WYCHOWANIE UDRĘKA CZY PRZYJEMNOŚĆ? BRUNO I YVONNE SCHWENGELER WYCHOWANIE UDRĘKA CZY PRZYJEMNOŚĆ? WYDAWNICTWO EWANGELICZNE POZNAŃ 1990 -wTtA ORYGINAŁU _=Z E~UNG - FRUST GDER LUST? WYDAWCA ORYGINALU SCHWENGLER - VERLAG BERNECK FUR DEUTSCHLAND REDAKTOR ODPOWIEDZ"' "" mgr. KAZIMIERZ MURAN `` 6g8 flor Polisch Edition by Wydawnictwo Ewangeliczne poznań 1990 a~~w~^.awnwciwo Ewangeliczne _ 28 ~~:-~'~22 Pali .. . = _ - _ _.~,~~ SPIS TREŚCI ~u~~e tak, jak Eli . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 ~wGa~de dziecko jest niepowtarzalne . . . . . . . . . . . . . 17 Ii~ii~o~Ć . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27 ?ail~~lić wyratne granice . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29 ństwo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35 ~s~llina - Gdy dzieci są nieposłuszne . . . . . . . . . 44 ~ rodzice powinni unikać . . . . . . . . . . . . . . . 49 r ajoo~wie są ludtmi sukcesu . . . . . . . . . . . . . . . 57 'naa duszy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61 fenie wiary w procesie wychowania . . . . . . . . 71 Ullull~ _ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 83 .......................... 105 innoje dziecko jest głupie . . . . . . . . . . . . . . 108 ~ ~iimo~e dziecko jest leniwe . . . . . . . . . . . . . 114 !~ seksualne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 118 ,, pp~, ""~ się latać . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 142 iAa ~~ ~di~wiedzi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 151 nt~~al~wc ~y małe - ze wspomnień matki . . . . . . . . 169 NIE TAK, JAK ELI Sprawy podstawowe u,~łowiek jest istotą, wymagającą wychowania. Młody człowiek duje pomocnych wskazówek, koniecznych dla zorientowaar~~owsposobach istnienia, charakterystycznych dlaspołeczeń~r~, w jakim żyje. Pozbawiony wprowadzenia w jego kulturalne Moa,. pozostałby poza nawiasem swojego społeczeństwa, osa i zmiażdżony psychicznymi obciążeniami, które, zależm~~~b>~wiących w nim skłonności, stawiałyby go w zagrażających .fiu s~racjach konfliktowych. Odmówić dziecku wychowania oczą bezlitosną i nieodpowiedzialną, gdyż wtedy dziecko ~~rr~b~r żyć w całkowicie nie znanym sobie świecie. ~i~e o "wychowanie pozbawione wpływów" mija się z rze wymogami życia. Proszę sobie wyobrazić dziecko, ~a skraju ulicy. Ruch uliczny przepływa obok niego. Na ~, finalizacji świetlnej zapala się czerwony, stojący czło~. D~dco nie wie, co to oznacza. Jakież zgubne następstwwruyto mieć dla niego, gdybyśmy pozwolili na to, żeby ono doświadczenia po to, by mogło rozwijać się wolne reguł! wtl~w a~mea~o mogło bezpiecznie przejść na drugą stronę ulicy, »e ~ajomić z zasadami ruchu drogowego! Nie bez ~ó~i się przecież o wychowaniu dla ruchu drogo 'I!fs", Itb cAce brać udział w ruchu drogowym, musi znać T~Nco wtedy, gdy uczestnicy ruchu drogowego za s~ z~go~dnie z zasadami, których się nauczyli, ruch ten ,~y się bez przeszkód i zakłóceń. "-~ a~aer~o potrzebuje wychowania do życia, by móc się ~um~mm ~i ~ s~ególnie piękne imię, bowiem znaczy ono "mój mpllr"° ~u~~r B~iWii wiedzią, że Eli był arcykapianem świątyni III~WII~m, , ~ mEl~ s~rwwie Hofni i Pinehas zyskali smutną sławę m ~~ n przykład bezbożności i nikczemności. Ich szczególnie jaskrawo ukazywało się ~u;a codziennej ofiary. Kapłani mieli wszak 7 prawo wzuć dla siebie z ofiarowanych darów tylko to, c pohzebne im było do życia. Hofni i Pinehas jednak nie przestrze gali zgoła tej reguły. Ich ojciec Eli dobrze wiedział, jakie życi prowadzą jego synowie. Robił im też wyrzuty i pociągał d odpowiedzialności, lecz nie zmieniło to usposobienia jego dziec Ojciec mówił, jakby rzucał grochem o ścianę. Dzieci nie brały g poważnie. Może pomyślimy w tym miejscu pochopnie: słab ojciec - nieudani synowie. Celem niniejszej książki jest, abyśmy lepiej niż Eli umie wychować swoje dzieci. Wielki angielski mąż stanu Churchill miał kiedyś powi~dziec =atwiej jest rządzić narodem niż wychowywać czwórkę dzieci. Eli jest do nas bardziej podobny, niż nam się często wydaje ~~óż z nas nie słyszał o złym stanie rzeczy w rodzinnej społeczne ści, albo wręcz życje w warunkach, o których wie, że nie są takie jak być powinny. Przewidujemy albo nawet mamy pewność, ż pewnego dnia przyniesie to złe następstwa. Może my też ni milczeliśmy, widząc to. Jednakże nic się nie zmieniło. Pewneg dnia było już dla Eliego za pbtno. W obliczu Boga jego synowi przebrali miarkę. Eli nie musiał więcej upominać swoich synóH gdyż "pociąg już odjechał" - Bóg ogłosił wyrok. Dał przy tyr jasno do zrozumienia, że Eli był współwinnym zachowania swoic synów. Myślę, że to poważnie poruszy każdego ojca. "Czy mar pewność, że moja rodzina nie pójdzie tą smutną drogą?" Jakże jednak nasze serca porusza fakt, że Bóg właśnie Eliem powierzył wychowanie młodego Samuela. Na nasz użytek chcia bym to zinterpretować następująco: I my także możemy dzi zacząć od nowa. Jeszcze nie jest za pótno! .,A gdy Heli zestarzał się bardzo i dowiedział się o wszys~ kim, co jego synowie czynili całemu Izraelowi, a także o tym, że obcowali z niewiastami, które służyły u wejścia do Namiotu Zgromadzenia, Mawiał do nich: Czemu dopuszczacie się tych rzeczy, o Imórych słyszę jako o waszych złych uczynkach od całeg -ego ludu? vis tak moi synowie, gdyż niedobra to wieść, którą słysz ~ lud Pana rozpowszechnia. f~~~ ~~~ ~~~,·^E '~ i'~ rt . °" ~ > ~~ ~s~, .x a rt "~u~ ~ras~rdowielc przeciwko człowiekom, sędzią jego iy IWIWe ~i człowiek zgrzeszy przeciwko Panu. W ~ m ~3awi?" (1 Sam. 2, 22-25) ",~m~~u., ~ ~ cs~ę jego dom na wieki za grzech. asy . ie jego synowie znieważyli Boga. ~a~~~;im~m nm^am mw~ .11 Sam. 3, 13) 9 Cel wychowania Dziecko powinno... nauczyć się cieszyć życiem i być zaradnym wiedzieć, że jest jedyne w swoim rodzaju i że Bóg je kocha i wobec niego dobre zamiary wiedzieć, że na dar przebaczenia i akceptacji nie musi zasłu; nauczyć się dźwigać własne troski i troski innych, nie załar jąc się pod ich ciężarem w auczyć się właściwie rozpoznawać i ustalać w swoim życiu -a jest najważniejsze auczyć się żyć w wierze, tj. mieć niezachwianą ufny w Jezusa Chrystusa. Na tyłach naszego domu stoi mnóstwo drzew owocowy Pamiętam, jak w pierwszym i drugim roku po ich posadzer podziwialiśmy wraz z żoną ich wzrost i robiliśmy sobie wieli nadzieje na obfity plon. Pomyłka! - Ani śladu "obfitych plonó~n W lutym przyszedł fachowiec od przycinania drzew. Myśleliśrr że trochę tylko poprzycina końcówki i byliśmy oburzeni i przer żeni, gdy zobaczyliśmy, jak bardzo przystrzygł drzewka. Wci od nowa oglądał je ze wszystkich ston, poprawiał to tu, to ta Zrozumieliśmy, że człowiek ten miał w przycinaniu każde drzewka swój cel: Zgodnie ze swoim przeznaczeniem, miało 0 obficie owocować. Dlatego nie pozwalał mu po prostu rozrast się bez celu na wszystkie strony, lecz poodcinał bezpłod gałązki i nadał mu pożądany kształt. Przycinanie miało wi ściśle określony sens i cel. Tu narzuca się porównanie wychowania. Musimy uświadomić sobie, że gdyby człowiek r odwrócił się od Boga (grzech pierworodny), to wychowar bytoby niepotrzebne. Ponieważ jednak już małe dziecko nie ż~ ~~uż w raju, a więc jest oddzielonym od Boga, grzeszni i potrzebującym odkupienia człowiekiem, wymaga tedy poprav~ Rodzice, którzy pozwalają dzieciom robić wszystko, co im zywnie podoba, rodzice, których dzieci przeprowadzą zaws -_-goją wolę, winni są w końcu także i temu, że ich dziecko, g _~~·uśnie. nie będzie umiało być posłuszne Bogu i prowad: T. ~ ś w oddaniu. Oczywiście mówiąc o "poprawie", nie mam zgoła na myśli tego, pi~oby "przycinając" i wychowując należało zmieniać osobowość ~iedca. Ważne jest, aby dziecko mogło się rozwijać prawidłowo e~ swobodnie - zgodnie ze swoją osobowością. Nieodłączne od tego jest jednak zakreślenie dokładnych granic, których niewolno ~edcu bezkarnie przekraczać. Nie wolno po prostu przechodzić ~ a~orządku dziennego nad takimi sprawami jak nieposłuszeńst brak dyscypliny, bunt przeciwko rodzicielskiemu autoryteto ww~, ~mstwo, nieprzyzwoite wyrażanie się itp. Bóg stworzył nasze j~alco osobowości jedyne w swoim rodzaju. Ma on także idem ich życia określony plan. zniekształcił ten obraz. Chrześcijańskie wychowanie sobie za cel pomów dziecku, by mogło stać się kimś "na ;;^P"ana", tzn. przeżyć owocne życie, spełnić się. Właśnie po agi. do tego przeznaczył Bóg każdego z nas. Jeśli będziemy ~mmM~ w wychowaniu dziecka, staniemy się przeszkodą na .. ~=~~ przeznaczenia. Dobra gleba " -:~r_ _ - eszcze raz przywołać na pamięć porównanie ~ ,~esli ma ono rzeczywiście owocować, to przede ~wr~w~ q~oe2ebuje dobrej gleby. Żadne przycinanie nie pomo~aa~" ~~N~~ e dobrej gleby. Czyż nie jest to wyraźny obraz ~mmnW~uo eństwa, które rodzice powinni dać dziecku? Tam W może zapuścić mocne korzenie i stamtąd czerpać sily odporne, jeśli zostanie zaatakowane przez ~ a e~znacza w praktyce? uuwwe. dobrze funkcjonujące małżeństwo jest najważniej iu d~ob~gO. pełnego sukcesów wychowania dzieci! ""~~r~iaci postrzegają swego ojca i swoją matkę jako n6N~ ~. powstaje stąd "dobra gleba" poczucia ,~,:^~~~~ gości. Dzieci powinny codziennie być świad iNlf~m~mm ~mmmun n roóziców, co wyraża się nie tylko we ~w~l~n Kecz takie w drobnych czułościach i miłych ,u~, ;;~,.~~a~czy psychiki dziecka jak napięcie i kłótnie u~~ 1e~ sposób dziecko stawia się w sytuacji y,~m~muii~ ~~ nie wie ono, po której stanąć stronie, 11 do kogo przynależy. Dlatego też nigdy nie należy umożliH d2iecku "wygrywania" jednego rodzica przeciwko drugiej Niestety, zdarza się to często także w rodzinach chrześcijański Jeśli rodzice chcą odnieść sukces w wychowaniu dziecka, mu. być zgodni! Czasami zdarza mi się obserwować, że rodzice, zwłasz~ względem swoich pierworodnych, są wręcz zaślepieni. Jest prawda rzeczą naturalną, że uważają swoje dziecko za najmils najsłodsze i najbardziej godne kochania. Nie można jedr zapędzać się w tym tak daleko, by wszystko usprawiedliw sądzić, że dziecko samo z siebie rozwija się prawidłowo. Bowi ;e kochane, słodkie maleństwa wkrótce zaczynają ujawniać cec nawyki, które trudno określić jako miłe. Niektórzy rodz :zruszają wtedy ramionami i mówią: "To samo przejdzie. Nic ; a to nie poradzi. Ono po prostu ma silną wolę, a przecież to i est nic złego." Ja jestem innego zdania. Kiedy obserwujemy u dorosły (zwłaszcza u siebie samych), jak trudno pozbyć się złych nawyk (niepunktualność, zawodność, skłonność do obrażania się itp.), często żałujemy, żeśmy się wielu rzeczy nie nauczyli za młot Zielone drzewko łatwiej daje się nagiąć! Nigdy nie powinniśmy usprawiedliwiać nieposłuszeńst~ dziecka skłonnościami dziedzicznymi. Nie jest ono winą dziec czy jego złych cech dziedzicznych, lecz winą nas samyc wychowawców. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma dzie których wychowanie jest trudniejsze, niż innych. Jeśli jedn dziecko z zasady nie słucha, jeśli jest uparte i krnąbrne, zwykle jedno z rodziców nie pojmuje swojej odpowiedzialno! jako autorytetu. Jako ojciec czworga bardzo różnych dzieci mogę, jak mi zdaje, powiedzieć: Jehli dziecko nieustannie sprawia kłop< ~ stale odznacza się negatywnie w swoim otoczeniu, to rodzi aowinni się sobie poważnie przyjrzeć. A oto kilka "porno egzaminacyjnych": A to wiedz, że w dniach ostatecznych nastaną trudne cza; Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszr bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezboż (2 Tym. 3, 1 72 Pytania do matek: - Czy jako matka akceptujesz swoje dzieci zasadniczo takimi, jakimi one są, ze wszystkimi ich wadami i słabościami? - Czy ciągle zrzędzisz nad nimi i robisz im wyrzuty, czy też umiesz rozsądnie i z umirem wytyczać granice, tak by dziecko mogło je ogarnąć umysłem? A może żądasz raz tego, raz owego, zależnie od humoru? - Czy grozisz nierozsądnymi karami, których nigdy nie mogłabyś wykonać? Czy też dobrze się zastanowisz, zanim ustalisz, jakie kroki podejmiesz przy poszczególnych przewinieniach? Czy kary te są proporcjonalne do przewinień? - ;~zy masz dla swego dziecka wystarczająco dużo czasu? Czy .~czysz je także zajmować się samym sobą? - =zy darzysz swoje dziecko czułością, nawet jeśli ma więcej niż _ at? Pytania do ojców: - _ ~~ łako ojciec poważnie pojmujesz swoją odpowiedzialność ~oowiązki względem dziecka? - Q~r darrysz swoje dziecko miłością i uwagą, czy jesteś dla ^~go oparciem? . : w shrchasz, kiedy do ciebie mówi? Czy słuchasz naprawdę, -~epodzielną uwagą i prawdziwym zainteresowaniem? _ .=,~ przy nadarzających się okazjach chwalisz swoje dziecko, --"tr' >>r~ le ganisz? 'ero t~r~oje dziecko widzi w tobie i akceptuje głowę rodziny, at>~rry autorytet, czy też ma ono wrażenie, że za wszystko matka? -w ~ co napawa twoje dziecko lękiem? Czy jako ojciec z nim o wszystkim? Czy dajesz twojemu synowi -~n~e miwe odpowiedzi na pytania dotyczące płci, czy też ~.~ ~e ~o jest sprawa matki? ~uu ~ swoje dzieci dyscypliny? Czy wyznaczasz im _ _. a=asz je do odpowiedzialności, jeśli te granice 13 - Czy opowiadasz swoim dzieciom historie z Biblii, czy to tak: spychasz na swoją żonę? - Czy twoje dzieci wiedzą, że zawsze mogą przyjść do ciebie z swoimi zmartwieniami i kłopotami? Czy posiadasz ich zaufanie Będzie nam pomocą, jeśli zadamy sobie czasem te pytani Rodzice skarżą się niekiedy na trudności w wychowywaniu dziec Często jednak odnoszę wrażenie, że - pomimo porażek - wcal~ nie szukają prawdziwej porady, sądząc, że właściwie postępuj. zupełnie prawidłowo-a tylko dziecko jest po prostu inne, i dlatego potrzebuje specjalnych metod wychowawczych. Jako rodzice powinniśmy jednak, o ile wystąpią trudności wychowawcze, zawsze wykazać się gotowością do krytycznego spojrzenia na nasze własne zacń;,wanie, na naszą osobistą postawę i usposobienie. Nasza książka jest zaproszeniem do skontrolowania samych siebie; nie unikajmy żadnego problemu, który się nasuwa w związku z owym ważnym zadaniem wychowania dzieci. 24 złote reguły wychowania 1. Dawajcie swoim dzieciom dobry przykład. 2. Okazujcie swoim dzieciom uczucie także za pomocą słów gestów. Nawet dwunastolatkowi zrobi dobrze, jeśli od czasu do czasu obejmiemy go ramieniem (możliwie nie w obecności osób --zecich!) 3. _ ąśli dziecko zarzuca was pytaniami, odpowiadajcie na nie _.;rzyjnie i cierpliwie. 4. ;dy nie upokarzajcie swojego dziecka w obecności osób 5. . w obecności dziecka nie dyskutuj różnicy zdań, jaka dzieli .- _~_ w~oo~~ałżonka. 6. ~w~~~r=.. w zcecności dziecka nie krytykujcie znajomych, krewma, ~r ryczycieli. 7. Uzasadniajcie wydawane polecenia. 8. Wciąż dawajcie swojemu dziecku okazję do pomówienia z wami o jego radościach i kłopotach, o jego marzeniach i planach. Gdy chodzi o wysłuchanie waszego dziecka, nigdy nie zasłaniajcie się zmęczeniem albo brakiem czasu. 9. Pamiętajcie: dziecko ma nie tylko fizyczne potrzeby, potrzebuje nie tylko jedzenia i ubrania. Uczyńcie swój dom miejscem, gdzie panuje pogoda ducha, miejscem, gdzie wszyscy się wzajemnie 52anują i kochają. Dziecko będzie się prawidłowo rozwijało, jeśli stworzycie mu poczucie bezpieczeństwa, jakie daje prawidłowo '~rnkcjonująca zdrowa rodzina. 10. Niech towarzysze zabaw i szkolni koledzy waszego dziecka będą zawsze mile widziani w waszym domu. Nie uskarżajcie się zamieszanie, które te wizyty czasem wprowadzają. 11. dowiadujcie się, jak, gdzie i z kim wasze dziecko spędza swój ~a ny czas. 12. Zachęcajcie wasze dziecko, by oddało na czyjąś rzecz część ~ro~ego kieszonkowego, np. jakiemuś misjonarzowi, którego ono ~mo zna albo na małe prezenty dla rodziców, rodzeństwa czy a~zyjaciół. 13. nie popadajcie w błędne mniemanie, że wiele miłości likwiduje w~i~eczność stosowania dyscypliny. 14. WVasze metody stosowania dyscypliny powinny być logiczne ^ozsadne. 15. BąCzcie konsekwentni. Mówcie swojemu dziecku jasno i wyraź~mwe. czego od niego oczekujecie, i obstawajcie przy tym, by ~rr.^~e~^~ało wasze zarządzenia. 15 e ~II~ ' H~l:l.f.:,. ' ::' . . ... . . . ... .. 16. Starajcie się zawsze wczuć w sytuację waszego dziecka, móc lepiej zrozumieć motywy jego postępowania i właście zareagować. 17. Nie zrzędźcie! 18. Jako rodzice zajmujcie zawsze zgodne stanowisko. Tyl wtedy, gdy razem będziecie się trzymać jednej koncepcji wycł wania, wychowanie to odniesie sukces. Nigdy nie podkopujc autorytetu współmałżonka, udzielając jakichś pozwoleń za je plecami albo uchylając jakiś postawiony przez niego zakaz. 19. Nigdy nie próbujcie dawać swojemu dziecku do zrozumienia, . jesteście nieomylni. Przyznawajcie się do swoich błędów i prz praszajcie, jeśli to konieczne. 20. Nie krzyczcie! 21. Sprawdtcie swoje metody karania. Kara ma pomóc dzieck a nie służyć do tego, abyście mogli wyładować swoją agresj Kara nie powinna być wyrazem wrogości, lecz ma sprawi wrażenie korekty udzielonej z miłością. 22. Ćwiczcie swoje dziecko także w nauce wyrzeczenia. 23. Mądrzy rodzice wiedzą, że dziecko ma potrzebę uznania. N zapominajcie więc także o pochwałach. 24. ,leli Wasze dziecko każdego dnia będzie dostrzegało fakt, 1r~I~r taiQe z ochotą podporządkowujecie się autorytetowi Boi z~eg~o, postępując zgodnie z Jego Słowem, to łatwiej zaakcepb we Wasz autorytet. 'iwy ~C,AŻDE DZIECKO JEST NIEPOWTARZALNE = aczego dzieci tak bardzo różnią się między sobą? Dzieci, am~c^~~dzące z tej samej rodziny, dzieci wzrastające w tych samych ~~~nkach i wychowywane tymi samymi metodami? ~w~czego jedno dziecko jest tak agresywne i bezczelne, a drugie - -~e i wrażliwe? Gdzie leży właściwa przyczyna? Co decyduje ~~ godnych cechach osobowości człowieka? Wiedza ta jest ~mmw~m_~>~cle ważna dla rodziców, chcących prawidłowo wychować ~~~»~ beci. Muszą oni nauczyć się widzieć swoje dziecko takim, illll:'~~~"" o jest, muszą wyczuć, co czuje, myśli i o czym marzy. Jak mn~ beci i młodych ludzi skarży się na niezrozumienie ze 'u., m~dzi~ców. Rodzice ci pozbawieni są zdolności wczucia się n~~li i uczuć ich dzieci. ~awiek jest odrębną osobowością, oryginałem z własswoiście ukształtowanym i osobliwie promieniującym r~:, r ;;a~~~, '~!'1adwczuwacie czasem to samo, co ja? Zachowanie moich ~JNnu~~~esto stanowi dla mnie zagadkę. II~IIII dują tak odmiennie, niż ja bym zareagował? mmmn ~ -~czej powściągliwi i zamknięci w sobie. Innych ,;~Ip" r~nmi~m jeszcze weszli do pokoju, niesposób powstrzy ~;;~iu~mu~a~: rdMm rymowy. jest tak zdeterminowany i nieubłaganie dąży do Il~w" ,nu.~mmm~rn ~m~wc się przemóc, aby podjąć jakąś decyzję? aridzi świat zawsze przez różowe okulary, a dla ~esi szare? jsd~nemu udaje się wszystko, do czego się ",mo wielkich wysiłków, ma same niepowo ;' uu~,. m~zajmują. Może zazdrościmy koledze jego ~u~;unm ia kontaktów albo jakichś innych zdolnoI~pu u ;o mnie y. A ponieważ chcielibyśmy być wII~yIIwIINIII~wu~tWmm~~,, w nas niezadowolenie. ikr. illllm;, ~~ m~e predyspozycje i powinniśmy się ~wmmn~ n o silne, jak i slabe strony naszego 17 Co właściwie oznacza "temperament"? Temperament składa się z różnych rysów charakteru, któ odziedziczyliśmy po przodkach. Spleciony z innymi cechan kształtuje on naszą osobowość i określa także nasze zachowani Temperament (z łaciny) oznacza "właściwą mieszankę" (a chaiczne medyczne wyobrażenie czterech płynów zawarty w ciele człowieka: sanguis - krew, chotos - żółta żółć, melanch los - czarna żółć, phlegma - śluz). Czy jest rzeczą właściwą usprawiedliwianie naszego postęp wania predyspozycjami, które odziedziczyliśmy po przodkach' Czy jestem odpowiedzialny? Naszą osobowość określają i kształtują nasze skłonności i śr dowisko, w jakim wzrastamy. Mimo to każdy człowiek ma pewi~ zakres osobistej wolności. CHOLERYK Choleryka nie zniechęcają przeciwności. Przeciwnicy zdają s umacniać jego chęć do walki. Ma on naturę przywódcy. Najsłabi rozwinięta jest uczuciowo-intuitywna strona jego osobowoś t_atwo go przejrzeć. SANGWINIK Sangwinik jest człowiekiem pogodnym. Jego serdeczne usl robienie otwiera przed nim drzwi i serca. Latwo potrafi się wcz ~ myśli i uczucia innych ludzi. Nie można go nazwać małomć - urn. Sangwinikami są często wielcy aktorzy i dobrzy mów rabą stroną tego temperamentu jest pewna powierzchownc sktao~nność do przesady. K W~dancłwlik to typ człowieka zdolnego, ofiarnego, perfekcjoi Dosadny. wirny i niezawodny; ma niezwykle subtelne ż~ o~re_ ,fest pesymistą, jednak sam siebie ocenia jako rea ~. S~u~nbd melancholików rekrutują się często artyści, muzy i~~lazofowie i lekarze. . ·.t:. `~'4~p,.1-ń FLEGMATYK Flegmatyk, jeśli ma problem, beznamiętnie rozpatruje go ze wszystkich stron. Jest spokojny i zrównowaźony. Temperament Qen często dominuje wśród dyplomatów, księgowych, nauczycieli t techników. Te cztery temperamenty nie występują w czystej postaci. Z reguły o osobowości człowieka mniej lub bardziej decyduje ~~eszcze drugi temperament. Nikogo z nas nie pytano, czy chciałby żyć na tym świecie. Nie =dpowiadamy też za to, czy jesteśmy mężczyzną, czy kobietą, tak samo jak i za cechy naszych charakterów. W zupełności i całkowi ...e odpowiadamy jednak za to, co uczynimy z naszym życiem naszymi zdolnościami. Dziecko, zależnie od swoich skłonności, różnie reaguje na =~~oblemy, jakie napotyka. Może popaść w rezygnację i zamknąć _. ę w sobie, może przeżuwać w sobie swoje zmartwienie i zmar^-eć wśród owej dobrowolnie wybranej izolacji i braku kontaktu otoczeniem. Może też jednak zareagować wściekłością i nienawsacią. Dziecko sangwiniczne może bagatelizować swoje problemy, gojąc żarty na swój temat. Natrząsa się z własnych błędów i w ten uosób chroni się przed szyderstwem kolegów. Jest to broń t'~ardzo skuteczna, zwłaszcza przy zewnętrznych wadach i uło~-~nościach. Jeśli ktoś żartuje z własnych odstających uszu, tym ~~nym wytrąca innym broń z ręki. Brak szacunku dla siebie samego i kompleks niższości Brak szacunku dla siebie samego i uczucia własnej mniejszej r~artości są często powodem całkowitego zamknięcia się w sobie dzika. Postawa ta służy mu jako obrona przed upokarzaniem. legoś dnia wreszcie pojmuje, że niczym nie ryzykuje, jeśli wie trzymało buzię na kłódkę i zachowywało się defensywnie. L~ęsto zarzuca się takiemu nieśmiałemu dziecku - błędnie - że west aroganckie albo stawia mu się zarzut, że jest nudne, bo ~r ogóle nie myśli. Jest to wielkie nieporozumienie. Dziecko 19 introwertycze (= zamknięte w sobie) zbyt dużo rozmyśla! " ono złe doświadczenia i uważa siebie za nieudacznika. najgorętszym życzeniem jest zaszyć się w jakimś kącie. Całl cie kapituluje! Jeśli dziecko w ten sposób reaguje na swój kompleks niżsi nieuchronnie przychodzą stany depresyjne. Jeśli takie dzieck otrzyma w porę pomocy, to później występują wszelkiego roc zaburzenia, począwszy od nerwowości i migreny, zaburzeń si do wrzodów żołądka. Niestety często się zdarza, że zbyt p dostrzega się, na co cierpi dziecko-introwertyk, gdyż w s: o wiele mniej rzuca się ono w oczy niż jego agresywny ko denerwujący nauczycieli swoim zachowaniem. Ciche dzieck "podpada", a przecież właśnie ono potrzebuje naszej poi i uwagi. Wszelako wcale nie jest tak, że tylko nieśmiałe i ciche d cierpią na kompleks niższości. Dziecko potrafi się także b reakcją agresywną. Nie rezygnuje ono w obliczu poczucia rr siej wartości, lecz broni się przechodząc do ataku. Jest 20 postrachem wśród swoich towarzyszy zabaw. To daje mu pewną władzę. Nauczyciele i rodzice są bezradni, gdy dziecko wybucha i błahych powodów. "On jest po prostu porywczy, ma to po :ziadku!" To jest całkiem możliwe, być może jego dziadek też nie ~u~miał sobie poradzić ze swoim kompleksem niższości. Pora jednak teraz zastanowić się, dlaczego w dzisiejszych czasach kompleks niższości jest tak rozpowszechniony. Dlaczego mnasze społeczeństwo - czy to młodzi, czy starzy - jest tak uczu I one ^a utratę poczucia własnej wartości? Dlaczego z takim trudem pprzychodzi nam zaakceptowanie siebie samych takimi, jacy jdwesteśmy? Co jest powodem, że tak wielu ludzi uważa się za eudaczników - odtrąconych i niekochanych? Nasze dzisiejsze społeczenństwo wielbi ideał człowieka, który ~rczy w sobie urodę i inteligencję. W naszym systemie osobistą rrsrtość człowieka uzależnia się od tych właśnie cech. Ponieważ jednak tylko niewielka mniejszość może się wykazać dni , zaletami", wielu ludzi podchodzi do życia ze zniechęcemmn~em.~Zaczyna się to już u naszych dzieci, które wcześnie pojmują, ~ ważny dla pozycji społecznej jest ładny wygląd. Większość Nwudzi skłonnych jest uważać, że dziecko o pociągającym wyglą~e jest również lepsze, jeśli chodzi o charakter. Już we snym dzieciństwie ładniutka trzylatka cieszy się większą polarnością niż jej mniej ładna koleżanka. Jakże niesprawiedli esteśmy często w stosunku do brzydkiego dziecka! W ten ~s~osób już bardzo wcześnie zakorzenia się w dziecięcym sercu ~p~rad~conanie, że nie jest akceptowane i kochane. Stoi ono bezrad~e rrobec tego problemu i nie wie, jak temu zaradzić. Zbyt często dolewają jeszcze oliwy do ognia, zamiast podeprzeć sr~e dziecko, wzmocnić je psychicznie. lf~ bardzo niewielki odsetek dzieci odznacza się inteligencją "Einsteinów" lun nadzwyczajną urodą. Dziecko to po ~shworzenie Boże, mające ogromną potrzebę miłości i akce iii - takim, jakie jest! ~~e jest, byście najpierw Wy - jako rodzice - nauczyli się ~rmeplo~wać i kochać swoje dziecko takim jakim ono jest, z wszyst jego ograniczeniami. Musicie~ę świadomie odciąć od tego ~es~riedliwego systemu wartości,.f~~ry stworzyły nasze czasy. mieć doskonałe, pięknej dolnione dziecko. Pomy 21 ślcie o tym, że sami przypuszczalnie nie jesteście ani piękni, uzdolnieni. W żadnym wypadku nie dokuczajcie Waszemu dziec z powodu jakiejś cechy, która bywa u niego wyśmiewana taH poza rodziną. Zbadajcie siebie samych - jakie wartości przekazujecie Wasi mu dzecku? Czy może nieświadomie przyczyniacie się do tego, w Waszym dziecku rozwija się poczucie mniejszej wartości? - Czy Twoje dziecko musi zaskapajać twoje własne ambicje, I twojej własnej chwale? - Czy składasz własne marzenia i oczekiwania na barki twec słabego dziecka? - Czy rywalizujesz z innymi rodzicami w okolicy o to, t posiadać najzdolniejsze, najładniejsze i najbardziej lubiar dziecko? Ważne jest, abyśmy postawili sobie te pytania. Nikt z nas bod. nigdy nie będzie doskonałą matką czy doskonałym ojcem. Wszy: cy jesteśmy omylni. Nie będzie to takie znowu szkodliwe, jeś nasza zasadnicza postawa wobec dziecka będzie właściwa. Jako rodzice mamy wielki wpływ na to, jak nasze dziecko sam. siebie widzi. Jeśli będzie przekonane o tym, że je szanujemy i kochamy, to latwiej mu przyjdzie siebie zaakceptować. Tylko wtedy, gdy my sami uwierzymy w jego wartość jako człowieka będzie mogło się czuć pewne także poza rodziną i pokonać silni nacisk otoczenia. (Musi sobie uświadomić, że każdy człowiek to niepowtarzaln; osobowość, że każdemu zostały dane odpowiednio określona cechy temperamentu. To jest właśnie powód, dla którego w proce sie wychowania nie można postępować według sztywnego sche matu. Zależnie od temperamentu, dziecko reaguje na problem nastę pująco: DZIECKO CHOLERYCZNE: Dziecko choleryczne atakuje problem, pewne zwycięstwa. ~ ~r - ekstrawertyk - uparcie dąży do celu - za~rzięte ~2 - pewne siebie - posiada silną motywację - nieokiełznanie - aktywne - spontaniczne libe strony - (porywcze - chętnie obraża innych - egoista - mmeecierpliwe - ~ijna wola ~CKO SANGWINISTYCZNE: hecko sangwinistyczne jest przekonane, że potrafi bez trudu ać problem (o ile w ogóle ów problem dostrzega). !~e strony - arawertyk - ~cagiodne, spontaniczne - oi~oe energią - ~zy~stko bierze lekko - u~ nawiązuje kontakt _ ·-~~~ ,~ n e llrlt fony - we~rzcriowne - ~wuu~ dać w centrum zainteresowania - ~ do przesady - zle sabą ~CO MELANCHOLIJNE: ~o rr~elancholijne jest przekonane, że nie potrafi rozwią:~ Wiu. I~one artystycznie _ .,~,--__~ 23 - ma bujną fantazję - introwertyk - nie wysuwa się na pierwszy plan - dokładne Slabe strony - perfekcjonista - pedantyczne - pesymistyczne - postawa raczej negatywna - nie dowierza własnym możliwościom - bardzo skoncentrowane na sobie - pamiętliwe - wrażliwe - skłonności do poczucia winy DZIECKO FLEGMATYCZNE: "Tylko spokojnie" -oto dewiza dziecka flegmatycznego. "F lem rozwiąże się sam". Silne strony - introwertyk - zdolności praktyczne - dokładne - niezawodne - sumienne - rozsądne - porządne - niełatwo je wyprowadzić z równowagi Siabe strony - uparciuch - p~rzełcorne - ac»ęiałe - ~ powolne - bodź~w - :r~ motywacja . "Prob- i Postępowanie z dziećmi o różnych temperamentach ~~em skutecznego wychowania jest, z jednej strony, wpoić u przekonanie, że jest ono - ze swoim szczególnym rietamentem - akceptowane, że jest wartością samo w sobie. dnu dziecko może się samo zaakceptować, takie, jakie i~ ze wsrystkimi zaletami i wadami, i może być wdzięczne Bogu ~ve ze jie takim stworzył~Z drugiej strony wychowanie ma być d I a pomocą w wyszlifowaniu silnych stron jego temperamen tlu, ~u~~ ~iawieniu ich w służbie Bożej) i opanowaniu jego słabości: ideowe, biblijne wychowanie uwzględnia zatem zawsze nrwa octy. Vllw~ry dla prrykładu dziecko flegmatyczne. Jego siłą jest ~. niezawodność i wierność przy wryp~ełnianiu podjętych ;- -~~~ za~a~. a także praktyczne umiejętności. Jego słabość 25 i. wyraża się w niechlujstwie i lenistwie. Rodzice będą u próbować stworzyć dziecku wrażenie, że jest ono - ze sv flegmatycznym temperamentem - akceptowane i godne mił~ Będą chwalić je za wytrwałość i pódziwiać praktyczne zdolni Z drugiej strony rodzice powinni pokazać dziecku, że wadę, jest lenistwo i niechlujstwo, trzeba wprawdzie zaakceptować cechę temperamentu (gdyż wada ta jest częścią osobow flegmatyka), lecz że dążą oni do tego, aby dziecko nauczyło s wydę wyrównać. Jasno określone zadania, które należy wyko zachowanie porządku i wykonanie czynności, których nie w odkładać na bok - wszystko to pomoże dziecku opanować , wady. dlatego ważne jest, aby poczynając od pewnego w mówić o tym z dzieckiem jasno i otwarcie, i żeby dziE wiedziało, że niektóre surowe rozporządzenia mają na właśnie dopomożenie mu w opanowaniu jego wad, a nie wyrazem negacji jego temperamentu i charakteru. W tym wła tkwi zasadnicza różnica! I I y wv E~. f i. , ~ .,> M IŁOŚĆ ~,~amo iż na wstępie pisałem, że harmonijne, trwałe małżeństwo jest warunkiem prawidłowego wychowania dziecka, wiem prze . że wielu ludzi nie może wychodzić od takiej "normy". Matki ~r-~otnie wychowujące dzieci albo małżonkowie cierpiący współ :e z niechętnym sobie partnerem i z tego powodu zmuszeni do s~r^btnego podejmowania trudu wychowania, mogliby tutaj wiele ~pedzieć. Jednak właśnie tym czytelnikom chciałbym dodać esy. miast pogrążać się w rezygnacji, możecie żyć w uzasadnio~~ -,adzieji. Nie jest to z mojej strony tanie pocieszenie; nie są to III~r~;-e puste słowa. Oczywiście wciąż będę zmuszony odwoływać ~sue :~o sytuacji małżeństwa. Proszę jednak, abyście, gdy roz~~-...~sacie Wasze położenie, pomyśleli wtedy właśnie o tym, że mimo wszystko powierzył Eliemu wychowanie młodego ~'rureła. Samuel nie przeżył więc swego dzieciństwa w bez ~^ym domu rodzinnym, a jednak - wyrósł na przykładnego wyrznę o niezwykle silnej osobowości. To dla nas ważna I~ w dziedzinie wychowania dzieci, ważna także dla naszego o życia. d Anny i Samuela ukazuje, że Bóg na skutek modlitw o~Ddarować nas zdrowo rozwijającym się dzieckiem (por. '~ .'~wel 1). Anna cierpiała wszak z powodu bezdzietności iiiu~~ u Boga swojego syna Samuela. Gdy Pan ją wysłuchał, ~m~ ~pomrtiała zwrócić swojego syna Bogu, tak jak obiecała. Bo świadome wypuszczenie go u rąk umożliwiła ona Bogu nie swego syna do służby i wypełnienia planu życio uww~" Irwlóry dla niego ułożył. Pomimo wyjątkowo złego wpływu Samuel wyrósł na męża o silnej osobowości, będące ;~n^r~adem dla innych. Jego matka umiała się modlić. Nie mu ani kiepskie wychowanie Eliego, ani wpływ jego synów. Wszystko to nie zahamowało rozwoju jego -, albowiem już w bardzo młodym wieku został przyjęty r, szjcory wychowania. Właśnie dlatego mógł w później H~d~, już jako dorosły, stanowić przykład dla całego ludu. sil matki. modlący się ojcowie, modlący się rodzice są ~'~a ~tkich złych i szkodliwych wpływów. Anna musiała 27 swego syna bardzo wcześnie oddać do świątyni. U nas odd dziecka w ręce Boga nie jest z reguły połączone z fizycz oddaleniem. Jednakże wypuszczenie go z rąk, oddanie go i dokonać w naszym wnętrzu. Dzieci są nam dane tylko na k czas. Nie należą do nas, lecz do Boga. Gdy rodzice zawłaszczają bez reszty swoje dzieci i całko pr ywiązują je do siecie, hamują tym samym jego prawid rozwój. Rodzice, którzy codziennie oddają swoje dzieci w Boga, doświadczają wciąż na nowo głębokiego przywiązania strony. Te dzieci jednak, które pozostają związane z rodzi w niewłaściwy sposób, w późniejszych latach nie są w s~ stworzyć prawidłowego związku ze swoim partnerem. Przez życie pozostają niesamodzielne i uzależnione, niezdolni przecięcia pępowoiny. Prawdziwe chrześcijańskie wycho~n wprowadza równowagę do stosunku do innych ludzi i do E Miłość rodzicielska nie powinna nigdy przytłaczać. Przeci - musi ona zważać na to, by uczynić dziecko otwartym na in ludzi i na inne związki. ,- ~..r~:~ k .~~ń-..~ "fiu ZAKREŚLIĆ WYRAŹNE GRANICE! judzi, także chrześcijan, ociąga się; jeżeli zachodzi utrzymania ich dzieci w karności. Czy miłość i nauka ~mliny wykluczają się wzajemnie? ~a~ijmy się do początków historii ludzkości. Brzemienną !~ ~,;~ti przyczyną upadku Adama i Ewy było nieposluszeństwo. hl~~szeństwo wobec Bożego słowa, które pierwsi ludzie silnie znali i które też całkiem dobrze pojęli. "wue inaczej dzieje się w naszym życiu. Nieposłuszeństwo wobec przynosi cierpienie i udrękę; także naszym dzieciom. Adam ~~~~ E~ rzucili wyzwanie autorytetowi Boga, dycydując się na ~n~w~s~uszeństwo wobec jego rozkazów, sądzili bowiem, że Bóg ich życiu ograniczenia i że nie zaspokoi w pełni ich ludzkich ~r-~b_ ~n~~ug listu do Efezjan 6,1 rodzice otrzymali od Boga zadanie ~~~~mania dyscypliny. Ostatecznie nieposłuszeństwo dzieci jest wobec autorytetu Boga. Dlatego musimy przyjąć to ~ie.~Dzieci gardzą rodzicami, którzy nie reagują stanowczo ~didam nieposłuszeństwo. Stają się oni w końcu dla swoich dzieci i tego, żeby im być posłusznym. Oczywiście nasze wyma ~gp~ w stosunku do dziecka muszą być rozsądne. Nie chodzi tu ~r~r o niewolnicze oddanie, lecz o to, by pokazać dziecku, jak ma m zyć w społeczeństwie. ~wihanie ważną rzeczą jest to, abyśmy traktowali nasze m~w~ ~e szczerą miłością i szanowali ich godność i wyjątkowość. '~mednalc nie wyklucza zakreślenia przez nas granic, a także a uwagi na to, by nie zostały one przekroczone. Dziecko, wr~er~rwi nie stawia się tych ograniczeń, traci orientację. Prowokui~ ~o vrtedy inne dzieci, nauczyciela w szkole, poddaje w wątpaii~ć powszechnie uznane wartości i przeciwstawia się każ~.. kb żąda uznania swego autorytetu. Jest jedna ważna r~" którą musimy brać pod uwagę: z jednej strony istnieje ~o~rne nieposłuszeństwo, którego nie wolno nam zaakcepto~. z drugiej strony - właściwa dziecku niezdolność do bezu~lwędnego posłuszeństwa, z którą musimy postępować inaczej. rwdiim ~i~ecico wie dokładnie, czego rodzice sobie 'zyczą i czego 29 żądają, to wtedy świadome nieposłuszeństwo nie jest nie innym jak tylko odrzuceniem autorytetu. Jako przykład przytoczę tu sytuację, którą często można z serwować: dziecko ucieka, gdy jest wołane, reaguje wyzwis i umyślnie nie chce usłuchać. Albo: dziecko otrzymuje polec posprzątania swoich zabawek. Zamiast usłuchać, tupie nog sprzeciwia się, a nawet rzuca zabawkami w ojca. Na coś tak nigdy nie powinniśmy pozwalać. Dziecko doskonale wie, że ni· racji. Niejeden raz widziałem w sklepie, jak dziecko, któremu m nie spełniła jego zachcianki, odmawiając kupiennia jakiejś rze okładało ją pięściami. Takie buntownicze zachowanie do nierzadko kwitowali śmiechem, przyznając malcowi silną ~ jako coś najwyraźniej pożądanego. Z drugiej strony zupełnie inaczej należy traktować dziec nieumiejętność, niedojrzałość, skłonność do zapominania, nie rządek itd; powinniśmy cierpliwie napominać dziecko i pomóc Unaocznię to na praktycznym przykładzie: Przy jedzeniu dzie przez nieuwagę, bez złych zamiarów przewraca pełen tal którego zawartość ląduje na pięknym dywanie. Ojciec i m. denerwują się bez miary, krzyczą na dziecko i biją je. Przed kilkoma minutami, gdy matka poleciła dziecku, z sprzątnęło zabawki, zignorowało ono jej polecenie, a nawet I bezczelne. Jedynie słodyczami matka zdołała je wreszcie skł~ do połowicznego posłuszeństwa. Przy takim zachowaniu jest rzeczą po prostu nieuniknioną dziecko traci grunt pod nogami: Wtedy, gdy było tylko nieuwa spadła na nie kara i cała lawina gniewu rodziców; tam patom gdzie świadomie się zbuntowało, wiedząc, że zasłużyło na I - otrzymało nagrodę! Z pewnością jest dla rodziców rzeczą nieprzyjemną, że dy został zabrudzony, jednak zupełnie niewłaściwe jest reago w ten sposób. Należałoby raczej zażądać od dziecka, pomogło przy czyszczeniu dywanu i upomnieć je, by na przysz b~o ostrożniejsze. Bóg wyznaczył pierwszym ludziom wyraźne granice. Ukazy im jednak również konsekwencje postępowania wbrew ,, arakazom. Powinniśmy wyciągnąć stąd naukę, że i my mu: ~G~' _3kreślić naszym dzieciom wyraźne granice: nie aby je krępować, scz dla ich własnego dobra we współżyciu z innymi ludźmi. Jako ~dzice powinniśmy ustalić rozsądne zasady. Dziecko musi wie~aeć dokładnie, czego się od niego oczekuje, a co jest zabronio~me Należy dać dziecku w tym względzie orientację, trzeba też u~wrsłuchać jego własnych propozycji, obstając jednak przy tym, aE~ry to, co zostało ustalone, było też dotrzymywane. Zanim dziecko wstanie pociągnięte do odpowiedzialno§ci, musi się dowiedzieć, ~~ac mu wolno, a czego nie. Proszę pamiętać o tym, by nie przesuwać tych granic codziennie, zależnie od humoru, i nie karać odka jednego dnia, a drugiego dnia wcale nie reagować. ..~est rzeczą niewłaściwą grozić, a potem nie spełniać groźby. url~ Ferworze walki rzucać groźbę, której i tak nie można spełnić, ~~Itc wymierzyć niewspółmierne kary-to nie jest dobre wychowa Bóg przekazał człowiekowi jasne i dające się ogarnąć umysłem mady. Jednakże On dotrzymał swojego słowa. Bóg nie obawiał aw~. że Adam i Ewa poniosą przez to szkodę, że staną się a~esywni lub popadną w depresję. Bóg nie dał się przekonać ani ,szantażować wyrafinowanym próbom usprawiedliwienia się, ilW~e Dodejmowali Adam i Ewa. Musieli oni ponieść skutki swojego _ wania. Moro dziecko zrozumiało, czego się od niego oczekuje, to orny je też pociągnąć do odpowiedzialności. Każde dziecko ~u~w ś sposób zaatakuje kiedyś rodzicielski autorytet, żeby r~dzić, czy rzeczywiście zrobią to, co mówią. Dzieci są przy mld psina wynalazczego ducha i rozwijają wręcz wyrafinowane ue. N~z~ominają mi się tutaj moje dzieci, jak wykorzystując ~ okazję (żona akurat rozmawiała przez telefon), pobiegły ,u~~ dni. wyciągnęły z szuflady słodycze i czyniąc odpowiedni . podsunęły pod nos mojej żonie. Ta, żeby nie przerywać rozmowy, skinieniem ręki udzieliła im pozwolenia. Dzieci ~~-~ ło, czego chciały. Powtórka była zaprogramowana i nie ~~ ~a siebie czekać. Podczas następnej rozmowy telefonicznej ~a ~pow~zyła się. Konieczna była późniejsza konsekwentna ~~encya mojej żony, by wyjaśnić tę sprawę raz na zawsze. rzaz z dzieckiem robi zakupy w supersamach, ten zapewne 31 ii, , doświadcza i tego, że dziecko na widok wszystkich tych wsp~ łości objawia swoje życzenia. Jeśli mu odmówić spełnienia życzeń, prawdopodobnie będzie próbowało krzykiem czy in i sposobami osiągnąć swój cel. Jeśli matka ustąpi, aby w sp~ nieprzyjemny nie zwracać na siebie uwagi, to przy każ zakupach będzie miała ten sam kłopot. Dziecko zrozumie bow jak może matkę zaszantażować. Będzie krzyczeć na całe ga żeby osiągnąć spełnienie swoich życzeń. Nasza najstarsza c próbowała właśnie tej metody. Widząc, jakie mogą być sl ustępliwości, moja żona stanowczością opanowała sytu< U żadnego z naszych dzieci problem ten nie powtórzył się Znały granice, których nie wolno było przekroczyć. Wiedział w ten sposób nie osiągną swojego celu. Dlatego nie podejmov bezowocnych usiłowań. Gdy dzieci są nieposłuszne, to my jako rodzice nie powinni ani krzyczeć na nie, ani rezygnować. Musimy raczej postawi. swoim. Inaczej nie obdarzą nas swym zaufaniem, nie będą brały serio. Dziecko powinno wszak szanować rodziców i resl tować ich wolę. Stosunek dziecka do rodziców jest podstawą j stosunków z innymi ludźmi. Jeśli dziecko już w wieku trzecł potrafi przeprowadzić swoją wolę i robi, co mu się podoba rodzice nie powinni się dziwić, jeśli w ciągu kolejnych 15 lat b mogli obserwować, jak wyrasta ono na niezdolnego do żv i . egoistę. Istnieje jednak jeszcze jeden powód, dla którego szacu żywiony do nas przez nasze dzieci jest ważny: nie zaakcep~ bowiem naszej wiary, naszego stosunku do Boga, jeżeli b· nami gardzić jako rodzicami. Brak wzajemnego szacunku prawdopodobnie głównym powodem konfliktu pokoleń. Młc ludzie dlatego odrzucają sposób myślenia starszego pokole i wszystko, co się z tym wiąże, ponieważ nimi gardzą. Powinni jasno i wyraźnie dostrzegać ten związek. Jak mamy wychowy nasze dzieci ku Bogu, jeżeli one nami gardzą? Jest to niemożli I Z tego właśnie powodu wdrażanie do dyscypliny jest niezw~ ważne. Gapiostwo czy flejtuchostwo (gubienie przedmiotów, niepoi pak iip.) powinniśmy uznać za wynik dziecięcego braku odpov ~Yło~ci czy obojętności i odpowiednio reagować. Można iu~~~~~~- _~i skłonić dziecko do tego, żeby zapracowało na odkupienie ~.=~-~ego przedmiotu itp. Jeżeli jednak dziecko ignoruje autory~W ,. ~c~rrnniśmy je ukarać i nie czekać z tym do czasu, aż tata wróci ~~_~·em do domu. .