"KONFRONTACJE HISTORYCZNE" PRACE INSTYTUTU HISTORII POLSKIEj AKADEMII NAUK POLSKA XVII WIEKU Państwo społeczeństwo kultura pod redakcJš JANUSZA TAZBIRA pod redakcjš BOGUSŁAwA LEsNODORSgIEGO WIEDZA POwSZECHNA WArSZAWA 1969 wyd.I. PRZEDmOwA Tom ten stanowi kolejnš pozycję serii "Kon- frontacje Historyczne"; celem jej jest przedsta- wienie Polski XVII wieku na tle porównaw- czym. Chodzi więc zarówno o zestawienie w œwie- tle najnowszyh studiów i dyskusji sprzecz- nych nieraz opinii badawczych na temat różnych wydarzeń, jak i o porównanie tych spraw i wyda- rzeń ze sobš, o konfrontowanie z innymi krajami, ukazywanie w czym Rzeczpospolita XVII wieku im dorównywała, a nawet w niektórych dziedzi- nach je przeœcigała, w czym zaœ różniła się od nich na niekorzyœć. Tu zresztš nasuwa się doœć ważki problem badawczy, mianowicie z kim można Pol- skę porównywać. Z najbardziej rozwiniętymi kra- jami Zachodniej Europy, czy też z jej najbliższymi sšsiadami. wydaje się, że przy omawianiu zagad. nień polityczno-społecznych i ustrojowych bardziej celowe jest konfrontowanie Polski z Prusami, Au- striš i Rosjš, podczas gdy w zakresie kultury umy- słowej i artystycznej, bšdŸ ideologii wyznaniowej, można zestawiać nasze życie kulturalne z francu- skim, włoskim lub angielskim. Tš też drogš poszli autorzy naszego tomu. PRZEDMOWA Parokrotnie spotykamy w poszczególnych szki- cach rozważania na temat, co stanowiło w polskim rozwoju historycznym ów niepowtarzalny, rodzimy czynnik, co zaœ było echem obcych wpływów. Na- suwa się porównanie kultury europejskiej do rzeki posiadajšcej liczne dopływy na obszarze różnych krajów, przebiegajšce zależnie od miejscowego ukształtowania terenu. Trafnie pisze o tym w swym szkicu Władysław Tomkiewicz: "Pamiętać bowiem należy, iż mimo całej swej specyficznoœci sarmatyzm był jednak odroœlš barokowego drzewa, którego korzeniami się karmił, a którego konary rozpoœcie- rały się nad całš niemal Europš w cišgu półtora stulecia." Żaden z tych terminów nie figuruje jednak na okładce naszego tomu. Do pojęć baroku i sarma- tyzmu sięgajš tylko autorzy piszšcy o zagadnie- niach kultury artystycznej, literatury czy religii. Dla pozostałych bowiem terminy te okazały się nie tyle obce, ile nieprzydatne. Zresztš również autorzy zajmujšcy się problemami ideologii nie zawsze sš zgodni w ocenie pewnych zjawisk. Dla Stanisława Cynarskiego sarmatyzm jest więc przede wszyst- kim wyrazem wstecznej ideologii szlachty w dobie baroku; na zwišzany z nim œciœle problem stylu życia w tej epoce autor zwraca mniejszš uwagę. Natomiast dla autora szkicu o kulturze artystycz- nej sarmatyzm był przejawem jej oryginalnego kształtu. O ile jednak Cynarski widzi triumf tego zjawiska w mentalnoœci szlacheckiej już w pierw- szej połowie XVII wieku, Tomkiewicz wpływy sar- matyzmu w sztukach plastycznych dostrzega do- piero w drugiej połowie tego stulecia. Obu autorów łšczy przekonanie, iż mianem sarmatyzmu możemy okreœlać zarówno mentalnoœć szerokich rzesz szla- checkich w dobie baroku, jak i styl ich życia oraz upodobania, wyrażajšce się między innymi we PRZEDMOWA wspólnocie gustów artystycznych. Barok z kolei potraktowano jako pewnš epokę w przemianach kultury europejskiej, która rozpoczyna się w Pol- sce po roku 1580, kończy zaœ gdzieœ w połowie XVIII stulecia. Sarmatyzm stanowiłby więc w tym kontekœcie swoistš odmianę europejskiego baroku na gruncie polskim, okreœlanš przez węgierskiego badacza Andre Angyala mianem słowiańskiego ba- roku. Przekonanie, iż zasadnicze przemiany procesu historycznego nie pokrywajš się z cezurš chro- nologicznš lat 1600-1700 podzielajš zresztš wszy- scy autorzy szkiców zawartych w niniejszym tomie. Jeœli więc piszš o Polsce XVII wieku, to pojęcie stulecia należy traktować doœć umownie. Podobnie bowiem jak wiek XIX, według zgodnej opinii hi- storiografii, zawiera się w gruncie rzeczy w grani- cach lat 1815-1914, tak i przemiany polityczne, gospodarcze, kulturalne lub wyznaniowe XVII stu- lecia zaczęły się daleko wczeœniej, co najmniej u schyłku poprzedniego wieku. Stšd też większoœć autorów przy omawianiu zagadnień zarówno li- teratury, jak ekonomiki czy ustroju cofa się do po- czštków panowania Zygmunta III Wazy lub nawet schyłku rzšdów Stefana Batorego. Już wówczas bowiem rozpoczšł się w Polsce "wiek XVII"; dlatego też figuruje on na okładce naszego tomu. Żadna inna nazwa nie okazała się w pełni adekwatna do nowych, jakoœciowo odmien- nych treœci historycznych, jakie ten okres niósł ze sobš. Przyjęta przez nas periodyzacja opiera się poniekšd na szerszym i bardziej niż dotšd bez- stronnym, wolnym od tradycyjnych uprzedzeń spojrzeniu na to stulecie. Wielu badaczy w ostat- nich latach wštpiło w celowoœć wyodrębnie- nia XVII wieku; odrodzenie miało sięgać nie- mal do okresu najazdu szwedzkiego. Po nim zaœ PRZEDMOWA rozpoczynał się jakoby od razu okres upadku, się- gajšcy mniej więcej do połowy XVIII stulecia. Lata tak zwanego "potopu" stanowiš istotnie pewnš cezurę wewnętrznš, dzielšcš Polskę "srebrnego wieku", potężnš, zasobnš i szanowanš, od państwa, które staje się stopniowo przedmiotem polityki eu- ropejskiej. Nie jest to jednak cezura aż tak przeło- mowa, aby w imię jej należało zakwestionować po- jęcie wieku XVII jako pewnej jednorodnej całoœci, odmiennej pod względem jakoœciowym od okresu renesansu. Naszego XVII wieku nie sposób było również nazwać przez analogię z Polskš pierwszych Pia- stów Rzeczšpospolitš Wazów, skoro zakres rozwa- żań autorów nie tylko obejmuje panowanie Mi- chała Korybuta Wiœniowieckiego oraz Jana III Sobieskiego, ale sięga niekiedy czasów saskich. Z kolei nazwa Polska doby baroku nie wyczerpała- by całoœci omawianych przez nas problemów; cóż bowiem znaczy to pojęcie w dziedzinie organizacji wojskowej, struktury sejmów, rozwoju eksportu zboża. Z drugiej zaœ strony barok, a zwłaszcza jego specyficznie polska odmiana w postaci sarmatyzmu, trwał daleko dłużej niż sam wiek XVII najbardziej nawet umownie pojęty. Także i nazwanie tego okresu epokš kontrreformacji sugerowałoby zacie- œnienie kręgu rozważań do problematyki wyzna- niowej. Z faktu, iż wiek XVII stanowił doœć jednorod- nš całoœć, zdaje sobie dobrze sprawę dziejopisar- stwo wielu krajów, że wymienimy przykładowo Francję, gdzie od kilkunastu lat wychodzi specjal- ne pismo naukowe, poœwięcone temu stuleciu. Tru- dno jednak o jednoznaczny bilans tych czasów. Wypada on - mimo wszystko - doœć dodatnio dla literatury i sztuki. Zdecydowanie ujemnie w dzie- dzinie polityki zagranicznej i ustroju wewnętrzne- PRZEDMOWA go, na co z naciskiem zwracajš uwagę Henryk Olszewski i Zbigniew Wójcik. Również jednak wœród autorów, którzy godzš się na ów bilans ujemny, występujš różnice w dostrzeganiu przy- czyn takiego stanu rzeczy. Jedni przypisujš go przede wszystkim niekorzystnemu układoWi czyn- ników wewnętrznych, inni raczej winie samych Polaków. Także więc i w prezentowanym tomie znalazł swój wyraz odwieczny konflikt pesymisty- cznego i optymistycznego nurtu w naszej historio- .grafii. Zapoczštkowała go w XIX wieku wielka dyskusja na temat genezy rozbiorów; ich cień pada również na nasze szkice, szczególnie te, które oma- wiajš problem struktury społecznej czy politycz- nej oraz - pogłębiajšcych się na niekorzyœć Pol- ski - różnic w porównaniu z innymi krajami. Przedstawiajšc w syntetycznym skrócie dzieje naszego stosunku do Zachodniej Europy można stwierdzić, że przez pierwszych pięćset lat istnienia państwa polskiego różnice dzielšce Polskę od Fran- cji, Anglii czy Włoch ulegały stopniowemu zmniej- szeniu. Wieki XV i XVI, a więc jesień polskiego œredniowiecza i rozkwit odrodzenia, stanowiły okres, w którym dysproporcje te były chyba naj- mniejsze i najmniej istotne. Wiek XVII odwraca z powrotem stosunek ten na naszš niekorzyœć. Większoœć krajów Europy zachodniej znalazła się vówczas na wirażu dziejowym. Ich roz- wój, dokonywajšcy się między innymi kosz- tem słabiej rozwiniętych krajów Europy wscho- dniej oraz nowo odkrytych ziem Ameryki i Azji, poszedł wtedy olbrzymimi krokami naprzód, gdy tymczasem na losy naszego kraju zaczęły od- działywać ujemnie wojny, kryzys gospodarczy i anarchia polityczna. Wydaje się przy tym, że o ile Anglia, Francja czy Niderlandy przeœcigały nas wówczas na polu gospodarki i kultury, to najbliżsi PRZEDMOWA sšsiedzi Polski zaczęli górować nad niš przede wszystkim sprawnym aparatem państwowym, któ- rego niedowład w XVIII wieku miał się tak bardzo dać Rzeczypospolitej we znaki. Kultura polska XVII wieku oddziaływała natomiast na Wschód i Południe Europy, a poziom jej był daleko wyższy od tego, co oglšdano w sšsiednich Niemczech lub Rosji. Również i wówczas wnieœliœmy swój wkład do dorobku umysłowego całej Europy, że przypom- nimy ariańskie postulaty racjonalistycznego pod- chodzenia do spraw wiary oraz tolerancji wyzna- niowej. Nie literaturš więc, sztukš czy nawet naukš, ale zasobnym skarbem, silnš armiš i sprawnš ad- ministracjš górowali nad pozbawionš tego wszyst- kiego Rzeczšpospolitš jej najbliżsi sšsiedzi. Syste- matycznš i obliczonš na dłuższy dystans działal- noœć aparatu państwowego zastępowała w Polsce improwizacja, wystarczała ona do wygrania bitwy lub usunięcia najeŸdŸców z terytorium państwa, ale okazywała się nieskuteczna na dalszš metę. Rów- nież te problemy omawiajš nasze szkice. Nie wy- czerpały one, oczywiœcie, całoœci zagadnień zwišza- nych z wiekiem XVII, że wymienimy przykładowo naukę w tym okresie, promieniowanie kultury pol- skiej na zewnštrz lub opinie cudzoziemców o Rze- czypospolitej XVII wieku. Wszystkie zresztš arty- kuły omawiajš tylko pewne wybrane kwestie: uwzględnienie całoœci problematyki nie było możliwe choćby z uwagi na ograniczonš obję- toœć tomu. Uważny Czytelnik doœć łatwo spostrzeże, iż współautorów naszego tomu dzieli sporo spraw. Występujš więc różnice merytoryczne w poglšdach na problem protestantów polskich i ich postawy w okresie najazdu szwedzkiego, kwestię sarmatyz- mu czy - rzecz najważniejsza - przyczyny póŸ- 10 PRZEDMOWA niejszego upadku Polski. Redakcja nie uznała za stosowne zacierania wielu różnic, jak również skło- nienia autorów do zajęcia jednolitego, pesymistycz- nego lub optymistycznego stanowiska w kwestii oceny XVII wieku. Nie przychodzimy bowiem z go- towymi pewnikami, które autorzy głoszš ez cathe- dra, tworzšc jednolity w tonacji chór. Pragnieniem naszym było zapoznanie Czytelnika nie tylko z hi- storycznš problematykš XVII wieku, ale i z aktu- alnym stanem sporów naukowych na ten temat. Uważamy za pożyteczne przedstawienie rozbież- nych nieraz poglšdów badawczych; jeœliby za- nikły dyskusje pomiędzy historykami, skoń- czyłby się rozwój historii jako nauki. Obok zagadnień spornych zwracamy również uwa- gę na problemy słabo lub w ogóle dotychczas nie zbadane. Na liczne luki w tym zakresie wska- zujš autorzy poszczególnych szkiców; dzielš się oni swymi refleksjami z Czytelnikiem, polemizujšc- nieraz doœć stanowczo - z innymi badaczami. War- to wreszcie zaznaczyć, iż w wielu szkicach znajdu- jemy poglšdy po raz pierwszy formułovane w na- szej nauce. Zajęta badaniami czšstkowymi histo- riografia znajduje tu, pomyœlnš również dla siebie, sposobnoœć syntetycznego spojrzenia na epokę. Au- torzy reprezentujš wreszcie rozmaite indywidual- noœci pisarskie, widoczne zarówno w odmiennym sposobie ujmowania zagadnień, jak i w zróżnico- wanym stylu. I tych również odrębnoœci nie uzna- liœmy za stosowne sprowadzać do wspólnego mia- nownika. Ujednoliceniu uległa natomiast kwestia przy- pisów, skróconych przez redakcję do minimum. Zostały w nie zaopatrzone przede wszystkim ob- szerniejsze cytaty Ÿródłowe. Nazwiska badaczy, na których się autorzy powołujš lub też z nimi pole- mizujš, znajdujemy w tekœcie. Czytelnik, który 11 PRZEDMOVA zechce zapoznać się z zasadniczš literaturš, znaj- dzie odpowiednie wskazówki bibliograficzne, oddzielne dla każdego ze szkiców, na końcu ksišżki. I te również ograniczyliœmy do prac podstawowych, zwłaszcza polskich i wydanych w ostatnich latach, a więc stosunkowo łatwo do- stępnych. Janusz Tazbir Zbigniew Wójcik MIęDZYNARODOVE POŁOŻENIE RZECZYPOSPOLITEJ Zasadnicze elementy sytuacji międzynarodowej Historycy zgodni sš co do tego, że w wieku XVII nastšpił upadek znaczenia państwa polsko- -litewskiego, jego kryzys wewnętrzny i zewnętrzny. Nie ulega wštpliwoœci, że jeżeli staniemy na tym stanowisku - a nie ma żadnego powodu, by się nie podpisać pod takim poglšdem - to musimy zwró- cić bacznš uwagę na sytuację międzynarodowš Polski w okresie stanowišcym przedmiot naszych rozważań. Nie sš bowiem słuszne te poglšdy w hi- storiografii, według których upadek państw na- stępuje głównie, o ile nie wyłšcznie, wskutek we- wnętrznej ich słaboœci, wewnętrznego rozkładu. Układ sił na arenie międzynarodowej, a więc czynnik zewnętrzny, odgrywa co najmniej takš samš rolę we wspomnianych procesach. Można by na ten temat bardzo dużo pisać i dyskutować, sš- dzę jednak, iż wystarczy przypomnieć pewne, jak- że charakterystyczne wydarzenia z dziejów XVII i XVIII wieku. W epoce tej nie tylko Polska, ale i takie kraje, jak Hiszpania i Turcja przeżywały wielki chaos wewnętrzny, kryzys gospodarczy, społeczny i poli- tyczny. Mimo to ani iberyjska monarchia Habsbur- 13 gów, ani imperium osmańskie nie zostały wyma- zane z mapy Europy. Dlaczego? OdpowiedŸ jest nieskomplikowana. Zarówno w przypadku Hiszpanii, jak Turcji nie doszło do działania czynnika zewnętrznego, zainteresowa- nego w całkowitej likwidacji państwa, co - jak wiemy - miało miejsce w przypadku Polski. Czyn- nik zewnętrzny odegrał też najważniejszš rolę w katastrofie Rzeczypospolitej. Wiek XVII z punktu widzenia położenia mię- dzynarodowego Rzeczypospolitej charakteryzował się przede wszystkim wielkimi wojnami ze Szwe- cjš, Rosjš i Turcjš, a także Kozaczyznš, przy czym tego ostatniego zjawiska nie możemy traktować, zwłaszcza po roku 1654, jako sprawy wewnętrznej; jej wszechstronne aspekty międzynarodowe sš bo- wiem niezaprzeczalne. Otóż rzuca się w oczy, że poza wojnami mo- skiewskimi, które Polska przejęła od Litwy, wszy- stkie wymienione przez nas elementy położenia Rzeczypospolitej w XVII wieku zrodziły się lub dojrzały u schyłku poprzedniego stulecia (konflikt ze Szwecjš, interwencje w Mołdawii - jedna z przyczyn konfliktów z Turcjš, pierwsze powsta- nia kozackie). Wiek XVII w historii stosunków międzynarodowych Polski zwišzany jest jak naj- œciœlej z objęciem tronu przez Wazów, którzy w oso- bie Zygmunta III zadecydowali w pewnym sensie o dalszym kierunku polskiej polityki zagranicznej. Tak więc poczštek naszych rozważań skłonni je- steœmy umieœcić w pierwszych latach panowania Zygmunta III, przy czym zagadnienie konkretnej daty szczegółowej, przeważnie mylšcej lub dysku- syjnej, odrzucamy jako niezbyt w tym przypadku istotne. Termin końcowy jest sprawš bardziej wyrazi- stš, i tu znaczenia dat nie podobna nie docenić. Jed- 14 na z nich to rok 1686 (traktat Grzymułtowskiego), zamykajšcy całš epokę w stosunkach polsko-ro- syjskich, które dla XVII stulecia miały się okazać niewštpliwie decydujšcymi. Druga - to rok 1699 (międzynarodowy traktat w Karłowicach), oznacza- jšcy kres potęgi tureckiej i ustalajšcy wiele zasad- niczych elementów sytuacji międzynarodowej w Europie œrodkowo-wschodniej. Sytuację politycznš Rzeczypospolitej w XVII wieku w decydujšcej mierze kształtowało położe- nie geograficzne. Dzięki niemu interesy zagraniczne państwa polsko-litewskiego silnie wišzały się ze wschodem Europy, z południowym wschodem oraz z basenem Morza Bałtyckiego. To były główne kie- ; runki geograficzne, wyznaczajšce polskš politykę , zagranicznš tej doby. Rzeczpospolita miała rów- nież swoje powišzania z Zachodem, ale nie one w ostatecznym rachunku decydowały o naszej po- lityce międzynarodowej. Fakt, że polityka polska była mocno osadzona w realiach geograficznych, wyznaczał głównych partnerów naszego państwa na arenie międzyna- ' rodowej. Należały do nich Rosja, Szwecja, Turcja, ' chanat krymski, Brandenburgia, a także Austria; z państw zachodnioeuropejskih - Francja. Ze względu na póŸniejszy rozwój wydarzeń history- cznych, szczególnie zaœ na katastrofę rozbiorów, uznać należy, że doniosłe znaczenie również i w wieku XVII miały dla Rzeczypospolitej stosun- ki z Moskwš i Brandenburgiš. Epoka jagiellońska (1385-1572) dała państwu polsko-litewskiemu nie tylko silnš, o ile nawet nie mocarstwowš pozycję w Europie, ale i ukierunko- wała jego politykę zagranicznš na wschód. Bez względu na ocenę tego zjawiska przez historyków faktem jest, że było to logiczne i nieuniknione na- stępstvo unii jagiellońskiej. Skoro do niej doszło- 15 a z punktu widzenia interesów państwowych i Pol- ski, i Litwy wydarzenie to należy ocenić jak naj- bardziej pozytywnie - najpierw oba, poczštkowo doœć luŸno zwišzane ze sobš państwa, póŸniej zaœ zjednoczona Rzeczpospolita, nie mogły nie prowa- dzić aktywnej polityki na wschodzie, nie mogły nie uczestniczyć we wszystkich niemal wydarzeniach dziejowych na wschodnioeuropejskiej scenie poli- tycznej. To było bezwzględnš koniecznoœciš poli- tycznš państwa, które zostawili Jagiellonowie, co więcej - stanowiło warunek jego istnienia. Właœnie tę walkę o istnienie musiało państwo polsko-litewskie toczyć przede wszystkim z Mo- skwš, prowadzšcš konsekwentnie jeszcze od czasów głębokiego œredniowiecza politykę tzw. zbierania ziem ruskich, czyli po prostu dšżšcš do utworze- nia w Europie wschodniej wielkiego państwa obej- mujšcego wszystkie te ziemie. Moskwa toczyła więc wojny z Litwš, potem z Rzeczšpospolitš. Sšdzić na- leży, iż inne wyjœcie w ogóle nie wchodziło w ra- chubę, ponieważ ta wielowiekowa walka nie mogła się zakończyć żadnym kompromisem, lecz tylko wyraŸnym zwycięstwem jednej ze stron. Kompro- mis był nierealny, istniały bowiem zupełnie zasad- nicze i diametralnie ze sobš sprzeczne interesy obu rywali wschodnioeuropejskich. W konsekwencji przejęcia przez Polskę dzie- dzictwa litewskiego nastšpiło również, silniejsze niż w wiekach ubiegłych, zetknięcie się z politykš tatarskš, a także, oczywiœcie póŸniej, i tureckš. Porta Ottomańska i chanat krymski stały się też w wieku XVII, obok Rosji, głównymi rywalami na wschodzie Europy. Stulecie to upłynęło również pod znakiem ry- walizacji i wojen polsko-szwedzkich. Poczšwszy od pierwszej wojny północnej rozpoczęła się w Eu- ropie północnej i wschodniej zaciekła rywalizacja 16 o - jak to okreœlił Zygmunt August - dominium maris Baltici (władztwo nad Bałtykiem). Szwecja, która ze względów gospodarczych i politycznych dšżyła do utworzenia imperium wokół Morza Bał- tyckiego, musiała nieuchronnie popaœć w konflikt w tym również i z Rzeczšpo- spolitš. Realizacja planów szwedzkich oznaczałaby utratę dla Polski ujœcia Wisły i miast pruskich, co byłoby nie tylko klęskš politycznš, ale przede wszystkim gospodarczš. Bardzo plastycznie zobra- zował tę sprawę kanclerz litewski Stanisław Al- brycht Radziwiłł, oœwiadczajšc w lecie 1656 roku mediatorom francuskim, że Szwecja musi zwrócić Polsce Prusy, gdyż "nikt nie pozwoli sobie poder- żnšć gardła" 1. Historycy polscy słusznie okreœlajš zmagania ze Szwecjš jako walkę o suwerennoœć gospodarczš państwa. W cieniu rywalizacji z Rosjš, Turcjš, Krymem i Szwecjš pozostawała kwestia brandenburska. Nie oznacza to jednak wcale, by stanowiła mniej waż- ny problem. Przeciwnie, następne stulecie wyka- zało, iż była ona, obok kwestii rosyjskiej, najważ- niejszym zagadnieniem międzynarodowym Polski w tej epoce. Klęski w wojnach z Rosjš toczonych w XVII stuleciu, silne usadowienie się Branden- burgii-Prus nad Bałtykiem oraz wzrost znaczenia i siły państwa Hohenzollernów miały się okazać najbardziej brzemienne w ogólnym bilansie pol- skiej polityki zagranicznej tego stulecia. Te dva bowiem państwa w sposób decydujšcy przyczyni- ły się do likwidacji Rzeczypospolitej w XVIII wieku. Poważnym wreszcie partnerem Polski na are- nie międzynarodowej była w tym okresie Austria. Polityka zagraniczna Rzeczypospolitej miała silne powišzania z politykš tego kraju, a czasami, rzec 17 można, wlokła się w jej ogonie. Jedni historycy oceniajš to zjawisko jako bardzo szkodliwe z punk- tu widzenia interesów naszego kraju, inni nato- miast zaprzeczajš temu, wykazujšc, że przymierze z Austriš i współdziałanie z Habsburgami było koniecznoœciš politycznš dla naszego państwa, że po prostu nie istniała inna alternatywa. Faktem jest jednak, iż bilans przymierza z tš dynastiš okazał się dla Polski wysoce niekorzystny. Przeciwwagš orientacji prohabsburskiej stała się dla Polski w XVII stuleciu, a œciœlej mówišc od jego połowy, orientacja francuska. Francję też, zwłaszcza w epoce Ludwika XIV, zaliczyć należy do głównych zachodnioeuropejskich partnerów Polski. Wiek XVII charakteryzuje silna rywaliza- cja francusko-habsburska o wpływy w Polsce. Wal- ka toczy się ze zmiennym szczęœciem, jednakże na- wrót Rzeczypospolitej do koncepcji wojen antytu- reckich i przystšpienie do Ligi Œwiętej przechyla ostatecznie szansę na stronę Habsburgów. Niepodobna nie stwierdzić, że współpraca a nawet przymierze z Francjš stwarzało Polsce, zwłaszcza w okresie tzw. polityki bałtyckiej Sobie- skiego (1673-1678), kuszšce perspektywy: odzy- skanie Prus, zerwanie z antytureckš politykš i wie- le jeszcze nie mniej korzystnych widoków. Stało się jednak inaczej. Stosunki Rzeczypospolitej z innymi krajami, na przykład z Daniš, Niderlandami, Angliš, miały charakter sporadyczny i odgrywały w zasadzie rolę drugoplanowš. Jest rzeczš powszechnie znanš, że połowa XVII wieku stanowi decydujšcy moment przełomowy zarówno w dziejach wewnętrznych Polski, jak i przede wszystkim w jej położeniu międzynarodowym. Następuje bardzo wyraŸne osłabienie państwa polskiego i upadek jego zna- czenia w Europie. 18 Poczštek wojen polsko-szwedżkich i interwencja w Moskwie Omawianš epokę otwiera u schyłku XVI wieku wybuch konfliktu polsko-szwedzkiego. Ma on zra- zu charakter przede wszystkim dynastyczny. Wy- bór królewicza szwedzkiego Zygmunta, dziedzica Jagiellonów po kšdzieli (matkš jego była Katarzy- na Jagiellonka żona Jana III, księcia finlandzkiego i króla szwedzkiego), na tron polski w roku 1587 został przyjęty przez Skandynawów przychylnie. Arystokracja szwedzka widziała w przyszłej unii personalnej z Rzeczšpospolitš sporo różnorakich korzyœci dla swego kraju zarówno politycznych, jak i gospodarczych. Niepoœledniš rolę odgrywały tu widoki na osłabienie władzy królewskiej rozdzie- lonej na dwa trony. Równoczeœnie jednak utwo- rzyły się zarzewia przyszłych sporów, gdyż Polska żšdała po elekcji odstšpienia jej północnej Estonii, na co Szwedzi nie chcieli się zgodzić. Gdy po œmierci ojca, Jana III (1592), Zyg= munt III zasiadł również na tronie szwedzkim, sytuacja poczęła się coraz bardziej komplikować: Młody król zmuszony był oddać rzšdy nad Szwecjš w ręce rady senatorów, na czele której stanšł jego stryj, Karol ksišżę Sudermański. Od tej chwili sprzecznoœci między Zygmuntem a jego szwedzkimi poddanymi stale rosły. Wyni- kały one między innymi z tego, że król był żarli- wym katolikiem, a jego poddani nie mniej gorli- wymi luteranami. W takiej sytuacji wyrazicielem narodowych interesów szwedzkich stał się ksišżę- Karol. W roku 1598 król rozpoczšł na terenie Szwecji wojnę ze swym stryjem i jego zwolenni- kami. Mimo poczštkowych sukcesów, walka za- kończyła się klęskš Zygmunta, a królem szwedz= kim został ksišżę Karol. 19 Z konfliktu wewnštrzszwedzkiego zrodziła się wojna między Szwecjš a Rzeczšpospolitš (1600- -1606). ZapoczštkoVała ona długi, 60 lat trwajš- cy, okres dyplomatycznych i zbrojnych zmagań między obu krajami. Pierwszy ich etap zakończył się œwietnym zwycięstwem wojsk Rzeczypospoli- tej pod Kircholmem w pobliżu Rygi w 1605 roku. Wiktoria ta nie miała jednak poważniejszych kon- sekwencji politycznych. Przerwa w działaniach wojennych spowodowana została w głównej mie- rze tym, że oba państwa, a zwłaszcza Polska, skierowały cały wysiłek wojskowy i dyploma- tyczny w innym kierunku - ku Rosji. Ta zaœ u schyłku XVI wieku przeżywała wielki, wszech- stronny kryzys polityczny, społeczny i gospodar- czy, kryzys, który był przede wszystkim wyni- kiem systemu rzšdów Iwana GroŸnego opartych na opriczninie. Katastrofalny stan państwa po- głębiał dodatkowo kryzys dynastyczny, jaki po- wstał na skutek wymarcia dynastii Rurykowi- czów. Już współczeœni zdawali sobie sprawę, że Rosja stanowi dogodny teren dla obcej ingerencji. Znakomicie ujšł to wybitny historyk rosyjski Płatonow, piszšc przed kilkudziesięciu laty: "Na- zwalibyœmy politykę Rzeczypospolitej i kurii pa- pieskiej krótkowzrocznš i niedoœwiadczonš, gdyby nie potrafiła ona w porę zrozumieć i należycie oce- nić zachodzšcych w życiu Moskwy zaburzeń i nie próbowała wycišgnšć z nich korzyœci dla siebie." 2 Polskę w tym okresie na drogę wojny pchały liczne przyczyny wewnętrzne. Mam tu na myœli przede wszystkim silny wyż demograficzny i zwiš- zany z nim problem zbędnych ludzi w kraju, a na- stępnie zagadnienie żołnierzy rozpuszczonych po rokoszu Zebrzydowskiego, z którymi nie bardzo było wiadomo, co robić. Całš tę ucišżliwš rzeszę ludzi postanowiono skierować na podbój ziem ro- 20 syjskich, w nich to bowiem jeden z publicystów obozu dworskiego, Paweł z Palczowa Palczowski, widział ziemię obiecanš dla Polaków. Do sprawy tej jeszcze wrócimy. Ważnš rolę w genezie "wielkiej smuty" ode- grała osobista polityka Zygmunta III. Gdy za- viodły plany pokojowej unii polsko-moskiewskiej z przełomu XVI i XVII wieku, pragnšł osišgnšć jš zbrojnš rękš, przy czym cel ostateczny, jak‹ mu przyœwiecał, można okreœlić - "przez Moskwę do Sztokholmu". Podbój Moskwy i zagarnięcie ko- rony Rurykowiczów miało ułatwić królowi odzy- skanie dziedzicznego tronu szwedzkiego, który ce- nił sobie wyżej niż elekcyjny polski. Interwencja polska w Rosji, rozpoczęta w roku 1604 wraz z pojawieniem się na widowni dziejo- wej Dymitra Samozwańca I, zakończyła się nie- powodzeniem. Mimo wielkich klęsk, mimo zaję- cia przez Polaków znacznych obszaróv Rosji łšcz- nie ze stolicš, mimo równoczesnej interwencji szwedzkiej, Rosjanie znaleŸli jeszcze tyle sił, by w wielkim i ogólnonarodowym powstaniu doprowa- dzić do wyparcia wojsk nieprzyjacielskich z kraju. Następna próba, jakš podjšł syn Zygmun- ta III, królewicz Władysław, wyprawiajšc się na Moskwę pod hasłem dochodzenia swych praw do korony carskiej, którš w okresie największego upadku Rosji (1610) ofiarowali mu bojarzy mo- skiewscy, również zakończyła się niepowodzeniem: Mimo wyraŸnych postępów militarnych, real- na ocena ogólnej sytuacji politycznej zmusiła Po= laków do zaniechania planów podboju i przyłšcze- nia Rosji na drodze unii. W 1619 roku zawarto w Deulinie (Dywilinie) rozejm polsko-rosyjski na ponad 14 lat. Rosja obroniła wprawdzie swš nie- podległoœć, ale królewicz Władysław nie zrzekł się pretensji do tronu moskiewskiego, a Pola- 21 cy osišgnęli poważne zdobycze terytorialne. Ro- zejm deuliński nie oznaczał żadnej istotnej zmiany w stosunkach polsko-rosyjskich. Wszystkie Ÿródła konfliktu, jak wykazuje treœć traktatu, pozostały. Był więc on jedynie chwilowym zawieszeniem broni. Rosja czekała tylko na okazję do odwetu. Znakomicie zrozumiał to Zygmunt III, niezadowo- lony z rozejmu, gdy pisał rychło po jego zawarciu: "Rosjanie chcš bez wštpienia niedługo ukrzepiw- szy siły swoje, o co w takim, jakie tam jest po- słuszeństwie, nietrudno, i pozbywszy się naszych wojsk, zwrócić się przeciw naszemu państwu i odebrać wszystko to, co teraz oddali." 3 W okresie wojny trzydziestoletniej W czasie, gdy wojna z Rosjš wcišż jeszcze trwała, nowe ognisko konfliktu poczęło wyrastać u południowo-wschodnich granic Rzeczypospolitej. Nad Polskš zawisła groŸba najazdu tureckiego. Jak do tego doszło? Nasza polityka zagraniczna za ostatnich Jagiellonów mogła poszczycić się nie by- le jakim osišgnięciem - stosunki z potężnš Tur- cjš, budzšcš powszechnie lęk w Europie, układały się co najmniej poprawnie. Było to ze wszech miar korzystne dla państwa polskiego. Jednakże łupieskie wypady poddanych Rzeczypospolitej Ko- zaków zaporoskich na terytoria tureckie, wypady, którym Polska nie potrafiła zapobiec, budziły obu- rzenie w Turcji. Porta zaczęła głosić, że sama mu- si ukarać Kozaków, skoro Rzeczpospolita uczynić tego nie potrafi. Cień na stosunki polsko-tureckie rzucały również wyprawy magnatów do Mołdawii i ingerencja polska w wewnętrzne sprawy księstw naddunajskich, które były lennem tureckim. Het- man Żółkiewski próbował załatwić sprawę poko- jowo (traktat #i, B##szy, 1617), ale gdy wyprawy ko- 22 zackie nie ustawały, gdy ponadto lennik turecki, ksišżę siedmiogrodzki Bethlen wskutek dywersji polskiej (zagony lisowczyków) musiał wycofać się spod obleganego Wiednia (1619), by udzielić pomo- cy powstańcom czeskim, toczšcym właœnie walkę z Habsburgami, wybuch był przesšdzony. Pierwsza wyprawa turecka zakończyła się po- gromem wojsk polskich pod Cecorš (1620), dru- ga - po nie rozstrzygniętej bitwie pod Choci- miem - kompromisowym pokojem (1621), który nie usuwał bynajmniej istotnych przyczyn napię- cia w stosunkach między obu krajami. Równoczeœ- nie niemal, gdy na wschodzie i południowym wschodzie klecono pospiesznie traktaty rozejmowe i pokojowe, rozpoczęły się na nowo działania wo- jenne na froncie szwedzkim. We wrzeœniu 1621 ro- ku Szwedzi zajęli Rygę. W roku następnym doszło do rozejmu między obu krajami w Mitawie. Nie na długo jednak. W połowie 1625 roku wojska Gu- stawa Adolfa wznowiły akcję w Inflantach, a w rok póŸniej zaczęła się ciężka walka o "gardło" Rzeczypospolitej - o Prusy Królewskie, o ujœcie Wisły. Wojna ta, toczona ze zmiennym szczęœciem, trwała do roku 1629. W tym czasie pod wpływem wydarzeń wojny trzydziestoletniej, jak również pod naciskiem dyplomacji państw wrogich Habsburgom (Francja, Holandia, Brandenburgia, Anglia) doszło do rozejmu polsko-szwedzkiego w Starym Targu (Altmarku) w 1629 roku. Był on korzystny dla Szwecji, gdyż zatrzymała miasta pruskie z wyjšt- kiem Gdańska, Pucka i Królewca oraz Inflanty na północ od DŸwiny. Co gorsza, Szwedzi zdobyli so- bie prawo pobierania ceł z handlu polskiego. Pełne zaangażowanie się w wojnę na terenie Niemiec stawiało Szwecję przed koniecznoœciš za- bezpieczenia od strony Polski wschodniego skrzy- dła swoich wojsk. Król Gustaw Adolf zwrócił 23 wówczas oczy na Rosję, w której tendencje odwe- towe nie wygasły ani na chwilę. W tej sytuacji nie- trudno przyszło namówić Rosjan, by wznowili wojnę z Polskš. Wybuchła ona jesieniš 1632 roku, gdy wojska szwedzkie maszerowały w głšb Niemiec, ku Lii- tzen, gdzie Gustaw Adolf poniósł œmierć. Nowa wojna polsko-rosyjska, zwana smoleńskš (1632- -1634), zakończyła się całkowitš porażkš Rosji. Pokój polanowski zawarty w 1634 roku potwier- dził warunki rozejmu deulińskiego z tš jednš po- ważnš zmianš, że nowy król Władysław IV zrzekł się pretensji do tronu moskiewskiego i tytułu ca- ra. Ten pokój "wieczysty", jak go wówczas okre- œlano, nie oznaczał wprawdzie radykalnego zwrotu w stosunkach między Rzeczšpospolitš a Rosjš, po- zostało bowiem zasadnicze Ÿródło konfliktów- spory terytorialne o Smoleńszczyznę, Siewiersz- czyznę i Czernihowszczyznę; mimo to zapoczštko- wał okres zupełnie poprawnego współżycia obu państw. Znaczny wpływ na taki właœnie rozwój sytuacji miało ich wspólne i stałe zagrożenie ze strony Tatarów krymskich, a także - w pewnym stopniu - i Turcji. Doprowadziło to nawet w roku 1647 do zawarcia doœć luŸnego przymierza obron- nego między Rzeczšpospolitš i Rosjš, skierowanego przeciwko chanatowi. Œmierć Gustawa Adolfa (1632), niepowodzenia w wojnie na terenie Rzeszy i klęska Rosji w woj- nie z Rzeczšpospolitš zmusiły także Szwedów do szukania rozwišzań na odcinku polskim. W 1635 roku doszło do nowego dwu...ziestoszeœcioletniego rozejmu w Sztumskiej Wsi (Stumsdorf). Szwedzi zrezygnowali z miast pruskich oraz z pobierania ceł z handlu polskiego w Gdańsku. Jednakże sy- tuacja nie dojrzała do tego, by oba kraje mogły podpisać pokój - poprzestano jedynie na rozej- 26 mie. Groziła więc w każdej chwili możliwoœć wznowienia działań wojennych. W czasie wojny smoleńskiej doszło do ponow- nego zbrojnego konfliktu z Turcjš, a œciœlej mó- wišc z dowódcš wojsk tureckich Abazy paszš, któ- ry bez uzgodnienia ze Stambułem zaatakował Pol- skę (1633), sšdzšc, że ta, zajęta na froncie rosyjskim, nie zdoła stawić skutecznego oporu. Omylił się jednak i poniósł klęskę, a sukcesy polskie pod Smoleńskiem skłoniły Turcję do odnowienia poko- ju z Rzeczšpospolitš (1635). Klęski kolejnych powstań kozackich w latach trzydziestych doprowadziły również w roku 1638 do pacyfikacji stosunków na Ukrainie. Zabezpie- czywszy się do pewnego stopnia od wschodu, po- łudnio-wschodu i północy, mogła Rzeczpospolita aktywniej zwrócić się ku sprawom œrodkowo- i za- chodnioeuropejskim. Próby zwišzania się z poli- tykš francuskš po roku 1635 w zamian za widoki odzyskania Œlšska, a nawet mirażu korony cesar- skiej dla Władysława IV, spełzły na niczym i Rzeczpospolita pozostała w obozie habsburskim. Zewnętrznym wyrazem tego był œlub króla pol- skiego z arcyksiężniczkš Cecyliš Renatš. Pod ko- niec wojny trzydziestoletniej, już po decydujšcych zwycięstwach francuskich, nastšpiło ponowne zbli- żenie do Francji, a owdowiały Władysław poœlu- bił księżniczkę francuskš Ludwikę Marię Gon- zagę (1645). Zwrot ten nie miał już większego zna- czenia wobec dogasania wojny w Niemczech. Jeżeli już jesteœmy przy sprawach polskiej po- lityki zachodniej, to trzeba sobie uzmysłowić, że w pierwszej połowie XVII wieku zaszedł fakt o ogromnej doniosłoœci. Księstwo pruskie, stano- wišce od 1525 roku lenno Polski, znalazło się w po- ważnej sytuacji wobec nieuleczalnej choroby umysłowej księcia Albrechta Fryderyka. Wskutek 27 różnych konfiguracji politycznych kontrolę nad chorym księciem Zygmunt III przekazał kuzynowi księcia, elektorowi brandenburskiemu Joachimo- wi Fryderykowi (1605). W roku 1611, w okresie to- czšcej się wojny z Rosjš, sejm Rzeczypospolitej uchwalił przeniesienie lenna pruskiego na Hohen- zollernów brandenburskich, co doprowadziło po œmierci Albrechta Fryderyka (1618) do zjednocZe- nia Brandenburgii i Prus Ksišżęcych pod jednym władcš, Janem Zygmuntem. Stawał się on lenni- kiem polskim z tytułu sprawowanej władzy w Prusach Ksišżęcych. Nie na długo jednak; ostat- ni hołd pruski miał miejsce na Zamku warszav- skim w roku 1641. Nie trzeba studiować dokumentów, by zrozu- mieć, jakie znaczenie miało dla Polski przejœcie Prus pod władzę brandenburskiej linii Hohenzol- lernów. Najlepiej spojrzeć na mapę, a wówczas widać, jak żywotne arterie Rzeczypospolitej - uj- œcie Wisły i Pomorze Gdańskie - znalazły się w kleszczach. Był to jeden z najistotniejszych mo- mentów w rozwoju sytuacji międzynarodowej Rzeczypospolitej w pierwszej połowie XVII wieku. Powstanie ukraińskie i druga wojna północna Tymczasem nadszedł rok 1648. W wyniku błędnej, ponad półwiekowej polityki polskiej na Ukrainie, doszło tam do wielkiego powstania. Po- konana w roku 1638 Kozaczyzna czekała tylko na okazję, by wzišć odwet na Rzeczypospolitej. Oliwy do ognia dolało fiasko planów wojny tureckiej Władysława IV, wojny, w której Kozacy spodzie- wali się odegrać przodujšcš rolę i wycišgnšć dla siebie wielkie korzyœci. Wobec oporu magnatów i szlachty król musiał z tyh planów zrezygnować. Przelało to ostatecznie czarę goryczy na Ukrainie. 28 Powstanie kozackie, na czele którego stanšł Bohdan Chmielnicki, przerodziło się rychło w povszechnš walkę narodu ruskiego (ukraińskiego) przeciw pa- nowaniu polskiemu nad Dnieprem. Klęski wojsk polskich nad Żółtymi Wodami, pod Korsuniem i Piławcami (wiosna-jesień 1648), zadane przez sprzymierzone siły kozacko-tatarskie, wstrzšsnęły podstawami Rzeczypospolitej. Zbaraż i Zborów (1649) wykazały dalszš słaboœć państva. Œwietne zwycięstwo pod Beresteczkiem (1651) zda- wało się wprawdzie wskazywać, że i ten nowy zryw zakończy się klęskš Kozaczyzny i całej Rusi, ale w rzeczywistoœci Polska okazała się już nie- zdolna do pokonania Ukrainy i powrotu do status quo sprzed roku 1648. Na domiar złego, Rosja, nastawiona poczštkowo wrogo wobec powstania ukraińskiego, pod wpły- wem rozwoju sytuacji wojennej i politycznej posta- nawia w roku 1653 (decyzja soboru ziemskiego) wmieszać się w wojnę polsko-kozackš. Interwen- cja rosyjska, przyłšczenie Ukrainy do Rosji w wy- niku ugody perejasławskiej (1654) doprowadziły do całkowitego umiędzynarodowienia konfliktu, o czym do tej pory, czyli do roku 1654, mimo po- parcia udzielanego Kozakom przez Tatarów, a tak- że w pewnym stopniu przez Turcję, raczej mówić nie można było. Traktat w Perejasławiu spowodował znamien- ny przewrót przymierzy w Europie wschodniej. Dotychczasowi sojusznicy Chmielnickiego, Tata- rzy krymœcy, obawiajšc się zarówno Rosji, jak i zbytniego osłabienia Polski, zawierajš z tš ostat- niš przymierze w 1654 roku, wymierzone przeciw Rosji i Ukrainie. Sojusz polsko-tatarski miał ode- grać bardzo poważnš rolę w rozwoju sytuacji po- litycznej w tej częœci Europy w cišgu najbliższych kilkunastu lat. 29 W momencie szczytowego nasilenia agresji ro- syjskiej na Polskę, gdy armie cara Aleksego Mi- chajłowicza wtargnęły głęboko w terytorium Rze- czypospolitej, na teatrze działań wojennych w Eu- ropie wschodniej zjawia się w roku 1655 nowy aktor - król szwedzki Karol X Gustaw. Rozpoczęła się w całej pełni druga wojna północna (1655- -1660). Szwedzi pragnęli zarówno powstrzymać groŸny dla nich marsz Rosjan ku zachodowi, jed- nakże bez użycia siły, jak i za jednym zamachem wykończyć wreszcie budowę swego imperium wo- kół Bałtyku. Dla osišgnięcia tego drugiego celu należało także pokonać Rzeczpospolitš. W tej no- wej sytuacji, zwłaszcza w obliczu bezprzykładnych triumfów oręża szwedzkiego w Polsce, okazało się nagle, że i Rzeczpospolita, i Rosja stanęły przed wspólnym niebezpieczeństwem. Skłoniło to oba państwa do szukania dróg porozumienia. Traktat w Niemieży pod Wilnem zawarty w roku 1656 przy- niósł rozejm na froncie polsko-rosyjskim i sojusz przeciw Szwedom. Rosja w tymże samym roku roz- poczęła akcję zbrojnš przeciw Skandynawom. Współdziałania polsko-rosyjskie nie trwały jednak długo; liczne sprzecznoœci, szczególnie zaœ próba korzystnego dla Polski rozwišzania problemu Ukra- iny (unia hadziacka,1658), doprowadziły do ponow- nego zerwania i wznowienia wojny. W tym miejscu pragnę zwrócić specjalnš uwa- gę na dwa aspekty wojny północnej. Pierwszy- to problem stosunków polsko-brandenburskich i w ogóle szerzej pojęta kwestia brandenburska, drugi - to traktat w Radnot na Węgrzech (1656). Elektor brandenburski Fryderyk Wilhelm (1640- 1688) niezwykle zręcznie pokierował politykš swe- go kraju w czasie wojny. Poczštkowo obserwował rozwój wydarzeń, następnie zaœ przyłšczył się do zwycięskiego rydwanu Karola Gustawa. Ale Bran- 30 denburgia nie w,kraczała do wojny jako siła drugo- rzędna, posiłkowa. Scentralizowane, absolutystycz- ne państwo posiadało znakomitš armię, której wa- lory zabłysnęły w całej pełni w trzydniowej bitwie, stoczonej pod Warszawš (28-30 lipiec 1656). Gdy okres szczytowych powodzeń szwedzkich minšł, gdy coraz wyraŸniej poczęły zarysowywać się kontury koalicji złożonej z Polski, Austrii, Da- nii i innych krajów, Fryderyk Wilhelm postanowił przenieœć się do obozu antyszwedzkiego. Ale oczy- wiœcie nie za darmo. Cenę za pozyskanie nowego sprzymierzeńca przeciw Szwecji musiała zapłacić Rzeczpospolita. Na mocy traktatów w Welawie i Bydgoszczy (1657) została zniesiona zależnoœć len- na elektora brandenburskiego od króla polskie- go z tytułu posiadania Prus Ksišżęcych. W ten sposób zakończył się ostatni akt dramatu zapo- czštkowanego w roku 1611. Polska straciła wszelkš zwierzchnoœć nad Prusami Ksišżęcymi, kleszcze brandenburskie jeszcze mocniej zacisnęły się wokół Pomorza Gdańskiego i ujœcia Wisły. Traktaty welawsko-bydgoskie uznać należy za najważniejszy z perspektywy historycznej wynik drugiej wojny północnej. Oczywiœcie mam tu na myœli polski punkt widzenia. Traktat oliwski (1660), mimo że wprowadzał pokój między Szwecjš i jej przeciwnikami, w tym przede wszystkim z Rzeczš- pospolitš, znaczenia takiego nie posiadał. Kończył wprawdzie, na podstawie obopólnych ustępstw, okres wojen polsko-szwedzkich, ale ani Rzeczpo- spolita, ani Szwecja nie wychodziły z nich zwycię- sko. Oba kraje cofnęły się na arenie międzynaro- dowej w sposób poważny i odtšd cofały się- z niewielkimi przerwami - nadal. Z udziałem Brandenburgii w wojnie 1655-1660 wišże się jeszcze jedno zagadnienie. Oto w okresie szczytowego nasilenia zmagań, we wrzeœniu 1656 31 roku, dochodzi do zawarcia traktatu rosyjsko-bran- denburskiego, który można by nazwać paktem o nieagresji. Pozwolił on elektorowi zabezpieczyć się od ataku ze strony Rosji, bez zrywania ze Szwecjš, potrzebnš jeszcze wówczas do osišgnięcia celu zasadniczego, czyli zrzucenia zwierzchnictwa Polski nad Prusami. Rzecz charakterystyczna, że traktat rosyjsko-brandenburski podważał prawa suwerenne Polski wobec elektora, gdyż ten ostatni zobowišzywał się wobec Rosji, iż nie udzieli po- mocy królowi polskiemu przeciw carowi moskiew- skiemu w przypadku, gdyby między nimi doszło do konfliktu zbrojnego. Inny traktat zawarty w cza- sie tej wojny miał symboliczne niemal znaczenie. Mam tu na myœli układ w Radnot na Węgrzech. Na czym znaczenie to polegało? Otóż Szwecja, Brandenburgia, Siedmiogród i Ukraina podpisały ni mniej, ni więcej tylko pierwszy traktat rozbioro- wy Polski. Realizacja jego postanowień, przewidu- jšcych między innymi utworzenie oddzielnego księstwa dla Bogusława Radziwiłła, oznaczałaby koniec naszego państwa już w połowie XVII wieku. Na szczęœcie rozwój sytuacji wojskowej i politycz- nej pokrzyżował te plany, znamienne jest jednak, że układ taki zawarto, a więc brano na serio pod uwagę możliwoœci jego realizacji. Ostateczny bilans drugiej wojny północnej wy- kazuje wyraŸnie, iż wyszła z niej zwycięsko Bran- denburgia. Odtšd też stale miało wzrastać jej zna- czenie międzynarodowe ze szkodš i dla Szwecji, i dla Polski. Przede wszystkim jednak dla Polski. Wojna na wschodzie załamanie się pozycji RzeczypoSpolitej Rzeczpospolita, interesy której zabezpieczał po- kój w Oliwie nad Bałtykiem i na Zachodzie, rzuciła 32 wszystkie swe siły przeciw Wschodowi, gdzie wiel- kie zmagania z Rosjš nie zostały zakończone. Œwie- tne zwycięstwa wojsk polskich i litewskich w kam- paniach na Ukrainie i Białorusi (1660) zdawały się zapowiadać rychłe rozstrzygnięcie. Stało się jednak inaczej. Sukcesów polskich z 1660 roku nie wyko- rzystano; nie tylko nie zmuszono przeciwnika do kapitulacji, ale nawet nie odebrano mu ziem utra- conych na wschodzie. Co więcej, nastšpił ostateczny podział Ukrainy na prawobrzeżnš - polskš i lewo- brzeżnš - rosyjskš, z oddzielnymi hetmanami na czele. Na razie stało się to tylko de facto (1663). Potwierdzenie prawne miało przyjœć póŸniej. Przy pomocy swych tatarskich sojuszników podjęła Rzeczpospolita jeszcze jednš próbę zbroj- nego rozstrzygnięcia. Jesieniš i zimš 1663-1664 król Jan Kazimierz wyprawił się na Zadnieprze, by odzyskać lewobrzeżnš Ukrainę i, po uprzednim wtargnięciu w głšb terytorium rosyjskiego, zmusić Moskwę do kapitulacji. Kampania zakończyła się zupełnym niepowodzeniem. Co gorsza, niemal rów- noczeœnie Polska stanęła w ogniu wojny domowej, wszczętej przez marszałka wielkiego koronnego i hetmana polnego Jerzego Lubomirskiego. Wojna ta zniszczyła ostatniš chyba możliwoœć naprawy Rzeczypospolitej, podkopujšc do reszty jej pozycję międzynarodowš. W tym stanie rzeczy Polska musiała pójœ‚ na ustępstwa wobec Wschodu. Po wieloletnich bojach dyplomatycznych stanšł wreszcie między Rzeczšpo- spolitš a Rosjš, w Andruszowie na Białorusi, ro- zejm na ponad trzynaœcie lat (1667). Traktat ten oznaczał cofnięcie się państwa polsko-litewskiego w jego polityce wschodniej. Oznaczał również osta- teczne załamanie się polskiej ekspansji wschodniej i zapoczštkowanie rosyjskiego parcia na zachód. Rzeczpospolita zmuszona była odstšpić Rosji, na 33 razie tymczasowo, wielkie obszary na wschodzie oraz uznać podział Ukrainy. Układ w Andruszowie łšcznie z traktatami we- lawsko-bydgoskimi stanowi widomy znak zasadni- czego zwrotu w układzie sił w Europie œrodkowo- -wshodniej oraz oznacza decydujšce załamanie się pozycji Rzeczypospolitej na arenie międzynaro- dowej. Zerwanie sojuszu tatarskiego i nowy konflikt z Turcjš - oto cena, jakš Polska zapłaciła za zna- lezienie modus vivendi ze wschodnim sšsiadem. Dla Porty i dla chanatu krymskiego porozumienie pol- sko-rosyjskie, które groziło przekształceniem w antymuzułmański sojusz wojskowy, a tym samym zniweczeniem planów tureckich w tej częœci Europy, a nawet bezpoœrednim zagrożeniem impe- rium ottomańskiego i Krymu, było rzecz jasna nie- bezpieczne. Dodatkowym elementem napięcia stała się sprawa Ukrainy, albowiem Kozacy coraz bar- dziej garnęli się pod protekcję tatarsko-tureckš, widzšc w niej, nie bez racji, najlepsze rozwišzanie polityczne dla swego kraju. Rzeczpospolita nie chciała oczywiœcie wyrzec się dobrowolnie zwierz- chnictwa nad Ukrainš. Najazd turecki na Polskę w roku 1672 zakoń- czył się całkowitš klęskš Rzeczypospolitej. Obietni- ce pomocy rosyjskiej, na którš liczono u nas niemal do końca, okazały się, jak to trafnie okreœlił jeden z polityków polskich, "gruszkami na wierzbie"4. Traktat ze zwycięskš Portš, zawarty w Buczaczu w 1672 roku, stawiajšcy Polskę właœciwie w rzę- dzie lenników tureckich, był dnem upadku Rzeczy- pospolitej w wieku XVII. W okresie tym obserwu- jemy jeszcze jedno niepokojšce zjawisko, œwiad- czšce o coraz większym upadku międzynarodowego znaczenia Rzeczypospolitej, mianowicie ingerencję obcych w sprawy wewnętrzne naszego państwa. 34 Poza Austriš i Francjš, które potworzyły swoje stronnictwa w Polsce, starajšc się przez różne ko- terie magnackie wpływać na wyniki elekcji czy w ogóle na bieg polityki polskiej, na widowni po- jawiły się inne państwa. W czerwcu 1667 roku Szwecja i Brandenburgia zawarły układ, zobowišzujšc się wzajemnie do wspólnego działania w celu zachowania dawnego porzšdku rzeczy w Polsce, czyli anarchii szlachec- kiej i "złotej wolnoœci". Układ ten zapoczštkował kilka innych, podobnych, z którymi spotykamy się w drugiej połowie XVII wieku. W roku 1676 Au- stria i Rosja weszły w porozumienie, by przeciw- działać polityce Sobieskiego w zakresie reform we- wnętrznych. W roku 1686 Szwecja i Brandenburgia ponawiajš tajnš konwencję, a cel przyœwiecał jej ten sam - zachowanie anarchicznego ustroju Rze- czypospolitej. W tymże samym roku i w tej samej sprawie doszło także do układu między Austriš i Brandenburgiš. W roku 1696 Szwecja i Branden- burgia odnowiły traktat o ochronie wolnej elekcji w Polsce. Gdy na tronie zasiadł Jan III Sobieski (1674- -1696), opromieniony chwałš wspaniałego zwycię- stwa chocimskiego nad Turkami (1673), zdawało się, że karta dziejów polskih odwróci się. Król widział, iż wydŸwignięcie Polski z ciężkiej sytuacji na are- nie międzynarodowej możliwe było tylko przez zmianę polityki zagranicznej, czyli zaniechanie krwawych, rujnujšcych kraj wojen z Turcjš oraz szukanie nowych dróg wzmocnienia wewnętrznego i zewnętrznego. Ten wielki wódz okazał się również wybitnym politykiem. Mimo głębokich tradycji antymuzuł- mańskich, nazajutrz niemal po obiorze na tron Pol- ski usiłuje dokonać radykalnego zwrotu w polityce polskiej - pragnie zakończyć przy poœrednictwie 34 Francji wojnę z Turcjš, a następnie w oparciu o so- jusz z Francjš i Szwecjš wszczšć akcję zbrojnš przeciv Brandenburgii w celu zdobycia Prus Ksiš- żęcych, by tym samym mocniej usadowić się nad Bałtykiem. Wyrazem tej tzw. polityki bałtyckiej Sobies- kiego były tajne traktaty z Francjš w Jaworowie (1675), Szvecjš w Gdańsku (1677) oraz rozejm z Turcjš w Żórawnie (1676). Niestety, na drodze do realizacji ambitnych planów Jana III stanęła silna opozycja szlachecko-magnacka z Pacami, Leszczyń- skim i Grzymułtowskim na czele, umiejętnie podsy- cana przez agentów brandenburskich i cesarskich. Plany bałtyckie Sobieskiego musiały zakończyć się niepowodzeniem, ponieważ król polski działał tu niemalże w odosobnieniu, majšc przeciwko sobie opinię szlachty i magnaterii, sprzeciwiajšcej się jawnie profrancuskim i proszwedzkim sympatiom monarchy. Jaskrawym tego dowodem jest sejm 1677 roku, który wymógł na królu odnowienie paktów z elektorem i cesarzem, wbrew oczywistej woli So- bieskiego, w szczytowym okresie jego polityki an- tybrandenburskiej i antyaustriackiej. W zwalczaniu polityki królewskiej posunięto się aż do zamysłów detronizacyjnych. W wyniku takiego układu sił musiał Sobieski zerwać ze swš nowš politykš, sojusz francuski za- mienić na austriacki, zamiast pod Królewiec po- maszerować pod Wiedeń. Musiał włożyć głowę w jarzmo antytureckiej Ligi Œwiętej, złożonej z ce- sarza, papieża i Wenecji. Dla Ligi niezbędnym part- nerem, cenniejszym niż Polska, miała się okazać w najbliższym czasie Rosja. I dlatego nawrót do wojen z Turcjš oraz sojusz z Ligš oznaczał koniecz- noœć ostatecznego uregulowania stosunków z Rosjš. W praktyce równało się to całkowitej kapitulacji Polski. Był niš "wieczysty" pokój zawarty w Mo- 35 skwie w roku 1686, zwany w naszej historiografii traktatem Grzymułtowskiego od imienia jego twór- cy ze strony polskiej. Układ potwierdzał w całej rozcišgłoœci treœć rozejmu andruszowskiego, z tym jeszcze dodatkiem, że ustšpiono Rosji również Ki- jów, przekazany w roku 1667 jedynie na 2 lata. W rzeczywistoœci Rosja miasta tego nigdy już nie zwróciła. W zamian za ustępstva Rzeczpospolita ucze- stniczyła jako jedno ze zwycięskich państw w mię- dzynarodowym traktacie w Karłowicach (1699), na mocy którego Turcja między innymi zwróciła Pol- sce Ukrainę Pravobrzeżnš oraz Podole z Kamień- cem, utraconym w roku 1672. W sumie bilans XVII wieku przedstawiał się zdecydowanie ujemnie dla Polski. Nastšpił zmierzch Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej, i upadek jej pozycji w Europie. Ale wydaje się, iż nie to było najgorsze. Przecież w tymże stuleciu podobny los przypadł w udziale takim państwom, jak Hiszpania czy Turcja, a żadne z nich nie zostało w następnym vieku wymazane z mapy Europy. W naszej sytuacji szczególnie niepokojšcš wymowę miał fakt, że równoczeœnie z zanikiem siły i zna- czenia państwa polskiego nastšpił wzrost potęgi jego sšsiadów - Rosji, Brandenburgii-Prus i Au- strii. Zestawienie tych państw mówi samo za siebie, gdy uprzytomnimy sobie tragedię rozbiorów Polski, których pierwszš, groŸnš zapowiedŸ stanowił trak- tat w Radnot. Jednakże nie tylko niepowodzenia wojenne czy dyplomatyczne, nie tylko wzrost vrogich Polsce czynników przyczynił się do smutnego bilansu. W sposób bardzo istotny wpłynšł na to również re- gres gospodarczy, a przede wszystkim anarhia we- wnętrzna, znajdujšca swe odbicie w degeneracji ustroju państwowego i aparatu vładzy oraz syste- 36 mu parlamentarnego. Wystarczy tu chyba przy- pomnieć liberum veto, które po raz pierwszy padło na sejmie 1652 roku. Tak więc w wieku XVII ukształtowały się wszy- stkie zasadnicze elementy przesšdzajšce o ostate- cznym upadku Rzeczypospolitej w stuleciu XVIII. 37 PROBLEMY DYSKUSYJNE Ocena pierwszej połowy XVII wieku Jednš z najbardziej dyskusyjnych kwestii sta- nowi rola i pozycja Rzeczypospolitej na arenie mię- dzynarodowej w pierwszej połowie XVII wieku. Sprawa ta wywołała kontrowersje na zjeŸdzie hi- storyków polskich w Krakowie w roku 1958. Żywię głębokie przekonanie, iż pesymistyczna ocena poło- żenia Rzeczypospolitej w Europie pierwszej połowy XVII wieku nie jest uzasadniona. Sš nawet bada- cze, którzy utrzymujš, iż Polska w tej epoce za- czynała stawać się z podmiotu przedmiotem w sto- sunkach międzynarodowych. Z takim twierdzeniem nie można się zgodzić w żaden sposób. Jeœli robimy bilans pierwszej połowy omawia- nego stulecia, to pamiętajmy, że Rzeczpospolita wy- szła zwycięsko ze zmagań z Rosjš (traktat polanow- ski 1634), odparła groŸny najazd turecki (Chocim 1621), wyszła zwycięsko z tzw. wojny z Abazy pa- szš (1633-1635); oręż polski triumfował niejedno- krotnie w walce ze Szwedami (Kircholm 1605, Oliwa 1627, Trzciana 1629). I choć trudno uznać, iż zmagania ze Szwecjš przyniosły korzystny dla 38 Polski, a zwłaszcza dla Władysława IV wynik, to nie sposób z drugiej strony nie zauważyć rozejmu w Sztumskiej Wsi (1635), który był jednak doœć po- ważnym krokiem naprzód w porównaniu do po- przedniego w Starym Targu (1629). W cieniu wielkich wydarzeń dotyczšcych sto- sunków ze Szwecjš, Rosjš, Turcjš czy Habsburga- mi pozostało przeniesienie lenna pruskiego na elek- torskš linię Hohenzollernów uchwałš sejmowš z 1611 roku. Bioršc pod uwagę skutki dziejowe tego faktu, można je z całkowitym poczuciem odpowie- dzialnoœci okreœlić jako najfatalniejsze posunięcie Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej w pierwszej połowie XVII wieku. Owoce tego aktu politycznego zbierać miała Polska już w drugiej połowie stulecia, gdy władcš Brandenburgii został jeden z najwybitniejszych i najsprytniejszych poli- tyków tej doby - "wielki elektor" Fryderyk Wil- helm. Prorocze chyba były słowa kanclerza wiel- kiego koronnego Jerzego Ossolińskiego, wybitnego męża stanu, gdy mówił o nim: "to będzie drugi Gustaw Adolf i niech nas Bóg broni, gdyby, zbytniš żšdzš sławy zagrzany, zechciał z nami wojować" 5. Jak wiemy, elektor zechciał wojować i wywojował sobie całkowitš niezależnoœć od Polski. Wszystko to, o czym wspomniałem, nie oznacza bynajmniej, że w pierwszej połowie XVII wieku obserwujemy jakieœ cofnięcie się Polski czy upa- dek jej znaczenia w Europie. W dyskusji nad pozy- cjš międzynarodowš Rzeczypospolitej w tym okre- sie nie sposób, moim zdaniem, pominšć stanowiska historiografii zagranicznej. Mam tu przede wszyst- kim na myœli ciekawe, Ÿródłowe studia radzieckie- go historyka Porszniewa, dotyczšce udziału Polski i Rosji w wojnie trzydziestoletniej. Recenzenci za- rzucali pracy, iż przecenia, przynajmniej w pew- nym stopniu, rolę obu państw w tej wojnie. Można 39 się z takš ocenš ostatecznie zgodzić, trzeba jednak przyznać Porszniewowi, że uwypuklił między inny- mi i w nowym œwietle przedstawił pozycję Rzeczy- pospolitej na wojennym, a zwłaszcza dyplomatycz- nym placu boju w Europie. Kwintesencjš rozważań Porszniewa na ten te- mat jest charakterystyczne zdanie: "Im bardziej vglšdamy w historię wojny trzydziestoletniej, tym vyraŸniej występuje ogromna rola Rzeczypospo- litej w stosunkach międzynarodowych, w systemie państw tego okresu. Rola ta pozostaje w cieniu lub wydaje się mało znacznym czynnikiem tylko przy powierzhownym, nieuważnym spojrzeniu."6 Po- twierdzenie podobnych poglšdów, chociaż nie tak vyraŸnie sformułowanych, znajdujemy także w wielu innych, wczeœniejszych, pracach history- cznych, przede wszystkim polskich. Mam tu na my- œli dzieła takich historyków, jak Wiktor Czermak (Polska wobec wyniku wojny 30-letniej, Kraków 1901), Adam Szelšgowski (Rozkład Rzeszy i Polska w panowaniu Władysława IV, Kraków 1907) czy Władysław Czapliński (Władysław IV wobec wojny 30-letniej, Kraków 1937). Sšdzę też, że historiogra- fia polska ma jeszcze dużo do powiedzenia na ten temat. Gdy zastanawiamy się nad rolš i znaczeniem naszego państwa w polityce europejskiej w oma- wianej epoce, to siłš rzeczy zetknšć się musimy z problemem - Rzeczpospolita a wojna trzydziesto- letnia. Przede wszystkim nasuwa się pytanie, czy rzeczywiœcie Polska nie brała udziału w tej wielkiej wojnie europejskiej? Okazuje się, że przy bliższym rozejrzeniu się niewzruszone, zdawać by się mogło, poglšdy historyczne stajš nagle pod znakiem zapy- tania. W œwietle wielu ostatnich badań, głównie vspomnianych już prac Porszniewa, jest jasne, iż wojna polsko-szwedzka 1626-1629, zwłaszcza woj- 40 na smoleńska 1632-1634, to po prostu fragmenty wojny trzydziestoletniej, jej "drugi front". Jeœli chodzi o mnie, nie waham się mówić wprost o udziale Polski w wojnie trzydziestoletniej, a być może nawet o polskim lub polsko-rosyjskim jej okresie. Poglšd ten należy jednak formułować bar- dzo ostrożnie i traktować go jako w pełni dysku- syjny. Zagadnienie wojen polsko-moskiewskih PrzejdŸmy teraz do innego, jeszcze bardziej kontrowersyjnego, ale chyba i bardziej pasjonujš- cego zagadnienia, zwišzanego z interesujšcš nas tematykš. W tym celu cofnšć się musimy nieco w czasie, ku poczštkom stulecia, do okresu inter- wencji polskiej w państwie moskiewskim. Mimo bardzo obfitej, wielojęzycznej literatury przedmio- tu, nie wszystkie jeszcze aspekty tych wydarzeń sš dostatecznie jasne, niektóre zaœ w ogóle nie ruszo- ne. Jednakże nauka polska w ostatnich latach może poszczycić się bardzo cennym dorobkiem w tym przedmiocie. W œwietle wyników nowych badań, twierdzenie spotykane głównie w historiografii radzieckiej, ja- koby interwencja polska w Rosji miała poparcie całej szlachty i magnaterii polskiej, jest uproszczo- ne i niczym nie uzasadnione. Badania polskie zwró- ciły też uwagę, że genezy polityki Rzeczypospolitej wobec Moskwy na poczštku XVII wieku nie może- my szukać tylko i wyłšcznie w polityce dworu pol- skiego i zwišzanej z nim magnaterii oraz nacisku kurii rzymskiej. Sięgnšć musimy również do ów- czesnych spraw wewnętrznych kraju, do problemu istnienia zbędnych ludzi wœród szlachty, czy też kwestii rokoszu Zebrzydowskiego. Wiemy obecnie, że polityka popierania, a na- wet częœciowego inspirowania obu fałszywych pre- 41 tendentów do tronu moskiewskiego, Dymitra Sa- mozwańca I i Dymitra Samozwańca II, spotkała się z bardzo gwałtownš opozycjš poważnej częœci szlachty. Głosy sprzeciwu podnosiły się nie tylko na sejmikach i sejmach, ale także w gronie sena- torskim. Historycy polscy, przede wszystkim Wła- dysław Czapliński, wskazali na wyż demograficzny, zjawisko znane zresztš doœć powszechnie w dzie- jach Europy tego okresu, jako jeden z aspektów genezy udziału Rzeczypospolitej w "wielkiej smu- cie" moskiewskiej. Względne przeludnienie spowo- dowane wyżem doprowadziło w Polsce do powsta- nia problemu "zbędnych ršk" wœród rzesz bied- niejszej szlachty. Proces ten pogłębiła dodatkowo koncentracja majštków w rękach magnaterii, w zwišzku z czym zmniejszył się obszar ziemi sta- nowišcej podstawę egzystencji biedniejszej szla- chty. Ten właœnie fakt zręcznie wykorzystano w propagandzie wojennej przeciw Rosji, która miała się stać ziemiš obiecanš, terenem koloniza- cji polskiej. Głównym heroldem tej propagandy był stojšcy na usługach dworu szlachcic, wspomniany już przez nas Palczowski; poglšdy swoje i niewštpliwie swych mocodawców wyłożył w broszurze Kolęda moskiewska, wydanej w Krakowie w roku 1605. Autor zwraca się w niej zarówno do młodzi szla- checkiej, której jest za dużo i dla której nie ma chleba w domu, jak i do tych szlacheckich żołnie- rzy, którzy brali udział w wojnie domowej po stro- nie rokoszan Zebrzydowskiego, i dla których po klęsce zabrakło właœciwie miejsca w kraju. "Jeœliœ tedy, bracie - woła do nich Palczowski - utracił, jeœliœ dlatego odmiany jakiej w ojczyŸnie pragnšł, tam do Moskwy jedŸ, nabędziesz tam majętnoœci i inszych bogactw wiele... a rozrodziliœmy się; tamże jedŸmy, będziemy tam mieli kędy rozprze- 42 strzeniać się, a jeszcze na gruntach dziwnie uro- ƒzajnych." Autor w swej broszurze bez żadnych niedomówień wychwala ówczesny kolonializm eu- ropejski, zachwyca się między innymi podbojem Indii Zachodnich (Ameryki), barwnie maluje nie- przebrane bogactwa, które czekajš na œmiałków w podbijanych krajach. Apoteoza ekspansji jest mu potrzebna po to, by wreszcie odkryć swe naj- ważniejsze karty. "A nam jak najsnadniej do pań- stwa moskiewskiego przyjœć - woła Palczowski- a niż inszym do tamtych Indów, każdy to baczyć może. A dostawszy tego moglibyœmy też potężno- œciš i bogactwy i każdym narodom i królestwom w chrzeœcijaństwie porównać." 7 Te ostatnie słowa, jak i w ogóle cała treœć bro- szury skłania do ostrożnego wprawdzie postawie- nia kwestii, czy owe słynne dymitriady i ingeren- cja Polski w wewnętrzne spory rosyjskie na po- czštku XVII wieku nie były po prostu swoistš od- mianš polskiego kolonializmu. Zdajemy sobie sprawę, iż termin kolonializm nie jest może w tym przypadku adekwatny. Jedno natomiast nie ulega wštpliwoœci, że w oczach Palczowskiego i jego mo- codawców, a zapewne i czytelników, podbój pań- stwa moskiewskiego miał być tym samym, co zdo- bycie Meksyku czy Peru przez Hiszpanów lub Sy- berii przez Rosjan. Jeżeli więc konfrontujemy opi- nie i poglšdy, nie wahajmy się przeto postawić i takiego problemu - czy istniały próby stworzenia polskiego kolonializmu na poczštku XVII wieku i czy wojna polsko-rosyjska w tym okresie może być uznana za takš próbę? Z zagadnieniami, którym poœwięciliœmy tu spo- ro miejsca, œciœle łšczy się rezygnacja Rzeczypospo- litej z ekspansji wschodniej. Sprawie tej, mimo że stanowi nieodłšcznš częœć polskiej polityki wschod- niej, będšcej najważniejszym czynnikiem w cało- 43 kształcie ówczesnej polityki zagranicznej, historio- grafia nasza bardzo niewiele jak dotšd poœwięciła miejsca. Trudno jest odpowiedzieć na pytanie, kiedy właœciwie zrezygnowano z dalszej ekspansji na wschód. Być może, że już w okresie "wielkiej smu- ty". Pewne jest natomiast, iż pod wpływem niepo- wodzeń w wojnach z połowy XVII wieku zaczyna powoli w œwiadomoœci polskiej torować sobie dro- gę jeszcze inna koncepcja - rezygnacja nie tylko z ekspansji wshodniej, lecz nawet z odzyskania utraconych na wshodzie ziem. Sprawę tę jasno postawił jeden z najwybitniejszych polskich mężów stanu XVII wieku, podkanclerzy koronny, biskup Andrzej Olszowski w publikacji Censura candida- torum ;Ocena kandydatów), wydanej w zvišzku z elekcjš 1669 roku. Zdaniem Olszowskiego ziemie na wshodzie nie przyniosły państwu żadnej ko- rzyœci, a chciwoœć i pycha tamtejszej magnaterii były żródłem buntów, które tak silnie wstrzšsnęły Rzeczšpospolitš w cišgu ostatnich dwudziestu lat (przed rokiem 1669). Między głosami nawołujšcymi do rezygnacji z ekspansji na wshodzie a politykš oficjalnš Rze- czypospolitej w drugiej połowie XVII wieku istnia- ła jednak bardzo poważna rozbieżnoœć. Nie tylko po roku 1655, czyli po utracie olbrzymih obszarów wshodnich w wyniku najazdu armii rosyjskich, ale nawet po roku 1667, kiedy w Andruszowie musiano iœć na ustępstwa, koła rzšdzšce Rzeczypospolitej stojš na gruncie zasady, że pokój może być zavarty wyłšcznie sine avulsione ulla a Regno (bez oder- wania czegokolwiek od królestwa). Stanowisko ta- kie - być może - obliczone było raczej na "zmięk- czenie" przeciwnika, by oddał możliwie najwięcej z zabranych ziem niż na faktyczne rachuby powro- tu do granic sprzed wojny. 44 Sytuacja międzynarodowa Rzeczypospolitej a absolutyzm Wœród wielu przyczyn, które spowodowały upadek międzynarodowego znaczenia Rzeczypospo- litej, a w stopniu jeszcze większym - jej rozkład wewnętrzny, należy wymienić tę, iż w Polsce nie doszło do powstania silnej, scentralizowanej wła- dzy. Oczywiœcie absolutyzm nie był bynajmniej warunkiem koniecznym, by jakieœ państwo w XVII czy XVIII wieku zajęło poczesne miejsce w polityce międzynarodowej. Przykładem może tu służyć An- glia, gdzie wprawdzie nie brakowało prób wpro- wadzenia rzšdów absolutnych zarówno przez Tu- dorów, jak i przez w czeœniejszych i póŸniejszych Stuartów (w wieku XVII), ale skończyły się one niepowodzeniem. Mimo to na skutek różnorodnych przyczyn Anglia wyrosła na czołowe, o ile nie naj- potężniejsze mocarstwo œwiatowe. Sytuacja Polski była zupełnie jednoznaczna. Rzeczpospolita w XVII stuleciu znalazła się między takimi klasycznymi krajami absolutystycznymi, jak Brandenburgia i Rosja. W ówczesnym więc położe- niu geopolitycznym tylko silna, scentralizowana i absolutystyczna monarhia, oparta na potężnym wojsku i dobrze zorganizowanym zasobnym skar- bie, mogła zapewnić państwu polskiemu utrzyma- nie odpowiedniej pozycji w Europie, a w dalszej konsekwencji zapobiec rozbiorom. Nie chcę być Ÿle zrozumianym, dlatego też pra- gnę podkreœlić, że o rozkładzie ustroju państwowe- go Rzeczypospolitej, o anarhii polskiej, jako o jed- nej z zasadniczych przyczyn katastrofy państwa w XVIII wieku, pisano i mówiono już bardzo dużo. Sšdzę jednak, że za mało jest powiedzieć, iż to li- berum veto, brak pieniędzy i wojska, czy polityka koterii magnackich podkopała w znacznym stopniu 45 byt państwowy Rzeczypospolitej. Trzeba jeszcze dodać, że jedynie monarchia absolutna mogła oca- lić państwo w jego ówczesnym położeniu geopoli- tycznym. Niemodne dziœ sformułowanie o położeniu ge- opolitycznym, jako o przyczynie upadku najpierw znaczenia, póŸniej całkowitej klęski państwa pol- skiego, jest z naukowego punktu widzenia o tyle słuszne, że wszystkich powodów załamania się, a następnie katastrofy Rzeczypospolitej nie sposób wytłumaczyć tylko i głównie czynnikami wewnę- trznymi. Wywody niniejsze zmierzajš przede wszy- stkim do wykazania, że z zagadnieniem absolu- tyzmu w Polsce wišże się również problem jej sy- tuacji międzynarodowej w wieku XVII, a także XVIII. Protestantyzm a Polska Powišzanie spraw wewnętrznych z międzyna- rodowymi bardzo silnie występuje również w in- nym zagadnieniu. Aby w pełni przedstawić sytua- cję międzynarodowš Rzeczypospolitej w XVII wie- ku, musimy omówić jeszcze jeden aspekt, który można okreœlić mianem "protestantyzm a Polska". Od razu należy wyjaœnić, że pod terminem "prote- stantyzm" czy "katolicyzm" nie rozumiemy bynaj- mniej wyłšcznie pojęć religijnych. Odżegnujšc się od zwulgaryzowanych teorii, głoszšcych, iż pod płaszczykiem religijnym kryły się zawsze kwestie społeczne, i doceniajšc w pełni doniosłe wcišż jeszcze znaczenie religii w życiu społeczeństw europejskich XVII wieku, niepodob- na przy głębszym spojrzeniu na dzieje tego i po- przedniego stulecia nie stwierdzić, że o wojnach religijnych decydował czynnik polityczny. Œwiad- czš o tym chociażby sojusze katolickiej Francji 46 z luterańskš Szwecjš i purytańskš Angliš przeciw- ko katolickiej Austrii i Hiszpanii. Po tych krótkich wstępnych uwagach pragnę zwrócić uwagę na fakt, że w cišgu wieku XVII, nie dalej jednak jak po rok 1660, obserwujemy co naj- mniej dwukrotnie zjawisko, które można nazwać umownie akcjš międzynarodowego protestantyzmu przeciw Polsce. Pierwszy raz, wtedy gdy Gustaw Adolf przy pomocy dyplomacji holenderskiej mon- tował sojusz antypolski z udziałem Rosji, Turcji oraz Kozaczyzny i prawosławia ukraińskiego, ale wówczas nie przyniósł on poważniejszych rezulta- tów. Inaczej natomiast przedstawia się sprawa z drugš, podobnš akcjš, przypadajšcš na okres dru- giej wojny północnej. Trudno uznać za dzieło przy- padku, że sygnatariuszami pierwszego traktatu roz- biorowego Polski w Radnot na Węgrzech (1656) byli władcy i ksišżęta protestanccy, jeżeli nie liczyć Chmielnickiego, który ze zrozumiałych względów przystšpił do traktatu. Trudno też nie pamiętać roli Anglii w sprawach polskich okresu wspomnianej wojny i znanego wezwania Cromwella pod adre- sem Karola Gustawa, by utršcił "róg" (Polskę) na głowie "bestii" (Koœcioła katolickiego). Również i działalnoœć protestantów, zwłaszcza braci czeskich oraz większoœci arian, w okresie najazdu szwedzkie- go i siedmiogrodzkiego godziła w całoœć państwa polskiego. Szczególnš rolę odegrali tu bracia czescy z Leszna, a przede wszystkim ich przywódca słyn- ny Jan Amos Komeński, którego udział w przygo- towaniu agresji na Polskę został w œwietle najnow- szych badań całkowicie udowodniony. I mimo że zarówno on, jak i jego współwyznawcy, gdy musieli wyemigrować ze swej ojczyzny, znaleŸli schronie- nie w naszym kraju i przez tyle lat korzystali z go- œcinnoœci, to jednak zdradzili Polskę bez skrupułów. Podobnie arianie, o których badacz pisze, że 47 "ojczyzna.. jest dla nich sprawš drugorzędnš w porównaniu z Koœciołem"8 przyczynili się do na- jazdu Rakoczego, pustoszšcego ogniem i mieczem wielkie połacie i tak już zniszczonego przez wojnę kraju. Oczywiœcie może ktoœ powiedzieć, że szlachta katolicka również masowo poparła najeŸdŸcę szwe- dzkiego, a potem mœciła się przede wszystkim na innowiercach, jak gdyby chcšc odwrócić uwagę od siebie, a jednemu spoœród "benenatów i possessio- natów" który doœć długo trzymał się rydwanu szwedzkiego, czyli Janowi Sobieskiemu, ofiarowała w kilkanaœcie lat póŸniej koronę królewskš. Wszystko to prawda, ale nie ma mowy jednak o stawianiu znaku równoœci między działalnoœciš katolickiej szlachty i protestantów w dobie drugiej wojny północnej. Spoœród katolików polskich jedy- nie Radziejowskiego można postawić w jednym szeregu z takimi wrogami państwa, jak Janusz i Bo- gusław Radziwiłłowie, Komeński czy wreszcie aria- nie Władysław Lubieniecki i Samuel Gršdzki, współtwórcy traktatu w Radnot. Istota zagadnienia polega więc na tym, że protestanci polscy w poważ- nym stopniu przyczynili się nie tylko do poparcia najeŸdŸców, lecz również do zorganizowania samej agresji na Polskę, co w pewnej mierze wyjaœnia wrogi do nich stosunek, a także represje, jakie ich spotkały. Protestantyzm a Polska to niesłychanie złożone zagadnienie i nie należy patrzeć na nie jedynie przez pryzmat fanatyzmu kontrreformacji polskiej, tak samo jak nie należy protestantów, głównie bra- ci polskich, traktować jako męczenników wyłšcz- nie za wiarę i radykalne poglšdy społeczne. 