Rozdział pierwszy DEMOKRATYZM STAROPOLSKI (1490-1632) Lata 1490-1632 to okres, w którym zewnętrzna świetność Pols ki ja'ko potęgi europejskiej splotła się z jej wietnością wewnętrzną jako kraju, gdzie wolność obywatela stanowiła godstawę ustroju politycznego. Instytucje życia społecznego i politycznego w Polsee tej aby mają własne oblicze i sta- novrią p zez to osobną kartę dżiejów Europy now żytnej. W nniejszym sto niu otyczy tn społecznych instytucji pracy, do tórych odobne można naleźć oza granicami Podski. W większyan natomiast stopniu - instytucji ustroju politycz- nego. Cechował je swoisty a w tej skali poza Pols ą.nie- spatykany wówczas ani na Zachodzie, ani na QVschodzie de- mokratyzm. Zazwyczaj probierzem użyteczności wszystkich instytucji obu wspomnianych rodzajów, a jednoćześnie sprawdzianem twórczyeh sił nar.odu, których są one wytworem, bywa siła państwa i zgromatizone bogactwo, jakimi cieszy się pokole- nie posługują e się tymi instytuejami i jakie pozostawia ono pokolemiom następnej doby. Nie sposób jednak wyobrazić so- laie, by można było zapomanać o jesz ee jerlnym, nie o annym pTobierzu wartośei instytucji społecznych i politycznych. Mia- nowi ie o skutecznośsi, z jaką są one zdolne służyć żyeiu tak człowieka, jak społeczeństwa w myśl uznawanych p.rzez epokę pojęć o tym co godne, a co niegodne. Drugi prabierz wydaje się szćzególnie istotny, skoro właś- nie zzniana pojęć o tym co godne, a co nie, była jednym z bardziej doniosłych wydarzeń czasów odrodzenia. Toteż je- żeli wypada uznać owe przemiany za postępowe, to zgodność z nimi zmian zachodzących w świecie instytucji uwiarygorl- niałaby ich postępowość. Gdy więc słusz nie rzyjmuje ny, że na kaem czasu był wtedy wzrost v iary w wartość Człowie a, w jego naturalną wolność i wynikające z niej prawa, tru no 101 nie dostrzegać narzucającej się, jasnej miary wartości dla instytucji życia polityeznego. Miarą tą staje się stopień za- pewnianych przez nie wolności obywatelskich. Skoro zaś w rozkwicie świadomości narodowej dostrzegamy następny znak czasów odrodzenia, to znajdujemy jeszeze jeden probierz war- tości instytucji politycznych. Jest nini ieh posłuszeństwo tym siłom dziejowym, które naród rozwijają. Mniej ocżywiste, w świetle źródeł i faktów, wydają się zmiany w społecznych instytucjach pracy. Instytucje te łą- czyły elementy różnych struktur gospodarezych. I tak, mie- ścały śię 1v nich: elementy ustroju eechowego ok zapowia- dających gośpodarkę liberalną, władanie pracą po rzez po- siadanie środków produkeji - jak ziemia i warsztat - obok władania nią poprzez obrót kapitałem, daniny i świadezenia ob k czynszu. Różnorodnej organizacji społecznych instytucji pracy w Europie nowożytnej towarzyszyła rozmaitość jej spo- łecznych i materialnych wyników. Jednakże na przełomie średniowiecza i nowożytności dobra wytwarzane w tak róż- m rodnych instytucjaeh pracy nie wyróżniały w jakiś szeze- gólny sposób którejkolwiek z nich na tyle, by właśnie ona miała zmajoryzować życie. Trudno byłaby też powiedzieć, że odrodzenie niosło ze so- bą przełoan w zakresie pojęć o wartości pracy dla człůawaeka i społeczeństwa. Średniowiecze, idąc za wskazaniami św. Benedykta, widzia- ło w racy instytucję uświęcająeą, nie zaś przymus życiowy. Uświęcał się przez pracę kto umiał i chciał. Kbo nie umiał lub nie chciał, mógł korzystać z instytucji jałmużny, nie anniej w średniowieczu i w nowożytności rozbudowanej niż insty- tucja pracy. M aterialny efekt pracy, choć społecznie użytecz- ny, jak korzec pszenicy czy gliniany dzban, był dla wytwórcy renny ze względu na swą wartość rynkową, lecz może jeszeze bardziej jako świadectwo własnego uświęcenia się przez pracę. Oczywiście kto miał dwa dzbany, miał dwakroć tyle, !eo po- siadający jeden dzban; wielokroć więcej miał jednak w od- czueiu społecznym ten, kto dzbany lepił i wypalał. Średnio- wieczny rzemieślnik, śprzedając wytworzoną przez siebie rzecz, często czynił to niechętnie. Starał się przynajmniej nie- które przedmioty zachować, tak jak i dziś prawdziwy malarz pewnych obrazów nie śprzeda. Wartość rzeczy była wartością podwójną. Z jednej strony - materialną, kształtującą się zale nie od kosztów wytworzenia danego obra oraz d r z- miaru społecrnego zapotrzeb wania na nie, określonego o- pytem i podażą. Z drugiej przecież strony miało rękodzieło wartość o ćharakterze wyraźnie duchowym. Stanowiło bo- wiazn świadectwo poczynań i wysiłku rzemieślnika, który stwarzając je ujarzmiał narzędzia i tworzywo, by przez ucie- leśnienie zamysłu poświa czyć swą umiejętność, a więc pe- wien rodzaj wolności. Cały śzereg prawnych i strukturalnych elementów średnio- wit anej ia>stytucji pracy pozwalał u ymywać wytwarzane rzez nią d bra w ilości blńższej ;nasy eniu niż admiarawi. Cech we przepisy zmuszały wytwómców do używamia znate- niałów odpowiednio szlachetnych i przyczy niały się do ciągłe- g podnoszenia jakości wyrobów. Odr d enie nic tu nie mie- ało, a trwałość i uroda p mośtawiońy h pra z nie pr edznio- taw są tego jednym z do wo dów. Wskazanie na bogactwo jako wartość uzasa niającą pracę jest dziełem czasów znacznie późniejszych - tych, w któ- rych praca zaxnieniła się w towar i konieczność, pmześtając być instytu ją. Choć i w dobie odrodzenia pojawił się ůpoglą , że elem pracy jest bogactwo, co prawda jeszeze nie jako cel ostateczny, t'o jednak do poglądu tego nie przyznawano się ebyt głośno. Wokół in'stytucji pracy nagromadziło się wiele legend, czę- ścivwo zresztą zrozumiałych, zbyt po hopnie jednak rzucają- cych cień na cywilizację starapolską oraz na jej późniejsze konsekweneje. Szezególnie obciążono pańszezyznę. I chnć nie ona jest głównym tematem naszy h rozważań, jednak wydaje się z wielu względów słuszne poświęcić jej nieco uwagi na wstępie. Mrędzy innymi i dla'tego, że początki ustroju pań- szezyźnianego zbiegły się w czasie z początkami tej swoiście dem kratycznej formy państwa, jaką była staropolska mo- narehia mieszana. System pracy paziszeżyźnianej był systemem pracy przy- musówej na rzecz właściciela wśi, świadezonej prz z posia- dających w tejże wsi własne nadziały ziemi. Łączył się on z ustawowym ograniczeniem prawa do opuszezenia wsi, któ- rym spętano chł4pa zgodnie z ustawodawstwem sej;mu pio r- kowskiego w 1496 roku. Odtąd rocznie tylko jeden syn chłop- ski mógł opuścić wieś, by udać się do miasta. Pozostała rodzina uprawiaE zniala własny nadział ziemi, z którego zysk należał do niej, oraz odrabiać pańszezyznę na ziemi folwarez- nej. Stanowiło to oczywżste ograniczenie wolności ośabistej i rekwizycję pracy. Na tym też polegała odmienność położe- nia chłapa w Polsce i w całej Europie Środkowej, w porów- 102 - 103 naniu z sytuacją ehłopa w Eurapie Zachodniej, gdzie posia- dał i wolność osobistą, i prawo dysponowazua własną pracą. Polska niewola" chłopa i "zachodnioeuropejska wolność" by- " ły raczej wynikiem sytuacji demograficznej i ilości ziemi niż sku kiem niedowładu świadomości żnoralnej. Chł pa zachod- nioeuropejskiego oswobodził bowiem nie odrodzeniowy zwrot ku woLno$ci, le głód Ziemi i nadmaar rąk do rasy. Na- tozniast noże zaskakiwać porów!nazLie obu systeanów -- pol- kiego i zachodnioeurapejskiego - pod względem ach ówc2es= mej skut cznaści gospodarezej. Wówezas brazowi wygłodnia- łych sp łe zeństw zachodnich - dla których, jak we Fran- cji na !przełomi XVI i XVII wieku, obietniea "kureza- ma,naerlzaelę la ażdej rodziny" była pmzycią ającym hasłem politycznym - wypada przeciwstawić obraz sytego i zamożnego społeczeństwa Rzeczypospolitej. Z przywiązaniem chłopa do ziemi szło w parze ustawowe określenie wysokości orirobku pańszezyźnianego. Dokonały te- go w 1520 r ku sejxny w Toru!n u i w Bydgoszezy, uchwa- 1ając jerlną dniówkę rflbocizny hy godnio wo z jednołamowego gospodarstwa chłopskiego. Magł ją odrobić chłop lub któryś z jego synów. Jak wynika z wyliczeń wybitnego znawcy za- gadnienia, w latach 1551-1580 w Małopolsce, Wielkopolsce i na Mazowszu udział pracy pańśzezyźnianej w uprawie ziemi folwareznej wynosił mniej niż dwie trzecie, gdy pozostałą jedną trr'zecią stanowiła praca najemna. W tym samyan okre- sie posiadłości folwarezne nie przekraczały rozmiarem obsůza- ru gospodarstw chłopskich, oczywiście w pewnym przybli- żeniu I Wydaje się, że wyclirzeń ych można wyciągmąć dość za- skakujący wniosek. Jeżeli bowiem wielkością 100 oznaczymy całość pracy wydatkowanej na obsługę polskiego rolnietwa w połowie XVI wieku, to udział pra y rekwirowanej, czyli pań- sz zyźniam j, wy%niesi 30, zaś udział acy wobn j - 70, w tym chłopskiej "na swoim" - 50 i najemnej "na folwar- ku" - 20. Gdy zaś weźmiemy pod uwagę współistnienie czterołanowego folwarku z ćzterema jednołanowymi gospo- darstwami hł pskimi w jednej wsi, wówezas dochodzimy do wniośku, że na oznaczoną ja!ko 100 pracę jednego gospodar- stwa chłopskiego przypada wskaźnik nieco większy niż 30 na oznaczenie wielkości pra y wydatkowanej nie "na swoim". Proporeję tę zmieniał na niekorzyść chłopa obowiązek pew- nych danin w naturze na rzeeż folwarku, ale nie były one wygórowane w porównaniu z zasobnością gospodarstwa chłop- 104 skiego. Z drugiej strony, tym razem na korzyść chłopa; pro- poreję tę zmienaała zamiana pańsz zy ny na czyns e, co mie należało do rzadkaści. Poza tym, !podane wmkaźniki ostały wyliez4ne rlla żachodnich zaem zeczypospolitej, gdy aza ie- miach wseh dnich świadezenia chłopców a rzecz folwarku były mniejsze jak w ańszezyźnie, ja w daninach. Czy naprawdę więc wypada mówić o krzywdzącym wyzy- sku jako społe znej podstawie gospodarstwa rolnego, tóre było jednym ze źródeł pomyślności I R.zeczypospolitej? W istocie praktyka syśtemu pańsztzyźnianego łączyła się bardziej z pojęciem szlachcica-organizatora pracy niżeli z po- jęciem szlachcica-wyzyskiwacza wydziedziczonych. Rzec pro- sta zdarzały się i cienie, na które zwracali uwagę już współ- ześni. Jednak skoro nadużycia szlachty w stosunku do lud- ności poddanej budziły potępienie w samym środowisku szIa- checkim, to przecież musiały stanowić właśnie odstępstwa od względnie po prawnej normy. Prawo sądzenia ludności chłopskiej, które szlachcic na= bywał obejmując godnośe sołtysa, byłfl dzielone z wy'bieraną przez wie'ś ławą. Przyczyniało się to do paternaliżacji sto- sunków niędzy w5żą a dworem, chociaż życie zapewne nie- raz korygowało wzajemne układy w kierunku swoistego part- nerstwa. Chłopów obowiązywało ło wywozowe, zwolniony ad niego szla hci pędził więc za granicę woły hłopów jako własńe, a także spławiał ich zboże. Był to grzech nagminny szlachty przeciw państwu, ale nie przeciw obyczajowi dobre- go sąsiedztwa oraz współpracy wsi i dworu. Klimat stosun- ków między obiema stronami dośkonale oddają uwagi woje- wody rawśkiego, Anzelma Gostomskiego, 5pisane na kartach Gospo a7stz.ua, książki wydanej w roku 1588. Pan wojewoda, który siłą charakteru przypominał dawne, lepsze czasy, zaś jego szezere zainteresowanie zyskiem nale- żało do żasów, które jesz‚ze nie nadeszły, uważał, iż "krniot- ka poddanego, sługę pan ma karać jako syna. Bo tam spra- wiedIiwość z miłosierdziem panuje, przy ojcowskim karaniu: pomną , że przed Bogiem tak dobry jako i pan". Gostomski pisał: "gospodarze s-obae rządni u mądrych kmiotków się a- u zyć mają, jako rolę sprawować". Cenną, a dla wielu za- skakującą może być jego uwaga, że "i na wsi taki ůpożytek dobry i trwały, kędy się ludkowie gospodarstwem nie ubożą, ż owsze n bo acą" Znana z wielu źródeł zamożność ehłopa, rozkwitające w XVI wieku szkolnictwo parafialne na wsi, a przede wszyst- 105 kim rozwój osadnictwa, zwłaszcza na ziemiach pustoszonych przez najazdy tatarskie we wschodnich clzielnicach państwa, to wszystko daje optymistyczny obraz wsi w latach 1490- -1632. Zauważalny gdzieniegdzie wzrost liczby dniówek pań- szczyźnianych - do dwóch a nawet trzech tygodniowo z ła- na - co następowało od końca XVI wieku, długo jeszcze nie wywoływał napięć społecznych i zbiegał się z rozwojem pro- dukcji rolnej. Z kolei ograniczenie prawa wychodu ze wsi, jak się wyda- je, niezbyt uderzyło w społeczną mobilność i nie spowodo- wało takiej petryfikacji podziałów międzystanowych, by po- zbawić miasta dopływu ludności. Dowodem tego taryfy po- datkowe, wykazujące liczne kategorie mieszkańców, które trudno zaliczyć do Iudności pańszczyźnianej czy osiadłego mieszczaństwa. Byli to ak zwani ludzie luźni, czyli wolni, żworzący środowisika dość pokażne i ńie oniecznie próżnujące zawodowo Trudno byłoby więc twierdzić, że system pracy na wsi przesądzał o stopniu rozwoju miast. Status prawny ludności miejskiej był zasadniczo odmienny od statusu ludności wiejskiej. Mieszczanie byli całkowicie welni i po siada,li własny, stflsu'nkowo bogaty, a w wiellkich xniastach - bardzn bogaty, samorząd stanowy. O paterna- lizmie szlacheckim nie mogło tu być mowy ani w przypadku takich miast-potentatów, jak Gdańsk, Kraków czy Lwów, ani też takich, jak Toruń, Kijów, Poznań, Wilno czy Warszawa. Natomiast udział miast w stanowieniu polityki państwa był prawnie ograniczony, wyłącznie bierny. Prawo uczestnictwa w sejmie miały tylko niektóre miasta i to w stopniu niewiel- kim, w sprawach dotyczących miast. Mniejsze miasta zwy- czajowo obsyłały swoimi posłami sejmiki ziemśkie, by tą drogą zapewnić sobie ochronę własnych inter sów. Jednako- woż brak czynnego udziału miast w prawodawczej i poli- tycznej działalności państwa nie był tą cechą, która różniła położenie miast polskich od - na przykład - francuskich. O tym, by chłopi ćzy mieszczanie mieli posiadaE prawa po- lityczne, nie było mowy tak w Polsce czy we Francji XVI i: XVII wieku, lecz również w przeważającej części E2zropy. Istotna różnica polegała ńa tym, że gdy na Zachodzie, zwłasz- cz.a w znomarchiach absolutnyćh, miasta z ajdywały paekuna w królu, w Polsce skazane były przede wsżystkim na opiekę stanu szlacheckiego. I właśnie wokół jakości tej opieki, po- dobnie jak wokół pańszczyzny, nagromadziło się wiele niepo- rozumień. Choć rzeczywiś ie późniejsza polityka szlachty wo- bec miast przyczyniła się d ich upadku (przyczyniła się to zLie to samo, co sp wodowała), przecież w latach 1490-1632 nie była to polityka wroga miastom, lecz raczej dbająca o ich rozwój w dobrze rozumianym obopólnym interesie. Jak się wydaje, polityki szlachty wobec miast nie ształt wał sta- nvwy egoizm, zawiśe i pycha, lecz dwa zasadnicze czynniki: wzgląd na bezpieczeństwo państwa i ogólne potrzeby gospfl- darcze Pierwszy czynnik wypływał ż przeszłości. Zniszczenie po- łudniowych zniast ol kich w XIII i XIV wiekv, wywołane majazdaani Tatarów, spowo owało ikaniec ność osa z nia lud- naści przybywającej Zach du, głównie z Cesarstwa d głów- nie niemieckojęzycznej, zachęcanej zresztą do osiedlania się także w innych częściach kraju. Postawa polityczna tej lud- ności była dwuznaczna nie tylko w XIV wieku, padczas walk ŁQkie a o Kraków. Również pó iej zdaa'zały saę incyd n- ty, które nie pozwalały szlachcie wyzbyć się braku zaufania. Na przełomie XV i XVI wieku dfltyczyło to już w mniejszyzn stopniu miast północnych, takich jak Gdańsk czy Toruń, co- raz luźniej związanych z Hanzą, a w zasadzie bez zastrzeżeń wiernych Koronie. Miasta pruskie stały się nawet trwałyxn i ważnym składnikiem miejscowej dnstytucji przedstawiciel- skiej, mianowi ie sejmiku generalnego ziem pruskich, a więc województw pomorskiego, chełmińskiego i malborśkiego oraz Warmii. W poważny2n natflmiast stopniu wzajemne aniznozje szlachty i mieszczan zaznaczyły się w miastach południowych, nie tylko zresztą w Polsce, lecz sównież w Czechach i na Morawach. Wyni'kały one z podatności tych miast na wpływy miast południowoniemieckich stowarzyszonyeh w potężnym Związku Szwabskim, stanowiącym oparcie dla Ha s burgów. Właśnie więzy, zapewne nie tylko uczuciowe, łąćzące niemiec- ą ůczęść patrycjatu miast p łudniowych z Nosymb rgą- łównym członkiem Związku Szwabskiego - były dla Polski podnietą, by pod koniec XV wieku popieraE w Reichstagu Hohenzollernów, którzy znajdowali się w stanie wojny właś- nie z tym miastem. Animozje szlachty i mieszczan nie ominęły Krakowa. W ro- ku 1493 stołeczne miasto uzyśkało prawa szlacheckie, po- twierdzone w roku 1513 przez małopolski sejmik w K rczy- nie. Do zawieszenia częśsi tych praw, dotyczącej uczestnictwa posłów miejskich w sejmie, doszło w roku 1537 wobec nie- s nasek naro owościowych w mieście, wywołanych w chwili większego niż zwykle zaognienia stosunków Polski z Cesar- 106 107 stwem. Wymowne, że pomizno pono wnego nxsztyw!ni nia sta- nowiska szlachty wóbec Krakowa w roku 1565, mnżlawe było przeeież nadanie w roku 1568 innemu miastu - Wilnu- przywilejó v podobnych do krakowskich, w znacznie żresztą rozszerzonej postaci. Prze hodząc do drugiego czynnika kształtującego politykę szlachty wobec miast wypada stwierdzić, że wbrew za omo- wionemu przekonaniu nie była to polityka pozbawiona do- brze pojętych względów na gośpodareże potrzeby Polski. Już choćby postanowienia sejmu 1496 róku, ódmawiające miesz- czańom prawa posiadania ziemi na wsi, dowodzą nie tyle szlacheckiej cheiwości i chęci utrzymania monopolu na wła- danie ziemią, ile dążenia do związania gospodarki miejskiej z wiejską poprzez zupełnie óczywisty podział pracy. Z kolei, jak wskazują najwybitniejsi znawcy przedmiotu, zarządzenia sejmu 1565 roku oraz późniejsze ustaw dawstwo w sprawach polityki handlowej nie były bynajmniej wrogie miastom. Uchwalane przy współudziale, a niekiedy pod wpływem po= słów miejskich, odpowiednie postanowienia miały na eelu ochronę rynku wewnętrznego przed nadmiernym iznportem. Drożyzna przywóżonych towarów nie odstraszała żamóżnej wsi, leez ich napływ niszezył ródzimą wytwórezośE miejską: Nie brak przykładów świadezących o tym, że szlachta nie uzasadniała doktrynalni sprzeciwu wobec uczestnietwa miast w wolnościaćh Rzeczypospolitej, której była hegemonem. W roku 1601 szlachta wielkopolska wystąpiła w obrońie swych miast prżed roszeżeniami urzę ników państwa, pnwo- łująć się na "konfederacyję przodków naszych", w myś1 któ- rej stan rycerski "obronę miastom, jako członkowi Rzeczy- pospólitej w jednym iele pozostającyxn, pówinien".b Możn przytoczyć wiele uchwał sejmików ziemskieh bądź to postu- lujących, by sejzn zwolnił ewne miasta z bowiązków po datkowych wobec ich wyniszezenia klęskami żywiołowymi, bądź tó broniących mieszezan przed nadużyciami ze strony szlathty, aza przykład d ierżawiącej urzędy ce1ne.B Dla stósunku sżla-chty do mieszezan znamaenna wy-daje się wprowatiżona w 1616 róku komekta ustawodawstwa sejmu 1520 roku, które ograniczało ódpowiedzialmość szlachty prże sądownictwem miejskim. Otóż postanowienia sejmu 1616 roku otimówiły szlachcie prawa wnoszenia pozwu do jakiegokol- wiek sądu przeciwko plebejom, którzy poszkodowali na ciele szlachcica, gdy szukał przygód w miejskiej karez mie, nawet jeśli ón poniósł śzxmerć. Oczywiśeie pozostaje sprawa skuteczności staropolskich in- stytucji pracy. Ich założenia, jak i żwiązana z nimi polityka szlachty, okazują się mniej złowieszeze niż przyjmowano do- tąd. Wydaje się, że w przypadku miast miarą może być ich świetność w omawianym tu okresie. Świetność, której ślady pódziwiamy w pięknie arehitektury staropolskiej - w Kra- kowie, Gdańsku, Póznaniu, Lwowie, Lublinie i Sandoznierzu, a Wilnie i Toruniu. A przecież są to tylko ślady. Również mniejsze ośródki: Zamóść, Żółkiew, Wsehowa, Prze znyśl dowo- dzą rozmiarów ówezesn go wysiłku urbanizacyjnego. wiad- ezy n o sile gos odarezej miast polskich w XVI i pierws ej pałowie XVII wieku. Natomiast skuteczność instytucji pracy na wsi mogą ilu- strować liczby, jakże wyxnowne w świetle ówezesnych sto- sunków ekonomicznych w Europie Zachodniej. Od ostatniegó dziesięciolecia XV wieku jednym z najważniejszych czynni- ków zachodnioeu ópejskiegó życia gośp darezego staje się elda aznsterda Qnska. W roku 1492 holenders y ż glarze i upcy uzyskal2 prawo kóntaktów handlowych z Gdański n. lrywóz zboża z Gdańska wyniósł wtedy ok ło milióna ko - cy, by po upływie lat około trzydzaestu podwoić się, a w ro- ku 1618 osiągnąć wielkóść sześeiu miliońów. Z óże7n lznpor= towanyzn żnad Bałt l u - niemal wyłąe nie z Pols 2 - szes nastowieczny An>stendam żapeln2ał osiem ziesiąt proc nt sw ich składów: Axn:st rdam ki kartel dykt,ował ny zboża w talej Europie Zachodniej w cżasach, g.dy stawało się omo tam ee'nniejsże !niż kiedykolwlek przedtem. Na więc dz iwne= go, że aż trzy czwarte kapitału óhrotowegó miejscowej i ł dy bylo zaangażowane w handlu bałtyckim. Polskie boże sta- wało się dla ńiej narzędzi xn szer kich wpływów' Mię zy annymi przejawe7n doe niania zależneśed ekón micż- nych była już wspomniana do ryna do7ń,żn.żu7n. n.a'rżs Baltżca. Wydaje się, iż jej zarzuc nie, o astąpiło w !następnym kre- sie - częśoiowo na skutek ówc'zesnej słabości Rzeczyp spo- litej - legło, obo!k wój nnych zni zc eń z końca lat czter- dziestych i z lat p2ęćdziesiątych XVII wieku, u po łoża póź- niejsz go uparlku gospodarki polskiej i na wsi, i w maeście. Ogólny óbraz życia społecznego w lataćh 1490-1632 nie zvydaje się pesyzn tycżny. Do wniosku takiego skłaniają ów- eżesne instytnż‚je pracy. Były óne względnie skutecżne, zaś w swym chara iterze - ludzkie, jeżeli ich material nego o- robku i charakteru nie iz lujemy od stosunków i pojęć pa- nująeych w innych krajach. Rżecz zrożumiała, były i cże e. 108 109 Tyle, że mie one przesądzały o awezesmym b2lansże czy o kształcie przyszł ści. Gdy więc zbliżyliśrny saę już - z kanieczności bardzo o gól- nikowo - do zagadnień staanpolskich dnstytucji pracy, wy- pada ro2porząć wędróvt kę po instytucjach władzy państwo- wej. Chodzi tu zwłaszeza o te, któne sprawiają wrażenie maj- bardziej doaziosłych i najbardziej oryginalnych przez to, że stanowiły narzędzie obywatelśkiego życia w wolności i cecho- wał je niespoty any wówezas nigdzie demokratyz7n. Staropolskie mnsty tu.ćje ustroju po litycznego bu eą zacieka- wienie choćby dlatego, że miały z założezua godzać dwie uświado znione konieczności: wolność obywat li i siłę rządu. Wolńość rozumżamo jako skutek cywilizacja. Zaprzeczezzie prawa do wolnośca było o czuwane jako kn'ok, który cyw li- zację cofa. P ze ananiu takiemu dał wyraż biskup Wawrzy- miec G ślioki w dzdele De optż n,o Senatore. Wydamo je po raz pierws y w Wenecji w ro u 1568, potezn w wie u XVII dwukr taiie w Ainglii, gdzie raz uległo kanfaskacie; da dziś nie zostało wydane w Polsce. Ksiądz biskup, broniąc zasa y elekcyjno ci tranu, uważał, że władca dzdedziczny panuje je- dy,nie "obywat lo7n nierządny7n ż hołdującym barbarzyńskim obyczajo2n", panując 5m jaik tyran, któr zn zwykle staje się wła nae dza ki praw,u dziedzaczemia władzy.e Z kolei nie pod- pisa y autor ro prawQi2 Phżlopolżtes to żest Miłośnżk Ojezyz'ny, wydanej w oku 1588 w Kra owie, tak uzasa niał niechęE d rządbw autflryta nych: "Bojaźń nieinawiść mnoży. Małość te- dy lud ka napożyteczniejsza jest d ku bezpiec noś i edrowaa, i u ziożności" *. Wykazywał a bsurdalność absolutystycznego credo, które pozwalałfl władcy nzzasadniać j go 2arządzenia słowami "tego chcę, to mi się podo;ba": "straszliwe muszą byE słówka ony, tego hcę, to Qni się rpodóba, bo z trudem temu kiedy zabieżeć się bez rozdwojenia mogło, gdzie możność gó- rę bmała. Gdyż to zawsz jes n,ie nawistme, g y we właśca- wych granicach przełożnych mie zostaje możność" e Tennu głębokieanu 'zrozumieninx otTzeby wolnośei towarzy- szyło nme mmiej głębokie zrozuima nie potrzeby władzy. Na sejmie 1589 roku marszałek wielki koronny Andrzej pa- liński, wskazując na żródła niezbę nej państwu potęgi, mówał, iż R e zpospolita "straszna będzi.e nieprzyjaci łom swym- * Autor częściowo zmodernizował pisownię cytowanyeh frag- mentów tekstów trbdłowych. (Przyp. red.). 110 zgodą; potężna - rządem domowym" 'o. Natomiast na sejmie 1605 r ku kasztelan poznański Jan Ostroróg dowiódł, że wi- dzi pozytywny związek "wolności ludu" z "godnością wład- cy". Mówił: "Siedzi u nas w Polszeze na jednej wadze wol- ność ludu i majeśtat władcy, żeby cała Rzeczpospolita miała to na oku, aby ani monareha ludu nie opry2nował, ani po- waga władcy urazu nie wzięła. Bo jeśli wolność uraz weżxnie, anonareha alb ról szwankować musi. Zaś jeśli godność v ład- cy nie usza nowa na będ;zie, rozruch wdevka. Bo zaraz lud na pana, pan na poddanego przeciwne rozumienie mieć będzie. A gdzie się takowa dysydencyja zaweźmie, tam dobrego koń- ca trudno się spodziewać" ". Świadomo ć janusowego związku rnżędzy wolnością i wła- dżą sprawiała, że do staro o lskiej efleksji politycz ej nie rniał przystępu bazbarzyński grzesąd, iż tylko autorytatyw- a władza zapewnia rządo wi sałę d skuteczn ść działanda. Masny na rnyś.li ten sa xn przesąd, tóry w piezwsrzej poło- wie ubiegłego wierku obmażył Alexis rie Toequeville, ůkie- dy rzyglądając się młodej demókracji amerykańs i j, pisał: "migdy mie nxważano, że w w 1nytin kraju człowie ma pra- wo zynńć co Zechce, grzecawnie, obaTez no o zmaczmie bar- dzaej różnorodmyani niż gdzie indziej społecz ymż oh.owiąz- kami. Nie próbowano podważaE władzy społecznej u jej pod- staw i pozbawiać ją jej uprawnień; ograniezono się tylko do tego, by rozdzieliE jej w konywanie. Chodziło bowiem o to, by władza była silna, a jej funkejonaTiusze słabi - aby spo- łeczeństwo było dóbrze rządzone i wolne zarazem" u. Na przełomie XVI i XVII wieku dał wyraz podobnej świa- domości Łukasz Górnicki w piśmie O elekcyż, wolnośeż, pra- że ż obyczajach polskżeh: "Ręka człowiecza ;nie jest tem słabsza, iż na pal-ce jest rozdzielona, owszem tak lepiej jej: bo każdy palec ma swój urząd, a przecież 2noc i siła tego z ręki poehodzi" 'e. Przejrzystość myśli wynikała z jej związ- ku z życiem. Bowiem w ożasach Górnickiego życie polityczne ju ż od wieku posługiwało się inst tucjami władzy państwo- j wej, których du h był zadziwiająco zgodny z duchem tej i weześniej przypominanych myśli. Istotą ustroju polityczne- go Polski nowożytnej, ukształtowanego przez sejmy 1496 i 1505 roku, był właśnie swego rodzaju podział władzy- ' równoczesny ze wzmocnieniem samej władzy poprzez rozsze- rzenie jej społecznej podstawy. Był to podział inny niż ten, który dwa wieki później zapraponował Monteskiusz. Niemniej pozostawał podziałem dokonanym na zasadach, jak zobaczy- Ill my, równie dokładnie sprecyzowanych. Ustrój ten już vWkrót- ee stał się dla krajowych i zagranicznych abserwatorbw przy- kładem monarehii nazywanej monarehią mieszaną.1A bw starożytny terminls oznaczał kompozyeję trzech głów- nych form ustroju państwa: monarehii, arystokracji i demo- kracji. Oznaczał ustrój łączący w rządzie trzy czynniki: mo- narehiczny, arystokratyczny i demokratyczny. Czynniki te dzieliły między sobą całość władzy politycznej i to upoważ- nia, by ustrój monarehii mieszanej nazywać również ustrfl- jem władzy dzielonej. Oba pojęcia - monarehia mieszana i władza dzielona - od czasów Arystotelesa kojarzono z po- jęciem najlepszych i najtrwalszych rządów. U progu czasów nowożytnych przypomniał je - i w tym duchu pochwalił- Niccolo Machiavelli.lB Polska myśl polityczna XVI wieku, we wszystkż.eh śwych odcieniach, była 2godna, że ustrój R:z. czy- pospolitej jest ucieleśnieniem takiej właśnie formy władzy. Demokratyzm staropolskiej odmiany monarehii mieszanej wynikał z faktu, iż nie przewidywała ona możliwości, by urodzenie dawało prawo szerszego udziału we władzy niż ten, który wynikał z obywatelstwa. To, że ktoś urodził się króle- wiczem lub wojewodzicem bynajmniej nie oznaczało, iż zo- stanie królem albo wojew dą. Deznek ratyzm tego syst mu władzy wypływał i faktu, że praw przewidywało ixnożli- wość odniesienaa ebywatela zarówno do gedności arysto ra- tycznej, jak a 'królewsk ej. Stw rzył in ciekawe i tyl,ko jemu właściwe pojęcia obu godmości oraz stru kturę zwiąż nych z ;nimi nżrzędów. Prze e wszystkim jednak demakratyzzn, ja- ko zeczywista echa życża publae nego w Rzeczypospolitej, wyzwalał rzeczywisty ruch społeczny, rozwijający się niejako od dołu ku górze i oddający w służbę państwu coraz to nowe jednostki. Zauważalne w XVI wieku rozbudzenie życia poli- tycznego dowodziło ciągłośei procesu ozszerzania się elity politycznej, ujawnionego już w śrerlniowieczu. Jak pamięta- my, sprawa zjednoczenia ziem Korony Polskiej stawała się wtedy sprawą bardziej elity politycznej niż dynastii, podezas gdy sama elita przestała się ograniczae do wąskiego i skupio- nego na dworze kręgu osób. Czynnikiem monarehicznym był w staropolskiej monarehii mieszanej król, arystokratycznym - seńatorowie Rzeczypo- spolitej, zaś demokratycznym - jej obywatele czyli stan ry- cerski: Trzy czynniki władzy, a więc jej uczestnicy, to ina- czej mów ąc trzy stany Rzeczypospolitej: królewski, senator- ski i rycerski. W ciągu XVI wieku w Polsee zmieniło się 112 więc dawne średniowieczne znaczenie terminu "stan". Nie oznaczał on już społecznej, niejako zawodowej i dziedziczonej przynależności jednostki. Przynależność taką mniej więcej od połowy stulecia zwano "powołaniem" - condżtżo. Mówiono więc o powołaniu duchownym, szlacheckim oraz plebejskim, to jest chłopskim lub mieszezańskim. Termin "stan"- ordo - znaczał,natomiast miejsce w hierarehu władzy pań- stwowej i jednostkę lub zespół jednostek, które miejsce to zajmowały.l' W roku 1590 pod zas sejmiku w Sradzie Swiętosław Orzel- ski pytał najwyraźniej retorycznie: "Kto, przebóg, tak tępy i rzeczy polskich jest nieświadomy, żeby wiedzieć nie miał, na czym Rzeczpospolita zawisła, że na trzech staniech: na królu, na senacie, na rycerstwie"'s. Trzej uszestnicy władzy byli reprezentantami trzech sił po- litycznych, jakie istniały w nowożytnym państwie. Król re- prezentował Koronę - jej prawo jednoczenia ziem i miesz- kańców oraz wykonawstwo praw 'publicznych. Stan senator- ski tworzyli najwyżsi przedstawieiele królewskiej władzy wykonawezej w ziemiach Rzeczypospolitej - wojew dowie i kasztelanowie - a także przedstawiciele tej samej władzy w urzędach centralnych, to jest część zninistrów - czyli mar- szałkowie, kanelerze i odkanelerze oraz podskarbiowie. Tak więc tę siłę, którą dZiś nazwalibyśmy elitą apa atu admini- stracyjnego, stanowił tam 'senatorski. W skład senatu weh - dzila też senatoeowie duehowni: arcybiskupi a ibis upi kato- liccy, nnianawani na swe godnośca prz.ez króla, a zatwierdzani przez Rzym. Trze ią sałą był stan ycerskż. Tworzyła go szlachta, tórej wśayscy prżedstawiciele mieli rówme prawa ebywatelskie. N2e dzieliły one bywateli na klasy według j.a- kiego olwiek cenzusu: znajątkowego; wyznani wego czy też w kształcenia. =Natomiast jednostki należące do różnych stanów nie we wszystkim były sobie równe. Król pozostawał pomażańcem Bożym; senatorowi - zwanemu zwyczajowo "bratem star- szym - przysługiwał tytuł "wielmożnego ; rycerzowi- obywatelowi, "bratu młodszemu" - tylko tytuł "urodzone- go". Przysłowie o szlachcicu na zagrodzie równym wojewo- dzie pojawiło się w czasash późniejszych, g y szlachcic wi- siał u pańskiej klamki. W Złotym Wieku tak nie uważano. Dowodzi tego nie tylko zróżnicowanie tytułów grzecznościo- ' wych Orzechowski pisał, że "pospólstwo, ra ca, król, - ci w królestwie, acz wolnością równi, ale zacnością nie równi są" I9. 