- ~zeczą oczywistą, żebyśmy my, rodzice traktowali nasze ~um~u: z szacunkiem. Jeśli zawstydzamy je przed innymi ludźmi, pip ~~rniewamy je czy obrażamy, niszczymy tym samym ich ppl~~~e bezpieczeństwa, akceptacji i ufności. W ogóle nigdy nie y~~w~my karać na oczach osób ciekawskich. Widzowie, przy!i~ się ze złośliwą satysfakcją, są tutaj absolutnie nie na am~my. ,ieśli będziemy w ten sposób traktować dzieci, to może NN~~e nas bały, ale nie szanowały i później jakoś zemszczą się -~~ ,~ ~u mal~ego dziecka stracimy autorytet, to wątpliwe jest, -~~ ~ ~ódniej odzyskali - i to z wszelkimi konsekwencjami. ~"~e aotrafisz skłonić swojego czteroletniego dziecka do 33 . ; . v tego, aby posprzątało swoje zabawki, to w jaki sposób chce zmusić do posłuszeństwa w okresie pokwitania? Reasumując: rodzice muszą zyskać szacunek swojego dz Tam, gdzie brak tego szacunku, wychowanie staje się niemo współżycie trudne i pełne kłopotów. Kara nigdy nie po' polegać na upokorzeniu dziecka czy zrzędzeniu. Mogę powtórzyć raz jeszcze: zakreślenie wyraźnych granic daje F cie bezpieczeństwa! Jak wielką szkodę wyrządza wychov jeśli dziecko jest rozpieszczone, upokarzane, obciążone po swoich możliwości albo "trzymane pod kloszem" - groble poruszę w dalszej części książki. .,._. i v tego, aby posprzątało swoje zabawki, to w jaki sposób chce zmusić do posłuszeństwa w okresie pokwitania? Reasumując: rodzice muszą zyskać szacunek swojego dzl Tam, gdzie brak tego szacunku, wychowanie staje się niemo współżycie trudne i pełne kłopotów. Kara nigdy nie po~ polegać na upokorzeniu dziecka czy zrzędzeniu. Mogę powtórzyć raz jeszcze: zakreślenie wyraźnych granic daje p cie bezpieczeństwa! Jak wielką szkodę wyrządza wychov~ jeśli dziecko jest rozpieszczone, upokarzane, obciążone po swoich możliwości albo "trzymane pod kloszem" - groble poruszę w dalszej części książki. POSŁUSZEŃSTWO Ani łatwe, ani przyjemne: karanie Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim; albowiem Pan ma w tym upodobanie. Ojcowie, nie rozgoryczajcie dzieci swoich, aby nie upadały na duchu. (Kol. 3, 221). :.:~eczeństwo pozbawione obyczajności i wzorców postępowam - rozpada się. Propagowana głośno metoda wychowania utorytarnego już daVvno okazała się nie tylko nieskuteczna, Illl~a aranowiąca wręcz pożywkę dla agresywności i przestępczoś I~Odzi ludzie chcą i potrzebują przewodnictwa. Ich najgłębszą jotą jest normalna rodzina, prawdziwi ojcowie i matki, -y dla nich autentycznym wzorerr~Dzieci potrzebują miłości. ~ąlbują rodziców i wychowawców, którzy miłują Boga i w Nim (m~~~eźli sens i cel, prawdziwe wartości życia~Utrata Środka, ~I,irlc~ utu, stanowi główny problem naszego spo eczeństwa. Bę '~Wy mogli pomóc naszym dzieciom dopiero wtedy, gdy sami na ~~e powrócimy do wzorców, jakie Bóg ukazuje nam w swoim :^~~e. Dlatego usiłuję pokazać, że Bóg jasno i wyraźnie objawia w Słowie swoją wolę. Powinniśmy te nakazy i granice »-.rwać mniej jako ograniczenie wolności, a więcej jako ochronm~,. .jstanowioną dla naszego dobra. Ihewna pani, zainspirowana serią artykułów w piśmie "ethos", yła mi: "Jako przedszkolanka miałam pod swoją opieką iejsze dzieci, również takie, które sprawiały mi dużo ~NCO~ów. Szczególnie pozostał mi w pamięci pewien chłopczyk h - ~~...siałam mu często zwracać uwagę i karcić go.~lie odnosiło to ilN~r-.ak żadnego skutku. Wtedy podeszłam do sprawy na odwrót: ~,~arałam się znaleźć coś, za co mogłabym go pochwalić. ~w^~ego razu posprzątał pięknie kącik dla lalek. Za to go I paliłam .~W podzięce spojrzało na mnie dwoje promienieją ~ ~^ szczęściem dziecięcych oczu. Jestem przekonana, że nawet m, a~ajtrudniejszego dziecka znajdzie się coś, co moglibyśmy ,walić. Bądźmy uczciwi - i my także przecież chętnie zbieramy 35 pochwały. Dlaczego mielibyśmy odmawiać tego dzieciom nak i tutaj trzeba znaleźć właściwą miarę%~ Mogę się pod tym tylko podpisać. Dziecko, które nig, znajduje uznania, dla nikogo nie jest ważne, zrezygnuje i sem popadnie w rozpacz. Niestety jednak, pochwała ni wystarczającym środkiem, którym byśmy mogli posługiw; w wychowaniu naszych dzieci. Ponieważ człowiek nie z natury tego, co dobre i prawe, potrzebuje regulaminów, i zarządzeń. Może się poruszać swobodnie w obrębie wskazówek. Prawa są po to, by współżycie ludzi było w możliwe. Pięknie by to było, gdybyśmy z własnej woli c dobrze Rodzina jest tym miejscem, w którym dziecko musi przećw podstawowe techniki ludzkiego współżycia. Do tego zaś dysz na, uznanie autorytetu, tolerancja i porządek są po p nieodzowne. Dziś propaguje się szeroko taki styl wychow, przy którym już trzylatek otrzymuje swobodę decydowania kich sprawach jak jedzenie, ubranie i pory chodzenia spać. S się, że rozwój i samorealizacja dziecka zostaną zahamow jeśli nie będzie mogło zawsze postępować wedle własnej ~ Mimo iż wielu w teorii odrzuca takie postawienie sprawy, to jec w praktyce tak to właśnie wygląda. Trzeba brać pod uwagę dziecko musi nauczyć się, że inni ludzie także mają pra i potrzeby, z którymi powinno się liczyć. Jeżeli nie zwracamy na to stale uwagi, to im dłużej to trwa, tym silniej kształtuje w dziecku przekonanie, że jest ono "pępkiem świata", wc którego wszystko ma się kręcić. Lecz to egoistyczne nastawie sprawa, że dziecko staje się tyranem, którego postępowa zorientowane jest na własne potrzeby. Będzie ono także późi sprzeciwiać się wszelkim autorytetom, każde wezwanie odcz wać jako odebranie wolności, rozpychać się bezwzględnie łok~ mi dla własnej korzyści i wszelkimi środkami próbować nagią~ siebie innych. Na każdym kroku spotykamy się przecież z tendencją uzyskania największej korzyści przy najmniejszym wysiłku. Ż~ na koszt innych jest modne. To "pasożytnictwo" nie bierze nikąd. Jest ono rezultatem "wychowania" przyznającego dz ku prawa, lecz nie obowiązki., ~~~~ - _ ~esułącą rzeczą obserwować, że dzieci, którym pozosn~wwwnu_~~~; zflyt dużo swobody, często są niewzruszone, wręcz ~Wwe ~r sytuacji, gdy zostaną zranione uczucia innych. Skoro p e same spotykają się z krytyką czy kwestionowaniem i prostępowania, reagują z wielką wrażliwością i rozdrażmm. 'prawdzie same wszystko kwestionują. krytykują wszy ~Mlwc,° ~s~cich. są iednak niezdolne znieść korekturę własnej ",u~:, wet-~~zym p~acnieniem. by nasze dzieci szanowały także i budzi i tym samym zdolne były żyć w społeczeństwie ~du~" te nauczyć poruszania się w obrębie zakreślo y gzą sobie zdawać sprawę, że za zignorowanie luui ~~ ~w~adoTne nieposłuszeństwo będą pociągnięte do 37 odpowiedzialności. W ten sposób doszliśmy do problemu karania. Proszę mi wierzyć, że najchętniej milczałbym na ten temat. Zbyt łatwo dochodzi tu do nieporozumień. Dzieci są przecież też bardzo różne. Jako ojciec czworga dzieci miałbym tu wiele do powiedzenia. O ile naszej najmłodszej córce, gdy była małym dzieckiem, wystarczyło surowe spojrzenie albo ostra nagana, by przyprowadzić ją do rozsądku, o tyle z pozostałą trójką mieliśmy o wiele więcej trudności. Zwłaszcza najstarsza córka prowadziła swoją walkę o władzę ze zdumiewającym uporem i intensywnością. Zdawało się, że sprawia jej szczególną przyjemność zrobienie czego§, czego jej zabroniliśmy. Można było wręcz zaobserwować, jak czekała na naszą reakcję. Kto dłuieJ wytrzyma? Jakąkolwiek byśmy nie wymyślili karę-na nlewlele sle to zdało. Wojna trwała, a im była dłuższa, tym bardzleJ wyczerpująca. Pewnego dnia mieliśmy dosyC. WytłumaczyllAmy naszej małej córce wyraźnie, jasno i z całą mlłoAcla, te nle zawahamy się spuścić jej lania, jeśli nie pozwoli eIĄ przywleóC do rozsądku w żaden inny sposób. Przy najbliższej okazJl ukaraliśmy ją, bez wewnętrznej'agresJl, właAnle w ten sposób. Wiedziała, że kara jest sprawiedliwa. I wiecie państwo, co się wtedy stało? Moja córka zarzuciła ml ręce na szyJS, poprosiła o wybaczenie i była cała szcze9liwa, gdy powiedziałem Jej, fe Ją kocham i że dlatego bardzo bym chciał, aby - dla własnego dobra - nauczyła się być posłuszną. Przyjaciółka mojej żony miała podobne doświadczenia ze swym najstarszym synem. Ten mały, inteligentny szkrab wciąż sprawiał trudności, odmawiał posłuszeństwa i miał tendencję do negatywizmu. Matka obawiała się jego wybuchów gniewu i kurczowo usiłowała odwrócić jego uwagę albo zmienić jego postępowanie czułą perswazją. Poświęcała mu dużo czasu, chwaliła go i obdarzała wielką czułością. Lecz ani pochwała, ani nagna nie prowadziła do zmiany zachowania. Na dodatek młodsze rodzeństwo naśladowało starczego brata i reagowało podobnie. Matka, osoba bardzo rozsądna, była bezradna; więcej - nerwy miała wciąż napięte jak postronki. W takim usposobieniu-spotkała moją żonę. Wspólnie zastanowiły się nad tym, jaki może być powód tych trudności. Wyszło przy tym na jaw, że młoda matka pod'~wiadomie boi się swego syna. Zaś mały, rozgarnięty chłopak po,apał się, że matka na wiele mu pozwoli, byleby tylko uspokoić go. I tak toczył swoją grę wciąż dalej i dalej. Gdy iego matka, po rozmowie z moją żoną, potraktowała go z całą stanowczością i nie pozwoliła się więcej teroryzować, był niesłychanie zdumiony. Najwidoczniej nie wierzył wcale, że jego kochana mamusia będzie w stanie wymierzyć mu parę silnych klapsów w tyłeczek. Gdy to jednak nastąpiło, jego zachowanie zmieniło się diametralnie. Niedawno matka ta powiedziała nam: "Odkąd mój syn wie, że za swoje zachowanie będzie musiał odpowiadać i że nie bębę więcej robiła uników, żeby zażegnać konflikt, nasze stosunki są o wiele lepsze. Mój syn stara się podobać mi i często zapewnia mnie, jak bardzo mnie kocha." Chciałbym podkreślić w tym miejscu, że jako rodzice nie macie Państwo prawa bić swego dziecka w gniewie czy z powodu frustracji. To jest nadużywanie autorytetu i powoduje wręcz przeciwne skutki. Dziecko czuje się wtedy bezbronne i wydane na pastwę gniewu rodziców i może co najwyżej lękać się ich z powodu ich nieopanowanego zachowania, nigdy jednak nie będzie ich szanowało. W karaniu chodzi przecież o to, by dziecko się czegoś nauczyło, a nie o to, by rodzice mogli się odreagować! Humaniści są zdania, że kara cielesna rani godność i poczucie własnej wartości dziecka i z tego powodu zasadniczo nie powinna być stosowana. Ten, kto wychodzi z założenia, że człowiek jest w istocie swej dobry, m u s i dojść do takiego wniosku. Kto jednak bierze na serio Słowo Boże, wie, że już małe dziecko jest grzesznikiem i skłania się ku złemu. Wychowanie byłoby niepotrzebne, gdyby człowiek był w swej istocie dobry. Leonardo da Vinci wypowiedział na ten temat interesującą myśl: "Kto nie karze złego, ten je prowokuje." Pewna niemiecka nauczycielka przysłała mi niedawno książkę pt. "Pacjent - szkoła". Ukazuje ona w nfeJ swoje doświadczenia z pewną częścią swoich uczniów, których motnaby określić jako pokolenie "upartych kozłów": pokolenie. które ustanowiło swoje własne prawa, jeżeli chodzi o obcowanie z innymi ludźmi. Mówi się dziś przede wszystkim o nadmiernym obciążeniu dzieci nauką, o stresie szkolnym itd. Pani Kuhn oświetla dla odmiany drugą stronę medalu: warunki, w jakich pracuje nauczyciel w jednej z zachodnioberlińskich dzielnic. Wyznam, że podczas lektury tej 38 ~ 39 książki mój poziom adrenaliny we krwi wzrastał wielokrotnie. Aby odebrać Państwu resztę złudzeń, przytoczę tu jedną małą próbkę: "Ostatecznie widzą w nauczycielu "wroga nr 1 ", którego należy wspólnie zwalczać-a w walce tej każdy środek jest dla nich dobry, albowiem nauczyciele robią coś, do czego większość dzieci w dzisiejszych czasach nie jest już przyzwyczajona: stawiają wymagania! Jedynie ten fakt czyni ich znienawidzonymi -zwłaszcza jeśli, jak sądzą, nie otrzymują niczego w zamian. Bo czymże jest wiedza! - dla nich to coś bez wartości, nic namacalnego. Te dzieci nie bawią się już w niewinną grę "wymacywania granic". - Stały się bardziej okrutne. - Bawią się dzisiaj w grę: "Wykończymy nauczyciela." Zaczyna się stawianie oporu: - żadnej uwagi na lekcji, żadnej współpracy, żadnego odrabiania lekcji. Dalej rzecz rozwija się na zasadzie grótb i prób szantażu: - "Obiję ci mordę", "Jak nie dostanę dobrego stopnia, to trafisz do szpitala." Później następują rękoczyny: rzucanie w nauczycieli kanapkami i innymi przedmiotami, potrącanie, plucie, bicie po twarzy. Przemoc psychiczna następuje po fizycznej: - wbieganie i wybieganie uczniów z klasy podczas lekcji, jawne przepisywanie na klasówkach, darcie materiałów pomocniczych, atak na osobę nauczyciela i jego sferę intymną, poniżanie: "Spieprzaj"! Czy nawet na przerwie nie możesz dać nam spokoju?!"; kwestionowanie sprawiedliwości nauczyciela: "Stawia nam złe stopnie tylko dlatego, że nas nie cierpi!" O ile wszystkie te przedsięwzięcia pozostają bez skutku, uczniowie imają się sposobu, który każdego doprowadziłby do rozpaczy: absolutne ignorowanie nauczyciela aż do wyrażeń w rodzaju: "Zamknij się, nie mogę znieść twojego głosu!" - Tym samym jednak nie pozwalają się nauczycielowi odezwać, czyli nie może on używać swojego narzędzia pracy-a ponieważ uczniowie robią to wszyscy razem, więc zwyciężają w tej grze." Czytelnik tych potworności może w tej chwili pomyśleć, że ~~auczycielka po prostu nie potrafi sobie poradzić. Ja jednak nie odniosłem takiego wrażenia. Inni nauczyciele, zajmujący się tą klasą, mieli te same doświadczenia. Problem polega raczej na tym, że nauczyciel ma związane ręce, gdyż kierownictwo szkoły nie czyni nic w tym kierunku, by skończyć z tymi niemożliwymi do zniesienia stosunkami. Tak więc nauczycielka musi znosić takie rzeczy jak rzucanie w nią kanapkami, tytułowanie jej "starą", "świnią" czy "dziwką" i nie może się też bronić, gdy uczniowie grożą jej pistoletem albo atakują czynnie w jakikolwiek inny sposób, musi patrzeó bezsllnle, jak para młodych ludzi publicznie uprawia w klasie petting. "No dobrze, u nas takie rzeczy się nie zdarzają" - pomyślicie Państwo. I ja też nie słyszałem nigdy dotąd o takich drastycznościachrNie jest jednak tadną tajemnicą, te wciąż zdarzają się naucz~,ciele catkowicie wykończeni psychicznie przez swoich uczniów. Dojdziemy wkrótce do tego, że zaczniemy się zastanawiać, w jaki sposób ochronić nauczycieli przed dziećmi. Widzimy więc, że współżycie staje się niemożliwe, jeśli ludzie nie nauczą się, że niewłaściwe zachowanie pociąga za sobą konsekwencje. Dzieci bardzo dobrze wiedzą, czy ich rodzice podchodzą do nich z miłością, czy z nienawiścią. Dzieci, kochane przez swoich rodziców, odczuwają ulgę, gdy za nieposłuszeństwo zostanie im wymierzona sprawiedliwa kara. Dziecko wie, że rodzice pomagają mu w ten sposób okiełznać własne popędy. Naturalnie kara fizyczna nie jest pierwszą możliwością skorygowania nieposłuszeństwa u dziecka. Rzecz zrozumiała, że powinniśmy dostosować karę do wieku dziecka. Dziecko dwuletnie szczególnie dobrze zna jedno słowo: nie. Nie chce się bawić tą zabawką, lecz tamtą drugą. Nie chce się kąpać. Nie chce Iść spah o wyznaczonej dla siebie porze. Nie chce jeść tego czy tamtego. I tu zaczyna się "walka o autorytet". Można wtedy stosowaC klapsa w pupa Jako szczeg0lna karę za nieposłuszeństwo i krnąbrnoAć. Dziecko powinno oczywi9cie poczuć ten mały ból, w przeciwnym wypadku wszystko to pozostaje tylko ćwiczeniem na uzyskanie alibi. Jest rzeczą interesując, co Biblia mówi na temat "rózgi". Laska pasterska w Biblll była wszak pomyślana głównie jako instrument do kierowania owcami. Nią naprowadzał pastrze owce, zwłaszcza jagnięta, łagodnie, lecz stanowczo na właściwą drogę, 40 ~ 41 na właściwy kierunek. W tym względzie "rózga" jest i dla nas pomocą, gdyż używając jej, nie możemy karać w afekcie. Ręka szybko mogłaby nam drgnąć, lecz "rózgę" musimy dopiero przynieść. W tym krótkim czasie możemy ochłonąć i zbadać samych siebie, aby nigdy nie karać dziecka w złości i z błędnej motywacji. Ważne jest, aby dziecko czuło, jak bardzo boli nas to, że musimy sięgnąć do tego środka. Nigdy nie powinno odnosić wrażenia, że go już nie kochamy. Dzieci, które doświadczają tego poczucia bezpieczeństwa i miłości rodziców, nabierają ochoty do zmiany postępowania. Kto chwyta za "rózgę", powodowany agresją, gniewem czy choćby tylko w sposób samowolny i nieprzemyślany, grzeszy wobec Boga i własnych dzieci! Oczywiście, w miarę dorastania dzieci. nasza postawa i usposobienie stają się coraz ważniejsze. Co robimy, gdy dzieci są już położone do łóżka i wciąż na nowo pojawiają się w naszym pokoju? Często tak było, gdy mieliśmy gości. Chcieliśmy prowadzić jakąś rozmowę, a będące w łóżku od dłuższego czasu małe dzieci mimo upomnień wciąż pojawiały się w polu widzenia. Mogę tutaj jedynie jeszcze raz podkreślić: rodzice powinni postawić na swoim. To nie może się powtarzać. Ważne jest, by dzieci znały granice swojego postępowania i nie przekraczały ich. My jednak powinniśmy także znaleźć czas dla dzieci. Czas na wysłuchanie wielu pytań, które je nurtują. Jak ważne jest dla ciebie to, co twoje dziecko chce ci powiedzieć? Czy dopiero wtedy bierzemy nasze dzieci poważnie, gdy kwestionują wszystko to, co ukochaliśmy i co dla nas ma jakąś wartość? Czy dopiero wtedy przychylimy się do naszych dzieci, gdy obrały już swoją własną drogę? Czy ucinamy pytania, mówiąc: "Cicho bądź, nie mam teraz czasu. Mam inną robotę! Daj mi spokój z tymi pytaniami!" Na pytania małych dzieci po inniśmy odpowiadać - stosownie do ich wieku. Chciałbym jeszcze raz powrócić do zagadnień poruszonych na oczątku tego . rozdziału. Pochwała dopinguje. Pochwała nie powinna jednak być środkiem manipulacji. Pozwalanie dzieciom na robienie czegoś, na co zazwyczaj nigdy byśmy nie pozwolili - tylko dlatego, że zrobiliśmy błąd wy howawczy albo nie mamy czasu - to zły środek wychowawczy. Bóg zakreśla nam granice jako pom c w życiu. Wskazówki Boga nigdy nie są szykaną czy ograniczeniem! Poręcz mostu. wl~z,cego na zawrotnej wysokości nad przepaścią, którą płynie rwycy potok, na pewno nie jest dla nas ograniczeniem, wrQcz prz(r)c:lw nie: nigdy nie może być nadto mocna! "Wychowuj chłopca odpowiednio do drogi, którą ma I!!ć, s nie zejdzie z niej nawet w starości." (Przypow. 22,f3) "Rózga i karcenie dają mądrość, lecz nieposłuszny chłopitr~: przynosi wstyd swojej matce." (Przypow. 29, 1;~) "Karć swojego syna, a oszczędzi ci niepokoju i sprawi rozkosz twojej duszy." (Przypow. 29, 17) "Głupota tkwi w sercu młodzieńca, lecz rózga karności wype;dza ją stamtąd." (Przypow. 22, 15) 42 43 DYSCYPLINA - GDY DZIECI SĄ NIEPOSŁUSZNE Temat ten porusza Jay Adams: Co Biblia mówi na temat wychowania dzieci? Najpierw sugeruje, że dzieci także grzeszą (Ks. Przysł. 22,15; Ps. 58,4; Ps. 51,7). Ponieważ dzieci są "urodzonymi" grzesznikami, natura ich przy pierwszej okazji objawi się w grzesznym zachowaniu. Grzechy dorosłych nie różnią się wiele od grżeęhów popełnionych przez dzieci. Wychowanie jest zatem, tak jak i praca z dorosłymi, walką z niechrześcijańskimi zachowaniami. Wychowanie dzieci cechuje jednak pewna sytuacja korzystna, której nie znajdziemy w pracy z dorosłymi. Jeśli uświadomimy sobie, jakie formy zachowania mogłoby dziecko rozwinąć w późniejszym swoim życiu, to jako rodzice zrobimy wszystko możliwe, by nauczyć dziecko takich zachowań, jakie są zgodne z Biblią. Gdy dziecko postępuje nieodpowiedzialnie, będziemy usiłowali to zmienić - i możemy to zmienić. Rodzice ( i nauczyciele) powinni uczciwie i w sposób właściwy rugować na zachowanie swoich dzieci. Tylko w ten sposób mogą ustanowić wzorzec, na którym dziecko będzie w stanie odczytać wpływ swojego postępowania na innych ludzi. Uczciwa reakcja nie może dziecku zaszkodzić. Przeciwnie zaś, reakcje "neutralne" (tj. zniekształcone) i nieobliczalne dezorientują dziecko i wpływają na późniejsze ukształtowanie się jego aspołecznej postawy. Żadnego dziecka nie można uchronić przed niesprawiedliwym traktowaniem przez innych ludzi. Oczywiście rodzice nie będą umyślnie krzywdzić swojego dziecka niesprawiedliwym traktowaniem, lecz jeśli czasami niechcący popełnią błąd, nie jest to tak straszne, jak wielu ludzi sądzi. Przez całe życie dziecka wciąż na nowo będą się powtarzały takie sytuacje, w których dziecko zostanie potraktowane niewłaściwie. Jest nawet lepiej, jeśli pierwsza niesprawiedliwość spotka je ze strony tych, którzy je najwięcej kochają. Jeśli bowiem oni właśnie w milości przyznają się do swego błędu, poproszą o wybaczenie i naprawią to, w czym pobłądzili, to wtedy uczą 44 dziecko czegoś bardzo cennego, a mianowicie właściwego reagowania na błędy innych ludzi. To bardzo ważna lekcja: nauczyć dziecko takiego zachowania w obliczu niesprawiedliwości, Jakiego wymaga Biblia. Problem dziecka polega nie tylko na niepewności siebie (jak się często przyjmu'e), lecz niezdolności do prawidłowego pokonywania trudności. Reguły postępowania Większość trudności w wychowaniu dzieci może być rozwiązane prze ustalenie listy praw i zasad współżycia, obowiązujących w rodzinie. Reguły te powinny być zaczerpnięte z Biblii i jasno sformułowane. Bóg udzielił rodzicom wobec dzieci autorytetu, który powinien funkcjonować w ramach podporządkowania się Biblii. Te ogólne biblijne zasady należy jednak opracować z myślą o poszczególnych sytuacjach, które wynikają w trakcie obcowania z dzećmi. Co robić, gdy dziecko kłamie, sprzeciwia się rodzicom albo nie przychodzi na czas do domu? Dobrą, sprawdzoną metodą, pozwalającą udzielić na takie pytanie sprawiedliwych, konsekwentnych odpowiedzi, jest sporządzanie listy reguł zachowania. Kartkę papieru dzielimy na cztery rubryki z następuj~cym nagłówkiem: Przewinienie Kara Przez kogo wymierzana? Kiedy? Każde pole tej listy jest potem wypełniane, odpowiednio do specyficznych trudności, występujących w rodzlenle. Wysokość kary powinna być dostosowana do przewinienia I, o ile to możliwe, stać w bezpośredniej z nim zeletno·cl. Dlsteflo jest wskazane, by odróżniać niewykonanie obowl4zków od otwartego czy buntowniczego nieposłuszeństwa. Najlepiej stosować kary produktywne, o Ile to motllwe (poszczególne prace nie wchodzące w skład zwykłych obowiązków domowych i nieco od nich cięższe). 45 Zwykłe prace domowe nie powinny być stosowane jako kary, więc ojciec albo matka wykroczą przeciwko jakiejś regule, muer~t gdyż rodzice powinni próbować wyrobić w d-ziecku także pasta- prosić o wybaczenie i doprowadzić sprawę do porządku. wienie, żeby pomagały one w domu z radością. Można np. Taka lista reguł postępowania nie powinna być traktowana jak rozdzielać prace domowe raz w tygodniu w drodze losowania święte pismo, jest ona raczej nader przydatną metodą zachowy- karteczek, na których są one wypisane. wania w życiu przykazań Bożych, służy do tego, by "własnym Do złych kar należy odmawianie dziecku jego praw czy zabra- domem dobrze zarządzać, dzieci trzymać w posłuszeństwie niania czynności koniecznych dla zdrowia (np. "W przyszłym I wszelkiej uczciwości" (Tym. 3, 4). Poszczególne ustalenia na tygodniu nie wolno ci wychodzić na podwórko!") Często przez liście mogą być pomyślane na nowo i zmieniane, o ile za każdym takie kary rodzice są bardziej ukarani, niż dzieci (tu uwaga: lepsze razem poinformuje się o tym całą rodzinę. Należy wyraźnie byłoby np. polecić wyczyszczenie butów wszystkich członków odróżniać reguły znajdujące się na rodzinnej liście od Bożych rodziny; pomoc udzielona rodzeństwu przy czyszczeniu rowerów; przykazań. rezygnacja z deseru itp.). Z reguły kara powinna być udzielana Należy kierować rodziną, opierając się na określonym porząd- przez ojca lub matkę wkrótce po popełnieniu przewinienia. ku. Do tego potrzebne są praktyczne wskazówki. Jeśli zarówno Po krótkim zastanowieniu dojdziemy do wniosku, jak ważne rodzice, jak i dzieci zaczną się stosować do ustaleń listy, wtedy jest, aby wszystkie cztery rubryki były z góry wypełnione; jeśli zwykle w ciągu kilku tygodni w całym domu zaczyna na powrót jedna z nich zaostanie zaniedbana, może to spowodować zamie- panować ład i porządek. szapie i trudności. Jeśli nawet dzieci nie lubią ustalonych kar, to przynajmniej Ważnymi czynnikami przy ustalaniu reguł są: jasność, konsek- znają granice. Wiedzą dokładnie, co nastąpi, jeżeli nie dotrzymają wentne egzekwowania, regularność, przeprowadzalność i spra- jakiejś reguły. Dzieci cenią sobie sytuację, gdy dokładnie wiedzą, wiedliwość. którędy przebiega granica. Ku wielkiemu zdumieniu rodziców W trakcie sporządzania takiej listy reguł postępowania rodzice zdarza się nawet, że dzieci zaczynają się entuzjazmować tymi powinni uzgodnić między sob~ reguły. regułami. Potem pokazujemy listę dzieciom i objaśniamy ją. Należy dać im Zasada, leżąca u podstaw takiej listy, jest zaczerpnięta z Biblii. okazję do zgłaszania zmian, jeśli są zdania, że mogą w ten sposób Bóg objawił Adamowi swoją wolę i powiedział mu jasno, jakle ulepszyć listę. U małych dzieci ograniczyłoby się to do ustalenia skutki pociągnie za sobą nieposłuszeństwo. Gdy Adam zgrzeszył, rodzaju kar. Często zdarza się, że już małe dzieci proponują kary Bóg spełnił to, co zapowiedział: "...bo gdy tylko zjesz z niego, na surowsze i bardziej adekwatne. pewno umrzesz" (1 Mojż. 2, 17). Taka miała być kara czy sankcJa, Rodzice, na mocy swojego (użyczonego przez Boga) autorytetu , uzupełniająca zakaz. - Gdy Izraelici osiedlili się w Kanaanle, Bóg mają prawo veta w stosunku do propozycji zgłaszanych przez objawił swoją wolę wraz z błogosławieństwem lub przekleńat- dzieci. Potem lista zostaje wywieszona w domu w takim miejscu, wem, które miały towarzyszyć posłuszeństwu lub nieposłuszeńst- żebyją wszyscy mogli widzieć, i od tego momentu zarówno dzieci, wu. A co zapowiedział, tego też później dokonał (5 Mott. 27, 28). jak i rodziece są obowiązani przestrzegać zawartych w nich Kary, ustalone uprzednio po spokojnym namyśl(r), aą na ogół ustaleń. sprawiedliwsze i mądrzejsze niż te, które się ustanawia w "ogniu Jeżeli oprzemy dyscyplinę na takim fundamencie, to rodzice walki." muszą przestrzegać tych reguł tak samo, jak dzieci. Na liście nie Jeśli dzieci są uprzedzone o tym, jaka czeka Je kara za pewne ma np. mowy o krzyku. Jeśli matka, dając dziecku energicznego przewinienie i jeśli zobaczą, że rodzice surowo trzymaJą się reguł, klapsa (przewidzianego na liście) jeszcze na dodatek krzyczy, wtedy nauczą się poruszać w ramach zakreślonych granic. narusza tym samym regułę i powinna przeprosić dziecko. Jeśli Jeżeli natomiast kara za to samo przewlnlenle zmienia się 46 47 wciąż na nowo, dziecko wkrótce staje się zdezorientowane i zniechęcone, gdyż nie zna granic i skutków swojego zachowania. Taka kara jest nieporządna. Jeżeli dziecku jednego dnia uchodzi bezkarnie jakieś poważne przewinienie, a następnego dnia jest bite z powodu błahostki, to wkrótce dojdzie ono do wniosku, że w domu panuje samowola. Ponieważ surowość kary nie jest dostosowana do rodzaju przewinienia, a więc nieobliczalna, dziecko wywnioskuje stąd, że to i tak wychodżi na jedno i że wobec tego może sobie robić, co mu się podoba. Można jeszcze poruszyć jeszcze wiele problemów związanych z listą reguł; niesposób tutaj omówić wszystkiego. Jedną sprawę chcielibyśmy jednak podkreślić. Jest wprwadzie rzeczą rodziców ustanowienie o~n~,ch reguł, jednakże wciąż na nowo powinni oni mówić wyraźnie, że czynią to tylko dlatego; że chcą w sposób właściwy używać autorytetu użyczonego im przez Boga. Ponieważ Bóg udzielił im-jako rodzicom-praw i obowiązków, dzieci muszą zrozumieć, że każde nieposłuszeństwo wobec reguł ustanowionych przez rodziców stanowi naruszenie przykazań Bożych i bunt przeciwko Jego autorytetowi. Wtedy, gdy naruszają reguły panujące w rodzinie, gdy okazują rodzicom wzgardę, gdy lekceważą porządek domowy, to buntują się nie tylko przeciwko rodzicom, lecz jest to w gruncie rzeczy bunt przeciw Bogu, który nakazuje: "Dzieci, bądtcie posłuszne rodzicom swoim w Panu" (Ef. 6, 1). Dlatego jest ważną rzeczą, by rodzice mówili dzieciom, że ich zadanie utrzymania dyscypliny w domu pochodzi od Boga, nawet jeśli to oni sami ułożyli listę reguł postępowania (która wszak nie może być nieomylna). Gdy dzieci są posłuszne swoim rodzicom, wtedy oddają cześć Bogu i wnoszą pokój i ład do swoich rodzin. Rodzice jednak również powinni pamiętać o tym, że winni są posłuszeństwo Bogu, i wychowywać swoje dzieci ku Panu. CZEGO RODZICE POWINNI UNIKAĆ Rozpieszczenie Istnieje wiele powodów, dla których rodzice rozpieszczają swoje dzieci. Może dziecko jest jedynakiem, wielką nadzieją rodziców. Inni rodzice, którzy w dzieciństwie doznali wielu braków, chcieliby, aby ich dziecko miało lepiej. Wtedy dziecko łatwo staje się jedyną treścią życia rodziców. Ma ono uzyskać to, czego rodzicom nie dane było w życiu osiągnąć. Rodzice, którzy mają mało czasu dla dzieci, zbyt łatwo chcą zrekompensować dziecku ten brak prezentami i przyzwoleniami. To jednak prowadzi zawsze do zaspokojenia zastępczego, które nie jest dla dziecka żadną pomocą. Inni znów rodzice pragną stworzyć swojemu dziecku za wszelką cenę te same możliwości, które mają jego koledzy, dzieci zamożnych rodzin. To pożądanie wyższej pozycji widzimy już u pierwszych ludzi: Ich niewłaściwe usposobienie było jedną z przyczyn zguby Kaina i śmierci Abla. Adam i Ewa zebrali niewypowiedzianie gorzkie owoce. Od jednego razu stracili dwóch synów. I my także możemy, na skutek niewłaściwego postępowania, przyczynić się do powstania ciągnących się przez lata trosk i cierpień -nas samych i naszych dzieci. Jeśli kochamy nasze dzieci dla nich samych, to musimy się wystrzegać rozpieszczania ich. Czy zastanowiliście się Państwo kiedyś nad tym, że nasze pokolenie ma-jeśli chodzi o wolny czas, rozrywki, wykształcenie, odżywianie i w ogóle dobra materialne-większe możliwości, niż to miało miejsce kiedykólwiek przedtem? Rzecz osobliwa, skutkiem tego "powodzenia" nie jest ani zadowolenie, ani wdzlęczność w stosunku do starszego pokolenia, które to wszystko umożliwiło. Nastąpiło coś wręcz przeciwnego: młode pokolenie cechuje postawa buntu i wzgardy. Wielu starszych ludzi patrzy bezradnie i z rozgoryczeniem na agresywne zachowanie młodzieży. Czego oni jeszcze chcą? Przecież maJ$ wszystko. Kiedy pomyślimy o naszej własnej młodości... Jednej z przyczyn niezadowolenia młodych ludzi należy upatrywać między innymi w rozpieszczaniu. Faktem jest, te dobrobyt 48 49 ,~ r~,. , " ~t~ jest cięższą próbą charakteru niż bieda i wyrzeczenia. Pomyślmy tylko o tych stosach prezentów, którymi zasypuje się dzieci w okresie świąt czy na urodziny. Rodzice, dziadkowie, wujkowie i ciocie prześcigają się wręcz w dawaniu drogich zabawek i dziwią się, że ukochany maluch wcale się już nimi nie cieszy ani nie entuzjazmuje. Są bezradni. Czy źle wybrali prezent, czy może dziecko jest po prostu niewdzięczne? Pamiętam, że nasze dzieci wtedy najbardziej cieszyły się : czegoś, gdy zostało im spełnione jakieś od dawna żywione marzenie. Często robimy ten błąd, że usiłujemy zaspokajaC u dziecka potrzeby, których ono wcale nie ma, i tym samym odbieramy mu przyjemność otrzymania czegoś, za czym długo teskniło. , Jeśli mały synek dostanie kolejkę elektryczną, zanim nauczy się chodzić, albo rower z przerzutką, zanim pójdzie do przedszkola, to nigdy nie będzie mógł o tym marzyć czy nawet - w pewnych okolicznościach - zapracować na te rzeczy. Dzieci, którym spełnia się ich życzenia, zanim w ogóle potrafią Je wyrazić, stają się niewdzięczne. Nabierają skłonności do przypuszczeń, że wszystkie te rzeczy im się z prawa należą. Jeśli po spożyciu obfitego posiłku próbujemy wdusić w siebie jeszcze ciasto i lody - tylko dlatego, że figurują one w karcie dań - to na pewno nie będą one nam smakowały tak, jak wtedy, gdy rzeczywi8cie mamy na nie apetyt. Podobnie jest w sytuacji, gdy obsypujemy nasze dzieci dobrami materialnymi. Wytwarza to przesyt I nudę. Jeśli dziecko nie ceni sobie swoich zabawek, to będzie je niszczyło albo porzucało gdzieś w kącie. Nie wyświadczamy naszym dzieciom dobrej przysługi, jeśli nie pozostawiamy ino Jakichś niespełnionych pragnień. Jeśli spelniamy naszym dzieciom zbyt wie% marzeń all~~ niewlaściwe, to wychowujemy je na egoistów. Rozpieszczony dziecko nie doświadcza korekty, nie uczy się rezygnować. Z pozoru cieszy się ono pełnią swobody, w rzeczywisto9ci jednak jest zdezorientowane i, w gruncie rzeczy, nieszczęśliwe. Rozpieszczone dziecko staje się niepewne, chwiejne. Będzie nieustannie czegoś żądało, jednocześnie jednak pozostanie słabe i niezdolne do pokonania trudności i napięć życiowych. Dziecko wyrasta rozpieszczone i niezdolne do tycia takie wtedy, gdy usuwa mu się sprzed nóg wszelkie przeszkody. Dziecko powinno nauczyć się w domu, jak pokonywab zrazu małe przeszkody. Musi nauczyć się samo ponoslb odpowledzlalność za własne postępowanie. To wymaga wprawy. Jeat niezwykle waźne, by dziecko nauczyło się także odmawlab sobie czegoś, i by było stawiane w sytuacji, w której mogłoby się sprawdzić. Rozpieszczone dzieci nie są - lub są w bardzo niewielkim 50 51 stopniu-przygotowane do życia. Ponieważ nie nauczyły się bawić z innymi dziećmi i dzielić się z nimi, stają się łatwo tyranami. Chcą zawsze "konsumować", być bawione i nie rozwijają własnej inicjatywy. Nasz Andrzej był w dzieciństwie mistrzem zapominania. Po śniadaniu zbiegał pędem ze schodów, mając w głowie tysiąc spraw z wyjątkiem zaczynających się niebawem lekcji. Pewnego dnia, na pięć minut przed dzwonkiem, pojawił się bez tchu przed drzwiami domu - zapomniał zabrać tornister. Z płaczem zażądał ode mnież, żebym go podwiózł do szkoły, bo inaczej się spóźni. Wyjaśniłem mu, dlaczego nie mogę spełnić tego życzenia. Zapewne w tej chwili nie było dla niego ani rzeczą łatwą, ani przyjemną zameldować się u nauczyciela i przyznać się, dlaczego się spóźnił. To pomogło mu jednak zrozumieć, że sam musi ponieść konsekwencje swojego niedbalstwa. Nasza najstarsza córka trzykrotnie w ciągu półrocza przegapiła termin u dentysty i nie pojawiła się na konsulatacji. Za pierwszym razem usprawiedliwienie się przyszło jej stosunkowo łatwo. Za drugim razem było jej trochę wstyd. Kiedy Jednak zdarzyło się jej to po raz trzeci, odmówiła pójścia do dentysty i przyznania się do błędu. Moje) żonie I mnie byłoby nlew~tpllwle łatwiej zadzwonić do dentysty, przeprosić za córkę I rzucić kilka frazesów o roztrzepaniu naszej pierworodnej. Nalegaliśmy Jednak, żeby wzięła na siebie tę nieprzyjemną rozmowę f,sama pokonała tę trudność. Tak jak ludzie w każdym wieku, podobnie dzieci i młodzi ludzie chcą ponosić odpowiedzialność. Jeżeli nauczą się postępować w sposób odpowiedzialny i ponosić konsekwencje swego postępowania, rozwiną przez to w sobie zdrowy szacunek dla siebie i godność, która będzie im potrzebna, by mogli stać się zdrowymi psychicznie dorosłymi. Upokorzenie Upokorzenie to zupełnie inna pułapka niż rozpieszczenie. Jeśli dziecko słyszy bez przerwy: "Ty i tak tego nie potrafisz zrobić," "Jesteś beznadziejnym fajtłapą," "Nikt tak jak ty nie potrafi udawać głupiego," "Gdybyś choć raz zrobił coś prawidłowo," "Ty rzeczywiście do niczego się nie nadajesz," itp., z czasem popada w rlzyqnecJę, uważa rzecz za przesądzoną i nie ma odwagi zrobić ozlflokolwiek. MyAlę, że w tym względzie pobłądziłem w wychowaniu naszej na~etarszej córki. Młodsza jest z natury bardziej porządna. Rzadko kl~dy gubiła rzeczy, była sumienna i można było na niej polegać. Narzucało się samo przez się, żeby zwracać naszej najstarszej o0rce uwagę na to, że jej młodszej siostry nie trzeba ciągle upominać. To było najprostsze - lecz niewłaściwe. Prawdopodobnie osiągnęlibyśmy więcej, gdyby wyczuła u nas postawę oczekiwania, ufność, że nie przegapi terminu wizyty lekarskiej, że posprząta swój pokój itd. Pewien szkolny kolega mojej żony musiał wciąż wysłuchiwać opinii swojego nauczyciela: "Jesteś tak leniwy, że zostaniesz kiedyś co najwyżej fabrykantem krzeseł!" Dla chłopca powiedzonko to stanowiło wyzwanie. Jest on dzisiaj szefem dużej firmy (nie od krzeseł!). Wojownicza natura tego dziecka wywołała u niego postawę: Ja mu jeszcze pokażę! Wrażliwsze dziecko pod wpływem nieustannego zniechęcania popadłoby w rezygnację. Odrzucenie Nie wszystkie dzieci są rozpieszczane czy słownie upokarzane. 8ą takie dzieci, które są po prostu odrzucane przez swoich rodziców. Nie musi się to nawet uzewnętrzniać werbalnie. Cała postawa rodzica sygnalizuje odrzucenie. Powody mogą być wielorakie. Może dziecko jest nie doić reprezentatywne, ułomne lub chore. Może rodzice chcieli mieć chłopca, a tu urodziła się "tylko" dziewczynka. Albo nie planowali więcej dzieci, a teraz czują się nadto obciążeni czy ograniczeni. Kobiety odrzucają wewnętrznie swoje dziecko, gdy mają wrażenie, że hamuje ono ich rozwój. Im silniej kobieta dąży do (niewłaściwej) emancypacji, tym bardziej odrzuca dziecko Jako cleżar. Własne interesy są zaniedbywane, matka czuje się ograniczona. Wewnętrzny konflikt matki w ostateczno9cl musi dfwigać na swoich barkach dziecko. Czuje ono wyrzut matki: "Złamałeś mi tycie, zablokowałeś możliwości rozwoju. Przez ciebie straciłam figurę, dobrą pracę, przez ciebie nie mogę być tym, czym bym chciała być." 52 53 Nawet jeśli to wszystko nigdy nie zostanie wypowiedziane, to jednak dziecko wyczuwa u rodzica postawę odrzucającą. Niechciane dziecko jest zagrożone w całej swojej egzystencji. Każdy człowiek potrzebuje poczucia akceptacji i miłości. Bez psychicznego wsparcia i czułości człowiek dogorywa pod względem duchowym. Nadmierne wymagania Nadto sumiennym, perfekcjonistycznym rodzicom grozi niebezpieczeństwo stawiania swojemu dziecku zbyt wielkich wymagań. Tacy rodzice nie chcą nieczego zaniedbyć, pragną wychować swoje dziecko na ideał. Niech nikt nie ma powodu zarzucić im, że nie byli świadomi ciążącej na nich odpowiedzialności. Dlatego wciąż upominają, poprawiają i "naginają" swoje dziecko. Dziecko perfekcjonistycznych rodziców jest dzieckim niezadowolonym. Nie potrafi się naprawdę cieszyć, gdyż to, czego dokonało, zawsze wydaje się jakieś niedoskonałe. Wciąż wskazuje się palcem na to, co mogłoby być zrobione lepiej, dokładniej i pilniej. Dziecko Jest przecl~żone I nurtuje je wciąż obawa, że nie podoła. Wielu rodziców robi ten sam błąd, że stale czyni porónania. Ich dziecko musi być inteligentniejsze, ładniejsze i milsze. Pytania w rodzaju: "Czy Piotruś też tak ładnie rysuje, jak ty? Czy Ruth też dostała taki dobry stopień z rachunków? Kto najszybciej rozwiązał zadanie?" - prowadzą do tego, że dziecko nie uczy się już z radością, by zaspokoić swój głód wiedzy, lecz tylko po to, by prześcignąć innych. Ambicja rodziców powoduje wykształcenie się niezdrowej konkurencyjności, rywalizacji, która uniemożliwia prawdziwe koleżeństwo. Sprawdź, 'czy Twoje dziecko może dlatego jest nielubiane w szkole, że się nieustannie porównuje, zazdrości innym dobrych stopni i bez przerwy usiłuje zatriumfować nad innymi. Jest na pewno rzeczą właściwą dopingować swoje dziecko do osiągania dobrych wyników. Ono doskonale jednak wyczuje, czy chodzi nam tylko o to, żeby było mądrzejsze od swoich kolegów. Wysokie wymagania mogą wychodzić także i od samego dzie oka. Właśnie wtedy, gdy ojciec lub matka osiągają w życiu sukcesy. dziecko próbuje ich naśladować. To dobrowolnie podjęte brzemię może się jednak okazać zbyt ciężkie. Zdarza się zatem, t~ dzieci znakomitych rodziców osiągają często tytuł do sławy w negatywnym sensie. Miłość oznacza akceptację drugiego człowieka takim, jaki jest, ~ nie takim, jakim chcielibyśmy, żeby był. Nadmierna ostrożność Przy stosowaniu nadmiernej ostrożności dziecko nie może prawie rozwinąć w sobie inicjatywy. Jego przestrzeń życiowa /~at mała i zacieśniona. Wszędzie czai się niebezpieczeństwo. Ne~leży unikać wśzystkiego, co kryje w sobie zagrożenie. Jest przecież mnóstwo przykładów: jeden utonął, kąpiąc się w morzu, drugiego ugryzł pies, ktoś trzeci spadł w przepaść podczas wspinaczki itd. Zwłaszcza starsi opiekunowie mają skłonności od dostrzegania wszędzie niebezpieczeństw i do nadmiernie lękliwych reakcji. Tak /eat z moją żoną i ze mną. Troje naszych starszych dzieci było bez wyjątku ryzykantami o dużym temperamencie. Wciąż któreś z nich wpadało do rzeki, spadało z drzewa czy z roweru. Zdarzenia te były na porządku dziennym i podchodziliśmy do nich z pewnym dystansem. Nasze czwarte dziecko urodziło się całe lata później. Rzeczywiście jest tak, że obecnie grozi nam chęć nadmiernej oplekuńczości w stosunku do niego. Jest zapewne rzeczą właściwą zwracać uwagę dziecka na niebezpieczeństwa i próbować je od nich uchronić. Lecz zbyt lekliwa opieka nie pozostawia miejsca na przygodę, i co jest o wiele ważniejsze - nie daje dziecku możliwości samodzielnego zbierania doświadczeń. Powinniśmy towarzyszyć dziecku. zwracać jego uwagę na niebezpieczeństwa, lecz nie ograniczać go ani czynić naszym niewolnikiem. Nie powinniśmy także sądzić, że to właśnie od nas zależy uchronienie dziecka od złego przypadku i szkoły. To byłby jednak wniosek absolutnie błędny! Oto jak modli się psalmista: 55 54 56 ~w "Pan jest ucieczką twoJ~, Najwytszego zaś uczyniłeś ostoją swoją, nie doslsgnle clę nic złego I plaga nie zbliży się do namiotu twego, albowiem aniołom swoim polecił, aby cię strzegli na wszystkich drogach twoich." (Psalm 91, 9-11). QDY OJCOWIE SĄ LUDŹMI SUKCESU Pewien mały chłopczyk, wskazując na swego ojca, wyjaśnił p~nl, która przyszła w odwiedziny do rodziców: "Ten tutaj też t neml mieszka." Mały trafił w dziesiętkę. Jego ojciec był w istocie tylko "sublokatorem" w rodzinie. Rano wychodził do pracy bardzo wcześnie, ~snlm jego dwaj mali synkowei wygramolili się z łóżek, wracał do domu pótno, zmęczony i wyczerpany. Ponieważ o tej porze chciał mleó Już tylko święty spokój, jego żona zwykle kładła dziecki do IOtek, zanim przyszedł. Bywało więc często tak, że obaj chłopcy po całych dniach nie widywali swojego ojca. Pieniędzy nigdy nie brakowało. Ojciec w przeciągu kilku lat w~plął się wysoko po szczeblach wiodących do sukcesu. Jego d~teniem było osiąganie wciąż "wyższego standardu życioweQo." Dzieci dostawały najdroższe zabawki i napychano je słodyoze~mi. Tylko czas... - Czasu ojciec nigdy nie miał-ani dla swoich ~Izleci, ani dla żony. Przy tym zapewniał wszystkich, że haruje tylko dla swojej rodziny. Nle jest to z pewnością odosobniony przypadek. Faktem jest, że wielu ojców, którzy przede wszystkim czasowo nadmiernie anga~up się w swoją pracę, pozostawia wychowanie dzieci swoim tonom. Tam jednak, gdzie w procesie wychowania zabraknie ~ywego przykładu ojca, u dziecka zostaje zahamowany rozwój wlsry w siebie i pewności. Widzimy wszak często, jak małe dzieci, ktOrych ojcowie angażują się mocno w ich wychowanie, żywią bezgraniczną wiarę w jego umiejętności, a jego przykład zachęca ~e do naśladowania. Dzieci, których ojcowie wciąż świecą nieobeonością, często wyrastają na nieudaczników. Wielu mężczyzn zbyt późno - jeżeli w ogóle - dochodzi do wniosku, jak bezsensowna jest nieustanna praca dla osiągnięcia wartości materialnych. Zbyt mało czasu poświęcają swoim dzieciom. Dzieci mają jednak prawo zasypywać ojca małymi I wielkimi pytaniami i uczyć się na tym, co on mówi i robi. Nazbyt "pracowici" ojcowie powinni zmienić swoje nastawienie, jeżeli pragn~, by ich dzieci wyrosły na szczęśliwych i życiowo zaradnych ludzi. Chroniczny brak czasu jest jedną z najgorszych plag naszego współczesnego społeczeństwa. 