INSTYTUTHISTORII POLSKIEJ AKADEMII NAUK JERZY DOWIAT METRYKA CHRZTU MIESZKA I I JEJ GENEZA WARSZAWA 1961 CHRZEST MIESZKA I NA TLE PROBLEMATYKI CHRZTU POLSKI Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1961 Chrzest Mieszka I stanowi ważny etap w chrystianiza- cji Polski. W stosunku do roli dziejowej, jakš oba te fakty - chrzest Polski i chrzest jej pierwszego wład- cy - odegraly, niewspólmiernie małe było jednak ich echo historiograficzne. Najstarszych kronikarzy pol- skich i obcych nie interesowały ani okolicznoœci chrztu Mieszka, ani sposób nawrócenia na nowš wiarę jego poddanych. W pierwszej kwestii zadowolili się uwypu- kleniem roli czeskiej żony księcia, Dobrawki, której podstępy i namowy miały spowodować ważkš decyzję władcy Polan. Drugiej sprawie poœwięcił pół zdania Thietmar z Merseburga wskazujšc, że praca misyjna pierwszego polskiego biskupa Jordana nie przynosiła łatwych ani efektownych sukcesów2. # Thietrnari Merseburgensis episcopi Chronicon, ed. R. Holtzmann, M. G. script. Rer. Germ. Nova series, t. IX, 1935, lib. IV, c. 55-56; Gall Anonym Cronica et Gesta DucuYn. sive Principum Polonoru#n., ed. C. Maleczyński, MPH, Nova series, t. II, Kraków 1952, lib. I, c. 5. = Thietmar, IV, 56: "Iordan, primus eorum antistes, multum cum eis sudavit, dum eos ad supernae cultum vineae sedulus verbo et opere invitavit". 2 i ta tak jasna na pozór informacja może spotkać się z różnymi interpretacjami, œwiadczy ostatnio komentarz do niej A. Gieysztora, 1V państwie pierwszych Piastów, Argumenty 4 (19G0) nr G(87): "Bylibyœmy w poważnym błędzie.., sšdzšc, że znany przekaz o trudach pierwszego biskupa polskiego Jordana odnosi się do jego akcji ewangelizacyjnej typu przekonywania jednostek w płaszczyt- nie przeżycia i poznania religijnego. bwczesna doktrynalna koncepcja wiary wcale nie sprzyjała jakiejkolwiek perswazji. Akt chrztu byl przede wszystkim faktem prawnym, opatrzonym w sankcje moralne 5 Dopiero przełom XIV i XV w. wzmógł zaintereso- wanie problexnatykš chrztu Polski, która stała się bli- ska pokoleniu patrzšcemu własnymi oczami na chrzest Litwy. Analogie, rzeczywiste i pozorne, nasuwaly się łatwo: tu Jadwiga - tam Dobrawka, tu chrzest Jagieł- ły - tam chrzest Mieszka. Idšc za tymi zbieżnoœciazni wymodelował Jan Długosz3 chrzest Palski według litewskiego wzoru. Dzieło kanonika krakawskiego po raz pierwszy zaspokajało ciekawoœć czytelnika doœć długš opowieœciš o tym wydarzeniu, pełnš przy tym barw- nych szczegółów. W niewielkim jednak stopniu nawiš- zywała ona do Ÿródeł, z których Długosz zaczerpnšł jedynie datę rocznš faktu4 oraz Gallowš koncepcję Dobrawki jako chrzeœcijańskiej pani, która z licznym dworem i wieloma księżmi przybyła do Polski. Dal- szy przebieg wypadków pióro œredniowiecznego histo- ryka przedstawiło calkiem fantastycznie. Nasz dziejo- pis zaroił Mieszkowš Polskę katedrami i biskupami, i materialne. Prawo kanoniczne było znacznie żywsze w omawianej tu epoce niż teologia; przystšpienie do chrzeœcijaństwa polegƒło na jego zaprzysiężeniu i odnawianiu drogš praktyk religijnych więzów z koœciołem. Chrzty masowe tego czasu ód misji Bonifacego po Ottona z Bambergi nie wymagały od neofitów refleksji. Autorytet polityczny wystarczał do podjęcia decyzji w imieniu grupy rzšdzšcej oraz zobo- wišzania w imieniu wszystkich osób podległych władzy". Nie negujšc częœciowej słusznoœci powyższych spostrzeżeń, trzeba jednak pod- nieœć, że zarówno utrzymanie przez koœciół okresu przygotowaw- czego przed chrztem (o czym szerzej w następnym rozdziale), jak i liczne dane o działalnoœci nauczajšcej misjonarzy tej epoki nie po- twierdzaja sšdu, jakoby "woluntaryzm konwersji stał się nieznany". Por. do tej kwestii R. Cruel, Geschichte der deutschen Predigt im Mittelalter, Detmold 1879; H. Holl, Die Mƒssionsmetode der alten und der mitCelaLterLichen Kirche, Tbingen 1912; F. Flaskamp, Die Missions- n#etode des hl. Bon%fatius, wyd. 2, Hildesheim 1929. # Ja#na Dlugosza Dziejów polskżch ksiq.g dwanaœcie, t. I, Kraków 186?, s. 9? nn. ' Tak wszystkie roczniki polskie (zob. MPH, á, s. ?92, 828) z wy- jštkiem Rocznika œwiętokrzyskiego dawnego, który podaje datę 967 r. (MPH, II, s. 7?3). O przesunięciach dat rocznych w tym ostatnim zob. T. Wojciechowski, O roczn.ikach polskich X-XV 2#ieku, Pamiętnik Akademii UmieJętnoœci 4(1880), s. 218 i W. Semkowicz, Rocz#.ik tz'u#. Su#iĘtakrzyski da#uny, Rozprawy AU 53(1910), s. 275. księciu zaœ kazał prżyjšć chxzest z wielkš pompš w ar- chikatedrze gnieŸni.e,ńskiej. W roku następnym Mieszko miał ro#kazać, aby w cišgu jednego dnia - 7 marca- usunięto w całym kraju wszelkie œlady kultu pogań- ski#go, zburzono œwištynie i abalono posšgi bożków. W kilka tygodni póŸniej cały naród miał przyjšć chrzest. Pomimo rażšcych nas dziœ anachronizmów i uprosz- czeń ujęcie Długosza zasługuje na przypomnienie, gdyż odznacza się poprawnym razróżnieniem między aktem chrztu wła#cy a chrystianizacjš całego kraju. Ten ostatni proces został wprawdzie przedstawiony jako jednorazowy fakt masowego "chrztu Polski", niemniej jednak nawet chronalogicznie ukazano go jako następ- stwo przyjęcia zlowej religii przez dwór ksišżęcy. Historiografia nowożytna przez kilka wieków wnio- sła wiele korektur do obrazu skreœlonego przez pierw- szego historyka polskiego. Przede wszystkim bujny rożwój krytycznej historiografii XIX i pierwszej po- łowy XX w. przyniósł obalenie większoœci wyobra- żeń Długoszowych. Nie potrzeba było nawet specjal- nych badań, by odrzucić opis gnieŸnieńskiego chrztu Mieszka, któremu nie mogło asystować liczne grono biskupów polskich, skoro zgodnie ze Ÿródłami poczštki koœcioła polskiego b#ły od tego chIztu póŸniejsze5. #C,štpliwoœci wzbudziło burzenie œwištyń pogańskich przez Mieszka I, skoro od czasu badań L. Niederlego 0 i A. Brcknera7 umocniło się przekonanie. o ubóstwie 5 Annales Pragenses (Fontes rerum Bohe#n.%carum, II, s. 380): "anno 968 Polonia cepit habere episcopum". Spominki gnieŸnieńskie (MPH, áI, s. 42): "anno domini 968 Jordanu5 primus episcopus in Poloma ordinatus est". O próbach podważenia tej daty zob. niżej, rozdział áI. g L. Niederle, Zivot starych Slovan-, t. II, Praha 1916; tenże, Manuel de 1'antiQuit‚ slave, t. II: La civilfsntion, Paris 1926. , A. Brckner, Mitolog...n stov#iańska, Warszawa 1918; tente, Mttu- togia poLska, Warszawa 1924. Studia A. Brcknera stanowiš przełom organizacyjnym pogaństwa polskiego; któremu nie można przypisywać form znanych w znacznie póŸniej- szym okresie u Słowian połabskich i pomarskich. Krytycyzmowi i umiejętnoœciom analitycznym, które zaprezentowała nowoczesna mediewistyka, nie towa- rzyszyła jednak zdolnoœć pogłębienia problematyki; na- iwnie rozwišLanej, ale na ogół prawidłowo postawionej przez Długosza. Jeszcze tylko J. Lelewels potrafił do- strzec nowe aspekty zagadnienia rzucajšc kilka godnych pamięci myœli -o wewnętzznopolitycznych przyczy#ach chrztu Mieszka I i o znaczeniu chrystianizacji Polski. PóŸniejsza historiografia zgubiła w ogóle problem chrztu Polski rozumi,ejšc pod tš nazwš sam akt przy- jęcia nowej religii przez księcia i ustanowienie orga- nizacji koœcielnej w Polsce. Jeszcze przed kilkoma laty pojawiały się prace kontynuujšce tę tradycję i spr# wadzajšce całe zagadnienie tak pojętego "chrztu Polski" do hagiograficznej opowieœci o zasługach Dobravcrki9. Także bowiem w badaniach nad wydarzeniem roku 966 niewiele wyszliœmy poza to, co przekazały bezpo- œrednio narracyjne Ÿródła. Odrzucajšc jako dowolnš tę próbę rekonstrukcji wypadków, którš dał Długosz, cof- nęliœmy się niemal z powrotem do wczesnej annali- styki mogšcej oznajmić tyl'ko: "966 Mesco dux bapti- w badaniach nad pogaństwem s#owiańskim, nie sš jednak ostatnim słowem nauki. Bibłiografię zagadnienia do r. 1939 podaje E. Wienecke, Untersuchungen zur Religion der Westœlawen, Leipzig 1940. Rozumo- wanš bibliografię nowszej łiteratury opracował A. Schmaus, Zur alt- slavischen Religionsgeschichte, saecułum 4(1953), a w skromniejszym zakresie L. sadnik, Die Religion der Slaven im Altertum im. Lichte der heutigen Forschung, Błick nach Osten 1(1948). Z nie omówionych tam prac na uwagę zashxguje W. Antoniewicz, Religia dawnych Sio- wr.an, w dziełe z.biorowym Religie œwiata, Warszawa 1958, s. 319--9á2; zob. także mojš recenzję w Przegłšdzie Historycznym 50(1959), z. 1, s. 127 nn. " J. Leleweł, Uwagi nad Mateuszem, Polska viieków œredntch, t. I, Poznań 1855, s. 292 n. ' J. Widajewicz, Chrzest Polski, 2ycie i Myœl 1951, z. 11/12. zatur"10. Pewnš, niezbyt zresztš ożywionš dyskusję, wywołały przyczyny decyzji księcia, które najczęœciej wišzano z szukaniem przez Polskę ochrony przed zabor- czymi dšżeniami Niemiec 11, choć wysuwano także inne możliwoœci aż do całkowitej ne,gacji politycznego kon- tekstu chrystianizacji dworu polskiegol2. Stosunkowo niedawno uwagę badaczy przykuła także sprawa imienia chrzestnego Mieszka I13. Nad miejscem chrztu i in- nymi jego okolicznoœciami nie zastanawiano się wcale, uważajšc, że brak podstawy Ÿródłowej do wysuwania w tym zakresie jakichkolwiek hipotez. Wartoœciowe rezultaty przyniosły natomiast bada- nia nad wczesnoœredniowiecznym koœcio-łem polskim. Jego najdawniejszš organizację opracował W. Abra- ham 14, dajšc przed półwieczem dzieło do dziœ w znacz- nej mierze aktualne, a w każdym razie wcišż nie za= stšpione. Twórczš nieraz golemikę wywoływały jej 'a Do tego sprowadza się ujęcie St. Zakrzewskiego, Mieszko 1 # jako budowniczy państwa polskiego, Warszawa 1920. " St. Zakrzewski, Mieszko 1, s. 66 nn.; St. Arnołd, Budawntczowie państwowoœci polskiej, w: Wiedza o Polsce, t. I, Warszawa b. r., s. 94 n.; M. Z. Jedlicki, La cr‚ation du premier archevˆch‚ poLonais ... Gniezno et ses cons‚quences au point de uue des rapports entre la Pologne et 1'EmQire germanique, Revue HiStorique de droit fran- ‡ais et ‚tranger 1933, s. 652 n.; tenże, Stosunek Qrawny Polski do Ce- sarstwa do roku l000, Prace Kom. Hist. Poznańskiego Tow. Przyja- ciół Nauk 12(1939), s. 433 n.; Z. Wojciechowski, Polska nad Wiskl i Odrš w X urf.eku, Katowice 1939, s. 62 nn. '# G. Labuda, Studia nad Qoczqtkami państwa polskiego, Poznań 1946, s. 65 n.: ,...ksišżę połski ani w chwiłi zawierania małżeństwa ani wnet otem ńie potrzebował ubiegaE się o szatę chtzeœcijanina dła jakichœ błiżej okreœłonych cełów politycznych, czy to w zwišzku # z naciskiem niemieckim, czy to w zwišzku z zamierzonymi podbojami na Pomorzu. W nawróceniu jego głównš rołę odgrywała inicjatywa żony..." Podobnego pogłšdu w jeszcze bardziej skrajnej formie bro- nił J. Widajewioz, Chrzest Polski, passim. " Przede wszystkim H. Łowmiański, Imię chrzestne Mieszku 1, Słavia Occidentałis 19(1948). Pozostałš łiteraturę na ten temat oma- wiam niżej w rozdziałe V. " W. Abraham, Organizacja koœciola w Polsce do polowy XII wieku, wyd. 2, Lwów 1893; tenże, Gniezno i Magdeburg, Kraków 1921. 9 szezegóły, jak kwestia charakteru pierwszego biskup- stwa polskiego, która stała się aktualna z chwilš, gdy niemiecki uczony P. Kehr demaskujšc falsyfikaty mag- deburskie po...ważył silnie dawniejsze przekonanie o po- czštkowej zależnoœci polskiego koœcioła od metropolii w Magdeburgu 15. Pożyteczny materiał zebrano w toku dyskusji o pochodzeniu pierwszych misji dla Polski, zapoczštkowanej interesujšcš, choć nie dajšcš się utrzy- mać, hipotezš A. Parezewskiego o ich iroszkockie,j ge- nezie 16. #C, zwišzku ze zjazdem gnieŸnieńskim w 1000 r. zastanawiano się, czy rzecz#r#viœcie dopiero wtedy po- wstało biskupstwo krakowskie 1' i czy Polska otrzymała jednš, czy też dwie metropolie ls. Rolę Krakowa w chry- stianizacji Polski próbowano podnieœć przez ukazanie możliwoœci przetrwania na obszarze Małopolski obrzšd- ku słowiańskiegol9, wprowadzonego rzekomo w pań- '5 Y. Kehr, Das Erzbżstum Magdeburg und dże erste Organżsa- tion der chrżsttżehen Kżrehe żn Polen, Abhandlungen d. preuss. Akad. d. Wiss. Phil.-Hist. Klasse, Berlin 1920; por. także W. Abraham, Gnżezno ż Magdeburg. . 'B A. Parezewski, Poczqtkż chrystżanżzmu u, Polsce i mżsja ćr- landzka, odb. z Roczników Tow. Przyjaciół Nauk Poznańskiego 29(1902). " Tezy o istnieniu przed r. 1000 jeszeze innych biskupstw polskich prócz "poznańskiego" bronili A. Arndt, Uber dże dltesten polnżsehen Bżstmer, Zeitsehrift,f. kathol. Theologie 14(1890); W. Kętrzyński, O organżzarjż Koœeżola w Polsce do potowy XII t.#., Przewodnik Na- ukowy i Literacki 19(1891); K. Buczek, Pżerwsze bżskupstwa polskże, Kwartalnik Hist. 62(1938). Za tezš przeciwnš G. Labuda, Studia, s. 195 nn.; W. Abraham, Jedyne poLskże bżskupstwo przed rokżem. 1000, 2ycie i blyœl 1950, z. 1/2. 18 St. Kętrzyński, O zagżnżonej metropolżż czasów.Bolesława Chro- brego. PoLska X-XI użeku, Warszawa 1961. " W starszej literaturze wypowiadali się za istnieniem obrzšdku słowiańskiego w Polsce piastowskiej m. in. M. Gumplowicz, Zur Ge- sehżehte Polens ż#n. Mżttelalter, Innsbruck 1898 oraz K. Potkański, Kraków przed Pżasta#n.i, Rozprawy AU Wydział Hist.-Fil. 35(1898). 5cep- tycznie do tej tezy odniósł się W. Abraham, Organizacja koœeżoła, s. 109 nn., kategoryczme przeciw niej oœwiadezył się T. Lehr-Spławiń- ski, #lżsja słowżańska œw. Metodego a Polska, Collectanea Theologica 13(1932). Po ostatniej wojnie wznowił sprawę J. Zathey, O kżlku prze- padlych zabytkach rękopiœ'mżennych Bżblżotekż Narodou#ej w #Ynr- szau;ie, w: Studża z dztejóu, kultury poLskiej, Warszawa 1949; dostar- czone przez niego nowe argumenty uznał za niedostateczne T. Lehr- stwie Wiœlan przez misję Metodego=0. Z póŸniejszych nieco dziejów nie obudziły należytego zainteresowania relacje Ÿródeł o reakeji pogańskiej w pierws#ej poło- wie XI w. 21, natomiast indywidualnoœć T. Wojciechow- skiego sprawiła, że głoœne echo wywołało jego studium o sporze Bolesława Œmiałego z biskupem krakowskim Stanisławem#=. Liczne monografie poszezególnych in- stytutów koœcielnych łšczš. się tylko bardzo luŸno z pro- Spławiński, Rozprau#y ż szkżce z dziejów kultury Slowżan, Warszawa 1954, s. 189, przyp. 23, za którym poszedł A. Gieysztor, w: Historża Polski, t. I, pod red. H. Łowmiańskiego, Warszawa 1956, s. 108. Bro- nili ostatnio istnienia liturg słowiańskiej w Polsce H. Paszkiewicz, The Orżgżns of Russża, London 1954, s. 381 nn.; K. Lanekorońska, Le vestżgża del rżto Cżrillo-Metodiano in Polonża, Antemurale 1(1954), s. 13 nn.; L. Koszy, Compte-Rendu of H. Paszkżewżez "The orżgins of Russia", Antemurale 2(1955), s. 89 nn.; tenże, Slavonżc rżte żn Poland, Palaeologia 4(19ƒ5), nr 3?4, s. 319 nn.; B. -Havrƒnek, Otƒzka exżstence cżrk‚vnż slovanœtiny v Polsku, Slavia 25(1956), s. 300 nn.; J. Umiński, Obrzšdek sloa#ia.ńskż w Polsce IX-XI w. ż zngadnietlte drugtej #n.e- tropolżż polskżej w czasach BoLestawa Chrobrego, Lublin 1957; do tegoż stanowiska skłania się J. Bardach, Kwartalnik HiSt., 66(1959) nr 3, s. 890. Nowych argumentów jednak nie wniesiono, co wykazuje T. Lehr-Spławiński, Czy s4 œlady żstnżenia lżturgżż cyrylo-m.etodejskżej w dau,nej Potsce?, Slavia 25(1956), s. 290 nn.; tenże, Nowa faza dy- skusjż o zagad#lten.żu lżturgiż stowżańskżej u, dawnej Polsce, Nasza przeszłoœć 7(19581, s. 235 nn.: "Doszukiwanie się œladów czy tradycji cyrylo-metodejskiego obrzšdku słowiańskiego na ziemiach polskich i - co za tym idzie - wysnuwanie stšd jakichœ szerszych wnioskbw historyczno-kulturalnych pozbawione jest jak dotšd, realnych pod- staw". (Nou;a faza, s. 256). Po I ten fakt nie jest pewny; por. T. Lehr-Spławiński, Mżsja sfo- wżańska, s. 4 n. =' O reakeji pogańskiej w Polsce pisali między lnnymi St. Kę- trzyński, Ku.zimierz Odnowżciel (1034-1058), Polska X-XI u,żeku, War- szawa 1961; Z. Wojciechowski, W sprawże rewoLucjż pogańskiej w Polsce w r. 1037, 2ycie i Myœl I (1950); V. D. Koroljnk, Letopisnoe izwestie o krest'janskom wosstanżż u, PoLœe w 1037-1038 gg., w: Aka- de#n.żku Borisu D#n.żtrieviću Grekovu ko dnju semżdesjatiletżja, Sbornżk statej, Moskwa 1952, s. 69 nn. Negował jej pogański charakter T. Gru- dziński, Uwagi o genezże rewolucjż w Polsce za Kazim.żerza Odno- wicżela, Zapiski Tow. Nauk. w Toruniu 18(1952). Problem wymaga jednak przeprowadzenia ponownej krytyki Ÿródeł i przedstawienia na szerszym tle poró#vnawezym. yQ T. Wojciechowski, Szkice hżstoryczne XI wieku, wyd. 2, War- szawa 1925; wyd. 3, Warszawa 1951. ZO blematykš chrztu Polski#3, nie zadowala zaœ stan ba- dań nad ważnym zagadnieniem powstawania sieci para- fialnej 24. Renesans zainteresowań problemem chrztu Polski jako całoœciš przyniosły dopiero lata po drugiej woj- nie œwiatowej. Wpłynęła na to zarówno łatwoœć zrozu- mienia w dobie wielkich przemian œwiatopoglšdowych doniosłoœci dziejowej przełomu, jaki niegdyœ oznac#ało wprowadzenie#chrzeœcijaństvi,a, a także potrzeby nowej syntezy historycznej, w której dotychezasowy spósób przedstawiania procesu chrystianizacji Polski wymagał rewizji i poglębienia. Uwaga skupila się przy tym głów- nie na ocenie samego zjawiska, na jego społećznej gene- zie, na wymowie ideologicznej œredniowiecznego chrzeœ- cijaństwƒ. Kwestie szezególowe zeszły na razie z pola widzenia. Podobnie zresztš historycy sšsiednich naro- dów słowiańskich, już wezeœniej badajšcy analogiczne problemy w dziejach własnych spoleczeństw, przeciw- stawiali się prze.cenianiu znaczenia takich "drobnostek", jsk okolicznoœci chrztu tego czy innego władcy25. Nie- zależnie od przesady, którš zawierajš te sformulowania, były one wyrazem docenianiz hierareh zagadnień. Naj- pilniejszym zadaniem nauki było niewštpliwie uporzšd- kowanie swego dotychezasowego dorobku i opracowa- nie na jego podstawie próbnej syntezy. Dopiero ona pw winna była stać się punktem wyjœcia dalszych badań szezegółowych. #' Z nich duże znaczenie ma ostatnia praca J. Nowackiego, Dzże- je arehżdżecezjż poznańskiej, t. I, Koœefót katedralny w Poznaniu, Po- znań 1.959. #' St. Zachorowski, Poczštkż parafżż polskżeh, w: Studya Hżsto- ryczne ku czeż W. Zakrzewskżego, Krakbw 1908; H. F. Sehmid, Die rechttichen Grundlagen der Pfarrorganżsattan auf Westsłavisehen Bo- den und żhre Entu#żeklung #tthrend des Mżttelalters, Weimar 1938 J. Tazbirowa, Walka o parafie w XIII wieku (maszynopis pracy kan- dydackiej). #s B. D. Grekow, Hu‚ Kżjowska, Warszawa 1955, s. 497. W latach 1953-1959 doczekaliœmy się też kilku opracowań syntetycznych zarówno calych dziejów œredniowiecznych Polski, jak i problemu chrztu Pol- ski26. Miały one formę podręcznikowš lub popularno- naukowš. Przedstawiexlie znaczenia, genezy, warunków, bliższych i dalszych skutków chrystianizacji Polski zo- stało w nich oparte na krytycznej ocenie dorobku daw- niejszych studiów monograficznych oraz na czerpaniu z analogii - przede wszystkim z chrztem Rusi - i to zarówno w sensie wejrzenia w materiał Ÿródłowy oœwie- tlajšcy chrystianizację krajów sšsiednich, jak i w sen- sie adaptacji obcego dorobku historiograficznego27. #B Specjalne rozdziały poœwięcone zagadnieniu chrztu Polslti w na- stępujšcych podręcznikach: J. Bardach, A. Gieysztor, H. Łowmiańshi, E. Maleczyńska, Hżstorża Połski do r. 1466, Warszawa 1953; Hżstoria państwa ż prawa polskżego, cz. I (do połowy XV wieku), wg wykła- dów J. Bardacha, ŁódŸ-Warszawa 1955; Hżstorża Polskż, t. I pod red. H. Łowmiańskiego; J. Bardach, Hżstoria państwa i prawa polskiego do połowy XV wżeku, Warszawa 1957; popularna monografia J. Do- wiat, Chrzest PoLskż, Warszawa 1958. #, B. D. Grekow, op. cit., s. 499, tak podsumował skutki chrY- stianizacji Rusi: "I. chrzeœcijaństwo, jako religia przyjęta powszech- nie w krajach europejskich, jeszeze bardziej zwišzało państwo sta- roruskie z Europš; 2. organizacja cerkiewna, ktbrej utworzenia pod- jęli się Grecy (Bizantyjezycy), zajęła œciœle okreœlone miejsce w hi- storii społeczeństwa kijowskiego i stała się nowym i silnym narzę- dziem oddziaływania na masy w kiex'unku dalszego uzależniania ieh od władzy państwowej; 3. koœciół chrzeœcijański podnibsł w dużym stopniu znaczenie władzy ksišżęcej w Kijowie i wzmocnił więŸ po- xniędzy poszezególnymi częœciami państwa; 4. koœciół bizantyjski, sta- rajšc się zwišzaE Ruœ z wielowiekowš kulturš Bizanejum, sprzyjał rozwojowi kultury w naszym kraju". Pierwsze trzy tezy przenoszono bez wahań na stosunki polskie, o czwartej natomiast sšdzono przez pewien czas, że ma ona zastosowanie jedynie w wypadku przyjęcia ehrzeœcijaństwa z Bizanejum, przyjęcie zaœ chrztu w obrzšdku ła- cińskim "odbiło się niekorzystnie na rozwoju polskiego języka lite- rackiego i spowodowało długotrwałe opóŸnienie rozwoju literatury polskiej, gdyż w piœmiennictwie posługiwano się obcš łacinš" (li. Łowmiański w: Hżstorża Polski do r. 1466, s. 41). Poglšd ten nast#p- nte zarzucono; por. A. Gieysztor w: Hżstoria Polski, t. I pod red. H. Łowmiańskie#o cz. I, s. 161: (Koœciół) "otwierał drogę do prze- nik2nia dziedzictwa kulturalnego œwiata antycznego i dorobku wezes- nego œredniowiecża zarówno przez przyswojenie,pisma, jak przez nƒwišzanie łšcznoœci z wyższymi i bardziej rozwiniętymi oœrodkami kultury, oœwiaty i sztuki"; zob. też J. Dowiat, Chrzest PoLskż, s. 189 n. 12 / 13 Pewnš nowoœciš, którš zastosował autor niniejszej pra- cy, było także spożytkowanie nie zakończonych jeszcze studiów własnych nad pogaństwem słowiańskim2s. Nie tu miejsce na szczegółowš analizę różnic między poszczególnymi ujęciami, w kwestiach najważniejszych zbliżonymi zresztš do siebie. Celawe natomiast wydaje się przypomnienie poglšdów samego autora oraz sprze- ciwów, które one wywołały, ponieważ w ich kontekœcie nabiera znaczenia stosunkowo wšska tematyka studiów, przedstawianych w następnych rozdziałach. Na chrzest Polski patrzę jako na fragment procesu chrystianizacji Słowiańszczyzny, a nawe,t procesu chry- stianizacji całej Europy nie wchodzšcej w skład sta- rożytnego Imperium Romanum. U jego Ÿródeł tkwi po- wszechny kryzys pogaństwa i to nie tylko jako ideologii nie nadšżajšcej za przemianami szybko feudalizujšcego się społeczeństwa29, ale prz‚de wszystkim jako skraj- nie fideistycznego poglšdu na œwiat, który uniemożli- vc.#iał swobodny rózwój myœli ludzkiejs0. Gdy prak- tyczna działalnoœć jednostek i społeczeństw podważała sens wierzeń pogańskich, rosła popularnoœć kultu chrzeœcijańskiego, który zaspokajajšc potrzeby religijne =b Zob. J. Dowia.t, Chrzest 'Polski, s. 7 nn., gdzie w pierwsz,ym roz- dziale podano charakterystykę pogaństwa słowiańskiego, ktbra jest podstaw-š dalszych tez przedstawionych w tej pracy. =D B. D. Grekow, op. cit., s. 49?, charakteryzował pogaństwo jako religię ustroju rodowego, która "nie zna klas i nie wymaga zaleŸ- noœci jednego człowieka od drugiego, nie uœwięca panowania jednego człowieka nad drugim". Na feudalny charakter schyłkowego pogań- stwa zwrócili uwagę: J. Bardach, Kwartalnik Hist. 60(1953) nr 4, s. 210 w recenzji pracy T. Grudzińskiego, Uwagi o genezie rewolucji; A. Gieysztor, Geneza państwa poLskiego w œwietle nowszych badań, Kwar- talnik Hist. 61(1954) nr 1, 5. 134 n. i przyp. 224. 30 Zarówno 5t.arsze Ÿródła, jak i póŸniejsze relikty me pozostawiajš wštpliwoœci, że w wyobrażeniech pogańskich œwiat roił się od demo- nów. "Niezbędne wydaw,ały się umysłowoœci ówczesnej różnego ro- dzaju zabiegi i zakazy magiczne" (A. Gieysztor w: Historia Po L Ski, t. I pod red. H. Łowmiańskiego, cz. 1, s. 139), które stanowiły jedynš możliwš obronę człowieka przed siłami nadprzyrodzonymi. œredniowiecznego człowieka dopuszczał jednak także naukowe poznawanie œwiata. Wprawdzie według dok- tryny koœcielnej pr...wa rzšdzšce œwiatem zostały stw#rzone przez Boga, który też mógł i#h działanie zawieszać, ale taka interwencja boska była j-ż czymœ niezwykłym, cudem, a więc odchyleniem od normy. Chrzeœcijański poglšd na, œwiat był, w porównaniu z pogańskim, poważnym krokiem naprzód ůku racjona- lizmowi. Dopóki myœl ludzka nie dotarła do tej granicy, za którš musiał œię zaczšć konflikt z autorytetem koœ- cioła, dopóty chrzeœcijaństwo przez swš walkę z prze- sšdami pogaństwa uwalniało z ich więzi rozum ludzki i torowało drogę postępowi kultury3l. W konkretnych warunkach tworzenia się wczesno- feudalnych państw słowiańskich kult pogański stawał się także zaporš politycznš przez swój partykularyzm. Niezależne od siebie bóstwa poœzczególnych regionów, czczone przez swych wyznawców jako sui generis wo- dzowie plemienni, wyrastały na symbol opozycji prze- ciw oœrodkowi naczelnemu państwa. Konsolidujšce się zaœ dopiero państwo, powstałe z terytoriów o różny‚h tradycjach, nie mogło rezygnować z tak ważnego in- strumentu oddziaływania na społeczeństwo, a przynaj- mniej na jego wpływowe warstwy, jakim jest je#na religia i jedna organizacja kultowa, powišzana z mo- narchiš i jej uległa. Przykład krajów już chrzeœeijań- skich wskazywał, że właœnie koœciół, podporzšdkowany we wczesnym œredniowieczu niemal wszędzie, a zwłasz= cza w sšsiednich Niemczech, władzy państwowej, może addać poważne usługi w budowie i umacnianiu jednoli- te,j monarch. " Tezę powyższš przedstawił autor jedynie w kilku popularnych artykułach i pogadankach radiowych oraz w ustnym referacie na posiedzeniu Działu I Instytutu Historii PAN. Rozprawka na ten temat je5t w przygotowaniu. 14 Przesłanki powyższe, do których sprowadżić można genezę chrystianizacji różnych państw wczesnoœrednio- wiecznej Europy, bywały w poszczególnych jej częœ- ciach wzbogacane specyficznymi dla nich okolicznoœ- ciami, często natury zewnętrznopolitycznej. Tak więc rozrastajšca się terytorialnie Polska Mieszkowa zaczęła się już bezpoœrednio stykać z chrzeœcijańskim Zacho- dem i musiała jakoœ z nim współżyć. Najbardziej ko- rzystne było w tej sytuacji szybkie przyjęcie chrztu przez księcia polskiego, który w ten sposóh uprzedzał ewentualny póŸniejszy nacisk ze strony niemieckich sš- siadów. Przyjęty z tych względów chrzest osobisty Mieszka I w 966 roku oraz budowa polskiej organizacji koœcielnej w latach 968-1000 zapoczštkowały długotrwały proces chrystianizacji Polski, który cišgnšł się przez około dwa stulecia. Wyróżnić można w jego przebiegu dwa etapy. Pierwœzy polegał na propagandzie chrzeœcijaństwa wœród mcżnych, w czym koœciół był aktywnie wspie- rany przez państwo i dzięki tej pomocy wykonał doœć szybko swe zadanie. Gdy pogaństwo w wyższych krę- gach społecznych już zanikło, ogół ludu trwał jeszcze przy dawnych wierzeniach. Drugi etap chrystianizacji - chrystianizacja powszechna - zakończył się prawdo- podobnie dopiero w cyšgu XIII w. Fakt, że nowa religia stopniowo tylko zdobywała społeczeństwo sprawia, że efekty przyjęcia chrztu przez władców Polski dajš się zauważyć najwczeœniej w ich polityce zagranicznej i wyrażajš się w zwiększeniu autorytetu międzynaradowego Piastów. Na owoce chry- stianizacji wewnštrz kraju trzeba było dłużej poczekać. Nawet jednak w,naj#=czeœniejszymů okresie działalnoœć koœcioła nie pozostawała bez wpływu na sprawy we- wnętrzne Polski. Dajšc ideologicznš sankcję władzy mo- narszej chrzeœcijaństwo stawało się niezmiernie waż- nym narzędziem w rękach pierwszych Piastów budu- jšcych i umacniajšcych polskie państwo wczesno- feudalne 32. Z przedstawionych powyżej tez jedynie pierwsza- o kryzysie œwiatopoglšdowym pogaństwa - ni# była publicznie dyskutowana33. Pozostałe doczekały się po- lemicznej oceny przez autora jednej z wczeœniejszych syntez J. Bardachas4. Okazało się, że większoœć ich znajduje już prawo obywatelstwa w naszej nauce. Nie wzbudziła zastrzeżeń charakterystyka porównawcza po- gaństwa słowiańskiego i œredniowiecznego chrzeœcijań- stwa, nawišzujšca zresztš do wczeœniejszych spostrze- żeń recenzenta35. Zgodnoœć poglšdów panuje w takich kwestiach, jak ocena znaczenia chrztu dla konsolidacji wewnętrznej państwa i dla jego pozycji politycznej w œredniowiecznej Europie oraz teza o póŸnym przyję- ciu przez ogół ludnoœci chrzeœcijaństwa, które w pierw- szych wiekach ograniczało się w Polsce do wyższych warstw społeczeństwa 36. Na sprzeciw natomiast natrafiło umiejscowienie chrztu Mieszka I w całokształcie procesu chrztu Polski. J. Bardach zgodnie ze swymi dawniejszymi sformuło- waniami sšdzi, że - podobnie jak na Rusi - chrzest księcia nie był poczštkiem chrystianizacji kraju, ale zakończeniem jej pierwszego etapu. Traktujšc chrzeœci- jaństwo jako od samego poczštku jedynš możliwš ideo- logię klasy feudalów (n.b. wbrew zgodnie z autorem głoszonej tezie o feudalnych treœciach ideologicznych schyłkowego pogaństwa u Słowian) mniema, że nowa " J. Dowiat, Chrzest Polski, passim, a szczególnie podsumowa- nie, s. 194 n. '# W dyskusji na posiedzeniu Działu I Instytutu Historii PAI1 spotkała się ona z zastrzeżeniami, które jednak œwiadczyły przede wszystkim o niedoœć jasnym sformułowaniu jej przez prelegenta. " J. Bardach, Kwartalnik Hist. 66(1959) nr 3, 5. 889 n. " Zob. wyżej, przyp. 29. '" J. Bardach, Kwartalnik Hist. 66(1959) nr 3, s. 890. religia już znacznie wczeœniej szerzyła się wœró... moż- nych i z ich to inicjatywy, jeżeli nie pod ich naciskiem, przyjšł w końcu chrzest także Mieszko I. W powstaniu ludowym lat trzydzi#stych XI w. upatruje recenzent dowód słusznoœci takiego właœnie postawienia przez sie- bie spravc,y 3 #. Ze zreferowanymi kontrpropozycjami można by już teraz podjšć częœciowš dyskusję. Można mianowicie zwrócić uwagę, że polityka państwa nie zawsze pokry- wa œię z dšżnoœciami całej klasy panujšcej, że państwo jest narzędziem tej klasy jedynie w zakresie walki z klasami wobec niej antagonistycznymi, a wobec tego nie wolno #a priori przesšdzać jednolitego stosunku moż- nych do chrzeœcijaństwa, które stało się jedynš możliwš ideologiš feudalnš dopiero po zniszczeniu publiczne,go kultu pogańskiego. Można wskazać na kraje, lepiej od Polski obesłane Ÿródłami, jak Czechy, Węgry, Skandy- nawia czy Normandia, w których rozbieżne dšżenia monarchii i reprezentujšcych interesy partykularne feudałów znajdujš wcale wyraŸne odbicie w stosunku tych grup do chrzeœcijaństwa3s. Można kwestionować przydatnoœć analogii ruskiej dla spornego problexnu, skoro zwišzki Polski przedmieszkowej z chrzeœcijań- 37 Historia państwa i prawa polskiego według wykładów J. Bar- dacha, s. 21. J. Bardach, Kwartalnik Hist. 66(1959) nr 3, s. 891. 38 W Czechach reprezentantem part pogańskiej w poczštkach X w. był przeciw œw. Wacławowi jego brat Bolesław Okrutny; zob. V. Novotny, Ceskć d‚jiny, t. I, Praha 1912, s. 474 nn. Na Węgrzech na czele opozycji pogafiskiej przeciw œw. stefanowi stał jeden z ksia- żšt, być może młodszy brat Gejzy, Koppƒny; zob. V. Hóman, Magyar T"rtenet, Budapest, b.r., #s. I81 n. Liczne reakcje pogańskie w kra- jach skandynawskich łšczyły się również z opozycjš dynastycznš i dšżeniami odœrodkowymi; zob. H. Ljunberg, Den nordiska religto- nen och kristendorr#en, Uppsala 1938, s. 233. Warto wskazaE też Nor- mandię, gdzie wbrew ksišżętom, którzy popierali koœciół, lokalni feudałowie nie sprzyjali rozwojowi tej instytucji; zob. H. B"hmer, .Kirche und Staat in England und d. Normandie i#n. Il. u. 12. Jhr., I899: por. J. De Vries, Altgermanische Religionsgeschichte, t. II, s. 458. skim Zaehodem nie dadzš się w ogóle porównywać z ożywionymi stosunkami Husi z Bizanejum w cišgu X w. Mimo wskazanych możliwoœci dyskusja tego typu pozastanie w znacznej mierze akademicka, jeœli jej pod- stawš miałby być wyłšcznie dotychczasowy stan badań. Konfrontacja prób syntetycznego spojrzenia na proble- matykę chrztu Polski spełniła swš rolę ukazujšc, na które pytania możemy dać nie budzšcš większych wšt- pliwoœci odpowiedŸ, które zaœ w dalszym cišgu otwie- rajš spór naukowy. Okazało się, że kwestia miejsca chrztu Mieszka I w rhronologii chrystianizacji Polski należy właœnie do tych ostatnich. Z takiego stwierdzenia wypływajš postulaty badaw- cze. Trzeba texaz wrócić do szczegółowych studiów mo- nograficznych, traktowanych jednakże nie jako groma- dzane na chybił trafił przyczynki bez okreœlonego celu, ale jako dastarczanie koniecznych, cegieł dla budowy lepszej, pełniejszej, na więcej pytań odpowiadajšcej syntezy niż ta, na którš nas w tej chwili stać. Cegiełek takich potrzeba jeszcze wiele. Do pilnych zadań należy na pewno analiza wydarzeń okresu zwanego kryzysem monarchii piastowskiej w pierwszej połowie XI w. 39. Czekajš na podjęcie porównawcze badania poszczegól- nych faz chrystianizacji różnych krajów słowiańskich i niesłowiańskich4o. Wymagajš także dakładniejszego rozpatrzenia okolicznoœci chrztu Mieszka I, w których orientacja nasza niewiele postšpiła naprzód od czasów pierwszej zapiski rocznikarskiej. 39 Pracę na ten temat przygotowuje D. Borawska. '" Chrystianizację krajów germańskich opracowywano wielokrot- nie, np. K. Koch, Geschichte der Christianisierung Deutschlands, Mnchen 1932; K. Maurer, D2e Bekehrung des Norweg#ischen Stam- mes zun2 Chrƒstentume, 2 t., Mnchen 1855-1856. Wyniki tych i wielu innych prac wymagajš krytycznej oceny i konfrontacji z procesem chrystianizacji w naszym rejonie Europy. 19 Temu ostatniemu zadaniu, jako okreœlonemu ogni- wu w dalszych badaniach nad chrztem Polski poœwię- cona jest niniejsza praca. Autor stara się dać w niej odpowiedŸ na konkretne pytania: kiedy i gdzie odbył się chrzest Mieszka I, kto dokonał ceremonii chrztu naszego księcia, kto mu patronował jako ojciec chrzest- ny, jakie imię nadano synowi Ziemomysła przy tym obrzędzie, jakie wreszcie przesłanki zadecydowały o wy- borze takich, nie innych okolicznoœci, a szczególnie mo- mentu przyjęcia chrztu. Na większoœć powyższych pytań historiografia pol- ska w cišgu całego swego istnienia nie dawała odpo- wiedzi, a nawet - jeżeli pominiemy Długosza i nie- których jego kontynuatorów - w ogóle ich nie stawia- ła, uważajšc je za nierozwišzalne. Istotnie Ÿró...eł bezpo- œrednich nam brak. W tych warunkach rozwišzania nie mogš być w każdym szczególe ostateczne. Zarysowujš się jednak możliwoœci przedyskutowania przynajmniej wysuniętych zagadnień i sformułowania uzasadnionych hipotez po rozpatrzeniu żwyczajów zachowywanych przy udzielaniu chrztu w interesujšcym nas okresie, a na- stępnie skombinowania otrzymanych tš drogš wnio- sków zarówno z danymi Ÿródeł, jak z wynikami badań nad imieniem chrzestnym Mieszka I. Tˆ ostatnie, po- dejmowane sporadycznie już dawniej, pogłębione ostat~ nio przez H. Łowmiańskiego 4I, starał się autor popro- wadzić po linii wytkniętej przez poprzedników dalej, aż rzucš one snop œwiatła również na inne okolicznoœc:i Mieszkowego chrztu. " H. ŁowmiaIiski, Imię chrzest-ne; tamże podana i omówiona lite- ratura przedmiotu. II~~~### OBRZ#D CHRZTU W PRAWIE I LITURGII KOŒCIELNEJ X ##TIEKU Obrzęd chrztu w cišgu wieków istnienia chrzeœcijań- stwa przebywał cišgłš ewol#.zcję, niejednakowš zresztš w różnych rejonach geograficzno-kulturalnych. W koœ- ciele łacińskim, który tu interesuje nas najbardziej, do- piero œcisłe przepisy rzymskiego rytuału papieża Pa- wła V (1614) wprowadziły w tym względzie jednolitoœć i stabilizację 1. Zwyczajów, które od tego czasu utrwa- liły się - z trzeciorzędnymi tylko jeszcze różnicami- na całym obszarze panowania obrzšdku łacińskiego, nie można więc mechanicznie odnosić do jakiegokolwiek kraju i okresu. Przeciwnie, im bardziej wstecz się co- famy, tym bardziej obowišzuje nas postulat opierania się na Ÿródłach pochodzšcych z badanego przez nas czasu i mie.jsca. W niektórych wypadkach jest to zupełnie łatwe. Dochowały się bowiem do dziœ rozmaite œredniowieczne księgi rytuałów, uchwały synodalne, opinie i rozpo- rzšdzenia pasterskie z różnych czasów i z różnych stron ówczesnego œwiata2. Ale właœnie X wiek jest , áituale Ro#,nanum Pauli V, editio secunda adprobata, Ratis- bonae 1881. g Do uchwał synodalnych zob. J. D. Mansi, Sacrorum concil%o- rum nova et amplissima collectio, 31 t., Florentinae 1759 nn.; Canones apostolorum et conciLiorum saecuti IV-VII, rec. H. Th. Bruns, Berlin 1839; C. J. v. Hefele, Conciliengeschichte, 9 t. 2 wyd., Freiburg 1873 nn. áytuały gallijskie zob. Migne, Patrologia Latina, t. LXXII (l#lissale 21 zdecydowanie ubogi w tego rodzaju Ÿródła. Chcšc uzy- skać obraz chrztu w interesujšcym nas okresie musimy więc z koniecznoœci korzysiać ze Ÿródeł niezupełnie współczesnych. Aby w takiej sytuacji nie popełnić błę- du trzeba również uœwiadomić sobie ówczesny kieru- nek rozwojowy obrzędów chrzcielnych, a znajšc go wprowadzić odpowiednie uzupełnienia do tego, co mo- gš nam powiedzieć Ÿródła wczeœniejsze lub póŸniejsze. Po sformułowaniu takich założeń metodycznych rozpoczniemy analizę od krótkiego przeœledzenia ewo- lucji chrztu w starożytnoœci i œredniowieczu. Jeszcze u schyłku starożytnoœci chrzest był aktem przyjęcia do społecznoœci wiernych, dostępnym prze- ważnie tylko dla ludzi dorosłych i poprzedzonym okre- sem przygotowawczym tak zwanego katechumenatu3. Sam obrzęd składał się z kilku częœci, a mianowicie z formuł wstępnych oraz przyjęcia do koœcioła. To ostatnie obejlnowało nie tylko chrzest w dzisiejszym po- jęciu, ale również obrzędy wydzielone obecnie w koœ- ciele katolickim w osobny sakrament bierzmowania craz udzielenia Komunii œwiętej 4. Nie wchodzin-ly tu oczywiœcie w teologiczny spór między koœciołem kato- Gothżcum seu Gathżgallżcantam, s. 274 nn.; Missale Gallicanum vetus, s. 367 nn.; Sacramentariv:m Gallżcanum, s. 500 nn.). Zbiory rytuałóvr niemieckich: Gerbert, Monumenta veterżs liturgżae Alen2annżcae, 2 t., et. Blasien 1777 n.; Sch"nfelder, Liturgische BibLżothek, Sammlung gottesdżenstlicher Bcher aus dem deutschen Mżttelalter, t. I-II, Pa- derborn 1904. Wybór tekstów odnoszšcych się do sakramentu chrztu dajš: E. Marten, Die antżqużs eccLesiae ritżbus librż, collecti atque exornati a... wyd. 2, Antverpia 1736; Caspari, Alte und neue Quellen zur Geschżchte des TaufsymboLs, ChriStiania 1879. Teksty podstawowe powołujš i dalszš bibliografię podajš monografie chrztu: J. Corblet, Histoire dogmatżque, liturglque et archeologique du sacrament de baptŠme, 2 tomy, Paris - Bruxelles - GenŠve 1881 n. ; Funk, Dże Ent- stehung der heutlgen Taufform, Kirchengeschichtliche Abhandlungen 1(1R97), s. 478 nn.; zob. też zwięzły, ƒle bogaty w treœE zarys Drewsa, Taufe, III. Litu.rgischer Vollzug, w: Realencyklop"die fr protestan- tische Theologie und Kirche, 3 wyd., Leipzig 1907, t. 19, s. 435 nn. 3 J. Corblet, op. cit., t. I, s. 444 nn. ' Ibidem, t. II, s. 452 nn. lickim a protestantami na temat, czy w pierwszych wie- kach chrzeœcijaństwa istniało pojęcie bierzmowania jako samodzielnego sakramentu. Chodzi nam w tej chwili jedynie o stronę obrzędowš. Z teg# punktu widzenia chrzest i bierzmowanie stanowiły w pierwotnej liturgii jednš całoœć. Œladem tego jest praktykowane do dziœ w koœciołach wschodnich jednoczesne udzielanie oby- dwu tych sakramentów także dzieciom #. Bardzo wczeœnie jednak zaczęto praktykować obok chrztu dorasłych katechumenów także chrzest dzieci rodziców chrzeœcijańskich. ,iest on historycznie póŸ- ni‚jszy, co œtwierdzajš bez zastrzeżeń badacze prote- stanccy, a mniej chętnie katoliccy6. Sprzeciwy tych ostatnich#dotyczš jednak nie. histor faktów, lecz tylko historii doktryny. Twierdzš oni mianowicie, że koœciół od poczštku swego istnienia uznawał chrzest dzieci. Nie wdajšc się w tę kwestię, do której rozstrzygnięcia brak po prostu wystarczajšcych historykowi Ÿródeł, ograniczamy się do stwierdzenia, że praktycznie w pierwszych wiekach koœcioła dominował chrzest doro- słych, chrzest zaœ dzieci dopiero z walna wchodził w uży- cie i był oceniany przez ówcz#sne autorytety koœcielne bardzo różnie 7, co samo przez się stanowi dostatecznv dowód, że było to pewne novum, z trudem zdobywajš- ce sobie uznanie i stosowane raczej wyjštkowo. Upo- wsze.chnia się ten zwyczaj w miarę, jak chrzeœcijaństwo staje się religiš powszechnš. Jeszcze jednak we wczes- nym œredniowieczu dopuszcza się normalnie do chrztu dzieci j-ż kilkuletnie, umiejšce mówić i odpowiednio # Ibidem. Por. Drews, op. cit., s. 435. # J. Corblet, op. cit., t. I, s. 376 nn. ' Opinie zestawia J. Corblet, op. cit., t. I, s. 380 nn. Jeszcze u schylku XII w. musi bronić chrztu dzieci Alanus ab Insulis: "Et licet alia sacramenta non soleant parvulis exhiberi, tamen, quia baptismus institutus est contra vulnus originalis peccati, sine cuius ren-ssione nec parvulis nec adultis est salus, ideo tam parvulis quam adultis est necessarius", Migne PL, t. CCX, s. 347. 22 23 się zachować, aby mogły brać czynny udział w obrzę- i soboty 1=. Sam natomiast obrzęd chrztu nie wykazywa dzie s. Chrzest dzieci nowo narodzonych wchodzi w zwy- poważniejszych zmian od V w. Po wyrzeczeniu się przez czaj dopiero od XI w. 9 ` kandydatów do chrztu złego ducha i złożeniu prze z nich Rozwin#ęty w starożytnoœci rytuał chrztu był zatem #-yznania wiary w przedsionku kler i wiexni przecho- przystosowany do potrzeb i możliwoœci dorosłego kate- dzili ze œpiewem litanii do baptysterium, gdzie odby- chumena i znacznie v#,ykraczał poza obrzęd konieczny wało się najpiezw uroczyste œwięcenie wody, a na- dla ważnoœci sakramentu, to znaczy zanurzenie w wo- stępnie właœciwy akt chrztu przez trzykrotne zanurze- dzie kandydata i wypowiedzenie nad nim formuły: nie się kandydatów i wypowiedzenie nad nimi przez "Ego te baptiso in nomine Patris et Filii et Spiritus kapłana przepisanej f#rmuły. Bezpoœrednio po tym ka- olej em onych Sancti. I właœnie to rożwinięcie podstawowego obrzę- płan namaszczał ramiona ochrzcz . Następ- du przedstawiało się w poszczególnych rejonach różnie, nie pochód kierował się do tak zwanego konsygnato- chociaż Rzym starał się zaszczepić własny rytuał in- rium, gdzie biskup udzielał bierzmowania kreœlšc chry- nym prowincjom lo. #,óżnice regionalne były tym więk- zmš znak krzyża na czołach nowochrzczeńców i kładšc sze, im starsze były własne tradycje poszczególnych na nich ręce. Obrzędy kończyły się udzieleniem Ko- oœrodków koœcielnych. Oœrodki młodsze, powstałe już munii œwiętej 13. w œredniowieczu chętniej natomiast czerpały z doœwiad- Rytuał ten przetrwał bez istotnych zmian do końca czeń swych koœcielnych macierzy. Tak więc rytuƒł na IX w.14 Upowszechnianie się chrztu dzieci w krajach łacińskim wschodzie kształtował się pod podwójnym utwierdzonego chrzeœcijaństvc,a czyniło go jednak oczy- wpływem: Rzymu i tradycji karolińskiej. Postęp czasu wistym anachronizmem. Tracił sens przede wszystkim wpływał na stopniowš w cišgu VI-VIII w. romani- katechumenat. Z drugiej strony utwierdzenie w wierze zację obrzędów 11. przez bierzmowanie wydawało się w stosunku do dzieci Ale i sam rytuał rzymski ulegał ewolucji. Głównej przedwczesne. Również udzielanie Komun œwiętej tego przyczyny szukać należy w fakcie stopniowego dzieciom nie rozumiejšcym jeszcze znaczenia tego sa- upowszechniania się chrztu dzieci w całkawicie już kramentu odczuwano jako niewłaœciwe. Chociaż więc schrystianizowanych krajach. Do tych nowych warun- koœciół wschodni zachował tradycję łšczenia tych trzech ków trzeba było przystosować dawniejsze przepisy. Już sakramentów, na Zachodzie odbywała się dalsza ewo- w zaraniu œredniowiecza widzimy znaczne skrócenie lucja rytuału chrzcielnego. Szła ona w dwóch kierun- okresu katechumenatu do ostatnich trze.ch tygodni Wiel- kach. Po pierwsze, kasowano okres przygotowawczy kiego Postu, a od VI w. rozwija się tak zwane scru- włšczajšc jego najistotniejsze elementy do ceremonii t:nium, redukujšce przygotowania do chrztu do udziału wstępnych odbywanych w przedsionku baptysterium. w siedmiu specjalnych mszach, odprawianych w œrody '= Drews, op. cit., s. 435; J. Corblet, op. cit., t. I, s. 461 nn. , oP J. Corblet, o. cit., t. I, s. 493. '# Drews, loc. cit.; J. Corblet . cit., t. II, s. 311 nn. Podstawš o Ibidem. Ale zasada "quam primum" wchodzi w żyćie dopiero po Ÿródłowš jest rzymski Ordo I oraz VII, wydane przez Mabillona, soborze trydenckim, por. J. Corblet, op. cit., t. I, s. 496. . Museurn Ital%cu#n., t. II, Paris 1724, s. 26 nn. i 82 nn., a także Sacra- vo Drews, op. cit., s. 435. #n.entariun2 GelasianuYn, ed. Wilson, Oxford I894, s. 78 nn. " Drews. op. cit., s. 436. " Drews, loc. cit. 24 25 Po drugie, oddzielono bierzmowanie i Komunię od chrztu 1'. Z biegiem czasu okaże się niedogodne również zanu- rzanie niemowlšt w chrzcielnicy, toteż od XIII w. no- tujemy nowe sposoby udzielania chrztu: przez polanie wodš lub też po prostu pfzez pokropienie ls, Omówione powyżej zmiany w rytuale chrztu były, jak już zaznaczyliœmy, konsekwencjš upowszechnienia się chrztu dzieci. Wprowadzono je wszakże częœciowo również przy chrzcie dorosłych. Nie wszystkie jednak. Można stwierdzić, że rytuał chrztu dorosłych wykazy- wał mimo wszystko większy konserwatyzm, tak że w miarę coraz nowych uproszczeń ceremoniału chrztu dzieci zaczęła wytwarzać się wyraŸna różnica między postępowaniem z dorosłymi neofitami i chrzeœcijań- skimi z pochodzenia dziećmi. Różnicę tę zanotował w XVII w. rytuał rzymski Pawła V oddzielajšc ordo baptismi parvulorum od or do baptismi adultorum 17, Ten ostatni nie odbiega też zbytnio od postępowania stosowanego we wcze#nym œredniowieczu. Wzbogacone zostały jedynie ceremonie wstępne, utrzymano nato- miast zwišzek między chrztem i bierzmowaniem. Cały obrzęd dzieli się w ujęciu Rituale Rom,anu%n, na cztery częœci: 1) Oczekiwanie neofity przed wejœciem do koœ- cioła, podczas gdy wewnštrz kler przygotowuje się do obrzędu. 2) Ceremonie wstępne przy drzwiach koœ- cielnych, będšce poŸostałoœciš dawnego katechumenatu. 3) Odmówie,nie przez neofitę w koœciele Cz~edo i Ojcze Naœz, dalszy cišg obrzędów wstępnych. 4) Właœciwy obrzęd chrztu oraz bierzmowania w baptysterium ls. Jak stšd widać, w okresie od IX do XVII w. istotne zmiany w obrzędzie chrztu dorosłych dotyczyły głów- 's Drews, op, cit., s. 435. 'e J. Corblet, op. cit., t. I, s. 249 nn. " Drews, op. cit., s. 435. '" Ibidem, s. 436. nie ceremonii wstępnych, których rozrost łšczył się z redukcjš katechumenatu. Utrzymało się natomiast łaczenie chrztu z bierzmowaniem. Nie ulega więc wšt= pliwoœci, że zwišzek ten istniał tym bardziej w X w. Nie możemy natomiast z całš pewnoœciš twierdzić, jakie przepisy obowišzywały wówczas co do okresu przygotowawczego, tym bardziej że sprawa ta mogła być rozmaicie regulowana na poszczególnych terenach. Wydaje się jednak, że okres taki jeszcze istniał, choć zapewne nie był długi. Mógł trwać trzy tygodnie, a na- wet i tydzieńl9. Z drugorzędnych problemów obrzędow,ych na uwagę zasługuje sprawa rodziców chrzestnych. Wbrew roz- powszechnionemu poglšdowi, jakoby instytucja ta zro- dziła się wraz z ehrztem dzieci, które przy poszcze,gól- nych ceremoniach ktoœ musiał wyręczać, jest ona bardzo stara i jak najœciœlej zwišzana właœnie z chrztem dorosłych neofitów20. Poczštkowo jednak funkcje ro- dziców chrzestnych pełniła jedna osoba, mężczyzna lub kobieta, odpowiednio do płci neofity 21, co było zresztš w okresie chrztu przez zanurzanie sprawš obyczajnoœci pubIicznej. Jeszcze nawet przepisy trydenckie i po- trydenckie traktujš d#'voje chrzestnych jedynie jako do- puszczalny wyjštek 2=. Ojciec lub matka chrzestna byli w praktyce dawne- go koœcioła, z okresu jego przeœladawań, osobami wpro- wadzajšcymi neofitę do społecznoœci chrzeœcijańskiej. Funkcja chrzestnego zaczynała się już z chwilš przyj- mowania jego podopiecznego do katechumenatu, po- " Zwłaszcza w krajach pogańskich okres ten bardzo skracano; por. J. Corblet, op. cit., t. I, s. 452. #o Drews, op. cit., s. 447; J. Corblet, op. cit., t. II, s. 172 nn. O ro- dzicach chrzestnych i ich funkcjach pisał już Tertulian. #' J. Corblet, op. cit., t. II, s. 174, 203 nn. Zob. uchwały synodu w Moguncji z r. 888; C. J. v. Hefele, op. cit., t. IV, s. 546. =g Ritu#le Romanum, tit. II, c. 1, 23. Por. Drews, op. cit., s. 449, gdzie pozostałe Ÿródła. 26 / 27 legała zaœ przede wszystkim na złożeniu uroczystego oœwiadczenia, że kandydat ma szczerš intencję chrztu 23. Chrzestny nie mógł więc być obcš gminie osobš, lecz musiał być członkiem tej społecznoœci, do której wpro- wadzał nowego katechumena, a w każdym razie być znany przyjmujšcemu kandydata biskupowi. Od najdawniejszych bowiem, sprawdzalnych Ÿródło- wo, czasów chrztu udzielał biskup24. Oczywiœcie, w miarę jak wyznawcy chrzeœcijaństwa roœli w liczbę i jak upowszechniał się chrzest dzieci, przestrzeganie tej zasady przestawało być możliwe. Biskup musiał upoważniać do udzielania chrztu swoich pomocników- -kapłanów25. Poszczególne akty, składajšce się na obrzęd chrztu pozostawały jednak i wtedy wyłšcznym przywilejem biskupów. Należało do nich spoœród obrzę- dów przygotowawczych œwięcenie wody i alejów, z obrzędów zaœ uzupełniajšcych - udzielanie sakra- mentu bierzmowania 2s. Toteż jak długo chrzest i bierz- mowanie były ze sobš œciœle zwišzane, tak długo obrzęd ten nie mógł być dokonany bez biskupa. Omawiajšc wyżej rytuał chrzcielny piez-wszych wieków œrednio- wiecza wskazywaliœmy na ów konieczny udział biskupa nawet w wypadku, gdy właœciwego chrztu udzielał zwy- kły kapłan. Funkcje tego ostatniego ustawały wówczas w baptysterium, dokończenia obrzędu dopełniał biskup w konsygnatorium 27. Dopiero gdy od chrztu dzieci oddzielono bierzmowa- nie, udział biskupa przestał być niezbędny. Prawa udzie- lania chrztu nie zyskali jednak i wtedy autamatycz- nie wszyscy kapłani. Aby chrzcić kapłan musiał mieć w dalszym cišgu upoważnienie biskupa. W niektóryeh #3 Drews, op. cit., s. 447; J. Corblet, op. cit., t. II, s. 188. 2' Drews, op. cit., s. 442; J. Corblet, op. cit., t. I, s. 300 n. #5 Drews, Ioc. cit.; J. Corblet, op. cit., t. I, s. 302 n: =" Drews, loc. cit. ?' J. Corblet, op. cit., t. II, 5. 