HANNIBAL GILBERT CHARLES - PICARD Przełożyła Zofia Stein Wstęp Hannibal jest jedną z najbardziej fascynujących postaci starożytności i popularność jego bynajmniej się nie zmniejsza. Nie ma prawie roku, w którym nie ukazałyby się poświęcone mu dwie lub trzy lisiążki w języku francuskim, angielskim, niemiecl~im czy włoskim. Nie wszyscy autorzy tych prac są specjalistami w historii starożytnej, wielu z nich pociągała osobowość wielkiego Kartagińczyka, jego dramatyczny los i przynależność do tajemniczego narodu. Czy zatem jest rzeczą pożyteczną i czy nie jest zuchwałością dodawać jeszcze jedną pozycję do tej olbrzymiej literatury? Zanim odpowiemy na to pytanie, anusimy podkreślić, że Hannibal jest zarazem bardzo dobrze i bardzo mało znany. Jedną z przyczyn jego popularności jest rola, którą odgrywa w nauce klasycznej od z górą dwóch tysięcy lat. Hannibał jest nierozłącznie związany z Tytusem Liwiuszem. I nie przypadek, ale zainteresowanie uczonych późnego średniowiecza ocaliło z pogromu, który zniszczył trzy czwarte historii rzymskiej padewskiego pisarza, trzecią dekadę jego dzieła, której bohaterem jest Hannibal. Dziś jeszcze większość biografów Hannibala czerpie podstawowe wiadomości z Liwiusza, a że jest to ciągle jedna z najbogatszych i najpiękniejszych książek historycznych, dusznie powtarza się wciąż jej wydania i tłumaczenia, na przykład ostatnio w języku francuskim w przekładzie P. Grimala. Ale Liwiusz żył dwa wieki po Hannibalu, a poza tym był przepojony najgorętszym rzymskim patriotyzmem; opierał się na takim autorytecie jak Polibiusz, współczesny ostatniej wojnie punickiej, oraz na mnóstwie pisarzy greckich i rzyms:;.icl~, prawdopodobnie dość średniej klasy, których dzieła zresztą zagin~ły. Dzieło Polibiusza dotrwało do naszych czasów, lecz bardzo okrojone. Jego przekaz o tym, co dotyczy Zachodu, urywa się na bitwie pod Kannami. Co prawda, historyk achajski nie cieszy się dziś taką samą pcpula:nością jak jego łaciński kolega, bo dzieło jego, nie należące do "dobrej epoki" hellenizmu, nie weszko do lektury szkolnej. Czytelnik (francuski -- przyp. tłum.) nie może znaleźć zadowalającego tłumaczenia ani korzystać, o ile nie jest specjalistą, z doskonałych egzegetycznych opracowań, np. h. W. Walbanka, niestety jeszcze zbyt świeżych aby mogły znaleźć odbicie w podręcznikach. Polibiusz zresztą należy do obozu wrogów Hanńibala. Jest Grekiem, przyjacielem Rzymian i tych Scypionów, którzy zwyciężyli Barkidę i zniszczyli jego ojczyznę. Nader sumienny, namiętnie dociekający prawdy dla niej samej, nie zawsze jednak umiał dostrzec tendencyjność w wypowiedziach ludzi wielkich, którzy górowali nad swą epoką i których słuchał z pełnym szacunku zachwytem. Czy możemy mieć nadzieję poznania Hannibala lepiej niż Polibiusz i Liwiusz? Od więcej niż stu lat specjaliści wszystkich krajów czynią wysiłki w tym kierunku. Przede wszystkim zajęli się gorliwie porównywaniem tych dwóch głównych źródeł między sobą, wreszcie z innymi, późniejszymi, a mniej cennymi, które jednak mogą odzwierciedlać świadectwa zaniedbane przez obu wielkich historyków. Niestety, ta metoda nie pozwala na rozwiązanie wszystkich problemów. Wiele zdarzeń - tych na przykład, które wywołały wielkie konflikty między Rzymem a Kartaginą - było już namiętnie komentowanych przez współczesnych, a ostateczny wybór jakiejś wersji faktów albo jakiejś tezy zależy zawsze w dużej mierze od osobistej oceny historyka. Niekiedy, zwłaszcza gdy przystępujemy do badania ostatnich lat kariery Hannibala, braki w tekstach musimy uzupełniać domysłami. Ale dzisiaj możemy korzystać nie tylko z tradycji literackich. Nauki pomocnicze historii, szczególnie badania archeologiczne, odkrywają każdego dnia względnie dobrze zachowane ślady epoki I3arkidów. Oczywiście chodzi najczęściej o dokumenty skromne, które rzucają tylko bardzo ograniczone światło na wydarzenia albo też mogą być interpretowane dopiero po bardzo długich i trudnych badaniach. W niektórych jednakże przypadkach osiągnięte wyniki mają decydujące znaczenie: tak np. opracowanie monet punickich z Hiszpanii przez numizmatyka angielskiego E.S.G. Robinsona pozwala nam poznać fizyczny wygląd samego Hannibala jak również jego ojca i szwagra - Hazdrubala. Po- twierdza ono poza tym koncepcję polityczną Bai'kidów, której nie chcieli uznać najlepsi historycy. 1Va podstawie tych danych stara1iśmy się zidentyfikować w muzeach popiersia Hannibala, z których najpiękniejsze odkryto w Maroku przed niespelna dwudziestu laty. Chcieliśmy w pracy niniejszej zostawić jak najwięcej miejsca dla dokumentów archeologicznych, numizmatycznych i zbyt rzadkich, niestety, epigraficznych. Mają one zasługę rzete2niejszego przedstawienia I-3annibala na tle epoki. Powodzenia i porażki wielkiego Kartagińczyka nie były zależne wyłącznie od jego talentów czy omyłek ani od cnót czy błędów towarzyszy walk lub przeciwników. Aby je zrozumieć, trzeba brać pod uwagę całość sytuacji politycznej, ekonomicznej i spo łecznej świata śródziemnomorskiego, w którym żył Hannibal. Otóż odkrycia archeologiczne - w najszerszym tego słowa znaczeniu - dają nam obraz bardzo oddalony od tego, jaki sugerowały teksty. Najczęściej n~p. wyobrażano sobie walki Rzymu z Kartaginą jako przeciwstawienie potęgi wyłącznie militarnej - dosyć zacofanej pod względem ekonomicznym - państwu morskiemu, handlowemu i przemysłowemu. Jednakże analiza ceramiki odkrytej w rozmaitych miejscowościach Afryki, Hiszpanii i Galii dowodzi, że Związek Italski kierowany przez Rzym potrafił od połowy III w. p.n.e. opanować zachodnie rynki śród- ziemnomorskie dzięki swemu przemysłowi i handlowi. Z drugiej strony większość historyków wyobraża sobie, iż w Kartaginie dominowały wyłącznie tradycje Wschodu. Historycy ci, mimo niedokładnych, ale niemniej oczywistych świadectw Polibiusza, ~x;ahają się uznać, że instytucje Kartaginy zostały zasadniczo zmienione w ciągu dziejów i że oligarchia nie zawsze utrzymywała władzę w tej republice, którą tak chętnie porównuje się z Wenecją. Tymczasem właściwie interpretowane wyko~pali~ka świątyń, domów i nekropolii kartagińskich wykazują, że wierzenia Kartagińczyków nadal inspirowane w głównych zasadach przez teologię fenicką, były kilkal~rotnie zmieniane w sposób zasadniczy. Zdaje się, że te reformy religijne są związane z rewolucjami politycznymi. Możemy stwierdzić, że w III w. p:n.e. atrakcyjność hellenizmu mima wplyw na wszystkie dziedziny życia duchowego, szczególnie życia prywatnebo. Nieomylne oznaki wykazują, iż ten wpływ grecki rozciągał się także na politykę i że sprzyjał tendencjom demokratycznym przy jednoczesnym uznaniu Svładzy jednostl.:i. Zasadniczy problem wzajemnego stosunku Hannibala i jego ojczyzny ukazuje się więc w nowym świetle. Te przyczyny tłumaczą, że ryzykujemy przedstawienie Hannibala dość różnego od wizerunku, jaki większość czytelników wytworzyła sobie na podstawie lektury. Różnego przede wszystkim fizycznie: piękny, młody człowiek z Wolubilis nie przypomina w niczym srogiego przywódcy wojsk najemnych, jakiego, począwszy od czasów odrodzenia, próbowała wskrzesić wyobraźnia tylu artystów. Być może, taka interpretacja nie wszystkim dogadza. Osobistości historyczne, z którymi zapoznaliśiny się w dzieciństwie, stanowią wokół nas mały światek, z którym zżyliśmy się i nie lubimy, by zmieniał swój charakter. Już Neron mniej potworny niż Neron Tacyta stał się przyczyną poważnych wy- mówek pod naszym adresem. Szczęśliwie Hannibal nie przedstawia, tak jak Neron, problemu moralnego! Staraliśmy się doszukać w nim raczej polityka niż żołnierza-dziedzica Aleksandra, raczej jednoczyciela świata śródziemnomorskiego niż zawziętego wroga Rzymu. Ten punkt widzenia jest zasadniczo potwierdzony przez nowe odkrycia; i tak na przykład najświeższe badania nad drogami handlu alpejskiego mogłyby stanowić wielką pomoc w studiach nad słynnym przejściem przez Alpy, a wykopaliska włoskie mogłyby potwierdzić dane topograficzne i strategiczne Trazymenu i Kann. Tymczasem prowadzone od jakichś trzydziestu lat rozliczne prace, których synteza została dokonana w 1961 roku na Convegno di Studi Annibalici w Kortonie i Peruzji, kierują uwagę nie tyle ku tym tradycyjnym problemom, co raczej ku więzom, jakie łączyły Kartaginę Barkidów ze światem hellenistycznym, i ku zalążkom rewolucyjnego państwa rzymskiego. W tym to szczególnie kierunku poszli autorzy dwóch najnowszych prac, które stanowiły dla nas wydatną pomoc, a mianowicie ostatni niemiecki biograf Hannibala - W. Hoffmann i włoski historyk republiki rzymslżiej - F. Cassola. Wielkie zainteresowanie, jakie okazujemy światu hellenistycznemu, uważanemu aż do końca zeszłego stulecia za jeden z tych zagmatwanych schyłkowych okresów, od których historyk odwracał zasmucony wzrok, przyczynia się również bardzo do tego, by już nie rozpatrywać u·ojen punickich jako wyodrębnionej walki dwóch samotnych gigantów. W istocie cho- dzi - a wykazał to już dobrze Polibiusz - o prawdziwy konflikt światowy, ht'ory w kręgu śródziemnomorskim odgrywal rolę dającą się porównać z wojnami światowymi Xk wieku. Podkreśla to właśnie A. J. Toynbee w swej mistrzowskiej pracy, która dotarta do nas dopiero, gdy niniejsza książka była już w druku. Pierwsza i druga wojna rzymsko-kartagińska - pisze we wstępie znakomity historyk angielski - toczyły się w okresie obejmującym mniej niż 2/3 wieku (264- 201 r. p.n.e.), a kiedy jedna wielka wojna następuje po drugiej w przeciągu jednego życia ludzkiego, to efekt łączny jest więcej niż dwukrotnie większy od tego, który wynika z jednej wielkiej wojny. Pokolenie współczesne zna to dobrze z własnego doświadczenia. Doskonale uświadamiamy sobie, jak wstrząsające skutki miała dla społeczeństw kumulacja dwóch wojen z lat 1914-1918 i 1939- 1945. Dalszych konsekwencji obu tych wojen jesteśmy równie nieświadomi, jak Hannibal i Katon mogli być nieświadomi konsekwencji obu wojen rzymsko- kartagińskich. A że nie mieliśmy jeszcze czasu dojrzeć w perspektywie czegokolwiek poza pierwsz5·mi skutkami tych wojen, będzie dla nas szczególnie interesujące badanie przykładów przeszłości, w których poznajemy pewien zamknięty okres historii. Można stwierdzić, że konsekwencje wojny prowadzonej przez Barkidów przeciwko Rzymowi nieskończenie przewyższyły nie tylko przyczyny, które je spowodowały, ale także intencje tych, którzy ją rozpętali, oraz że wpłynęły one radykalnie we wszelkich dziedzinach na strukturę społeczeństw i warunki źycia poszczególnych ludzi, nawet gdy nie byli oni bezpośrednio zaangażowani w walkę. Do tych rew~olucyjnych przemian zwyciężeni przyczyniają się często na równi ze zwycięzcami. A. J. Toynbee miał więc najzupełniejszą rację, nadając swej książce tytuł Hanniba~'s legacy. Wysiłek Hannibala nie był bezowocny, chociaż umarł on zrozpaczony na wygnaniu, z dala od zrujnowanej ojczyzny, ścigany aż na koniec świata przez swych triumfujących wrogów. ROZDZIAł I Ród Barkidów Hannibal jest Barkidą, to znaczy, że należy do znakomitej rodziny kartagińskiej,, której prawie wszyśćy człońkowieodgrywali ~aśadnicżą rolę v~ walce swej ojczyzny przeciwko I~,zymowi. Wymieńmy zatem ich imiona, które będą się nieustannie powtarzać. ~..~'r~ęde wszystkirr~ Hamilkar Barkas, ojciec Hannibala a ;;aratem założyciel lic~ego rodu, z którego zna,rtiy jedynie mężczyzn (Flau= bert sięgnął do własnej wyobraźni po imię calambo, jakim obdarzył jedną z sióstr Iiannibala). Następnie Hazdrubal Starszy, zięć Hamilkara, który zarządzał interesami rodzinnymi, oczekując chwili, kiedy Iiannibal będzie mógł zastąpić swEgo ~ojca:'"Wreszcie młodsi sy= nowie Hamilkara, z których aeden nazywa się Hazdrubal Młodszy; jak jego szwagier, a drugi ~VIagón. Od czasu do czasu ujrzymy . sprzymierzeńców, jak np. króla Bomilkara II, żonatego z najstarszą córką Hamilkara. Z tego właśnie małżeństwa uradził się syn imieniem Hannom który okrył się sławą, walcząc pod rozkazami swego wuja Hannibala. Ten _pobieżny przegląd, który wkrótce omówimy bardziej szczegółowo, postawił nas od razu wobec jednej z najpoważniejszych trudności historii punickiej. Kartagińezycy posiadali bardzo niedoskonały system imienny. Podczas gdy Rzymianie mieli już, tak jak my, nazwiska i imiona, do których dorzucali często cognomen, czyli przydomek, Fenicjanie używali jedynie jednego imienia, do którego dodawali imię ojca (poprzedzone wyrazem bn, co oznacza syna) i ewentualnie imię dziadka. Zapewne w starożytności zadowalano się tym systemem, który przetrwał do dnia dzisiejszego u niektórych ludów muzułmańskich. Ale w przeciwieństwie do Greków i Galów Fenicjanie używali praktycznie tylko nader ogra~iczonej liczby imion indywidualnych. Imiona te są utworzone podobnie jak niektóre imiona arabskie, tzn. wyrażają związek między osobą, która je nosi, a bogiem, który się nią opiekuje. Hannibal na przykład znaczy "Baal sprzyjał". Jest to dokładna paralela hebrajskiego Johannan ("Jahwe sprzyjał"), skąd pochodzi nasz Jan. Można taz było taltże domyślać się nie wymówionego imienia boga i rzec jedynie "sprzy,jał" - to, co oddaje imię Hannon. Hamilkar znaczy "sługa Melkarta", podo'anie jak Abdallah, tak pospolite u Arabó~~, znaczy "sługa Allaha". Pobożność Kartagińezykó~~~ koncentrowała się na malej liczbie nieśmiertelnych, Których przez szacunek określano często nie ich wlasnyrn imieniem, lecz epitetem albo polnym czci tytułem, jak ~g~ ,Bal, co znaczy ""~ax~',' i jest stosolvane do wielu l;ogóv~. Stąd mało odmian w imionach ind;~widualnych i zbijająca nas z tropu częstotliwość homonimów. W Kartaginie w epoce Barkidów żyko l:i'ha tysi~cy Hannibalów, Hamilkarów, Hannonów, należących do wszystl{ich klas społecznych. Dla unil~nięcia chaosu niektórzy z nich nżywaii przydomków, do których wkrótce powrócimy, tłun.acząc przydomek "Barkas". ILTiestety nie możemy - i bardzo za to przepraszamy - skatalogować dokładnie ~.vszystksch tych Hannibalów i Hannonów. Spróbujmy tylko, zanim prześledzimy w miarę możliwości dzieje rodziny Barl~idów, zająć się kilku innymi rodami kartagińskimi, które z nią rywalizowaly. Każda faza historii p~~nickiej jest związana z panowaniem jednego z tych rodów arystokratycznych 1, które, nie sprawując nigdy władzy absolutnej, potrafiły swych najwybitniejszych członkóv~ wysunąć na stanowiska kierownicze, zwłaszcza wojsko~le. Częstokroć ~~oclzowie ci bywają obalani przez arystokrację i giną na torturach. Upadek ich jednak niekoniecznie jest równo- znaczny z upadkiem ich domów, a syn skazanego osiąga często vv dwadzieścia do trzydziestu lat po straceniu ojca ten sam szczebel władzy, z jakiego tamten był strącony. Najstarszą i najpotężniejszą z tych "dynastii" jest dynastia~Magonidów. Panuje ona nie bez przeszkód i konfliktów od r. 550 p.n.e. do mniej więcej r: 396 p.n.e. Wrócimy do niej za chwilę, omawiając pochodzenie rodu Barkidów. Po upadku .Himilkona, ostatniego znanego Magonidy, w r. 396 p.n.e. przewagę osiągają inne domy, z których najświetniejszy jest 10 ` dom Hannonidów. Jeden z Hannonidów, zwany Hannonem Wiel kim, sprawuje pewnego rodzaju pryncypat w drugiej ćwierci IV w. p.n.e. Starając się pozbyć gerontów, zostaje przez nich uśmiercany ok. 360 r. p.n.e. Jego syn Giskon Hannonida i wnuk Hamilkar (ben Giskon) Hannonida otrzymują dowództwo armii; pierwszy w r. 339 p.n.e., a drugi w r. 317 p.n.e. Sądzimy, iż potomków ich odnajdziemy w III w. p.n.e. w osobie Hannom II Wielkiego, współczesnego Hamilkarowi Barkidzie i zawziętego jego przeciwnika, oraz w osobie jego syna, Hannom III Wielkiego, który bez powodzenia zwalczał politykę Hannibala. To prawda, że opierają się oni na związkach oligarchicznych wielkich właścicieli ziemskich, które obaliły Hannona I Wielkiego, ale zdaje się, że politykę l~artagińską wytyczaia znacznie bardziej rywalizacja osób i interesów niż kierunki ideologiczne. Powrót Hannonidów mógł być zresztą wywołany rozgryv~~harmi, w których pod koniec IV w. p.n.e. uzyskali przewagę nad innym wielkim rodem. Rzeclywiście wiemy, że w r. 317 p.n.e. Iiamilkar ~Iannonida miał jako kolegę i rywala innego Hamilkara. Ten ostatni był skazany za zdradę przez arystokratyczny Trybunał Stu Czterech. Lec-z, w siedem lat później dowództwo armii powierzono pewnemu Bomilkarowi, którego będziemy nazywać Bomilkarem I, a który był siostrzeńcem Hamilkara, przeciwnika Hannonidów, skazane~o na śmierć w r. 317 p.n.e. Bomillcar 1 usiłował dokonać zamachu stanu posługując się ludem i również został ukrzyżowany na placu publicznym. Widzimy zatem, iż podjął on politykę przeciwoJ.igarchiczną Hannor~a I Wielkiego, mimo że był wrogiem jego potcmków. Rozumie się więc, że ci osiami znaleźli się w l;artii arystokratycznej. Bomilkar I miał tytuł króla; ponieważ godno~ć ta nie była faktycznie dziedziczna, a nadawano ją na ogół członkom tej samej rodziny, przypuszczamy, że król Bomilkar II, zięć Hamilliara Barki, był potomkiem, prawdopodobnie wnukiem, ukrzyżowanego w r. 307 p.rr.e.; dziecku bowiem często nadawano imię dziadka. `- ` Inne rody pojawiają się równocześnie z Barkidami w czasie woji riy sycylijskiej, którą Rzymianie nazywają I wojną punicką, w la~~s, fach' 264-241 p.n.e. Na początku tego konfliktu pewien wódz, którego - dla odróżnienia od Barkidów - nazwiemy Hannibalem z Agrygentu, a który był synem niejakiego Giskona nia Hannonidy, zawdzięczał swe długotrwałe dowództwo poparciu partii oligarchicznej, mimo kolejnych niepowodzeń. Bronił on nadaremnie Agrygentu przed Rzymianami; został zwyciężony przez Duiliusa w słynnej bitwie mor- 11 skiej pod Nlylae i zginął marnie w Sardynii, ukrzyżowany przez swych własnych najemników. Jego syn a zarazem imiennik będzie dla nas Hannibalem II z Agrygentu. Nieco póżniej obrona Sycylii zastała powierzona doskonałemu dowódcy, którego będziemy nazywać Hamilkarem z Paropos, od nazwy głównego zwycięstwa, jakie odniósł nad Rzymianami w r. 259 p.n.e. Syn tego Hamilkara nazywał się Hannibal; będziemy go nazywać Hannibalem z Paropos. Po wyróżniającej się służbie na Sycylii został wybrany przez Hannibala Barkasa na towarzysza w wojnie najemników. Uwięziony przez buntowników pod Tenisem został przez nich ukrzyżowany. Mamy powody (które później wyjaśnimy), by sądzić, że Hamilkar i Hannibal z Paropos byli spokrewnieni z Barkidami. 4~J ostatnich latach wojny sycylijskiej najwybitniejszym wodzem punickim, obok Hamilkara Barkasa, był Giskon. Nie należy go mylić z jego imiennikami Hannonidami ani z ojcem Hannibala z Agrygentu. On to starał się pertraktować ze zbuntowanymi najem~nikami, został przez nich pojmany i zginął w okropnych męczarniach. Syn jego - Hazdrubal, syn Giskona - którego naturalnie nie należy mylić z oboma Hazdrubalami Barkidami, zięciem i syr_em Hamilkara, ukazuje się jako przywódca pewnego rodzaju trzeciej partii, pośredniej między zv~iązkiem ludowym i arystokratycznym. Pozostający w cieniu w pierwsfych latach wojny Hannibala, pod jej koniec odgrywa ważną rolę w Hiszpanii, a zwłaszcza w Afryce, dzięki małżeństwu swej córki Sofonisby - jedynej Kartaginki, u której można dostrzec indywidualność - z królem numidyjskim Syfaksem. Chociaż staraliśmy się uprościć, o ile to było możliwe, te dane bardzo złożone, zawikłane i czasem sprzeczne, nasza znajom-ość struktury arystokracji punickiej jest nadal bardzo niedokładna i polega na domysłach. Wśród tej ciemności najmniejsze światełko jest nader pożądane. I3latego też musimy obecnie nadzwyczaj uważnie rozpatrzee dowód, sam w sobie raczej średniej wagi, który jednak stanowi nasz jedyny dokument w kwestii pochodzenia rodziny Barkidów. Siliusz Italikus był senatorem rzymskim; żył w końcu I w. n.e. i dla rozrywki pisał poematy epickie. Zamiast szukać tematów w baśniach greckich, wolał odc,ać wierszem księgi Tytusa Liwiusza poświęcone wojnie z Hannibalem, uzupełniając je zresztą przygodnymi zapożyczeniami z innych źródeł, bardziej przychylnych 12 ~a wielkiego wodza punickiego, oraz niektórymi własnymi wia domościami o Afryce i Hiszpanii. Fanatyczny wielbiciel Wergiliusza, którego dom nawet zakupił, uważał, iż powinny go obowiązywać kanony artystyczne wielkiego poety. Dlatego nadał swym bohater~om cechy bohaterów Eneidy. Ten szczególny amalgamat, wytworzony przez umysł dość ograniczony i mierny talent, zrodził dziwaczny p-oemat, w którym bajkowość miesza się stale z historią, co można ocenić choćby na podstawie następującego wyjątku: Hanc rabiem in fines Italum Saturniaque arua Addiderat quondam puero patrius furor: ortus Sarrana prisci Barcae de gente, uetustos A Belo numerabat auos: namque orba marno Cum ,fugeret Dido famulam Tyrum, impia diri Belides iuuenis uitauerat arma tyranni Et se participem casus sociarat in omnes. (Punica, L. I. v.). (Tę nienawiść w stosunku do Italii i do pól Saturna przekazała ongiś Hannibalowi-dziecku ojcowska pasja. Wywodząc się ze starego tyryjskiego rodu Barkidów, aż od Belusa liczył pradawnych przodków; gdy pozbawiona swego męża Dydona zbiegła z poddaństwa Tyru, młody syn Belusa uciekł z bezbożnych szeregów okrutnego tyrana i polączyl się z nią, by dzielić ~~szystkie jej przygody.) Wiersze te, powtórzone prawie identycznie w XV księdze tej samej epopei, są jedynym świadectwem antycznym o pochodzeniu rodziny Hannibala. Dotychczas nikt jeszcze nie przywiązywał do nich wielkiej wagi, ale nie można zarzucić niedbalstwa tym, którzy tego nie uczynili. Zdaje się, że poeta łaciński w przytoczonym fragmencie, podounie zresztą jak w całym swym długim utworze, rzeczywiście wypełniał braki informacji reminiscencjami epopei klasycznej. Zdarza się jednak, że przesada poetycka Siliusza ukrywa cenne dane historyczne i prawdopodobnie ma to miejsce także tutaj, jak to wkrótezobaczymy. ż ~~ Barkidzi pochodzili z rodziny tyryjskiej bardzo dawno osiadłej w Afryce, a tak ściśle związanej przez kilka wieków z królami Kartaginy, iż, być może, była z nimi jednej krwi. Siliusz sądzi, że Barkas to imię towarzysza Dydony, przodka Hannibal.a. Barkas jest przedstawiony jako syn Belusa, a zatem jako brat Dydony. Wergi liusz uważał go także za syna tego samego króla. Otóż Belus nie 13 jest bynajmniej osobistością legendarną. Około r. 670 p.n.e. król tyryjski nazywał się Baalu, a imię to zupełnie naturalnie latynizuje się w "Belus". Według E. Forrera 2 Kartagina miałaby być zało'zona za jego panowania, około r. 666 p.n.e., przez dwie spośród jego córek - Dydonę i Annę, które uciekły z Tyru, ażeby umknąć Assurbanipalo~wi, gdy ten po zdobyciu miasta zamierzał je włączyć do swojego haremu. Teoria ta, bardziej romantyczna niż naukowa, nie zgadza się z danymi archeologicznymi, które dowodzą, ż~ Kartagina istniała jeśli nie w r. f314 p.n.e. (data jej założenia według Timajosa i innych), to w każdym razie najpóźniej około połowy VIII w. p.n.e. Mamy jednak słuszne powody, by sądzić, że kolonię afrykańską zasiliła nowa fala przybyszy w pierwszych latach VII w. p.n.e. Ci nowo przybyli mogli zostać zgrupowani w plemieniu określanym według zwyczajów semickich nazwą "synowie Belusa" (Bene Baalu). Imię Barkasa stawia nam inne zagadnienia. Semityści nie są zgodni co do jego znaczenia. Jedni wiążą je z rdzeniem, który znaczy "błogosławić", a z którego pochodzi też arabskie "baraka", inni zaś znajdują w nim określenie oznaczające "piorun". W pżerwszym przypadku mogłoby chodzić o nawę rodziny lub klanu. Takiego zdania był Siliusz, ktćry wyprowadzał jego pochodzenie od towarzysza Dydony, dalekiego przodka Hannibala. Ale znaczenie "piorun" wydaje się pra~~clopodobnie;sze, i to zarówno z punktu widzenża filologicznego, jak i historycznego. Teksty zdają się wskazywać, że to zawołanie byłe stosowane najpierw do Hamil.kara, ojca Hannibala. Był to prawdopodobnie jeden z tych poufałych przydomków, które we wszystkich armiach żołnierze lubią nadawać swym wodzom. Hamilkar byłby obdarcony tym tytułem, podobnie jak współczesny mu Ptolemeusz - awanturnik macedotiski - był zwany "Keraunos", co również znaczy "piorun". Wielu Kartagińczyków owego czasu nosiło zresztą przydomki, które ich odróżniały od niezliczonych imienników. Mówiliśmy o trzech Hannonach Wielkich. Znamy Hazdrubala "Koziołka", Hannibala "Szpaka", Hannibala "Ii,odyjczyka", Hannibala "Sabelskiego" (Sabeliowie ludy środkowej Italii). Jeden z oficerów wielkiego Hannibala Barkidy odróżniał się od swego dowódcy-imiennika przez grecki przydomek "Monomach" tzn. "Samotny Wojownik". Podobnie jak łacińskie cognomina, przydomki te, wyprowadzane początkowo z jakiejś szczególnej cechy indywidualnej osobnika, mogły przechodzić r~a potomków ich pierwszego właściciela i stać się tym sposobem pew 14 nogo rodzaju nazwiskami rodzinnymi. Tak właśnie było z Barki darni, których nazwiskiem posługują się już autorzy starożytni dla oznaczenia potomków pierwszego Hamilkara, który je nosił, i ich stronników. Tytus Liwiusz mówi jakby o "związku Barkidów". Rfldzina Barkidów należała niewątpliwie do arystokracji punickiej. Niektórzy współcześni historycy podają z wielką pewnością, iż Hamilkar sam się wybił. Wysnuwają ten wniosek z polityki, jaką prowadził zaraz po wojnie najemników i jaką kontynuowali jego zięć Hazdrubal i syn Hannibal. Barkidzi istotnie opierali się na ludzie i byli zwalczani przez pewien odłam arystokracji. Zmodyfikowali ustrój kartagiński w kierunku jego demokratyzacji, lecz nie dowodzi to bynajmniej, iż sami nie należeli do tej arystokracji, którą zwalczali. Wielu dawnych i współczesnych reformatorów pochodziło z klasy uprzywilejowanej, przeciw której występowali. Z drugiej strony jest nieprawdopodobne, żeby rada starszych tv Kartaginie, która miała w r. 247 p.n.e. decydujący wpływ na no- minację wodzów, oddała główną komendę nisko urodzonemu. Zresztą obywatele puniccy byli mobilizowani masowo tylko w okolicznościach wyjątkowych. Jedynie młodzi nobilowie służyli regularnie jako oficerowie wojsk najemnych. Hamilkar zatem nie mógłby zdobyć doświadczenia wojskowego, jakie wykazał w r. 247 p.n.e., gdyby się urodził w skromnym środowisku. Zresztą jesteśmy pewni, że otrzymał rozlegle wykształcenie, takie samo, jakie dał też swym dzieciom i jakie było udziałem tylko młodych arystokratów. Jego przodkowie zaliczali się więc z pewnością do znacznych Kartagińczyków. Podstawą potęgi Barkidów było nie tyll~o ich arystokratyczne pochodzenie, ale i majątki ziemskie, jakie posiadali. Żadne świadectwo nie wyjaśnia nam bezpośrednio usytuowania i rozmiarów ich posiadłości. Ale historia ostatnich lat Hannibala wykazuje, że za każdym razem, ,gdy musiał się przeciwstawiać największym niebezpieczeństv~~om w Afryce, prosił o pomoc nie samą Kartaginę, lecz mieszkańców tej nadbrzeżnej okolicy Tunezji wschodniej, którą nazywam wówczas Byzacjum, a która dziś nosi nazwę Sahel. W roku 202 p.n.e., gdy Hannibal stawia jeszcze opór na Półwyspie Kalabryjskim, Kartagina odwołuje go dla obrony przed Scypionem, który, wspierany przez Numidów Masynissy, zajął już zachód i centrum Tunezji. Port Kartaginy jest wolny, jednakże Hannibal ląduje o dwieście kilometrów dalej na południe, w Leptis Minor, zakłada bazę w Hadrumetum, dzisiejszym Suss, i spędza tam kilka miesięcy na uzupełnianiu swych sił przed ostatecznym spotkaniem. P~o wojnie musi odnowić swą armię i wtedy również prowadzi do 15 Byzacjum swych weteranów, aby tam sadzili gajeoliwne. Wreszcie w r. 195 p.n.e. jako najwyższy dostojnik swej ojczyzny dowiaduje się, że Rzymianie zamierzają żądać jego wydania. I znowu uchodzi najpierw do Byzacjum, zanim schroni się na Wschodzie. Od Liwiusza dowiadujemy się przy tej okazji, że tam, niedaleko od miasta Sullectum, miał posiadl-ość, w której się zatrzymał. Dotychczas nie przywiązywano wagi do tej wskazówki, wyjaśniającej - jak są- dzimy - inne fakty, o których wspominaliśmy. Można się domyślać, że poza posiadłością w Sullectum Barkida władał w tej prowincji dostatecznym obszarem, ażeby móc tam osadzić tysiące mężczyzn, i że miał tam poddanych zdolnych w każdej chwili do przeistoczenia się w bezwzględnie wiernych mu żołnierzy. Należałoby wiedzieć, kiedy mogło powstać wspomniane lenno. Posiadał je już w r. 202 p.n.e., ale jednocześnie o dacie tej wiadomo, że wtedy po raz pierwszy od trzydziestu pięciu lat postawił stopę na lądzie afrykańskim, cały czas swej nieobecności dzieląc mniej więcej równo między Hiszpanię i Italię. A zatem owe dobra w Byzacjum odzied~iczyi po ojcu. l~Tatomiast sam Hamilkar spc:dził pierwszą część swego życia na Sycylii, a ostatnią w Hiszpanii. Kartagina widziała go tylko przez cztery lata w czasie wojny najemników. Czyż można przypuścić, że Hamilkar Barkas, któremu zazdrościła i którego śledziła partia wielkich wlaścicieli, mógłby w tym krótkim czasie zagarrąć dla siebie olbrzymie domeny, nie narażając się na najpoważniejsze oskarżenia? Ziemie w Byzacjum mogły być zatemtylko odziedziczone i dzięki tej fortunie mógł otrzymać - mimo mlodego wielu - stanowisko dowódcy nieosiągalne dla biedniejszych. Nie znaczy to oczywiście, żeby Barkidzi nie byli wpisani na listę obywateli Kartaginy. Wielu arystokratów punickich wykroiło sobie latyfundia w prowincjach, tak jak później zrobili senatorowie rzymscy. Zachowując swoją pozycję w metropolii utrzymywali pewien dystans w stosunku do mieszkańców miast sprzymierzonych. Tak było na przykład w Hadrumetum, którego mieszkańcy z racji swego fenickiego pochodzenia mogli oczekiwać zrównania w prawach z Punijczykami. Byli jednak z nieufnością trakt-owam przez rząd, który podporządkował ich faktycznie, chociaż bezprawnie, nie tylko swoim urzędnikom wyższym, ale także i urzędnikom niższym, pochodzącym z plebsu wielkiego miasta. Nie było mowy o powier zeniu nawet najwybitniejszym z nich żadnych odpowiedzialnych funkcji politycznych czy wojskowych. Przodkowie Barkidów, mimo posiadania dóbr ziemskich, jakie is utworzyły się w ciągu V w. p.n.e. w północnej Afryce, również nie zaliczali się do uprzywilejowanych reżimu plutókratycznego. Korzystając z uspokojenia w odwiecznym konflikcie z sycylijskimi Grekami Punijczycy najpierw uwolnili się od zależności, która od założenia miasta podporządkowywała ich sąsiednim plemionom libijskim. Potem zdobyli z kolei terytoriL~m odpowiadające północno-zachodniej części obecnej Tunezji. Szlachetni potomkowie towarzyszy Dydony skorzystali z .okazji, aby z marynarzy i kupców, którymi byli do tychczas, zmienić się we właścicieli ziemskich. Najbardziej uprzywilejov~eani na pewno zagarnęli dla siebie tereny najbliższe stolicy, a więc niziny Medżerdy wzdłuż brzegów Miliany, a przede wszystkim tereny na przylądku Bon. Mogli w ten sposób zarządzać folwarkami nie oddalając się zbytnio od miasta i godzić dbałość o własne interesy ekonomiczne z karierą polityczną. Przodkowie Hamilkara nie mieli tej szansy: usunięci dla jakiejś przyczyny z pierwszych podziałóv~· musieli si r zadowolić ziemią bardziej oddaloną, z pewnością żyzną, odpowiednią do uprawy zbóż i oliwek, lecz o klimacie bardziej kapryśnym niż klimat Tunezji i niewątplivaie mni.