57 "... który (to ojciec) by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwoścf." (1 Tym. 3, 4) Gdy dziecko wyczuje, jak wielkim obciążeniem jest dla ojca praca w zawodzie, to rozwinie w sobie wstręt do własnej pracy. W dzisiejszych czasach wiele dzieci zna zawód swego ojca tylko ze słyszenia. A przeclet to właśnie ojciec powinien wprowadzić dziecko w sferę przetyć związanych z wykonaniem zawodu. Pozytywne wewnętrzne nastawienie do pracy i do zawodu, odpowiedzialniść - oto, co dziecko powinno móc zaobserwować u, swego ojca. Czytałem gdzieś pewną historyjkę, która wywarła na mnie duże wrażenie. Przechodzień, mijając plac budowy, zapytał trzech kamieniarzy, nad czym pracują. Jeden powiedział: "Ociosuję kamień." Drugi: "Zarabiam tym na chleb." Trzeci zaś odpowiedział: "Pracuję przy budowie pięknego domu." Postawa tego trzeciego kamieniarza to prawdziwe powołanie. Wielu młodych ludzi ma niedobry wizerunek ojca. Ojcowie, którzy odnieśli sukces, często bywają ambitnymi ojcami, zwłaszcza jeśli chodzi o synów. Nasze wyobrażenie rodzicielstwa nie jest wynalazkiem ludzi. To Biblia ze zdumiewającą jasnością zarysowuje zdrowy rodzicielski stosunek do dzieci. "Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna." -Czcij ojca swego i matkę." -to przykazanie ze Starego Testamentu, zawierające obietnicę: " . aby ci się dobrze działo I abyś długo żył na ziemi." "A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do Onlewu dzieci swoich, lecz napominajcie i wychowujcie je w karności, dla Pana." (Ef. 6, 1-4) Rozwój szacunku i czci wobec ojca i matki jest decydującym czynnikiem w wychowaniu dzieci. Podstawą dla nastawienia dziecka do innych ludzi jest przede wszystkim stosunek do rodziców. Stosunek ten to pierwsza i najważniejsza więź społeczna. Odzwierciedla się ona później w innych stosunkach z ludźmi. Pojęcie, jakie dziecko ma o autorytecie rodzicielskim, jest pod~tawą jego stosunku do autorytetu nauczyciela, przełożonego, pótniej do partnera życiowego i do społeczeństwa w ogóle. Jeśli dziecko już bardzo wcześnie osiąga w domu to, czego chce, przy pomocy krzyku i uporu, to będzie wciąż na nowo stosować tę metodę i później będzie oczekiwało także od innych, by spełniali jego żądania. Gdy dziecko czy młody człowiek napotka w późniejszym życiu silniejszy autorytet, mogą powstać poważne problemy. Jeśli dziecko w ciągu pierwszych dwunastu lat potrafi z powo dwiem sprzeciwiać się swoim rodzicom i lekceważyć ich autory tst, to później na pewno będzie nimi pogardzać. Młody człowiek sądzi, że rodzice nie są godni jego szacunku I wzbrania się identyfikować z tym, co oni sobą reprezentuje Dotyczy to zarówno ich wiary w Boga, jak i ich moralności I przekonań politycznych. Wielokrotnie cytowany "konflikt pokoleń" jest nie tyle problemem braku porozumienia, ile skutkiem brakującego wzajemnego szacunku. Słowo "wzajemnego" należałoby tu podkreślić grubą krechą. Ojciec nie może oczekwiać, że syn będzie odnosił się do niego z szacunkiem, jeżeli sam nie szanuje osobowo9cl swojego dziecka. Ojciec, który nie troszczy się o swoje dzieci, albo tylko 58 ~ 59 wtedy, gdy przynoszą do domu złe stopnie, który nieustannie krytykuje je twardo i sarkastycznie, możliwie jeszcze w obecności osób trzecich, nie może oczekiwać, że rzeczywiście będą go szanowały. Będą się go bały, ale nie szanowały. Lecz później; gdy dorosną, staną się wrogie i agresywne, albo też będą reagowały depresją. Istnieje duże niebezpieczeństwo, że dzieci takich ojców wyrosną na nieudaczników, nie będą wierzyły we własne siły, będą dręczone przez kompleksy niższości i litość nad samymi sobą. Jeśli rodziec nie osiągną celu, jakim jest zyskanie szacunku swoich dzieci, wtedy współżycie staje się udręką. Powinniśmy przypomnieć sobie wzorzec stosunku rodzice-dzieci, jasno określony w Starym Testamencie. Cenę za odstępstwo od tych Bożych norm płacimy obecnie w postaci przestępczości wśród młodzieży, narkomanii, złej moralności pracy i nieporządku społecznego w ogólności. Potrzebni są ojcowie i matki, którzy mają odwagę wziąć stosunek Boga do ludzi jako przykład własnego stosunku do dzieci. Zawarta w nim jest serdeczna miłość, cierpliwość, życzliwość i uwaga. Taka miłośC stwarza ojcu możliwośC kierowania swoim dzieckiem we właściwy sposób, napominania go, a także pozwali mn :r~t~ma ~,~~; n,~ "~~w.ni~; cody musi dziecko ukarać. "HIGIENA DUSZY" Rodzina jest miejscem, gdzie rodzice i dzieci powinni się wspólnie nauczyć, jak-podchodzić do problemów i jak je pokonywsC. Nigdy nie zapominajmy: my rodzice jesteśmy tą księgą, w której czytają dzieci. Dzieci naśladują. To, co zaobserwują u swoich rodziców, przejmują później w swoim własnym życiu. Zły przykład także kształtuje dziecko, choćby ono nawet potępiało I negowało zachowanie rodziców. Wystarczy przyjrzeć się np. dziecku, które ma agresywnego ojca. Mimo iż cierpi z powodu wybuchów jego gniewu, to wobec słabszych reaguje zupełnie tak ssmo. Robi właśnie to, co uznaje za postępowanie z gruntu fałszywe. Osąd, że dziecko odziedziczyło po prostu temperament po ojcu, może być nawet trafny. Jest to jednak tylko jedna strona medalu. W istocie rzeczy dziecko "skalkowało" sposób zachowanla, model reagowania na pewne problemy. Przychodzi mi tu na myśl także częste występowanie stanów d(r)presyjnych w jakiejś rodzinie. Jest to nie tyle określona skłonność do depresji wynikająca z tempremantu, ile nieświadomle przejęty sposób reagoinrania na pewne problemy. Jeśli dziecko widzi, że matka, gdy ma kłopoty, kładżie się do łóżka z bólem głowy czy migreną, by w ten sposób uniknąć konieczności rozwiązania tych problemów, to będzie reagowało w ten sam sposób. Tak więc będzie się czuło chore, gdy w szkole zostanie xapowiedziana klasówka. Dolegliwości mogą rzeczywiście wystąpIC, tylko że przyczyną jest przejęte od rodziców zachowanie, polegające na robieniu uników w obliczu problemów, zamiast ich ro wiązywania. ~estem przekonany, że dobry przykład to połowa wychowania. Chciałbym przy tym jeszcze raz podkreślić: my, rodzice, nie musimy byC pod każdym względem idealni i nieomylni, by nasze dziecko nie poniosło szkody. Przeciwnie - niech wldz~, te I my mamy swoje słabości i musimy uczyć się je pokonywać. Konkretnie oznacza to, że my, dorośli, także przyznajemy się do błębów i, Jeśli popełnimy je wobec dziecka, to powinniśmy je przeprosić. W takim wypadku ani nie stracimy twarzy, ani autorytetu. Musimy, dając dziecku przykład, pomóc dziecku przyznaC się 60 61 i I'.I do popełnionej niesprawiedliwości i ponieść za nie odpowiedzial ność. Dla mnie jest to wciąż na nowo cudowna szansa, że możemy w domu z powagą podchodzić do realności grzechu, że nie musimy ukrywać winy. Gotowość pogodzenia się jest filarem I II dobrze funkcjonującej rodziny i warunkiem powodzenia w wy !I I ~I~I chowaniu dzieci. Jeśli mąż nie potrafi powiedzieć swojej żonie z całego serca: "Przepraszam" ani wybaczyć jej, to ma to nie tylko fatalne skutki dla ich małżeństwa, lecz także zguby wpływ na dzieci. Dlatego kwestia przebaczenia jest podstawowym pro blemem w naszym życiu. Chrystus w potężnym Klazaniu na Górze mówi bardzo dobitnie: i I fil "I odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym i winowajcom; i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego; bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień wa szych." (Mt. 6, 12-14) I II Stare przysłowie mówi: "Prawdziwym mężczyzną jest ten, kto j umie się przyznać do błędu." I W naszym śwlecle słowo "grzech" jest najwidoczniej nie na czasie. Mówimy jut tylko o problemach. Mamy problemy z ochroną środowiska, problem eksplozji demograficznej, problem inflacji i problem AIDS. O grzechu mało kto ośmiela się wspominać. j Jednak grzech niszczy i dzieli. Jeśli nie będziemy gotowi odpowiadać za nasze błędy i prosić o przebaczenie, to nigdy nie będziemy naprawdę wolni. Jest to z pewnością ważna lekcja dla nas jako rodziców, lecz tak samo i dla naszych dzieci. Przebaczenie daje I wolność. Gotowość do pogodzenia się - otwiera. Zaciętość czyni nas twardymi, stwarza gorycz i nienawiść. Nieodpuszczona i nienaprawiona wina jest wreszcie powodem osłabienia odporności i Ililj na pokusy. Nierzadko nienaprawiona wina jest przyczyną depre sji, braku wiary, przyczyną zwątpienia albo prowadzi łatwo do I i samoukarania. Mam tu na myśli pewnego dyrektora szkoły, który zawsze w czasie przerwy zbierał papierki na boisku. Oczywiście nie było dla niego tajemnicą, że uczniowie naśmiewali się z niego i nie i I II, 62 br~ll go już na serio. Takim to "ćwiczeniem pokutnym" chciał zmazać swoją winę. W tym samym smutnym rozdziale mieszczą się wszyscy ci ludzie, którzy dają pieniądze na kościół czy instytucje dobroczynn~, by zmusić do milczenia swoje nieczyste sumienie, które doskwiera im dlatego, że kiedyś kogoś nabili w butelkę. Tego rodzaju "wyrównania" Bóg jednak nie akceptuje. Tylko przebaCzenie wymazuje naszą winę. Bóg mierzy nas taką miarą, jaką my przykładamy do innych. Jeśli nie mamy w sobie gotowości do przebaczania bliźniemu - czy to jest małżonek, czy dzieci, czy r4elad, czy pracodawca- Bóg nie jest gotów przebaczyć nam. Kto fest nieprzejednany, niweczy społeczność z Bogiem i sam siebie oddaje w niewolę. Pewien ojcie, sam nawrócony na wiarę w Jezusa Chrystusa, bolał nad tym, że jego dwaj synowie popadli w alkoholizm. Często prosił Boga w modlitwie o uratowanie synów. Podczas rozmowy z duszpasterzem uświadomił sobie nagle, że jego synowie dswniej, gdy jeszcze nie był wierzący, doświadczali go jako rlkoholika. Obydwaj wiele wycierpieli z jego powodu. Nienawidzili Qo za nieumiarkowane picie i byli w stosunku do niego nieprzejednsni. Tym samym przejęli grzech ojca i stali się tym, czego tak bardzo nienawidzili! Nienawiść przywiązuje do nas grzech drugiego człowieka. Poprzez swoją nieprzejednaną postawę synowie sami przywiązali się do grzechu ojca. Życie pisze tutaj smutne opowieści. Jest faktem, że wiele spośród tych dzieci, które były w domu źle traktowane, jako rodzice sami z kolei dręczą swoje dzieci. Niejedna dziewczyna, na której ojciec dokonywał nadużyć seksualnych, staje się pótniej prostytutką. Dzieci zaniedbywane na korzyść inteligentniejszego czy ładniejszego rodzeństwa, dzieci cierpiące z tego powodu przez całe lata, postępują później jako rodzice tak samo. Jest to prawdziwy diabelski krąg. Kiedy ów ojciec odwiedził swoich uzależnionych od alkoholu synów i poprosił ich, by mu wybaczyli, że był dla nich tak złym ojcem, wywołało to w ich sercach cudowną reakcję. Synowie wybaczyli mu i jednocześnie otworzyły im się oczy na Ich własne zmarnowane życie. To był punkt wyjścia do prawdziwego nawrócenia i rozpoczęcia życia na nowo. 63 Kto chce żyć z Bogiem w pokoju, potrzebuje przebaczenia swoich win i musi też umieć przebaczać. Podstawa wszelkich stosunków międzyludzkich powinna być zakorzeniona we wzajemnym przebaczeniu. Oczywiście wina nie jest czymś, co się dziedziczy. Nie przeczy temu fakt, że wszyscy ludzie są grzesznikami (por. Rzym. 3, 23 i in.). Lecz nieprzejednana postawa utrwala się i na tej drodze ciągnie się dalej, z ojca na syna, z matki na córkę, z pokolenia na pokolenie. Jakiż brak miłości może się szerzyć tą drogą! Ilu sąsiadów żyje całe lata we wzajemnej nienawiści, nie mówiąc do siebie, bo kiedyś ktoś wyrządził komuś krzywdę! Ile małżeństw, zamiast być duetem, zmieniło się w pojedynek, bo mąż i żona nie potrafili sobie wzajemnie prze~aaczać i ze szczerego serca powiedzieć: "Przykro mi." Nie musimy patrzeć na to, jak nasze błędy i grzechy powtarzają się u naszych dzieci. Istnieje przecież wyjście z tego błędnego koła: przebaczenie. Jestem głęboko przekonany, że żadna siła na świecie nie jest tak wielka jak moc przebaczenia. Bomby atomowe mogą zrównać z ziemią całe połacie kuli ziemskiej. Lecz żadna bomba atomowa nie zmiękczy zatwardziałego serca, nie wyprostuje pochylonych troską pleców ani nie złamie mocy grzechu. Tu napotykamy też fundamentalną różnicę pomiędzy biblijnym przesłaniem a wszystkimi religiami. Religie znają wprawdzie pojęcie ofiary, lecz nie - przebaczenia. Muzułmanie modlą się, I poszczą, dają jałmużnę i odbywają pielgrzymki, lecz nie przebaczają ani nie szukają przebaczenia. Hindusi są uwięzieni w mechanizmie życia, obojętnie, czy grzeszą czy czynią dobrze, czy przychodzą ponownie na świat w postaci psa, czy robaka. Nie ma przebaczenia, tylko nieskończone przemiany z jednej I, egzystencji w drugą. Tylko u Boga Żywego znajdziemy przebaczenie. Ten, kto poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa otrzymał przebaczenie swojej winy, ten może i powinien sam przebaczać. Nie powinniśmy tylko wierzyć w przebaczenie, lecz także żyć według tej zasady: "znosząc jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem, jeśli kto ma powód do skargi przeciw komu: jak Chrystus odpuścil wam, tak i wy." (Kol. 3, 13). Prawdomówność Tematyka "higieny duszy" zawiera też problem prawdomówno·cl. Obok miłości i gotowości do przebaczenia jest ona ważnym tllarem harmonijnego współżycia. Prawdomówność stwarza klimat zaufania i poczucie bezpieczeństwa; pewność, że na tym ozłowieku i jego słowie można polegać. Także i tutaj my, rodzice, powinniśmy dawać dobry przykład. Rez danego słowa, złożonego przyrzeczenia musimy dotrzymać. Nle tylko młodzież-my wszyscy cierpimy przecież z tego powodu, ta w naszym społeczeństwie, w rodzinach i małżeństwach tak wiele się kłamie i oszukuje. W co mamy wierzyć? Komu możemy Jeszcze wierzyć? Czy zaprzedaliśmy się tyranii kłamstwa? PomyśImy tylko o złudnych obiecankach reklamy i o grze pozorów w polityce i gospodarce, podejmowanych dla jakiejś korzyści czy t tędzy władzy. Jest to zjawisko tak powszechne, że mało kogo to )ut dziś obchodzi. Mimo to wszyscy przez to cierpimy. Wiele nieufności, lęków i poczucie niepewności ma swoje źródło w tym, że słowo partnera czy bliźniego niewiele już jest warte. Jeśli kruszy się zaufanie do człowieka czy do społeczaństwa, niszczy to wspólnotę. W naszych czasach daje się zauważyć coraz większą utratę zaufania. Tam, gdzie nie uznaje się jakiejś prawdy absolutne), rozprzestrzenia się nieporządek, bezradność i bezprawie. Zagubiony wzorzec We współżyciu między ludtmi ogólnie przyjęte wzorce są absolutną koniecznością: 1 kilogram, 1 metr, 1 litr itd. są stałymi Jednostkami. Jakiż bałagan powstałby, jaki zanik zaufania i ile sporów, gdyby każdy chciał stosować samowolnie "swoje miary"! J(r)Ali kupujemy 1 kilogram owoców i za tyle płacimy, to chcemy też otrzymać tę ilość. Istnieje obowiązująca miara. Jeśli jej zabraknie, skutki będą łatwe do przewidzenia: oszustwo, zdzierstwo, przywiI(r)Je, gra pozorów, nieufność. W dziedzinie styczno-moralnej skutki braku wzorca s~ jeszcze poważniejsze. Biblia wyraża to w sposób trafny i precyzyjny: "C3dzie nie ma objawienia, tam lud się rozprzęga; błogosławiony ten, kto przestrzega nauki." (Przyp. Salom. 29, 18). 65 Dobrze pamiętam jeszcze ten czas, gdy nasza najstarsza córka była w wieku przedszkolnym. Jej największym marzeniem było '' mieć małego pieska. Mieszkaliśmy wtedy w bloku i uczyniliśmy ten fakt powodem naszej odmowy. Mimochodem moja żona nadmieniła, że jeśli będziemy kiedyś mieszkać w domku jednorodzinnym, to jej życzenie zostanie spełnione. Było to raczej nieprawdopodobne; wcale się na to nie zanosiło, żebyśmy kiedy i kolwiek mogli wprowadzić się do jednorodzinnego domku. A jed 'Ij nak to się spełniło, i to szybciej, niż przypuszczaliśmy. Nasza córka "odwrotną pocztą" zameldowała swoje życzenie posiada ' nia psa. Wcale nam się to nie uśmiechało, ale-słowo się rzekło... I ~!' Było dla nas jasne, że musimy spełnić przyrzeczenie, aby nie stracić zaufania dziecka. III Nasza mowa, nasze działanie i postępowanie muszą być wiarygodne. Chrześcijanin nie uprawia stosowania wykrętnych kłamstw i półprawd. Paweł napomina nas w Liście do Efezjan: I'il "Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówicie prawdę." (Ef. 4, 25) To dotyczy wszystkich dziedzin naszego życia. Nawet wtedy, gdy prawda pozornie działa na naszą niekorzyść, powinniśmy się jej trzymać. Jako chrześcijańscy rodzice nie będziemy w pociągu ,I udawać, że nasze dziecko jest młodsze niż w rzeczywistości, żeby mogło korzystać z ulgowego biletu. Będziemy uczciwie wypełniać !' deklarację podatkową, a także w imię prawdy pogodzimy się z niepowodzeniem w interesach. Ten problem był dla nas szczególnie ważny w wychowaniu dzieci. j Dlaczego właściwie kłamiemy? W końcu tylko dlatego, by I wydawać się kimś, kim nie jesteśmy, osiągnąć coś, co nam się nie należy albo żeby zachować twarz. Gdy nasze dzieci poszły do szkoły, wypłynęła też wkrótce I~ I sprawa przepisywania. Jest ono praktykowane przez wielu j uczniów aż do najstarszych klas włącznie. Bardzo niewielu rodziców upomina swoje dzieci, by zaniechały tego oszukiwania. Nie widzi się w tym niczego nagannego. Głupi jest tylko ten, kto się daje nakryć. My zawsze zachęcaliśmy nasze dzieci do pracy z myślą o sprawdzianie i do przystępowania do niego w sposób II I uczciwy. Wiedziały zawsze, że bardziej nas cieszyła uczciwa i I,I "trójka" niż znakomity stopień osiągnięty w nieuczciwy sposób. Dzięki temu nauczyły się prawidłowo oceniać swoją wiedzę i umiejętności. Jednak to dążenie do uczciwości zawsze było wyzwaniem i oznaczało walkę. Jeśli na prawo i lewo "pracowano" ta pomocą tzw. ściągawek, wielka była pokusa naśladowania Innych, zwłaszcza jeśli akurat w danym przedmiocie nie było się orłem. Wtedy musiały też przełknąć gorycz, gdy sąsiad z ławki podsuwał im pod nos dobry stopień, osiągnięty w nieuczciwy sposób. To wszystko może się komuś wydawać mało ważną błahostką, Jednakże z całą pewnością nią nie jest. Także w późniejszym tyciu jest sprawą decydującą, czy umiemy poddawać próbie nasze zdolności, akceptować nasze słabości i ograniczenia. Wolno nam dać naszym dzieciom poczucie, że ich wartość nie zależy od tego, czy są dobre z matematyki czy francuskiego. Trzeba dodać im odwagi, zachęcając je, by jak najlepiej się (r)tarały, po czym spokojnie zaakceptować rezultat ich wysiłków. Jako rodzice powinniśmy z większym dystansem traktować stopnie naszych dzieci. W oczach Boga inne rzeczy są o wiele ważniejsze. Przypomina mi się tu zabawne wydarzenie, które opowiedział pni przyjaciel. Jeden z jego synów, którego oceny w tym półroczu nle wypadły najlepiej, w ostatnim dniu przed wakacjami wyszedł naprzeciw swego ojca, machając świadectwem i wołając: "Najważniejsze, żebyśmy zdrowi byli!" Nie było to wcale takie głupie! Rodzice, którzy robią dużo szumu wokół złych stopni, wpajają dziecku poczucie, że tylko wtedy jest godne kochania i akceptowane, gdy osiągnie określony wynik. Nie jestem zdania, że powinniśmy wychować dzieci na minimalistów albo nie przywiązywać żadnej wagi do dobrych wyników-ważne jest jednak to, na którym miejscu stawiamy te sprawy. Małe dzieci żyją często w świecie fantazji. 2 trudem odróżniają fantazję od rzeczywistości. To jest zupełnie normalne i nie ma nic wspólnego z nieprawdziwością czy kłamstwem. Lecz wkrótce przychodzi moment, gdy dziecko-czy to ze strachu, czy dla jakiejś korzyści - posłuży się kłamstwem, i to zupełnie świadomie. Jest wtedy rzeczą bardzo ważną, by rodzice czy wychowawcy upomnieli je i w rozmowie spróbowali wspólnie z nim dociec, dlaczego skłamało. Nasze dzieci zawsze wiedziały, że kara za kłamstwo byłaby 66 ~ 67 o wiele surowsza niż za przewinienie, które usiłowałyby ukryć na drodze kłamstwa. Skłanianie i wdrażanie do prawdomówności jest w wychowaniu naszych dzeici sprawą pierwszorzędnej wagi. Te podstawowe przemyślenia powinny także i nas skłonić do tego, by sprawdzić naszą własną mowę pod kątem zawartości prawdy. Możemy bez końca skarżyć się na zakłamanie naszego społeczeństwa - lecz nic przez to nie zmienimy. Od nas wszelako zależy to, czy my sami będziemy prawdomówni, czy też oddamy się plotce i pomówieniu. Trzy sita "Do mędrca Sokratesa przybiegł pewien człowiek, niesłychanie wzburzony. - Posłuchaj, Sokratesie, muszę ci coś opowiedzieć! Otóż twój przyjaciel... - Wstrzymaj się! - przerwał mu mędrzec-czy to, co chcesz mi powiedzieć, przesiałeś przez trzy sita? - Trzy sita? - zapytał ów człowiek zdumiony. - Tak, przyjacielu, trzy alta. Popatrzmy, czy to, co masz mi do powiedzenia, przedostanie slę przez nie. Pierwsze sito to prawda. Czy sprawdziłeś, czy wszystko to, co chcesz mi powiedzieć, jest prawdą? - Nie, słyszałem, jak inni to mówili, więc... - Ach, tak! Ale z pewnością uczyniłeś próbę drugiego sita-sita dobroci. Czy to, co chcesz mi opowiedzieć, jest-jeśli niekoniecznie prawdziwe - przynajmniej dobre? Człowiek ów odrzekł z wahaniem: - Nie, wręcz przeciwnie... - Hm - przerwał mędrzec - w takim razie zastosujmy trzecie sito; zastanówmy się, czy jest konieczne, byś mi opowiedział o tym, co cię tak wzburzyło? - No cóż, nie jest to konieczne, ale... - A więc - uśmiechnął się mędrzec - jeśli to, co chciałeś mi powiedzieć, nie jest ani prawdziwe, ani dobre, ani konieczne, to puść to w niepamięć i nie obarczaj tym siebie i mnie." Dziecko, które uta swoim rodzicom, doświadczyło tego, że może polegać na ich słowie. To jest podstawą do wdrożenia dziecka do prawdomówności. Dziecko powinno nauczyć się unikać wmawiania sobie czegokolwiek i badać motywy własnego mówienia I działania. Dlaczego czynię to, po co robię tamto? Czy chcę wymusić coś na rodzicach? Jeśli chcemy, aby nasze dzieci były wobec nas uczciwe, musimy uważać na to, by były prawdomówne także w stosunku do innych ludzi. Znam takich rodziców, których to bawi, że ich pociechy w szkole ściągają, a nawet sami kładą swój podpis pod kłamliwym usprawiedliwieniem. Ci sami rodzice oburzają się jednak, gdy przyłapią dziecko na kłamstwie wobec nich samych. Rodzice, którzy okłamują swoje dzieci albo innych ludzi, nie mogą oczekiwać, że ich dzieci będą reagowały inaczej. Także i w tym względzie przykład jest najlepszym wychowaniem. Gdybyśmy chcieli znaleźć w wielkich dziełach filozofów-moralistów naszego stulecia wyraźną odpowiedź na pytanie: co to jest prawda? - nie oszczędzilibyśmy sobie wielkiego rozczarowania. Nie otrzymamy odpowiedzi. Wielu twierdzi, że absolutna prawda nie istnieje (to samo dotyczy również kłamstwa), dlatego każdy człowiek może mieć tylko swoją prawdę subiektywną. Jednakże prawda - to nie jest ani pogląd, ani ideologia, ani nasze sumienie. Prawda jest Osoba: Jezus Chrystus. Tylko On jeden może sprawić, abyśmy byli zupełnie prawdziwi, a więc realizowali w pełni nasze człowieczeństwo. Kafka: "tycie bez prawdy jest niemożliwe. Prawda jest, być moW. tyciem samym." Aw. Paweł: "Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę." (Ef. 4, 25) Huxley: "Prawda jest sednem moralności." salut-Exupery: "Prawda jest dla człowieka tym, co czyni z niego człowieka." Jezus Chrystus: "Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi." (J. 8, 31-32) 68 69 l ~/ .r. "Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie." (J. 14, 6) "Lecz kto postępuje zgodnie z prawdą, dąży do światłości, aby wyszło na jaw, że uczynki jego są dokonane w Bogu." (J. 3, 21) "Ja się narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie; każdy kto z prawdy jest, słucha głosu mego." (J. 18, 37) Salomon: "Fałszywy świadek nie uniknie kary, a kto mówi kłamstwa, nie ujdzie cało." (Przyp. Salom. 19, 5) "Gdy władca słucha kłamstw, wszyscy jego słudzy są bezbożni." (Przyp. Salom. 29, 12) ZNACZENIE WIARY W PROCESIE WYCHOWANIA Wpływ środowiska Złudzeniem jest mniemanie, że nasze dzieci wzrastają w przestrzeni pozbawionej wpływów. Nie chciałbym uprawiać chorobliwego czarnowidztwa, ale żyjemy w czasach, w których wzorce obyczajowe zmierzają ku największemu upadkowi. Ze wszystkich stron - otwarcie lub w sposób ukryty - nasze oczy i uszy są wystawione na pokusę rozluźnienia norm moralnych i rozbicia Bożego porządku. Nasze dzieci każdego dnia podlegają wpły ' wom. Weźmy na przykład prasę. Należy w związku z tym wymienić pismo młodzieżowe "Bravo", najpopularniejszy magazyn ilustrowany o tygoniowym nakładzie 1,4 mln egzemplarzy. Według uzasadnionych ocen jedna trzecia wszystkich dzieci między 12 a 20 rokiem życia czyta "Bravo" lub co najmniej zna jego treść. Ponieważ to ilustrowane pismo młodzieżowe często wędruje z ławki do ławki, należy przyjąć, że być może nawet 50 procent nastolatków poznało "Bravo", przy czym dominuje grupa wiekowa 12-14-tatków. Na marginesie wymieńmy tu jeszcze inne czasopisma jak "Madchen", "Popcorn", "Pop-Rocky", mające także dość wysokie nakłady. W tych tak lubianych czasopismach natrafiamy, co jest znamienne, zawsze na pięć kręgów tematycznych, wypełniających każdy numer w często odpychający sposób. 1. Kult gwiazd Każde pokolenie ma swoje idole. Redakcje takich magazynów ilustrowanych mają świetne wyczucie tego, co młodzież chce oglądać i czytać, i co do niej trafia. Zespoły muzyczne, znajdujące się w czołówce list przebojów, gwiazdy rocka w zwariowanych kostiumach, seksowne dziewczyny wzbudzające pragnienie, by być kimś równie upragnionym i podziwianym. Dlatego młodzi przebierają się - za pomocą makijażu, przeodziewku I fryzury -w maskę ubóstwianego idola, czy raczej bałwana. Żytą w świecie pozorów, w obrębie osobowości kogoś drugiego. Nie dziwmy się, że takie wartości jak gruntowne wykształcenie, odpowiedzialność, autentyczna zdolność kochania nie są tu zgoła pot~dane. 70 71 2. Świat pozorów i postawa konsumpcyjna Czasopisma te budują przed oczyma naszych dzieci świat pozorów, w którym dominuje naga żądza, brak hamulców i zaspokajanie popędów. Nie budzą one zainteresowania młodzieży dla kształtowania wolnego czasu w sposób prawdziwie wyzwalający i zaspokajający jej potrzeby. Problemy człowieczeństwa, prawdziwa miłość, poczucie bezpieczeństwa, dobry kontakt ze starszym pokoleniem, zainteresowanie szkołą i nauką zawodu, poznawanie świata i jego problemów - to nie są tematy dla takich czasopism. 3. Fala okultyzmu Młodzi czytelnicy są konfrontowani z praktykami okultystycznymi, a nawet do nich wdrażani. 4. Nadużywanie narkotyków Użycie narkotyków bywa gloryfikowane, tak że dzieci podlegają pokusie wypróbowania ich. 5. WykoleJenle seksualne Każdego tygodnia ukazują się bezwstydne reportaże, listy czytelników i fotoreportaże, depczące normy moralne, ustanowione przez Boga. Ogłasza się wszem I wobec, że stosunki przedmałżeńskie s~ normalni spraw; zachęca siĄ do częstej zmiany partnerów i do masturbacji; propaguje slę homoseksualizm. Jednak nie tylko prasa wpływa na nasze dzieci, również telewizja, sąsiedzi, szkolni koledzy, nauczyciele i politycy. PomyśImy także o wpływie brutalizujących kaset video. Wielu młodych ludzi spędza całe godziny przed ekranem, oglądając ten horror. Punkt odniesienia Na temat znaczenia wiary w procesie wychowania pisze Gerhard Schafer: "Każdy człowiek potrzebuje w życiu pewnego punktu odniesienia - nie tylko dorosły człowiek, także i dziecko. Żaden człowiek nie może w gruncie rzeczy żyć bez punktu odniesienia; według niego się orientuje, ku niemu zdąża. Ludzie, którzy nie mają takiego punktu odniesienia, są jakby martwi, zdezorientowani, apatyczni. Istotą owego punktu odniesienia jest to, te przewyższa on człowieka-w przeciwnym wypadku straciłby swoje oddziaływanie. Największym z możliwych punktów odniesienia jest B6g: Stwórca i tródło wszelkiego życia. Ludzie, którzy zagubili Boga lub Go odrzucają, sięgają świadomie lub nieświadomie do punktów odniesienia czysto ludzkiego formatu (zawód, hobby, ideologie, rozrywki itd.). Istotą tych ludzkich punktów odniesienia jest to, że nle są niczym stałym, zużywają się, zmieniają znaczenie, powtarzają wszystkie wahania człowieka. Tam, gdzie punkt odniesienia staje się wątpliwy i chwiejny, powstaje pytanie o sens tycia. Jest to główny problem dzisiejszego pokolenia. Kwestia religijnego wychowania jest zatem pytaniem o punkt odniesienia człowieka. Wychowanie neutralne byłoby zatem wychowaniem pozbawionym stałego punktu odniesienia, pozbawionym ostatecznej możliwości orientacji. Pozostawia ono dziecko, ~ tym samym człowieka, samemu sobie, bez jakiejkolwiek pomocy. Brak norm, hamulców, orientacji i wreszcie sensu -oto skutki. Wychowanie pozbawione nadrzędnego punktu odniesienia nie ~sst w ogóle wychowaniem, jest obojętnym pozostawieniem swobody, pozostawieniem dziecka samemu sobie, wydaniem go na łaskę wszelkich wpływóVv zewnętrznych, poglądów, nastrojów, wahań i nałogów. Wychowanie w wierze Założeniem jest w pierwszym rzędzie pytanie do rodziców. Tego, czego się nie posiada, nie można teź nikomu przekazać. Wszyscy, którzy będą kiedyś rodzicami, jeśli czują odpowiedzialność, jaka na nich spoczywa, muszą sobie kiedyś zadać pytanie, ns jakiej podstawie chcą oprzeć wychowanie dziecka. Co chcemy przekazać naszym dzieciom, i co mamy im do przekazania? Jest to pytanie o wlasny fundament źyciowy i o wlasny punkt odniesienia. Ponieważ jest zupełnie nie do pomyślenia, aby człowiek i cały kosmos mógł się rozwinąć z pramaterii, przypadku i czasu, a więc z samego siebie, bęz planu i kierownictwa ze strony jakiejś pozamaterialnej inteligencji, niesposób uniknąb pytania o istnienie Boga. Koniec końców chodzi tu ciągle o uznanie człowieka 72 1"~ 73 jako istoty stworzonej, a tym samym o uznanie Stwórcy jako ostatecznego, obowiązującego i pewnego punktu odniesienia, jakp wielkości absolutnej i źródła życia. Z faktu, że się jest ojcem czy matką, wynika niejako automatycznie odpowiedzialność za następne pokolenie, a tym samym istnienie pytań do samego siebie: "Kim jestem ostatecznie, jak żyję, czym żyję, co mam do przekazania swoim dzieciom?" Tym samym powraca do nas wciąż pytanie o Boga. Nie możemy pośredniczyć w przekazywaniu wartości, jeśli ich sami nie posiadamy. Nie możemy ich uzyskać sami, jedynie z widocznych, namacalnych dziedzin jak zawód, majątek, wykształcenie, społeczeństwo, sukces. Każdy doświadczył kiedyś, jak niewystarczające są to podstawy. Największą pomocą będzie dla dziecka, jeśli potrafimy mu - ponad wysuwającymi się na pierwszy plan sprawami doczesnymi - przekazać wartości niezawisłe, które nie zależą od człowieka, lecz są dla człowieka podporą - a więc wartości pochodzące od Boga. Granice Granice wyznacza uszanowanie prawa człowieka do decydowania o sobie. Wiara chrześclJańska spoczywa na szacunku do człowieka jako osoby, tj. jego wolnej woli, lecz tym samym także jego odpowiedzialności za siebie. Tak więc nikogo nie można zmusić do wierzenia, a można mu jedynie wskazać drogę. Ponieważ nawet Bóg nie zmusza człowieka do uznania Go, więc tutaj zakreślona jest granica także dla wychowawcy. Zadanie wychowania religijnego polega więc na udzieleniu wskazówek i skierowaniu ku najwyższej instancji życia, lecz bez przymusu. Jezus Chrystus pozyskał swoich uczniów i naśladowców na zasadzie dobrowolnej decyzji. Tam, gdzie później stosowano przymus, zawsze następowało niepowodzenie. Rodzice także nie mogą nawrócić swoich dzieci. Nawrócenie jest aktem wolnej woli, aktem nawiązania wzajemnego stosunku z Bogiem, dokonanym przez pełnoletniego człowieka w obrębie własnej wolności. Mimo to pozostaje konieczność pośredniczenia między człowiekiem a tymi niewidocznymi wielkościami i wartościami, zwią lanymi z Bogiem, bez których my, ludzie, nie możemy żyć. Są to m.in. następujące dziedziny: Wychowanie w czci Cześć stanowi uznanie, że ktoś lub coś jest większe ode mnie, tak że jakaś siła we mnie zmusza mnie do okazania mu czci i szacunku. Tam, gdzie wielki chyli czoła przed jeszcze większym, objawia się prawdziwa wielkość. Jednak czci nie sposób właściwie wyjaśnić ani zdefiniować. Ma ona swe źródło w Bogu i wobec Boga. Czci nie można wszczepić poprzez kazania i pobożne mowy; powstaje ona wtedy, gdy dzieci widzą po rodzicach, że i oni mają coś, co jest ponad nimi i czemu są zobowiązani. Ludzie oddający cześć Bogu, nie potrafią ani kraść, ani oszukiwać, nie umieją dręczyć ani denuncjować. Czlowiek czczący Boga nigdy nie zostanie terrorysty. Wychowanie w czci zaczyna się praktycznie na etapie mowy. Gdy rodzice w denerwującej sytuacji nie okazują irytacji poprzez rzucanie przekleństwami, to mogą także z naciskiem zabronić tego dzieciom i wyjaśnić im przy tej okazji, że imię Tego, który stworzył świat, nie może być nadużywane w celu odreagowania naszego zdenerwowania i że także w mowie i w usposobieniu należy respektować jakąś nadrzędną wielkość. Jeśli rodzice sami odczuwają cześć wobec poczęcia i powstawania nowego życia, to także u dorastających dzieci sprawy płci nie będą na forum rodzinnym kalane przez sprośne żarty. Uwidoczni się wtedy fakt, że płeć można uchronić przed zboczeniem, jeśli istnieje cześć wobec Stwórcy i ustalonego przez Niego porządku. Wychowanie ku prawdzie i uczciwości Także i tu zachodzi głęboki związek z Bogiem. Prawda I uczciwość jest alternatywą wobec tzw. etyki sytuacyjnej, która orzeka, że należy być uczciwym na tyle, na ile pozwala na to sytuacja, wedle zasady: "Bądź zawsze wierny, na ile to moiliwe." Tam jednak, gdzie człowiek uznaje Boga, stoi on w obliczu wielkości absolutnej, wobec której ma zobowiązania. Nie ustala 74 ! ~ 75 sam, co jest prawdą. Nie może się też sam przed sobą usprawiedliwiać, mówiąc: "Ach, nie błyo to takie straszne! Jeśli stoi się w obliczu Boga, to wobec Niego jest się odpowiedzialnym. Decydujące znaczenie ma dla dziecka - a im jest starsze, tym lepiej to wyczuwa-czy to, co mówią rodzice, jest prawdą, czy tylko wyrazem "etyki sytuacyjnej": "Ach, oni mówią za każdym razem to, co im akurat pasuje!" Dziecko widzi, czy poza rodzicami istnieje jeszcze jakiś zobowiązujący ich autorytet (Bóg), czy też ostatnią instancją jest chwilowa korzyść. Nic dziwnego, jeśli dziecko później coraz częściej będzie stosowalo ;,zasadę chwilowej korzyści" także w stosunku do rodziców. Tu przynależy także pytanie o to, jak powstaje zaufanie. Z tego powodu wychowanie w wierze nie jest sprawą prywatną, lecz także podstawowym problemem wszelkiego współżycia w społeczeństwie. Wychowanie w kierunku uznania prawdziwego autorytetu Temat ten musi być - z uwagi na współczesną sytuację - poruszony na nowo i z wielkim naciskiem. Człowiek, któremu wazyatko wolno, którego wszystkie życzenia, potrzeby i pragnienia zoataJ$ spełnione, który nie ma nad sobą żadnej instancji, gdyt sam Jest dla siebie najwyższą instancją - człowiek taki marnieje. Staje aIQ on nie tylko agresywny, gdy napotyka ograniczenia swoich zachcianek i swojej woli, lecz także popada w niezgodę z samym sob~, gdyż nie posiada niczego, co by go powstrzymywało. Żądania wolności od jakichkolwiek zobowiązań, wolności brania tego, czego się pragnie, jest cechą dzisiejszego kryzysu autorytetu. Całe życie staje się względne. Człowiek "pływa" w próżni. Ktoś sformułował w następujący sposób błędne pojęcie wolności: "Absolutna wolność polega na tym, by móc sobie samemu wybrać nałogi i pragnienia." Studia nad głębszymi przyczynami rosnącej fali narkomanii jednoznacznie to potwierdzają. Związki zachodzące pomiędzy pojęciem absolutnej wolności (z rosnącymi wciąż żądaniami), agresją (przewroty i terroryzm), subkulturą i sztuką nihilistyczną (wyraz bezsensu życia) aż do środowisk narkomańskich (ucieczka w rzeczywistość irracjonalną) nie są przypadkowe. Sytuację tę cechuje całkowity brak związku z Bogiem u tych wszystkich, którzy się w niej znajdują. Podobnie jak narzucanie siłą fałszywego autorytetu prowadzi do spustoszeń w postaci późniejszego buntu i negacji, tak i brak prawdziwego, zaakceptowanego wewnętrznie autorytetu ma jak najgorsze konsekwencje. Jak mało można zmienić postawę dzisiejszego pozbawionego autorytetów i hamulców człowieka drogą zewnętrznych przepisów i praw, pokazuje nie tylko wzrost fali terroryzmu, lecz także i pozostałe rosnące wskaźniki: przestępczości wśród młodzieży, chorób wenerycznych, rozwodów, samobójstw, skandali gospodarczych itd. Ludzie myślący zaczynają powoli zauważać, że utraciliśmy jakąś fundamentalną wartość i że ma to przypuszczalnie związek z usunięciem wewnętrznego autorytetu, a także i to, że brak owej wielkości coraz drożej nas kosztuje. Wychowanie dla rodziny i małżeństwa Przysłowie "niedaleko pada jabłko od jabłoni" określa reakcję łańcuchową, która zachodzi w następujących po sobie procesach wychowania. Zawsze jest to kwestia życiowego fundamentu rodziców. Jeśli młody człowiek czerpie swoje wyobrażenia na temat płciowości, małżeństwa i rodziny z filmów czy magazynów ilustrowanych, wtedy wartości i znaczenie, przypisywane przezeń małżeństwu, będą też odpowiednie do tego. Jeśli dziecko czy młody człowiek nie widzi na łonie rodziny nic lepszego nit to, co nieustannie demonstrują czynniki urabiające opinię publlczn~, to ukształtuje się w nim niewłaściwa postawa życiowa. Stwórca ustanowił małżeństwo i rodzinę jako tę komórkę, w której człowiek ma się rozwijać i dorastać. Jak wielkie znaczenie ma dziś małżeństwo i rodzina dla dorataj~cego cztowieka, ukazują badania przyczyn patologii zachowania u młodzieży. Statystyka mówi, że 95% owej młodzieży pochodzi z rozbitych lub rozpadających się małżeństw. Dlatego małżeństwo od stworzenia 76 ~ ~ 7 7 ma zawsze coś wspólnego z Bogiem, a nie tylko z urzędem stanu cywilnego. "Nie cudzołóż! - to przykazanie jest znaczącą częścią życiowego porządku. Powinno ono być podstawą naszego uświadomienia seksualnego! Jądrem wychowania religijnego jest, by-po pierwsze: samemu słuchać i poznawać, i - po drugie: przekazywać to poznanie dzieciom w sposób zbliżony do życia. Rodzice powinni pośredniczyć w przekazywaniu dzieciom wiedzy, że poza światem widzialnym istnieje rzeczywistość Niewidzialnego, mającego swe pierwotne źródło w Bogu, i że jakość naszego życia zależy bardzo mocno od istniejącego lub nieistniejącego związku z Bogiem." Tyle Gerhard Schafer. Słowo Boże Na nas, rodzicach, spoczywa głównie ciężar odpowiedzialności na nasze dzieci. Nie wolno nam jej spychać na szkołę czy wspólnotę. Bóg napomina nas: "Niechaj słowa te, które Ja ci dziś nakazuję, będą w twoim sercu. Będziesz je wpajał w twoich synów i będziesz o nich mówił, przebywając w twoim domu, idąc drogą, kładąc się i wstając." Nie tak na marginesie, bez zbytniego zapału; nie chodzi tu także o nudne pięć minut przed zaśnięciem. Słowo Boże powinniśmy wpajać naszym dzieciom. Bóg z pewnością nie mówi tu o bezmyślnym wkuwaniu. Powinniśmy w sposób zupełnie naturalny, a nie sztuczny i udany, składać świadectwo Boga Żywego. Nasze dzieci powinny codziennie i co godzina postrzegać w naszym sposobie życia, w naszej mowie i działaniu, że liczymy się z Bogiem. My sami powinniśmy nosić w sercu słowo Boże, być nim przejęci, zanim zaczniemy je przekazywać dalej. Nasz przykład jest tutaj wyjątkowo pożądany, jest też przez dzieci odpowiednio odczytywany. Swiętoszkowata podwójna moralność jest odpychająca - nawet dziecko przejrzy ją na wylot. Uduchowienie mowy przy bezdusznym, grzesznym stylu życia to obłuda. W naszych czasach, gdy wszystko jest czujnie badane, przykład naszego życia jest niezwykle ważny. Czy nasze dzieci zaświadczają: "Chcę tak wierzyć i tak żyć jak moi rodzice?" Powinni doświadczyć, że wiara to nie tylko słowa, że ma ona praktyczne konsekwencje. W rodzinie istnieje wiele możliwości wspólnego doświadczania Bożej wierności, troski i przewodnictwa. Lęki, choroby, trudności z nauką powinny być pokonywane w wierze, wspólnie. W naszym domu bywało zawsze wielu misjonarzy. Od ich dzieci dowiadywały się nie tylko pięknych, ale i trudnych rzeczy. To powodowało, że brały na siebie brzemiona, to skłaniało je do mod I itwy. Osobista dyscyplina rodziców Państwo też to pewnie znają: zawsze coś stanie na przeszkodzie, gdy chcemy opowiedzieć dzieciom biblijną historię. Dlatego ważny jest prawidłowy podział czasu. Jeśli żyjemy zniechęceni, bez jakiegokolwiek rygoru, to nie powinniśmy się dziwić, jeśli dzieci naśladują nasze zachowanie. Jeśli praktykowanie wiary zachowujemy sobie na niedzielę, jeśli ważniejsze dla nas jest dotrzymywanie kroku sąsiadom pod względem zamożności, kariera, kluby towarzyskie i zgarnianie pieniędzy, dzieci wkrótce to dostrzegą i przejmą od nas taką skalę wartości. Godziwe życie zaczyna się od właściwego myślenia. Właściwe zaś myślenie jest możliwe tylko tam, gdzie w sposób właściwy myśli się o Bogu. Jeśli chcemy stanowić dla naszych dzieci drogowskaz do wypełnionego sensem życia, to żywa wiara w wychowaniu nie będzie dla nas sprawą marginalną. Nauczajmy nasze dzieci stosownie do ich wieku. Codziennie módlmy się też za nasze dzieci w określonych sytuacjach, by zostały zachowane od wszelkiego zła, nauczyły się kochać Jezusa i osobiście doświadczyły wierności Boga. Ma, ojcowie, powinniśmy poddać całą rodzinę Bożemu błogosławieństwu. W naszym kręgu rodzinnym zawsze po kolacji była dobra okazja do wspólnej rozmowy i przekazywania podstawowych prawd biblijnych. Jeśli jest ładna pogoda i dzieci chcą się pobawić na dworze, to nie powinniśmy oczywiście przedłużać tych rozmów bez końca. Kiedy zaczyna się pierwsza lekcja? Zapewne już w łonie matki. Czy przyszła matka jest zestresowana, nerwowa, niezrównoważona, czy żyje w pokoju Bożym, śpiewając pieśni pochwalne i 78 79 błogosławiąc rosnące w niej życie - ma to decydujący wpływ na rozwój dziecka. Później niemowlę potrzebuje przede wszystkim miłości i czułości, właściwego pokarmu i suchych pieluszek. Spiewajcie swojemu maleństwu piosenki, módlcie się z nim. Wnet nadchodzi czas książeczek z obrazkami. Gdy dziecko jest w wieku przedszkolnym, opowiadajmy w sposób prosty i obrazowy. Zostawmy sobie trochę czasu, by dziecko mogło stawiać nam także pytania. Spróbujmy nawiązać z dzieckiem rozmowę. Co je porusza? Małe dziecko ma wiele lęków. Traktujmy poważnie jego dziecięce troski. Spiewajmy z nim piosenki. Spróbujmy nauczyć je na pamięó jakiegoś zupełnie prostego biblijnego wersetu. Pewność, że Jezus jest zawsze obecny, także w ciemnościach nocy, gdy nie ma rodziców, zawsze dawała naszym dzieciom wielkie poczucie bezpieczeństwa i pozwalała im spokojnie spać. Ułóżmy którk~, zrozumiałą dla dziecka modlitwę i zachęćmy nasze dziecko, by samo rozmawiało z Bogiem - o tym, co je porusza i co mu clełty na sercu. Ukierunkowane nauczanie biblijne powinniśmy rozpocząć, gdy dziecko osl~gnl(r) wI(r)k szkolny. Teraz jest bowiem ten czas, gdy dzieci płoną tądz~ wiedzy I fldy bez zastrzeżeń przyjmują wszystko, co mówl~ rodzice. Jednak konflikt nie de dłuDo na siebie czekać. Dzieci napotkają kolegów, którzy nie wlerz$ w Boga albo nawet naśmiewają się z nich z powodu ich wiary. Da się tst zauważyć wpływ nauczycieli, podkopujących autorytet Boga poprzez przedstawienie Biblii, a zwłaszcza opowieści o stworzeniu, Jako nienaukowej. Człowiek w takim ujęciu staje się dziełem przypadku. Nasze dzieci muszą to strawić. Pojawiają się pierwsze w~tpllwości. Teraz jest rzeczą decydującą, byśmy podjęli te pytania I udzielili dziecku prawdziwej pomocy. Konkretnie oznacza to, że powinniśmy przeczytać książkę traktującą o stworzeniu I ewolucji. W przeciwnym razie nasze dzieci będą miały wratenie, że rodzice nie są należycie poinformowani i tym samym nlesposób brać ich poważnie. Z tych powodów wielu młodych ludzi z chrześcijańskich rodzin odwraca się od ewangelii, zwłaszcza w okresie, gdy chodzą do średniej szkoły. Nie możemy "produkować" chrześcijan. Nie wolno nam też wchodzić dzieciom "z buciorami do duszy". Przecież Bóg także od dorosłego wymaga dobrowolnego wyboru - za Nim lub przeciw Niemu. Człowiek powinien słyszeć słowo Boże i móc bez nacisku zdecydować, którą drogą pójdzie. Nasz przykład i nasze pouczenie są bardzo ważne, lecz decyzję dziecko musi podjąć samo! Gdy trening duchowy dzieci przebiega w sposób prawidłowy, to jako nastolatki dysponują wewnętrzną busolą, która pozwala im utrzymać kierunek, nawet gdyby na jakiś czas miały z niego zboczyć. Nabożeństwo powinno odpowiadać wiekowi dzieci i nigdy nie być zuniformizowane. Dlatego nie powinniśmy bez wyboru opowiadać albo czytać biblijnych historii. Chrześcijańskie wychowanie powinno ogarniać codzienne problemy dzieci, w rodzinie, w szkole i w kręgu przyjaciół, i w porę wykrywać nauki niezgodne z Biblią. Tylko w samym współżyciu rodzinnym istnieje wystarczająco dużo bolesnych problemów: nieposłuszeństwo, kłamstwo, kradzież, nieopanowanie, egoizm, niechęć do dzielenia się z innymi. nieumiejętność wybaczania, niepoprawność, skłonność do obrażania się, lecz także: samotność, ucisk, niesprawiedliwość, zranienie duszy. Tym powinniśmy się zająć wspólnie z dziećmi, pomóc im nauczyć się prawidłowego reagowania. W szkole dokucza dzieciom presja grupy, rola samotnika (outsidera), kompleks niższości, nacisk na postępy w nauce, lęk, lenistwo, uczciwość itd. Mamy więc cudowną szansę opracowania przykładów i znalezienia odpowiedzi na nasze życiowe problemy. Oczywi§cie pod warunkiem, że słuchamy tego, co mówią nam dzieci i podchodzimy do nich naprawdę poważnie, aby powstał stosunek oparty na zaufaniu. Jako rodzice musieliśmy się też zajmować literaturą, którą nasze dzieci przerabiały w szkole. To oznacza, że może i Państwo będziecie musieli przeczytać "Demiana" Hessego, by pokazać kulisy tego rodzaju myśli z biblijnego punktu widzenia. Wciąż na nowo zdumiewa mnie, że w Słowie Bożym odnajdujemy tak wspaniałego przewodnika i możemy podchodzić do naszych codziennych trosk i mierzyć je tak wyratną miarą. Celem biblijnego wychowania jest więc to, aby dzieci wiedziały: Biblia jest Słowem Bożym (2 Tym. 3, 16). Bóg jest Stwórcą nieba 80 ' ' 81 W naszych czasach, gdy lęk śtal-śię nieodstępnym towarzyszem człowieka, wydaje mi się rzeczą niezwykle ważną obszerniejsze naświetlenie tego tematu i udzielenie kilku realistycznych pomocnych wskazówek. W moim wywodzie omówię zatem nie tylko problem lęku u dzieci, lecz przede wszystkim lęku u ludzi w ogólności. Chciałbym, abyśmy zastanowili się nad przyczynami i różnymi rodzajami lęku. Gdy już poznamy różnorakie działania lęku, poruszymy na koniec sprawę przezwyciężania go według biblijnej miary. Słowo lęk (niem. Angst) wywodzi się z łacińskiego wyrazu "anguista". Oznacza ono ciasnotę, ograniczenie, zagrożenie lub niepokój. Popularne powiedzenie mówi o strachu, który zasznurowuje gardło. Lęk jest mniej lub bardziej męczącym stanem ducha, któremu często towarzyszą objawy fizjologiczne: Lęk ogarnia całego człowieka. Człowieka boi się. Podobnie jak silny ból zęba angażuje całe ciało, a nie tylko cierpiący ząb, tak i lęk dotyczy nas zawsze jako całości. Różne rodzaje lęku i ziemi, przed którym musimy zdać rachunek z naszego życia (2 Kor. 5, 10). Dzieci powinny wiedzieć, źe Jezus Chrystus jest jedyną drogą do Boga (1 Mojż. 1, 26). Powinny wiedzieć, ie Bóg ustanowił małżeństwo i rodzinę, że potępia rozwód (1 Mojż. 2, 18 i Mal. 2, 16 i nast.), że sprawy płci powinny być chronione małżeństwem i że wszystko inne jest dla Boga obrzydliwością (3 Mojż. 20). W chrześciajańskiej rodzinie dzieci powinny być tak wychowane, by dały sobie radę w życiu i by - zdrowe na duszy - mogły iść swoją drogą we wspólnocie z Bogiem i ludźmi. Bóg daje nam i naszym dzieciom jasną odpowiedź na pytanie o sens życia. Czy to nie wspaniałe? Przyjmijmy to wyzwanie, które stawia przed nami wychowanie naszych dzieci w wierze. Lęk stał się negatywną siłą w momencie, gdy człowiek zakwestionował miłość i troskę Boga. Doprowadziło to wszak do grzechu pierworodnego, do oddzielenia się od Boga i tym samym do właściwego lęku egzystencjalnego. Od tego wydarzenia człowiek lęka się gniewu i zemsty Boga. Jednak i taki człowiek, który rozwiązał swój problem winy, może się lękać Boga. Wiąże się to z błędnym wyobrażeniem o Bogu. Kto widzi w Nim policjanta, który człowieka ogranicza, zadaje mu cierpienia, poddaje ostatecznym próbom, odbiera mu wszystko, co piękne, ten będzie tył w ciągłej nieufności i przeprawiającym o chorobę strachu. Dlatego jest rzeczą o decydującym znaczeniu, aby wyrobić sobie biblijny obraz Boga. Do tego należy podstawowy fakt, że człowiek został - jako grzesznik - zbawiony przez wiarę w Jezusa Chrystusa i z Jego łaski i że może mieć pewność, że tym, którzy miłują Boga, wszystko służy ku dobremu (Rzym. 8, 28). 