Tematy polskie MAX WEBER DYNAMIKA GRUPOWA PSYCHOSOCJOTECHNIKI W WALCE Z CYWILIZACJ? I KO?CIO?EM (WERSJA ROBOCZA BEZ PRZYPISÓW) FUNDACJA POMOCY ANTYK "WYDAWNICTWO ANTYK - MARCIN DYBOWSKI" Ksi??ka niniejsza bardzo potrzebna (tak si? je lubi okre?la? w obozie "patriotycznym", który kocha nic nie zobowi?zuj?cy s?owotok) powinna ukaza? si? zdecydowanie wcze?niej i pewnie tak by si? sta?o, gdyby inne wcze?niejsze bardzo potrzebne pozycje wydawnictwa zosta?y sprzedane w normalny sposób i gdyby w "naszych" mediach po?wi?cono im cho? troch? miejsca a ci, od których zale?y los wolnego s?owa wzi?li do dystrybucji cokolwiek z nak?adu tych ksi??ek, które sami uwa?aj? za, jak to mówi?, "?wietne". Niestety dzieje si? inaczej i tak jak poprzednie wa?ne ksi??ki Antyk-u tak i ta, wydana w dwóch tysi?cach nak?adu (a przez to niestety kosztowna), rozchodzi? si? b?dzie przez dwa lub trzy lata natrafiaj?c na ró?ne blokady i przemilczenia (nawet w najbardziej nieoczekiwanych miejscach). Na ko?cu ksi??ki jest lista pozycji wydanych przez Antyk, niestety jest to te? lista "przemilcze?". Prosz? j? przejrze? i porówna? z recenzjami w "naszych" mediach (tych "patriotycznych" te? a mo?e nawet przede wszystkim). Tak oto i inne cenne, i przygotowane ju? do druku ksi??ki, które czekaj? na swoj? kolej by g?osem swoim nie?? ratunek Ojczy?nie i Ko?cio?owi, po prostu nie uka?? si?, dziel?c w ten sposób wraz ze swoim wydawc? ten sam los: po?ród gromady przyjació? psy zaj?ca zjad?y - los wida? przeznaczony zaj?com w obozie "patriotycznym". Jak?e trafnie i przewiduj?co (bo przed upadkiem Pierwszej Rzeczypospolitej) opisa? go we fraszce ks. biskup Krasicki. WYDAWCA Dedykowane trzem najwa?niejszym kobietom mego ?ycia: mojej Matce, mojej ?onie i mojej Nauczycielce A.B.K. Ze szczególnym podzi?kowaniem S.B., dzi?ki którego radom poczyniono wiele poprawek. Nota biograficzna Michael M. Weber urodzi? si? w Hagen (Westfalia) w 1949 r. Studiowa? germanistyk?, anglistyk?, histori?, histori? sztuki, ró?ne j?zyki pozaeuropejskie oraz pedagogik?. D?ugoletnia dzia?alno?? nauczycielska na ró?nych poziomach szkolnictwa oraz w kszta?ceniu doros?ych. Od roku 1990 wzmo?ona dzia?alno?? publicystyczna w tygodnikach i miesi?cznikach chrze?cija?skich, szczególnie na tematy zwi?zane z psychotechnikami, etyk? seksualn?, "ko?cio?ami pierwotnymi", fundamentalizmem, sektami, feminizmowi (w zwi?zku z dwiema ostatnimi ?wiatowymi konferecjami ONZ, w których bra? udzia? jako delegat organizacji "Human Life International" - Szwajcaria). Wprowadzenie "?yjemy w ?wiecie ci?g?ych przemian" - to zdanie zalicza si? do najcz??ciej s?yszanych sloganów ostatnich lat. Poniewa? jeszcze nigdy nie istnia? ?wiat w stanie nieruchomym, zdanie to wydaje si? z jednej strony banalne, z drugiej za? kryje si? za tym program polityczny, pewien rodzaj filozofii a mo?e trafniej ideologii, która tradycje i do?wiadczenia pragnie postawi? w negatywnym ?wietle, albowiem te nie chc? ulec "post?powi". Ten, kto wyst?puje przeciwko tej zmianie nara?a si? na niebezpiecze?stwo zostania pogardliwie nazwanym fundamentalist? lub wiecznym wsteczniakiem. Nie tylko w ?wiecie, lecz tak?e wewn?trz Ko?cio?a to sprzysi??enie wy??dza z?o: - Na poszczególnych kursach dla kandydatów do seminariów, którzy winni zosta? przygotowani do celibatu, ma miejsce uprawomocniona seksualizacja. - Na szkoleniach dokszta?caj?cych wzywa si? wr?cz do rewolucji. - Elementy ezoteryki i szamanizmu przebijaj? si? coraz si?niej i zostaj? uznane jako "nowe formy prze?ywanego chrze?cija?stwa." - "Bibliodramat" zaw?adn?? zaj?ciami religii: dzieci i m?odzie? w swobodnie improwizowanej grze z podzia?em na role przedstawiaj? historie z Biblii, w celu odczucia, jak "czuli si?" Jezus, Maryja, ?azarz i pozostali. - W mi?dzyczasie pojawiaj? si? w Niemczech kap?ani, którzy "Ojcze nasz" odta?cowuj? wokó? o?tarza. Przyk?ady te mo?na mno?y?. Cz?sto s? one tak absurdalne, i? nie wydaje si? mo?liwe branie ich na serio. Niektórzy widz? w tym jedynie poszczególne pomieszania i dziwactwa, które od zawsze by?y obecne. Faktem jest jednak, jak silnie i niewzruszenie wyst?puje si? przciwko tym, którzy s?ownie wyra?aj? si? z dezaprobat? o owej "manii przemiany", b?d? chc? jedynie pozosta? przy swojej wierze i religii. Do przemy?lenia sk?ania to, i?: - Seminarzy?ci, którzy kl?kaj? podczas momentu Przemienienia ?w., podczas kiedy inni stoj? wokó? o?tarza, ryzykuj? niekiedy skierowanie do psychologa. - Kandydatom do stanu kap?a?skiego, którzy wykazuj? orientacj? duchowo-duchown?, zarzuca si? w niektórych seminariach, jakoby by? to wyraz "s?abo?ci osobowo?ci". - Seminarzystom, którzy w czasie swojego wykszta?cenia nie chc? uczestniczy? w psychotechnikach, niejednokrotnie "daje si? do zrozumienie", i? powinni poszuka? sobie innego zawodu. Od jakiego? czasu wyst?puje si? nie tylko przeciwko poszczególnym osobom, lecz ca?ym organizacjom b?d? grupom, które nie pozwalaj? si? podda? "ideologii przemiany". Mo?e wystarcz? dwa przyk?ady: - W Zurychu - prawdopodobnie dzi?ki podatkom ko?cielnym katolików - sfinansowano ksi??k?, w której Opus Dei zrównany jest z mafi?. /1 Autor, Matthias Mettner, jest kierownikiem katolickiej Akademii Paw?a. Podkre?la wyra?nie, i? nie chodzi mu jedynie o Opus Dei, lecz tak?e o wiele innych organizacji. Wymienia w tym miejscu Communione e Liberazione, Pro Ecclesia, Fokolarini i wiele innych. Mettner zestawia je wszystkie z mafi?. - Kap?an Joachim Muller z grupy roboczej "Nowe ruchy religijne w Szwajcarii" ostrzega? w czasie jednego z wyk?adów przed "Pro Ecclesia", przed "Maryjn? Wspólnot? Kobiet i Matek", przed zwi?zkiem harcerskim "Ognisko Miko?aja z Flue" (Feuerkreis Niklaus von Flue) i innymi, poniewa? grupy te zaliczy? trzeba do "katolickiego fundamentalizmu". Podczas, gdy Akademia Paw?a wyra?nie dystansuje si? od Rzymu, wy?ej wymieniona grupa w dalszym ci?gu podlega Szwajcarskiej Konferencji Biskupów, lecz do tej pory nie wyszed? stamt?d ?aden g?os protestu. Sie? grupowo-dynamiczna "?yjemy w ?wiecie ci?g?ych przemian" - to zdanie sta?o si? has?em programu realizowanego ju? od dziesi?tek lat. Dzisiaj wielu ludzi milknie z przera?enia wobec jego skutków. G?ównym punktem tego programu, jego osi? obrotu s? tzw. psychotechniki, znane równie? pod poj?ciem "dynamiki grupowej" Te stale unowocze?niane metody wkradaj? si? do instytucji ko?cielnych jak ko? troja?ski. Obecnie trudno sobie wyobrazi? jakiekolwiek szkolenie duszpasterskie czy kap?a?skie, które nie by?oby realizowane metod? dynamiki grupowej. Metoda ta, ugruntowana mocno w ko?cio?ach protestanckich ju? od pocz?tku lat 70-tych, teraz zakorzeni?a si? w ko?cio?ach katolickich. Jest ju? tak pot??na, ?e dochodzi nawet do odrzucania pisemnych skarg dotkni?tych przez ni? osób, przez poszczególnych biskupów. Instytucje, które organizuj? tego typu kszta?cenie duszpasterzy, s? w znacznej cz??ci odpowiedzialne za konflikty wewn?trz ko?cio?a i mi?dzy chrze?cijanami. Trudna sytuacja spot?gowana jest dodatkowo tym, ?e metody psychotechniczne, wg których prowadzi si? te szkolenia z za?o?enia i ?wiadomie podsycaj? konflikty, skierowane s? bowiem na radykaln? przemian? spo?ecze?stwa. Histori? dynamiki grupowej da si? ?ledzi? od pocz?tku lat 20-tych. Lecz dopiero z ko?cem drugiej wojny ?wiatowej mo?na mówi? o planowym rozpowszechnianiu metody grupowo-dynamicznej. Niektórzy psychologowie i socjologowie w Stanach Zjednoczonych zajmowali si? po zako?czeniu wojny intensywnie pytaniem, co decyduje o przemianie spo?ecze?stwa. Celem poszukiwa? by?o wynalezienie metody, któr? mo?na by?oby wp?ywa? na kulturow? i spo?eczn? przemian? spo?ecze?stw, jak równie? mo?na by manipulowa? kultur? i relacjami pomi?dzy lud?mi. Najbardziej efektywn? metod? okaza?a si? w?a?nie metoda grupowo-dynamiczna, natomiast w ludziach okre?lonych profesji widziano tzw. "agentów przemiany": zaliczali si? do nich pracownicy opieki spo?ecznej, pracownicy poradni wychowawczych i ma??e?skich, kadra kierownicza, psychologowie, nauczyciele, teolodzy itd. Przede wszystkim w?a?nie w tych grupach zawodowych zosta?y wprowadzone szkolenia grupowo-dynamiczne. Ju? w1956 roku przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych próby dotyczy?y w?a?nie pracowników gospodarki i ko?cio?a. W latach 60-tych radykalne manipulowanie spo?ecze?stwem oprócz tej metody niesamowicie przy?pieszy?y tzw. ruchy kontestacyjne i niepokoje studenckie. Wtedy to wsz?dzie na tzw. "zachodzie" wytryskiwa?y wprost spod ziemi centra, które stosowa?y te metody. Obecnie s? one tak rozpowszechnione, ?e w ?yciu parafii i nawet w szkoleniach ksi??y znajduj? si? one na porz?dku dziennym. Co to jest dynamika grupowa? Czy mog? sobie pa?stwo wyobrazi?, ?e wasz kap?an w czasie weeckendu udaje si? na szkolenie, a tam podskakuje w kó?ko? ?e k?adzie si? na plecach i jak dzidziu? wierzga nogami i krzyczy? Te pytania nie pochodz? z talk-show, w którym chodzi o zbezczeszczenie Ko?cio?a katolickiego. To s? powa?ne pytania. Co prawda trudno sobie wyobrazi?, ?e szkolenia dla duszpasterzy i ksi??y prowadzone s? metod? grupowo-dynamiczn?, i ?e w ten sposób przebiegaj?, ale niestety tak jest. Co nale?y rozumie? pod nazw? "dynamiki grupowej" i "psychotechniki"? Przede wszystkim trzeba sobie zda? spraw? z tego, ?e nie ka?da dynamika zachodz?ca wewn?trz grupy jest tym samym co "dynamika grupowa". Kiedy ludzie si? spotykaj?, zawsze pomi?dzy nimi rozwija si? pewien rodzaj dynamiki: jak na siebie reaguj?; jaki wp?yw ma pojedy?czy uczestnik na innych lub na grup? jako ca?o??; kto jest najbardziej elokwentny itd. Tego wszystkiego nie okre?la si? jako dynamik? grupow?. Wyobra?my sobie jednak, ?e kto? odkry? sposób, w jak mo?na skutecznie tak? naturaln?, mi?dzyludzk? dynamik? sterowa? tak, aby pojedynczy cz?onkowie zachowywali si? w pewien ?ci?le okre?lony sposób - to w?a?nie jest istot? dynamiki grupowej. W formie sprytnie dobranych sytuacji wyj?ciowych uczestnicy zostaj? skonfrontowani z uczuciami, ?yczeniami i my?lami istniej?cymi w pod?wiadomo?ci, które pó?niej przez prowadz?cych grup?, zostaj? przedstawione jako prawdziwe, ale dotychczas zepchni?te do pod?wiadomo?ci Ja. Jedna sprytna sytuacja wyj?ciowa, np. w momencie, kiedy prowadz?cy grup? co prawda jest obecny, ale nic nie mówi i nie wykazuje ?adnej inicjatywy powoduje u uczestników grupy po jakim? czasie niepewno??, która mo?e prowadzi? a? do wybuchów z?o?ci. Cz??ciej s? przeprowadzane pewne gry, w których chodzi o to aby kto? z tej grupy zosta? wykluczony. W takich sytuacjach po jakim? czasie u uczestników ujawniaj? si? uczucia, które w innych przypadkach s? kontrolowane, a nad którymi trudno panowa? tylko w sytuacjach ekstremalnych, gdy ju? nie potrafi? sobie oni poradzi? w ?aden inny sposób. Te wy?aniaj?ce si? nieopanowane uczucia zostaj? okre?lone jako "prawdziwe" uczucia; to "prawdziwe Ja spod maski"; t? stron?, która zawsze trzeba by?o ukrywa?, do której nie mo?na si? by?o przyzna?, która jednak przecie? mi?dzy innymi do nas nale?y, (jest cz??ci? nas.) Takie uczucia podczas seminariów grupowo-dynamicznych zostaj? faworyzowane i ochraniane. Uczestnik zostaje niejako wprowadzony do tej cz??ci swojego Ja, uczy si? do niego przyznawa?, oraz zaakceptowa? je i wyra?a? publicznie. Obserwuj?c taki przebieg spotkania mo?na zrozumie?, dlaczego pocz?tkow? faz? seminariów i ?wicze? grupowo-dynamicznych niektórzy uczestnicy prze?ywaj? jako "ulg?", maj? wra?enie ?e b?d? ca?kowicie i w pe?ni akceptowani, ?e wreszcie, po raz pierwszy, b?d? mogli by? "naprawd?" sob?, ?e nie musz? si? d?u?ej "kry?". T? metod? jednak, jak i mo?na sobie to ?atwo wyobrazi?, ?amane s? równie? tabu, bariery, zahamowania i konwencje. natomiast: agresje, "negatywne" uczucia (jak awersja i nienawi??) albo pobudzenie seksualne znajduj? wreszcie uj?cie, mo?liwo?? "wy?ycia si?". Obiecuje si? nowy rodzaj wolno?ci i now? samo?wiadomo??. Niekiedy uczestnicy rzeczywi?cie jakby odczuwaj? wi?ksz? swobod?. Ale prawd? mówi?c, nie ma ?adnej, nowo zdobytej wolno?ci. Indywiduum, które si? wyzwoli?o z wszystkich wi?zi i zobowi?za?, które dotychczas odczuwane by?y jako przymus, w rzeczywisto?ci kar?owacieje (degeneruje si?). Ponadto psychotechniki s? równie? dlatego niebezpieczne, ?e prowokuj? ujawnianie najbardziej nawet g??bokich, intymnych uczu?, doprowadzaj?c do ich wybuchu. S? bowiem skrywane tak zwanymi mechanizmami ochronnymi, które pe?ni? wa?n? funkcj?. Im niepewniej cz?owiek czuje si? w swoim ?yciu, tym gro?niejszy jest dla niego udzia? w tego typu grupach i spotkaniach. W tym kontek?cie jest wa?ne, aby oddzieli? psychotechniki od psychoterapii. W tej ostatniej podobne mechanizmy ochronne i obronne równie? odgrywaj? wa?n? rol?, jednak w ca?kiem inny sposób. W psychoterapii chodzi w pierwszym rz?dzie o wgl?d we wcze?nie nabyte wzory zachowa? i reakcji. W czasie jej trwania zostaje nawi?zana intensywna relacja mi?dzy terapeut? i pacjentem, która musi si? opiera? na zaufaniu, tak, aby coraz bardziej otwieraj?c si? wobec terapeuty móg? mie? wgl?d w siebie samego i móg? siebie lepiej zrozumie?. Wgl?d w siebie samego, w historie powstawania swego charakteru daje mo?liwo?? zdecydowanej przemiany i umo?liwia bardziej swobodne decydowanie oraz kontrol? czynów i reakcji w ?yciu spo?ecznym. W przeciwie?stwie do tego psychotechniki podkre?laj?, jakoby pracowa?y w "tu" i "teraz". Centrum ich zainteresowania jest do?wiadczenie chwili i takie równie? do?wiadczanie rzeczywisto?ci. Analiza post?powania, jego przyczyn i ewentualnych skutków nie ma miejsca. Jak wygl?da zebranie grupowo-dynamiczne, niech przedstawi wydarzenie, które wydarzy?o si? w Stanach Zjednoczonych. Chodzi o przypadek m?odej kobiety, która po udziale w takim spotkaniu odebra?a sobie ?ycie. Ameryka?ski psycholog Bruce L. Maliver ju? w roku 1973 w swojej ksi??ce "The Encounter Game" udokumentowa? ten przypadek, którego przyczyn dopatruje si? w metodach grupowo-dynamicznych./2 Nie ka?dy kontakt z dzia?aniem grupowo-dynamicznym musi prowadzi? do tak tragicznych skutków, równocze?nie jednak podkre?la si?, ?e nie jest to wyj?tek, nie chodzi tutaj o jedyny przypadek ?miertelny, który mo?e by? powi?zany z psychotechnikami. Nie tylko zreszt? w Stanach Zjednoczonych. spotyka si? takie przypadki, lecz równie? w Europie./3 Jeszcze wi?cej osób popad?o w psychoz? i musia?o zosta? oddanych do kliniki. W czasopismach New-Age pojawiaj? si? ju? adresy instytucji poradniczych, które tworzy si? specjalnie dla ludzi dotkni?tych kryzysami duchowymi po spotkaniach grupowo-dynamicznych. /4 Zachowanie si? grupy, w ni?ej opisanej historii, jest typowe dla tego typu spotka? i obrazuje, jaki powstaje ogromny nacisk psychiczny ca?ej grupy na poszczególnych jej cz?onków. Jest on na tyle silny, ?e dany uczestnik zdolny jest do czynów, których nigdy przedtem by nie pope?ni?. "Przypadek Julia" Julia mia?a 32 lata, by?a niezam??na i po d?u?szym, nieudanym zwi?zku mi?osnym ogarn??a j? depresja. Szuka?a terapii, nie wiedzia?a jednak, do kogo si? ma skierowa?. Przyjaciel, któremu opowiedzia?a o swoich zamiarach samobójstwa, opowiedzia? jej o grupach Encounter - tak brzmi cz?sto u?ywana angielska nazwa owych, grupowo-dynamicznych posiedze?. Po 15 minutowej rozmowie wprowadzaj?cej, zosta?a przydzielona do grupy w ilo?ci oko?o 12 osób, która si? spotyka?a codziennie, wieczorami na par? godzin, pod kierownictwem na wpó? wyszkolonego przewodnika. Uczestnicy grupy (od m?odzie?y do 60-latków) zmieniali si? z wieczoru na wieczór, podobnie jak i prowadz?cy grup?. Tutaj, po pewnym czasie Julia nauczy?a si? dawa? upust swoim uczuciom - nauczy?a si? by? w?ciek??. Ta grupa, któr? Julia odwiedza?a, przekaza?a i utwierdzi?a w niej ide?, ?e jej depresja spowodowana jest wewn?trzn? z?o?ci?, która burzy si? w jej wn?trzu i któr? ona skrz?tnie ukrywa?a i bala si? j? otwarcie wyra?a?. Julia cz?sto zostawa?a d?u?ej, aby "nauczy? si? odczuwa?" swoj? z?o??. Jedno z posiedze? wygl?da?o mniej wi?cej tak: Prowadz?cy: "Wyrzu? z siebie troch? z?o?ci!" Julia by?a niepewna i cicho spróbowa?a: "Jestem w?ciek?a." Prowadz?cy. "Nie wierz? ci. B?d? wiarygodna" Prowadz?cy i reszta grupy pobudzali Juli?. Coraz g?o?niej krzycza?a wi?c: "jestem w?ciek?a!" Grupa wrzeszcza?a: "Wi?cej! Wi?cej! Nie jeste? wystarczaj?co w?ciek?a!" Atak wzmaga? si? coraz bardziej, a? ju? tylko przera?liwie i bez tchu krzycza?a: "Jestem w?ciek?a! Jestem w?ciek?a! Jestem w?ciek?a!" a? wpad?a w stan histerii. Typowe by?o, ?e inni uczestnicy grupy mówili jej tylko: "To by?o dobre! Du?o z siebie wydali?a?!" Albo trzymali j? w ramionach i g?askali j?. Julia próbowa?a tego ci?gle na nowo. Za ka?dym razem zostawa?a wprowadzana w stan silnego ataku z?o?ci, po którym by?a ca?kowicie wyczerpana. Kiedy w ko?cu prowadz?cy grup? i grupa okazali zadowolenie i uznali problem Julii za za?atwiony, skierowali uwag? na nast?pnego uczestnika. Nawet sama Julia uwierzy?a, ?e jej tak d?ugo trwaj?cy stan depresji si? poprawi?. Czu?a si? weselsza ni? kiedykolwiek. To powinno by? sygna?em alarmowym. Ludzie, ze sk?onno?ciami do samobójstwa, którzy wychodz? z g??bokiej depresji, s? w takiej sytuacji szczególnie zagro?eni. Nie znale?li oni bowiem jeszcze ?adnej, pewnej drogi ?yciowej, ani sposobu, jak radzi? sobie ze stoj?cymi przed nimi problemami. Prowadz?cy grup? Julii nie mia? profesjonalnego wykszta?cenia. Rozczarowanie Julii przysz?o bardzo szybko. Zakocha?a si? w jednym z prowadz?cych grup?, który j? równie? utwierdza? w przekonaniu ?e chce nawi?za? z ni? prawdziwy stosunek mi?osny. Julia pozna?a go w tym czasie, gdy podczas terapii poczu?a si? pewniejsza. Zauwa?y?a jednak, ?e ów kierownik, w którym si? zakocha?a, podobne zwi?zki i afery nawi?zywa? równie? z innymi uczestniczkami grupy. Dla Julii mia?o to fatalne konsekwencje: Trzy miesi?ce po jej pierwszym spotkaniu grupowo-dynamicznym pope?ni?a samobójstwo. T?o historyczne: planowanie przemiany Wp?yw dynamiki grupowej na zachodnie spo?ecze?stwo jest cz?sto nie do?? u?wiadamiany. Tymczasem jest on widoczny nie tylko w przyk?adach, jak omówiony na wcze?niejszych stronach, ale równie? bardzo silnie wnika ona w ca?okszta?t ?ycia duchowego i kulturalnego. W mowie potocznej przyj??o si? du?o zwrotów i poj??, które s? zwi?zane ze stosowaniem metody grupowo-dynamicznej. np. "gor?ce krzes?o", "tu i teraz", "wyrzuci? z siebie", "praca cia?a", "trening cia?a", "wy?adowa? emocje/ uczucia", "rozlu?ni? si?"... Aby do tego dosz?o, potrzeba by?o kilka dziesi?cioleci. "Narodowe laboratoria treningowe" Zorganizowane wprowadzenie praktyk grupowo-dynamicznych mo?na zaobserwowa? w roku 1946. Wtedy to spotka?a si? w ameryka?skim stanie Connecticut komisja, sk?adaj?ca si? z ?ydów, chrze?cijan oraz cz?onków ministerstwa wychowania, która zajmowa?a si? problemem rasowym. Przewodnicz?cym tej komisji naukowej by? emigrant z Niemiec, socjo-psycholog, Kurt Lewin. Wyemigrowa? on jako ?ydowski obywatel z narodowo-socjalistycznych Niemiec do Stanów Zjednoczonych. Jako zadanie ?yciowe postawi? on sobie znalezienie sposobu zapobie?enia powtórzeniu si? tego rodzaju ludzkiej i kulturowej tragedii jaka mia?a miejsce w Trzeciej Rzeszy. By? on prze?wiadczony, ?e przyczyn? narodowego socjalizmu by?o autorytarne pos?usze?stwo. Poszukiwa? wi?c mo?liwo?ci wtargni?cia do sfery psychicznej cz?owieka (tak?e u doros?ych), aby osi?gn?? na ni? taki wp?yw, który umo?liwi?by prze?amanie sk?onno?ci natury ludzkiej do pos?usze?stwa. Mia?y temu s?u?y? jego eksperymenty i studia. On sam zmar? rok po tym spotkaniu. Ale trzej inni cz?onkowie wy?ej wspomnianej komisji za?o?yli krótko potem organizacj? pod nazw? "Sensitivity or Laboratory Training". W 1954 roku zmieniono nazw? na "The National Training Laboratories" (NTL). Przedmiotem zasadniczych bada? mia?o by? odkrycie spo?ecznych zmian, to znaczy: jak i przez co mo?na w sposób ?wiadomy kierowa? zachowaniem ludzi. W roku 1958 ukaza?a si? ksi??ka Ronalda Lippita, wspó?pracownika Lewina, za?o?yciela ruchu psychotechnicznego z roku 1946, pod tytu?em "Dynamika planowanych przemian". Lippit nie opisuje w niej obserwacji stosunków spo?ecznych, lecz sposób w jaki mo?na nimi sterowa?, a mianowicie przy pomocy "Agenta przemiany". Funkcj? tej osoby, jest kierowanie tak? spo?eczn? przemian?. Najlepiej nadaj? si? do tej roli zdaniem twórców tej metody psychiatrzy lub kliniczni psycholodzy, socjolodzy, pracownicy poradni wychowawczych itp. ale równie? trenerzy managemntu, moderatorzy kr?gów dyskusyjnych i konferencji, jak równie? doradcy zawodowi. Osoby te winny by? kszta?cone w?a?nie na ?wiczeniach laboratoryjnych i wykaza? zaanga?owanie w przy?pieszeniu zmian spo?ecznych. Metody post?powania agentów przemiany powinny by? oczywi?cie natury psycho-dynamicznej, tzn. opiera? si? przede wszystkim na likwidacji dotychczasowej hierarchii warto?ci i przekona?. Swój pierwszy warsztat pracy organizacja NTL wprowadzi?a w roku 1956 dla przedstawicieli gospodarki i instytucji ko?cielnych. Dwa lata pó?niej przedstawiony zosta? program dla pe- dagogów i znacz?cych pracowników ró?nych prywatnych organizacji (np. koncernu ESSO w USA). Dziesi?? lat pó?niej, tzn. w roku 1968 NTL koordynuje prac? kilkuset trenerów na ameryka?skich uniwersytetach i centrach ?wiczeniowych. Dzisiaj nie istnieje w USA kierunek kszta?cenia, który w swoim dalszym ci?gu nie proponowa?aby tych metod. Psychotechniki zakorzeni?y si? szczególnie mocno w szkoleniu kadry kierowniczej i pracowników duszpasterskich. Tymczasem psycholodzy i socjolodzy triumfuj?, z powodu znalezienia ?rodka, którym mo?na wp?ywa? na przysz?o?? ludzko?ci. Kurt Spangenberg wyja?nia? ju? w 1970 w artykule "Grupowo-dynamiczne modele wychowania i nauczania", ?e w przysz?o?ci rewolucje nie b?d? potrzebne. Zaplanowana zmiana ('planned change') b?dzie decydowa? o rozwoju kulturalnym i spo?ecznym ludzko?ci. "D?ugi okres aktualnych wyobra?e? o przemianach spo?ecznych za pomoc? gwa?tu i przemocy, inspirowanych empiryczno-racjonalnymi impulsami si? ko?czy. Zostan? one zast?pione modelem zmian planowych. (...)"/5 "Kontrkultura", Esalen i "psychologia humanistyczna" ?wiatowy prze?om dynamiki grupowej zosta? poparty i uwarunkowany innym ruchem. "Kontrkultura" w latach 60-tych zdobywa?a w USA coraz wi?cej zwolenników. Ten ruch zapocz?tkowa?a grupa paru osób, która w po?owie lat 40-tych wyra?aj?c swoj? awersje do ?ycia mieszcza?skiego wg praw obywatelskich zacz??a si? otacza? kultem. Allen Ginsberg, Jack Kerouac i William S. Borroughs próbowali na si?? wygl?da? niechlujnie, antyobywatelsko i oboj?tnie, zimno ("cool".). Kerouac, np. pisa? swoj? ksi??k? "On the Road" na 30-metrowej rolce tapety, Ginsberg pisa? sw? nienawi?ci? ziej?c? ksi??k? na rauszu pod wp?ywem meskaliny, Borroughs, który zastrzeli? swoj? ?on? w szale narkotycznym, podró?owa? po ca?ym kraju i na skrawkach papieru pisa? wszystko, co wpad?o mu do g?owy, kiedy chcia? si? uwolni? z na?ogu heroiny. Ginsberg zebra? jego zapiski i potem powsta?a z tego ksi??ka pt. "The Naked Lunch" - mieszanina halucynacji i szkiców satyrycznych. W stowarzyszeniu "Psychologia humanistyczna" znale?li si? psycholodzy, którzy has?o 'tu i teraz' poj?li jako trzeci? drog? psychologii i zamiast pracy opartej na wnikliwej analizie powsta?a kontrkultura, która w latach 60-tych wyrazi?a si? w ruchu hippiesów i rewolucji studenckiej. Na zachodnim wybrze?u, w Esalen w roku 1962 powsta?o centrum, które wkrótce sta?o si? Mekk? wszelkich ruchów kontestacyjnych. Tu spotyka?o si? "wszystko", co w obr?bie tej sceny mia?o jaki? stopie? naukowy i nazwisko i chcia?o uczestniczy? w sztucznie powodowanej przemianie spo?ecze?stw, jednym s?owem wszyscy, którzy chcieli uczestniczy? w ca?kowitym zniszczeniu chrze?cija?sko-zachodnich tradycji, otwieraj?c "kulturowy supermarket", w którym ka?dy móg?by by? dla siebie producentem i konsumentem. Trzeba nam si? dok?adniej przyjrze? temu, co si? dzia?o w Esalen, poniewa? tam w?a?nie powsta?a pierwsza wytwórnia my?li czyli ruch grupowo-dynamiczno-synkretyczny. W Esalen dzia?a? Fritz Perls (1893-1970), znany psychoanalityk i twórca terapii Gestalt. Wiele kobiet, korzystaj?cych z jego terapii, donosi?o o jego ordynarnych, seksualnych poczynaniach /6. Podczas spotka? bi? kobiety i najch?tniej marzy? o tym, by sta? si? dyktatorem na skal? ?wiatow?. W swojej podstawowej pracy "Terapia Gestalt" przedstawia si? jako anarchista. Dzisiaj liczne instytuty terapii Gestalt oferuj? ca?? gam? szkole? i dokszta?ce? zawodowych dla duszpasterzy. Znajduj?cy si? w Würzburgu "Instytut Zintegrowanej Terapii Gestalt" prowadzi trzy lub czteroletnie "kursy dla teologów i terapeutów Gestalt" Wydano podr?czniki dla duszpasterzy, w których anarchista, pe?en wewn?trznego chaosu Fritz Perls, zaliczany jest do "wielkich terapeutów wszech czasów". W Esalen spotka? mo?na równie? Johna C. Lilly (ur. 1915), który marzy? o tym, aby prowadzi? dialog z delfinami i wielorybami. Lilly skonstruowa? w czasie II wojny ?wiatowej zbiornik izolacyjny /7, który dzisiaj, pod nazwa Samadhi-Tank spe?nia rol? ?rodka psychotechnicznego, szczególnie w o?rodkach dla menad?erów. Przebywanie w ma?ym zbiorniku, wype?nionym roztworem soli, odizolowanym szczelnie od ?wiat?a i d?wi?ku mo?e po pewnym czasie doprowadzi? do utraty rozumu. Pojawiaj? si? stany ?miertelnego l?ku. Lilly, dla wielu uchodzi za najbardziej znacz?cego naukowca. Jest jednym z pierwszych "badaczy", który ca?e swoje ?ycie zajmowa? si? narkotykami. Te eksperymenty poczyni?y wiele szkód w jego organizmie. W latach 1969-1971 utrzymywa? intensywny kontakt z Instytutem w Esalen. Napisa? wiele ksi??ek i artyku?ów. W jednym z jego autobiograficznych pism formu?uje on, z ca?? powag?, "histori? swojej ?wiadomo?ci", pocz?wszy od prawybuchu wszech?wiata, poprzez wszystkie stopnie ewolucji a? do "swojej ludzkiej formy". /8 W zwi?zku ze swoimi do?wiadczeniami w Samahdi-Tank, ketamin? i LSD opisuje stale do?wiadczenia i prze?ycia mistyczne, m. in. spotkanie z trzema "opiekunami", z którymi filozofowa?. /9 Z tego i tym podobnych powodów uchodzi? wi?c równie? za "wielkiego mistyka". Gregory Bateson (1904-1980), profesor z Berkeley, sp?dzi? swój schy?ek ?ycia w Esalen. Uchodzi za filozofa "nowego my?lenia", a rodzinny Helm Stierlin entuzjastycznie wyrazi? si? o nim jako "guru systemowej terapii rodzinnej". Terapia rodzinna sta?a si? jedn? z najbardziej rozprzestrzenionych form terapii grupowo-dynamicznych. "Systemowy" zacz?tek psychotechniki wywodzi Bateson z cybernetyki. Chcia? on przenie?? systemy cybernetyczne na p?aszczyzn? spo?eczn?, pomimo ?e Norbert Wiener, twórca cybernetyki, ustosunkowa? si? do tego najwyra?niej sceptycznie. Swoimi kra?cowymi analogiami z cybernetyk? Bateson przyczyni? si? znacz?co do pseudonaukowych koncepcji terapii rodzinnej. Jako przyk?ad niech pos?u?y ilustracja nast?puj?cej sceny, któr? Bradford P. Keeney, ucze? Batesona, opisa? w swojej ksi??ce pt.: "Estetyka przemiany": "K?ótnia pomi?dzy cz?onkami rodziny mo?e, podobnie jak temperatura w pokoju, eskalowa? do niezno?nej granicy. Ta granica okre?lana jest cz?sto, podobnie jak w przypadku termostatu, przez zachowanie wywo?uj?cego k?ótni? innego cz?onka rodziny. Tak, by? mo?e, sprzecza si? siostra z bratem, a? do momentu, kiedy zacznie warcze? pies. Warczenie psa odwróci uwag? rodze?stwa, które zwróci si? ku niemu i zacznie si? z nim bawi?." /10 Na podstawie tego psychologicznego modelu "pracuj?" dzisiaj niezliczone kierunki poradnictwa. W ten sposób niszczy si? rodziny i ma??e?stwa. A duszpasterze zachwycaj? si?, jak efektywnie i trafnie mo?na pos?ugiwa? si? tymi psychologicznymi metodami. Bateson odrzuca uznane naukowe twierdzenia i za?o?enia, poniewa? wg niego obiektywno?? nie istnieje: Wszystko jest subiektywne. Jego córka w swojej autobiografii zwraca uwag? na interesuj?cy fakt, ?e w modelu my?lenia Batesona chodzi raczej o zracjonalizowanie jego cech charakterologicznych: "Do?wiadczenie Gregora by?o do?wiadczeniem m?odszego dziecka, ze stosunkowo ma?ymi szansami na zmian? tego, co wokó? niego si? dzia?o. Zamiast tego szuka? zrozumienia. Prze?ywa? horror przed napi?ciem towarzysz?cym rozwi?zywaniu problemów." (. . .) Ale my?l?, ?e przyczyna jego zahamowa?, je?eli idzie o to, aby mie? wp?yw na sytuacje ?yciowe, le?y o wiele g??biej - w jego, wszystko przenikaj?cym fatalizmie, poniewa? przez ca?e ?ycie uwa?a?, ?e starania w kierunku rozwi?zywania problemów mog? tylko spraw? pogorszy?."/11 Batesonowi zatem wydawa?o si? bezsensownym cokolwiek chcie? zmienia?. Ka?da ludzka interwencja w ekosystemow? równowag?, mo?e wg Batesona prowadzi? jedynie do zak?óce?. Równocze?nie krytykuje on terapeutów, którzy usi?uj? pomóc ludziom i dopatruje si? w nich "manipulatorów" kieruj?cych si? "przerostem ch?ci w?adzy". On sam równie? ho?dowa? tej maksymie, je?eli chodzi?o o w?asny stan zdrowia i pozwala? na psucie z?bów, a? do momentu ich wypadni?cia. Metody jego nauczania i stosunek do uczniów wskazuj? wyra?nie na jego autorytarny i elitarny sposób zachowania. Swojego przeciwnika stawia? niejako na straconej pozycji. ?wiadomie pl?ta? za pomoc? nazw, metafor i wieloznaczno?ci doskona?? paj?czyn? zagmatwania, z której by? bardzo dumny. W swojej teorii wychodzi? z za?o?enia, ?e we wszystkich istotach ?yj?cych, formach my?lenia jak i wzajemnych relacjach jest wpisany "wzorzec", który stanowi ich podstaw?. Uwa?a?, ?e on w?a?nie ten wzorzec odkry?. Nie dziwi zatem fakt, i? czu? si? zwi?zany z antycznym filozofem Heraklitem, któremu równie? chodzi?o o odkrycie jedynej zasady, zawieraj?cej w sobie zagadk? ?wiata. To, co u Heraklita stanowi? "logos", u Hegla - "ducha ?wiata", u Platona "ide?" chcia?by Bateson poj?? jako swój "wzorzec" lub swojego "ducha" - oczywi?cie w lekko zam?conym sensie. W ten sposób zapytywa? si?: "Jaki wzorzec ??czy raka z homarem i orchide? z prymulk? i t? ca?? czwórk? ze mn? a mnie z nimi? I nas sze?cioro z ameb? z jednej strony z onie?mielonym schizofrenikiem z drugiej?" /12 Takimi irracjonalnymi i cz?sto absurdalnymi pytaniami wywo?ywa? ogólne os?upienie, jednak wielu studentów i autorów, w?a?nie z tego powodu, wpada?o w zachwyt. Kiedy jedna z jego asystentek odwa?y?a si? to sztucznie wywo?ane os?upienie i zachwyt przerwa?; zwymy?la? j?: "Ty ma?po! W?a?nie mia?em tak pi?kne, soczyste owocne milczenie. . . . . a ty musia?a? stratowa? je swoim wielkim buciskiem!" /13 Po prostu swoje szalone pomys?y próbowa? sprzeda? pod p?aszczem genialno?ci. Podobnie Alan Watts (1915-1973) by? jednym z pierwszych w Esalen. By? pionierem w dzia?aniach na rzecz stopienia w jedno chrze?cija?stwa z buddyzmem. Na ok?adce jego biografii przedstawiony jest, jako zwolennik Herberta Marcuse, "ojca" Nowej Lewicy. Tym, kim Marcuse by? dla roku '68, tym by? Watts dla kontrkultury. /14 W przedmowie do ksi??ki, t?umaczka (Susanne Schaup) charakteryzuje go "jako prekursora wzajemnego przenikania si? chrze?cija?stwa i buddyzmu, który mrówcz? prac? spowodowa? zbli?anie si? ducha Wschodu i Zachodu, a którego wynikiem sta?a si? g??boka przemiana zachodniej ?wiadomo?ci. (. . .)" Po lekturze historii ?ycia Wattsa, ma si? wra?enie, ?e idzie o jednego z takich ?wiadków wspó?czesno?ci,, który odrzuca prac? i nauk?, ale który w swojej r?ce dzier?y patent na rozwi?zanie problemów ca?ej ludzko?ci. Jako dziecko posiada? mistyczne b?d? te? magiczne zdolno?ci: "celebrowa?em pogrzeby martwych ptaków, nietoperzy i królików (. . .) /15 Jako m?ody ch?opak by? prze?wiadczony o tym, ?e jest mesjaszem lub guru. /16, w wieku 15 lat przeszed? na buddyzm. Watts zna? bardzo dobrze za?o?ycieli z Esalen, kierowa? pierwszym projektem w instytucie. Równie? pó?niej cz?sto tam bywa?, poniewa? wierzy?, ?e "tu dzieje si? co?, co ma istotne znaczenie dla przysz?o?ci pedagogiki i religii. Esalen odgrywa znacz?c? rol? w kszta?ceniu woli, formacji i wewn?trznym rozwoju, szczególnie w tym podstawowym zakresie, którego nie naucza si? w szkole. Dotyczy to najg??bszych problemów obejmuj?cych relacje mi?dzyludzkie, relacje do siebie samego i do wszech?wiata. Chodzi o to, aby to, co najskrytsze we wn?trzu cz?owieka - odkry?, wyrazi? i urzeczywistni? w konkretnych czynach. Takie podej?cie wprowadza naturalnie religi?, filozofi? i psychoterapi? do gry oraz jeszcze inne, bli?ej nieokre?lone dyscypliny, które zajmuj? si? duchow? i fizyczn? rzeczywisto?ci?. W?a?nie Esalen uda?o si? pozosta? otwartym W?ród grup nie-sekciarskich, które w rzeczywisto?ci s? sektami, w?a?nie Esalen ma zaskakuj?co wiele punktów widzenia mimo tego, ?e cia?o pedagogiczne stanowi?y tak sugestywne osobowo?ci jak np. Fritz Perls, Abraham Maslow, Carl Rogers Virginia Satir, Ida Rolf, by wymieni? tylko niektórych. Esalen znalaz?o na?ladowców w ca?ej Ameryce P?n. i Europie. Jego metody zosta?y sprawdzone i przej?te przez urz?dy i przedsi?biorstwa komercyjne, znalaz?y doj?cie do ko?cio?ów i na uniwersytety. " /17 Autobiografia Wattsa pochodzi z roku 1972. Ju? w tym czasie stwierdza on wprowadzenie metod grupowo-dynamicznych do ko?cio?ów. W Esalen pracowa? równie? Stanislav Grof, ur. w 1935, s?awny ze swoich eksperymentów z LSD, który dowodzi?, ?e ?wiatopogl?d mo?na zmienia? za pomoc? narkotyków i ró?nych technik oraz, ?e sztucznie mo?na równie? wywo?ywa? do?wiadczenia religijne. William Schutz, jeden z pierwszych dynamików grupowych wyja?nia jednocze?nie, ?e on sam, za pomoc? LSD, z ateisty sta? si? mistykiem, zjednoczonym z kosmosem. /18 Eksperymenty Grofa z narkotykami tworz? podstaw? "terapii transpersonalnej", która dzi? coraz cz??ciej zalecana jest w kszta?ceniu duszpasterskim, bowiem dopuszcza ona silnie uzewn?trzniaj?ce si? "p?aszczyzny duchowe". W Esalen spotykali si? równie? Aldous Huxley, (który mia? zamiar religi? zast?pi? narkotykami) , Ken Kessey (znany w ?wiecie ze sfilmowania jego powie?ci "Lot nad kuku?czym gniazdem", w której poj?cia "zdrowy" i "chory" maj? znaczenie odwrotne) , Carl Rogers, Abraham Maslow i B. F. Skinner. W Esalen trafia si? w ko?cu tak?e na korzenie New Age (Fritjof Capra), nowego szamanizmu, zakonników (np. benedykty?ski ojciec David Steindl-Rast) , nauczycieli duszpasterzy (np. kierownik domu rekolekcyjnego w Münsterschwarzach, Wunibald Müller) i jeszcze wielu innych. Na podstawie wy?ej cytowanego ameryka?skiego psychologa Bruce'a Maliver Esalen jest "Jeruzalem Encounter", "ska??, na której Encounter- 'ko?ció?' jest zbudowany." Ideologia Esalen jest, wg niego mieszanin? wp?ywów orientalnych z "intuicyjn? m?dro?ci?" i medytacj? oraz ide? wybawienia poprzez komunikacj? i percepcj? cielesn?, w celu ratowania ?wiata. Berli?ski profesor teorii wzorów Rüdiger Lutz w swojej ksi??ce "Ekopolis" okre?la Esalen jako "rozgrzewacz dla ludzi, którzy w ?wiecie 'na zewn?trz' rzeczywi?cie chc? co? zdzia?a? i zmieni?." /19 Warto zacytowa? wypowiedzi Lutza o za?o?ycielach Esalen poniewa? wyra?aj? one wyra?nie interesy tej fabryki my?li a pochodz? od jednego z czcicieli, który sam w Esalen ?y? d?u?ej: "Esalen jest (. . .) dzieckiem lat 60-tych. Zosta?o za?o?one przez dwóch studentów z Berkeley, Richarda Price'a i Michaela Murphy'ego w celu stworzenia przestrzeni, która umo?liwi indywidualn? i zbiorow? przemian?, prowadz?c? nasze spo?ecze?stwo do realnej emancypacji. I to przy za?o?eniu, ?e czysta rewolta, jaka mia?a miejsce w Berkeley, jeszcze przed Berlinem i Pary?em, sama nie wystarczy. Musia? zaistnie? g??bszy proces przemiany. Na podstawie swoich studiów nad azjatyckimi, chi?skimi i indyjskimi pismami oraz praktycznych do?wiadcze? w tych krajach, obaj wiedzieli dobrze, ?e istniej? formy wspieraj?ce ten proces. I tak to Esalen sta?o si? miejscem spotka? naukowców, znachorów, terapeutów i innych 'agentów spo?ecznych przemian'. Fritz Perls, Abraham Maslow, Ida Rolf i wiele innych znanych wielko?ci tej nowo tworz?cej si? sceny, ?y?o i pracowa?o w Esalen. Gregory Bateson, który w?a?ciwie wyk?ada? na Uniwersytecie Kaliforni w Berkeley uczyni? Esalen swoj? ojczyzn? z wyboru (. . .). " /20 Michael Murphy, maj?c lat 30, odziedziczy? po swojej babce posiad?o?? w Big Sur. Wraz ze swoim kolega studenckim wpadli na pomys? (1962) aby w tym miejscu organizowa? seminaria maj?ce s?u?y? badaniom wschodniej i zachodniej psychologii, religii i filozofii. Wysy?ali oni listy do takich osób jak Aldous Huxley czy Alan Watts i wzywali ich do przyjazdu do Big Sur, do Esalen. Wszyscy przybywali uczestnicz?c w seminariach sobotnio-niedzielnych. W po?owie lat 60-tych Esalen sta?o si? nagle s?awne. W latach 1962 do 1965 Michael Murphy i Dick Price ?yli nie czerpj?c zysków z instytutu. Podczas, gdy pocz?tkowo koszty seminarium wynosi?y 4 dolary za dwa dni, w roku 1964 wzros?y do spekulacyjnych cen 150-170 dolarów za pobyt pi?ciodniowy, ale w po?owie lat 80-tych najta?sz? mo?liwo?? pobytu w Esalen warunkowa?o wp?acenie sumy 1000 dolarów za miesi?c oraz dodatkowo odpracowanie 30 godzin w tygodniu na terenie o?rodka. To miejsce na wybrze?u kalifornijskim s?u?y?o nie tylko terapiom narkotycznym i psychotechnikom ale równie? nowemu pojmowaniu religii i nowym programom synkretystycznym. Wielu prowadz?cych pierwsze seminaria (np. w/w Alan Watts czy Frederic Spiegelberg /21, ale równie? Michael Murphy) uwa?a?o, ?e droga prowadzi do Indii. Murphy "studiowa?" w latach 1948/49 w indyjskim Pondicherry u ?ri Aurobindo, który w swojej m?odo?ci by? marksistowskim rewolucjonist?. Aurobindo urodzi? si? w 1872 roku, studiowa? w Cambridge, zosta? aresztowany przez Anglików w 1908r. z powodu zamachu bombowego. Zmar? w roku 1950. Przed swoj? ?mierci? przedstawi? on plany "a?ramów" (tzw. centrów wzrostu lub "growth centers", z których w mi?dzyczasie ju? niezliczone ju? ilo?ci znajduj? si? w USA i Europie.) Nazwana jego imieniem w Indiach, powsta?a z niczego, wioska Auroville, wyst?puje w jego planach. Nazywa si? j? równie? "planetarnym miastem" lub "mi?dzynarodowym miastem ludzi przysz?o?ci". Co dla niektórych brzmi pocieszaj?co, innym, poprzez wyobra?anie zaprogramowanej spo?eczno?ci przypomina o istnieniu ró?nych form totalitaryzmu. Od czasu ?mierci Aurobindo centrum Auroville bardzo si? rozros?o. W 1969 r. miejsce to odwiedzi?o blisko 50 000 ludzi. Jednak dzisiaj nie ma takiego znaczenia jak np. Esalen. /22 W pa?dzierniku 1983 magazyn "Spiegel" zamie?ci? tytu?owy artyku? o wytwórni my?li Esalen; "Nowy psycho-kult: T?sknota za niesko?czono?ci?" Co tydzie? ponad tysi?c osób z obszaru niemieckoj?zycznego pozwala si? przemienia? - co w ci?gu roku stanowi blisko 60 000 osób. Dzi? liczby s? co prawda skromniejsze, ale ich wp?yw mo?e si? zwi?kszy?, poniewa? wielu wcze?niejszych uczestników kursów zajmuje dzi? bardzo wp?ywowe stanowiska. Równie? ksi??a pielgrzymowali do Esalen i to wyra?nie nie ma?o. Sam Fritz Perls podaje o tym w swojej biografii. Duchowni, którzy przybywali do Esalen musieli bra? k?piele w grupach16-osobowych. "Zalecam takie k?piele nieprofesjonalnym grupom, ale dla profesjonalistów-psychologów, psychiatrów, duchownych itp. jest to warunek. Wielu z nich przyje?d?a wewn?trznie zablokowanych, bez mechanizmów samoobronnych. (. . .) Podczas takich k?pieli mo?na wszystko zobaczy?, od spokojnego p?ywania do gwa?townych obj??, od wspólnego ?piewu do poseminaryjnych dyskusji. Czasami zaczynaj? si? nudzi?, s? zak?opotani i spadaj? na najni?szy stopie? opowiadania dowcipów. Dotykaj? si? nawzajem na ogó? podczas masa?y. Otwarty sex i przemoc ma miejsce rzadko." /23 Esalen i ruch grupowo-dynamiczny przemawia? od pocz?tku w?a?nie do ludzi szukaj?cych religijnych do?wiadcze?. Na to wskazuje wypowied? ameryka?skiego teologa Thomasa C. Oden'a z roku 1972, który nawet w ruchach grupowo-dynamicznych dostrzega now? form? pietyzmu. Co si? tyczy rozprzestrzeniania si? metod grupowo-dynamicznych, czytamy: "Ruchy grupowo-dynamiczne (encounter culture) w ostatnich pi?ciu latach (chodzi o lata1967-1972) rozprzestrzeni?y w przyspieszonym tempie: od miasta do miasta, od centrum wypoczynkowego do centrum wypoczynkowego, od ko?cio?a do ko?cio?a. I to z tak? tendencj? wzrostu (. . .) , ?e niemo?liwym staje si? ignorowanie tej si?y w ?yciu religijnym, niezale?nie od pogl?du na to zjawisko. W rzeczywisto?ci tysi?ce nauczycieli religii, ksi??y, ?wieckich oraz m?odzie?y w takiej czy innej formie zosta?y wprowadzone w grupy Encounter. " /24 Wy?ej wymieniony przyk?ad Fritza Perlsa, który szczególnie duchownych animowa? do zabaw seksualnych w k?pielach wyra?nie wskazuje, ?e w?a?nie poszukuj?cy religijnych do?wiadcze? trafiali do takich kr?gów i na takie seminaria, gdzie byli szczególnie oszukiwani i wykorzystywani. Oszukiwani byli równie? wszyscy inni uczestnicy, bo obiecywano im "pi?kniejsze", "bardziej wolne" i "godniejsze" ?ycie - podczas, gdy wtr?cano ich w nieszcz??cie. William Coulson, który sam przez jaki? czas prowadzi? seminaria grupowo-dynamiczne wyci?gn?? nast?puj?cy wniosek: "Esalen jest znany i ceniony jako kurort, gdzie mo?na znale?? wewn?trzny spokój. Tymczasem rzeczywi?cie to co mo?na tam znale?? to rozwody, narkomania i samobójstwa." /25 Uczestnicy kursów stawali si? ofiarami, a te w ko?cu wykorzystywano do celów politycznych. W ruchach grupowo-dynamicznych i psychologii humanistycznej idzie mianowicie o proces rewolucyjny, który powiniestycznej idzie mianowicie o proces rewolucyjny, który powinien przemieni? od podstaw spo?ecze?stwo i kultur?. Jest to potwierdzone przez autorów z tego kr?gu, np. przez ameryka?skiego autora New-Age Sama Keen'a, który ju? w 1967 r. widzia? ten ruch jako znaczn? pomoc w politycznym przej?ciu i utrzymaniu w?adzy: "Stoimy pomi?dzy dwiema rewolucjami. Jedna jest twarda, polityczna i wybuchowa. Idzie w niej w pierwszym rz?dzie o przewrót politycznej w?adzy, opiera si? na strategii bezpo?redniej konfrontacji. Druga rewolucja jest delikatna (aksamitna), wewn?trzna i religijna. W tej chodzi przede wszystkim o przemian? ?wiadomo?ci, a mianowicie poprzez do?wiadczenia erotyczne i mistyczne oraz za pomoc? ponownego u?wi?cenia wszelkich zwi?zków intymnych. Twarde rewolucje koncentruj? si? na tworzeniu najbardziej wp?ywowych grup: czarnoskórych, kolorowych, studentów. "Aksamitna" rewolucja jest dyfuzyjna, bez wyra?nego manifestowania jakiej? organizacji, ale jej wyznacznikiem s? centra wzrostu, których liczba obecnie (czyli w 1967 r. przyp. aut.) waha si? pomi?dzy 90-100, i których struktura oparta jest na modelu Instytutu Esalen." /26 Znaki zewn?trzne "aksamitnej rewolucji" powinny wkrótce w Europie si? ukorzeni? i zdecydowanie przemieni? formy wspó?istnienia spo?ecze?stw i opieki duszpasterskiej. Droga do Niemiec W Europie i obszarze niemieckoj?zycznym wp?ywy grupowo-dynamiczne da?y si? zauwa?y? jeszcze przed boomem Esalen. Podczas gdy w po?owie lat 40-tych, w USA metody grupowo-dynamiczne opracowywano w celu wykorzystania ich do kierowania przemianami spo?ecznymi, min??o jeszcze dziesi?? lat zanim te opracowania wesz?y do Europy. Centra treningowe powstawa?y w Anglii, Francji, Holandii i Skandynawii. W niemieckoj?zycznym obszarze pierwsze seminarium grupowo dynamiczne wystartowa?o we Wiedniu, w 1954 roku jednak pocz?tkowo pozostawa?o bez wi?kszego znaczenia. Inaczej by?o z pierwszym seminarium w Niemczech, które odby?o si? 10 lat pó?niej. Na obszarach niemieckoj?zycznych dynamika grupowa od pocz?tku mia?a akcent polityczny, bo jak mo?na by inaczej wyja?ni? fakt, ?e "ojcowie" pokolenia lat 68 jak Max Horkheimer i Tobias Brocher, anga?uj?c si? we wprowadzanie dynamiki grupowej, za?o?yli pierwsze takie seminarium we wrze?niu 1963 r. w Schliersee w górnej Bawarii. Tam 30 nauczycieli przez 3 tygodnie, by?o "trenowanych" przez ameryka?skich specjalistów "Nationalen Trainings Laboratorien" (NTL), aby stymulowa? w nich ich "autorytarny" styl wychowawczy. W zwi?zku z kursami bawarskimi je?dzi? po terenie Niemiec przez wiele miesi?cy Amerykanin, Leland Bratford, który werbowa? i reklamowa? w/w laboratoria treningowe. Mimo odwo?ywania si? do swoich 25-letnich do?wiadcze? nie odnosi? wi?kszych sukcesów. Z regu?y odnoszono si? do metod grupowo-dynamicznych negatywnie. Pomimo tego techniki te coraz bardziej torowa?y sobie drog?. W Hesji, np. Pa?stwowa Centrala Kszta?cenia Politycznego, jako jedna z pierwszych systematycznie kierowa?a si? w pracy z nauczycielami metodami grupowo dynamicznymi. W Austrii o. Pio Sbandi SJ ju? na pocz?tku lat 70-tych zgromadzi? wokó? siebie du?e grupy. W obszarach niemieckoj?zycznych szczególnie ukierunkowanymi na kszta?cenie t? metod? mia?y by? grupy psychologów, pedagogów poradni wychowawczych i ma??e?skich, nauczyciele szkó? wy?szych i ?rednich, no i oczywi?cie grupy teologów. Poprzez wp?yw na te grupy zawodowe oczekiwano, nie bez racji, kulturowo zmiennego efektu. To tutaj zosta?o wykute motto tego programu "?yjemy w ?wiecie ci?g?ych przemian" i zakorzenione w ?wiadomo?ci multiplikatorów, a wi?c ludzi maj?cych wprowadza? t? ide? w ?rodowiska spo?eczne. Do tego programu nale?a?o w pierwszym rz?dzie poddawanie w w?tpliwo?? wszelkich autorytetów oraz niech?? do poprawnego, porz?dnego mieszcza?skiego stylu ?ycia. Z tego to powodu metody te wzbudza?y wzrastaj?ce zainteresowanie w kr?gach lewicowych. Droga do ko?cio?