~j sprzyjającym wz'oogaceniu się. Pierwsi Barkidzi, aby zar zaclzać majątkami według skodyfikowanych później przez iVlagona punickich zwad eksploatacji ekonomicznej, musieli przebywać w chronnych zamkach, a na~~et budować wieże obserwacyjne dla dozorowania swych rolników libijskich i obrony przed koczowniczymi bandami. Nie mieli więc ani czasu, ani możliwości mieszania się do subtelnych intryg ściśle tajnych komitetów, które kiero·,wały polityką Kartaginy. Nie zezwalając na naruszenie swych praw ani na ich przedavanienie, pozostawali z dala od środowisk rządzących, które krytykowali zarówno za posunięcia polityczne, jak i za przekonania religijne. Hamilkar i jego następcy nie zapomnieli nigdy, że ich przfldkowie byli usunięci i uważani za podejrzanych przez rządzącą Oligarchię i dlatego ich polityka wewnętrzna aż do końca będzie pozostawać pod wpływem uraz naroslych od pokoleń. Ażeby jednak zrozumieć tę niechęć i jej konsekwencje, trzeba sflbie przypomnieć zmienne koleje losu Kartaginy w V i IV w. p.n.e., z którymi zapoznają nas najnowsze badania L. Maurina.3 Około r. 550 p.n.e. energiczny wódz imieniem Magon zaprowadził w nowym Tyrze władzę monarchiczną, którą potomkowie jego mieli zachować przez półtora wieku. Wprowadzenie jakiegoś mocnego reżimu było konieczne na skutek coraz to silniejszego nacisku kolonistów greckich na domenę Fenicjan zachodnich. Monarchia Magonidów była zasadniczo wojskowa, rzekomo wyposa'zona dziedzicznie w nadprzyrodzone dary duchowe o podłożu mistycz- m 2 Hannibal nym, które im zapewniały zwycięstwa. Przywódcy Magonidów w koi5cu VI w. i na początku V w. p.n.e. prowadzili wojny z Sycylijczykami. L. lVlaurin wykazał, 'ze klęska pod Himerą ~ w r. 480 p.n.e. nie zachwiała wcale ich władzy, jak to dotychczas przypuszczano. Zmieniając cel Magonidzi skierowali swą armię na podbój terytoriów odpowiadających dzisiejszej Tunezji. Dopiero w r. 409 p.n.e. wyprawili swą flotę na dalekie wybrzeża, aby dol~onać straszliwej zemsty na Syrakuzańczykach. Ta nowa wojna sycylijska tr~~s~;.la aż do 396 r. p.n.e. Tego roku Himilkon, ostatni z Magonidów, zwyciężony nie przez ludzi, lecz przez bogów, musiał zawrzeć z Dionizjus~,em po.~ój na niekorzystnych warunkach. Po szczególnej polityc~.nej pokucie, która przypomina pokutę Dawida, odebrał sobie życie. Dynastia niedługo potem upadła, a arystokracja uzyskawszy kontrolę interesów ustanowiła trybunał polityczny Stu Czterech, aby uniknąć odnowy władzy jednostki. Rzeczywiście, w czasie całego IV w. p.n.e. arystokracja udaremniła Milka zamachów stanu, między innymi Hannom I Wielkiego (około r. 360 p.n.e.) i Bomilkara (ukrzyżowanego około r. 307 p.n.e.). istniało zatem pewnego rodzaju ugrupowanie monarchiczne stojące w opozycji do władzy. Możemy przypuszczać, że Barkidzi należeli do tej partii. Ale hipoteza byłaby krucha, gdybyśmy mieli do dyspozycji tylko nieliczne dane o polityce, zebrane przez .Justyna i. Diodom. Szczęśliwie historia religii i archeologia dopełniają naszych informacji. Kilka lat temu wykazaliśmy 5, iż w Kartaginie, tak jak u wszystkich ludów semickich, rewolucje polityczne są nieodłączne od reform religijnych. Przyjmując tę zasadę L. Maurin przedstawił nową interpretację poprawiającą szczęślwie tę, którą podaliśmy. Rel_iia punicka wywodząca się z religii Tyru różni się jednakże od niej w dość istotnych szczegółach. Najpopularniejsze kulty kolonii są prawie nie znane w stolicy. Najważniejszy jest kult Baala-Hammona i Tanit w świątyni położonej na południowym krańcu miasta, blisko bramy, którą nazywamy dziś niewłaściwie "tofetem" od nazwy rowu, gdzie palono ogniska przeznaczone dla ofiar motek, w czasie których dzieci były "poświęcane bogom", tzn. przechodziły przez ogień; ich popioły zamknięte w urnach były grzebane pod kopcami. Wykopaliska odsłoniły tysiące takich kurhanów, nagromadzonych w kilku warstwach ziemi. Kurhanom towarzyszyły zazwyczaj kamienne pomniki, które - około r. 400 p.n.e. przybierają kształt steli poświęconej Tanit i Baalowi- Hammonowi. Wcześniej 1s sze pomniki miały formę masywnej półkolumny, zwykle pozbawio nej napisu. Trzy pomniki jednakże mają napis, który w jednym przypadku wymienia samego Baala bez epitetu. Najstarszy aktualnie pomnik tofetu jest czymś w rodzaju kaplicy zawierającej gliniane naczynia egejskie z drugiej połowy VIII w. p.n.e. Z tych danych można wyprowadzić następujące wnioski: - kult tofetów sięga przynajmniej wieku VIII p.n.e. i prawdopodobnie samego założenia Kartaginy; - w ciągu długich stuleci miał on za przedmiot boga zwanego Baal, potem Baal- Hammon, którego Grecy co najmniej od wieku V p.n.e. identyfikują z Kronosem. Baal-Hammon miał przy sobie demony. Z nich właśnie wywodzi się bogini zwana Tanit Pene Baal ("twarz Baala"), która na stelach jest wymieniana jako pierwsza, z tytułem "Pani" (rabbat,). Ta rewolucja poprzedza prawdopodobnie zastąpienie stel przez pólkolumny. Nastąpiło to przypuszczalnie w ciągu V w. p.n.e. Rozwój kultu Tanit spowodował upadek kultów pochodzenia tyryjskiego, a gkównie kultu Melkarta. Niechęć Kart.agińczyków do Melharta, podkreślana wyraźnie przez Diodom, jest; potwierdzona niewiell~ą liczbą posągów jego kultu w okresie poprzedzającym epokę Barkidów. V`Jreszcie, począwszy od r. 396 p.n.e., religia punicka podlega coraz bardziej wpływowi hellenizmu. Adoptuje ona bóstwa grccl~ie: Demeter i Persefonę. Przyjmuje identyczność bogów greckich i fenicl:ic~: Resrep-Apollo, EszrrAUn- Asklepios, i nadaje im pos;,acie klasyczne, a także wiele helleńskich rytuałów. Proponowalibyśmy dostrzec w wyniesieniu Tanit konsekwencje rewolucji arysi.okratycznej, która obaliła Magonidów. L. Maurin, wykazując, że ta rewolucja miała miejsce dopiera na początku IV w. p.n.e., przypisuje raczej właśnie Magonidom wprowadzenie "damy z Kartaginy" jako symbolu religijnego chęci uniezależnienia się Kartaginy zarówno ~od Tyru jak i od Greków. Partia oli~archiczna, skłonna do względnego pacyfizmu, sprzyjaliby raczej hellenizacji. My przyłączamy się calkowicie do tej interpretacji Istniały więc w Kartaginie, jak to zresztą wyczuł Flaubert, klasy religijne, które wspólzawodniczyły i przeciwstawiały się sobie, czasem bardzo gwaltownie. Tak zwana "Taryfa z Marsylii" i odnalezione epitafium wykazują, że te uąrupowania religijne nosily, tak jak u hebrajczyków, nazwę sph, którą my tłumaczymy przez ,,klan". W Biblii chodzi o grupę rodzin pochodzących od tego samego przodka, w Kartaginie członkowie jednego klanu są złączeni przez kult tego samego boga- patrona, czczonego za pomocą spe- ls cjalnego rytuału. Rozwojowi tych związków sprzyjała w-olność, z której korzystała każda rodzina a nawet każdy osobnik, w prywatnym praktykowaniu wybrńnych przez siebie kultów pod v~arunhiem brania udziału w obrzędach religii panującej. Ta swoboda, która panowała we wszystkich miastach starożytnych, a szczególnie w Gr ecji i Rzymie, pochodziła z istnienia kultów domowych. Każda rodzina posiadała w domu swój własny ołtarz. Najnowsze wykopaliska w Kerkuane na przylądku Bon, które odkryły małe miasteczko punickie z czasów Hannibala, pozwoliły odnaleźć kilka takich ołtarzy wznoszących się na środku dziedzińców. Przed ołtarzem stały posążki bogów. Odnaleziono wielką ilość tych posążków z wypalanej gliny. Nagromadzone w każdym domu świątki tworzyły lararium - mały panteon, zupełnie podobny do panteonów znajdujących się w dużych świątyniach. Wybór bogów i ich hie- rarchia odzwierciedlały tradycje rodzinne i dążenia właściwe głowie rodu. Przypadkiem znamy bardzo dokładnie panteon rodziny BarkidÓVJ. Przekazał go nam słynny tekst, wielokrotnie komentowany, ktćrego prawdziwe znaczenie, jak sądzimy, nigdy jednak nie było zrozumiane. I9 ragment księgi VII Polibiusza zachował traktat zawarty przez Hannibala w r. 215 p.n.e. z Ateńczykiem Ksenofanesem, ambasadorem Filipa V Macedońskiego. Jego klauzule były zagwarantowane przysięgą wygłoszoną przez Hannibala, w której wzywał niektóre bóstwa W obliczu Zeusa, Hery i Apolla, w obliczu geniusza [daimonl Ka: tagińczyków, i Heraklesa, i Jolaosa; w obliczu Aresa, Trytona, Posejdona, w obliczu bog:iw, którzy walczą przy nas, i Słońca, i Księżyca, i Ziemi; w obliczu It~.el: i Jezior, i Wód, w obliczu wszystkich bogów, którzy władają Kartaginą, w obliczu wszystkich bogów, którzy władają Macedonią i pozostałą Giecją, w obliczu wszystkich bogów, biorących udział w ~·yprawie, którzy są p=~zytomni tej przysiędze, wódz Hannibal powiedział... t%d ~?aw..a rozumiano, że w tej przysiędze Hannibala, który sam ją zredagował i wypowiedział, bogowie powołani na świadków są na pewno bogami punickimi, nazwanymi imionami grecl~imi według starożytnego zwyczaju, który tłumaczył imiona bogów na język współczesny, zamiast je zachować w formie oryginalnej. A jednais S. Gsell uzna~~ał, że ten "pierwszorzędny dokument dla badania religii kartagińskiej" nie bardzo godził się z tym, cośmy o niej wiedzieli skądinąd. r`i.zeczywiście, nie widzimy tam odpowiedników greckich najbardziej znanych bogów punickich. Nie znajduje sil tam ani Kronos (Baal-Hamman), ani Asklepios (E~szmun), ani Afrodyta (Astarte). Przypuszczano więc, że przyjęte tutaj odpowiedniki różniły się od tych, które są używane zazwyczaj. Jednak wszelkie wysiXki najbardziej uczonych i genialnych komentatorów nie potrafiły ani przyznać racji tym nieprawidłowościom, ani znaleźć do nich właściwego klucza. Na przykład twierdzi się na ogół, że Zeus reprezentuje Baala-Hammona, zidentyfikowanego z Kronosem we wszystkich innych tekstach greckich dotyczących religii punickiej, a szczególnie w napisach, które Grecy mu poświęcili w świątyni El-Hofra w pobliżu Konstantyny. W opisie Kartaginy Polibiusz podaje, że wzgórze panujące naci miastem poświęcone było Kronosowi prawdopodobnie dlatego, że wznosiła się nad nim świątynia tego boga. Chodzi tu z pewnością o Baala- Hammona, któremu Kartaginczycy chętnie poświęcali jakieś wzgórza w pobliżu bram swoich miast. Historyk achajski zastosował w tym praypadl~u prawidłoa~ą interpre~ację i nie widzimy przyczyny, dla której miałby jej zaniecha~ odtwarzając taki dokument jak owa przysięga. Czy moż2my zatem przypisać tę pomyłkę interpretatorowi, który w obozie IIannibala tłumaczył tekst traktatu na język grecki, zrozumiały dla Ksenofanesa? Polibiusz jeszczę raz daje imię Zeusa najwyższemu 'rogu iIannibala, gdy przypomina akt religijny przyszłego zdo- bywc': to w obecności Zeusa i w czasie ofiary składanej temu bogu przez Hamilkara w r. 237 p.n.e. mały Hannibal przysiągł I3,zymianorw,'_ekuistą nienawiść. 2 wyjątkiem R!Iarcjalisa, który dla przyczyn łatwo zrozumiałych, jak to później zobaczymy, zastępuje Zeusa Heraklesem-Melkartem, wszyscy starożytni Grecy czy Latynowie zgadzają się z Polibiuszem. Gdy Liwiusz w dwóch miejscach (XXI l, 4 i XXXV 14, 2) przypomina przysięgę nienawiści, mówi po prostu o bogach: Korneliusz Nepos nie waha się po wiedzie~ ~~~yrarnie "Jupiter Optimus Nlaximus", chociaż mogłoby się wydawać zaskakujące i absurdalne, że największy wróg jego ojczyzny wzyv~~ał przeciwko niej samej jej protektora. Jest to tcn sam Jowisz, który według Liwiusza i Cycerona zsyła Hannibalowi w Onussie proroczy sen, w którym potwflrny smok uosabia zagładę Italii. Jowiszowi wreszcie wódz kartagiński ofiarowuje jagnię przed bitwą nad rzeką Ticinus.' Wszystkie te teksty, w których Kronos-Saturn czyli Baal-Hammon nigdy się nie pojawia, są zbyt liczne, by można było podejrzewać jakąś omyłkę. Kilka z nich (przysięga Hannibala w r. 215 p.n.e. i sen w Onussie) są na pewno wiernym tłumaczeniem tekstów punickich, ułożonych przea: sa.rnego IIannibala albo kogoś z jego oto- 2i czepia. Syn Hamilkara stawiał Baala w pierwszym rzędzie bogów. Jego własne imię (Hannibal = "Baal obdarzył swą łaską") oznaczało przychylność bóstwa, które na pewno nie było Baalem-Hammonem. Dopiero od wielkiego teologa fenickiego Filona z Byblos dowiadujemy się, kim w rzeczywistości był Zeus lub Jowisz fenicki. Jest nim, co potwierdza św. Augustyn, Baal-Szamin, pan niebios, wielki bóg Tyru, któremu Hiram swego czasu wzniósł świątynię. Bliskie więzy łączyły go z Melkartem, uważanym prawdopodobnie za jego syna. Napisy dowodzą, że i w Kartaginie istniała jego świątynia i kapłani. Jego rola bardzo podobna jest do l;ej, jaką odgrywał Baal-Hammon, z którym w gruncie rzeczy nieraz go mylono, zwłaszcza w niektórych świątyniach Afryki. Niemniej, podob- nie jak Jowisz w stosunku do Saturna, różnił się od niego łagodniejszym charakterem, mniej okrutnym kultem i nie żądał wcale ofiar z ludzi. Możemy mieć pewność, że Ha.nnibal nie składał tych okrutnych ofiar, ponieważ Rzymianie nigdy mu tego nie zarzucali. Oiiaoa z r. 237 p.n.e. dowcdzi, że Hamilkar praktykował już kult Baala-Szanlina, zanim udał się do I~iszpanii. A więc nie sytuacja spov~odowana podbojami wpłynęła na wprowadzenie tego kultu przez Barkidów. Oddanie się panu niebios było jedną z odrębnych tradycji rodzinnych; przedstawimy ją dokładniej podejmując badanie przysięgi z r. 215 p.n.e., której tekst podaliśmy wyżej. ~~'edł~ag zwyczaju właściss~ego teologii fenickiej w tym tekście ws?yscy bogowie zgrupowani są w trójcach. Uczono dawniej, że Fenicjanie nie mieli żadnego panteonu, a czcili tylko trzy bóstwa: Ojca, Ts~latkę i :3yna, których imiona były w każdym mieście inne. Ta zbyt pro sf a teoria zostala obalona przez krytykę R. Dussauda, zanim jeszcze odkrycia w Ugarit zadały jej ostatec~:yr cios. Jest rzeczą pewną, że na wzór, być może, egipski kapłani z Ty- ru, Sydonu i z Kartaginy lubili grupować swych bogów w trójce, niekoniecznie rodzinne. Połączenie ojca, matki i syna jest równie częste, jak połączenie wielkiego boga lub bogini z innymi ~~ogami. Pierwsza trójca Hannibala obejmuje razem z Baalem-Szaminem-Zeusem Herę i Apolla. Hera na pewno przedstawiatutaj Tanit, co było równie częste, jak identyfikacja Baala-Hammona z Saturnem. Wydaje się dziwne, że "damie z Kartaginy" nie towarzyszy jej zwykly pczredros, lecz jakiś inny. Ale połączenie Baala-Hammona i Tanit, niekoniecznie małżeńskie, nie było trwałe. W samej Kartaginie zostało ono zerwane po zburzeniu miasta w r. 146 p.n.e. W kolonii 22 rzymskiej odbudowanej w roku 44 p.n.e. Tanit-Caelestis emigro wała do innej świątyni, podczas gdy Baal-Hammon-Saturn pozostał panem pewnej części tofetu. W innych miastach Saturn panuje sam albo w towarzystwie jakiejś bogini, często przedstawianej w roli karmicielki, trzymającej dziecko na łonie. Obecność Tanit w panteonie Hannibala dov~~odzi, że rodzina Barkidów nie pozostała obojętna na reformę w V w. p.n.e. Potwierdza to nieobecność Afrodyty, wielkiej bogini Tyru. Brak również drugiej wielkiej bogini, najważniejszej bohaterki epopei z Ugarit, fenicl~iej Anat, która prawdopodobnie zapożyczyła imię i twarz od Ateny-~llinerwy. Barkidzi przyjęli więc system, który w ciągu V ~~. p.n.e. skoncentrował w osobie Tanit wszystkie kompetencje bóstv~~ żeńskich. Oczywiście nie możemy odgadnąć przyczyn, które to spowodowały, lecz należy podkreślić, że cześć oddawana Herze-Tanit ułatwiła porozumienie religijne pomiędzy Hannibalem a ludnością grecką i oskijską Italii południowej. Na przylądku La.cinium obok Krotony Hera argiwska posiadała słynną świątynię. Hannibal, który w ostatnim okresie wojny italskiej obozował niedaleko, poświęcił jej stele z inskrypcjami greckimi i punickimi mówią~~ymi o jego wyprawach; rytuał ten można porównać z owym, jakiego dokonał ongiś Magonida Hannom poświęcając Baalowi-Hammonowi swą okrężną podróż morską. Barkida podkreślał w ten sposó'a identyczność swojej ojczystej bogini z królową greckiego Olimpu. Ta zręczna propaganda mogła mieć również wpływ na wiernych w innych świątyniach założonych przez tubylców, na przykład w świątyni u ujścia rzeki Silarus, a szczególnie w Kapui, gdzie Junona oskijska dawno się zhellenizowała. Ten chwyt psychologiczny był zresztą stosowany prze-z Hamilkara, ojca Hannibala, zaraz po jego przyjeździe do Hiszpanii. Jedna z najstarszych mor~eć, wybita w jego mennicy w Gades (dziś Kadyks), na odwrocie nosi głowę bogini o przybraniu dokładnie takim samym jak głowa Junony z monet Kampanii. Trzecim bogiem pierwszej trójcy jest Apollo. Grecy i Rzymianie określali tym imieniem boa fenickiego, bardzo popularnego m Afryce. Posiadał on nawet w Utyce swoją świątynię zbudowaną przy końcu XII wieku. W Kartaginie miejsce jego kultu było usytuowane między bramami a Byrsą. Cypryjskie napisy pouczają nas, że na tej wyspie Reszep był uważany za równoznacznego z Apollem. O kulcie boga Reszepa w Kartaginie świadczą liczne dedykacje i pomniki. Przybrany jeszcze w swój strój azjatycki, składający się z wysokiej tiary z wstęgami, przepaski i długiego płaszcza, występuje, tak jak jego grecki brat, w towarzystwie gryfa i symboli 23 słońca. Podobnie jak Apollo, grał na lirze i przypuszczalnie został mu poświęcony delfin. Wszystkie te pado~bieństwa musiały doprowadzić do całkowitej asymilacji. I właśnie grecki typ Apolla widzimy na monetach bitych przez Hazdrubala od czasów założenia Kar tageny. Na czele drugiej trójcy, która zjawia się w przysiedze Hannibala, figuruje tajemnicza postać o dość niepokojącym imieniu: "Demon Kartagińczylsów". Miasta starożytne - jak i prywatni ludzie wybierały sobie jednego lub kilku boskich protektorów, od których oczel~iwały tych samych mniej wiocej korzyści, co chrześcijanie od swoich świętych patronó~~. W rzymskiej Afryce są oni określani słowem yenius albo deus patrius. Często chodzi o bogów takicl.~, jak I_iber-Szadrapa i PJIelkart-I3erkules w Leptis, l~.~ler:~ury i Minerwa w Tyzdrus, Liber, Apollo i Ceres w Maktaris. Wielu uczonych usiłowało w Demonie Kariagińczyków rozpoznać Tanit albo jakieś inne bóstwo. S. Gsell znakomicie dowiódł niemoż',it~ości takiej identyfikacji, 'posługując się argumentami, laórych nie trzew powtarzać. Rozwiązania zagadki należy szukać na innej drodze. W miastach greckich czysto spotykamy kult Tyche - uosobienia pomyślności. To pojęcie, któremu Rzymianie nadali nazwę Fortuny, istnialo ze swoimi cechami u Semitów, którzy je nazywali Gad. Istniał prawdopodobnie jal~iś Gad Kartaginy, chociaż nie ma ~ayraźnych śladów jego kultu. Gdy Cezar i August odbudot~~ali miasto Dydony w formie kolonii rzymskiej, miejsce Gad zostało prawdopodobnie zajęte przez Geniusza, którego wyobrażenie v~~yryte na intaglii odkrył niedawno P. Vene. Naszym zdaniem Demon Polibiusza nie jest nikim innym, jak owym Gad. Ponieważ nazwa semicl~a była rodzaju męskiego, tłumacz wolał przełożyć ją raczej na "Demcna" niż na żeńską "Tyche". Ten geniusz ma za towarzyszy Heraklesa i Jolaosa. Bohater z Tyrynsu użycza na pewno swego imienia Melkartowi i co do tego nikt nie ma wątpliwości. Identy- fikację tę przyjął już Herodot, zle wpływ na kult fenicki miała ona wywrzeć dopiero póżniej. Zobaczymy, jak wykorzysta to Hamilkar Barkas i jego następcy, aby opierając się na starym kulcie rodzinnym rozpowszechnić kult dynastyczny typu hellenistycznego. Ale u ich przodków wierność kultowi tyryjskiemu jeszcze nie zhellenizowanemu wskazuje na konserwatyzm. Świadectwo Diodora, potwierdzone przez badania zabytków, pozwala się domyślać, że rozwojowi kultu Tanit towarzyszyło u większości Kartagińczyków zobojętnienie dla patrona ich stolicy. Barkidzi oparli się temu. 24 W ich panteonie ścisły związek Geniusza - opiekuna Kartaginy z Melkartem dowodzi, ż~ nie pochwalali oni wcale rozluLnienia więzi pomiędzy miastem IIirama i miastem Dydony. Jolaos był podrzędniejszym bogiem albo ,półbogiem, podporządkowanym Melkarbowi. Grecy zrobili z niego woźnicę Heraklesa. Fenicjanie, którzy nadali jego imię miastu Jol, przemianowanemu przez Jubę II na Cezareę (dziś Cherchel), przypisywali mu moc leczenia, którą kilkakrotnie wypróbowal z dobrym sl~utkiem na swym panu. Najpierw uwolnił go od jadu, którym zatruta go hydra lerneńska, stosując "kolokazjon", tj. korzeń egipskiej rośliny wodnej rosnącej również w Libanie, potem zapachem pieczonej przepiórki przywrócił go do życia po nieszczęsnej walce z Tyfonem. Jolaosa poznajemy z kolei na rysunku wyrytym na odwrotnej stronie kultowej brzytwy z czasów Hannibala, znalezionej w grobie na cmentarzysku Św. Moniki. Druga strona ostrza przedstawia Heraklesa-Melkarta. Jolaos siedzi na fotelu ubrany w haftowany himation, w jednej ręce trzyma "kolokazjon", a w drugiej - przepiórkę. Religia fenicka znała kilku iaoskich lekarzy. Eszmun utożsamiany był z Eskulapem, a Szadrapę mieszano z Bachusem; oni również uprawiali magiczną sztukę lekarską. Naturalnie, konkurujący ze sobą kapłani przeciwstawiali ich sobie. Jolaos cierpial na skutek popularności swoich rywali. Dlaczego zdobyl on zaufanie Barkidów, którzy nie uznawali ani Eszmuna, ani Szadrapy? Bez wątpienia dlatego, że lekarz cudotwórca, jako giermek, wyspecjalizował się w tym, co nazwalibyśmy medycyną wojskową, i z tego tytułu byt przeznaczony do opiekowania się zdrowiem rodziny wojskowych. A może i dlatego, że kult jego był nadal popularny w Tyrze. Militarny charakter religii Barkidów ukazuje się wyraźnie, gdy weźmiemy pad uwagę trzecią trójcę wzywaną przez Hannibala w jego przysiędze: Arena, Trytona i Posejdona. Jest bardzo trudno zidentyfikować boga punickiego określanego imieniem Ares. Bogów walczących nie brakuje na Wschodzie semickim i wielu z nich dorównywało greckiemu bogu wojny. Wśród nich znajduje się P~eszep i Melkart, ale możemy ich pominąć, ponieważ byli już ivy- mienia:ni. Pozostaje Hadad, którego R. Dussaud zidentyfikował z Baalem Walczącym z Ugarit, znanym również pod imieniem Baala-Safona. Otóż Baal- Safon jest jednym z glównych bogów Kartaginy. Jego kultu dotyczy bardzo ważny zbiar przepisów sakralnych z końca IV w. p.n.e., znany pod nazwą "Taryfy z Marsylii". Stela z tofetu Salambo przedstawia boga-jeźdźca w hełmie, trzymającego znak lub sztandar; punickie statuetki z terakoty oraz 25 odciśnięta w glinie postać tego samego boga-jeźdźca, wyglądającego na wojownika, mają w rękach siekierę z ostrzem zaokrąglonym, która służy jednocześnie za broń i berło wojowniczym bogom wschodnim: Reszepowi, Melkartowi i Hadadowi. Tymczasem Mars punicki, przedstawiony razem z Saturnem-Baalem-Hammonem na steli z Mididi, pochodzącej z drugiej połowy II w. p.n.e., nosi polos, tzn. cylindryczne przybranie głowy podobne do tego, które posiada Jowisz Dolichenus, późniejsze wcielenie Hadada. Hipoteza R. Dussauda, nie dowiedziona przekonywająco, pozostaje problematyczna. Gdyby Mars punicki był identyczny z Hadadem, to chodziłoby o Hadada do głębi przeistoczonego. Teksty z Ugarit odnoszące się do Hadada przedstawiają go jako bóstwo kierujące siłami natury, zsyłające burze i deszcze. W przeciwieństwie do niego grecki Ares jest uosobieniem wojen między ludźmi; Mars italski uosabiał bohaterslci ideale stanu rycerskiego. Tego rodzaju pojęcia są zcApełnie obce semickiej myśli religijnej, która zawsze podporządkowuje wojownika kapłanowi. Otóż Mars punicki, który odźywa w Afryce rzymskiej, jest - według wyobrażeń z III i II wieku p.n.e. - bardzo bliski swoim imiennikom helleńskim i latyńskim i w podobnej do nich postaci, w zbroi i na koniu, pojawia się w świątyni opisanej przez Cartona w Salambo i na ołtarzu Kbor Klib bolo Ząm=~. .Tego profil w hełmie na monetach Hazdrubala daje się porównać z pro- filem ze steli tofetu. Na odwrocie monety znajduje się jeździec w skoku. Jest to zapożyczenie z wzorów rzymsko-lcampańsl~ich. Wprowadzenie tego rodzaju postaci do panteonu kartagińsl~iego daje się wytłumaczyć dwoma czynnikami: z jednej strony rozwojem warstwy wojowników w ścisłym tego słowa znaczeniu, z drugiej wpływem Greków italskich, a zwłaszcza wojowniczych sprzymierzeńców Rzymu. Wpływy te widzimy szczególnie wyraźnie w okresie od roku 550 p.n.e. do roku 396 p.n.e., co odpowiad<~ epoce przewagi dynastii Magonidów. Pod wpływem tej rodziny królów-żołnierzy, którzy doszli do władzy i utrzymali się przy niej dzięki dziedzicznemu charyzmatowi, wytworzy ła się warstwa rycerzy, będąca w opozycji do dawnej arystokracji, armatorów i kupców, jak też i do plebejskich robotników i marynarzy. Walcząc przeciwko Hellenom i korzystając, przynajmniej do końca w. V p.n.e., z usług najemników oskijskich zapożyczyła od jednych i drugich, mniej lub bardziej świadomie, pojęcia ideologii wojskowej, których nie znalazła w rodzimej tradycji. Wpływ Magonidów na ukształtowanie się religii Barkidów jest 26 potwierdzony przez skojarzenie Aresa z Posej~donem. Dynastie pu nickie w V w. p:n.e. rzeczywiście przypisywały bogu morza decydujący wpływ na los bitew. Na jego cześć i aby położyć kres zarazie dziesiątkującej armię po zaj~ciu Agrygentu, król Himilkon kazał w r. 406 p.n.e. wrzucić do morza mnóstwo głów bydlęcych, a także poświęcił młodego chłopca Baalowi- Hammonowi. Ten Neptun punicki, który doznaje wielkiej czci w rzymskiej Afryce, jest przypuszczalnie Yamem - bogiem wód Ugaritu, którego przetrwanie jest potwierdzane, wobec braku napisów, przez imiona etymologicznie z nim związane. Stara epopeja odmalowuje go jako dzielnego wojownika toczącego srogie walki z Baalem. Yam uzależniał od siebie, poza bogami rzek, których odnajdziemy później w liście Hannibalowej, monstrualnego węża morskiego; identycznego z imienia i z wyglądu z biblijnym Lewiatanem. Czyżby ten potwór nieco zhumanizowany ukazywał się tutaj pod imieniem Trytona? Czy też jest to jeden z licznych ludzi- ryb albo z jeźdźców morskich, których przekazuje nam tradycja literacka i artystyczna całej historii Fenicji? Płytka ceramiczna z Kerkuane, uprzejmie udzielona mi przez p. Fantara, przedstawia jednego z tych jeźdźców morskich, dzierżącego trójząb i przystrojonego w punicką czapkę kapłańską. Podobna płytka, znaleziona w Liksos, również pokazuje takiego jeźdźca bez nakrycia głowy, godzącego lancą czy też trójzębem. Obydwaj dosiadają koni morskich podobnych do tego, którego widzimy pod dziobem galery na odwrocie jednej z monet Hazdrubala. Prawdopodobnie chodzi o pomocnika Yama, Którego miejsce stosunkowo uprzywilejowane w panteonie tłumaczy się skłonnością teologów fenickich do łączenia większego boga z jakimś sługą, wyl~onującym jego wolę. Przypomnijmy sobie poza tvm, że Tryton, od którego pochodzą nazwy wielkich jezior rejonu~ll/lalej Syrty (słone jeziora Fedżedż i Dżerid), miał się opiekować regionem najważniejszym dla punickiej gospodarki. Te trzy trójce stanowią, naszym zdaniem, właściwy panteon rodu Hannibala. Bogowie uosabiający siłę natury, którzy po nich następują, są zwykle wzywani w potrzebie wojennej. Do kwestii tej powrócimy zresztą jeszcze później. Potem następują odrębni od panteonu Barkidów bogowie Kartaginy, tzn. oficjalny panteon państwowy w tej samej randze co bogowie Macedonii i Grecji. Wresz- cie bóstwa sprzymierzeńców i najemników, którzy tworzyli kosmopolityczną armię Hannibala. Analiza, którą przeprowadziliśmy, umożliwia określenie skłonności religijnych Barkidów i wyprowadzenie pewnych wniosków z dziedziny historii azy socjologii. Przywiązanie do tradycji tyryj- 29 skich potwierdza się przede wszystkim w przewadze Baala-Szamina i roli nadawanej Melkartowi. Rodzina chełpiła się zatem jak to słusznie stwierdza Siliusz Italikus - swym pochodzeniem z metropolii, co znamicnuje arystokratów we wszystkich państwach kolonialnych. Usunięcie Baala-Hammona jest jeszcze bardziej znamienne. Barkidzi wyróżniają się przez to z całości środowiska kierującego I~artaginą łącznie z dynastią Magonidów, z którą jednakże łączyły ich, jak zobaczymy, szczególne więzy. Niewiedza nasza ~o historii kultu Baala-Hammona, boga żaru i kadzielnicy, nie pozwala nam na postawienie jakiejś prawdopodobnej hipotezy co do przyczyn tego usunięcia. Natomiast przodkowie Hannibala zgodzili się z królami i z większością swych współziomków na zastąpienie Astarty przez Tanit. L. Maurin wykazał, że "Pani z Kartaginy" odpowiadała aspiracjom zapatrzonej na Wschód, patriotycznej arystokracji, przeciwstawiającej się hellenizującemu synkretyzmowi, inspirowanemu przez niejakiego Suniatona, który po upadku dynastii narzucił kult Ceres (r. 396 p.n.e.}. Przynależność Barkidów do tego klanu objawia się nie tylko w ich wierr_ości najstarszym bogom ojczys.ym, ale jeszcze w odrzuceniu bóstw przyjmowanych z innych religii, jalc Cerery, a nawet kultów przenikniętych mistyką synkretyczną, jak kult Eszmuna i Szadrapy. Te dane, zestawione z tym, czegośmy się dowiedzieli o ich działalności, pczwalają przypuszczać, iż Barkidzi uniezależnili się od Magenidów i popadli u nich w niełask. W IV wieku p.n.e. w historii zagranicznej polityki Kartaginy dominuje walka z Syrakuzami g ~o hegemonię na Sycylii. a w pclityce wewnętrznej trwa nieustanny konflikt między z~~olennikami ,;tyranii" a oligarchią, która zapewniła sobie przewagę po upadku rJlagonidów w rcku 396 p.n.e., cgraniczając władzę królewską kontrolą Trybunału Stu Czterech. Polityka zewnętrzna i wewnętrzna są zresztą ściśle związane, ponieważ arystokracja pragnie pokoju sprzyjającego rozwojowi interesów, a jej członków coraz bardziej pociąga cywilizacja helleńska. Zwolennicy natomiast władzy jednoosobowej podtrzymywali u ludu fanatyzm religijny i p~t-roty:zny. laamy prawo przypuszczać, że przodkowie Barkidów należeli do tej drugiej grupy i początkowo popierali Hannom I Wielkiego, ażeby póżniej przyłączyć się do nowej dynastii Bomilkara I. Jeśli sil nic i:zylimy, to ter_ ostatni (ukrzyżowany w r. 0~ p.n.e.} b;~ł dziadkiem króla Bomilkara II, który ożenił się z najstarszą córką Hamilkara Barkasa. Związek ten wygląda na wynik d~wnycń l~o 2g neksji między dwoma rodami, jak to zwykle ma miejsce w małżeń stwach .arystokratycznych. W tej epoce znamy kilku wodzów imieniem Hamilkar, którzy odgrywają ważną rolę. Jeden z nich na przykład dowodził korpusem ekspedycyjnym na Sycylii, podczas wojny przeciwko Agatoklesowi. Uwieziony przez Syrakuzan umarł w mękach (309 r. p.n.e.). Jest możliwe, że to on właśnie, urodzony około 350 albo 340 r. p.n.e., był dziadkiem Hamilkara Barkasa, urodzonego około r. 280 p.n.e. Imię Hamilkar jest tak jednak rozpow- szechnione, że ta hipo-teza, mimo wszystko, jest bardzo niepe·,~~na. ~4' następnym pokoleniu wielkim wydarzeniem była wojna przeciwko Pyrrusowi, słynnemu królowi Epiru, któremu swego czasu omal nie udało się wypędzić Kartagińczyków z Sycylii przy pomocy tamtejszych Greków (278 do 276 r. p.n.e.). Hamilkar Barkas był wt4dy dzieckiem, a więc ojciec jego, który według Korneliusza Neposa nazy.