82 83 Lęk przed ludźmi Lęk przed ludźmi jest szeroko rozpowszechnionią "chorobą". Jakże często powstrzymywaliśmy się przed tym lub owym, unikaliśmy jasnych wypowiedzi, milczeliśmy w obliczu krzywdy wyrządzanej drugiemu człowiekowi. Myślę, że wszyscy znamy to z własnego doświadczenia. Lęk przed rozmówcą zamykał nam usta, może baliśmy się stracić twarz, albo nie chcieliśmy się narazić na drwiny czy na to, by mówiono o nas, że jesteśmy staroświeccy lub zaściankowi. Lęk przed ludźmi sprawia, że czynimy rzeczy, których wcale nie chcemy robić, gdyż są niezgodne z naszymi przekonaniami. My, ludzie jesteśmy zdani na siebie, potrzebujemy siebie nawzajem. W zależności od pozycji społecznej człowieka, jego lęk przed ludźmi jest silniejszy lub słabszy. Uzależnienie od przychylności przełożonego, nauczyciela czy majstra może być tak przemożne, że ludzie gardzą sobą za to, że nie mają odwagi być sobą. Jak daleko człowiek potrafi się posunąć, gdy zagrożona jest jego egzystencja, widzieliśmy na przykładzie Trzeciej Rzeszy. Ze strachu zdradzano najlepszych przyjaciół, posyłano na śmierć niewinnych, gwałcono, rabowano, mordowano. Ustawiano chorągiewkę tak, jak powiał wiatr i ze strachu przyjmowano za własne poglądy tych, którzy byli u władzy. Lęk przed clerpleniem I bólem Człowiek współczesny boi się cierpienia. Przyzwyczailiśmy się do tego, że na wszelkie małe i większe dolegliwości mamy jakiś proszek. Pomagamy sobie w ten sposób nie tylko przy fizycznych dolegliwościach. Srodki antydepresyjne służą na załamania nerwowe, środki pobudzające w wypadku zniechęcenia i zmęczenia, a gdy od kogoś odbiega sen, ma do dyspozycji bogaty arsenał środków nasennych. Nie staramy się przetrzymać trudności i napięć, schodzimy z drogi obciążeniom. Ponieważ nie nauczono nas brać na siebie rozczarowań i radzić sobie z nimi, unikamy wszystkiego, co kryje w sobie pewne ryzyko. Ze strachu przed chorobami tysiące ludzi staje się fanatykami odżywiania. Całe ich myślenie zaprzątnięte jest tym, jak utrzymać w zdrowiu swoje ciało. Zapewne jest rzeczą stosowną przyjmowanie właściwych pokarmów i pielęgnowanie ciała. Lecz jeśli troska ta wypełnia człowiekowi całe życie, nie jest to dla niego z korzyścią. W rezultacie zaczyna on siebie obserowować coraz to intensywniej, szukać symptomów choroby, wyolbrzymiać każdą błahostkę i we wszystkim dopatrywać się początków ciężkiej choroby. Bez wątpienia - człowiek, który czuje się wydany na pastwę ślepego losu, musi cierpieć nieustanny lęk. Czy cios już jutro w niego uderzy, czy będzie następną ofiarą? I tutaj odpowiedź jest prosta: tylko człowiek, który świadomie, ze wszelkimi konsekwencjami złożył swój los w ręce swego Stwórcy, swego Ojca w Jezusie Chrystusie, może uciec przed tym lękiem. Jeśli doświadczymy tego, że Bóg ma wobec nas jak najlepsze zamiary, że policzył każdy włos na naszej głowie, wtedy bsdziemy mogli bez obawy maszerować ulicą naszego życia. Z Nim będziemy zdolni wytrzymać obiążenia,, znieść napięcia i cierpienia, nie 84 `~ 85 popadając w rozpacz. On da nam odwagę przetrzymania i nietracenia nadziei także i w obliczu pozornego niepowodzenia. W naszym życiu będziemy musieli wciąż na nowo walczyć z trudnościami, stawać w obliczu problemów, znosić cierpienia. To jednak nie musi nas wcale niszczyć ani prowadzić do rezygancji czy buntu, lecz może służyć do tego, by przydać naszemu życiu dojrzałości i głębi. Lęk przed przyszłością Wielu ludzi nadzwyczaj pesymistycznie patrzy w przyszłość. Ta podstawowa postawa nie wzięła się oczywiście z powietrza. Druga wojna światowa przyniosła 55 milionów ofiar. Zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę zabiło 200 tysięcy ludzi. W Nagasaki zginęło od bomby wodorowej 150 tysięcy ludzi. Dziedzictwem II wojny światowej stał się podział kuli ziemskiej na dwa obozy: Wschodu i Zachodu: po jednej stronie Układ Warszawski, po drugiej stronie NATO. Pomimo polityki odprężenia toczy się bezprecedensowy wyścig zbrojeń. 2 drugiej strony słyszymy wciąż o demograficznej eksplozji, o ogromnej różnicy poziomu cywilizacyjnego między Północy a Południem, o niedostatku żywności, chorobach lasów, zanieczyszczeniu wód, groźnej dziurze ozonowej i obserwujemy sami, że nawet klimat zmienia się osobliwie. Powoli dochodzi do naszej świadomości, że granice wytrzymałości naszej planety zostały osiągnięte i że nie możemy dalej żyć tak, jak do tej pory. Nieszczęście w Czarnobylu, awarie w fabrykach chemicznych w Seveso i Bazylei itd., jeszcze wzmogły niepewność, frustrację, strach, poczucie bezsensowności i beznadziejności. Do tego lęku o przyszłość dochodzą jeszcze troski dnia codziennego: czy mam zapewnione miejsce pracy, co będzie z naszymi dziećmi itd. Lęk przed starością W naszym kręgu kulturowym starość jest napiętnowana skazą. Uwielbienie młodości, urody, wydajności i dynamiki życiowej doprowadziło nas do tego, że coraz mniej ludzi przyjmuje starzenie się z całą świadomością. Lęk przed tym, by stać się niepotrzebnym, niechcianym, stracić wydajność, opanowuje coraz więcej ludzi, w szczególności kobiety. Ponieważ nie ma zapotrzebowania na dojrzałość i życiowe doświadczenie, usiłuje się przynajmniej na zewnątrz zatuszować objawy starzenia się. Drogie kosmetyki mają usunąć zmarszczki, wygładzić skórę, a morderczy program sprawnościowy ma zachować ciału młodzieńczą gibkość. Jest to wyścig z czasem. Jednak świadomość tego, że walka ze starością i ze śmiercią jest daremna, rodzi lęk. Właśnie tutaj widać, w jaki sposób błędna hierarchia wartości czyni życie milionów ludzi niewartym przeżycia. Dolegliwości fizyczne, na które uskarżają się kobiety przechodzące klimakterium, są często wyrazem duchowej udręki, że właściwe życie już minęło i że pozostałe lata trzeba będzie przeżyć, stojąc na uboczu. Lęk przed śmiercią Według świadectwa Biblii, śmierć jest naszym ostatnim wrogiem, nawet jeśli szwajcarska badaczka śmierci, pani Kubler-Ross i wielu innych usiłuje bagatelizować i upiększać śmierć, sądząc, że można zwalczyć lęk przed doświadczeniem umierania i śmierci. Dla każdego człowieka przyjdzie jednak ten moment, gdy pozna, że gonił za ułudą. Jeśli nie rozwiąże kwestii sensu życia, jeśli nie będzie wiedział, skąd przychodzi, po co żyje i dokąd idzie, to śmierć pozostanie dla niego wielką niewiadomą, nawet wtedy, gdy wmówi sobie, że śmierć jest pięknem, wyzwoleniem, przejściem w światłość. Bóg nie pozostawia nam co do tego żadnej wątpliwości. Dobrze zrobimy, jeśli uwierzymy Jego słowu. Człowiek, którego wina została odpuszczona i który przez wiarę w Jezusa Chrystusa stał się dziecięciem Bożym, mota mfeC pewność, że Chrystus odebrał śmierci jej władzę, i że on sam ma życie wieczne i nikt nie może go wyrwać z ręki Boga. Bóg sam ręczy za to swoim słowem. Lęk przed rzeczami i miejscami Wielu ludzi żywi lęk przed niektórymi rzeczami i miejscami, lęk wykraczający poza zwykłą miarę. Niektóre zwierzęta, pająki czy węże mogą wywoływać u nich panikę; lęk przed wysokością, 86 ~ 87 ciasnymi pomieszczeniami czy przed wejściem do windy bywa niewspółmierny. Takie lęki nazywamy fobiami. Rozumie się przez to nadmierny lęk przed przedmiotami, miejscami, czy jakimiś wyobrażeniami, które same w sobie nie usprawiedliwiają takiego strachu. Kto jest opętany przez takie lęki, zdaje sobie wprawdzie sprawę z tego, że jego strach jest śmieszny i nieuzasadniony, lecz ani nie potrafi wyzwolić się z siebie samego, ani nie ma możliwości przezwyciężenia tego strachu. Lęk ten dosłownie trzyma go w swej władzy. Reakcja taka może być wywołana przez najróżniejsze rzeczy. Lęki dziecięce Już małe dziecko bywa konfrontowane z różnorakimi lękami. Wiedzą o tym wszyscy rodzice, nauczyciele i wychowawcy. Już nawet dla dziecka w łonie matki nie jest bez znaczenia, czy matka jest nerwowa, zmęczona i wiecznie gnana lękami. Istnieje coś takiego jak przeniesienie lęków matki na dziecko. Przeciwnie - matka, która sama doświadcza poczucia bezpieczeństwa i nie żyje w zatrutej atmosferze kłótni I nienawiści, przeniesie ten wewnętrzny spokój w sposób dodatni także na dziecko. Z biegiem lat dziecko będzie musiało sobie poradzić z najróżniejszymi lękami. Dzieci z reguły boją się ciemności i samotności. Przypuszczalnie każde dziecko zna koszmary senne, które straszą je nawet na jawie. Wiele dzieci boi się też różnych zwierząt. Interesujące jest, iż także i w tym przypadku lęk matki udziela się dziecku. Także upadek z wysokości wzbudza lęk u większości dzieci. Dlatego nie powinniśmy podrzucać dziecka, jeśli się przed tym broni i sygnalizuje lęk. Błyskawice, hałas, głośne dźwięki, nieznane obiekty, obce osoby, kłótnia rodziców i jeszcze wiele różnych rzeczy może wywoływać lęk u dziecka. Jeśli lęki takie są u dziecka wywoływane ustawicznie i w małych odstępach, to z reguły prowadzi to do lęku chorobowęgo. Zwłaszcza dziecko cierpiące brak miłości ze strony otoczenia nie może, z powodu niedostatku uczucia i poczucia bezpieczeństwa, poradzić sobie należycie z zagrożeniami. Uruchamia ono właściwy mechanizm obronny, usiłując sprostać lękowi agresywnymi wybuchami. Kara, jaka je za to spotyka ze strony wychowawcy, budzi nową agresję. Właśnie na przykładzie dzieci widzimy najwyraźniej, jak można pokonać strach. Dziecko kochane i całkowicie akceptowane przez swoich rodziców, będzie się czuło bezpiecznie i ufało im. To przegania lęki. Dziecko, prowadzone za rękę przez ojca, nie będzie się lękało ciemności. W czasie wędrówki nie będzie się bało że zabłądzi. Ufając ojcu, będzie przekonane, że dokładnie zna on drogę. Im mocniej - jako dzieci czy jako dorośli - ufamy naszemu niebieskiemu Ojcu przez wiarę w Jezusa Chrystusa, im lepiej Go poznajemy, tym mniejszą władzę mają nad nami różnorakie lęki. Lęk kształtuje nasze zachowanie. Chorobliwy lęk prowadzi do chorobliwych zachowań. Już w niemowlęcym wieku chorobliwy lęk może powodować zaburzenia snu, ataki płaczu i podniecenia, wysypki, kolkę jelitową itd. Strach przed samotnością, przed opuszczeniem i rozstaniem może prowadzić u małych dzieci do stanów podobnych do astmy, do kolki, masturbacji, bólów głowy i innych objawów. Chorobliwy lęk u dzieci w wieku szkolnym wyraża się przez trudności w nawiązywaniu kontaktów, jąkanie, nocne nagłe budzenie się z krzykiem itd. W wieku dorastania lęk może - obok wyźej wymienionych zachowań - powodować stany depresyjne, skłonności do chudnięcia, do tycia i ogólną nadmierną lękliwość. Podczas moich seminariów na temat wychowania dzieci rodzice zadają mi zawsze pytania o przyczynę obgryzania paznokci, moczenia nocnego, ssania palców i innych zwracających uwagę zachowań. I tutaj dużą rolę odgrywają ukryte lęki. W tym wypadku należy nie tyle karać, co zbadać owe lęki dziecięce z dużym wyczuciem, miłością i uwagą, aby dziecko czuło się akceptowane i nauczyło się przezwyciężać swoje lęki. Będziemy mogli pokazać naszym dzieciom właściwy sposób obchodzenia się z lękiem na drodze do kształtowania własnej osobowości tylko wtedy, gdy sami będziemy umieli poradzić sobie z naszymi lękami. Nasze dzieci potrzebują wzorców - mężczyzn i kobiet, którzy wiedzą, po co tyją i którzy wiarę stosują w praktyce. Zaburzenia snu W pewnym czasopiśmie przeczytałem następujące listy od rodziców, dotyczące tego problemu: 88 ~ 89 Nocna zamiana łóżek Każdej nocy nasz synek stawał przy łóżku i mówił: "Mamusiu, jestem!" Odsyłaliśmy go ciągle z powrotem do jego łóżka. Próbowaliśmy przekonać go cierpliwością, miłością, obietnicami - bez rezultatu. Po dwóch godzinach męki mały zawsze zwyciężał: wyczerpany leżał w moim łóżku, a ja szłam spać do niego. I tak do dzisiaj każdej nocy zamieniamy się łóżkami. Mój syn ma teraz osiem lat i jeszcze żadnej nocy nie przespał we własnym łóżku. Nie ma złych zamiarów Po niedobrych doświadczeniach z niańką, która pozwalała naszemu synowi krzyczeć nawet cztery godziny, zaczęły się u niego kłopoty z zasypianiem. Noc w noc musiałam go nosić dwie do trzech godzin. Trudno mi było zachować spokój w nocy i następnego dnia, nie zawsze mi się to udawało. Z czasem doszło do tego, że brakowało mi w sumie dwóch nocy snu tygodniowo. W końcu wzięłam małego do siebie do łóżka. Jestem pewna, że nie chce nas szykanować. I jeszcze jedno: ma to swoje dobre strony, kiedy dziecko cię z wdzięcznością wycałowuje i obejmuje... Jak je przyzwyczalli9cle... Mamy dwoje chcianych dzieci, które nigdy nie ceniły sobie spania. Na szczęście miałam bardzo dobrego lekarza-pediatrę, który był mi wielką podporą. Pomagał mi nie tylko zapisując środki uspakajające, lecz także okazując wyrozumiałość i pociechę. Za jego radą oddałam chłopca na cztery dni do mojej dobrej przyjaciółki, która gotowa była wstawać do niego w nocy. W tym czasie próbowałam trochę wypocząć. Gdy synek sam już wstawał w nocy, przychodził po prostu do nas, co i dla jego młodszej siostrzyczki stało się rzeczą oczywistą. Od tej pory śpimy z mężem tam, gdzie akurat jest wolne łóżko. Często, rzecz jasna, ludzie mówią nam: "Jak je przyzwyczailiście, takie też są... ' Ponieważ jednak na swój sposób możemy przynajmniej wyspać się należycie, i wszyscy się tym zadowalają, więc właściwie jest mi to obojętne. *** Większość rodziców staje przy jednym czy drugim dziecku w obliczu problemów związanych ze snem. Jest oczywiste, że w okresach choroby, w stanach lękowych (np. podczas burzy) albo jeśli dziecko miało zły sen, obowiązują inne prawa niż zwykle. Jednak na codzień powinno się z naciskiem obstawać przy tym, aby dziecko spało we własnym łóżku, a nie w sypialni rodziców czy nawet w małżeńskim łożu. Zdecydowana, konsekwentna postawa rodziców doprowadzi szybko do celu. Jeśli dziecko osiągnie swój zamiar przez przeciągające się krzyki i upór, to będzie stosowało tę metodę każdej nocy - a odbije się to na rodzicach. Jeśli dziecko boi się ciemności, usiądźmy przy jego łóżku i porozmawiajmy z nim o jego lękach. Pomódlmy się razem z nim, dając mu w ten sposób pewność, że Pan jest przy nim i nad nim czuwa. Mała lampka nocna albo uchylone drzwi pomogą dziecku w spokoju zasnąć. Jeżeli jest kochane i nie ma podstaw do lęku, że zostanie samo, to strach zniknie. Jednak na pewno nie jest właściwym rozwiązaniem całymi latami pozwolić dziecku spać w łóżku rodziców. Nasza najmłodsza córka od czasu do czasu przychodziła do mnie do łóżka, gdy miała zły sen. Opowiadała mi go wtedy i zwierzała mi się ze swoich lęków. Kiedy się już uspokoiła, sama wracała do swojego łóżka i spokojnie spała dalej. Nocne moczenie się W czasie seminariów na temat wychowania dzieci rodzice wciąż poruszają problem przyczyn i traktowania nocnego moczenia się u starszych dzieci. Trzeba tu powiedzieć, że zdania na temat przyczyn i leczenia moczenia się są podzielone. Jeśli dziecko po ukończeniu piątego roku życia jeszcze się w nocy moczy, to z reguły jest to oznaka opóźnienia w rozwoju kontroli nad pęcherzem albo tet sygnał psychicznego konfliktu. Zwłaszcza chłopcy cierpią na tę przypadłość. Szacuje się, że ok. 10% pięciolatków jeszcze moczy się w nocy. Przyczyną tego może być mniejsza niż normalnie pojemność pęcherza moczowego. Zjawisko to bardzo rzadko występuje u dorosłych. W większości przypadków moczenie się przechodzi samo do czasu wejścia w okres pokwitania albo też w ciągu tego 90 ~ 91 okresu. Najpierw powinno zostać wyjaśnione przez lekarza, czy nie istnieje przyczyna fizjologiczna. Jeśli to nie wchodzi w rachubę, należy zbadać ewentualność istnienia jakichś konfliktów. Często przecież moczą się te najwrażliwsze dzieci. Ważne jest także ustalenie, czy dziecko było już kiedyś "suche" i czy moczenie nie jest skutkiem zmian w otoczeniu dziecka. Ponowne moczenie się występuje często po urodzeniu się młodszego braciszka czy siostrzyczki. W ten sposób dziecko sygnalizuje chęć zwrócenia na siebie uwagi rodziców, potrzebę większej czułości z ich strony. Przyczyną moczenia się mogą być także kłótnie i spięcia między rodzicami. W wieku szkolnym trzeba brać pod uwagę takie przyczyny jak stres szkolny czy zbyt wysokie wymagania rodziców. Ważne jest, 6y rodzice nie reagowali karami ani groźbami. W ten sposób niczego nie osiągną. Jeśli chodzi tu o zapóźnienia rozwojowe, zło samo przejdzie. Poczucie bezpieczeństwa i atmosfera zaufania w rodzinie stanowią najlepsze uwarunkowanie do zaniku moczenia się. Im mniej szumu rodzice robią wokół tej sprawy, tym lepiej. Utrzymująca się postawa wyczekiwania może jedynie zaognić konflikt. Im więcej spokoju rodzice zapewnią dziecku, im dobitniej potrafl~ w nlm wzbudzić poczucie akceptacji, tym większa jest szansa na rozwiązanie problemu. Wskazane jest ograniczenie przyjmowania płynów wieczorem. W najmniejszej liczbie przypadków pomaga nocne wysadzanie na nocniczek. Terapia farmakologiczna powinna być przeprowadzona tylko pod kontrolą lekarską. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że zapisywane w takich wypadkach lekarstwa to z reguły psychofarmaka. Z pewnością rozsądniej jest w inny sposób rozwiązywać psychiczne konflikty. Zdrowy lęk Świat, w ktąrym dzisiaj żyjemy, najeżony jest zagrożeniami i niebezpieczeństwami. Gotowość odczuwania strachu jest konieczna do przeżycia. Lęk czyni nas czujniejszymi, trzeźwiejszymi, ostrożniejszymi. Bez tego zdrowego lęku zgubilibyśmy się w ruchu ulicznym, wychodzilibyśmy lekkomyślnie na ulicę. Zdrowy lęk stanowi skuteczną ochronę naszego życia. Zawsze upominaliśmy nasze dzieci, żeby nigdy nie wsiadały z obcymi do auta. Zdawały sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakimi to grozi. To budziło w nich co prawda lęk, który jednak czynił je ostrożniejszymi. To jest ochrona, a nie zniewolenie strachem i nie musi też powodować wzmożonej nieufności, lecz tylko zdrowe odruchy. Zbyt wielka beztroska jest w naszych czasach rzeczywiście niezbyt pożądana. Od czasu, gdy nasze córki podczas wycieczki rowerowej były ścigane w odludnej okolicy przez dwóch mężczyzn i tylko z trudem udało im się umknąć, nie musimy ich już ostrzegać. Strach uczynił je bardziej ostrożnymi, chroni je. Zdrowy lęk podnosi naszą reaktywność. Ten, kto ma niski poziom lęku, staje się lekkomyślny i tym samym naraża swoje życie i życie innych. Zeszłej zimy byłem w górach. Któregoś dnia, biegając na nartach, natkn~łem się 92 93 nagle na tablicę z napisem: "Niebezpieczeństwo zejścia lawiny - teren zamknięty." Najwidocznej inni biegacze - narciarze czy turyści zignorowali tę tablicę, postąpili więc lekkomyślnie. Tego samego dnia na owym terenie stoczyła się wielka lawina, która zasypała kilkoro ludzi. Większość została uratowana dzięki wielkiej mobilizacji służb ratowniczych, dwoje jednak poniosło śmierć. Lekkomyślność może sprowadzić śmiertelne niebzepieczeństwo na nas i innych ludzi. Zdrowy strach kształtuje nasze zachowanie i wzmaga wydolność naszego organizmu. Medycyna potwierdza, że pod wpływem strachu serce bije szybciej i mocniej, organizmowi dostarczana jest większa ilość tlenu, dzięki czemu staje się sprawniejszy. Sledziona wydziela zmagazynowane czerwone ciałka krwi potrzebne do transportowania tlenu. Wątroba oddaje zapas cukrów, niezbędnych do potrzebnej pracy mięśni; wzmaga się ukrwienie mózgu i muskulatury, oddech staje się głębszy, co powoduje lepsze utlenienie. Wyostrza nam się wzrok, wzrasta nawet krzepliwość krwi, by ewentualna rana mogła się szybciej zasklepić. W Biblii ludzie odczuwają strach, gdy doświadczają Bożego działania i interwencji, gdy słuchają Jego mowy i widzą Jego świętość i sprawiedliwość. Uczniowie reagują lękiem, gdy Jezus chodzi po wodzie (Mt. 14, 26). Zachariasz odczuwa lęk, gdy anioł staje koło ołtarza (ł_k. 1, 12). Gdy anioł w środku nocy, na polu zwiastuje pasterzom narodziny Jezusa, odczuwają lęk (ł_k. 2, 9). Strażnicy przy grobie Jezusa trwożą się bardzo, gdy pojawia się anioł i odrzuca kamień (Mt. 28, 4). Przy końcu świata, gdy moce niebieskie poruszą się, ludzie będą omdlewać z trwogi i oczekiwania na rzeczy, które mają nadejść (Łk. 21, 26). Jeśli w obliczu Boga odczuwamy nabożny lęk, jest to z pewnością objaw dodatni i właściwy. Bóg wie o wszystkim i wszystko widzi. Jak wielu myśli byśmy nie pomyśleli, ilu rzeczy nie zrobliliśmy, gdybyśmy żyli z tą świadomością. Lęk przed Bogiem, nabożna cześć jest motorem uświęcenia. Jest ona dla nas motywacją cnotliwego życia, sprawiającego radość Bogu, życzliwego dla ludzi (2 Kor. 7, 1 +2). Kto boi się Boga, widzi siebie w świetle Jego przykazań wie, że jest grzesznikiem. Ta świadomość skłania do pokuty (2 Kor. 7, 10+11). Strach nie prowadzi jednak automatycznie do bojaźni Bożej. Widzimy to wyraźnie na przykładzie dwóch ukrzyżowanych łotrów. Podczas gdy jeden z nich boi się Boga, mając świadomość własnej winy, jest przekonany o bezgrzeszności Jezusa i dlatego zwraca się do niego pełen ufności, drugi bluźni. Strach, ból i nieszczęście wpędzają go w całkowitą zatwardziałość i bezbożność (Łk. 23, 33-34). Obydwie drogi stoją przed człowiekiem otworem. Strach może więc mieć także ujemne skutki. Może on prowadzić do tego, że dziecko zdradzi rodziców czy przyjaciół. Jakże często w dziejach zdarzało się tak, że dzieci ze strachu przed brutalnymi represjami władz zdradzały własnych rodziców. Strach może prowadzić do uniżoności, obłudy i płaszczenia się, lecz także - zależnie od naszego sposobu myślenia - do ślepego fanatyzmu. Ajatollah Chomeini w swoim szaleństwie podniecał wciąż od nowa do wojny lub aktów terroryzmu. Ludzie ci, przynajmniej na pierwszym planie, przykrywają swój strach przed śmiercią błędnymi treściami wiary, szaleńczym przekonaniem, że po bohaterskiej śmierci natychmiast znajdą się w raju Allacha. Strach może w nas wyzwolić tchórzostwo, tak że przestaniemy składać świadectwo o Chrystusie. Uczniowie zamknęli się ze strachu przed Żydami i nie składali świadectwa. My nie jesteśmy lepsi. Z pomocą Bożą przezwyciężymy jednak i ten strach. Pomyślmy o apostołach, o męczennikach wspólnoty chrześcijańskiej. W obliczu śmierci i męki obudziła się w nich zdolność przezwyciężenia strachu. Im silniejsza nasza wiara i nasza ufność w Boga, tym mniej będziemy się lękać ludzi. Zdrowy lęk prowadzi do tego, że słuchamy się raczej Boga niż ludzi, a cesarzowi oddajemy, co cesarskie. Lęk ma różne oblicza, ukształtowane przez sposób my9lenia ludzkości i jej pogląd na świat. Mimo iż nie potrafię na podstawie Biblii uczynić wyraźnego rozróżnienia pomiędzy lękiem a bojafnią, to zgodnie z myślą filozoficzną Kierkegaarda, Jaspersa i Heideggera możemy zdefiniować je mniej więcej tak: bojaźń dotyczy czegoś określonego, jest związana z konkretnym przedmiotem i z tego względu można ją zwalczać określonymi sposobami. Lęk jest nieokreślony, a więc bezprzedmiotowy, dlatego człowiek nie potrafi go pokonać sam z siebie. Lęk może w nas wywołać zupełnie różne reakcje i zachowania. 94 ~ 95 Może działać hamująco, lecz także motywująco. W zależności od tego wpływ jego jest ujemny lub dodatni. Pokażmy to na kilku przykładach. Strach tłumi lenistwo Jest rzeczą bez wątpienia korzystną, jeśli uczeń, odczuwając pewną obawę przed złym stopniem, bardziej przykłada się do nauki i jest gorliwszy. Strach przed egzaminem może zwiększyć naszą gotowość do pracy. Obawa, by się nie skompromitować przed nauczycielem gry na fortepianie, może skłonić ucznia do tego, że rzeczywiście będzie ćwiczył. We wszystkich tych przykładach lęk tłumi zatem lenistwo, motywuje działanie, stwarza gotowość do n4uki. Uczeń może jednak ze strachu przed złymi stopniami, przed egzaminem albo przed karą także popaść w rezygnację, żywiąc przekonanie, że i tak sobie nie poradzi. Dzieci pozbawione motywacji osiągają też wyniki będące o wiele poniżej ich możliwości. Ponieważ dzieci wolą być leniwe niż głupie, toteż lęk może ujemnie wpłynąć na proces dojrzewania młodego człowieka. Strach tłumi tchórzostwo Sytuacja, gdy inny człowiek znajduje się w potrzebie, może mi pomóc przezwyciężyć strach i całkowicie się zaangażować. Tonący woła o pomoc, a młody człowiek, zwykle raczej bojatliwy, skacze z mostu do wody, przezwyciężając swój wielki strach, by uratować bliźniego. Często zdarzają się przypadki, że matki i ojcowie, nie bacząc na niebezpieczeństwo, wbiegają do płonącego domu, by uratować dziecko. Z drugiej strony strach, by nie być posądzonym o tchórzostwo i odtrąconym przez rówieśników, może prowadzić do tego, że młody człowiek robi rzeczy, których w innym przypaku nigdy by nie zrobił. Strach tłumi ciekawość Zdrowy strach może stłumić ciekawość, co nie pozwoli nam wejść na cienką powłokę lodu na jeziorze. W związku z tym należy wspomnieć także przykład handlu dziewczętami, czy porywanie dzieci. Strach może przezwyciężyć w dziecku ciekawość, tak że nie wsiądzie do pięknego auta obcego pana, lecz ucieknie. To znowu jest działaniem dodatnim, chroni bowiem życie. Z drugiej jednak strony lęk może zahamować zdrową ciekawość świata, pęd do nauki i poznawania nowych obszarów życia. Strach tłumi niewłaściwe zachowanie seksualne Gdy młodzi ludzie z lęku przed gniewem Bożym, ze strachu przed zarażeniem AIDS lub chorobą weneryczną albo z obawy przed ciążą nie poddają się panującemu powszechnie trendowi swobody sekusalnej i uprawiania stosunków przedmałżeńskich - to jest to zjawisko pozytywne. W małżeństwie lęk przed sprawami płci jest oczywiście czynnikiem ujemnym. Strach przed tym, co nowe, nieznane Dla większości z nas wszystko, co nowe, nieznane oznacza zrazu niebezpieczeństwo. Czujemy się nieswojo albo lękamy się. Wszyscy mamy potrzebę bezpieczeństwa, pozostawania w tym, co dla nas znajome, swojskie. Jednak w życiu nieustannie stajemy w obliczu nowego. Oczekuje się od nas różnych rzeczy, stawia się nam wymagania, nakłada odpowiedzialność. Zaczyna się to już u małego dziecka, potem następuje wejście w wiek szkolny, później przychodzi życie zawodowe, nowa odpowiedzialność wraz z zawarciem małżeństwa i założeniem rodziny. Oderwanie od rodzinnego domu, starzenie się, dorastanie dzieci, umieranie i śmierć - wszystko to są sytuacje, które mogą nas napawać lękiem. Powinniśmy jednak dostrzegać w tym także szansę dla naszego rozwoju i dojrzewania. Akceptujmy świadomie to, co nowe, zamiast robić bojaźliwe uniki albo trzymać się kurczowo starego. Bóg oczekuje od nas, byśmy także i tutaj, w wierze, prowadzeni Jego ręką, stawiali pewne kroki, odkrywali nowe lądy, nawfązywali kontakty, nie obawiając się zagrożenia dla naszego poczucia bezpieczeństwa. Lęki negatywne Lęk progowy Pomiędzy 15 a 20 rokiem życia młody człowiek musi się 96 ~ 97 przyzwyczaić do zupełnie innych warunków życiowych. W całkiem nowy sposób musi nauczyć się ponosić odpowiedzialność, podejmować walkę z życiem. Niepewności na początku tego nowego etapu życia często towarzyszy duży lęk, prowadząc nierzadko do ciężkich kryzysów duchowych. Jeśli się ma do czynienia z młodymi ludźmi, ważną jest świadomość tego, że często właśnie strach określa ich cele i pragnienia. Człowiek może wytwarzać strach, aby uciec od problemów i trudności życia. W ten sposób zmusza swoje otoczenie, by za niego dźwigało ciężar odpowiedzialności, a tym samym ciężary życia. Także nienawiść i gniew mogą być wyrazem strachu. Wybuchowość jest nie tyle może sprawą temperamentu, co wynikiem niewłaściwego wychowania. Gdy młody człowiek cierpi na kompleks niższości, to w pewnych okolicznościach razładowuje go na drodze niekontrolowanych wybuchów, tyranizując nimi rodziców i zmuszając ich do milczenia. Ponieważ nie czuje się kochany i akceptowany, nienawidzi innych: rodziców, wychowawców, społeczeństwa i wreszcie także siebie. Nieświadomie szuka sposobu, żeby się zemścić. Dorośli stają zaś przed niepojętymi faktami: stłuczonymi szybami wystawowymi, pomazanymi ścianami I "młodymi gniewnymi" ludźmi. Gdy człowiek nie uważa samego siebie za godnego miłości, to nie jest zdolny do pozytywne) działalności w społeczeństwie. To jest to, co uderza w postawie tzw. "kontestatorów". Ich krytyka jest zwykle destruktywna. Ponieważ są skłóceni sami ze sobą, nie są w stanie podjąć rzeczowej dyskusji na temat pewnych złych stron życia społecznego ani zaproponować konstruktywnych rozwiązań. Jeśli ja sam uważam, że jestem nie dość akceptowany i uznawany, wtedy krytykuję Innych i próbuję przez to dowieść sam sobie, że jestem zrobiony z innej niż oni gliny. Tym sposobem usiłuję poprawić sobie moje własne kiepskie samopoczucie. Człowiek niezadowolony z siebie ma skłonności do agresji, mającej swoje źródło w strachu. Człowiek taki jest przewrażliwiony, cechuje go przesadne dążenie do zaznaczenia swojej pozycji. Brak samoakceptacji Wszyscy znamy ludzi, którzy nie zostawiają na sobie suchej nitki, stale kwestionują i pomniejszają własne działanie i siebie samych. Takie ustawiczne umniejszanie i przedstawianie własnej osoby w złym świetle ma na celu podświadome dążenie do uprzedzenia negatywnej krytyki i jest zabieganiem o miłość i uznanie. Prawdziwa samokrytyka pomaga nam i chroni nas przed zaślepieniem i przecenianiem własnych możliwości. Jeśli jednak uprawiamy samokrytykę, by zyskać przychylność i uznanie innych, jest to zachowanie zwodnicze i chorobliwe. Samokrytyka staje się obroną i jest oznaką nadmiernej wrażliwości. W pracy nikt nie ma odwagi pociągnąć takich ludzi do odpowiedzialności za błędy czy niewystarczające wyniki pracy, bo przecież są tak nadwrażliwi, a poza tym mają o sobie i tak bardzo niskie mniemanie. W ten sposób cel takiego zachowania zostaje osiągnięty. Skutkiem tego jest litość nad sobą samym lub pogarda dla własnej osoby. Człowiek popada w depresję i utrudnia życie sobie i innym. Niezdolność do przyznania się do własnych błędów i niedociągnięć pozbawia życie radości i oznacza zniewolenie. Zawsze czyha gdzieś lęk przed własną nieumiejętnością, przed tym, żeby nie wypaść źle na tle innych i tym samym być spisanym na straty. Jest to strach przed odebraniem miłości. Lęk przed odtrąceniem Karin jest miłą dziewczyną, lubianą i z pozoru nie mającą żadnych problemów. Tylko ten, kto ją dłużej zna, wie, że wprawdzie łatwo nawiązuje kontakty, ma wielu znajomych i kolegów, lecz nikt jej dobrze nie zna. Nikogo zbyt blisko do siebie nie dopuszcza. Nikt właściwie nie wie naprawdę, co ona czuje I myśli. Jej złudna otwartość to tylko pozór. Co się za tym kryje? To strach przed tym, że zostanie odtrącona, jeśli ujawni, kim jest naprawdę. Stosunek ze starszym od niej męźczyzną, który ją w młodości bezwstydnie wykorzystał i porzucił, jest prawdopodobnie powodem obawy przed nowym związkiem. Ze strachu przed odrzuceniem buduje ona wokół siebie mur obronny z napisem: dotąd i nie dalej. Osiąga przez to bez wątpienia to, o co Jej chodziło: nikt się z nią nie spoufala. Jest jednak także i druga strona medau. Karin ma wprawdzie znajomych, ale nie ma przyjaciół. I jest samotna. Nikomu to wprawdzie nie przyjdzie do głowy, gdyż na zewnątrz 98 ° 99 sprawia wrażenie wesołej i otwartej. Lecz samotnie spędzane wieczory i przepłakane noce świadczą o czymś innym. Strach przed niepowodzeniem Negatywne przeżycia - zwłaszcza doznane w dzieciństwie - mogą mieć wpływ na całe późniejsze życie człowieka. Przychodzi mi tu na myśl sprawa pewnej dziewczynki, dobrej uczennicy, która pewnego razu została wywołana do tablicy i dostała do rozwiązania zadanie matematyczne. Tak się złożyło, że miała akurat to, co nazywają chwilowym zaćmieniem umysłu. Zadanie nie było trudne, jak później sama przyznała, lecz chwilowo nie była w stanie znaleźć rozwiązania. Nauczyciel zaczął drwić, pozostali uczniowie wybuchnęli śmiechem. Zrozpaczona, zaczęła opowiadać bzdury i tak się zaplątała, te w końcu stała przed klasą czerwona jak burak. Dobra uczennica potknęła się, a ci mniej dobrzy byli zadowoleni, że mocna było pośmiać się raz wreszcie z kogoś innego. Jednak doświadczenie to ukształtowało późniejszą postawę dziewczynki. Mimo te wcześniej zawsze miała dobre stopnie z matematyki, jej wyniki nagle się pogorszyły. Strach przed niepowodzeniem blokował umiejętność myślenia i uniemożliwiał osiąganie dobrych wyników. Dziewczyna była dosłownie jak otumaniona. Mechanizmy obronne Zwykle człowiek cierpiący strach nie pozostaje po prostu obojętny czy bezczynny. Ponieważ lęk go ogranicza i odbiera mu radość życia, więc usiłuje go przezwyciężyć poprzez różne mechanizmy obronne. Reakcje te to w ostateczności zawsze rozwiązania pozorne. Na koniec chciałbym ukazać także terapię na gruncie biblijnym. Robienie dobrej miny do złej gry Człowiek usiłuje ukryć strach, udając silnego i sprawiając wrażenie osoby, którą nic nie jest w stanie wstrząsnąć. Ta gra może posunąć się tak daleko, że człowiek sam zaczyna wierzyć w to, co próbuje wmówić innym. Ucieczka Tutaj mechanizmy obronne człowieka są szczególnie różnorodne. Myślę tu o całym wachlarzu przyjemności i rozrywek. Lecz strach zawsze dogoni nawet najszybszego. Spokój staje się nie do zniesienia. Człowiek stara się zagłuszyć strach hałasem i krzątaniną. Lecz ucieczka od strachu okazuje się znów błędną drogą. Końcową stacją strachu i rozpaczy jest ucieczka od życi;, w mniemany spokój śmierci. Grupa W grupie, wśród ludzi, w tłumie, czujemy się silniejsi. Wielu ludzi przezwycięża strach w grupie; są wtedy zdolni do działań, których w pojedynkę nigdy by nie zrobili. Zjawiska tc> wykc>rrystywali zawsze dla swoich celów demagodzy. Strusia polityka I t0 jest mOŻIIWe. Głowa w plBSek i ~o (mu.ln yn~m~w.n ~,yl~i.n y lękową. 100 ~ 101 Odprężenie W naszym świecie, gdzie strach stał się szeroko rozpowszechnioną chorobą naszych czasów, coraz więcej ludzi usiłuje zapanować nad strachem poprzez ćwiczenia odprężające. Modne są: joga i ćwiczenia w autohipnozie. Także lekarstwa, obiecujące odprężenie, znajdują szeroki zbyt. Środki uspokajające rzeczywiście pomagają na jakiś czas. Lecz i one nie mogą dać rozwiązania problemu. Przezwyciężenie strachu Chcę tu raz jeszcze podkreślić, że zasadnicze przezwyciężenie strachu dokonuje się poprzez rozwiązanie problemu naszej winy. Nasza wina oddziela nas od Boga, co prowadzi do nagiego lęku egzystencjalnego i strachu przed życiem. Poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa, poprzez ufność w to, co uczynił Bóg, stajemy się dziećmi Bożymi. B6g nie każe nam omijać tych dziedzin naszego życia, w których panuje lęk. Jednakże Bóg sam towarzyszy nam w przekraczaniu sfery strachu. My, ludzie, boimy się wszystkiego, co nieznane, obce. Im lepiej coś jest mi znane, tym mniej będę się tego bał. Wiara wszakże nie jest po prostu uznaniem czegoś za prawdziwe, nie jest teorią ani religijnym wyrazem uczuć. Wiara oznacza bazowanie na tym, co Bóg obiecał i co czyni. Wiara oznacza reagowanie na prawdę. Jest to pewna świadomość tego, że Bóg mnie kocha, że jest wierny, że ani nie będzie mnie szykanował, ani w żaden sposób nie wyrządzi mi cierpnienia i szkody. Ta niezachwiana wiara, ta wiedza daje poczucie bezpieczeństwa. Poczucie bezpieczeństwa i miłości likwiduje strach. Dziecko, które doświadcza miłości i opieki swoich rodziców, nie będzie się bało nawet ciemności, czując mocny uścisk dłoni ojca. 1 Jana 4, 18: "W miłości nie ma bojami, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń." W Psalmie 27, 1 +3 Dawid modli się: "Pan światłością moją i zbawieniem moim: Kogoż bać się bębę? Pan ochroną życia mego: Kogoż mam się lękać? Gdy nacierają na mnie złoczyńcy, by pożreć ciało moje - potkną się i upadną. Choćby rozbili przeciwko mnie obozy, nie ulęknie się serce moje, choćby wojna wybuchła przeciw mnie, nawet wtedy będę ufał." Te słowa Dawida, wypowiedziane w najgorszej opresji, są świadectwem faktu, że człowiek żyjący w bliskiej społeczności z Panem może być wolny od strachu, nawet jeśli sytuacja wydaje się bez wyjścia. Niezmącona społeczność z Bogiem daje nam pewność; mamy świadomość bycia w ręku kochającego Ojca. Spojrzenie na Niego, który ma wszelką moc na niebie i na ziemi, który policzył każdy włos na mojej głowie, który zna mnie na wskroś i którego dziecięciem wolno mi być, odbiera mi wszelki strach. Gdy Jezus, stąpając po wodzie, zawołał do siebie Piotra, ten usłuchał bez wahania. Gdy patrzył z ufnością na Pana, niemożliwe stało się możliwym. Dopiero gdy odwrócił oczy i spojrzał na fale, opadła go trwoga. Lecz Pan nie zostawił go samego z jego strachem. Wyciągnął do niego silną dłoń i wybawił go z toni. To wątpliwości Piotra, jego mała wiara sprawiły, że zaczął tonąć. Nie wiemy, dlaczego Piotr, mimo że doświadczył przecież działania Pana, znowu spojrzał na wichurę i fale. Rozumiemy go jednak dobrze. Jakże często doświadczyliśmy wśród trosk i lęków wsparcia i pomocy naszego Boga. Mimo to wciąż na nowo popadamy w sytuacje, w których dajemy zapanować nad sobą lękowi. Zdarzyło się to także Dawidowi. Nic się go nie imało, czuł się pewny i bezpieczny w ręku Boga, aż do chwili..., tak, aż do chwili, gdy jego społeczność z Bogiem została na skutek popełnionego przezeń błędu na krótki czas zerwana. W Psalmie 32 tak nam opowiada o swoim nieszczęściu: "Gdy milczałem, schły kości moje od błagalnego wołania przez cały dzień. Bo we dnie i noce ciążyły na mnie ręka twoja, siła moja zanikła jak podczas upałów letnich." A więc solidna depresja, ze wszelkimi fizjologicznymi skutkamil Jego prześladowcy, jego wrogowie napędzali mu strachu. Nagle nic już nie zostało z owego spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Zawładnął nim lęk. Dawid wiedział, że przyczyną jego lęków jest wina. "Grzech mój wyznałem Tobie i winy mojej nie ukryłem. Rzekłem: Wyznam występki moje Panu; wtedy Ty odpu9ciłeś winę grzechu mego." (Psalm 32) Odpusuczenie win, czyste sumienie w obliczu Boga, ufanie 102 ś 103 KOLEŻEŃSTWO Wychowanie naszych dzieci jest niezwykle pięknym, lecz jednocze~nie także nadzwyczaj trudnym i odpowiedzialnym zadaniem. Przy tym dzieci z upływem czasu podlegają coraz bardziej najróżniejszym wpływom "potajmenych wychowawców". To utrudnia zadanie. Dziecko powinno wyrosnąć na wartościowego człowieka, zdolnego do miłości i tworzenia związków. Pierwszy krok w tym procesie dojrzewania powinien być dokonany w domu rodzinnym. Od Ja do Ty w Jego dobroć, wierno~ć i miłosierdzie są niezbędne, byśmy mogli pozostać wolni od niewoli strachu. Im bardziej dane nam jest zdumiewać się Bożą miłością i wiernością, im lepiej Go poznajemy, przeżywając doświadczenie wiary jako rzeczywistość, tym bardziej czujemy się bezpieczni. Przekonanie, że jest się bezpiecznym w ręku Boga, niweczy lęk egzystencji i pomaga nam także przezwyciężyć różne inne lęki! Życie wolne od strachu nie istnieje. "To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, ja zwyciężyłem świat." (J. 16, 33) U każdego małego dziecka-a niestety u wielu ludzi dorosłych także - "Ja" znajduje się na pierwszym planie. Każdy człowiek jest jednak tak skonstruowany, że potrzebuje pkiegoś "Ty"; dla zachowania zdrowia psychicznego niezbędny mu jest partner. Na początku tym partnerem jest dla dziecka matka, którą ono całkowicie absorbuje. Później krąg ten uzupełniają rodzeństwo i towarzysze zabaw, i dziecko w bolesnym niekiedy dla siebie procesie musi nauczyć się, że nie jest pępkiem świata, wokół którego wszystko się kręci. Dziecko, które ma kilkoro rodzeństwa, z większą łatwością badzie w stanie pogodzić się z tym, że drugi człowiek także ma Jakieś prawa. W dzisiejszych niewielkich rodzinach zanikło w dutym stopniu poczucie współodpowiedzialniści i odpowiedzialności za siębie nawzajem. Często bywa tak, że upragnione, jedyne dziecko staje ię ośrodkiem zainteresowania. Ojciec i matka w przesadny sposób czuwają nad jego zdrowiem i pomyślnością, tak że na skutek tego wydelikacenia zbyt długo trwa ścisły związek z matką, właściwy dla małego dziecka. Przez to dziecko nie może dojrzeć do samodzielności i zaradności, odpowiednleJ dla Jego wieku. To niewłaściwe zachowanie hamuje i deformuje rozwój dziecka. Tacy rodzice w swoim przekonaniu, że chce dobrze, nie potrafią zrozumieć, że swoją nadopiekuńczości szkodzi dziecku. Nie będzie ono miało wiary we własne siły i wyrośnie na egoistę. Nle będzie umiało znaleźć wspólnego języka z rOwnleśnikami, "nie poczuje bluesa". 