113 - Złota demokracja Na sejmie 1603 roku potwierdzali to posłowie stanu rycer- skiego, gdy swoje oburzenie na senatorów wyrażali słowami: "jeśli co pierwszeństwa powagi Ichmościowie nad nas mają, nic w wolnościach, nic w sprawie, nic w swobodach" . " Równość w wolnościach, swob dach i "w sprawie oznacza- ła równość praw cywilnych i o powiedzialności cywilnej, g y uznawana nierówność "zacności" i "powagi" była wyrazem zgody na nierówny udział we władzy, na istnienie ścisłej eli- ty władzy politycznej, wyniesionej ponad obywatelski, poli- tyczny ogół. Zgoda taka nie oznacza, że ustrojowi staropol- skiemu można postawić zarzut braku demokratyzmu. Akcep- tacja tej nierównośei była wyrażem ealżzmu. Przed niepo- żądanymi jej skutkami zabezpieczono się przepisami praw- nymi i obyczajami regulującyrni karierę polityczną w Rze- czypospolitej. Stały.one na straży tege, by sprawujący wła- dzę nie powodowali się wyłączinie własnymi interesami i nie wyobcowywali się ze społeezeństwa. By m gli być w istocie ostoją demokratyżmu i ducha obywatelskiego. Obowiązywała więc po paemwsze zasada, że godności s na- torskie, jak wszystkie dńne godności, ńie podlegają dziedza- czeniu. Prawo powołowywania na nie poz stawało przy kró- Iu, który przez to zapewniał s bie możl wość odpowiadają- cego mu wyb ru. Godnośei flwierza ne były żywatnio, ale nie znaezało to, że senator jest nieusuwalny. Przyrżyniła się do tego pragmatyka ustrojowa. Stanowiska s natorskie były bnwdem zhieranehiz wane od najwyższego do najniższe o, bez zwią2ku z ich realnym z naczeniem. I tak, najwyższa świecka godność senatorska, godność kasztelana królewskiego, aniała w codziennyan życiu olityeznym znacz nie niewspółmiernie nniejsze ńiż dziesięć majniższych godnoś i senatorskich, któ- re były zarazem godno ciami ministerialnymi. Król te y rzógł zasłużone o wpraw zie, lecz już niezbyt sprawnego pad- s karbiego czy rizarseaŁka "podnieść" w senacie czy niąc go ma przykła kasztelanem w czcigodnej Zemi Gz rskiej (jeżeli tylko był ta2n wakam:s i je li dany nator spełniał pewne warunki, do których jeszeze wró-cimy), aie de facto oznaćza- ło to degrada ję. Po drugie, mianowany minister, wojewoda czy kasztelan musiał przed nominacją "politycznie terminować" na niższych szezeblach w sposób wszystkich zadowalający. Gdy były po- wody do podejrzeń o zanaedbamia w tym względzie, wów- czas przedstawiciele stanu rycerskiego protestowali i to sku- tecznie. Na sejmie 1603 roku doruośnie rozległ się w Kole 11 Senatorskim głos wysłanników z Koła Rycerskiego, skiero- wany do asiadającego tu króla: "żaden w to Koło rzże wszedł, podle boku Wasz j Królewśkiej Nlóści nre usia ł, tóry bg w Kole naszyzn nie nauczył się szanowae wolności, swobód i rów- nych sobie braci" 1. Po trzeeie wreszcie, obowiązywało kilka przepisów o pra- wie do urzędu senatorskiego. Były to przepisy o inconnpatibi- liach, zabraniające łączenia pewnyeh urzęrlów w jednym rę- ku. Zapobiegano w ten sposób niebezpieezeństwu kon entracji władzy, która zawsze wzmacniając władzę jednostki, zwyk- le umniejsza władzę państwa, a przeciwstawia rnu bywateli. Pierwsze przepisy o incompatibiliaeh sformułowane zostały jeszeze w średniowieczu. W omawianym okresie sprawy tej dotyczyło ustawodawstwo sejmów z 1496, 1538, 1562 i 1565 roku. Były też przepisy o obowiązku osiadłości danego urzędnika w ziemi, gdzie sprawował swój urząd, czyli - jak byśmy to dziś powiedzieli - obowiązku pochodzenia z danego okręgu wyborezego i zamieszkiwania w nim. Na swyeh sejmikach ziemskieh w lataeh 1595 i 1600 płocezanie, wypowiadając się w sprawie obsadzenia wakansów, jako rzecz naturalną stw-ier- dzali potrzebę, by te "Król Jegomość ludzi m zacnym i do- brze osiadłym obywatelom rozdać raczył, bo pewniejsza wia- ra i łatwiejszy z nimi postępek"; czy też w sprawie konkret- nego urzędu prosząc, aby "ślachcicowi tutecznego wojewódz- twa w tejże ziemi urodzonemu 2 dawna, a nie ńowo osiad- łemu, tę wakancyją konferował". Sprawę osiadło5ci urzęd- ników regulowało ustawodawstwo wymienio nych sejmów a także sejmu 1563 roku. Status polityczny senatorów Rzecżypospolitej był więc róż- ny w porównaniu ze statusem arystokracji zachodnioeuropej- skiej. Odgrywając w monarehii mieszanej rolę czynnika ary- stokratycznego, występowali senatorowie Rzeczypospolitej nie jako arystokracja krwi, lecz jako elita władzy i jednocześnie z założenia elita żnoralna, ściśle związana obywatelskim ogółem. Podwójne uzależnienie senatorów - od króla i obywateli- miało przyczynić się do tego, by piastujący najwyższe urzę- dy pozostali wierni swemu naczelnemu powołaniu, jakim była służba na rzeez zgody między wolnośeią a władzą. Zależni od króla i przez niego mianowani senatorowie z chwilą nomi- nacji nie m gli pozostawać obojętni na głosy tych, z szeregu których wyszli. Nie byłoby to zresztą dogodne dla samego 115 króla. Ten bowiem łatwo pojmował, że nawet całkowite i zu- pełnie b zLnteresowne ddanie lań senatorbw nae mogłoby zastąpić uezuć obywatelskiego ogółu, przy którym pozostawa- ło prawo dysponowania dochodami skarbu państwa. Poza Ste- fanem Batorym wszyscy monarehowie polscy tej doby rozu- mieli to do konale. Z drugiej strony, zawsze istniejące wa- kanse na senatorskich urzędach stanowiły dla kolejnych "try- bunów ludu" niemałą podnietę, by obok obywatelskich uzna- wać i królewskae racje. Wa4 anse pozostawały "mie rozdane" do chwili, kiedy król miał już nie tylko k o g o, ale i z a c o nimi "nagradzać". I d4póki ogół obywateli hołdował tej może twardej regule, że lepiej mu służą ci, którzy jeszeze mają prawo łaknąć zaszezytów niż ci, którzy są już nasyceni, do- póty możliwa była płynność obsady godności senatorskich. W ten sposób jedna instytucja - senat Rzeczypospolitej- stawała się narzędziem realizacji dwóch znanych z praktyki aństwa demokratyeznego procesów: kompromisu między wol- no'ścią a władzą oraz odświeżania elity władzy. Stan sena- torski, który ową elitę stanowił, w takich warunkach w isto- cie musiał pełnić rolę stanu pośredniczącego między główny- mi uczestnikami władzy - królem i ogółem obywatelskimes Określono przejrzystą formułę służby związanej z godno- ścią senatorską. "Stan póśredniczący między Koroną i ludem obywatelskim", "strażnicy praw", "stan obyczaje strzeżą- cy" - mówiono o senacie. Złożony z najwyższych przedsta- wicieli władzy wykonawezej miał on być ostoją powagi pań- stwa, a talkże xnóravn śeż pub tznej i wo1n euo vych praw. Omówione prze isy prawaze i zasady praceduralne po- zwalają sądzić, że nie były to tyl'ko idealizująse założenia. Współeześni zdawali sobie sprawę, iż ziemia nie jest niebem. T też kierując swoje słowa, nie ty1ko resztą dfl u zędów senatorskich, autor Mżtośn,żku Ojezyzny twierdził: "ma być powaga urzęd'ników w s vej maerze i po.zos awaeniu, aby więk- szej władzy s bae mie przy isowali, niż i zn grawa pospoli- tego należy. A powaga ma być za ustawą prawa pomierna, bo to zawsze w każdej Rzeczypospolitej jest bezpieczniejsza, gdy raczej umniejszona niż zwiększona bywa moc urzędni- ków". Uważał on, że "słuszną tedy zda się ona sentencyja arystotelesowa, który ludziom średnim radził konferować nzrzędy, to jest ta ewym, którzy by w ubóstwie swem, a,nie- dostatku żyfi, przepychu i wyniesienia przed się nie brali". Autor Mżłośnżka Ojezyzny nie poprzestawał na określeniu moralnego ideału męża stanu, ale wyrażał także potrzeby 116 zapobiegania skutkom ludzkich słabości, które sprawiają, że życie bywa odległe od ideałów. Zdawał sobie sprawę, iż "do- brze tedy z tą Rzecząpospolitą dziać się będzie, która w oby- czaje i prawa tak będzie sporządzona, żeby żaden o to, do ezego by jego chciwość i pożądliwość ciągnęła, nie kusił się, a by się też i kusił - żeby ie owibdł, abo nae dostąpił" ' Do obowaązków króla ależało zabezpieczenie praw Korony w zewnętrznych stosunkach Rzeczypospolitej i czuwanie nad całością "praw korannych", określających wolnościowy o- rządek wewnętrzny państwa. Z o bowiązkami y xni wiązały się uprawnienia. I tak, przysługujące mo narsze prawo mia- nowania urzędników umożliwiało mu prowadzenie polityki wewnętr nej i zevcnnętr nej. Wyłączn ść prawa inicjatywy ustawodawezej w sejzxue - któmą król posiadał, ale z któ ej czasem rez gnował, wy hodząc apreeciw dnicjatywie obywa- teli -. drugie z jego głównych pravinnień. Is niało jeszeze wiele żnnych. W dysp zycja róla pozostawały dobra ziem- skie ależące do K rony, tak zwa ne dobra orońne, stan wią- ce, jaik anówio no, "chleb dobrze zasłużoinych". Ka'ól wynagra- d ał ;nimi tych, którzy jeg z aniem na to easłużyli. Były to starostwa, tenuty, ekon mie, przy zym z pewnymi sta- rostwami - generalnymi dza lnic i grodewymi - łączyły s2ę obowaązki sądnwnicze, jaikie n'usieli pe zuć ńeh dzierżawcy. Uprawn2enie do rozdawn2 twa dbbr zwykł ról wyk rzysty- waE dla za karbienia so bie n2e ty1ko w zaęc ności już b a- rowanych, lecz także uprzejmości jeszeze nie obdarowanych. Wewnętrzny porządek w państwie, czuwanie nad którym należało do obowiązków króla, z drugiej strony był zabez- pieczany przez "obywatelski lud", czyli stan rycerski, posia- dający odp=owiednie uprawnienia konstytucyjne. Gwaranto- wały one obywatelom samorząd i przedstawicielstwo ziemskie oraz udział w sejmie - przedstawicielśtwie całflści władzy rpaństwowej. Sam rządy: z2emski w Koronie, a powiatowy ma Litwie, składały się z urzędników częściowo wybieranych przez szlachtę ;i żatwierdzamych przez króla o raz z urzęd,ników wprawdzie mianowanyeh prz z róla, na przy,kłatl maecznLk, ale siadających godność w zasadzie h ńomową, a zastrzeżoną przepisazni o obowiązku "osiadłości" i tak dla miejscowej eli- ty. Obowiązkowi "osiadłości" podlegali również starostowie generalni i grodowi, a więc ci urzędnicy ziemscy, których powoływał król, ale którzy posiadali istotnre poważne zna- czenie polityezne. Na czele samorządów ziemskich w Koro- 117 nie stali podkomorzowie, litewskimi samorządami powiato- wym.i zawiadywali marszałkowie. W skład samorządu ziemskiego i powiatowego wehodził sąd ziemski złożony z sędziego, podsędka i pisarza ziemskiego. Sąd ziemski cztery razy w roku objeżdżał podległe mu okrę- gi i jako pierwsza instaneja rozpatrywał sprawy cywilne szlachty. Drugą instaneję stanowił sąd podkomorski. Jeżeli zaś spór dotyczył granicy między dobrami koronnymi a szla- checkimi, wówezas rozjemstwo leżało w uprawnieniach sądu komisarskiego, który "składali" przedstawiciele samorządu da- nej ziemi oraz wyznaczeni przez króla dostojniey, przeważnie senatorowie. Obok tych dwóch samorządowych ciał sądowniczych rozpa- trujących sprawy cywilne, sądu ziemskiego i podkomorskie- go, istniał trzeci sąd - grodzki - sprawowany przez starostę, a rozpatrujący sprawy karne. Orzekał on w sprawach o gwałt, podpalenie, rozbój i najśeie. Starosta grodowy, mianowany przez króla bez zasięgania opinii miejscowych wyborców, mu- sia jednak legitymować się osiadłością w danej ziemi, a jed- nocześnie wehodził w skład samorządu ziemskiego. I w tym więc przypadku - w sądownictwie karnym - czynnik sa- morządowy odgrywał pewną rolę. Znamienne, że do obo- wiązków starosty grodowego jako urzędnika sądowego nale- żało również czuwanie nad bezpieczeństwem publicznym w okolicy, którą obejmowała jego jurysdykeja. Ustawadawst vo sejmów 1578 i 1581 roku powołało Trybu- nały, Koronny i Litewski, jako najwyższe samorządowe in- staneje apelacyjne w sprawach cywilnych i karnych od wy- roków sądów ziemskich, podkomorskich i gro zkich. Pierwszy sądził na przemian w Piotrkowie i w Lublinie, drugi w 1'tTil- nie, Nowogródku i w Mizisku. Oba Trybunały odciążyły do- tychezasowy sąd państwowy, spraw4wany przez króla w ta.k zwanym s dzie zadwórnym. Sądownictwo samorządowe było przywilejem nie tylko oby- wateIi - szIachty. Własne sądownictwo posiadały także mia- sta, częściowo ludność wiejska oraz Ormianie i Żydzi. Są- downiczą autonomią cieszył się Kośeiół. ii zasadzie jurysdykeja danego sądu samorządowego obej- mowała również osoby, które wprawdzie ż racji przynależ- ności do swojej warstwy społecznej nie podlegały jego kom- peterseji, ale naruszyły prawa obowiązujące w zasięgu wła- dzy tegoż sądu. Było tak w sprawach między szlachtą a mie- sz‚zaństwem, natomiast spór między szlaehtą a duchowień- stw em o co7n,positio ante stntus, -czyli o zakres kompeteneji sądów koście1nych i sposób egzekucji ich wyraków, poruszał umysły przez lat kalka ziesiąt, aż załatwioiny z4stał polubow- zuie dopiero w latach trzydziesty h XVII wieku. Władza sądów samorządowy h była częściowo ograniczona kom,petenejami sądów państwowy h. Sądy: kasztelańsiki w da- nej ziemi i referendarski jako ogólnopaństwowa instaneja odwoławeza, stanowiły dla ludności chłopskiej pewną osłonę przed samownlą szlachty w dobrach koronnych. Stosunki ni dzy szla hcicem, tóry był w istocie tyliko daierżawca, a chłop m mogły układać się tam inaezej niż w dobrach szlacheckich, gdzie dziedzic rzadko kiedy gospodarował ra- bunkowo, tak by spadkobiercom zostawić ruinę. Do innego są u państw weg - wojewodzińskiego - anógł zwrótić się z kolei Żyd, gdy czuł się pokrzywdzony przez właściwą mu jurysdykeję. Najwyższą instaneję apelacyjmą oti wyroków zapadający h w sądach sa:m rząd4wych d państw wych stanował Sąd Sejmo- wy. Rozpatrywał an rzestępstwa przeciwko państwu oraz od- woła nia od wyroków wy.damyeh w mnnych sprawach, a s azu- jących na karę głów ną. Zasaadali w nim pod przewodnictwe2n króla lub kanelerza przedstawiciele stanu rycerskiego i sena- t rskiego. Uzupełnieniem Sądu Sejmowego stała się powołana w roku 1613 Komisja Skarbowa z siedzibą w Ratiomiu. Na jej czele stał podskarbi, a składała się z sześeiu senatorów i z przedstawicieli województw, po jednym z każdego. Roz- patrywała sprawy przeciwko dłużnikom państwa z tytułu za- ległych po atków. Ws lako mieszany, senat rsko=posełski charakter Sądu Sejimow go i Koxnisji Radomskiej sprawiał, że i te instytucje sądownicze posiadały charakter w części samorządowy. Wydaje się, iż przy wszystkich swych niedoskonałościach >ogate sądownictwo w Rzeczypospolitej, właśnie dzięki cha- rakterowi samorządowemu, w znacznej mierze przyczyniło się do rozwoju tak świarlomości prawnej, jak i praworządno- ści wszystkich mieszkańców olbrzymiego państwa. Proces ten wywierał niewątpliwie śkutki cywilizacyjne, nie całkiem ehy- ba zatarte w dobie upadku, a później - długotrwałym i wspólnym wysiłkiem zaborców. Z drugiej strQny, wykonywanie prawa było często i dla wielu pierwszym etapem kariery politycznej. Zwłaszeza peł- nienie abowiązków posłów do Trybunałów - jak nazywano Qych obieralnych sędzaów - stawało się sprawdzianem wiedzy 119 w zakresie prawa, nabytej rzecz prosta wcześniej, jak i szko- łą spółecznego współżycia w pokoju. Wypełniając te obo- wią kń przys2lń xnężowie stanu ztiLbywalri doświadczenie ży- ciowe, a z nizn ż wyczutie istoty ojczystego ustroju polityćz- nego, z.godnej s zasadą suwen no ci prawa. Inme gedności związane z samo z dem ziezns im, jak ch rą- żowie i woj cy, inabaerały znaczezria, gdy zw ływano pospolite ruszenie 1ub okazowanie, czyIi doroczny przegląd bojowej gotowości obywateli w czasie pokoju, uchwałą sejmu 1545 ro- u edbywane peczątkowo wiosną, na św. Wojeiecha, później jesienią, na św. Mateusza. Te i wszystkie pozostałe godności: cześnik, miecznik, krajczy, stolnik, podstoli, podczaszy, skarb- nik, łowczy i ikoniusży, stanowiły dziedzictwo po książęcych dworach z czasów Polski dzielnicowej. Zachowały jedynie angę prestiżową. Król wyróżniał ni i tych, którzy w danej ziemi i tak ćieszyli się poważaniem sąsiadów. Samorząd ziemski stał na straży woIności o!bywatelskich w zakresie spraw osobistych i majątkowych, a więc związanych z zawod wymi anteresaxni ziemi n, jak też w akmesie spraw międzysąsiedżkich i dotyczących całej ziemi. Dla stanu ry- cerśkiego był ów samorząd podstawowym instrumentem udzżału we władży. Drugi stanowił sejmik?5 Swym samorządem ziemskxm stan rycerski mógł bronić własnej powagi przed miejscowymi senatorami - wojewoda- mi i kasztelanami, którzy stanowiąc senat danej ziemi szy województwa reprezentowali tu królewską władzę wykonaw- czą. Natoaniast 5ejmik zaemski był ani jscowym ciałenxi przed- stawicielskim, s upiającym ogół abywateli danej ziemi (po- wiatu lub województwa) i zniejscowych senatorów. QV stano- wieniu uchwał sejmikowych senatorowie nie mieli praw więk- szych niż obywatele. Obrarlom przewodniczył wybierany każ- dorazowo marszałek. W omawianym okresie istniały trzy główne rodzaje sejmików: przedsejmowe, relacyjne i depu- tackie. Sejmiki przedsejmowe zwoływane były dla wyboru posłów na sejm, przy czym prawo piastowania godności poselskiej posiadali wyłącznie obywatele nie należący do stanu sena-. torskiego, choć zdarzały się odstępstwa od tej reguły. Sejmik przedsejmowy słuchał 'królewskiego posłania, w którym przed- stawiona była problematyka, jaką miał zajmować się sejm, dokonywał wyboru posłów i ustalał treść obowiązującej ich instrukcji. Dawała ona posłom pełną lub ograniczoną moe stanowienia uchwał na sejmie. Zawierała sformułowania po- 120 zwalające im zapazniętać ogólne nastroje sejmikujących braci, wywołame treścią królewskieg posłan a, a także wyrażała ona stanowisko obywateli wobee różnych potrzeb kraju. W instr kcji zaanies czane były również prośby do 'króla i sejznu, dotyezące miejscowych spraw szla he kich i miej- skich - zwame prywatazni lub petitami. Prywaty znogły obej- rnować t że sprawy pozaanaejscowe, z sąsiedniej ziemi lub województwa, a nawet bardziej odległe, dohyc ące osób, insty- tucji lub zagadmień gó1nych. ejmik relacyjny zwoływany był po sejmie dla wysłucha- nia sprawozdania posłów, a także ewentualnego zatwierdze- nia uchwał sejmowych, gdy wobec ibraku pełnej mocy stano- wienia zostały one przez posłów przyjęte warunkowo. Z szyb- ko wzrastających od końca XVI wieku kompetencji sejmiku relacyjnego w sprawach zatwierdzania i szafunku poborów podatkowych (czyli dyspanowania wpływami z podatków) wytwarzały się zalążki nowej instytucji samorządu ziemskie- go, mianowicie skarbu ziemskiego oraz nowego rodzaju sej- miku - sejmiku gospodarskiego. Obie te instytucje należą jednak do dziejów następnego okresu. Sejmik deputacki istniał od chwili powołania Trybunałów i jego obowiązkiem był wybór delegowanych do niego po- słów. Organizaćja sejmików ziemśkich charakteryzowała się po- szanowaniem miejscowych tradycji i odrębności, co tworzyło mozaikę godną podziwu. Na przy'kład sejmżk w Srodzie łączył dwa województwa: oznańskie i kaliskie, gdy inny wielko- polski sejmik, w Szadku, skupiał wszystkich obywateli wo- jewództwa sieradzkiego oprócz tych, którzy mieszkali w Zie- mi Wieluńskiej i w jej stolicy mieli własny sejmik. Z kolei łęczycanie poprzestawali na jednym sejmżku dla całego wo- jewództwa. Trzy województwa mazowieckie: płockie, mazo- wieckie i rawskie, dalekie były od myśli o ujednoliceniu swych sejmików przedsejmowych, odbywających się odmien- nie w każdym z nich. Szlachta Mazowsza po odbyciu s jmi- ków ziemskich zjeżdżała na jeszcze jeden wspóIny sejm ik, zwany generalnym, odprawiany w Warszawie. Dla rawian był to już drugi sejmik generalny, bo pierwszy "zagajali" w Bolimowie po obradach sejmików partykularnych (czyli lo- kalnych), które każda z ziem województwa rawskiego odpra- iała w swych stolicach osobno - w Rawie, Sochaczewie i Gą'binie. "Generały" znane były i w Wielkopolsce (sejmik w Kole), w Małopolsce (w Korczynie), w województwie ru- 121 skim (w Wiszni), w Prusach Królewskich (na przemian w Malborku i Grudziądzu) i na Litwie (w Slonimie). Jednakże w interesującym nas okresie niektóre sejmiki generalne stop- niowo zanikały. Bogate i zróżnicowane instytucje samorządów i przedsta- wicielstw ziemskich niewątpliwie sprzyjały decentralizacji władzy. Ale chyba właśnie poprz z to ńadawały władzy szer- szą podstawę społeczną i ostatecznie sprzyjały jedności ziem i mieszkańców państwa. Z jednej strony instytucje te odcią- żały władzę królewską. Z drugiej - pozwalały społeczeństwu zajmować się własnymi sprawami bez odległego pośrednictwa wladz centralny h. Stąd sposób, w jaki sprawy te rozwiązy- wan4 mógł być i bardziej rzeczowy, i bardziej polubowny. Posiadacze tych instytucji strzegli ich jak oka w gł4wie, bro- nili własnych odrębno ei, ale nie zdradzali tendencji odśrod- kowych. Nie zdradzali ich zaś być rnoże dlatego, że nikt po- ważnie w owe odrębności nie godził. Trzy uczestniczące we władzy stany monarchii mieszanej posiaclaly więc różne obowiązki i różne uprawnienia w roz- maitych dziedzinach. Ich udziały we władzy dopełniały się nawzajem i tworzyły całość niezbędną do pro vadzenia we- wnętrznych i zewnętrz nych spraw Rzeczypospolitej. Rzeczpo- spolita stawała saę dzięki temu uci leśnieniezn pojęcia, 'z któ- rego wiodła swą nażwę: pojęcia "rei-pub,licae", czyli "mze- czy-wsnólnej" lub "sprawy-wspólnej". Instytucje ustrojowe ozwalały o czuwać na co dzień wspólnotowość Rzeczypospo- litej. I właśnie dzięki temu kompromrs między władzą a wol- nością mógł mieć realne i codzienne zabezpieczenie. W rozprawie, wygłoszonej w 1614 roku w Lovanium, Je- rzy Ossoliński, w przyszlości kanclerz wielki koronny, tymi słowy wychwalał ojczysty ustrój: "Czyż nie wy.daje się wam szczęśliwa ta Rzeczpospolita, w której ani okrueieństwo kró- ló v, ani s natu przewaga, ani też zgubne luc1u d zwi rzch- ośc i odosobni nie nie zagrażają? Takim jest eszane władz- two, w którym i króla zwierzchnia władza ad srogości trzy- xna się z dala, i morą szlachty senat od ucisku ludu powstrzy- mywany jest, i lud zawarty w najwyższym majestacie oby- watelstwa" g. GC%spomnieliśmy już przemówienie sejmowe Jana Ostrom4- ga, wygłoszone w 1605 r4ku, za pomocą wagi bra ujące ja- nusowy związek pomiędzy wolnością a władzą. Ostroróg stwierdzał, że zachwianie równowagi panującej w tym związ- ku nie wróży dobrego końca: waga ulegnie rozsypce, uderzo- na nadmiarem wolności lub nadmiarem władzy. Przemówie- nie swe kończył ;kaszt lan posnański słowami: "Aby się i pręt, i ważki zośtały, potrzeba p dpory, to jest słupnaka, !który by utrzymał wszytką ciężkość. Co to za podpora, za słupek u nas, w Polszcze? Żaden nie jest, tylko Zgoda. Rusz ze swego miej- sca słupnika w wad e, pewnie a pręt, i wagi nie stoją się w Polszcze" . Instytucją ustrojową, która stanowiła forum dla osiągania takiej "Zgody", był sejm Rzeczypospolitej.Qg Składał sůię on z trzech stanów, z których dwa, x'ól i senat, uczestniczy- ły w nim osobiście. Stan rycerski reprezent wany był rzez Koło Rycerskie, czyli z jednej stmony przedśtawicielstwo ogółu obywateli, z drugiej - przedstawicielstwo ziem R:zeczypospolitej wybi rane na sejmikach przedsejmowych. Ustawodawstwo 1573 r ku rzewidywało zwolywanie przy= najmniej raz na dwa lata sejmnx walnego, który niał trwać sześć tyg !ni, raz opuszczało zwoływanie sejmu a zwy- czajnego, obradującego dwa o trzech tygodni. Sejmy walne i nadżwyczaj ne zwoływał król. Podczas bezkrólewia prawo to przysługiwało pry,mas4wi Korony jak-a nterrexowi. Inaugu- rował on więc trzy rodzaje sejmów ezasów beżkrólewia: kon- w.akacyjny, elek yj!ny i k r nacyjny. Pierwszy sej n w taki j postaci, w jakiej instytueja ta do- trwała d Sejmu Czt roletniego, zebrał się w r ku 1493. Za- sady pr-ocedumy sejanowej u ształtowane z4stały w roku 1496. W latach 1493-1573 dbył się blisko ześćdziesiąt sejmów, co ozmaczał4 otwaeranie obrad rzecaętnie raz na rok i trzy miesiące, gdy w latach 1574-1632 "otZprawiono" pięćdziesiąt dwa sejmy, wskutek czego rzeciętna częstotliwość sejmowa- ńia wzrosła do j nego w r ku. W pierwśzym okresie czas brwania sejmu wahał się d kivkunastu dni do kilku zniesięcy, jak pamiętny sejm lube lski 1569 roku, który brwał prawie trzy kwartały. W latach 1493-1573 nie graniczony ustawo- wo czas trwania sejmu sprawiał, że obradowano aż do osiąg- mięcia sejmowej zgody wszystrkich brzech stanów. Od ro- ku 1573 zgoda taka !musiała być osiągnięta rzed upływem ustawowego czasu. Przedmiotem obra były konstytucje, to jest ustawy regu- iujące różnorakae sprawy wewnętrzne. W dużej części !by- ły one odpowiedzią na ziemskie i wojewódzkie petita. Drugi przedmiot obrad to uchwalenie poboru podatków i oznaczenie ich wysokości. Gdy po roku 1573 sejm rozchodził się bez pod- jęcia uchwał w ustawowym czasie, stanowiło to swego rodza- 122 ju votum nieufnośei dla króla i rządu. Ale o "upadku rządu" nie było oczywiście mowy. W takiej sytuacji królowi przy- sługiwało prawo zwołania sejmu nadzwyczajnego, na którym postępując zręczniej niż przedtem, mógł, jako pierwszy stan Reczypospolitej, przyczyniać się do tego, co nazywano Zgodą Wszystkich. Zgodę Wszystkich rozumiano podwójnie. Po pierwsze, jako zgodę wszystkich ziem Rzeczypospolitej, do której docho- dzono w Kole Rycerskim. Po wtóre, jako zgodę wszystkich trzech sejmującyeh stanów. Tak pojęta Zgoda Wszystkich rozumiana była dodatkowo jako przymus i nakaz la stanów oraz ziem. W żadnym przyparlku nie traktowano jej jako jednomyślności wszystkich óbecnych ma sejmie dwustu i1ku- dziesięciu osab - przynajmniej do połowy XVII wieku. Procedura dochodzenia do Zgody była wówezas przejrzysta. Do króla należało prawo wniosku ustawodawezego, przedsta- wianego w tak zwanej propozycji sejmowej. Otwierała ona obrady z chwilą, gdy Koło Rycerskie d4konało już wyboru marszałka sejmowego, zaś ten wprowa ził posłów do Koła Senatorśkiego, jak nazywano sejmowe zebranie senatorów. W wej uro zystej chwili w K le tym za żadał ró1, sto- sowną przemową witany przez marszałka. Propozycję kró- lEwską o czytywał jeden z ministrów, zazwyczaj kanelerz lub podkanelerzy koronny. P4 jej przedstawieniu wypowiadali się kolejno senatorowie. Ich r4la, którą nie bez powfldu porów- nywano z pośrednictwem, uzewnętrzniała się zwłaszeza na sejmie. Otóż właśnie s nato rowie, stanowiący z założenia mo- ralną stoję wła zy pań twowej i piastujący ajwyższe urzę- .dy w zależnej o d króła adm inistracji, apośredniczać mieli Zgodę Wszystkich jako egodę trzech sejmujących sta nów. Mógł każdy se ator cży ić to w sposab dwoja i. Albo zw a- cają się d króla i wstawiając się doń za p rośba ni stanu rycerskieg , albo zwracając się do stanu rycerskżego i perswa- dując mu "nieodkładne" potrzeby Rzeczy flsgolitej. Różni se- nat rowńe, zależnie od ambicja włas nej i wy braźni, akżo z rozmaitym skut ki m, chwytali się jed go 1ub drugiego sp - sflbu, a niesaz obu je n cześnie. S czególnie uważnie słu ha- no wypowiedzi bisrk pów i ministrów seńatorskiego stamu zajmujących się zazwyceaj sprawarmi ewnętrzn go położenia państwa. Gdy senatorowie wygłosili już przemówienia, posłowie ry- eerskiego stanu powracali do swego Koła. Tam następowało owołanie części posłów do ;poszez gólnych eiał sejmowych, obradujących w składzie mieszanym, senatorsko-rycerskim, często z udziałem sameg4 króla. Były to: Sąd Sejmowy i licz- ne komisje - do spraw obrony, wyznaniowych, skarbu, men- ńicy, lustracji dóbr koronnych, petitów - powoływane za- leżnie od bieżących potrzeb, przeto nie posiadające charak- teru stałego. Opracowywano w nich odpowiednie postanowie- nia, które miały znaleźć się w konstytucjach sejmowych, a które w określonym porządku przedstawiano pod debatę wszystkim stanom. Najpierw więc przedkładano je stanowi rycerskiemu. u właśnie urzeczywistniała się Zgoda Wszystkich jako zgoda wszystkich ziem Rzeczypospolitej: Ustalali ją pełnomocnicy delegacji wojewódzkich, po jednym z każdej. Delegacje te w zasadzie wiernie odzwiercietilały miejscowe układy sił- rzadko kiedy jednomyślnych obywateli. Zatem pełnomotnik, którego wraz z całą delegacją oczekiwał sejznik relacyjny, nie mógł kierując się tylko osobistymi zapatrywaniami po- wiedzieć, że wojewódżtwo zgadza się lub nie. Trudno mu zwłaszeza było wypowiedzieć się w sposób 'kategoryczny, a to ułatwiało dyskusję. Uroczysty charakter i specyfika zebrania sejmowego dodatkowo skłaniały do powagi. Ponadto na sej- mikach relacyjnych łatwiej było tłumaczyć się z wypowie- dzianego "tak" niż szezycić wypowiedzianym "nie", gdy wśród krajanów posiadało się nie tylko zwolenników. I tak, marszałknzjący sejmowi 1603 roku Szezęsny Kryski mógł z powodzeniem straszyć posłów sejmikami relacyjnymi: "Pewienem, że nie ze mnie bracia patrzeć będą winy ro- zerwanych, uchowaj Boże, konsultacyj naszych" . Ogranicze- nie czasu trwania sejmu sprawiało, że pod koniec obrad peł- nomocnicy zajmowali bardziej kompromisowe stanowiska i do- chodzono o zgody. Następnie, przyjęte przez Koło Ryserskie projekty uchwał doczekiwały się - zwykle szybkiego - "po- chwalenia" przez Sezzat. Na konie zatwierdzał je król. O procedurze dochodzenia do Zgody Wszystkich sejmują- cych stanów ecydował też pragmatyczny charakter obrad. Z jednej strony król żądał uchwalenia poboru podatków, z drugiej - obywatele przedstawiali "urazy" i "egzorbitan- cje", jakie ich zdaniem orlnosiły ich wolnoś i oraz prawa i do- magali się "uspokojenia". Skoro w doktrynie zgoda była Zgo- dą QVszystkich, a zakwestionowanie raz uznanych praw by- łoby nowością godzącą w raczej zachowaweze usposobienia ogółu, w praktyce dochodzenie o