~ai się Hannibal, powinien był brać czynny udział ~s walce. Niestety, imiona wodzów punickich, którzy się oparli Pyrrusowi, ne doszły do nas. Konflikt z Rzymem wybucha w r. 264 p.n.e. Wódz zwany Hannibalem, to jest ten, którego my nazywamy Hannibalem z Agrygentu, stoi na czele jednej z głównych armii punickich od r. 263 p.n.e., ale jesteśmy pewni, że jego osoba nie była związana żadnym pokrewieństwem z Barkidami. Należał do partii arystokraty cznej, co mu oszczędziło skazania po klęsce, jaką mu zadał Duilius pod Mylae. Przeciwnie, wódz zwany przez nas Hamilkarem z Paropos, który ukazuje siz w r. 260 p.n.e. i który w r. 256 p.n.e. bronił Kartaginy przed Regulusem, ma tyle podobieństix~a z Hamilkarem Barkasem, że niektórzy autorzy starożytni, miedzy innymi Cyceron, czysto go z nim mylili. Pomyłki te są tym bardziej wybaczalne, iż ten sam Hamilkar z Paropos miał syna nazywanego Hannibalem, który był wybrany wodzem w czasie wojny najemnil~ów razem z Hamill~a-rem Barkasem. Ten wybór dowodzi, źe ów Hannibal z Paropos cieszył się pełnym zaufaniem Barkasa, który polecił jego kandydaturę w wyborach zgromadzenia lud-acvego po obaleniu jego przeciwnika Hannom II Wielkiego. Występujące na przemian imior,^ Hamilkara i Hannibala w obu tych rodzinach pozwalają wierzyć ~~ ich pokrewieństwo. Hipoteza ta nie miałaby większych podstaw, gdyby nie fakt, iż łączyła ich zgodneść zapatrywań politycznych i interesów. I~amilkar z Paropos móglby być na przykład wujem Hamilkara Barkasa. Po zbadaniu wszelkich najdrobniejszych wskazówek, po dapelnieniu ich przez dedukcję i hipotezy, trzeba przyznać, że bilans naszych wiadomości dotyczących przodków Hannibala jest szczegól nie zawodny. Jedna z najbardziej arystokratycznych rodzin Karta- 29 giny, która miała odgrywać przez kilka wieków dominującą rolę w dziejach swej ojczyzny, wyłania się nam z całkowitej ciemności dopiero wówczas, gdy jej członkowie stają się przywódcami w walce przeciwko Rzymowi. I ten mrok jeszcze nadal okrywa wszystkich tych, którzy nie są bezpośrednio aktorami dramatu, np. wszystkie kobiety, które jednak chyba nie były bladymi postaciami z haremu. I tutaj widzimy właśnie niedostatek naszych informacji o świecie punickim. Pisarze klasyczni, z wyjątkiem Arystotelesa i Trogusa Pompejusza, interesowali się nim tylko w takim stopniu, w jakim się przeciwstawiał ich własnej cywilizacji, a zainteresowanie ich pominęło to, co dla nas byłoby najbardziej ciekawe: źycie intymne i osobiste tych ludzi i tego społeczeństwa, zarazem zbyt oddalone od nich, by przyciągnąć ich uwagę, i zbyt bliskie, żeby pobudzić ich wyobraźnię. Uświadamiamy to sobie, ale poradzić na to nic nie możemy. Zwróćmy się zatem ku wojnom punickim, które miały wreszcie wprowadzić Barkidów na scenę światową i zmusić zaskoczonych Greków i Rzymian do uznania wielkości ich charakteru; w tym hellenistycznym świecie, gdzie ramy społeczne nie stanowią przeszkody dla ludzi, którzy wszystko zawdzięczają swo- jej energii i swym zdolnościom, ci wspaniali synowie rodu nieznanych ,.barbarzyńców" będą w ciągu jednego pokolenia współzawodniczyć ze sławą Aleksandra i zaćmią chwałę jego następców. ROZDZIAŁ II Wojny z Rzymem Wytłumaczenie wielkiego konfliktu, w którym Kartagina miała znaleźć swój kres, jest jednym z trudniejszych problemów w historii starożytnej. Na pierwszy rzut oka nic w trzydziestych latach III wieku p.n.e. nie usprawiedliwiało wojny między obiema lootęgami - rzymską i punicką. Pierwsza, której ager przecinał półwysep Italii od wybrzeży Lacjum aż po daleką Ankonę, rządziła de facto wszystkimi miastami i plemionami Etrusków, Italików i Greków od rzeki Arno aż po Zatol_T Tarcncką, prowadząc subtelną grę obustronnych traktatów. Żyła z rolnictwa i prowadziła wojny wyłącznie lądowe. Drugie potężne państwo panowało nad terytorium odpowiadającym obszarowi prawie całej dzisiejszej Tu- nezji, kontrolowało zazdrośnie wybrzeża afryl~ańskie od Wiellriej Syrty aż po Gibraltar, utrzymywało poza tym w zależności od siebie dwie trzecie zachodniej Sycylii, wybrzeża Sardynii i F3aieary, ale, nastav~~ione na handel morski, niechętne było, mimo swej przewagi na morzu, wszelkim podbojom. Te dwie potęgi musiały się porozumiewać, ażeby powstrzymywać wzrost siły politycznej i militarnej Greków italskich czy sycylijskich. To przymierze zawiązało się zresztą w sposób zupełnie naturalny przeciwko Pyrrusowi i rzeczywiście dowiodło swej skuteczności, niwecząc plany króla Epiru. Zachodni świat hellenistyczny dzielił się od tej pory na trzy odłamy: Sycylię zachodnią, opanowaną przez Kartaginę, Wielką Grecję, podległą Rzymowi, a między nimi buforowe królestwo Syrakuz; wyraźnie sprowadzone do roli drugorzędnej. Przyjaźń rzymsko-punicka opierała się nie tylko na interesach, ale i na długotrwałej tradycji, ponieważ traktaty regularnie odnawiane od kil- 31 ku wieków ustanawiały między tymi dwoma państwami określone stosunki dobrosąsiedzkie. Folibiusz datuje pierwszy traktat między Rzymem a Kartaginą na rok 509 p.n.e. Istnienie tego traktatu, nie znanego innym autorom starożytnym, było częstokroć podawane w wątpliwość, ale większość współczesnych historyków skłonna jest uznać jego autentyczność.l W każdym razie stanowił on tenor trójprzymierza z VI wieku p.n.e.: Etrusków, Fenicjan i Persów przeciwko Grecji, a po jego upadku stał się zupełnie bezprzedmiotowy. Stosunki między Kartaginą i Rzymem zostały odnowione dopiero w połowie IV wieku p.n.e. Kartagina i Syrakuzy prowadziły przez sześćdziesiąt lat wyczerpującą i daremną walkę. Rząd punicki, korzystając z uspokojenia po upadku Dionizjusza, chciał skończyć z izolacją dyplomatyczną, w której znajdował się od początku V wieku p.n.e. Jednym z pierwszych jego poczynań było przywrócenie mocy dawnemu związkowi z Etrurią przeznadanie mu nawet tak ścisłego charakteru, że według świadectwa Arystotelesa oba te narody zdawały się tworzyć jedno państwo. Ale Rzym wyzwolił się obecn?e całkowicie spod opieki etruskiej. Układ z r. 348 p.n.e., który we wszystkich punktach odnawia dawniejszy traktat, jest jakby ściślejszym zagwarantowaniem wzajemnej pomocy, a także uzupełnieriem paktu .zawartego z Etruskami. Główna wartość tego dokumentu mieści się w artykule, który z korsarzy punickich czynił pomocników Rzymu pr-reciwl~o jeszcze niezależnym miastom latyńskim. Zresztą Rzymianie zrezygnowali z żeglowania wzdłuż wybrzeży kontrolowanych przez Kartaginę (Afryka północna i południe Hiszpanii) i akceptowali ścisłą kontrolę swoich stosunków z Sycylią i Sardynią; klauzule te były mało wa'zne dla miasta, które nie miało wtedy ani marynarki handlowej, ani wojennej. Tak więc, cl~o:. tr<{'ctat ten był narzucony przez Kartaginę i pozornie pomyślany jak najlepiej dla jej interesów, przynosił korzyści jedynie Rzymowi. Zorientowano się w tym natychmiast i podczas gdy Timc~eon zwyciężał Kartagińczyków na Sycylii (341 r. p.n.e.), R zymianie zawarli swoiste przymierze z Kapuą, uzależniając od siebie w ten podstępny sposób cały związek latyński, który prawie natychmiast utracił samodzielność (343-335 r. p.n.e.). To zdarzenie jest prawdopodobnie najważniejsze w całej historii Rzymu od Romulusa do Augusta. Jest to pierwszy wyraźny objaw imperializmu miasta, zamkniętego dotychczas w ciasnych granicach Lacjum, którego nawet nie zdołało opanować. Mała wojownicza chłopska gmina nad Tybrem złączyła się z bardziej ucywilizowanym pod każ 32 dym względem ludem, który był już zaliczany do pierwszych po tęg przemysłowych i kupieckich Morza Śródziemnego. Wąskie amk~icje patrycjuszy rzymskich zostaną skierowane przez ich kampańskich sprzymierzeńców, ludzi przedsiębiorczych i awanturniczych. ku nieograniczonym perspektywom. Nieuchronnymi konsekwencjami tego związku był konflikt z Kartaginą i wysłanie legionów za morze. W danej chwili władze punickie musiały rozstrzygnąć poważny pro'alem. PJ(iędzy ich dawnymi sprzymierzeńcami z E trurii i nową potęgą, która się wytworzyła na południe od Tybru, musiał wcześniej czy później t~~yniknąć konflikt. Kogo wybrać? Senat lcartagińal~i zdawał się mieć dosyć przenikliwości, aby odgadnąć od samego początku, iż przyszłość należała do Rzymu, lecz nie dosyć, b~° zrozumieć, czym ~eg0 zbyt szybki wzrost zagrażał ich ojczyźnie. Punijczycy korzystali nawet ze swego przymierza z Etruskami, aby: im przeszkodzić. wbrew ich widocznemu interesowi, w połączeniu się z Samnitami, którzy chcieli w samym zarodku zdeptać państw; rzymsko- kampańskie. Rzeczywiście, dopiero w r. 311 p.n.e. Etrusaowie przyłączają swe siły do sił górali z Apeninów, wykr~.vawiunych juz przez śmiertelną walkę. I natychmiast przymierze Kartaginy z Etrurią zos±aje zerwane. Flota etruska wpływa w r. 30? c.n.e. na wody sycylijskie, ażeby poprzeć nowego władcę Syrakuz. Agatoklesa, który w r. 310 p.rz.e. podjął na nowo wal~~4 i r?et~iv,i~o swemu odwiecznemu wrogowi punickiemu. Bez względu na to, ,vzy pakt został zerwany przez Kartagińczyków, którzy nie chciei s?ę włączyć do koalicji przeciwrzymskiej, czy przez Etruslrów, uwaeających nie bez racji, że zagrażał on ich najbardziej żywotnym interesom, ta zmiana układu sił na Sycylii i utworzenie Związku Italskiego wykazuje jasno, że dyplomacja punicka dotychczas pra- cowała na korzyść Rzymu. Ten zaś w tym samym roku 3i0 p.n.e. po t~az pierwszy zaznacza swą wolę stania się potęgą morską, ustanawiając duoviri rcavales, obarczonych bez wątpienia obowiązkie~-r~ obrony wybrzeży Lacjum przed korsarzami syrakuzańskimi i etruskimi. Liwiusz wspomina w swej IX księdze trzecie odnowienie przymierza z Kartaginą w r. 306 p.n.e. Kartagińczycy myśleli może, że potęga rzymsko-kampańska wchłonie Greków z Italii i Syc~lii, w czym się nie mylili. Rzeczywiście, od końca wojen san,e.ickich nie tylko niezależność polityczna kolonii Wielkiej Grecji staje sil zagrożona przez posuwanie się leg=onów, ale także ich alW:--.·. no;~~ ekonomiczna zmniejsza się na korzyść Kampanii i ;palii. I jcśli Rz~-r1 wyciąga głóv~~nie korzyści wojskowe i polityczYle z teo zvaiązku, to Kapua od samego początl.u czerpie zyski ekonon,i~~~~: 33 :· t3aanibał ne. Dysproporcja między bogactwem tych dwóch odłamów rzymsko- kampańskiego państwa ukazuje się jasno, poczynając od r. 289 p.n.e., w dwoisto'sci ich monet: Kampania bije drachmy srebrne na wzór greckich, podczas gdy Lacjum zadowala się jeszcze monetą z brązu, ciężką i dziwnie archaiczną. Aie ,już w tych ostatnich latach IV w. p.n.e. wielki Appiusz Klaudiusz Caecus zroiumiał konieczność post~pu dla swej ojczyzny vv dziedzinie ekonomicznej i konieczność zainicjowania polityki morskiej, i to ~·ręcz dalekomorskiej. Ściśle związany z kapuanskimi ludźmi interesu przez ~~łasne sprawy i małżeństwa, skazuje się być rzeczywistym założycielem imperium rzymwkie~c~. Zagrożeni utratą wolno~ci jak też i swoich majątków przez vacieśnianie się więzów rzymsko-punickich Grecy z palii uczynią ostatni wysiłek, żeby opóżnić utratę ~~olrrości i ruin^. ldędzie to próba Pyrrusa, która, jak ostatnio wykazał Leveque, nie była wcale tak absurdalna, jak przedstawiała ją tradycja. Iv~.ymiat:ie i Punijczycy zacieśnią przeciwko królom Epiru swe przymierze, wdając mu po raz pierws-ry charakter wojskowy ~2"79 r. p.n.e.). Trzeba jednak przyznać, że obaj partnerzy nie okazali szczerości w stosowaniu tego przymierza. Demonstracja morska Magona przed Ostią w 279 r. p.r..e. nie mogła przynieść Rzymianom żadnej korzyści w wa:ce wyłącznie lądowej i chyba nie bez racji poczynania admirała punickiego wydały się lJod~~~jrzane rzymskim senatorom. Właśnie w tej atmosferze nieufności zawarty został traktat, natycńmiast zresztą pogwałcony przez obie strony: P~zymianie bardzo zadowole:Zi, że Pyrrus odwrócił się od Italii ku Sycylii, wystrzegają się dostarczania jakiejkolwiek pomocy swym sprzymierzeńcom; Kartagińczycy odpłacają im natychmiast ich własną monetą, zawierając z królem oddzielny pokój, którego traktat formalnie zabraniał, a nawet dostarczają mu okrętów, ażeby mógł ewakuować wyspy i po- nownie podjąć walkę z legionami. W ten sposób to przymierze rzymsko-punickie, tak często odnawiane i w sumie bardzo korzystne dla obydwu mocarstw, byio raezej jedynie obłudnym porozumieniem dwóch rozbójników, oszczędzających się wzajemnie w oczekiwania godziny nieuniknionego ~z~yrównania rachunków. Początkowo umowa rozdziela między partnerów strefy wpływów albo raczej tereny łowów, nie przewidując najmniejszej współpracy. Doprowadziło to w końcu da sytuacji, w lrtórej każdy z partnerów obserwuje z satysfakcją ciosy zadawane drugiemu przez wspólnego wroga, wystrzegając się sta 32 .,9 rannie działań, które oszczędziłyby sprzymierzeńca. Tak więc moż ;za bez wahania uznać za autentyczną słynną wypowiedź Pyrrusa, który opuszczając Sycylię powiedział, że przygotowuje pale bitwy dla Rzymian i Karta~'ińczyków. Świadczy ona o zdrowym rozsądku i dalekowzroczności króla Epiru. Z tych wszystkich przyczyn nie przyjmujemy tezy A. Heussa, który jest powszechnie uznawany za autorytet w sprawie genezy I wojny punickiej (lata 264-241 p.n.e.), jakoby konflikt powstał z przypadku i rozwinął się na skutek nieporozumień, i że żaden z przeciwników nie miale należytego rozeznania sytuacji, a Rzymianie stali się w końcu panami Sycylii, wcale nie pragnąc jej zdobyć. Praca A. Heussa 2, która zresztą opiera się całko Yvicie na pomysłowej, lecz arbitralnej chronologii, wyraźnie zdementowanej przez dokumenty zebrane przez J. Belotka, daje się wytłumaczyć prawdę mówiąc - przez bardzo rozpowszechnioną skłonność współ~~zesnych historyków do odrzucania opatrzności, idei, l~tórą Monteskiusz przejął od Liw.iusza. Wyobraźeniu senatorów obdarzonych w nadnaturalny sposób wiarą w misję dziejową ich miasta, przeznaczonego, mimo skromnych początków, do władania nad światem, M. Holleaux przeciwstawia obraz przebiegłych, lecz ograniczonych wieśniaków, zainteresowanych jedynie namacalną rzeczywistością łatwych zdobyczy na Grekach, którzy rozpościerali przed nimi widrno urojonych niebezpieczeństw, żeby ich wciągnąć w swe zawiłe spory. A. Heuss całkowicie przyjął ten punkt widzenia. Sądzi on, że zaden Rzymianin nie przewidywał w r. 264 p.n.e. ani zdobycia Sycylii, anidługiej wojny przeciw Kartaginie. Legiony przekroczyły cieśninę tylko po to, by dopomóc Mamertynom, dawnym mieszkańcom Italii, od jednego pokolenia osiadłym w Messynie, którzy wzywali pomocy przeciwko koalicji kartagińsko-syrakuzańskiej. Rzymianie najchętniej poprzestaliby na zdobyciu Messyny, gdyby Kartagińczycy nie skoncentrowali sił pod Agrygentem, by odzyskać miasto. Po wzięciu Agrygentu Punijczycy na pewno kontynuowaliby ofensywę .morską na wybrzeża Italii. Senat, rozumiejąc, jakie niebezpieczeństwo przedstawia dla półwyspu istnienie baz kartagińskich na Korsyce, Sardynii i Sycylii, musiałby prowadzić wojnę dalej, aż do przełamania okrążenia. Ostatnie badania F. ~assoli, a z~~łaszcza J. Heurgona, nad historią Kapui przedstawiają sprawę w innym świetle. Wojna punicka mająca na celu zdobycie Sycylii była zamierzona i prowadzona przez potężną partię, która powstała w senacie. Partia ta, kierowana przez Klaudiuszów, była ściśle związana z Kampa'nczykami, któ rzy z końcem wieku V p.n.e. zaczęli się osiedlać na wyspie. 35 Rzeczywiście, od pierwszej połowy wieku IV p.n.e. bandy oskijskie, samnickie i kampańskie, najmowane przez Dionizjusza lub lVlagonidów, stworzyły kosztem miast greckich małe państwa wojskowe. Platon podczas swej bytności w Syrakuzach w latach 388-387 p.n.e. przewidział upadek hellenizmu sycylijskiego, przygniecionego przewagą Fenicjan i Ostrów. Między 289 a 280 r. p.n.e. jedna z Tych "wielkich kompanii" (wojskowych) złożona z Mamertynów, najęta przez Agatoklesa z Syrakuz, zdobyła Messynę, v,~ycina jąc w pień ludność grecką, a następnie złupiła całą p~lwocno-wschodnią część wyspy, zmuszając Greków do płacenia haraczu. J. Heurgon wykazał, że powiązania rzymsko-kapuańskie zostały wzmocnione w drugiej połowie IV wieku p.n.e. na skutek przyjęcia kilku szlachetnych rodćw kampańskich do senatu. Jeden z tych :octów, mianowicie Atiliusze, iaórych najsłynniejszym przedaiawicielem był Regulus, miał odegrać decydującą rolę w walce prze-ciwko Kartaginie. Jego przykład dowodzi, że zromanizowani Kom- pańczycy nadal prowadzili w senacie swą tradycyjną politykę. Udało im się pozyskać dla swych poglądów pewną liczbę patres latyńskich, którzy związali się z nimi przez małżeństwa. Tak więc utworzyła się w ostatnich latach partia kierowana przez wielkiego Appiusza Klaudiusza Caecusa, który starał się skierować ekspansję rzymską ku południowi i zbudować flotę morską. Utworzenie urzędu duoviri navales w r. 310 p.n.e. jest na pewno dziełem Appius?a Klaudiusza; między 312 a 310 r. p.n.e. piastował on urząd cenzora, który go upoważniał do kierowania ogólną polityką republiki. Klaudiusz bronił tej pol.ityhi aż dc śmierci. A kiedy zwycięski Pyrrus ofiarotvał Rzymowi pokój pod warunkiem wyrzeczenia się wszeiKich ambicji na południu Kampanii, płomienna mowa starego męża stanu odwróciła senatorów od sugestii Cyneasza. To stronnictwo, które można już nazywać imperialistycznym, nie zawsze miało poparcie większości patres. Pewna grupa, kiercwann przez potężną gens Fobia, oburzała się jego demagogicznym zuchu~alstwem, niemoralnymi l;c~m.promisami '. prze~~.ięi;ierczymi han:pańczy karni i lekceważeniem tradycji religijnych. Opowiadano, iż Appiusz h:laudiusz utracił ·~:%~.-o~, ponieważ przywrócił na nowe, wbrew woli bogów, kult Herkulesa! Dla Fabiuszów i ich stronników przyszłość Rzyrr~u leżała na pnłz:ocy, gdzie znajdowały się żyzne ziemie, zdatne cAo wyżywienia licznych wojos~~ników. Helleniz-mowi przeciwstawiano kultum etruską, która dotychczas wystaw- e ezała do edukacji młodych patrycjuszów. Od pólnocy wreszcie za«~ sze mógł nastąpić atak hord galijskich i uwaga kon:ul:~w nie powinna była nigdy odwracać się od przełęczy apenińskich. Po wojnie z Pyrrusem Fabiusze ponownie objęli dvładzę w republice. W r oku 265 p.n.e. głowa rodu, Fabiusz Maksymus Gurges, po raz trzeci dzierżący konsulat, przywiódł legiony pod mury Volsinii, ośrodka religijnego federacji etruskiej, gdzie właśnie wybuchły zamieszki społeczne. Ale w czasie oblężenia konsul został niebezpiec:~znie ranny, w następstwie czego wkrótce zmarł. Rzecz osobliwa, syn jego nie znajduje się v~ fastes na liście najwyższych urzęclnikó-,rv i żaden Fabiusz ze starszej ani z mloclszej gałęzi rodu -,ie otrzymał konsulatu przed r. 247 p.n.e. Ta utrata v~~pływów nie może pochodzić wyłącznie z przypadku. Wyrnika ona raczej ze zniechęcenia ludu do wielkiego rodu kon::erwaty ~tóv~. Rzeczywiście, w r. 264 p.n.e. co~nitia wynoszą na s tav:~~wisl; o lonsula Appiusza Klaudiusza, istórego t.adycja ,~rzcdsta~~ia jal_o i.'~~ata Caec~u~~a, miino wielkiej różni~~y v~ieku. Ten Klau~.iiusz miał przydomek "Caudex", co mniej więcej oznacza "pień". Seneka wyjaśnia nar. l,o- chodzenie tego przezwiska: Klaudiusz zalecii budowę floty. Sze::ł więc za tradycją rodzinną. To on właśnie był tyn:, który n.iq::o sprzeciwu senatu rozpętał wojnę pra::.~:~i:also Kartaginie. Zmęcz_~ni raburl~ami Mamertynóvv Syrakuzańczycy oddali doirództwo ~~m,:ii młodemu wodzowi im:enien: Hieron, który po piec wszych ziw,~cięstwach przyjął tytul króla. Zwyciężeni w otwartej v. "lce i vvkrótce oblężeni awanturnicy oskijscy zostali zmuszeni do v~ezv~ani<ż na pomoc admirała kartagińskiego, komendanta v~ielkiej bazy na V6'yspaciz Liparyjskich, który nie dał się dlugo prosić i bardzo ch4tnie zajął ich cytadelę. Ale część ludności patrzyła złyn_ okienu n~i tfy obcą opiekę. Sl~ontaktowano się z garmizonern rzymsl~im w' Fegiu_m, dowodzonym właśnie przez kr^wnego konsula Klaudiusza. W jego to towarzystwie udała się do R_:ymu delegacja Mamertynów z paośbą o interwencję. Senat bardzo się wahał z wyrażeniem zgody, a. konsul, zwracając się do ludu wbrew zwyczajowej procedurze, v.- - w~arł presję na senatflrów. Oddzial legionów zmyliwszy woje~~:le okręty punicl~ie przeprawil się przez cieaninę i bez walki zaj::,l s!Iessynę., opuszczoną przez garnizon kartagiński wo'oec wrogoś.:i mieszkańców. Wynikla z tego krótka wojna przeciwko Punijczykcm i sprzymie,wonym z nimi Syrakuzanom (264-263 r. p.n.e.). Ale wkrótce Hieron, przeciwko któremu zwróciła się większość sił rzymskich, Lawarł oddzielny pokój. Ceną znacznego zmniejszenia terytorium obietnicy wspćłpracy z l~zymem okupił dla swego królestwa pięć- m dziesiąt lat spokoju, który dla zachodniego hellenizmu był ostatnim, ,~,- wspanialym okresem rozkwitLt kulturalnego. .leżeli, jak sądzi A. Hevss, 1?zymianie nie mieli innego celu niź dopomożenie Mamer~ymom, wojna !itogia się byka skoticzyć już w tamtym 263 r. n.n.-L. Lecz podczas gdy konsul ~Valeriusz, obdarzon rz domkiet:i "l~iessala", o ~.v~T rawie y p y p ,, p przeciw Syrahuzora wkraczał do urbs, by odbyć triz.imf, jego kolega Jtacilius, nozostałv a~ ^~`ess~~nie, zawierał przymierze z głównym miastem Elymów, Segestą, l~tórej niedokończony teatr i świąi,ynia świaaczą o głębo:~iej }o~ilenizacji. Kartagina mogła l;yła się zc?~·c~~-do«ać na oddanie ~Iesavny, ktćrą wlaścz~~ie pt~siadała tylko przez kilka miesięcy, ale :Arata Segesty, dawnego i wiernego sprzymierzeńca mieszczącego i,z w sercta jej prowincji, 'oyła zapowiedzią rychłego zupełnego wy~-u~;owania ,;ej z ws-s^y. _~otychczas jedyv:a_ reakcją oligarchii było ukrzyżowanie nie::.c.zęsnego admirała, który utracił io2essynę. `heraz wreszcie zc'~ec~<-lo~;.-aia się ona na poważniejszą akcję wojslz lądowych i floty.';on::eatrując w Agryencie tlajemników i marynarkę. Rzymianie z:~ ,~~·ojej strony wysłali na Sycylię obu l~onsulóvf z wszystkimi silaoni, jakimi dysponowali. Po killi~,~ miesiącach zaciptych walk wódz l;artagiński Hannibal, syn Giskona, wspomniany już I~anniba? ,. .:'~grygentu, ewakuował miasto ratując swą armii. zńi ten sposób skończyła się w lutym 261 r. p.n.e. pieriv:;za fana ·,~~ojny będąca ~:eprze- rwanym ciągier:~ pcwod-reń Rzymian. następnych pięciu latach operacje rrtorshie przevva~.ały na~l ~~"Iowymi (261- 256 r. p.n.e.). Kartagi.ńczycy wreszcie włączyli do wal'~i flotę i nasłali swych ko; sarzy na wybrzeża Italii. A. Heuss przypisuje wielkie znaczenie tej kontrofensywie, która v.~ywolala . ?~ol.ei decyzję P~zymu zniszczenia l:az punickich w pobliżu Italii. ~,'J .rzeczywistości tylko jedna wyprawa była sltierov~~ana przeci~~~ko Sardynii, lecz i ona nie osiągnYła żadnego trwałego wyniku. Jeżeli Rzym podja,_ł tv5·siłek zbudowania własnej floty, to dlate'fo, że zrozumiał, iż bez likwidacji baz punickich i utrzymania w wierności portów greckich - przede wsTystkim na Sycylii nie zapewni sobie hegemonii na morzu. Podjęta przez senat decyz,;a sfinanso~~ania tej imprezy została 'bez wątpienia przegłosowana przez Korneliuszów Scypionów. Ten świetny już od początku stulecia ród obejrmje obecnie kierownictwo partii wojennej. Jego członkowie dzierżący lionsul.at w latach 260, 259 i 257 p.n.e. będą uprawiali politykę imperialistyczną, która jednemu z nich przy 3,~ niesie chwałę "Africanusa", ale, niestety, ich zdolności nie dorów nają ambicjom. Gnejusz Korneliusz Scypion, który pierwszy w roku 260 p.n.e. usiłowai zaatakować bazę na Wyspach Liparyjskich, został pobity i musiał skapitulować wraz z siedemnastoma okrętami. Skutkiem te j porażki zyskał sobie przydomek ,;Oślica", htćry historycy daremnie starają się wytłuxr~aczyć, ale który niewą:pliwie nie jest pochlebny. "Oślica" był zresztą konsulem jeszcze po raz drugi po złoże niu okupu, co dowodzi, że autorytet jego rodz~~y wyrównywał braki jego uzdoirień. Szcz~śliwie dla Ivzymu kl~si~o na Wyspa:cl Liparyjskich została powetowana pod Ii~Tylae w tym samym 260 r. p.n.e. przez innego konsula, umiej znamienitego, a.le za to zręczr~iejszebo -- Gajiisza Duiliusa. ~x~s?yscy uczniowie wi-edzą, iż to on unieruchamiał ohr,~iy punickie swoimi "krukami" i że jego współrodacy o~iarowali mu kolumnę ozdobioną przez rostra, l~tórej napis, powtórnie wyryty za Augusta, jest jednym <: rza.d- kich beal~ośrednich dokunierr~ów, jakie posiadamy, z tej mglis~ej epoki. Bitwa pad iVrylae dowiodka kruchości morskiej su~:rerna.cji Kartaginy. Ale `r~odzowie puniccy, miedzy którymi widzimy hil?;a wybitnych postaci, takich jak Hannil:al z Agrygentu, t,o'aity poc. :`'~~~iae, lec z zwyci~zca i;onsL,=a Florusa w roku r:ast~pnym, ~'zy Hamilkar z Parollos, mieli niezaprzeczoną przewaga w sz"ucr oolPŻniczej az.yki technice hellenistycznej mało znanej RzymiaiiOTTl. ~l?Or 'lih:il: i~ObrZCJ' 0'/JWVIrOVVaI'lyCll I'~11H'jSCOwOŚCl, ~~tii ~'vil~_' xno, Liiibeum i Drep~~x~uxn, ~,vysta: czyi dla zniv,.·ccwemia ~ selsce^ó ~~ rzymskich i przedłLaż~~nia wojny, która zaczynała już męczyć Kw~i.ry tów. Najbardziej zażartymi zwolennikami tych walk byli ;ednals:e pokudniowi sprzymierzeńcy Rzymu, którzy walczyli dla v~lasn~-cvh celów u box:u legionistów, cl~o~~ nieraz ze zmiennym s~c.':~ściem. Senatorowie italskiego pochodzenia z reguły dzielili dowództwo z przedstawicielami sta^.rych rodów rzymskeń. Od roku 2,5~ do ?50 p.n.e. Atiliuszom kampańskim przyl~adyo pięć konsulatów, a najwybitniejszy reprezentant tej rodziny, hegulus, przez patriot~rzm annalistćv~ przemieniony m "starego F~zyrnianina", będzie usiłował, tak jak i jego ziornl~owie Decjusze, zakończyć wojnę w r. 256 l~.n.e., przenosząc ją xr_etodą !'~gatoklesa de Afryki. Przedsięwzięcie tal: niezgodne z ~~radycyjną ostrożnością nie napotl~ało pov,~ażnej opozycji, co dowodzi nadzwyczajnego wpływu na politykę rzyn!ską zdobyta go przez tycia świeżo zasymilowanych obywateli. Zresztą Regulusowi omal si.ę nie po~-iodło, ponieważ Afryka punicka była jak najgorzej broniona. Przylądek Bon, gdzie wylądowali Rzyvianie, byl najza.n.ożn iej~~z:t o';olicą i apro~~izacja Kartaginy zole-- "3 żała w dużym stopniu od tamtejszego bydła, oliwek, winnic i sadów. Otóż dla obrony tego przylądka było tylko trochę miejsco~h~ych oddziałów bez żadnego wsparcia ze strony głównych sił hai t~gińskich. Alay oprzeć się inwazji, trzeba było, by lud wyznaczy z sl~~~~~cjalnych dowudców, którzy by zorganizowali armię złożor::~ przeważnie z najemników, tak jak ta, która służyła do wielkiW operacji militarnych na zewnątrz kraju. Jednakże powaga sytuac; zmusiła oligarchię, wbrew jej wszelkim zasadom, do czasowego przekazania dowództwa obcemu strategowi Spartaninowi Ksantip osov=,ri. To skądinąd zbawienne posunięcie dowodzi jednak nieudol~~e~ści punickiej organizacji wojskowej. Porażka Regulusa może byłaby zniechęciła Rzymian do wojny.-. ~"y°by nie została zrekor_Zpensowana przez znaczne powodzenie na ~·~~cyi',_i, mianowicie przez wzięcie Palermo, stolicy eplarchi.i, zv'i ~ro;nincji punickiej (254 r. p.n.e.). Jednakże nara.ia Fabius%ów odzy~~!,iwała z wolna kontrolę nad opir.żą. Od r. 252 p.n.e. senat z~~ol.pił t~ml~o budowy floty. Energiczni przywódcy kartagi~źscy po!:rafi: wyzyskać tę sytuację. Skoro im siY nie powiodło pod Palermo, ;c niechby lir zynajmniej dzielny wód: imieniem Himilkon, zamlzni~ty w Lilibeurn (dziś Marsala), wspierany przez flotę z Drepanum, wj-~zerpywal przez swój opór wojska konsulów. W roku 250 p.n.e. rzyinsJsa partia zwolenników ~-oir.;~ przeforsowała ma komic,jac~; wybór Appiusza Klaudiasza z przyTC3omt~iem ,;Pulcher" (syna lnj~ ;~,-nura "Caecusa" i blisko spokrewnionego z "Caudc:~em"). No;y :onsul z zuchwałą pewnością siebie wlaściwą temu rodowi chlubil się, że zg:~iecie flotę z Drepanum. Tymczasem admirał Adherba: nadał mu największą klęskę, jaką Rzymianie ponieśli t~~ czasie całe:; wojny. Fabiusze natychmiast wykorzystali bo zdarzenie. Ich agenci, rohiąc użytek z powszechnie znanego faktu bezboźności Klaudiuszów-, opowiadali na forum historię śz.~i4tych kurcząt. Wyrocznia oświadezyła~ hlaudiuszowi Pulcherowi, iż ptaki te odmawiają spożywania urna (co było złą wróżbą). Konsul krzyknął: "Jeżeli nie chcą jeść. ·iieclz piją!" i wrzucił je do morza. Rozgłaszano również, że jego SiO~tra, która była westalką, dostawszy się razu iednego wraz ze swym pojazdem w zamęt uliczny, wyraziła głośno żal, że brat je. nie utopił raczej Rzymian. Senatorowie pochodzenia italskiego, którzy tak parli dowojny, odwrócili się teraz od Klaudiuszów, by z;-arócić się do Fabiuszów. Ci ostatni mieli każdego roku (247, 246 i ~ą5 p.n.e.) jednego konsula ze swego rodu. Nie kończąc wojny 4u. ~~ozmowy rozpoczadzało w wykorzystaniu powodzenia pozornie decydującego. Wodzowie punicc.· pr;ceciwnie: byli strategami, pozostającymi wiele lat na czele swoich sil, ale ich poczynania były paraliżowane przez nadzór Trybunału Stu Czterech, powołanego w r. 396 p.n.e. dla podporządkowania ;lowództwa oligarchii. W pierwszych latach wojny punickiej san-kcie - zawsze okrutne -- stosowane przez tę jurysdykcję mogły w~,-ctawać się stosunkowo usprawiedliwione. Tak więc w r. 264 p.n.e. komendant twierdzy Messyny, Hannom został ukrzyżowany za to, że pozwoliwszy się zaskoczyć oddał Rzymianom to miasto bez bitwy. Ale począwszy od r. 250 p.n.e. torturowano nieszezęsnych dowódców, których całą winą było niepowodzenie lub brak oświadczenia. Tah v-aię:: w r. 25J l~.n.e. tortmow~any był I-3azdrul_~al, l:Gniev,eaż nie zdołał cd ~yskae Palermo, a v~ r. 241 p.n.e. poddano t ~rtnrom i- Iannona pobitego u Wysp Egadzk,'_cll. Najgorsze było tc, że dowódcy naprav~dę winni mo~~li unii.nąć kary albo ją zmniejszy ć przez intrygi poLtyc`zne. Tal. t~ ięv w r. 261 p.n.e. il=rly I3al llGr:, latOry cl_a`~at Się niezdolny C?O dop:llt~OZeil1`d ligy1ge11tCJwl, ze)._~.l ulaa2~any jec:.yr:ie ~rzyvaną. I~allnibal z ~~grygc·niu po 1?trac_i~e :loty pou l~Iylae ~~~ r. 260 p.r_.e.) wywinął się od ka2'Y ~r"zer: wyl=ręt i_:ls grub;;~11:1 n!ćm~i szyty, i'l, ?ii0°1 a;sNJC.SC tylko luCt21 S2L!1-~aj'u'~CyC°~, ~alile~;OS p2'2tei~StU. Iril:,ń je~~::~~ze llieuezpiec?ellst~~o cw:yl?~.ic> ra woćizów l.unicric ~: ~.:-_<:... ~ys:vyplii:y icll najel .1=il·:~ -... Te21 sar_~ I~aJ::nib:l z Agrygentu. tai ~: ~.c vrl ~~ w pozyshiwalliu 1:r ~ 1.=~ ~c i ieran ~~t: ~~, acs tał ukrz~: ~,ov~~c;ny l~r~.ez s·~~·oich ludzi :a~ wici r_a S.rdyl?ii po innej poraicc·. Jednakże jego sylf, taLże Y._~l,rJ.bal, który sil,ażył c~ LilibLuno h:-ri ~ozliaz~:n:i ~r':ir:_il_cl~~i, v~ r. LJ~% p.n.e. zapobiegł przejściu Galów na stronę IW.yrna~i ; ;wvia;. ~l~;iws::y naczelnego wodza hartagil;skiego o spi;~Z;u niektórych cuicer ów, odl~rytyrr~ prze: pewney> Achaj ż:y.:a iri:l~ieln !'~lehson. V'J tej wojnie wielką niespodzianką, która najbardziej przyczyriła się do klęski Kartaginy, była supremacja rzymskich sił morskich. W ciągu I~,' i III w. p.n.e. technika wojny morskiej uczyniiu większe post~py niż w ciągu całej reszty starożytności. Dionizjusz z SyralTla? ~buu~ował e:ierwsze galery pięciorzędowe w r. 398 p.n.e. Aie wi.tti~srość je"o floty, która nie przekraczała 300 jednostek, składała się z trójrzędowców. Polibiusz ze zdziwieniem notuje, że flota rzymska i punicka nadzwyczajnie przewyższały poziomem flotę Demet:iosa I'oliorketesa i Piclerrseusza I, która s·,~~c c c :::.:~u zadecydowała o losie imperium Aleksandra. W pierwszym rzucie w r. 260 p.n.e. Rzym zbudował 100 pięciorzędowców i 20 trójrzędowców. Ostatnia flota, którą Lutacjusz poprowadził do ~.wycięsrwa, liczyła 200 pięciorzędowców. Raz widziano w bitwie więcej niż hu0 pięciorzędowców, a jeszcze innym razem więcej niż 700. Ogólnie Rzymianie stracili ich 700, a Kartagińczycy 500. Budowa tych flot wymagała olbrzymich środków finansowych i technicznych. Ze strony rzymskiej środki te mogły się znaleźć tylko w Kampanii. dama budowa floty w r. 260 p.n.e. wystarczyła do wykazania, że kraj ten stał się już w tedy pierwszą potęgą ekonomiczną basenu Morza ~ródziemnego. Rzymianie przez ambicję ukrywali starannie rolę finansjery kampańskiej, tak jak i umniej szali techniczną pomoc, otrzymywaną bez wątpienia od Greków ~:3 żtalskich i sycylijskich. Polibiusz powtarza naiwną historyjkę o kopio~~·aniu przez Rzymian zdobycznych okrętów punickich, jak gdyby ~.v arsenałach Tarentu czy Syrakuz nie było szkutników zdolTych do zrobienia takich samych. Oczywiście nie przeszkadza to przypuszczać, że konstruktorzy hartagińscy znali tajemnice, o laórych Rzymianie i ich pomocnicy dowiedzieli się bardzo późno. Polvbiusz opowiada bardzo długo i szeroko o wyczynach kapitana-armatora, zwanego Hannibalem Rodyjskim, wynalazcy okrętu nowego ypu, który Rzymianie zresztą w końcu zdobyli i później skopiowali seryjnie. Podczas gdy ekonomika italska wykazywała nieoczekiwaną żywotność, kartagiusha - przeciwnie - okazywała się mało prężna. Zdarzyło się w tej wojnie to, co miało się często powtarzać w wielhich konfliktach światowych, w których technika i przemysł odŚrywają rolę zasadniczą: przeciwnik technicznie słabszy zmuszony okolicznościami, wprowadzając od podstaw najnowocześniejszą echnikę, przewyższa w końcu swego rywala, który za wszelką c enę próbował przystosować do nowych celów istniejące już urządzenia. Kartagina, która nigdy nie musiała na taką skalę przeprowadzać odbudowy swej floty, teraz przekonała się, że jej stocznie są zbyt małe. że brakuje jej drewna, że budulec - smołę, konopie i metale - musi sprowadzać z bardzo daleka. Jesteśmy zdziwieni dowiadując się od Polibiusza, że w końcu nie miała nawet dostata~cznej ilości marynarzy. Ale te niedobory możemy zrozumieć, ~~l:rzytamniając sobie, że przecież ta sama załoga okrętu musiala oie tylko v·.