104 ~' 105 Do naszego człowieczeństwa przynależy rozwinięcie nastawionych na drugiego człowieka związków międzyludżkich: koleżeństwa, przyjaźni, i wreszcie całkowitego oddania się w prawdziwej m iło~ci. Jednakże włamie ten rozwój uniemożliwiają ci rodzice, którzy nie wychowują swojego dziecka ku okazywaniu względów drugiemu człowiekowi i odpowiedzialności wobec niego. Być kolegą, nawiązywać i utrzymywać przyjaźnie-to wymaga ćwiczenia. We współżyciu z przyjacielem czy przyjaciółką dziecko uczy się liczyć z drugim człowiekiem i wychodzić mu naprzeciw, ucześtniczyć w jego zainteresowaniach, stawiać własne życzenia na dalszym planie, udzielać się, dawać coś z siebie bez obawy, że zostanie wyśmiane albo źle zrozumiane. Przez to wzrasta zaufanie i powstaje zdolność do tworzenia więzi z drugim człowiekiem. Dlatego też ważnym dla rodziców celem powinno być nauczenie dziecka życia w społeczności. Rodzina jest tym miejscem, gdzie dzieci mogą się nauczyć dostrzegania potrzeb innych ludzi i odpowiedniego życia w wspólnocie. Pewnego dnia nasza pięcioletnia Bianca wykazała żywe zainteresowanie robieniem na drutach. Wraz z żoną bawiliśmy się py~znle, obserwując jak pewnego popołudnia trzynastoletnia wOwczas Daniela wprowadzała swoją siostrzyczkę w arkana l:tuki trykotarskiej. Bianca podziwiała starszą siostrę, ta zaś z kolei pod wpływem ufności okazywanej jej przez małą rozwijała poczucie odpowiedzialności i uczyła się cierpliwości w obchodzeniu się z bezradną istotką. Jeśli wcześnie nie wdroży się dziecka do zachowań socjalnych, to ucierpi ono w przedszkolu i szkole. Wiele rozpieszczonych dzieci przenosi swój strach z domu do szkoły. To właśnie stroskani rodzice, którzy nie mogą już w szkole czuwać nad dobrem dziecka w tym stopniu, jak to czynili, gdy było w domu, przenoszą na nie ~woJe lęki. Wskutek tego, mając osłabioną wolę, nie może ono sprostać wymaganiom stawianym w procesie nauczania. Coraz częściej napotyka się dziś dzieci mające bardzo nikłe zwlszki z otoczeniem. Nie potrafią one poza rodziną nawiązać kontaktu z kolegami. Winę za to ponoszą z reguły rodzice. Jeśli dziecko nie nauczy się dawać, związki pozostają powierzchowne, przyJatń jest niemożliwa. Brak zainteresowania drugim człowieklem czyni dziecko samotnikiem i sobkiem. Wewnętrzne ubóstwo związków odpycha rówieśników i izoluje dziecko. W związku z rozpieszczonymi dziećmi mówi się dzisiaj często o "zaniedbenlu wśród luksusów". Wysoki standard życiowy naszych cza~bw kryje w sobie więcej niebezpieczeństw, niżbyśmy chcieli przyznać, i ukazuje negatywne zjawiska właśnie w dziedzinie wychowania. Dzieciom oferuje się tak wiele, że pośród tego przesytu nie potrafią się już niczym entuzjazmować i popadają w csłkowitą bierność. "To mi wisi" albo jeszcze gorsze wyrażenia t(r) zwykle jedyny komentarz, jaki słyszą rodzice albo nauczyciele, pdy planują coś szczególnego. Ostatecznie wszystko już widziały, wszystko miały. Dzieci, które nie potrafią się już z niczego naprawdę cieszyć, które nie są zdolne do pielęgnowania przyjatni 1 Tworzenia związków, są biednymi dziećmi i wyrastają na godnych yc~iałowania dorosłych. Ustawmy zatem zwrotnice w domu włagulwle i wystarczająco wcześnie - dla dobra naszych dzieci i społeczeństwa. 106 ~ 107 RATUNKU, MOJE DZIECKO JEST GRUPIE! Gdy przychodziły na świat nasze dzieci, mogłem za każdym razem uczestniczyć w porodzie jako pełen podziwu i zdumienia ojciec. Pamiętam, jak ukradkiem liczyłem paluszki u ich rąk i nóg. Były wszystkie - oto zdrowe dziecko! Jakże szczęśliwe są takie chwile, jak przeogromna wdzięcznośC! Co wyrośnie z tego dziecka? Będę dla niego dobrym ojcem... Nigdy nie mogłem zrozumieć rozczarowania rodziców, że urodziła się "tylko" dziewczynka albo "tylko" chłopiec - zależnie od tego, kogo sobie życzyli. Jako rodzice pochopnie myślimy, że nasze dziecko jest nadzwyczajne czy choćby ładniejsze w porównaniu z innymi niemowlętami. Gdy potomek kończy rok, dumny ojcie powiada: "Nasz Fritz potrafi już bardzo dokładnie układać klocki jeden na drugim. To naprawdę nadzwyczajne! Innym dzieciom w jego wieku jeszcze daleko do tego._." I Mniej lub bardziej świadomie oczekujemy od naszego dziecka, żeby się wyróżniało, miało w szkole najlepsze stopnie, odnosiło sukcesy i zostało szanowanym obywatelem. Bardzo prędko jednak dla większości z nas przychodzi otrzeźwienie, gdy musimy przyjąć do wiadomości, te nasze dziecko jest zupełnie zwyczajne, wręcz przeciętne. Naturalnie nie wszyscy rodzice przeceniają zdolności swojego dziecka. Jednak niemało odczuwa rychło troskę, gdy spostrzega, że ich dziecko jest mało lotne albo pozostaje w tyle. Jak da sobie radę w życiu? Tak czy owak: dlaczego tak bardzo troszczymy się o wyniki szkolne naszych dzieci, o ich zdolności intlelektualne? System wartości dzisiejszego świata W dzisiejszym świecie istnieje opaczna skala wartości: pożądane i o kapitalnym znaczeniu są: uroda, pieniądze czy władza. Niektóre kobiety, gdyby miały wybieraC między urodą a inteligencją, wybrałyby prawdopodobnie urodę. Gdy przed podobną alternatywą postawić mężczyznę, wielu skłania się raczej ku inteligencji. Najchętniej widzielibyśmy się oczywiście pięknymi, inteligentnymi i jeszcze na dodatek bogatymi i wpływowymi. Potrzeby te ukazuje się dzieciom jako absolutnie konieczne i pożądane. Intelektualnie rozbudzone dzieci sią w korzystniejszej niż inne sytuacji. Wydaje się, że rodzice takich dzieci wygrali los na loterii. Lecz tytko bardzo niewielki procent dzieci wstępuje w ślady Einsteina czy - jak Mozart - w wieku ośmiu lat komponuje symfonie. WiększośC naszych dzieci ani nie jest szczególnie Inteligentna, ani nadzwyczaj uzdolniona. To są po prostu dzieci - odczuwające wielką tęsknotę i głębokie pragnienie tego, by je akceptowano takimi, jakie są. Jeśli my, rodzice, orientujemy się według skali wartości tego świata, prowadzi to do zniewolenia, odyż pozostajemy zawsze niezaspokojeni. Głód można zaspokoIC, pragnienie ugasić. Jednakże pragnienie szacunku do siebie samego i poczucia bezpieczeństwa sami nie potrafimy zaspokoić. Rodzice, którzy nie akceptują swojego dziecka takim, jakie ono Jest, będą wciąż przeżywać rozczarowania i kłopoty wychowawcze. Odbije się to przede wszystkim na dzieciach. Gdy kruszeje szacunek dla siebie samego W życiu dziecka mija z reguły pięć albo sześć lat, zanim zauważy ono, że jego przyjaciel jest bardziej inteligentny. Wtedy powstaje niebezpieczeństwo, że jego szacunek dla własnej osoby rozkruszy się kawałek po kawałku. Wymienię tutaj powszednie przykłady. Oto w programie lekcji przychodzi kolej na liczenie w pamięci. Wszystkie dzieci wstają. Ten, kto pierwszy obliczy wynik, może usiąść. Ta "zabawa" powtarza się regularnie. Wkrótce okazuje się, że ostatni zawsze jest Fritz. Rychło dostaje ten etykietkę "głupiego". On jest najgłupszy. Kto jest głupi, uchodzi też za mniej wartościowego. Dziewczynka czyta na głos w klasie bardzo powoli, wodząc palcem wzdłuż linijek tekstu. Szybko zapada twardy wyrok klasy: "Ta to jest głupi." Na zajęciach wychowania fizycznego ma się odbyC mecz piłki nocnej. Wybierane są dwie drużyny. Wciąż maleje liczba niewybranych chłopców. Na końcu zostaje tylko Piotr, sam Jeden. Nikt nie chce go mieć w swojej drużynie. W grze w piłkę nożni jest po prostu niezgułą. Nie potrafi się prawidłowo poruszaC: jest mało wart. 108 ~ 109 ~r .:~ ' Trudno nawet wyobrazić sobie, jakie rany zadają takie przeżycia, jak wielkim mogą być upokorzeniem. Motywacja jako siła napędowa Niemało dzieci bywa zakwalifikowanych jako głupie, mimo że wcale takie nie są. Dziecko niezdyscyplinowane, nie mogące skupić uwagi, często znudzone, a rzadko motywowane - także będzie robiło tylko to, co konieczne i z tego powodu z reguły obracało się w kręgu "minimalistów". Jest zdumiewające, jak motywacja uskrzydla nasze zdolności i poprawia wyniki. Dużo dzieci pisałoby na pewno lepsze sprawdziany, gdyby im stworzo ~o lakąś motywację. Dzieci upośledzone pod względem społecz~ym zapełniają też z reguły w większości szeregi "głupich". To ~rc~:umlałe. Ich rodzice nigdy nie chodzą z nimi na spacer. Ojciec ile objaśnia im nazw roślin ani czegokolwiek innego. Wizyta w X00 jest poza wszelką dyskusją. Matka pracuje. Dziecko często j~(r)t pozostawione samemu sobie i zna tylko najbliższe otoczenie dsmu. Poprzez brak właściwego kontaktu słownego także i słowni(r)two Jest bardzo ubogie. Tym obfitszy jest za to zasób wyzwisk. W domu nie ma zwykle takiego kąta, gdzie dziecko mogłoby w spokoju odrabiać lekcje, nie mówiąc już o tym, by rodzice służyli mu w tym radą i pomocą. Jest znamienne. że większo9Ć dzieci ~ domów dziecka osiąga w szkole bardzo kiepskie wyniki. Są to dzieci z rozbitych rodzin. Pewien mój dobry znajomy, który pracuje w takim domu dziecka nA odpowiedzialnym stanowisku, odpowiedział mi, promieniując radością, że daje kilkorgu dzieciom korepetycje i te udało mu się stworzyć im motywację. Sam był zdumiony, jak bardzo poprawiły ~I~ Ich wyniki w nauce. 110 111 "Głuptak" wyrósł na profesora uniwersytetu Przypominam sobie kapitalną historię pewnego profesora uniwersytetu. Dziwną koleją rzeczy był on w ciągu pierwszych lat nauki zaliczany do najgłupszych uczniów w klasie. Nauczyciel nie ukrywał też swojego zdania o nim i otwarcie piętnował go jako głuptaka. Pewnego dnia na lekcję przyszła odwiedzająca szkołę ważna osobistość. Podczas tej hospitacji nauczyciel znowu nie mógł się powstrzymać od przedstawienia swojego ucznia-a późniejszego profresora-jako tępaka. Po lekcji ważny gość podszedł niepostrzeżenie do obrażonego chłopca i powiedział zachęcająco: "Jestem przekonany, że dasz sobie radę!" Ta postawa pełna wiary w jego możliwości stanowiła dla ucznia tak silną motywację, że zaczął pracować w sposób bardzo zdyscyplinowany. Jego wyniki poprawiły się, a tym samym wzrosła także satysfakcja z nauki i pokonywania zadań. Z nimi jest podobnie: jeśli uprawiamy ogródek bez szczególnej ochoty, to praca wydaje nam się mozolna, uciążliwa i przykra. Gdy jednak zabieramy się do niej z radością, to idzie nam ona znacznie łatwiej. Wiele dzieci jest nie tyle głupich czy leniwych, lecz po prostu brak im motywacji. Rozbite małżeństwo - obcl>~żeniem dla dziecka Oczywiście może istnieć wiele innych powodów, dla których dziecko sprawia wrażenie mało zdolnego. Mylę tu o pewnej dziewczynie, która w ciągu pierwszych lat nauki zaliczała się zawsze do prymusów. Potem jej rodzice rozwiedli się, a ona została przy matce. To nieszczęście dało się dziecku mocno we znaki. Straciła zdolność koncentracji, często była nieobecną myślami, tak że pod względem wyników w nauce spadała coraz niżej i niżej. Inne dźieci po prostu nie potrafią pewnych rzeczy dobrze zrobić. Rachunki i czytanie nie są ich mocną stroną. Lecz także i te dzieci mają jakieś dary i zdolności. Jeśli jednak będziemy je klasyfikować według kategorii myślowych i systemu wartości tego świata, wynosić pod niebiosa inteligencję, uwielbiać urodę, a mniej obdarzonych przez naturę ludzi traktować jako mało wartościo wyoh, to nle wiem, jak wychowamy nasze dzieci na ludzi odpowieclzlalnych, zdolnych do miłości i tworzenia związków. Nasze dzieci petrzebuJ~ poczucia własnej wartości. Nic tak nie wzmacnia tego poczucia, nic tak nie pomnaża sukcesu jak właśnie sukces. Zaufanie i wiara w możliwości dziecka, pozbawiona wszelkiego nacisku, umacnia jego gotowość do nauki. Wiele dzieci jest-chciałbym to powtórzyć raz jeszcze-nie tyle nłuplch, co zniechęconych, pozbawionych zaiteresowania i motywacJl. Dlatego uważam, że najważniejsze jest móc przekazać dziecku biblijne posłanie o Bożej miłości. Jeśli bowiem dziecko wl. I samo doświadcza tego, że jest akceptowane i kochane przez ~wolch rodziców, że Bóg jest dobry i nie pozwoli go skrzywdzić, to mota się ono w tej atmosferze bezpieczeństwa rozwijać, a napotykane trudności nie przypominają nokautu! 112 ~ 113 RATUNKU, MOJE DZIECKO JEST LENIWE! Jak już zauważyliśmy, lenistwo jest często sprzężone z brakiem zainteresowania lub motywacji. Motywacja oznacza tutaj tyle co "pęd do nauki" lub "radość uczenia się". Dlatego pytając o przyczyny lenistwa powinniśmy też zawsze zastanowić się, dlaczego brak motywacji do nauki. Wielu wychowawców sądzi błędnie, że dziecko jest z natury leniwe i powolne. Apatia i brak chęci do nauki są raczej wyrazem leżącego u jego podstaw zakłócenia osobowości. Zdrowa ciekawość Pierwotną przyczynę chęci do nauki najwyraźniej widzimy u małego dziecka: jest ono ciekawe. Dziecko chce wszystko zbadać i zrozumieć, dlatego stawia niezliczoną ilość pytań. Ta zdrowa ciekawość może jednak zostać wcześnie stłumiona, jeśli postawimy dziecku zbyt wysokie wymagania albo - przeciwnie -zaczniemy się bronić przed jego pytaniami, nie odpowiadając na nie. Wzbudzić zainteresowanial Nieustanne napominanie i groźby w celu zdopingowania dziecka do szybszej pracy i większego wysiłku są mało sensowne. Rodzice powinni raczej próbować rozbudzić w dziecku zainteresowania i umocnić jego wiarę we własne siły. Należy stworzyć w domu pogodną atmosferę odprężenia. Jest faktem, że istnieje ścisły związek pomiędzy nastorjem psychicznym a wynikami w nauce. Napięcie psychiczne, lęk, brak zaufania do własnych możliwości blokują tok myślenia dziecka. Negatywna krytyka i pesymistyczne obawy odbierają odwagę i prowadzą do niepowodzenia. Wszelako nic tak nie wzmaga motywacji jak przeżycie sukcesu. Umacnia ono szacunek do samego siebie i pomnaża wiarę we własne siły. Motywacja uskrzydla Nasz syn, "obdarzony" dwiema starszymi siostrami, które znały trudności z nauką tylko ze słyszenia, uderzająco słabo wypadał w matematyce. Zadania domowe odrabiał raczej kiepsko. Jego nieporządny zeszyt do matematyki był wymownym Awladectwem braku zainteresowania przedmiotem. Siostry błysz,;tały, otrzymując dobre stopnie, a nasz "mały" myślał sobie yrnwdopodobnie po cichu, że jest beznadziejnie głupi. Cała ta sprawa wydawała nam się trochę dziwna, gdyż podczas gry w szachy mogliśmy zaobserwować, że nasz syn jak najbardziej ~lyaponuje umiejętnością logicznego myślenia i wyobraźnią. PowAtało przypuszczenie, że jego niepowodzenia mają jakiś związ(r)k z dobrymi wynikami jego sióstr. Dlatego bardzo zachęcaliśmy go do ćwiczeń, pomagaliśmy mu w odrabianiu lekcji w przekonanlu, że w końcu otworzy mu się "klapka w mózgu". Dzięki temu naAZ syn pracował bez wielkiego entuzjazmu, ale jednak podrrla(r)lony na duchu okazywanym mu przez nas zaufaniem. Często nl(r) było mu łatwo. W końcu jednak jego wysiłek został nagrodzony. Pewnego popołudnia przyniósł do domu pierwszą "~zOstkę" z matematyki i na dodatek po raz pierwszy był najlepszy w klasie (w Szwajcarii "szóstka" jest najwyższym stopniem). ien sukces uskrzydlił naszego syna i pozwolił mu się rozluźnić I nabrać pewności siebie, tak że i następną pracę napisał również znakomicie. "Wiesz, tato" -zwierzył mi się, promieniejąc z radości - "przed klasówką pomodliłem się o spokój i dzięki temu bez trudności rc~zwlązałem jedno zadanie po drugim." To przeżycie stanowiło rila niego nie tylko coś, co podniosło go we własnych oczach, lecz (ryto także znacznym umocnieniem wiary. Wartoś ' k c, tors pozostaje c)czywiście są dzieci, które pomimo pilności i wysiłków nie ue~iqflają nadzwyczajnych ocen. Tacy uczniowie mają wyjątkowo dutą potrzebę psychicznego wsparcia. Jeśli młody człowiek słyszy nieustannie: "Ty i tak sobie nie poradzisz, ty tego nie mniesz" - wtedy rezygnuje, staje się leniwy i ociężały. 114 115 Istnieją jednak wartości inne niż oceny w szkole, sukces i prestiż. Dwa przykłady podkreślają to dobitniej niż wiele słów. Przypomnijmy najpierw sprawę Olafa Skrefsruda, słynnego Norwega. Mając szesnaście lat trafił do więzienia za to, że jako członek młodzieżowej bandy brał udział we włamaniu. W czasie odbywania kary uporządkował swoje sprawy z Bogiem. Oprócz tego nauczył się czterech języków. Swoje życie oddał do dyspozycji Boga. Później wyruszył w świat jako posłaniec Bożej miłości. Wyjątkowo uzdolniony lingwistycznie, z czasem opanował 42 języki. Stał się znany dzięki swojej pracy wśród Santalów i dzięki badaniom nad sanskrytem. Gdy pewnego razu przybył do Norwegii, otrzymał od króla zaproszenie na zamek Amalienburg w celu wygłoszenia wykładu. W wielkiej sali zgromadziło się ponad 500 znanych osobistości. Król przedstawił obecnym Skrefsruda, nadmieniając z dumą, że zna on 42 języki. Kiedy podawał tę informację, przez salę przeszedł szmer. Skrefsrud, idąc w kierunku mównicy, ujrzał się w duchu ponownie w więzieniu. To uchroniło go przed pychą. Było dla niego jasne, że tylko dzięki łasce Bożej jego życie stało się wielkim sukcesem. Mając tę świadomość, rozpoczął swoje posłanie tymi słowami: "Wasza Królewska Wysokość, nie jest ważne iloma językami się włada, lecz ważne jest to, by w języku, w którym się mówi, mieć coś do powiedzenia, a mianowicie - słowa wiecznego żywota..." Drugi przykład dotyczy pewnego nadzwyczaj inteligentnego Szkota. Pragnął on zostać misjonarzem, by przekazać innym to, co przeżył i czego do~wiadczył w swoim życiu dzięki Chrystusowi. Zgłosił się więc w pewnym towarzystwie misyjnym. Tam odrzucono jego ofertę, gdyż sądzono, że posiada zbyt mało praktycznych umiejętności. Dlatego ów Szkot, mający z najlepszym wynikiem ukończone wyższe studia, nauczył się jeszcze plecenia koszyków. Później został wysłany do misji na terenie ówczesnego Konga. Krajem tym wstrząsały powstania rebeliantów. Szkocki misjonarz został wzięty do niewoli wraz z innymi misjonarzami. Powstańcy chcieli się zemścić na Amerykanach. Obok Szkota siedział, drżąc, pewien mężczyzna. Był on właśnie Amerykaninem, miał żonę i dzieci. Nie wahając się długo, Szkot podał się za owego Amerykanina i zamiast niego został zabity przez rebeliantów... 116 K(r)tdy człowiek posiada własną osobowość o szczególnym, sobie tylko właściwym kształcie. Tak samo każde dziecko ma dwoje specyficzne uzdolnienia. Nierzadko uczniowie o niższym pr~tlomie inteligencji mają szczególne uzdolnienia manualne, nf~darzone są zdolnościami twórczymi w dziedzinie rzemiosła. ł Inlechęcenie paraliżuje, otucha dopinguje. Jeśli w jakimś ~aepole pracuje się z entuzjazmem, praca przychodzi nam łatwiej! ~~mletajmy o tym - nie ma dzieci leniwych, są tylko obojętne. ~~»itrzymujmy uzdolnienia naszych dzieci i umacniajmy ich wiarę wa własne siły! 117 WYCHOWANIE SEKSUALNE Seksualizm - darem Boga Bóg obdarował nas płcią-nie tylko gwoli rozmnażania się, lecz przede wszystkim także po to, byśmy mogli w sposób fizyczny dać wyraz prawdziwej miłości. Miłość szuka dobra drugiego człowieka! To jest porządek, ustanowiony przez Boga podczas stworzenia. Stworzenie zaś w ocenie samego Stwórcy jest dobre. "I spojrzał Bóg na wszystko, co uczynił, a było to bardzo dobre." (1 Mojż. 1, 31). "Bo wszystko, co stworzył Bóg, jest dobre." (1 Tym. 4, 4) Jeżeli dzisiaj w dziedzinie seksualizmu szczerzy do nas zęby karykatura płci, to jest to skutkiem zakłóconego stosunku człowieka do Stwórcy, a nie żadną formą obmyślonej przez Boga koncepcji płciowości. We wszystkich dziedzinach życia wzywa się nas dziś do ignorowania biblijnych wzorców i wyrzucania za burtę naszego pojęcia o moralności. Wyprzedaż biblijnych wzórców właśnie w dziedzinie seksualizmu jest alarmująca. Zasady wpajane naszym dzieciom za pośrednictwem środków masowego przekazu (telewizja, kasety video, radio, prasa ilustrowana), w szkole, na szkolnym podwórku czy na wakacjach pod namiotem, stoją w coraz bardziej jaskrawej sprzeczności do pojęcia płci, zawartego w Biblii. W niejednej klasie szkolnej zbieranie doświadczeń seksualnych i pysznienie się nimi urosło już do rangi sprawy prestiżowej. Młodzież sądzi, że w ten sposób podnosi swoje poczucie własnej wartości, co jednak jest samooszukiwaniem się. Następuje bowiem coś wręcz przeciwnego. Żyć w takiej sytuacji oznacza dla młodych chrześcijan pozostawanie w polu niesłychanie silnych napięć. Konieczne z jednej strony uświadomienie o niebezpieczeństwie, jakim jest AIDS, okazuje się nieodpowiedzialnym, ponieważ wyrzuca poza nawias właściwą odpowiedzialność i szeroko otwiera drzwi do swobody seksualnej. Wyłączne objaśnienie funkcji seksualnych i pewnych działań prewencyjnych bez umieszczenia ich w kontekście porządku Bożego i odpowiedzialności 118 ludzkiej jest ostatecznie działaniem zbrodniczym, gdyż ludzie, klArzy uprawiają swobodę seksualną, stają się niezdolni do r~~Il~iAc) I nie orientują się już według Bożej skali wartości. Wodczas uroczystości inaugurującej Rok Dziecka w bońskiej Hall Beethovenowskiej pewien czternastolatek wszedł na mównie~ I powiedział, co następuje: "Jestem istotą płciową i chcę tę f~oj, płcfowość wyżyć w całej pełni. Z dorosłymi, z czternastolatkaml, z szesnastolatkami, z osiemnastolatkami, z chłopakami I ~ dziewczynami, z mężczyznami i z kobietami. Wszystko jedno, ~ jakiej płci osobą, wszystko jedno, w jakim wieku. Potrzebuję ~illo·cl więcej niż czegokolwiek innego. Lecz właśnie miłości nie otrzymuję, bo inne rzeczy są rzekomo ważniejsze: szkoła, nauka. sl~dla, zarabianie pieniędzy. Dlaczego nie wolno mi wyżyć się W moich uczuciach? Dlaczego istnieją prawa, zmuszające mnie do iego, bym przez sześć godzin dziennie uczył się jakichś bzdur? plutej tego nie zniosę. Będę się uczył tylko tych rzeczy, których opos elę uczyć. Będę żył tylko tak, jak mi dyktują uczucia. Będę pr(c)bował być istotą wolną, a wy będziecie próbowali mnie zatłuc, wylmlejecie mnie i ogłosicie wariatem, tylko po to, by nie myśleć o wlssnym bankructwie. Nie potrzebuję Was!..." Podczas tej uroczystości był obecny także ówczesny prezydent f~publiki Walter Scheel, pani minister Antje Huber i liczni prominwnc;l federalni. Nie jest mi wiadome, czy podczas tej przemowy naheplkowanej nieprzetrawionymi frazesami emancypacyjnymi najwytsi dostojnicy państwowi i tysięczne zgromadzenie wiercilc~ r~ly na swoich krzesłach. W każdym bądź razie zabrakło m niezbędnej korekty. Zimne deszcze spływają mi po krzyżu, g~ly pomyślę, że coraz więcej dzieci podnosi takie zasady do rana ~yclowej maksymy. Tania wymówka Freuda Do owego przerwania tamy przyczynił się z pewnością wiedeń~kl psychoterapeuta Zagmunt Freud (1856-1939). Jego poglądy oraz bedące dzisiaj w obiegu teorie seksualne stoją w jaskrawej sprzeczności z Biblią, w której Bóg niedwuznacznie mówi - nie po ta, by szykanować człowieka, lecz dla jego dobra: płciowość jest c;lelesnym wyrazem prawdziwej, wiążącej i odpowiedzialnej miło 119 ści i tym samym powinna się zawierać wyłącznie w chronionym obszarze małżeństwa. To dla Freuda i jego uczniów jest rzeczą niemożliwą. Freud wychodzi od twierdzenia, że płciowość można interpretować tylko jako popęd. Według Freuda człowiek musi się w ciągu swego życia uporać z dwoma niezmiennymi popędami: popędem seksualnym i popędem agresji. Te popędy determinują jego zdaniem nasze zachowanie. Kulminacją teorii Freuda jest twierdzenie, że jest szkodliwe, jeśli człowiek nie wyżywa swoich popędów. Teza ta degraduje człowieka do rzędu zwierzęcia. Spełnienie seksualnych pragnień ma wypełnić szczęściem (?) istnienie człowieka. To oczekiwanie nie może być jednak nigdy spełnione poprzez zaspokojenie seksualnych potrzeb! Płciowość człowieka jest czymś o wiele więcej niż regularnie występującym, spontanicznym popędem jak głód i pragnienie. Nawet u zwierząt nie jest wyłącznie tak. Zapewne, niesposób powstrzymać psa, który zwęszy goniącą się sukę. Jednak właśnie eksperymenty robione na zwierzętach wykazują, że samce i samice nie popadają wcale w stan nieznośnego napięcia seksualnego, które musi być natychmiast rozładowane, o ile brak bodtców zewnętrznych. Dzieje się tak również po dłuższym okresie wstrzemięźliwościl Nie istnieje przymus seksualny. Freud i jego zwolennicy znaletli sobie nazbyt tanią wymówkę! Każdy przestępca seksualny mógłby się usprawiedliwiań tym, że po prostu go "naszło". Nie jesteśmy jednak robotami. To grzech niewoli człowieka i może zdegradować go do roli marionetki.Jeśli ktoś hołduje nadmiernemu spożyciu alkoholu i po pijanemu przejedzie młodą matkę z dwojgiem dzieci, jest odpowiedzialny za swój czyn. Oczywiście, po spożyciu alkoholu jest niepoczytalny. Jednak usprawiedliwienie go z tego powodu jest równie tanim chwytem co freudowska teoria popędu. Przed nadmiernym spożyciem alkoholu człowiek ten jak najbardziej panował nad sobą. Wina obciąża go w całej pełni bez żadnych zastrzeżeń i gdybań. Siła przyciągania, jaką mają dla nas sprawy płci, zależy bezpośrednio od naszego myślenia, od tego, jakie znaczenie im przypisujemy, jak funkcjonują one w naszej fantazji i wyobraźni, co czytamy i oglądamy. Błędna skala wartości doprowadziła w naszych czasach do tego, że młode pokolenie zalewa fala 120 lOAw eekeualnych. Ten, kto czyta wydawnictwa pornograficz~~, ogląda filmy naładowane seksem, jest z uwagi na swoje ~Ihlnglcmns uwarunkowania stymulowany seksualnie. ,Irr111 niewłaściwie zaspokajamy nasze potrzeby, prowadzi to do bied(r)eytu I sprowadza szkody. Rosnące użycie idzie ręka w rękę Ie ~mnleJdzanlem się przyjemności. Człowiek musi wskutek tego ~t~l~ wiece) "używać", aby radość od razu nie zniknęła. Prowadzi w oeteteczności do perwersji. ~rewdzlwa tęsknota człowieka, głód i pragnienie sensu i warlol~i, nie zostaje zaspokojona. Spełnienia w najgłębszym sensie t~iyty nie znajdziemy w zaspokajaniu popędu płciowego, lecz jotlym~ w Bogu. Rzeczowa informacja to nie wszystko i~ylenla o procesy i doznania seksualne nurtują także nasze ~~Iwul Jakiekolwiek informacje na ten temat na pewno skądś ~~yeke/ą. Jednakże wychowanie seksualne jest zadaniem rodzi~Aw I ne nfch spoczywa odpowiedzialność. Ani chłopak z sąsied~iwe, ani koledzy szkolni czy szkoła nie są tu właściwymi Itódleml. Wy(r)howanie seksualne jest z pewnością zadaniem trudnym I odpc~wledzialnym, wymagającym od nas, rodziców, wiele mądro~1 I faktu. Dzieci, które zasięgają informacji za plecami rodziców, I*u(r)hej4 nieprzyzwoitych żartów na temat procesów płciowych i f~towsdzą obsceniczne pogawędki, na pewno nie wyrosną na lu~ltl zdolnych do miłości i tworzenia związków, lecz na takich, Irtńrty depczą Boże dzieło stworzenia i dar życia seksualnego. ~Awnl(r)t I w tej dziedzinie przykład rodziców, akceptacja chciane~(r) pr:ez Boga seksualizmu jest najlepszą metodą wychowania ~ak~mnlnego i uświadomienia. ~Ir~czowa informacja i wiedza na temat procesów życia seksuaIhnU~~ nie gwarantują, że nasze dzieci będą miały sumienie wy~~wtrzone na Słowie Bożym. Właściwie uświadomione dzieci, wtrutsjące w prawidłowo funkcjonującej rodzinie, są dziećmi herdtlej chronionymi. Jeśli my sami przyjmujemy płciowość jako rlfir 9o9a, jako obmyślony przez Niego wyraz miłości mężczyzny 1 w~rt~le,ty, to będziemy mogli także naszym dzieciom przekazać to 121 nastawienie, nie wpędzając ich w zahamowania, które w ostatecznym rozrachunku odzierają Boga z czci. "Gdy tylko koleżanki poruszały temat współżycia seksualnego," opowiadała pewna wierząca dziewczyna, niedawna maturzystka-"wycofywałam się, nieśmiała i niepewna. Nie miałam nic, co mogłabym przeciwstawić błędnemu, egoistycznemu nastawieniu wobec seksu, któremu hołdowali moi koledzy w klasie i któremu dawali też wyraz. Nie miałam żadnej "radosnej nowiny", żadnej alternatywy, która oddałaby cześć Bogu, gdyż sama nigdy nie zostałam w sposób właściwy uświadomiona. Znając wyłącznie funkcje biologiczne, miałam tak samo jak oni jednostronne i zniekształcone pojęcie o seksualizmie." Dzieci, które wiedzą, jak wygląda obmyślany przez Boga seksualizm, wiedzą też, że chodzi tu przede wszystkim o coś, czym by się chciało ucieszyć małżonka. Mają one, gdy się porusza temat seksu, wewnętrzną pewność właśnie w chwilach, gdy są konfrontowane z wulgarnością i zniekształceniem seksualizmu (co się często zdarza na szkolnym podwórku), albowiem znają one "lepszą cząstkę"! Dzieci te wiedzą jednak również, dlaczego Bóg umieścił płciowość w chronionej strefie małżeństwa- nie po to, by pozbawić człowieka czegoś pięknego, lecz by go czymś obdarować: harmonijnym seksualizmem miłosnym, ogarniającym całego człowieka, i który z tego względu musi być otoczony atmosferą bezpieczeństwa, pewności, wierności i zaufania. To więcej niż wystarczające powody, by uświadomić nasze dzieci o seksualizmie widzianym w świetle Bożego porządku. Konieczne przygotowanie Jako rodzice powinniśmy być odpowiednio przygotowani. Potrzebne nam będzie zrozumienie ludzkiego ciała (organy płciowe, jajo, sperma, podział komórki itd.). Należy wcześnie zaopatrzyć się w lekturę, podającą te konieczne informacje w czysty sposób. U małych dzieci Wychowanie seksualne trzeba rozpocząć we wczesnym dzieciństwie i kontynuować przez następne lata. Jako rodzice mamy na to 1~-12 lat czasu. Potem jest już za późno. ~yrwwa zostaje postawiona na głowie, jeśli czekamy z uświadorciienl~m do okresu pokwitania i wtedy planujemy "specjalną r~~~nu ~wĄ". Planowane i programowane z góry rozmowy uświadatrrlwi~~;e są z reguły "sterylne". Dziecko przychodzi wszak na ~Wlnl Anko chłopiec lub dziewczynka i z tego względu nie,jest jahim~ neutrum. Nasze dziecko zacznie zatem dość wcześnie pc~/rnnwaC własne ciało i doznawać przyjemności natury seksuall~eJ (wlątące się z tym problemy dotyczące masturbacji poruszyr~y hótnlej). Z całą pewnością nigdy nie jest za wcześnie na I~iwlscfomienie. Nie powinniśmy jednak mówić za wiele, zwracaj~~ tawaflę dziecka na coś, na co samo by nie wpadło. Dlatego ~ reguły najlepszym punktem wyjścia do rozmowy są prośby n It~trrrmacje i pytania dziecka. Jego pytania i uwagi ujawniają W~r~ak J(r)go myśli i wskazują nam, czego dziecko chciałoby się ~nwledzleć. Dlatego pytania dzieci są często najnaturalniejszym ~~nclklem pouczenia. Wedle możliwości powinniśmy odpowiadać na nla w chwili, gdy dziecko przejawia ciekawość, a nie odkładać ~dpowledt na później czy unikać jej, gdyż jest to dla nas r~leprzyJemne. Oczywiście są też takie dzieci, które nigdy nie pr(r)azr~ o informację. Niektóre są zafascynowane procesem roz~hażanla płciowego, inne wcale się nad tą kwestią nie za1~l~nawlaJą. Jeżell Jednak dziecko z pozoru nie wykazuje zainteresowania ~prawa~ml płci, nie powinniśmy z tego powodu oddychać z ulgą i gą~IrlA, że odpowiedzialność została z nas zdjęta. Także i te ri~iml powinniśmy uświadomić stosownie do ich wieku. W przypadi~Gr małych dzieci są to kilkuminutowe informacje, które powinny drłpowadzić dziecko stopniowo do kojarzenia i rozumienia związkr=łw rmtury seksualnej. W wychowaniu seksualnym należy również cm ~łamsgo początku używać prawidłowych wyrażeń, nie owijając w I~rawc~łnę, nie zdrabniając czy stawiając jakieś tabu. Powinniśmy realam używać takich wyrażeń jak członek, pochwa, komórka jajnwn, plemnik - nawet jeśli z początku niezbyt dobrze slę z tym ~~~jairry. Z reguły dzięci jeszcze w wieku przedszkolnym zadają pyt(r)nln w rodzaju: "Skąd się właściwie wziąłem? Jak dostałem się de (ir:ucha mamy? Jak wydostałem się z brzucha mamy?" Na te padAt~wowe pytania powinniśmy odpowiadać, dając objaśnienia t~en~owe, prawidłowe i stosowne do wieku dziecka. 122 123 "Skąd się właściwie wziąłem?" Jedną z możliwych odpowiedzi byłaby np. taka: "Urosłeś w dolnej części mego brzucha (ojciec mówi oczywiście o dolnej części brzucha matki), w takiej specjalnej kieszeni. Mieszkałeś tam przez dziewięć miesięcy, aż urosłeś na tyle duży, że mogłeś się urodzić. Wydostałeś się stamtąd przez otwór pomiędzy moimi nogami (nogami mamy)." "Jak dostałem się do brzucha mamy?" To pytanie jest dla nas często niewygodne, a także trudne. Nie chcemy wszak obudzić w dziecku niezdrowej ciekawości ani niepotrzebnie rozpalać jego wyobraźni, ani też zapoczątkować naszą odpowiedzią niekończącego się łańcucha pytań. "Bóg stworzył ojca i matkę tak, że różnią się między sobą. Ojciec ma komórki nasienne, matka malutkie komórki jajowe. Jeśli nasienie ojca połączy się z jajem matki, powstaje dziecko." "Ojciec ma członka, za pomocą którego składa nasienie w pochwie matki." Ważne jest, by akurat w tym momencie, poruszając temat "seksualnego połączenia", przekazać dziecku, że nie jest to tylko proces "czysto biologiczny", lecz możliwość fizycznego wyrażenia miłości, jaką ojciec czuje dla matki! Jeżeli sami uznamy seksualizm za dar Boga, za obmyślony przez Niego sposób wyrażania miłości między mężczyzną a kobietą, to będziemy mogli pogląd ten przekazać naszym dzieciom, nie powodując u nich zahamowań. Witamina "P" Młody człowiek potrzebuje dla fizycznego rozwoju zdrowego odżywiania. Niezbędne są przy tym różnorakie witaminy, których brak wywołuje negatywne skutki. Nasze dzieci potrzebują też pewnej szczególnej "witaminy", która pozwoli im wyrosnąć na zdolnych do miłości i tworzenia związków mężczyzn i kobiet. Nie mam tu na myśli ani witaminy B, ani witaminy C, lecz "witaminę P" - przykładu, jaki my, rodzice, dajemy naszym dzieciom. Wciąż na nowo zmuszony jestem podkreślać, że my, rodzice, jesteśmy tą księgą, którą czytają dzieci jako pierwszą i którą czytają najstaranniej. Należy o tym także pamiętać z uwagi na wychowanie seksualne. Nie wystarczy przekazać dziecku właściwej wiedzy 124 ite~ltnwe) ne temat funkcjonowania płci. Trzeba do tego dodać ~asae wlssne pozytywne nastawienie do sprawy płci, a także ~rrr.tawę wdzięczności wobec Boga za to, że stworzył nas w spo~~Ir rnuluwny, włączając w to także seksualizm. Tylko wychodząc ~~ IakleJ wewnętrznej postawy i posługując się biblijnymi wzorca~I wartolcl, możemy w sposób odpowiedzialny i wskazujący wlalolw~ drogę podejść do wychowania seksualnego naszych ~~IAt~I. (~yslnlenfe mechanizmu funkcjonowania płci jako procesu ~~yalri biologicznego, bez przekazania dziecku jego głębszego I~srrau I bez uświadomienia mu poczucia odpowiedzialności, jakie ~or~rml w tych sprawach każdy człowiek, byłoby rzeczą tak Iliółknwzroczną, jak wypuszczenie dziecka bez przygotowania na i~~r~łrllwą ulicę wielkiego miasta. Byłoby rzeczą nieodpowiedzialbą rr~Awlć o seksualizmie, nie pokazując, że Bóg obdarzył nas 1Ar ten sposób możliwością fizycznego wyrażenia naszej miłości do ~rarrr'~Imnlionka. Ciało rośnie Wspmmiałem już, że jeszcze przed osiągnięciem przez dziec~9 wl~ku szkolnego powinniśmy odpowiedzieć w sposób rzeczoWt~ ł~rnwldłowy i odpowiadający ich zdolności pojmowania, na J~~lanla "Skąd się wziąłem? Jak dostałem się do brzucha matki? hak wydostałem się z brzucha matki?" NaWlppnle, w miarę upływu czasu, objaśniamy, w jaki sposób I~iw(r)tzc~ne jest nasze ciało. Od chwili urodzenia potrzeba wiele ~a~~, nim z niemowlęcia wyrośnie kobieta lub mężczyzna. Niemowlę jako skończony, doskonały człowiek t~hrrlałbym tutaj wskazać na czteroczęściowy, barwnie ilustroWarry wrtykuł prof. dr. med. Ericha Blechschmidta w chrześcijańsI~irt~ ~rapezynie ilustrowanym "ethos" (marzec-czerwiec 1983), pt. ,,~zlr,oka w łonie matki". Przy pomocy takich ilustracji, fotografii I Ini(r)racJl zawartych w tekście, można dziecku pokazać, w jak ~~ulnwny Aposób Bóg stworzył człowieka. 