48 Czy dylemat turecki? I vreszcie ostatnie zagadnienie, jakie pragnę skonfrontować z obrazem, który ustalił się w naszej historiografii. Zacznijmy od pytania - czy wzno- wienie wojny z Turcjš i bitwa wiedeńska (1683) była rzeczywiœcie słusznym pocišgnięciem politycz- nym, koniecznym aktem samoobrony narodowej? Czy nie istniała konkretna możliwoœć innego roz- wišzania? Szkodliwoœć wojen tureckich w XVII wieku dla Polski nie podlega raczej dyskusji. Zgubne jej następstwa widział Jan III, gdy nazajutrz po swym obiorze, o czym wspomniałem, dšży do radykal- nego zwrotu w polityce zagranicznej. Jak wiemy, również projektowane współdziałanie polsko-szwe- dzko-francuskie przeciw Brandenburgii skończyło się fiaskiem. Jednakże w czasie trwania tzw. poli- tyki bałtyckiej Sobieskiego zarysowały się doœć realne perspektywy porozumienia z Portš Otto- mańskš. Przynajmniej wszystko zdaje się wskazy- wać na to, choć oczywiœcie sprawa nie jest jeszcze dostatecznie zbadana przez naukę historycznš. Zna- ne sš jednak pewne charakterystyczne fakty. W okresie rokowań w Żórawnie Turcy i Tatarzy zupełnie wyraŸnie zaproponowali Sobieskiemu, aby zrzekł się Kamieńca Podolskiego, znacznej częœci Ukrainy oraz zerwał porozumienie z Rosjš i zawarł z Portš i Krymem sojusz przeciwko Moskwie. Myœl ta nie pozostała bez echa i w latach 1676-1678 po- częto poważnie myœleć w Rzeczypospolitej o prze- rzuceniu się na stronę "bisurmanów". Jadšcemu w roku 1677 z wielkim poselstwem do Turcji Jano- wi Gnińskiemu polecił Sobieski, by starał się o po- moc Porty w odzyskaniu straconych na rzecz Rosji ziem oraz zapewnił sułtana o przyjaŸni Rzeczypo- spolitej. 49 Wszystko to daje podstawę do stwierdzenia, że możliwoœci znalezienia jakiegoœ modus vivendi z Turcjš i uniknięcie przystšpienia do Ligi Œwiętej nie były chyba nierealnš mrzonkš, że nie udało się tego osišgnšć, to już inna sprawa. Zwrot antyturecki w polityce Sobieskiego ozna- czał nieuchronnie, iż cały wysiłek należało skie- rować ku wojnie z półksiężycem. Równało się to rezygnacji z jakichkolwiek prób umocnienia się nad Bałtykiem oraz z koniecznoœciš oparcia się o Rosję, co niosło z sobš nieuniknionš kapitulację przed jej żšdaniami oderwania od Rzeczypospolitej znacznych obszarów na wschodzie. Jeżeli przestaniemy uważać za dogmat poglšd o œmiertelnym zagrożeniu Polski przez Turcję w tym czasie (osobiœcie uważam, że Wysokiej Porty nie było stać na podbój i likwidację państwa pol- skiego), jeżeli przebadamy dokładnie stosunki pol- sko-tureckie tej epoki, rzucone oczywiœcie na sze- rokie tło ówczesnej sytuacji międzynarodowej w Europie, będziemy mogli ostatecznie odpowie- dzieć na to kluczowe dla polityki polskiej drugiej połowy XVII wieku pytanie. A tymczasem, składa- jšc hołd Sobieskiemu jako wybitnemu dowódcy i politykowi, chylšc czoła przed bohaterstwem jego żołnierzy spod Wiednia, nie bšdŸmy tak mocno przekonani, że bitwa ta była koniecznoœciš dziejo- wš Polski. Wiek XVII, mimo że bilans jego zarówno we- vnętrzny, jak i zagraniczny jest zdecydowanie ujemny dla Polski, a poglšd ten nie budzi raczej sporów wœród historyków, w wielu innych kwe- stiach szczegółowych jest wcišż jeszcze pełen zaga- dek i problemów nie rozstrzygniętych. Sporo jesz- cze spraw, dotyczšcych zwłaszcza polskiej polityki zagranicznej w tym okresie i całokształtu wydarzeń ogólnoeuropejskich, kształtujšcych położenie nasze- 50 go kraju na arenie międzynarodowej, stanowi bšdŸ otwarty problem badawczy, bšdŸ pasjonujšcy przedmiot dyskusji i sporów, wymagajšcych vcišż nowych konfrontacji. 51 Henryk OLSZEWSKI USTRÓJ POLITYCZNY RZECZYPOSPOLITEJ Uwagi ogólne XVII stulecie przebiegało w Europie pod zna- kiem bardzo ostrego kryzysu feudalnej struktury politycznej. To zrozumiałe, że symptomy przeży- wania się starej formacji znalazły wyraz w kształ- cie ustroju politycznego ówczesnych państw. Nowa epoka przyniosła z sobš - przynajmniej w kilku krajach - urzeczywistnienie politycznych aspiracji burżuazji. Tak było na przykład w Holandii. W wyniku pierwszej zwycięskiej rewolucji burżuazyjnej u schyłku poprzedniego stulecia powstała Rzeczpo- spolita Zjednoczonych Prowincji Niderlandów, o której Marks powiadał, że stanowiła "wzór pań- stwa kapitalistycznego" 9. W większoœci prowincji przedstawiciele burżuazji zdobyli zdecydowanš przewagę w miejscowych stanach; w innych dzielili władzę ze szlachtš, w jeszcze innych także z pos- pólstwem. Wspólnym organem Rzeczypospolitej były Rada Państwa i Stany Generalne. Zawierajšc w sobie jeszcze szereg składników starego porzšd- ku, ustrój Niderlandów miał stworzyć i faktycznie stvorzył możliwoœci umocnienia stosunków kapita- listycznych oraz pozycji tamtejszej burżuazji. 52 Daleko bardziej znamiennš ewolucję przeszedł ustrój angielski. Do lat czterdziestych XVII wieku rzšdy Stuartów nosiły wszelkie znamiona władzy absolutystycznej. W szczególnoœci Karolowi I uda- wało się przez kilkanaœcie lat rzšdzić bez parla- mentu. Próby ugruntowania samowoli królewskiej zostały jednak obalone przez parlament w trakcie "wielkiej rebelii". Króla zobowišzano do systema- tycznego zwoływania najwyższego organu przed- stawicielskiego. Zniesiono również te instytucje, które dotšd sprzyjały ustrojowi absolutystyczne- mu (między innymi Sšd Izby GwiaŸdzistej oraz Sšd Wysokiej Komisji), okreœlono formy odpowiedzial- noœci króla przed parlamentem, w końcu rozpra- wiono się fizycznie z samym monarchš. Co pravda po kilkunastu latach, w rezultacie całego splotu wy- darzeń, dynastia Stuartów powróciła na tron, ale już pod warunkiem rezygnacji z polityki absolutyz- mu. Kompromis był tu nieodzowny i z tego również względu, że "wielka rebelia" ujawniła szerokš i niebezpiecznš także dla burżuazji lewicę społe- cznš. Anglia stawała się klasycznš monarchiš kon- stytucyjnš, państwem, w którym władzę zwierzch- ' niš złożono w ręce parlamentu. Jedna z jego izb, Izba Parów, pozostała nadal ekspozyturš arysto- kracji, druga jednak - Izba Gmin - grupowała już przede wszystkim bogate mieszczaństwo. Z tego powodu ustrój angielski będzie ostro krytykowany przez siły reakcji całej ówczesnej Europy, między innymi przez szlachtę polskš. XVII wiek przynosi więc pierwsze wielkie klęski absolutyzmu, ale równoczeœnie dla wielu krajów europejskich jest to stulecie rozkwitu tej formy państwa. Po zdławieniu powstania aragoń- ‚ skiego w 1592 roku na drogę absolutystycznego rozwoju wchodzi Hiszpania; po zduszeniu powsta- nia czeskiego (1620) absolutyzm umacnia się w œrod- 53 kowoeuropejskich krajach habsburskich; po okre- sie walk z interwencjš polskš i szwedzkš dojrzewa w Rosji; wreszcie najbardziej klasycznš postać osišga we Francji za rzšdów RicheIieu'go oraz Ludwika XIV. Na umocnienie rzšdów absolutnych wpływały rozmaite przyczyny. Wymienić tu trzeba rozwój form wczesnokapitalistycznych i postępujšcy z nim w parze wzrost znaczenia mieszczaństwa. Stwarzało to stan względnej równowagi sił spo- łecznych, zręcznie wykorzystywany przez wystę- pujšcš ponad masami w roli arbitra władzę kró- lewskš. Niemałš rolę odegrały tu też korzyœci ma- terialne, jakie z tego rozwoju czerpali władcy. Dalej - jak słusznie pisze Jan Baszkiewicz to- utwierdzenie wielkich monarchii narodowych przyspieszało formowanie się œwiadomoœci naro- dowej; władca absolutny symbolizował jednoœć na- rodu, jego potęga stanowiła przedmiot narodowej dumy. Dodajmy, że interes ekspansji oraz potrze- by obrony - wiek XVII był szczególnie bogaty w spory graniczne, w zawikłane konflikty dyna- styczne, rozdarcie religijne ekspansję, kolonial- nš - sprzyjały utrzymywaniu potężnych stałych armii oraz niebywałej dotšd rozbudowie sy- stemu podatkowego, co niewštpliwie umacniało biurokrację królewskš. Absolutyzmowi sprzyjało w końcu znużenie społeczeństw zamętem wojen religijnych; król był symbolem spokoju wewnętrz- nego, poskromicielem anarchii. Dostrzegali to na- wet tak bliscy duchowi burżuazyjnemu pisarze tej epoki, jak Hugo Grocjusz czy Tomasz Hobbes lub jak przyvódcy frondujšcego Paryża (1648-- -1649). Łudzili Się oni, że mieszczaństwo może się nadal pomyœlnie rozwijać pod patronatem abso- lutnego monarchy, przede wszystkim jednak wy- rażali przekonanie, iż jednowładztwo to najpew- 54 niejszy gwarant utrzymania w posłuszeństwie do- łów społecznych. Twierdzenie, że absolutyzm jest dominujšcš formš w ustroju politycznym siedemnastowiecznej Europy, da się wszakże utrzymać tylko z poważny- mi zastrzeżeniami. W szeregu państw - tam prze- de wszystkim, gdzie elementy układu kapitali- stycznego były jeszcze wštłe, a także tam, gdzie istniały organizmy o niejednolitej strukturze na- rodowoœciowej oraz politycznej - próby centrali- zacji i absolutyzmu splatały się z tendencjami se- paratystycznymi. Klasyczny tego przykład stano- wiły Niemcy. Współczesny niemiecki prawnik i historyk Sa- muel Pufendorf nazywał Rzeszę bezkształtnym ciałem, podobnym do potwora. W istocie, władza elekcyjnego cesarza była niewielka, przy boku ce- sarskim nie wykształciły się żadne organy central- ne; wyjštek stanowił Sšd Najwyższy Rzeszy, tzw. Sšd Kameralny. Sejm zbierał się rzadko i tylko za zgodš elektorów, których krępowały instrukcje, jakie otrzymywali od swoich władców. Stwierdza- jšc jednak brak silnych oœrodków władzy central- nej w Rzeszy, tym mocniej należy podkreœlić roz- wój zwierzchnictwa ksišżšt w poszczególnych pań- stewkach niemieckich. W sposób najbardziej typo- wy przebiegał ów proces w Prusach. Ale już na przykład monarchii habsburskiej, Austrii, nie za- wsze udawało się narzucić absolutyzm swoim te- rytoriom. I tak o ile w Czechach po bitwie pod Białš Górš wspólny dla krajów korony œw. Wacła- wa sejm przestał być w ogóle zwoływany, to dla odmiany na Węgrzech Habsburgowie nie odnieœli większych sukcesów. Sejm węgierski nadal zacho- wał bardzo szerokie kompetencje, między innymi pełnię władzy ustawodawczej oraz prawo uchwa- lania podatków. 55 W innych państwach, jak w Danii i Szwecji, spotykamy próby wzmocnienia rzšdów arystokra- tyczno-oligarchicznych. W państwie duńskim aż do roku 1660 faktycznš władzš była Rada Pań- stwa (Rigsraadet), organ tamtejszej magnaterii; dopiero po wojnie szwedzko-duńskiej udało się monarsze wprowadzić rzšdy absolutne. W Szwecji elementy prooligarchiczne w ustroju występowały przez cały okres. Wspomnijmy na koniec o Szwaj- carii i Wenecji, gdzie ustrój republikański zapew- niajšcy przewagę szlahcie wzbudzał szczególny podziw polskich statystów. Cechy polskiego ustroju politycznego Ustrój państwa polskiego nie jest podobny do żadnego z nich. Różni się zarówno co do ram praw- nych, jak i co do stosowania w praktyce politycz- nej zasad okreœlajšcych ten ustrój. Problemy or- ganizacji państwa polskiego w XVII wieku dopie- ro czekajš na swego historyka. Od lat utrzymuje się w nauce poglšd, że Rzeczpospolita XVII stu- lecia była państwem rzšdzonym przez oligarchię magnackš. Słusznie, ale należy wzišć pod uwagę, iż oligarchia jako forma państwa w Polsce to struktura polityczno-ustrojowa o konturach bar- dzo nieostrych, daleka od wszelkich form rzšdów chemicznie czystych". Powiedzmy też, że nie we wszystkich dziedzinach ustroju politycznego cha- rakterystyczne cechy oligarchii magnackiej poja- wiły się i wzięły górę równoczeœnie. Panowanie dwóch pierwszych Wazów przy- niosło jeszcze liczne dowody siły króla i skupio- nej wokół niego szlachty. Dopiero potężne wstrzš- sy z lat 1648-1668, przyspieszajšc rozpoczęty u schyłku XVI wieku kierunek ewoluowania ustroju politycznego Rzeczypospolitej, wywarły 56 bardzo swoisty wpływ na kształt tego ustroju. Na- stšpiła petryfikacja wykształconych i ugruntowa- nych w poprzedniej epoce zasad ustrojowych. Kon- stytucje sejmowe z drugiej połowy XVII stulecia ograniczały się w zasadzie do przypominania daw- nego "dobrego" prawa, potwierdzały je, reasumo- wały, dokonujšc co najwyżej mniej istotnych mo- dyfikacji. Ale stare prawo poczęło służyć innej, nowej praktyce politycznej, w rezultacie czego po- szczególne instytucje ustrojowe uległy wstecznej deformacji. Wyrażała się ona przede wszystkim w decentralizacji władzy państwowej, prowadzšc prostš drogš do anarchii. Przyczyny takich tendencji były oczywiœcie złożone, niemniej wydaje się, że w ostatniej in- stancji wypływały one z szybkiego rozwoju laty- fundiów magnaterii, który pozwolił tej warstwie na zdobycie zdecydowanej przewagi ekonomicznej, a co za tym idzie, także politycznej. Doprowadziw- szy już wczeœniej do ekonomicznego podporzadko- wania sobie mas szlacheckich, obecnie zaœ po- większywszy dystans pomiędzy królem a masami feudałów, magnackie koterie stawały się faktycz- nie głównym dysponentem władzy zwierzchniej. Ugruntowanie oligarchii dokonało się na funda- mencie starego prawa i w oparciu o dawne zasa- dy ustrojowe, ale zasady te pozostały tylko deko- racjami, fasadš, za którš kryły się nowe treœci, wœród nich zaœ ewolucja w kierunku pogłębienia anarchii. Wawrzyniec Rudawski, historyk drugiej połowy XVII stulecia, trafnie zauważył, że możno- władcy woleliby "zgubę œwiata, niż zainauguro- wanie regularnych rzšdów w Polsce" 11. A zatem jak przedstawiał się ów ustrój? Jak splatały się podstawowe ogniwa mechanizmu wła- dzy? Postaram się na te pytania odpowiedzieć, prezentujšc kolejno pozycję monarchy, działanie 57 instancji centralnych oraz funkcjonowanie orga- nów władzy i zarzšdu terytorialnego. Władza królevska Epoka, o której powiedzieliœmy przed chwilš, że wielu krajom Europy przyniosła ugruntowanie absolutystycznej władzy monarchy, w Polsce za- znacza się systematycznym słabnięciem pozycji królewskiej. Roztapiała się ona w prerogatywach sejmu, w uprawnieniach rad senatorskich i kom- petencjach poszczególnych ministrów, przechodzi- ła na rzecz sejmików bšdŸ innych organów wła- dzy państwowej. Poczštki tego procesu sięgajš zresztš poprzedniego stulecia. Wtedy to - po œmierci Zygmunta Augusta - ustanowiono wolnš elekcję, wprowadzono artykuły henrykowskie i pakta konwenta, ograniczono władzę sšdowš monarchy przez utworzenie trybunałów jako sš- dów najwyższej instancji dla szlachty, a także wyjęto skarb państwa spod kontroli królewskiej. W zakresie najwyższej władzy administracyjnej król dzielił niektóre uprawnienia z rezydentami. Sejmowi zostały podporzšdkowane sprawy polity- ki zagranicznej. Słabła pozycja władcy jako naj- wyższego zwierzchnika sił zbrojnych. Konstytucja z 1576 roku złożyła w ręce sejmu kwestię zwišz- ków małżeńskich króla. W dwa lata póŸniej sejm wydał ustawę o nobilitacjach, ograniczajšc do- tychczasowš swobodę monarchy w tym zakresie. Odtšd nobilitacja mogła następować tylko na sej- mie lub w czasie wojny. Za tym poszły ograni- czenia uprawnień królewskich w zakresie nada- wania indygenatów. Proces ten zakończył się w 1641 roku, kiedy to ostatecznie postanowiono, że indygenaty przyznaje sejm za rekomendacjš po- słów sejmikowych. 58 Rezultatem rokoszu Zebrzydowskiego było między innymi ostateczne sprecyzowanie prawa do wypowiedzenia królowi posłuszeństwa (artykuł de non praestanda oboedientia). Konstytucja sejmu 1607 roku postanawiała też, że kancelaria kró- lewska ma spisywać uchwały senatu, a senatoro- wie rezydenci winni je podpisywać, z czego będš potem zdawać sprawozdanie na sejmie. W roku 1641 po raz pierwszy wprowadzono zakaz wyjazdu króla za granicę bez wyraŸnego pozwolenia stanów i rezydentów. Liczba tych ostatnich została zwięk- szona z 16 do 28, a nawet do 32, kary zaœ grożšce senatorom za uchylanie się od obowišzków rezy- denckich wyraŸnie zaostrzono. Odpowiedziš na plany wojny tureckiej, wysunięte w latach czter- dziestych przez Władysława IV, były postanowie- nia sejmu z 1646 roku zakazujšce werbunku woj- ska bez jego zgody i ograniczajšce liczbę gwardii przybocznej króla do 1200 żołnierzy. Proces słabnięcia pozycji prawnej monarchy pogłębiał się od połowy XVII wieku. Odrzucone zostały plany wzmocnienia władzy królewskiej, podjęte przez dwór Jana Kazimierza. Uchwały sejmu elekcyjnego z 1669 roku zakazywały na przyszłoœć składania korony przez monarchę oraz wprowadzały obowišzek odczytywania paktów konwentów w pierwszym dniu każdorazowych obrad sejmowych. Nie udały się również próby reformy podjęte przez Sobieskiego. Z wielkim trudem utrzymał on jedynie prawo rozdawania urzędów i wydzierżawiania królewszczyzn. Nie należy jednak wyrabiać sobie poglšdu o pozycji króla polskiego wyłšcznie na podstawie ograniczajšcych jš norm prawnych, zawartych w ówczesnym ustawodawstwie. Nie tylko dlatego, że normy te były pod względem prawnym wysoce nieprecyzyjne; charakterystycznš cechę epoki sta- 59 nowiło - w przeciwstawieniu do wieku XVI i póŸ- niej oraz drugiej połowy XVIII - wysuwanie się na pierwszy plan zwyczaju jako Ÿródła prawa. Pra- wotwórcza rola zwyczaju często prowadziła do kształtowania się zasad ustrojowych nie tylko nie majšcych pokrycia w normie pisanej, ale wręcz z niš sprzecznych. Tak więc wbrew rygorom ustawo- wym aż do połowy XVII stulecia monarsze udawało się zachować w swym ręku faktyczny ster rzšdów w państwie. Słusznie zwrócono ostatnio uwagę na pokutujšcš w nauce tendencję niedoceniania pozycji Zygmunta III i Władysława IV. Temat ten czeka dopiero na opracowanie, niemniej można już dziœ zaryzykować twierdzenie, iż siła obu Wazów tkwiła zarówno w tym, że potrafili skupić vokół siebie większoœć magnackš, jak i w tym, że żywe jeszcze były - choć już w dobie porokoszowej po= ważnie nadszarpnięte - tradycje sojuszu monar- cho-szlacheckiego, wymierzonego właœnie prze- ciwko grupom magnaterii. Nie tu miejsce na grun- towniejszš analizę tego skomplikowanego proble- mu, należałoby tylko zwrócić uwagę, iż monar- chiczny charakter ustroju państwa polskiego był silnie podkreœlany przez znacznš częœć pisarzy po- litycznych jeszcze w połowie XVII stulecia.13 Zmianę przyniesie dopiero dwudziestoletnie, pełne dramatów panowanie Jana Kazimierza. Tra- gedia króla zawarła się przede, wszystkim w prze- biegu oraz zakończeniu rokoszu Lubomirskiego. Na polach bitewnych Częstochowy i Mštew pogrzebane zostały ideały trwalszego zbliżenia szlachty i tronu, skompromitowana na długie dziesištki lat idea na- prawy ustroju; niejako symbolicznie obnażono fak- tycznš słaboœć monarchy. Król przestał być fakty- cznym dysponentem władzy zwierzchniej. I znów niech ilustracjš tego będzie ówczesna doktryna po- lityczna. Teoria mieszanej formy rzšdu, która jak 59 wiemy stała się podstawowš formułš okreœlajšcš ustrój polityczny Rzeczypospolitej, u schyłku XVII wieku odmawia królowi miana stanu równego po- zostałym stanom politycznym w państwie. Często wysuwano twierdzenie, że monarcha jest uosobie- niem powagi Rzeczypospolitej, symbolem ustroju państwa, ojcem narodu, symbolem wreszcie jedno- œci społeczeństwa szlaheckiego, a zarazem stróżem jego swobód politycznych. :Równoczeœnie jednak podkreœlano, iż nie stoi on ponad istniejšcymi pra- wami, ale im podlega. "Króla nam tylko dla utrzy- mania powagi Rzeczypospolitej mieć należy"- pisali statyœci szlacheccy 14; przypominali oni stale o zależnoœci monarchy od izby poselskiej i od se- natu. Oczywiœcie teoria króla-ojca nie wykluczała jeszcze faktycznych możliwoœci aktywnego i wio- dšcego działania w najważniejszych sprawach pań- stwowych; przykładów takich, nawet z czasów So- bieskiego, można by podać wiele - niemniej w sposób bez mała klasyczny okreœlała ona tendencje zmierzajšce w kierunku zepchnięcia monarchy do roli drugoplanowego składnika suwerennoœci. W ten sposób traciła na znaczeniu koncepcja du- alizmu władzy w państwie, tak żywa w epoce od- rodzenia. Uprawnienia sejmu Na czoło organów ustawodawczych wysunšł się zdecydowanie sejm walny. Był to sejm szlache- cki, bo grupował teraz przedstawicieli tylko tej jed- nej klasy społecznej. Oprócz króla zasiadali w nim członkowie senatu i posłowie sejmikowi; pOza sej- mem pozostali reprezentanci mieszczaństwa i chłop- stwa. Mało tego. Jakkolwiek jego stanowy i klaso- wy charakter nadal tylko w niewielkim stopniu znajdował odbicie w normach prawnych, to fakty- 61 cznie sejm składał się wyłšcznie z feudalnych wła- œcicieli ziemskich. Dodajmy, że w miarę upływu dziesięcioleci malała liczba reprezentantów innych wyznań poza rzymskokatolickim. I znów należało- by się cofnšć w głšb poprzedniego stulecia, bo już wtedy sejm przejšł częœć dawnych prerogatyw królewskich, takich jak prawo decydowania o woj- nie i polityce zagranicznej, prawo ustanawiania po- datków, bicia monety itd. Konstytucje z lat 1513 i 1588 zabraniały monarsze stanowić "prawa sej- mowi należšce", a uchwały sejmów porokoszowych okreœliły tryb jego odpowiedzialnoœci przed tym zgromadzeniem. Król wprawdzie pozostał stanem w sejmie na równi z izbš poselskš i senatem; choć jednak faktycznie wywierał nadal wpływ na prze- bieg sejmu i jego uchwały, omówione powyżej ustawy pozbawiały go wszakże dawnego w tym za- kresie znaczenia. Wiek XVII przyniósł również ustalenie zasady formalnej nadrzędnoœci izby po- selskiej w stosunku do senatu i rezydentów. Pro- ces walki o uzależnienie od sejmu królewskieh mi- nistrów zamknęła konstytucja z 1641 roku. W ten sposób sejm walny umocnił się w roli najwyższego organu centralnego w państwie, do którego kompetencji należało ustawodawstwo oraz kontrola działalnoœci "rzšdu", dalej nobilitacje i indygenaty, częœciowo sprawy administracji, w pewnej mierze nadawanie wakujšcych godnoœci, wreszcie kwestie objęte szlacheckimi przywilejami, czyli ogólnie "sprawy Rzeczypospolitej". Słusznie podkreœlono ostatnio, że w żadnym innym państwie siedemnastowiecznej Europy parlament nie miał tak szerokich kompetencji jak w Polsce. 15 Spoœród trzech sejmujšcych stanów (król, se- nat, izba poselska) na pierwszym planie znalazł się stan rycerski reprezentowany w izbie poselskiej. Wspomniałem już o miejscu, jakie ten układ sto- 62 sunków wyznaczał monarsze. Ważniejsze, że rów- nież magnacki senat teoretycznie nadal pozostawał przede wszystkim radš. Propozycje wzmocnienia pozycji senatu jako izby sejmowej, doœć liczne w pierwszej połowie stulecia, aż do poczštków XVIII wieku nie zostały przyjęte. Interesujšcy jest fakt, że wzrost potęgi oligarchii nie tylko nie znalazł odbicia we wzroœcie pozycji senatu w sejmie, ale - przeciwnie - spo- wodował wyraŸne, choć powolne, przesunięcie się punktu ciężkoœci obrad sejmowych do izby posel- skiej, która identyfikowała się z Rzeczšpospolitš. Nadanie działalnoœci izbie poselskiej pierwszopla- nowego charakteru nie tylko nie przeczyło fakty- cznej hegemonii magnaterii w sejmie i promagnac- kiemu kierunkowi jego działalnoœci, ale jš poważ- nie wzmacniało. Nadrzędne stanowisko izby poselskiej było jednak oczywiste dla współczesnych tylko w sto- sunku do pozostałych stanów sejmowych. Wiek XVII nie sformułował bowiem wyczerpujšcego okreœlenia zwierzchnoœci sejmu w stosunku do sej- mików jako organów władzy lokalnej. Poglšd, że sejmowi przysługuje wszelka władza ustawodaw- cza, był nie do utrzymania przede wszystkim wo- bec uzurpowania sobie takich samych uprawnień przez sejmiki partykularne, które stopniowo sta- wały się organami kontrolujšcymi sejm walny i w licznych przypadkach narzucały mu własne zwierzchnictwo. U podłoża tego zjawiska leżał brak rozdziału kompetencji sejmu i sejmiku, a w szcze- gólnoœci formalnie wišżšcy charakter instrukcji po- selskich. Jednš z konsekwencji takiego stanu rzeczy było uznanie zasady wymogu jednomyœlnoœci jako niezbędnej do podjęcia prawomocnych uchwał oraz - od połowy stulecia - zrywanie obrad w drodze jednostkowej protestacji. 63 Inna sprawa, wišżšca się z zagadnieniem su- werennoœci sejmu, to zakres jego kompetencji usta- wodawczych. Wobec ugruntowania się zasady jed- nomyœlnoœci oraz wobec prawnych możliwoœci sku- tecznego przeciwstawienia się każdemu ze zgłoszo- nych projektów konstytucji, szczególnej wagi na- biera odpowiedŸ na pytanie, jakie to normy w pier- wszym rzędzie miał stanowić sejm? Otóż prze- konanie o doskonałoœci organizmu Rzeczypospolitej i jej ustroju doprowadziło już na poczštku stulecia do konkluzji, że "sejmy sš na pomnożenie wolno- œci", a wszelkie novum stanowiš zagrożenie tych wol- noœci. Ponieważ decyzja o tym, czy zgłoszona pro- pozycja zagraża wolnoœciom, należała do posła i tylko do niego, łatwo było na tej podstawie do- prowadzić nie tylko do sparaliżowania ustawodaw- stwa sejmowego, ale i do programowej dominacji zasady, głoszšcej, że "suwerenny" sejm nie jest władny zmieniać praw regulujšcych ówczesnš strukturę gospodarczš oraz polityczno-ustrojowš w państwie; może je tylko opisywać, przypominać, potwierdzać, reasumować, względnie zalecać do "egzekwowania". Ten skrajny - pozornie absur- dalnie brzmišcy wniosek, znajdował swe potwier- dzenie w ustawodawstwie, bardziej obliczonym w swej intencji na utrzymanie starego "dobrego" prawa, aniżeli na tworzenie nowych norm, mody- fikujšcych stare. Nie było to przypadkiem. Prawa na straży wolnoœci szlacheckich Kult starego prawa jako najlepszego, idealne- go - zjawisko nienowe w epoce feudalnej, wystę- pujšce w Polsce zarówno w œredniowieczu, jak i w dobie odrodzenia - w omawianym okresie stał się ponownie ideologiš na wskroœ konserwatywnš, nawišzujšcš i w ideologii, i w praktyce politycznej 64 do wzorów œredniowiecznych. Stanowiło to - ge- neralnie bioršc - odbicie faktu, że po dużym sko- ku, jaki przyniosło poprzednie stulecie, nastšpiło obecnie zwolnienie tempa rozwoju historycznego. W takich warunkach, pogłębionych ostrym kryzy- sem feudalnego państwa, sięganie do wzorów prze- szłoœci nie oznaczało już wykorzystyVania szyldu egzekucji dla wprowadzenia zmian, ale - prze- ciwnie - przesšdzało o wrogoœci do wszystkiego, co "nowe". Stšd każda próba reformy ekonomicz- nej i politycznej urastała do aktu wrogoœci w sto- sunku do aktualnej rzeczywistoœci. Bardzo często spotykamy w zwodach praw żšdania, aby nie ze- zwalać na żadne nowoœci; wszystkie z nich sš bo- wiem szkodliwe, "trujš i zabijajš wolne królestwa i państwa". Obronę aktualnej rzeczywistoœci ułatwiała kry- stalizujšca się przecież właœnie w cišgu tego okre- su konstrukcja praw kardynalnych, "œwiętych" i nietykalnych norm wyższego rzędu. Obejmowano nimi ogół praw gwarantujšcych podstawowe wol- noœci szlacheckie, w konsekwencji także ustrój państwowy strzegšcy tych wolnoœci. A zatem su- werenny sejm może powzišć wyłšcznie uchwały nie naruszajšce praw kardynalnych. To zaœ musia- ło oznaczać, że w epoce, która do niebywałych przedtem rozmiarów doprowadziła uprawnienia sejmu, sejm ten mógł zmieniać prawo tylko w spra- wach drugo- i trzeciorzędnych z punktu widzenia organizacji i funkcjonowania państwa oraz inte- resów panujšcej w nim klasy. Było to tym bardziej możliwe, iż rejestr praw uznanych za kardynalne nie został jeszcze w XVII wieku zamknięty, a ogól- na zasada identyfikowania ich z wolnoœciami stanu szlaheckiego musiała powodować nieporozumienia W praktyce polegały one najczęœciej na tym, że w zasadzie każdy dyskutowany w sejmie i przed- 65 stawiany do głosowania projekt ustawy zmieniajš- cej rzeczywistoœć społecznš i ustrojowš można było oceniać z punktu widzenia jego stosunku do wolno- œci stanowych, a tym samym jako godzšcy w tę wolnoœć obalić. Oczywiœcie bardzo usprawniała takš praktykę instytucja liberum veto. Jeżeli sejm niejednokrotnie wykraczał przeciw prawom kar- dynalnym, ustanawiajšc na przykład podatki czy decydujšc się na zmiany w systemie prowadzenia obrad, to zawsze traktował takie uchwały jako wy- jštek od zasady. Gdy sejm XVII wieku natrafiał na przeszkody w działalnoœci ustawodawczej, tym bar- dziej zajmował się przypominaniem "starych" praw, ponieważ prawa te wskutek niedowładu aparatu państwowego nie były w pełni stosowane. Tak pojęta "egzekucja" praw sprzyjała też posłu- giwaniu się sejmem dla załatwiania interesów pry- watnych. Łatwo sprawdzić, przeglšdajšc siedem- nastowieczne Volumina Legum, że liczba konstytu- cji regulujšcych sprawy prywatne rosła w stosun- ku geometrycznym do konstytucji poœwięconych materiom publicznym. Liberum veto Obraz funkcjonowania sejmu nie byłby pełny, gdyby nie przypomnieć i nie podkreœlić, że właœnie w tym stuleciu doprowadzono do nie spotykanych wczeœniej rozmiarów zasadę podejmowania decyzji w drodze jednomyœlnoœci i w konsekwencji prakty- kę unicestwiania zgromadzeń sejmowych przez jed- nostkowy protest. Odwrót od zasady większoœci głosów charakteryzował już czasy dwóch pierw- szych Wazów, dopiero jednak w połowie XVII stu- lecia proces ten został doprowadzony do zwycię- œkiego końca. Wtedy - na pamiętnym sejmie "Si- cińskiego" w 1652 roku - jednomyœlnoœć okreœla- 66 no klauzulš nomine contradicente (bez sprzeciwu). Nie oznaczało to wprawdzie, iż konieczna jest wy- raŸna aprobata każdego z uczestników sejmu, by uznać uchwałę za ważnš, ale równoczeœnie prze- sšdzało o niemożnoœci podjęcia uchwały w razie zgłoszenia choćby jednego sprzeciwu. Już wtedy uznano, że zasada nomine contradicente stanowi naturalny produkt szlacheckiej wolnoœci, głównš jej - jak mawiano - Ÿrenicę. U Ÿródeł liberum veto leżał głęboki konserwa- tyzm społeczeństwa feudalnego, w jego wyniku głos wolny miał być przede wszystkim gwarantem utrzymania aktualnego ustroju państwa. Ponieważ wolnoœć szlachecka nie dawała się pogodzić z żad- nymi zmianami w ustroju gospodarczo-społecznym i politycznym Rzeczypospolitej, przeto i głos wolny miał skutecznie zapobiegać wszelkiej reformie. A zatem nie mógł - jak dawniej - ograniczać się do działania "pozytywnego"; jego zadaniem było zabezpieczenie mocy "negatywnej", która by w sposób aktywny pozwoliła skutecznie przeciw- stawić się każdej próbie czy groŸbie naruszenia wolnoœci. W konsekwencji liberum veto stało się jej sy- nonimem, instytucjš samoistnš, zasadš ustrojowš. Do końca istnienia wolnego prawa "nie pozwalam" nigdzie nie powiedziano wyraŸnie, jaki jest jego zakres działania. Tak zresztš było wygodniej. Bo przecież przy założeniu, że głos wolny to Ÿrenica wolnoœci, ujmowanej jako zespół gospodarczo-spo- łecznych i politycznych prerogatyw stanu szlachec- kiego, prawne "opisanie" liberum veto stawało się zgoła niepotrzebne. Było ono instytucjš wyjętš poza nawias norm prawa pisanego; stanowiło œro- dek zabezpieczenia szlacheckich prerogatyw stano- wych i klasowych, konsekwencję kryzysu ustroju, kolejny krok naprzód do dalszego uwstecznienia 67 stosunków w kraju. Będšc produktem rozwoju hi- storycznego, który doprowadził ostatecznie do prze- wagi magnackich koterii, stało się potężnym orę- żem walki politycznej pomiędzy tymi koteriami. Ponieważ w miarę zaostrzania walki sejm coraz bardziej przeistaczał się w forum rozgrywek o wpływy polityczne, zrozumiałe, iż wolne prawo sprzeciwu w niemałej mierze spowodowało podko- panie samego sejmu. Działały tu zresztš rozmaite przyczyny. Faktem było przecież, że już za Batore- go stany rozjeżdżały się bez powzięcia uchwał. Za dwóch pierwszych Wazów wypadki takie wyraŸnie się nasiliły; nie doszło wówczas do uchwalenia konstytucji w latach 1597, 1600, 1605, 1615, 1639, 1645. Wystšpienie Sicińskiego w czasie pierwszego sejmu 1652 roku nie stanowiło nowej zasady ustro- jowej, oznaczało tylko wycišgnięcie skrajnych kon- sekwencji z zasady już ukształtowanej w wyniku poprzedniego rozwoju. Niemniej precedens ten wy- warł wysoce destrukcyjny wpływ na działalnoœć sejmu w drugiej połowie stulecia i następnie w cza- sach saskich. Po proteœcie przeciwko prolongacie obrad przyszła kolej na zerwanie sejmu przed upływem szeœciotygodniowej kadencji (sejm koro- nacyjny w 1669 roku), a niedługo potem - w roku 1688 - mamy pierwsze zerwanie zgromadzenia sejmowego jeszcze przed elekcjš marszałka posel- skiego, a więc przed formalnym ukonstytuowaniem się izby poselskiej. W rezultacie tej praktyki pro- ces zamierania ustawodawstwa postępował coraz szybciej naprzód. W drugiej połowie panowania Jana Kazimierza na 19 zwołanych sejmów uchwa- liło konstytucję 12, w latach 1669-1685 na 14 do- szło do końca 9, zaœ w latach 1688-1695 na 6 już tylko jeden. Ponadto przypomnieć trzeba, że nawet gdy sejm uratowano przed zerwaniem, to jego uchwały 68 były coraz gorzej realizowane. Wœród wielorakich przyczyn słabnšcej egzekucji wymieniam tylko naj- istotniejsze: słaboœć aparatu wykonawczego powo- dujšca przejmowanie realizacji uchwał przez osoby prywatne i wojsko, przewlekły tryb ich uprawo- mocniania się itp. Wszystkie te zjawiska w sposób najbardziej dotkliwy dały o sobie znać przy wpro- wadzaniu w życie konstytucji podatkowych, któ- re - wobec panowania zasady niezmiennoœci praw fundamentalnych i tym samym rezygnacji z reform w sferze ustrojowej - pozostały właœciwie jedynš dziedzinš ustawodawstwa. Nasuwa się pytanie, dlaczego sejm walny w miarę upływu dziesięcioleci tak wyraŸnie chylił się ku upadkowi? Dlaczego zwycięska magnateria, kontrolujšca z czasem coraz skuteczniej sejm, nie zdecydowała się go wzmocnić? Sšdzę, iż znacznš rolę odegrało tu wzmaganie się rozbieżnoœci inte- resów w łonie samego możnowładztwa, fakt, że ży- cie polityczne w kraiu coraz bardziej obracało się w błędnym kole walk różnych frakcji magnackich, z których żadna nie była na tyle silna, by narzucić swš wolę innym i objšć rzšdy w państwie, każda natomiast na tyle potężna, by w tym skutecznie przeszkadzać innym. Skoro nie można było przy pomocy sejmu zdobyć i wykonywać władzy, nale- żało utrzymać go w stanie słaboœci, uczynić sejm trybunš rozgrywek frakcyjnych. Nadanie mu ta- kiego charakteru umożliwiały: jednolity klasowo skład obu izb sejmowych, słabnięcie władzy i pre- stiżu monarchy, narastajšce rozjštrzenie na linii stosunków między szlachtš a tronem, wreszcie po- głębiajšce się uzależnienie mas szlacheckich od li- derów magnackich ugrupowań. Sejm był trybunš dla magnackich wystšpień również dzięki strukturalnej słaboœci swojej orga- nizacji. Za najistotniejsze objawy sejmowej choro- 69 by uznać wypada:1. Utrwalenie się zasady, że pod- stawowym zadaniem sejmu walnego jest ochrona klasowych i stanowych wolnoœci szlachty, a nie tyle stanowienie "nowego" prawa. 2. Brak wyczerpujš- cego prawnego okreœlenia kompetencji sejmu. 3. Niesformułowanie precyzyjniejszego rozdziału kompetencji między poszczególne stany sejmowe- przewaga izby poselskiej była wnioskiem wysnu- tym z bardzo niejasnych norm prawnych i budziła wštpliwoœci nawet wœród samych uczestników ob- rad. 4. Brak jasnego sformułowania zasad obrad stanów. Namiastka sejmowego "porzšdku" została okreœlona tylko w odniesieniu do posiedzeń plenar- nych, natomiast œwiadomie nie uczyniono nic w kierunku usprawnienia techniki pracy w samej izbie poselskiej. Wynikało to z obowišzujšcego przekonania, że fundamentem obrad sejmovyh jest "złota wolnoœć". 5. Sztywne ramy czasowe przeznaczone na obrady sejmowe, jak również utrzymyvanie się zasady, że można je skracać i przedłużać tylko za jednomyœlnš zgodš wszyst- kich obecnych. Promagnacki charakter działalnoœci sejmu za- woalowano w ówczesnej doktrynie hasłami demo- kratycznymi, które swój najbardziej skrajny wyraz znajdovały w uznaniu suwerennoœci izby posel- skiej, a nawet suwerennoœci każdego z jej członków oraz ideologiš pełnej aprobaty dla istniejšcej orga- nizacji sejmu i aktualnego jego miejsca wœród po- zostałych organów władzy państwowej. Demagogi- czne hasła: sejm - lekarstwem na wszystko zło, Rzeczpospolita sejmem stoi, każda zmiana jest szkodliwa oraz niebezpieczna itp. umożliwiały magnackim liderom w obu izbach sejmowych de- monstrowanie solidarnoœci tych izb wobec niebez- pieczeństw grożšcych ze strony monarchy, a także manifestowanie solidarnoœci wszystkich reprezen- 70 towanych w sejmie feudałów wobec "reszty" ów- czesnego społeczeństwa. koniec!!! Miejsce i rola senatu Słaboœć parlamentu szlacheckiego w Polsce, podobnie jak i słaboœć władży monarchy, nie sta- nowiła wyjštku w skali ogólnoeuropejskiej. Bodaj czy nie gorzej funkcjonował sejm sšsiedniej Rzeszy. Król krępowany był w okresach rzšdów oligarchi- cznych na terenie państw skandynawskich, również w angielskiej monarchii konstytucyjnej przestał on odgrywać więkSzš rolę. Ale i w jednym, i w dru- gim przypadku nie wykluczało to istnienia elemen- tów ustroju scentralizowanego i wyraŸnych ogniw władzy suwerennej, posiadajšcej zależny od siebie aparat administracyjny. W Polsce jest inaczej. Mimo pogłębiajšcego się bezwładu sejmu oraz mimo postępujšcego naprzód upadku władzy królewskiej nie doszło do sforma- lizowania przewagi magnaterii w postaci uznania rzšdowych kompetencji organu magnackiego, ja- kim w Rzeczypospolitej od stuleci był senat. Mało tego. Nie tylko nie dochodzi do prawnego zamknię- cia procesu utrwalania się przewagi magnackiej, ale w ręcz rozpoczyna się walka o uzależnienie se- natu i innych organów magnackich od izby posel- skiej. Tendencja ta zarysowuje się już na poczštku stulecia i nie słabnie do końca tegoż wieku. I tak w konstytucji z 1607 roku spotykamy pierwszy w XVII wieku protest przeciwko niewykonywaniu obowišzków rezydenckich. Senatorowie uchylajšcy się od nich mieli podlegać karze 1000 grzywien (rezydenci duchowni 6000 grzywien) pod sankcjš utraty dygnitarstwa. W dwa lata póŸniej grzywna została podniesiona do 2000, przy czym na posłach spoczšł obowišzek domagania się tej kary. Według 71 konstytucji z 1641 roku nawet zapłata grzywny nie zwalniała od odbycia rezydencji "przy boku pań- skim". Ta sama konstytucja nakazywała również kancelariom królewskim spisywanie rezydenckich rad udzielanych monarsze oraz przedstawianie ich sejmowi wraz z uchwałami senatu. Reasumpcje tych postanowień zawierały konstytucje z lat 1662, 1669,1677 oraz 1678. Pakta konwenta, przedstawio- ne Michałowi Korybutowi, głosiły zakaz bicia mo- nety na mocy uchwały senatu. Od roku 1607 coraz częstsze stawały się konstytucje powołujšce do bo- ku królewskiego obok rezydentów również człon- ków izby poselskiej, przy czym liczba ich wzrastała szybciej aniżeli liczba rezydentów z senatu. Podsumowaniem tego długiego procesu uzale- żniania senatu od izby poselskiej stanš się konsty- tucje sejmu niemego z 1717 roku. Jeszcze dalej szły liczne głosy na forum sejmowym czy w lite- raturze politycznej. Ale to tylko jedna strona za- gadnienia. Już choćby goršczkowoœć, z jakš postu- lowano i podkreœlano suwerennoœć sejmu walnego, zdaje się wskazywać, iż praktyka życia polityczne- go odbiegła doœć mocno od litery prawa. Zastrzega- jšc się, że problem nie jest jeszcze należycie przez naukę zbadany, stwierdŸmy jednak, iż w praktyce rady senatu przez cały czas decydowały o spra- wach polityki zagranicznej, udzielajšc audiencji posłom państw obcych i delegujšc posłów włas- nych. Wyrażały one również opinie o kwestiach łš- czšcych się z małżeństwem króla, o kandydatach na urzędy; wydawały ważne decyzje w sprawach finansowych, a sporadycznie nawet podatkowych; w nagłych przypadkach podejmowały kroki w celu zapewnienia bezpieczeństwa państwu. Odgrywały dalej niemałš rolę w przygotowaniu obrad zbliża- jšcego się sejmu, a następnie sprawowały faktycz- nš kontrolę nad przebiegiem realizacji jego uchwał. 72 Wykraczały tym samym poza przyznane im kompe= tencje. Potępiano tę praktykę tym bardziej, iż w radach senatu większoœć stanowili z reguły stronnicy królewscy oraz że konkludowanie ich postanowień należało formalnie do monarchy-. Praktykę życia politycznego odzwierciedla tu wy- jštkowo trafnie ówczesna doktryna, w której nadal utrzymywano, iż senat to organ doradczy króla. W dalszym cišgu głoszono, że senatorowie to straż- nicy praw i króla (custodes regis et legis) z ramie= nia izby poselskiej. Już jednak w połowie stulecia ukształtowało się nowe pojęcie senatu jako stanu poœredniego (ordo intermedius). Zwolennikiem tej konstrukcji był Łukasz Opaliński; póŸniej poszli w jego œlady wszyscy gorliwi zwolennicy istniejš- cego ustroju Rzeczypospolitej. Pojęcie senatu jako stanu poœredniego było wiernym odbiciem przewa- gi magnackiej w państwie. Nie odbierało ono sena- torom pozycji doradców królewskich i kontrolerów monarchy, ale równoczeœnie kreowało ich na stró- żów praw i wolnoœci szlachty. Senat miał być łšcz- nikiem między stanem pierwszym a trzecim, czu- wać nad prawidłowoœciš polityki i jednego, i dru- giego. Został on postawiony teoretycznie ponad konfliktem tronu z masami szlacheckimi, co dawało nieograniczone wprost możliwoœci balansowania na fali zmieniajšcych się koniunktur politycznych i ich wygrywania; króla przeciw szlachcie i - to oczy- wiœcie w większej mierze - szlachty przeciwko królowi, ułatwiało sojusze polityczne i kompromisy, a także odwroty polityczne. Pojmowanie senatu jako stanu poœredniego, a jego członków jako przedstawicieli tego stanu, usprawiedliwiało inge- rencje senatorów we wszelkie bieżšce kwestie ustrojowe i polityczne; czyniło z nich faktycznie centralny, niezbędny składnik każdego z ogniw ży- cia politycznego w kraju. 73 Władza wykonawcza Jak słusznie stwierdza Konstanty Grzybowski- państwo, w którym brak faktycznej równowagi, a władzę dzierżš różne siły społeczne i polityczne o sprzecznych ze sobš interesach, "stoi zawsze przed ryzykiem marazmu i wewnętrznego kryzysu", na- wet gdy stworzona jest fikcja tej równowagi.18 Taki właœnie stan rzeczy zaistniał w Polsce co naj- mniej od połowy XVII wieku. W sytuacji, gdy sejm funkcjonował coraz gorzej, kiedy z ršk króla wy- tršcono ster rzšdów, gdy wreszcie nie doszło do formalnego przekazania najwyższej władzy wyko- nawczej w ręce senatu czy rezydentów, poszczegól- ni ministrowie, faktycznie dożywotni i nieodpovie- dzialni, a także coraz bardziej skrępowani, nie mogli się stać prawdziwymi kierownikami poszcze- gólnych resortów,. Działo się to w epoce, która przyniosła rozwój systemu urzędniczego i biurokracji nie tylko w tych państwach óvczesnej Europy, gdzie powstawały i krzepły systemy kapitalistyczne, ale i tam, gdzie władze stawiały sobie za zadanie obronę feudal- nych porzšdków. W Polsce utrzymanie przestarza- łego aparatu urzędniczego, mechanicznie przenie- sionego z poprzedniego stulecia, musiało w zmie- nionych warunkach decentralizacji władzy dopro- wadzić do dalszej jego bezwładnoœci. Bezwład widoczny był przede wszystkim w kurczeniu się zasięgu oddziaływania urzędników centralnych. Proces ten został zakończony w zasa- dzie bardzo wczeœnie, bo w roku 1611, kiedy to urzędem ziemskim stał się ostatecznie urzšd staro- sty. Urzędy ministerialne zachowały duże znacze- nie, ale wynikało to zwłaszcza stšd, że za godnoœciš ministra kryła się duża potęga osobista i rodowa, latyfundia i wpływy oraz siła militarna. 74 Na czoło wszystkich urzędników koronnych i nadwornych wysunęli się w omawianym okresie hetmani. Formalnie mianowani przez króla na sej- mie, faktycznie potrafili się całkowicie uniezależnić od niego, stajšc się dla monarchy bez mała równo- rzędnym partnerem w grze politycznej. Wszelkie próby ograniczenia władzy buławy zakończyły się zupełnym fiaskiem; rzecz oczywista, że nie uzdro- wiło to polskiej wojskowoœci. Podobnie własnymi œcieżkami kroczyli podskarbiowie, też de facto nie- zawiœli, niedoœcigli mistrzowie w popełnianiu nad- użyć. Ich zakres władzy malał w miarę jak rozpa- dał się jednolity swego czasu system administracji skarbowej. Decentralizacja skarbu zmniejszajšc do- chody Rzeczypospolitej nie tylko nie spowodowała uszczerbku w zyskach samych podskarbich, ale je - jak wiadomo - wydatnie zwiększyła. Nie zmieniły swego statusu inne urzędy mini- sterialne, piastuni pieczęci i laski, czyli kanclerze i marszałkowie. Ci byli stosunkowo najsilniej zwiš- zani z dworem, lecz w warunkach ogólnego kryzy- su wewnętrznego też posiadali mniejsze pole dla konstruktywnej działalnoœci. Nie miał również tej możliwoœci zwierzchnik duchowieństwa rzymsko- katolickiego w kraju, prymas - interrex. Uzupeł- nieniem pustki, jaka wytworzyła się wskutek roz- kładu władz centralnyh, było ówczesne sšdowni- ctwo. Niektóre sšdy, takie jak asesorski, sejmowy czy marszałkowski, rozszerzyły nawet zakres swych kompetencji, równoczeœnie jednak i one nie potra- fiły uchronić się przed upadkiem. Symbolem sprze- dajnoœci i korupcji była zwłaszcza działalnoœć Try- bunału Koronnego. Wreszcie ostatnia sprawa. Bezwład aparatu państwowego oraz natężenie walk politycznych w kraju zmuszały od czasu do czasu do powoływa- nia instytucji zastępczych, które by chroniły przed 75 kryzysem zbyt niebezpiecznym dla samych feuda- łów. Otóż wiek XVII stanowił klasycznš epokę konfederacji. Najstarszym rodzajem szlacheckich zwišzków konfederackich, służšcych obronie przed niebezpieczeństwem zewnętrznym i wewnętrznym, były te, które rodziło zawieszenie przez organy państwowe działalnoœci w okresie bezkrólewia. Dalsze Ÿródło to zanik ustawodawstwa i pogłębia- jšca się anarchia, prowadzšca do konfederackich zwišzków niepłatnego żołnierza. Zawišzywano je szczególnie w okresach silnych konfliktów szlachty z królem, częœciej jednak vtedy, gdy dochodziło do rozgrywek między skłóconymi ugrupowaniami o różnišcych się w danej chwili orientacjach poli- tycznych. Konfederacje były zwišzkami stanowymi (wyjšwszy konfederacje wojskowe i miejskie), opartymi zasadniczo na kryteriach terytorialnych, tworzonymi dla wykonania okreœlonych zadań po- litycznych. Działały one w zastępstwie władzy pań- stwowej lub jako jej uzupełnienie bšdŸ też progra- mowo występowały przeciwko aparatowi państwo- wemu. W każdym przypadku uznawały się za ofi- cjalnš suwerennš władzę w Rzeczypospolitej. Konfederacje generalne mogły odegrać pozy- tywnš rolę w ówczesnym życiu politycznym, ale tylko wtedy, gdyby u ich podstaw leżały zdrowe zamysły reformatorskie w dziedzinie ustrojowej. Tak nie było: konfederacje uważano za zło konie- czne, za œrodek utrzymania istniejšcego ustroju w państwie. Odegrały też poważnš rolę w dalszym pogłębieniu anarchii i deformacji polityczno-ustro- jowej. Rzšdy sejmików Deformacja instytucji politycznych w Polsce XVII wieku wyrażała się również w postępujšcym 76 systematycznie naprzód rozstroju władz terytorial- nych. Już w czasie panowania Zygmunta III stra- ciły na znaczeniu prowincjonalne sejmiki general- ne, będšce w poprzednim stuleciu ważnš platformš porozumienia i działania poszczególnych "narodów Rzeczypospolitej. Jakkolwiek okolicznoœci towarzy- szšce temu procesowi dopiero czekajš na badacza, przecież można już dziœ przyjšć, że upadek tzw. "generałów" łšczył się najœciœlej ze wzrostem zna- czenia magnaterii. "Generały" dawało się wpraw- dzie doœć łatwo pocišgnšć za sobš przeciwko dwo- rowi, ale równoczeœnie mogły one stanowić poten- cjalnš formę organizacyjnš wystšpień antymagna- ckich. Doœwiadczenia konfederacji generalnych dawały niejednokrotnie aż nadto wymowne pod tym względem œwiadectwo. Magnaci woleli więc mieć do czynienia z sejmikami partykularnymi, których opanowanie było przede wszystkim zna- cznie tańsze (mniejszš liczbę posłów należało prze- kupić). Z podobnyh względów zresztš również monarchowie powstrzymywali się od zwoływania sejmików prowincji. Faktem pozostaje, że jedynym sejmikiem generalnym zbierajšcym się regularnie do końca stulecia i zachowujšcym jakš takš pręż- noœć był sejmik Prus Królewskich. Pozostałe, a więc "generał" małopolski w Nowym Mieœcie Korczynie, wielkopolski w Kole czy litewski w Sło- nimiu (Wołkowyskach), przestały faktycznie funk- cjonować co najmniej od połowy stulecia. Działo się tak, pomimo że szlachta stale domagała się w swych instrukcjach na sejm ich reaktywowania, a konstytucje cišgle przypominały o istnieniu sej- mików generalnych. W tych warunkach znacznš częœć kompetencji organów centralnych i prowincjonalnych przejęły sejmiki powiatowe, ziemskie, otwierajšc drogę do epoki "rzšdów sejmikowych" w kraju. Rzšdy sej- 77 mikowe, rozwijajšce się od poczštku okresu, zostały ostatecznie ugruntowane - jak się wydaje- w trzecim ćwierćwieczu XVII stulecia, kiedy to całkowicie ukształtowały się prerogatywy sejmi- ków partykularnych. Sejmiki te przejęły pełnię za- rzšdu terytorialnego, ale zarazem wkroczyły w za- kres spraw zastrzeżonych formalnie dla organów centralnych. Uchwalały one i œcišgały podatki na potrzeby lokalne, administrowały znacznš częœciš podatków państwowych, wybierały komisarzy do trybunału radomskiego, powoływały pod broń żoł- nierzy powiatowych, na czele których stali wyzna- czani i opłacani przez sejmik rotmistrze. Ważniej- sze, że stopniowo zanikała podrzędnoœć sejmików wobec sejmu walnego. W sytuacji postępujšcego naprzód bezwładu tego ostatniego, a także na sku- tek słaboœci centralnego aparatu wykonawczego, nie tylko potrafiły one uniezależnić się od sejmu, ale przejmujšc jego uprawnienia, wręcz narzucały mu własne zwierzchnictwo. Ale i sejmiki funkcjonowały coraz gorzej. Obo- wišzywała na nich zasada jednomyœlnoœci; brak było œciœlej okreœlonego regulaminu pracy; za- œciankowy partykularyzm uczestników bezustannie powodował prymat interesu prywatnego i dzielni- cowego nad dobrem publicznym i ogólnopaństwo- wš racjš stanu. Od połowy stulecia rozpoczšł się postępujšcy szybko proces zrywania sejmików, sprawiajšc-, że faktycznie władza poczęła się wy- mykać również z ršk sejmikujšcej szlachty. Nie powstrzymała tego procesu praktyka limitowania (odraczania) posiedzeń; zresztš okazała się ona wielkim złem, utrudniajšcym wprowadzenie w ży- cie decyzji państwowych i wzmagajšcym anarchię. Uchwały sejmu niemego spróbujš wprawdzie za- hamować ten pęd ku decentralizacji; jak wiado- mo ograniczyły one w pewnym stopniu wybujałe 78 uprawnienia sejmikowe. Nie stały się wszakże istot- niejszym motorem naprawy, choćby dlatego, że nie podjęły równoczesnej reformy organów central- nych. Sejmiki XVII wieku stanowiły w coraz więk- szej mierze narzędzie w rękach poszczególnych grup magnatów, ich rodzin i ich koterii. Trafnie scharakteryzował ten stan rzeczy Stanisław Sta- szic, piszšc w Przestrogach dla Polski: "Powiem, kto mojej ojczyŸnie szkodzi..., kto na sejmikach uczy obywatela zdrady, podstępu, podłoœci, gwał- tu? Panowie!" 19 Wszystko to było rezultatem wzro- stu pozycji gospodarczej magnatów, z którš wišzało się piastowanie w danej ziemi różnych godnoœci i dygnitarstw oraz dzierżenie dóbr królewskich. Przewaga elementów możnowładczych na sejmi- kah wyrażała się w przygotowywaniu instrukcji poselskich, w decydujšcym wpływie na obsadzanie godnoœci sejmikowych, czasem w zagarnianiu man- datów poselskich dla siebie, w promowaniu na po- słów kandydatów spoœród uległej, wypróbowanej klienteli, w dyskontowaniu wreszcie tego wpływu dla wzmacniania własnej pozycji majštkowej i po- litycznego znaczenia. Zrazu -w pierwszej połowie stulecia - przewaga magnatów nie wydała jeszcze wszystkich szkodliwych owoców. Słusznie Adam Kersten zwrócił ostatnio uwagę, iż w okresie tym były jeszcze żywe wœród warstwy magnackiej dš- żenia do wzmocnienia i centralizacji władzy oraz że samodzielnoœć polityczna króla i szlachty stano- wiła realny fakt. PóŸniej natomiast w łonie tej warstwy wzięły zdecydowanie górę dšżenia do de- centralizacji władzy i jej osłabiania, aż do całko- witej niemal anarchii wewnętrznej. Zwycięstwo tych tendencji ułatwiały: brak rozdziału terytorial- nych organów władzy i wykonawstwa, honorowy charakter urzędów ziemskich, nie zwišzanych jakš- kolwiek więziš z resortowymi organami central- 79 nymi, rozkład wymiaru sprawiedliwoœci (wskażmy na zanik sšdów ziemskich oraz jaskrawe niedocia- gnięcia w egzekucji wyroków sšdowych), wreszcie upadek kultury politycznej wœród mas szlachec- kich. Zasadnicze cechy ustroju Przechodzšc do resumpcji powyższych wywo- dów należy stwierdzić, że najważniejszš swoistš cechš anarchicznego ustroju Rzeczypospolitej XVII wieku były "decentralizacja suwerennoœci" oraz brak państwowej administracji. Król nadal pia- stował władzę suwerennš: i jako monarcha, i jako stan w sejmie. Formalnie korzystał z niej tam, gdzie prawo pisane nie wyznaczało innego organu zwierzchniego. Władza zwierzchnia należała do sejmu jako jednoœci trzech stanów politycznych składajšcych Rzeczpospolitš. Suwerennoœć przypa- dała w udziale izbie poselskiej, której nadrzędne stanowisko wobec pozostałych stanów sejmowych traktowano w sposób oczywisty. Jeżeli jednak bę- dziemy pamiętać, że równoczeœnie kompetencje tej izby stanowiły sumę władzy przysługujšcej po- szczególnym posłom, to stwierdzimy z łatwoœciš, że suwerenami byli również ci ostatni, władni ze skutkiem prawnym narzucać swš wolę całej izbie. Z atrybutów władzy zwierzchniej korzystał sejmik partykularny, bo wkraczał w zakres spraw formal- nie zastrzeżonych dla władz centralnych, narzuca- jšc tym ostatnim własne zwierzchnictwo. Ale znów dodajmy, że na sejmiku obowišzywała zasada jed- nomyœlnoœci, a zatem suwerenem był poniekšd każ- dy z uczestników tego zgromadzenia. Wszystko to stwarzało układ, sprzyjajšcy faktycznej suweren- noœci magnaterii. W miarę upływu dziesięcioleci coraz widoczniej przekształca się ona w zwierz- 80 chnoœć magnackich liderów poszczególnych koterii, z których żadna nie będzie jeszcze na tyle silna, by narzucić swš przewagę innym, każda natomiast już na tyle potężna, by skutecznie przeszkadzać w zdobyciu tej przewagi przez aktualnego przeciw- nika politycznego. O tym, że Rzeczpospolita u schyłku stulecia przestawała być państwem rzš- dzonym przez całš warstwę, pisali już współczeœni. Płynny i z zasady zrównoważony układ poli- tyczny pomiędzy ugrupowaniami magnackimi tłu- maczy, dlaczego ich rzšdy nie znalazły odbicia w istniejšcym ustawodawstwie, a także dlaczego przewagi magnackiej nie doprowadzono do końca. Zerwanie z aktualnym ustrojem Rzeczypospolitej stawało się możliwe albo poprzez gruntownš zmia- nę układu społecznego, wywołanš zmianš stosun- ków produkcji, albo na drodze wytworzenia się ta- kiego układu politycznego, w którym jedno ze stronnictw magnackich uzyskałoby zdecydowanš przewagę w kraju i w sposób trwały potrafiło zjed- nać sobie poparcie większoœci szlacheckiej. Nastšpi to jednak dopiero w drugiej połowie następnego stulecia. Pomimo pogłębiajšcego się kryzysu wewnętrz- nego oraz upadku znaczenia Polski na arenie mię- dzynarodowej, w społeczeństwie szlacheckim ugruntowywał się poglšd, że Rzeczpospolita jest państwem doskonałym, którego ustrój bije na gło- wę organizację aparatu władzy w innych państwach europejskich. Po wojnie trzydziestoletniej, a zatem od połowy stulecia poczynajšc, obserwujemy praw- dziwy rozkwit doktryny złotej wolnoœci, poddajšcej aktualny ustrój Rzeczypospolitej bezkrytycznej apologii. Wolnoœć stawała się naczelnym pojęciem politycznym, podstawowš koncepcjš ustrojowš, za- razem uzasadnieniem utrzymania status quo, wy- tycznš działania. Pożywki ideowej dostarczał sar- 81 matyzm, głoszšcy przewagę Polski nad innymi pań- stwami oraz wyższoœć szlachty nad pozostałymi klasami społecznymi. Doskonałoœć organizmu Rze- czypospolitej chętnie ujmowano jako rezultat jej zwycięstwa nad innymi stanami, w tym także nad królem. Pisarze polityczni, statyœci, przeœcigali się w wysiłkach majšcych na celu dostarczenia tej te- zie podbudowy historycznej. Powoływano się na przywileje, jakie za zasługi wobec państwa uzyski- wała szlachta od swych monarchów na przestrzeni od Kazimierza Wielkiego do Batorego. Właœnie owe prawa stały się głównymi składnikami ideologii złotej wolnoœci. Były to - zasada równoœci wszyst- kich feudałów, prawa szlachcica do wolnego obioru monarchy, do wolnoœci głosu (połšczonego z pra- wem do sprzeciwu), wreszcie prawo do nietykalno- œci osobistej i majštkowej. Mamy tu zatem do czy- nienia z doktrynš o elementach na wskroœ demo- kratycznych, ale właœnie dlatego w warunkach antyegalitarnej struktury społecznej i politycznej doskonale sprzyjajšcš pogłębieniu faktycznych tendencji antydemokratycznych. Zrozumiałe, że taka doktryna wspaniale mogła służyć i istotnie służyła umacnianiu wrogoœci w stosunku do wszel- kich idei reformatorskich, które byłyby w stanie osłabić korzyœci, jakie z anarchii czerpali magnaci. Autor Domina Palatii (Pani Pałacu), utworu uznawanego za klasyczny wykład zasad złotowol- noœciowych, wyjaœniał, iż wszelka odmiana jest szkodliwa, "bo jako nowy przysmak w żołšdku turbacyjš, w zdrowiu zaœ szkodę czyni" 18. Popu- larnoœć doktryny złotej wolnoœci należy jednak= wišzać nie tylko z rzšdami magnackich koterii. Stanowiła ona również rezultat upadku kultury w społeczeństwie szlacheckim, kultury zaœ polity- cznej w szczególnoœci. Aleksander Aaron Olizarow- 82 ski, mieszczański pisarz połowy XVII stulecia, jest w zasadzie ostatnim z tych, którzy majš odwagę żšdać głębszej reformy społecznej i politycznej. Miejsce œmielszych utworów zajmujš dzieła stwier- dzajšce absolutnš doskonałoœć struktury politycznej Rzeczypospolitej, albo też przeciwnie - przepojone duchem sceptycyzmu i desperacji, głoszšce niewia- rę w możliwoœci naprawienia rozplenionego wszę- dzie zła. Elementy kryzysu tej głęboko konserwa- tywnej ideologii, aprobujšcej jednš z najbardziej zacofanych struktur politycznych siedemnastowie- cznej Europy - pojawiš się dopiero w połowie na- stępnego stulecia. !!!!! 83 Antoni Mšczak PROBLEMY GOSPODARCZE Uwagi wstępne Wiek XVII zwrócił na siebie bliższš uwagę hi- storyków gospodarczych dopiero w cišgu ostatnich kilkunastu lat. Stulecie to, badane od dawna w spo- sób monograficzny, znalazło również poczesne miej- sce w szerokim syntetycznym obrazie rozwoju go- spodarki i struktury społeczeństw Europy. Zwró- cono uwagę, że już ekspansja europejska XVI wie- ku stworzyła w poważnym stopniu podstawy tech- niczne przewrotu przemysłowego, nastšpił on jednak znacznie póŸniej: przy końcu XVIII stulecia w Anglii, w XIX wieku na naszym kontynencie. Czemu przypisać to zahamowanie rozwoju? Czy nastšpiło ono tylko w sferze gospodarki? Te i inne pytania zadaje się obecnie, proponujšc różne, nie zawsze zgodne ze sobš odpowiedzi. Ogólnie rzecz bioršc, na omawiany tu okres przestano spo- glšdać jako na le grand siecle (wielkie stulecie), głównš natomiast uwagę skupiono na przejawach depresji czy zastoju, barwy bardziej optymistyczne rezerwujšc jedynie dla Anglii i Północnych Nider- landów. Charakterystyczne więc dla tego stulecia sš dwa pozornie przeciwstawne zjawiska: trwanie, czy zgoła zacieœnianie się więzi handlowych między 84 odległymi nawet krajami - przy jednoczesnym wzroœcie różnic poziomów gospodarczych poszcze- gólnych stref Europy, jakkolwiek byœmy je mie- rzyli i porównywali. Jest w tym paradoksie zapo- wiedŸ stosunków cechujšcych wymianę między krajami rozwiniętymi i zacofanymi w stuleciach następnych aż po dzień dzisiejszy. W sensie tak pojętych zjawisk gospodarczych wiek XVII rozpoczyna się około roku 1620, gdy po latach najwyższych wskaŸników koniunktury œwia- towej nastšpiło gwałtowne załamanie. Z kolei ko- niec stulecia trzeba by umieœcić około 1730-1740, gdy ponownie koniunktura trwale się poprawia. Ta ostatnia cezura nie znajduje jednak zastoso- wania dla Polski. WyraŸny rozwój gospodarki na- stępuje u nas póŸniej, natomiast już pierwsze lata XVIII wieku przynoszš wojnę, której dzieje i skut- ki stanowić muszš problem odrębny. Dlatego też mówišc o XVII stuleciu zatrzymywać się będzie- my na jego kresie kalendarzowym. Oceny stosunków panujšcych wówczas w Pol- sce akcentujš więc również zjawiska regresywne. Jakkolwiek historycy włšczyli Polskę w ogólno- europejski, a nawet œwiatowy schemat "kryzysu XVII wieku", to niezależnie od refleksów powsze- chnej koniunktury gospodarczej przeżywała ona także trudnoœci specyficzne, wyrażajšce się w kry- zysie gospodarki folwarczno-pańszczyŸnianej. Jego konsekwencje odczuwać miała Polska niezwykle długo, w niektórych dziedzinach - jak wysokoœć plonów, produkcja rzemieœlnicza, odsetek ludnoœci żyjšcej z przemysłu i handlu - poziom drugiej po- łowy XVI wieku osišgnięto ponownie zapewne do- piero pod koniec XVIII bšdŸ też nawet w XIX stu- leciu. Ze zjawiskami regresu gospodarczego wišzały się niekorzystne zmiany ustrojowe i niepowodzenia 85 polityczne; ogólnie okres ten okazał się dla Polski szczególnie niepomyœlny. Przebieg tych zjawisk nie został jeszcze wy- starczajšco poznany, zwłaszcza iż stosunki polskie badano metodami odrębnymi i studiów porów- nawczych jest niezwykle mało. W szkicu tym chce- my położyć nacisk na zmieniajšcš się w cišgu XVII wieku rolę Polski w gospodarce europejskiej i œwiatowej oraz na zestawienie poziomu gospodar- czego, stosunków rynkowych i struktury społecznej Polski z niektórymi innymi krajami Europy. bufor GoSpodarka rolna Analizę sytuacji gospodarczej wypada rozpo- czšć o# rolnictwa i stosunków wiejskich, jako że determinowały kierunek i tempo zmian w innych dziedzinach gospodarki. Stulecie poprzednie prze- kazało siedemnastemu spadek, o którego wartoœć spór jeszcze się toczy. Istota przemian, jalsie za- szły w XVI wieku na wsi jest znana; nie wiemy natomiast, jak należy datować poczštki stagnaeji i regresu. Czy pocZštek XVII stulecia trzeba zali- czyć już w całoœci do fazy zstępujšcej? Trudno tu dać odpowiedŸ, majšcš walor dla całej Korony. Stosunki wiejskie były bardziej zróż- nicowane, niż na to wskazuje względna jednolitoœć upraw polo#vych. Folwark rozwijał się nie tylko pod wpływem popytu na zboże, ale także w wyni- ku sprzyjajšcych warunków demograficznych. Zwrócono na to uwagę dla XVI wieku dostrzegłszy, że tempo wzrostu areału folwarcznego jest szybsze tam, gdzie gospodarstwa chłopskie były mniejsze. Nasuwa się pytanie, czy w póŸniejszych dziesięcio- leciach, gdy œrednia powierzchni gospodarstw chłopskich skurczyła się do pół łanu i mniej, da- wało to efekt kumulatywny. Można przypuszczać, PROBLEblY GOsPODAftCZE że przyrost naturalny na wsi pocišga za sobš zmniejszanie się działki chłopskiej, gdy nie było nadajšcych się pod uprawę p,.zstek, mógł poœrednio sprzyjać rozwojowi folwarków przez dostarczanie potrzebnej siły roboczej. Wišżšc rozwój gospodarki folwarcznej z popy- tem zagranicznym, pamiętamy jednak, iż nie każdy folwark spławiał do Gdańska. Zakładanie folwarku kosztem chłopskiej ziemi i siły roboczej stało się najprostszš formš podniesienia renty feudalnej oraz doprowadziło w skali dzielnic i całego kraju do znacznych zmian w podziale dochodu społecz- nego. Mamy na to szereg dowodów. Oto na przeło- mie XVI wieku zaniepokojeni właœciciele ziemscy poczynajš sprawdzać stan zadłużenia swych podda- nych; zarówno inwentarze, jak literatura notujš pogarszanie się stanu chłopskich narzędzi. Z drugiej strony jedynie przesunięcia w stanie posiadania ziemi mogš wyjaœnić wzrost eksportowanej z Ma- łopolski nadwyżki zbożowej. Ta ostatnia kwestia każe przejœć do ogólniej- szych wskaŸników wydajnoœci gospodarki rolnej. Jakkolwiek dotychczasowe oszacowania plonów z drugiej połowy XVI i pierwszej XVII wieku zo- stały - słusznie - zakwestionowane, bardzo wiele przemawia za tym, że już w pierwszej ćwierci no- wego stulecia notowano plony niższe niż poprzed- nio. Aby pojšć znaczenie tego zjawiska, trzeba wzišć pod uwagę, że przy plonie niskim, około 3-4 ziaren zebranych z jednego wysianego, nadwyżka pozostajšca po oddzieleniu ziarna idšcego na siew i konsumpcję pańskš oraz c.hłopskš była niewiel- ka. Co więcej, wszelkie obniżenie plonu odziały- wało nader silnie na spadek tej nadwyżki, zwłasz- cza w gospodarstwach drobnych (chłopskich, szla- ćhty zagrodowej, działkach mieszczan-rolników). Eksport zboża polskiego należy rozpatrywać ma- 86 87 ANTONI MĽCZAK jšc na uwadze właœnie owš małš wydajnoœć pracy na roli. Gdy w Rzeczypospolitej drugiej połowy XVI wieku œredni plon 4 zbóż wynosił (w stosunku do zasiewu = 1) zapewne do 4 ziaren, w cišgu na- stępnych 150 lat - 3,3, od połowy XVIII wieku około 4,3 (niektórzy badacze oceniajš wyżej), to w Niemezech plony w tym czasie wzrosły œrednio z 4,4 do 5,3, we Franeji do 6,7, w Anglii z 4,6 do 9,8, w Północnych Niderlandach z 7,5 do 13,1. Po- ziom plonów z okresu rozbiorów na obszarze Królestwa Polskiego nie został w poważniejszej mierze przekroczony w cišgu następnego stulecia: między 1857 i 1885 plony oscylujš wokół 4,4 - 5,2. Rolnictwo galicyjskie uzyskuje w tym okresie zbiory niższe, natomiast Poznańskie i Pomorze- wyższe. Rozpiętoœć między wydajnoœciš rolnictwa polskiego a przodujšcymi pod tym względem kra- jami Zachodniej Europy, która pogłębiła się tak #z#vrażnre w wieku XVII, utrzymała się. Oto plony 4 zbóż z 1 ha w okresie 1918-1939 wynosiły œre- dnio (w granicach obecnych) dla Polski 11,5 q, dla Franeji - 15,5, dla terytorium NRF - 20, dla Wielkiej Brytanii - 21,5 i dla Holandii - 26 q. W pięcioleciu 1961-1965 odpowiednie dane wy- nosiły: 17, 25,5, 29, 35 i 35 q. Wynika, że epoka przemysłovi#a nie zdołała zmniejszyć dystansu, któ- ry wytworzył regres siedemnastowiecznej Polski w zestawieniu z ogromnym postępem dokonanym w k ońcu tego stulecia, a zwłaszeza w poczštkach następnego, na Zachodzie Europy. Zaludnienie i struktura społeczna Stan rolnictwa bywa współzależny ze stosun- kami ludnoœciowymi kraju. Współzależny w tym sensie, iż przyrost lub spadek liczby ludnoœei PROBLEMY GOSPODARCZE wpływa na sposób i zasięg upraw, z kolei zaœ moż- liwoœci produkcyjne rolnictwa i hodowli okreœla- jš wielkoœć zaludnienia. W Polsce omawianego okI'esu te ogólne zależnoœci, tak ostro i okrutnie przejawiajšce się w życiu społeczeństw przedprze- mysłowych, zaznaczały się jakby słabiej. Przemia- ny społeczne i własnoœeiowe zdawały się wpły##,ać na rolnictwo i rzemiosło silniej niż bezpoœrednia presja demograficzna. lViemniej jednak stoslznki ludnoœciowe w Polsce XVII wieku sš doskonałym symptomem ogólnej sytuacji kraju w tym krytyez- nym dlań stuleciu. Jakkolwiek kryzys gospodarezy siedemnasto- wiecznej Polski niesłuSznie byłoby wywodzić ze zniszezeń wojennych, jako przyczyny pierwotnej i głównej, to jednak lata "potopu" przyniosły w połowie stulecia cezurę niezmiernej wagi, jeœli chodzi o zaludnienie kraju. Dla trzech dzielnic: Wielkopolski, Małopolski i Mazowsza Irena Giey- sztorowa proponuje następujšce oszacowania dy- namiki ludnoœciowej. Zaludnienie Wielkopolski, Małopolski i Mazowsza od XVI do XVIII wieku Liczba I Liczba Rok mieszkańców mieszkańców w tysišcach na km# 1580 3100 21,3 1650 3830 # 26,3 1660 2900 19,9 1700 3250 i 22,3 Przyrost od poprzedniego ' przekroju w ': ogólem I, rocznie ' 23 I 0,33 i 25 12 # 0,28 Mamy więc do połowy stulecia przyrost, po nim spadek wywołany wojnš szwedzkš i najazdem siedmiogrodzkim, który zniweczył wzrost ludno- 88 89 ANTONI MĽCZAK œci dokonany w cišgu 100 poprzednich lat; po #voj- nach przyrost ponowny, zapewne jednak słabszy. Podobne zjawisko spadku zaludnienia dostrzega- my w XVII wieku także w Rosji i w Niemezech, trapionych wojnami na własnym terenie oraz #v wyczerpanej wojnami, ekspansjš kolonialnš, kryzysem gospodarezym Hiszpanii. Wyrównanie strat przyszło jednak Polsce (obok Hiszpanii) szezególnie trudno. Kontrasty pogłębił przyrost ludnoœci we Franeji, Anglii, Niderlandach. Warto też zwróeić uwagę, że właœnie w XVII stuleciu do odwiecznych wielkich oœrodków miej- skich Europy dcehodzš na Wsehodzie Moskwa, na Zachodzie Londyn (1582 - 120 tys. mieszkańców, 1700 - 674 tys., z czego 200 tys. w City) oraz mniej liczne, ale również ważne - Amsterdam i Ham- burg. Jakkolwiek nie brak przejawów regresu miast w wielu krajach, jak Włochy, Hiszpania, pewne prowineje Franeji, to jednak w dalszym cišgu wspaniałoœć i zaludnienie oœrodków miej- skich na Zachodzie budzi podziw, w zestawieniu z tipaclkiem i agraryzacjš na#.uet doœć #=#ażnveh da#vniej miast w Polsce i niektórych regionach sšsiednich. Darmo wreszcie szukać w ówezesnej Rzeczypospolitej - wyłšczajac region gdańslsi- wzrostu zwartyeh skupisk ludnoœci rzemieœlni- czej na wsi. Analiza porównaweza Struktury społeczeństw europejskich XVII wieku nie została jeszeze napi- sana. Musiałaby ona natrafić na poważne trudno- œci, choćby z braku wspólnego mianownika dla #vielu grup społecznych. NajwyraŸniej ###idać to #v odniesieniu do szlaehty. Stan szlacheclsi w Pol- sce zamknšł się już ostatecznie w XVI wieku; no- bilitacje, które od roku 1577 pozostawały w gestii sejmu, nadawano zbyt skšpo, aby mogły wpłynšć na liczebnoœ‚ lub strukturę tej grupy. Pozostajšc PROBLEMY GOSPODARCZE "stanem", szlachta polska nie stanowiła jednak "klasy społecznej" w przyjętym dziœ sensie, nie była też "warstwš". Szlachcic to zarówno ma#nat, "królewištko" kresowe, jak szlachcic zagrodowy, czyli nie posiadajšcy poddanych (choć posesjonat na kawałku ziemi), i "odardus", czyli "gołota"- szlachcic bez roli ani też roli nie dzierżawišcy. Je- dynie œrednie i bogatsze warstwy społecznoœci 'szlacheckiej zaliczyć dziœ możemy do klasy feu- dalnej. Podkreœlić jednak trzeba, że szlachta sta- nowiła grupę nader licznš. Jakkolwiek ta liczebnoœć szlachty polskiej bu- dziła niekiedy zdumienie cudzoziemców, samo zja- wisko nie należało w ówezesnej Europie do nie- zwykłych. Przysłowiowym krajem ubogiej szlach- ty była we Franeji Gaskonia, w Hiszpanii zaœ Asturia i leraj Basków; stanowiły one typowe pro- wineje szlacheckie. Podobnie też jak w Iiiszpan, również i w Polsce ubogie warstwy szlachty uzu- pełniały się - mimo zakazów - napływem ambit- nych plebejuszy. Uboższe warstwy stanu szlacheckiego - za- grodowcy i szlachta czšstkowa, dysponujšca za- ledwie działami wsi - tracš w wieku XVII znacz- nš częœć swego stanu posiaclania na rzecz warstw bogatszych. Roœnie liczba gołoty, zwiększa się