453. krajach żaden kapłan nie mógł chrzcić w obecnoœci bi- skupa28. W czasach póŸniejszych, gdy sieć organiza- cyjna koœcioła się rozrosła i zaczęto odróżniać diecezję od parafii, prawo chrztu dzieci stało się przywilejem praboszczów 29 Nie dotyczy to jednak chrztu dorosłych. Tam nawet, gdzie już powszechnie udzielali chrztu dzieciom ka- płani, dorosłych nadal chrzcił biskup30. Nie mogło być zresztš inaczej, skcro przy chrzcie dorosłych zacho- wano jego uzupełnienie w postaci bierzmowania, któ- rego dopełnienie było i jest przecież zastrzeżone dla biskupów. Zwróćmy uwagę, że na czele każdej misji w kra- jach pogańskich stawał biskup 31. Dotšd tłumaczono to przeważnie koniecznoœciš dania kierownikowi misji mo- żliwoœci wyœwięcania księży. Wyjaœnienie to nie może jednak zadowolić, jeœli zważymy, że potrzeba taka nie- prędko mogła dać się odczuć. Wiele lat musiało upły- nšć, zanixn pozyskani neofici przeszliby wyszkolenie niezbędne dla uzyskania œwięceń kapłańskich. Przed misjonarzami w pierwszych latach nie stało zatem za- damie kształcenia miejscowych księży. Mieli oni na- tomiast przygotowywać ludnoœć do chrztu, że j‚dnak chrztu neofitom powinien udzielać biskup, przeto misja bez biskupa nie mogłaby spełnić swego podstawowego zadania. =B Mówi o tym wyraŸnie synod w Sewilli z r. 619, H. Th. Bruns, op. cit., t. II, s. 71. Inne wypadki zob. J. Corblet, ap. cit., t. h s. S03. # Rituale Ron2anu#n., tit. 11, c. 1, 12: "Legitimu5 quidem Baptismi minister est Parochus, vel alius sacerdos a Parocho ve1 ab Ordinario loci delegatus". VP czasach i na obszarach, gdzie pojęcie parafii po- krywało się z diecezjš, nie mogło być oczywiœcie takiego rozróżnienia. '" Np. w Egipcie; zob. v. d. Goltz, Die Taufgebete Hippolyts u. andere Tauf9ebete der alten Kirche, Zeitschrift f. Kirchengeschichte 27 (1906), tekst nr 32. Por. Drews, op. cit., s. 443. '# Zob. J. Hergenr"ther, Handbuch der aLlgeme8nen Kirchen- yesch2chte, 6 wyd., t. II, Freiburg i. B. 1925, s. 101 n., 128 nn., 279 nn. 29 Chrzty w kraju misyjnym odbywały się oczywiœcie w szczególnych okolicznoœciach i misjanarze byli nieraz zmuszeni do pewnych odstępstw od obowišzujšcego w krajach zorganizowanego chrzeœcijaństwa rytuału. Z opisów masowych chrztów na Rusi w X w. czy na Pomorzu Zachodnim w XII w. wiemy, że neofŒtów gro- madzono w wodach jakiegoœ jeziora czy rzeki 3ż. Były to jednak sytuacje wyjštkowe. W zasadzie ehrzest po- winien się odbywać w specjalnie na to przeznaczonym przybytku, w baptysterium'#3. Baptysteria znajdowały się pierwotnie wyłšcznie przy katedrach biskupich3#, jako że tylko biskupi udzielali chrztu. Z biegiem czasu, w zależnoœci głównie od rozwoju sieci koœcielnej, prawo chrztu zyskiwały również inne koœcioły, wyróżniane ty- tułem ecclesia baptismalis 35. Wyjšwszy niebezpieczeń- stwo œmierci kandydata, tylko w nich mógł się odbywać obrzęd chrztu 36. Przepisy koœcielne normowały także termin udzie- lania chrztu. Tu jednak spotykamy się z pewnš nie- jednolitoœciš ustaleń. W starożytnoœci i na progu œredniowiecza w koœciele łacińskim chrztu udzielano iedynie w Wielkanoc, a œci- '= Povest' vremżennych let, Moskva - Leningrad 1950, s. 80 n. Dże Prjenżnger Vżtu des Bżschofs Otto von Bamberg, ed. A. Hof- meister, Greiiswald 1924, II, 4, 13; Ebonis Vżta Ottonrs Episcopż Bam- bergensżs, ed. P. Jaff‚, Berlin 1869, II, 5; Herbordż Dżalogus de Vż!a Ottonis Evżscopi Bubenbergensis, ed. G. H. Pertz, Hannower 1868, II, 16. Z tej ostatniej relacji wynikałoby jednak, że Otton Bamberski wznosił na Pomorzu prowizoryczne bapt,ysteria. 33 J. Corblet, op. cit., t. II, s. 8 nn. Zasada ta, formułowana przez synody œredniowieczne (H. Th. Bruns, op. cit., t. I, s. 54; C. J. v. He- fele, op. cit., t. IV, s. 116), została utrzymana w rytuale nowożytnym; por. Rituale Ro#n.anum, tit. II, c. 1, 28: "...proprius Baptismi admini- strandi locus est Ecclesia, in qua sit fons Baptismalis, vel certe Bap- tisterium prope Ecclesiam". 3ł J. Corblet. op. cit., t. II, s. 13. 35 Wg J, Corbleta, op. cit., t. II, s. 85, w Niemczech powstajš one dopiero w XII w. 96 Concilium Quinisext. z r. 692, zob. H. Th. Bruns, op. cit., t. I, s. 54. Inne tródła cytuje Drews, op. cit., s. 445. œlej w Wielkš Sobotę3'. Było to zrozumiałš konse- kwencjš faktu, że na okres katechumenatu przeznacza- no Wielki Post3s. Doœć wczeœnie pojawia się jeszcze drugi dopuszczalny termin, mianowicie wigilia Zielo- nych Œwištek, czyli uroczystoœci Zesłania Ducha Swię- tego39. Inaczej na Wschodzie. Tam praktykowano chrzest również przy okazji innych wielkich œwišt, przede wszystkim w Boże Narodzenie i w Trzech Króli40. Zwyczaj ten przenikał, być może, także. na Zachód, orzeczenia papieskie jednak, a także synody prowincjonalne, między innymi niemieckie, gwałtownie przeciw niemu protestowały4l. W zwišzku z chrztem dzieci musiano następnie od- stšpić częœciowo od pierwotnych przepisów. Duża œmier- telnoœć niemowlšt sprawiła, że koœciół zaczšł nalegać, by z chrztem nie zwlekano, by przynoszono dzieci do Chrztu możliwie wczeœnie po urodzeniu. Konsekwentnie: tzzeba więc było dopuœcić możliwoœć chrztu dowolnego " Drews, op. cit., s. 444; J. Corblet, op. cit., t. I, s. 477 nn. Z za- 5adš tš spotykamy się jeszcze u schyłku VI w. na synodach w Auxerre z r. 578 (H. Th. Bruns, op. cit., t. II, s. 239) i w Mƒcon z r. 585 (ibi- dem, s. 249 n.). " J. Corblet, op. cit., t. I, s. 462. " Drews, op. cit., s. +44; J. Corblet, op. cit., t. I, s. 478; E. Mar- ten, op. cit., s. 2. " J. Corblet, op. cit., t. I, s. 481 n.; E. Marten, op. cit., s. 3. #' E. Marten, op. cit., s. 3 n. Przetiw tym wpływom papieże: Celestyn I (Migne, PL, t. L, s. 536 n.), Leon I (ibidem, t. LIV, s. 696 i 1209), Gelazjusz I (ibidem, t. LIX, s. 52), Grzegorz 11 (ibidem, t. LXXXIX, s. 503 i 533), Mikołaj I (zob. Drews, op. cit., s. 444). rƒiędzy uchwałami synodalnymi tejże treœci zwracamy uwagę na uehwał,y mogunckie z lat 813 i 847, C. J. v. Hefele, op. cit., t. III, s. 760, t. IV, s. 126. Jeszcze w 1072 r. synod w Rouen wypowiedział się sta= nowczo za przestrzeganietn Wielkanocy i ZielonycY, swišt jako termi= nów chrztu: "Vigilia vel die Epiphaniae ut nullus, nisi infirmitatis necessitate, baptizetur, omnino interdicimus", E. Marten, op. cit., s. 5; por. też J. Corblet, op. cit., t. I, s. 480. Powtarzajšcych sig oœwiadczeń na ten temat nie należy poczytywaE za wskazówkę, że w praktyce zasady te często łamano. sprawa ta dlatego wcišż uo- wracała, że w koœciele powszechnym trwały jeszcze dyskusje nad terminem chrztu, co zmuszało poszczególne prowincje koœcielne do ohreœlenia swego stanowiska i potwierdzenia swej lojalnoœci wobee zaIeceń Rzymu. 30 31 dnia. Koncesja ta dotyczyła jednak wyłšcznie dzieci i choryćh4=. Dla dorosłych neofitów utrzymały się pierwotne kanoniczne terminy. Mówiš o tym Ÿródła za- równo z IV, jak i z XIII w. Tomasz z Akwinu, bro- nišc poglšdu, że dzieci należy chrzcić zaraz po uro- dzeniu, podkreœla jednoczeœn:e, że dorosłych obawišzujš ustalone termin#43. 'rakże i w wiekach nowych uro- czysty chrzest neofitów odbywa się zazwyczaj na Wielkanoc 44. Ze sprawš obrzędów chrzcielnych łšczy się również nadawanie tak zwanego imienia chrzeœtnego. Historia tego zwyczaju jest, niestety, mało zbadana. Wydaje się, że tradycja zmiany imienia przy chrzcie była bar- dzo #tara, co jednak nie znaczy, by zwyczaj ten prze- kształcił się w obowišzujšce prawo. Rytuał wymagał jedynie wymienienia imienia przy chrzcie, nie stanowił jednak, by musiało to być imię różnišce się ot Z dotych- czas używanego przez neofitę 45. Spoœród królów Fran- ków i innych wczesnoœredrliowiecznych królów ger- mańskich jedni przybierali odrębne imię chrzestne, inni zaœ pozostawali przy swoim rodowym 4s. Na łacińskim Wschodzie spotykamy się ze zwyczajem przybierania nowego imienia nie przy chrzcie, lecz przy bierzmowa- niu. Tak więc œwięty Wojciech właœnie przy bierzmo- waniu otrzymał imię Adalbert47. Fakt, że podwójne "= Drews, op. cit., s. 445. " Ibidem. "' Por. Rr.tuale Ro#nanu#n., tit. II, c. 1, 27: "Quamvi5 Baptismus quovis tempore... conferri possit, tamen duo potissimum ex anti- quissimo Ecclesiae ritu sacri sunt dies, in quibus solemni caeremonia hoc saeramentum administrari maxime convenit: nempe Sabbatum sanctae Paschae et sabbatum Pentecostes, quibus diebus Baptismalis Fontis aqua rite consecratur". Do dziœ też chrzty żydów w koœciele tacińskim #dbywajš się na Wielkanoc; por. Drews, op. cit., s. 445. "s J. Corblet, op. cit., t. II, s. 226 n. 's Ibidem, s. 241 n. " Thietmar, IV, 28: "Adelbertus Boemiorum episcopus, qui nomen, quod Woytech sonat, in baptismate, aliud in confirmacione percepit ab archiepiscopo Parthenopolitano imiona spotykamy w owym czasie zazwyczaj u kapła- nów lub kandydatów do stanu duchownego 4s, potwier- dzałby nasze pizypuszczenie, że drugie, imię nadawano nie dzieciom przy chrzcie, lecz póŸniej - najprawdo- podobniej właœnie przy bierzmowaniu. Zgodne to było- by z charakterem tego sakramentu, który uchodził za uzupełnienie. chrztu i był od niego stosunkowo nie- dawno odłšczony. W#wypadku dorosłych neofitów, którzy przyjmowali bierzmowanie wraz z chrztem, kwestia powyższa nie miała oczywiœcie praktycznego znaczenia. Bez względu na to, z którym z tych dwóch sakramentów zwyczaj ówczesny wišzał nadawanie nowego imienia, następo- wało ono wraz z przyjęci#m nowochrzczeńca do koœ- cioła. Kršg imian nadawanych przez koœciół nie ograni- czał się w œredniowieczu do imion kanonizowanych œwiętych49. Pojęcie imion chrzeœcijańskich było owym czasom jeszcze obce. Niemniej jednak z przyjmowaniem nowego imienia wišzano intencję obierania sobie pa- trona. Mógł to być patron niebieski a więc œwięty, nie- koniecznie zresztš oficjalnie za takiego już uznany. Częœciej jednak szukano pa#rona wœród żywych, mia- nowicie wœród tych, którzy rzeczywiœcie patronowali obrzędowi, a więc rodziców chrzestnych i biskupa udzielajšcego sakramentu5a. Tak więc ksišżę Norma- nów Rollon otrzymał w 911 r. przy chrzcie imię Ro- bert, grlyż jego ojcem chrzestnym był ksišżę francu- "s Por. M. Z. Jedlicki, Kron.ika Thiet#n.ara, Poznań 1953, s. 627 nn. " Bogatš kolekcję różnego typu imion chrzestrlych (z Pisma œw., terminologii koœcielnej, cnót, hagiografii, mitologii, historii œwieckiej, Przyrody, literatury, fantazji, okolicznoœci narodzin lub chrztu, imien- nictwa rodzinnego i osób bliskich) zestawia J. Corblet, op. cit., t. II, s. z44 nn, HJ. Corblet, op. cit., t. II, s. 271 n. 32 #3 ski tegoż imienia, póŸniejszy Robert I, król Franeji5l. Wspomniany już œwięty Wojciech nazwał się Adal- bertem na czeœć biskupa magdeburskiego, który go bierzmował 52. Warto jeszeze zwrócić uwagę na zwyczaj, Który - nie poœwiadezony ##,prawd.zie dla X w. - był prze- cież znany zarówno starożytnoœci, jak i póŸniejszemu œredniowieczu. Polegał on na przyjmowaniu imienia pa- trona w formie lekko zmienione.j, przeważnie zdrob- niałej, co było pierwotnie - być może - wyrazem chrzeœcijańskiej pokory 53. ##' ten sposób upowszechniły się takie imiona, jak Paulin czy Petronella będšce od- miankami imion apostołów Piotra i Pawła 54. W Polsce przez długie wieki nie nadawano dziewezętom imienia Maria, lecz MarŒanna 55. Trudno wypowiedzieć się w sposób stanowezy, czy w praktycznym życiu nowe imię wypierało poprzeti- nio noszone. Zależało to zapewne od wielu okolicz- noœci, wœród których zwyczaj miejscowy nie najmniej- szš chyba odgrywał rolę, co pozwala kwestionować wnioski wycišgnięte z analogii geograficznie orlległych. Przykłady można zresztš cytować różne i nie œwiadezš one o za#howywaniu w tym względzie jakiejœ konse- kweneji. Bliski nam Thietmar z Merseburga może być tego charakterystyczi'lym dowodem. Dobrze sobie zna- nego Brunona-Bonifacego z#wie wyłšcznie imieniem rodowym#s. Œwiętego Wojciecha natomiast wymienia wprawdzie i pod słowiańskim imieniem, częœciej jed- 5# E. Marten, op. cit., s. 75: (Rollo Normanus) "a Roberto Franco- rum duc2 de sacro fonte levatus, nominatus est ab illius nomine Ho- bertus, permutato priori nomine barbarico". 5= Zob. wyżej, przyp. 47. 5s J. Corblet, op. cit., t. II, s. 278 n. 5' Ibidem, s. 278. 55 J. Corblet, op. cit., t. II, s. 247; J. Bystroń, Księga imion w Pol- sce ?iŸywanych, Warszawa 1938. #5 Thietmar, VI, 94-95. r#ak jako Adalberta##. Można by to tłumaczyć łatwiej- szym dla niesłowiańskiego ucha brzmieniem tego dru- giego imienia. Jednakże króla Stefana węgierskiego nie zna kronikarz pod tym imieniem, przytacza natomiast jego poprzednie imię - Waik - choć jest ono o wiele bardziej egzotyczne 5s. Zbvt ułamkowy to materiał, by sšdzić z pewnoœciš, czy mamy tu do czynienia z przy- padkiem, czy też rzeczywiœcŒe imiona rodowe pozosta- wały w bardziej powszechnym użyciu niż owe póŸniej przybrane. Odrębnym zagadnieniem jest wreszcie użvwanie _ imion przy wystšpieniach cficjalnych. Charakter ma- teriału, jakim dysponujemy, rokuje możliwoœć rozpa- trzenia tego je.dynie na przykładach monarehów. Zaj- miemy się więc tš sprawš dalej w innym kontekœcie. Mimo że niektóre kwestie wysunięte w zwišzku z chrztem w X w. musiały pozostać bez stanowezej cdpowiedzi, najważniejsze prawa i obyczaje zwišzane z tym obrzędem udaje się odtworzyć. Dla dalszej ana- lizy istotne będzie przede wszystkim to, że chrzest do- rosłych udzielany był łšcznie z bierzmowaniem przez właœCiwego biskupa w obecnoœci ojca lub matki chrzest- - nej; orlbywać œię mógł on w baptysteriaeh w kanonicz- nie okreœlone dni, to jest w Wielkš Sobotę lub w wi- gilię Zielonych Œwištek; neoficie nadawano przy tym nowe imię, bardzo często zapożyczone od osób współ- działajšcyeh w obrzędzie. #' Thietmar. IV, 44: ".. cesar auditis mirabilibus, quae per dilectum sibi martyrem Deus fecit Aethelbertum". Ibidem, VII, 55: "...Thied- degus, Pragensis antistes ac martiris Christi successor Aethelberti...", lecz kilka wierszy niżej: "...lampa5 ardens Woitegus...". , 58 Thietmar, IV, ƒ9. Imienia tego nie zna poza nim żadne inne tródło; zob. A. F. GomboS, Catalogus fontiu?n historiae hungaricae, t. IV, Budapestini 1943, s. 127. 34 ###~~~#~~#III~#~#~~##~# MISJA DLA POLSKI A CHftZEST MIESZKA I Szukajšc duchownego, który urlzielił Miesżkowi chrztu, należy zaczšć od tego, którego działalnoœć mi- syjna na terenie Polski jest bezpoœrednio przez Ÿródła poœwiadczona : od biskupa J ordana. Był on przecież pierwszym biskupem polskim, pieI~wszym w ogóle du- chownym chrzeœcijańskim znanym z pracy w kraju Piastów. On to "niezmordov<%any w wysiłkach" nakła- niał mieszkańców Polski "do uprawiania winnicy pań- skiej", co z uznaniem pokwitował także episkopat nie- miecki przez usta swego kronikarza 1. Nic przeto ƒziw- nego, że częœć badaczy dziejów koœcioła polskiego skłon- na była widzieć w Jordanie szafarza sakramentu chrztu, przyjętego przez księcia polskiego w 966 r. 2 Na pierwszy rzut oka wydaje się, że takƒej ewentual- noœci przeczš dane Ÿródłowe, wskazujšce na rok 968 jako na datę przybycia Jordana do Polski 3. Po pierw- ' Thietmar, IV, 56; zob. wyżej, rozdział I, przyp. 2. Por. tłu- maczenie polsk.ie M. Z. Jedlickiego, Kron%ka Thżetmara, s. 222. Y W. Abraham, Organizacja koœcioia, s. 34; St. Zakrzewski, Mte- szko I, s. 74; H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 293; J. Nowacki, op. cit., s. 10. s Sponzinki gnieŸnieńskie, MPH, III, s. 42: "Item anno domini 968 Iordanus primus episcopus in Polonia ordinatus est". Roczn%k po- znański, MPH, V, s. 878: "Anno domini 968 Iordanus primus episcopus Posnanien5is ordinatus est". Annales Pragenses, Fontes rerutn Bohemi- carum, II, s. 380: "Anno 968 Polonia cepit habere episcopum". Do oceny tych żródeł zob. G. Labuda, Gdzie pisano najdawn%ejsze rocz- nikż polskie, Roczniki Historyczne 23(1957); tenże, Rocznik poznańsk#i, Studia Zródłoznawcze 2(1958). 36 sze jednak datę tę, najprawdopodóbniej doœć póŸno wpisanš # pamięci do roczników, próbowano kwestio- nować 4. Po drugie zaœ, wskazywano, że Ÿródła mówišce o konsekracji Jordana na biskupa w roku 968, nie wy- kluczajš przez to samo możliwoœci jego wczeœniejszej działalnoœci w Polsce5. Tak więc nie można a priori odrzucać ani hipotezy o przybyciu Jordana już w roku 965 lub 966, ani przypuszczeń, że z jego właœnie ręki dwór polski z Mieszkiem na czele mógłby przyjšć chrzest. Wspomniane hipotezy można jednak sprawdzić wy- chodzšc od danych pewniejszych niż budzšce tyle wšt- pliwoœci zapiski rocznikarskie. Abstrahujšc od tych ostatnich datę kreowania Jordana biskupem polskim należałoby umieœcić w pięcioleciu 963-968. Terminus ante quem wyznacza nam relacja Thietmara o z.ałoże- niu metrapolii magde.burskiej G. Rok 963 natomiast jest, jak to następnie będę się starał obszerniej uzasadnić, f Cofnšć jš do lat 96G-967 próbował T. Wojciechowski, O roczni- kach, s. 19i. Podobnie: W. Abraham, Organżzacja koœcioła, s. 34; Z. Wojciechowski, Polska nad Wislš i Odrc‡ w X n#ieku, s. 160, przyp. 189. Jeszcze bardziej wstecz, może nawet do czasów Ziemo- mysła, pragnšłby jš przesunšć J. Nowacki, op. cit., s. 10, bez żad- #ych zresztš podstaw Ÿródłowych, bowiem nie można za takie uważać tzw. żywotów budzisławskich (L. Pierzchała, Wszerad-Andrzej % Stoj- sław-Benedykt, najstarsż œwżęcż polscy, Zakopane 1934 oraz J. Widaje- icz, Rodowód Piastóu,ny Adelajdy, Przeglšd Zachodni 1953 nr 9/10), ktbrych dyskwalifikujšcš ocenę dał K. Górski, Uwagi o Ÿródlach budzisławskżch, Nasza Przeszłoœć 5(1957), s. 34 nn. 6 Tak R. Grodecki, Dzieje Polskż œredniowiecznej, t. I, Kraków 1926, s. 45; G. Sappok, Die Anf"nge des Bistums Posen und die Reżhe se%ner Bisch"fe von 968 bis 1498, Deutschland und der Osten 6(19:t7), s. 73; J. Widajewicz, Chrzest Polskż, s. 464, 467. # 'I'hietmar, II, 22 w opisie intronizacji Adalberta z Trewiru na stolicę arcybiskupiš w Magdeburgu mówi o konsekracji przez nowe#o metropolitę trzech biskupów ; i dalej : "Additus est his confratribus Brandeburgiensis aecclesiae I. pastor Thiethmarus ante hos unctus et Iordan episcopus Posnaniensis I". Wynika stšd, że Jordan był biskupem przed powstaniem metropol magdeburskiej. 3? najwczeœniejszš możliwš datš rozpoczęcia zabiegów o misję dla Polski #. Rozpatrzmy z kolei, na czym te zabiegi polegały. W dotychczasowej literaturze, dotyczšcej powstania or- ganizacji koœcielnej w Polsce, sprawa ta nie. była szcze- gółowo analizowana, a posłiigiwanie się powierzchow- nymi analogiami lub zgoła argumentami pozanauko- wymi prowadziło do rozbieżnoœci w kwestii bardzo za- sadniczej, choć bynajmniej nie trudnej do rozstrzyg- nięcia: kto mianowicie desygnowal Jordana na kierow- nika misji polskiej? Wysunięto dotychczas trzy możli- woœci: Jordan mógł być wyznaczony przez jakiœ nie- mie.cki oœrodek koœcielny s, przez cesarza Ottona I 9 lub wreszcie przez Rzym '0. BezpOœrednich wskazówek w tej sprawie w Ÿród- łach brak. Skšpe informacje o ówczesnych œtosunkach w Polsce nie wystarczajš nawet do tego, by z nich sa- mych wysnuć jakšœ koncepcję. Nieraz też dyskutanci ' Por. niżej, rozdział VI. s P. Kehr, Das Erzbistum Magdeburg, s. 5; G. Sappok, Polen und das Deutsche Reich żn i.hren frhesten Beziehungen, Deutsche Monatshefte in Polen 2 (1935/6), s. 396 n. Tu trzeba też zaliczyć opinię J. Widajewicza, Chrzest Polski, s. 468: "Mógł... Jordan być mnichem w klasztorze œw. Emmerama w Ratyzbonie, po prostu kolegowaE mógt ze Strachkwasem i być przezeń poleconym Dšbrówce". o T. Wojciechowski, O rocznikach, s. 194; W. Abraham, Organ%- zacja koœcioła, s. 31; G. Sappok, Die Anf"nge des B2stums Posen, s. 59; A. Brackmann, Die Ostpołitik Otto des Grossen, w: Gesammelte Aufs"tze, Weimar 1941, s. 143 nn.; H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 290. 'o M. Z. Jedlicki, La cr‚ation, s. 664; tenże, Die Anf"nge des poL- nischen Staates, Historische Zeitschrift 152(1935), s. 519 nn.; Z. Woj- ciechowski, Polska nad Wisł‡ i Odr4, s. 63 n.; G. Labuda, Studia, s. 77. Stanowisko to podziela również J. Nowacki, op. cit., s. 1o nn., z czym jednak bez żadnych podstaw łšczy sugestię o rzekomo chor- wackim (dalmackim) pochodzeniu misji polskiej (ibidem, s. 6 n.); głównš przesłankš tego przypuszczenia sš bowiem wzmianki tzw. ży- wotów budzisławskich (zob. wyżej, przyp. 4), o których sam autor stwierdza, że "nie podobna... snuć jakiejkolwiek hipotezy" na ich podstawie (ibidem, s. 5, przyp. 18); przytoczonš na s. 6, przyp. 2t. relację o występowaniu imienia Jordan w dokumentach dalmackich anuluje autor w erratach jako nieœcisłš (s. 785). posługiwali się tym argume,ntem przy zwalczaniu nie- miłych sobie hipote'z, zapominajšc chętnie, że ich wła- sne przypuszczenia w tej sprawie również pozostajš z koniecznoœci oderwane od Ÿródel I'. Jeżeli jednak nie dysponujemy przekazem, który by wyraŸnie wskazy- wał na instytucję kierujšcš Jordana do Polski, to jesz- cze nie znaczy, by wobec tego można bylo przedstawio- . ne zagadnienie rozstrzygać dowolnie. Akcja misyjna i urzšdzanie biskupstw na ziemiach nawracanych nie stanowiły w praktyce koœciola jakiegoœ nowego pro- blemu 12. Postępowanie w tych sprawach bylo od dawna u.regulowane prawem i zwyczajem. One też musiały okreœlić drogę Jordana do biskupstwa polskiego. Próby, by nawišzać historię Jardana do praxtyki misyjnej owych czasów, były już po trosze podejmo- wane. Zwłaszcza H. Łowmiańskiemu nie można odrnó- wić zaslug w tym kierunku '3. Poczynione dotšd obsei- wacje - także i przez H. Łowmiańskiego - sš jed- nak wcišż jeszcze zbyt fragmentaryczne. Nie ma siły dowodowej rozstrzyganie o kolejach Jordana na pod- . stawie jednej czy dwóch analogii, co do których nie mamy gwarancji, czy nie sš analogiami pozornyxni. Podnoszoro to już zresztš w dyskusji'4. Pojedyncze analogie należy więc zastšpić odtworzeniem - w znacz- nym zaœ stopniu tylko przypomnieniem - obowišzujš- cych w rozpatrywanej przez nas epoce zasaci organi- zacji misyjnej. Nie obejdzie się przy tym bez kilku rozróżnień. " Zob. np. J. Widajewicz, Chrzest Polskt, s. 457 i 466, w polemice z H. Łowmiańskim i innymi uczonymi. '= Por. J. Nowacki, op. cit., s. 10 nn. Sprawy te dobrze sš opra- cowane dla krajów germańskich; zob. A. Hauck, Kirchengeschichte Deutschłands, wyd. 9, Berlin 1958; K. Maurer, Die Bekehrung des nor- wegłschen Stammes zum Christentum. " H. Łowmiański, Imię chrzestne. Przed nim także W. Abraham, Organizacja koœcioia, s. 34, przyp. 2. " J. Widajewicz, Chrzest Polskg, s. 466. 38 39 Przede wszystkim musimy dostrze.gać różnicę mię- dzy terenami pozostajšcymi w chwili podjęcia inicja- tywy misyjnej całkowicie poza sieciš organizacyjnš koœcioła, a ziemiami wprawdzie też jeszeze nietkniętymi stopš misjonarza, ale teoretycznie podporzšdkowanymi jakiejœ diecezji. Powstajšce bowiem na peryferiach œwiata chrzeœcijańskiego biskupstwa otrzymywały nie- jednokrotnie granice na wyrost; już w chwili ich ery- gowania zakładano mianowicie, że ich funkcjš będzie nie tylko duszpasterstwo w okręgach aktualnie chrzeœci- jańskich, ale i działalnoœć misjonarska w kraju sšsied- nim, jeszcze pogańskim 15. Niezależnie od tego, czy owo biskupstwo miało rzeczywiœcie możliwoœci oddziaływa- nia na ten kraj i czy z nich korzystało, posiadało ono teoretycznie pełnię uprawnień jurysdykcyjnych na tym terenie. Posyłajšc tam misjonarzy nie musieli więc ci biskupi prosić o zgodę żadnej innej władzy koœcielnej. I na odwrót: bez ich zgody żadna inna instancja nie miała prawa podejmowania na tym terenie własnej działalnoœci. Tak więc metropolia salzburska oraz podległe jej biskupstwa graniczne w Ratyzbonie i Passawie otrzy- mały uprawnienia jurysdykcyjne również na ziemiach sšsiadujšcych z pań#twem frankijskim. Z tego tytułu już za Karola Wielkiego arcybiskup Arno z Salzburga czynił próby nawracania Awarów 16. Salzburg też wraz z Passawš organizował poczšwszy od VIII w. misje w Karyntii 1'. Panońskiego księcia Pribinę ochrzcił ar- cybiskup salzburski i on też konsekrował około roku R35 koœciół œw. Emmerama w Nitrzels. Na Morawy 's Np. biskupstwo halbersztadzkie; por. G. Labuda, Studia, s. 2b6 n. oraz przyp. 40. Fodobnie inne wschodnie biskupstwa niemieckie; zob. R. Bauerreis, Kfrchengesch%chte Bayerns, t. I, Mnchen 1949, s. 61. 1G J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 101. " De conversione BaioarioruTn. et Carantanorum, MGH SS XI, s. 7 n. 's Ibidem. Por. A. Parczewski, op. cit., s. 34. 40 rozcišgała się władza biskupów passawskich 19, na Cze- chy - ratyzbońskich 20. Jak œciœle tych uprawnień przestrzegano, œwiadczš perypetie Metodego. #by stworzyć mu możliwoœć dzia- łania na Morawach, papież Hadrian II musiał uciec się do kruczka prawnego. Dla Metodego nie mógł ustano- wić nowego biskupstw a ƒni tym bardziej metr opolii, bo naruszałoby to uprawnienia jurysdykcyjne Passavvy i Salzbl.łrga. Formalnie więc papież wskrzesił tylko dawno nieistniejšcš metropolię w Sirmium2l, która obejmowała w starożytnoœci całš zachodniš połać Pół- wyspu Bałkańskiego i której prawa miały legitymację o kilka wieków starszš niż prawa koœcioła bawarskie- go22. Był to oczywisty wybieg i episkopat bawarski nigdy nie uznał tego posunięcia za legalne 23. Metodego potraktawano jako uzurpatora i uwięziono. Układ sił politycznych zadecydował wprawdzie w końcu o -stęp- IB J, Cibulka, VeLko'moravsky kostel v Modr‚ u Velehradu a za- ćƒtky kiest'anstvi na Morav‚, Praha 1958, s. 260 i 285 n. " V. Novotny, op. cit., s. 445 n. =' T. Lehr-Spławiński, Konstantyn t. Metodiusz w walce o lituryię stoi.viańskq., Przeglšd Zachodni 1949, nr 12, s. 630. == Według podania zasiadał tu na stolicy biskupiej œw. Andronik, jeden z 70 uczniów apostolskich. Dowodnie zjawia się to biskupstwa w 357 r. Zob. W. Bogusławski, Dzieje Stow:ańszczyzny północno- -zachodn:ej do #ołowy X111 w., t. III, Poznań 1892, s. 97. m Zob. 'f. Lehr-Spławiński, Konstantyn i Metodiusz. Wtedy to opracowano z polecenia arcybiskupa Adalwina z Salzburga memoriał De conversione Baioariorum. et Carantanorunz., który miał wykaza‚ prawa koœcioła bawarskiego do ziem panońskich. W 900 r. wystosował zaœ episkopat bawarski do papieża list protestacyjny, w którym cz;'- tamy skargę, że obcy duchowni "... venerunt... in terram Sclavorum, qui Maraui dicuntur, que regibus nostris et populo nostro, nobis quoque cum habitatoribus suis subacta fuerat, tam in cultu christiane religionis, quam in tributo substantie secularis, quia exinde primum imbuti et ex paganis christiani sunt facti. Et iccirco Pataviensis episeopus civitatis, in cuius diocesi sunt illius terre papuli, ab exordio christianitatis eorum, quando voluit et debuit, illuc nullo obstante intravit et synodalem cum suis et etiam ibi inventis conventum frequentavit et omnia, que agenda œunt, gotenter egit, et nullus ei in faciem restitit". Codex diplomatżcus Bohemiae, ed. G. Frie- drich, t. I, nr 30. stwie biskupów bawarœkich, którzy Metodego zwolnili i z bezsilnš na razie złoœciš przypatrywali się dalszej pracy nowego arcybiskupa na Morawach =4. Ale i Rzym nie mógł utrzymać pierwotnych decyzji. Po dłuższej ko- respondencji i dyskusji na temat praw obu stron2;, papież Jan VIII zgodził się milczšco uznać jurysdyk- rję Salzburga w Panonii=0, przekonywajšco wylegity- mowanš przez arcybiskupa Adalwina w specjalnie opra- cowanym memoriale De col-lversione Baioariorum et Carantancrum libellus 27. Po upadku zaœ Parlstwa Wielkomorawskiego powró- cił dawny status prawny i nim się tłumaczy w X w. zarówno wykonywanie jurysdykcji w Czechach przez biskupów ratyzbońskich, jak i działalnoœć biskupa pas- sawskiego Pilgrima na Węgrzech=s. Gdzie jednak nie sięgały już uprawnienia poszcze- gólnych biskupów, taln zaczynał się teren uważany za podległy bezpoœredniej jurysdykcji papieża. W jego wyłšcznej kompetencji leżało zarówno udzielanie licen- cji na misje w tych krajach, jak i erygowanie bi- skupstw =#. Tych uprawnień nikt papieżowi nie zaprze- czał, nikt w każdym razie w ła#ińskiej wspólnocie koœ- cielnej. Jedynie patriarcha Konstantynopola roœcił so- bie może pretensje dn samodzielnej akcji na ziemiach pozostajšcych w sferze zainteresowań Cesarstwa ?' T. Lehr-Spławiński, Konstantyn i Metodiusz, s. 632. P' Ibidem. =6 Ibidem: "Nie ma już od tego czasu mowy w Ÿródłach o diecezji s,yrmijskiej w zwišzku ze sprawš Metodego". Do perypet misji Me- todego zob. także K. Potkański, Konstantyn i Metodiusz, Kraków 1905 oraz J. Dowiat, Chrzest PoLsk%, s. 30 nn. P' Zob. wyżej, przyp. 23. ge Zob. E. Dmmler, Pilgri#n. von Passau -nd das Bistum. Lorch, Leipzig 1854; K. Uhlirz, Die Urkundenf"lschung in Passau ina 10. Jahr- hundert, NIitteilungen des Institut fr "sterreichische Geschichte, 1888, s. 177 n. =v J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 307. Por. J. Nowacki, op. cit., s. lU n. 42 Wschodniego30. Trudno o tyln rozstrzygać, gdyż dzia- łalnoœć rr#isyjno-organizatorska koœcioła greckiego nie była w ogóle zbyt wielka 31. Skšdinšd jednak jest rzeczš znanš, że między papiestwem a patriarchatem konstan- tynopolitańskim istni#,ły spory kompetencyjne. Także więc i uprawnienie do licencjonowania wypraw misyj- nych mogło być przedmioteln sporu. Przypuszczać jed- nak można, że raczej Konstantynopol był w tym wzglę- dzie upełnomocniony przez Rzym do organizowania hierarch koœcielnej obrzšdku wschodniego na ziemiach w tym obrzšdku œwi#żo nawróconych3=. Pole do nie porozumień mimo wszystko istniało, o czym œwiadczy spór toczony w IX w. o przynależnoœć koœcielnš Buł- gari;i 33 Na Zachodzie jednak papiestwo nie miało konku- renta. Nikt nieuprawniony nie oœmieliłby się iœć z mi- sjš na ziemie pogan bez licencji najwyższego zwierzch- nika koœcioła. Tak więc w końcu VII w. Willibrord, za- nim pójdzie do Fryzów, udaje się po upoważnienie do papieża Sergiusza I34; w Rzymie też zostaje wyœwię- '" Wskazywałyby na to dyskusje między Rzymem i Konstantyno- polem około sprawy bułgarskiej w IX w. Strona grecka uzasadntała swe prawa do organizowania życia koœcielnego w Bułgarii tym, że Bułgaria należała niegdyœ do Cesarstwa Wschodniego i tym samym do patriarchatu konstantynopolitańskiego. Strona rzymska przyjęta takš płaszczyznę dyskusji, starajšc się tylko wykazać starszeństwo -własnych praw historycznych. Por. J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, . s. 255 n. 91 T, Lehr-Spławiński, Patriarchat Focjusza a sprawy slowiańskie 'u# IX wieku, Zycie i Myœl 1950, nr I-2, s. 27. '# Zwraca uwagę fakt, że Cyryl i Metody, ludzie blisko zwišzani z Focjuszem (por. T. Lehr-Spławiński, PutriaTchat Focjusza, s. 23nn.) i delegowani na Morawy przez cesarza wschodniego udajš się jednak po pełnomocnictwo misyjne do Rzymu. Œwiadczy to, że patriarch-t konstantynopolitański nie roœcil pretensji do Moraw, jako do kraju, w którym chrzeœcijaństwo zaczęło już wprowadzać duchowieństwo łacińskie. " J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 255 n.; T. Lehr-Spławiński, Patriarchat Focjusza, s. 29 nn. 's J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 53. 43 cony na arcybiskupa Utrechtu (696 r.)35. W ćwierć vt:ieku póŸniej Winfrid-Bonifacy rozpocznie swš dzia- łalnoœć na kontynencie od podróży do Rzymu, gdzie od papieża Grzegorza II otrzyma licencję misyjnš #ó. Liceń- cja opiewa na wschodnie Niexncy. Choć więc arcybiskup Willibrord nie szczędzi namów, by młodego entuzjastę skłonić do współpracy we Fryzji, Winfrid spieszy tam, dokšd go skierowało palecenie papieskie37. Po pierw- œzych sukcesach misyjnych Zjawia się znów w Rzymie i papież wyœwięca go na biskupa Niemiec 3s. Nawet biskupi nie zaczynali działalnoœci w krajach obcych bez pozwolenia papieża. Oto w roku 822 Ludwik Pobożny wysyła do Danów arcybiskupa Reims, Ebbona. Nie pierwej jednak rozpocznie Ebbo pracę misyjnš w Szlezwiku, aż otrzyma na niš zezwolenie od papieża Paschalisa I 39. Greccy misjonarze Słowian morawskich, Cyryl i Me- tody, choć rozpoczęli swš działalnoœć w okresie schizmy Focjusza i naprężonyth stoœunków między Konstanty- nopolexn i Rzymem4# również nie uważali delegacji swych władz miejscowych #a wystarczajšcš. Po upo- ważnienie du misji i œwięcenia biskupie udali się bez wahania do papieża 41 Nie inaczej się działo i w latach póŸniejszych, bL- skich czasom Jordana. O skierowaniu œw. Wojciecha na misję północnš - do Wieletów lub Prusów - za- decydował Rzym 42. Podobnie Bruno z Kwerfurtu o... pa- 95 J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 53. '" Ibidem, s. 55. %7 Ibidem. %e Ibidem. 38 J. Langebek, Scrżptores rerum Danżcarum, t. h Hauniae I772, s. S99. Por. J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 130; C. Reuter, Ehbo von Reżms und Ansgar, Hist. Zeitschrift I9IO, s. 237 nn. 'e T. Lehr-Spłau,iński, Patrżarchat Focjusza, s. 23 nn. 'z Zob. #avyżej, przyp. 32. '% Vita Œ. Adalberti uuctore Johanne Canapario, MPH, I, s. I76; Vita S. Adalberti a Brunone scripta, ibidem, s. 211 n.: "apostołica pieża Sylwestra TI uzyskał zarówno licencję, jak i no- minację biskupiš43, chociaż œwięcenia miał otrzymać póŸniej w Niemczech 4#. Międzyrzecki eremita, Barnaba, dwukrotnie udawał sie do Rzymu po licencję misjonar- skš: po raz pierwszy dla swego współbrata Benedyk- #45; że jednak po powrocie nie zastał go już przy : #yciu, licencja na imię Benedykta straciła znaczenie i Barnaba ponownie musiał wyprawić się do Rzymu, tym razem po licencję na własne imię4". Reguły były więc wyraŸne i rygorystycznie prze- # strzegane. Jakichœ ods#ępstw od nich można by się do- szukiwać jedynie w czasach Karola Wielkiego, uważa- jšeego się za współzwierzchnika koœcioła i poczyrłajš- , cego sobie także w sprawach jurysdykcyjnych doœć swobodnie i samowolnie 4'. #esarstwo Sasów różniło się jednak pod tym względem od karolińskiego. Ottonowie zadowalali się w zupelnoœci politycznš przewagš nad papiestwem i nie zamierzali bynajmniej uszczuplać œciœle koœcielnych kompetencj: biskupów rzymskich. Przeciwnie nawet: zdobywszv wpływ polityczny na pa- #ieży byli sami zainteresowani w podnoszeniu ich auto- rytet'z w obrębie organizacji kultowej 4s. ad hoc usus licentia". Poz'. H. G. Voigt, Adalbert von Prag, Berłin " Vita qużnque fratrum, MPH VI, s. 404. Por. H. G. Voigt, Brun von Querfurt, Stuttgart I907; St. Zakrzewski, Bolesław Chrobry Wżetkż, Lwów b.r., s. 2I4. " Thietmar, VI 94. '5 Vita qużnque fratrum, MPH, VI, s. 407 n. 'e Ibidenz, s. 419. " J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 88. 48 A. Hauck, op. cit., t. III, s. 230 n.; A. Brackmann, Der Streit um. die rteutsche Kaiserpolżtżk des Mżttelalters, w: Gesammelte Auf- sdtze, s. 28 nn.; W. Hołtzmann, Imperium und Natżonen, w: X Con- gresso rnternazionuLe dż Scżenze Storiche ftoma 4 - II IX 1955, Re- lazżonż, Firenze I955, t. 3, s. 273 nn. Por. J. Nowacki, o#. cit., s. I5: "Udziełanie upoważnienia do podjęcia misji nałeżało do Stołićy Apo- stołskiej, do cesarza poparcie i obrona mi5ji niemieckiej na pery- fer jego państwa". 44 4ƒ Nie znaczy to oczywiœcie, by władza œwiecka nie #rzejawiała inicjatyw5 w sprawach misyjnych. Sukcesy misyjne miały zbyt ƒ.oniosłe znaczenie palityczne, by mogły pozostawać poza sferš zainteresowań chrzeœci- jańskich monarehów. Niemai wszystkie też misje tego czasu były de faeto inicjowane, przygotowywane i orga- nizowane przez czynniki państwowe. Udział Rzymu w tych przedsięwzięeiach bywał niejednokrotnie tylko formalny. Bez tej formalnoœci jednak obyć się nie mogło. Aby wyjaœni‚ wsz#stko do końca i zapobiec możli- wym nie#orozumieniom zajmiemy się jeszeze spotyka- nymi często poselstwami monarehów chrzeœcijańskich do krajów pogańskich. W literaturze historycznej po- selstwa te bywajš nieraz nazywane ekspedycjami mi- syjnymi, co jednakże jest nieœcisłe i wprowadza 7amęt pojęciowy. Misjonarzem jest duchowny, który ma pra- wo i obowišzek nawracać p#gan, chrzcić nawróconych i organizować w wyznaczonym mu kraju koœciół. Zada- nia te m#że mu powierzyć jedynie władza koœcie#zIa. lVie jest więc misjš poselstwo państwa chrzeœcijańskie- go, które takich uprawnień nie posiada. W poselstw‚e cesarskim mogš brać udzial duchowni, mogš też oni przedsiębrać pewne wstępne kroki o charakterze misyj- nym, a więc na przykład zachęcać władcę, do którego ich wysłano, by przyjšł chrzeœcijaństwo. Nie wolno im jednak ani udzielać sakramentów, ani brać się do żad- nych poczynań organizacyjnych. Czasami poselstwo mogło łšczyć się z misjš. Wspo- mniany wyżej Ebbo z Reims udał się do Danii przede wszystkim jako poseł cesarski, niezale#nie z...œ ad tego otrzymał także od papieża liceneję misyjnš49. Zdaje się jednak, że połšczeń takieh na ogół unikano. Przy- '# Zob. u#yżej, przyp. 39. kładem państwowego poselsLwa do kraju niechrzeœci- ańskiego może być tak zwana niesłusznie "misja" 50 ć Konstantyna - Cyryla i Meto#e o do Chazarów. Wysłannicy cesarscy prowadzili na dworze chagana uczone dysputy teol#giezne z wyznawcami judaizmu czy islamu#l i w ten sposób torowali może drogę , ##nisji. Ta jednak nie należała do nich, lecz do arcy- b#kupa chersońskiego 52. # VV da e si że echem odobn ch ose#stw, p y p nie ma- s# #šcych charakteru misyjnego, sš relacjonowane przez ## latopis ruski rozmowy Vt''łodzimierza Wielkiego z przed- stawicielami poszezególnych wyznań53. Z powyższych wywodów wynika, że cesarz nie mógł ani udzielać liceneji na pracę misyjnš, ani zlecać swoim # biskupom wyœwięcania biskupa misyjnego. Przypusz- # czenie, że Jordana skierował do Polski jako misjonarza bezpoœrednio Otton 1, musi więc odpaœć. H. Łowmiański przytaczai wprawdzie na uzasadnie- nie swej tezy analogie z misjš duńskš i ruskš54. ů Pierwsza z nich okazuje się jednak analogiš pozornš. Dla nawracania Danii ufuůndowano jeszeze w 830 r. arcybiskupstwo w Hamburgu55. Odtšd Dania należała już do obszaru jurysdykcyjnego arcybiskupów ham- burskich na podobnej zasadzie, na jakiej Karyntia podlegała Salzburgowi, a Czechy - Ratyzbonie. Rola cesarza w misji duńœkiej wynikała więc z fƒktu zwierzehnictwa nad Hamburgiem. Tymezasem Połska Mieszkowa nie wehodziła nawet teoretycznie w skład żadnej diccezji niemieckiej. Otton nosił się dopiero z za- # K. Potkański, Konstantyn i Metodyusz, s. 5 n. #, Ibidem, s. 6. 5t J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 293. #s Povest' vrem.ennych let, ed. cit., s. 59 nn. " H. Łowmiański, Im.ię chrzestne, s. 290. 5' Zob. dokument erekcyjny, w Codex PoYneran%ae Diplo'maticus, ed. K. F. W. Hasselbach i J. G. L. Kosegarten, t. I, nr 2. 47 miarem ufundowania metropolii w Magdeburgu, która na wschodzie s:ęgnęłaby zapewne po ziemie. polskie 56. Póki to się nie stało, państwo Mieszka I mogło być urzšdzane koœcielnie tylko przez papieża. W podobnej sytuacji prawnej, co Polska, znajdowała si-ę natomiast Ruœ. Wiemy, że jeŸdził tam póŸniejszy arcybiskup magdeburski Adalbert57. Czy przebywał on w Kijowie w charakterze posła cesarskiego, czy mi- sjonarza, czy też łšczył obydwie te funkcje, nie da się z całš pewnoœciš rozstrzygnšć. Wiadomoœć o wyœwięce- niu go przedtem na biœkupa, aczkolwiek nieco podej- rzana 5s, œwiadcży raczej, że Adalbert miał powierzone sobie zadanie misyjne. Milczenie Thietmara o licencji papieskiej, najzupełniej zresztš usprawiedliwione kon- tekstem59, nie może być dowodexn, jakoby Adalbert takiej licencji nie posiadał. Thietmar nie napomyka również ani słowem o niczym, co by uzyskaniu takiej licencji prżeczyło. Nie mówi też, żeby Adalbert był vs'ysłany na Ruœ prze# Ottona. Nie ma więc żadnych przyczyn, by podejrzewać, że wyprawa Adalberta od- była się z pominięciem normalnie stosowanej w takich razach procedury. Co więcej, wydaje się, że procedura ta znajduje po- twierdzenie w Ÿródłach, nie niemieckich jednak, lecz ruskich 60. Przytoczona przez latopis rozmowa Włodzi- mierza z przedstawicielem łacińskich chrzeœcijan odnosi się najprawdopodobniej do misji Adalberta. Nie może so q. grackmann, Der Streit, op. cit., s. 28. s' Thietmar, II, 22: (Adalbertum) "Rusciae prius ordinatum pre- sulem et hinc a gentilibus expulsum". ss W cytowanym rozdziale popełnia Thietmar błędy, między in- nymi Ÿle datuje wyœwięcenie Adalberta na arcybiskupa magdebur- skiego; zob. M. Z. Jedlicki, Kronika Thietm.ara, s. 72, przyp. 102. ss Tak cały cytowany rozdział, jak i zdanie, w którym znajduje się rozpatrywana wiadomoœć, dotyczš utworzenia arcybiskupstwa w Magdeburgu. so povest' vrem. let, ed. cit., s. 60. temu przeczyć pomylona chronologia6l, gdyż kroni- karzowi chodziło w tym wypadku o uzyskanie efektu przez zgrupowanie dyskusji księcia z wyznawcami róż- nych rel.igii w jednym czasie. O innej misji łacińskiej na Ruœ nic nie wiemy62, poza tym kaniec imprezy Adalberta przedstawia się identycznie zarówno w re- lacji Thietmara, jak i latopisu: łacinnicy zastali wy- gnani6s Latopis poœwięca je.dnak całej sprawie więcej tniejsca, a zaczyna opowieœć charakterystycznym zwro- tem: "przybyli Niemcy z Rzymu"64. Można w tym , w#yrażeniu widzieć œlad wiadomoœci, że Adalbert nie występował na Rusi jako wysłannik cesarski, lecz jako misjonarz papieski. Tak więc historia misji ruskiej nie podważa tezy, że misjonarze w krajach pogańskich musieli działać na podstawie, licencji papieskiej i że wyłšcznie papież władny był kreować biskupów misyj- nych s5. Wracajšc zatem do Jordana, uważamy za pewnik, że musiał on w okresie lat 963-968 zjawić się w l#zy- mie w celu przedstawienia się papieżowi i dopełnienia wszystkich niezbędnych formalnoœci. Nie mogła to być krótka wizyta. Misja u pogan była zadaniem odpowie,- # dzialnym, kuria papieska zwykła więc dobrze badać #1 Pot;est' vrenz. Let, loc. cit., odnosi to do roku 986, podczas gd,y misja Adalberta przypada około 962 r. (Poselstwo Olgi do Ottona I, na które odpowiedziš było wysłanie Adalberta, datuje Continuatio R‚g2nonis na r. 959). Nie należy jednak przywišzywaE większej wagi do chronologii latopisu, który pod tym samym rokiem przedstawia cały długotrwały proces dojrzewania u Włodzimierza Wielkiego myœli o przyjęciu chrzeœcijaństwa. #= Por. J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 291. !' Thietmar, II 22 - zob. wyżej, przyp. 57. Povest' vre#n.. Let, ed. cit., s. 60: "Recze że Wołodimier niemcem: Idiete opiat' jako otci naszi siego nie prijaIi sut"'. "` Povest vrem. Let, loc. cit.: "Potom że pridosza niemci ot #ima". Bs por. J. Nowacki, op. cit., s. 15. Zob. też shxsznš opinię L. Ko- cżego, Chrzest PoLsk#, Rzym 1954, s. 37: (dzika misja) "na Zachodzie należała już dawno do przeszłoœci". 49 kandydata pod względem prawowiernoœci, charakterLl i wiedzy, zanim go zatwierdziła. Jak pouczajš inne zna- ne przykłady, trwało to kilka miesięcy w warunkach norznalnej, spokojnej i systematycznej pracy urzędów papieskich ss. Takiej jednak pr#cy sytuacja w badanych przez nas latach bynajmniej nie. sprzyjała. Spójrzmy bowiem na ówczesne wydarzenia w Rzymie. Dobre poczštkowo stosunki między papieżem Janem XII a niedawno kreo- wanym cesarzem Ottonem I popsuły się już w cišgu roku 963. Jan zwišzal się z partiš antycesarskš i jesie- niš uszedł przed wojskami Ottona do Kampanii. W pierwszych dniach li5topada Otton zajšł Rzym, prze- prowadził destytucję papieża i kazał na jego miejsce wybrać pawolnego sobie Leona VIII. Ten jednak nie znalazł uznania w Rzymie. .Już w styczniu 964 r. wy- buchło przeciw niemu powstanie, na razie co prawda stłumione przez cesarza. Wojska cesarskie opuœciły jednak niebawem Wieczne Miasto, a wówczas Leon VIII nie potrafił już opanować sytuacji i po- dšżył za Ottonem. Do Rzymu wrócił Jan XII. Kilka miesięcy życia, które mu jeszcze pozostały, zużył na œciganie swych przeciwników. W maju zmarł. Jego następcš wybrali Rzymianie Benedykta V. Niedługo cieszył się nowy papież władzš. Mi#mo zaciętej obrony Rzym musiał się już w czerwcu pod- dać Ottonawi. Zwołany przez cesarza i Leona VIII synoůd w Lateranie złożył Benedykta z godnoœci. lirótkotrwały papież spędził resztę życia na wygnaniu w Hamburgu. Ale i Leonowi nie było sšdzone długie panowanie: umarł w marcu 965 r. Kilka miesięcy Bs Winfrid-Bonifacy przybył do Rzymu w 718 r. ; licencję otrzyma ł 15 maja roku następnego; zob. J. Hergenr"ther, up. cit., t. II, s. 55. Metody przybył do Rzymu w 867 r. i czekał na licencję do r. 869; zob. T. Lehr-spławiński, Konstantyn i Metodiusz, s. 629 n. # trwał wakans stolicy Piotrowej. Dopiero 1 paŸdzier- nika nastšpiła intranizacja następcy, którym zastał ka'zany przez Ottona Jan XIII. #' I znów zaczęły się rozruchy. Przeciw narzuconemu ##: papieżowi wybuchło w potowie grudnia powstani#. Jan XIII dostał się do niewoli, w której przebył po- nad dziesięć miesięcy. Dopiero ponowne wkroczenie cesarza do Rzymu w grudniu 966 r. pozwoliło przy- wrócić spokój w mi#œcie i zapewniło papieżowi szeœć # lat spokojnych rzšdó##s#. Wczeœniej znajdujemy jeden tylko moment, kiedy załatwienie sprawy Jordana w Rzymie byłoby teore- tycznie możliwe. Sš to ostatnie miesišce życia papieża Leona VIII, czyli przełom lat 964 i 965. Ale i wtedy lokalne sprawy włoski#e odsuwały jeszcze wszystko inńe na plan dalszy. Jedynie nacisk cesarski mógłby wówczas skłonić Leona do zajęcia się odległš Polskš. Nacisk taki nie wydaje się jednak prawdopodobny. Trudno dopatrzyć się racji, która kazałaby Ottonawi forsować organizację koœcielnš. choćby nawet tym- czasowš, na ziexniach polœkich, skoro od dawna miał #on już inny plan rozwišzania sprawy misji słowiań- #skiej: ustanowienie metropolii magdeburskiejss. Mi- sja Jordana, której trudno było odmówić po chrzcie # Mieszka, w latach 964-96ƒ mogła być łatwo odwle- # kana pod pozorem przygotowań do generalnego uregu- lowani,a przynależnoœci koœcielnej ziem słowiańskich. # Rezygnacja z planu uczynienia z Magdeburga stolicy koœcielne# słowiańskiego Wschodu nie leżała w inte- resach Ottona. Nie od niego więc można się było , spodziewać protekcji dla st#rań o biskupstwo aolskie. . " R. Holtzmann, Geschi.ehte der s"chs%schen Kaiserzeit, Mn- Ehen 1943, s. 201 nn.; J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 207 nn.; # #. tIauck, op. cit., t. III, s. 231 nn. # R. Holtzmann, Gesch%chte d. s"chs. Ka:serzeit, s. 184 nn. 50 51 Z drugiej strony :lie można też przypisywać Leo- nowi VIII działania wbrew cesarzowi. Kreatura Otto- na, człowiek œwiecki wyniesiony z łaski niemieekiego władcy na szczyt hierarchii koœcielnej, znienawidzany przez Rzymian, potrafił być jedynie posłusznym na- rzędziem w ręku swego protektora E9. Nie mógł zresz- tš inaczej. Nie miał innegn oparcia, nie dysponował żadnymi danymi, które pozwalałyby mu prowadzić własnš grę. Kim innym był Jan XIII. Człowiek koœcioła, po- przednio biskup Narni, miał zrozumienie dla różnic interesów, jakie zawsze dzieliły papiestwo i cesar- stwo. Rzymianin, członek wpływowego rodu Krescen- cjuszów, kierujšcego jednš # fakcji Wiecznego #Iiasta, traktował Ottona jako cennego sojusznika w potrzebie, ale nie myœlał być œl~pym wykonawcš jego paleceń #0. Krescencjusze mieli w-łasnš politykę '1 i, jak dowodzš dzieje lat póŸniejszych, przywišzywali wagę do do- brych stosunków ż władcami krajów słowiańskich, a w każdym razie intereso###ali się żywo tym, co się działo na Wschodzie7#. Dopiero też na okres 966 r. przypada uchwytna Ÿródłowo działalnoœć organizacyjna papiestwa. Na wschodzie Europy przejawi się ona między innymi w doprowadzeniu do końca przygotowań do erekcji arcybiskupstwa magdeburskiego w 968 r. 73 iTa rok s' R. Holtzmann, Geschichte d. s"chs. Każserzeit, s. 203 nn.; J. Her- genr"ther, op. cit., t. II, s. 211. '" Por. charakterystykę Jana XIII u A. Brackmanna, Der Str"żt, op. cit., s. 30: "Ein r"mischer Senator alten Stils im Gewande des summus pontifex". %' A. Brackmann, loc. cit., tak jš szkicuje: "al5 Ziel die Herr- schaft des r"mischen Bischofs ber die universale Kirche, als Richtung die selbstbehauptung der Stadt Rom im Kampfe der rivalisierenden politischen Gewalten". 'P Por. St. Zakrzewski, Bolestatu Chrobry, s. 336. '3 Na synodzie w Rawennie w kwietniu 967 r. Por. R. Holtzmann, Geschżchte d. s"chs. Każserzeit, s. 214; A. Hauck, op. eit., t. III, s. 239. ## 967 przypada też zakończenie dwuletniego pobytu #r Rzymie czeskiej księżniczki, siostzy Dobrawki, # Mlady-Marii, która -- jak się przyjmuje - starała się o powołanie do życia biskupstwa w Pradze ; i osišgnęła wstępny sukces74. Zatwi#rdzenie składu misji polskiej wišzało się z tamtymi sprawami jak najœciœlej, było bawiem fragmentem urzšdzania koœ- cioła na słowiańskim Wschndzie. Najprawdopodobniej więc gdzi#eœ w połowie 967 r. Jan XIII udzielił licencji Jordanowi. Na poczš#ku 963 r. mógł nowo kreowany biskup polski osišgnšć granice powierzonego sobie kraju. W ten sposób weryfikujš się zarówno dane roczni- karskie, jak i opowi#danie Thietmara, z któreg# styli~ zacji wynika, że między objęciem przez Jordana urzę- du w Polsce a wyœwięceniem Adalberta na arcybisku- pa magdeburskiego nie było poważniejszej różnicy %' V. Novotnl', op. cit., t. I, s. 585: A. Naegle, Eżiafhrung des Christen#ums in B"li#nen, Wien 1918, s. 367 nn.; J. Widajewicz, Chrzest Polski, s. 452. Na pytanie, dlaczego Mlada wyjednała biskupa dla Polski, a nie od razu udało jej się spowodować erekcję biskupstwa praskiego, trafnie na ogół odpowiada L. Koczy, Chrzest Polskż, s. 32n.: "Czechy podlegały od IX wieku Ratyzbonie, poœrednio metropolii w Salzburgu. 