zgody odbywało się rogą targu. Targowi przy wiecała dobrze wypróbowana zasada: 124 125 daj, aby a tobie było dane. I tu więc zarówno zasa ą, jak skutkiem pro edury był ompromis. Kompromis między wła- dzą a obywatelami. Te tak istotne rysy procedury sejmowej pozwalają zrozu- mieć fenomen pomyślnego końezenia przytłaczającej więk- szości sejmów w owej wielkiej, półtora wieku trwającej do- bie staropolskiego demokratyzmu. Zwyczajowy nastrój i real- ne skutki obrad znakomicie oddały słowa Zbigniewa Ossoiiń- skiego, gdy jako marszałek sejmu 1601 roku zamykał jego obrady: "Oto i w tym zawarciu sejmu złożonego przez Waszą Królewską Mość, kto anu się przypa rży, jako i oczątek ci ż- ki, a szodek iespokojńy, i kon2ec niespodziewany miał. A jakn się odprawił fortunnie, z ukojeniem urażonych, z ukontento- waniem C'aszej Królewskiej Mości, a na strach, da Pan Bóg, nieprzyjacielowi. Takim tedy Wasza Królewska Mość panu- jeśz, którzy ani w żadnej niewoli zawarci być mogą, ani w wolnośeiach tak rozpustnie żyć, ażeby śmiechem beli w oczach ludzkich" . Instytucje ustrojowe, stwarzając możliwość i koniecznośE kompromisu, dawały jednocześnie abywatelom możliwość real- nego i ńieskrępowanego uczestnictwa w życiu publicznym oraz wpływania na jego bieg. Stanowiły forum dla wiernej i wszechstronnej prezentacji stanowisk i poglądów. WolnośE tych ostatnich, rozumianą bardzo nowoeze nie, zapewniały postanowienia słynnej Konfederacji Warszawskiej roku 1573, warantujące prawo do udziału we władzy wszystkim oby- watelom niezależnie od ich wyznania. Prawo to poprzysięgali wszyscy elektowie Rzeczypospolitej. Taki właśnie charakter instytutji uzasadniał wyraźną nie- chęć współezesnych do tego, co można by nazwać partyjną formułą politycznego stowarzyszania się i działalności. Okre- ślenie cżves factżosus pozostawało obelgą, a znaezyło ono za- równo "obywatel należący do stronnictwa", jak "obywatel wichrzący"'. Obyczajowość polityczna potępiała stronnietwa i ich walkę: "takowe tedy zapalenie Ojezyzny widząc, dnbry obywatel wszelakim sposobem ma się o ugaszenie tego tak bardzo szkodliwego, a wszytki pożyrającego ognia starać, do żadnych fakcyj się nie przywięzując, ale tylko do zdrowia i bezpieezeństwa miłej Ojezyzny. Bo gdzie fakcyje nie będą rniały od swoich potężności, gdzie pryncypałowie adherentów mieć nie będą, gdzie więcej każdemu milsze zdrowie Ojezyzny niż powinnego swego, bądź zachowałego swego, tam ustać prętlko muszą" eI. Tak pisał autor Mżłośnżka Ojezyz ty, a jego zdanie zdawał się podzielać, przynajmniej oficjalnie, cały ogół obywateli. Oczywiśsie, staropolskie pojęcie obywatelstwa było równo- znaczne z pojęciem szlachectwa. Jeden z nurtów rlziejopisar- stwa polskiego z dumą przecież podkreślał, że dzięki temu już w XVI wieku dziesiąta zęść narodu osiadała w Rzeczy- pospolitej pełnię praw publicznych, co stanowiło znacznie wię- cej niż dwa czy tr y procent podobnie uprawnionych zniesz- kańców dziewiętnastowiecznych demokracji. Powód do dumy, jeżeli je t ana uzasadniona, byłby tyle większy, iż w insty- tucjach staropolśki h urzeczywistniono myśli tak !bardzůo mo- woezesne, jak nzyśli o wolności i o prawa h jednostki. Istota rzeczy tkwiła chyba jedna k gdzie żndziej. lVie dlatego jednak, że w Iatach 1490-1632, a i łu o ;później, znacżna częśE społeezeństwa polskiego była przypisana o ziemi. Wszak obecność - o wiele bardziej przykrej od pańszezyzny- instytucji niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych XIX wie- ku nie stanowi przeszkody, by ówezesny ustrój amerykański uważaE za emokratyczny. Wydaje się natomiast, iż głównym powo em do chwały staropolskiej myśli i praktyki ustrojowej był sposób, w jaki określono prawno-moralne zasady instytucji obywatelstwa. Sformułowano wtedy treść prawa do obywatelstwa oraz re- gułę, że z obywatelstwa wynikają obowiązki. A uczyniono to w sposób wyprzedzający epokę. Szlachećkie urodzenie nie implikowało bowiem jesz‚ze ani określonej pozycji majątkowej, ani nie przesądzało o poziomie wykształcenia czy też o poziomie świadomości moralnej anej jednostki. Obywatele Rzeezypospolitej nie wyodrębniali się więc jako prawnie usankejonowana elita majątkowa, kultu- ralna lub moralna. Innymi słowy mówiąc, instytucja obywa- telstwa Rzeczypospolitej przeehodziła do porządku dziennego nad trzema z powszechnyeh nierównośca społecznysh: z-na- jątku, wykształcenia i pozioanu momalnego. W obrębie wspól- noty obywateli przyznawała ona równość praw jednostkom takim, jakimi one są. Była to nowość nie tylko na owe czasy. Szlachta sama siebie zwała narodem, przeto obywatelstwo było tu obywatelstwem z narodowego ur dze ia. Ale obywa- telstwo-szlachectwo, a wraz z nim przynależność narodową, można było uzyskać. Mógł być nim zaszezycony współpań- stwowiec nie-szlachcic i szlachcic innej narodowości. W pierw- szym przypadku nowy obywatel przyjmowany zostawał do jedne o z rodów herbowych. QV drugim - nadawano prawo 127 sw jśzczyzny (indyg natu) abcemu szlachcicowi, który zach4- wywał własny herb. W obu przypadkach powodezn mada- nia obywatelstwa były zasługi dla Rzeczypospolitej. Inaczej mówiąc, ubiegający się musiał najpierw stać się obywatelem poprzez swoje czyny, zanim uznany został nim prawnie. Sa- mo uznanie pozostawiono, jak każdą "wspólną sprawę", Rze- czypospolitej - jej mnstytucjom przedstawicielskim. Zasługę stwierdzić nusiał sejmi 2iems ki, a nadanae praw zatwiem- dzał sejm. Zagadnienia te rozwiązywało ustawfldawstwo sej- n we z 1578 i 1589 aku. Uczestnictwo w narodowej wspólnocie obywateli lub zasłu- ga dla niej, jako upoważniające do korzystania z praw oby- watelskich, stanowiły "klejn t". "Klejnot", zyli mbywatelstwo, nie był bynajmniej tylk4 kluczem d4 korzystania z dobro- dziejstw praw politycznych Rzeczypospolitej. Był wartością, której osiadanie zobowiązywało do udziału w sprawach Ojczyzny. Ta było w założeniu, ale często i w praktyce. a- łożenie jasno ujmowało sprawę: "Dobry obywatel wprzód bowiem ma mieć przed oczyma sw4imi to, że człowiek nie sam la siebie narodził się, ale częścią dla Ojczyzny, częścią dla powinnych, dla przyjaciół i dla pfltomstwa"s - jak za Markiem Tuliuszem Cyceronem powtarzał w XVI wieku autor Mżłośtzżka Ojczyzny. Być obywatelem stanowiło powód do dumy. Powód rlosta- teczny, by uwie zniać to w mapasach nagr4bnych lapidar'nyrn " ę stwierdzeniem: "Obywatel P lśki. Cz sto zamieszczano okre- ślenia wskazujące, jak rozumiano obowiązki dobrego obywa- tela: "Ozdoba Przyjaciół, Rodziny, Urzędu i Ojczyzny" lub "Nie Dla Siebie, Lecz Dla Dobra Ogółu Zrodzony". Te i tym odobne narpisy, bez względu na fakt, ćzy spoczywający pod nimi zasłużyli s bie a inie w ist,ocie, czy ńie, świadczyły o srposabie poj xn wamia obywatelstwa8s Skor zaś dobry obywatel stawał się senatorem, w dobrym senatorze, którego idealny wizerunek nakreśliło niejedno sta- ropolskie pióro, eechy obywatelskie są najbardziej wyraziste. Portret dobrego senatora przedstawił u sehyłku XVI wieku również prymas Stanisław Karnkowśki. Uważał on, że sena- torowie "mają być osobami mile widzianymi przez lud, wy- próbowanej wiary, ćwiczeniem i znajomością spraw doświad- czonymi, wymową óbdarzonymi, bo na takich ludzi radzi przestają. Fortel wielki wytrwać, a wszystkie trudy cierpli- wie znosić, nade wszystko dopuścić każdemu mówić, póki jego wola, aż do cna. Więc jednego z drugim zarzuty znosić trze- 128 ba; ;gniewliwego słódką mową uchndzić: hardego i pysznego skromnością, pokorą; dworskiego doweipnych mów kunszta- mi, żarty, ludzkim uszanowaniem i wyrozumiaiością; ćhiebem ujmować 1u-dzi i podszerptywać dubre a zbawie ne zrlanie" ". i Viejeden dobry obywatel, nim dostąpił zaszczytu podnieśie- n gn Ośca s na ej, przech ł róbę eibywatei- skich predyspozycji jako marszałek sejmowy. W istocie była to próba podobna do tych, jakich nie szczędziło i codżienne, obywatelskie życie. ycie szlachcica, który służył swej wspól- ńoeie nie tylko w trybunałach, lecz także w sąśiedzkich spo- rach, gdy wiódł zwaśnione strony do tego, co określano świę- tym mianem "zgody". W zamykających Zen2stę Alei sandra Fredry słowach: "Mocium panie, z nami zgoda, a sam Pan Bóg rękę pada" odnajdujemy odniosły klimat, któ ym umy- slowość staropolska otoczyła piękne słowo "zgoda". Stawka zgody sejmowej była jednak znacznie większa niż stawka g dy stroaz zwaśnimnych o mur,grańic ny czy o mie- dzę. Każdy sejm uzewnętrzniał istniejące podziały polityczne, walkę poglądów i przekonań, a nade wszystko znoZaikę róż- xiorakich interesów partykularnych: osobistych i ziemśkich. Był sej7n i tym f rum, ma tórym w au yzn sto niu roz- sbrzygała saę walk:a o udział we władzy. Nieanałe tedy iel- ńńści w nien wykazywać marszałek sej riowy. Przez sześć tygedni obrad sejmowych musiał tvmieć lawirować niędzy wię zośćią a znnżejszością, aniędzy województwa rmi; dziel- ,mca ni, stamami Rzec2y ospo1itej, tak by w końcn przywieść je d:o gody. Czasem mawet do tego, by w ogóle zechc.iały radzić o "dobru Rzeczyipospolitej", gdy dawały wyraz wza- j nemu na ąsaniu z mniej lub baTdziej istotnych pow - dów. Ileż więc wybiegów musiał używać, by łago nie, "mi- zy n nie ubliżając ani chęcio zn, ani zasługom" pa naw raci, wśka'zywać na "theatrum Reipublicae, ma którym wszytcy siedzą, a który aawisł od miłej z gody". Jak p nie wyczue winż n był chwilę, w której "dojnzewały nastroje", c ęsto iemal rzed ośtatni2n dzwonkiem, a stain lud kach e7n ji, ukoj nych już lepaej czy gomzej, dawał znać, że proj kty uthwał znożńa "puścić" pod głosowanie". Jak dalece marsza- łerk - te'n, " tóry zgodę naszą i nxmysły szczeryzn pośred- m.i twem jearehiń nieszamej. T daniosłe prawo roku 1505 było dziełem w równym stopniu króla, co jego dzielne o pomoc- mka, kanelerza korońnego księdza Jana Łaskiego, w rzy- szłości pry masa Polski. Im też obu ustawa Nihi1 nova zapew- niła wybitne miejsce w dziejach ojezystych. W zakresie po- lity ki wewmętrznej zwieńezyła o xia rządy tego nie oceniome- go Jagiellona, który zmarł 19 sierpnia 1506 roku. Po jego śmierci powtórzyła się historia z 1501 roku. Naj- młodszy syn króla Kazimierza, Zygmunt, również był wybra- n przez senat. Jednak sytuacja, w jakiej obejmował o rzą- dy, była admienna niż za poprzedniego bezkrólewia. Po pierw- sze, ustawa Nżhi1 nova, której wtedy jeszeze nie było, teraa czyniła z króla rozjemsę między stanem rycerskim a sena- orskim. Po drugie, właśnie w 1506 roku wyszło w Krakowie drukiem dzieło, napisane z inicjatywy kanelerza Łaskiego, Pubiiez e prau o siat.vnego K ólestu a Potskżego. Upowszech- niło ono znajomość prawa ojezystego, upowszechniając tym samym wiedzę o wszystkim, co jest i eo nie jest z nim zgo - ne. l Fiezgadne zaś było stanowienie czegokolwiek bez zgody wszystkich stanów. Ju w roku 1507 ukazało się inne dzieło, O charakte ze 7nzu % dóbr króla, napisane przez bliskiego kanelerzowi praw- nika, Stanisława Zaborowskiego. W rozprawie tej ezytaxio: "władzę króla ujmują obowiązujące prawa. Nawet wspólni z radazni kró! nie może tknąE tego, eo jest własnością społe- ezeństwa, którym rządzi. Narbd nie włada królem, a!e włada własnym żyaiem i rnieniem. Nie wolno tedy królowi z woli wlasnej ich naruszaE. Gdy zaś konieezność nasuwają pot rzeby aństwa, wóweza kró! powinien uzyskać zgodę całe o aa- rodu" . Ft Ozprawa Zabozowskiego za ierała w sobie hasła naJbar- d iej, doniosłego ruchu pofitycznego, tóry w XVI wieku zj o ył szlaahe ki o ół. Był 7,o u h a rzecz pnz sbrzega- .ża u.,staw lat 1 93-1505, co sta o wyra ane w haś e " praw i dó r ar nXeh": EgzekucjQ,ni Ci, podpbnie ak Ja t aski, wywo zi i z ni o a ożnej zl chty, tał omej w kzaju i za ran, ą jua w d hu, ow 132 Swoje ćele zreali ówali w ciągu dwóch pokoleń n" Właśnxe za pa owania Zygmunta Starego miały miejsce pierwsze akty tej obywatelskiej ofensywy. Kelejne sejmy 1at 1520-1529 mie p zwalały zap nvnieć o śprawach incompatibiliów i likwidacji wpływu seńatorów źia wybór posłów sejmówy h. Konstytucje 1520 roku przewi- dżiały zwięksżenie liczby posłów wybieranych bez opieki bra- ći śtarśzych. W roku 1522 ustawy piotrkowskie ustalały, że ńaśtępny sejm zajmie się zagadnieniami kodyfikacji prawa i egżekucji. Sejm piotrkowski 1523 roku sprawy te poruśźył ćżęściowo; a sejm 1525 1526 roku zapowiadał zwołanie ha- stępnego, "na którym o niczym innym nie miało być moWy; jak o napxawie śtatutów". Jednak wydarzenia roku 1526 wy- sanęły na plan pierwszy inne sprawy i odrócźyły obywatel- ską ofensywę na ponad dzieśięć lat. Ńa następnych sejmach ziiewiele uwagi poświęrano sprawie egzekucji. Lecz jesżeze w lataeh 1529-1530, w związku z elekęją królewicza Zygmunta Augusta za życia ojca, upomniano się o całość praw i uzyska- no ich pótwierdzenie. Stosuńek Zygmunta Starego do idei egzekucji dziejopisar- śtwo określiło jasno, dając mu przydomek króla senatoxskie= go.. W istocie, nie brak dowodów rezerwy ze strony król vs obec egzekuejonistów. Ale też nie brak dowodów, że ofen- sywa tych ostatnich nie tylko nie obezwładniała Zygmuntn Starego, lecz i dawała mu jakże ważką rękojmię senatorskiej wiermości. ůStała gotowość egzekucjonistów do wstąpienia w srranki była dostatec nie wymowna dla takich wpływowy-ch ńxrzęd- n ków Karony; jak biskup Pi otr Toxnicki czy kan‚lerz Kxzy- sztof Szydłowvecki; którzy reprezentowali orientację po i:tycz- ą przyjazną Habs' urgom i Hoh n oll rnazn, a więc nie za wsze zg dną polityką państwa wytyczoną rzez króla; Wydaje się; że równie wielowarstwową wymowę riiiały wy- darzen a z. iat 15 6-1540, w ród nich x^okosz Iwówski zvvanzy wojną kokoszą. Rokosz lwowski był następstwem oburzenia, ja kie od dawna wśród obywateli wywoływałó zastawi ie dóbr karóńny h nz zamożnych senatorów: Był więć yednym z eta ów walki o egz kucję: Skońezył się co rawda nie cał- kieni p rziyśl ie w przedmiocie egzekucji, lecż odegrał pewńą olę iewolnikbw są podziwieniu, ale zostawili prawa, sprawiedliwości i wolnóśei doskonałe" . KołQ Rycerskie sejmu, zdominowane przez zwolennikbw egzekucji, odpowiedziało krblowi słowami Mi- kołaja Sieniekiego: "taka zawsze była intencyja nasza tej egzekucyi, abyśmy rząd naieli". Dlatego mógł bw sejm za- początkować szereg następnych, które dokonały reszty. Były to sejmy: dwa w roku 1564 - warszawski i pareznz s , piotrkowski 1565 roku, dwa lu belskie - 15E6 r ku i wielki s jnz Unu 1569 raku. Dorobkiem tych wszystkich sejmbw sta- ło się ustawodawstwo zabezpieczająee wolnośeiowy ustrój pań- stwa. Za!bezpieczono go dodatkowo obowiązkiem lustracji d br koronnych raz na pięE lat. Wzmocniono także jedność pa:ń- stwową uchwałami sejmu Unu Lubelskiej i postanowieniamu aoty ącyuni Gdańs:ka o az Frus Książę ych. Nie by;o tra q i dowodziło, że aktywizacja czyn t s;>ołesznego staje g nie Zy ko źródłem konstytucyjnych wolności w Rzeczyposp'Q- litej, l;eez ró rnież źródłem jedności państwa. Ta sama aktywizacja ov ocowała ustawami, ktbre wzx ae- iniały s łę zbmoyną państwa. UtwoTzono bowaem stałą armię- Woj o liwa ne - ipozostająeą pod dowództwem niar o- wa y p róla hetma nów a utrayznywanie ze ska bu w Rawie, doką poczęły mapływać podat a w postaei czwa2- ' tej czę:śei dachadów z dbbr Korony. Prey zachowaniu obo- wią posp:orlit go ruszenia, a ta że wobec możliwości zarią- u dorłatkowego wojska z podatków uchwalonych rprzez sejm, wo js,ka ;kwaroiane, wspólnie ze stamowiąeyuni kTalews ką gwar- dię ohoQ'ągwiami nadwornymi, tworzyły stałą siłę, która o- ówmywała iub nawet rzewyżs2ała ówezesme etahy wojsk aństw eur pejskach w okresie po oju. Otoc,zomy maiłością o bywateli kTól Z gm nt Au gust, bezpo- tom y w trzech n:iałżeństwach, zmarł 7 lipca 1592 roku. Był ostatnim z J agiellonbw po mieczu i pozostawił dwie siostry: Katau zynę - mlałźonkę rala Szwecji, Jama III Wazy - i nie- am ż ą, czterdziestodziewięcioletnią Annę. W swej ostatniej la; 7ry unt Auglxst porlecał arodowi bie siostry oraz zwra- cał się "do wszyst ich stanów, zwłaszeza rad duchow zych i św kich, ryeeFstwa i szlachty, miast, pnprzysię ając przez a żywe o a rze miłośE ku ftzeczypospelitej: P osiemy i na a y, zaiklina ny, a y będą obywated na tak Ko- rony Polskiej jako i Wielkiego Księstwa Litewskiego, by x j nym nierozdzielnysn lude m, jedną, a3ie zóźną, Rz ząpos' - itą, miłując się raterską miłością szezerze, prawdziwie, jako jedz e o ciała członki, jednej, nierozdzielnej Rzeczypospoli- t , 8B ej Od 7 lipca 1572 do 1 maja 1576 roku, a więc od śmierei Zygmunta Augusta do koronacji Stefana Batorego, upłyn ł r cztery lata. Zmieściło się w nieh krótkie panowanie Henryka VPa ezj za, który ukoronowany 21 lutego 1574 roku,18 czervsi- ca opuścił Krakbw bez zgody senatu, udając się do Franejt po tamt-ejszą koronę. Uchwałą sejmu 1575 roku, odprawio- o w majnx i zez~wcu w Stężycy, straeił pra wa d4 p vej , : oro y. Otóż w eiągu tych czterech lat, w nadzwyczajnyeh raru kach wywołanych dwoma długimi bezkrólewia i i egza- ty ą franc skiego obyczaju politycznego, którą niós ze s bą 1 Henryk, władza państwowa pomstawała pxzy spo- #,eczenstwie F wo i w y poł eństwu niedawni kucjo z r ani z ni i bit i z ężav, e tan ; Qst tniego dmru,dzi - stolecia: kanelerż Dembiziski; biskupi - krakowski Franci- szek Krasiński, kujawski Stanisław Karnkowski, płoćla Piótr Wolski; wojewodowie - krakowski Piotr Zboxowski, łęez cki Jan Sierakowski, ruski Jerzy Jaźłowieeki, lubelski Jan Tarło; starosta żmudzki Jan Chodkiewicz; kasztelanowie - sando= mierski Hieronim Ossoliński, kamieniecki Hieronim Sieniaw- ski i międzyrzecki Andrzej Górka; wreszcie marszałek na- riworny koronny Andrzej Zborowski, jego brat Jan; lZetman nadworny: Ieh dziełem były kolejne dwie elekeje, Henryka Walezjusza i Stefana Batorego. W europejskim układzie sił oba wybory tiow dzały wtrzymania założeń ja,giellońs,kiej po- lityki zagrańicznej (o czym w następnym rozdziale). Na ni- wie wewnętrznej to szerókie środowisko polityczne pozosta= wiło po sobie uchwałę sej au wamszawskiegn 1573 r-oiku, za= 'bezpieczającą pokój wyżnaniowy rzez zapewnienie abywa- telom pełni praw olitycznych bez względu ńa ich wyznanie. Q ostawiło też zwy zaj spisywania unn&w uzga.d nianych pz ,zez senat i stan rycerski przed koronacją i uzależniających ją od ich zaprzysiężenia przez elekta. Były to Pakta Konwenta: Umowy te nie wnosiły nic nowego poza zabowiązaniami króla do takich czy innych świadezeń wyjątkowych na rzecz zeczygospmlitej, w praypadku knůala Henry ka = - między izzny= i do organiżacji marynarki wojeńnej i ułatwień dla zbytu polśkićh towarów we Franeji. Pakta Konwenta były jeszeze j dńym środkiem obligującym króla do przestrzegania praw ^any i nakładający n nań abowiązek abraziy jej cało r a także odżyskania ziem, które o padły od Polski: Nie wnó ząc= nic rnowego do pzakty i ustrojowej, iały dodat owo chromió działające sprawnie nstytu cje rojowe. Pakta Ko = w.enta wzrnaaniały koůnstytucyj n ść nó nareh zniesźanej; aa- ewrvioną ustawą Nżhżl novi. . D iesięcio'I cie 1577-1586, pełne ćhwały orężnej rktóra zwią- zana jest z imieńiem króla Stefana, było mńiej szezęśliwe na polu wewnętrznym. Zgo nie ż Paktami :Końwentami król po= ślubił starszą od niego o dziesięć lat Anńę Jagiellonkę. Nie d. elniając małżeńskich obowaąz.kbw, ugódził w ućżućia na _ rodu bardziej niż w ućzucia królowej. Na domiar żłego; po królu szlacheckim; jakim pozostał w pamięci Zygmunt August, Stefan Batory najwyraźniej starał się być królem senatór= skitń. eo więcej, wsparcia szukał u tyeh, którzy zalicźałi się i do najzno niejszy h, i do pmzec2wnaków egz kucji, a : cz tó i unięć uńifikacyjnych z czasbw sejmu lubelskiego 1569 ro- ku:: Należeli do nich potężni na itwie Radziwiłł wie; Mik łaj "Rudy" i Mikołaj Krzysztflf "Piorun", a w Małopolśce Mi- kołaj i Andrzej Firlejowie. Osobne miejsce w gronie królew- skich żaufanych zajął starosta krasnostawski Jan Zamoyski, który królowi Stefanowi zawdzięczał zawrotną karierę. Skromny urzędnik za Zygmunta Augusta, wypłynął na szer= sze wody dopiero portezas bezkrólewia. Rychło połączył god- ńośći kanelerza i hetmana wielkiego koronnego, kolejne mał- żeństwa spowinowaciły go z domem Batorych, a wkrbtce Radziwilłów i Tarnowskich. Już w czasach króla Stefana stał się przykładem senatora-magnata. Społeczna podstawa rządów króla Stefana to odr bny pro- blem. Była ona senatorska i możnowładeza, stawała się prze- ćiwwagą dla wiodącego dotąd rej środowiska średniej śzlach- ty. Głośńej sp awie amuela Zbor.aws ie o, straronego wioś= ną 1584 roku na mocy znacznie nadużytych uprawnień śtaro= śćińskich kan lerza Zaanoys iego, towarzyszyły rnne wy o- łująće powszechne nieżadowolenie, ujawniane na kolejiiyćh sejma h 1581 i 1582 roku. W pierając się na wąskim granie eaufa ńyeh; x'bl mie znajdywał ws,pblńego języka z ogbłem obywateli i jakby nie umiał stanąć ponad stronnictwa ai. Śinierć Samuela Z,borowskiego odbiła się głośnym echem nie tylkn w Rżeczypospolitej, za5 óbradujący w 1585 roku sejm wykażał, jak wielki rnzłam naśtąpił riiiędzy królem a Kołem Ryśerskim. Już współeześni mieli świadomość, że dosżło do m2 ścia Większego miż tragedia je nego rodu. Zburzo:na owiem e stała wiara w m narszą bezstranność, co ładło ień i na następne rządy. : Król S_tefan marł niedługo potem, 12 grudnia 1586 roku. Trzecie w ciągu czte nastu Iat bezkrólewie zakońezyło się koronacją siostrzeńca Zygmunta Augusta i królowej Anny, ralewicza zw d kiego Zygmu nta Wazy. Nastroje ngólu wy raził piękną mową :powitalną biskup amaeniec ki Wawrzy n ec oślieki; gdy w końcu grudnia 1587 roku zwracał się do w)ezdza c gó w mury Krakowa dwudziestojůednoletniegó Z - gmunta III: "Na głowę swą koronę weźmiesz, którą naddzia- dowie; pradziadowie, dziadowie; wujowie Waszej Królews ie l Vlośći słavanie nosili: Luiiowi też takiemu panować będziesz, ktbry tarożytnością i szerokością języka najzacniejszemu ůna- rodówi miejsca nie ustąpi. Tu wiara przeciwko panorn ta= teGzna; : u miłość rzeeiwkń ojezyźnie gorąća, tu cnota i: sła= aiad ws y s kie kle3noty na d eisze w poważaniu by gją ' 4a; 38 W zxrzliwyin grzebiegu bezkrblewia, wobec współzawod- nic v u ieg jących się książąt, polityczne instytneje wyů a- zały s srą siłę, a społeczeństwo dowiodło polityczn;ej i głflś i Spa. zeństwo umiało przeprowadziE wybór, jak się wydaje najl pszy z uwagi na potrzeby zewnętrzne i potwierdzająey ciągłośE polityki jagiellońskiej. okbł tej elekeji nagromadziło się już wówezas wiele nie- poro ień, a późniejsza historiografia raczej nże przyczy- niła sż o ich wyjaśnienia. Upraszezający wydaje się sąd, rzeeiwnicy kanelerza Zamoyskiego w całości znaleźli się a obozie kandydata habsburskiego, a "kancelarianię" w o'bo- zie andydata szwedzkiego. Poparcie udzielone axcyksięciu altsymili nowi przez Zborowskieh i część ich politycz y l przyj,aciół, bok mniemanego niedoświadezenia królewicza Zyg a,u ta, było na pewno czynnikiem, który sprawił, źe Za- oy ra - ameleTz i h tmam w j nej nso ie, ar.dzo ostenta- cyjmie dys poazujący zbzoj ną siłą aństwa - popamł kandyda- urg Z, y n nnta, re m nd waną rrzede wszystkż przea k r - lo w Annę i rymasa Stanisława Kar kowskiego. ianr erz wyra 2e dążył do tego, by mowy kró'1 wyłą zńie jemu a- wdzięczał wy!bór, by liczył się tylko z nim. Nie uznał wię prawomocnych postanowień proceduralnych podjętych rzez: ogół na sejmie konwokacyjnym i określających porząćlek elekeji. oprowadził w ten sposób do rozłaniu sejmu elek= cyjnego na właściwie dwa sejmy, obradujące niezależnie o siebie. Jakże kłóciło się to z obyczajami dwbeh poprzednieh el8keji. Wypada dodać, że wła ie " na syanvliamie" byli y- zni, fktórzy zdobyli się na Q> j d!naweze gesty, gdy sta'nowis o kancelaraaůnów" o nzg dy magło t lko odstręeaE. Zamo rmał pwd Byrezy ną a cyksię< ia Maksymuliana, dnkąd śen wycofał się spod Kra owa raz ze swyani polgk imi s ror i- aani (tak zastauzawiająco Qnało hębnyzni do dnby wamia to- licy): ri-u f ka.nel rza szie był wszak eł ny. Nowy ról bo- wi , Zygmumt III, zachowywał milezenůie, !które w , ża, iest,rzan,e!k" Jargae lonb v nie aamieraa być królegn jedńego a u awiedziozty kaneter dał ndezuE k ólowi swą ieah E s s O b zapowia.dający !przysz e ządy magnatów-olugarc &r?v. Os te tacyj .e leziestu pięciu gosłów i śzNściu s nat rów, w tym,ka nZlerz.4' Zjażd kolski i sejmiki w całym państwie dowiodły, iż w powszechnym przekonaniu sprawa powagi króla łączy się ze sgrawą powagi sejmu i z wolnością obywateli. Toteż drugi se5m 1590 roku zakońezył się zwycięstwem króla Z vn- ta III i środowisk wiernych jagiellońskiej tradycji życia po- litycźnego. Ich żwycięstwem okazał się również sejm inkwi- zy'cyjny 1592 roku, ostatnia wielka próba rzejęcia władzy przeż kanelerza, która miała zakońezyć się są em nad Zy- gźnuntem III i jego detronizacją, a zakońezyła się... niczym. Wydarzenia lat 1587-1592 były dalszym ciągiem wydarzeń z lat 1576-1586. Wykazały, że instytucje Rzeczypospolitej i ogół abywatelski są zdolne bronić się przed fant,omem oli- arehii magnackiej, zmaterializowanym kilka pokoleń później. Pierwsze pięciolecie rządów Zygmunta III Wazy do viodło siły szlacheckiego społeczeństwa i jego instynktu ot>ywatel- ski go. Siła ta okazała się zbyt wielka, by można było ją p -ezwyciężyć. Ci więc, którzy chcieli rządzić, rnusieli ją so- bie pozyskać. dy rozumiał to król, wów‚zas nie było dlań rżeczy niemożliwych. Niebezpieczeństwo zaZzynało się w ehwili, gdy pojmowali to senatorowie, a j dnocześnie ulegała rozłamowi jedność stanu rycerskiego. Powodów do różnicy zdań, a nawet waśni, nie brak w żad- nym społeczeństwie. Jednakże wiele zależy od tego, czy insty- tucje polityczne zapewniają bezstronne rozjeznstwo, czy też stają się n arzędziem jednej lu b drugiej strony. Ponieważ nie zna instytucji, która sama przez się mogłaby zapewniaE tak pożądaną bezstronność, ostat cznie wszystko zależy od moral- i41 nego i intelektuaInego p ziomu zwaśnionych stron oraz rów= nowagi ducha tych, którzy pozostają na uboczu. Długotrwała walka hartuje żołnierza; ale i wyczerpuje jego siły; przede wszystkim zaś zmienia jego spojrzenie na świat. Być może więc gdzieś tu tkwią przyczyny, dla których jakby pewnemu zmęczeniu uległo społeczeństwo szlacheckie po długotrwałych bojach politycznych z nstatniej ćwierci XVI wieku. Uległszy zaś zmęcżemiu pozwoliło, by osobiste waśnie i óżnice zdań, iposiaůdają e wyraźnie ambicjanalne podłoże, stały się glebą, na której mogły wyrastać stronnictwa polityczne. Zaś he ostabnie występowały poza instytuejami życ a polityc nego, mie po to je nak, :by t vorzyć instytucje nowe, lepsae, iecz by - nić stary.ch, ja ko rzekocrno zagro onych. W astocie po- stępowanie takie znogło jedynie rożbijać anstytu je, a nade wszys ' o - jedność obywatelską. Przykładem jest glośny ro- osz sandoanierski, który w lataeh 1606-1609 sparaliżował życie wewmętrzne Rzeczypospolitej.' Podjęty w imię rzekomo zagro zych swobód wy naniowych i obywatelsrkich wolności maził przecież demagogią haseł. Zagadnienia wyznaniowe to jeden z tematów następnego m zdzialu, tu zajmijmy się przez chwilę Tepublikańską ideolo- gaą rokoszu. Zawarła się ona w wielc popularnym pisem- ku atytułowanym Libera 7espublaca - absolutu . do7n.i- nżu7n. - rokosz. Autor uznawał wprawdzie, że wolną rzeczą- pospolitą jest właśnie monarehia miesżana, rządzona wspólnie przez króla, senat i stan rycerski, lecz proporeje udziału tych czynńików we władzy zostały pnzezeń wyrażnie żachwiame. Zdobył się ón ńa rzad i w staropolsik2ej myśli p lityezanej awans stamu rycerskiego, któremu przyznał "majwyższą wła- dżę Królestwa, przywilej nowy. Szlachta Królestwa, najsil- miejszą częścią Królestwa [. . .) przy nich chcieć i nie chcieć". Kralow nie zostawiał wiele: "Oznaką i prawem Króla Jego- zności w t j Rzeezypospolitej jest ta godność, iż pod tytułem Jego Królewskiej Mości wszytkie sprawy Rzeczypo politej od- prawują się". Czy nie był jednak zbyt hojny dla se natorów gdy pisał: "senatorów ożnaką i uprawnůiemiem jest ta waga i moe, aby z nich Król Jegomość ważył i powimien jest, abo= wiem 'nic czynić nie rma, jedno wszystko za radę Rad, także i błędy swe ma za i h radą poprawiać".95 Nie dziw więc, że na czele tak skrajnie "republikańskiego" ruchu, sprzecznego z umiarkowaną istotą monarehii miesza- nej, stali potężni magnaci: litewski - Janusz Radziwiłł i zna łopolski - Mikołaj Zebrzydowski, uczeń zmarłego w 1605 so- ku k ńelerza Ja na Zamoyskiego. Swoją d rogą, żnomna wy- o'brazić sobie los toleraneji wyznaniowej w Rzeczypospolitej; gdyby spoezął on w dłoniach abu magnatów, z któryeh pierw- szy był wojującym kalwinistą, a drugi równie gorliwym ka; tolikiem. W sierpniowej potyezce pod Guzowem w 1607 roku wojska królewskie rozbiły oddziały rokoszan. Nie było większych strat, bo obie strony strzelały raczej w niebo. Kres wewnętrz- nym rozterkom położył sejm 1609 roku. Uchwalił on przepis o trybie wypowiadania królowi posłuszeństwa, ale jego for- muła możliwość tę w istocie wykluczała. Wymowne było stanowisko, jakie podezas rokoszu zajął jeden ze spadkobier- ców stronnictwa egze ucyjnego - Zbigniew Ossolińs i, s n IIieronima i siostrzeniec Zborowskich. Trzymał się na uborzu wyrażając rzet' onanie, że po tym, co zaszło; nieszezęściem Rzeczypospolitej będzie a król zwycięsk2, i zwycaężony. Wsze- lako świadomość obywa elska i instytutje anoma rehii miesza- zrej wytrzymały najcięższą próbę, jaką w czasach Zygznu n= ta III był ro kosz sandomierski, chyba oczywiste rzedsię- wzięrie dążącyćh do władzy Todzin magnackich. Król Zygmunt III daleki był przecież od woli wprowadze= nia a bsolutyzmu. Nie zamierzał poddawać się naciskom ma= gnatów, a wbrew pomówieniom nie mylił religii z polityką. Dziejopisarstwo nie obeszło się łaskawie z tym "uezciwym urzędnikiem konstytucyjnej Korony", jednym z największych panujących w Polsce. Od początku po kres swego panowa- nia w istocie dążył on do wzmocnienia urzędu królewskiego, ale w ramach ustrojowych monarehu mieszanej. Próbował usprawnić instytucję elekeji. Nie po to jednak, by zapewnić następstwo synowi, przez nikogo nie kwestionowane, lecz by nie powtórzyły się wydarzenia ostatniego bezkrólewia. Za każdym razem jego zamiary krzyżowali możni. Znacząca była też baza społeczna, na której oparł swe rzą- dy Zygmunt