na- cisk sproletaryzowanej szlaehty na dzierżawy, od- suwa się plebejuszy od wielu drobnych żródeł do- chodu, które stanowić mogły również dŸwignię awansu. Można by jednak zauważyć, że owa osmo- za społeczna między plebsem a ubogš szlachtš po- siadała znikome znaczenie: nie poszerzała w isto- cie rzeczy kręgu uprzywilejowanych i nie prowa- dziła do akumulacji majštków. Większe zapewne znaczenie miały procesy za- chodzšce wœród właœciwej Szlachty. W tych rejo- nach kraju, gdzie posiadłoœci małe i wielkie sty- 91 ANTONI MĽCZ AK kały się ze sobš bezpoœrednio, dostrzec możemy żywy rozrost tych ostatnich. Zakres i tempo zmian przedstawiały się tu rozmaicie, najogólniej jednak bioršc, rosły kilku- i kilkudziesięciowioskowe po- siadłoœci, stan posiadania jedno-dwuwioskowej szlachty utrzymywał się, kurczyła się przede wszystkim własnoœć drobna. Tam, gdzie - jak na Mazowszu - dominowała szlachta uboga, brako- wało zaœ majštków magnackich, zamiast koncen- tracji występcwało rozdrobnienie własnoœci, co oznacza, że dominujšca wielkoœć majštku malała. Rezultatem tego procesu, funkcjš przeludnienia Mazowsza, była szlachecka kolonizacja ziem sš- siednich na północy i wschodzie. ##V zjawiskach tych łšczš się podstawowej wa- gi pz-oblemy demograficzne i gospodarcze. Mimo iż dla wieku XVII można przyjšć odsetek szlachty podobny jak dla następnego stulecia, to jednak po- dział majštku narodo#i#ego, pozostajšcego w jej rę- kach, przedstawiać się musiał za panowania So- bieskiego zgoła odmiennie niż za Batorego. Tej ostrej polaryzacji społecznej wœród szlachty nie- łatwo zestawić z innymi krajami. Z pewnoœciš to warzyszy ona (czasem? często? zazwyczaj?) zjawi- sku pauperyzacji kraju (jak w Hiszpanii), jednak losy własnoœci ziemskiej w Anglii wskazujš, że polaryzacja wišzać się może także z procesami #vzrostu. Przy podziale angielskich ziemian na trzy prupy: arystokracja, gentry (niższa szlachta) i #freeholders (drobni właœciciele), udział pierwszej ż nich roœnie z l0o/o około 1500 roku do 15-20o/o w przededniu wojny domowej (połowa XVII wie- ku). aby po półwieczu stabilizacji, około 1790 roku, osišgnšć ponownie 20-25o/o. Istota różnicy tkwi w odmiennoœci podziałów społecznych. Awans ma- jštko#vy wielkiej własnoœci w Anglii nie jest rów- noznaczny - jak w Polsce - z awansem jedno- 92 PROBLEMY GOSPODARCZE rodnej w ogromnym stopniu elity stanu szlachec- kiego. Właœnie w wieku XVI i XVII kršg właœci- cieli ziemskich powiększył się o znacznš liczb‡ sy- nów mieszczańskich. Do arystokracji przenikali ludzie niskiego nawet pochodzenia, wzbogaceni w handlu czy w służbie królewskiej. Wzrost znacz- nych fortun ziemskich nie oznacza też ponownego rozdziału bogactw w yłšcznie w sektorze rolno-ho- dowlano-leœnym; wielka własnoœć to w Anglii także górnictwo, metalurgia, spekulacja grLzntami miejskimi. Również udział w życiu gospodarczym warstw wypieranych z własnoœci ziemskiej przed- stawia się odmiennie. Anglia stanowiła przypadek kontrastowy w stosunku do Polski. Nie należy jednak sšdzić, że inne kraje europejskie można by umieœcić mię- dzy tymi dwiema skrajnoœciami. Wariantów było więcej, właœnie ze w,zględu na odrębnoœci podzia- łów społecznych w różnyeh krajach. W Królestwie Neapolu na przykład wielkie posiadłoœci ziemskie przechodziły wraz z tytułami arystokratycznymi w ręce bankierów genueńskich. W stuleciu wojen i walk domowych niemałš grała rolę także walka o władzę; nie spcsób więc rozpatrywać stosunków ziemskich w Czechach czy na Węgrzech, pomija- jšc walkę z Habsburgami i konfiskaty po ich zwy- cięstwach. Znacznie mniej niż o szlachcie wiemy o zmia- nach struktury ludnoœci miejskiej w Polsce. Słusz- nie zauważa Andrzej Wyrobisz, Ÿe pod wpływem nacisku ze strony starostów i magnackich właœci- cieli miast walka z nimi stawała się głównym pro- blemem wišżšcym interesy mieszkańców miaste- czek. Nie musiało to jednak oznaczać zacierania się różnic majštkowych w obrębie społecznoœci miejskiej. Z poczštkiem stulecia rozszerzanie się strefy kontaktów gospodarczych Gdańska powo- 93 ANTONI MĽCZAK łało do życia kilka oœrodków nadwiœlańskich i do- prowadziło w nich do stosunkowo znacznej aku- mulacji bogactw. Również handel Wschód-Za- chód, koncentrujšcy się w Poznaniu oraz Toruniu, zaopatrywanie dworu królewskiego w Warszawie stwarzały przesłanki wzbogacenia mieszczańskie- go. Nie bez znaczenia sš wreszcie jednostkowe ka- riery mieszczan cudzoziemców, jak Cacci i Gibbo- ni - w metalurgii, Baccaralli - w sukiennictwie, czy wreszcie Tymfowie i Boratini - w mennic- twie. Schodzšc niżej po szczeblach ówczesnej dra- biny społecznej, docieramy do chłopstwa. O jego pauperyzacji pisano najwięcej, wystarczy więc przypomnieć, że to właœnie "odbudowa wsi" po wojnie szwedzkiej posunęła daleko proces zrów- nywania pozycji majštkowej i społecznej kmieci i zagrodników. Rosnšce zbiegostwo, póŸniej zaœ także chaos lat wojennych w połowie stulecia, po- mnożyły zapewne szeregi ludzi "marginesu społe- cznego", włóczęgów, którzy w ówczesnych warun- kach w Polsce w znikomym jedynie stopniu zna- leŸć mogli pracę najemnš. Studia nad składem społecznym duchowień- stwa nie rozwinęły się jeszcze, jakkolwiek dadzš się stwierdzić ogromne różnice majštkowe i pre- stiżu społecznego. Wiemy też, że nie wyłoniły się jeszcze wówczas - odmiennie niż na przykład w Anglii - grupy zawodowe, odrębne od hierar- chii stanowej: przejaw ewolucji ku społeczeństwu burżuazyjnemu. Miejsce Polski w gospodarce europejskiej Wiek XVII odziedziczył po swym poprzed- niku silne zwišzki handlowe Polski z Zachodem. Brak wprawdzie danych o globalnych obrotach PftOBLEblY GOSPODARCZE handlu zagranicznego, ale notowania komory cel- nej w Cieœninie Sundu, przez którš prowadził szlak morski z Rzeczypospolitej na Zachód, nie pozostawiajš wštpliwoœci, że obroty portów pru- skich w drugiej połowie XVI wieku rosły poważ- nie. Wprawdzie spadał wywóz drewna, podnosiła się jednak nadwyżka eksportowa zbóż, jedno- czeœnie zaœ rósł import tkanin oraz towarów kolo- nialnych. Poczštek XVII stulecia kontynuował z powo- dzeniem ten trend: rekord wywozu zboża z roku 1598 został przekroczony w 1608, 1618 (jak można sšdzić - absolutny szczyt wywozu z portów Prus Królewskich), 1619 i 1621. Jednoczeœnie wzrósł szczególnie silnie przywóz korzeni, barwników, cukru i innych produktów kolonialnych, których podaż na rynku amsterdamskim zwiększyła się w owym czasie niepomiernie. Polska nie tylko do- równała Zachodniej Europie we wzroœcie spożycia luksusowych przypraw, ale zwiększyła swój udział w tym zakresie. Podczas gdy w latach 1560 roczny import cukru można szacować na 0,15o/o ówczesnej produkcji brazylijskiej, to około roku 1620 sięga już 2o/o; w liczbach bezwzględnych daje to w pierwszym okresie około 3000 kg, w drugim- około 240 ton. Odpowiednie dane dla pieprzu by- łyby bardziej podejrzane, bowiem trudniej okre- œlić wielkoœć jego przywozu zarówno do Europy, jak do Polski. Przedstawione tu uwagi, odnoszšce się do im- portu artykułów luksusowych, sš wštpliwym mier- nikiem rozwoju gospodarczego czy nawet wzrostu bogactwa kraju. Mówiš jedynie o wzroœcie kon- sumpcji luksusowej, a więc o powiększeniu się do- chodów nielicznej warstwy ludnoœci. Gdy jednak w poprzednim stuleciu Polska by- ła niezastšpionym spichlerzem Europy, w wieku 94 / 95 ANTONI 1\lĽCZAK XVI sytuacja poczęła się zmieniać. Pierwsze ćwierćwiecze zapowiadało zresztš sytuację jak najlepszš. Wywożone przez Gdańsk zboże wyży- wić mogło około 1/z do 3/4 miliona mieszkańców Niderlandów, Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. Liczba to tylko pozornie niewielka, pamiętać bo- wiem trzeba, że właœnie ziarno importowane sta- nowiło tam ów margines zaopatrzenia, którego brak wywoływał natychmiast głód. Z biegiem czasu jednak na rynku amsterdamskim pojawiło się zboże z Archangielska, zyskały na znaczeniu arty- kuły zastępcze, jak zwłaszcza ryż. Wreszcie upra- wa zbóż w niektórych regionach Zachodniej Euro- py tak dalece zwiększyła swš wydajnoœć, że przy jednoczesnym rozwoju przemysłu kraje te zmniej- szyły s##š zależnoœć od dowozu œrodków żywnoœci. Obserwatorzy współczeœni już w trzeciej ćwierci XVII wieku zwracali uwagę, że zbyt ziarna z kra- jów nadbałtyckich jest utrudniony. Na przełomie XVII i XVIII wieku pszenica angielska stanowiła już poważnš konkurencję dla zboża polskiego, a w drugiej ćwierci XVIII wieku eksport angiel- ski przekroczył globalny wywóz ziarna z Bałtyku. Ów wzrost konkurencji okazał się na długš metę czynnikiem wielki wagi. Przypadł on na faz‡ ogólnie złej koniunktury w handlu œwiatowym i zbiegł się z kryzysem strukturalnym gospodarki rolnej w Polsce. Statystyka polskiego handlu zagranicznego posiada dla XVII wieku ogromne luki, nie zamie- rzam też wprowadzać tu słabo uzasadnionych da- nych. Ze względu na rolę, jakš handel bałtycki odgrywał na przełomie XVI stulecia, przytoczę je- dynie dane oparte o rejestry celne z Cieœniny Sundu (pominięto więc obroty z portami nad Bał- tykiem) o obrotach importowanymi tkaninami i to- warami kolonialnymi oraz o eksporcie żyta. Wiel- 96 ,# ##r t# #8t C # #ł I1. Podmiejska posiadłoœć bogatego kupca gdańskiego, Blumhoffa ftysunek ze sztambucha Henryka B"hma 12. Typy włóczęgów s#od Gdańska Akwarela ze 5ztambucha Henryka B"hma PROBLER#lY GOSPODARCZE koœci te możemy zestawić tylko dla co dziesištego roku, lata wybrane - dla zwiększenia reprezenta- tywnoœci - łšczymy więc po trzy. WskaŸniki importu towarów kolonialnych i tkanin oraz eksportu żyta przez Gdańsk i Elblšg (œrednia dla lat 1605, 1615 i 1625 = 100) Lata kol al e tkaniny żyto 1565/1575!1585 1595/1605/1615 1625/1635/1645 1685/1695/1705 1715/1725/1735 1745/i755/1765 29 28 gg 66 1040 114 1607 82 1150 23 2480 38 89 112 104 53 33 29 . WskaŸniki te, choć nie w pełni reprezenta- tywne dla całoœci handlu bałtyckiego Polski jak i: dla pozostałych lat, nie pozostawiajš wštpliwo- œci, że import towarów kolonialnych (korzeni, ry- żu, cukru, barwników itd.) rósł niezwykle szybko. Import tkanin natomiast spadł po okresie dobrej koniunktury w drugiej ćwierci XVII stulecia, po- dobnie jak eksport żyta. Te ostatnie dane należa- łoby skorygowa‚ o wywóz płótna (częœeiowo po- chodzšcego z Dolnego Œlšska) i rosnšcy w stosun- ku do żyta wywóz pszenicy. Zmienia to obraz na korzyœć gospodarki polskiej, nie pozostawia jed- #ak wštpliwoœci, że doskonały, wysoce dodatni bi- lans handlowy portów polskich przełomu XVI i poczštku XVII wżeku należał już w drugiej po- łowie XVII stulecia do przeszłoœci. Czy wolno jednak formułować sšdy tak gene- ralnie? Czy cała Korona, jeœli nie Rzeczpospolita, była tak silnie uzależniona od rynków zachodnich? 7 Polska XVII wieku 97 ANTONI MĽCZAK Czy wreszcie powišzania zagraniczne istotnie tak bezpoœrednio dotyczyły wsi, nie zaœ przede wszyst- kim miast? Stosunki między Polskš a przodujšcymi kra- jami Zachodniej Europy, które wytworzyły się w XVI, a utrwaliły w XVII wieku, Marian Ma- łowist przyrównał do stosunków kolonialnych. Analizujšc możliwe warianty ewolucji gospodar- czej, zestawiajšc Polskę z innymi krajami, należy podkreœlić, że zależny od popytu zbożowego na Za- chodzie charakter gospodarki polskiej wišzał się z charakterem jej ekspansji. Rozwój lub odbudo- wa dokonywały się raczej przez rozszerzanie upraw, wcišganie nowych terenów (Ukraina, ko- lonizacja pogranicza Korony i Wielkiego Księ- stwa Litewskiego) niż drogš intensyfikacji. Taki był styl całej gospodarki i tak kalkulował wielki właœciciel ziemski we własnym zakresie. Jakkol- wiek na wschodzie i południowym wschodzie nie było próżni politycznej, wielki historyczny "pro- blem granicy" stał również przed Polskš. W XVII stuleciu doszło do kryzysu. Zarówno polityczna, jak osadnicza ekspansja rozwijajš się do lat trzy- dziestych-czterdziestych po czym następuje ich regres. Analogie między państwem czy krajem jako całoœciš a poszczególnymi włoœciami-latyfundia- mi możnowładczymi, które tu zaznaczyłem, nie sš przypadkowe. W przeciwieństwie do ówczesnych tendencji polityczno-gospodarczych w Europie Rzeczpospolita rezygnowała z ingerencji w życie gospodarcze, zwłaszcza zaœ z protekcji miejscowe- go rzemiosła i ograniczeń importu luksusowego. Wynikało to - rzecz prosta - z faktu, że tego właœnie wymagał doraŸny interes grupy rzšdzšcej, a także ogółu klasy panujšcej - szlacheckich feu- dałów. Również doraŸny interes kupiectwa po- PROBLEMY GOSPODARCZE œredniczšcego w handlu zagranicznym (w tym zaœ kupców gdańskich, którzy mieli możliwoœci regu- lowania handlu) wymagał raczej maksymalnego rozwoju obrotów zagranicznych niż jakichkolwiek œrodków protekcyjnych. W tym sensie struktura władzy w Rzeczypospolitej decydowała o charak- terze jej handlu zagranicznego. Czy jednak Pol- ska - dostawca surowców, Polska - słabszy part- ner miała w XVII wieku szanse przeciwstawienia się Zachodowi z bankierem ówczesnego œwiata, Holandiš na czele? Swoboda posunięć protekcyj- nych w przypadku krajów quasi-kolonialnych by- wa niewielka. Nie brak argumentów dla tezy, że wszelkie ograniczenia importu, na przykład sukna czy korzeni, spowodowałyby posunięcia odweto- we. Załamałaby się wymiana z Angliš. Mamy wprawdzie przykład państwa, które potrafiło prowadzić w tymże czasie, w niezwykle trudnych warunkach, œmiałš i zdecydowanš poli- tykę gospodarczš na zewnštrz i na wewnštrz. Jest to w drugim ćwierćwieczu Szwecja Gustawa Adol- fa i kanclerza Axela Oxenstierny, w drugiej zaœ połowie stulecia - Szwecja Karola XI. Nie tylko jednak struktura społeczeństwa i struktura władzy była tam inna; również bilans płatniczy przedsta- wiał się odmiennie. Studium porów n#wcze siec? ##u- nastowiecznej Szwecji i Polski potrafiłoby wyjaœ- nić wiele zagadnień, które rozpatrujemy wcišż je- szcze z punktu widzenia rodzimego partykularza. Czy jednak w warunkach daleko posuniętej decentralizacji gospodarczej, a z biegiem czasu także politycznej, wolno bez zastrzeżeń przeciw- stawiać Polskę jako całoœć jakiemukolwiek inne- mu organizmowi gospodarczemu? W pewnym sen- sie owa decentralizacja, ów słaby wpływ państwa, w epoce absolutyzmu i merkantylizmu stanowiły właœnie o odrębnoœci stosunków polskich. Z dru- gg ANTONI MĽCZAK giej strony układ sieci komunikacyjnej, z jakiej korzystał polski handel, głównie zbożowy, decy- dował o stosunkowo silnych powišzaniach mię- dzydzielnicowych. Nie rozwišzuje to problemu w całoœci. Czy były to rzeczywiste powišzania międzydzielnicowe, czy też zwišzki poszczegól- nych regionów z Gdańskiem lub Wrocławiem? Le- piej zbadane stosunki końca XVIII wieku sugerujš raczej to drugie. Nie ma powodu, by na wywóz sukna z Brzezin do Małopolski i na Ruœ patrzeć ,odmiennie jak na wywóz sukna ze Wschowy do Prus Ksišżęcych lub przywóz tkanin czeskich czy #œlšskich na Mazowsze. Był jednak handel zbożowy i istniała VC#'isła z jej dopływami. Te właœnie czynniki stanowiły o odrębnoœci handlu na ziemiach polskich. Im na- leży poœwięcić szczególnš uwagę. Stosunki rynkowe Pod względem techniki komunikacyjnej Pol- ska nie pozostawała daleko w tyle za przodujšcv- mi krajami Europy. Trzeba pamiętać, że główne inwestycje drogowe wišzały się w owych czasach z wielkimi szlakami strategicznymi, a drogi rzym- skie pozostawały wcišż jeszcze w użyciu. Na na- szych ziemiach niż polski nie stwarzał - poza rze- kami - szczególnych przeszkód, a system ceł we- wnętrznych był z pewnoœciš mniej ucišżliwy niż w Niemczech cz# we Francji. Nie znaczy to jednak, że istniały silne powišzania między regionami. O odrębnoœci stosunków polskich stanowiła Wisła z jej spławnymi dopływami i dominujšcy udział szlachty w handlu, wynikajšcy z jej przywilejów celnych i układu sił społecznych. W rezultacie obserwujemy paradoks. Ogromne koszty transportu lšdowego uniemożliwiały prze- PROBLEMY G Os PODARCZE wóz cięższych i relatywnie tańszych towarów; po- wišzania między regionami były niekiedy zniko- me. Jednoczeœnie zaœ całe niemal dorzecze Wisły (# wyjštkiem jej górnego biegu) obsługiwało swym ziarnem rynek gdański, a odlebłe Podole, Wołyń i Ukraina hodowały woły, które sprzedawano w Małopolsce, ale przede w #zyst#im na Œlšsku i w Saksonii. Ogólnie przenieœć można na wiek XVII spostrzeżenie Jana Z`llałeckiego, uczynione dla okresu poprzedniego, iż handel zagraniczny (œciœlej - eksport) determinował kierunki handlu wewnštrz kraju. Woły ruskie nadal kupowano w Krakowie, podczas gdy pobliskie oœwięcimskie szły na Œlšsk; również kierunki handlu suknem krajowym zgadzały się z kierunkami rozchodze- nia się tkanin importowanych. Silne powišzania rynków zbożowych miały zapewne niemałe znaczenie dla kształtowania si# cen również innych towarów: pamiętać trzeba, że przy wspomnianym wyżej układzie stosunków rynkowych właœnie wywóz zboża, na Rusi zaœ wo- łów, stanowił główne Ÿródło dopływu œrodków pieniężnych, podtrzymywał wymianę również po- zostałych towarów. Więzi powstałe w wyniku obrotu ziarnem ura- t# stały w tym układzie do jednego z podstawo- # wych - obok wołów i luksusowych artykułów im- portowanych - czynników zespalajšcych ziemie Korony. Można by dołšczyć tu także sól, artykuł pierwszej potrzeby, jeden z głównych towarów w masowym handlu europejskim tego czasu. W Polsce istniały osobne rynki zbytu dla soli mało- polskiej (z Wieliczki i Bochni), osobne dla ruskiej; na półnucnych ziemiach Prus, Wielkopolski, Kujaw i Mazowsza konkurowała z nimi sól zamorska. Uwzględniajšc jednak znaczenie soli, podkreœla- my jedynie rolę szlaków rzecznych, zwłaszcza 100 101 ANTONI MĽCZAK Wisły z jej dopływami, o czym była już wyżej mowa. Na Wiœle zaœ dominowało zboże. Na przełomie XVI wieku wywóz jego wzrósł bardzo znacznie. Uległ zmianie wytworzony w poprzednich dziesię- cioleciach regionalny układ podaży. W spławie zbo- ża, który w trzeciej ćwierci XVI wieku, przybrał już znaczne rozmiary, dominowało Mazowsze obok Prus Królewskich, ale o nich wiadomo jednak mniej. Jak wykazał Tadeusz Chudoba - Małopol- ska, Podlasie, a zwłaszcza Ruœ Czerwona i krawędŸ Wołynia przylegajšca do Bugu, sprzedajšc wiele w latach dobrych plonów, ogromnie traciły na zna- czeniu, gdy zbiory tam nie dopisały. W pierwszej połowie następnego stulecia dostrzec mnżna poważ- nš, strukturalnš zmianę. Oto ogromnie zwiększa się udział Małopolski: w zestawieniu z danymi sprzed półwiecza - pięcio-siedmiokrotnie. Na podstawie zmian powierzchni uprawnej i organiza- cji rolnictwa Prus Królewskich sšdzić można rów- nież, iż wzrasta tam znacznie nadwyżka towarowa. Potwierdzajš to oszacowania dobrze zorientowa- nych kupców gdańskich, a zjawisko to zasługuje na podkreœlenie dlatego również, że roœnie jedno- czeœnie aglomeracja gdańska, z niš zaœ lokalny po- pyt na żywnoœć. Relatywnie spada więc rola Ma- zowsza, zwłaszcza iż zapewne wzmaga się także, niewielki co prawda, udział Rusi i Wołynia. Zmia- ny te sš funkcjš zarówno osadnictwa, jak - i to chyba w głównej mierze - przemian w organizacji rolnictwa. Nasza znajomoœć stosunków wiejskich pozwala sšdzić, że czynnikiem bardziej dynamicz- nym, niż wzrost ogólnej powierzchni uprawnej i wydajnoœć pracy był stosunek areału ziem chłop- skich do folwarcznych (w terminologii fachowej- "stopień ufolwarcznienia") oraz zmiany stanu po- siadania. PROBLEhlY GOSPODARCZE Wzrost liczby i powierzchni folwarków, jak też koncentracja vrłasnoœci ziemskiej w rękach wiel- kich posiadaczy - oba zjawiska charakterystyczne dla XVII stulecia, zwłaszcza pierwszej jego poło- wy - wzmagały efekt wzrostu nadwyżki towaro- wej. One jedynie pozwalajš zrozumieć, w jaki spo- sób w okresie spadku wydajnoœci rolnictwa rosła tak znacznie nadwyżka eksportowa. Nie sposób nie zauważyć jednak jak wiele pytań pozostaje otwar- tych. Można więc jedynie domniemywać, że przy- rost eksportu był szybszy, niż przyrost masy ziarna rzucanej na rynki krajowe. Jest nawet prawdopo- dobne, iż ta ostatnia skurczyła się na rzecz wywo- zu. Wielka własnoœć ziemska orientowała się w szczególnie wysokim stopniu na spław do Gdań- ska - to byłaby przyczyna jedna, nie wykluczone też, że już wówczas zaznaczył się pewien postęp w agraryzacji miasteczek, zwężajšcy lokalne moż- liwoœci zbytu zboża. Daje to wszakże tylko jeden więcej znak zapytania. Miasta i rzemiusła Losy miast wišzały się zarówno z losami rze- miosła, jak z wielkim handlem. Oczywiœcie, najle- piej rozwijał się Gdańsk, jakkolwiek drugš połowę XVII stulecia znamionował tu spadek obrotów handlu - rezultat zmian na rynkach europejskich i regresu gospodarki na zapleczu œródlšdowym. Równoczeœnie z Gdańskiem, choć z innych przy- czyn, rozwijało się miasto rezydencjonalne kró- lów - Warszawa. Mimo ogromnych zniszczeń woj- ny szwedzkiej miała ona szanse stosunkowo szyb- kiej odbudowy: w roku 1676 liczyła już 18 tys. mieszkańców. Znacznš dynamikę wykazywały wre- szcie miasta w Wielkopolsce, zwłaszcza na pogra- niczu œlšskim i brandenburskim. W wojewódz- 102 103 ANTONI MĽCZŽK PROBLEMY GOSPODARCZE twach poznańskim i kaliskim powstały 22 miasta œredniczyły w handlu zbożem lub wołami: Kazi- i 11 tzw. "nowych miast" przy już istniejšcych. , mierz nad Wisłš, Sandomierz, zwišzany z Małopol- Sżczególne nasilenie lokacji przyniosły lata 1628- skš ruski Jarosław, wreszcie proporcjonalnie do -1652: razem 20 lokacji, w tym 7 z lat 1637-1638. swyeh możliwoœci inne drobne oœrodki nadwi- Na terenach pogranicznych osiadali przybyli ze œlańskie. Œlšska w latach wojny trzydziestoletniej rzemie= Ogólnie, poza wœpomnianym regionem pogra- œlnicy, którzy uprawiali nadal swe rzemiosło, nicznym Wielkopolski, nie spotykamy w ówczesnej głównie sukiennictwo. Wkrótce inicjatywa lokacyj- Polsce zagęszczenia prosperujšcych oœrodków miej- na przeszła w ręce właœcicieli ziemskich, zwłaszcza skich. Nawet w Prusach Królewskich znaczna ich magnaterii wielkopolskiej. Napływ osadników, większoœć zachowuje dominujšcy charakter rolni- w tym również "mieszczan-oraczy", stał się zapew- czy. Leżšce blisko siebie osady z prawami miejski- ne czynnikiem poważnego wzrostu dochodów feu- mi nie œwiadczš o prosperity: odwrotnie, niekiedy dalnych. Wysunięto przypuszczenie, iż miało to #vy- odbierajš sobie wzajemnie kurczšce się możliwoœci równać spadek dochodów ze wsi, jednak trzeba za= wymiany ze wsiš. uważyć, że popierano również osadnictwo wiejskie. Produkcja pozarolnicza stanowiła w wieku W rezultacie, osadnictwo sukiennicze z drugiej XVII wcišż jeszcze niewielki odsetek produktu spo- ćwierci XVII wieku w znacznej częœci przetrwało . łecznego. Nawet w Anglii z jej rozwiniętš produk- najtrudniejsze lata i znalazło kontynuację w pro- cjš rzemieœlniczš i manufakturowš, górnictwem dukcji rzemieœlniczo-manufakturowej czasów-sta- węgla i metali oraz intensywnym budownictwem nisławowskich i porozbiorowych. (Londyn), zysk z tych wszystkich Ÿródeł w ostatniej O wiele mniej korzystnie układały się losy ćwierci stulecia szacowano na około połowy docho- miast mazowieckich: Choć i tu zakładano nowe # du uzyskiwanego z #rolnictwa, handel zaœ wraz oœrodki, agrarny charakter znacznej większoœcl z transportem na około jednej trzeciej. miast bił w oczy. Działania wojenne przyniosły W Polsce tego czasu nie tylko mniejszy odsetek straty ogromne, a stagnacja gospodarcza Mazowsza ludnoœci żył z pracy poza rolnictwem (zważmy niż- nie stwarzała żadnych przesłanek odrodzenia. Z ko- szš wydajnoœć izprawy żbóż), ale zaznaczały się po- lei Małopolska była regionem niezmiernie zróżni- ważne już różnice wydajnoœci pracy w górnictwie, cowanym. Dla Krakowa wiek XVII stanowił okres budownictwie i rzemioœle. Postęp techniczny do- niewštpliwego upadku. Kilka znakomitych pod strzegamy w rozwijajšcej się przed wojnami szwe- #vzględem artystycznym fundacji religijnych pod- dzkimi produkcji manufakturowej - w górnictwie kreœla jedynie - charakterystyczny dla epoki - kruszcowym, metalurg i produkcji uszlachetnio- #vzrost mecenatu magnackiego w służbie kontrre- nyeh tkanin wełnianych. Stwierdzono zakładanie formacji i œwiadczy, że kurczył się mieszczański wielkich pieców i odlewni dział dla celów zbroje- stan posiadania nieruchomoœci. niowych przez wspomnianych już przemysłowców Stosunkowo dobrze utrzymywały się œwieże włoskich oraz powstawanie wielkich zakładów oœrodki dóbr magnackich, jak na przykład Zamoœć, farbiarskich w Gdańsku, Toruniu, Wschowie i Mię- Tarnów i te spoœród miast handlowych, które po- dzyrzeczu. W drugiej połowie stulecia te wielkie 104 105 ANTONI MĽCZAK przedsiębiorstwa przeważnie już nie istniały: nowe nie powstawały, stare zaœ nie podnosiły się ze zni- szczeń wojennych. Manufaktury wieku odrodzenia powstawać będš przeważnie "na surowym korze- niu". Równoczeœnie z rozwojem pewnej liczby manu- faktur oraz rzemiosła w Gdańsku i na wielkopol- skim pograniczu Œlšska dokonywał się rozpoczęty w ostatniej ćwierci XVI wieku proces regresu kuŸ- nictwa i sukiennictwa. KuŸnice, pozostajšce dotšd często w rękach fachowców nie pochodzšcych ze szlachty, podlegały wykupowi, analogicznie jak so- łectwa. Zużywajšc wiele opału niszczyły lasy, toteż szlachta wykupywała je (proces ten znamy z terenu królewszczyzn), zamieniajšc wiele z nich na młyny zbożowe. Upadek licznych oœrodków sukienniczych wišzał się ze spadkiem siły nabywczej chłopstwa i uboższych warstw mieszczaństwa. Utrzymywały się te oœrodki, które zapewniły sobie zbyt na dal- szych rynkach (Ruœ, Litwa, Prusy Ksišżęce). Rzemiosło dostosowywało się do trudnoœci ryn- kowych, obniżajšc jakoœć, przechodzšc na wyrób tkanin wełniano-Inianych. Była to adaptacja nie- jako wymuszona, wynikała bowiem doraŸnie z bra- ku kapitału w ręku rzemieœlnika i prowadzić miała nie do ekspansji produkcji, lecz do ograniczenia jej spadku. Losy innych gałęzi rzemiosła sš trud- niejsze do uchwycenia. Nie wiemy, jakie były re- alne konsekwencje antycechowej polityki szlachty. Zjawiska niekorzystne dla istniejšcych gmin miej- skich, jak zakładanie "nowych miast" znanych z terenu Wielkopolski, czy też jurydyk, miały czę- sto dodatnie rezultaty; znosiły wiele sztucznych barier ustanawianyćh przez władze cechowe bšdŸ miejskie. W rzemioœle polskim dostrzegamy zjawiska, które odgrywały niezmiernie ważnš rolę w ewolu- PROBLEMY G Os PODARCZE cji gospodarczej Zachodu: rozwój zalšżków produk- cji kapitalistycznej, skup produktów i scentralizo- wanš ich sprzedaż na odległych rynkach, uprasz- czanie procesu produkcyjnego i obniżanie jakoœci wyrobów dla rozszerzenia sfery nabywców. Zjawi- ska te powstawały jednak u nas przeważnie na gruncie ogromnych trudnoœci rynkowych i nie pro- wadziły do wzrostu produkcji czy rozszerzenia rynków zbytu, nie rewolucjonizowały gospodarki, nie przyczyniły się też do postępowych zmiar. struktury społecznej. W dziedzinie produkcji arty- kułów podstawowych poważnym rywalem stało się rzemiosło dworskie, organizowane przez wielkš własnoœć przy folwarkach. Zniszczenia lat pięćdzie- sištych wraz z póŸniejszymi (zwłaszcza z czasów wojny północnej) bezpoœrednio, ale i poœrednio, po- przez zjawiska rynkowe, doprowadziły rzemiosło do stanu depresji, z której podniosło się dopiero w końcu XVIII wieku lub nawet póŸniej. Rozważa- nia Wawrzyńca Surowieckiego na temat "upadku przemysłu i miast w Polszcze" (1810) sš w istocie wymownym œwiadectwem regresu, jaki nastšpił w wieku XVII. Picnišdz i finansc Odbiciem trudnoœci na rynkach wewnętrznych i zagranicznych były stosunki panujšce w sferze obrotu pieniężnego. Polska pozostawała poza rejo- nem intensywnych rynków pieniężnych, rozwijajš- cych się na linii Sewilla - Genua - Amsterdam, przedłużonej w cišgu stulecia do Londynu. Oznacza to, że sfera obrotu pieniężnego i kredytu nie wy- odrębniła się u nas od handlu i obrotu ziemiš. Była ona w wysokim stopniu uzależniona od stosunków i koniunktur œwiatowych. W gospodarce Polski ówczesnej możemy wy- różnić jakby dwie abstrakcyjne sfery, z których 106 1#7 ANTONI MĽCZAK jedna posługiwała się w dużej mierze pienišdzem, druga zaœ tylko powierzchownie zeń korzystała. Pienišdz był więc stałym narzędziem gospodaro- wania kupiectwa i rzemiosła; w pienišdzu realizo- wał rynkowš częœć swego dochodu feudał, w mo- necie uiszczano podatki i cła, stanowišce zna#znš częœć dochodów państwa. Sfera druga, którš nie bez zastrzeżeń okreœlić można jako "naturalnš", obej- mowała w dużym stopniu gospodarstwa chłop- skie, ale również gospodarkę folwarcznš, jako że niemała częœć dochodów feudalnych (powinnoœci chłopskich, produktów folwarcznych, zwierzyny, dochodów z lasów) nie przechodziła przez rynek. Także państwo nie realizowało swego bilansu wy- łšcznie w pienišdzu, skoro swe zobowišzania po- krywało nadaniami czy rozdawnictwem dóbr. Jak wynika z tego pobieżnego zestawienia, obie sfery przenikały nie tylko liczne gałęzie gospodarki, ale także pojedyncze jednostki gospodarcze. Polska nie była w tym wyjštkiem, ogólnie jednak system fol- warczno-pańszczyŸniany zwężał zakres cyrkulacji pienišdza. Omawiane wyżej trudnoœci rolnictwa i rynku przejawiły się również w sferze obrotu pieniężne- go. Z poczštkiem stulecia trwa już i dalej się wzmaga proces dewaluacji polskiego pienišdza srebrnego: Ostatnio Zbigniew Sadowski wišże to zjawisko z brakiem srebra, wywołanym osła- bieniem na poczštku XVII wieku aktywnoœci bilansu płatniczego i różnicami relacji srebra do złota w Polsce i na Zachodzie. Fakt, że jednoczeœ- nie z polskš pogarsza się moneta srebrna w Niem- czech i Rosji, wskazuje, iż całoœć zjawiska nie zo- stała jeszcze poznana. Lata zniszczeń wojennych i wysiłku zbrojnego zmniejszyły krajowe zapasy kruszców, zwiększyły zaœ niepomiernie wydatki państwa. Oddanie men- PROBLENIY GOSPODARCZE nic w ręce dzierżawców, z których swoistej sławy doczekał się Andrzej Tymf, doprowadziło do zale- t#vu rynku małowartoœciowš monetš. W tym okresie zaznaczył się napływ szelšgów wołoskich i zapewne drobnej, o niskiej zawartoœci kruszcu, monety gdańskiej. W drugiej połowie stulecia zrujnowana wojnš gospodarka polska nie znajdowała już opar- cia w dodatnim bilansie płatniczym; inne elementy obrotu pieniężnego wymagajš jednak zbadania. Można jedynie przypuszczać, że chaos pieniężny, któremu dajš wyraz zwłaszcza lauda sejmikowe i diariusze sejmów, przyczyniał się do zwężenia sfery obrotu pieniężnego, jakkolwiek w tym wła- œnie okresie pojawiła się znaczna iloœć bardzo drob- nych monet, przydatnych w nader niewielkich transakcjach. Trudnoœci mennicze i monetarne odbijały się także na handlu zagranicznym. Kupcy angielscy uskarżali się, że inflacja zarówno w Polsce, jak w Niemczech naraża ich na straty i dezorganizuje handel. Lepiej zapewne znosili jš Holendrzy, ży- wiej zainteresowani polskim zbożem. Deprecjacja pienišdza obniżała natomiast cenę towarów impor- towanych w stosunku do krajowych, pogarszajšc sytuację miejscowych producentów. Nasza ocena tych zjawisk musiałaby zależeć od wielu, zbyt sła- bo jeszcze znanych czynników. Ponieważ sfera obrotu pieniężnego była wówczas poważnie ograni- czona, nie wiemy zwłaszcza, w jakim stopniu wa- hania cen oddziaływały na popyt i podaż. Mimo dodatniego bilansu handlowego, z które- go zdawano sobie powszechnie sprawę w poczšt- kach stulecia, Polska nie uchodziła za kraj obfito- œci pienišdza. Czy była wówczas, u schyłku epoki najlepszej koniunktury, krajem bogatym? 108 109 ANTONI MĽCZAK Bogactwo i nędza Rzeczypospolitej Brak jakichkolwiek udokumentowanych liczb z zakresu dochodu narodowego krajów europej- skich XVII wieku uniemożliwia również poszuki- wanie na tej drodze wyjaœnienia poziomu "bogac- twa" Polski na tle jej sšsiadów i partnerów w han- dlu œwiatowym. Pewne pojęcie na ten temat uzy- skać można innym sposobem. Bogactwo społeczeństwa jest współzależne z wysokš wydajnoœciš pracy. Wiek XVII przekonał się dobitnie na przykładzie Hiszpan, że sam na- pływ kruszców nie przynosi bogactwa, jeœli gospo- darka nie zapewnia œrodków, by kruszce te utrzy- mać w kraju. Œcisłe zwišzki gospodarcze krajów położonych nad Bałtykiem i Morzem Północnym doprowadziły, jak już wiemy, do ustalenia się na czas dłuższy podziału pracy, w którym - obok czynników lokalnych, jak gleby, złoża mineralne- w skali ogólnej decydowały stosunki rynkowe. Po- nieważ oœrodki najintensywniejszej wymiany to- warowej i centra podaży kapitałów mieœciły się w Niderlandach i w południowo-wschodniej Anglii - tam też tempo życia gospodarczego było najwyższe. Względnie niski w tej epoce poziom techniki utrudnia snucie porównań w odniesieniu do wy- dajnoœci w rzemioœle i przemyœle. Łatwiej to uczy- nić w stosunku do rolnictwa. Dysproporcje zauwa- żone w tym zakresie układajš się w cišg, który prowadzi od ekstensywnej stepowej hodowli bydła na Ukrainie, Węgrzech, w Mołdaw poprzez eksten- sywne rolnictwo zbożowe, różnorakie formy wielo- polówek aż do pierwocin płodozmianu, połšczone- go z intensywnš hodowlš i mleczarstwem w Holan- dii, Zelandii, Fryzji czy w strefie zaopatrujšcej Londyn. Intensywnoœć gospodarki wiejskiej uwa- PROBLEMY GOSPODARCZE runkowana była cenami, wysokie bowiem nakłady opłacały się jedynie tam, gdzie bliskie centra kon- sumpcyjne gwarantowały wysoki popyt przy nis- kich kosztach transportu. Obok wspomnianej tu ogólnej gradacji stref wydajnoœci rolnictwa zazna- czały się lokalne regiony intensywniej zagospoda- rowane. Popyt gdański wpływał więc niewštpliwie na wytworzenie się wyższej kultury rolnej na Żu- ławach i w dolinie sartawicko-nowskiej (olędrzy), Kopenhaga zapewniała zbyt holenderskim osadni- kom na wyspie Amager itd. Tak więc poziom rolnictwa polskiego uwarun- kowany był nie tylko układem stosunków wewnę- trznych, ale i położeniem kraju na mapie europej- skieh dróg handlowych. Pewien miernik zamożnoœci krajów (regionów) uzyskujemy badajšc układy cen. Wiemy, jak kształ- towały się w Europie ceny żyta; rzecz jasna, że w Polsce były one niższe niż w krajach importu- jšcych ziarno. "Darownymi rzeczami żyliœmy do- tšd... Daj Boże tak dalej, bo nam niderlandzkš grożš drogoœciš", niepokoił się w Rostocku woje- woda Krzysztof Opaliński, pósłujšc do Fran- cji.19 Z kolei jednak za artykuły przemysłowe- w znacznym stopniu importowane - płacono u nas drożej niż na Zachodzie. Pozostaje postulatem ba- dawczym odpowiedŸ na pytanie, w jakim stopniu różnice układów cen wywołane były kosztami tran- sportu, w jakim zaœ odmiennoœciš struktur popytu. Kwestia ta wišże się z poziomem stopy życio- wej. W dochodach społeczeństwa feudalnego zazna- czała się ogromna rozpiętoœć. Jakkolwiek, w zesta- wieniu ze stosunkami w rozwiniętych krajach XX wieku, wszyscy - ubodzy i bogaci - żyli "prymi- tywnie" i niehigienicznie, to jednak bytowanie warstw najuboższych było t#k nędzne, a splendor roztaczany przez możnych tak wspaniały, że bez- 110 I11 ANTONI MĽCZAK sensowne byłoby poszukiwanie statystycznych œre- dnich. Z lekka orientalne bogactwo magnaterii polskiej znano powszechnie w Europie. "Przeœmie- sznie jest obserwować po raz pierwszy pochód pol- skich magnatów, jak kroczš zabawnie napuszeni", notował w roku 1635 Charles Ogier, widzšc w Ko- penhadze orszak posła polskiego Mikołaja Korffa, kasztelana wendeńskiego. 2o Cudzoziemców uderza- ła rozpiętoœć kontrastów majštkowych, słaboœć za- ludnienia, ubóstwo miasteczek, nędza i poniżenie poddanego chłopstwa. W polskiej literaturze poli- tyczno-gospodarczej tego czasu element dumy z monopolistyeznej pozycji dostawcy zboża zaczyna ustępować niepokojowi z racji niepohamowanego popytu na towary luksusowe, zwłaszcza kolonialne. W swym kompendium z 1675 roku Filip Andrzej Oldenburger trudnoœci i upadek Polski, jej "złš konstrukcję", czyli ustrój w najszerszym sensie, wišże także z zaraŸliwš skłonnoœciš do zbytku. W połowie XVII stulecia powstaje już, być może, ów stereotyp Rzeczypospolitej, jako kraju nędzy i stagnacji gospodarczej, który trwać będzie w opinii Europy przez wiek następny. Stereotyp ten znajdował potwierdzenie w osobliwoœciach ustroju politycznego, tak sprzecznego ze zwycię- skim na kontynencie absolutyzmem. Zrodził on nie tylko specyficzny stosunek do Rzeczypospolitej, lecz także posłużył Mont#skiuszowi za podstawę do kilku sšdów uogólniajšcyeh. "W Polsce... - pisał w dziele O duchu p'ra'w - różnice fortun sš olbrzy- mie, ale ogólne ubóstwo nie pozwala, aby tam było tyle zbytku co w państwie bogatszym." Ubóstwo to zdaniem Monteskiusza, wišże się z eksportem zbo- ża, który w danym układzie sił społecznych stał się czynnikiem destrukcyjńym: "Kilku magnatów po- siada całe prowincje; cisnš chłopa, aby mieć więcej zboża do wys#ania za granicę i kupić za nie rzeczy, 112 Pft OBLEMY GOSPODARCZE których wymaga ich zbytek. Gdyby Polska nie handlowała z żadnym narodem, mieszkańcy jej by- liby szczęœliwsi."zl Ksišżka Monteskiusza ukazała się w roku 1748, ale omawiane tu sprawy można doskonale odnieœć do drugiej połowy XVII stulecia. , Myœliciel francuski postawił problem niezmier- # nej wagi i spojrzał nań podobnie, jak to czynimy dzisiaj. Pomijajšc utopijne rozważania na temat zamknięcia granic Rzeczypospolitej, trafnie scha- rakteryzował mechanizm pauperyzacji. Mówišc współczesnym językiem, Monteskiusz przedstawił Polskę jak region gospodarczo zależny, ubożejšcy w wyniku intensywnej wymiany z silniejszymi partnerami handlowymi. Akceptujšc jego myœl, nie # powinniœmy jednak umieszczać Rzeczypospolitej XVII wieku samotnie na europejskim biegunie nę- dzy. Rozległe przestrzenie wielu regionów Rosji, Bałkanów, Finlandia, północna Szwecja - stano- ' wiły strefy słabo zagospodarowane, rzadko zalud- ' nione, nie włšczone jeszcze w system wymiany europejskiej. Przyszłoœć niektórych z nich leżeć miała w odkryciu i eksploatacji złóż mineralnych. Z drugiej strony siedemnastowieczna Europa znała niejeden kraj zubożony i wyczerpany, jak znaczne połacie Hiszpan i Portugalii, jak zrujnowana woj- nš i kolonialnš eksploatacjš Irlandia. Kierujšc z kolei uwagę ku krajom prawdziwie przodujšcym w XVII stuleciu, dostrzeżemy zalšżki nowego zjawiska, które rozwinęło się po przewro- cie przemysłowym. Oto w regionach sukienniczych Anglii, jak się zdaje także w silniej uprzemysło- wionych okręgach Niderlandów, zmienił się zarów- no charakter okresowych depresji gospodarczych, , jak i mechanizm dobrej koniunktury. Społeczeń- I stwo krajów bogatych, panujšcych na morzach I i posiadajšcych wydajne rolnictwo, obawiało się nie tyle drożyzny żywnoœci, co spadku cen artyku- H Polska XVII wieku 113 ANTONI MĽCZAK łów przemysłowych. Stanowiło to symptom roz- woju, œwiadectwo rosnšcego znaczenia przemysłu i zmian struktury społecznej. Tak więc już w pier- wszej połowie XVII stulecia okresowy spadek eks- portu sukna do Niderlandów, Niemiec i Polski spo- wodował w Anglii wzrost zapasów nie sprzedanego towaru, bankruetwa kupców, bezrobocie rzemieœl- ników i wreszcie rozruchy głodowe. Zauważmy, jak odmiennie kształtowała się sytuacja w Polsce. Nasz kraj był znacznie mniej uzależniony od koniunktu- ry eksportowej, mówišc œciœlej: doraŸny spadek popytu nie powodował wówczas załamania w pro- dukcyjnym sektorze eksportowym, a więc w rolnic- twie dorzecza Wisły. Różnica ta jednak tylko po- zornie przemawia na korzyœć gospodarki polskiej. O pomyœlnoœci gospodarczej nie decydujš zjawiska przejœciowe, lecz tendencje długofalowe, eksport zaœ sukna miał wówczas perspektywy znacznie lep- sze niż wywóz polskiego zboża. Co więcej, zauwa- żyć warto, że taki właœnie kierunek interesów gos- podarczych Anglii czy Zjednoczonych Prowincji Niderlandów i gorzkie lekcje przejœciowych depre- sji przemysłowych kierowały politykę tych krajów ku rozszerzaniu rynków zbytu i ekspansji zamor- skiej. Porównujšc Polskę z resztš Europy, podkreœlić należy, że Europa nie była, jak i nie jest, jednolita gospodarczo. Czy jednak Polska stanowiła orga- nizm jednolity? Niełatwo o sensowne krvteria. Wielkie twory polityczne XVII wieku ogarniały z reguły regiony nader odrębne: Pikardia i Breta- nia, Andaluzja i Stara Kastylia, Northumberland i Middlesex, Dalekarlia i Laponia, które znajdowa- ły się i znajdujš dziœ w obrębie tych samych państw. t-'V epoce jednak słabych więzi rynkowych względy gospodarcze rzadko decydowały o utrzy- maniu więzi politycznych. Kontrasty w obrębie PROBLEMY GOSPODARCZE Korony również były uderzajšce, dwa jednak czyn- niki prowadziły ku ich złagodzeniu. Po pierwsze, nawet region gdański nie dorównywał wysoko roz- winiętym krajom, takim jak Holandia, angielskie Home Counties czy Toskania. Po drugie, ziemie Korony łšczyła doskonała sieć rzeczna, dzięki któ- rej transport ładunków masowych stawał się opła- calny nawet na dalekie odległoœci. Niewielka była wcišż rozpiętoœć plonów zbóż, mamy więc w niej raczej czynnik jednolicšcy. Co więcej, można sš- dzić, że najwyższe plony otrzymywano na Żuła- wach i na najodleglejszych od Gdańska żyznych ziemiach Podola i Ukrainy. Podobnie z hodowlš: rozwijała się ona masowo na Rusi i Ukrainie oraz w Prusach. Nie ma w tym niczego szczególnego; sš to tylko przejawy właœciwego gospodarce rynko- wej zróżnicowania intensywnoœci.kultur. Na czym polegała więs odrębnoœć regionów? Na południo- wym wschodzie wobec znacznej odległoœci od cen- trów zbytu gospodarka była ekstensywna, bodŸce słabe, ceny produktów miejscowych niskie. U ujœ- cia Wisły - odwrotnie. Bliskoœć chłonnego rynku gdańskiego skłaniała do takich inwestycji, jak bu- dowa urzšdzeń o#uszajšcych. Wysokie plony uzy- skiwano ogromnym nakładem pracy, hodowla opa- sów i krów mlecznych korzystać musiała z past- wisk, wykrawywanych z intensywnie uprawianych pól ornych, dzierżawionych za wysokim czynszem. Gra podaży i popytu obok kosztów transportu tworzyły rozbieżne regionalne układy cen i płac, które znamy jeszcze doœć słabo. Gdańsk poœredni- czšc przy imporcie towarów luksusowych oraz œle- dzi i soli dysponował stosunkowo niskimi cenami. Zboże również nie było tu drogie w zestawieniu z Małopolskš (Kraków), obfita bowiem podaż ziar- na równoważyła koszt transportu wodnego. Wska- zuje na to fakt, że względnie niskie ceny żyta 114 115 ANTONI MĽCZAK utrzymywały się właœnie w pierwszej połowie stu- lecia, gdy spław wiœlany był najintensywniejszy. Znaczne koszty przepędu wołów ruskich i mazo- ##,ieckich oraz hodowli miejscowej powodowały wysoki poziom cen żywca w Gdańsku, aktywnoœć budowlana zaœ podnosiła ceny niektórych materia- łów. To ostatnie zjawisko dostrzegamy też w War- szawie w poczštkach XVII stulecia, gdy w zwišzku z ulokowaniem rezydencji królewskiej wzmógł się tu niepomiernie ruch budowlany. Z kolei przy roz- patrywaniu sytuacji na rynku gdańskim dostrze- żemy, iż względny wzrost cen zaznacza się (lub na- wet rozpoczyna) dopiero w pierwszej połowie XVII wieku, podkreœlajšc kontrast między portem i da- lekim zapleczem. # płace? Jan Rutkowski zwrócił uwagę, że pła- ce czeladzi folwarcznej na Rusi i w Prusach Kró- le#i'skich kształtowały się podobnie. Odmiennoœć cen w obu regionach, owe stosunkowo wysokie płace ruskie przypisał rozwojowi osadnictwa, które tworzyło popyt na siłę roboczš na kresach. Gdy jednak rozpatrujemy płace w miastach - w grę wchodzš dniówki czeladnika ciesielskiego, murar- skiego i robotnika bez kwalifikacji - Gdańsk gó- ruje bezwzględnie nad Lwowem, Warszawš (poza okresem jej prosperity budowlanej), Krakowem czy Lublinem. Stanowi to wyraz wielkiego ożywie- nia gospodarczego, burzliwego rozwoju portu i pro- dukcji gdańskiej w pierwszej połowie XVII wieku. Wobec tanich œledzi, zboża, soli, tkanin (choć za- razem pewnie wyœrubowanych czynszów mieszka- nio#i-ych) wysokie płace musiały silnie przycišgać rzemieœlników i ludzi luŸnych. W innych dzielnicach Korony zarówno w Ma- łopolsce, jak w Wielkopolsce i na Mazowszu płace czeladzi folwarcznej kształtowały się niżej niż w Prusach. Można więc wskazać, że gdy dziewce PROBLEMY G Os PODARCZE płacono w poszczególnych starostwach pruskich od 60 do 140 gr rocznie, to w starostwie sandomier- skim - 24, 45 lub 46 gr, w łęczyckim - 34-46 gr. Znacznie wyższe były również w Prusach płace pa- sterzy i ratajów. Czy te niskie w centralnej Polsce płace można tłumaczyć względnym (w zestawieniu z Rusiš) bra- kiem popytu na najemnš siłę roboczš, zastojem osadnictwa? Jak układajš się one w stosunku do lokalnych cen? Zbyt mało wiemy na ten temat. Najprawdopodobniej rysuje się jednak hipoteza, iż zarówno stosunkowo mało jeszcze nasilona pań- szczyzna, jak żywy rozwój handlu i produkcji w portach stwarzały w Prusach wysokš podaż na siłę roboczš. Czy jednak wszystkie owe rozpiętoœci oddzia- ływały na siebie? Czy poszczególne regiony były na tyle ze sobš powišzane, by różnice popytu i po- daży towarów lub siły roboczej mogły wpłynšć na rozwój gospodarczy? Z pewnoœciš działo się to w stopniu słabszym niż w społeczeństwie kapitalistycznym. Wiele czyn- ników hamowało wzajemne oddziaływanie regio- nów. Nie inaczej działo się jednak w pozostałych krajach Europy. Ruchliwoœć społeczna była w Pol- sce słaba, nietrudno jednak zaobserwować, jak popyt na siłę roboczš w rejonie ujœcia Wisły œciš- gał co roku masy pracowników sezonowych z Ma- zowsza i Podlasia. Mniej wiemy, jak układały się stosunki między resztš kraju a Wielkopolskš, któ- ra - być może - lepiej znosiła siedemnastowiecz- nš depresję. Współżycie regionów gospodarczych ówczesnej Polski jest wcišż jeszcze mało znane. Ekonomiœci XVII i XVIII stulecia wielokrotnie analizowali przyczyny powstawania i gromadzenia 116 117 ANTONI MĽCZAK się bogactw. Ich recepty nie pasowały do ówczes- nych pols#ich stosunków. "Prawdziwa i pierwotna przyczyna produkcji to wielka masa ludzi skupiona na małej przestrzeni, przez co wszystkie rzeczy potrzebne do życia drożejš i wszyscy ludzie, którzy posiadajš własnoœć, sš zmuszeni do oszczędzania; ci zaœ, co nie majš nic, zmuszeni sš do pracowitoœci i pracy" - pisał William Temple. 22 Żadnego # tych warunków ówczesna gospodarka i zaludnienie Pol- ski nie spełniały. "Każdy, kto nie jest durniem, ro- zumie, że klasy niższe trzeba utrzymywać w bie- dzie, gdyż inaczej nigdy nie nabędš pracowito- œci" - doda###ał sto lat póŸniej Arthur Young. 23 I ta recepta nie mogła dać wyników w warunkach pod-aństwa i pańszczyzny. "Taki dochód jaka cena targowa - systema- tyzował zagadnienie Fran‡ois Quesnay - Obfitoœć i bezw artoœciow oœć (non-valeur) nie jest bogac- twem. Niedostatek i drożyzna jest nędzš. Obfitoœć i wysokie ceny to zamożnoœć." z4 Ta formuła ogar- niala całoœć problemu. Dla Polski można wyzna- czyć miejsce w pobliżu członu pierwszego i trzecie- go. "Obfitoœć i bezwartoœciowoœć nie jest bogac- twem": ten przypadek znajdujemy na kresach po- łudniowo-wschodnich i wschodnich, z dala od moż- liwoœei spławu ku Bałtykowi i oœrodków takich jak Lwów. W stuleciu XVIII podobne refleksje przebi- jać będš z uwag gospodarskich wołyńskiego mag- nata Józefa Czartoryskiego. "Obfitoœć i wysokie ceny to zamożnoœć" - pisał dalej fizjokrata fran- cuski. Ten układ znajdujemy w aglomeracji gdań- skiej i jej okolicach, choć w stopniu, który niezbyt imponował już Zachodowi. Natomiast niedostatek i drożyzna poja#viały się w różnych częœciach kraju okresowo, w zależnoœci od zbiorów i w wyniku klęsk natury gospodarczo-politycznej, jak działania wojenne i pochodne od nich kwaterunki wojskowe P R O Bi EMY G Os PODARCZE Polski wiek XVII poznał tego rodzaju "kryzysy za- opatrzenia" w stopniu znacznie silniejszym niż stu- lecie poprzednie. Po wojnach lat pięćdziesištych zjawiska te przybrały na sile z racji wyniszczenia kraju, pustek w skarbie i stosunkowo wyższych stanów liczebnych wojsk. Ubogi był spadek, jaki wiek XVII przekazywał następcom. "Polska dziœ leży i choruje. Jakiż to wystšpi Eskulap, który by znalazł na takš chorobę lekarstwo?" - pytano wówczas w Europie. 2s 118 SPOŁECZEŃSTWO Jarerna Maciszez,uski SFOŁECZEŃSTWO Integrac#a stanu szlacheckiego Czy mieszkańców Rzeczypospolitej Polskiej, zajmujšcej w drugim dziesięcioleciu XVII wieku terytorium sięgajšce od Karpat po Rygę i Parnawę, Gdańsk i Elblšg, od Dzikich Pól i Zadnieprza, od Smoleńska i Czernihowa po Lubowlę, Siewierz i Zator, można w ogóle okreœlić mianem społeczeń- stwa? Czy nie należeli oni raczej do różnych, czę- œciowo od siebie izolowanych i w niewielkim tylko stopniu nawzajem oddziaływajšcych układów spo- łecznych, spiętych - jak klamrš - jedynie przy- należnoœciš do tego samego organizmu państwo- wego, władzš tego samego monarchy? Rzeczpospolita nie była, jak wiadomo, pań- stwem jednolitym etnicznie. Jej wielonarodowy charakter utwierdziła ostatecznie unia lubelska; od tego czasu nazywano jš Rzeczš Pospolitš Oboj- ga Narodów, ale w rzeczywistoœci obejmowała nie dwie, lecz trzy podstawowe narodowoœci: Pola- ków, Rusinów i Litwinów. Każda z tych grup za- mieszkiwała swe terytorium od wieków. Każda posiadała tradycje własnej, odrębnej państwowo- œci, sięgajšce - zwłaszcza w przypadku Polski i Rusi - zamierzchłej przeszłoœci. Każda wytwo- rzyła własnš, oryginalnš kulturę. Dziedzictwo kulturalne i tradycje historyczne poszczególnych grup etnicznych były różne, tak jak różne były ich losy dziejowe. Kultura polska, wyrosła z ro- dzimego, zachodniosłowiańskiego podłoża, kształ- towała się w kręgu wpływów łacińskich i zachod- nioeuropejskich. Ruska - oparta o pierwiastki wschodniosłowiańskie, podlegała silnym wpływom bizantyńskim. Polska nie przeszła, tak jak Ruœ Kijowska, przez wieloletniš, hamujšcš rozwój, niewolę tatarsko-mongolskš, za to kształtowała i utrwalała własnš państwowoœć, a następnie prze- zwyciężała rozbicie dzielnicowe w walce z silnym, politycznym, militarnym i kulturalnym, naporem niemczyzny. Litwa opóŸniona była, w porównaniu z Polskš i Rusiš, w rozwoju kulturalnym; chrze- œcijaństwo dotarło tam - dwiema drogami i w dwóch obrzšdkach - dopiero w wieku XIV. Rozwój państwowoœci litewskiej wišzał się z eks- pansjš na ziemie ruskie, co otwierało drogę do rutenizacjš Litwy właœciwej. Obok tych trzech podstawowych, żyjšcych w zwartej masie grup etnicznych, Rzeczpospolitš zamieszkiwały także pomniejsze. Na południowym wschodzie kraju znajdowały się doœć liczne skupi- ska Ormian, na Litwie osiedlili się Tatarzy, w mia- stach Korony i Litwy żyli Żydzi. Na Pomorzu i Warmii istniały duże zbiorowiska ludnoœci miej- skiej, używajšcej na co dzień języka niemieckiego, wreszcie Inflanty i Kurlandię zasiedlali autochto- ni, przodkowie dzisiejszych Łotyszów i Estończy- ków; wœród nich nie brakowało również wielu na- pływowych elementów nizmieckich. Wymienić należy także drobne grupy imigrantów: Angli- ków, Szkotów, Węgrów, Czechów, Holendrów, któ- rzy w Rzeczypospolitej szukali bšdŸ azylu poli- tycznego, bšdŸ po prostu œrodków do życia. 1'?0 121 JAREMA MACISZEWSKI Ani język więc, ani tradycja historyczna, ani wspólnota kulturalna nie mogły odgrywać roli czynnika integrujšeego różne grupy narodowoœcio- we w ramarh jednego organizmu państwowego. Element dezintegrujšcy stanowiła również religia. Wielonarodowe państwo polsko-litewsko-ruskie było równoczeœnie wielowyznaniowym. Polacy i Litwini, mimo znacznych w połowie XVI wieku postępów reformacji, pozostali w swej masie przy religii rzymskokatolickiej. Rusini wyznawali pra- wosławie. Duża częœć mieszkańców miast, zwłasz- cza zaœ mieszczaństwo pomorskie, przyjęła wy- znanie ewangelickie w jego luterańskim kształ- cie. Konfesja ta była religiš większoœci również na terytorium lenna pruskiego i kurlandzkiego. Jeœli dodamy Tatarów litewskich, oddajšcych czeœć Allachowi, Żydów wyznajšcych religię moj- żeszowš, Ormian, należšcych wprawdzie (od po- łowy XVII wieku) do Koœcioła katolickiego, lecz w ramach swego obrzšdku podległych własnej hie- rarchii, Karaimów czy inne, pomniejsze grupy wyznaniowe, jeœli przypomnimy, że zwolennicy reformacji dzielili się na kilka odrębnych, nie- chętnych wobec siebie kierunków (luteranie, kal- wini, bracia polscy, zwani arianami, bracia cze- scy), Ÿaœ wyznawcy prawosławia wyodrębnili spo- œród siebie doœć licznš grupę tych, którzy przy- jęli unię brzeskš z roku 1596 - to obraz Rzeczy- pospolitej poczštków wieku XVII przedstawi się na m jako mozaika językowo-narodowoœciowa i re- ligijno-wyznaniowa. Mogłoby na pierwszy rzut oka wydawać się, że jedynie państwowy aparat przymusu odgrywał rolę spoidła, wišżšcego rozmaite grupy etniczne i wyznaniowe. Wiadomo jednak, że zarówno pań- stwo jagiellońskie, jak i Rzeczpospolita królów elekcyjnych dysponowała jedynie słabymi orga- SPOŁECZEŃSTWO nami władzy wykonawczej, zaœ stała armia oka- zywała się niewystarczajšco silna, by zapewnić tzw. obronę potocznš i jedynie wyjštkowo mogła być używana do pełnienia funkcji policyjnych we- wnštrz kraju. Władza monarsza, aczkolwiek do po- łowy wieku XVII jeszcze doœć silna, posiadała jednak niewspółmiernie mniejsze możliwoœci od królów francuskich, hiszpańskich czy szwedzkich, od władzy carów rosyjskich lub sułtanów turec- kich, od władzy Habsburgów w ich dziedzicznych ziemiach. A mimo to spoistoœć wewnętrzna Rze- czypospolitej, przynajmniej w pierwszej połowie XVII wieku, była, jak można sšdzić, znacznie większa niż innych wielonarodowych monarchii europejskich tego stulecia, zwłaszcza zaœ monar- chii habsburskiej, a nawet - większa niż Rze- szy Niemieckiej, rozbitej na wiele organizmów państwowych nastawionych wobec siebie antago- nistycznie czy Włoch, podzielonych na szereg pań- stewek (mimo iż Włochy i Rżesza Niemiecka za- Iiczały się do krajów na ogół jednolitych pod względem językowo-etnicznym). Powstać więc musi pytanie, jakie czynniki in- tegracyjne działały w państwie polsko-litewsko- -ruskim i w jaki sposób były one zdolne - w pew- nym przynajmniej okresie historycznym - prze- ważyć nad elementami dezintegracji społecznej Rzeczypospolitej? Czynników tych szukać należy na trzech płaszczyznach: polityczno-ustrojowej, ideologicznej i gospodarczej. Ustrój Rzeczypospolitej, wykończony ostatecz- nie uchwałami sejmów egzekucyjnych, uniš lubel- skš, artykułami henrykowskimi i utworzeniem trybunału, a spetryfikowany konstytucjami sej- mów 1607 i 1609 roku, zakładał pełne partycypo- wanie we władzy całego stanu szlacheckiego w formie demokracji poœredniej (sejm, trybunał) 122 123 JAREMA MACISZEWSKI i demokracji bezpoœredniej (sejmiki, wolna elek- cja z udziałem całej szlachty). Oznaczało to w prak- tyce, że około 8-10o/o ludnoœci kraju posiadało- przynajmnicj teoretycznie - pełnię praw politycz- nych i rozległe przywileje, krępujšce i władzę; i samowolę królewskš. Wyjštkowa jak na ówczesne stosunki europej= skie pozycja szlachty oraz jej liczebnoœć stanowiły wytwór polskiego procesu dziejowego. Drobni feu= dałowie Litwy i Rusi byli zainteresowani w prze- #iesieniu polskiego modelu ustrojowo-społecznego na swój grunt; ich własna bowiem pozycja mogła przez to wzrosnšć. Na tym tle następował proces upodabniania się szlachty litewskiej i ruskiej do polskiej, przejmowania nie tylko modelu ustrojo- wego i politycznego, ale również wzorców zacho- wań, obyczaju politycznego i koncepcji ideologicz- nych. Umożliwiało to - szczególnie wobec Litwy- ekspansję kultury i języka polskiego, ponieważ chryst:anizacji Litwy dokonywali głównie (chociaż nie jedynie) polscy księża. W rezultacie ogromna większoœć szlacheckich rodzin litewskich w wieku XVI, a zwłaszcza w jego drugiej połowie, uległa faktycznej polonizacji, chociaż odczuwała i pod- kreœlała na każdym kroku terytorialne poczucie odrębnoœci Wielkiego Księstwa Litewskiego. Nie- które rody litewskie wpierw zresztš ulegały ruteni- zacji; wpływ kultury ruskiej na Litwę właœciwš za- znaczał się w XIV i XV wieku szczególnie silnie. Na Ukrainie sytuacja wyglšdała nieco inaczej. Władza wielkoksišżęca, a potem królewska była tam mniej odczuwalna, możnowładztwo bardziej samodzielne i słabiej zainteresowane w przejmo= waniu polskiego modelu ustrojowego. Jeszcze do czasu unii lubelskiej przytłaczajšca większoœć miej- scowych wielmożów oraz szlachty używała na co dzień języka ruskiego, wyznawała religię prawo- SPOŁECZEŃSTWO sławnš i pozostawała wierna obyczajowi ojców. In- tensywny proces polonizacyjny rozpoczšł się na Ukrainie po roku 1569 i włšczeniu tych ziem do Ko- rony. Przyspieszony przez kontrreformację trwał mniej więcej po lata trzydzieste XVII wieku. Jedy- nie na ziemiach ruskich, wczeœniej wcielonych do Korony Polskiej, a więc na terytorium województw ruskiego, podolskiego i bełskiego, szlachta uległa polonizacji już w okresie wczeœniejszym. Procesowi temu sprzyjały zarówno nadania dóbr ziemskich na Ukrainie, szczodrze udzielane przez monarchów szlachcie polskiej, jak i coraz częstsze w wieku XVI, a niemal powszechne w następnym stuleciu, koligacje między rodami magnackimi i szlachecki- mi Polski, Litwy i Rusi. Rozcišgnięcie przywilejów szlachty polskiej na dawnych bojarów ruskich i litewskich, ogranicze- nie - wzorem Polski - zakresu władzy królew- skiej, ogromne zwiększenie udziału szlachty w ży- ciu politycznym kraju - oto czynniki sprzyjajšce procesom integracyjnym, zachodzšcym wœród klasy panujšcej wszystkich częœci składowych ogromnego państwa. Polonizacja była wtórnym produktem te- go p~ocesu. Aż po koniec wieku XVI ani wyznawa- na religia, ani też narodowoœć nie miały wpływu na potencjalnš możliwoœć osišgnięcia urzędu, za- równo ziemskiego jak centralnego, czy też otrzyma- nia nadań królewskich. Nierównoœci, które wystę- powały w obrębie klasy panujšcej, stanowiły wy- nik ogromnych różnic w pozycji majštkowej rodzin szlacheckich. Ustrój polityczny Rzeczypospolitej zakładał wielkš aktywnoœć mas szlacheckich, chociażby nie wykraczała ona poza granice powiatu czy ziemi. Aktywnoœć ta była również swoistym elementem integracji całej szlachty. Poszczególne sejmiki oglš- dały się na postanowienia innych, literatura poli- 124 12# JAREMA MACIsZEWSKI tyczna rozchodZiła się szeroko, wydarzenia zacho- dzšce w jednej częœci ogromnego kraju znajdo#ały odbicie i w innych. Sejm - po przeobrażeniach wewnętrznych - traktowano w połowie XVI wie- ku bardziej jako organ reprezentujšcy integralnš całoœć, Rzeczpospolitš, niż jako zgromadzenie przedstawicieli prowincji i ziem, wyrażajšcych jedyn?e partykularne interesy. Ustrój demokracji szlacheckiej stanowił jed- nakże nie tylko jeden z istotnych elementów ułat- wiajšcych integrację całej szlachty Rzeczypospoli- tej - był również w jakiejœ mierze owocem jej sta- rań. Bez stosunkowo jednolitego, trwajšcego przez cały niemal wiek XV i pierwszš połowę wieku XVI, działania wielkich rzesz szlacheckich na rzecz takiego właœnie ustroju niemożliwe byłoby ograni- czenie zarówno władzy monarszej, jak i przewagi możnych w państwie. Należy więc stwierdzić, że walka o przywileje szlacheckie, dšżenie do zabez- pieczenia uzyskanej w starciu z magnateriš pozy- cji, œwiadomoœć wspólnoty interesów poœwiadczo- nej historycznie - wszystko to stanowiło ważny element integracji. Co więcej - tak wyjštkowa w ówczesnej Eu- ropie pozycja szlachty Rzeczypospolitej, jej przy- wileje i wolnoœci, udział w sprawowaniu władzy, jej swobody osobiste i gospodarcze - wszystko to odróżniało szlachtę Rzeczypospolitej od szlachty wszystkich (z wyjštkiem może Siedmiogrodu) sš- siadujšcych z Polskš państw. Stšd - mówišcy po rusku ziemianin województwa połockiego czy smo- leńskiego, który kładł s#vój podpis cyrylicš pod do- kumentem sejmikowym, nazywał siebie szlachci- cem polskim i czuł się, jako taki, czymœ nieskoń- czenie lepszym od bojara lub dworianina, będšcego poddanym samowładnego cara rosyjskiego. Podob- nie za szlachcica polskiego uważał się mówišcy po sPOŁECZEŃsTWO niemiecku posesjonat z Inflant. Z pewnš nawet do- zš pogardy patrzyła szlachta polska na publiczno- -prawnš pozycję utytułowanych właœcicieli ziem- skich pobliskich krajów. Gdy na sejmie 1606 roku król wbrew oporowi częœci posłów przeforsował uchwałę podatkowš, nie godzšc się na inne posta- nowienia, anonimowy publicysta zarzucał mu, iż "szlachtę polskš ze œlšskimi, morawskimi i rakus- skimi [stanami] tym obyczajem zrównać chciano".2G Walce szlachty o pełnię władzy w państwie to- warzyszył rozwój ideologii, stanowišcej teoretyczne uzasadnienie postulowanych, a następnie wciela- nych w życie zasad ustrojowych. Eksponowano więc - jako naczelne wartoœci ideologiczne stanu szlacheckiego - wolnoœć i równoœć wewnštrzstano- wš 27 (pojmowanš naturalnie w znaczeniu równoœci prawnej, równoœć majštkowa nigdy nie była nawet rozważana). Wolnoœć traktowano przede wszystkim jako podstawę stosunków między monarchš i wła- dzš a szlachcicem-obywatelem. Na tym tle zrodził się sarmatyzm, służšcy uzasadnieniu dominujšcej pozycji szlachty i jej władzy nad chłopami oraz przewagi nad mieszczanami. Stanowił on poczštko- ##o historyczno-genetyczny wywód pochodzenia szlachty z innego pnia niż pozostali mieszkańcy Rzeczypospolitej, następnie jednak przekształcił się w pełnš apoteozę życia szlacheckiego, modelu ustro- jowego Rzeczypospolitej i towarzyszšcego mu oby- czaju, norm moralnych obowišzujšcych w szla- checkiej społecznoœci i odpowiadajšcym im postaw. T#rorzyło się więc ze szlachty pewnego rodzaju bractwo, co znajdowało wyraz nie tylko w takich instytucjach jak konfederacje, lecz również w nor- mach obyczajowych. Korespondujšce między sobš sejmiki używały w nagłówku pism tytulatury "Pa- nowie Bracia". Szlachcic szlachcica zwał również "bratem". Głoszono, że krzywda jednego spoœród 126 127 JAREMA MACISZEWSKI nich, jest krzywdš całego stanu. Szlachectwo dawa- ło prawo odwoływania się do "braci". Skonfedero- wani żołnierze pisywali listy nie tylko do króla, dygnitarzy, czy sejmu, swoje racje starali się przed- stawić również ogółowi szlacheckiemu. W swoisty, Polsce tylko właœciwy sposób, pań- stwo było czynnikiem integrujšcym warstwę panu- jšcš, która utożsamiała swój stanowo-klasowy in- teres z interesem Rzeczypospolitej. Traktowano jš bowiem jako własnoœć ogółu szlachty, uwolnionej od rozbudowanych form przymusu państwowego. Zauważyć jednak wypada, że zachodziła znaczna rozbieżnoœć między stanem faktycznym a założe- niami ideologiczno-programowymi szlachty. W rze- czywistoœci bowiem istniało tak duże zróżnicowa- nie wewnętrzne stanu szlacheckiego, iż zasada równoœci czy nawet wolnoœci nie mogła być i nie była nigdy w pełni przestrzegana w prakty- ce społecznej. Ewolucja treœci ustrojowych państwa szlachec- kiego powodowała narastanie elementów dezinte- gracyjnych. W miarę jak w ustrojowych ramach demokracji szlacheckiej rozwijać się zaczęła zdecy- dowana przewaga magnaterii, jak ciężar decyzji ogólnopaństwowych przesuwać się zaczšł z central- nych oœrodków władzy ku sejmikom bšdŸ po pro- stu ku magnackim oœrodkom dyspozycyjnym, po- stępować zaczęła stosunkowo szybko (od połowy XVII wieku poczynajšc) dezintegracja społeczna szlachty. U podstaw tego procesu leżały przeobra- żenia w strukturze ekonomicznej stanu szlacheckie- go - rosła iloœć szlachty bezrolnej, tzw. gołoty, z każdym rokiem powiększały się rzesze szlachtv czšstko#vej, czyli posiadajšcej tylko częœć wsi, kur- czył się stopniowo, acz wyraŸnie, stan posiadania szlachty œredniej. Wzrastały za to magnackie for- tuny. Coraz bardziej też szlachta cišżyła ku miej- 128 Obraz Bartłomieja Strobla Obraz Antoniego Moellera 16. Portret kupca jarosławskiego Orsettiego 17. Grosz czynszoz.vy. Scena biblijna ukazana na tle Gdańska XVII wieku SPOŁECZEŃSTWO 18. Szlachta na sejmie 1661 roku Miedzioryt Christiana Geisslera scowym odœrodkowym centrom po#-i#ycznym; sta- wały się nimi siedziby magn#t#... Owe procesy decentralizacyjne, za którymi po- szły również zjawiska dezintegracji społecznej szlachty, nie zdołały jednak podważyć istoty więzi łšczšcych całoœć tego stanu. Stereotypy zachowań, zasady ideologiczne, przywišzanie do tradycji i form ustrojowych - wszystko to nadal pozosta- wało wspólne. Do tego dodać należy, że w drugiej połowie XVII wieku - co łšczyło się tak ze zwy- cięstwem kontrreformacji, jak i z wyraŸnie odczu- walnym zagrożeniem zewnętrznym - zaznaczyła się pełniejsza niż uprzednio jednoœć narodowoœcio- wo-językowa szlachty Rzeczypospolitej, idšca w pa- rze z większš, acz niezupełnš, jednolitoœciš religij- no-wyznaniowš. Wówczas to dopiero zaczšł kształ- tować się model szlachcica-Polaka-katolika. Procesy integracyjne wœród mieszezan i chtapów Problemy integracji społecznej innyeh grup ludnoœci Rzeczypospolitej sš bardziej skomplikowa- ne. ftównież wobec mieszczan i chłopów najważ- niejszym czynnikiem integracyjnym było państwo, #le przede wszystkim jako aparat władzy, częœto ucisku i przemocy. Szlachta stanowiła podmiot wła- ...zy, mieszczanie, a zwłaszcza chłopi - jej przed- miot. Nie ulega jednak wštpliwoœci, że istniejšce ramy prawne oraz ustrój ekonomiczno-społeczny tworzyły więzy łšczšce także i tych mieszkańców i#zeczypoœpolitej, którzy nie mieli praw politycz- nych. # Nie oznacza to jednak, że wœród mieszczaństwa czy chłopstwa powstawały silniejsze więzy we- wnštrzstanowe. W przypadku mieszczaństwa dezin- tegracja była posunięta daleko. Składały się na niš wyraŸne różnice zarówno językowe, jak i wyzna- 9 Polska XVII wiekLi 129 JAREMA MACIsZEWsKI niowe; patrycjat i œrednie warstwy mieszezańskie Gdańska, Elblšga czy Torunia mówiły po niemiec- ku, wœród mieszczan Lwowa, Kijowa, Kamieńca Podolskiego zaznaczała się stosunkowo moeno ru- ska œwiadomoœć narodowoœciowa. Antagonizmy na tle narodowoœciowym i wyznaniowym były w mia- stach silniejsze aniżeli w innych œrodowiskach. Sil- niejsze było również na ziemiach ruskich czy w rzšdzšcych się autonomicznie Prusach Królew- skich poczucie odrębnoœci zarówno w stosunku do władzy politycznej i ustroju, jak i religii rzymsko- katolickiej, kultury i obyczaju. Oznaczać to w prak- tyce musiało także poczucie odrębnoœci w stosunku do rdzennie polskiego mieszczaństwa Krakowa, Lu- blina, Poznania i innych miast. Tym między inny- mi tłumaczyć można fakt, iż nie doszło w Rzeczy- pospolitej - aż po koniec wieku XVIII - do jed- nolitych wystšpień ogólnomieszczańskich o charak- terze politycznym, chociaż warstwa ta - mimo zahamowania rozwoju, a następnie od połowy XVII wieku upadku miast - stanowiła wcale pokaŸnš siłę. Nie było w Polsce wielkiego centrum miejskie- go, które by, tak jak we Francji Paryż lub w Anglii Londyn, stanowiło dla całego tego stanu siłę wio- dšcš, wywierajšcš mocny nacisk na władzę poli- tycznš. Najpotężniejsze ekonomicznie miasto pol- kie, Gdańsk, niewštpliwa potęga materialna, leża- ło jednak na uboczu i uwagę swš skupiało na utrzymaniu niezależnej pozycji wewnštrz Rzeczy- pospolitej. Lokalna władza publiczna czy też ma- gnacka nie zagrażała pozycji Gdańska, miasto więc nie przejawiało zainteresowania na przykład we wzmacnianiu władzy królewskiej. Czy to oznacza jednak, że Gdańsk nie był subiektywnie i obiek- tywnie zwišzany z państwem i społeczeństwem pol- skim? SPOŁECZEŃSTWO Nic nie upoważnia do takiego stwierdzenia. Przeciwnie - rola Gdańska w całokształcie gospo- darki polskiej wskazuje na jego mocne zespolenie z życiem polskim zarówno ekonomicznym, jak spo- łecznym i politycznym, a także kulturalnym. Pol- ska kultura szlachecka oddziaływała na Gdańsk, tak jak wpływy œrodowiska gdańskiego wyraŸnie wyciskały piętno na architekturze, malarstwie, zdobnictwie i wyposażeniu wnętrz w różnych pro- wincjach Polski. Gdańsk stanowił nieodrodnš częœć szlacheckiej Polski i odgrywał znacznš rolę w życiu politycznym; œwiadczy o tym choćby przebieg nie- jednego sejmu. Jednakże na całokształt spraw Rze- czypospolitej Gdańszczanie patrzyli przez pryzmat własnych interesów, pozostajšcych często w kolizji z interesem innych miast, zwłaszcza zaœ w dziedzi- nie polityki wewnętrznej. Natomiast gdy całoœć i integralnoœć państwowoœci polskiej wydawała się zagrożona, Gdańsk œwiecił przykładem wiernoœci Rzeczypospolitej. Tak było w czasie najazdu szwedzkiego w latach 1655-1660, tak było w okre- sie elekcji Leszczyńskiego w roku 1733 i 1734, tak wreszcie było i w dobie rozbiorów. Mieszczaństwo Gdańska, podobnie zresztš jak i innych miast Prus Królewskich, poprzez #ranie udziału w sejmikach swej ziemi, uczestniczenie w życiu publicznym, stałe kontakty handlowe i kulturalne ze szlachtš polskš czuło się bardziej zwišzane ze społeczeństwem P#zeczypospolitej niż ze swoimi współwyznawcami z Brandenburgii czy in- nych krajów niemieckich mówišcymi tym samym co one językiem. Odmiennoœć jednak położenia miast Prus Królewskich, najzamożniejszych, naj- bardziej rozwiniętych w porównaniu z innymi oœrodkami miejskimi powodowała, że mieszczań- stwo polskie nie mogło odegrać tej roli, jakš ode- grało francuskie bšdŸ angielskie w procesie cen- 130 s# 131 JAftEMA MACISZEWSKI tralizacji politycznej kraju oraz integracji społecz- nej i narodowej. Jak dalece występowały różnice między zespo- leniem wewnętrznym szlachty i mieszczaństwa œwiadczy fakt, że na przykład w Kamieńcu Podol- skim, ważnym oœrodku handlowym, działały w XVII wieku trzy odrębne samorzšdy miejskie: ruski, polski i ormiański. Wszystkie trzy grupy na- rodowoœciowe mieszkańców Kamieńca, mimo iż na ogół zgodnie współżyły, silnie odczuwały odrębnoœć tak narodowoœciowš, jak wyznaniowš. Podobne rozbicie wewnštrzstanowe byłoby wœród szlachty nie do pomyœlenia. Jeszcze inaczej przedstawiała się sprawa chło- pó#v. Ta najliczniejsza klasa społeczna, żyjšc z na- tury rzeczy w niewielkich skupiskach, n:e I~#ogła stanowić jednolitej siły. Chłopi należeli do zam- kniętych układów społecznych w obrębie jednej wsi lub najbliższego sšsiedztwa obejmujšcego pa- rafię, klucz dóbr czy w najlepszym przypadku te- rytorium