125 "Bo Ty stworzyłeś nerki moje, ukształtowałeś mnie w łonie matki mojej. Wysławiam Cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś. Cudwone są dzieła twoje, i duszę moją znasz dokładnie." (PS. 139, 13 + 14). Nasze dzieci powinny nauczyć się i dowiedzieć bardzo wcześnie, że już nienarodzone dziecko w łonie matki jest od początku człowiekiem - i to nie tylko z uwagi na swój kod genetyczny, lecz z całej swojej istoty. Straszy wszak nadal w umysłach tak zwane "podstawowe prawo biogenetyczne". Haeckel twierdzi w nim, że człowiek w swoim rozwoju indywidualnym powtarza w skróconej formie całą genezę biologiczną. Tym samym człowiek byłby na początku nieuporządkowaną kupką komórek, aby stopniowo rozwinąć się do postaci ludzkiej. Konsekwencją i ostatecznym wnioskiem takiej filozofii jest oczywiście widzenie w człowieku jedynie zwierzęcia o wyższym stopniu rozwoju, maszyny, którą w razie potrzeby można także wyłączyć. Dotykamy tym samym sprawy o wiele poważniejszej niż tylko zwykła różnica poglądów. Chodzi ni mniej ni więcej tylko o to, by uczynić zbędnym zarówno akt stworzenia, jak i samego Stwórcę. Jeśli przekażemy naszym dzieciom taki błędny pogląd, nie dziwmy się, jeśli przyniesie to fatalne skutki zarówno z uwagi na seksualizm naszych dzieci, jak i na całe ich życie. Ten, kto wie, że jest stworzeniem Bożym, inaczej będzie się posługiwał swoją płciowością i swoim życiem niż ktoś, kto widzi w sobie tylko wysoko rozwinięte zwierzę, i tym samym hołduje swoim popędom bez jakichkolwiek zahamowań. Niejeden młody człowiek usprawiedliwiał się w rozmowie ze mną tym, że jest przecież tylko wyżej rozwiniętym zwierzęciem. Lwa nie pociąga się do odpowiedzialności, jeśli zabije antylopę albo sparzy się z lwicą. Podkreślam raz jeszcze, że my, rodzice, w miarę naszych możliwości, powinniśmy zasięgać informacji. Wychowanie seksualne naszych dzieci nie jest ani sprawą szkoły, ani polityków. Niektórzy politycy i pedagodzy żądają głośno coraz większych swobód prawnych dla dzieci i młodzieży. Twierdzą, że jeśli dzieci nie mogą swobodnie wyżyć swoich popędów seksualnych, szko 1 te Idh peychlce. To jest oczywiście świadome zafałszowanie. ~tlenle fe w rzeczywistości nie wynikają z miłości do dzieci ~ (rcłswl o nle, lecz stanowią demontaż Bożych norm moralnych, r~ jectrc~u:r~~nle mają ułatwić dorosłym seksualne kontakty z dziećf~ii 1 ~cll~owlednie, chroniące dziecko paragrafy są już od dawna ~Aiejetlnemu solą w oku. W twlyzku z tym byłoby dobrze przytoczyć tutaj kilka statystyczftyt~f~ Ilc;tb dotyczących seksualnego wykorzystywania dzieci, łi~hl~wlonych niedawno przez Helmuta Remschmidta w Deuts~ltea Arrteblatt: "(r)cenls sfę, że roczńie w RFN popełnia się 300.000 przestępstw ~eics~cAlnych na dzieciach, w tej liczbie zawiera się 250.000 c~~lewur,t. W raku 1984 statystyka kryminalna, która, jak wiadomo, nie ~j~rjuje wypadków nienotowanych, zarejestrowała 10.589 przy _~h~w wykorzystania seksualnego 13.277 dzieci, w tym ok. 75% C~mrpt. W 80% są to dziewczęta poniżej 14 lat. Według ~erhlnego Biura Kryminalnego spośród wszystkich wykroczeń ;~~ to nadużycia seksualne (§176 kodeksu karnego), 23,9% to ~~~hihlojonlzm (§183), 22,2% - zgwałcenia (§177) i ok. 8% ~~~~nycla seksualne popełniane na podopiecznych (§174) i kazi ~two (§174). ~hcsp~: mieć jasność, kto jest przestępcą, a kto ofiarą w takich yl~Adkach, powinniśmy sięgnąć do badań amerykańskich. im h do 10% wszystkich kobiet podaje, że miało kazirodcze c~~fwladczenia seksualne, trwające przeciętnie od 2 do 3 lat (!). ~~~cra bardziej przerażający jest stosunek przestępcy do tfy W przypadku, gdy przestępstwa dokonano na dziew ~tac~h, 53,1% ofiar należało do rodziny, 32,1% do kręgu łtajc~mych, a 12,3% do nieznajomych. Spośród chłopców 39,5% helet~lo do rodziny, 38,2% do znajomych, 19,8% było nie~~~e/umyml. cery o "złym obcym człowieku" nie da się już utrzymać. ~~rlal~wowy problem tkwi w samych rodzinach, przy czym rola hienp(r)nowanych ojców najwidoczniej dyskontuje wszystko! Nin dziwnego, że wiele dziewcząt ma później zniekształcony ~t·mr msłteństwa i rodziny. ~rewldłowe myślenie zaczyna się od prawidłowego myślenia 126 ~ 127 o Bogu. Musimy wyjaśnić naszym dzieciom, że Bóg jest naszym Stwórcą i że każda cząstka, każdy organ naszego ciała ma swoje przeznaczenie. Do nich należą także organy płciowe. Okres pokwitania W okresie pokwitania organizmy naszych dzieci podlegają znacznym zmianom. Pewne hormony sprawiają, że dziewczętom rosną piersi, u chłopców zapowiada się męski zarost. Ciało rozwija zdolność spłodzenia dziecka. Dziewczęta z reguły dojrzewają wcześniej (od 10 roku życia) niż chłopcy (od 12 roku życia). Miesiączka Zanim u dziewczyny wystąpi pierwsza miesiączka, należy jej wyjaśnić, co oznacza to krwawienie. W Anglii pewna dziewczyna po wystąpieniu pierwszej miesiączki odebrała sobie życie. Sądząc, że jest śmiertelnie chora, ta młoda istota dokonała aktu rozpaczy. Zapewne nie otrzymała ona wcale wychowania seksuaInego i najwidoczniej nie miała w swojej biedzie z kim o tym porozmawiać. Gdy nadejdzie okres pokwitania, nasze "uświadomienie" powinno być już ukończone. Trzeba pokazać dziecku na podstawie szkicu, że w jajnikach znajdują się tysiące komórek jajowych. W ciągu miesiąca z reguły uwalnia się tylko jedna komórka jajowa i rozpoczyna wędrówkę przez jajowód. Miesięczne wydalanie jajeczka przez jajnik nazywamy jajeczkowaniem. Jajowodem komórka jajowa przedostaje się do macicy. Ściana macicy jest dosyć gruba i przeniknięta wieloma naczyniami krwionośnymi. W czasie ciąży macica jest dla rosnącego dziecka bezpiecznym, dobrze wyposażonym schronieniem. Wraz z początkiem ciąży miesiączkowanie ustaje. Jeśli kobieta nie zajdzie w ciążę, to zapas zgromadzony w macicy staje się niepotrzebny. Niezapłodnione jajo, błona śluzowa i krew opuszczają macicę i zostają wydalone przez pochwę. Krwawienie to nazywamy miesiączką, krwawieniem miesiączkowym albo menstruacją. Mia~l4ozka występuje raz na miesiąc i trwa ok. 3-6 dni. Na pr~~fł~tku mota być bardzo nieregularna, może nawet raz czy dwa r~~y CIA wystąpić, chociaż dziewczyna nie jest w ciąży. Z czasem p~Wlrtna clę ona ustalić i występować regularnie co 28 dni. MIA~lączks jest zupełnie naturalnym procesem u dojrzałych rł~iawctąt I kobiet. Mimo to może się zdarzyć; że podczas jej iiwania występują silne skurcze w dolnej partii brzucha. Silne bóle r~r~gą wymagać pomocy farmakologicznej. Poinformujmy naszą ~~rk~ m iesadach utrzymywania higieny, o podpaskach i tamport~~h 1 ~clewczyna powinna w czasie miesiączki podmywać się ~tli~skmtnle w ciągu dnia. Wytrysk nasienia (r)ml~dzy 12 a 15 rokiem życia u większości chłopców występuja irlarwazy wytrysk nasienia. W ten sposób ciało młodego ~~i~wlaka sygnalizuje, że stał się on zdolny do spłodzenia p~łurfjka, Jednocześnie nasz syn powinien wiedzieć, że stanowi to ~11a r~f~po dużą odpowiedzialność, lecz wraz z osiągnięciem riejrrralAci płciowej bynajmniej nie jest jeszcze dojrzały do rrrai~ailntwa. Dzieci, które stosunkowo późno osiągają tę fizyczną d~~p:rrln9ó, mogą cierpieć na kompleks niższości. Tak nie musi My~° i rteba wytłumaczyć chłopcu, że nie wszyscy rosną w tym ~~~~wrn t(r)mpie. Każdy potrzebuje pewnego czasu, by stać się d~~mwłym. Czas ten jest dla niego akurat właściwy. Plarwgzy wytrysk nasienia najczęściej zdarza się podczas snu. ~p~~;yłlczne marzenia senne sprawiają, że członek sztywnieje, po =v~n wyrzuca płyn nasienny. Wytryskowi towarzyszy błogie, ~r~ypmne uczucie. Jeśli rodzice nie przygotują syna na to wydarz(r)nle, prawdopodobnie poczuje się winny. Jak ma wytłuma~~ye, tej jego piżama jest lepka i mokra, gdzie ją ukryć? Trzeba ff nlro wcześniej o tym porozmawiać, powiedzieć mu, że jeśli ~rastĄyl u niego niekontrolowany wytrysk nasienia, powinien wetet, umyć się i przebrać w czystą piżamę. P01'1'10C i«at całkiem normalne, że u naszych dzieci w pewnej chwili 128 129 Samozaspokojenie pojawia się pobudliwość płciowa. Przyjdzie im jednak łatwiej kontrolować swoje seksualne doznania, jeśli nie będą ustawicznie o nich myśleli. Kto wciąż myśli o jedzeniu i plastycznie wyobraża sobie swoją ulubioną potrawę, będzie wiecznie głodny. Stale będzie mu ciekła ślinka, poczuje się zmuszony zaspokoić swoje pragnienie. Ten jednak, kto intensywnie pracuje, często zapomina o głodzie. Myśli, wyobraźnia, wytwory fantazji wywołują uczucia. Uczucia jednak prowadzą do czynów. Czyny powodują powstawanie nawyków. I, Uczucia nie powstają w próżni. Dlatego jest dla młodych ludzi tak ważne, by zajowali się także innymi sprawami. Trzeba stworzyć nastolatkom motywację do takich zajęć-lektu I ry dobrych książek, muzykowania, uprawiania sportu, angażowa nia się w działalność wspólnoty, zainteresowania dla potrzeb innych ludzi. Otwiera się tu dla rodziców szerokie pole do popisu. Smutno jest obserwować tych wielu młodych ludzi, włóczących się gdziekolwiek na swoich motocyklach, przepełnionych nudą, która prowadzi do rozognienia wyobraźni i wytwarzania uczuć, w nie wolę których w ostateczności popadają. My powinniśmy postępo II i wać mądrzej, przekazując naszym dzieciom właściwą "witamiI nę,~. I 130 Nle~ podoba mi się to wyrażenie, gdyż ten, kto się sam ~ś~pokaja, odreagowuje tym samym jakieś wyobrażone marzehl~, rnlekształcające właściwy sens seksualizmu i dlatego rów~t~j~~:e się zawsze zaspokojeniu zastępczemu. Prowadzi to do ~I~t~oklego rozczarowania, do przymusu powtarzania, wzmaga(~la !eJ przyjemności. ~~lmozaspokojenie określa się czasem obcym słowem mastur~sfya (łac. masturbare), co oznacza "zbrukać się", "pozbawić się ~~c~l" Często w związku z tym zjawiskiem mówi się także ~ Onanizmie. Pojęcie to powstało jednak z błędnej interpretacji ~w~mgo biblijnego wydarzenia. Onan, syn Judy, miał według ~f~lwa Starego Testamentu po śmierci swego brata spłodzić dzieci ~ wdowi po nim, gdyż małżeństwo jego brata pozostało bezdziet~~ Onen miał zatem dopełnić obowiązku tzw. małżeństwa z bratowr~, e spłodzone z nią dzieci zostałyby uznane za dzieci jego brata. ~e~ii~akte Onan nie chciał kontynuować linii rodowej swego brata j ~IIAfwgo zawsze, gdy szedł do łoża bratowej, zrzucał swoje na~l~nle na ziemię, by nie przyczynić się do spłodzenia potoms'wr~ swemu bratu. Bogu bardzo się nie spodobało postępowani ~l~t~na I sprawił, że ten umarł (1 Mojż. 38,1-11). Małżeństw l~tstową miało przede wszystkim dopomóc wdowom, by ni it0~tswały bez opieki. Onan zatem nie tyle zaspakajał się sam, ~~dmawiał bratowej dzieci. Dlatego słowo onanizm nie pasuje ~h~~ (r)kreślenie samozaspokojenia. (pod pojęciem masturbacji należy rozumieć pocieranie członka ~~~prc~wadzenie do wytrysku u mężczyzn, a u dziewcząt i kobiet ~Ia~kenle sromu i łechtaczki aż do osiągnięcia szczytowania. ~~Jt~ozaspokojenie jest szeroko rozpowszechnionym nawy Poglądy na ten temat są mocno rozbieżne. Niektórzy ~tłA(r)odzy twierdzą, że dzieci już bardzo wcześnie pocierają ~Y!~J~ penltalia, by w ten sposób osiągnąć przyjemność i radość ~ wl~bnsgo ciała. Nawet wśród chrześcijan jedni twierdzą, że ~a5turbecja jest darem Boga, podczas gdy inni określają ją ~iattem Qrzechu. Biblia w istocie nie mówi bezpośrednio o samo j~~f~nkopenlu. Mimo to nie brak nam jasnych wytycznych. ~lil~lln rozumie grzech jako "ominięcie celu". W starożytnej 131 i Grecji łucznik "grzeszył", jeśli nie trafił strzałą do celu. Boży plan przewiduje, by mąż i żona obdarowywali się wzajemnie. To dotyczy także sfery seksualnej. Współżycie płciowe zostało darowane małżonkom przez Boga po to, by oboje - mężczyzna i kobieta - doznawali radości. Seksualizm w pojęciu Biblii jest zatem cielesnym wyrazem miłości. Toteż jeśli ktoś posługuje się seksualizmem dla samouwielbienia, uprawia zasadniczo ominięcie celu. A zatem według świadectwa Biblii, samozaspokojenie 'I jest grzechem (ominięciem celu). Biblia mówi również jednoznacznie, że każde działanie egoistyczne jest grzechem. Masturbacja jest egocentryczna, nierzadko staje się nawykiem i na dłuższą metę prowadzi do izolacji i koncentracji na sobie samym. Niełatwo zerwać ze złymi nawykami. Nasze grzeszne ciało nie nawraca się przecież. Jeśli odpowiednio karmiłem i ćwiczyłem moje ciało w pewnych czynnościach, to nawet po moim nawróceniu do Jezusa Chrystusa będzie się ono głośno domagało I zaspokojenia swoich potrzeb. To główny powód., dla którego niektórzy chrześcijanie są w pewnych dziedzinach wystawieni na generalny atak pokus, podczas gdy inni prawie wcale nie mają takich trudności. Kto zatem miał zwyczaj oglądać i czytać pornograficzną, brudną literaturę, ten oczywiście i po swoim nawróceniu będzie w tej sferze bardziej zagrożony i będzie miał więcej 'I trudności. Dlatego Biblia mówi: "Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej." (Gal. 5,16). Żądza ciała nie i znika u chrześcijanina. Możemy jednak, postępując według Du ćha, umocnić się tak bardzo, że nie będziemy ulegali żądzy cielesnej! Postępowanie według Ducha oznacza zatem zagłodzenie tej żądzy cielesnej. Kto siebie sam zaspakaja, nigdy nie będzie mógł w tym czasie myśleć o kimś, kogo naprawdę kocha. Gdyż prawdziwa miłość nigdy nie wykorzysta drugiego człowieka ani nie użyje go do samouwielbienia. Dzieci, które nie doświadczają w domu rodzinnym ani miłości, ani poczucia bezpieczeństwa, a więc czują się niezrozumiane albo mają znaczne kłopoty z nauką, masturbują się częściej. Dziecko, które wyobraża sobie, że nikt go nie kocha, chce sobie po prostu samo okazać tę miłość. Młodzi ludzie, nie przygotowani do I życia poprzez biblijne wychowanie i nie wychowani na istoty 132 ~(r)111 do miłości i związku z drugim człowiekiem, cierpią pod fl~~l~klem rzeczywistości i przeżywają frustracje pod wpływem ~Wrow~flo klimatu tego świata. Ucieczka w podniecający świat (j~~orów, pełen iluzji zwróconych ku własnej osobie, narzuca się Widy gema. Kto żyje w takim świecie fantazji, doświadcza na ~i(r)dz~ eamozaspokojenia krótkiego odprężenia, przy czym po~~~buje tego odprężenia coraz częściej i w coraz większym ·It~t~nlu, by nadrobić rozczarowanie i malejącą przyjemność. A alem jak możemy, w tej sytuacji pełnej napięcia, dawać ~f~yklsd naszym dzieciom? Z pewnością nie poprzez opowiadarplfi I~t straszliwych historyjek o szkodliwości masturbacji. Oczywi~f~ nle Jest prawdą, jakoby samozaspokojenie wyczerpywało siły ~f~~nlrmu do tego stopnia, że zabraknie ich w późniejszym życiu. w1~ j~~t także prawdą, jakoby masturbacja powodowała u chłop w "wyczerpywanie się nasienia", a u dziewcząt bezpłodność. h wlec ani chłopcy nie nabawiają się impotencji, ani dziew Rts bezpłodności, a masturbacja ani nie sprowadza "zaniku ~~nlr~ kręgowego", ani też nie powoduje innych chorób. Nie ~wtnnlśmy straszyć naszych dzieci takimi historyjkami. Strach ~i~riy nle jest dobrym środkiem wychowawczym. Osobiste po~l~yuwanie według Ducha, gotowość do zajęcia się z miłością ~ł~~lm człowiekiem (przede wszystkim małżonkiem), gotowość po·więceń i pogodnego podporządkowania się woli Boga, j/U~y tu z całą pewnością jako przykład, najsilniej motywujący ~s~e dzieci do rezygnowania z postawy egocentrycznej i szuka~I~l I~dynle zaspokojenia własnych potrzeb. Dzieci, które wiedzą, ~~ I~r~tez wiarę w Jezusa Chrystusa są akceptowane przez Boga k~mhane przez własnych rodziców, otrzymują dzięki temu ~tc~we poczucie własnej wartości i same nabywają zdolności do j~~Iwclclwej miłości. One mogą sobie pozwolić na rezygnację euuc:entrycznych doznań rozkoszy, aby umocnić w sobie ~~uaabienie, wewnętrzne nastawienie na dobro drugiego czło~/~kw, s nie własnego, słabowitego "ja" Homoseksualizm W npszych czasach coraz głośniej i bardziej arogancko wyposd~ slę twierdzenie, że homoseksualizm jest skłonnością, 133 z którą człowiek przychodzi na świat. Nie ma jednak na to naukowych dowodów. Biblia bardzo wyraźnie twierdzi coś wręcz przeciwnego. Nie chodzi mi tutaj bynajmniej o dyskryminację tej grupy ludzi. Wielu z nas nauczyło się czytać w Biblii coś, czego w niej nie ma, albo wiązać pewne własne wyobrażenia ze słowem Bożym. Zwłaszcza gdy chodzi o pojęcie grzechu, "normalny" człowiek myśli ściśle określonymi kategoriami i ustala pewne hierarchie. Rozróżnia się więc grzechy ciężkie, mniej ważące i niewielkie, jak np. kłamanie w potrzebie czy inne tego rodzaju występki. Do szczególnie ciężkich grzechów kwalifikuje się zboczenia seksualne. D'la wielu homoseksualistów jest wręcz grzechem śmiertelnym. Jeśli zapytamy, co na ten temat mówi Biblia i uczciwie poszukamy odpowiedzi, to rychło zrozumiemy, że trzeba nam zmienić własne wyobrażenia i schematy myślowe. Słowo Boże nie zna bowiem w odniesieniu do grzechów klasyfikacji według ich ciężkości. Biblia nazywa wprawdzie grzech po imieniu, lecz pojęcia takie jak pycha, podejrzliwość, zawiść, chciwość i nienawiść, które już rzadko kiedy kojarzymy ze słowem: grzech, są napiętnowane tak samo jak np. homoseksualizm. Jeśli to sobie dobrze uświadomimy, to nasza postawa wobec homoseksualisty zmieni się radykalnie. Nasza własna rzekoma przyzwoitość zmaleje bowiem do zera. Każdy grzech oddziela od Boga. Niejeden czytając te słowa, poczuje gniew i frustrację. To jednak jest diagnoza Boga, nie moja. Być może będzie tu pomocne poruszenie kilku głównych przyczyn, mogących wywołać u młodych mężczyzn i kobiet homoseksualne zachowania. Proszę przypomnieć sobie w związku z tym, co na początku tej książki napisałem na temat temperamentów. Według mojej oceny wielu homoseksualistów jest melancholikami. Melancholik jest wszak nadzwyczaj wrażliwy, wysoce uzdolniony, lecz introwertyczny i perfekcjonistyczny. Są wśród nich często tzw. "trudne dzieci". Melancholicy często bywają odrzuceni przez jedno z rodziców albo rodzeństwo. To budzi uczucie nienawiści. A przecież nieprzejednana postawa blokuje nas. ~itl~cl, które odebrały niedbałe wychowanie albo były zanadto I~łrtaarczane, albo też zetknęły się z odrzuceniem, łatwo 1·IIrUup się w homoseksualny sposób życia. Jeśli dziecko ·elya odtrącone, gdyż rodzice zamiast dziewczynki chcieli llyn n I z tego powodu traktują swoją córkę, jakby była synem, ·ĄU« rodzaju odrzucenie może doprowadzić dziewczynę do ~~~, t~ sama siebie zaneguje i nie będzie potrafiła zaakcepW~d własnej płci. Będzie naśladowała płeć przeciwną. Dlatego ~1 Iwk ważną rzeczą, by nasze dzieci były przez nas akcepW~r~(r) takimi, jakie są, aby mogły same siebie zaakceptować ktml, Jakimi Bóg je stworzył. Po to, byśmy mogli stać się ~Ulriyml do miłości, musimy akceptować samych siebie i odIłIwaC wdzięczność wobec Boga. ~larlanla wykazały także, że dzieci zaborczych, władczych ~·ak i obojętnych czy nawet wrogich ojców najprędzej zostają t'p1m··ksualistami. WIa~l~:zy i gwałtowny ojciec z kolei także może zmusić dziecko 1 przyJęcia homoseksualnego sposobu życia. Nlamało chłopców zostaje uwiedzionych przez starszych chłopIw I mężczyzn, którzy zaprzyjaźnili się z nimi z powodów Iksualnych. Nadużycie seksualne w dziecir5stwie wyrządza wie~tkAd. Jeśli dziecko zostaje uwiedzione przed okresem pokwi~ia, a Jego seksualizm skierowany na niewłaściwe tory, to IT(r)~(r)ksualizm przechodzi w nawyk. ~U~mowy z homoseksualistami wykazały, że bardzo wcześnie ~~~II dojrzewać i masturbować się. W owym okresie chłopcy ~Jb wszak głównie przyjaciół tej samej płci. Ciekawość i zainte~~w~tnfe mogą wtedy prowadzić do homoseksualnych eksperyeftlAw. Istnieją uzasadnione wskazówki na to, że wielu homose~łlWllatów bardzo wcześnie zaczęło uprawiać samozaspokajanie Je v:yniło to coraz częściej. Najwidoczniej jest to decydujący amant w rozwoju przeciwnej naturze skłonności płciowej. Kto fj~tu uprawia masturbację, łatwo będzie kojarzył w swoich t(r)rc~sch myślowych rozkosz seksualną z organami płciowymi, (~kxe odrzucał normalne skłonności seksualne i wyrabiał ~t~ble pozytywny stosunek do homoseksualizmu. ~tilopcy, odznaczający się bardziej miękkimi, kobiecymi rysami aury, kształtami ciała i cechami charakteru, bywają nierzadko 134 ~ 135 wyśmiewani i muszą znosić drwiny. Dziecko w ten sposób odtrącone popadnie rzecz jasna w rezygnację i zacznie nienawidzieć samego siebie. Jeśli chłopiec jest omijany przez swoich kolegów, odtrącony przez ojca czy zgoła wyśmiany przez niego jako "baba", to wskutek rezygnacji może nawet podkreślać pewne swoje kobiece właściwości. Oczywiście istnieje wiele innych możliwości, które ułatwiają ukształtowanie się u naszych dzieci homoseksualnych skłonności. Zachowania homoseksualne nie dziedziczy się więc. Jest ono raczej zaćhowaniem wyuczonym, nabytym. Im bardziej nasze dzieci będą wystawione na działanie homoseksualnych wzorców, tym większe będzie prawdopodobieństwo, że później zaczną żyć według tych wzorców. Najlepszą ochronę daje także w tym wypadku prawidłowo funkcjonująca rodzina, w której mąż i żona się kochają. Jeśli ojciec zdaje sobie sprawę z własnej odpowiedzialności głowy rodziny i kocha swą żonę i dzieci, to dziecko będzie się rozwijało normalnie także pod względem seksualnym. W zakres naszej odpowiedzialności wchodzi naturalnie nie tylko wychowanie według Biblii i uświadomienie seksualne; powinniśmy także w miarę możliwości chronić dzieci przed złymi wpływami. Jako rodzice powinniśmy wiedzieć, gdzie i z kim przebywają nasze dzieci. Często rodzice skarżą się, że ich dziecko nagle zaczyna cierpieć na zaburzenia psychiczne, moczyć się w nocy czy w ogóle dziwnie się zachowywać. Pogarszają się wyniki w nauce, dziecko nie potrafi się skupić, popada w depresję. Nierzadko okazuje się, że dziecko zostało wykorzystane seksualnie. Przychodzi mi tu na myśl chłopiec, który został w ten sposób wykorzystany przez swojego nauczyciela gry na flecie. Dziecko zataiło to okropne przeżycie i usiłowało o nim zapomnieć: To może sprowadzić głęboko sięgające skutki, a jednym z nich byłoby powstanie skłonności seksualnej do własnej płci. Choroby weneryczne Bóg wyraźnie mówi nam w swoim Słowie, że współżycie płciowe powinno być chronione w obrębie małżeństwa, a stosunki przedmałżeńskie są grzechem. Przykazania Boże nigdy nie są 136 ~~ylrrln~. Nle pragnie On nam ani odebrać radości, ani odmówić ~~~~awcpnla prawdziwych potrzeb. Przyrost zachorowań na cif(r)by weneryczne-i to pomimo ogromnych postępów w medy ~i~le /est między innymi rezultatem tzw. rewolucji seksualnej. j~y~ln łrez Boga zawsze prowadzi w mrok i bardzo wyraźnie ira~ry nam swoje prawdziwe, nieupiększone oblicze. Tym rrf~l~l niezrozumiałe jest; że wielu naszych współczesnych ~iftilenlm się z politowaniem na myśl o biblijnych wzorcach l~Iny~;h, rozpowszechnia zakłamane rady i woła o więcej cbr~~ly w dziedzinie seksu. Nie zmienia to faktu, że jak przed trrk i obecnie choroby weneryczne przenoszą się z jednej i~lły ria drugą drogą płciową. Chorobą tą nie można się zarazić 1r i~~~ urypą. Najbardziej niebezpieczne choroby weneryczne to: iii~= ~ ~~~tączka (tryper), herpes i, z określonego punktu widzen~H~H AIDS. ~~· in·mwanie na syfilis powoduje zaatakowanie różnych tka_=wliiszcza tkanki kostnej, wątroby, serca, oczu, rdzenia ~g·iwcqo i mózg. W zaawansowanym stadium mogą występoł~ ~~;łtorzenia serca, uszkodzenia mózgu, ślepota i paraliż. ~··· ~~tkach choroby tworzą się rany na wargach, w jamie ustnej ~r r~~ uonltaliach. Później występują owrzodzenia i wypadanie ń~~~w Człowiek zainfekowany syfilisem przenosi podczas i~f~łiły:ic~ swoją chorobę na partnera. Dzieci urodzone przez fęorr~ matki naznaczone są najcięższymi wadami rozwojowy ~~wl,c:ke (tryper) ~01e"n.lr~ staje się widoczna po 2-10 dniach. U mężczyzn dawanie moczu staje się bardzo bolesne, a z członka wydziela łgpny wysięk. U kobiet z początku oznaki choroby są prawie ~~at~watalne. Dlatego rzeżączka jest szczególnie niebezpiecz ll rnr(r)tonej kobiety drobnoustroje rozwijają się w obrębie yji~i macicy. Skutkiem jest wydzielanie gęstych ropnych upła~w Mote również powstać zapalenie w obrębie miednicy. 137 Zapalenie takie można wprawdzie wyleczyć, lecz często pozostawia ono zrosty tkankowe w jajowodach, co może spowodować niepłodność. Dzieci zarażonych matek dawniej rodziły się często niewidome. 3. Herpes Choroba weneryczna herpes simplex 2 jest nieuleczalna. Już w roku 1982 magazyn "Spiegel" zamieścił-utrzymany naturalnie w charakterystycznym dla tego tygodnika, sensacyjnym tonie - artykuł pt. "Herpes: oto, co nas czeka." Herpes genitalis jest chorobą wirusową. Niepokojące jest tutaj to, co straszy także w wypadku AIDS: kto raz się zaraził wirusem, już się go nie pozbędzie. Ludzie chorzy na herpes simplex 2 cierpią na wciąż odnawiającą się, zaraźliwą, pęcherzykowatą opryszczkę. Noworodki bywają jeszcze bardziej poszkodowane. Niestety jest faktem, że połowa spośród dzieci, które przeszły przez zainfekowane drogi rodne matki, zostaje zarażona. Jedna czwarta tych dzieci umiera albo doznaje uszkodzeń mózgu Istnieją także przypuszczenia, że wirus ten prowadzi do zachorowań na raka macicy. Herpes simplex 2 czy herpes genitalis przenosi się również wyłącznie drogą płciową. Liczba zachorowań w ostatnich latach wzrosła skokowo. Tylko w Ameryce ponad 10% ludności zaraziło się już wirusem herpes simplex 2. 4. AIDS W przypadku AIDS (skrót od: Aquired Immuno-Deficiency Syndrom) mamy do czynienia z chorobą wirusową. Wirus atakuje system odpornościowy organizmu, wskutek czego traci on swoja zdolność zwalczania drobnoustrojów chorobotwórczych. AIDS stanowi więc nabyty brak odporności. Z początku sądzono, ża AIDS występuje tylko w środowisku homoseksualistów, wkrótce jednak trzeba było skorygować ten błędny pogląd. Obecnie tą jak dotąd nieuleczalną chorobą zagrożone jest całe społeczeństwo Na początku twierdzono także, że tylko 10% zarażonych wirusem zachoruje na AIDS. Lecz i ta informacja okazała się niesprawdzonym twierdzeniem. Musimy raczej wychodzić z założenia, że y n~łowtek, zainfekowany przez wirus HIV-3, zachoruje na I marze. ~sf~~~ rlługoŚĆ okresu inkubacji AIDS była przez naukowców llc~krofnl(r) korygowana. Rzeczowa informacja jest z pewnością Ir~~c~ ~r~trzebna i pożądana. Dlatego nieuzasadnione twierdzei lcfyirm Informacje są nieodpowiedzialne. ~r~wnl~t I ta niesamowita choroba jest przenoszona głównie na ~~e pfclowej. Do tego dochodzi przenoszenie przez zamianę ~ykawak u narkomanów. ~ywl·cle zdarza się także, że ofiarą zarażenia pada osoba, IclcireJ dokonano transfuzji krwi zawierającej wirus HIV. W nie~~wl~dnlch warunkach także personel medyczny zostaje zara~y IH~rza się także, że chorzy na AIDS w swojej rozpaczy jetlrmnls zarażają innych. Czytałem kiedyś o pewnym chorym All n~, który w czasie jazdy pociągiem zagroził współpasażero ~ dm ugryzie, jeżeli ten natychmiast nie da mu pieniędzy. To ~ itr nbna część tego, co nas jeszcze może czekać. ~ ~crylaJ strony, nie można się zarazić AIDS, tak jak zaraża się f~ą Wirusy AIDS mogą być przenoszone we krwi, spermie czy ~rtiellnlu pochwowej, w mniejszych ilościach wykazano także ~1~(r)iC wirusa we łzach i ślinie. Zafałszowania ~~t~f~yĄca jest broszura na temat AIDS wydana przez Szwajcaj~ Wydawnictwo Młodzieżowe SJW, pt. "Przecież nie ja!", ~r~rla obecnie w szkołach dla informacji o AIDS. Autorzy ~~ywaj~ rzeczowej informacji o AIDS, by w ten sposób, g~~~ drogą, wyrazić bez ogródek swój pogląd na nieograniczo~ł~ec~wanle seksualizmu. Przed wprowadzeniem akcji uświahiapc;ej na temat AIDS nie było to takie proste. Nauczyciel ~1e1 yc~siadać szczególne kwalifikacje, by móc udzielać w szkoWy~hnwania seksualnego. Na dodatek należało uprzednio hic~rrtigwać o tym rodziców. Icrjr~wnlcy o sprawę tzw. wolności seksualnej mogą obecnie, I in~ykrywką akcji uświadamiającej o AIDS, udzielać swoich #arrmoych porad. Broszura ta jest niczym innym, jak zachęca r~fadych ludzi, by "tego" spróbowali. Opisuje się przy tym 138 ~ 139 w sposób dodatni różne praktyki seksualne, począwszy od mastui rbacji, a na stosunku analnym skończywszy. Strach przed pierw szym stosunkiem przedmałżeńskim zostaje w sposób wyrafino wany zmniejszony przez zamieszczenie relacji opisującej takie doznania. Najważniejszą zaś rzeczą jest to, by młody człowiek nosił przy sobie zawsze prezerwatywę, której użycie zostaje tei szczegółowo opisane i zilustrowane. Abstrahując już od tego, że prezerwatywa też nie daje absolutnej ochrony przed zarażeniem, informacja taka jest po prostu nawoływaniem do cudzołóstwa. Ani jednego słowa o tym, jak ważny jest dla współżycia płciowego chroniący obszar małżeństwa, jak odpowiedzialną rzeczą jest miłość i wierność. Ani słowa o tym, że miłość chce zawsze dobra drugiego człowieka. Nic dziwnego, że autorzy ukazują jedynio życie w komunie mieszkalnej. Rodzina jest dla nich najwidoczniej rzeczą przestarzałą~i mało interesującą. Skąd ci ludzie bior0 prawo zachwalania takiego zakłamanego seksualizmu? W heskim podręczniku dla nauczycieli z roku 1977 H. J. Gamm pisze, co następuje: "Potrzebujemy stymulacji płciowej uczniów, by przeprowadzić restrukturyzację socjalistyczną społeczeństwa 140 f~~P~ fAdykefnie posłuszeństwo dzieci wobec autorytetu rodziWi~c~~nl(r) z miłością dzieci wobec rodziców." Były sekretarz e~~lny KPZR, Breżniew, powiedział w dniu 22 kwietnia 1970, ~~JI ~~tneJ rocznicy urodzin Lenina: "Tam na zachodzie rośnie Jf~~na lila przestępczości, działają ciemne wiry narkomanii, ~e~synych uczuć i okaleczonych dusz. Już tylko upadek ~~~~rrw na zachodzie przyniesie ze sobą triumf komunizmu." ~p wl~le demoralizacji naród jest w stanie znieść? Czy ~iw~~ wiedzą, że 1% zaangażowanych osiąga więcej niż 99% j~inynłt? Jako rodzice, nie powinniśmy patrzeć bezczynnie, n~srym dzieciom zachwala się zakłamany seksualizm. Po~i~fny porozmawiać z nauczycielem naszych dzieci i poprosić Iimn~rcJę na temat planowanego w szkole uświadamienia iittalr~~Qo w związku z AIDS. Powinniśmy namówić do działania f~h rodziców. Nie wszyscy nauczyciele są uszczęśliwieni tym ~1~~la~~laniem i informacjami na temat seksualizmu, które mają ~f~~~ywać w związku z AIDS. Trzeba poprzeć tych nauczycieli i~~~i~~~llwić "fałszerzom" bezkarne uprawianie ich rzemiosła. Jest dla nas szansą nawrócenia się i przekazania naszym 1~1(r)m prawdziwych wartości. Wykorzystajmy ją! 141 GDY PTAKI UCZAI SIĘ LATAĆ... Odcięcie pępowiny I~I Dziecko w łonie matki jest zaopatrywane przez pępowinę we wszystko, co mu potrzebne do życia. Z chwilą gdy ujrzy światło dzienne, pępowinę należy odciąć. To, co przedtem chroniło życie, I' I teraz m u zag raża. Niemowlę pod każdym względem jest zależne od rodziców. Jest 'III zupełnie bezradne. W miarę upływu lat dorastający człowiek ill nabiera coraz większej samodzielności. Żąda większej swobody, chce sam decydować o sobie i dowieść, że nie jest już dzieckiem. To pragnienie jest całkiem naturalne i powinno być z uznaniem powitane przez rodziców. Tu jednak jest potrzebne przewodnict 'I wo. Inna rzecz, że młody człowiek zacznie się buntować, jeśli będzie się go zbytnio prowadzić na pasku. Sprawa wolności Człowiek nie może żyć bez jakichkolwiek powiązań. Udzielanie całkowitej swobody w tym sensie, by pozwalać naszym dorastającym dzieciom robić to, co im akurat sprawia przyjemność, bez jakichkolwiek obowiązków i odpowiedzialności, jest rzeczą nieodpowiedzialną. Nie istnieje absolutna wolność, także w świecie dorosłych. Zawsze dzieje się to kosztem innych. Tak więc i w procesie wyzwalania się spod rodzicielskiej opieki trzeba zakreślić rozsądne granice. Pozwolić odejść dzieciom Oderwanie się dziecka od rodziców, "odcięcie pępowiny", jest decydującym krokiem w procesie wychowania. Rodzice, którzy przywiązują do siebie dziecko i nie chcą go puścić, blokują mu drogę życiową, czynią je niezdolnym do tworzenia związków i do miłości. Jednak wypuszczenie dziecka spod opieki nie jest rzeczą prostą. My, rodzice, powinniśmy się wcześniej do tego przygotować. Celem naszego wychowania powinno być usamodzielnienie r~uarych dzieci, ich myślenia i działania, nauczenia ich odpowiedzl~lności wobec Boga i bliźnich, pokazanie im sensu i celu życia. ~awaze jednak powinniśmy mieć świadomość tego, że dzieci (r)stały nam tylko powierzone na pewien czas. Gdy "nauczą się I~ł~ć", musimy w najgłębszych warstawach naszej psychiki ~(r)twolić im odejść. Nasze dzieci już jako mali obywatele tej ziemi powinny mieć prawa i obowiązki. Gdy będą starsze, prawa te zostaną rozszerzołłl~, Maślę tu np. o kieszonkowym czy o tym, ie 17-latek nie musi (r)ezywiście wracać do domu na godzinę 20-tą. Jednocześnie rosną lt~kte obowiązki, rośnie zakres odpowiedzialności. Młody człowiek musi nauczyć się gospodarować swoimi praktyk~nckimi zarobkami, a sądzę, że powinien stosownie do wysokośal swojego wynagrodzenia - uczestniczyć w kosztach utrzymania r(r)dzlny. Jeśli będzie miał do dyspozycji zbyt wiele pieniędzy, to pAtniej w małżeństwie z trudem zmieści się w o wiele mniejszej 142 ~ 143 Wielkie zmiany sumie kieszonkowego i będzie okazywał zbyt małe zrozumieniE dla owej mnogości wydatków, koniecznych dla utrzymania rodzi ny. Wyświadczamy naszym synom i córkom złą przysługę, jeśli stale pomagamy im finansowo tylko dlatego, że przekroczyli swój miesięczny budżet. Jedna z naszych córek, przebywająca gwoli wykształcenia stalo poza domem, stwierdziła nagle, jak drogie jest właściwie życie Stale miała "odpływ" w kasie. Rodzicom grozi wtedy pokuss finansowego dopomagania. W takiej sytuacji młodzi ludzie nici nauczą się jednak nigdy unikać niepotrzebnych wydatków. tła dorsstania jest dla młodych ludzi wielkim wyzwaniem. ~ny (IzJologiczne i rozpoczęcie życia zawodowego stanowią ~Hrrkle clĄcle w dotychczasowym życiu. Czas ten jest także dla ~j, iaclxlców, niełatwą przeszkodą do pokonania. Zmiany nastrow f~~wtyc:h pociech mogą nam nieźle dokuczyć. Niezadowolenie, ~If~i~h~c~nle i agresywność zakłócają dotychczasowe harmonijI wspAltycie. Nie możemy dać się sprowokować! Pamiętajmy Jy~r~, !~ ten czas przeminie. "Pisklę" usiłuje wydobyć się ze Ir~mpkl", Zachowajmy spokój i luz, nawet jeśli ustawicznie f~all~mu/e się naszą pozycję. Hl~eł~ty, wielu rodziców popada w rezygnację lub reaguje ~logllwo(r)ciami psychosomatycznymi, gdy dzieci odrywają się od ~lti~~ ~crdzlnnego. Pamiętajmy jednak o jednym: kto przywiązuje I ~l~tn(r) dzieci, ten je z pewnością utraci. Wyrwą się "spod ~~~~" przy pierwszej lepszej okazji. Jakże smutne jest, gdy j~towadzeniu się dziecka z domu towarzyszy atmosfera nie~dy I kłótni. Przecież to nie jest konieczne. Okażmy naszemu ~~i~kn zrozumienie i pamiętajmy o tym, że w tym okresie ~~~rltmJ cierpi ono z powodu siebie samego. Młody człowiek ~~ku ram sobie gra na nerwach. ł;~łlł(r)Glecle pępowiny" jest zawsze bolesne. Jeżeli rodzice ~~fl~, by dzieci osiągnęły to, czego im samym życie odmówiło, ~~~Iqtyą ich barki zbyt wielkim brzemieniem, gdyż jest to ,~~r~l~ w ostateczności egoistyczne, nie uwzględniające dobra ł~~~k~, ppo procesu dojrzewania. Niewłaściwa opiekuńczość (~~al~n ~,, którzy uważają, że w nagrodę za ich troskę i pracę dla i~E~l mluzy im się prawo do dalszego opiekowania się nimi, i~rjl~rrls Ich, rozpieszczania i przewodzenia im, mają błędną ~I~ wertoAci i usiłują osiągnąć zaspokojenie zastępcze. Myślę p~wn(r)J matce, mieszkającej razem z 20-letnią córką. Matka za ~~y orne nfe chciała stracić córki, która była dla niej wszystkim. ly t~ (r)hcleła się spotkać z przyjaciółmi, matka za każdym razem ~~r~w~l~ dolegliwościami sercowymi i kładła się do łóżka. 144 ~ 145 W końcu córka zaniechała wizyt u przyjaciół i zaniedbała w ogóle kontakty z innymi młodymi ludźmi. Powstrzymywał ją strach i nieczyste sumienie, gdyż matka, przy każdej próbie córki wyrwania się z domu i opuszczenia czterech ścian dla towarzystwa równieśników, reagowała niezwykle ciężkimi dolegliwościami sercowymi. Z jednej strony dokuczały młodej kobiecie wyrzuty sumienia Sądziła, że to ona jest powodem złego stanu zdrowia matki Z drugiej strony rosła w niej nienawiść do matki. Życie, jakie chciałaby prowadzić, istniało tylko w jej wyobraźni. W głębi duszy córka obwiniała matkę o to, że zamyka jej drogę do szczęśliwego życia. Coraz częściej cierpiała na bezsenność, brak apetytu i ogólnie rzecz biorąc miała wszelkie oznaki głębokiej depresji Czuła się wyczerpana i nie była w stanie należycie wykonywat; swojej pracy. W ten sposób obydwie, matka i córka, czuły sif, nieszczęśliwe. Matka chciała za wszelką cenę przywiązać córkę. mieć ją tylko dla siebie. W rzeczywistości utraciła w ten sposób własne dziecko i na dodatek zamknęła mu drogę do szczęśliwego życia. "Przecięcie pępowiny" jest bolesne, lecz jeśli nie nastąpi we właściwym czasie... Pewien dość dobrze mi znany młody człowiek ożenił się. Jeg« żona była dość silnie związana ze swoją matką. Na nieszczęście, ta ostatnia mieszkała w tym samym domu. Młoda kobieta przeby wała więcej ze swoją matką niż ze swoim mężem. Jej matka ni~~ "przecięła pępowiny", a córka nie pojęła, że powinna opuści< rodziców, by żyć ze swoim mężem. Sytuacja, w jakiej znalazło sir; to młode małżeństwo, stawała się coraz bardziej napięta. Mą~ dusił w sobie urazę i w końcu zrezygnował. Po kilku latach małżeństwa zmarł na raka (nie chcę tu oczywiście sugerować, ż~~ choroba nowotworowa była bezpośrednio skutkiem tej niedobrej sytuacj i). Przy okazji seminarium na temat stanów depresyjnych przegro wadziłem rozmowę z pewnym czterdziestoletnim mężczyzną Jego powierzchowność i sposób bycia wydawały się zupełnio 146 ~inialna Wyrażał się jasno i rozsądnie. Mimo to naznaczony był ·j~wrlĄt~~nym niepokojem. Opowiedział mi pokrótce historię Ij~f~~rr tytla. W wieku 40 lat mieszkał wciąż z matką. Potrafiła ona ~yWI~~aC go do siebie. Należał do niej teraz i miał należeć r~ ~~~y~rlo9ci. Wierzyła, że jej życie bez niego nie ma sensu i ~Iał~Un t·od każdym względem trzymała nad nim kuratelę. Żadna l~i~in nie znalazła łaski w jej oczach. Każda przyjaźń była j~ft~~~nni w zarodku. Im dłużej trwał ten nienormalny związek, tym t~t~ny mężczyzna dostrzegał, że matka niszczy jego życie. kłak(r)walo mu najwidoczniej sił, by się wyłamać i uregulować tę t~W~ otwarcie i z miłością. Wewnętrzne rozgoryczenie, rosnąca ·~ia~swtAĆ do matki, która przecież czyniła wszystko "dla jego fkt~", wytrącała go z równowagi psychicznej. Stał się niespokoj rlFrwowy, cierpiał na zaburzenia snu, dolegliwości żołądkowe ~rl glęboko nieszczęśliwy. N~ tv~;h przykładach chciałem pokazać z całą wyrazistością, jak ~~~!~~~ pst, byśmy we właściwym momencie przecięli pępowinę i1=i~ i~lskiej kurateli. Dla rodziców, którzy w swoich dzieciach Ij~id~~ li e9C i cel swojego życia, ten proces wyzwalania się dziecka t I~~m~marem. Grunt usuwa się im spod nóg. Obawiają się, że 1~~~·~ =,l~ niepotrzebni, że przestaną mieć znaczenie dla kogokol I)~I~t~ t~lo tak myśli, siłą rzeczy będzie poszkodowany. Jego Wił, . F·ly nie są zaspokajane. Dlatego szuka jakiejkolwiek formy jj~~j~~,W/enia zastępczego. Takie niewłaściwe zaspokojenie pro ~j~~ł= r jednak do jeszcze większego niedosytu. W ten sposób nie t~~~m~my naszym dzieciom, a sobie samym zamkniemy drogę ~(r)wego, produktywnego okresu naszego życia. ~~ I~werunkowania zdrowego procesu wyzwalania ~~ikiEa eą najlepsze warunki dla zdrowego procesu wyzwalania l~~ ,Itiacl? Dziecko potrzebuje mocnego zakorzenienia się w ro Itttc~ poczucia bezpieczeństwa i miłości. Z czasem jednak Wianu się także nauczyć "latać", co oznacza stopniowe przej ~ewanie odpowiedzialności za siebie w nieustającym procesie ~uji r~lwania. Wv~:t~owanie biblijne oznacza akceptację naszych dzieci, unika~!i~ rmAwno rozpieszczania jak odtrącania, obciążania nadmia 147 ri ~r rem wymagań czy upokorzenia. Wciąż na nowo zwracałem na t.· uwagę w poprzednich rozdziałach. Dzieci, które przez całe lat; 'll doświadczają miłości swoich rodziców, rozwijają w sobie poczu cie przynależności do rodziny i chcą też nadal z nią współpraca wać. Przynależność do rodziny oznacza wspólne radości, lecr i także wspólne cierpienia i wspólne pokonywanie trudności. j Myślą cofam się do okresu, gdy Bianca, nasza najmłods~n córka, jako niemowlę całymi tygodniami przebywała w szpitala w specjalnym aparacie ortopedycznym. Jakże wiele takich prze żyć prowadziło do tego, że jako rodzina dzieliliśmy rado~~ ~ i smutki, modliliśmy się razem i wciąż na nowo doświadczaliśn~v Bożej dobroci. Dzieci, które w rodzinie traktuje się poważnn= i szanuje je, biorą też na siebie odpowiedzialność. Gdy jednak dziecko doświadcza odtrącenia, wtedy wyłącza sn: ze wspólnoty, przyjmuje postawę obronną, unika odpowiedzialni. ści i buntuje się. Powstaje wtedy dobry grunt dla rozwo~~~ zazdrości, nienawiści, egoizmu i bezwzględności. Oderwanie sn II od rodzicielskiego domu nierzadko odbywa się przez radykalnij l cięcie, na drodze kłótni i gwałtownego rozstania. Rodzice i dziej oddalają się od siebie całkowicie. 148 1 ~li Dawać przykład I~wimnlimy towarzyszyć naszym dzieciom, ale nie jako policja~, Itru pko ci, którzy dają przykład. Przed nami, rodzicami, ~i~~ alf slę przecież całkiem inne, nowe perspektywy, gdy nasze ~E~i (~rrwoll dorośleją. Możemy wtedy przejąć inne zadania. ~~y darta czwórka dzieci była jeszcze mała, a na dodatek dom wt~lr~t pełen gości i odwiedzających, moja żona musiała cały ~j (r)~~~ I siły poświęcić dla domu. W tym okresie nie miałoby ~~t~, (r)dyby lamentowała nad tym mnóstwem rzeczy, których iwym o:zasie po prostu nie była w stanie robić. Teraz dzieci ~trrr~ly Żona zajmuje się redagowaniem magazynu rodzinnego pisze artykuły, jest czynna w sposób twórczy, a ja ~O~·~rmle ją podziwiam, że potrafi tak wykorzystać swój czas, ~ ~arrledbując rodziny. ~~tr~ ram jest obserwować z radością, jak nasze dzieci ~f~~~w~y do tego, by samemu kształtować swoje życie. Nie oglądać się za przeszłością W ~rmc:esie odrywania się dzieci od rodzinnego domu jest dla _ It~~~w ważne, by nie dać się w teraźniejszości sparaliżować _ ~lyrr spoglądaniem w przeszłość. Pod tym względem cudowny ylrłml daje, według mnie, święty Paweł. Pisze on w pierwszym i~ rlr~ Koryntian 15, 8-10: A w końcu i po wszystkich ukazał się i mnie jako poronionemu ~~n ~wi Ja bowiem jestem najmniejszym z apostołów i nie jestem n=~~~n nazywać się apostołem, gdyż prześladowałem.Kościół =v Ale z łaski Boga jestem tym, czym jestem, a łaska jego ~-~ma mi nie była daremna, lecz daleko więcej niż oni wszyscy ~~ ~wałem, wszakże nie ja, lecz łaska Boża, która jest ze mną." tv~wfrt, spoglądając wstecz na swoje życie, mógłby narzekać: i r f~~ ~lurn czas, zmarnowałem całe lata, przegapiłem tyle okazji, i~rr~ w niewierze. Gdybym wcześniej napotkał Pana, jak wiele ar ; y mógłbym był dokonać!" ~ót, Jest rzeczą naturalną, że Pawła trapi jego przeszłość. ~~ynnodzi jednak czas patrzenia przed siebie. Jakże łatwo rr0lmt~y się zdarzyć, że resztkę swego życia straciłby na okazy W~mn daremnej skruchy. 149 PYTANIA I ODPOWIEDZI Trudności wychowawcze (tAemy duże trudności wychowawcze. Przede wszystkim jest~y t~f~zorientowani przez różne rady, jakich nam udzielono. piu raku próbowaliśmy wychowania dającego duży zakres ynly, pótniej-na skutek braku dyscypliny u dzieci-poszliś~rt1 rsdq, byśmy "nie szczędzili rózgi" i stosowali również ol~lesną. Jednakże dzieci zareagowały na to jeszcze i~e~p krnąbrnością, i wszystko to wydaje nam się jakieś p~~tyte~czne. Dlatego zdecydowaliśmy się zapytać Pana o ra E. + L. Z." Nie możemy zawrócić biegu czasu. Nie jesteśmy w stanic> sprawić, by dzieci na powrót były małe, ani by na nowo związały się z nami. Nawet gdybyśmy przez resztę życia obracali siq w kółko wokół swego żalu, niczego to nie zmieni w przeszłości Jest niemądrą rzeczą tracić energię na daremny żal za tym, czego nie możemy zmienić ani odwołać. Powinniśmy angażować sip t e r a z, żyć świadomie dniem dzisiejszym. Paweł mówi z wdziscznością: "Jestem tym, kim jestem. Moja przeszłość została wyrównana. Doznałem przebaczenia. Pogodziłem się z Bogiem przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Jestem dziecięciem Bożym, przyjętym do Bożej rodziny. Tylko to się liczy. Teraz nie chcę jui lamentować nad przeszłością i oddawać się smutkowi, leci sprawić radość swojemu Panu." I my nie żyjemy przeszłością, uwolnijmy na czas nasze dziec;t spod opieki, przejmijmy nowe zadania, wstąpmy do nowej służby. składając na tym świecie świadectwo miłości Bożej. 150 151 ~~nlaważ nie znam dokładniej Państwa sytuacji, nie mogę też ~ieln' konkretnych wskazówek, lecz muszę poprzestać na ~ó~łnnlu uwagi Państwa na kilka podstawowych zasad chrześci~kf~Qo wychowania. Proszę by Państwo sprawdzili, czy uwagi dotyczą sytuacji w Waszej rodzinie i by napisali mi o niej v~teJ szczegółowo. pnl~sdo ~(r)dstawa chrześcijańskiego wychowania zwie się "ciepłem ~Imoego gniazda". Dzieci potrzebują bezpiecznego schronie ś pełnego miłości, atmosfery, w której czułyby się dobrze fllór~ dawałaby im poczucie akceptacji, i to takimi, jakie są. Jeśli ~~h IeJ podstawy, wszystkie pedagogiczne kruczki nie zdadzą ~IQ ~(r) nic! Na przykład matka, która tylko zrzędzi i napomina, ~Is~~:ry tę atmosferę. Wychowania nie można uprawiać, stosując ~dynle kary. Jak więc wygląda w Waszej rodzinie sprawa ciepła ~nd~lnnego gniazda? Czy macie Państwo w ciągu dnia pory, gdy ~e`lo·cfe wszyscy razem, gdy jako ojciec i matka bawicie się ~ ~irl~ćmi, organizujecie wspólne przedsięwzięcia, rozmawiacie mn~l, pokazujecie im i sobie nawzajem, że się nawzajem I~iln°te?I Przykład W słowie "wychowanie" zawiera się czasownik "ciągnąć" (gra słów: Erziehung - wychowanie, ziehen - ciągnąć - przyp. tłum.) "Ciągniemy" zatem nasze dzieci w określonym kierunku. To "ciągnięcie" odbywa się głównie na zasadzie przykładu. Chrześcijańskie wychowanie tylko tam odnosi sukces, gdzie ojciec i matka dają przykład prawidłowego, radosnego życia w chrześcijańskiej wierze, gdzie przekazują system wartości zorientowany według Biblii. Jeśli na przykład ojciec uważa, że tylko ten jest coś wart w tym świecie i coś znaczy, kto potrafi przewyższyć innych, to ojciec ten nie tylko sam będzie zniewolony przez nieustanni walkę konkurencyjną, myślenie kategoriami konkurencji, i odpowiednio do tego zachowywać się będzie w miejscu pracy, a także przekaże ten system wartości swojemu dziecku. Gdy mały Jad przyniesie do domu ocenę "dostateczną" za dyktando, to ojciec: ów będzie pytał, jaki stopień dostał chłopiec z sąsiedztwa "Bardzo dobry." "O, a ty masz t y I k o ,dostateczny'?!" "Dostateczny" staje się tutaj "niedostatecznym". Ojciec przekazuje synowi niewłaściwy system wartości. Jeżeli z drugiej strony dzieci widzą same, jak np, chrześcijański ojciec prosi swoją żono; o wybaczenie za nieczułe odezwanie się czy postępek, to dzieci te uczą się prosić o wybaczenie. Stres, nerwowość, powierzchow ność czy zatroskanie rodziców są automatycznie przekazywane dzieciom; podobnie jednak przechodzi na nie uzasadnione zaufa nie do Boga, radość ze społeczności z Bogiem, zainteresowanie Biblią itd. Pouczenie Biblia wskazuje rodzicom chrześcijańskim, że powinni wpajat: swoim dzieciom wzorce ustanowione przez Boga (5 Mojż. 6,/ + 11,19), że winni pouczać swoje dzieci, napominać je i dodawat: im otuchy. Wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy, że dodanie otuchy jest o wiele lepszym środkiem wychowawczym niż kara. Zachęta jest pozytywna i odpowiednio też oddziałuje na dziecko. Każdy to pojmie, że lepszą motywacją dla dziecka jest, jeśli posprząta swój 152 ky p to, by udowodnić, że potrafi utrzymać porządek albo by >~fswlC radość matce, niż gdy zabiera się do tej roboty tylko ze ~l~hu przed karą Itl~r~nle ~eruz dopiero możemy omówić utrzymanie dyscypliny. To także t konieczne. Aby młode drzewko przyniosło dobre owoce, musi yń przycinane, nie może rozrastać się dziko na wszystkie strony. ~a~l~wk młode drzewko nie żyje z przycinania; to nie może być =y~~~m~ć podstawowa, gdyż inaczej całe drzewo zmarnieje. ~~~~n,l~nla jest z wychowaniem. Kara jest "przycinaniem", wyty~~~~~itam granic albo ustawieniem znaku "stop". Kara powinna być j~~w -=~i odpowiednia do przewinienia. Najlepiej pomówić o tym ~ ,i-;fn klem wcześniej. Jeśli z własnej winy przyjdzie za późno do ~~~·~~~. lo powinno wiedzieć o tym, że przez następne dwa dni nie ~~~t~ i~ mu wolno wyjść na podwórko, albo że powinno wyczyścić ~~iWyy całej rodziny. Trzeba stworzyć jasną sytuację! I~~II np. dziecko po drodze ze szkoły jeszcze gra z kolegami 1~ cif"q r przez to spóźni się do domu, to ważne jest, by nie było tak, i~ jr~~lmgo razu ujdzie mu to na sucho, a na drugi raz matka spuści 1~9 lertle. Chłopiec będzie wtedy sądził, że w domu rządzi f~ewela I będzie zawsze robił to, na co akurat ma ochotę, bo i tak _i~~pc~a0b przewidzieć, jakie to będzie miało skutki. Będzie zatem _ ~Idl rnryzykować. Ustalona wcześniej kara uniemożliwia rów ~j~~ y r~rszne karanie ze strony rodziców, takie, że np. ojciec bije ia~~km, bo powoduje nim wściekłość, albo matka dlatego, że gtal Moll ją głowa albo jest zdenerwowana. Jeśli ojciec - może j~~wm~lu stresu, jakiemu podlegał w pracy - pozwoli się -f~w~~kowaĆ do głośnego krzyku, to i on powinien powiedzieć: ~f~ap Mszam cię, to było niestosowne z mojej strony, zabrakło 1 tlym:ypllny". Dziecko nauczy się w ten sposób poważnie ~~eljmI,rIC do umów i odpowiadać za swoje niedociągnięcia. la~l~ w rzadkich przypadkach rzeczywiście konieczna jest kara t~~y~~~~na, to nie powinna ona wynikać z agresjii rodzica. Także ~rir~acfy cizlecko powinno odczuć, że rodzice je kochają i pragną mu 1;."