III. Przychylał się bowiem ku szlachcie średnio- zamożnej, wywodzącej się częśeiowo ze środowisk egzekucyj- nych - jak Zbigniew Ossoliński, kanelerz Szezęsny Kryski, marszałek nadworny koronny Stanisław Przyjemski - czy też ebiutującej w służbie politycznej, jak biskup krakowski Marcin Szyszkowski lub biskup kujawski i kanelerz wielki koronny Maciej Pstrokoński. Nie odsuwał i magnatów. Ufał bowiem kanelerzowi litewskiemu Lwu Sapieże, hetmanowi wielkiemu litewskiemu Janowi Karolowi Chodkiewiczowi, Ostrogskim - wojewodzie kijowskiemu Konstantynowi i ka- 143 śetela nowi kra kowskieznu Januszawi. Pol gał a sta2nś ie ge- ńeralnym Wielkopolski Adamie Sędziwoju Czarnkowskim. Na tych więc magnatach, którym nie byłó ciasno w Rzeezypospo- litej, którzy nie godzili w jej instytucje i umieli dobrze izn służyć. Podejmował rozgrywkę narzuconą jemu i państwu przez innyeh, jeůdnak nie przekraczał ustawówych uprawnień. Zaniedbany za króla Stefana obowiązek lustracji dóbr ko- ronnych był przestrzegany. W senacie zasiadało więcej niż kiedykolwiek przedstawicieli średniej sżlachty, co przydawało blasku wielu rodzinozn, a nie wyróżniałó tylko miektó rych, i odsuwało groźbę, że senat zostanie zdóminowany prżez kil- ka rodzin. Społeczeństwo szlacheckie, choć może z nieco mniejszą energią niż za Jagiellonów, lecz chyba z większ rutyną posługiwało się ukształtowanymi prżez przodków in- stytucjami, funkejonującymi w ględnie znośnie. Pewńa ich niedoskonałość, którą dostrzegano i na którą narzekańo; yła nieuniknionym podatkiem ód ich demókratyzmu, skoro insty- tu je "idealne" właściwe są tylko systemom absolutnym. Tym łatwiej przeto zdawano sabie sprawę z wagi jedńości óbywatelskiej dla prawidłowego funkejonowania instylucji, zwłaszeza sejmu. Sędżiwy prymas Stanisław ;Karnkowski już u progu doby Wazów apelował o jedność Koła Rycerskiego, zaś Krzysztof Warszewicki przestrzegał, że w "mętnej wodzie węgorz lepiej bi rze"'B. Nieraz też na brak jednóści narze- kano. Ale wydaje się, iż podobnyeh utyskiwań nie słychać jedynie tam, gdzie nie istnieje świadomość obywatelska lub od dobrodziejstwem rządów absolutnych. O tym; że z ową jednością nie było najgorzej, przekonuje bilans sejmów. Otóż ńa trzydzieści siedem sejmów odprawionych za króla Zygmun- ta III tylko sześć zakońezyło się bezowocnie. W jedńym przy- padku, mianowicie sejmu inkwizycyjnego, jak widzieliśmy, nie świadezyło t4 źle o jedności między pierwszym a trze- citin stanem. Z ozostałych pięciu sejmów c tery przy padły a urzlawych deiewięć p zedrakoszawych lat, pTzy czym w tyreh samych latach odbyły się trzy za końezon poaziyślnie. Wszysbko to owodowało, że czterdziestoczteróletnie rządy Zygmunta III - o romieni e wój nnymi zwycięstwami w skali; jakiej nie znały poprzednie panówania i przy której' wymwwa przejściowy h po ażek na iera właściwych propor- rj:i - pozwoliły Pólsce długó przeżywać zenit pótęgi, a Pola- k in żyć w de4mokratycżnyxn, praw nynn us róju. Nae wyklu- czo ńe, iż to właś ie ea Zygmu nta III i dzi ki chara terovćni je o dłu ich rządów Qziogła aśtate iie ukształt wać się pali- tyczna wyóbrażnia Polaków jako wyobraźnia obywatelska, wyczulona na wagę prawa a wolnośsi. Ostatnie dziesięcaolecie rządów Zygmunta III dowiodło istnienia w społeczeństwie szlacheckim sił nie zamierzają- cych poprzestać na dotychezasowym dorobku. Niespokojny czas wojny trzydziestoletniej, która coraz bardziej wciągała wszystkie potęgi Europy, również i Polsce stawiał wyzwanie. Jak dalej z4baczymy, król, w miarę swych sił, nie uronił nic ze spadku polityki jagiellońskiej. Był świadom, że odpowiedź na wyzwanie wymaga większej niż dotąd mobilizacji sił we- wnętrznych. Nie brakło tej świadomości i u znacznej części szlaeheckiego ogółu. Przejawiała się ona w myśli ó uspraw- nieniu tak skarbowości, jak gospodarki i sił zbrojnych. Swiadomość tę posiadał zapewne również Jerzy Ossoliński, syn Zbigniewa i wnuk Hieronima, gdy przyglądał się po- datkowej machinie Rzeczypospolitej, która zwykle zbyt po- woli rozkręeała się, by świadezyć na potrzeby obrony. Na sejmie 1825 roku przyszły kanelerz, a wtedy poseł wojewódz- twa sandomierskiego, wskazywał na kupezenie uprawnienia- mi do bezełowego wywozu wołów, czyli grzech nie mniej jaskrawy niż upodobanie do świętego spokoju: "patrzmyż, je- śli ten teraźniejszy - gospodarezy; czy wołowy, czy gnojo- wy - wiek nasz nie jest przeeiwny zwyczajnej, dawnej p zódków naszych drod e a wolności. Oni rónią a onie2n się parali. My, abyśmy pługów naszych nie ódbieżeli, zedrze- my po chwili skórę z chłopów. Różna zabawa, różne przynosi pożytki" 4'. Słowa te były o tyle dowódem ożywienia aktyw- nóści spnłecz ej, że padały z lxst człónka ópoży ji, gniew- nej o niejedną egzór itaneję zawinioną przeważnie prz z bar- dzaej asaedzaałych i pewnych swego senatomów. Skor zaś właśnie opozy yjnie inastawi ne Koło Rycerskie, gdzie obok Ossólińskiego rej wiódł Jakub Sobieski, pódniosło rogram naprawy Rzec ypospolihej, sądzić można było, aż powracają wielkie zasy egzerkucjś, a więc ówn2eż z wewnętrZnych tradycji nic nie zostało uronióne. W latach 1625-1631 opo- zycja przedstawiła wiele pomysłów, które wychodziły naprze- ciw potrzebom życia. W instrukeji króla Zygmunta III na sejmiki przed sejmem 1631 roku czytali obywatele: "Upatrować raczy Jego Kró- lewska Mość podeszły wiek swój, i c o dalej, słabsze zdrowie, uważać raczy, jakie d kilku lat pTa tyki i u bliższych sąsiad, i u dalszych panów o to królestwo zachodzą [...] nie tylko po- wierzehowne choroby w tym Rzeczypospolitej ciele, ale też 145 10 - Złota demokracja wnętrzne i aaskórne leczyć trzeba. Dlatego, opatrzywszy Was - mościowie, żeby Rzeczpospolitą nie do końca nie raniło, ze- chcecie ułomnościom wnętrznym ulżyE i, cokolwiek gniew Boży na tę Koronę zaeiąga, prawa i wolności ojezyste za- ehodzi, pokój pospolity miesza, to wszystko w spólnej zgodzie i miłości naprawić. Król Jegomo ć Pan nasz Miłościwy tak się deklarowaE raczy, że jako w tym, tak i w inszych rze- ezach, które by srogością czasów albo zmaaną rzeczy z kluby swej wypadły, i cokolwiek prawe życzenia i prośby miłych naszych poddanych bez naruszenia praw i zwyczajów daw- nych potrzebować będą, zechee stany koronne ukontento- wać" . Na sejmie 1631 roku w imieniu Koła Rycerskiego o powie- dział na tę ixLstrukeję marszałek sejmowy Jerzy Ossoliński, który zwrócił się do króla: "pomiędzy sławnymi zwycięstw trofeami i ta na przedniejszą panowania swego zostawić bę- dziesz raczył pamiątkę: poprzez samych wieków skazitelnością nadwątlonych praw i domowego rządu poprawę" " . Zdawało się więc, że nadal wszystko jest możliwe. Nie brakowało wprawdzie poczynań o wyraźnie obstrukcyjnym charakterze, Zapowiadających bliski już zmierzeh staropolskiego demakza- tyzmu, let ten sejm i następny ujawnały ńa-dal silne dążenia do ratowania wszystkiego, co ów demokratyzm stworzył.6o Król Zygmunt III Waza arł 20 kwietnia 1632 oku. De- rmokratyzm staropolski poc-zął wychodzić ze swego apogeuzn po śmierci siostrzeńca Jagiellonów, po dziś dzień przygląda- jątego się ze swej k lumnzy Miastu, którego losy wiernie -dzieli, a które uczynił Stolicą. Rozdział dru a ZŁOTY WIEK POLITYKI POLSKIEJ (1526-1632) R.ozbicie jagiellońskiej wspólnoty śrorlkowoeuropejskiej w roku 1526, w wyniku bitwy pod Mohaczem, zmieniło euro- pejski układ sił a z nim i warunki, w jakich polityka polska musiała wykonywać swe zadania. Współzawodnictwo Jagiellonów i Habsburgów, rozpoczęte jeszeze w pierwszej połowie XV wieku i pomyślne dla pierw- szych aż po rok 1526, teraz przestawało być osią wydarzeń środkowoeuropejskich. Sprawił to trzeci współzawodnik - ImpErium Osmańskie. Zagarnąwszy po Mohaezu znaczną ezęść zie.m fforony w. Stefama, na dobre usadowiło się o o w po- łudmaowej aęści Eu opy Środ owej. Otóż pomijając ziawet wszystkie względy natury hanorowej i moralnej, łatwo przy- szło odrzucie myśl o przymierzu z jednym z przeciwiników Polski, skierowanym przeciwko drugiemu.: Naiwna byłaby bowiem nadzieja ma odro ienie w takisn sojuszu ch4ćby tzę- ś i strat. Ami Austria*, ani Tureja, dopokąd nie zmuszały ich do t go jakieś imne wzg2ę y, nie myślały pornagaE Poł- sce w powrocie na południe Europy Środkowej, skąd po- niekąd wspólnie usunęły ją pod Mohaczem. Nie zamierzały własnymi ręikami odbudowywać tego, co same zmiszezyły. Natomiast tak Austria, jak i Tureja ;nie miałyby nic przeciw t nu, by z p o ą Polski całkowicie wyprzeć rugą z tego * Wprawdzie przywództwa kolejnych Habsburgów - jako cesa- rzy - w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego nie wypada IekceważyE, ale pogłębiające się rozbicie Rzeszy sprawiło, że - zwłaszeza w stosunkach z Tureją - mogli oni liczyE jedy- nie na siebie i na swoje dziedziczne domeny, to jest na Austrię. Można powiedzieE, iż właśnie w tej sytuacji narodziła się polityka austriacka jako jeden z czynników polityki europejskiej. Toteż wydaje się właściwe, by przedstawiając stosunki Habsburgów z Tureją; mówić raezej o stosunkach Austrii, a nie Cesarstwa Nie- mieckiego. 14? obszaru. Toteż,przymierze z Habsburgami rzeciw Tureji lub z Tureją przeciwko Habsburgam było z geapolitycznego sta- nowiśka zwykłą mrzo ką. Zaś według ówezesnych pojęć pierwszy wybór byłby obrazą homoru, a drugi - xnoralności. Byłoby to,ponadto jawne sprzeniewierzenie się Europie Srod- kowej; w pierwszym pnzypadku - słowiańskiej, w dnugim- chrześcijańskiej. Fakt, że w latach 1526-1632, mimo nacisków i sposobności, polityka polska grze hów tych nie popełniła ani podo'bnej rzfl nce nie uległa, był je.dny n z głbw ych źz'ódeł powndze- nia Rzeczyposipolitej. Nie miałby przeeież ten fakt duże,go zna- czenia, gdyby polity'ka pols a ograinaezyła się do neturainoś i, biernego ocżekiwania, aż obaj jej ws ółzawodnicy dostate.cz- mie osłabną we wzajemnych zmaganiach. Dal ka od powie-- d e nia się po stronie którego odwiek z nich, niegrzych bna paeyfżkacja stosumków uniędzy nimi, po lityka pols!ka za pomocą różnych środków, i co prawda z rozmaitym zapałem i sku- teeznością, oddziaływała w latach 1526-1632 na rozwój ukła- du sił w południowej części Europy Srodkowej. Natychmiast po bitwie pod Mohaczem udzielono poparcia przywódcy stronnictwa narodowego w Kflronie Św. Stefana, Janowi Zapolskiemu, który wybrany został przez swych zwo- lenników na króla Węgier wbrew roszezeniom Ferdynanda Habsburga, koronowanego przez miejscowych popleczników Wiednia. Było to poparcie trwałe, czego tlowodziło małżeń- stwo króla Jana z pierworodną córką Zygmunta Starego i Bo- ny, Izabe?ą, zawarte na rpoczątku 1539 moku, z którego urodził się królewicz węgierski, Jan Zygmunt. Popierani przez Ja- giellonów Zapolscy.zrlołali utrzymać znaczną niezależność ezęści ziem Korony Sw. Stefana, Siedmiogrodu i Słowacji od obu Gesarstw - Niemieckiego i Tureckiego. Wraz z nie- zależnością Siedmioeród mógł zachować swe instytucje poli- tyczne w stopniu o wiele większym niż pozostałe części kró- lestwa, opanowane przez Habsburgów i Osmanów.l Gdy po przedwezesnej śmierci Jana Zygmunta Zapolskiego rządy nad Siedmiflgrodem objął w roku 1571 Stefan Batory, stosunki z Siedmiogrodem nie uległy zerwaniu, zaś powo- łanie w roku 1576 właśnie tego księcia na tron polski wy- raźnie świadezyło o ciągłości p lskiej polityki środkowoeuro- pejskiej również po wygaśnięciu Jagiellonów. Za utrzyananiem ciągłości przemawiała także siła stosun- ków międzylud kićh, nawiązanych w dobie wspól noty jagael- lońskiej i ozostawi nych w spadku kilku nastę,pnych okole- niom. Symbolem tych więzi może być chorwacki rycerz, Djordje Uteśenović, który wstąpiwszy do zakanu paulimów przez pewien cżas piastował godność rprzeora klasztoru na Jasnej Górze, a następnie uzyskał purpurę kardynalską. Był on zręcznym dyplomatą w służbie Jagiellonów i Zapolskich, a nade wszystko wiernym rzecznikiem wolności i zjednoeze- nia swej ojezyzny. Padł ofiarą mordu zorganizowanego na rozkaz Habsburgów. Więzy rodzinne połączyły polskich Zborowskich z meklem- burskimi i czeskimi Malcanami (Maltzahn), a poprzez węgier- skich Balassów i śląskich Korżboków (Kurzbach) z przywód- czymi kręgami szlachty czeskiej. Te ostatnie bez uprzedzeń wiązały się z elitą węgierską, wykazując jeszeze długo znacz- ną przezorność w związkach z elitą niemiecką. Dzięki pokre- wieństwom bliscy stawali się Drslavice Śvichovscy z Ryźm- barka, Buź2ce z Roź7natala, Vitkovcy z Roźmb.enku, Pop lovie z Lobkovic czy panowie z erotina - chorwackim Zrinskim (Zrinyi) i Bocianom (Bathyannyi) lub węgierskim Balassom i Telekim. Zaś liczne polskie parantele jeszeze przez sto lat po M haczu sprawiały, że związk i te prowadziły również do Polski. Istniejąee nadal w drugiej połowie XVI wieku i pierwszych dziesięeioleciach XVII wieku kontakty i powiązania między przywódezymi elitami społeczeństwa środkowoeuropejskiego ułatwiała analogia wolnościowych instytucji politycznych, które w Polsce funkejonowały bez zastrzeżeń, a których Czesi musieli ronić przed habsburskim absolutyzmem. Polityczna specyfika i potęga Korony Polskiej sianowiły czynnik sprzy- jający wal e Czechów i Morawia n Habs ungami. Było tak zarawno w czasie wojny szma1ka1dzkiej i zbieżnego z ią wzrostu dążeń wolnościowych w Czechach w latach 1546- -1547, jak w roku 1609, gdy sejm czeski zmusił cesarza Ru- dolfa II Habśburga do zatwierdzenia praw politycznych Ko- rony Św. Wacława. Ponflwne gwałcenże tych praw przez wła- dzę habsburską było w roku 1612 tematem korespondeneji ówezesnego przywódcy czeskiego, Karola Starsz.ego z eroti- na, z królem Zygmuntem III Wazą i marszałkiem koronnym Mikałajem Wolskim. Śladem tychże kontaktów, posiadających na pe vno poli- tyczny wydźwięk, były rządy Jana Ponętowskiego jako opata klasztoru na Hradyszezu koło Ołomuńca w siedemdziesiątych i osiemdziesiątych latach XVI wieku. W tym samym czasie jeszeze dwóch przedstawicieli tej łęczyckiej rodziny, która 148 149 wydała kilku zaufanych współpracowników Zygmunta Augusta i jego siostry Anny Jagiellonki - Jakub i Albert - osiedli- ło się na Morawach i uzyskało tamtejszy indygenat. Nie były to odosobnione przypadki.s I właśnie te kontakty sprawiały, że z chwilą wygaśnięcia Jagiellonów stało się możliwe nie tylko wezwanie na polski troń Stefana Batorego, lecz także rozpatrywanie kandydatu- ry Czecha - Wilhelma z Roźmberka ' Możliwe też 5tało się rozważenie kandydatury któregoś z Habsburgów. Idei tej przyświecała nadzieja, iż we własnym interesie mógłby on yć lojalnym królem obu państw - Polski i Czech - i od- budować jagiellońską wspólnotę obu narodów. Znamienne, że właśnie Zborowscy, czołowi autorzy wyboru na tron Polski Henryka Walezjusza v roku 1573 i Stefana Batorego w ro- ku 1576; po śmierci tego ostatniego podjęli wspomnianą ideę, która znala ła odzew Czechów i Morawian, o czym przeko- nuje stanowisko ich sejmów. Wymowne, iż jednym z rzeczni- ów śprawy był biskup Ołamuńca, Stanisław Pawłowski, utrzymujący przyjazne stosunki z prymasem Koróny Stani- sławem Karnkowskim i z wieloma innymi polskimi duchow- nymi i świeckimi mężami stanu, w tym z rezydującym w Stolicy Apostolskiej Stanisławem Reszką. Łatwo sobie wy- obrazić śtan ducha Wilh lma z Roźmberka i Karola z Źe- rótina, wywołany wiadamóściami, które w grudniu 1588 ro- u przysłał im biskup ołomuniećki na temat knowań cesarza Rudolfa II Habsburga z Rosją i Szwecją przeciw R.zeczypóspo- litej, i o oburzeniu, jakie tó wywołało w Polsce s Chyba zbyt obcesowo obeszło się dziejopisarstwo polskie ze rodowiskiem skupionym wokół Zborowskieh, które wyrosło przy Jagiellonach i powołało na tron Stefana Batorego, a któ- re; gdy je król zawiódł, śkierowało się ku Habsburgóm, czyli na południe. Był to zwrot w tę samą stronę, w jaką sl erowan-o się po opuszezeniu kraju przez Walezjusza, tyle że nieco bardziej na zachód, a był to zwrot ku Czechom d Mó- rawom, a nie ku Wiedniowi. Osoba głośnego wówezas dziejo- isa i heraldyka, Bartosza Paprockiego, po polsku i po czesku głoszącego braterstwo Polaków i Czechów, który był stronni- kiem Zborowskich, pozwala w to wierzyć.e. Tóteż można powiedzieć, że w latach 1526-1632 polityka polska nie pozostawała obojętna na to, co dzieje się w po- łudniowej części Europy Środkowej, ogarniętej zmaganiami Cesarstw: Niemieckiego i Tureekiego. Trzymając się zasady nieuczestniczenia w ich vspólzawodnict < ie, Korona Polska wspierała aniejscówe elity porlityczne, ktaz'e przetrwały kata- strofę pód Mohaczem i szukały mowych farm politycznego istnienia, a były udręczóne tak wa ,ką, jaik rządami obu współzawódnmków. Wspierała je i szukała ic h poparcia. Wy- daje się, że ze waględu na półożenie i u ład sił ta!kie stano- wisko uznać móżna i za najszlaehetńiejsze z możliwych, i naj- bar ziej gódme z tradycją. Było to również stanowisko przekonująeo uzasadnione po- trzebą czynienia zadość rlrugiej tradycji, a zarazem drugiej konieczności polityki polskiej, czyli rozwiązania kwestii bał- tyckiej. Wszak właśnie stan spraw bałtyckich, częściowo ure- gulowanych w latach 1490-1526, ale nadal daleki od całko- witego rozstrzygnięcia, spowodował, że król Zygmunt Stary zajął po bitwie pod Mohaczem tak powściągliwe stanowisko w sprawach południowych. Była to lekeja, z której wyciągnię- to naukę. Zgodnie z nią polityka polska lat 1526-1632 ze- środkowała swe wysił ki na północy, w myśl hasła "bałtyokie- go władztwa" - do niniu7n, maris Baltacż. Nad Bałtykiem, podóbnie jak na południu Europy Srodko- wej, polityka Koróny spotykała się z polityką Cesarstwa Nie- mieckiego. Jednak w latach 1526-1632, żnów podobnie jak na południu, nie było to spotkanie wyłącznie z polityką habs- burską. Tam współezyńnikiem zmian sytuacji było powodze- nie kspansji tureckiej, tu, na półnoey, podóbnym współezyn- ńikiem, odgrywającym z czasem większą rolę niż habsburscy władcy Cesa rstwa, stała się. pansja wy naniowego i póli- tycznegó ru hu refor acji. Miiówym krokiem w je o óa- wóju, postawiónym zaledwie w osiem lat po wystąpieniu Mareina Lutra w Wittenberdze, było powstanie pierwszego w Europie państwa protestanekiego - Księstwa Pruskiego- uzńan go przez Kozónę, w rorku 1525 w wyniku hołdu księcia Albrechta Hoheńzollerna w Krakowie. Gdy jednak w latach 1526-1632 polityka polska trzymała się z dala od rywalizacji habsbursko-tureekiej, to nie pozo- stawała bierna wobec współzawodnictwa Habsburgów z pro- testanekimi książętami Rzeszy. Przyczyniał się do tego przede wszystkim priorytet spraw bałtyckieh. Swoje znaczenie dla Polski miał również i fakt, że ruch reformaeyjny trafił też do Czech i Siedmiógrodu, a nawet do dalekiej Chorwacji, stając się oparciem dla zagrożonych przez Habśburgów miej- scowych śradowisk praywód‚zych. Toteż reformacja, ma tyie na ile była żjawiskiem pfll tyc nym, o azywała się ta!kże rpart- 15ti I51 nerką polityki polskiej, najpi.erw we współpracy, ó ni j we współzawadnictwie. Nowy czynnik sytuacji nad Bałtykiem - reformacja- wpływał na zmianę charakteru dotychezasowej rywalizacji Habsburgów i Jagiellonów. Przestawała ona być współzawod- nictwem dynastu czy państw stosujących tradycyjne metody walki. Nową metodę znaleziono w możliwości wykorzysty- wania więzi wyzmaniowyćh - ta katolr‚kich, jak protesta nc- kich - więzi, które przekroczyły granice państw. Nie było to zjawisko budujące, lecz było history-cz. . e nmeu,niknione, ja- o że wynikało z głębszych przyczyn, a które aůni polscy, ani austriacsy.dynaści nie mieli większege wpływu. Rozłam w chrześcijaństwie niósł k nsekweneje polityczne - zależnie od potrzeb 2 moż liwości wygrywane przez obie sbrony. Mogło to tylko pogłębiać niesmak noralny, zwłaszeza wobec za ro= ż nia, jakie dla eałej wspólnoty ćhrześcijańskiej sta nowiła ofensywa Tureji. Obaj ostatni Jagiellonowae i pierwszy Waza na tronie po kim zdawa li sobde z tego sprawę. I wy.daje s2ę, że ich wyczucie taik deSikabnej sytuacji miało wpływ na umiar w kreślaniu za ań oraz na dobór śmodików działamia, gdy w latach 1526-1632 podjęli rywalizację narzuconą im g>rzez Habśburgów. Współzawodnictwo Jiorony Polskiej z Habsburgami o pry- mat w Europie rodkowej było niejako równoległe do współ- zawodnictwa, które je nocześnie toczyli Habsburgowie z Wa- lezjuszami i Burbonami o prymat w Europie Zachodniej. Wszelako przytoczone wyżej powody sprawiały, że na obsza- rach między Hałtykiem a Bałkanami przybrało ono postać zasa niczo odmienną od znanej ze zmagań, jakie rozgrywały się w części Europy leżącej między Morzem Północnym a Śródziemnym. Ta różnica charakteru obu rywalizacji miała poważny wpływ na rozwój układu sił, bowiem utrudniała formowarue porozumień między Polską a krajami romański- mi, skądinąd - zdawałoby się - naturalnych. Takim porozumieniem był układ z 14 lipca 1500 roku, łą- czący środkowoeuropejskich Jagiellonów ze Stolicą Apostol- ską, Hiszpanią, Franeją i Wenecją. Ó;v pierwszy w dziejach pakt słowiańsko-romański okazał się efemerydą, głównie ze względu na rozbicie świata romańskiego. Miał wydźwięk tak antyhabsburski, co było po myśli wszystkich partnerów, jak też wydźwięk antyturecki, co w większym stopniu odpowia- dało Jagiellonom. Po bitwie pod Mohaczem sytuacja w Euro- pie Środkowej zmieniła się w wiadomy i zasadniezy sposób. Towarzyszyła temu nie mniej istotna zmiana sytuacji w Euro- pie Zachodniej, odkąd po śmierci króla Ferdynanda Aragoń- skiego w roku 1516 Hiszpania znalazła się pod rządami Ka- rala Habsburga, od roku 1519 sprawującego rządy również w Cesarstwie N2emaeeki2n. Po bitwie pod Pawią w raku 1525, w wyniku której król Franeji Franciszek I znalazł się w nie- woli u Karola Habsburga, współzawodnictwo francusko-habs- buz^skie weszło w nową fazę, charakteryzującą się wi kszyJza zaostrzeniem. Po bitwie pod Mohaczem środkowoeuropejskim partnerem potęg Europy Zachorlniej, zrazu głównie dla Franeji, nie byli już wyłącznie chrześcijańscy Jagiellonowie, ale stawał się nim również muzułmański Stambuł. Współpraca Franeji z Tureją została nawiązana właśnie w chwili rozpadu wspólnoty środ- kowoeuropejskiej. Trudno winić o to politykę francuską, do- skomale świado:mą delvkatnego chaTakteru współzawodnictwa Jagiellonów z Habsburgami, wykluczającego całkowite za- angażowanie się Polski w walce przeciw Habsburgom. Rów- nie trudno winić politykę polską, że świadoma potrzeb włas- nych i całej Europy Srodkowej, nie chciała rezygnować z p w- nego umiarkowania w stosunkach z Habsburgami. Różnice dzielące Polskę i Franeję w podejściu do zagadnienia habs- burskiego nie przeszkodziły jednak w poszukiwaniu możli- wości współpracy. Zapoczątkowane jeszeze u sehyłku XV wie- ku dyplomatyczne zbliżenie obu potęg dało o sobie znać nie tylko w roku 1500 czy bezpośrednio przed i po bitwaeh pod Pawią i Mohaczem. Doszło do niego w latach trzydziestych wi ku XVI, zaś apogeum związków sta nowiło kivkunasto,xnie- sięczne panowa nie H zury a Walezjlzsza w Polsce.' Nad współpracą Polski i Franeji zaciążyło przecież eoś wię- cej, coś, co można by nazwać stylem polityki. Polityka fran- cuska nie była bowiem całkowicie wolna od grzechu niesier- pliwości i wiary w wartość doraźnych korzyści, często wy- bieranych bez uważnej analizy środków mająsych te korzy- ści przynosić. Dążą.c do etoczenia Haib burgów od półmocy a wsehodu, Fran‚ja poszukiwała w Europie Srod kowej sojusz- ników niej wstrz mięźliwyeh niż Po ka - taki h, którzy znoglrby w:zzna niać na każde życzenie Paryża amtyhabsburs ki macis wywierany rz'zez Tureję. Znalazła ieh - jeszeze ma dłu go przed Mohaczem - na obszarach o pierwszo rzędnyrrn znaczeniu dla polit ki p ls'kiej: w B a ndenburg2i Hohenzz.oller- nów, za potenn w Szwecji i w Siedmiogrodzie. Zrazu, dokąd w Szwecji rządził król Gustaw I Waza (1523-1560), zaś w Sied- 152 153 niugradzie Zapelscy (1526-1571), nie wywoływało to szcze- gólnych nieporozumień między Krakowem a Paryżem, bo- wiem polityka szwedzka i węgierska bardziej ufały Polsce niż Francji. Nieco inaczej wyglądała sprawa Hohenzollernów, których przy rydwanie polityki polskiej utrzymywała lenna zależność Prus od Korony i nielojalność wobec władz Cesar- stwa Niemieckiego. Wśzelako już w latach siedemdziesiątych wpływy francu- skie w Europie Srodkowej poczęły krzyżować się z zadaniami polityki polskiej. Być może wybór na tron Polski ówczesne- go królewicza francuskiego, a późniejszego króla Francji- Henryka III Walezjusza - był nie tylko krokiem mającym wyrażać ciągłość polityki, której symbolem stał się układ z roku 1500, lec stanowić mia'ł ów ież antidotu7n. a wszyst- ko, co ciągłość tę raniło. W ten sposób, najpierw ueieczka króla H nryka do Francji w czerwcu 1574 roku, a potem je go odmowa powrotu, tworzyły symbol trudności rysujących się w stosunkach i współpracy obu państw. Trudności wy- woływane polityką Francji wobec Szw cji i Siedmiogradu, polityką nie licząeą się z interesami Polski, uniemożliwiały współdziałanie obu krajów aż do końca rządów króla Zy- munta III Wazy, t,o jest do połowy w j ny trzydziestole tniej Odzniennie przedstawiały się stosunki Polski z Hiszpanią- inną potęgą świata romańskiego. Zaciążyły nad nimi dwie sprawy. Pie,rwszą była ynastyc na wspólnota Hi zpanii i Cesarstwa Niemieckiego pod rządami rodziny Habsburgów. I rugą natomiast - sprawa spadku po żonie króla Zygmunta Starego, włoskiej księżniczce z rodu Sforzów po mieczu i neapolitańskich Aragonów po kądzieli, królowej Bonie, zmarłej w Bari w roku 1557. Sprawa ta kładła cień na sto- sunki Polski z Hiszpanią przez następne kilkadziesiąt lat. Gdy jednak drogi Polski i Francji poczęły się rozchodzić wbrew logice, która tak bardzo skłaniała do utrzymania związku, w tym samym czasie drogi Polski i Hiszpanii za- częły się zbiegać na przekór wszystkiemu, co stwarzało po- zory rozbieżnflści. I tu przełomowe żnaczenie miały lata siedemdziesiąte XVI wieku, g y między wiedeńskizni a znadryckimi Habśburgami doszło do nieporozumień w związku z powstaniem Holendrów przeciw Hiszpanii, przy którym Wiedeń zamierzał upiec włas- ną pieczeń kosztem Madrytu. A właśnie powstanie holender- skie, przejaw nie tylko ńarodowego ruchu w Niderlandaeh, iecz także gospodarcz j ekspansji północy Europy Zachodniej przeeiwlko południu, włączało Hiszpanię w sprawy rozgrywa- jące się nad Morzem Półnoćnym i Bałtykiem. Pierwszy znany pomysł porozumienia Polski z Hiszpanią pojawił się w Krakowie w końcu lat siedemdziesiątych XVI wieku, gdy zawiodły "nadzieje francuskie" polityki polskiej s W roku 1601 zjechało do Polski wielkie poselstwo hiszpań- skie, wioząc order Złotego Runa dla króla Zy.grnunta III, zaś zv rok później Hiszpania udostępniła swe porty okrętom Han- zy Ctęste kontarkty dyplomatyczine trwały rzez całe lata dwudzieste XVII wieku, znów w związku z bałtycką polityką obu państw.1o Z kontaktów tych wyzzikło jednak niewiele. Gdyby były bardziej owo ne, nzogłyby dwracić bieg wydaTzeń i u kształ- tować ogólnoeuropejski układ sił bardziej podobny do istnie- jąceg w czasach odrodzenia niż do tego, który wytworzyła wojna trzydziestoletnia. Do spraw tych wrócimy omawiając bałtycką ipolitykę K rany. Tu stwierd ny ty1ko, że - używa- ją słów Norwida -owemu "niedocieczeniu" ówczesnych pol- ko=hiszpańsrkich "wątków" howarzyszyły zaniedbania !bądź po- ra a polityki obu m,ządów. W przypatiku zą u pols iego by- ły to iperturba je, co ;prawda naów.rzas jeśzcze przejśriowe, w zakresie właśnie polityki bałtyckiej. Tak było w końcu lat siedemdziesiątych XVI wieku, gdy jej założenia rewolu- cjónizował Stefan Batory. Podobnie w pierwszym dziesięcio- leciu wieku XVII kiedy wykonaniu bałtyckich zamierzeń stanął na przeszkodzie rokosż sanůdomierski. Tak też było i w latach dwudziestych, gdy zagraniczne sprawy Korony spoczywały w dłoniach Wasława Leszczyńskiego i Jakuba Za- dzika - urzędników bardziej biegłych w wewnętrznych intry- gach niż skutecznych w polityce zagranicznej, czym nieco pz^zypominali swego hiszpańskiego kolegę, Don Gaspara de Olivareza. Gciy wię ze współzawodnictwa, jakie w Europie Zachod- ńiej toczyli Walezjusze i Burbomowie z Habsburgami, wy- rastały newe tęgi - Holandia i A nglia; w Eumopie Środko- wej polityka olska, odnośząc się do Habsburgów bar ziej wstrzemięźliwie ńiż francuska, w miarę inożliwości usiłowa- ła zapobiec analogicznej ewolu ji w regionie swego zaintere- sowania. Tymczasem nie tylko Francja inwestowała w Szwe- cję i Siedmiogród, jednocześnie kokietując Turcję. Podobnie pośtępo wały Holandia i Anglia, których inwestycje - od- miennie niż w przypa ku Francji - nie miały charakteru %vyłącżnie politycznego, lecz również gospodarczy. Obie pół-- 1 4 i55 nocne potęgi, do spół;ki z !niedobitka ni Za omu tViQmieckieg4, dotarły zresztą do Europy Wsehodniej, gdzie o nalazły ftosję. . I właśnie to ciśnienie, wywierane znad Morza Północmego na ejon Bałtyku, wspól nie z ćharakterem fTancusko~habs- burskiego współzawodnictwa sta!nowiło boląćakę, z którą o- lityka polska borykała się w latach 1526-1632. Kolejn , już wspomnianą, okoli znością wpływającą na kształt poiit ki Polski było ro b2cie religijńe F xropy i walka orbozów wy- zna niowych. Walka ta, rozpoć ęta w roku 1517 wystąpienie-rn Marćina Lutra, zaciążyła nad l sarmi niejedmej dy astii i nie- jednego naTodu. Splot dążeń duchowych i imtele tua lnych, narodowych i s,połerzmych, pofityćznych i gospodarezyeh, aż po wojnę trrzydziestoletnńą awał o sobie nać z iłą, tóra dowodziła zasadniczej zmiany stylu polityki eumopejs kiej, ni- gdy chyba ta!k bardżo nie mylonej z religią ja w!tedy i 9>o- wodując.ej płakane kons kweneje cywilizaeyjne. W yzn splo- cie dążeń zdawała się ałamywać widoc na w czasach odro- dżenia ewolucja ;polńtycz ej organ izacji starego kontynentu- ku "Europie naro ów". Znalazł4 to odbirie w wydarzeniach aćhodzących w ezterech głów!nyćh nurtaeh óweześnej polity- i europejskiej lat 1526-1632: współzawodnictwie Po7ski i Hab bu gów, rywalizacji francus!ko-habsbur kiej, rozwoju i kspazisji europejskiej Półnoey óraz w ewolućji postawy Tureji. Raz jesz ze ws ominająe zwrotną w dziejaćh EuT4py bitwę pad Mohaćzem, wypada stwier ziE, że zaciążyła ona w jakaznś sto miu nad ową zrnianą stylu polityiki euro,pejs kiej, której wyrazem były beżwzględne i krwawe wojny wyznamiowe. Wraz z ro b2cae xn jagiellońskiej