stanowišce latyfundium jednego właœci- ciela (w odróżnieniu od szlachty i mieszczan na ogół nie podróżowali po kraju). Obszar owego zam- kniętego mikroukładu społecznego pokrywał się przeważnie z rynkiem lokalnym, którego oœrod- kiem było miasteczko. Im bardziej jednak w XVII wieku chłop pogršżał się w gospodarce naturalnej, im mniej wytwarzał towarów rynkowych, a tym samym mniej zaopatrywał się w wyroby produko- wane przez rzemiosło i dostarczane przez kupca, tym bardziej kurczył się zasięg terytorialny układu spcłecznego, w którym żył. Badania nad œwiadomoœciš społecznš chłopów w XVII wieku i stopniem jej rozwoju nie sš za- awansowane, co w dużym stopniu wynika z nikłoœci bazy Ÿródłowej. Wiemy wszelako, że istotnš rolę odgrywała tu œwiadomoœć religijna. Rozwój kultu SPOŁECZEŃSTWO lokalnych œwiętych, czy też poszczególnych obra- zów, odbywajšce się w zwišzku z tym odpusty, pielgrzymki itp. imprezy religijne przyczyniały się w jakimœ stopniu do formowania się więzi ponad- sšsiedzkich, wykraczajšcych poza ramy niewiel- kiego terytorium. Szczególne zraczenie miały tu kulty œwiętych ogólnopolskich, jak œw. Wojciecha, œw. Stanisława czy też kult jasnogórskiego obrazu Matki Boskiej. Stosunek ogółu chłopów do #aństwa był - jak należy przypuszczać - oparty jedynie na œwiadc- moœci istnienia króla, najwyższego œwieckiego pana ńa ziemi. Z działalnoœciš państwa na co dzień chłop poza królewszczyznami spotykał się rzadko, ale przecież wpajano mu œwiadomoœć istnienia tego samego hierarchicznego porzšdku na ziemi i w za- œwiatach. Jeœli więc czuł się w pełni uzależniony # od własnego pana, to równoczeœn_ie rozumiał za- pewne, że ten z kolei podlega w jakiejœ przynaj- mniej mierze władzy królewskiej. Supliki chłop- ski‚, adresowane do monarchy, liczne skargi na działalnoœć wojska, na nadużycia starostów- # wszystko zdaje się potwierdzać tę tezę. Jeżeli jed- nak chłop czuł więzi z poddanymi tego samego # pana, to równoczeœnie musiał mieć poczucie przy- należnoœci do szerszego układu społecznego, które- go ogniwem nadrzędnym był król. Nie mamy żadnych właœciwie danych, mogš- cych okreœlić stopień œwiadomoœci narodowej chło- pów. Należy przypuszczać, że w pierwszej połowie XVII wieku mógł on ulec - w porównaniu z wie- kiem poprzednim - pewnemu osłabieniu w zwišz- ku z powrotem chłopów do gospodarki naturalnej oraz z brakiem wyraŸnego zagroŸenia zewnętrzne- go, które dla pogranicza krzyżackiego musiało być ongiœ czynnikiem pobudzajšcym œwiadomoœć narodowš. Istotnym jednak, jak się wydaje, prze- 132 133 JAREMA MACISZEWSKI łomem na tym polu był najazd szwedzki i ogólno- narodowa walka przeciw okupantowi. Zapewne chłopi widzieli w najeŸdŸcy przede wszystkim "lu- tra", innowiercę, a zwłaszcza wtedy, gdy profano- wał miejsca katolickiego kultu religijnego. Z dru- giej jednak strony widzieli w nim - œwiadomoœć ta zapewne narastała stopniowo - wroga swego króla, kogoœ obcego, mówišcego innym językiem i posiadajšcego inny obyczaj. Zupełnie odmienna sytuacja istniała wœród chłopów ukraińskich, bia- łoruskich i litewskich. O ile chłopi polscy mówili tym samym językiem, co właœciciele ziemscy, cho- dzili - na ogół - do tego samego koœcioła, œpie- wali te same pieœni religijne i w jakiejœ przynaj- mniej mierze obcowali z dorobkiem polskiej kul- tury narodowej, o tyle chłopi ruscy w wieku XVII napotykali w szlachcie nie tylko obcy im element klasowo, sprawujšcy nad nimi władzę, ale równo- czeœnie mówišcy innym językiem i w dużej mierze należšcy do innego wyznania. O ile więc proces polonizacji szlachty przy- czyniał się do wewnętrznego zespalania tego stanu, o tyle ten sam proces przyczyniał się do wzrostu ruskiej œwiadomoœci narodowej chłopów, zamiesz- kujšcych Ukrainę i Białoruœ oraz ich poczucia obcoœci i odrębnoœci wobec państwa szlacheckiego. Szczególnie na Ukrainie antagonizmy klasowe sprzęgły się z narodowoœciowymi i wyznaniowymi. Tamtejszy chłop pozostawał w swej masie elemen- tem wrogim wobec szlacheckiego aparatu przemo- cy, obcym wobec Rzeczypospolitej. Znajdował so- jusznika nie tylko w częœci mieszczaństwa ruskie- go, ale również w prawosławnej hierarchii koœciel- nej i w specyficznej grupie społecznej, jakš stano- wili zaporoscy Kozacy. Stšd klasowa œwiadomoœć chłopa ukraińskiego (przejawiajšca się przede wszystkim w dużym ładunku niechęci lub niena- SPOŁECZElGSTWO wiœci wobec szlachty polskiej i spolonizowanej) była o wiele silniejsza niż chłopów na ziemiach etnicznie polskich. Zaważyła na tym silnie unia brzeska oraz polonizacja szlachty. W stosunku do Kozaków konflikt religijny i narodowoœciowy przez długie lata nie miał szcze- gólnego znaczenia, wtedy zwłaszcza, kiedy zwišzki z Rzeczšpospolitš i jej systemem społeczno-ustro- jowym przynosiły im doraŸne korzyœci. Kozacy uważali się za grupę nieskończenie lepszš od zwyk- łych chłopów i tzw. czerniš pogardzali. Nierzadko też - w pierwszej połowie XVII wieku - odgry- wali rolę narzędzia ucisku w ręku magnatów ukra- innych, służšc w ich choršgwiach nadwornych bšdŸ też po prostu w rękach państwa, służšc w choršgwiach komputowych. W okresie wojen z Moskwš i Szwecjš w pierwszym dwudziestoleciu XVII wieku Kozacy współdziałali z wojskiem pol- skim lub na własnš rękę, ale przy cichym poparciu króla i możnych urzšdzali łupieżcze wyprawy w głšb państw oœeiennych: Rosji, Turcji, Mołdawii. Róvvnoczeœnie jednak coraz bardziej stawali się żywiołem, który wyłamywał się ze sztywnych ram feudalnej struktury społeczeństwa. Wszelkie próby obrócenia Kozaków w chłopów, pozbawienia ich swobody działania (niekiedy szkodliwej dla pań- stwa, bo na przykład prowokujšcej przeciwdziała- nie Turcji) wywoływały natychmiast zbrojny opór, przybierajšcy charakter powstań, do których przy- łšczali się chłopi ukraińscy. Iiozacy stale roœli w liczbę - zbyt szczupły rejestr nie mógł pomie- œcić wszystkich członków bractwa niżowego. Mag- nateria zaœ i szlachta z obawš patrzyła na tę nie- mal niozależnš siłę. Stšd musiało w końcu dojœć do ostrego konfliktu, który przerodził się w długolet- niš wojnę wyzwoleńczš mas ukraińskich. Wojna ta, jak wiadomo, wstrzšsnęła podstawami Rzeczy- 134 135 JAREMA MACISZEWSKI SPOŁECZEIVSTWO pospolitej i przyczyniła się do utraty przez Polskę Ukrainie i pędzonych na sprzedaż do Brzegu na mocarstwowej pozycji w tej częœci Europy. Œlšsku, wreszcie eksport drewna, klepki i potażu Problem kozacki traktowano przez wiele dzie- z litewskich rubieży państwa. Powišzania gospo- sięcioleci jako wewnętrznš sprawę Rzeczypospoli- darcze ziem polskich i litewskich były wcišż silne, tej. Wydarzenia jednak lat 1648-1667 (a więc przynajmniej do czasu najazdu szwedzkiego i jego okresu od wybuchu powstania Bohdana Chmielnic- ekonomicznych skutków. kiego do rozejmu andruszowskiego z Rosjš, dzielš- WyraŸnie jednak trzeba zauważyć, że procesy cego Ukrainę na częœć polskš i rosyjskš) dowiodły, integracyjne obejmowały przede wszystkim, jeœli że zespolenie Polski z Ukrainš było sztuczne. Więzi nie wy#šcznie, szlachtę. Z tego powodu ograniczały ograniczały się tylko do szlachty i możnowładztwa, się do powierzchni życia, co w konsekwencji mu- masy natomiast tak chłopskie, jak i mieszezańskie siałó prowadzić do narastania silnych tendencji nie czuły z niš łšcznoœci pod względem wyznanio- przeciwnych. #vym ‹ językowo-kult-rowym. Nieco inaczej przedstawia się obraz integracji W wieku XVII nastšpił - w zwišzku z za- społecznej w odniesieniu do ziem etnicznie polskich ostrzeniem ucisku pańszczyŸnianego - częœciowy wchodzšcych w skład Rzeczypospolitej. Tam- nawrót do gospodarki naturalnej, chociaż towaro- w Wielkopolsce, na Pomorzu, Mazowszu, w Kra- wo-pieniężna nie przestawała odgrywać poważnej kowskiem i Sandomierskiem, na Kujawach i w Lu- roli. Chłop tracił jednak możliwoœci nabywcze belskiem - ginęły wszelkie pozostałoœci różnic i przestawał l‹czyć się na rynku, zboże idšce na dzielnicowych, które odgrywały tak poważnš rolę sprzedaż pochodziło przede wszystkim z latyfun- jeszcze w drugiej połowie XV wieku. Jedynie diów magnackich, majętnoœci szlacheckich, dóbr w Prusach Królewskich utrzymywały się one dłu- koronnych i duchownych. Handel obsługi#vał żej. Bardziej jednak chodziło tu o ich kształt ze- w pierwszym rzędzie szlachtę i dwory magnackie. wnętrzny niż o treœć wewnętrznš. Ustawodawstwo Upadało rzemiosło wiejskie, zaœ rzemiosło w mia- drugiej połowy XVI wieku, będšce wyrazem œwia- stach nastawiało się głównie na produkcję artyku- domego dšżenia œredniej szlachty do pełnej cen- łów luksusowych. Rynek wewnętrzny więc - tak tralizacji państwa, starało się likwidować różnice ogólnokrajowy, jak i lokalny - mógł w znacznie prawne i ustrojowe między dzielnicami (szło tu mniejszym stopniu niż w wieku XVI odgrywać rolę przede wszystkim o pełne zespolenie z Koronš pro- czynnika zespalajšcego prowincje wchodzšce wincji najpóŸniej przyłšczonych, zwłaszeza Pomo- w skład Rzeczypospolitejk w ja- rza, Mazowsza, księstwa Zatorskiego i Oœwięcim- kiejœ mierze spełniał. Œwiadczš o tym choćby jar- skiego). Utrzymywały się natomiast doœć poważne marki w Lublinie, Łęczycy, Lwowie, mocna pozy- różnice w strukturze społecznej różnych ziem, cja kupców ormiańskich z południowo-wschodnich okreœlajšce w dużej mierze także ich specyficzne rubieży Rzeczypospolitej bngacšcych się nie tylko cechy polityczne. Wystarczy przypomnieć, że na na handlu tranzytowym, lecz również na obsłudze Mazowszu i na Podlasiu mieszkały ogromne rzesze szlachty innych ziem polskich, wielkie znaczenie szlachty zagrodowej, uczestriiczšcej w życiu poli- ekonomiczne eksportu wołów, hodowanych na tycznym kraju i stanowišcej poważnš siłę. Że na 136 15% JAREMA MACISZEWSKI Podgórzu pańszczyznę wprowadzano znacznie póŸ- niej niż w innych częœciach Polski, co powodowało szczególne narastanie konfliktów społecznych w tym regionie poczšwszy od lat trzydziestych XVII wieku. Istniały wreszcie regiony, gdzie wiel- ka własnoœć ziemska typu latyfundialnego rozwi- nięta była słabiej - tam oczywiœcie magnateria odgrywała mniejszš rolę. W wieku XVI i XVII powiększył się polski obszar etniczny. Kolonizacja chłopska umacniała polski żywioł w Prusach Ksišżęcych. Podlasie, za- ludnione przede wszystkim przez drobnš szlachtę, zostało niemal w całoœci spolonizowane. Z drugiej strony osadnicy chłopscy na Ukrainie stosunkowo szybko wtapiali się w tutejszš ludnoœć i ulegali rutenizacji. Nie ulega wszakże wštpliwoœci, że w wieku XVII można już mówić o pełnym zespole- niu narodowoœciowym i językowym ziem polskich wchodzšcych w skład Rzeczypospolitej, o rozwoju polskiej œwiadomoœci narodowej. Istniało poczucie wspólnoty i œwiadomoœć odrębnoœci w stosunku do innych narodowoœci. Wišzało się to między innymi z nieprzerwanym rozwojem polskiego języka lite- rackiego, kultury ogólnopolskiej, nie zaœ wyłšcznie prowincjonalnej czy dzielnicowej. Jej wartoœci do- cierały na przestrzeni całego wieku XVII nie tylko do przedstawicieli szlachty - w jakiejœ mierze tra- fiały także do chłopów i - w większym znacznie " sto niu - do mieszcZaństwa. "Potop szwedzki okazał się sprawdzianem poczucia jednoœci narodo- woœciowej i państwowej wszystkich klas i warstw ludnoœci polskiego obszaru etnicznego, wchodzšcego w skład Rzeczypospolitej. To ostatnie uœciœlenie jest niezbędne. Bowiem poza terytorium państwowym znajdowały się zwarte skupiska autochtonicznej ludnoœci pol- skiej - chłopskiej przede wszystkim - do których SPOŁECZEŃSTWO nie docierały, lub dochodziły w stopniu daleko nie- wys'arczajšcym wpływy integracyjne państvt#a pol- skiego i kultury polskiej. Skupiska te istniały głów- nie na Œlšsku. Mniejsze grupy ludnoœci polskiej rozrzucone były wzdłuż całej niemal granicy za- chodniej. Proces włšczania Œlšzaków do nowożyt- nego narodu polskiego oraz rozwój ich œwiadomo- œci etnicznej musiał więc być przez długi czas za- hamowany. Dopiero w wieku XIX przybrał on postać odrodzenia narodowego. Socjalne rozwarstwienie ludnoœci Podziały klasowe wewnštrz społeczeństwa ugruntowane były podziałem prawnym, chociaż nie we wszystkich przypadkach pokrywały się œciœle z podziałem stanowym, a więc opartym o kryteria prawno-ustrojowe. W zasadzie jednak znaczna większoœć feudalnych właœcicieli ziemskich należa- ła do stanu szlacheckiego, a obowišzujšce ustawo- dawstwo zakazywało mieszczanom posiadania zie- mi. Charakteryzujšc społeczeństwo polskie wieku XVII przywykło się wyodrębniać trzy podstawowe grupy ludnoœci: szlachtę, mieszczaństwo i chłopów. Taki podział odpowiada jedynie pewnym normom prawnym. Rzeczywistoœć społeczna była bowiem bardziej skomplikowana, a podziały bardziej za- gmatwane. Stan szlachecki składał się nie tylko z feudal- nych właœcicieli ziemskich. Należała do niego ob- darzona pełniš praw politycznych szlachta zagro- dowa (zagonowa) licznie zaludniajšca Mazowsze, Podlasie, Pomorze Gdańskie, Ruœ Czerwonš, ŻmudŸ oraz w mniejszej liczbie inne obszary, uprawiajšca własny kawałek ziemi bez korzystania z pracy chłopa pańszczyŸnianego bšdŸ korzystajšca z niej w minimalnym stopniu. Do tego stanu wchodziła 138 139 .TAREMA MACISZEWSKI również szlachta nie posiadajšca ziemi w ogóle, która szła na służbę do szlachcica-posesjonata, nƒ dwór magnacki i do wojska prywatnego (magnac- kiego) lub państwowego (koronnego bšdŸ litewskie- go). Obydwie te grupy szlacheckie miały naturalnie zupełnie innš pozycję społecznš, aniżeli feudalni właœciciele ziemscy. Pomiędzy nawet względnie niezamożnym szlachcicem osiadłym na ##łasnej wiosce a ubogim szlacheckim sługš zachodziła nie mniejsza różnica niż między zamoŸnym chłopem i jego panem. W obrębie feudalnych właœcicieli ziemi - na- leżała do nich szlachta osiadła, posesjonaci - roz- warstwienie majštkowe było bardzo zńaczne. Od posiadaczy częœci wsi, poprzez szlachtę jedno= i kil- kuwioskowš aż do magnaterii, dzierżšcej kilkana- œcie, kilkadziesišt, a nawet - dotyczy to niewiel- kiej wprawdzie liczby rodów - kilkuset wsi. Wszystkie te kategorie nie mogš być mierzone jed- nš miarš. Społeczna i polityczna rola właœcieieli latyfundiów stałe rosła. Proces ten doprowadził w końeu do wytworzenia się w ustrojowych ra- mach demokracji szlacheckiej oligarchii magnac- kiej. Dwór magnacki stał się nie tylko oœrodkiem dyspozycji gospodarczej dla dużego obszaru, cen- trum politycznym ziemi, powiatu czy nawet woje- wództwa, ale również oœrodkiem życia społecznego i kulturalnego, kształtujšcym wzorce zachowań, gustów i sposobu myœlenia, miejscem pracy i Ÿród- łem utrzymania wielu jednostek i całych rodzin. Dwór magnacki oddziaływał więc zarówno na pry- watne "państwo" swego właœciciela, jak i na całe bliższe oraz dalsze sšsiedztwo, na szlachtę osiadłš i nieosiadłš, na mieszczaństwo i na chłopów. Po- dobnš rolę spełniał dwór szlachecki, ale tylko w stosunku do własnej wsi, pobliskiego miastecz- ka, najbliższego sšsiedztwa. W tej strukturze tkwi- SPOŁECZEŃSTWO ły również elementy patrymonialne, znajdujšce swe odbicie przede wszystkim w obyczaju. Rozwarstwienie szlachty nie było w wieku XVII zjawiskiem nowym. Stulecie to jednak nadało mu cechy swoiste, które odegrały istotnš rolę w przeobrażeniach społecznych i ustrojowych Rze- czypospolitej. Po pierwsze - trwajšcy od końca wieku XVI proces powstawania wielkich fortun magnackich uległ w XVII stuleciu znacznemu na- sileniu. Obok dawnych litewsko-ruskich rodów możnowładców kresowych (Ostrogscy, Zasławscy, Radziwiłłowie, Chodkiewicze, itd.) powstawały no- we takie jak Zamoyscy, Potoccy, Lubomirscy, Sa- piehowie i inni, których fortuny rosły szybko. O ile dawniej, w wieku XV i XVI, warstwa feudalnych możnowładców na ziemiach etnicznie polskich nie była stabilna (jedne rody wybijały się, inne traciły znaczenie), o tyle w wieku XVII ukształtowała się ostatecznie ustabilizowana, zamknięta niemal war- stwa magnacka, która - od połowy wieku XVII poczynajšc - podzieliła pomiędzy siebie wpływy w państwie. Praktycznie stała ona ponad tronem, jak również ponad całym stanem szlacheckim. Dawna, stara magnateria litewsko-ruska stopiła się z nowš. Majętnoœci Zasławskich znajdowały się cv połowie XVII stulecia - w województwie kra- kowskim i sandomierskim. Dobra Potockich, Lanc- korońskich, Lubomirskich - na Rusi. Wzrostowi pozycji majštkowej i zwišzanej z niš pozycji politycznej magnaterii towarzyszyły znamienne procesy w łonie szlaehty œredniej. Oto stopniowo, krok za krokiem, kurczył się jej stan posiadania. Było to wynikiem koncentracji ziemi w ręku wielkich posiadaczy oraz podziałów spad- kowych. W ten sposób wzrastała liczba posesorów, ale dzierżšcych coraz to mniejsze gospodarstwa i coraz bardziej uzależnionych od bogatszych sš- 140 14i JAREMA MACISŻEWSKI siadów. Starano się wprawdzie unikać nadmiernego dzielenia schedy ojcowskiej, jednak działy takie były nieuchronne. Stšd szlachta, tak drobna jak i œrednia, goršczkowo poszukiwała możliwoœci ka- riery dla swych synów i korzystnych ożenków dla córek, które by pozwoliły im utrzymać się na po- wierzchni życia bez uszczerbku dla pozycji społe- cznej rodziny. Jeœli w rodzinie było dużo synów, a rodziny szlacheckie odznaczały się na ogół wie- lodzietnoœciš, przynajmniej jednego z nich kiero- wano na drogę kariery duchownej, połšczonej z użytkowaniem beneficjów koœcielnych. Był to chyba jeden z istotnych elementów przesšdzajš- cych o powodzeniu ofensywy kontrreformacji w Polsce; szlachta różnowiercza bowiem ze zrozu- miałych względów nie miała możliwoœci partycy- powania w dochodach płynšcych z dóbr koœciel- nych. Córkę zaœ bodaj jednš, starano się umieœcić w klasztorze. Do nowicjatu oddawano nawet dwu- nastoletnie dziewczynki. Wszystko to jednak nie załatwiało sprawy w skali masowej. W Polsce XVII wieku brakowało instytucji, która mogłaby wchło- nšć znaczne nadwyżki młodzieży szlacheckiej. Ro- sły więc szeregi szlachty czšstkowej, ekonomicznie słabej oraz szlachty bezrolnej. Ta ostatnia, przymu- szona koniecznoœciš, szła na służbę do możnych, którzy potrzebowali rozbudowanego na szerokš skalę aparatu administracyjnego i wojskowego w swych latyfundiach. Zjawisko pauperyzacji mas szlacheckich wy- maga jeszcze wielu prac badawczych. Nie ulega wszakże wštpliwoœci, że społeczna i polityczna struktura Polski wieku XVII nie stwarzała dla uboższej częœci stanu szlacheckiego możliwoœci ani awansu, ani nawet utrzymania się na poziomie ży- cia poprzednich pokoleń. Istniała w tej dziedzinie doœć istotna różnica między Rzeczšpospolitš a kra- SPOŁECZEŃSTWO jami formujšcego się absolutyzmu. We Francji mo- narchia absolutna przejęła niejako opiekę nad zu- bożałš lub ubożejšcš szlachtš. Umożliwiła jej zwła- szcza służbę w stałej, rozbudowanej liczebnie armii, całkowicie podporzšdkowanej woli króla. NieŸle opłacane funkcje oficerskie obsadzane by- ły przede wszystkim przez szlachtę. Pewna jej ezęœć otrzymywała stałe pensje ze szkatuły kró- lewskiej. W Polsce nieliczna stała armia nie mogła wchłonšć znacznych nadwyżek młodzieży szlachec- kiej. Zdajšc sobie z tego sprawę niektórzy pisarze polityczni wysuwali projekt założenia szkoły ry- cerskiej na Ukrainie, zorganizowania skarbu prze- znaczonego na utrzymanie stałych sił zbrojnych, silniejszych niż kwarciane. Wówczas służba woj- skowa mogłaby stać się zawodem, dostępnym dla wielu, podczas gdy w istniejšcych warunkach za- pewniał on chleb tylko nielicznym. Projekty te jednak upadały, gdyż stała armia, liczšca kilka- dziesišt tysięcy ludzi, ogromnie obcišżyłaby podat- ników, a ponadto - i to był chyba motyw najważ- niejszy - stanowić by musiała narzędzie w ręku króla. Na to zaœ ani szlachta œrednia, ani - zwła- szcza - magnateria zgodzić się nie chciały i nie mogły. Cóż więc miały robić owe rzesze drobnej szla- chty, dla której nie starczało ziemi ani chłopów? Częœć szlacheckich synów z zaœcianków i wsi ko- lokacyjnych szła do wojska kwarcianego, do cho- ršgwi dragońskich i piechoty. Ci, którym się udało, służyli jako pocztowi w husarii lub oddziałach pan- cernych. Nie była to jednak duża liczebnie grupa. W okresie pokoju nie przekraezała więcej niż 4000 ludzi w Koronie i Litwie razem. W czasie wojny ulegała oczywiœcie powiększeniu. Inni - a tych była znaczna większoœć, musieli szukać chleba na 142 143 JAftEMA MACISZEWSKI dworach pańskich. Ubożsi po prostu przyjmowali służbę w charakterze rękodajnych, hajduków, pa- chołków zbrojnych, a nawet zwykłych służšcych. Zamożniejsi otrzymywali stanowiska w admini- stracji gospodarczej lub funkcje oficerskie w ma- gnackich oddziałach nadwornych. Dawało to magnater oparcie społeczne w rze- szach drobnej szlachty, wzmacniało jej siłę, a w wyniku długotrwałego procesu przyczyniło się do osłabienia władzy centralnej oraz ugrunto- wania niemal niezależnej pozycji lokalnych kró- lewišt. Ale i dwory magnackie nie były zdolne wchło- nšć wszystkich nadwyżek młodzieży zaœciankowej czy drobnoszlacheckiej. Do doœć częstych zjawisk należało przechodzenie częœci bezrolnej szlachty ze wsi do miast. Po pewnym okresie, w obrębie dwu, najdalej trzech pokoleń, ludzie ci zlewali się całkowicie ze stanem mieszczańskim i tylko nazwi- sko wskazywało, że ich przodkowie wywodzili się ze szlachty i legitymowali się herbem. ?s W miarę upływu czasu, a zwłaszcza po katastrofach wojen- nych połowy XVII wieku, gdy miasta zaczęły chy- lić się ku upadkowi, nie były w stanie wchłaniać #odatkowych grup ludnoœci. Można pokusić się o ustalenie górnego progu kariery syna drobnoszlacheckiego. W służbie ma- gnackiej - było to osišgnięcie stanowiska podsta- roœciego, otrzymanie dożywocia na większej majęt- noœci, korzystniejsza dzierżawa, która dawała nie- jednokrotnie możliwoœci zgromadzenia funduszów wystarczajšcych na zakupienie z czasem własnej wioski i tym samym na ponowne wejœcie w obręb własnej warstwy. W służbie wojskowej - było to osišgnięcie stopnia oficerskiego lub też zdobycie odpowiednich łupów, wystarczajšcych na zakup wioski czy objęcie korzystnej dzierżawy. 144 19. Szlachcic i œmierć PłaskorzeŸba stiukowa w koœciele parafialnym w Tarłowie SPOŁECZEŃSTWO Wœród tej grupy szlachty, która szukała chleba w miastach, awans społeczny wyznaczał najczęœciej bogaty ożenek z mieszczańskš córkš, rzadziej- eksponowane stanowisko w administracji miej- skiej. Zdarzało się również, że wzbogacony w mie- ć#ie szlachcic wracał na wieœ. Pogranicze między szlachtš a mieszczaństwem, a nawet chłopstwem, było więc doœć płynne. Wbrew pozorom lin podziałów międzystanowych nie strzeżono tak surowo w praktyce, jakby tego wymagały przepisy prawne. Nie tylko bowiem zu- bożali przedstawiciele szlachty wrastali w miesz- czaństwo, ale odwrotnie - wzbogaceni mieszczanie nierzadko zdobywali prerogatywy szlacheckie. Można przyjšć, że odbywało się to częœciej poprzez zasiedzenie, aniżeli poprzez legalne nobilitacje. Za- możniejszy i bardziej przedsiębiorczy człowiek, po- siadajšcy odpowiednie œrodki materialne, mógł w innej okolicy podawać się za szlachcica i za ta- kiego go uważano. Nikt na ogół nie sprawdzał, skšd pochodził, rejestrów szlachty nie było, spraw- dzanie szlachectwa zdarzało się rzadko. Po odpad- nięciu od ftzeczypospolitej częœci Ukrainy oraz Czernihowszczyzny i Siewierszczyzny każdy mógl właœciwie podawać się za wygnańca z tych ziem. Jak bez większych trudów wœlizgiwano się w obręb stanu uprzywilejowanego œwiadczy Lżber Cha#n,o- rum Trepki, gdzie autor wymienia setki nazwisk tych, którzy podawali się za szlachtę, wywodzšc się w istocie z niższych warstw. W polemice często powoływano się na nieszlacheckie pochodzenie nie- których wielmożów, na przykład w dobie rokoszu Zebrzydowskiego zarzut ten wysunięto pod adre- sem wojewody ruskiego Stanisława Gulskiego, bi- skupów Wojciecha Baranowskiego i Marcina Szy- szkowskiego. Praktycznych konsekwencji wobec tak wysokich dostojników to jednak nie miało. 10 Polska XVII wieku 145 JAREMA MACISZEWSKI Zawieruchy wojenne, wstrzšsy społeczne i inne jeszcze przyczyny sprzyjały mieszaniu się stanów. W odróżnieniu jednak od Anglii, gdzie tš drogš tworzyło się nowe, kapitalistyczne społeczeństwo, w Polsce zjawisko to stanowiło margines i nie pro- wadziło do zmiany układu społecznego. W wieku XVII nie przystawało szlachcicowi parać się han- dlem (mógł jedynie mieć jurydykę w mieœcIe, co od połowy stulecia stawało się częste), zaœ najbo- gatsze mieszczaństwo inwestowało swe kapitały nie w różnego typu przedsiębiorstwach, lecz w ziemi, dšżšc do pełnego zespolenia się ze stanem szlache- ckim. Największe kariery mieszczańskie wieku XVII wystšpiły w rodzinach Wodzickich i Kor- niaktów, które całkowicie wrosły w, szlachtę. Podziały społeczne w obrębie mieszczaństwa były rów nie głębokie,jak w œród szlachty. Dotyczy to nie tylko mieszczaństwa, jako całoœci i różnic między Gdańskiem lub Toruniem a Warszawš i Krakowem, czy między miastami królewskimi w ogóle a miastami i miasteczkami prywatnymi. Różnice społeczne, wynikajšce głównie z rozmaite- go poziomu zamożnoœci, zarysowyw,ały się w obrę- bie jednego organizmu miejskiego. W niektórych oœrodkach, zwłaszcza tych większych, bogatszych, jak Gdańsk, Toruń, Elblšg, Kraków, Poznań, a po- tem Warszawa, podział odpowiadał klasycznym schematom: był w nich patrycjat miejski, skupia- jšcy w swych rękach przede wszystkim handel, mieszczaństwo œrednie, przeważnie rzemieœlnicze, ple#s miejski oraz stosunkowo, jak na polskie #i,n- runki, duża liczebnie grupa ludzi luŸnych, zatrud- nianych dorywczo przy sezonowych pracach. W miastach mniejszych, a zwłaszcza w prywatnych miasteczkach, podziały te były mniej wyraŸne, a różnice społeczne nie rzucały się tak w oczy. Za- hamowanie rozwoju gospodarczego miast powodo- SPOŁECZEŃSTWO wało, iż stale istniejšce zapotrzebowanie na siłę roboczš w rzemioœle i transporcie nie rosło, lecz raczej malało. Stšd nadwyżki ludnoœci wiejskiej, usiłujšcej wyrwać się ze wsi pańszczyŸnianej i szu- kajšcej lepszego losu w mieœcie, gdzie nie znajdo- dvały łatwego życia i możliwoœci zarobku. Powięk- szały one gromady ludzi luŸnych, stojšcych właœci- wie poza organizacjš miejskš i tym samym nie mieszczšcych się w ramach feudalnej struktuI-y społeczeństwa. Ujednolicenie systemu eksploatacji mas chłop- skich, dokonane ostatecznie w wieku XVII, nie zni- welowało różnic społecznych w obrębie najliczniej- szej klasy społecznej w Polsce. Podupadła ostatecz- nie warstwa sołtysów, która w wieku XVII istniala tylko w postaci szczštkowej, przeważnie w dobrach duchownych. Zachowała się natomiast doœć zamoż- na grupa chłopów (wskazujš na to wyraŸnie za- równo rejestry poborowe, jak i skargi chłopskie); składali się na niš przede wszystkim: rzemieœlnicy wiejscy (kowale, kołodzieje, młynarze itd.) oraz użytkownicy większych gospodarstw, co najmniej łanowych. Gospodarstwa takie należały do rzadńo- œci, występowały najczęœciej w dobrach królew- skich i duchownych, choć zdarzały się także i n, do- brach prywatnych. Prócz nich - na drugim biegu- nie - znajdowała się doœć liczna grupa tzw. za- grodników i komorników. Niektórzy z nich odra- biali pańszczyznę nie tylko za sie'#ie, z tytułu poc?- daństwa lub uprawiania niewielkiego zagona, lecz również - za odpowiednie wyna#rodzenie przeważnie w naturze - za bogatszych chłopów. Zagrodnicy stanowili naturalnie margines społecz- ny życia wsi. Ogólnie można stwierdzić, że aż do połowy wieku XVII położenie ekonomiczne mas chłopskich, mimo wzrostu ciężarów pańszczyŸnianych, nie było 146 147 JAREMA MACISZEWSKI jeszcze bardzo ciężkie. Charakterystyczne, że ry- ciny z tego okresu przedstawiajš na ogół chłopa w obuwiu. Przełom na tym polu wyraŸnie zazna- czył się po szwedzkim najeŸdzie. Wystšpiło zjawi- sko wyludnienia wsi, znacznego zmniejszenia ob- szaru uprawy oraz spadku wydajnoœci zasiewów. Wówczas to dopiero nastšpiła gwałtowna paupery- zacja ludnoœci chłopskiej. Ryciny przedstawiajšce chłopa w drugiej połowie XVII i pierwszej połowie XVIII wieku ukazujš go już przeważnie bez butów. Wieœ, jak wspominaliœmy, stanowiła wraz z dworem, karczmš, koœciołem i pobliskim miaste- czkiem, niemal zamknięty układ społeczny. Sie- demnastowieczna Polska nie była jednak wyłšcznie sumš owych rozproszonych niewielkich układów. Tworzyły się zalšżki więzi ogólnokrajowych, ukła- dów szerszych, obejmujšcych nie tylko szlachtę. Jeden z elementów wpływajšcych w jakimœ stop- niu na wišzanie owych drobnych układów zam- kniętych stanowiło wojsko. I z uwagi na jego ogól- nopaństwowš, obronnš funkcję, szczególnie odczu- walnš przez najszersze rzesze społeczeństwa w drugiej połowie XVII stulecia, jak również dzię- ki swym specyficznym cechom społecznym. W woj- sku bowiem w takich formacjach, jak dragonia, piechota, choršgwie lekkiej jazdy, służyła nie tyl- ko szlachta - chociaż funkcje ofieerskie były for- malnie dla niej zastrzeżone - ale także wielu sy- nów chłopskich czy mieszczańskich. Mimo że szlachcic uważał się za kogoœ nieskończenie lepsze- go od chłopa bšdŸ mieszczanina, na polu walki różnice urodzenia niwelowały się i zacierały. Œro- dowisko wojskowe miało jednak swš specyfikę i nie można jej nie doceniać. Wydaje się wręcz, że najłatwiejsza stosunkowo droga awansu społecz- nego dla synów chłopskich prowadziła właœnie przez służbę wojskowš, która w końcu - w przy- SPOŁECZEŃSTWO padku pewnego szczęœcia osobistego - mogła przy= nieœć spore dochody, a nawet wœlizgnięcie się nie- postrzeżenie do rzędu szlachty. Ostatecznie różnice w sposobie bycia, w obyczaju czy nawet w stopniu zamożnoœci między zagonowym i bezrolnym szla- chcicem a chłopem nie były znów tak wielkie. Oczywiœcie, jeœli chłopski lub mieszczański syn, któremu powiodło się w wojsku, chciał następnie robić karierę społecznš, a więc kupić wioskę, stać się szlachcicem, ożenić się ze szlachciankš, dojœć do jakiegoœ urzędu ziemskiego, musiał unikać jak ognia okolicy, skšd pochodził, gdzie znano jego ro- dziców, gdzie byle szlachetka mógł mu zarzucić plebejskie pochodzeni‚. W następnym pokoleniu nie odgrywało to już praktycznie większej roli. Uwagi końcowe XVII stulecie w Polsce nagromadziło szczegól- nie wiele kontrastów. Uległo zahamowaniu, zwła- szcza w drugiej połowie wieku, wiele postępowych pršdów i tendencji, które rozwinęły się uprzednio, w dobie renesansu. Spotęgował się równoczeœnie rozwój więzi społecznych, ogólnonarodowych, obej- mujšcych przede wszystkim polski obszar etniczny. "Powoli, bardzo powoli, nieœmiało, rodziły się pierwsze zalšżki dzisiejszego ogólnonarodowego patriotyzmu, poczucia narodowego." 29 Wiek XVII przesšdził ostatecznie, w skali hi- storycznej, wiele problemów i spraw. Wtedy wła- œnie okazało się, że procesy integracyjne, przebie- gajšce w państwie wielonarodowym, mogš objšć tylko szlachtę i wytwarzane przez niš instytucje prawne, obyczajowe oraz zespoły postaw i poglš- dów, że nie ulegajš im masy ludowe terytoriów niepolskich, wchodzšcych w skład Rzeczypospolitej. Integracja szlachty w skali całego państwa, poloni- 148 149 JAREMA MACIsZEWSKI zacja szlachty litewskiej i ruskiej, powodowała za- ostrzenie konfliktów na Ukrainie, wzrost poczucia odrębnoœci chłopów i mieszczan na tych ziemiach. W rezultacie stała się ona jednym z czynników dezintegrujšcych społeczeństwo ogromnej Rzeczy- pospolitej. Wszystko to w ostatecznym rachunku przesšdzało o politycznej przyszłoœci ziem niepol- skich, wchodzšcych w skład Rzeczypospolitej, do- raŸnie zaœ, w połowie wieku XVII, było jednš z naj- istotniejszych przyczyn słaboœci państwa i podsta- wowym Ÿródłem jego ciężkiego kryzysu. Fakt, że kryzys ten został w dużej mierze przezwyciężony, zawdzięczać należy przede wszystkim temu, iż na ziemiach etnicznie polskich społeczeństwo wykaza- to znacznš - mimo wewnętrznych konfliktów- spoistoœć. Struktury społeczne w Polsce wieku XVII ewo- luowały w niewłaœciwym kierunku. Rosnšce w siłę feudalne możnowładztwo, starajšca się z trudem utrzymać swš pozycję społecznš œrednia szlachta, pauperyzujšce się masy drobnej szlachty, upada- jšce lub tylko zahamowane w rozwoju mieszczań- st##-o, spychane na dno drabiny społecznej chłop- stwo - wszystko to tworzyło obraz anachroniczne- go już w drugiej połowie wieku XVII społeczeń- stwa, nie dotrzymujšcego kroku bardziej zaawan- so#vanym w rozwoju historycznym organizmom społecznym ówczesnej Europy. W następnym stu- leciu nie udało się już tego odrobić i przyszło za- płacić najwyższš cenę - utratę niepodległoœci pań- stw ow ej. Jan Wż'm'mer #1'OJSiiO ,vagi wstępne Nakreœlony w artykule Zbign?ewa Wójcika obraz położenia międzynarodowego Rzeczypospoli- tej w XVII wieku pozwala stwierdzić, że w stule- ciu tym państwo polsko-litewskie zaledwie przez 32 lata nie prowadziło większych wojen zewnętrz- nych. Lat tych nie można jednak nazwać pokojo- wymi, gdyż wypełniały je niemal bez reszty walki z najazdami tatarskimi i z powstaniami kozacko- -chłopskimi na Ukrainie. Dla porównania warto dodać, że długotrwałoœciš toczonych wojen prze- wyższały nas w tym okresie jedynie Turcja (14 lat pokoju) i Hiszpania (18 lat), o wiele dłużej zaœ z do- brodziejstw stanu pokojowego korzystały wszystkie inne państwa europejskie (na przykład cesarstwo 38 lat, Francja 47, Szwecja 48, Rosja 49, Anglia 59, Brandenburgia 69), choć i one w tych czasach, poza zmaganiami zewnętrznymi, przeżywały liczne woj- ny domowe na tle społecznym i religijnym, a także narodowoœciowym. Należy jednak podkreœlić, że wojny zewnętrzne toczone przez Rzeczpospolitš od roku 1619 aż po rok 1676 były przeważnie wojna- mi obronnymi, prowadzonymi w celu utrzymania obszarów uzyskanych w poprzednich okresach bšdŸ 151 JAN WIMMER nawet dla zachowania samodzielnego bytu pań- stwowego (jak w czasie "potopu"), siłš rzeczy głów- nie na terytorium własnym, co narażało kraj na ogromne zniszczenia. W sumie nie było skrawka kraju, którego by w tym stuleciu nie nawiedziła stopa wojsk obcych. Walki z silnymi przeciwnikami, niekiedy rów- noczeœnie na kilku frontach, wymagały dużego wy- siłku wojskowego, a tym samym i finansowego ze strony słabnšcej Rzeczypospolitej. Po uzmysłowie- niu sobie tego, łatwo przyjdzie nam zrozumieć, jak wielkie znaczenie odgrywały sprawy wojska w ży- ciu ówczesnego państwa polsko-litewskiego i to mi- mo na ogół niechętnego do wojen stosunku war- stwy rzšdzšcej. Rodzaje s:1 zbrojnycli Podstawowš formacjš militar#š było w Euro- pie XVII wieku zawodowe wojsko najemne i za- ciężne. Różnica między nimi polegała na tym, komu podlegał werbowany żołnierz-ochotnik. Wojsko najemne składało się z oddziałów, które werbowali dowódcy we własnym imieniu, po czym zawierali z monarchami umowy o najem usług, oddajšc do ich dyspozycji gotowe jednostki. Szefowie-przed- siębiorcy zachowywali jednak pełnię władzy nad swymi żołnierzami i z chwilš wygaœnięcia terminu najmu mogli przejœć wraz z oddziałem w służbę in- nego mocodawcy. Ten typ wojska panował powsze- chnie w Europie zachodniej i œrodkowej w XVI i pierwszej połowie XVII wieku, a jego rozkwit przypadł na czasy wojny trzydziestoletniej (na przykład potężna armia najemna Wallensteina w służbie cesarskiej). Ponieważ monarchowie dš- żyli do uzyskania większego i bezpoœredniego wpływu na żołnierza, poczęli tworzyć obok wojsk WOJSKO najemnych wojska zaciężne, różnišce się tym, że szefowie regimentów formowali je nie we własnyzn imieniu, lecz w imieniu mocodawcy, a władca mógł zmieniać dowódców, zachowujšc regiment w dal- szej służbie. Wojska typu zaciężnego wyparły stop- niowo z armii europejskich formacje najemne, któ- re w drugiej połowie XVII wieku praktycznie za- nikły. Wojska zacięŸne stanowiły trzon armii fran- cuskiej, cesarskiej, hiszpańskiej (tu właœciwie od poczštku zacišgano wojsko w imieniu króla), ho- lenderskiej. W pozostałych państwach przynaj- mniej uzupełniały siły zbrojne tworzone według innego systemu. Zasada zacišgu ochotników, i to bez zwracania uwagi na ich narodowoœć, była ostro krytykowana przez wielu teoretyków wojskowoœci, którzy wy- suwali postulat tworzenia armii z własnych obywa- teli powoływanych do służby wojskowej. Ta dru- ga zasada została wprowadzona w pełni jedynie w Szwecji (system utskrivning, w ramach którego poszczególne gminy miały dostarczać odpowiedniš liczbę rekrutów, uzbrajać ich i wyposażać); i tu jed- nak w czasie wojen narodowš armię szwedzkš wzmacniano zaciężnymi oddziałami cudzoziemski- mi. W Anglii rozkwit milicji narodowych nastšpił w czasie rewolucji, póŸniej znów oddano prymat oddziałom zaciężnym. W cesarstwie próbowano po- woływać pod broń milicje, w praktyce zaœ pod ko- niec XVII wieku uzupełniano częœciowo rekrutami regimenty zaciężne. Podobnie było i we Francji, gdzie w latach siedemdziesištych powołano oddzia- ły milicji, tworzšc z nich poczštkowo odrębne jed- nostki, z których póŸniej wcielano żołnierzy do wojska zaciężnego. Trzecia zasada, służby w pospolitym ruszeniu z tytułu posiadanych nadań i przywilejów, na większš skalę poza Polskš obowišzywała w oma- 152 153 JAN WIMMEft wianym stuleciu w Turcji i w Rosji, choć i w tyeh krajach istniały silne formacje zaciężne, werbowa- ne z obywateli własnych (w Rosji tylko na poczšt- ku stulecia z obcych). W Rzeczypospolitej stosowano w tym czasie wszystkie trzy systemy formowania sił zbrojnych. Zarówno Korona, jak i Wielkie Księstwo Litewskie posiadały - zgodnie z postanowieniami sejmu lu- belskiego 1569 roku - oddzielne siły zbrojne, nie różnišce się właœciwie pod względem organizacyj- nym. Z punktu widzenia zależnoœci należy w nich jednak rozróżnić formacje będšce w dyspozycji władz centralnych od wojsk podległych władzom lokalnym, samorzšdowym i osobom prywatnym. W skład ogólnopaństwowych sił zbrojnych wcho- dziły: 1. wojska zaciężne - trzon ich aż do roku 165? stanowiły tzw. oddziały kwarciane, utrzymywane stale na podstawie uchwały sejmu 1562-1563 rok- celem obrony kresów południowo-wschodnich przed najazdami Tatarów. Oddziały te stosunkowo rzadko były używane do walki z innym przeciwni- kiem, zazwyczaj dostarczały jedynie kadry do no- wych zacišgów, które tworzyły oddzielnš, nieraz znacznš, armię zaciężnš. Od roku 1652 wojsko kwarciane weszło w skład tzw. wojska komputo- wego o zmiennym etacie (kompucie) - mniejszym w czasie pokoju, większym podczas wojny, każdo- razowo zatwierdzanym uchwałš sejmowš; 2. piechota wybraniecka - piesza milicja zło- żona z chłopów zamieszkałych w dobrach królew- skich, w których na podstawie wydanej w roku 1578 konstytucji sejmowej i póŸniejszych ordyna- cji królewskich każdy dwudziesty łan miał być wolny od ciężarów i powinnoœci poddańczych. W zamian za to osadzony na nim włoœcianin obo- wišzany był stawiać się z odpowiednim uzbroje- WOJSKO niem i wyposażeniem w okreœlonych porach roku do służby w choršgwi swego województwa, poza tym miał być gotowy do wyruszenia w każdej chwili na kampanię wojennš, gdy wezwš go do te- go uniwersały hetmańskie. Instytucja ta, wprowa- dzona przez Stefana Batorego według wzorów wę- gierskich, zapożyczonych z kolei z Francji ("wolni łucznicy" Karola VII z XV wieku), nosiła stały charakter. Krótkš przerwę w jej istnieniu sta- nowiły lata 1649-1652, podczas których służbę w tej formacji zastšpiono daninš pieniężnš; 3. wyprawy łanowe i dymowe - milicja zło- żona z rekrutów doraŸnie powoływanych celem wzmocnienia sił zbrojnych. Podstawę prawnš ich powołania stanowiła uchwała sejmowa lub uchwa- ły sejmików; te ostatnie podejmowały je niekiedy, stajšc przed alternatywš postawionš przez króla: albo pospolite ruszenie, albo wyprawa łanowa. Re- krutów wystawiano po jednym z odpowiedniej ilo- œci łanów ziemi uprawnej lub dymów, czyli gospo- darstw. Ustawa obejmowała zazwyczaj wszystkie rodzaje dóbr - królewszczyzny, duchowne i dzie- dziczne, czyli szlacheckie. Wyprawy były konne lub piesze, albo też jedre i drugie. Właœciciele lub dzier- żawcy dóbr mieli obowišzek dostarczyć rekrutów uzbrojonych i umundurowanych z pełnym wyposa- żeniem, a niekiedy z zapasem żywnoœci oraz pewnš sumš pieniędzy, którš oddawali w ręce oficerów. Z samorzutnymi uchwałami wystawienia łanowych oddziałów spotykamy się w niektórych wojewódz- twach w 1648-1649 roku. Uchwałę obowišzujšeš dla całego kraju podjęto po raz pierwszy w roku 1653 (wyprawa konna), póŸniej powtarzano jš w czasach "potopu" (wyprawy piesze). Po dłuż#zej przerwie reaktywowano tę formację jako wyprawy dymowe w latach 1673 i 1676, traktujšc jš jako uzupełnienie wojsk zaciężnych; 154 155 JAN WIMMER 4. wojsko zaporoskie stanowiła okreœlona liczba Kozaków tzw. rejestrowych, którzy w zamian za niewielki żołd, sukno na odzież i pewne przywileje (zwolnienie od niektórych ciężarów) byli obowiš- zani do stawienia się w swych pułkach na każde wezwanie hetmańskie, mieli więc charakter nie- stałej milicji. Wysokoœć rejestru, czyli liczbę Koza- ków rejestrowanych, ustalał sejm. Po raz pierwszy do służby Rzeczypospolitej zacišgnięto ich w sie- demdziesištych latach XVI wieku. Prócz nich w ra- zie potrzeby pocišgano tzw. Kozaków "grodowych" nie wpisanych do rejestru królewskiego, lecz będš- cych w ewidencji starostów grodowych na Ukrai- nie; starostowie ci mieli utrzymywać dla nich ka- dry przy grodach. Żołd dla Kozaków rejestrowych płacono regularnie. Kozacy grodowi, pozbawien‹ nawet tego wynagrodzenia buntowali się, żš...ajšc włšczenia ich do rejestru. Oni to byli głównym mo- torem powstań ludu ukraińskiego, wybuchajšcych wcišż w XVII wieku. Powstanie w roku 164# pod wodzš Chmielnickiego położyło kres instytucji woj- ska rejestrowego. Inny charakter miało wojsko ko- zackie tworzone przez Wyhowskiego u boku Rze- ezypospolitej na podstawie ugody hadziackiej 1658 roku. W latach siedemdziesištych i osiemdziesiš- tych podejmowano próby wcišgania do służby pol- skiej Kozaków, ale liczebnoœć ich jednak była nie- wielka ; 5. pospolite ruszenie szlacheckie wywodziło się ze œredniowiecznego rycerstwa; podstawę jego sta- nowił obowišzek służby wojskowej - z tytułu po- siadanych dóbr ziemskich - w razie zagrożenia kraju objšł on więc i nieszlacheckich posiadaczy ziemi, a także - z racji przynależnoœci do stanu szlacheckiego - i szlachtę nieosiadłš. Wszyscy, któ- rzy mu podlegali, odpowiednio do stanu majštko- wego, musieli stawiać się z większymi lub mniej- WOJsKO szymi pocztami zbrojnymi. Służbę w pospolitym ruszeniu mieli pełnić również sołtysi, ale wskutek wykupienia sołectw przez szlachtę, udział ich był znikomy. Na miastach cišżyła powinnoœć dostarcza- nia piechoty i wozów odpowiednio do iloœci dymów. W praktyce pospolite ruszenie z całego państwa po- woływano rzadko: w pierwszej połowie XVII wie- ku tylko raz (w roku 1621), w drugiej połowie kil- kakrotnie (1649,1651,1655-1657,1672), częœciej lo- kalnie z województw południowo-wschodnich dla ich obrony przed Tatarami. Podstawowš jego wadš było niezdyscyplinowanie, natomiast wartoœć bojo- wa przedstawiała się różnie i zależała od stopnia doœwiadczenia zdobytego w walkach. Za przykład może służyć pospolite ruszenie wielkopolskie, które z poczštkiem najazdu szwedzkiego pod Ujœciem przedstawiało niewyszkolonš masę, póŸniej zaœ na- brało znacznego doœwiadczenia w walkach ze Szwe- dami i na ogół nie ustępowało choršgwiom kompu- towym. Choć po roku 1672 nie powoływano go aż do końca wieku, nadal uważano pospolite ruszenie za ostateczny ratunek Rzeczypospolitej i zachowy- wano obowišzek "okazowania", czyli przeglšdów zbrojnej szlachty. W skład wojsk niepaństwowych wchodziły: 1. wojska ziem i województw, zwane też po- wiatowymi, stanowiły formacje zaciężne wysta- wiane przez poszczególne jednostki terytorialne Rzeczypospolitej na podstawie uchwał sejmików szlacheckich. Okres ich służby był zwykle krótki; zacišgano je najczęœciej podczas bezkrólewia, w wypadkach zagrożenia danej ziemi przez najazd z zewnštrz, w razie zniszczenia wojsk Rzeczypospo- litej - dopóki ich nie odbudowano, poza tym zaœ jako siły policyjne dla zabezpieczenia spokoju we- wnętrznego, szczególnie w okresie, gdy ogół szlach- ty cišgnšł na wyprawę wojennš w ramach pospo- 156 157 JAN WIMMER litego ruszenia. Tradycja wojsk powiatowych się- gała głęboko w wiek XVI. Szlachta chętnie ucieka- ła się do nich, gdyż zachowywała całkowitš kon- trolę nad tš formacjš, mogšc w każdej chwili zli- kwidować oddziały zacišgnięte przez sejmiki; nie- chętni im byli królowie i hetmani. Wojska powia- towe można porównać z kontyngentami wystawia- nymi przez okręgi Rzeszy Niemieckiej; 2. siły zbrojne miast królewskich składały się z niewielkich oddziałów zaciężnych straży porzšd- kowej; powoływano je w przypadku niebezpieczeń- stwa obok pospolitego ruszenia mieszczan. Duże i bogate miasta zacišgały w razie koniecznoœci do- datkowe oddziały naj emn## ; 3. wojska ordynackie wystawiały niektóre kompleksy dóbr ziemskich (zespolone w majoraty, czyli ordynacje dla zachowania majštku w jednym ręku). Były one obowišzane do utrzymywania sta- le pewnej liczby zbrojnych dla potrzeb państwo- wych. W Koronie do najstarszych ordynacji nale- żała zamojska, w latach trzydziestych powstała ostrogska, w czterdziestych pińczowska; na Litwie istniała potężna ordynacja słucka. Na ogół wojska ordynacji strzegły zamków znajdLzjšcych się na ich terenie (Zamoœć, Dubno), z niektórych, na przy- kład ostrogskiej, miały wyruszać w pole oddziały na wezwanie hetmana; 4. gwardia królewska stanowiła #vłaœeiwie wojsko prywatne króla. Powstała ona z dawnych choršgwi nadwornych, które znacznie rozbudowa- no i zreorganizo#vano za Batorego; po rozdziale zaœ skarbu nadwornego od pospolitego utrzymy#vana była z dóbr stołowych monarchy i podlegała wła- dzy marszałka nadwornego. Wyruszała zwyk?e na ##,ojny jako straż przyboczna króla; Zygmunt III prowadził niekiedy kilka tysięcy gwardii. W roku 1646 sejm, torpedujšc plany wojny tureckiej Wła- WOJSKO dysława IV, powzišł uchwałę nakazujšcš ograni- czenie prywatnych zacišgów króla do 1200 żołnie- rzy (piechoty i jazdy); 5. wojska prywatne magnatów œwieckich i du- chownych nie podlegały natomiast żadnym ograni- czeniom ustawowym. Służyły one przede wszystkim do utrzymywania w posłuchu poddanych oraz jako narzędzie rozgrywek między możnowładcami. Woj- ska te były, obok potęgi ekonomicznej, jednym z głównych filarów, na których opierało się znacze- nie magnaterii w ówczesnej Rzeczypospolitej. Skła- dały się z utrzymywanych stale oddziałów zacięż- nych oraz powoływanych w razie potrzeby formacji złożonych z wyszkolonych wojskowo chłopów pań- szczyŸnianych i Kozaków (w latyfundiach ukraiń- skich). Możnowładcy byli obowišzani występować na ich czele w razie powołania pospolitego rusze- nia. Prawdziwy rozkwit przeżywały wojska pry- watne w pierwszej połowie XVII wieku - naj- większe wystawiali możnowładcy ukraińscy, one też zresztš wspierały nieliczne wojsko kwarciane w walkach z Tatarami. Odpadnięcie ogromnych po- łaci ziem Ukrainy po roku 1648 przyczyniło się do poważnego zmniejszenia armii prywatnych, docho- dzšcych poprzednio do kilku tysięcy ludzi. #Vysiłek mobilizacyjny W poczštku XVII wieku w państwach euro- pejskich istniały zaledwie zalšżki stałych armii. Z państw prowadzšcych wojny z Polskš tylko Tur- cja i Moskwa miały wówczas nieco większe siły stałe: imperium ottomańskie kilkadziesišt tysięcy janczarów i konnych spahisów gwardii, państwo moskiewskie około 12 000 strzelców i 3000 artyle- rzystów. We Francji w roku 1610 pozostawało w służbie tylko 6 regimentów pieszych i gwardia 158 159 JAN WIMMER szwajcarska, cesarstwo posiadało siły nie większe; słaba wówczas Brandenburgia dysponowała zaled- wie 600 piechurami i 100 jeŸdŸcami, Anglia nielicz- nymi oddziałami gwardii królewskiej. O wiele większe siły wystawiano w czasie wo- jen. Armia turecka wyprawiona przeciw Polsce w roku 1621 liczyła około 100 000 żołnierzy, a znacz- ne siły pozostały niewštpliwie na niespokojnej gra- nicy perskiej. Maksymalne możliwoœci mobilizacyj- ne Moskwy u schyłku XVI wieku ocenia się n;i 70 000 ludzi. Siły zbrojne cesarstwa (wraz z wojska- mi Ligi katolickiej) w czasie wojny trzydziestolet- niej dochodziły do 80 000 żołnierzy, Francji do 100 000, Szwecji (która w roku 1601 miała okolc# 21500) do 70 000. Zalšżek stałej siły zbrojnej Polski stanowiłc# wojsko kwarciane. Liczyło ono w latach 1600-161l około 1500-1700 "koni" i "porcji", czyli obrachun- kowych stawek żołdu (o przeciętnie l0o/o mniejsze były faktyczne stany liczebne oddziałów od etato- wych). Samo wojsko kwarciane powiększano rzad- ko, gdyż nie pozwalały na to szczupłe fundusze przeznaczone na jego utrzymanie; danina "kwar- ty", uchwalona na ten cel w 1563 roku, zaledwie wystarczała na te oddziały. Wyjštkowo w latach 1606-1608 podniesiono etat kwarcianych do blisko 3000 żołnierzy, ale królowi i popierajšcym go moż- nowładcom œwieckim i duchownym chodziło o woj- sko do walki z opozycjš. Nie znaczy to, by w tym czasie nie dokonywano znacznych zacišgów poza wojskiem kwarcianym. Walka Żółkiewskiego o aukcję oddziałów strzegšcych pogranicza połud- niowo-wschodniego dała rezultaty dopiero od roku 1618; odtšd etat ich nie spadał już nigdy poniżej 2200 stawek żołdu, przejœciowo zaœ podnosił się do blisko 7000. Po zakończeniu szeregu wojen ustalo- no go w roku 1638 na 4800 koni i porcji, redukujšc 160 3 WOJSKO 22. Bitwa Drzeworyt współczesny w 1644 na 4200. Słaboœć stałego wojska w Rzeczy- pospolitej wynikała z jednej strony z niechęci szlachty i możnowładztwa do większych obcišżeń finansowych na cele wojskowe, z drugiej zaœ stro- ny z obawy przed absolutystycznymi posunięciami monarchów, w których rękach znalazłoby się groŸ- ne narzędzie w postaci silnej armii zaciężnej. Poja- wiały się nawet propozycje całkowitego zniesienia wojska kwarcianego, jakoby łatwego do zastšpienia prywatnymi wojskami magnackimi. Na każdš wojnę sejm uchwalał nadzwyczajne zacišgi wojskowe, okreœlajšc ogólnš liczebnoœć i przeznaczone na ich utrzymanie œrodki finanso- we w tajnym "skrypcie ad archivum". Szczegóło- wym opracowaniem "komputu", czyli etatu tych wojsk, zajmowali się póŸniej hetmani. Te nadzwy- czajne uchwały pozwalały na wielokrotne zwięk- szenie liczebnoœci oddziałów zaciężnych, ale pod kontrolš sejmu, który w każdej chwili mógł odmó- wić funduszów na ich utrzymanie. I tak na kam- panię przeciw Szwedom w Inflantach w roku 1601 wystawiono (poza kwarcianymi) 12 720 koni i por- cji, liczebnoœć wojsk zaciężnych skierowanych przeciw Moskwie w latach 1609-1612 wynosiła 13 000-16 700 stawek żołdu, w roku 1618 zaœ około 20 000. Maksymalny stan liczebny osišgnęła armia zaciężna w 1621 roku podczas wojny z Turcjš, bo ponad 37 000 stawek. Jak wiemy, w skład sił zbrojnych wchodziły poza tym w pierwszej połowie XVII wieku oddziały y ', w brańcóv# w walkach przeciw Tatarom, Turkom, powstańcom kozackim i sporadycznie przeciw Mo- skwie wojska prywatne oraz chętnie wykorzysty- wani Kozacy zaporoscy. Prócz stałego wojska reje- strowego (jego liczebnoœć od 1000 ludzi z poczšt- kiem wieku doszła w roku 1626 do 6000, a przej- œciowo w 1634-1636 roku do 7000), na wojny prze- 11 Polska XVII Wieku JAN WIMMER ciw Turcji i Moskwie zwoływano niekiedy wszyst- kich chętnych, co dawało w sumie do 20 000 zbroj- nych (jak w roku 1618 i 1621). Pospolite ruszenie, powołane w całej masie raz w roku 1621, dało po- nad 25 000 ludzi. W tym też roku Rzeczpospolita zdobyła się na maksymalny dla połowy XVII wie- ku wysiłek zbrojny: około 78 000 żołnierzy, w tym około 33 000 regularnych wojsk zaciężnych. W wal- kach pod Chocimiem wzięło z tego udział najmniej 45 000 żołnierzy, co stanowiło armię na owe czasy bardzo silnš (w największym starciu wojny trzy- dziestoletniej pod Breitenfeld w 1631 roku uczest- niczyło 34 000 Szwedów i Sasów przeciw 32 000 wojsk cesarskich). Wydaje się, że był to szczyt moż- liwoœci mobilizacyjnych Rzeczypospolitej. Duże sto- sunkowo siły wystawiono też w roku 1618 (łšcznie około 52 000 żołnierzy), w 1633 (około 42 000) i w 1634 roku (przeciw Moskwie i Turcji łšcznie około 50 000). Utrzymanie ich przez dłuższy okres prze- rastało możliwoœci finansowe Rzeczypospolitej, to- też przeciętny wysiłek zbrojny państwa polsko-li- tewskiego w toczonych w tym czasie długich woj- nach nie przekraczał kilkunastu tysięcy żołnierzy. W roku 1648 siły zbrojne Rzeczypospolitej, ja- kie można było szybko zmobilizować bez ucieka- nia się do nadzwyczajnych uchwał, wynosiły oko- ło 15 000 ludzi. Siły to niewielkie, bowiem w tym ezasie po zakończeniu wojny trzydziestoletniej ce- sarstwo utrzymywało około 35 000-40 000 żołnie- rzy, Szwecja blisko 40 000, przeżywajšca kryzys Turcja około 60 000, Rosja zaœ dysponowała 133 000 (stan z 1651 roku). W wojnach toczonych przez Rzeczpospolitš w drugiej połowie XVII wieku zaobserwować mo- żemy wzrost wojsk zaciężnych, jednoczeœnie jed- nak obniżenie jej możliwoœci mobilizacyjnych, na które wpłynęła z jednej strony utrata olbrzymich WOJsKO połaci ziem ukraińskich ogarniętych powstaniami kozacko-chłopskimi, z drugiej strony zaœ ogólny spadek zaludnienia państwa w wyniku działań wo- jennych i klęsk elementarnych. Rok 1648 przyniósł zniszczenie wojska kwarcianego; siły zbrojne od- budowywnno wystawiajšc wojska powiatowe. W trzydziestotysięcznej armii koronnej, która we wrzeœniu 1648 roku znalazła się pod Piławcami, przeważały liczebnie wojska prywatne (wbrevs# utartemu dawniej w literaturze poglšdowi nie było# tam pospolitego ruszenia). Po rozproszeniu tej ar- mii odtworzono jš ponownie w roku 1649 z od= działów zaciężnych; zmobilizowano jednak mniej= sze siły: 9000 żołnierzy broniło się w Zbarażu, za= ledwie ponad 5000 zaciężnych prowadził z odsieczš. Jan Kazimierz; armię królewskš wzmocniło 1000 pospolitego ruszenia i oddziałów magnackich, Lit- wini wystawili w tym czasie około 10 000 ludzi. Sil- nš armię sformowano natomiast w roku 1651: pod Beresteczkiem stanęło ponad 27 000 regularnego żołnierza państwowego i prywatnego i około 30 000# pospolitego ruszenia,10 000-12 000 liczyła armia li- tewska Radziwiłła idšca z północy na Kijów, około. 2000 wysłano z obozu na wieœć o powstaniu Kostki Napierskiego. Wojska te jednak stopniały wkrót- ce wskutek strat w walkach i chorób. Pogrom, jaki poniosła dywizja Kalinowskiego pod Batohem w 1652 roku, spowodował utratę około 8000 i to# najwartoœciowszego żołnierza. Armię koronnš od= budowano wprawdzie szybko do blisko 33 000 ludzi, ale wojsko nie przedstawiało już takiej samej war- toœci pod względem bojowym. Przygotowania, jakie czyniono w 1655 roku przed spodziewanym najazdem szwedzkim, okazały się spóŸnione i niewystarczajšce. Korona wystawi= ła w tym czasie około 47 000 ludzi przeciw Szwe= dom i około 13 000 przeciw Kozakom i Rosjanom; 162 163 JAN WIMMER większoœć z tego stanowiło jednak niezaprawione pospolite ruszenie i œwieżo powołane piesze wypra- wy łanowe. W tych warunkach nie budzš więc zdzi- wienia klęski, jakie wojska te poniosły od silnej armii szwedzkiej, złożonej z weteranów wojny trzy- dziestoletniej. Prawdziwie wartoœciowš armię odbudowano dopiero w roku 1659: składała się ona wyłšcznie z wojsk zaciężnych - 36 000 w Koronie i około 20 000 na Litwie. Była to jednoczeœnie największa armia zaciężna w Rzeczypospolitej aż do roku 1792. Nie udało się utrzymać jej ze względów finanso- wych. W roku 1667 po zakończeniu wojny z Rosjš zredukowano wojsko koronne do 14 000, litewskie zaœ do 6500 żołnierzy. W kolejnym okresie wojen z Turkami na naj- w:ększy wysiłek zbrojny Rzeczpospolita zdobyła się w roku 1673: wystawiono wówczas 37 500 żoł- nierzy w Koronie i około 8700 na Litwie. Podobnie podczas wojny 1683-1699 roku na wyprawę wie- deńskš wysłano około 27 000 żołnierzy z Korony i 10 000 z Litwy, nie liczšc około 7000 pozostałych w kraju. W następnych zaœ latach tylko dwukrotnie zdobyto się na większy wysiłek mobilizacyjny: w 1686 roku około 39 500 ludzi, w 1691 roku około 36 500. U schyłku wojny liczebnoœć sił zbrojnych Rzeczypospolitej spadła do około 27 000 żołnierzy. W okresach pokojowych liczebnoœć armii była już znacznie większa niż w pierwszej połowie XVII wieku. W latach 1677-1683 faktyczny stan wojska wynosił 10200 w Koronie i 5100 na Litwie, w roku 1699 - 15500 i 3250 żołnierzy. Według od dawna przyjętego systemu była to armia kadrowa, złożona z dużej iloœci niewielkich jednostek, z silnš kadrš dowódczš, co ułatwiało stosunkowo szybkš mobilizację większych sił zbrojnych. Przeszkodš była natomiast koniecznoœć uzyskania uchwały sej- WOJs KO mowej aprobujšcej powiększony etat wojska ## i stwarzajšcej podstawy finansowe dla jego utrzy- mania. Z tej przyczyny Rzeczpospolita z reguły zaczynała wojny z siłami niewielkimi, zdolnymi co najwyżej opóŸniać pochód wojsk nieprzyjacielskich w głšb kraju. Wystawione póŸniej znaczniejsze wojska odnosiły często zwycięstwa nad przeciwni- kiem, których jednak nie można było wykorzy- stać, gdyż na dalsze utrzymanie armii brakowało œrodków. Przedstawiona powyżej liczebnoœć sił zbroj- nych państwa polsko-litewskiego w drugiej poło- wie XVII wieku odbiegała jeszcze bardziej od li- czebnoœci armii innych państw europejskich. Naj- potężniejsze siły wystawiała Francja, która w roku 1668 dysponow ała 105 000 żołnierzy, na poczštku wojny lat 1672-1679 miała 120 000, a u jej schyłku blisko 400 000. Jeszcze większe siły, bo dochodzšce do 440000 żołnierzy, zmobilizowała do wojny z ko- alicjš, w czasach zaœ pokojowych utrzymywała 150 000 ludzi. W tym okresie cesarstwo wystawiało do 150 000 żołnierzy, Rosja w latach osiemdziesiš- tych 164 000, nie liczšc około 50 000 należšcych do wojsk nieregularnych. Siły Szwecji, duże jeszcze (do 50 000) w czasie drugiej wojny północnej t (1655-1660), uległy osłabieniu w dalszych latach, # wzrosły natomiast siły niewielkiej Brandenburgii ' która w roku 1690 miała blisko 30 000 ludzi pod broniš. Turcja na maksymalny wysiłek zbrojny zdobyła się w roku 1683 wystawiajšc do 150 000 żołnierzy. Wysiłek finansows na cele wojenne Koszty wojen prowadzonych przez Rzeczpospoli- tš były wysokie w stosunku do jej możliwoœci fi- nansowych. Podstawowš pozycję stanowiło w nich 164 165 JAN WIMMEft utrzymanie wojska zaciężnego, duże sumy pochła- niało też przygotowanie i transport artylerii oraz zakup amunicji i wszelkiego sprzętu wojennego. Jedyny stały dochód na wojsko pochodził przez długi czas z uchwalonej w 1563 roku daniny "kwar- ty", czyli 1/5 wpływów z dóbr królewskich. Wy- starczała ona z trudnoœciš na utrzymanie półtora- tysięcznego wojska kwarcian#go. Wszelkie nadzwy- czajne zacišgi pokrywano z dodatkowych fundu- szó#v, które zależały od zgody posłów na sejmie i zatwierdzenia przez sejmiki. Żołd nowo zacišga- nych żołnierzy był aż od roku 1630 znacznie wyż- szy od żołdu kwarcianych; przyczynę stanowiły ko- szty zakupu koni, uzbrojenia i oporzšdzenia, jakie musieli sprawiać œwieżo werbowani towarzysze w jeŸdzie i dowódcy regimentów pieszych czy dragońskich, a także żywnoœci i paszy na zniszczo- nych przez działania wojenne terenach. Dopiero od roku 1630 nastšpiło wyrównanie stawek żołdu kwarcianych do poziomu płacy otrzymywanej przez nowo zaciężnych. Koszty utrzymania armii rosły w miarę wzro- stu liczebnoœci wojska zaciężnego oraz postępujšcej deprecjacji pienišdza obiegowego. Wartoœć podat- ków, ceł i danin uchwalanych na cele wojskowe podnosiła się nieustannie. Podczas gdy w samej Koronie w latach 1601-1610 wynosiła ona 4,4 mln złotych, to w 1611-1620 doszła już do 9,6 mln, w latach 1621-1630 do 17,5 mln, a w okresie 1631- -1640 osišgnęło wysokoœć 15,4 mln złotych, przy coraz większym obcišżaniu podatkami na cele woj- s?towe ludnoœci Rzeczypospolitej, przy czym nie- wiele wzrastały jej możliwoœci płatnicze, niekiedy poważnie ograniczone przez działania wojenne. Widać to jasno z przedłużajšcego się procesu œciš- gania danin; o ile w XVI wieku na całkowite po- branie uchwalonych podatków wystarczyło około WOJSKO 5 lat (większoœć œcišgano w przecišgu roku), to w pierwszej połowie XVII wieku zaległoœci egze- kwowano w przecišgu 10 lat. Szczególne trudnoœci wystšpiły w czasie wojny ze Szwecjš 1626-1629, kiedy kraj był obeišżony wysokimi podatkami, a eksport zboża został zahamowany przez działania wojenne u ujœcia Wisły. Jeszcze gorzej przedstawiała się sytuacja w drugiej połowie XVII wieku. Przeciętne koszty utrzymania samego wojska koronnego wynosiły w latach pięćdziesištych 5,5-6 mln złotych rocz- nie, w latach siedemdziesištych zaœ 7,5 mln. Skarb państwa, ulegajšcy przy tym postępujšcej decen- tralizacji, nie był w stanie wywišzać się z zobowiš- zań wobec armii. Szczególnie trudna sytuacja po- wstała po zakończeniu wojny ze Szwecjš w 1660 roku. W zajętym w znacznej częœci przez wroga kraju przez parę lat nie zbierały się sejmy i nie podejmowano wobec tego uchwał podatkowych. Zaległoœci w żołdzie w 1653 i w 1661 roku wynosiły ponad 24 mln złotych wobec wojska koronnego, 9 mln wobec litewskiego. Sytuacja ta spowodowała zawišzanie przez wojsko konfederacji i omal nie zagroziła wybuchem wojny domowej. Ostatecznie w roku 1663 doszło do ugody, wojsko zredukowało swe pretensje do 13 mln złotych, aby je spłacić nie wystarczyło jednak uchwalenie na dwóch sejmach 1662 roku poborów łanowego i innych podatkó#,, lecz trzeba było uciec się do dalszej deprecjacji pienišdza, co powiększyło chaos monetarny w pań- st#rie. Zniszczenia wojenne i zarazy, które spowodo- wały spadek zaludnienia Rzeczypospolitej z około 10 mln przed rokiem 1648 do około 6 mln po 1660, zmiana dróg handlowych i obniżka wartoœci pieniš- dza, tak dalece zmniejszyły możliwoœci płatnicze państwa, że do końca XVII wieku nie mogło ono 166 167 JAN WIMMER wybrnšć z długów wobec armii, mimo uchwalania niekiedy nawet 50 poborów na jednym sejmie (jak w roku 1664). Długi te wcišż rosły na nowo, gdyż krótkie okresy pokojowe, w których koszty utrzy- mania zredukowanego wojska dochodziły do 3,ƒ mln złotych, nie pozwalały na dojœcie do równowaói fi- nansowej. Mimo pewnej poprawy stanu ekonomi- cznego państwa u schyłku wieku, wewnętrzna wal- ka polityczna powodujšca zrywanie sejmów uniemożliwiała regulację jego zobowišzań wobec żołnierzy, W 1696 roku długi te obliczano na 33 mln złotych. Należy jednak podkreœlić, że ogromne koszty w,ojen powodowały zadłużenie nawet bogatych państw. Znana jest kłopotliwa sytuacja cesarstwa i Szwecji po zakończeniu wojny trzydziestoletniej. Skarb cesarski, w zwišzku z wojnami prowadzony- mi u schyłku XVII wieku, był ogromnie zadłużony u bankierów żydowskich, dług zaœ Francji po woj- nie sukcesyjnej hiszpańskiej doszedł do zaw rotnej sumy 2,5 mld liwrów. Wszędzie wybuchały bunty niepłatnego wojska; rzšdy starały się wówczas zli- kwidować je zacišgajšc pożyczki. Polska znajdo- wała się w sytuacji o tyle trudniejszej, że #v miarę upadku gospodarczego państwa zmalały niesłycha- nie możliwoœci zacišgania tych pożyczek. Konfederacje zawišzywane przez wojsko ce- lem wyegzekwowania należnych mu sum stały się w XVII wieku smutnš tradycjš. Stawki żołdu w wojsku polskim, jakkolwiek niższe od stawek w innych armiach, były wysokie, gdy porówna się je z kosztami utrzymania i niskimi płacami ludno- œci. Służba w wojsku, mimo dużych kosztów uzbro- jenia i koni, stałaby się więc atrakcyjna, gdyby nie nieregularnoœć zapłaty, powodujšca często wręcz głód żołnierza, nie w każdej zaœ wojnie można było liczyć na łupy. Z końcem wieku jedyne regularne WOJSKO wypłaty otrzymywało wojsko z tytułu hiberny, czyli daniny, na jakš zamieniono dawny obowišzek karmienia żołnierza na leżach zimowych. Uczestni- czyła jednak w niej tylko jazda, a utrzymanie pie- ' ehoty i dragonii zależało od dobrej woli i możliwo- œci szefów regimentów. Konfederacje więc powta- rzały się przez całe stulecie, przynoszšc z jednei strony wycofanie się całej lub niemal całej armii z działań wojennych, z drugiej strony zaœ ogromne zniszezenie kraju przez plšdrujšce oddziały konfe- deratów. Przez cały wiek XVII wydatki na wojsko po- chłaniały 90o/o budżetu państwowego Rzeczypospo- litej; pozostałe l0o/o stanowiły wydatki na posel- stwa zagraniczne, administrację itp. Odsetek ten był w Polsce większy niż w innych państwach, w Brandenburgii bowiem u schyłku wieku wynosił ' 50o/o, w Rosji 62,2o/o we Francji niewiele więcej. Bu- dżet państwowy Rzeczypospolitej zamykał się w drugiej połowie XVII wieku sumš 10-11 mln złotych, gdy w tym czasie we Francji wynosił 360 mln, w Anglii 240 mln, Turcji 180 mln; nawet budżety państw mniejszych, jak Danii (ponad 20 mln) czy Szwecji (23 mln), górowały nad docho- dami skarbu polsko-litewskiego. Słaboœć finanso- wa ówczesnej Rzeczypospolitej, uderzajšca w po- równaniu z innymi państwami europejskimi, unie- możliwiała utrzymanie przez dłuższy czas więk- szych wojsk. Organizacja wewnętrzna wojska Cechę charakterystycznš wojska polskiego w XVII wieku stanowił duży w nim udział kawa- lerii. Znaczenie piechoty, silnej w kampaniach Ba- torego ze względu na prowadzone przezeń działa- nia oblężnicze, zmalało z poczštkiem XVII wieku. 