2adna z tych stolic nie patrzyła chętnym okiem na tworzenie biskupstwa w Pradze, bo to uszczuplało ich własny stan posiadania i prędzej czy póŸniej koliczyło się na ambicjach posia- ; denia własne# metropolii narodowej. Rzym nie mógł więc, bez zgody 'Ratyzbony, niczego tu stanowić bez naruszenia prawa kanonicznego i praw Koœcioła niemieckiego. W dodatku Czechy pozostawały w poli- tycznej zależnoœci od Niemiec, zatem Rzym musiał się tu liczyć z pra- wami monarchy, którym w tym czasie był tak czuły na sprawy wschodnie i zabięgajšcy o własnš metropolię Słowian, cesarz Otton I... Jeœli chodzi o Polske, to tu przeszkód takich nie było... Polska byia #. w roku 9E5 in partibus infidelium i nie była objęta żadnym pastora- tem... Rzym miał tu zatem wolnš rękę i mógł w Polsce stanowiE ~# biskupstwo bez uszczerbku dla praw cesarskich, bez ujmy dla upraw- # bieff Koœcioła niemieckiego". To jednak nie wszystko. Zwróćmy uwagę, ## 1:t1 Czechy i Polska nie ubiegały się o to samo. Czechom chodziło o bi- f#c#" #tupstwo terytorialne, o stałš państwowš organizację koœcielnš, Polsce # #tt4miast na razie tylko o misję. Niesłuszny poglšd, jakoby Jan XIII # ówił biskupstwa Czechom, dał zaœ je Polakom, v#'ynika z dwu- # acznoœci terminu "biskupstwo misyjne", który do naszej historio- s2 w czasie#5. Przesšdza to jednak zarazem w sensie negatywnym hipotezę, według której Jordan miałby chrzcić Mieszka I. Po piez'wsze bowiem prze.d otrzy- maniem œwięceń bis#upich i licencji misyjnej nie mógłby tego uczynić, po drugie zaœ w roku 966 nie było go najpewniej w Polsce. grafii wprowadził W. Abraham, a którego niewłaœciwoœć słusznie krytykuje J. Nowacki, op. cit., s. 19. Nie zgadzamy się jednakże z po- glšdem tego ostatniego, aby w 968 r. erygowane zostało biskupstwo poznański2. Jordan był po prostu misjonarzem ze œwięceniami bi- skupimi. '# Thietmar, II, 22; zob. wyżej, przyp. 5. IV~#~ MIEJSCE I DATA CHRZTU MIESZKA I Stwierdzenie, że biskup Jordan nie mógł chrzcić dworu polskiego należy roztimieć w sensie rozszerzo- nym, jako wykluczenie od udziału w chrzcie Mieszka jakiejkolwiek misji działajšcej na terenie, Polski. Wy- kazaliœmy bowiem, ż# przed rokiem 968 żadna uprawo- mocn#ona misja nie mogla się w państwie Mieszko- # wym zjawić. Nasz teoretyczny wywód pokrywa się zresztš całkowicie z brzmieniem Ÿródeł bezpaœre...nich, które wyraŸnie traktujš Jordana jako pierwszego mi- sjonarza Polan. Do bajek też należy postać nieznanego Ÿródlom, wymyœlonego przez podługoszowych historiografów, czeskiego kapłana Bohuwidal, którego zresztš wspól- czesna nauka w ogóle nie bierze pod uwagę2. Oprócz Bohuwi#a i Jordana żadne inne imię nie było jednak jeszcze brane w rachubę przy rozpatry- waniu okolicznoœci chrztu Mieszka. Najczęœciej pyta- nia, kto chrzcił księcia Polan, w ogóle nie wysuwano, uznajšc je milczšco za problem nierozwišzalny wobec braku jakichkolwiek napomknień na ten temat w la- ' Podobnie nie przedstawia wartoœci wersja żywotów budzisław- skich (L. Pierzchała, op. cit.) o misjonarzu Antonim działajšcym rzekomo na dworze Ziemomysła, którš popularyzuje ostatnio J. No- wacki, op. cit., s. 5 n. = Por. R. Roeppel, Geschichte Polens, t. I, Hamburg I840, s. 622 n. # # obcej literaturze podręcznikowej wersja ta jest jednak wcišż bez- #`# krytycznie powtarzana; zob. J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 289. 55 konieznych przekazach żródłowych. Jak s:# jednak okazuje, można dojœć do eliminacji niektórych przy- puszczeń drogš rozpaLrzenia prawnych i zwyczajowych zasad, jakimi w podobnych wypadkach kierował się ówczesny koœciół. Posunięcie dalej tej eliminacji, po- łšczone z wycišganiem także, pozytywnych wniosków ze zreferowanych w rozdziałach poprzednich przepisów, powinno nas zbliżyć do rozwišzania tego zagadkowego problemu. Zacznijmy od obserwacji, że prawie wszystkie znane ram chrzty pogańskich władców tego okresu odbywały się poza granicami ich własnych krajów. Na dworze Ludwika Pobożnego przyjmuje ehrzest Harald duński 3. W bawarskich stolicach biskupich dokonujš tego obrzę- du drobni ksišżęta słowiańscy: Pribina z Panonii4, a póŸniej czternastu wojewodów czeskich (845)5. W Niemczech też, kilka miesięcy przed Mi#szkiem, przyjmuje nowš wiarę Harald Sinozęby z żonš Gun- hildš i synem Swenems. Norwegowie: Haakon Dobry i Olaf Trygwesson czyniš t0 samo w Anglii7, Rollon normandzki - we Francji s. Do Konstantynopola udaje się w tym celu być może Borys bułgarski, a na pewno Olga kijowska9. Podobnie w pierwszej połowie X w. dwaj węgierscy wojewodowie Bulosudes i Gylas, któ- ' Ermold Nigellus, w: J. Langebek, Scriptores rerum Danicar-rn, t. I, s. 399. ' De convers%one Baioar%orum et Carantanorum, MGH SS YI, s. I1. # Annales Fuldenses, MGH SS I, s. 364: "845 Hludovicus quatuor- decim ex ducibus Boemanorum eum hominibus suis christianam reli- gionem desiderantes suscepit, ei in octavis Theophaniae baptisari iussit". 6 R. Holtzmann, Geschichte d. s"chs. Kaiserzeit, s. 206. ' J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 301 n. s E. Marten, op. cit., s. 75. # O Borysie zob. T. Lehr-Spławiński, Rozprawy i szkice, s. 168. O Oldze wyratne przekazy Ÿródłowe: Povest' vreTn.. let, s. 44; por. też Cont. Reginonis pod r. 959. # rych chrzci patriarcha Teofilakt 10. Wnuk Olgi, Włodzi- mierz Wielki, dostępuje chrztu w greckim Chersoniu 11# # Do rzadkich wyjštkózv należy król szwedzki Olaf Scott- # konung, który przyjšł chrzest z ršk angielskiego bi- skupa Zygfryda we własnym krajul#. Już ten przeglšd może sugerować, że również miej- sca chrztu Mieszka I należałoby szukać poza granicami jego państwa. Poprzestawanie na analogii, której Ÿró- dła nie sš wyjaœnione, nie jest jednak rzeczš godnš polecenia. Zawodna często i ryzykowna bywa to droga. W konkretnym wypadku nie wolno z niej skorzystać jeszcze dlatego, że po pierwsze: nie możemy stwierdzić, by absolutnie wszystkie chrzty pogańskich monar#hów odbywały się za granicš, po drugie zaœ: istnieje teoria, jakoby chrzest na ter#,toriunI obcym był wyrazem po- litycznej zależnoœci neofity, na co - jeœli chodzi o Mieszka - nie ma dowodów 13. 'o Georgius Cedrenus monachus, Annales, w: Migne, Patrolo0"' Grfeca, t. CXXII, s. 61 n.: "Caeterum Turci non ante finem fecerunt in Romanas ditiones grassandi, quam Boulosudes eorum princeps ádem se amplecti christianam simulans Constantinopolin venit, bap- tizatusque ibi a Constantino est exceptus, ab eoque patricii digni- tate et magnis donis ornatus ditatusque domum rediit. Non multo post, Gylas, ipse quoque Turcicus princeps, eodem se eiusdem rei ćausa confert, baptizatusque et eodem quo prior modo tractatus mo- . nachum secum abduxit Hierotheum, pietatis fama celebrem, quem Turciae episcopum Theophylactus patriarcha designavit". C,yt. prze- kład łaciński wg A. F. Gombos, Catalogus fontiu'm, t. II, Budapestini 1937, s. 1011. " Povest' vrem. let., s. 77. Po opisie chrztu Włodzimierza w Chcr- soniu latopis podkreœla: "Se że ne swieduszcze prawo, głagoliut, iako krestiłsa jest' w Kijew'ie, inii że resza: w Wasiliewie; druzii że inako skażut". Mimo to, zagadnienie miejsca i daty chrztu Włodzimierza by#o w nauce rosyjskiej od dawna sporne; zob. I. A. Linniczenko, Sowren2iennoje sostojarcie woprosa ob obstojatielstwach kreszczenia R#s%, Trudy Kijewsk. duch. akad. 1886, nr 12. Nowsza historiografia radziecka odnosi się obojętnie do tej kwestii; por. B. D. Grekow, #= op. cit., s. 495 n.: "Nie wiadomo, gdzie ochrzcił się Włodzimierz.. problemu chrzeœcijaństwa nie wyczerpujš oczywiœcie pytania, kiedy f gdzie chrzcił się Włodzimierz i w jakiej rzece zanurzano Kijowian w czasie chrztu. Wszystko to sš drobnostki". " J. Hergenr"ther, op. cit., t. II, s. 301. " Częœć historyków przyjmuje istnienie zależnoœci Mieszka I od b6 g7 Rozpatrzmy wi;ęc, czy r#eczywiœcie ten polityczny wzglšd tłumaczy dostateczni# owš częstotliwoœć przyj- mowania nowej wiary w obcych krajach. Chętnie eytowanym argumentem za tš tezš jest znany przekaz Żywota œwiętego Metodego o księciu Wiœlan. Arcybiskup morawski miał zwrócić się do po- gańskiego władcy w następujšce słowa: "Dobrze by ibyło synu, abyœ się dał ochrzcić dobrowolnie na swojej ziemi, bo inaczej będziesz w niewolę wzięty i zmuszony przyjšć chrzest na cudzej ziemi" I#. Proroctwo to miało się spełnić. Samo zaœ jego si#orznułowanie sugeruje, że istnieje jakiœ konieczny zwišzek między chrztem dobro- wolnym a przyjęciem go we własnym kraju oraz mię- dzy chrztem wymusz`#nym a przyjęciem go na obczyŸ- nie. Jeœli nadto założymy, że Słowianire naddunajscy i Danowie przyjmowali chrzest w warunkach zależ- noœci politycznej od Cesarstwa Zachodniego, Bułgarzy zaœ - od Bizancjum, wówczas rzeczywiœcie będzie się wydawało, że władca niezależny był chrzćzony z zasady we własnej stolicy. Ale uważniejszy przeglšd przytoczonych wypadków nie potw#erdza tej teor. Pokonany przez Mojmira Pribina istotnie zabiegał o protekcję cesarskš, a w chwili chrztu był egzuleml##; już je,dnak o zależnoœei Czech w 845 r. nic nie wiemy 16. Problematyczna też jest za- leżnoœć Haral#a Sinozębego od Ottona I; próbuje się Niemiec poczynajšc od 96ƒ r., kiedy to, wg Thietmara, II 14, "Gero... Miseconem cum sibi subiectis imperiali subdidit dicioni". Wiarogodnoœć przekazu Thietmara została jednak zakwestionowana przez K. Ty- mienieckiego, Wƒdukind i Thietmar o wypadkach z r. 963, Roczniki Historyczne 12 (1936) oraz G. Labudę, Studta. Przeciw ich wnioskoin opowiedział się J. Widajewicz, Data 963, Przegłšd Zachodni 7(1951) s. 267 nn.; tenże, Polska i Nie#n.cy w dobie panowania Mieszka l, Lu- błin 1953. '# MPH, I, s. 107. Przekład połski także u G. Labudy, Słowiań- szczyznn pier#wotnn, Wybór tekstów, Materiały Ÿródłowe do histor Połski epoki feudałnej pod red. M. Małowista, Warszawa 1954, s. 129. '5 W. Bogusławski, Dz%eje Sto'wiańszczyzny, t. III, s. 62. '# Ibidem, s. 74. jš uzasadnić właœnie niemieck:mi wpływami koœciel- ‰# nymi w Daniii7. R#llon brał wprawdzie Normandię # jako lenno od króla francuskiego, ale rzeczywisty sto- _ sunek sił nie pozwala przypuszczać, by był on przymu- # szony do chrztu na francuskiej ziemi ls. Nie widać tym # bardziej politycznego uzasadnienia norweskich chrztów w Anglii. Jeszcze jaskrawiej brak zwišzku między zależnoœciš politycznš a chrztem # obcym kraju wystšpi na wscho- . dzie Europy. Borys zwrócił się do cesarza Michała w sytuacji, gdy raczej Bułgaria zagrażała państwu bi- zantyńskiemu 19. Mowy też nie było o zwierzchnictwie #Cesarstwa Wschodnie#o nad Rusiš, gdy Olga przyjmo- wała chrzest w Konstantynopolu. Nie względy pali- tyczne decydowały o chrzcie Włodzimierza w Cherso- niu, a nie w Kijowie. Nikt wreszcie nie przymuszał ksišżšt węgierskich, by aż w odległej stolicy basileu- sów wyrzekali się wiary przodków. _ Pozostaje więc tylko tekst Żywota œwiętego Meto- dego. Nie mówi on jednak tego, co zbyt pochopnie chcemy z niego wyczytać. Ksišżę Wiœlan miał rzeczy- wiœcie okazję przyjęcia chrztu na własnej ziemi, po- nieważ docierała do niego misja morawska20. W ta- kiej samej sytuacji mógł znaleŸć się każdy inny wład- c#, do którego dotarła licencjonowana misja lub właœ- ciwy jurysdykcyjnie pasterz. Ksišżę jednak nie chciał przyjšć nowej wiary i prawdopodobnie wygnał lub przynajmniej przeœladował misjonarzy: "uršgał chrzeœ- cijanam i szkody im wyrzšdzał"21. Spotkał się wów- " ft. Holtzmann, Geschichte d. s"chs. Kn%serzeit, s. 136 n. 's Por. T. Manteuffeł, Œredniowiecze powszechne, Warszawa 1958,213. #%;: " Ibidem, s. 137. " Wynika to wyraŸnie z ‡ytowanego ustępu zywota œwiętego Me- todego. Nie podziełam sceptycznych zastrzeżeń T. Lehra-Spławiń- skiego Misja siowiańska, s. 3 nn., od których zresztš póŸniej odsta- ## pit (Nou,a fazn s. 235 nn.). =' Por. wyŸej, przyp. 14. 58 5# czas z proroctwem-groŸbš ze strony Metodego, że przyjdzie jeszcze czas, gdy przyjmie chrzest w niewoli. 1\Iie ma w tej historii niczego, co by upoważniato do twierdzenia, że każdy ksišżę niezależny był chrzezony we własnym państwie. Tym bardziej trzeba takš wy- kładnię cdrzucić, gdv przeczš jej wyliczone wyżej fakty. Niejeden ksišżę pogański przyjmował oczywiœcie chrzest przymuszony w ten lub inny sposób przez sil- niejszego sšsiada chrzeœcijańskiego. Często od chrztu uzależniano przecież warunkŒ pokoju, bywało też, że od pokonanego domagano #ię homagium, do którego ...opuszczony mógł by#; tylko chrzeœcijanin22. Do cere- mon chrztu dochod7ić więc czasem mogło w trakcie rokowań, toczšcych się w siedzibie strony silniejszej. W tych wypadkach chrzest w obcej krainie wynikał rzeczywiœcie także z aktualnej sytuacji politycznej. Od razu jednak wyjaœnić należy, że nawet przy takim ukła- dzie sił chrzest nie musiał odbywać się w kraju zwy- cięskiego przeciwnika, jeżeli tylko stan organizacji koœ- cielnej pozwalał na inne. rozwišzanie. Wspomnijmy tu jako na dowód na historię stosunków polsko-pomor- skich za Eolesława Krzywoustego. Ksišżę polski zIarzu- cił właœciwie Szczecinowi chrzeœcijaństwo, uzależniajšc od jego przyjęcia zlagodzenie warunków pokoju23. Przywódcy szczecińscy nie musieli jednak z tego po- wodu przyjeżdżać do Gniezna: ochrzciła ich na miej- scu misja biskupa Ottona bamberski#go 24. #P Aktowi zawišzania stosunku lennego, podobnie jak innym cere- moniom rycerskim (np. pasowaniu na rycerza), właœciwe były formy religijne. Zob. T. Manteuffel, op. cit., s. 108. Por. też uwagę na ten temat H. Łowmiańskiego, Irnię chrzestne, s. 285. #3 Die Prfeni#ager Vita, II, 10; Ebo, II, 8: Herbord, II, 30-31. Por. J. Dowiat, Ezvolucja państwa Z.uczesnofeudalnego na Pomorzu ZachoU- nim, Przeglšƒ Iiist. 47(1956), z. 3, s. 476. #' K. Wachowski, Słow%ańszczyzna Zachodnia, wyd. 2, Poznań 1950, s. #15 nn. W konkluzji prZyjr:lujemy, że chociaż w poszczzgól- nych wypadkach chrzest pogan w obcym kraju mógł być spowodowany ich zależnoœciš politycznš, to jednak zasadnicza przyczyna częstotliwoœci takiej właœnie prak- tyki musiała tkwić gdzie :ndziej. We wczeœnżejszej fazie badań wysuwaliœmy przy- puszczenie, że władcom tym chodziło o to, by akt zmia- ny wiary łšczył się z uroczystš ceremoniš, przy współ- udziale innych panu#šcych, słowem by dokonywał się w bogatej oprawie, którš trudno byłoby zapewnić w kraju#5. Także i obecnie trwamy przy opiniŒ, że wzglšd ten pewnš rolę odgrywał, a w niektórych wy- padkach mógł być nawet decydujšcy. Anegdoty lato- pisa rusk:ego pouczajš nas przecież, jak wie7.kie zna- czenie przy propagandzie wiary miała wspaniałoœć obrzędów26. Ksišżęta rusćy wzdragali się zapewne przed perspektywš mało efektownego chrztu w potaku, ustępujšcego może widowiskowo nawet tradycyjnym nbchodom pogańskim. Nie zawsze jedna:# ten wzglšd musiał decydować. €hrzest w kraju natrafiał natomiast na inne przeszkody. Jak można się było zorżentować już na przykładzie polskim bywał on nieraz prawnie niemożliwy. Żaden biskup nie powinien przecież udzielać sakramentów w kraju leżšcym poza obszarem jego jurysdykcji 27. Nie powinien też tego robić w zasadzie poza bapty- steri,um. Na ziemiach władców pogańskich najczęœciej =5 J. Dowiat, Chrzest Polski, s. 6G n. 'g Wysłannicy Włodzimierza takš mieli zdawać relację z wywiadu w krajach sšsiednich: "I pridochom w Niemci, i widiechom w chra- miech mnogi służby tworiaszcza, a krasoty nie widiechom nikojejaże. I pridochom że w Greki i wiedosza ny, idieże służat' bogu swojemu, i nie swiemy, na niebie li jesmy byli, li na ziemli: niest' bo na ziemli takago wida li krasoty takoja, i nie doumiem bo skazati... My ubo nie możem zabyti krasoty toja... ; Povest' vrem, let, s. 75. #' Już Winfrid-Bonifacy kładł nacisk "ut unusquisque episcopus suam habet parochiam" (MGH Epist. selectae I, 72). Biskup miał się zajmować tylko własnš diecezjš. Por. R. Bauerreiss, op. cit., t. I, s. 61. 6O nie było jeszcze stałego kleru, koœciołów, ani bapty- steriów, nie zawsze też sprawa lice.ncjonowanej misji lub przynależnoœci diecezjalnej była wczeœniej roz- strzygnięta. W tych #varunk#ch chrzest mógł się odbyć jedynie za granicš, w kraju zorganizowanego już chrze- œcijaństwa. Państwo Mieszka I znajdowało się właœnie w takich warunkach. Możliwoœć chrztu Mieszka poza krajem nie, była dotšd rozpatrywana w literaturze naukowej. Co prawda nie zastanawiano się w ogóle nad miejscem tej cere- monii. Milczšco przyjmowano jednak za rzecz oczywi- stš, że odbyła się ona w Polsce. Nawet gdy St. Za- krzewski oœwiadczał, że nie wiemy, gdzi# ksišżę polski został ochrzczony2R, nie można mieć wštpliwoœci, że była to jedynie sugestia, by zwrócić uwagę na Kraków w miejsce stołecznych oœrodków wielkopolskich. Miejsce chrztu Mieszka ciekawiło natomiast polskich historiografów œredniowiecznych. Długosz wypowiedział się za Gnieznem2y. Ale jakie było owo Mieszkowe Gniezno w wyobrażeniu DłLlgosza! Miało ono już być metropoli# koœci,elnš, której podlegało tyleż biskupstw, co w Polsce Jagiellońskiej#0. Nie należy przy tym uœmiechać się z politowaniem nad naiwnoœciš naszego pierwszego historyka. Kanonik krakowski zdawał sobie po prostu sprawę, w jakich warunkach mógł się odby- wać chrzest władcy państwa. Znajšc przepisy koœcielne rozumiał, że miejscem obrzędu musiała być katedra, a sakramentu udzielać musiał biskup. Znajšc obycza- j e - widział przecież chrzest Jagiełły - zdawał sobie także sprawę, że nie mógł to być biskup na dorobku, działajšcy w prymitywnych warunkach zaczštkowej =s st. Zakrzewski, M%eszko I, s. 73. " Długosz, op. cit., s. 98. " Ibidem, s. 100. misji; doceniał wagę owej "wspaniałoœci", która - zda- niexn latopisa ruskiego - decydowała o wyborze re- #ligii. Skoro nie wypadało przodkowi królów polskich chrzcić się gdzie indziej niż w GnieŸnie, to gród ów musiał być już wtedy lœnišcš blaskiem wszelkich bo- gactw stolicš polskiego koœcioła. Poglšd Długosza nie był jednak w jego czasach bez- względnie panujšcy. We wspomnianym opisie można nawet dopatrywać się nuty polemicznej. Oto bowiem współczeany niemal autorowi Ksż#g dwunustu Rocznik Sędziwoja wyraża opinię odmiennš. Jako jedyny z pol- skich roczników uzupełnia suchš wzmiankę o tym, jak to "Mesco dux baptizatur", objaœnieniem, że stało się to w Pradze3l. Ta póŸna notatka ni# ma oczywiœćie żadnej wartoœci Ÿródłowej3=, jest jednakże cennym œwiadectwem, że i drugi hi#toriograf wie.dział, jakich trzeba było warunków do chrztu księcia. Ponieważ nie znalazł ich w GnieŸnie roku 966, bez wahania prze- rzucił akcję za granicę, idšc zaœ œladem D#brawki- do jej ojczystej stolicy. Niestety i Pragę trzeba odrzucić. Teoretycznie była- by ona wprawdzie do przyjęcia, gdyż była objęta stałš = organizacjš koœcielnš, a jej póŸniejsza katedra miała z pewnoœciš już wtedy prawa ecclesiae baptismalis. Na miejscu jednak nie było biskupa, a nie bardzo trafiało= by do przekonania, żeby biskup ratyzboński chciał tu właœnie naznaczać rendez-vous Mieszkowi, w dodatku zaœ w przepisanym t#rminie wielkanocnym, kiedy pa- sterza dieeezji czekały- obowišzki we własnej stolicy. Plzypuszczalnie też tak wspaniała i doniosła uroczy~ stoœć przetrwałaby jakoœ w tradycji prażan do czasu at I;ocznik Sędziwoja, MPH, II, s. 872: "Anno Domini 65 Dobrochna #Prathislai ducis Bohemie filia et soror sancti Wenczeslai desponsatur n2eskoni filio ducis Zemomisl, qui Mesca cecus natus fuit et Prage ;baptisatus divino miraculo lumen recepit". " T. Wojciechowski, O rocznikach, s. I60, 186. 62 niechętnego Polakom i Dobrawce Kosmasa. Ten jednak o niczym podobnym nie wie 33. Ksišżęta pogańscy udajšc się za granicę w celu przy- jęcia chrztu kierowali się z reguły do stolicy biskupiej albo do miejsca pobytu cesarza. Z tej więc wskazówki wypada przede wszystkim skorzystać. Z Polskš Mieszkowš graniczyły dwie diecezje: bran- denburska i ratyzbońska, a poœrednio halbersztadzka. Sam Halberstadt trzeba raczej wyłšczyć: było doń księ- ciu polskiemu bardzo daleko. Na terenie jednak samej diecezji znajdowały #ię dwa miasta, których nie można w rozważaniach pominšć: Magdeburg i Kwedlinburg. Magdeburg34, dorastajšcy do roli stolicy niemieckiego Wschodu, przeznaczony już od kilku lat na siedzibę metropolii koœcielnej obróconej ku Słowianom, był od œmierci margrabiego Gerona jednš z rezydencji b;sku- pa Bernarda#5. Kwedlinburg znowu znany jest jako ulubione miejsce pobytu Ottonów i właœnie tam spędzał cesarz œwięta wielkanocne w 966 r. 36 W otoćzeniu ce- sarskim żnajdowali się niewštpliwie poœród innych do- stojników także biskupi, przynajmniej zaœ pastexz die- cezji halbersztadzkiej. Zachodziły więc tu wszystkie warunki umożliwiajšce udzielenie chrztu porzucajšcemu pogaństwo władcy sšsiedniego kraju. Możliwoœci misyjne Brandenburga były już badane przez T. Wojciechawskiego i odpowiedŸ wypadła całk# wicie negatywnie37. Natomiaœt Ratyzbona mogła być " Cosmas Fragensis, I, 27, przytaczajšc nieznane skšdinšd szcze- góły o Dobrawce i jej zamęœciu, nie wspomina ani słowem o chrzcie Mieszka. '" A. grackmann, Magdeburg aLs Hauptstadt des deutschen Osten żm frhen MżtteLaLter, Leipzig 1937. 35 St. Trawkowski, Kwartalnik Architektury i Urbanistyki, 3(1958), s. 229, powołujšc się na Urkundenbuch d. Hochstżftes Halberstadt u. seżner Bżsch"fe, ed. G. schmidt, Leipzig 1883, nr 35 z r. 965. 'B R. Holtzmann, Geschżchte d. s"chs. Każserzeżt, s. 210. " T. Wojciechowski, O rocznżkach, s. 194 nn. miejscem dopełn?enia aktu chrztu Mieszka. Miala ona już stare tradycje tego oœrodka koœcielnego, do którego spieszyli slowiańscy panowie z krajów pogańskich po przyjęcie. do społecznoœci chrzeœcijańskich. Do jej "pa- rafii" - podobnie jak do "parafii" Halberstadtu- należały znaczne połacie ziem słowiańskich, między in- nymi Czechy 3s. Wspomnieć wreszcie należy o jeszcze jednej możli- woœci wyn#kajšcej z pobytu Ottona I na przełomie 965 i 866 r. w zachodnich Niemcze-ch. Tam przypuszczalnie cdbyl się właœnie chrzest Haralda Sinozębego39. H. Łowmiański zakładajšc wysłanie przez Mieszka do cesarza poselstwa z proœbš o przysłanie misjonarzy, do- myœlał się, że w tych okolicach spotkało się ono z dwo- rem Ottońskim40. Wersję o owym poselstwie odrzuci- liœmy w poprzednich wywodach. Powstaje jednak py- tanie, czy hipotezy H. Łowmiańskiego nie należałoby zmodyfikować w ten sposób, że to sam Mieszko udał się do Kolonii, by w obecnoœci cesarza przyjšć razem z Haraldem chrzest 41 Po namyœle przyjdzie jednak zrezygnować z tej koncepcji. Otton po opuszczeniu Italii kierował się na ##schodnie rubież‚ cesarstwa, co nie mogło być ta#em- nicš. Jego pobyt na zachodzie państwa nie trwał długo i już w kwietniu 966 r. widzimy dwór cesarski w Kwe- dlinburg.z. Niezrozumiała więc byłaby tak daleka po- dróż Mieszka, skoro w cztery miesišce póŸnie# mógl '2 R. Bauerxeiss, op. cit., t. I, s. 147. Kwestiš spornš jest, od kiedy Czechy należały do diecezji ratyzbońskiej. F. Palack#, Geschżchte von B"hmer, t. I, Prag 1864, s. 110, uważał to za następstwo chrzt.u wojewodów czeskich w 845 r. Nowsza literatura datuje zwierzchnictwo Rat,yzbony na 895 r.; zob. V. Novotny, op. cit., s. 445; K. stloukal, Sv. VƒcLav a svatovƒcLavskƒ idea v naœich d‚jżnƒch, Praha 1929, s. 16; F. Dwornik, żvot sv. VƒcLava, Praha 19Z9, s. 23. 39 R, Holtzmann, Geschżchte d. sdchs. Każsemzeżt, s. 206 nn. '" H. Łowmiański, Imżę chrzestne, s. 290. 'I Możliwoœć tę wysunšł ostatnio St. Trawkowski, Jak powstawaLa PoLska, Warszawa 1959, s. 210. 5 osišgnšć eesarza z dużo mniejszym trudem i to właœnie w okresie wielkanocnym, przez postanowienia koœeielne przeznaczonym na udzielanie chrztu neofitom. Jako hipotetyczne miejsce chrztu Mieszka I wehodzi więc w grę tylko Kwedlinburg lub z mniejszym prawdopodobieństwem Magdeburg w diecezji halber- sztadzkiej oraz Ratyzbona. Wybór między tymi miejscowoœciami jest niełatwy. W żadnej z nich nie dochawał się = według dzisiejszej znajomaœci materiałów - żaden œlad Ÿródłowy tego wy- darzenia. Rozmaite pnszlaki, którymi można by się po- służyć, przemawiajš najezęœeżej w równym stopniu za każdym z wymienionych miast. Tak więc ze Ÿródeł za- równo poœrednich, jak i bezpoœrednich wiemy, że Mie- szko bywał zapewne i w Kwedlinbur#u, i w Magde- burgu, i w Ratyzbonie 42. Miasta marehii leżały -#>upraw- dzie bliżej Polski lic?šc w lin powietrznej, ale jeœli uwzględnimy fakt, że z Gniezna do Magdeburga pro- wadziła droga bardzo akr#żna, przez Czechy, a przy- najmniej przez czeski# wówezas Œlšsk ##I, to znów szan- se Bawarii i Ostfal.ii się wyrównajš. '2 Kilkakrotny pobyt Mieszka I w Kwedlinburgu zaœwiadeza Thiet- mar, 11, 31; IV, 2, 9. Wiarogodnoœć niektórych z tych przekazów za- kwestionował G. Labuda, Studia, Ekskurs I, s. 325. W Magdeburgu za- pewne odwiedzał Mieszko margrabiego Hodona, o czym wzmiankuje Thietmar, V, 10. Bliskie stosunki Mieszka z Henrykiem Kłótnikiem, jak i kult księcia polskiego dla osoby biskupa Udalryka z Augs- burga (Gerhardi vita saneti Oudalric% episcopi, MGH SS, IV, s. 423; por. St. Zakrzewski, álƒeszko I, s. 90; Z. Wojciechowski, Poiska nai Wtst4 i Odrq, s. 61) uprawdopodobniajš też jego znajomoœć Bawarii. 'a W okresie w,czesnopiastowskim brak w Ÿródłach œladów jakich- kolwiek połaczeń komunikacyjnych między skupiskiem grodów oœroci- ka polańsko-kujawskiego a Magdeburgiem i w ogóle Ostfališ. Ze wy- bierano drogę okrężnš, œwiadezy wyraŸnie szlak pielgrzymki Ottona III w 1000 r. przez Iłwę i Międzyrzecz do Gniezna (Thietmar, IV, 45). Podobna była też droga w,yprawy wojennej Henryka II na Poznali (przeprawa w Kroœnie: Thietmar, VI, 26-27; VII, 17). O bezpoœrednich połšczeniach między Pclanami i Magdeburgiem nie wspomina też Ibrahim ibn Jakub (ed. T. Kowalski, MPH, Nova series, t. I, Kraków 1946), który natomiast wzmiankuje o drodze z Magdeburga do pań- stwa Nakona z jednej, a do Pragi z drugiej strony. Tym ostatnim # Można próbować jeszeze innej drogi. Każda akeja = chrystianizacyjna była przecież akejš dwustronnš. Trud- no poważnie twierdzić, że to tylko Mieszko szukał miej- sca, gdzi# by mógł przyjšć chrzest. Także paszezegól- nym oœrodkom koœci#lnym zależało na przydaniu sobie znaczenia i zasług przez wprowadzenie nowego kraju . do chrzeœcijańskiej wspólnoty. Od nich też - bez- poœrednio czy choćby poœre#nio - musiały wychodzić jaikieœ słowa #achęty. Nie bgdzie więc bez znaczenia dla rozpatrywanego problemu odpowiedŸ na pytanie, który z branych przez nas pod uwagę oœrodków był wówezas aktywniejszy, który z nich zdradzał większe zainteresowanie pracš misyjnš. Porównanie pad tym względem wychodzi na ko- rzyœć Bawarii. Biskupstwa saskpe nie dawały sobie zbyt dobrze rady z osiadłymi w ich własnych granicach poganami. Dostatecznie wiele mówi o tym sam Thiet- mar44. Potrzeba wzmocnienia misji wewnętrznej na tym terenie leżała przede wszystkim u genezy projektu powołania do życia metropolii w Magdeburgu. O sto- sunkowo niewielkiej aktywnoœci duchowieństwa na tym terenie œwiadeży też wprowadzanie na stolice. biskupie w tej częœci Ni#miec przedstawicieli kleru z innych prowineji, między innymi właœnie z Bawarii45. Nie- zadowoleniem z pracy koœcioła wsehodnio-saskiego szlakiem (a nie krótszš, lecz widocznie nieistniejšcš drogš przez oœrodki polańskie) udawał się w 962 r. do Kijowa biskup Adalbert. " Zob. np. Thietmar, II, 36 (o Bozonie): "Inperatori placuit elec- cionemque de tribus constituendis episcopatibus ei dedit, Misnensis, Citicensis atque Merseburgiensis. P r e h i i s o m n i b u s" e o q u o d p a c i f i c a e r a t [podkreœlenie - J. D.), Merseburgiensem ab au- 8usto exposcens aecelesiam, quamdiu vixit, studiose eandem rexit". A w samej "spakojnej" diecezji merseburskiej jeszeze na poczštku # w. istniał publiczny kult pogański (Thietmar, VI, 37). 's Biskup merseburski Bozo (968-970). Arcybiskup magdeburski Tagino (1009-1012). 67 można też tłumaczyć dšżenia Ottona I do przeszczepie- nia tu reformy lotaryńskiej 46. Co prawda właœnie z tych względów kołom miejsco- wym magło zależeć na zrównoważeniu swych niepowo- dzeń na polu misyjnym tak efektownym osišgnięciem, jak przycišgnięcie do koœcioła szybko rosnšcego w zna- czenie księcia Polan. Gdyby jednakże tak było, to nie omieszkano by wyzyskiwać tego faktu propagandowo i zostałby on uwieczniony w lokalnych annałach i ka- lendarzach. Silentium zachowanych przecież Ÿródeł magdeburskich jest więc o wiele bardziej wymowne niż zapomnienie o takim wydarzeniu przez oœrodki mo- gšce się szczycić większš liczbš podobnych sukcesów. Warto przy tym pamiętać, że w latach bezpoœrednio poprzedzajšcych chrzest Mieszka biskup Bernard hal- bersztadzki był już zde,cydowanie negatywnie usposo- biony wobec planów utworzenia magdeburskiej pro- wincji koœcielnej, co miało się dokonać kosztem zasięgu i znaczenia jego własnej diecezji4'. Sprzeciwiało się więc jego interesom przejawianƒe na wschodzie więk- szej aktywnoœci, której owoce zbierać miałby potem konkurencyjny oœrodek koœcielny. Zupełnie inaczej trzeba natomiast ocenić ówczesny koœciół bƒwarski. Tamtejsi biskupi z drugiej połowy X w. œwiecili przy#ładem gorliwoœci duszpasterskiej i rychło zasłynęli jaku œwięci. Wyniesiono spoœród nich na ołtarze Ulryka augœburskiego, Pilgrima passawskie- go, Wolfganga ratyzbońskiego. Znana jest też ich dzia- łalnoœć misyjna. Bisk"?p Pilgz-im osobiœcie wyprawiał się na Węgry4s. Również przyszły pasterz Ratyzbonv. Wolfgang, zdeptał œcieżki tego, kraju 49, tak groŸnie as K. Hallinger, Gorze-Cluny, t. I, Roma 1950, s. 96 nn. "' R. Holtzmann, Geschichte d. s"chs. Kaiserzeżt, s. 186. "e R. Bauerreiss, op. cit., s. 43 n. 4s Vżta s. Wolflcangż episcopi Ratżsponensis et confessorżs auctore # ŸapiSanego w historii ówczesnych Niemiec. Szkolił mi- sjonarzy ratyzboński klasztor œw. Emmerama, z którego między innymi wyszedł wyœmiewany przez Thietmara jego poprzednik na katedrze mexseburskiej biskup Bo- zo50. Nie znalazł on uznania u swego następcy, gdyż zamiast gromadzić bogactwa i prawować się o ziemie szukał wytz`wale najwłaœciwszych dróg dotarcia z na- ukami Ewangelii do zamieszkujšcych diecezję Sło- wian 51. W takim œrodowisku byłoby rzeczš zupełnie nie- prawdopodobnš, żeby biskup ratyzboński nie zaintexe- sował się losami swej parafianki, księżnićzki czeskiej i siostry mnicha emmeramskiego Strachkwasa-Chry- stiana5=. Pomoc w ...oprowadzeniu pogańskiego męża Othlono Frżsżngensż, monacho S. Emmeramż Ratżsponensis, MGH SS . IV, s. 525 n. # Thietmar, II, 36: (Boso) ". qui in monasterio Christi martiris Emmerammi, quod extra urbem Ratisbonam in australi parte situm est, monachus conversacione nutritus est...". #' Thietmar, II, 37: "Hic ut sibi commissos eo facilius instrueret, Sclavonica scripserat verba et eos kirieleison cantare rogavit expo- nens eis huius utilitatem. Qui vecordes hoc in malum irrisorie muta- bant ukrivolsa... dicentes: 'Sic locutus est Boso', cum ille aliter dixerit' `. 5= Z informacji Kosmasa, w literaturze polskiej raczej nie kwe- stionowanych, wynika, że żona Mieszka I, Dobrawka, miała troje , rodzeństwa: siostrę - Mladę-Marię, opatkę pierwszego żeńskiego klasz- toru w Czechach (I 22), oraz dwóch braci, z których jednym był - ksišżę praski Bolesław II Pobożny (ibidem), drugim zaœ mnieh u œw. Emmerama w Ratyzbonie, zwany przez kronikarza Strzchkwasem (ibi- dem, I I7-18). Tego ostatniego identyfikuje się zazwyczaj z wymienio- nym w żywota:h œw. Wojciecha członkiem poselstwa czeskiego do Rzymu w 992 r. Według Kanapariusza jednym z jego członków bu- . wiem "frater erat ducis, cuius terrae... episcopus praefuit" (MPH, I, s. 174). Bruno z Kwerfurtu zna nadto imię owego mnicha - Krystian # (M.PH, I, s. 202: "Post populus terrae episcopum suum revocat; sancti : viri papatem Radlam sapientem et - quia frater carnis domino terrae # #uit = Christianum monachum virum eloquentem in hoc opus eli- #. #nt"). Tożsamoœć Strachkwasa i Krystiana wydawała się oczywista 5uż ludziom œredniowiecza; zob. formułę w XIII-wiecznym falsyŒi- : kacie dokumentu Bolesława I dla klasztoru w Brzewnowie z 993 r., D#edstawionym w r. 1255 do potwierdzenia Przemyœlowi Ottokarowi II: .,)Datum per manum domini Cristiani, fratris illustris ducis Boleslai" l#'oder diplomaticus Bohemżae, nr 30; por. H. G. Voigt, Der Sermon 69 @ Dobrawki do ołtarzy jedynego Boga uważał z pewnoœciš Michał za swój naturalny obowišzek i chyba starał się von der Ubertragung d. hL. Wenzels, V‚stnik krƒl. uć. spolećnosti 6(1906), s. 3). Z Krystianem łšczy Strachkwasa także kronika Pulkavy: "astante Cristiano, qui alio nomine Strachquas dicebatur, quia bino- mius fuit, qui fuit frater ducis p" i dalej: "Cristianus sigillo fratris sui [sc.: Bolesława II - J. D.] hec omnia confirmavit" (Pra'm‚ny d‚j. ćes. V 27). Podobnie zapatrywała się na tę sprawę także nauka nowożytna aż do chwili wybuchu znanego sporu naukowego o auten- tycznoœć tzw. Krystianowej Legendy o œw. Wacławie. W polemice mię- dzy J. Pekarem (Nejstarœż kronżka ćeska, Praha 1903; tenże, Dże Wen- zeLs- und LudmżLa-Legenden und dże Echtheżt Chrżstians, Prag 1905; tenże, Svaty VƒcLav, Praha 1932) a J. Kalouskiem (Obrann knżŸete VƒcLava svatóho, 2 wyd., Praha 1901) i B. Bretholzem (Neuste Lżtera- tur ber Pseudo-Chrżstian, Neues Arehiv f. "ltere deutsehe Gesehichts- kunde 29, 1904; tenże, Cosmas u%zd Christian, Zeitsehrift d. deutsehen Vereins f. d. Gesehichte M"hrens und Sehlesiens 9, 1905; tenże, 7.ur L"su,ag der Chrżstżanfrage, ibidem 10, 1906) podniesiono jednak, że jest mało prawdopodobne, by syn Bolesława I przedstawiał własnego ojca jako Kaina. Toteż J. Yekai', który- poczštkowo nie widział potrzeby podů,:vażania tożsamoœci Strachkwasa i Krystiana, w kolejnych pra- cach zmieniał swe stanowisko, by w końcu uznać Krystiana za brata Sławnika (Sv. VƒcLav, s. 86). Za nim poszedł V. Chaloupecky, Pra- tneny X stoLeti, w: Svatovƒclavsky Sbornik II Z. Praha 1939, s. 306 nn. Ostatnio O. Kz-ƒlik, Krystżƒn a fiosmas, #eska literatura 7(1959), nr 1, s. 61 nn. odmóivił w ogóle historycznoœci Strachkwasowi, uważajšc go za tendencyjnš karykaturę Krystiana stworzonš przez Kosmasa. Z polskich uczonych wypowiadał się na ten temat jedynie J. Wida- jewicz (Chr#est PoLski, s. 455), który pozostał przy dawnym poglšdzie odnotowujšc tylko, że kwestia ta była przedmiotem dyskusji w nau- ce czeskiej. Jeœli abstrahujemy od sporu o autentycznoœć Legendy Kryslia- nowej, wówezas tożsamoœć Strachkwasa i Krystiana z Zywotu œw. Woj- ciecha jasno wynika ze Ÿródeł. Ewentualne uznanie tegoż Krystiaxza za autora Legend,y o œw. Wacławie poglšdu tego również nie może obalić. Argument o psychologicznym nieprawdopodobieństwie, by syn przedstawiał ojca jako bratobójcę, nie liczy się ze œredniowiecznymi stosunkami, kiedy - zwłaszeza w dynastiach - występowanie dzieci przeciw rodzicom w najostrzejszych formach nie byto rzadkie. Sprzecz- noœć między charakterystykš Krystiana przez Brttnona jako "viz'urn eloquentem" a Kosmasa jako "idiootam et sicophantam" tłumaczy się wystarezajšco odmiennš tendenejš obu autorów. Okreœlenie œw. Woj- ciecha przez autora Legendy wyrażeniem "nepos carissimus" (J. Ye- kar, Nejstarœż kronika ćeska, s. 132) wskazuje tylko na pokrewieństwo, które da się uzasadnić prawdopodobnymi zwišzkami rodzinnymi między Przemyœlidami i Sławnikowicami. Oczywiœcie pozostaje także możliwoœć, że Krystian - autor Legendy i Strachkwas - Krystian sš dwiema róż- nymi osobami (por. J. Chaloupecky, op. cit., s. 310, przyp, 348). Odrębnš sprawš jest imię Strachkwasa, które wydaje się prze- kręcone przez Kosmasa, aby móc dać jego wytłumaczenie jako "ter- ribile eonvivium". Trudno się zgodzić z wyjaœnieniem "psychologicz- #O skorzystać z możliwoœci pomnożenia kapitału zasług oddanej mu katedry 53. O tym, że w Ÿródłach nie ma żadnych œladów za- inte.resowania koœcioła saski#go misjš w Polsce, pisano już wiele #4 Na odwrót: materiał œwiadezšcy o udziale Ratyzbony w dziele bizdowy polski‚go koœcioła istnieje i swego czasu skrzętnie zes?awiony przez A. Parezew- skiego5# został nie tak dawno przypomniany przez J. Widajewicza #6. Inni badacze wskazywali wprawdzie również na œlady powišzań Polski Mieszkowej z Ful- # dš 57 i zwłasz‚za z Leodrum 5s, dane te jednak nie pozostajš ze sobš w sprzecznoœci. Dostarezenie Polsce nym" J. Widajewicza, Chrzest Polskż, s. 454, że "Bolesław I był człe- kiem sui generis niezwykłym, niezwykłe też były imiona, jakie dzie- ciom ponadawał". Nie przekonywa też hipoteza J. Kalandry, Ceske po- hanstvi, Praha 1947, s. 198 nn., jakoby było to przezwisko nadane synowi Bolesława I przez lud. Imię Strachkwasa, zapisane przez Kosmasa jako "Ztrahquas", jest wyraŸnie słowiańskim imieniem złożonym, przy czym jego pierwszy człon brzmiał może "Strzeż-", jak w imieniu matki œw. Wojciecha, Strzeżystawy. #' Zupełnie jest prawdopodobne, że poza wskazanymi motywarni grała też rolę niechęć Bawarów do Sasów. Ze swymi współziomkarni dzielili jš też mnisi œw. Emmerama, i nuta ta jest wyraŸna w utwo- rach powstałych w tym oœrodku. Zob. np. Fragn'zentuTn. de ArnuLfo duce, MGH SS XVII, s. 570: "... Saxo Henricus... regnum Baioariae intravit, ubi nullus parentum suorum nec tantum gressum pedis habere visus est"; por. R. Bauerreiss, op. cit., t. II, s. 11. #' A. Parezewski, op. cit., s. 43, zwraca uwagę, że "patroni ka- tedr Halberstadtu i Magdeburga nie znaleŸli żadnego oddŸwięku w we- zwaniach najdawniejszych polskich koœciołów". Por. także T. Woj- ciechowski, O roczrożkach, s. 194 n.; J. Widajewicz, Chrzest PoLski, s. 459. s# A. Parezewski, op. cit., passim. . #e J. Widajewicz, Chrzest Polski, passim. Zob. także B. Stasietv- ski, Die ersten. Spuren des Chrżstentutrzs żn PoLen, Zeitsehrift f. ost- europ"isehe Gesehichte 8(1934), s. 257 nn.; Z. Wojciechowski, PoLska nad Wżsłš ż Odrq, s: 61. 5, W. Abraham, Organizacja koœcioła, s. 17 nn.; A. Parezewski, ů op. cit., s. 31; H. Łowmiański, Iirxżę chrzestne, s. 306. Wštpliwoœci co , do roli Fuldy w chrystianizacji Polski podnosili; Y. Kehr, Das Erz- bistu#n. Magdeburg, s. 5; B. Stasiewski, Dże ersten Spuren, s. 254; G,. Sappok, Deiztsehe Aufbaukr"fte beż der Christtanisżerung Polens, Deutsehe Monatshefte in Polen 3(1936I7), s. 288. 5B W. Abraham, Organżzacja koœeżoła, s. 35; M. Friedberg, KuLtura polska i nżeYn.żec.Ka, t. II, Poznań 1946, s. 36, H. Łowmisński, In2żę ; ehrzestne, s. 278 n. potrzebnej liczby duchowieństwa było zadaniem prze rastajšcym niewštpliwie możliwoœci jednego tylko oœradka.. Na efekt w postaci zorganizowania sieci koœ- cielr,ej w naszym kraju mu iały się złożyć wysiłki róż- nych diecezji i różnych klasztorów. Poszczególne zvc,išz- ki mogły być zresztš Lylko epizodyczne, a mimo to wy- warły wpływ i zostały utrwalone w Ÿródłach. Nie od rzeczy będzie tu też z#Vrócenie większej uwagi na chro- nologię stosunków Mieszka ze znanymi nam œrodowi- skami zachodnimi. W polityce niemieckiej księcia pol- skiego obserwujemy przecież wyraŸne zwroty. Poczšt- kowa niechęć do zwišzków z Sasami i stawianie na Bawarię, wyraŸne zwłaœzcza podczas dwó-ch bezkrólewi #N Niemczech, ustępuje z wolna zacieœnianiu współpracy z Ottonem IIIS9. Także każde z małżeństw Mieszka było wyrazem admiennych koncepcji polityćznych. Je- żeli dzięki Odzie "Christi servitus omnis augebatur" oo to stało się tak zapewne ;#vskutek przycišgnięcia do pracy w Polsce jakiegoœ nowego œrodowiska kóœcielne- go, dotšd nie angażujšcego się w tym kierunku. Nie była nim oczywiœcie Bawaria, z którš Ody nic nie łšczyło. Wskazówkš dla polsko-lotaryńskich powišzań koœ- eielnych w tym okresie jest tylko kariera imienia Lam- bert 61 którega kult nie jest zresztš jednoznacznie po- chodzenia leodyjskiego, gdyż mógł trafić do Polski rów- nież z Bawarii jako kult jednego z patronów archi- diecezji salzburskiej 62. W Polsce imię to nosi po raz so J: Widajewicz, Polska ż Nżemcy, s. 93 n. so Thietmar, IV, 57. s' W. Abraham, Organizacja koœcioia, s. 35 n.; H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 276. Dane o kulćie œw. Lamberta w Polsce zesta- wia St. Kętrzyriski, O imżonach pżastowskżch do końca XI wżeku, Polska X-X1 v#żeku, Warszawa I961, s. 629--630. s# Œw. Lambert, biskup Freisingen, zmarł w 957 r. H. Lowmiański, Imię chrzestne, s. 276, podaje, że kult jego rozwinšł się dopiero w XI w. Prawdopodobnie czczony był jednak od chwili œmierci, jako 72 pierwszy jeden z synów Mieszka I i Ody, znany z da~ kumentu Dagome iudexs3. Przed rok 979, datę mał= żeństwa księcia palskiega z córkš margrabiego Teodo- ryka o4, nie ma racji cofać znajamoœci u nas leo#yjskie- go patrona. Tym samym także udziałowi Lotaryńczyków w dziele chrystianizacjŒ naszego kraju nie można stwo- rzyć wczeœniejszej metryki. Z drugiej strony w latach siedemdziesištych X w. notujemy kilka wydarzeń, które nie mogły nie odbić się ujemnie na zwišzkach Polski z Ratyzbonš. Będš to przede wszystkim zmiany w sytuacji tego biskupstwa. W 972 r. umiera biskup Micrlał 65, jego zaœ następcy- Wolfgangowi - nie można już przypisywać tego sa- mego zainteresowania osobistego sprawami polskimi. Sercem i przeszłoœciš był On bliski głównie sprawie chrystianizacji Węgier. Od problematyki słowiańskiej odsunęło go poza tym utworzenie w tym samym czasie odrębnego biskupstwa w Pradze i przeniesienie Czech z bawarskiej prowincji koœcielnej do prowincji magunc- kiej.o6. Przypuszczam też, że możliwoœci prowadzenia te epoka ówczesna nie znała jeszcze długich procesów kanonizacyj- nych; pierwsza znana na Zachodzie kanonizacja przeprowadzona przez papieża odbyła się w 993 r.; zob. R. Bauerreiss, op. cit., t. II, s. 4. W Bawarii czczono też Lamberta leodyjskiego; powstanie w 994 r. opactwa Seeon pod wezwaniem tego œwiętego (R. Bauerreiss, op. cit., t. I, s. 111) każe się domyœlać, że w kołach koœcielnych in- teresowano się nim już wczeœniej. Co do Polski, to dane nasze do- tyczš popularnoœci imienia osobowego Lambert w dynastii, a nie kultu œwiętego. Imię to zaœ nadawano także w Bawarii: oprócz wspomnianego wyżej biskupa Freisingen znamy Lamberta opata Nie- deralteich, który około 1000 r. został opatem jednego z klasztoróro czeskich (Cod. dżpl. Bohemżae, nr 359; por. A. Naegle, Kżrchenye- schżchte B"hmens, I, 2, s. 370, gdzie krytyka dokumentu). s' H. Łowmiański, Imżę chrzestne, s. 234. s' Tak O. áalzer, Genealogia Piastów, Kraków 1895, s. 23. Zdaniern J. Widajewicza, Polska ż Nienzcy, s. 91, małżeństwo to przypada na r. ss R, gauerreiss, op. cit., t. I, s. 80. ss Othlo, Vżta Wolfgangż (MGH SS, IV, s. 538) i Cosmas, I, 23, róż- ` niš się w przedstawieniu genezy tego wydarzenia. Gdy według ży- # Wociarza inicjatywę w tej sprawie miał podjać sam Wolfgang, to kro- 73 akeji misyjnyeh przez biskupów ratyzbońskich zmniej- szyły się jeszeze wsk#tek z`e.organizacji ustroju ich ka- tedry. Dotšd była on# bowiem œciœle zwišzana z klasz- torem œwiętego Emmerama, w którym każdorazowy biskup spełniał jednoczeœnie funkeje opata 6#. Po œmier- ci biskupa Michała n#tomiast klasztor został oƒdzielony od katedry 6#. Równoczeœnie wiele się zmienia w samej Polsce. Umiera Dobrawka69, po niej - a może jeszeze przed niš - biskup Jorda#70, a więc dwie ważne osoby crientujšce się zapewne na Bawarię. W każdym razie nikarz czeski eksponuje porozumienie księcia czeskiego z papieic>m Janem XVIII. Za wiarogodnoœciš relacji Othlona wypowiedzieli się: A. Naegle, Kżrehengesehżehte. B"hmens, I, 2, s. 384 nn.; A. Hauek, op. cit., t. III, s. 196, przyp. 6 i R. Bauerreiss, op. cit., t. II s, 147. Naszym zdaniem obydwie relacje nie wykluczajš się wzajemnie. Kos- mas mówi o kulisach decyzji, Othlo o formie jej przeprowadzenia. Dla utrzymania autorytetu biskupa ratyzbońskiego zachowano po- zory jego dobrowolnej rezygnacji z Czech i może odpowiadać praw- dzie opowieœć, że Wolfgang sam wygotował dokument fundacyjny Pragi (Othlo, loc. cit., s. 415). W każdym razie o ile opozycja biskupa Michała przeciw utworzeniu diecezji praskiej moż‚ być wynikiem jego zainteresowań słowiańskimi parafianami, łatwa rezygnacja jego następcy wskazuje na obojętny stosunek do nich. G' M. Friedberg, op. cit., t. II, s. 33. G# Zob. R. Bauerreiss, op. cit., t. II, s. 21, Wolfgang przeprowadzał w klasztorze œw. Emmerama reformę w duchu reformy gorzeańskic:j, kładšc nacisk na œcisłš klauzulę i oderwanie się mnichów od œwiata. GG Wg Cosmasa I 27, w 977 r. '" Spomżnkż yriieŸnżeńskże, MPH, III, s. 42, podajš r. 984; idš za tym niezbyt pewnym Ÿródłem m. in. P. Kehr, Das Erzbżstum Magde- burg, s. 25, i G. Labuda, Studża, s. 198. Do innych wniosków prowa- dzi tekst Thietmara, VI, 65: "Eodem die [sc. 9 VI 1012 r.) Vungerus Posnaniensis cenobii pastor, . . XXX ordinationis suae anno obt". Wynika stšd, że Unger był biskupem w Polsce od 982 r.; na ten też rok kładš œmierć Jordana W. Abraham, Organżzacja koœcioła, s. 33, i Z. Wojciechowski, Polska nad Wistš ż Odrcl, s. 160. Data 982 r. ;ta- nowi jednak tylko terminus ad quem œmierci pierwszego biskupa pol- skiego i raczej należy jš przesunš E wstecz, gdyż do nominacji jego następcy musiał upłynšć jakiœ czas. Możliwa również jest pomyłka Thietmara: może Unger był biskupem polskim nie 30, lecz 20 lat; zgadzałoby się to z faktem, że "Vunnigerus episcopus" jest jeszeze w 991 r. opatem w Memleben (MGH Dipl. II nr 75, s. 482), a jui w 992 r. zmienia go na opactwie Reginald (MGH Dipl. II nr 106, s. 571). Por. P. Kehr, op. cit., s. 33; W. Abraham, Gnżezno ż Magde- burg, s. 11. 74 œmierć Dobrawki nie była obojętna dla koœcielnych kół w Ratyzbonie; do któryeh - przypominamy - należał też brat księżny. Bawarskie pochodzenie Jordana jest wprawdzie wštpliwe ", była to jednak postać reprezen- tujšca misję polskš i - jak to często bywa - jej odejœeie pocišgało za sobš rozluŸnienie podtrzymywa- nych przedtem kontaktów. Powoli zresztš zmieniała się cala polityka polska. Ostatni raz widzimy Mieszka wraz z Balesławem II czesKim po stronie ksišżšt bawarskich w 984 r. 7=', w kilka 1#t póŸniej słowiańscy szwagrowie znaleŸli się w otwartej wojnie73, przy czym ksišżę polski miał w tym sporze zapewnione, poparcie Sasów 74. Koalicja bawarsko-czesko-polska, działajšca wyraŸnie we wezeœniejszych latach panowania Mieszka, rozprzę- gła się. Polska okazal:i się właœnie tym partnerem, który jš rozbił. Jest rzeczš naturalnš, że oziębien:e stosunków politycznych między Polskš i Bawariš oddziaływało też negatywnie na współpracę obu krajów w dzie,dzinie koœcielnej. Tak się rysujš przyczyny, które sprawiły, że miejsce pierwotnych bawarskich wpływów koœcielnych w Pal- sce zajęły po kilkunastu latach wplywy lotaryńskie. W œwietle całoœci znanego dotychezas nauce materiału zaangażowanie się Ratyzbony w sprawę chrystianizacji Polski wyprzedza dzialalnoœć pozostałych badanych oœrodków. " J. Widajewicz, Chrzest Polski, s. 468, chciał w Jordanie wi- dzieć kolegę strachkwasa z klasztoru œw. Emmerama w Ratyzbonie, bez żadnych jednak podstaw ŸrócHowych. Przedtem A. Parezewski (op. cit., s. 62) sugerował, że Jordan mógłby być mnichem iryjskim z jednego z bawax-skich klasztorów, na co miało wskazywaE biblijne imię biskupa. Ostatnio H. Łowmiański (Irnię chrzestne, s. 278 nn.) ojezyznę Jordana umieszeza w Leodium, zaœ J. Nowacki, op. cit., s. 6- w Dalmacji. Wszystko to jednak domysły. Na uwagę zasługuje dawne przypuszezenie Naruszewicza, że Jordan pochodził z Włoch. '# Thietmar, IV, 2. Por. J. Widajewicz, Polska ż Nżemcy, s. 93. " G. Labuda, Studia, s. 169 n. " Thietmar, IV, 11: "Miseco... imperatricis adiutorium postulat". 75 @ Na tej porlstawie Ratyzbona jako hipotetyczne miej- sce chrztu Mieszka I ma najwięcej szans prawdopodo- bieństwa. Przypominamy, że opiera się ono, jak dotšd, na trzech przesłankaeh: I) na ustaleniu, że przed rokiem 968 istniała dla Mieslka jedynie mażliwoœć przyjęeia chrztu za granicš; 2) na stwierdzeniu, że spoœród oœrod- ków koœcielnych, których łšcznoœć z misjš w Polsce pozostawiła jakikolwiek œlad w Ÿródłach, działalnoœć Ratyzbony ma metrykę najwezeœniejszš; 3) na opartym głównie na przesłankaeh geograficznych przekonaniu, że Mieszko stał przed wyborem między kontaktem z ka- tedrš halbersztadzkš, którego nawišzanie nie daje się potwierdzi‚ Ÿródłami, a kontaktem z katedrš ratyzboń- skš. Prawdopodobieństwo wniosku wyprowadzonego z takich danych jest więc bardzo duże. Jedynš jego alternatywš byłoby przyjęcie, że jeszeze przed Ratyz- bonš jakiœ inny oœrodek interesował się chrystiani- zacjš Polski, tak jednak przelotnie, że nie znalazło to żadnego odbicia w Ÿródłach. Za takš alternatywš nic właœciwie nie przemawia, niemniej jednak dotychezas zebrane argumenty nie wykluczajš całkowicże tego radzaju możliwoœci. Dlatego warto się postarać o dotarcie do miejsca chrztu Mie- szka I jeszeze innš, nie stosowanš dotšd w nauce drogš. Przedstawiajšc prawa i c:byczaje zwišzane z obrzę- dem chrztu wskazywaliœmy na doniosłš rolę ojca chrzestnego, który wprowadzał neofitę do gminy chrze- œcijańskiej. Geneza tego zwyczaju sięga czasów prze- œladowań koœcioła: był to po prostu jeden ze œrodków ostrażnoœci. Wprowadzajšcy, członek gminy, brał na siebie o#powiedzialnoœć za to, że tajemnice kultu zo- stanš udostępnione nowej, nieznanej ogółowi wiernych osobie. W œredniowieczu wzglšd ten oczywiœcie odpadł, pazostały jednak dawne formalnoœci wstępne przy przyjmowaniu nowego członKa do społecznoœci chrzeœci- jańskiej. Pozostało też wymaganie, aby ojcem chrzest- nym był parafianin zainter#sowanego biskupa, asoba do- #rze mu znana. Nowe warunki ni# adeibrały zresztš te- mu #>ostulatowi praktycznego znaczenia. Nie chodziło już co prawda o ukrycie życia koœcielnego przed okiem nie: powołanych, ważne jednak było œwiadectwo wprowa- dzajšcego co do dwóch okolicznoœci. Po pierwsze, czy kandydat nie przystępował już gdzie indziej do chrztu. Wypadki takie nie były rzadkie w owej epoce, '#, a brak ewideneji zmuszał do oparcia kontroli na oœwiadezeniu wiarogodnego œwiadka. Po drugie, w czasach, gdy do- stojnicy koœcielni okazywali dużš drażliwoœć na punkcie wdzierania się przez kankurentów w ich kompeteneje ##, biskup powinien uzyskać od wprowadzajšcego oœwiad- czenie, że kandydat nie podlega jurysdykeji innego oœrodka koœcielnego. Aby tym oœwiadezeniom można było dać wiarę, wprowadzajšcy musiał być dobrze żna- ny biskupowi i sam znać dobrze protegowanego kandv- data. Do wymienionych formainoœci można było przywiš- zywać mniejszš wagę, gdy do chrztu przystępował po- ganin osiadły na terenie diecezji, znany osobiœcie więk- szej liczbie osób, a c#ęsto samemu biskupowi. Inaczej rzecz się miała z przybyszem z daleka. W tym wypadku groziło zwłaszeza niebezpieczeństwo sporu kompeten- cyjnego, jeżeli do władzy nad krajem kandydata roœ- ciłby sobie pretensje z jakiegokolwiek tytułu inny bi- skup. Sprawdzenie, ezy taka ewentualnoœć istnieje le- 's Zob. R. Bauerreiss, op. cit., t. I, s. 150. Lekkomyœlnoœć misjo- narzy iryjskich i frankijskich przy udzielaniu chrztu kazała już Win- fridowi-Bonifacemu zaostrzyć kontrolę. 