ów. Krótki rys historyczny Nowe techniki kszta?cenia duszpasterskiego przyby?y z USA na tereny niemieckoj?zyczne przez Holandi?. W USA obok metod grupowo-dynamicznych rozwija?y si? ju? do?? d?ugo kliniczne metody kszta?cenia Duszpasterskiego ("Clinical Pastoral Training" - CPT). Za za?o?ycieli nowoczesnego, ameryka?skiego ruchu duszpasterskiego uchodz? ksi?dz Anton T. Boisen i lekarz Richard Cabot, którego pisma wiod?ce ukaza?y si? ju? w roku 1936 i nadal nale?? one do lektury obowi?zkowej w kszta?ceniu duszpasterzy. Boisen w swojej ksi??ce "The Exploration of the Inner World" /27 opisa? jak religijno?? w patologicznej formie mo?e prowadzi? do ucieczki od ?ycia. Jednocze?nie chcia? ukaza? jakim ubogaceniem mo?e by? religijno??. Te my?li przej?? i rozwija? dalej jego ucze? Seward Hiltner. Pozna? on w Chicago Carla Rogersa i jego prac? psychologiczn?. Tym samym od pocz?tku lat 50-tych metody Rogers'a zosta?y wprowadzone do praktycznej teologii. Zosta?o to zastosowane w "codziennym" duszpasterstwie. Ksi?dz sta? si? duchowym lekarzem domowym, kompetentnym nie tylko w rozwi?zywaniu problemów religijnych ale równie? ma??e?skich, wychowawczych i rodzinnych. W po?owie lat 60-tych ten styl pracy wg Rogersa zdominowa? ca?e ameryka?skie kszta?cenie duszpasterskie. Prawie w ka?dym mie?cie znajdowa? si? tzw. "Pastoral Counseling Center". Otwarcie si? Rogers'a na metody grupowo dynamiczne i coraz silniejszy wp?yw tych technik zadecydowa?y o kierunku kszta?cenia duszpasterskiego. Duchowni holenderscy prawdopodobnie jako pierwsi wprowadzili te metody do Europy, w ka?dym razie w literaturze s? oni cz?sto jako tacy wymieniani - np. Jürgen Hach, który w swoim zarysie literatury tak pisze w roku 1970 o ameryka?skim kszta?ceniu duszpasterzy: "Dzie? 8 maja 1969 by? kamieniem w?gielnym dla rozwoju europejskiej ga??zi tej 'szko?y'. Tego dnia holenderski pastor i supervisor Wybe Zijlstra z Clinical Pastoral Training z sukcesem obroni? w Utrechcie swoj? prac? doktorsk?. W ten sposób ruch CPT, który przez cztery dziesi?ciolecia rozwija? si? w USA, teraz zakorzeni? si? w Europie." /28 W rzeczywisto?ci wygl?da?o to nast?puj?co: w 1969 roku mia? miejsce pierwszy kurs z zakresu KSA (klinicznego kszta?cenia duszpasterzy) w Republice Federalnej Niemiec. Supervisorem by? w/w Holender, Wybe Zijlstra. Rok pó?niej jeden z uczniów owego pastora za?o?y? w mie?cie Hannover pierwsze niemieckie Centrum Klinicznego Kszta?cenia Duszpasterzy (CPT). Osobisty wp?yw pastora Zijlstraj jest mo?e zbyt mocno akcentowany, jednak nie pionierskie "osi?gni?cia" Holandii w tej dziedzinie. W sierpniu 1967 roku odby?o si? ju? pierwsze grupowo-dynamiczne seminarium w duszpastersko-psychologicznym Instytucie na Uniwersytecie w Innsbruku. Jeden z prowadz?cych, o. Pio Sbandi, opublikowa? na ten temat interesuj?ce dane statystyczne: pomi?dzy sierpniem 1967 r. i marcem 1970 r. mia?o miejsce 14 spotka? treningowych, w których bra?o udzia? 290 osób (maksymalnie 12 uczestników w grupie). Kursy trwa?y od 6 do 14 dni i wszystkie by?y zamkni?te. Na ogó? odbywa?y si? codziennie trzy posiedzenia, z których ka?de trwa?o przeci?tnie 98 minut. (. . .) Analizowanie uczestników pod k?tem grup zawodowych daje nast?puj?cy wynik: 42 % to cz?onkowie zakonów i kongregacji, co daje liczb? 125 osób, w tym znajdowa?o si? 7 wy?szych prze?o?onych pi?ciu ró?nych narodowo?ci, 8 prowincja?ów trzech ró?nych narodowo?ci, 21 prze?o?onych domów zakonnych z o?miu ró?nych narodowo?ci i 7 mistrzów nowicjatu z czterech ró?nych narodowo?ci. 13,8 % (40 uczestników) stanowili psychologowie. 13,7 % (38 uczestników) to pastorzy obu wyzna?, z czego 23 pochodzi?o z RFN, 10 z Austrii, 2 z W?och, 2 ze Szwajcarii i1 z Hiszpanii. W?ród z nich by?o2 generalnych wikariuszy, 2 regentów seminariów i 5 profesorów." /29 Ju? w fazie pocz?tkowej kr?gi teologiczne mocno zainteresowa?y si? kursami grupowo dynamicznymi. Instytut Teologii Pastoralnej wydzia?u Teologii Katolickiej Uniwersytetu w Graz od 1976 roku prowadzi? kszta?cenie duszpasterzy zorientowane na dynamik? grupow?, programy kszta?c?ce i doskonal?ce duszpasterzy i nauczycieli religii. Uda?o si? wr?cz tego rodzaju programy szkolenia i dokszta?cania rozropagowa? i nada? im charakter oficjalny, chocia? kierownictwo diecezji Graz podchodzi?o do tego wi?cej ni? sceptycznie, poniewa? "kilku ksi??y, zaanga?owanych grupowo-dynamicznie, opu?ci?o stan kap?a?ski" /30 Omawianie problemów dotycz?cych psychologii pastoralnej i dynamiki grupowej na krajowym synodzie w Wirtembergii w roku 1979 mo?e wyra?nie pos?u?y? jako dokument dowodz?cy otwarcia drzwi ko?cio?ów na metody grupowo-dynamiczne. Wi?kszo?? uczestników nie posiada?a g??bszej znajomo?ci tego tematu. Przedstawiano ko?ció? dzisiejszy, jako ten który nie mo?e pozosta? oboj?tny wobec zjawisk wspó?czesno?ci i pomija? pogl?dy nauk humanistycznych, tylko dlatego, ?e ich ?ród?o le?y w ?wiecko?ci. Dlatego w?a?nie nie mo?na by?o, ich zdaniem, odrzuci? wprowadzenia metod grupowo-dynamicznych, poniewa? zawarte s? w nich si?y obecne w ka?dej grupie. Pos?uguj?c si? takimi argumentami, wprowadzono metody grupowo-dynamiczne nawet je?eli chodzi?o o zachowawcz? i ostro?n? aprobat?. /31 Ówczesny kierownik "Domu Albrechta Bengela" w Tybindze, Gerhard Maier, w oficjalnym o?wiadczeniu da? do zrozumienia, ?e nie jest zadowolony z g?osowanie w synodzie i zdecydowanie protestowa?. Ju? w 1979 roku podawa? przyk?ady jakim obci??eniem by?yby metody grupowo-dynamiczne dla ko?cio?a, parafii i pojedy?czych chrze?cijan. Mówi? o cz?stym przymuszaniu do brania udzia?u w tego rodzaju ?wiczeniach. Dlatego wyra?nie podkresla?: "szkody s? wi?ksze ni? korzy?ci. Dlatego powinni?my, jako ko?ció?, raczej wyra?nie ostrzega? zamiast jednog?o?nie opowiada? si? za." /32 Maier poszed? jeszcze dalej, wykaza?, ?e metody grupowo-dynamiczne sprzeciwiaj? si? godno?ci cz?owieka. "Stosowanie metod grupowo-dynamicznych w duszpasterstwie oznacza zranienie ludzkiej godno?ci. Przez sam fakt, ?e wymaga si? obszernej informacji, - co komisja okre?la jako obowi?zek, - b?dzie mie? wp?yw na ka?dego, najpierw nie?wiadomy a pó?niej ?wiadomy." /33 Takie g?osy nie mog?y jednak niestety powstrzyma? marszu psychotechnik. Od 1990 roku w ca?ym duszpasterstwie nie ma prawie ju? wcale dokszta?cania czy superwizji, które nie by?oby prowadzone metod? grupowo-dynamiczn?. Jako przyk?ad dla innych wskazuje si? na zespó? Instytutu Duszpasterskiego przy Wy?szej Szkole Ko?cielnej Bethel w Bielefeld, co zosta?o opublikowane w 1991 roku w czasopi?mie "Drogi do Cz?owieka" (Wege zum Menschen). O?mioosobowy zespó? spo?ród którego trzej uwa?aj? si? za terapeutów Gestalt, trzej dalsi równie? za terapeutów o kierunku grupowo-dynamicznym i jeden specjalist? psychodramy. A wi?c z 8 osób w zespole, 7 jest w pierwszym rz?dzie wyszkolonych psychodynamicznie. Je?eli prze?ledzi si? rys historyczny rozwoju nasuwa si? pytanie jakim sposobem uda?o si? pozyska? kap?anów i osoby zakonne dla tych metod. Odpowied? znajduje si? w dwóch, bardzo ró?nych i niezwyk?ych wydarzenia takich jak: II Sobór Watyka?ski i rozruchy studenckie, a ponadto psychiczny nacisk na znanych ksi??y. Uzgodnienia soborowe Szczególny sposób interpretacji wyników II Soboru Watyka?skiego, oprócz innych fenomenów okaza? si? bardzo pomocny dla wprowadzenia technik grupowo-dynamicznych w ?ycie duszpasterskie i zakonne. Tak si? dzieje, gdy "duch" mi?o?ci ogarnia wybiórczo niektóre tylko punkty soboru, podczas gdy innym po?wi?ca si? mniej uwagi lub pomija. Takie instrumentalizowanie wyników soboru widoczne jest np. w artykule austriackiego jezuity Pio Sbandi "Dynamika grupowa i ?ycie wspólnotowe"/34 Wypowiedzi soborowe podkre?laj?ce ponownie warto?? ?ycia zakonnego zostaj? sprowadzone do uwydatnienia ?ycia wspólnotowego. Punktem wyj?cia jest "Dekret o wspó?czesnym odnowieniu ?ycia zakonnego", który mówi: "?ycie we wspólnocie to ?ycie na wzór Ko?cio?a pierwotnego, w którym wszyscy mieli jedno serce i jedn? dusz? (por. Dz. Ap 4, 32), ?yli nauk? Ewangelii, ?wi?t? liturgi?, przede wszystkim eucharysti?, w wytrwale piel?gnowanej modlitwie i jedno?ci ducha. (por. Dz. Ap 2. 42)."/35. Sbandi podkre?la szczególnie s?owa "wytrwale piel?gnowane" i tak kieruje dalej swoje my?li, ?e centralnym punktem staje si? "wspólnota ?ycia", która ma absolutne pierwsze?stwo. Aby przybli?y? ten problem czytelnikowi pokazuje najpierw "negatywne aspekty" tradycyjnego ?ycia zakonnego, które przeszkadza?o w?a?ciwie wspólnocie. "Rzeczywi?cie, przez uwarunkowania w ró?nych zakonach ?ycie wspólnotowe w dzisiejszym sensie zosta?o niejako ograniczone. Wewn?trzne dzia?ania mi?dzy cz?onkami wspólnoty zosta?y zredukowane do minimum, podzia? czasu by? tak zorganizowany, ?e kontakty mi?dzy zakonnikami ogranicza?y si? jedynie do formalnych. Milczenie jeszcze dzisiaj zalicza si? do filarów ?ycia zakonnego. Kontakty ze ?wiatem zewn?trznym, w porównaniu z dzisiejszymi mo?liwo?ciami, zosta?y celowo ograniczone. (. . .) Czas przewidziany na w?a?ciwe ?ycie wspólnotowe (np. czas wypoczynku) prawie zupe?nie nie dawa? mo?liwo?ci na dzielenie si? emocjami i przemy?leniami." /36 Wg Sbandi ju? w 1969 roku "stosunki mi?dzy cz?onkami zakonu wyra?nie zmieni?y si? pod wp?ywem wybuchaj?cych kryzysów w nowoczesnym spo?ecze?stwie, takich jak kryzys autorytetów, ideologii. W wyniku tego równie? coraz cz??ciej ideologia zakonu (!) poddawana by?a w w?tpliwo??. Uzasadnienie autorytetu nie by?o ju? w pe?ni akceptowane, podobnie zreszt? jak i hierarchicznie ustalany podzia? ról. Liczba regu?, ci?gle jeszcze obowi?zuj?cych, ale ju? nie przestrzeganych, ci?gle wzrasta. Te i inne dalsze elementy wywo?uj? ca?y szereg napi??, które oczywi?cie wewn?trz starych struktur nie mog? ju? by? rozwi?zane." /37 Mo?liwo?ci "odnowy zakonów zgodnej z czasem" widzi Sbandi w dynamice grupowej. W ten sposób zainicjowane przez niego problemy pozwalaj? si? rozwi?za? i odnie?? do ducha czasu. Taka "wspó?czesna odnowa ?ycia zakonnego np. w USA doprowadzi?a do zniszczenia 60% wszystkich domów zakonnych, o czym b?dzie jeszcze mowa. Rozruchy studenckie Podczas, gdy Sbandi w studenckich niepokojach dopatrywa? si? wa?nych spo?ecznych celów i w ciszy przymierza? je do stanu zakonów, Karl-Wilhelm Dahm, g?ówny przedstawiciel psychologii pastoralnej w Niemczech obci??a odpowiedzialno?ci? za szybkie rozpowszechnienie si? metod grupowodynamicznych polityczne ??dania roku 68. W ten sposób "czasowy i przy bli?szym spojrzeniu równie? rzeczowy zwi?zek z tzw. ruchami studenckimi od roku 1968 jest oczywisty. W tych ruchach nie idzie w ko?cu o pytanie, jak daleko nasze spo?eczne formy wspó??ycia, takie jakie one s?, odpowiadaj? naszym wyobra?eniom o humanizmie; ale o wiele bardziej o wypróbowanie nowych form i znaków 'demokratyzowania', 'emancypacji' i 'kolektywizmu', które równie? w strukturach ko?cielnych powinny mie? znaczenie, jak uwa?a?o wielu m?odszych teologów." /38 W konsekwencji tego widzi Dahm w psychotechnikach mo?liwo?? spo?ecznego przewrotu. Poprzez rzekome "wy?wiczenie mi?o?ci bli?niego w sensie Kazania na Górze" podczas posiedze? grupowo-dynamicznych "w ?wiecie technicznego i organizacyjnego zracjonalizowania winna by? dana szansa ludzko?ci, rozs?dkowi a wi?c i zmianie systemu" /39 Nacisk psychologiczny Naszkicowane, teoretyczne ??dania zosta?y zrealizowane w praktyce z regu?y w nast?puj?cy sposób: z jednej strony kandydaci na ksi??y zostaj? postrzegani jako przypadki patologiczne, np.: Michael Klassmann uwa?a, ?e kandydaci do klinicznego szkolenia duszpasterzy s? "cz?sto dotkni?ci depresj? i agresj?" /40. Z drugiej strony przypisuje si? im jednostronno?? w wiedzy fachowej i ludzkie s?abo?ci: ksi??a w swoim dotychczasowym, teologicznym wykszta?ceniu nie s? przygotowani praktycznie do rozwi?zywania problemów mi?dzyludzkich; nie potrafi? im sprosta?; osobiste niedomagania, niesprecyzowane l?ki i kompleksy b?d? czyni? prac? takiego duszpasterza niezno?n?. W?a?nie ci ksi??a, dla których potrzebna by?aby duchowo-psychiczna pomoc byli naj?atwiej werbowani na tego typu kursy i seminaria, które prowadz? raczej do wyobcowania. Nie podlega kwestii, i? wielk? pomoc? dla kap?anów jest powa?ne, psychologiczne wykszta?cenie, które b?dzie ich wspiera? w trudnych zadaniach duszpasterskiego obcowania z lud?mi. Sposób jednak w jaki grupowo-dynamicy wykorzystuj? t? potrzeb?, wskazuje na taktyk?, której widocznym celem jest uczyni? z duszpasterzy osoby bardzo ma?o pewne siebie i zniszczy? efekty pracy w ko?ciele. Karl Frielingsdorf, cz?onek Niemieckiego Stowarzyszenia Psychologii Pastoralnej tak pisze: "có? pomo?e teologom najlepsze teoretyczne wykszta?cenie, gdy oni sami przechodz? kryzys to?samo?ci, kiedy nie nawi?zuj? wi?zi z grup? parafialn?, gdy s? niepewni i autorytarni, nie umiej? s?ucha?, je?eli postrzeganie siebie i innych jest niew?a?ciwe, je?eli s? nietolerancyjni i uprzedzeni oraz niezdolni do prawdziwej wspó?pracy."/41. Ksi??om, wobec ich duchowych pyta? zostaje przedstawiona ich przera?aj?ca niewiedza i ignorancja. Kto za? jako duszpasterz nie rozwa?y swojej osobowo?ci i spo?ecznych przemian, izoluje sam siebie od ?wiata i od faktycznych, religijnych potrzeb ludzi. Ta niew?a?ciwo?? prowadzi do tego, ?e sporo ludzi wyobcowuje si? wzgl?dem ko?cio?a, mimo ?e nadal ich potrzeby religijne istniej?, lecz mo?liwo?ci ich zaspokojenia coraz mniej dostrzegane s? w ko?ciele. G?ówn? przyczyn? upatrywa? mo?na by w tym, i? ko?ció?, z wyolbrzymionymi strukturami w?adzy, nie nad??a za politycznymi wymaganiami czasu. Greinacher twierdzi, ?e co prawda istnieje jeszcze wielu katolików, którzy przyjmuj? wiar? przedstawian? przez urz?d ko?cio?a i jego autorytet i wprowadzaj? j? w ?ycie, wiara ta jednak nie odpowiada ju? oczekiwaniom nowoczesnego spo?ecze?stwa i dla przysz?o?ci chrze?cija?stwa nie b?dzie do?? trwa?a. Ko?ció?, który odpowiada?by wymaganiom nowoczesnej demokracji nie mo?e by? - co zarzuca istniej?cemu ko?cio?owi- patriarchalny, autorytarny, feudalny, klerykalny i wrogi kobietom. /43 Przed ksi??mi stoi dzisiaj zadanie, aby skierowa? si? w stron? tych ludzi wraz z ich ??daniami, których ko?ció? rozczarowa?. Ci, którzy byli w??czeni w dotychczasow? dzia?alno?? ko?cio?a pozostan? niejako na marginesie. W tym rzekomo nieludzkim i wyobcowanym ?wiecie trzeba poprzez nowe metody duszpasterskie ponownie stworzy? intensywne w??czenie w wiar?. Jako ?rodek uzdrawiaj?cy zaoferowane zosta?yby ró?norodne metody grupowo-dynamiczne. Tak oto Niemieckie Stowarzyszenie Psychologii Pastoralnej wychodzi z za?o?enia, "?e ka?da sytuacja duszpasterska ma swój za?o?ony sens, który si? ujawnia w ró?nych formach kontaktów. Post?powanie psychologiczne jak analiza transakcyjna czy terapia Gestalt mog? pomóc ten ukryty cel zrozumie? i oprze? si? absurdom. W tym widoczna jest podtrzymuj?ca si?a, która wyra?a dzia?aj?cego Boga w stworzeniu i w chrzcie." /44 Zachwala? "prawdziwe" religijne do?wiadczenia Aby skutecznie przekona? zarówno ksi??y jak i ?wieckich o warto?ci metod grupowo-dynamicznych, nale?y udowodni?, ?e to one w?a?nie prowadz? do prawdziwych religijnych do?wiadcze?. Niew?tpliwie religijne do?wiadczenie posiada inn? jako?? ni? akademickie studium teologii. Mimo tego, ?e prze?y? tych nie da si? sztucznie wywo?a? ani przez psychotechniki ani konsumpcj? narkotyków, twierdzono, nadal si? twierdzi i cz?sto dobrowolnie si? wierzy w zapewnienia teologów i opisy tych prze?y? przez uczestników takich spotka? grupowych do tego stopnia, ?e zaciekawiaj? one t? metod? wielu wierz?cych, którzy krótko potem zostaj? poch?oni?ci jej metod?. Nawet tak zwyczajne w grupowo-dynamicznych posiedzeniach post?powanie jak "oczyszczaj?ce" wy?adowanie agresji - którego empirycznie nie mo?na niczym potwierdzi? - zosta?o wykorzystane przez czo?owych cz?onków Niemieckiego Towarzystwa Psychologii Pastoralnej i wystylizowane na akt religijnej odnowy. Po sze?ciu latach dzia?alno?ci tego towarzystwa, przedstawiaj?c swoj? prac? napisali: "W grupach do?wiadcza si? tak?e prze?y? religijnych. Cz?stym i wyzwalaj?cym do?wiadczeniem jest: ja mog? by? takim, jakim jestem. Mog? si? wypowiedzie? bez bycia os?dzonym, nie musz? ukrywa? z?o?ci ani niech?ci, nie musz? ze strachu sprawia? innym bólu i samemu da? si? zrani?, poniewa? szczere s?owo nie mo?e nas rozdzieli?, lecz raczej zbli?y?. Takie do?wiadczenia wyra?nie przypominaj? historie biblijne, wg których przyj?cie s?abych, niedo???nych i grzeszników jest pierwszym napomnieniem i za?o?eniem w?asnych d??e?, maj?c na uwadze, ?e nie wszyscy chrze?cijanie s? jednakowi i dobroduszni, lecz wzajemne ró?nice toleruj?, a granice dziel?ce s? w stanie pokona?."/45 Tym za?, którzy w jaki? szczególny sposób czuj? si? zwi?zani z chrze?cija?sk? tradycj? i zobowi?zuj? si? g??boko w niej ?y?, podsuwa si? w?a?nie do?wiadczenia grupowo-dynamiczne jako nawi?zuj?ce do tych tradycji. "Wiele do?wiadcze? podczas intensywnej pracy grupowej przypomina wspólne prze?ycia, które wielu z nas mia?o jako dzieci i m?odzie? w pobo?nych grupach." /46 Do?wiadczenia nawrócenia w pietyzmie chrze?cija?skim prze?omu 18 i 19 wieku s? ca?kowicie nie do porównania ze "?wietlistymi godzinami posiedze? grupowo-dynamicznych". Wspólny dla obu jest "koncept duchowego intensywnego prze?omu, pe?nego g??bokich uczu?, radykalnie zmieniaj?cy zachowanie". /47 Prze?wiadczeni katoliccy i ewangeliccy chrze?cijanie wydaj? si? by? przekonani, ?e "w treningach grupowo-dynamicznych rzeczywi?cie odczuwaj? g??boko?? i intensywno?? chrze?cija?skiej egzystencji jakiej jeszcze nigdy dot?d w ich religijnym ?yciu nie odczuwali". /48 Rzekomy zwi?zek z pietyzmem W tym miejscu nale?y dok?adniej omówi? " sk?onno??" do pietyzmu, poniewa? tu upatruje si? przyczyny tak gwa?townego opanowania przez te techniki szczególnie ko?cio?a ewangelickiego i odpowiednio wci?gni?cia równie? ko?cio?a katolickiego. Ró?ni autorzy podobnie jak Niemieckie Stowarzyszenie Psychologii Pastoralnej zwrócili uwag? na zwi?zek z pietyzmem, np. Hans Joachim Schliep: "To co nazywamy ruchem duszpasterskim jest rodzajem zabawy w pobo?no??, by? mo?e powrotem pietyzmu w innej (nowej?) szacie." /49 Zwi?zek mi?dzy grupow? dynamik? a protestanckim jak i ?ydowskim pietyzmem jest najwyra?niej przedstawiony u Thomasa C. Odena. Oden studiowa? w Heidelbergu i obecnie jako profesor teologii I psychologii mieszka w USA. Tytu? ukazanej si? w 1972 roku ksi??ki bez ogródek zdradza jego sympati?: "Intensywne do?wiadczenie grupowe - nowy pietyzm". /50 Oden okre?la Encounter - ruch grupowo-dynamiczny jako "nowy pietyzm". Fritz Perls, Abraham Maslow, Carl Rogers, Wilhelm Reich i Alan Watts okre?leni s? jako "kanoniczni ?wi?ci" ruchu grupowo-dynamicznego, a Esalen i inne podobne centra nazywa miejscami ?wi?tymi, do których jakoby ludzie pielgrzymuj?. /51 Ko?cio?y mog?yby si? czego? nauczy? od ruchu grupowo-dynamicznego. Radzi im, aby wesz?y bardziej ?wiadomie w dialog z "Narodowymi Laboratoriami Treningowymi, sieci? Esalen i z wieloma innymi o?rodkami, które intensywnie eksperymentuj? z procesami grupowymi, poszerzaj?cymi ?wiadomo??, z medytacj?, niewerbalnym komunikowaniem i ponownym odkryciem intymno?ci." /52 Podsumowanie Odena o porównaniu pietyzmu i ruchu Encounter powinno zosta? przytoczone w ca?o?ci, poniewa? sformu?owane s? tu interesuj?ce kategorie, wg których rzeczywi?cie zmienionia si? rozumienie religii: "Do tej cz??ci nie mo?na znale?? lepszego zako?czenia podsumowuj?cego 6 podstawowych za?o?e?, które Sam Keen /53 uwa?a jako fundamentalne w spojrzeniu na 'aksamitn? rewolucj?'. Nie powinno zaskakiwa?, ?e ka?de z tych za?o?e? (mimo, ?e Keen wydawa? si? tego nie zauwa?a?) jest g??boko zakorzenione w pietyzmie 18 wieku: (1) 'Religia nie jest spraw? zwi?zan? z jak?? organizacj? lecz now? form? ?wiadomo?ci' mówi Keen o 'aksamitnej rewolucji'. Podobnie postrzegano religi? w tradycji pietyzmu jako bunt przeciw formalizmowi i poszukiwanie nowej religijnej ?wiadomo?ci. To Schleiermacher nada? takiemu pojmowaniu uzasadnienie teologiczne. (2) Nic dobitniej nie mog?oby scharakteryzowa? pietyzmu jak druga cecha Keenowskiej 'aksamitnej rewolucji': 'Jest mo?liwe bezpo?rednie transcendentne do?wiadczenie Boga.' To by? punkt zaczepienia i zarazem o? obrotu ewangelickiego przebudzenia i pobo?no?ci ?ydowskich chasydów. (3) Religijna ?wiadomo?? mo?e by? wspierana przez takie dyscypliny jak joga, medytacja, ?piew, ta?ce, przepowiednie (. . .) i studiowanie antycznych tekstów religijnych. Równolegle znajdujemy w pietyzmie wytrwa?e d??enie do takiego pokierowania ?yciem religijnym, zbie?ne z tego rodzaju dyscyplinami, z wyra?nym akcentem na kontrol? i podporz?dkowanie funkcji cia?a jako aspektu religijnego rozwoju. (4) "Prawdziwa si?a do przemiany spo?ecze?stwa musi pochodzi? od indywiduum, które w pe?ni i ochoczo tego chce i ?yje zgodnie ze swoimi pragnieniami." Ten g?ód za ca?kowitym zanurzeniem si? ze wszystkimi zmys?ami w do?wiadczenie religijne wraz z g??bokim, uczuciowym zaanga?owaniem si? i radykalnym prowadzeniem ?ycia religijnego jest jedn? z dobrze znanych podstaw protestanckiego i judaistycznego pietyzmu. Nadzieja, ?e przez takie 'odnowione' osoby wielki organizm spo?eczny mo?e zosta? odmieniony, mo?na zauwa?y? w reformatorskich ruchach pietyzmu, jak np. w abolicjonizmie. (. . .) (5) "Do?wiadczenie i eksperymentowanie s? ?ród?ami religii a nie autorytet i objawienie". Nie zgadzam si? z Keenem, ?e 'aksamitna rewolucja' nie t?skni, na swój sposób, za objawieniem, co wida? pocz?wszy od 'Hair' a sko?czywszy na 'Jesus People' . W ka?dym razie do?wiadczenie i eksperymentowanie maj? centralne znaczenie zarówno dla wiary pietystycznej jak i dla aksamitnej rewolucji, daleko wi?ksze ni? autorytarne i sztywne wyobra?enia scholastyczne o objawieniu. Wesley mówi w powi?zaniu z jego wspólnotami wiary o staraniach w kierunku "religii eksperymentalnej". (6) "Wiele dziwnych rzeczy mo?e by? prawdziwymi - pozazmys?owe postrzeganie, astrologia, magia - a wi?c najlepiej pozosta? na wszystko otwartym." Podobnie jak aksamitn? rewolucj?, równie? pietyzm ci?gn??o do okultyzmu, psychicznych fenomenów, uzdrowie? i cudów oraz do eksperymentalnej postawy wobec ponadnaturalnych fenomenów. We wszystkich punktach aspekty 'aksamitnej rewolucji' zosta?y poprzedzone przez tych odnowicieli ma?ych, religijnych wspólnot 18 stulecia." /54 Czytaj?c dzisiaj ponownie niektóre teksty teologów lat 70-tych mo?na si? domy?le? dlaczego metodom grupowo-dynamicznym, cz?sto bez zastanowienia zosta?y otwarte drzwi i bramy. Wiele z wy?ej cytowanych punktów Keena zosta?o entuzjastycznie przyj?tych i rozprzestrzenionych: np. ?e bezpo?rednie do?wiadczenia transcendentne s? wykonalne (poprzez wschodnie medytacje, poprzez rozwini?te przez Stanislava Grofa psychotechniki, przez konsumpcj? narkotyków i inne); ?e do?wiadczenie ma priorytet przed autorytetem, tradycj? i objawieniem; oraz ?e moc przemiany spo?ecznej le?y w ochoczym, ?ywotnym podmiocie. Multiplikatory W tym miejscu oczywiste jest, ?e nie mog? zosta? udokumentowane wszystkie stanowiska teologów, którzy podkre?lali mo?liwo?? oryginalnych do?wiadcze? religijnych, osi?ganych tym sposobem i aktywnie pomagali we w??czaniu do ko?cio?ów metod grupowo-dynamicznych. Jako przyk?ady niech pos?u?? reprezentacyjnie trzy stanowiska osób i tylko w uj?ciu fragmentarycznym: -Gerhard Marcel Martin, ewangelicki teolog i psycholog, jednocze?nie kierownik ewangelickiej akademii: -Michael Mildenberger, ewangelicki teolog i referent Ewangelickiej Centrali ?wiatopogl?dowej (EZW) w Sztutgarcie; -Adolf Heimler, ksi?dz katolicki, Salezjanin i trener grupowo-dynamiczny. 1. Przyk?ad: ewangelicki kierownik akademii Gerhard Marcel Martin, swego czasu kierownik Ewangelickiej Akademii Arnoldshain, usilnie pracowa? szczególnie w latach 70-tych nad zmian? religii poprzez psychotechniki. W ró?nych publikacjach zachwyca? si? Esalen i ró?nymi metodami grupowo-dynamicznymi: terapi? Gestalt, bioenergetyk?, technikami oddychania i masa?y czy technik? pierwszego krzyku - wszystkie s?u?? wg niego wyzwoleniu cz?owieka, poniewa? w ten sposób nast?puje uruchomienie procesów psychicznych, w których zarówno pozytywne jak i negatywne uczucia mo?na b?dzie ponownie prze?y? i w ten sposób si? oczy?ci?." /55 Wprawdzie istnieje niebezpiecze?stwo uzale?nienia si? od takich grup, ale w ostateczno?ci ludzko?? znajdzie prawdziwie now? orientacj?. Wreszcie b?dzie mog?a zrzuci? z siebie pancerz mieszcza?stwa. "Ale co si? stanie z tymi, którzy cz?sto spotykaj? si? w tych instytutach na kursach sobotnio-niedzielnych, tygodniowych kursach lub wr?cz semestralnych zaj?ciach? W pierwszym rz?dzie poddani zostaj? rzeczywi?cie jaki? czas do?? radykalnej alternatywie, nowemu stylowi komunikowania i do?wiadczania. Jego uwalniaj?ca inno?? faktycznie niektórych uzale?ni: poniewa? ci ludzie tylko w murach i na ??kach takich instytutów w?a?ciwie bez jakichkolwiek sankcji, wyrzucaj? z siebie wszystko, wchodz? w g??b swego ja, uaktywnia si? w nich regularnie 'wewn?trzne bogactwo wolno?ci' w wieloznacznym sensie tych s?ów. Cz?sto ma miejsce rzeczywi?cie zmiana orientacji, pocz?tkowy impuls, który b?dzie widoczny na d?u?sz? met?. Przy tej okazji nie g?osi si? jaki? wielkich nawróce?, zaleca si? raczej ma?e ale konsekwentne kroki na drodze z opancerzonego mieszcza?stwa w now? podatno?? na zranienie i wra?liwo??." /56 T? now? ?yciow? orientacj? wprowadza Martin celowo w tradycj? chrze?cija?sk?: "Nowy, powi?zany z tym, sposób odczuwania ?ycia znajduje wyraz w terminologii religijnej i cz?sto w pobo?nie wdzi?cznym do?wiadczeniu i stylu komunikowania." /57 Decyduj?cym argumentem Martina w domaganiu si? wprowadzenia metod grupowo-dynamicznych do praktyki ko?cielnej jest to, ?e takie techniki zapewniaj? w przysz?o?ci dost?p do religii i to nie przez tradycyjne, ob?udne fenomeny lecz przez osobiste do?wiadczenie tzn. przez rzekomo religijne prze?ycie w procesach grupowych: "Wa?niejszym (. . .) jest oczywi?cie fakt, ?e teolodzy i ?wieccy dopiero na podstawie do?wiadcze? z 'humanistyczno-potencjalnym' ruchem twierdz? jakoby dzi?ki nim odnale?li ponownie emocjonalny dost?p do znaczenia w?asnej tradycji, która nie b?dzie ob?udn? i zrytualizowan? form? pobo?no?ci medytacji, wyznania grzechów i przebaczenia - i to wszystko bez charakteru przymusu, dogmatycznych nieporozumie? lub prywatnej izolacji: spowiednikiem w znaku kap?a?stwa powszechnego, jak uwa?a? Luter, mo?e by? kobieta lub brat; to jest ta grupa, która s?ucha i pomaga, protestuje i akceptuje; wychodzi si? z ciemno?ci konfesjona?u i zimnej wirtuozerii prywatnych duchowych treningów." /58 Nie dziwi wi?c zatem, ?e Martin "nowe ruchy religijne" uwa?a za daleko bardziej fascynuj?ce ni? "religi? tradycyjn?", która raczej powinna si? uczy? od "religii m?odzie?owych". To, co mu si? wydaje by? najbardziej godne na?ladowania, to fakt, ?e "w pr?dach nowej religijno?ci tysi?cletnie do?wiadczenia b?d? rzeczywi?cie wyst?powa? i nie b?d? mia?y charakteru tylko poetyckiego czy filozoficznego. Subiektywne odczuwanie wymiaru g??bi w ?yciu, która si? wyra?a w przekraczaniu granic czasu i przestrzeni i z tym zwi?zane poj?cia rado?ci i pokoju, jedno?ci i wieczno?ci, bezczasowo?ci i nie?miertelno?ci przestaj? by? zaszyfrowanymi znakami, obrazowymi wyra?eniami, literatur? lecz staj? si? faktycznym do?wiadczeniem." /59 Droga ówczesnego kierownika Akademii Ewangelickiej Arnoldshain doprowadzi?a go prosto do stania si? wielbicielem ruchu Bhagwana (dzisiaj zwanego Osho), który jest kombinacj? mistycznych prze?y? z psychotechnik? i swobodnym wy?yciem si? seksualnym wed?ug wzorów Wilhelma Reicha. Mieszanka Buddy i Aleksisa Zorby by?a idea?em, które Bhagwan/Osho przedstawia? swoim zwolennikom. Martin stale broni? m?odzie?ow? sekt? przed atakami i nawet wyra?a? si? o niej z uznaniem. W s?u?bowych opracowaniach Ewangelickiej Centrali ?wiatopogl?dowej ze stycznia 1982 roku okre?la Martin psychotechniki ruchu Bhagwan jako znacz?c? i powa?n? psychoterapi?, jako "g??bok?, powa?n?, terapeutyczn? prac? grupow?." /60 U Bhagwana dostrzega Martin wizje Marksa wprowadzone w czyn. "Chcia?oby si?, w przypadku tak kolorowego obrazu, okre?li? ten ruch powa?nie, miar? i kategoriami klasycznej krytyki religijnej, a przy tym zdecydowanie odci?? si? od osobistego lub profesjonalnego stylu polowa? na sekty, a jednak pr?dzej czy pó?niej natrafia si? na kategorie z marksowskiego wprowadzenia do krytyki heglowskiej filozofii prawa. W rzeczywisto?ci jest to próba wprowadzenia w czyn zarówno autentycznego jak i "fantastycznego urzeczywistnienia istoty cz?owiecze?stwa (. . .)." /61 Mimo, ?e skandaliczne wydarzenia z roku 1982 w ruchu Bhagwana wsz?dzie by?y znane, Martin to pomieszanie indyjskiej mistyki i zachodnich psychotechnik stawia za wzór i uwa?a, ?e krytycy Bhagwana mogliby si? wiele od niego nauczy?; "ujmuj?c w punktach: nawet jego najbardziej zagorzali i niepowa?ni krytycy nie mogliby dopomóc Bhagwanowi i jego zwolennikom w samopoznaniu, zak?adaj?c, ?e sami nauczyli si? rozpoznawa? swoje projekcje i je odwo?ywa?: pocz?wszy od swojej sta?o?ci dotycz?cej pyta? finansowych a? do swojej ambiwalentnej postawy wobec autorytetów, od kryzysów narcystycznych a? do niepewno?ci wobec u?ywania imion i poj?? Boga i do w?asnego koktajlu religijnego, od w?asnej t?sknoty za oddaniem si? (i strachu przed utrat? w?asnego ja) a? do rozczarowania z powodu spalenia na panewce szkicu prawdziwej, politycznej egzystencji." /62 W jednym, z jeszcze dzi? dost?pnym, pism Bhagawan/Osho znajduje si? przedruk artyku?u Martina z czasopisma "Komentarze Ewangeliczne", który wykazuje, ?e w przypadku Bhagwana nie rozchodzi si? o w?tpliw? sekt?, lecz o powa?n? i maj?c? przysz?o?? prac? grupowo-dynamiczn?, od której tradycyjna religia powinna zosta? wzbogacona. Zwolennicy Bhagwana "uczestnicz? w warsztatach, programach treningowych, w grupach samo-do?wiadczalnych, o?rodkach medytacyjnych, ?wiczeniach masa?u i pracy z cia?em. Si?? tego centrum jest: po??czy? terapi? i wymiar religijny, wschodni? praktyk? medytacyjn? i zachodni? terapi? alternatywn?." /63 Na zako?czenie, a zarazem szczytowym punkcie artyku?u stawia teolog Martin chrze?cijanom ruch Bhagwana jako wzór: "By?oby to du?o, gdyby chrze?cijanie cho? w po?owie kochali tak swego, nieobecnego cia?em Chrystusa, jak sannyasini (uczniowie Osho) swego widzialnego mistrza. By?oby to ogromne osi?gni?cie, gdyby s?owa Chrystusa mia?y takie oddzia?ywanie w ?yj?cych nimi chrze?cijanach, jak sannyasini dzi?ki ruchowi Bhagwana rozumiej? s?owa Jezusa oraz s?owa wszystkich religii ?wiata. By?by to krok do odnowy ko?cio?a, gdyby tak jak w Punie tysi?ce opu?ci?o wszystko i wybra?o si? w podró? ?yciow?, a korzy?ci i nud? zamienili na raduj?c? si? ?yciem, rozbudzon? duchowo??." /64 Ówczesny kierownik referatu kultury Ewangelickiej Akademii w Bad Boll, ksi?dz Albrecht Strebel popiera ruch Bhagwana przez zaj?cie stanowiska w tym samym wydaniu, przedstawiaj?c ich jako " tych lepszych chrze?cijan". On rozumie to jako "prób? utworzenia wspólnoty ?ycia, która odpowiada?aby idea?owi ?ycia pierwotnych chrze?cijan. A poniewa? wiemy ile z?a jest w ko?ciele, powinni?my by? wdzi?czni tym m?odym ludziom za ich inicjatyw?." /65 Dzisiaj Martin anga?uje si? mocno w specjaln? form? grupowej dynamiki. Jest to psycho- lub bibliodramat, jedna z dydaktycznych metod nauczania religii. (patrz rozdzia? o bibliodramacie) /66 2. Przyk?ad: Kierownik Referatu Kultury Ewangelickiej Centrali w kwestiach ?wiatopogl?dowych. Michael Mildenberger, "specjalista" od nowych ruchów religijnych i w latach 70-tych referent "Ewangelickiej Centrali d/s kwestii ?wiatopogl?dowych" (EZW) w obszarze religii ?wiatowych, ideologii i pyta? m?odzie?owych równie? nakre?la "specyficzne komponenty religijne" metod grupowo-dynamicznych. W swojej ksi??ce "Rewolta religijna - m?odzie? mi?dzy ucieczk? a odej?ciem" widzi on kontrkultur?, psychologi? humanistyczn? i psychotechniki jako ruch, "w którym ??cz? si? elementy psychoterapeutyczne i religijne, prowadz?c do skutecznej mieszanki wynikaj?cej ze zmys?owego postrzegania, grupowego do?wiadczenia i prawie pietystycznego prze?ycia ponownych narodzin." /67 Mildenberger posuwa si? nawet jeszcze dalej ni? Martin przez to, ?e czci Bhagwana/Osho jako szczytowy punkt "psychoreligijnego ruchu m?odzie?owego". W swoich spostrze?eniach na temat AAO (grupa, która zwróci?a na siebie uwag? przez orgie seksualne ludzi ze zwierz?tami i nawet dzie?mi) rozdzia? o Bhagwanie rozpoczyna nast?puj?co: AOO oznacza jeden z mo?liwych, ko?cowych punktów w psychoreligijnym ruchu: zamkni?t?, ideologicznie powi?zan? grup?. Z religii nic ju? w niej nie pozosta?o. Ca?o?ciowa warstwa psychologii humanistycznej zatraci?a si? (!), terapia zosta?a przekszta?cona w instrument w?adzy. (. . .) Inny, przeciwnie ekstremalny biegun w psycho-ruchu uciele?nia ten, który swoj? osobowo?ci?, pogl?dami i praktykami jak nikt inny dzisiaj, rozdarty rewolucj? ?wiadomo?ci, uderza w swoim wykl?ciu: Bhagwan Shree Rajneesh. U niego i w jego a?ramie, w indyjskim mie?cie Punie, niedaleko Bombaju, zachodnie psychotechniki i terapie po??czy?y si? z religijn? tradycj? i duchowymi praktykami Wschodu w silnie wybuchow? mieszanin?, która wg wszystkich do?wiadcze? i sprawozda?, wielu wykatapultowywuje w najodleglejsze rejony ?wiadomo?ci." /68 Mildenberger bardzo trafnie opisuje metody, które trenerzy wyszkoleni w Esalen stosuj? u Bhagwana. Indyjskie Bhagwan-Centrum w Punie charakteryzuje on jako "najwi?ksze centrum terapii grupowej na ?wiecie" /69 Obserwuje on agresywne i destruktywne komponenty psychotechnik, ale uwa?a, ?e dla wy?szego celu takie ?rodki s? konieczne: "W jednej z pierwszych faz zostaj? usuni?te zablokowania, aby st?amszone uczucia jak z?o??, strach, zazdro?? i zachcianki mog?y znale?? swobodne uj?cie. W grupach Encounter przeprowadza si? to w niezbyt ?agodny sposób: nale?? tu wybuchy psychicznej i fizycznej gwa?towno?ci. 'ale to jest w?a?nie to dobro w terapii Encounter', mówi wypiel?gnowana Amerykanka, 'wy?adowuje si? ca?? agresj?, ca?? rop?, wychodzi ca?e gówno, i potem cz?owiek czuje si? jak nowonarodzony.' U takiego nowonarodzonego cz?owieka mog? w innych do?wiadczeniach grupowych energie wolno si? rozchodzi? po wszystkich p?aszczyznach istnienia, fizycznej, emocjonalnej i duchowej. Najwy?sz? faz? jednak, do której wszystko d??y jest czysta sztuka medytacji: Uczestnicy siedz? wyizolowani w odpr??onym milczeniu, w buddyjskiej tradycji vipassana - lub tradycji zen, medytuj?c; albo ?wicz? si? w grupie jog?, tai ch´i chuan i taniec sufich." /70 Mildenberger, podobnie jak Martin jest oburzony z powodu ataków na Bhagwana, którego opisuje jako "cz?owieka nadzwyczajnego" i "wspania?ego ducha" /71 W jego odczuciu powstaje tutaj nowa religia. "Brak instynktu u dziennikarzy i w redakcjach, gdy chodzi o religi? i warstw? ludzkiego do?wiadczenia, mo?e doprowadzi? do rozpaczy tych, którym powszechne truizmy s? obce." /72 3. Przyk?ad: ksi?dz katolicki, ojciec Ze strony katolickiej nie s? znane wynaturzenia, które by wychwala?y Bhagwan/Osho jako przysz?o?ciowy model religijny. Lecz decyduj?ce jest to, ?e w tej "psychoreligijnej sekcie" idzie o pomieszanie mistyki i dynamiki grupowej. To pomieszanie by?o jednak ju? wcze?niej faworyzowane przez teologów katolickich i uwa?ane za przysz?o?ciowe np. przez Adolfa Heimlera, salezjanina. W pracy "Samodo?wiadczenie i wiara-dynamika grupowa, psychologia g??bi i medytacja jako droga do praktyki religijnej" k?adzie on du?y nacisk na "do?wiadczenia religijne", które dokonuj? si? podczas spotka? grupowo-dynamicznych. Heimler jest kap?anem od roku 1958 i bardzo aktywnie zaanga?owany we wprowadzanie technik grupowo-dynamicznych do duszpasterstwa, praktyk medytacyjnych i do?wiadczania wiary. Niektóre rozdzia?y w jego ksi??ce s? przedrukiem wcze?niej wydanych artyku?ów z czasopisma "Strony Katechetyczne". Ch?tnie powo?uje si? on w swych teoretycznych opracowaniach na Fritza Perlsa i innych wymienionych wcze?niej autorów. W swojej ksi??ce podaje on niezliczone przyk?ady ?wicze?, które mo?na stosowa?. Wiele stron zawiera opisy uczestników tych spotka?, ich ?wiadectwa religijnych dozna?, nawet podczas ?wicze? dotykowych: - "Podczas medytacyjnych ?wicze? dotykowych odczuwa?em to Bycie - przy - Drugim (Beim-andern-Sein) w jaki? religijny sposób. By?em w stanie zapomnie? o sobie samym. . . (. . .) Mog? tylko sta? i zdumiewa? si?: trudno jest mi to wyrazi?: jest to odczucie rozp?yni?cia si? dla wszystkich; chcia?bym wszystkich obejmowa?, bra? w ramiona, poniewa? mog? by? takim jakim jestem, jestem traktowany powa?nie i ceniony. . . marzy mi si? wysokie, szczytowe, my?liwskie siedzisko. Mo?na to porówna? z ?ó?kiem, które wczoraj przedstawia?em na grupie podczas wyja?niania oczekiwa?. Kiedy schodzi?em z wysokiego siedziska, aby przynie?? sobie jedzenie, obmawia? mnie mój wujek: co ja za ?ycie prowadz?, to g?upota. Wtedy wzi??em szklank? jednorazowego u?ytku, rzuci?em ni? o kamienn? posadzk? mówi?c: jak nie przestaniesz z tym obgadywaniem roztrzaska si? serce jak to szk?o. . . . Daj mi jeszcze t? noc na tym wysokim siedzisku. Potem inny g?os powiedzia? do mnie: ty rób to, co uwa?asz za poprawne! Podczas rzucania szklank? czu?em si? jak Moj?esz przed faraonem ('jak nie pozwolisz wyj?? dzieciom Izraela, to stanie si? z tob? to, co z tym szk?em). . . Odczuwam to jako do?wiadczenie religijne, kiedy si? nawi??e jaki? zwi?zek, kiedy czuj? si? trzymany i noszony jak w ?wiczeniu grupowej ko?yski. . . . Bezpo?rednio nie odczuwa?em nic religijnego. Ale po zastanowieniu si? odczuwam wspólne przebywanie w grupie jako religijne, podobnie jak wra?liwe s? odczucia przy ?wiczeniach dotykowych. Odczuwam w tym ludzk? rado??, która mnie uwalnia od mojego Ja. Czasami ubolewam, ?e nie ?yj? ?wiadomie religijnie. Chcia?bym bardziej odczuwa? Boga kiedy doznaj? rado?ci (. . .)" /73 Z manuskryptu "Medytatywne samodo?wiadczenie Klausenhofa", które mo?na znale?? w klasztorze Benediktbeuern, Heimler przytacza nast?puj?cy przyk?ad pewnej, m?odej uczestniczki: "Wczoraj, podczas zabawy z kijem od miot?y odczu?am nagle we mnie dotychczas nieznan? mi si??. Ale nie wiedzia?am, co z ni? zrobi?. Dzisiaj w nocy (zastanawia?am si? nad sob? do godziny 3.30 nad ranem) za?wita?o mi, ?e istnieje jaki? Bóg, który t? si?? potwierdza. On chce aby?my równie? nasze si?y potwierdzali i u?ywali. . . Dotychczas potwierdza?am tylko swoje s?abo?ci. . . Czuj? si? jak nowy cz?owiek. Nie czuj? si? ju? przez Boga przymuszana. . . Czuj?, ?e mog? walczy?, ?e mog? by? i zosta? sob? (w przeciwie?stwie do wyobra?e? mojego ojca, który w domu zamyka mnie w z?otej klatce). . . Wiedzia?am, ?e Bóg nie jest moim ojcem, on mnie uwalnia. . . Chcia?am to powiedzie?, bo jestem niewyobra?alnie szcz??liwa, ?e jestem wolna. . . Nie jestem przeciw ko?cio?owi. Tylko, ?e w tym momencie nie mog? niczego z ko?cio?em rozpocz??. Ko?ció? by? w domu dla mnie wielkim przymusem. (. . .) " /74 Z innego manuskryptu o tytule "Eksperyment Zangenberga" podaje znowu Heimler religijne do?wiadczenie pewnej, niezam??nej, m?odej kobiety. Tak ?ni?a ona po "wojnie na poduszki" z poprzedniego dnia: "Siedzieli?my w kole jak podczas bitwy na poduszki. Kr?g by? ciasny. Wszyscy siedzieli jak drapie?ne koty, przygotowane do skoku, r?ce otwarte jak na przyj?cie poduszki i czekali na moje serce. Zosta?o mi ono, z nieopisanym bólem, niejako wyrwane z cia?a. Równocze?nie chcia?o ono samo z nieprzepart? si?? si? wyrwa?. Musia?am mimo woli my?le? o jakim? porodzie. Pomimo wszystkich bóli by?am szcz??liwa jak jeszcze nigdy w ?yciu. Jeszcze pó? godziny po obudzeniu by?am jak w religijnym transie. " /75 W tym miejscu nale?a?oby wyra?nie podkre?li?, ?e trzeba nam mocno w?tpi?, czy w tym i podobnych opowiadaniach rzeczywi?cie idzie o do?wiadczenie religijne. Ich oddzia?ywanie na ksi??y i ?wieckich nie omija jednak "wychwalania 'prawdziwych' religijnych do?wiadcze?". Ofensywa ruchu grupowo-dynamicznego, któr? jest si? sk?onnym tak nazywa?, doprowadzi?a w ci?gu zaledwie kilku lat do zalania obszarów Ko?cio?a psychotechnikami. Tak podsumowa? to katolicki socjolog, Georg Kamphausen ju? w po?owie lat 80-tych: Jest oczywiste, ?e " w ostatnich dziesi?tkach lat dokona?a si? powa?na zmiana w samorozumieniu 'chrze?cija?skiej wspólnoty', a które to samorozumienie ukszta?towali ksi??a i proboszczowie poprzez swoje ??dania i oczekiwania, odciskaj?c w ten sposób przypisywan? im rol? i pi?tno. W kazaniach przedstawia si? dzisiaj 'spo?eczników' oraz religijny wymiar spo?ecznego post?powania; 'nauki kandydatów do ma??e?stwa' zamienia si? w 'partnerskie seminarium grupowo-terapeutyczne', opieka duszpasterska, katecheza i przygotowanie do sakramentów otrzymuj? swój 'nowoczesny', aktualny kszta?t w nowych pomieszczeniach uczelni (akademii) ko?cielnych lub ekumenicznych o?rodkach dalszego kszta?cenia i grupowo-dynamicznych kr?gach dialogu. Wszystkie te starania ko?cio?a, ich oferty nastawione s? w kierunku (. . .) 'kompleksowej' ?yciowej rzeczywisto?ci nowoczesnego cz?owieka z wzrastaj?cym 'zró?nicowaniem' i rozproszeniem ich dzia?a? duszpasterskich i to wszystko jedno, czy chodzi tu o duszpasterstwo m?odzie?y, w czasie urlopu i kuracji, wi?zienne, szpitalne, zawodowe, czy o nastawienie ko?cio?a wzgl?dem potrzeb marginesu spo?ecznego." /76 Ku?nia kadr w Zurychu: dynamika grupowa dla ksi??y Za jedn? z ku?ni kadr, w której kszta?ci si? ludzi metodami grupowo-dynamicznymi uchodzi w Szwajcarii seminarium nauczycielskie "Pestalozzianum" w Zurychu. Tutaj trenowano i trenuje si? metod? grupowo-dynamiczn? nie tylko nauczycieli ale równie? i ksi??y. "Pestalozzianum" ju? w roku 1975 w swojej publikacji "Informacje o grupowej dynamice i grupowej pedagogice" og?osi?o artyku? o próbach grupowo-dynamicznych manipulacji ksi??y katolickich. Przedstawione s? tam donios?e skutki, które wnosz? ze sob? metody grupowo-dynamiczne. Proboszczowie i duszpasterze zostaj? prawdziwie, na nowo wychowani. W w/w artykule np. skar?y si? trener, ?e ksi??a wci?? boj? si? sobie nawzajem sprawi? ból - powinni si? zatem nauczy? wzmacnia? konflikty i otwarcie je rozgrywa?. Powinni si? nauczy? swoje dotychczasowe wyobra?enia podda? pod w?tpliwo??; np. ?e trener jest postrzegany jako autorytet lub ?e sami maj? ma?o inicjatywy do kszta?towania kursów. Taka subtelna ingerencja w wyobra?enie autorytetu, je?eli raz si? ju? zdarzy, skutecznie oddzia?ywuje nadal i z czasem b?dzie mia?a wp?yw równie? na inne obszary np. teologiczny, szczególnie gdy idzie o struktury ko?cielne. Nie jest trudno dalej sobie wyobrazi?, ?e uczestnicy takich szkole? pr?dzej czy pó?niej przestan? si? kierowa? autorytetem Ewangelii czy prawd wiary. Pismo ?w., tradycja i Urz?d Nauczycielski Ko?cio?a zatracaj? swoje znaczenie i ust?puj? miejsca prywatnemu i intuicyjnemu pojmowaniu religii i wiary. Ksi??a, którzy uko?czyli takie kursy b?d? si? czu? w swojej parafii jak bezdomni i ch?tnie b?d? si? oddawa? swoim nowym uczuciom, my?lom ??cznie z "nowoczesnymi" figurami integracyjnymi. Poprzez grupowo-dynamiczne ingerencje cz?owiek staje si? odci?ty od wszelkich swoich relacji intymnych, prywatnych, rodzinnych, spo?ecznych i kulturowych - zostaje wyizolowany ze spo?ecze?stwa i polegaj?cy na sobie samym jako rzekomo wyzwolona istota. Takie pojmowanie (rzekomej) wolno?ci i niezale?no?ci w praktyce, czynach i w rzeczywisto?ci niszczy indywidualno?? i kultur?, poniewa? wszelkie wi?zi postrzega jako przymusowe i dlatego podlegaj?ce odrzuceniu. Odpowiedzialno?? odczuwana jest jako ograniczenie. Tym samym cz?owiek jako istota spo?eczna zostaje wyobcowany ze swoich naturalnych uwarunkowa?. W USA obserwuje si? ju? na podstawie trzydziestoletnich do?wiadcze? negatywne wyniki metod grupowo-dynamicznych: tego rodzaju kursy "przyczyniaj? si? do rozwodów, do akceptacji homoseksualizmu, do chorób i samobójstw." /78 Z oko?o 10-letnim opó?nieniem zosta?y te metody przeniesione z USA do Europy - pomimo wszystkich ostrze?e? i negatywnych do?wiadcze?. Poniewa? rodzi si? podejrzenie, ?e rzeczowe podstawy nie graj? ?adnej roli, dlaczego zatem ruch ten popierany jest z tak? moc? i tak ?ywotnie dzia?a. Niemieckie Stowarzyszenie Psychologii Pastoralnej i jego cele Rozpatruj?c wp?yw metod grupowo-dynamicznych na prac? parafii trzeba powiedzie?, ?e za?o?one w roku 1972 Niemieckie Stowarzyszenie Psychologii Pastoralnej odgrywa tu decyduj?c? rol?. W Niemczech, Austrii i Szwajcarii te metody wyra?nie i w pierwszym rz?dzie wdro?one zosta?y do duszpasterstwa mimo, ?e z ró?nych stron zosta?y skrytykowane, wr?cz jako niepowa?ne i niebezpieczne (por. rozdzia? "G?osy krytyczne"). W jednym z opisów z roku 1978 reklamuj?cych niektóre z psychotechnik okre?lane s? one jako "fachowo-naukowe": "Psychologi? pastoraln? rozumie si? jako naukowo-fachow? pomoc dla wspólnot parafialnych w obliczu procesów grupowo-dynamicznych, np.: procesy rywalizacji lub szukanie koz?a ofiarnego, harmonizacja lub spychanie winy, - tak bardzo wp?ywaj? one na ?ycie parafii, ?e na na?ladowanie Jezusa Chrystusa ju? nie zwraca si? w?a?ciwie uwagi i nie wprowadza w ?ycie, jak to opisuje historia biblijna o synach Zebedeusza. Psychologia pastoralna otrzyma?a intensywne bod?ce do pracy grupowej poprzez np. tematycznie i wewn?trzakcyjnie centrowan? metod?, przez terapi? Gestalt, analiz? transakcyjn?, psychoterapi? rozmowy, w pracy grupowej Balint, zawieraj?cej ró?norakie impulsy dla intensywnej pracy grupowej. Krytycznie bada ona te impulsy, które mo?na wykorzysta? w pracy ko?cielnych zarz?dów, rad parafialnych, w szkoleniu doros?ych, kr?gów rodzicielskich, katechetów komunijnych i konfirmacyjnych, w grupach medytacyjnych i samodo?wiadczczalnych, w grupach wspó?pracowników i konferencjach rodzinnych i innych formach ko?cielnej pracy grupowej." /79 Grupowo-dynamiczne duszpasterstwo stoi ca?kowicie na us?ugach wspó?czesnej filozofii planowanej przemiany kultury, wed?ug której nie istniej? ?adne ostateczne prawdy i ?adna "natura cz?owieka". Istnieje tylko sta?y "dialog" (lub inaczej mówi?c: "otwarta dyskusja"), w którym ka?dy powinien znale?? swoje prywatne wyobra?enie warto?ci, wed?ug którego chcia?by si? kierowa?. W takiej ideologii nie ma miejsca dla tradycyjnych systemów wiary, a najmniej dla nauki Ko?cio?a katolickiego. W konsekwencji, temu wielorako cytowanemu "nowoczesnemu cz?owiekowi" Ko?ció? nie jest w stanie zaoferowa? duchowej, psychicznej ojczyzny b?d? orientacji. Tak te? pisze si? we wspomnianym pi?mie: "Grupowa dynamika' jest w istocie wyzwaniem dla ko?cio?a, jak daleko grupy parafialne i wspólnoty, ko?cio?y i wolne ko?cio?y wraz z ich wszystkimi ugrupowaniami s? wstanie przekaza? dzisiejszemu spo?ecze?stwu ochraniaj?c? (bezpieczn?) przestrze? i sensown? orientacj?. Jest ona niewypowiedzian? krytyk? ko?cielnych grup i kr?gów, je?eli ludzie nie czuj? si? tam w??czeni, jest ona prowokacj? dla chrze?cija?skiego kazania i duszpasterstwa, aby pyta? si? o hierarchi? warto?ci w ?yciu. Jest ona symptomem tego, ?e równie? ko?ció? ma swój udzia? w sporze na temat pluralizmu warto?ci w obecnym czasie." /80 Te gwa?towne wypowiedzi by?y widocznie pojmowane raczej jako "opakowanie". Patrz?c wstecz ci, którzy byli za to odpowiedzialni przyznaj?, ?e chodzi?o im o rozleg?? przemian? ko?cio?a. Twórcy szkole? duszpasterskich, orientowanych grupowo-dynamicznie zdawali sobie jasno spraw? z wybuchowego charakteru tego ruchu. Stawali ?wiadomie w sprzeczno?ci do powszechnej wyk?adni w obr?bie ko?cio?a - z wyra?nym celem, aby j? os?abi?. Joachim Scharfenberg, jeden z za?o?ycieli Niemieckiego Stowarzyszenia Psychologii Pastoralnej tak reasumuje po 20 latach: "Jako szczególnie powabny bodziec i czar wcze?niejszych czasów odczuwa?em t? subwersyjn? ?wiadomo?? przez któr? uda?o nam si? oderwa? od przeciwników. Z tym narcystycznym, bardzo podbudowywuj?cym uczuciem: My jeste?my niejako stylem ruchu podziemnego, który jednak z podziemia próbuje co? ruszy?." /81 Oficjalnym organem psychologii pastoralnej dla spo?ecze?stwa niemieckiego jest od kilku lat miesi?cznik "Drogi do cz?owieka". Tutaj w pierwszym rz?dzie zalecana jest terapia Gestalt i inne rodzaje dynamiki grupowej. Na pocz?tku roku 1981 ca?y zeszyt by? po?wi?cony tematowi "Terapia Gestalt w duszpasterstwie". To po??czenie bardzo zadziwia znawców psychotechnik, poniewa? "clown terapii" Fritz Perls i anarchista Paul Goodman, okre?lali religi? jako "przekle?stwo, które przeszkadza ludziom w prowadzeniu w?asnego, odpowiedzialnego ?ycia." /82 Oboje wyra?aj? sta??, g??bok? awersj? do religii i kultury, jednak w tym czasopi?mie s? ustylizowani na teoretyków, którzy ludzko?ci i chrze?cija?stwu utorowali drog? do przysz?o?ci. Ostateczny cel tych obu twórców terapii Gestalt jest wybitnie polityczny. W jednej z ksi??ek o terapii Gestalt pisz?: "Patrz?c nawet powierzchownie istnieje podstawa, aby rzeczy rozbija? na drobniutkie cz??ci, nie za? burzy? jak?? cz??? systemu (np. klas? panuj?c?) lecz ca?o?? en bloc, bowiem wtedy system ten niczego wi?cej ju? nie obiecuje." /83 W tym miejscu Schaffenberg ma w istocie racj?, kiedy mówi, ?e w czasie organizacji Niemieckiego Stowarzyszenia Psychologii Pastoralnej mia?o si? wra?enie znajdowania si? w "ruchu podziemnym". To co z "podziemia" powsta?o mo?na teraz prze?ywa? podczas odprawiania Mszy ?w. (szczególnie podczas Mszy ?w. dla dzieci i dla m?odzie?y) : mo?na to wyczyta? z podr?czników dla duszpasterzy oraz us?ysze? od m?odych kap?anów. Dzi? psychologia pastoralna jest znana ju? ca?ej generacji wychowawców, którzy prawie nic innego poza grupowo-dynamicznymi i "alternatywnymi" punktami wyj?ciowymi i takimi schematami my?lenia nie poznali. Pierwsze dwa wielkie eksperymenty grupowo-dynamiczne W czasie, kiedy grupowo-dynamiczne techniki psychiczne zakorzenia?y si? w publicznych i ko?cielnych organizacjach Niemiec, Austrii i Szwajcarii, - w USA, Anglii i Holandii ju? "si? potwierdzi?y". Prawie w tym samym czasie zosta?y one wypróbowane w szerokim zakresie. Dwie wielkie imprezy na pocz?tku lat 70-tych, podczas których te próby zosta?y przeprowadzone, opisane s? poni?ej. ?wiatowa konferencja misyjna w Bangkoku Pierwsza, wielka próba mo?liwo?ci wp?ywania na pogl?dy za pomoc? technik psycho-dynamicznych mia?a miejsce podczas jednej z regularnie odbywaj?cych si? ?wiatowych konferencji misyjnych, mianowicie tej z 1972/73 w Bangkoku. Ewangelicki naukowiec z dziedziny misji, Peter Beyerhaus, który osobi?cie by? na niej obecny, dokumentuje ten pierwszy du?y eksperyment z przedstawicielami ko?cio?a, podczas którego zrealizowany zosta? polityczny cel imprezy. /84 Beyerhaus podkre?la, ?e w Bangkoku nie chodzi?o o dyskusj? teologiczn?, mimo ?e takowa by?aby konieczna, bowiem zdania na temat "pojmowania ?wi?to?ci" i zada? ko?cio?a znacznie odbiega?y od siebie. Poza tym jeszcze w fazie przygotowawczej liczni uczestnicy wychodzili z za?o?enia, ?e Bangkok powinien pozosta? miejscem klarowania si? teologicznych stanowisk. Na tej ?wiatowej konferencji misyjnej chodzi?o jednak o uczuciowe podej?cie do pogl?dów na teologi? i misje za pomoc? psychotechnik grupowo-dynamicznych. Cztery lata gromadzono zewsz?d teologiczne materia?y badawcze dla Bangkoku. Poniewa? jednak w ?wiatowej Radzie Ko?cio?