ws,pólnoty śTodkowoeuropej- śkiej dochodziło do pzwnego osła!bienia ducha wyrozumiałości tak charakt ystycznego dda r2ądów Jagiellanów. Natonuast taleraneja wyznaniowa, utrrey7nywana w Polsce w latach 1526-1632, pozo6tawała - z czeg zdawali s bie s rawę już współ‚ześni - zarówno źródłem świetności Rzerzypospolitej, jak wybranym przez !nią środ,kiem politykż. e W eiągu śwych całyćh nowożybnych ziejów Rzećzpospolita cieszyła się pokojem wyzmaniowy n ;na s!kalę nie znaną ówezes- nemu śwaatu.1' W pierwszy zn o!kresie polskiej nowo yt noś:ci miało to wy7nowę tym wi kszą, że odobne2nu jak gdzie indziej szerokieznu rozwojowa, a zarazem rozbiciu reformacji towarzyszyło tu aż nadto wiele macisków, by pokój elUgij y 156 za ni.enić w wojnę. Ma to wy xnowę tym ba dziej da osłą, aż viiłaśnie w warunkach pokoju wy naniowego, za rządów kró- lów Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta, znaczna częśe elit społecznych najpierw przeszła do obozu reformaeji, by potem - od poezątków lat siedemdziesiątych XVI wieku do lat trzydziestych wieku następnego - niemal w całości po- wrócić do katolicyzmu. Był to w mbu wypadkaćh wybór do- konywany bez nacisku prawa i miecza tak za ostatnich, nie- zachwianie katolickich Jagiellonów, ja za Stefana Batorego i Zygxnunta III Wazy. W klimacie towarzyszący n obu wy- boro n niewątpliwie znalażły od wierciedl nie rdee Pawła Włodkowica i Stanisława ze Skarbimierza. Ujawniły się one w i!renicznym i ku!menicznym pisarstwie Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Uzewnętrzniły się ezećież i w postawie społeczeństwa, tóre już weze niej, iprzynajmniej ad XIV wie- ,ku, uczyło się współżycia z "rozróżnianymi w wi rze" zięki współistnieniu w je nym państwie Kościoła i Cerkwi. Katolicka Korona za obu Zygmuntów, Starego i Augusta, oraz za St,efana Bat rego musiała awaE wyraz swemu sta- nowisku wobec wyznań protestanekich. Lecz kilku wydanym dyktoan mającyxn hamować zozprzestrzenianae saę reformacji ie towarzyszyła ich egz kucja. Natomiast ało się słyszeE- ileż ep k wyprzedzające stwierdzenie krala Zy u ta Augu- sta: "Nie jestezn kró enzi suanień". W tym sa xnyan czasie, w oku 1555, Reićhstag w Augs!burgu dokomał mrównania praw Kośeiołów katolickiego i luterańskiego za cenę przyjęcia za- sa y, że "ćzyja władza, tego,religia" (cużus regżo, eżus relżgżo). Tymezasem ols!kie prawe z r ku 1573, nx‚hwa one rzez sej n o nwo!kaćyjny po śznierci ostat>ni go z Jagiello!nów -akt słyn- mej Konfederacji Warszaws iej - uznało równość praw po- lityć nyćh wszystkićh obywateli bez względu na ich wyznanie. Pod opieką takich rządów i praw społeczeństwo polskie spotkało się z trzema głównymi nurtami reformacji - z lu- teranizmem (zwanym reformacją niemiecką), kalwinizmem (określanym jako reformacja francuska) i arianizmem, które- go rodowód był częściowo rodzimy, środkowoeuropejski, a czę- ciowo włosl i. Wkład Polskż w rozwbj reformacji 'był nie- zaprzeezalny; istotnemu z politycznego punktu widzenia roz- wiązaniu sprawy Prus w roku 1525 towarzyszyło powstanie nie tylko pierwszego w Europie księstwa protestanekiego, lecz również ważnego ośrodka myśli protestan‚kiej, którym st.ał się uniwersytet w Królewcu - druga po krakowskiej wszechnica jagiellońska - założony i prowadzony przy udzia- 157 le wielu Polaków i Litwinów, takich jak na przykład Abra- ham Kulwieć. Niemały udział w rozwoju reformacji w Anglii posiadał Jan aski, bratanek prymasa Korony. Miała też Polska i innego rodzaju sposabno E wpływu na bieg wydarzeń w tej dziedzinie. Posłowie polscy, którzy przy- yli rlo Paryża nieanal bezpośredmio ;po zzezi fra!ncuskich kal- winistów w noey św. Bartłomieja, jako warumek powołania król wic a Henryka Walezjusza na tran Jagiellonów postawili zmianę polityki wyznarniowej dworu fra!ncuskiego, w kierun- u właśnie toleraůneji. Przez całą pierwszą dobę noważybnośvi była też Polska azylem dla prześladowanych za wiarę, niej- srem sehroni nia la wyznawców w s z y s t k i h wyznań. Oczywi cie z problemem reformaeji spotkał się w XVI i pier vszej połowie XVII wieku również Kościół katolicki w Pols e. Także i on przyczynił się d pokojowego przebiegu wydarzeń religijnych. Jest to zasługą prymasa Jana Łaskie- go, który już w lataeh 1525-1529 na synodaeh swej arehir diecezji przygotował podstawy pfld odnowę Kościoła przez odnowę duchowieństwa. Jest to również powód o chwały innych tolerancyjnych prymasów: Mikołaja Dzierzgowśkiego, Jakuba Uchańskiego i Stanisława Karnkowskiego oraz dwóeh wybitnych biskupów krakowskieh - Franciszka Krasińskie- go i Marcina Szyszkowskiego. Gdy więc duchowi wyrozumiałości zwykle towarzyszy duch pojednaziia, matura!lne było, że właśnie Kościół w Polsće oka- zał się wśrad Kościołów Europy tym, który najweześniej a maj żywiej dosnagał się zwołania soboru powszechnego dla likwi- dacji ro bicia zaehodniego chrześcijaństwa. Żyezenie Kościoła było również żyezeniem Korony, tak w latach dwudziestych; za króla Zygmunta Starego, jak w latach sześ‚dziesiątych, za panowania jeg syna. W obu przypadkach głos królewskiego sumienia był w zgodzie z głosem królewskiego rozumu. Bo- wiem wyznaniowe rozbieie Europy Środkowej, nad Bałty- kie m i na połudmiu zaciemniało ;logikę położenia polityczne= go właśnie dlatego, że poczęto mylić politykę z religią. Wy kraczające poza najbliższe sąsiedztwo nowe więzi wyznanio- we obiektywnie zwracały się przeciwko polityce ůpolskiej, któ- ra właśnie z po porsądko wamia się logise więzi sąsiedzkich cz rpała sw oje siły. Nieprzypadkowo więc, gdy po zmianaeh kolejnych renesan- so vych papi ży a znimo miechęci wielu świećkich potęg katolic= kich, w roku 156I Sobór Trydeneki wznowił obrady (otwarte po raz pierwszy w roku 1545), ich przewodnictwo objął polski i= śkup z nadbałtyckiej Warmii - 8tanisław Hozjusz.' I nieprzy- adkowo też o wznowieniu i pomyślnym zakońezeniu dzieła, które nadało katolicyzmowi kształt na następne trzy stulecia, w pewnym stopniu zadecydował klimat polityczny, jaki w Europie równocześnie wytworzyły zwycięstwa polityki pol- skiej i hiszpańskiej. Król Zygmunt August jako pierwszy z europejskich wład- ców uro zyście złożył wyz!nanie wiary według owej, try- denekiej nauiki, odmawiając na sejmie Skład Apostols!ki. Wkrótce rozpoczął się ni przymuszflny, bo kTól nadal suanie- niarni włarlać nie raczył, odwrót szlachty od reformacji. O na- strojach, jakie temu towarzyszyły, świadezą słowa, które po nawraceniu śię z kalwinizrnu na atolicyzm skierował woje- wo a si radzki Olbracht Łaski do swych dawnych współwy- znawców: "Widzę u was tylko zamieszanie, doświad:czyłem tylko niezgody. A przecież Bóg nie jest Bogiem niezgody, ale Bogiem oikoju. Teraz uciszyło się moje sunZi nie" 1'. W asto- cie też, oti końca XVI wieiku począł o niżae się stosunkowo dotąd wysoki lot polskiej myśli protestanekiej, gdy tymeza- se xn odnowiony w Trydencie katolicyzm przeżywał rozkwit. Wyznaniowa polityka wewnętrzna Stefana Batorego i Zy- gxnunta III Wazy !pod wzglę.dem wyrozumiałości religijnej nie zmieniła saę w porównaniu z polity ą ich poprzedników. T - też nie ona, ;lecz wolny wybar dok nany przez społeezeństwo uczynił I Rzecz,pospolitą państwExn o katolickiej wię kszości, po'zostawiającym m!niejszo ć wyrnaniową poza groź!bą dyskry- minacji osobistej i publicznej. Nieliczne przypadki odstępstw od tej zasady nie mąciły stanu, w którym ka dy obywatel mógł wyznanie wybierać, bez względu na to czy dokonywał tego w zgodzie z sumieniem, czy kierująe się innymi argu- mentami. Zaś właśnie po!kój reli gijny, jakim w latach 1526= -1632 cieszyła się jedna z pierwszych potęg Europy, być może rehabilituje istotną a ponurą stronę życia europejskie- go w czasach nowożytnych, tak bardzo obciążonego brakiem toleraneji wyznaniowej we Franeji, w Anglii, Niemezech i w krajach s:kandynawskich. Stan pokoju wyznaniowego, który zdawał się być twórem instynktu, był w istocie stanem w pełni uświadomionym. Dał temu wyraz kanelerz wielki koronny Jerzy Ossoliński, gdy w roku 1645 na zjeździe toruńskim witał duchownych wszyst- kich wyznań, zwołanych dla zapobieżenia groźbie rozłamu polityeznego. Niebezpieczeństwo płynęło z nacisków, jakie na obywateli Rzeczypospolitej wywierały walezące podezas woj- 158 159 ny trzydziestoletniej obozy wyznaniowe. Kanelerz stwierdził: "Umysły ludzkie, dotknięte szaleństwem, pod hasłem obrony wiary, pod złośliwym pozorem pobożności, wywracają wszel- ką religię, znieważają jej świętośsi, przelewają krew niewinną, ogałacają z obrońców Rzeczpospolitą Chrześcijańską i wydają ją na łaskę barbarzyńców". Ossoliński, katolik z głębokiego przekonania, ńie wahał się przyznać, że "każdy poczciwy wy- znaje, że winien wdzięczność Stwórcy i stara się to czynić, czym sądzi, że się Bogu przypodoba. Szezęśliwy, kto się nie myli w swym zdaniu i wie, co się Bogu podoba. [...) Błąd zwraca z prawdziwej drogi, a złączony z uporem i zaeięto- ścią, uzbraja ręce i zaostrza miecze. Jedna Polska tylko, za przezornością i łagodnością przodków ńaszych, ńie uległa po- dabnej dzikości, a roztrapnym znoszeniem różnowierców, wza- jemną miłość xniędzy obywatelami szezęśliwie dotąd zatrzy- muje. Uważcie jednak, ezyli powszeehnej zaraży w Europie i nazn się obawaać nie ależy".14 P4kój wyznaniowy, który wnosiła Polska do Europy, był do lat siedemdziesiątych XVI wieku ważkim czynnikiem po- wodzenia polityki polskiej na półnoey i południu. Później stawał się obiekt m coraz to silniejsżego nacisku ze strony ośrodkótv wyznaniowych, które mieściły się poza Europą Śrndkową. Pozostając wierna zasadzie pokoju religijnego, Pol- ska lat 1526-1632 była zadal wienna sobie i swym środkowfl- europejskim zadaniůom olityc nynl. Lata 1526-1632 'stanowaą okres, w którym p lityka pols a ze rodkewała swoją działalność nad Bałtykiem s Przyświe- cało jej hasło dotnżn,ium ma7żs Baltżeż, ktare po raz paerw- sformułował jeszeze na początku XVI wieku prymas Jan Ła- śki. Polskie prawa określone rzez tę doktrynę,przedstawiali dyplomaci Korony ńa kongresach w Roztoce w roku 1564 i w Szs ecinie w roku 1570. Idea do7n,ż żum n.arżs tpwarzy- zyła wyborowi siostrzeńca Jagiellonów, królewicza szwedz- kiego Zygmunta, na tron polski w roku 1587. Podnoszono ją wielokrotnie, gdy Zygmuntowi III Wazie, w roku 1593 ko- ronowanzmu rówxiież szwedzką koroną ojea, odmówił posłu- szeństwa stryj, książę Karol, który od roku 1600 zdołał za- panować nad całą Szwecją. Hasło bałtyckiego władztwa wspó brzmiało wtedy z obroną praw króla do jego ojcowizny, a wkrót,se i z obroną w brzeży Rzeczypospolitej, trzykrotnie 160 napadanych przez księcia Karola i jego syna Gustawa Adolfa w pierwszym trzydziestoleciu XVII wieku. Dążenie do bałtyckiego władztwa nie oznaczało jednak chę- ci zawładnięcia przez Polskę całym akwenem. 'V roku 1570 posłowie polscy na kongres w Szezecinie zawiadamiali kró- la Zygmunta Augusta o stanowisku, jakie zająć mieli wobec duńskich kolegów, broniących roszezeń swego władcy, które wysuwał on z tytułu panowania nad cieśninami Sundu: "co do władztwa tego morza, które sobie snadź król duńśki sa- memu przywłaszeza, opowiemy się ile możemy, a nie będzie magło być inaczej, miechaj czyni, co chce na swoim morzu, tylKo aby na morze Waszej Królewskiej Mości i Książąt Po- morskich jurysdykeji nie rozciągając. Tego Wasza Królewska Mość z Książęty broniE będziesz raczył"le. W tym samym czasie wykładnię doktryny władztwa morskiego przedstawił Stanisław Karnkowski, wówezas jeszeze biskup kujawski. By- ła utrzymywana w podobnym duchu, wyrażała przekonanie, że morze należy do ziem, które z nim graniczą i społeczeństw, któ:e nad nim żyją, tak więc czuwanie nad wszystkim, co się na morzu dzieje, należy do przyległych do niego państw. Doktryny domżn.żu n. 7n.urżs nie można więc nazwać hege- monistyczną. Takie znaczenie miała natomiast, przynajmniej " w stosunkach bałtyckich, doktryna "wolności morza, sfor- mul wana w latach dwudziestych XVII wieku przez Holendra w Hugona Gorejusza. Tu bowiem wolność morza oznaczała jego bezwarunkową dostępność dla każdej floty, a więc w istocie najsilniejszej, co w przypadku Bałtyku oznaczało - holen- derskiej i duńskiej. Zasłużony prawnik i dyplomata nie mógł być teDo nieświadom. P lska wykładnia doktryny do7n,żnżunz 7n,urżs, w jej wersji z drugiej poł4wy XVI wieku, była zgodna z tradycją bał- tyckiej polityki Korony w latach 1490-1526. Z tradycją re- windyxacji obszarów nadbałtyckich i opierania się na tam- tejs ych siłach rodzimych. Ciągłości myśli politycżnej towa- rzyszył powa ny krok ;na rzód, tóry sam przez się stano- wi osiągnięcie gadne zapisania po dodatniej stronie bilansu omawianego okzesv. Było nim powołanie pierwszych inśty tucji . morskich Rzeczypospolitej i organizacja własnych sił mor- _ skich. W roku 1560 ustanowiona została Straż Morska, zaś osiem lat później, 24 marca 1568 roku, król Z gmunt August powołał Komisję Morską, na czele której stanął kasztelan gdański Jan Kostka. Już od początków swego istnienia polska flota wojenna dała się we znaki flotyllom holenderskim 161 11 - Złota demokracja i duńskim, przechwytując ich statki. Z zadania kontroli na- wigacji bałtyckiej wywiązywała się względnie pomyślnie do końca panowania Zygmunta Augusta. Rozbudowa floty wojennej była jednym z warunków wy- boru, które postawiono elektowi franeuskiemu Henrykowi Walezjuszowi; podjął ją król Zygmunt III, by 28 listopada 1627 roku doczekać zwycięstwa flotylii polskiej nad szwedzką w bitwie pod Oliwą, w wyniku czego Gustaw Adolf zmu- szony został do rezygnacji z blokady Gdańska. Instytucje morskie i morskie siły zbrojne Rzeczypospolitej nie dorównywały siłom potęg morskich Europy. Tłumaczyć to przecież wypada nie tyle obojętnością dla spraw morza, ile faktem, że flota wojenna miała odgrywać jedynie pomoc- niczą rolę, gdy główny ciężar zagadnienia bałtyckiego nadal spoczywał w rozwoju wydarzeń na lądzie. A właśnie tutaj ujawniała się w pełni ciągłość bałtyckiej polityki Polski, któ- ra czyniła z Korony ośrodek integrujący całą nadmorską rubież północnej części Europy Srodkowej. Walka o do n.inżu7re 2n.arżs Baltżeż, choć toczyła się również na morzu, była przede wszystkim walką o polityczną przynależność południowych wybrzeży Bałtyku. Przyglądając się polityce polskiej w okresie pomiędzy bitwą pod Mohaezem a śmiercią Zygmunta III, dostrzegamy ciwie odmienne fazy w jej poczynaniach nad Bałtykiem. W pierwszej fazie, której punkt kulminacyjny przypadł na lata 1557-1561, osiągnięto postęp dorównujący znaczeniem rozwiązaniu sprawy pruskiej w latach 1519-1525. Było nim pokonanie Zakonu Niemieckiego w Inflantach, a następnie sekularyzacja i podział ziem zakonnych. Część z nich, jako Księstwo Kurlandzkie, oddano w lenno ostatniemu mistrzowi zakonnemu dzielnicy inflanekiej, Gotardowi Kettlerowi, zaś druga część, wkrótce podzielona na trzy województwa: derp- skie, parnawskie i wendeńskie, została wcielona do Rzeczy- pospolitej. Pretekstu do rozstrzygnięcia sprawy inflanekiej dostarezali już na początku lat trzydziestych sami Habsburgowie. Wbrew porozumieniom przyjętym na zjeździe wiedeńskim 1515 roku, przeciwko którym Jagiellonowie nie wykroczyli, Habsburgo- wie ńie tylko spowodowali w moku 1532 skazanie przez Reichs- tag na banicję księcia pruskiego Albrechta Hohenzollerna, Iecz jednocześnie nadali prawa do Prus nowemu mistrzowi Zakonu Niemiećkiego, Walterowi von Kronbergowi. Tego ostatniego wspierali: palatyn Renu Fryderyk Wittelsbach i ho- lenderski magnat, Henryk książę Nassau.l' Wielokrotnie też zgłaszali Habsburgowie pretensje do miast Prus Królewskich. Karol V i Ferdynand I postępowali tak prawdopodo nie nie tyle wierząc, że stanie się zadość ich roszezeniom, ile raczej w nadziei, iż presja żmusi Koronę do przerwania pomocy dia Zapolskich na Węgrzech, a może też w celu s'kłonienia Polski do wspólnej z Cesarstwem wojny przeciw Tureji.18 Wezesną wiosną 1554 roku książę Henryk Brunszwicki w po- rozumieniu z Lubeką i Zakonem Niemieckim rozpoczął za- ciąg wojsk, z wyraźnym zamiarem skierowania ieh w pół- nocno-zachodnie granice Korony. Pomorscy i m k lemburscy sprzymierzeńcy i tym razem nie zawiedli, odpowiadając na wezwanie Korony do zbrojnej gotowośc2 i informując o po- czynaniaeh nieprzyjaciela.l9 W początkaeh lipca Zygmunt August zawiadomił Albrechta Hohenzollerna, że u,ysyła do Inflant "exploratora".go Przedsięwzięcie Henryka Brunszwic- kiego zakońezyło się jednak rychło odwrotem, bowiezn jego zagrażające Pomorzu i Wielkopolsce oddziały musiały pospie- szyć na Zachód. Wezwał je tam Karol V, który toczył wlaśnie wojnę z Franeją, wz:nowioną w końcu lutego 1553 roku ma- nifestem króla Henryka II Walezjusza w "obronie wiary i wolności niemieckiej". Jak widać, ofensywa Franeji po rze- dziła ofensywę Polski; jeszeze weześniej, bo we wrześniu 1552 roku, poselstwo francuskie odwiedziło Kraków. System odtwarzany w latach pięódziesiątych XVI wieku przez Habsburgów był słabszy na Północy o przynajmniej jedno ogniwo. Brakowało w nim bowiem pruskiej dzielnicy Zakonu. Stanowiło to stratę dla Cesarstwa i zysk dla Polski. W sprawie inflanekiej książę Albrecht Hohenzollern był nie tylko posłusznym wykonawcą woli króla Zygmunta Augusta jako jego lennik, lecz także żywotnie zainteresowanym sprzy- mierzeńcem. Od silnego poparcia Polski zależało b wiem istnienie nie uznawanego przez Cesarstwo Księstwa Pruskie- go. Do tradycyjnych sojuszników Korony należały tutaj księ- stwa Pomorza i Meklemburgii. Jeszeze w lipcu 1552 roku Zygmunt August gościł w Gdańsku księcia Barnima IX Po- morskiego i prowadził z nim przyjacielskie rozmowy, między innymi podezas wodowania okrętu, którym później udano się na wycieczkę po zatoce. W grudniu 1554 roku "myśli i ży- czenia" księcia Jana Alberta I lileklemburskiego przedstawił królowi życzliwie przyjęty poseł ze Swarzyna, Andreas My- lius.21 28 stycznia 1556 roku Jan Albert I odnowił przymi - 162 / 163 rze zawarte między Koroną a Meklemburgią w układzie gdań- skim z 1524 roku 2 grona tradycyjnych sprzymierzeńców Korony ubył prze- cież jeden, i to istotny, mianowicie Hanza. Była to strata dotkliwa, której przyczyn wypada szukać w przebiegu i roz- strzygnięciu "wojny hrabskiej", toczącej się w latach 1533- ~1586 i prowadzanej w związku ze sprawą sukcesji,na tronie duńskim po śmierci króla Fryderyka I. W wojnie tej wzięła udział również Lubeka, gdzie jednocześnie doszło do rewo- lucji, na czele której stanął Jong Wullenweber. Rewolucja złamana została przez związanych z Habsburgami i Zakonem Niemiecki:m: palatyna Renu księcia Fryderyka Wittelsbaeha i księcia Henryka Bmunszwićkiego. Zmieniło to układ sił we władzach "miast wendyjskich" w sposób, który nie wróżył PoIsůce nic dobrego. Stało się też przesłanką ewolucji polityki duńskiej, gdy jej ster objął ostatecznie król Chrystian III, pokonawszy z pomocą Gustawa I Wazy swego współzawodni- ka króla Chrystiana II, wygnanego dziesięć lat weześniej ostatniego władcę Związku Kalmarskiego. W wyniku "wojny hrabskiej" Hanza wyraźnie podporząd- kowana została układowi gospodarezych zależności, w któryeh wiodącą rolę odgrywały miasta holenderskie z Amsterdamem na czele. Odbiło się to niekorzystnie na jej dalszej pomyśl- ności, mimo eddania się pod opiekę Zakonu Niemieckiego- wida.ć w tym przypadku nieskutecaną. Oprócz Hanzy ż grona sprzymierzeńców K rony ubyła również Dania. Król Chry- stian III zawarł bowiem w roku 1544 układ z Karolem V Habsburgiem, zaś w roku 1557 martwił się groźbą odpadnię- cia Iiflant "od Świętej Rzeszy". e l iajpóźniej w listopadzie 1554 roku książę Albrecht Hohen- zollern i jego brat Wilhelm, arcybiskup Rygi, zawarli poro- zumienie z księciem Janem Albertem I Meklemburskim. Prze- widywało ono małżeństwo tego ostatniego z córką pruskiego lennika Korony, księżniezką Anną Zofią, oraz mianowanie brata Alberta I, księcia Krzysztofa Meklemburskiego, koadiu- torem arcybiskupstwa ryskiego. W styczniu 1555 roku mistrz inflanekiej dzielnicy Zakonu, Henryk von Galen, narzucił arcybiskupowi Wilhelmowi układ wykluczający księcia Krzy- sztofa od prawa piastowania koadiutorii ryskiej. Było to wy- darzenie, pod znakiem którego przebiegały w lutym zaślubi- ny księcia Jana Alberta i księżniezki Anny Zofii. Na uroczy- stości w Królewcu Zygmunta Augusta reprezentował woje- woda podolski, Piotr Barzy.g W listopadzie książę Krzysztof udał się do Rygi, by objąć koadiutorię, zaś pół roku później, w czerweu 1556 roku, arcybiskup Wilhelm został uwięziony na polecenie Henryka von Galena. Dla Korony był to oczy- wisty casus bellż. Równolegle z przygotowaniami do wojny odpowiednie po- stanowienia uchwalił sejm 1557 roku. Wojna wypowiedziana została w połowie sierpnia. Wojska zakonne nie były w sta- nie stawiać oporu i już 15 września w Pozwolu zawarty zo- stał układ, w wyniku którego Zakon uwolnił arcybiskupa Ry- gi i zaakceptował jego koadiutora. Układ w Pozwolu był po- rażką oddanych Habsburgom Henryka von Galena i Wilhel- ma von Furstenberga. Ich miejsce zajęły inne siły, które reprezentował Gotard Kettler. Wpływ tyeh sił umożliwił roz- wiązanie sprawy Inflant przez układ w Wilnie z 31 sierpnia 1559 roku, podporządkowujący je Koroniůe de facto. Konsek- weneją układu był akt wileński z 28 listopada 1561 roku, w wyniku którego Polska zyskała władzę nad całymi Inflanta- mi, a Gotard Kettler otrzymał Księstwo Kurlandzkie w dzie- dziezne lenno. IVadzieję trwałości ustanowionych w ten spo- sób rządów uzyskało nowe lenno Rzeczypospolitej w anar u 1565 roku na skutek małżeństwa księcia Gotarda z księżnicz- ką Anną Meklemburską, siostrą Jana Alberta I. Nietrudno zauważyć, że rozwiązanie sprawy inflanekiej by- ło dokładnym powtórzeniem uregulowania sprawy pruskiej. Podobieństwo obu rozwiązań wynikało z faktu, że i w przy- padku Inflant nie obyło się bez rzeczywistej prośby o opie- kę - wniesionej do Korony przez miejscowe sta ny - oraz że doszło też do ugody z pokonanym przeciwnikiem i do jego luteranizacji. W pewnym stopniu analogiczny był także układ przymierzy. Zarówno przymierze zwyci kie, skupione rzy Koronie Polskiej, jak i przymierze pokonanych - rzeezników raw Cesarstwa Niemieckiego i Habsburgów - przypomi- nały alianse sprzed lat trzydziestu. ftozstrzygnięcie sprawy inflanekiej rozszerzyło bałtyckie władztwo ftzeczypospolitej aż po wsehodnie brzegi morza. Przyłączono ujśeie Dźwiny z panującym nad nim portem w Rydze. W ten sposób Litwa - zaplecze Bałtyku na południo- wym wsehodzie - uzyskała odpowiednie okno na świat wraz z płynąeymi z tego oczywistymi korzyściami. Współdziałająe ze swymi tradycyjnymi, bałtyckimi przyjasiółmi, polityka olska zapobiegała odtworzeniu systemu północnego, dosko- nale znanego z lat 1490-1526, który wtedy kształtowali rów- nież Habsburgowie. 164 165 Uregulowanie sprawy inflanekiej zbiegało się w czasie z roz- strzygnięciami na froncie francusko-habsburskim: z zawiesze- niem broni, trwającym od porozumienia w Vaucelles z 5 lu- tego 1556 roku do bitwy pod Calais w dniu 6 stycznia 1558 roku, oraz z rokowaniami, zakońezonymi 3 kwietnia 1559 ro- ku poclpisaniem pokoju w Cateau-Cambresis. Z'tTedłu dziejopisarstwa zachodnioeuropejskie o pokój w Gateau-Cambresis stanowił apogeum europejskiej dominacji Habsburgów. Jest to chyba opinia przesadna, bowiem od chwili abdykacji cesarza Karola V w roku 1556 nie istniała już przecież unia osobista między Cesarstwem Niemieekim a Hiszpanią. Pokój ten w istocie utrwalał przewagę Hiszpanii nad Franeją w ELiropie Zachodniej. Natomiast o kilka mie- sięcy późniejszy układ w Wilnie oznaczał utrwalenie przewa- gi Polski nad Cesarstwem Niemieckim w Europie Środko- wej.2 Uznał to już w czerwcu 1559 roku nowy cesarz niemiecki Ferdynand I Habsburg, gdy czuł się zmuszony prosić Zygmun- ta Augusta o pośrednictwo na Węgrzech, gdzie toczył wojnę z Zapolskim. Mediacja króla doprowadziła do rozejmu. Kie- dy zaś cesarz rozejm pogwałcił, sejm siedmiogradzki wierząc w poparcie Korony uchwalił znaczne podatki na wojnę z nie- przyjacielem, którego wojska "w sposób więcej niż barba- rzyński i tyrański napadły i przywiodły do nędzy wiernych pecldanych Jana Zygmunta" 6. Mimo tyeh przejściowych nie- powodz ń, inicjatywa na Wę rzech przez następnych dziesięć lat należała do stronnictwa Zapolskiego. P uregulowaniu kwestii inflanekiej w centrum zaintereso- wania polityki pol.skiej pozostawały nadal sprawy bałtyckie. W roku 1560 zmarł król Szweeji Gustaw I Waza, a na tro- nie zasiadł jego syn, Eryk XIV. Pozytywne efekty współpracy Polski i Szwecji podezas wojny ze Związkiem Kalmarśkim- vrspółpracy, która w latach dwudziestych dała koronę zmar- łemu właśnie królowi - prz ma ,iały za potrzebą jej kon- tynuacji. Tym bardziej, że dochodziło teraz, za Chrystiana III i jego syna Fryderyka II, do zbliżenia Danii z Cesarstwem. Obaj nowi skanrlynawscy królowie (Fryderyk II objął rządy w roku 1559) obejmowali władzę, gdy jeszeze nie ucichły po- głoski o zamiarze wypowiedzenia wojny Gustawowi I przez cesarza Ferdynanda. W wojnie tej, planowanej już w stycz- niu 1558 roku, Dania miała wystąpić przeeiwko Szweeji. Zaślubiny królewny Katarzyny Jagiellonki, siostry Zy- gmunta Augusta, z bratem króla Eryka XIV, księciem Finlan- dii Janem Wazą, odprawione w Wilnie 4 października 1562 roku, dowodziły niezmienności stanowiska Polski wobec Szwe- cji. Jednak stosunek Eryka do tego małżeństwa wskazywał, że nowy władca dokonuje rewolucji w dotychezasowych stosunkach swego kraju z Polską. Już niemal rok weześniej zaatakował on Inflanty, uderzając na północną Estonię. Woj- nę prowadził również w roku 1562, mimo wyraźnie polu- bownego stanowiska Zygmunta Augusta, zaś brata i bratową, udających się do Finlandii, najzwyczajniej uwięził. Polska znalazła się w stanie wojny ze Szwecją, a jednocześnie, w li- stopadzie 1562 r ku, car Rosji Iwan IV Groźny dokonał po- dobrej rewolucji w swych dotychezasowych, trzynastoletnich stosunkaeh z zachodnim sąsiadem i rozpoczął oblężenie Po- łocka. O tym, że przyczyną wolty Er ka XIV był jego obłęd (w rryniku choroby niesz zęśliwy król pozbawiony został korony), świadezy równocżesne odjęcie p!rzez ńiego wojny z Danią i Hańzą. O ale wojna Szwecji z Polsiką adp wiada- ła cesarzowi Ferdynandowi I, o tyle druga lvojna Szw - cji - z Danią - nie była dla Habsburga wygodna, albowiem uniemożliwiała prowadzenie pierwszej. W takiej bowiem sy- tuacji nie było ńi spodziańką przymierze, zawarte 5 paździer- nika 1563 roku v ' Szezecinie między Kor ną a Danią i Hanzą, właśnie przeciw Szwecji. W przymierzu tym, ze względu na rzeezne interesy, wszyscy czuli się źle. Toteż nie dało ono poważniejszy h wyników ani na kongresie pokojowym w Roż- toce w roku 1564, ani na kongresie w Szezecinie w ro- ku 1570. Wszelako i z tych wirów polityka polska wypły- nęła pomyślnie, do czego przyczyniły się wydarzenia z ro- ku 1568: odsunięcie Eryka XIV od władzy i przejęeie tronu Szwecji przez szwagra Zygmunta Augusta, Jana III Wazę, przerwanie działań wojennych i zaskakująco przyjazne gesty wymieniane między Polską a Rosją. Odbyty jeśienią 1570 ro- ku kongres sz:czeciński był widownią mie tyiko nieprzejedna- ne o stanowiska dyplomatów Korony w sprawie dom,żn.