16g 169 JAN WIMMER Decydował o tym i charakter przeciwnika, i tere- nu, na jakim walczono. Do walk z Tatarami nada- wała się przede wszystkim jazda - stšd w wojsku kwarcianym prawie nie było piechoty. W wojnach z Rosjš piechotę potrzebowano głównie do nielicz- nych oblężeń i obsadzania opanowanych warowni, w otwartym polu zwycięstwa odnoszono przy uży- ciu samej niemal jazdy, toteż górowała ona liczeb- nie nad piechotš. Inaczej nieco przedstawiała się sytuacja podczas wojny ze Szwedami o Inflanty: ponieważ znajdowały się tu liczne zamki, koniecz- na była silniejsza piechota. Również w kampanii chocimskiej 1621 roku piechota liczyła 41o/o, ale też z góry zakładano prowadzenie działań obronnych, w których siłš rzeczy musiała ona odgrywać więk- szš rolę. Wojnę ze Szwecjš na Pomorzu w 1626 roku rozpoczęto przy pomocy armii składajšcej się w 70%ó z jazdy. Nowa taktyka walki wprowadzona przez Gustawa Adolfa uniemożliwiała jednak roz- bicie szyków piechoty szwedzkiej przez polskš hu- sarię, jak to poprzednio udało się pod Kircholmem. Zwiększonej sile ognia Szwedów należało przeciw- stawić siłę ogniowš własnej piechoty, stšd nastš- piła wyraŸna zmiana struktury armii polskiej (5ƒ% piechoty i dragonii w latach 1627-1629). Zwolennikami przebudowy armii w kierunku zwiększenia jej siły ognia byli hetmani: koronny Stanisław Koniecpolski i litewski Krzysztof Radzi- wiłł; pod ich to niewštpliwie wpływem dokonały się tzw. reformy Władysława IV. Wyprowadzona w roku 1633 pod Smoleńsk armia odsieczowa skła- dała się w 64o/o z piechoty i dragonii. W walce ze zreorganizowanš również armiš rosyjskš odniosła ona œwietne zwycięstwo, przy czym w taktyce obu stron połšczono elementy zachodnioeuropejskiej sztuki wojennej z własnymi doœwiadczeniami (uda- WOJSKO ne współdziałanie różnych rodzajów wojsk na polu bitwy). Nie tylko jednak Polacy przejmowali doœwiad- czenia z armii zachodnich; za polskim przykładem Gustaw Adolf zreformował taktykę swej kawalerii, wprowadzajšc uderzenie jazdy na białš broń w pę- dzie; od Szwedów przejęła jš między innymi jazda cesarska. Największym dowodem zwiększenia się roli kawalerii na polach bitew był jej liczniejszy udział w armiach polowych u schyłku wojny trzy- dziestoletniej (blisko 2/3 składu wojsk). Wraz z rozwojem fortyfikacji na Zachodzie Europy wzrosła w drugiej połowie XVII wieku rola piechoty i artyler. W arm francuskiej i brandenburskiej u schyłku wieku piechota stano- wiła 85%b stanu liczebnego, w cesarskiej i szwedz- #iej 70#b. Mniejszy był jej udział w wojskach ro- syjskich i tureckich. W Polsce dšżono do utrzyma- nia stosunku piechoty do jazdy jak 1:1. Wyjštek stanowiły pierwsze lata wojny ze Szwecjš 1655- -1660. Wówczas to, ze względu na brak pieniędzy i uzbrojenia, trudno było zorganizować większš iloœć regularnej piechoty, jazda zaœ tworzyła się niemal samorzutnie, z ochotników zgłaszajšcych się z własnymi końmi i broniš. W warunkach wojen prowadzonych na wschodzie i południowym wscho- dzie (duże przestrzenie mało nasycone twierdzami, ruchliwy przeważnie przeciwnik) ten stosunek za- sadniczych rodzajów wojska należy uznać za wła- œciwy. W XVII wieku najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych był we wszystkich państwach monarcha. Sprawował on władzę nad wojskiem przy pomocy organów centralnych spełniajšcych funkcje admi- nistracyjne i doradcze w zakresie dowodzenia. Organy te wykształcały się coraz bardziej w ciš- gu omawianego stulecia. I tak we Francji powstał 170 171 JAN WIMMER już w pierwszej połowie XVII wieku urzšd sekre- tarza stanu do spraw wojny (sprawowali go od 1643 roku œwietni organizatorzy Michał Le Tellier, a póŸniej jego syn Louvois). W zakres jego kompe- tencji wchodziły organizacja armii, jej zaopatrze- nie, budowa twierdz itp.; ważniejsze decyzje za- twierdzał król. Cały kraj został podzielony na 36 okręgów wojskowych z gubernatorami na czele, ważniejsze twierdze stanowiły okręgi wydzielone. Minister wojny spełniał swš władzę przy pomocy intendentów obecnych przy każdej armii oraz in- spektorów różnych rodzajów wojsk. Dowodzenie spoczywało wyłšcznie w rękach króla; sprawował je poprzez bezpoœrednich dowódców armii - mar- szałków i generałów. Organem doradczym króla była przyboczna Rada Wojenna. Nieco większy zakres władzy niż we Francj‹ posiadało ministerstwo wojny w cesarstwie - Hof- kriegsrat, które nie tylko zarzšdzało armiš, ale również przedkładało cesarzowi swe propozycje w sprawach działań wojennych i poœredniczyło w dowodzeniu między monarchš a dowódcami wojsk. W Szwecji władzę organizacyjnš i admini- stracyjnš wojska wykonywała utworzona przez Gustawa Adolfa Rada Wojenna - Krigsrat. W Brandenburgii zarówno administrację, jak i do- wództwo elektor przekazał w roku 1655 feldmar- szałkowi. Jedynie podczas obecnoœci elektora ##, obozie feldmarszałek sehodził do roli najwyższe- go doradcy. W Rosji administracja armii nie była scentralizowana - obowišzki w tym zakresie peł- niło wiele urzędów-prikazów, których kompe- tencje zazębiały się, co utrudniało funkcjonowanie całego aparatu, powodujšc jego powolne działanie. W Turcji naczelnym dowódcš był sułtan, ale fakty- cznie nad organizacjš armii czuwali wezyrowie; majšcy do dyspozycji własny aparat administra- WOJSKO cyjny. Poszczególnymi rodzajami wojsk dowodzili odpowiedni dowódcy. Organizacja naczelnego dowództwa w Rzeczy- pospolitej rozwijała się pod wpływem tendencji decentralistycznych, wręcz przeciwstawnych ten- dencjom panujšcym w innych państwach europej- skich. Władza króla jako najwyższego zwierzchni- ka sił zbrojnyc##yła poważnie ograniczona przez szlachtę, która obawiała się, by armia w jego rę- kach nie stała się narzędziem absolutyzmu. Od sej- mu zależała sprawa zacišgów wojska, a nawet wy- dawane przez króla na podstawie uchwały sejmo- wej tzw. listy przypowiednie (zacišgowe) kontrolo- wał wielki kanclerz, który je opatrywał swš pie- częciš. Także liczebnoœć gwardii królewskiej była ograniczona do 1200 ludzi, podczas gdy każdy ma- gnat, a nawet szlachcic mógł utrzymywać dowolnie duże prywatne siły zbrojne, jeœli tylko miał na to odpowiednie fundusze. Król wywierał wprawdzie wpływ na organizację sił zbrojnych, lecz faktycznie kierowali niš hetmani niezależni od monarchy, choć przez niego mianowani. # Tak więc największš władzę nad wojskiem posiadali hetmani wielcy, którzy od roku 1581 peł- nili jš dożywotnio. Władza ta rozcišgała się na sprawy dowodzenia, administracji i sšdownictwa wojskowego, a sprawujšcy urzšd hetmański byli w jednej osobie naczelnymi wodzami i ministrami wojny. Wprawdzie funkcja ta nie zapewniała im miejsca w senacie, jednak z reguły i tak je posiada- Ii z racji piastowanych jednoczeœnie stanowisk wo- jewodów lub kasztelanów. Władzy ich podlegały' w zasadzie tylko wojska zaciężne, ale w praktyce poza pospolitym ruszeniem hetmani dowodzili wszystkimi formacjami sił zbrojnych, Oni to opra- cowywali szczegółowy skład armii na podstawie ramowej uchwały sejmu i proponowali dowódców' 172 173 JAN WIMbIER jednostek, którym król wystawiał listy przypo- wiednie, mianowali też niższych dowódców. Po- siadali prawo dyslokacji wojsk, które, choć ogra- niczone przez zlacheckich, po- zwalało im na zjednywanie sobie zwolenników; o zwolnienie majštków od ucišżliwych stacji żoł- nierskich ubiegali się bowiem możnowładcy za- równo œwieccy, jak duchowni. Wpływ hetmanów na sprawy finansowe armii wcišż rósł, w zwišzku z udziałem, jaki brali w ko- misjach skarbowych powoływanych dla obliczania zapłaty wojsku; przewodniczyli też w komisjach hibernowych i wydawali asygnaty na pienišdze należne z hiberny. Zakres władzy sšdowniczej het- manów był bardzo duży; ustanawiali oni artykuły wojskowe dotyczšce porzšdku i okreœlajšce kary za jego naruszenie, przestrzegali wykonywania ich i ferowali wyroki (do kary œmierci włšcznie) za naruszenie przepisów. Od wyroku sšdu hetmań- skiego nie przysługiwało odwołanie. Pierwszy Jan Zamoyski, po nim inni hetmani posiadali również uprawnienia dyplomatyczne, utrzymywali bowiem stosunki z Turcjš i Tatarami. Przyjmujšc posel- stwa z Krymu i Konstantynopola mieli jedynie obowišzek informowania króla oraz sejmu. Hetmani wielcy byli w praktyce nieodpowie- dzialni przed sejmem, choć składali tam sprawo- zdania z kampanii. Królowie dšżyli do ogranicze- nia ich ogromnej władzy, w czym spotykali się niekiedy z poparciem sejmu. Próby te, podejmo- wane w latach 1648, 1652, 1668, 1669 i 1672, nie przyniosły jednakże trwałych rezultatów. O wiele mniejszy zakres władzy mieli hetma- ni polni, którzy tylko w czasie nieobecnoœci lub choroby hetmana wielkiego przejmowali jego funkcje. Hetmanami zarówno wielkimi, jak i pol- nymi byli przedstawiciele wielkich rodów magnac- WOJsKO kich; królowie bowiem starali się pozyskiwać je przez oddawanie buławy. Wyjštek stanowił Stefan Czarniecki pochodzšcy ze œredniej szlachty. Trzeba stwierdzić, że wœród licznych osób piastujšcych ten urzšd w XVII wieku nie brakowało jednostek wybitnych. Po Zamoyskim, doskonałym organiza- torze, buławę wielkš koronnš dzierżył znakomity Żółkiewski, po nim jeszcze wybitniejszy Koniec- polski. W drugiej połowie wieku wybijali się jako dowódcy Czarniecki, Jerzy Lubomirski i najzna- komitszy z nich, Sobieski. Byli jednak wœród het- manów i ludzie przeciętni, którzy wysoki urzšd zawdzięczali jedynie swemu pochodzeniu. Na Lit- wie œwietnymi organizatorami i wodzami okazali się w tym stuleciu tylko trzej hetmani: Chodkie- wicz, Krzysztof II Radziwiłł i jego syn Janusz. Druga połowa XVII wieku przyniosła upow- szechnienie godnoœci regimentarza. Z tytułem tym spotykamy się już sporadycznie w XVI wieku. Regimentarz zastępował hetmana tymczasowo, gdy ten zachorował lub wzięty został do niewoli. Tak na przykład w pierwszej połowie XVII wieku Sta- nisław Lubomirski sprawował władzę nad woj- skiem w okresie niewoli Koniecpolskiego. Inny natomiast charakter miało regimentarstwo Czar- nieckiego nadane mu przez króla w roku 1656. Janowi Kazimierzowi chodziło wówczas o czasowe wyłšczenie pewnej iloœci wojska spod władzy het- manów, do których czuł nieufnoœć. Trzeci wreszcie typ regimentarzy stanowili oficerowie mianowani przez hetmanów dowódcami grup wojska na po- graniczu, w okresie gdy sami hetmani po kampa- nii udawali się w głšb kraju albo też, gdy rozpro- szenie sił wymagało oddania dowództwa nad wy- dzielonš grupš regimentarzowi. Wysokie urzędy wojskowe, które wykształciły się w wojsku koronnym i litewskim w cišgu XVI 174 175 JAN WIMMER wieku, istniały nadal w omawianym stuleciu, na- tomiast ich znaczenie i funkcje uległy stopniowej przemianie. Najmniejsze zmiany przeszedł urzšd pisarza polnego, który czuwał nad skompletowa- niem armii, dokonywał przeglšdów wojska i spo- rzšdzał rejestry stanu osobowego oddziałów. Pod koniec wieku utarł się jednak zwyczaj sporzšdzania rejestrów przez samych rotmistrzów, którzy je za- przysięgali na komisjach skarbowo-wojskowych; popisy urzšdzano rzadko, a urzšd pisarza polnego stawał się stopniowo tytularny. Dotyczyło to w je- szcze większym stopniu urzędów strażnika wiel- kiego i polnego, oboŸnego i kapitana wojskowego. W drugiej połowie XVII wieku stali się oni wyż- szymi oficerami w sztabie hetmańskim; powie- rzano im różne funkcje, niekoniecznie zwišzane z urzędem. W stuleciu tym wykształciły się natomiast inne urzędy wojskowe. Wymienić należy w pierw- szym rzędzie urzšd starszego nad armatš, póŸniej zwanego generałem artylerii. Od 1637 roku stał się on etatowym administratorem i dowódcš utworzo- nego w tym roku odrębnego korpusu artyler. Podlegały mu wszystkie arsenały państwowe z ca- łym znajdujšcym się w nich sprzętem oraz perso- nel artyleryjski i inżynieryjny. Obok nieetatowego wprawdzie, lecz istniejšcego stale urzędu sędziego wojskowegó, pojawił się w latach siedemdziesiš- tych odrębny urzšd generała-audytora dla wojsk cudzoziemskiego autoramentu, generała-prowiant magistra oraz przejœciowo generalnego chirurga i generalnego architekta wojskowego, a w latach pięćdziesištych stopień generƒła piechoty, który usiłował wprowadzić Jan Kazimierz celem zmniej- szenia zakresu władzy hetmanów. Należy stwierdzić, że w przeciwieństwie do innych armii europejskich, w wojsku polsko-litew- 176 23. Dyplomata sz#vedzki Magnus Gabriel de la Gardie. Charakterystyczny przykład portretu baroko W ego Miedzioryt Piotra van Schuppena 24. Łucznik litewski Drzeworyt współczesny WOJSKO skim centralna administracja była słabo rozbudo- wana.Dawało to ujemne rezultaty,zwłaszcza na # odcinku zaopatrzenia wojska prowadzonego prze- # ważnie indywidualnie przez dowódców jednostek, W przeeiwieństwie do scentralizowanego systemu - R istniejšcego już w innych państwach.We Francji, 3 cesarstwie,Szwecji,Brandenburgii wojsko zaopa- # trywano centralnie w broń,amunicję,medykamen- N ó .Ń ty,a także w paszę,mškę i mięso.W Polsce po- e dejmowano w tym kierunku próby w latach 1627- -1629,1649i póŸniej za Sobieskiego, nie dopro- wadziło to jednak do zorganizowania stałego syste- mu,co odbijało się niekorzystnie na przygotowa- # niu armii do kampanii. Poszczególne formacje Zarówno w armii koronnej,jak i litewskiej już # u schyłku XVI wieku obok oddziałów zacišganych w kraju i zcrganizowanych według wzorów naro- # dowych pojawiły się formacje werbowane za gra- nicš: piechota i jazda węgierska, niemiecka oraz piechota szkocka.Z zacišgania jazdy węgierskiej szybko zrezygnowano, z piechoty zaœ pozostała wkrótce nazwa,wzory organizacyjne i umunduro- wanie,które przeniesiono do oddziałów złożonych z Polaków.Piechota natomiast i jazda niemiecka # występowały do roku 1629,w niektórych kampa- ! niach w doœć dużej liczbie (zwłaszcza w roku 1621 i podczas wojny ze Szwecjš o Pomorze).Goršce sprzeciwy ze strony szlachty, duże koszty oraz trudnoœci zacišgu za granicš podczas wojny trzy- ! dziestoletniej skłoniły naczelne dowództwo pol- skie do organizowania częœci oddziałów według # wzorów zachodnich,ale werbowano do nich żołnie- # rzy w kraju.Pierwsze takie regimenty,cudzoziem- # skie z nazwy,utworzono w 1629roku; masowo po- 12 Polska XVII wieku 177 JAN WIMMER jawiły się one przy formowaniu armii odsieczowej dla Smoleńska w 1633 roku i odtšd występowały przez całe stulecie. Dla odróżnienia od wojsk zor- ganizowanych według wzorów staropolskich, zwa- nych autoramentem lub zacišgiem narodowym albo polskim, nazywano je wojskami cudzoziemskiego autoramentu. Konnicę polskiego autoramentu tworzono we- dług tzw. systemu towarzyskiego, wywodzšcego się z organizacji jazdy rycerskiej. Jednostkš organiza- cyjnš i taktycznš była rota, póŸniej zwana ehoršg- wiš. Składała się ona z silnego pocztu rotmistrza, porucznika, choršżego i odpowiedniej iloœci pocz- tów towarzyskich. Formowano jš dajšc list przy- powiedni chętnemu do zacišgu; osoba ta zostawała rotmistrzem. Rotmistrz oblatował list przypowied- ni, czyli wpisywał go do akt grodzkich, wyszuki- wał sobie porucznika i ogłaszał zacišg ochotników, przyjmujšc towarzyszy z gotowymi pocztami, tzn. z jednym lub więcej pocztowych, uzbrojonych i za- opatrzonych w konie oraz wóz wiozšcy ekwipunek. Liczebnoœć pocztów choršgwi była różna w zależ- noœci od rodzaju jazdy. Pod koniec wieku uległa zmniejszeniu. Z poczštkiem XVII stulecia w jeŸdzie polskie- go zacišgu występowały dwa zasadnicze typy: ciężkozbrojna husaria i lekkozbrojna jazda tzw. ko- zacka, której nie należy mylić z Kozakami zapo- roskimi. Nie używała ona poczštkowo uzbrojenia ochronnego, zaczęto je wprowadzać dopiero w la- tach pięćdziesištych (kolczugi), a tak odziane cho- ršgwie nazywano pancernymi. Była to już konnica œredniozbrojna. Miejsce kozaków jako jazdy lek- kiej zajęły nieliczne w pierwszej połowie stulecia choršgwie tatarskie oraz wołoskie, rekrutowane z Tatarów litewskich, uchodŸców z Krymu i Moł- dawian. Zwiększało się też stopniowo nasycenie ich WOJSKO broniš palnš, która wypierała używane poczštko- wo łuki. Choršgwie wszystkich typów łšczono w większ# jednostki taktyczne (ale nie organiza- cyjn2, zwane pułkami, o różnej liczebnoœci, który- mi dowodzili doœwiadczeni rotmistrze jako pułkow- nicy. Do najliczniejszych należały z reguły cho- ršgwie husarskie, zwłaszcza pułkownicze (100-200 koni). Jazda cudzoziemskiego zacišgu występowała w Polsce pod postaciami ciężkozbrojnej arkabuze- r i lżej zbrojnej rajtar. Arkabuzerzy nosili pełne zbroje płytowe i w odróżnieniu od husarii posia- dali więcej broni palnej, a przede wszystkim krót- l#ie arkabuzy. Ten typ jazdy zaniknšł w drugiej połowie XVII wieku. Utrzymali się natomiast raj- tarzy, mylnie często nazywani arkabuzerami. Zor- ganizowani zostali podobnie jak jazda w Zachod- niej Europie, w silne regimenty złożone ze sztabu i kilku (do 10) kompan, podzielonych na kapral- stwa i roty. Formowano ich tak samo jak cały cudzoziemski autorament, wystawiajšc listy przy- powiednie csobom upatrzonym na pułkowników, którzy #obierali sobie sztab oraz dowódców kom- pan i werbowali żołnierzy indywidualnie syste- mem "wolnego bębna". Jazdę cudzoziemskiego typu, dcœć licznš w po- łowie stulecia, szlachta zwalczała jako kosztowna, a mniej przydatnš do walki od formacji narodo- wyc:z, toteż już cd lat siedemdziesištych liczba jej byłd niewielka. W skład formacji pieszych, zwanych w Polsce " ludem ognistym", wchodziły oddziały piechoty typu #olskiego, węgierskiego i niemieckiego oraz dragonia. Piechotę "polskš" i "węgierskš" od cza- sów Batorego poza umundurowaniem nic nie róż- niło. #organizowana była w roty, poczštkowo duże, po kiilkuset ludzi, z rotmistrzem na czele i dzielšce 17g 179 JAN WIMl#7ER się na setki pod dowództwem poruczników i dzie- sištki dowodzone przez dziesiętników. W drugiej połowie wieku liczebnoœć jednej roty nie przekra- czała zwykle 200 ludzi. Żołnierze uzbrojeni byli jednolicie, naprzód w rusznice, póŸniej w musz- kietv, poza tym w szable i siekierki. Przy więk- szych rotach występowała nieduża orkiestra złożo- na z bębnów, fletów i piszczałek. Zupełnie inaczej przedstawiała się organizacja piechoty typu niemieckiego. Pierwsze jednostki pojawiły się w wojsku polskim w roku 1576. Cha- rakteryzowały je rozbudowane sztaby i podział na kompanie, dzielšce się z kolei (jak w rajtarii) na kapralstwa i roty po 6 ludzi z gefrejterami na cze- le. Poczštkowo co najmniej połowa żołnierzy uzbrojona była w piki, reszta w muszkiety, w la- tach trzydziestych iloœć muszkieterów uległa z#viększeniu do 2/a składu regimentu. Piechotę polsko-węgierskš charakteryzował dziesięcioszeregowy szyk bojowy. Piechota typu niemieckiego ustawiała się zwykle w 6 szeregów (stad roty po 6 ludzi). O ile piechota polsko-wę- gierska posiadała większš siłę ognia i nadawała się lepiej do obrony i oblężeń punktów umocnio- nych, o tyle w walce w otwartym polu przeciw jeŸdzie była niemal bezbronna po oddaniu ognia (nabicie muszkietu trwało 3-4 minuty), gdy prze- ciVi%nik zdołał dopaœć do jej szeregów. Tu wyższoœć posiadała piechota niemiecka z jej pikinierami i ona to wyparła stopniowo typ polsko-węgierski. W organizacji i uzbrojeniu piechoty typu nie- mieckiego zachodziły przemiany. Poczštkowo wzo- rem organizacyjnym była piechota cesarska - na jej modłę (zreformowanš zresztš pod wpływem wzorów szwedzkich) tworzono regimenty cudzo- ziemskie złożone z Polaków. Liczyły one po 1000= -1800 stawek żołdu. Pod koniec wieku trudnoœci WOJSKO że znalezieniem chętnyclZ do organizowania jed- nostek spowodowały, że liczebnoœć oddziałów ob- niżano; pojawiły się regimenty dochodzšce zaled- wie do 200 i 300 porcji. Ponieważ słaboœć jedno- stek nie pozwalała na tworzenie z nich batalio- nów, stanowišcych podstav<,owš jednostkę taktycz- nš w piechocie zachodnioeuropejslciej, regimenty polskie na polu walki łšczono po kilka w brygady. Główna broń piechurów - muszkiet, uległ zmodyfikowaniu około roku 1624 wskutek obniże- nia jego wagi przez zmniejszenie kalibru. W latach siedemdziesištych Sobieski dokonał ważnej re- formy w uzbrojeniu, zastępujšc forkiet (podpórkę do celowania) krótkim berdyszem, który stanowił jednoczeœnie białš broń piechura. Pozwoliło to na zmniejszenie liczby pikinierów do około l0o/o (tylu zachowano dla osłony przed jazdš), a tym samym zwiększenie siły ognia. Reforma ta straciła jednak wkrótce na znaczeniu wskutek wprowadzenia w innych armiach flinty skałkowej, bardziej szyb- kostrzelnej od m#.zszkietu i zaopatrzonej przy tym w bagnet, stanowišcej więc i broń białš. W zwišz- ku z tym pod koniec wieku w większoœci armii zniknęły stopniowo piki i podział na muszkieterów i pikinierów. Polska, wobec trudnoœci finanso- wych, sprowadziła jedynie na próbę flinty z ba- gnetami, a przezbrojenia armii dokonała dopiero z poczštkiem wieku XVIII. Piechota szkocka, w niewielkiej iloœci #vystę- pujšca w Koronie, dłużej, bo do połowy stulecia na Litwie, zorganizowana była w nieduże roty, uzbrojone podobnie jak piechota typu niemieckie- go. Na wzór zachodni organizowano też w roku 1655 regimenty piechoty łanowej, rekrutów dy- mowych zaœ wcielano, jak wspomniałem, wprost do regimentów zaciężnych. Pieehotę wybraniecka natomiast zorganizowano i uzbrojono na wzór pie- 1g0 181 JAN WIMMEft choty polskiej. Iloœć wybrańców maiała wcišż w wyniku przyłšczenia łanów wybranieckich do folwarków, pustoszenia ich na skutek zniszczeń wojennych i nadużyć rotmistrzów, którzy za opła- tš zwalniali żołnierzy od uczestnictwa w kympa- niach. Około 1660 roku liczebnoœć wybrańców oce. niono na circa 1000 ludzi. Dragonia została sformowana pn raz piPrwszy we Francji w drugiej połowie XVI wieku; w woj- sku koronnym pojawiła się w roku 1618, w litew- skim w 1621. Wkrótce doceniono iz nas jej zna- czenie jako doskonałego wsparcia ogniowego dla jazdy w #ziałaniach szybkich. Zorganizowani i uzbrojeni byli - podobnie jak piechota typu nie- mieckiego - w regimenty i kompanie, czasem w mniejsze skwadrony. Do walki stawali pieszo, konie odprowadzali do tyłu wyznaczeni koniowo- dni. Dużš rolę odgrywali w czasie.,potopu" i póŸ- niej za Sobieskiego, który w pełni doceniał ich przydatnoœć. Artyleria na poczštku XVII wleku nie posia- dała stałej organizacji - nieliczni puszkarze i per- sonel pomocniczy znajdowali się w arsenałach, skšd w razie potrzeby byli przydzielani do armii polowej. Sprzęt, po ujednoliceniu dokonanym za Zygmunta Augusta, stopniowo stawał się prze- starzały, w tym czasie bowiem na Zachodzie Eu- ropy dokonano nowej reformy, dšżšc do zmniej- szenia ciężaru luf. W Polsce po zakończeniu woj- ny ze Szwecjš w roku 1629 rozpoczęto prze- lewanie starych dział własnych i sprzętu zdo- bycznego według przyjętego systemu, #zw. ho- lenderskiego. Obejmował on działa o œredniej długoœci lufy od 48 do 6 funtów wagi pocisku. Za przykładem szwedzkim wprowadzono Iżej- sze działa regimentowe 6, 5, 4 i 3-funtowe. W połowie wieku sprzęt artyler polski#j w ni- WOJSKO czym nie ustępował sprzętowi innych armii, póŸniej uległ pogorszeniu wskutek strat w wal- kach (zwłaszcza wywiezienia dużej iloœci dział przez Szwedów) i braku œrodków na odlewanie nówvch. Niemal równoczeœnie z ujednoliceniem sprzę- tu podjęto działanie w kierunku stworzenia sta- łych ram organizacyjnych dla artylerii. Uwieńczo- ne one zostały w roku 1637 utworzeniem korpusu artylerii koronnej i osobnego litewskiej, z genera- łem, czyli starszym nad armatš na czele. W skład korpusu, obok personelu artyleryjskiego, wchodził również personel inżynieryjny. Na utrzymanie go uchwalono osobnš daninę "nowej kwarty". Wkrót- ce jednak wystarczała ona jedynie na płace dla personelu, który ulegał powiększeniu. Zakup no- wego sprzętu i amunicji, remonty cekhauzów (zbro- jowni), zacišg dalszych specjalistów na wyprawy, azwłaszcza na kosztowny transport artylerii, wy- magały osobnych dotacji. Organizacja artylerii polskiej była podobna do organizacji artylerii w cesarstwie, w odróżnieniu od wielu innych państw europejskich, gdzie prze- ważnie tworzono regimenty artyleryjskie. Obok Francji jedynie w Rzeczypospolitej sformowano stale istniejšce jednostki piechoty i dragonii (sze- fastwa generała artyler) służšce do osłony arty- lerii podczas przemarszów i bitew. Narodowoœciowy i spdeczny skład armii Skład narodowy armii zachodnioeuropejskich był przeważnie różnorodny. Przyjmowano żołnie- rzy bez względu na pochodzenie narodowoœciowe, zacišgano oddziały i korpusy za granicš. I tak Ho- lendrzy wynajmowali całe korpusy w Niemczech, cesarstwo chętnie zacišgało jazdę w Polsce (duża 182 JAN WIMMEft iloœć lisowczyków w czasie wojny trzydziestolet- niej, korpus Lubomirskiego podczas wojny z Tur- cjš od 1683 roku). Przez armię francuskš w latach 1636-1659 przewinęło się 80 obcych pułków ka- walerii, w tym również Polacy, oraz wiele odƒzia- łów piechoty. W armii hiszpańskiej w zasadzie słu- żyli poddani tego państwa, ale pochodzšcy z róż- nych jego prowincji, między innymi Wallonowie i #'Vłosi. Także Szwecja, dysponujšca armiš naro- dowš uzupełnianš przez pobór rekrutów, powięk- szała jš w czasie wojen zaciężnymi, głównie z Nie- miec. W Rosji armię zorganizowano według wzo- rów zachodnich, ale werbowano do niej własnych żołnierzy; obcych żołnierzy najemnych przyjęto na służbę jedynie w okresie wojny z interwencjš pol- skš 1609-1610. W Turcji natomiast wszyscy żoł- nierze, poza nielicznymi instruktorami francuski- mi i włoskimi, byli poddanymi sułtana. W wojskach Rzeczypospolitej pewna, chociaż niezbyt duża iloœć cudzoziemców służyła w okresie do roku 1629. Najwięcej zacišgnięto ich na wy- prawę chocimskš 1621 roku. PóŸniej werbowano już do piechoty na terytorium własnym i to w róż- nych rejonach kraju. Sporo cudzoziemców było w kadrze oficerskiej i podoficerskiej piechoty i dragonii, ale i tam ich udział zmniejszał się w miarę szkolenia własnych dowódców. W czasie wojny z Chmielnickim szlachta oponowała prze- ciwko werbunkowi obcych żołnierzy, jako niepew- nych. Dopiero po klęsce pod Batohem w 1652 roku sięgnięto bardziej do zagranicznych Ÿródeł wer- bunku, co dotyczyło i jazdy, poprzednio wyłšcznie polskiej. Iloœć cudzoziemców w szeregach arm powięk- szyła się w czasie "potopu". Do tworzonych œwieżo jednostek piechoty, dragonii i rajtarii wcielano jeńców z armii szwedzkiej i brandenburskiej, Ictó- WOJSKO rzy przetrwali w tych jednostkach do lat szeœćdzie- sištych. Po redukcji w 1667 roku pozostali oni je- dynie w kadrze oddziałów i tam byli zastępowani stopniowo przez Polaków, Sobieski zaœ # pełni re- alizował postulat unarodowienia wojska. Nie ulega wštpliwoœci, że w XVII wieku, o wiele więcej Po- laków służyło w szeregach armii obcych niż obco- krajowców na służbie polskiej, nawet gdy weŸrnie się pod uwagę posiłkowe korpusy cesarskie w Rze- czypospolitej w 1629 roku i w latach 1657-1659 oraz kontyngenty, jakich dostarczali niekiedy elek- torzy brandenburscy. Skład społeczny wojsk polsko-litewskich odzna- czał się większš liczebnoœciš elementu szlacheckie- go z poczštkiem wieku, gdy w armii znajdowała się większa iloœć konnicy. PóŸniej w kawalerii za- czšł dominować element plebejski i to zarówno w jeŸdzie kozackiej i lekkiej, jak i w husarii; ple- bejusze pojawiajš się nie tylko jako pocztowi, ale coraz częœciej jako towarzysze, o czym œwiadczš nobilitacje. Piechota i dragonia były niemal wy- łšcznie plebejskie, do nich bowiem przydzielano chłopów i biedotę z przedmieœć i osad podmiej- skich. Szlachta nie czuła zapału do służby nawet oficerskiej w tych formacjach, ƒ eksperyment Za- moyskiego w postaci utworzonej przezeń roty pie- choty szlacheckiej nie przetrwał 2 lat. Ze szlachty natomiast rekrutowała się kadra dowódcza, szczegóinie w jeŸdzie. Rotmistrzami choršgwi husarskich byli wyłšcznie magnaci, trak- towano to bowiem jako duży zaszczyt. Oni też je- dynie mogli pokrywać wysokie koszty zorganizo- wania oddziału husarii; rekompensatę stanowiły zwykle nadania dochodowych starostw, którymi w pierwszej połowie stulecia nagradzano również pełnienie wysokich funkcji w wojsku. W drugiej połowie wieku, wskutek odpadnięcia olbrzymich 184 185 JAN WINIMER połaci ziem ukraińskich zmniejszyły się możliwoœci nadań. Hetmanom wówczas podniesiono pensje, do formowania zaœ jednostek ciężkiej jazdy zachęcano oddawaniem jednoczeœnie szefostwa bardziej do- chodowych oddziałów cudzoziemskiego autoramen- tu, stšd szefami regimentów zostawali częœciej magnaci, pełnišcy te funkcje tytularnie, niż do- œwiadczeni oficerowie zawodowi. Z końcem XVII wieku trudno było jednak znaleŸć ochotników do zacišgu w husarii (koszt wystawienia pocztu trzy- konnego oceniano w roku 1685 na minimum 5100 złotych); zobowišzano więc do wystawienia pocztów husarskich wszystkich œwieżo nobilitowanych. W jeŸdzie œredniego typu i lekkiej dowódcami była często œrednia szlachta, zdarzali się i wzbogaceni łupami plebejusze. Trzeba tu stwierdzić, że i w in- nych armiach stanowiska dowódcze obsadzano głównie przez "szlachetnie urodzonych". Mimo że szlachta w wojsku polsko-litewskim stanowiła najwyżej 20o/o, wywierała nań ogromny wpływ. Działo się to dlatego, iż w zgromadzeniach choršgwianych, spełniajšcych dużš rolę w ówczes- nej jeŸdzie, uczestniczyli tylko towarzysze, prze- ważnie szlachta, solidaryzujšca się na ogół z poglš- dami swej braci wyrażanymi na sejmikach. Od- wrotnie też, duży, choć dotšd nie zbadany, był udział byłych wojskowych w życiu politycznym kraju oraz znaczna ich aktywnoœć na sejmikach i sejmach. Stšd też brało się zaufanie, jakim masy szlacheckie darzyły jazdę narodowego zacišgu, ieh niechęć do obcokrajowców oraz do czysto plebej- skich formacji, jako posłusznych monarsze i łat- wych do ewentualnego użycia dla ukrócenia "zło- tej ###olnoœci". Dzielny i na pewno patriotyczny element, za- pełniał szeregi konnicy, najłatwiej jednoczeœnie ulegał demoralizacji. Zasadniczym jej powodem WOJSKO było zaleganie z żołdem i wynikajšce stšd trudne warunki bytu żołnierza. Właœnie z kół choršgwia- nych jazdy padały zawsze hasła zawišzania konfe- deracji wojskowych, do których piechota i dragonia przyłšczały się rzadko lub wcale. Należy stwierdzić jednak, że zwykle trzeba było kilku lat ciężkiej, opłacanej małymi zaliczkami służby, by powstał w wojsku ferment prowadzšcy do powstania zwišzków wojskowych; a i wówczas nieraz konfe- deraci brali udział w odpieraniu najazdów nieprzy- jacielskich. Demoralizacja wojska wyrażała się poza tym w większej skłonnoœci do rabunku (na ogół ostro tępionego przez dowództwo), rozjeżdża- niu się towarzyszy do domów podczas leży zimo- wych i póŸnym stawianiu się do choršgwi. Formš protestu przeciw ciężkim warunkom służby t>yła w piechocie i dragonii dezercja, jednak trzeba przyznać, że zjawisko masowe przybierała ona je- dynie wœród œwieżo powołanych, zmuszonych do służby rekrutów dymowych. Szubienice dla dezer- terów, stale dekorujšce obozy innych armii, spoty- kamy w wojsku polskim rzadko. Wojsko polskie XVII wieku przedstawiało nie- wštpliwie dużš wartoœć bojowš. Dotyczy to zarów- no jazdy, nie majšcej sobie równej w żadnej z armii europejskich, jak i doskonałej, choć sto- sunkowo nielicznej piechoty i dragonii, czy wresz- cie wykazujšcej wiele walorów na polach bitew artylerii. Mimo to ponoszono klęski, wynikajšce z przewagi bšdŸ liczebnej, bšdŸ technicznej lub taktycznej przeciwników. Ówczesna Rzeczpospolita nie zawsze umiała, względnie mogła się zdobyć na taki wysiłek finansowy, który by zapewniał odpo- wiedniš liczebnoœć i modernizację uzbrojenia. 186 l87 JAN #% IMMER Również poziom dowódców pozostawiał wielokrot- nie dużo do życzenia. Częstokroć przejawiali oni brak zdolnoœci organizacyjnych i dowódczych. Fakt, że tacy ludzie znajdowali się na czele armii wynikał z powoływania na to stanowisko - zgod- nie z istniejšcym systemem społecznym - wyłšcz- nie przedstawicieli magnaterii. Przy mianowaniu w ażniejszš rzeczš było pochodzenie niż faktyczne kwalifikacje. Mimo tych niesprzyjajšcych #varun- ków, wojsko polskie potrafiło w XVII wieku od- nieœć wiele sukcesów bojowych. WyraŸny upadek jego wartoœci u schyłku tego stulecia miał swe przyczyny przede wszystkim w zmęczeniu wojska długotrwałymi, nie przynoszšcymi sukcesów zma- ganiami, prowadzonymi w coraz trudniejszych warunkach materialnych. Tego rodzaju objawy można było zauważyć w podobnych sytuacjach i w innych armiach europejskich. W Polsce spra- w ę pogarszał ogólny regres gospodarczy oraz de- centralizacja aparatu państwowego. Janusz Tazbżr PROBLEPlY \VYZNANIO##'E Uwagi wstępne Data, od której należy rozpoczynać dzieje pol- skiej kontrreformacji, jest dotšd przedmiotem spo- ru. W każdym razie okres, jaki upłynšł między przyjęciem uchwał soboru trydenckiego przez kró- la i senat (1565), a podporzšdkowaniem się kler;.i tymże postanowieniom (synod piotrkowski 1577 roku), przyniósł zdecydowany przełom w stosun- kach religijnych, wyrażajšcy się przede wszystkim w tym, iż obóz reformacji zajšł postawę defensyw- nš. Miało jednak upłynšć wiele czasu, nim doszło do ostatecznego zwycięstwa kontrreformacji. Jak wykazały doœwiadczenia siedemnastowiecznej Eu- ropy trzy zasadnicze drogi wiodły do tego celu: pierwszš z nich była energiczna akcja państwa, współdziałajšcego z Koœciołem w zwalczaniu opo- zycji wyznaniowej. Prowadziła jš przede wszyst- kim Hiszpania zarówno na terenie Półwyspu Ib#- ryjskiego, jak w należšcych do Habsburgów po- siadłoœciach niderlandzkich czy włoskich. Druga, z wymienionych dróg, wiodła poprzez zbrojne pró- by przywrócenia Koœciołowi katolickiemu pozycji panujšcej; ich widowniš stały się zwłaszcza Niem- cy w dobie wojny trzydziestoletniej. Trzeci wresz- 189 JANUSZ TAZBIR cie sposób polegał na przejœciowym tolerowaniu obok katolicyzmu innej lub innych grup wyznanio- wych. Klasycznym tego przykładem jest Francja, gdzie edykt nantejski zagwarantował hugonotom swobodę kultu. Koœciół mógł tu liczyć przede wszy- stkim na siłę perswazji, przychylnoœć władców i te wreszcie atuty ideologiczne i materialne, jakie daje stanowisko wyznania panujšcego. Jeœli chodzi o Polskę, to kontrreformacja w niewielkim jedynie, bo ograniczonym do posiad- łoœci królewskich, stopniu, mogła spodziewać się skutecznej pomocy władzy państwowej. lVie tylko zresztš dlatego, iż była ona bezsilna wobec potęgi przywilejów szlacheckich, ale co ważniejsza, Rzecz- pospolita cierpiała na brak silnej władzy wy- konawczej. Dawało się to zresztš we znaki obu walczšcym stronom. Pogromy, które w miastach Korony (Poznań, Kraków, Lublin) zmiotły na prze- łomie XVI i XVII wieku zbory protestanckie, œwiadczyły nie tylko o fanatyzmie uczestników, lecz także i o pewnej anarchizacji życia społeczne- go. Były do pewnego stopnia częœciš tego samego zjawiska co zajazdy szlacheckie i wojny króle wišt, pustoszšce ziemie ruskie. Luteranie Torunia, Gdańska czy Elblšga odpłacali się zresztš katoli- kom pięknym za nadobne i o nienawiœci wyzna- niowej tamtejszych tłumów dałoby się również napisać tom, analogiczny do znanej ksiażki Wacława Sobieskiego, Nżenat.użœć wyz#anżo#wu tłu#n,ów za 7zšdóz.u Zygmu#ta 111-go (Warsza- wa, 1902). Kontrreformacja nie mogła pójœć w Polsce także i drugš drogš: prób przywrócenia poprzed- niego stanu rzeczy za pomocš wojny domowej o podłożu wyznaniowym. Szlachta, jeœli już wy- cišgała wewnštrz kraju szable z pochew, to jedy- nie dla obrony własnych interesów stanowych PROBLEMY WYZNANIOWE przed królem (oba rokosze, Zebrzydowskiego i Lu- bomirskiego) czy przed chłopami (tłumienie po- wstań na Ukrainie). Żadne inne względy nie mogły jej skłonić do rozpętania bratobójczych walk. Pol- skiej kontrreformacji pozostała więc trzecia droga, którš można by umownie nazwać francuskš, mia- nowicie stopniowe i cierpliwe odzyskiwanie stra- conych pozycji, przede wszystkim poprzez argu- menty ideowe i materialne. Od Francji różnił nas jednak nie tylko fakt, iż w Rzeczypospolitej obok kalwinów tolerowano inne grupy wyznaniowe (co zresztš znacznie ułatwiało pracę propagandzie ka- tolickiej, skoro można je było wzajemnie przeciw sobie podburzać), ale i to, że hugonoci mieli œciœle okreœlone miejsca, w których odprawiali publicz- nie swe nabożeństwa. W Polsce do owych miejsc należały wszystkie posiadłoœci szlacheckie jak rów- nież miasta prywatne, czy wreszcie pewne teryto- ria majšce zagwarantowanš swobodę kultu, przede wszystkim Prusy Królewskie. Należy również pa- miętać, iż w poczštkach XVII wieku doszło do re- stytucji hierarch Koœcioła prawosławnego, for- malnie zlikwidowanej na synodach brzeskich w la- tach 1595 i 1596. Wówczas to, na mocy unii brze- skiej, przestało także istnieć wyznanie zwane póŸniej dyzunickim, w istocie jednak zwolennicy prawosławia ani na chwilę nie zaprzestali odpra- wiania nabożeństw i zwoływania synodów. Trudno więc ich położenie porównywać ze statusem praw- nym na przykład katolików w kalwińskich Nider- landach, nie mówišc już o doli tych kalwinów francuskich, którzy po odwołaniu edyktu nantej- skiego nadal gromadzili się na nielegalne nabożeń- stwa. Tak więc polskiej kontrreformacji pozosta- wała jedynie trzecia droga: wiodła ona do zwycię- stwa przede wszystkim poprzez uporczywš i stale powtarzanš propagandę. 190 ) 191 J A#VUsZ TAZBIR Propaganda polskiej kontrreformacji Do propagandy uciekano się wszędzie tam, gdzie zawiodła siła lub nie mogła być w danej chwili stosowana. Wagę tego zagadnienia papie- stwo doceniło doœć wczeœnie; po pół wieku zaciętej polemiki wyznaniowej ze zwolennikami reformacji powołano w Rzymie specjalnš kongregację, zwanš "Congregatio de propaganda fide". Zbierała się ona od roku 1572 z inicjatywy Grzegorza XIII, ostate- czny kształt nadał jej zaœ Klemens VIII w roku 1622. Kongregacji tej podlegała cała propaganda potrydenckiego katolicyzmu. Kontrreformacja pol- ska, któr# zaczęła się o dobre ćwierć wieku póŸniej od włoskiej, hiszpańskiej, niemieckiej czy francu- skiej, czerpała pełnymi garœciami z doœwiadczeń zachodnioeuropejskich. Przejmowano przede wszy- stkim formę, sięgajšc obok literatury także do ma- larstwa, teatru, muzyki jako œrodków oddziaływa- nia na przekonania wiernych. Nie należałoby tu jednak przeceniać obcych wpływów. Jak wynika z ostatnich badań, czołowy zakon kontrreformacji, jezuici, nie mieli własnego programu artystyczne- go, lecz przystosowywali go zawsze do miejsco- wych tradycji, przyzwyczajeń i upodobań. Tak na przykład œpiewy wprowadzili do nabożeństw pod naciskiem polskich katolików, podobnie przedsta- wiała się sprawa z organami. 3o W malarstwie uni- kano obcych miejscowemu odbiorcy, nawykłemu do powierzchownej dewocji, tematów mistycznych, tak popularnych w Hiszpanii czy Włoszech. Brak więc u nas malowideł przedstawiajšcych wizje, ekstazy, omdlenia; mało jeet również tematyki mar- tyrologicznej, często spotykanej w malarstwie kra- jów romańskich. Przejmujšc formę nasycano jš ro- dzimš i narodowš treœciš, to samo dotyczyło argu- mentacji wzbogacanej o wštki czerpane z własnej # # O ,o 192 PftOBLEMY WYZNANIOWE Drzeworyt współczesny historii. Niektórzy z przedstawicieli duchowień- stwa tłumaczyli na przykład szlachcie, iż kler za- wsze bronił jej swobód i przywilejów przed kró- lem; motyw nie spotykany na ogół w polemice wyznaniow#j innych państw. Najwybitniejsze utwory literatury kontrrefor- macyjnej ukazywały się po łacinie, dzięki czemu nad Tybrem, Renem czy Sekwanš chętnie czyty- wano popularne tam nadal w XVII wieku dżieła Reszki, Hozjusza i Sokołowskiego; polskie ducho- wieństwo studiowało zaœ ksišżki Bellarmina, Ba- roniusza czy Possewina. Przywozili je do Rzeczy- pospolitej doœć często rodacy autorów: włoscy i hi- szpańscy jezuici, pracujšcy tu dla triumfu kontr- reformacji. Z kolei polscy członkowie tego zakonu działali w Szwecji, Moskwie i Siedmiogrodzie. Po- dobnie jak we Francji, tak w Rzeczypospolitej do przeeiwników Towarzystwa Jezusowego należeli również niektórzy katolicy. Z ich to grona wyszedł znany pamflet antyjezuicki Jana Brożka, pod tytu- łem Grutżs, nazywany z pewnš przesadš przez nie- których polskimi Prowżncjałka#n.ż. Zarówno kato- licy, jak różnowiercy czerpali pełnš garœciš z wy- dawanych na Zachodzie Europy pism polemicz- nych. W Niemczech, Francji czy Szwajcarii już w dwudziestych latach XVI wieku zarzucano zwo- lennikom reformacji, iż prowadzi ona do zaburzeń nie tylko w Koœciele, ale i w państwie, nakłania bowiem ludzi do buntu, zamieszek, pogardy wła- dzy oraz lekceważenia jej rozporzšdzeń. W Rzeczy- pospolitej argumentację tego typu podjęto dopiero w drugiej połowie XVI stulecia, bez widocznego zresztš skutku. Większe powodzenie miał już za- rzut zdrady politycznej, jaki wybija się w następ- nym stuleciu na czoło polemiki antyprotestanckiej. Za wzór posłużyły tu pamflety wydawane we 13 PoIska XVII wieku 193 27. Hiszpański œw. Izydor przedstawiony jako modlšcy się chłop polski 28. Cerkiew prawosławna z XVIII wieku w PoŸdziaczu (pow. Przemyœl) JANUsZ TAZBIR Francji w okresie "wojny trzech Henryków", jak również niemiecka publicystyka polityczna pozo- stajšca na usługach kontrreformacji. Przenoszšc na grunt polski obce doœwiadcze- nia i argumenty, starano się jednak wyciszać i tu- szować pewne niewygodne akcenty. Po rokoszu Ze- brzydowskiego znikajš na przykład z dzieł jezuic- kich zbyt goršce pochwały silnej władzy królew- skiej. Mało kto też z katolików wyrażał się pozy- tywnie o działalnoœci inkwizycji hiszpańskiej, znie- nawidzonej nie tylko przez zwolenników reforma- cji. O ile bowiem na Zachodzie Europy widziano w niej narzędzie tyran papieskiej, to w Polsce daleko większy nacisk kładziono na fakt, iż inkwi- zycja zagraża swobodom obywatelskim szlachty i służy umacnianiu absolutyzmu. Polemiœci katolic- cy przełomu wieku XVI na XVII unikali na ogół stawiania kropki nad "i"; nader rzadko więc wspo- minali, że ostatecznym celem kontrreformacji jest fizyczna likwidacja zatwardziałych "heretyków". 1\Tawoływanie do rozpalania stosów i krwawych kaŸni nie byłoby bowiem w Polsce dobrze widzia- ne, nawet wœród zwolenników Rzymu. Tam, gdzie katolicy stanowili mniejszoœć, doœć często występowali z postulatami tolerancji wyzna- niowej. Wystarczy tu przypomnieć poglšdy osiad- łego w Niderlandach Jana Molanusa czy też przedstawiciela jezuitów angielskich w osobie Ro- berta Personsa. W Rzeczypospolitej katolicyzm był religiš panujšcš, mimo to wœród jego wyznawców spotykamy wielu zwolenników przestrzegania fak- tycznej tolerancji. Na czoło ich argumentacji wybi- jały się względy realizmu politycznego: obawa przed skutkami wojen domowych na tle religij- nym, przekonanie o potrzebie szanowania przy- wilejów szlacheckich, œwiadomoœć faktu, iż repre- sje nie powstrzymały rozwoju reformacji. Wszyst- PROBLEMY WYZNANIOWE ko to niesłychanie przypomina wystšpienia francu- skich "polityków" z ubiegłego stulecia. W XVI wieku wielu przywódców polskiego Koœcioła sšdziło, że jedynie użycie "œrodków boga- tych" może uratować sprawę katolicyzmu. Za pa- nowania Władysława IV jego triumf był już dla wszystkich jasny. Zwolenników Rzymu specjalnš zaœ satysfakcjš napawał fakt, iż zwycięstwo osiš- gnięto innymi metodami niż na Zachodzie Europy, bez wojen, stosów i egzekucji. Krzysztof Opaliński, kreœlšc genezę konfederacji warszawskiej, stwier- dza, że płomienia, który przybył z Niemiec nie dało się ugasić. Dlatego też została uchwalona ustawa, zabezpieczajšca różnowiercom bezpieczeństwo. "Konieczne było zachowanie umiarkowania, aby œrodki zaradcze nie pogorszyły choroby, której usu- nšć nie mi‚liœmy możnoœci."31 Podobne zdanie miał również na ten temat Szymon Starowolski. Poglšdy te w dużym stopniu zbiegały się z zapa- trywaniami teologa jezuickiego, Marcina Becanu- sa. Twierdził on, iż tolerowanie w państwie "he- retyków" może być moralnie dopuszczalne między innymi wtedy, gdy władza nie jest w stanie ieh pc- konać ze względu na liczebnš i orężnš przewagę. Koniecznoœć tę dyktuje rozwaga, gdyż zwolennicy reformacji mogliby szukać pomocy za granicš, a uzyskawszy jš pokonać katolików. Jak widać, Becanus traktuje tolerancję jako mniejsze zło od tego, które wynikłoby z nieprzestrzegania jej. Sto- sunki polityczno-prawne, panujšce w Rzeczypospo- litej pierwszej połowy XVII wieku, sprawiły, iż polscy polemiœci katoliccy, choć nie znali jego pism dochodzili częstokroć do tych samych co i Becanus wniosków. W drugiej połowie tego stulecia katolŒ- ckie wystšpienia w obronie tolerancji ustały nie- #mal zupełnie, samš zaœ tolerancję okreœlano jako hańbišcy opizod naszych dziejów. 194 195 JANUsZ TAZHIR Koniec współistnienia wyznań Jest rzeczš powszechnie wiadomš, iż jednym z zasadniczych czynników, które w XVI wieku to- rowały drogę reformacji, była wzmożona œwiado- moœć narodowa. Ten sam mechanizm może jednak zadziałać w dwóch przeciwnyeh kierunkach; w XVII stuleciu œwiadomoœć ta każe silniej niż przedtem odczuwać potrzebę istnienia więzów łš- czšcych członków tego samego narodu. W renesan- sowych definicjach wspomina się tylko o wspólno- cie języka i terytorium; brak więc jeszcze elemen- tu wyznania, który dochodzi dopiero w XVII wie- ku. Wówczas to religia staje się, obok mowy, kry- terium pozwalajšcym na okreœlenie przynależnoœci etnicznej. Jak wykazał okres najazdu szwedzkiego "lu- ter" był zarazem kimœ posługujšcym się obcym, niezrozumiałym językiem. W tej sytuacji dysydent zdaniem większoœci katolików wyłamywał się ze wspólnoty narodowej. Kontrreformacja starała się postawić różnowierców poza jej granicami, uczynić z nich coœ niezgodnego z polskš tradycjš history- cznš. Udało jej się to na zachodnich kresach Rze- czypospolitej : osiadły w Wielkopolsce kler luterań- ski i braci czeskich szukał bowiem pomocy, popar- cia i osłony u elektora brandenburskiego. Do Prus Ksišżęcych udawała się liczna szlachta tego wy- znania, tam też jechali pastorzy w poszukiwaniu chleba i młodzież na studia. Wszystko to pocišgało za sobš germanizację licznych œrodowisk różno- wierców: hasło Polak-katolikiem odcinało je od łacznoœci z narodem. Analogiczne zjawisko obserwujemy zresztš w całej Europie: każda niemal emigracja wyzna- niowa ulegała po pewnym czasie asyznilacji, że wymienimy przykładowo hugonotów francuskich PftOBLEblY WYZN ANIOWE osiadłych w Niemczech czy katolików angiels.kich, którzy szukali schronienia we Francji. W XVII wieku godzono się nadal na współżycie różnych konfesji w obrębie tego samego państwa, ale nie tego samego narodu. Dowodem jest fakt, iż w tym samym czasie, kiedy zamyka się rodzimy, ariański Raków (1638) i przeœladuje polskich kalwinów po miastach, nikt właœciwie nie pr#testuje przeciwko napływowi niemieckich luteranów do Wielkopol- ski czy na Lubelszczyznę. Obca etnicznie grupa wyznaniowa była wszędzie dłużej tolerowana niż rodacy, hołdujšcy innej konfesji. Przez długi #vięc czas pozostawiano w spokoju niemieckich anabap- tystów osiadłych na Morawach, włoskich walden- sów w Sabaud jak też holenderskich menonitów, zasłużonych w zagospodarowaniu delty Wisły. W stosunku do rodaków miano jednak liczne pre- tensje: po pierwsze o to, iż szerzyli propagandę obcej wiary. Jakub Zawisza w roku 1613 stwier- dzał, iż "żydowska ani tatarska sekta żadnej szko- dy w wierze katolickiej nie czyni", nikt się bowiem na ich wyznanie przez kilkaset lat nie navc#rócił, podczas gdy "heretycy" kradnš du#ze Koœcioło#vi. #2 Po drugie, rodak-różnowierca stanowił doœć często niewygodnš konkurencję politycznš lub zawodo- wš, której można się było pozbyć pod pretekstem walki z "herezjš"; po trzecie wreszcie działał mo- tyw psychologiczny. Ktoœ bliski, często skojarzony więzami pokrewieństwa, budził szczególnš troskę o nawróeenie i niepokój, jeœli upierał się przy s#vo- ich poglšdach. Koniec pokojowego współistnienia wyznań oglšdano w XVII wieku w wielu krajaeh Europy. Z poczštkiem tego stulecia Stuartowie prowadzili energicznš walkę z przeciwnikami panujšcego Ko- œcioła anglikańskiego; przeœladowania wyznaniowe odżyły tam na nowo w dobie restauracji. W Danii 196 I97 JANUsZ TAZBIR i Szwecji zwalczano doœć surowo zwolenników kal- winizmu, ci zaœ z kolei w wielu państewkach nie- mieckich szykanowali luteranów. Austria w poczšt- kach XVII wieku zmusiła do emigracji luterań- skich mieszkańców Styrii, Karyntii i Tyrolu; w dobie zaœ wojny trzydziestoletniej i po jej za- kończeniu podobne represje spadły na protestanc- kš ludnoœć Czech, Moraw i Œlšska. Nawet na tych terenach, gdzie mniejszoœć wyznaniowa nie wystš- piła z orężem przeciwko władzy państwowej i panujšcemu Koœciołowi, położenie różnowierców uległo pogorszeniu. Można tu wymienić przykłado- wo traktowanie braci czeskich w cesarstwie przed rokiem 1618, szykanowanie unitarian w Siedmio- grodzie, czy wreszcie represje wobec polskich dy- sydentów, przede wszystkim arian, jakie spadły na nic?z jeszcze przed najazdem szwedzkim. U genezy tego zjawiska leżało wiele przyczyn, wœród których niepoœledniš rolę grał fakt, iż więzy religijne zaczynajš być ważniejsze od narodowych, a interes Iconfesji panujšcej bierze górę nad do- brem ogólnopaństwowym. Kontrreformacja, ogra- niczajšc prawa mniejszoœci wyznaniowych, zmu- szala je do szukania pomocy na zewnštrz. Wytwa- rzało się swego rodzaju błędne koło: ponieważ obóz katolicki przeœladował dysydentów, skłaniali się oni do porozumienia z wrogiem, co z kolei po- cišgało za sobš dalsze represje. Te zaœ jeszcze bar- dziej przekonywały kalwinów czy arian, że jedy- nym wyjœciem jest osadzenie na tronie polskim króla szwedzkiego lub księcia Siedmiogrodu. Sytuację dysydentów skomplikowało militarne zagrożenie Rzeczypospolitej zarówno od południa, jak północy i wschodu. Ponoszšca klęski szlachta zaczyna szukać winowajców i znajduje ich w "he- retykach", a więc we wrogu wewnętrznym. W przekonaniu tym utwierdzali jš jezuici, którzy PROBLEMY WYZNANIOWE nieustannie przypominali, iż osiadli na Wołyniu i Podgórzu arianie mogš otworzyć Turkom wrota Rzeczypospolitej. Różnowiercy mieli przynosić Pol- sce podwójne nieszczęœcie: zgubę państwa, ponie- waż spiskowali z współwyznawcami z innych kra- jów i utratę błogosławieństwa bożego, skoro Rzeczpospolita tolerowała u siebie podobnš zarazę. Na poparcie tej teorii znajdowano doœć przykła- dów, wskazujšc bitwy przegrywane od 1648 roku na wszystkich niemal frontach. Jako przeciwnicy Polski występowały wówczas wyłšcznie wojska państw niekatolickich. W odróżnieniu od Francji, która doœć często wchodziła w sojusze z protestan- tami i podtrzymywała tradycyjnš przyjaŸń z Tur- cjš, Polacy XVII wieku nigdy nie skrzyżowali swej szabli ze zwolennikami Rzymu. Obrona terytorium kraju przed wI-ogami zaczynała się więe pokrywać z obronš wiary. Rzecz zresztš nierzadka w ówcze- snej Europie: wystarczy przypomnieć podboje tu- reckie pokrywajšce się z ekspansjš islamu, rolę zbawcy niemieckiego luteranizmu, jakš przypisy- wano Gustawowi Adolfowi, czy wreszcie fakt, iż Kozacy uważali się za obrońców prawosławia. W XVII wieku umacnia się w Polsce przeko- nanie, że pełni ona zaszczytnš rolę obrońcy œwiata chrzeœcijańskiego, jest więc przedmurzem katoli- cyzmu. Pozostawmy na boku problem, do jakiego stopnia sama szlachta wierzyła w tę tezę, w jakiej zaœ mierze dorabiała ideologię do istniejšcego sta- nu rzeczy; koniecznoœć odpierania obcych najazdów była wszak bezsporna. W każdym razie warto pa- miętać, iż teoria przedmurza miała dwie odmiany: katolickš, czynišcš Polskę obrończyniš interesów papiestwa i ogólnochrzeœcijańskš, przeciwstawia- jšcš jš jedynie mahometańskiej Turcji. W tej ostatniej wersji tezę tę lansowali także różnowier- cy z arianami na czele. Zaszczytnš rolę wału chro- 199 JANUsZ TAZBIR nišcego Europę przed najazdem islamu przypisy- wała sobie również Austria; także i Hiszpania uważała się w tym samym czasie za narzędzie Opatrznoœci, powcłane do obrony i krzewienia chrzeœcijaństwa. Z tš tylko różnicš, iż Rzeczpospo- lita miała je szerzyć na Wschodzie Europy, Hisz- pania zaœ w Indiach Zachodnich, jak wówczas na- zywano Amerykę. Rola obrońcy wiary na zewnštrz była na dłuż= szš metę nie do pogodzenia z tolerowaniem jej przeciwników wewnštrz kraju. Toteż na Półwyspie Iberyjskim po bezwzględnej likwidacji (nikłych zresztš liczebnie) sympatyków luteranizmu zaczęto wyganiać morysków i żydów. W innych krajach, dalszych od hiszpańskiego fanatyzmu, poprzestano na usunięciu sekt uznanych za niebezpieczne dla panujšcego Koœcioła i państwa. Szykany i prze- œladowania zmusiły więc kwakrów do opuszczenia Angl, raskolników zaœ Rosji. Uchwalony w maju 1648 roku w Anglii tzw. Draconic Ordinance usta- nawiał karę œmierci za szerzenie poglšdów anty- trynitarzy; ksišżki ich palono w Amsterdamie i Rotterdamie. Nawet tak przecież tolerancyjne Niderlandy doczekały się w 1653 roku surowe- go dekretu grożšcego nie tylko wygnaniem, ale i œmierciš tym wszystkim, którzy przywożš, drukujš i kolportujš literaturę ariańskš oraz uczęszczajš na zebrania zwolenników tej sekty. Co prawda rozpcrzšdzeń tych na ogół nie egzek- wowano. Także i w Rzeczypospolitej uderzenie skiero- wano w pierwszym rzędzie przeciwko arianom, wyznaniu najsłabszemu liczebnie, pozbawionemu możnych protektorów, zwalczanemu wreszcie przez kalwińskich i luterańskich pastorów w sposób nieraz bardziej zaciekły, niż to czynili katoliccy księża. Antytrynitarze, pierwsi spoœród zwolenni- PftOBLEMY WYZNANIOWE ków reformacji, przekonali się, iż granice szla- checkich posiadłoœci przestały być barierš nie do obalenia. Po szeregu procesów przyszło zamknię- cie szkół i drukarń ariańskich w całej Rzeczy- pospolitej. Sejm 1658 roku uchwalił zaœ banicję braci polskich z kraju; społeczeństwo szlacheckie dało tym edyktem dowód, iż dobro religii stawia ponad względami solidarnoœci stanowej. Trzeba jednak nadmienić, że żaden z przebywajšcych po roku 1660 w Polsce arian nie poniósł œmierci za swe wyznanie, mimo ustawy, która wyraŸnie niš groziła. Wykrytych usuwano po prostu z ojczyzny, spóŸnione konwersje chętnie przyjmowano, wy- znaczajšc jedynie - pro forma - grzywny pie- niężne opieszałym. Warto zaœ przypomnieć, że we Francji po odwołaniu edyktu nantejskiego jedynie duchownym kalwińskim zezwolono na opuszcze- nie kraju. Œwieckim hugonotom, pod karš galer dla mężczyzn i konfiskaty dóbr dla kobiet, zabro- niono wyjazdu. Za pomoc œwiadczonš emigrantom groziła kara œmierci. Dzieci od lat 5 do 16 odbie- rano opornym rodzicom i dawano na wychowanie katolikom. Schwytani w kraju pastorzy szli na ga- lery. Nie do pomyœlenia było, aby Ludwik XIV, osobiœcie zaangażowany w przeœladowaniu hugo- notów, występował jako ich protektor na emigra- cji, gdy tymczasem w Polsce nie tylko Maria Lud- wika udzielała arianom schronienia w należšcych do niej księstwach œlšskich: opolskim i racibor- skim, ale i Michał Korybut Wiœniowiecki interwe- niował w 1672 roku u elektora, aby nie wysiedla- no braci polskich z Prus, a w dwa lata póŸniej u cesarza Leopolda I, by nie wypędzano ich z Kluczborka. Zawziętoœć przeœladowców rodzi z reguły chęć zemsty u przeœladowanych; nic więc dziwnego, iż francuscy hugonoci byli oficerami 2Q0 201 JANUSZ TAZBIR angielskich i holenderskich pułków walczšcych z ich własnš ojczyznš, jak też, że prowadzili ener- gicznš akcję (propagandowš i szpiegowskš) wy- mierzonš przeciwko Francji. Arianie polscy nato- miast również i na emigracji poczuwali się do wię- zów wspólnoty narodowej. Stanisław Lubieniecki pisze na przykład panegiryk na czeœć Jana III So- bieskiego oraz pełni funkcje rezydenta Rzeczy- pospolitej w Hamburgu, Zbigniew Morsztyn, prze- bywajšcy w Prusach, poœwięca zaœ entuzjastyczne poematy zwycięstwom polskiego oręża nad Tur- kami. W dziesięć lat po wygnaniu arian uchwalono w Polsce zakƒz porzucania religii panujšcej. W 1673 roku sejm postanowił, iż indygenaty i no- bilitacje będš nadawane wyłšcznie katolikom. Wprowadzono również liczne ograniczenia kulto- we w stosunku do kalwinów i luteranów. W po- łowie XVII wieku stajš się oni wyraŸnie obywa- telami drugiej kategorii. Poczštek następnego stu- lecia miał zaœ przynieœć im utratę praw politycz- nych. Był to wyraŸny regres w stosunku do tole- rancji z jakiej Polska słynęła j‚szcze na przeło- mie XVI i XVII wieku. Niemniej jednak należy pamiętać, że Anglia i Niderlandy już w XVI stu- leciu zepchnęły swe mniejszoœci wyznaniowe do grupy obywateli drugiej kategorii. Parlament an- gielski ustanowił w 1581 roku karę œmierci zarów- no dla tego, kto namawiał do przejœcia na katoli- cyzm, jak i dla każdego, kto podobnej namowy usłuchał. Nieobecnoœć na nabożeństwach angli- kańskich groziła wysokš i rujnujšcš grzywnš, spo- ro obcych jezuitów skazano na œmierć za sam fakt przebywania na ziemi angielskiej. W Niderlandach katolikom nie wolno było odprawiać nabożeństw inaczej jak w domach prywatnych, przyjmować zagranicznych księży, drukować ksišżek itd. PftOBI.EMY WYZN ANIOWE Odwrót tendencji laickich Postępom nietolerancji towarzyszył częœciowy zanik procesów laicyzacji, zapoczštkowanych w XVI wieku; w nauce, literaturze i sztuce mo- tywy i tematy sakralne zaczęły brać górę nad œwieckimi. Zjawisko to występuje w XVII stuleciu zarówno w krajach podporzšdkowanych kontrre- formacji, jak i w państwach opanowanych przez ortodoksję protestanckš. W historiografii pojawia się na nowo ...ziejopisarstwo wyznaniowe, zaanga- żowane w cbronie racji swego Koœcioła, nieza- leżnie czy nim będzie zbór ariański, wysławiany piórami Andrzeja i Stanisława Lubienieckich, czy też obóz katolicki, apologię którego znajdowano w dziełach Abrahama Bzowskiego, W#spazjana Ko- chowskiego, Stanisława Kobierzyckiego. Liczba fundacji nowych œwištyń, w tak charakterystycz- ny sposób malejšca za czasów odrodzenia, do#ho- dzi w XVII wieku do rozmiarów przed tym nie spotykanych. Mnożš się również zastępy zakonni- ków: analogiczne zjawiska majš zresztš miejsce na Półwyspach Pirenejskim i Apenińskim. Kontrreformacja w całym œwiecie katolickim ograniczyła swobodę wiernych. Sobór trydencki #lryznaczył wyraŸnš granicę pomiędzy prawdš a błędem. Obecnie nie można już się było tłuma- czyć nieœwiadomoœciš: indeksy ksišg zakazanych wymieniały wyraŸnie pozycje niebezpieczne dla duszy, a specjalne przepisy okreœlały nawet głębo- koœć dekoltu dozwolonego w wizerunkach œw. Ma- rii Magdaleny. Podporzšdkowanie się tym uchwa- łom przychodziło polskim katolikom łatwiej niż ich francuskim czy niemieckim współwyznawcom. Reformacja i humanizm nie przeorały bowiem kraju tak głęboko, by nawrót do poprzedniego stanu rzeczy napotykał szczególne opory. Pro- 202 203 JANUSZ TAZBIR cesów sakralizacji kultury nie hamował również rozwój nauki idšcej w Polsce do połowy XVII wie- ku dawnym rozpędem, ale coraz bardziej zrywa- jšcej kontakty z Zachodem. Tam zaœ wówczas wła- œnie następował wielki przełom, wyrażajšcy się w budowaniu podstaw nowożytnej wiedzy, zwła- szcza œcisłej. Byliœmy z Zachodniš Europš w kon- takcie, gdy w epoce odrodzenia burzyła dawny system wartoœci. Przestaliœmy czerpać z jej do- œwiadczeń w momencie, kiedy na gruzach starych założeń przystšpiono do wznoszenia gmachu no- wożytnej filozofii człowieka. Pierwsza połowa XVII stulecia przyniosła ze sobš masowe występowanie we Francji liberty- nizmu, znajdujšcego zwolenników przede wszyst- kim w ówczesnych œrodowiskach naukowych. Tam- tejszych wolnomyœlicieli cechował sceptycyzm wo- bec większoœci dogmatów koœcielnych, dšżnoœć do wzniesienia się ponad bariery wyznaniowe, popar- cie dla każdego przejawu tolerancji. Libertyni wierzyli w poznawcze możliwoœci rozumu, do- magali się nieskrępowanego rozwoju badań nau- kowych, zabiegali o pogodzenie skłóconych kon- fesji. Rozwojowi francuskiego libertynizmu nie można na terenie ówczesnej Rzeczypospolitej prze- ci#.#stawić analogicznego rtichu intclektualnego. R‚wnież jednak i polskie Ÿrƒƒła z poczštków XVII wieku skarżš się na istnienie ludzi zajmujšcych liberty,ńskš postawę życiowš. Zachowywali oni Œormali:š wiernoœć wobec Koœcioła przy równc- czesnym odrzuceniu wszystkich do#matów kato- licyzmu. Zwolenników libertynizmu doszukiwano się przede wszystkim w œrodowisku magnackim, po- dobnie zresztš jak we Francji, gdzie frondujšcy przeciwko królowi panowie doœć często manifesto- wali swój wzgardliwy stosunek do relig. Boha- 204 PROBLEMY WYZNANIOWE tera jezuickiego dramatu Antżte7n,iusz..., wystawio- nego około roku 1625 na scenie teatru szkolnego w Poznaniu, możemy chyba uznać za klasycznego reprezentanta polskiej odmiany libertynizmu. Po- stawa œwiatopoglšdowa Antitemiusza nasuwa duże analogie z molierowskim Don Juanem. Obu łšczy przynależnoœć do wysokiego stanu społecznego, za- równo jeden, jak i drugi jest potworem moralnym, nie wierzšcym w życie pozagrobowe. Obaj też po- pełniajš bezkarnie swe występki, za co gniew Nie- ba sprzšta ich rychło z tego œwiata: Antitemiusz łamie szyję na skutek upadku z konia, Don Juan zostaje porwany do piekła przez posšg komando- ra. 33 Mimo różnej pod względem literackim war- toœci obu utworów, łšczy je napiętnowanie wyzu- tego ze wszelkich skrupułów i przesiškniętego li- bertynizmem magnata. Wielu zresztš przedstawi- cieli tego stanu przeżywało nastroje sceptycyzmu religijnego (przykładem Jan Andrzej Morsztyn), czy jaskrawego antyklerykalizmu, na przemian z nawrotem ostrej dewocji. Przerzucano się do niej szczególnie na staroœć, kiedy to możliwoœć grzesze- nia stawała się coraz bardziej problematyczna. Wówczas też, wychodzšc z założenia, iż naganne życie można okupić hojnš fundacjš, wznoszono klasztory i œwištynie oraz zapisywano dobra Ko- œciołowi. Inƒyferentyzm religijny, nie mówišc już o li- # bertynizmie, był jednak nader rzadkim zjawiskiem w życiu Polski XVII wieku. W wielu dziedzinach, między innymi we wzorcach osobowych tego okre- su, dał się natomiast zauważyć wzrost przeciwnycń tendencji. O ile w dobie odrodzenia za ideał słu- żyły doœć często postacie starożytnych bohaterów, wybitnyeh mężów stanu czy władców, to obecnie wzorem do naœladowania staje się œwięty. Kreœlo- ne przez hagiografię obrazy ascetycznego życia, 205 JANUsZ TAZBIR nie mogły nie oddziałać na kształtowanie się wzor- ców etycznych. Nad powinnoœciami obywatela, członka wspólnoty narodowej, szlachcica, zaczęły górować obowišzki wynikajšce z przynależnoœci do Koœcieła katolickiego. Sprzeniewierzenie się jego nakazom oceniano jako największe z przewinień. Znajdowało to swój wyraz w mentalnoœci gorliwej, a niezbyt oœwieconej szlachty mazowieckiej, o któ- rej powiadano, że woli zabić człowieka niż złamać post. Przykładem charakterystycznej zmiany na- strojów może być fakt, iż w 1556 roku, po pożarze ratusza krak#wskiego, do gałki zdobišcej szczyt wieży ratuszowej włożono między innymi Now# Testa#n,ent w przekładzie Erazma Z Rotterdamu i poematy sławišce reformację. W 1611 roku, kiedy dokonywano remontu ratusza, wyjęto z niej te dzieła, a na ich miejsce położono katolickie wyda- niego, akt oddania miasta pod opie- kę kilku œwiętym oraz obrazek przedstawiajšcy Stanisława Kostkę i kawałek drewna z jego trum- ny.3# Œwięty ten był niesłychanie popularny w Rzeczypospolitej nie tylko wœród młodzieży szkół jezuickich, w których stawiano go jako wzór do naœladowania. Kult Stanisława Kostki wynikał również z faktu, iż zaspokajał on zapotrzebowanie na polskiego œwiętego. Polonizacja katolicyzmu Także i cudzoziemcy wyniesieni na ołtarze zy- skiwali niejako indygenat w Rzeczypospolitej. Otrzymujšc miejscowš powłokę, tracili nawet nie- kiedy imię, a realia ich życiorysów, charakter cudów przemieniano na polskie, jak to widzi- my w żywotach œwiętych Mikołaja lub Izydora. Zjawisko to œwiadczy o pogłębiajšcym się PR7BI#EMY WYZNANIOWE w XVII wieku procesie unaradawiania kultu reli- gijnego. Polonizacja, hiszpanizacja czy italianizacja katolicyzmu nie rozpoczęła się oczywiœcie dopiero po soborze trydenckim. Od samych niemal poczšt- ków chrzeœcijaństwa trwa ten sam proces, jakim było łšczenie kosmopolitycznych treœci doktrynal- nych z narodowš formš ich wyrazu, miejscowš kulturš, tradycjami i przyzwyczajeniami. Ponie- waż jednak właœnie wiek XVI i XVII przynoszš bujny rozwój narodowej kultury i œwiadomoœci, to i potrydencki katolicyzm musiał, w daleko silniej- szym stopniu niż œredniowieczne chrzeœcijaństwo, liczyć się z tym nurtem. Zdajšc sobie sprawę z za- chodzšcych przemian, kierownicze siły Koœcioła godziły się więc na łšczenie dojrzałej, dzięki prš- dom humanizmu, œwiadomoœci narodowej z odno- wionš na skutek kontrreformacji treœciš religijnš, a więc na nadawanie kultowi cech specyficznych, uwzględniajšcych narodowoœć i mentalnoœć odbior- ców. Kontrreformacja wielokrotnie sięgała, osten- tacyjnie niemal, do œredniowiecza, pragnšc - jak każda restauracja - wymazać z pamięci wiernych poniesione niedawno porażki i klęski. Sukcesy swe osišgała jednak nie dzięki konserwatyzmowi, lecz nowatorstwu, liczeniu się z potęgš państw narodo- wych, zwyczajami i życzeniami wiernych, tradycjš pokoleń. Jeœli przyjmiemy okreœlenie baroku jako epo- ki kryzysu, to powszechna akceptacja dla wzorów obyczajowych, kulturalnych i politycznych, niesio- nych przez katolicyzm,. miała niewštpliwie stano- wić próbę przezwyciężenia istniejšcych rozbieżno- œci. RozdŸwięk między rzeczywistoœciš a wyobra- żeniem, przekonaniem o idealnym ustroju a œwia- domoœciš regresu gospodarczego oraz klęsk polity- cznych, zwalczano rozbudowš doktryny w taki 206 207 JANUSZ TAZBIR właœnie sposób, aby nie tylko pozwalała zapom- nieć o nękajšcych szlachtę bolšczkach, ale i prze- rzucała odpowiedzialnoœć za niepowodzenia na cu- dze barki. Z ambon właœnie padały wyjaœnienia, iż winę ponoszš krnšbrni poddani, Ÿli sšsiedzi, podstępni "heretycy" - słowem wszyscy, jedynie nie warstwa będšca u władzy. Stšd też wywodziła się po częœci rozbudowa funkcji religii w życiu siedemnastowiecznej Polski. Ta wszechpotęga reli- gii, częœciej zresztš gestu i słowa niż dogmatu i uczucia, pogłębiała różnice zachodzšce między Rzeczšpospolitš Sobieskiego a Francjš, Angliš czy Niderlandami, gdzie u schyłku tego stulecia rodziły się pierwsze przesłanki wieku oœwie- cenia. Już za Wazów ma miejsce stopniowa adapta- cja społecznego programu kontrreformacji do wa- runków polskich. Wyrósł on na gruncie włoskim, zachodnioeuropejskim, gdzie pańszczyzna była za- nikajšcš, bo wypieranš przez czynsze, formš po- winnoœci chłopskich. Stšd też również i w Polsce jezuici postulowali ograniczenie jej wymiaru do 3---4 dni tygodniowo, niepodwyższanie powinnoœci chłopskich, zapewnienie poddanym możliwoœci swobodnego opuszczenia wsi. To ostatnie pod wa- runkiem jednak, iż każdy z nich da na swoje miej- sce następcę. Także i dla Starowolskiego ideałem były te kraje na Zachodzie, w których chłopi od- dajš szlachcie jedynie połowę zbiorów, a poza tym "w wolnoœci jako i panowie siedzš" 35. Próba prze- szczepienia do Polski stosunków włoskich czy fran- cuskich zawiodła jednak całkowicie. Od połowy XVII wieku również i publicyœci katoliccy zaprze- stajš ich propagowania. Wprawdzie przypominajš oni często szlachcie o potrzebie miłosierdzia wobec poddanych, ale większš wagę przywišzujš do jej hojnoœci na rzecz Koœcioła. 208 Obraz Hermana Hansa w katedrze w Pelplinie 30. Œw. Marcin dzielšcy się płaszczem z ubogim Obraz Krzysztofa Boguszewskiego 29. Adoracja Dziecištka PROBLEMY #t.#YZNANIOWE Ostatecznie katolicyzm polski ustšpił przed na- ciskiem kastowej etyki tej warstwy, rezygnujšc z walki o zwycięstwo bardziej rygorystycznego sy- stemu moralnego. To zresztš, co miał do powiedze- nia chłopom, niewiele różniło się od nauk prawio- nych im w innych krajach Europy. Jeœli zestawi- my polskie żywoty patrona tego stanu, œw. Izydo- ra, z ich włoskimi, niemieckimi czy czeskimi od- powiednikami, napotykamy pewne, zbieżne ze sobš, wzory społeczne. Wszędzie więc zalecano poddanym sumienne spełnianie obowišzków, po- bożnoœć i miłosiedzie, wypełnianie czasu pracš oraz modlitwš. Wszędzie też akcentowano potrzebę posłuszeństwa wobec panów: rzetelnego i chętnego wypełniania ich poleceń. Z tš może różnicš, iż w życiorysach œw. Izydora, wydawanych po polsku i czesku, mówiło się wyraŸnie o pańszczyŸnie i szlachcie, gdy we włoskich lub francuskich słowa te zastępowano bardziej ogólnikowymi wyrazami: praca i zwierzchnicy. Autorzy owych dziełek chęt- nie przestrzegajš czytelnika przed ambicjami nie licujšcymi ze stanem społecznym, w jakim się znajduje. Jako jedynš drogę awansu wskazywano mu możliwoœć wyniesienia w aureoli œwiętoœci nad ziemskimi przeœladowcami. Zwracajšc się do polskiego chłopa, doœć często porównywano Boga z jego własnym dziedzicem. Anonimowi twórcy ludowych kolęd i pastorałek na spoczywajšce w żłobku Dziecištko przenosili swój własny stosunek do właœciciela folwarku; składane Jezusowi dary stanon-iły odzwierciedlenie danin uiszczanych przez włoœcian na rzecz dworu. Strach przed Bogiem-srogim panem, miała jednak łago- dzić œwiadomoœć, iż obok niego istnieje miłosierna panienka z dworu niebieskiego w postaci Matki Boskiej. Szlachcie ukazywano innego Stwórcę bar- dziej dobrotliwego: podobnie jak nie miała nad 14 Polska XVII wieku 209 JANUSZ TAZBIR sobš absolutnego pana na ziemi, tak i pan nie'#ieski #x,ydawał się ograniczonym w prawach monarchš. "Najwyższy œwiata monarcha, Bóg - pisze Bene- dykt Chmielowski wyrosły na pojęciach klas#;cznej kontrreformacji - nie chcšc panem być despOty- cznym, ojcem nie tyranem, prezentujšc się" nadał człowiekowi wolnš wolę. 36 Poœrednikiem między Bogiem a ludŸmi miała być Maryja, obrana przez wolny naród Sarmatów na jego królowš między innymi po to, by strzegła wolnoœci szlacheckich. Nic więc dziwnego, iż w do- bie rokoszu Lubomirskiego Kochowski przedsta- wiał Matkę Boskš jako swojš politycznš stronnicz- kę, potępiajšcš absolutystyczne dšżenia dw oru. Zdaniem wielu ze szlachty Opatrznoœć stworzyła ustrój polityczny Sarmatów i teraz się nim pieczo- łowicie opiekuje. Kaznodzieje, szczególnie z bar- dziej zbliżonych do przeciętnego odbiorcy zako- nów, mówišc o niebie chętnie używali porównań zaczerpniętych ze współczesnego, znanego dobrze wszystkim życia, Boga-Ojca porównywano więc do prymasa, Aarona nazywano kanclerzem Mojżesza, Zwiastowanie l# Tajœwiętszej Marii Panny paktami konwentami itd. Œwięci otaczajšcy tron pański przypominali do pewnego stopnia faktyczne uza- leżnienie szlachty od magnaterii: na ziemi i #v nie- bie szukano bardziej szczodrobliwyeh i wpływo- #vych patronów. Skoro stosunki niebiańskie miały być odbiciem ziemskich, każdy kraj widział w zaœwiatach swój własny ustrój polityczny: dlatego też we Francji nazywano Chrystusa delfinem nieba. Rzecz nie do pomyœlenia w Polsce, gdzie sama koncepcja dzie- dzicznoœci tronu była zawzięcie zwalczana przez szlachtę. W państwach, w których istniała silna władza królewska, Boga doœć często przedstawiano jako absolutnego monarchę. Echa tych wyobrażeń PftOBLE#lY #VYzNANIOWE docierały również do Polski; na sejmie warszaw- skim 1627 roku jezuita Sebastian Łuszczewski wy- wodził, iż "gdzie jeden radzi i konkluduje, tam najlepszy rzšd i dyrekcja. W niebie dobry rzšd, bo jeden radzi. W Rzeczypospolitej zły, bo ich trzystu radzi"3#. Podobne wypowiedzi należały jednals u nas do rzadkoœci. W przeciwieństwie do stosun- ków zachodnioeuropejskich, gdzie głównym obiek- tem pochwał i panegiryków był monarcha, w Pol- sce dymem kadzideł upajali się przede wszystkim magnaci i zamożniejsza szlachta. Tam dwór nie- bieski modelowano na podobieństwo Wersalu czy Escorialu, u nas szukano analogii raczej z pałaca- mi możnych niż z Warsza#vš. Unarodowienie pojęć obejmowało również piekło: w Rzeczypospolitej powstalo więc z jednej strony wyobrażenie polskiego diabła, Boruty, zbli- żonego swymi przywarami i awanturniczym try- bem życia do przeciętnego szlachcica. Z drugiej zaœ strony przedstawiciela piekła doœć często wy- obrażano sobie w niemieckim stroju, podobnie zre- sztš jak w Prusach chadzał on w polskim przebra- niu, a w Holandii w hiszpańskim. Kontrreformacja ukazywała wszędzie oba œwiaty, doczesny i poza- grobowy, w sposób tak bardzo dostosowany do mentalnoœci odbiorców, że granice między nimi były faktycznie zatarte. Koœciół w różnych okre- sach swego istnienia godził się na tę prymitywiza- cję pojęć religijnych jako na cenę płaconš za ich upowszechnienie. Pod tym względem Rzeczpospo- lita nie stanowiła więc jakiegoœ wyjštku. Zarówno bowiem w Polsce XVII wieku, jak we współczesnej jej Hiszpanii, Francji czy wresz- cie Meksyku apelowano do miejscowych tradycji, zwyczajów i obrzędów. W ten sposób tworzono nie- jako regionalne odmiany katolicyzmu. Wszędzie też godzono się na łšczenie z nim wierzeń pogańskich, 210 211 JANUSZ TAZBIR że przypomnimy œwięcenie ziół na Wniebowzięcie lub obrzucanie ziarnem kapłana w dzień œw. Szcze- pana. Na tym tle dochodziło do powstawania zwal- czanego przez Koœciół synkretyzmu religijnego: w Peru podczas œwięta Bożego Ciała czczono na przykład w monstrancji nie Chrystusa, lecz słońce. lV Ta Żmudzi, w Inflantach, a nawet gdzieniegdzie w Koronie, mieszkańcy uczęszczali do koœciołów i przystępowali do sakramentów, w nocy zaœ od- prawiali w lesie obrzędy pogańskie. Elementy ludowe najsilniej dochodziły do gło- su w kulcie œwiętych. W Niemczech, Włoszech, Francji lub Polsce dawano do ršk œw. Izydorowi (czy umieszczano obok niego) narzędzia pracy rol- nika. Wszędzie też ubierano go w miejscowy strój chłopski: kastylski, bretoński, tyrolski, bawarski, góralski lub krakowski. Istniały więc nie tyle na- rodowe, co regionalne odmiany postaci œwiętego Oracza. W nadawaniu kultowi religijnemu cech specyficznych, uwzględniajšcych narodowoœć i mentalnoœć odbiorców, celowali z zakonów fran- ciszkanie i jezu;ci. Pierwsi w nader umiejętny spo- sób prowadzili dzieło adaptacji katolicyzmu do umy,słowoœci i przyzwyczajeń Tatarów, indiańskich mieszkańców Meksyku, czy Chińczyków. Drudzy usiłowali uczynić z niego narodowš religię "pań- stwa œrodka". Zdawali oni sobie bowiem sprawę, iż radykalizm treœci musi być okupiony konserwa- t#-zmem form, nawiazujacych do obyczajów przod- ków. Polski polemista antyjezuicki, Jan Brożek, stwierdza w zwišzku z tym zjadliwie, iż jezuici majš "habit inszy w Chinie, inszy w Japonach, in- szy w Angliej, inszy między Grekami". Gdyby zaœ byli pierwszymi apostołami "pewnie by byli od- mieniali Ewangeliš co roku" 3s. Towarzystwo Jezusowe jednak doprowadziło po prostu do perfekcji ogólnš, wszędzie stosowanš, 212 PROBLEMY WYZNANIOWE taktykę kontrreformacji. Godziła się ona w Hisz- panii na organizowanie w ważniejsze œwięta ko- œcielne corridy, w Polsce zaœ na to, iż urzšdzany od wieków lajkonik został przeniesiony na dzień Bo- żego Ciała. Podróżujšcy po Rzeczypospolitej cudzo- ziemcy ze zdziwieniem odnotowujš, iż Polacy pod- czas nabożeństw "upadajš na ziemię, bijš głowš o mur i ławki, uderzajš sami siebie w twarz i wy- prawiajš inne w tym rodzaju dziwactwa, z których się papiœci z innych narodów naœmiewajš" 39. Prze- bywajšcy w 1674 w Portugalii Andrzej Załuski gorszy się zaœ faktem, iż w Lizbonie podczas œwišt Bożego Narodzenia widział kapucyna, który "na lutni albo cymbałaeh sobie przygrywajšc", tańczył ## przy żłobku. 