ów zauwa?ono, ?e fachowa, teologiczna dyskusja mog?aby wp?yn?? hamuj?co, wprowadzono now? ideologiczn? drog?, nie uwzgl?dniono przygotowanych dokumentów, lecz wybrano inny sposób: zaproszono uczestników do eksperymentu grupowo-dynamicznego. W chwili, gdy np. pastor z Hamburga, P. G. Buttler zapyta? pracuj?cego w genewskim sztabie organizacyjnym Gerharda Hoffmanna o teologiczne dokumenty przygotowane dla Bangkoku, otrzyma? nast?puj?c? odpowied? pisemn?: Szefowie grup na konferencji nie s? zwi?zani konkretnymi tekstami, mog? oni przyby? po prostu tylko przygotowani i musz? si? wr?cz narazi? przekonaniom innych, którzy ró?ne teksty i interpretacje uwa?aj? za wa?niejsze. To samo obowi?zuje równie? inne grupy (. . .): przygotowanie tylko czysto intelektualne nie jest mo?liwe, konieczna jest 'jednomy?lno??' w temacie. Nie wyklucza to niemieckiej dyskusji teologicznej, lecz relatywizuje j? przed jej 'wk?adem' (udzia?em). Jak mówisz, delegacja niemiecka dopomina si? g?o?no o 'materia?y przygotowawcze' . Pierwsz? odpowiedzi? by?oby wi?c: Nie zamykajcie si? na eksperymenty grupowo-dynamiczne i tym bardziej nie zamykajcie si? na zawsze mo?liwy powiew Ducha Bo?ego, lecz przygotujcie si?, ale raz inaczej! Czy? nie jest 'przygotowaniem' gdy kto? gdzie? odkryje jak?? now? pie??, b?dzie o tym my?la? i przywiezie j? do Bangkoku? Oczywi?cie mo?e równie? przywie?? ca?e teksty, które akurat wydaj? mu si? wa?ne". /86 To, ?e na konferencji pierwszoplanowa by?a Metoda a nie istotne aspekty, potwierdzone jest równie? przez Waltera Hollenwegera, jednego z decyduj?cych uczestników konferencji w Bangkoku. W ró?nych wywiadach niemieckich programów telewizyjnych podkre?la? on, ?e ta nowego rodzaju metoda jest dla nich czym? najwa?niejszym w ca?ej tej konferencji. Hollenweger wyja?nia dalej w odniesieniu do ró?nych zespo?ów roboczych: "W tych grupach, podobnie przyk?ada?o si? wielk? wag? do interakcji mi?dzy uczestnikami, jak i do rozmowy, lecz nie tylko do rozmowy na poziomie akademickim lecz do rozmowy, która trafia w ludzkie serca. Mamy nadziej?, ?e istnieje tu wystarczaj?ca ilo?? osób nie zabezpieczonych przed ciosami, którzy dadz? si? zrani?, tak ?e b?d? mogli us?ysze?: To obce i to niedos?yszane i to jeszcze nigdy nie s?yszane, co inni maj? im do powiedzenia." /87 Hollenweger, reformowany teolog szwajcarski i specjalista z zakresu misji oraz sekretarz d/s ewangelizacji ?wiatowej Rady Ko?cio?ów, odgrywa? g?ówn? rol? w planowaniu i przeprowadzeniu konferencji w Bangkoku. W swojej recenzji "Profesor Unrat w Bangkoku" opisuje swoje wra?enia z Bangkoku w stylu parodii mi?dzy poezj? i prawd?. Jego okre?lenia celów wyra?one s? wyra?nie i jednoznacznie. Ju? wybór imion dla g?ównych postaci jest znamienny: posta? profesora Unrata, z powie?ci Henryka Manna, która wy?amuje si? ze zwyczajów "mieszcza?skiego ?ycia" w stron? "rozkosz? kierowanego" zwi?zku z prostytutk?, ma s?u?y? jako prototyp "popychanego zachciankami Europejczyka". Hollenweger pisze: Profesor Unrat "mia? wyzna?, ?e ta?cz?ce panienki tajlandzkie, smuk?y ?piewaj?cy Hindus s? bardziej godni czci ni? naukowcy i wy?ej stawiani ni? dyrektorzy. Dzisiaj zdecydowa? si? on wszystko przekre?li?, by? w zmowie z tymi przeciwko zwierzchnikom i opór nielicznych pogrzeba? w ca?kowitej anarchii. Gdy zosta? on zaproszony do tajlandzkiego ta?ca z delikatn?, o drobnej budowie panienk? tajlandzk?, odwa?nie wsta? i ta?czy?. Kiedy za? usiad?, pewien Afryka?czyk powiedzia?: 'Kto chce wspó?czu? z Europejczykiem, powinien zobaczy? go ta?cz?cego. . ." /88 Reedukacja jednak odnios?a chyba sukces, jak us?ysza? Beyerhaus nast?pnego dnia od samego Hollenwegera. Beyerhaus donosi: O faktycznym zamiarze tej tanecznej imprezy dowiedzia?em si? jednak dopiero nast?pnego przedpo?udnia podczas telewizyjnego wywiadu z Walterem Hollenwegerem: Fakt, ?e tu ortodoksyjni ksi??a, profesorowie teologii i dyrektorzy misji prawdopodobnie po raz pierwszy w swoim ?yciu wspólnie ta?czyli, przemieni? ich wewn?trznie. Zburzone zosta?y w nich uprzedzenia i wprowadzony zosta? teologiczny proces u?wiadamiania. W zwi?zku z tym zmieni?y si? równie? misje. Tu w Bangkoku zosta? po raz pierwszy praktycznie zapocz?tkowany styl przysz?ych konferencji ekumenicznych." /89 W "Profesor Unrat w Bangkoku" Hollenwerger przedstawia swojego g?ównego bohatera jeszcze wyra?niej: Profesor Unrat "móg?by przynajmniej wymieni? tuzin ludzi, którzy w czasie tej konferencji radykalnie si? przemienili". /90 "Noc Liturgiczna" w Düsseldorfie Podczas gdy w Bangkoku obecnych by?o tylko niespe?na 300 osób, rok pó?niej podczas ewangelickiego ?wi?ta ko?cio?a w Düsseldorfie zebra?o si? oko?o 3 000 osób, "królików do?wiadczalnych" ogromnej, grupowo-dynamicznej imprezy, tzw. nocy liturgicznej, mo?liwej dzi?ki sfinansowaniu jej przez ewangelickie ko?cio?y w Hessen i Nassau. Poniewa? organizatorzy tego "alternatywnego i niekonwencjonalnego nabo?e?stwa" sami wydali ksi??k? o ich projekcie, b?dzie to przedstawione poni?ej przy pomocy ich w?asnych opisów tego eksperymentu. /91 Ksi??ka pozwala wgl?dn?? w przygotowanie, przebieg, kulisy i analiz? "liturgicznej nocy" oraz pozna? instrukcje na przysz?o??. Ujawnia przede wszystkim wsz?dzie realizacj? grupowo-dynamicznych poczyna? jak i politycznych b?d? kulturowo-politycznych celów w tym pilota?owym projekcie. Chodzi?o o mobilizacj? du?ej grupy ludzi. Organizatorzy zdawali sobie spraw? z si?y dzia?ania tego projektu. Tak opowiadaj? o swoich pierwszych krokach. "Uwe (. . .) wprowadza kurierów do poszczególnych grup. Maj? oni informowa? koordynatorom o nieprzewidzianych trudno?ciach, o ile takie zaistniej? w trakcie fazy komunikacyjnej" /92 - "Kierownictwo organizacyjne obawia si?, aby?my nie utracili kontroli podczas tej nadchodz?cej imprezy. " /93 - "Czy powinni?my w ogóle si? na to odwa?y?? Ci?gle sobie powtarza?em: 'Uwa?aj! Uwa?aj jak ludzie si? wzgl?dem siebie zachowuj?, gdzie istnieje mo?liwo?? obszarów zak?óce?, co móg?by? przedsi?wzi??, aby zapobiec trudno?ciom przed ich zaistnieniem (. . .)" /94 Stale mo?na by?o zaobserwowa?, ?e uczestnikom przekazywano wra?enie, jakoby oni sami stali si? spontaniczni i wolni, podczas gdy w rzeczywisto?ci wszystko by?o przemy?lane i zaplanowane do ostatniego szczegó?u. Nawet najmniejsze "drugorz?dne szczegó?y" zaaran?owano tak, ?e podpiera?y dzia?anie grupowo-dynamiczne ogólnego posiedzenia np. : "nadmuchiwanie materaców i poszukiwanie miejsca wspiera wzajemn? komunikacj?. " /95 W mowie inauguruj?cej zwrócono uwag? blisko 3 000 uczestnikom na szczególny charakter tej imprezy. Ju? we wst?pie zostali przedstawieni jako ofiary spo?ecze?stwa, którym si? chce dopomóc w uzyskaniu wi?kszego wp?ywu na korzystanie ze swoich praw: "Nic si? dzisiaj nie wydarzy, nic nie b?dzie pa?stwu zaproponowane, czego?my sami nie prze?yli wraz z innymi grupami. Nie zrobimy pa?stwu ?adnego dowcipu, nie jeste?cie królikami do?wiadczalnymi lecz my sami prze?yli?my tyle rado?ci, znale?li?my tyle zachwytu, jak równie? znale?li?my tyle zach?ty - równie? jako ksi??a, bo przecie? wi?kszo?? w naszym zespole to ksi??a ewangeliccy, katoliccy - ?e chcieliby?my si? z pa?stwem podzieli? dzi? wieczorem t? nadziej?, t? rado?ci? i zabaw?. (. . .) Nasz zespó? wierzy i wie z do?wiadczenia, ?e tak zwana milcz?ca wi?kszo?? tylko dlatego istnieje, poniewa? uniemo?liwiono jej mówienie (oklaski) (. . .) Teraz nadejdzie Ronnie Sequeiera, który pomo?e pa?stwu wspólnie z nim medytowa?." /96 Sequeiera prowadzi? uczestników celowo w kierunku od??czenia si? od tradycyjnych form liturgii: "Panie i panowie, bardzo cz?sto pyta?em sam siebie, jako chrze?cijanin i jako hinduski chrze?cijanin a teraz jako prawdziwy Bawarczyk - zapytuj? sam siebie: Czy koniecznie trzeba podczas nabo?e?stwa siedzie? tak sztywno jak sardynki i tylko mówi? b?d? ?piewa?? Czy nie mo?na si? podczas modlitwy rusza?? (. . .) Wypróbujemy to z Gospel-Spiritual i mo?e z Ojcze nasz - Calypso." /97 Niebawem organizatorzy s? zachwyceni nastrojem jaki wytworzyli: "Scie?nili si? jeszcze bardziej. Ka?dy czuje drugiego. D??? do jeszcze wi?kszej blisko?ci. W organizacji hali obawiaj? si?, i? ludzie mogliby si? zatratowa? na ?mier?. Zapewniam ich, ?e jeden uwa?a na drugiego. Ludzie s? tak stymulowani, i? nie wyrz?dz? sobie nic z?ego. Atmosfera jest erotyczna, bliska ciele?nie. Jak na sygna?, ta?cz?c, oddalaj? si? znowu do siebie." /98 Zbiorowa sugestia Niektórzy uczestnicy spotkania bezpo?rednio po imprezie wypowiadali si? o manipulacyjnym charakterze i ostrzegali przed uaktywnianiem grupy poprzez masow? sugesti? i emocjonalizowaniem uczestników. Organizatorzy bronili si? przed t? krytyk?, zwracaj?c uwag? na szczytne cele i chrze?cija?skie interesy. W sprawozdaniu o podtytule "Udzia? w plenum" autorzy donosz?: "M?odzie? w wieku 20, 25 lat cz??ciowo zastrzega?a si? i powiedzia?a: Gdyby?my wczoraj wieczór krzyczeli 'Chcecie totalnej wojny? ' t?um prawdopodobnie powiedzia?by "tak". Ja jednak jestem innego zdania. Ja to prze?y?em - mam prawie 60 lat - jak si? krzyczy: 'Chcecie totalnej wojny? ' Tak? sugesti? w swoim czasie te? prze?y?em i skutecznie si? jej opar?em. My?l?, ?e jest ró?nica, jakie za?o?enie si? przyjmuje przy uwalnianiu emocji. Ja odczuwam bardzo mocno, ?e wczoraj wieczór by?o wo?ane 'Panie, zmi?uj si?' a nie: 'Chcecie totalnej wojny? ' Osobi?cie jestem zdania, ?e gruntownie nie pot?pia si? wszystkich emocji. Jeste?my zakneblowani. Dusimy si?. 'Panie, zmi?uj si?' to dobro, to karabiny przetopione na lemiesze - powinni?my mie? wi?cej odwagi, aby dawa? upust tego rodzaju emocjom." /99 Prowadz?cy nie zaprzeczaj? zbiorowej sugestii! Zgadzaj? si? nawet z tym, ?e granica nadu?y? jest p?ynna. "Istotne cechy rozró?niaj?ce widz? w nast?puj?cym: Do czego tak wielu ludzi, masa ludzi (okropne s?owo) jest w stanie da? si? porwa?, lub do czego s? doprowadzeni przez animatorów? Po co i gdzie? W jakim zwi?zku? I z jakim zamiarem? - Konkretnie: istnieje zasadnicza ró?nica, czy cz?owiek jest namawiany do 'Panie, zmi?uj si?', czy te? jednoczy si? w nawo?ywaniu pytaj?c o zgod? do 'totalnej wojny' lub do 'Tere-fere-kuku, 'Hej, hej g?ski do domu', lub do 'Niech ?yje Ho Szi-min', do 'We shall overcome', lub 'Oh when the saints go marsching in' lub te? do czego? innego. W ka?dym razie trzeba pyta? o konkretn? sytuacj?, kontekst i cele. Ka?dy przypadek nale?y zró?nicowanie os?dza? i w ka?dym przypadku ró?nie trzeba ocenia? jako?? i nast?pstwa." /100 Niedwuznacznie ??da si?, by te zbiorowe, sugestywne imprezy by?y instytucjonalizowane w ko?ciele. "Do?wiadczenia w obszarze godno?ci cz?owieka, zbiorowe formy wyra?ania wraz ze wszystkimi wieloma, mo?liwymi do przewidzenia, jak i tymi w ?adnym wypadku nie do przewidzenia zjawiskami towarzysz?cymi takim spotkaniom, maj? miejsce w ko?ciele i s? ci?gle aktualne." /101 Inny uczestnik jeszcze raz ostrzega przed zbiorow? sugesti?: By?o to ju? zaznaczone: Ta zbiorowa sugestia jest nies?ychanie niebezpieczna. Jak przyby? pan Potter, mia?em wra?enie, ?e móg?bym podnie?? r?k? do pozdrowienia hitlerowskiego. Dosz?oby do tego tak samo, bowiem zachwyt by? nieprawdopodobny. Jaki? kult osoby si? tu uskutecznia!" /102 Jeszcze inny uczestnik ujawnia swoje my?li: "Je?eli si? tak obchodzi z emocjami jak wczoraj wieczór, je?eli si? je ca?kowicie wyizoluje, usunie gdzie? na bok, bez uwzgl?dnienia elementów racjonalnych, to dochodzi si? do miejsca, w którym wielokrotnie cytowane s?owa 'opium dla ludu' ewentualnie mog?oby pasowa?" /103 Jednak?e: To by?y tylko 3 g?osy spo?ród 3000 uczestników. Organizatorzy, którzy wypowiadali si? na tym plenum, wci?? zwracaj? uwag? na mobilizacj? postawy jako cel imprezy. Chodzi o to, aby ludzi gruntownie mobilizowa? podczas omijania oficjalnych urz?dników ko?cielnych. Dieter Trautwein, jeden z organizatorów powiedzia?: "Odk?d pozna?em grup? Szalom w Holandii, imponuje mi, ?e podczas ?wi?towania uczty, w czasie agape, wci?? si? powtarza: 'Zostawiamy poszczególnym osobom zadecydowanie: Czym jest to dla mnie? Dlaczego mieliby?my prowokowa? naszych biskupów lub nawet kardyna?a, aby potem musia? powiedzie?, ?e to by?a przecie? 'ostatnia wieczerza.' Zostanie nam wówczas zabronione dalej tak ucztowa?." /104 Kto? inny z organizatorów propaguje akcj? i 'walk? o wyzwolenie' jako nowy czyn chrze?cija?ski. Solidne, polityczne walki i okupowanie budynków s? wychwalane jako prze?ywanie chrze?cija?skiej "weso?o?ci": Has?o naszej grupy roboczej brzmi bowiem '?wi?towane pojednanie' i nasuwa si? pytanie: jak zrozumie? to 'pojednanie'? W chrze?cija?skim kontek?cie pojednanie rozumiem jako uwolnienie od ucisku, od gn?bi?cych konfliktów, od do?wiadcze? bezsilno?ci. (. . .) Podczas okupowania domu (we Frankfurcie przyp. autora) oko?o 50 robotników okresowych, studentów i mieszka?ców z s?siedztwa okupowa?o - w radosnej procesji - budynek przeznaczony ju? dawno do rozbiórki, poniewa? nale?a? do spekulanta, który chcia? go zburzy?. (. . .) Potem na ulicy rozegra? si? "teatr." Turcy grali gn?bicieli a inni gn?bionych. To by?a nowa ekumenia. Nast?pnie odby?o si? radosne zaj?cie pomieszcze? mieszkalnych. To pokonanie struktury niepokoju. Istnia?a komunikacja. Ludzie nieustannie porozumiewali si? na temat, jakie by?o prze?ycie tego uwolnienia, ?e jednak w grupie mo?na co? zrobi?." /105 Trautwein jeszcze krótko powraca do tego na zako?czenie zajmuj?c stanowisko: "Jestem szczególnie wdzi?czny panu Bahr za wzmiank? o zachodniej cz??ci Frankfurtu i o tamtejszym ?wi?towaniu. Gdyby nam si? tak uda?o by? tam razem z nimi! Takie uroczysto?ci istniej?. Powinni?my tylko ich lepiej szuka?." /106 Backee, kolejny wspó?organizator, wspomina istniej?cy rozdzia? pomi?dzy liturgi? i aktywno?ci? polityczn?: chcia?by widzie? te dwa punkty ze sob? po??czone, i posuwa si? tak daleko, ?e tych, którzy utrzymuj? ten rozdzia? - a wi?c równie? i tych wszystkich, którzy nie bior? aktywnego udzia?u politycznego - ??czy z faszyzmem. "Je?eli nawet tak zwana wspólnota nie jest zdolna do integracji i nie potrafi nie widzie? liturgicznej i politycznej nocnej modlitwy jako dwie oddzielne sprawy, to odzwierciedla si? w tym problem spo?eczny, który dotyczy nas wszystkich, a mianowicie rozdzia? naszych prze?y? i naszych czynów w dzia?alno?ci politycznej i ?wi?towaniu. Uwa?am to za ca?kowicie z?e i niebezpieczne, albowiem wówczas powsta?oby wiele przemy?le?, które mog?yby by? s?usznie wypowiedziane. Uzmys?awiacie sobie Pa?stwo histori? z ?o?nierzami SS, którzy prze?ywali rozd?wi?k mi?dzy wieczornym s?uchaniem Mozarta - a wi?c kultur? - z jednej strony i obowi?zkiem codziennej s?u?by - zagazowywaniem ludzi - z drugiej strony. Oni tego te? zespolili. (. . .) Wczoraj wydarzy?o si? co?, co w Ko?ciele - to zosta?o powiedziane - dotychczas by?o prawie niemo?liwe: rozkurczenie i demonta? mieszcza?skich l?ków i rytua?ów. To by?o bardzo wa?ne i pi?kne. Wci?? zadajemy pytanie: Czy mo?na by? emocjonalnym? Emocje sta?y si? dla nas dlatego problemem, poniewa? wci?? zapierali?my si? usprawiedliwienia emocji i wci?? uwa?amy, ?e trzeba by? racjonalnym. Zepchn?li?my emocjonalno?? do k?ta, a ona tymczasem ukaza?a si? za naszymi plecami i nie mogli?my jej w tej sytuacji kontrolowa?." /107 Ta sytuacja wskazuje wyra?nie, ?e uczestnicy zostaj? poddani naciskowi psychicznemu. Je?eli si? zamkn? na zadania kierownika eksperymentu i nie otworz? si? przed grup?, przybli?aj? si? do wspó?dzia?aj?cych z re?imem totalitarnym. Jestem sk?onny takie post?powanie uwa?a? za odwrócenie faktów. Poprzednik "Nocy Liturgicznej" Oprócz opisu tej du?ej próby grupowo-dynamicznej, dokumentacja podaje równie? informacje na temat paru innych, poprzednich form Nocy Liturgicznej oraz obu g?ównych aktorów - Holendra, Harry Haasa i Hindusa, Ronnie Sequiera. "Droga Ronniego do 'Liturgicznej Nocy' zacz??a si? w Bombaju. Nale?a? on do grupy m?odych katolików, którzy b?d?c hinduskimi chrze?cijanami, jako pierwsze próbowali nadrobi? kulturowo to, czego im, wychowanym w katolickim getto, brakowa?o. Grupa zacz??a ta?czy? klasyczne ta?ce hinduistyczne. Potem próbowa?a równie? w ten sposób wyra?a? nowin? chrze?cija?sk?, w ruchu i gestach." /108 Sequiera, dyplomowany ekonomista, doktoryzowa? si? u Karla Rahnera w Monachium w zakresie roli ta?ca w liturgii. Harry Haas, jako ksi?dz katolicki, opiekowa? si? indonezyjskimi studentami w Holandii, od roku 1968 by? duszpasterzem studentów w Wy?szej Szkole Teologii i Duszpasterstwa w Heerlen, w Holandii, i wprowadza? azjatyckie elementy do liturgii chrze?cija?skiej. "Po wspólnej konferencji z hinduskimi studentami w Hilvarenbeek, gdzie Ronnie ta?czy? Ojcze Nasz na niedzielnej Mszy ?w., przyj?? on zaproszenie, aby w Heerlen, podczas kursu dla m?odzie?owych pracowników i pracowniczek opowiedzie? co? o pomocy w krajach rozwijaj?cych si?. Ronniemu uda?o si? poruszy? ca?kowicie nieprzygotowan? i niezainteresowan? m?odzie? do wypowiedzi mow? gestów na temat ich stosunku do Boga. Przez to zosta?o 'odkryte', ?e Hindus z Bombaju nie chcia? nas nauczy? niczego egzotycznego, lecz pomóc nam aby?my sami z siebie doszli do niewyobra?alnych wypowiedzi. Rozwin?? przy tym ca?kowicie w?asny 'kierunek', zamiast akceptacji grupy przez guru i popieraniu przy tym ruchu i ta?ca, bli?niaczo po??czy? medytacj? i komunikacj?. Nast?pnym wa?nym etapem by?a Wielkanoc 1969, mi?dzynarodowy kongres ekumeniczny o niewerbalnej liturgii w Heerlen. Uczestnicy przyjechali z Niemiec, Holandii, Belgii, Anglii, Irlandii, Australii i USA. To by? niezwyk?y kongres: nie zwyczajna bitwa skierowana na skruszenie oporu wiedzy naukowej lecz wielkie twórcze warsztaty. Szczytowym punktem by?a niedzielna Msza ?w. z (s?awnym w kr?gach fachowych) tulipanowym ta?cem Offertorium Ronniego i z mocnymi improwizacjami muzycznymi studentów szko?y muzyki ko?cielnej w Hannowerze. Z Heerlen wysz?o wiele impulsów." /109 Ci?gle i wci?? pojawia si? niebezpiecze?stwo, ?e ?yczliwi ksi??a b?d? popiera? takie projekty jako aktualn? lub m?odzie?ow? zmian? tradycyjnej liturgii. Pomijaj? one kulturowo-polityczne i kulturowe zmiany zwi?zane z tym eksperymentem i ich ?wiadomy zwi?zek z irracjonalnymi sk?adnikami i chc? przenosi? wierz?cych chrze?cijan w stan nieprzytomnej, na rauszu, ekstazy. "Teolodzy s? teraz wstanie, a la minute przekaza? swoje najnowsze teorie a? do najmniejszych wspólnot, mianowicie w bardzo wyrafinowany sposób, nastawiony na tre?ci Mszy ?w. Je?eli do tego wykorzysta si? ?rodki wizualne, wyst?puje podczas liturgii dok?adnie to szkolenie, które nasze spo?ecze?stwo z dotychczasowej komunikacji wiedzy do?wiadczenia przerzuci?o na technokracj? rzeczoznawców. Dlatego mo?na zrozumie? rewolt? milcz?cej wi?kszo?ci, która nie ma innej mo?liwo?ci, jak odci?cie si?, ale równie? bunt tej twórczej i anga?uj?cej si? m?odzie?y, która albo rozmawia o opium albo pali kadzid?o. (. . .) Ten najcz??ciej u nas panuj?cy strach przed rauszem wynika cz??ciowo z braku do?wiadczenia w tym obszarze." /110 Na s?u?bie przemiany spo?ecze?stwa Wykonawcy eksperymentu byli ca?kowicie ?wiadomi, ?e ich akcja odbywa si? w ramach ogromnie z?o?onej, mi?dzynarodowej "transformacji" spo?ecze?stwa. Wykorzenienie jednostek przez psychotechniki, odebranie w?adzy domniemanie uprzywilejowanej warstwie, oduczenie (odszkolenie) spo?ecze?stwa, itd. stoj? na us?ugach widocznie, globalnie u?o?onego procesu przekszta?cenia w wychowaniu. "Kulturalna wymiana w obecnym czasie nie mo?e si? inaczej rozszerza? jak równie? w ramach liturgii chrze?cija?skiej. Ironicznie, w ten sposób przeka?e si? wi?cej ?wiat?a do zakurzonych, skostnia?ych lub przepalonych kinkietów. Stoimy na progu wielkiej, mi?dzykulturowej rewolucji. Du?o g??biej si?gaj?ca rewolucja dokonuje si? dzisiaj prawie w ca?ym ?wiecie. Mo?na j? nazwa? demokratyzacj?, socjalizacj? lub podobnie. Trwa ona w Chinach, Wietnamie, Ameryce P?d., na Kubie oraz w cz??ciach Europy, a mianowicie w szko?ach, zak?adach pracy, stowarzyszeniach, rodzinach, grupach. (. . .) Dynamika grupowa, sensitivity training, andragogika s? znakami naukowych interesów dla tego fenomenu. Naturalnie reakcja bogatej i uprzywilejowanej elity jest ostra i szybka. (. . .)." /111 Autorzy wydaj? si? oczekiwa? dalszego biegu europejskiej historii wed?ug modelu rewolucji kulturalnej w Chinach. Tak jak szko?a ma by? 'wyzwolona' od tre?ci i struktur, tak podobnie liturgia ma by? 'oczyszczona' od tradycyjnych form, aby pó?niej, w ci?gle odnawiaj?cym si? procesie, mog?a si? rozwija? 'prawdziwa' liturgia. "Odszkolenie spo?ecze?stwa jest ostatnim krzykiem broni obro?ców milcz?cej wi?kszo?ci przeciw technokratom. Liturgicznie t?umacz?c, oznacza?oby to: odrytualizowanie liturgii, co nie oznacza?oby ko?ca rytów, tak jak i odszkolenie oznacza?oby nie koniec lecz pocz?tek ogólnego i wspólnego, trwa?ego wychowania." /112 G?osy krytyczne Zewn?trznie ukryte wprowadzenie instytucji pracuj?cych grupowodynamicznie zaskakuje, je?eli si? ujawni jak szeroko od samego pocz?tku psychotechniki zosta?y skrytykowane i odrzucone zarówno ze strony naukowej jak i teologicznej. Najnowsza i jednocze?nie najobszerniejsza praca na ten temat pochodzi od pewnego psychologicznego zwi?zku szwajcarskiego, które w latach 1991 i 1992 wyda?o kilkutomowe dzie?o o pod?o?u i metodach podobnych przewrotów w zakresie szkolnictwa. /113 T?o historyczne zosta?o skrupulatnie rozpracowane i udokumentowane. Twórcy metod psychotechnicznych zostali dok?adnie przedstawieni, i rozpracowani w ich ?cis?ym powi?zaniu z Now? Lewic?. Metody grupowo-dynamiczne wprowadzone na obszar szkolny zostaj? pokazane w ich katastrofalnych, mi?dzyludzkich skutkach. Orzeczenie obalaj?ce Ju? 15 stycznia 1977 roku pojawi?o si? w "Informacyjnej s?u?bie Niemieckiego Instytutu Kszta?cenia i Wiedzy" orzeczenie na temat dynamiki grupowej. Autorami tej ekspertyzy byli: Hennig Günther, profesor dydaktyki ogólnej i pedagogiki szkolnej na uniwersytecie w Kolonii oraz dwaj pedagodzy Clemens i Rudolf Willeke. To orzeczenie by?o tak jednoznacznie negatywne, ?e redakcja czu?a si? zmuszona wyrazi? "ostrze?enie przed niezró?nicowanym stosowaniem dynamiki grupowej na p?aszczy?nie ko?cielnej." Jest tam napisane: "Niemiecki Instytut Kszta?cenia i Wiedzy czuje si? w ramach, swoich zgodnych ze statutem, celów zmuszonym wskaza? na to (...), ?e dynamika grupowa ogólnie jest ?ród?em bardzo negatywnych i gro?nych dzia?a?. (. . .) W dynamice grupowej uczestnicy zostaj? sprowadzeni do stadium rozwoju wczesnego dzieci?stwa. Dlatego w ?wiczeniach grupowo-dynamicznych w?a?ciwe s? dotyki skóry, kontakty cielesne oraz niepohamowane wyra?anie uczu? przez gesty, mimik? i wyra?enia s?owne. Przez sprowadzenie do fazy, w której ludzka indywidualno?? jeszcze nie jest wyra?na, osobowo?? uczestników zostaje z?amana i staje si? labilna. Podobnie jest ze sta?ymi kontaktami mi?dzyludzkimi, które zamienia si? na korzy?? kontaktów zmiennych." /114 Orzeczenie ukazuje, ?e w technikach, które rozumiane s? pod nazw? dynamiki grupowej chodzi metody niebezpieczne, szkodliwe i motywowane ideologicznie. Autorzy dochodz? do nast?puj?cego wniosku: "Dynamika grupowa, we wszystkich jej odmianach, zawsze zbli?a si? do momentu totalitarnego. (. . .) Udzia? post?powania grupowo-dynamicznego, jako faktor wychowawczy, w którym nie po?redniczy ju? ?wiadomo??, jawi si? jako zabieg g??boko wnikaj?cy w ludzk? struktur? autorytetu i motywacji, tak, ?e dynamika grupowa s?usznie mo?e by? nazwana rewolucj? antropologiczn?." /115 Samokrytyka Równie? wiod?cy przedstawiciele i dzia?acze technik grupowo-dynamicznych wyrazili si? krytycznie o wynalezionych przez siebie metodach. Niestety ich sceptyczne spostrze?enia nie doprowadzi?y do spornych dyskusji o tych metodach. W krajach niemieckoj?zycznych s? one z regu?y zupe?nie nieznane. -Abraham Maslow, wspólnie z Carlem Rogersem, jednym z "ojców psychologii humanistycznej", w swoich ostatnich artyku?ach i w licznych notatkach swojego dziennika wielokrotnie wyra?a? w?asne my?li o rozwoju, swoistego rodzaju psychologii. Maslow zmar? w roku 1970. -Carl Rogers, jako cz?owiek za?ama? si?, gdy jego córka Natalia w imi? "samourzeczywistnienia", zniszczy?a swoj? rodzin?. Równie? jego ma??e?stwo z ?on? Helen pad?o ofiar? jego w?asnej teorii. Carl Rogers zmar? w roku 1987. -William Coulson, wcze?niejszy wspó?pracownik Rogersa przedstawia by? mo?e najgro?niejsze niebezpiecze?stwo i najbardziej szkodliwe konsekwencje dynamiki grupowej. Coulson opowiada si? za krytycznym os?dzeniem dynamiki grupowej i wyja?nia jakie z?o i ile ludzkiej n?dzy zosta?o spowodowane przez te techniki. W pewnym zakresie, za negatywne dzia?ania, Coulson czyni odpowiedzialnymi same teorie "ojców psychologii humanistycznej". "My?lenie Maslowa i Rogersa zach?ca?o do nadu?y?. By?o ono ukierunkowane nie tylko antyintelektualnie i antynaukowo, ale równie? przeciwko rodzinie." /116 O tym jak my?li Rogersa zosta?y ?le wykorzystane ju? przez jego uczniów przedstawia przyk?ad o. Johna Kavanaugh'a, który w roku 1967 napisa? ksi??k? pod tytu?em "A Modern Priest Looks at Outdated Church" (Nowoczesne pogl?dy ksi?dza na jego staromodny ko?ció?). Swoj? licencj? jako terapeuta straci? z powodu kontaktów seksualnych ze swoimi klientkami podczas terapii. Jeszcze wi?ksz? wag? ma przypadek trzynastu uczniów Rogersa, którzy urz?dowo musieli odda? swoje licencje, poniewa? swoje, ci??arne za ich przyczyn?, klientki przymuszali do aborcji. "13 m?odych Rogers'ianów za?o?y?o w roku 1970 w Hollywood 'Centre for Feeling Therapy' (centrum terapii uczu?) i planowali ekspansj? na Europ?. (. . .) Pó?niej tych 13-tu, wszyscy z oskar?enia, musieli odpowiada? przed izb? lekarsk? w Kalifornii. Kobiety posiadaj?ce dzieci, przyjmowane jako pacjentki, by?y zmuszane do oddawania swych dzieci do adopcji. Pacjentki, które tam zasz?y w ci???, oboj?tnie czy za przyczyn? w?asnych m??ów czy te? personelu, zmuszane by?y do dzieciobójstwa. Teoria bowiem g?osi, ?e nie mo?na si? dostatecznie skoncentrowa? na sobie, je?eli trzeba si? troszczy? o swoje dzieci. Dlatego trzeba si? od nich uwolni?. Stan Kalifornia odebra? im licencj? praktykuj?cych psychologów. Miasto okaza?o si? bardziej czujne wobec tego problemu ni? niektóre ko?cio?y. Niektóre ko?cio?y s? zbyt liberalne." /117 Dla samego Rogersa kontakty seksualne nie wchodzi?y w gr?, ale swoich uczniów lub zwolenników nie móg? przed tym powstrzyma?. By? on niejako niewolnikiem w?asnej teorii. Nie dawa? on przecie? z regu?y ?adnych porad czy orientacji, lecz ka?dego skierowywa? na samego siebie. Cz?owiek, który do niego przychodzi? powinien sam decydowa?. Kto? pyta?: "Co powinienem zrobi??" On odpowieda?: "Wygl?da na to, ?e pan chcia?by wiedzie?, co pan powinien zrobi?." Sygnalizowa? partnerowi, ?e trzeba samemu rozwi?zywa? swoje problemy. W przypadku kontaktów seksualnych swoich uczniów móg? najwy?ej powiedzie?: "Ja tego nie robi?." Wtedy jego zwolennicy odpowiedzieli: "Oczywi?cie, pan tego nie robi, poniewa? pan wyrasta? w innych czasach ni? my. Ale my to robimy i jest to fantastyczne. Pan nas wyzwoli?, aby?my byli sob? - a nie pa?sk? kopi?.!" /118 Przepa?? pomi?dzy zasadniczymi pogl?dami Rogersa a pogl?dami jego ówczesnych uczniów mo?na prawdopodobnie wyt?umaczy? tym, ?e on (a jeszcze bardziej Maslow) by? przekonany o s?uszno?ci swoich etycznych warto?ci i na tej podstawie chcia? ludzi poprowadzi? do wi?kszej wolno?ci i odpowiedzialno?ci. Uczniowie obu poszli jednak inn? drog?. Zgodnie i konsekwentnie chcieli ?y? wg etyki indywidualistycznej. Ten dylemat mo?na wykaza? ju? w osobie Carla Rogersa, otó? dlaczego Coulson pisze, ?e istnia?o dwóch Carlów Rogersów: jeden urodzi? si? w styczniu 1902 a drugi w czerwcu 1969, w Sonoma State College w Kalifornii; obaj zmarli 4 lutego 1987. /119 Coulson opisuje Rogersa, numer jeden,, jako "solidnego cz?owieka, którego inteligencja i dobre cechy wnios?y wa?ny wk?ad do psychoterapii. Jego osobiste zalety przyci?ga?y licznych chrze?cijan na jego seminaria. (. . .). Gdy zak?ada? on wraz ze swoj? grup? w roku 1968 'Center for Studies of the Person' trzeci? cz??? gremium za?o?ycielskiego stanowili ksi??a i duchowni. Wiedzieli oni, ?e w terapeutycznym sposobie podej?cia uwzgl?dnia? osobiste powo?anie od Boga i w ?aden sposób nie próbowa? go zredukowa?. " /120 Jednak?e Rogers z pewno?ci?, ju? na pocz?tku lat 60-ych zauwa?y?, ?e jego zacz?tki w dziedzinie psychoterapii - ze szczególnym, dominuj?cym znaczeniem "empatii", "bezwarunkowej akceptacji" i "szczero?ci" by?y tylko cz??ciowo skuteczne dla pacjentów neurotycznych, w pe?ni zawodzi?y podczas leczenia schizofreników, a przy udzielaniu porad normalnym ludziom by?y w ogóle niepo??dane. Pomimo, ?e by? on tego w pe?ni ?wiadomy, podchwyci? pod koniec lat 60-ych ponownie swoje tezy i nada? im rewolucyjny charakter, w tym czasie, w Kalifornii, inni zacz?li go czci? jako aksamitnego rewolucjonist?, a jego psychologii nadali wysok?, polityczn? rang?. On sam zacz?? zachwyca? si? formami ?ycia m?odzie?y, b?d?cej na marginesie spo?ecznym, a wi?c narkomani?, promiskuizmem, szkolnictwem alternatywnym i radykalnymi psychotechnikami. Coraz cz??ciej wypowiada? si? u?ywaj?c gwary ruchów studenckich i kontrkultury. Na skutek tych wp?ywów, które Coulson nazywa naciskiem grupowym ("peer pressure"), zdeklarowa? on swoje pocz?tkowe zasady psychologiczne, które przedtem mia? zamiar odrzuci?, jako warunek prawdziwego cz?owiecze?stwa i charakterystyki nowego cz?owieka. W tym czasie, tzn. w latach 70, 80-tych, Rogers nie pracowa? ju? w ogóle terapeutycznie i tym bardziej nie naukowo. Pod koniec ?ycia sam sta? si? ofiar? swojej terapii. Gdy jego ?ona, Helen, w podesz?ym wieku ci??ko zachorowa?a, wspó?pracownicy coraz cz??ciej udzielali mu rad wynikaj?cych z konsekwentnej, indywidualistycznej etyki. Od roku 1972 a? do ?mierci w 1979 ?ona Rogersa by?a inwalidk?. Podczas ró?nych spotka? warsztatowych radzono mu, aby zrezygnowa? z wierno?ci ma??e?skiej i uniezale?ni? si?. Uczestnikom nie chodzi?o o to, ?eby "wykorzysta?" chorob? swojej ?ony, lecz aby siebie urzeczywistni?. Rogers mia? wprawdzie na uwadze przysi?g? ma??e?sk?, któr? sobie wzajemnie przed 55 latami z?o?yli i traktowa? j? jako zobowi?zanie, ale skorzysta? z porad i rzeczywi?cie troszczy? si? mniej o ?miertelnie chor? ?on?. Jednak prze?ladowa?y go wyrzuty sumienia. Jego w?asna ideologia doprowadzi?a go na skraj ob??du. Jeszcze tragiczniejszym dla Rogersa by? rozwój jego córki, Natalii. Krótko po ?mierci swej matki, Helen, opublikowa?a ona ksi??k? "Emerging Woman: A Decade of Midlife Transitions". Jak przedstawia Coulson, opisuje w niej "liczne czyny osobistej nieodpowiedzialno?ci matki: opuszcza ona dzieci, nadu?ywa narkotyków i odbija m??ów innym kobietom. Natalia Rogers jest wyra?nie przekonana, ?e ten rodzaj fa?szywych kroków oznacza 'przemian?' i mo?e wyra?a? stawanie si? 'silniejsz? osobowo?ci?'. Kto si? zapisa? do ruchu Human-Potential, wierzy, ?e jest odpowiedzialny tylko za samego siebie. (. . .) Emerging Women rozpowszechnia, w najintymniejszych szczegó?ach, seksualne zdobycze autorki, jej osobiste podej?cie do masturbacji i jej osobisty sposób za?ywania LSD. Ona opowiada wszystko: pocz?wszy od uczucia, nie 'wiedzie?, gdzie ja by?am' a? do punktu, w którym zatraca si? wszelkie uczucia, za cen? tego, dok?d si? idzie. Przyczyn? tego by?y teoria, nie ?adna s?abo?? lecz tylko teoria." /121 W?a?nie teoria samourzeczywistnienia wg psychologii humanistycznej albo wg modeli dynamiki grupowej. Dla tego, tak zwanego samourzeczywistnienia, Natalia zrezygnowa?a z wszystkiego kim rzeczywi?cie by?a. "aby nauczy? si? - jak nazwa? to jej ojciec w tytule swojej s?awnej ksi??ki ("On Bekoming a Person", przyp. autora) - sta? si? osob?." /122 Gdy Carl Rogers pierwszy raz dowiedzia? si? o problemach w rozwoju swojej jedynej córki, prze?y? psychiczne za?amanie, nigdy si? jednak nie wypowiada? na ten temat. Wyobra?enia o samourzeczywistnianiu Natalia Rogers posiada?a niejako z pierwszej r?ki. Nie tylko dlatego, ?e by?a córk? Carla Rogersa, by?a ona równie? studentk? Abrahama Maslowa, który uchodzi za wspó?twórc? psychologii humanistycznej. Ten ostatni, w ci?gu swego ?ycia stawa? si? coraz bardziej sceptyczny, a swoje my?li na ten temat zawierzy? dziennikowi, który wydano w Ameryce, ale niestety, w literaturze fachowej brak jest do niego odniesie? i w ten oto sposób Maslow, prawie nieustannie, postrzegany jest jako przekonany or?downik psychologii humanistycznej. Ameryka?ski psycholog, Paul Vitz podkre?la: "Maslow osobi?cie by? du?o wi?kszym realist? ni? wykaza?y to kiedykolwiek jego badania. By? ?wiadomy "z?a" i pod koniec swego ?ycia, w roku 1970 próbowa? skorygowa? kilka swoich w?asnych opracowa?, nazywaj?c je "g?upstwami" tego czasu. /123 Na podstawie wi?kszo?ci jego publikacji mo?na dok?adnie przedstawi? wiod?c? rol? Maslowa w rozwoju psychologii humanistycznej. Ju? w 1949 roku poda? wzór, wg którego córka Rogersa zmieni?a swoje ?ycie. W artykule "Nasza z?o?liwa, zwierz?ca natura" twierdzi on np.: "Mog? empirycznie udowodni?: Najzdrowsze natury w naszej kulturze (...) to te, które s? najbardziej poga?skie (a nie te najmniej poga?skie), które ?yj? najbardziej 'instynktownie' (a nie te najmniej instynktowne) i najwcze?niej (a nie najmniej) swoj? zwierz?c? natur? zaakceptuj?. /124 Z biegiem lat zauwa?a? on niedorzeczno?ci swojej w?asnej teorii i nie próbowa? udawa?, ?e ich nie dostrzega. Ju? w 1961 roku czu? si? nieswojo, gdy koncepcja samourzeczywistnienia zosta?a odebrana przez niektórych studentów jako jakie? nawrócenie, co powodowa?o zmian? ?ycia z dnia na dzie? a nie w ci?gu procesu intensywnego szkolenia charakteru. "Niektórzy z moich studentów przeczytaj? jeden lub dwa artyku?y o samourzeczywistnieniu i nagle prze?ywaj? nawrócenie i w czwartek, o drugiej decyduj?, ?e od tego momentu b?d? si? urzeczywistnia?. Stwierdzam, ?e wys?a?em ludzi w ?wiat, którzy zbyt szybko biegn? do celu." /125 W maju 1968, w swoim pami?tniku, stawia sobie pytanie, czy rzeczywi?cie zgadza si? z wyobra?eniami wychowawczymi w stylu Esalen. "Kto kogo powinien wychowywa?? M?odzi starych czy te? odwrotnie? To przywodzi mnie do konfliktu z moj? teori? wychowawcz?. Ju? od d?u?szego czasu jestem w ci?g?ym konflikcie z powodu tego typu Esalen, tego orgiastycznego, dionizyjskiego typu wychowania." /126 W swoim ostatnim, naukowym wyk?adzie "Humanistyczna wersja profesjonalnego wychowania" krytykuje on kult spontaniczno?ci, który zaobserwowa? w centrach psychotechnicznych. Kompetencja, dyscyplina i ci??ka praca s? odrzucane jako bezsensowne, co uwa?a za katastrof? kulturaln?. Jego zdaniem, naukowo ukierunkowana dynamika grupowa mo?e by? b?ogos?awie?stwem dla ludzko?ci, lecz je?eli czysta spontaniczno??, bez rozumienia, wiedzy, dyscypliny i pracy stanie si? celem, to jest to katastrofa. "Moje wielkie zaniepokojenie z powodu niektórych trendów (albo lepiej mówi?c nadu?y?) pedagogiki 'Esalen', podziela wielu specjalistów i uczonych. U niektórych, z mniej godnych szacunku zwolenników, obserwuj? np. sk?onno?ci do antyintelektualizmu, antynaukowo?ci, antyracjonalno?ci, antydyscypliny, do antypracowito?ci i tym podobne. Martwi mnie, je?eli kompetencja i sprawno?ci widziane s? jako niewa?ne i niepotrzebne. Martwi mnie, gdy widz?, ?e miesza si? (myli si?) spontaniczno?? i impulsywno??. Martwi mnie, kiedy widz?, ?e ludzie, przede wszystkim m?odzi ludzie, nie zauwa?aj? faktów, i? reprezentanci spontaniczno?ci jak Aldous Huxley, Alan Watts lub Carl Rogers byli lud?mi zdyscyplinowanymi i bardzo ci??ko pracowali, u których spontaniczno?? wynika?a z ci??kiej pracy i by?a nagrod? za wysoki rozwój osobowo?ci. Martwi? si?, kiedy m?odzi my?l?, ?e pocz?tkiem wszystkiego jest spontaniczno?? i ?e ?atwo j? wy?wiczy?. Nie wierz?, ?e spontaniczno?? jest mo?liwa na zawo?anie. My?l?, ?e prawdziwa grupa Encounter, grupa rozwoju organizacji lub grupa treningowa jest wynalazkiem realnym i wa?nym (ci??ko pracuj?cych naukowców) i mo?e by? b?ogos?awie?stwem, je?eli b?dzie dobrze kierowana. Ale mo?e sta? si? kl?sk?, je?li b?dzie zrealizowana niekompetentnie lub je?eli b?dzie pozostawiona sama sobie. /127 Maslow, wzrastaj?cy i zakorzeniony w tradycji judaistycznej, która w przekazywaniu wiedzy upatruje szczególne znaczenie, obserwowa? z trosk? swoich studentów, którzy przez model samourzeczywistnienia utracili kontakt z w?asn? kultur?. "Abraham Maslow (. . .) by? ?ydowskim profesorem na ?ydowskim uniwersytecie; nie by? wierz?cym ?ydem, by? ateist?. Mimo to by? zainteresowany, aby m?dro?? starszego pokolenia Abrahama by?a sukcesywnie przekazywana m?odszej generacji. Widzia?, ?e rezultaty naszych eksperymentów ze studentami katolickiego colleg'u zako?czy?y si? podobnie katastrofalnie jak te, jakie on sam osi?gn?? w?ród swoich ?ydowskich studentów, o których by?a mowa. Te sprawy bardzo absorbowa?y Maslowa. 6-tego stycznia 1969, pó?tora roku przed ?mierci? napisa? w swoim pami?tniku: 'Moja klas?, moi studenci utracili swój tradycyjny, ?ydowski respekt wobec wiedzy, nauki i nauczyciela. Ten bunt nie jest wyrazem konfliktu pokole?. Jest to pierwszy przypadek w historii, ?e studenci odrzucaj? autorytet nauczyciela.' - Jest to porównywalne z utrat? wszelkiej wiedzy klasycznej. (. . .)" /128 Maslow widzia? wyra?nie to zniszczenie kultury, a Coulson podkre?la paralelno?? tego zjawiska do zniszczenia wielu klasztorów i szkó? zakonnych w USA: Maslow rozezna? "destrukcj? profesji. Powiedzia?, ?e w grupie Encounter nie mo?na by? chemikiem, doktorem, ba, nawet instalatorem. Musi si? by? nauczanym. Zniszczy?o si? równie? profesj? na inny sposób: zniszczy?o si? zawód religii katolickiej, podobnie jak zosta?y zniszczone praktyki lekarskie, tak jakby medycyna powa?nie potraktowa?a ide?, ?e wszystkie rozwi?zania zale?? od studentów; podobnie zniszczy?o si? ?luby zakonne. Wielu ksi??y nie zada?o sobie nawet trudu, aby przej?? do stanu ?wieckiego. Poszli po prostu i powiedzieli: 'Moje ?luby nie licz? si?, poniewa? pochodz? one sk?din?d; one nie pochodzi?y ode mnie.'" /129 Krytyka psychologiczna Obok negatywnych do?wiadcze? i krytycznych ustosunkowa? si? niektórych, g?ównych aktorów ruchu grupowo-dynamicznego istnieje - chocia? rozproszonych -wiele opinii psychologów, którzy wyra?nie nazywaj? niebezpiecze?stwa i szkody psychotechnik: nierealistyczne samookre?lenie si? (lub przecenianie si?), niezadowolenie i frustracje, które mog? prowadzi? do uzale?nienia; niebezpieczne zdruzgotanie wa?nych indywidualnych mechanizmów obronnych; za?amania psychiczne, psychozy, przypadki ?mierci i samobójstwa. Najwa?niejsza, by? mo?e krytyka pochodzi od Viktora E. Frankla, twórcy logoterapii, który zna? jeszcze osobi?cie Zygmunta Freuda. W niewielkiej pracy z roku 1973 "Krytyka czystego ruchu - na ile humanistyczna jest psychologia humanistyczna?" pokazuje, ?e idzie tu w?a?ciwie o pseudohumanistyczn? psychologi?. Istota cz?owieka zosta?a niedoceniona. Cz?owiek widziany jest jako twór, który troszczy si? wy??cznie o regulacj? wewn?trznych napi??. Frankl ilustruje to nast?puj?cym przyk?adem: Pewna kobieta w grupie daje wyraz z?o?ci wobec m??a, z którym si? rozwiod?a. Kierownik grupy radzi jej, aby wzi??a nadmuchany balon i nak?u?a go, aby w ten sposób jakby z?o?? by?a tym powietrzem i da?a upust z?o?ci. Kobieta podaje, ?e jej po tym ul?y?o. Ale nasuwa si? pytanie, czy to jest prawdziwe. "Czy nie by?a ona (ta ulga, przyp. autora) raczej dzia?aniem i wynikiem indoktrynacji, przekazaniem ideologii? Czy nie zosta? przekazany obraz cz?owieka, mechanicznie, z terapeuty na pacjentk?? Ulga jest do zrozumienia tylko wtedy, kiedy pacjentka sama siebie nie rozumie, gdy uwa?a siebie za zamkni?ty system, nie nara?aj?c go na szkody i który powinien by? uchroniony przed nadmiarem napi??, jak balon który trzeba przek?u?, aby nie eksplodowa?. Kto?, kogo naturalny realizm nie zosta? obrócony w solipsyzm ani przez neuroz? ani przez terapi? mówi sobie: 'Chocia?bym nie wiem jak pozby? si? mojego podniecenia, nic si? nie zmieni, przynajmniej na ?wiecie nic si? nie zmieni, w dalszym ci?gu mam powód, aby si? denerwowa?, i ten powód, który mnie denerwuje jest tym, co mnie interesuje.' Rzeczywi?cie jego w?asna emocjonalna reakcja jest dla niego stosunkowo ma?o interesuj?ca." /130 Frankl podkre?la: "Nie ma po prostu agresji, która istnieje w okre?lonej ilo?ci, naciska na wentyl, i mnie, jej bezradn? ofiar?, doprowadza do tego, aby wypatrywa? jakie? obiekty, na których b?dzie mo?na j? wreszcie wy?adowa?, 'odreagowa?'." /131 To, co Frankl wnioskuje o uczuciu z?o?ci, odnosi si? analogicznie do ?a?oby i innych porywów uczuciowych. Dla niego teoria psychologii humanistycznej o wy?adowaniu agresji mija si? z istot? cz?owiecze?stwa. Gdy si? wmawia cz?owiekowi, ?e jest on opanowany przez mechanizmy i impulsy, nic mu to nie pomo?e, "dopiero wtedy pokona on sw? agresywno??, gdy si? mu udowodni, ?e nie ma podstaw do nienawi?ci bli?niego, gdy po drugie, w wolno?ci, nieagresywnie wyrazi swoje stanowisko, i po trzecie, odpowiedzialnie zidentyfikuje si? ze swoj? agresywno?ci?, b?d? od niej zdystansuje." /132 Frankl posuwa si? w swoim artykule tak daleko, ?e charakteryzuje dynamik? grupow? jako model "pseudopsychologiczny", który nie "uzdrawia" ludzi, lecz z patologicznych sposobów zachowania czyni norm? i do tej normy ludzi reedukuje. Poj?cie inkontynencji przenosi on na obszar uczuciowo umiarkowany i charakteryzuje "inkontynencj? emocjonaln?" jako wa?ny znak rozpoznawczy "sukcesu" terapii grupowo-dynamicznej: "Mamy do czynienia z emocjonaln? inkontynencj?, z jak? spotykamy si? tylko w przypadkach talamuzlezji, w których pacjent bez w?a?ciwego powodu musi si? ?mia? i p?aka? i potem przez jaki? czas nie mo?e tego zaprzesta?. Równie? wspó?czesny osobnik, którego emocjonalna inkontynencja rzutuje nie na biologiczne lecz na psychologiczne i w ko?cu socjologiczne warunki i przyczyny, nie mo?e si? powstrzyma?, nie mo?e dla siebie zatrzyma? uczucia. Musi si? on uzewn?trznia?, musi si? wypowiada? i w tej potrzebie grupa Encounter podaje mu r?k?. W ramach grupy Encounter jest on nie tylko uprawniony ale i zobowi?zany do bezwarunkowego wyra?ania uczu?. Do tej konieczno?ci wypowiadania si? istnieje mózgowo-patologiczna paralelno??, a mianowicie my?limy tu o braku dystansu, który jest charakterystyczny w przypadkach zaawansowanej, epileptycznej zmiany charakteru. Pacjent nie kr?puje si? powiedzie? najintymniejszych szczegó?ów ze swego ?ycia, a zarazem chce si? dowiedzie? czego? o prywatnej sferze naszego ?ycia. Tak czy owak emocjonalna inkontynencja i brak dystansu s? defektami patologicznymi." /133 Patrz?c dzisiaj na talk-showy lub s?uchaj?c wywiadów mo?na rozpozna?, jak silnie szerz? si? te symptomy, które Frankl opisuje. Rzuca si? w oczy równie? wyra?ne samoprzecenianie si? uczestników ?wicze? grupowo-dynamicznych, o którym trafny przyk?ad daje Paul Vitz, w swojej wa?nej ksi??ce "Psychologia jako religia." Autor cytuje ameryka?skie studium z roku 1989, w którym zostaj? porównane zdolno?ci matematyczne uczniów z o?miu narodowo?ci. Ameryka?scy uczniowie znale?li si? na miejscu ósmym a korea?scy na miejscu pierwszym. Prowadz?cy postawili równie? uczniom m. in. zadanie samemu oceni? swoje uzdolnienia matematyczne. Tutaj wyniki okaza?y si? dok?adnie odwrotne: ameryka?scy uczniowie na szczycie a korea?scy na ko?cu. "Jest to na pewno wynik psychologii spod znaku 'czuj si? dobrze', która uczniom zas?oni?a dok?adne postrzeganie realno?ci. Teoria samourzeczywistnienia mówi, ?e tylko ci, którzy maj? pozytywne zdanie o sobie samym b?d? uwie?czeni sukcesem (. . .), ale uwa?a? siebie za wspania?ego, wydaje si? czyni? go zbyt szcz??liwym, narcystycznym i niezdolnym do pracy." /134 Wolfgang Schmidbauer, psycholog z Monachium, równie? zdystansowa? si? od dynamiki grupowej i w jednym z wczesnych artyku?