~alczyć, ale dowozić zaopatrzenie i bronić się przed napaclai.2i korsarskimi. Musiała więc być sprawna i w nawigacji, i w' bitwie. Krach finansowy Kartaginy jest łatwy do wytłumaczenia: od r. `'60 p.n.e. musiała się wyrzec większości dochodów z Sycylii. Wielka koncentracja morska, dokonana po upadku Agrygentu, pociągnęła z drugiej strony utratę dochodów z handlu, danin, lub piractwa z rejonów zachodnich z Hiszpanią włącznie. Handel ze `'Y'schodem mógł trwać nadal, w zależności od pozostałych środl~ów transportowych, poniewaź korsarze italscy nie ryzykowali podróży po morzach greckich, ale brakowało środków wymiany przywożonych dawniej z zachodu, tak że obecnie transakcje mogły powodować tylko odpływ kapitału. Poza tym trzeba było rekrutować coraz to więcej najemników, których wymagania w oczywisty spasób się zwiększały. Wobec wszystkich tych wydatków, po stro 44 nie zysków można było zapisać jedynie efekty wypraw na wy letv higieniczne brzeża italskie; początkowo dawały one korzyści, które jednak znacznie się zmniejszyły po zwycięstwie Duiliusa i po kontrofensywach rzymskich na Sardynii i Korsyce. Szczególnie wyprawa Regulusa była katastrofalna: po utracie dochodów z Sycylii odpadły także dochody z Afryki, bezpośrednio z powodu rabunków rzymsl~.ich, a pośrednio na skutek buntów libijskich wywołanych in- wazją. Co więcej, trzeba było rekrutować biegłych w sztuce wojennej najemników greckich i wschodnich, którzy wymagali wysokiej zapłaty. Kartagina zwróciła się więc do Ptolemeusza II Filade'lfosa może w tym czasie, a w każdym razie przed rokiem 264 p.n.e. (data jego śmierci), z prośbą o pożyczkę 2000 talentów, -której jednak nie mógł udzielić. Pfl roku 254 p.n.e. nastąpiła pewna poprawa sytuacji dzięki zwolnieniu tempa działań wojennych na Sycylii i na morzu, a szczególnie dzięki ustabilizowaniu się sytuacji w Afryce. Dwaj energiczni namiestnicy kazali drogo zapłacić plemionom Libii za ich zachcianki niezawisłości. Hamilkar z Paropos, który pierwszy zajmował to stanowisko, wycisnął z buntowników 1000 talentów srebra i 20 000 wołów. Jego następca, Hannon Wielki, rozszerzył terytorium punickie aż do Sahary. W roku 247 p.n.e. zajął Theveste (dziś Tebessa). Oszczędzając nowych poddanych, dawnych, pozbawionych przez sukcesy kartagińskie wszelkiej nadziei pomocy. traktował rzeczywiście po drakońsku. Rolnicy libijscy z ziem administrowanych bezpośrednio przez Kartaginę zmuszeni byli oddawać połowę swych zbiorów (normalnie oddawali przypuszczalnie jedną trzecią). Miasta, już bardzo liczne, zostały obciążone podwójną daniną, bez wątpienia w pieniądzach. Z drugiej strony po bitwie pod Drepanum korsarze ponowili swoje wyprawy na wybrzeża italskie i odnieśli kilka wybitnych sukcesów. Co prawda, żeglarze italscy nie pozostawali im dłużni. W tych warunkach jest zupełnie niezrozumiałe, ii. Kartagina nie znalazła środków na wzmocnienie swej floty w latach, które nastąpiły po zwycięstwie pod Drepanum, że pozwoliła, ażeby Hamilkar Barkas, Himilkon i Giskon odczuwali braki w zaopatrzeniu, i że nie była zdolna do odbudowania floty zniszczonej przy Wyspach Egadzkich. Jej upadek ducha tłumaczy się na pewno nie tylko racjami wojskowymi i ekonomicznymi, które zanalizowaliśmy, ale także przyczynami czysto politycznymi. Na polu dyplomatycznym oligarchia punicka popełniała znacznie poważniejsze błędy niż w dziedzinie wojskowej. Podczas trwania całego konfliktu Kartagina w swej polityce zagranicznej doznawała tylko porażek. Od samego początku wojny oszukiwali ją najpierw Mamertyni, potem Hieron, wreszcie mieszl~ańcy Segesty. ~e stron`Grei ji i wschodu nie mogła wiele o~~ekiwać, tylko Egipt mógłb~ją wesprzeć ekonomicznie, gciyź jeszcze od początków tego wieku Kartaginę wiązary z nim ś~isle stosunki handlowe. Tymczasem Rzym sam nawiązal koraiakty z ~ilehsandrią. Poselstwo, któremu przewodniczyli dv~aj Fabitasze w r. '!73 p.n.e., nie było zapewne, jai~ sądzi M. Holleaux, prostą wizytą grzecznościową. Istotnie, monety z lai- ~'l~--tych p.n.e. wykazują ślady wpływu ptolemejskiego na mtnniucz r..f~~.;~1,_ą i z lradzają o';~e~ność w pracowniach Kapitolu wistr. ów przybyłych z Egiptu. Ptolemeusz II Filadei:Ćos miał vaięc powa~ne powody, by powołując się na swe przyje%;ne siosunki z Rzymem odmówić udzielenia pożyczki, o którą zabiegała Kartagina około r. 250 p.n.e. W l~oncu w samej Italii mogli Punijczyc szukać koraystr~iejszych kontaktów. Z pewnością Etruskowie unie by li jizż zdolni do interwencji, a Kartagińczycy mogli teraz ocenić smutne konsel~wencje egoistycznego porzucenia dawnego sprzymierzeńca. Ale Galowie z Niziny Nadpadańskiej i z Emilii, a także Ligurowie z pólnocnych Apeninów i z Piernontu zachowali swoje siły nietknięte; te wojownicze ludy, pozostające prawie stale w kon-flikuie z rymem, od r. 282 do 238 p.n.e. trwały w niezwykłej u nich bc;~czynneści. A właśnie inwazja od północy około r. 250 p.n.e. byłaby zupełnie zmieniła losy wojny, ponieważ Rzym nie mógłby jej odeprzeć inaczej, jak tylko odwołując swoje legiony z Sycylii. Agenci kartagińscy odvaiedzali już plemiona liguryjskie i celtyckie jedynie po to, aby stamtąd rekrutować najemników; dziwić się tylko można, że rząd nie starał się ich wykorzystać dla swej dalekosiężnej polityki. Jest to niewątpliwie największy błąd, jaki popełniła I;artagina w ciągu całego konfliktu. Wynik wojny sycylijsliiej ma więc jak najbardziej ludzkie przyczyny: z jednej strony aktywność i energię kapitalistów rzymskich, kampańskich i związanych z nimi rodów senatorskich, a z drugiej strony inercję najbardziej wpływowej grupy oligarchii punickiej, mianowicie grupy obszarników afrykańskich, której przewodnictwo objął młody Hannon II Wielki po zdobyciu Theveste w r. 24? p.n.e. To stronnictwo pocieszyło się łatwo po stracie Sycylii, którą uznało za aż nadto zrekompensowaną przez zwiększenie terytorium na kontynencie. Było to zgodne z polityką absolutnego nieangażowania się w sprawy Italii przyjętą od ostatniej ćwierci IV w. p.n.e., to znaczy od chwili, gdy zwycięska oligarchia Hannom I Wielkiego, a później Bomilkara II, mogła działać z całkowitą swobodą. Z tych as powodów stronnictwo nie starało się wykorzystać Garów ani Li gc~ryjczyl~ów do akcji dywersyjnej. Nie ufało też rodom o skłonnościach wojskowych - Barkidom czy innym. Od czasu porażki zadanej przez Regulusa w sposób okrutny torturowało wszystkich nieszczęśliwych dowódców, zarówno aby terrorem utrzymać w lojalności pozostałych przy życiu, jak i po to, ażeby zniesławić w oczach opinii całą tę "zgraję", którą uważało za kłopotliwą i nie- prodttktywną. Rzym go nie przerażał. Stronnictwo miało tam przyjaciół i na pewno z radością witało powrót do władzy tych Fabiuszów, którzy potrafili skierować ekspansję swoich ziomków na drogi jak najbardziej odległe od Yartaginy. Poza tym trzymało w swych rękach armię, ponieważ rządziło tą prowincją Afryki, która dostarczała zaopatrzenia potrzebnego do dalszego prowadzenia wo j ny. '1'a polityka nie odznacza sicz wielkością, ale nie jest ani absurdalna, ani karygodna w swym założeniu. Dowodzi tego zawarty p: zez Katulusa w r. 241 p.n.e. pokój, który zostawia Kartaginie wszystkie zasadnicze elementy jej potęgi politycznej, ekonomicznej i nawet wojskowej, a nie zabiera jej żadnego terytorium integralnevg,o - cywilizacja punicka nigdy nie wrosła naprawdę w Sy- .~ylię - i otwiera możliwość podziału Zachodu między dwie potęgi ,jeszcze równorzędne. "JAT zamierzeniach Hannom II Wielkiego jak też i w zzmierzen:ach Fabiuszów ten pokój miał być punktem wyjścia dla "świętego przymierza" oligarchii zachodnich, którego Rzym miał być głową, ale który zostawiłby Kartaginie rolę satelity, nie pozbawionego wszakże splendoru i godności, a przede wszystkim korzyści. Te konszachty wywołały oburzenie ludności Afryki, które doprowa- dziło do pewnego rodzaju rewolucji społeczeństwa, a po jej upadku - do formalnej koalicji wszystkich czynników i ludzi na wszystkich szczeblach cywilizacji, nawet całkiem barbarzyńskich, którzy za wszelką cenę usiłowali przeszkodzić wprowadzeniu nowego porządku społecznego, opartego na całkiem nowych zasadach moralnych, kierowanego przez rzymskich patres, a utrzymywanego przez legiony. Rozdział III Hamilkal Barkas W południowej Hiszpanii często znajduje się srebrne monetwy których się nie spotyka gdzie indziej. Na pewno były one bite w mennicach fenickich, ponieważ ich ciężar jest określony według miernika tego ludu. Są to szekiele albo wielokrotność szekiel~. a symbole wyryte na ich rewersach są często te same co na monetach kartagińskich. Te.~ietal, z którego je wybito, pochodzący z kopalni w Betyce, pozwala uważać je za monety puszczone w obiel. przez Barkidów. Stwierdził to ostatecznie po całym stuleciu dyskusji numizmatyk angielski E. S. G. Robinson.l Szerzej omówirrEy tę sprawę nieco później. Na razie interesują nas twarze na monetach, ponieważ niektóre są portretami Hamilkara Barkasa. Wybiie po jego śmierci staraniem Hannibala, przedstawiają go w wiek! mniej więcej pięćdziesięciu lat. Profil wydłuźony przez krótkd brodę, podobną dotych, jakie mają posągi męskie rzeźbione okol« 300 r. p.n.e. na wielu sarkofagach odkrytych w Kartaginie na cmentarzu Św. Moniki. Czoło wysokie i proste, poorane zmarszczkami. oddzielone jest od nosa jedynie bardzo mocno wystającymi łukami brwiowymi, które łącznie z policzkami tworzą głęboką opra~tr oczu o wyraźnej źrenicy. Rytownik, prawdopodobnie Sycylijczyk. użył całego swojego dużego kunsztu, aby uwypuklić wyraz ocz~3 i ust. Siła, energia i surowość emanują z tegoobrazu. Widzirr~y w tym wpływ szkoły hellenistycznej. Sposób przedstawienia łuku. brwi pochodzi od Skopasa i wielu rzeźbiarzy hellenistycznych, między innymi w Pergamonie, rzeźbiło podobnie. Niewątpliwie jednak mamy przed sobą portret, i to portret męża stanu i wojownika, a~ a nie jakiegoś brodatego Heraklesa, pomimo towarzyszącej mu ma ~, czugi, symbolu boskości. Szczególnie nos mocno haczykowaty i bardzo długi, z grubymi nozdrzami, ma niezaprzeczalnie charakter se~nicki. Ten nos zresztą i struktura twarzy ukazują się znowu na monetach Hannibala, a także w jego posągach. Tytus Liwiusz aak nam to przypomniał J. Carcopino - znał to podobieństwo ojca i syna: Starzy żołnierze myśleli - mówi on, opisując przyjazd Hannibala do armii w Hiszpanii - że został im przywrócony Hamilkar w rozkwicie swej młodości. Widzieli znowu tę samą siłę w obliczu, tę samą potęgę spojrzenia, ten sam wyraz twarzy i rozpoznawali wszystkie jego rysy. Kiedy uradził się Hamilkar? Korneliusz Nepos twierdzi, że tu r. , 246 p.n.e. był on zupełnie młody (adulescentulus). Jednakże najstarsza jego córka poślubiła Bomilkara II najpóźniej w r. 240 p.n.e., ponieważ zrodzonemu z tego związku synowi Hannanow można było już w r. 219 p.n.e. powierzyć odpowiedziąlnę_dowództwo w armii jego wuja, Hannibala. Matka Hannom musiała sxę zatem urodzić najpóźniej około r. 255 p.n.e., a Hamilkar Bark~.s, nawet gdyby'smy założyli, iż ożenił się bardzo młodo, nie mógł m:e~~ w tym czasie mniej niż 20 lat. Nie wiemy nic o jego żonie, :zle małżeństwo musiało być bardzo dobrane, bo wiemy o sześciorgu da.ieciach, które dożyły wieku dojrzałego. Byłoby cudem w ówczesnych warunkach higienicznych, ażeby kilkoro innych nie zmarło w wieku niemowlęcym. Druga córka, urodzona około r, '252 p.n.e, poślubiła prawdopodobnie Hazdrubala między 241 a 237 r. p.n.e. Musiała umrzeć bardzo mlodo, ponieważ Hazdrubal ożenił się po raz wtóry między r. 229 ~a 220 p:n.e. z księżniczką hiszpańską. Trzecia, która posłużyła Flaubertowi za pierwowzór do kreacji Salambo, została zaręczona przez swego ojca z Narawasem około r. 240 p.n.e. Mogła mieć wtedy zaledwie 10 lat. Nie wiemy, czy to małżeństwo zostało zawarte, ale jakaś wnuczka Hamilkara łączy się z innym księciem imieniem Oezalces, wujem Masynissy. Hannibal, najstarszy z synów, urodził się około r. 246 ,p.n.e., a po nim przyszli na świat dwaj inni chłopcy: Hazdrubal i Magon, którzy byli dorośli w r. 219 p.n.e. Ustalając datę ostatnich urodzin na r. 242 ~p.n.e. i zakładając, że okres płodności żony ~amilkara rozciągał się między jej piętnastym a trzydziestym rokiem życia, widzimy, że musiała urodzić się około r. 270 p.n.e. Hamilkar rozstał się z nią na pewno w r. 237 p.n.e., ponieważ wahał się wtedy, czy wziąć ze sobą najstarszego syna do 4 Hannibal Hiszpanii. Córki i młodsi synowie pozostali zapewne w Kartaginie wraz z matką. Zresztą Barkas był jeszcze w sile wieku, gdy walcząc zginął w r. 229 p.n.e. Można więc wnioskować, że urodził się mięcizy 280 a 275 r. p.n.e. Nominacja Hamilkara na ~~odza na Sycylii .była 'wynikiem całlzov~itebo odno~~i.enia dowództwa. W tym samym mniej więcej czasie Hamilkar z Paropos zostaje pozbawiony władzy nad prowincją Iibijską na korzyść Hannom Wielkiego. Himilkon ma oddać dowództmo w Lilibeum Giskonowi, Adherbal i jego zastępca Kartalon tracą sv~ą funkcję admirałów, a następuje po nich jakiś Hannom skądinąd nie znany. Trzej usunięci wodzowie odnosili tylko sukcesy, pełnili zaś swe funkcje zaledwie od paru lat. Ich niełaska nie może być wytłumaczona inaczej, niż przez konflikt z władzą, którego przyczyna nie jest trudna do odgadnięcia. Nazajutrz po zwycięstwie pod Drepanum dowódcy zażądali zapewne ofensywy przeciwho Rzymowi. Jednak będąca u władzy partia obszarników osądziwszy, że powrót Fabiuszów do steru rządu w republice otwierał perspektywy pożądanego pokoju, z całą świadomością odmówiła wykorzystania osiągniętej przewagi. Jeden ze zdymisjonowanych dowódców, Hamilkar z Paropos, był prawdopodobnie - jak już wspomnieliśmy - spokrewniony z Barkasem. Adherbal i Himilkon z całą pewnością należeli do tego samego stronnictwa. W stosunku do nowo mianowanych Hannon Wielbi przyjął punkt widzenia obszarników; Giskon również .nie był przyjacielem Barkidów, a syn jego Hazdrubal wybierze goli±ylię złotego środka między stronnictwem Hannibala i Hannom ~'Jiclkiego. W tych warunkach nominacja Hamilkara zdaje się dość dziwna. Niewątpliwie trzeba w tym widzieć pewne ustępstwo uczynione przez partię rządzącą na rzecz opozycji. Tdloże Bomilkar II nawiązał już z Barkasem stosunki przyjazne, które wkrótce miały zostać wzmocnione przez jego małżeństwo? Mógł więc przyczynić się do zjednania części senatorów dla Barkasa. Hamilkar Barkas, mimo dość ograniczonych środków, prowadził ofensywę przeciwko wybrzeżom Italii, zaplanowaną już przez swych poprzedników. Wkrótce jednakże musiał jej zaniechać albo na skutek braku środków, albo na skutek instrukcji otrzymanych z Kartaginy. Przedsięwziął wówczas, opierając się na bazie w Eirktc, wojnę partyzancką analogiczną do tej, którą Hami2kar z I'a- ropos prowadził przed kilku laty. Celem było widocznie odzyska 5o nie Panormos. Lecz i to przedsięwzięcie musiało z kolei zostać zaniechane i dowództwo przeniosło się do hJryks. Ta mowa zmiana została podyktowana chęcią prowadzenia wojny wyłącznie defensywnej, ograniczającej się do uv~olnienia Lilibeum i Drepa num. Ślepo posłuszny - cokolwiek bądź by o tyzn myślal - instruk cjom gerontów, utrzymując się bez żądania dostaw żywności czy zaległego żołdu, młody wódz potrafił przełamać głęboką nieufność oligarchów. Tak więc powierzono mu w r. 241 p.n.e. prowadzenie układów z Katulusem. Misja była nader trudna i prawdopodobnie nie bez złośliwych intencji powierzono ją człowiekowi z opozycji. Niepr zejednani patrioci nie mogli protestować przeciwko ustępstwom, na które zgodzi się człowiek z ich partii. Hamilkar zresztą a syn jego da później dowody takiego samego rozsądku - nie należał do ludzi egzaltov~~anych, którzy odmawiają uznania rzeczy nieuniknionych. Mimo rozjątrzenia porażką był zdecydowany nie próbować odv~Jetu, dopóki nie stworzy odpowiednich warunków politycznych, ekonomicznych i militarnych. Misja dyplomatyczna, jaka mu przypadła, wydawała mu się prawdopodobnie i- stępem do dzia3rania, które planował na przyszłość. Geronci, powierzając ją wodzowi, po raz pierwszy godzili się na złączenie władzy wojskowej z polityczną, któryclu rozdział ustalili przed «dekiem jako regułę podstawową. W jednym tylko punkcie Hamilkar okazał się nieprzceGn2r~y; g~-ly ch~;.-':a:ilo c; honor jeb,:: i jer;;~~ a:<`r~ierzy. nie ~god~~ł~sę. >~y un tr~ae,_tewano jak jeńcó;v wojennych. Gdy jednak. układ został zawarty, Hamilkar zrzekł się władzy, oddał swe «~ojska Giskonowi i powrócił do Kartaginy jako człowiek prywatny. S. Gsell i inni podejrzewają, iż popadł w niełaskę. Ale jego ~~ycofanie się musiało być dobrowolne, ponieważ najemnicy wymawiali mu, że ich opuścił. Nietrudno wytłumaczyć to nagłe wycofanie się. Ilamiliiar z pewnością przewidział, że po skończeniu wojny wybuchnie konflikt między rządem Kartaginy a jego dawnymi żołnierzami. Prawdopodobnie od niego tylko zależało, czy stanie na czele buntowników i sięgnie po władzę. Lecz wszyscy ci, którzy usiłowali siłą opanować miasto, zawsze doznawali porażki: przed groźbą tyranii wszyscy mieszkańcy Kartaginy, jakiegokolwiek byliby stanu, stawali ławą za gerontami i urzędnikami, energicznie zwalczając wszelkich spiskowców. W roku 307 p.n.e. Bomilkara I utrącił plebs, który z pięter wysokich domów zamienionych na fortece raził jego najemników, gdy ci zajęli już agorę. Drobni mieszczanie Kartaginy przystosowali się dosyć dobrze do reżimu arystokratycznego, który 5i umiał dbać o ich interesy, i nie bez powodu obawiali się dyktatora spierającego się na przeważnie obcych wojskach. Otóż w r. 241 p.n.e. ta solidarność nobilów z klasą średnią właśnie się załamywała. Widzieliśmy, że po r. 250 p.n.e. władzę całkowicie zagarnęli wielcy właściciele ziemscy, posiadający majątki na równinach dołnej Medżerdy i Ued Milian albo na przylądku Bor.. Ci obszarnicy mieli swoich klientów miejskich, którzy chętnie przyjmowali korzystne stanowiska naczelników okręgów albo po- borców podatkowych w jakichś libijskich mieścinach. Ale zupełnie nie mogli znaleźć wspólnego języka z marynarzami, dokerami, rzemieślnikami i drobnymi kupcami, którzy stanowili większość ludności miejskiej. Ci rzemieślnicy i kupcy, żyjący bezpośrednio lub pośrednio z morza, spostrzegli się, że układ Lutacjusza gotował im ruinę znosząc bariery celne, chroniące ich poprzednimi umowami przed konkurencją italską. Badanie grobów z cmentarzyska Św. Moniki w sa~rnej Kartaginie i z Kerkuane na przylądku Bon dowodzi, że rzeczywiście handel punicki został wtedy szybko zaIany wytworami przemysłu italskiego, górującego nad wyrobami miejscowych pracowni. Najbardziej aktywna część ludności punickiej była na skutek tego gotowa przejść do opozycji za usuniętymi dowódcami wojskowymi i zrujnowanymi armatorami i importerami zboża sycylijskiego, a także za konserwatywnymi kapłanami, którym porażka Kartaginy groziła umocnieniem wpływów obcych kultów. Takiej partii potrzebny był przywódca, człowiek młody, wymowny i bogaty. Właśnie Hazdrubal Starszy ujawnił swe talenty jako przywódca ludu. Król Bomiłkar II, któremu sprzykrzyło się posiadanie pustego tytułu. przyłączył się do niezadowoionych w nadziei, że odzyska nieco przywilejów, z których nobile ograbili jego poprzedników. Ktoś musiał uprzedzić Hamilkara o tym wrzeniu opozycji i przynaglić go, aby swym autorytetem poparł stronnictwo ludowe. Barkas przypieczętował natychmiast tę łączność, oddając swą starszą córkę w małźeństwo Bomilkaro~wi II. Hazdrubal Starszy miał się ożenić z młodszą, zapewne w kilka lat później. Gdy Hamilkar odszedł, Giskonowi powierzono likwidację garnizonu na Sycylii. Nie sprzyjając bynajmniej Barkasowi i jego stronnikom, czynił on lojalnie wszystko co było w jego mocy, aby ułatwić rządowi zadanie: żołnierzy odsyłał do Afryki małymi grupkami, choć prościej byłoby odesłać ich do domów po wypłaceniu im żołdu. Ale w takim załatwieniu kwestii finansowej -kryło się dla oligarchii 52 wielkie niebezpieczeństwo polityczne i społeczne. Przypuszczano. *____~_.~, że zostanie ono zażegnane przez tradycyjne środki ostrożności, już wypróbowane. Spodziewano się, że prymitywizm najemników sam rozwiąże sprawę. Od dawna werbownicy chętniej przebiegali targowiska ludzkie w barbarzy'nskich krajach zachodniej części basenu Morza Śródziemnego, gdzie taryfy najmu były niższe, a ludzie bardziej pierwotni a tym samym mniej zdolni do wszczynania rokoszów. Targowisk greckich raczej unikali. Wojsko, które walczyło na Sycylii, składało się przeważnie z Libijczyków, potem i Iberyj- czyków, Galów, Ligurów i z Balearczyków. Służyła w nim także dość duża liczba pół-Greków - jak mówił Polibiusz - pochodzących przeważnie z Sycylii i z Italii. Kartagińczycy spodziewali się, że ludzie ci, tak odrębni pod względem pochodzenia i obyczajów nie mający wspólnego języka, nie będą mogli zorganizować jakiejś wspólnej akcji. Wojskowych niższych stopni rekrutowano wprawdzie z tych samych narodowości, ale prawdopodobnie służyli oni dłużej i korzystali z przywilejów, które gwarantowały ich wierność. Z wyjątkiem kilku techników greckich, odgrywających rolę doradc~aw, wszyscy wyżsi oficerowie, wywodzący się z arystokracji punickiej, dostawali specjalne instrukcje, które zaznajamiały ich z obyczajami barbarzyńców i pozwalały trzymać ich w ryzach. V~J czasie oblężenia Lilibeum wódz Himilkon i jeden z jego oficerćw - Hannibal, syn Hannibala z Agrygentu, mogli dzięki swej znajomości Galów i swej dyplomacji udaremnić spisek, który miał oddać miasto Rzymianom, a który został im zdradzony przez oficera achajskiego imieniem Alekson. Prawdą jest, że ojciec tegoż Hannibala, obrońca Agrygentu, zwycię'zony pod Mylae, zginął ukrzyżowany przez własnych żołnierzy na Sardynii i że jego rywal Hannon doznał tego samego losu. Ale te bunty miały jako przyczynę porażki owych wodzów i nie miało to raczej wcale charakteru z-Grady Kartaginy. Utrzymywanie najemników przedstawiało wielkie ryzyko dla miast. Wielokrotnie widywano w Italii i na Sycylii oddziały najamników mordujące mężczyzn, gwałcące ich kobiety i rabujące ich majątek. W tego rodzaju wyczynach specjalistami byli Ostrowie. Ka,rtagińczycy nie zatrudniali już ludzi z tego plemienia; mimo to w ich wojsku było wielu niebezpiecznych awanturników: banda galijska, którą dowodził Autharit, została wygnana z kraju za zbrodnie, a "pół-Grecy" byli przeważnie zbiegłymi niewolnikami, dezerterami lub zbrodniarzami, którzy uciekli spod ręki kata. Właśnie z przyczyny owych mętów społecznych bunt pochodzą cy z konfliktu o wypłatę żołdu przerodził się w prawdziwy prze- 5 wrót sl~olLczny. Epoka sprzyjała takim ru.ci;ol~~: wielka dyst~ropo~-cj a ma-j;. tlców i warunków bytowych w śv.~i_e~~i~ helleni ty czn~Ylzz, istnieni~~~ ~,: ielkich prywatnych ś_-o:aov.~ish przF_ry,-.u~4 ~,-ci= la!'a rc::l._ cnych, v~ których niezliczeni niewolnicy byli niemiłosiernie wyz~·skiwani, zni:~zca -. ~c - av·~nych 1'a:nl społecznych f _c:ające u'r~o v:~U. na łaskę m~::Jnycn u.i~:sly powiem- relvolucji w calym basenie iE-'czrza Śrócl~i~lTrl:ebo. Zduszenie tego ru:_lm prze. asta:o mc;~lir,.,;oś~_v rzącióvi konservraty`vnych. ~~fias'to takie jal. Sparta v~ ci.ągu III i II wieku p.n.e, by3o w stanie nieustannej rewolucji. Bunty nici omijały też Zachodu i gis, ~v~:zeóedrliu wojny przeciv~i;o Kartaginie Rzymianie rrmsi-~=li zr,nie~ć~p: ;vstallie niev,·olr-sihów w Volsinii. Trzy fakty przemieliil;~ l ~__~ v.~ r~ , a ·; vr. e~~~ny: aziaua_~cś 5u mego Spenc?iosa, zbiegłego niev~oinil-~a posz.tlkiv~anego przez wla ~ciciela, labry chciał go ukrzyżov~ać. By3 to zh.ellenizod~rany Kanlpar:czyli, cbuarzony talentarr~i przywtl_~.cr,- ludu, który kal'°~:~.iąc burb~.rzyńską m.as~ strępami te,lrii holayeznych filo~o~'ów r: e:';ici: nar?UClł ,x:12 ~akC3 rlii;y~VC2dCa pollti~t.^'ny. ~~rt·'~111 ~a:;1_ ' _- i~ '<. : I", czystka w 1_adracll usiłujących zachować kontakt z Karta~lną za pośrednictwem Giskona. Wreszcie trzecim, może najważniejsz~rm, pows+,anie mas proletariatu wiejskiego Libii, rozjątrzonego przez ucisi~ podat:lcowy Iiannona Wielkiego. Kryzys przybiera w ten sp<>sób kształt SZCZe"Ó11112 WSpÓłCZCSny, przypominając obecne wielki s-~~all;i klasowe, co jest zupełnie wyjątkowe, jeśli chodzi o starożytnoś(~. Wobec wielkiego wstrząsu samych podstaw potęgi Kartaginy. rządzący nią wykazali w swoim postępowaniu kompletny brak konsekwencji. Po doprowadzeniu najemników do ostateczności przev niedotrzymanie umów, przy pierwszych objawach buntu przyzna-wali im wszystko, czego ty lko zażądali. Giskon został obarczony ~.adaniem naprawy skutkćw błędów, które zresztą sam wciąż popełniał, ale Spendios podburzył najemników przeciw oficerom, którzy przyjęli przychylnie swego dawnego wodza. Osiemdziesięciotysięczna masa najemników i Libijczyków obległa Kartagin4 od Tunisu aż po Utykę. Partiaoligarchów wobec powagi sytuacji mianowała głównodowodzącym Hannom Wielkiego. Zwycięzca spod Theveste, mający niemałą zasługę w zreorganizowaniu armii, tu okazał nieudolność, bo przyzwyczajony do wojny podjazdowe przeciwko krajowcom, nie umiał wyzyskać pierwszego sukcesu, jaki odniósł pod murami Utyki. Wszystko pracowało dla Hamilkara Barkasa: Giskon - uwię54 ziony, Hannon Wielki - zniesławiony; nie pozostał już żaden wódz, wrrót społeczny. Epoka sprzyjała takim x~uci~ors~,: wielka dysproporcja ma:: tt~ów~ i warunków bytowych wr śv,~iec~~ helleni~tyczn~rrl. istnienie '~~- ielkich prywatnych v_'ocźowisk prze.i~ys:oz~-~~oil l;!b rc.l:-:;c:zych, v~ których niezliczeni niewolnicy byli niemiłosiernie wyzyshiwani, zniszca ~:c~ :;a~~~nyc1 r~~m społecznych e~'c:aiąt'~e u~ao~,i:.~i:~ na łaskę rm:Jnvcll ui~.sly powiew re~,volucji w calyn: b ;cenie ;~lo rza Śród~;imrll:ego. wduszenie tego ru:_Im prze.ustaxo in!c:źli-~,:~oś_v rządów l:onsĄl°v~aty-~~%nycń. ll~iiasto takie jal~ uparta ~.v ciągu III i II ~~ieku p.n.e. było w stanie nieustannej rewolucji. Bunty nie omijały też ~.a;:hodu i gis: l~r'vzededlziu wc>jny przeciv~I=o I4 artagillie P~zymianie musieli ~nieś:~ l,: r,vstanie nie~x,·ol~-~ilióm w Volsinii. Trzy fakty przemielii'y ~-L.--~c ~;d- I°.~ -n :j-. ~ie~zny: o;iażaincś~ ;ya rr~ego Spendiosa, zbiegłego nievaolnil::a poszuhrwanego przez ~a2~:~~ciciela, który chciał go ukrzyżować. Ey z to al?; llemizo v~rany I~anlpai:ezyl;, c~buarzony talentarr~i przywó.<:.,~ la~au, który' laac:-uiąc Wix~b_.-I'zynską m.ase, ,trt:ęl,ami te01'I: 1?OlityczllyCi2 ?Ilo~r,to1^J ;,' m ;1C: IlaI'7uClł Slę 'al~Q I,r~.yVó(~Ca pollt~jC:=.Y? j~. r~S'',~,~11 1 W ~:v ' . i.' ~<~ i.i", czystka w kadrach usiłującycb zachować kontakt z Kartat;lną za pośrednictwem Giskona. '1~%reszcie trzecim, moac, najważniejszym, powstanie mas proletariatu wiejskiego Libii, rozjątrzonego prze ucisk podatkowy Hannom Wielkiego. Kryzys przybiera w ten sposób kształt szczególnie współczesny, przypominając obecne wielki ~-,~alki klasos-,%e, co jest -rupełnie wyjąthewe, ieśli chodzi o staroży'tnośc;_ Wobec wielkiego wstrząsu samych podstaw potęgi Kartaginy. rządzący nią wykazali w swoim postępowaniu kompletny brak konsekwencji. Po doprowadzeniu najemników do ostateczności przez niedotrzymanie umów, przy pierwszych objawach buntu przyzna-wali im wszystko, czego ty ll~o zażądali. Giskon został obarczony° :udaniem naprawy skutków błędów, które zresztą sam wciąż popełniał, ale Spendios podburzył najemników przeciw oficerom, któr y przyjęli przychylnie swego dawnego wodza. Osiemdziesięciotysięczna masa najemników i Libijczyków obległa Kartagin,= ad Tunisu aż po Utykę. Partia oligarchów wobec powagi sytuacji mianowała głównodowodzącym Hannom Wielkiego. Zwycięzca spod Theveste, mający niemałą zasługę w zreorganizowaniu armii, tu okazał nieudolność, bo przyzwyczajony do wojny podjazdowej przeciwko krajowcom, nie umiał wyzyskać pierwszego sukcesu, jaki odniósł pod murami Utyki. Wszystko pracowało dla Hamilkara Barkasa: Giskon - uwię54 ziony, Hannon Wielki - zniesławiony; nie pozostał już żaden wódz, którego prestiż dorównywałby jego prestiżowi. Przekazano mu dowództwo. Hannon przeszedł pod jego rozkazy, a dwa mistrzowskie posunięcia ugruntowały natychmiast sławę nowego stratega. ~Jprowadzając zuchwale swą armię na zalaną do połowy wodą Mażę, łączącą Półwysep Kartagiński z mielizną lJled-'rerdy, zaskocz-i Spendiosa, zajętego oblężeniem Utyki. Na polu bitwy zręczny manewr, który jest zapowiedzią manewru Hannibala pod Kannami, pozwolił mu położyć trupem sześć tysięcy buntowników. Kartagina., uwolniona od strony półno,mej, mogła otrzymać posiłki i aprowizację, które napływały z zamorskich prowincji dochowujących jej wierności. Hamilkar jednakże nie zrezygn~~wał z przynajmniej części swych dawnych wojsk, wcielając do swej armii tych spośród jeńców, którzy się zgadzali na zmianę obozu; innych odesłał do ich krajów. Wreszcie przez układy z Numidyjczykami doprowadził do rozbicia ~·ielhich sił, kierowanych przez "kaida" Narawasa. W ten sposób krok za krokiem podważał pcwoli prestiż wodzów rewolucyjnych. Sptndiosa i Libijczyka Matho. Ci reagowali przez terror. Kadry, które uniknęły pierwszej czystki, zostały wymordowane. Giskon zginął w męczarniach razem z jeńcami kartagińskimi. Wojna nabrała wówczas charakteru wojny "bezlitosnej", a Barkas pokazał, iż w okrucieństwie potrafi dorównać swym najbardziej zajadłym przeciwnikom. Upadek polityki kompromiCowej zmniejszył - rzecz oczywis;a - prestiż Hamilkara. Na domiar złego cała seria nieoczekiwan~-ch katastrof spadła wówczas na Kartaginę. Utyka i Bizerta nagle zbuntowały się. Z kolei powstali najemnicy z Sardynii, a na domiar złego burza zatopiła flotę, która wiozła zaopatr?enie r Trypo;itanii. Odcięta od wszelkich źródeł zaopatrzenia ze swego imperium -- Kartagina mogła już tylko liczyć na wspaniałomyślność Rzymu, albo raczej na solidarność klasową, jaka łączyła arystokrację z patres Latini. Nadzieja ta nie była zawodna. Senat nie przejął oferty zgłaszających się do armii buntowników z Sardynii i Utyki, zabronił też swym pełnomocnikom wszelkiego handlu z a.~mią Spendiosa, a nawet zalecał im zaprowiantowanie Punijczyków. Ze swej strony Hieron z Syrakuz, troszcząc się o utrzyrnanie równowagi między dwiema potęgami, które mu zagraźały. oddał do dyspozycji Kartaginy olbrzymie zasoby ekonomiczne, które zgromadził dzięki rozważnej polityce administracyjnej. Ale jeśli chodzi o porozumienie z Rzymem i Hieronem, oligarchowie byli w 'epszym położeniu niż Barkas, którego szowinizm i demokratycz- 55 ne tendencje były powszechnie znane. Hannon Wielki, który pozostawał w bezczynności od czasu wyrządzonej mu zniewagi, sidrał się choć częściowo odzyskać autorytet, którego w gruncie rzeczy nigdy nie utracił. Wkrótce więc tarcia między dwoma wodzar.