'B Jak przestrzegano form w takich razach, gdy uprawnienia właœ- ciwego biskupa musiały być naruszone, niech œwiadezy opis koro- nacji królewskiej Ottona I u Thietmara, II, 1: "Hunc Hillibertus, l#Zogantinae cura cathedrae, cum licentia Wigfridi, sanetae Coloniensis arehipresulis, in cuius diccesi hoc fuit, ... benedixit.. 76 77 żało we własnym interesie koœcioła, który miał ta- kieml.l osobnikowi udzielić chrztu. Wyœledzenie ojca chrzestnego Mieszka I dałoby więc równi#ż klucz do odnalezienia miejsca chrztu. Jak na to niejednokrotnie zwracano uwagę w nauce, Ÿródła uparcie łšczš przyjęcie chrzeœcijaństwa przez Mieszka i jego uprzednie małżeństwo z Dabrawkš w zwišzek przyczynowy. Czyni tak nie tylko póŸna kronika Galla Anonima 77, ale i bliski czasowo tym fak- tom Thietmar 7#. Ta s#ma koncepeja kazała też najstar- szemu annaliœcie polsxiemu poprzedzić notatkę o chrzcie władcy państwa wiadomoœcia o przybyciu Dobrawki 7`', chociaż poza tym nieczęsto małżeństwa ksišżšt dostę- powały honoru zapisania ich w rocznikach so. Jedynie Kosmas kreœlšc portret księżniczki czeskiej zdaje się nic nie wiedzieć o przypisywanej jej przez ‹nnyeh roli #1, krcnikarz ten jednak nie porusza w ogóle spra- wy chrztl.i Polski. Ocena wiarogodnoœei tych przekazów bywała roz- maita, trafiały się nawet opinie skrajnie sobie prze- ciwne. Z pasjš dowodzili zasług Dobrawki wokół na- vi-rócenia Mi‚szka G. Labuda q2 i J. Widajewicz #3. Kwe- stionował natomiast rolę księżny J. Dšbrowski s4, wska- zujšcy na konweneję ?iterackš, która nakazywała Ÿród- łopisom przypisywać inicjatywę nawróceń pogańskich #' Gall, I, 5. 'e Thietmar, IV, 55-56. #" Rocznżk œwiętokrzyskż dawny, MPH, II, s. 773: "966 Dubrovka venit ad Miskonem. 967 Mysko dux baptizatur". Roc;nik kapżtuóny krakowski (ibidem, s. 792): "965 Dubrouka ad Meskonem venit. 366 Me- sko dux Polonie baptizatur". ED W cytowanych rocznikach nie ma poza tym w ogóle tego ^o- dzaju zapisek. A1 Zob. Cosmas, I, 27. "= G. Labuda, Studia, s. 65 nn. e3 J. Widajewicz, Chrzest Polski, passim. "a J. Dabrowski, 5t2#dia nad poczgtkami państwa polskżego, Kra- ków 1958, s. 55 n. władców ich żonom. Argumenty "obrońców" Dobrawki ;#š przy tym natury bardzo subiektywnejs#, podezas #dy teza J. Dšbrowskiego opiera się na słusznej obser- #vacj:, że genezę przyjęcia chrzeœcijaństwa przez nie- których innych ksišżšt-neofitów Ÿródła upatrujš także #v oddziaływaniu żony chrzeœcijankiss Z przykładów zestawionych przez J. Dšbrowskiego wynika jednak przede wszystkim to, że #vypadki poj- mownnia żon chrzeœcijańskich przez ksiš#št, którzy sami w j-k:œ czas potem porzueali pogaństwo, nie były rzadkie. Trudno upatrywać w tym jedynie przypaQ#k. iJlałżeństwa dynastyczne miały charakter polityczny. Zwišzek księcia pogańskiego z chrzeœcijankš pozwala -omyœlać siĘ zamiaru zmiany wiary. Jeżeli petem na- stę#uje rzeczywiœcie chrzest księcia, to domy;ł się po- twierdza. Oba te fakty - małżeństwo z chrzeœcijankš i własny chrzest - łšczš się więc ze sobš i pod tym wz#lędem kronikarze majš rację. Konwenej# łi!#racka oczviviœcie działa i ona nakazuje przedstawierie n#wró- cenia księcia jako n#stępstwa małżeństwa z pobożnš żonš, ezyli sprowadzenie przyczyn decyzji chrztu do namów żony. W istocie zarówno małżeństwo, jak chrzest sš etapami realizacji powstałego wezeœniej planu. Oso- bista rola chrzeœcijańskiej żony jest tu zapewne zni- koma, możemy w ogóle odnieœć się ze sceptycyzmem do apostolskich zapędów Etelberty, Chrodehildy czy Do- brawki. Niejedna z tych pań odegrała jednak histo- rycznš rolę niejako mimo woli, zacieœniajšc stosunki księcia z ckreœlonym œrodowiskiem chrzeœcijańskim. 85 G. Labuda, Studiu, s. 65, powołuje się na Galla z komenta- rzem: "Nie widzę najmniejszego powodu do kwestionowania powyż- szej wiadomoœci". Podobnie J. Widajewicz, Chrzest Polskż, s. 957: "To hie ja wysuwam Dabrówkę na czoło, tak sprawę stawiaja Ÿródła, ja natomiast - jak najezęœciej w swoich badaniach - Ÿródła szanuję i nie widzę powodu przekazów ich zmieniać". 80 J. Dšbrowski, op. cit., s. 55. 79 Małżeństwo Mieœzka z Dobrawkš symbolizowało za- zvarcie sojuszu między Piastami i Przemyœlidamis'. I#wór praski stawał się najbliżej stojšcym Mieszka œro- dowiskiem chrzeœcijańskim. Czechy jako kraj były wprawdzie wówczas same jeszcze terenem właœciwie misyjnym ss, ale rodzina ksišżęca weszła już całkowicie w œwiat nowy, a bojowo po#ańskš prżeszłoœć Bolesława Okrutnego s9 przesłaniał fakt, że po#owa jego dzieci po- œwięciła się służbie bożej 9o. Jeżeli więc ksišżęta prascy nie mieli warunków na to, by pokierować misjš w Polsce delegujšc ##vłasne duchowieństwo na nasze ziemie, to jak najbardziej nadawali się do roli poœred- ników między Mieszkiem a silniejszymi oœrodkami chrzeœcijaństwa 91. Przypuszczam, że z tš właœnie myœlš zbliżyi się Mieszko do Czech. Jeœli tak nawet nie było, jeœli so- jusz polsko-czeski zadzierzgnšł się pod wpływem mniej szerokich, bardziej koniunkturalnych potrzeb politycz- nych9z, tc z chwilš, gdy decyzja chrystianizacji Polski zapadła, najproœciej było skorzystać z poœrednictwa cze- skich kuzynów. Wybór innej drogi mógłby nawet wy- "' G. Labuda, Studża, s. 66 n. 8H T. Wojciechowski, O rocznżkach, s. 186; W. Abraham, Organżza- cja koœcioła, s. 15 n. Polemizuje z nimi J. Widajewicz, Chrzest PoI- skż, s. 459 n., który jednak też nie neguje nikłych jeszcze postępów chrzeœcijaństwa w Czechach, a tylko wykazuje, że mimo to ksišżęta czescy mogli odegrać czynnš rolę przy wprowadzeniu nowej religii do Polski. 89 Bolesław I jako przywódca stronnictwa pogańskiego by'ł sprawca œmierci swego brata, œw. Wacława (Widukżndi, Monachi Corbeżensis Reruna Gestarum Suxonżcarurn Librż tres, ed. V. P. Hirsch, 1935, II, 3). Zob. V. Novotny, op. cit., s. 474 nn. oo godzeństwo Dobrawki przedstawia J. Widajewicz, Chrzest PoL- ski, s. 452 nn. W uzupełnieniu podanych tam wiadomoœci o Mladzie dodajmy, że była ona prawdopodobnie w#chowankš ratyzbońskiego klasztoru Obermnster; zob. R. Bauerreiss, op. cit., t. I, s. 130. "' Por. J. Widajewicz, Chrzest Polskż, s. 460. 9z Takie wysuwa G. Labuda, Studża, s. 69; wg niego "małżeństwo z Dobrawš miało... na oku rozbicie sojuszu czesko-weleckiego prze- ciw Polsce". wołać niepokój w Pradze i spowodować naprężenie we wzajemnych stosunkach. Niczego takiego jednak nie da się stwierdzić. Przeciwnie: pomoc czeska w kon- flikcie polsko-wieleckim93 #est dowodem, że był to okres najœciœlejszego współdziałania spokrewnionych dworów. Datychczasowe wywody prowadzš do przekonania, że ojca chrzestnego poszukał sobie Mieszko wœród Prze- myœlidów, co ƒało padstawę współczesnym do przypisa- nia Dobrawce zasługi nawrócenia męża. Potwierdzajš to dodatkowe poszlaki. Posiłki cze- skie na wojnę z Wieletami widzimy w akcji wczesnš wiosnš 9E7 r. Można powštpiewać, by ich przybycie do Polski było wynikiem dużo wczeœniejszych układów. Spodziewamy się raczej, że sprawa pomacy czeskiej zo- stała załatwiona stosunkowo niedawno, gdy już kon- kretnš potrzebę wsparcia zbrojnego mógł Mieszko prze- widzieć. Istnieje więc wielkie prawdopodabieństwo roz- mów polsko-czeskich i osobistego spotkania się wład- ców obu państw w cišgu roku 966. Kto wie przy tym, ćzy ów oddział konnicy czeskiej, który - o ile można sšdzić z przekazu Widukinda - nie pozostawał pod dowództwem ża#nego komesa czeskiego, lecz był pod- porzšdkowany bezpoœrednio Mieszkowi94, nie stanowił prezentu z okazji chrztu księcia polskiego95. Pewnš wskazówkę upatrujemy również w fakcie, że imię Bolesławów czeskich trafiło jako imię dynastyćz- ne do rodu piastowskiego. Zajmiemy się jeszcze tš kwe- #iš w dalszych rozw##aniach, poœwięconych chronologii B9 J, Widajewicz, PoLska ż Nżemcy, s. 59. "' Widukind, III, 69. Por. A. F. Grabski, PoLska sztuka wojennn w okresie wczesnofeudaLnym, Warszawa 1959, s. 87 n. Bs prezenty z oddziałów wojskowych były w zwyczaju w tej epoce. por. np. dar Bolesława Chrobrego dla Ottona III w Gnieżnie; Thietmar, IV, 46: "Perfectis tunc omnibus imperator a prefato duce #agnis muneribus decoratur et, quod maxime sibi placuit, trecentis #ilitibus loricatis". 80 81 lat 963-968. Wyniknie ż nich, że najprawdopodObniej- szš przyczynš tego zapożyczenia było kumostwo; a więc, że także ojcenl chrzestnym pierworodnego syna Mieszka był któryœ z Przemyœlidów. Ksišżęta prascy spełniali też najlepiej jeden z wa- runków, którym odpowiadać powinien ojciec chrzestny neafity: dobrze znali zarówno osobę przedstawianego kandydata, jak i sytuację koœcielno#prawnš jego kraju. Drugim jednakże warunkiem było, by ojciec chrzest- # ny był równie dobrze znany biskupowi udzielajšcemu# sakramentu, by był jego parafianinem. Całe Czechy na- ; leżały zaœ do diecezji ratyzbońskiej. O innych kontak- tach koœcielnych ówczesnej Pragi nic nie wiemy. Prze- ' myœlidzi w 966 r. nie cdgrywali jeszcze takiej roli w ce- sarstwie, by ich poœrednictwo znaczyło coœ dla innej prowincji koœcielnej. W Ratyzbonie wreszcie przeby- wał stale młodszy syn Bolesława Okrutnego mnich Strachkwas-Chrystian. Miał on wszelkie dane, by przy- gotować sprawę chrztu swego szwagra na miejscu. Ode- grał też prawdopodobnie jakšœ rolę w samym obrzędzie, może jako ojciec chrzestny towarzyszšcych Mieszkowi panów. W każdym razie jego imię trafiło do Polski jako jedno z najwczeœniej znanyeh wœród ludnoœci miejœco- wej imion chrzeœcijańskichq#. Koło się więc zamknęło: wróciliœmy do Ratyzbo- "6 Około 1000 r. jeden z Pięciu Braci eremitów nosi imię Kry- styn. J. Chaloupecky, op. cit., s. 310 n. zastanawiał się nawet, czy nie można go utożsamić z czeskim Krystianem, co jednak nie da się uzasadnić, jako że w 1004 r. był on "puer". Pod r. 1076 Rocznżk kapż- tuLny krukowski (MPH, II, s. 795). notuje: "Cristinus natus est". e' Dodatkowe przesłanki można by uzyskaE z imion chrze5tnych najbliższej rodziny Mieszka I. Nie znamy ich jednak. Przekaz Kro- nżkż węgżersko-poLskżej (Scrżptares rerum HungaTżcarutn., ed. E. Szent- p‚tery, t. II, s. 305): "... Yesse, cui accepit uxorem de regione I'o- lonie de civitate Cracovia, sororem Meschionis ducis, nomine Athle- itam", nie znajduje potwierdzenia w Ÿródłach węgierskich i zawiera wewnętrznš sprzecznoœE, wyprowadzajšc Adelajdę raz z państwa Polan, raz "de civitate Cracovia", co w tym czasie nie było jednoů Uzyskaliœmy w ten sposób bardzo wysoki stopień prawdopodobieństwa, bliski całkowitej pewnaœci, że chrztu udzielił Mieszkowi I ówczesny biskup ratyzboń- ski Michał. W czasie pobytu w Rat # zbonie miał ksišżę polski okazję nawišzania bezpoœrednich stosunków z dworem bawarskim. Stosunki te znane sš nam ze Ÿródeł i mu- znaczne. Mimo to w historiograf polskiej powtarza się uparcie poglšd, że żona Gejzy była Piastównš; zob J. Lelewel, Zdobycze BoLesła'wa WieLkżego, Polska wiekó# œrednżch, t. II, Poznań 18ƒ6, s. 145; O. Ralzer, GeneaLogia Pżustów, s. 29 nn.; Z. Wojciechowski, PoLska nad Wżsłš ż Odrq., s. 21; J. Widajewicz, Poczštki PoLski, Wro- cław 1948, s. 134; M. Z. Jedlicki, Kronżka Thżet#n.ara, s. 585 n., przyp. 24. Do Adelajdy odno5zš też wymienieni uczeni przekaz Thietmara, VIII, 4 o żonie Gejzy zwanej "Beleknegini, id est pulchra domina Sclavonice dicta". Z odrębnymi nieco poglšdami wystšpił St. Za- krzewski, BoLesław Chrobry, Lwów 1925, s. 231 i 402 n., który uwa- żał Adelajdę za córkę Mieszka I. Ostatnio zwolennicy piastowskieeo pochodzenia żony Gejzy powoływali się na tzw. żywoty budzisław- skie (o ich bezwartoœciowoœci zob. wyżej, rozdział III, przyp. 4): J. Widajewicz, Rodo2uód Pżastówny AdeLajdy, passim; J. Nowack?, op. cit., s. 4 nn. W przeciwieństwie do tradycji polskiej historiografia węgierska odrzuca historycznoœć Adelajdy wbrew przestarzałemu i mało kry- tycznemu F. Szƒlayemu, Geschichte Ungarns, t. I, Budapest 1866, s. 48. Jedynš znanš żonš Gejzy i matkš œw. Stefana była Szarolta (Scrżpt. 'rer. Hu n g., t. I, s. 69, 291, 312; t. II, s. 33, 36, 66, 132, 145, 329, 406), córka Gyuli. Imię jej oznacza w słownictwie tureckim kobietę białš, jasnš, w przeciwieństwie do jej siostry Karolty - czarnej; "Belekne- gini" Thietmara jest więc słowiańskim odpowiednikiem Szarolty; zob. I. Melich, A honfogLaL...skorż Magyarorsz...g, Budapest 1925, s. 45 nn.; por. I. Pauler, A n2agyar ne#n.zet t"rt‚nete az Arpƒdhƒzż kżrƒLyok aLatt, 2 wyd., t. I, Budapest 1899, przyp. 33. Poglšd badaczy węgierskich jest powszechnie przyjęty w nauce, por. A. Huber, Geschżchte Oster- reichs, t. I, Gotha 1885, s. 48, przyp. I; R. F. Kaindl, Beżtr"ge zur "Lte- ren ungarżschen Geschżch.te, Wien 1893, s. II n.; oraz wydawcy żró- deł: W. Wattenbach w MGH SS, t. XI, s. 31, przyp. 29; R. Holtzmann w cyt. wydaniu Thietmara, s. 498, przyp. I. Nie mamy więc żadnych podstaw, by rzekomš Adelajdę włšczaE do rodziny Mieszka I. Uwagi powyższe nie wyczerpujš całego problemu Adelajdy z Kro- nikd węgżersko-poLskżej. Także w innych póŸnych Ÿródłach zjawia się to imię w kontekœcie histor Węgier X w.; por. np. fantastycznš relację Chronżk von der Grndung der Stadt Augsburg bżs zum Jahre 1469 (c,yt. wg A. F. Gombos, CataLogus Fontżunz., t. I, s. 695): "Auch starb kaiser Ott da man zalt 973 jar und hett zu weib gehebt sant Adelhait, ain kngin von Ungern, . ' Może więc byE interesujšce p#eœledzenie wštku tradycji œredniowiecznej o Adelajdzie niezależnie od wštpliwo#ci, by postać ta dała się zwišzaE z historiš Piastów. 82 83 siały być zadzierzgnięte w każdym razie przed rokiem 973, kiedy to ujrzymy Mieszka współdziałajšcego z Hen- rykiem Kłótnikiem przeciw Ottonowi II9s. Trudniej niż miejsce przychodzi ustalić dokładnš datę chrztu Mieszka l. Datę rocznš podajš nam zapiski rocznikarskie, data dzienna nie przechowała się jednak w żadnym ze znanyeh kalendarzy. Także póŸniejsza tradycja jej nie przytacza. Wspomniany przez Długosza dzień 7 marca dotyczy czego innego 99. Miał wtedy mia- nowicie wejœć w życie zakaz Mieszka odprawiania obrzędów pogańskich, zakaz wydany już po chrzcie księcia. Zdaniem Dłu#osza 7 marca 967 r. przystšpiono w Polsce do burzenia œwištyń pogańskich i obalania po- sšgów starych bóstw, co miaro być przygotowaniem do masowego chrztu ludnoœciloo. Ani tej wiadamoœc?, ani tej daty nie znalazł kanonik krakowski w Ÿródłacb. Jest ona tworem jego własnej kombinacji. Łšczy. on miano##iicie wyrzeczenie się przez mieszkańców Polski pogań#twa z półpoœciem. Datę 7 marca, na którš przypadło rzeczywiœcie półpoœcie roku 967, abliczył z tablic pasehalnychl0l. Rachunek Długosza wskazuje, że jaku termin ogólnego chrztu Polski kronikarz przyjmował W# Ielkanoc 967 r. Wówezas poczštek okresu przygotowawezego i uroczyste wyrze- czenie się szatana i błędnych wierzeń wypadło według przepisów właœnie na pałowę Wielkiego Postu. Widać więc, że Długosz nie żywił żadnych wštpli- woœci, że stosownš porš chrztu neofitów jest Wielka- o# AnnaLes Lamberti, MGH SS III, s. 63: "Heinricus, dux Baioario- rum, et Abraham episcopus cum Boliselaione et Misichone inierunt contra imperatorem pravum consilium". AnnaLes ALtahenses, MGH SS XX, s. 787: "Heinricus dux Bawariorum et Abraam episcopus inierunt consilium cum Bolizlavone et Misigone, quomodo imperatori suum regnum disperderent". oo Długosz, loc. cit. loo Ibidem. 'o' Wielkanoc w 967 r. wypadała 31 marca. noc. Pokrywa się to z naszym wezeœniejœzym wy- wadem, że chrztu uzupełnionego bierzmowaniem do- rosłych udzielali bis#kupi koœeioła łacińskiego normalnie w Wielkš Sobotę. Uroezystoœć ta przypadała w roku 966 na dzień 14 kwietnia. Jest to więc najprawdopo- dobniejsza data chrztu Mieszka I. Nie jest ona jedn#.k tak pewna, jak poprzednie na- sze wnioski. Pomiętać bowiem musimy, że od zasady chrztów wielkanocnych czyniono odstępstwa, o czym mogš œwiadezyć zarówno stosunkowo częste przypamina- nie przepisów przez syno#y, jak przede wszystkim kon- kretnie znane nam fakty. W tej samej Ratyzbonie sto dwadzieœcia lat wezeœniej ochrżezono czternastu woje- woclów czeskich w okresie œwišt Bożego Narodzenia 102, Współezeœnie z Mieszkiem przyjmował chrzest Harald Sinozęby też, jak się zdaje, choć nie jest to rzeczš pew- nš, w Boże Narodzenie '03. Vlogły więc istnieć okolicz- noœci, które uzasadniały odbycie tej ceremonii poza normalnie stosowanym terminem, w inne niż Wielka- noc wielkie œwięto koœcielne. W obydwu przytoczonych wypadkach powodem od- stšpienia od reguły była zapewne obecnoœć monarehy, który miał obrzędowi patronować, a który na W'ielka- noc przebywałby już w innej okolicy palistwa. Dla króla niernieckiego czy cesarza biskupi skłonni byli do uczynienia wyjštku od stosowanych kiedy indziej r eguł. W wypadku chrztu Mieszka I tego rodzaju okolicz- noœci trudno przypuœcić. Osoby bezpoœrednio zaintereso- v##ane bardziej liczyły się z możnym biskupem niż bis- kup z nimi. Kronikarz polski zanotował tradycję o ćzci, z jakš odr#osił się do #ostojników koœcielnyeh Bolesław Chrobry v## swym własnym państwie '0#. Układny Miesz- 'o# Zob. wyżej, przyp. 5. 103 St. Trawkowski, op. cit., s. 210. 'o' Gall, I, 9: "Episcopos quippe suosque capellanos in tanta 84 85 ko, który zasłużył na pochwały Thietmara z racji swego uprzejmego stosunku do margrabiego Hodona 105, tym bardziej nie grał pana wobec biskupa Michała. Również ksišżęta czescy nie oœmieliliby się chyba dyktować wa- runków swemu ratyzbońskiemu pasterzowi. Mógł on liczyć się je#ynie z Judytš bawarskš jako swš wład- czyniš. Ta jednak bezpoœredniego udziału w obrzędzie chrztu polskich goœci raczej nie brała, a zresztš była stale na miejscu. Wiemy też, że współczeœnie w Bawarii przestrzega- no wielkanocnego te;minu chrztów 106. Wobec braku uzasadnionych przyczyn, które mo- głyby wpłynšć na przesunięcie terminu chrztu Mieszka, przyjmujemy więc ostatecznie, że udzielił go biskup Michał w Ratyzbonie z poręki któregoœ z czeskich Bo- lesławów dnia 14 kwietnia 966 r. Z danych metry#alnycll pierwszego chrzeœcijań- skiego księcia Polski pozostaje więc jeszcze do rozpa- trzenia tylko kwesti# jego imienia chrzestnego. veneratione retinebat, quod eis astantibus sedere non presumebat, nec eos aliter quam dominos appellab'at". 'o' Thietmar, V, 10: "Vivente egregio Hodone pater istius Miseco domum, qua eum esse sciebat, crusinatus intrare vel eo assurgente numquam presumpsit sedere". ze to uprzejmoœE, a nie uniżono#E, słusznie dowodzi za Missalkiem St. Trawkowski, op. cit., s. 208 n. 'oo Według znakomitego Ÿródła dla bawarskiej praktyki liturgicz- nej X w., jakim jest Vżta UdaLricż auctore Gerhardo, MGH SS IV, s. "89 nn., biskup w Wielkš Sobotę rano kšpał się i po modlitwac# około godz. 9 szedł z procesjš do baptysterium, gdzie udzielał chrztu. O wartoœci Vżta Udalrżcż zob. M. Manitius, Geschżchte der leteinischen Literatur des Mżtt‚lutters, t. II, Mnchen 1923, s. 203 nn. ~## V IMIĘ CHftZESTNE MIESZKA I D`w#ż'm,ietzn.oœć jTie zawœze neofici otrzymywali na chrzcie nowe mia- no 1. Pytanie o imię chrzestne Mieszka I ma zatem sens tylko wtedy, jeżeli stwierdzimy, że ksišżę polski nosił istotnie dwa imiona. Jak zobaczyxny, poglšd ten, cho- ciaż ostatnio przyjšł się powszechnie w nauce #, ma za sobš znacznie skromniejsze poparcie Ÿródłowe niż się na ogół przyjmuje. Wypada mianowicie usunšć spoœród dowodów rze- komš informację Galla Anonima, jakoby Mieszko był księciem, "qui primus [ewent.: prius) nomine vocatus alio"3. Choć bowiem taki tekst znajdujemy w ręko- pisie Zamoyskich, to jednak właœciwsza wydaje się nam ' R. Bauerreiss, op. cit., t. I, s. 51, stwierdza, że w Bawarii na- dawano nowe imię przy chrzcie stosunkowo rzadko. = St. Zakrzewski, Mżeszko I, s. 42, dopuszczał nawet możliwoœć, że Mieszko miał "szereg imion, może nie wszystkich znanych". H. Łow- miański, I#n.żę chrzestne, s. 207 nn., opowiada się za trzema imionami Mieszka I: pierwoMym - nieznanym, otrzymanym przy postrzyżynach - Mieszko, i chrzestnym - Dagome. ' Gall, I, 4. We wszystkich rękopisach czytamy,primus" i tak jest również w wydaniach J. W. Bandtkiego (Martżnż Galli chronżcon ad fżdem codicum rece#ns#użt..., Varsoviae 1824, s. 28), A. Bielowskiego (MPH, I, s. 398) i L. Finkla - St. Kętrzyńskiego (Galli Ano'ny'mi Chro- nicon, Fontes reru#n. Polonżcaru#n. i'n us. schol., I Lwów 1899, s. á). "Poprawił" tę lekcję na "prius" K. Potkański, Postrzyżyny u Słowżccn i Germanóu,, RozprawY AU, Wydz. Hist.-Fil. 32 (1895), s. 334. Za nim poszedł R. Ganszyniec, Studia mediaevistżcu I, In Galli Chronżcon uni`madversicn.żs cr:ticae, Leopoli 1924, s. 26, oraz ostatni wydau'ca kroniki, K. Maleczyński, ed. cit., s. 13. Por. trafne na ten temat uwagi L. Kolankowskiego, Dagome żuder, Z.Ycie i Myœl 3 (1952), nr 1-6, s. 157, przyp. 34. 8Œ lekcja poœwiadczona p:zez tzw. rękopis heilsberski: "qui primus vocatus nomine illo" 4. Wprawdzie ogólnie bio- ršc tekst rękopisu heilsberskiego jest znacznie gorszy niż tekst rękopisu Zamoyskich#, co wynika glównie z uboższej inteligencji pierwszego kopistyó. Za to, jak wykazał ostatni wydawca kroniki, rękopis heilsberski opierał się na kopii wczeœnż2jszej i lepszej niż podsta- wa rękopisu Zamoyskich i w bardzo licznych wypad- kach przekazuje nam tekst najpoprawniejszy#. Nie wolno więc bezkrytycznie przyjmować lekcji rękopisu Zamoyskich wtedy, gdy mi‡dzy obydwoma rękopisami zauważamy rozbieżnoœci. W rozpatrywanym wypadku wersja rękopisu Za- moyskich nie tłumaczy się jasno. Rozmaicie można by interpretowƒć sens Zx#yrażenia,,nomen aliud"s. Nie- zrozumiałe też wyda;e się, dlaczego kronikarz wspo- minajšc o innym imieniu Mieszka I nie wymienił go tak, jak to zrobił we wzmiance o Kazimierzu Oƒnowi- cielu - Karolu9. Gall często ograniczał się do napo- mknień, ale czynił to wówczas, gdy był przekonany, że szczególy sš współczesnemu czytelnikowi dobrze znańe. Dwuimiennoœć Mieszka nie przechowala się natomiast w tradycji, żadne inne Ÿródło narracyjne nic o niej nie wie. Œredniowieczni hist#riografowie polscy, znajšcy ' Gall, loc. cit., ed. Maleczyński, s. 13, uwaga "u". s K. Maleczyński, Gallż Anonymi Cronżcae.. , s. XXV n. s Ibidem, s. XVIII: (Kopista tekstu) ".. był przypuszczalnie jakimœ klechš w zapadłej paraf". ' Ibidem, s. XXVI nn. Szerzej K. Maleczyński, Ze studżów nad kronżkš GalLa-Anonżma, rękopżs heżlsberskż, Roczniki Hist. 10(19347, s. 14 n. " St. Zakrzewski, Mżeszko 1, s. 42, a za nim H. Łowmiański, Imżę chrzestne, s. 207, sšdzš, że mowa tu o imieniu pierwotnym, zarzuconym rzekomo po postrzyżynach. R. Grodecki, Anonżm tzw. Gall Kroniku polska, Kraków 1923, s. 70, przyp. 1, dopatruje się tu aluzji do imienia chrzestnego, przy czym "nomine alio" tłumaczy: "obcym imieniem". Przeciw temu Z. Wojciechowski, Mżeszko I ż powstanże państu,a po1- skżego, Zapiski Tow. Nauk. w Toruniu 10 (1935-1937), s. 7, przyp. I. " Gall, I, 17:,.Kazimirum, id est Karolum". kronikę Galla, również nie doczytali się w niej widocz- nie wiadomoœci o drugim jeszcze imieniu lVlieszka, skoro jej nie powtarzajš '0. Na odwrót: wersja podana przez rękopis heilsberski jest najzupełniej logiczna i nie wymaga emendaeji. Po= daje po prost# licżbę porzšdkowš Mieszka: "Mieszko, pierwszy tego imienla". Analogicznie, przechodzšc do Mieszka II, powie i#ronik#rz: "secundus Mescho"". Nie ma podstaw, by #omplikować jasnš sprawę przyj- mujšc inny odczyt, który z kolei zmusza do karkołom= nych inteIpretacji. Gdy jednak wyeliminujemy przekaz rękopisu Za= moyskich, wówczas teza o dwóch imionaeh pierwszego chrzeœcijańskiego księcia Polski zawiœnie wyłšcznie na regeœcie dokumentu tzw. Dagome iudex'z. Niejasne to Ÿródło może być wprawdzie dostatecznym dowodem istnienia drugiego imienia Mieszka pod warunkiem jed- nak, że: 1) Mieszko I i wymieniony w regeœcie Dagome sš tš samš osobš i 2) wyraz "Dagome" nie powstal ze zniekształcenia imienia "Mieszko". Obie te sprawy były przedmiotem wszechstronnej dyskusji w naucel#. Starsza literatura podejmowała rozmaite próby identyfikacji tajemniczego "sędziego Zagome"'#, ostatecznie jednak nowsza historiografia 'o U Kadłubka brak analogicznych sformułowań. " Gall, I, 17: "Postquam ergo magnus Bolezlauus de mundo de- cessit, secundus Mescho, filius eius in regnum successit". '# Najlepsze w.Ydanie u H. Łowmiańskiego, Imżę chrzestne, s. 238. Starsze wydania zestawia Z. Kozłowska-Budkowa, Repertorium polsk#ci2 dokumentów dobi# piastowskiej, z. I, Kraków 1937, s. 2. '# Starszš literaturę zestawiajš: B. Stasiewski, Untersuchunge,a ber dreż Quellerr, zur "lteren Geschżchte und Kżrchengeschżchte Po- lens, Breslau 1933, s. 90 n.; L. Koczy, Dagome żudex, Schżnesglze i Awbaba, Roczniki Historyczne 12 (1936), s. 19 n.; Z. Kozłowska- -Budkowa, op. cit., s. 3. Nowszš uzupełniajš: H. Łowmiański, Ina#lę chrzestne, s. 230 nn., L. Kolankowski, op. cit., s. 155 n.; Z. Sułowski, Gecgrafża dokumentu Dagome iudex, Slavia Antiqua 4(1953), s. 232 nn: " Ł. Giesebl-echt, Wendżsche Geschżchten aus d. J. 780-1182, t. I, Berlin 1843, s. 233, a za nim K. 2migród-Stadnicki, Dże Schenkun.7 89 nie dopuszcza już możliwoœci, by chodziło tu o kogo innego aniżeli o Mieszka I 15. Nasz regest dostarcza na to wystarczajšcych dowodów. Dagome żyje w okresie pontyfikatu papieża Jana XV, jest mężem Ody oraz ojcem Mieszka i Lamberta, ma prawo dysponować tery- torium P#lski. Wszystko to jednoznacznie wskazuje na Mieszka I. Więcej wštpliwoœ#i budzi poprawnoœć zapisu: "Da- gome". Przez pewien czas cieszyla się popularnoœciš hipoteza O. Balzera, że mamv tu do czynienia z pomyl- kš przepi#ywacza, któ#y jako "Dagome iudex`# odezytał tekst składajšcy się z chryzmonu oraz wyrazów: "Ego Mesco dux" le. Propozycję tę uznano jednak za paleo- graficznie niemożliwš 1'. Pomijajšc kwestię, czy kance- laryjny kopista mógł chryzmon wzišć za literę D, trze- ba jeszcze tu zwrócić uwagę, że imię Mieszko zapisane było w dokumencie z#odnie z przeważajšcym zwycza- jem jako Misica, nie vlesco. Nie widać drogi, która by mogła zaprowadzić od# "Ego Misica dux`# do: "Dagome iudex" ls. Wspomnijmy jeszcze, że :zżycie dla księcia polskiego tytułu "iudex" zostało zadowalajšco wytłumaczone Polens an Papst Johannes XV, Freiburg 1911, i H. G. Voigt, Die Schen- kung Polens an Papst Johann XV, Altpreussische Monatschrift 48 (1911), s. 636, uważali Dagome za księcia pomorskiego, drugiego męża Ody. J. Lelewel, O zwišzkach z Niemcami królów polskich, PoLska wie- ków œrednich, t. II, s. 72, sšdził, że Dagome był polskim dostojnikiem, który uszedł z kraju razem z Odš. K. V"lker, Kirchengeschichte Pn- lens, Berlin - Leipzig 1930, s. 17 n., identyfikował Dagome z Bolesła- wem Chrobrym (sic!). 's pierwszy za tš identyfikacjš wypowiedział się W. A. Macie- jowski, Biblioteka Warszawska, 1844, t. I, s. 582, przyp. 33. Por. ze- stawienie autorów podzielajšcych ten poglšd u Z. Kozłowskiej-Bud- kowej, op. cit., s. 3. '" O. galzer, Genealogia Piastów, s. 24. " Sam autor tej wykładni odszedł następnie od niej. Zob. O. Bal- zer, O kształtach państw Stowiańszczyzny Zachodn?ej, w: Pżsm.a po- œmiertne, t. III, Lwów 1937, œ. 27. 's Tym bardziej trzeba odrzucić wyjaœnienie L. Kolankowskiego, op. cit., s. 162 nn., jakoby "Dagome iudex" powstało ze zniekształce- nia "Dago Mesco dux". # przez H. Łowmiańskiego 19. Odpadła tym samym prze- słanka, która kazała dawniej traktować cały poczštkowy " zwrot regestu jako oczywisty nonsens, będšcy wyni- : kiem błędu kopisty. Badajšc pozostałe nomenklatury # rege'stu #twierdzamy na ogół ich poprawnoœć. Nawet tyle dyskutowane Schinesgh## przeraża raczej obcš nam dziœ konwencjš ortograficznš niż rzeczywistym znie- kształceniem20. Tak więc nie ma żadnych podstaw do upierania się, ż2 odczyt Dagome jest omyłkš. W szczególnoœci zaœ nie wydaje się prawdopodobne, by Dagome mogło być zniekształconš postaciš imienia Mieszko. , Jeżeli jednak nie ma dowodu za błędem w wyrazie Dagome, to również nie sposób obronić poprawnoœci tego zapisu, dopóki nie wykaże się, że odpowiada on rzeczywiœcie istniejšcemu imieniu. Jak długo imienia tego nie potrafimy #dczytać i zrozumieć, tak długo musimy również dopuszczać możliwoœć daleko nawet posuniętej omyłki w #;#pisie. Zanim nie przeprowadzimy więc szczegółowej analizy imienia Dagome, możemy tylke roboůczo założyć, że jest ono różne od imienia Mie- szko i że wobec tego pierwszy chrzeœcijański ksišżę Polski nosił dwa imiona. Dwuimiennoœć nie była w tej epoce czymœ szczegól- nie rzadkim. Znamy jš na Rusi i w kręgu zachodnio- europejskim, wœród dynastów i poza rorlami ksišżęcy- mi#l. Po dwa imiona nosili też niektórzy Piastowie: Mieszko II - Lambert22, Kazimierz Odnowiciel- '# H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 245 n. p" Wg informacji doc. dr Brygidy Krbisówny poczštkowe "Sc" jest po prostu Ÿle odczytanym "K". Oryginalny zapis brzmiał więc "Khinesne" lub "Khinesghe". P' Por. St. Kętrzyński, O żmionach piastowskich, ibidem, s. 598 nn. #= Rocznik kap2tulny krakowski, MPH, II, s. 749: "1025 Boleslaus rex Magnus obiit. Lambertus filius eius succedit". Analogicznie Rcc#- nik poznańskf, MPH, V, s. 879. Calendarium Merseburgense, ed. L. Hesse, Zeitschrift fr Archivkunde, Diplomatik und Geschichte 90 gi Karol =;t, Władysław - Herman=4. Charakter i przy- czyny tej dwuimienn##œci nie sš jednak należycie wy- jaœnione, mimo że problemem jej interesowali się nasi najwybitniejsi mediewiœci, którzy też próbowali for- mułować pewne tezy, moim zdaniem nie w pełni uza- sadnione. Już T. Wojciecho;'uski był zdania, że w XI w. Pia- stowie nosili z reguły imiona niemieckie=5. Rnzwinšł tę tezę St. Kętrzyński =6, twierdzšc, że każdy z ksišżšt oprócz słowiańskiego imienia dynastycznego otrzymy- wał drugie imię chrzeœcijańskie. Zgodn:e z tym prze- konaniem dorobił nawet Bnlesławowi Krzywoustemu imię Idzi=7. Jakaż jest jednak podstawa podobnego twierdzenia? Pozornie opiera się ono na analogiach. Takš praktykę stosowano bowiem na Rusi, gdzie Rury- kowicze poza swym dynastycznym imieniem nosili za- wsze zapożyczone z Bizancjum imię œwiętego patrona =s. Sporadycznie można spotkać po#obne wypadki również w innych krajach. Jeœli jedl#ak oderwiemy się od ma- teriału ruskiego zobaczymy, że gdzie indziej nieko- niecznie owo drugie imię bywało imieniem œwiętego. Co więcej, znane nam niesłowiańskie imiona Piastów ta#że nie zawsze pochodzš z kalendarza koœcielnego, że wspo- mnimy choćby Hermana=#. 1 (1834), s. 114, pod 1D V: "Lanpts sive Misico dux Poloniorum de- Cesslt". =a Gall, I, lŒ; Vżta Mnżor S. StanżsLaż, MPH, IV, s. 383. =^ Rocżnżk knpitulny krakowskż, MPH, II, s. 796: "1091 WladislaLzs cognominatus Hermannus dux uicit Pomoranos ad Rechen. 1102 Her- mannus dux Poloniae cognominatus Vladizlaus obt". Kalendarz krcc- kowski, MPH II, s. 923: "Hermannus dux obiit". Calendariunc Necro- logżcum Canonżcorun'c &abenbergensżu'm, ed. J. F. B"hmer, Fontes reru#rc Germanżcnrunt, t. IV, 1868, s. 505, pod 4 VI: "Hermannus du:t Poloniae`. =a T. Wojciechowski, O rocznżkach, s. 191. =6 St. Kętrzyński, O żmżonach pżustowskżch, s. 598 n. a' Ibidem, s. 598, 666. =" H. Łowmiański, Imżę chrzestne, s. 261. =" Swen Widłobrody otrzymat imię chrzestne Ottona w 965 r., cho- Swiadom tego był już H. Łowmiański, który tezy poprzedników nieco zmodyfikował. Stwierdził mianowi- cie, że œredniowieczne pojęcie imienia chrzeœcijańskie- go nie pokrywało się całkowicie z pojęciem imienia uznanego œwiętego. Imieniem uchodzšcym za chrzeœci- jańskie było po prostu imię używane w œwiecie chrze- œcijańskim, choćby jeszcze żaden jego posiadacz nie zdobył aureoli#;D. Nawišzujšc do dawniejszego spo- strzeżenia A. Parczewskiego, którego zdaniem z dwu imion noszonych w wiekach œrednich przez tę samš osobę, każde należałn do innego kręgu etnicznego 31 zbudował H. Łowmiański teorię, że w krajach œwieżo ochrzczonych, jak kraje skandynawskie czy słowiańskie, uzupełniano imię s#vojskie imieniem zapożyczonym z kręgu majšcego utrwalonš już tradycję chrzeœcijań- skš, jak Bizancjum czy Niemcy#j=. Teoria ta, tłumaczšca dobrze fakty przytaczane w dotychczasowej polskiej literaturze dotykajšcej za- gadnienia dwuimiennoœci, zawodzi jednak, gdy roz- szerzymy kršg przykładów. Z dwuimiennoœciš spoty- kamy się przecież nie tylko w krajach, gdzie chrzeœci- jaństwo było jeszcze młode. ale także w Europie za- chodn:ej, skšd zapewrle zwyczaj ten został przeszcze- piany na nasz grunt #;j. Nawet zaœ powierzchowne przej- rzenie materiału zachodnioeuropejskiego wystarczy, by ciaż przed wiekiem XII nie znamy żadnego œw. Ottona; zob. F. v. Sa- les Do,y‚, HeiLżge und SeLżge der r"n'cżsch-katolżschen Kżrche, t. II, Leipzig 1929, s. 103. Najwczeœniejszy notowany bł. Herman zmarł w 1D54 r., a więc w kilkanaœcie lat po urodzinach Władysława fler- mana (F. v. Sales Doy‚, op. cit., t. I, s. 502). T‚ same dane przv- tacza Ii. Łowtniański, Irrcżę chrzestne; s. 214 n. ao H. Łowmiański, Imżę chrzestne, s. 261 n. at p. Parczewski, op. cit., s. 64. a2 H. Łowmiański, In'cię chrzestne, s. 205. aa Obce imiona występujšce u dwuimiennych Polaków były prze- ważnie z'ziemieckie, a w każdym razie zachodnie. Zupełny brak w Pol- sce imion proweniencji bizantyjsko-ruskiej œwiadczy, że nie stamtšd zwyczaj nad:cwazcia drugiego imienia został zaczerpnięty. 92 93 zaprzeczyć wsgamnianej tezie A. Parezewœkiego, jakoby każde z dwu imion musiało się wywodzić z innego krę- gu. Biskupi niemieccy w X i XI w. noszš doœć często po dwa imiana germańskie3‡. Spoœród œwieckicfl po- dobnego przykładu dostareza nam w tymże akresie ksišżę blzrgundzki Otto Wilhelm3#, czy Odo Henryk, brat Hugona Capeta#s. Uwag tych wystarezy, aby stwierdzić, że zagadnienie dwuimiennoœci wymaga nowego opracowania. W bada- niach tej kwestii trzeba przy tym razgraniczyć sferę wpływów koœcioła greckiegu i koœcioła łacińskiego, gdyż - juk się zdaje - niej2dnakowo wyglšdało w obu tych kręgach cywilizacyjnych pojęcie imienia chrzeœci- jańskiego. Zastanowić się też należy nad przyczynami noszenia przez niektóre osoby dwóch imion, bowiem w kręgu łacińskim zwyczaj ten nie był bynajmniej po- wszechny37. W tej chwili możemy z całš pewnoœciš stwierdzić tyle tylko, że jednš z kategor osób dwu- imiennych stanowili neofici. Poza nimi jest jednak tych dwuimienników jeszeze bard?o wielu, przeważnie wœród duchownych, ale także wœród œwieckich. Pewne normy, które rzšdziły wyborem nowego imienia dla neofity, mogły nie mieć zastosowania przy nadawaniu imion osobom urodzonym w chrzeœcijaństwie - i odwrotnie. Nie miejsce tu n# szezegółowe rozpatrywanie licz- nych, jak widać, aspektów dwuimiennoœci w œrednio- wiecznej Europie. Zajmujemy się obecnie imionami iVfieszka I, a więc obehodzi nas bezpoœrednio jedynie dwuimiennoœć neofitów, stanowišca problem o wiele #' Zob. M. Z. Jedlicki, Kronika Thiet#n.ara, indeks; np. Otilulf- -Nonno. as R. Holtzmann, Gesehichte d. s"chs. Kaiserzeit, s. 457. 3s R. Holtzmann, Gesehichte d. s"chs. Kaiserzeit, tablica genea- logiczna za tekstem. a' W Niemezech œredniowiecznych żaden z cesarzy, królów czy innych dynastów nie nosi dwóch imion. łatwiejszy niż całoœć zagadnienia. Jeżeli wskazaliœmy na złożonoœć tego zjawislia, 1,o tylko dlatego, aby przy ba- daniu imiennictwa Mieszka nie ulec powabom pozor- nych, a metodyczni# fałszywych, analogii czy to ze zwyczajami rus'kimi, czy to z praktykš spotykanš u póŸni#jszych Piastów. Z dwu imion neofity pierwsze jest oczywiœcie jego imieniem radzimym. Wskazuje ono na kršg e#niczno- -kulturalny, z któr#go dany osobnik się wywodzi. W wypaclku księcia polskie#o spodziewamy się, że bę- dzie to imię słowiańskie, lecz ze względu na p#praw- noœć metadycznš dalszych wywodów i wniosków nie zakładamy tego a priori. Częœć przedstawicieli nauki niemieckiej przypisywała buwiem Mieszkowi pochodze- nie normańskie admawiajac przedstawianym datšd kontrargumentom obiektywnej wartoœci dawodowej3s. Zasadnicza przy tym przesłsnkš tego twierdzenia była możliwoœ‰, dopuszezarla także przez niektórych uczo- nych polskich, że Mi#szko nosił jeszeze przed chrztem normańskie imię Dago 39. W tej sytuacji ostateczne roz= strzygnięcie dyskusji wymaga usunięcia istniejšcych wcišż w zwišzku z imionami naszego księcia znaków zapytania. Dopóki więc nie zakońezymy analizy obyƒwu imion Mieszka I, będziemy konsekwentnie dopuszezal‹ także możliwoœć, że pierwsze jego imię było pocho- dzenia skandynawski#go. Słowiańskie czy skandynaw- skie, musiało to być jodnak imię "pogańskie", to znaczy ani nie r#awišzujšee do kaIendarza chrzeœcijańskiego, ae R. Holtzmann, B"hnr.en und Polen in 10 Jahrhundert, Zeitsehrift d. Verein f. Gesehichte sehlesiens 52(1918); H. J"nichen, Die Wikin- ger i#rc Weichsel- u. Odergebiet, Leipzig 1938; A. Brackmann, Die WE- kinyer und die An.fnge Polens, Abhandlungen der Preussisehen Aka- demie der Wissensehaften 1942 (ed. 1943), s. 37. a' st. Zakrzewski, Mieszko I, s. 42, sšdził, że było to imię pa matce. Podobnie M. Rudnicki, Polskfe Dagome iude.r normańskiej i wagryjska Podaga, slavia Occidentalis 7(1928), s. 163, z tš jednak różnicš, że uważał je za imię słowiański‚, odziedziczone po matee, księżniczce Obodrzyców. 94 95 ani nie wywodzšce się z dawniej już schrystianizowanej częœci Europy. Drugie imię neofit# w tej epoce jest we wszystkich znanych wypadkach imieniem nadanym przy chrzcie. Nie spotyka się w œredniowieczu dwuimiennoœci u po- gan. Prawdopodobnie więc któreœ z imion Mieszka I jest właœnie jego :mieniem chrzestnym#0. Jeœli nie stawiamy tej tezy kategorycznie, to znów tylko dla- tego, że uwzglę#niamy hipotezy zwišzane z teoriš normańskiegu pochodzenia Mieszka. Jej zwolennicy przypuszczajš mianowicie, że normański Dago przyjšł w swej nowej ojczyżnie nowe słowiańskie imię4l. Rzecz taka wydaje się wprawdzie zupełnie nieprawdo- podobna, gdyż wodzowie Normanów zarówno na wscho- dzie, jak na żachodzie Europy pozostawali na zawład- niętych terenach przy swoich imionach, które co naj- wyżej zmieniały się ionetycznie w ustach miejscowej ludnoœci 42, postanowiliœmy jednak nie eliminować z gó- ry i takiej możliwoœci. Ponieważ jednak liczymy się bardziej z przypuszcze- niem, że jedno z imion Mieszka okaże się jego imieniem chrzestnym, zastanó##my się już teraz, jakie cechy powinno cno posiadać. Z danych, przedstawionych wy- żej w rozdziale II wynika, ż# powinno to być albo imię jakiegoœ œwiętego w postaci poprawnej lub lekko zmie- '" Od czasu uwag A. Brcknera, O Piaœcie, Rozprawy AU, Wydz. Hist.-Fil. 35 (1898), s. 337 n., oraz tegoż, Bolesław Chrobry, Slavia Occi- dentalis 7(1928), s. 71, poglad ten, z nielicznymi wyjštkami, zyskał po- wszechne uznanie. '1 R. Holtzmann, Geschichte d. s"chs. Ka%serzeit, s. 186 n.: "Der Normanne Dago, vermutlich ein D"ne, fuhr ums Jahr 960 mit seinen Gef"hrten die Oder aufw"rts und schloss mit kr"ftiger Faust zahl- reiche kleine slawische St"mme zwischen Oder und Weichsel zu einem m"chtigen staatlichen Gebilde zusammen, dessen Hauptstadt Posen an der Warthe war. Von seinen slawischen Untertanen er- hielt er seinen slawischen Namen: Misaca, Miseko, Mesiko (in neu- polnischer Form Mieszko)". '= Np. Waldemar - Włodzimierz. r=ionej, albo imię nie występujšce wprawdzie w ka- lendarz,,z chrzeœcijańskim, ale noszone przez osobę blisko zwišzanš z nowochrzczeńcem, a więc na przykład jego feudalnego zwierzchnika, j#go ojca chrzestnego czy też biskupa dopełniajšcego ceremonii. Nie musialo nato- miast pochodzić to imię z obcego neoficie kręgu etnicz- nego. Tak działo się co pr#wda w wielu wypadkach, ale nie można tego traktować jako niewzruszonš, pra- wem okreœlonš regulę. Po prostu patronami chrztu pogańskich przedtem ksišżšt bywali normalnie biskupi czy władcy obcych krajów i przez to właœnie neofitom dostawały się najczęœciej cudzoziemskie imiona. Mogło się zdarzyć jednak ró#.#nież inaczej. Mieszkowi na przy- kład patranowali przy chrzcie ksišżęta czescy i odpo- wiadałoby przyjętemu zwyczajowi, gdyby przekazali swemu pupilowi wła5ne imię. Wówczas ksišżę polski dodałby do pierwotnego, "pogańskiego" imienia sło- wiańskiego drugie imię Bolesław, "chrzeœcijańskie" ale także słowiańskie. Płynie stšd ważny wniosek, że etniczny charakter imienia nie przesšdz;-ł jeszcze czy było ono imieniem pierwotnym, czy póŸniej przybranym. Wszelkie w ogóle przedwczesne rozstrzygnięcia w tym względzie sš niebezpieczne. W gruncie rzeczy brak jest dostatecznyeh podstaw, by przed skrupulat- nš analizš obu imion Mieszka orzekać, które z nich jest imieniem chrzestnym. l Vawet jednak gdyby się zdawało, że takie podstawy istniejš, trzeba pamiętać, że może to być tylko nasze złudzenie, wynikajšce z niedostatecznej wcišż znajomoœci poszczególnych oko- licznoœci. Mimo to spntykamy się niejednokrotnie ## lite- raturze przedmiotu z takim lekkomyœlnym eliminowa- niem z góry jednej 1ub drLłgiej możliwoœci. Tak więc W. Semkowicz, jedyny zr2sztš dotšd obrońca tezy ; c chrzeœcijańskim charakterze imienia Mieszko, po- 96 9 # minšł całkowicie kwestię imienia Dagome43. O wiele liczniejsi zwolennicy poglšdu, że Dagome jest imie- niem chrzestnym, odr#ucali a priori ewentualnoœć prze- ciwnš44. Posługiwano się przy tym trzema argumen- tami. Po pierwsze, ksišżę polski miał być znany kro- nikarzom jako Mieszko #eszcze przed przyjęciem chrztu45; po drugie, wystšpienie jedyny raz jako Da- gome w korespondencji z papieżem œwiadczyłoby za tym nieużywanym paza tym imieniem jako za imie- niem chrzestnym#6; po trzecie, wnuk Mieszka i nosił imiona Mieszko-Lan-Ibert, a ponieważ Lamber`t jest imie- niem chrzeœcijańskim, przet## nie mogło nim być imię Mieszko 4#7. Pierwsze z powyższych t#wierdzeń jest jednakże nie- œcisłe. Najwczeœniejsze relacje o Mieszku I pachodzš od Ibrahima ibn Jakuba i od Widukinda z Korwei4s. Ostatnio przyjmuje się, że Ibrahim opowiada o stosun- kach z 966 r. 49 Chociaż więc nie wspomina o chrzcie księcia polskiego, nie może to być dowodem, że znał Mieszka jeszeze jako poganina. Podróżnik arabski zda- wał sprawę z tego o czym go poinformowano. Ustęp poœwięcony chrystianizacji Bułgarów nie może œwiad- czyć o jego szczególnych zainteresowaniach sprawami 95 W, Semkowicz, Geneza żmżenża "Mżeszko" z hżstoryczn2go punktu u,żdzenża, w: Inter Arma, Kraków 1946, s. 67 nn. '4 St. Urbańczyk, O imżę pżerwszego hżstorycznego księcża PoIa7#, w: Inter Arma, Kraków 1946, s. 107 nn., szczególnie s. 117; H. Łovr- miański, op. cit., Imżę chrzestne; J. Otrębski, Imiona pżeru,szej chrze- œcżja#skżej pary kst‡żęcej w Polsce, Slavia Occidentalis 18 (1947), s. 112 nn.; L. Kolankowski, op. cit. 4# H. Łowmiański, Imżę chrzestne, s. 211. 46 Ibidem, s. 212. 4' St. Urbańczyk, op. cit., s. 117. 's Relacja Ibrahima żbn Jakuba, s. 50; Widukind, III, 66. 4' T. Kowalski, Z badań nad reLacjq. o Słowżanach Ibrahżma i5ůn Jakuba - zagadnżenże Ibrahżm Turtusż, Sprawozdania PAU 44(1939), . 133 nn., oraz tenże, w komentarzu do cytowanego wydania Relac;i Ibrahżma, s. 40; J. Widajewicz, Studża nad relacjš o Siowżanaeh Ibrahima ibn Jakuba, Rozprawy PAU 71(1946), s. 16, oblicza pobyt Ibrahima w Niemczech na połowę 966 r. wyznaniowymi, lecz jest ‚ylko dowodem, że na to zwrócono w konkretnym wypadku jego uwagę. Ksišżę czeski był w tym czasie nie#,Nštpliwie chrzeœcijaninem, a jednak relacja arabska ani słowem o tym nie wspo- mina. Milczenie Ibrahima o chrzcie Mieszka nie daje więc również podstawy do żadnych wniosków chrono- logicznych 50. Tym bardziej nieporozumieniem jest powoływanie się na Widukinda. Kronikarz saski przedstawia wpraw- dzie wydarzenia poprzedzajšce chrzest Mie#zka, ale do pisania kroniki przystšpiK dopiero w 967 r., wiado- moœciami zaœ dotyczšcymi Polski uzupełnił jš w jesz- cze póŸniejszych latach5l. Wszystkie zatem posiad#ne przez nas wzmianki o księciu polskim jako ó Mieszku powstały wtedy, gdy władca Polan nosił już oprócz imienia pierwotnego tak- że imię chrzestne. Że kronikarze i rocznikarze nazywajš naszego księ- eia bez wyjštku Mieszkiem, właœnie zaœ dokument adresawary do głowy koœcioła notuje imię Dagome, to sugeruje rzeczywiœcie, jak gdyby ostatnie miano było imieniem chrzestnym. Nie wystarcza to jednak za da- wód. Możemy przecież bez trudu wskazać przykłady, gdy roczniki - także polskie - wymieniały Piastów pod imionami przez nich oficjalnie nie używanymi, a za to majšcymi chrzeœcijańskš tradycję. Tak na przy- kład Rocznik kapitulny krakowski notuje Mieszka II jƒko Lamberta, a Włcdzisława I jako Hermana 52, choć o tym ostatnim wiemj, że w aktach oficjalnych używał jedynie słowiańskiegn imienia53. Czy w stosunkach # Niepotrzebnie chwyta się różnych hipotez J. Widajewicz, Chrzest Palskż, s. 445 n., aby tglko wywieœć, że Ibrahim otrzymał wiadomoœci o Polsce prz‚d chrztem lilieszka I. s' R.. Beumann, Wżdukżnd von Korveż, Weimar 1950, s. 9. s= MPH, II, s. 749, 796; zob. wyżej, przyp. 22 i 24. 59 Monumenta Polonżae Paleographżca, tabl. I. 99 z papieżem obowišzywał inny zwyczaj - nie wiemy. Wysuwany przykład Izasława kijowskiego, który wobec papieża występuje jako Dymitr54, nie stanowi całko- witej analogii. Pomi#ajšc różnicę czasu, dotyczy on księcia Rusi, gdzie - jak wspominaliœmy - do imienia chrzeœcijańskiego przywišzywano większš wagę niż w kręgu łacińskim. W każdym razie używanie drugiego imienia nie było regtzłš w kancelarii papieskiej. W li- stach tego samego Grzegorza VII biskup praski Jaro- mir-Gebhard występuje raz pad jednym, raz pod dru- gim imieniem#5. Jeœli zwżócimy ponadto uwagę na prawdopodobieństwo nawišzania przez Mieszka kon- taktów z Rzymem jeszcze przed przyjęciem chrztu, o czym obszerniej powiemy w następnym rozdziale, to stańie się dopuœzczalne przypuszczenie, że także póŸniej mógł występować nie pod imieniem chrzest- nym, lecz pod tym, pod jakim od dawna był znany dyplomacji papieskiej 56. W œwietle naœzych uwag o dwuimiennoœci œrednio- wiecznej okaże się również chybione apodyktyczne twierdzenie St. Urbańczyka, który w dyskusji z W. Sem- kowiczem wykluczył możliwoœć, aby "Mieszko" było imieniem chrzeœcijańskim, gdyż wtedy nie byłoby rze- komo możliwe zestawienie Mieszko-Lambert, jako że jedna osoba nie mogła pcdobno nosić dwóch imion " MGH Epist. selectae II, s. 236, z 17 IV 1075: "Gregorius epi5copus servus servorum Dei Demetrio regi Ruscorum..." Wskazuje na. to H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 212. Ałe i w kronikach zachodnich nazywano Izasława Dymitrem, zob. Lamperti monachi Hersfelden.sis opera, ed. O. Hołder, Hannoverae 1894, s. 202: "Ruzenorum rex Deme- trius nomine". H. Łowmiański, Irnię chrzestne, s. 212, przyp. 27, tłu- maczy w zwišzku z tym, że "Ÿródła niemieckie przyjęły to imię jako Iepiej znane niż egzotyczne ruskie". Może ten sam motyw kierował i Grzegorzem łub też samym Izastawem w stos-nkach z Zachodem? ss Cod. dip1. Bohem.iae, s. 63 nn., nr 62-66, 68-73, 75. W doku- mentach cesarskich natomiast "Gebehardus", ibidem, nr 78 (s. 81), 86 (s. 93). ss Takie przypuszczenie wysuwał też W. Semkowicz, Geneza im.te- nia "álieszko", s. 71. chrżeœcijańskich #'. Argument ten trzeba odrzucić, gdyż nie znajšc przyczyn, z których Mieszko II nosił dwa imiona, nie możemy rozstrzygać czy tylko jedno z nich, czy też oba mogły być chrzeœcijańskie #s; wszelkim zaœ teoriom o koniecznej różnicy typu między imionami tej samej osoby zaprzecza zarówno cytowany już przy- kład burgundzkiego Ottona-Wilhelma, jak i wzięty z naszej historii - drugiej żony Władysława-Hermana Judyty-lVlarii 59. Jak z przeprowadzonej dyskusji wynika, tylko jed- noczesne rozpatrzenie genezy obu imion Mieszka I mo- że uzasadnić odpowiedŸ na pytanie, czy któreœ z nich, i które mianowicie, było imieniem ehrzestnym. Da,go`me Spoœród znanych obecnie przekazów rękopiœmien- nych regestu dokumentu Dagome iudex częœć z nich podaje imię wystaw#y jako Dagome, pozostałe zaœ- jako Dagone#0. Mniejsza oryginalnoœć tej drugiej po- staci, która kojarzy się z formami łacińskiego ablatiwu trzeciej deklinacji, sprawiła, że w nowszej literaturze spotykamy coraz więrej zwolenników traktowania jej jako poprawniejszšfil. Wzorowa analiza wszystkich s' St. Urbańczyk, op. cit., s. 117. ss Dwa chrzeœcijaziskie imiona sš np. możłiwe u zakonnika, nie ma zaœ powodów, by odrzucać możłiwoœć piez-wotnego przeznaczenia Mieszka II do kariery duchownej. Jego wykształcenie poœwiadczone przez iist Matyłdy (MPH, I, s. 323) oraz wzmianka CaLend. Necrolog. Monasterii s. Mƒchaelis in Babenberg (Fon.tes 'rer. Gern2., IV, s. 502) pod 11 v: "Misico dux Połonorum frater noster", każš uwzgłędnić tę ewentuałnoœć. s0 por. O. Balzer, Genealogi.n Piastów, s. 106. 