ó tygodnika "Die Zeit" zwróci? uwag?, ?e przez tak przeprowadzony, powierzchowny rodzaj terapii mog? powsta? nowe uzale?nienia. "Proces grupowy przekazuje wielu uczestnikom nie by? odrzuconym lecz zrozumianym, nie by? krytykowanym lecz by? przyj?tym przez tych ludzi, którzy przed dwoma dniami byli im ca?kowicie obcy. Takie do?wiadczenie mo?e w ten sposób umocni? samopoczucie, ?e l?ki spo?eczne i problemy relacji oraz inne konflikty ?ycia codziennego poza t? grup? mog? si? nasili?. Efekt nowego samozaufania do siebie nie jest oczywi?cie lekarstwem na wszystkie problemy i ?adn? gwarancj?, ?e stare konflikty nie powróc? w najbli?szym czasie. Takie oczekiwania na wyrost wzgl?dem dynamiki grupowej prowadz? nawet raczej do rozczarowania ni? do bardziej sceptycznego, realnie ukierunkowanego nastawienia. Je?eli w grupie tylko wi?cej si? czuje, obejmuje, wyzwala, a refleksje o rozwoju wydarze? i ich werbalne opracowania ca?kowicie zanikaj?, to do?wiadczenie grupowe mo?e doprowadzi? do utworzenia sekty podobnej do sekt religijnych - 'tylko ten, który mia? podobne do?wiadczenia mo?e mnie zrozumie?!' Grupa staje si? rodzajem narkotyku." /135 Najwi?cej krytycznych zarzutów zosta?o zg?oszonych przeciwko zniszczeniu progu zahamowa?. Ju? w czasie fazy zak?adania instytucji grupowo-dynamicznych w Niemczech, odci?? si? od nich Tobias Brocher, który wcze?niej orientowa? si? w modelu laboratoriów treningowych, w dynamice grupowej stosowanej w Esalen. Tam gwa?tem wkraczano w ?ycie duszy. Wspomina on, ?e National Training Laboratories wprawdzie wkrótce uwzgl?dni?y "Techniki 'Personal Growth Group', jednak nie uczestniczy?y w inflacjonistycznym trendzie do ca?kowitego zburzenia zdrowych i potrzebnych, w?asnych struktur obronnych, który u niektórych epigonów ruchu Esalen i cz?sto w niefachowych grupach maratonowych (. . .) sta?y si? programem szczegó?owym, nie ca?kiem niesprawiedliwie krytycznie i karykaturalnie wyst?puj?cym pod nazw? 'striptease dusz'." /136 Problem, dotycz?cy uczestników tych grup nie jest jeszcze w opinii Brochera w pe?ni uj?ty. Najwyra?niej oraz w interesuj?cy sposób zasi?g tego fenomenu zosta? sformu?owany przez synod kraju zwi?zkowego - Wirtembergii, a mianowicie w pi?mie, które wyra?a zgod? na wprowadzenie technik grupowo-dynamicznych na p?aszczy?nie ko?cielnej. "Co do sensu i celu niewerbalnych ?wicze? nie ma jedno?ci w komisji fachowców. W ka?dym przypadku wymaga si? przy wprowadzaniu tych metod wielkiego do?wiadczenia i ostro?no?ci, poniewa? istnieje tu mo?liwo?? bardzo gwa?townego otwarcia si? g??bokich pok?adów i wyst?pienie poczucia elementarnej niepewno?ci oraz zranie?, gdy granica powrotu-do-siebie zostanie przekroczona z za-bliskim-spotkaniem-drugiego. Na tej podstawie tego rodzaju ?wiczenia mog? by? przeprowadzane tylko przez wykszta?conych i do?wiadczonych kierowników grup w trakcie pewnych, d?ugotrwa?ych procesów grupowych." /137 Niestety, ten warunek synodu nie zosta? wype?niony. Wielu ksi??y t?umaczy, ?e zosta?o zmuszonych do seminariów grupowo-dynamicznych. /138 Gdyby podczas swoich studiów uchylali si? w nich uczestniczy? nie otrzymaliby dyplomu. Jedno z ameryka?skich badania o szkodach psychicznych uczestników na skutek brania udzia?u w ?wiczeniach grupowo-dynamicznych wykaza?o ju? w latach 70-tych, ?e "9,4 % uczestników podczas treningów grupowo-dynamicznych wynosi z tego d?ugotrwa?e, psychiczne szkody. Te trwa?e uszkodzenia wyra?aj? si? w l?kach nie do opanowania, braku zaufania, ci??kich depresjach, stanach psychozy, g??bokim uczuciu beznadziejno?ci i niepewno?ci i niezdolno?ci do pracy. (. . .) 30 % uczestników czuje si? niedysponowanymi, z pogarszaj?cym si? stanem zdrowia, a wi?c ?redniotrwale uszkodzonych. Prawie wszyscy uczestnicy czuj? si? po treningu wyczerpani, cierpi?cy, sko?owani, z w?tpliwo?ciami co do w?asnej osobowo?ci. Regu?? jest wyst?powanie bezsenno?ci, depresje i silne wyczerpanie. " /139 Tymczasem mno?? si? równie? przyk?ady z praktyki klinicznej, które wskazuj? na to, ?e uczestnicy tych spotka? s? nara?eni na duchowe uszkodzenia. Mester i Windgassen w roku 1985, w jednym ze swych skrótowych opracowa? na temat bada? o rozwoju terapii grupowej, wskazuj?, ?e np. podczas terapii Gestalt, przez nag?e zniszczenie barier obronnych, dany osobnik zostaje wprost zalany przez konflikty wewn?trzne nieprzepracowane i odczuwane jako gro?ne. /140 Autorzy podkre?laj?, ?e te ci??kie urazy zosta?y opisane przez samych, ró?nych przedstawicieli tzw. psychologii humanistycznej i przez ruch Encounter. Szczególne niebezpiecze?stwo widz? oni w tym, ?e w w/w technikach, niezrozumia?e i nie opracowane konflikty zostaj? niepohamowanie wzbudzone, jednak?e nie nast?puje ich rozwi?zanie. "Wiele 'nowych' konceptów wychodzi z podstawowego za?o?enia, ?e uzdrowienie osi?ga si? tylko przez przezwyci??enie nadmiernie rozbudowanych mechanizmów kontrolnych i roz?adowywanie, w ten sposób przywo?anych, wewn?trznych napi??. W ten sposób organizm zostaje uwolniony dla 'procesów naturalnych'; obowi?zuje jednak ca?kowite i zupe?ne zaufanie swoim uczuciom - a nie przypadkiem rozs?dkowi. (. . .)" /141 Do dzisiaj, z ?alem, odnotowano ju? sporo ofiar, które utraci?y ?ycie na skutek lub nawet podczas kursów grupowo-dynamicznych. /142 Do tego dochodz? niezliczone ilo?ci ludzi, którzy po takich posiedzeniach doznali psychicznych za?ama?, ostrych stanów l?kowych, g??bokich zaburze? depresyjnych, dotkni?ci zostali ci??kimi psychozami lub stanami urojeniowymi, które wymaga?y d?ugoletniego pobytu w klinikach /143 lub prowadzi?y do samobójstw. /144 Krytyka teologiczna Zarówno ze strony ewangelickiej jak i katolickiej istnieje sporo wyra?nych stanowisk przeciw dynamice grupowej. G?os Gerharda Maiera zosta? ju? wymieniony, podobnie jak stanowisko Petera Beyerhausa podczas ?wiatowej Konferencji Misyjnej w Bangkoku. Szczególnie w latach 70-tych w kr?gach ewangelickich wielu ludzi wyst?powa?o aktywnie przeciwko dynamice grupowej: obok wielu innych Horst-Klaus Hofmann/145 oraz Horst W. Beck. /146 W 1984 roku Lothar Gassmann opublikowa? ksi??k? o zagro?eniach psychotechnik. W roku 1991 zosta?a ona wznowiona w poszerzonej formie. /147 Obok podstawowych informacji dodatkowo wiele miejsca zaj??y teologiczne wymiany opinii. Odwa?na dzia?alno?? Gassmanna, nie przynios?a mu niestety s?awy w Ko?ciele ewangelickim w Niemczech. W 1993 roku nie zosta? on przyj?ty do s?u?by ko?cielnej - nale?y przypuszcza?, ?e z powodu jego krytyki fenomenów dzisiejszej duchowo?ci, takich jak dynamika grupowa, ezoteryka i inne. Równie? ze strony katolickiej wcze?nie zauwa?ono negatywne skutki dynamiki grupowej. Biskup Paul Josef Cordes, obecnie zast?pca przewodnicz?cego Papieskiej Kongregacji d/s Laikatu, zaj?? stanowisko w tej sprawie w roku 1978. W swoim artykule "Spotkanie z Bogiem przez psychotechniki" wyra?a krytyczn? opini? o wymienionej wcze?niej ksi??ce "Samodo?wiadczenie i wiara" Adolfa Heimlera, kap?ana i salezjanina, który twierdzi, ?e metodami grupowo-dynamicznymi mo?na do?wiadczy? Boga. Ponadto Cordes w swoim opracowaniu, zwraca wyra?nie uwag?, ?e podczas posiedze? grupowo-dynamicznych panuje i jest pobudzana agresja; jak przez nacisk grupy wp?ywa si? na zachowanie uczestników; jak takie kursy uzale?niaj?, zamiast prowadzi? do pe?ni cz?owiecze?stwa; jak nieuprawnione, marzycielskie s? "?wiadectwa do?wiadczenia Boga" i jak wr?cz mog? wywo?ywa? kryzys wiary. Zwodnicze do?wiadczenie Boga W rozdziale "Zachwalanie 'prawdziwych' religijnych do?wiadcze?", jest ukazane jak wielu uczestników grup przywi?zuje wag? do intensywnych, religijnych do?wiadcze? podczas i po przedstawieniach psychotechnicznych. Biskup Cordes t?umaczy ten fenomen w nast?puj?cy sposób: "Wed?ug opinii tak?e autorów katolickich celem, który jawnie deklaruj? rekolekcje grupowo-dynamiczne jest pobudzenie emocji, które b?d? przydatne w praktyce wiary i w drodze do Boga. Bli?ej jednak obserwuj?c, momentem wywo?uj?cym, i przez to obiektem odniesienia emocji, wcale nie jest Bóg i Jego dzie?o zbawienia w Jezusie Chrystusie, lecz grupa i poszczególni jej cz?onkowie. ?wicz?cy rozwija sympati? i poczucie bezpiecze?stwa wobec grupy i poszczególnych partnerów grupowych. Szczególnie uwydatnione zostaje to przez tak zwan? 'komunikacj? niewerbaln?'. Jej wk?ad i duchowe ?wiczenia przy jej udziale daj? si? najlepiej opisa? przez wskazanie na odpowiednie ?wiadectwa. Kierownik grupy zwraca si? do stoj?cych w kole: 'Cia?em ko?ysa? si? troch? do przodu i do ty?u, a? poczujesz: Tu jest kto?, kto ci? z?apie i we?mie w ramiona. . . Teraz wewn?trznie ca?kowicie si? wyluzuj. . . . Zdaj si? na drugiego, jak d?ugo zechcesz.... Poniewa? kr?g jest tak ciasny, ten obok utrzyma ci? bez problemu. . . . Nie my?l o niczym, zw?aszcza kiedy jeste? obok kogo?. . . . Dotknij jego blisko?ci, nie wiedz?c kim on jest. . . Czuj, jak dobrze jest si? by? przyj?tym, móc przy kim? beztrosko odpocz??. . . . Rozkoszuj si?, tak dobrze jak tylko umiesz, móc przy kim? cho? chwil? przebywa?. . . . Pozwól przez to wzrasta? zaufaniu, ?e jeste? trzymany. . . . ' (A. Heimler, "Samodo?wiadczenie i wiara", str. 177). W innym miejscu wymienia si? pojedy?cze polecenia np. o g?aszcz?cym dotykaniu g?owy partnera (str. 181) albo ?wiczenie naciskowo-oddechowe, które wymaga uciskania poszczególnych cz??ci cia?a partnera (str. 183). Ocenia si? to pó?niej tak: 'By?em zaskoczony moim partnerem. Pozna?em równie? innych, poszczególnych partnerów, w?a?nie przez to, czego od nich do?wiadczy?em. Próbowa?em im równie? co? komunikowa?. Zauwa?y?em, ?e zaistnia? ma?y problem, aby odej?? i przej?? do nast?pnego partnera.' (str. 331) 'Przy pierwszym ?wiczeniu mia?em odczucie, ?e mog? by? równowarto?ciowym. Ponad trzydzie?ci lat jestem w klasztorze i wyrzek?em si? czu?o?ci. W?a?nie t? zabaw? r?kami prze?y?em jako uszcz??liwiaj?cy dar.' (str. 333)." /148 Ten i inne przyk?ady, wskazuj? wyra?nie, "?e odczucia uczestników zorientowane by?y wy??cznie na grup?. Agresja i l?k rozwija?y si? z du?? si?? przeciw obecnym towarzyszom z grupy. Taka intensywno?? spowodowana by?a l?kiem przed utrat? sympatii grupy i poczucia bezpiecze?stwa w grupie. Poczucie utracenia grupy doprowadza?o pojedy?czych uczestników na skraj przepa?ci, która odbiera?a zdolno?? ?ycia, odwag? ?ycia. Przymuszenie do zapomnienia o sobie i swoim ?wiecie, aby tylko zapewni? sobie akceptacj? grupy, nie zadziwia. (. . .) Dynamika grupowa w s?u?bie po?rednictwa do?wiadcze? Boga mo?e doprowadzi? do tego, ?e to grupa zast?pi swym cz?onkom Bo?? rzeczywisto??, (niejako stanie si? substytutem Bo?ej obecno?ci.) Pocz?tkowo grupa spotyka?a jeszcze tych z 'poprzedniej wyk?adni Boga' Przez wci?gni?cie w biczuj?ce procesy emocjonalne, ta relacja do Boga nie zosta?a pog??biona, lecz zrelatywizowana. Rozs?dnie patrz?cy zauwa?a sam, ?e rado?? w grupie i rado?? w Bogu nie musz? si? pokrywa?. To mo?na rozpozna? w jednej z opinii. Ta opinia ods?ania równie?, ?e ta, do?wiadczona w grupie rado??, nie pochodzi w ?adnym wypadku ze spotkania z Bogiem, lecz wynika ze spotkania grupowego. 'Odczuwam to jako religijne do?wiadczenie, je?eli powstanie relacja, je?eli czuj? si? podtrzymywany i niesiony, jak w ?wiczeniu grupowej ko?yski. . . bezpo?rednio nie odczuwa?em nic religijnego, lecz pó?niej, po zastanowieniu si?, odczuwam wspólny pobyt w grupie jako religijny, podobnie jak zmys?owe odczucie partnera w ?wiczeniu dotykowym. Prze?y?em w nim ludzk? rado??, która mnie uwolni?a od samego siebie. Czasem ?a?uj?, ?e nie ?yj? ?wiadomie religijnie. Chcia?bym Boga bardziej czu?, gdy odczuwam rado??.' (str. 276)" /149 Powy?sze ?wiadectwo i do??czona ocena biskupa Cordes nie pozostawia ?adnych w?tpliwo?ci: "Grupa, która powinna by? pomoc? w doj?ciu do Boga, b?dzie prawdopodobnie szukana dla samej siebie. ?rodek staje si? celem. I Bóg pozostaje na marginesie." /150 Wybrane kryzysy wiary Je?eli tutaj mo?na mówi? o pomy?ce, a mianowicie ?e ruchy stosuj?ce techniki psycho-grupowe zbyt pochopnie mylone s? z ruchami prawdziwie religijnymi, to w innych do?wiadczeniach mo?na stwierdzi? ?wiadomy zam?t w uczuiach religijnych. "Otó? chodzi nie tylko o prowokacj? wobec przekazu wiary lecz nawet o metodyczne dzia?anie. D. Stolberg jest posiadaczem sprawozdanie o 'wysokokwalifikowanym badaczu', który bra? udzia? w psychoanalitycznie zorientowanych warsztatach dla teologów; poza okre?leniem 'duszpasterstwa poprzez grup?' nie s? podane ?adne inne cele spotkania tej grupy. Stollberg przedstawia, ?e grupa przez d?u?szy czas daremnie próbowa?a u teologa wzbudzi? uczucie l?ku: daremnie, poniewa? jego zdaniem, l?k na ?wiecie zosta? zwyci??ony przez Chrystusa. D?u?sze jednak nagabywanie go przez innych uczestników grupy ujawni?o, i? ta pozycja teologiczna racjonalizuje jego napi?ty stosunek do rodziców. Wtedy grupa silnie zaatakowa?a jego pogl?dy teologiczne i zmusi?a go do izolacji. W ten sposób zosta? wywo?any u niego kryzys egzystencjalny przez zburzenie wiary (faza ateologiczna) (str. 190)." /151 Po udokumentowaniu tego przypadku biskup Cordes stawia ca?kiem s?usznie nast?puj?ce pytanie: Zapewne w tym ostatnim wydarzeniu chodzi o przypadek ekstremalny. Mimo wszystko ka?de ?wiadome wprowadzenie cz?owieka w agresj? i l?ki egzystencjalne jest ma?o poci?gaj?ce, ale z humanitarnego punktu widzenia wr?cz nie do przyj?cia. Ponadto przez agresywne przedstawienie sytuacji i specjalnie ostro zaakcentowanej antypatii w grupie, zostaje usuni?ta podstawa zaufania (bezpiecze?stwa) do Boga. Celem jest zmiana przyzwyczaje? i nowy porz?dek w mi?dzyludzkich relacjach. Czy mo?na jednak kiedykolwiek, nawet dla wy?szych celów, usprawiedliwi? nara?anie poprzez emocje, cz?owieka w celu wypróbowania jego wiary lub nawet na ca?kowite jej zaciemnienie? Czy mog? cz?onkowie grupy autonomicznie i spontanicznie decydowa?, by tak ryzykowny proces wyst?pi??" /152 Równie? tutaj ostateczna opinia biskupa Cordes jest bezkompromisowa i jednoznaczna: Prze?ycia grupowo-dynamiczne nie po?rednicz? w ?adnych mistycznych do?wiadczeniach, lecz mog? zniszczy? wi?zi religijne. "Dynamika grupowa mobilizuje szeroko i trwale emocjonalny potencja? cz?owieka, mimo to, nadzieja, ?e grupowo-dynamiczne treningi sta?yby si? pomoc? w doj?ciu wierz?cego cz?owieka do Boga, mo?e si? okaza? pomy?k?. Udzia? momentu emocjonalnego podczas takiego treningu prowadzi do problemu, ?e irytacja, która stanowi pokus?, w ?adnym wypadku nie wprowadzi obecno?ci Boga, lecz mo?e zniszczy? relacje z Bogiem." /153 Artyku? wskazuje, ?e ju? pod koniec lat 70-tych pewien biskup ostrzega? nie tylko przed niegodnymi i szkodliwymi wp?ywami takich technik, lecz równie? przed ich charakterem niszcz?cym religi?, co zosta?o potwierdzone w ostatnich dziesi?cioleciach. Alienacja wspó?czesnego cz?owieka z wi?zi prywatnych, rodzinnych, spo?ecznych, kulturalnych i religijnych jest w du?ej cz??ci wynikiem grupowo-dynamicznych modeli psychologicznych, które potrafi? si? przedosta?, jak prawie niezauwa?alny przyp?yw sztormowy. Wydarzenia wspó?czesne, takie jak rozruchy studenckie, nadu?ywanie Soboru Watyka?skiego II wp?ywa?y na to wszystko dosy? wspieraj?co. W posynodalnej adhortacji apostolskiej "Pastores dabo vobis" z roku 1992 Papie? Jan Pawe? II zwróci? uwag? na ten fenomen, wskaza? zarówno na problem jak i na jego anamnez?. "Ten kryzys powsta? (. . .) w latach bezpo?rednio po soborze. Przyczyna le?y w b??dnym, czasem nawet ?wiadomie tendencyjnym, rozumieniu nauki Soboru. Tu le?y niew?tpliwie jedna z przyczyn du?ej ilo?ci strat, które Ko?ció? wtedy poniós?, strat, które ci??ko dotkn??y s?u?b? pastoraln? i powo?ania do kap?a?stwa (. . .)" /154 Kryzys ten jest bardzo ?ci?le zwi?zany - jak podkre?la Papie? - ze ?wiatow? zmian? sposobów zachowania i wyobra?e? cz?owieka "Zachodu": -naci?gane i niszcz?ce wspólnot?, wyobra?enia o subiektywno?ci, "która zmierza do tego, aby zepchn?? ludzko?? w indywidualizm, niezdolny do prawdziwych wi?zi spo?ecznych." /155 - "Rozk?ad rodziny i zam?cenie lub zniekszta?cenie prawdziwego rozumienia ludzkiej seksualno?ci" /156 - "Zsubiektyzowanie wiary" /157 - "Zniekszta?cenie do?wiadczenia wolno?ci" /158 i jeszcze wiele innych. Krytyka filozoficzna lub etyczna Ten rozdzia? jeszcze mniej ni? inne ro?ci sobie prawo do kompletno?ci w przedstawieniu tego fenomenu, przed którym dzisiaj stoimy. Nie mo?na tu nic wi?cej, jak tylko skierowa? przelotne spojrzenie na niektóre wa?ne i interesuj?ce problemy filozoficzne. Rozdzia? ten ogranicza si? do dwóch p?aszczyzn, co to jest "samourzeczywistnienie" oraz o niebezpiecze?stwie mo?liwo?ci przemienienia si? "autonomicznego indywidualizmu" w totalitaryzm. Równie? te dwa problemy b?d? mie? jedynie charakter wycinkowy. Ko?cowy przystanek - totalitaryzm? Angielski filozof Alasdair MacIntyre w swoim, zwracaj?cym uwag?, dziele "Utrata cnoty", stwierdzi?, ?e w obecnych dyskusjach moralnych mo?na zauwa?y? niepokoj?c?, prywatn? samowol?: Uczucia staj? si? ju? ostatnim autorytetem psychologizuj?cego spo?ecze?stwa. Jednak?e uczucia nie s? do skorygowania lub skrytykowania. Je?eli spór jest ju? tylko oparty na uczuciach, to rozs?dny argument pomi?dzy partnerami rozmowy w istocie jest wykluczony. Wspólny dost?p do rzeczywisto?ci jest przerwany, przez co mo?liw? staje si? manipulacja. Ta, zarysowana przez MacIntyre'a, okoliczno?? powoduje masow? zmian? kulturow?. Znalezienie prawdy w analogicznym do klasycznego wyobra?enia dialogu w sensie plato?skim, dzisiaj ju? prawie nie jest mo?liwe. Poszukiwanie prawdy, czym w "naturalny" sposób dialog si? kiedy? ko?czy?, zostaje w dzisiejszych czasach odrzucone jako "autorytarne". Istnieje tylko ten ci?gle nowy i ci?gle "inny" dialog, w czasie którego wymienia si? tylko swoje do?wiadczenia, szuka jakiego? opracowania, i w którym si? nigdy nie wie jaki b?dzie wynik. Ze zrozumia?ych wzgl?dów odnosi to znacz?ce skutki dla orientacji warto?ci kulturowych wspólnoty, bowiem w ten sposób niemal wszystkie stopnie warto?ci mog? by? zrelatywizowane lub zniwelowane: znaczenie rodziny i wychowania, stosunek do mi?o?ci, ma??e?stwa, seksualno?ci i homoseksualno?ci, do narkomanii i przemocy, do podstawy okultyzmu, by wymieni? przynajmniej kilka, obecnie najwa?niejszych. Pod prymatem ci?gle nowej wymiany do?wiadcze? i dialogu wszelkie przekonania i pewne stanowiska, co do wy?ej wymienionych tematów, s? w konsekwentny sposób do odrzucenia, niezale?nie od tego, czy poparte s? teologicznie, antropologiczno-filozoficznie, pedagogicznie lub psychologicznie. Albowiem: subiektywna ocena, jako ostatnia instancja o dobru i z?u, nie dopuszcza istnienia obok siebie ?adnych prawd ostatecznych. MacIntyre wskazuje w swoim stanowisku na nast?pn? sytuacj?, a mianowicie, ?e mo?liwe jest nasilenie manipulacji cz?owiekiem, gdy argument mniej si? liczy ni? uczucie. Ta my?l jest podj?ta w wypowiedzi Kardyna?a Josepha Ratzingera i posuwa si? on jeszcze dalej. Indywidualna wolno??, która nie uwzgl?dnia ju? ?adnego, zakotwiczonego w ludzkiej wspólnocie, etycznego fundamentu, lecz kr??y tylko wokó? zaspokojenia w?asnych potrzeb, utraci?a - jego zdaniem - zwi?zek z cz?owiecze?stwem. Wed?ug Ratzingera, wolno?? istnieje tylko wtedy "je?eli pozostaje w odniesieniu do podstaw moralnych (obyczajowych) i moralnego nakazu. Wolno??, której jedyn? tre?ci? by?oby zaspokojenie potrzeb, nie by?aby ludzk? wolno?ci?; pozostaje w obszarze zwierz?co?ci. (. . .) Wolno?? potrzebuje tre?ci wspólnotowej, któr? mogliby?my zdefiniowa? jako zabezpieczenie praw cz?owieka." /159 Ratzinger umiejscawia utrat? podstaw etycznych w ramach ideowo-historycznych, wskazuje na oba systemy totalitarne tego stulecia i ukazuje ich zgodno?? za?o?e? podstawowych ze wspó?czesnymi teoriami wolno?ci. Zniszczona podstawa moralna jest cech? narodowego socjalizmu i komunizmu. Ta podstawa jednak po upadku systemu politycznego pozostaje utrzymana. Je?eli nie odb?dzie si? gruntowna etyczna przebudowa, to, wg Ratzingera, rozprzestrzeni si? jeszcze bardziej rozleg?a pustka ni? w/w systemach. "W dyktaturze nacjonalistycznej jak i komunistycznej nie by?o ?adnego czynu, który by?by uwa?any, sam w sobie za z?y i zawsze niemoralny. To, co s?u?y?o celom ruchu lub partii, by?o dobre, wszystko jedno jak to nieludzkie by?o w rzeczywisto?ci. I tak przez dziesi?tki lat niszczony by? zmys? moralny, co doprowadzi?o do ca?kowitego nihilizmu w obecnej chwili, w której ju? ?adny z poprzednich celów nie obowi?zuje, a wolno?? jawi si? tylko jako mo?liwo?? czynienia wszystkiego, co zape?niaj?c pustk?, uczyni?oby ?ycie w danej chwili interesuj?ce i pasjonuj?ce." /160 Mo?na by?oby s?dzi?, ?e t? etyczn? pró?ni? da si? wype?ni? modelami samourzeczywistniaj?cymi, dostarczaj?cymi brak teorii lub rozumowania. Zwi?zek teorii i praktyk grupowo-dynamicznych z totalitaryzmem zosta? przez niektórych autorów jasno sformu?owany, np. przez ameryka?skiego socjologa, Philipa Rieffa i psychologa, Kurta W. Backa, którzy nie powinni tu zosta? pomini?ci. W entuzjastycznym zbiorze setek ustosunkowa? si? do Fritza Perlsa, twórcy teorii Gestalt, znajduj? si? czasem równie? krytyczne wypowiedzi o F. Perlsie. Tak wypowiada si? kto?, kto dobrze go zna?. Philip Rieff zna? zasad? Perlsa, w której zach?ca? on ludzi do rezygnacji z wszelkich spo?ecznych konwencji i regu? i któr? ostro skrytykowa?. Porówna? go w tym punkcie do Hitlera, "który wyobra?a skrajny przyk?ad kogo?, u którego wszystko mog?o by? prawd?, wszystko mog?o by? mo?liwe - zabija?, poni?a?, odcz?owiecza?: etyka obozu koncentracyjnego" /161 Nie móg? on zrozumie?, ?e kto? taki jak Perls móg? by? zatrudniony w Esalen i da? temu wyraz: "Dlaczego popieracie tego cz?owieka? On jest moralnym z?em. (diab?em)" /162 Wypowied? Kurta W. Backa powinna mie? mo?e najwi?ksz? wag?, poniewa? on wspó?prze?ywa? psychotechniki w najbli?szym kr?gu. Back ostrzega? ju? w 1974 roku, ?e grupowo-dynamiczny ruch Encounter móg?by si? przekszta?ci? w faszyzm: "Nie trzeba by? aposto?em zag?ady, aby w masowych ?wiczeniach grup Encounter zauwa?y? mo?liwo?ci faszystowskich i innych masowych ruchów, które nie daj? si? powstrzyma? przez ?adne bariery i struktury spo?eczne. Linia graniczna jest tutaj w najwy?szym stopniu nieokre?lona i nasuwa si? interesuj?ce pytanie, czy jaki? ruch, który wkracza dla przemiany i z powodu przemiany i oferuje techniki do takiej zmiany, mo?e by? wykorzystany w ka?dej dowolnej ideologii, czy te? potrzebuje jakiej? szczególnej ideologii, aby zacz?? skutkowa?." /163 Co to jest samourzeczywistnienie? Katolicki specjalista prawa naturalnego, Johannes Messner opublikowa? w roku 1973 niewielki tekst o fenomenie samourzeczywistnienia, w którym wyja?nia, ?e klasyczne, filozoficzne rozumienie samourzeczywistnienia cz?owieka jest du?o bardziej s?usznie a mianowicie, ?e bezgraniczne zaspokajanie potrzeb nie mo?e samourzeczywistnieniem , a pozostaje raczej na poziomie zwierz?cym. To pragnienie, bycia szcz??liwym, widzi Messner jako motyw przewodni ludzkiego istnienia, jako najbardziej ogarniaj?c?, podstawow? si?? nap?dow? ludzi. "Samourzeczywistnieniem" zajmuje si? etyka nie od czasów nowo?ytnych lecz ju? od okresu antycznego. Etyka nie jest nauk? o zakazach i nakazach, lecz przekazuje "drog? do samourzeczywistnienia cz?owieka w ludzkim, godnym i uszcz??liwiaj?cym ?yciu." /164 W czasach antycznych i d?ugi czas pó?niej obowi?zywa?a jednak wa?na ró?nica: nie warto?ci ch?ci s? decyduj?ce lecz warto?ci osobowo?ci. Warto?ci ch?ci s? wprawdzie "dla cz?owieka najbogatszym ?ród?em rado?ci, ?wiadomo?ci szcz??cia i si?y (motywacji) do samourzeczywistnienia przez pe?ny rozwój swojej osobowo?ci wg indywidualnych sk?onno?ci i uzdolnie?." /165 Jako warto?ci ch?ci wymienia Messner "mi?o??, sukces, szacunek, witalno??, bogactwo, w?adz?, interesy duchowe i wszystko to, co mo?e cz?owiekowi przynie?? rado??." Lecz, kontynuuje on, "za?o?eniem jej znaczenia dla rozwoju osobowo?ci jest jej zjednoczenie z warto?ciami osobowo?ci. Te istniej? na podstawie i w sposobie zachowania si? wg wymaga? prawdziwego istnienia ludzkiego." /166 Na tym polega zasadnicza ró?nica od ?wiata zwierz?cego. U zwierz?t o samourzeczywistnieniu decyduj? pop?dy. U ludzi natomiast jest to oparte na samoodpowiedzialno?ci i samodyscyplinie, "na wolno?ci uwarunkowanej i wynikaj?cej z moralno?ci." Messner dalej zauwa?a: "W przeciwie?stwie do osobowej warto?ci, samourzeczywistnienie cz?owieka jest niemo?liwe, poniewa? brakuje w nim no?nej pe?ni cz?owiecze?stwa, tego prawdziwego humanizmu." /167 Samourzeczywistnienie dla Messnera oznacza: zdoby? mocne i twarde oparcie w sobie, aby dawa? sobie rad? z trudno?ciami i aby zdoby? si?? do zmiany uwarunkowa? stoj?cych na przeszkodzie do samourzeczywistnienia. W podtytule "Ciekawe ?ycie" opisuje on, co w?a?ciwie wyró?nia spe?nione ?ycie: "Zasadnicze warto?ci osobowo?ciowe nie stanowi? jeszcze pe?nego rozwoju osobowo?ci. Musi do tego do??czy? jeszcze otwarto?? na pozosta?e warto?ci ?wiata. W ten sposób jest mo?liwe osi?gni?cie warto?ci zmys?owych, potrzebnych do tego, co mog?oby by? ?ród?em sta?ej rado?ci i podwy?szaniem poziomu ?ycia w szerokim zakresie stwórczego udzia?u w przygodach i osi?gni?ciach ludzkiego ducha w obszarze warto?ci prawdy, dobra i pi?kna, a wi?c sztuki, literatury i nauki, nie zapominaj?c o prze?ywaniu natury. 'Stwórcze wspó?dzia?anie' oznacza, ?e ta wcze?niej wymieniona kreatywno?? jest jednym z najbardziej uszcz??liwiaj?cych zdolno?ci cz?owieka. Podczas przyswojenia sobie takich warto?ci np.: sztuk pi?knych, zostaje on zach?cony do udoskonalania si? i post?pu oraz nagrodzony now? rado?ci?. Osi?gni?cia w tak okre?lonym ?wiecie warto?ci musz? by? wypracowane, zapewniaj? jednak ciekawe ?ycie z dnia na dzie? i wype?nienie ca?ego ?ycia." /168 Wp?yn??oby na pewno u?y?niaj?co na rozwój cz?owiecze?stwa, gdyby wszystkie si?y intelektualne zosta?y wykorzystane w celu zrealizowania takiego konceptu samourzeczywistnienia, w miejsce propagowania bladego modelu anarchistycznego zaspokajania ch?ci, jako rzekomego aktu uwolnienia ludzko?ci. Zmiana osobowo?ci W tym rozdziale zostan? przede wszystkim przedstawione przyk?ady z praktyki. Wykazuj? one w jaki sposób poprzez techniki grupowo-dynamiczne mo?na celowo wkracza? w ludzk? osobowo??. Przyk?ady pochodz? z ró?nych spotka? dokszta?caj?cych prowadzonych dla duszpasterzy z ca?ego obszaru niemieckoj?zycznego. Chodzi tu zarówno o kursy klinicznego szkolenia duszpasterskiego jak i o konferencje dla duszpasterzy w kr?gach grupowo-dynamicznych. Kursy duszpasterskie trwaj? normalnie kilka dni, w niektórych systemach szkoleniowych sze?? do dwunastu tygodni. Uczestnikami s? z regu?y ksi??a lub pracownicy ?wieccy b?d?cy na s?u?bie ko?cio?a. Aby zapewni? dyskrecj?, nie wymieniamy nazw, miejsc i okresów czasu. Wszystkie opisy s? autentyczne. Odzwierciedlaj? one coraz cz??ciej praktykowane techniki w dokszta?caniu ksi??y. Szczególnie w tzw. bioenergetykach i biodynamikach maj? one wyra?ne t?o polityczne: W tradycji freudo-marksisty, Wilhelma Reicha powinien tu by? rozsadzony "pancerz charakteru" cz?owieka, aby wyzwoli? potencja? "uwalniaj?cy", rewolucjonizuj?cy. W celu tego "uwolnienia" aktualni kierownicy spotka? wykorzystuj? grupy ukierunkowane zarówno na ?wiczenia cia?em jak i na rozmowy, (najcz??ciej obie kombinacje), stosuj?c prawie nierozpoznawalne ale wyra?nie autorytarne metody. Wielu kierowników prezentuje si?, w dobrze wy?wiczonych manierach, uprzejmie, lu?no i swobodnie. Na pierwszy rzut oka mo?e si? wydawa?, jakgdyby prowadzili oni zaj?cia w stylu partnerskim. Je?eli jednak uczestnik wyrazi zastrze?enia wobec jakiego? ?wiczenia, stanie si?, za pomoc? procesów grupowo-dynamicznych, problemem grupy i postawiony pod znakiem zapytania. Przez ukierunkowane ingerencje kierownika grupy, uka?e si? on w ko?cu pozosta?ym uczestnikom jako szczególnie "l?kliwy"; jako kto? posiadaj?cy wewn?trzne "blokady", przez co "hamuje" procesy grupowe; jako kto?, komu brakuje "zaufania" albo kto?, kto do wszystkiego podchodzi zbyt "skomplikowanie" i "oci??ale". W takiej sytuacji cz?sto u pozosta?ych uczestników budzi si? silna awersja do "wichrzyciela", na ogó? to wystarcza, aby marudera pobudzi? do dzia?ania. Je?eli jednak kto? si? przeciwstawia zbyt uporczywie, ukazuje si? wyra?nie autorytarny styl przewodnictwa: "Co my?li o tym grupa? Jak odbiera to, ?e taki osobnik nie chce z nami wspó?dzia?a?? " - zamierzone ??danie, rozwin?? awersj? do pojedy?czych osób i wy?wiczy? nacisk. Szybkim efektem tych dokszta?ce? jest niezró?nicowany brak dyscypliny "wyrzuci? z wn?trza", jak równie? silny indywidualizm lub odosobnienie, poniewa? ka?dy zwi?zek jest postrzegany jako ograniczenie. Roswitha Wogenstein, w czasopi?mie Niemieckiego Stowarzyszenia Psychologii Pastoralnej "Drogi do Cz?owieka" donosi, jak w krótkim czasie wprowadzenie metod grupowo-dynamicznych w nowych, wschodnioniemieckich landach, w tym sensie zmieni?o ludzi. "Absolwenci kursu wyrabiaj? sobie o wszystkim w?asne zdanie, wypowiadaj? je g?o?no, nazywaj? z?o po imieniu, atakuj? autorytety, nie daj? si? bez problemów wci?gn??, chc? wspó?decydowa?, nauczyli si? izolowa?, mówi? nie, troszczy? si? o siebie, krótko mówi?c, stali si? uczestnikami niewygodnymi i nie jeden zarz?d gminy lub instytucji doszed? do wniosku: tam ju? nikogo nie wy?lemy, ci psuj? nam wspó?pracowników." /169 Szczególnie trenowany jest sprzeciw i opór przeciw autorytetom: "Kto raz prze?y?, ?e gdy stanie naprzeciwko takiego 'z samej góry' jak równy z równym, mo?e mu powiedzie?, co o nim my?li, jakie ma wzgl?dem niego ?yczenia, ten nabierze z takiej sytuacji odwagi, w podobnych sytuacjach zachowywa? si? tak samo, równie? bez ram ochronnych (jakie posiada? dzi?ki grupie, przyp. autora)." /170 Wogenstein widzi równie?, ?e przez takie seminaria powstaje odosobnienie. "Jak my, którzy znale?li?my drog? od My do Ja, mo?emy teraz znale?? równie? drog? do Ty i do innego rodzaju Nas, przy czym ka?dy i ka?da on lub ona pozostanie samym sob? i mimo to, b?dzie zdolny do tego, aby ?y? razem z innymi, nawet z obcymi. Ka?dy i ka?da zd??y? si? nauczy? w mi?dzyczasie tak dobrze dba? o siebie i tak si? odgranicza?, ?e droga do tamt?d okazuje si? jeszcze dalsza i bardziej uci??liwa." /171 Niestety wci?? to, ?e droga do tamt?d na pewno nie prowadzi przez metody grupowo-dynamiczne, nie wydaje si? jednak jak wida? do?? jasne. Uczenie agresji Metody, których si? u?ywa w tym celu, aby uczestników pozbawi? pewno?ci siebie, s? subtelne i dla niewprawnego, prawie nie do zauwa?enia. Kierownik grupy np. ustala nagle, jak grom z jasnego nieba: "W tym pomieszczeniu panuje agresja." Ka?dy pyta si? przestraszony, czy to on sam czy te? kto? inny jest sprawc? tej agresji. W ten sposób atmosfera staje si? bardziej napi?ta. W ten sposób, nawet w pocz?tkowo uprzejmym nastroju rozmowy, mo?e si? ona w ko?cu pojawi?. W innym przyk?adzie, ?wiecki duszpasterz wraca do rozmowy z poprzedniego spotkania, mówi?c, ?e temat zosta? "przegadany". Kierownik grupy podchwytuje natychmiast t? markotn? wypowied? i ??da od niego podania nazwiska z tym zwi?zanego. On wymienia od razu nazwisko obecnego równie? w grupie proboszcza w jego parafii. Kierownik grupy, bez komentarza przechodzi do innego tematu. Proboszcz zostaje napi?tnowany przez grup?, bez istotnego omówienia ca?ej sprawy. W ten sposób uczestnicy o silnie negatywnych emocjach uzyskuj? przewag? w grupowym rozwoju wydarze?, natomiast ci o wi?kszym rozs?dku staj? si? niepewni. Kierownik grupy mo?e wi?c coraz to bardziej, zupe?nie nie ingeruj?c, prowadzi? proces wg w?asnego ?yczenia. Tak zwane ods?anianie przysypanych emocji powinno dokona? si? np. przez dosy? niepohamowane, czasami nawet wyuzdane wy?adowanie agresywnych impulsów. W po??czeniu z dawno nieaktualn? "teori? kot?a parowego" Zygmunta Freuda, w której agresje regularnie powstaj? i regularnie szukaj? sobie drogi do "wy?adowania", wmawia si? duszpasterzom, ?e p?kn? z tamowanej agresywno?ci i powinni si? nauczy? jakiego?, z tym "rozs?dnego obchodzenia". Jednak techniki rozlu?niaj?ce poci?gaj? cz?sto za sob? stany, w których uczestnicy "na nowo odkrywaj?" swe dziecinne zachowanie uczuciowe, wzmacniaj? je i kultywuj?. Poniewa? to kultywowanie mo?liwe jest jedynie w chronionym obszarze takich grup, wielu ludzi przychodzi nieustannie rozwija w sobie swoisty rodzaj uzale?nienia. Cz??? ksi??y ju? od 15 lat uczestniczy w rundach grupowo-dynamicznych. Wbrew zachwalanym okre?leniom celów, ?e agresywne uczucia zostan? zdemontowane i w ko?cu b?dzie mo?na si? "z wszystkimi pojedna?", potrzeba wyra?ania agresji staje si? coraz wi?ksza. Zw?aszcza uczestnicy, którzy ju? d?ugo uczestnicz? w takich spotkaniach najbardziej gorliwie rozwijaj? i wy?adowuj? swoje agresywne impulsy. Cz?sto nie mo?na ich wcale uspokoi?. Nierzadko zdarza si?, ?e uczestnicy przy szczególnych ?wiczeniach popadali w psychoz?, zw?aszcza gdy mia?y one zwi?zek z rodzicami, np. podczas metody bicia w poduszk?, która wg instrukcji, mia?a wyobra?a? jak?? dowoln? osob?. /172 W posiedzeniach grupowych zalecano nawet uczestnikom odwiedzenie grobu rodziców, deptanie po nim, aby w ten sposób da? upust z?o?ci i uczuciom nienawi?ci. Uczestnicy zostaj? wprowadzeni w konflikt z rodzicami. Ka?dy rodzaj szacunku zostaje wytrzebiony. Zostaj? nawet instruowani do pope?nienia wzgl?dem nich czynów karygodnych. Powierzchowne i krótko trwaj?ce uczucie rzekomej ulgi z "mo?liwo?ci wypuszczenia pary" ko?cz? si? nieuniknionym niepokojem sumienia i uczuciem samotno?ci. Profesor pedagogiki z Hamburga, Herbert Gudjons, który ju? w roku 1971 uczestniczy? w zespole roboczym "Duszpasterstwo przez grup?", podaje, ?e wy?adowanie agresywnych impulsów szczególnie u chrze?cijan wymaga du?ego wysi?ku woli, poniewa? oni, czuj? si? zobowi?zani, na podstawie ich przykaza?, do ?ycia bez gwa?tu. "Zw?aszcza u chrze?cijan obchodzenie si? z uczuciami agresywnymi jest niewy?wiczone. Chodzi o to, aby agresji nie t?amsi?, bowiem w przeciwnym razie uwidoczni si? ona nie- kontrolowanie w innym miejscu lub te? przy permanentnym jej zaprzeczaniu mo?e si? zwróci? przeciwko w?asnej osobie. (. . .) Agresje musz? by? ?wiadomie postrzegane, kanalizowane i na podstawie wzajemnej akceptacji wywa?one." /173 Uczestnicy powinni podczas spotka? grupowych "zburzy? fasady osobowo?ci (unfreezing), prze?ywa? bez l?ku post?py w akceptacji samego siebie i akceptacji innych, równie? niech?? wobec innych, to znaczy znosi? fakt, ?e istnieje kto?, kogo nie lubi?." /174 Aby nauczy?, "?e istnieje kto?, kogo nie lubi?", nauczyciele grupowo-dynamiczni dysponuj? niewyczerpanym repertuarem gier, które s?u?? temu, aby w grupie posia? niezgod?, usun?? jednego z uczestników, innych uczestników przeciw sobie sk?óci?, itd. - równocze?nie powstaje wielka zale?no?? od kierowników, o których ?yczliwo?? uczestnicy zabiegaj? cz?sto w do?? niegodny sposób. To zjawisko ilustruje nast?puj?cy przyk?ad ze szkolenia duszpasterskiego: W zebraniu grupowo-dynamicznym przeprowadzono tzw. gr? zapa?kow?. Ka?dy z uczestników otrzyma? zapa?k? i zosta? poproszony, aby da? j? temu, kto jest dla niego najsympatyczniejszy. Ci, którzy po czasie jeszcze trzymali zapa?ki, zostali namawiani, aby je prze?ama? i po?ówki da? tym, którzy s? dla nich najbardziej niesympatyczni. Kto otrzyma? najwi?cej ca?ych zapa?ek zyskiwa? rzekomo najwi?kszy szacunek i najsilniejsz? pozycj? w?adzy. Ten temat mia? by? potem w grupie przemy?lany i omawiany. Uczestniczk? tego spotkania by?a pewna wdowa po pastorze. "Kierownik grupy, przyjaciel jej zmar?ego m??a, by? darzony przez ni? szacunkiem. Kiedy z trzaskaj?cym d?wi?kiem z?ama? zapa?k? na dwie po?ówki i powiedzia?: 'Ka?dy z?amie swoj? zapa?k? i da j? temu w grupie, kto jest dla niego najmniej sympatyczny', spontanicznie wykrzykn??a: 'Nie, tego pan nie mo?e zrobi?!' Poczym tamten zwróci? si? ku niej i poda? jej bez s?owa z?aman? zapa?k?. 'Teraz zosta? przekroczony we mnie sygna?. Od tej chwili sta?am si? prawie bezwolnym narz?dziem w r?kach kierownika. Podczas wszystkich jego nast?pnych ?wicze? chcia?am odzyska? jego uznanie i przychylno??. Nie mog?am si? ju? modli? i dosz?o u mnie do zaburze? psychosomatycznych." /175 Podobnie popularna podczas tych kursów jest gra - "Kto powinien prze?y?": Odgrywa si? scen?, w której uratowa?a si? grupa osób, która prze?y?a rozbicie si? samolotu. Punktem wyj?ciowym scenariusza jest sytuacja, w której tylko trzy osoby maj? szans? na prze?ycie. Gdyby chcia?o si? wszystkich uratowa?, wszyscy by zgin?li. Teraz uczestnicy s? namawiani do przekonania innych, ?e w?a?nie oni koniecznie musz? prze?y?. Mo?na sobie ?atwo wyobrazi?, jakie tu sztucznie zostan? stworzone sytuacje niebezpiecze?stwa. Peter Sichrovsky w swojej ksi??ce "Trening duchowy - jak w sze?? dni straci? swe oblicze" opisa? bardzo wyrazi?cie wiele takich izoluj?cych i uszczypliwych "gier" grupowo-dynamicznych. Ju? w bardzo wczesnych, niemieckoj?zycznych pismach, biskup Cordes odkry? niepokoj?ce symptomy agresji. Tobias Brocher, który wraz z innymi neomarksistami prowadzi? pierwsze grupowo-dynamiczne seminarium dla nauczycieli w Niemczech, dokumentowa? ju? w roku 1967 w swojej ksi??ce "Dynamika grupowa i szkolenie doros?ych" twarde i zaciek?e walki o presti? i przewodzenie w grupach. Jeden z uczestników opowiedzia?: "Mam uczucie, jakbym si? znajdowa? na arenie i by? ?wiadkiem walki byków. (...) Teraz czekamy ju? tylko na ofiar?, aby zobaczy? jak b?dzie dobita". /176 Podobnie potwierdza Dieter Stollberg, wspó?za?o?yciel Niemieckiego Stowarzyszenia Psychologii Pastoralnej. Przedstawia on post?powanie grupy, która mocno dokuczy?a jednemu z uczestników: "Jest on 'ob?udnikiem', 'sadyst?', 'ca?kiem pod?ym psem' itd. Napastnicy wznosili si? a? do wybitnie okrutnej i sadystycznej (werbalnie) orgii, podczas której 'ofiara' wprost zosta?a 'zar?ni?ta' (. . .)" /177 Eliminacja mi?o?ci bli?niego Spotkania grupowo-dynamiczne maj? z regu?y charakter polityczny - nie w tym sensie aby bezpo?rednio by?y indoktrynowane politycznie, ale w ten sposób, ?e zaatakowane s? podstawowe warto?ci kultury zachodnioeuropejskiej oraz wolno?ciowe i demokratyczne zasady ?ycia spo?ecznego. Uczestnicy zostaj? poinstruowani jak zakwestionowa? postaw? wyra?aj?c? szacunek i mi?o?? bli?niego wobec drugiego cz?owieka, jako typowe cechy "spo?ecze?stwa mieszcza?skiego". "Odkrywanie" uczu? awersji jest chwalone jako udane dotarcie do najpierwotniejszych uczu?. W ten sposób jednak nie ?wiczy si? koegzystencji, lecz trenuje wrogo??. Spotkania odbywaj? z regu?y wg trzech kroków: "odmrozi?" - "zmieni?" - "znowu zamrozi?" (engl. "unfreezing", "changing", "refreezing". Ju? sama terminologia wskazuje, ?e chodzi tu o celowe zmiany zachowania, które nie s? oparte na "chwili" lecz na "trwaniu". Specjalnym ?rodkiem do tego jest tzw. "Feedback". Chodzi tu o s?owne sformu?owania sposobu zachowania i wyra?ania si? oraz odwrócenie tych znacze?. Te uczucia, które wy?oni? si? podczas wysublimowanych psychotechnik w wydarzeniach grupowych, mog? si? uobecni? lub zosta? u?wiadomione, zw?aszcza gdy chodzi o tzw. odcienie, np. w rodzaju obserwowanej l?kliwo?ci lub w?adczo?ci. Mówi si? np.: "Mam wra?enie, ?e si? boisz" albo "tak oddzia?ywujesz na mnie, jakby? si? wewn?trznie gotowa?" itd. Na podstawie rodzaju grupy i sposobu kierowania grup? uczestnicy zostaj? wprowadzeni w wielkie opresje. Po podsycaniu agresji i sztucznym budowaniu awersji uczestnicy, pod pretekstem "by? otwartym jak to tylko mo?liwe" i "?adnych uczu? nie t?umi?", zostaj? przedstawieni pozosta?ym niejako "do góry nogami." W nieunikniony sposób dochodzi do braku dystansu i do zranie?. Oprócz tego cz?sto jest przypisywany posiedzeniom grupowo-dynamicznym charakter pokuty i obwiniania. W tym celu organizuje si? systematyczne spotkania wg metody "Feedback" poniewa?: "równie? powtórne odzwierciedlania mog? prowadzi? do pokuty". /178 Feedback oznacza, jak ju? wspomniano, ?e uczestnik grupy zostaje pobudzony, aby bezpo?rednio i bez zahamowa? da? wyraz swoim uczuciom wobec osoby, nad któr? si? akurat pracuje. Wychodzi si? z za?o?enia, ?e szczególnie uczucia z?o?ci, awersji i odrzucenia nie s? wyra?ane bez skrupu?ów, poniewa? te nie by?yby akceptowane w naszej spo?eczno?ci. Przez to "powtórne odzwierciedlenie" mo?na je uczyni? tematem i dana osoba musi si? z nimi skonfrontowa?. Wg Gudjonsa w?a?nie agresywne uczucia s? wa?nym elementem Feedbacku. "Uczestnik, nad którym debatuje grupa, nie jest w stanie w inny sposób uzyska? wa?ne, mo?e ca?kiem nowe informacje o sobie, by pó?niej móc je wykorzysta? w zmianie swego zachowania." /179 Szczególnie wyra?ny jest przymus, uzewn?trzniaj?cy si? w tym zaj?ciu. Kierownicy grup ustalaj?, które sposoby zachowania s? do odrzucenia, a które do nauczenia. Dla uczestników takich spotka? nie jest to zawsze wyra?ne: oni nie dostrzegaj? tego, co si? z nimi robi. Uczestnikowi doprowadzonemu przez grup? metod? Feedback na ?awk? grzeszników, nie jest - wg Gudjonsa - mo?liwe zniesienie "zadaj?cej ból kary duchowej." Reaguje on l?kiem i obron?. Celem procesu grupowego jest zatem tak dobrze wy?wiczy? metod? powtórnego odzwierciedlania, aby poszczególny uczestnik uleg? naciskowi grupy i przyj?? nowe sposoby zachowania. "Feedback s?u?y (. . .) temu, aby zdr?twia?e obyczaje rozlu?ni?, przeformowa? w bardziej stosowne, a te z kolei wytrenowa?. W dynamice grupowej mówi si? w tym przypadku o unfreezing (odmro?eniu), changing (przemianie) i refreezing (ponownym zamro?eniu) obyczajów." /180 Ta procedura, jak to zostanie przedstawione w pó?niejszym rozdziale, posiada przera?aj?ce podobie?stwo ze sposobem prania mózgów. Narzucaj? si? jeszcze do tego pytania: Kto ustala, jakie sposoby zachowania s? odpowiednie, a jakie skostnia?e? Rzekoma stosowno?? kieruje si? mi?dzy innymi "teori? ci?g?ych zmian"; przekonaniem, ?e ogólnie uznana wa?no?? jest autorytarnym wymaganiem oraz zasadnicz? tez? marksistowsk? XX wieku, ?e ka?d? form? autorytetu trzeba zwalcza? i odrzuca?. Pomimo tych brutalnych sposobów, trwale rani?cych osobowo??, przedstawiciele metod grupowo-dynamicznych w duszpasterstwie nie wzbraniaj? si? przed tym, aby je wyk?ada?, jako zalegalizowane przez Bibli?. W spotkaniach grupowo-dynamicznych wydaje si?, jakoby Feedback by? wymodlony i wra?enia osoby by?yby ponownie wyg?aszane jako "przepowiadane w imi? Pana". Sam Jezus Chrystus pono?, stosowa? ju? owe techniki grupowo-dynamiczne: "Przebieg tego rodzaju procesu jak Feedback widoczny jest w Ewangelii ?w. Mateusza, w rozdziale 16, kiedy Jezus zapytuje: A wy za kogo mnie uwa?acie?" /181 Na ten blu?nierczy charakter zosta?a zwrócona uwaga ju? na pocz?tku lat 70-tych przez Henninga Günthera, który zilustrowa? j? przyk?adami: "Ci, podnieceni grupowo-dynamicznie, cz?sto pos?uguj? si? religijnym j?zykiem w sposób blu?nierczy. (. . .) Uczestnicy grupowo-dynamiczni ze ?rodowiska chrze?cija?skiego cz?sto kojarz? sytuacj? grupow? z 's?dem ostatecznym' 'Urz?dzali?my ?wiczenia oddechowe jogi, siedzieli?my w parach oparci plecami o siebie i rozmawiali?my w?a?nie o chwilowych odczuciach, o Tu i Teraz, co jest bardzo wa?ne dla uczestników terapii Gestalt. Patrzeli?my sobie d?ugo w oczy, co cz?sto by?o nieprzyjemne, potem biegali?my wokó? z zamkni?tymi oczami, dochodzi?o do kontaktu cielesnego, ?ciskali?my si? wzajemnie za r?ce, obejmowali?my si?, ca?owali?my si? i robili?my wszystko, co nam wpad?o do g?owy. Po tym prze?yciu Sylwia (kierowniczka grupy) zapyta?a: Czy kto? chce si? podzieli? z nami swoim prze?yciem? (. . .) Do niedzieli wieczór trzyma?a Sylwia ka?dego pod lup?. (. . .) Fred, wyjd? na ?rodek pokoju, powiedzia?a Sylwia. Wsta?em i wyst?pi?em do przodu, o?mielony dodaj?cymi otuchy spojrzeniami uczestników grupy, których ju? odt?d dobrze zna?em, bez wi?kszego onie?mielenia. Cieszy?em si? rzeczywi?cie z tego prze?ycia, którego jeszcze przed dwoma dniami oczekiwa?bym ze zgroz?. . . . . Kamera zwróci?a si? na mnie'. To, co tu zosta?o przedstawione, to naprawd? S?d ostateczny." /182 Walka przeciw "autorytetowi" i zburzenie progów zahamowania W ca?ej marksistowskiej ideologii Horkheimera, Adorno i Marcuse'a, jak to ju? zosta?o wspomniane w innych miejscach, zosta?a wypowiedziana wojna, szczególnie przeciw hierarchii i autorytetowi. "My?lenie hierarchiczne" podczas spotka? grupowo-dynamicznych by?o najtrafniej potwierdzane jako "skostnia?y sposób zachowania". Celem obowi?zuj?cym jest odrzucenie wszelkich rodzajów autorytetów, tu powinny by? wy?wiczone "bardziej odpowiednie sposoby zachowania". Czarodziejskim has?em "odkry? struktury w?adzy" pos?ugiwali si? równie? grupowo-dynamicy w stopniowym przyjmowaniu go w duszpasterstwie. Odkrywanie istniej?cych struktur w?adzy ma rzekomo prowadzi? nie do zniesienia ustalonych przez Boga autorytetów, lecz mia?oby "uwolni?" urz?dników i odpowiedzialnych od przymusowego pozostawania pod ich wp?ywem. Tam gdzie (stosowanie procesów grupowo-dynamicznych, przyp. autora) zachodzi ?wiadomie, prawdziwy autorytet nie zostaje podwa?ony, lecz zostaj? odkryte przygniataj?ce hierarchie. W?adcy odkrywaj? si? sami, jako zak?ócaj?cy faktor ?ycia wspólnotowego, czuj? si? odci??eni i uwolnieni z ich wewn?trznej izolacji." /183 Nie trzeba du?o fantazji, aby wyobrazi? sobie do jakich uk?adów mo?e prowadzi? stosowanie takich metod. Za?ó?my, ?e jaki? biskup zostanie w swojej diecezji przez pojedyncze osoby systematycznie zap?dzany w ?lepy zau?ek. Organy prasowe sugeruj? jego zacofanie, patriarchalizm i ograniczenie. Celowo ?le informowane wspólnoty odmawiaj? mu wspó?pracy. Wygl?da na to, ?e wsz?dzie napotyka na opór i jest osamotniony w swoim pogl?dzie. Grupowo-dynamiczne rozwi?zanie tego konfliktu polega?oby na tym, ?e "panuj?cy" dostrzega, i? on sam jest owym "faktorem zak?