~. dopełniły n·'._eszczęść Kartaginy. Wtedy po raz pierwszy objawił się polityczny geniusz Hamil-kara. Geronci, którzy mianowali wodzów, byli oczywiście w większcści oddani Hannonowi. Lud natomiast popierał Barkasa. Aie konstytucja pozwalała mu jedynie na interwęncję w rozsądza~iiu konfliktów między królem i gerontami. Można przypuszczać, iż Barkasowi raz jeszcze dopomógł jego zięć Bomilkar. Wystarczyłc. hy ten przeciwstawił swe veto dekretowi gerontów, aby spraw przekazać zgromadzeniu. Wiemy w każdym razie, że lud głosowaf za tekstem najwyraźniej przygotowanym przez Barkasa, który przyznawał wojsku prawo usunięcia jednego z wodzów. Akt jest rzeczywiście rewolucyjny. Być może, był on nawrotem do dawnycń praktyk jako pewnego rodzaju inwestytura, przyznawana ongiś przez wojska kartagińskie wodzowi w chwili wyruszania na vwprawY wojenną. Ale faktycznie ten nawrót do dawnych zwyczajów wprowadza do Kartaginy obyczaje wojsk hellenistycznych, a więc w następstwie odbudowę władzy wojskowej, niezależnej od władzy cywilnej. Jest to innowacja tym poważniejsza, iż ta suwerenna armia liczyła w swych szeregach ogromną ilość obcokrajowców. Widzieliśmy wyraźnie, że lud punicki dotychczas mniej ufał wojskowym, których do władzy wyniosła fortuna, aniżeli oligarchom. Było więc mistrzowskim posunięciem zmienić ten pogląd ludu właśnie w chwili, gdy rewolucja buntowników groziła jego obaleniem. Zgromadzenie zresztą nie chciało przyznać wojsku wyłącznego pra~~~a wyboru dowódców. Kiedy wojsko usunęłoby jednego z dwóch rywali, wakujące dowództwo miało być obsadzone wyłącznie z wyboru ludu. Geronci straciliby w ten sposób ostatecznie swoje przywileje. Armia wypowiedziała się przeciwko Hannonowi; a lud wybrał na jego miejsce Hannibala, syna Hamilkara z Faropos, który zapewne naleźał do rodziny Barkiciów. Hannon i jego stronnicy nie omieszkali wykazać sprzecznośe: tych decyzji ludu, a każdy jurysta przyznałby im bez wątpienia rację. Usunięty wódz odmówił zgody na tę niełaskę i oświadczył, żp jedynie siła może go pozbawić dowództwa. Zresztą wypadki rychło dały mu okazję do rewanżu. Hamilkarowi udało się zamknąć jedną z buntowniczych armii, mianowicie armię Spendiosa i Autharita, u:; w wąwozie w Scie i zgnieść ją przy pomocy słoni. Ale Matos, za blokowany w Tunisie, uratował sytuację szczęśliwą poiyczką. w której wziął do niewoli nowego stratega - Hannibala, po czym a ukrzyżo~*fał. Bezpośrednim następstwem upadku oligarchów był p-~zewrót w polityce rzymskiej. Począwszy od r. 238 p.n.e. partia imperialistyczna prowadzona wówczas przez Lentulów, boczną linia .~rdu Korneliuszów, odzyskała przychylność komicjów. Jej p-rzyvvódca, Lucjusz Korneliusz Lentulus, pozostanie do końca zaciętym ~rzeciwnil~iem Kartaginy. On to niewątpliwie nakłonił sersa` ~v r. 23~ p.n.e. do zezwolenia na zaciągi najemników z Sardynii, czP~o im odmówiono dwa lata wcześniej. Lentulowie prawdopodobr~io _·ivrócili uwagę, że Rzym nie może już liczyć na życzliwość Karta~iny kierowanej przez Hamilkara Barkasa i że musi się zabezpie-szyć przed odwetem. Fala Trzydziestu, ograniczony komitet gerontów, a jednocześnie ostoja oligarcńii kartagińskiej, potrafiła wykorzystać nieszczęścia państwa, aby odebrać ludowi większość zdobytych uprawnień. 1'od pozorem zjednoczenia sił zmusiła Hamilkara do uznania ważności uelnomocnictw Hannom i przez to samo stv.~ierdzenia rieiega?no:ci usunięcia go ze stanowiska przez armię. Dwaj rywale zno~,vu podzielili między siebie dowództwo i razem zniszczyli armię llatona, zmusili Utykę i Bizertę do uległości i srogo ukarali plemiona numidyjskie, które od nich odstąpiły. Lecz natychmiast po śmierci ~'iatona oligarcizowie próbowali pozbyć się ostatecznie Hamilka.ra. Rada Stu Cz~erech pociągnęła go do odpowiedzi alneści za cały szereg przestępstw, nawet popełnionych w czasie jego dowództwa ra Sycylii. Appian zapewnia, że doszło nawet do tego, iż chcia- no go uczynić odpowiedzialnym za ount najemników, który~~h jakoby prowokował przez swe niewykonalne obietnice. Hazdrubal Starszy po raz drugi pojawia się na scenie. Najpier~~~ udało mu się położyć kres nagonce skierowanej przeciwko teściowi. Nie wiemy, w jaki sposób do tego doszło, ale z faktu, że od tego czasu nie było j uż wypadku skazania wodza przez Trybunał S tu Czterech, należy wywnioskować, że uprawnienia tej gr~:źnej instytucji w sprawach polityki zostały ograńiczon~ i podporządkowane kompetencji zgromadzenia ludowego. Łatwość, L jaką Rada Trzydziestu zniweczyła pierwsze zwycięstv~~o demokratów, skłoniła Ha- zdrubala do postępowania z większą ostrożnością. Zadowolony przede wszystkim, że ocalił Hamilkara, nie zażądał na razie cd ludu usunięcia z urzędu Hannom, natomiast zręczną propagandą przy~.oto~,vał opinię do jego utrącenia. Zgromadzenie odpowiednio zaagi~~:wane mianowało wreszcie Barkasa jedynym głównodowodzącym _~a całą Alrykę. AIe Hannon nie był ścigany i mógł stać się przSvwódcą opozycji w Radzie Gerontów. W ciągu przynajmniej dwużziest u lat sprawowania tej funkcji nigdy nie folgował swe j nienawiś~i do Barl~idów. iVTa ter_ czas przypadła reforma konstytucji, znana jedynie z prz~'.otnej wzn=lanki Polibiusza, niemniej radykalna na i.yle, b~- ~:a~ :. obywatelom Kartaginy uprawnienia polityczne większe od upragnień ?udu rzymskiego vr tej samej epoce. Chociaź uprawnienia komicjów bynajmniej nie były błahe, to uprawnienia zgromadzenia kartagińskiego zdecydowanie je przewyższały. Sądzimy, źe naważniejsza reforma polegała na przeniesieniu zasadniczej władzy wykoi:awerej i sądowej, sprawowanej dotychczas przez komitetu wy bieg-ane drogą kooptacji spośród nobilów, na dwóch sufetóv:· wybieranych corocznie przez luci. tieforma ta nie stworzyła tego urzędu na rov,~o, Gdyż istniał już od kilku wieków, ale sposób wybierania, liczba członków i zakres jego uprawnień zostały całkowicie zrewidowane. W nowej postaci urząd ten był bardzo podobny do konsulatu rzymskiego, który prawdopcdornie służył mu z" wzó.-. Sufeci jednakże zostali odsunięci od dowodzenia armią, która było pierwszym przywilejem konsulów. Hamilkarowi nie --ależa;.~ bynajmniej, by być trzyrnanym na pasku przez Iu:~ l~ar:aginy wolał raczej oprzeć swój au tory'tet ra przychylności bogów i za;:.r. laniu żołnierzy. Jeżeli komitety wyt_ionawcze uniknęły, to inne in-stytucje (Rada Gerontów, Rada Trzydziestu, 't"rybunał Stu Czter ech) nie zostały zniesione, ale ich skład był bez wątioienia odnc~wiony w duchu hardziej demokratycznam. Przeciwnicy Hamilkara stanowiący w nicń większość zost2li teraz zepchnięci do roli gnał Z~7aCZuCe; ~rir_12~SZOSC1.2 ~l ciągu niecałych czterech lat Hamiikar dzięki swemu talentowi wojskowemu i zmysłovJi polityc°memu, a także silnemu rnnarciu swych zięciów - Bomilkara II, a szczególnie Hazdrubala Starszego, stał się faktycznym panem Kartaginy . Jednak nie umiał na tym poprzestać. Nie był też człowiekiem zadowalaiącym się rolą szefa rządu w systemie demokratycznym; pod groźbą utraiy popu- '._ai=ności musiałby bowiem rządzić zgadnie z wolą partii, która go ·.vyniosła. Zatriumfował nad i~annonem, ponieważ większość obywateli nie chciała zamienić żeglugi i handlu na uprawę roli. Lecz Rzym, który od dwudziestu lat zabiegał o ochronę interesów KampaWi, i to nawet o wiele bardziej niż o zboże sycylijskie (którego Lwią część Hieron dalej gromadził w swych spichrzach), nie mógl 5s -godzić. się ra przejście rynków zbytu, uzyskanych w v~ielkiej ro- na całą Afrykę. Ale Hannon nie był ścigany i mógł stać się przywódcą opozycji w Radzie Gerontów. W ciągu przynajmniej dwuaziestu lat sprawowania tej funkcji nigdy nie folgował swej ni:enawiści do Barkidów. Na ten czas przypadła reforma konstytucji, znana jedynie z lrz~!Otnej WZYI2i~lr?kii i~OtiblLiS'la, Illerr1n12j radykal"Ia I7d ij~le, 'Cj~' ;:aiua`. obywatelom Kartaginy uprawnienia polityczne większe od upra:~~-nieri !udu rzymskiego v~ tej samej epoce. Chociaż uprawni.erlia komic:jów bynajmniej nie były błahe, to uprawnienia zgromadzenia kartagińskiego zdecydowanie je przewyższały. Sądzimy, że na;-ważniejsza r ei'orma polegała na przeniesieniu zasadniczej władzy wykol:awezej i sądowej, sprawowanej dotychczas przez komite~~r wybierane drogą kooptacji spośród nobilóv~, na dwóch sufetó~~~ wybieranych coi°ocznie przez luci. I~,eforma ta nie stworzyła tego urzędu na nowe, dyź istniał już od kilku wieków, ale sposób wyhierania, liczba członków i zakres ;ego uprawnień zostały całkowicie zrewidowane. W nowej postaci urząd ten byl bardzo podobny do konsulatu rzyrnskiega, który prawdopodo?;nie służył mu wzó~~. Sufeci jednakże zostali odsunięci od dowodzenia armią, któt°F~ było piervc·szym przywilejem konsulów. Hamilkarowi nie zależal:3 bynajmniej, by byc5 trzymanym na pasku przez 1u~1 hartagin~~ wolał raczej oprzeć swój autoryiet na przvclzylności bogów i zac-faniu żolnierzy. Jeźeli korrritety wykonawcze zniknęły, to inne instytucje (Rada Gerontów, Rada Trzydziestu, ~f"rybunał Stu ~~zterech) nie zostały zniesione, ale ich skład był bez wątpienia odnowiony w duchu hardziej demoiiratycznym. Przeciwnicy Hamilkara stanowiąc-a w nch. większość ~:osta.li teraz zepchni~ci do roli rnał~~ znac ące niI piej:>zości.~ ~l ciągu niecałych czterech lat I-Iamiikar dzięki swemu talentuv~~i wojskowemu i zmysłovTi politycznemu, a także silnemu ronarciu swych zięciów - Bomilkara II, a szczególnie Hazdrubala Starszego, stał się faktycznym panem Kartaginy. Jednak nie umiał na tym poprzestać. Nie był też człowiekiem zadowalaiącym się rolą szefa rządu w systemie demokratycznym; pod groźbą utraty popuarności musiałby bowiem rządzić zgodnie z wolą partii, która go wyniosła. Zatriumfował nad i3annonem, ponieważ większość obywateli nie chciała zamienić żeglugi i handlu na uprawę roli. Lecz Rzym, l~tóry od dwudziestu lat zabiegał o ochronę interesów Kampani, i to nawet o wiele bardziej niż o zboże sycylijskie (którego Lwią część Hieron dalej gromadził w swych spichrzach), nie móg: 5s .godzić się na przejście rynków zbytu, uzyskanych w wielkiej ro_ gryv~^e, ~u ręce "gugasów" ~. :%e~`.chumentował to nźątv~flmiaSt i w spesó'r jak najbardzi^j 13r~~t~~ny. uraz po osiągnięciu w?adzy i przy~rró~~ewiu pc~~oiu ~°.- 1'~;_'ryce 1~:'~stanev,-ik v.~ysłać elapedycję n~ Sardynię, aby zaprowac'tzić p~raadel: na ·,~~yspie. bylo to jak na~ ~ i ^`'; ~ł t= ' ~ · 1 ~~ x r n n azrdz~ , :,o. m. z ul~. "c'Aen I==atu ;.- .. ' ie y i._~;-.x, ~ ~ ,a.~~~t 1-~Y~-_. Illktu ~ 1 _yE'15~.n?1~-8x=11, litOx'r".t' p L.=; ;;_~~~~0 :':C. ,. _,Yli _' .,-. ' iS '` - ~agin< przreszli x1a stronę R~:ymu i uciskani przez n.~-nabrzeżne miasta feniclcic i przez dzilzie plemiona z głębi wyspy, musieli ją opuścić. F~iedy %aś zmaleźli się na terytoriunu Italii, byli zmuszemi zdać się na łaskę luc?aa rzymskiego. VV tej sytuacji wypowiedzenie wojn·~ Kartaginie, ped pozorem jej działań odvreto~,wych, było aktem wyr:aźnie z:rej woli konsulów i senatu, czemu nie przeczy nawet Poli-;~io.sz, którLgo uczciwoś~~i tym razem ne zaciemniły sympatie politycine. Opór był r_ie do pomyślenia. I-~artaErina musiała zapłacić gumę 1?00 talentów jako pozostalo~ć długu z kontry'caucji nałożor_e? przez Kat~;lusa. To ostatnie posunięcie zmierzało do bardzo wyraźnego celta: ostatecznie pozbawić handel i przemysł Kartaginy najmniejszej szansy podniesienia się z ruiny przez odjęcie armatorom ~~~yt~,vórcom niezbędnych kapitałów. Ta wyracho~~~ana brutalności oryla «- sobie r ównocześnie cios wymierzony przeciwko Hamilkarowi, bo czyniła go odpowiedzialnym za drugie upokorzenie pa~źstwa. lyrzynajmniej tv tym punkcie obliczenia patres zawiodły. VJyraźna niesprawiedliwoś~~ ro-rjątrzająca dumę narodową Punijczyków przekonała ich o niemożliwości wszelkiej trwalej zgody z Rzymem. Niedorzecznemu odwetowi I~entulusów, mającemu stanowić zastraszenie, Kartagina przeciwstawiła racjonalny i mądrze obmyślany _r~lan, który swą finezją przez przeszło dziesięć lat wprowaM~a.ł w óląd krótkowzrocznych F-rymian i stworzył dla miasta jedy- .le śmiertelne niebezpieczeństwo, Takie mu zagrażało w ciągu szen;; wóivcz<,s kilka faktorii tyryjskich, z których najważniejszą był Gades (dzisiaj Kadyks). Kartagina utrzymywała ścisłe kontakty z tą daleką i, być może, starszą siostrą. Pomagała jej w odpieraniu ataków barbarzyńców i Grekóv~ w czasie zaciekłych, a dla nas raczej nieznanych wojen.' Zdaje się, że na początku ~V w. p.n.e. Magonidzi zmusili Fenicjan z dalekiego Zach~~du cto uznania swej hegemonii. I chociaż flota ich została zwyciężona przez Massaliotó~=r u przylądka Nao, admirałowie puniccy mogli jeszcze przez pewien czas pruć fale oceanu wzdłuż wybrzeży Afryki i Europy. Ten związek, który Schulten naz wał bardzo nieściśle pierwsz;~.-n; imperium l:artagińskim w Hiszpanii, znika prav~rdopodobnie ·wr:~z z dynastią, która go założyła. Około połowy IĄ,' Mjr. p.n.e. Punij~czy cy przedsięwzięli wielką ofensywę wzdłuż wschodnich wybrzeży Hiszpanii. Ostatecznie wyparli Greków w północne rejony Katalonii, obracając przy tym w perzynę wiele osad iberyjskich, aiFe ni~, mogli utrzymać swych zdobyczy na stałe. Badania archeologiczne wykazują, że w Hiszpanii przed podbojami Barkidów nie było żadnej kolonii punickiej. Miasta fenickie zachowały nie tylko swą niezależność polityczną, ale i Tradycje kulturalne, dość różne od tradycji kartagińskich, i nadal, ~~brew traktatom, hancilowały z Grekami. Jedynym terytorium, które faktycznie należało do Kartaginy, była Ibiza, jedna z Wysp Balearskich, zagarnięta w r. 654 p.n.e. Odkryty tam materiał archeologiczny różni się bardzo od tego, jaki znajdujemy w Hiszpanii, i zawiera przedmioty typowo kartagińskie. Ludność miejscowa bardzo niechętnie poddała się hegemonii fenickiej. Na wybrzeżu w .rejonie Malagi tylko jedno plemię przyjęło język fenicl~i. Ci. F~astulo-F'oeni, jak ich nazywali Rzymianie, pochodzili od Tartezyjczyków, których dobry król Elrgantonios niegdyś, w VIIT_ w. p.n.e., dał gościnę żeglarzom fenickim i ~;recl~im. Dwa inne ludy, mianowicie Turdetani z doliny dzisiejszego GwadaJkiwiru i F3astetani z okolicy Grenady, podzieliły się z nizmi spuścizną po tym zamożnym królestwie. 1_nskrype;a ~;.-- oryginalnym piśmie, powstałym zarówno pod wpływem fenickim, jal: i greckim, oraz maio~~idła w olbrzymich grobowcach w Galerze i Todze obok Grenady świadczą, że w tych odległych wiekach is~niała ,już wysoka cywilizacja. Ale za czasów Hamilkara głównych ognisk kultury i'aeryjsliiej Trzeba było szukać bardziej na północy.2 Cd gór iVevada do Herault, nad całym wybrzeżem l~Torza Śródziemnego mieszkał jednolity lud. I chociaż przodkowie tego iberyjskiego ludu osiedli na półwyspie już w epoce neolitycznej, na długo przed przyjściem indoeuropejczyków, na jego jedność kulturalną trzeba było czekać dosyć długo, bo prawie do V w. p.n.e. Jedność ta wyraża się używaniem wspćlnego języka i pisma. Nie bardzo znane i trudno zrozumiałe narzecze zdaje się być spokrewnione z jednej strony z mową tartezyjską, z drugiej zaś z językami pirenejsko-kantabryjskimi, które przetrwały do dzisiaj w języku baskijskim. Pismo złożone z 29 znaków jest odmianą alfabetu tartezyjskiego. Ałe wielkość i oryginalność kultury iberyjskiej przejawia się szczególnie w dziedzinie sztuki. "Damę z Elche", rewindykowaną obecnie przez muzeum w Prado, najnowsze badania próbują datować na IV w. p.n.e. To arcydzieło, które łączy ekspresję klasycyzmu greckiego z całkowicie wschodnią fantazją dekoracyjną, góruje nad całą masą posągów i posążków z kamienia i brązu. Są to najczęściej kobiety w dziwnych nakryciach głów albo w wysokich kopulastych czapkach; zawinięte są w mantyle i ciężkie peleryny al'po ubrane w powłóczyste suknie o motywach łuski, nałożone na cienkie plisowane tuniki; noszą olbrzymie naszyjniki i kolczyki w uszach. Pierwowzory tych posągów pochodzą z Cypru. Tego typu rzeżb nie spotykamy na północ od Jukaru. W tej samej okolicy powstały również wyroby ceramiczne obrazujące całe zbytkowne życie bogaczy, ich obyczaje, święta, walki i zajęcia. 52 Życie ich upływało wśród połowań, rybołówstwa, jazdy konnej. wśród wojen i rozrywek, z których walki byków były najpopularniejsze. Cieszyły ich także koncerty i wytworne spotkania towar zyskie w buduarach pałacowyciz. To życie dworskie, które w uderzający sposób przypomina życie Minosa kreteńskiego i królów mykeńsliich, w czasach Aleksandra wyc?aje się już anachronizmem. PJIimo bogactwa i zdolności artystycznych znacznie większych od zdolności Kartagińczyków i ?i,zymian Iuerowie faktycznie pozostali zacofani w ciziec..azinie politycznej i społecznej. Nieliczne miasta, np. Sagum, wzorowały swój us~rr~j na konstytucji Iberów. Ludność żyła we wsiach ufortyfikowanych, rządzonych przez pana, który zwykle wojował ze swymi sąsiadami albo czasem poddawał się zwierzci.ności kogoś mocniejszego od siebie. ~V ten sposób tv~orzyły się dość rozległe zv~-iązl;i, zawsze eieneryczne, które rzadko przeżywały swego twórefz. Geograf greclLi Strabon uważa Iberów za lud rozbójników oddanych grabieży, piractwu i buntujących się przeciwko wszelkiej władzy. We wschodniej części półwyspu, na płaskowyżu kastylijshim zamieszkiwanym przez plemiona celtyckie mniej Iub bardzie; zmieszane z Iberami, warunki życia były znacznie ci:~ższe. Rdzenni natomiast Celtowie żyli tak samo jak ich rodacy, którzy l;ozostali na północ od Pirenejów. Ich broń i 1=lej no ty należą do hultury lateńskiej. Iberowie celtyccy, o ońyczaiach łagodniejszyclo, mieszkali w miastach zbudowanych z kamienia, ufortyfikowanych i urządzonych na sposób śródziemnomorski. Jedno z nich - Numancja - przez swój heroiczny opór wobec Ii,zymian stanie się w II w. p.n.e. symbolem męstwa i umiłowania wolności tych dzikich plemion. Szczęśliwie dla Hamilkara obiekty podstawowe d:a realizacji jego planów nie znajdowały się w rękach najgroźniejszych szczepó~~. Były to kopalnie złota i srebra w górach Morena, źródło dawnych bogactw królestwa Tartessos. Gades chętnie zgodził się na przyjęcie armii punickiej i jej dowódcy. Z tej bazy Barkas rozpoczął negocjacje, które dość szybko zapewniły mu przyłącaenie się plemion "tartezy jsi~ich". Bastetani nie stawili żadnego oporu, natomiast trzeba było walczyć z Turdetanami, a raczej z bogatymi plemionami celtyckimi, które z nimi sąsiadowały od północy i którym Turdetanowie musieli płacić haracz. Do roku X36 p.n.e. zakończono pierwszą fazę podboju. Eksploatację kopalń natychmiast zorganizowano według nowych zasad i wkrótce menni ca mi~;sf-a Gades mogła obficie wybijać sykle, które w Hiszpanii ~;t zastąpiły monety z lichych stopów, przywiezione przez Hamilkara z Afryki. Oczywiście od początku ;3arkas starał się zapewnif: sobie niezależność ekonomiczną wybijając własną monetę, co byna,~.oniej nie przeszkodziło mu w kierowaniu do Kartaginy statków wyładowanych szlachetnymi metalami w ilości wystarczające j nie tyll~o do przywrócenia wartości pieniądza, ale także pozwalającej ~;piacić długi wojenne i z nawiązką zwrócić wielkie nakłady żn- ~,~~as~orów kartagińslcich na wyprawę wojenną. VJ ten sposób zos!ała szybko przywrócona równowaga wśród oligarchii punic :ej --°między armatorami, finansjerą i właścicielami majątków ziemskich, a lud zadowolony z ożyvienia gospodarczego wywoła:ego ponownymi zbrojeniami był nadzwy~:zaj dobrze usposobiony o wszelkich poczynań I3arkidów. Osiągnąwszy te pierwsze rezultaty, Hamilkar zaatakował Dei-anów, najbardziej cywilizowanych spośród ludów iberyjskich, ~;tórych wielkim ośrodkiem religijnym było Elche. Trzeba było ~_zterech lat (~35-231 r, p.n.e.), ażeby opanować ich bogaty choć ~c~rzysty kraj ciągnący się aż do ujścia Jukaru. Rozwój działań ~.vojennych w kierunku północnym nie pozwolił na utrzymanie kwatery głównej w Gades, którego ludność nie chciała u siebie oglądać w nieskończoność armii kartagińskiej. Hamilhar przeniósl więc swe wojska do portu w pobliżu przylądka Nao, który znamy Żedynie z nazwy greckiej Akraleuke, co znaczy "Przylądek Riały" i jest prawdopodobnie tłumaczeniem jakiejś nazwy punickiej. Proponowano utożsamienie tego miasta z miejscowością sąsia;lu,iącą z Alikante, tzn. z Tossalem Manisów, gdzie znajdują się ruiny miasta i imponujący cmentarz z epoki helleńskiej. Ludnoś jednak była tam wyraźnie iberyjska, a groby zawierały tylko niewielką ilość przedmiotów typowo l~artagińskich, przywiezionych prawdopodobnie przez kupców. Po ujarzmieniu ludności wybrzeża Hamilkar skierował się do ~~.~nętrza kraju. Ale Iberowie z Mesety, usposobieni wojowniczo clzięl~i domieszce krwi celtyckiej, okazali się niebezpiecznym; ;arzeciwnikami. Pewnego razu w r. 229 p.n.e. armia kartagińska zablokowała od strony Albacete osadę zwaną Helike, która odmawiała daniny. Miasteczko wcale nie wyglądajo groźnie. Hamilkar pozostawił najlepsze wojska ze wszystkimi słoniami swojemu zięciowi Hazdrubalowi Starszemu, który walczył gdzie indziej. Nagle cały tłum wojowników otoczył obóz kartagiński. Pyli to Oretanie z La Mancza, podjudzeni do powstania przez swego króla. Ten ostatni wysłał swych posłów do wodza punickiego. Mówił, źe przyszedł jedynie po to, by pośredniczyć między dwoma obozami. Barkas w tej trudnej sytuacji przyjął honorową zgodę, którą mu proponowano, i zawrócił wybrzeżem wzdłuż Jukaru. Dochodzono właśnie do brodu, którym droga prowadziła przez rzekę, gdy barbarzyńcy ze wszystkich stron napadli na nie ubezpieczony oddział. Tylna straż wkrótce została zniesiona. Hamidkar, ~adosobniony, chciał dogonić główne siły swoich wojsk na przeciwległym brze- gu. Rzucił się z koniem w nurty rzeki i zginął, uniesiony falami. Ta śmierć Hamilkara Barkasa wytworzyła specyficzną sytuację. Gdyby - jak sądzi S. Gsell - był on tylko wodzem o zwykłym prestiżu, szanującym republikańską praworządność, geronci mogliby znaleźć następcę wśród innych wodzów. Lecz tak proste rozwiązanie nie było możliwe w r. 229 p.n.e. nawet z prawnego punk- tu widzenia, ponieważ wojska najemne, które zdobyły w czasie wojny prawo wyboru wodza, nie chciały z niego zrezygnować. Działanie psychologiczne od ośmiu lat wywierane na żołnierzy przez dowództwo przekonało ich, iż zawdzięczają zwycięstwa nie tylko talentom swego wodza, ale również nadnaturalnym darom, którymi obdarzyła go przychylność bogów. Zgodnie z powszechnie przyjętym w tej epoce poglądem, właściwości te były dziedziczne w tej samej rodzinie. Armia skłonna byłaby zatem przyznać swe głosy jedynie bliskiemu krewnemu Hamilkara. Aletrzej synowie, których zostawił, nie osiągnęli jeszcze wieku męskiego: Hannibal,~ najstarszy, miał dopiero siedemnaście lat. Chociaż on i jego szesnastoletni brat, Hazdrubal Młodszy, dali już dowody nie tylko odwagi, ale również autorytetu i talentów strategicznych, kiedy to zebrawszy weteranów po śmierci ojca odparli barbarzyńców i doprowadzili do Przylądka Białego całą pozostałą armię, jednakże nie można było żadnego z nichobarczyć odpowiedzialnością polityczną ani wojskową, które ciążyły na głównodowodzącym w Iberii. W rachubę wchodził raczej ich szwagier Hazdrubal Starszy, mąż jednej z ich starszych sióstr, zajmujący od kilku lat drugie miejsce w hierarchii wojskowej w Hiszpanii. Stopień admirała nie przeszkadzał mu dowodzić również wojskami 'lądowymi, bo przecież, jak wiemy, prowadził kampanię przeciwko buntownikom w chwili katastrofy nad Jukarem. Z drugiej strony jego przeszłość jako męża stanu - a przypominamy sobie, że dziesięć lat wcześniej walczył na czeledemokratycznego stronnictwa Kartaginy - pozostawiła mu doświadczenie i stosunki nader pożyteczne. Mógł się spodziewać, że wybór jego, mimo niewą~tpSiwego sprzeciwu konserwatystów, będzie w metropolii zatwierdzony, i że 65 5 Hannibal zdoła nadaćterytorium raczej podbitemu przez Hamilkara niż zorganizowanemu skończoną formę kolonii autonomicznej. Tak więc Hazdrubal Starszy, zięć Hamilkara, został przedstawiony żołnierzom i obdarzony przez nich władzą. Zgromadzenie ludu kartagińskiego zatwierdziło bez oporu ich decyzję. Historyk łaciński Fabiusz Piktor sądzi, że Hazdrubal po swym wyborze udał się do Kartaginy i próbował tam ogłosić się królem. Gdy mu się to nie powiodło, powrócił jakoby do Hiszpanii i rządził od tej pory lekceważąc całkowicie instrukcje rządu punickiego. Polibiusz cytuje tę tezę tylko po to, by ją odrzucić, a prawdopodobnie została ona podsunięta przez stronnictwo Hannom, przyjaciela Fabiuszów. Jednak liczne wiarygodne fakty dowodzą, że zawierała część prawdy. Nic nie wskazuje na to, że Hazdrubal usiłował zagarnąć władzę w Kartaginie, ale jest rzeczą pewną, iż uczynił wszystko, by przenieść centrum potęgi fenic':i.ej do Hiszpanii, i zaclowywał się tam jak władca absolutny i nie- zależny. W pierwszym okresie swych rządów Hazdrubal Starszy wezwał do siebie przedstawicieli wszystkich ludów iberyjskich i zażądał, by go wybrali na swego naczelnego wodza. Ta inwestytura nie dodawała nic do władzy, którą mu powierzyła armia, ani do legalności, jaką otrzymał przez głosowanie zgromadzenia kartagińskiego. Zmieniała ona jednak charakter jego władzy w Hiszpanii; z obcego wodza-zdobywcy czyniła wodza rodzimego, z państwa kolonialnego raczej niezależne dominium. Umiłowanie wolności i duma nie były mniejsze w Hiszpanii starożytnej niż we współczesnej. Mieszkańcy Saguntu, Numancji, a potem dzielny Wiriatus mieli pouczyć o tym Hannibala i Rzymian. Hazdrubal dobrze zrozumiał charakter ludu, nad którym obejmował rządy, i zręcznie go wykorzystał. Jako człowiek praktyczny nie zapomni zresztą przed rozwiązaniem zgromadzenia iberyjskiego ustalić wysokości danLny, która będzie składana przez każdy lud, i wziąć w charakterze zakładników po jednym członku rodzin poszczególnych władców, pod pozorem wprowadzenia ich w świat cywilizowany. Drugim istotnym posunięciem politycznym Hazdrubala Starszego w Hiszpanii było założenie stolicy. Miejsce zostało wybrane na południowo-zachodnim wybrzeżu, u wylotu drogi wiodącej z kopalni do dobrze osłoniętej przystani. Senatorowie kartagińscy, którzy byli obecni na inauguracji, z pewnością chwalili celowość te,j decyzji. Ale zaskoczeni zostali nazwą nowego miasta. Brzmiała ona mianowicie Kart Hadaszt. Zuchwalstwo było prawie świętokradz twem. Żadna z niezliczonych kolonii tyryjskich czy punickich nie była nigdy tym mianem ochrzczona, z wyjątkiem samej Kartaginy i przez pewien czas Kitionu na Cyprze. Ta rzadkość dowodzi, że "Kart Hadaszt" oznacza coś więcej niż "nowe miasto", a E. Forrer ma chyba zupełną rację dowodząc, że nazwa "Kart" oznacza "stolicę". Hazdrubal odnowił akt Dydony i stworzył trzeci Tyr. Aby zrozumieć doniosłość tej decyzji, trzeba ją porównać z inicjatywą Konstantyna wznoszącego nowy Rzym na wybrzeżach Bosforu. Hazdrubal posunął się nawet dalej niż cesarz chrześcijański, dając nowemu miastu miano pierwowzoru i nie odróżniając go nawet przez jakiś epitet. Dopiero Rzymianie, z przyczyn praktycznych, zróżnicują Kartaginę hiszpańską przez przymiotnik nova, który wrastając w nazwę zrodzi z kolei Kartagenę. Najważniejszy budynek nowej Kartaginy nie miał równego sobie nawet w Afryce. Był to wspaniały pałac królewski..Nie można wątpić, że Hazdrubal prowadził w nim żywot monarchów hellenistycznych. Jego monety, wzorowane na monetach Hierona z Syrakuz i wybijane prawdopodobnie przez artystów sycylijskich, uka- zują go w diademie. Nie wiadomo, czy córka Hamilkara zmarła, czy też Hazdrubal Starszy osądził - jak zresztą wielu książąt greckich - iż poligamia jest monarchom dozwolona, dość, że poślubił córkę jednego z królów iberyjskich. Po elekcji dokonanej przez przedstawicieli plemiennych małżeństwo to legalizowało jego władzę w oczach Hiszpanów i kazało im zapomnieć o obcym pochodzeniu pana, którego musieli uznać. W rzeczywistości władza Hazdrubala Starszego, jak też i władza Hamilkara, miała swe źródło w poparciu armii; podobnie obejmowali władzę książęta hellenistyczni, legitymując się zawsze sukcesami wojskowymi. Ale według pojęć ówczesnych, przyjętych przez wszystkie ludy śródziemnomorskie, łaska zwycięstwa była nie tylko nagrodą za odwagę i talenty strategiczne: mogli ją jedynie asiągnąć i utrzymać ludzie do tego predestynowani, otoczeni specjalną aureolą boskości. U Iberów i Celtów, bliskich jeszcze barbarzyństwu. zarówno książęta, jak i dowódcy wojskowi, byli czarownikami, a dzięki praktykom magicznym osiągali takie przywiązanie do swej osoby, iż ludzie nieraz ślubowali, że ich nie przeżyją. Królowie Tyru, tak jak i królowie Izraela, byli wybrańcami rodzimych bogó~x,~. Również Barkidzi czerpali z swych tradycji rodzinnych ów mistycyzm monarszy, który posiadającemu władzę dawał potęgę Melkarta. Od chwili swego przybycia do Gades Hamilkar w swym sanl~±~-arit~m na zachodzie musiał czcić rodzinnego boga, którego imię otaczało splendorem jego własne. Przecież według legendy Melkart zdobył triodyś Betykę i uprowadził jej wały do olbrzyma o trzech ciałach - Geryona, przodka Iberów. Grecy i Iialowie podawali, że bóg powrócił potem do swego kraju, przechodząc przez Galię i Italię, i że zwyciężył potwora Kaku,sa w jego gracie na Palatynie. Mit dawał w ten sposób ambicjom Barkidów podbudowę równie dogodną jak legenda o Dionizosie - ambicjom Aleksandra. Toteż Hamilkar i jego następcy przedstawiali się swym poddanym jako wcielenie Melkarta, którego maczuga towarzyszy ich profilom na monetach. Wielu władców hellenistycznych utożsamiało się w ten sposób z Heraklesem, którego i Aleksander zaliczał do swych przodków. Hannibal zresztą nie omieszka podkreślić podobieństwa swoich mitów z mitami Macedończyka. To on niewątpliwie umieści w świątyni w Gades posąg króla, u stóp którego będzie kiedyś marzyć młody Cezar, a Herakles Epitrapezjos Lizypa, mała grupa z brązu przedstawiająca siedzącego bohatera z maczugą w ręku, ozdobi stół wodza punickiego, podobnie jak ongiś zdobiła stół Aleksandra. Religia, którą Barkidzi rozpowszechniali v swoim hiszpańskim królestwie, jest zatem mieszaniną wierzeń fenickich, greckich i tubylczych. Mniej niż doktryny punickie nieprzejednana co do zasady wszechmocy boskiej - chociaż zachowała nietknięty majestat Baala-Szamina-Zeusa, którego synem i sługą jest Melkart - zdaje się być bardziej ogólnoludzka, nie tak ściśle regionalna, i pozbawiona fanatyzmu, który doprowadzał czcicieli Baala-Hammona do strasznych okrucieństw. Wielki bóg Kartaginy z pewnością nie będzie usunięty z panteonu hiszpańskiego. Miał on już swoją świąty~nię obok świątyni Melkarta w pobliżu Gades. Drugą świątynię wystawił mu Hazdrubal Starszy na jednym ze wzgórz otaczających Kartagenę: Baal-Hanunon nie dostał się jednak do parnteonu woj- skowego, identycznego z panteonem Barkidów. Dwa inne wzgórza też były poświęcone: jedno bogu kopalni Kusorowi, Wulkanowi fenickiemu, -drugie bohaterowi, który uchodził za odkrywcę metalowych bogactw gór i-beryjskich. Najpopularniejszym kultem ludności cywilnej był kult greckich bogiń zboża, przyjęty w Kartaginie już półtora wieku wcześniej. Dowodzą tego liczne kadzielnice w kształcie 'popiersia Demetry, znalezione w hellenistycznych osied- lach Hiszpanii. Nie spotykamy natomiast, poza Ibizą, żadnego śladu kul-tu Tanit. Monarchia Barkidów, pewnie oparta na wojsku i na religii, dyss8 ponowała poza 'tym dużą potęgą ekonomiczną. Podstawa jej bo gactwa leżała w kopalniach gór Morena, których zdobycie zapewniło Hamilkarowi niezależność ekonomiczną już w dwa lata po wylądowaniu. Widzieliśmy, że postarał się podkreślić tę niezależność bijąc natychmiast własną monetę, która, jako że nie kursowała poza Hiszpanią i nie miała żadnegonapisu, nie była oficjalnie uznana przez Kartaginę. Ale doskonały stop monety sprawiał, iż była dobrym środkiem wymiennym wśród ludności półwyspu. Iaowodem zamożności kraju jest przede wszystkim bogactwo cmentarzysk. W Aliseda obok Caceres znaleziono skarb złożony z wspaniałych złotych klejnotów (diademów, naszyjników, bransolet, wisiorków i pasków) oraz szklaną wazę z napisem hieroglificznym. Niektóre z tych ozdób zostały wykonane już kilka wieków przedtem, zanim je pogrzebano, ale inne nie zdają się wyprzedzać III w. p:n.e. Cmentarzyska w Villaricos i Albufereta pochodzą również z tego okresu. Wielka ilość waz z Kampanii, które tam spotykamy, dowodzi, że Hiszpania mocno przyciągala kupców italskich i że żaden monopol nie ograniczał ich aktywności. E. S. G. Robinson wykazał zresztą, że kilka typów monet Hazdrubala, takich jak głowa Marsa w hełmie czy koń w .skoku, stanowi naśladownictwo monet rzymsko-kampańskich, co sugeruje istnienie ścisłych stosunków handlowych wykorzystanych później przez Hannibala dla celów politycznych. Na razie trzeba było starać się, aby cała działalność gospodarcza kraju nie ograniczyła się jedynie do wydobywania cennego kruszcu. Rzeczywiście, Hazdrubal Starszy zajął się w Kartagenie zorganizowaniem potężnego ośrodka przemysłowego. Stworzył tam arsenały i państwowe wytwórnie, w których pracowało przynajmniej dwa tysiące robotników wszelkich specjalności. Ci robotnicy byli niewolnikami publicznymi. Górnicy, również niewolnicy, zmuszani byli do katorżniczej pracy. Diodor (V, 38) opisuje ich niEd.olę we wzruszających słowach: Ci, których używa się w kopalniach, dostarczają swym panom dochodów niewiarygodnej wysokości, ale sami przebywając dniem i nocą pod ziemią marnieją i masowo umierają na skutek nędzy. Nie mają ani ulgi, ani przerw w pracy. Pracują wśród najokropniejszych cierpień aż do chwili, gdy pod razami dozorców zakończą swe życie. Silniejsi fizycznie i moralnie dłużej tylko cierpią swą niedolę. Do czasów Diodora, to znaczy nieledwie do ery chrześcijańskiej, nic się nie zmieniła w górnictwie, odkąd zostało ono odkryte przez chciwość kartagińską. Prawdę mówiąc, Ateny nie lepiej Traktowa ły nieszczęśników, którzy wydobywali .srebro z gór Laurion, a ko- s9 palnie złota Ptolezneuszów w pustyni egipskiej były może jeszcze okropniejsze. Wprowadzenie nieco bardziej ludzkich warunków do tego piekła będzie zasługą cesarzy rzymskich. Napis z czasów Hadriana znaleziony w 1906 r. w Aljustrel w Portugalii (prowincja Beja), dowodzi znacznie już lepszej sytuacji. Jedni górnicy są niewolnikami, drudzy wolnymi najętymi kontraktowo. Regulamin nadany przez cesarza przyznaje jednym i drugim znaczne ulgi, a nawet pewne wygody. Na przykład do ich dyspozycji oddano łaźnie. Były one otwarte dla kobiet rano, dla mężczyzn mniej więcej od godziny trzeciej po południu, co pozwala sądzić, iż okres pracy właśnie wtedy się kończył, przynajmniej w pewne dni. Niewolnicy korzystali z łaźni tak samo jak ludzie wolni. Położenie robotników rolnych w Hiszpanii Barkidów nie było wiele lepsze niż położenie innych robotników. Zapiski historyczne i inskrypcje łacińskie z okresu po podboju rzymskim dowodzą, iż istnisły całe wsie niewolników. Niektóre z nich były własnością arystokracji punickiej, ale większość należała bez wątpienia do Barkidów, co stało się wiadome, kiedy ich majątki przeszły na własność ludu rzymskiego. W ten sposób Barkidzi wprowadzili w Hiszpanii system bezlitosnego wyzyskiwania pracy ludzl;iej, który został doprowadzony do p.