80 Zob. zestawienie wszystkich przekazów w pracv H. Łowmiań- skiego Imię chrzestne, s. 234 nn. s# Przyjšł tę Iekcję R. Hołtzmann, B"h#n.en und Polen, s. 18. Tak też H. Łowmiański, In2ię chrzestne, s. 266, choć z przeprowadzonej 101 100 przekazów przeprowadzona przez H. Łowmiańskiego wykazała jednak bezzasadnc,œć tego poglšdu. Wymie- nione przekazy należš bowiem do dwóch rodzin, z któ- rych jedr.a zna tylko formę Dagome, druga - Dago- ne 62. Zachowany materiał nie pozwala dziœ ustalić me- todš analizy filiacji, która grupa przekazów przecho- wała bezbłędnie pisó#vnię oryginału, która zaœ konty- nuuje omyłkę wczeœniejszego kopisty. Rozstrzygnšć sporne zagadnienie pozwoliłoby dopiero odnalezienie imienia usprawiedliwiajšcego jeden z dwóch znanych zapisów s3. Dotychczasowe badania nie doprowadziły do zado- walajšcego rezultatu. Nie przyniosły one nie buƒzšcej wštpliwoœci identyfikacji imienia Dagome-Dagone, acz- kolwiek rozpatrzono już wiele możliwoœci. Z nich na uwagę zasługujš przede wszystkim próby wyprowaƒzenia tych form z imionnictwa normańskiego, podejmowane zwłaszcza przez tych uczonych, którzy skłonni sš upatrywać w Dagcme-Dagone przedchrzeœci- jańskie imię Mieszka I. Usta?ono przy tym, że pierwia- stek dag- występuje istotnie w anomastyce skandynaw- skiej, a jako stosunkowo najbliższe zapisowi imienia naszego księcia odnal#ziono imiona Dagró4 oraz Dag- styggs5. Trudno j#dnak trwać w przekonaniu, że imię Dagr lub Dagstygg jest identyczne z Dagome lub Dagone, skoro różni się zasadniczo końcówkš i nie za- wiera ani spółgłoski m, ani spółgłoski n. Ortografia przez tego uczonego analizy przekazów dokumentu taki wniosek by- najmniej nie wynika. Za lekcjš "Dagone" oœwiadczył się też A. Giey- sztor w: Historia Polski, t. I, pod red. H, Łowmiańskiego, cz. 1, s.99. 6# H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 234 nn. 6' W œwietle dotychczasowych badań więcej zaufania budzi lekcja "Dagome" jako lectio dificilior, na co słusznie zwraca uwagę J. Otręb- ski, Imiona, s. 115. 64 L. Schulte, Beitr"ge zur ditesten Geschichte Polens, Zeitschriit d. Vereins f. Geschichte Schlesiens 52 (1918), s. 49 n. Imię to zaczerpnšł Schulte z indeksu do Scriptores rerum Danicarum. 65 H. J"nichen, op. cit. œredniowieczna miała wprawdzie wiele kłopotów z od- dawaniern nazw obcych fonetycznie językowi łaciń- skiemu i odznaczała się bardzo niejednolitym traktowa- niem samogłosek, ale zršb spółgłoskowy wyrazu noto- wała na ogół poprawnie. Toteż identyfikacja nie uwzględniajšca prze'#azywanego nam rozkładu spół- głosek w imieniu D#gome-Dagone nie może budzić zaufania. Zwracała na to też uwagę krytykass. Jeżeli mimo to wyznawcy teorii normańskiej mogš trwać przy swej hipotezie, dzieje się tak dlatego, że wszystkie nie- mal kontrpropozycje #š obcišżone tym samym błędem metodycznym. Tak więc W. Semkowicz zwrócił uwagę na możli- woœć wywiedzenia Dagome-Dagone z imionnictwa cel- tyckiegos#. Rzeczywiœcie, wiele imion osobowych ura- biano od tematu staroiryjskiego dag- lub deg- oznacza- jšcego "dobrego"ss. Skrup;zlatne poszukiwania konty- nuowane przez H. Łowmiańskiego doprowadziły do wykrycia takich imion jak Daigh-Dagaeus oraz Dega s9, a więc równie dalekish od stanowišcego przedmiot za- gadki zapisu, co propozycje normanistów. Ostatnio pewnym uznaniem cieszy się w nauce pol- skiej zrównanie Dagome-Dagone z Dagobertem. Roz- wišzanie to, którego autorem jest znany z interesujš- cych pomysłów językc.,znawca J. Otrębski 70, spopulary- zował w historiografii H. Łowmiański łšczšc ten po- mysł z hipotezš lotaryńskiego pochorlzenia pierwszej 66 L. Koczy, Dago#n.e iudex, s. 16; G. Labuda w Rocznikach Hi- storycznych 15(1946), s. 287. 6' W. semkowicz, Geneza ńmienia "Mieszko", s. 71. 68 Ibidem. H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 262. 66 H. Łowmiański, Inz.ię chrzestne, s. 264. '6 J. Otrębski, I#n.iona, s. 122 nn. Uczony ten zajmuje w wielu kwe- stiach stanowisko ostro krytykowane przez innych językoznawców; por. tenże, Stowianie, Rozwiqzanie odwiecznej zagadki ich nazw, Po- znań 1947 i recenzję T. Lehra-Spławińskiego, Znowu o n.azwie Sto- wian, Język Polski 28 (1948), s. 140 nn. oraz Rozprawy i szkice, s. 131 nn. 102 103 misji polskiej 7?. Niezależnie od historycznych przesła- nek wywodu, których niesłusznoœć wykazujemy w wie- lu miejscach niniejszej rozprawy, także w tym tłuma- czeniu nie zadowala strona etymologiczna. Od Dago- berta do Dagome czy Dagone bardzo daleka droga. Szezęœliwie unika podstawowego błędu wszystkich przedstawionych wyżej koncepeji dawniejsza propo- zycja A. Bielowskie#o, który identyfikował Dagone z bawarskim imieniem Tagino '2, znanym przede wszy- stkim jako miano współezesnego Bolesławowi Chrobre- mu arcybiskupa magdeburskiego73. Północnoniemiec- kie zapisy imienia Tagino zmieniajš poczštkowe bez- dŸwięczne t na d tworzšc postać bardzo zbliżonš do Dagone. Spostrzeżenie to niedawno podjęła i rozbudo- wała D. Borawska u#asadniajšc wybór takiego właœnie imienia chrzestnego #oœcielnymi i politycznymi zwišz- kami palsko-bawarskimi w okresie chrztu lVlieszka'4. Mimo niewštpliwych zalet również ta hipoteza nie da się utrzymać. Z historycznego punktu widzenia nie- zrozumiały wydać się musi taki wybór imienia chrzest- nego. Nie jest to imię wzięte z kalendarza chrZeœcijań- skiego, a więc byłoby ono imieniem œwieckiego patrona. Tymezasem z nikim, kto stałby w ówezesnej hierarehii na równi z #Vlieszkiem lub wyżej od niego, nie da się ono zwišzać. Mógł je nosić jakiœ wielmoża bawarski ##, " H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 264. Uezony ten jest zresztš całkowicie œwiadom hipotetycznoœci takiej identyfikacji; por. ibidern, s. 276: ".. brak konkretnej wskazówki, że Dagone oznaczało Dagobert, sprawia, iż zdołaliœmy ustalić tylko to, co być mogło, nie ma jednak pewnoœci, że tak istotnie było". 'g MPH, I, s. 148. Zestawia Dagome z Tagino również L. Sehulte, Beżtr"ge. '3 Por. Thietmar, V, 40-44 oraz Arnold, Vżta s. Woljgangż, MGH SS, IV, s. 525. " Interesujšca teza mgr Danuty Borawskiej znana mi jest z ust- nego referatu Autorki oraz z przeprowadzonych z Niš dyskusji. '# Arcybiskup Tagino pochodził z rycerskiego rodu osindłego w po- bliżu Ratyzbony; zob R. Bauerreiss, op. cit., s. 205. J. Widemann, Dże Tradżtżonen des Hochstżfts Regensburg und des Klosters St. Emme- ale nie sposób przypuœcić, by ojeem chrzestnym udziel- n#go bšdŸ co bšdŸ księcia, cennego sojuszni'ka dworu bawarœkiego, był ktoœ spoza kręgu ksišżšt. Zrównanie Dagone Tagino, choć bardzo s#gestyw= ne, nie da się również pogodzić z cechami ortografii do= kumentu Dagome iudex. Żona Mieszka Oda została w nim mianowicie z#pisana jako Ote. Tendenejš pisa- rza było więc zastępowanie d przez t, nie zaœ odwrot= nie. Stšd ewentualny zapis imienia Tagino jako Dagone nie wydaje się w tym dokumencie możliwy. Wobec takiego stanu badań poszukiwania trzeba pro= wadzić nadal. Sš one ułatwi#ne o tyle, że dotychezaso- we prace przesšdziły negatywnie możliwoœć odnale- zienia imienia Dagome-Dagone zarówno w kalendarzu chrzeœcijańskim, jak i wœróƒ imion germańskich lub celtyckieh '6. Obszar nie żbadany zmniejœzył się w ten sposób wydatnie. Poza tym sam fakt wahania się za- pisów między Dagome i Dagone dostareza ważnej przesłanki. Musiało to być imię egzotyczne dla kopistów rzymskich, a więc tal:że nie romańskie. Pozostaje za- tem jeszeze do przejrzenia tylko zasób imion słowiań- skich. Fakt, że nie rozważano dotšd takiej możliwoœci7sa da się wytłumaczyć jedynie siłš apriorycznych sugest, cišżšcych na badaczach tego zagadnienia. Jedni z nich bowiem zakładali normańskie pochodzenie Mieszka, drudzy zaœ widzieli ### Dagome-Dagone imię chrzestne, a więc najehętniej imię œwiętego chrzeœcijańskiego. Tymezasem poprawna droga wieœć powinna najpierw do odœzukania imienia o charakterystycznym ukła-dzie ram, Mnehen 1942, nr 264, podaje darowizny jakiegoœ Taginona na rzecz klasztoru. 'g Materiał zreferował H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 262 nn. ,sa prócz M. Rudnickiego, Połskże Dagome żudez ż wagryjska Po- daga, Slavia Occidentalis 7 (1928), s. 135 nn., którego pracę niesłusznie się ignoruje. 104 105 spółgłosek d-g-m(tz), które mogłoby być notowane w po- staci Dagome lub Dagone. Dopiero po identyfikacji imienia można wycišgać wnioski dotyczšce jego cha- rakteru. Poszukiwane imię znaleŸliœmy w tzw. bulli gnieŸ- nieńskiej z roku 1136, gdzie między innymi imionami słowiańskimi wymieniony został Digoma 7'. Digoma od Dagome różni się wł3œciwie tylko pierwszš samogłoskš, odmiennoœć końcówki jest bowiem tylko pozorna. Od dawna zwracano uwagę na oryginalnš manżerę orto- graficznš pisarza dokumentu Dagome iudex, polegajšeš na zastępowaniu końcoweg## -a literš e7s. Tak więc Ote czytamy jako Oda, Dagome zaœ powinniœmy czytać jako Dagoma 7sa. Odległoœć między Dagoma i Digoma nie wykracza zaœ poza normalne obocznoœci ortograficzne przy pisowni słowiańskich imion7y. Skłonni więc jesteœmy identyfikować obydwa imio- na. W każdym zaœ razie można przyjšć za rzecz pewnš, że sš to imiona tego samego typu, uformowane według tego samego wzoru. Czy jednak sš t,# imiona słowiańskie? Sam fakt za- notowania jednego z ;lich w kontekœcie innych polskich imion nie przesšdza ##,czywiœcie sprawy, zwłaszcza że dla naszego ucha brzmi ono dóœć obco. Trzeba więc sprawdzić, czy polskim Ÿ#ódłom sš znane inne jeszcze imiona z końców'kš -oma. " J. Rozwadowski, BuLLa z r. 1136 jako najstarszy zabytek języka poLskżego, Materiały Pol. Kom. Jęz. 4(1909), s. 450; T. Lehr-Spławiński, Język PóLskż, (Pochódzenże, powstanże, rozu,ój), Warszawa 1947, s. 97. 's R. Holtzmann, B"hmen und PoLen, s. 27; L. Koczy, Dagome żudez, s. 16, przyp. 3. 7sH Tak je też rekonstruuje M. Rudnicki, PoLskże Dagome iudez ż wagryjska Pódaga, s. 135 nn. 'o Por. zamienne używanie liter "i" i "a" w wyrazie "dziad"; "Sulidad" (Sulidziad) - BuLLa GnżeŸnżeńska, ed. Rozwadowski, loc. cit.; "Dhadusa" (Dziadusza) - Kodeks Mogilneński, nr 12; "Didumila" (Dziadumiła) - MPH, V, s. 680. Okazuje się, że tak. W œredniowiecznyćh dokumen- tach odnajdujemy iminna Witoma s0, Niedoma sl, Brzez- domas2. Do naszych czasów przechowało się jako na- zwisko dawne imię Trzaskoma s3. Z nazwisk Gadomski, Gostomski, Ciechomski, Żeromski, Żyromski, można wydobyć imiona Gadoma, Gostoma, Ciechoma, Żuro- mas#. Œladem tychże imion sš dzierżawcze nazwy miejscowe Ciechomin, Żeromins5. Analogicznie nazwy miejscowe Tarchomin czy Wołomin pochodzš od imian Tarchoma i Wołoma. 2 nieco mniejszš pewnoœciš można nawišzać Radom, Strzegom i Stradom do osób o imio- nach Radoma; Strzegoma, Stradomas6. Istnienie imion pnlskich zakończonych na -oma za- uważył już W. Taszyckis7, choć nie wyodrębnił ich w osobnš grupę. Nie potrafił też dać zadowalajšcego wyjaœnienia ich etymologii. Nad wywodami W. T...szyc- kiego zacišżyła nie zawsze korzystnie jego podstawowa so "Vithoma"; M. Perlbach, PommereLLżsches Urkundenbuch, Dan- zig 1881, nr 526. s, "Nedoma"; A. Brckner, Das Necrologżum, s. 373; Cod, dżpt. Bohemżae, s. 161. , s= "Brezdoma"; Kodeks dypL. ksżęstwa n2azowżeckżego, Warszawa 1863, nr 10. ss Spżs teLefónów m. st. Warszawy ż województwa u,arszau,skżego na rok 1959/60, Warszawa 1959, s. 359. s' Por. W. Taszycki, Pochodzenże nazwżska 2eromskż, Język Polski i4(1929), s. 97 nn. ss W. Taszycki, Patronimżczne na#wy mżejscou,e na Mazows:sea, Kraków 1951, s. 37 i 72, przyp. 5. so por. W. Taszycki, SLowżańskie nazwy mżejscowe (UstaLenże po- działu), Kraków 1946, s. 40, gdzie o tego typu nazwach miejscowych stwierdza autor, że sš one "bez cienia wštpliwoœci nazwami dzierżaw- czymi". Tamże wyprowadza się nazwę miejscowš Radom od imienia Radom. Imię Radoma jest jednakże poœwiadczone Ÿródłowo; Cod. dipL. Bohemżae, I, nr 390: "Radoma quoque dedit suum ugezd". Liczne imio- na tego typu odtwarza z nazw miejscowych R. Trautmann, Dże ELi#- und OstseesLavżschen Ortsnamen, 3 tomy, Berlin 1948 nn., np. Bšdoma, Luboma (t. I, s. 174), Strachoma (ibidem, s. 175), Tšgoma (ibidem, s: 176). s, W. Taszycki, Najdawnżejsze poLskże żmżona osobowe, Rozprawy PAU, Wydz. Filolog. 62 (1925) nr 3, s. 46 n.; tenże, Patronżmiczne nazi,uy miejscou#e na Mazou,szu, loc. cit. 106 107 teza, że s#owiańskie żmiona jednoczłonowe sš z reguły skrótem lub zdrobnieniem imion dwuczłonowych ss. Stšd jego usiłowania, by każde imię jednoczłonowe nawišzać do odpowiadajšcego mu imienia dwuczłonowego s9. Nie zawsze okazało się tu możliwe i oprócz imion dwu- członowych oraz ich skrótów czy spieszezeń musiał W. Taszycki wyróżnić grupę imion niewštpliwie jedno- członowych, jak Warga, Kędzierza, Piskora, Czaja itp. 9o, które zresztš traktuje - może i słusznie - raczej jako przezwiska, oraz grtzpę im:on imiesłowowych9l. Do tych ostatnich zalicza przede wszystkim imiona majšce formę imiesłowu przeszłego biernego, jak Biegan, Bo- jan, Kochan itp., oraz - ale mniej już chętnie - imio- na o formie starego imiesłowu biernego czasu teraŸniej- szego, jak Cieszym, Myœlim, Borzym itp. W niektórych z nich wolałby jednak W. Taszycki upatrywać tak zwane przez niego d#vutematowe skrócenia imion dwu- członowych. Tak więc Myœli-m jest według niego skrci- conym Myœli-mirem, á,adzi-ln skróconym Radzi-mirem itd. ## Do owych dwutematowych skróceń zaliczył też po- czštkowo W. Taszycki imiona typu Witoma, nawišzu- jšc Wito-ma do Wito-mira9#. W póŸniejœzych pracach zlnodyfikował jednak nieco swój poglšd. Uznał miano- wicie ostatecznie imiona typu Witoma lub Ciechoma za jednotematowe skrócenia imion dwuezłonowych wzmoc- nione przyrostkiem #4. Powstawać miały więe one w ten #R W. Taszycki, Najdawniejsze polskie i'miona osobowe, passim. "s Ibidem, s. 46 nn. "a Ibidem, s. 59 n. "' Ibidem, s. 45 n. "' W. Taszycki, Najdawniejsze polskie iYniona osobowe, s. 47. o imio- nach osobowych majšcych formę starego imiesłowu biernego czasu teraŸniejszego por. uwagi J. ftozwadowsk:ego w Roczniku Slawistycz- n ym 8 (1918), s. 275 n. sa W. Taszycki, Najdnwniejsze polskie i'miona osobowe, s. 46. s" W. Taszycki, Patroninziczne nazwy #n-iejscowe na Mazowszu, loc. cit. 108 sposób, że do pierwszego członu imienia złożonego do- dawano sufiks -'nza, np. Witu-sław - Wito-ma, Ciecho- -sław - Ciecho-ma. #odobnš rolę odgrywały też inne przyrostki, których W. Taszycki wylicza kilkanaœcie, 95 m. in. -sz, -ch,, -ek, -ko, -a-ta. Jeżeli jednak nie nasuwƒ sprzeciwów poglšd, że imię Bogu-sz jest skrótem Bogu=sława, Dobro-ch- Dobro-sława, czy Jar-ek - Jaro-sława, to trudno się pogodzić, by podobnš funkeję, co sufiksy -sz, -cl2, -ek, miał pełnić także sufiks -aZu w takich imionach, jak Ogorzała czy Tarehała`'o. Wymienionych przykładowo imion nie da się na#Frišzać do żadnego imienia dwu- członowego. Tworzy #e najwyraŸniej sufiks -a#u od te- matu czasowników n#orz-eć, tareh-ać. Sufiks ten jest ...o dziœ produktywny i tworzy odezasownikowe no- mina agentis g7. Podobnie chyba przedstawia się sprawa imion typu Witoma. Tylko nżeliczne z nich udałoby się nawišzać do imion dwuczłonowych. Wszystkie natomiast rozkła- dajš się r#a temat czasownika i sufiks -o7n,a9s. Sufiks ten jest dziœ nieproduktywny; możliwe, że produktyw- noœć swš utracił nawet w bardzo odległej epoce, na co by wskazywał brak wyrazów pospolitych o takim za- końezeniu w naszym językl,:. Ale godzi się zauważyć, że czasowniki, od których urabiano imiona na -o7n.a s; W. Taszycki, Najdawniejsze polskie imiona osobowe, s. 48 nn. '" Ibidem, s. 58. "' T. áenni, J. Łoœ, K. Nitseh, J. Rozwadowski, H. Ułaszyn, Gra- matyka języka polskiego, Kraków 1923, s. 219. Por. J. Bystroń, Nu- zwiska polskie, wyd. 2, Lwów 1936, s. 7 n., który wskazuje, jak tego typu nomina agentis stawały się przezwiskami a póŸniej nazwiskami. "e Witoma : witać; Trzaskoma : trzaskać; Gadoma : gadaE; Gosto- ma : goœcić; Ciechoma : cie5zyć; 2uroma : żurzyć; Tarehoma : tarehać; Wołoma : woleć (lub : wołać) ; Radoma : radzić ; Strzegoma : strzec ; Stra- doma : stradać; Luboma : łubić; Strachoma : straszyć; Tagoma : tażyć; Niedoma : nie dać. - Nie przemawia do przekonania interpretacja imlenia Niedoma jako złoŸenia Nie#doma (W. Taszycki, Najdawniej;zc polskie imiona osobowe, s. 50). - O imieniu Brzezdoma zob. niŸej, przyp. I00. 109 należš także bez wyjštku do zasobu prasłowiańskiego 9o. Niektóre z nich, jak tarchać lub stradać, odczuwamy już jako archaizmy. Aby zrozumieć imię Brzezd-oma musimy sięgnšć do języka czeskiego, gdzie znajdziemy czasownik brzezdi se ("dnieje"), nie zachowany w pol- szczyŸnielUO. Imiona na -o#na zanikły też wczeœniej niż inne typy imion slowiańskich i już w materiale œredniowiecznym spotykamy je bardzo rzadko. Wszyst- ko to wskazuje na starożytnoœć owych imion a jedno- czeœnie tlumaczy, czemu brzmiš one tak niezwykle w naszych uszach. Imię Digoma-Dag#lna musi być zatem również two- rem odczasownikowym. Niełatwo jednak okreœlić, od jakiego czasownika #ostało ono urobione. Nie wiemy bowiem, która pisownia - dokumentu Dagome iudex czy bulli gnieŸnieńskiej - właœciwiej oddawała wy- mowę. Wydaje się, że pierwszeństwo należy oddać raczej bulli, której pisarz zdołał sobie poradzić z dużš konsekwencjš z przeszło czterystoma wyrazami pol- skimi. Specjaliœci rekonstruujš zapis Digoma jako Dzi- goma lol. gyloby to w-ięc imię pochodne od czaso#.#nika dzigać. Ten zaœ mamy poœwiadczony w tekstach staro- polskich jako odpowiednik dzisiejszego dŸwigać 102. In- o" Por. wykaz w-yrazów prasłowiańskich u T. Lehra-Spławińskiego, ELement praslowżańskż w dzisżejszym slownżctwże polsktm, w: Studia h2storyczne ku czcż Stanżslawa Kutrzeby, t. II, Kraków 1938, s. 469 nn. (przedruk w tegoż, Rozprawy ż szkżce, s. 138 nn.). lOP #;#ig W, Taszyckiego, Najdawnżejsze polskie żmżona osobo#e, s. 50, imię Brzezdoma miałoby być złożeniem "brzez" (="przez" w zna- czeniu "bez") T "doma". Sztuczny ten wywód nie przemawia do prze- konania. W œwietle zestawionego wyżej (przypis 98) materiału należv uznać to imię za pochodnš staroczeskiego czasownika "brzezdi se". Do tego ostatniego zob. A. Brckner, Stownżk etymotogżczny języka polskiego, wyd. 2, Warszawa 1957, s. 44, pod hasłem "brzask", oraz V. Machek, Etymologżcky slovnik jazyka óesk‚ho a slovensk‚ho, Praha 1957, s. 47, pod hasłem "b#esknouti se". '0' J. Rozwadowski, Bulla z r. 1136, s. 450. '0= Zob. A. Brckner, Stownżk etymologiczny, s. 114, pod hasłem "dŸwigaE". W językach serbskochorwackim i bułgarskim również brak "w": por. V. Machek, op. cit., s. 104, pod hasłem "dvihat". teresujšce nas imię oznaczalnby więc "tego, którego się dŸwiga". Wyprowadzona etymologia jest oczywiœcie hipote- tyezna. Nie ulega natomiast wštpliwoœci, że nomen- klatury na -o#n,a stanowiš jeden z najstarszych typów imionnictwa polskiego. Tyl2 pewnoœci wystarczy, by wycišgnšć z przedsta#Nionych faktów historyczne wnio- ski. Najważniejszym z nich będzie stwierdzenie, że Mie- szko I wystšpił w dokumencie Dagome iudex pod imie- niem slowiańskim. Nie mogło to być imię nadane mu na chrzcie. Przeciwnie: trzeba w nim widzieć pierwsze imię naszego księcia, ud dawna noszone i używane. Niezamierzonym wynikiem przeprowadzonych ba- dań jest także odebra#ie teorii o normańskim pocho...ze- niu polskiej dynastii walnego argumentu. Tajemnicze imię Dagome œwiadc;.y właœnie, jak się okazało, o sło- wiańskoœci Mieszka. #'Vlieszko Imię Mieszko, pozornie o tyle prostsze i bardziej swojskie od omówionego poprzednio, już w œrednio- wieczu było w Polsce niezro#umiałe i stawało się przed- miotem dociekań etymologicznych. Jest też nim w dal- szym cišgul03. próbujšcy dotrzeć do jego znaczenia Kadłubek lU# i autor Kroniki Wielkopolskiej los majš wœród wspólczesnych uczonych nie byle jakiego konty- nuatora w A. Brcknerzelos. Skromniejsze ambicje, soa por. spostrzeżenia W. Semkowicza, Geneza żmżenża "Mżeszko", s. fi7 i 84. 'o` MPH, II, s. 276: "Mesko id est turbatio". 'o5 MpH, II, s. 482: "Meska enim seu turbatio a commotione dicitur". ms A. grckner, Beitrge zur "łtesten Geschżchte der Slaven. tand 110 11I @ ograniczone do starań, by imię Mieszko nawišzać do bardziej ...ostojnego imienia dwuczłonowego, reprezen- tował pierwszy Długosz lo7, współczeœnie zaœ cała ple- jada językoznawców: Baudouin de Courtenay 108, W. Taszycki los, St. Urbańczyk llo, J. #trębski 111. Największy ro#głos historiograficzny uzyskał po- mysł A. Brcknera. Jego zdaniem pierwotna forma imienia Mieszko brzmiała Mieszka i była pieszczotli- wym skrótem wyrazu mied'wied', czyli niedŸwiedŸ. Po- wolywał się przy tym uczony slawista na podobnie brzmišce naz#vy nadawane niedŸwiedziowi przez Sło- wian południowych - meczka, i wschodńich - miszka, oraz na litewskš pożyczkę: meszka 112. Autorytet A. Brcknera sprawił, że podyktowane przez niego rozwišz#nie przyjęli bezkrytycznie nie- którzy poważni historycy 113. Nie wzbudziło ono nato- miast entuzjazmu wœród językoznawcówll4. Podnie- Lżtauer, Archiv f. slavische Philologie 21 (1889); tenże, w: Zeitschritt f. vergleichende Sprachforschung 43(1909). 'o' Długosz, op. cit., s. 94:, ...Królewic nazwany był Miescsławem... samo imię zdrobniałe Nlieszka... stšd powstać miało". ,os Za Kunikiem, Lęchica, Kwartalnik Hist. 12 (1898), s. 7. 'oo W. Taszycki, Najdawniejsze połskże i#niona osobowe, s. 48. "o St. Urbańczyk, op. cit., s. 107 nn. "' J. Otrębski, IYnżona, s. 110 nn. "# Zeitschrift f. vergleichende Sprachforschung 43(1909), s. ;:z5. c,ytuję za St. Urbańczykiam, op. cit.. s. 108: "Das lit. 'meszka uB"r" ist die slavische Keseform zu medvedż `#B"r##. . die allerdings bei den Sdslaven... nur als 'mecka vorkommt... die ich aber bei den West- slaven als rrxeska ansetze. Meszka finde ich wieder in dem Namen #es ersten historischen Piasten, Mżsaca, Miseco usw. (nach 960), den die Historiken weder zu schreiben, noch zu deuten wissen und der einfach #`B"r## bedeutet, wie seine nordische Vettern "Bi"rn## hiessen". "' J. Widajewicz, Wżchn7.an, Prace Kom. Hist. Poznańskiego Tow. Przyjaciół Nauk 7 (1933), s. 440; Z. Wojciechowski, Polska nad Wisł4 ż Odrc(, s. 28. IIł Zob. St. Urbańczyk, op. cit. s. 108 nn. W żadnym języku sło- wiańskim prócz rosyjskiego nie ma słowa "me'œka", żaden zachodnio- słowiański nie zna nawet "mećki". Najdawniejszy przykład "mećki" pochodzi z XIV w. (bułg. Bellum Troianum). Litewskie "meœka" i ło- tewskie "meœka", "miœka" sš pożyczkami póŸnych nowotworów polsko- -ruskich. siono, że prócz odosobnionego zapisu ro6yjskiego z XVI;II w. nie ma żadnego przekazu, który by po- œwiadczał istnienie w jakimkolwiek języku słowiańskim rzeczownika trr,żeszka czy #n,eszka. Żaden język za- chorlniosłowiański ńie zna również wyrazu 'm,eczka. W języku bułgarskim okreœlenie takie pojawiło się do- piero w XIV w. Ruski #n.ższka również jest póŸny i- pod'obnie jak p#lski mżœ - powstał z wczeœniej uro- bionego zdrobnienia imienia Michał. Te właœnie polsko- -ruskie nowotwory zapożyczyli dopiero Litwini i Ło- tysze. 'rakże z punktu widzenia historycznego pomysł A. Brckl-lera powinien wywołać sprzeciw. Miano zwie- rzęce jako imię księcia byłoby unikatem w Słowiań- szczyŸnie. W ogóle zresztš używane przez ludzi nazwy zwierzšt robiš wrażenie raczej przezwisk-przydomków niż właœciwych imion 115. Trudno też zrozumieć, dla- czego na#.wa taka byłaby nadana Mieszkowi w formie zdrobniałejlls. Nie zadowala bowiem wyjaœnienie A. Brcknera, jakoby pełna nazwa niedŸwiedzia sta- nowiła dla Słowian tabu 117. Przeczy temu występowa- nie przezwiska Mied'wied' w Ÿródłach 118, Inny wywód imienia Mieszka od nazwy zwierzęcia zaprezentował R. Holtzmann nawišzujšc zapis Mysco do myszy 119. poglšd taki, pocišgajšcy może laika, gdyż Fozwalałby odnaleŸć echa historyczne w legendzie o myszach, które Popiela zjadły, nie wytrzymuje kom- petentnej krytyki. Zn#k y w Roczniku œwiętokrzyskim "' W. Taszycki, Najdawniejsze polskie i'miona osobowe. 'Io Zwracał na to uwagę H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 218; "..-wydaje się... mało prawdopodobne użycie zdrobniałego imienia protoplasty przez szereg pokoleń Piastów, którzy nie pozostawili na- #et najmniejszego œladu użycia formy pełnej..." sx'A. Brckner, loc. cit. Ixe Kodeks T3niecki, t. I, nr 1: "Medeued"; ibidem nr 27: "Medwed". Dotychczasowa krytyka tezy Brcknera nie zwróciła na to uwagi. IIB H. Holtzmann, B"hm.en und Polen, s. 35. 112 113 oznacza po prostu gło#kę i, a tym samym odpada pod stawa kojarzenia Mieszka z myszkš. Niew#tpliwie z#robniała forma, jakš przedstawia so- bš imię Mieszko, prowadzi większoœć językoznawców# do przekonania, że mamy tu do czynienia ze spieszeze- ; niem - skrótem słowiańskiego imienia dwuezłonowego. W szezegółach różniš się jednak między sabš zwołen- nicy tego poglšdu. E. Kunik i Baudouin de Courtenay wyprowadzali Mieszka od Mœcisława'20, W. Taszycki i St. Urbańezyk oœwia#czajš się za Miecławem lub Miecisławem'2'. J. Otrębœki wreszcie wystšpił z ory- ginalnš, lecz wysnuta z fałszywych przesłanek iden- tyfikacjš Mieszka z Kazimierzem 122. Nikt jednak z wy- mieńionych badaczy nie pokusił œię o wytłumaczenie, dlaczego żaden z polskich Mieszków nie używał obocz- nie owej pełnej formy imienia. Słuszne bowiem jest spostrzeżenie H. Łowmiańskiego, że "nie daje się stwier- dzić, ażeby w Polsce formy zdrobniałe wypierały całk# wicie formy pełne, owœzem np. w księgach sšdowych, jak wynika z nieskońezonej iloœci przykładów, jedne występowały obok drugich, i te same osoby nieraz po- sługiwały się raz pełnyzn, a drugi zdrobniałym imie- niem" '23. Fakt, że ża.den ksišżę piastowski nie wystš- pił ani razu pod imieniem Mœcisława, Miecława czy '#o E. Kunik, loc. cit. 'P1 W. Taszycki, Najdawniejsze polskie imżona osobowe, s. 48. wywodzi Mieszka z "Miec(s)ława"; St. Urbańezyk, op. cit., opowiada się za Miecisławem. Założenia obydwu badaczy sš analogiczne. 'P= J. Otrębski, Imiona, s. 112 nn. Wywód tego językoznawcy przyj- muje za najbardziej prawidłowy zapis imienia Mieszka w latopisie hipackim (Polnoje sobr. russ. letop., t. II, s. 21, 46, 137, 146): "Meżka". Zob. krytykę tego załotenia u St. Urbańezyka, op. cit., s. 112. tza g. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 218. Por. ibidem, s. 221 nn. przeglad zapisów zdrobnień imion Mœcisław i Miecław w materialc onomastycznym zaczerpniętym z kodeksów oraz z zapisek sšdowych z końca XIV w. i pierwszej połowy XV w., który prowadzi do na- stępujšcej konkluzji (s. 223): (imion tych) "nigdy nie skracano w for- mie Mieszek lub Mieszko". Miecisława, bardzo silnie o;łabia prawdopodobieństwo owych etymologii. Próbš skierowania poszukiwań na zupełnie nowe drogi jest hipoteza W. Semkowicza, który jako jedyny dotšd w polskiej historiografii skłonił się do poglšdu, że imię Mieszko brzmiało pierwotnie Misach i że było imieniem biblijnym, nadanym synowi Ziemomysla przy chrzciel24. Wywód W. Semkowicza nie przyjšł się w nauce. Jego praca o imieniu Mieszka, pisana w trud- nych okupacyjnych warunkach, w dodatku raczej na marginesie głównych zainteresowań naukowych autora, grzeszy istotnie wieloma nieœcisłoœciami i niekonse- kwenejami. Wniosek końcowy nie da się z pewnoœciš utrzymać w œwietle #nalizy filologicznej '25. Historyka nie przekona też po...jęcie przypuszezeń A. Parezew- skiego ra temat działalnoœci misyjnej ir#szkotów w Polsce '2s, co - według W. Semkowicza - uzasad- niać ma nadanie księc:u polskiemu starotestamentowego imienia '27. Niezależnie od tegc poszezególne obserwacje i szeze- góły wywodu W. Semkowicza sš bardzo interesujšce i zasługujš na ponowne rozważenie w nauce. W szeze- gólnoœci za zasługę temu uczonemu poczytać trzeba wœkazanie na możliwoœć wyjaœnienia genezy imienia Mieœzka na gruncie imionnictwa niesłowiańœkiego. Jak bowiem z po;#yższego przeglšdu opinii wynika, geneza imienia, pod którym pierwszy chrzeœcijański ksišżę polski przeszedł do historii, pozostaje nadal sprawš otwartš. Obak jednak problemu genezy tego imienia istnieje jeszeze jedna kwestia sporna w nauce, mianowicie spra- "# W. Semkowicz, Geneza imienża. "Mfeszko", s. 78 n. '#5 Krytyce tezy W. Semkowicza poœwięcona jest praca St. Urbań- ćzyka, op. cit. '=' A. Parezewski, op. cit. '=' W. œemkowicz, Geneza imienfa "Mieszko", s. 80. 114 lls wa jego pierwotnego brzmienia. Nie wszyscy uczeni sk#onni sš przyjmować formę Mieszko za pierwotnš. Odrzuca jš Zwłaszcza nauka niemiecka. Z badań nad ortografiš najdawniejszych przekazów wynikła naj- pierw rekonstrukcja H. Zeissberga: Miseco'2s, zmody- fikowana następnie przez L. Schultego na Misica 129, która to postać przyjęła się ostatecznie w literaturze niemieckiej '#j0. Z polskich uczonych do prac H. Zeiss- berga i L. Schulteg# na#višzał W. Semkowicz, który jednakże opowiedział się za formš znanš ż kroniki Widukinda: Misaca '#'. W naszej historiografii pozostał co prawda W. Semkowicz jedynym obrońcš trójsylabo- wego odczytu tego imienia, nie znaczy to jednak, by reszta polskich badaczy trwała jednomyœlnie przy for- mie Mieszko. Dyskusję wywołała zwłaszcza końcówka imienia: Mieszko, Mieszka czy Mieszek'32. Pojawiła się również teza, jakoby poprawna forma rozpatrywa- nego imienia brzmia#a Mieżko '33. Kwestia pierwotnego brzmienia imienia, które póŸ- niejsze przekazy zapisujš jako Mieszko, jest oczywiœcie podstawawa również dla jego genezy. Badania bowiem nad pochodzeniem imienia tylko wtedy mogš doprowa- dzić do zadowalajšcego rezultatu, jeœli za ich punkt wyjœcia weŸmiemy forrrlę najstarszš. W zwišzku z tym nasuwa się jednak pytani‚, czy istatnie imię Mieszka I mogło różnić się od imion póŸniejszych Mieszków, czy owa forma najstarsza nie jest w ogóle mitem nauko- wym, skoro już w XII w. Ÿródła polskie znajš nie- 1%e H, Zeissberg, Miseco 1, der erste christliche Beherrscher der Polen, Archiv fr "sterreichische Geschichte 38(1867). lY9 j" Schulte, Ist dia Namensform Mieszko berechtigt, Zeitschrift f. Geschichte Schlesiens 50(1916), s. 68 nn. lso por. R. Holtzmann, Geschichte d. s"chs, Kaiserzeit, s. IB7. 13L W. Semkowicz, Geneza imien‚a "Mieszko", s. 83 n. '3g Stan badań referuje H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 226. Por. uwagi St. Urbańczyka, op. cit., s. 113. 's' J. Otrębski, loc. cit. wštpliwre tę foxmę, jakiej używa współczesna nasza historiografia. Także na to pytanie odpowiadano różnie. Jedni, wskazujšc na najstarsze zapisy, kategorycznie przeczyli, by mogły one odpowiadać brzmieniu Mieszko, które uważali za póŸniejsze, powstałe w wyniku ewolucji 134. Inni byli zdania, że różnice pisowni w różnych okresach odzwierciedlajš jedynie powolne wykształcanie się kon- wencji ortograficznych, nie sš zaœ powodowane przez różnice brzmienia. W formi# skrajnej taki‚ stanowisko zajšł St. Urbańczyk stwierdzajšc kategorycznie: "zmie- niła się tylko ortografia, n:e zaœ wymowa" 135, Bez wštpienia zbytnie przywišzywanie wagi do notorycznie ehwiejnej orto#rafii słowiańskich imion w œredniowiecznych +ekstach łacińskich, jak to czyniš badacze niemieccy, jest błędem metodycznym. Różnice pisowni nie muszš œwiadczyć o różnym brzmieniu. W szczególnoœci nie wolno najstarszych zapisów ezytać według dzisiejszych zasad. Liczne odmiany pisowni jednego i tego samego imienia da się w zupcłnoœci wytłumaczyć użyciem w káżdym wypadku odmiennej konwencji ortograficznej. Z drugiej jednak strony wy- jaœnianie wszelkich #variantów pisowni wyłšcznie tš przyczynš wydaje się zbyt pochopne i zdumiewa tym bardziej, jeżeli taki poglšd wypowiada językoznawca, który przecież powinien byL œwiadom cišgłej ewolucji fonetycznej wyrazów. St. Urbańczyk nie rzuca co praw- da twierdzenia o sko#tnieniu imienia Mieszko zupełnie gołosłownie, ale przytoczony przez niego argument oka- zuje się - jak za chwilę zobaczymy - nieœcisły. 13ł H. Zeissberg, Miseco I, s. 35; L. Schulte, Ist die Namensfoim #ieszko oerechtigt, passim; W. Semkowicz, Geneza imienia "Mteszko", passim, zwłaszcza s. 83 n. 136 St. Urbańczyk, op. cit., s. I11. Podobnie H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 229: "Nie widzimy powodów, żeby odrzucić formę po- danš wyratni‚ przez Długosza". IIG Podnosi mianowicie St. Urbańczyk rzekomo nie- zwykłš częstoœć dyskatowanego imienia i nieprzerwanš cišgłoœć jego tradycji w dynastii piastowskiej aż do połowy XIII w., a na Slšsku jeszcze dłużej, co wyklu- czało możliwoœć zapomnienia imienia i póŸniejsze jego już niepoprawne odtwnrzenie 13s. Rozumowanie to moż- na jednak zaczepić. Zmiana brzmienia imienia nie musi być bowiem wynikiem jego przekręcenia w warunkach, gdy jego pierwotna fnrma uległa zapomnieniu. W wy- mowie imion własnych dokonujš się stopniowe zmiany tak, jak w wymowie wyrazów pospolitych. Właœnie w cišgu XII w. stwie:dzajš językoznawcy doœć poważ- ne zmiany w fonetyce polskiej 13'. Z innego, póŸniej- szego już okresu, kiedy rozpowszechnienie pisma hamo- wało tempo ewolucji także języka mówionego, możemy przykładowo zanotować zanik starej formy imienia Irzy na rzecz wyłšcznie dziœ używanej : Jerzy 138, Ale i fakty przytoczone przez St. Urbańczyka mu- simy zakwestionować. Naszym zdaniem nie ma mowy o tak podkreœlanej w jegn wywodzie nieprzerwanej cišgłoœci tradycji imienia M‹eszko w rodzinie Piastów. Jeżeli bowiem przez cišgłoœć tradycji rozumieć taki stan rzeczy, że dane imię zostaje nadane dziecku w momencie, gdy żyjš inne osoby tego imienia używa- jšce, to tradycja imienia Mieszko urywa się w roku 1034, wraz ze œmierciš Mieszka II. Dopiero w kilka lat póŸniej to samo imię otrzyma jeden z synów Kazimie- rza Odnowićielal39. Wspomnijmy, jak doniosłe było tych kilkanaœcie lat, wypełnionych tumultami i przerwš w cišgłoœci rzšdów p:astowskich w Polsce, wspomnij- my, że w tymże czasie dwór piastowski przenosi się "" St. Urbańczyk, op. cit., s. 111. iar T, Lehr-Spławiński, Język polskń, s. 93 nn. 'sB A. grckner, Stownik etymologiczny, s. 193. 's' Mieszko Kazimierzowic, ur. 1045; O. Balzer, Genealogia Pia- stów, s. 109. z Wielkopolski do Małopolski. Sam przy tym Kazimierz Odnowiciel wzrastał i wychowywał się w œrodowisku, które jego ojca zwykło zwać raczej Lambertem niż Mieszkiem 140. Wszystko to stwarzało sytuację, w któ- rej z całkowitš słusznoœciš możemy mówić o prze- rwaniu się tradycji imienia Mieszko i następnie o wskrzeszeniu go w warunkach sprzyjajšcych prze- kręceniu jego formy. iTie doœć jednak na tym. Oto mija zaledwie lat dwadzieœcia i znów rwie się tradycja, tym razem co prawda nie na długo. W każdym razie nazwany Mieszkiem syn Bolesława Smiałego przychodzi na œwiat w parę lat po œmierci Mieszka Kazimierzowica 141. Od œmierci zaœ Mieszka Bolesławica w 1089 r. do narodzin następnego Mieszka - Mieszka Starego- upłynęło prawie czterdzieœci lat 142. Wštpliwe, by przy dworze ksišżęcym znajdował się wtedy jeszcze ktoœ, kto by znał poprzedniego Mieszka. A i sam Bolesław Krzywousty nie mógł pamiętać swego stryjecznego brata. Wbrew zatem założeniu St. Urbańczyka tradycja imienia pierwszego ehrzeœcijańskiego Piasta rwała się w dynastii raz po raz. Poza dynastiš Piastów imię to w ogóle nie występowało. Rzadkoœć imienia łatwo mo- gła pocišgać jego zrliekształcanie w kolejnych pokole- niach. Nic też dziwnego, że już Kadłubek nie rozumie, "" Rocznik kapżtulny krakawski (MPH, II, s. 794) podaje pod r. 1026: "Kazimirus traditur ad discendum". Można z tego wnosić, te Kazimierz był oddany właœnie do Krakowa i przebywał w œrodo- Wisku, gdzie powstawał ów rocznik. Ten sam jednak rocznik zna Mieszka II wyłšcznie pod imieniem Lamberta; ibidem pod r. 1025: .Lambertus filius eius [sc. Boleslai Magni] succedit". Imię Lambert było też zapewne używane na oznaczenie Mieszka II w Niemczech, 8dzie Kazimierz następnie przebywał. Por. wyżej przyp. 22 i 58. "' blieszko Kazimierzowic zmarł w 1048 r.; zob. O. Balzer, Gene- #og'ża Piastów, s. I1o. Mieszko Bolesławowic ur. 1069; zob. O. Balzer, Gen.ealogża Piasiów, s. I11 n. "s #V. Dworzaczek, Genealogia, tabl. I. 118 119 co by ano miało znZczyć i częstuje nas fantastycznš etymologiš. Z pawyższego wynika z kolei, że zagadnienie pier= wotnego brzmienia imienia #Vlieszko nie jest problemem sztucznym. Doceniał je też H. Łowmiańskil4#. Bez rozważenia go wszelkie wnioski dotyczšce genezy tego imienia będš zawieszone w próżni. Punktem wyjœcia rekonstrukcji brzmienia muszš być, niestety, teksty pisane. Zdajšc sobie jak najbar- dziej sprawę, że nie sš one najlepszym Ÿródłem dla rozstrzygnięć natury fonetycznej, nie mamy po prostu innego wyboru. Sšdzimy zresztš, że należyta ostrożnoœć w posługiwaniu się tym materiałem powinna zabezpie- czyć poprawnoœć wniosków. Materiał Ÿródłowy został już zebrany w toku daw- niejszych badań. Po pierwszej, bardzo jeszcze niedosko- nałej próbie H. Zeissberg:i, który jednakże zestawił przeszło œzeœćdziesišt wzmianek dotyczšcych iłnienia Mieszko w Ÿródłach œredniowiecznych, systematycznš kwerendę przeprowadził L. Schulte uwzględniajšc wszystkie Ÿródła opisowe i #ktowe oraz materiał sfra- gistyczny aż po wiek XIV. Nieliczne przeo#zenia oraz pominięcie materiału epigraficznego i numizmatycz- nego nie dezaktualiz#jš tej pracy, zwłaœzcza że najko- nieczniejsze uzupełnienia d#je rozprawka W. Semko- wicza 144. Odrzucajšc więc riepoprawne z punktu widzenia metody wnioski L. Schultego 145, można z c#łym zaufa- I'a Ustaleniu brzmienia imienia Mieszko poœwięcił H. Łowmiań- ski, Ine.żę chrzestne, s. 221 nn., najbardziej drobiazgowy w dotychcza- soa,ej łiteraturze rozbiór. 199 H. Zeissberg, blżseco 1, s. 35, przyp. I; L. Schułte, Ist dże Na- men.sform Mżeszko berechtżgt, s. 68 nn.; W. Semkowicz, Geneza żmże- nża "Mżeszko", s. 74. 195 L. Schulte nie wzišł pod uwagę rozbieżnoœci między wymowš i pisowniš oraz między współczesnš i œredniowiecznš konwencjš orto- graficznš. Por. krytykę tego błędu u W. Semkowicza, Geneza imienża "Mżeszko", s. 74 i St. Urbańczyka, op. cit., s. 111. niem korzystać z z‚branego i przedstawionego przezeń materiału. Okazuje się z niego, że w cišgu X i XI w. notowano Mieszków w formach następujšcych: Misaco, Misaca, Misico, Misica, Misecol4ó, a więc z reguły w formach, które odczytane werlług dzisiejszych zwy- czajów dałyby wyraz trzysylabowy. Formy te w po- szczególnych Ÿródłach zjawiajš się sporadycznie aż po połowę XIII w. i t# zarówno w przekazach rękopiœ- miennycr" jak na #nonetach. Poczšwszy jednak od XII w. zaczyna coraz częœciej, zwłaszcza w Ÿródłach słowiańskich, występować pisownia bez œrodkowejů samogłoski. Po raz pierwszy spotykamy jš w Roczniku œwiętokrzyskim. Pierwœzš zatem kwestiš, jakš musimy rozstrzygnšć rekonstruujšc imię Mieszka I, jest liczba sylab w tym imieniu. OdpawiedŸ zależy od tego, jak ocenimy rolg œrodkowej samogłoski w toj częœci przekazów, która zna formę trzysylabowš. Przyjmijmy roboczo, że wymawiano jš rzeczywiœcie. Wówczas zrodzi się natychmiast pytanie, jaka to była samogłoska. I wówcz2s zaskoczy nas niesłychanie wiel- ka rozbieżnoœć pisowni w tym miejscu. Spotykamy tu a, e, ż, nawet u. Nie sposób tych wariantów uszeregować chronologicznie. Starał się o to wprawdzie W. Semko- wicz i dowodził, że #=# najstarszych tekstach, Mieszko- wi I współczesnych, #,ystępuje zawsze a i że znak ten odpowiada rzeczywiœcie wymawianej głoscel47. Wów- czas jednak trzeba by przyjšć, że wymowa tego imienia zmieniała się po kilka razy w cišgu wieku i to w kie- runku niczym niewytłumaczaln#m. Jeżeli Widukind ma Misacal4s, to już Thietmar pisze konsekwentnie "s L. Schułte, loc. cit. Por. W. Semkowicz, Geneza imżenża "M-ie- szko", s. 74 n. "I W. Semkowicz, Geneza żmżenża "Mżeszko", s. 83. f9H Widukind, III, 69. 120 121 Miseco 1#9, a przecież czas, który dzieli od siebie oby- dwu kronikarzy jest właœnie okresem trwania naj- starszej tradycji tego imienia. Jak zresztš naprawdę pisał Widukind, nie wiemy. W najstarszym rękopisie jego kroniki spotyka#zly również formę Misico 150. Wahania te wskazujš, że samogloska drugiej sylaby była znakiem fikcyjnym, użytym przez pisarzy albo dla rozbicia zbiegu spólgłosek, albo dla zaznaczenia palatalizacji spółgłoski poprzedzajšcej. Każdy, kto jest obyty ze œredniowiecznymi tekstami łacińskimi, zna takš funkcję liter ##powiadajšcych samogłoskom 151. Spotykamy się przy tym rzeczywiœcie z użyciem naj- rozmaitszyeh samogł#sek, chociaż najczęœciej występuje w takiej roli litera ż. Ale spoœród trójsylabowych za- pisów imienia Mieszka właœnie forma Misica jest sta= tystycznie najczęstsza i dlatego uznał jš L. Schulte za najbardziej prawidłowš. I miał rację 152. Z tym tyl- ko zastrzeżeniem, że była to najpoprawniejsza orto- grafia z punktu widzenia zasad stosowanych w X- -XI w., a nie z punktu widzenia zasad dzisiejszych. Częœć zapisów trójsylabowych, te mianowicie, które notujš œrodkowš samogłoskę jako e, a więc Miseco, Misecho, może mieć jeœzcze innš genezę. W tych wy- '# Thietmar, 11, 29, 31; IV, 2, 11-12; V, 10; VII, 39. t50 #ryginał Kroniki Widukinda nie jest znany; zachowało się kilka kopii, z nich najstarsza - rękopis z Monte Cassino - pochodzi jeszcze z połowy XI w. 2e właœnie rękopis montekasyński zna formę "Misiconi" zwrócił uwagę St. Urbańczyk, op. cit., s. 113, w polemice z W. Semkowiczem.. 'sl Garœć przykładów zestawia A. Brckner, O nazwach mżejscv- wych, Rozprawy PAU, W,ydz. Filolog., t. 64, z. 2, s. 7; z wyjštkiem W. Semkowicza, zdaje sobie z tego sprawę cała literatura przedmiotu. '5# Niestusznie wyœmiewa L. Schułtego St. Urbańczyk, op. cit. s. 111: "S. postępuje zdumiewajšco naiwnie: wypisuje ze Ÿródeł jak najwięcej może przykładów, oblicza mechanicznie. jaka pisownia jest najczęstsza, i tę pisownię uparcie uważa za właœciwe imię". Nieza- letnie od oceny końcowych wniosków L. Schułtego, nie można chyba rozpoczšć Uadań nad imieniem Mieszko inaczej, jak od "wypi5ywania ze Ÿródeł" odpowiednich zapisów. padkach e może czasem odpowiadać rzeczywiœcie wy- m.awianej samogłosce zdrobniajšcego przyrostka -ek 153, Ale w takim razie :Eikcyjna jest ostatnia samogłoska, wprowadzona przez pisarza w celu latynizacji imienia. które chce następnie odmieniać wedlug trzeciej dekli- nacji. Przykładów podobnej metody nie brakuje. WeŸ- nIy choćby Żywot œwiętego Jacka, gdzie autor używa na przemian form laccho ( == Jacko) i Iazecho ( = Jacek m o dla latynizacji) 15'. Za dwusylabowš wymowš badanego imienia prze- mawia jeszcze jeden argument, dotšd nie wysuwany. Jest nim pisownia naszych najstarszych roczników. Wprawdzie dochowane rękopisy pochodzš już z czasów póŸniejszych, jednakż# wiadomoœci najwczeœniejsze- w tej liczbie notatkę o chrzcie Mieszka - przejęly one ze Ÿródła nie póŸniejszego n:ż pierwsza polowa XI w.155 Kopiœci wprawdzie mndernizowali często pisownię, ale nie było to nigdy re#ułš. Znamy i takich, którzy ko- piowali niewolniczo. Otóż jest rzeczš zastanawiajšcš, że dwa najstarœze roczniki - Rocznik œwiętokrzyski i RocŸnik kapituły krakowskiej - różnie rozwišzujš ortografię imienia Mieszka. Rocznik œwiętokrzyski pi- sze Mysko 15#, Rocznik kapitulny - Mesko 157. Gdyby jednak ci obaj skrybowie kopiowali swój wzór mecha- isa por. St. Urbańczyk, op. cit., s. 113. 15ł De vżta et mżi#aculżs sanctż Iacchonżs (Hyacinthż) ordżnis f#ut- rum praedżcatorum, auctore Stanżslao Lectore Cracoviensż eiusdem. ordinżs, ed. L. Cwikłiński, MPH, IV, s. 842: "Iazecho vulgariter Iacin#- tus Iiteraliter nuncupatus est", a nieco niżej: "Sic beatus Iaccho" etc. #ss Do skomplikowanej sprawy pochodzenia i chronologii najstar- szych polskich roczników zob.: T. Wojciechowski, O rocznżkach; W. Kętrzyński, O rocznż1cach polskżch, Rozprawy AU, Wydz. Hist. Fil. 34(1897); W. Semkowicz, Rocznik tzw. œwiętokrzyskż dawny; P. David, Les sources de 1'hżstożre de Pologne ... 1'‚poque des Pżasts, Paris 1934; G. Labuda, Gdzże pżsano najdawnżejsze rocznżkż polskie?; tenże, Roc#- nik poznańskż. Różnica zdań co do chronolog powstania najstar- szych polskich zapisek zawiera się w granicach od przybycia Jordana ƒo Polski do czasów Kazimierza Odnowiciela. ,5s NlpH, II, s. 773. '5' NIPH, II, s. 792. 122 123 nicznie, albo gdyby obaj pisownię uwspółczeœniali, wówczas rezultat musiałby być pod#bny. Jeżeli tak nie jest, to można wnosić, że metoda pracy obu pisarzy była odmienna: jeden z nich trzymał się pisowni Ÿró- dła, drugi zaœ jš zmieniał. Któryœ w każdym razie przekazał nam ortografię X-XI w. A że w obydwu rozpatrywanych prze#azach brak jest samogłoski po s, upatruję w tym dowód, że pisarz mniej dbały o za- notowanie różnicy między s i sz nie odczuwał potrzeby stawiania w tym miejscu żadnej litery, czyli, że imię Mieszka wymawiane było jako dwuzgłoskowe i58, Podobnie kwestiš nie budzšcš raczej wštpli- woœci jest rozkład spółgłosek w tym imieniu. Je- dynie w pisowni œrodkowej spółgłoski możemy za- obserwować pewne obocznoœci. Mianowicie stosun- kowo póŸne Ÿródło słowiańskie - latopis hipacki z XIII w. - ma w tym miejscu ż I59. R.ównież czeska kronika Dalimila stosuje pisownię, któ- ra może sugerować podobnš lekcję lso. Te właœnie fak- ty legły u po#staw hipotezy J. Otrębskiego, który na- szego Mieszka wywiódł od Kazimierza. J. Otrębski tlpiera sie przy tym, że dwa cytowane Ÿródła sš jako słowiańskie najbardziej miarodajne. Wydaje się jednak, że Dalimila trzeba w ogóle z rozważań usunšć, nie wiadomo bowiem, dlaczego mielibyœmy - stosujšc kry- terium narodowoœciowe przy ocenie wartoœci infor- macji piSarza - wi#rzyć mu bardziej niż pisarzom polskim, stosujšcym w tym miejscu konsekwentnie s. Wchodzi więc w rachubę jedynie latopis hipacki, który 158 Jest to zresztš rzecz dla slawistów oczywista. Wyjaœnia to St. Urbańczyk, op. cit., s. 112 i H. Łowmiański, I#n.ię chrzestne, s. 228. Historycy niemieccy trwajšc przy trójzgłoskowej formie imienia Mieszka nie przytaczajš na jej obronę żadnych kontrargumentów. 159 Zob. wyżej, przyp. 122. 's" Rymovanƒ kronika ćeska t. reć. Dalimila, Fontes reru#n. Bohe- rnicarum, t. III, s. 68 nn.: "Mezka". # jako że pisany cyrylicš -- mógłby oddać subtelnoœć fonetycznš dokładniej niż na to pozwalał alfabet łaciń- ski. Jednakże i alfabet łaciński dysponuje œrodkami, umożliwiGjšcymi - wprawdzie niedokładnie - odróż- nienie sz od ż. W sz#zególnoœci pisarze polscy zapewne by się o to postarali. Skoro nie, to przekaz ruski trzeba odrzucić. Byłby on godzien większej może uwagi, gdy- by był wczeœniejszy. Jako Ÿródło do odtworzenia fonii imienia w X w. jest on jednak bezwartoœciowy, a trzy- r,astowiecznš wymowę podaje niewštpliwie fałszy- wie ls'. Wiele dyskusji wywołału w literaturze zakończenie omawianego imienia. Już A. Brckner wypowiedział się za końcówkš -ka, podobnego zdania był L. Schulte, dołšcza się do nich H. Łowmiańskiló2. Końcówkę tę istotnie poœwiadczajš liczne Ÿródła od siebie niezależne: niemieckie, italskie, węgierskie, czeskie i ruskie 163, Duże znaczenie ma fakt, żN jest to również pisownia Ÿródeł najstarszych: Widukinda i regestu Dagome iudex (Ibrahim, niestcty, dla kwestii samogłosek nie jest Ÿródłem, jako że Arabowie ich w piœmie nie za- znaczali) '64. Wszystko to jednak można zakwestionować. ródła polskie piszš z zasady -ko, a nie można tego zło- żyć na karb póŸniejszej ewolucji imienia, bo również Thietmar nie zna k#ńcowego -a. Co więcej, właœnie u Thietrnara występuje forma Miseco, o której wyżej wspominaliœmy, że najprawdopodobniej odpowiada ona 1G1 Por. H. Łowmiański, 1'mię chrzestne, s. 228. 's# A. Brckner, loc. cit.; L. Schulte, loc. cit.; H. Łowmiański, Ini.ię chrzestne, s. 226 n. lsa Zestawienie u H. Łowmiańskiego, loc. cit. 's, IViesłusznie też wcišga ten przekaz do swych rozważań W. Sem- kowicz, Ge:neza im.tenia "M%eszko", s. 77. Powyższe zastrzeżenie do- tyczy także monet, na których figuruje imię Mieszka w alfabecie hebrajskim jako "Miszka", "Mszka"; zob. Z. Zakrzewski, O brakte- atach z napisamż hebrajskimi, Wiadomoœci Numizmatyczno-archeolo- giezne 9(1921) s. 83; por. T. Kowalski, Relacja Ibrahi-ma, s. 47. 124 125 końcówce -ek. Jak się zdaje, w tej też formie ryli imi Mieszka na denarach iego ##łaœni mincerze ls5, a wię# œwiadkowie i współczeœni, i bliscy księciu. Wybór z trzech #,odanych zakończeń najprawdo- po#obniejœzego czy najwczeœniejszego jest więc bardz0 trudny. Zwolennicy każdego z nich mogš wysunšć po- ważne argumenty. Nie można jednak wyadrębnić ta- kiego okresu; w którym całkowicie panowałaby w Ÿród- łach tylko jedna z owych trzech form. Obstawanie przy którejkolwiek z nich, choć popierane wybranymi tekstami, opiera się więc zawsze na s#biektywnej skłannoœci. Chcšc pozostać w zgodzie ze Ÿródłami, trzeba by stwierdzić, że wszystkie trzy spotykane w nich formy zakończenia występujš stale równolegle. Co najwyżej można próbować przeprowadzić wœród nich pewne dy- stynkcje natury statystycznej. Wydaje się więc, że za- kończenie na -ek występowało stosunkowo najrzadziej, choć za to w bardzo cennych Ÿródłach. Co zaœ się tyczy zakończenia na -ka, ta przeważa ono w tekstach star- szych. I te wnioski trzeba jednak formułować bardzo ostrożnie. W każdym razie daleko tym sšdom do pew- noœcŒ. Stwierdzenie stałe#o występowania w imieniu Mie- szka obocznoœci zak#ńczeń -ka, -ko, -ek nie powinno nas dziwić. Wynika to z charakteru imienia, co do któ- rego wszyscy badacze uznajšcy jego dwusylabowoœć '65 Zob. Z. Zakrzewski, Język polski na naszych monetach œred- niomiecznych, Krakbw 1925; M. Gumowski, Corpus nummorum Polo- nxae, z. I, Monety X-XI w., Kraków 1939. Figurujšcy na denarze na- pis Miesco jest prawdopodobnie wynikiem błędu. Obrońca niezmien- noœci od najdawniejszych czasów imienia Mieszko, St. Urbańczyk, op. cit., s. 119, nie korzysta z rzekomego poœwiadczenia tej formy przez materiał numizmatyczny, gdyż "oznaczanie miękkoœci spółgłosek przez i byłoby w owych czasach czymœ niesłychanym. Tu chodzi tyłko o przestawienie łiter przez nieudołnego medałiera; zamierzone b,yło Miseco, jak u Thietmara". sš zgodni, że reprezentuje typ deminutivum. Wszystkie trzy wymienione suŒiksy tworzš formy deminutywne. Dziœ różnicujš one rodzaj i#eczownika, w staropolsz- czyŸnie jednak wszystkie one były produktywne przy tworzeniu zdrobnień męskich, przynajmniej w odniesie- niu do imion i przezvrisk lss. Do dziœ zresztš spieszcza- my imiona męskie nie tylko za pomocš sufiksu -ek, ale i -kols'. Stosunkowo najdawniej zatracił produk- tywnoœć przyrostek -ka, ale i jego œlady w imionnictwie można jeszcze, zwł##zcza wœród ludu, napotkać 168# Œredniowiecznym przykładem równoległego stosowania różnych zakończeń tego samego imienia przez tego sa- mego autora może być cytowany wyżej Żywot œwiętego Jacka. W katalogu imion słowiańskich zestawionym przez W. Taszyckiego odnajdziemy z łatwoœciš takie obocznoœci, jak Dzirżek - Dzirżkoló9 czy Fałek- Fałka - Fałko 170. W tym stanie rzeczy dyskusję o za- kończeniu imienia Mieszka uważamy za bezprzedmio- towš. Pozostała nam do rozważenia kwestia brzmienia pierwszej samogłoski w imieniu Mieszka. Pisano jš przez ż lub przez e, przy czym trudno tu mówić o obocz- noœci, gdyż między stosowaniem jednej i drugiej pi- sowni można ustalić wyraŸnš granicę ehronologicznš. ródła z X i XI w. podajš, bez względu na różnice ortograficzne w dalszych sylabach, pierwszš samogłoskę jako ż. Tak więc Widukind pisze Misaca, Thietmar- Miseco, Dagome iu#ex ma Misica, inne drobniejsze ,si por. T. Benni i inni, Gramatyka, s. 230 n.; W. Taszycki, Naj- damniejsze polskie imiona osobo#we, s. 51 n. '"' Np. Jasiek i Jaœko, Staszek i Staszko. ,se Np. Jaszka. Yor. żeńskie formalnie formy zdrobnień imion mę- skich: Józwa (Józef), Jura (Jerzy); A.