ócaj?cym", sam kapituluje pod naciskiem wspólnoty i jest wdzi?czny za to, ?e zwrócono mu uwag? na jego stan wyizolowania. To wszystko mo?e si? wykona? bez przeprowadzania jakiejkolwiek dyskusji i rzeczowych pyta?. W Niemczech, Austrii i Szwajcarii ju? do?? d?ugo uprawia si? polityk? wg tego modelu, - a przede wszystkim polityk? ko?cieln?. Wg tej strategii i tych wzorów argumentacji post?puje si? w Szwajcarii przeciw biskupowi Haas'owi, w Austrii przeciw biskupom Kreen'owi i Küng'owi, w Niemczech przeciw biskupowi Dybie. Lecz metody te stosowane s? nie tylko w kr?gach ko?cielno-politycznych; ju? do?? d?ugo s? równie? stosowane we wspólnotach, maj?c na celu zburzenie "my?lenia hierarchicznego". Na jednym z treningów duszpasterskich np. kierowniczka kursu wezwa?a uczestników do nast?puj?cego ?wiczenia: Mieli oni utworzy? pary, jeden z partnerów kl?ka podpieraj?c si? na wyprostowanych r?kach. Plecy znajduj? si? w pozycji poziomej. Jeden z partnerów k?adzie si? plecami, w poprzek, na drugim. Potem kierowniczka grupy zach?ca, aby tarza? si? po ziemi lub 'jak zwierz?' pe?zaj?c porusza? si? do przodu. Uczestnicy wype?niaj? to wezwanie. Czo?gaj? i tarzaj? si? przez sal?. Nast?pnie grupa siada w kole. Pojedyncze osoby dziel? si? swoimi do?wiadczeniami. Pewien m?ody duszpasterz uwa?a, ?e podczas tego ?wiczenia pe?zania sta?o si? dla niego jasne, jak m?cz?cy jest chód w pozycji pionowej. Mówi on dos?ownie: "Co my, ludzie sobie wyrz?dzamy!" W nast?pnym ?wiczeniu kierowniczka grupy ka?e uczestnikom po?o?y? si? na plecach i podkurczy? nogi. W tej pozycji wszyscy powinni "jak dzieci", stopami tak mocno jak potrafi?, tupa? o pod?og?, krzycz?c przy tym: Nie, nie, nie. " Powstaje g?o?ne tupanie i ryczenie. Potem kierowniczka zaczyna biega? wko?o i zach?ca, aby wszyscy robili to samo. Powinni biegn?? wko?o jak jelenie, ze spuszczon? g?ow?. Wszyscy wype?niaj? te nakazy. Dalej powinno si? chodzi? jak Afryka?czyk, "z bioder", w ko?cu przej?? w "krok mieszcza?ski". Teraz kierowniczka zaczyna si? na?miewa?: "Taki narzucony, ma?powaty chód!" G?o?no krzyczy: "Precz, precz, precz!" Uczestnicy wtóruj?: "Precz z tym zma?powanym, mieszcza?skim chodem!" Je?eli po pewnym czasie uczestnicy grupy s? jednoznacznie gotowi na bezkrytyczne wype?nianie ka?dego zadanego ?wiczenia, kierownicy z regu?y "podwy?szaj? poprzeczk?." W przera?aj?cy sposób ujawnia si?, ?e podczas takich "dokszta?ce?" mo?na zatraci? wszelkie poczucie godno?ci wobec siebie samego i wobec innych ludzi. Istniej? niezliczone metody, aby w?ród uczestników naderwa? respekt do w?asnej osobowo?ci i zmusi? ich do wspó?dzia?ania w uczynkach, których wstydziliby si? w normalnych, ludzkich relacjach. Wielu uczestników przystaje na takie post?powania, albowiem pragnien? dowiedzie? si? czego? wi?cej o sobie. Przebieg ?amania tabu ukazuje si? na pocz?tku wielu uczestnikom jako zdobycie nowej ziemi i dlatego mo?e by? odbierany na pocz?tku jako co? pozytywnego. St?d wielu ludzi po pierwszym spotkaniu grupowo-dynamicznym wpada w zachwyt. Dopiero po jakim? czasie niektórzy z nich spostrzegaj?, w jak niegodn? dzia?alno?? dali si? wci?gn??. Prawie nikt nie przypu?ci?by, ?e tak silnie pozwoli sob? manipulowa?. Na pocz?tku kilkudniowego, fizykoterapeutycznego szkolenia siedzi przyk?adowo oko?o pi?tnastu duszpasterzy obu p?ci w kole i przedstawiaj? si? sobie nawzajem. Jako pierwszym "terapeutycznym" zaleceniem jest zwrócenie uwagi przez kierownika kursu na postaw? cia?a uczestników. Jest ona wyrazem samopoczucia w danej chwili. On sam zdejmuje sobie buty. Obecni zmieniaj? swoj? postaw?. Prowadz?cy kurs pyta, mile zach?caj?c: "Mo?e kto? chcia?by wsta?? " Dzia?a on przy tym rzeczowo, fachowo, spokojnie. Grupa dostosowywuje si? krok po kroku do jego impulsów. "Bardziej wy?wiczeni" uczestnicy pokazuj? to tym, dla których takie ?wiczenia s? czym? nowym. W ko?cu wszyscy chodz? po pokoju. Niejako z rezerw? "trener" wypowiada nast?pne polecenie. Ka?dy powinien tak chodzi?, jakby to by? rodzaj kroczenia przez ?ycie. Ka?dy zmienia swój sposób chodzenia. Jeden idzie wyprostowanie i twardo, inny podskakuje, trzeci idzie pochylony utykaj?c. Nast?pny impuls wzywa do tego, aby tym ruchom towarzyszy?y d?wi?ki. Niektórzy zaczynaj? nuci?, inni st?ka?. Szumy wkrótce nasilaj? si? a? do ob??dnego rozgardiaszu g?o?nych st?ka? i j?ków. W innej grupie prowadzi si? ?wiczenia na temat "b?ogos?awie?stwa". Uczestnicy maj? tworzy? pary. Jeden z nich k?adzie si? plecami na pod?og?. Jego partner powinien go poprzez dotykanie ró?nych obszarów cia?a, "b?ogos?awi?". Kierownik grupy: "B?d?cie tak blisko siebie jak to tylko mo?liwe, ale nie za blisko. My?l?, ?e wyczujecie, gdzie jest granica." Ca?e ?wiczenie odbywa si? w g?uchej ciszy. "B?ogos?awi?cy" dotykaj? swoich partnerów po g?owie, ramionach, tu?owiu, brzuchu, r?kach i nogach. Po oko?o dziesi?ciu minutach zamieniaj? si? rolami. Na jednym ze spotka?, w ramach dalszego kszta?cenia, zainscenizowano w ramach pokonywania stresu nast?puj?ce ?wiczenie: Uczestnicy tworz? pary. Jeden z partnerów k?adzie si? wyci?gni?ty na plecach. Jego partner k?adzie mu r?k? na g?owie, a drug? r?k? pociera szybkimi ruchami miejsce tu? poni?ej p?pka. Dla wyja?nienia, kierowniczka kursu mówi, ?e to ?wiczenie pobudza procesy chemiczne, które dzia?aj? odpr??aj?co. Nic nie jest w stanie powstrzyma? liderów grup. Progi zahamowa? zostaj? rozbudowywane lub burzone. Sfera prywatno?ci i intymno?ci zostaje zlikwidowana. Duszpasterze, kap?ani i ?wieccy zostaj? celowo wepchni?ci w kryzys osobowo?ci. Grupa (sprytnie zmanipulowna) na?laduje ju? tylko idee lidera, narzuca cz?onkom grupy nowy pogl?d na ?wiat i nowy sens pewnych porywów uczuciowych. Odbywa si? subtelna reedukacja grupy, której nie da si? unikn??, je?eli si? podda owym ?wiczeniom - co za? staje si? prawie niemo?liwe, ze wzgl?du na pod?wiadomy nacisk grupy. Na jednym z kursów dokszta?caj?cych, na wezwanie kierownika grupy, uczestnicy ustawiaj? si? w kole, k?ad?c sobie wzajemnie r?ce na szyj? i na ramiona. Co drugi ma zwiesi? swoje cia?o a tali? tr?ca? do przodu i do ty?u. ?wiczenie rozpocz?to. Kierownik grupy wzywa, aby ruchom towarzyszy?y d?wi?ki. Niektórzy uczestnicy zaczynaj? st?ka?, inni im wtóruj?. Powstaj? kulisy odg?osów, które mog?yby towarzyszy? scenom seksu grupowego. Do nast?pnego ?wiczenia kierownik grupy zach?ca nast?puj?cymi s?owami: "To mo?e zaj?? za daleko - no ale..." Uczestnicy na skutek tego s? zaciekawieni. Teraz kierownik grupy t?umaczy ?wiczenie. Uczestnicy powinni stan?? po dwóch, naprzeciwko siebie, zawsze w niewielkim odst?pie. Na wysoko?ci talii s? zobowi?zani utrzyma? mi?dzy sob? poduszk?. Potem powinni gwa?townie pchn?? biodrami do przodu. Wszyscy uczestnicy tworz? teraz grupy po dwie osoby, cz??ciowo mieszanej p?ci, cz??ciowo tej samej i napieraj? swoimi biodrami na siebie. Poduszka odspr??ynowuje uderzenia. Na tym treningu duszpasterz czy kap?an nie nauczy si? niczego przydatnego w trudnych codziennych duszpasterskich i spo?ecznych zadaniach. Przyczynia si? natomiast do tego, ?e uczestnicy coraz bardziej oddalaj? si? od realno?ci i od bli?nich. Nie ucz? si? tego, co w?a?ciwie mog?oby by? centralnym zadaniem duszpasterza, ani dlaczego dalsze powa?ne psychologiczne szkolenie przynie?? by im mog?o wielk? korzy??: a mianowicie wczu? si? w innego cz?owieka, zrozumie? go i konkretnie wspiera?. Dzieje si? to z niewymiern? szkod? dla ksi?dza, parafii i ko?cio?a. Najwa?niejsze psychotechniki W tym rozdziale zostan? przedstawione niektóre z najwa?niejszych psychotechnik. Równie? to przedstawienie mo?e by? niekompletne w ramach przedstawionej pracy, zarówno pod wzgl?dem liczby ró?nych metod grupowo-dynamicznych jak i wyczerpuj?ce ich przedstawienie. Jednak?e nieodzownym okaza?a si? konieczno?? naszkicowania niektórych z najcz??ciej stosowanych psychotechnik. Kolejno zostan? przedstawione trzy nast?puj?ce metody: dramat biblijny lub psychodramat, terapia Gestalt oraz bioenergetyka jako metoda "orientuj?ca cia?o" . Formy terapii ukierunkowane ciele?nie Wtargni?cie "trenerów" z grupowo-dynamicznych szkole? i seminariów na obszary seksualno?ci ludzkiej nie nale?? do rzadko?ci. W USA ju? wiele takich przypadków trafi?o do s?du. Seksualno?? odgrywa - a? trudno w to uwierzy? - centraln? rol? w dokszta?caniu ksi??y. Inscenizuje si? program rzeczywistego seksualizowania osoby. Jako teoretyczne uzasadnienie przytacza si? ideologi? marksistowskiego psychologa Wilhelma Reicha, który uwa?a?, ?e t?umienie bod?ców seksualnych prowadzi do napi?? i skurczów. Dlatego jest wa?ne, aby ust?powa? swoim seksualnym odczuciom. Reich stworzy? poj?cie "pancerza charakteru". W kr?gach grupowo-dynamicznych owa teoria stanowi standard. Najwyra?niejsze jej stosowanie uwidacznia si? w tzw. "bioenergetyce", która zosta?a rozwini?ta przez Alexandra Lowena, ucznia Wilhelma Reicha. W jego pracach nad "seksualnymi skurczami" nie chodzi?o mu tylko o regulowanie funkcji cielesnych. Chodzi?o mu równie? o usuni?cie religii, któr? w jednych ze swoich opracowa? t?umaczy? jako "masow? psychologi? faszyzmu". Reich dopatrywa? si? pocz?tków religii w t?umionej seksualno?ci. By? on przekonany, "?e odczucie religijne wyp?ywa z pohamowywanej seksualno?ci, ?e ?róde? religijnego podniecenia nale?y dopatrywa? si? w zahamowanym podnieceniu seksualnym". /184 Z takiego wyobra?enia wynika?a dla Reicha "przymusowa konkluzja, ?e jasna, seksualna ?wiadomo?? i naturalny porz?dek seksualnego ?ycia musi sta? si? ko?cem mistycznych odczu? wszelkiego rodzaju, ?e w takim razie naturalna p?ciowo?? jest ?miertelnym wrogiem religii". /185 W konsekwencji Reich zajmowa? si? gruntownie "indywidualnym wykorzenieniem uczu? religijnych". "Zniszczenie religii w analizach" ma zosta? osi?gni?te na p?aszczy?nie uczuciowej, "nie przez dyskusje o istnieniu lub nieistnieniu Boga, (. . .) lecz tylko i wy??cznie przez usuni?cie seksualnych ogranicze? i rozlu?nienie dziecinnych wi?zi z rodzicami." /186 Reich nie stroni? od tego, aby doros?ych ludzi, którzy zg?osili si? do niego z problemami psychicznymi, zepchn?? w ci??kie, ?yciowe kryzysy. Jego cel, wyt?pienie religijno?ci, by? dla niego wa?niejszy: "Analiza prowadzi w ko?cu do tego, ?e gdy cz?owiek podejmie normalne, zaspakajaj?ce ?ycie mi?osne wtedy religia straci swoje oparcie. Tak oto studiuj?cy teolodzy wpadaj? w niema?e trudno?ci, poniewa? pe?ne przekonania kontynuowanie swego zawodu, którego zdrowotne b?ogos?awie?stwa by?y odczuwane na w?asnym ciele, staje si? niemo?liwe." /187 Wiele opinii o psychotechnikach opiera si? dzisiaj niestety nie na wiadomo?ciach z oryginalnych ?róde? lecz na upi?kszonej literaturze z drugiej r?ki. Kto jednak studiuje dzie?a przedstawicieli metod grupowo-dynamicznych, b?dzie ci?gle i wci?? napotyka? na wy?ej opisan? ideologi?. Trzeba nam wyobrazi? sobie w jak przewrotnej (?ac.: pervertierten) sytuacji si? znajdujemy: Twórca takich kursów grupowo-dynamicznych, które nosz? nazw? ukierunkowanych ciele?nie, t?umaczy wyra?nie, ?e jego celem jest zniszczenie religii. Mimo tego, takie w?a?nie kursy proponowane s? jako dalsze kszta?cenie ksi??y - i szczególnie wzmo?enie przez instytucje ko?cielne. Podobnie w?tpliwa jak w/w ciele?nie zorientowane psychotechniki jest tzw. bioenergetyka wg za?o?e? Aleksandra Lowena, ucznia Reicha. W szeregu reklamy psychotechnik "Drogi do Cz?owieka" Lowen prezentowa? nast?puj?c? "scen? terapeutyczn?": Na kanapie le?y doros?y m??czyzna, odziany tylko w slipki, i we wskazanym przez Lowena momencie, zaczyna porusza? swoimi biodrami w gór? i w dó?, krzycz?c przy tym : "Nie, nie dam swego g . . . !" Tak?e to ?wiczenie opiera si? na ideii Reicha o pancerzu charakteru. Na mi?dzynarodowym kongresie psychoterapii "Evolution of Psychoterapy" w lecie 1994 roku w Hamburgu Lowen przedstawi? swoj? terapi? w grupie roboczej "Integracja ego i p?ciowo?ci". Pewien doros?y m??czyzna rozbiera si? przed zebranym kongresem a? do majtek i musi si? po?o?y? na drewnianego koz?a, przy czym si? mocno przeci?ga. M??czyzna g?o?no krzyczy. Po krótkiej przerwie Lowen stawia nast?puj?c? "diagnoz?": Ten m??czyzna ma sk?onno?ci do ukrywania swoich uczu?. Zapytany, co mo?e do tego doda? ze swego dzieci?stwa, opowiada o bliskim stosunku do swojej matki. Ona by?a podobno pruderyjn? katoliczk?. To doprowadzi?o u niego do zaburze? seksualnych. Ponownie k?adzie si? ta osoba do?wiadczalna na ko?le i krzyczy z powodu bólu. Na du?ym, ?ciennym ekranie przedstawione s? jego drgawki, aby wszyscy z ponad tysi?ca obecnych, mogli w tym wspó?odczuwa?. Lowen komentuje: "Dobre! Bolesne, ale dobre!" Drug? osob? do?wiadczaln? jest kobieta, która przychodzi i rozbiera si? do bielizny. Lowen wskazuje u niej jako cel terapii, jakoby jej biodra mia?y si? same porusza?. Le??ca na ko?le kobieta zaczyna p?aka?, na co Lowen wzywa, aby si? podda?a temu szlochowi, "G?o?niej! Mo?na us?ysze? dziecko w tym p?aczu!" Po kilku uwagach, nawi?zuj?cych do jej dzieci?stwa bioenergetyk zauwa?a: "Co? przydarzy?o si? komu? jako dziecku. Pytaniem jest jak si? pó?niej znowu otworzy?. Dlatego wykonujemy emocjonalne lub seksualne ?wiczenia." Niebawem ta kobieta ma si? po?o?y? plecami na macie, r?ce wyprostowa? do góry i wo?a? "tatusiu". Czyni to i zaczyna g?o?no p?aka?. Lowen nawo?uje j? teraz, aby g?o?niej wo?a?a "tatusiu". Mo?na w jej wo?aniu wyczu? wyra?n? z?o??, on to potwierdza. Kobieta p?acze coraz gwa?towniej i t?umaczy, ?e nie wytrzymuje tego uczuciowo. Lowen poleca nadal krzycze?, co jej si? jednak nie udaje. Lowen komentuje to mniej wi?cej tak: Gdyby Ewa naprawd? umia?a krzycze?, to by si? otwar?a na dole i na górze i jej problem seksualny zosta?by rozwi?zany. ?aden krzyk nie przynosi zmiany. To jest tylko powolny post?p. Ona musi si? odci?? od swojego uczucia, poniewa? go nie wytrzymuje. Normalnie krzycza?oby si? i napi?cie zosta?oby rozwi?zane. W terapii uczucia musz? zosta? wyjawione. - Z czasem odkrywa si?, ?e mia?o si? równie? seksualne uczucia wobec w?asnych rodziców." Tak zwane terapie orientowane ciele?nie zawieraj? zawsze elementy bioenergetyki Lowena. Zarówno przyk?ady z rozdzia?u "Zmiana osobowo?ci" jak i wy?ej omówione "terapie cielesne" s? szeroko rozpowszechnione w szkoleniu oraz dalszym dokszta?caniu duszpasterzy. Metoda Lowena polega na tym, aby zwróci? ludziom uwag? na ich negatywne uczucia (najcz??ciej wobec w?asnych rodziców) i spowodowa? ich wyra?enie. W swojej ksi??ce "Bioenergetyka" t?umaczy on klientce niektóre ?wiczenia bioenergetyczne: W jednym z nich daje si? pacjentce r?cznik z frotee, który udaje si? zwin?? w rulon. R?cznik mo?e przedstawia? cz?owieka. W naszym przypadku móg?by to by? ojciec, obecny przyjaciel lub ja, tzn. inny, znienawidzony przedstawiciel m?skiej p?ci. Podczas skr?cania r?cznika pacjentka powinna wypowiada? to wszystko, co ch?tnie powiedzia?aby ojcu lub innemu m??czy?nie. 'Ty b?karcie! Nienawidz? ci?. Ty mnie poni?y?e? i gardz? tob?. Mog?abym ci ukr?ci? gard?o. Wtedy nie móg?by? si? na mnie ju? tak gapi? swymi po??dliwymi oczami.' To co le?y na d?oni, ten r?cznik mo?e równie? wyobra?a? penisa. Przez skr?canie go pacjentka mo?e roz?adowa? równie? wielk? wrogo?? przeciwko temu organowi. To ?wiczenie nie mo?e jednak sta? si? rutyn?. Ma ono tylko wtedy warto??, gdy jest wykonane po wywo?aniu urojonego prze?ycia pacjentki. Tego rodzaju prze?ycia nie musz? mie? koniecznie charakteru seksualnego. Podczas takiego ?wiczenia mo?na roz?adowa? ka?de wrogie lub gniewne uczucie, które wywodzi si? ze zranienia lub obrazy. Inne ?wiczenie by?oby w tym przypadku równie? stosowne: Pacjentka, (naturalnie mo?e to by? równie? pacjent rodzaju m?skiego z odpowiedni? doz? nienawi?ci do kobiet) k?adzie si? brzuchem na ?ó?ku, podpieraj?c si? na ?okciach i kolanach. Przy czym palce u nóg wpijaj? si? w materac. Jest to najcz?stsza pozycja m??czyzny przy wspó??yciu. Nast?pnie wykonuje ona cz?ste i zdecydowane, pop?dowe ruchy w kierunku ?ó?ka. Tym ruchom mog? towarzyszy? s?owa, przy czym powinny to by? s?owa negatywne, sadystyczne, rani?ce i wulgarne. Je?eli pacjent lub pacjentka oddadz? si? prawid?owo temu ?wiczeniu, prze?yj? oni szczególne uczucie ulgi. Mo?na si? przez to w pewien sposób odreagowa?, co ani pacjentowi ani innym nie szkodzi. Poni?y?o si? przecie? tylko osob? wyimaginowan?; a osoba konkretna czuje si? potem tak czysto jakby, umy?a sobie r?ce." /188 Okazjonalnie wyst?puje u ludzi uczucie ulgi, ale jest ono bardzo powierzchowne i szybko zanika. Pozostaj? wyrzuty sumienia, poczucie winy i oczywi?cie w?a?ciwe przyczyny ?yciowych trudno?ci. Jednych przez d?ugi okres m?cz? wyrzuty sumienia, inni natomiast co jaki? czas jak w na?ogu wracaj? do tego i podobnych typu ?wicze?, aby przynajmniej na krótki czas uwolni? si? od poczucia winy. Terapia Gestalt Pod nazw? terapii Gestalt jedna z psychotechnik osi?gn??a znaczenie mi?dzynarodowe. Wydaje si?, i? dosz?o do tego przede wszystkim dlatego, ?e jej twórca konsekwentniej ni? inni uskutecznia? swe cele. Anarchia i nieograniczone zaspokojenie potrzeb zosta?y nap?dzane a? do ekscesów. Poniewa? ta psychotechnika okaza?a si? najbardziej konsekwentna ze wszystkich jak równie? i dlatego, ?e w?a?nie terapia Gestalt zdoby?a uznanie i umocni?a si? tak?e w instytucjach ko?cielnych /189 po?wi?ci si? jej tu wi?cej miejsca ni? ciele?nie ukierunkowanej bioenergetyce lub na koniec psychodramatowi lub dramatowi biblijnemu. Po krótkiej biografii obydwu twórców zostan? przedstawione istotne aspekty terapii Gestalt. Nast?pnie zostan? pokazane niektóre aktualne ustosunkowania si? wobec tej psychotechniki. Twórcy terapii Gestalt Poni?szy opis ograniczy si? do dwóch najwa?niejszych twórców terapii Gestalt, mianowicie Fritza Perlsa i Paula Goodmana. Fritz Perls Frederick Salomon Perls urodzi? si? w Berlinie, w roku 1893, jako trzecie dziecko a zarazem jedyny syn. "Rodzice k?ócili si? cz?sto i matka nienawidzi?a ojca. Brutalny i pij?cy ojciec wzbudzi? w synu jednocze?nie podziw i awersj?. W?asne autorytarne zachowanie i bunt przeciw wszelkim autorytetom cechowa?y ca?e jego ?ycie. Ten stosunek do autorytetu przeniós? on na wiedz? fachow?. Jako najm?odszy i jedyny syn w rodzinie ?ydowskiej mia? pozycj? uprzywilejowan?, czego nie pozwala? kwestionowa? przez ca?e ?ycie, a co równie? by?o skrajnie widoczne w rodzinie wzgl?dem kobiet. Tragiczn? ?mier? najstarszej siostry, która z powodu ci??kiej choroby oczu wymaga?a troch? wi?cej uwagi, skomentowa? nast?puj?cymi s?owami: 'Nienawidzi?em tej my?li, ?e pewnego dnia b?d? musia? o ni? dba? i by? obci??onym przez jej obecno?? w moim domu (. . .) Nie smuci?em si? bardzo, jak dowiedzia?em si? o jej ?mierci w obozie koncentracyjnym.' /190 Z drug? siostr? dlatego dochodzi? do ?adu, poniewa? ta podziwia?a go bez miary." /191 Niepowodzenia w szkole kwitowa? zachowaniem buntowniczym i przej?ciowymi, artystycznymi fantazjami. Studiowa? medycyn? i zg?osi? si? na psychoanaliz? u Karen Horney, nast?pnie u Wilhelma Reicha. W roku 1926 pozna? Lore Polster, jego pó?niejsz? ?on?, Laur? Perls. "Wprawdzie schlebia?o mu jej mocne zatroskanie, ale jej uczucia odwzajemnia? awersjami. (. . .) Przedstawia? si? tak, jakby to on by? jej wydany. Mimo wszystko po?lubi? t?, której nie kocha?, która wci?? mu przeszkadza?a i przez któr? czu? si? wci?? napastowany. Dlatego te? nie jest zaskoczeniem jego nieudany zwi?zek uczuciowy. Podczas ca?ego okresu ma??e?stwa szuka? potwierdzenia u innych kobiet. Jego irytuj?cy stosunek do kobiet mia? pó?niej wp?yw na terapie. (. . .)." /192 W roku 1933 wyemigrowali oboje z dzieckiem do Afryki Po?udniowej. W roku 1936 Perls próbowa? osi?gn?? sukces na ?wiatowym kongresie psychoanalitycznym w Czechos?owacji. Musia? jednak stwierdzi?, ?e inni psychoanalitycy, przede wszystkim sam Freud nie okazywali mu i jego pomys?om ?adnej, szczególnej uwagi. Rozmow? z Zygmuntem Freudem opisuje Perls w swym autobiograficznym zbiorze my?li zatytu?owanym "Porzucone i odnalezione na moim ?mietniku" nast?puj?co: Perls zadzwoni? do drzwi Zygmunta Freuda, stan?? naprzeciw niego i powiedzia?: "Przyjecha?em z Afryki P?d., aby wyg?osi? wyk?ad i aby pana zobaczy?." By? mo?e Freud zauwa?y? znaczenie Perlsa dla psychologii g??bi? Odpowiedzia?: "I kiedy pan wraca z powrotem?" /193 - To by?o wszystko. G??boko upokorzony Perls przyznaje, ?e to go dr?czy?o do pó?nej staro?ci. D?ugoletni kryzys, który powsta? po tej kl?sce próbowa? on przezwyci??y? napisaniem ksi??ki. Perls cierpia? jednak na ci??kie zaburzenia obowi?zku pracy, a co za tym idzie ksi??ki zatytu?owanej "To ja, g?ód i agresja" nie uda?o mu si? napisa? z du?ym rozmachem. "Pó?niejsi krytycy widzieli w tej ksi??ce rozliczenie z Freudem i szczególnie z wydarzeniami z roku 1936. Na podstawie gruntownych, psychoanalitycznych opracowa? i w?asnych uroje? utworzy? on sobie obraz cz?owieka, który t?umaczy rodzaj ludzki jako ?ycie z?o?one z paru zwyczajnych, biologicznych elementów. W miejsce rozumu postawi? on potrzeby, które chce zaspokoi? ludzkie cia?o. Aktualnie najpilniejsza potrzeba, a zw?aszcza agresja, musi by? natychmiast zaspokojona, co pokazuje Perls, swoim w?asnym, aspo?ecznym stylem ?ycia." /194 W roku 1947 wyemigrowa? on do USA. Tam wszed? mi?dzy innymi w kontakt z Moreno i jego psychodramatem, z którego przej?? niektóre techniki teatralne. Poniewa? jego tytu? lekarza równie? tu nie znalaz? uznania, Clara Thompson poradzi?a mu, aby zda? ameryka?ski egzamin lekarski, co on odebra? jako bezczelno??. W Nowym Jorku zapocz?tkowa? on, przy intensywnej pomocy Laury Perls i Paula Goodmana, terapi? Gestalt. "D?ugoletnie, ekscesowe za?ywanie LSD i psylocybiny pogorszy?o jego stan. Jak ka?dy uzale?niony uwa?a?, ?e narkotyk - w tym przypadku psylocybina - jest dla niego korzystny. Perls uwa?a?, ?e wywo?uje u niego integracj? i przypominanie. Na skutek tego na?ogu wyst?powa?y u niego reakcje paranoidalne i schizofreniczne i nasila?y u niego reakcje zemsty wobec wszystkich, którzy odnie?li sukces. /195 Mimo tego, ?e coraz bardziej si? wyniszcza?, nie rezygnowa? z d??enia, aby sta? si? najs?awniejszy." /196 Uwa?a? si? za najwi?kszego terapeut?: "My?l?, ?e jestem najlepszym terapeut? ka?dego rodzaju neurozy, które wyst?puj? w Stanach, mo?e i na ca?ym ?wiecie." /197 W swoich snach widzi siebie jako okrutnego w?adc? ?wiata. W jednym, szczególnie faworyzowanym, stan? si? dyktatorem nad ?wiatem i czasami sp?dzam do?? d?ugie chwile nad tym, aby wyimaginowa? sobie, ze wszystkimi szczegó?ami, jakbym rz?dzi? ?wiatem." /198 "Od czasu do czasu, gdy rozkoszuj? si? moim okrucie?stwem, (. . .) czuj? si? ?ywotny i zaanga?owany." /199 Pod koniec roku 1963 przyby? on do instytutu w Esalen. /200 Perls znalaz? tam osoby o podobnych zapatrywaniach i móg? si? spokojnie, cz?sto wy?ywa? w swoim ordynarnym, aroganckim i bezwzgl?dnym zachowaniu. Nie potrafi? si? jednak w??czy? w nawet tak chaotyczny klimat pracy, jaki panowa? w Esalen i wsz?dzie chcia? gra? primadonn?. Ruth Cohn, jedna z jego najbardziej znanych zwolenniczek, twórczyni psychotechniki TZI (Tematycznie centrowana interakcja) opowiada o tym okresie: "W grupie nie mogli?my wtedy rozmawia? z Fritzem o jego koncepcjach. Urywa? teoretyczne rozmowy lub po prostu opuszcza? pokój. Uniemo?liwia? równie? ka?d? interakcj? w grupie, która nie odpowiada?a jego w?asnym dyrektywom. (. . .)" /201 Wzrastaj?cy nacisk konkurencji w Instytucie Esalen zmusi? go w roku 1969 do emigracji do Kanady, gdzie w Lake Cowichan za?o?y? kibbuz Gestalt i w roku 1970 zmar? na mani? samourzeczywistnienia. Ruth Cohn opisuje nast?puj?cy epizod ze ?mierci Perlsa: "To by? dzie? po operacji. Zwyk?e ig?y tkwi?y w twojej r?ce i zacz??e? wychodzi? z ?ó?ka. Wesz?a piel?gniarka i powiedzia?a: 'Panie doktorze Perls, przecie? panu nie wolno wstawa?!' Ty j? objecha?e?: 'Shut up, you aren't going to tell me what to do!' (Zamknij si?, nie masz prawa mi mówi?, co ja mam robi?! (przyp. autora) - Wsta?e? i umar?e?." /202 Paul Goodman Obok Fritza Perlsa, za twórc? terapii Gestalt, uchodzi homoseksualny anarchista, Paul Goodman. Urodzi? si? on w roku 1911 w Greenwich Village (Nowy Jork). "Jego rodzice zaniedbywali go. Wychowany zosta? przez kilka ciotek i jedn? z sióstr. W takich okoliczno?ciach wydaje si? prawdopodobnie uzasadniony dystans wzgl?dem kobiet oraz przyczyna jego sk?onno?ci homoseksualnych. Podobnie jak Perls, swoje s?abo?ci charakteru obraca? w co? pozytywnego. Niezdolny nada? swemu ?yciu konstruktywnego sensu, da? si? ponie?? swoim ambicjom, aby zyska? szalone powodzenie. Okre?la? on siebie generalnie negatywnie odcinaj?c si? od wszelkich wymaga? ?ycia. Jego niezdolno?? do trwania w ?yciu podniós? do rangi teorii. By? spo?ecznie bezu?ytecznym stanowi?o u niego szczyt m?dro?ci. Nada? on swojemu ?yciu cel wynikaj?cy z jego prywatnej logiki: mo?liwie jak najwi?cej ludziom da? po g?owie: je?eli ju? ja sam nie przynosz? chlubnych osi?gni??, chc? przynajmniej imponowa? wielk? si?? niszcz?c?. Jego l?k przed zadaniami, które wyznacza ?ycie, ukaza? si? nast?puj?co w wyborze zawodu. 'Nie chcia?em podj?? ?adnego wyboru i tak niespodziewanie zosta?em pisarzem; to by?o przynajmniej co? i nie wymaga?o szczególnych wysi?ków.' /203 Stanowisko nauczyciela, które niech?tnie przyj??, ze wzgl?dów egzystencjalnych, w szkole alternatywnej, utraci? w roku 1940 z powodu czynów seksualnych, których dopu?ci? si? wobec uczniów. Nadu?y? stanowiska pedagoga, uwodz?c powierzonych mu nieletnich, przedstawiaj?c siebie jako ofiar? jego 'specjalnej seksualnej pobudliwo?ci'. Poniewa? nie chcia? zaniecha? swoich czynów, straci? on prac? w innych szko?ach alternatywnych. Wykorzysta? on równie? t? sytuacj? jako okazj?, aby 'filozoficznie' ujawni? swoje awersje i propagowa? radykalne zlikwidowanie instytucji szko?y. W rzeczywisto?ci nie mia? prawie ?adnych nieprzyjemno?ci z powodu swojego homoseksualnego nastawienia. Pisze on: 'Na ile mog? to oceni?, moja homoseksualno?? i otwarte wymagania w ró?nych instytucjach nie przynios?y mi nigdy wielu przykro?ci.' /204 (. . .) W przykrej zarozumia?o?ci zrobi? on ze swojej homoseksualno?ci ideologi? 'post?powej elity' wobec 'normalnego obywatela'. W latach 30-tych próbowa? Goodman pisa? krótkie, 'literackie' teksty, które by?y publikowane w ma?ych, tzw. magazynach awangardowych i czasopismach ukierunkowanych marksistowsko. Goodman sympatyzowa? z trockistami, jednak pod koniec wojny zwraca? si? silniej ku scenie anarchistycznej w USA i zosta? jednym z ich liderów s?owa. W roku 1945 wyda? swój wulgarny manifest anarchistyczny pod tytu?em 'The May Pamflet'. /205 'Anarchistyczny Manifest', który zosta? przeformu?owany i wydany na nowo zawiera centralne my?li postawy moralnej Goodmana: ?ywotna odmowa wobec mi?dzyludzkich zada? i zobowi?za?, których m?odzie? od samego pocz?tku powinna unika?. Goodman pomaga? ludziom z opieki socjalnej i rozbitym egzystencjalnie ukszta?towa? agresywn? ?wiadomo?? tych grup z marginesu, aby te, jako samozwa?cze ofiary, odci??y si? od istniej?cego spo?ecze?stwa. Tak powsta?y grupy, które od pocz?tku lat 60-tych zosta?y utworzone jako nowy potencja? buntu. /206 (. . .) Z pocz?tkiem lat 40-tych odkry? on Reicha. Jego 'uwydatnienie uwolnienia seksualno?ci dzieci i m?odzie?y i relacja pomi?dzy 'dzik? potencj?' i zachowaniem politycznym (by?y) dla Goodmana sprawami, z którymi si? on codziennie konfrontowa?.' /207 Chodzi o to, ?e Goodman dla ulegitymowania wobec Reicha swego homoseksualizmu, odpowiednio nagina? swoje uwodzenie podopiecznych i swoje awersje wobec spo?ecze?stwa. (. . .) W roku 1946 Goodman pozna? ma??e?stwo Perlsów. Da? si? namówi? Frederikowi Perls'owi, aby na podstawie materia?ów tego drugiego zbudowa? teori?. Ralph Hefferline, u?yczy? swego tytu?u profesora celem uwiarygodnienia podstaw i ubogacenia niektórymi sprawozdaniami z do?wiadcze? swoich studentów, które ca?o?ci mia?y nada? posmak empiryczny. W roku 1951 wyst?pili otwarcie ze swoim dzie?em pod nazw? 'terapia Gestalt' /208 Takie, celowe po??czenie Goodmana i Perlsa nie mog?o d?ugo istnie?, poniewa? ka?dy z nich chcia? dominowa?: Perls by? dla Goodmana zbyt wielkim oportunist? a Goodman dla Perlsa zbyt gderliwym pederast?. Po napisaniu wspólnej ksi??ki stali si? wrogami. /209 D?ugo utrzymywany by? stosunek Goodmana i ?ony Perlsa, Laury (Lore Polster), która m?czy?a si? z nim osiem lat jako 'terapeutka'. Stoehr tak charakteryzuje ten zwi?zek: Robili niewielkie post?py, ale ka?dy terapeuta, który chcia? pracowa? z Goodmanem, napotyka? na przeszkody nie do pokonania: On chcia? by? bossem.' /210 Jego ?wiatopogl?d gardz?cy cz?owiekiem, nawo?ywania do sprzeciwu, prowokacji i gwa?tu /211, jego gloryfikowanie i spoufalenie si? na Drop-outs grup marginesu spo?ecznego, widoczne s? wyra?ne w jego wszystkich próbach 'literackich'. W odwo?ywaniu si? do tych zaniedbanych, opuszczonych ocenia? swoj? przypadkowo?? (dzia?anie bezplanowe) jako co? pozytywnego i narzuca? ten problem spo?eczno?ci. W roku 1956 ukaza?a si? jego ksi??ka "Growing up Absurd" ("Wzrasta? w sprzeczno?ci"), w której Goodman przedstawi? swój pogl?d o przyczynach trudno?ci m?odych ludzi w spo?ecze?stwie. Pisa?, ?e spo?ecze?stwo nie podaje ?adnych op?acalnych celów, ?e to ono wp?dza m?odych w choroby i ?e wskazuje przyk?adow? drog? do kryminalno?ci, co stanowi logiczn? konsekwencj? powy?szego. /212 W innym miejscu podkre?la on nawet, ?e kryminalno?? jest zdrow? reakcj? i wyrazem rado?ci ?ycia. /213 Naturalnie propagowa? on równie? legalizacj? narkotyków takich jak marihuana i heroina. /214 Goodman wyst?powa? jako teoretyk tzw. kierunku psychologicznego z dala od powagi. /215 Goodmanowi nie chodzi?o o teori? psychologiczn?, pomocn? w poszczególnych przypadkach, lecz o polityczn? strategi? dla rozbicia spo?ecze?stwa. /216 To, ?e jak najostrzej zwalcza? on inne kierunki terapii, w których okazywanie pomocy cz?owiekowi stoi na pierwszym planie, wyra?ne jest jak na d?oni. W?a?nie to o Goodmanie pisze Blankertz: "Choroba', któr? nale?y zwalcza? dotyczy spo?ecze?stwa i znajduje symptomatyczny wyraz jedynie w psychice. Uzdrowienie osi?ga si? nie przez interwencj? terapeutyczn? lecz przez akcj? rewolucyjn?. (. . .) Zmienieni powinni zosta? nie ludzie lecz warunki.' /217 W latach 60-tych wzrasta wp?yw Goodmana na ameryka?ski bunt m?odzie?y, a on sam zostaje jednym z jej or?downików. Ksi??ka "Growing up Absurd", dla której w latach 50-tych prawie nie móg? znale?? wydawcy, zosta?a sprzedana w latach nast?pnych w nak?adzie ponad pó? miliona egzemplarzy. W niej to propagowa? Goodman spo?ecze?stwo bez przymusze? i wy?adowanie wszelkich uczuciowych porywów - nawet tych, nie wiadomo jak, dzikich." /218 Goodman zmar? w roku 1972. Obraz cz?owieka: cz?owiek jako organizm bezrozumny, kierowany pop?dami Naukowa antropologia nie zosta?a przedstawiona ani u Perlsa ani u Goodmana, ani równie? u wiod?cego wówczas w Europie terapeuty Gestalt, Hilariona Petztolda. Tak zwane podstawy, które s? proponowane przez autorów tych terapii, po?wi?cone s? walce antyspo?ecznej i dlatego s? mocno tendencyjne. "Odno?nie do teoretycznych podstaw terapii Gestalt nie idzie tu o b??dn? antropologi? (. . .), lecz o teoretyczno-ideologiczne uzasadnienia politycznej strategii i tym samym o oszustwo, szukaj?cego pomocy, cz?owieka." /219 Intelektualne dysputy lub uzdolnienia zostaj? przez terapeutów Gestalt zdewaluowane lub odrzucone. W tym chyba najdalej posun?? si? Fritz Perls. Przedstawi? on stanowiska, które wykazuj? ostr? wrogo?? do rozumu. Michael Klessman wskazuje na to, kiedy Perls w czasopi?mie "Drogi do Cz?owieka" zaleca terapi? Gestalt dla duszpasterstwa. /220 Zachwycona nim uczennica, Ruth Cohn mówi, ?e Perls raz jej powiedzia?, "jego celem ?ycia jest zosta? 'wsiowym kretynem'". /221 Sam Perls drukowa? w swoich ksi??kach wypowiedzi o tym, ?e "wi?ksza cz??? mojego my?lenia jest ?mieciami". /222 W tym miejscu trudno powstrzyma? si? od przemy?lenia, czy nie lepiej by?oby tylko te dwie wypowiedzi terapii Gestalt potraktowa? powa?nie, a pozosta?e ocenia? odpowiednio wg nich. Cz?owiek jest istot? spo?eczn? i mo?e wzrasta? oraz urzeczywistnia? si? tylko we wspólnocie i w relacji do innych ludzi. Odczuwanie, my?lenie i dzia?anie rozwija si? od pierwszego dnia istnienia w sta?ym, ci?g?ym procesie uczenia si? w ?cis?ych zwi?zkach osobowych. Uczuciowa wi?? dziecka do osoby bliskiej jest podstaw? ca?o?ciowego rozwoju osobowo?ci. Rozwój inteligencji i zdolno?ci duchowych jest mo?liwy tylko w obliczu zapewnionych wi?zi emocjonalnych. W takim procesie rozwoju cz?owiek przetwarza wp?ywy ?rodowiska na maj?ce dla niego sens, ale niekoniecznie dostosowany do jego warunków rzeczywistych. Alfred Adler, w zwi?zku z fa?szyw? interpretacj? postrzegania ?rodowiska, nazywa to "tendencyjn? apercepcj?" . Charakter cz?owieka nie jest zatem zdeterminowany biologicznymi prawid?owo?ciami, lecz rozwija si? w procesie wychowawczym. Cz?owiek jest ?ci?le uczuciowo zwi?zany z bli?nimi i z ca?? spo?eczno?ci?, z czego wy?ania si? cel wspólnego dzia?ania. W dalszym ci?gu rozwija on plany na przysz?o?? i próbuje je aktywnie realizowa?. Natomiast specjalista pedagogiki Gestalt, Gerhard Fatzer podaje nast?puj?c? definicj? ludzkiej natury: "Na podstawie terapii Gestalt natura oznacza ogarniaj?c? ca?o??, która zawiera zarówno chorob? jak i zdrowie, destrukcj? i kreatywno??, wojny i walki na pi??ci. Goodman wypowiada si? wobec tych paradoksów w nast?puj?cych s?owach: 'Natura cz?owieka jest potencja?em. (. . .) Trzeba si? powa?nie zapyta?: Jakie kryterium ustala czy traktujemy 'natur? cz?owieka' jako to, co urzeczywistnia si? w spontaniczno?ci dzieci, w dzie?ach bohaterów, kulturze klasycznych epok, wspólnocie prostych ludów, w uczuciu kochaj?cych si?, w zwi?kszonej uwadze i w cudownej zr?czno?ci niektórych ludzi w trudnych sytuacjach? Równie? neuroza jest reakcj? ludzkiej natury; jest ona rozprzestrzeniona jak epidemia i normalna, i by? mo?e ma ona trwa??, spo?eczn? przysz?o??. Na to pytanie nie mo?emy odpowiedzie?'." /223 Obraz cz?owieka w terapii Gestalt jest tworzony w celu destrukcji. Z jednej strony cz?owiek jest karmiony pragnieniem pokoju i harmonii, a z drugiej strony wmawia si? ludziom, ?e ten pokój dost?pny jest ?rodkami gwa?tu, co potem wykorzystuje si? w walce politycznej. Goodman g?osi: "W walce o pacyfizm mo?na swobodnie stosowa? walk? na pi??ci, 'poniewa? jest to naturalne'." /224 "Przez arbitralne wykorzystywanie biologicznych w?a?ciwo?ci, które laikowi jako takie naj?atwiej trafiaj? do przekonania, terapia Gestalt próbuje nada? sobie odcie? naukowy. Perls w niedozwolony sposób sprowadza ludzkie zachowanie w do procesów przemiany materii. (. . .) Model biologicznej równowagi (homeostaza) zostaje wykorzystany, aby na u?ytek terapii Gestalt uzasadni? ca?kiem now? 'antropologi?'. Sam organizm potrafi najlepiej okre?li?, czego potrzebuje, jest na tyle 'm?dry', aby dopomina? si? o to, czego chce. 'Odczuwamy rodzaj materii, który przyniesie nam zadowolenie, szukamy bezpo?rednio tego, czego potrzebujemy (bez intelektualnych wiadomo?ci, bez wykonania obrazu, bez wyobra?enia sobie tego).' /225 Biologicznie poprawne jest w tym tylko to, ?e komórkowa przemiana materii lub przemiana materii organizmu kierowana jest przez skomplikowany, uregulowany proces. Np.: ilo?? wapnia przedostaj?ca si? do krwi jest tak regulowana, ?e jego poziom nie b?dzie nigdy przekroczony ani zani?ony. Ogólnie wiadomo, ?e niedobór wapnia nie jest sygnalizowany jako 'potrzeba' i ?e po prostu cz?owiek wtedy choruje. Niejasna z?o?ono?? i paradoksy tych tzw. potrzeb, uzasadnionych przez przemian? materii, mo?e prowadzi? do nierozwa?nego stosowania tej teorii w ?yciu i zdrowie postawi? pod znakiem zapytania. Rozum, dobre obyczaje, etyka, innymi s?owy kulturalny sposób ?ycia staje si? nieuniknienie przyczyn? chorób. Dalsze próby terapeutów Gestalt to przypisanie ludzkich 'potrzeb' zachowaniom biologicznym. Porównuj?c to do ptaka kieruj?cego si? do gniazda instynktem, cz?owiek musia?by raz rozpocz?te zachowanie doprowadzi? programowo do ko?ca. Równie? ta redukcja cywilizowanej istoty, cz?owieka, zak?adaj?c w b??dny sposób instynkty, ma na celu ideologi? Gestalt, ustawienie 'natury cz?owieka' w przeciwie?stwie do wspólnoty i kultury. (...) Obraz cz?owieka wg terapii i pedagogiki Gestalt musi by? ca?kowicie okre?lony jako ideologia polityczna, która mo?e by? wyja?niona tylko przez okre?lenie celów jej protagonistów. A oto krótko uj?te, nast?puj?ce, decyduj?ce punkty, w których ideologia Gestalt sprzeciwia si? naturze cz?owieka: Absolutnie negowane jest znaczenie wi?zi mi?dzyludzkich. Je?eli przez przypadkow? wspólnot? lub sprzeczno?? tzw. potrzeb zejd? si? dwa 'oranizmy Gestalt', co zostanie okre?lone jako szczero?? kontaktu, ka?dy bierze sobie to czego potrzebuje, bez uszanowania osobowo?ci drugiego. Tym samym niemo?liwy jest rozwój osobowo?ci, poniewa? to mo?e mie? miejsce tylko w przypadku, naturalnego, zdrowego przyk?adu cz?owiecze?stwa. Wyrasta zatem najbardziej zaniedbane psychicznie i duchowo, zubo?a?e indywiduum, które swoim agresywnym zachowaniem próbuje, bez szkody utrzyma? si? w?ród podobnych mu towarzyszy i które swoje perwersyjne d??enia kieruje na chore cele. To indywiduum, jak to widz? równie? ideolodzy Gestalt, nie potrafi?oby rozwin?? ?adnego planu ?yciowego, który odpowiada?by ludzkiej naturze. Poniewa? ca?e d??enie takiego cz?owieka kieruje si? tylko dowolnie wy?aniaj?cymi si? uczuciami ch?ci i niech?ci. Takie ruchy s? zawsze uzale?nione od chwilowych potrzeb i dlatego nie mo?e zosta? ukszta?towany charakter cz?owieka. Z ludzkiej zdolno?ci uczenia si? pozostaje tylko n?dzna, okaleczona forma. Bez wychowania i wspó?dzia?ania spo?ecznego ka?dy cz?owiek tylko cz?apie bezwiednie przez swoje przypadkowe, historyczno-?yciowe do?wiadczenia, poniewa? nie znajduje ?adnego powi?zania mi?dzy lud?mi. W zwi?zku z tym brak mu równie? jakiejkolwiek zdolno?ci do oceny w?asnego stanu zdrowia, poniewa? wszystkie swoje poczynania (zrywy) mierzy ca?kowicie przypadkowo?ci? ich pojawienia. Nie potrafi rozpozna? uczuciowych pomy?ek i s?abo?ci, nie mówi?c ju? o podj?ciu jakiejkolwiek korektury. To co go w ?yciu pobudza, kwalifikuje, bez ró?nicy, jako potrzeby, pop?dy, otwarte kszta?ty, nie za?atwione interesy lub co?, na co twórcy nie znale?li jeszcze nazwy. Nie rozumie, jak powsta?y motywy i wszystkie, cho?by najbardziej destruktywne, wrogie ludzko?ci formy kompensacji niedowarto?ciowania przyporz?dkowuje on pewnej, jemu niezg??bionej, tzw. naturze. Bez wzajemnych, spo?ecznych relacji nie powstaje ?adne, dojrza?e ?ycie uczuciowe, ?adne uporz?dkowane, logiczne my?lenie, ?adne uczucie we wspólnocie. Wyobcowany w swojej naturze, gwa?tem uformowany w ten sposób cz?owiek, pozostaje ca?e ?ycie bezradn?, bez odwagi, miotan? niezrozumia?ymi potrzebami, kreatur?, podatn? na manipulacje, pe?n? l?ków i awersji. Godne, kierowane ludzk? etyk? wspó?istnienie jest niemo?liwe." /226 Cel: Zniszczenie kultury Perls ?wiadomie postawi? swoj? psychotechnik? na s?u?b? zniszczenia spo?ecze?stwa: "Tak, czyni? (. . .) co? przeciwko spo?ecze?stwu (. . .). Wprowadzam konia troja?skiego - w ludzk? dusz? - w spo?ecze?stwo, ale otrzymam za to zap?at?. Nie czyni? tego, poniewa? jestem reformatorem lub poprawiaczem ?wiata, lecz stanowi to dla mnie zabaw?; o?ywiam si?, kiedy to czyni?." /227 W innym miejscu wyra?a to jeszcze wyra?niej: "Ju? powierzchownie patrz?c, istnieje powód, aby rozbija? rzeczy na drobne kawa?ki, nie t? lub inn? cz??? systemu zniszczy? ale ca?o??, en block." /228 Z kolei Goodman w jednym ze swoich anarchistycznych pism wyja?nia: "Wiele z istniej?cych instytucji nie da si? zreformowa? i tendencja systemu, w ca?o?ci jest katastrofalna. Lubi? marksistowskie poj?cie o 'obumieraniu pa?stwa', ale to musi si? zacz?? teraz, nie potem." /229 Walka przeciw religii Jest zrozumia?e, ?e Perls równie? zwalcza? religi?. Hilarion Petzold, najbardziej znany niemieckoj?zyczny terapeuta Gestalt i twórca tzw. terapii integratywnej /230 podczas pierwszych Monachijskich Dni Gestalt, w roku 1987 wyja?ni?, co Perls my?la? o religii: Perls by? zdecydowanym, immanentnym ateist?. /231 Sam Perls naszkicowa? swój stosunek do Boga w swojej autobiografii, przetykanej ?wi?tokradzkimi wypowiedziami, które w tym miejscu powinny zosta? zaoszcz?dzone wierz?cemu chrze?cijaninowi. /232 Równie? Richard Price, ucze? Perlsa i jeden z dwóch za?o?ycieli Esalen, potwierdza, ?e twórca terapii Gestalt walczy? przeciw religii. /233 Aktualne stanowiska terapeutów Gestalt Cz?sto s?yszy si?, ?e praca terapii Gestalt sta?a si? 'powa?niejsza' i jest nie do porównania z t? wcze?niejsz?. Jednak tak nie jest. W jednej z wydanych w 1992 roku ksi??ek, austriaccy terapeuci Gestalt ustalaj?: "Patrz?c krytycznie, wiele spraw zosta?o zachwianych: chrze?cija?ska wiara jako najwy?szy rozwój religijno?ci, historia ko?cio?ów chrze?cija?skich jako 'historia zbawienia', nowoczesna wiedza o naturze jako 'ten' wyraz obiektywno?ci i w ko?cu wsz?dzie ukryty, naiwny eurocentryzm. Spróbuj? wykaza?, ?e praca Fritza Perlsa, jego ?ony Laury i Paula Goodmana daje szans? wyj?cia na zewn?trz, zrobienia kroku poza ten ograniczony tylko sob? i okadzany stan umys?owy." /234 Antychrze?cija?ska postawa i wrogo?? religijna góruj? w bezczeszczeniu ko?cio?ów: "Zinstytucjonalizowane chrze?cija?stwo przedstawi?o model dla systemów totalitarnych i jest w g?ównej mierze odpowiedzialne za Holocaust." /235 Nie jest tylko tak, ?e terapeuci Gestalt zachwycaj? si? anarchizmem. Równie? anarchi?ci wiedz?, jak ceni? terapi? Gestalt. W specjalnym zeszycie czasopisma "Rewolucja korzeni trawy" z roku 1992 znajduje si? np. dodatek zatytu?owany "Osobiste uwolnienie i polityczna akcja - terapia Gestalt i anarchizm". Na eksponowanym miejscu jest cytowany profesor Uniwersytetu w Hamburgu, Portele: "Albo jeste?my jako terapeuci Gestalt anarchistami albo nie jeste?my terapeutami Gestalt." /236 Ze spo?ecznej si?y niszczenia i rewolucyjnej si?y wybuchowej zdawano sobie ju? spraw? podczas I Monachijskich Dni Gestalt. Na podium dyskusyjnym jeden z psychologów tak to zreasumowa?: "Terapie, które nie s? spo?ecznie szkodliwe lub nie s? uwa?ane jako 'szkodliwe', s? w istotnym wymiarze bez znaczenia." /237 Perls: Sprawozdania z do?wiadcze? i autobiografia W roku 1979 jeden z wielbicieli Fritza Perlsa opublikowa? ksi??k?, obejmuj?c? ponad 400 stron, zawieraj?c? wspomnienia. /238 Jack Gaines przeprowadzi? w latach 70-tych wywiady ze 135 osobami, które kiedykolwiek w ?yciu mieli z Perlsem do czynienia. Relacje o Perlsie s? gorsze, ni? mo?na by sobie wyobrazi?, ale zdumiewaj?ce jest to, ?e oprócz paru osób, wszyscy s? Perlsem zachwyceni. Poni?ej zostan? odtworzone niektóre stanowiska. Aby nie t?umaczy? dos?ownie tego wulgarnego ?wiadectwa barbarzy?stwa Perlsa, wi?kszo?? cytatów b?dzie przytoczona w oryginalnym, j?zyku angielskim - i równie? dlatego, ?e przy tych ustosunkowaniach i ocenach idzie o wa?ny materia? dowodowy, poniewa? ksi??ka jest ju? niedost?pna w handlu. Wybór licznych ?wiadectw zostanie podzielony na trzy grupy: o aspo?ecznym zachowaniu Perlsa, o seksualnej przemocy wobec uzale?nionych i o jego niegodnym zachowaniu wobec klientów. W bezpo?rednim po??czeniu z tym podj?ta zostanie próba odpowiedzi na pytanie, jak to jest mo?liwe, ?e tak zaniedbany, ordynarny i uzale?niony sam sob? móg? znale?? tak wielu zachwyconych zwolenników. Na podstawie faktu, ?e terapia Gestalt coraz mocniejsz? pozycj? zajmuje w szkoleniu i dokszta?caniu duszpasterzy, jest szczególnie wa?ne, aby pozna? szczegó?y o Perlsie i jego zachowaniu si? w kr?gach terapeutycznych i wobec ludzi, którzy tam szukaj? pomocy w rozwi?zaniu swoich problemów, tym bardziej ?e podr?czniki teologii pastoralnej zachwycaj? si? Perlsem jako "genialnym terapeut?". Zaniedbany i aspo?eczny W Esalen Perls rzuca? si? ju? w oczy przez swoj? 'kultywowan?' niechlujno??. Marty Fromm w czasie udzielania wywiadu by?a profesorem nadzwyczajnym psychologii z prywatn? praktyk? terapii Gestalt w Miami. Sama siebie okre?la jako dam? lubi?c? czysto??. Perls nigdy nie odznacza? si? czysto?ci?. By? brudny i mia? dra?ni?cy zapach cia?a. Nie stara? si? go usun??, twierdz?c, ?e nikomu nie przeszkadza i nikt si? na ten temat nie wypowiedzia?. /239 Hunter Culp, gdy pozna? Perlsa, by? cz?onkiem personelu Esalen. Opowiada, ?e Perls czasami tygodniami chodzi? w tej samej koszuli, która z góry na dó? by?a pochlapana. /240 Fritz Faiss w czasie udzielania wywiadu by? emerytowanym profesorem sztuki w Kalifornii. Studiowa? on sztuk? w Stuttgarcie, mi?dzy innymi u Paula Klee i Kandynsky'ego. Faiss opowiada jak Perls ?y? i mieszka? w Esalen. Jego dom podobno nigdy nie by? wietrzony, wsz?dzie cuchn??o dymem tabaki. Meble by?y popsute i mia?y wypalone dziury od papierosów. W rega?ach na ksi??ki nie by?o ksi??ek lecz tylko puste butelki po winie i niedopa?ki papierosów. /241 To zaniedbanie mia?o charakter wyzywaj?cy: Perls oczekiwa? tego, ?e inni b?d? mu s?u?y?. Nie tylko w Esalen pozwala?, bez szczególnej wdzi?czno?ci, aby inni na niego pracowali, jak w odstraszaj?cym przyk?adzie pana feudalnego. Sylvan Krause, cz?owiek interesu, wcze?niej sekretarz w kancelarii Esalen, okre?la Perlsa jako "24-karatowego ?wi?skiego psa", który nigdy nie powiedzia? "prosz?" albo "dzi?kuj?". /242 Wilson van Dusen, psycholog kliniczny i terapeuta Gestalt, wspomina czasy gdy Perls mieszka? u niego i u jego ?ony. Za?mieci? ca?e mieszkanie, wszystko zostawia? tam, gdzie przebywa? i nie p?aci? ani grosza. "?y? jak ?winia." /243 Sarah Hillel, ?ona izraelskiego artysty i nauczyciela Perlsa, opisuje jaki by? niegrzeczny i gburowaty, gdy mieszka? u nich w Tel Avivie. Im by?o si? dla niego grzeczniejszym, tym stawa? si? on bardziej ordynarny. Uwa?a go za umys?owo chorego. /244 ?adna z osób udzielaj?cych wywiadu nie zwróci?a Perlsowi uwagi. Wszyscy pozwalali mu to ze sob? robi?. U niektórych osób ta celebrowana "niechlujno??" odnosi?a taki skutek, ?e proponowali mu s?u?b? mycia i prania, np. w/w Hunter Culp, który mu zaproponowa? siebie jako s?u??cego, poniewa? nie móg? ju? d?u?ej patrze? na ten brud. Seksualne nagabywanie i przymuszanie zwolenników Przera?aj?ce s? relacje wielu kobiet, które zg?asza?y si? do Perlsa na terapeutyczne spotkania szukaj?c u niego pomocy w pokonywaniu ?yciowych trudno?ci. ?aden z terapeutów nie móg?by sobie pozwoli? na takie obchodzenie si? ze swoimi pacjentkami. Fritz Perls swoj? wyj?tkow? pozycj? jako terapeuta i udzielaj?cy pomocy, wykorzystywa? bez skrupu?