Gary M. Gibson Dotknięcie anioła 1. W chwili, gdy książka rozpuściła się na jej języku, Alis Dorcan poczuła, jak całkiem nowe wspomnienia, wydobyte z czyjegoś mózgu, wypełniają jej liczący dziesięć lat umysł. Była to lekcja historii; o tym, jak anielska technologia została zaadaptowana do ludzkich potrzeb, pozwalając ludzkości rozprzestrzenić się w promieniu trzystu lat świetlnych od ojczystej planety. Alis mieszkała z matką - Obserwatorem przysłanym przez Kolektyw - w gigantycznej sekwoi o zmienionym kodzie genetycznym, która rosła w starannie pielęgnowanym lesie na skraju podmokłej niziny obejmującej swym zasięgiem niemal całą południowo-zachodnią Anglię. Oprócz nich w pokojach i korytarzach ogromnego drzewa żyło dziesięć rodzin. Alis także chciała zostać kiedyś Obserwatorem, w związku z czym zjadła wiele należących do matki książek o Aleksandrze Freiholdzie, legendarnym uczonym, który odkrył przeznaczenie mnóstwa przedmiotów pozostawionych przez tajemnicze Anioły. Kiedy koledzy i koleżanki namawiali ją do udziału w przejażdżce na grzbiecie mamuta po rozległych angielskich równinach, ona zazwyczaj wynajdywała różne preteksty, żeby tylko zostać w pokoju, przymknąć powieki i wrócić myślami do chwili, gdy stała na mostku fulhauzjańskiego Statku, spoglądając na gigantyczny, stworzony dzięki inżynierii genetycznej kadłub sunący majestatycznie po wodach obcej planety. Co prawda, nigdy tam nie była, lecz wcale jej to nie przeszkadzało. 2. Trzy dni po tym, jak Alis zakończyła szkolenie w stacji treningowej Kolektywu na Lunie, nadeszła wiadomość, że jej matka zaginęła wraz z całym Statkiem na północnych wodach Planety Fulhausa. Statek, długi na ponad trzy kilometry i szeroki na półtora, zniknął bez śladu, jego los zaś podzieliło tysiące mieszkających na nim ludzi. Zgodnie z oficjalną wersją matka Alis została skierowana przez Kolektyw na Planetę Fulhausa w celu zażegnania konfliktu dotyczącego praw połowowych, jaki wybuchł między dwiema największymi ugrupowaniami politycznymi planety - Lojalnymi Fulhauzjańczykami oraz Prawomyślnymi Moralistami. Nieoficjalnie zaś miała za zadanie odnaleźć Aleksandra Freiholda. Freihold zaginął na Planecie Fulhausa ponad dwieście lat temu, podczas pierwszej fali kolonizacji, a przed upadkiem pierwszej Samojedności. Informacji o zniknięciu Statku towarzyszyły zawoalowane aluzje do różnych kolonialnych mitów i legend: że Anioły wciąż żyją i bez przerwy obserwują ludzi, że Anioły porywają ludzi i wykorzystują ich do eksperymentów genetycznych, że Anioły, co prawda, wymarły, lecz ich duchy nadal nawiedzają planety, których mieszkańcy przeszli transformację genetyczną, że Anioły pozostawiły swoje wytwory po to, by przekonać się, jak zostaną wykorzystane przez ludzkość, którą osądzą na podstawie jej czynów, wreszcie, że Anioły wpadły we wściekłość, stwierdziwszy, iż ludzie zagnieździli się na Statkach i potraktowały ich jak natrętne robactwo. Nauczycielem Alis był siwowłosy weteran, gorący zwolennik Oświeconych. - Znaki są wyraźne, trzeba tylko umieć je dojrzeć - powtarzał wielokrotnie. - Nawet jeśli Anioły istotnie zniknęły sto tysięcy lat temu, to przecież wyprzedzały nas w rozwoju o co najmniej dziesięć tysięcy lat. Mogą wrócić w każdej chwili. Powinniśmy być na to przygotowani. Alis nieodmiennie potrząsała głową. - To nie ma sensu. One nie żyją, a my odziedziczyliśmy wszystko, co po sobie zostawiły. - Jak sądzisz, czy spodobałby im się sposób w jaki wykorzystaliśmy ich własność? Właśnie w tym problem, Alis. Jak by nas oceniły? 