40 Postaciom z jasełek i szopek nadawano #vszę- dzie koloryt lokalny, oparty przeważnie na follilo- rze. Na Podhalu małego Jezusa otaczali zbójnicy, w Bretanii rybacy, w Meksyku Indianie ubrani ! w plemienne stroje. Ponieważ zaœ misjonarze spo- strzegli, iż hiszpańskie melodie niezbyt odpowia- ; dajš tubylcom, układali pieœni na melodie znane Indianom jeszcze z czasów pogańskich. W Polsce XVII wieku wiele pieœni nabożnych œpiewano na popularne, przejęte z muzyki œwieckiej, nuty; dzię- ki temu wierni mogli usłyszeć w koœciele nawet # melodię "siedzi zajšc pod miedzš". Kontrreformacja zrozumiała potrzebę przysto- sowania pojęć religijnych do mentalnoœci i szlach- ! ty, i mas plebejskich, z chłopami na czele. Zaró##,- , no bowiem magnat, jak jego najbiedniejszy pod- dany znajdowali w doktrynie i obrzędowoœci koœ- cielnej wiele bliskieh sobie elementów. Na rozwój rodzimej sztuki czy literatury kontrreformacja od- powiedziała nacjonalizacjš kultury religijnej, po- stulatom Koœcioła narodowego przeciwstawiła dal- sze unarodowienie katolicyzmu, który w cišgu 213 JANUSZ TAZBIft XVII stulecia stał się bardziej rodzimym niż przez kilka poprzednich wieków. Ta droga okazała się, jeœli nie najszybsza, to na pewno najpewniejsza i w konsekwencji doprowadziła do jego całkowi- tego triumfu. 1\Tie znaczy to oczywiœcie, aby Rzym nie usiło###ał ró##noczeœnie silniej poddać polskiego katolicyzmu sWoim #vpływom i kontroli. Dotyczyło to jednak raczej spraw politycznych i ludzi niż form obrzędowych. Koœc:ół powszeehny a Polska W siedemnastowiecznej Austrii, Hiszpanii czy Francji podporzšdkowany monarchii Koœciół sta- wał się jej sojusznikiem w walce o władzę abso- lutnš, #v Polsce pozostawał on przede wszystkim sprzymierzeńcem trzęsšcej krajem oligarchii mag- nackiej. Warstwa ta, rozbita na kilka grup, na- wzajem się zwalczajšcych, nie była w stanie podporzšdkować go sobie politycznie, a i Koœciół nie musiał się liczyć z magnateriš w równym stopniu, jak na przykład z Ludwikiem XIV czy z Habsburgami. Biskupi stanowili zresztš w więk- szoœci częœć tego stanu, podzielali więc sympatie polityczne swoich rodów. Stšd też w polityce we- wnętrznej państwa episkopat rzadko kiedy zaj- mował jednolite stanowisko. W polityce zaœ papiestwa Polska stała się przedmiotem, a nie podmiotem. Kardynał Riche- lieu, a po nim Mazarin, reprezentowali, często wbrew Rzymowi, francuskš rację stanu i kierowa- ne przez nich państwo wchodziło w sojusze z pro- testantami. Na stanowiskach kierowników polskiej polityki zagranicznej spotykamy w XVII wieku samych niemal duchownych; o żadnym z nich nie da się jednak powiedzieć, iż wbrew Rzymowi pro- wadził grę politycznš majšcš na widoku tylko PROBLE1lY WYZNANIOWE i wyłšcznie interesy Rzeczypospolitej. Postawa tej ostatniej w okresie wojny trzydziestoletniej, czy też jej stosunek do Turcji był w dużym stopniu konsekwencjš prohabsburskiej polityki papiestwa, realizowanej nieraz kosztem żywotnych interesów Polski. Nie znaczy to oczywiœcie, aby walka z im- perium ottomańskim nie leżała w interesie Rzeczy- pospolitej. Chodzi jedynie o podkreœlenie faktu, iż kuria papieska nigdy nie skłaniała na przykład Austrii do realizowania polskiej racji stanu, bar- dzo często zaœ wywierała nacisk na Warszawę, bg walczyła o interesy polityczne Wiednia. Wišzało się to zresztš œciœle z tym, że w XVII wieku miała miejsce prowincjonalizacja Koœcioła polskiego, a Rzym coraz mniej liczył się zarówno z władzš œwieckš, jak i duchownš tego kraju. Ka- tolicyzm polski pozostał na uboczu wielkich spo- rów wstrzšsajšcych Koœciołem. Nikłe więc były wpływy jansenizmu; na temat tej doktryny spoty- kamy przygodne tylko wzmian#ki. Bezpcœrednie kontakty z Port Royalem utrzymywała jedynie Maria Ludwika. Nieliczni tylko pisarze duchowni, między innymi Szymon Makowski, przenosili na grunt polski probabilizm francuskich kazuistów. I bez ich zresztš pomocy umiano znajdować kom- promisowe rozwišzania, umożliwiajšce rozgrzesza- nie największych warchołów i okrutników czy usprawiedliwianie rozrzutnoœci szlachty. Niewielki był również udział polskich księży w misjach pro- wadzonych na innych kontynentach. Zaledwie kil- kunastu dotarło do Chin, Japonii, Persji, paru do Ameryki, gdzi# w XVII wieku działali nie tylko Wło;i, Hiszpanie, Francuzi, Niemcy, ale i liczni mi- sjonarze czescy. Misje zamorskie nie imponowały zresztš Polakom ani ogromem niebezpieczeństw, ani też zasięgiem zdobyczy, skoro pod bokiem miano prawosławanych i protestantów, a w naj- 214 215 JANUSZ TAZBIR bliższym sšsiedztwie "schizmatyckš" Moskwę, Ta- tarów i pozostajšcych w "bisurmańskiej" niewoli chrzeœcijan na Krymie oraz w Turcji. Reformacja wstrzšsnęła Koœciołem polskim, zmuszajšc go do kontrakcji, kończšcej się często dystansowaniem osišgnięć przeciwnika. Z chwilš gdy przestała stanowić dla katolicyzmu poważne niebezpieczeństwo, a na jego miejsce nie pojawiły się nowe, jakimi był na przykład we Francji liber- tynizm i sceptycyzm religijny, duchowieństwo pol- skie traci swš dawnš prężnoœć umysłowš. Po wiel- kiej przygodzie intelektualnej XVI wieku następu- je katolicyzm potrydencki, oparty w Polsce w du- ży,m stopniu na uczuciu i wyobraŸni. Większe znaczenie majš obrzšdki zewnętrzne niż realizacja zawartych w Dekalogu zasad etycznych. Za kolo- rowš i imponujšcš fasadš kryła się doœć często nicoœć moralna; podobnie zresztš jak w stosunkach politycznych frazesy o "złotej wolnoœci" miały pokryć brak rzeczywistej demokracji szlacheckiej. Wszystko to sš rzeczy doœć dobrze znane: bu- dziły one zdziwienie i zgorszenie Francuzów i Niemców, nie oburzali się nimi Hiszpanie czy Włosi, przywykli do tak hałaœliwych i ostentacyj- nych przejawów kultu. Nie to zresztš różniło kato- licyzm polski od włoskiego czy hiszpańskiego, nie- mal równie głoœnego i barwnego, lecz fakt, iż na eišgłej manifestacji uczuć wyczerpywała się #vła- œciwie jego treœć ideologiczna. Na Zachodzie Eu- ropy rozwijało się życie wewnętrzne; u nas misty- cyzm był w gruncie rzeczy słabym i mało znaczšcym nurtem polskiego katolicyzmu. Jego zasięg ograni- czał się do kilku œrodowisk klasztornych i liczne przekłady literatury hiszpańskiej niewiele mogły tu zdziałać. We Francji, Włoszech czy Hiszpanii trw ały spory o łaskę i przeznaczenie, uprawiana w Polsce asceza nie sekundowała głębszej refleksji PROBLEMY WYZNANIOWE teologicznej, lecz jš zastępowała. Roztrzšsania z za- kresu wiary skupiały się przede wszystkim- rzecz nader charakterystyczna - nad realiami raju, okolicznoœciami stworzenia œwiata, narodzin Jezusa etc. Nic więc dziwnego, iż żaden z polskich teologów XVII wieku nie doczekał się rozgłosu i uznania na Zachodzie. Jeœli już korzystano tam z dorobku naszej kontrreformacji, to raczej tego, który powstał w poprzednim stuleciu. Fakt, iż katolicyzm polski nie liczył się w ży- ciu Koœcioła powszechnego można by wišzać z ogólnym regresem gospodarczym, klęskami mili- tarnymi, anarchiš politycznš, czy kryzysem kultu- ralnym. Wszystkie te zjawiska dały się jednak od- czuć w całej pełni dopiero w drugiej połowie XVII stulecia, gdy tymczasem Koœciół polski przez cały ten wiek nie posiadał w Rzymie poważniejszych wpływów i znaczenia. W tym samym zaœ czasie w Rzeczypospolitej współistniały z katolicyzmem inne grupy religijne, które odgrywały doniosłš rolę w życiu wyznaniowym, i nie tylko wyznanio- wym, eałej Europy. Jest rzeczš paradoksalnš, że o ile rozkwit re- formacji przyniósł największe, choć poœrednie i niezamierzone korzyœci katolicyzmowi, to jej schyłek zbiegł się z owocowaniem kulturalnym oœrodków różnowierczych. Cała Europa czerpała korzyœci z faktu, iż Rzeczpospolita jeszcze do poło- wy XVII wieku stanowiła schronienie dla wszyst- kich przeœladowanych za swe wyznanie w innych krajach tego kontynentu. Podobnš rolę odgrywała w tym czasie jedyna chyba Holandia, choć i ona nie przyjmowała na przykład arian, którzy tylko w Polsce i Siedmiogrodzie mogli liczyć na toleran- cję. Co prawda unitarianie siedmiogrodzcy nie wydali w XVII wieku żadnych wybitniejszych roz- praw teologicznych, cały więc ciężar obrony tego 216 217 JANUSZ TAZBIR wyznania spadł na braci polskich. Z ich grona werbowali Siedmiogrodzianie swoich ministrów i nauczycieli, a katechizm węgierskich unitarian pozostawał pod silnym wpływem rakowskiego. W Rzeczypospolitej ukazujš się dzieła arian, szerza- ce na całym kontynencie postulaty tolerancji reli- gijnej oraz racjonalistycznego podchodzenia do spraw wiary. ftefugium polskie umożliwia wygna- nym z ojczyzny braciom czeskim zakładanie szkol- nictwa, z którego wzorów będš czerpać uczelnie nie tylko kalwińskie, ale i katolickie w całej nie- mal Europie. Przodujšcš w obozie różnowierczym pozycję zawdzięcza Leszno i Raków silnym kon- taktom zagranicznym. Pierwszemu z miast odpo- wiedni rozgłos zapewniły autorytet i doœwiadcze- nie.Jana Amosa Komeńskiego, drugiemu zaœ na- pływ najpierw włoskich, a póŸniej niemieckich zwolenników antytrynitaryzmu. Rozgłos ten trwał zresztš tylko do czasu. W 1638 roku został - za sprawš kontrreformacji - zamknięty Raków; spa- lone w 1656 roku Leszno nie odzyskało już nigdy swej dawnej œwietnoœci. Podporzšdkowanie badań naukowych Koœcio- łowi nałożyło im z powrotem krępujšce więzy wy- znaniowe. ieologia stała się ponownie królowš nauk, żadne twierdzenie nie mogło być sprzeczne z powagš Pżs7na œ2.użętego. Ustały wyjazdy na stu- dia do "heretyekich" uczelni, zmniejszył się do- pływ ksišżek. Wszelkie œmielsze osišgnięcia ba- dawcze budziły podejrzenie nieprawomyœlnoœci. Na uniwersytecie krakowskim powstał dział ksišżek zakazanych. Nawet profesorom wyższych uczelni nie pozwolono czytać dzieł umieszczonych przez Koœciół na indeksie. Byłoby jednak niesłusznym uproszczeniem, gdy- byœmy właœnie w kontrreformacji widzieli głów- nego sprawcę u#adku kultury polskiej. Po pier- PROBLEMY WYZNANIOWE wsze bowiem rozwijała się ona pomyœlnie do czasu wojen szwedzkich i kozackich, a więc w okresie, gdy reakcja katolicka sprawowała już rzšd dusz, co najmniej od dwóch pokoleń. Po drugie, nasuwa się pytanie, dlaczego ta sama kontrreformacja n:e zaszkodziła rozwojowi kultury hiszpaIiskiej na przelo#:ie XVI i XVII wieku, ani też francuskiej za rzadów Ludwika XIV. Przecież i na Zachodzie Europy Koœciół również próbował krępować swo- bodny rozwój badań przyrodniczych czy astrono- micznych. Wszędzie też obowišzywał indeks pa- pieski, a podejrzani o "herezję" ludzie musieli się nieraz ratować ucieczkš za granicę. Mimo to na- stšpił tam rozwój nauki oraz wzrost tendencji la- ickich. Problemy te zasługujš niewštpliwie na dalsze studia. Wiek XVII pozostawił po sobie całš masę li- teratury "oficjalnej" w postaci panegiryków i utworów dewocyjnych oraz mnóstwo manuskryp- tów. Pierwszy typ Ÿródeł nauka dotychczas lekce- ważyła, uważajšc studia nad nimi za niezbyt opła- calne, drugi znamy - jak dotšd - niezmiernie słabo. A tymczasem panegiryki szerzyły pewne wzory osobowe i zawierały ciekaw#e refleksje o charakterze obyczajowym. W grubych tomach, rzadko przeglšdanych kazań czy żywotów œwię- tych można natrafiać na interesujšce rozważania dotyczšce aktualnych stosunków politycznych i społecznych. Być może, iż dokładniejsze przeba- danie tego typu Ÿródeł odsłoni nam inny, ciekaw- szy i bardziej złożony obraz problematyki wyzna- nio##,ej XVII wieku. 218 SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA Stanisław Cyna7skż SARMATYZM - IDEllLOGIA I STYL ŻYCIA Fowstanie mitu œarmaekiego i jego analogie Z pojęciem sarmatyzmu kojarzy się nam naj- częœciej swoisty sposób bycia, rubasznoœć, ciemno- ta i konserwatyzm staroszlacheeki. Tymczasem sarmatyzm obok tych zewnętrznych cech obejmo- ###ał różnorodne zjawiska występujšce w literatu- rze, sztuce, œwiadomoœci społecznej i politycznej oraz obyczajowoœci społeczeństwa szlacheckiego #i# Polsce w okresie od XVI do XVIII wieku. Olcre- œlenie sarmatyzm wprowadzili do literatury pn raz pierwszy dopiero w dobie oœwiecenia publicy- œci skupieni wokół czasopisma "Monitor". Okreœle- nie to nosiło wówczas charakter wyraŸnie nega- tywny; było terminem oznaczajšcym zespół cech wstecznych i konserwatywnych. Pisarzy póż- niejszych, szczególnie doby romantyzmu, urze- kała znowu barwnoœć i bujnoœć obyczajowoœci sarmackiej. Już w œredniowieczu francuski kronikarz Flodoard, zmarły w 966 roku, okreœlał Słowian mianem Sarmatów, ale nazwę tę upowszechnił do- piero humanizm. Właœnie zainteresowanie staro- żytnoœciš wzbudziło chęć poznania przeszłoœci i poczštków własnego narodu. Bliższa znajomoœć pisarzy antycznych, którzy dzielili Europę œrodko- wš na Germanię i Sarmację, ułatwiła historykom znalezienie przodków Słowian właœnie w owych mężnych Sarmatach. Zresztš nie bez winy byli i współczeœni obcy pisarze nagminnie poslugujšcy się tym okreœleniem, że wspomnimy tutaj Filipa Melanchtona czy też Joachima Vadianusa i Kon- rada Celtesa. Z Polaków największš zasługę w tym względzie ma chyba Jan Długosz i Maciej Miecho- wita, który swoim dziełem o obu Sarmacjach, euro- pejskiej i azjatyckiej, spopularyzował to geografi- czne okreœlenie. Inni pisarze, jak Jodok Ludwik Decjusz, Bernard Wapowski, Marcin Bielski, Mar- cin Kromer, Aleksander Gwagnin, Maciej Stryj- kowski, Stanisław Sarnicki, upowszechnili i rozwi- nęli ten wywód. Teorię o sarmackim pochodzeniu Słowian podbudował szczególnie Marcin Kromer, który wywarł duży wpływ na polskš i obcš histo- riografię, zwłaszcza czeskš. Zresztš tendencje do ustarożytnienia genezy swego narodu były wów- czas powszechne. Literatura włoska wyrażała przekonanie, że Italia jest spadkobierczyniš kulturalnych i polity- #znych osišgnięć starożytnego Rzymu. Giovanni Boccaccio pisał o niższoœci kulturalnej barbarzyń- skich Teutonów-Germanów i przeciwstawiał im Włochów, spadkobierców antycznej kultury. Z po- tlobnymi próbami przedstawienia starożytnych po- czštków narodu spotykamy się także we FrancjŒ. Występuje tam frankogallizm, którebo idee przed- stawił Franciszek Hotman w dziele Francogallżn (Genewa 1573). Frankogallizm odcinał się od ger- mańskoœci i sugerował pokrewieństwo Francuzów z Grekami trojańskiego Priama. Nurt ten miał sil- ne akcenty polityczne, gdyż wyprowadzał tradyeje republikańskie z czasów bogatych miast (municy- piów) w Galii. Według Eneasza Sylwiusza Anglicy 220 221 STANISŁAW CYNARSKI wywodzili swój poczštek od Rzymianina Erutusa. W Niemezech germanizm, bšdŸ teutonizm, #višzał się przede wszystkim z historiografiš ...otyczšcš problemu Wandalii i Saksonii. Hasło wielkiej Ger- manii wysunšł najsilniej Albert Krantzius. Pra- gnšł on wykazać przynależnoœć do Germanii: Pol- ski, Rusi, Czech, Anglii i Franeji. Polska należała według niego do Germanii jako Wandalia, a Niem- cy odgrywali w jej miastach czołowš rolę. Krant- zius stworzył także wraz z Wolfgangiem Laziusem genealogię Sasów. Wspomnieć tu trzeba, że do tra- dycji saksońskich nawišzywali też ideologowie hi- tleryzmu. Znany kartograf Sebastian Mnster w swej Kos#n,og#afżż, wydanej wBazylei w 1550 roku, za- znaczył, iż trud napisania tego dzieła podjšł dla uczezenia i wysławienia nacji germańskiej i w-iel- kiej Germanii. Potęgę jej władcy Tuiskora ::awił Niemiec 1\Taukler. Również i Alstedius w Thesaurus Chronologiae (Skarbżec dat, 1650) wywiódł Sar- matów i Germanów od Tuiskona, którego pano- wanie rozcišgało się od Renu po Don i I#lorze Czarne. Poglšdy te znalazły swój wyraz także w histo- riografii czeskiej. O pokrewieństwie Słowian z Wandalami pisali Jan Dubravski, Zygmunt z Pu- chova i Daniel Adam z Veleslavina. Przewr‚t w li- teraturze czeskiej spowodowało dopiero wystapie- nie Jana Matiasza Sudeckiego, który podważył tę tezę. Jego wywody na temat wsehodniego redowo- du Czechów nosiły antyniemiecki charakter. Su- decki w okresie zmagań z Habsburgami wskazywał na zwišzki ze wsehodem i Słowiańszezyznš. Dzieło swoje De orż#żne Bohein:oru%n, et Slavorunz (O po- czštku Czechów ż Sło#wżan, 1615) dedykował on Albertowi Smirickiemu, znanemu przeciwnikowi Habsburgów. Zwolennikiem poglšdów Sudeckiego SARMATYZM - IEGLCGIA I STYL ŻYCIA był także głoœny obrońca języka czeskiego ogu= sław Balbin. W Rosji #i,yprowadzano Rurykowiczów od ce- sarza August- i głoszono tezę o roli Moskwy jako trzeciego Rzymu. Dadać trzeba, że wpływy sarma- tyzmu docierały i tutaj. Z historyków najbardziej znany był Marcin Bielski. Poglšdy sarmackie zna- lazły także silny oddŸwięk wœród południowych Słowian. Pod wpływem Miechowity Vincentius Pribojević napisał dzieło o ich poczštkach. W Szwecji prace Alberta Krantziusa zaważyły na rozwoju nordyzmu, który wyprowadzał poczštki Szwedów od Gotów. Nordyzm nawišzujšc do doby wędrówek Gotów, odegrał za czasów Karola IX i Gustawa Adolfa dużš rolę w propagowaniu haseł ekspansji. Œladami Gotów miały podšżać wojska szwedzkie nad ujœcie Wisły. Jak z tego wynika, tendeneje do szukania sta- rożytnej genealog swego narodu nie były czymœ osobliwym. Natomia## chyba tylko w Polsce roz- winšł się sarmatyzm jako forma ideologii i kultu- ry w całej swej #arwnej okazałoœci. Rozwój mitu sarmaekiego w pierwszej połowie XVII wieku Sarmatyzm nie był czymœ stałym i niezmien- nym; w jego rozwoju wyróżnić można okresy, w których ulegały zmianie formy tego ciekawego zjawiska kulturalnego. W pierwszym okresie, trwajšcym do lat siedemdziesištych XVI wieku, ukształtowała się ostatecznie teoria o sarmackim rodowodzie Słowian i przyjęła nazwa Sarmacji dla całego państwa Jagiellonów. Tak okreœlali w swoieh dziełach jego obszar Stanisław Orze- ehowski, Aleksander Gwagnin, Jan Krasiński i in- ni pisarze szesnastowieczni. Drugi okres w roz= 222 / 223 STANISŁA#V CYNARSKI woju sarmatyzmu trwał do połowy XVII wieku. Tu wyraŸnš granicę stanowi poczštek wojen ko- zackich, moskiewskich i szwedzkich. W tym okre- sie nie obserwujemy w historiografii ważniejszych zmian. Historycy pierwszej połowy XVII wieku idš drogš utartš przez Marcina Bielskiego i Marcina Kromera. Zdarzajš się jednak próby wykazania nie tylko rodowodu sarmackiego, ale podobieństw istniejšcych rzekomo między Sarmatami a szlach- tš polskš. Krzysztof Warszewicki w swoich dzie- łach starał się udowodnić, że szlachta mazowiecka posiada najwięcej tych właœnie cech sarmackich, a przy okazji podkreœlał wielkš pobożnoœć Mazu- rów. Inni autorzy, jak Salomon Neugebauer, Erazm Gliczner, Filip Klver, idš całkowicie za wywoda- mi Kromera. Bardziej oryginalny był znany poli- tyk i pisarz Łukasz Opaliński, który w dziele Po- lonża defensa (Obron,u Polskż, Gdańsk 1648) uznał Sarmatów za współplemieńców Słowian. Duże natomiast zmiany zaszły w procesie przyswajania tego mitu na użytek codzienny. Po- jęcie Sarmata zmieniło swojš treœć i znaczenie. Nie był to tylko Słowiarrin czy też Prasłowianin, ale przede wszystkim Polak, a właœciwie szlach- cic polski. Sama nazwa weszła do słownictwa za- równo pisarzy, jak i mówców szlacheckich. Wprawdzie nadal stanowiła okreœlenie uroczyste, rzecz nzożna odœwiętne, które umieszezano na ta- blicach nagrobkowych, ale równeczeœnie weszła do języka owszechne o. Cz sto s o k g ę p ty amy takie nazwy, jak rzeka sarmacka, las sarmacki czy mróz #armacki. Pojęcie sarmackoœci coraz wyraŸniej jednak utożsamiało się ze szlacheckoœciš. Mówiło się o szlacheekim lub sarmackim narodzie, krwi sar- mackiej, animuszu sarmackim, wolnoœci sarmac- I ć#Orxei#zt#œ~#;c;t5ńuiem%:#; eir## ## ' # f 0 t; t #:t +#e# # txa; ## ##'##### #' #`CZ####' Z^O## #IiC#O # ## Ć#,# i ##%L # z#toxegn Polaev v f#ytev #!tt#y#lriepuez#(e#k j r;:#izav fŠ#; #z###. `?# #i v r #f: a#tE# #6##- :25 'i; #%œtl##G" ti#?,# t E #t t #"zr # #, < t ł 1 '#'1` ; ;G& ##a j it t IT#; t # E c Ii # Ii& t ! 6r9E## 'SC#1 7# #)! E #;4 # f# & # tn% ea## t i##g!;r#7 p c#(##:rs;#tr#c## #?,# ttu,3#a. #1a3#=W:#r.C# tV 9f";E"#iJ:, #tT,iiI#J; #`i C# ŸE%r;',a##aC,at9%;.:..,7r !#<'a c# %:.=xr#:%#`#; ;nm(y;rG:#=œ tr i # #### z ##: 7satr iC#S t ###r,c-x i#tr# #rz ";sv n ##xes(# Ct t9C# 3r;Ertia #l%:r##ćtt.o ? v, #7coa### pJ i i # )# # 7c!,#tz# # # 5# a #:ro3rt#on#;crCSp I:phCtotr7 r #;(&##c#cs#t###T<# ` % ;i(#&hhtC##iYjtl## #6)t,#A# t t#ttyt(f#a>ttltt&((tn##%%a#.r.< ; 32. Strona Kt-onikż Aleksandra Gwagnina, zawierajšca wywód o sarmackim pochodzeniu Polaków 224 S#RMATYZM - IDEOLOGIA I sTYL ŻYCIA kiej. Sarmatš był głównie szlachcic polski, litew- ski bšdŸ ruski, nie mieszczanin jednak, a już w żadnym wypadku chłop. Chłopom i Kozakom nadawano miano chamów, Getów lub Gepidów. To zresztš znalazło potwierdzenie w wywodach Dembołęckiego, który rodowód Polaków wypro- wadził od potomstwa Adama. Wprawdzie i innych Słowian nazywano nie- kiedy Sarmatami, ale równoczeœnie podkreœlało się, że Polska jest głowš i królowš całej Sarmacji. Pojęcie Sarmacji stawało się zatem czynnikiem jednoczšcym w sposób w#raŸny całš szlaehtę Ko- rony i Litwy, zacierajšcym antagonizmy narodowe w imię owej sarmackoœci szlachty polskiej, litew- skiej i ruskiej. Miano Sarmaty nadawano nie tyl- ko Potockim, lecz także Radziwiłłom czy Sapie- hom. Toteż znany pisarz Andrzej Maksymilian Fredro twierdził w dziele Mżlita7ża (Amsterdam 1668), że szlachta Polski, Litwy i Rusi stanowi je- den naród. Wywód Polaków od Sarmatów służył szlachcie do opracowywania własnych genealogii. Uznano, iż większoœć herbów szlacheckich bierze swój poczštek w starożytnej Sarmacji. Stamtšd pochodzš rody pieczętujšce się takimi herbami, jak Rola, ŁabędŸ, Starża, Ostoja, Starykoń, Œrzeniawa, Œlepowron. To przekonanie próbował uzasadnić w swym herbarzu Jan Aleksander Gorczyn. Sarmackie hasła ekspansji Miedzioryt Jana Aleksandra Gorczyna Mit sarmacki, podobnie jak w Szwecji nor- dyzm, służył jako materiał propagandowy uzasad- niajšcy ekspansję na wschód. Przekonanie o sar- mackim pochodzeniu Polaków stwarzało podstawę do przypisywania ich potomkom szczególnej roli dziejowej, którš mieli odegrać na wschodzie przez podporzšdkowanie sobie Moskwy. Wszak w całej 15 Polska XVII wieku 33. "Statek sarmacki" płynšcy wœród burzliwych fal histor STANISŁAW CYNARSKI Sarmacji europejskiej jedynie Moskwa nie naie- żała do Polski. Marcin Paszkowski wyraŸnie stwierdzał, że Polacy-Sarmaci sš dziedzicami ziem nad Okš, Wołgš i Donem. Prawo do tych teryto= riów zawdzięczali, zdaniem Paszkowskiego i in- nych pisarzy, pochodzeniu ze Wschodu, z Sarma- cji. Rosjan nazywa on w Posiłku Bellony Sauro- 7n.ackiej (Kraków 1608) pasierbami Sarmatów, nie majšcymi prawa do ziem starożytnej Sarmacji. Interwencja magnatów polskich i udział ich w dymitriadzie, a następnie wyprawa Zygmun- ta III, stały się zachętš do pism wzywajšcych Sar- matów do podboju. Œwiadczš o tym liczne utwory Paszkowskiego, Pawła Palczowskiego, Stanisława Witkowskiego, Kaspra Miaskowskiego i innych pisarzy. Literatura ta jest wyrazem politycznych dšżeń częœci szlachty i magnaterii oraz przekona- nia o sile militarnej Polski i roli, jakš może ode- grać na wschodzie. Obok propagandy ekspansji w pismach z po- czštku XVII wieku pojawiajš się inne głosy. Tu niewštpliwš granicę stanowi rokosz Mikołaja Ze- brzydowskiego. Jako ruch o silnym i wyraŸnym podłożu etnicznym pogłębił poczucie œwiadomoœci narodowej, wzmocnił u szlachty przekonanie o jej odrębnoœci kulturalnej i politycznej, poruszył masy szlacheckie Polski i Litwy, wywołał prawdziwš lawinę pism, wierszy, traktatów, pamfletów itp. W rozwoju sarmatyzmu rokosz ten stanowi bardzo ważne wydarzerIie. Wprawdzie jego zwolennicv przegrali, lecz król musiał zaniechać wszelkich prób reform. Szlachta wysuwała co prawda swój program naprawy Rzeczypospolitej, ale było to tyl- ko echo dawnych walk o egzekucję praw. W ro- koszu przegrała szlachta, przegrał właœciwie i król, a magnateria zorientowała się, jak to powiedział Zbigniew Ossoliński, że nie jest dobry ani król SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA zwycięski, ani zwyciężony. Rokoszowi mówcy i pisarze przedstawili szlachcie swój ideał państwa, # ustroju i wolnoœci, który stał się podstawš ideolo- gii przeciętnego szlachcica. Przebieg zjazdów ro- 9 koszowyeh œwiadczył o tym, że œwiadomoœć szla- checka ukształtowała się w duchu wyraŸnie za- ehowawczym. Niechęć do cudzoziemszczy-zny i trad5cjonalizm Z pism tego okresu widać, jak bardzo wzrosły # nastroje wrogoœci do cudzoziemców. Najwięcej przytyków otrzymywali Niemcy i Włosi. Francu- zów okreœlano jako lekkomyœlnych, Anglików ' uważano za obłudnych, Holendrów za prostaków, Iiiszpanów za dumnych i chytrych. Mimo trwajš- cej jeszcze mody na wyjazdy zagraniczne, poja- wiajš się opinie, iż wyjeżdżajšcy uczš się tylko lekkiego życia i choroby stamtšd przywożš. Zre- sztš peregrynanci ci rzadko dostrzegali osišgnięcia gospodarcze czy kulturalne w krajach zachodnich. Zazwyczaj wracali przekonani, że nie ma to jak polska szabla i pszenica. Szlachta wiedzšca o "praktykowaniu" króla z Habsburgami instynktownie czuła niechęć do wszystkiego, co obce. Obawiano się, że monarcha może pójœć w œlady Filipa II i przy pomocy tej dy#- nastii zaprowadzi absolutyzm. Szczególnie nie- chętnie odnoszono się do cudzoziemców na dworze królewskim, uważajšc ich za zwolenników silnej władzy monarszej. Szlachta żywiła niechęć do kró- ; la, który "zasmakowawszy sobie cudzoziemskie obyczaje" szukał porozumienia z Habsburgami i snuł plany odzyskania Szwecji. Sam Zygmunt III Rlaza doskonale orientował się w tych nastrojach szlacheckich. W czasie rokoszu mówił do kancle- rza Macieja Pstrokońskiego, że choć odprawił cu- 226 227 STANISŁAW CYNARSKI dzoziemców, to szlachta nie chce na tym poprze- stać. Domaga się ona bowiem usunięcia z dworu zagranicznej mody i języka. Szlachta gloryfikc=,Nała dawne prawa, zwycza- je i obyczaje, była przekonana o swej odrębnoœci kulturalnej i narodowej, dostrzegała wyjštkowoœć polskiego ustroju państwowego, który uważała za dziedzictwo wywalczone przez przodków. Pod wpływem niechęci do cudzoziemszczyzny kształ- towało się poczueie odmiennoœci polskiego charak- teru, czyli jak mówiono "poIskiego animuszu". Miał on posiadać swoiste cechy odróżniajšce go cd innych narcdów. Obok takich właœciwoœci, jak prawoœć, szczeroœć, dobrodusznoœć, goœcinnoœć, wy- mownoœć, najważniejszym znamieniem było umi- łowanie swobody. Twierdzono, że "nam Polakom w sukience wolnoœci tak przystoi, iż jakoby jš do nas, do natur i geniuszów naszych przymuskał" 41. To przekonanie o odrębnoœci charakteru narodo- #vego stało się powszechne. Pisma z poczštków XVII wieku, a zwłaszeza z doby rokoszowej, wskazujš, jak dalece pogłębił się tradycjonalny sposób rozumowania u szlachty. Twierdziła ona, że nie prawa sš złe, ale ludzie je psujš, bo odchodzš od obyczajów przodków, i że nie można wprowadzać żadnych zmian, gdyż pra- wa i ustrój to spadek zostawiony przez ojców. Dla- tego też za słuszne uważano wszystko, co miało za sobš tradycję i dawnoœć. Być może wpływały na to specyficzne cechy polskiego ustroju, tak różne- go od krajów sšsiednich. Wzorowano się tedy je- dynie na czasach antycznych i własnej tradycji, się- #ajšcej czasów piastowskich. Pogłębiajšcy się partykularyzm wpływał na #vzrost kultu dawnoœci i rodzimoœci oraz potęgo- wał ów patriarchalny sposób rozumowania, że "tak drzewiej za ojców naszych i dziadów bywało". SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA Próby cofania się w przeszłoœć "złotego wieku" ludzkoœci przetrwały zresztš aż do XVIII stulecia. Na razie zmiany te dopiero narastały w œwia- domoœci szlacheckiej. Poczštek XVII wieku to . okres działalnoœci pokolenia, które wykształciło się na kulturze renesansu; wœród działaczy politycz- nych większoœć stanowili wychowankowie obcych uniwersytetów. Zwišzki z Zachodem były jeszcze doœć silne. Rokosz Zebrzydowskiego dostarczył jednak wiele materiału z owego "spichrza trady- cji". Polemiœci rokoszowi chcieli wykazać, że ruch # ten nie jest "heretyckim" wynalazkiem, ale pol- :" skim zwyczajem prawnym i posiada wiele analogii w naszych dziejach. ZnaleŸli się też mówcy i pisa- , rze, którzy twierdzili, że historia Polski składa się z cišgłej walki między królem a szlachtš i z nie- ustajšcych rokoszów. Elementy me5janizmu Zachodziły także zmiany w rozumieniu poję- cia Sarmacji. Miejsce królestwa Sarmacji zajmo- wało okreœlenie republiki sarmackiej, chociaż pi- sano także o imperium sarmackim. Wišzało się to z sytuacjš politycznš Rzeczypospolitej poczštków XVII wieku. Walki ze Szwecjš, możliwoœci inter- wencji w Moskwie, zagrożenie tureckie stwarzało przekonanie o wyjštkowym posłannictwie dziejo- wym Polski. Toteż bardzo chętnie nawišzywano do czasów antycznej Sarmacji i wierzono, że Pola- cy odegrajš wielkš rolę na wschodzie Europy. W tych poglšdach dostrzec można wiele elemen- tów mesjanizmu, który na gruncie polskim łšczył w sobie pierwiastki religijne i społeczno-politycz- ne. Unia brzeska, tendeneje do restauracji katoli- cyzmu w Szwecji, próby podporzšdkowania Ko- œcioła prawosławnego Rzymowi, nadzieje na pod- 229 228 sTANISŁAW CYNARSKI bój bšdŸ unię z Rosjš, budowały mit o szczegól- nej roli Polski w całej Sarmacji. Koœciół przyczy- niał się walnie do urabiania Rzeezypospolitej opi- nii przedmurza chrzeœcijaństwa. Wojciech Dem- bołęcki piszšc o przewagach lisowczyków, zazna- czał, że Pan Bóg powołał Polaków jako naród "niegdyœ machabejski" do stłumienia złoœci here- tyckiej. Rozmnożenie tak bardzo przez Boga szla- chty stanowiło dla niej także dowód, iż Polacy sš narodem wybranym. Przekonanie o.tym, jak i przeœwiadczenie o wyjštkowej sytuacji szlachty polskiej, było powodem, dla którego uważano ustrój Polski i prawa oraz wolnoœci szlacheckie za instytucje otoczone szczególnš opiekš boskš. Doj- dzie w końcu do tego, iż statyœci szlacheccy Bogu przypiszš stworzenie ustroju Rzeczypospolitej. Ta- kie zdanie reprezentował Andrzej Maksymilian Fredro i Jan Białobocki. Wojny z Turkami i Tatarami, bitwy pod Ce- corš i Chocimiem, a następnie za Władysława IV plany wielkiej #i%ojny z Turkami dały asumpt do pism o treœci mesjanistycznej. Samuel ze Skrzyp- ny Twardowski przepowiadał zdobycie Turcji, Bułgarii i Macedonii. Wojciech Dembołęcki, pro- wincjał franciszkański, stworzył swoistš wizję me- sjanistycznš w dziele Wyz.uód jedynot.ułasnego pań- st#a œwżata... (Warszawa 1633). Z Pis#n.a œ#więtego, ze słów Ezechiela wywiódł on prawo Polski do pa- no#i%ania "na wszystkš Azję, Afrykę i Europę". Ro- jenia Dembołęckiego osišgnęły szczyt megalomanii narodowej, były one echem dšżeń częœci szlachty, jak również kresowej magnaterii. Sarmackie ideały Ze zmian, jakie zaszły w tym czasie w œwiado- moœci szlacheckiej, zwrócić należy uwagę na poję- sARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA cia i okreœlenia z zakresu moralistyki. Szczegól- nie:dużo miejsca poœwięcono ideałowi dobrego mo- narchy, który według szlacheckich moralistów po- winien chronić i przestrzegać swobód i wołnoœci tego stanu. Króla miała cechować łagodnoœć; ludz- koœć, sprawiedliwoœć, szczodroœć, męstwo i stałoœć. Rokoszanin Janusz Radziwiłł stwierdzał, że mo- na#cłIowie polscy nie siłš i potęgš, ale ludzkoœciš i łagodnoœciš "koić animusze ludzkie zwykli" 42. :,Wzorami dobrych władców byli dla Jana Szcaęsnego Herburta Bolesław Chrobry, Kazimierz Sprawiedliwy, Kazimierz Wielki. Częœciej jednƒk w literaturze poczštków XVII wieku znajdujemy stwierdzenie, jakim król być nie powinien. W rę- kopiœmiennym diariuszu rodziny Taszyckich z koń- ca XVI wieku spotykamy negatywnš ocenę Zy- gmunta III, za którego panowania "nic spokojnego, szczęœliwego w Rzeczypospolitej się nie dzieje. Radš mšdrš gorszy się, do głupiej się przywięzuje. Rżeczami się nieprzystojnemi bawi. Rycerskiego ludu rad nie widzi" 43. Szlachtę oburzały upodoba- nia monarchy, jego cudzoziemski strój, zaintereso- wania muzykš, malarstwem, rzeŸbš, rytownictwem i alchemiš. Według pisarzy rokoszowych król powinien być w pierwszym rzędzie żołnierzem, nie zaœ uczo- nym i teologiem. Jakš wagę do tego przywišzy- wano œ#i%iadczy jeden z artykułów rokoszowych, w którym zamieszczono żšdanie, aby zabawy i za- interesowania królewskie podnosiły jego autory- tet i nie narażały go na niechęć i nienawiœć. Zwra- cano również uwagę na strój króla. W diariuszach sejmowych spotykamy głosy posłów domagajšce się, aby monarcha chodził w polskim ubiorze. Te rozwa- żania nad ideałem dobrego władcy doprowadzały do konkluzji, że dobrym królem może być tylko Piast, gdyż trudno, aby cudzoziemiec dbał o interesy Po- 230 231 STANISŁAW CYNARSKI laków. Wskazywano tu między innymi na przy- kład Henryka Walezego, który po krótkim pano- waniu uszedł z Polski. Obok rozważań nad ideałem monarchy w pis- mach rokoszowych i póŸniejszej literaturze zawar- tych jest sporo wypowiedzi na temat przymiotów dobrego obywatela. Znajdujemy je w utworach Mateusza Bembusa, Mateusza Buczkowskiego, Wacława Kunickiego (Obraz szlachcżca polskiego, Kraków 1615), Andrzeja Radawieckiego (Prau>y szlachcżc, Kraków 1632 i Kaspra Siemka zatytu- łowanym Cżvżs bonus (Dobt'y obyz.uatel, Kraków 1632). Ideał wzorowego obywatela kreœliły także częste w tym okresie utwory panegiryczne oraz mowy weselne i pogrzebowe. Kompozycja tego ideału kształtowała się we- dług tendencji reprezentowanych przez danš gru- pę politycznš. W opinii szlachty, będšcej w opozy- cji wobec dworu, cnotliwym jest ten, który się "ozywa o zgwałcenie prawa i przysięgi pańskiej" 44, Literatura rokoszowa dawała liczne przykłady takich dobrych obywateli; jest rzeczš oczywistš, iż żadnego z regalistów nie zaliczano do ich gro- na. Jakub Sobieski powiedział wprost, iż ten kto nie kocha swobód szlacheckich i praw ojczystych jest wyrodkiem. Ideałem wzorowego obywatela był w ówczesnej opinii Janusz Radziwiłł, który często występował na sejmach w obronie przywi- lejów stanowych, œmiało przeciwstawiajšc się kró- lowi. Jest to przykład tworzenia się pojęcia do- brego magnata, obrońcy swobód i wolnoœci szla- checkich. Zresztš i sami możnowładcy chętnie przybiernli pozę szermierzy wolnoœci szlacheckich. Krzysztof Radziwiłł mówił o sobie na sejmie 1626 roku, że "jako dobry obywatel ojczyzny broni jak może swobód i wolnoœci naszych" w każdej sy- tuacji. 45 SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA Dobrym obywatelem był według opinii szla- checkiej Mikołaj Zebrzydowski, który gdy jego upomnienia nie skutkowały, przeciwstawił się zbrojnie monarszym zakusom na swobody szla- chty. Tak więc w publicystyce rokoszowej ugrunto- wało się pojęcie dobrego obywatela jako obrońcy praw i przywilejów stanowych, walczšcego z pró- bami wprowadzenia rzšdów absolutnych. Zdaniem byłego rokoszanina Jana Szczęsnego Herburta jest nim "szlachcic cnotliwy, godny, mšdry, pobożny, sprawie#liwy... mężny, sprawny, przedni miłoœnik ojczyzny" 4s, który swe zalety rozwija przez uczest- nictwo w sejmikach, sejmach, rokoszach, zjazdach, legacjach, wojnach, pospolitym ruszeniu i sesjach trybunałów. Te właœnie instytucje nazwał Herburt koœciołami cnoty obywatelskiej. Ideał wzorowego obywatela kreœlili również pisarze koœcielni. Dla księdza Piotra Skargi był nim podkomorzy An- drzej Bobola, którego cnoty sławił w przedmowie do Knzań o sżed#rcżu sakru#n,entach (Kraków 1618). Za wzór innym stawiał go również Mateusz Bembus. W kreœleniu obrazu dobrego obywatela chęt- nie sięgano do przeszłoœci, przeciwstawiajšc panu- jšcemu zepsuciu cnoty przodków. Œledzšc współ- czesnš literaturę panegirycznš, dostrzegamy postę- pujšcš sarmatyzację tego ideału. Nie chodzi tu tylko o t#rminologię, w której roi się od Sarmatów, ale o zwężanie wzorca do miary szlachcica za- dowalajšcego się życiem w swoim partykularzu. Ideałem stał się nie polityk, dyplomata, lecz mów- ca sejmikowy. Takie tendencje dostrzec można w ówczesnych instrukcjach i wskazaniach wycho- wawczych. Na potrzebę znajomoœci praw ojczy- stych i strzeżenia się przed obcymi wpływami zwracała uwagę instrukcja wychowawcza opraco- 232 233 STANISŁAw CYNARSKI wana przez starostę lubelskiego Piotra Myszkow- skiego. Zalecał on między innymi uwzględnianie przy nauczaniu potrzeb ojczystego kraju, unikanie zaœ rzeczy obcych, w Polsce nieprzydatnych. Nie odbiegały od tych uwag instrukcje Krzy- sztofa Radziwiłła i listy Jana Firleja, skierowane do synów przebywajšcych w Niemczech w 1613 roku czy też wskazania wojewody sandomierskie- go Zbigniewa Ossolińskiego. Przewijał się w nich postulat poznania prawa ojczystego i sztuki ora- torskiej. Autorzy podkreœlali znaczenie wymowy ze względu na koniecznoœć uczestniczenia w sejmi- kach, sejmach i trybunałach. Ucieleœnieniem ide- ału dobrego obywatela bywał w społecznoœci szla- checkiej mediator i działacz sejmikowy, najczęœciej zresztš demagog. Jeden i drugi mógł funkcjono- wać jedynie pod warunkiem "wziętoœci i miru" u szlachty. W obowišzujšcym wzorcu starano się również uwzględniać postulat rycerskoœci. Nawoływano do odrodzenia ducha bojowego starożytnych Sarma- tów. Sarmata bowiem w rozumieniu autorów tego czasu był przede wszystkim synonimem dzielnego wojownika, rycerza. Sarmƒta-ziemianin Œwietny znawca kultury staropolskiej Włady- sław Łoziński stwierdził, że "sielskoœć i rycerskoœć to główne cechy życia szlacheckiego w przeszło- œci"47. Wzrost agraryzmu szlaeheckiego, zaintere- sowanie gospodarkš wiejskš wpływały na zmianę wzorca dobrego męża i obywatela. I tutaj szlachta odwołuje się do przykładu biblijnych patriarchów, kochajšcych pracę na roli, bšdŸ do antycznego Cyncynata, który w razie niebezpieczeństwa za- mieniał pług na miecz. W literaturze pojawiajš się sARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA utwory zawierajšce pochwałę życia wiejskiego, ziemiańskiego. Temat ten poruszajš między inny- mi: Szymcn Szymonowic, Hieronim Morsztyn, Kas- per Twardowœki, Andrzej i Piotr Zbylitowscy oraz autorzy ówczesnych ekonomik, czyli rad gospodar- czych. Dla szlachcica o wiele bardziej atrakcyjne od żołnierskiego zawodu były zajęcia rolnicze; nie pasjonowało go "marsowe pole", ale rzeka spław- na pod bokiem i możliwoœć sprzedaży zboża. Ma- rzenia te odbija wiersz Hieronima Morsztyna: Miasto blisko, targ niegłodny Koœciół doma, sšsiad zgodny. Chłopów gromada - có# wsi za wada? Jeszcze inny pisarz przedstawiał zalety życia "na swojej chudobie" chwalšc to, że szlachcic, ziemianin "sam d#i#orem, laskš [czyli marszałkiem], sam i panem sobie". 4s Proces agraryzacji pocišgał za sobš nie tylko nsłabienie owej sławionej tężyzny sarmackiej, na co zwrócił uwagę kanclerz Jerzy Ossoliński, mó- wišc, że przodkowie zadowalali się sarmackš mier- noœciš i pragnęli sławy, dopiero póŸniej nastšpiło zajęcie się gospodarstwem z ujmš dla rzemiosła w,ojennego. Agraryzacja wzmagała także proces izolacji kulturalnej szlachty zamkniętej w obrębie s#.#ej ziemi czy powiatu. Ogólny #vzorzec kultural- ny stawał się coraz bardziej ograniezony. Sarma- tyzm przybierał postać wiejskš, ziemiańskš. Ta statycznoœć kultury #viejskiej, ten bezruch wpły- wał na potęgowanie się konserwatyzmu. Sarmacki styl życia był œciœle zwišzany z apologiš posiada- nia v#si, gniazda rodowego, z pochwałš patriar- chalnego życia dworskiego. Cała tradycja i gniazda szlacheckiego, i rodu mieœciła się, zdaniem Władysława Łozińskiego, 234 23ƒ STANISŁAW CYNARSKI w œcianach szlacheckiego dworu. Był on zamknię- tym w sobie organizmem, małym œwiatem, posia- dajšcym własne sšdownictwo, własnš siłę zbrojnš, własne narzędzia kary (dyby i gšsiory), własnš bibliotekę i aptekę. Toteż Łoziński słusznie stwier- dził, że dwór szlachecki jako ostoja konserwaty- zmu najdłużej opierał się wszelkim nowym prš- dom, niosšcym zmianę obyczajów oraz mody. Q#ła- œnie w dworach i dworkach szlacheckich ów tra- dycyjny sarmacki styl życia najgłębiej się zako- rzenił, gdyż oœrodki magnackie przez swój bar- dziej "kosmopolityczny" sposób bycia zachowały kontakty z kulturš europejskš. Potwierdza to i za- sób biblioteczek szlacheckich, w których obok ksišżek o treœci religijnej znajdujemy najczęœcieJ kroniki Bielskiego lub Gwagnina, i wreszcie owe "lasy rzeczy" (silva rerum), czyli rękopisy, do któ- rych wpisywał szlachcic to, co uznał za godne uwagi i zapamiętania. Folityczna treœć sarmatyzmu W wyniku osłabienia władzy monarszej, wzro- stu potęgi magnaterii, postępujšcej decentralizacji tworzy się ów swoisty schemat myœlenia, zespól poglšdów tradycyjnych, konserwatywnych, który zwiemy sarmatyzmem. U podstaw tego poglšdu tkwiło przekonanie o doskonałoœci urzšdzeń ustro- jowych Polski oraz przeœwiadczenie, że prawa sš dobre, jedynie ludzie gorsi i obyczaje zepsute. Tu przekonanie pogłębiło się w miarę postępujšcegu upadku kultury polityeznej. Sam rokosz lat 1606- -1609 był już tylko echem dawnej walki œredniej szlachty o naprawę Rzeczypospolitej. Lata dwu- dzieste XVII wieku to okres, kiedy polityey szla- checcy nie wychodzš poza zgłaszanie "urazów i egzorbitancji". Na sejmach i sejmikach królujea SARMATYZM - IDEOLOGIA I sTYL ZYCIA tradycjonalizm oraz obrona staropolskiego zwy- rzaju. Jan Żabczyc pisał w dziełku Praktyka dz.uor- skie: "nie masz większego upadku w Rzeczypospo- iitej, jako wynalazek nowych praw, a starych do- t#rych obyczajów łamanie i skaza" 49. Podobne po- glšdy głosił Jan Szczęsny Herburt. Na sejmie isonwokacyjnym 1632 roku szlachta powoływała się na opinię Jana Ostroroga wojewody poznań- skiego, że ze starš Rzeczšpospolitš jak z ciałem albo z domem postępować trzeba, nic nie reformu- jšc, ale poprawiajšc. Przekonanie to utrwaliło się w œwiadomoœci ogółu szlacheckiego jako podstawo- wy kanon wiedzy politycznej. Ľl pierwszej połowie XVII wieku, która wnio- sła duże zmiany w rozwoju sarmatyzmu, pisarze regalistyczni, w tym sporo mieszczańskich, głosili hasła silnej monarchii sarmackiej. Połowa XVII wieku ugruntowała natomiast przekonanie o ideal- nym ustroju republiki sarmackiej. Jeszcze w czasach rokoszu oddzielano sprawy polityki od religii, a niektórym katolikom marzyły się swobody Koœcioła gallikańskiego. Szlachta jed- nak w swej masie przechodziła na pozycje kontr- reformacji, wyrzekała się nowinek cudzoziemskich, opowiadajšc się za wyznaniem przodków. Życie religijne stało się bardziej zewnętrzne przy wzra- stajšcej nietolerancji i ciasnocie pojęć. W rozu- mieniu przeciętnego szlachcica tych czasów jedy- nie wiara rzymskokatolicka była godna Sarmaty i gwarantowała zbawienie. Nie mówišc o lutera- rIizmie czy kalwinizmie, nawet do wyznania grec- kokatolickiego odnoszono się niekiedy nieufnie. Pamiętnikarz Jan Poczobut-Odlanicki wštpi w zbawienie swego dobrego przyjaciela, ponieważ był on unitš. Nasiliła się dewocyjnoœć, wzrastała iIoœć fundacji religijnych i zapisów na rzecz Ko- 236 237 STANISŁAW CYNARSKI œcioła. Œwiadczš o tym testamenty szlacheckie z tych czasów. Koœciół starał się wpływać na wiernych po- przez ceremoniał i wspaniałoœć obrzędów. Z dru- giej strony obserwujemy podkreœlanie nicoœci ży- cia. Obrazy koœcielne tej doby noszš znamiona sztuki barokowej; ukazuje się w nich œwiętych i dostojników œwieckich lub fundatorów. Na uwa- gę zasługujš pełne realistycznej grozy obrazy ale- goryczne, któryeh treœciš zazw yczaj były: idee marnoœci życia oraz walka z pokusami itp. Prawie na wszystkich obrazach można odnaleŸć postać fundatora i jego herb. W panegirykach poœmiert- nych zazwyczaj, nawet przesadnie, eksponowano dostojeństwa zmarłego oraz jego wysokš pozycję społecznš. Odpowiada to szlachcie nawykłej do przepy- chu, ozdób, wspaniałoœci. Wszelkie wyjazdy, uro- czystoœci, poselstwa przygotowywano z wielkš pompš i okazałoœciš. Œwiadczš o tym opisy posel- stwa Jerzego Ossolińskiego do Rzymu w 1633 roku lub Krzysztofa Opalińskiego w 1645 roku do Pary- ża. Szlachta lubowała się w strojach, drogich ma- teriałach, futrach, ozdobnej broni, klejnotach. Wzorem dla niej była moda węgierska, a zwłaszcza turecka. Wystarczy porównać portrety sułtańskie z podobiznami naszych magnatów, aby zauważyć duże podobieństwa. Moda ta nawet u pisarzy znaj- dowała teoretyczne, sarmackie uzasadnienie. Jan Białobocki tłumaczył, że Sarmata pochodzi ze wschodu i dlatego przystoi mu tylko strój wschod- ni. Dšżenie do ozdobnoœci, przepychu, wystawno- œci znalazło swój wyraz nie tylko w sztuce, stroju, w literaturze pięknej, ale także i w mowach szla- checkich, przesadnych, naszpikowanych łacinš, antycznymi reminiscencjami i konceptami. Oby- czajowoœć szlachecka znana z aktów sšdowych, re- SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA lacji, pamiętników jest bardzo swoista. Wiele rze- czy dziwnie się splatało, na przykład pieniactwo i szeroki gest z wyzyskiem i krzywdš nie tylko poddanych, ale i sšsiadów herbowych. Można tu powtórzyć za Łozińskim, że szlachtę obok przesad- nej ceremonialnoœci cechowała porywczoœć oraz rubasznoœć. Sarmatyzm w drugiej połowie #VII wi#ku Druga połowa XVII stulecia wniosła do sar- matyzmu inne barwy i nieco inne akcenty. Wpły- nęły na to wydarzenia polityczne, długie lata wo- jen z Kozakami, Rosjš, Szwecjš, Turkami i Tata- rami. Pod wpływem klęsk doszło do skoncentro- wania wysiłków na obronę kraju. Czasy te stano- wiły okres bohaterskiej walki z wrogami Rzeczy- pospolitej, odrodzenia ducha rycerskiego. Tragi- czne doœwiadczenia musiały doprowadzić do kon- solidacji społeczeństwa sZIacheckiego z jednej strony, a do dużej polaryzacji z drugiej. Zmagania z Koza#ami uœwiadomiły szlachcie groŸbę, jakš niósł ruch wyzwoleńczy i radykalny społecznie. Doœwiadczenia z czasów wojny szwedzkiej budziły wrogoœć wobec dysydentów nie zawsze uzasadnio- nš. Działalnoœć grupy prodworskiej spotykała się z podejrzeniami i niechęciš, którš wykorzystał magnat - Sarmata Lubomirski. Lękano się o klej- not wolnoœci sarmackiej, za jakš uważano wolnš elekcję. W jej obronie wystšpił rokosz Jerzego Lu- bomirskiego, będšcy poniekšd parodiš ruchu z lat 1606-1609. Rokosz ten, a następnie elekcja króla Piasta stanowiły ukoronowanie dšżeń szlachty sarmackiej. Władcš, w którego osobie skupiły się wszyst- kie cechy król... Sarmaty był Jan III Sobieski. Ten klasyczny polonus, kresowy magnat, rozmiłowany 238 239 STANISŁAW CYNARSKI w zbroi i modzie wschodniej, w œpiewach ukraiń- skich uosabiał swój wiek. Walki Sobieskiego z Tur- kami spowodowały wzrost nastrojów mesjanisty- cznych. W literaturze hasła mesjanizmu głosili czo- łowi pisarze tego okresu, jak Wacław Potocki i We- spazjan Kochowski. Wtórowali im pomniejsi, mię- dzy innymi Stanisław Samuel Szemiot, który wi- dział w Polsce nowy Rzym. Wacław Potocki, piew- ca czynu rycerskiego w Wojnże Chocż#n.skżej, w utworze Pełn,u (1678) porównał Sobieskiego z Janem Chrzcicielem i przepowiadał, że po zwy- cięstwie nad Turcjš stanie i on nad Jordanem. Ten zwolennik króla i dziedzicznej korony w rodzie Sobieskich dał w Poczcve herbów (Kraków 1696) prawdziwie sarmacki wywód genealogii szlachty polskiej. Najbardziej jednak typowym przedstawi- cielem mesjanizmu był Wespazjan Kochowski, któ- ry w swej Psal#n.odżż ż Klżnzakterach głosił hasła mesjanistyczne oraz apologię ustroju i wolnoœci sarmackich. Okres rzšdów Sobieskiego to czasy dużych wpływów orientalnych, a zarazem wzrostu nastrojów antycudzoziemskich, zwłaszcza antyfran- cuskich. Na objawy tej niechęci napotykamy nie tylko w pismach politycznych, ale także w bujnie rozwijajšcej się literaturze pamiętnikarskiej, szczególnie zaœ u Jana Chryzostoma Paska. Moda, strój, uzbrojenie stanowiły jedynie ce- chy zewnętrzne. Natomiast w œwiadomoœci szla- checkiej tych czasów krystalizowały się i utwier- dzały jednoznaczne kanony i schematy. Sarma- tyzm, który można by nazwać apologetycznym, okrzepł i ugruntował się całkowicie. W mowach polityków szlacheckich, w pismach roiło się od genealogiczno-historycznych wywodów, majšcych posłużyć jako argument do obrony istniejšcych in- stytucji ustrojowych. Już Aleksander Gwagnin w, swojej Kronżce Sarm.acjż pisał o elekcji syna 240 34. Œw. Jacek opiekujšcy się Polskš #Vliedzioryt Tobiasza Steckela SARNIATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA Popiela, której wynik zależał od głosów szlachec- kich. Jan Białobocki w Zegurze... czasó#w Króle- st1.ua Polskżego stwierdzał, iż naród polski od sa- mego "poczštku miał w ręku wolne obieranie pana, bo z między siebie obierał" 5o. Podobnie i August Kołudzki w Tronże ojczysty7n, (Poznań 1707) pisał, iż Sarmaci króla wybierali spoœród siebie, a na wojnę chodzili pospolitym ruszeniem. W ten spo- sób do wywodu o sarmackim pochodzeniu Polaków dołšczono mit o takich saznych poczštkach "złotej wolnoœci" i ustroju Rzeczypospolitej. Starano się również udowodnić, że prawa szlacheckie cieszš się wyjštkowš opiekš bożš. Stwierdzali to zarówno Jan Białobocki, Aleksander Obodziński jak i An- drzej Nlaksymilian Fredro. Inny statysta szlachec- ki napisze, że kiedy Bóg "z nieba na sejmy, na sejmiki, wojenne wyprawy, na rzšdy i na wszyst- kie insze postępki [Polaków] patrzy, bardzo się cieszy i rekreuje [cieszy]"5I. Według Wespazjana Kochowskiego wolna elekcja była owym uciele- œnieniem ducha i animuszu narodowego Sarmatów. W jednym z Klżmukteró#w pisał on, iż "tam sš Po- laków igrzyska, tam ich publiczna mownica i mar- sowy sarmacki obóz, gdzie słońce, gdzie cały wid- nokršg œwiadkiem jak szeroko rozpiera się wol- noœ‚"52. Kochowski dał w tych słowach pełne okreœlenie istoty i treœci poglšdów politycznych sarmatyzmu drugiej połowy XVII wieku, który był w tym okresie wykrystalizowanym schematem myœlenia i rozumowania. W sarmatyzmie łšczyły się takie elementy, jak mit o Sarmatach-przodkach szlachty polskiej, kult wszystkiego, co własne i ro- dzime, dostrzeganie w przeszłoœci ideału urzšdzeń ustrojowych i politycznych, przekonanie o szcze- gólnej roli, jaka przypadła w udziale szlachcie, i wreszcie wykluczenie z pojęcia narodu szlachec- kiego "łyków" i "chamów". 16 Polska XVII wieku STANISŁAW CYN ARSKI Koniec wieku XVII nie wniósł nic nowego do interesujšcej nas problematyki. Usiłowania króla Augusta II Mocnego, by wprowadzić absolutyzm wzmogły niechęć do rzšdów saskich. Nie pomogło odwoływanie się do teorii sarmackiej, tytułowanie się królem Sarmatów oraz zapowiedzi powiększe- nia imperium sarmackiego. Sarmatyzm był już wówczas silnš, ugruntowanš ideologiš szlachty i osišgnšł szczytowy punkt rozwoju. W życiu kul- turalnym i obyczajowym obserwujemy oznaki sko- stnienia i zwyrodnienia. Warcholstwo, przesšdy, zabobonnoœć stały się powszechne. W uroczysto- œciach i obrzędach koœcielnych kult religijny łšczyl się z chęciš okazania przepychu. Ceremonie, jak koronacja obrazów, obłóczyny zakonne, pogrzeby, odbywały się na tle dekoracji, w których elementy heraldyczne łšcz#,ły się œciœle z sakralnymi. Szcze- gólnie pogrzeby stały się wielkimi sarmackimi wi- dowiskami. Miały one symbolizować z jednej stro- ny dostojeństwo zmarłego, z drugiej powagę œmier- ci. W uroczystoœciach pogrzebowych splatały się uczucia religijne, czeœć dla zmarłych, z kultem żyjš- cych dostojników. Podkreœlały to choršgwie na- grobkowe z herbami i pamištki pogrzebowe (kon- kluzje), na których obok œwiętego patrona umie- szczano herb zmarłego. Chodziło o pochlebienie się możnym i Bogu. Również w literaturze religijnej liczne kazania i utwory teologiczne były okazjš do pochwały dobroczyńców i fundatorów. Wpływ sarmatyzmu na żyćie religijne przejawiał się w tendencji do powiększania zastępów œwiętych Polaków. Sarmatyzm, narodzony pod wpływem legendy historycznej, stał się synonimem konserwatyzmu, dewocji, zacofania i ciemnoty. Wszystkie te zmia- ny zaszły w cišgu XVII wieku. Oparte na fikcji pojęcia historyczno-geograficzne, które w innych SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA krajach, na przykład w Szwecji, wzmacniały koro- nę, w Polsce przybrały postać ideolog zdecydo- wanie antymonarchicznej. Co więcej, ugruntowa- ny i rozwinięty sarmatyzm odegrał rolę hamulca postępu. Trzeba było wiele wysiłku i wstrzšsów (klęski narodowe), aby utorować drogę dla haseł reformy i zmian ustrojowych. Jeszcze bardziej ży- wotny okazał się sarmatyzm, jako styl życia i oby- czaju. Elementy życia sarmackiego, patriarchalne- go przetrwały aż do połowy XIX wieku. 242 # 16' KULTURA ARTYSTYCZ#VA Włndysłau# Tomkże#wƒcz K Li LTI,TRA ARTY STYCZNA RzSm ogniskiem baroku Gdyby tak 1 stycznia 1601 roku w Krakowie ustawiono kompas wskazujšcy biegun kultury artystycznej - igła jego obróciłaby się niezawod- nie w kierunku dwunastego południka, w pobliżu którego znajdtzje się Rzym. Wiek XVII nie wytršcił z ršk Włochów przo- do#vnictwa artystycznego. Wprawdzie dawna rola Florencji należała już do przeszłoœci, wprawdzie potężny oœrodek malarski, jakim była Wenecja w poprzednim stuleciu, wypalił się w jego ostat- nich latach, ale rolę przodujšcš przejęło z powro- tem #%Vieczne Miasto, œcišgajšce znowu artystów z całej niemal Europy, jak to się działo za czasów Juliusza II i Leona X. Język włoski był wcišż je- szcze językiem międzynarodowym elity intelektu- alnej, a na#vet rzšdzšcej, kapitulujšc dopiero przed francuszczyznš dworu Ludwika XIV: 7:#oteż słowo włoskie, ksišżka włoska, nie mówišc o plastyce, muzyce i teatrze, docierały do wszystkich prawie krajów europejskich, nie wyłšczajšc prot#stanc- kich; zatrzymywały się dopiero u granic praw#- sła#vnej Rosji i muzułmańskiego imp2rium Tur- ków. Ostra faza Icontrreformacji miała się właœnie ku końcowi. Rok 1600 był niejako jej ostatnim brutalnym akcentem, upamiętnionym spaleniem na stosie Giordana Bruna. U progu nowego stule- cia "Koœciół walczšcy" ustępuje miejsca "Koœcio- łowi triumfujšcemu". Przy pomocy wielostrcnnej retoryki stara się on teraz odwołać nie tyle do in- telektu, ile do postawy emocjonalnej mas, olœnić wspaniałoœciš patosu, przemówić do wyobraŸni barwnym przepychem form. Utrwalony już po- przednio typ koœcioła I1 Ges- stał się wzorem no- wej œwištyni katolickiej, której bogata sceneria oparta na coraz bardziej teatralnej liturgii, połš- ćzonej z efektami muzycznymi i plastyczny-mi, wpływać będzie na zmysłowš #i'rażliwoœć wier- nych. Tak wraz z XVII wiekiem wkraczał R#ym w dobę baroku. Właœnie w przeddzień nowego stu- lecia w 1598 roku urodził się Gian Lorenzo Berni- ni, którego nazwisko stać się mialo z czasem szt,n- darem sztuki barokowej. Niemal jednoczeœni2 z nim, bo w cišgu tego samego dziesięciolecia, œwiatło dzienne ujrzeli najwybitniejsi twórcy doby baro- ku: Pietro da Cortona (1596), Velazquez (lƒ99), Rembrandt (1606). Jedynie Ru#ens witał nowe stu- lecie już jako dojrzały młodzi2niec, a witał je wła- œnie na ziemi włoskiej, która wykształci go w sztu- ce malarskiej. Kultura artystyczna rzymskiego baroku wyci- snęła wybitne piętno na kulturze wszystkich.kra- jów europejskich. Dotyczy to również i Po'ski, a zwłaszcza jej dzielnic południow5ch i central- nych, gdyż prowincj2 #ółnocne (Pomorze Gdarskie) ze względu na położen:e g2ograficzne i utrzymu- jšcy się wœród tamtejszego mieszczańst#va prote- stantyzm, ulegać będš raczej wpływom sztuki ni- derlandzkiej. 244 2## WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ Wytyczne dla lin rozwojowej polskiej kultu- ry artystycznej pierwszej połowy XVII wieku za- rysowały się już doœć wyraŸnie w ostatniej ćwierci poprzedniego stulecia. Wówczas to powstały wa- runki sprzyjajšce wzrostowi kultury i sztuki, które sprawiały, iż w poszczególnych jej dziedzi- nach nie tylko nie nastšpił regres w stosunku do renesansu, ale zaznaczył się postęp jakoœciowy, a zwłaszcza iloœciowy. Ograniczmy się do przypom- nienia najważniejszych okolicznoœci wpływajšcych na taki stan rzeczy. Przede wszystkim należy podkreœlić, iż rok 1580 oznaczał w Polsce wraz ze wzrostem eksportu surowców na rynki zagraniczne apogeum kilku- dziesięcioletniego okresu dobrobytu gospodarczego. Oczywiœcie wzmożona w zwišzku z tym produkcja rolnicza pocišgała za sobš rozwój ekstensywnej gospodarki folwarcznej, połšczonej ze wzrostem ucisku chłopa pańszczyŸnianego; z drugiej jednak strony do kieszeni producentów, czyli wielkich i œrednich feudałów, a także do kalet poœredników handlowych - mieszkańców większych miast po- łożonych przy głównych szlakach komunikacyj- nych - napływały znaczne iloœci walut. Wzrost do- brobytu górnych warstw społeczeństwa sprzyjał ogólnemu rozwojowi kultury, zwłaszcza artystycz- nej. Były jednak i inne tego przyczyny, wynikajš- ce nie tylko z założeń natury ekonomicznej. Na tronie polskim zasiadali królowie z dynastii Wa- zó#v, żywo interesujšcy się zagadnieniami artysty- czn#mi i patronujšcy rozwojowi sztuki. Ich mece- nat poza tym, że zataczał szerokie kręgi - stał się jednoczeœnie niejako wzorem chętnie naœladowa- nym przez możnowładztwo, episkopat i patrycjat miejski. Do rozwoju niektórych gałęzi sztuki miał ró#vnież przyczynić się w ogromnym stopniu kontrreformacyjny Koœciół katolicki. Po soborze KULTURA ARTYSTYCZNA trydenckim ocknšł się on z letargu i przeszedł do przeciwnatarcia. Jak wiadomo, sobór w katolickiej akcji propagandowej wielkš rolę przeznaczył sztu- ce, zwłaszcza malarstwu, wychodzšc z założenia, że "co pismo czytajšcym, to prostaczkom patrza- jšcym daje malowanie; patrzšc na nie widzš, cze- go majš naœladować, na tym czytajš, którzy czytać nie umiejš... i ta reprezentacyja żywa więcej go drugdy [niekiedy] uczy i wzrusza niż słowa kazno- dziejskie" 53. Postanowienia soboru trydenckiego zostały u nas przyjęte oficjalnie w roku 1577, lecz wpro- wadzenie ich w życie odbywało się stopniowo. Je- żeli chodzi o sztukę sakralnš, to inicjatywę na tym polu podjšł nie episkopat, lecz œwieżo sprowadzo- ny zakon jezuicki. S'ztuka sakralna Jezuici - jako zakon niezwykle zwarty i kie- rujšcy się centralistycznymi zasadami organizacji wewnętrznej - pragnęli rzymski typ własnego ko- œcioła I1 Ges- wprowadzić możliwie bez zmian we wszystkich państwach, w których się osiedlali. QV Polsce, gdzie rzymska architektura wczesnoba- rokowa typu jezuickiego pojawiła się wczeœniej niż w innych krajach - pierwszymi jej propagatora- mi, bez większego zresztš talentu, byli dwaj archi- tekci zakonni: Jan Maria Bernardoni (zmarł 1605) i Józef Britius (zmarł 1604). Bernardoni już w roku 1582 przystšpił do budowy koœcioła jezuickiego w Nieœwieżu, w okresie gdy jeszcze nie zakończo- no prac przy rzymskim I1 Ges-. Niebawem œwiš- tynie takie zaczęły powstawać w Lublinie (od 1586 roku, głównie z subsydiów królewskich), Kaliszu, Jarosławiu. Budowę ich zapoczštkowano jeszcze w XVI wieku i wszystkie one na swój sposób 246 247 WŁADYSŁAW TOMKIE#VICZ nawišzywały do wzorca rzymskiego, jakkolwiek- stosujšc się do warunków miejscowych - wpro- wadzały pewne lokalne zmiany. Z reguły zmniej- szano skalę i redukowano niektóre elementy, jak nawę poprzecznš (w Lublinie) czy liczbę kaplic bo- eznych (w Nieœwieżu) lub wreszcie długoœć nawy głównej (w Jarosławiu). Pierwsze koœcioły jezuickie, bšdŸ co bšdŸ pro- winejonalne, odznaczajš się pewnš jeszeze skrom- noœciš zarówno w dekoracji wnętrz, jak i w mo- delowaniu fasad. Dopiero gdy w roku 160ƒ podjęto budowę koœcioła jezuickiego w stołecznym Krako- wie, postanowiono nadać mu formę repr#Zentacyj- nš. Naczelne kierownictwo robót przejšł pierwszy arehitekt królewski Jan Trevano. Jego zasługš jest nadanie ostatecznych kształtów œwištyni, zapro- jektowanie bogatego wnętrza i monumentalnej fasady. W rezultacie koœciół krakowski stał się u nas najbliższym krewniakiem rzymskiego wzoru i może z nim wytrzymać konkureneję, zwłaszeza jeżeli wzišć pod uwagę mistrzostwo szezegółów, jakim się odznacza fasada œwištyni w Krakowie. W tym samym czasie, gdy zaczęły powstawać pierwsze koœcioły jezuickie, hetman i kanelerz wielki koronny, Jan Zamoyski, w zakładanym przez siebie Zamoœciu polecił swemu arehitektowi, we- necjaninowi Bernardowi Morando, zaprojektowa- nie kolegiaty. W rezultacie powstała imponujšca budowla, udekorowana pięknymi rzeŸbami arehi- tektonicznymi. Wielka pod względem #,ymiarów kolegiata zamoyska była budynkiem przemyœla- nym w każdym niemal szezególe. Wystarezy tu może podkreœlić, że rozplanowanie wnętrza koœcio- ła jest miniaturowym powtórzeniem układu urba- nistycznego miasta, co nawet we Włoszech (po_za pomysłami teoretycznymi) byłoby roz#višzaniem unikalnym. KULTURA ARTYSTYCZNA Zu#ełnie inny typ przedstawiał młodszy zre- sztš koœciół, jaki arehitekt ##ndrea Spezza na zlecenie marszałka wielkiego koronnego, Miko- łaja Wolskiego, wzniósł dla œwieżo sprowadzonego zakonu kamedułów na Bielanach pod Krakowem. Wielka ta budowla o imponujšcej, dwuwieżowej fasadzie posiada już zupełnie barokowe cechy wnętrza, całkowicie podperzšdkowanego ołtarzowi głównemu (ku któremu biegnie oœ budynku) przy zastosowaniu stc;niowo potęgujacych się efektów arehitekt^nicznych. Jeszeze dalszym krokiem ku barokowi były dwa koœcioły zbudowane na zlece- nie wojewody krakowskiego, Stanisława Lubomir- skiego, w Wiœniczu: farny i karmelicki, zaprojekto- wany przez najlepszego obok Trevana arehitekta tych czasów, Macieja Trapolę. Barokowoœć ta wy- raża się głównie w nadzwyczaj bogatych dekora- cjach wnętrz, w których już odtšd zapanuje na długie lata stiuk w postaci girland, dzieci wystę- pujšcych w charakterze aniołków (tzw. putta), wieńców, coraz bardziej mat#rializujšcych się obło- ków. Twórcš tych dekoracji był Jan Baptysta Fal- coni, który poza Wiœniczem ozdabiał stiukami wnę- trza koœciołów i pałaców Krakowa, Zamoœcia, Łań- cuta, Lublina i wielu innych miejscowoœci. Najjaskrawszym może przykładem narastajš- cej dewocji kontrreformacyjnej stała się Kalwaria Zebrzydowska. Na zlecenie póŸniejszego wodza rokoszu - Mikołaja Zebrzydowskiego - w latach 1603=1609 zbudowano tam klasztor i koœciół dla bernardynów. Ale niebawem na sšsiednich tere- nach zaczęto wznosić pojedyneze kaplice; liczba ich ostatecznie wzrosła do kilkudziesięciu. Było to upamiętnienie Męki Pańskiej, Drog? Krzyżowej i Golgoty. W ten sposób powstało pierwsze zało- żenie kalwaryjne, które w cišgu stulecia znajdzie naœladownictwo w Wejherowie, Górze Kalwarii 248 249 WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ czy Pakoœci. Miejscowoœci te stanš się celem ma- sowych pielgrzymek. Wspomnieliœmy tylko o kilku obiektach koœcielnych, ale trzeba jeszcze raz pod- kreœlić, że w przeciwieństwie do okresu minionego lata 1590-1640 sš widowniš bardzo wzmożonego ruchu budowlanego, w którym budynki sakralne stanowiš poważny odsetek. Oczywiœcie wartoœci estetyczne tych budowli, niemal masowo wznoszo- nych, nie mogły być wszędzie jednakowe. W tym samym czasie rozwija się także specy- ficznie polski typ skromnych koœciołów prowincjo- nalnych, które historycy sztuki nazywajš "lubel- sko-kaliskimi". Odznaczajš się one charaktery- stycznym rysem operowania detalem renesanso- wym na tle bryły o przewadze cech jeszcze go- tyckich. Obok tych skromnych powstawały i obiekty o wysokich walorach artystycznych - jak koœciół i klasztor kamedułów ufundowany przez ostatnie- go z Tęczyńskich w Rytwianach, jak koœciół i klasz- tor, jaki od Firlejów dostali karmelici w Czernej, jak pierwszy w Polsce koœciół na planie elip- tycznym, erygowany w Klimontowie przez kanc- lerza Ossolińskiego, jak wreszcie bardzo interesu- jšcy w swych kształtach koœciół farny w Grodzi- sku Wielkopolskim (architekt Krzysztof Bonadura Starszy). Wypada jeszcze wspomnieć o niektórych rodzajach kaplic przykoœcielnych. Renesansowa kaplica-mauzoleum, wzniesiona przez Zygmunta I na Wawelu, jest i teraz wzorem ustawicznie naœla- dowanym, a raczej trawestowanym. Zasadnicza jej bryła nie ulegnie zmianie, ale zdecydowanej ewo- lucji podlegać będzie ukształtowanie i dekoracja wnętrz. Generalizujšc, można chyba powiedzieć, że architektura sakralna z pierwszej połowy XVII wieku przechodzi w Polsce swój okres przejœcio- KULTURA ARTYSTYCZNA wy, nie ustabilizowany, pełen jeszcze sprzecznoœci i nieoczekiwanych symbioz, a to samo działo się we wszystkich dziedzinach sztuki. Dopiero w po- łowie stulecia wojujšcy manieryzm kontrreforma- cji ustšpi zdecydowanie miejsca zwycięskiemu barokowi, manifestujšcemu swš siłę i pompatycz- noœć. Tę narastajšcš barokizację obserwować moż- na najlepiej na przykładzie wyposażenia wnętrz koœcielnych, coraz bardziej zbliżajšcych się do wzorów scenograficznych ówczesnych teatrów dworskich. Wprawdzie przed połowš wieku brak jeszcze iluzjonistycznych dekoracji malarskich, ale współczeœni stawali się œwiadkami coraz wspanial- szego wystroju wnętrz. Niejako regułš stały się teraz olbrzymie, zajmujšce całš niemal szerokoœć prezbiterium, ołtarze, będšce dziełem wyrafinowa- nej niekiedy snycerki, ukrytej pod grubš warstwš pozłoty. Nad ołtarzami wznosiły się obfite stiuko- we obłoki z igrajšcymi na nich skrzydlatymi anioł- kami. Jako wzór tego rodzaju służył okazały ołtarz z koœcioła Bożego Ciała w Krakowie, naœladowany przez inne zakony, zwłaszcza na terenie Małopol- ski. Stolarka artystyczna połšczona ze snycerkš i malarstwem swój najdoskonalszy chyba wyraz znalazła w stallach prezbiterialnych, w czym szcze- gólnie celowali kanonicy regularni. Elementy bogactwa barokowego występowały też coraz częœciej w ambonach, konfesjonałach czy chórach organowych. Wœród obiektów doby potrydenckiej o silnej wymowie ideowej należy wymienić zbudowane przez Trevana (w latach 1626-1629) mauzoleum œw. Stanisława w katedrze wawelskiej. RzeŸba koœcielna tych czasów nie miała jesz- cze tak wielkiego znaczenia. Oczywiœcie nie mó- wimy tu o rzeŸbie architektonicznej, która zajmuje coraz większš pozycję, ani o dekoracjach stiuko- 250 251 WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ wych wykonywanych przez Falconiego i innych- lecz o rzeŸbie figuralnej. Poważnš rolę odgrywa natomiast plastyka nagrobna. U progu XVII stu- lecia pojawiajš się nagrobki z tzw. postaciami klę- czšcymi. Była to na gruncie polskim wyraŸna manife- stacja postawy religijnej, toteż tego rodzaju na- grobki wznoszono głównie c?la duchownych - ale nie tylko: obok prymasów, biskupów (Tylicki w Krakowie, Cielecki w Płocku, Szołdrski w Po- znaniu) występujš senatorowie #,,vieccy (woje#voda Działyński w Nowym Mieœcie, marszałek Kaza- nowski w Warszawie), przedstawiciele œrednieJ szlachty (Skotnicki w Kroœnie), a nawet mieszcza- nie (nagrobki Eremusa w Koniuszy, Wojciecha Oezki w Lublinie, małżeństwa Bahrów w Gdań- sku). Malarskoœć tych nagrobków we wczeœniej- szej fazie podkreœlana bywa równoczesnym ##,ystę- powaniem kilku gatunków kolorowego marmuru. Zwycięstwo baroku, tak rozmiłowanego w silnych kontrastach, zaznaczyło się i na tym polu przez wprowadzenie białego marmuru - z jakiego wy- konywano postacie klęczšce - na tle czarnego, którego eksploatacja pod Dębnikiem zaczęła się właœnie w tych czasach. ##V połowie XVII wieku moda na nagrobki z postaciami klęczšcymi stopniowo wygasa, jak- kolwiek sporadycznie można się z nimi spotkać i póŸniej. Natomiast już około 1640 roku zaczšł u nas występować nowy typ nagrobka, tym razem importowany przez barokowych rzeŸbiarzy rzym- skich. Był to tzw. nagrobek popiersiowy. Pier#vsze z nich pojawiły się w Krakowie dla uczczenia pa- mięci tamtejszych biskupów - Marcina Szyszkow- skiego i Jakuba Zadzika. Architektonicznš oprawę tych nagrobków dał architekt króle#i,ski, Trevano, natomiast autorstwa biustów portretowych, zresztš 2ó2 KUI.