ów. Ani seksualne naprzykrzanie si? ani intymne stosunki z klientkami ani afery z m?odymi dziewczynami nie popsu?y mu opinii w Esalen jak i na scenie psychotechnicznej - nawet jego obrzydliwy "test diagnostyczny" poca?unek j?zykowy - nie móg? go wówczas dyskredytowa?. Poniewa? w latach 90-tych, jak si? wydaje, wra?liwo?? na takie przypadki wzros?a, próbuje si? niejako ten stan rzeczy w lobby psychotechnicznym raczej ukry?. Lecz przyczyna takich przypadków le?y nie tylko w osobie Fritza Perlsa, ale w samej koncepcji terapii Gestalt jak i w koncepcji innych psychotechnik. Je?eli cel "samourzeczywistnienia" polega na tym, ?e cz?owiek daje pierwsze?stwo spontanicznym zaspokajaniom swoich potrzeb, to dochodzi wtedy do spo?ecznego zachowania wg modelu Fritza Perlsa. Seksualne nagabywanie Ellen Stevens nie mo?e sobie przypomnie? takiego czasu kiedy Perls nie uszczypn??by kobiety na przywitanie w po?ladek lub w biust - chyba, ?e by? "ca?kowicie wyko?czony". /245 Margaret Callahan, jedna z osób ukrywaj?cych si? pod pseudonimem, opowiada jak sp?dzi?a ca?? godzin? nago, z Perlsem i innymi po?ród ska? na terenie Esalen, za?ywaj?c naturalnej k?pieli, podczas gdy on ca?y ten czas j? obmacywa?. W drodze powrotnej do domu zaproponowa? jej przenocowanie u niej, ona jednak odrzuci?a t? propozycj? i zauwa?a, ?e by?a jedyn? kobiet?, z któr? on nie uprawia? seksu. /246 Ilana Rubelfeld, terapeutka Gestalt i nauczycielka metody Feldenkreis, opowiada o kilku próbach zbli?enia Perlsa. Podczas pokazu video otworzy? jej zamek w sukience i dotyka? j?. Mimo jej kilkakrotnych sprzeciwów takie zachowanie ci?gle si? powtarza?o. /247 Stosunki seksualne z klientkami Alan Martin opowiada, ?e mia? kilka godzin terapii u Perlsa. Na zewn?trz, na trawie cz?sto le?a?y nagie kobiety w ogrodowych le?akach, które czeka?y na niego. /248 Terapeutka Marilyn Rosanes-Barrett opowiada, ?e spotka?a Perlsa po raz pierwszy w roku 1951. Mia? opini?, ?e sypia ze swymi klientkami. Relacjonuje, ?e spotka?a wiele takich, które mia?y z nim kontakt seksualny. /249 Relacja Susan Ward jest szczególnie odra?aj?ca. Zg?osi?a si? do jednego z warsztatów w Esalen. Pierwszego dnia przyszed? do niej Perls i powiedzia?, ?e ch?tnie poszed?by z ni? do k?pieli. Na skalistym brzegu k?pieliska trzeba si? by?o rozebra?. Wstydzi?a si?. By?a jeszcze bardzo m?oda, dopiero co po szkole. Sposób nacisku grupy i jej podziw dla "wielkiego terapeuty", który zechcia? si? ni? zaj?? prywatnie, pozbawi?y j? odwagi, aby wycofa? si? z tej sytuacji, pomimo tego, ?e czu?a si? wykorzystana i okoliczno?ci odczuwa?a jako obrzydliwe. Jej rozpaczliwe próby ucieczki przed naprzykrzaniem si? Perlsa zosta?y przez niego zatrzymane gwa?tem. Mog?a si? dopiero wtedy od niego uwolni?, gdy kto? odwróci? uwag? wszystkich swoimi dowcipami. /250 W swojej biografii Perls sam wspomina? swe seksualne ataki. Naturalnie nie nazywa on tak dos?ownie tej sytuacji, ale i nie dystansuje si? od swojego zachowania - wbudowuje on seksualne wykorzystywanie kobiet w inscenizacj? rado?ci swej w?asnej osoby. W opisach kobiet czytelnik zauwa?a nieukrywan?, siln? awersj? zawart? w s?owach Perlsa. "Plugawy, stary m??czyzna", jak si? Perls sam ch?tnie nazywa tak to przedstawia: "R?ce plugawego, starego m??czyzny s? zimne i wilgotne. Mam za du?o czu?o?ci i mi?o?ci. I kiedy pocieszam dziewczyn? w smutku lub rozpaczy, szlochanie s?abnie, ona si? mocno do mnie przytula, g?askanie wypada z rytmu, ze?lizguje si? na biodra lub na piersi. (. . .) Nie znam skrajno?ci w stosunkach. Nie po?ykam nikogo, nie zdradzam monogamicznego zwi?zku. Moje stosunki s? p?ynne, od zbyt cz?stych poca?unków a? do trwa?ej lojalno?ci. (. . .) Seks g?askaj?cy - obiecuj?ce lizanie. Usta, które cuchn? jak ?o??dkowe gó. . . Sucho?? jak ozi?b?o?? p?ciowa. Twardo?? jak rami? zapa?nika. Spieniona guma - mi?kko??."/251 Afery seksualne z m?odymi dziewcz?tami Równie? m?ode dziewczyny wyzyskiwa? seksualnie ten "dirty old man": Betty Fuller, pracuj?ca w dyrektoriacie "Centrum psychologii holistycznej", t?umaczy w wywiadzie, ?e Perls prawie zawsze szed? do ?ó?ka z m?odymi dziewczynami. /252 Nauczycielka, Majorie van Dusen stwierdza, nie owijaj?c w bawe?n?, ?e Perls zachowywa? si? jak pasza. Zadawa? si? z bardzo m?odymi dziewczynami i bra? narkotyki. /253 Diagnoza przez nami?tny poca?unek Jedn? z najbardziej wstr?tnych, swoistych cech Fritza Perlsa by? "Test - diagnoza - Perlsa", który on okre?la? jako swój "Rohrschachtest". Podczas, kiedy test Rohrschachta jest powa?nym psychologicznym testem, u Perlsa chodzi o j?zykowy poca?unek z klientem. To dosy? obrzydliwe nastawienie odbi?o si? w?ród go?ci Esalen, w niepoj?ty sposób, echem pozytywnym. Wra?enie jest wielkie gdy si? s?yszy, jak zachowywa? si? karykaturalny despota i jego ob??kani poddani, jak Perls pozwala sobie codziennie asystowa?. Kobiety i m??czy?ni ustawiali si? w kolejce do tego poca?unku - i cz?sto ustawiali si? po raz drugi. /254 Kliniczny psycholog, Richard Miller opisuje jak Perls przymusza? m?ode kobiety, które chcia?y uczestniczy? w warsztatach psychologicznych, do uczestnictwa w ceremonii takiego poca?unku. Ca?owa? je po prostu i wbija? si? swoim j?zykiem w ich wargi. Gdy która? si? broni?a, o?wiadcza? jej, ?e on w ten sposób mo?e okre?li? jej charakter: "Nie chce pani si? nic o sobie dowiedzie?? - pyta?. /255 Okre?lenie "Terapia" jest nieuzasadnione Wy?ej wymienione przyk?ady wskazuj?, ?e w terapii Gestalt Fritza Perlsa nie ma si? do czynienia z prac? terapeutyczn? czy szko??. Seksualne ataki i pró?ne zachowanie Perlsa charakteryzuj? jego post?powanie. Dalsze opisy uzupe?niaj? n?dzny obraz tzw. pracy terapeutycznej wokó? dodatkowych, negatywnych momentów. Praca terapeutyczna powinna si? bowiem odznacza? etosem pomocy. Natomiast Perls wielokrotnie "pozostawia? za drzwiami" szukaj?cych pomocy, kompromitowa? ich w rozmowach grupowych, a i nie wzdryga? si? przed bijatyk?. Richard Price, jeden z dwóch za?o?ycieli Esalen, nazywa siebie uczniem Perlsa. Przedstawia on epizod, w którym pokazuje, jak Perls móg? traktowa? ludzi, którzy przychodzili do niego na rozmow?. Jaka? kobieta przedstawia swój problem. Perls ka?e jej mówi? do jej wyimaginowanej matki, która siedzi na krze?le, a które dla tych celów zawsze pozostaje puste. Gdy ona uwa?a?a to za ma?o wa?ne, odwróci? si? i powiedzia?: "Nast?pny, prosz?." /256 Rosemary Feitis, wieloletnia asystentka Idy Rolf (twórca psychotechniki Rolfing), równie? opisuje sytuacj?, która rzuca ?wiat?o na w?tpliwe zalety Perlsa i jego terapi? Gestalt. Kiedy? przy ?niadaniu pewna kobieta próbowa?a mu opowiedzie? o swoim ci??ko upo?ledzonym synu. Wtedy Perls rzuci? jej prosto w twarz: "Niech pani ju? idzie. Nudzi mnie pani."/257 Psychoterapeuta John Stevens informuje, ?e Perls ci?gle pozwala? ludziom ugrz?zn?? lub kompromitowa? ich. Kiedy raz np. wpad? do warsztatu, powiedzia? on po krótkim czasie przed zebran? grup? do kierownika grupy: "Pa?skie zarozumia?e szczerzenie z?bów jest prawie nie do wytrzymania."/258 - i opu?ci? sal?. Ameryka?ski psycholog Rollo May nazywa go trafnie w wywiadzie Gaines'a "autorytarnym chamem" /259, ale nauczycielka Marjorie van Dusen, charakteryzuje chyba najtrafniej sposób pracy Perlsa, czyli terapi? Gestalt - jako upokarzaj?c? procedur?: Terapeuta wali m?otkiem we wszystkie s?abo?ci, a? ludzie b?d? si? czo?ga? po ziemi i zostan? zniszczeni. /260 Perls nie unika? nawet bicia kobiet podczas spotka? terapeutycznych. Ogólnie bior?c, jego zachowanie wobec kobiet by?o do tego stopnia odra?aj?ce, ?e nie mo?na zrozumie? kobiet - szczególnie tzw. feministek - ?e tak lgn? do niego i odwiedzaj? seminaria z tego rodzaju metodami. "Raz zosta?em zawo?any do grupy, aby uspokoi? dziewczyn?, która wszystkich atakowa?a ciele?nie. Uczestnicy grupy próbowali j? utrzyma? i uspokoi?. Daremnie. Ci?gle wstawa?a i walczy?a. Kiedy wszed?em do sali ona bieg?a z g?ow? skierowan? w mój brzuch, tak ?e móg?bym si? przewróci?. Wtedy jej pokaza?em, a? j? powali?em na ziemi?. Ona znowu si? podnios?a. I wtedy trzeci raz. Rzuci?em j? znowu na ziemi? i powiedzia?em sapi?c: 'Ja wi?cej ni? jedn? ?achudr? w moim ?yciu pobi?em.' Po tym wsta?a, zarzuci?a na mnie swoje ramiona: 'Fritz, kocham ci?'. Widocznie otrzyma?a to, czego w ?yciu d?ugo szuka?a. W ogólnym ustosunkowaniu si? do tej sytuacji Perls dalej pisze: "Istnieje tysi?ce kobiet w Stanach Zjednoczonych takich jak ona. One prowokuj? i dr?cz?, docinaj? i wabi? swoich m??ów i nigdy nie dostaj? po ty?ku. (. . .) W Polsce mówi si?: 'Mój m?? nie interesuje si? ju? mn?, on mnie ju? nie bije.' /261 Tacy ludzie jak np. fotograf "Life", Michael Alexander, który by? w Esalen w celu zrobienia reporta?u, raczej bez uprzedze?, doszli by? mo?e do prawdziwej oceny Fritza Perlsa i innych tamtejszych psychotechników: "Wspominam Perlsa jako ?wi?. . . ch?opa. Mam wrodzon? nieufno?? wobec guru a on tam by? guru. On pasowa? do formy, do której wszyscy kierownicy warsztatów w Esalen zdawali si? pasowa?: Byli oni zwierciadlanym odbiciem ich psychologicznych specjalno?ci. Virginia Satir by?a terapeutk? rodzin; mia?a ona par? ma??e?stw za sob? i ?adnej rodziny - jej rodzin? by?y warsztaty. Will Schutz, aposto? rado?ci by? cz?owiekiem bez rado?ci, który si? nigdy nie ?mia?. Bernard Gunther, guru zabaw dotknij - i - poczuj, sta? sztywno w pobli?u i wzywa? innych, aby si? obmacywali. A Perls, aposto? zintegrowanej osobowo?ci, by? t? najmniej zintegrowan? osobowo?ci?, któr? kiedykolwiek widziano! Niech pa?stwo przeczytaj? jego autobiografi?... On jest schizofrenikiem."/262 Oszustwo etykiety: terapia Gestalt nie jest psychologi? Gestalt Terapia Gestalt jest przekazywana z w?tpliwym komentarzem, jakoby by?a spokrewniona z psychologi? Gestalt Maxa Wertheimera, Wolfganga Köhlera i Kurta Koffki, a to przecie? jest powa?na nauka. Ci autorzy zbadali np., ?e cz?owiek przy s?uchaniu melodii lub przy wpatrywaniu si? w niekompletn? figur?, postrzega te "dope?niaj?ce" formy i kszta?ty. Przez czynno?ci mózgu cz?owiek uzupe?nia sobie niekompletny obraz w ca?o??. Klasycznym przyk?adem psychologów i percepcji Gestalt jest obraz, w którym obserwator czasami widzi wazon na jasnym tle, czasami dwie do siebie zwrócone twarze na ciemnym tle. Przemiana odbywa si? bez zewn?trznej zmiany. Widzenie okazuje si? racjonalnym procesem, który si? nie ró?ni od my?lenia. Poj?cia terapia Gestalt i pedagogika Gestalt wzbudzaj? rzeczywi?cie wra?enie, jak gdyby ich podstawa teoretyczna by?a zakorzeniona w powa?nym dociekaniu psychologii Gestalt. Tak jednak nie jest. Uto?samianie tych dwóch poj?? nie jest jednak przypadkowe, lecz zamierzone przez twórców terapii Gestalt: Fritz Perls i Paul Goodman twierdzili mianowicie, ?e podstaw? do ich politycznie umotywowanego post?powania zapo?yczyli od psychologii Gestalt. Co prawda Perls w autobiografii wyjawi? swoj? ignorancj? wobec psychologii Gestalt: "Mia?em osobliwy stosunek do psychologów Gestalt. (. . .) Nie czyta?em ?adnego ich podr?cznika, jedynie kilka opracowa? Lewina, Wertheimera i Köhlera. (. . .) Akademiccy psycholodzy Gestalt oczywi?cie nigdy mnie nie uznali."/263 Mimo tego próbowa? on bez skrupu?ów swojej metodzie nada? salonow? etykiet? psychotechniki Gestalt. Perls i Goodman byli tak naiwni lub zarozumiali, ?e wys?ali swoje prace wprowadzaj?ce w terapi? Gestalt do psychologa Wolfganga Köhlera. "Köhler odes?a? (. . .) ten r?kopis wraz z paroma uwagami, wskazuj?cymi na nieporozumienie: To przecie? z psychologi? i teori? Gestalt ma niewiele wspólnego, tre?? jest 'harmless, almost cheap' (prawie nieomal tandet?, przyp. autora)."/264 Psycholodzy Gestalt s?usznie zwracali si? gwa?townie przeciw nadu?yciom poj?cia Gestalt. Psycholog Gestalt, Tholey mówi krótko i dobitnie o "gadaninie."/265 Równie? Wofgang Metzger, psycholog Gestalt znany szeroko poza obszarem niemieckoj?zycznym, by? bardzo krytycznie nastawiony do terapii Gestalt; Ernst Lück w czasopi?mie "Dynamika grupowa" pisze: "Sceptyzm Metzgera wobec stosowanej dynamiki grupowej jest wyra?ny; raz opowiada? on, ?e wkupi? si? do grupy samodo?wiadcze?, aby zobaczy?, co si? tam dzieje. Nie do zapomnienia jest epizod: Co on, jako wybitny przedstawiciel psychologii Gestalt, s?dzi o nowej terapii kszta?tuj?cej: odpowiedzia?: Nie wiem, co mam o tym s?dzi?, na razie zauwa?y?em pewne podobie?stwo jedynie w nazwie."/266 Przedstawiciele sceny psychotechnicznej, sami wyciszali wszystkie pojawienia si? negatywnych form. Zarówno ani wspomniane nadu?ycie samej nazwy, ani te? seksualne napa?ci zdaj? si? w?ród zwolenników Perlsa nie przynosi? ?adnej ujmy ich twórcy. Ruth C. Cohn, równie? i dzisiaj, uznawana przez pewne ko?a jako renomowana za?o?ycielka TZI (Tematycznie Centrowanej Interakcji), t?umaczy bez w?tpliwo?ci: "Wed?ug mnie technika Perlsa (. . .) jest punktem szczytowym rozwoju psychoterapeutycznego i jej efektywno?ci w naszym obecnym stadium wiedzy "/267 Ustosunkowania wychowawców duszpasterskich s? czasami du?o bardziej ?enuj?ce. Próba wyt?umaczenia przyci?gaj?cej si?y Perlsa Je?eli te, wy?ej opisane, potworno?ci tak ci??ko dyskredytuj? Perlsa i terapi? kszta?tuj?c?, tym bardziej nasuwa si? nagl?ce pytanie, jak mog?o i mo?e by? mo?liwe, ?e Perls i jego metoda znalaz?a tak licznych wielbicieli, a obecnie znajduje ich tak?e w kr?gach duszpasterskich. Jego niechlujny wygl?d nie spotka? si? z niezadowoleniem. Jego ostre besztania szukaj?cych rady nie dotkn??y niemile prawie nikogo (oprócz tych poruszonych). Jego seksualne naprzykrzania si? i napady nie przeszkadza?y powa?nie ani uczestnicz?cym kobietom ani innym, obecnym osobom. Historia Jacka i Rae Hurley nie by?a niestety wypadkiem odosobnionym. Ona sprz?ta?a u niego i mia?a z nim regularne kontakty seksualne. Jej m?? wiedzia? o tym. Zapytany przez Jack'a Gaines'a, jak si? przy tym czuje, odpowiedzia?, ?e ceni on te cuda, które Perls dokonywa? z jego ?on?. /268 Dalsze, wy?ej opisywane epizody z Margaret Callahan i Susan Ward przebiegaj? po cz??ci podobnie, lecz dodatkowo daj? wskazówk?, gdzie szuka? powodu dla bezwarunkowego oddania si? Perlsowi, mianowicie w nastawieniu i podziwie. Callahan opisuje, ?e gdy by?a natr?tnie seksualnie nagabywana, czu?a si? jednocze?nie wyró?niona i my?la?a: "Ojciec terapii Gestalt bawi si? ze mn? w gr? mi?osn? delfinów."/269 Susan Ward idzie jeszcze dalej i porównuje Perlsa z bogiem, dlatego ?e jest jak sparali?owana, pomimo, ?e jej ta sytuacja w ogóle nie przypada do gustu: "Pochlebia?o mi, ?e on, bóg, chcia? mnie wzi?? z sob? do k?pieli." I troch? pó?niej: "Fritz kiwn?? mi r?k?, 'Wejd? tutaj, ko?o mnie', ogarn??a mnie naga panika, ale bóg wo?a? mnie i nie mog?am pomy?le?, by nie by? pos?uszn?." (por. odn. 251) Perls, zdaje si? jednak, wykorzystywa? swoj? szczególn? pozycj? terapeuty. Do tego wyzysku, który jest ci??kim wykroczeniem przeciw etosowi zawodowemu lekarza czy terapeuty, dochodzi jeszcze rodzaj nacisku grupowego, który utrudnia? kobietom unikni?cie ataków. Podobnie jak na innych psychotechnicznych seminariach i psychotechnicznych o?rodkach kszta?cenia, tak?e w Esalen panowa? niewypowiedziany, ale ca?kowicie zaakceptowany nacisk, aby si? podporz?dkowa? wyobra?eniom o warto?ciach sceny psychotechnicznej: spontaniczne zaspokojenie potrzeb, wypowiadanie i wy?ycie wszelkich uczuciowych porywów, podkre?lone odrzucenie tzw. konwencji i ci?g?e szukanie tabu, aby je "zdemaskowa?", pomin?? i przez to je rzekomo przezwyci??y? - to wszystko obowi?zywa?o jako cecha rozpoznawcza "nowego cz?owieka". (Rogers) Temu idea?owi go?cie spotka? w Esalen próbowali dorówna?, aby nale?e? do awangardy zmieniaj?cych kultur?. Takie uczucia jak wstyd, skrupu?y, lub wyrzuty sumienia zosta?y (i zostaj?) zbywane jako "mieszcza?skie" zamroczenie uczuciowe i przez wielu chcia?y by? ?wiadomie usuni?te, aby nale?e? równie? do tych "nowych ludzi". Fritz Perls mo?e tu s?u?y? jako obowi?zuj?cy pierwowzór. On sam prze?y? te nowe przeobra?enia warto?ci najbardziej konsekwentnie. Kto chcia? skrytykowa? jego niedba?y, pojawiaj?cy si? obraz, pozostawa? jeszcze w mieszcza?skich przymusach czysto?ci; kto si? gorszy? jego nagabywaniami lub napadami seksualnymi by? jeszcze niewolnikiem mieszcza?skiej moralno?ci lub tabu, które s?u??, rzekomo ograniczaniu wolno?ci osobnika. Uczestnicy takich kursów psychotechnicznych szybko zostali wci?gni?ci, aby sobie nawzajem udowodni?, na ile tabu ju? zosta?o przezwyci??one i jak si? ju? jest post?powym - szydz?c np. ze zwi?zków mi?o?ci jako przymusowego kiczu i przeciwstawiaj?c im stosunki z cz?sto zmienianymi partnerami. Najbardziej post?powym jest biseksualny promiskuityzm. Ten kto by? do tego zdolny, uchodzi? za cz?owieka wolnego. Perls w tych i podobnych stosunkach oraz w innych daleko wyprzedza? wszystkich. Je?eli wstawi? si? w ten kodeks wyobra?enia warto?ci, to wydaje si? logiczne, ?e nie odrzuca?o si? zaniedbanego, aspo?ecznego i nadu?ywaj?cego wyst?pienia Perlsa, lecz podziwia?o, poniewa? musi si? go podziwia?, je?li si? akceptuje taki uk?ad warto?ci. Wyst?pienia Perlsa daj? jednocze?nie spojrzenie na typ cz?owieka, który zostaje wyhodowany przez kursy grupowo-dynamiczne. Kto przyjmie ten uk?ad warto?ci i nada sobie ideologiczny cel ci?g?ej przemiany ten konsekwentnie sko?czy w?ród ludzi, którzy jak Perls poruszaj? si? w ?yciu. Nawet oficjalne instytucje ko?cielne przyczyniaj? si? do tego, aby stworzy? "otwarty" typ cz?owieka i go pomna?a?. Równie? w szko?ach publicznych pracuje si? w tym kierunku i w szczególnie fatalny sposób, przede wszystkim na lekcjach religii. Ta, prawie wsz?dzie praktykowana dzi? metoda nauczania poprzez "Bibliodramat" jest nast?pnym potomkiem klasycznej psychotechniki. Psychodramat Podczas gdy u Rogersa mo?na by?o jeszcze z rzetelno?ci? i odpowiedzialno?ci? uzgodni? etos i oniemia?? rozpacz rozmów prowadzonych "non-direktiver", tak u Perlsa, czyni si? nast?pny krok, mierzony wed?ug jego w?asnych kategorii. Sumienie, jako "ma?omieszcza?skie ?ród?o zak?óce?" zostaje wyeliminowane. "Wtargni?cie w dusz?" za pomoc? ?rodków psychotechnicznych grozi rzeczywi?cie zrealizowaniem. Nast?puj?cy tekst reklamowy seminarium wprowadzaj?cego w technik? psychodramatu pokazuje to, ?e w?a?nie sumienie jest celem dynamiki grupowej. Pod tytu?em "Rzu? pomidor - lub 151 sposobów, aby by? z?ym, niezno?nym i pod?ym" zostaje przedstawiony psychodramat, wzór dla bibliodramatu, jako metoda, aby z aroganck? pewno?ci? i bez wyrzutów sumienia móc si? nauczy? i wy?wiczy? zemst?, gdy odczuwa si? niesprawiedliwo??: "B?dziemy tutaj prezentowa? 151 ró?nych dróg, aby by? z?ym. Je?eli nast?pnym razem kto? ci? zirytuje, gdy masz zap?aci? za stary ser, mo?esz na przyk?ad stopi? toster, zwymy?la? pani? domu, mówi? z pe?nymi ustami, zapomnie? o urodzinach twojej matki lub jecha? autostrad? z szybko?ci? 30 km/godz. Przy tym wszystkim nie zapomnij by? serdecznie dobrym sportowcem. To seminarium chce ci pokaza?, jak mo?esz sta? si? najbardziej znienawidzon? osob?, któr? zawsze chcia?e? by?. Chod? i zagraj to na scenie. Jest to seminarium spod znaku z?o?liwej satysfakcji."/270 Psychodramat i bibliodramat jako zbawienie ?wiata Psychodramat w swojej klasycznej formie zosta? stworzony przez Jacoba Levy Moreno (1890-1974) z Rumunii. Ju? w roku 1925, kiedy wyemigrowa? do Stanów Zjednoczonych, jego przedstawienia teatralne zawiera?y fragmenty terapeutyczne. W roku 1936 za?o?y? on pierwszy teatr psychodramatu i w roku 1942 - Instytut Psychodramatu. Jak i w wielu innych grupowodynamicznych spotkaniach, na pocz?tku jest faza rozgrzania, w której np. medytuje si? lub przeprowadza gr? poznawcz?. Potem uczestnicy zostaj? wezwani do przedstawienia problematycznych sytuacji z ich ?ycia. W przeciwie?stwie do rzeczywisto?ci teraz wszelkie uczucia, które wy?aniaj? si? w tych sytuacjach, mog? zosta? wy?adowane. Inni cz?onkowie grupy dziel? mi?dzy sob? role, które potrzebne s? tej g?ównej osobie. Nagle nast?puje wymaganie zmiany ról, co wprowadza przedstawiaj?cych w faz? niepewno?ci, co do ich roli i do siebie samego. Czasami równie? g?ówna osoba ma poprowadzi? dialog z zarozumia?ym sobowtórem, rozprawi? si? z w?asnym problemem, aby wtedy, przez rzekome rozwi?zanie w?asnego problemu, zbli?y? si? do niego. Decyduj?ca ró?nica w odniesieniu do teatru polega na tym, ?e tam aktor zawsze pozostaje sob?. Natomiast w psychodramacie g?ówna osoba powinna si? zmienia?. W ksi??ce "Psychoterapia grupowa i psychodramat" Moreno pisze, ?e jego przedstawienia "s? nie tylko rozmowami", lecz ludzie przedstawiaj? te, decyduj?ce dla nich sytuacje, ka?dym w?óknem ich cia?a i ka?dym nerwem. Szczytowy punkt spotkania opisuje on tak: G?ówni wykonawcy "rozrywaj? ich najbardziej wewn?trzne rany wykrwawiaj? si? na zewn?trz."/271 W tym ods?oni?tym i nieporadnym stanie, wg Moreno, cz?owiek ma zosta? tak przetransportowany, aby mu "jego problem" przedstawi? przed oczami. Po zdefiniowaniu tematu i interpretacji przez uczestników grupy, wtedy on sam porusza?by si? w dalszym ?yciu jako inny cz?owiek. Z punktu widzenia terapeutycznego jest to nonsens, poniewa? trwa?a zmiana uczuciowych nastawie? jest mo?liwa tylko przez d?ug? prac?, przez tzw. przepracowanie. T? psychotechnik? mo?na raczej uzna? za niebezpieczn?, poniewa? z regu?y uczestnicy grup i organizatorzy nie maj? ?adnego podstawowego wykszta?cenia z psychologii g??bi. Nie jest jednak to jedyny punkt, dla którego powinno si? do tej teatralnej terapii odnosi? krytycznie. Pisma Moreno zawieraj? wyra?ne roszczenia do wybawienia ?wiata. W swojej ksi??ce "Dotyka? zamiast my?le?" Lothar Gassman charakteryzuje to potajemne pranie mózgu przez "dynamik? grupow?" bez ogródek: "U Moreno znajduj? si? wszelkie cechy ideologii". /272 Do tego cytuje on samego twórc? psychodramatu: "Mia?em zawsze ide?, ?e ten ?wiat, pe?en przeznaczenia, potrzebuje terapii ?wiatowej (. . .) i ?e ja, swoj? osob? musz? si? jako? do tego przyczyni?, aby t? terapi? stworzy? i rozprzestrzenia?."/273 Po komunizmie i demokracji przysz?o?? ma nale?e? do tego "terapeutycznego ?wiatopogl?du". On nie ma ?adnego, najmniejszego celu jak tylko "stworzy? nowy porz?dek ?wiatowy na podstawie jednolitej socjometrycznej struktury spo?ecze?stwa."/274 Jezus Chrystus by? dla Moreno "zwyk?ym cz?owiekiem". Istniej? miliony ludzi, którzy mogliby uciele?nia? Boga w ich w?asnej osobie. Ka?dy mo?e da? wyraz swoim wyobra?eniom Boga przez swoje czyny. /275 Takie nastawienie oznacza jednak koniec religii w sensie tradycjonalnym. Oznacza on religi? w sensie ezoterycznym - "New Age": "Istnieje tyle wyobra?e? Boga, ile istnieje ludzi - i to stanowi dopiero prawdziw? wolno?? cz?owieka: ?e uwolni si? on od kulturowych ogranicze? i stworzy sobie w?asn? skal? i w?asne warto?ci." To jednak oznacza koniec wspólnoty ludzkiej. To, ?e bibliodramat i psychodramat zawieraj? wyra?ne sk?adniki zmieniaj?ce kultur?, nie trzeba wnioskowa? z praktyki lub teoretycznych pism twórcy. Instruktorzy bibliodramatu sami podkre?laj? te cechy. Hilarion Petzold, jedna z wa?niejszych niemieckich terapeutek Gestalt, przedstawia powi?zania z programem roku '68 i ze Szko?? Frankfurck?: "Udzia? w grze jest przeciw autorytetom, zwraca si? przeciwko nagiemu przyjmowaniu tego, co zostaje podawane z góry na dó? (czy to ze sceny czy w ?yciu), postuluje niejako bycie wspó?odpowiedzialnym za wszystko, co si? dzieje (nie tylko na scenie), z tego wynika udzia? (partycypacja) w grach rozstrzygaj?cych, wspó?decydowanie w rozwoju wydarze?."/276 Gerhard Marcel Martin szczególnie podkre?la, ?e przez bibliodramat mo?na roz?ama? orientacje religijne i nowe wyobra?enia postawi? - w?a?nie takie, które si? nie kieruj? ?adnym autorytetem; dla obszaru teologicznego oznacza to: nie orientowa? si? wg Pisma ?w., Tradycji i Urz?du Nauczycielskiego Ko?cio?a. W latach 70-tych G. M. Martin jako kierownik Ewangelickiej Akademii w Arnoldshain by? zapalonym obro?c? Bhagwana, /277 a od wielu lat jest gorliwym or?downikiem bibliodramatu na lekcjach religii i podczas dalszego kszta?cenia ksi??y. Charakter owej psychotechniki s?u??cej za podstaw? zmiany religii szkicuje nast?puj?co: "Has?a kompetencji bibliodramatu brzmi?: Znajd? swoj? w?asn? drog? i styl wielowymiarowej pracy biblijnej. W??cz si? w ten sposób percepcji przynajmniej przez pó? roku lub przez ca?y rok, naucz si? go poznawa? od wewn?trz, nast?pnie zacznij go przekazywa? i poprzez wymian? z innymi uczestnikami i nadzorcami naucz si? go jeszcze lepiej (learning by doing). Wtedy zajmij si? porównawczo gruntownie ca?kiem innym podej?ciem, itd. (life long learning) W ten sposób nigdy nie przeci?gniesz konta i znajdziesz swoj? w?asn? syntez?. W ten sposób bibliodramat pozostanie wolny od epigonów i z?ych na?ladowa?."/278 W ko?cu wi?cej ni? wyra?ni staj? si? Christian Gremmels i Doris Immich w "religio", czasopi?mie po?wi?conym lekcjom religii. Opowiadaj? oni o swoich do?wiadczeniach z nauczycielami religii i ksi??mi podczas przedstawie? bibliodramatu i charakteryzuj? ich, jakoby nauczyciele oraz duszpasterze uczestniczyli w takich szkoleniach, aby dzi?ki nim niejako "od-wychowywa?" cechy charakterystyczne. Obok wspó?czucia i mi?o?ci bli?niego, godne po?a?owania, i tym samym przeznaczone do wyeliminowania, s? nast?puj?ce cechy - lub wg ideologii sta?ej przemiany - psychiczne defekty ksi??y i nauczycieli religii: "(1) B??dna ocena cielesno?ci, która od nie szanowania cia?a, przez pogard? cia?em, a? do (w wyj?tkowych przypadkach) 'wybitnej wrogo?ci wobec cia?a' (Petzold); to od-wychowanie 'taboo against touching' (Petzold) obowi?zuje w szczególny sposób w bibliodramatycznych grupach dokszta?ceniowych dla osób, które ucz? religii zawodowo. (2) Ci?gle ograniczona zdolno?? komunikowania, która dla cz?onków wyznania ewangelickiego mo?e si? wi?za? z protestanckim priorytetem s?owa: komunikacja w ka?dym razie pojmowana jest jako komunikacja werbalna i w pierwszym rz?dzie tylko w tej formie uwa?ana za sensown? (. . .) (3) Szczególne konwencjonalizowanie chrze?cija?skiego zachowania: Aby zawsze by? gotowym do pomocy innym, nawet celowe zranienia podporz?dkowywuje si? wysi?kowi, który ma na celu zneutralizowanie wzbieraj?cego gniewu poprzez uspokajanie i minimalizowanie przyczyn. Zamiast wyrazów odrzucenia i objawów przychylno?ci, konflikty maskuje si? przez wymian? uprzejmo?ci. Takie konwencjonalne zachowanie, aby wszem i wobec okazywa? 'mi?o?? bli?niego', faktycznie pozostaje brakiem zainteresowania. (...)"/279 W?a?nie w kursach dokszta?caj?cych chodzi o to, aby poprzez bibliodramatyczne gry i towarzysz?ce rozmowy, przynajmniej w tych trzech punktach spowodowa? zmian? zachowania: "Na tle takich do?wiadcze?, przede wszystkim jednak gdy chodzi o ostatni? z wymienionych cech? charakterystyczn?, niejednoznaczno?ci uformowane w uprzejmo??, postawili?my sobie jako zadanie w grupach d?ugookresowych da? pierwsze?stwo wyja?nieniom wzajemnych relacji w grupach przed zabawami bibliodramatycznymi. (...)"/280 Psycho - lub bibliodramat, podobnie jak inne psychotechniki zmierzaj? do celu rozsadzaj?cego kultur?. Poniewa? te metody ju? od wielu lat s? stosowane w szkoleniu i dokszta?caniu duszpasterzy, skutki s? dzisiaj dla ka?dego widoczne: zarówno na zebraniach szkoleniowych, podczas dni duszpasterskich, w podr?cznikach pastoralnych jak i w?ród przedstawicieli psychologów pastoralnych m?odej generacji, którzy od samego pocz?tku ich kszta?cenia zostali wyszkoleni przez psychotechniki. Z t? wiedz? o faktycznych celach psychotechnik, bibliodramatów, terapii Gestalt, interakcji centrowanej tematycznie, terapii rodzinnej lub terapii cielesnej, nie mo?na si? oprze? wra?eniu, ?e duszpasterstwo jest przewidziane jako w?a?ciwy motor, tej wsz?dzie daj?cej si? zaobserwowa?, wewn?trznej walki Ko?cio?a. Nast?pstwa w duszpasterstwie Teraz zostan? przedstawione niektóre oferty dalszego kszta?cenia: Propozycje kursów i konferencji dla duszpasterzy oraz podr?czniki do psychologii pastoralnej. Po rozdziale o przedstawicielu dorastaj?cej generacji instruktorów duszpasterzy nast?pi rzut oka na USA, gdzie obecnie dwie trzecie klasztorów jest zrujnowanych przez psychotechniki. Dalsze kszta?cenia duszpasterzy W pierwszym bloku wymienianych kursów chodzi o oficjalne „ dokszta?canie i dalsze kszta?cenie dla kap?anów, kap?anek i ko?cielnych wspó?pracowników" w roku 1994 w Szwajcarii, a dok?adnie o propozycje Reformowanego Ko?cio?a Ewangelickiego. Kursy nie s? powi?zane z wyznaniem. Patrz?c na program instytucji katolickich, wida?, ?e ró?nice s? prawie nie do ustalenia, np. w programie katolickiej Akademii Paw?a w Zurychu. W po??czeniu z opisem kursów w tym bloku, b?dzie przytoczony wgl?d w programy instytucji katolickich. Propozycje dalszego kszta?cenia duszpasterzy w Szwajcarii w 1994 Propozycje dalszego kszta?cenia duszpasterzy w Szwajcarii w roku 1994 obejmuj? kursy od ezoteryki, poprzez zabawy dzieci?ce i trywialno??, a? do uczenia agresywno?ci i perwersji. Spotkanie „ Cienka skóra, gruba sier??. Dotkni?cia i zranienia - Seminarium na temat bajki o skórze zwierz?cej" zosta?o przeprowadzone przez Sturmiusa Wittschiera, który kieruje Instytutem C. G. Junga w Zurychu i okazjonalnie inscenizuje równie? polityczne „ msze". Opis seminarium Wittschiera czyta si? jak ulotk? zabawy przedszkolnej. Unaocznia ona jak kap?ani cofaj? si? w rozwoju i jak zostaj? przyuczeni do przyj?cia nowego katalogu warto?ci spontanicznego zaspokajania potrzeb. Zaproponowana mieszanina psychodramatu i ciele?nie ukierunkowanej terapii zostaje przedstawiona w nast?puj?cych s?owach: „ W trzech intensywnych dniach zabawy chcemy, jako istoty skórne, znowu intensywniej nauczy? si? odczuwa?, dotkn?? tego co chore, zranione i zatwardzia?e i pozwoli? si? wyleczy?: przez (spontaniczne i kierowane) odegranie "skórnych bajek". Wszyscy potrafimy si? bawi?: od wczesnego dzieci?stwa; teraz musimy tylko do tego dopu?ci?; i to ju? samo w sobie jest uzdrawiaj?ce. Istnieje wiele metod zabawy w bajki. Proponuj? najpierw psychodramatyczne przedstawienie i (Play-back-Theater), dostosuj? si? jednak do innych ?ycze?. Niech nas poniesie stosowny wstyd, odwaga i ch?? bajkowej zabawy oraz rado?? z tego powodu, ?e jeste?my istotami maj?cymi skór?." Wieczorem - wg prospektu - odby?a si? „ uroczysto?? bajkowa" - podczas której duszpasterze wyst?powali w roli Czerwonego Kapturka, Kopciuszka lub Rumpelstilzchen (tytu?owa posta? z bajki braci Grimm, któr? pycha wdepta?a w ziemi?, /przyp. t?um/.) Kurs „ Z?o??, chytro?? i agresja w ko?ciele" chcia? poinstruowa?, w jaki sposób negatywne porywy uczuciowe, takie jak gniew, podst?p, awersje i agresje przesun?? w obszar pozytywny („ zak?adaj?c zwi?zki i nawi?zuj?c kontakty"). Uczestnicy mieli si? nauczy? równie? tego, co jest kulturowo „ odgraniczone", znale?? to u siebie, skonfrontowa? si? z tym i prze?y? to: „ Z?o??, chytro?? i agresja s? ma?o cenione w ko?cielnym ?wiecie. Aczkolwiek Jezus z ewangelii wskazywa? agresywne cechy, przeforsowa? si? pogl?d, który popiera cierpliwo??, grzeczno?? i ?agodno??. Dlatego nie jest ?atwo chrze?cijanom i chrze?cijankom wyra?a? agresj? i z?o??. (. . .) W naszych propozycjach kursów chcemy spróbowa? przybli?y? si? nieco do wyra?ania tych uczu? i postaw, które znajduj? si? po „ odwrotnej stronie" tradycyjnego chrze?cija?stwa. Podstaw? do tego jest nasz punkt widzenia, który w gniewie, chytro?ci i agresji nie dostrzega tylko niebezpiecznych i gro?nych elementów, ale równie? warto?ci w zawieraniu zwi?zków i nawi?zywaniu kontaktów. (. . .) Ogólnie zale?y nam na tym, aby szuka? w naszych czasach mo?liwo?ci bycia innym i lepiej dostrzega?, poprzez teksty oraz u innych, w?a?nie to, co szczególne, w?asne, ograniczone u siebie." Tego, co konkretnie miano na my?li z mo?liwo?ciami "bycia innym", dowiedzie? si? mo?na z seminariów nast?puj?cego typu: Jeden z proponowanych kursów nosi? nazw? „ Krzy? w ogniu krzy?owym opinii" i chcia? on kap?anom ukaza? histori? Ukrzy?owania w ca?kiem nowym ?wietle: interpretacja, w której punktem ci??ko?ci jest „ ukryta problematyka gwa?tu i sadomasochizmu": „ Crux - spes unica (Krzy?, jedyna nadzieja). Wyznawanie Ukrzy?owanego obowi?zuje Ko?ció? chrze?cija?ski do dzisiaj. Jak jednak to interpretowa?? Prawie wszystkie konwencjonalne interpretacje sta?y si? bezprzedmiotowe. To nie jest jedynie feministyczna teologia, która gorszy si? ukrytym sado-masochizmem lub ukryt? problematyk? gwa?tu wydarze? Krzy?a." Aby wszystkie te propozycje w pracy parafialnej i w nabo?e?stwie móc realizowa?, nie brak?o kursów takich jak „ Impulsy dla naszych nabo?e?stw" lub „ Sensownie ?wi?towa? dzisiaj", w których oczywi?cie s? proponowane eksperymenty w liturgii. Seminarium „ Orientacja w kszta?towaniu ?ycia w celibacie"/281 Na konwikcie teologów we Fryburgu Bryzgowijskim, w jednym z o?rodków szkolenia dla przysz?ych ksi??y odby?o si? w lutym 1992 roku seminarium wg klasycznego, grupowodynamicznego sposobu. Uczestnicy mieli do wype?nienia kwestionariusz, który jest jednoznaczny w swoim braku dystansu i zranieniu sfery intymnej. Protesty przeciw tej imprezie i kwestionariuszowi zosta?y zablokowane. Mimo, ?e dyrektor konwiktu sam si? przestraszy? widz?c pytania, t?umaczy? uczestnikowi, który chcia? si? poskar?y?, ?e chodzi tu o kurs obowi?zkowy i powinien si? raz „ wpu?ci?" w takie seminarium. Wg sprawdzonej metody, kierownik kursu Thomas Leyener, specjalista od TZI (tematycznie centrowanej interakcji), otworzy? seminarium mówi?c na samym pocz?tku, i? powinno si? „ o wszystkim mówi? otwarcie", i ?e nie ma ?adnych tabu. Kiedy powiedziano uczestnikom, ?e nie chodzi tu o nauk? Ko?cio?a lecz o to, co si? my?li, zapytali oni referuj?cych, jakie s? ich cele. Uczestnicy kursu otrzymali typow? odpowied? dla takich spotka?, ?e nie chodzi tu o cele, równie? nie o tre?ci, chodzi o „ proces". Jednak ju? pobie?ne przeczytanie kwestionariusza wskazywa?o wyra?nie, ?e tu w?a?nie chodzi o cele. Pierwszym planowanym celem by? wp?yw na wyobra?enia o p?ciowo?ci - sfera prywatna zostaje zniesiona. Po drugie, kwestionariusz respektuje w niewielkim stopniu osobist? decyzj? m?odych m??czyzn do ?ycia w celibacie, tak jak naucza tego Ko?ció? katolicki, dla którego celibat ksi??y nale?y do sprawy istotnej. W dosy? niezgrabny i psychicznie brutalny sposób, kandydaci do stanu kap?a?skiego zostaj? prowokowani. Ju? pierwsze ?wiczenie ukazywa?o wyra?nie faktyczny cel. Uczestnicy powinni wyrazi? has?ami swoje motywacje do ?ycia w celibacie. Na koniec przedstawiono „ krytyczne" uwagi grupy: Odpowiedzi nie s? realistyczne; wida?, ?e nie s? one wyrazem niczego osobistego; nie chodzi wi?c zatem w ogóle o motywacj? do celibatu. Zastrze?e? m?odych kandydatów na ksi??y, którzy próbowali je uzasadni? na podstawie w?asnej wiary, nie uznano. Czy nie trzeba tu za?o?y?, ?e chodzi?o raczej o to, ?eby przez grupowodynamiczne ingerencje wytworzy? opór przeciw celibatowi? Uczestnicy opisuj? kilka razy, i? poprzez technik? pyta? kierownictwo seminarium uzyska?o ekshibicjonistyczne opisy i powsta? nastrój zaszokowania. Przypomina si? wypowied? Carla Rogersa, „ ojca" owej, nazywaj?cej si? humanistyczn?, psychologii i wspó?za?o?yciela dynamiki grupowej, ?e chodzi mi?dzy innymi o to, aby metodami grupowodynamicznymi ukszta?towa? nowego cz?owieka. W swojej ksi??ce „ Moc dobra" opisuje on tych nowych ludzi nast?puj?co: "Znalaz?em ich po?ród ksi??y, zakonnic i duchownych, którzy porzucili dogmaty swoich instytucji, aby prowadzi? bardziej sensowne ?ycie, "/282 Po opisach uczestników seminarium i po przestudiowaniu kwestionariusza mo?na by?o s?dzi?, ?e w konwikcie teologów we Fryburgu pracuje si? wyra?nie nad tym celem. Formularz dla uczestników /283 Spis z natury Moj? seksualn? aktywno?? oceniam w tej chwili nast?puj?co: Szczególnie si? przy tym rozkoszuj?: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Szczególne braki stwierdzam przy: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Do warunków, aby si? móc rzeczywi?cie rozkoszowa? nale?? dla mnie: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Najbardziej podniecaj?ce prze?ycie seksualne, przy którym uczuciowo lub ciele?nie czu?em si? szczególnie szcz??liwym, by?o . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Najbardziej harmonijne seksualne prze?ycie, przy którym si? czu?em uczuciowo lub ciele?nie szczególnie szcz??liwym, by?o . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. Moj? potrzeb? czu?o?ci i erotyki mog? tymczasowo zaspokoi? w nast?puj?cym wymiarze . . . . . . . . . . . . . . . . . Dla mnie nale?y do tego przede wszystkim . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Moje seksualne mo?liwo?ci wyrazu oceniam nast?puj?co: ?atwo potrafi? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Trudniej jest dla mnie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tylko rzadko udaje mi si?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. Dotychczas nie potrafi?em nigdy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Chcia?bym si? ch?tnie nauczy? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ... Moje erotyczne mo?liwo?ci wyrazu oceniam nast?puj?co: ?atwo potrafi? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Trudniej jest dla mnie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tylko rzadko udaje mi si? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dotychczas nie potrafi?em nigdy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Chcia?bym si? ch?tnie nauczy? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Najwcze?niejszym seksualnym do?wiadczeniem, które sobie przypominam by?o . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Najwcze?niejszym erotycznym do?wiadczeniem, które sobie przypominam by?o . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Podstawowy pogl?d mojego ojca na seksualno?? by? . . . . . . . . . . . . Podstawowy pogl?d mojej matki na seksualno?? by? . . . . . . . . . . . . Mój ojciec potwierdzi? moj? seksualn? to?samo?? tym, ?e on . . . . . . Mój ojciec podwa?y? moj? seksualn? to?samo?? tym, ?e on . . . . . . . Moja matka potwierdzi?a moj? seksualn? to?samo?? tym, ?e ona . . . Ona j? podwa?y?a tym, ?e ona . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ?yczy?bym sobie, ?eby mój ojciec raz do mnie powiedzia? . . . . . . . . ?yczy?bym sobie, ?eby moja matka raz do mnie powiedzia?a . . . . . . Z moich partnerów najbardziej potwierdzi? moj? seksualn? to?samo?? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Z moich partnerów najbardziej podwa?y? moj? seksualn? to?samo?? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ja sam najbardziej potwierdzam moj? seksualn? to?samo?? tym, ?e ja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ja sam najbardziej podwa?am moj? seksualn? to?samo?? tym, ?e ja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Mój stosunek do osobników w?asnej p?ci chcia?bym scharakteryzowa? nast?puj?co . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Trzy najwa?niejsze ?yczenia na przysz?o?? w dziedzinie seksualno-erotycznej to, 1. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dlatego chcia?bym uczyni?, co nast?puje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. Monachijskie Dni Kszta?tuj?ce dla Duszpasterstwa, 1994 Któ? pomy?la?by co? z?ego przy nazwie „ Towarzystwo popierania humanizacji przysposobienia wychowawczego" Któ? czu?by si? dzisiaj odstraszony tytu?em konferencji „ W poszukiwaniu zagubionego wymiaru - duchowo?? w terapii, pedagogice, duszpasterstwie"? A je?eli w dodatku konferencja ta odbywa si? w Katolickiej Fundacyjnej Szkole Wy?szej w Monachium, to referencje powinny by? wystarczaj?ce. Jednak?e prawie 50-stronicowy prospekt konferencji w dniach od 16 -18 wrze?nia 1994 pobudza do przemy?lenia, jaki rodzaj duszpasterstwa ma tu by? uprawiany. Po „ d?wi?kowej medytacji z gongami" mo?na by?o sobie przej??, po?ród niezliczonych „ warsztatów" do swoich, ca?kiem osobistych zainteresowa?. Zaproponowane zosta?y np. terapia cielesna, która si? wywodzi od Wilhelma Reicha i bioenergetyki Alexandra Lowena, równie? praktyki szama?skie i psychotechniki, które bior? pocz?tek w terapii narkomanów. Opis „ warsztatów" pokaza?, ?e duchowo??, która by?a zapowiedziana w tytule konferencji, rzeczywi?cie jest raczej zakorzeniona w ezoteryce. Na stronie 14 programu mo?na by?o przeczyta?: „ Kto w swojej drodze ?yciowej stara si? post?powa? wg zasad (. . .) etyki Gestalt, natknie si? nieuchronnie na prywatne, zawodowe i spo?eczno-polityczne opory. Bez wielorakiego wsparcia przez minera?y, powietrze, ogie?, wod?, ?wiat ro?lin i zwierz?t oraz przez bli?nich, droga ta nadto pozostaje bez mocy i bez duszy. W poszukiwaniu sensu, który transcenduje (tzn. wg przed?o?onej regulacji lingwistycznej: przezwyci??a lub usuwa, przyp. autora) nasz mechanistyczny ?wiat, potrzebujemy duchowej wi?zi, rady i wsparcia od ". Innymi s?owami: kamienie, powietrze, ogie? i woda maj? sta? si? naszymi sprzymierze?cami, mamy si? ich radzi? i da? si? przez nich wspiera?. Ten powrót do "prehistorycznych" rytua?ów zostaje dzi? coraz bardziej ceniony jako post?p w ?yciu religijnym. "Dni Kszta?tuj?ce" oferowa?y wi?cej takich przyk?adów. Dla innego „ warsztatu" potrzebne by?y pewne przybory, które trzeba by?o przynie??, a mianowicie: „ zebrane kamienie, muszle, patyki, (. . .) minimum pi?? poduszek do siedzenia i odzie? do pobrudzenia." Równie? tutaj nie chodzi?o o opiek? nad ma?ymi dzie?mi, lecz o grup? robocz?, w której mia?o si? uczy? „ nie?? krzy?". W innym z kolei „ warsztacie", o nazwie „ Duchowo?? i podró? szama?ska", opis kursu mówi ca?kowicie sam za siebie: "Wszyscy uczestnicy tego zwartego, krótkiego warsztatu zostan? wprowadzeni w metody podró?owania szama?skiego i w podstawowe my?li szama?skich dzia?a?. Za pomoc? monotonnych uderze? w b?ben, poprzedzaj?cych taniec si?y, najwi?kszej koncentracji i szczegó?owej instrukcji uczestnicy udaj? si? na to pozacielesne do?wiadczenie, aby wytropi? osobistego ducha ochrony, zwierz? si?y." To co trzeba ze sob? przynie?? przypomina raczej przedszkole, jest jednak pomy?lane z my?l? o duszpasterzach i nauczycielach: „ Kto chce, mo?e przynie?? grzechotk?." Obok takich kszta?tuj?cych „ warsztatów", które s? wyposa?one ezoterycznie i „ ponownie odkrywaj?" silnie gnostyczne elementy, si?gano równie? do pracy z twardymi narkotykami w imi? duszpasterstwa przysz?o?ci. Podczas dwóch przedstawie? mo?na si? by?o wprowadzi? w „ psychologi? transpersonaln?", która powsta?a z terapii LSD. Timothy Leary i Stanislav Grof, których nazwiska s? równie? wymieniane w opisie kursu, s? najbardziej znanymi gloryfikatorami narkotyków w USA. Leary by? w czasach ruchu hippisów tym, który propagowa? palenie haszyszu i konsumpcj? LSD w celu osobistego uwolnienia si? i w ten sposób miliony m?odzie?y na ?wiecie wp?dzi? w narkotyki. Po latach okaza?o si?, ?e wspó?pracowa? blisko z mafi? narkotykow?. /284 Grof uchodzi za twórc? psychologii transpersonalnej, która pocz?tkowo by?a terapi? LSD. Przy pomocy tego narkotyku obiecywa? on mo?liwo?? obej?cia ?mudnej i kosztownej pracy analitycznej. Do?wiadczenie narkotykowe, w przypadku specjalnie przeszkolonych psychiatrów, mia?o utworzy? alternatyw? korzystniejsz? finansowo. Poniewa? LSD zosta? potem zabroniony w USA, rozwin?? on inne terapie, za pomoc? których mia?y zosta? wywo?ane te same efekty. Graf i Leary ubzdurali sobie, ?e za pomoc? narkotyków potrafi? wywo?a? sztuczne do?wiadczenia religijne. Leary przeprowadza? ró?ne eksperymenty z narkotykami w otoczeniu religijnym i ko?cio?ach. Tylko kwesti? czasu by?o wi?c przechwycenie takich technik do szkole? i dokszta?ce? duszpasterskich. Katolicka Fundacyjna Szko?a Wy?sza oddaje do dyspozycji organizatorom „ Towarzystwa Popierania Humanizacji Przysposobienia Wychowawczego" (GFE) corocznie od 1987 roku swoje pomieszczenia. GFE jest cz?onkiem Bawarskiego Czerwonego Krzy?a, Niemieckiego Zwi?zku Ochrony Dzieci w Mi?dzynarodowym Stowarzyszeniu Wychowania Domowego. W samoprezentacji zostaje wyra?nie podkre?lony zwi?zek z terapi? Gestalt: „ Jako teoretyczne i praktyczne t?o pracy w GFE s?u?y nam przede wszystkim terapia i pedagogika Gestalt." Instytucje, które proponuj? grupowo-dynamiczne szkolenia ksi??y Niestety, ale nie jest to tylko kilka egzotycznych konferencji czy instytutów, które proponuj? terapi? Gestalt oraz inne techniki grupowo-dynamiczne w ramach szkole? i dokszta?ce? duszpasterskich. Liczba instytucji ko?cielnych i prywatnych, które przejmuj? owe metody stale wzrasta. Duszpasterstwo Gestalt w Würzburgu Z mnóstwa prywatnych instytucji z tym powi?zanych, niech, jako przedstawiciel, zostanie wymieniony „ Instytut Integratywnej Terapii Gestalt w Würzburgu" (IGW). Zosta? on za?o?ony w roku 1975 i chlubi si? tym, ?e jest najstarszym, niemieckim instytutem terapii Gestalt. Pomimo, ?e twórcy tej terapii, Fritz Perls i Paul Goodman, zostali uznani za wrogów i kpiarzy ka?dej religii, IGW proponuje od roku 1994 trzy- i czteroletnie „ Szkolenie dla Teologów w duszpasterstwie Gestalt". W preambule curriculum czytamy: „ To szkolenie chce przebudzi? w nas potencjalnego cz?owieka, którego Nowy Testament nazywa ; który szuka nowego rodzaju woli i ?wiadomo?ci; który dobrowolnie i po ?wiadomej decyzji, zechce podda? si? procesowi transformacji; który zechce partycypowa? w swoim ewolucyjnym rozwoju; który szuka nowych mo?liwo?ci i warto?ci dla interakcji pomi?dzy materialnymi i duchowymi p?aszczyznami istnienia."