~rfekcji przez ekonomistów greckich, a po podboju Aleksandra wprowadzony na prawie całym I3liskur Wschodzie. Hamilkar i Hazdrubal Starszy pozwa?ali niektórym swym rodakom współuczestniczyć w korzyściach z podboju. Kilku członków Rady Trzydziestu i senatu pozostawało pr zy nich i tworzyło ich radę przyboczną. Ich obecność stv~arzała fikcję legalności związku państwa punickiego z hiszpańskim królestwem. Owi nobile nie byli tak zajęci swym urzędem, by nie mieli czasu czuwać nad własnymi interesami, a perspektywy popłatnych stanowisk przyciągały w metropolii nowych stronników do partii Barkidów. Dobrze uro- dzeni młodzi ludzie szybko robili karierę w wojsku. Hazdrubal nie zapominając, że najpierw był przywódcą stronnictwa ludowego, chętnie dawał korzystne stanowiska także obywatelom klas średnich i ni'zszych, a nawet mieszczanom sprzymierzonych miast fenickich, zawsze traktowanym przez oligarchię jako coś niższego. Tak więc "kaidowie" numidyjscy i mauretańscy byli często zapraszani do Hiszpanii, gdzie brali lekcje polityki, które nie poszły na marne: królestwa afrykańskie II i I w. p.n.e. powstawały pod bezpośrednim wpływem państwa Barkidów. Po;lobnie jal. w monarchiach Lagidów i Seleucydów władca r~:ą dzący w Hiszpanii Barkidów jest jedynym łącznikiem między dwoma odrębnymi społeczeństwami: społeczeństwem kolonizatorów, złożonym z urzędników, żołnierzy i obywateli miast fenickich, oraz społeczeństwem krajowców. W tym ostatnim Hamilkar stworzył warunki umożliwiające najenergiczniejszym książętom skupienie pod swym autorytetem większego zbiorowiska plemion i małych miasteczek. W głębi kraju Culchas panuje nad dwudziestoma ośmiona "miastami". Te państewka łączą się następnie w związek; Hazdrubal Starszy nakazał kongresowi książąt wybrać się jego głową. Natychmiast potem ogłosił, a może przeprowadził przez zgromadzenie, akt ustalający dla członków związku obowiązki finansowe i prawdopodobnie wojskowe. Zasada organizacji jest zatem zasadą lig, jakie rozpowszechniły się w świecie śródziemnomorskim po Filipie i Aleksandrze. Bez wątpienia i tu pr-rykład grecko-macedoński był świadomie naśladowany. Poszczególni członkowie związku cieszą się autonomią. Ale wyłamujących się odstępcóv~ dosięgają straszne Tiary. Na przykład Hamilkar kazał torturować, oślepić, a wreszcie ukrzy'zować króla Indortów, który przeciwstawił się zajęciu Be tyki. Administracji bezpośredniej jednak nie wprowadzono, nawet werbownicy i poborcy podatkowi stale tam nie mieszkali, a podróżując potych krajach nie używali eskorty. Wierność członków związku jest gwarantowana głównie przez utr-rymywanie w Kartagenie zakładników, wybranych spośród ich najbliższych krewnych. Bez wątpienia agenci puniccy, mniej lub bardziej tajni, przebiegają ciągle terytorium związku dozorując książąt, pomagając najwierniejszym w ujarzmianiu sąsiadów, w razie potrzeby nie wahając się usuwać nieposłusznych. Hazdrubal wiele starań po- święcił organizacji tych służb dyplomatycznych i wywiadowczych. Działał on więcej dyplomacją niż przemocą - mówi Liwiusz - a powiększył obszar panowania kartagińskiego nie tyle przez walki orężne, co przez osobiste stosunki z książętami i przez zawieranie przymierzy z całymi szczepami poprzez przyjaźń z książętami.* Ta taktyka pozwoliła mu ominąć narzucone paktami zobowiązania wobec Rzymu. Kiedy zobowiązał się nie przekraczać ze swą armią Jukaru, stworzył tam po prostu dwa duże królestwa iberyjskie. Edekon zebrał plemiona z Maestrazgo i z równiny od Walen * Liwiusz, Dzieje od zmożenia miasta Rzymu, przekład: Władysław Strzelecki. B. N., Seria II, Wrocław 1953, s. 200. ~ 1 ~cji aż po Saragossę w jeden lud, który miał zachować jego imię. Bardziej na północ Indibilis zdobył cały Aragon i południe Katalonii, od wybrzeża Tarragony aź po Leridę i Huesca. Jeden i drugi uznawali zwierzchnictwo puniokie. Naturalnie, ten system miał swoje złe i dobre strony. Oparty na pewnego rodzaju więzach feudalnych, całkowicie zależał od osobistego prestiżu głowy całego związku. Niedługo po śmierci Hazdrubala Hannibal musiał podjąć ciężkie walki, by doprowadzić do uznania swego aul:orytetu. Budził niepokój fakt, że buntowały się nawet plemiona od dawna uległe. Wystarczyło, by w osiem lat później Scypion odważnym wypadem zajął Kartagenę, a już wszyscy książęta iberyjscy z Edekonem i Indibilisem na czele natychmiast mu się poddali i ogłosili go najwyższym władcą. Jak wszystkie monarchie hellenistyczne, tak i monarchia Barkidów była oparta na "teologii zwycięstwa". Król tracił swe uprawnienia natychmiast, gdy opuściło go powodzenie. Wystarczyła jedna porażka, by zachwiać fundamentami państwa. Tworząc swoje państwo Hamilkar myślał tylko 0 odwecie na Rzymie. Ten jednakże pozwalał mu działać przez sześć lat. Prawdopodobnie patres z ulgą przyjęli fakt, że ich najgroźniejszy wróg wojuje na końcu świata. Zresztą mieli inne kłopoty. Cały patrycjat jest zgodny w latach 240-227 p.n.e. w chęci kierowania ekspansji na obiekty bliskie: Korsykę, Sardynię, Ligurię i tę południową część doliny Padu, która stanie się terenem przyszłego Parmezanu i Emilii. W roku 229 p.n.e. pierwszy konflikt z królową Ilirii, Teutą, wskazuje nawet na chęć ekspansji w kierunku Bałkanów; a od r. 233 p.n.e. Fabiusze z przyszłym Kunktatorem na czele, współdziałając z jakimś zagadkowym Flaminiuszem, ukazali rolnikom rzymskim perspektywy zajęcia bogatych w zboże ziem Galii Przedalpejskiej, ryzykując przy tym nawet konflikt z Galami, ciągle jeszcze groźnymi i wspomaganymi przez dzikich pobratymców, których hordy robiły wypady spoza Alp. Rzeczywiście, wiosną r. 225 p.n.e. Bojowie z Bolonii, Insubrowie z Mediolanu, Taurynowie z Piemontu złączywszy się z wielką liczbą awanturników zaalpejskich, prowadzonych przez królów Konkolitana i Aneroesta, przekroczyli przełęcze Apeninu i clo~tarli nawet do wojskowych strażnic etruskich. Nagłe obudzenie się strasznego niebezpieczeństwa, które jak sądzono - było już ostatecznie zażegnane, wzbudziło w Rzymie panikę. Mobilizacja wszystkich obywateli i sprzymierzeńców dała siedemset tysięcy ludzi. Teogromne, jak na ową epokę, siły wy 72 starczyły zaledwie konsulom Emiliuszowi Papusowi i Regulusowi, synowi bohatera z wojny punickiej, ażeby znieść najeźdźców północnych u przylądka Telamon. Jest rzeczą zastanawiającą, dlaczego Rzym, poddany tej próbie w r. 226 p.n.e., nagle zaczął się zajmować sprawami Hiszpanii i zawarł z Hazdrubalem układ zabraniający wojskom punickim przekraczania rzeki Ebro.3 Polibiusz interpretuje ten 'układ jako zabezpieczenie przed dywersją Kartagińczyków w czasie walk Rzymian z Galami. Lecz to nasuwa przypuszczenie, iż Rzymianie byli inspiratorami wojny przeciwko Celtom, podczas gdy wszystko inne wskazuje, że byli oni raczej zaskoczeni tym najazdem. Dlaczego zresztą mieliby się zwracać do Hazdrubala, a nie do rządu punickiego? Byłoby bardziej celowe układać się właśnie z rządem, opierając się na stronnictwie wrogim Barkidom, gdyż układ taki zabezpieczałby Italię zarówno przed atakiem ze strony Afryki jak i z Hiszpanii. Wreszcie, według Polibiusza, przede wszystkim Rzymianom zależało na traktacie. Tymczasem w tym układzie właśnie Hazdrubal czyni główne ustępstwo, nawet jeżeli przyjmiemy, co wcale nie jest pewne, że traktat równocześnie zabraniał legionom interwencji na połud- nie od Ebro. Rozumie się samo przez się, że ekspedycja wojskowa do Galii Przedalpejskiej nie mogła jednocześnie prowadzić ofensywy w Hiszpanii. Zatem rzymscy informatorzy Polibiusza wprowadzili go w błąd co do układu z roku 226 p.n.e. Pragnąc obarczyć Hannibala całą odpowiedzialnością za wywołanie drugiej wojny punickiej, potrafili oni przekonać historyka achajskiego, że układ zawarty na równych prawach uznawał panowanie Barkidów w Hiszpanii i miał na celu jedynie bezpieczeństwo Rzymu. Otóż łatwo stwierdzić, że chodzi o wyraźny dyktat. Jego inspiratorzy nie troszczyli się wcale ani o groźbę ze strony Galów, której powagi wcale nie doceniali, ani o politykę śródziemnomorską w ogóle, a zajęci wyłącznie Hiszpanią starali się tam jak najbardziej ograniczyć eks- pansję punicką. Grecy z Emporie i Roda, słusznie zaniepokojeni pierwszymi sukcesami Hamilkara w r. 237 p.n.e., alarmowali swych rfldaków i pro~tektorów massalskich. Ci znów, nie mając środków, żeby przeciwstawić się Punijczykom, zwrócili się do Rzymu, z którym od dawna już byli związani. Upłynęło jednak sporo czasu, zanim zainteresowano senat sprawą, która mu się wydawała bardzo odległa. Dopiero w r. 231 p.n.e. wysłano poselstwo do Hamilkara. Ten przyjął posłów bardzo dobrze, pozwolił im zwiedzić kopalnie i wytłumaczył, iż jedynym celem jego działalności było umożliwienie Kartagi- 93 nie spłacenia długów wojennych. Chociaż patres nie mogli pozostać niewrażliwi na takie argumenty i powrócili zadowoleni, nie żądając żadnych zobowiązań politycznych, to jednak nieufność senatu została rozbudzona, a Massalioci czynili wszystko, by ją podsycać. Miał im w tym pomóc nowy sprzymierzeniec. Około trzydziestu kilometrów na północ od dzisiejszej Walencji wznosiło się miasto iberyjskie zwane Saguntem, bogatsze i kulturalniejsze niż inne dzięki swemu sąsiedztwu z morzem i iak bliskim stosunkom z Grekami, iż uchodziło za kolonię wyspy Zakynthos. Mieszkańcy Saguntu odmówili - może na wielkim zgromadzeniu zwołanym przez Hazdrubala po jego dojściu do władzy (r. 229 p.n.e.) - uznania hegemonii punickiej, a obawiając się, iż zostaną do tego zmu- szeni, zawarli przymierze z Rzymem. Ten, poważnie już zaangażowany w Hiszpanii, nie mógł nadal utrzymywać normalnych stosunków z państwem Barkidów. Zostało więc wysłane nowe poselstwo do Hazdrubala, a dla uniknięcia zwodniczych pokus, które omamiły poprzednich wysłannikaw, tekst przygotowano już uprzednio przy współudziale zainteresowanych mieszkańców Massalii i Saguntu, pozostawiając Hazdrubalowi tylko możliwość podpisania lub odrzucenia go w ogóle. Wszystkie transkrypcje układu, które do nas dotarły, mówią, iż zabraniał on armiom punickim przekraczania rzeki Iberus. Nazwa ta jest nieco tylko zniekształconą nazwą największej rzeki wschodniej Hiszpanii - Ebro. Układ podyktowany był troską o bezpieczeństwo Saguntu, zagarnięcie go przez Hannibala musiałby Rzym uznać za casus belli. Lecz Sagunt znajduje się o sto trzydzieści kilometrów na południe od Ebro. Odpowiedzialność za wywołanie drugiej wojny punickiej była jednym z najbardziej skomplikowanych problemów historii starożytnej. Rozmaicie próbowano go rozwiązać, ale żadna teoria nie jest tak doskonale prosta, jak rozwiązanie proponowane przez J. Carcopino. Otóż chodziłoby tam o dwie rzeki o tej samej .nazwie: Iberus północny, który jest rzeką Ebro, i Iberus południowy, który jest Jukarem. Ten ostatni przez układ z r. 226 p.n.e. był narzucony jako granica przedsiębiorczości Hazdrubala. Rzeczywiście, Appian umieszcza wyraźnie Sagunt na północ od rzeki Iberus, a Polibiusz zdaje się podzielać ten pogląd w rozdziale 30 księgi III, gdzie przedstawia przyczyny wojny. Teza J. Carcopino jest dobrze uzasadniona i nikt jej nie kwestionował, chociaż pewne argumenty, które ją popierają, nie mogą być utrzymane, jak to wykazał F. W. Walbank. F. Cassola odrzucił ją '4 bez dyskusji, w sło~.vach niepotrzelanie niegrzecznych, a rozwiąza nie, które na jej miejsce proponuje, zarówno skomplikowane jak nie do sprawdzenia, opiera na Polibiuszowej interpretacji traktatu, która jest - jakeśmy już to powiedzieli - nieprawdopodobna. Możemy zatem przyjąć, że traktat z r. 226 p.n.e. zabraniał Hazdrubalo~~i przekroczenia Jukaru. Ten zakaz równał się zakazowi wszelkiego nowego rozszerzania państwa Barkidów, ponieważ Hamilkar doszedł już do brzegów tej rzeki, gdzie zresztą znalazł śmierć w walkach z tamtejszą ludnością. Co więcej, jeżeli Diodor nie pomylił się twierdząc, że wszyscy Iberowie zebrani na zgromadzeniu proklamowali Hazdrubala rajwyższym swoim zwierzchnikiem (w r. 229 p.n.e.), to traktat z r. 226 p.n.e., nie anulując formalnie tego poddaństwa, zabraniał użycia siły przeciwko plemionom, które miałyby ochotę wyzwolić się z niego. Tak twarde warunki traktatu musiały być podyktowane przez partię, która chciała skierować ekspansję rzymską ku Morzu Śródziemnemu, a zatem sprowadzić ostatecznie Kartaginę do roli państwa drugoržędnego. Jak sądzimy, F. Cassola ma rację twierdząc, że część opinii rzymskiej podzielała te poglądy, a część popierała grupę "ziemian" Fabiusza Maksymusa i Flaminiusza. Pomylił się tylko, przypisując zwolennikom Fabiuszów odpowiedzialność za traktat dotyczący Iberusu. Konsulat piastują wtedy: w r. 227 p.n.e. - P. Valerius Flaccus i M. Atilius Regulus, w r. 226 p.n.e. M. Valerius Messala, w r. 225 p.n.e. - C. Atilius Regulus. Nikt nie mógł bardziej nienawidzić Kartaginy niż Gajusz i Marek Regulusowie, synowie bohatera zmarłego w więzieniach punickich. P. Valerius Flaccus w r. 219 p.n.e. postawi Hannibalowi ultimatum. Messala jest synem zdobywcy Messyny, zaś Apustius Fullo, jego kolega, jeden z rzadkich "ludzi nowych" tego czasu, był-według Cassoliklientem Scypionów. Najgorsi wrogowie Kartaginy sprawowali władzę w komicjach przez całe lata. To oni narzucili Hazdrubalowi upokarzające warunki, które miały zniweczyć prestiż Barkidów u wojowniczych ludów iberyjskich i celtyckich i tym samym ocalić hellenizm hiszpański. Dodajmy zresztą, że Fabiusze i ich przyjaciele, choć na ogół dość dobrze usposobieni do oligarchii kartagińskiej, nienawidzili Barkidów, a szczególnie Hazdrubala. Ich rzecznik Fabiusz Piktor uważa wybujałą ambicję Hazdrubala za przyczynę drugiej wojny punickiej. Co prawda, Polibiusz z tym się nie zgadza i podziela raczej opinię Scypionów. Wszyscy Rzymianie, jakiekolwiek były ich poglądy, zgodni byli co do tego, że Barkidów należy w zdecydowany sposób upokorzyć (lata 226-225 p.n.e.). Często państwa raczej mocne niż przewidujące starają się w ten sposób odrobić skutki jakiegoś dawnego zaniedbania w stosunku do przedsiębiorczych przeciwników. W tej sytuacji Hamilkar i Hannibal na pewno by się nie ugięli i zdecydowali na próbę sił. Hazdrubal jednak miał inne usposobienie. Jego odpowiedź była dyplomatyczna i pokojowa. A tymczasem w Galii wybuchło okólne powstanie Galów, do którego doszło, jak słusznie twierdzi L. Pareti i G. Gianelli, głównie za sprawą Barkidów. To oni prawdopodobnie nakłaniali plemiona Galii Przedalpejskiej do zjednoczenia się przeciwko wspólne~mu wrogowi i namówili Konkolitana i Aneroesta do przejścia przez góry, aby ich rodaków zniewieściałych w dobrobycie podburzyć do dzikiego najazdu. O porozumieniu galo-punickim świadczy podział sił rzymskich na wiosnę r. 225 p.n.e. Równocześnie konsul Papu.s gromadził swe siły w Rimini, a Regulus swoimi dokonał desantu na Sardynii, zaś na Sycylii i w Wielkiej Grecji utworzono dwa legiony rezerwowe. Ten podział odzwierciedla antagonizm polityczny dwóch konsulów, ponieważ Emiliusz Papus był związany z Fabiuszami. Nawiasem mówiąc, nie przyniósł im chluby swoimi zdolnościami wojskowymi, gdyż dopuścił do wtargnięcia Galów przez lukę słabo obsadzoną przez wojska etruskie. Ale błędy strategiczne konsulów były wywołane obawą przecd atakiem kartagińskim. Nie odczuwaliby jej, gdyby układ z Hazdrubalem był zawarty na zasadzie równości stron, jak to mówi Polibiusz. Patres dobrze rozumieli, że układ zawarty pod presją na szkodę Punijczyków ~rnógł 'tylko pogłębić pretensje powstałe przez zagarnięcie Sardynii. Nie bardzo rozumiemy, co prawda, dlaczego Hazdrubal Starszy pozwolił bez żadnego sprzeciwu zgnieść swych sprzymierzeńców, kiedy zaatakowanie Sardynii byłoby przecież przeszkodziło Regulusowi w odprowadzeniu legionów do Pizy i użyciu ich przeciwko najeźdźcom. Ale zięć Hamilkara nie ma zuchwałości rodowitych Barkidów. Bardziej administrator i dyplomata niż wojownik zawahał się przed ryzykiem wplątania się w awanturę, w której mógł zaprzepaścić wieloletnie wysiłki. Zresztą mógłby interweniować jedynie od strony morza, a mimo wybudowania arsenału w Kartagenie flota Barkidów gnie mogła już odebrać hegemonii na morzu flocie rzymskiej. Hazdrubal, który był dowódcą floty Hamilkara aż do jego śmierci, zdawał sobie ztego sprawę lepiej niż ktokolwiek inny. Jego stanowisko, które mu wymawia F. Cassola, było zatem uzasadnione. Szybka porażka Galów zdumiała wodzów punickich. Natychmiast po niej nastąpił metodyczny podbój Galii Przedalpejskiej rozpoczęty przez Emiliusza Papusa, a kontynuowany przez szereg lat najpierw przez Fulwiusza i Manliusza, a potem przez Flaminiusza i Furiusza Philusa. Śmierć C. Regulusa na polu bitwy pod Telamonem, a zwłaszcza przerażenie wywołane najazdem dały wolną rękę ludziom, którzy chcieli definitywnie zniszczyć potęgę celtycką z tej strony Alp. Polityka śródziemnomorska została natychmiast porzucona albo raczej - przyjęła inny obrót. Od roku 221 p.n.e. wojska konsulów posuwały .się już poza terytorium przyjaznych Wenetów ku Istrii, a w r. 219 p.n.e. Paulus Emiliusz i Liwiusz Salinator karząc Demetriosa z Faros umocnili protektorat rzymski nad Ilirią. Przez cztery lata,które mu zostały jeszcze do przeżycia, Hazdrubal cierpliwie prowadził swą politykę, naruszając na każdym kroku traktat z r. 226 p.n.e., a dyplomatycznie unikając otwartego konfliktu z Rzymem. Prawdopodobnie w tym czasie Indibilis i Edekon utworzyli swoje królestwa z pomocą Punijczyków, których suwerenność uznali składając hołd Kartagenie. Hazdrubal osiągnął rów- nież porozumienie z Torboletami, sąsiadami Saguntu. Udało mu się nawet zdobyć w samym Saguncie zwolenników, którzy zbuntowali się przeciwko rządowi sprzyjającemu Rzymowi. Ale rząd wspierany przez legionistów ostro stłumił rozruchy, a swych przeciwników posłał na męki. Fakt ten musiał mieć miejsce jeszcze za życia Hazdru'bala Starszego, ponieważ Kartageńczycy dopuścili do tego bez sprzeciwu. Gdyby Hannibal kierował polityką, przypusz- czalnie uważałby ten fakt za afront nie do zniesienia i na pewno nie pozostałby bierny. Inni tajni agenci puniccy działali u Celtów w Hiszpanii. Któryś z mniejszych władc'ow tegoludu, który przeciwstawiał się ich in~trygom, został zamordowany albo - według Siliusza Italikusa porwany i ukrzyżowany w Kartagenie. Człowiek ten miał przyjaciół, którzy zwyczajem swego narodu przysięgli, iż go nie przeżyją. Jeden z nich, gdy udało mu się być dopuszczonym przed oblicze Hazdrubala w Kartagenie, zasztyletował go (początek r. 221 p.n.e.). Morderca zatrzymany natychmiast umarł w mękach, których wyrafinowanie świadczy, że Kartageńczycydoszli do najwyższej doskonałości w sztuce "garbowania skóry". Liwiusz zapewnia, że zdawał się on śmiać w czasie mąk, lecz chyba nie przez siłę ducha, jak to przypuszcza historyk łaciński, ale pod wpływem najroz~koszniej- szego bólu, jak Chińczyk krajany na żywo na małe kawałeczki, ~7 którego twarz pokazał nam G. Dumas w swym Traite de psychologie. Tak jak po śmierci Hamilkara armia wybrała natychmiast swego nowego wodza, nie czekając na sugestie Kartaginy. Hannibal, od trzech lat głównodowodzący jazdy, został wybrany jednogłośnie wśród entuzjazmu weteranów. Ostrożność Hazdrubala musiała mierzić tych starych żołnierzy, którzy spodziewali się większej odwagi i śmiałości u dwudziestosześcioletniego człowieka, którym był w tym czasie Hannibal, a którego rysy i charakter żywo przypominały Hamilkara. Lud Kartaginy uznał decyzję wojska. Appian zapewnia, że partia Hannom mocno się niepokoiła i doprowadziła nawet do pozwania przed sąd kilku wpływowych członków partii Barkidów. Ale - jak to wykazał S. Gsell - większość ludu i gerontów była związana z Hannibalem, którego miała popierać w dwa lata później, w czasie zaostrzenia konfliktu z Rzymem. Kryzys polityczny, jeśli rzeczywiście miał miejsce, pozostał bez echa, a jego doniosłość była podkreślana później celem przerzucenia na Hannibala odpowiedzialności za nieszczęścia Kartaginy. Państwo hiszpańskie Hamilkara trwało niewiele dłużej niż ćwierć wieku. Założyciel zawsze uważał je za narzędzie, które miało służyć jego wielkiemu planowi zemsty na Rzymie. Han~zibal, kontynuując dzieło ojca po drugiej stronie Pirenejów, nie będzie już myślał o królestwie zachodnim, lecz będzie je traktował jedynie jako źródło pieniędzy, które utopi w imprezie italskiej. Hazdrubal Starszy był chyba jedynym człowiekiem interesującym się nowo powstałym państwem. Można go sobie wyobrazić jako podstarzałego, ustatkowanego, dożywającego swych dni w pałacu w Kartagenie jak nowy Argantonios albo jak ów Hieron z Syrakuz, który na pewno był mu wzorem. Małe królestwo hiszpańsko-punickie bez zaborczych ambicji, którego zamożność byłaby w ostatecznym rachunku zwiększyła własne bogactwo Rzymu, mogło być tolerowane. Ale to efemeryczne państwo odegrało znamienną rolę w rozwoju politycznym Zachodu. Było to drugie po Syrakuzach królestwo typu hellenistycznego. Lecz gdy Hieron panował tylko nad Grekami i niewieloma Sycylijczykami zupełnie zhellenizowanymi, Barkidzi grupowali pod swą władzą ludy o cywilizacjach bardzo różnych. `V ten sposób dostarczyli Rzymianom wzoru do naśladowania, gdy ci z kolei zdobyli Hiszpanię. Scypion mógł był odziedziczyć wszelką władzę Hannibala wraz z tytułem króla, ofiarowanym mu przez kongres książąt iberyjskich. Africanus jednak wy 2s kazał dużo rozsądku i nie przyjął tej propozycji, chociaż na pewno nie bez żalu. Wspomnienie tej rezygnacji nieraz przejawiało się u niego w odruchach przeciwko porządkowi republikańskiemu jak również w swoistej tęsknocie za monarchią, której dowody dawał aż do śmierci. Zresztą - jeśli mamy wierzyć E. S. G. Robinsonowi - zatrzymał na pewien czas jedno przynajmniej z praw królewskich, a mianowicie prawo bicia monety ze swym wizerunkiem, co będzie ia~kże czynił na terenie Grecji T. Kwinktiusz Flamininus, pragnący mu dorównać. Po Scypionie Hiszpania pozostała przez pewien czas jakby przesiąknięta duchem rojalistycznym. R. ~tienne wykazał to wyraźnie analizując posunięcia polityczne Sertoriusza, Metellusa i Pompejusza, ale mylił się tłumacząc tę skłonność "kultem jednostki", popularnym w instytucjach iberyjskich i celtyckich, gdyż nie uwzględniał wpływów punickich. Sądzimy również, iż nasz uczony przyjaciel przesadził, imputując trybunowi A. Am- pudiusowi przejęcie się wyłącznie wzorami iberyjskimi, gdy ten proklamował boskość Augusta. Czy Cezar marzący w Gades przed pomnikiem Aleksandra, wystawionym prawdopodobnie przez Hannibala, i August przyjmujący w Tarragonie pierwsze dowody czci religijnej dla swej osoby nie przypominają w tym właśnie swego poprzednika Barkidy? Władcy Hiszpanii II w. p.n.e., przechodząc pod opiekę Herkulesa z Gades, wyraźnie go w tym naśladowali. Zresztą nie tylko w sprawach religijnych monarchia F3arkidów dostarcza ~.vzorów cesarstwu. Hazdrubal miał do rozstrzygnięcia ten sam problem polityczny, który stanie przed Augustem: połączyć rzeczywistą władzę królewską, opaxtą na zaufaniu wojska i mistyce zwycięstwa, z pozorami republikańskimi. Linia postępowania Barkidy przez swąostrożną dwuznaczność jest bardzo podobna do tej, jaką pójdzie princeps rzymski. Jeden i drugi pozostawi zgromadzeniom ludowym i arystokratycznym jedynie prawo legalizacji władzy, której nawet nie są źródłem. Formuła Augustowska przypo- mina formułę Barkidy przez pomysłową giętkość, która przemienia senatorów, dziedziców i stróżów praworządności republikańskiej, w agentów i pomocników jedynowładztwa. Te zbieżności nie mogą pochodzić z przypadku. August na pewno nie przyznałby się do tego, niemniej ukazuje się on oczom historyka jako najzdolniejszy uczeń starożytnego Machiavellego - którym był Hazdrubal. Portret Hannibala ROZDZIAŁ V Portret Hannibala Historycy chwalili siłę Hannibala, jego odporność, bystrość spojrzenia, ale nie dali szczegółowego opisu jego osoby. Ponieważ muzea nie posiadają żadnego wizerunku, który by nosił jego imię, nie można było wyobrazić sobie wyglądu syna Hamilkara aż do chwili, gdy E. S. G. Robinson zidentyfikował jego monety.l Monety te, bite w Hiszpanii w okresie między rokiem 221 a 219 p.n.e., mają wartość artystyczną dosyć nierówną. Najładniejsze z nich przedstawiają młodego człowieka o zaokrąglonej głowie i energicznym spojrzeniu. Cechami charakterystycznymi są bardzo wypukłe łuki brwiowe, nos długi o nozdrzach mocno rozchylonych, usta małe z opadającymi kącikami, wargi pełne, dolna mocno cofnięta, broda wyraźnie zaznaczona, lecz nie dochodząca do linii górnej wargi. Rytownik, zapewne Grek z Sycylii, umiał uwydatnić ćechy osobowości swego modela na tyle, iż można rozpoznać Hannibala wśród nie zidenty- fi~kowanych postaci zaludniających nasze galerie sztuki starożytnej. Istotnie, jest mało prawdopodobne, ażeby nie przetrwał żaden portret wielkiego wodza. Świadectwa tekstów i świadectwa monet są zgodne co do tego, iż Barkidzi byli portretowani za życia. Jeden z młodszych braci Hannibala, Hazdrubal, przewoził w swych łubach tarczę srebrną ozdobioną pośrodku jego własnym popiersiem. Sami Rzymianie wznosili później wiele posągów człowiekowi, który im przysporzył .tyle strachu. Za czasów Pliniusza oglądano ich w Wiecznym Mieście co najmniej trzy. Hannibal był wówczas przedmiotem tylu rozpraw historycznych i retorycznych, iż z pew~nością wielu ludzi wykształconych musiało przechowywać u siebie go jego portret obok wizerunków strategów i królów greckich, których żywoty sąsiadowały z jego żywotem w księgach ich bibliotek. Pośród tych erudytów pierwszeg-o okreau cesarstwa wyróżniał się autentyczny potomek rodu Barkidów - król Mauretanii Juba II, wasal Augusta, który wśród swych badań historycznych, geograficznych i przyrodniczych zapomniał o utraconej niepodległości. Otóż wuj Masynissy imieniem Oezalces poślubił w 207 r. p.n.e. jedną z wnuczek Hamilkara. Młoda kobieta wkrótce .owdowiałą i wyszła powtórnie za mąż za innego księcia numidyjskiego iri~ieniem Mazaetulla. Zaciekły przeciwnik Cezara Juba I chlubił się tym rodzinnym powiązaniem w czasach, gdy marzył o odbudowaniu Kartaginy jako swej stolicy. Jego syn, mimo iż prowadził zupełnie odmienną politykę, nie miał żadnego powodu, by czynić z tegq tajemnicę. Przecież jego żona - Kleopatra Selene - w samej stolicy, Cezarei, wznosiła posągi swej matki - wielkiej Kleopatry, chociaż ta była nawet po śmierci prześladowana nienawiścią Augusta. Tak więc nie jest rzeczą dziwną, źe popiersie Hannibala znaleziono w Wolubilis, zachodniej rezydencji królów Mauretanii,, wśród całego skarbu artystycznych brązów, w których J. Carcopina rozpoznał z wielką bystrością szczątki zbiorów tego mónarchy-erudyty i estety. Kiedy została sformułowana ta odkrywcza teza, zbiór nie posiadał jeszcze dwóch głównych eksponatów, które odnaleziono dopiero w r. 1944 w pewnym mieszczańskim domu z III w.n.e., o bogatych mozaikowych posadzkach. Znajdowało się tam popiersie Hannibala naprzeciw portretu rzymskiego, zidentyfikowanego dzięki napisowi na piersi jako Katon z Utyki. Najsławniejszy zatem przodek dynastii sąsiadował z towarzyszem walk Juby I, z obrońcą wolności i ofiarą zasad stoickich. Rozpoznanie tego brązu jest naszym zdaniem wystarczająco udowodniflne przez zestawienie z monetą hiszpańską: profile są identyczne. Profil popiersia posiada wszystkie cechy znamienne, jakie. stwierdziliśmy na monetach. Jedyną różnicą, która na pierwszy rzut oka przeszkadza przyjęciu zupełnej zgodności tych dwóch wizerunków, jest to, że na monetach oko jest bardziej oddalone odnosa i umieszczone niżej niż na popiersiu. Fizjonomia nabywa przez to wyrazu groźnego, jakiego nie zauważa się na brązie marokańskim. Ale ta niezgodność traci na znaczeniu, jeśli wymierzymy rozstaw oczu na popiersiu z Wolubilis: osiąga on maksymalną długość możliwą w naturze. Rytownik, według praktyki przyjętej w jego, sztuce, przesunął przesadnie oko na monecie, podkreślając w ten sposób cechę charakterystyczną swego modela. Jednakże brąz z Wolubilis jest uznawany. przez. najlepszych 6 Hannibal znawców - między innymi przez J. Charbonneaux i Vagn Paulsena - za portrety Juby II. Rzeczywiście, istnieją w gliptotece Ny Carlsberg w Kopenhadze i w muzeum Prado w Madrycie dwa popiersia marmurowe, których podobieństwo z brązem z Wolubilis jest niezaprzeczalne, a które od dawna są uznawane za portrety króla Mauretanii. Dzieła te jednak różnią się bardzo od głów w dia- demach wykopanych w Cherchel, które są na pewno autentycznymi portretami władcy tego miasta. Zaznaczyliśmy wszystkie różnice w osobnym studium, do którego pozwalamy sobie odesłać czytelników zainteresowanych tym problemem. Tu wystarczy powiedzie , źe budowa czaszki i wygląd Juby róźnią się