- Brckner, Stownłk etymoLo- gtczn y, s. 193, #OB. 16P W. Taszycki, łoc. cit., oraz indeks. "' Ibid2m. 126 127 Ÿrótlła przeważnie Misica lu!b Misicol7l. Chodzi tu przeważnie o Ÿródła obce, gdyż te w tym wczesnym okresie przeważajš. Błędem byłoby jednak, jak czyni St. Urbańczyk, przeciwstawiać właœciwe jakoby cudzo- ziemcom ż używanemu przez pisarzy polskich e172. Także bowiem najstarsze Ÿródła polskie stawiajš kon- sekwentnie w pierws#ej sylabie ż. Znajdziemy je na denarach Mieszka I, za którym to wzorem będš szli czasem jeszcze także mincerze Mieszka III, choć w jego czasach zapanuje już pisownia imienia ksišżęcego przez e173. Ni= bez wpłyvs,u polskiego kształtowała się też chyba ortografia imion w dokumencie Dagome iudex, jakkolwiek bardziej widoc?ne sš w nim konwencje włoskie. Istotne znaczenie dla naszego zagadnienia ma pisow- nia Rocznika œwiętokrzyskiego. Dowodziliœmy wyżej, że z dwóch najstarszych roczników polskich jeden prze- chował pisownię swojego Ÿródła z X-XI w. Skoro Rocznik kapitulny xrakowski podaje fozmę Mesko, typowš dla XII i XIII w., to należy przypuszczać, że pisowniš stƒrszš posługuje #ię właœnie Rocznik œwięto- krzyski, notujšcy nie pQwtarzanš póŸniej formę Mysko. Można więc ustalić, że w X i XI w. pisano imię IVIieszka tak w obcych, jak w polskich Ÿródłach przez ż (y) w pierwszej sylabie. Od XII w. wchfldzi nato- miast w użyćie piso##,nia z e. Stara pisownia i wtedy nie ginie jednak zupe:nie, gdyż często bywa mechanicz- nie przejmowana ze Ÿródeł dawniejszych. Czy ta zmiana pisowni jest odbiciem zmian zacho- dzšcych w wymowie samego imienia? Jeżeli nie, jeżeli mielibyœmy tu do czynienia jedynie z różnymi sposo- '7' Zestawienie tych oboeznoœci zob. L. Schulte, Ist dte Namens- form Mteszko berechtigt, oraz H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 226 n. "Q St. Urbańczyk, op. cit., s. 112. "a Zob. wyżej, przyp. 165. bami oznaczania w piœmie tej samej głoski, wówczas trzeba by chyba tłumaczyć owe rozbieżnoœci zgodnie z St. Urbańczykiem "niedokładnš percepcjš polskiego e przez obce ucho" i7#. To wyjaœnienie nie da się jednak utrzymać wobec faktu dopiero co dowierlzionego, że w okresie starszym nie ma co do tego szczegółu róż- nicy między pisowniš Ÿródeł polskich i obcych. Zwróć- my też uwagę, że cezura chronologiczna między po- wszechnš pisowniš ż w piez#wszej sylabie, a wejœciem w użycie e, przypada na przełom XI i XII w., czyli właœnie na okres stosunkowo długatrwałej przerwy w cišgłoœci tradycji tego rzadkiego imienia. Cechy wszelkiego prawdopodobieństwa będzie więc miało ra- czej przypuszczenie, że zmiana pisowni pierwszej sy- laby wynikła ze zmianv samego imienia, które w X-XI w. brzmiało Miszka - Miszko - Miszek, zo- stało zaœ wœkrzeszone w XII w. w postaci Mieszko- Mieszek. Co spowodowało taki właœnie kierunek ewolucji, powinno stać się tematem dociekań językoznawczych. Brak nam kompetencji, aby orzekać, jaki był zwišzek tej zmiany z całokształtem przemian, przez jakie prze- chodził w owym okresie język polski: Wydaje się jed- nak, że głównš rolę odegrać tu magło upodobnienie Mieszka czy to do innego imienia dynastycznego- Leszka, czy to do zbliżonych brzmieniem Mieczka, Cieszka itp.175 Ustalenie, że pierwotna - to znaczy aktualna za Mies#ka I - forma tego imienia brzmiała Miszka- Miszko - Miszek, jest dopiero wstępem do rozważań na temat jego genezy. Na razie jedno tylko nie ulega "' St. Urbańczyk, loc. cit. "s Zob. W. Taszycki, Najdawnf.ejsze polskie imtona osobowe, in- deks. 128 9 129 wštpliwoœci : imię to jest oczywistym deminutivum, # urobionym za pomocš sufiksów -ka, -ko, -ek. Właœciwoœciš tych sufiksów jest oddziaływanie‚ w pewnych okolicznoœciach na poprzedzajšcš je spół- głoskę tematycznš, jeœli ta spółgłoska jest palatalna lub tylnojęzykowa. W innych połšczeniach wymienione su- fiksy nie powodujš zmiany tematu, mamy więc: kwiat - kwiatek, snop - snopek itd. Jeœli natomiast spół- głoska wygłosowa tematu jest palatalna, to przed su- fiksem ulega ona depalatalizacji, np. dzień - dzionek, kmieć - kmiotek itp. Jeœli wreszcie spółgłoskš wygło- sowš jest tylnojęzykowa, wówczas przed sufiksem g przechodzi w ż, k w cz o#az ch w sz, np. róg - rożek, ręka - ršczka, mucha - #zluszka 17s. Nasze imię jest przykładem tego ostatniego zjawiska. Forma, od której zostało ono urobione, brzmi Mich. Mich jest imieniem poœwŒadczonym w Ÿródłach pol- skichl7'. Analogicznych imion można zresztš wymie- nić więcej, jak np. Cich l#s, Młoch 179, Rach 1s0 lub póŸniej Stach. Należš one jednak do rzadkoœci. Nie należy z nimi mylić takich imion, jak Bolech, Œwię- ciech, Wyszech itp., które powstały zapewne z imion dwuczłanowych przez dodanie do pełnego pierwszego członu danego imienia sufiksu -ch lsl. W imionach na- tomiast typu Mich nie otrzymamy po odrzuceniu su- fiksu samodzielnego członu żadnego ze znanych imion, aczkolwiek i te form#r sš niewštpliwie skróceniami. W. Taszycki próbnwał wprawdzie i te imiona wy- prowadzić od dwuczłonowych twierdzšc, że "skrócenie jednotematowe może się posunšć do tego stopnia, że '78 T. Benni i inni, Gra'matyka, s. 230. "' Kodeks Tynteckż, t. I, nr 1; "Mich"; ibidem, nr 27: "Mych". 178 W, Taszycki, Najdaumżejsze polskie imżona osobo'uie, indeks. "' Ibidem. 180 Ibidem. ssi Ibidem, s. 48. z danego członu imienia pozostaje tylko pierwsza jego Ÿgłoska" ls2, ale z przytoczunych przez niego przykła- #ów jedynie póŸny Stach nawišzuje niewštpliwie do Ÿznienia dwuczłonowego Stanisław. Dowodzenie nato~ miast, jakoby Lucha miał być skróceniem Lubomira, Ludzisława czy Lutogniewa, Rach - Raszek zaœ po- chodził oƒ Racibora lub Radosławals3, wydaje się kombinacjš zbyt dale:#o posuniętš. Podobnie nie wie- rzymy, by interesujšcy nas Mich wywodził się od imion dwuczłonowych rozp-czynajšcych się od Miło- albo Miro- le4. Zgodzić by się natomiast można, że dla powstania imion typu Mich, Ra‡h, wzorem było formowanie skró- tów imion dwuczłonowych według zasady Wysze-sław - Wysze-ch, z tš jednak różnicš, że tworzono je od imion jednoczłonowych, najczęœciej zapewne dwu- sylabowych, dzielšc je mechanicznie na dwie częœci. Że tak bywało, wskazywałyby przekształcenia niektó- rych imion chrzeœcijańskich na gruncie polskim. Z usi- łowań, by zastosować do nich zasady skracania i zdrab- niania pz#zyjęte w tradycji językowej słowiańskiej zro- dziły się takie formy imienia Paweł, jak Pach, a dalej Paszko i PaœlsS. Podobnie Piotr - Petrus stał się Piechemls0. Wielce prawdopodobne jest, że tš samš drogš Jan przekształcił się w Jaszkę, a już prosta ana- 'e= Ibidem. 'e' Ibidern. IBl Ibidem. 185 Zob. A. Brtickner, Slownfk etymologfczny, s. 400. Inaczej W. ;zycki, Najdau#nżefsze polskże żmżona osobowe, s. 48, ktbry wy- dzi Paszka od złożeń z Pako-, np. Pakosław. Wydaje się jednak, od Pako- zdrobnienie brzmiałoby raczej Paczek. sam Taszycki innym miejscu (op. cit., s. 8) krytykuje pracę F. Miklosicha, Dżc dung der slavfschen Pe%sonennamen, Denkschriften der Akademie Wissenschaften, Philos: hist. Classe 12(1860), s. 215 nn., za to, #e zauważa pozornie słowiańskich imion o formie zdrobniałe#, ktbre wodzš si‡ z imion chrzeœcijańskich, np. Bień z Benedykta, czeshi ńek z Bonifacego itp. 's A. Brckner, Sloulnik etymologfczny, s. 415. 130 131 logia kazała również ze Stani-(sława) tworzyć Stach# yœmy w nierozwiš#.alne sprzecznoœci. Mniejsza już Staszka i wreszcie St#,sials'. to,że posiadanie przez Mieszka I dwóch imion "po- Idšc tym torem chciałoby się także w Michu widzi ańskiCh" byłoby wypadkieln bez precedensu; nie moż- skróconš formę imienia Michał.Przypuszczenie to jes a oczywiœcie ćzynić z tego argumentu rozstrzygajšc#go. tym bardziej uzasadn;one,że dalsze zdrobnienia ur ie da się jednak wytłumaczyć,dlaczego ksišżę miałby bione prawidłowo od Micha,jak Miszka lub nowożytn ię posługiwać w takim razie raz jednym,kiedy indziej już Miœ,sš po dziœ -zień #,zżywane jako pieszczotliw aœ drugim imieniem.Inacznj natomiast wyglšda spra- zawołanie Michała lss. a,gdy jeƒno imię było starsze,drugie zaœ przybrane W przeciwieństwie do hipotezy W.Taszyckiego,w w momerlcie chrztu, w wieku dojrzałym, w okresie dlug którego zarówn# Mich,jak Mieszko miałyby by `sprawowania władzy monarszej. Wówczas kwestiš do skrótami słowiańskich imion dwuczłonowych,przypusz yskusji mogš być okolicznoœci,w których ksišżę wy- czenie nasze,że Mis#.ka - Miszko - Miszek sš prz #tępował pod piex'wszym lub drugim irilieniem, sam kształceniem imienia Michał, tłumaczy dlaczego Pia J#nak fakt używani# obydwu mian jest zupełnie zro- stowie nie używali właœciw#j,rozwiniętej formy imie żumialy. nia.Ksišżę polski nie przybrał bowiem imienia Michała Imię #VIichał przeniknęło do Polski bardzo wczeœnie ale utworzyl nowe imię w nawišzaniu do miana archa rownież vGT swej postaci właœciwej.Nosili je nie tylko nielskiego; podobnie #ak na innym obszarze etniczny duchowni,ale także œ#Vieccy możnowładcy lso. Nic tedy urobiono od imienia apostolskiego Paulus nowe zupeł dziwnego,że formy Miszka - Miszko - Miszek prze- nie imię Paulinus lg9. Osoba nazwana Paulinem ni tano odczuwać jako polœki równoważni!k tego imienia, używała oczywiœcie nigdy imienia Paweł, gdyż jes zwłaszcza że - jak prze# chwilš wywodziliœmy - to inne imię,jakkolVriek Paulinus pod względem bu nigdy nie pełniły one takiej roli, lecz od chwili po- dowy formalnej jest tylko jego zdrobnieniem. T wstania były nowym, odrŸbnym imieniem. Tym się samo formalne zdrobnienie Miszka zostało wprawdzi ez tłumaczy jego niezrozumiałoœć nie tylko chyba dla utworzone od Michała,ale od razu stało się odrębnym adłubka,ale już dla współczesnych Thietmara,którzy samodzielnym imieniem. nie potrafili objaœnić kronikarza merseburskiego o ge- ezie imienia męża ilobrawyl9l. Konsekwencjš wy- Skoro akazało się,że imię ksišżęce,użyte w doku 'štkowoœci ksišżęcego imienia stało się też jego rychłe _ mencie Dagome iude#,jest starym imieniem słowiań= skim, a więc przedchrzeœcijańskim, wówczas mamy rzekształcenie w b#rdziej swojsko brzmišcego Mie- prawo domyœlać się w drugim imieniu księcia - Mie #zka. szko,czyli Miszka - imienia chrzestnego.Gdyby b wiem i t# imię miało być pYzedchrzeœcijańskie,wpadli '# Pierwszego œwieckiego Michała wymienia Gall, II, 27. Było to #ę rodowe Awdańców; zob. W. Semkowicz, Ród Awdańców w wie- 187 Inne przykłady tego samego typu przytacza V. Machek, op cheœrednich, Poznań 1920, s. 19. cit.; np. Macek z Macieja (s. 281). Thietmar z reguły daje objaœnienia znaczenia imion słowiali- Wg udzieionej mi ustnie opinii prof. St. Knezsy z Budapesz ch: Włodzimierz - to "potestas pacis" (VII, 73), Dobrawa - "bona" , 55), Beleknegini -,p 188 , ulchra domina" (VIII, 4), itd. Tym bardziej imię Michał mogło być w ten sposób zdrabnlane już w X w. stanawia brak komentarza do imienia Mieszka. 'e' Zob. J. Corblet, op. cit., s. 278. i.; 133 132 Nasz wywód genezy imienia Mieszka kojarzy się te właœnie pavrstał Hans z Johannesa. Dla księcia pol- z ustalonylni poprzednio okolicznoœciami jego chrzt skiego wymyœlono zdrobnienie zgodne z duchem języ- Dwie osobistoœci odegrały czynnš rolę przy tym ak' ków słowiańskich. PóŸniej metodę tę stosowano po- cie: biskup Michał ratyzboński i ksišżę Bolesław czes wszechnie.Oprócz cytowanych wyżej imion typu Piech, W ówczesnym poczuciu hierarchii biskup zajmow = Paszko,Jaszko rodzš się takie,jak Bień z Benedykta 193 szczebel wyższy od księcia na pół jeszcze pogańskieg czy Grzymek z Pilgrima 194. W czasie jednak,gdy ksiš- kraju, politycznie zresztš niesamodzielnego. On te # żę polski wstępował do ratyzbońskiego baptysterium, przede wszystkim,a nie Czesi,reprezentował ten œwia takie rozwišzanie sprawy imienia chrzestnego było do którego polski ázigoma zamierzał przez chrzes w pewne# mierze nowoœciš.Czy mógł wpaœć na podob- trafić.Od biskupa należało więc w tym wypadku za ny pomysł biskup niemiecki? pożyczyć imię chrzestne.Czeskiego teœcia można był Pamiętajmy jednak,że przygotowanie chrztu Mie- uhonorować w inny sposób: imię jego przeznaczono dl szka I #najdowało się w rękach słowiańskich.Nie my- następcy tronu. œlę tu navret o dworze praskim,niŠzbyt kompetentnym Biskup ratyzboński nosił jednak imię wielkie w ka do rozstrzygania kwestii,uważanej może za liturgicznš. lendarzu chrzeœcijańskim.Jego œwięty patron nie by Ale Mieszko miał przecież swego ambasadora w Ratyz- ' w ogóle człowiekiem, ale należał do istot wyższyc bonie w osobie Strachkwasa-Chrystiana.Kto wie,czy od dni stworzenia towarzyszšcych Bogu w niebiesiech nie on właœnie był twórcš imienia,które potem nosić Był archaniołem,wodzem wojsk anielskich,które strš miało kilka pokoleń Piastów! 195 ciły w otchłań piekielnš zbuntowanego Lucyfera Może też rola Chrystiana ograniczyła się jedynie do W myœl œredniowiecznych pojęć neofita nie był g udzielenia filologicznej porady, sam zaœ pomysł, by dzien tak czcigodnego miana 192. Właœciwiej było nada księciu polskiemu nadać imię zeslawizowane wyszedł mu je,zgodnie z często ówczeœnie stosowanym zwycza od samego biskupa.Diecezja ratyzbońska miała jeszcze jem,w formie zmieninnej,która nawišzywałaby wpraw wówczas charakter na pół słowiański i problem sto- dzie do imienia patrcna, ale nie stanowiła jego pr a awnŻe S e S te t1YLŻOna OSOb we, s ; A. W. Taszycki, N jd j z pol k o . 8 fanac#l. Brckner, SLownŻk etymologŻczny, s. 191. Normalnie posługiwano się w tym celu zdrobni =" W. Taszycki, Najdawntejsze poLskie tmŻona osobowe, s. 37; A. Brckner, SLownŻk etymologŻczny, s. 191. niem.Różnie mogło ono wyglšdać.Urabiano je chęt_ 195Przypuszczenie to nabierze cech wielkiego prawdopodobieństwa, nie według łacińskich zasa... językowych, ale znam jeżeli uznamy Strachkwasa-Chrystiana za identycznego z Chr,ystianem, autorem żywotów Ludmiły i Wacława. Tę ostatniš kwestię, długo też skracanie tych imion na sposób niemiecki: spornš, można - zdaje się - przesšdzić pozytywnie. Ostatniš próbę przypisania owych żywotów póŸniejszemu œredniowieczu podjšł R. Urbƒnek, Legenda KrŻstŻ&nova, 2 tomy, Praha 1947 n., lecz jego sub- ,sp Por. J. Corbiet, op. cit., s. 278 n. Tej swego rodzaju ochro " telne i imponujšce erudycjš w,ywody uznał za sztuczne J. Ludvikov- podlegały przede wszystkim imiona największych œwiętych: Marii or sky, 0 KrŻstŻane, Na#e V#da 26(1949) nr 7/8 oraz 27(1950) nr 5/6 i 7/8, apostołów Piotra,Pawła i Jana. W hierarchii œwiętych Michał Arc przekonywajšco bronišc autorstwa Chrystianowego. Chrystian, któ- nioł zajmował miejsce zaraz po Marii, a przed apostołami; w takie rego poznajemy z jego dzieła, jawi się nam jako mšż uczony i pa- kolejnoœci wymienia się ich np. w Confiteor. Szczególnie wyso tnota słowiański, co czyni go zdolnym zarówno do podjęcia pomysłu czeœć odbierał #w.Michał w SłowiańszczyŸnie; por.J.Pekai',Svat slawizacji imienia Miehała,jak i do znalezienia poprawnej językow o V-cLa2,, s. 58. formy. 134 I 36 @ sowania najwłaœciwszych metod szerzenia chrzeœcijań- stwa wœród Słowian nie był tamtejszemu klerowi obcy. Biskup Michał reprezontował zaœ œrodawisko, któremu obce były zapędy germanizacyjne 196. Jego wychowan- kiem był między innymi pierwszy pasterz Merseburga, ów Bozo, który - ku z-dziwieniu swego następcy- szedł do swy#h owieczek ze słowiańskim słowem i uczył "B Michał miał za sobš praktykę misyjnš w Czechach i przy- puszcza się, że on wlaœnie konsekrował bazylikę œw. Wita w Pradze (Cosmas, I, 18). Zob. Chrżstżanż Monachż Passio Sancte Ludn2żLae, ed. Chaloupecky, Pran2eny, s. 537: "...Wencezlaus Ratisponam missis le- g#tis... pontificem eiusdem civitatis, nomine Tutonetn, consuluit, quidnam sibi foret agendum de predicto corpore martiris Christi. At ille... coepiscopum suum cum aliquantis clericorum choris allega- vit, quo ecclesiam illam dedicaret... . W tym zastępcy schorowaneóo Tutona można się domyœlać Michała. Sylwetka moralna Michała jest sporna; wbrew łagodniejszej ocenie Jannera, Geschżchte der Bisch"fe von Regensburg, Regensburg 1883, s. 339, ostatnio podnosi się prze- ciw biskupowi zarzuty pijaństwa i nepotyzmu, zob. R. Bauerreiss" op. cit., t. I, s. 180. Niewštpliwie stał Michał daleko od kół reformy, z których te zarzuty pochodzš. Bardzo wysoko ocenia zasługi Michała jego epitafium lMGH Yoetae, V, s. 325): "Pontificum Michahel spe- culum iacet hic aliorum, Nomen hic angelicum gessit et officium. Spermata nam Christi vulgavit nuncius orbi: Nenia desereret, quis- que deum saperet. Non aliter dictis monitans eadem nisi factis, Necque die et noctu distulit ore, manu. Munia quam sapide sibi credita rexit ubique, Produnt mirifica plura sui merita. Lumen erat ceco, pes clodo, spes peregrino, Dapsilis atque gregi dispositor do- mini. Terminat Octobrias vitam sibi nona kalendas, Illa dies regnum transtulit ad superum". Z tekstu tego nie można jednak wycišgnšć konkretnych wiadomoœci. Użyte w nim zwroty sš konwencjonalne i powtarzajš się w hagiografii. Por. charakterystykę œw. Emmerama (MGH, Monum. aevi merovingici, 1V, s. 473). "pes erat claudi et oculus caeci, recreator pauperum, defensor viduarum, gementium consola- tor", Ludmiły (Chaloupecky, op. cit., s. 470): "mater pauperum, pes claudorum et oeulus cecorum, orphanorum et viduarum pia consn- latrix". Całš zaœ tę frazeologię zaczerpnięto z Księgi Hioba XXIX, 15-16: "Oculus fui caeco et pes claudo Pater eram pauperum". Na zale;.noœci te wydawca epitafium Michała nie zwrócił uwagi. Niezależnie od csoby biskupa Michała œrodowisko koœcielne La- warskie tego okresu znało teren słowiański i szanowało miejscowe obyczaje i tradycje. Zachowały się tam teksty słowiańskie z X-XI v:. pisane alfabetem łacińskim, odkryte w Freisingen w 1803 r., które dokumentuj# znajomoœć języka słowiańskiego przez bawarskie ducho- wieństwo i używanie jego w pracy misyjnej. Wydania tych tekstów, zob.: P. J. K"ppen, Sbornżk Slovenskżch pam.żatnikov nachodżas3- czżchsu wnie Rossiż, Petersburg 1827; K. Małkowski, Przeglq.d najdau- niejszych po#n.nikó2;# języka polskżego, Warszawa 1872. Podstawowa lite, je słowiańskich modlitw i pieœni 197. Warto też wspo- mnieć, że Ratyzbona w owym czasie tolerowała jesz- cze na obszarze sobie podległym resztki obrzšdku sło- wiańskiego 198. Nie ma co się zatem dziwić, że w takim œrodowisku doceniano niewłaœciwoœć rozpoczynania chrystianizacji nowego kraju od obdarzenia jego władcy obco brzmiš- cym dla poddanych imieniem. Mogłoby to o# razu na- stroić Polan wrogo do misji i utrudnić przekonywanie, że opowiadany przez niš Bóg nie jest bynajmnie# bo- giem niemieckim 199 Skonstruowany d)a księcia polskiego nowotwór brzmiał może poczštkcwo n?eco dziwnie w uszach jego poddanych. Œwiadomnœci, że jest to imię zapożyczone, można by się doszuki;vać u iednego z kopistów kroniki Galla, tego mianowicie, który w omawianym na poczšt- ku rozdziału zdaniu przerob?ł okreœlenie "nomen illud" na "nom#n aliud". Niezadługo jednak usta słowiańskie jeszcze barżiej przystosowały imię ksišżęce do wy- magań polskiej głosovc,#ni i choć nadal go nie rozumiano, przecież nie raziło obcoœciš. Weszło też na okres kilku pokoleń do podstawowego zasobu piastowskich imion dynastycznych. Że wczeœniej niż inne wyszło z użycia, ratura: Vondrƒk, Frżzżnsk‚ pamƒtky, jich vznżk a vyznan2 v sLoven- sk‚Yn, pise#niażctvż, Praha 1896; S. Pirchegger, Untersuchun,gen ber dże altslovenischen Freisżnger Denkm"ler, Leipzig 1931; J. Stanislav, Doterajœże vysku#n.y o frizżnskych paYnżatkach, Kriticko-bibliograficky . prehlad, Bizantinoslavica 4(1932), s. 302 nn.; A. V. Isa#enko, Jaz#lc a povod Frżzynskych Pamżatek, Bratislava 1943 (z facsimile tekstu); , S. Pirchegger, recenzje ostatniej pracy w Zeitschrift f. slavische P hilolo#ie, 19(19#7), s. 231. "' Thietmar, II, 37. 'e" Mnichów obrzšdku słowiańskiego skupiał klasztor w Sazawie. Zob. W. Abraham, Organżzacja koœcioia w PoLsce s. 116 n. O przetrwa- niu liturgii słowiańskiej w Czechach i wymowie tego faktu por. A. Hauck, op. cit., s. 187 n. 'es Ze goga chrzeœcijan identyfikowano w SłowiańszczyŸnie Za- chodniej z "bogiem niemieckim" poœwiadczajš żywoty Ottona Bam- ' berskiego. Por. W. Bogusławski, Dzżeje Stowżańszczyzny, t. II1, s. 545. 136 137 sprawiła to raczej zła sława, jakš w kołach feudala- pazostawił po sobi# Mż#szko Stary niż jego #awno pomniane pochodzenie. Wrzżvskż Przydługi wywód doprowadził nas do wniosku, że ksišżę polski znany w historiograf jako Mieœzko I ńosił #ierwotnie starodawne imię Dzigoma, a dapiero na chrzciF otrzymał urobione na sposób słowiański od imienia Michał miano Miszki. To pozornie o anty- kwarycznym tylko znaczeniu osišgnięcie pozwala w rze- czywistoœci na wycišgnięcie dalszych wniosków, z pew- noœciš ni;# obojętnych dla historyka tego okresu. Rózważajšc przyp,#szczenie, że imię Mieszko mogło- by być imieniem chrzestnym, podnoszono już dawniej - w charakterze zresztš ko#trargumentu - że zdumie- wajšco szyb:to przyjęło się [#no w takim razie w kraju i za granicš 200. Czy istotnie uznał je tak prędko kraj, nie wiemy co prawda z braku Ÿródeł. Przypuszczać należy, że raczej długo jeszcze nazywano go poza ko- łami dworskimi po staremu Dzigomš. Za granicš nato- miast, to znaczy œciœlej w Niemczech, znano rzeczywiœ- cie naszego księcia wyłšcznie jako Miszka. IVie wystarczy dla wyjaœnienia tego faktu wskazy- wać, że z dwóch imion księcia Dzigoma brzmiało bar- dz:ej egzotycznie i nastręczato większe trudn#œci w pi- sowni 201. Gdyby Mieszko był już dobrze znany w Niem- czech w okresie, gdy nosił wyłšcznie tamto imię, nie tak łatwo zapewne dałoby się ono wyprzeć przez inne. zoo g. Łowmiański, linżę chrzestne, s. 211. #, Tak można wyjaœniaE np. wymienianie przez Ÿródła niemieckie kijowskiego Izasława jako Demetriusza. Por. H. Łowmiański, I#n.ię chrzestne, s. 212. Skoro jednak Ÿródła Iłiemieckie znajš tylko Mieszka, znaczy to, że i znajomoœć osoby księcia Polan datuje się od momentu jego chrztu, Teza taka budzi crlruchowy sprzeciw, ulegamy bo- wiem sugestii póŸniejœzej sławy Mieœzka, jego żywych stosunkóvi, z Niemcami i aktywnoœci na terenie samego cesarstwa. Nie doceniajšc, że wszystko to umożliwił w dużym stc,pniu w#aœnie jego chrzest, chc:elibyœmy przypisywać mu odgrywanie podobnej roli już u po- czštków panowania. Czemu jednak wobec tego roczniki niemieckie nie notujš żadnej wiadomoœci o Polsce sprzed roku 966? Jedynie Widukind wspomina o Mie- szku w kontekœcie nieco wczeœniejszych walk z Wich- manem, których data nie je;t zresztš ostatecznie w na- uce ustalona. Wczesna mediewistyka ma to do siebie, że dla każ- dego niemal apriorycznego sšdu można zebrać pozorne uzasadnienie Ÿródłowi. Tak więc na rzecz wczeœniej- szej znajc7moœci Mie.zka w Niemczech mogłoby prze- mawiać ńiewštpliwe zainteresowanie sprawami sło- wiańskimi w prowincjach nrschodnich. Można przyto- czyć imiona zupełnie drobnych ksišżštek połabskich, notowane przez Ÿródła saskie, a nawet jeszcze frankij- skie. Nieodpartym zaœ argumentem jest - zdawałoby się - fakt, że przynajmniej od czasu wypraw Wich- mana o ##ieszku mus#ano s#yszeć w Niemczech. Całe to rozumowa#zie ma jednak znacznie mniejszš wartoœć niż się wydaje. O PołabszczyŸnie wiedziano w Niemczech sporo, 31e też kraje połabskie leżały bli- żej niż ziemia Polan i były terenem ekspansji Zachodu jeszcze od czasów Karola #lielkiego202. Obszary nad- warciańskie od tych vęgżersko-poi- skżej: R. Kaindl, Studżen zu den ungarżschen GeschżchtsqueLlen., III, Archiv f. "sterr#ichische Geechichte 82(1895); W. Kętrzyński, O kronżce węJżersko-poLskiej, Rozprawy AU, Wydz. Hist.-Fil. 33(1896); P. David, La pr‚Lendue chro#ażque hongaro-polonaise, Paris 1931; J. De‚r, Ungarn żn der Descrżptio E-ropae OrżentaLżs, Mitteilungen d. (tm)sterr. Institat d. Geschichte 95(1931), s. 8 n.; C. A. Macarthney, The Hungarian Hi- storżcaL Sources, Cambridge 1953, s. 173 nn.; tenże, The orżgżrc of the Hu#z Chronżcle azad liungarżan Hżstorżcal Source, Oxford 1953, s. 140 n.: M. Plezia, Od ArystoteLesa do Złotej legendy, Warszawa 1958, s. 930 nn. Wiadomoœć ta, zgodna co do swej treœci ogólnej zarówno z Żywotem œwięte## Stefana piƒra Hartvica 3s jak i z pewnš grupš roczników polskichs4, jest oczy- wiœcie jako całoœć bał#mutna. Odrzucić trzeba zarówno starania Mieszka I o koronę, jak tym bardziej syn- chronizację akcji dypi;smatycznej tego księcia w Rzymie z przyznaniem koron#, królewskiej Stefanowi węgier- skiemu, co czyniš w ;zy stki# wzmiankowane Ÿródła. To jednak, że przytoczony tekst miesza fakty i przedstawia fałszywš konstrukcję, nie upoważnia do dyskwalifikacji jej elementów składowych#'#. Rzecz w tym jedynie, #y te elementy prawidłowo wyłuskać. Na pierwœzy rzut oka wydaje się, że głównym błę- dem wymienionej grupy utworów czy też ich wspól- nego Ÿródła3#, jest podstawienie Mieszka zamiast Bo- lesława Chrobrego. Wprowadzenie poprawki w imie- niu księcia polskiegc ratujc: pozornie cały tekst. Po pierwsze bowiem Bolesławowym staraniom o koronę 9s Legenda S. Stephanż regżs ab Hartvżco epżscopo conscrżpta, ed. E. Bartoniek, c. 9, Scriptores reru#n. HungarżcaruYn., t. II, s. 913: "Eodem forte tempore Mischa, Poloniorum dux, Christianam cum suis am- plexus fidem, missis ad Romane sedis antistitem nuncs, apostolica fulciri benedictione ac tegio postulaverat diademate redimiri". %' Roczn.żk Krasżńskich, MPH III, s. 129: "Anno domini 1000 Silvester secundus papa presedit Rome, ad quem Stephanus post obitum Yesse patris sui Astricum episcopum pro corona misit. Eodem tempore dux Polonie Myesco premiserat episcopum Cracoviensem Lambertum pro corona..." Rocznżk kan2żenieckż, MPH II, s. 777: "Anno 1000 presidente sylvestro secundo sedi apostolice, stephanus rex Un- garie... misit Adstricum episcopum ad ipsum sylvestrum pro corona regni petenda. Eodem tempore pro simili negotio premiserat dux Mesco Lambertum episcopum Cracoviensem 95 Por. słuszne uwagi B. Krbisówny, Dzżejopżsarstwo wieLkopol- skże, s. 115, przyp. 50: "Trzeba się liczyć z metodš pracy kompila- torów, którzy wišzankę faktów układali bardziej swobodnie niż jš odtvi,arza nasza naukowa krytyka". %# Znana nam Kronżka węgżersko-polska (rękopis Zamoyskich) oraz zabytek cytowany pod nazwš rękopisu Ossolińskich sš tylko eks- cerptami zaginionej pierwotnej Kron,ikż u#ęgżersko-polskżej.. Zob. G. A. Macƒrthney, Thc Hungarżan Hżstorżeal Sources, s. 173. lƒ8 159 przyœwiadczaiš inne jeszcze Ÿródła 37, po drugie zaœ- Chrobry był istotnie współc:zesny œwiętemu Stefanowi. Stanowisko takie trudno jednak utrzymać. Żywot œwiętego Stefana i Kronika węgiersko-polska nie mylš imienia polskiego władcy, lecz piszš z całš œwiadomoœ- ciš o Mieszku I, okreœ?ajšc gc# jako księcia, który wpro- wadził do Polski chrzeœcijaństwo 3s. Ksišżę ten lniał- zdaniem tych Ÿró#eł - wysłać poselstwo do papie#a po błogosławieństwo ƒla swych poczynań. Druga, nie- zależna od tej, wiadomoœć #otyczyła polskich bezowoc- nych starań o koronę, zbie#ajšcych się w czasie z ko- ronacjš Stefana. Ze zbitki tych dwóch notatek, z któ- rych każda mówiła o polskim poselstwie do Rzymu, powstała zapewne komentot##ana relacja. Anachronizmy tej ostatn;ej już w œredniowieczu zo- stały częœciowo zauvrażone. Rocznikarze polscy wciš- gajšc jš pod datę 1001 r. korygowali imię papieża: za- miast Leona figuruje w wiekszoœci roczników Sylwe- ster39. ródłem poprawki był prawdopodobnie katalog papieży. Jednakże imię Leon w Kroniee węgiers'ko-pol- skiej nie było pomyłkš. Nie pasuje ono tylko do drugiej " Petrż Damżani Vżta Sanctż Ramualdż, c. 28, MGH SS, IV, s. 852: "Busclavus autem volens coronam sui regni ex Romana auctoritate suscipere, praedictos venerabiles viros coepit obnixa supplicatione de- poscera, tu ipsi plurima eius dona papae deferent et coronam sibi a sede apostolica repostarent". Bez starań Bolesława nie byłoby także jego koronacji #v 1025 r., poœwiadczonej przez Anna Les Quedlżnburgeic- ses, MGH SS, III, s. 90. Obecnoœć Anastazego w Rzymie, stwierdzona przez dokument Ottona III z 4 kwietnia 1001 r., MGH Diplomata, I1, s. 396, nie może natomiast służyć nam za dowód, ponieważ rola opata nie jest ostatecznie wyjaœniona i liczyć się trzeba z możliwoœciš, że byl on od poczštku wysłannikiem Stefana węgierskiego. Konstruk- eja T. Wojciechowskiego, Szkżce historyczne, wyd. 3, s. 79 nn., o Astry- ku-Anastazym opacie trzemeszneńskim nie wyjaœniła kwestii dosta- tecznie przekonywajaco i spotkać się można również z innymi uję- ciami i identyfikacjami; por. V. Homan, Magyar T"rtenet, t. I, s. 202 nn.; A Pannonhalmi szt. Benedek. rend t"rtenete, Budapest 1902, t. XII/B, s. 11 n. 'y Zob. wyżej, przyp. 33. 'o Zob. wyżej, przyp. 34. l EO częœci zapiski, nie da się mianowicie zwišzać ani z# Ste- fanem węgierskim, ani z polskimi staraniami o koro- nę s0. Leon, a może nim być jedyn'ie papież Leon ZTIII 41, był jednak rzeczyvc,iœcie współczesny Mieszkowi I, a więc w wiadomoœci o poselstwie Mieszka do papieża Leona nie znajdziemy żadnej wewnętrznej sprzecz- noœci. Jeœli jednak przypisujemy rocznikarzom wprowadze- nie do omawianego #ekstu papieża Sylwestra na tej podstawie, że łatwo #yło sprawdzić, iż on właœnie za- siadał na Stolicy Piotrowej w 1001 r., to czy nie mógł podobnš dro#š trafić Leon do Kroniki węgiersko-pol- skiej? Nie, to właœnie jest wykluczone. Gdyby kroni- karz sięgał dla ustalenia imienia papieża do katalogów, wówczas logicznie interesowałby się pontyfikatami po roku 966, to znaczy po chrzcie Mieszka, który w re- dakcji przekazu wystęnuje już jako chrzeœcijanin. Tym- czasem pontyfikat Leona VIII zamyka się w datach 963-965 #2. To przesšdza chyba, że wprowadzenie tego papieża do akcji nie jest rezultatem sztucznej xombi- nacji. Nie był też Leon VIII papieżem wybitnym, a ponty- fikat jego trwał tak hr-tko, że nie ma mowy, by utrwa- lił się w pamięci potomnych. W interesujšcym nas okresie nie występuje też żaden inny papież noszšcy to imię. Nie da się więc przypuœcić, aby to żywa tra- dycja o papżeżu Leonie kazała złšczyć jego imię z hi- storiš pierwszego chrzeœcijańskiego księcia Polski. Jeœli ,o St fan węgierski panował w latach 997-1038. W tym czasie pa- .pieżami byli: Grzegorz V (996-999), Jah XVI (997-998), Sylwester II (999-1003), Jan XVII (1003), Jan XVIII (1003-1009) Sergiusz IV (1009#- 1012), Benedy kt VIII (1012-1024), Jan XIX (1024--1032), B‚nedykt IX (1032-1044) - Karl Heussi, Kompendium der Kirchengeschżchte, 9 wyd., Tbingen 19ƒ7, s. 163 i 166. " l#astępny papież tego imienia, Leon IX, paxlował 1049-1054. ## K. Heussi, op. cit., s. 163. IÓI 11 Leon VIII znalazł sIę w tym tekœcie, to podstawš teg mogło być tylko starsze Ÿródło. Toteż nie znajdujemy podstaw do kwestionowani... wiarogodnoœci wzmianki o poselstwie Mieszka I do pa- pieża Leona-VIII. Wiadamoœć o zlim pokrywa się całko- wicie z wnioskami wysnutymi innš drogš, że kontakt z Rzymem nawišzal Mieszko jeszcze pzzed chrztem, mianowicie w 965 r. Wnikliwie interpretujšc kronikę Widukinda odnalazł w niej St. Trawkowski œlad poselstwa Mieszka do Rzy- mu w latach 967-968 43. Nie kłóci się to z naszymi ustaleniami. W 965 r. skierowal ksišżę polski proœbę o przysłanie misji. Jak wskazywaliœmy wyżej, trafił na moment bar#zo niedubodny, kiedy wydarzenia politycz- ne we Włoszech uniemożliwiły szybkie załatwienie sprawy 44. Trudno przypuœciœ, by wysłannicy Mies#a la- tami wycz#kiwali w odległym kraju na pomyœlnš zmia- nę koniunktury. Wyabrażamy sobie, że przedstawiwszy papieżowi proœbę swego mocodawcy wrócili, by zdać ks‹ęciu relację z przebiegu rozmów. Widzšc, że na razie nie można liczyć na przybycie misjonarzy do Polski, Mieszko porozumiał się z Ratyzbonš i tam przyjšł chrzest. W Rzymie zaœ nadal pilnowała jego interesów Mlada. Gdy wreszcie Jan XIII przeznaczył dla Polski Jordana, wypadało chrzeœcijańskiemu już księciu wy= słać po biskupa swoich ludzi. O tym nowym poselstwie wiedział właœnie Widukind. # St. Trawkowski, op. cit., s. 242. W,ywód opiera się na tekœcie Widukinda, III, 69-70. Wg niego Wichman umierajšc 22 IX 967 r. przekazuje Mieszkowi następujšcš proœbę: "Accipe, inquit, hoc gla- dium, et Hefer domino tuo quo pro signo victoriae illum teneat, im- peratorique amico transmittat, quo sciat aut hostem occisum irridere, vel certe propinquum deflere". Ksišżę polski spełnił widaE tę proœbę, skoro czytamy dalej: "Imperator itaque acceptis armis Wichmanni, de nece eius iam certus factus, scripsit epistolam ad duces et prae- fectos Saxoniae". List ten był datowany na IB stycznia 968 r. w Ka- pui. Przed tym dniem widocznie dotarło do eesarza poselstwo polskie ze zbrojš Wichmana. " Zob. wyżej, rozdział III. Łšczšc wyniki po#vyższych rozważań z dawniejszy- mi ustaleniami chronologicznymi naszej historiografii, otrzymamy zatem następujšcy kalendarzyk wyƒarzeń w latach 963-968 : 963/4 - porozum;enie polsko-czeskie; małżeństwo Mieszka I z Dobrawkš; 964j5 - wojna polsko-wiel‚cka45# 965 - pierwsze poselstwo Mieszka I do Rzymu; - - narodziny Bolesława Chrobrego; 966 - chrzest Mi#szka I; - porozumienie Mieszka I z cesarzem Otto- nem I 46 ů 967 - druga wojna polsko-wielecka, udział konnicy czeskiej po stronie Mieœzka I; klęska i œmierć Wich- mana 47 # '# Znana z Widukinda, III, 66 wyprawa Wieletbw z Wichmanem na czele przeciw Mieszkowi I była tradycyjnie datowana na rok 963. Podważył tę datę G. Labuda, Studia, s. 5-54 (tamże wyczerpu- jšca 'literatura przedmiotu) i wysunšł tezę, że "akcja Wichmana (i Weletów) przeciw Polsce miała miejsce dopiero w latach 964l66" (s. 50). Z gwałtownš opozycjš przeciw temu występował J. Wida- jewicz, Data 963, s. 267 nn.; tenże, Polska i Niem.cy. Z jego kontr- argumentów trafił mi do przekonania tylko jeden: praesens w Ibra- himowym,.wojujš z Mieszkiem" (Wieletowie), (Kowalski, s. 50), nie znaczy, że walka trwa w 966 r., bo cała relacja Zyda jest w prae- sens i stanowi ogólnš charakterystykę stosunków (s. 33). Dlatego ogra- niczam czas walk do 964/965. 'g G. Labuda, Studia, s. 161. " Widukind, III, 69-70. Przesunięcie małżeństwa Mieszka I z Do- brawkš na czas przed konfliktem polsko-wieleckim, a przynajmniej przed porażkš Mieszka w walce z Wichmanem, wyklucza tym samym szukanie w tej ostatniej przyczyny zbliżenia polsko-czeskiego. Na- suwa się więc pytanie, jaka mogła być geneza porozumienia Gniezna i Pragi. Ze strony polskiej mogłoby wystarczyć szukanie przez Miesz- ka drogi do œwiata chrzeœcijańskiego; jaki jednak interes miał w tym Bolesław czeski? Sprawa wymaga niewštpliwie odrębnych badań, można jednak wysunšć przypuszczenie, że inicjatywa należała do dworu bawarskiego. Z jednej bowiem strony Judyta bawarska zabie- gała o najrozmaitszych partnerów, którzy by mogli w przyszłoœci przydaE się w ewentualnej rozgrywce z Sasami (o czym w okresie małoletnoœci Henryka Kłótnika głoœno nie mówiono, ale z czym się w Bawar liczono), z drugiej zaœ strony w Bawar œwieża jeszcze była pamięE najazdu węgierskiego z roku 955 i roli, jakš w jego 162 I 63 967/8 - drugie poselstwo Mieszka I do Rzymu; 968 - przybycie misji biskupa Jordana do Polski; - - powstanie metropol magdeburskiej 4R. odparciu odegrały Czechy. Rozszerzenie bariery słowiańskiej chro- nišcej Bawarię od Węgrów mogło byE więc też uwzględniane w pla- nach Judyty, w których także Przemyœlidzi byliby żywotnie zainte- rescwani. as q, Hauck, op. cit., t. III, s. I28 n. #~~~~#~##~ VII ## #~~## POLITYCZNE MOPJlENTY DECYZJI MIESZKA I Historiografia nowożytna tłumaczyła różnie przyczyny Mieszkowej decyzji #rzyję#ia chrztu. Największš po- pularnoœć zyskala teza, że dobrowolna chrystianizacja Polski, przeprowadzana za #;oœrednictwem słowiańskich Czech, miala w intencji naszego księcia zabezpieczyć kraj przed niemieckimi wplfwami misyjnymi 1. Oprócz tego poglšdu zdobywal uznanie także inny, który łš- czyl chrzest Mieszka I z rzekomš ugodš między nim a margrabiš Geronem w roku 963. Jej warunkiem byłoby - zdaniem częœci badaczy - wyrzeczenie się pogaństwa przez księcia polskiego. Przymuszony do chrztu Mieszko zdecydowat się wówczas na bliższy zwišzek z Czechami, aby dzięki niemu uniknšć przy- najmniej koœcielno-organizacyjnego podporzšdkowania Polski Niemcom 2. Pewnš modyfikację powyższego poglšdu przeprowa- dzili M. Z. Jedlicki i Z. Wojciechowski. Według tych uczonych ukiad Mieszka z Geronem nie przewidywał jeszcze chrztu księcia polskiego, prowadził jednak do niego poœrednio. Mi#szko bcwiem zorientował się ry- chło, że korzyœci z tego układu będzie mógł wycišgnšć dopiero jako chrzeœcijanin. Trwajšc przy pogaństwie ' St. Arnold, Budouniczowie państwowoœci połsk2ej, s. 58; K. Ty- mieniecki, Dzżeje polityczne Połskƒ piastowskiej, w: Wiedza o Połsca, t. I, Warszawa b. r., s. 94 n. 2 St. Zakrzewski, Mieszko 1, s. 66 i 73 n. 165 pozostanie tylko :,sojusznikiem drugiej klasy". Ponie- waż inicjatywa chrystianizacji Polski wyszła od niego samego, mógł uniknšć poœrednictwa niemieckiego i, zwišzawszy się z Czechami, tworzyć niezależnš od lV Tiemiec organizację koœcielnš3. Cechš wspólnš wszystkich przedstawionych tu prób odtworzenia Mieszko#vych il#teneji było więc rozpatry- wanie chrztu księcia polskiego w kontekœcie jego poli- tyki wobec Niemiec. Szezegółowe różnice poglšdów na motywy kierujšce Mieszkiem wynikały jedynie z od- miennoœci ujęcia stosuników pols'ko-niemieckich przez poszezególnych uczonych. Z zasadniczš rewi#jš takiej interpretacji przyczyn chrztu Mieszka wystš#ił G. Labuda4. Rozwijajšc spo- strzeżenia K. Tymien#eckie#o obalił on wersję o ukła- dzie z 963 r. 5, a tym samym usunšł możliwoœć wy- muszenia na Mieszku zgody na chrzest przez stronę niemieckš. Zwrócił następnie uwagę na oczywisty, choć często uehodzšcy uwagi fakt. że Czechy nie mo#ły być partnerem, z którym :;ojusz stanowiłby jakšœ przeciw- wagę wobec nacisków niem:eckich6. Wobec tego uznał G. Labuda, że "w roku 965 nieaktualna jeszeze musiała być w Polsce obawa przenikania wpływów misyjno- organizacyjnych koœeioła niemieckiego" 7, a cały pro- blem porozumienia p#lsko-czeskiego i chrztu Mieszka należy rozpatrywać nie w knntekœcie stosunków polsko- -niemieckich, lecz w zwišzku z konfliktem polsko-wie- # M. Z. Jedlicki, Ln cr‚at%on, s. 652 n.; tenże, Stosunek pra't4ny, s. 433; Z. Wojciechowski, Polska nad W%s1š i Odrš, s. 56 n. ' G. Lubda, Studia, s. 55 nn. 5 K. Tymieniecki, Pomórze 2 Polska za pierwszych Piastów, Straż- nica Zachodnia 2(1922), s. 258; tenże, Dzie9e polityczne, s. 94; tenże, Widukind % Thżet#n.ar, s. 95 n.; G. Labuda, Studia, s. 5 nn. s G. Labuda, Studia, s. 59 n. Badacz ten wyraża przy tym po- glšd, że właœnie zbliżenie się Mieszka I do Czech wywołało zacieœ- nienie jego stosunków z cesarstwem. ' G. Labuda, Studia, s. 61. leckims. Ostatecznie zwišzek przyczynowy wydarzeń konstruuje ten autor jak następuje: "1. poniesione w latach 964/65 klęski ze strony zwišzku weleckiego zmusiły Mieszka I do wyswobo- dzenia się z kleszezów sojuszu czesko-weleckiego i do rozejrzenia się za sprzjmierzeńcem, który by go poparł w walce z Weletami; 2. dzieła tego dokonał ksišżę polski, zbliżajšc się do dworu czeskiego, zawierajšc sojusz wojskowy z Bo- lesławem I i zaœlubiajšc jego siostrę, Dobrawę- w r. 965# 3. suadente uxo##e, jak powiadajš roczniki, Mie- szko I przyjšł chrzest w roku następnym, zarówno on sam, jak i z wolna pntem cały naród"9. PóŸniejsza polska historingrafia nie podejmowała już v<- zasadzie problemu politycznych motywów chrztu Mieszka I, interesujš#. się bardziej kwestiš chrystiani- zacji Polski jako koniecznego etapu w rozwoju histo- rycznym społećzeństwa i państwa 10. Opinia G. Labudy pozostaw#ła więc nadal ostatnim słowem nauki 11. Ode- s G. Labuda, Studia, s. 69: ,małżeństwo między księciem polskim a księżniczkš czeskš w r. 965 było następstwem klęsk poniesionych przez Polskę w starciu z Weletami w latach 964/65"; tenże: "małżeń- stwo z Dobrawš miało jeszeze ważniejszy cel na oku, mianowicie rozbicie sojuszu czesko-weleckiego przeciw Polsce"; dalej na s. 74 G. Labuda wysuwa jako jednš z głównych przyczyn chrztu Mieszka I "mot.Ywy polityczne, wynikajšce z ówezesnej sytuacji wojennej prze- ciwko Weletom". " G. Labuda, Studia, s. 72. '" Zob. A. Gieysztor w: Historia Polski, t. I pod red. H. Łow- miańskiego, cz. 1, s. 160 nn. Jest to oczywiœcie kwestia pierwszo- rzętina; por. J. Dowiat, Chrzest Polski, s. 58 i 194. W dawniejszej historiograf jeszeze J. Lelewel, O zwi4zkach z Niem.cami królóu, Polsk%ch, op. cit., t. II, s. 10 n., zwracał uwagę na wewnętrznopań- stwowe znaczenie chrztu. Również G. Labuda, Studia, s. 73, przyzna- wał im "pPwnš rolę", zastrzegał się jednak przy tym, że "sytuacji Wewnętrznej kraju w r. 964I65 nie znamy" (s. 67). " W kwestiach szCzegółowych wypowiadano także opinie odmien- ne; zob. zwłaszeza H. Łowmiański, lin.ƒę chrzestne, s. 203 nn. Wszyst- him opiniom Labudy przeciwstawił się J. Widajewicz, Polski obsznr Zt'ybuturn# w X m%eku, Sobótka 2(1947), s. 64 nn.; tenże, Masudi 16fi 16Œ szły od niej dopiero - bez wdawania się jednak w p lemikę - niedawne zarysy popularne wezesnych dzi jów Polski 12 Tymezasem konstrukeja G. Labudy nastręcza liczne zastrzeżenia. Wydaje się przede wszystkim, że autor nie docenił doniosłoœci kreku, jakim było przyjęcie chrztu przez Mieszka. Tak brzemienna w skutki decy= zja nie rodzi się i nie dojrzewa w przecišgu kilku mie- sięcv. Zupełnie nieprawdopodobne jest przeto przypusż- czenie, jakoby ksišżę polski zaœlubiajšc Dobrawkę nie łšczył jeszeze z tym małżeństwem żadnych planów chrystianizacji i dopiero pod wpływem żony myœl taka przyszła mu do głowy. Tak mogli sobie te sprawy wy- obraża‚ i przedstawiać œredniowieczni kronikarze; ich interpretacja faktów nie może jednak obowišzywać współezesnego historyka 13. Skoro Mieszko niemal natychmiast po zawarciu mał- żeństwa rozpoczšł starania o uzyskanie misji dla Pol- ski i sam niezadługo przyjšł chrzest, to znaczy, że za- o Wżeletach, Pamiętnik 5łowiański 1(1949), s. 55 nn.; tenże, Data 963; tenże, Pżerwotne dzżeje Polskż, Przeglšd Zachodni 8(1952), z. 2, s. 370 nn.: tenże, Pierwotna nazwa Polaków, Pamiętnik Słowiański 3 (1952) ; tenże, Chrzest Polskż ; tenże, Polska ż Nte#n.cy. Poglšd odr5, '- wajšcy zbliżenie polsko-czeskie od planów chrystianizacyjnych Miesz- ka I i wišżšcy je ze sprawš wieleckš wszedł jednak do najnowszej syntezy dzie#ów Polski; por. Hżstorża PoLskż, t. I pod red. H. Łow- miańskiego, cz. 1, s. 163. '= J. Dowiat, Chrzest Polskż; St. Trawkowski, op. cit. " Przekazy kronikarskie - Thietmar, IV, 55 i Gall, I, 5 - istot- nie prŸesuwajš decyzję Mieszka I na okres po zaœlubieniu Dobrau-y. Czyniš tak po to, aby uwypukliE rolę księżny w nawróceniu Polski. G. Labuda bez wahania odrzuca ich tendeneję, aby motywów chrztu księcia polskiego szukaE w sferze "prywatnych układów między mał- żonkami" (Studża, s. 56), ale upiera się, by traktowaE jako fakt histo- ryczny to, co z tej właœnie tendeneji wyrasta (ibidem, s. 65). Dema- gogicznie sformułował postulat wiernoœci Ÿródłom jeszeze J. Widaje- wicz, Chrzest Polskż, s. 457, bronišcy również dosłownej wiarogod- noœci tradycji kronikarskiej o Dobrawce. Rekonstrukeja przeszłoœci wymaga jednak także krytyki Ÿródeł, wiernoœci logice i uwzględnia- nia doœwiadezenia historycznego, które pozwala często, mimo braku bezpoœrednieh Ÿródeł, ocenić zwišzhi między faktami. Ze zamiar chrztu powzišł Mieszko I przed poœlubieniem Dobrawki, uważał za oczywiste miar ten powzišł już wezeœniej, a poœlubienie Dobrawki było po prostu pierwszym krokiem ku realizacji przy- jętego planu. Nasze dotychezasowe rozważania dały już odpowiedż na wysuniętš w literaturze wštpliwoœć, cze- mu chrzest Mieszka nie poprzedził małżeństwa. Wska- zywaliœmy, że do nawišzania bezpoœrednich stosunków z koœciołem ksišżę p#lski potrzebował poœrednika, któ- rym stał się dwór praski. Nauka polska zgodnie przyjmuje, że wœrƒd moty- wów, które skłoniły ?Vlieszka I do przyjęcia chrztu, pry- mat miał wzglšd na stosunki wewnętrzne w rozrasta- jšcym się państwie '#. Oczywiœcie nie należy tych przy- czyn zbytnio zawężać. Religia chrzeœcijańska była po- trzebna #sko istotna pomoc w budowie w‚zesnofeudal- nej monarehii, w podnoszeniu autorytetu władcy nie tylko wobec właœnego społeczeństwa, ale w całym œwiecie feudalnym, którego częœciš Polska w ówezes- nym stadium rozwojowym stać œię musiała. Dobiegał końca okres względnej izol#cji Mieszkowego państwa. Piastowie musieli s:ę przedstawić œwiatu zachodniemu i nie mogło być dla n#ch obo#ętne, w jakich się to sta- nie okolicznoœciach. Aby P#lska mogła wejœć w ten œwiat jako pełnoprawny e;.łon, musiała być przvnaj- mniej formalnie chrzeœcijańska. Dla P#lski ów œwiat feudalny reprezentowały przede wszystkim Niemcy. Dšżnoœć do jak najkorzystniejszego ułożenia stosunków p#lsko-niemieckich była więc na- czelnym problemem polityki zewnętrznej Mieszka I St. Arnold, guclownżezou,że państwo2uoœcż polskiej, s. 58. Chybia uwaga G. Labudy, Studia, s. 62, że w takim razie "chrzest ten powinien był, jeœli nie wyprzedzić [sc.: małżeństwo - J. D.) to przynajmniej przypaœć na ten sam czas"; w tym wypadku bowiem małżeństwo z księżniczkš chrzeœcijańskš torowało drogę do kontaktu z kołami koœciełnymi i do przyjęcia chrztu. '4 Hżstorża Polskż, t. I pod red. H. Łowmiańskiego, cz. 1, s. lE0; J. Dowiat, Chrz?st Polskż, s. 194; J. Bardach, Kwartalnik Hist. 66(19ƒ9), s. 889 n. Zob. także wyżej, przyp. 10. 168 169 przez wszystkie lata jego długiego panowania i zajmo- wała też pierwsze miejsce wœród zewnętrznopolitycz- nych moćywów jego chrztu. Wobec problemu niemieckiego konflikt polsko-wie- lecki mógł być tylko sprawš drugorzędnš. Nie miałoby żadnej wartoœci zwycięstwo nad Wieletami, jeœliby jednoczeœnie istniała realna groŸba, że owoce zwycię- stwa wydrš sascy feudałowie. Wiemy od Widukinda, że w 967 r. wystšpił Mieszko do walki z Wieletami nie tylko z posiłkami czr,skimi, ale przede wszystkim jako amicus imperatoris 15. W ten sposób chrzest księcia pol- skiego i będšca jego następstwem współpraca z cesar- stwem pozwoliły po drodze załatwić również spór z Wieletami. W ża#nym razie #onflikt polsko-wielecki nie mógł być istot#š przyczyna Mieszkowego chrztu. Nie przed- siębierze się tak doninsłych decyzji jedynie dla wygra- nia granicznego sporu. Jeżeli zresztš będziemy rozpa- trywać sprawę wieleckš w orlerwaniu od stosunków Polski z cesarstwem, to nie znajdziemy wytłumaczenia, dlaczego chrystianiz#cja dwcsru ksišżęcego miałaby po- prawić pozycję Mie;zka w walce ż pogańskimi sšsia- dami. Przypuszczenie, jakoby "siła atrakcyjna cœrodka kultowego w Redgoszczy... mogła stanowić dla Mieszka groŸbę obalenia ustroju..."Is, idzie za daleko. Kulty bóstw słowiańskieh, a więc i kult wieleckiego Swaro- żvca, nia miały charakteru uniwersalnego; poddani Mieszka czcili zapŠwne w#asnych bogów, Swarożyca zaœ traktowali jako bóstwo przewodzšce przecżwniko- wi 17. W tych warunkach możliwoœci szerzenia się kultu '5 Widukind, III, 69. " G. Labuda, Studia, s. 75. " O charakterze pogaństwa słowiańskiego, a w szczególnoœci roli bóstwa plemiennego zob. J. Dowiat, Chrzest Polski, s. 7 nn. CzęœE przesłanek Ÿródlowych nie ujawnionych przeze mnie w tej popularnej pracy omawia szerzej St. Trawkowski, op. cit., s. 130 n. O rozwoju Swarożyca na ziemiach polskich trzeba uznać za mini- malne. G...yby jednak nawe` istniały, to ksišżę porzu- cajšcy starych bogó## nie ułatwiałby sobie sytuacji. Kilku wieków przecież potr#eba było, aby chrzeœcijań-. stwo zapuœciło korzonie w lud polski ls i realny po- lityk, jakim był Mieszko, w najbardziej optymistycz- nych przewidywaniach nie mógł stawiać znaku równa- nia między chrztem własnyzn i swego otoczenia a for- malnš choćby chrystianiżacja całej ludnoœci. Formalny chrzest nie wystarczyłby zr#sztš także do uodpornienia ludnoœci na wpływy #ultu pogańskiego. G. Labuda wykaz#ł przekonywajšco, że należy od- rzucić tezę "jakoby I#lieszkc I pozostawał od r. 963 w trybutarnej zawisk;œci od cesarza Ottona I i jakoby zależnoœć ta wywierala jakiœ wpływ na plany chry- stianizacyjne księcia polskiego"19. Dalszy jednak tok rozumowania nie jest bezbłedny. Przytoczona przesłan- ka nie wystarcza, aby na je# podstawie wycišgać wnio- sek o rzekomej nieaktualnoœci polskich obaw przed politycznym i koœcielnym uzależnieniem się od zachod- niego sšsiada. Trudno sobie wyobrazić, by w GnieŸnie nie zdawano sobie sprawy z kierunku rozwojowego marchii niemieckich oraz z nie tajonych bynajmniej planów misyjnych Ottona. W' miarę, jak zwężał się kultu po#ańskiego Słowian przyeotowuję poza tym obszerniejszš mo-, nografię. Nlożli###oœć rozszerzenia się kultu Swarożyca wieleckiego na sšsiednie ziemie słowiańskie negował też L. Koczy, W sprau,ie sporu o na#dawn%ejszy podbój Pomorza, Rocznik Gdański 6(1932), s. 32. Por. w tej sprawie także J. Widajewicz, Przy ujœciu Odry w drugiej po- iow%e X wieku, Prace Kom. Hist. Poznańskiego Tow. Przyjaciół Nauk 7(19ƒ3), s. 419 n. 