żu n, mu7żs, lecz również rysujące się przymierza Zygmunta ugusta z książętami Pomorza i królem Szwecji przeciw Da- xiii. Jednoeześnie rok 1570 prżyniósł ponowne, poważne napię- cie w st4sunkach z Gesarstwem Niemieckim.28 Z jednej strony doszło do granicznego zatargu Korony z pogodzona wówezas ż cesarzem Maksymilianem II Brandenburgią, której w sukurs spieszył mistrz Zakonu Niemie kiego, książę Eryk Brunszwic- 166 167 ki. Z drugiej strony cesarz wznowił swoje pretensje do 7niast Prus Królewskich. Były to zapewne próby zastraszenia- wywoływały jednak w Polsce głównie oburzenie. W roku 1570, po zwycięstwie programu egzekucji praw i dóbr, gdy króla Zygtnunta Augusta otaczała niekłamana miłość społeczeństwa szlache kżego, zwiększana jeszeze współezuciem dla ciężko chorego władcy, w oburzeniu mogła być zapowiedź czynu. Na jego ewentualny kierunek wskazywała ulotka rozpo- wszechniana przed sejmem 1572 roku. Czytano w niej między innymi: "Nie trzeba bowiem bronić prawa przodków naszych do Prus, ale raczej wykonać nasze własne, do nierównie więk- szych dzierżaw - o Śląs a, Pomorza, Mar hii, Lu uszy i innych miast nadmorskich, ongiś przez przodków naszych złożonych: do Lubeki, Roztoki, Bremy, Wyszomierza, Me- klemburga, wielu też innych, częściowo zdradą książąt, czę- ściowo darowizną od Królestwa odpadłych" . Autorem tej napisanej po łacinie ulotki był Andrzej Ciesielski. W latach 1568-1570 p lska !polityka bałtyc a weszły w 5wą drugą fazę. Zmiana jakości tej polityki polegała na częścio- wym przekształceniu środków przy pełnym zachowaniu do- tychezasowego celu, jakim było utrzymanie władztwa bał- tyc iego. Zmiana wynikała ze splotu przyczyn wewnętrzny h i zewnętrznych. Przyczyną wewnętrzną była ewolucja tak postawy nadbał- tyckich lenników i sprzymierzeńców Korony, eo dotyczyło głównie,książąt Albre hta Hoheńzollerna i KTzysztofa Me- klemburskiego, jak i stanowiska rady miasta Gdańska. Pa- miętamy, że obaj książęta odegrali pierwszoplanowe i ko- rzystne dla Korony role w rozgrywce inflan kiej, w której i Gdańsk miał niemały udział. Tymezasem, gdy w lutym 1563 roku zmarł arcybiskup Rygi Wilhelm Hohenzollern, jego koadiutor, książę Krzysztof Meklemburski, chcąc uzyskać na- stępśtwo po ńim, zwrócił się nie do Zygmumta An gvsta, leez do Eryka XIV, prowadzącego woynę z Rzecząpospolitą. Z olei Albrecht Hohenzollern bez zgody króla polskiego zmienił w roku 1565 swój testament i yznaczył Jana Albrechta Me- klemburskiegn kuratorem swego syna i Prus. Wreszcie rajcy gdańscy nie tylko wbrew zakazom prowa zilż hamd l Qnorskp z przeciwnikami Korony, lecz także czynnie przeszkadzali pełniącej swą służbę Straży Morskiej.e" Wydarzenia te nie dowodziły bynajmniej, że południowe wybrzeża Bałtyku żyły życiem własnym i na tyle obcym ca- łości Rzeczypospolitej, iż zdolne były jedynie do przejścio- wych i koniunkturalnych związków z Koroną, nie za do więzi na rlobre i złe. Przeczyła temu nie tylko przeszłość- pełna wzajemnych dążeń i wspólnych poczynań, nie tylko współezesnoś E - chara heryzująca się powiąza niaxni gospo- darezyazu, ale i rychłe zażegmanie niebearpieczeństw, o czynz niżej. Postawa rajców dańs kich, nadto odważnych wo ec aby- wateli własnego miasta, którymi chcieli rządzić aut kratycz- nie, wynikała być może z obaw przed królem Frydery- kiem II - panem cieśnin Sundu. Natomiast na postawę pod- starzałego Albrechta Hohenzollerna wpłynęli jego doradcy, którym oddał zarząd swego księstwa, a którzy byli agentami króla Danii. Wreszcie dla Krzysztofa Meklemburskiego i jego brata jakimś argumentem mogło bye bezpośrednie sąsiedz- two z Danią oraz fakt, że i ona zgłaszała roszezenia do Inflamt. W nadbałty kich wyrlarzeniach lat 1563-1570 do- strzegamy wyłącznie intrygę. W szelako intryga nadbałtycka mieśeiła się w innej - szer- szej. Wrogi Zygmuntowi Augustowi król duński Fryderyk II właśnie w owych latach uezestniczył w wydarzeniach, które wpłynęły na kształt Europy Zachodniej. Popierał bowiem arystokrację i miasta Niderlandów Północnyeh w ich sporze z królem Hiszpanii, Filipem II. Niesnaski te, widoezne już w 1560 roku; nasiliły się w roku 1565, by w trzy lata póź- niej zamienić się w krwawą wojnę, trwającą z przerwami aż do końca wojny trzydziestoletniej. Przywódeami Holendrów w owej osiemdziesiąt lat trwającej wojnie, która dała im niezawisłość państwową, byli książęta Oranu i Nassau, a Wil- helm Orański cieszył się poparciem zarówno Danii, jak Anglii i Franejis' Ta ostatnia, gdy w roku 1559 podpisywała przy- mierze ze Szweeją, zawierała je z Gustawem I Wazą, co nie kłóciło się z interesami polityki polskiej. Jednak gdy ta sama Franeja układała się w roku 1565 z wrogim Polsce Ery- kiem XIV, z pum!ktu widzenia Korony była już inną Fram ją, Podobnie było w roku 1568, kiedy francuski pośrednik w spo- rze bałty ki n, harles de Daneay zajął stanowisko stno nicze, popierając roszezenia króla Danu do prawa kontrolowania ru- chu statków w Sundzie. To też wydaje się, e choć w żstocie mici ówezesnych nad- bałtyckich intryg przebiegały przez ręce króla Fryderyka II, to trzyznał je kto inny - Franeja i Anglia, te przeto otęgi, które przygotowywały się do zmiany uzewnętrznionego w Ca- teau=Cambresis zachodnioeuropejskiego układu sił, a więc do osłabienia pozycji Hiszpanii. Dążąc do takiej zmiany poszuki- 168 169 wały one w Europie Środkowej sprzymierzeńców żdolnych szachować wiedeńskich Habsburgów, na wypadek, gdyby ci zaniierżali wesprzeć swych krewniaków z Madrytu. Nie umie- ły one, czy nie mogły, żnaleźć tu drogi lepszej niż intryga, kierująca się przeciwko żywotnym interesom całej Europy Środkowej, a przede wszystkim przeeiw prawom ich ówezes- nej wyrazicielki - Korony Polskiej. Król Zygmunt August potrafił udaremnić intrygi. Książę Krzysztof Meklemburski został pojmany, zanim zdołał do- trzeć do Eryka XIV i do wiosny 1569 roku gościł na żamku w Rawie bez prawa oddalania się ze swej siedziby. Nie ozna- czało to przecież zerwania z Meklemburgią. Prz byłemu w styczniu 1563 róku do Warsżawy bratu uwięzionego, księciu Janow: Albertowi I, nie tylko pozwolono widzieć się z nim, lecz w kwietniu tegoż roku powierzo nůo zarzą arcybis kup- stwa ryskiego, które jednocześnie nadano synowi Jana Albe ta, Zybmuntowi Augustowi Meklemburskiemu. Po pojednaniu książąt meklemburskich z Zygmuntem Augustem doszło dó ich pojednania z Janem III Wazą, do uwięzienia którego ksią żę Krzysżtof walnie przyczynił się w roku 1563, a który ` v roku 1581 wydał ża niedoszłego arcybiskupa Rygi swoją sió strę, królewnę Elżbietę. Nielfljalnośei Albrechta Hohenzollerna udało się zapobiec dzięki postawie społeczeństwa Księstwa Pruskiego. Sejmik Księst 'a wystąpił w roku 1565 przeciwko nadużyciom i ła- znaniu praw przez zarżądzających krajem popleczników kró- la Danii. Przywódcy opozycji - Eliasz Kanitz i Albrecht Tru hsess von Wetzhausen - orlwołali się do Korony. Opo- zycja posunęła się nawet do próśb o odebranie lenna Albrech- towi Hohenzollernowi i mianowanie kasztelana gdańskiego Jana Kostki gubernatorem Prus na czas małoletnośei księcia Albrechta l lłodszego. W lipcu 1566 roku powołana została przez sejm Komisja Pruska, w skład której weszli: wojewo- da brzeski Jan Służewski, kasztelan biecki Piotr Zborowski i kasztelan gdański Jan Kostka. Komisja zakońezyła swą działalność latem roku następnego. Usunąwszy sprzyjająrych Dani radców lennika, doprowadziła do żgody między nizn a stanami oraz spowod9wała, że starowisko wychowawcy mło ego księcia objął Kacper von Lehndorf, słynąey doskona- łą znajomośeią polszezyzny i żażyłością z Polakami. Albrech- towi Hohenzollernowi pozwolono spokojnie dożyć 4statnich .dni. Po jego śmierci, która nastąpiła 20 marca 1568 roku, Albreeht Młodszy w maju roku 1569 na sejmie Unu Lubel- skiej złożył Zygmuntowi Augustowi hołd lenny. Przy sposobności hołdu pruskiego 1569 roku r zszerzone zostały żobowiązania lennika, stanowią e warunek jego.inwe- stytury w lenno, żaś obywatelom pruskim zostało przyżnane prawo apelacji do Korony od wyroków zapadłych w Księstwie. W świetle minionych niedawno wydarzeń był to akt zgodny z żyszeniami śpołeczeństwa pruskiego i, wspólnie z kilkoma innymi aktami, przyczynił się do lepszego zespolenia Księstwa z Koroną. Załatwienie spraw pruskich w latach 1566-1569, dogodne dla wszysbkich bezpośrednio zainteresowanych stron, odbyło się w du hu wskazanym kamisarzom przez króla. Zy- gmunt August zalecał im: "Owo Wasżmościawie we wszysbko tak trafiajcie, abyście wszysbkim tam pokazali, że jest śpra- wiedliwą, umiar!kowaną, łagodną ńasza władza. Aby poznali, iż im inaczej nie chc my rozkazować, jedno jako ludziom wolnym a swobo nym" 32, Po uregulowaniu spraw Księstwa Pruskiego król zajął się dańskiem, dokąd po przejściowym oporze rajców, w paź- zierniku 1569 roku zjechała komisja królewska pod przewod- nictwem biskupa lsujawskiego, Stanisława Karnkowskiego. Z%V ciągu cżterećh miesięcy ba ała stan rządów w mieście, a Karnkowski opracował akt prawny regulujący prawa i obowiązki rady miejskiej, zwany od jego nazwiska K n- stytucjami Karnkowskiego i zatwierdzony przez sejm 1570 ro- ku. Znalazł się w nim zwrot o prawie Korony do dor ,żnżun'c 7n.u'rżs Balticż.33 Opisując swój wyjazd z Gdańska, komisarze donosili: "wdzięczność ludu takęśmy żostawili, że już po tym, za dobrem dojrzeniem, nie trzeba się obawiać i może Król Jegomość wielkiej pomocy nadziewać się przeciw nieprzyja- cielowi od pospólstwa"3 . Pospólstwo Gdańska jesżeze ż gó- rą dwa wieki później dowodziło czynem, że nie były to płon- ne nadzieje. Tymezasem okręty Straży Morskiej atakowały 4kręty duńskie już w ich portach, żaś w mareu 1569 roku sejm wyróżnił nobilitacją czterech kapitanów. Dwa miesiące później na dworze hiszpańskim zapoznawano się z raportami łączącymi dwa fakty: związki księcia Wilhelma Orańskiego z Danią oraz możliwość antyduńskiego przymierza Polski i książąt pomorskich ze Szwecją.3 Polityka polska lat 1563-1570 zachowała więc wierność swym bałtyekim celom. Jednak właśnie w imię tej wierności musiało dojść do żmiany pojęć o tym, które potęgi Europy Zachodniej mogą być oparciem dla polityki Korony na Bał- 170 171 tykiem. I7otąd, gdy jej współzawodnikiem było Cesarstwo Niemieckie, przychylne siłom wrogim rewindykacji obszarów bałtyckich, takim oparciem była Franeja. bbecnie właśnie Franeja prz jmowała patronat nad tymi siłami, z drugiej strany ardziej angażując się rzeciw Hiszpanii niż w sprawę osiągnięcia linu Renu. Powołanie Henryka Walezjusza na tron Polski było posunięciem mogącym zmieniE stanowisko francuskie, lecz okazało się bezowoćne. Toteż Korona Polska musiała szukać zbliżenia z Hiszpanią, która ze swej strony również nie pozostawała bierna. Owe poszukiwania, nie przy- nosząc na razie poważniejszych wyników, świadezyły prze- eież o zmianie środków polskiej polityki bałtyckiej. Zmieniły się one i pod innym względem. Dotychezasowe nsiągnżęcia Koruny były slziełem głównie dyplomacji, diczącej się z wolą i potrzebami społeczeństw Europy rodkowej. W istocie, swoim instynktem moralnym wyprzeclzający epokę kró1 Zygmunt August był "niewojennym panem" i niewątpli- wie krew sw.aich poddamy h, a także rew poddany h swych przeciwników uważał za ostatnie narzędzie polityki. Jednak lepiej niż ktokolwiek wiedział, że i na lądzie, i na morzu rosmą potęgi gatowe uderzyć w Rzeczpos olitą, a głów nie w jej bałtyc ie władztwo. Że jeśli nie przeciwstawi się i.m siły, to obróeo ne z4stanie "wszystko na wstecz, ku zgubie obojga państwa" - jak mówił na sejmie 1570 roku. Toteż był świa- dom, iż nowym środkiem bałtyckiej p4lityki Korony - nie- uchronnie i niezależnie od jego woli - stanie się wojna. I czynił co mógł, by przygotowaE państwo do przyjęcia tej konieczno ci. Demonstraeja zbrojnej p tęgi Rzeczypospolitej pod Radoszkowicami, gdzie w roku 1567 zgromadzono pięć- dziesięciotysięczną armię z przeważającym udziałem piechoty i dobrze wyposażoną w artylerię, dowodziła, że zreformowa- ny przez króla ustrój abronny potrafi zm bilizować siłę więk- szą od sił innych mocarstw. Zwodowanie w roku 1571 w stoczni w Elblągu galeanu "Sanók", pi rwszego z zaplanowa- nej serii okrętów wojennych, zamknęło wstępny rozdział zie- jów Straży Morskiej otwarty przez króla. Pełne wojennej chwały panowania jego następców byłyby nie do pomyślenia, gdyby nie środki pozostawione im przez te o "niewoje negn ana". Nie zmieniła się natomiast przyciągająca siła, jaką na ze- wnątrz wywierał wyznaniowy pokój Rzeczypospolitej. Przy- jąwszy w raku 1563 doktrynę Saboru Tryd nekiego, w ro- ku 1568 król nie komu innemu, a katolikom radzącym nad trudnymi sprawami współistnienia różnych wyznań, mówił: "Trz ba by to merlium jakie trafić, ma tóre by się wszysćy zezw lili, i rgapisnwie, a lut rani"n". Kunf.ederacja Warszaw- śka roku 1573, n ająca obywatelom równość praw p li- tycznych bez względu ma wyznanie, dowodziła, iż współisbnie- nie h jest nadal możliwe. Pokój religijny stawał się tym bardziej potrzebą państwa, że tak zasadniczn zmieniano środki jego polityki. Stawał się nią tym bardziej, im sz bciej polskie elity poczęły wracać do katolicyzmu; pod zas gdy jedno cz ś.nie "reformacja fran- cuska" znajdywała życzliwe przyjęeie ma dworach madmor- skich lenników Korany, a ku luteranizmowi skłaniał się sam eesarz Maksyznilian II Habśburg. Był pokój wy naniowy nie tylko dflbrem publicznym, lecz i szezega1nym narzędziem po= lityki, nierozłącznym z nnymi - nie aziagł inie dzielić więc ich doli i niedoli. Jak tamte stał się wyzwaniem dla współ- zawad ników polityki pól kiej z flbu 4bszarów jej oddziaływa- nia, pólnocnego i połudnżow go. 7 lipca 1572 roku zmarł w Knyszynie liczący niespełna pięć- dziesiąt dwa lata król Zygmunt August. Każde pokolenie ja- giellońskie poszerzało dostęp Polski d4 Bałtyku - ostatni z Jagiellonów uczynił to najmniejszym kosztem materialnym. Jego zasługą było i to, że pozostawiając jasno wytyczony kierunek polityki polskiej, przygotowywał ją do działania w zmienionym po pokflju w Cateau-Cambresis układzie sił euro- p jskich, jaki dał sobie znać już w latach 1653-1570. Dzień śmierci Zygmunta Augusta nie stanowił jakiejś će- zury w dziejaeh polity'ki polskiej. Społeczeństwo o dezuło swoją samotność bez króla, który nie chciał być królem su- xruień, i,poświadezyło ją wyrazami 'bólu. I właśnie społe zeń- stwo dopilnowało, by polityka Korony rozwijała się nadal w ki runku wskazanym przez Jagiellonów. Dowodziły tego okaliszności trzech kolejnych elekeji w latach 1572-1587 i d kflnane na nish wybory. Wykazywały to również wyda- rzenża okr u 1572-1632, które achodziły na dwóch najbar- dziej widowiskowych frontaćh ówezesnej p lskiej dyplomacji i polskiego oręża, szwedzkim i rosyjskim. Polityka Korony wobec Szwecji i Rosji była dotąd określo- na w sposób jasny. W pierwszym przypadku wyznaczała ją tradycja współpracy, w drugim - tradyćyjne dążenie do utrzymania pakoju, w!brew stara nżom współzawodnvków Rze- 172 173 ezypflspclitej, by miejsce pokoju zajęła tu wojna. I nietrudno dostrzec, że obie tradysje były związane z bałtycką polityką Korony. Tymezasem w latach 1572-1632 wojny ze Szweeją i Rosją stają się dla życia politycznego Rzeczypospolitej wy- darżeniami pierwszoplanowymi, czego dotąd nie było. Wbrew pozorom nie oznaczało to jednak - poza jednym wyjąt- kiem - odstępstwa od wypracowanych weześniej zasad. Stosunki Polski ze Szwecją uległy przejściowemu zakłó- ceniu w przełomowym okresie 1563-1570. Jednak pomimo zajęcia przez Sżwecję cżęści Estonii w stanowiących no- wą dzielnicę Rzeczypospolitej Inflantach, wspóldziałanie obu państw pozostawało nie tylko możliwe, ale stało się nawet regułą aż po rok 1600. Było tak za króla Stefana, a także w roku 1587, gdy tron Rzeczypospolitej otrzymał szwedzki królewicz; nie inaczej było w roku 159 , kiedy ten ostatni już jako król Polski, wkładał koronę Szwecji. Tak samo dzia- ło się w latach 1598-1599, gdy Zygmunt III Waza rzynił co mógł, by bez rozlewu krwi i bez przynoszących mu ujmę ustępstw utrzymać ojcowiznę, zagrożoną intrygami jego stry- ja, księcia Karola Sudermańskiego. Wojna Polski ze Szwecją, ciągnąca się z przerwami od 1600 do 1660 roku, nie została wszezęta przez Polskę, lecz przez uzurpatora na szwedzkim tronie.s' Toteż nie tylko jako wojna o do7n,ż żu n, 7n,arżs Baltżeż ale jako wojna Polsce narzucona i przez nią podjęta dowo- dziła ona ciągłości bałtyskiej polityki Korony. Również w latach sześ‚dziesiątych XVI wieku zostały za- kłócone stosunki z Rosją. I tutaj nie Polska była stroną ata- kującą i nie ona tworzyła fakty do onane. Długotrwałą woj- nę zapo zątkowało w listopadzie 1562 oku oblężenie Poło ka przeż wojska Iwana IV Groźnego. Ale wojna nie była w dzie- ja h sąsiedztwa obu państw, w ciągu ostatniego siedemdzie- sięciolecia, faktem niezwykłym. Do podobnych wydarzeń do- chodziło sżeżególnie często w lataćh 1493-1519, eo mialo swe źródło w splocie wewnętrznych rozgrywek o władzę w Mo- sikwie z żachętami ze strony współzawodników Korony. Jak pamiętamy, ów splot był wyraźnie widoczny choćby ty y w kwestii tulatur wielkich ksi ż t moskiewskich jako "ca= rów Wsieja Rusi" io wobec jedności Rusi Zachodniej z Ko- roną nie mogło być przez królów Polski akceptowane. Po= dobny splot ujawnił się dwukrotnie również w latach trzy- dziesty h XVI wieku. Raz, gdy Wasyl III, zawarłszy rozejm z inflaneką zielnicą Zakonu w roku 1570, w porozu rnieniu z księciem Mołdawii Piotrem Raresem zamierzał rozpocząć 174 wojnę przeciw Zygmuntowi Staremu. Polsce wystarezyło prze- cież wtedy rożgromienie Raresa pod Obertynem v sierpniu 1531 roku, by przedlużyć rożejm ż Rosją i zadowolić się tylko tym. Drugi wypadek zaszedł w latach 1534-1535 , o śmierci zmarłego w roku 1533 Wasyla III - za regeneji matki zna- łoletniego Iwana IV, księżnej Heleny Glińskiej. Starcie, tym razem bezpośrednie, nie przyniosło istobniejszy h zmiań. Trwa- jąc od grucUnża 1534 do września roku następnego, żakońezyło się ono rokowaniami i podpisanym w roku 1537 rozejmem, który wielokrotnie przedłużany utrzymał się aż do listopa- da 1562 roku. Trwał więc przez pierwszych piętnaście lat samodzielnych rządów króla Zygmunta Augusta i przez pierw- sze szesnastolecie rządów cara Iwana. W roku 1552 dyplomacja polska została powiadomiona o kontaktach Iwana IV ż Rzymem i Habsburgami odjętych pod pret kstem starań w celu użyskania od papieża ko- rony królewskiej jako jesżeze jednego tytułu władz nad Rosją. Nie sama możliwość królewskiej koronaeji Iwana IV lecz fakt nawiązywania stosunków z Rzymem za pośrednic- twem Ha?bsburgów i ponad Polską mógł niepokoić polityków p as yg olskich. Z munt Au ust stwierdził, iż "Moskiewski ni d by się o te diadema kusić nie począł, by nie w nadziei łaski 9 a otuchy cesarskiej na to jemu danej. Cesarz [...) na starą Maksymiliana, dziada swego, praktykę w tej mierze napadł. Aleć to ich sprawa, którzy świat wszytek w swych kleszezach mieć chcą". Król nie zgodził się na spowodowanie dywersji w iVloskwie przeciw carowi, co postulowali doradcy. Niewąt- pliwie zdawał sobie sprawę, że bez względu na nadzieje Habs- burgów posunięcie cara Iwana miało charakter przeciwtu- recki - w żwiązku z wlaśnie rozpoczętym prżez niego po bo- jem Chanatu Kazańskiego. Ten zaś kierunek uderzenia Mo- skwy tradycyjnie odpowiadał Jagiellonom. O zdobyciu Kaza- nia w roku 1552 car powiadomił króla uroczystym poselstwem i listem. W roku 1558 Iwan IV uderzył na inflaneką dzielnicę Zako- nu. Wszelako spotkanie Polski i Rosji w Inflantach nie za- hadał wh l która wybuchła dopiero po upływie następ- at Wprawdzie atak eara na Inflanty nastąpił w rok po poayktowanym Zakonowi przez Koronę układzie pokojowym w Pozwolu, ale jednocześnie rok przed układem w Wilnie, dopiero w wyniku którego Korona uzyskała zwierżehnictwo nad całymi Inflantami. Co więeej, car Iwan podejmował ten krok po niedawnym podpisaniu umowy 175 o przedłużeniu na sześe lat rozejmu zawartego z Polską w 1537 roku. Po ejmował ůgo również pa trwającym prz z cały 1557 rok nego.cjacjach pokojowych ze zwecją. Zakońezyły się one dlań względnie pomyślnie dzięki mediasyjnej interweneji Zygmunta Augusta u Gustawa I Wazy, nie tak znów skorego do ugody. Wreszcie krokowi temu towarzyszyło przybycie do Moskwy w lipcu 1558 roku poselstwa polskiego, wiozącego zwolnionych jeńców rosyjskich, które car szezodrze obdaro- wał. Uderzenie Iwana IV na Inflanty w roku 1558 było w istocie korzystne dla Korony, izolowało bowiem istniejące w Zakonie wrogie Polsce stronnictwo habsburskie, czym przyczyniło się do zawarcia rok później układu w Wilnie. Natarcie rosyjskie było kontynuowane również i po przyłą- czeniu się Inflant do Rzeczypospolitej, w lata:ch 1559-1561. Jednak w okresie tym, tak jak nie wszyscy zakonni zwolen- nicy Habsburgów byli przekonani o słuszności aktu wileń- skiego, tak też nie ustawały, wyjątkowo częste, kontakty dy- plomatyczne międży królem a carem. W początku września 1560 roku owdowiały car wystąpił z prośbą o rękę je nej z dwóch sióstr Zygmunta Augusta. W lutym 1561 roku posłowie polscy przywieźli odpowiedź. Była ona sformułowana alternatywnie: albo przedłużenie ro- zejmu, wygasając go w roku 1562, pod warunki m wstrzyma- nia działań rosyjskich w Inflantach, albo rozmowy o małżeń- stwie cara z królewną Katarzyną pod warunkiem podpisania wiecznego pokojnx, uznającego całe Inflanty za część Rzeczy- ospolitej oraz przewidującego zwrot przez Rosję Pskowa i Smflleńska.4" Pozornie odpowiedź zawierała zbyt twarde warunki jak na nadzieje, które mogła wzbudzić próśba cara. Iałżeństwo Jagiellonki z car2m otwierało przecież perspek- tyw , którą właściwie ocenił hiszpański poseł w Wiedniu, pisz do Filipa II: "jeśliby się tak stało, byłby Zygmunt August najpotężniejszym i największym królem, co nie by- łoby małą szkodą dla Cesarstwa i sąsiadów" 41. Wydaje się jednak, że stanowisko polityki polskiej nie było lekkomyślne i nie zaprzepaszezało dziejowej szansy. Nie prze- czyło tradycyjnemu dążeniu do utrzymania stosunków po- kojOwych z Rosją. Żądanie uznania praw Rzeezypospolitej do całych Inflant było nieuniknione, skoro wynikało z zaprzy- siężonego przez nią obowiązku opieki. Poczynania Polski i fto- sji w Inflantach były wyrazem bałtyckich dążeń obu państw. Od roku 1558 aż po rok 1562, to jest do chwili wybuchu woj- ny, oba kraje - jak zauważyliśmy - zdawały się tu nawet współpracować, przynajmniej de facto. Je;lnak siedemdziesię- cioletnie doświadezenia polityki polskiej przekonywały, że poglądy polityki rosyjskiej odnośnie stosunków z Koroną są słabo ustabilizowane. Toteż dopuszezenie Rosji do Bałtyku nie mogło być postanowione bez uzyskania gwaraneji. Gwa- raneji, że car nie tylko chce, ale i może - w zawikłanym położeniu wewnętrznym, przy nasilających się naciskach ze- wnętrznych - nadać sąsiedztwu z Polską charakter pokojo- wy, od którego zależały wewnętrzne i zewnętrzne losy Euro- py Środkowej i Vsehodniej. Gwaraneja taką byłby zwrot zajętej przez Moskwę części Inflant i dostęp do Bałtyku za pośrednictwem Polski, która ze swej strony gotowa była słu- ży'ć Rosji poiznocą przy rozwiązaniu jej innych, niema ych problernów na południu i wsehodzie. O tym, że samo znał- żezistwo takich gwaraneji nie dawało, przypominały stosunki obu krajów w ó resie małżeństwa króla Aleksandra z mo- skiews ą księżniczką Heleną. Toteż w istocie polska odpo- wiedź z lutego 15G1 roku była pytaniem o gwaraneje, zaś w swym programie minimum wyrażała wolę utrzymania do- tychezaśowego śposobu współistnienia, o ile ruga strona nie mogłaby dać takich gwaraneji. Tak też zapewne zrozumiał ją car. Przez niemal dwa lata bowiem nie zdobył się na wszezę- cie wojny z Polską, gdy zaś uczynił to oblegając Połock, fto- sja znajdowała się w zupelnie zmienionej sytuacji wewnętrz- nej i zewnębrżnej. Tu trzeba nieco rozszerzyć dygresję doty- czącą charakteru stosunków Polski i ftosji około połowy XVI vi. ieku, do czego zobowiązuje utrwalony a z gruntu falszywy pogląd o ich "geopolityc nych" uwarunkowaniach. Otóż właśnie w 1561 roku dobiegało kresu "trzynaście szezę- śliwych lat Iwana IV", jak zwie je tradycja i dziejopisarstwo rosyjśkie."2 lVa o'kres t n złożyły się irzie tylko pokojowe, a ńa- wet przyjazne stosunki z Polską oraz przyłączenie Kazania do Rosji, a z nim włączenie całego biegu Wołgi do ziem ro- syjskich. W ciągu tych trzynastu lat średnia i drobna szlach- to oraz zniasta otrzy nzały, o raz pierwszy od czasów najażdu zzongolśkiego, prawn odwaliny podmiotowośei. Był taką podwaliną Sudżebnżk cara Iwana - wydany w roku 1550 zbiór praw, wzorowany na o sto lat weześniejszym Sudżebnż- ku króla Kazimierza Jagiellona dla Wielkiego Księstwa Li- tewskiego. Była nią instytucja Soboru Ziemskiego, czyli po- lityczne przedstawicielstwo społeczeństwa rosyjskiego. Z ro- kiem 1561 wszystko to zostało zniweczone. Car odsunął od siebie ludzi, którzy cierpliwie wymijali rafy w stosunkach 176 197 12 - Złota demokracja z zachodnim sąsiadem, a przyjął na doradców ieh bezwzględ- nych i osobistych wrogów. Jednocześnie Iwan IV zamieniał się w Iwan'a Groźnego, który rychło oddał zarząd krajem oprycznikom, siejącym grozę i okrucieństwa. Ich ofiarą padło społeczeństwo rosyjskie. Car uderzył też w Cerkiew, gdy sp - tkał się z jej cichym protestem. Zubożeniu materialnemu w wyniku łupiestw dokonywanych przez grasujące po kraju od- działy opryczników towarzyszyły masowe rzezie ludności. Zewnętrznego sprzymierzeńca znalazł car w innym nie- szezęśliwym władcy - w królu Szwecji, Eryku XIV. dy vi, listopadzie 1562 roku oblggał Połock, był ż nim już w po- rozumieniu. Polska więc stanęła w Inflantach wobec dwóch przeciwników. Rewolucja wewnętrzna dokonana przez Iwa- na IV odpowiadała wymiarem rewolucji, jaką car przegro- wadził w swej polityce zagranieznej. D!a polityki polskiej wszystko to nie było zaskoczeniem, adkąd w 1554 roku Han- za - wtedy sprzyznierzona już z Danżą i Zakonem Nie7niec- kim - nawiązała stosunki z Rosją, zaś w rok pó niej, dzięki głośnej wyprawie Chancellora, jej śladem poszła Anglia. Król Zygmunt August protestował ma dworach Europy przeciwko dowozowi broni do pozostającego od zwierzehnictwem Zako- nu portu Narwy w Inflantach - świadom, że broń ta przeka- zana do Rosji uzie umocni s2ł pragnących pokoju ż Polską. Po zajęciu Narwy rzez Iwana IV w maju 1558 roku, król ogło- sił jej blokadę wiosną 1560 roku i wydał nowo powstałej Straży Morskiej rozkaz przeehwytywania okrętów płynących tam z portów Hanzy i Danii, a niedługo i że Szwecji. Nie była to jednak blokada podjęta la gospodarezego zniszezenia Rosji, z którą lądowa wymiana towarów przebiegała bez za- kłóceń ze strony Rzeczypospolitej. Było to raczej embargo małożone w celach wojskowych i politycżnych, uzasadnione z chwilą, gdy Rosja wehodziła w orbitę wpływów znad Morza Północnego lub gdy rysowała się groźba, że tak stać się znoże. P-oza zdobyciem Połocka w lutym 1563 roku oraz "dobro- dziejstwami" wynikającymi z wsz chwładzy opryczn.żny in- nych korzyści z pobytu na owej orbicie Rosja nie miała. lVa- miestnik Inflant, kasztelan Ja n Chodkiewicz, roznosił jedną p drugiej ofensywę sprzymierzonych wojsk rosyjskich i szwedzkieh. Gdy zaś załamała się kolejna, na przełomie lat 1567-1568, król dokonał mobilizacji i demonstracji zbroj- nej potęgi Rzeczypospolitej po R,adoszkowicami."e W czerw- cu 1568 roku car zwolnił zatrzymanego posła polskiego, Je- rzego Bykowskiego, i zaprosił króla na osobiste spotkanie: Do spotkania wprawdzie nie doszło, a1e działania wojenne przerwano, zaś w pierwszej połowie 1570 roku podpisany zo- stał w Moskwie trzyletni rozejm, razdzielający oba wojs a wzdłuż biegu Dźwiny. Znamienne, że jeszeze w 1568 roku, gdy Cesarstwo Nie- mieckie i Tureja podpisały pokój w Adrianopolu, poseł polsl w Stambule, Piotr Zborowski, zabawiał Turków opowiada- niem o możliwości przymierza Rzeczypospolitej z Rosją, z którą Tureja właśnie wojowała pod Astrachaniem. Nie mniej wymowne jest i to, że po przerwaniu działań wojennych t roku 1568 król ostrzegał cara przed gotowością Tatarów do najażdu, o czym donosił wywiad polski. W tym też czasie król i car zaczęli myśleć o zawarciu przymierza przeciwko Niemcom.4g Na koniec, znamienne było również jednoczesne u'krócenie oprycz my przez cara Iwana, oficjalnie żniesio- nej niedługo potem, w roku 1572. Końeząc już dywagaeje o stosunkach Polski z Rosją w 1a- tach sześ‚dziesiątych XVI wieku, dodajmy, że rzucają one światło na g nezę Unii Lubelskiej. Utarty pogląd głosi, iż Unia ta miała rzekomo pogłębiać "geopolityczne" skłósenie polskiej i rosyjskiej polityki. Miała być też wynikiem obaw Litwinów przed Rosją. W świetle jednak przedstawionych okoliczności owe zadomowione poglądy na przyczyny i zna- czenie Unii Lubelskiej nie wytrzymują praby drowego roz- sądku (zresztą główni lit wssy rzecznicy walnej rozprawy z Rosją byli bez wyjątku głównymi przeciwnikami Unu). Nie bez powodu na sejmie lubelskim 1569 roku "postrachami nad- chodzącymi z Niemiec" argumentowano potrzebę ściślejsz go związku Korony i Litwy. Unia Lubelśka, podobnie jak Unia Krewska 1385 roku, zniała wymowę i bałtycką, i środkowo- europejską. Toteż zarówno Unia Lubelska, jak i przyjazny zwrot w sto- s,,znkach z Rosją pozwalały przypuszezać, iż priorytetowymi d!a polityki polskiej pozostaną sprawy bałtyekie i środkowo- europejskie. t v roku la72 bisku Adam Komarski isał z Rzymu, że nie wierzy w jakiekolwiek zagrożenie ze strony Rosji.4s W tym samym czasie biskup Warmii, kardynał Stanisław Hozjusz, abejmował w Wiecznyzn Mieście obow ią ki członka papieskiej kongregacji do spraw Niemiec, spraw dobrze mu znanych choeby z lat, gdy swą powagą i zabiegami wspierał dzialalność Komisji Pruskiej i Gdańskiej. Po śmierci Zygmun- ta Augusta kardynał Hozjusz z zadowoleniem przyj ł wieść 179 o wyborze Henryka Walezjusza, natomiast z niepokojem przy- witał wiadomość o wyborze Stefana Batorego.4g Czy niepokój ten wywoływał niedawny jeszeze kalwinizm elekta? Wydaje się, że wniosek taki byłby bardzo pochopny. Prawdopodobnie kardynał miał wątpliwości, czy nowy król utrzyma dotych- czasowy kurs polityki.polskiej. Car Iwan IV podezas bezkrólewia po śmierci Zygmunta Augusta przedłużył na następne trzy lata, bez zmiany warun- ków, rozejm zawarty z Rzecząpospolitą w roku 1570. Możli- we było nawet rozpatrywanie jego kandydatury na osieroco- ny tron, choć chyba obie strony zdawały sobie sprawę, że jest to mrzonka - tak podezas pierwszego, jak i rugiego bezkrólewia. Zbliżywszy się do cesarza Maksymiliana II w zwiążku z vojną, jaką ten toczył ze Szweeją, car nie ty2ko nie skorzystał z oferty współdziałania przeciwko Rzeczypospolitej, którą przedstawił mu Habsburg, lecz powiadomił o niej po- lityków polskich w czasie drugiego bezkrólewia. Donosił o tym nunejusz papieski, pisząc: "z listów l Vloskiewskiego pisanych do Litwy i z instrukeji, których kopie załączam, arcybiskup i kilku innych panów wywnioskowali, że cesarz - wysławszy ambasadorów o u kładów z Moskiewskim - nie postępuje z nimi właściwie, akby miał pod pozorem obioru okupować Królestwo bez zobowiązania się artykułami, postępując Litwę, a także Inflanty z Prusami Moskwie"4' Już po wy'borze Stefana Batorego car zwolńił Polaków wzięty ch do niewoli w Estonu, gdzie bili się w wojsku szwedz- kim. Zaś we wrześniu 1577 roku w4jewoda mazowrecki Sta- ńisław Kryśki, wysłany rto Moskwy na rokowania w spra- wie układu dotyrzą cego de1imataeji w Inflantach, donosił, że car zajmuje stanowisko zgodne ż tym, jakie w roku 1570 zajął Zygmunt August. Natomaast za rewolucyjną uznać na- leży zmianę stanowiska cara w sprawie tytulatury, w spra- wie więc, która dotąd tylekroć stawała na przeszkodzie za- warciu - jak mówiono - wiecznego pokoju. Otóż %Iwan IV żądał tytułu "cara Wszech Rusi na Wsehodzie".ge Było to i c równoznaczne z rezygnacją z roszezeń do Rusi Zachodniej, to jęst Litewśkiej i Koronnej. W pięć lat po śmierci Zybmunta Augusta stosunki Polski i Rosji zdawały się nawet przekra- czać poprawną, jagiellońską norm Taki właśnie stan stosunków z oskwą ni wątpliwie sprzy- jał rozwiązaniu obu ponownie nabrzmiałych spraw: gdańskiej i pruskiej. Załatwiono je łącznie, ale sposób, w jaki to zro- biono mógł budzić zgrozę. By przekonać rajców Gdańska o niestosowności dalszej zwłoki w uznawaniu przez miasto praw króla Stefana do korony, wykorzystano nie tyle oręż, przecież skutecznie sprawdzony pod murami miasta, ile po- średnictwo Brandenburgii i księcia Anspaehu, Jerzego Fry- deryka Hohenzollerna. Polubowne załatwienie spraw,y poprze- dził hołd Gdańszeza i ich przeprosiny, złożone w połowie grudnia 1577 roku. eną, jakże wygórowaną, były ustępstwa ze stro,ny króla, dotyeząse Konstytucji Karnkowskiego, od obo- wiązku przestrzegania których Gdańsk został zwolniony.4 Oezywiście należało się coś i pośrednikom. Toteż łamiąc opór Rady Księstwa Pruskiego, która prosiła o mianowanie Polaka, ! kuratore n lenna i była kategorycrnie rzeciwna powierze- niu tej godności Jerzemu Frydery owi Hohenzollernowi, król nadał ją jednak właś:ni teznuż, we wrze niu 1577 roku.6o Subsydium, jakie król z kolei otrzymał od księcia w dowód wdzięczności, było znacznie mniejsze od pomocy pieniężnej ofiarowanej przez Radę pruską w przypadku uwzględnienia jej próśb. Tymezasem w instrukeji na sejmiki przedsejmowe poprzedzające sejm warszawski 1578 roku, właśnie "moskiew- ską grozą", wymagającą przygotowania odpowiednich środ- ków finansowych, król Stefan tłumaczył takie a nie inne za- łatwienie sprawy kurateli pruskiej. Sejm obradował w styczniu i w utym, zaś mniej więcej w tym samym ezasie zmierzał do Sztokholmu poseł hiszpański, by tam rokować o przymierze ze Szwecją i Polską przeciw Holandii, Danii i Anglii. Byłaby to również koalicja przeciw- ko nowemu cesarzowi niemieakieznu, Rudolfowi II Habsburgo- wi, ktary prz d hiszpańs kim krewniakiem, rólem Filipen3 II, niezupełnie miał wytłumaczyć się z roli, jaką w obozie współpracowniików ksżęcia Wilhelma Orańskiego odgrywał jego brat, arcyksiążę Maciej. A przecież król Stefan, jako książę Siedmiogrodu, zdawałoby się był skłóeony z wiedeń- skimi Habsburgami. Poza tym system polityczny wiążący Polskę z największą ówezesną potęgą za hodnioeuropejską, Hiszpanią - system ofensywny, ze stanowiska polskie o ukierun kowany na Bałtyk - byłby calkowicie zgodny z tra- dyejami polityki Jagiellonów. C'ymezasem na początku kwietnia 1578 roiku Stefan Batory przedstawił nunejuszowi papieskiemu alternatywne ujęcie swych zamiarów. W obu wariantach była mowa o przymie- rzu ze Szwecją. Wszelako, gdy pierwszy przewidywał wspólne :' i w porozumieniu z Hiszpanią wystąpienie przeciwko Danii, drugi znówił o wspólnym wystąpieniu przeciwko Rosji. lso 181 W piern,szym przypadktt Skandyna Z,ia miała zOstać zjedno- zona pod egidą Wazów, zaś Polska otrzymałaby kontrolę nad porte2n i fortecą w Kopenhadze. W drugim zaś - Rosja mia- ła być rychło pobita, zaś Inflanty podzielone między PoIskę i Szwecję. Jak stwierdzał sam ńunejusz, realizacja pierwszego zamierzenia dawałaby Polsce "dominio di tutt0 il mare Balti- co", z ś katolicyzmowi ułatwiałaby powrót w te strony.5 DodaE warto, że sprzyjaliby jej również książęta pomorsey, z dawna odezuwający nieprzyjażny nacisk ze strony Danii i Hohenzollernów. NatOmiast realizacja drugiego wariantu znogła prowadzić jedynie do odzyskania dotychezasowych strat litew kich, rktórych waga była nieporównywalnie znniejsza od znaczeńia nadmorskiej Estonii. Tę bowiem część Inflant, z któ- rej utrzymaniem król Jan III Waza nie bardzo dawał sobie radę wojując z Iwanem IV, uzyśkać musiałaby sprzymierzo- na z POlską Szwecja. Jeśli nasze dotychezasowe wywody są słuszne, t0 urzeczy- wistnienie pierwszego wariantu skwitowane mogłoby być sło- vami - nic nowego. Natomiast realizacja drugiego zasługi- vała na miano rewolucji - rewolucji w dotychezasowych założeniach polskiej polityki zewnętrznej, nie mniej doniosłej niż współezesna jej i już wspominana rewolueja wewnętrz- nego układu sił. Wydaje się, że wprowadzenie w żysie dru- giego wariantu było już przesądzone z chwilą takiego, a ni innego rozwiązania przez króla Stefana obu spraw bałtyckich. 