zasadniczo od Hannibalowych. Mały, tłusty mieszczanin, zamknięty w sobie i chytry, w którego żyłach płynęła na pewno krew murzyńska, jest przeciwieństwem młodego człowieka, tryskającego siłą i energią, zaprawionego we wszelkich ćwiczeniach fizycznych, ożywionego dumą królewską, która przypomina dumę Aleksandra. Popiersie z Wolubilis znamionuje wdzięk nieco miękki, który zdaje się .nie licować z osobą zdobywcy. Nie należy jednak zapominać, że oczy tego portretu - dziś puste - niegdyś były wypełnione emalią, która musiała ożywiać jego spojrzenie "grożnym płomieniem" podobn e jak spojrzenie głowy ze Starej Palestry na Delos, z którą się tę podobiznę słusznie porównuje. Siliusz Italikus wspomina, że widział takie spojrzenie pod zmarszczonym czołem na posągach Hannibala: ...toruaque ocudos sub fronte minaces. (III, 9fi). To czoło mocno wypukłe przy brwiach, te oczy groźne odnajdujemy na monetach. Ale piękność młodego Hannibala jest również dobrze znana autorom. Była ona przyczyną niechętnych i oszczerczych plotek o jego stosunkach z Hazdrubalem. Trzeba było cierpień wojennych, zakażenia oczu, którego się nabawił w lasach etruskich, a także wyobraźni przestraszonych Rzymian, aby uczynić z pięknego afrykańskiego młodzieńca - dzikiego cyklopa, dirus Hannibal wspomnianego przez Juwe~nalisa: Cum Gaetula dutem. portaret bellua luscum. Piękność ta jednakże nie miała regularności klasycznej. Rzeźbiarz z Madrytu, mniej zręczny, ale wierniejszy, podkreśla brodę trójkątną, wydłużającą chude policzki, z których prawy jest nieco lepiej rozwinięty niż lewy, Ta sama asymetria, nieco złagodzona, ukazuje się jeszcze w portretach z W-olubilis i z Kopenhagi, chociaż jest odpowiednio zmodyfikowana przez artystę. A więc zachowały się trzy portrety. Brąz z Wolubilis, w każdym razie najlepszy, jest - być może - oryginałem z III wieku p.n.e., dziełem greckiego artysty przybyłego do Kartageny, by tu tworzyć podobnie jak ów Boetos, syn Apollodora, Kartagińczyk, którego podpis został odczytany na jednym z postumentów w Efezie. Niespodziankę stanowi znalezienie twarzy wyrytej na steli tofetu w Kartaginie, o uderzającym podobieństwie do Hannibala, chociaż rysy nie są identyczne: ma ona właśnie ten wyraz patetyczny, prawie tęskny, który nas uderza w brązie z Wolubilis. Chodzi bez wątpienia o innego współczesnego dowódcę punickiego, może o jednego z młodszych synów Hamilkara. Dokument ten w każdym razie świadczy, że takie popiersia portretowe były często spotykane w hellenistycznej Kartaginie. Co do marmurów z Madrytu i Kopenhagi, są to oczywiście kopie z epoki rzymskiej, prawdopodobnie z końca I w. p.n.e. Jedne i drugie pochodzą w każdym razie, mniej lub więcej bezpośrednio, z portretu głowy państwa wystawionego w Kartagenie, kiedy to syn Hamilkara przejął najwyższą władzę. Wiek portretowanego jest dokładnie taki, w jakim był wówczas Hannibal. R. Thouvenot "księciu w diademie" z Wolubilis da3 w przybliżeniu 25 lat. Te portrety władców, przeznaczone do ceremonii kultu dynastycznego, były wzorowane na portrecie, który Lizyp wykonał dla Aleksandra Wielkiego. Łatwo jest doszukać się podobieństwa między portretami Macedończyka i popiersiami z Wolubilis, Kopenhagi i Madrytu: pochylenie głowy na jedno ramię, bardzo wyrażne również na steli z Kartaginy, było tu jednym z obowiązujących ka- nonów. Piękność młodzieńcza, czasem nieco chmurna, zwykle łączyła się z wyrazem siły i męstwa. Diadem, oznaka królewskiej godności, podkreśla ceremonialny charakter posągu. Hannibal, wkładając go, idzie za przykładem Hazdrubala. "Portret władcy" jest skopiowany przez rytowników monet. Ale na monetach Hanni~al, podobnie jak jego ojciec, którego portret każe równocześnie wybić, nosi laurowy wieniec zwycięzcy i maczugę Herkulesa: różnica em- blematów nie pozbawiona znaczenia, ponieważ świadczy o woli nowego pana, by zgodnie z tradycją ojcowską kierować się w polityce raczej siłą niż dyplomacją. O ile fizyczny portret Hannibala był dotychczas nie znany, to wiele pisano o jego duszy, tak że zbędny może się wydawać powrót do tego tematu. Obecne jego charakterystyki odzwierciedlają po- eg glądy antyczne, których obiektywizm jest bardziej niż wątpliwy. W. Hoffmann podzielił na trzy grupy biografie zwycięzcy spod Kann. Najstar sze greckie, zatytułowane "Wyczyny Hannibala", wiążą się z serią życiorysów wielkich wodzów, dla których wzorem był Aleksander Wielki. Mogłyby ewentualnie stanowić odpowiednik brązu z Wolubilis. Dzieło literackie, podobnie jak dzieło sztuki, wyraźnie przystosowuje rzeczywistość do wymagań stylu epoki; autor szuka efektów epickich, heroicznych i "homeryzuje" swego bohatera. Silenos z Kale Akte odzwierciedla najlepiej tę skłonność: jego popisowy fragment, który wykorzystuje zresztą dane religijne autentycznie punickie, chociaż je hellenizuje i klasycyzuje, to ów sen Hannibala, przejęty przez Cycerona i Liwiusza i zamieszczony z kolei w fragmencie epickim przez Siliusza Italikusa: w Onussie podczas ostatniej nocy, która poprzedza wymarsz na Italię, młody wódz widzi zjawę strasznego smoka. Zeus (Baal-Szamin), przed którego stawia go Hermes, objawia mu, że potwór jest uosobieniem zniszczenia, japie ma .spaść na wrogi kraj. Wyk~anawca gniewu bożego, syn Hamilkara, będzie prowadzony przez bogów poprzez Pireneje, Rodan i Alpy aż do ziemi, którą ma ukarać. Temu to półbogu Rzymianie, którzy go zwalczali, a więc Fabiusz Piktor, Cincjusz Alimentus, a zwłaszcza Enniusz, przeciwstawiają obraz bezlitosnego barbarzyńcy i bezbożnego niszczyciela. W. niedawno znalezionym fikcyjnym liście na papirusie, pisanym w ce~ lach propagandowych w czasie III wojny punickiej, Hannibal wylicza z lubością trupy, których całe stosy zgromadził, i upaja się perspektywami .niezmiernych sukcesów. Wiarołomność jest jego ulubionym orężem. Przez sprawiedliwy obrót losu zdradziecka Kapua osłabia tego wroga bogów i ludzi .swymi zatrutymi rozkoszami i zemstę nad nim oddaje w ręce surowej cnoty, uosobionej przez wie~tkiego Fabiusza Kunktatora. Po tych nieprzychylnych i przesadzonych opisach z kolei Polibiusz wydaje obiektywny aąd męża stanu nie wierzącego w cuda i panującego nad swymi uczuciami. Hannibal dla niego nie jest nadczłowiekiem ani potworem, a wojna przeciwko Rzymowi nie jest już wyłącznie dziełem Hannibala. Ukazuje się ona jaka faza konfliktu światowego rozciągniętego na kilka pokoleń. Hamilkar na równi ze swym synem miał wpływ na pokierowanie wypadkami, których właściwe przyczyny wymykają się jednak spodkontroli nawet najwybitniejszych ludzi. Zalety naszego bohatera, a szczególnie jego zdolności wojskowe, są już oceniane przez znawcę. Han 8~1 nibal wzbudza podziw Polibiusza, nie tyle jako taktyk, ile jako stojaki składane do BIG BEG człowiek umiejący rządzić ludźmi, zwłaszcza zaś jako wódz, który potrafi zespolić niejednolitą armię, zaszczepić jej swój entuzjazm i utrzymać dyscyplinę w czasie niepowodzeń. Co .do moralności Hannibala, Palibiusz zajął się głównie oceną dwóch przypisywanych mu kardynalnych zarzutów: okrucieństwa i chciwości. Nie zadowolił się świadectwem Rzymian, ale badał Kartagińczyków, Numidów, a szczególnie Masynissę. W wyniku tych badań Hannibal został rozgrzeszony z okrucie'nstwa, ale obciążany zarzutem zbytniego zamiłowania do pieniędzy, które sprawiło, że popełniał błędy polityczne i strategiczne. Trudno byłoby cokolwiek zarzucić tej ocenie, przygotowanej z taką ostrożnością. Niewątpliwie Polibiusz bardzo ulegał wpływom Scypionów, ale ci nie odczuwa-li ślepej nienawiści wobec Kartaginy. Pierwszy Scypion Afrykański, niszcząc imperium hiszpańskie, zbadał zasady polityki Barkidów i wyciągnął z niej pożyteczne wnioski. Odczuwał on na pewno niejaką żołnierską sympatię dla swego przeciwnika. Wyobrażona przez biografów przyjazna dyskusja w Efezie między tymi dwoma starymi wodzami jest na pewno apokryfem, ale doskonale odzwierciedla rzeczywistość. A zresztą czyż umniejszanie znaczenia Hannibala nie byłoby równoznaczne z umniejszaniem znaczenia jego zwycięzcy? Liwiusz zajmuje stanowisko bardziej ogólnikowe: dla niego zalety Hannibala ograniczają się do odwagi, wytrwałości i umiejętności dowodzenia. Okrucieństwo, wiarołomność oraz bezbożność przyjmuje bez dyskusji. Najbardziej wnikliwa analiza osobowości Hanniba'la znajduje się u Diona Kassjusza. Można przypuszczać, iż ten pisarz, .który żył w III w. n.e., zapożyczył ją wprost od Sosy~losa, dawnego nauczyciela syna Hamilkara. Tylko człowiek stojący tak blisko Hannibala mógł śledzić rozwój jego umysłu. Według świadectwa Sosylasa Hannibal nie był ani popędliwy, ani zuchwały. Jego wielkie plany były przygotowywane długo podczas samotnych rozmyślań i roz- ważane z największą roztropnością. Lecz w chwili działania podejmował decyzję błyskawicznie, chwytając w lot okazję. Ryzykował czasem dużo, ale nie upierał się nigdy przy ;niepotrzebnej obronie straconej pozycji. Z handlowych zdolności swojego narodu przejął sztukę przystosowywania się do rzeczy i ludzi, przekonywania ich i zjednywania, a także wyczucie ,;opłacalności", które sprawia, że jest to najbardziej zrównoważony spośród wielkich zdobywców. Zwraca uwagę fakt, żenikt spośród starożytnych nie wysławiał w tym człowieku, który niemal złamał potęgę rzymską, obrońcy niepodległości ludów. Dopiero dziewiętnastowieczny romantyzm s5 nada mu aureolę wielkiego bojownika o wolność. Niektórzy z Greków, zarówno z Zachodu jak i Wscho3u, szukali z nim przymierza, ale nikt w tym tak trzeźwym narodzie nie motywował przymierza racjami ideologicznymi. Hannibal korzystał z poparcia ludu w samej Kartaginie, Italii i miastach Grecji, ale nigdy nie działał jako demokrata. Nie kierował nim ani tak częsty u Semitów fanatyzm religijny, ani racje polityczne. Jedna pasja zastępowała u niego wszystkie inne: nienawiść do Rzymu. Jednakże umiał jej kazać milczeć w każdym wypadku, gdy rozum mu to nakazywał. Jego geniusz wojskowy nabrał dla nas cech, jakich współcześni zdawali się nie dostrzegać. Podziwiali w nim bardziej._ mistrza w operowaniu masami aniżeli taktyka. Dopiero strategiczna szkoła niemiecka XIX wieku odkryła w rozegranej przez niego bitwie pod Kannami rewolucję w sztuce prowadzenia wojny. Czy sam HannibaI był tego świadomy? Nigdy nie starał się powtórzyć w swych bitwach znakomitej taktyki oskrzydlenia, nawet wtedy, gdy była najbardziej nieodzowna - w dniu Zamy, który był dla niego i Kartaginy dniem zguby. Prawdopodobnie ten manewr podyktowało mu bardziej natchnienie, jakie miewał w czasie akcji, aniżeli namysł i rozważanie, towarzyszące zwykle jego wielkim planom. Na ogół strategia Hannibala wywodzi się ze strategii Aleksandra i jego następców. Grecy podnieśli sztukę wojenną do godności nauki, której uczono i o której pisano dzieła. Młody Hannibal na pewno je studiował. Wyniósł z nich między innymi pomysłowe fortele, czasem dziecinne, szczególnie gdy używał zwierząt, które stanowiły świetny temat dla autorów anegdot. Od Macedończyka zapożyczył przede wszystkim dynamiczną koncepcję działań opartych na użyciu siły liczebnie małej, ale złożonej z ludzi gotowych na wszystko. Ta grupa uderzeniowa przenosi się na nieprawdopodobne odległości nie licząc się z żadnymi przeszkodami, 'lekceważy i omija punkty oporu wroga. Tak więc kawaleria jest bronią zasadniczą. Marynarka i artyleria, które stanowiły wielką siłę Punijczyków na Sycylii, są na dalszym planie. Sagum zniechęcił Hannibala ostatecznie do oblegania miast i dlatego, chociaż było to uważane przez teoretyków za najwyższą formę sztuki wojennej, Hannibal nie przedsięweźmie już żadnego oblężenia i ominie miasta, których nie może zdobyć zaskoczeniem lub zdradą. Intendentura zostaje zmniejszona do najkonieczniejszego minimum. Opo- wiadano, że w chwili opuszczenia Hiszpanii jeden z oficerów szta 8s bu głównego - Hannibal, noszący przydomek "Monomach", za proponował, żeby przyzwyczajać żołnierzy do odżywiania się mięsem ludzkim, aby móc całkowicie zlikwidować tabory. Barkida po namyśle miał odpowiedzieć, że powstałoby wówczas ryzyko wzajemnego zjadania się żołnierzy. Chociaż Polibiusz zebrał te banialuki, należą one niewątpliwie do kategorii "historyjek cyrulików", którymi Achajczyk zwykle gardził, albo też jest to historia związana z tematem powszechnie pojawiającym się w historiografii hellenistycznej, której ślady odnajdujemy u Cezara. Wyraża ona jednak w sposób obrazowy pogardę syna Hamilkara dla przeszk'od natury czysto materialnej. Hannibal wykorzystywał również punickietradycje wojskowe. Jak jego poprzednicy posługiwał się najemnikami rekrutowanymi spośród ludów pierwotnych. Ale zrzekł się armii iberyjskiej, którą $amilkar i Hazdrubal zaczęli tworzyć. Podstawę armii stanowią dla niego barbarzyńcy, bez litości poświęcani wymogom taktyki: rekrutowani, gdy miał się przeciwstawić licznemu nieprzyjacielowi, żwalniani, gdy miał przedsięwziąć długi marsz. We wszystkich wielkich bitwach Hannibal będzie świadomie narażać na śmierć żołnierzy- krajowców, przede wszystkim Galów. To, co jest w jego manewrach np. spod Kann najbardziej oryginalne, to właŚnie szafowanie piechotą barbarzyńską. Raz używa jej jako przynęty dla wciągnięcia przeciwnika w zasadzkę, to znów pozwala na jej masakrę, aźeby zmęczyć legionistów, zanim wyśle do boju starą gwardię. To nieludzkie postępowanie zwróci się w końcu przeciwko niemu samemu w bitwie pod Zamą, gdzie najemnicy się zbuntują. Sprzymierzeńcy nie lepiej są traktowani: nawet najbardziej zasłużeni hędą porzuceni na pastwę losu, gdy tylko nie będą mogli służyć dalej. Służba wywiadowcza jest przedmiotem wielkiej troski Hannibala. Stwierdzono, że nie wahał się on osobiście odgrywać roli agenta i że woził ze sobą cały ekwipunek, godny najbardziej nieprawdopodabnych powieści szpiegowskich: peruki, sztuczne brody i przebrania. Używał ich z taką zręcznością, iż najlepsi jego przyjaciele z trudem go poznawali. W każdym razie wszędzie utrzymuje szpiegów. Rzymianie zdemaskowali jednego z nich w swym mieście, ukrywającego się tam od wielu lat. Odesłali go z obciętymi rękami. Sztab główny składa się przede wszystkim z członków rodziny Barkidów. Drugi syn Hamilkara - Hazdrubal Młodszy - pozostał w rządzie Hiszpanii. Zginął próbując przyjść bratu z pomocą 89 w r. 207 p.n.e. Ostatni Barkida - Magon, poszedł za Hannibalem aż do Kann, po czym wrócił do Kartaginy, skąd wyruszył na wyprawę wojenną do Hiszpanii i Ligurii. Hannom syn króla Bomilkara II i siostry Hannibala, wyróżnia się przy przejściu Rfldanu, prowadzi prawe skrzydło pod Kannami i dowodzi przez jakiś czas armią afrykańską przeciwko Scypionowi. Inny kuzyn, zwany również Magonem, prowadzi wyprawę sardyńską. Niektórym oficerom poruczano szczególne zadania. Dowódcami kawalerii byli Kartalon i Maharbal, wsławiony przez żądanie natychmiastowego ataku na Rzym po bitwie pod Kannami. Pewien Hazdrubal, który kierował w tej samej bitwie lewym skrzydłem, miewał zwykle zlecaną organizację obozów. Mówiliśmy już o dzikim Hannibalu Monomachu. Pochodzący z Bizerty lub z Bon niejaki Muttin, dowódca "komandosów", doskonale potrafił zawiadywać kawalerią numidyjską, ale w końcu przeszedł na stronę Rzymian i w ich służbie dokończył swej kariery. Hannibal otrzymał wykształcenie przede wszystkim wojskowe, tak jak być powinno. Hamilkar powierzając jego edukację Lacedemończykowi Sasylosowi niezbyt odstąpił od ojczystych tradycji. Istniały dziwne, podkreślone przez Arystotelesa i potwierdzone przez archeologię, analogie między instytucjami punickimi i prawami Likurga, szczególnie w tym, co dotyczyło związków młodzieży i rytuału przy wkraczaniu w wiek męski. Zresztą wielu królów hellenistycznych poddawało synów surowej dyscyplinie, wymyślonej nad brzegami Eurotasu, aby ich przygotować do zawodu wodza w świece, gdzie trony się zdobywało, utrzymywało i traciło na koniu i z mieczem w ręku. Oryginalność wykształcenia Hannibala polegała na tym, że było ono prowadzone w dwóch językach: greckim i fenickim. Kapłani zapewne go kształcili na świętych księgach. Według Diona Kassjusza Hannibal znał zasady sztuki ofiarnika, co pozwalało mu przepowiadać przyszłość z wnętrzności ofiar. Ta skomplikowana dziedzina umiejętności była mniej więcej taka sama u Kartagińczyków jak i u Rzymian, ponieważ i jedni, i drudzy przejęli ją od Chaldejczyków: pierwsi przez bezpośrednie zapożyczenie, drudzy za pośrednictwem Etrusków. Ponieważ zda- rzało się często, że jakaś decyzja strategiczna wielkiej wagi zależała od wyroków owych "techników ofiarniczych", było bardzo korzystne dla wodza, gdy mógł osobiście kontrolować pracę swych ekspertów, żeby im w razie potrzeby podsunąć odpowiednie sprostowanie. Każdy wie, że może istnieć kilka sposobów ,interpretowa gg nia wyników doświadczenia, a lepiej było nie być zmuszonym do palety higieniczne ze styropianu ' 1200x800 - 600 kg .. używania energicznych sposobów Klaudiusza Pulchera, który topił święte kurczęta. Dotykamy tu problemu bezbożności Hannibala. Zwycięzca spod Kańn, podobnie jak współcześni mu Klaudiusz Pulcher i Flaminiusz, miał opinię gardzącego bogami. J. Carcopino wykazał na licznych przykładach niesprawiedliwość tej opinii. Chodzi jednak o znalezienie przyczyny tego zarzutu, który nie był całkowicie bezpodstawny. Zapewne bezbożność bywa związana z okrucieństwem, szczególnie w spotykanym u retorów portrecie tyrana, którego pewne cechy przypisywano Hannibalowi. Ale dlaczego na przykład Liwiusz wybrał akurat wadę, której nie uzasadnia żadnym przykładem, a której wręcz zaprzecza na każdej stronie swych roczników, cytując stale dowody pobożności Kartagińczyka? Jest to - moim zdaniem - tym spowodowane, że zarzut nie powstał w Italii. Pochodził ze środowisk punickich i opierał się na argumentach, których Rzymianin nie mógł zrozumieć, ponieważ wymagały głębokiej znajomości teologii fenickiej. Wykazaliśmy już, że przodkowie Hamilkara zachowali prawie nie naruszoną religię swoich tyryjskich ojców, chroniąc ją przed zmianami, wprowadzanymi przez kapłanów kartagińskich. Szczególnie odmówili przyjęcia dominatu boga Baala-Hammona i degradacji Melkarta, a ograniczyli się do udzielenia Tanit miejsca zajmowanego dawniej przez Astartę w ich panteonie rodzinnym. Ten konserwatyzm dawał rodzinie pozory nieco dysydenckie, ale nie mógł jej obarczać zarzutem bezbożności. Inaczej było, gdy w Hiszpanii Hamilkar, a zwłaszcza Hazdrubal, używali swobodnie tradycji przodków, żeby stworzyć z niej religię polityczną, która doprowadzała do formalnego ubóstwienia władcy utożsamionego z Melkartem. Znaleziska archeologiczne wskazują, że Barkidzi nie czynili żadnych wysiłków, by przyciągnąć swych nowych poddanych do kultów rdzennie punickich. Świątynia Baala-Hammana, którą Hazdrubal zbudował na jednym ze wzgórz górujących nad jego hiszpańską stolicą, miała być odwiedzana wyłącznie przez kolonię kartagińską. A znów wielka ilość kadzielnic w kształcie popiersia Demetry na cmentarzach iberyjskich wskazuje, że kult półgrecki i pół- punicki obu bogiń, ze swą ideologią zbawienia, był szeroko rozpowszechniony. Nie przeszkadzał on wcale kultowi władcy i znakomicie się z nim zgadzał dzięki związkowi od dawna ustalonemu między Heraklesem i bóstwami eleuzyńskimi. Gdyby religijna działalność Barkidów ograniczyła się tylko do terenu ich nowych posiadłości, kapłani kartagińscy byliby to zigno- 8s rowali: w końcu mieszkańcy Gades, Liksos i inni Fenicjanie "dalekiego Zachodu" zawsze odznaczali się niezależnością duchową i nie wywoływali :tym oburzenia najskrupulatniejszych z "kohanimów" punickich. Ale badanie śv~~iątyń i cmentarzy Kartaginy wykazuje, że prowadzono propagandę w samej stolicy na korzyść ideologii Barkidów i że osiągnęła ana znaczne powodzenie. Najlepiej znamy źycie duchowe Kartaginy z epoki wojen puaickich dzięki wykopaliskom prowadzonym przez ojca Delattre na cmentarzysku Św. Moniki od r. 1898 do r. 1906. Grobo~~ce tego wielkiego cmentarza są głębokimi lochami, wydrążonymi w wapiennym zboczu płaskowyżu, który dominuje od północy nad równiną kartagińską. Ojciec Delattre otworzył około tysiąca takich komór i zebrał z nich znaleziska. Niestety nie zabezpieczył ich cdpowiednio dla .badań naukowych. Mimo tego zaniedbania możemy być pewni, że ten cmentarz był używany w ciągu całego III wieku p.n.e. Najbardziej godne uwagi odkrycia uczonego zakonnika to wielkie sarkofagi o wiekach ozdobionych posągami. Obecnie część ich znajduje się w muzeum Lavigerie w Kartaginie, część zaś w Luwrze. Należały one do dygnitarzy, tj. "rabów" lub ich żon. Naszym zdaniem osobistości przedstawiane na wieku sarkofagu to bogowie strzegący zmarłego, a nie, jak długo sądzono, sami zmarli. Najpiękniejszy z tych posągów przedstawia Tanit uto'zsamioną z Izys, inny - Persefonę, dvva wreszcie - brodatą postać w geście błogosławieństwa czy modlitwy. Styl takiego posągu jest pochodzenia etruskiego. Niedawno odkryto na cmentarzysku Tarkwinii identyczny sarkofag z wyobrażeniem mężczyzny. Nie należy tnieszać tego rodzaju trumien z sarkofagami antropoidalnymi, jakie znajdujemy w samej Fenicji, na Sycylii i w Gades, ale nigdy w Ka:taginie. Groby te byłyby wystarczającym przykładem, by dać nam pojęcie, czym była religia arystokracji kartagińskiej w okresie pierwszej wojny przeciwko Rzymowi. Świadczą one o ścisłych związkach duchowych z Egiptem Lagidów, Sycylią grecką, a szczególnie z Etrurią. Te kontakty wywołały mistycyzm duchowy skierowany ku indywidualnemu zbawieniu,który bardzo różnił się od starej religii fenickiej. Rzeczywiście, badanie steli tofetu wykazuje, że w pierwszej połowie III wieku p:n.e. mistycyzm synkretyczny stara się przetworzyć nawet kult Baala-Hammona i Tanit. Szadrapa, towarzysz niższego rzędu Pana i Pani Kartaginy, ma coraz to większe znaczenie. Utożsamia się go z Horusem i Dionizosem. Pickne stele, pokryte płaskorzeźbą z motywem krateru bachiczne 9o go, wydają się współczesne sarkofagom i ich posągom. Jest praw dopodobne, że od tej chwili ofiara molk przyjmuje charakter mniej okrutny, dzięki coraz to częstszemu zastępowaniu dziecka zwierzęciem, które ma być zabite na ofiarę. Jednakże słynna stela przedstawiająca kapłana niosącego w ramionach małą ofiarę, którą chce złożyć bogu, została wyrzeźbiona około r. 300 p.n.e. Piękny styl dzieła, ornamentyką zdradzający wpływy helleńskie, wskazuje, że istnieli jeszcze wśród arystokracji wierni nie wzdragający się przed praktykowaniem tego okropnego obrządku. Różne wskazówki pozwalają się domyślać zmiany uczuć religijnych w drugiej połowie III wieku p.n.e. Spostrzegamy ją mianowicie w ornamentach brzytew ofiarnych i klingach z brązu w formie siekierki, które były składane w grobach. W czasie pierwszej wojny przeciwko Rzymowi ozdabiano je motywami na wzór egipski. Później przeważają postacie w stylu greckim, z których najbardziej znamienna jest postać Heraklesa, tzn. zhellenizowanego Nlelkarta Barkidów. Ten sam bóg użycza jeszcze swych rysów jednej z kadzielnic w formie popiersia. Kadzielnice te zresztą zazwyczaj wyobrażały Demeter. Melkart-Herakles staje się więc także bogiem-zbawicielem, a jego popularność współzawodniczy z popu- larnością Tanit-Izys, Dionizosa-Szadrapy, a nawet bogiń eleuzyńskich. Antypatia, jaka ich dzieli z Baalem-Hammonem, nie pozwala mu dostać się do tofetu. Liczne stele tego sanktuarium mają teraz symbole wykazujące wpływ ideologii Barkidów. Są to najpierw śloń i okręt wojenny, które zdobią również odwrotną stronę monet 1·_iszpańskich, albo znak zwycięstwa. "Mars punicki" ukazuje się czasem osobiście, ale częściej bywa zastąpiony przez swego rumaka. Do tej serii należy wspaniała stela z portretem hellenistycznym, którego podobieństwo z wizerunkiem Hannibala już podkreślaliśmy, przedstawiająca na pewno wodza kartagińskiego. Wierny, który ją ofiarował, pragnął niewątpliwie, aby wódz korzystał ze skuteczności ofiary złożonej dla jego zbawienia. W ten sposób rewolucja Barkidów zagrażała nie tylko ustrojowi politycznemu Kartaginy, ale również jej życiu religijnemu. Łatwo sobie wyobrazić, że ten totalistyczny ruch wywołał opory i że przywódcy opozycji krzyczeli o skandalu i o świętokradztwie. Siliusz Italikus przekazał nam echo, może zniekształcone, jednego z tych konfliktów religijnych. W IV księdze swej epopei opowiada, jak w przeddzień Trazymenu geronci puniccy pod wpływem Hannom Wielkiego postanawiają poświęcić Saturnowi syna Hannibala. Żona v~~odza - Imiice, która przebywa w stolicy wraz z synem, w długiej i pompatycznej tyradzie przeciwstawia się okrut- s~ nej ofierze. Uzyskuje to, że ~do Iba'lii wyruszy delegacja, by o zamiarze poinformować Hannibala i jemu pozostawić decyzję. Hannibal odmawia wydania swego dziecka, ale obiecuje za to ofiarować tysiące nieprzyjaciół. Ten epizod, który obejmuje c.o najmniej sześćdziesiąt wierszy, zdaje się być wymyślany przez autora powieści w odcinkach. Na pewno nie ma w nim nic historycznego. Nawet istnienie syna Hannibala jest - jak to później zobaczymy - mocno wątpliwe. Jednakże poprzez retorykę, bajczarstwo romantyczne i naśladownictwa Wergiliusza przebijają może - jak to często u Siliusza - jakieś strzępy poważniejszej informacji. Poeta łaciński zdawał się wiedzieć, że "królowie" Kartaginy bywali zmuszani w niektórych okolicznościach do poświęcania swoich dzieci. Mógł gdzieś czytać, że Hannibal był oskarżany o zaniedbywanie bogów tofetu albo o wprowadzanie do ich kultu karygodnych in- nowacji. Te same oskarżenia pozbawione argumentów, które by je popierały, dotarły aż clo Liwiusza za pośredniotwem annalistów i zrodziły legendę o bezbożności Hannibala. Siliusz Italikus także :uzupełnił świadectwo Liwiusza o życiu prywatnym Hannibala. Historyk objaśnia nas, że ożenił się on z Hiszpanką, pochodzącą ze znacznej rodziny z Kastulo w Betyce. Poeta daje tej młodej kobiecie imię Imilce y~onieważ jej rodzinie przypisuje pochodzenie greckie; należy przypuszczać, że nadałby jej imię helle 'nskie, gdyby potrafił takie wymyślić. Otóż imię Imilce jest punickie. Siliusz podaje nawet dokładną jego etymologię w paru wierszach, których dowcip na pewno jest nie zamierzony: ...w czasach, gdy Bachus podporządkowywał sobie ludy iberyjskie, zajmując miejsce Kalpa, usuniętego w cień z poczesnego miejsca w thiasos i orszaku Menad, Milichus poczęty przez lubieżnego satyra i nimfę Myrice panowal z dala na wybrzeżach, gdzie się urodził, nosząc na czole rogi na wzór swego ojca. Imilce od niego wywodziła swą ojczyznę, swą znakomitą rodzinę i swoje imię nieco tylko zniekształcone przez język barbarzyński.., (III, 101-107). Milichuś jest rzeczywiście wierną transkrypcją słowa punickie. go mlk, które znaczy "król" i które służyło jako epitet niektórych bogów. Imilce jest prawdopodobnie transkrypcją himilke, co znaczy "siostra króla". Ludność tartezyjs~ka z Kastulo przyjęła więc język i religię fenicką, uprawiała kult Szadrapy utożsamionego z Bachusem i kult Reszepa odpowiadającego Apollinowi; pozwala to Siliuszowi przedstawić Kastulo jako kolonię Delf. 92 Poeta przypuszcza, że z tego związku urodziło się jakieś dziecko, lecz informacja wydaje się bardzo po-dejrzana. Jedynie Siliusz mówi o tym synu Hannibala, kt'ory nie pozostawia zresztą żadnego śladu w historii. Należy przypuszczać, jak to zresztą robi J. Carcopino, że dziecko umarło bardzo wcześnie. Ważniejsze, że poeta nie zna imienia tego potomka Barkidów. Doskonale widzimy przyczyny czysto literackie, które mogły doprowadzić naszego naśla~dowcę Wergiliusza i Homera do wyobrażenia sobie tej osobistości. Nadaje mu on rolę Astianaksa w wielkiej scenie pożegnania Han- nibala z Imilce, oczywiście żywcem wziętej ze sceny pożegnania Hektora i Andromachy. Robi z lego dramatyczną wstawkę debaty religijnej o ofierze molk, o której już mówiliśmy. Oczywiście 'te wstawki obliczone na efekt nie mówią nic o uczuciach, jakie mogły łączyć Hannibala z Imilce. Tyrady małżonków, jeśli nie naśladują wiernie Homera, odzwierciedlają filozofię stoicką, modną w Rzymie za pierwszych cesarzy. Czystość Hannibala, wychwalana przez Justyna, jest jeszcze jedną z jego cnót konwencjonalnych, którą retorowie przypisywali pochlebnie idealnemu królowi-wojownikowi. Aleksander i 5cypion również byli wysławiani za szacunek, jaki okazywali swym brankom. Mamy tu więc cechę zapożyczoną z pierwszej serii biografii wzorowanych na 5ilenasie. Annaliści rzymscy dali naturalnie wprost przeciwny obraz tyrana-rozpustnika, tarzającego się w ramionach kurtyzan z Kapui czy też Salapii, miasta apulijskiego. Dochodzimy zatem do zaskakującego wniosku: człowiek, który odegrał w historii tak wielką rolę i o którym tyle pisano, pozostaje dla nas nie znany we wszystkim, co jest w nim najbardziej os~abistego. Los taki zresztą jest udziałem nie tylko Hannibala. Dotyczy on prawie wszystkich starożytnych, chyba że zostawili jakieś dzieło literackie, przez które możemy odtworzyć obraz autora, prawdopodobnie jednak zniekształcony przez nas, ludzi współczesnych. Dodajmy, że cywilizacja, w której wyrósł Hannibal, pozostaje dla nas tak obca i nie znana, iż nie łączy nas z .nim to pokrewieństwo duchowe, jakie nas łączy z Grekami i Latynami. Musimy zatem pogodzić się z faktem, że poznamy Hannibala jedynie jako człowieka czynu, polityka i wodza. W ten sposób będziemy przynajmniej mieć satysfakcję ujrzenia go jeśli nawet nie takiego, jakim był w głębi swej istoty, 'to w każdym razie takiego, jakim go widzieli współcześni i jakim an sam pragnął się okazać. Plan Hannibala ROZDZIAŁ VI Plan Hannibbala W długich rozmyślaniach, w trakcie których dojrzewały plany Hannibala, nie mógł on ukrywać sam przed sobą, jak bardzo jego przedsięwzięcie było ryzykowne. Siła armii rzymskiej była mu znana: Polibiusz sporządził dokładny wykaz jej stanu z r. 225 p.n.e., z czasu najazdu Galów. Armia czynna, złożona z 6 legionów, miała w szeregach 32 000 piechoty i 1600 jazdy rzymskiej oraz 30 000 piechoty i 2000 jazdy sprzymierzeńców. Pierwsza rezerwa składała się z 20 000 piechoty i 1500 jazdy rzymskiej, wzmocnionej przez 30 000 piechoty i 2000 jazdy sprzymierzeńców. W drugiej rezerwie było zapisanych 273 000 obywateli Tzymskich lub kampańskich, z których 23 000 służyło konno. Wojska różnych ludów italskich - dość poślednie - stanflwiły masę 340 000 piechoty i 37 000 jazdy. W całości liczyły prawie 770 000 ludzi. Te obliczenia Polibiusza nie biorą jeszcze w rachubę floty, tej siły rzymskiej, która stała się najgroźniejszą przeszkodą dla Kartagińczyków. Chociaż druga wojna punicka nie upamiętniła się, tak jak pierwsza, wielkimi bitwami marskimi, Rzymianie pozostali panami mor a. Dzięki temu mogli znieść straszne ciosy, jakie im zadał Hannibal. Gdyby Barkida mógł wysadzić z okrętów na wybrzeża italskie świeże wojska, zamiast przeprowadzać przez Alpy armię wyc-rerpaną i zdziesiątkowaną, gdyby mógł otrzymać posiłki z Afryki i Hiszpanii, gdyby wreszcie po bitwie pod Kannami mógł zablokować ujście Tybru, jest rzeczą prawdopodobną, że wszystkie wysił- I~i i upór rzymski poszłyby na marne. W ten sposób pierwszy pro'~~lem, jaki ma przed sobą historyk, to problem przewagi morskiej, =i:eoczekiwanej i paradoksalnej, jeśli weźmiemy pod uwagę długą q:~ r:alycję żeglarzy punickich jak też i małe zamiłowanie i uzdol niema Rzymian do żeglarstwa. Wszyscy znani nam historycy prayznawali, że dysproporcja wynikała ze słabości marynarki punichiej, i poszukiwali jej przyczyn. S. Gsell zastanawiał się, czy tylko trudności ekonomiczne przeszkodziły rządowi punickiemu w odbudowaniu floty