3. Samojedność Oorta jest kulą supergęstej materii oddalonej o niespełna rok świetlny od Słońca. Stąd właśnie Kolektyw wysyłał statki wypełnione Obserwatorami, by ponownie nawiązały kontakt z planetami skolonizowanymi wkrótce po utworzeniu pierwszej Samojedności, czyli ponad osiemset lat temu. Stojąc przy przezroczystej ścianie stacji i spoglądając na ciemną powierzchnię protogwiazdy, Alis po raz pierwszy poczuła ukłucie niepokoju. Co ją czeka w najbliższej przyszłości? Zdarzało się, że ludzie znikali bez śladu. Działanie i przeznaczenie wielu artefaktów pozostawionych przez Anioły wciąż stanowiło tajemnicę, zdarzało się, że nawet zabijały ludzi, którzy próbowali poznać ich budowę. Alis skierowano na Planetę Fulhausa. Tuż przed opuszczeniem Luny otrzymała od nauczyciela małą fiolkę z książkami, którą przywiozła ze sobą aż tutaj, na skraj Układu Słonecznego. Co prawda, zawierały sprzeczne poglądy na wiele spraw, on jednak chciał, by wyszkoleni przez niego Obserwatorzy byli przygotowani na każdą sytuację. - Znałem twoją matkę - powiedział. - Dawno, bardzo dawno temu odbywaliśmy wspólnie szkolenie. Od chwili, kiedy przeszedłem na emeryturę, nie widzieliśmy się ani razu, ale kiedyś byliśmy sobie bardzo bliscy. Jak bardzo byli sobie bliscy przekonała się w trakcie lektury jednej z książek. Dotknąwszy jej językiem, wpatrzona w Samojedność wiszącą nad nią wśród bezkresnej nocy, poczuła smak jego potu, poczuła jego gorący oddech i stała się świadkiem swojego poczęcia. Choć zgodnie z najnowszą modą nie było w dobrym tonie znać własnego ojca, to po policzkach Alis, która odziedziczyła po matce skłonność do wzruszeń, popłynęły łzy. 4. Siedziba Rządu była zbudowana z potężnych, łukowato wygiętych kości rosnących nieprzerwanie od stu lat i łączących się ze sobą wysoko w górze, przez co wnętrze nieco przypominało nawę średniowiecznej katedry zaprojektowanej przez Boscha. Padał deszcz; duże ciepłe krople bębniły w dachy i spływały stromymi ulicami. Na Planecie Fulhausa większość ludzi mieszkała na Statkach, których było wiele tysięcy, a łączna powierzchnia ich pokładów wielokrotnie przewyższała całkowitą powierzchnię lądów. Niemal całą planetę pokrywał gigantyczny ocean; tylko w okolicy równika znajdowało się niewielkie skupisko wysp różnej wielkości. Siedzibę Rządu wzniesiono na Wyspie Fulhausa, w miejscu Pierwszego Lądowania. Stojąc na płaskim cyplu Alis obserwowała przepływający nie opodal Statek. Do ogromnego kadłuba tu i ówdzie przywarły strzępy porannej mgły. Ponad trzy kilometry długości, prawie półtora szerokości... Na górnych pokładach migotały liczne światełka świadczące o obecności ludzi, całe pływające miasto podążało zaś za ciepłymi oceanicznymi prądami, w których żyły ławice ryb stanowiących główny składnik pożywienia kolonistów. Starała się zapamiętać ten widok z najdrobniejszymi szczegółami, by później wykorzystać go przy weryfikowaniu i katalogowaniu danych. 5. Jonathan van Iendos był szpiegiem. Jego rodzice pełnili funkcję Reprezentantów Floty Muldena, która sprzymierzyła się z Praworządnymi Moralistami opowiadającymi się za ścisłymi związkami z Kolektywem. Podejrzewał, iż oboje zostali zamordowani przez Kapitana van Orleosa, członka Rady Najwyższej oraz gorącego zwolennika zdecydowanie antykolektywnych Lojalnych Fulhauzjan, dążących do uzyskania niezależności bez względu na cenę, jaką przyszłoby za nią zapłacić. Van Iendos poprzysiągł Kapitanowi zemstę. Alis zanotowała w pamięci, że Fulhauzjanie przywiązują ogromną wagę do zemsty, i poczuła się trochę dziwnie, jakby cofnęła się w czasie do dawnej, znacznie mniej skomplikowanej epoki. - Jeśli zdołasz udowodnić, że van Orleos ukrywa informacje o nowo odkrytych pozostałościach po Aniołach, dostaniesz go od Kolektywu na talerzu - powiedziała. - A co się stanie, jeżeli on i Lojaliści w dalszym ciągu będą ignorować żądania Kolektywu? Wzruszyła ramionami. - Najprawdopodobniej pewnego dnia zjawią się oddziały interwencyjne z Ziemi i zrobią