8 kwietnia 1578 roku, a więc jeszeze przed rozmową z nun- cjuszem, król wydał edykt ogłaszający wolność handlu z Anglią53, zaś w czerwcu przyjąl pOselstwo duńskie. Już w tra cie wojny z Rosją armię króle- vską wzmoenił oddział przyprowadzony przez Georga Farensbacha, marszałka króla Danii.54 Rewolucja w założeniach polityki zagranicznej stała się faktem. WOjna, która wybuchła w roku 1578 i przyniosła polskie- mt.z orężowi kilka świetnych zwycięstw, zakońezyła się pod- pisaniem 15 stycznia 1582 roku dziesięcioletniego układu ro- zejmOwego podyktOwanego ROsji przez Polskę. Na mOsy tego układu powróciły do Rzeczypospolitej Połock i Wieliż, nato- iziiast Rosja na sto lat żegnała się z wybrzeżami Bałtyku. Straty Moskwy nie oznaczały jednak zysku Polski, gdyż pół- no ne brzegi Estonii zatrzymywała oczywiście Szwecja. Chwa- ła oręża ńie była w tym przypadku chwałą polityki. Rewolucja, jakiej okonywał król Stefan w założeniach po= lityki polskiej, nie spotkała się z uznaniem społeczeństwa już w jej pruskich i gdańskich początkach. 'tedy oburzała ona takich mężów stanu, jak kanelerz llikołaj 'Volski, wo- jewoda p-oznański Stanisław Górka czy biskup kujawski Sta- nisław Karnkowski. Oburzyła też nie tylko "ciemne masy"- inwektywą taką posługiwało się późniejsze dziejOpisarstwo- katolickiej szlachty mazowieckiej, czy katolików w ogóle. Stanisław Górka był lut raninem, podobnie zresztą jak nie byli katolikami członkowie Rady Księstwa Pruskiego. eraz, w przededniu i w czasie wojny, przemówiło całe społeczeństwo, wykorzystują politycżne instytucje Rzeczyp0- spolitej. Na sejmie 1576 ro ku osłowie stanow zo atwierdzali riorytet zagadnień północnych i zachodnich nad moskiewsiki- ani.55 Na sejmie 1579 roiku poseł Mikołaj Sienieki, ezlowiek- -symboI strónni twa egżekucji praw i dóbr, śtał ma czele prze- civrników wojny z Moskwą. Zaś w czasie sejmu 1581 raku ocikoznorzy sieradz,ki Ponętowśki, zaufany królowej Anny Ja- giellonki, mówiąc o Rośji wyraził się, ż2 "wolał w tamtyeh rajaeh niż wojnę talki pokój wi zieć, który by był la Rze- czypospolitej i dla Króla Jegomoś i ucżciwym i pożytecznym". Na tym samym sejmie mówili też inni: "A choćby też całą Moskwę zawojował, jak tu rządzić tak obśzernym państwem, przy takiej rozległości granic, albo na co się to przydać Yn0'Ż2".SB Późniejsze dziejopisarstwo dostrzegło w ówezesnym funk- cjonowaniu instytucji politycznych objawy anarehii szlachec- kiej, a także je en ż przejawów szkodliwości ich demokra- tycznego charakteru, który pokrzyżował "wielkie zamiary nie malowanego króla". Wydaje się jednak, że demokratycżne instytucje najżwycżajniej w świecie wyrażając rz czywistą wOlę społeczezistwa, wyrażały jego wiern ść jagiellońskiej tra- dycji. Po prostu ogół obywatelski nie chciał rewolucji wpro- wadzanej przez króla i rząd, skoro kłóciła się ona z tradycją i zdrowym rozsą kiem, zaprżepasżezała możliwości, niepręd- ko owtórzone, wynikające z ówezesnego układu sił w Euro- pie. Krótkie, dziesięcioletnie rządy króla Stefana, jeśli rozpa- trywać je w aspekcie tradycji polityki jagiellońskiej, okazały się więc chyba pOdobną pOmyłką, jak poprzednie i jeszeze rótsze rządy Henryka Walezjusza. Byłyby przeto pomyłką tych, którzy g4 powołali na tron. Vśród nich z ś ńiemałą rolę .adgrywa a rodzina Zborowskich. Politykom zdarza się prze- :cież, że popełniają pomyłki, a mimo to nie przypominają saperów, mylących się, jak wiadomo, tylko raz. Ale czexpią- 182 183 cyeh korzyści z własnych błędów polityków nie nazywamy politykami, lecz w najlepszym razie politykierami. W wy- padku wyboru francuśkiego Zborowscy nie byli jedynymi, którzy grzyczy niając się do koronacji króla Henryka, po- wiedzmy, zakładali mrnę. Natomiast w wypadku wyboru Ba- torego - pozostając przy tej samej przenośni - można rzec, że zaminowanie pola było wyłącznie ich dziełem. Gdy wi c katowski topór ścinał głowę Samuelowi Zborowskiemu, a nie- mal wszyscy jego bracia udawali się na wygna nie, odłamki min raziły nie osobistych wrogów Zborowskich, ale ich sa- mych. A przecież są podstawy, by są zić, iż miny e ksplo- dowały w chwili, kiedy Zborowscy, jakby zdając sobie spra- wę z niedoskonałości swego dzieła, usiłowali - co prawda równie niefortunnie - je rozbroić. Sprawa Zborowskich rozeszła się w ówezesnej Europie znacznie szerszym echem niż moskiewskie sukcesy króla. W Polśce, rzecz prosta, echo było jeśzeze głośniejsze. Czy je - nak rzeczywiście niechęć ogółu obywateli do króla i d kanelerza Jana Zamoyskiego dowodziła "szlacheckiego war- cholstwa"? Oburzenie opinii publi znej wywołane sprawą Zbonowskich w istocie pokrzyżowało następny "wielki plan" króla Stefana, mianowicie plan wojny z Tureją. Z tą Tureją, która od klęski zadanej jej przez Hiszpanię w roku 1571 pod Lepanto przeżywała poważny rozkład wewnętrzny - co trwać miało aż do p czątku rpanowania Mehzneda IV w r ku 1648 - i z którą w latach dziewięćdziesiątych XVI wieku niezbyt szezęśliwie będą wojować wiedeńsey Habsburgowie. Niewątpliwie już w ostabnim okresie reądów Stefana Batore= go po.dobny plan musiał uważać za ozbawiony sensu pry- mas Stanisław Karnkowski, który kilka lat później pisał: "my nic nie mamy do odbierania cesarzowi tureckiemu, gdyż ni tylko nic nam nie zabrał, ale gdy nasi cżęstokroć je o brali: czasem przeglądał, czasem przyjacielskie, żeby mu beło na- grodzono abo wrócono, żądał"5'. Pełne naczenie słów pry- masa można zrozumieć przypomniawszy jego przekonanie o priorytecie zagadnień bałtyekich i zasługi dla sprawy do- n ,inżu%rc 7n,arżs. Rewolu ja założeń pfllityki polskiej, ja'ką przy niosły dzie- sięcioietnie rządy króla Stefana, nie była udana. ChoE wiązała się z zaprzepaszezeniem dziejowych możliwości, właściwie po- została tylko próbą rewolucji. Próbą nieudaną, bo udaremnio= ną przez opór społeczeństwa. Zaś instynkt polityczny oby- wateli, widoczny w tym oporze, był rękojmią, że znożliwa będzie orlbudowa polskiej polityki zgodnie z jej tradycyjny- mi założeniami. Wybór Zygmunta III Wazy, koronowanego 27 grudnia 1587 roku koroną jego "wujów, dziadów i nad- dziadów", był takiej odbudowy kamieniem węgielnym. Prżez wybór ten przesądzono, iż król Pols!ki zasiądzie na branie Szwecji, a Bałtyk i jego wybrzeża nie przestaną miee prio- rytetu w polityce polskiej. Jedną z pierwszych cegiełek bu- dowli położył sam król, zaprzysięgając w końcu stycznia 1588 roku piętnastoletni rozejm z carem Rosji Fiodorem, sy- nem Iwana Groźnego. Pogłoski o "hiszpańskiej maszkarze" (tak zwali nieśmiałe- go króla nielicżni niezadowoIeni z jego wybonu), która rzy- jechała ze Szwecji, mogłyby ńiepokoić, gdyby obywatelśki instynkt ogółu miał osla'bnąć. Pierwsze pięć lat rządów Zygmunta III Wazy upłynęło,po znakiem wewnętrznyeh niepokojów, wywoływanych przez skrajne śro dowiska katolickie i różnowieneze, które mimo róż- nic wyznaniowych łączyła niechęć do nowego króla oraz fakt, że oba znajdowały się w wyraźnej mniejśzości. Ale demo- kratyczne instytucje państwa z jednej strony pozwoliły mniejszościom na wyrażenie przekonań, z drugiej zaś - z ca- łym szacunkiem - złożyły ich propozycje do lamusa. Tak więc przed sejmem inkwizycyjnym 1592 roku ftzeczpospolita nie znalazła się w stanie wojny z Tureją, do czego dążył "spadkobierca myśli" króla Stefana, kanelerz i hetman wiel- ki koronny w jednej osobie. Natomiast król, oskarżony na sejmie ińkwizyeyjnym o zamia porzucenia państwa a nawet o frymarezenie koroną, zdołał tę koronę bez większego trudu utrzymać. Zaś gdy pół roku później, na sejmie 1593 rc ku, król Zygmunt III poprosił pozostałe stany o zgodę na ehwi- lowy wyjazd do Szwecji, udzielono mu jej bez obaw, że nie wróci. Jego powrót zdziwił niewielu, a większość cieszyła się tym, co król ze sobą przywiózł, mianowieie tytułem korono- wanego króla Szwecji. Tylko kanelerz, jakby nie mógł na to patrzeć, wyjechał o Mołdawii z częścią państwowego woj- śka, by w roiku 1595 udzielić popancia swemu przyjacielowi, Jeremiaszowi Mohyle. Naruszył przez to niepisane porozumie- nie Polski i Tureji odnoś!nie utrzymania mołdawskiego sta- tus quo. W wielu prywabnych Iistach i wypowiedziach wybitni nę- żowie stanu nie szezędzili wyrazów potępienia dla tego kroku, lg 18 acz - co 'Ayło przejawem staropolskiej kultury politycznej- nie sprzeciwili się, gdy z ziem, w których majątki kanelerza zajmowały przeważającą część szlacheckiego areału, rozległy się nawoływania, by sejm nagrodził jego moldawskie zasłu- gi.5s Wszelako gdy w raku 1600 kanelerz po raz drugi wy- stąpił w obronie Jeremiasza Mohyły a przeciwko hospodarowi Wołoszezyzny, Mishałowi alecznemu, śprawa była daleko po ażniejsza. ByŁo to bowiem wystąpienie przeciwko sile, która wyrastała w południowej części Europy Środkowej jako siła w zasadzie rodzima a na pewno niezależna tak od Stam- buŁu, jak i Wiednia. Książę Michał Waleczny łątzył w so- bie właściwą rumuńskiej dyplomacji odpowiedzialność za sło- wo z rzadko spotykaną odwagą osobistą, której zawdzięczał przydomek. Bił i Turków, i Niemców. Jednocześnie cieszył się poparciem jednego z najwybitniejszych mężów stanu Rze- czypospolitej, a zarazem jednego ze współtwórców Unii Lu- elskiej, księcia Konstantyna Ostrogskiego - osobistości wy- bitnie zasłużonej dla odrodzenia Cerkwi na Rusi Koronnej.5 Księcia Ostrogskiego nie łączyły dóbre stosunki z kanelerzem. Kantlerz bowiem uchodził, nie bez powodów, za współautora wycieczki Kozaków zaporoskich, która spustoszyła,d4bra księ- eia Kanstant na (tzw. powstanie Kosińskiego), co ten odwza- jemniŁ podobną wyeieczką Kozaków do dóbr przeciwnika i je- go przyjaciół (tzw. powstanie Nalewajki). Zatrzymując się jeszeze chwilę przy emulacji wojewody kijowskiego z kanelerzem wielkim koronnym, wypada wspo- znnieć, że rzuciła ona cień na bardzo doniosłe wydarzenie. Otóż był Konstantyn Ostrogski nie ty1ko odnowicielem Teli- gijnego i kulturalnego życia prawosławnych obywateli Rze- szypospolitej, ale również rzecznikiem zjednoczenia Cerkwi z KościoŁem, w eo zaangażował swój autorytet, uznawany przez niemal całą Ruś. Jednak do narodzin Kościoła greko- katolickiego, zwarnego unićkim, dośzł4 w latach 1595-1596 przez porazumi nie Kościoła katolickiego nie ze środowiskiem skupionym wokół księcia Konstantyna Ostrogskiego, lesz ze środowśskiem, które wiązało się z kanelerzem, a które rów- nież ńa ftusi było w mniejszości. Ta wprowadzona Unia nie mo Ła, przynajmniej zrazu, wydać korzystnych owoców. Sta- wala się natomiast groźbą la jedności obywatelskiej. Śladu oparcia dla Unii nie znajdujemy u prymasa Sta nisława Karn- kowskiego. Natomiast nie brak wymownych dowodów wier- mośei wobec Rzeczypospolitej ze str ny pozostającej poza Unią Rusi, oraz lojalnej obrony praw prawosławia przez katolic- kich obywateli państwa. Uatawy sejmów 160?, 1609, 1616,1618 i 1633, a przede wszystkim 1635 roku, zapewniająće równość praw obu odłamom, były wydawane na żądanie prawosław- y h, popieranych przez o ół katolików. Wracając do drugiej wyprawy mołdawskiej kanelerza, wy- ada stwierdzić, że była ona ni bezpieczniejsza od pierwszej ie tylko dlatego, iż stanowiła wykroczenie przeciwko zasa- dom polityki polskiej wohec południowych ziem Europy Srod- kowej, zasadom, jakie wypracowane zostały po itwie pod 'Vlohaczem. Była to również wyprawa kosztowna finansowo, gdy ów - jak mówiono - " norw wojny" był już wówezas potrzebny na innym obszarze, mianowicie w Inflantach. J szeze w 1598 roku król Zygmunt III zmuszony był udać się do Szwecji, by zażegnać niebezpie zeństwo, jakie zawisło nad jego tamtejszym panowaniem wskutek działalności jego stry a, księcia Karola Sudermańskiego. Dążąc do zdobycia władzy królewski j, książę Karol stanął na czele szwedzkich rotestantów. Jednak osobistych ambicji nie wiązał on z wal- ą o toleraneję wyz naniową czy o polityczne równoupraw- ni nie prot sta zekich bywateli. Hasła wyznani we, jakie wy- sunął Karol Sudermański, były nacaągnięte i to mocno. Po- itvkę reli ijną Zygmunta III w Szwecji ceehowała bowiem toleraneja, a najlepsze świadectwo wystawił królowi nie kto inny, jak król Fran ji Henryk IV Burbon. Monitowany w rc- ku 1597 przez Stolicę Apostolską o zbyt tolerancyjny stosu- ek do niekatolików, odparł, iż tak samo postępuje wobec ů ich w Sz secji i Polsce król Zygmunt III.B' Momareha polski, udając się w roku 1598 do Szwecji, nie skorzystał z rady nzię- ów stanu Rzeezypospolitej i prz był tam bez wojska. Podró- żv króla nie wieńezyło powodzenie, ale też ńie końezyła się zerwaniem z księciem Karolem, który został mianowany na- xniestnikiem. Do zerwania doszło właśnie w roku 1600. Karol Sudermań- ski odnowił stosunki, jakie łączyły go z francuskimi kalwi- ni tami zanim jeszeze obecny król Franeji objął władzę po śmierci Henryka III Walezjusza. Sposobności dostarezyło uczu- cie, którym do córki księaia Karola zapałaŁ jeden z przywód- ców r f rmacji francuskiej, książę Henri de Rohan. Jedno- cześnie stryj Zygmunta III, chcąc uzyskać wsparcie holender- skićh Stanów Generalnych, na przełomie lat 1598-1599 stra- szył je rzekomymi przygotowaniami PoIski do zajęcia cieśnin Sundu w porozumieniu z Hiszpanią. W roku 1600 zmierzały nad Bałtyk dwie misje: francuska - wojskowa do Szwecji 187 i hiszpańska - dyplomatycz na do Polski. I właśnie w tym róku, rozprawiwszy się zbrojnie z katolikami szwedzkimi, Ka- rol Sudermański uderzył z Estonii na polską część Inflant.E2 Rozpoczynała się w ten sposób wojna między starszą a młodszą gałęzią Wazów. W myśl ówezesnych pojęć prawo było całkowńcie o śtronże przedstawiciela gałęzi starszej, aro- nowanego władcy Szwecji - króla Polski Zygmunta III. Praw Zyg tnunta III zbytnio nie uszezupliły stany szwedżkie, ig y w roku 1604 oddały koronę przedstawicielowi linii młodszej, księciu Karolowi Sudermańskiemu. Trudno było bowiem uwa- żać ten akt za wyraz woli ogółu, skoro w gronie jego twór- ców zabrakło pokonanych katolików. Koronacji księcia Karo- la towarzyszyła uchwała pozbawiająca szwedzkich katolików prawa pobytu w ojezyźnie, co dobitnie świadezyło o duchu nowych rządów. W tym świetle odzyskanie szwedzkiego tronu przez Zy- gmunta III łączyło się w sposób wyraźny z zagadnieniem toleraneji wyznaniowej w Europie. Napaść Karola na Inflan- ty c yniła sprawę szwedzką jeszeze bardziej sprawą całej Rzeczypospolitej. Odwraeając uwagę polityki polskiej od Sun- du w stronę Inflant i zamieniając układy na wojnę, napaść ta nakazywała zamiast ofensywy na zachodzie prowadzenie wojny defensywnej na wsehodzie, ale przecież nad tym sa- mym Bałtyki m. Po sejmie 1600 r ku, 12 marca król wcielił do Rzeczypospolitej Estonię, odebraną przez jego ojca Iwa- nowi IV. Potwierdził tym moc zobowiązań Korony wobec Inflant, przyjętych układem w Wilnie z 1559 roku. Następnie począł przekonywać kanelerza wielkiego koronnego, by ten zechciał wykonać swe obowiazki wodza naczelnego, jakie na- kładała nań piastowana jednocześnie godność hetmana wiel- kiego koronnego. Nie bez długich oeiągań hetman wyraził zgodę i ruszył do Inflant, lecz po zdobyeiu Wolmierza w roku 1601 i kilku drobnych niepowodzeniach żrezygnował ze stanowaska, do czego zreszta upoważniał go wiek. Jego miejsce zajął syn siostry Samuela Zborowskiego, Krystyny - hetman polny li- tewski Jan Karol Chodkiewicz. Pod nowym naezelnym o- wództwem na powodzenie nie trzeba było długo czekać. Jesz- cze przed objęciem stanowiska Chodkiewicz pobił Szwedów pod Kokenhausen w roku 1601. Gdy sejm 1603 roku uehwalił pobór podatków, wojna nabrała impetu: w roku 1604 hetman zadał nieprzyjacielowi porażkę pod Białym Kamieniem, zaś 27 września 1605 roku rozgromił główne siły Karola Suder- 188 mańskiego pod Kireholmem, przy czym niewiele brakowało, by straciwszy blisko trzy czwarte własnej armżi sam jej wódz dostał się do niewoli. Jeńey francuscy, brani do niewoli w niemal każdej bitwie, traktowani byli szezególnie honorowo; po sutym zaopatrzeniu na drogę pozwalano im opuścić gra- nice RżeczypospoIitej. Zwycięstwo pod Kireholmem miało reperkusje w kraju i za granicą. Pod jego wrażeniem obradował w marcu i kwiet- niu sejm 1606 róku, na którym nowy rząd (po mierci po- przedniego anelerza, żmarłego w roku 1605, pieczęE większą flbjął biskup przemyski Maciej Pstrokońśki, a xnniejszą Sta- nisław Mińs ki) przedstawił projekt kolejńego usprawnienia organizacji sił żbrojnych Rzeczypospolitej.B3 Wszelako na tym właśnie sejmie ozpoczął się pierwszy akt dramatu, prżez trzy lata paraliżując go zewnętrzną działalność państwa. Był to rokosz sandomi rski, żwany też rokoszem Zebr ydowskie- go.E4 Rodowód polityczny rokoszan, szermujących ultrarepu- blikańskimi hasłami, prowadził do środowisk, na których opierał się król Stefan, a które choć poparły w roku 1587 kandydaturę obecnego króla - zatruły mu pierwsze pięć lat rządów. Gnie'uvało rokoszan habsburskie małżeństwo króla, postanowione w 1605 roku po śmierci jego pierwszej żony, zresztą również Habsburżanki. Gniewały ich rzekome abso- lutystyczne dążenia Zygmunta III, a wśród innych jeszeze żalów nie ostatnie miejsce zajmowało to, że - jak mówili- wplątał król Rzeczpospolitą w "niepotrzebną wojnę" ze Szwe- cją. Owe żale część historyków powtarza po dziś dzień. W Szwecji natomiast wieść o Kireholmie zachwiała rząda- mi Karola Sudermańskiego. Stany szwedzkie, obradujące w tym samym czasie co sejm 1606 roku, okazały się mało skłon- ne do świadezeń podatkowych, zaś Karol, jakby idąc za nie- dawnym wzorem cara Iwana roźnego, ogłosił swą wolę abdykaeji i nie tzstępował, dopóki sąd stanów nie skazał rze- komych "katolickieh śpiskowców", których jakoś udało się znaleźć. Tymezasem król Danii Chrystian IV poezął przemy- śliwać, czy Sz wecji nie byłoby lepiej właśnie pod jego rzą- dami i czy w związku z tym nie należałoby wypowiedzieć Karolowi wojny. Gharakterystyczne, że Zygmunt III - ezując się królem Szwecji - w 1608 roku wpływał na duńskiego sąsiada, by zostawił Szwedów w spokoju. W podobnym duchu oddziaływała na niego również dyplomacja francuska. Ta ostatnia ezyniła to przecież nie ze względu na prawa króla Zygmunta, lecz ze względu na Karola Sudermańskiego, śpie- 189 sząc jednocześnie do Polski z propozycją pośrednictwa, vo chwili, w której było ono na rękę przede wszystkim poko- nanemu. Wszelako skuteczniej od media ji franouskiej sparaliżował poczynania Polski nad Bałtykiem rokosz. Jego uczestniey nie poprzestali na zorganizowaniu zjazdów w Stężycy i w Lu- blinie, na który h domagali się detronizacji Zygmunta III, ale by wzmocnać wymowę tego żądania, sformowali oddziały wojskowe. Zostały one rozbite 7 lipsa 1607 roku w bratobój- czym starciu pod Guzowem, gdy rokoszanie wbrew postan4- wieniom sejmu nie wrócili na parlamentarną drogę działania. Sejm 1609 roku ostatetznie zamknął kwestię okoszu, zaTa- zem ustalają'c prawną procedurę wy;powiadania posłuszeństwa królowi Rze zypospolitej. Równolegle z uspokojeniem spraw wewnętrznych podjęte zostały działania wojenne w Inflantach. Towarzyszyły im suk- eesy Jana Karola Chodkiewicza - od bitwy kireholmskiej hetmana wielkiego litewskiego. Zwyciężył on w roku 1609 pod Parnawą i Diam ntem, zdobywając obie twierdze, a,także w bitwie xnorskiej pod Salis, gdzie w tym samym roku roz- bił szwedzką flotę, używająe zarekwirowanyoh angielskich statków handlowyeh. Do zwycięstw tych, a z nimi do wyparcia Szwedów z nże- mal całych Inflant, dochodziło jednak w już zęściowc zmie- nionym układzie sił europejskich. Od października 1607 roku toczyły się - za pośrednictwem króla Franeji Henryka IV- rokowania pokojowe między Hiszpanią a Holandią. Książę Karol usiłował rozbić te pertraktaeje w obawie, że ieh po- wodzenie pozwoli flocie hiszpańskiej wyruszyć na Hałtyk. Być też może, iż swymi apelami do Stanów Generalnych Ho- landii o dalsze prowadzenie wojny podnosił cenę franeuskich zabiegów o jej przerwanie. Tak czy inaezej, kierownik ówezes- nej polityki hiszpańskżej, książę Francisco de Lerma, .dążąc wytrwale do pokoju w Europie Zachodniej, nie 4drzueił fran- cuskiej mediacji. Zgoda na rozejm z Holandią, podpisany na lat dwanaście w Antwerpii w początku kwietnia 1609 roku, owotłziła, że Hiszpania nie zamierza zbytnio angażować się w rozgrywki bałtyckie. Jednakże rozejm w Antwerpii nie oznaezał ustabilizowania sytuacji w Europie Zachodniej. Jeszeze w 1608 roku prote- stanecy książęta Rzeszy zawiązali Unię Protestaneką. Jej fi- larami byli: palatyn Renu Fryderyk Wittelsbach, landgraf Hesji Maurycy Uczony, oraz elektor Brandenburgii Joachim Fryderyk Hohenzollerm. V6'szyscy trzej,pozostawali w zażyłych stosunkach z królem Henrykiem IV, zaś dwaj pierwsi byli blisko spflwinowaceni z Karolem Sudermańskim. W odpowie- dzi na utworzenie Unii Protestanekiej, w roku 1609 kato- liecy książęta Cesarstwa Niemieekiego powołali Ligę Kato- licką, pod przewodnictwem cesarza Rudolfa II Habs urga i elektora Bawarii, księeia Maksymiliana Wittelsbacha. Pod- czas gdy Unia Protestaneka cieszyła się poparciem Henry- ka IV, Lidze Katolickiej sprzyjał król Hiszpanii, Filżp III. Od chwili narodzin oba związki przygotowywały się do wojny. W tym prologu do wojny trzydziestoletniej, zakońezonym po niespełna dwó h latach w wyniku śmierci Henryka IV w maju 1610 roku, polityka polska, odmiennie niż hiszpańska i francuska, zajęła stanowisko neutralne. Habsburskie mał- żeństwo Zygmunta III było aż nadto zrównoważone podjętym jednosześnie w roku 1605 postanowieniem o nadaniu kura- teli nad Księstwem Pruskim elektorowi bran denburskiemu, Joachimowi Fryderykowi Hohenzollernowi. Gdy zaś ten zmarł w 1608 roku, król przekazał ją w roku 1609 następcy zmarłe- go, księeiu Janowi Zygmuntowi.65 Nie były to posunięcia najszezęśliwsze, ale dokonano i h, o pierwsze za przykładem róla Stefama, który w rflku 1577 nziianował kuratorem 'leńna księcia Jerzego Fryderyrka, po drug ie - w wy>niku wev nnętrz- nych naeis ków ze strony pozy ji oraz ze wzglęůdu na bał- tye!kie interesy Rzeczy;pospoTitej. Krok ten by gadmy z i te- resami bałty kimi nie dlatego, iż książę Joachim FsydeTyk obiecywał pomo rzeciw Karolowi Su ermańskiemu, w tórą zresztą ńikt nie wierzył. Nadając ku atelę ad Prusami ksią- żętom rotestan kim, Zygznunt III ttowodził, że w Rzeczy- pospofitej jest miejsce la każdego, zaś ona sazna jest wy- łą żną panią śwej woli. Toleraneja wy:znaniowa raz jeszeze niała neutra'lizować, właśnie nad Bałtykiem, propagandę zachodnioeurapejskich protestantów, głoszący h zagrożenie swych współwyznaw ów przez Poisikę. Co znamienne, pruska polityka króla nie była bezdysku- syjna dla ogółu obywateli. Krytykowano ją w uchwała h sej- mików - tyle, że nie były to głosy opozyeji. Wątpliwości ujawniały się bardziej po stronie filarów rządu niż po prze- ciwnej. lisiążę Janusz Ostrogski ofiarował się włą zyć zbroj- nie na własny koszt lenno pruskie pod bez,pośrednią władzę Korony.Be Mia odajnyizn wyrazem opinia publi znej było stano- wisko prymasa Stanisława Karnkowskiego, który jeszeze w 1603 roku, w jednym ze swych ostatnieh listów skierowanyeh 190 191 do króla pisał i o "pchaniu węża w zanadrze", i o potrzebie zwłoki w realizacji praw Korony, na "inaksze, niż teraz są, s p kojniejsze czasy",s7 Narodzinom Unii Protestanckiej w roku 1608 oraz Ligi Ka- tolickiej w 1609 roku towarzyszyło podpisanie w lutym 1609 roku układu zaczepno=odpornego między uzurpatorem na tro- nie szwedzkim, Karolem Sudermańskim, spowżnowaconym z dwoma przywódcami Unii, a carem Rosji Wasylem IV Szuj- skim. Polityka polska, która - jak widzieliśmy - zachowała neutralność w sporze między Unią a Ligą, nie mogła patrzeć obojętnie na związki księcia Karola ż carem Wasylem. Po- wtarzała się bowiem konfiguracja z lat sześćdziesiątych po- przedniego wieku, kiedy to doszło do przymierza Eryka XIV z Iwanem Groźnym. Był przecież i inny powód, dla którego taka obojętność oka- zywała się niemożliwa. Oto w roku 1609 mijało pięć lat, od- kąd w Rosji rozwinęło swoją działalność - jeśli tak można powiedzieć - prywatne przedsiębiorstwo jednego z obywa- teli Rzeczypospolitej, mianowićie wojen-vody sandomierskiego, i jego córki, Maryny. Nosiło ono w szyltizie zrazu napis "Dy- mitr Samozwaniec I" potem "Dymitr Samozwaniec II". Ze strony polskiej głównymi udziałowcami przedsiębiorstwa byli, obok już wymienionych, krewniak wojewody - kardynał Bernard Maciejowsśki, 'książę Adam Viśniowiec ki - Rusin, zaś z Litwinów - Samuel Tyszkiewicz. Niewątpliwie miał swój aidział w tej awanturz nuncjusz, ksiądz Claudio Rangoni. Stronę rosyjską reprezentował zrazu przybysz z R;osji, oże- niony właśnie ż wojewodzianką Maryną. Niektórzy rozpozna- wali w nim miesżkańca Moskwy, Griszkę Otriepiewa, lecz oń sam zwał się Dymitrem Iwa nowiczem, synem cara Iwana Groźnego. Utrzymywał, że jednak prżeżył rządy Godunowa. Gdy zaś w maju 1606 raku, po niespełna rocznym ańowa- niu, Dymitr Samozwaniec został zamordowany w Mośkwie, w lipcu 160'7 róku o nalazł się w Starodubie, jakoby i tym razem cudownie ocaloziy. Jak za pierwszym razem rozpoznala go wdowa po Iwanie Groźnym, caryca Marta, tak t raz - po krótikieh pertraktacjach - rozpoznała w mim swego męża ca- ryca Maryna, choć mówiono o nim to, czego nie mówiono o jego poprzedniku, iż jest xnianowicie człowiekiem "grubych i sprośnych obyczajów". Toteż idąc za głosem dziejopisar- stwa ss, odróżniamy jedn go od drugiego, każdego z nich ozna- czając o powiednią cyfrą. Uproszczeniem byłoby mniemać, że obaj Samozwańcy byli jedynymi przedstawicielami strony rosyjskiej w przedsiębior- stwie ojca, córki i przyjaciół domu. Są poszlaki, by sądzić, iż v osadzeniu na tronie pierwszego Dymitra znaczny udział miał ród Romanowych - ten sam, który rządził R osją aż po rok 1917. Tak pierwszego, jak i drugiego Dymitra popierało znacznie więcej Rosjan niż Polaków. Po zamordowaniu pierwszego Samozwańca władzę w Mo- skwie objął Wasyl IV Szujski. Rządy Szujskiego były onie- :kąd kontynuacją rządów cara Borysa Gadunowa zmarł go w 1605 roku, jeszcze podczas wyprawy pierwszego Dymitra na Moskwę. Ciągłość wyrażała się między innymi w tym, że Szujscy i Godunow byli członkami rodziny osławionego przy- wódey oprycztziny, Maluty Skuratowa. Widoczne też było po- dobieństwo dążeń absolutystycznych obu carów. Alienawiść społeczeństwa rosyjskiego i jego elit do opryczni- y, co prawda oficjalnie zniesionej, była jednym z powodów dość spontanicznego przechodzenia oddziałów rosyjskich na stronę obu Samozwańców, a zwłaszcza pierwszego. Myliłby się przecież ten, kto by uważał, że upodobanie polskich poszu- kiwaczy przygód do swobad i wolności było większe otl ich pragmatyzmu. Nie wahali się bowiem przyjąć do swego grona innego człowieka czasów opryczni y, Piotra Fiodorowicza Basmanowa, który - będąc naczelnysn wojewodą cara Bo- rysa - poddał się pierwszemu Dymitrowi w maju 1605 roku. Po zamordowaniu pierwszego Dymitra i koronacji cara Wa- syla IV, oraz "odnalezieniu się" dru giego Dymitra, Rosja została rozbita jakby na dwa walczące ze sobą państwa. Ośrodkiem jednego była Moskwa, gdzie rezydował Wasyl IV Szujski, drugiego zaś - leżące w odległości kilkudziesięciu kilometrów - Tuszyno. Gdy Wasyl IV reprezentował ideę władzy absolutystycznej, której pragnął bronić w przymierzu z Karalem Sudermańskdm, obóz