~~n Karę cielesną można porównać do operacji chirurgicznej, :~i~ierle) tylko w rzadkich przypadkach. Chrześcijańskie wycho 153 wanie nigdy jednak nie powinno oznaczać cotygodniowej "operacji". Żaden pacjent nie mógłby wtedy naprawdę wyzdrowieć! Żadne też dziecko nie potrzebuje tyle kar cielesnych. Jeśli rodzice uważają inaczej, to powinni wiedzieć, że zaniedbują podstawową sprawę w wychowaniu albo też czegoś nie pojęli. Wychowanie I III chrześcijańskie prowadzi nie tylko do powstania dyscypliny (do tego także), lecz przede wszystkim do coraz ściślejszego stosunku opartego na zaufaniu (a nie do sytuacji rozgrywki) pomiędzy rodzicami a dziećmi. 1 ~~ ~~ ~,~I ~, 'i 'i ' Bez przerwy odgrywa błazna! "Mamy trójkę dzieci: dwie dziewczynki (11 i 12 lat), które chowają się bez problemów, i 10-letniego syna. Od około roku Jurg ''i przejawia zachowanie, które doprowadza nas prawie do rozpa czy. Stało się niemożliwością prowadzić z nim normalną rozmo i i i wę. Nieustannie błaznuje, a jego wygłupy stały się już niedobrym przyzwyczajeniem. Przy każdej okazji -czy to nam pasuje, czy nie i - robi miny i udaje wariata. W szkole także odgrywa "głupiego Jasia" i wprowadza niepokój w klasie. U kolegów jednak ma wielki ill mir. Z powodu rudych włosów nazywają go "Liczyrzepa". Rozma wialiśmy z nim już nieskończoną ilość razy na temat jego niemożliwego zachowania, także nauczyciel często go napominał i karał, jednak to wszystko nie zdało się na nic. Dawniej był II dzieckiem raczej nieśmiałym, wrażliwym i trochę zakompleksionym. Nastrój w domu przeważnie nie jest zbyt dobry. Dziewczynki 'i denerwują się, że mają takiego, jak mówią, "dziecinnego" brata, a mój mąż, mający bardzo odpowiedzialną pracę, coraz częściej zamyka się w swoim pokoju, gdyż mały "działa mu na nerwy". Ja I, usiłuję łagodzić konflikty, gram rolę "bufora" i zastanawiam się, jak mogłabym pomóc naszemu dziecku. Pani K." Czy Pani brała kiedyś pod uwagę możliwość, że syn Pani cierpi II na kompleks niższości? Być może sądzi Pani, że jego zachowanie świadczy o czymś wręcz przeciwnym. Jednakże bywa często, że 154 i ~ '~ WIaAnie taki jest wyraz i taka reakcja na zwątpfenle we peobę. Możliwe, że kiedyś koledzy wyśmiewali Jurg(r), np, i du Jego rudych włosów. Żartami i grymasami uslłu~e, byt ukryć swoją niepewność i zahamowania. - Nie twldrdtp, /eet z całą pewnością jego problem. Mogło być fet tak, . lama albo mąż stale porównywaliście go z jego "bezprobl~ fnl" siostrami i na skutek tego czuje się nieakceptowany 0hany. Swoim zachowaniem próbuje zwrócić na sleble u Niech Pani spróbuje nie zwracać uwagi na jego wygłup Pani powstrzyma się od zrzędzenia, a za to obejmie A dutego syna ramieniem i p o k a ż e mu, że go Panl I.zanuje. Niech mu Pani też pokaże, że lubi Pani jego rude W tym wieku ważne jest także ubranie dziecka. Nlc i bardziej krępujące dla dziesięciolatka, jak różnić sls C względem od swoich rówieśników. Jeśli Pani odkryje pry zachowania syna, łatwiej będzie się z tym uporać. Dramat każdego wieczoru "Nasz syn, Rolf (5 lat), każdego wieczoru odgrywa pru dramat. Za nic w świecie nie chce iść do łóżka. Nagle oA~n te jesz głodny, albo twierdzi, że się boi ciemności, alba t koniecznie iść jeszcze raz do toalety (bez skutku, albc> pr na sobie o czymś niesłychanie ważnym. Obietnice ani ~n odnoszą skutku. Czy mógłby nam Pan coś poradziC'~ Jest rzeczą normalną, że dziecko chciałoby o~fwlm pójścia na spoczynek. Jeśli jednak rozwinie sl4 cc~wl walka, wyniknie z tego napięta atmosfera, a jako skutek I ci z zasypianiem czy napady płaczu - a stąd dalsze prze pójcia spać itd.. Rolf powinien przyzwyczaić się do regularnego chodiei o tej samej porze. Jak można mu w tym pomóc? 1. Powinien wiedzieć dokładnie, na którą godzina urafa niego porę pójcia spać. Należy wliczyć w to pewne mgle 1 nie z powodu guzdrania się. 2. Niech dzień Waszego syna kończy się przy/emnyn tem, np. jakąś zabawą z rodzicami. Nie należy jednak wdawać się w przetargi w rodzaju: "Jeśli grzecznie pójdziesz do łóżka, to jeszcze się z tobą pobawię." 3. Dajcie Waszemu dziecku dosyć czasu na opowiedzenie i tym samym "przetrawienie" przeżyć całego dnia. Często bywa tak, że ojciec przychodzi do domu na krótko przed pójściem dziecka do łóżka. Tym samym nie ma ono okazji porozmawiać z ojcem. Nic dziwnego, że próbuje wydłużyć czas czuwania, aby jeszcze z nim trochę pobyć. 4. Wskazane jest wprowadzenie dobrego, zwyczajowo powtarzającego się ciągu czynności przed pójściem spać. Przykładowo: opowiedzenie (nie podniecającej historii np. opowieści z Biblii), piosenka albo wierszyk na dobranoc, wspólna modlitwa. Dziecko nauczy się w ten sposób uregulowanego, sprawiającego mu zadowolenie obyczaju chodzenia spać, a zadowolenie to pozwoli mu zaakceptować "finał wieczoru". Próby jego wydłużenia czy odwleczenia może wtedy udaremnić z miłością, lecz stanowczo. 5. Jeżeli Państwo spodziewacie się gości, połóżcie Rolfa do łóżka tak samo jak każdego dnia. Nie "pozbywajcie się" go wtedy, kładąc go po prostu do łóżka. Goście muszą poczekać - w tym wypadku dziecko ma pierwszeństwo! 6. Jeżeli Państwo macie plany na wieczór i musicie być gotowi wcześniej, niżbyl na to pozwalała zwykła kolej rzeczy, to nie likwidujcie po prostu części zwykłej procedury kładzenia do łóżka, lecz przesuńcie cały proces na wcześniejszą porę. Szmaciana lalka do spania "Nasze trzyletnie dziecko żąda stale, by mu dać do łóżka pewną starą, szmacianą lalkę, którą za wszelką cenę chce mieć przy sobie, by móc "dobrze spać". Czy takie przyzwyczajenie nie jest niebezpieczne? Czy powinniśmy odmówić życzeniu naszego dziecka? B + E. Sch." Dużo dzieci w tym wieku posiada jakiś przedmiot, który zabierają do łóżka, na który są zafiksowane. Mogą to być szmaciane zwierzątka, poduszki, zabawki czy jakieś ulubione chusteczki i in. fiekle osobiste przedmioty, do których dziecko zueypianiu przytulić, dają mu poczucie bezpleczefl ( swojskości. W miarę, jak dziecko dorasta, pr:y ~snika. Nie istnieje powód, dla którego nie mlelll spełniać tego życzenia Waszego dziecka - chybi (utaj o przedmiot o ostrych kantach czy coś w tyn dziecko mogłoby się skaleczyć. Problemy przy zakupach "Mój synek ma trzy lata. Mam z nim szczeQ0ln) X14 prawie niemożliwe chodzenie z nim po :~ dostanie tego, czego chce, krzyczy tak przeratllwl w Całym sklepie. Próbowałam już wszystkiego może mi pan coś poradzić? Naturalnie nie może Pani spełniać wszyetklr I nie powinna Pani! Problem polega przypusxut "próbowała Pani wszystkiego". Raz spełniła mu Innym razem nie zareagowała Pani na jeflo krr~ jednak poprzez swoje wrzaski często oslĄpel r uspokoić, próbowała Pani prawdopodobnie spelnl Widzi Pani, droga Pani A., jeśli dziecko osiąga auk "fnetodzie", to wytrwale będzie ją nadal stor odpowiedzią może tu być Pani konsekwentna re Oto matka stoi z koszem przy kasie; jej In wyłożoną czekoladę; matka mówi "nie" I c~~lk r powrotem; dziecko krzyczy... i co teraz? JeAll m czekoladę, to będzie ono także w przyszło·cl i "metodę wrzasku", nawet jeśli nie za katdym wukces. Konsekwentna matka pozostanie pyty ~ Bez wyjątku! Nawet licząc się z tym, że ludzie ba a dziecko stanie się ośrodkiem zainteresowsnl~, ele przy okazji, że "nie" matki rzeczywiście otn~ dziecko ani razu nie zdoła zmienić swoimi krzyke~ to jego próby szantażu wkrótce ustan$. Oczywiście najłatwiej jest przyjąć tę koneAkwe 156 II I sam m y początku. Dziecko nie będzie wtedy sprawiało wielkich kłopotów. Pani synek musi dopiero "oduczyć" się swojego krzykliwego zachowania podczas zakupów i na nowo "nauczyć się", że Pani mówi serio i że jego wrzask nie odniesie żadnego skutku. To oczywiście musi potrwać. Powinna Pani jednak wziąć to na siebie, gdyż w procesie wychowania jest sprawą zasadniczej wygi, by być konsekwentnym i tę konsekwencję zachować. 'i Otwiera wszystkie szuflady... ai "Moja córka 2 3/4 roku. Prawie niesposób odwiedzać wraz z nią krewnych czy sąsiadów. Otwiera wszystkie szuflady, chce mieć do zabawy najniemożliwsze przedmioty i niejedno też przy tym psuje. Co na to poradzić? I H." Na początek ważne pytanie o Pani osobistą, konsekwentną postawę: czy jednego razu puszcza Pani płazem grzebanie w cudzych (czy własnych) szufladach, a innym razem karze Pani dziecko i krzyczy na nie za ten sam postępek? Musi Pani wpierw wypracować jasną - i przejrzystą dla dziecka - reakcję. Dziecko musi wiedzieć, gdzie dokładnie przebiega granica. Po drugie, ważne jest, by dążeniu dziecka do ruchu i poznawania świata stworzyć jakąś alternatywę. Niech Pani, odwiedzając znajomych wraz z córką, zabiera ze sobą stosowne dla niej zabawki. Bezczynne siedzenie podczas wizyty jest ponad siły dziecka. W domu natomiast niech Pani pokaże swojemu dziecku, którą szufladę (z nadającą się do tego zawartością, np. z drewnianymi łyżkami) może do woli otwierać i porządkować. Niech Pani zatem stworzy jasny, rozsądny układ i za wszelką cenę daje swojemu dziecku okazje do zaspokojenia jego potrzeb zabawy w sensownie zakreślonych ramach. Czy ćwiczyć praworęczność? "Nasz syn przejawia wyraźną leworęczność. Leworęczni są jednak w życiu dość upośledzeni. Chcielibyśmy zaoszczędzić tego ną~xemu synowi. Mamy zamiar ćwiczyć go w praworęczności. ~~y są jakieś powody, które przemawiałyby przeciwko temu? Państwo KI." l pewnością istnieją powody, przemawiające przeciwko zamiatnwi Państwa! Nie tylko ten, że trening taki pomnoży jeszcze tl~r«rientację Waszego dziecka; jako wyuczony praworęczny lrylrie później o wiele mniej zręczny niż praworęczni z natury (tak alf nie stanie w wypadku, gdy nadal pozostanie "naturalnym r~rarikutem"). Proszę samemu spróbować grać lewą ręką w ping~nnga albo wbić gwóźdź w ścianę - to Państwu da wyobrażenie c~ lym, jak upośledzone byłoby Wasze dziecko w wypadku narzucerner mu praworęczności. Przymus ten może także spowodować irminości w czytaniu i pisaniu. leozwólcie Waszemu dziecku na swobodny rozwój. Nie nakładajr;ls mu więzów, które mogą przynieść o wiele większe szkody niż enm fakt leworęczności. Ponadto pomóżcie Waszemu dziecku imprzez wybór odpowiednich zabawek, zachętę i wyjaśniające rr~rmowy np. z nauczycielem. Wszakże dziś już nie zmusza się rlrieci w szkole do tego, by pisały prawą ręką. Czystość "Nasza mała córeczka wyszła już z pieluch, gdy przyszedł na Awiat jej młodszy brat. Teraz znowu regularnie załatwia się w majtki. Jak powinniśmy zareagować? ST. " Wasza córka reaguje na obecność braciszka pragnieniem, by także być na powrót niemowlęciem i doświadczać tej samej, nl(r)podzielnej miłości, uwagi i opieki. Nawet w wypadku, gdy Wasza córka bardzo się cieszyła na młodszego braciszka - mogą przyjść takie chwile, gdy zatęskni na powrót do n i e p o d z i e I n e j uwagi swoich rodziców. Główną przyczyną jest więc tutaj mniej lub bardziej silna zazdrość. Jako rodzice powinniście Państwo przede wszystkim unikać dawania swemu dziecku powodów do zazdrości i zwracać szczepólną uwagę na to, by czuło się bezpieczne i akceptowane. 158 j 159 U Jurga pojawił się ten sam problem, gdy przyszedł na świat jego młodszy braciszek. Gdy stroskani rodzice zasięgnęli rady okazało się, że w pięć tygodni po urodzeniu się drugiego dziecka Jurg po raz pierwszy przeżył ból leczenia zęba, a dwa tygodnie później został oddany do przedszkola. Obydwa wydarzenia odczuł jako odsunięcie go, wręcz odtrącenie. Dopiero cierpliwe, wciąż powtarzane dodawanie mu otuchy i okazywanie miłości pozwoliło mu przezwyciężyć trudności. Zachodzi więc potrzeba bardziej intensywnego zajęcia się Waszą córką. Można poprosić odwiedzających Wasz dom przyjaciół i krewnych o to, by najpierw witali się z Waszym starszym dzieckiem i także jemu poświęcali nieco uwagi. Wasza córka musi odczuć, że jest tak samo interesująca i godna miłości jak jej młodszy brat. W żadnym wypadku nie wolno dopuścić do tego, by poczuła się zepchnięta na dalszy plan czy wykluczona z kręgu zainteresowania. Powinna mieć świadomość mocnego zakorzenienia się w rodzinnej społeczności. Proszę nie zwracać zbyt wielkiej uwagi na zabrudzone majteczki. Mogłoby to spowodować u dziecka "wrażenie odniesionego sukcesu" -a mianowicie poświęcenia mu szczególnej uwagi. Tej uwagi jednak córka powinna doświadczać w innych dziedzinach. Zachęćcie Waszą córkę również do współodpowiedzialności i pomocy przy pielęgnowaniu niemowlęcia - tak jednak, by sprawiało jej to przyjemność i by cieszyła się z tego przywileju. "Brzydkie słowa" "Co robić, gdy dziecko używa 'brzydkich słów`? U." Najpierw powinniśmy zadać sobie pytanie, dlaczego dziecko używa wulgarnych wyrazów. Od kogoś musiało je usłyszeć. To nowe słownictwo usiłuje zastosować także w domu, by na podstawie reakcji dorosłych przypisać tym słowom odpowiednie znaczenie. Z reguły słowa te nie mają dla dziecka żadnego znaczenia. Jeśli jednak rodzice reagują oburzeniem, denerwują się i karcą dziecko, to użyte słowo staje się co najmniej interesujące-skoro wywołuje aż t a k ą reakcję! Na skutek karania znaczenie tych wYr~~eń zostałoby jeszcze bardziej podkreślone, słowo wbiłoby ~rl~ dziecku jeszcze bardziej w pamięć, a przede wszystkim w tym wypadku dziecko może odnieść wrażenie, że zostało ~~kerane za jakiś postępek, którego niewłaściwości wcale nie było iwl~dome. Nsleży zatem wytłumaczyć dziecku cierpliwie i z miłością, że ·~·nleją brzydkie słowa; wyrażenia, które chcą obrzydzić coś ~I~knego; słowa, które zadają ból drugiemu człowiekowi i odpynl~~/~ go. I że w ł a ś n i e d I a t e g o nie należy używać tych elAw. l reguły tłumaczenie takie wystarcza dziecku. Zakładam oczywlAcie, że rodzice nie tolerują podwójnej moralności. Wyrażenia, klArych dziecko nie powinno używać, nie powinny także pojawiać elp w ustach rodziców. To musi być jasne. Jeśli - jako skrajny prtykład - rodzice przeklinają, to naturalnie przeklinają również d:leci. Jeśli z upływem czasu dzieci zaczynają używać wulgarnych wyrażeń, by prowokować czy szokować rodziców, należy reagowsć tak jak w innych przypadkach naruszania dyscypliny, tzn. wyjaśnić dziecku, że zostanie ukarane, jeśli nadal będzie używało iaklch wyrażeń. Zbadałbym także pochodzenie tych słów: G d z i e moje dziecko dyszy takie wyrażenia? Może i tu potrzebna jest interwencja... Nasz syn jest marzycielem "Nasz ośmioletni syn jest ciągle nieobecny duchem. Oczywiście ma kłopoty w szkole, ponieważ wciąż bł~dzl myślami gdzie Indziej. Nauczyciel zadawał mu już za karę mnóstwo prac do domu, gdyż nie uważał na lekcji. Częstokroć musieliśmy nawet odmówić naszemu synowi kolacji, bo nie odrobił lekcji itd. Wydaje elę jednak, że jest raczej gorzej niż lepiej. R. + E. PI." Syn Państwa nie radzi sobie z rzeczywistością; dlatego ucieka w świat marzeń. Ten jest przyjemniejszy, piękniejszy, bardziej zadawalający niż rzeczywistość. Stąd jest logiczne, że prace 160 1161 zadawane za karę i odmowa jedzenia pogarszają tylko problem. W ten sposób do niczego Państwo nie dojdziecie, nauczyciel także nie. Powinniście uświadomić Państwo sobie, że poprzez takie akcje karne władowujecie Waszemu synowi jeszcze więcej problemów na głowę! Oto co należy koniecznie zrobić: pomóc synowi uporać się z rzeczywistością. Wasze dziecko ma kłopoty! Powszednie dni nie wydają się zaspakajać jego potrzeb. Spróbujcie pokazać Waszemu synowi piękno tego świata. Poświęcajcie mu odtąd za wszelką cenę więcej czasu, rozmawiajcie z nim (we właściwym momencie, nie wyrywając go nagle z jego zamyślenia), zainteresujcie się tym, czym on sam się interesuje, porozmawiajcie o tym i o owym, stwarzajcie mu w ten sposób dostęp do realnego życia. Jako rodzice musicie Państwo zdawać sobie sprawę, że dzieciom bardzo często trudno jest stawić czoła życiu. Nasz zabiegany świat jest dla nich nazbyt pośpieszny. Potrzebują czasu, by odnaleźć się w swoim otoczeniu, a w tym procesie rozwojowym potrzebują przede wszystkim żywego przykładu, potrzebują wyrozumiałych rodziców, będących im podporą. Częstokroć rodzice z wygodnictwa nastawiają się przeciwko własnym dzieciom i tym samym stają się częścią zagrażającego im wrogiego otoczenia. Wasz syn powinien więc móc na Was polegać; powinien doświadczać poczucia bezpieczeństwa, ciepła i zrozumienia; od Was musi się nauczyć, jak w sposób opanowany i spokojnie (i na sposób biblijny) reagować na problemy, które niesie życie-przez to odzyska na powrót radość z rzeczywistości. Jeśli Wasz syn czytuje tanie komiksy i często ogląda telewizję, należałoby i tutaj w łagodny sposób wprowadzić zmiany. Pewien rodzaj literatury i filmów umacnia bowiem związek wyobraźni ze światem pozorów. Zachęćcie Waszego syna do czytania interesujących opowieści, opartych na autentycznych przeżyciach, stwarzających kontakt z cudami rzeczywistego świata. Obarczcie go także stosowną do wieku odpowiedzialnością, zlecajcie mu wykonanie niewielkich posług w domu, zachęćcie go do majsterkowania i stwarzajcie mu zasadniczo wiele okazji do rozwinięcia jego zdolności. Jeśli Wasz syn za Waszą sprawą zacznie odnosić sukcesy, to będzie się bardziej cieszył z realnego życia i przestanie uciekać w marzenia. y ,~ ry~~b° ,., Czy jestem matką, która zbytnio chroni swego syna? "Do tej pory nie powstała w mojej głowie myśl, że jestem, być może, taką matką, która zbytnio chroni swego syna i wcale mu przez to nie pomaga. Mój 22-letni syn jest bardzo niepewny siebie i niesamodzielny. Po prostu nie daje sobie rady w życiu. Czyż jednak nie jest moim obowiązkiem pomóc mu, jeśli przychodzi do mnie ze swoimi problemami? Gdyby nie ja, prawdopodobnie wcale nie dostałby (r)lę do terminu. Gdybym mu nie pomagała finansowo, popadłby przypuszczalnie w długi. Jeśli nie wypiorę mu bielizny, chodzi w brudnej, jeśli nie ugotuję mu jedzenia, odżywia slę niewłaściwie Itd. Co mam robić? U" W normalnym przypadku nie stanowi to wcale problemu, jeśli młody człowiek stołuje się w domu, jeśli daje swoje rzeczy do prania itd. Lecz przypadek Pani syna nie jest akurat "normalny". Przypuszczalnie jest on tak mało pewny siebie, bo jeszcze nigdy w życiu nie mógł - ani nie był zmuszony - sprawdzić się. 162 ~ 163 Wielu młodych ludzi godzi się ze swoją niesamodzielnością i wkracza na drogę wygodnego życia osiągniętego kosztem innych ludzi. Niech Pani otwarcie porozmawia o tym z synem. Proszę mu wyjaśnić, że Pani sama popełniła pewne błędy, lecz że nie jest Pani gotowa dłużej ponosić za niego odpowiedzialności. Syn Pani musi nauczyć się atakować i pokonywać problemy, które przynosi życie. Jeśli narobi długów, to niech zapracuje i zaoszczędzi pieniądze na ich samodzielne spłacenie. W zależności od tego, ile zarabia, powinien też w pewnym stopniu finansować wikt i opierunek, po to, by te "usługi" nie były przezeń przyjmowane jako oczywiste. Sam jednak powinien decydować o tym, czy w ogóle chce jeść u matki i które rzeczy chciałby mieć wyprane. W związku z przedstawionym przez Panią problemem ważne wydaje mi się pytanie o postawę życiową Pani syna: jakie zasadnicze wartości decydują o kierunku jego życia? ~~ o bieżących wydarzeniach dnia niż dzieci, rzadko siadające przed telewizorem. Wielu rodziców usprawiedliwia częste oglądanie przez ich dzieci 1"lewizji tym, że telewizja przekazuje wiedzę. To jest złudzenie. I ~~ieci oglądają telewizję, bo je to bawi i po to, by się rozerwać, wcale ~adnak nie dlatego, że chcą się czegoś nauczyć. Ponadto nazbyt wczesne uczenie się na pamięć cyfr i liter- jak to jest praktykowane w niektórych audycjach dla przedszkolaków - może raczej za~zkodzić, jeśli przez to zaniedbuje się stosowne do rozwoju psychicznego dziecka uczenie się w powiązaniu z motywacją emocjonalną." Należy również pamiętać o dwuznacznych "wzorcach", stawiaoych za przykład w niejednym filmie dla młodzieży; o negatywnym wpływie ukazanych tam sztucznych, wątpliwych zachowań i gwałtownego wyrażania agresji. Również reklama nie pozostaje bez wpływu na dzieci. Wychowanie w odporności? Czy telewizyjne programy dla przedszkolaków pomagają dzieciom? "Moje pytanie dotyczy telewizji. Czy jest prawdą, że oglądając programy dla przedszkolaków, dzieci mogą się wiele nauczyć, co stymuluje ich rozwój? M. W." Z całą pewnością istneje wiele pouczających audycji. Jednakże niekorzystne strony oglądania przez dzieci telewizji są większe niż korzyści. Okazuje się mianowicie, że ekran telewizyjny czasem zastępuje żywe kontakty w obrębie rodziny. Dzieciom prawie nic się już nie opowiada. A przecież fantazję dziecka o wiele bardziej pobudza głośne czytanie niż oglądanie telewizji. Hans Aichburg pisze: "Różnorodne badania wykazały, że telewizja nie powoduje u dzieci w wieku szkolnym poprawy rzeczowej wiedzy w dziedzinie nauk humanistycznych i przyrodniczych i że dzieci, które często oglądają telewizję, nie są wcale lepiej poinformowa "Niedawno przeprowadziłam z przyjaciółką poważną rozrrlowę. Ma ona, tak jak ja, czteroletniego syna, którego chcą z mężem wychować na szczególnie "odpornego". Tę metodę zalecała I mnie. W praktyce wygląda to w ich rodzinie tak: ojciec chłopca wtewia mu wyjątkowo trudne zadania, które mały wprawdzie zaciekle usiłuje wypełnić, lecz rzadko kiedy potrafi doprowadzić do końca. Byłam także świadkiem, jak rodzice droczyli się t chłopcem, doprowadzając go prawie do łez. Czy przez to dziecko rzeczywiście się uodparnia? L." Syn Pani przyjaciółki jest wychowywany nie w odporności, lecz we frustracji. Dziecko w tym wieku ma wystarczająco dużo trudności. Zadania życiowe, które powinno wypełnić, nie potrzebują uzupełnienia. Jest niewłaściwe stawiać przed dzieckiem więcej przeszkód, niż to jest konieczne. Oczywiście dziecku potrzebne są ograniczenia i przeszkody. Musi się np. nauczyć, że nie wolno samemu przechodzić przez /ezdnię, bawić się nad rzeką czy badać zawartości pieca. Musi przywyknąć do określonych pór przyjmowania posiłków, wykony 164 ~ 165 wać łatwiejsze prace w domu -wszystko to są s raw , w nika' ce P Y Y lą w naturalny sposób z życia rodzinnego. Nie należy ich pomnażać w sposób sztuczny. Dziecko uczy się bowiem także rozumieć te konieczne ograniczenia i przeszkody. Jak jednak może zrozumieć przekomarzanie się z nim, które je tylko dezorientuje? "Ojcowie, nie rozgoryczajcie dzieci swoich" jest ważnym, mądrym pouczeniem Biblii (Kol. 3, 21). Śmieszne, nierozsądne żądania stawiane dziecku sprawią, że trudno mu będzie później widzieć w rodzicach mądrych, pełnych 'I miłości ludzi, którzy rzeczywiście chcą jego dobra. Jeśli dziecko jest zmuszone wzrastać w takiej atmosferze, to zrozumiałe, że II wkrótce przestanie sobie cenić rady swoich rodziców. Gdy zapomniałam o obietnicy, dostał ataku wściekłości "Niedawno zdarzyła mi się trudna sytuacja: gdy po zrobieniu zakupów odmówiłam cukierka mojemu synowi, dostał ataku wściekłości i zaczął szaleć. Najgorsze jest jednak to, że rzeczywiście obiecałam mu cukierka i po prostu zapomniałam o tym, gdy mnie o niego poprosił. Jak Pan by zareagował w takiej sytuacji? B." Cóż, gdyby się już uspokoił, porozmawiałbym z nim, mówiąc otwarcie, że jest mi przykro, że zapomniałem o mojej obietnicy. Wyjaśniłbym mu, że gdyby zwyczajnie mi o niej przypomniał, na pewno kupiłbym mu to, co mu obiecałem. Powiedziałbym że chociaż moja odmowa była niesprawiedliwa, pogorszył on swoją reakcją sytuację; takich reakcji nie mogę tolerować, dlatego tym razem nie dostanie cukierka. Obietnicę spełnię przy następnych zakupach. On nie zadaje sobie żadnego trudu! "Nasz starszy syn uczy się bardzo dobrze. Jego młodszy brat stanowi całkowite przeciwieństwo. Mimo że jest przypuszczalnie bardziej inteligentny niż starszy brat, nie zadaje sobie w ogóle trudu, odnosi się wrażenie; że nie ma żadnych zainteresowań i po prostu niesposób go skłonić do nauki. Nauczyciele narzekają, że nie wyczerpuje swoich możliwości. Jaka może być tego przyczyna? Czy popełniliśmy jakiś błąd? S. K." Nle jest łatwo ocenić sytuację na podstawie tych niewielu (nlarmacji, które Państwo podają. Brak zainteresowania szkołą V Waszego młodszego syna może mieć wiele przyczyn. Często mocna zaobserwować, że młodsze dziecko ma znikome poczucie własnej wartości i mniejszą wiarę w siebie. Wciąż bowiem rtoświadcza ono przewagi intelektualnej starszego brata czy ~lostry i nie bierze przy tym pod uwagę, że przewaga w zakresie wl(r)dzy wynika przede wszystkim z różnicy wieku. Wiele jest takich dzieci, które niechętnie wdają się w konkuren~'~19, gdyż z góry są przekonane o własnej przegranej. Nierzadko kast to przyczyną zjawiska polegającego na tym, że rodzeństwo angażuje się w zupełnie różnych dziedzinach zainteresowań. I ak więc jeśli np. starsza siostra jest "omnibusem" w szkole, młodsza próbuje odnosić sukcesy w sporcie czy robotach rocznych. Problem polega zawsze na tym, jak wielka jest wiara we własne siły młodszego dziecka. Unikajcie w każdym razie jakichkolwiek porównań pomiędzy Waszymi synami. Pomagajcae młodszemu w umacnianiu wiary we własne siły, próbując wynaleźć takie dziedziny, w których wykazuje on pewne uzdolnienia i w których mógłby odnieść sukces. Może z czasem odważy się wkroczyć na teren, na którym króluje jego brat, I stawić mu czoła. Teściowa krytykuje moje metody wychowawcze "Doprowadza mnie prawie do białej gorączki fakt, że teściowa (mieszkająca dwa bloki dalej) stale wtrąca się do moich metod wychowawczych i do moich domowych spraw. Niestety często dochodzi do otwartej kłótni, kiedy już nie mogę wytrzymać i zdusić w sobie zdenerwowania. Potem mam nieczyste sumienie. Ostatecznie to przecież matka mojego męża... H. P." Należy tu rozważyć dwa aspekty: po pierwsze sprawa dotyczy pani osobiście. Reaguje Pani na niewłaściwe zachowanie teściowej gniewem i rozgoryczeniem. Jest to, mówiąc po prostu, grzech. Słusznie ma Pani po kłótni nieczyste sumienie, ie dała się Pani sprowokować do złości i może głębokiego żalu. Powinna Pani 166 ~ 167 jednak nauczyć się reagować w sposób biblijny: niech Pani wybaczy teściowej jej niewłaściwe zachowanie (tak jak i Chrystus Pani wybaczył), niech Pani odnosi się do niej z szacunkiem i spróbuje być dla niej podporą w sensie duchowym. Potem niech Pani w jakiejś spokojnej chwili omówi z teściową problem mieszania się do Pani spraw- jasno, rzeczowo, w miłości i prawdzie. To wymaga zasadniczej, otwartej rozmowy z teściową, r przy której jednak Pani mąż powinien objąć prowadzenie. Powi i nien z całą życzliwością, lecz zupełnie wyraźnie wyjaśnić swojej matce, że to Pani prowadzi dom, a wychowanie dzieci należy do Pani i do niego. Przy okazji jakiegoś wykładu słyszałem opowiadanie pewnej '! pani, której teściowa podczas wizyt nieustannie krytykowała jedzenie. Na to jej mąż miał powiedzieć do swej matki: "Mamo, jeszcze jedno słowo przeciw mojej żonie i odprowadzę cię na dworzec!" Powiedział to z całkowitym spokojem, było jednak jasne, że spełni swoją groźbę. Jego matka na przyszłość zanie chała tych złośliwości. "~ątcie do pokoju ze wszystkimi..." mówi nam ~iiblia. Niezgoda powstaje wtedy, gdy unika się otwartej rozmowy. Nawet gdyby Pani teściowa miała się obrazić, to jednak jasna sytuacja będzie dla Pani większą pomocą niż usilna, lecz niedobra tolerancja, przerywana okazjonalnymi "wybuchami". Niech Pani po prostu trzyma nadal dla te~ciowej "otwarte drzwi", przyjmując pełną szacunku, wybaczającą postawę (nie wolno Pani więc reagować obrażaniem się) i strzegąc granic, zakreślonych w owej otwartej rozmowie. GDY DZIECI BYŁY MAŁE... - ZE WSPOMNIEŃ MATKI Moje słodkie maleństwo Nie mogę w to uwierzyć. Za kilka dni nasza najstarsza córka skończy 19 lat. Z dziecka zmieniła się w młodą kobietę, samodzieln~ i przygotowaną do życia. A przecież wydaje się, jakby to było wczoraj, gdy mój kochany mąż, głosem drżącym ze szczęścia I wdzięczności, wykrzyknął: "Dziewczynka!" - a potem, po kilku chwilach: "Ma wszystkie paluszki u rąk i nóg!" Mimo zmęczenia musiałam się roześmiać. Potem nadeszła chwila, gdy po raz pierwszy ujrzałam nasze dziecko. Położna przyniosła mi je do łóżka, zawinięte w ciepły kocyk. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie noworodki; myślałam, te są czerwone, pomarszczone i jakoś tak zgniecione. Lecz po naszej Susan nie było widać minionego wysiłku, jeśli nie liczyć guza na tyle głowy. Ogromne oczy ciekawie spoglądały zza szarego kocyka. Ta ciekawość życia tovKarzyszyła jej później przez całe dzieciństwo i przypuszczam, że żywe zainteresowanie ludtmi i otoczeniem będzie miało nadal wpływ na jej życie. Jak bardzo czuliśmy się obdarowani, trzymając w ramionach Msze dziecko. Nasze serca pełne były pochwały i wdzięczności wobec naszego niebieskiego Pana, który powierzył nam zdrową dtlewczynkę, choć na to zgoła nie zasłużyliśmy. Z podziwem (r)Ql~daliśmy doskonałe małe ciałko, które rosło, ukryte we mnie, przez dziewięć miesięcy. Jak można w obliczu tego cudu doskonałości twierdzić, ża (r)złowiek jest tylko dziełem przypadku! Rozważmy, że przecier kltdy człowiek jest niepowtarzalną osobowością, całkiem rótn~ pd Innych pod względem wyglądu i całej swojej istoty. Jakże Wielkim jest nasz Bóg! Nle mogłam się doczekać dnia, gdy będę mogła wraz z dzlecklem opuścić szpital. Trochę się też bałam. Czy zdołam wszystko drobić tak, jak należy? Przed ślubem pracowałam przez kilka fttlesięcy w domu dziecka we francuskiej Szwajcarii, by nauczyć X14 pielęgnacji i opieki nad małymi dziećmi. Lecz to, czego się tam 168 ~ 169 n nauczyłam, możnaby nazwać raczej "tresurą" niż wychowaniem. Jeszcze dzisiaj z dreszczem przerażenia wspominam owe czasy. Tabun dzieci i prawie żadnego personelu; kilka wypisanych ze szkoły dziewcząt, też prawie jeszcze dzieci, usiłowało jako-tako poskromić dzieci pochodzące z "trudnych" rodzin. Bolesne było dla mnie obserwować za każdym razem, jak maleństwa te szukały życzliwości, ciepła i miłości i jak mało czasu i siły mieli opiekunowie, by móc zaspokoić te potrzeby. Teraz trzymałam w ramionach moje własne dziecko. Lecz jeszcze długo widziałam przed oczyma duszy te wszystkie dzieci, które nigdy nie doświadczyły ciepła rodzinnego domu. Ach, najchętniej sprowadziłabym ich tutaj wszystkich -Jana, Pascala, Katarzynę i Sylwię... wszystkie były trudnymi dziećmi. Co kilka miesięcy zmieniali się ich opiekunowie, tak że nie miały możliwości nawiązania z kimkolwiek głębszego kontaktu emocjonalnego. Człowiek, którego pokochały, opuszczał je w końcu po krótkim czasie. I jakże tu się dziwić, że wszystkie cechowała patologia zachowań: kradły, kłamały i oszukiwały. Pamięć o tych biednych dzieciach zaćmiła szczęście, które odczuwałam, trzymając w ręku moje własne dziecko, które pragnęłam obdarować całą moją matczyną miłością i uwagą. Pierwsze tygodnie z naszym dzieckiem minęły zupełnie bezproblemowo. Susan była pogodnym niemowlęciem, płakała niewiele. Nlc nie wskazywało na to, że nasza pierworodna posiada nader burzliwy temperament! Spokojne czasy skończyły się, gdy zaczęła raczkować. Nic nie było przed nią bezpieczne. "Trzeba kupić kojec, to rozwiąże moje problemy" - pomyślałam sobie. A więc kupiliśmy kojec. Był okrągły, miał kolorową podłogę i miękką siatkę. "Problem rozwiązany" - pomyślałam. Nie trwało długo, I mała zaczęła się podciągać. Gdy jej się to udało, niezmordowanie usiłowała wsadzić swoje małe stopki w oka siatki, aby wydostać się na zewnątrz. Pęd do wolności był wielki. Na długo przedtem, zanim Susan nauczyła się chodzić, udało jej slę wydostać z kojca. Gdy po raz pierwszy usłyszałam "plums", zaalarmowana opuściłam moje garnki, by zobaczyć, co slę dzieje. Rzeczywiście, moje słodkie maleństwo siedziało triumfująco obok znienawidzonego kojca i uśmiechało się do mnie szeroko. Teraz nie miałam już spokoju. Ledwo odwróciłam się plecami do małego rozrabiaki, znowu usłyszałam charakterystyczny diwięk "plums"! 170 ~ 171 Przypomniałam sobie z własnego dzieciństwa dobre stare kojce z barierką z drewnianych prętów. "Poczekaj, moja mała"-pomyślałam zdecydowanie. - "Już ja skończę z twoimi figlami." Zamiast ładnego czerwonego kojca wkrótce pojawił się w naszym pokoju stary, drewniany. Susan była wściekła. Przeciągły, donośny wrzask z powodu utraconej wolności rozlegał się po całym mieszkaniu. Żadna zabawka nie zdołała jej uspokoić. Nic nie mogło odwrócić jej uwagi. Dopiero, gdy "wypuściłam ją na wolność", była zadowolona. Największym szczęściem było dla niej, gdy mogła powyciągać I z półek wszystkie książki; poobrywać listki moich ulubionych roślin i powyrzucać wszystkie buty z szafki. Rozumie się, że jej szczęście nie było moim. Dlatego w chwilach, gdy nie mogłam jej ' II~~'~! pilnować, musiałam mojego robaczka "wsadzać za kratki". Wtedy zaczęły się próby "zdobycia twierdzy"-niezmordowane, pomimo nieustannych niepowodzeni. Po kilku dniach rzeczywiście dopięła swego. Drewniana klatka została pokonana. Jej wielkie błękitne oczy wyrażały bezgraniczny triumf. ~'~ W tym momencie zaczęłam przeczuwać, co mnie czeka. Mieliśmy, łagodnie mówiąc, to, co się nazywa "samowolnym dzieckiem". Zaczęła się wojna nerwów, co dzień, co godzina. Na dodatek byłam w zaawansowanej ciąży, nasze drugie dziecko miało wkrótce przyjść na świat. Gdy o tym myślałam, ogarniała mnie panika. Nasza pierworodna już teraz absorbowała mnie całkowicie, jakże miałam sobie poradzić z drugim dzieckiem? Sen w południe uważała Susan za całkowitą stratę czasu. Pozwalała sobie co najwyżej na pół godziny czy trzy kwadranse snu. Czas ten wystarczył akurat na tyle, by doprowadzić do porządku kuchnię. Potem wszystko zaczynało się na nowo, Susan ii! wkraczała do akcji. W owym czasie nauczyła się chodzić - co znaczy "chodzić"! Nie umiała chodzić - ona biegała! To siłą rzeczy powodowało upadki. Starte kolana i czerwony kratkowany !I'II' ślad sizalowego dywanu na małym czółku stały się wkrótce "znakiem firmowym" naszej małej. Wdrapywała się na każde krzesło. Żaden stół nie był przed nią bezpieczny. Najchętniej bawiła się mokrą szczotką do czyszczenia ubikacji albo - dla odmiany - rolką papieru toaletowego, którą rozwijała systematycznie, by ją potem upychać w wiadomym miejscu. 172 y i ~ E.. ','. ~~~ ..:' ~*: ~~,^~ ze . w. Nikt, kto ujrzał delikatną dziewczynkę o niewinnym spojrzeniu błękitnych oczu, nie przypuszczał nawet, jaką "piłą" potrafiła być chwilami ta słodka istota. Była wesołym dzieckiem, które chętnie śmiało się i śpiewało - jeśli akurat nie rozrabiało! Nie lubiła mężczyzn, ta nasza Susan, oczywiście z wyjątkiem tatusia. Jego kochała gorąco. On też był jedynym, któremu wolno było ją od czasu do czasu czule przytulić I który niekiedy dostawał od niej wilgotne "buzi". Poza tym bardzo oszczędnie rozdzielała pieszczoty. 173 Mimo to była bardzo wrażliwym dzieckiem. Chore zwierzę albo smutnie wyglądający człowiek potrafili nią wstrząsnąć do głębi. Do każdej bezbronnej istoty podchodziła z wielką delikatnością. Teraz nasza najstarsza uczy się zawodu pielęgniarki, z nieokiełznanym temperamentem i zdolnością wczuwania się, z którą odnosi się do wszystkich słabych istot! Pewne "medyczne" zainteresowania wykazywała co prawda już wtedy. Inne dziewczynki bawiły się swoimi lalkami w "mamusię", pieszcząc je i wożąc na spacer. Susan interesowało przede wszystkim wnętrze lalki: jak są zamocowane ręce i nogi, czy głowa da się odkręcić i co znajduje się za ruchomymi powiekami - to wszystko fascynowało ją. Najbardziej lubiła tę porę przed pójściem spać, gdy opowiadaliśmy jej historie z Biblii i śpiewaliśmy razem z nią: Wtedy opadała z niej cała ruchliwość. Słuchała z nabożeństwem i żarliwie śpiewała pieśni. Śpiewała także w ciągu dnia, najchętniej jednak wtedy, gdy, siedząc z przodu w koszyku, jeździła wraz ze mną po samie. "Bóg jest miłością" - rozlegało się wtedy taaak pięknie po całym sklepie. Rzucano za nami rozbawione spojrzenia. Nie miała jeszcze zahamowań, by śpiewać o miłości Boga. Jej promieniejące oczy wywoływały niejeden uśmiech. Gdybyśmy mogli i jako dorośli z taką oczywistością i niefrasobliwością przekazywać dobrą nowinę o miłości Bożej! Wysławiam cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś Obudziłam się znienacka w mokrym łóżku, gdy pękł pęcherz płodowy. Tak więc nasz potomek po dłuższym zwlekaniu zdecydował się jednak przyjść na świat. Jeszcze na współ senna, obudziłam męża. Gdy usłyszał, co się stało, wyskoczył z łóżka jak rażony prądem. Zerwał z siebie piżamę i pognał do łazienki, by wziąć prysznic i ogolić się. Zwykle jest on uosobieniem spokoju, lecz przy narodzinach naszej pierwszej córki trzeba było przebić pęcherz, a zaraz potem nasze dziecko przyszło na świat. To tłumaczyło jego zdenerwowanie. Wydawało się, jakby to on miał urodzić dziecko-a przecież nie poczułam jeszcze ani jednego skurczu! Była piąta rano, a ja czułam się jeszcze bardzo senna. Jedynie mokre prześcieradło przeszkadzało mi trochę. Lecz oto mój małżonek śpiesznie wkroczył do sypialni, nienagannie ubrany, gotów do jazdy do szpitala. W osłupieniu wytrzeszczył na mnie oczy. "Czy nie zechciałabyś wreszcie wstać?!" Sądzę, że obawiał się, iż urodzę w samochodzie, a on będzie musiał zastąpić położną! Musiałam się opanować, by nie wybuchnąć śmiechem. Tym razem nie poznałby się na moich żartach. Tak więc ociężale wywindowałam z łóżka swoją "małą osobę" i zniknęłam w łazience. Mogłam zupełnie spokojnie zrobić toaletę-dziecku wcale nie śpieszyło sis na świat. Wreszcie mąż zawiózł mnie do szpitala z przesadną szybkością. Minęły godziny. W końcu nadeszał wielka chwila - mogll9my obejrzeć naszą Danielę. Mało brakowało, a mąż musiałby Jednak zastąpić położną. Druga rodząca w pokoju obok, będąca w tym samym położeniu co ja, bez przerwy krzyczała, tak źe siostra urzędowała głównie przy niej, udzielając mi wskazówek z daleka, przez drzwi. Miałam wstrzymać się z parciem, gdyt maleństwo obok miało lada chwila przyjść na świat. Robiłam co mogłam! Lecz 174 j 175 moja mała też nagle zaczęła się śpieszyć. Położna przybiegła w ostatniej chwili. Gdy położyła mi w ramionach dziewczynkę, spojrzałam z niedowierzaniem na małego człowieczka. Czternaście miesięcy temu trzymałam na ręku naszą Susan. Młodsza jednak była zupełnia innym dzieckiem. Czy była to rzeczywiście nasza córka, czy też położna w zamieszaniu pozamieniała dzieci? Dziś wątpliwości takie nie istnieją, ale wtedy... I znowu nasz Ojciec w niebie obdarował nas zdrową dziewczynką. Byliśmy do głębi poruszeni i wdzięczni. Już w czasie ciąży, a także w tym momencie nabrały dla mnie wielkiej wagi słowa Dawida z psalmu 139: "Bo Ty stworzyłeś nerki moje, ukształtowałeś mnie w łonie matki mojej. Wysławiam Cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś! Cudowne są dzieła twoje i duszę moją znasz dokładnie. ... Oczy twoje widziały czyny moje, w księdze twej zapisane były wszystkie dni przyszłe, gdy jeszcze żadnego z nich nie było." Czułam się wraz z dzieckiem niczym ptak w ręku Boga, całkowicie bezpieczna. Bóg wie o wszystkim w naszym życiu. Zna nasze radości i zmartwienia. Nie jesteśmy zostawieni sobie, wydani na pastwę ślepego losu, lecz spoczywamy w ręku kochającego Ojca. Teraz było nas czworo. Nasze maleństwo zwracało uwagę swoją gęstą czupryną. W czasie ciąży całymi miesiącami jadłam duże ilości kaszy jaglanej - bynajmniej nie z powodów zdrowotnych, lecz dlatego, że ustawicznie miałam na nią ochotę. A przy tym wcale nie przepadam za kaszą jaglaną. Lekarz powiedział, że te zachcianki ciężarnych to i tak zwyczajne urojenie. On wiedział lepiej! Mówi się, że kasza jaglana dobrze działa na włosy. Tego nie wiem; faktem jest jednak, że nasza Daniela miała na głowie prawdziwe "futerko", które jednak straciła po kilku tygodniach (do dziś tego żałuje). Mój ukochany, jako troskliwy mąż, już przy okazji pierwszej wizyty, oprócz obowiązkowego bukietu kwiatów przyniósł mi pół kilo kaszy jaglanej. Rozmoczona w wodzie, stanowiła do tej pory moją ulubioną potrawę. Dziwne, ale teraz zupełnie przestała ~ł1 mi smakować. Nigdy od tej pory nie miałam już na nią ochoty. Dzień po urodzeniu Danieli chyba na zawsze pozostnie w mojej pamięci. Był początek marca i bardzo zimno. Mój mąż jechał Adzieś samochodem i na zakręcie wpadł w poślizg na oblodzonej szosie. Zderzenie czołowe z nadjeżdżającym z przeciwka samochodem było nieuniknione. Nasz Renault został sprasowany hak harmonijka. Nikt, kto oglądał samochód, nie dałby kierowcy szansy przeżycia. Mojego męża zabrano do szpitala i zbadano od stóp do głów. Jednak poza podbitym okiem i lekkim stłuczeniu kolana - nie znaleziono niczego. Także pasażerowie drugiego auta byli tylko lekko ranni. Jak wielkiej opieki naszego niebieskiego Ojca dane nam jest doświadczać wciąż od nowa! Jakże dobitnie uświadomiłam sobie wówczas, że czas, jaki jest nam dany, leży w Jego rękach, a my nie możemy dodać do naszego życia ani Jednej minuty! A przcież snujemy plany na lata, nie myśląc o tym, te jest przecież Ktoś, kto jednym pociągnięciem może przekreślić nasz rachunek. 