#TUftA AftTYSTYCZNA niewielkiej klasy, dotychczas nie dało się ustalić. Dopiero trzeci z tego typu nagrobków, który sobi# za życia wystawił biskup Piotr Gembicki, obok interesujšcej oprawy architektonicznej otrzymał wysokiej wartoœci popiersie, wykonane przez œwie- żo przybyłego z Rzymu Franciszka Rossicgo. Ten to właœnie artysta ugruntował u nas ostatecznie wpływ rzymsko-baroko##,ej plastyki portretowej. On to dla dworu królewskiego wykonał biusty marmurowe Jana Kazimierza i Marii Ludwiki, a niewštpliwie musiał po sobie pozostawić nie je- den nagrobek typu portretowego o nie ustalonej dotšd przynależnoœci. Najwiękgze jednak zmiany na przełomie stu- leei zaszły w malarstwie, które w drugiej połowie XVI wieku znalazło się właœciwie w zupełnym impasie. Upadek sztuki cechowej, stagnacja w dziedzinie plastyki sakralnej wywołana przez reformację, a wreszeie brak większych zaintereso- wań dla malarstwa ze strony ówczesnego dworu królewskiegc, popierajšcego co najwyżej tematy- kę portretowš - wszystko to sprawiło, że ta dzie- dzina sztuki pozostawała "na szarym końcu", za arc#itel:turš i rzeŸbš. Teraz stan ten zaczšł ulegać zmianie. Podnie- sione z letargu malarstwo rozwinie się niezwykle szy#ko i zdobędzie sobie w krótkim czasie pozycję czołowš - przynajmniej w sensie iloœciowym. PodŸwignie je z upadku kilka silnych ramion, z których jedno należeć będzie do Koœcioła kontr- reformacyjnego. Również i w Polsce kler k#tolicki zrozumiał, że malarstwo może się stać potężnš broniš propagandowš zarówno w walce defcnsyw- nej, jak i zaczepnej. A więc ze względów natury psychologicznej postanowiono pójœć na masowš produkcję obrazów koœcielnych i dšżyć - przy- najmniej na razie - do przedstawiania sccn reli- 25S WŁADYSLAW TOMKIEWICZ gijnych w ten sposób, by były one zrozumiałe " i czytelne dla "maluczkich. W myœl tego programu wnętrza koœciołów ule- gały teraz znacznym przeobrażeniom. Zaczęto ma- sowo usuwać stare ołtarze gotyckie, a na ich miej- sce wznosić nowe, masywne, z obrazami odpowia- dajšcymi klimatowi potrydenckiemu. Nie chodziło jednak o jakoœć malowideł pod względem artysty- cznym, lecz o iloœć i jakoœć w sensie treœciowo-pro- gramowym. Obraz musiał być czytelny, przekony- wajšcy swš wymowš. Znamienna jest zmiana te- matyki, która teraz czerpać będzie z opow ieœci ewangelicznych i legend o œwiętych. Ponieważ kult ich leżał w programie potrydenckim, więc i u nas znajduje on wyraz w malarstwie koœcielnym. Jed- nakże dotyczy przede wszystkim œwiętych pol- skich; powstały cykle poœwięcone żywotom obu Stanisławów, Wojciecha, Jacka, Kazimierza. Na- wet obrazy o tematyce maryjnej, gwoli ich jasno- œci i czytelnoœci chętnie umieszczano na tle sztafa- żu polskiego, a w każdym razie bardzo ziemskiego. Tematykę martyrologicznš, zgodnie zresztš z has- łami potrydenckimi, odtwarzano z zacięciem natu- ralistycznym, przy czym i tu widowisko, często egzotyczne, przybliżano do możliwoœci odbiorczych widza: tak na przykład scenę œmierci Katarzyny Aleksandryjskiej przeniesiono na grunt polski, a statystów poubierano w żupany i delie. Jednak w ówczesnym prograinie malarstwa koœcielnego występowały nie tylko wskazania ide- ologiczne, lecz i zakazy cenzorskie. Synod krakow- ski w roku 1621 zajšł się malarstwem religijnym i powzišł uchwały w sprawie usunięcia ze œwišty'ń różnego rodzaju obrazów malowanych "nierytual- nie". Wystšpiono zdecydowanie przeciw "zbędne- " mu sztafażowi, zwłaszcza zwierzęcemu, zabrania- jšc umieszczania psów, kotów i zajęcy na obrazach KULTURA ARTYSTYCZNA kultowych. Szczególnie mocno postanowienia sy- nodu potępiły "nieprzystojnoœć", przez którš rozu- miano przede wszystkim nagoœć ciała ludzkiego. Tak więc już pierwszy punkt uchwały kazał usu- nšć z koœciołów obrazy Adama i Ewy, gdyż często sš one "swawolnie malowane". Zabraniano rów- nież przedstawiania "półnagiej" Magdaleny i zale- cono, by malować jš nie jako jawnogrzesznicę, lecz jako kobietę pokutujšcš za grzechy. 54 Te ostatnie postanowienia wišzały się z rozpę- tanš u nas przez kler walkš z tematykš mitologi- cznš w sztuce, atakowanš nie tyle z racji jej "po- gańskoœci", ile z tego powodu, że operujšc często nagoœciš ciała, "pobudza do grzechu". Ojciec Fa- bian Birkowski dowodził, że "pełno tych obrazów plugawych po łożnicach, po salach, po stołowych izbach, po ogrodach, przy fontanach, nade drzwiami, po goœcińcach, po œklenicach samych i czarach". Zapewne słowa te zawierały nieco przesady, ale przecież te nagonki na malarstwo mitologiczne były nagminne; jeszcze w XVI wieku radził polemista katolicki Solikowski popalić " 55 "marnoœci Jowiszowe, Mars# z Wenerami . To- też je niszczono za przykładem marszałka Wolskie- go, który na łożu œmierci kazał spalić swš galerię obrazów włoskich, największš chyba w ówczesnej Polsce. zš chyba w ówczesnej Jakkolwiek masowa i doœć pospieszna "pro- dukcja" malowideł sakralnych, wykonywana prze- ważnie przez warsztaty cechowe i amatorów ze œrodowisk klasztornych, musiała wpływać ujemnie na ogólny poziom malarstwa religijnego, to jednak pamiętać trzeba, że czołowi malarze tego czasu oddawali swe pędzle na potrzeby Koœcioła, wsku- tek czego malarstwo sakralne może pochwalić się niejednym dziełem, którego wartoœci estetyczne wyrastały ponad przeciętnoœć. Dotyczy to zwłasz- 254 255 WŁADYsŁAW TOMKIEWICZ cza trzech najwybitniejszych oœrodków artystycz- nych: pomorskiego, wielkopo:;kiego i krakow- skiego. Gdańsk był na Pomorzu oœrodkiem dominujš- cym, lecz jako miasto protestanckie nie mógł od- działywać na katolickie m#l#rstwo sakralne. Toteż na terenie tym przodujšcš rclę odegrali nie rodo- wici artyœci gdańscy, ale osie-#leni tam przybysze œlšscy, Herman Han z Nysy i wrocławianin Bart- łomiej Strobel. Pierwszy z nich, mimo że pobierał pensję serwitora (jak nazywano wówczas rzemie- œlników i artystów pracujšcych na rzecz dworu), wykonywał głównie zamówienia klasztorów cy- sterskich w Pelplinie i Oliwie. Zachowujšc pewien konserwatyzm formy, jednoezeœnie wprowadza bo- gate efekty œwiatłocieniowe. Do najlepszych jego dzieł należy Pokłon, pusterzy w ołtarzu pelplińskim. Han pracował głównie na Pomorzu, ale jego wpły#vy sięgały i do innych regionów. Ulegał irn w pewnej mierze w malarstwie religijnym Strobel, który ponadto uprawiał sztukę portretowš. Arty- sta ten, jakkolwiek daleki od mistycyzmu, w swych licznych ołtarzowych obrazach, przedstawiajšcych Wniebowzięcie lub Koronację Najœwiętszej Marii Panny, poddawał się doœć łatwo gustom dysponen- tóvr, wprowadzajšc do kompozycji tradycyjne sza- blony, elementy lokalnej aktualizacji itp. To on ostatecznie utrwalił w północnej Polsce dwustre- fowoœć obrazu, w której idealizmowi sceny górnej sprzeciwia się naturalizm dolnej partii malowidła. Obrazy swe malował Strobel nie tylko dla koœcio- łów Pomorza (Pelplin, Radzyń, Toruń, Koronowo) czy Warmii (Frombork), ale i Kujaw (Włocławek, Pakoœć), Wielkopolski (Grodzisk, Pępowo), a nawet dalekiej Sandomierszczyzny (Koprzywnica). Zupełnie innymi torami poszło malarstwo œro- dowiska krakowskiego dzięki sprowadzonemu 256 3# Nagrobek Zygmunta Raczyńskiego i Jana Węglikowskie;o ' w katedrze poznańskiej KULTURA Aft TYSTYCZNA z Wenecji Tomaszowi Dolabelli, serwitorowi kró- lewskiemu, który przeszło 50 lat swego pracowite- go żywota (zmarł 1650) spędził w Krakowie. Arty- sta nie przeniósł się do Warszawy po wyjeŸdzie dworu, lecz pozostał na miejscu, pracujšc teraz dla najbogatszych zakonów. Znaczna częœć jego dzieł (na przykład w koœciele franciszkanów) spa- liła się w czasie wielkiego pożaru miasta w roku 1850. Obecnie większoœć malowideł Dolabelli zna- leŸć można w koœciele i klasztorze dominikanów, w klasztorze i koœciele kamedułów na Bielanach krakowskich, w koœciele Bożego Ciała na Kazi- mierzu, a poza Krakowem - w koœciele pokanonic- kim w Kraœniku. Wiele z tych obrazów z biegiem czasu uległo przemalunkom ze strony niefortun- nych konserwatorów klasztornych. Dolabella był epigonem wielkich mistrzów XVI wieku, których zdobycze postanowił prze- szczepić do Polski. Toteż jego najdawniejsze z za- chowanych płócien niektóre swe fragmenty za- wdzięczajš pomysłom Tintoretta - podobnie jak żywš kolorystykę, operowanie tłumami postaci i pewien epikurejski nastrój wywodzš od Vero- nesa. Do takich dzieł bardzo jeszcze weneckich na- leżš Uczta z,u Kanże Galżlejskżej, Cudo1,un.e roz- 7n.noże'nże chleba ż ryb, Chrystus zu do#n.u fa7y- zeuszu Szy7n,onu lub wielkie postacie aniołów z ka- plicy Œw. Jacka (wszystkie w koœciele i klasztorze dominikanów krakowskich). Malowidła te, mimo ich tematyki, nie posiadajš wcale ukrytych treœci teologicznych, majš charakter epicki, ale nie dy- daktyczny, dalekie sš od mistycyzmu i martyrolo- gii - jednym słowem nie odpowiadajš klimatowi potrydenckiemu. Jednakże z biegiem czasu, niewštpliwie pod naciskiem dysponentów i narastajšcej aury kontr- reformacyjnej, dzieła Dolabelli ulegały zmianom t7 Polska XvII wieku 257 WŁADYSŁA#'V TOMKIEWICZ zarówno treœciowym, jak i formalnym. Już obrazy kraœnickie (Gn,że2u Boży, Procesju błagalna, Msza dzżękczynna) pełne aluzji, symboliki, egzaltacji, wkroczyły na obszary mistyki, a Œ#n,żerć męczeń- sku œw. To7n,usza z Cante#bury obok tematyki martyrologicznej posiadała wyraŸnš wymowę ide- owš. Paleta artysty zaczęła gasnšć, żywa niegdyœ kolorystyka wypalała się, postacie wydłużały, jak- by malarz sięgał do swej wczesnej, manierystycz- nej twórczoœci. Wroœnięcie w grunt polski zaciera- ło dawnš weneckoœć w obrazach Dolabelli, które w fazie póŸniejszej coraz bardziej nabrzmiewały współczesnš aktualnoœciš polskš. Twórczoœć Dolabelli wywarła doniosły wpływ na ówczesne malarstwo religijne w Małopolsce. On to wprowadził modę na wielkie kompozycje z mnóstwem postaci ludzkich, tematykę ucztowš, procesyjnš, widowiskowš, a wreszcie historycznš, zwišzanš z dziejami Koœcioła. W drugiej ćwierci stulecia powstał "kršg Dolabelli", do którego na- leżało wielu adeptów krakowskich, a tego rodza- ju dzieła o najczęœciej nie rozszyfrowanym autor- stwie zdobiš dziœ jeszcze niektóre koœcioły i klasz- tory (na przykład cykl 20 obrazów z historiš Ka- zimierza Odnowiciela - z klasztoru w Staništkach, obrazy zwišzane z histor‹š znalezienia Krzyża Œwiętego - z kaplicy Tyszkiewiczów w lubelskim koœciele dominikanów, obrazy Zwonowskiego w ko- œciele krakowskim Œw. Katarzyny i wiele innych). Kultura artystyczna pod opiekš dworu królewskiego Panowanie dwóch pierwszych Wazów zbiegło się z rozkwitem aury artystycznej, nie bez wpły- wu na to pozostawały poczynania królewskie. Zy- gmunt III, blisko przez obie żony spokrewniony KULTURA ARTYSTYCZNA z Hal>sburgami, zapragnšł według wzarów pra- skich Rudolfa II stworzyć na swym dworze po- ważny oœrodek artystyczny i poprzez mecenaso- wanie różnym gałęziom sztuki podnieœć nadwštlo- ny prestiż monarszy. Umiejętne operowanie zaso- bami prywatnej szkatuły i osobisty, emoejońalny stosunek do różnych dziedzin artystycznych w znacznej mierze pozwalały mu na realizację tych zamierzeń. Pierwsze lata swego panowania spędził Zyg= munt na Zamku wawelskim, gdy jednak w roku 1595 dwa kolejne pożary strawiły skrzydło Wa- welu, w którym mieœciły się prywatne apartamen- ty rodziny monarszej, król wprawdzie postanowił odbudować spalonš częœć Zamku, ale jednoczeœnie ze względów natury geograficzno-politycznej zde- cydował swš rezydencję przenieœć do Warszawy. Ponieważ dawny Zamek war#zawski, zbudowany w czasach gotyku, a nieznacznie tylko powiększo- ny w dobie renesansu, nie mógł pcmieœcić całego dworu monarszego i centralnych urzędów pań- stwowych, trzeba go było znacznie rozbudować. W przeciwieństwie do krajów posiadajšcych tron dziedziczny, u nas, podobnie jak w Wenecji, nale- żało do zwyczaju łšczenie pomieszczeń z siedzibš głowy państwa. Wyzyskano więc w tym celu dotychczasowe budowle gotycko-renesansowe i wtopiono je w no- wš bryłę, która teraz, powiększona o trzy wielkie skrzydła, otrzymała kształt nieregularnego pięcio- boku z dziedzińcem poœrodku. Bryła Zamku suro- woœciš elewacji nawišzywała w sposób zapewne zamierzony do Escorialu hiszpańskiego; ta trzy- kondygnacjowa budowla jako jedyne właœciwe akcenty architektoniczne otrzymała dwie wieżycz- ki wyrastajšce z fasady zachodniej oraz wielkš œrodkowš wieżę przelotowš, którš wieńczył baro- 258 259 WŁADYSŁAW TO\lKIEWICZ kowy hełm wznoszšcy się nad zegarem. Od roku 1611 aż do końca dawnej Rzeczypospolitej szla- checkiej Zamek był stałš rezydencjš monarszš; w następnym stuleciu uległ ponownie znacznym przeróbkom. Ze względu na swe położenie (leżał w obrębie miasta), jak i na to, że stanowił również siedzibę obradujšcych sejmów, wkrótce przestał wystar- czać potrzebom Zygmunta III. Król postanowił więc wznieœć dodatkowš prywatnš rezydencję podmiejskš, która by wobec Zamku warszawskie- go spełniała takš rolę, jakš pałac Łobzowski ### stosunku do Wawelu. Wybór padł na pobliski Ujazdów, gdzie już od daw Ia w wielkim ogrodzie, połšczonym ze zwierzyńcem, istniał dwór, w któ- rym zazwyczaj rezydowały królowe-wdowy (Bona, Anna Jagiellonka). Z polecenia króla w latach 1619-1625 architekci wznieœli nowy pałac Ujaz- dowski - dwukondygnacjowy o kształcie zamknię- tego czworoboku z dziedzińcem - zwany popular- nie zamkiem. Na narożnikach budowli wydŸwi- gnięte zostały wieże alkierzowe, a elewacja od strony Wisły (pałac ustawiony był na skarpie) otrzymała loggię widokowš. Ten "model ujazdow- ski" stał się teraz niejako obowišzujšcy i przyjšł się jako "typ rodzimy" powtarzany i przetwarza- ny niemal do połowy XVIII wieku. # Ponieważ dwór królewski często wyjeżdżał na łc#vy, a wielkie bory zaczynały się wówczas kilka mil od Warszawy na prawym brzegu Wisły, prze- to dla wygody wzniósł król drewniany pałac my- œliwski w Nieporęcie, który niestety nie dochował się do naszych czasów. Miało to być wybitne dzie- ło artystycznej ciesiołki i snycerki; cudzoziemcy mówili o nim, że jest "w najpiękniejszy sposób uło- żonym stosem drewna". Specjalnie przekopany ka- nał pozwalał, by dwór mógł urzšdzać eskapady KULTURA ARTYSTYCZNA do Nieporętu na różnego rodzaju statkach i gon- dolach. ! Zygmunt III, jako gorliwy katolik, nie żało- wał funduszów na budowę koœciołów, zwłaszcza . jezuickich. Lubujšc się w malarstwie, importował obrazy z zagranicy dla tworzonej właœnie galerii, lecz jednoczeœnie zapragnšł i na własnym dworze stworzyć oœrodek artystyczny. Nie można odtwo- rzyć dokładnie zasobów ówczesnej galerii sztuki, wiadomo jednak, że agenci królewscy dokonywali zakupów przede wszystkim na terenie Włoch, w Rzymie, Neapolu, Florencji i w Wenecji. Nawiš- zawszy z tym ostatnim miastem bliższe kontakty (a pamiętać trzeba, że już od połowy XVI wieku między Krakowem a Wenecjš istniała regularna komunikacja pocztowa), sprowadzał król stam- tšd obrazy nie tylko do galerii, lecz również służšce do dekoracji stropów sal recepcyjnych, a także ma- lowidła o charakterze kultowym, przeznaczone dla kaplicy zamkowej i protegowanych koœciołów. Naj- więcej, jak się zdaje, sprowadzano obrazów o te- matyce mitologicznej. Z biegiem czasu nawišzano bliskie kontakty ze œrodowiskiem flamandzkim, a w szczególnoœci z pracowniš Rubensa, z której wyszedł piękny portret Zygmunta III na koniu (obecnie na zamku Gripsholm w Szwecji). Uczeń i współpracownik Rubensa, Pieter Soutman, przez jakiœ czas bawił w Polsce, malujšc między innymi portrety Zyg- munta III i królowej Konstancji w strojach koro- nacyjnych (obecnie w Starej Pinakotece monachij- skiej). Niewštpliwie też przyjeżdżał do Polski ma- larz cesarski Joseph Heintz, skoro zachował sie sygnowany przezeń portret króla. Tego rodzaju importy, czy dzieła wykonywa- ne przez artystów obcych, nie mogły jednak mo- narsze wystarczyć. Zygmunt III korzystał co praw- 260 261 WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ da w pierwszych latach panowania z usług mala- rzy miejscowych, głównie portrecistów (Marcin Kober), czynił to jednak sporadycznie i niechęt- nie. Potrzebował malarza z dobrej szkoły wenec- kiej, będšcego nie tylko portrecistš, ale dekorato- rem oraz artystš umiejšcym również wykonywać wielkie kompozycje o tema#yce historycznej i ale- gorycznej. Tym zadaniom miał sprostać uczeń An- tonia Vasilachiego, Tomasz Dolabella, przybyły do Krakowa pc# #=oniec XVI wieku, serwitor trzech kolejnych królów z dynastii Wazów. Jak w kom- pozycjach o tematyce sakralnej, tak i w wielkich płótrach malowanych dla królewskiego mecenasa posługiwał się on rozlewnš retorykš, wprowadza- jšc na scenę tłumy ludzi, a w malowidłach histo- rycznych starajšc się zachować możliwie daleko posuniętš wiernoœć i realizm. W taki sposób zo- stały pokazane Posłuchanże Szujskżch, Kapżtula- cja SnZ.oleńska, Koronacja Zyg'n2unta 111, bitwy pod Byczynš i Chocimiem. Wszystkie te obrazy, wraz z galeriš portretów królów polskich, zdobiły sale zamkowe w Warszawie - niestety, nic z tego nie ocalało, jeœli nie liczyć konnych portretów Zygmunta III i Władysława IV, które jednak moc- no przemalowane zatraciły swój pierwotny kolo- ryt (dziœ sš na Wawelu). Wielki cykl historyczny Dolabelli częœciowo został wywieziony przez Szwe- dów w czasach "potopu", a resztę w XVIII wieku zabrał do Rosji Piotr I. Na dworze Zygmunta III nie było stałego tea- tru. Zjeżdżały tu od czasu do czasu wędrowne tru- py tzw. "komediantów angielskich", dajšce na Zamku przedstawienia, na jakie składał się wielki repertuar ówczesnych dramaturgów angielskich z Szekspirem na czele. W roku 1616 via Gdańsk przybyła do Warszawy trupa Greena, bawišca na dworze królewskim około szeœciu miesięcy. KULTURA ARTYSTYCZNA Nie znamy dokładnie repertuaru, z jakim wy- stšpiła w Warszawie, wiadomo tylko z korespon- dencji Greena, że wiózł on do Polski liczne trage- die i komedie wystawiane w języku niemieckim. W swych wędrówkach po Niemczech i Austrii ze- spół Greena dawał takie sztuki, jak Ro#n.eo ż Julża, Kupżec #wen,eckż, Król Lear, i Ha7n,let Szekspira, Faustus Krzysztofa Marlowe, Fortunat Tomasza Dekkera, Ed#.uarcl IV Tomasza Heywood'a i wiele innych. W jakiœ czas póŸniej w nie znanych bliżej oko- licznoœciach przybyła na Zamek warszawski inna trupa angielska pod dyrekcjš Arenda Aerschena, o działalnoœci której nie wiele u nas wiadomo poza tym, że sam j:#j kierownik w jednym z listów wy- rażał się póŸniej, iż Zygmuntowi III "przez wiele lat służył", skšd można wnicskować, że trupa ta nie bawiła przelotnie, lecz znajdowała się na stałej pensji królewskiej. Wprawdzie teatr angielsko- -nie~-iec#i króla ZyLmi:nta III o'#liczony był n# wšski kršg odbiorców, nie mniej działalnoœć jego nie przeszła u nas, jak się wydaje, bez echa. Już da##no zwrócono uwagę na pewne zwišzki zacho- dzšce między komediš rzekomego Baryki Z chłopa król a niektórymi utworami Szekspira# wydaje się, iż nie jest to wypadek odosobniony, gdyż pew- ne echa ówczesnego dramatu angielskiego zdradza również Tragedża albo #żzerunek œ#n.żercż... Jana Ch7zcicżela pióra Jakuba Gawatowicza (Lwów 1619). Jeżeli jednak teatr angielski był tylko impor- tem, to nie można tego samego powiedzieć o ów- czesnej muzyce w Polsce. Rozwój kultury muzycz- nej w Polsce zawdzięcza wiele Zygmuntowi III, który już w Krakowie utworzył kapelę zamkowš, znakomicie powiększonš i udoskonalonš w War- szawie. Kapela ta w szczytowym okresie swego 262 263 WŁADYSŁAW TObIKIEWICZ rozwoju składała się z 60 instrumentalistów i wo- kalistów, a pochłaniała znaczne oszczędny król dla niej jednak nie żałował. Obli- czono, że kosztowała ona rocznie około 15 tys. zło- tych, czyli znacznie więcej niż kapele najpotęż- niejszych władców europejskich - Filipa II i ce- sarza Rudolfa. Władysław IV zespół ten zmniej- szył, lecz jeszcze podniósł jego poziom, toteż nun- cjusz papieski wyrażał się o œpiewakaeh # muzy- kach królewskich jako o "mogšcych iœć w porńw- nanie z najlepszymi w Europie", a Francuzi z nto- czenia królowej Marii Ludwiki naszš orkiestrę dworskš stawiali wyżej od podobnych zespołów działajšcych w Paryżu. Kapelę tę po bracie utrzy- mywał jeszcze Jan Kazimierz; rozpadła się dopiero po najeŸdzie szwedzkim. Dyrygowali orkiestrš z reguły Włosi - Luca Marenzio, Asprilio Pacelli, Marek Scacchi. Spoœród Włochów rekrutowali się przeważnie skrzypkowie i œpiewacy, lecz zespół ten składał się z elementu różnonarodowego, a Polacy stanowili w nim nie tylko pokaŸny odsetek, ale i nazwiska ich były zna- ne; doœć wymienić takie, jak Bartłomiej Pękiel, zastępca kapelmistrza, Marcin Mielczewski, Piotr Elert, głoœny popularyzator muzyki w kraju, czy Adam Jarzębski. Wielu spoœród muzyków królew- skich oddawało się twórczoœci kompozytorskiej. Między innymi Marcin Mielczewski uprawiał za- równo muzykę œwieckš, jak i koœcielnš. Jeden z jego koncertów, przeznaczony na bas, dwoje skrzypiec, wiolonczelę i organy, został opubliko- wany póŸniej w niemieckim wydawnictwie naj- słynniejszych kompozytorów XVII wieku. Naj- głoœniejszy spoœród muzyków tej doby Adam Ja- rzębski z kolei był zarazem budowniczym, skrzyp- kiem, kompozytorem i twórcš słynnego Goœcżń- ca..., czyli pierwszego przewodnika po Warszawie. KULTLiRA ARTYSTYCZNA Jako serwitor królewski tworzył różne kompozy- cje okolicznoœciowe, jak na przykład głoœna Kan- tuta s7n,oleńska. Twórczoœć jego, tak zresztš jak i Malczewskiego, cechuje faza przejœciowa od re- nesansu do baroku. Działalnoœć kapeli królewskiej nie ograniczała się tylko do dworu. 1\Tiektórzy ministrowie, jak Ossoliński czy Kazanowski, wypożyczali muzyków królewskich i urzšdzali koncerty w swych siedzi- bach warszawskich, a z czasem zdobywali się na własne zespoły instrumentalno-wokalne. Muzyka wyszła z Zamku na ulicę, przybierajšc stopniowo inne formy. Za czasów Władysława IV nie było prawie gospody warszawskiej, która nie posiacla- łaby jakiej takiej orkiestry i w której nie œpie- wano by piosenek. Do jednej z ciekawszych należš Warszawskże szynka7eczkż; stanowiła ona żywe odbicie nastrojów ulicy i wyraŸnie wskazywała pióro Piotra Elerta. Miarš umuzykalnienia społeczeństwa jest fakt wydania drukiem w roku 1647 pierwszego popu- larnego podręcznika Tabulatura #n,uzyki albo zn- prawa Tn,uzykulna Jana Aleksandra Gorczyna, se- kretarza królewskiego, a w przyszłoœci wydawcy również pierwszego u nas czasopisma ("Merkuriu- sza Polskiego"). Toteż może niewiele było prze- sady w opiniach cudzoziemców, którzy Polskę okresu Wazów uważali za jeden z najbardziej umuzykalnionych krajów europejskich. Opinię tę zjednała nam jednak przede wszystkim opera kró- lewska; stała najwyżej ze wszystkich wówczas u nas uprawianych rodzajów sztuki. Władysław IV w czasie młodoœci odbył wiel- kš, przeszło rok trwajšcš podróż po wielu kra- jach europejskich, która utwierdziła jego różno- rakie zainteresowania artystyczne. We Włoszech najbardziej zafascynowała go opera dworska. Ja- 264 265 WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ koż, objšwszy tron, przystšpił do organizowania teatru dworskiego. Do opery zacišgnšł przede wszystkim solistów ze swej kapeli, a ponadto zwerbował wielu œpiewaków we Włoszech. Orkie- strę zmontowano z muzyków dworskich; na czele całej imprezy stanšł Marek Scacchi, jednoczeœaie dyrektor, pierwszy kapelmistrz i główny twórca partytur operowych, dla których libretta włoskie pisał sekretarz królewski Putticelli. Jeżeli chodzi o balet, to obok zawodowych tancerzy-solistów występowali amatorzy, składajšcy się z paziów kró- lewskich i panien z fraucymeru królowej. Przed- stawienia odbywały się w wielkiej dwukondygna- cjowej sali Zamku warszawskiego, przy czym sce- na, podniesiona nieznacznie w stosunku do widow- ni, była bardzo głęboka ze względu na modny wówczas iluzjonizm perspektywiczny. Ponieważ fabuła mitologiczna przedstawień wymagała czę- stych wzlotów na Olimp i pogršżania się w cze- luœciach Hadesu - zapadnie i różnego rodzaju urzšdzenia linowe stały się konieczne. Toteż za- gadnienia techniczne i scenograficzne musiały mieć zapewnionš współpracę ze strony specjali- stów, którymi byli inżynierowie i architekci kró- lewscy. W latach 1635-1648 teatr królewski dał przy- najmniej 12 premier operowych i 3 premiery ba- letowe, nie liczšc intermediów i licznych przedsta- wień komediowych typu dell'arte. Niektóre opery i balety powtarzano kilkakrotnie. Tematy czerpa- no przede wszystkim z mitolog - na przykład Dafne, Porz,uanże Heleny, Narcyz prze#n.żenżon,y, Mars ż Anzo7 itp. Z czasów Władysława IV w War- szawie wystawiono więcej premier operowych niż w Paryżu. Teatr królewski był scenš elitarnš i kosmopo- litycznš, z której padało tylko słowo włoskie, to- KULTURA ARTYSTYCZNA też nie mógł odegrać większej roli w rozwoju tea- tru narodowego, a przecież zdołał rozbudzić w spo- łeczeństwie polskim zainteresowania teatralne. Nie tylko dwory magnackie usiłowały naœladować kró- la, w czym, jak się zdaje, wojewoda St...nisław Lu- bomirski z Wiœnicza dzierżył palmę pierwszeń- stwa, ale i po dworach szlacheckich można się było spotkać z objawami teatromanii, wyrażajšcej się w wystawianiu przy różnych okazjach "kome- dii włoskich", czyli po prostu komedii typu ple- bejskiego, wzorujšcych się na motywach z teatru dell'arte. Œwieżo założone kolegium jezuickie w Warszawie utworzyło własny teatr szkolny, dla którego instrukcje inscenizacyjne opracował zna- ny poeta Maciej Sarbi‚wski według wzorów rzym- skich. Przedstawienia teatralne na dworze królew- skim odbywały się sporadyeznie, nawet i po na- jeŸdzie szwedzkim. Wprawdzie nie odżyła już ope- ra władysła#.#owska, ale czasy Jana Kazimierza mogš się poszczycić wystawieniem w przekładzie polskim głoœnego Cydu Corneille'a. Sztukę tę gra- no w roku 1662 na Zamku warszawskim w tłuma- czeniu Andrzeja Morsztyna, w wykonaniu dwo- rzan królewskich i panien z "fraucymeru górnego" królowej jejmoœci. Jak wykazały nowsze badania, nie była to prapremiera polska tego utworu, gdyż dwa lata wczeœniej odegrano Cydu na dworze or- dynata w Zamoœciu. Działalnoœć kulturalna dworu Władysława IV nie ograniczała się, oczywiœcie, do spraw teatral- nych. VVe wzńiesionej przez siebie rezydencji pod- miejskiej, zwanej potem niesłusznie pałacem Ka- zimierzowskim, rozwi#ał król zapoczštkowanš przez ojca galerię dzieł sztuki. Malarstwo intere- sowało go żywo, a w czasie podróży po Europie zetknšł się z takimi mistrzami, jak Rubens, Guer- 266 26Œ WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ cino i Guido Reni. Z Rubensem nawišzał żywe kontakty, pozował mu kilkakrotnie; portrety Wła- dysława IV, jakie wyszły z pracowni Rubensa, znajdujš się obecnie w zbiorach angielskich, ame- rykańskich i szwedzkich. Król musiał u niego czy- nić różne zakupy, skoro malarz flamandzki Willem van Haecht umieœcił go na swym obrazie (obecnie w Nowym Jorku) przedstawiajšcym wysoko uro- dzonych goœci zwiedzajšcych pracownię Rubensa. W każdym bšdŸ razie, gdy po œmierci Rubensa ro- dzina urzšdziła licytację zbiorów malarskich mi- strza, król polski nabył znacznš iloœć obrazów z galerii wielkiego Flamanda. W czasie pobytu we Włoszech Władysław ku- pował liczne obrazy do zbiorów dworskich, a naj- wybitniejszy kolekcjoner tych czasów, ksišżę mantuański Gonzaga, ofiarował mu ze swej gale- rii "malowidła starych, sławnych mistrzów" - jak powiada pamiętnikarz tej podróży. Już póŸniej, osišgnšwszy tron, Władysław IV stale poszukiwał obrazów dobrych mistrzów, wskutek czego nawet nuncjusz papieski proponował swym władzom utworzenie stałej linii morskiej między Gdań- skiem a Civit... Vecchia, aby z Polski wywozić wosk potrzebny do wyrobu œwiec, a do nas im- portować obrazy i rzeŸby, na które był tak wiel- ki popyt. Króla polskiego interesowała również i rzeŸ- ba, jakkolwiek œwiadczš o tym bardziej importy niż produkcja krajowa. Wiadomo, że Władysła#, IV nabywał we Włoszech rzeŸby antyczne, że posia- dał ich doœć znaczny zbiór, który w czasie wojen szwedzkich uległ tak dalece rozproszeniu, iż do- tychczas jedynie popiersie Seneki, znajdujšce się obecnie w Brukseli, dało się rozpoznać jako obiekt pochodzšcy ze zbiorów warszawskich. Jak się zda- je, większoœć tych rzeŸb wywiózł w roku 16#6 do KULTURA ARTYSTYCZNA Berlina ówczesny sojusznik Szwedów, elektor brandenburski Fryderyk Wilhelm. Ponadto król sprowadzał wiele rzeŸb współczesnych z Florencji i Pragi. Najcenniejszym dowodem zainteresowań Wła- dysława IV dla rzeŸby jest ufundowany przezeń pomnik ku uczczeniu pamięci Zygmunta III. Pom- nik ten, który od trzech przeszło wieków jest ro- dzajem znaku symboliczńego Warszawy, wzory swe czerpał z Rzymu, zarówno antycznego (kon- cepcja), jak i barokowego (szczegóły). Projektan- tem całoœci był architekt królewski Konstanty Tencalla, model postaci króla wykonał zaproszony w tym celu z Bolonii Clemente Molli, a odlewu posšgu wraz z tablicami inskrypcyjnymi dokonał gdańsko-warszawski warsztat odlewniczy Daniela Tyma. Pomnik odsłonięto w 1644 roku. O poczynaniaeh architektonicznych Władysła- wa IV mówiliœmy na marginesie mecenatu Zyg- munta III, nie będziemy więc już do tej sprawy powracać, natomiast należałoby jeszcze zwrócić uwagę na pewnš akcję, o koncepcji niemal pre- kursorskiej w skali europejskiej. Gdy mianowicie w drugiej ćwierci stulecia wzmógł się w Polsce intensywny ruch budowlany, a przedmieœcia War- szawy pokryła znaczna liczba reprezentacyjnych pałaców, król polecił swym architektom sporzš- dzić inwentaryzację cenniejszych obiektów i przy- gotować do druku album, zawierajšcy plany i ry- sunki budowli. Akcję inwentaryzacyjnš podjšł w pierwszym rzędzie architekt królewski Jan Bap- tysta Gisleni, le‡z realizacji tego pięknego zamy- słu przeszkodziła œmierć króla. Rysunki Gisleniego uległy rozproszeniu, dopiero niedawno monogra- fistce tego architekta udało się odnaleŸć częœć jego cyklu rysunkowego, porozrzucańego po zbiorach europejskich. ss 268 269 WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ Sztuka na uslugach możnowładztwa i patrycjatu miejskiego Królewski patronat artystyczny znalazł żywe echo w poczynaniach możnowładców, tak œwiec- kich, jak i duchownych (episkopat). Magnaci na każdym niemal polu rywalizowali z dworem kró- lewskim, chcšc mu dorównać przede wszystkim pod względem okazałoœci i splendoru. Pierwsza połowa XVII wieku jest okresem, w którym #viel- cy właœciciele ziemscy wznosili liczne i okazałe budowle zarówno w stolicy, jak i na prowincji, w dobrach dziedzicznych. Nie były to już dawne zamki warowne, lecz siedziby rezydencjalne, zachowujšce tylko pe###ne pozory obronnoœci, wystarczajšce na wypadek na- jazdu sšsiedzkiego czy rewolty poddanych chło- pów, lecz nie przedstawiajšce żadnej wartoœ#i mi- litarnej w razie ataku regularnej arrzii. B#-ło to zrozumiałe, gdyż nikt nie przypuszczał, by nie- przyjaciel mógł się zapędzić do wnętrza Rzeczypo- spolitej. Wyjštek stanowili Tatarzy, których luŸne watahy docierały do Sanu, ale przeciw ordyńcom wystarczał taki na przykład zamek krasiczyński, zbudowany na przełomie stuleci, a broniony przez fosy i cztery wieże narożnikowe. Z biegiem czasu wykształciły się inne typy re- zydencji magnackich. Nawišzywały one do wzoru ujazdowskiego; rezydencje takie zbudujš sobie Denhoffowie w Kruszynie, Radziwiłłowie w Białej Podlaskiej, Tarłowie w Podzamczu Piekoszowskim czy biskupi krakowscy w Kielcach. Warszawskie siedziby magnackie ulegajš już pewnej ewolucji: ginšł tu ostatecznie dziedziniec wewnętrzny, rzut poziomy przybierał kształt wydłużonego cz###oro- boku, w którym dawne wieże narożne przekształ- cały się w mocno wystajšce ponad lico muru czę- KULTURA Aft TYSTYCZNA œci budynku, tzw. ryzality. Tak wyglšdały pałace Koniecpolskich i Kazanowskich na warszawskiej skarpie wiœlanej, majšce podjazdy od strony głów- nego traktu i barokowe ogrody spadajšce taraso- wo ku rzece. Ogrody te ozdobione rzeŸbami, fon- tannami i altanami nierradko posiadały również zwierzyńce, zaopatrzone w okazy rodzimej i egzo- tycznej fauny. Były i inne rodzaje rezydencji magnackiej, które uchylały się od powtarzania ty- pu "rodzimego", ale stanowiły żywš nieraz trans- plantację wzorów obcych. Każda niemal rodzina możnowładcza posiadała własnych architektów i artystów. W zależnoœci od zasobów pieniężnych i stop- nia wyrobienia estetycznego wypełniano wnętrze siedzib różnego rodzaju wytworami artystyczny- mi, wœród których poza tkactwem dekoracyjnym (arrasy, kobierce wschodnie) największš chyba ro- lę odgrywało malarstwo. Nie darmo najmłcdszy z cechów malarskich, mianowicie lwowski, kładł taki duży nacisk na portret i tematykę historycz- no-batalistycznš. Œciany pałaców pokrywały ma- lowidła o wštkach historycznych i legendarnych; dekorowano je również cyklami portretów wy- imaginowanych przodków, tak bowiem nakazywał snobizm szlachecki. Ta produkcja masowa nie wpływała na ogół dodatnio na jakoœć zamówień, ale jednak nie zawsze tak bywało. Korzystano nie tylko z usług malarzy cechowych, lecz zamawiano także obrazy u czołowych artystów zarówno kra- jowych, jak i zagranicznych. Za przykładem królewskim w rezydencjach magnackich powstawały również zbiory dzieł sztu- ki i różnych osobliwoœci. Nie wszędzie eksponaty te odznaczały się wysokim poziomem, gdyż nie- którzy (na przykład Adam Kazanowski) gromadzili obiekty pod kštem ich ceny materiałowej, a nie 270 27# WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ artystycznej. Dużš natomiast wartoœć posiadała galeria obrazów kanclerza Ossolińskiego, repre- zentowana przez Rafaela, Tycjana, Drera czy Guercina, jak również w Wiœniczu Lubomirskich, gdzie znajdowały się płótna Ribery, Voueta, Alba- niego. Także dostojnicy koœcielni nie pozostawali w tyle, zwłaszcza arcybiskupi gnieŸnieńscy i bi- skupi krakowscy, którzy z reguły mieli ambicje mecenasowskie i dawali im ujœcie. Niemal każdy prymas tego okresu zażnaczał swš działalnoœć przez wznoszenie i odnawianie rezydencji arcybi- skupich, budowanie koœciołów i kaplic, fundowa- nie nagrobków dla siebie lub poprzedników, za- pełnianie koœciołów licznymi malowidłami. Nie- wiele rezydencji ówczesnych przetrwało burze dziejowe i zachowało swe pierwotne formy. Do wyjštków należy piękny pałac biskupów krakow- skich w Kielcach, wzniesiony przez Tomasza Pon- cino w latach 1636-1642 według projektu Jana Trevano na polecenie Jakuba Zadzika, byłego kanclerza koronnego, a podówczas biskupa kra- kowskiego. Wreszcie wypada wspomnieć o kulturze arty- stycznej rozwijajšcej się w kręgach mieszczańskich, o której œwiadćzš nielicznie zachowane inwentarze i testamenty mieszczańskie z tego okresu. Doty- czyło to przede wszystkim miast położonych na głównych szlakach komunikacyjnych, z Krakowem i Gdańskiem na czele. W istocie patrycjat więk- szyeh oœrodków miejskich był w tym okresie nie tylko poważnym odbiorcš produkcji artystycznej, ale i sam otaczał często protekcjš poszczególne ga- łęzie sztuki. W największych zaœ oœrodkach kultu- ra artystyczna rozwijała się pod auspicjami władz municypalnych. Miejski ruch budowlany osišgnšł apogeum w latach 1590-1640. W okresie tym roz- 272 38. Portal kaplicy w zamku krasiczyńskim KULTURA ARTYSTYCZNA wijały się dwa zasadnicze typy kamienic miej- skich; jeden występujšcy głównie na terenie Ma- łopolski, odznaczał się rozrostem w kierunku ho- ryzontalnym i dysproporcjš kondygnacji osišgniętš przez wprowadzenie olbrzymich niekiedy attyk (Lwów, Lublin, a zwłaszcza Kazimierz nad Wisłš). Drugi typ wywodził się z Niderlandów i charakte- ryzowało go bogactwo szczytowych elewacji fron- towych, dekorowanych ornamentacjš ciosowš. Ten typ przeważa na terenie Pomorza (Toruń, Elblšg), skšd przeszedł do Wielkopolski i Mazowsza. Prze- de wszystkim jednak rozwinšł się w Gdańsku. Za- soby finansowe patrycjatu miejskiego pozwalały zarówno na budowanie nowych kamienic, jak i na wznoszenie pewnego rodzaju fundacji ro- dzinnych. Podobne zjawiska zachodziły w dziedzinie ma- larstwa. Patrycjat miejski nie tylko chętnie por- tretował się, ale nabywał obrazy mistrzów krajo- wych i zagranicznych. W mieszkaniach krakow- skich nierzadko znajdowały się malowidła prowe- niencji włoskiej. W Gdańsku nie było prawie za- możniejszej rodziny, która by nie posiadała jakie- goœ obrazu niderlandzkiego, a już w każdym razie najpopularniejszego na tamtejszym gruncie mala- rza - Łukasza Cranacha. Rozwojowi malarstwa patronowały władze miejskie; sale ratuszowe Kra- kowa, Poznania i Torunia zapełniały cykle portre- tów królewskich i malowidła o tematyce history- cznej, a w Gdańsku pod patronatem miasta stwo- rzono silny oœrodek malarski, który wykonywał prace dekoracyjne dla sal obu ratuszów - Dworu Artusa i innych instytucji municypalnych. Góro- wał tam - tak jak w architekturze - manieryzm niderlandzki, przywieziony przez imigrantów (Jan Vredeman de Vries, Izaak van der Block), ale do- cierały też i wpływy weneckie. 18 Polska XVII wieku 273 39. Mikołaj Kopernik i Jan He#veliusz Miedzioryt Jetemiasza Falcka WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ W oktesie sarmƒt#zmu Najazd szwedzki z lat 1655-1660 pocišgnšł za sobš nie tylko ruinę gospodarczš kraju, ale przy- czynił się bezpoœrednio i poœrednio do dewastacji dotychczasowego dorobku kulturalnego zarówno w dziedzinie kultury umysłowej, jak i artystycz- nej. Dewastacje te, spowodowane zniszczeniami wojennymi i systematycznš grabieżš w czasie trwania okupacji, były nie mniej dotkliwe niż klę- ska gospodarcza. Toteż odbudowa kultury artystycznej dokony- wała się w warunkach trudnych, w innym już te- raz układzie sił społecznych i ekonomicznych, w odmiennym klimacie ideologicznym wprowa- dzonym przez narastajšcy sarmatyzm. Druga po- łowa XVII wieku należy do czasów, które histo- ryk sztuki nazwie fazš póŸnego baroku, a historyk kultury umysłowej ochrzci mianem sarmatyzmu. Był to niewštpliwie okres regresu kultury artystycznej. Muzyka, tak intensywnie rozwijajšca się w pierwszej połowie stuleciƒ, teraz, pozbawio- na mecenatu, zatrzyma się w rozwoju, a nawet cofnie. Nie zdołano odbudować dawnego tea- tru królewskiego, nawet scena władysławowska uległa przekształceniu; schodził z widowni teatr plebejski, a pojawiajšce się od czasu do czasu wędrowne trupy komedii dell'arte stały się zja- wiskiem sporadycznym, coraz rzadszym. Jedynie architektura i sztuki plastyczne, jeœli nie jakoœciowo, to iloœciowo, zajmowały nadal ważkš pozycję. Właœciwa dla okresu sarmatyzmu dewocja sprzyjała fundacji licznych koœciołów, zwłaszcza klasztnrnych, wznoszonych na wzorach rzymskiego baroku, wykształconego ostatecznie przez Francesco Borrominiego. Wnętrza tych ko- œciołów, w przeciwieństwie do ich brył, cechowało KULTURA ARTYSTYCZNA niekiedy wielkie bogactwo wyposażenia, wyra2a= jšce się przede wszystkim w rozwoju dekoracji stiukowej, która nierzadko odznaczała się doœć wysokim poziomem artystycznym (koœciół na Antokolu wileńskim, koœciół parafialny w Tarło- wie, koœciół bernardynów na Czerniakowie war- szawskim). Dekoracji tej sekundowało malarstwo œcienne, pokrywajšce sklepienia koœcielne przy zastosowaniu efektów iluzjonizmu perspektywicz- nego. Wprawdzie ten rodzaj malarstwa rozwinie się w pełni dopiero w następnym stuleciu, lecz jego poczštek przypada na ostatniš ćwierć wieku XVII, kiedy to pojawia się najwybitniejszy na na- szym gruncie twórca fresków, wykształcony na wzorach rzymskich Michelangelo.Palloni, który szeregiem wartoœciowych kompozycji pokrył œcia- ny i stropy koœciołów w Węgrowie, Łowiczu, Wil- nie i Pożajœciu. W malarstwie stalugowym dominujšcš rolę odgrywał portret. Było to zjawisko zrozumiałe, gdyż megalomania możnowładztwa i szlachty wy- magała, by reprezentacyjne pomieszczenia pałaców i dworów pokrywały galerie portretów przodków rzeczywistych i urojonych, œwiadczšcych o "œwiet- noœci" rodu. Wytwarzał się specyficzny typ por- tretu sarmackiego, odznaczajšcy się nie tylko egzotycznoœciš ubioru, ale i odrębnym modelowa- niem głowy malowanej w sposób nader realistycz- ny. Dawny biust kamienny czy metalowy, przed- stawiajšcy popiersie zmarłego na nagrobku, ustę- pował teraz miejsca portretowi, malowanemu na blasze. Specjalnoœciš polskš stał się szeœcioboczny portr‚t trumienny, który stanowił jedno z wielu akcesoriów coraz wystawniejszych uroczystoœci po- grzebowych. Tak masowa produkcja portretów musiała na ogół wpłynšć ujemnie na ich poziom artystyczny, niemniej i w tym rodzaju sztuki zna- 274 275 TIlT!.7 leŸć można nżejedno dzieło wybitne. Wœród licz- nych malarzy portreeistów na czoło wybił się ser- witor królewski, gdƒńszczanin Jerzy Daniel SchultŸ; pozostawał on pod silnym oddziaływa- niem malarstw... holenderskiego, a częœciowo i francuskiego (między innymi piękne portrety Jana Kazimierza i Michała Korybuta). Podobizny Jana III i jego rodziny wykonywali (pomijajšc cudzoziemców) Jan Tricjusz i Jerzy Szymonowicz- -Siemiginowski. Znacznš rolę odgrywało też malarstwo histo- ryczno-batalistyczne uprawiane głównie na dwo- rze królew#kim, a za jego przykładem i po dwo- rach magnackich. Zwłaszcza Jan III lubił uwiecz- niać własne victorie, obrazy tego rodzaju przezna- czał dla swych rezydencji i podopiecznych koœcio- łów (na przykład w Żółkwi). Wielkim odbiorcš malarstwa stalugowego był Koœciół, ale od twór- ców nie wymagał wysokiego poziomu artystyczne- go, główny nacisk kładšc nie na formę, lecz na treœć dzieła. Nic więc dziwnego, że zgodnie z epokš, która głosiła hasło 'm.e#n,ento #n.ori, obrazy koœciel- ne w znacznej mierze stały się malowanymi mora- litetami; wœród nich poczesne miejsce zajęły różne " ", y "tańce œmierci, "sztuki dobrego umierania cz "znikomoœci doczesnego życia". Szlachcic-sarmata wierzył w swe wschodnie pochodzenie, toteż orientalizm dominował teraz po- wszechnie. Wyrażał się on nie tylko w ubiorze, lecz i w wielu akcesoriach życia codziennego, a zwła- szcza reprezentacyjnego. Import towarów wschod- nich, tak bardzo rujnujšcy bilans handlowy pań- stwa, a wreszcie bogate łupy zdobyte w namiotach tureckich pogłębiły orientalizację smaku. Œciany pała"ów i dworów (a nawet i kamienic mieszczań- skich) dekorowano wschudniš broniš, miejsce daw- nych opon flamandzkicli za;.ęły kobierce i kilimy 276 KULTURA ARTYSTYĆZNA orientalne. Pojawiły się kapele janczarskie, a daw- ni hajducy magnaccy ustšpili m‹ej'œca pajukom ubranym po turecku lub arabsku. Działo się to wówczas, gdy sztuka koœcielna podporzšdkowana była całkowicie rzymskiemu ba- rokowi, gdy architektura pałacowa tworzyła swo- ‹sty stop wzorów włoskich i francuskich, przetwo- rzonych w sposób rodzimy, sarmacki. Powsta- # ły w ten sposób przedziwne przeciwieństwa. W dawnych tradycyjnych dworach, a nawet pała- cach, iluzjonistyczne dekorac#e plafonowe poja- wiajš się obok kobierców perskich, rozpostartych na prostych, ciesielskiej roboty ławach i stołach. Jakże często mistyczna, czy metaforyczna treœć malowidła przedstawiona zostaje przy użyciu na- turalistycznych chwytów, n‹e cofajšcych się przed odrażajšcš brzydotš. Obok ruder budowano repre- zentacyjne obiekty, obok walšcych się zajazdów- wykwintne budowle zawierajšce galerie dzieł sztu- ki, w pobliżu cuchnšcych jatek - koœćioły o za- dziwiajšco bogatym wystroju wnętrza. Tak ostro # występujšce kontrasty œwiadczš o decentralizacji oœrodków dyspozycyjnych, braku myœli koordynu- I jšcej, o rozprosz#niu wysiłków. Zabrakło czynnika wiodšcego w dziedzinie kultury, jakim był dwór królewski za Wazów. Praktycznie przestał spełniać tę rolę za Jana III, który jedynie dorywczo rezydował w Warszawie. Potworzenie się dużej iloœci małych oœrodków dy- spozycyjnych także na polu kultury, z jednej stro- # ny dało w rezultacie ogólne obniżenie poziomu, z drugiej zaœ przyniosło jej zróżnicowanie. Różno- rodnoœć i kontrastowoœć posiadały ten walor, iż pozostawiały możnoœć wyboru. Dlatego chyba właœnie w dobie sarmatyzmu kultura polska stała się atrakcyjna dla sšsiadów, ; a kraj nasz w pewnej mierze przejšł rolę poœred- 277 WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ nika między Zachodem a Wschodem. W czasach Jana III bojarzy mołdawscy w znacznej mierze poddawali się wpływom kultury polskiej, a Miron Costin, który wszedł do obu literatur, histori‡ ojczystej Mołdawii napisał po polsku. W Rosji Fio- dora II zaczęto uprawiać malarstwo portretowe typu sarmackiego. Regentka Zofia wprowadziła w Moskwie do obyczaju dworskiego język polski, a głoœny kniaŸ Golicyn zgromadził bibliotekę utworów polskich i zorganizował w swym pałacu teatr polski. Rosyjskim elementom postępowym nie wystarczał już ciasny kršg zainteresowań ograniczony przez cerkiew, toteż poprzez Polskę usiłowały one poszerzyć swš wiedzę o œwiecie. Sztuka polska drugiej połowy XVII wieku jest zjawiskiem nie mniej skomplikowanym niż całoœć kultury sarmatyzmu. Pamiętać bowiem trzeba, iż mimo swej specyficznoœci sarmatyzm był jednak odroœlš barokowego drzewa, którego korzeniami się karmił, a którego konary rozpoœcierały się nad całš niemal Europš w cišgu półtora stule- cia. A barok miał przecież własne cele i bardzo różne œrodki oddziaływania, co w kulturze arty- stycznej oznaczało posługiwanie się wielorakoœciš form. Jeżeli sztuka renesansu stawiała sobie cele poznawcze, a manieryzm u końca XVI wieku pra- gnšł zadziwić odbiorcę wyszukanš pomysłowo- œciš - to barok starał się olœnić i przekonywać; stšd płynęła skłonnoœć ku retoryce i posługiwaniu się efektami teatralnymi. Charakterystycznš cechš sarmatyzmu pol- skiego było, iż po te efekty sięgał do bardzo róż- nych Ÿródeł, co zadecydowało o jego złożonoœci i różnorodnoœci form. Czesła2v Hernas ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ Spór o #pakę Pierwszš myœlš - kiedy mówimy "polski ba- rok" - jest wcišż jeszcze wštpliwoœć: czy istniała taka epoka w naszej kulturze. Może to tylko jeden nurt sztuki w wieku XVII, kilku poetów w piœ- miennictwie tego czasu, i może nie ma powodu, by nazwš jednego nurtu okreœlać całš epokę? I jesz- cze jeden charakterystyczny rys dzisiejszej œwia- donioœci kulturowej: nazwy innych epok (litera- tura renesansowa, oœwieceniowa, romantyczna) sš synonimami wartoœci pozytywnych, natomiast po- jęcie literatura barokowa budzi nieufnoœć, w naj- lepszym przypadku kojarzy się z pewnš niejasno- œciš oceny, jeœli nie po prostu z dezaprobatš. Stšd na przykład w dzisiejszym odczuciu językowym dwa ogólne okreœlenia "polszczyzna renesansowa" i "polszczyzna barokowa" nie tylko rozróżniajš kierunki stylistyczne, ale także dokonujš apriory- cznej oceny: pozytywnej i negatywnej. Mimo prób pokonania owej niechęci, podej- mowanych w ostatnim dziesięeioleciu przez nie- których historyków literatury, a także przez kilku poetó#'u i krytyków literackich, pojęcie baroku i dorobek omawianej epoki stale jeszcze nie uzy- 279 CZESŁAW HERNAS skały podobnych praw, jakie przyznajemy innym zwrotom w historii naszej kultury. Korzenie tej oceny sięgajš daleko, niechęć trwa od lat dwustu, odkšd pisarze oœwieceniowi przekreœliwsży osišgnięcia swych bezpoœrednich poprzedników, wrócili do wzorów renesansowych. Negatywny model poprzedniej epoki literackiej- oglšdany zwykle jako model "sarmatyzmu"- oparli oni nie na czasach, gdy kultura baroku znajdowała się w stadium poszukiwań i osišgnięć, lecz na okresie epigoństwa, kiedy to "korab mš- droœci" w naturalny sposób zbliżał się do swego brzegu "na płytkim gruncie rozbujałych fluktów" (wyrażenie Ignacego Krasickiego). Była to po prostu prawidłowoœć przełomów literackich; atakowano formację schyłkowš z in- tencjš zaatakowania całoœci, co zresztš wcale nie przeszkadzało wielu pisarzom oœwieceniowym ko- rzystać z dorobku artystycznego poprzedników. Opinia oœwieconych utrwaliła się jednak szeroko i na długo. W wieku XIX przejęli jš pierwsi auto- rzy podręczników historii literatury polskiej, od Feliksa Bentkowskiego poczšwszy, i utrzymali ich następcy. Między renesansem a oœwieceniem wymierza- no staropolskš nizinę literackš, depresję w ogól- nym obrazie rozwoju kultury polskiej, kiedy to "nad brzegami Wisły grube rozpostarły się ciem- noœci". Nizinę tę nazywano "wiekiem Alwara, astrologii, alchemii, konceptowych kazań... i pane- giryków", "znędznienia literatury i jej zupełnej czczoœci", wiekiem "teologiczno-panegirycznym", "epokš jezuickš", "epokš eklektyzmu literackie- go", "zamętu i powszechnego rozstroju w litera- turze". To tylko kilka przykładów kierunku ogól- nej negacji zaczerpniętych z dziewiętnastowiecz- nyeh zarysów histor literatury. Dostawało się tu ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ literaturze i za historię, za klęski wojskowe i po- lityczne szlacheckiej Rzeczypospolitej, za Żółte Wody, Korsuń, Piławce, i z przekonania, że jezuici zgubili Polskę. Najsilniej na negatywnej ocenie literatury ba- roku zaważyły problemy myœlowe XIX wieku. W spojrzeniiz na historię dominujšcy punkt widze- nia stanowiło pytanie o powody utraty niepodle- głoœci, pod tym kštem oceniano także funkcje ba- rokowej literatury. Egzamin wypadał niepomy- œlnie, ale też długo nie dokonano podstawowych rozróżnień między literaturš a piœmiennictwem. Granica między nimi nie jest absolutna, lecz hi- storycznie zmienna, w każdej epoce przebiega ina- czej, modyfikowana jest przez rozwój faktów li- terackich, dobór tradycji i kształtuje okreœlonš œwiadomoœć literackš danego okresu. Broszury po- lityczne, dzieła historyków, traktaty teologiczne interesujš nas jako dokumentacja rozwoju myœli, ale nie sš to produkty literatury. U progu XX wieku Edward Porębowicz, ana- lizujšc warsztat literacki Jana Andrzeja Morszty- na, zaproponował, by zamiast mówić "literatura lub poezja makaroniczna" używać nazwy "baro- kowa". Nie okreœlił bliżej zakresu tej nazwy ani jej estetycznych wartoœci, udowodnił jednak sen- sownoœć takiego wyodrębnienia w sferze formal- nej. Termin z wolna przyjmował się, a?e wcišż cišżyła na nim negatywna ocena epoki, mimo że prace historycznoliterackie zdołały już rewindy- kować z owej niziny niejedno dzieło rękopiœmien- ne, czy nawet drukowane. Najczęœciej jednak ter- min nadal stanowi swoiste curiosum, żadna bo- wiem inna nazwa od renesansu po modernizm nie zawiera w sobie założonej z góry negacji. W pierwszej połowie XX wieku studia Juliana Krzyżanowskiego, Romana Pollaka i innych bada- 280 281 CZESŁAW HERNAS czy przybliżyły naszym oczom wiele spraw, sylwe- tek, konfliktów i wartoœci tamtych czasów. W œwietle nowej wiedzy trudno już było rozpatry- wać je w kategoriach zniekształconego renesansu. Mimo to Zjazd Odrodzenia (2ƒ-30 paŸdziernika 1953) w oparciu o innš motywację, podtrzymał tradycję naukowš XIX wieku. Dopiero po roku 1956 odnowiona została dyskusja nad barokiem jako epokš kultury. Czy jednak epokę tę należy okreœlać terminem "sarmatyzm" (renesans, sarma- tyzm, oœwiecenie, romantyzm)? Byłbym przeciwny tej propozycji. Sšdzę, że warto utrzymać termin " barok". Jeœli bowiem "sarmatyzm" stanowi okre- œlenie całoœci ówczesnej ideologii i obyczajów, to termin "barok" wydobywa z tego układu odniesień sprawy sztuki. Jeœli "sarmatyzm" ukazuje naszš odrębnoœć na mapie kultur etnicznych Europy, to termin "barok" okreœla przynależnoœć kultury pol- skiej do okreœlonego kręgu kultur europejskich. A wiemy przecież, że nie wszystkie kraje przeszły przez tę fazę rozwojowš. Jej schyłek doœć zgodnie wyznaczano na poło- wę XVIII wieku. Co prawda, do dziœ nie zakoń- czono sporu o działalnoœć jednego pokolenia lite- rackiego, którego aktywnoœć przypadła na lata 1740-1765, spór dotyczy tu jednak raczej właœci- wej rangi nowych zjawisk, rozplštywania węzłów tradycji i nowatorstwa, modelu konstrukcji całej epoki stanisławowskiej. Nie ulega przecież wštpli- woœci, że to pokolenie prekursorów przygotowało warunki przełomu. W latach czterdziestych XVIII wieku zaczyna się bowiem na tle przemian ideo- wych, znamiennych dla oœwiecenia, kształtować poczštek nowej awangardy umysłowej i artysty- cznej. Wydaje się natomiast, że za mało uwagi po- œwięcamy cišgłoœci tradycji barokowej w czasach póŸniejszych. Tradycje te trwajš nadal w kręgu ZARYS ROZWOJU I#ITERATURY BAftOKOWEJ nawyków kulturowych, w poglšdach, w technikach artystycznych, sš atakowane przez nowš awangar- dę, a póŸniej u schyłku oœwiecenia, odnawiane przez twórców reprezentujšcych ruch antyklasycy- styczny. Wiele barokowych tradycji, rozmaicie przystosowanych, weszło po prostu do kultury na- rodowej, obyczajowoœci, do polskiego folkloru. Najwięcej sprzecznych poglšdów nagromadziło się wokół daty poczštków baroku. Czy zaczyna się on po œmierci Jana Kochanowskiego, a nawet wczeœniej, obejmujšc pierwszymi objawami schy- łek jego twórczoœci, czy dopiero po połowie XVII wieku? W tym stuleciu wštpliwych kryteriów kwalifikacyjnych najczęœciej wyznaczano daty: 1600, 1620-1630,1660. Pierwszym chronologicznie punktem spornym stała się twórczoœć Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, zmarłego w roku 1581. A więc niemal sto lat lite- ratury trudnej do identyfikacji. Pisarze różnišcy się od swoich renesansowych poprzedników, a przecież dzieł ich nie da się wtłoczyć do galer zepsutego smaku i jałowoœci myœli. Podkreœlano zazwyczaj zwišzki tej literatury z tradycjami re- nesansu, ale wydobywano równoczeœnie œlady no- wych, zniekształcajšcych inspiracji. Rysował się więc - zgodny z koncepcjš Jakuba Burckhardta- obraz gorszego, zwyrodniałego renesansu. Byłby to obraz prawdziwy, gdyby przyjšć, że wolno do nowej literatury przykładać miarę renesansowych kryteriów i gustów. Pozornie godził wszystko ter- min zastępczy "literatura porenesansowa" wydo- bywajšcy przede wszystkim zjawiska schyłkowe. W okreœleniu tym kryły się jednak nie tylko war- toœci epigońskie, jak u kresu każdej epoki, ale też zjawiska "nierenesansowe" i one to u schyłku XVI wieku posiadajš wartoœć szczególnš, sš el#mentami prekursorskimi kształtujšeej się nowej kultury. 282 283 CZESŁAW HERNAS Właœnie te nierenesansowe wartoœci zad‚cydowały o tym, że lżteratura nasza pod koniec #VI wieku znalazła się tak blisko europejskiej "współczesno- œci", jak nigdy więcej w okresie staropolskim. Kształtowanie się wczesnego baroku w Polsce przypadło na lata 1580-1620. W tym czterdziestole- ciu należy szukać poczštków nowej epoki, choć pew- ne zjawiska sięgajš lat wczeœniejszych, inne znów nurty znamienne dla europejskiego baroku pojawi- ły się u nas póŸniej. Niemniej w latach 1580-1620, przy żywym wcišż rozwoju pisarstwa renesansowe- go, dokonały się ważne przemiany w naszej kultu- rze zarysowały się inne już kierunki literackich po- szukiwań, polemiczne wobec renesansowych stere- otypów i postaw filozoficznych. Łšczyły one ambi- cje warsztatu z pragnieniem zbudowania szerokiej i nowej syntezy wiedzy humanistycznej, szukały syntezy sztuk, a nade wszystko były nieufne wo- bec renesansowego horyzontu okreœlenia "rzeczy ludzkich". W istocie rozpoczynało się poszukiwanie nowej teor humanizmu przystosowanej do nizr- tów myœlowych kontrreformacji (na zasadzie apro- baty lub sprzCciwu) i do znamiennych dla nowo- żytnoœci dšżeń do narodowego samookreœlenia (w Polsce szczególnš w tym zakresie rolę odegrała teoria sarmatyzmu). W latach dwudziestych XVII wieku nowe kie- runki poszukiwań wchodzš w czasy swoistego roz- kwitu, który jest kontrolowany i modelowany przez intensywnie działajšce oœrodki polityki kul- turalnej kontrreformacji, dobrze już zakorzenione w polskim życiu. Pamiętać trzeba, że obiektywny obraz rozwoju literatury jest rezultatem œcierania się tych dwu sił wcale nie identycznych, reprezen- tujšcych różne dšżenia w procesie kultury. W tym szerszym układzie oglšdać trzeba wewnętrzne przemiany barokowej kultury i literatury. 284 ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ Kierunki przexniany kulturawej W piœmiennictwie XVII wieku odkrywano nie- raz rysy megalomanii narodowej. Istotnie, kiedy Wojciech Dembołęcki przekonywał czytelników, że Bóg mówił do Adama i Ewy po polsku i kiedy uczenie etymologizował, by udowodnić, iż najstarsi na œwiecie sš Sarmaci, to nie było w jego koneep- cjach ani umiaru, ani rozsšdku, lecz tylko rozmach fantazji. Przy podejrzeniach o megalomanię nie zapominajmy #ednak, że Polska stanowiła wówczas drugie co do #vielkoœci państwo Europy, i to okre- œlało œwiadomoœć jej obywateli. Co więcej teryto- rium państwowe Rzeczypospolitej rozszerzało się nadal, a koncepcja rozwoju państwa zawierała w sobie nie tylko racjonalne rysy doktryny poli- tycznej, lecz opierała się także na szczególnym pojęciu "misji dziejowej". Przyjmowano powszech- nie, że kierunek poszerzania władzy Rzeczypospo- litej - na wschód - realizuje równoczeœnie poli- tyczne cele katolickiej Europy i interesy państwa, rozszerza bowiem potencjał żyznych obszarów rol- nych, a Koœciołowi otwiera drogę misyjnej pene- tracii. Doktryna stała się pe#vnikiem, wiarš w prze- znaczenie dziejowe narodu: "Kiedy niebieskie losy ten œwiat podzielały, Polszcze nawiętszš korzyœć w roli zostawiały" - pisał Stanisław Grochow- ski. 5# Nie zdołano więc wykrzesać zainteresowań dla polityki morskiej (a były takie próby), bo nie w kolonizacji obszarów zamorskich widziano przy- szłoœć kraju. Uwagę skupiono na granicy wschod- niej, granicy ruchomej. Od schyłku XVI wieku toczyła się dyskusja na temat zagospodarowania, zaludnienia i ubezpieczenia kresów wschodnich. Nosiła ona charakter tylko polityczny, angażowała publicystów, ale na jej tle rosły już wzorce boha- 285 CZESŁAW HERNAS terów, mity kresowych stanic, tamtejszego rycer- stwa, szlachcianek ćwiczonych w sztuce wojennej, ogólny model surowego życia. Kresy stać się miały szkołš rycerstwa. Legenda kresowa kształtuje się w pierwszej połowie XVII wieku, już wówczas znajduje pierwsze odbicie w literaturze, w popu- larnej pieœni, i pozostanie żywym mitem œwiado- moœci społecznej na wieki póŸniejsze. W legendzie kresowej wiele inspiracji odnajdywali poeci ro- mantyczni, póŸniej Sienkiewicz, ale i w XX wieku w różnych wersjach wracajš stare motywy mitów kresowych w obyczajowej gawędzie (Melchior Wańkowicz) czy w powieœci drugorzędnej (Maria Rodziewiczówna). Pod względem socjologicznym była to od poczštku do końca legenda stanu szla- checkiego, o tym zadecydowały okolicznoœci ukształtowania się mitu kresowej stanicy. W wielonarodowoœciowej Rzeczypospolitej wieku XVII warstwš, która stanowiła naród i oby- wateli była nadal szlachta, zróżnicowana ekonomi- cznie (od szlachty służebnej po magnaterię), etni- cznie i religijnie. Najważniejsze dla nowej epoki zróżnicowanie, to rosnšcy - po upadku ruchu egzekucyjnego w wieku XVI - antagonizm mię- dzy szlachtš a magnateriš. Wartoœć polityczna tego konfliktu jest po rokoszu Zebrzydowskiego coraz mniejsza, utrzymuje się natomiast trwała opozy- cja kulturowa, zestawiajšca dwie koncepcje żywo- ta szlacheckiego. Literatura szlachecka krytycznie oceniała życie wielkich dworów, pochwalała umiar ziemiańskie- go bytowania, swojskoœć małego dworku przeciw- stawiała zagranicznym modom na dworach magna- ckich, normy życia ukształtowane w kulturze re- nesansowej, nowym poszukiwaniom. Tendencje stabilizacyjne w kręgu szlacheckim oznaczały dš- żenie do zachowania renesansowych zdobyczy sta- ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ nu i przyczyniły się do utrzymania niektórych tra- dycji literatury doby odrodzenia - jako żywej normy twórczej - w epoce baroku. Ale te normy nie służyły już poszukiwaniom, lecz obronie. Tra- dycje renesansowe popularyzowały się, stawały się słowem potocznym, wiele gatunków literackich zmieniło się w okolicznoœciowe formuły obyczajo- we; przy ocenie literatury nie wolno zapominać o tym przekształceniu funkcji utworów panegiry- cznych. W istocie wielka iloœć okolicznoœciowych wierszy nie należała już do literatury, lecz stawała się tworzywem uzupełniajšcym poetykę obrzędów, których ranga kulturowa w epoce baroku niepo- miernie wzrosła. Wyrażało się to nie tylko w oka- załoœci "..cenariusza, ale także w rzenikaniu szlacheckiej obrzędowoœci do ludu i w utrwaleniu pewnych formuł obrzędowych i widowisk na wieki póŸniejsze. Jest to proces charakterystyczny, opozycje kulturowe nie miały bowiem charakteru trwałego, przeciwieństwa ulegały asymilacji i w rezultacie przekształcały się we wspólne dobro. Szlachcic- mimo krytycznego sšdu o przepychu dworów- starał się jak mógł przejšć wzorowany na magna- cie nawyk czy gest kulturowy, magnat zaœ zyski- wał popularnoœć w zaœciankach, jeœli zachowywał się "po naszemu", po szlachecku. To wzajemne przenikanie objawia się i w literaturze. Koncept barokowy spada do szlacheckich silva reru7n., w poezji dworskiej pojawia się tęsknota do sielan- kowego prymitywu. W póŸniejszym okresie z tych inspiracji rodzi się na dworach moda nawet na prosty, wiejski folklor. Z owych ruchliwych przemian można jednak odtworzyć podstawowe postacie opozycji kulturo- wej. Wyraża się ona przeciwstawieniami poetyc- kich obrazów, postaw życiowych ujmowanych 286 287 CZESŁAW HEftNAS zwykle w cykliczne zestawienia. Przeciwstawia się "marmurowe pałace" dworom prostym z modrze- wia ciosanym, zagraniezne mody - tradycjonal- nym wartoœciom obyczajów polskich, bogactwo i przepych deprawujšcy naturę ludzkš - prosto- cie zajęć ziemiańskich, ambicję - umiarowi. W li- teraturze szczególnš rolę odegrało przeciw#tawienie dwu wzorców edukacyjnych: dworskiego "życia pieszczonego" i surowego życia ziemiańsko-rycer- skiego. Wzór "żywota pieszczonego", dworskiej galan- terii, zrobił karierę w pierwszym ćwierćwieczu XVII stulecia, stanowił niewštpliwy owoc stabili- zacji i praktycznš potrzebę życiowš. Trudno było bez owej galanterii pojawić się na magnackim dworze, a trudno było w wieku decentralizacji oœrodków politycznych i kulturowych tam nie by- wać. Epoka pozbawiona została centrum kulturo- wego, Kraków nie odgrywał już tej roli, a War- szawa awansuje do niej dopiero w XVIII wieku. Dworna edukacja, w okresie kiedy bardziej liczyła się praktyka dworska niż studia wyższe, odbywała się więc na dworach większych i mniejszych, stšd łatwiejsze było upowszechnianie wzorów kultury, ale stšd też płynęło systematyczne obniżanie się poziomu tych wzorów. Moda na "wydwornoœć" i galanterię u progu epoki stanowiła przede wszystkim styl ludzi mło- dych, do nich adresowano zbiorki "pieœni, tańców, padwanów", zawierajšce obok pieœni polskich tak- że tańce włoskie czy francuskie. Te popularne an- tologie narzucały nowy kunszt dialogu miłosnego, nowe wzory odczuwania i przeżywania. Jak œwiad- czy iloœć Wydań i poczytnoœć tych utworów istniał niewštpliwy popyt społeczny na wzory edukacji dwornej, rzec można, że człowiek wolał być boha- terem lirycznym niż epickim. Postawę takš atako- ZAftYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ wali pisarze i publicyœci już na przełomie XVI i XVII wieku. Z tradycyjnej renesansowej krytyki luŸnych objawów wyrasta krytyka postaw. Skarga na przykład zwracajšc się do żołnierzy przeciw- stawia ich dzielnym przodkom: "Nie bšdŸcie wy- rodkowie ich. Tych wolnoœci, których oni mę- stwem, wiarš i ku panom swoim i ojczyŸnie miło- œciš nabyli, wy lenistwem i pieszczotš nie utra- cajcie."5s Podobne treœci odnajdujemy u wielu pcetów. To oczywiœcie typowe przekonanie ludzi starych, że młodzież jest gorsza, ale w tamtych czasach, gdy zadaniem młodych miała być tylko obrona zdobytych wolnoœci i doskonałego ustroju, przekonanie to urosło w mit dzielnych i surowych przodków, których heroiczne zdobycze zaprżepa- szczane sš przez zniewieœciałe pokolenia. W procesie formowania się mitu przodków do- niosłš rolę spełniły ówczesne dociekania historycz- ne nad dziejami Polski. W cišgu jednego dziesię- ciolecia (1578-1587) ukazały się trzy dzieła pod- stawowe dla póŸniejszej teorii sarmatyzmu; Alek- sandra Gwagnina, Macieja Stryjkowskiego i Sta- nisława Sarnickiego. Niezależnie od różnic, jakie je dzielš, i bez względu na to czy każdy czytelnik Sarnickiego wierzył, iż dzieje Sarmatów datujš się od czasów biblijnych, rysowały się pewne przeko- nania wspólne: o tym że pojęcie narodu sarmac- kiego ogranicza się właœciwie do stanu szlacheckie- go, o dawnoœci tego narodu w naturalny sposób podtrzymujšcego rzymskie wzory obywatelskie (a więc przekonanie o wartoœci szlachectwa w ogó- le), w końcu niezachwiany kult dziedzictwa i pły- nšcy stšd tradycjonalizm. Dziedzictwo uznawano za wartoœć niewštpliwš, jeœli nie doskonałš. Legenda o złotym wieku szlachty, o przodkach prowadzšcych życie surowe, kultywujšcych cnoty rycerskie i obywatelskie uległa u progu nowej #I ts Potska xvII wieku 2gg CZESŁAW HERNAS epoki swoistemu uzupełnieniu. Według Grochow- skiego "wiek on prawie złoty" przypadł na czasy œredniowieczne; wówczas "Ta jedna była ich wia- ry tablica: Pacierz, a Credo i Bogurodzica. Ostatek pleban powiadał u fary. Taki był zwyczaj cnych Polaków stary", a kończył, gdy zaczęto "gme- rać w Pańskich tajemnicach", czyli wraz z re- formacjš. W ten sposób epoka polskiego œre- dniowiecza okreœlona została jako złoty wiek wzo- ru. Surowoœć i zdyscyplinowanie stało się synoni- mem ortodoksji, prostota - naiwnej wiary. Pisarze katoliccy atakujšc reformację bronili jednak renesansowej swobody myœli i twórczoœci. Grochowski w czasach Zygmunta Augusta widzial wzorowy stosunek władcy do twórców: "Bo on był zwykł ich godnoœci szanować i strzec wolnoœci, za którš dowcipy wstajš, które rzeczom wolnoœć da- jš.## ss Poglšdy na renesans z czasem różnicowały co- raz bardziej pisarzy i oficjalnych promotorów kontrerformacyjnej kultury. Odbiło się to niemal symbolicznie na stosunku do Jana Kochanowskie- go. Co prawda nigdy nie przestał być wzorem dla literatury barokowej, ale znajomoœć jego dzieł sta- wała się coraz mniejsza wœród czytelników, po pro- stu nie wznawiano ich, a z czasem wyrosła wokół postaci Jana z Czarnolasu ideowa podejrzliwoœć. W drugiej połowie wieku bronił go Wespazjan Ko- chowski w wierszu Apologża za Jane#n, Kochanow- skż7n., u;ojskż#n, send(onz,żerskż#n,], poetów polskich wodzenz, którego nżektórzy rozunZ,żejš b#ć here- tykżem. Ograniczanie swobód pisarskich i podejrzli- woœć wobec literatury ukształtowały się nie od ra- zu. U progu XVII wieku, kiedy Grochowski sławił czasy Zygmunta Augusta, ukazało się właœnie pierwsze polskie wydanie indeksu ksišżek zakaza- ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ nych. Ten pierwszy akt prawny nowej polityki kulturalnej poprzedziły przygotowania przypada- jšce na ostatnie ćwierćwiecze XVI wieku. Przede wszystkim zarysował się wyraŸny odwrót od re- formacji, która przeżywa swój kryzys. Nie doszło do zjednoczenia odłamów różnowierczych, odizo- lowany został od nich - głęboko zaangażowany w przemianę człowieka i społeczeństwa - ruch braci polskich, jedyny odłam polskiej reformacji, którego dorobek liczyć się będzie poważnie w nad- chodzšcych przemianach myœli europejskiej. Ruch atakowany niemal przez wszystkich i wykorze- niony z Rzeczypospolitej w połowie XVII wieku. Odwrotowi od reformacji u schyłku XVI wieku to- warzyszyły przemiany Koœcioła, przede wszystkim gwałtownie wzrosła w tym czasie iloœć kolegió-.i- jezuickich i liczebnoœć tego zakonu. Ważnym dla Koœcioła wydarzeniem było przyjęcie w roku l:i77 przez kler uchwał soboru trydenckiego. Stało si# to podstawš opracowywanej w cišgu następnych dziesięcioleci polityki kulturalnej Koœcicła w Pol- sce. W okresie przejœciowym program obcz#,z kontr- reformacyjnego miał charakter raczej oŒensyw,ny niż konstruktywny. Najważniejszy cel wó#vczas, to rozpra#-a z przeciwnikami i zapewnienie #obie kontroli nad rozwojem nauki, kultury, literatury oraz ugruntowanie wpływów na oœro-ki władzy. Nie wdajšc się w analizę owych czynn#œci #rzygotowawczych, przypomnijmy tyll# o, Ÿe nie o# razu jezuici zaakceptowali szlachecki m#del pa:i- stwa i władzy. Poszukiwanie wspólne#o s#anc#z#i- ska odbywało się - nie bez ostrych starć - ## ła- œnie w okresie przejœciowym lat 1580-1G20. l# Tie można lekceważyć faktu, iż jeden z czołowyeh ai;- torów kontrreformacji, Piotr Skarga, wypowiadał w tym czasie pełne pasji zdania w cbronie chłop- stwa przeciw szlachcie, że w wieku XVII Koœcićł 290 # Is" 2J 1 CZEsŁAW HERNAs rzeczywiœcie zajšł się oœwiatš religijnš na wsi, że właœnie w dobie baroku kształtowały się podsta- wowe rysy kultury religijnej wsi polskiej. Młoda kontrreformacja przejmowała dziedzictwo nie za- łatwionych problemów społecznych po renesansie, była więc w istocie ruchem antystabilizacyjnym nie tylko w kręgu filozofii człowieka jako jednost- ki, ale poczštkowo także w kręgu spraw społecz- nych. Tylko na tym tle zrozumiałe stajš się zwišz- ki między jezuitami a mieszczaństwem i tylko w tym kontekœcie można zrozumieć ów fenomen literacki, jakim jest twórczoœć Jana Jurkowskiego, przypadajšca na lata 1604-1607, plebejusza, któ- ry najostrzej w tym czasie atakował szlachecki mo- del "życia poczciwego" i społeczne wyodrębnienie stanu, a równoczeœnie zagorzale propagował po- trydenckie idee porzšdku i poprawy obyczajów. T#vórczoœć Jurkowskiego dowodzi takżn, jak sze- roko sięgała teoria sarmatyzmu; nie odrzuca on " kultu "złote#o wieku Sarmatów, kwestionuje tyl- ko zasadę dziedzictwa, przekonany, że "dzisiejszy Sarmatae tak różni od dawnych, jak grubi Tataro- wie od Rzymianów sławnych" so, Inicjatorzy przemiany kulturowej nie zdołali jednak podporzšdkować sobie twórczoœci miesz- czańskiej i plebejskiej, której pełny rozkwit przy- padł właœnie na lata 1590-1620; występowała tu bowiem podstawowa sprzecznoœć w rozumieniu człowieka, jego spraw i natury, i w pojmowaniu me- tafizyki ludzkiego losu. Odkšd zaœ program kontr- reformacji uzgodniony został ostatecznie z mode- lem szlacheckiego państwa, nie istniały już żadne szanse na włšczenie społecznych pasji tej litera- tury w programy nowej polityki kulturalnej. Skoro nie było możliwoœci współdziałania, za- stosowano inne sposoby podporzšdkowania sytua- cji. Indeks ksišg zakazanych w roku 1617 stał się ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ niemal antologiš tytułów broszur sowizdrzalskich i był to cios w dużym stopniu skuteczny. Z drugiej strony nie zlekceważono popularnoœci literatury straganowej wœród czytelników. Pisarze kontrre- formacji podejmujš szansę oddziaływania tš dro- gš na szerszy ogół odbiorców, powstajš dziełka w stylu i konwenćji sowizdrzalskiej, ale podpo- rzšdkowane naczelnym ideom "prawdziwej refor- my" - jak okreœlano w Koœciele ducha Tryden- tu - wymierzone przede wszystkim w heretyków. Z tych zmagań i poszukiwań około roku 1620 mógł już Koœciół wyjœć z nowymi propozycjami w za- kresie ideowego oblicza sztuki i kultury, nie ogra- niczajšcymi się do postulatów negatywnych (z#val- czanie herezji). Dla literatury wydarzeniem najważniejszym było pojawienie się nowego wzoru biografii: życia jako wędrówki i poszukiwania, życia jako ruchu, ale nie zbioru ruchów przypadkowych. Okreœlony został wzór ruchu nadrzędnego, który - zrodzo- ny z wysiłku jednostki - prowadził od zła ku do- bru, od niewiedzy ku œwiadomoœci, od biologiczne- go bytu ku uœwiadomieniu ludzkiego powołania. Popularny motyw biografii - nacechowany szcze- gólnym napięciem - to konwersja, nawrócenie. W opartym na konwersji wzorcu bohatera by- ło jeszcze miejsce na wykorzystanie renesanso- wych œrodków opisu ludzkich wštpliwoœci, uro- ków i niepełnoœci ziemskiego szczęœcia, zmysło- wych powabów ciała (przed nawróceniem), a w częœci przeciwstawnej (czyli po nawróceniu) była okazja do polemiki z poprzednio zarysowanym sy- stemem wartoœciowania i do opisu religijnej kon- solacji i filozoficznej harmonii. Model konwersji stanowił więc swoistš spój- nię między renesansem i barokiem, między dwoma różnymi koncepcjami humanizmu. W spójni tej 292 293 CZESŁAW HERNAS ujawniały się i przeciwieństwa, i uleganie trady- cji. Szczególnie silnie cišży na nowym okresie do- robek artystyczny renesansu w zakresie tematyki erotycznej. W malarstwie, w poezji, w rzeŸbie trwa fascynacja urodš ciała i miłoœci. Erotyczne kon- wencje poetyckie wykorzystuje w swych wier- szach Teresa od Jezusa, u nas Grochowski - za Giovannim Pontanem - pisze o dziecięciu igrajš- cym przy piersiach Madonny. Powstaje szczególny rodzaj "#obożnej miłoœci" w oparciu o tradycje œwieckiej liryki, wzory stylistyczne Pżeœnż nad pżeœnżaTn,ż i przykłady współczesnego malarstwa, które operowało zmysłowym upostaciowaniem prawd z życia Chrystusa i œwiętych; a "iż mala- rzowi nie ma nikt tego za złe, toć i mnie nie masz się dziwować, gdy takie rzeczy nie tylko podobne do wiary, ale owszem rzeczywiste, jako w żywych obrazach, przed oczy ludziom kładę" - bronił się poeta. 