tuszyński, jak się wydaje, nie reprezentował żadnej idei. ftaczej przypominał zbiorowisko ludzi pozbawionych jakichkolwiek skrupułów i w większości złączflnych jedynie nadzieją zysku. Do Tuszyna ciągnęli coraz liczniej Polaey - przeważnie niedawni rokoszanie i weterani opozycji przeciwkrólewskiej. W maju 1608 roku oddziały dru- giego Dymitra, składające się z wojsk regularnych a także kozaków dońskich i reszt k chłopskiej armii powstańczej Iwa- na Bołotnikowa, r zgromiły pod Bołchowem wojska cara 192 193 13 - Złota demokracja Wasyla. W państwie rosyjskim zapanował zamęt. Okres ten dziejopisarstwo nazwało Wielką Smutą. Prywatne przedsięwzięcie polskich poszukiwaczy przygód już u swych początków spotkało się z potępieniem ogółu oby- wateli, co znalazło wyraz w uehwałach sejmików, a także w stanowisku wybitnych mężów stanu tak ze stronnictwa rzą- dowego, jak z opozycji. Zadowolenie, z jakim przyjęto po- wodzenie pierwszego Dymitra, było zrozumiałe, skoro zda- wało się zapowiadać poknjowy układ stosunków z Rosją. Gdy w szyldzie przedsiębiorstwa "Dymitr Samozwaniec" cyfra II zmieniła cyfrę I, za-dowolenie znacznie osłabło, a nawet po- częto domagaE się surowyeh kar na "prywatników". Bez wątpienia również król Zygmunt III nie zamierzał podbijać Rosji. Dążył jedynie do takiego ułożenia z nią stosunków, które pozwoliłoby mu prowadzić wojnę z Karolem Sudermań- skim. Dlatego, choE mie przeszkadzał ani wojewodzie sando= anierskiemu, ani kardynałowi Maciejowskiemu i nunejuszowi Rangonie,mu przy organizacji wyprawy pierwszego Samo wań- ca, to po jego śmierci nie sprzeciwiał się nawiązaniu omtak- tów z arezn Wasylem IV. Sytuacja uległa zmianże w latach 160&-1609. Z jednej stro ny stawało się oczywiste porozumie= nie cara Wasyla z księ iem Ka olem, zaś z drugiej sbrony- obóz tuszyński, odnosząc coraz to nowe żwycięstwa nad Sżujskim a dezorganizując państwo rosyjskie, wcale przecież nie zamierzał,podporządkować się władzom Rzeczypospnlitej. I właśnie w tej sytuacji, równolegle z zakońezeniem układów Wasyla IV z Karolem Sudermańskim, Rada Senatu na sejmie 1609 roku podjęła postanowienie o interweneji w Rosji. Jesienią wojska dowodzone przez Zygmunta III obległy Smoleńsk, gród blisko sto lat weześniej zajęty rzez Wa- syla III. Polacy z obozu tuszyńskiego z wyraźną niechęcią przywitali rodaków, zarzucając im, że "idą na gotowe". Wsze- lako jeszeze nie wszystko było "gotowe", o czym przekony- wały trudności ze zdobyciem Smoleńska, który poddał się dopiero w 1611 roku, a także kłopoty samych partyzantów drugiego Dymitra. One właśnie sprawiły, że znaczna część zwolenników Samozwańca przeszła do obozu króla i wzmoc- niła prawe skrzydło armii. Ta zaś, dowodzona przez hetmana polnego koronnego Stanisława Zółkiewskiego, w dniu 4 lipca 1610 roku rozbiła główne siły rosyjskie w `bitwie pod Kłu- szynem. Położ,enie Wasyla IV było beznadziejne. Pod Kłuszy- nem zniesione zostały obok oddziałów rosyjskich również i po- siłki szwedzkie, złożone głównie z Francuzów i Szkotów. Pozostałe wojsko cara tkwiło w oblężonym Smoleńsku. W tej sytuacji 27 lipca 1610 roku doszło w Moskwie do przewrotu. Car Wasyl został odsunięty od władzy, zaś do głosu doszli przeciwnicy zarówno jego, jak i Dymitra. Z tych to środowisk przybyło d zbliżającego się do Moskwy Żół- kiewskaego poselstwo rosyjskie, z którym hetman rozpoczął rokowania. Zakońezyły się one dnia 27 sierpnia 1610 roku w loskwie, w namiocie rozbitym opodal Nowodziewiczego Monasteru, po czym wszystkże stany złożyły przysięgę na waerność carowi Władysławowi Wazie, synowi króla Zygmun- ta III. Rokowania prowadził hetman niejako na wyrost, nie znająe woli króla. Tymezasem Zygmunt III, już po 27 sierpnia, za- wiadomił Żółkiewskiego, że czapkę Monomaeha pragnie za- łożyć sam. Był to warunek d!a Rosjan nowy i nie mógł nie budzić zadrażnień. Wydaje się, iż król postawił go najrupeł- niej świ domie, ehoE wiedział już weześniej o planach wią- zanych przez Rosjan z polskirn królewiczem. Cały jednak sze- reg względów przemawiał za tym, by nie godzić się na carską korońę dla pierworodnego. Był może w tym i wzgląd psycho- logiczny, kto wie jak doniosły - obawa, że jego syn zostaw- szy carem będzie miał w przyszłości kłopoty z uzyskaniem koro,ny polskiej, jak on sam z utrzymaniem szwedzkiej. Nie- wąt liwie istniał też wżgląd religijny; głęboko wierzący kato- lik zapewne nie mógł się pogodzić z myślą o zmianie wy- znania przez syna - n yślą, która dla samego hetmana była trudna do przyjęcia. Czy jedna!k źajmująe takie stanowisko, kral nie zdawał so- bie sprawy, iż obstawanie przy nim może być przedsięwżię- ciem ponad s ły tak Polaków, jak Rosjan? Czyżby więc Zy- gmunt 111 celowo nie dopuścił do dynastycznege związku Pols i i Rosjůi? Taka Jnożliwość wydaje się bardzo prawdo- podobna, choć zapewne nie byłoby to na właściwsze ujęcie stamowiska królewskiego. W nieeo zbliżony sposób zar ago- wał pół wieku weześzuiej jego wuj, król Zygmunt August, gdy propozycję spowinowacenia się z Iwanem IV przywitał twardymi warunkami. Wydaje się, iż i v stanowisku Żygmun- ta III widoczne było, podobnie jak wtedy, pytanie o gwa- rameje. Gwaraneje, że siły pragnące wiązku Rosji z Polską są zdolne utrzymać się na powierzehni życia polrtycznego rv 'Ioskwie. Rosjanie, którzy wtedy r zmawiali z Polakami, zapewne realistycznie ceniając swe możli vośei, jak gdyby 194 19a Wasyla. W państwie rosyjskim zapanował zamęt. Okres ten dziejopisarstwo nazwało Wielką Smutą. Prywatne przedsięwzięcie polskich poszukiwaczy przygód już u swych początków spotkało się z potępieniem ogółu oby- wateli, co znalazło wyraz w uehwałach sejmików, a także w stanowisku wybitnyeh mężów stanu tak ze stronnictwa rzą- dowego, jak z opozycji. Zadowolenie, z jakim przyjęto po- wodzenie pierwszego Dymitra, było zrozumiałe, skoro zda- wało się zapowiadaE pokojowy układ stosunków z Rosją. Gdy w szyldzie przedsiębiorstwa "Dymitr Samozwaniec" cyfra II zmieniła cyfrę I, zadowolenie znacznie osłabło, a nawet po- częto domagaE się surowych kar na "'prywatników". Bez wątpienia również król Zygmunt III nie zamierzał podbijaE Rosji. Dążył jedynie do takiego ułożenia z nią stosunków, które pozwoliłoby mu prowadzić wojnę z Karolem Sudermań- skim. Dlatego, choć mie przeszkadzał ani wojewodzie sanrlo: znierskiemu, ani kardynałowi Maciejowskiemu i nunejuszowi Rangoniemu przy organizacji wyprawy pierwszego Samoawań- ca, to po jego śmierci nie sprzeciwiał się nawiązaniu ontak- tów z arem Wasylem IV. Sytuacja uległa zmianże w lat h 1608-1609. Z jednej strony stawało się oczywiste porozunźie nie cara Wasyla z księciem Ka olem, zaś z drugiej sbrony === obóz tuszyński, odnosząc coraz t nowe żwycięstwa nad Szujskim d dezorganizując państwo rosyjskie, wcale przecież nie zamierzał podporządkować się władzom Rzeczypospolitej. I właśnie w tej sytuacji, równolegle z zakońezeni m układów Wasyla IV z Karolem Sudermańskim, Rada Senatu na sejmie 1609 roku podjęła postanowienie o interweneji w Rosji. Jesienią wojska dow dzone przez Zygmunta III obległy Smoleńsk, gród blisko sto lat weześniej zajęty rzez Wa- syla III. Polacy z obozu tuszyńskiego z wyraźną ńiechęcią przywitali rodaków, zarzucając im, że "idą na gotowe". Wsze- lako jeszeze nie wszystko było "gotowe", o czym przekony- wały trudności ze zdobyciem Smoleńska, który poddał się dopiero w 1611 roku, a także kłopoty samych partyzantów drugiego Dymitra. One właśnie sprawiły, że znaczna część żwolenników Samozwańca przeszła do obozu króla i wzmoc- niła prawe skrzydło armu. Ta zaś, dowodzona przez hetmana polnego koronnego Stanisława Zółkiewskiego, w dniu 4 lipca 1610 roku rozbiła główne siły rosyjskie w ůbitwie pod Kłu- szynem. Położenie Wasyla IV było beznadziejne. Pod Kłuszy- nem zniesione zostały obok oddziałów rosyjskich również i po- siłki szwedzkie, złożone głównie z Francuzów i Szkotów. Pozostałe wojsko eara tkwiło w oblężonym Smoleńsku. W tej sytuacji 27 lipea 1610 roku doszło w Moskwie do przewrotu. Car Wasyl został odsunięty od władzy, zaś do głosu doszli przeciwnicy zarówno jego, jak i Dymitra. Z tych to środowisk przybyło do zbliżającego się do Moskwy ół- kiewskaego poselstwo rosyjskie, z którym hetman rozpoczął rok wania. Zakońezyły się one dnia 27 sierpnia 1610 roku w Moskwie, w namiocie rozbitym opodal Nowodziewiczego Monasteru, po czym wszystkie stany złożyły przysięgę na waernośE earowi Władysławowi Wazie, synowi króla Zygmun- ta III. Rokowania prowadzi! hetman niejako na wyrost, nie znając woli króla. Tymezasem Zygmunt III, już po 27 sierpnia, za- wiadomi Żółkiewskiego, że czapkę Monomacha pragnie za- łożyć sam. Był to warunek dla Rosjan nowy i nie mógł nie bu zić zadrażnień. Wydaje się, iż król postawił go najzupeł- niej wiadomie, choE wiedział już weześniej o planach wią- zanych przez Rosjan z polskim królewiczem. Cały jednak sze- reg względów przemawiał za tym, by nie godzić się na carską koronę dla pierworodnego. Był może w tym i wzgląd psycho- logiczny, kto wie jak doniosły - obawa, że jego syn zostaw- szy carem będzie miał w przyszłości kłopoty z uzyskaniem korany pols kiej, ja on sam z utrzymanie n szwed!zkiej. Nie- wąt liwie istniał też wzgląd religijny; głęboko wierzący kato- lik apewne nie mógł się pogodzić z myślą o zmia nie wy- znania przez syna - znyślą, która dla sa7nego hetmana była trudna do przyjęeia. Czy jednak zajmując takie stanowisko, król nie zdawał so- bie sprawy, iż obstawanae przy nim może być przedsię<-vzię- ciem ponad sały tak Polaków, jak Rosjan? Gzyżby więc Zy- gmunt III celowo nie dopuścił do dynastyczneg'o związku Polski i Rosji? Taka anożliwośE wydaje się bardzfl rawdo- podabna, choć zapewne nie byłoby to naJwłaściwsze ujęcie stanowis!ka ikrólewskiego. ' nieco zbfiżony sposób zar ago- wał pół wieku weześniej jego wuj, kró! Zygmunt August, gdy propożycję spowinowacenia się z Iwanem IV przywitał twarztymi warunkami. Wydaje się, iż i w stanowisku Żygmun- ta I11 widoczne było, po obnie jak wtedy, pytanie o gwa- rameje. Gwaraneje, że siły pragnące związku Rosji z Polską są zdolne utrzymać się na powierzehni żyeia politycznego v Moskwie. Rosjanie, l;tórzy wtedy rozznawiali z Pola ami, zapewne realistycznie oeeniając swe możli vości, jak gdyby 194 19 mie ezuli si na siłach dać takżeh właśnie gwaraneji. Obsta- wali przy wyborze Władysława i przy jego przejściu na pra- wosławie, uznając to za jedyny plan do przyjęcia dla opinia rosyjskiej. Z polskiego stanowiska brak zgody na króla nie- wiele przecież zmieniał w chwili, gdy wojska Rzeczypospolitej stały w stolicy carów. Osiągnięty został cel polityki polsl ej, xnianowicie rozbicae przymierza Szwecji z ftosją i niedopu- szezenie do upadku wsehodniego sąsiada, co musiałoby grozić prędzej czy później spotkan iem się Tureji i Szwecji ńa wsehodniej granicy państwa polskiego. Tym‚zasem car Władysław - wybrany px^zez wszystkie sta- ny - panował Rosji, lecz nią nie rządził. Sytuacja taka mda- ła trwać blisko dwa lata. Jednocześnie oczyły się rokowania o to, kto ma być carem, ojciec czy syn. W tym też ezasie faktyczne rządy w Moskwie sprawowali urzędzLicy Korony- z walnym udziałem przedstawicieli śpoł czeństwa rosyjśki go. O owym wulebnim okresie, po z górą trzech wie ach, t k ńapisał Rosjanin: "Podrę niki historii Polski do dziś nic ie anówią o carze Władysławie. A wszak car tego imiemia w Rosji nie tylko panował, lecz i mządził [...) od roku 1610 do 1612. Carowi temu naród rosyjski złożył przyśięgę. Cer kiew xno liła się za niego. Bito mon tę z jego podobizną. Podług jego wka- zów wykanywamo s rawiedliwość w państwie i kierowano na- wą państw4wą. Lecz najpoważniejszym czynem ow go cara było to, że uratował on swoją azową ojeżyznę od ost,atecznej z'uiny i nat‚hinął ją nowym życi m. Wyinikiem u;mowy, ina xno- cy ktarej owołano Władysława na tron, była n2 zmiernej oniosł ści, szybka z7rsiana postaw5 wojsk olskich. Armia króla Zygmunta i Żółkżewskiego oraz oddzielme, niezorganizo- wane oddziały olskie, nie wyłączając nawet pożostających ma służbie u Samożwańca, z wrogów zamieniły się w przyjaciół rządu bojarów oraz tych wszystkich ugrupowań i el-ementów, na których sztandarze wypisane było hasło zaprowadzenia porządku d odrodzenia kraju. Parę miesięcy wystarezyło, aby zlikwidować [. . .] carstwo Tuszyńców, przedtem sięgające swy- mi wpływami na dwie trzecie terytoraum państwa. Okres Smuty państwa mośkiewskiego skońezył się w roku nie 1613, lecz 1610, a zanarehizowaną Rosję uratowało nie abranie na tron Michała Roznamowa, lecz obranie Władysława"'". W wynaku zmiany nastrojów, do jakiej doszło w śtoliey caró v na przełomae lat 1612-1613, stało się jasne, że brak jest gwaraneji, by związek Rosji z Polską pod rządami jgdnej dynastii mógł być trwały. Szezupła załoga polska zmuszona została do opuszezenia Moskwy. Fakt, iż nowy car i proto- pla ta nowej dynastiń, Michał Fiodorowicz Romanow, obej- mował władzę za zgodą wszystkich stanów, był pod tym względem kontynuacją panowania cara Władysława, w czasie ktbrego stworzone zostały podstawy do odrodzenia instytueji przedstawicielskiej społeczeństwa Rosji - Soboru Ziemskiego. Rze zpospolita zadowoliła się odzyskanym Smoleńskiem. Za króla Zygmunta III doszło raz jeszeze do wojny z Rosją, w latach 1617-1618. W czasie tej szybko przez rząd postano- wio ej i przygotowanej, a długo powstrzymywanej i potem rychłó zakońezonej wojny, królewicz Władysław pobrał pierw- sze poważniejsże nauki wojskowe od kierunkiem hetmana Chodkiewńeza. Podezas wyprawy rólewicz występował jako wybrany ear Rosji, powracający dfl swego państwa. Vojska Rzer ypospolitej dotarły pod mury Kremla 11 listopada 2618 ra ku; zaś 3 stycznia 1619 rok we wsi Dywilino podpisany zo- stał ezternastoletni rozejm. W jego wyniku strona rosyjska uznała prawa królewićza Wła ysława do tytułu carskiego oraz prawa R,zeczypośpolitej do Ziem: Smoleńskiej, Siewierskiej i Gzerńihowskiej, co było równoznaczne z odrobieniem nie- ma1 całośći strat litewskich z pxzełomu XV i XVI wieku. Wy- rawa królewicza Władyśława nie oznaczała bynajmniej, że ral Zygmuńt zmi nił zdańie. Ostateczna decyzja o odjęciu ofensywy zapadła po zaikońezeniu rokowań pokojowych Szwe- eji i Rosji w Stołbowie w roku 1617. Gięźkie warunki, jakie przyjął wtedy car Mi hał Romanow, dowo ziły, iż Rosja po- nownie oscyluje ku Szwecja. Za właśnie wówezas syn Karola Suderinańskiego, Glxstaw Adolf Waza, otn ierał nowy rozdział wojeń Polski i Szweeji. Wyprawa moskiewska miała na eelu wyjaśńienie postawy Rosji wobec toczącej się wojny Polśki ze Szwecją, po pokoju rosyjsko-szwed kim w Stołbowae. Gdy w roku 1611 żmarł książę Karol Sudersnański, już od roku ńie żył króI Franeji Henryk IV. Obie śmierci wpłynęły na odłożenae "poczynań obronnych" przez Unię Protestaneką, co przyszło tym łatwiej, że Liga Katolicka wyraźnie nie zdra- dzała chęci agresji. Tyanezasezn król Danu Chrystian IV po- stanowił wykomzystać małoletnośe następey Karola Sudermań- śkiego i już w 1611 roku żaatakował Szweeję. Rzeczp śpolita nie ehciała wyzyskać sposobności i rhoć nagła nrderzyć w latach 1611-1613 ta;k z Imflant, jak z Rosji, nie uczyniła tego. Na taką postawę wpłynęły: nie całkiem jasny rozwój wydarzeń wewnętrznych w Szwecja, fakt, że Zygmunt III czuł się nadal jej królem; wreszcie to, iż %łaśnie Szwecja 196 ig7 a nie Dania była naturalnym bałtyckim sprzymierzeńcem ftzeczypospolitej. Polityka polska zadowoliła się rozejmem, obowiązującym do września 1616 roku. Do wojny w Inflantach przystępował Gustaw Adolf wspar- ty niedawno zawartym przymierzem z Holandią i przyjaźnią przywódcy Unii Protestanekiej, palatyna Renu Fryderyka Wittelsbacha. Związek z Unią dawał Gustawowi Adolfowi poparcie środowisk różnowierezych w południowej części Europy Srodkowej - w Czechach i w Siedmiogrodzie. Sro- dowiska te, "zawieszone" między Habsburgami i Tureją, uległy złudzeniom, że w przymierzu z zachodnioeuropejskim obozem protestanekim zyskają więcej niż szukając oparcia w polityce polskiej, dla której priorytetowym zagadnieniem musiał na- dal jeszeze pozostawać Bałtyk. Takie właśnie ciążenie Czech nie wywoływało zadrażnień z Koroną, bo czescy protestanci przez pierwsze dwudziestolecie XVII wxeku mimo wszystko nadal spoglądali ku Posce, utrzymując kontakty z członkami stronnictwa rządowego. Natomiast stosunki księcia Siedmio- grodu Gabora Bethlena z obozean grotestanekżm miały przy- najmniej dwa, wyjątkowo dla Polski niebezpieczne ogniwa. Jednym z nich był dwór Hohenzollernów, drugim - dwór szwedzki. Było to tym bardziej groźne, że - jak wykazywał bieg wy patików - aba te ogniwa galwanizowały rz naj- mniej ezęść wiata polskiej reformacji, która przeżywała już swój wyraźny mierzeh. W tarkim to położeniu Rzeczpos olita wehodziła w dobę woj- ny trzydziestoletniej, prowadzonej między obozem katolickinn a protestanekim, zapoezątkowanej powstaniem w Pradze i po- wołaniem księcia Fryderyka Wittelsbacha na tron czeski, z którego usunięty został król Maciej Habsburg. ftękojmię pokoju na wsehod ie dawał Rzeezypospolitej czternastoletni roźejm w Dywilinie, od południowego wsehodu - pokój z Tureją zawarty we wrześniu 1617 roku pod Buszą, po de- xnonstraeji zbrojnej przeprowadzonej przez hetmana wielkie- go koronnego, Stanisława Żółkiewskiego. Już podezas kampanii szwedzkiej 1617 roku w Inflantach dopuścał się zdrady kurlandzki lennik Korony, książę Wil- helm Kettler. Król Zygmunt III usunął go z lenna. Jednak prowadząey kampanię infłaneką hetman polny litewski nie gz' esadzał w ż,vysiłkach i dość niemrawo przeciwstawiał się postępom dowódeów Gustawa Adolfa. By uniknąć p clobnych wydarzeń w drugim nadbałtyćkim lennie, Zygmunt III wy- słał do Królewca komisję, która pod przewodnictwezn Ada- ma Kossabudzkiego i Stefana Zadorśkie o, a rzy pomocy ruskich stanów, wydatnie osłabiła możliwości samodzielnej polityki księcia Jana Zygmunta Hohenzellerna. Twarde sta- nowisko króla nad Bałtykiem żapowiadało przeciwnatarcie w Inflantach. Przemawiał za tym równocześnie wyjaśniony stan stosunków z Tureją oraz fakt, że Gustaw Adolf nie mógł li- czyć na pomoe swych sprzymierzeńców. Wciągnięta bowiem w imprezę Fryderyka Wittelsbacha - "zimowego króla" Czech - Unia Protestan‚ka była w defensywie zarówno w Europie Srodkowej, gdzie cesarz Ferdynand II szykował się do stłvmienaa powstania Czechów, jak a w Europie Zaehod- niej, gdzie wojska hiszpańskie zajęły Palatynat Renu. Jednak do przeciwnatarcia w Infla ntach nie doszło, jako że gros sił musiało być zaangażowane gdzie indziej. Z niezrozumiałych powodów, do dziś dxvia pozostających -dla hiśtoryków agadką, hetman Stanasław Zółkiewski wkroczył do Moł-dawii, czym zerwał przez si bie samego podpisany układ z 1617 roku. Rzeezpospolita znalazła się w stanie wojny z Tureją. Dnia 6 październaka 1620 roku w odwrotowym boju między Ce- corą a Mohylewem siedemdziesięciotrzyletni hetman rycerską śmiercią okupił swój błąd polityczny, który ktoś inny na- zwałby być może zbrodnią. Bitwa cecorska i śmierć hetmana nastąpiły miesaąc przed bitwą pod Białą Górą, w której wojska Fryderyka Wittelsba- cha zostały rozbite przez armię hab burską. W tyrlzień po Białej Górze, w Warszawie oszło do zamachu na życie króla. Wypadek ten wstrząsnął opinią publiczną. Oczywaście nie lekka rana Zygmvnta III, ale kozLieczność przeciwstavrzeło mie lat 1625-1626 pewne sukeesy odniósł Aleksander Gosiewski. Jednakże inny, nowo miano- wany głównodowodzący wojsk litewskich dopuścił s ę czynu niesłychanego. Oto bowie n ipo utarezce pód Kiesią, już w styczniu 1626 roku zawa ł odrębny rozej n ż główno owodzą- cyn1 wojs>k szwedzkich. Wó na prz niosła się na teren Frus Książęcych, ku "gardłnx zeczypospolitej". Gustaw Adolf w lip- cu 1626 róku zajął twierdzę i port w Piławie - na:d którymi c uwał nowy le nnik ruski, książę Jemzy Wilhelm H.ohenzol- 1ex'm, a które poddały się be'z jednego wystrzału - i o anó- wał bez pr esżkód sięs'two Fruskie. W ciągu 7niesiąca zostały zajęte Psusy Królewskie, a jedynie Gdańsk, zachowując wier- ość Rzerzy ospolitej, bromił się i wycze iwał królewskiej ódsie zy: Sze'ś‚dziesięcioletni król jakby odzyskał znłodość. Objąl na- cżelne dowód two, zaś drogę na Pomorze fld był nie powożem, lecz wierzęhem. Był autorem planu taktycznego bitwy od Gn iewem, która rozegrała się w końcu września 1626 rokv i sazn, wraz z ikmólewiczezn Władysławean, stamął w sz re u. Nie razstrzygnięta bitwa pod G!nżewem była porażką Gustawa Adolfa w wojnie toczonej na ziezni przeciwnika: Tym do- tkliwszą; że przecież po wyjaśnieniu sytuacji na kresach Rzeczypospolitej; gdzie dali o sobie znać Tatarzy, nadehodziły stamtąd posił!ki "za zułym hebmanem j goznośeią, panem Stanisławeżn Koniecpolskim [...) nie oglądając się na daleko ć drogi i na wielką dystancyją od Morza Cżarnego aż dó Bał- tyckiego"'b. Oba wojska połączyły się pod Tezewem w po- czątkach Iastopada. Król oddał dowadztwo hetmanowi, a sam udał się na sejm do Torunaa. Współpraeując z Gdańsżezana- mi, Koniecpolski zaczął odrabiać straty. Rok 1627 przyniósł już jawny dowód zdrady Jerzego Wilhelma Hohenzollerna, który spotkawsży się w maju z Gustawem Adolfem w Kró- lewcu, przyrzekł znu neutralność. Krok ten był o tyle zdu- miewający, że nie mógł wynikać obaw o własną skórę; skoro przez cały rok 1627, od przedwiośnia po późną jeśień, wojska Konaecpolskaego ódnosiły zwycięstwa, wyzwalająe co- raz to nowe miasta i okrążając od strony lądu główne siły szwedzkie rozłożone pod Gdańskiem. Ukoronowaniem kampa- nii roku 1627 była nie rozstrzygnięta bitwa od Lubiszewem w sierpniu, gdzie Gustaw Adolf został ranny, oraz bitwa mor- 201 ska pod O wą stflszona w lvstopadzie, kiedy to zwycięstwo floty polskiej postawiło pod znakiem zapytania całą kampanię Szwedów. Z ivkwidają blokady Gdańska zbiegło się przyt>ycie oselů stwa holenderskiego, które zaoferowało usługi mediacyjne. W pośrednietwie wziął ud ał również książę... Jerzy Wil- helm, za którym wstawili się dwaj biskupi (!) Jakub Zadzik i Andrzej Lipski. Pod nakiem rokowań upłynął cały rok 1628. Strona polska nie miała wątpliwości co do anteneji prowa- dzącego je ze strony szwedzkiej kanelerza Oxenstierny. Ksią- żę Jerzy Zbaraski pisał: "woli tu, gubernatorem w Prusach będąc, mieć i imię, i zysk wielki, jeśE d pić dobrze, zuźli we Szwecyi być, jako w zadku wszystkiego 5wiata, i ledwie w tydzień raz warzę jadać"'". Nastroje obywateli były coraz bardziej.bojowe, dawały się słyszeE łosy żąůdająoe usumię- cia Hohenzollennów e Fr i prze niesienia wojny do Szwe cji. OfiarnośE sejmów przechodziła wszelkie oczekiwania. To- też poselstwo holenderskie odpłynęło z niczym, zaś "pośred- azuk" z K rólewca d ał Szwedoxn 'oez walki Kw zym. Tymezasem w lutym 1629 roku nadeszła do Warszawy nie- poanyślna wie$E z Madrytu. Oto n ząd księcia Oliva eza adrzu- cił plan współ ałania z Polską na Bałtyku, o co rokowania toczyły się od czterech lat. Już rok weześniej flota polska udała się do Wyszomierza w Meklemburgii, zajętego przez wojska cesarskie, y je wesprzeć a czekać na flotę hiszpańską. W ty n te czasie kardymał Ru helieu, wierny idei pierania niemiecl ego abozu protestanekiego przeciw niemieckiemu abozewi katolickiemu, wysłał do Ko enha i i Królew a swo- jego posła, barona Herculesa de Charnace. W Kopenhadze nie utiało się jednak francuskiemu posłowi odwieść króla Chry- stiana IV od zamiaru zawarcia pokeju z cesarzem Ferdynan- dexn II. Podpisany on został w Lubece w maju i zakońezył duński okres wojny trzydzies toletniej. Pozostawało przeto Franeji ratować szwedzkiego "Lwa Północy", tak oczywa cie, by nie stracił na tym również i książę Jerzy Wilhelm Ho- henzollern. Z pomocą francuskiemu pośrednikowi rychło przy- było p elstwo angiels'kie pod przewodnictwem sir Thoma- sa Roe. Poseł francuski stawił się w Królewcu niedługo po bitwie pod Trzcianą, stoczonej 27 czerwca 1629 roku, w której Szwe- dzi ponieśli najdo kliwszą z dotychezasowych klęsk. W walce został ranny, wzięty do niewoli, a następnie odbity sam Gu- staw Adolf. Zmęczenie koni, więksże po stronie polskiej, unae- możliwiło pościg. Gustaw Adolf wycofał się do 1\Zalborka, który został oblężony przez wojska polskie. Pod murami twierdzy stanął niebawem Zygmunt III, pełen zapału i woli valki. Zamiast walka trz ba było jednak podjąć rokowania, jako że za'biegali o nie pośrednicy z Franeji i Anglu, a ich rzecznikiem okazał się kanelerz wielki koronny, ksiądz Ja- kub Zad k. Pertraktacje prowadzono w Starym Targu. Przewodniczący delegacji polskiej, wbrew stanowisku swych młodszych ko- legów, Jerzego Ossolińskiego i Jakuba Sobieskiego, wy- negocjował sześ.cioletni rozejm na warunkach najgorszych, jakreh mógł. IVie ty ko zgo zono się na ókupację Inflamt przez Szwecję, ale przyznano jej prawo pobierania cła w Za- toce dańskiej." Król Zygmunt III zatwierdził rnzejm na posiedzeniu senatu w dnru 5 październiika 1629 roku. Skłaniać go xnusiał bo- wiem do tego zespół przyczyn zewnętrznych i wewnętrznych. Do pierwszych należało fiasko rozmów Polski i Iiaszpania. Do drugich aś, obok stanowiska części senatorów duchow- nych i intryg niektórych senatorów świeckich, zaliczyE t rzeba pewien zwrot w nastrojach społeczeństwa. Wynikał on z po- czucia za pokojenia godności własnej w wyniku ostatnieh zwy ięstw, a tarkr z prostodusznego usposobienia, ktare mie pozwalało sprawiać zawodu po rednikom zagrazLicznym, gdy ich.dobra wola dla wielu mogła być oczywista. Był więc to zw ot ku nastrojom wyraźnie pokojowym, a demokratyczny charakter władzy w Rzeczypospolitej unienioi iiwdał prowa- dzenie polityki Wbrew opinu pu'blicznej. Z tego wszystkiego kral niewątpliwie zdawał sobie sprawę, ale był także wia- dom, że nastroje jego poddanych są zmienne bardziej niż chmury na niebie. W Warszawie doskonale waedziano, że Gu- staw Adolf nie poprzestanie ńa lauraćh zebranych w Starym Targu, a za pomac Franeji i Anglii już wkrótce odwdzięczy się najazdem na państwo cesarza Ferdynanda II. Nie mogło ui gać wątpliwości, że ta wojna przedłuży się poza okres sześcioletniego rozejmu Polśka i Szwecji, zaś karygo ne wa- runki przyjęte w Starym Targu mogą w przyszłości nie tylko oburzyE społeczeństwo, lecz również obrócić jego niezadowo- lenie przeciw polskim współautorom układu i ich stronnikom. Toteż wkrótce po układach w Starym Targu Zygmunt III podjął przygotowania do nowej wojny. Zaezął je od ustępstw na rzecz opozycji, wychodząc naprzeciw jej żądaniom uspraw- nienia politycznych instytueji państwa. Pod znakiem więzi 202 203 pierwszego sługi Korony z narodem oraz pod znakiem izoia cji tych wszystkich, którzy ową więź rwali z takich czy innych pobudek, uplynęły ostatnie trży lata pańowania kró- la Zygmunta III Wazy, a zarazem połowa okresu rozejxńo- wego. W tym czasie doszło do wybuchu wojny Gustawa Adol- fa z -cesarzem Ferdynandem - w czerwcu 1630 roku - oraż do wznowienia przymierzy przeciwstawiających ćesarzowi Franeję, Szwecję i niemiecką Unię Protestaneką. Gdy Gustaw Adolf znalazł się już w granicach Cesarstwa w styezniu 1631 roku, kardynał Richelieu zawarł przymierze ze Szwecją. W maju, w Fontainebleau przedstawiciele Unii raz jeszeze związali się z polityką francuską, a jednocze nie w Berlinie książę Jerzy Wilhelm Hohenzollern podpisał umo- wę wojskową z Gustawem Adolfem. We wrześniu tego sa= mego roku, w bitwie pod Breitenfeld Gustaw Adolf rozgro- mił armię esarza. Niebawem mianowano głównodowodząryni wojsk cesarskieh Czecha, Wojciecha z Waldstejnu (zwanego częściej Albrechtem von Wallenstein), który już zdążył wy= kazać się wojskowym geniusźem. Stanowiło to zapowiedź, źe sytuaeja może się zmienić. I w istocie Wojciech z Waldstejnu począł wypierać wojska przeciwników. Bitwa stoczona 16 lr: sto ada 1632 roku z głównynni siłami Gustawa Adolf pdd Lutzen nie przyniosła wpraw zie rozstrzygnięcia, ale zginął w niej Gustaw Adolf. W chwili bitwy po:d Lutzem król Zygxnunt III już nie ży od ponad pół roku. Ten zmarły 30 kwietnia 1632 roku sio= strzeniec Jagiellonów pozostawiał państwo, któremu panował przez czterdzieści cztery lata. Umierając, mógł Zygmunt III Waza, podobnie jak jego wuj Zygmunt August, powiedzieć, że utrzymał polską politykę zewnętrzną w nurcie wyznaezo- nym tak przez tradytję, jak zdrowy rozsądek. Zaś może w jeszeze większym stopniu, niżeli uczynił to ostatni ż Jagiello- nów, Zygmunt III przygotował społeczeństwo do wspierania praw znieczem. Pozostawiał nie tylko królewicza Władysła- wa; żądnego rhwały wojennej, ale dobrze wykształcone kadry dowódeze śr dniego i niższego szezebla, zaprawione w wielu zwyeięstwach, które szeroko rozsławiły polski oręż. Pozośta- wiał też państwo mie splamione rzelew n tkrwi w imię wiary, państwo katolickie, w którym - zdawać by się mo- gło - Rzym winien dostrzegać środkowoeuropejską podwa- linę Europy katolickiej. Było to zarazem państwo, którego duchowy ład wewnętrzny stanowił nie lada magnes dla umę- czonych społeczeństw krajów Europy Srodkowej. W pierw- szej połowie wojny trzydziestoletniej dowiodły tego liczne wyrazy nadziei, zwłaszeza ze strony społeczeństw pozostają- sych pod dominacją Cesarstwa Niemieekiego, szezególnie na Śląsku, Morawach i w Czechach. I pod tym więc względem można było mówić, że z jagiellońskiego spadku nic nie zo- talo uronione. Że wszystko jest nadal możliwe. Zasługą króla było nadanie polityce polskiej rangi, którą s rspółeześni ocenili lepiej niż niejeden polski historyk. Wy- nowne w tej mierze może być zdanie najbliższego współpra- sownika króla Franeji Henryka IV, księcia Maxiznili n de ully'ego. Właśnie w latach trzydziestych XVII wieku Sully snuł swoje rozważania nad czymś, co można by nazwać projektem Organizacji Narodów Zjednoczonych siedemnasto- ;viecznej Europy, a co przedstawił jako dzi ło nieżyjącego j=.zż wte-dy króla Fs'aneji. Otóż niechętny Zygmuntowi III d je- państwu, !ksrążę Sully nie pominął starej stolicy Polski jako jednej z trzech siedzib - owiedzmy - stałych człon- -;ów Rady Bezpieczeństwa. To właśnie w Krakowi rozstrzy- gać sniano iędzy irmymi pro lemy wewnętr ne Cesa.rstwa Iśiemieckiego 's Gdy wię uQnierał kró1 Zygimunt III, nic nie ws!kazywało, że rok 1632 zaznknie d bę świetno i polskiej polihyki nowo- żytnej. 204