/285 Wiele spo?ród tej nowej poj?ciowo?ci zrekonstruuje si? dopiero wtedy, gdy si? wie, o co w?a?ciwie chodzi w terapii Gestalt: To, co Perls i Goodman napisali, a na co wskazuje si? w preambule wytycznych szkolenia ju? w pierwszym zdaniu, jak Perls pracowa? terapeutycznie i jak si? zachowywa? w?ród swoich bli?nich. Dopiero na podstawie takiej informacji wype?nia si? sensem pi?kna os?onka takich poj?? jak: „ nowa etyka ludzkich wspólnot ", „ nowe mo?liwo?ci i warto?ci dla interakcji" lub „ nowy rodzaj woli i ?wiadomo?ci". Powinno si? ka?demu, kto na takie szkolenie zwraca si? do IGW, da? do przeczytania recenzje i ?wiadectwa o Perlsie, /286 i wtedy zapyta? go, czy chcia?by si? sta? takim „ nowym cz?owiekiem". Trzeba jednak przyj??, ?e ci m??czy?ni i kobiety, którzy uko?czyli takie d?ugoletnie szkolenie przyczyni? si? raczej do usuni?cia religii chrze?cija?skiej ani?eli do, zgodnej z duchem czasu, odnowy lub do kultury ?ycia. Imprezy organizacji katolickich - wybór W kurierze „ Ewangelicka i Katolicka Wspólnota Studentów, Münster"na semestr zimowy 1990/91 czytamy na „ stronie specjalnej" o alternatywnych nabo?e?stwach wspólnoty katolickiej odprawianych ju? 5 semestrów, a wype?nionych tre?ciami, „ które kieruj? si? do?wiadczeniami i procesami uwolnienia zgromadzonych ludzi." Ci?gle i wci?? znajduje si? nawi?zania do wspó?czesnych truizmów: „ Znajdujemy si? na drodze - cz?sto ograniczanych - do?wiadcze? z liturgi?, a? do - równie? liturgicznego - uwolnienia, o którym faktycznie jeszcze nie wiemy, jak ono dok?adnie wygl?da." Ta, „ uwolniona od w?adzy" podró? bez celu zostaje dodatkowo obja?niona biblijnie: „ Ca?kowite do?wiadczenie biblijnego Exodusu wraz z obiecan?, ale jeszcze nieznan? ziemi?." „ Instytut Doskonalenia Nauczycieli w Essen-Werden, instytucja diecezji nadre?sko-westfalskiej" oferuje przyk?adowo w I pó?roczu 1993 imprezy z zakresu „ teologii / pedagogiki religii", z których prawie wszystkie ukierunkowane by?y grupowo-dynamicznie: „ Subjektywnie kierowane doj?cie do Biblii - bibliodramat" - „ Samodo?wiadczenie i interpretacja Biblii w grze" - „ O- ?ywione uczenie si? na moich zaj?ciach", prowadzone przez terapeutk? Gestalt) - „ O?ywione uczenie si? i nauczanie z tematami wypo?rodkowanymi interakcj? (TZI)" - „ Osobowo centrowane prowadzenie rozmów i tematycznie centrowana interakcja jako elementy lekcji religii" - „ Twórcze metody obchodzenia si? z Bibli?" itd. O?rodek szkoleniowy St. Michael w Tauberbischofshheim, (podleg?y arcydiecezji Freiburg), zaproponowa? na wiosn?/lato 1994 mnóstwo kursów "Droga do wiary ca?o?ciowej" prowadzonych przez terapeutów Gestalt lub przez nauczycieli oddychania. W propozycjach kursów kwiecie?-grudzie? 1933 „ Domu Bruchmatt" (Lucerna) , prowadzonych przez Kongregacj? Wspomo?ycielek, spotyka si? np. mieszanin? "?wicze? duchowych" Ignacego Loyoli i psychotechnik "analiza transakcyjna", medytacje buddyzmu zen, eutonie, prac? z cia?em lub „ ?wiczenia cia?a" i inne. Nast?pny kurs, trwaj?cy dwa pe?ne dni, zapowiedziany jest z „ trwa- j?cym milczeniem", „ codzienn? eucharysti?", ale równie? z „ ?wiczeniami cielesnymi". Szczególnie zastanawiaj?ca jest uwaga ko?cowa, ?e kurs jest przydatny tylko „ dla m??czyzn i kobiet (. . .) obci??onych psychicznie. " Równie? „ kbw" (Katolicki O?rodek Szkoleniowy) - centrum kszta?cenia osobowo?ci" w Salzburgu oferuje jeden za drugim, kursy Gestalt: Od wrze?nia 1991 do lutego 1992 odby?y si? np. kursy trwaj?ce 9 miesi?cy „ Grupa samodo?wiadczalna w integratywnej terapii Gestalt" i „ Samodo?wiadczenie w terapii Gestalt" lub np. kilkutygodniowy kurs „ Wystarczy - nie chc? ju? tak dalej". Na prawie wszystkie imprezy trzeba by?o „ przynie?? wygodne ubranie i koc" - nawet na „ Wprowadzenie w modlitw? serca". Podr?czniki duszpasterskie Z wielkiej ilo?ci podr?czników pastoralno-psychologicznych i ksi??ek naukowych zostan? wymienione dwie pozycje, niemiecka i w?oska. Na podstawie informacji o celach i metodach psychotechnik powinni?my zosta? uwra?liwieni, aby rozpoznawa? puste s?owa, s?owne ?uski, jako takie. Ci?gle na nowo, za pomoc? najpi?kniejszych, humanistycznych i chrze?cija?skich zwrotów, zachwala si? techniki, które w swoim charakterze s? destruktywne i nie maj? nic wspólnego z samourzeczywistnieniem. W roku 1992 ukaza? si? dwutomowy „ Podr?cznik psychologii dla duszpasterstwa". W drugim tomie zostaj? przedstawione ró?ne „ psychoterapeutyczne kroki" i „ aktualne uzupe?nienia na polu psychoterapeutycznym". Wy?aniaj? si? tutaj wszelkie rodzaje gier dynamiki grupowej: „ psychoterapie zwi?zane z cia?em", „ systematyczny przyczynek", „ analiza transakcyjna", „ psychodramat", „ terapia Gestalt". Sama terapia Gestalt jest przedstawiona prawie na 20 stronach. Za?o?yciele tej psychotechniki, Fritz Perls i Paul Goodman, zostaj? ponad miar? ukazani w jak najlepszym ?wietle: Homoseksualny anarchista zostaje uszlachetniony jako autor „ ksi??ek i opracowa? socjalno-krytycznych"/287; Fritz Perls, który bezwstydnie praktykowa?, jak na ruchomej ta?mie, przemoc seksualn? i nawet nie wzdryga? si? przed biciem kobiet podczas swoich „ psychologicznych" posiedze?, zostaje wyniesiony do „ zagadkowej, niezwyk?ej osoby"/288, do „ genialnego terapeuty" /289, jest prezentowany jako „ porywaj?cy nauczyciel" /290, ba, nawet jako „ utalentowany terapeuta"/291. Proste rozwa?anie wyj?ciowe Perlsa oznacza, ?e cia?o i dusza dok?adnie wiedz?, jakie s? ich potrzeby oraz, ?e powinno si? im da? upust, a wtedy indywidualne i spo?eczne ?ycie "samo si? ureguluje". Dusza funkcjonuje podobnie jak system trawienia. To przekonanie przewija si? jako teoria podstawowa przez wszystkie pisma teorii Gestalt. Pomimo, ?e ta teoria pozostaje daleko w tyle za psychologicznym poznaniem g??bi, si?gaj?c czasów przednaukowych i nie ocenia w ?adnym wypadku sprawiedliwie osobowego istnienia cz?owieka, zostaje za Perlsem, w?a?nie na podstawie tego modelu my?lenia, potwierdzony przez autora artyku?u tego podr?cznika „ zró?nicowany obraz cz?owieka". „ Tak jak nasze cia?o musi sobie zaanektowa? do ?ycia ró?ne sk?adniki (. . .), tak samo dusza - owe ego - musi przyjmowa? zmys?owe, spo?eczne, duchowe, kulturowe, sugestie i impulsy i asymilowa? je jako swoje do?wiadczenia. Duchowy rozwój i duchowy spór odpowiadaj? w swojej strukturze i ogólnej dynamice przyj?ciu pokarmu. Kto raz, ?wiadomie ws?ucha si? w te s?owa, b?dzie zaskoczony jak wielorako i zró?nicowanie ten obraz cz?owieka jest poruszany w j?zyku niemieckim (. . .). /292 Równie? w rozdziale o psychodramacie nie dostrzega si? ?adnego krytycznego dystansu. Eva Dubischar wspomina nawet prawo zbawienia ?wiata Moreno'a, pozostawia to jednak bez komentarza, tak jakby si? z tym identyfikowa?a. „ Prawo Moreno'a wychodzi poza indywiduum. On chce bezpo?rednio zmieni? nie tylko spo?eczn? wspólnot?, lecz zmierza do ca?kowitej przemiany ludzko?ci. "/293 Podr?czniki tymczasem wzbudzaj? podejrzenie, ?e maj? raczej zamiar zmieni? kultur?, ni? dawa? psychologicznie ugruntowane instrukcje dla duszpasterstwa. Rozdzia?y o psychoanalizie i logoterapii, w ca?o?ciowym rozmieszczeniu wydaj? si? by? raczej zepchni?te na margines, podczas gdy w?a?nie logoterapia, dobrze zastosowana, mog?aby si? nadawa? dla duszpasterstwa. Lecz rozdzia? ten jest omówiony na nieca?ych siedmiu stronach. Psychodramat znajduje si? na 15 stronach, terapia Gestalt nawet na 20 stronach. Równie? nast?pna, sympatyzuj?ca uwaga Wetzela o terapii Gestalt umacnia podejrzenie o wytyczony, zmieniaj?cy kultur?, cel podr?cznika: „ W terapii Gestalt nie chodzi w pierwszym rz?dzie u usuni?cie zak?óce? czy niezwyk?o?ci, rzucaj?cych si? w oczy, nie chce ona cz?owieka , lecz chce zach?ci? go, aby wyruszy? w drog? odkrywania samego siebie. (. . .)"/294 Za tym kryje si? ideologia marksistowska, ?e cz?owiek we wspólnocie choruje, dlatego te? odmawia si? „ uzdrawiania" cz?owieka - poniewa? jego choroba jest w?a?ciwie zdrow? reakcj?. Gdyby si? go uzdrowi?o, zosta?by „ naprawiony" i móg?by znowu funkcjonowa? w „ kapitalistycznym spo?ecze?stwie". Bardzo przykro jest stwierdzi?, ?e agitacja polityczna zosta?a w??czona w duszpasterstwo. Niestety, niewiele lepiej przedstawia si? publikacja Uniwersytetu Salezjanów w Rzymie. W dwutomowym zbiorze artyku?ów pod tytu?em „ Terapia Gestalt i analiza transakcyjna" („ Gestalt e analisi transazionale") Pio Scilligo i Maria Serena Barreca obja?niaj? obie psychotechniki jako warto?ciowe i przysz?o?ciowe zdobycze, które maj? s?u?y? uwolnieniu cz?owiecze?stwa: „ Po ponad sze?ciu latach i setkach godzin osobistego do?wiadczenia doszli?my do wniosku, ?e terapia Gestalt i analiza transakcyjna nale?? do najbardziej efektywnych metod, które proponuj? ludziom wyj?cie z cierpienia i sposób obrony przed wyzyskiem."/295 Równie? nast?pny cytat daje wyraz temu, ?e prawdopodobnie w centrum zainteresowania znajduj? si? te, aspekty psychotechniki, które zmieniaj? spo?ecze?stwo i kultur?. „ Ta, stworzona przez Fritza Perlsa, terapia Gestalt proponuje koncepty i techniki, które otwieraj? cz?owiekowi nowe horyzonty i pozwalaj? mu na nowo odkrywa? w?asne si?y i w?asne bogactwo, podnosz? znaczenie w?asnej frustracji, jako obowi?zuj?c? drog? dla wzrostu i dla osobowo?ci, tzn. zdolno?ci do aktywnej odpowiedzi swojemu ?rodowisku w miejsce pozostawania pasywnym podmiotem."/296 Usuni?cie sumienia zostaje, w sposób uprawniony, przypisane przez wydawców ksi??ki terapii Gestalt, co jednak zostaje przez nich wychwalane jako osi?gni?cie przysz?o?ciowe: Terapia Gestalt proponuje raczej ?y? odpowiedzialnie w?asnym ?yciem, ni? tarza? si? w schematach planowania wieczno?ci lub w zabawach intelektualnego przydzia?u win z przesz?o?ci i tera?niejszo?ci."/297 Fritz Perls sam stanowi? model tego, co mo?na sobie wyobrazi? pod poj?ciem cz?owieka, który nie zna ju? ?adnych porusze? sumienia. Nauczanie religii Nauczyciele religii katolickiej s? zobowi?zani w umowie zawodowej do przekazywania podczas lekcji religii, nieskróconej autentycznej nauki Ko?cio?a katolickiego. Uczniowie powinni zosta? odpowiednio przyuczeni do obchodzenia si? z Pismem ?w. i wprowadzeni do zrozumienia jej historii oddzia?ywania. Powinno si? przekazywa? elementarny wgl?d w znaczenie chrze?cija?skiego dziedzictwa dla tera?niejszo?ci i przysz?o?ci, jak równie? wgl?d w zakres zada? wspó?odpowiedzialno?ci chrze?cijanina w spo?ecze?stwie, dziedzinie zawodowej, w rodzinie, polityce i gospodarce. Od takich linii przewodnich nie tylko daleko oddali?a si? nauka religii, ale równie? kszta?cenie nauczycieli chodzi ju? d?ugo w?asnymi drogami. Ten kierunek rozwoju rozpocz?? si? ju? w latach 60-tych, gdy kr??y?o has?o „ neuroza eklezjogenna" i tradycyjnej nauce religii zosta?o zarzucone indoktrynowanie i straszenie dzieci, aby w ten sposób zapewni? sobie m?ody narybek dla ko?cio?a. Z biegiem lat tak si? zmieni?o nauczanie w zakresie religii, ?e nie mo?na ju? mówi? o „ nauczaniu": Uczniowie stali si? materia?em eksperymentalnym dla psychotechnik, które s? wprowadzane przez niewyszkolonych psychologicznie nauczycieli, aby - ?wiadomie lub nie?wiadomie - z tych, powierzonych im w zaufaniu, dzieci i m?odzie?y zrobi? przysz?ych, spo?ecznych rewolucjonistów. Oto kilka przyk?adów potwierdzaj?cych powy?sze. Psychotechniki „ Uczenie do?wiadczeniem" stoi dzisiaj w centrum ka?dej szkolnej lekcji, przede wszystkim przez wprowadzanie technik medytacyjnych i prze?ywanie symboli. „ Podró?e fantazyjne "i psychodramat s? bardzo popularne. Nierzadko podczas takich eksperymentów zostaje prze?amana sfera intymna uczniów. S?ucha si? np. improwizacji na flet, uczniowie powinni przetransformowa? muzyk? na obrazy i wymy?le? jak?? histori? o fleci?cie. Potem siada si? w kole w celu wymiany my?li. Wszystkie wra?enia, które si? odczuwa?o powinno si? na koniec wymalowa?. Po pierwsze, nie ma to nic wspólnego z lekcj? religii, a po drugie chodzi tu o instrukcj?, jak odwróci? si? od realno?ci i przej?? do fantazji. Wspieraj? to wspólne ?wiczenia oddechu. Nie bior?cym udzia?u nasuwaj? si? spontanicznie wspomnienia eksperymentów narkotycznych z lat 60-tych i 70-tych. Ulubion? jest równie? zabawa „ Labirynt" lub „ Spirala": Uczniowie krocz? po wymalowanym na ziemi, labiryncie, przy czym powinni si? zastanowi? nad punktami zwrotnymi w ich ?yciu, nad ich blisko?ci? lub oddaleniem od Boga lub nad czym?, co chcieliby jeszcze widzie? w centrum. W opisie takich lub podobnych, pomocy naukowych celuje si? na powi?zanie z psychoterapi?, na zmian? sposobów zachowania, co podczas lekcji religii jest niedozwolone. Peter Moll w czasopi?mie po?wi?conym nauczaniu religii „ RL", pisze: "Podwójna spirala zostaje obja?niana przede wszystkim w zwi?zku z procesami terapeutycznymi jako spirala ?mierci i spirala ?ycia. Chodzi przy tym z jednej strony o powrót poza wszystkie, umocnione struktury osoby, a z drugiej strony o mo?liwo?? ewolucji nowych si?."/298 Równie? podczas bibliodramatu nie chodzi tak bardzo o przekaz tre?ci religijnych, ile faktycznie o momenty terapeutyczne, jak np. ukazywanie osobistych problemów itp. mimo, ?e praca terapeutyczna jest nauczycielowi zabroniona. Wed?ug „ Podr?cznika psychologii dla duszpasterstwa" podczas bibliodramatu, relacjonowanie biblii nast?puje spontanicznie, jest odgrywane indywidualnie. W pracy z tematami biblijnymi i na podstawie takich tematów, osobiste problemy i trudno?ci uczestników staj? si? wyra?ne i mo?na lepiej "odczu?", dlaczego tekst biblijny sprawia? dotychczas trudno?ci."/299 M?odzi ludzie, którzy chc? zosta? nauczycielami religii, musz? czasami cierpliwie znosi? durne, wo?aj?ce o pomst? do nieba, ?wiczenia, tak ?e niektórzy studenci porzucaj? niebawem swoje zamiary zawodowe. W jednym z miast, o?rodku kszta?cenia nauczycieli w Szwajcarii, m?odzi m??czy?ni i kobiety otrzymali jesieni? polecenie wyj?cia na dwór, mieli zebra? siedem li?ci i przynie?? je do pomieszczenia, w którym odbywa?o si? seminarium. Po powrocie pani docent zapyta?a: "Czy kto? odwa?y si? opowiedzie?, co si? w nim dzia?o podczas drogi na dó? w celu zbierania li?ci? Uczuciowo? Mo?e chcia?by kto? opisa? drog? szukania? Zatem ca?y przebieg? Nie jest to przecie? tylko pa?stwa postrzeganie, odby? si? bowiem proces decyzji." Po pewnym czasie milczenia, kryj?cego w sobie ca?kowite niezrozumienie, pewna m?oda kobieta odwa?y?a si? powiedzie?, ?e si? zm?czy?a, jej my?li przy zbieraniu li?ci by?y banalne i nie mia?y nic wspólnego z procesami decyzyjnymi. ?lub, np. ma co? wspólnego z procesem decyzyjnym, ale przecie? nie zbieranie li?ci. Pani docent wyja?ni?a, ?e ta wypowied? wskazuje na nasz? degeneracj?, bo przecie? nic na tym ?wiecie nie jest banalne. Nast?pnie ka?dy z tych doros?ych ludzi mia? naklei? swoje siedem li?ci na kartk? i wymy?le? do tego jak?? bajk?. Na innym seminarium kszta?c?cym nauczycieli religii, mieli np. wszyscy usi??? w kole, po turecku. Z r?k do r?k zostaje podawany kamie?, poczym ka?dy powinien zrelacjonowa? drugiemu to, co mu ten kamie? opowiada. Nie tylko samo ?wiczenie, ale równie? jego oprawa przypomina?y raczej szamanizm i rytua?y tubylców - to by?, zdaniem studentów, jedyny zwi?zek z tematem religii, którzy oni zauwa?yli. Widocznie nawet takie ?wiczenia s? ci?gle zbyt intelektualne i za ma?o ukierunkowane na do?wiadczenie, dlaczegó?by bowiem podczas kszta?cenia nauczycieli religii, studenci wspólnie z docentami nie mogliby zata?czy? dziecinnie w ko?o, podskakuj?c, przez sale seminaryjne. Rewolucja spo?eczna Tak jak nieszkodliwe, je?eli nie pozbawione sensu, s? takie ?wiczenia, tak wyra?nie, wszystkie razem wykazuj? one jednak zawsze „ terapeutyczny" komponent. Joachim Scharfenberg, jeden z pierwszych, który wprowadzi? psychotechniki do duszpasterstwa, wytyczy? ju? w roku 1970, drogi i dalsze cele grupowo-dynamicznie ukszta?towanej pedagogiki religijnej: „ Oczywi?cie te starania religijno-pedagogiczne wymagaj? teraz nast?pnego kroku: Konfrontacja materia?u, wynikaj?cego z chrze?cija?skiego przes?ania z problematycznymi stanowiskami naszych uczniów, które przekazali?my przy pomocy psychologicznych teorii i grupowo-dynamicznego post?powania, nie oznacza, ?e mamy jedynie bezkrytycznie dokonywa? zaspokajania potrzeb. Musia?oby si? okaza?, czy owo przes?anie pe?ni równie? krytyczn? funkcj? wobec pewnych okre?lonych problemów i zapotrzebowa?. Teoretycznie postawione pytanie, które powinno poprzedza? ten dydaktyczno-metodyczny krok, powinno brzmie?: Jak dysputa wraz z przes?aniem, poza czystym zaspokojeniem potrzeb, mo?e sta? si? krytyczn? zasad? s?usznej przemiany rzeczywisto?ci w obszarze indywidualnym (dojrzewanie) i spo?ecznym (ewolucja) jakiego? - Ja?"/300 W dalszym wywodzie Scharfenberg wyra?nie nakre?la problem, ?e uczniów trzeba wyci?gn?? z pasywno?ci, aby krytyczne my?lenie nie trwa?o tylko w procesie my?lenia, lecz by sta?o si? czynem. W tym celu nale?a?oby wy?wiczy? wspólne akcje. Formy wiary i ?ycia wspólnotowego nie powinny zosta? „ po prostu przej?te", lecz powinny by? na nowo odkryte, wymy?lone i zdobyte. Jako model przedstawia on czasy roku '68. Cytat z roku 1970 pokazuje, jak ten tzw. ruch podstawowy, zosta? naszkicowany ju? przed 25 laty: „ Aby takie krytyczne nastawienie nie uleg?o zwyrodnieniu w form? zinstytucjonowanej, trwa?ej refleksji wraz z jej ca?ym brakiem zobowi?za?, nale?y przeprowadzi? ?wiczenie wspólnych akcji w zdolno?ci do krytyki i w krytyce, które ucznia uwolni? z jego pasywno?ci, pobudz? twórcz? fantazj? i dadz? wyraz temu, ?e spontaniczny rozwój przypadków akcji grupowej mo?e by? czym? takim, jak religijne prze?ycie, je?eli si? uda zdo?a? dokona? zgodno?ci grupowej przez pomys?y, ich krytyczne refleksje i sprawdziany we wspólnej rozmowie i w zastrze?eniach, co do mo?liwych skutków. Grupa, która si? wprawi?a w rozmowie, krytyce i wspólnych akcjach, b?dzie równie? d??y? do jakich? form wspólnego ?ycia. Dlatego decyduj?cym jest, aby te formy , tzn. ?eby nie zosta?y one narzucone po prostu z zewn?trz lub przej?te z historii. Ruch studencki ostatnich lat pokaza?, ?e takie formy pewnego rytu we wspólnym wykonaniu, uwalniaj? równie? twórcze mo?liwo?ci i mog? by? odczuwane jako solidny element wspólnego ?ycia."/301 Taka grupowo-dynamiczna, spo?eczno-krytyczna lekcja ch?tnie nazywana jest dzisiaj „ now? stosown? lekcj? religii", która umo?liwia „ w?a?ciwe, aktualne, teologiczne odpowiedzi na dzisiejsze pytania". Jednak ankiety pokazuj? stale, ?e te pi?kne s?owa to puste frazesy. Wed?ug reprezentacyjnej ankiety Instytutu Demoskopii dla nauczania religii w Allensbach, która zosta?a sporz?dzona w roku 1987/88 na zlecenie Niemieckiej Konferencji Biskupów, nie istnieje dla niemieckich uczniów bardziej nudny, bardziej b?ahy i niewymagaj?cy przedmiot ni? lekcje religii katolickiej, jak równie?, jak ?aden inny o tak ma?ej strukturze rozpoznawczej - jest to druzgoc?cy wyrok. Te, wy?ej wymienione, przyk?ady mo?na kontynuowa? bez ko?ca. Sens i zadania lekcji religii, obecnie, ?ci?le bior?c mijaj? si? z celem. Nawet krótki przegl?d czasopism religijnych szybko to potwierdza. Roi si? od propozycji bibliodramatycznych. Wielu autorów jest wyszkolonych w najró?niejszych wariantach dynamiki grupowej. Znajduje si? tam wi?cej informacji i propozycji nauczania ezoteryki lub nawet okultyzmu ani?eli religii chrze?cija?skiej. Aby móc zrozumie? zmiany w zachowaniu i post?powaniu ludzi przy tej podstawie, trzeba równie? uwzgl?dni? te, opisane szkolenia w w/w zakresie. To pokolenie, które zosta?o wprowadzone w wiar? i religi? technikami grupowo-dynamicznymi, stawia dzisiaj jasne wymagania wobec oficjalnych ko?cio?ów. Nowa generacja psychologów duszpasterskich Tymczasem psychologia pastoralna powierzona jest pokoleniu instruktorów, którzy nie poznali prawie nic innego ni? grupowo-dynamiczne i „ alternatywne" kroki. Przedstawicielem wielu z nich jest Wunibald Müller. Wg tekstu na obwolucie jego ksi??ek, jest on rocznikiem 1950, doktorem teologii, klinicznej psychologii i psychoterapeut?, w latach 1985-1990 by? kierownikiem referatu psychologii pastoralnej i poradni praktycznej w Instytucie Kszta?cenia Pastoralnego Duszpasterzy arcydiecezji Freiburg i od roku 1991 jest kierownikiem domu rekolekcyjnego w Münsterschwarzach (Recollectio-Haus). Müller jest wspó?wydawc? renomowanego „ Podr?cznika rozmowy duszpasterskiej". W latach 1979-1983 Müller mieszka? w Kalifornii. Tam zbiera? do?wiadczenia w dynamice grupowej i „ alternatywnym stylu ?ycia". Przedstawi? on je w swojej ksi??ce „ T?sknota za San Francisco". /302 Zachwyca si? w niej dzielnic? homoseksualistów i dzielnic? sceny skórnej „ Castro-Street", Esalen, najwa?niejszym miejscem szkolenia i „ g?ówn? kwater?" alternatywnego ruchu grupowo-dynamicznego (patrz wy?ej), jak równie? pewn? liturgi?, która wzorowa?a si? na musicalach „ Hair" oraz „ Jesus Christ Superstar". Szczególnie faworyzuje on atmosfer? w Metropolitan Community Church w San Francisco, w skrócie nazywany MCC. Zosta? on za?o?ony w roku 1968 i liczy obecnie na ?wiecie oko?o 40 000 cz?onków. Tymczasem ów ko?ció? zaistnia? tak?e w Europie ?rodkowej. W Niemczech nazywa si? on „ Ko?cio?em (nie tylko) dla lesbijek i pederastów". W Hamburgu ?wi?towa? on pod koniec roku 1993 swoje pi?ciolecie. Wunibald Müller w swoim egzaltowanym tomie o San Francisco przedstawia za?o?yciela MCC, Troy'a Perry i par? innych osób, które tym bardziej doznaj? jego ?yczliwo?ci im mocniej przeciwstawiaj? si? ko?cio?owi katolickiemu. Na czele tej awangardy przeciwko Rzymowi zosta? przedstawiony by?y ojciec jezuitów John Mc Neill, przeciwko którego ksi??ce „ Ko?ció? i homoseksuali?ci" protestowa?a Watyka?ska Kongregacja Wiary i który z pocz?tkiem 1987 roku zosta? zwolniony z zakonu jezuitów. Czytelnik nie dowiaduje si? nic o tym, rzeczowej tre?ci, konflikcie. Przedstawienie pogl?dów ogranicza si? jedynie do sentymentalno?ci. Jego stanowisko nie zostaje wyja?nione, podobnie zreszt? jak i pozycja Rzymu. Jednak u czytelnika powinno pozosta? wra?enie, ?e Watykan przeciwstawia si? prawdziwemu, chrze?cija?skiemu zaanga?owaniu i chodzi mu tylko o w?adz? i ograniczenie. Pisma Müllera s? naszpikowane najpi?kniejszymi cytatami biblijnymi, ale domaga si? on niczego innego, jak tylko usuni?cia ko?cio?a katolickiego - wprawdzie „ tylko" w jego tradycyjnej postaci, dzi?ki czemu odnajdzie on dopiero swoj? „ prawdziw? istot?". Müller próbuje poruszy? katolików do duchowej wspólnoty, która by?yby „ uwolniona" od form zewn?trznych, dogmatów i instytucji. W ma?ych grupach ma si? siebie wzajemnie „ do?wiadcza?"; je?eli potrafi si? „ dopu?ci?" wszystkie swoje uczucia i wzajemnie odczuwa?, odrodzi si? „ autentyczno??", a wtedy powstanie „ nowa wspólnota" i „ nowe chrze?cija?stwo". To co powstanie poprzez takie grupowo-dynamiczne do?wiadczenia, Müller nazywa „ mi?osierdziem". Owo „ mi?osierdzie" ma wi?c wg ?yczenia Müllera, prowadzi? teraz do radykalnych konsekwencji (ko?cielno-politycznych): „ Gdzie jednak mi?osierdzie naprawd? mo?e ?y? i okre?la?, gdzie poprzez nie pozwalamy Bogu dzia?a? i nas spotyka?, tam trac? nagle wyja?nienia - równie? teologiczne - swoj? podstaw?, staj? si? bez znaczenia. Przepisy i usprawiedliwienia (. . .) odbiegaj? wtedy od czego?, co jest tak g??boko osadzone, ?e wyja?nienia zostaj? ruszone z posad. "/303 Müller jeszcze raz uwidacznia, co znacz? metody grupowo-dynamiczne: Nie chodzi o rzeczow? dysput?. Chodzi o celow? i ?wiadom? przemian? spo?eczno?ci, o g??boko si?gaj?c? zmian? uczuciowego nastawienia do warto?ci kulturowych. Nowe warto?ci maj? by? umieszczone w cz?owieku bardzo g??boko. Je?eli si? to u wielu ludzi uda?o, to spo?ecze?stwo zosta?o postawione przed faktem dokonanym. Ten cel okre?la?y metody grupowo-dynamiczne od samego pocz?tku. Niektórzy nazywaj? to praniem mózgu. Müller chcia?by wprowadzi? spotkania grupowo-dynamiczne w ma?ych kr?gach pracy wspólnotowej. Podczas reklamy psychotechnik nie wzbrania si? nawet przed fa?szyw? gr?. W swojej ksi??ce „ Spotkanie, które pochodzi z serca - Zapomniane mi?osierdzie w duszpasterstwie i terapii" przedstawia on bowiem Fritza Perlsa, jakoby ten by? wzorowym przyk?adem mi?osierdzia czy cz?owieka, który bezinteresownie, za g?osem serca, pomaga z doskoku. To okazywanie sympatii dla Perlsa jest mo?liwe tylko przez niepe?ne cytowanie, opuszczaj?c decyduj?ce pasa?e. U Müllera w nag?ówku, pod prologiem pojawia si? obok cytatów innych ludzi, nast?puj?cy cytat Perlsa: „ W roku 1917 zostali?my ulokowani w kwaterach obok dworca. Kiedy dworzec zosta? zbombardowany i dwa poci?gi, ob?adowane amunicj?, zosta?y trafione, wszed?em do ?rodka, bez l?ku i my?li o tym, co mog?oby si? sta? gdyby amunicja wybuch?a i troszczy?em si? o rannych."/304 To istotnie brzmi bezinteresownie, mog?oby ?wiadczy? o mi?o?ci bli?niego u Perlsa i na czytelnikach chrze?cija?skich robi na pewno dobre wra?enie. To miejsce pochodzi?o z jego biografii i zostaje spuentowane zdaniem, które nadaje wszystkiemu inny obrót, mianowicie, ?e to dzia?ania nie jest kszta?towane przez mi?o?? bli?niego czy bezinteresowno??, lecz przez samoinscenizacj? - jak prawie wszystko u Perlsa. Par? linijek dalej mo?na przeczyta?: „ Mój kierownik batalionu (. . .) ju? raz zatrzyma? mi Krzy? ?elazny, lecz tym razem musia? mnie wysun?? do odznaczenia i dosta?em mój krzy?."/305 W swojej ksi??ce „ Wspólnie wzrasta? w grupach" Müller poucza laikat o tym, jak powinien kszta?towa? mi?dzy sob?, te wy?ej wspomniane spotkania, aran?owane grupowo-dynamicznie. /306 Trzeba pami?ta?, ?e spotkania grupowo-dynamicznie, które nawet prowadzone s? przez wyszkolonych instruktorów, s? masowo krytykowane i uwa?ane za nadzwyczaj w?tpliwe, tutaj mocno propagowane s? imprezy w gronie laików. Mimo, ?e Müller podkre?la (i podkre?la? musi), ?e nie chodzi tu o terapi?, w rzeczywisto?ci nie rozchodzi si? przecie? o nic innego. Zaleca on wci??, aby nie pozostawa? na powierzchni, lecz przenika? g??bi?. /307 Odpowiednio do swego ogólnego pogl?du, widzi Müller eucharysti? „ jako miejsce spotkania z Bogiem i spotkania z cz?owiekiem". To nie jest ju? ?wi?towanie Mszy ?w., to s? jedynie wspólne duchowe prze?ycia i spotkania towarzyskie, i winny by? one „ ca?kiem prawdziwe". Pod „ ca?kiem prawdziwe" rozumie on: „ Ludzie podaj? sobie nawzajem r?ce, biegaj? wzd?u? ko?cio?a, aby innym u?cisn?? r?k? lub si? obj??. Rozmawiaj? przy tym g?o?no, pozwalaj? swoje wra?enia, uczucia, które przedtem by?y skierowane ku Bogu, kierowa? ku sobie."/308 Co stanie si? z ko?cio?em katolickim, je?eli jego nauczyciele duszpasterscy ucz? takich pogl?dów. Co z parafiami i rodzinami? Nast?pstwa w USA O rzeczywistym wymiarze szkód w USA mo?na by?o si? szczególnie du?o dowiedzie? ze ?wiadectwa Coulsona, poniewa? w wi?kszo?ci mediów panuje z regu?y milcz?ca zgoda na to, ?e dynamika grupowa i reprezentowane przez ni? warto?ci b?d? ustala? przysz?o??. W katolickim miesi?czniku „ Teologicznie" ukaza? si? latem 1994 szczegó?owy wywiad z psychologiem ameryka?skim na temat zniszczenia klasztorów w USA. W po?owie lat 60-tych wiele wspólnot zakonnych szuka?o ze swej strony kontaktu z psychologami. /309 Wielu szuka?o odnowienia i modernizacji w przesadzonej interpretacji II Soboru Watyka?skiego. (por. w/w artyku? ojca Pio Sbandi SJ) „ II Sobór Watyka?ski doda? mi odwagi i my?la?em, Siostry zakonne ufa?y nam, i tu ja ponosz? cz??ciowo odpowiedzialno??, poniewa? one my?la?y, ?e ci ludzie nas nie zrani?, kierownikiem projektu jest bowiem katolik. Jednak g?ównym badaj?cym by? Rogers. By? on mózgiem tego projektu i mia? on prawdopodobnie nastawienie antykatolickie. Do tego momentu nie zauwa?a?em jednak tego, poniewa? ja sam te? prawdopodobnie taki by?em. Mieli?my obydwoje uprzedzenia wobec hierarchii." Metody grupowo-dynamiczne obiecywa?y, prosto i szybko dotrze? do odnowy. Mówili?my: „ Pomo?emy wam patrze? do wn?trza. Czy? Bóg nie jest w waszych sercach? Czy nie wystarczy, ?e zostaniecie sob? tacy, jacy jeste?cie, i czy to uczyni z was dobrych katolików? A je?eli to nie ten przypadek, nie powinni?cie mo?e by? w ogóle katolikami." Po krótkim czasie nie by?o ju? wi?cej ?adnych katolików. W lecie 1966 roku Coulson i Rogers rozpocz?li projekt z 560 zakonnicami w klasztorze IHM („ Immaculate Hearth of Mary"). Rok pó?niej ponad po?owa, mianowicie 300 sióstr zakonnych pisa?a do Rzymu z pro?b? o pozwolenie wyst?pienia z zakonu. Nie chcia?y one by? d?u?ej podporz?dkowane ?adnemu autorytetowi, za wyj?tkiem samych siebie. Przed seminariami grupowo-dynamicznymi zakon ten mia? w USA 60 szkó?. Na skutek pracy psychotechnikami pozosta?a ju? tylko jedna. By?e zakonnice zobaczy?y nagle osi?gni?cie swojego „ urzeczywistnienia" poprzez niepohamowanie seksualne. Lesbijski i promiskuistyczny styl ?ycia ukaza? si? im jako „ spe?nienie". Siostry „ Immaculate Heart of Mary" s? tylko jednym z wielu zakonów w USA, które zosta?y zniszczone przez techniki grupowo-dynamiczne. Coulson mówi o dwóch trzecich wszystkich ameryka?skich zakonów, które sta?y si? ofiarami tych technik. Wskazuje na zakon jezuitów: „ W tej kwestii istnieje dobra ksi??ka ojca Josepha Beckera, ". Zajmuje si? on zapa?ci? wykszta?cenia Jezuitów mi?dzy rokiem 1965 i 1975. Struktura jezuitów rozpad?a si? i ojciec Becker zna bardzo dobrze wp?yw roger'ianów. Cytuje on liczb? jezuitów, mistrzów nowicjatu, którzy twierdzili, ?e autorytetem tego, co oni czynili - i nie czynili - by? Carl Rogers."/310 Wewn?trzna walka Ko?cio?a: Ruch duszpasterski si?? nap?dow? Dzi? okazuje si? oczywi?cie, ?e psychotechniki w szkoleniu i dokszta?caniu ksi??y uruchomi?y i wywo?uj? nadal lawin? niespodziewanych problemów wewn?trzko?cielnych. Ustalenie celów zosta?o jednak ju? najpó?niej z pocz?tkiem lat 70-tych otwarcie sformu?owane: Odnowa i zmiana struktury wg wyobra?e? „ zaplanowanej zmiany spo?ecznej". Manfred Jousuttis trafnie charakteryzowa? w roku 1993 znaczenie ruchu duszpasterskiego: Odegra? on, w powi?zaniu z licznymi innowacjami w obr?bie teologii i ko?cio?a „ rol? motoru i próbnego je?d?ca." /311 Równie? Hans Joachim Schliep wywodzi ogromne zmiany, zarówno w praktyce ko?cio?a jak i w akademickim zarysie teologii, od zmian w duszpasterstwie: „ W najnowszej historii ko?cio?a lat 60 i 70- tych nale?y do wydarze?, które wywar?y silny wp?yw i spowodowa?y niezwyk?e zmiany, zarówno w teologii praktycznej, jako nauce, jak i w praktyce Ko?cio?a."/312 Nieca?e 20 lat wcze?niej, Holender Heije Faber nakre?li? w?a?nie tak? wizj? przysz?o?ci, „ ?e z duszpasterskiej praktyki wyjdzie odnowa tradycyjnej teologii."/313 W pó?niejszym artykule Faber opisuje jakie, jego zdaniem, zmiany w Ko?ciele i w teologii b?d? obowi?zywa?y. Zarówno ?rodki do zmiany jak i alternatywa, która powinna zosta? wybrana, zosta?y okre?lone i utworzone przez kliniczne wykszta?cenie duszpasterskie (KSA). Mo?na by przypuszcza?, ?e KSA ma wielkie znaczenie spo?eczno-rewolucyjne. „ Istnieje ogólna potrzeba innego oblicza ko?cio?a. Obecne oblicze jest o - nie chcemy tu sobie robi? ?adnych iluzji - biurokratyczne, hierarchiczne, defensywne, niezadowolone, ??dne osi?gni??, zamkni?te i niesk?onne do samokrytyki. Z czym zwi?zana jest nadzieja wspó?czesnego cz?owieka, kiedy my?l? o Ko?ciele - jak przypuszczam - to raczej obecno?? parafii, jakiej? wspólnoty, która jest otwarta, której oznak? jest zrozumienie, gotowo?? pomocy i wiedza o podstawach ludzkiej egzystencji, która gotowa jest do pojednania, opartego na wspó?pracy parafii, krytycznej, ?wiadomej siebie i skromnej. Je?eli widz? to w?a?ciwie, to KSA mo?na okre?li? tymi w?a?nie s?owami - w nich bije serce KSA."/314 Pranie mózgu przez psychotechniki grupowo-dynamiczne W tym rozdziale b?dzie ukazany zwi?zek mi?dzy psychotechnik? a praniem mózgu lub indoktrynacj?. Przedstawiciele grupowej dynamiki ci?gle wskazuj? na spo?ecznozmieniaj?cy charakter ich metod, co w?a?ciwie nie jest to?same z praniem mózgu, bowiem pod poj?ciem prania mózgu rozumie si? metod?, która likwiduje dotychczasowe wyobra?enia warto?ci i zast?puje je przez nowe - w taki sposób, ?e ofiara jest nie?wiadoma tego procesu. Jawnym celem metod grupowo-dynamicznych jest natomiast dok?adnie opisana zmiana w zachowaniu cz?owieka. Tradycyjne, spo?eczne i kulturowe systemy warto?ci, i z tego wywodz?ce si? sposoby zachowania, zostaj? odrzucone i zast?pione przez nowe. Sam proces, w jaki to si? odbywa nie jest uczestnikom wyra?nie opisany. Na kursach dokszta?caj?cych i nadzorowanych imprezach uczestnicy seminarium zostaj? w pewnym sensie reedukowani. Przebieg takich imprez jest bardzo podobny do przebiegu procedury prania mózgu. Eva-Renata Schmidt wyja?ni?a ju? w roku 1974, ?e zarówno pojedynczy wierni jak i wspólnoty maj? zosta? totalnie przemienieni poprzez prac? duszpastersk?: „ Poradnictwo wiernych kieruje na nowe przemy?lenia, ewentualnie na zmian? celów, wyobra?e?, warto?ci, zachowa? i form organizacji we wspólnocie."/315 To potwierdza równie? Heije Faber. Chodzi tu o zasadnicz? zmian? cz?owieka, któr? on zidentyfikuje w Ewangelii poprzez s?owo „ nawrócenie". /316 Tobias Bocker, który wraz z Maxem Horkheimerem zorganizowa? pierwsze grupowo-dynamiczne seminarium w Niemczech, próbowa? si? stale odgranicza? od wynaturze? na scenie psychotechniki i podkre?la? naukowy charakter procesów grupowo-dynamicznych. Ale tak?e i on potwierdza, ?e ostatecznie chodzi o celowe stworzenie sztucznych, nowych struktur hierarchicznych we wszystkich obszarach spo?ecznych. „ Tendencja, aby od hierarchiczno-pionowych struktur organizacyjnych przej?? do struktury interakcyjnej, ukierunkowanej poziomo-funkcjonalnie, jest w?a?ciw? cech? stara?, o które (. . .) chodzi i które musz? by? proponowane do wgl?du, jako model nauczania, je?li wysi?ki spo?eczno-psychologiczne w ogóle maj? mie? sens i nie ze?lizn?? si? w prozelityzm. To samo nacelowanie obowi?zuje, w inny sposób, równie? dla wielu innych instytucji, w znacznym stopniu jeszcze hierarchicznie ustrukturyzowanych, czy by?yby to uniwersytety, szko?y, szpitale, ko?cio?y, wi?zienia, policja, wojsko lub inne, zarówno pa?stwowe jak i prywatne instytucje. Nie mo?na b?dzie ju? naiwnie przypuszcza?, ?e te hierarchie opieraj? si? tylko na zewn?trznych formach organizacyjnych. O wiele bardziej wida?, ?e struktury autorytarne s? raczej nie „ z góry" narzucone, ale z powodu wielu motywacji umo?liwione „ od do?u", je?eli w?a?nie nie s? ??dane i wymuszane, poniewa? system spo?eczny od stuleci dostarcza? takich . Realnie mo?na tego do?wiadczy?, zarówno w stosunku do osoby jak i ca?ych form organizacyjnych, dopiero wtedy, gdy wypróbuje si? to na modelu."/317 Brocher sam widzia?, ?e tu ju? nie mo?na mówi? ani o psychologii ani o terapii. W swojej ksi??ce „ Dy- namika grupowa i kszta?cenie doros?ych" przyznaje, ?e trzeba zgodzi? si? z zarzutem uprawiania spo?ecznej terapii zamiast szkolenia. Ten zarzut postawi? przed ponad 25-latami, Jürgen Hach, pozostawiaj?c go bez komentarza: On „ narzuca si? w samej istocie, i (. . .) nie da si? go ?atwo os?abi?."/318 Do takich oskar?e?, jak ingerowanie w system warto?ci indywiduum i wpajania cz?owiekowi nowych warto?ci do pod?wiadomo?ci, dochodzi nast?pny zarzut, a mianowicie ten, ?e te metody wprowadzane s? prawie niezauwa?alnie. „ Nawet, je?li zostanie podana obszerna informacja" pisa? teolog Gerhard Maier z Tybingi „ pozostanie dana osoba, w sposób nie?wiadomy lub pó?niej ?wiadomy, manipulowana."/319 W wielu przypadkach dostrzega si? opieranie na metodach reedukowania lub prania mózgu, np. w przypadku Lilly'ego Samadhi-Tank (patrz wy?ej) lub w psychotechnicznych instytucjach holenderskiego pioniera psychotechniki, Wybe Zijlstra z roku 1971, a któr? on nazywa? „ klauzur?". Werner Becher tak opisuje ten grupowo-dynamiczny element: „ Klazura (. . .) jest podanym warunkiem. Podczas kursu uczestnicy pracuj? i mieszkaj? wspólnie. Oddzielenie si? od znajomych i niepewno?? nowego otoczenia, izolacja od ?wiata zewn?trznego i skoncentrowanie si? na ciasnej wspólnocie ?ycia i pracy, zmuszaj? duszpasterza do koncentrowania si? na jego nowej pracy, na grupie szkoleniowej i na sobie samym. Przez „ klauzur?" wspiera si? jako warunek i jako skutek , superwizja procesu uczenia w grupie zostaje zintensywniona."/320 W wielu obszarach wp?yw imprez grupowo-dynamicznych przypomina niepostrze?enie indoktrynacj?, co wykazuje dalej opisywana analiza procesu prania mózgu. Psycholog Philipp Lersch nie omawia w swoim artykule z roku 1968 powi?zania z psychotechnikami. /321 Jednak liczne paralele rzucaj? si? w oczy znawcom problemu. Indoktrynacja i pranie mózgu Poj?cie prania mózgu wywodzi si? z chi?skiego j?zyka ludowego i odnosi si? do programów reedukacji Mao Tse-Tunga podczas pierwszych lat budowania jego imperium w?adzy. Chodzi tu o ten sam rodzaj wp?ywu, jaki by? stosowany podczas „ akcji oczyszczania" w erze stalinowskiej. Philipp Lersch definiuje poj?cie prania mózgu lub indoktrynacji jako „ metod?, która stosowana jest, aby obowi?zuj?ce warto?ci, przekonania, jak i z tego wynikaj?ce sposoby zachowania, które u doros?ego cz?owieka zaistnia?y poprzez wychowanie i przyzwyczajenie, przy równoczesnym rozwoju w?asnej indywidualno?ci, wykluczy?, a ?wiadomo?? osoby testowanej uczyni? niejako tabula rasa i nas?czy? j? innego rodzaju przekonaniami, przede wszystkim przeciwnymi warto?ciowaniami, nastawieniami i sposobami zachowania."/322 Nastawienie i sposoby zachowania, które z tego wynikaj?, zostaj? wi?c przez okre?lone techniki znacznie zak?ócone, tak ?e wywierany jest wp?yw nowymi warto?ciami, przekonaniami i nastawieniem do ?ycia na osob? testowan? i krok po kroku mo?e by? ona reedukowana. Zewn?trzna procedura „ reformy my?li" W Chinach, za panowania Mao, istnia?y programy w obozach szkoleniowych, programy - w których mo?na by?o uczestniczy? dobrowolnie - oraz w wi?zieniach. W tym celu ludzie byli zbierani w ma?e grupy, po dziesi?? osób, ?ci?le wg hierarchii. Przez jaki? czas starano si? o pozornie swobodn? atmosfer? rozmowy. Jednak pocz?wszy od pewnego, wybranego uczestnika grupy, wszystkie wypowiedzi kierowane by?y do nadzoru. Niebawem wp?ywa?y do rozmowy wcze?niejsze uwagi, atmosfera si? zmienia?a, trzeba by?o wyznawa? swoje b??dy przed innymi i pozwoli? si? przez nich krytykowa? i os?dza?. Trzeba by?o swoj? spowied? generaln? sporz?dzi? na pi?mie, przeczyta? j? przed innymi uczestnikami, ponownie pozwoli? si? skrytykowa?, stale i wci?? zmienia? i tak dalej, i tak dalej. By?a to nieko?cz?ca si? procedura upokorze? i niegodnej walki o aprobat?. Czasami odbywa?y si? istne zawody w wyznawaniu rzekomych przest?pstw. /323 Przez takie praktyki zmierzano do nast?puj?cego celu: "Przesz?o?? osoby testowanej mia?a zosta? mo?liwie jak najbardziej anulowana, wyczyszczona tabula rasa obejmuj?ca, dotychczasowe przyzwyczajenia my?lenia, warto?ciowania i dzia?ania. Poszczególny osobnik powinien . Do tego nieodzowne by?o od??czenie si? od dotychczasowych wi?zi w kr?gu rodziny, przyjació? i znajomych. W t? powstaj?c? pustk? mia? by? wprowadzony (. . .) komunistyczny system warto?ci jako absolutnie wa?ny i bezkonkurencyjny, co by?o równoznaczne z poddaniem w?asnego sumienia rz?dowi i jego funkcjonariuszom, od których jedynie mo?na si? dowiedzie?, co ma si? my?le?, co uwa?a? za dobre a co za z?e i jak si? zachowywa?. W ten sposób d??ono do maksimum kontroli spo?ecznej przez rz?d w ca?o?ci, wraz z oddaniem osobistej sfery intymnej."/324 Szczególnie w wojnie korea?skiej ta metoda odnios?a wielki sukces. Amerykanie przerazili si?, kiedy nagle w korea?skich mediach wyst?powali ameryka?scy wi??niowie i marksistowskim j?zykiem oskar?ali polityk? ameryka?sk?. Niema?o tych wi??niów pozosta?o po zako?czeniu wojny w Korei. Wzbraniali si? przed powrotem do USA. Czego? podobnego do tej pory nie by?o. Jak to wyt?umaczy?? Co psychologicznie dzia?o si? u tych doros?ych ludzi? Rozbiórka dotychczasowego systemu warto?ci Lersch stwierdza, ?e rozbiórk? dotychczasowego systemu warto?ci próbowano dokona? trzema psychologicznymi sposobami. Najpierw zosta?y wzbudzone w?tpliwo?ci w to, co dotychczas by?o uznawane za w?a?ciwe, potem wzbudzone zosta?o poczucie winy a trzecim krokiem by?o pokierowanie na niepewno??. Wzbudza? w?tpliwo?ci w to, co dotychczas wierzono i uznawano za s?uszne Próbowano wszystkiego, aby ludzi „ zmusi? do my?lenia i doprowadzenia ich do s?abych punktów dotychczasowych przekona? i nastawie? (. . .) Na wszystko, co kto? dotychczas uwa?a? za s?uszne, wierzy? jako oczywiste i czyni? jako uznane i poprawne, wymaga si? uzasadnienia i ka?demu takiemu uzasadnieniu przeciwstawia si? nowe i . Warto przy tym wspomnie?, ?e indoktrynatorzy podczas szkolenia zostali wykszta?ceni we wszystkich argumentach, które mog?yby by? zg?oszone przeciw mieszcza?skiemu porz?dkowi spo?ecznemu, kiedy za? badani zostali skonfrontowani z tymi argumentami bez wewn?trznego przygotowania, nie mieli do dyspozycji ?adnych przemy?lanych, przekonywuj?cych argumentów, zarówno dla ich w?asnego, starego porz?dku jak i przeciw temu innemu, nowemu ustrojowi spo?ecznemu."/325 Opis owych metod przez Lerscha pozwala pozna? zaskakuj?ce podobie?stwa do najnowszych psychotechnik. Kulturowo uwarunkowane sposoby zachowania, jak np. formu?ki grzeczno?ciowe, formy powitalne lub inne formy towarzyskie zostaj? natr?tnie, z najwi?ksz? pomys?owo?ci? stawiane pod znakiem zapytania. Podczas jednego z westfalskich seminariów dla nauczycieli, pobudzony (ale rozmy?lnie i celowo) prowadz?cy, roztrzaska? tablic?, a oburzon? reakcj? studentów wykorzysta? jako okazj? do rozmów o w?ciek?o?ci i autentyczno?ci. Wzbudzi? poczucie winy Cz?owiekowi zostaje otwarcie przypisywana wina za n?dz? ?wiata - i to na podstawie bycia zamkni?tym w starym systemie warto?ci. Ten system warto?ci zostaje powi?zany przyczynowo z ka?dym b??dnym rozwojem, z ka?d? n?dz? na ?wiecie i prezentowany jest jako podstawowe z?o. Z tego powodu stale zostaj? zrywane zwyczajowe systemy wi?zi. „ Pod poj?ciem system wi?zi, powinno si? rozumie? pewn? siatk? z uporz?dkowanymi wzajemnie i stanowczymi po??czeniami, zbudowan? w celu orientacji i b?d?c? podstaw? indywidualnego ?wiatopogl?du. (. . .) Systemy wi?zi s? zatem okre?lonymi, relatywnie stabilnymi schematami orientacji ?wiatowej i stylu ?ycia. To, co przez t? wyzywaj?c? krytyk? i przez wci?? podra?niane w?tpliwo?ci o dotychczasowych przekonaniach i warto?ciowaniach zostaje burzone, staje si? ideologicznie-mentalnym, dozgonnie nabytym, systemem wi?zi. To, co si? dokonuje przez pobudzanie poczucia winy, jest jednocze?nie zerwaniem dotychczasowego systemu wi?zi, i to o tyle, ?e poczucie winy jest spraw? sumienia, a sumienie, je?eli nie wy??cznie, to jednak w znacznym stopniu poczuwa si? do odpowiedzialno?ci wobec wspólnoty i spo?ecze?stw. I to jest w?a?nie jednym z g?ównych zamiarów indoktrynacji, ?e równolegle z procesem duchowym, ofiara zostaje doprowadzona do ?wiadomego poczucia winy wobec kolektywu oraz wyobcowana z dotychczasowych wi?zi: przede wszystkim kr?gu rodzinnego i przyjació?. (. . .)"/326 Niszczenie sposobów zachowania i celowa niepewno?? W azjatyckich wi?zieniach osi?gano ca?kowite, psychiczne zniszczenie cz?owieka poprzez izolowanie wi??niów i od??czanie ich od wszelkich bod?ców zmys?owych. W USA, oko?o roku 1960, przeprowadzone zosta?y liczne eksperymenty z „ sensory deprivation" (wy??czenie wszelkich zmys?owych percepcji). Te eksperymenty potwierdzi?y do?wiadczenia wi??niów: przez ca?kowite pozbawienie pobudliwo?ci, cz?owiek doznaje niepewno?ci, a to otwiera drzwi i bramy indoktrynacji, poniewa? cz?owiek znajduje si? w stadium dezorientacji. „ Bior?c wszystko pod uwag?, chodzi?o o warunki, w których znale?li si? wi??niowie, o sytuacj? stresow? najwy?szego stopnia, o sytuacj? nienormalnego psychofizycznego obci??enia przez ?rodowisko, którego wra?enia i wydarzenia przeciwstawione zosta?y przyzwyczajeniom i za?y?o?ci? z dotychczasowego ?ycia, wraz z nabytym uk?adem reakcji i z wbudowanymi gotowo?ciami dzia?ania i niemo?no?ci? ich pokonania. Pod wp?ywem sytuacji stresowej dokonuje si? za?amanie psychofizycznego uk?adu reakcji, za pomoc? którego kierowano si? w obr?bie przyzwyczaje? oznakowanych i rozdzielonych czasem i przestrzeni?, przejrzystego ?rodowiska i odpowiadano na zmieniaj?ce si? sytuacje ?yciowe."/327 Poprzez psychotechniki u?ywa si? metod, które doprowadzaj? cz?owieka do jego psychicznych i fizycznych granic, aby go przygotowa? na zmian? zachowania. John C. Lilly rozwin?? np. z tanku izolacji, który by? u?ywany w ameryka?skim wojsku jako sposób tortury, Samadhi-tank, który dzi? jest u?ywany w psychotechnikach. Nale?? tu równie? tzw. posiedzenia maratonowe, które trwaj? cz?sto d?u?ej ni? 30 godzin, podczas których nie wolno cz?owiekowi spa?, przez co, po pierwsze, maleje jego odporno??, a ponadto wzrasta gotowo?? na „ oferty wybawiaj?ce". Trzeba równie? doliczy? do tego nowe formy do?wiadczenia blisko?ci ?mierci, które maj? ludzi doprowadzi? do jej granicy - skakanie z mostów i d?wigów na gumowej linie, ekstaza i równie? do?wiadczenia z narkotykami. Stanislav Grof, eksperymentuj?cy z LSD, t?umaczy, ?e do?wiadczenia z narkotykami maj? bardzo znacz?cy zwi?zek ze ?wiatopogl?dem cz?owieka: Wszystkie dotychczasowe strategie ?yciowe, po za?yciu narkotyku s? widziane jako fundamentalna iluzja. Konkurencja ?wiatowa, my?lenie wg statusu, d??enie do posiadania, wyobra?enie warto?ci, to wszystko blednie w obliczu wykonanych do?wiadcze?. Cz?owiek rozumie, ?e jedynym sta?ym aspektem istnienia jest zmiana i zaczyna si? nad tym koncentrowa?. /328 Grof wskazuje na to, ?e to, co on wynalaz? przez swoje eksperymenty z LSD - mianowicie zmian? ?wiatopogl?du cz?owieka przez narkotyki - mo?na równie? osi?gn?? przez wiele innych technik. Sam Grof zalicza do nich nast?puj?ce: terapia jungowska, hipnotyczne stany transu, terapie samodo?wiadczeniowe wzorowane na Reichu, terapie Gestalt i terapie pierwotne, fantazjowanie pod wp?ywem muzyki, ró?ne formy „ Rebirthing", Biofeedback, izolacja od sensorów (ca?kowite pozbawienie bod?ców), celowe przeci??enie cia?a przy szczególnych rodzajach sportu (np. ekstremalny jogging), pozbawienie snu oraz za pomoc? tzw. przyrz?dów kinestatycznych np. „ waga czarownicy"). /329 Budowanie nowego systemu warto?ci Po celowym zburzeniu starego systemu warto?ci nast?puje kolejna faza budowy nowego. W tej fazie zmiana zachowania mo?e nast?pi? ju? podczas przyj?cia odgrywanej roli. Samo narzucone, uargumentowane usprawiedliwienie innego punktu widzenia jest naznaczone swego rodzaju efektem bumerangu: Je?eli kto? stale i wci?? przedstawia nowe argumenty dla jakiej? opinii lub musi ich ci?gle szuka?, to z biegiem czasu prowadzi to do sukcesywnej zmiany tej pierwotnej opinii. „ Na podstawie duchowych procesów tego rodzaju mo?na wyt?umaczy?, ?e przez narzucanie, najpierw tylko zewn?trznie-werbalnego przedstawiania ideologii komunistycznej, przekszta?ci si? ona w ko?cu w pod?wiadomo?ci i ?wiadomo?ci we w?asne przekonanie, nawet je?eli niezb?dne jest, aby teraz równie? ze swojej strony z ni? i dla niej argumentowa?."/330 Lersch charakteryzuje owe trzy, przez niego opisane, kroki prania mózgu nast?puj?co: To, co si? okaza?o, przy strukturalno-psychologicznej próbie wyja?nienia, podstaw? sukcesu by?o pocz?tkowo metodycznie dobrze przemy?lan? rozbudow? dotychczasowych systemów powi?za? ludzkiej orientacji w ?yciu i w ?wiecie, przez wzbudzanie w?tpliwo?ci, poczucia winy i przez przeniesienie w psychofizyczne sytuacje stresowe. Z t?, w taki sposób na osobie testowanej, wywo?an? niepewno?ci?, poczuciem braku bezpiecze?stwa i bezradno?ci? powsta?a gotowo?? na przyj?cie i zabudow?, podlegaj?cego zindoktrynowaniu, porz?dku warto?ci, przekona? i sposobów zachowania."