'e Całkowita chrystianizacja już choćby ze względów technicz- nych nie była możli#va przed rozbudowš sieci parafialnej, co przy- pada na XIII w. Ale i wtedy, nie tylko wœród ludu, ale i w kołach rycerskich, trafiali się poganie. Zob. B. Ulanowski, Dokumenty k,i- jawsk'ie i mazow‚eckie, Kraków 1887, s. 108, nr 41, z 15 I 1271: Comes Lanchomirus zapisuje w testamencie połowę wsi Lanchomiry "uxori mee, que me de paganismo redemit". " G. Labuda, Studia, s. 61. 1 Œ0 171 pas oddzielajšcy ziemie Mieszkowe od terytoriów pod= ległych zwierzchnictwu niemieckiemu, ulożenie sto- sunku Polski do Niemiec jako całoœci oraz do marchii Gerona w szczególnoœci stawało się jak najbardziej aktualne. Wydaje się, że w tym przede wszystkim kontekœcie trzeba rozpatrywać wybór daty chrztu przez Mieszka. Przyjrzyjmy się następstwu faktów. W roku 962 dokonuje się koronaeja cesarska Ottona, który odtšd będzie występował jako realizator z urzędu dšżeń mi- syjnych koœcioła. Jednoczeœnie dojrzewa plan stwo- rzenia arcybiskupstwa w Magdeburgu jako metropolii koœcielnej dla całego słowiańskiego Wschodu. Jedynie opozycja tych biskupów, których interesów nie uwzglę- dnił cesarz należycie, odwleka wcielenie w czyn tego zamiaru20. W roku 963 margrabia Gero opanowuje Łużyce przybliżajšc się niebezpiecznie do granic pol- skich 21. Wszystkiemu temu przyglšdano się uważnie w Gnie- Ÿn‹e. Nie trzeba było być nadmiernie bystrym polity- kiem, żeby rozumieć, że wydarzenia te sš wstępem do nowej ofensywy politycznej i koœcielnej Sasów na wschód. Bierne o#zekiwanie na dalœzy rozwój wypad- ków mogło przynie;ć tylk; # jedno : uzależnienie Mie- szka od marchii, przy#zlusowš chrystianizację ziem pal- skich i koœcielne podpor#šdkowanie ich metropolii magdeburskiej. GroŸba był realna22. Istniała jednak =" A. Hauck, op. cit., s. 116 nn. #l Podbój Łużyc przez Gerona w r. 963: Continuatto Reginonis, a. 963 (MG Script. Rer. Germ. ed. F. Kurze, Hannoverae 1890, s. 173 dbo MG SS I (1929) s. 626): "apud nos quoque Sclavi, qui# dicunt:ur Lusinzani, subduntur". #Vidukind, III, 67: "Eo quoque tempore Gero, preses, Sclavos, qui dicuntur Lusiki, potentissime vicit et ad ultimam servitutem coegit..." - Streszczeniem ostatniego jest Thietmar, II, 19: "Gero, Orientalium marchio, Lusizi et Selpuli... imperiali sub- didit dicioni". #= "Od czasu, gdy Otto I uwieńczył swš skroń koronš cesarskš, władcy Niemiec uzyskali b. poważny tytuł, uzasadniajšcy ich akcję także możliwoœć jej uchylenia przez wzięcie inicjatywy we wlasne ręce. Jeżeli na dt.##orze polskim rozpatrywano już przedtem eweniualnoœć chrystianizacji, to teraz nadchodził moment, gdy trzeba było przejœć od roz- ważań do czynów. iTastšpiło więc zbliżenie palsko- -czeskie, małżeństwo Mieszka z Dobrawkš i wyslanie polskiego poselstwa ...o Rzymu. Ponieważ ustanowie- nie misji w Polsce leż#ło także w naturalnym interesie papiestwa, Mieszko mógł liczyć na rychłe prz#by- cie biskupa, który udzieli mu chrztu i założy podwa- liny organizacji koœcielnej w kraju. VVyżej przypominaliœmy już sytuację, jakš zastało w Rzymi# poselstwo lilieszkowe. Trafiło on0 jak najgo- rzej i wysłanie misji dla Polski przecišgnęło się aż do lat 967-968. Ksišżę polski nie czekał jednak na niš i już w 96ń r. przyjšł chrzest z ršk obcego biskupa. Ten ni#doceniany dotšd fakt mówi nam bardzo wiele o aktywnoœci Mżeszka. Jego sprawa w Rzymie nie była przecież przegrana, ulegla tylko zwłoce. Prędzej czy póŸniej jacyœ misjonarze zjawiliby się na dworze gnieŸ- nieńskim. Ksišżę zrobił już sporo w tym kierunku i nie byłoby nic dziwnego, gdyby teraz czekał cierpliwie na misję. Jak się okazuje, zależało m'z jednak na œzybkim podbojowš wœród Słowian, mianowicie nawracanie pogan na wiarę chrzeœcijańskš, które w œwietle ówczesnych poglšdów było oficjat- nyns obowišzkiem przywišzanVm do godnoœci cesarskiej. Zbrojny, opór, jaki stawiali Słowianie wobec nowej wiary, pocišgał za sobš koniecznoœć stosowania akcji przym-sowej, z której to koniecznoœci cesarze skwapliwie korzystali, by pod jej osłonš dokonywać pod- bojów terytorialnych na wschodzie. Akcja misyjna cesarstwa toro- wała drogę jego ekspansji politycznej także w tym sensie, że organi- zacja koœcielna w nowo nawróconych terytoriach b,Yła podporzšdko- wywana organizacji Koœcioła niemieckiego, a tym samym poœrednio cesarzowi. Zależnoœć w sprawach koœcielnych pocišgała za sobš w tych warunkach niemal z reguły zależnoœć w znaczeniu politycznym". M. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, s. 18 n. Ten sam uczony stwierdza, że "po ostatnich sukcesach Gerona w Łużycach i kraju Selpuli eks- pansja Niemców w kierunku Polski leżała w sferze możliwoœci". Ibi- dem, s. 5?. 172 173 chrzcie ta.k bardzo, że dowiedziawszy się o opóŸnianiu# się sprawy w Rzymie podjšł nowe kroki, tym razem w parafii swej chrzeœcijańskiej małżonki. Nasuwa się więc pytanie, czemu przypisać tę nie- cierpliwo;ć Mieszka, która ziie pozwoliła mu zaczekać jeszeze dwóch lat, by dać się ochrzcić przez własnego biskupa. Odwołajmy sie znów do chranologii. W końcu 965 r. Otton 1 opuœcił Włochy, spędził œwięta Bożego Narodze- nia na zachodnim pclgraniczu Niemiec, a na wiosnę 966 r. miał zawitać do Ostfalii 23. Tutaj czekała na ure- gulowanie sprawa osieroconej marchii Gerona, który właœnie iZiedawno znlarł24. Można się było także nie- pokoić, czy przy oka,ji odwiedzin Magdeburga cesarz nie posunie rlaprzód sprawy nowej metropolii 25. Bardzo zaœ było prawdopodobne, że #viedzšc o poselstwie Miesz- ka do Rzymu sam si‡ zaofiaruje patronować ceremonii chrztu Mieszka na swoim dworze. Zapobiec tym wszystkim nieprzyjemnym możliwoœ- ciom można było jed#nie pIůzez wczeœniejsze przyjęcie chrztu. Dawało ono Mieszkowi możnoœć przedstawienia się cesarzowi już jakcl ksišżę chrzeœcijański. Taki też motyw zadecydował najprawdopodobniej o poœpiechu, z jakim doprowadzono do ratyzbońskiego chrztu Mieszka. Zaraz potem Mieszko zawiadomił o dokonanym fak- cie cesarza, a prawclopodobnie zjawił się także sam w Kwedlinburgu. W Ÿródłach nie zachował się wpraw- dzie bezpoœredni œlad tych rozmów, ale pamiętajmy, że w roku następnym ksišżę polski występuje już jako g' R. Holtzmann, Geschichte d. s"chs. Kaiserzeit, s. 206 nn. '# M. Z. Jedlicki, Kronika Thietmara, s. 70. =5 Zgoda papieska na metropolię w Magdeburgu istniała w za- sadzie od 962 r. Trudno było przewidzfe E, czy podczas ostatniego pobytu we Włoszech i w podróży przez Niemcy Otto nie usunie ostatnich przeszkód wstrzymujšcych realizację tego planu. amicus imperatoris. Jego porozumienie z cesarzem, zu- pełnie nieprawdopodobne przed datš chrztu2s, mogło więc nastšpić tylko #.'u czasie wiosennego pobytu Ottona na wschodzie w 966 r. 27 Ocena wartoœci politycznej Mieszkowych zabiegów około chrztu musi się oprzeć na treœci tego porozumie- nia. Mimo istnienia na ten temat obfitej literatury sš w nim obok momentów jasnych także bardzo niejasne. Do pierwszych należš fakty następujšce: 1. Cesarz nie narzucił Polsce niemieckiej żwierzch- noœci koœcielnej i Mieszko doczekał się spokojnie przy- bycia wyznaczonego przez papieża i jemu podległego biskupa Jordana 2s gs Zarówno G. Labuda, Studia, s. 161, jak H. Łowmiański, Imię chrzestne, s. 285 wykluczajš, aby niechrzeœcijanin mógł się stać "amicus imperatoris". Opinię tę powtbrzyłem w Chrzcie PoLsk%, s. 76. W stosunku do tej tezy można by jednak wysunšE zastrzeżenia: 1) Pogańscy ftanowie sš przez tego samego Widukinda wymienieni jako "amici" Gerona (Widukind, III, 54: Gero cum amicis Ruanis), 2) w kilkadziesišt lat póŸniej pogańscy Wieletowie występujš jako sojusznicy cesarza Henryka II. Wszakże sytuacji Ottona I nie można porównywaE ani z sytuacjš jego margrafa, ani z sytuacjš Henryka II. Wiemy zresztš, jak żywš reakcję wywołało postępowanie tego ostat- niego: nie tylko list Brunona można tu przytoczyć, ale i dezaprobatę reprezent2nta zupełnie innego obozu, Thietmara (VI, 25). Œwiadczy to poœrednio, że polityka Henryka II była w dziejach cesarstwa bez precedensu. W każdym razie Otto I, który wskrzesił dopiero co ideę cesarstwa i w latach szeœćdziesištych silnie akcentował jego misyjny charakter, nie mbgł sobie pozwoliE na podobny krok. =' Tak też najzupełniej słusznie datuj‚ ten układ G. Labuda, Sludia, s. 161. Nie ma zresztš chyba innej możliwoœci, jeœli stoi się na gruncie tezy o błędzie Thietmara, II, 14 w częœci informujšcej o rzekomym podporzšdkowaniu Mieszka I przez Gerona. ,s Kwestia ta, dawniej sporna, dziœ jest rozstrzygnięta przez naukę raczej jednoznacznie. Od czasu badań P. Kehra, Das Erzbistu#n. Ma,y- deburg oraz W. Abrahama, Gniezno i Magdeburg, ogbł uczonych pol- skich i niemieckich stoi na stanowisku, że Jordari był biskupem mi- syjnym i wobec tego podlegał wprost papieżowi nie należšc do żad- nego niemieckiego zwišzku metropolitarnego. Nie przyjmuje też zależ- noœci Jordana od hierarchii niemieckiej zajmujšcy odrębne stanowis- ko J. Umiński, Powstanie biskupstwa poznańsktego, Wrocław 1952, którego zdaniem Jordan był biskupem dworskim. Za obalonš przez P. Kehra tezš o przynależnoœci biskupstwa poznańskiego do metro- polii magdeburskiej oœwiadczali się tylko: St. Zakrzewski, Mteszko 1, s. 74; tenże, Bolesław Chrobry, s. 121 oraz G. Sappok, Dte Anf"nge 175 2. Mieszko uzysk#ł poparcie cesarza w konflikcie polsko-wieleckim29, eo oznaczało jednoczeœnie uznanie przez Ot`ona praw księcia polskiego do Pomorza Za- chodniego #0. des Bżstums Posen., s. 59 n., którzy jednak nie wnieœli do d.Vskusji no- wych argumentów. Mniej jednolicie rozstrzygano sprawę ewentualnej roli Ottona I w wysłaniu Jordana do Polski. Za inicjatywš cesarza w organizowaniu misji polskiej wypowiedział się jeszeze A. Brack- mann, Dże OstpoLitżk Otto des Grossen, op. cit., s. 143 nn., przeciw któremu M. Z. Jedlicki, La cr‚atżon., s. 664, Z. Wnjciechowski, Polska nad Wżsłš ż Odrš, s. 63 n., oraz G. Labuda, Studża, s. 77 wykazali, że ustanowienie koœcielnej organizacji misyjnej w Polsce nastšpiło na sku- tek starań Mieszka I bez poœrednictwa cesarskiego. Odmiennie H. Łow- miański, Imżę chrzestne, s. 290, przyznaje Mieszkowi tylko inicjatywę, sšdzi natomiast, że Jordana delegował cesarz. Z koncepejš tš polemizb- wał J. Widajewicz, Chrzest PoLskż, s. 448, przyp. 18, przeciw niej wystš- pił też M. Z. Jedlicki, Kronżka Thżetmara, s. 75, przyp. I11, pkt 3. Niniejsza praca wykazuje też niesłusznoœć tej koncepeji i jej przc- słanek. Nasz poglšd na stanowisko Jordana i jego genezę nie prze- sšdza oczywiœcie kwestii sytuacji koœcielno-prawnej Polski po œmierei lej pierw szego biskupa; to zagadnienie wykracza jednak poza zakres niniejszej pracy. - Obszernš bibliografię kwest spornych, dotyczš- cych pierwszego biskupstwa polskiego zestawia M. Z. Jedlicki, Kro- nżka Thżetmara, s. 75 nn., przyp. 111. t0 Mówi o tym nie tylko pozycja Mieszka I jako "amicus impe- ratoris" w 967 r., ale i reakeja cesarza na wiadomoœć o jego walce z Wieletami. Widukind, III, 70. 90 Nie akceptujemy tezy M. Z. Jedlickiego wyrażonej w pracach: La cr‚atżon, s. 675 nn.; Les rapports entre La Pologne et L'Empżre germarażque au pożnt de vue de L'hżstożre des żnstżtutżons polżtżqucœ w: La PoLogne au V11-e Congr‚s InternatżonaL des Seżences Histo^-ż- ques ... Varsovże 1933, t. III, s. 4; Stosunek prawny, s. 44 nn., jakoby trybut, o którym wspomina Thietmar, lI, 29, był odszkodowaniem za rezygnację cesarza z praw do Pomorza Zachodniego. Wychodzimy na- tomiast z założenia, że konilikt polsko-wielecki miał Ÿródło w dšże- niu obu stron do panowania na Pomorzu Zachodnim (por. J. Widaje- wicz, Przy ujœeżu Odry, s. 487 n.; odmienny poglšd G. Labudy, Studta, s. 104, jakoby podstawš konfliktu była nie sprawa Pomorza Zachod- niego, :ecz zabór Ziemi Lubuskiej przez Mieszka, obalił sam ten uczony z chwilš, gdy wycofał się z podtrzymywania innej hipotezy, która była głównš przesłankš owego twierdzenia, mianowicie iden- tyfikacji wymienionych przez Widukinda, III, 66 Licikavików z Lu- buszanami; zob. G. Labuda, Pżerwsze państwo słowżańskże - Pań- stwo Samsona, Poznań 1949, s. 212, przyp. 52). Jeżeli zatem Otto I po- parł księcia polskiego w t,ym konflikcie, to znaczy, że zgodził się na opanowanie Pomorza przez swego nowego sojusznika. Takie stano- wisko cesarstwa przekonywajšco tłumaczy M. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, s. 56: "1. Aspiracje Mieszka w kierunku Pomorza nie sza- chowały interesów Niemiec, gdyż... ekspansja niemiećka nie mogła 3. Marehia Gerona, zgodnie z interesami Mieszka, została podzielona na kilka częœci3l. Wielce sporne jest natomiast zagadnienie, czy ksišżę polski wszedł wówezas w stusunek zależnoœci od Ottona, a jeœli tak, tůo jakš fOrmę owa zależnoóć przybrała. Różne o#powiedzi, które na te pytania padajš, sš za- leżne od rozurni#nia dwóch przekazów Ÿró#łowych: 1) wzmianki Widukin#a, że Mieszko był "amicus impe- ratoris" oraz 2) tekstu Thietmara, w którym Mieszko został okreœlony jako "imp#,ratori fidelis tributumque usque in Vurta fluVium solVens" 32, a także od oceny wiarogodno6ci wezeœniejszej informacji biskupa mer- seburskiego, jakoby "Gero. . Miseconem quoque cum sibi subiectis imperiali subdidit dicioni"33. Nie b#dziemy się tu wdawać w rozpatrywanie wszy- stkich odcieni poglšdów, z jakimi można się spotkać w dotychezasowej literaturze. Oscylujš one między sta- nowiskien^ starszym, dopatrujšcym się w terminach "amicus" i "fidelis" #kreœleń stosunku wasalnego Miesz- ka wobec Ottonów 34, ###e wspomnianym zaœ przez Thiet- jeszeze w tym czasie dosięgnšć Pomorza Zachodniego. 2. Niemcy i Polska miały wówezas wspólny interes w zwalezaniu Zwišzku Wie- leckiego, który przez swš pozycję obronno-zaczepnš przedstawiał dla obu tych państw poważne niebezpieczeństwo i przeszkodę w ich eksFansji ku wybrzeżom Morza Bałtyckiego". s, O szezegółach podziału Marehii Gerona zob. H. Zeissberg, DLe Kriege Każeer Heżnrichs 11 mżt BoLesLaw I Herzog von PoLen, Wien 1868, s. 269; za nim A. F. Grabski, op. cit., s. 82. Ze było to przede wszystkim korzystne dla Mieszka, zwrócił uwagę St. Trawkow5ki, op. cit., s. 211 n. '# Thietmar, II, 29. Próbował zmienić sens tego przekazu st. Za- krzewski, Mieszko 1, s. 121, który przez przesunięcie przecinka otrzy- mywał zdanie: Hodo... Miseconem, imperatori fidelem tributumque solventem, usque in Vurte flu#ium exercitu petivit collectio. Wy- kładnia ta nie znalazła uznania w nauce; por. J. Widajewicz, Licicn- vżkż, s. 155; G. Labuda, Studża, s. 119. ## Thietmar, II, 14. 3' Tak jeszeze A. Brackmann, Dże AnfHnge, Gesammelte Aufs#tze, s. 155 nn.; St. Zakrzewski, Mieszko 1, s. 66; R. Holtzmann, Otto dar Grosse, s. 76; W. Koppe, Das Reżeh des Miseko und dże Wżkin.yer żm OstdeutsehLand, Deutsehland und der Osten 20(1942), s. 259 nn. 176 177 mara trybucie - trybutu z całego państwa czy przynaj mniej z większej jego częœci s5, a stanowiskiem reprezen towanym przez nowszš historiografię polskš, według któ- rej zwišzek Mieszka z cesarstwem odpowiada pojęciu; nierównego sojuszug#, trybut zaœ płacił ksišżę z ziem œwieżo zdobytych - Pomorza Zachodniego czy Ziemi Lubuskiej37 - dobrowolnie uznajšc w stosunku do nich pewne tytuły prawne cesarstwa. W toku namiętnej nieraz polemiki poddawano wszechstronnej analizie Ÿródła, którymi do tych spraw dysponujemy i doprowadzono do ważnych ustaleń, po- zwalajšcych już wyrobić sobie bardziej jednoznaczny poglšd na omawianš kwestię. Tak więc po badaniach K. Tymienieckiego i G. Labu#y trzeba odrzucić po- wstałš w wyniku zwykłej pomyłki relację Thietmara szczególowš bibliografię podaje M. Z. Jedlicki, Stosunek praw#:y, s. 32, przyp. 1 i 2 oraz Kronżka Thżetm.ara, s. 63, przyp. 67. Bez- zasadnoœE takiej interpretacji wykazał dostatecznie M. Z. Jedlicki, La cr‚atżon, s. 671 n.; tenże, Die Anf"nge des polnżschen Staates, s. 519 nn.; tenże, Stosunek prawny, s. 33 nn. Przyznaje to również G. sappok, Dże Anf"nge des Bżstums Posen, s. 24 n. Wrócił do niej jeszcze A. Brackmann, Dże Wżkżnger und dże Anf"nge Polens. 's przeglšd opinii podajš: M. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, s. 42, przyp. 1; tenże, Kronżka Thżetmara, s. 89 n., przyp. 137; G. Labuda, Studża, s. 142 n. W nowszej literaturze wystšpil z odrębnš koncepc.1a H. Łowmiański, Imżę chrzestne, s. 297, według którego Mieszko I płacił trybut ze wszystkich posiadłoœci położonych na lewym brzehu Warty, nie cesarzowi jednak, lecz arcybiskupowi magdeburskiemu jako swemu przyszłemu metropolicie; poglšd ten wynika z tezy omówionej wyżej w przypisie 28, podstawowš zaœ przesłankš obydwu jest przekonanie tego uczonego o germańskiej genezie imienia Da- gome, co w œwietle naszych wywodów w rozdziale V nie da się utrzymaE. 3# Wprowadził to pojęcie M. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, s. 12". #= Za Pomorzem Zachodnim oœwiadczyli się: St. Zakrzewski, Mieszko I, s. 122; Z. Wojciechowski, Mżeszko 1, s. 25 nn. oraz w kilku innych pracach; przede wszystkim zaœ M. Z. Jedlicki w pracach wy- mienionych wyżej, przyFis 30. F. Dvornik, The makżng of CentrnL and Eastern Europe, London 1949, s. 56 nn. Do poludniowej częœci Pomorza Zachodniego ograniczał terytorium trybutarne J. Widajewicz, Lżcżkavżkż, s. 68, póŸniej jednak zmienił zdanie i również wypowie- dział się za cał,ym Pomcrzem Zachodnim w pracy Polska ż Niemcy, s. 26. Za Ziemiš Lubuskš: St. Arnold, Budowniczowże państwowoœcż polskiej, s. 57 i G. Labuda, Studża, s. 157 nn. # o wypadkach 963 r., a w kons#kwencji także tezę o na- rzuceniu Mieszkowi zv#ierzchnoœci cesarskiej przez Ge- rona.3s Studia M. Z. Jedlickiego wyjaœniły, j#ik się zdaje, definitywnie, że terminy "amicus" i "fidelis" nie muszš okreœlać wasala, lecz, że powinny być raczej interpretowane jako :;twierdzenie przyjaŸni i wiernoœci w sensie zawišzania sojuszu i dotrzymywania wynikajš- cych z niego zobowiazań39. Utrzymuje się natomiast wielka rozbieżnoœć w wy- kładaniu genezy i znaczenia płaconego przez Mieszka trybutu. Informujšcy o nim tekst Thietmara nie zo- stał też poddany tak wnikliwej krytyce, jak inne frag- menty kroniki merseburskiej, dotyczšce spraw pol- skich. Wypada się n!m więc ponownie zajšć. Zacznijmy od stw;erdzenia, że żadna z dotychcza- sowych interpretacji wzmiankowanego przekazu nie usuwa wszystkich wišżšcych się z nim wštpliwoœci. lViektóre poglšdy można od razu odrzucić. Zupełnie od- rywa się od Ÿródła twierdzenie, jakoby Mieszko płacił trybut z całego terytorium swego państwa, skoro kroni- karz wyraŸnie wskazuje granicę obszaru trybutarnego na rzece Warcie, przepływajšcej przecież przez œrodek Mieszkowych posiadłoœci. Chybiona także wydaje się 's Zob. wyżej przyp. 5. - Przeciw: Z. Wojciechowski, Jeszcze o Mieszku 1. Nieco poLemżkż ż uzupełnżeń, w tym siowo o pochodzeniu dyn.ustżż zachodnżo-pom-orskiej, Zapiski Tow. Nauk. w Toruniu, t. X, nr 6, 193E, s. 229-252 i osobna odb.; M. Z. Jedlicki, Stosunek prawnj, s. L'E n.; J. R'idajewicz, w dziełach cytowanych. #s U #'Vidukinda "amicus" oznacza albo: 1) przyjaciela w zwykłym, codzienn ym znaczeniu, albo 2) służy do okreœlenia sprzymierzeńca. W żadnym wypadku nie występuje jako równoznacznik "wasala". Takie znaczenie wyrażenia "amicus" obce jest nie tylko Widukindowi. ale w ogóle ówczesnej historiografii. Teksty zestawia M. Z. Jedlicki, Stosunelc pruwni#, s. 3E. Fidelis u Thietmara wszędzie występuje w zna- czeniu dosłownym i przymiotnikowym, oznaczajšc stan wiernoœci. Raz jeden użyty jest rzeczownikow o i służy do okreœlenia wiernych w znaczeniu religijnym. Niedzie nie oznacza u Thietmara (ani u Widu- kinda) wasala, (a więc "lojalny" - J. D.). Zob. M. Z. Jedlicki, Stosun#k praw?:y, s. 38. 17t3 @ próba umiejscowienia tego obszaru na prawym brzeg- Warty, to znaczy na Pomorzu Zachodnim. Słusznoœć trzeba przyznać tym historykam, którzy zwrócili uwa- gę, że z punktu widzenia Thietmara wyrażenie "usque in Vurta fluvium" mogło wskazywać jedynie na wschodniš granicę obszaru trybutarnego. Gdyby leżał# on na prawym brze#u rzeki, kronikarz saski mówiłbyg o ziemiach za Wartš, a zasięg jego okreœliłby liniš naj- odleglejszš od siebie# w wypadku, gdy chodziło o Po- morze Z#chodnie, był#y niš Bałtyk lub Persanta4a. Nie ulega więc wštpliwoœci, że biskup merseburski mówi o trybucie płaconym przez Mieszka z jakiejœ częœci polskiego terytorium, przy czym częœć ta leżała na lewym brzegu Warty. Pc:nieważ więcej danych geo- graficznych nie da się bezpoœrednio ze Ÿródła wyczytać, przeto w grę wchodzi kilk# rozwišzań. Thietmar nie informuje czy Warta występowała w roli granicy obsza- ru trybutarnego na całej swej długoœci, czy tylko na pewnym odcinku. Wœród zajmujšcych się tš kwestiš historyków spotykamy zwolenników obydwu możli- woœci. Wobec tego, że samo Ÿródło nie dostarcza dod#tko- wych wskazówek, pn#stawš oceny hipotez może być tylko wzglšd na historycznš i geograficznš zwartoœć wchodzšcych w grę terytoriów. Trudno bowiem przy- jšć, żeby terytorium lrybu#arne zostało wyodrębnione sztucznie. Jakakolwiek by była geneza trybutu, doty- '" G. Labuda, Studia, s. 144 i 148. Uparcie bronił do końca życia swej "prawobrzeżnej" tezy J. Widajewicz, Polska i Niemcy, passim, ale nowych argumentów nie dostarczył, a podstawowego zarzutu ;ak gdS'by nie zrozumiał, sšdzšc po jego wywodach o aspekcie geograficz- nym za#adnienia. Zdanie, że "jak dzisiaj inteligentny człowiek w Europie - o ile œwiata nie zwiedzał - nie mógłby prawie niczego powiedzieć o roli rzeki afrykańskiej Ubangi (dopływie Kongo), tak tet było z wiadomoœciami Dytmara" o Warcie (op. cit., s. 27) jest bardzo subiektywne, a ponadto kłóci się z poglšdem samego autora na Thietmara, jako na kronikarza bezbłędnie orientujšcego się w stosun- kach polskich. I80 czył on prawdopodobnie okreœlonej krainy historycz- ne_j 41 Z tegc względu nie przekonywa przypuszczenie, żeby do tego terytorium miały należeć wszystkie ziemie Mieszkowe leżšce na lewym brzegu Warty. W szczegól- noœci na odcinku wielkopotskim Warta nie mogła od- grywać roli granicznej. Dzieliła ona jšdro państwa po- lańskiego na dwie czeœci i próżno by szukać racji uza- sadniajšcej odmiennš sytuację prawnš każdej z nich. Te wszystkie obserwacje. kazały już G. Labudzie oœwiadczyć się za tezš, że ##'arta tylko na jednym ze swych odcinków stanowila granicę obszaru trybutarne- go, który badacz ten upatruje w Ziemi Lubuskiej. Na poparcie swego twierdzenia przytacza zaœ następujšce argumenty : 1. Państwo Mieszka I graniczyło w roku 966 z Niem- cami jedVnie na odcinku #iemi Lubuskiej 42. 2. Ziemia Lubuska odpo#viada okreœleniu "usque in Vurta fluvium", gdyż jej północno-wschodni kraniec opierał sig o Wartę. 3. Już od 940 r. wpływy państwa saskiego sięgały aż po Odrę, obejmowały więc także zachodniš częœć Ziemi Lubuskiej. 4. "Fiskalnie ziemie aż po Odrę były obłożone try- butem także już od r. 940; sprawdzianem rzeczywistego egzekwowania tych trybutów jest dziesięcina oddawana z nich na rzecz pomienionego biskupstwa [sc.: branden- burskiego) oraz wzmianki dokumentowe z r. 948 i 965 o płaceniu trybutu prze'z plemiona w#leckie; że ziemia lubuska znajdowała się wœród obszarów podlegajšcych temu trybutowi, wynika nie tylko z ogólnej stylizacji danych Ÿródłowych, mówišcych o Odrze, jako granicy " Podobnie argumentuje G. Labuda, Studi,a, s. 142. " G. Labuda, Studta, s. 152 nn. 181 zasięgu trybutu, ale jeszcze z wyraŸnej wzmianki do- kumentu biskupstwa brandenburskiego"43. W tym kontekœcie można sšdzić, że trybut płacony przez Mieszka był - jak formułuje G. Labuda- "wykupnem zwierzchniczych praw niemieckich do zie- mi lubuskiej"44 czy raczej przejęciem przez księcia polskiego dawniejszych zobowišzań Lubuszan. SprawdŸmy jednakże kolejno prz‚słanki, na których wspiera się teza G. Labudy. Ad. 1. Przynależnoœć do państwa Mieszkowego za- orlrzańskiej częœci Ziemi Lubuskiej jest hipoteżš. Nie bez znaczenia jest przy tym fakt, że jednš z jej prze- słanek była dla G. Labudy identyfikacja wzmiankowa- nych przez Widu'kin#a Licicavików z Lubuszanami 45 którš to identyfikację uczony ten #am w dalszych ba- daniach ndrzucił#6. Dokument Dagome iudex z jednej strony, dokumenty niemie#kie z drugiej, upoważniajš 4a G. Labuda, Studża, s. 160. '4 IbiUem. '5 G. Labuda, Studża, s. 90-104. Tamże omówiona literatura, do- tyczšca wielce spornego i dotšd nie wyjaœnionego całkowicie pro- blemu znaczenia nazwy Licikaviki (do 1945). Zob. także przypis na- stępny. 48 G, Labuds, Państu.,o Samona, s. 212 n., przyp. 52. Autor wy- powiada tu nowš tezę, jakoby Widukindowi Licicaviki byli iden- tyczni z wymienionym przez Konstantyna Porfirogenetę, De Ad#n.żnż- strundo żmverżo, nadwiœlańskim ludem Ditcike, którš to nazwę od- czytuje jako Litcike P. Skok, Ortsna#n.enstudżen zu D‚ adm.inistrando ż#m.perżo des Kaisers Constantż'n. Porphyrogennetos, Zeitschrift fr Orts- namenforschung 4 (1928), s. 227, przyp. I i s. 239 n. Zob. jeszcze H. Gr‰- goire, L'orżgżne et le non2 des Croates et des Serbes, B,yzantion 17 (1944/45), s. 98 n., gdzie ustalenie, że Ditcike jest nazwš plemienia, nie rzeki. Nowsze wypowiedzi na temat Licicavików: K. Tymieniecki, Przeglšd Hist. 41 (1950), s. 267; T. Lehr-Spławiński, Z rozważań nad za- gadnżenżem Chorwatów nadwiœlańskżch. Sprawozdania PAU 31(1950), œ. 19; tenże, Zagadnżenże Choru#atów nadwżœLańskżch, Pamiętnik Sto- wiański 2(1951) s. 22; Z. Sułowski, Najstarsza granżca zachodnża Po1- ski, przeglšd Zachodni 8(1952), s. 383; J. Dowiat, Pochodzenże dynastiż zachod#żo-ponzorskżej ż uksztadtowanie sżę terytorżum ksżęstu#a za- chodnżo-pomorsk#iego, Przeglšd Hist. 45(1954), z. 2-3, s. 272; H. Łow- miański, Lędzżanże, Slavia Antiqua 4(1954) s. 97 nn.; J. Widajewicz, Polskż obszar trybutarny, s. 64 nn.; tenże. Polska ż Nie'mcy, s. 6 nn. do mniemania, że na odcinku Ziemi Lubuskiej Odra stanowiła linię granicznš 4'. Ad 2. Warta nie jest dla Ziemi Lubuskiej liniš gra- nicznš, zwłaszcza jeœli patrzeć na sytuację od zachodu, to znaczy tak ja'k patrzył kronikarz niemiecki. Nie od- dzielała t#ż ona Ziemi Lubus'kiej od reœzty terytoriów państwa Mieszka I. W żadnym więc razie wskazanie przez Thietmara na linię Warty nie służyłoby zorientn-- waniu czytelnika w położeniu terytorium trybutarnegn, gdyby istotnie szło o Ziemię Lubuskš. Ad 3. #ódła mówišce o zasięgu pretensji saskich w X w. na wschodzie wskazujš zawsze na Odrę jako na linię granicznš. Żaden tekst nie wskazuje, by sięgały one na ziemie zaodrzańskie 4#. Ad 4. Podobnie jak pretensje polityczne Sasów, również postulatywny zasięg terytorialny diecezji wschodnio-niemieckich nie przekraczał Odry 49. Wbre#- cytowanym wyżej zapewnieniom G. Labudy nie znaj- dziemy też w dokumencie biskupstwa brandenburskiego owej "wyraŸnej wzmianki" o płaceniu przez Lubuszan trybutu na rzecz tegoż biskupstwa. Dokument z roku 848, o który tu chodzi, wylicza następujšce ludy pod- legajšce jurysdykcji brandenburskiej: "Preterea de- terzninavimus prememoratae sedis parrochiae provin- tias infra nominatas: Moraciani, Ciervisti, Ploni, Zpriauuani, Heveldun, Vuucri, Riaciani, Zamcici, Das- 4, Wykopaliska archeologiczne, na które powołuje się G. Labuda, Studża, s. 104, mówiš tyle, że w cišgu X w. nie była ona spokojna. Zniszczenie grodów nadodrzańskich, które można datowa E na okres panowania Mieszka I, może, ale nie musi œwiadczyE o posuniętej dalej na zachód ekspansji tego księcia. 48 Widukind, II, 21: "omnes barbarae nationes usque in Oderam fluvi-m simili modo tributis regalibus se subiugarent". Zob. także teksty cytowane przez G. Labudę, Studia, s. 156 n. # Dokument fundacyjny biskupstwa brandenburskiego stwierdza: "terminum vero eidem parrochiae constituimus orientem versus ad flumen Odera". MGH, Diplomata Ottonum, t. I, nr 105. Jest to tym wymowne, że granice biskupstw od strony pogańskiej często bardziej nie były wyraŸnie okreœlane; zob. G. Labuda, Stud‚a, s. 206, przyp. 40. 182 183 sia, Lusici"5o. Wprawdzie w ostatniej nazwie druga pałeczka litery u oraz litery następne (sżcż) sš wpisane na razurze5l, upoważnia to jednak co najwyżej do twierdzenia, że pierwotnie figurowała tam inna nazwa rozpoczynajšca się od litery L. Nawet zresztš w tej kwestii nie ma zgody w nauce52. Jak widać, wszystkie przesłanki omawianej kon- strukcji sš hipotezami. Można by jš mimo to przyjšć, gdyby rzeczywiœcie uzasadniała ona użycie przez Thiet- mara okreœl2nia "usque ad Vurta fluvium. Ponieważ tego jednak nie czyni, mamy prawo potraktować jš sceptycznie. Ze Ÿródeł wynika niedwuznacznie, że Odra była granicš saskich pretensji na wschodzie, a jedno- czeœnie była też w zasadzie zachodniš granicš władz- twa Mieszkowego na tym odcinku. Jeżeli jednak na- wet Mieszko tę linię nieco przekroczył, to mógł się spotkać z żšdaniem płacenia trybutu z owych zaodrzań- skich terytoriów. Powód, z którego ustalano obszar trybutarny aż po Wartę, pozostaje więc i w takim wy- padku nie wyjaœniony. Istnieje wszakże jedna okolicznoœć, która przemawia na korzyœć omawianej konstrukcji. Jest ona mianowicie stosunkowo najmniej nieprawdopodobna ze wszyst- kieh dotšd rozpatrywanych. Gdzieœ przecież owo tery- tcrium "usque ad Vurta fluvium musiało leżeć. Skoro inne propozycje odrzuciliœmy stanowczo, to z eliminacji takiej wynika dodatkowy argument za ostatniš hipo- tezš, jako że omówione teorie wyczerpujš wszystkie 68 MGH, loc. cit. s' F. salis, Forschungen zur 8lteren Geschichte des Btstums Kam- min, Baltische studien N. F. 26(1924), s. 46. sy Wg R. Holtzmanna, Die Lausttz in der Grndungsurkunde des B%stums Brandenburg, Forsćhungen zur brandenburgischen und preus- si3chen Geschichte 46(1934), s. 362 nn. litery na razurze pochodzš od tego samego pisarza, który ingrosowal dokument. lnaczej F. Salis, loc. cit. i G. Labuda, Studia, s. 155 n., którzy widzš tu interpolację. możliwe warianty w granicach posiadłoœci Mieszka I z lat 966--972 '3. Powstaje jednak pytanie, czy słusznie zakreœla sie takie właœnie ramy chronologiczne dla mamentu usta- nowienia dyskutowanego trybutu. Wróćmy do Ÿródła i przypomnijmy sobie całe zdanie, które jest podstawš takiego mniemania. Pisze oto Thietmar o wypadkach roku 972 : "Interea Hodo, venerabilis marchio, Miseco- nem inperatori fid#I#m tributumque usque in Vurta fluvium solventem exercitu petivit collecto" #4. Na po- zór wydaje się, że w zdaniu tym zawarta jest infor- macja, jakoby Mieszko w momencie, gdy został napad- nięty przez Hodona, był cesarzowi wierny i płacił try- but z ziem po Wartę. Szczegółowy jednak rozbiór prze- kazu doprowadzi do innego wniosku. Już G. Labuda zanotował pewne szczególne cechy analizowanego zdania, wskazujšc, że "wzmiankę o pła- ceniu trybutu umieœcił kronikarz w zdaniu, odnoszšcym się bezpoœrednio do osoby samego księcia, które tym samym, jako zdanie imiesłowowe, może w każdej chwili być wyjęte z obecnego kontekstu i przerzucone w każ- dy inny, znaczšc to samo. Jeżeli zaœ chcemy dociekać, dlaczego dopiero tutaj orlnoœna informacja się znalazła, to wynika to po prostu stšd, że do r. 972 opowiadał kronikarz bieg wypadków zasadniczo w oparciu o Dzieje saskie Widukinda i dlatego nie robił poważniejszych dygresji od materiału tam zawartego, a następnie w r. 972 zetknšł się po raz pierwszy z osobš Mieszka, czerpišc z własnej a nie zapożyczonej wiedzy o stosun- kach polsko-niemieckich. Niesłuszne zaatakowanie ze sa podkreœla to G. Labuda, Studia, s. 143 n., który z gbry wyklu- cza możliwoœE wyjœcia poza kršg dotychczasnwych hipotez: "wystar- czy krytyeznie rozpatrze E się w argumentach i przychyli E się do zda- nia, które jest najlepiej uzasadnione..." (s. 144). ss Thietmar, II, 29. 184 strony H#dona, wymagało oœwietlenia lojalnego zach wania się księcia polskiego" 5#. W innym zaœ miejscu badacz ten podkreœla: "Na fakt ten, że informacja Thietmara o trybucie płaconym_ przez Mieszka mieœci œię w Zdaniu imiesłowowym; kła- dę specjalny nacisk, gdyż nieuwzględnienie tego pierw- sżorzędnego postulatu składniowego zaciemnia niektó-: rym historykom zupełnie właœciwš interpretację tego przekazu" 56 Jeœli pominšć pewne nieœcisłoœci terminologiczne#7. _ƒ pod œpostrzeżeniami tymi można się podpisać. Chodzi teraz o to, aby wycišgnšć z nich właœciwe wnioski interpretacyjne. Treœć prostego zdania komunikujšcego, że Hodo na- padł na Mieszka, wzbogacił Thietmar dwoma dopowie- dzeniami. Jedno odnosi się do Hodona - "venerabilis marchio", drugie do Mieszka - "imperatori fidelem tributumque usque ad Vurta fluvium solventem". Kro- nikarz merseburski lubił stosować dopowiedzenia, cha- rakteryzujšce bliżej osoby, o których pisał. W stosunku do Hodona również w innych miejscach używa epite- tów: "inclitus marchio" #s, "egregius" 59. Podobnie Mieszko występuje jako "inclitus dux Poleniorum"so, Charakterystyki te sš zazwyczaj bardzo krótkie i za- znaczajš z reguły pozytywny lub negatywny stosunek autora do danej osoby. Tam jednak, gdzie Thietmar wprowadza jakšœ postać po raz pierwszy, daje często o ńiej nieco dłuższš i barwniejszš informację. Czasel;1 jest to dłuższa dygresja, jak rozdział poœwięcany Wło-. ss G. Labuda, Studia, s. 149 n. ss Ibidem, s. 138, przyp. 18. s' Analizowany fragment nie jest zdaniem, lecz rozwini#tš przy- dawkš, czyli dopowiedzeniem. Zob. St. Szober, Gra#n.atyka języka pot- skńego, wyd. 4, Warszawa 1957, s. 312 nn. ss Thietmar, IV, 60. s9 Ibidem, V, 10. ss Ibidem, IV, 55. 186 dzimierzowi kijowskiemu w zwišzku z wypadkami na Rusist, częœciej jednak ogranicza się ona do razw# n‹ętego d#powie#zenia przy wzmiańkowanym imieniu. Przykładem może być fragment dotyczšcy urodzin Bo- lesława Chrobrego, z którego czytelnik od razu ma sie dowiedzieć, że syn Dobrawki był sprawcš zguby wielu matek i że srożyl się przeciw wlasnej matce i innym krewnym 62. Dopowiedzenia tego typu zawierajš z reguły okre- œlenia i informacje, charakteryzujšce rolę dziejowš da- nej postaci, ehoćby nie mialy bezpoœredniego zwišzku z aktualnie opisywanymi wydarzeniami. Jest to zresztš metoda doœć powszechna, stosowana nie tylko przez Thietmara czy pisarzy œredniowiecznych, ale w żywym opowiadaniu także wspólczeœnie. Wprowadzajšc dc akcji nowš postać, rzucamy często parę słów majšcycb ułatwić słuchaczowi jej identyfikację i nie dbamy przy tym o synchronizację owej wtršconej informacji z treœ- ciš opowiadania. Dzieje się tak zwłaszcza przy wspo- minaniu lat dawnych. Nie będzie nas raziło sforznuło-- wanie: "Babka moja chodziła do œzkoły z Mariš Skło- dowskš, odkrywczyniš radu", chociaż formalnie za- wiera ono anachronizm, gdyż w czasach, o których mowa, Skłodowska nie byla jeszcze ani odkrywczyni# radu, ani wielkš uczonš, lecz po prostu młodš dziew- czynš. Analizawane zdanie Thietmara jest formacjš po- dobnego typu. Kronikarz opowiada tu po raz pierwszv o Mieszku s3, uważa więc za konieczne objaœnienie czy- s1 Thietmar, VII, 72-73. s# Thietmar, IV, 56: "Post haec peperit bona mater filium longe sibi degenerem et multarum perniciem genitricum, quem fratris sui nomine Bolizlavi appellavit, hunc inquam, qui in eadem primo latentem maliciam aperuit deindeque in viscera sevit, ut in sequenti- bus a me manifestum fit". ss Thietmar, II, 14, wymieniY już raz imię Mieszka, ale dopiero tutaj wprowadzi go jako osobę działajšcš. 187 telników, kim był w ogóle - a nie w 972 r. - ów# ksišżę. Jednoczeœnie chce podkreœlić swojš dezaprabatę dla opisywanej wojny, co dyktuje mu specjalny dobór elementów informacji. Gdyby napisał tylko, że mar- grabia Hodo zaatakował znakomitego księcia Polan, nie- miecki czytelnik nie widziałby w tej wyprawie nic niewłaœciwego. Hodo poszedł na obcego księcia, na ojca znienawidzonego Bolesława. Jeżeli ten ksišżę był znakomity, to tylko dobrze œwiadczy o odwadze mar- grabiego. Thietmar chcšc zapobiec takiej interpretacji, wœkazuje na różnice między Mieszkiem i Bolesła- wem s4 i równa walkę Hodona z księciem polskim z woj- nš domowš, nie należy bowiem patrzeć jak na obćego na księcia, który na ogół był wierny cesarzowi i do- trzymywał wszelkich zobowišzań, w tym także trybu- tarnych. Z tego wœzystkiego nie wynika jerlnak, że wzmian- kowany trybut z ziem po Wartę płacił Mieszko właœnie w okresie walki z Hodonem. Wynika natomiast co in- nego: oto ów trybut "usque ad Vurta fluvium" był dla Thietmara głównym i najbardziej charakterystycznym dowodem "wiernoœci" Mieszka. Można to tłumaczy# dwojako: albo opłata trybu#u po Wartę była na prze- strzeni r#šdów Mieszka maksymalnym zobowišzaniem tego księcia wobec cesarza, albo też kronikarz - uro- dzony przecież w 975 r.s5 i czerpišcy wiadomoœci o pierwszym okresie rzšdów Mieszka przeważnie z ust- "' Ideš całego przedstawienia Mieszka I i Bolesława Chrobrego przez Thietmara jest podkreœlenie kontrastu, jaki jego zdaniem sta- nowiš obaj ksišżęta polscy. Najjaskrawiej tendencja ta doszła do głosu w znanym fragmencie V, 10: "Deus indulgeat imperatori, quod tributarium faciens dominum ad hoc umquam elevavit, ut, o b 1 i t a s u i g e n i t o r i s r e g u 1 a, semper sibi prepositos auderet in subiectionem paulatim detrahere vilissimoque pecunie trƒnseuntis inescatos amo in servitutis libertatisque detrimentum capere" (pod- kreœlenie - J.D.). Zob. także V, 9: "...Boli2lavus, Miseconis filius patri longe inferior...'. "' M. Z. Jedlicki, Kronika Thżetmara, s. XII. nej tradycji fi# - sięgnšł do sytuacji bezpoœrednio sobie znanej, to znaczy odpowiadajšcej końcowym latom #; w. W obydwu wypadkach nie ma koniecznoœci wiš- zać genezy trybutu z układem z roku 966, a co za tym idzie, nie trzeba ograniczać się w poszukiwaniach tery- torium tryb##tarnego do pierwotnego obszaru państwa polańskiego. Należy więc rozpatrzyć możliwoœci War- ty jako linii granicznej ńa całej jej długoœci, a w szcze- gólnoœci w górnym jej biegu, który dotšd pozostawai poza zasięgiem rozważań naukowych. Na górny bieg Warty wœkazuje najbardziej jego południk,Zwe ukierunkowanie, dzięki czemu rzeka może na tym właœnie odcinku odgrywać rolę granicy wschod- niej. Ziemiš, która rozcišga się w kierunku lin wy- znaczonej pz`zez górnš Wartę byłby w takim razie Slšsk #7. Slšsk przyłšczył Mieszko do swych posiadłoœci okołu roku 990 ss #o walce z Bolesławem II czeskim, w któ- rej był wspierany przez wojska cesarskie s9. Przedtem Œlšsk należał do ksišżšt czeskich 70, którzy płacili try- ss M. Z. Jedlicki, Kronika Thżet#n.ara, s. XLIX nn. s# Rzeka jako linia graniczna:, ..ówczesne granice według rzek nie odznaczały się zbyt wielkš œcisłoœciš, lecz wykaz,ywały nieraz od- chylenia sięgaj#ce daleko w głšb przybrzeża". (M. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, s. 50); tenże przytacza trafne uwagi o płynnoœci lin granicznych w œredniowieczu wg P. Kirn, Polżt%sche Geschżchte der deutschen Grenzen, Leipzig 1934, s. 10 n. ss Z. Wojciechowski, Mr.eszko 1, s. 150; tenże, Połska nad Wżsłc‡ ż Odr4, s. 93; G. Labuda, Studia, s. 227 n. Nie zmieniš #ię nasze wnioski, jeœli przyjmiemy poglšd K. Buczka, Pierwsze biskupstu#l polskże, Kwartalnik Hist. 52(1938), s. 203, datujšcego zdobycze Mie- szka I na Czechach na lata 978-979. Zajęcie Slšska nie musiało być jednak jednoczesne z przyłšczeniem Krakowa. Doœć wyraŸnie datuje zmianę panowania na Œlšsku mnich sazawski: "990. Item eodem anno Nemci perdita est", Fontes rerum. Bohernżcarun2, t. II, s. 240, co Z. Wojciechowski, Polska nad Wisiš i Odrš, s. 87 słusznie chyba od- niósł do Niemczy œlšskiej. se Thietmar, IV, 11: "Miseco autem predictae imperatricis [sc.: Teofano] ad.iutorium postulat. Quae cum tunc in Magadaburg fuisset, Gisillerum eiusdem archiepiscopum comitesque... eo misit". 's O przynależnoœci Krakowa do Czech: K. Potkański, Krakó## 189 but z całego państwa królom niemieekim '1. Przejœcie #lšska w ręce Mieszkowe nie mogło przekreœlać pre- tensji niemieckich do œwiadezeń z tej ziemi. Jeżeli ce- sarzowa Teofano mimo to udzielała księciu polskiemu pomocy w opanowaniu tego terytorium, to można w tym widzieć wskazówkę, że Mieszko nie uchylał się od przejęcia zobowišzań czeskich i godził się na pła- cenie trybutu ze Slšska72, co Thietmar mógł oddać jako "tributum usque ad Vurta fluvium". W takim jednak razie odpada jedyna przesłank# Ÿródłowa przvpuszezenia, jakoby układ z 966 r. nakładał na księcia polskiego jakieœ zobowišzania trybutarne. 'rym samym nie ma też podstaw do twierdzenia, że Mieszko wszedł w owym czasie w zależnoœć od króle- stwa niemieckiego. Poddanie się Mieszka zwierzehnictwu Niemiec w ro- ku 966 nie ma za sobš także argumentów logicznych. Œ Vie widać racji, z której niezależny dotšd chrzeœcijań- ski władca, nie pokonany ani nawet nie zagrożony wojnš, która w ówezesnym układzie stosunków na pr#ed Pżastƒmi, Rocznik Krakowski I, 1900; R. Holtzmann, B"hn#en und Polen, s. 9 n.; J. Widajewicz, Kraków ż Poważe w doku#n.encƒe bżskupstwa praskżeg" z r. IOBG, Poznań 1938; K. Buczek, op. cit., s.20œ. ## Widukind, I, 35. Dokument Ottona III z r. 991, Cod. dżp1. Boheireżae, t. I, s. 42, nr 36: ".. census, qui nostro regio fisco per singulos annos persolvi debet de tota Boemia..., , zob. A. K"ster, Die staatlżehe#a Bezżehungen der b"h7n.żsehen Herz"ge und K"nige zu den deutsehen Każsern von Otto dern Grossen bżs Ottokar I1, Bre- #lau 1912, s. 91 nn. Natomiast M. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, zesta- wiajšc najodleglejsze chronologicznie i terytorialnie przykłady tiybut#i pomija całkowicie sprawę genezy i charakteru trybutu czeskie.go i ogranicza się jedynie do wyrażenia wštpliwoœci w stosunku do tra- dycii odnoszšcej go jeszeze do czasów karolińskich (s. 99 n.). %= Płacił go zapewne i Bolesław Chrobry aż do roku 1000, kiedy Otton III zrezygnował z niego na zjeŸdzie gnieŸnieńskim "tributarium faciens dominum" (Thietmar, V, 10). Być może, że również w przy- znaniu Kazimierzowi Odnowicielowi przez Henryka III Slšska jalto terytorium trybutarnego odezwało się echo dawnej tradycji. wsehodzie Niemiec w ogóle w grę nie wehodziła73 miałby dobrowolnie pogarszać swš pozycję prawnš 7#. Nie znaczy to oczywiœcie, aby Mieszko rozmawiał z Ottonem I jako równorzędny partner. Państwo po- lańskie w stosunkach z Niemcami było w X w. stron# wielokrotnie slabszš i to okreœlało dastatecznie jego faktycznš pozycję. Poza tym przez koronację cesarskš Otto zdobył w łacińskim œwiecie chrzeœcijańskim wy- jštkowe, nadrzędne miejsce w hierarehii feudalnej. Uznane przez papieża, musiało być akceptowane także przez innych monarehów, praktycznie poza tym su- werennych75. Ksišżę polski decydujšc się na Chrzest po roku 962 już przez to samo przyjmował do wiado- moœci aktualnš organizację œwiata, do którego wehn- dził. W akcie chrztu mieœciło się uznanie władzy cesar- skiej tak samo oczywiœcie, jak uznanie władzy papie- skiej. Dla stwierdzenia tego nie było potrzeba żadnych dodatkowych, odrębnych oœwiadezeń. Z uznańia Ottona I za cesarza plynęły konsekweneje w postaci pewnych zobowišzań. Nie miały one charak- teru politycznego podporzšdkowania się, gdyż tytuł cesarski nie byl jeszeze mandatem do panowania nad %' W 966 r. cesarza, zajętego sprawami włoskimi, nie było stać na wojnę na. wsehodzie. O niechęci panów saskich do wypraw wo- jennych w tym czasie œwiadez,y też sytuacja opisana przez Widu- kinda, III, 70, z której wynika, że ksišżęta zlekceważyli wezwanie Ottona I do walk z Redarami. '" Podobnie G. Labuda, Studża, s. 136, nie widzi "powodów, dla których władca Polski miałby się wišzać z Ottonem za cenę utraty suwerennoœci i opłacanis trybutu". %s Nawet monarehowie uważajšcy się za zupełnie niezawisłych od cesarza, uznawali jego deminujšcy autorytet i pierwszeństwo w sto- sunkach dyplomatyczyneh. Por. :vl. Z. Jedlicki, Stosunek p'rau,ny, s. 14. Por. także znany przekaz Galla, I, 28: "Non eum recipit velud extraneum vel hospitem, vel par parem recipere quisque soIet, sed quasi miles principem, vel dux regem, vel rex imperatorem recipere iure debet". To uznawanie przez królów honorowego pieru,- szeństwa cesarza w hierareh feudalnej nie musi być jednak inter- pretowane jako ich zależnoœć polityczno-prawna, jak w polemice ze mnš sugeruje J. Bardach, Kwartalnik Hist. 66(1959), nr 3, s. 891. 190 191 œwiat‚m #'#, #hoć niewštpliwie mógł się okazać bardZo pomocny w realizacji takich ambicji. Oficjalnie jednak cesarz był tylko najwyższym opiekunem koœcioła, ob- darzonym szczególnš misjš współdziałania z nim w na- wracaniu ludów pogańskich77. Z doktryny tej udało się ###yprowadzić moralnš i #rawnš legitymację cesar- stwa do podboju tych ostatnich. Natomiast od władców chrzeœcijańskich, zwłaszcza tych, którzy przyjęli chrze- œcijaństwo bez poœrednictwa cesarskiego, cesarz móg; prawdopodobnie wymagać tego, co mu przyznawał Gali- -Anonim słowami włożonymi w usta Bolesława Krzywo-- ustego: "pecuniam vel milites in auxilium Romane #cclesie" 78. W zastos,waniu do aktualnej około 966 r. sytuacji politycznej na północno-wschodnich rubieżach Niemiec mogło to prz#,brać formę żšdania, aby Mieszko wzišł na siebie główny ciężar walki z pogańskimi Wieletami. Odpowiadało to całkowicie kierunkowi ekspansji po- litycznej obranej ówczeœnie przez Gniezno79. Przez całe też swoje życie Mieszko uczestniczył aktywnie we wszystkich przerlsięwzięciach skierowany#h prze#iw 'o W œredniowieczu rozróżniano termin,y regnum i imperium. Ce- sarze niemieccy nie powoływali się przy nowych nabytkach teryto- rialnych ani przy uzależnianiu od siebie innych władców na godnoœć cesarskš, lecz opierali swe pretensje na innych tytułach, nie różniš- cych się pod względem charakteru od tytułów, jakimi posługiwaIi się w podobnych sytuacjach inni monarchowie europejscy. Zob. D. Sch3- fer, Deutsche Geschżchte, t. I, MitteLalter, Jena 1910, s. 180; R. Schlie- rer, WeLtherrschaftsgedanke und aLtdeutsches Każsertu#n., Tbingen 1934, s. 50 nn. Jeœli poglšd ten jest sporny, gdy chce się tę tezę roz- cišgnšć na cały okres œredniowiecza, to w każdym razie trudno ne- gować, że w pierwszych latach po renowacji cesarstwa rozróżnienie między regnum i imperium musiało byó żywe. Por. dla tej sprawy: E. E. Stengel, Reynum und I#n.periun2, Marburg 1930, s. 18 n.; M. Z. Je- dlicki, Stosunek prawny, s. 11 n. " E. Pfeil, Dże fr"nkische und deutsche ftomżdee des frhen MżtteLaLters, M#chen 1925, s. 196 n.; M. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, 5. 7. 'e Gall, III, 2. " Por. NI. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, s. 56. Zob. wyżej przyp. 30. Wieletom#0, czym zasłużył u Widukinda i Thietmara na wysokš ocenę jako wierny przyjaciel cesarski. Układ z 966 r. zakwalifikował M. Z. Jedlicki jako rodzaj rzymskiego "fo#dus iniquum", co przyjęła now- sza polska literaturasl. Był to rzeczywiœcie #sojusz taki, jaki mógł dojœć do skutku między œredniowiecz- nvm eesarstwem a niewielkim choć niezależnym księstw#m. Najwłaœciwiej byłoby mówić o nim jako o sojusz- nierównych partnerów. Nierównoœć wy- nikała tu bowiem z realnego stosunku sił, a nie z praw- nych ograniczeń Mieszka. Tymczasem "foedus iniquum" jest terminem, który zakłada nierównoœć prawnš i jed- nastronne zobowišzania strony słabszej s2, czego w da- nym wypadku stwierdzić się nie da. Zaobserwować w nim można wyraŸnie wzajemne ustępstwa i œwiad- czenia. Mieszko uznał pozycję Ottona jako cesarza wraz ze wszystkimi wypływajšcymi z tego konsekwencjami. Z kolei cesarz uznał Polskę za państwo chrzeœcijańskie, a więc pozostajšce poza zasięgiem uprawnień misyj- nych koœcioła saskiego. Mieszko przyjšł na siebie obo- wišzek walki z Wieletami, ale tym samym jego własna so Daje temu œwiadectwo Bruno z Kwerfurtu w liœcie do Henry- ka II, NIPH, I, 228. sl M. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, s. 127 nn. Za nim G. Labuda, Studża, s. 127 nn. s= bI. Z. Jedlicki, Stosunek prawny, s. 71: "Foedus iniquum natu- miast byla przymierzem, w którym tylko kontrahent Rzymu prz,yj- mował na siebie jednostronnie zobowišzania, ftzym zaœ nie zobowi#- zywał się do niczego. Wœród tego przymierza znajdowała się z reguły klauzula, na podstawie której państwo sprzymierzone uznawało zwierzchnictwo ftzymu, rezygnujšc tym samym z częœci swej su- werennoœci. Inny warunek okreœlał zobowišzanie państwa sprzymie- rzonego do dostarczania pomocy zbrojnej na każde wezwanie Rzymu i w każdej sytuacji, a więc zarówno w w,ypadku wojny obronnej, jak i zaczepnej"; ibidem, s. 101: "...władca będšcy stronš słabszš przyjmował na siebie jednostronnie cały szereg zobowišzań, podczas gdy władca państwa silniejszego, występujšc w roli protektora, albo nie zacišgał w ogóle żadnych zobowišzań, albo ograniczał się tylko do uszanowan;a integralnoœci terytorialnej i ustrojowej uzależnionego od siebie sprzymierzeńca". 