porządek. Van Iendos zmarszczył brwi. - Zawsze wydawało mi się, że Kolektyw stara się unikać działania z pozycji siły. Czyżby jego członkowie przestali wierzyć w skuteczność negocjacji? - Nadal w nią wierzą, wszyscy z wyjątkiem Oświeconych. To oni stanowią największy problem. Van Iendos pokręcił głową na znak, że nie rozumie. - Oświeceni są jedną z grup nacisku działających wewnątrz Kolektywu - wyjaśniła Alis. - Ich zdaniem należy zrezygnować z wykorzystywania anielskiej technologii, a wszystkie artefakty zostawić w nienaruszonym stanie, żeby czekały ich powrotu. - Powrotu Aniołów? - Potrząsnął z politowaniem głową. - Bajki. - Może dla ciebie. Pomyślała o ojcu. W ostatnim liście wspomniał, że został wyznawcą filozofii Oświeconych i przestał korzystać z chemicznych książek. 6. Wznieśli się nad Statkiem w przeszklonej windzie, z której roztaczał się jedyny w swoim rodzaju widok, jakby stworzony po to, by wywoływać zawroty głowy. Potężne zdeformowane budowle wyrastały bezpośrednio z pokładu, najniższe na dziobie, najwyższe na rufie Statku. Przypominały niezliczone, posypane błyszczącymi okruchami grzyby pnące się ku niebu. Alis po raz kolejny uświadomiła sobie, że patrzy na gigantyczną żywą istotę; w porównaniu z nią zamieszkujący ją ludzie byli nie więksi od karzełków. Obok wznoszącej się coraz wyżej kabiny przemykały z niezrównaną zwinnością podobne do małp pasożyty stanowiące część skomplikowanego ekosystemu. Wędrówka po wnętrzu Statku stanowiła nie lada przeżycie: korytarze wiły się łagodnymi łukami, a ich owalny przekrój nie pozwalał zapomnieć zwiedzającemu, że przebywa we wnętrzu funkcjonującego organizmu liczącego sobie wiele tysięcy lat. Inżynieria genetyczna nie stanowiła dla Alis nowości - bez niej życie na wielu planetach skolonizowanych przez ludzi byłoby niemożliwe - lecz skala przedsięwzięć podejmowanych przez Anioły była wręcz niewyobrażalna. Choć zniknęły przed stu tysiącami lat, wiele wskazywało na to, że ich dzieła przetrwają miliard albo więcej. Coś wielkiego uderzyło w Statek, który wydał odgłos bardzo podobny do jęknięcia. Alis poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła, spojrzała w dół i zobaczyła jakiś ciemny gigantyczny kształt przesuwający się pod kadłubem. Woda zapieniła się, wzburzona poruszeniami monstrualnych macek. Lewiatany dorównywały niemal rozmiarami Statkom i według wielu członków Kolektywu podobnie jak one stanowiły wytwór technologii stosowanej przez Anioły. Van Orleos oraz Lojaliści zamierzali lada dzień rozpocząć rzeź Lewiatanów, twierdząc, iż stanowią zagrożenie dla flot podążających za ławicami. 7. Głębinowa baza naukowa pozostawała nieczynna od stuleci. Van Iendos podprowadził dwuosobową łódź podwodną do stalowej ściany. Robot o dwóch hydraulicznych ramionach uzbrojonych w palniki tlenowe wyciął otwór, po czym uszczelnił przejście. We wnętrzu bazy znaleźli kurz i zmumifikowane zwłoki. Zidentyfikowali Freiholda na podstawie zapisków oraz materiału genetycznego pobranego ze szczątków. Alis znalazła w jednej z szuflad kilka chemicznych książek i zjadła je wszystkie, pamiętając, że Freihold prowadził pionierskie badania przy adaptowaniu anielskiej technologii do wymogów ludzkiej fizjologii. W chwili, gdy jej umysł wypełniły wspomnienia sprzed prawie tysiąca lat, wszystko stało się jasne. 