/331 Klaus Mehnert wskazuje, ?e Mao Tse-Tung sam opisa? ten podwójny rozwój wydarze?, burzenia i odbudowywania systemów warto?ci: „ Trzeba rozpocz?? tym, aby choremu porz?dnie wypra? g?ow?. Takiemu choremu trzeba energicznie i g?o?no wyt?umaczy?: - tak aby si? przestraszy? i obla? go zimny pot i wtedy przekona? go, ugodowo, aby si? podda? kuracji."/332 Zgodnie z t? maksym? kierownik dzia?u przes?ucha? wyja?ni? Robertowi Fordowi, pewnemu angielskiemu mechanikowi ??czno?ci, który zosta? uwi?ziony w Tybecie i spisa? swoje do?wiadczenia, podczas dostarczenia go do chi?skiego wi?zienia dla przeciwników rewolucji: „ To nie jest wi?zienie w zwyk?ym znaczeniu. Musi je pan raczej postrzega? jako szpital. Pan jest chory, duchowo i spo?ecznie chory. My jeste?my pana lekarzami, stra?nicy s? piel?gniarzami. Chcemy pana uzdrowi? od pa?skiego fa?szywego my?lenia i pomóc panu, widzie? rzeczy z punktu widzenia ludu." /333 Konsekwentnie Lersch dochodzi w ko?cu do wniosku: „ Pra- nie mózgu deklaruje si? przez to jako rodzaj psychoterapii."/334 Paralele grupowo-dynamicznie nastawionego duszpasterstwa, nowoczesna misja wg zlecenia ?wiatowej Rady Ko?cio?ów i opisane metody indoktrynacji i prania mózgu s? ewidentne. Fazy grupowo-dynamicznych metod, od roztopienia (unfreezing), zmiany (changing) i ponownego zamro?enia (refreezing) s? bez trudu do rozpoznania. Przez duszpasterstwo ko?cielne kandydaci do szkolenia i cz?onkowie wspólnot maj?, w sensie totalnej krytyki spo?ecznej zakwestionowa? „ problematyczne" sposoby zachowania, ca?kowicie je zlikwidowa? i pod instrukcj? trenerów grupowo-dynamicznych wy?wiczy? nowe nastawienia i sposoby zachowania. Od po?owy lat 60-tych podnios?a si? w USA wysoka fala dyskusji na temat dynamiki grupowej. Ju? w rok po zako?czeniu II wojny ?wiatowej, w 1946 roku trwa? ten ruch, który dopiero pó?niej zosta? zarejestrowany przez bardzo czujne osoby. Zauwa?ono go w chwili, kiedy ju? w szko?ach, przedsi?biorstwach, ko?cio?ach, w pracy spo?ecznej i we wszelkich mo?liwych dziedzinach ?ycia publicznego, zacz??? si? rozprzestrzenia? pewna, ju? nie do przeoczenia, zmiana dotychczasowych wyobra?e? warto?ci. Od ko?ca lat 40-tych grunt by? ju? tak dobrze przygotowany, ?e krytycy nie mieli prawie ?adnego wp?ywu. Politycy, którzy otwarcie wyja?nili korzenie, metody i cele dynamiki grupowej, zostali natychmiast oszkalowani jako „ faszy?ci" lub „ prawicowo-ekstremalni sekciarze" - tak jak i dzisiaj, gdy si? chce unikn?? owych metod, lub gdy odkryje si? te niegodne metody i og?osi ich cele i charakter wrogi tradycji. UPOLITYCZNIENIE UCZESTNIKÓW W ró?nych miejscach zosta?a ju? zwrócona uwaga, ?e dynamika grupowa zawiera równie? sk?adnik polityczny. Dotychczas by?o to z regu?y tym t?umaczone, ?e g?ówni reprezentanci psychotechnik odrzucali nawyki kulturowe lub sposoby zachowania celowo, jako niezreflektowane cechy specyficzne, poniewa? u ich podstaw nie le?? ?adne wolne decyzje. Miejsce takich przyzwyczaje? maj? zaj?? takie osobliwo?ci i sposoby zachowania, które jednostka sama dla siebie uwa?a za odpowiednie, przy czym niedozwolone jest ?adne warto?ciowanie. W „ wolnej grze sk?onno?ci" ka?dy wynajdzie dla siebie rozwi?zanie. Jest to w istocie zaawansowany stopie? walki z kultur? (Kulturkampf). ?cis?e powi?zanie z za?o?eniem celów politycznych daje si? zauwa?y? nie tylko w metodach po?rednich. Niektórzy psychotechnicy i sympatycy tego ruchu wypowiadali si? dobitnie o celach politycznych. W czasopi?mie „ Dynamika grupowa" mo?na znale?? wiele przyk?adów. Teolog i doradca z poradni ma??e?skiej, Arne Schwarz w swoim artykule „ L?k przed (cywilnym) niepos?usze?stwem" w roku 1984 wyrazi? to mo?e najwyra?niej. Schwarz stale akcentowa? jak elementarnie wa?ne jest traktowa? swoje uczucia na serio. Po tym wnioskuje on, jakie wynikaj? z tego podstawowe zmiany. „ Gdybym powa?nie potraktowa? moje uczucia, nie móg?bym po prostu ?y? tak jak dotychczas."/325 Wg Schwarza, ludzie s? podatni na kierowanie i manipulowanie, poniewa? nie trwaj? przy swoich uczuciach - „ czy? politycy nie dlatego tak ?atwo mog? nad nami panowa?, poniewa? my sami panujemy nad naszym zachowaniem emocjonalnym. Ale jak móg?by wygl?da? ten brak ci?g?ego panowania nad sob?, a przez to fakt, ?e nie tak ?atwo b?dzie innym panowa? nad nami? (. . .) co by?oby odpowiedniejsze, jak nie to, aby skonfrontowa? naszych polityków z nasz? rozpacz?, oburzeniem i przera?eniem? /336 Pod koniec swojego artyku?u przedstawia on, jak powinny by? wyra?one w?ciek?o?? i inne uczucia, w dzia?aniu politycznym. Schwarz rozwa?a ró?ne sytuacje zagro?eniowe w 1984 roku i ubolewa nad tym, ?e nie powsta? ?aden silny opór. Jako przyk?ady podaje on zagro?enie wojn? atomow? lub te? uwagi ówczesnego prezydenta Reagana, ?e trzeba definitywnie zako?czy? z komunizmem. Do tego do??cza Schwarz swoj? utopi?, która poni?ej zostaje wydrukowana w ca?o?ci: „ Fantazja: Pi?? osób zaczyna bra? powa?nie swoje odczucia w obliczu zagra?aj?cego zniszczenia ludzko?ci. Zamiast punktualnie i?? do pracy, id? razem na posiedzenie rady miejskiej i próbuj? wykrzycze? swoj? rozpacz, oburzenie i przera?enie na temat ob??du zbroje?, krzycz? politykom w twarz. Po dwóch minutach zostaj? wyprowadzeni przez s?u?b? porz?dkow?. Na ulotkach i wypowiedziach dla prasy cz?onkowie tej dzielnicowej inicjatywy pokojowej tym t?umacz? swoje dzia?anie, ?e nie mog? ju? d?u?ej patrze? na to, jak politycy planuj? kanalizacj?, tereny wypoczynkowe i autostrady na nast?pne pi??dziesi?t lat, gdy nie wiadomo, czy wtedy jeszcze b?d? istnie? ludzie. Prasa donosi o tym zaj?ciu przelotnie i oczywi?cie niezbyt powa?nie branymi ekstremistami. Dwa dni pó?niej posiedzenia rady miejskiej nie mo?e si? jednak ponownie odby? wg planu: pi?ciu cz?onków chrze?cija?skiej inicjatywy pokojowej podczas posiedzenia rady miejskiej zaczyna nuci? pie?? pogrzebow?. Posiedzenie zostaje nagle przerwane. Niektórzy z radnych zapytuj? kobiety i m??czyzn osobi?cie im znanych, co przez ten ?piew pogrzebowy chcieli osi?gn??. Otrzymuj? na to odpowied?, i? po wojnie atomowej nikt nie zostanie przy ?yciu, kto móg?by op?akiwa? zmar?ych, dlatego trzeba to zrobi? teraz. Lekko zirytowana prasa informuje o tym wydarzeniu i cytuje proboszcza, który wyra?nie oceni? je jako niesmaczne. Nast?pnego dnia na posiedzeniu rady krajowej ma miejsce podobne zdarzenie, wywo?ane przez cz?onków ponadregionalnej inicjatywy pokojowej. W zwi?zku z tym wydarzeniem trybuny dla widzów na posiedzeniach parlamentu s? dok?adnie obserwowane. Mimo tego i teraz nie mo?na przeszkodzi? akcji wyra?ania rozpaczy i oburzenia wobec bezsensownych zbroje?, któr? kieruje zawodowo wyspecjalizowany w inicjatywach pokojowych, powa?nie dzia?aj?cy psychoanalityk, który po krótkotrwa?ym zatrzymaniu, przekonywuj?co uzasadnia akcj? na konferencji prasowej. (. . .) Podobne akcje odbywaj? si? w ca?ym kraju prawie codziennie i zwracaj? mi?dzynarodow? uwag?."/337 Kto czyta? dok?adnie, móg? równie? zauwa?y? podobne wypowiedzi ju? w 1970 roku - je?eli nawet nie z tak? sam? otwarto?ci? jak u Arne Schwarza, ale za to nie od udzielaj?cego porad ma??e?skich lecz od profesorów teologii, którzy niebawem wywarli decyduj?cy wp?yw na kszta?cenie duszpasterzy, mianowicie od Joachima Scharfenberga i Kurta Spangenberga. W jednym z pierwszych wyda? czasopisma „ Nauka i praktyka w ko?ciele i spo?ecze?stwie" Scharfenberg opowiada si? za przekszta?ceniem nauczania religii. Metody grupowo-dynamiczne powinny sta? si? centralnymi. Celem jego pomys?u o nauczaniu religii jest zmiana rzeczywisto?ci w indywidualnym i spo?ecznym zakresie. "Oczywi?cie, te religijno-pedagogiczne wysi?ki wymaga?yby dalszego kroku: Konfrontacja materia?u z chrze?cija?skiego przekazu z problemami naszych uczniów, które przekazywaliby?my za pomoc? teorii psychologicznej i wprowadzenia post?powania grupowo-dynamicznego, co nie oznacza, ?e jedynie wype?nialiby?my bezkrytyczne zaspokajanie naszych potrzeb. Tu musia?oby si? ujawni?, czy przekaz biblijny mo?e spe?nia? równie? krytyczn? funkcj? wobec okre?lonych problemów i zaspokojenia potrzeb. Teoretyczne pytanie, które musia?oby stanowi? wprowadzaj?cy krok dydaktyczno-metodyczny, brzmia?oby: Jak wyja?nianie przekazu biblijnego w zakresie wy??cznie zaspokajania potrzeb mo?e sta? si? krytyczn? zasad?, ukierunkowan? na s?uszn? zmian? realnego JA, w zakresie indywidualnym (dojrzewanie) i spo?ecznym (ewolucja)?"/338 Zmiana rzeczywisto?ci, u Scharfenberga, b?dzie zapewniona przez to, ?e uczniowie, poza lekcj? w?a?ciw? zostan? wprowadzeni w akcj?, mo?na mówi? równie? o przeszkoleniu do akcji. /339 Nic wi?cej nie b?dzie „ przej?te z historii", lecz ka?dy powinien znale?? lub rozwin?? w?asn? form? wspó??ycia, która mu „ pasuje". To w ko?cu przemieni spo?ecze?stwo. My?l?c konsekwentnie dalej, ostatecznie oznacza to koniec ka?dej kulturowej i religijnej tradycji. To, jak si? odnale?li studenci roku '68 stanowi wg Scharfenberga, model i wizj? tego, co by?oby mo?liwe spo?ecznie. Mo?na to osi?gn?? przez metody grupowo-dynamiczne. /340 W tym samym wydaniu czasopisma „ Nauka i praktyka w ko?ciele i spo?ecze?stwie", równie? Kurt Spangenberg akcentuje ukierunkowane na zmian? spo?ecze?stwa, metody grupowo-dynamiczne, poniewa? po takim przeszkoleniu „ wszystkie autorytety, które swoje prawo chc? wprowadzi? i zachowa? a priori, bez wspó?udzia?u w sposobie zachowania wobec poszczególnych osób lub grup, wpadn? w tarapaty."/341 Ogólnie, celem ka?dej dynamiki grupowej jest dzia?anie niszcz?ce autorytety, i wg Spangenberga jest to tak istotne, ?e bierze nawet pod uwag? „ nadu?ycia "grupowej dynamiki jako techniki manipulacyjnej. Korzystanie z niej przyniesie jednak w ka?dym wypadku efekty d?ugofalowe, du?o wi?ksze ni? szkody: „ Mo?na przyj?? (. . .), ?e przy takich warunkach (gdy grupowa dynamika zostanie u?yta jako technika manipulacyjna, przyp. autora), wzro?nie liczba tych, którzy swoje do?wiadczenia jako uczestnicy seminariów i przedstawie? modelowych globalnych procesów spo?ecznych, przeka?? tak, ?e nieautorytarne wyobra?enie modelowe stopniowo zostan? wprowadzone." /342 Najnowsze publikacje wykazuj?, ?e w/w idee nie pozosta?y teori?. Szczególnie wewn?trz ko?cio?a katolickiego powsta?y liczne, tzw. podstawowe wspólnoty, które chcia?yby zrealizowa? utopi? dynamików grupowych, domagaj?c si? obalenia papie?a. Otwarta walka przeciw Ko?cio?owi Wygl?da na to, ?e walka przeciw ko?cio?owi katolickiemu niedawno wkroczy?a istotnie w now? faz?. Na p?aszczy?nie akademickiej ataki si?gaj? coraz g??biej w podstawy. Wg teorii korzenia trawy, próbuje si? intensywnie kopiowa? model rozpadu NRD. Bunt przeciw papie?owi pod has?em „ My jeste?my ko?cio?em!" jest dzisiaj proklamowany w wielu miejscach. Jedno z najbardziej nieprzyjemnych dzie? tego rodzaju pochodzi od Siegfrieda Rudolfa Dunde. Na ok?adce ksi??ki, Dunde przedstawia si? jako „ katolicki teolog" (pó?niejszy konwertyta) i specjalista od „ tematów religijnych i seksualno-naukowych". W jednym z numerów magazynu „ Spiegel" z po?owy roku 1993, w rubryce „ Zmarli" mo?na dok?adnie przeczyta?, co jest rozumiane pod tematami religijnymi i seksualno-naukowymi. „ Sigfried Dunde, 40. W drugiej po?owie lat 80-tych, by? Dunde najwa?niejsz? osob? w ministerstwie zdrowia, w Bonn: By? on praw? r?k? pani minister Rity Süssmuth. Nauczyciel religii i szkolny psycholog, towarzyski i przyznaj?cy si? do homoseksualizmu, wywodzi? si?, podobnie jak jego protektorka, z katolickiego ruchu laikatu. Tytu? jego najbardziej znanej ksi??ki - „ Katolicki i buntowniczy" - okre?la? jego w?asny ?yciorys. W Bonn, jak wychwala niemiecka pomoc chorym na aids, troszczy? si? o to, . (. . .) Zmar? w po?owie maja na aids, jak dopiero teraz poinformowano na ?wiatowym kongresie aids." /343 Prawie pó? roku przed ?mierci? Dunde uko?czy? ma?y tom pism, który ukaza? si? w 1993 roku, w pewnym wydawnictwie teologicznym, pod tytu?em „ Czy musimy rozpacza? w Ko?ciele katolickim?" Przysposobiona gwardia przyznaj?cych si? do winy, krytyków wyst?pi?a natychmiast, aby rozdmucha? ostateczny ha?as wokó? ko?cio?a katolickiego: Eugen Drewerman, Norbert Greinacher, Adolf Holl, Georg Denzler, Siegfried Dunde, Rita Süssmuth, Dorothee Sölle i inni. Josef Grünwald, inicjator grupy „ Krytyczni katolicy Berlina" przedstawia najwyra?niej jak prze?o?y? strategi? korzenia trawy i model „ Za?amania si? NRD przez podstawy" na Ko?ció?: znany teolog, moralista (. . .) powiedzia? do zebranego ludu Bo?ego parafii: Jeste?my ludem!< Z Rzymu zrobi si? Lipsk."/344 Stosowane metody odpowiadaj? dok?adnie tym, które ju? tak obcesowo prowokuj? ko?ció? katolicki. Istniej?ca dotychczas podstawa, powinna wszystkimi mo?liwymi sposobami zosta? powi?kszona. Dlatego we wszystkich dodatkach mo?na znale?? konkretne wskazówki, w jakich kierunkach powinny i?? rozwi?zania. Grünwald podaje nast?puj?ce wskazówki: „ (. . .) znaczy: - Pozosta? wewn?trz ko?cio?a, aby by? ska?? impulsów, podobnie jak sta? si? Chrystus. (. . .) - Wspólnie z innymi ryzykowa? i wios?owa? do nowych brzegów. - Tworzy? Ko?ció? oddolnie, kiedy dialog z Urz?dem Ko?cio?a jest bardzo trudny lub ca?kiem niemo?liwy. (. . .) - O?ywia? inicjatywy laikatu i ??czy? si?. - Tworzy? wspólnoty podstawowe, tam gdzie to tylko jest mo?liwe." /345 Siegfried Dunde, wydawca tomu, pisze: „ Tam, gdzie ko?ció? katolicki nie ma struktur demokratycznych tylko stanowi monarchi? równ? absolutyzmowi, katoliczki i katolicy nie mog? osi?gn?? niczego. B?d? oni musieli poprzesta? na nauce wynikaj?cej z modelowego upadku panowania, jak to w przesz?o?ci sta?o si? w by?ych pa?stwach bloku wschodniego. Musz? demonstrowa?, zbiera? si? wspólnie, tworzy? otwarcie opozycj?, (wszystko to si? ju? sta?o, nawet je?eli jeszcze w niewystarczaj?cym wymiarze); ale równie? musz? os?abi? ekonomiczne ?ród?a si?y panuj?cych (bez kl?ski gospodarczej re?imy Europy wschodniej nie upad?yby). Lecz jak to si? stanie? Niektórzy cz?onkowie Ko?cio?a wpadli na pomys?, aby wstrzyma? p?acenie podatku ko?cielnego, z zaznaczeniem, ?e mo?e by? przeznaczony jedynie na cele spo?eczne, inni oficjalnie wyst?pili z ko?cio?a, ale dalej uczestnicz? w ?yciu parafialnym (mimo tego s? ekskomunikowani, a wi?c nie im przyst?powa? do komunii - pytanie: Czy Jezus ekskomunikowa?by?). Katolicy w Zurychu wstrzymali swój podatek ko?cielny, aby wywrze? nacisk na odrzuconym przez nich, biskupie Churer. Jest wiele modeli do przemy?lenia. W ka?dym razie cz?onkowie Ko?cio?a nie powinni bezmy?lnie dalej p?aci?, lecz uiszczanie swego podatku ko?cielnego powi?za? z warunkami. A przede wszystkim katoliczki i katolicy musieliby si? ?wiczy? w niepos?usze?stwie, g?o?no i otwarcie wypowiada?, ?e nie chc? by? wi?cej pos?uszni, ?e inaczej my?l?, post?puj? i ?yj? ni? chcieliby ich ko?cielni ksi???ta. Jednego profesora teologii lub jednego proboszcza mo?na ukara?, ale nie setki. , który nie pracuje w s?u?bie Ko?cio?a, nie da si? skutecznie ukara?. Nikt nie mo?e mu zabroni? zwracania uwagi na to, ?e pasterze nie wypowiadaj? si? ju? w imieniu owiec. W tym celu musz? si? oni tylko razem zebra? i wspólnie otworzy? usta. (. . .) To kosztuje prze?ycie strachu i bycie na marginesie, a wi?c dok?adnie do?wiadczenia, które Jezus te? musia? przecierpie?, kiedy chcia? by? wierny swemu niebieskiemu ."/346 Dunde i inni autorzy nie zagryzaj? zupe?nie j?zyka. Wo?anie niegdy? zniewolonej i uwi?zionej ludno?ci NRD „ Jeste?my ludem!" powinno z ca?? si?? i wywróceniem rzeczywisto?ci zosta? przej?te przez katolickich chrze?cijan, tak ?e wsz?dzie znajduj?ce si? instytucje ko?cielne przyszykowane b?d? jako „ instrumenty rewolucji". Rewolucyjny trening w instytucjach ko?cielnych Rewolucja jest symulowana nie tylko w ksi??kach. Ju? od d?u?szego czasu instytucje ko?cielne trenuj? uczestników do rewolucji. W ko?ciele ewangelickim wspomnie? nale?y w ostatnim czasie szczególnie Re?sk? Grup? Robocza Klinicznego Kszta?cenia Duszpasterskiego, z katolickiej strony przedstawi? mo?na przyk?ad Akademii Paw?a w Zurychu. „ Dzie? duszpasterski" z 5. 11. 1990 w Düsseldorf-Kaiserwerth, w macierzystym domie diakonatu, przebiega? pod has?em „ Rewolucje - za?amania i to?samo??". Psychologiczny kierownik spotka? dokszta?caj?cych, Günther Hoppe, przedstawia w programie kursów na pi?ciu stronach formatu A4, swoje 21 tez jako tematy dnia. Znaczenie uczu?, od w?ciek?o?ci do z?o?ci, które podczas posiedze? grupowo-dynamicznych jest stale preferowane, tu wyra?nie wyst?puj? w powi?zaniu politycznym. Teza 4 brzmi: „ Niesprawiedliwo?? wywo?uje gniew. Wrogo?? do ?ycia prowokuje w?ciek?o??. Gniew i w?ciek?o?? s? si?ami emocjonalnymi, które powinny, przywróci? sprawiedliwo?? i akceptacj? ?ycia, a w korzystnych okoliczno?ciach, równie? mog? tego dokona?. W mniej korzystnych przypadkach b?d? si? dusi? i pi?trzy?. Te spi?trzone si?y emocjonalne mog? wzrosn?? do gotowo?ci buntowania si? i w pó?niejszym buncie wspó?dzia?a?."/347 W nast?pnych tezach podkre?lono, ?e potrzeba „ silnej samo?wiadomo?ci", aby z?o?? i gniew zaakceptowa? i móc je wykorzysta?. Nast?puj? wskazania na wa?ne cele po?rednie dla skutecznej rewolucji - przedstawione dla roku 1918, czasami 1945, czasami 1989: „ Stare kierowanie (musi) ewentualnie ju? widocznie utraci?o swój autorytet." (Teza 10) „ Dalsze za?o?enia skutecznej rewolucji to: Kszta?cenie nowej, rewolucyjnej ?wiadomo?ci i rozszerzanie jej w?ród ludu (lub w aktualnym systemie). Przygotowanie nowych, kierowniczych o?rodków, które rozwin? nowe koncepty kierowania i rewolucyjne si?y (np. z?o?? i gniew /!/) zorganizuj? i przeciwstawi? si? starym o?rodkom kierowania." (Teza 11) Sytuacja rewolucyjna powinna zosta? widocznie stworzona - w dzisiejszych Niemczech, co potwierdzaj? nast?pne zdania: „ ?yciowo wrogie, autorytarne tendencje, w naszym pa?stwowym, rodzinnym i indywidualnym systemie ?ycia by?y w ?aden sposób nie do przezwyci??enia." (Teza 16) Jeszcze bardziej agresywna atmosfera zosta?a rozszerzona w kwietniu 1994 w Katolickiej Akademii Paw?a w Zürichu, na seminarium „ Granice - szanse i zagro?enia". We prawdziwie niezwyk?ym przedstawieniu ról zosta?y odegrane metody mafijne i akcje terrorystyczne. W warsztacie psychologa dr D. Bongersa, w którym w?a?ciwie powinno i?? o prac? terapeutyczn? Gestalt z m?odymi kryminalistami i uzale?nionymi, uczestnicy zostali najpierw nak?onieni do podzielenia si? „ w?asnymi do?wiadczeniami o przekraczaniu granic" np. przy konsumpcji narkotyków, lub do fantazjowania o mo?liwym przekraczaniu granic, przez innego uczestnika. Na koniec obecni otrzymali, w ramach przedstawienia z podzia?em ról, wskazania, aby w czterech grupach utworzy? kryminalne powi?zania i zastanowi? si?, jakie czyny karalne chcia?oby si? pope?ni?. Ka?dy powinien przy tym zwróci? uwag? na to, jakie zahamowania si? pojawi? i zastanowi? si?, jak mo?na by je pokona?. Kierownik seminarium stymulowa? uczestników, równocze?nie podkre?la? jak pe?ne weso?o?ci mo?e by? przekraczanie granic. Pewna grupa wpad?a na pomys? uprowadzenia Christopha Blochera - cz?onka konserwatywnej frakcji szwajcarskiego parlamentu i za??dania za niego okupu, a?eby za zdobyte pieni?dze ratowa? lasy tropikalne. Odegrano nawet pomys? zlikwidowania, przy wi?kszej sile cz?onków grupy, ca?ej "samoistnej" partii konserwatywnej. Tak?e inna grupa wymalowa?a sobie jako obraz wroga, Christopha Blochera: powsta? plan uprowadzenia Blochera, sfilmowania go pod dzia?aniem LSD w celu udzielenia wywiadu na temat problematyki narkotyków, a na ko?cu wywiad ten wy?wietli? w telewizji. By?by on zachwycony LSD, a wtedy wolnemu dost?powi do narkotyków nic nie sta?oby ju? na drodze. Te plany by? wynikiem „ pracy grupowej" doros?ych osób, w tym wielu akademików, którzy na ko?cowym plenum wszystko przedstawili z powag?.. Jeden z uczestników zaproponowa? nawet, by idee prze?o?y? na rzeczywisto??. Przypadki tego rodzaju nie s?, niestety przypadkami pojedynczymi. Nie s? równie? ograniczone do sporadycznych instytucji ko?cielnych. Kto jest uwra?liwiony na metody grupowo-dynamiczne, b?dzie w wielu miejscach i przy ró?nych fenomenach, rozpoznawa? zaawansowany wp?yw modeli grupowo-dynamicznego my?lenia. Procesy likwiduj?ce kultur? b?d? lepiej rozpoznawalne i b?dzie je mo?na uchwyci? je we w?a?ciwym powi?zaniu globalnym spo?eczno-politycznym. Przede wszystkim jednak oka?e si? to, ?e w tych wielop?aszczyznowych fenomenach nast?puj?cych przemian nie chodzi o przenikanie ducha czasu, lecz o oddzia?ywanie celowo zaplanowanego i przeprowadzonego przeobra?enia. Na tym tle, tak zwane nowe formy liturgii i nabo?e?stw ukazuj? si? w nowym ?wietle. S? one logiczn? konsekwencj?, dziesi?tki lat trwaj?cego rozszerzania i faworyzowania metod psychotechnicznych. Nast?pstwa dla liturgii Liturgia ko?cio?a katolickiego od czasu II Soboru Watyka?skiego znajduje si? w du?ym kryzysie, który cz??ciowo zosta? zadecydowany „ przy zielonym stole", a wi?c nie „ wzrasta? organicznie". Nie b?dziemy jednak wchodzi? w ten obszar. Tutaj niech raczej budzi zainteresowanie za?amanie si? liturgii na skutek zjawisk grupowo-dynamicznych. Szczególnie gwa?townie wymaga si? w??czenia cielesno?ci do liturgii oraz indywidualizowania rytów. Przedstawicielem obro?ców akcentów cielesnych w liturgii jest przede wszystkim Matthew Fox, który podró?uj?c po wielu pa?stwach, nawo?uje do nowej liturgii. Na wyk?adzie w Zürychu, latem 1993, zachwyca? si? on nowymi rytami, w których ka?dy móg? bra? udzia?. Centrum nowych rytua?ów jest cia?o. „ Kluczem do rytua?ów, który nazywam równie? form? sztuki, w której wszyscy musz? uczestniczy? jest cia?o. Gdy cia?o zostaje wykluczone, wszystkie formy kultu i nabo?e?stw w ?wiecie chrze?cija?skim musz? si? nie sprawdzi?. Je?eli ?awki w ko?ciele, na których siedzimy, s? przykr?cone, nie mo?emy u?o?y? miejsc w kó?ko, pozostaje tylko czytanie i odczytywanie. To oznacza, ?e musimy, ca?kiem ?wiadomie, znowu w??czy? w nabo?e?stwa cia?o. Serce znajduje si? w ciele. Jest to dobrze strze?ona, tajemnica chrze?cija?ska, ale niestety tam ono jest. I nie mo?emy otworzy? tego serca, nie mo?emy odej?? od czystej pracy oczu, jak to powiedzia? Rilke, od wy??cznego czytania, je?eli nie w??czymy cia?a." Nawet je?eli argumentacja Foxa wydaje si? prosta i w pewnym sensie religijno-populistyczna, to przecie? jest zadziwiaj?ce, jak wiele osób czuje si? wci?gni?tych we w?asne my?li. „ Dlatego od ludów pierwotnych, których papie? pogardliwie nazywa poganami, mo?emy wiele si? nauczy?, bo one swoje nabo?e?stwa, swój kult oddaj? cia?em. Ludzie ci ta?cz?, bij? w b?ben i wszystko czyni? w kole, wszystkie rodzaje kultu odbywaj? si? w kr?gu. Dlaczego? Poniewa? uniwersum jest okr?g?e i to jest metoda, która pokazuje nam, jak podczas nabo?e?stwa mo?emy wej?? w kosmologi? i jak to nabo?e?stwo mo?emy od-antropocentryzowa?." /348 Ju? przed ponad dziesi?ciu laty domaga? si? Siegfried Essen w czasopi?mie Niemieckiego Stowarzyszenia Psychologii Pastoralnej, „ Drogi do Cz?owieka", w??czenia cia?a do liturgii. Essen opowiada? si? przede wszystkim za indywidualizowaniem rytów. Teksty liturgii s? dla niego w skostnia?ym j?zyku, który utrudnia dost?p do religijnych do?wiadcze?. J?zyk musi si? na nowo sta? „ prawdziwy". W jednym z modeli „ liturgii z w??czeniem cia?a" proponuje zamiast przewidzianych tekstów dopu?ci? wyra?enia z mowy potocznej. Essen posuwa si? tak daleko, ?e faworyzuje j?zyk rynsztokowy. „ Moje wyobra?enie w pierwszym przypadku: wybija? takt lub tupa? i biega? i ta?czy? stopami; gesty dawania i brania, rozszerzanie, oskar?anie i z?o?? za pomoc? r?k; ró?norodna mimika, uk?ad g?owy, poruszenia oczu i g??bokie oddechy; nawi?za? i zerwa? kontakt za pomoc? r?k i oczu, wszystko integrowa? przez postawy cia?a: ukrywa? si?, odwróci? si? do muru, usztywni? si?, stawa? si? ruchliwym, odpr??a? si? i m?czy?. Ca?kiem milcze? po?ród wielu mo?liwo?ci jednog?o?no?ci i odrzucenia na p?aszczy?nie relacji (, , , , (. . .)." /349 Ju? przed dziesi?ciu laty jasne by?o dla znawców, ?e w koscio?ach nast?pi? wielkie zmiany. Ameryka?ski psycholog, Kurt W. Back opisuje ten proces w 1972 roku, w swojej ksi??ce „ Beyond Word". Czasopismo „ Dynamika grupowa" ujawnia w 1974 roku kilka stron z tej ksi??ki w j?zyku niemieckim, pod tytu?em „ Krajobraz ruchu grupowego". Back opisuje mi?dzy innymi, jak grupy Encounter coraz bardziej zast?powa?y religi? i jak, w zacz?tku, powstawa?y nowe formy liturgii, z którymi dzisiaj „ eksperymentuj?" tzw. post?powi ksi??a: „ religijni cz?onkowie grup Encounter przekraczaj? czasami ró?nice mi?dzy rytami grupy i rytami religijnymi. W ten sposób u niektórych wspólnot przysz?o?ciowych, np. w „ Center for the study of the person", celebruje si? msz? nieortodoksyjn?, w której ??cz? si? elementy grupy Encounter z elementami rytu katolickiego." /350 Mniej wi?cej w tym samym czasie (1971) James Lynwood Walker w swojej ksi??ce „ Cia?o i dusza - terapia Gestalt i do?wiadczenia religijne" przedstawi? nawet syntez? terapii Gestalt i teologii /351 i w tym samym roku Bernhard Gunther wyda? album ze zdj?ciami „ What to Du Until the Messiah Comes", w którym udokumentowane s? nowe, zindywidualizowane przez w??czenie psychotechnik, wynik?e z tego ryty. Sekwencje zdj?ciowe s? zatytu?owane np. nast?puj?cymi tematami: K?piel nowego narodzenia, ceremonia ponownego zmartwychwstania, ?amanie chleba, umywanie nóg, ochrzci? samego siebie, udzielanie komunii, ceremonia ?lubu, pozdrowienie pokoju. Wszystkie sceny rozgrywaj? si? w lu?nych grupach, np. na pla?y lub na pikniku. Ka?dy mo?e gra? ka?d? rol?. Tymczasem artyku?ów i ksi??ek na ten temat nie da si? ju? policzy?. Oto kilka przyk?adów: „ Przeta?czone ?ycie: u?wi?caj?ca liturgia" (wydawca Bodo Leinberger, Hamersbach: wydawnictwo: Wort und Bild, 1993) chce przezwyci??y? tradycyjne elementy mszy ?w. Autorzy, mi?dzy innymi tak?e Walter J. Hollenwerger (por. rozdzia? o wielkich eksperymentach grupowo-dynamicznych) przedstawiaj? swoj? „ Liturgi? do dotkni?cia". W Würzburgu diecezja na swoich oficjalnych kursach pastoralnych oferuje „ Zabaw? i taniec" przy o?tarzu, wg motto „ Nud?, ospa?o?? i kicz podczas nabo?e?stw przekszta?ci? w zabaw? i taniec". Proboszcz z parafii St. Ludwig we Frankenthalu informowa? swoich parafian o zaletach liturgicznego ta?ca. Pisa? on w swoim li?cie otwartym z dnia 23. marca 1993, ?e chcia?by przekaza? parafii jak on sam prze?y? kurs na temat ta?ca liturgicznego. Jak uwalniaj?ce i g??boko poruszaj?ce mo?e by? to, gdy modli si? nie tylko g?ow? ale i ca?ym cia?em, szczególnie gdy si? ta?czy. W parafialnej gazetce „ Siewca" z Biel/Szwajcaria og?asza si? nie tylko „ Praktyk? ca?kowitej równowagi energii", lecz proboszcz zaprasza osobi?cie do medytacyjnego ta?ca: „ Temat dnia: Spotkanie z drzewami. Ta?czymy przy klasycznej i starej muzyce ludowej jak w odnowionej, ch?opskiej chacie i na le?nej ??ce." Zreformowany proboszcz Georg Schmidt, który znany jest z powodu ostrych ataków na, jego zdaniem, fundamentalne ugrupowania, napisa? w krótkiej informacji do dziennika szwajcarskiego: „ Gdy nasza modlitwa w my?lach i s?owach nie przekonuje ju? wielu ?wiadków, dlaczegó?by raz nie modli? si? ta?cz?c?"/353 Nabo?e?stwa grupowo-dynamiczne Nabo?e?stwa grupowo-dynamiczne by?y dotychczas sprawowane raczej przez m?odzie?, poniewa? wielu ksi??y mylnie s?dzi, ?e m?odzie?y trzeba troch? „ zaoferowa?", a stare formy nie przemawiaj? ju? dzisiaj do nikogo. Przyk?ad, który podamy pochodzi z Mszy ?w., która by?a sprawowana w katolickim internacie na rozpocz?cie roku szkolnego 1995: Podczas wchodzenia uczniów do ko?cio?a, zacz?? tyka? metronom na o?tarzu, co by?o wzmocnione przez mikrofon. Ksi?dz powiedzia? kilka wprowadzaj?cych s?ów na temat „ Czasu". Nast?pnie wszyscy mieli odda? swoje zegarki, aby mo?na by?o si? przekona?, jak to jest, gdy nie ma czasu. Potem kto? wzi?? do r?ki mikrofon i milcza? przez minut?. Na koniec wszyscy obecni uczniowie mieli zastanowi? si? w duchu przez jedn? minut?. Potem zaprezentowano cztery odcinki czasu. Pierwszy nazywa si? „ Porz?dek czasu", który mia? by? uwidoczniony przez wspólne klaskanie w takcie sekundowym. Dalej nast?puje „ Chaos czasu": Wymaga si? od gimnazjalistów, aby krzyczeli na pe?ne gard?o i tupali. Ko?ció? wype?nia si? okropnym ha?asem. Je?eli jacy? uczniowie nie uczestnicz? w tym, inni szalej? podwójnie i potrójnie. Po oko?o pó? minuty ha?as rozrywa huk strza?u pistoletowego, tak, ?e natychmiast nast?puje spokój. „ Oczekiwanie" to nazwa trzeciej cz??ci. Nic si? nie dzieje. Niektórzy staj? si? nerwowi i zachowuj? si? tak jak podczas Mszy ?w. G?o?no wo?aj? „ Niech si? to ju? zacznie!", „ Jak to jeszcze d?ugo potrwa?", „ Jazda, naprzód, do roboty!" Ostatnia cz??? to ?piewnie tekstu w j?zyku angielskim o tym, ?e czas si? za?ama?. Jako melodi? wybrano temat znanej muzyki rockowej. Wkrótce ?piew podtrzymywany jest przez organy elektryczne i perkusj?. Atmosfera staje si? podobna jak na koncercie rockowym. Nast?puje ponowny strza? z pistoletu i muzyka zostaje przerwana. Po tym show nie oby?o si? bez kilku protestów, ale nauczyciele wyrazili stanowisko, ?e przecie? jest to jakas to alternatywa do fundamentalistycznych nabo?e?stw katolickich. Polityczne nabo?e?stwa na bazie grupowo-dynamicznej Nabo?e?stwa prowadzone grupowo-dynamicznie stanowi? nie tylko show i efektown? sieczk?. Ich celem jest mobilizowanie ludzi, aby si? silniej eksponowali i to zawsze w sensie celowych za?o?e? ruchu grupowo-dynamicznego. Podobie?stwa do znanych technik manipulacyjnych s? do udowodnienia. Niestety dotyczy to równie? nabo?e?stw, które za pomoc? na?ladowania takich metod staj? si? imprezami agitacyjno-propagandowymi. Poni?szy przyk?ad nie jest odosobniony, a jedynie prezentuje ich niezliczon? ilo??. Chodzi o „ Polityczn? Msz? ?w." w katolickim Romerohaus w Lucernie. Na wy?ej wymienionej Mszy ?w. siedzi w niedziel? rano ok. 200 osób wokó? sto?u, na którym le?? w miskach jab?ka. Publiczno?? jest mieszana, g?ównie "alternatywna", ale obecne s? równie? siostry zakonne i ludzie starsi. Uczestnicy zostali ju? przez pó?tora dnia „ przepracowani" psychologicznie na „ warsztatach", w których musieli si? najpierw odpr??y?, nast?pnie „ ca?kowicie wda? si? w kontakt", potem zostali skonfrontowani z „ okropno?ciami systemu" i w ko?cu zosta?y im zakodowane nowe, lu?ne rozwi?zania, nie daj?ce si? okre?li? prostym zró?nicowaniem. G?ówny zadanie polega?o na wy?amywaniu si? z sytemu, poprzez odmow?, b?d? zostaj?c partyzantem. Ju? dekoracja wewn?trznych i zewn?trznych pomieszcze? prowadzi?a w kierunku nowego stylu ?ycia i znaczy?a wi?cej dla uczestników ni? jednorazowy drogowskaz. Na wewn?trznych i zewn?trznych ?cianach kompleksu budynków wisia?y wyci?te z papieru, kontury osób, opatrzone takimi has?ami jak: „ Wybieram sobie miejsce!", - „ Nie odchodz? st?d"- „ Jestem ciekawy waszych do?wiadcze?, nadziei i walk". Po muzycznym wej?ciu, aby za?wiadczy? o subtelnej postawie oporu wobec „ istniej?cych stosunków", jedna z przemawiaj?cych osób wprowadzi?a metod? grupowo-dynamiczn? 200 obecnych osób, w nastroje wg ?ycze?. Z odpowiedni? intonacj?, od ura?enia do wspó?czucia, prowadz?ca poprosi?a obecnych o przypomnienie sobie tematów i my?li w grupach roboczych. Nast?pnie mia?o si? odczuwa? smutek, z?o??, nadziej? i beznadziejno??, Takie uczucia powinno si? by?o w sobie odnale?? i da? im jeden raz upust. Nast?pi?a faza milczenia - osoba prowadz?ca ponownie podkre?li?a w sugestywny sposób: a?eby móc odczu? w?asne ?zy i z?o??. Po tej fazie z?amana zosta?a prywatno?? i nast?pi?a otwarto??. Nie powinno zosta? ?adnych prywatnych ?ez, smutku, z?o?ci i beznadziejno?ci, prowadz?ca powiedzia?a: „ Chcemy pozwoli? si? otworzy?, chcemy si? dzieli?, aby twoje ?zy by?y tak?e moimi ?zami." Powinno si? równie? podej?? do mikrofonu i podzieli? si? swoimi uczuciami z innymi, aby wzajemnie móc dzieli? uczucia. Pierwsze ?wiadectwo wyrazi ona, tak jak by?o omówione, aby wej?cie innych by?o ?atwiejsze. Pierwszy uczestnik informuje w pijanym nastroju, ?e jest „ zatrudniony" w zak?adzie karnym, gdzie si? znalaz? dla poprawienia warunków wykonywania kary i za?o?enia w?ród wi??niów organizacji pokojowej. Wi?zie?, którego pierwsze wyst?pienie zosta?o omówione, nie by? zwyczajnym cz?owiekiem lecz wi??niem, który siedzia? z powodu powtarzaj?cej si? pedofilii: po pierwszej karze 3 lat i po recydywie zosta? ponownie skazany na 7 lat. Po votum pedofila jeszcze kilka osób zaj??o stanowiska, poczym wsta?a ówczesna naczelny redaktor „ Go?ca ko?cielnego" z Zurychu, wytkn??a w bojowym ataku, ?e dotychczas tylko m??czy?ni si? wypowiadali. Wywo?uje kobiety z grupy roboczej „ Frauenpalaver" - aby si? podnios?y, tak jak to rano by?o omówione. „ I teraz" kontynuuje, „ podajmy sobie r?ce i czujmy w nas si?? i energi? i ta energia nie b?dzie utracona, gdy znowu opu?cimy r?ce." Jej ton by? nieco ostry i rozkazuj?cy. Nada? akcji kobiet co? przymuszaj?cego. Moderatorka ko?czy t? faz?, skar??c si?, ?e czuje teraz, i? w pomieszczeniu by?o jeszcze wiele ?ez, które s? realno?ci?. Te ?zy, powiedzia?a, zabierzmy teraz do domu, to jest codzienne, ma?e zadanie. Zamyka ten etap s?owami: „ Chcemy pozwoli? na z?o?? i rozwija? opór." Nast?pn? cz??? okre?la dalsza pie??, która by?a stale powtarzana: „ Daj nam serce wielkie do mi?o?ci i silne do walki". Mi?dzy apelami o wspólnej sile, mówi?o si? i ?piewa?o o rezygnacji, odmowie i oporze - ca?a ceremonia wydawa?a si? by? zaplanowana z detalami, np. w którym momencie uderzy gong itd. Ani na moment nie zaniechano dzia?ania politycznego. Monika Stocker, lewicowy polityk z Zurychu wyst?pi?a z has?ami mobilizuj?cymi: Nie potrzeba nam rzeczowych s?ów, potrzebujemy s?ów-czynów, powtarza?a to kilka razy, za ka?dym razem coraz usilniej. Nie mo?na by? aktywnym bez stawiania pyta? o w?adz?, nawo?uje obecnych: „ Musimy zabi? z?otego cielca! Musimy zaprowadzi? porz?dek - ale nie a la USA! Biedni s? naszym zwierciad?em. Musimy zorganizowa? oniemia?ych i sta? si? ich g?osow? tub?! Teraz jest czas dzia?ania!" Szczytowym punktem w tym agitacyjno-propagandowym psycho-dramacie jest wyst?pienie Ulricha Duchrowa, reformowanego profesora teologii z Heidelbergu, duchowego rektora „ procesów soborowych", ruchu "Kairos", b?d?cego od lat na tournee z takimi imprezami. To, co ma powiedzie? o swoim udziale w przewrocie w Etiopii (w latach 70-tych, jak tymczasowo obalony dyktator Mengistu zosta? doprowadzony do w?adzy), wpasowane jest w ca?o?ciowy obraz. Celowo wybiera on z Biblii teksty, w których jest mowa o uciemi??eniu i wyzwoleniu w Tu i Teraz. Rozpoczyna wyj?ciem Izraelitów z Egiptu (Wyj 6,5: „ Ja tak?e us?ysza?em j?k Izraelitów, których Egipcjanie obci??yli. . . . ") Ko?czy to uwag?, w atelier postawione zosta?o pytanie, co nale?y dalej robi?: „ Czy podejmiemy walk? z Goliatem (), czy stworzymy subkultur??" Duchrow poucza s?uchaczy, ?e wg Biblii nie istniej? dwie mo?liwo?ci. Wymienia Amosa i innych proroków, którzy napi?tnowali i wykre?lili niesprawiedliwo??, tak ?e równie? dzisiaj system w?adzy musi by? „ transformowany". „ Chodzi o prac? nad transformacj? systemu, ale równie? chodzi o sprzeciwy." Ju? w 2 stuleciu poszli niektórzy w góry - jako partyzanci (!) - inni na pustyni? lub udali si? na emigracj? wewn?trzn?." W powi?zaniu z opisem w 1 ksi?dze Machabejskiej (1 Mach 2) wybiera on miejsce z Biblii, w którym pobo?ni ?ydzi bronili si? przed rozkazem króla, aby przyjmowa? hellenistyczne zwyczaje. Cz??? ?ydów posz?a w góry i zosta?a niemi?osiernie wyt?piona, inna cz??? walczy?a w górach z bezwzgl?dnym panowaniem obcych i w ko?cu w tej walce wyzwole?czej odnios?a sukces. Duchrow wykorzystywa? te miejsca, aby pod?ega? walk? o wyzwolenie z systemu - bez wzgl?du na realn? tre?? przekazu, bowiem w?a?nie prawowierni ?ydzi bronili si? przed rozk?adem swojej wiary. Aby podtrzyma? dalej wyobra?enie przeciwstawienia si? istniej?cemu systemowi i umocni? je, przedstawia on nast?pny obraz. Tym razem przytacza ksi?g? Daniela (2, 31) ukazuj?c? walk? partyzanck?. Chodzi w niej o sen króla Nabuchodonozora, który mia? wyt?umaczy? prorok Daniel. Królowi ?ni? si? wielki pos?g (kolos), który sta? na drewnianych stopach i zosta? str?cony ma?ym kamieniem. Duchrow przenosi t? apokaliptyczn? histori? na dzisiejsz? Europ?, która mo?e by? zniszczona przez ma?y kamie?. „ Niektórzy widz? ten kamie? jako symbol partyzanckiego bojownika. Mo?e jest to kamie? z Alp Szwajcarskich?" - obecni u?miechali si? i czuli docenieni w zwi?zku z lokalnym patriotyzmem. Nabo?e?stwa prowadzone grupowo-dynamicznie nie s? ju?, jak to ?atwo wykaza?, nabo?ne. Tu chodzi o imprezy polityczne, podczas których prostoduszni i dobrze wierz?cy chrze?cijanie s? trenowani na religijnie nieaktywnych i wycofywanych ze spo?eczno?ci oraz kultury. Wzrastaj?ce indywidualizowanie, u podstawy którego le?? wszystkie psychotechniczne koncepty, prowadzi ostatecznie do zatomizowania i anarchizacji spo?ecze?stwa. Ten rozwój od d?u?szego czasu obserwowali i opisywali przedstawiciele tej ideologii. Sam Eugen Drewermann zosta? przez nich uhonorowany, jako przygotowuj?cy anarchistyczne spo?ecze?stwo i szanowany jako przyk?ad. Drewermann jako przyk?ad dla rewolucjonistów Przed kilkoma laty ten podstawowy ruch zdo?a? sobie zbudowa? wewn?trz ko?cio?a katolickiego zintegrowan? figur?, która ??czy?a w sobie my?lenie ekologiczne, podstawy demokracji, globalizm i wszystko to, co p?dzi?o z pr?dem czasu - w dodatku po??czone z objawionym obrazem „ ca?kowitej ofiary": bez auta, telefonu i nawet lodówki, Eugena Drewermanna. Za?o?yciele wielu podstawowych ko?cio?ów wzi?li sobie Eugena Drwerrmanna jako wzór. I tak np.: Günter Fessler, przewodnicz?cy „ Sieci dzia?a? w Kolonii", który na pocz?tku wrze?nia 1993 zosta? przeniesiony tymczasowo w stan spoczynku przez arcybiskupa, kardyna?a Joachima Meisnera, bowiem w fesslersowskiej parafii w Dusseldorfie powsta?y niesnaski. Jaki? czas pó?niej Fessler wyst?pi? otwarcie z nast?puj?cym og?oszeniem: „ Zaniepokojeni ksi??a szukaj? zaniepokojonych chrze?cijan, którzy chc? za?o?y? ruchom? parafi? na terenie Köln, Düsseldorf." Ponad sto osób posz?o za wo?aniem „ Kölner Stadt-Anzeiger" (8 listop. 1993) (miejskiej gazety og?oszeniowej w Kolonii). Cele w gazecie zosta?y sformu?owane w nast?puj?cy sposób: „ Wszystkim zebranym le?y na sercu prze?ycie wspólnotowo?ci; katolickiej wspólnoty, która jest wolna od ci??aru niektórych moralnych wyobra?e? Urz?du Ko?cio?a. Na ka?dym spotkaniu wspólnota chce ?wi?towa? msz?, któr? sama ukszta?tuje." Program nowego „ demokratyczno-chrze?cija?skiego ko?cio?a" nakre?li? Fessler 19 listopada w tej samej gazecie: „ Nadszed? teraz czas, aby wszystko to, co teolog z Paderborn, Eugen Drewermann krytykowa? w Urz?dzie Ko?cio?a, zosta?o zrealizowane. W tych krokach b?dzie on nas popiera?." Konkretnie oznacza to (jak zauwa?y?a dziennikarka): „ Koniec z uznawaniem Papie?a jako g?owy wierz?cych." Gdyby to by?o wszystko, co w zwi?zku z tym wi??e si? z osob? Drewermanna, nie by?oby to niczym nowym. Ale Eugenowi Drewermannowi od jakiego? czasu asystuj? równie? radykalni lewicowi, i dlatego powinno to zosta? troch? dok?adniej wyja?nione. Drewermann i radykalna lewica Artyku? „ Polityka duszy - wywrotowy potencja? teologii Drewrmanna" Helmuta Thielena ujawnia najlepiej lewicowe nadzieje. Thielen wychodzi od tego, ?e dzisiaj ?adne wyzwolenie zewn?trzne nie nast?pi bez wyzwolenia wewn?trznego. Z tego wynika wyobra?enie celu; mie? wp?yw na wn?trze cz?owieka. Zachowanie, a szczególne uczucia, które le?? u podstaw tego zachowania, powinny zosta? przemienione. Ludzie powinni uwa?a? jedynie swoje prywatne upodobania i opinie za w?a?ciwe i te uznawa?, jako jedyny autorytet. Podst?pno?? tej strategii polega na tym, ?e wiele osób prze?ywa to jako dowarto?ciowanie znaczenia siebie samego i st?d wynika fascynacja takimi my?lami. Idzie tu jednak o wielkie zubo?enie, bo cz?owiek zostaje odci?ty ze wszystkich swoich powi?za?: intymnych, prywatnych, rodzinnych, spo?ecznych, kulturalnych i metafizycznych. Im wi?cej ludzi to b?dzie na?ladowa?, tym wcze?niej zaistnieje (planowane) prawdopodobie?stwo, ?e za?ami? si? podstawy naszej, wspólnej istotowo?ci. To odpowiada dok?adnie wk?adowi Adorno, który do przemiany spo?ecze?stwa nie zak?ada? rewolucji lecz implozj?, a wi?c wzajemne wyniszczanie si? uk?adów pa?stwowych i spo?ecznych. „ Drewermann: najkonsekwentniejszy rewolucjonista" Drewermann jest jednym z najradykalniejszych obro?ców „ wyzwolenia wewn?trznego". Dla Thielena, Drewermann jest jednym z najkonsekwentniejszych rewolucjonistów w ogóle, od którego lewica powinna bra? przyk?ad. „ Wielu lewicowych nie mo?e nawet marzy? o polemicznej ostro?ci i bezkompromisowej wyrazisto?ci, z któr? on, podczas swego wyk?adania Kazania na górze, i nie tylko wtedy, zaatakowa? ekonomi? i polityk? aktualnego kapitalizmu." /354 To, czego tak rewolucyjnie dokonuje Drewermann, to ca?kowite odrzucanie pa?stwa, w?adzy i polityki. On nie propaguje jakiego? innego modelu pa?stwa czy innej polityki: on chce uwolnienia ludzko?ci w ogóle od pa?stwa, w?adzy i polityki, poniewa? wed?ug jego rozumienia, pa?stwo i polityka oznaczaj? ograniczenie i przymus oraz niewolnictwo ludzi, tyle tylko ?e stale „ ubierane w nowe opakowania". „ Poniewa? w tej polityce i w ekonomii przez ni? za?o?onej, cielesna i duchowa n?dza poszczególnych, którzy powinni by? szcz??liwi, syci i humanitarni, zostaje zakonserwowana i umocniona." /355 W jednym z wywiadów dla magazynu „ Stern" z dnia 4 kwietnia 1994, Drewermann potwierdza te podwaliny: „ Drewermann: Istotnie nikt rzeczywi?cie nie chce, aby wywrotowa si?a ewangelii z?ama?a istniej?ce struktury w?adzy. (. . .) Stern: Je?eli Ko?ció? powinien si? tak bardzo troszczy? o psychiczne dobro pojedy?czych osób, czy mo?e wtedy prze?ama? polityczne struktury w?adzy, jak pan tego wymaga?? Drewermann: W?a?nie wtedy. Tam, gdzie si? uda, wprowadzi? w g??b siebie poszczególne osoby i pomóc im siebie zaakceptowa?, poniewa? ka?dy, jak wszyscy inni ludzie jest zaakceptowany przez Boga, to zmieni si? ich wzajemny stosunek do innych ludzi i równie?, zasadniczo, ich pogl?d na otoczenie. Kto? taki nie b?dzie si? ju? wywy?sza? nad innych i eksploatowa? swoje ?rodowisko bez ogranicze?."/356 Anarchia jako cel To uwolnienie ka?dego powinno zatem dzia?a? jak lawina i ogarnia? wszystko, pocz?wszy od najmniejszej wspólnoty a? do struktur pa?stwowych. „ Ten (. . .) polityczny podst?p polega na tym, aby w duchowo?ci i wspólnotowo?ci pozwoli? wzrasta? tym si?om i formom oraz je odbudowywa?, które w swej wewn?trznej logice i dynamice, odpowiednio do rewolucyjnego sposobu, musz? si? obróci? przeciw panuj?cej polityce i ekonomii, która likwiduje wszystkie bezpo?rednie lewicowo-polityczne próby." /357 Celem samowyzwolenia powinno by? zatem ca?kowite wycofanie si? ze spo?eczno?ci oraz kultury, now? spo?eczn? form? organizacji, wg tego modelu, jest anarchia. „ Ta nie- i anty-polityka chrze?cija?skich sposobów wiary, wymaga?a podstawowego dystansu do wszystkich, tak?e marksistowsko ugruntowanej polityki si?y oraz do jej form: partii, pa?stwa itd. Tej, wyra?nie bolszewickiej i raczej bankrutowi spo?eczno-reformatorskiemu przeciwstawia ona ca?kiem w?asny rodzaj polityki. Dopiero ona jest prawdziw?, rewolucyjn? drog?. Jej bieguny to medytacja i walka, duchowa kultura w wierze, bli?ni, wspólnota i przewrót. Religijno-polityczny cz?owiek staje si? mistycznym rewolucjonist?. (. . .) Spo?eczna strona takich dzia?a?, cel i droga do wewn?trz samego siebie stanowi teokratyczn? anarchi?."/358 Istotnie wydaje si?, ?e tego rodzaju model jest dyskutowany w kr?gach ko?cielnych. Czasopismo „ prze?om", w Lucernie, wydrukowa?o na jesieni 1994, otwarty list „ Anarchiczna diecezja" do w?a?nie wybranego i tymczasowo wycofanego z urz?du, biskupa Bazylei, Hansjörga Vogla. List by? podpisany przez Markusa Friedli, instruktora doros?ych i wspó?pracownika grupy roboczej „ Ko?ció? w dialogu" w Bernie, przyjaciela biskupa z m?odzie?czych lat. Dok?adnie w wy?ej omówiony sensie czytamy tam "..... zachodzi mimo wszystko obawa, ?e nasz zwi?zek mo?e si? zamieni? w negatywny: Gdy byli?my rówie?nikami, mogli?my by? zwierzchnikami - lub podporz?dkowani. Ale przyja??, partnerstwo, solidarno?? nie znosi ?adnej hierarchii, ?adnego panowania, jak wielce by?yby one ?wi?te. Anarchia, brak panowania powinny szeroko naznaczy? nasze zwi?zki. Cudowne s?owo pochodzi od Bakunina: Anarchia jest porz?dkiem bez gwa?tu. Nie tylko anarchistyczne zwi?zki, lecz równie? anarchistycznie uporz?dkowana diecezja. Jaka pi?kna wizja! ..... to by?by najbardziej jezusowy ko?ció?."/359 Kiedy? trzeba siebie zapyta?, czy opisana strategia jest tylko jak?? egzotyk? i dlatego nie jest brana powa?nie pod uwag?, albo te? idzie jednak o wywo?uj?cy obawy, prze?om. Ci?gle jednak niestety okazuje si?, ?e wielu zatroskanych o obecn? kondycj? Ko?cio?a i cywilizacji nie docenia tej wywrotowej roboty oraz jak daleko post?powe „ planowane zmiany spo?eczne" s? ju? dzisiaj obecne, i w ogóle czy cel jeszcze nie zosta? zrealizowany. Od blisko 50 lat tzw. grupowo-dynamiczne metody lub psychotechniki, które nie maj? nic wspólnego z psychologi? g??bi, s? wprowadzane w ci?gle nowych wariantach i ci?gle szerzej uzasadniane, aby zmieni? wn?trze cz?owieka. Smutno jest patrze?, jak w takim kierunku przeciwnym, który jest przeciw istocie i przeznaczeniu cz?owieka, zmienia si? spo?ecze?stwo i Ko?ció?. Ko?ció? zawsze by? gotowy odnawia? si? - „ Ecclesia semper reformanda". Ale to, co obserwowali?my podczas ostatnich dziesi?tek lat, to by?a sztuczna, zaplanowana zmiana, która w wielu obszarach wykazuje zamiary totalitarne. Brakuje opracowania pe?nego jej skutków w spo?ecze?stwie i w ko?cio?ach. W obszernym wywiadzie Horsta Seewalda z kardyna?em Ratzingerem /360 stwierdza on o ko?ciele katolickim: „ To co wydarzy?o si? po II Soborze Watyka?skim, gdy my?li si? o fa?szywej gorliwo?ci, mo?na by okre?li? jako zbli?one do rewolucji kulturalnej, wraz z wyprz?taniem ko?cielnych budowli, zmian? oblicza kleru i zakonu. Wielu ju? dzisiaj ?a?uje takich pochopno?ci. Ale w ?ywym ko?ciele b?d? si? na pewno tworzy? nowe formy wyrazu. Ten ruch idzie pe?n? par?. Podczas tego b?d? musia?y zosta? oddzielone, jak zawsze w procesie zmagania, plewy od pszenicy, wg s?ów aposto?a: (1 Tes 5, 19-21)". Materia? tej ksi??ki, zbierany w ci?gu wielu lat, niech si? przyczyni do tego badania. Zapodal w wersji elektronicznej: „jasiek z toronto" 1 83