192 i'93 polityka antywielecka zyskała stempel akcji prowadzo-# nej na zlecenie cesarza w interesie chrzeœcijaństwa; z którš wasale cesarscy - przede wszystkim panowie sascy - obowišzani byli współdziałaćs#. Oprócz tego Otto osłabił zagrożenie Polski, które powstało w wy- nrku po#bojów ł'użyckich Gez^ona, dzielšc marchię na kilka częœci. Leżało to niewštpliwie w interesie samego, cesarza#4, ale było też demonstracjš zaufania w sto- sunku do Mieszka i bardzo istotnym sukcesem dyplo- matycznym tego ostatniego. Na wschodzie państwo gnieŸnieńskie stało się przez to siłš najpoważniejszš, o czym #, szeœć lat póŸniej miał możnoœć się przekonać inicjatar niefortunnej wyprawy, częœciowy spadkobierca potężnego Gerona, margrabia HodosS. Te osišgnięcia polityczne Mieszka stały się jednak możliwe dzieki poœpiechowi, z którym ksišżę polski dokonał zmiany wiary bez poœrednictwa eesarskiego. Gdyby ksišżę polski tego nie ućzynił, zanim Otto przy- stšpił do regulowania spraw wscho-nich cesarstwa, nie s3 W 9Bg r. Otto I wzywa panów saskich do poparcia Mieszka, Widukind, III, 70; G. Labuda, Studia, s. 175, po zestawieniu tekstów dotyczšcych póŸniejszych lat panowania Mieszka I i pierwszych lat rzšdów Bolesława Chrobrego stwierdza: "donoszš one albo o posiłko- waniu przez Mieszka I i Bolesława Chrobrego wojsk niemieckich, albo odwrotnie o udzielaniu pomocy Mieszkowi przez oddziały nie- mieckie". Dalej następuje ważne spostrzeżenie: "Ale że obowišzek udzielania pomocy był ograniczony tylko do krajów połabskich, do- wodzi fakt, że Niemcy nie tylko, że nie udzielali Bolesławowi Chro- bremu posiłków wobec zapowiadajšcej się wojny polsko-ruskiej w r. 992, ale na domiar wymogli na nim przysłanie ich na własnš wyprawę przeciw Stodoranom". Dowodzi to, że współpraca politycznn- -wojskowa Cesarstwa i Polski wyrastała z założeń misyjnych. sa por. St. Trawkowski, op. cit., 5. 211. ss Thietmar, II, 29: .. a fratre eiusdem Cideburo... omnes nptimi milites interfecti oppecierunt in loco, qui vocatur Cidini". O przebiegu wyprawy Hodona na Polskę zob. St. Zakrzewski, Mte- szko 1, s. 121; J. Widajewicz, Licfcavfki, s. 155; Z. Wojciechowski, Mieszko 1, s. 107 n.; tenże, Polska nad Wfstq. f Odrq., s. 52; G. Labuda, Studia, s. 118 nn.; J. Widajewicz, Połska f Nfemcy, s. 60 nn.; B. Miœ- kiewicz, Pterwsze walkf w obronie granfcy zachodnfej Polskf wczesno- feudaln.ej, Studia i materiały do dziejów Wielkopolski i Pomone 9(1958), z. 1, s. 23 n.; A. F. Grabski, op. cit., s. 89. doszłoby do układu z roku 966 i stosunki polsko- -niemieckie nie zostałyby nawišzane w tak korzystnej dla Gniezna farmie. Nie z#wsze ze skutków pewnych kroków można sš- dzić o ich intencjach. Wydaje się jednak, że aktywnoœć przejawiona przez Mieszka w latach 963-966 i prze- myœlne d,>-prowadzenie do chrztu w okolicznoœciach nie- zupełnie typowych wynikały ze œwiadomie realizowa- nego planu, którego piez'wszym owocem były właœnie warunki porozumienia z cesarstwem na wiosnę 966 r. # ~ VIII ~ # ~ ZAMKNI#CIE W wyniku dotychczasowych rozważań i analiz otrzy- mujemy obraz następujšcy: W połowie X w. procesy feudalizacyjne na ziemiach polskich posunęły œię już tak daleko, że istniała po- trzeba unowoczeœnienia organizacji państwowej Polan, to znaczy upodobnienia jej do istniejšcych na zachodzie i na wschodzie Europy monarch wczesnofeudalnych. Realizację tego dšżenia utrudniało jednak i opóŸniało pogaństwo. Toteż ju## przed rokiem 963 dojrzewała na gnieŸnieńskinz dworze ksišżęcym myœl o porzuceniu konserwatywnego kultu i o przyjęciu jako religii pań- stwowej chrzeœcijaństwa, które nie tylko ułatwiłoby dokonanie wielu reform wewnętrznych, ale i pozwoliło- by się Polsce włšczyć do wspólnoty europejskiej, co z kolei obiecywało wiele korzyœci tak kulturalnych, jak i politycznych. Zmiana religii wymaga#a jednak przezwyciężenia wielu uprzedzeń i z ostatecznš decyzjš w tej jakże poważnej sprawie zwl‚kano. Przełomowe stały się do- piero lata 962-963, które przyniosły kilka nowych niepokojšcych wydarzeń za zachodniš granicš państwa polański2go. Najpierw król niemiecki Otto I przybrał w Rzymie tytuł cesarski i został przez papieża korono- wany. Jednš z misji cesarza miało być nawracanie lu- dów pog#ńskich na chrzeœcijaństwo. Otto wystšpił też z planem ufundowania arcybiskupstwa w Magdeburgu jako metropolii koœcielnej dla Słowiańszczyzny. Oœrodek magdeburski miałby pokierować misjš na pogańskich jeszcze obszarach Europy wschodniej. W tym samym czasie państ##o polańskie zetknęło się po raz pierwszy z Niemcami, na niewielkim co prawda odcinku gra- nicznym, w wyniku podboju Łużyc przez margrabiegc Gerona. Wypadki te stanowiły realne zagrażenie dla Polski. Izolowana dotšd od Niemiec pasem niezależnych two- rów politycznych zachodniosłowiańskich magła œię te- raz w każdej chwili stać przedmiotem zainteresowań potężnego sšsiada. Dalsze trwanie w pogaństwie nara- żało ja na formalne poddanie magdeburskiej organizacji knœcielnej, po ezym pozostałaby alternatywa: albo przy- jšć chrze#t za poœrednictwem saskiego duchowieństwa, co praktycznie doprowadziłoby nie tylko do koœcielnegc, ale także politycznego podporzšdkowania Sasom, albo trwać w oporze wobec nowej relig i narazić się na najazdy saskie, które jeœli nawet nie zakańczyłyby się tak rychło pod'bojem państwa polańskiego, to w każ#ym razie udaremniłyby jego rozwój. Uniknšć tych nieko- rzystnych perspektyw mażna było tylko przez żdecydo- wane podjęcie inicjatywy chrystianizacji Polski przez sam dwór gnieŸnieński i nawišzanie stosunków z cesar- stwem zanim przystšpi ono do realizacji swych planów na wschodzie. Prawidłowa ocena sytuacji podyktowała Gnieznu nstatecznš decyzję. W latach 963-964 ksišżę polański Mieszko I, wówczas noszšcy jeszcze słowiańskie imię Dagoma czy Dzigoma, nawišzał bliższe stosunki z sš- siednim państwem czeskim. Panujšca w Pradze chrze= œcijańska dynastia Przemyœlidów miała stać się pn- œrednikiem między księciem polskim, który pojšł za żanę córkę Bolesława I ezeskiego Dobrawkę, a œwia- 196 197 tem ćhrzeœcijańskim. Wynikiem tych kroków przygo- towawczych było wysłanie w 965 r. polskiego posel- ż stwa do papieskiego Rzymu. Poselstwo to, któremu # towarzyszyła siostra Dobrawki Mlada, niosło do papieża proœbę o skierowanie misji z biskupem na czele. Gdyb,y to nastšpiło; ksišżę wraz ze swym otoczeniem przyjšł- by chrzest we własnym państwie. Poselstwo trafiło jednak nieszczęœliwie. Uwikłane w walki wewnętrzne papiestwo nie było zdolne do szyb- kiego działania. Rzecz się przewlekała, a tymczasem wieœć niosła, że Otta I opuœcił Włachy, wraca do Nie- miec i na Wielkanoc 966 r. przybędzie nad wschodnie granice, g#zie żapewne podejmie ważne decyzje organi- zacyjne tak w sprawie Magdeburga, jak w sprawie ob- sadzenia osieroconej przez niedawnš œmierć Gerona marchii. Groziło to przekreœleniem całego planu Mie- szka. VlT tych okolicznoœciach ksišżę polski postanowił nie czekać na misję z Rzymu, lecz w inny sposób dopro- wadzić do swego chrztu. Korzystajšc w dalszym cišgu z poœrednictwa Przemyœlidów nawišzał bezpoœredni kontakt z ich macierzystš diecezjš w Ratyzbonie. Bi- skup ratyzboński Michał zgodził się udzielić chrztu mężowi swej parafianki, a dziewierzowi Chryœtiana, jednego z najuczeńszych mnichów klasztoru œwiętego Emmerama. Niemal w ostatnim terminie, w Wielk#‡ Sobotę 14 kwietnia 966 r. przedsiębiorczy ksišżę gnież- nieński został przyjęty w starej katedrze bawarskiej do społecznoœci chrzeœcijańskiej. Jednoczeœnie biskup udzielił chrztu jego maleńkiemu synowi i kilkunast- osobom z otoczenia ksišżęcego. Ojcem #hrzestnym obu ksišżšt był Bolesław czeski, po którym wzišł imię dziedzic tronu gnieŸnieńskiego. Jego ojcu wypadałn nadać imię najdostojniejszego uczestnika ceremonii -- biskupa. Że jednak było to zarazem imię archanielskie, którego Iiie godziło się nosić neoficie, spieszczono je według stosowanego w podobnych wypadkach zwy- czaju. Ktoœ poddał pomysł, by je zdrobnić na sposób słowiański: Michał - Miszka. Następne pokolenia prze- kształciły Mi"zkę w Mieszka i pod tym mianem pierw- szy chrzeœcijański ksišżę polski przeszedł do historii. V#,' chwili, gdy w Ratyzbonie odbywały się te uro- czystoœci, cesarz Otto bawił już w Kwedlinburgu. Nie- bawem doniesiono mu tam że cesarstwo ma nowego chrzeœcijańskiego sšsiada za wschodniš granicš. W dal- szvch planach politycznych trzeba już bylo fakt ten brać poważnie w rachubę. Na ra#:ie obie strony były zadowolone. Mieszko -- że może się przedstawić cesarzowi jako chrzeœcijański ksišżę, cesarz - że znalazł na wschodzie sojusznika. Jeszcze tego samego roku zawarto układ przyjaŸni. Mieszko stał się sprzymierzeńcem cesarstwa i pod jego egidš miał zwalczać pogańskich Wieletów, którzy stali #nu na drodze do zdobycia Pomorza Zachodniego. Ottv oparłszy się na Mieszku mógł bezpiecznie rozparcelo- wać marchię Gerona, której nadmierny wzrost nie był mu na rękę. O organizowaniu przez Sasów misji w Pol- sce nie było oczywiœcie już mowy; chrzeœcijański ksišżę mógł więc bez zniecierpIiwienia czekać do roku 968 na przybycie posłanego mu wr#szcie przez Rzym biskupa # ordana. * * * Jak każda konstrukcja mediewistyczna, tak i po- wyższa wspiera się nie tylko na niezaprzeczalnych fak- tach. ale również na licznych hipotezach i zwykłych domysłach. Oceńmy więc jeszcze poszczególne jej ele- menty, aby było jasne, co w niej można już uważać za pewne, a co jeszcze dalsza dyskusja i nowe badania mogš uzupełnić lub podważyć. 199 198 Zasób twierdzeń stanowišcych dotychezasowy doroy bek nauki udało się zwiększyć o dwa pozytywne i jedno negatywne. Udowodniliœmy mianowicie, że: 1) upełno- mocniona misja rozpoczęła działalnoœć na obszarze p...ń- stwa Mieszkowego już po chrzcie księcia; 2) imię Da- gome, pod którym występuje Mieszko I w dokumencie tzw. Dagome iudex, jest imieniem słowiańskim; 3) ge- nezy trybutu "usque ad Vurta fluvium", płaconego cesarzowi według relacji Thietmara przez Mieszka :, nie trzeba wišzać z okresem sprzed wyprawy Hodona na Polskę w 972 r. Chociaż tylko dwa piez`wsze z wymienionych faktńw prowadżš do eliminacji niezgadnych z nimi hipotez, trzeci zaœ przeciwnie - jeszeze bardziej pomnaża trud- noœci zwišzane z interpretacjš wspomnianego przekazu Thietmara, przecież w sumie przemawiajš one za teza, znanš nauce, ale często kwestionowanš, że Mieszko I przyjšł chrzest dobrowolnie i z własnej inicjatywy. Jednoczeœnie dajš one podstawę nowym prawdopodob- nym hipotezom, dotyczšcym okolicznoœci chrztu księcia Polan. Skoro bowiem przed rokiem 966 ani nie działała na terenie jego państwa żadna zorganizowana misja, ani też ziemie polańskie nie były, jak wiadoma, pod- dane jurysdykeji żadnej z pobliskich diecezji, wówezas brak było warunków wymaganych przez prawo i ów- ezesnš praktykę koœcielnš, aby udzielić chrztu Mie- szkowi w jego własnej siedzibie. Co więcej, niełatv##o było równieŸ znaleŸć biskupa, który w takich okolicz- noœciach mógłby w zgodzie z prawem, nie przekracza- jšc swych kompeteneji, ochrzcić Mieszka. Dopiero po małżeństwie księcia polskiego z Dobrawkš otworzyły się możliwoœci ehrztu dworu gnieŸnieńskiego za po- œrednictwem czeskim w Ratyzbonie, jako w paraf nowej księżny. Przypuszezać można, że Mieszko z tej właœnie ƒrogi skorzystał, na co dodatkowo wskazywała- by nasza interpretacja imienia Mieszka, które wywie- dliœmy od Michała, ówezesnego biskupa ratyzbońskiego. Być oczywiœcie może, choć nic na to nie wskazuje, że chrzest księcia polskiego odbył się gdzie indziej. Naruszenie obowišzujšcych i na ogół przestrzeganych przepisów œwiadezyłoby jednak tym bardziej o inten- sywnych zabiegach Mieszka. Bez względu więc na to, czy nasza hipoteza o miejscu i dacie jego chrztu od- powiada rzeczywistemu przebiegowi wypadków, trzeba przyjšć za pewne, że samš decyzję powzišł ksišżę już wezeœniej i jeszeze przed chrztem ponawišzywał ko- nieczne kontzkty z odpowiednimi kał...mi koœcielnymi. ródła pozwalajš uchwycić œlady tych kontaktów z Ra- tyzbonš i z papieskim Rzymem. W tym zaœ kantekœcie trudno nie uznać także małżeństwa z Dobrawkš z# fragment owych zabiegów. Eriergia, z jakš Mieszko szukał drogi do œwiata chrzeœcijańskiego w chwili, gdy œwiat ten szedł mu na- przeciw i wehodziła w stadium ostatnich przygotowań erekeja metropol magdeburskiej dla ziem słowiań-- skich, dowodzi, że z tej szykowanej mu przez cesarza i Sasów misji ksišżę polski nie chciał skorzystać. Właœ- nie niechęć do zbyt bliskich zwišzków ze wœeho...nio- niemieckš organizacjš koœcielnš mogła jedynie uzasad- nić widoczny poœpiech, z którym Mieszko dšżył dn chrztu, dopóki był on możliwy poza Magdeburgiem. I tę więc tezę zaliczamy do hipotez bliskich pewnoœci. Pozostałe nawe szezegóły naszej konstrukeji - nie zawsze zresztš konieczne - muszš pozosta‚ propozy- cjami do dyskusji. .i Vie dysponujemy więc dowodem, że terytorium, z którego Mieszko I płacił trybut Ottonowi, był na pewno Œlšsk. Możliwoœć taka jednakże istnieje i wydaj# się prawdopodobniejsza niż inne supozycje. Kilka przypuszezeń tylko wyraziliœmy też w zwišzku z drugorz‡dnymi okolicznoœciami chrztu Mieszkowego, ?o0 201 jak z jego datš, rodzicami chrzestnymi, ewentualnš rolš Strachkwasa-Chrystiana itp. Grały one pewnš rolę w dowodzeniu, mogš też zaspokajać naszš ciekawoœć szczegółów, ich podważenie jednak nie naruszy głów-- nych tez, wynikajšcych z przeprowadzonej analizy. * * * ?Va wstępie niniejszej pracy wyraziliœmy nadziejc, że zbadanie okolicznoœci chrztu Mieszka I rzuci nowe œwiatło na spornš kwestię, czy data 966 r. aznacza p#r czštek chrystianizacji państwa Mieszkowego, czy też zakończenie jej pierwszego etapu. Wydaje się, że tak się rzeczywiœcie stało. Z przedstawionego przebiegu wy- darzeń wynika bowiem, że decyzja chrztu dojrzewała w œrodowisku dworskim już wczeœniej, na tory reali- zacji zaczęła wkraczać około roku 963 w zwišzku z mał- żeństwem Mieszka z Dobrawkš, ale dopiero lata 966-- 968 -- chrzest księcia i sprowadzenie misji Jordana- umożliwiły pianowš chrystianizację kraju. Warto się oczywiœcie zastanowić, dlaczego tak właœ- nie było, skoro naturalniejsza się wydaje droga RuSi do chrzeœcijaństwa, wiodšca od spontanicznego sze- rzenia się nowej religii w kołach wpływowych do znacznie póŸniejszego przyjęcia tej religii przez księcia jako religii państwowej. Przyczyny mogły być różn#: wskazywaliœmy już na niektóre z nich na wstępie pra- cy. Jej rezultaty podsuwajš jeszcze jednš: sytuacja polityczna, która się wytworzyła w roku 962, w zwišzku z koronacjš cesarskš Ottona I, nie pozwalała księciu polskiemu c#ekać na postępy wpływów chrzeœcijań- skich w œrodowisku możnych. Mieszko musiał ich uprze- dzić, aby nie spóŸnić się z nadaniem swemu państwu chrzeœcijańskiego stempla. BIBLIOGRAFIA A. ród#a CalenƒariuTn Merseburgen.se, ed. L. Hesse, Zeitschrift fr Ar- chivkunde, Diplomatik und Geschichte 1(1834). Canones apostoloru#n. et con.cżlżorun'# saeculż IV-VII, rec. H. Th. Burns, Berlin 1839. Codex dżplom.atżcus et epistolarżs Regni Bohe7nżae, ed. G. Frie- drich, t. I-II, Praha 1907-1912. Codex Pomeran.iae Dżplo#n.atżcus, ed. K. F. W. Hasselbaciz i J. G. L. Kosegarten, Greifswald 1862. Con.stantżna.e Porphyrogenżtus de adminżstrando żrnperio, ed. Gy. Moravcsik, Budapest 1949. Dże Prfeninger Vżta des Bżschofs Otto von Ba#m.berg, ed. A. Hofmeister, Greifswald 1924. Dlugosza Jana Dzżejów Polskżch ksż4g d'wanaœcże, t. I, Kraków 1867. Dokumenty kujazuskże ż #nazol.vieckie, wyd. B. Ulanowski, Kra- ków 188 7. Ebonis Vita Otton.is Epżscopż Ban1.bergensis, ed. P. Jaff‚, Berlin 1R69. Fontes reru:#n Bohe#n.żcaru#n. (Pra#n,eny Dejin #'eskych), t. I-IlI, Praha 1873 nn. Fontes rerurn Ger#manżcarun'v, t. IV, ed. J. B"hmer, 1868. Gallż An.onynz.ż Chronżcon, ed. L. Finkel i St. Kętrzyński, Fontes rerum Polonicaru#n. żn us. schol. I, Lwów 1899. Gallż Anonym.i Cronżca et Gesta Ducu#n. sżve Prżncżpunv Polo- noru#n, ed. C. Maleczyński, MPH, Nova series, t. II, Kra- ków 1952. Gombos A. F., Catalogus fo'ntiurn, hżstoriae hungaricae, 4 t., Budapestini 1937 nn. Gumowski M., Corpus n.un1.'moru#n. Polonżae, z. I, Monety X- XI w., Kraków 1939. 202 203 Herbordż Dialogus de Vita Ottonis Epżscopż Babenbergens%s, ed. G. H. Pertz, Hannover 1868. Kodeks dyplomatyczny księstwa m.azou#ieckiego, Warszawa 1863. Kodeks dyplomatyczny klasztoru tynieckiego, wyd. W. Kętrzy#5- ski i St. Smolka, t. I, Lwów 1875. K"ppen P. J., Sbornżk Slovenskich pamiatnikov nachodiasz- czichsa #nie Rossiż, Petersburg 1827. Lamperti 'monachi Hersfeldensis opera, ed. O. Hoider, Han- noverae 1894. Mabillon, Museum Italicum, t. II, Paris 1724. Martini Gallż chronicon ad fżde#n. codicutn., rec. J. W. Band- tkie, Varsoviae 1824. Monu#n.enta Germanżae Hżstorica. Serie: Seriptores, Diplomata, Epistolae selectae, Poetae latini. IIlonumenta Poloniae Hżstorżca, ed. A. Bielowski, t. I-IV, Lwów 1864 nn. Monumenta Pol.onżae Paleographżca, ed. St. Krzyżanowski, Cra- coviae 1907. Monu#n.enta veterżs liturgiae Alemannicae, ed. Gerbert, 2 t. St. Blasien 1777 n. Patrologżae latżnae cursus co#npletus, ed. J. P. Migne, Parisiis 1844 nn. Polnoje sobranie russkżeh letopisiej, t. II. Yo#n7n,erellżsehes Urkundenbuch, ed. M. Perlbach, Danzig 1881. Povest' vremennych let, ed. D. S. Lichaczew, Moskwa-Lenin- grad 1950. Regżnonis abbatżs Prumżensis Chronicon cum eontin.uatione Tre2erensż, ed. F. Kurze, fianower 1890. Relacja IbrahiYn.u ibn Jakuba o podróży do krajóu# slowżań- skżeh, ed. T. Kowalski, MPH, nova series, t. I, Kraków 1946. Rżtuale Roma#num Pazcli V, editio secunda adprobata, Ratisbo- nae 1881. Sacran2entarium Gelasżanu#n., ed. Wilson, Oxford 1894. Sacrorum concilżoru#n. nova et amplissima collectżo, ed. J. D. Mansi, 31 t., Florentinae 1759 nn. Seh"nfelder, Litzergisehe Bibliothek, Sammlung gottesdżenstli- ch.er Bcher aus dem deutsehen Mżttelalter, t. I-II, Pa- derborn 1904. Serżptores rerum Danicarunz. medżż aevi, ed. J. Langebek, t. 1, Hauniae 1772. 204 Serżptores rerum Hungaricaru-m, ed. E. Szentp‚tery, 2 t., Bu- dapestini i 93 7. Slou#iańszc#yzna pieru#otna, wybór tekstów, Materialy Ÿródlo- u#e do historiż Polski epokż feudalnej pod red. M. Mało- wista, t. I, opr. G. Labuda, Warszawa 1954. Spżs telefonó#.u m. st. Warszal.uy i t.vojel.vództu#a zuarszawskieyo na rok 1959/60. Warszawa 1959. Thietm.ari, Merseburgensżs episcopi Chronicon, ed. R. HoItz- mann M. G. Seript. Rer. Germ. Nova Series, t. IX, 1935. Urkundenbuch d. Hochstiftes Halberstadt und seiner Bżseh"fe, ed. G. Sehmidt, Leipzig 1883. Widemann J., Die Tradżtżonen des Hochstifts Regensburg un## des Klosters St. Emmeram, Mnehen 1942. Widukindi, Munachż Corbeżensżs Rerum Gestarum Saxonica- rum libri t'res, ed. V. P. Hirseh, 1935. B. Op#acowanża ' A pannonhalmi szt. Benedek rend t"rtenete, t. XII/B, Buda- pest 1902. Abraham W., Gniezno i Magdeburg Kraków 1921. - Jedyne polskie biskupstwo przed rokżem 1000, Życie i Mvńl 19ƒ0, z. 1/2. - Organżzacja koœeżola w Polsce do polowy XII wieku, wyd. 2, Lwów 1893. Antoniewicz W., Relżgia daz.unych Slou#ian, w: Religie œwiata, Warszawa 1958. Arndt A., šber die "ltesten pol#isehen Bistni,er, Zeitsehrit f. kathol. Theologie 14(1890). Arnold St., Budoi.vniczou#że państwo'woœci polskiej, w: Polslca, jej dzżeje i kultura, Warszawa 1927. Balzer O., Ge#aeal.ogża Pżastów, Kraków 1895. - O ksztaltach państu# Słou#iańszezyzny Zachodniej, w: tegoi, Pżsma poœmiertne, t. III, Lwów 1937. Bardach J., Gieysztor A., Ł.owmiański H., Maleczyńska E., Hi- storża Yolski do 'r. 1466, Warszawa 1953. Bardach J., Historia państt.va i prau#a polskżego do polo#wy XV u#ieku, Warszawa 1957. 1 W wykażie pominięto recenzje i niektóre prace cytowane akcy- dentalnie. 205 Bauerreiss R.., Kżrchengeschichte Bayerns, 2 t., #lnchen 199 Baumgarten, G‚n‚alogże et #n.arżages des Rurżkżdes russes" Orientalia Cltristiana 1927, nr 35. Benni T., Y.oœ J., Nitsch K., Rozwadowski J., Ułaszyn H., Grn.- #rtatyka jgzykn po#skżego, Kraków 1923. Beumann H., Widukżnd von Korvei, Weimar 1950. B"hmer H., Kżrche und Staat in England und in d. Normandże i#n ll. u. 12 Jhr., 1899. Bogusławski W., Dzżoje Siowżańszczyzny póinocno-zachodn?ej do połowy XIl1 w., t. III, Poznań 1892. Brackmann A., áie Wikżnger und die Anf"nge Polens, Abhan- dlungen der Preussischen Akademie der Wissenschaften 1942 (ed. 1943). - Gesammelte Aufs"tze, Weimar 1941. - Magdeburg als Hauptstadt des deutschen Osten ż#m, frhen Mżttelalter, Leipzig 1937. Bretholz E., Cosnxas und Christian, Zeitschrift d. deutscheTx Vereins f. d. Geschichte M"hrens und Schlesiens 9(1905). - Neueste Lżteratur ber Pseudo-Christżan, Neues Archiv f. "ltere deutsche Geschichtskunde 29(1904). - Zur L"sung der Chrżstianfrage, Zeitschrift M"hrens und Schlesiens 10(1906). Brckner A., Beitr"ge zur "ltesten Geschichte der Slaven und Lżtauer, Archiv f. slavische Philologie 21(1889). - Bolesław Chrobry, Slavia Occidentalis 7(1928). - Mitologia Folska, Warszawa 1924. - Mitologża siou#iańska, Warszawa 1918. - O nazwach #n.żejscou#ych, Rozprawy PAU - Wydz. Filolog., t. 64, z. 2. - O Pżaœcże, Rozprawy A. U. - Wydz. Hist. Fil. 35(1898). - Slou#nik ety#n.ologiczny języka polskżego, wyd. 2., Warszawa 1957. Buczek K., Pierwsze biskupstwa polskie, Kwartalnik Hist. 52(1938i. Bystroń J., Ksigga i#m.ion w Polsce użyu#anych, Warszawa 193R. - Nazu#żska polskie, wyd. 2., Lwów 1936. Ćaœpari, Alte und neue Quellen zur Geschżchte des Taufsy%n- bols, Christiania 1879. Chaloupecky V., Pra#neny X stoletż, w: Svatovńclavsky Sborn‚k, II 2, Praha 1939. Cibulka J., Velko#n.oravsk- kostel v Ivlodr‚ u Velehradu a za- ćƒtky krest'ianstvi na Morev‚, Praha 1958. Gorblet J., Histoire dog#n.atique, liturgique et archeologique du. sacra#n.ent de baptˆ#n.e, 2 t., Paris-Bruxelles-GenŠve 1881 n. Gruel ft., Geschichte der deutschen Predigt ż#n, Mittelalter, Det- mold 1879. David P., La pr‚tendue chronique hongaro-polonażse, Paris 1931. - Les sources de 1'hi.stoire de Pologne ... 1'‚poque des Pżasts, Paris 1934. Dšbrowski J., Studia nad pocz#tka#n.ż państ2,va polskiego, Krti- ków 1958. Deer.1., Ungarn in der Descriptżo Europae Orżentalis, Mittei- lungen d. (tm)sterr. Institut d. Geschichte 45(1931). Dowiat J., Chrzest Polski, Warszawa 1958. - Eu#olucja państwa wczesnofeudalnego na Pon'#orzu Zachod- ni#n., Prze#l#d Hist. 47(1956) z. 3. - Pochodzenie dynastżż zachodnio-po#n.orskiej ż #uksztattou#a- nie sżę terytoriu#n. księstu#a zachodnio-po#n.orskiego, Prze- glšd Hist. 4ƒ(1954), z. 2-3. Drews, Taufe, III. Lżturgżscher Vollzug, w: Realencyklop"dic fr protestantische Theologie und Kirche, 3 wyd., Leipzi# 1907, t. 19. Dmmler E., Pilgrin7, von Passau und das Bistunl, Lorch, Leip- zig 185#. Dvornik F., 1'he 'makżng of Central and Eastern Europe, Lon- don 1949. - Żivot sv. Vƒclava, Praha 1929. Dworzaczek W., Genealogia, 2 t., Warszawa 1959. Flaskamp F., Die 14lissions7n.etode des h1. Bonifatius, wyd. 3., Hildesheim 1929. Friedberg M., Kultura Polska i nie#n.iecka, t. II, Poznań 1946. Funk, Die Entstehung der heutigen Tauffor#n., Kirchengeschicht- liche Abhandlungen 1(1897). Ganszyniec R., Studia #n.edżaevistica 1, In Gallż Chronicon ani- madversionżs crżtżcae, Leopoli 1924. Giesebrecht L., Wenƒische Geschichten aus d. J. 780-1182, t. I, Berlin 1843. Gieysztor A., Geneza państwa polskiego t.u œ#cuietle nou#szych badań, Kwartalnik Hist. 61(1954) nr 1. - W #aństu#ie pieru#szych Piastów, Argumenty 4(1960), nr 5(86) i 6(87). 206 207 Goltz v. d., Die Taufgebete Hippolyts u. andere Taufgebete der alten Kirche, Zeitschrift f. Kirchengeschichte 27(1906). Górski K., Uwagi o Ÿródłach budzisiawskich, Nasza Przeszłoœć 5(195 7). Grabski A. F., Pol.ska sztuka wojenna w okresie wczesnofeudal- nym, Warszawa 1959. Gr‚goire H., L'origżne et 1e nom des Croates et des Serbes, Byzantion 17(1944/45). Grekow B. D., Ruœ Kijowska, Warszawa 1955. Grodecki R., Anonim tzw. Galt Kronżka polska, Kraków 1923. - Zacrzorowski St., Dšbrowski J., Dzżeje Polskż œredniowieez- nej, 2 t., Kraków 1926. Grudziński T., Uwagż o genezże rewolucji w Polsce za Kazi- mżerza Odno2nicżela, Zapiski Tow. Nauk. w Toruniu 18(1952). Gumplowicz M., Zur Geschżchte Polens żm Mittelalter, Inns- bruck 1898. Hżstorża państu,a i prawa polskżego, cz. I (do połowy XV wie- ku) według wykładów J. Bardacha, ŁódŸ-Warszawa 1955. Hallinger K., Gorze-Cluny, 2 t., Roma 1950-1951. Hauck A., Kżrchengeschichte Deutschlands, wyd. 9, Berlin 195#. H‚fele C. J. v., Cn#acżlżengeschżchte, 9 tomów, 2. wyd., Frei= burg l E73 nn. Hergenr"ther.I., Handb2tch der allgemeżnen Kżrchengeschżchte. 6 wyd., t. II, Freiburg i. B. 1925. Heussi K., Kompendium der Kirchengeschżchte, 9 wyd., Tbin- gen 193 i. Holl H., Die M‹ssionsmetode der alten und der mżttelalterli.- chen Kżrche, Tbingen 1912. Holtzmann R., B"hmen. und Polen żm 10. Jahrhundert, Zeir- schrift d. Verein f. Geschichte Schlesiens 52(1918). - Dże Lausżtz żn der Grndungsurkunde des Bistums Bran- denburg, Forschungen zur brandenburgischen und preussi- schen Geschichte 46(1934). - Geschiclate der s"chsischen Każserzeżt, Mnchen 1943. - Każser Otto der Grosse, Berlin 1936. - Uber dże Chronżk Thietmars von Merseburg, Neues Archiv d. Gesellschaft f. "ltere deutsche Geschichtskunde 50(193ƒ). Holtzm.ann W., Imperium und Natżonen, w: X Congresso Inter- nationale dż Scżenze Storżche Roma 4-11 IX 1955, Rela- zionż, Firenze 1955, t. 3. Hóman V., l4Tngyar T"rtenet, Budapest b. r. Huber A., Geschżchte (tm)sterreżchs, t. I, Gotha 1885. Isaćenko A. V., Jazyk a povod Frizynskych Pamiatek, Brati- slava 1943. J"nichen H., Dże Wikżnger żm Weżchsel- u. Odergebiet, Leip- zig 1938. Janner, Geschżchte der Bżsch"fe von Regensburg, Regensbur 1883. Jedlicki M. Z., Dże Anf"nge des polnischen Staates, Historische Zeitschrift 152(1935). Kronika Thżetmara, z tekstu łacińskiego przetlumaczył, wstępem poprzedził i komentarzem opatrzył. , Poznań 1949. et - La cr‚ation du premier archevˆch‚ polonażs ... Gnżezno ses cons‚quences au pożnt de vue des rapports entre 1a Pologne et 1'Empire germanique, Revue Historique de droit fran‡ais et etranger 1933. - Les rapports entre 1a Pologne et 1'Empżre germanżque au point -e vue de 1'histożre des instżtutions politiques, w: La Pologne au VII-e Congr‚s international des sciences historique ... Varsovie 1933, t. III. - Stosunek prawny Polskż do Cesarstwa do roku 1000, Prace Komisji Historycznej Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk 12(1939). Kaindl R. F., Beitr"ge zur "lteren ungarżschen Geschichte, Wien 1893. - Studien zu den ungarżschen Geschichtsquellen, III, Archi## f. "sterreichische Geschichte, 82(1895). Kalandra J., Ćeske pohanstvż, Praha 1947. Kalousek J., Obrana kniŸete Vƒclava svat‚ho, 2 wyd., Praha 1901. Kehr P., Das Erzbżstum Magdeburg und dże erste Organżsation der christlichen Kirche żn Polen,. Abhandlungen d. preuss. Akad. d. Wiss. Phi1.-Hist. Klasse, Berlin 1920. Kętrzyński St., Kazimierz Odnowżciel (1034-1058), w: Polska X-XI wieku, Warszawa 1961. - O żmżonach pżastowskich do końca XI wieku, ibidem. - O zaginżonej metropoliż czasó#w Bolestawa Chrobrego, ibidem. Kętrżyński W., O kronice węgjersko-polskżej, Rozprawy AL, Wydz. Hist: Fil. 33(1896). - O organżzacjż Koœcioła u# Polsee do polowy XII w., Prze- wodnik Naukowy i Literacki 19(1891). 208 209 14 - O rocznżkach polskich, Rozprawy AU Wydz. Hist.-Fil. 3g (1897). Kirn P., Polżtische Geschżchte der deutschen Grenzen, Leipzig 1934. Koch K., Geschichte der Chrżstżanżsżerung Deutschlands, Mn- chen 1932. Koczy L., Chrzest Polskż, odb. z Sacrum Polonżae Mżllennżu#n. Rzym 1954. - Da#ome żudex, Schżnesghe ż Au#baba, Roczniki Historyczne 12 (1936). - W sprau#że sporu o najdau#nżejszy podbój Pomorza, Rocznik gdański 6 (1932). Kolankowski L., Dagome żudex, Życie i Myœl 3(1952), nr 1-G. Koppe W., Das Reżch des Mżseko und dże Wikżnger żm Ost- deutschland, Deutschland und der Osten 20(1942). Koroljuk V. D., Letopżsnoe żzvestże o krest'janskom vosstanii u# Polœe u# 1037-1038 gg., w: Akade#n.żku Borisu Dmżtrże- vżću Grekovu ko dnju semżdesjatiletżja, Sbornżk stntej, Moskwa 1952. K"ster A., Dże staatlżchen Bezżehungen der b"hmżschen He~- z"ge und K"nige zu den deutschen Każsern von Otto dem Grossen bżs Ottokar II, Breslau 1912. Kowalski T., Z badań nad relacjš o Slou#ianach Ibrahżma żb#a Jakuba - Zagadnżenie Ibrahżm Turtusż, Sprawozdania PAU 44 (1939). Kozłowska-Budkowa Z., Repertoriu#n. polskżch dokumentóin doby pżastou#skżej, z. I, Kraków 193?. Krƒlik O., Kristżƒn a Kosmas, #eska literatura 7 (1959) nr 1. Kunik E., Lęchi.ca, Kwartalnik Hist. 12 (1898). Krbisówna B., Dzżejopżsarstwo wżelkopolskże XIII ż XIV 'wie- ku, Warszawa 1959. - Studża nad Kronżkš Wżelkopolsk4, Poznań 1952. Labuda G., Gdzże pżsano najdau#nżejsze rocznżkż polskie?, Rocz- niki Historyczne 23(1957). - Pieru#sze państwo slowi.ańskże - Państu#o Samona, Po- znań 1949. - Roeznżk Poznańskż, Studia Ÿródłoznawcze 2(1958). - Studża nad poczštkanzż państu#a polskżego, Poznań 1946. Lehr-Spławińslti T., Element praslou#żańskż w dzżsżejszym slow- nżctwie polskż#n,, w: Studia hżstoryczne ku czcż Stanislawa Kutrzeby, t. 11, Kraków 1938. # Jgzyk polskż (Pochodzenże, pou#stanże, roz#wój), Warszawa 194 ?. #. Konstuntyn ż Metodżusz 1.u 'walce o lżturgżę slou#iańslcn, Przeglad Zachodni 1949, nr 12. - Mżsja slou#iańska œw. Metodego a Polska, Collectanea Theo- logica 13 (1932). - Nou#a faza dyskusjż o zagadnżenżu lżturgżi slou#żańskiej z.u da1.une" Polsce, Nasza Przeszłoœć 7(1958). - Patrżarchat Focjusza a sprau#y slou#iańskże u# IX 'wieku, Życie i Myœl 1950, nr 1-2. - ftozprau#y ƒ szkice z dziejóu# kultury Slou#ian, Warszawa 1954. - # roz#ważań nad zagadnżenżem Charu#atów nadu#żœlańskżch, Sprawozdania PAU 51(1950). - Zagadnżenże Chorwatól.u nadtużœlańskżch, Pamiętnik Słir wiański 2 (1951). - Zno2,vu o nazu#ie Slowian, # Jgzyk Polski 28 (1948). Leitsrh W., Deusdedżt un.d dże "Urkunde DagoTn.e żudex", Wie- ner Archiv f. Geschichte des Slawentums und Osteuropas 3 (1959). Lelewel J., Polska ůwżeków œrednżch, t. I, Poznań 1855; t. II, Po- znań 18ƒ6. Linniczenko I. A., Sovremżennoje sostojanże voprosa ob obsto- jatżelstwach kreszczenia Rusż, Trudy Kijewsk. duch. akad. 1886, nr 12. Ljunberg H., Den nordiska religżonen och kristendo#n,en, Up- psala 1.938. Ludvikovsky J., O Krżstżanie, Naœe V‚da 26(1949) nr ?i8 oraz 27(1950) nr 5#'6 i 7/8. Laguna St., Pżs%n.a, Warszawa 1915. Łowmiański H., I'mżę chrzestne Mżeszka I, Slavia Occidentalis 19 (1948). - Lędzżƒnże, Slavia Antiqua 4(1954). Macarthne#' C. A., The Hungarżan Hżstorżcal Sou.rces, Cam- bridge 1953. - The origżn of the Hun Chronżcle and Hungu'rżan Hżstorżcal Source, Otford 1953. Machek V., Etymologicky slovnżk jazyka ćesk‚ho a slovensk‚ho, Praha 1957. Małkowski K., Przeglšd najdau#nżejszych po#n.nikól.v języka po1- sk.iego, Warszawa 18?2. 210 211 Nlanitius M., Geschżchte der lateżnżschen Lżteratur des Mżttel-: alters, t. II, Mnchen 1923. Manteuffel T:, #redniou#żecze powszechne, Warszawa 1958. Marten E., De antżqużs ecclesżae rżtżbus lżbrż, collectż atque exornatż a.., wyd. 2, Antverpia 1736. Maurer K., Dże Bekehrung des Norwegżschen Stammes zum Chrżstentume, 2 t., Mnchen 1855-1856. Melich I., A honfoglalƒskorż Magyarorszƒg, Budapest 1925. Miœkiewicz B., PżerzNsze walkż #w obronże granżcy zachodniej Polskż wczesnofeudalnej, Studia i materiały do dziejów Wielkopolski i Pomorza 4(1958), z. 1. Naegle A., Eżnfhrung des Chrżstentums żn B"hmen, Wien 1918. - Kżrchengeschżchte B"hmens, Wien 1918. Niederle L., Manuel de 1'antżqużt‚ slave, t. II: La cżvżlisatżon, Paris 1926. - Żżvot starych Slo#an-, t. II, Praha 1916. Novotny V., Ćesk‚ d‚jżny, t. I, Praha 1912. Nowacki J., Dzżeje archżdżecezjż poznańskżej, t. I Koœcżól ka:e- dralny 1.u Poznanżu, Poznań 1959. Otrębski J., Imżona pżerwszej chrzeœcżjańskżej pary ksżšżęc#.j w Polsce, Slavia Occidentalis 18(1947). - Slowżanże, Rozu#ż4zanże odz.użecznej zagadkż żch naz#w, Po- znań 1947. Palacky F., Geschżchte von B"hmen, t. I, Prag 1864. Parczewski A., Poczštkż chrystżanżzmu w Polsce ż mżsja żr- landzka, odb. z Roczników Tow. Przyjaciół Nauk Poznań- skiego 29 (1902). Paszkiewicz H., The Orżgżns of Russża, London 1954. Pauler I., A magyar nemzet t"rtenete az Arpƒdhƒzż kir...lyok alatt, 2 wyd., t. I, Budapest 1899. Pekar J., Dże Wenzels- und Ludmżla-Legenden und dże Echt- heżt Chrżstżans, Prag 1905. - Nejstarœż kronżka ćeska, Praha 1903. - Svaty Vƒclav, Praha 1932. Pfeil E., Dże fr"nkische und deutsche Romżdee des frhen Mżttelalters, Mnchen 1929. Pierzchała L., Wszerad-Andrzej ż Stojsla#-Benedykt, najstarsż œmżęci polscy, Zakopane 1934. Pirchegger S., Untersuchungen ber dże altslovenżschen Freż- sżnger Denkm"ler, Leipzig 1931. - rec. A. V. Isaćenko, Jazyk a povod Frizynskyeh Pamiatei:, Zeitschrift f. slavische Philologie 19 (1947). Plezia M., Od Arystotelesa do Zlotej Legendy, Warszawa 19ƒ8. Potkański K., Konstantyn ż Metodyusz, Kraków 1905. # Krakóu# przed Piastami, ftozprawy AU. Wydz. Hist.-Fil. 35 (1898). #- Kraków przed Pżast#mż, Rocznik Krakowœki 1(1900). # Postrzyżyny u Slott>żan ż Germanów, Rozprawy AU Wydz. HiSt.-Fil. 32 (189ƒ). Reuter C., Ebbo von Reżms und Ansgar, Hist. Zeitschrift 1910. Roeppel R., Geschżchte Polens, t. I Hamburg 1840. Rozwadowski J., Bulla z r. 1136 jako najstarszy zabytek języka polskżego, 1lateriały Pol. Kom. Jęz. 4(1909). ftudnicki M., Polskże Dagome żudex ż wagryjska Podaga, Slavia Occidentalis 7 (1928). Sadnik L., Dże Relżgion der Slaven żm Altertum żm Lichte d#r heutżgen Forschung, Blick nach Osten 1(1948). Sales Doy‚ F. v., Heżlżge und Selżge der r"mżsch-katoli,schen Kirche, 2 t., Leipzig 1929. Salis F., Forschungen zur "lteren Geschżchte des Bżstums Kam- mżn, Baltische Studien N. F. 26(1924). Sappok G., Deutsche Aufbaukr"fte beż der Chrżstżanżsżerung Polens, Deutsche 1\Zonatshefte in Polen 3(1936/7). - Dże Anf"nge des Bżstums Posen und dże Reżhe seżner Bżsch"fe zon 968 bżs 1498, Deutschland und der Osten 6 (1937). - Polen und das Deutsche Reżch żn żhren frhesten Bezżehu#i- gen, Deutsche 1\'lonatshefte in Polen 2 (1935/6). Sch"fer D., Deutsche Geschżchte, t. I, Mżttelalter, Jena 1910. Schlierer R.., T#%eltherrschaftsgedanke und altdeutsches Każser- tum, Tbingen 1934. Schmaus A., Zur altslavżschen Relżgionsgeschżchte, Saeculum 4 (1953). Schmid H. F., Dże rechtlżchen Grundlagen der Pfarrorganżsa- tżon auf #estslavżschem Boden und żhre Ent#wżcklung 'w"- hrend des Mżttelalters, Weimar 1938. Schulte L., Beżtr"ge zur "ltesten Geschżchte Polens, Zeitschrift d. Vereins f. Geschichte Schlesiens 52(1918). - Ist dże Namensform Mżeszko berechtżgt? Zeitschrift f. Ge- schichte Schlesiens 50(1916). Semkowicz W., Geneza imżenia "Mżeszko#' z hżstorycznego punktu t.użdzent.a, w: Inter Arma, Kraków 1946. - Rocznżk tzu#. œ'więtokrz#ski datt#ny, Rozprawy AU 53(1910). - Ród Audańc-w w #wżekach œrednżch, Poznań 1920. 2I 3 212 Skok P., Ortsnamenstudżen zu De admƒnistrando imperio de Kaisers Constantin Porphyro#ennetos, Zeitschrift f. Orts namenforschung 4 (1928). Stanislav J., Doterajœże vyskumy o frizżnskych pamiatkach, Kriticko-bibliograficky prehlad, Bizantinoslavica 4 (1932). Stasiewski B., Dże ersten Spuren des Chrżstentums żn Polen, Zeitschrift f. osteurop"ische Geschichte 8(1934). - Untersuchungen ber dreż '#uellen zur "lteren Geschichte und Kirchengeschżchte Polens, Breslau 1933. Stengel E. E., Regnum und Imperium, Marburg 1930. Stloukal K., Sv. Vƒclav a svatovƒclavskƒ idea v naœich d‚jżnach, Praha 1929. Sułowski Z., Geografża dokumentu Dagome iudex, Slavia Anti- qua 4 (1953). - Najstarsza granica zachodnża Polskż, Przeglšd Zachodni 8(1952) z. 3l4. Szƒlay F., Geschichte Ungarns, t. I, Budapest 1866. Szober St., Gramatyka języka polskiego, wyd. 4, Warszawa 1957. Taszycki W., Najda'wniejsze polskże imion.a osobo#,ve, Rozprawv PAU, Wydz. Filolog. 62 (1925), nr 3. - Patronimżczne nazwy miejsco2ve na Mazotvszu, Kraków 19ƒ1. - Pochodzenże naz2#iska Żeromski, Język Polski 14(1929). - Sfou#iańskie naz'wy miejscou#e (Ustalenie podzƒału), Kraków 1946. Tazbirowa J., Walka o parafie w XIII wieku (maszynopis prd- cy kandydackiej). Trautmann R., Die Eib- und Ostslavischen Ortsnamen, 3 t.. Berlin 1948 nn. Trawkowski St., Jak pou#stau#ata Polska, Warszawa 1959. Tymieniecki K., Dzżeje polit#czne Polskż pƒastowskƒej, w: Wie- dza o Polsce, t. I, Warszawa br. - Poczštkż państwa Polan, Przeglšd Hist. 50(1959) z. 1. - Pomorze ż Polska za pierwszych Piastó'ta, Strażnica Za- chodnia 2 (1922). - Widukind ż ThietmaT o 'wypadkach z r. 963, Roczniki Hi- storyczne I 2 (1936). Uhlitz K., DiP Urkundenf"lschung żn Passau żm 10 Jahrhun- dert, Mitteilungen des Institut fr "sterreichische Ge- schichte 1888. Umiński J., Obrzšdek s#ot#iański w Polsce IX-XI 'to. i zagad- nżenie drugiej metropolii polskiej #w czasach Bolesiawa Chrobrego, Lublin 1957. 2I4 pouistanie biskupstu#a pozna'ńskieQo, Wrocław 1952. bƒnek R., LeQenda Kristżƒnova, 2 t., Praha 1947 n. bańczyk St., O ƒmię pier#wszego histor#cznego księcia Po##, w; Inter Arma, Kraków ů1946. "lker K., Kżrchengeschichte Polens, Berlin-Leipzig 1930. oigt H. G., Adalbert von Prag, Berlin 1898. Brun von Querfu'rt, Stuttgart 1907. Die Schenkung Polens an Papst Johann XV, Altpreussische Monatsschrift 48 (1911). Der Sermon von der #bertragung d. hl. Wenzels, V‚stnik krƒl. uć. spolećnosti 6(1906). Vondrƒk, Frizinsk‚ pamƒtky, jƒch vznik a vyznam v slovan- sk‚#'n pƒsemnictvi, Praha 1896. Vries J. De, Altgermanische Religionsgeschƒchte, 2 t., Berlin 1936 n. Wachowski K., Slo#.viańszcz#zna Zachodnia, wyd. 2, Poznań 1950. Widajewicz J., Chrzest Polski, #ycie i Myœl, 1951, z. 11/12. Data 963, Przeglšd Zachodni 7(1951). Krakóu# i Poz,vaże 'w dokumencie biskupst'wa praskiego z T. 1086, Poznań 1938. Licicaviki Widukinda, Slavia Occidentalis 6(1927). Masudƒ o Wieletach, Pamiętnik Słowiański 1 (1949). # PieT'wotna na.z'wa Polaków, Pamiętnik Słowiański 3(1952). - Pierv;otne dzżeje Polski, Przeglšd Zachodni 8(1952) z-. 2. - Pocz4tkż Polski, Wrocław 1948. - Polska i Niemcy tu dobie pano'wania Mieszka I, Lublin 1953. Polski obszar trybutarny ui X #wieku, Sobótka 2 (1947). _ rugiej p t Przy ujœciu Odry 'w d oto'wie X uiżeku Prace Kom. # Hist. Poznańskiego Tow. Przyjaciół Nauk 7(1933). - Rodo'wód Piastóz.uny Adelajdy, Przeglšd Zachodni 1953 nr 9/10. # - Studża nad relacj# o Sio'wianach Ibrahi#na żbn Jakuba, Rozprawy PAU Wydz. Hist.-Fil. 71 (1946). Wichman, Prace Kom. Hist. Poznańskiego Tow. Przyjaciół Nauk 7 (1933). Wienecke E., Untersuchungen zur Religion der Westslaven, Leipzig 1940. = Wojciechowski T., O rocznikach polskich X-XV 'u#ieku, Pa- miętnik Akademii Umiejętnoœci 4(1880). - Szkice histoTyczne XI 'wżeku, wyd. 2, Warszawa 19,5, wyd. 3, Warszawa 1951. 21ƒ Wojcieehowski Z., Jeszcze o Mżeszku l. Nżeco polemżkż ż uzu petnień, # t#m slou#o o pochodzenżu dynastżż żachodn#o# pomorskżej, Zapiski Tow. Nauk. w Toruniu 10(1936) nr 6, - Mżeszko I ż powstanże państt.ua polskżego, Zapiski Tow# Nauk. w Toruniu 10(1935-1937). - Polsk.a nad Wżslš ż Odrš u# X wżeku, Katowice 1939. - W sprau#że rewolv.cjż pogańskżej z.u Polsce #.u r. 1037, Życie' i Myœl, 1 (1950). Zachorowski St., Pocz4tkż parafżż polskżch, w: Studya Hżsto- ryczne ku czcż W. Zakrzeu#skżego, Kraków 1908. Zakrzewski St., Bolesla#w Chrobr# Wżelkż, Lwów 1925. - Mżeszko 1 jako budou#nżcz# państ#wa polskżego, Warszawa 1920. Zakrzewski Z., Język polskż na n.aszych monetach œrednżo- wżecznych, Kraków 1925. - O brakteatach z napżsamż hebrajskżmż, Wiadomoœci numiz- matyczno-archeologiezne 9 (1921). Zathey J., O kżlku przepadl#ch zabytkach rękopiœmżennych Bi- blżotekż 1Va.rodoulej zr> Warszau#ie, Studia z dziejów kultury polskiej, Warszawa 1949. Zeissberg H., Dże Krżege Każser Heżnrżchs ll mżt Boleslau# I Herzoq von Polen, Wien 1868. - lVlżseco l, der erste chrżstlżche Beherrscher der Polen, Ar- chiv f. "sterreichische Geschichte 38(1867). Żmigród-Stadnicki K., Dże Schenkung Polens an Papst Johan- nes XIr, Freiburg 1911. ACTE DE BAPT?#ME DE MIESZKO I ET SA GEN7#SE Res'u7rt‚ Dans le chapitre I ("Le baptˆme de Mieszko I ... la base du problŠme du bapt^me de la Pologne") I'auteur passe en revue les recherches sur I'‚vang‚lisation de la Pologne et il en distingue les questions d‚taill‚es qui restent soit contest‚es, soit insuffisamment ‚clair‚es. II traite, entre autres, de la question du lieu que le bapt^me de Mieszko I, premier souve- rain chr‚tien de Pologne, occupe dans I'ordre chronologique de I'‚vang‚lisation du pays. Dans les pol‚miques pr‚e‚dentes I'au= teur ‚mettait I'apinion que le bapt^me de ce prince fut ... I'origine de I'‚vang‚lisation de la Pologne, tandis que les autres chercheurs considŠrent le bapt^me de Mieszko I comme I'accomplissement de la premiŠre p‚riode de ce processus. Dans cet ‚tat de choses I'auteur propose un examen plus pr‚cis des cireonstances du bapt^me de Mieszko I, dont la science offi= cielle ne connaŒt qu'une mention bien consise dans les annales: P ` "966 Mysco dux ba tizatur`. Faute de sources directes I'auteur se propose d'obtenir de nouveaux r‚sultats en ˆtudiant les coutumes observ‚es lors du baptˆme au Ye sżŠcle. La connaissance de ces coutumes. ainsi que les r‚sultats des recherches sur les pr‚noms de Mieszko I permettront de puiser ... m^me la source des r‚pon- ses, du moins hypoth‚tiques, aux questions telles que: quand et o- le bapt^me de Mieszko I eut-il lieu; qui pr‚sida ... la c‚r‚- monie baptismale de ce prince; qui fut son parrain; quel nom de bapt^me re‡ut Mieszko; quelles furent les pr‚misses qui d‚cidŠrent le prince de Pologne ... choisir tel moment pour sa conversion. Le chapitre II ("La c‚r‚monie baptismale dans le droit et dans la liturgie de I'‚glise au Xe siŠcle") est consacr‚ ... I'exa- men des lois et coutumes observ‚es au bapt^me des n‚ophytes 217 @ adultes dans la p‚riode trait‚e. L'auteur souligne, que le bap. t^me des adultes ‚tait c‚l‚br‚ conjointement avec la confirma- tion par I'‚v^que investi de comp‚tence juridique en pr‚sence du parrain (au bapt^me des femmes - de la marraine). Le bapt^me ne pouvait ^tre c‚l‚br‚ que dans les baptistŠres aux jours fix‚s conform‚ment ... la loi canonique, c'est-...-dir‚ le samedi saint ou la veille de Pentec"te. Le n‚ophyte recevait alors un nouveau pr‚nom, en g‚n‚ral emprunt‚ aux personnes assistant ... la c‚r‚monie. Le chapitre III ("Une mission pour la Pologne et le bap- t^me de Mieszko I") met en avant la thŠse qui rejette la supposition parfois formul‚e que Mieszko I put ^tre baptis‚ par 1'‚v^que Jordan, premier missionnaire polonais. Or, il est possible de d‚monlrer d'aprŠs les donn‚es historiques que ni Jordan ni aucune mission n'avaient agi dans le royaume de Mieszko I avant 1'an 968. Dans le chapitre IV ("Lieu et date du bapt^me de Mie- szko I") 1'auteur excIue la probabilit‚ du bapt^me de Mieszko I dans son propre pays, o- les conditions requises par la loi- et les coutumes faisaient d‚faut. Aucun ‚v^que des pays limi- trophes ne poss‚dait la comp‚tence juridique. L'unique possi- bilit‚ ‚tait, selon'#I'auteur, que le bapt^me de Mieszko fut c‚l‚br‚ par Michel, ‚v^que de Ratisbonne, en tant que direc- teur de conscience de 1'‚pouse du prince, Dobrava, princesse de Boh^me. Vraisemblablement, la c‚r‚monie eut done lieu ... Ratisbonne le samedi saint, c'est-...-dire le 14 avril 966. Bole- slas I le Cruel, prince de Boh^me, beau-pŠre du prince polo- nais, fut son parrain. Le chapitre V, le plus ample ("Nom de bapt^me de Miesz- ko I") est consacr‚ ... 1'analyse de deux noms bien con- nus du prince polonais. L'un d'eux est "Mieszko" et toutes les sources narratives de m^me que les notes n‚crologiques nomment ainsi le prince. Sous le nom de "Dagome" il figure dans le r‚geste d'un document dress‚ par lui-mˆme et appel‚ d,aprŠs ses mots initiaux: "Dagome iudex". L'origine du nom Dagome n'a pas trouv‚ jusqu'... pr‚sent d'explication satis- faisante. Certains historiens allemands crurent y reeonnaŒtre un nom normand trŠs d‚form‚; dans les plus r‚centes oeuvres historiques on suggŠre que ce nom pourrait ^tre une d‚forma- tion d‚riv‚e du nom Dagobert et que Mieszko I 1'aurait re‡u au bapt^me. L'auteur r‚fute ces hypothŠses et constate qu‚ le nom Dagome n'existe ni dans le calendri‚r chr‚tien, ni 218 parmi les noms usuels germaniques ou celtiques. Par contre, le tyP# de noms termin‚s par "oma" ‚tait assez r‚pandu chez les Slaves. Dans les sources historiques, on rencontre, entre autres, le nom Digoma qui correspond peut-^tre ... Dagome. L'auteur considŠre donc ce nom comme ‚tant slave et croić que Mieszko I le portait avant son baptˆme. Quant au nom Mieszko, 1'auteur est d'accord avec les chereheurs qui pensent que cette forme est relativement tardive. Les notati#ns les plus anciennes du dit nom - Misica, Misca, Mysko - indiquent que ce nom, incompr‚hensif au point de vue ‚tymologique, se pronon‡ait primitivement Miœka. Cette forme apparait jusqu'... nos jours dans les langues slaves en tant que le diminutif du nom Michel, ‹orm‚ suivant les rŠgles commun‚- ment appliqu‚es ... la langue polonaise du Moyen Age. En d‚montrant premiŠrement que Mieszko I fut baptis‚ par 1'‚v^que Michel, deuxiŠmement qu'au Moyen Age on n'avait pas 1'habitude de donner aux n‚ophytes les noms des grands saints sous leur forme propre mais en les rempla‡ant, le plus souvent, par des diminutifs - 1'auteur veut voir dans le nom de Miœka-Mieszko, issu du nom Michel d‚form‚ conform‚- ment aux coućumes des langues slaves, le nom de baptˆme :lu prince polonais. Mais, puisque le prince polonais ‚tait connu en Allemagne uniquement sous le nom Mieszko, et qu'il usait du nom pr‚- chr‚tien Dagome pr‚cis‚ment dans sa correspondance avec la papaut‚, cela prouve que les relations de la Pologne avec la papaut‚ datent d'avant son bapt^me, tandis que les rela- tions avec 1'empire d'Allemagne sont ult‚rieures. L'auteur trouve dans ce fait un nouvel argument en faveur de la th#se que ce n'est pas ... 1'entente avec 1'empereur Othon I que le prince polonais devait son bapt^me, mais au contraire: c'est son contact direct avec Rome papale et son bapt^me qui lui ont permis de nouer par la suite les relations avec 1'empire allemand. Dans le chapitre VI ("Chronologie 963-968") I'auteur essaie d'‚tablir I'ordre de succession des ‚vŠnements en connexinn avec le bapt^me de Mieszko I. L'auteur nie I'authenticit# d#s dates des annalistes ayant trait au Xe siŠcle et, se basant sur d'autres sources, il fixe 1'entente polono-boh‚mienne et le mů`=i- riage de. Mieszko I avec Dobrava aux ann‚es 963-964. De ce mariage est issu, d‚j... en 965, le premier-n‚, Boleslas le Vaillant. I,a mˆme ann‚e, une premiŠre d‚l‚gation de Mie- 219 szko I est envoy‚e ... Rome auprŠs du pape L‚on VIII pour lui demander 1'envoi des missionnaires en Pologne. On sait que cette demande ne fut satisfaite que par le successeur de L‚on VIII, le pape Jean XIII, en 1'an 968. Entre-temps le prince polonais ne pouvant plus attendre I'arriv‚e de la mis- sion, re‡ut le bapt^me avec son fils mineur ... Ratisbonne en 966. Dans le chapitre VII ("Raisons politiques de la d‚ćision de Mieszko I") 1'auteur examine les causes qui engagŠrent Mieszko I ... se faire baptiser sans attendre 1'arriv‚e de la mission de Rome. I1 d‚peint le fond sur lequel se deroulŠrent les ‚vŠnements et il en conclut que le prince polonais hfta son bapt^me pour devancer 1'instauration de la m‚tropole ‚ccle- siastique ... Magdebourg, ce qui aurait pu subordonner la Po- lógne aussi ... sa juridiction. Mieszko I tenait ... ce qu'on ne puisse penser que son bapt^me fut forc‚ par 1'empereur. I1 noua des relations avec Othon I en tant que prince chr‚tien et ce fait lui facilita 1'entente avec 1'empire sans avoir ... accep- ter les conditions restrictives qui auraient menac‚ I'ind‚pen- dance juridique et politique de la Pologne. En terminant, 1'auteur fait une distinction entre les attesta- tions qu'il a r‚ussi ... d‚montrer et celles qu'il faut toujours estimer comme de simples hypothŠses. I1 exprime 1'opinion que le r‚sultat le plus ‚vident de son travail consiste dans la d‚monstration que Mieszko I re‡ut le bapt^me spontan‚ment et de sori propre gr‚ aprŠs avoir surm#nt‚ maintes difficult‚s. Le bapt^me du prince, qui e-t lieu hors des frontiŠres de son royaume, devan‡a 1'arriv‚e des missionnaires en Pologne, qui inaugurŠrent 1'‚vang‚lisation m‚thodique du pays. L'auteur ‚met 1'opinion que les causes de cet enchaŒnement d'‚vŠne- ments, qui n'est guŠre typique, tirent leur origine de la situa- tion politique qui survint en 962 aprŠs le couronnement de 1'empereur Othon I. SPIS TREŒCI I. Chrzest Mieszka I na tle problematyki chrztiz Polski . If. Obrzęd chrztu w prawie i liturgii koœcielnej X wieku III. Misja dla Polski a chrzest Mieszka I IV. Miejsce i data chrztu Mieszka I. . V. Imię chrzestne Mieszka I . . . Dwuimiennoœć. . . Dagome. . . Mieszko. . . Wnioski. . . VI. Chronologia 963-968 . VII. Polityczne momenty decyzji Mieszka I VIII. Zamknięcie. . Bibliografia. . Resum‚. 21 36 55 87 87 101 111 138 147 165 196 203 217 Państwowe Wydawnictwo Naukowe Redaktor: Marin Zych Red. techn.: Maria Czyżewska Wydanie pierwsze. Nakład 3000 + 250. Ark. wyd. 12,25 Ark. druk. 14,0. Papier druk. sat. kł. V, 70 g 82 X 104 Oddano do składania 1. V. 1961 Podpisano do druku I1. X. 1961. Druk ukończono w paŸdzierniku 1961