8. Lewiatan dostojnie unosił się głęboko pod powierzchnią morza, to pojawiając się w smugach zielonkawego blasku, to niknąc w nieprzeniknionym cieniu. Powinien właściwie budzić przerażenie, lecz Alis stwierdziła, że jest piękny. Macki falowały wokół gigantycznego cielska, zgarniając do otworu gębowego plankton i małe ryby. Van Iendos sterował zachowując maksymalną ostrożność; zetknięcie z którąś z macek oznaczało śmierć. - Są tu od zawsze - powiedział. - Widzieli je już pierwsi koloniści. Zjadają żywność, której potrzebujemy, by przetrwać. To stanowi źródło konfliktu. - Kiedyś były Statkami. - Co takiego? - Naprawdę. Lewiatany i Statki sa tymi samymi istotami, tyle że w różnych fazach rozwoju. Statek, który zatonął z moją matką na pokładzie, opadł na dno oceanu i zaczął przeistaczać się w Lewiatana. Zewnętrzne mikrofony przekazały serię stłumionych wybuchów, a wkrótce potem mała łódź podwodna zakołysała się gwałtownie. Lojaliści zignorowali zalecenia Kolektywu i rozpoczęli rzeź Lewiatanów. Alis przemknęło przez głowę, że tym razem wojna jest nieunikniona. 9. Kapitan van Orleos był potężnie zbudowanym mężczyzną o twarzy przypominającej tępe ostrze noża i umyśle jak doskonale naostrzona siekiera. Alis stała obok niego na mostku korwety, obserwując fulhauzjańskie myśliwce zrzucające ładunki do wody, która miała barwę krwi. - Walczymy o przetrwanie! - zagrzmiał van Orleos. - Ta planeta, podobnie jak wszystkie, ma ograniczone zasoby naturalne. Jeśli nie uda nam się zdobyć nad nimi kontroli, będziemy skazani na zagładę! Alis zjawiła się na statku jako Obserwator, by podjąć jeszcze jedną, ostatnią próbę niedopuszczenia do masakry Lewiatanów. Na krótko przed śmiercią Aleksander Freihold odkrył sekwencję genów powtarzającą się w łańcuchu DNA wszystkich stworzeń ulepszonych lub stworzonych przez Anioły, coś w rodzaju genetycznego autografu. Pozostali Obserwatorzy byli zajęci przemycaniem zapisków Freiholda przez gęste sito lojalistycznej kontroli celnej. Problem był bardzo złożony; Oświeconym wcale nie zależało na tym, by Lojaliści podporządkowali się żądaniom zaniechania masakry, gdyż straciliby wówczas koronny argument na rzecz rozpoczęcia przez Kolektyw zakrojonej na szeroką skalę operacji militarnej. To, co niegdyś było trochę filozofią, a trochę religią, obecnie stało się narzędziem w walce o wpływy polityczne. Właśnie polityczny oportunizm sprawił, iż ojciec Alis przestał pisać do niej listy. - Kapitanie, moje zadanie polega na oszacowaniu wpływu, jaki populacja Planety Fulhausa wywiera na istoty zmodyfikowane przez Anioły. Według niedawno uzyskanych informacji Lewiatany należą do tego samego gatunku co Statki. Van Orleos przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią z otwartymi ustami, a kiedy wreszcie otrząsnął się z szoku, w jego oczach pojawił się chytry błysk. - Nie uda wam się tego udowodnić! - Czemu nie? Poza tym wy także doskonale zdajecie sobie z tego sprawę. Musicie natychmiast zaprzestać rzezi. Statki są produktami technologii Aniołów; świadczy o tym zapis w ich kodzie genetycznym. - Obserwatorze, chyba zdajesz sobie sprawę, że Planeta Fulhausa przez wiele stuleci doskonale dawała sobie radę bez pomocy Kolektywu. Powiedziałbym nawet, że przyczyną, dla której moi przodkowie zdecydowali się prawie tysiąc lat temu opuścić Ziemię, była działalność czegoś bardzo do niego podobnego, choć noszącego inną nazwę. Lewiatany dziesiątkują ławice, których śladem podążają Statki. W sytuacji, kiedy mamy do wyboru śmierć głodową albo przetrwanie, nikogo nie powinno dziwić, że wybieramy to drugie. - Ja tylko staram się zapobiec wojnie - odparła Alis z głębokim westchnieniem. - Z pewnością zdajesz sobie sprawę z konsekwencji waszego postępowania? Oświeceni mogą przejąć kontrolę nad Kolektywem, a to oznacza bardzo złe wieści zarówno dla was, jak i dla wielu innych kolonii. Kapitan pokręcił głową. - Nic mnie to nie obchodzi. Zajmujemy się własnymi, ważnymi sprawami, więc nie mam czasu ani ochoty wysłuchiwać opowieści o dawno wymarłych istotach, których nikt nigdy nie widział na oczy. To moja ostateczna odpowiedź. - Nie ma sposobu, żeby cię przekonać? - Nie. Proszę opuścić mostek. Odwrócił się do niej plecami. - Rozumiem. Cóż, w takim razie bardzo mi przykro. Uruchomiła miniaturowe urządzenie, które przez cały czas trzymała w prawej ręce, i przez chwilę obserwowała, jak van Orleos sinieje na twarzy, próbuje łapać powietrze szeroko otwartymi ustami, wreszcie osuwa się na podłogę i kona, nie mogąc odetchnąć. Na szczęście byli sami. Środek, którego dosypała mu wcześniej do jedzenia, zaczął działać na sygnał z nadajnika, paraliżując działanie płuc. Był to jedyny sposób i, szczerze mówiąc, Alis wcale nie odczuwała wyrzutów sumienia. 