176 ~ 177 Tak więc podziękowałam Bogu, który na nowo darował mi mojego męża, ojca moich małych jeszcze dzieci. Czternastomiesięczna Susan była zachwycona swoją małą siostrzycką. Jej dowody miłości zawsze były trochę szorstkie. Także i teraz musiałam stale pilnować niemowlęcia, aby nic złego się nie stało. Susan była zdania, że jej siostrzyczka nudzi siębez zabawek. Dlatego też brała swoje ulubione książeczki, klocki lego i co tam jeszcze miała, i wrzucała to wszystko do łóżeczka małej. Z trudem przychodziło mi tłumaczyć jej, że niemowlę nie ma jeszcze takich potrzeb. Była przerażona, że jej siostrzyczka codziennie robi kupkę w pieluchy. Czegoś takiego po prostu nie wypadało robić! Ona sama, z chwilą gdy skończyła rok, załatwiała swój interes do nocniczka - punktualnie jak zegarek. Rano 0 ósmej, po południu o czternastej. Jej dewizą było: szybko i punktualnie. Mieszkaliśmy wtedy w domu składającym się z czterech mieszkań, otoczonym dużym ogrodem. Piaskownica i huśtawki zapraszały do zabawy. Gdy byłam zajęta małą, wypuszczałam Susan do ogrodu. , żeby mogła pobawić się z ruwieśnikami. Mimo że parcela była ogrodzona, nie byłam jdnak całkiem pewna, czy Susan jest bezpieczna. Znałam moją córkę. Tak więc co chwila spoglądałam przez okno, by śledzić rozwój wydarzeń. I miałam rację. Przed paroma miesiącami irytował i ograniczał ją koje, teraz podobną rolę spełniał płot. Trawnik był rzeczywiście ogromny - lecz życie za płotem wydawało się naszej córce znowu bardziej interesujące. Gdy wyjrzałam przez okno, wisiała właśnie na płocie, zaczepiona o sztachetę swoją śliczną sukieneczką, i mogłam zaobserwować, jak sukienka rozdarła się, a Susan stoczyła się na ziemię po drugiej stronie płotu. Nawet nie mrugnąwszy, wstała i podążyła na spotkanie wolności. Porzuciłam maleństwo i pędem, aż furczała spónica, zbiegłam po schodach, by dogonić małego zbiega. Napominając ją surowo przyprowadziłam ją z powrotem do ogrodu i posadziłam przy piaskownicy, by mogła upiec dla mnie "ciasto". Wróciwszy do mieszkania, rzuciłam kontrolne spojrzenie przez okno-ani śladu Susan. Pieczenie ciast najwidoczniej nie bawiło mojej córki. Za to obrywała z kolei pączki róż na skraju ogrodu warzywnego. Znowu pomknęłam jak strzała w dół po schodach i skręciłam za róg do ogrodu. Wzięłam moje słodkie maleństwo za rękę i zaprowadziłam z powrotem do mieszkania. Mimo wrzaskliwych protestów musiała się niestety zadowolić zabawą w mieszkaniu. Takie sceny powtarzały się często. Korciło ją wszystko, co było niedozwolone. Nasi współmieszkańcy wczesnym latem wystawiali do ogrodu napełnione wodą konwie, by móc wieczorem podlewać ogród ogrzaną wodą. Ilei się nadenerwowałam z powodu tych konwi -nie, nie z powodu konwi, z powodu mojej córki! Nic nie sprawiało jej większej przyjemności, niż wchodzenie do konwi napełnionych wodą, w butach i skarpetkach, rozumie się! Miała dopiero półtora roku, nasza Susan; a cóż to będzie dalej! Dokładnie wiedziała, co jest dozwolone, a co nie, i wydawało się, że naruszanie zakazów sprawia jej szczególną przyjemność! Żadnemu z naszych dzieci nie musiałam tak mocno skracać cugli. Inaczej po prostu tyranizowałaby mnie. Kary przyjmowała się pewną obojętnością. Była to po prostu cena za przekroczenie dozwolonych granic. Zawsze wprowadzała do naszego życia dużo zamieszania, ta nasza pierworodna, ale też dużo radości. Była impulsywna i zawsze w dobrym humorze. Nawet gdy stale rozrabiała, kochałam ją 178 ` 179 gorąco. W końcu pod każdym względem była córką swoich rodziców! Moja matka też zawsze powtarzała, że wystarczałam za czterech chłopaków. A od mojej teściowej słyszałam coś zupełnie podobnego na temat mego męża! Wydawało się, że w naszej najstarszej skumulował się temperament nas obojga! Filety i człowiek z łysiną! Dawniej zawsze marzyłam o tym, żeby mieć tuzin dzieci. Obecnie trochę bardziej realistycznie oceniałam swoje siły. Mieliśmy dwójkę, a trzecie było w drodze. I już teraz byłam bez przerwy zajęta. Moje dwie pełne temperamentu "damy" starały się, bym nie zwracała zbytniej uwagi na moje ciążowe dolegliwości. To było nawet dobrze. Mój żołądek całymi tygodniami nie przyjmował jedzenia, i czułam się też odpowiednio słaba. Dobrze pamiętam ten dzień, gdy wreszcie po dłuższej przerwie poczułam ochotę, by coś zjeść. Mój mąż, szczęśliwy, że czuję się znowu lepiej, chciał nas wszystkie zabrać do restauracji na obiad. Zapatrywałam się na to wprawdzie trochę sceptycznie, gdyż nasze córki były jeszcze małe i nienawykłe do jadania w restauracji. Karta dań opiewała na filety rybne. Jako dziewczyna urodzona nad Jeziorem Bodeńskim poczułam, że ślinka mi cieknie na samą myśl o tej potrawie. Dokonałam więc wyboru. Obydwie małe grzecznie siedziały obok nas. Kelnerka przyniosła napoje - i tu skończył się nasz spokój. Kieliszek na wysokiej nóżce przypadł Susan do gustu. Zanim mogłam ją ostrzec, żeby uważała, przytknęła go do ust. Z przerażeniem patrzyliśmy, jak czerwony sok płynie z jej buzi małymi strumyczkami i kapie na śnieżnobiały obrus. Nasza mała odgryzła kawałek cienkiego szkła i miała go w buzi zamiast soku. Skoda została naprawiona, Susan upominana. Zwróciliśmy już zatem na siebie powszechną uwagę, gdyż siedzieliśmy w dość eksponowanym miejscu pośrodku sali. Wreszcie przyniesiono jedzenie. Gdy już obsłużyliśmy naszą młodą drużynę, obróciłam się z kolei do mojego talerza, rada, że wreszcie po raz pierwszy od dłuższego czasu mam apetyt. Ledwo jednak włożyłam do ust pierwszy kęs i poczułam na języku smak ryby, poczułam też znajome dławienie w gardle. W domu jedynym właściwym wyjściem byłby sprint do ubikacji - lecz co miałam zrobić tutaj, żeby nie zwrócić od razu na siebie uwagi całej sali'? Było mi niedobrze, potwornie niedobrze. Ze zdenerwowania biły na mnie siódme poty. Jedno spojrzenie na ryby - i żołądek podchodził mi do gardła. Mój mąż nieznacznie odsunął talerz z mego pola widzenia i w końcu zamienił go z talerzem jednego z dzieci -sznycel z frytkami. Wrzask protestu ze strony Susan. Nie pamiętam już, jak to wszystko wytrzymałam. W każdym razie nie było to rozkoszne przeżycie, i przez dłuższy czas omijali9my potem restauracje z daleka. Nasze dwie dziewczynki były wesołą spółką. Susan cieszyła się, że jej młodsza siostrzyczka jest już na tyle duża, że można slę z nią bawić. Były nierozłączne. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie dawna koleżanka ze sikoły. Od lat nie miałyśmy o sobie wiadomości. Nie mogły9my slę dość nagadać. Rozmawiałam w pokoju jadalnym, zadowolona, te moje małe tak długo mnie nie niepokoją. Gdy wreszcie około Jedenastej skończyłam rozmowę, by zabrać się do gotowania obiadu, czekała mnie niespodzianka: gdy otworzyłam drzwi, z korytarza popłyneła do pokoju woda. Przedpokój był cały zalany wodą, a w środku 180 ~ ' 181 siedziały Susan i Daniela. Susan zdjęła młodszej siostrzyczce rajstopy i pieluszkę. Radośnie taplały się w lodowatej kałuży. Daniela miała już sine usta, mimo to jednak zabawa najwidoczniej sprawiała jej wielką uciechę. Dzieci wykorzystały moją nieobecność, by bawić się w umywalce koło ubikacji. Różne przedmioty, których tam nawrzucały, zatkały odpływ. Powoli, lecz nieuchronnie woda wypełniła umywalkę, przelała się przez jej brzegi i ściekała do butów, które stały na półce pod umywalką. Gdy rozlała się po podłodze, dwa urwisy postanowiły wykorzystać nieoczekiwanie nadarzającą się możliwość kąpieli. Zanim mogłam zabrać się do mozolnego zbierania wody, musiałam wsadzić dziewczynki do wanny z ciepłą wodą, żeby się nie poprzeziębiały. Podłoga nie była jeszcze wytarta, gdy mój mąż o dwunastej przyszedł z pracy na obiad. Obiadu oczywiście też nie było. Ale coś takiego w końcu nie zdarza się co dzień! Od tego czasu wystrzegałam się jednak prowadzenia długich rozmów telefonicznych, a trwająca dłuższy czas cisza w pokoju dzieci wzbudzała moje podejrzenia. Mój mąż często wyjeżdżał na prelekcje. Gdy pewnego razu kierował dwutygodniowym obozem wakacyjnym dla młodzieży, miałam okazję przyjechać do niego na kilka dni wraz z dziewczynkami. Żadna z nich nie jechała jeszcze pociągiem, toteż cieszyły się na tę długą podróż przez całą Szwajcarię. Pociąg był dość mocno wypełniony, więc miałam szczęście, że udało mi się znaleźć miejsce dla siebie i dzieci w jednym z przedziałów. Naprzeciwko nas siedział starszy pan, zupełnie łysy. Gdy zobaczyłam, że moja trzyletnia wówczas Susan spogląda na niego z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczyma, zrobiło mi się nieswojo. I rzeczywiście, ledwo upakowaliśmy na półkach nasze bagaże, gdy Susan głośno przemówiła do swojego vis-a-vis: "Wiesz, ja myślę, że gdybyś mył sobie głowę, to włosy by ci urosły." Najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Kilka głów momentalnie skryło się za rozłożonymi gazetami, inni z kolei z rozbawieniem śledzili tę scenę, ciekawi, co będzie dalej. Łysy pan miał jednak na szczęście poczucie humoru. Roześmiał się serdecznie i wyjaśnił mojej pannie córce, że jej dobra rada nie zda się na nic, bo już ją wypróbował! To był wstęp do długiej rozmowy. Oboje bawili się doskonale od St. Gallen do Lozanny, a wraz z nimi wielu innych pasażerów. Pod koniec podróży wiedziałam o tym panu i jego życiu wl4ccrp, niż o niejednym z moich znajomych: że ma dzieci, braci i siostry, i jak się wszyscy oni nazywają, co robią, i że jego żona umarln, a także dlaczego umarła i kiedy, i jeszcz wiele innych rz(r)cJy Poznaliśmy nawet liczbę krów w gospodarstwie jego brata oraz imiona wszystkich jego wnuków. Największą uciechę z rozmowy miał właśnie ten pan. W Lozannie rozstał się z moJą córky w największej przyjaźni. Susan zaś zdobyła serca wszystkich współpasażerów. Nasze dwie córki były tai -,k «m~rń ~ w~~a;, Daniela, nie 182 ~ 183 będąc wydelikaconą, od dziecka była jednak małą elegantką. Twarz i ręce myła bez przypominania, a tak zwaną żałobę za paznokciami można było znaleźć tylko u Susan. Daniela miała niezwykle zręczne ręce. Podczas gdy jej starsza siostra z rozmachem rysowała na kartce swoje ludziki, Daniela malowała figurki małymi, starannymi pociągnięciami. Susan wszystko wypadało z rąk - zwłaszcza tłukące rzeczy. Nie przywiązywała wagi do ubrania, musiało być jedynie praktyczne i wygodne. Daniela była pod tym względem o wiele bardziej wybredna. Już jako małe dziecko preferowała pewne kolory i zestawienia barw. Pomimo tych różnic dziewczynki były jedną duszą i ciałem. Nigdy nie tolerowaliśmy, żeby nasze dzieci biły się, jeśli miały jakieś nieporozumienie. To nie znaczy oczywiście, żeby się nie kłóciły. Różnice zdań wyrażały jednak tylko werbalnie. Obydwie zaś nie zapominały języka w gębie! Daniela była uprzejmym dzieckiem, stosowała swoistą dyplomację i nigdy nie przynosiła mi wstydu. Nie można było tego powiedzieć o Susan. W jej twarzy można było czytać jak w otwartej księdze. To było czasem więcej niż kłopotliwe. Na dodatek Susan nie umiała mówić szeptem. Głośno i dobitnie wyrażała zawsze swoje zdanie. Jednym z najgorszych przeżyć było dla mnie czekanie na wizytę u lekarza w jej towarzystwie. Interesowała się każdym, kto siedział w poczekalni, pocieszała tych, którzy najwidoczniej mieli bóle, a innych wypytywała o ich choroby. Przy tym paplała oczywiście także o tym, dlaczego my tu jesteśmy. To zaś z kolei mnie przyprawiało o rumieńce. Pewnego dnia usadowiłam się do szycia w jedynym wygodnym fotelu, który wówczas mieliśmy, zapobiegliwie położywszy obok siebie na jego poduszkach nożyce, żeby dziewczynki nie brały ich ustawicznie do zabawy. Coś mnie jednak oderwało na chwilę od tego zajęcia, podniosłam się więc, by zaraz wrócić i usiąść z powrotem w fotelu. Byłam w zaawansowanej ciąży i opadłam ciężko na fotel, nie pamiętając przy tym o nożyczkach... Wyciągnęłam nożyczki z pośladka, zadowolona, że nie natrafiły na żaden nerw. Rana jednak mocno krwawiła, co wielce zaniepokoiło dziewczynki. Usiłowały zetrzeć ścierką krew z podłogi, podczas gdy ja dzwoniłam filo męża do biura. Skutek był taki, że trzykrotnie musiałam udać się do lekarza na zastrzyk przeciwtc;i cowy. Cała historia została oczywiście ze szczegółami opowie~dziana przez Susan w poczekalni. Za każdym razem usiłowałam odwrócić jej uwagę od otoczenia, oglądając z nią księżeczki. Ona jednak uważała, ie ludzie sy bardziej interesujący. Zafascynowana patrzyła np. na mocno umalowaną kobietę, po czym pytała mnie głośno, czy podobaJą mi się czerwone paznokcie. Któż miałby mi za złe, że oddychałam z ulgą, gdy pnychodziła pielęgniarka i miłym głosem wołała moje naiwisko'~ 184 [,/ 185 "Kogut w koszu" Siedziałyśmy w kobiecym gronie w ogrodzie i wraz z dziećmi rozkoszowałyśmy się letnim popołudniem. Duszący upał zelżał, a w cieniu jabłoni można było sobie spokojnie pogawędzić. Nasze dzieci zgodnie bawiły się w piaskownicy albo huśtały się na wyścigi. Susan dostała od koleżanki gumę do żucia. Nie znała jeszcze jej smaku i była nieco sceptyczna. "Nie połykaj jej, tylko cały czas żuj." - upomniałam ją. Powątpiewająco spojrzała na mnie, a potem na nieznany przedmiot w swoim ręku. Potem zdecydowania wsadziła gumę do buzi i wróciła do swojego towarzystwa. Po chwili przybiegła do mnie bez tchu, z przerażeniem w oczach i wykrzyknęła: "Mamo, mamo, połknęłam tę gumkę do majtek!" Ze śmiechem próbowałam uspokoić mojego trzpiota. Już drugi dzień czułam w brzuchu jakieś dziwne bóle. Nie zwracałam na to dotychczas uwagi, w końcu byłam przyzwyczajona do różnych dolegliwości w czasie ciąży. Teraz jednak ból się nasilił, choć próbowałam sobie wmówić, że tylko mi się zdaje. Gdy mój mąż wrócił z pracy, nie mogłam już ustać na nogach. Z bólu nie mogłam prawie oddychać. Mój mąż, zaalarmowany, zawiadomił naszego lekarza. Ten przybył w ciągu pięciu minut, a po upływie pół godziny byliśmy już w drodze do szpitala. Teraz rozpoczęły się także skurcze. Wiedzieliśmy, co to oznacza. Byłam dopiero w szóstym miesiącu ciąży. Jakże wdzięczni byliśmy, że także i w tej trudnej sytuacji mogliśmy wołać do naszego niebieskiego Ojca. To On sprawił, że w moim sercu zagościł spokój. Czyż nie obiecał On, że tym, którzy go miłują, wszystko służy ku dobremu? W szpitalu byli przygotowani na nasz przyjazd. Cały aparat medyczny pracował pełną parą. Potem przyszedł lekarz, by mi oznajmić, że stracę dziecko. Nie będzie zdolne do życia, jeżeli teraz przyjdzie na świat. Dostanę wprawdzie środki na wstrzymanie skurczów, lecz jego zdaniem poronienia niesposób już powstrzymać, bardzo mu przykro. Mam ciężkie zatrucie krwi. Lożysko oddzieliło się. Słuchałem wyroku lekarza. Do dziś nie potrafię wyjaśnić, dlaczego byłam absolutnie pewna, że lekarz się myli. Nie było tak, jakobym nie chciała spojrzeć w oczy rzeczywistości. Po prostu miałam pewność, że będzie mi wolno zatrzymać moje dziecko. Już od dawna czułam jego ruchy, należało całkowicie do mnie. Gdy leżałam podłączona do kroplówki, bez przerwy pilnowana, czułam głęboki wewnętrzny spokój. A potem stał się cud - skurcze ustąpiły. Ustały także bóle. Przez cały tydzień nakazano mo w szpitalu leżeć, nie opuszczając łóżka; musiałam też łykać mnóstwo leków, co mnie bardzo niepokoiło. Czy aby nie zaszkodzi to dziecku? Lecz także i z tego lęku mogłam się zwierzyć memu Panu. Gdy potem nasz mały Andrzej przyszedł na świat we właściwym terminie, cały i zdrowy, byliśmy porwani miłosiedziem naszego niebieskiego Ojca. Mieliśmy już zatem troje zdrowych dzieci, cót za dar! Nasze dwie dziewczynki z napięciem oczekiwały na małego braciszka. Na kilka tygodni przed jego przyjściem na świat pomagały w przygotowaniach; wiklinowe łóżeczko na kółkach już od dawna czekało na maleństwo, powleczone nową, delikatnie haftowaną pościelą. Gdy potem Andi znalazł się w swoim koszyku, razem podziwialiśmy małą istotkę: malutkie paluszki i.paznokietki, zadarty nosek, filigranowe uszka i delikatny puszek na kształtnej główce. Wszystko było tak doskonałe, mały człowieczek - myśl Boga! Nagle jednak zniknął sielski rodzinny obrazek. Gdy po raz pierwszy dawałam pierś naszemu maleństwu, ponad półtoraroczna Daniela rzuciła się ku mnie z głośnym krzykiem, by oderwać małego braciszka od mojej piersi. Była straszliwie podenerwowana, nie mogłam jej wprost uspokoić. Powoli zaczęłam rozumieć przyczynę jej zachowania: obawiała się, że dziecko mnie gryzie i sprawia mi ból. Pomimo moich wyjaśnień pozostała sceptyczna. Przez jakiś czas obserwowała swego małego braciszka z pewni dozą podejrzliwości. Andrzej był bardzo pogodnym dzieckiem, prawdziwym małym śpiochem. Dziewczynki przyzwyczaiły mnie do zgoła Innego zachowania. W ich wypadku odnosiłam zawsze wrateni(r), te nie chąc utracić ani minuty. Andrzej przesypiał prawie cały dzień. Ody tylko jego brzuszek się napełnił, odczuwał potrzebą snu. Oddawał się tej czynności długo i wyczerpująco. Byłam wdzisczna, te 186 1 If 187 oprócz dwóch tak żywych dziewczynek mam teraz spokojniejsze dziecko. Z biegiem czasu pomiędzy Danielą a Andrzejem powstała bardzo serdeczna więź. Gdy mały się uderzył, Daniela zaraz musiała go pocieszyć. Mimo że była niespełna dwa lata starsza od niego, matkowała mu z wielkim oddaniemi i pilnowała z dużym poczuciem odpowiedzialaności. Karmiła go, przewijała, pótniej o właściwej porze wysadzała go, czyściła mu pupcię, słowem przejęła wiele moich obowiązków. Mały podziwiał siostrę ponad wszelką miarę i wciąż na nowo dawał temu wyraz. Nigdy nie zapomnę, gdy jako dwuletni brzdąc stał w łazience za plecami Danieli, która czesała swoje blond włosy. Mały głaskał swoimi niezgrabnymi rączkami wspaniałą blond-czuprynę i mówił pełen podziwu, sepleniąc z lekka przy wymawianiu "t": "Thaaakie długie, thaakie jasne, thaakie piękne!" W owym czasie nieoczekiwanie nadarzyła się nam okazja wynajęcia domu jednorodzinnego. To radykalnie zmieniło nasze życie. Mieliśmy teraz dużo miejsca dla gości - i goście pojawili się. Przychodzili przeważnie bez uprzedzenia, mniej lub bardziej dobrzy znajomi, albo też znajomi znajomych. Nierzadko zdarzało się, że nagle zamiast pięciu osób - siadało do stołu czternaście. Nauczyłam się improwizować, rozcieńczać sosy, przyrządzać smaczne potrawy "z niczego". Białe adamaszkowe obrusy i krochmalone serwetki zniknęły na dnie szafy - siłą rzeczy staliśmy się swobodniejsi. Łóżek i tak mieliśmy zawsze za mało. Młodzi ludzie zadowalali się jednak śpiworami i kładli się spać, gdzie popadło. Jeśli ktoś miał przyjaciela czy znajomego z jakimiś problemami, taszczył go do Schwengelerów w nadziei, że znajdzie się jakieś wyjście. Wydaje się jednak, że to wesołe życie rodzinne, niewymuszona atmosfera i poczucie; że jest się mile widzianym, przyciągały ludzi do naszego domu. Lubiłam to, nawet jeśli wskutek tego przybywało mi pracy. Stawaliśmy w obliczu trudnych problemów, lecz doświadczaliśmy także serdecznej przyjaźni i poczucia wspólnoty w Jezusie Chrystusie. Dom był pełen muzyki i śmiechu. Przyrzekliśmy naszej najstarszej córce, że kupimy jej pieska, jeśli będziemy kiedyś mieszkać w domku jednorodzinnym. Nie przypuszczałam, że tak prędko trzeba będzie spełnić tę obietnicę. Gdy zobaczyliśmy rudobrązową, długowłosą jamniczkę, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Ja także nie mogłam się oprzeć spojrzeniu aksamitnych oczu atrakcyjnej psiej damy, które jednak nie zdradzało zgoła jej uporu. Dzieci były zachwycone swoją towarzyszką zabaw. Finette szalała wraz z nimi po ich pokoju, pozwalała się wozić w wózku dla lalek i ostro czuwała nad całym towarzystwem. Miała jednak własną wolę, którą musiała przeprowadzi . Na przykład za nic nie chciała być wyprowadzana na smyczy. Jak uparty osioł zapierała się swoimi króciutkimi nóżkami dziesięć metrów od domu. Nic nie mogło jej skłonić do porzucenia tej postawy. Muszę przyznać, że w wypadku Finette moje próby wychowawcze spełzały na niczym. Nasze dzieci broniły swojej małej przyjaciółki w każdej sytuacji, a ja, gdy tylko spojrzałam w jej niewinne patrzące oczy, także zazwyczaj wybaczałam jej. W jednym tylko wypadku naprawdę mnie zdenerwowała. Nasze dzieci uwielbiały bawić się w teatr. Aby im sprawić frajdę, uszykowałam im pod choinkę całą grupę marionetek, co zajęło mi kilka tygodni. Pracowicie wymodelowałam twarze, pomalowałam je i zrobiłam pasujące do nich peruki. Babunia uszyła stroje dl.~ króla, królewny, Jasia i Małgosi, Babci i dla pozostałych figur. Wszystko to sprawiało mi dużo radości i cieszyłam się na myśl o zachwycie naszych dzieci. I rzeczywiście - gdy wesołe figurki wyłoniły się z kolorowych bibułek, rozległ się głośny okrzyk radości. Naturalnie od razu należało coś zagrać. Zdaje się, że było to drugiego dnia świąt - weszłam do pokoju dzieci, by pościelić łóżka. Stanęłam jak rażona gromem, patrząc na katastrofę u moich stóp. Oto leżały na podłodze lalki - wszystkie oskalpowane, pogryzione i podrapane. Finette "pobawiła się nimi na swój sposób. Najwidoczniej skłoniły ją do tego futrzane i konopne peruki. Gdy stwierdziłam, że szkoda jest nle do naprawienia, zapakowałam całe towarzysto do kartonu i wyniosłam na strych, gdzie przez kilka lat miało czas, aby ochłonąć ze strachu! Wóz policyjny w niebie Jak wszystkie dzieci, tak i nasza trójka uwielbiała słuchać opowiadań. Andy zwykle siedział zatopiony w słuchaniu opowieś 188 ~ 189 ci, nieświadom tego, co się wokół niego dzieje; Susan przeżywała historię, angażując się całym ciałem, zależnie od sytuacji wstrzymując oddech, z oczyma jak filiżanki i otwartą buzią. Pewien znajomy zrobił jej zamieszczone obok (str. 150) zdjęcie w chwili, gdy Dawid celował z procy w Goliata. Mało brakowało, a rzuciłaby we mnie laleczką, którą trzymała. Daniela musiała zawsze biec do ubikacji, gdy robiło się straszno. Był to wszakże jedynie pretekst; po prostu nie mogła znieść, jeśli komuś zadawano ból czy cierpienie. Mój mąż i ja tak wiele razy opowiadaliśmy historie z "Biblii dla dzieci" Anny de Vries, że dzieci znały je prawie na pamięć. I biada, jeśli za każdym razem nie były opowiadane dokładnie tak samo, słowo w słowo! Poprzez słuchanie opowieści zaczerpniętych ze Słowa Bożego nabierały zaufania do Jezusa. I podobnie jak ludzie w Biblii pełni ufności zwracali się do Niego, tak i nasza trójka coraz częściej, z coraz większą oczywistością przychodziła do Niego ze swoimi małymi i wielkimi zmartwieniami. Ta dziecięca ufność często mnie zawstydzała. Tu nie było żadnych wątpliwości co do tego, że Ojciec w niebie usłyszy modlitwę! Także i to, co zrobiły niedobrego w danym dniu, wyznawały Bogu i prosiły o wybaczenie. Z początku przychodziło im z trudem wymienianie przy tym konkretnych sytuacji, zamiast po prostu "ryczałtem" prosić o przebaczenie. Także i między sobą musiały doprowadzić do porządku pewne sprawy. Jednak to otwarte przyznawanie się do swoich błędów przynosiło im w końcu taką ulgę i stwarzało tak czystą atmosferę, że przychodziło im to z coraz większą łatwością. Później śpiewały razem - zwykle cały repertuar znanych im dziecięcych piosenek, a było ich niemało. Gdy robiło się późno, mały Andy śpiewał dalej w swoim łóżeczku, jego czysty wysoki głos było jeszcze długo słychać, aż wreszcie oczy same zamykały mu się ze zmęczenia. Przed jedzeniem często dziękowaliśmy Bogu piosenką "Za jedzenie i picie, za chleb powszedni dzięki Ci, o Boże". Tylko mały Andy śpiewał wciąż, mimo naszych poprawek, zamiast "O, Gott" ("O, Boże") - "jogort". Nie umiał jeszcze tak dobrze mówić, by mógł zrozumieć to "O, Boże!" Słowo "jogort" (jogurt) wydawało mu się w tym miejscu o wiele bardziej logiczne. Bardzo lubił ten napój i za niego dziękował. W końcu zrozumiał jednak swoją omyłkę, może dlatego, że siostry za każdym razem chichotały. Ponieważ kochał Jezusa, usilnie główkował nad tym, co mógłby Mu podarować. W jego pojęciu najbardziej atrakcyjnym prezentem były oczywiście zabawki. Wyjaśniłam mu, jak się tylko dało, że Jezus w niebie nie potrzebuje zabawek. Nie ma zabawek? To czy Panu Jezusowi nie jest nudno? Nie jest prostą sprawą odpowiedzieć takiemu małemu brzdącowi na wszystkie pytania. Niedługo potem wracaliśmy samochodem z zakupów; Andy siedział n~~ tylnym siedzeniu. Nagle zawołał radośnie: "Mamusiu, jui wiem co podaruję Zbawicielowi. Moje serce już ma, dam mu teraz mód wóz policyjny." Ten ukochany volkswagen-garbus z niebieskim sygnałem i już tylko trzema kołami był w owym czasie jego ulubioną zabawką. Mocno pod wrażeniem, spytałam, powstrzymując śmiech i starając się uważać na ruch uliczny: "A na co Jezusowi twoje zepsute auto?" - "Będzie się nim bawił, myślęl" - powiedział, oburzony moim głupim pytaniem. "Jak mu się już znudzi, to zrzuci mi je z powrotem na ziemię!" Ponieważ Daniela budziła się bardzo wcześnie, więc Susan i Andy spali razem w jednym pokoju. Gdy pewnego wieczoru przed pójściem spać weszliśmy do pokojów dzieci, by je poprzykrywać, stwierdziliśmy z przerażeniem, że łóżeczko naszego synka jest puste. Susan i Daniela pogrążone były w głębokiem mocnym śnie - po Andym ani śladu, ani w ubikacji, ani w żadnym innym pokoju. Spojrzeliśmy na siebie skonsternowani. Czyżby we śnie wstał i wyszedł z domu? Drzwi były jednak zamknięte na zasuwę Bezradni i coraz bardziej zdenerwowani przeszukaliśmy jeszcze raz wszystkie pokoje. Nic. Wreszcie zauważyłam, że kołderka Susan jest jakoś nadzwyczajnie wybrzuszona. Odkryłam J~ - I oto co zobaczyłam: nasz mały słodki rozrabiaka spał spokojnie u boku siostry, co prawda mokry od potu, z posklejanymi włosami. Jego siostra, która jak zwykle spała niespokojnie, we śnie przełotyła przez niego nogę i podciągnęła kołderkę. Było dla mnie niepojęte, jak przy takim niedostatku tlenu mógł spać tak głęboko. Obudziliśmy chłopaczka i zanieśliśmy go do jego łóżka. Mały przestraszył się ciemności, a Susan wzięła go dosłownie pod swoje skrzydła. Mimo iż zapatrywaliśmy się na to nieco sceptycznie, przedszkolanka była przekonana, że Susan na wiosnę powinna iść do szkoły. Nasza córka miała sześć lat, była żywa i rozbrykana jak zawsze. 190 ~ 191 Nie wyobrażałam sobie, że już teraz byłaby w stanie przez godzinę usiedzieć w spokoju. Przedszkolanka rozproszyła moje wątpliwości. To przejdzie samo, poza tym dziecko jest bystre, żądne wiedzy, a wyniki testów wskazują na to, że dorosła już do nauki szkolnej. Tak więc posłaliśmy naszą pierworodną po feriach wiosennych z tornistrem do szkoły. Większość jej małych kolegów siedziała pierwszego dnia onieśmielona w ławkach, rzucając od czasu do czasu spojrzenie na matkę z tyłu, by potem znowu zwrócić się ku nauczycielce. Susan jednak wierciła się na krześle, huśtała się, bawiła się piórnikiem, trącała sąsiadkę, szeptała z siedzącym za nią chłopcem, machała do mnie, posyłając mi promienny uśmiech, słowem, robiła wszystko, tylko nie to, co powinna, tj. słuchać nauczycielki. Usiłowałam jej z daleka przekazać na migi, że powinna zachowywać się spokojnie. Ponieważ mnie nie zrozumiała, zaczęłam się w końcu obawiać, że mogłaby głośno spytać, co mówiłam. Tak więc machnęłam na to ręką. Pierwszy rok szkolny przypominał koszmar. Susan rzeczywiście nie nadawała się do szkoły, a młoda nauczycielka była obciążona ponad siły. Dopiero co ukończyła studia i miała niewielkie doświadczenie w pracy z dziećmi, w każdym razie nie tak żywymi jak Susan. Nasza córka miała osobliwą zdolność robienia wielu rzeczy naraz, co pozostało jej do dzisiaj. Jest to dla wielu ludzi irytujące. Potrafi ona grać w szachy, jednocześnie rozmawiać ze mną, siedzącą obok w fotelu z robótką, i komentować wysiłki swojego brata, "znęcającego się" nad fortepianem. Denerwuje to jej ojca, całkowicie skoncentrowanego na grze, zwłaszcza jeśli Susan robi swoje posunięcia szybko i pozornie bezmyślnie - i przy tym jeszcze wygrywa! W szkole było podobnie. Nauczycielka sądząc, że przyłapała Susan na rozmowie, zadawała jej pytanie dotyczące omawianego właśnie problemu. Susan jednak zazwyczaj potrafiła na nie odpowiedzieć, co złościło nauczycielkę. Jakże często napominałam Susan. Za każdym razem obiecywała poprawę, i jestem pewna, że robiła to szczerze. Nie przeszkadzała umyślnie, byłam o tym przekonana. Ona po prostu nie umiała tak długo usiedzieć w spokoju. Nauczycielka przypuszczała, że nasza córka ma słaby pęcherz, bo ustawicznie podnosiła rękę i prosiła o pozwolenie pójścia do ubikacji. Mogłam ją jednak uspokoić w tym względzie. Gdy Susan bawiła się na dworze, całymi godzinami nie odczuwała tej potrzeby! Miałam rację przypuszczając, że Susan nudzi się w szkole. Z reguły nasza córka nie wiedziała, co jest zadane do domu. A jeśli już, to wierciła się nad książkami z taką niecierpliowścią, że nieraz wyprowadzała mnie tym z równowagi. Z rana wybierała się często do szkoły bez tornistra, zapominała wziąć kostium gimnastyczny, piórnik albo zeszyt. W ci~gu pierwszych dni wybiegałam za nią, donosząc jej zapomniane rzeczy, aż do chwili... no cóż, do chwili, gdy mi się przejadła ta zabawa. Było dla mnie jasne, że Susan tylko wtedy zacznie się uczyC, Jeśli zostanie ukarana za swoją niedbałość. Jak było do przewidzenia, nauczycielka gniewała się na nią. Pod koniec roku szkolnego sytuacja zmieniła się prawie z dnia na dzień. W styczniu otrzymaliśmy bowiem list ze szkoły, w którym zawiadamiano nas, że Susan prawdopodobnie nie otrzyma promocji d0 drugiej klasy, gdyż nie opanowała wymaganego materiału. Trudności miała zwłaszcza w czytaniu. Znała wprawdliu rm pamięć wszystkie teksty, lecz o alfabecie nie miała pojęcif~ Pokazałam jej list i objaśniłam jej, co zawiera. Spojrzuln m~ mnie z przerażeniem. "Jeśli uważasz, mamusiu, że powinnom nauczyć się czytać, zrobię to," - powiedziała zdecydowanie. "Ale do pierwszej klasy drugi raz nie pójdę." No i proszę-w nlespełnH dwa tygodnie nauczyła się płynnie czytać, a i w pozostałych przedmiotach jej wyniki nagle się poprawiły. Gdy nadeeiln wiosna, nie było już mowy o powtarzaniu klasy. Nasza plerworcnl na po raz kolejny wprawiła mnie w zdumienie. Pewnego dnia matka jednego z jej kolegów zaprosiła mnie na kawę. "Muszę sobie koniecznie sprawić Biblię dla dzieci" - powiedziała mi wtrakcie rozmowy.-"Pani córeczka zawstydza mnie za każdym razem, gdy do nas przychodzi. Mając zaledwie pledem lat, wie ona o Słowie Bożym więcej niż ja. Była przerażona, Ody ela dowiedziała, że nie opowiadamy naszemu synkowi tadnych historii z Biblii. Wytłumaczyła mi z całą powafl$, jHkiu I<> wfrm~ - i miała rację." Nasza trójka mówiła o Jezusie z całą swobodą, na JNkft stać tylko dzieci. Pewnego dnia, na początku roku szkolnego, Susan przyszłe do 192 ~ 193 domu wielce wzburzona. Nie musiałam jej długo pytać. Słowa popłynęły wartkim potokiem. "Nauczycielka na lekcji religii namalowała apostołom nad głowami "żółte krążki". Wtedy powiedziałam jej, że w Biblii dla dzieci nie mają oni takich dorobionych kółek. Pani nauczycielka pogniewała się na mnie. Już wcześniej była na mnie zła, wiesz? Każdego dnia musieliśmy odmawiać tę samą modlitwę, jak jakiś wiersz, w kółko to samo. Wtedy wytłumaczyłam jej, że z Panem Jezusem można przecież rozmawiać tak, jak z mamusią, i że na pewno nie jest Mu przyjemnie, jeśli każdego dnia słyszy to samo." Objęłam ramieniem moją małą, zacietrzewioną córeczkę i usiłowałam jej wytłumaczyć, na czym sprawa polega. Wtedy powiedziała z błyskiem w oku: "Ja nigdy nie będę malowała żółtych kółek nad głowami!" Dzieci są darem Boga Nasza trójka stanowiła wesołą kompanię, przedsiębiorczą i zawsze gotową do płatania figlów. Trzyletni Andy w każdym przedsięwzięciu służył jako rękodajny. Poczciwy mały chłopaczek był tak oddany Danieli, że dosłownie odczytywał jej życzenia z oczu. Daniela po dziś dzień nie utraciła umiejętności zręcznego wprzęgania najróżniejszych ludzi w realizację swoich zamierzeń. Przeważnie człowiek dopiero po fakcie stwierdza, że po raz kolejny osiągnęła to, czego chciała. Także Andy był całkowicie pod jej urokiem. Przez cały dzień słyszało się: "Andy, proszę cię, przynieś mi...", "...ach, czy nie zechciałbyś..." I Andy biegał. Czasami próbowałam interweniować i uzmysłowić naszemu synowi, że nie powinien tak dać sobą dyrygować. Lecz on tylko patrzył na mne swoimi błękitnymi oczyma, nie rozumiejąc, o co chodzi. Daniela osiągała u niego wszystko, czego tylko chciała. Susan za każdym razem złościła się niepomiernie, gdyż mały nie miał u niej takiego posłuchu, choćby się nie wiadomo jak wysilała. Poza tym cała trójka trzymała zawsze sztamę, nawet jeśli często kłócili się jak wróble. Jeśli jedno z nich zostało za karę odesłane do swojego pokoju, mogłam być pewna, że pozostała dwójka podczas posiłku zwędzi ze stołu chleb, ser i kiełbasę, by wszystko to dostarczyć później "zesłańcowi". Ta troskliwaś(: Wy(~ilwillfl 1111 się tak urocza, że za każdym razem przymykałam oczy ne t1 potajemne działania, udając, że niczego nie zauwatam. Poczciwy Andy miał jednak jeszcze jedną, zgoła Inn4 cechS: podobnie jak jego najstarsza siostra był tak śmiałym ryzykantem, że gdy czasami przypadkiem bywałam świadkiem jego dzlełalności, krew ścinała mi się w żyłach. I tak pewnego dnla mo0łern zaobserwować, jak usiłował wsiąść na damski rower (I). Mlał dopiero trzy lata i był raczej mały jak na swój wiek. Na szczSAcle nasza ulica nie była raczej ruchliwa. Andy nie usłyszał mojeflo wołania. Żeby nie stracić równowagi, mocno naciskał na pedały. Był tak mały, że ledwo wystawał ponad kierownicę... Jut wldzlałam, jak upada. Z zakrętem na pewno nie da sobie rady... Przy pomocy jodyny i pudru na rany leczyłam jego obtarcl~, podczas gdy mały zaciskał zęgy, by powstrzymać łzy. W clsyu jego dzieciństwa jeszcze nieraz musiałam łagodzić skutki jego wyczynów. Kusiło go wiąż na nowo, by na pokrytej żwirem, pochyłej ulicy wypróbowywać hamulce roweru. Wpadał wtedy w tak wspaniały poślizg! Pewnego razu znów go na tym przyłapałam. Jadąc z maksymalną szybkością, nacisnął mocno hamulce i w prawlA idealnym salto mortale przeleciał nad kierownicą. Ewolucja ta była niemal dojrzała do tego, by pokazywać ją w cyrku, abstrnhu~ jąc oczywiście od zepsutego roweru! Przez kilka tygocirn mwm odpoczywał w garażu. Dziewczęta dostały pod choinkę wrotki. Ledwo sto~m~;~l ~;mmi, odsłaniając nawierzchnię ulicy, przypięły wrotki do butów, by p wypróbować. Ku swojej irytacji, siedziały jednak czSAclej ns pupie, niż stały na kółkach. Wtedy Daniela wpadła na jeden TA swoich "wspaniałych" pomysłów. O tym dowiedzial;ar~ ~;n; Im~lm~k nieco później... Andy miał wraz ze swoim rowerem służyć za kc>rrin lun:~;l,lmwm go. W tym celu Susan i Daniela przymocowały do bagaznika dlugie liny, których się uczepiły. Ulica, przy której stoi nasz dom, opada lekko w dół. Przez pewien czas wszystko szło gładko, at do chwili. gdy Andy na skutek nierównej jazdy swoich "przyczep" atracll panowanie nad rowerem i wpadł do strumienia, płyn~ceqo wzdłuż ulicy, a dziewczęta na swoich wrotkach w ślad za nim. Wszelako 194 ~ 195 kąpiel wstrumieniu otej porze roku nie była specjalnie przyjemna. Trzęsąc się z zimna, przemoczeni do nitki i od stóp do głów pokryci błotem i mułem, wdrapali się na górę i potruchtali do garażu, gdzie pozbyli się wierzchniego okrycia w nadziei, że reprymenda nie będzie nazbyt surowa. Wyglądali rzeczywiście na istoty godne litości, tak że z trudem powstrzymałam się od śmiechu i raz-dwa wsadziłam kłapiące zębami towarzystwo do kąpieli. Jak już mówiłam, poczciwość małego Any'ego nie znała prawie granic. Jeden tylko raz zdarzyło mi się zobaczyć, że i u niego miarka się przebrała. W sąsiedztwie mieszkał pewien starszy pan, z którym Andy mocno się zaprzyjaźnił. Odwiedzał go codziennie, słuchając objaśnień na temat roślin, które starszy pan miał w swoim ogródku, albo przyglądając się, jak oswojone sikorki jadły okruchy z jego ręki. Pewnego dnia, rozmawiając przez telefon, ujrzałam przez okno mojego czteroletniego brzdąca, jak wybiegał z domu, płacząc i trzymając w ręku łuk i strzałę. Obydwie siostry podążały za nim, a w ich twarzach można było wyczytać pełne napięcia oczekiwanie. Sprawa wydała mi się więcej niż dziwna, dlatego też natychmiast zakończyłam rozmowę i wybiegłam z domu w ślad za małą kompanią. Mały był tak wściekły i oburzony, że nie mógł wykrztusić słowa. Trzymając łuk gotowy do strzału, przemknął obok mnie. Wtedy schwyciłam go mocniej i zażądałam wyjaśnień. Dziewczynki opowiedziały mi w końcu, na czym sprawa polega. Andy jak zwykle pojechał na rowerze odwiedzić swojego przyjaciela i niechcący wjechał przednim kołem na grządkę. Wtedy starszy pan najwidoczniej stracił panowanie nad sobą i wymierzył naszemu synowi siarczysty policzek. Stało się to tak nagle jak grom z jasnego nieba, tak że mały z początku tylko mocno się przestraszył. Potem jednak rozczarowanie, wściekłość z powodu tego nazbyt surowego potraktowania musiała go do tego stopnia wyprowadzić z równowagi, że przybiegł prosto do domu i, rozgoryczony, złapał peruwiański łuk i strzałę, wiszące dla ozdoby nad jego łóżkiem, by zadać cios odwetowy. Z wielkim trudem udało mi się zaprowadzić z powrotem do domu mojego zwykle tak posłuszpego syna. Gdy uspokoił się nieco, doszło między nami do poważnej, dobrej rozmowy, w wyniku której Andy zrozumiał, do czego by doszło, gdyby każdy 196 ~,Ilil i niesprawiedliwie potraktowany chciał się od razu mścić. Pojmował, że Jezus dał nam inny przykład, i trochę się zawstydził swojej reakcji; mimo to przyjaźń ze starszym panem została na pewien czas zamrożona. W sześć lat po urodzeniu naszego Andy mogll9my oznajmić naszej trójce radosną nowinę: oczekiwaliśmy jeszcze Jednego dziecka. Ich entuzjazm był bezgraniczny. Była to Jednocześnie dobra okazja, by uświadomić dzieci w sprawach poczecla I narodzin. Razem podziwialiśmy cud stawania się nowego człowleke. Co kilka dni na podstawie poradnika ustalano wielkość dziecka. Oczekiwane maleństwo było gorąco polecane opiece niebieskiego Ojca. Nieważne, czy chłopiec, czy dziewczynka - grunt, toby to był dzidziuś, prawdziwy dzidziuś! Snuto plany, czyniono przygotowania-dzieci nie mogły doczekać się, kiedy wreszcie skończy slc~ te dziewięć miesięcy! Zafascynowane obserwowały ruchy maleństwa i "wierciły mi dziury w brzuchu" swoimi pytaniami. Wreszcie nadszedł termin porodu. Skurcze już sie rozpoczQły Zanim jednak wraz z mężem udałam się w drogę do azpltala, chciałam jeszcze zrobić najpotrzebniejsze zakupy dla moJej rodziny. Ponieważ nikt nie chciał mnie spuścić z oka, więc: wszyscy poszli razem za mną. Pchałam przed sobą kosz z zakupAmi, zatrzymując się co jakiś czas w chwili, gdy czułam następny skurcz. Nie zwróciłoby to niczyjej uwagi, gdyby towarzyaz$ca ml czwórka nie zachowywała się tak dziwacznie. M6j ukochany mar troskliwie przyciskał moje ramię, a nasze dzieci ze wszyatklch stron wpierały mi swoje małe rączki w okolice krzyca. Wczeónle) wyjaśniłam im, że takie jest między innymi zadanie Ich ojca podczas porodu. Rozumie się, że takie zachowanie zwróciło no naszą grupę powszechną uwagę! Byłam zadowolona, gdy rnależliśmy się na zewnątrz. Po długich godzinach oczekiwania przyszło na świat nasze czwarte dziecko - Bianca. Byliśmy zdumieni wielkim podobieństwem do naszej najstarszej córki. Podobieństwo to Jednak, Jak wkrótce zauważyliśmy, ograniczało się jedynie do wyglądu. Nasze dzieci szalały z radości. Każdy chciał trzymaC dzidziusia, przewijać go, kąpać. Byłam zadowolona, te mała Jest taka pogodna i najwidoczniej również rozkoszuje się towarzystwem starszego rodzeństwa. 197 Bianca miała na pośladu niewielką malinkę. Stwierdziłam zaniepokojona, że krwiak ten stale się powiększa. Nasz lekarz domowy uważał, że należy go naświatlić i skierował mnie z dzieckiem do specjalisty w St. Gallen. W czasie podróży bardzo niepokoiła mnie ta sprawa. Miałam wrażenie, że napromieniowanie nie jest w tym przypadku właściwym rozwiązaniem, lecz jako laik nie miałam właściwie przekonywających argumentów, żeby się temu sprzeciwiać. Pomodliłam się, by Bóg mnie oświecił i poprowadził. Jakże byłam zaskoczona i wdzięczna, gdy lekarz otwarcie powiedział mi, że napromieniowanie tej części ciała jest powiązane z dużym ryzykiem i że radzi zrezygnować z tego i usunąć krwiak operacyjnie. Skierował mnie do chirurga w szpita II lu dziecięcym. Później dostrzegłam w tym zupełnie wyraźnie rękę Boga. Gdyby bowiem ów chirurg nie zbadał naszej Bianki, to jeszcze przez wiele miesięcy pozozostałaby niedostrzeżona poważna wada stawu biodrowego naszej małej -co miałoby fatalne skutki. Jakże cudowne i pocieszające jest, że obietnice Boga, dane Dawidowi, dotyczą również nas: "Pouczę ciebie i wskażę ci drogę, którą masz iść; będę ci służył radą, a oko moje spocznie na tobie." (PS. 32, 8) Z ciężkim sercem musieliśmy więc zostawić naszą Biankę na całe tygodnie w szpitalu. Miała akurat trzy miesiące. Okazało się, że w momencie urodzenia staw biodrowy nie był dostatecznie uformowany. Ponieważ zostało to odkryte wystarczająco wcześnie, nie trzeba było operować. Za to przymocowano do nóżek naszej małej ciężarki, które co parę dni przesuwano lekko do góry, aż wreszcie po wielu tygodniach leżała na plecach w pozycji szpagatu. Za każdym razem, gdy widzieliśmy ją tak leżącą, krajało nam się serce. Ani razu nie wolno mi było wyjąć jej z łóżeczka czy chociażby przewrócić na brzuszek. Bez ruchu leżała na plecach, bawiąc się rączkami. Było dla nas wielką pociechą, że Bianca była taka pogodna i prawie nie płakała. Dlatego przychodziło nam łatwiej opuszczać ją znowu. Miała pięć miesięcy, gdy mogliśmy wreszcie zabrać ją do domu, wprawdzie w gipsowych majteczkach, ale zawsze. Musieliśmy kupić wązek dla bliźniaków, bo z tym swoim sztywnym gipsowym opatrunkiem nie mieściła się j 198 w pojedynczym. Wystawały jej tylko stópki, rniul:~ f,rkm~ mmwn,n.~ otwór przy pupci, żebym jej mogła wetknąć pieluszkę, Potym, łn sześciu tygodniach, i ta przeszkoda została pokonana: lekar ~ usunął gips. Na następne dziewięć miesięcy Bianca dostała leki. plastykowy aparat ortopedyczny, który nadal utrzymywał nótkl wct właściwej pozycji. W niespełna dwa miesiące po ukończenfn leczenia nauczyła się chodzić! Dzisiaj skacze i szaleje tak jak ir~rn~ dzieci. "Skorzystajcie i zobaczcie, że dobry jest Pan: błogosławic>ay człowiek, który u niego szuka schronienia!" (PS. 34, Sł) Gdy patrzę wstecz na moje życie, na ten czas, gdy dzieci byty małe, wciąż na nowo zdumiewa mnie dobroć i miłosierdzia naszego niebieskiego Ojca. Jak wielką opieką i życzliwo9ci~l otaczał nas każdego dnia! Dawał siłę w cięikich okresach, fldy dzieci były chore albo trudne, naprawiał to, co ja zepsułam moim brakiem umiejętności, dawał mądrość potrzebną do wychowywrr nia dzieci; dawał nadzieję, pogodę ducha i wciąż wiele, wlolc~ radości. Czymże innym są nasze dzieci, jak nie dam E3c>cl;n ,,,,v ~ BI! ~2 199