61 Malarstwo stało się dla nowej literatury nie tylko œrodkiem usprawiedliwiajšcym i inspira- cjš. Malarskoœć stanowiła poszukiwany efekt, a dšżnoœć do symbiozy sztuk była istotnym zamie- rzeniem, stšd szczególny rozwój takich form, jak cykle poetyckie emblematów, opery, pieœni etc. Sztuki piękne wspomagajš się wzajemnie w budowie obrazów uwikłania życia ludzkiego i odkrywania jednej prawdy. W poszukiwaniu do- bitnych modeli konwersji, pewne biografie stały się szczególnie popularne, jak na przykład Maria Magdalena, jawnogrzesznica, a potem œwięta, te- mat interesujšcy i pisarzy, i malarzy. Był to jednak temat tyleż zgodny z politykš kulturalnš kontrreformacji, co niebezpieczny, sko- ro przedstawiano jš niekiedy w stroju zbyt œwiec- kim i mocno wydekoltowanym. Stšd też ducho- wieństwo domagało się ukazywania œw. Marii Ma- gdaleny "po przemianie, jaka się w niej dokonała, ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ w stroju najskromniejszym, który by pokazywał całš œwištobliwoœć jej żywota"6z. Sšdzę, że zda- nie to najlepiej tłumaczy, dlaczego polityka kontr- reformacji nie sprzyjała rozwojowi baroku jako , teor poszukujšcej nowej definicji człowieka, jego miejsca na granicy dostrzegalnego i niedostrze- galnego œwiata i jego życia jako wędrówki. Ukazać człowieka "po przemianie" to znaczyło w literatu- # rze usunšć wštpliwoœci i moment dyskursywny, a podawać gotowš konkluzję. Poczštkowo jednak nie w zakresie kontroli nad twórczoœciš, lecz w dziedzinie szkolnictwa i w dšżeniu do stworzenia nowego wzoru edukacyjne- go program walki z renesansowš tradycjš miał # szczególnš doniosłoœć. Oto program na wiek XVII: "Ze szkół parafialnych pragniemy w ogóle wy- rzucić omawianie ksišg bezwstydnych i tych spo- między pogańskich, z których młodzież - przyszły zasiew chrzeœcijaństwa - czerpie najgorsze oby- czaje, raz się ich choćby napiwszy. Stšd płynš grzechy cielesne, po nich herezje, a w końcu ate- izmy... Jeżeli zaœ wykłada się którego z pisarzy po- ł gańskich dla ozdobnoœci języka łacińskiego, omi- jać trzeba, cokolwiek by przynosiło zmazę jakšœ niepokalanoœci dusz wierzšcych, czy to inwokacje do fałszywych bogów, czy opowiadania o nie- skromnych miłostkach, szczegóły odnoszšce się do fatum, jak również te, które podważajš wolnoœć naszej woli, i wszystko inne, co by się przyczy- niało do naruszenia pobożnoœci." 63 Program ten oezywiœcie nie dotyczył szkół róż- nowierczych, niejednakowo też był realizowany w katolickich, z czasem jednak, po umocnieniu się polskiej kontrreformacji, po likwidacji szkół ariań- , skich, okreœlał powszechnš intencję szkolnictwa. Kontrola nad nim i kontrola nad literaturš (wpro- wadzenie cenzury prewencyjnej) okreœlały jasno #94 295 CZESŁAW HERNAS miejsce Koœcioła w procesach kulturowych XVII wieku. Oto krótko nakreœlony układ odniesień, w ja- kim kształtowały się rysy polskiego baroku: mię- dzy europejskoœciš dworów a kultem rodzimej tra- dycji w zaœciankach, między twórczymi inspira- cjami kontrreformacji a obawami o czystoœć mo- ralno-dogmatycznš. Przemiany dokonywały się w cieniu tradycji antycznej, renesansowej i w spo- rze o te tradycje. Jak w każdej epoce, tak i #xi ba- roku nie ma j2dnej identycznej postawy człowieka wobec œwiata, sš jej różne warianty, często sprze- czne, istnieje - jak zawsze - tradycjonalizm i no- watorstwo, istnieje także postawa opozycji. Kultura baroku, będšca w zasadzie produk- tem społeczeństwa szlacheckiego, opierała się na podstawowej akceptacji modelu społecznego (co nie wykluezało postawy reformistycznej). Rysu- jšca się u progu epoki -opozycja (Jan z K‹jan i plebejski nurt literatury sowizdrzalskiej) wy- rażała się w innym pojmowaiu jednostki, a przede wszystkim odrzucała aprobatę modelu społecznego. Między różnymi orientacjami, uwikłanymi w aktualne problemy i konflikty œwiadomoœci spo- łecznej, istniało przenikanie myœli, inspiracji, tech- nik literackich, procesy te przebiegały bowiem w obrębie jednej kultury narodowej. Wœród na- pięć ideowych kształtuje się charakterystyczna koncepcja bohatera literackiego, powstaje kon- strukcja ho7n,o #n.żlżtans (człowiek walczšcy) wzór normatywny, konstrukcja surowa lub groteskowa, przesłanka dla stereotypów postaci epickich. Dla szlachty to legenda dzielnych przodków i wzór praktyczny na dziœ, kresowy żołnierz-boha- ter, ideał obywatclski. Dla Koœcioła to konstruk- cja filozoficzna, definicja człowieka skazanego na ZARYS ROZWO3U LITEftATURY BAROKOWEJ stałš walkę ze skłonnoœciami ciała, pokusami œwia- ta i szatana (jako symbolu złych sił metafizycz- nych). Dla literatury sowizdrzalskiej to wzór po- stawy błazna, który wywraca potoczne przekona- nie, że œwiat jest dobrze zorganizowany, a prawa społeczne sš odbiciem dekretów boskich. Postawy te pojawiały się w różnych konfiguracjach, ale każda z nich wymierzona była - niezależnie od kolizji wewnętrznych - przeciw religijnemu i po- litycznemu kwietyzmowi, przeciw ucieczce od konfliktów, przeciw stabilizacji. A te właœnie ten- dencje wystšpiły silnie u schyłku renesansu, prze- de wszystkim w odrodzonym micie arkadyjskim, który wspomagał apoteozę ziemiańskiego życia na łonie natury, z dala od konfliktów cywilizacji, w dobrobycie pokoju, życia poœwięconego poszuki- waniu harmonii i szczęœcia. W tym kręgu kształ- towała się postawa ho#n,o ludens (człowieka, który się bawi), choć inne pojęcie zabawy poczštkowo patronowało kulturze zaœcianków szlacheckich, in- ne kulturze dworów. Opozycja ho#n,o #n,żlżtans- ho#n,o ludens stanowi naczelnš kolizję barokowej wiedzy o człowieku. Kierunki i przemiany nowej poe#ji Decydujšcym obszarem obserwacji przy cha- rakterystyce literatury barokowej jest rozwój kie- runków poetyckich, w nich bowiem formowały się nowe propozycje filozoficzne, artystyczne, ogólne kształty barokowego humanizmu. Jeszcze u schyłku XVI wieku pojawił się pierwszy nurt nowej literatury: poezja metafizycz- na, nurt uwikłany w polemikę z renesansowš kon- cepcjš humanizmu, ale i w tradycje renesansowej literatury, nurt na tyle wczesny, że wielu badaczy łšczyło go jeszcze z literaturš renesansowš, oce- 29fi 297 CZESŁAW fIERNAS niało zgodnie z systemem wartoœci renesansowych, a więc fałszywie, a czasem wręcz krzywdzšco. Kie- runek ten reprezentujš dwaj poeci trudni Mikołaj Sęp Szarzyński (zmarł 1581) i Sebastian Grabowiec- ki (zmarł 1607). "Trudnoœć" tej poezji polega na jej silnym zaangażowaniu intelektualnym, na za- stosowaniu adbiegajšcych od tradycji œrodków wy- razu. W wierszach Sępa pojawia się niezwykła su- rowoœć i kondensacja wyrazu, to często gra idei, skrótów myœlowych, adresowanych do jakiegoœ po- jęcia - intencji. Nie jest to już mšdre opisywanie i komentowanie œwiata, lecz poszukiwanie sensów, bez powoływania się na opisy. Jeœli Sęp mówił: "Opaczystym obłokom poczyniłeœ tory, w których błšdzić nie mogš zgodne wiodšc spory" - to za tš peryfrazš Boga musimy dostrzec elementy teorii Ptolemeusza. Jeœli czytamy, że człowiek "ginie od słońca jak cień opuszczony" - to sens tego zdania odczytamy tylko poprzez platońskš teorię idei. Oto przykłady syntetycznych odwołań myœlowych, w jakich rodziły się struktury barokowych kon- ceptów. Koncept. Czy to znaczy udziwnianie? PóŸ- niej istotnie koncept stał się igraszkš naœladowców, Pegaz stawał dęba, ale jeszcze nie u Szarzyńskiego. W jego poezji to tylko niezwykła kondensacja my- œli poetyckiej, odrzucajšca wszystko co można uznać za drugorzędne, w pogoni za nowym kształ- tem wiedzy o człowieku. Polemika ze stereotypami potocznej œwiado- moœci jest cechš znamiennš twórczoœci Sępa. Idšc œladem Biernata z Lublina i Andrzeja Frycza Mo- drzewskiego atakuje szlacheckš koncepcję rodowe- go dziedziczenia, zestawiajšc mniemania pozornie prawdziwe ("Zacni się rodzš z zacnych i cnotli- wych"), by w końcu wykazać ich pozornoœć. W wierszu o Frydruszu podejmuje dyskusję na te- ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ mat pojęć bohaterstwa i pożytku, gdzie indziej roz- waża potoczne przekonania o roli rozumu, sławy, siły, złota. Sęp był głęboko zaangażowany w spra- wy współczesne nie tylko w sensie filozoficznym i społecznym - walczšc o przemianę społecz- nej œwiadomoœci - ale także w sensie arty- stycznym. Humanizm Szarzyńskiego ma charakter inte- gracyjny, œwiat ziemski widziany jest tu inaczej niż w renesansie, w nowej definicji został zdegra- dowany, lecz istnieje we własnym kształcie, dra- matycznym, ale poznawalnym. U Sebastiana Gra- bowieckiego (Setnik ry#n,ów cluchow'nych, Kraków 1590) człowiek odrealnia się, ziemskie rzeczy tracš swoje nazwy, bo tracš na znaczeniu, skoro poeta œwiadomy jest, iż "po wzroku styskuje", iż między nim a œwiatem istnieje bariera uniemożliwiajšca poznanie, bo zmysły mylš, iż "idzie œlepy do œwia- tła wieczystej jasnoœci", majšc oczy "ciemnoœciš zgwałcone". U Grabowieckiego objawia się pesy- mistyczny kryzys wyobcowania ze œwiata, nawet "ociec i matka majš [go) za obcego". Sęp wiarę w możliwoœci ludzkiego poznania budował na po- stulacie szczególnej aktywnoœci myœlowej i posił- kowania się dorobkiem nauki. Grabowiecki nie dzielił tej wiary Sępowej. Jeœli wyjštkowo podej- mował tematy polityczne, nie pytał o lekcje histo- rii i praktyczne wzory działania, lecz czekał inter- wencji Boga. Na ruinach renesansowej wiary w możliwoœci człowieka powstaje humanistyczna arkadia zbudowana na religijnej harmonii wewnę- j p " trzne oza œwiatem. Bo "co jest człowiek- pyta Grabowiecki - "piana wodna", "pajęczyna", " " "wiatr, "obłok, który z oka ginie. Człowiek wi- nien skupić się wewnętrznie, zatrzymać uwagę na przelotnym jak iskra przemijaniu w œwieeie, któ- rego ani poznać, ani zrozumieć nie może. W poezji 298 299 CZESŁAW HERNAS Grabowieckiego pojawiły się elementy religijnego kwietyzmu, biernoœci wobec œwiata, poszukiwania pocieszenia w wewnętrznym dialogu z Bogiem. Tych dwu twórców otwiera dzieje barokowej poezji me- tafizycznej. Był to nurt wysoki i trudny, nie zyskał popularnoœci, nie wznawiano ani Ryt#r,ót.u polskżch Sępa, ani wierszy Grabowieckiego. Nieco większe szanse oddziaływania na czy- telnika miał Kasper Twardowski (zmarł 1632), który wypowiadał się nie w trudnej intelektualnej formie liryków, lecz w alegorycznych opowieœciach poetyckich. Twardowski - poeta przemieniony- rozpoczšł swojš biografię literackš od dalekiego dla nurtu poezji metafizycznej tematu. Napisał frywolnš opowieœć o miłoœci, Lekcje Kupżdynozce, która od razu znalazła się na indeksie ksišg zaka- zanych. Ten urzędowy akt przestraszył go, a cho- roba, jaka nań właœnie spadła, wydawƒła mu się beżpoœredniš karš Bożš. Œlubował więc sobie, że czym grzeszył, tym odsłuży. Prz#miana dokonała się w cišgu roku. W roku 1618 drukuje w Krakowie poemat filozoficzny o wyborze drogi życiowej ŁódŸ #nzłodzż, a w dziesięć lat póŸniej Po- chodnże #n,żłoœcż Bożej. Te trzy poematy stano- wiš dopełniajšcy się cykl: w pierwszym zbu- dowany został frywolnie ujęty dramat miłoœci ziemskiej, w drugim - po opisie walki i zwycię- stwa Amora bożego nad Kupidynem - nakreœlone linie przemiany wewnętrznej człowieka; była to opowieœć o dramacie nawrócenia. W trzecim utwo- rze, który przynosi pełne pocieszenie, rozważana jest filozofia miłoœci Bożej. Poezja metafizyczna stworzyła nurt nie zani- kajšcy do końca epoki, ale nurt coraz płytszy, ra- czej dewocyjny niż intelektualnie zaangażowany, choć wœród rękopiœmiennych utworów kryć się jeszcze może niejeden powód, by sšd powyższy ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ zmodyfikować. Motywy myœlowe poetów metafi- zycznych pierwszego okresu objawiać się będš u rozmaitych pisarzy baroku, w różnych posta- ciach do czasu, gdy ukaże się ostatnie godne uwagi dzieło nurtu metafizycznego, utwór Adama Kęmp- skiego. Myœlż o Bogu ż człowżeku w 7rcozuże czło- wżeka ż ducha wyrażone (Warszawa 1756). Nurt zrodzony z katolickiej reformy potryden- ckiej w poczštkowym okresie wymierzony był głównie przeciw renesansowym propozycjom filo- zofii człowieka, a także przeciw reformacyjnym kierunkom rewizji wiedzy o człowieku i Bogu. W tak okreœlonych polach opozycji dokonały się z czasem wzajemne przystosowania. Mniej ważne r było to, że formował się nurt metafizyczny także ' w obrębie poezji reformacyjnej. Istotna z punktu widzenia procesu rozwojowego kultury polskiej opozycja ukształtowała się między nurtem poezji metafizycznej a nurtem porenesansowej poezji ziemiańskiej, reprezentowanym w poczštkaeh ba- roku przez Andrzeja i Piotra Zbylitowskich. Z ko- lizji tych dwu nurtów zrodził się model wzajemne- t go przystosowania, model kontrreformacyjnej szla- cheekiej postawy, łšczšcej w sobie pryncypialne zasady filozofii żywotów ziemiańskich i kontrre- formacyjnej koncepcji losu każdego człowieka. Tego nurtu poœredniego poszukuje Sancho Pansa polskich metafizyków, Stanisław Grochow- ski (zmarł 1612), ale też poeta ziemiański, Kasper Miaskowski (zmarł 1622). Grochowski, który przy- swoił polskiej poezji (z Pontany) wzór "pobożnej miłoœci" i szczerze angażował się w odnowienie katolickiej literatury, podjšł też podstawowe roz- ważania poetów metafizycznych o naturze człowie- ka i jego powołaniu. Ale mimo iż powtarzał w róż- t nych wersjach prawdę o znikomoœci ziemskiego życia ("cóż jest człowiek? - jedno cień i para 300 301 CZESŁAW HERNAS znikoma"), i mimo negatywnego sšdu o ziemskiej "gospodzie, w której nadmiernie używamy" ("le- piej ruszyć stšd i pytać o drogę do wiecznej ojczy- zny"), przeżył przecież kryzys wewnętrzny, gdy przyszło mu wybierać. Kontrowersja zrodziła się wówczas, kiedy wychowanek jezuitów, ale z krwi szlachcic mazowiecki, dorwał się ubogiej wioski i zasmakował ziemiańskiego szczęœcia. Dał więc sobie spokój z alegoriš "gospody ziemskiej", nie przeżywa dramatu filozofa, lecz dramat ziemianina, który stał się szczęœliwym, i duchownego, który powinien dowodzić, że nie jest szczęœliwym. W rezultacie zamiast analizy dwu kolizyjnych wartoœci, pisze usprawiedliwienie skierowane do Wawrzyńca Gembickiego: Lecz powiem prawdę biskupie cnotliwy: Nie chce mi się stšd, chociem już tak siwy Starzec, a prawie na poły zgrzybiały, Zda się do nieba jeszcze czas niemały. Tak to już niesie ludzkie przyrodzenie, Że się nie kwapiem, choć tam lepsze mienie... 64 Grochowski ujawnił typowš kolizję poezji ziemiańskiej epoki baroku; przyjmowała ona założe- nia metafizyków, ale bez ekstremizmu, godziła się na umiar w pożytkowaniu ziemskiego szczęœcia, ale nie na rezygnację, nie na moralistyczny, suro- wy wzór życia proponowany przez nowš filozofię człowieka. Niemal dewizš barokowej poezji zie- miańskiej stało się kontrowersyjne zdanie Grochowskiego o tęsknocie człowieka do wiecz- nej ojczyzny: "Pójdę ochotnie, by jeno chęć chciała". Do takiego stanowiska zbliżył się poeta szla- checki Kasper Miaskowski, twórca o większej wra- żliwoœci i większych ambicjach intelektualnych ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ niż Grochowski. Zbżór rytnzót.U (Kraków 1612), Miaskowskiego witany był - i nie bezpodstaw- nie - jako objawienie nowych możliwoœci poezji. W tej wizji œwiata, jakš proponował poeta, staro- żytnoœć włšczona została w służbę chrzeœcijaństwa, gotycyzm odnowiony, ale nie w wersji hieratycz- nej, lecz w połšczeniu z kontrastami ruchu i bez- ruchu. Miaskowski miał wyobraŸnię malarza i w refleksyjnej martwej naturze (Na œklenżcę malou;anš) i kiedy z okna dworu ogl#dał pełen po- ezji krajobraz zimowy, ale przede wszystkim gdy budował œmiałe szkice epickiej przestrzeni i tłu- mu. Obszar i tłum żyjš, rzeczywistoœć nie "istnie- je", lecz "dzieje się". Na granicach dostrzegalnej przestrzeni zaczyna się jej drugi wymiar - meta- fizyczny. Poeta bowiem nie odtwarza rzeczywisto- œci, lecz kreuje jš, w jakimœ znamiennym momen- cie przemiany, na przykład# przemiany dwu epok dziejowych, gdy Apollo klęka przed narodzonym Chrystusem. Obrazu tego nie można odczytywać w planie dosłownym, lecz w planie alegorycznej syntezy. Kiedy pisze o wsi nie szuka utrwalonej konstrukcji harmonii życia, jaka kryje się za upo- zowanym obrazem "wsi spokojnej, wsi wesołej", ale wybiera moment, gdy przeżywanie ziemiańskie- go szczęœcia jest najsilniejsze, gdy dokonuje się zmiana, utrata wartoœci - pożegnanie z krytym słomš dworem włoszczonowskim. Wokół renesansowej jeszcze refleksji o prze- mijaniu rozgorzał w baroku spór o wartoœci. Ogól- nie bioršc, rysowały się trzy podstawowe możliwo- œci: to co przemijajšce uznać za bezwartoœciowe w imię wartoœci trwałych, czyli wiecznych; stano- wisko przeciwne opierało się na przekonaniu, że to, co przemija wraz z człowiekiem, jest właœnie dla niego stworzone i tylko od aktywnoœci człowieka zależy stopień spełnienia ziemskiego szczęœcia i nie 302 303 CZESŁAW HERNAS ma w tym dšżeniu sprzecznoœci z wiecznym powo- łaniem człowieka, ponieważ potrzeby jego natury sš też dziełem twórcy wiecznoœci. Trzecia możli- woœć opierała się na kompromisie wynikajšcym z renesansowej jeszcze tradycji umiaru w wybo- rze postawy i sposobu postępowania. Dla poezji ziemiańskiej do końca epoki cha- rakterystyczna była trzecia z zarysowanych tu po- staw respektujšca i praktycznš, srołecznš sytuację stanu, i postulaty relig, ziemskie prawa człowie- ka i jego metafizyczne powołanie. Istniało tu przede wszystkim wspólne przekonanie; że trzeba poszukiwać kompromisu między postawami meta- fizyków i piewców urody œwiata. Istniała też wspólna tendencja do apoteozy wzoru życia zie- miańskiego, który miał przynosić harmonię wœród kolizji. Każde jednak poetyckie rozwišzanie kolizji w duchu szlacheckim stanowiło inny wariant przy- stosowania, bo przecież zależało to i od konfesji religijnej poety (Zbigniew Morsztyn - wierny doktrynie ariańskiej, Wespazjan Kochowski - za- gorzały pogromca heretyków, Wacław Potocki- konwertyta z ukrytym poczuciem winy) i od po- glšdów na ustrojowš wartoœć pojęcia wolnoœci szla- checkich. Pasek w ogóle nie dostrzegł takiego za- gadnienia; wartoœć "złotej wolnoœci" przedstawia- ła mu się jako bezsporna. Potocki pełen był scep- tycyzmu i wštpliwoœci, Kochowski krytykował nadużycia zasady, dlatego że jš samš uznał za Ÿródło historiozoficznej apoteozy narodu sarmac- kiego. A dochodziły do tego ważne - choć dla ide- ologii drugorzędne - odmiany drogi osobistej: ba- rokowe skłonnoœci poetyki Daniela Naborowskiego, klasycyzujšce Krzysztofa i Łukasza Opalińskich, różnice wynikajšce z praw genealogicznych, z ogól- nego poziomu kultury narodowej w poczštkach baroku i u jego schyłku. 304 ZARYS ROZWOJU LITERATUftY BA#iOKOWEJ W drugiej połowie wieku poezja ziemiańska nie wychodzi poza rękopisy. Był to przede wszyst- kim rezultat działania cenzury koœcielnej, która w tym okresie właœciwie całkowicie opanowała sy- tuaeję wydawniczš. Wyrazem ogólnych przemian kultury i warun- ków twórczoœci jest poezja Wespazjana Kochow- skiego (zmarł 1700), poszukujšcego syntezy trady- cji sarmackich i koœcielnych starań o przemianę człowieka. Kochowski wyznaczał poezji trzy cele: winna krzewić wiarę, tworzyć obywatelskie wzor- ce postępowania i wreszcie - "ile przystojnoœć nie broni uczciwa" - szerzyć "dobrš myœl", to znaczy przynosić rozrywkę i zabawę. Trudno bo- wiem żšdać od œwieckich czytelników, kiedy się oddajš przyjemnoœciom Bachusa i VClenery, "by się wtenczas bawili hymnów rytuałem". Ten program podtrzymuje tylko tradycje po- ezji ziemiańskiej, powtarza jedynie stary model umiarkowanego przystosowania sprzecznych ten- dencji do obiektywnych warunków i potrzeb życia szlacheckiego. Nie było trudnoœci w realizacji pierwszego - zdaniem Kochowskiego - zadania poezji i nie ulega wštpliwoœci, że wiersze dewocyj- ne i antyheretyckie (słynne Bando na aryjany). mówiš o prawomyœlnej postawie autora. Ale ro- dziły się wštpliwoœci już wówczas, gdy poeta po- dejmował tematykę politycznš i chwalšc jedne po- stawy, ganił inne. Zasadniczy spór dotyczył jednak utworów pisanych dla zabawy i rozrywki. Wyda- ny w roku 1674 w Krakowie tom wierszy Nżepróż- nujšce próżnowanże cenzurowany był przez Aka- demię Krakowskš. Rektor Stanisław Makowski ##rydajšc zezwolenie na druk, nakazał skreœlenia obejmujšce około 1#3 zawartoœci zbioru, ale jesz- cze w tak okrojonym tomie biskup krakowski Andrzej Trzebicki dostrzegł "pewne rzeczy rozpu- 20 Polska XVII wielcu 305 CZESŁAW HERNAS stne i nieprzyzwoite oraz niesprawiedliwe i ironi- czne wobec wielu mężów poważnych w Rzeczypo- spolitej" s5. Za sporem o wi#rsze Kochowskiego nietru- dno dostrzec atak na poezję urody œwiata, opo- zycyjny wobec metafizyków nurt twórczoœci baro- kowej, rozwijajšcy się od poczštków XVII wieku. Poeci tego nurtu mieli własnš wizję œwiata, jako zestawu przemijajšcych wartoœci, wœród których człowiek "póki-póty" - jak głosiło ówczesne przy- słowie - nasyca swojš potrzebę szczęœcia niemoż- liwš do identycznego zrealizowania po œmierci, inna jest bowiem rozkosz ziemska, a inna niebie- ska. Wyraził to stanowisko w Œt.uiato#wej rozkoszy (Kraków 1606) Hieronim Morsztyn: Moja rzecz jest opisać œwieckie delicyje, Których każdy, póki żyw, niech jak chce, zażyję. Bo po œmierci, acz wierzym o wiecznej radoœci, Daleka ta od ziemskich będzie rozpustnoœci. Uroda życia tkwi w ziemskiej materialnoœci, w wartoœci rzeczy, w ich nagromadzeniu, w nasyce- niu zmysłów. Ta przesłanka myœlowa jest pow-odem #o rozprawy z promotorami kierunków metafizy- cznych: Któż oprócz œlepego, Nie widział œlicznych œwiata tego pozornoœci? Piękny jest. Ten dla człeka Bóg z sv;.#ej wszechmocnoœci Stworzyć raczył. I temuż potrzebne żywioły I wszystkie ršk s W ych dzieje z niebieskimi koły Ofiarował; człowiek, pan stworzenia Wszelkiego, Jakoż go chwalić nie ma? Jakoż œwiata tego Nie ma zażyć Ro#koszy, gdy je jemu kwoli Stwórca nadał? ss ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ W opisach bogactwa œwiata, który przemija, kształtowały się nowe techniki stylistyczne i kom- pozycyjne, rodziła się szczególna wrażliwoœć na œrodki wyrazu zdolne oddać subtelnoœć i złożonoœć urody życia, rozwinęły się kunsztowne ekspery- menty językowe, których wiele znajdujemy już u Hieronima Morsztyna. Wœród œwiatowych rozkoszy jedna szczególnie inspirowała poezję barokowš: miłoœć ziemska. Różne jej postacie definiowała poezja Szymona Zimorowicza, skłaniajšcego się ku malarskiej sym- bolice, Samuela ze Skrzypny Twardowskiego, któ- ry przechodzšc od apoteozy do potępienia miłoœci wolał posługiwać się narracjš pc#tyckš niż czysty- mi œrodkami lirycznymi. U schyłku wieku forma- mi narracyjnymi oddawał przeżycia miłosne, pre- kursor rokoka, Adam Korczyński, ale - w przeci- wieństwie do Twardowskiego-Korczyński opo#via- dał bez alegorycznych planów przenoœnych, zbliżał się do przygodowej nowelistyki (która jeszcze pod wpływem włoskim i już pod wpływem francuskim tworzy u nas prek-.ursorskie ogniwo rozwoju przed oœwieceniowym awansem prczy w literaturze). Jan Andrzej Morsztyn (zmarł 1693) w hierar- chii wartoœci ziemskich wyróżniał dwie: poezję i miłoœć, obie nie przynoszš spełnienia, ale przy- bliżajš je w szczególny sposób. Tworzenie wiersza, to intymna przyjemnoœ‚ ("słodkie kabinetu #vcza- sy"), moment wewnętrznej harmonii, odnajdy#va- nie własnej osobowoœci wœród rozmaitoœci tematów i wrażeń. Morsztyn z iœcie klasycystyeznym pedan- tyzmem pracował nad przygotowaniem swych wierszy do druku, ale nie wydał ich. Przyczyny tej decyzji były złożone. Jest wœród nieh i obawa przed krytykami epoki kontrreformacji i trochę pogardy dla poziomu ewentualnych odbiorców ksišżki. Tymczasem Morsztyn wyznaczał poezji 306 307 CZESŁAW HERNAS miejsce szczególne, mówił o niej formułami kulto- wymi. Jego twórczy elitaryzm sięgał daleko, prowa- dził także do rezygnacji z funkcji dworskiego "lut- nisty" ("Jam nie myœlił nigdy o tym, być Bekwar- kiem i Galotem"). Refleksja artysty odosobnionego w słodkich wczasach poetyckiego gabinetu uwal- niała język i cišgi skojarzeń, prowadziła do wy- zwolenia wyobraŸni twórczej. Wyrazem tego stały się odważne konfrontacje aktualnej symboliki re- ligijnej i symboliki miłosnej, ba, zmysłowej (Na k7zyżyk na pżersżuch jednej panny), dwornej i pry- mitywnej (nawet wulgarnej) mowy miłosnej. Kon- frontacje te rodziły się z poszukiwania prawdy, œwieżoœci wrażeń i œrodków wyrazu. W kunsztow- nych konstrukcjach poeta dokonuje krytycznego przeglšdu tradycyjnego leksykonu liryki miłosnej. Czasem podejmujšc obiegowš paralelę, na przy- kład miłoœć-chor"ƒa, bawi się asocjacjami wokół tej paraleli (lekarz, rany, cierpienia, lekarstwo, œmierć), czasem buduje katalog poetyckich porów- nań jednej cechy, jednego wrażenia (białoœć ciała kochanki, rozmiary cierpienia miłosnego), by do- wieœć, że nawet wszystkie œrodki wyrazu zgroma- dzone obok siebie nie sš w stanie oddać osobistego odczucia, sš niedoskonałe, nie mogš okreœlić kolo- ru ciała "mej panny" i powiedzieć ile "ja mam bólu do swej Ziatarzyny". Istota twórczoœci Morsztyna leży nie w wybo- rze, jakiego dokonał wœród wartoœci ziemskich, bo niewiele od,biegał tu od tradycji własnego nurtu poetyckiego, lecz w dšżeniu do artystycznego okre- œlenia tych wartoœci, w poszukiwaniu harmonii między odezuciem i językiem. Poza tymi trzema modelami postawy wobec œwiata, różnišcymi się w pojmowaniu losu jedno- stki, ale zgodnymi zasadniczo w aprobacie podstaw ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ aktualnego porzšdku społecznego, uformowała się na przełomie XVI/XVII wieku postawa opozycyjna wyrażona w literaturze mieszczańsko-plebejskiej (nazywanej też literaturš sowizdrzalskš, lub ry- bałtowskš). Cechš zasadniczš nurtu opozycji (nie- zależnie od silnego zróżnicowania wewnętrznego) była dšżnoœć do łšcznego, jednoczesnego traktowa- nia problemów jednostki i społeczeństwa. Dzięki temu w rozważaniach o jednostce pojawiły się podstawowe zagadnienia społeczne, a w dyskusji o stanach społecznych przypominano, iż Bóg stwo- rzył œwiat dla człowieka (a więc jednostek społe- cznie niezróżnicowanych), natomiast rozwój spo- łeczeństwa zaprzepaœcił zamiary Boga. Ten jedno- rodny kšt widzenia na problemy jednostki i spo- łeczeństwa otwierał drogę nowej wiedzy o czło- wieku i nowym bohaterom literatury, doprowadził też do nasycenia poezji realiami życia społecznego i ówczesnej obyczajowoœci, ponieważ właœnie te realia ujawniały kolizje w œwiecie oglšdanym od dołu, tłumaczyły krzywdę jednostek absurdami struktury społecznej. Nurt mieszczańsko-plebejski, w większoœci anonimowy, wyrażał swš opozycyj- noœć w œrodkach satyrycznych, różne było przy tym ideowe zaangażowanie autorów i rozmaite drogi osobistych poszukiwań. Jan Jurkowski szu- kał szansy ideowej w krytycznym programie spo- łecznym jezuitów, Jan z Kijan - najcieka#vszy poeta w tym kręgu - z tym samym krytycyzmem oglšdał społecznoœć szlacheckš, co programy po- prawy człowieka głoszone przez różne odłamy re- ligij ne. Represje cenzury spowodowały, że opozycyjny nurt poezji mieszczańsko-plebejskiej stracił możli- woœci rozwojowe doœć szybko, bo około 1620 rolcu; póŸniej z rzadka pojawiał się nowy tekst lub prze- druk i naœladownictwo. 309 308 CZESŁAW HERNAS Na tle owych zmagań o sens i kształty nowej teorii humanizmu, a uczestniczyli w tym procesie formowania się nowej wiedzy nie tylko pisarze, lecz i cenzorzy, żywe było wcišż - nie spełnione w renesansie - marzenie o narodowym eposie. Barok podjšł ten postulat ze szczególnym zapałem, istniała wszechstronnie motywowana potrzeba tworzenia normatywnych wzorców osobowych. Uja#vniała się ona w odrodzeniu sztuki żywotopi- sarstwa, w szczególnej popularnoœci motywów bio- graficznej ekspijacji i konwersji, motywów wyraŸ- nie narracyjnych, rozwijało się wreszcie pamiętni- karstwo, żywe, narodowe Ÿródło epickie. A jednak marzenie o autentycznym narodowym eposie zo- stało,nadal nie spełnione. Zajmijmy się w tym miejscu jednš tylko spra- wš: konstrukcjš bohatera. Winien on być obrońcš d#vu wartoœci: religijnych i patriotycznych. W swo- istych warunkach "przedmurza" ustalało się prze- konanie, że jest to właœnie polska jednoœć wartoœci, jakš reprezentuje już nie hom.o #n.żlżtnns, ale nntżo #nżlżtnns, naród walczšcy i - wybrany. Najcie- ka##,sze rysy tego przekonania odnajdujemy u Ko- cho##-skiego, który w Psnl#n,odżż polskżej - pamięta- jšc, że jest poetš narodu wybranego - stworzył konstrukcję narratora na wzór króla Dawida. Połšczenie tych dwu wartoœci (Bóg, Ojczyzna) #v epice okazało się trudne. Obrona drugiej warto- œci, narodu i ojczyzny, jest naturalnym założeniem epickim, obrona pierwszej wprowadza nieoczeki- wane rozbicie jednoœci działania epickiego, mimo prz##konania o jednoœci tych dwu Ÿródel w postaci siły psychicznej bohatera, który walczy. Obrona Boga; w zakresie ideologii to był na- kaz oczywisty, ale przecież w œwiadomoœci ówcze- snej istniało przekonanie, które szczegółowo ana- lizował na przykład Skarga w Cz#wnrtej pobudce ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAftOKOWEJ do #n,odlżtwy cznsu 1.uojny. Pisał on: tylko głupi i hardy nie wie, że "Pan Bóg wojnš władnie" i przypominał liczne przypadki, gdy "małe wojska wielkie przemagajš". Zwycięża nie strona militar- nie silniejsza, lecz reprezentujšca słusznš ideę wspieranš przez Boga. A więc zwycięża Bóg. Cze- go dowodem jest fakt, iż Samson oœlš szczękš pobił tysišc Filistynów. Jest w tym przekonaniu, pojawiajšcym się zresztš i w antyku, i w folklorze, przyjmujšcym, iż bohater epicki może być obdarzony siłš nadna- turalnš, wieczne marzenie o bohaterze doskona- łym, niepokonanym, który walczy ze złem w obro- nie jakiegoœ porzšdku. W tym duchu w miniatu- rach epickich kreœlono u nas sylwetki bohaterów wschodnich stanic, z tych tradycji wywodzš się bo- haterowie Sienkiewicza i bohaterowie współczes- nych serii telewizyjnych. Byłaby to szansa epiki barokowej, gdyby nie założenie, że "Bóg wojnš władnie", które rzucało cień na honor bohatera i jednoœć jego postaci. Pojawiało się bowiem py- tanie: więc czyja ręka pokonała wroga? I oto bo- hater staje się półwartoœciowy, a jego heroizm po- dejrzany. Szczególnie że siła metafizyczna, jaka włada bohaterem, nie prowadzi walki na zasa- dzie czystej gry, zgodnej z honorem rycerza. Pan Bóg toczy wojnę z ziemi i powietrza, cudem obala mury oblężonej twierdzy, oœlepia przeciwnika w momencie decydujšcym. W tych warunkach in- dywidualne zalety bohatera stajš się w ogóle war- toœciš względnš, nie sš konieczne, liczy się tylko jego wiara. Pojęcie wielkiej wojny dobra i zła, teoria in- terwenejonizmu, zacišżyły na rozwoju epopei, szczególnie że w œwiadomoœci literackiej i w poe- tyce barokowej epos uznany jest za najwyższy, do- skonały, zbliżajšcy się do syntezy wiedzy o czło- 310 311 CZESŁAW HERNAs wieku i o œwiecie gatunek poezji, a więc za swe- go rodzaju sumę artystycznš i filozoficznš. Twórca, posługujšc się materiałem pamiętnikarskim, histo- rycznym, czy nawet bezpoœrednio uczestniczšc w epickich wydarzeniach, nie tylko relacjonował, nie tylko opowiadał o czynach, epizodach walki, ale poszukiwał wœród wydarzeń znaków metafi- zycznej interwencji. Rzecz znamienna, że skłon- noœć ta pojawia się już w diariuszach i pamiętni- kach z poczštków baroku, dowodzšc jak wczeœnie i jak szeroko rozprzestrzenia się kontrreformacyj- na koncepcja procesu historycznego. W strateg epickiej liczš się przede wszystkim działania Boga. Jaki jest Bóg? Losy konfliktów sš przesšdzone, wiadomo, że ostatecznie zwyciężš siły dobre, ale w taktyce wielkiej wojny przewidziane sš dla poprawy moralnoœci także i klęski; niewia- doma jest aktualna decyzja Wi#lkiego Strateg3. Wyobrażenie Boga w literaturze barokowej ist- niało w dwu różnych wersjach. Bób Skargi, to idea surowoœci bezwzględnej, interweniujšca dla po#u- dzenia woli człowieka, idea walki. Bóg Jana An- rzeja Morsztyna uosobiony jest w idei szczęœcia do- skonałego, rozkoszy przebaczania. Na wzór dwu postaw humanistycznych, dwu sposobów pojmo- wania życia (wykorzystania i wyrzeczenia) barok kreował dwa oblicza Boga. Jedno - wyobrażenie moralistów - objawia się w surowej literaturze o Męce Pańskiej, o rzeczach ostatecznych, sklania do przyjęcia postawy proroczej, rodzi estetykę grozy. Drugie oblicze ujawnia się w literaturze o Narodzeniu Pańskim, w analogii ziemskiego losu biednego Boga i człowieka, umożliwia odnalezie- nie pociechy na ziemi, sprzyja estetycznym nur- tom "pobożnej miłoœci", religijnego kwietyzmu i postawie naiwnej wiary w zgodę Boga na ziem- skie szczęœcie człowieka. ZARYs ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ Zakończenie Ten szkic rozwoju barokowych nurtów lite- rackich wydobywa tylko podstawowe tendencje modelujšce odmienne sposoby wypowiedzi i od- mienne stanowiska wobec podstawowych py- tań epoki, nie podejmuje szerzej zagadnień folkloru, komparatystyki, analizy zmian na po- graniczu literatury i piœmiennictwa, historii dra- matu i teatru. Ogólna dynamika rozwoju literatury w tym czasie jest wyrazem przemian polityki kul- turalnej. Jeszcze po roku 1620 - mimo wspomnia- nych już uprz2dnio ograniczeń - możliwoœci pi- sarskie sš duże. W sukurs twórcom przychodzš przekłady, wykorzystywane sš szczególnie wzory Tassa i Mariniego, w kręgu zachodnich inspiracji rozwija się teatr dworski i szkolne widowiska sce- niczne, kształtujš się zainteresowania dla teorii retoryki i teor poezji, Szymon Starowolski przy- gotowuje syntezę dorobku literatury narodowej, istniejš jeszcze korzystne starcia intelektualne między literaturš katolickš i ariańskš, docierajš do Polski nowoœci zagraniczne. Z drugiej strony zaœ, z zainteresowania dla własnych tradycji i z po- szukiwań własnego oblicza w kulturze wyrasta ży- wa poezja szlachecka, polska sielanka, kolęda, bo- gaty nurt pamiętnikarstwa. Za tym obrazem kryjš się jednak ważne dla przyszłoœci zmiany. Szybko dogmatyzuje się poję- cie prawdziwej reformy, to znaczy uniemożliwia się pełne zaangażowanie indywidualne nawet zwo- lennikom tej reformy. Przypomnijmy, że rozwój myœli mistyków hiszpańskich w XVI wieku uważ- nie œledzi œwięta inkwizycja, mnożš si‡ akty potę- pienia postaw przekraczajšcych dopuszczalnš gra- nicę zaangażowania. Zarysował się proces stabili- zacji programu. Literaturę skazywało to na we- 312 313 CZESŁAW HERNAS wnętrzny tradycjonalizm i zewnętrzny rozwój rze- miosła. Ale można było jeszcze działać wbrew wa- runkom. Jan Żabczyc, autor Sy#n.fonżż anżelskżch (Kraków 1630), by je wydać - chwycił się forte- lu, który zmylił cenzurę: ogłosił tom kolęd o œmia- łych zapożyczeniach folklorystycznych. Wiele tek- stów z tej ksišżeczki weszło na stałe do polskiej tradycji kulturowej. Gdyby nie wydał, byłaby ona o ten ton uboższa. Ale po połowie wieku coraz częœciej autorzy rezygnujš z ogłaszania dzieł dru- kiem. W rezultacie większoœć najciekawszych dzieł wzbogaca nie bezpoœrednio ówczesnš literatur# i kulturę, lecz przyszłš historię literatury. Dzieła te nie kształtowały więc współczesnych gustów, estetycznej wrażliwoœci, nie budziły refleksji hu- manistycznej. Izolacja twórcy i odbiorcy powodu- je, że naruszone zostaje ważne prawo przenikania kulturowego, coraz ostrzej zaczyna się rysować rozbieżnoœć poziomów intelektualnych nielicznej czołówki pisarskiej i odbiorców, a także Pols.ki i Europy. Kulturowa problematyka Polski coraz bardziej odbiega od pojęcia europejskiej współ- czesnoœci, coraz więcej w niej elementów ksenofo- bii i tradycjonalizmu. Tej refleksji porównawczej nie można jednak absolutyzować. Osłabienie zwišzku z aktualnymi poszukiwaniami kultury europejskiej nie powinno nas skłaniać do całkowitego potępienia nadchodzš- cych czasów saskich. Nawet bowiem w owej de- presji istnieje złożony obraż nie rozpoznanych jeszcze dobrze żywych i trwałych cišgów dziełek rękopiœmiennych, anonimowych na ogół, nurtów krytycznej refleksji, dokonuje się przemiana gu- stów w stronę rodzimego folkloru, groteski i ma- kabry. Tę przemianę gustów potępiš oœwieceni, zrehabilitujš romantycy, okaże się bowiem, że włƒ- œnie ona była w czasach saskich, a więc w okresie ZAftYS ROZWOJU LITEftATUftY BAROKOWEJ dużego oderwania od Europy, współrzędnym zja- wiskiem w stosunku do ogólnych przemian kultu- ry europejskiej. W każdym kraju folklor - Ÿró- dło narodowej kultury - wyłaniał się w innym , kształcie i w innym układzie odniesień, w każdym napotykał opozycję gustu klasycznego i w każ- dym - tak jak w Polsce - pierwsza fala zainte- resowań i odkryć folklorystycznych, sięgajšca XVII i XVIII wieku, otwierała drogę poszukiwa- niom nowego humanizmu i ludowych Ÿródeł odno- wienia literatury. To było najważniejszym ogni- wem rozwojowym schyłkowego baroku, choć do- dać należy, iż w romantyzmie odnajdujemy wiele innych żywych i bezpoœrednich zwišzków z baro- . kowš antropologiš, filozofiš człowieka, stylistykš. PRZYPISY BIBLIOGRAFICZNE PRZYPISY BIBLIOGRAFICZNE 1 L. Kubala, Wojna szz,uedzka #w r. 1655-1656, Lwów 1913, s. 69. z S. F. Płatonow, Oczerkż po żstorżż s#n.uty 2# Mosko2.v- skonz, Gosudarst2#że XVI-XVII ww., S. Pieterbul-g 1910, s. 116. g W. Konopczyński, Dzieje Polskż Noi,#ożytnej, t. I, Warszawa 1936, s. 249. ' Z. Wójcik, Mżgdzy traktatem an,druszowskżn2 a woj- nš tureckš. Stosunkż polsko-rosyjskże 1667-1672, Warszawa 1968, s. 304. 5 W. Konopczyński, Dzżeje Polskż No2uożytnej, t. I, s. 238. s B. F. Porszniew, Szznecja ż westfalskij #rtżr, "Skandi- navskij Sbornik", t. 2, 1957, s. 122. 7 P. Palczowski, Kolędn m.oskżewska, Kraków 1609, foł. B;. g J. Tazbir, Bracża Polscy w Sżedrrtżogrodzże, 1660- -1784, Warszawa 1964, s. 19. # K. Marks, Kapżtał, t. I, Warszawa 1954, s. 811. lo J. gaszkiewicz, HżstorŸa doktryn polżtyczno-praw- nych, cz. 2, Wrocław 1965, s. 253. 1' R. iVlienicki, Po#lšdy polżtyczne w dzżejopżsarstwie polskim, XVII z,użeku, "Przeglšd Historyczny", t. 16, 1913, s. 266. 1= Zagadnienie to rozwinšł A. Kersten, Problem #ła- dzy w Rzeczypospolżtej czasu Wazów, w: O na- praz,uę Rzeczypospolżtej XVII-XVIII u#żeku, War- szawa 1965, s. 32 i nast. la W, Czapliński, GŁóu#ne nurty rrtLœlż polżtyczn.ej w Polsce w latach 1587-Ig55, w: O Polsce sżedem.- rcastowżecznej. Problein.y ż sprawy, Warszawa 1966, s. 63 i nast. 14 Pismo ulotne z roku 1696: rkps Biblioteki Czartory- s#ich nr 190, s. 381. 15 K. Grzybowski, Sejnz, który nże byl sejm.en#., "Żyeie Literackie", nr 11 (789), 1967. is Tamże. 17 S. Staszic, PżsYn,a filozofżczne ż społeczne, t. I, Kra- ków 1954, s. 225. Ie Druk w: J. Ostrowski-Daneykiewicz, Szuada polska ż tacżńska, t. I, Lublin 1745, s. 368. 19 Lżsty Krzysztofa Opalińskżego do brata Łukasza, wyd. ft. Polłak, Wrocław 1957, s. 285. Rok 1645. Opa- lińskiemu szło - rzecz jasna - o żywnoœć i mie- szkanie, nie zaœ o przedmioty zbytku. 2o Ch. Ogier, Ephen2erżdes, sżve żter danżcum,, suecż- currt, polonżcurn, Lutetiae Parisiorum 1656, s. 47. 21 Ch. Montesquieu, O duchu pra1,u, przełożył T. Żeleń- ski (Boy), t. I, Warszawa 1957, s. 153, oraz t. II, s. 28. 2z Cytat wg zbioru Merkantylżznz ż poczštkż szkoly k1a- sycznej, Wybór pżsnz ekonon2żcznych XVI ż XVII 'wżeku, Warszawa 1958, s. XIII. 2a Cytat wg ft. H. Tawney, Relżgża a powstanie kapi- taliznzu, Warszawa 1963, s. 252 (tłumaczenie nieco zmienione). 24 F. Quesnay, Maxż7n,es g‚n‚rales du gouvernem.ent ‚cono#n.żque d'un royaum.e agrżcole, w: Fran,‡ożs #7uesn.ay et la Physżocratże, t. II, bm. 1958, s. 954. 2# Ph. A. Oldenburger, Thesaurż reruTn.publżcarum. pars secu.nda, Genevae 1675, s. 73. zs pżs.#,a polżtyczne z czasów rokoszu Zebrzydowskżego 1606-1608, wyd. J. Czubek, t. II, Kraków 1918, s. 1. z# Por. A. Zajšczkowski, Głótune e1e'm.enty kultury 316 317 PRZYPISY BIBL IOGRAFICZNE szlacheckiej 7.# Polsce. Ideologża a struktury spo- łeczne, Wrocław 1961; J. Maciszewski, W spra2#że kultury szlacheckżej, "Przegłšd Historyczny", t. 53, 1962, s. 539 i nast. ze W. Dworzaczek, P7zenżkanże szlachty do stanu mie- szczańskżego 2# Wżelkopolsce 2t# XVI ż XVl1 w., "Przegłšd Historyczny", t. 47, 1956, s. 672. z9 W. Czapłiński, O Polsce sżedemnastowżecznej..., s. 62. ao por. J. Paszenda, Problem stylu w architekturze je- zużckżej, ,.Biułetyn Historii Sztuki", 1967, nr 2, s. 156. al f.. Opałiński, Wybór pżsm, oprac. S. Grzeszczuk, Wrocław 1959, s. 214. az J. Zawisza, Wskrócenie prawnego procesu koroniae- go, wyd. A. Winiarz, Kraków 1899, s. 18. 33 por. Antitemżusz: Jezużckż dramat szkolny, wyd. J. Drr-Durski Warszawa 1957. a4 M. Bednarz, Jezużcż a religżj#oœć polska, "Nasza Przeszłoœć", t. 20, 1964, s. 160. as a. Œreniowski, Kwestża chlopska w Polsce w XVl1 zużeku, Warszawa 1955, s. 132. 36 B, Chmiełowski, Nowe Ateny, cz. 4, Lwów 17ƒ6, s. 365. 37 J. Seredyka, Walka o żncompatżbilża na sejnaże t.var- szawskżm 1627 r., "Sprawozdania WTPN, Wydział I Nauk Historyczno-Społecznych", seria A, nr 4, Wrocław 1968, s. 45, w przypisie. ae J. Brożek, Gratżs, oprac. H. Barycz, Kraków 1929 s. 78. a9 K. Liske, Cudzoziemcy w Polsce, Lwów 1876, s. 95. 4o J. Bartoszewicz, Dzżela, t. IX: Studża hƒstoryc#ne ż lżterackie, t. II, Kraków 1882, s. 226. 41 J. Ostrowski-Daneykowicz, Szuada polska ż łaci'ńska, t. I, s. 303. 4z List Stanisława Pomorskiego do Jakuba Sienieńskie- go, z 26 V 1607 r., rkps Bibłioteki Czartorys- kich, nr 103, s. 292. 318 PRZYPISY BIBLIOGftAFICZNE 43 W. Urban, Kronżczka rodzżny Taszyckżch z końca XVll z.użeku, "Odrodzenie i Reformacja w Połsce", t. 13, 1968, s. 210. 44 Instrukcja dła posłów od koła rokoszowego spod Sieciechowa z 1 VI 1607 r., rkps Bibłioteki Czarto- ryskich nr 341, s. 845. 4s Ksżęcża Krzysztofa Radzżwilła... spra2.uy wojenne ż polżtyczne 1621-1632, Paryż 1859, s. 565. 46 Wspomnżen.że o Dobromżlu Herburtót,N, "Pamiętnik Sandomierski", t. 2, 1830, s. 209. 47 W. ł,oziński, Życże polskże w dau#nych wżekach, Lwów 1912, s. 49. 48 S. Kot, Urok u#sż ż życża ziemażańskżego # poezji sta- ropolskżej, Warszawa 1937; M. Piszczkowski, Wżeœ 2s# lżteraturze polskżego renesartsu, Kraków 19ƒ9, s. 23-24; S. Cynarski, Ksztaltou#anże się żdeologŸż sarmatyzmu #w Polsce (maszynopis). š9 J. Żabczyc, Praktyka dworskże, Kraków 1617, It.A,. so J. Białobocki, Zegar z.u krótkżm zebranżu czasów Królest7,va Polskżego, Kraków 1661, k.Ba. st Rozmowa uczona statysty, w: J. Ostrowski-Daneyko- wicz, S2uada polska ż lacżńska, t. I, s. 323. s= K. Mecherzyński, Historia 2#ymo2#y, t. III, Kraków 1860, s. 79. s3 F. girkowski, O œwżętych ob'razach jako maja być szanowane, w: Pżsarze polskżego odrodzenża o sztuce, oprac. W. Tomkiewicz, Wrocław 1955, s. 245. s4 W. Tomkie##,icz, Uchwala sy#odu krakoz.uskżego z 1621 r. o malarst#wie sakralnynl, "Sztuka i Kry- tyka", t. 8, nr 2, 1957, s. 173. ss Pżsar#e polskżego odrodzenża o sztuce, s. 247. s6 W. Miks, Zbżór rysunkótu G. B. Gżslenżego, "Biule- tyn Historii Sztuki", t. 23, 1961, s. 328 i nast. fi7 S. Grochowski, Poezje, wyd. K. J. Turowski, t. I, Kraków 1859, s. 259. ss P. Skarga, Do żolnżerzo# w samej potrzebże, w: Skar- 319 PRZYPISY BIBLIOGRAFICZNE ga poœród nas, oprac. A. E. Balicki, Kraków 1936, s. 132. 59 S, Grochowski, Poezje, t. I, s. 94. so J. Jurkowski, Tragedża o polskżm, Scylu'rusie..., oprac. J. Krzyżanowski i S. Rospond, Wrocław 1958, s. 96. G1 S, Grochowski, Poezje, t. II, s. 31. G= W. Tomkiewicz, Uchzuala synodu krakowskżego z 1631 r...., s. 173. sa S. Kot, Szkolnictzvo parafżalne zo Malopolsce w. XVI-XVIII, Lwów 1912, s. 67-68. Cytat z Refor- 'nzationes generales. G# S. Grochowski, Poezje, t. I, s. 301. G# H. Barycz, Szkice z dzżejów Unżwersytetu Jagżelloń- skiego, Kraków 1933, s. 141-142. ss poecż polskżego baroku, t. I, oprac. J. Sokołowska, K. Żukowska, Warszawa 1965, s. 231. WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE POŁOŻENIE MIĘDZYNARODOwE RZECZYPO.SPOLITEJ Brakuje niestety prac, które by w szerszy sposób traktowały o położeniu Połski na arenie międzynaro- dowej w cišgu całego wieku XVII. Zagadnieniu temu poœwięeone sš odpowiednie partie w ogbłnych synte- zach historii Rzeczypospołitej szłacheckiej. Spoœród nich warto wymienić W. Konopezyńskiego, Dzżeje Polski Nowożytnej, t. I-II, Warszawa 1936; Hżsto- rż‡ Polski, t. I, cz. 2 pod z,ed. H. Łowmiańskiego, Warszawa 1957, wydanš przez Instytut Historii PAN oraz najnowszš, nowatorskš syntezę naszych dzie- jów w wiekach XV-XVIII pióra A. Wyczańskie- #o, Polska - Rzeczš Pospolżtš. Szlacheckš 1454-1764, Warszawa 1965. Krótkie syntetyczne zarysy formu- łujšce zarazem szereg tez i hipotez dałi: dła pierw- szej połowy XVII wieku - W. Czapłiński, PolŸ- tyka Rzeczypospolżtej 'w latach 1576-IG4B (VIII Po- 2oszechny Zjazd Hżstoryków Polskżeh w Krakowie 14-17 wr##œnża 1958. Referaty ż dyskusja. III-Histo- mia Polskż od polowy XV do połowy XVIII wieku pod red. K. Lepszego, Warszawa 1960), dla drugiej - K. Piwarski, Oslabienże znaczenża migdzynarodotuego Rzeczypospolżtej w drugżej polowże XVII tużeku, ,.Roczniki Historyczne" t. 23, 1957 i Z. Wójcik Z#n.iana w ukladzże sżł 1#olżtycznych w Europże œrod- ko,wo-wsehodniej w drugiej polo2uże XVII 2vielcu, ,.Kwartalnik Historyczny", t. 67, nr 1, 1960. Stosunki połsko-rosyjskie i œciœłe z nimi zwišza- ne sprawy ukraińskie opraeowałi: A. Hirsehberg, Dy- 21 i'<,lska XVII #viekL# 3`?1 WSK pżerzt>szej połowże XVl1 zt>żeku, "Przeglšd Histo- ryczny", t. 59, z. 2, 1968 i A. Mšczak, Eksport zbożo= 2#y ż problent.y polskżegv bżlansu handlozvego 2# XVI- -XVl1 z,u. (Pa#n.żętnżk X Po2Uszechnego Zjazdu Histo- rykóz.u Polskżch t,u Lublżnże, 17-21 #rzeœnża 1968 r. Referaty, t. I, Warszawa 1968). Handel lšdowy znany jest pod t#m względem słabiej. Szczególnie ważne dla gospodarki polskiej zwišzki ze Œlšskiem omówił obszer- nie M. Wolański, Z2#išzkż handlot.#e #lšska z Rzeczc‡- pospolżtš 2v XVl1 z,użeku ze szczególnynz ut,uzględnże- n.że#n. Wrocłatt>ża, Wrocław 1961. Dla handlu wewnętrznego węzłowy problem sta- nowi mechanizm rynkowy. Poœwięcona jest mu praca St. Mielczarskiego, Rynek zbożo2vy na zże#n,żach pol- skżch z.u drugżej połowże XVI ż pżertuszej połowże XVl1 2#żeku. Próba rejonżzacjż, Gdańsk 1962, która wy- wołała dyskusję na łamach "Kwartalnika Historii Kul- tury Materialnej" (1964). 324 325 WSK AZb WKI BIBLIOGRAFICZNE Kwestiami pienišdza i skarbu nie zajmowano się ostatnio wiele, poważne znaczenie ma praca Z. Sadow- skiego, Pżenże‡dz a poczštek upadku Polskż u> XVII w., Warszawa 1964. Dotyczy ona również teorii ekono- micznych XVII stulecia, o których pisał także J. Gór- ski, Poglšdy merkantylżstyczne u# polskżej myœlż eko- nomicznej XVI ż XVII 2użeku, Wrocław 1958. Wcišż aktualna jest dawna praca R. Rybarskiego, Skarb ż #ienżšdz za Jana Kazżmżerza, Michała Korybuta i Ja#ƒ III, Warszawa 1939. Wymienione prace sš to głównie pozycje najnow- sze, mogšce wskazać dalszš literaturę. Prace dotyczšce innych krajów i miejsca Polski w gospodarce œwia- to#s-ej wymienia A. Mšczak, U Ÿ7ódeł #owoczesnej go- spodarkż europejskżej, Warszawa 1967. SPOŁECZE1\#STWO Czytelnik, który zechce pogłębić znajomoœć omó- wionej w artykule problematyki, ma do dyspozycji wyjštkowo obfitš literaturę naukowš. Z opracowań syntetycznych wymienić należy II tom pomnikowych Dzżejów kultury polskiej, A. Brcknera (Warsza##'a 1958), które po dzień dzisiejszy nie straciło na war- toœci, nowe ujęcie A. Wyczańskiego Pólska - Rzeczš Pospolżtš Szlacheckš 1454-1764 (Warszawa 1965), szezególnie cenne w zakresie problematyki gospodar- czo-społecznej oraz syntetyczny szkic W. Czaplińskiego Wiek sżedemnasty w Polsce, w zbiorze O Polsce sże- demnasto2użecznej. Problemy ż spra2uy (Warszawa 19fi6). W zbiorze tym znajduje się ponadto kilka innych prac, szezególnie istotnych dla problematyki integracji społeczeństwa ftzeczypospolitej w XVII wieku. Problemy kultury szlaeheckiej w powišzaniu ze strukturami spolecznymi omówił A. Zajšczkowski w ciekawej, acz kontrowersyjnej i nie wolnej od 326 WSKAZbWKI BIBLIOGRAFICZNE istotnych braków pracy Główne elementy kultury szlacheckżej zt# Polsce. Ideologża a struktury społeczne, Wrocław 1961. Wywołała ona żywš dyskusję, w któ- rej uczestniczył m. in. J. Hardach, w artykule O ujg- ciu socjologżeznym struktury społecznej ż żdeolog#ż szlachty polskżej, "Czasopismo Prawno-Historycz- ne", t. 15, z. 2, 1963 oraz J. Maciszewski, W spra- z#że kultury szlacheckiej, "Przeglšd Historyczny", t. 53, z. 3, 1962. Pogranicze stanu mieszezańskiego i szlacheckiego omawiali: W. Dworzaczek, Przenżkanże szlachty do sta- nu mżeszezańskżego z.u Wżelkopolsce # XVI ż XVłl w., "Przeglšd Historyczny", t. 57, z. 4, 1956; J. Ptaœnik, Ze studżów nad szlachtš mżeszezańskiego pochodzenia, "Sprawozdania AU", Kraków 1914 i częœciowo A. Ke- ckowa, Melehżor Walbach, Z dziejów kupiectwa war- szawskżego, Warszawa 1955. Historiografia powojenna znacznie #vzbogaciła wie- dzę o życiu chłopów polskich w XVII wieku. Do naj- #vażniejszych w tej dziedzinie rozpraw należš prace B. Baranowskiego m. in., Po#wstania chłopskże na zże- nziach dawnej Rzeczypospolitej, Warszawa 1952; J. Bie- niarzówny, J. Burszty i S. Szezotki. Z prac poœwięco- nych œwiadomoœci społecznej chłopa najważniejszš jest ksżšżka A. Kerstena, Chłopi polscy z# walce z #aja#- de#rc szwedzkżm 1655-1660, Warszawa 1958. O przed- stawicielach tzw. marginesu społecznego pisał S. Gie- rowski w pracy Ludzże luŸni. Kartkż z rodowodu bże- doty wiejskiej, Warszawa 1951. Awansem społecznym poprzez służbę wojskowš oraz œrodowiskiem za#vodo- wych żołnierzy zajmuje się A. Kersten w biograf Ste- fan Czarnżeckż 1599-16fi5, Warszawa 1963. Istotnym przyczynkiem jest rozprat.vka K. Dembskiego, Wojska nadworne magnatóu# polskich w XVI ż XVll 2#żeku, "Zeszyty Historyczne Uniwersytetu Poznańskiego", Historia, nr 1, 1965. 327 WSKAZÓWKI BIBLIOGftAFICZNE WOJSKO Naukowš syntezę historii wojska polskiego w XVII wieku znaleŸć można w Zarysże dzżejów wojskozuoœcż polskżej do 7oku 1864 - okres 1576-1648 w opracowa- niu S. Herbsta i J. Teodorczyka w t. I, okres 1648- -1699 w opracowaniu J. Wimmera w t. II, Warszawa 1965-1966 (tamże obszerna bibliografia). Popularno- naukowš syntezę dali ostatnio T. Nowak i J. Wimmer, Dzżeje oręża polskżego, do roku 1793, t. I, Warszawa 1968. Poprzednio zwięzły zarys tych zagadnień opraco- cvał A. Sawczyński, Polskie żnst#tucje 2t#ojskoz<>e w XVl1 w., "Bellona", 1954 z. 2. Obszerne monografiez- ne o#racowania większych okresów znajdujemy w pra- cach: J. Wimmer, Wojsko ż skarb Rzeczypospolż- tej u schylku XVI ż zu pżeruiszej połowże XVl1 w., "Studia i Materiały do Historii Wojskowoœci", t. 14, cz. I, Warszawa 1968; B. Baranowski, Organizacja woj- ska polskiego w latach trzydziestych ż czterdzżestych XVl1 zu., Warszawa 1957; tenże, Organżzacja regular- nego wojska polskiego 2v latach 1655-1660, "Studia i Materiały do historii sztuki wojennej", t. 2, Warsza- wa 1956; J. Wimmer, Wojsko polskże 2u drugżej poło- zs#że XVl1 z.u., Warszawa 1965. Dane do liczebnoœci po- szczególnych jednostek 1648-1696 opublikował tenże: lLlaterżały do zagadnżenża organżzacjż ż lżczebnoœcż nrmżż koro#nej, .,Studia i Materiały do historii wojsko- woœci", t. 4-9, Warszawa 1958-1963. Skład społeczny i narodowoœciowy omawiali: B. Baranowski, Skład spoleczny u#ojska polskżego 2s# po- fowie XVl1 w., "Bellona", Warszawa 1945, nr 12 i M. Kukiel, Skład narodoz,uy ż spoleczny 2.#ojsk koron- nych zu Sobżeskżego (Studża hżstoryczne ku czcż S. Ku- trzeby, t. II, Kraków 1938). O piechocie wybranieckiej pisał J. Gerlach, Chtopż 2# obronie Rzeczypospolżtej, Lwów 1939 (omawiany okres przedstawiony niedosta- tecznie). Z piœmiennictwa ogólnowojskowego na uwagę WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE zasługuje jedynie działalnoœć pisarska A. M. Fredry w szkicu J. Wimmera, Andrzej Maksymilżan Fredro ja- ko p7ojektoda#wca reform 2#ojsko2vych (O naprawg Rze- czy#ospolitej XVl1-XV111 w., Warszawa 1965). Pi- œmiennictwo techniczne okresu i zagadnienia technicz- ne artyler przedstawione zostały przez T. Nowaka w pracy Z dzżejó2.# technżkż wojen,nej w dawnej Pol- sce, Warszawa 1965; tenże w "Studiach i Materiałach do historii wojskowoœci" omówił Problem zastosozuanża broni palnej prz# obronże ż zdobyuianżu umocnżeń przez z#ojsko polskie w XVI-XVl1 w. (t. 12, cz. I, Warszawa 1966) oraz Arsenały artylerżż koronnej w latach 1632- -1655 (t. 14, cz. I, Warszawa 1968). Wiele materiału do uzbrojenia piechoty i jazdy znajdziemy u W. Dzie- wanowskiego w Zarysie dzżejóu# uzbrojetzŸa w Polsce, Warszawa 1935 i w artykułach zamieszczonych w "Bro- ni i Barwie". Na temat fortyfikacji pisali: S. Herbst, Archżtek- tura obronna (w skrypcie Sztuka polska czasów nozt>o- żytnych, ŁódŸ 1953-1955); tenże: Trzy przyczynkż do dzżejćw fortyfżkacjż XVl1 2s#. opublikował w Biulety- nie "Histor Sztuki i Kultury", t. 10, 1948; tenże i J. Zachwatowicz, T2#żerdza Zamoœć, Warszawa 1934; A. Czołowski, Kudak, "Kwartalnik Historyczny", 1928, J. Stankiewicz, Strakowscy - fortyfżkatorzy, archż- tekci ż budownżczo2uże gdańscy, Gdańsk 1955. Biografie dowódców: W. Tomkiewicz, Jeremż Wż- œnio2użeckż 1612-1651, Warszawa 1933; A. Kersten, Ste- fan Czarnżeckż 1599-1665, Warszawa 1963; E. Kotłu- baj, Życże Janusza Radzżz,uitła, Wilno 1859; J. Jasnow- ski, Aleksander Hżlary Polubżńskż, "Przeglšd History- czno-Wojskowy", t. 10, 1938; T. Korzon, Dola ż niedola Jana Sobżeskżego, t. I-III, Kraków 1898; O. Laskow,- ski, Młodoœć wojskowa Jana Sobżeskiego, Warszawa 1929; tenże, Jan, lll Sobżeski, Lwów 1933. Ponadto licz- ne artykuły biograficzne w Polskżm Slowniku Bżogra- fżcznym pod odpowiednimi hasłami. 329 WSK AZÓwK I BIBLIOGRAFICZNE Bibliografia do działań wojennych toczonych przez wojsko polskie w XVII wieku we wspomnianym Za- rysże dziejów wojskowoœcż polskiej do # s. 558-561 (układ chronologiczny). Uzupełnić jš należy pracami J. Teodorczyka, Bżtzua pod G'nżez.uen2 w 16?6 i "Studia i Materiały" t. 12, cz. 2, Warszawa 1966 i J. Woj- tasika, Ostatnża rozpraz,va zbrojna z Turkanzż ż Tata- ranzż 2v l698 r., "Studia i Materiały", t. 13, cz. 1-2, Warszawa 1967. PROBLEhlY WYZNANIOWE Do omawianych zagadnień brak większych prac o charakterze syntetycznym. Ciekawe uwagi na temat genezy zwycięstwa kontrreformacji dał S. Czarnowski w artykule Reakcja katolżcka w Polsce, Dzżeła, t. II, Warszawa 1956. Popularnonaukowe szkice na temat tej epoki zawiera ksišżka J. Tazbira, Sz,vżęcż, grzesz- nicy ż kacerze. Z dzżejó#tu polskżej kontrrefornzacjż, Warszawa 1959. Problem tolerancji omawiajš w swych pracach Z. Ogonowski (Z zagadnżeń tolerancji w Po1- sce XVl1 wżeku, Warszawa 1958) i J. Tazbir (Państwo bez stosów. Szkżce z dzżejót,# tolerancjż t.# Polsce XVI ż XVII 2i;żeku, Warszawa 1967). Ogólny przeglšd dziejów Koœcioła katolickie#o daje praca tegoż autora Hżstorża Koœcżola katolżckŸego w Polsce (1460-1795), Warszawa 1966 oraz studia za- #varte w II tomie Historżż Koœcżoła w Polsce, onraco- wanym przez historyków zwišzanych z Katolickim UniWersytetem Lubelskim (Kraków 1970). Problema- tykę różnowierstwa przedstawiajš, głównie od strony arian, L. Chmaj (Bracia Polscy. Ludzże. Idee. Wplyz,uy, Warszawa 1957) i Z. OgonoWski (Socynżanżznz a Oœwie- cenie, Warszawa 1966). Œcieranie się tendencji laickich i wyznaniowych w naszej kulturze omawiajš szkice zaw arte w zbiorze: Dzżeje Polskż a współczesnoœć,War- szawa 19E6. Przeœladowanie dysydentów na przełomie 330 WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE XVI i XVII wieku przedstawił W. Sobieski, Nżenawżœć wyznanżowa tłu#n.ó2v za rz#dót,# Zyg#nzunta 111-go, War- szawa 1902; to samo zagadnienie dla połowy XVII wie- ku omówił M. Wajsblum w ksišżce Ex regestro ariani- snzż. Szkżce z dzżejów upadku protestantyznzu w Polsce Malopolsce, Kraków 1937-1948. Problematykę nacjo- nalizacji religii porusza J. Tazbir w artykule Znacze- nże XVl1 wżeku w procesże unarodo#wżenża polskżego katolżcyz7n.u, ogłoszonym w Pamżętnżku X Pou>szech- nego Zjazdu Hżstoryków Polskżch # Lublżnże, Refera- ty, t. I, Warszawa 1968, s. 212-224. SARMATYZM - IDEOLCGIA I STYL ŻYCIA Podstawowš dla zagadnienia sarmatyzmu pracš jest ksišżka T. Ulewicza, Sarnzacja. Studżu%n. z proble- nzatykż słowżańskżej XV ż XVI wżeku, Kraków 1950; zawiera ona również obszernš bibliografię do tego pro- blemu. Dzieje sarmatyzmu w następnych wiekach przedstawil tenże autor w artykule Zagadnżenże sar- nzatyzmu w kulturze ż lżteraturze polskżej (Problenza- tyka ogólna ż zarys hżstoryczny), zamieszczonym w "Ze- szytach Naukowych" UJ: "Prace historyczno-literac- kie", z. 5; Filologia z. 9. Sarmatyzmowi w Rzeczypo- spolitej szlacheckiej XVII i XVIII wieku poœwięcona jest również ksišżka T. Mańkowskiego, Genealogia .sarn2atyzmu, Warszawa 1946, oraz artykuł S. Cynar- skiego, Kżlka uwag z,v sprawże sarYnatyzm,u w Polsce w poczštkach XVl1 z.użeku, ogłoszony także W "Zeszy,- tach Naukowych" UJ, t. 140: Prace hżstoryczne, z. 17, 1966. Z zagadnieniem tym jest œciœle zwišzany pro- blem omówiony w artykule S. Kota, Œwżadonz,oœć #a- 7odowa u# Polsce w. XV-XVl1, "Kwartalnik History- czny", t. 52, nr I, 1938. Elementem ideolog sarmackiej była megalomania narodowa omówiona w zbiorze studiów J. S. Bystronia (Megalonz.anża narodot.#a, Warszawa 1935) oraz kseno- 331 WSKAZbWKI BIBLIOGRAFICZNE fobia, którš zajšł się J. Tazbir w artykule: Ze studiów nad ksenofobżš z,v Polsce u> dobże póŸnego renesansu, "Przeglšd Historyczny", t. 48, z. 4, 1957. Ksenofobia wišże się œciœle ze stosunkiem szlachty do poszczegól- nych narodów. Syntetyczne uWagi na ten temat znaj- dujemy w Dzżejach obyczajózu, pióra J. S. Bystronia (wznowienie: Warszawa 1960, t, I-II) oraz w ksišżce W. Łozińskiego, Życże polskż2 #.v da2#nych 2viekach (wznowienie: Kraków 1964). Stnsunek do Włochów omówił H. Barycz w studiach Spojrzenża w przeszłoœć polsko-zc#łoskš, Wrocław 1965. Problem wpływów orien- talnych w kulturze staropolskiej przedstawili: B. Ba- ranowski (Znajomoœć Wschodu #,u da#nej Polsce do XV111 w., ŁódŸ 1950) oraz T. Mańkowski (Orient w po1- skżej kulturze artystycznej, Wrocła# 1959). KULTURA ARTYSTYCZNA Całoœciowy obraz omawianych w artykule zagad- nień znajdujemy w II tomie Hżstorżż sztuki polskżej, Kraków 1965 (Sztuka noz.uożytna), studia z tego zakre- su zawarte sš w pracy zbiorowej Sar#nzatia artżstżca, Warszawa 1968 oraz w ksišżce M. Gębarowicza, Szkice z hżstorżi sztukż w Polsce, Toruń 1966. Brak syntety- cznego opracowania na temat malarstwa doby baroku. O portrecie tego okresu pisali: S. Wiliński, U Ÿródeł portretu staropolskżego, Warszawa 1958 i T. Dobrowol- ski, Polskże m.alarstwo portretowe, Kraków 1948. Po- nadto ukazały się na ten temat prace A. Czołowskiego, ikonografia wojenna Ja#a I11, Warszawa 1939 i W. Tom- kiew-icza, Malarstwo du#orskże w dobże Władyslaz.ua IV., "Biuletyn Historii Sztuki", t. 12, 1950, Tenże autor na- pisał studium na temat: Aktualizm ż aktualżzacja zu malarstz.uŸe polskinz XVl1 w. ogłoszonš również w "Biuletynie Historii Sztuki", t. 13, 1951. Zagadnienia ówczesnego budownictwa omaw#a A. Miłobędzki w ksišżce Zarys dzżejów architekturU WSKAZb WKI BIBLIOGftAFICZNE # Polsce, Warszawa 1963. Muzykologii dotyczy prac# zbiorowa Z dzżejózu polskżej kultury #n,uzycznej, War- szawa 1958 oraz ksišżka Z. Jachimeckiego, Muzyka polska w rozZ,voju hżstoryczny#n" t. I-II, Kraków 1948- -1951. Z monografii poszczególnych obiektów archi- tektonicznych należy wymienić ksišżkę J. Kowalczy- ka, Kolegżata w Za7n.oœcżu, Warszawa 1968, studium M. Zlata, Zanzek u# Krasżczynże, "Studia Renesanso- we", t. 3, 1963 i artykuł W. Tomkiewicza, Budo#.ua za#nku królewskiego w Warszawże za panowanża Zy- g%n.unta 111, "Rocznik Warszawski", t. 2,1962. Jeœli eho- dzi o monografie poszczególnych artystów, to działal- noœć Francesco Rossi omówił W. Tomkiewicz w "Biu- " letynie Historii Sztuki#, t. 19, 1957, życie Hermana Hana J. Pasierb w "Roczniku Gdańskim", t. 15-16, 1956-1957. Z osobnych prac należy wymienić: E. Iwa- noyko, Bartłom.żej Strobel, Poznań 1957; A. Bochnak, GŸovannż Battista Falconi, Kraków 1925, M. Karpowicz, Dzżałalnoœć artystyczna Michelangela Pallonżego w Pol- sce, Warœzawa 1967 oraz W. Tomkiewicz, Dolabella, Warszawa 1959. Zagadnienie mecenatu dworskiego przedstawił, na przykładzie dworu pierwszego z Wa- zów, Cz. Lechicki, Mecenat Zyg#munta 111, Warszawa 1932; o mecenacie jego następcy pisał W. Tomkiewicz Z dzżejów polskżego 7n.ecenatu artystycznego w 2#. XVII, Wrocław 1952. Zwišzany z tym problem teatru dworskiego omówiła K. Targosz-Kretowa, Teatr d#wor- skż Władystawa IV, Kraków 1965. Zagadnień mecena- tu mieszczańskiego dotyka ksišżka S. Tomkowicza, P'rzyczynki do hżstorżż kultury Krakou#a 2s# pżeru#szej połowże XVl1 u#., Lwów 1912. Bibliografię do poruszanych w artykule zagadnień sarmatyzmu znajdzie Czytelnik we wskazówkach do artykułu Cynarskiego. O wpływach wschodnich na polskš kulturę artystycznš pisał T. Mańkowski w ksišż- kach: Orżent zu polskżej kulturze artystycznej, Kraków 1959 oraz Sztuka żsla#n.u z.u Polsce, Kraków 1935. Pro- 332 333 W SKAZÓWKI BIBLIOGftAFICZNE blem stosunków artystycznych z Włochami w tym okresie porusza M. Brahmer w zbiorze studiów Z dzże- jów polsko-włoskżch stosunkózu kulturalnych, Warsza- #va 1939. Promieniowanie kultury polskiej na kraje sšsied_ nie omawia A. Brckner w pracy zbiorowej Kul- tura staropolska, Kraków 1931. Z#RYS DZIEJÓW LITERATURY BAROKOWEJ Ogólny obraz literatury barokowej daje J. Krzy- żanowski w swej Hżstorżż lżteratury polskżej, wyd. III, #%Varszawa 1964. Szczegółowe studia na ten temat znaj- dujemy w zbiorze szkiców tegoż autora Od œrednżo- wiecza do baroku, Warszawa 1938 oraz w ostatnio wy- danym tomie rozpraw R. Pollaka, Wœród lżterató'w staropolskżch, Warszawa 1966. Por. również referat R. Pollaka, Problenzatyka polskiego baroku literackie- go, zawarty w tomie Zjazd naukoz.uy polonżstów IC-13 grudnża 1958, Wrocław 1960. Literaturze baro#o#vej w Polsce oraz innych krajach został poœwięcony 5 nu- mer "Przeglšdu Humanistycznego" za rok 1960. Spoœród nowszych monografii poszczególnych pi- sarzy wymieńmy: J. Drr-Durski, Danżel Naboro2#ski. Studżu'm z dzżejót.u manżeryz#n,u ż baroku 2t# Polsce, LódŸ 1966. J. Błoński, Mikotaj Sgp Szarzyńskż a po- czštkż polskiego baroku, Kraków 1967; A. Litwornia, Sebastian Grabowieckż (Zarys bżograficznyj, "Prace Literackie", t. 9, Wrocław 1967, s. 31-81; E. Sarnow- ska, Teorża poezji Macżeja Kazinzżerza Sarbżewskiego, #v: Studża z teoriż ż hżstorżż poezjż, Wrocław 1967, s. 126-147; S. Nieznanowski, O poezjż Kaspra Mias- kou#skżego, Studżunz o kształto2vanżu sżg baroku 2# po- ezji #olskżej, Lublin 1965; J. Sokołowska, Jan Andrzej Morsztyn, Warszawa 1965; J. Pelc, Zbignże# Morsztyn, arianżn ż poeta, Wrocław 1966; T. Kruszewska-Micha- ło##,ska, Różne hżstoryje. Studżunz z dzżejów no'welż- styki staropolskiej, Wrocław 1965; M. Eustachiewicz. WSKAZÓWKI BIBLIOGftAFICZNE Tt.#órczoœć Do#n,inżka Rudnżckżego (1676-1739), Wroc- cław 1966. O poczštkach polskiej folklorystyki pisze Cz. Hernas w ksišżce W kalżno#wyYn. lesie, t. I-II, Warsza- wa 1965. W tej chwili posiadamy dwie przeglšdowe antolo- gie tekstów: D7a#rtaty staropolskże. Antologża, oprac. J. Lewański, t. I-VI, Warszawa 1959-1963. Poecż po1- skżego baroku, oprac. J. Sokołowska i K. Żukowska, t. I-II, Warszawa 1865, ponadto wybór anegdot Daw- na facecja polska, oprac. .1. Krzyżanowski i K. Żukow- ska-Billip, Warszawa 1960 i Antologżę lżteratury so- z.użzdrzalskżej XVI ż XVII u>żeku, oprac. S. Grzeszczak, Wrocław 1966. Podstawowe wiadomoœci bibliograficzne podaje tzw. No2uy Korbut: Pżœ'wtżennżctwo staropolskże, oprac. zespół pod kierownictwem R. Pollaka, t. 1-3, wydane w latach 1963-1965. Informacje No#cuego Kor- buta doprowadzone sš na ogół do roku 1958, brak tu więc prac z ostatniego dziesięciolecia, kiedy to właœnie badania nad barokiem wyraŸnie się u nas ożywiły. Illilt \Z` r"* # Z(;tt) #...7 334 Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu - ryc. 3# Ze zbiorów Muzeum Pomorskiego w Gdańsku - ryc: 17 AUTORZY ZDJĘC RóDŁA RYCIN W. Beauplan, Descrżptżon d'Ukranże..., Rouen 1660 - ryc. 2 A. M. Fredro, Gestorum Populi Polonż sub Henrżco Va- lesżo, Gdańsk 1687 - ryc. 5 D. Frydrychowicz, S. Hyacżnthus Odrovasius, Kraków 1687 - ryc. 34 A. Gołdonowski, Krótkże zebraro ży- wota S. Isżdora, Kraków 1629 - ryc. 27 A. Gwagnin, Kronżka Sarm.acyjej europejskżej, Kra- ków 1611 - ryc. 1, 2, 6, 22, 24, 32 J. Haur, Oekononzżka zżemżańska, Kraków 1675 - ryc. 13, 14 J. Heweliusz, Machżne coelestżs, Gdańsk 1673 - ryc. 39 S. Jurkowski, Argo sarmatżca, Kraków 1664 - ryc. 33 S. Orzechowski, Fżdelżs subdżtus, Warszawa 1697 - ryc. 7 S. Pufendorf, De rebus a Carolo Gustavo Suecżae regżs gestżs, Norymberga 1696 - ryc. 4,15, 21, 23, 25, 35 Ze zbiorów Biblioteki Kórnickiej rękopis nr 1508 - ryc. 10-12 Ze zbiorów Bibliot‚ki Zakładu Narodowego im. Osso- lińskich - ryc. 18 Ze zbiorów Galerii Drezdeńskiej - ryc. 9 Ze zbiorów Galerii Wilanowskiej - ryc. 16 Ze zbiorów Instytutu Sztuki PAN - ryc. 19, 28, 36- -38 Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie - ryc. 20 E. Falkcwski - rvc. 31; M. Kietlińska - ryc. 10-12# E. Kozłowska-Tomczyk - ryc. 20; L. Krzyżanow- ski - ryc. 8; J. Langda - ryc. 29; J. #lierzecka- ryc. 16; L. Perz - ryc. 30; H. Romanowski - ryc. 17; J. Szandomirski - ryc. 28; W. Wolny ryc. 26, 36 Antonż Mqc;ak POBLEMY GOSP O D Aft CZE UWagi wstępne Gospodarka rolna . Zaludnienie i struktura społeczna Miejsce Polski w gospodarce europejskiej . . 94 Stosunki rynkowe . . . 100 SPIS TftEŒCI Miasta i rzemiosło . . . 103 Pienišdz i finanse . . . 10Œ Bogactwo i nędza Rzeczypospolitej . . 1.0 Janusz Tazbżr Jare7n.a Maciszewskż PRZEDMOWA SPOŁECZEŃST##'O WÓJCŻ Zbżgnżez# k Integracja stanu szlacheclciego. . Procesy integracyjne W œród mieszczan MIĘDZYNARODOWE POŁOŻENIE RZECZYPOSPOLITEJ 1 ChłOpÓW 1?9 Socjalne rozwarstwienie ludnoœci Zasadnicze elementy sytuacji międzynarodowej 13 Uwagi końcoWe . . 149 Po zštek wojen polsko-szwedzkich i interwen- c a w Moskwie. 19 # W okresie wojny trzydziestoletniej. . 22 Jan Wżm.'mer Powstanie ukraińskie i druga wojna północna 28 #5'O.lSKO Wo na na wschodzie i załamanie się pozycji Rzeczypospolitej . . . . . . . . lƒl Uwagi wstępne PROBLEMY DYSKUSYJNE Rodzaje sił zbrojnych . . . . lƒ 159 a pierwszej połowy XVII wieku Wysiłek mobilizacyjny. . 1G; Ocen Wysił # Zagadnienie wojen polsko-moskiewsk h. 38 ek finanso a cele wok # , 1G9 Sytuacja międzynarodowa Rzecz 1t ' # 41 Organizacja wewnętrzna wojs # : ; # # lŒ7 a. a absolutyzm ypospoi ej Poszczególne formacje . 18: 45 Narodowoœcio#vy i społecznv sk a Protestantyzm a Polska . 46 Czy dylemat turecki? 4g Janusz TazbŻr Henryk Olsze2vskż PROBLF.\11 W'YZNAN IOV#'E UWagi wstępne . 18q Uw g gólne ITYCZNY RZECZYPOSPOLITEJ propaganda polskiej kOntrreformacji. . . . . 192 52 Koniec współistnienia wyznań Cechy polskiego ustroju politycznego . 56 `?0:3 Władza królewska. Odwrót tendencji laickich Uprawnienia sejmu Polonizacja katolicyzm Olska . . . 214 Prawa na straży wolnoœci szlacheckich. . 64 Koœciół poWszechny a Liberum veto 66 Miejsce i rola senatu. Cyna Stanis#au# rskŻ Władza Wykonawcza. 74 Rzšdy sejmików. 76 SARbl#TYLb1- IDEOLOGI:1 I STYL LYCI:1 chy ustroju. . 80 Powstanie mitu sarmackiego i jego analogie . Zasadnicze ce 2#š Rozwój mitu sarmackieg0W pier#vszej poł0##'ie 338 XVll wieku. . . 223 #,. 339 Sarmaclsie hasła ekspansji . . . . . 22# Niechęć do cudzoziemszczyzny i tradycjonalizm 227 Elementy mesjanizmu . . . . . . . 229 Sarmackie ideały . . . . . 230 Sarmata-ziemianin . . . . . 234 Polityczna treœć sarmatyzmu. . . . . . 236 Sarmatvzm \v drugiej poło\##ie XVII wieku. . 239 Wtnclysfnt,u Tomkieużc; KULTUH:1 :lftT1'STY CZ1A Rzym ogniskiem baI-oku. . . . , 244 Sztuka sakralna . . . . . . . 247 Kultura artystyczna pod opiekš d\voru kró- le\vskiego 8 Sztulsa na usługach możnowładztwa i patry- cjatu miejskiego . . . . . 270 W okl-esie sarmatyzmu. . . . 274 C;e,s2aw Hernas ZARYS ROZwOJU LITEHATURY BAROKOwEJ Spór o epokę . . 279 Kierunki przemiany kulturowej . . . 285 Kierunki i przemianv no\vej poezji . . . . . 297 Zakończenie '. . 313