10. Ojca trzymano na Tytanie, w więzieniu o złagodzonym reżimie. W nagrodę za dobre sprawowanie otrzymał celę z bąblastym oknem, przez które można było podziwiać gęste chmury otaczające Saturna. - Alis! Cieszę się, że cię widzę. Skinęła głową. - A mnie jest przykro, że to musiało się odbyć w taki sposób. Wojny udało się uniknąć, ale dosłownie o włos. Śmierć van Orleosa wprowadziła tak wielki zamęt w szeregi Lojalistów, że eksterminacja Lewiatanów została pospiesznie odwołana, dzięki czemu autorytet Kolektywu wzrósł niepomiernie, co z kolei niemal sparaliżowało działanie frakcji Oświeconych. - Twój ostatni list był bardzo tajemniczy. Wspomniałaś o jakimś wielkim sekrecie, którym chcesz się ze mną podzielić... Ponownie skinęła głową. - Chodzi o ten "genetyczny autograf" odkryty przez Freiholda. Znaleźliśmy go w DNA Statków i Lewiatanów... A także w naszym. Ojciec spojrzał na nią ze zdumieniem. - Ale to by oznaczało... - Zgadza się. Że Anioły nas też udoskonaliły. Że jesteśmy równie niezwykli jak wszystko, czego się dotknęły. Oznacza to również, że Oświeceni stracili rację bytu. Dlaczego Anioły miałyby mieć coś przeciwko temu, żeby ich własne dzieci bawiły się wytworzonymi przez nie rzeczami? Sprawiał wrażenie zupełnie zdezorientowanego. Bardzo zmienił się od chwili, kiedy widziała go poprzednio. Zestarzał się. Było mu dużo trudniej spojrzeć na świat z zupełnie nowej perspektywy. 11. Alis opuściła wzrok na swoje pomarszczone ręce starej kobiety i dotknęła końcówek nerwów pełniących rolę urządzeń sterowniczych. Statek zadrżał, po czym zaczął powoli zmieniać kurs. Ogromne, przypominające liście palmowe kończyny wyrastające ze spodniej części kadłuba poruszały się teraz w innym rytmie, pchając Statek pod prąd. Alis była ich Kapitanem, ich władcą. Poczuła ukłucie w boku. Spojrzawszy tam, ujrzała małą gałązkę, która nie wiedzieć kiedy wyrosła ze ściany nadbudówki i teraz trącała ją delikatnie. Tuż obok Mostku pojawił się jeden z przypominających małpy pasożytów. - To wyłącznie kwestia porozumienia, Alis - powiedział, co było całkowicie niemożliwe, ponieważ pasożyty te nie potrafiły mówić. - Skoro ty możesz czuć się samotna, cały gatunek też może czuć się samotny. Czasem musimy z kimś porozmawiać. - Nie rozumiem - odparła, bezskutecznie usiłując złamać gałązkę. - Przypomnij sobie, Alis. Przypomnij sobie, kim byliśmy, nie kim ci się wydawaliśmy. Nie jesteśmy aniołami. Przypomniała sobie dumną cywilizację, która rozprzestrzeniła się po wszechświecie i władała nim przez dziesięć tysięcy lat, ale nikogo nie spotkała. Czy gatunek może umrzeć z samotności? - Umierasz, Alis, ale nie musisz umrzeć na zawsze. Przyłącz się do nas. - Nie rozumiem - powtórzyła. - Fragmenty naszego kodu genetycznego zachowują się we wszystkim, czego dotkniemy. W Statkach, w tobie... Możemy ci pomóc, jeśli zechcesz. Poczuła eksplozję bólu głęboko w piersi i osunęła się na podłogę. Przed jej oczami tańczyły czarne plamy. Nagle ból zniknął, ona zaś podniosła wzrok na schylającą się nad nią postać. Postać miała twarz jej matki. Alis rozejrzała się, zupełnie zdezorientowana. Była młoda, wokół niej tańczyły migoczące światła. Wyciągnęła rękę do jednego z nich i dotknęła anioła