wojennej. Na pewno odbudowa okrętów i utrzymanie kosztowały bardzo drogo: J. Beloch obliczył, że w czasie wojen punickich utrzymanie dziesięciotysięcznej armii i floty złożonej z pięćdziesięciu galer kosztowało miesięcznie milion franków w złocie, to jest mniej więcej 180 talentów eubejskich. Zasoby Hiszpanii pozwalały łatwo na pokrycie takich wydatków. Kopalnie okolic Kartageny przynosiły każdego dnia 25 000 drachm, czyli 125 talentów na miesiąc. Inna kopalnia, zwana Baebelo, dostarczała Hannibalowi prawie taką samą ilość kruszcu. Zakładamy, że te dwie źyły były najobfitsze, ale prawdopodobnie nie były one jedyne, a skarbiec Barkidów zasilały poza tym różne rodząje podatków i danin. Odszkodowanie wojenne płacone Rzymowi corocznie, az do r. 211 p.n.e., które wynosiło mniej niż 200 talentów rocznie, przedstawiało obciążenie bardzo umiarkowane. Wszystko wskazuje zresztą, że Barkidom nie brakowało pieniędzy. Inwestycje na Przylądku Białym, a zwłaszcza w Kartagenie, wyniosły oczywiście znacznie więcej niż budowa floty, nawet licznej. Te wydatki dają się wytłumaczyć tylko umiłowaniem przepychu, podobnie jak u królów hellenistycznych. Polegało ono głównie na przyciąganiu artystów i intelektualistów greckich i na kupowaniu sławnych dzieł sztuki. Dodajmy jeszcze, że z chwilą kiedy Hazdrubal stworzył ar- senał Kartageny i ściągnął specjalistów, największe wydatki mial już poza sobą. W roku 218 p.n.e. flota Barkidów składała się z 50 pięciorz4dowców, 2 czterorzędowców i 5 trójrzędowców; 18 pięciorzędowców nie było uzbrojonych. Siły te były znaczne, ale mniejsze od sił Pzymu, który mógł w r. 218 p.n.e. oddać do dyspozycji Scypiona 60 okrętów dla zaatakowania Hiszpanii, gromadząc jednocześnie na Sycylii eskadrę 160 pięciorzędowców. Poza tym zasoby brogi Kartageny były raczej średnie. Hazdrubal, syn Hamilkara, nie mógł wyrównać strat, które poniósł nad Ebro, i kiedy Scypion Afrykański zdobył stolicę Barkidów, znalazł w porcie tylko 8 galer. Hannibal bez wątpienia przeniósł kredyty z floty na armię i zmienił produkcję arsenału. Zamiast okrętów Scypion zdobył artylerię. Niemniej flota afrykańska ciągle się jeszcze liczyła. Sytuacja finansowa Kartaginy nie mogła być gorsza niż w r. 264 p.n.e. Utrata dochodów z Sycylii i Sardynii została z nawiązką wyrówna na przez zwiększenie się dziedziny afrykańskiej i pozyskanie części bogactw hiszpańskich, które Barkidzi wysyłali do stolicy, budżet wojskowy był zmniejszony o żołd najemników poprzednio stale utrzymywanych na tych dwóch dużych wyspach i o wydatki na utrzymanie fortec, jakie ich broniły. Armia Barkidów nic nie kosztowała Kartaginę, a garnizony miast afrykańskich też zapewne żyły dostatnio na koszt ludności miejscowej. Wykopaliska dzielnic mieszkaniowych, świątyń i cmentarzysk dowodzą, że stopa życiowa obywateli była bardzo wysoka. Kwitł handel, a celnicy pobierali znaczne cła. Na przykład cła z Trypolitanii przynosiły skarbowi jeden talent dziennie. Były więc środki na budowę okrętów. Stan eskadr kartagińskich jest nam zresztą częściowo znany i nie wydaje się taki liczebnie słaby. W latach 216-215 p.n.e. około 100 galer wysłano do Hiszpanii i na Sardynię. W latach 213-212 p.n.e., w czasie oblężenia Syrakuz, Bomilkar miał pod swymi rozkazami do 255 galer i 700 okrętów transportowych, ale nie ośmielił się zaatakować mniejszej liczebnie floty rzymskiej i Syrakuzy utracił. Potem zostal wysłany dla zawarcia przymierza z Filipem Macedońskim. M. Holleaux wykazał, że ta misja zaniepokoiła Rzymian wystarczająca, by całkowicie zwrócić ich uwagę w stronę Grecji. Lecz gdy w r. 208 p.n.e. Bomilkar został pobity przez Lewinusa, Kartagina straciła ostatnią szansę zwycięstwa. Ta niechęć do użycia floty pozwala wątpić, że Hannibal był lojalnie popierany przez swych współziomków. S. Gsell jednak dowiódł, że Hannon Wielki i jego partia oligarchiczna zaczęli odzyskiwać zaufanie opinii dopiero w r. 207 p.n.e. Nie można również podtrzymywać hipotezy A. Cavaignaca, jakoby Hannibal zrezygnował z użycia floty, by ludowi Kartaginy, którego poparcie było mu potrzebne, oszczędzić trudów i niebezpieczeństw służby na morzu. Łatwo było przecież przyciągnąć oficerów i techników obietnicą wysokiego żołdu, a porty Hiszpanii posiadały dość rybaków i piratów, z których latwo było zrobić marynarzy i wioślarzy. W rzeczywistości Han;nibal nie chciał się posługiwać flotą. Ta całkiem świadoma decyzja daje się wytłumaczyć tymi samymi przyczynami, co bezczynność Bomilkara. Wodzowie i admirałowie puniccy wiedzieli, źe flota rzymska panuje nad morzem i że spotkanie z nią byłoby katastrofalne. To, co wymaga wyjaśnienia, to nie słabość marynarki punickiej, lecz siła floty rzymskiej. W roku 241 p.n.e. Rzym stał .się największą potęgą na Morzu Śródziemnym. Polibiusz w rozdziale 75 księgi I porównuje zbro9s jenia pierwszej wojny punickiej ze zbrojeniami najsłynniejszych kg kQ książąt hellenistycznych. Ale Latynomnigdy nie imponowało panowanie na morzu: świadczy o tym na przykład fakt, że we flocie, która zwyciPŻyła Hannibala, Rzymianie byli tylko dowódcami; okręty, kapitanowie, sternicy i załoga .byli to Grecy italscy. Tak więc druga wojna punicka przedstawia się nam jako ostatni epizod pojedynku, który prowadziły od wieków dwa kolonizatorskie ludy Zachodu. Wszystkie ludy panujące w starożytności nad Morzem ~ródriemnym opierały swą supremację na wielkiej produkcji przemysłowej i na izandlu, które umożliwiały polityczne uzależnienie pozyskanych rynków zbytu. Imperium rzymskie na pierwszy rzut oka stanowi wyjątek, ale jest to wrażenie tylko pozorne. Wykazaliśmy uprzednio, że rezultat drugiej wojny punickiej, po ktarej wszyscy nadbrzeżni mieszkańcy Zt~Torza Sródziemnego znaleźli się na łasce legionów, jest wynikiem właśnie wyższości floty italskiej. Flota ta służyła przecież kupcom i producentom Italii i Kampanii do ugruntowania wpływów na wszystkich wybrzeżach zachodnie; części Morza Śródziemnego. Najlepiej uwidacznia te wplyw~y archeologia, odkrywając we wszystkich miejscowościach, które bada, czy io w Afryce, czy w Hiszpanii, czy też w Galii, tę samą ceramikę hampańską o czarnej polewie, rozpowszechnioną równie sze- roko, jak w VI i V w. p.n.e. ceramika ateńska czarnofigurowa, a później czerwonofigurowa. Ceramika służyła głównie do przewożenia kosztownych produktów świata antycznego, przede wszystkim oliwy i wina. Hegemonia ekonomiczna jakiegoś ludu sięga zwyl~le tak daleko, jak daleko dociera jego ceramika. Konieczność zapewnienia bezpieczeństwa transportu na trapionych przez piratów morzach i bezpieczeństwa kupców w obcych portach zmusza ten lud do stworzenia silnej floty wojennej. Hegemonia handlowa zatem pociąga za sobą powstanie imperium morskiego. Starożytni nazywali to talassokracją. W warstwach archeologicznych północnoafrykańskich drugiej polowy III w. p.n.e. naczynia kampańskie są jedyną ceramiką obcą z v~~yjątkiem amfor do wina z Rodos, które było w tym czasie panem wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Prowadzone przez J. Vercouttera i P. Cintasa poszukiwania importów egipskich w wyposażeniach grobów kartagińskich wykazują, że sto- sunki handlowe z królestwem Lagidów, które były bardzo ożywione około r. 300 p.n.e., szybko upadają. Natomiast pani Scott Ryberg analizując znaleziska archeologiczne Rzymu nie trafiła na żaden przedmiot, który by pochodził z Kartaginy. 97 7 Haxnibal Kupcy -puniccy na pewno zawijali do partów italskich. Ażeby ~to udowodnić, wysta-rczyłaby komedia Plauta Poenulus. Dobytek Hannom, bohatera tej sztuki, składał się z łyżek, z wypalanych rur glinianych, orzechów i "szczurów z Afryki". Kartagina zatem kupowała w Rzymie drogie produkty, a odprzedawała Rzymianom surowce albo przedmioty małej wartości. Wprowadzenie techniki punickiej do murarki i urządzeń domowych wskazuje może, że rzemieślnicy kartagińscy osiedlali się w Italii w nadziei, iż znajdą tam lepszą klientelę. Lecz jest prawdopodobniejsze, że byli oni jeńcami wojennymi. Zdaje się w każdym razie, że poprawa ekonomiczna dokonana przez Barkidów nie wystarczała do uniezależnienia gospodarczego Fenicjan z Zachodu od Italii. Ta zależność, w którą popadli w r. 241 p.n.e., tłumaczy się zresztą łatwo. Kopalnie hiszpańskie dały hartaginie mnóstwo szlachetnego metalu. Lecz ten zastrzyk pieniędzy w budżecie już zachwianym przez wojnę nie mógł zastąpić produkcji. Przeciwnie: Kartagińczycy zużyli pieniądze, które im spadły z nieba, na zakup produktów przemysłu italskiego. W ten sposób bogactwa iberyjskie trafiły wkrótce do ,rywali Kartaginy. W analogiczny sposób w XVI wieku szlachetne metale z Ameryki, przepływające tylko przez Hiszpanię, wzbogacają Holendrów i Anglików. Porównanie jest tym bardziej uderzające, że tak królestwo Barkidów, jak i Karola V czy Filipa II, poświęca całą swą energię wojnie i zarówno Hannibal, jak i Filip II na .skutek braków w zaopatrzeniu nie będą mogli wyciągnąć korzyści z przewagi swych armii. Zupełnie inną politykę prowadzili w połowie VI w. p.n.e. Magonidzi, mając na celu podniesienie ekonomiczne Kartaginy. Wobec supremacji helleńskiej Kartagina zamknęła swoje rynki. Wielka rzadkość, jeśli nie zupełny brak, ateńskiej ceramiki czerwonofigurowej w grobach punickich z tego czasu wskazuje, pod jakimi rygorami był stosowany zakaz handlu z nieprzyjacielem. Wynik był taki, że przy końcu V wieku p.n.e. Kartagina zgromadziła, wedle świadectwa Tucydydesa, skarb wojenny, któremu równy posiadał tylko wielki król Persji. Ale Magonidom przy wprowadzaniu surowych ograniczeń pomagał fanatyzm religijny. Natomiast w III wieku p.n.e. elementy purytańskie znalazły się w opozycji. Barkidzi, opierający się na elementach zhellenizowanych, nie mogli żądać wyrzeczenia się wygód nieodłącznych od hellenistycznego trybu życia. Hazdrubal i Hannibal zdawali sobie sprawę z niebezpie 9s czeństwa. Widzieliśmy, że pierwszyusiłował zaprowadzić w Hisz panu gospodarkę na wzór Lagidów i Hierona z Syrakuz. Gdyby eksperyment się powiódł, pozwoliłoby to na zbudowanie floty w Kartagenie, ale trzeba by dużo czasu, ażeby bogaotwo płynące z rolnictwa hetyckiego i mennic państwowych pozwoliło kupcom hiszpańskim konkurować z mieszkańcami Italii. Hannibal uznał, że nie może czekać, i prawdopodobnie miał rację, ponieważ rzymska finansjera na pewno znalazłaby jakiś pretekst do zniszczenia konkurencji, zagrażającej jej życiowym interesom. Plan Hannibala był bardziej finezyjny, a jednocześnie brutalniejszy niż plan jego szwagra. Po zbadaniu i zrozumieniu zasad systemu ekonomicznego i politycznego, który stworzył potęgę Italii, zdecydował się rozbić ją w proch jednym uderzeniem. Oryginalność imperium rzymskiego polega w istocie na tym, że było ono stworzone przez połączenie się dwóch narodów. Rzymianie - żołnierze i politycy - połączyli się z Kampańczykami i Italikami - finansjerą i armatorami. Chwała i potęga przypadły w udziale tym pierwszym, drudzy zachowali na długo lwią część zysków. Widzieliśmy, jak Kampańczycy namówili Rzymian na zdobycie Sycylii. Wydaje się nam obecnie, że odegrali oni razem z Grekami italskimi decydującą rolę w drugiej fazie pojedynku z Kartaginą. Przy końcu III w. p.n.e. równowaga związku została zachwiana. Dawna wspólnota latyńska, długo zacofana ekonomicznie, starała się teraz zagarnąć dla siebie coraz więcej korzyści ze zdobyczy, które przedtem pozostawiała sojusznikom. Wielu jej członków zrozumiało, że zwycięstwo może przynieść korzyści trwalsze niż tylko łup. Niewątpliwie pewna część arystokracji rzymskiej, reprezentowana zwłaszcza przez Klaudiuszów, od początku połączyła się z kampańską finansjerą. Obecnie coraz więcej finansistów i kupców latyńskich decydowało się na tworzenie własnych przedsiębiorstw. W ten sposób rodziła się konkurencja, która miała poróżnić dawnych wspólników. l~~iożemy śledzić tę ewolucję dzięki historii monet rzymskich. Ta galąź numizmatyki antycznej była dotychczas bardzo niepewna z przyczyny niezgodności w obliczeniach chronologicznych, co przeciwstawiło sobie dwie szkoły specjalistów: włoską, uznającą daty wcześniejsze przekazane przez tradycję, i angielską, która chciała je znacznie obniżyć. Pośrednią, najprawdopodobniejszą teorię, bo opartą na najsolidniejszych argumentach, przedstawił w r. 1961 duński ~uczany Rudi Thomsen. Zasadnicze fakty przedstawiają się następująco: w pierwszej fa zie unia rzymsko-kampańska miała dwa typy monet, odzwiercie- 9s dlające dwoistość ekonomiczną. Zapewne w Kampanii, a w I~ażdym razie na południe od Rzymu, mennice wybijały na zlecenie Rzymian monety srebrne typu greckiego. Jednakże Lacjum zadowalało się ciężką monetą z brązu, czasem w formie prostokątnych sztabek, a właściwie stemplowanych cegiełek, a czasem w kształcie okrągłych prymitywnych monet zwanych asami, które ważyły r~ie mniej niż funt (r. 327 p.n.e.). W drugiej fazie srebrne monety bito już nie według wzoru greckiego, tylko italskiego. Zwykle oznaczano je na odwrocie obr azem Jowisza w kwadrydze - stąd powstała nazwa "kwadrygaty". Po wielu dewaluacjach, które dotyczą zarówno kwadryga tu jak asa, ukazuje się wreszcie moneta ostateczna. Jednostką podstawową jest denar srebrny ważący 4,6 grama oraz as, który waży już tylko jeden sekstans (t/s funta albo 54,6 grama), o wartości O,i. denara. Wszystkie pieniądze są odtąd wybijane w Rzymie, w mennicy przylegającej do świątyni Junony Monety. W chronologii tradycyjnej, opartej przede wszystkim na świadectwie Pliniusza i przyjętej przez szkołę italską, pierwsza faza rzymsko-kampańska treva od r. 326 do 289 p.n.e., druga - faza kwadrygatu - od r. 289 do 269 p.n.e., a denar ukazuje się w r. 269 p.n.e. Według szkoły angielskiej: pierwsza faza zaczyna się dopiero 4v r. 269 p.n.e., druga w r. 222 p.n.e.. a denar ukazuje się dopiero w r. 187 p.n.e. Wreszcie według teorii R. Thomsena: pierwsza faza rozpoczyna się w r. 289 p.n.e. W roku 269 p.n.e. wybijano w Rzymie monety srebrne wzorowane jeszcze na didrachmie greckiej, nadal bijąc ciężkiego asa. Kwadrygat rodzi się w r. 235 p.n.e. Między r. 225 a 220 p.n.e. obie te monety, a szczególnie brązowa, mocno się zdewaluowały; dewaluacja jeszcze się pogłębi po wypowiedzeniu wojny. Denar wreszcie pojawił się w r. 213 p.n.e. Kontrowersje, któreśmy zresztą uprościli, wydadzą się prawdopodobnie wielu czytelnikom bardzo jałowe, chociaż pasjonują numizmatyków, niemniej koniecznie trzeba mieć o tym jakieś pojęcie, aby zrozumieć ewolucję gospodarczą Italii. Oczywiście, stopniowe przejęcie przez Rzym bicia srebrnej monety, dotychczas wyłącznie wybijanej w Kampanii, i zastąpienie wzorów greckich italskimi świadczą o przyłączeniu się Lacjum do ekonomiki świata śródziemnomorskiego i o rozwoju produkcji przemysłowej i rolnej nie tylko dla wyżywienia rolniczej ludności i wojska, ale dla dostarczenia ogromnych zysków finansjerze rzymskiej. 100 Daty ustalone przez R. Thomsena wykazują, że ten ruch roz~po czął się natychmiast po wojnie z Pyrrusem. Ale dopiero nazajutrz po pierwszej wojnie punickiej rdzennie rzymska finansjera okazuje swą przewagę, narzucając własnego kwadrygata. Archeologia potwierdza wnioski numizmatyków. Wyśledziła ona najpierw rozwój ważnego przemysłu przedmiotów zbytku u bram Rzymu. Praeneste, dziś Palestrina, leżące zaledwie 35 km od Urbs, wytwarzało w IV i II wieku p.n.e. zwierciadła i szkatułki z brązu z subtelnie grawerowanymi scenami z mitologii wzorowanymi zwykle na malarstwie hellenistycznym. Ta sztuka rozwinęła sicz najpierw wv Toskanii, a przeniesienie jej głównego ośrrodka do Lacjum jest najwyrażniej związane z politycznym upadkiem Etrurii w drugiej połowie IV w. p.n.e. Mieszkańcy Praeneste, zachowując pewną autonomię, korzystali, tak jak i mieszkańcy Kampanii, z praw obywateli rzymsi~ich {civitas Romana). Plautiuszowie, jedna z ich znaczniejszych rodzin, zostali członkami senatu już od połowy IV w. p.n.e. I. Scott Ryberg ma więc rację uważając, że największe pracownie należały do patronów rzymskich. Najoryginalniejsza z tych szkatułek albo puszek z 'orązu, ozdobiona wspaniałą sceną przedstawiającą pochód triumfalny, jest chyba pierwowzorem płaskorzeź'o upamiętniających zwycięstwa oręża rzymslziego, tej najbardziej charakterystycznej formy sztuki latyńskiej. Badaczka amerykańska doszukała się w samym Rzymie pracowni ceramicznych przeniesionych z Kampanii. Te przeszczepienia nie mogłyby się udać, gdyby społeczeństwo zachowało patriarchalną surowc~ć starych patrycjuszy. Narodziny literatury latyńskiej, stworzonej przez dwóch imigrantóv~~, Tarentyjczyka Liwiusza Andronika i Kompańczyka lVewiusza (których kariera rozpoczyna się nazajutrz po pokoju Katulusa, a kończy się w czasie wojny z Hannibalem), wskazują na wzbogacenie się arystokracji, która zaczyna naśladować wspaniałe życie magnatów i książąt wschodnich. Ale opinia rzymska nie tolerowała robienia interesów przez przywódców politycznych i wojskowych, gardziła też Grekami i Kampańczykami, którzy wybierali kupców na urzędników i dowódców. Rozwój ekonomiczny Rzymu daje więc początek burżuazji finansowej, odrębnej od senatorskiej szlachty. Liwiusz wymienia najstarszych przedstawicieli .tej warstwy podczas wojen punickich. Są to niezbyt sympatyczni awanturnicy. Jeden z nich, Tytus Pomponiusz Wejentanus, 'był dość bogaty, żeby utrzymywać na swój koszt od- dział o znacznej sile bojowej, walczący przeciwko Kartagińczykom w Bruttium. Jego wspólnik M. Postumiusz Pyrgi, postawiony przed komicjami pod zarzutem nadużyć, nie wahał się wyprowadzić na 101 ulicę swoich stronników dla uniknięcia skazującego wyroku, który jednakże mimo tego zebranie uchwaliło. W roku 215 p.n.e. dziewiętnastu ,;kapitalistów" zgrupowanych w trzech stowarzyszeniach zawarło z republiką kontrakt na utrzymywanie armii hiszpańskiej. F. Cassola stwierdził, że to wyspecjalizowanie się niektórych Rzy mian w handlu i finansach nie było zjawiskiem nowym w koń- cu III w. p.n.e. Według niego od stu czy dwustu lat żeglarze rzymscy już przemierzali morza, zajmując się handlem i piractwem. Ale ta teza, opierająca się tylko na bardzo rzadkich tekstach literackich albo epigraficznych o niepewnej interpretacji, jest dementowana przez numizmatykę i archeologię. Uczony z Triestu przyjmuje zbyt wczesną chronologię monetarną, proponowaną przez jego rodaczkę L. Breglia. Ponadto nie zainteresował się odkryciami dokonanymi na brzegach Tybru w samym Rzymie lub w Ostii. J. Le Gall, specjalista od historii tej rzeki, uważa port rzeczny Rzymu za tak podrzędny, że aż do wojny z Iiannibalem nie pozostawił żadnego śladu; co prawda, arsenał funkcjonował tam w czasie wojny, ale pierwsze magazyny były wybudowane dopiero w r. 193 p.n.e. Co się tyczy kolonii założonej w r. 335 p.n.e. przy ujściu Tybru, pozostała ona przynajmniej przez 100 lat zwykłym posterunkiem strażniczym, którego obrońcy nie mieli nawet możli;~-ości, by skutecznie zagrodzić drogę napastnikom. Jest rzeczy jasną, iż miasto pozbawione prawdziwego portu nie może być wielkim ośrodkiem handlowym. Wszystko zatem wskazuje, że dopiero po pierwszej wojnie punickiej i dzięki systematycznej eks-. ?oatacji pierwszych prowincji: Sycylii i Sardynii, których status prawny pochodzi z r. 227 p.n.e., ehcnomia rzymska zaczęta ~=:-:-chodzić ze stanu prymitywnego. VJ tym czasie zwiększa się ~~ar twa ludzi zajmujących się interesami, zresztą przeważnie imi~ nurtów z innych okolic Italii, jak v~spomniani już Wejentanus i Pyrgi - bez wątpienia pochodzenia etruskiego - którzy uznali za korzystne przeniesienie tam głównej siedziby swoich przedsiębiorstw. Wszystko to musiało wyv~~ołać wstrzas nie tylko w samym Rzymie, ale także i u sprzymierzeńców. W Rzymie rozwój handlu i g~c-;ookie przeobrażenia systemu monetarnego z natury rzeczy i wprowadziły zaburzenia w porządku społecznym, opartym na ekspieatacji ziemi przez małych lub średnich właścicieli ziemskich i na hierarchii jednocześnie politycznej, religijnej i wojskowej. Otóż przy końcu wojny przeciwko Kartaginie władza polityczna powróciła do rodzin najbardziej przywiązanych do porządku tra to`? dycyjnego, patrycjuszowskich, takich jak ród Fabiuszów, któremu przewodził od tego czasu wielki Fabiusz Maksymus Verrucosus, przyszły Kunktator, oraz plebejskich, takich jak Fulwiusze, Postumiusze i Klaudi~usze Marcellowie. Ci nobile opierali swoją władzę na klienteli rolniczej. Przeprowadzili ustawę tworzącą dwie nowe tribus czyli okręgi terytorialne (już ostatnie), przez co zreorganizowali comitia centuriata, wybierające konsulów. Te zmiany miały na celu zwiększenie liczby głosów chłopskich i ograniczenie władzy plebejuszów "miejskich", złożonych z rzemieślników i kupców, ' oraz zahamowanie imigracji Italików do Rzymu. Ale konserwaty ści nie potrafili uchronić rolników przed zwyżką kosztów utrzymania i obniżeniem cen ich wytworów. W obronie interesów wiejskich występował wówczas C. Flaminiusz Nepos, kolejno trybun, konsul, cenzor i po raz drugi komsul w r. 216 p.n.e. Jest on jedną z najbardziej pociągających i najbardziej zagadkowych postaci tego czasu. Historycy zrobili sobie z .niego kozła ofiarnego, przypisując mu cechy klasycznego demagoga, które zapożyczali jedni od retorów greckich, a inni od popularnych "leaderów" z końca II w. p.n.e. Trzeba było zresztą z konsula zwyciężonego przez Hannibala zrobić winowajcę, aby prestiż moralny Rzymu nie został naruszony przez jego przegraną. W rzeczywistości - jak to wykazał F. Cassola - nie istnieje jeszcze prawdziwe stronnictwo demokratyczne w Rzymie III wieku p.n.e. Flaminiusz, daleki od tego, aby być przysięgłym wrogiem nobilów, znalazł się przy boku Fabiusza Maksymusa, który kreował go wodzem jazdy na czas jednej ze swych dyktatur. Ci dwaj ludzie byli zgodni w chęci skierowania ekspansji rzymskiej ku północy i odwrócenia jej od spraw morskich. Patrycjusz sprzeciwiał się tylko temu, co było ryzykowne w przedsięwzięciach wojskowych czy społecznych trybuna. Obydwaj nie mieli zaufania do patrycjuszowskich rodzin "imperialistycznych", takich jak ród Appiuszów Klaudiuszów, Korneliuszów, Emiliuszów, Liwiuszów, a także do wszystkich nowobogackich. Świadczy o tym plebiscyt przeprowadzony ~.v 219 r. p.n.e., w którym na wniosek trybuna Klaudiusza i za poparciem Flaminiusza zabroniono senatorom posiadania okrętów o dużym tonażu. Nie było to wcale skierowane przeciwko nobilom, wręcz przeciwnie, chodziło 0 odsunięcie od kurii ludzi zajmujących się interesami. Flaminiusz nie był konserwatystą. Podczas gdy Fabiusze odznaczali się szczególną bigoaerią, on vv sprawach religijnych popełniał Takie zuchwalstwa, że naraził się, podobnie jak Hannibal, na opinię bezbożnika. Widziano go, jak jawnie gardził wróżbami; w czasie swej cenzury s~twa~rza nowe centrum kultu na poł~z~dnie od Pola Marso- l io3 wego, w pobliżu okolicy niewątpliwie drogiej jego rodzinie, jak to wskazuje nazwa "Łąki Flamińskie", nadana tej części równiny nad Tybrem. Wybudowanie cyrku w tej dzielnicy miała na celu nie tylko dostarczanie nowych rozrywek plebsowi. Szybkie powstawanie wokół niego licznych świątyń, z których kilka do dziś «ridzimy w Largo Argentina, dowodzi, że chodziło o stworzenie kon- kurencji dla Wielkiego Cyrku, miejsca tradycyjnych obchodów, wokół którego również wznosiły się dostojne świątynie. Flaminiusz ukazuje się nam w ten sposób jako polityk najbardziej oryginalny w tej epoce, a rowrocześnie jako jeden z najmniej znanych i jak najgorzej przedstawianych przez tradycję historycznaY. W grupie "imperialistów" spotykamy najpierw świetną rodzinę pai.rycjuszou~ską Korneliuszów Scypionów, reprezentowaną przez dwóch braci: Gnei,usza, przeznranego "Lysym", i Publiu~za, ojca Scypiona Afrykańskiego. Byli to najzawziętsi wrogowie Rarkidów. W przymierzu z obywatelami Massalii i Emporie planowali podbój Hiszpanii i próbowali to urzeczyv,~istnić natychmiast po wypowiedzeniu wojny. Większość współczesnych historyków uważa, że polityka ta była popierana również przez Emiliuszów, których gałęzią stojącą najwyżej na świeczniku w tej epoce jest ród Faulusa Emiliusza. Małżonka Scypiona Afrykańskiego była właśnie córką Emiliusza Paulusa, konsula z lat 219 i 216 p.n.e., tego samego, który padnie na polu bitwy pod Kannami. Patrycjuszowski ród Klaudiuszów w tym okresie jest mniej czynny, ale wyznaje te same zasady polityczne. Nie należy ich mylić z Klaudiuszami plebejuszami, których wybitnym przedstawicielem jest Marcellus, należący do stronnictwa Fabiuszów. Ci ambitni i dzielni nobile znajdowali swe główne oparcie w przedsiębiorczym plebsie miejskim osiadłym w Pbzymie albo w innych miastach sprzymierzonych. Niewątpliwie sprzyjali oni karierze ludzi nowych, pochodzących z tej warstwy, takich jak Minucjusz Rufus, dowódca niesfornej jazdy dyktatora Fabiusza Maksymusa i zwyciężonego pod Kannami Terencjusza Warrona. Warron, prześladowany przez historyków na równi z Flaminiuszem, ukazuje się nam w klasycznej postaci demagoga. Poiibiusz czerpiący informacje z otoczenia Scypionów nie jest dlań bardziej przychylny niż pisarze inspirowani przez Fabiusza Piktora. Jest więc rzeczą prawdopodobną, że Korneliusze wkrótce porzucili tego niezręcznego i niebezpiecznego sprzymierzeńca. To współzawodnictwo partii rzymskich nie dawało Hannibalowi żadnych możliwości wygrywania jednych przeciwko drugim. Na 104 pewno grupa Fabiusza była bezpośrednio mniej groźna dla niego . . _.._.._ ~, ... niż I~orneliusze, którzy chcieli podjąć ofensywę w Hiszpanii, ale jeżeli Fabiusze mieli jalzieś sympatie kartagińskie, to tylko w stosunku do Hannoną Wielkiego i jego stronnictwa oligarchicznego. Fabiusz Piktor jest niewątpliwie źródłem tradycji przypisującej Hannonowi dość znaczną rolę polityczną. Również jemu przypisuje się zaciekłe mowy antybarkidowskie, zapewne całkowicie zrnyślone. 4V każdym razie od dnia, gdy Hannibal postanowił opanować Italię posługując się Galami, mógł oczekiwać, że Fabiusze zwrócą się przeciwko niemu z równie wielką energią jak Scypionowie. Tradycja, która dzieli chwałę zwycięstwa między Kunktatora i Scypiona Afrykańskiego, odzwierciedla .dość dokladnie tę sy- tuację. 1V?atomiast polityka Barkidów mogła wygrać urazy sprzymierze~ców wobec Rzymu, który dzięki ewolucji ekonomicznej zagarniał corv~z v,~i~~.ej zdobyczy. Odstępstwo Kapui w r. 216 p.n.e., Ta-rentu w r. 215 p.n.e, i decyzja Syrakuz w r. 215 p.n.e. nie są wynikiem nierozwagi ani prostym następstwem klęsk rzymskich. Były one na pewno spowodowane głębokimi przyczynami ekonomiczn~~mi i politycznymi, a przeprowadzone przez ludzi, którzy czekali tylko na najkorzystniejszą okazję, ażeby zrealizować gotowy od dawna plan. Jęst rzeczą charakterystyczną, że odstępstwa dokonali Kampańczycy i Grecy, to znaczy ludy, które najpierw wylsorzysta:y dla swego przemysłu i handlu zjednoczenie Italii, a teraz spotkały się z konkurencją ze struny rozwijającej się gospodarki rz ymskiej. L~derwanie się Kapui spowodował Pakwviusz Kala-- wiusz, pochodzący z jednej z najznakomitszych rodzin tego miasta, ożeniony z Rzymianką z rodu Appiuszów Klaudiuszów i na pozór zainteresowany w utrzymaniu istniejącego porządku. Jego wspólnik Wirriusz był również arystokratą. Ale i jeden, i drugi zawdzięczali swą fortunę interesom, a nie rolnictwu, co potępia Liwiusz zgodnie z zasadami moralności rzymskiej i niektórych filozofów greckich. Historyk rzymski uważa ponadto, że ci dvwaj lu- dzie byli powodowani strachem przed rewolucją społeczną, której kierownictwo v~oleli raczej objąć niż oczekiwać, by si;~ zwr~;ciła przeciwko nim. Prawdopodobnie i gospodarka Kapui, przez długi czas kwitnącej, przechodziła kryzys spowodowany konkurencją rzymską. Pakuwiusz i Wirriusz nie tylko byli narażeni na straty, ale widzieli również wrzenie plebsu zagrożonego bezrobociem. Podobnie wyglądały sprawy w Tarencie. P. Wuilleumier słusznie zauważył, że inicjatorzy odstępstwa, Filemenes Nikom i Demokrates, młodzi arystokraci sympatyzujący z ludem, zbuntowali się prze- lot siwko Rzymowi na skutek upadku gospodarczego swej ojczyzny . Nie waha się nawet nazwać ich ,;narodowymi socjalistami". Italczycy, którzy współdziałali z Hannibalem, mieli rzeczywiście wyraźne skłonności demokratyczne, nawet jeśli pochodzili z nobilów. W Kapui rewolucji sprzyjała konstytucja, która dawała ludowi znacznie większe prawa .niż konstytucja rzymska, zwłaszcza w wyborze i odwoływaniu sanatorów. W Syrakuzach Hippokrates i Epicyd, agenci Hannibala, zwracając się do mas po- trafili wciągnąć mial to do związku punickiego. Demokraci musieli odczuwać naturalną sympatię dla Barkidów, którzy w swej ojczyźnie opierali się na stronnictwie ludowym. Ale ta sympatia zapewne nie byłaby wystarczyła do podjęcia takiego ryzyka, gdyby jednocześnie nie służyła ich bezpośrednim interesom. Niekiedy, jak w przypadku Lokri, zjednoczenie z Kartaginą nie pociągnęło za sobą upadku oligarchii. Problem stanowi zbadanie, kiedy ustaliły się pierwsze związki między Punijczykami, Kompańczykami i Grekami italskimi. Stan rzeczy w Kapui wykazuje, że chodzi o proces długo przygotowywany w kolejnych etapach, a nie o przedsięwzięcie improwizowane. Pakuwiusz Kalawiusz, poparty przez lud, sięgnął po władzę nazajutrz po Trazymenie, a potem czekał jeszcze x~ok, zanim wyjawił swe prawdziwe zamiary. Należy sądzić, że kontakty były już nawiązane od przyjścia Hannibala. Pośredników nietrudno było znaleźć między kupcami punickimi, którzy handlowali w Italii, albo między kupcami kampańskimi, którzy sprzedawali wyroby swego przemysłu w portach iberyjskich. Rozmowy o inte- resach dawały okazję do przekazania wiadomości o źródłach niezadowolenia, co Punijczycy oczywiście wykorzyst-ali dla celów politycznych. Nawet gdy nie była żadnych zobowiązań formalnych z jednej lub z -drugiej strony, Hannibalowi wystarczała świadomość, że mógł liczyć na poparcie na półwyspie, gdy tylko potęga rzymska będzie tam dostatecznie zachwiana. Pomysł zaatakowania Italii drogą lądową przestawał w tej perspektywie być heroicznym szaleństwem i stawał się jednym z tych zuchwałych przedsięwzięć, które mają szanse powadzenia. To one właśnie stworzyły chwałę Aleksandra, ale i przyczyniły się do upadku Pyrrusa. Rzymska przewaga morska była jedynie "handicapem" chwilowym: Barkidzi liczyli prawdopodobnie na to, że osłabione legiony z miast nadmorskich czuły się zagrożone w swoich obozach. Trzeba było tylko strzec się przed zbyt wczesnym zaangażowaniem floty przygoto !oa wanej pod osłoną portu Kartaginy, by mogła ona w decydującej 1 chwili wystąpić .nienaruszona i związać eskadry rzymskie na czas dostatecznie długi, żeby Kampańczycy i Italikowie zdołali odbudować własną marynarkę. Najważniejszą rzeczą, którą należało natychmiast wykonać, było takie zagrożenie warowni rzymskiej przez armię hiszpańską, aby zamknięci w niej wraz z obrońcami wpływowi ludzie nabrali przeświadczenia, że oddanie Rzymu będzie dla niego jedyną szansą uniknięcia zupełnej zagłady. Z dwóch stron Alp istniały .masy dzikich ludzi, których zalew już raz pogrążył Ludy śródziemnomorskie. Były to ludy krzepkie, ożywione dziedziczną nienawiścią do Rzymu, który zresztą czuł przed nimi instynktowny strach. Trzeba było zatem zmobilizować przedalpejskich i zaalpejskich Galów i rzucić ich przeciw Rzymowi, a także uwolnić spod jego ucisku niezadowolonych Italików, aby z ich pomacą odzyskać hegemonię na morzu. Przeprowadzenie tego planu zapewniłoby pełny odwet Kartaginie, a z Hannibala zrobiłoby pana imperium zachodniego, bogatszego w siły ludzkie i zasoby materialne niż państwo Aleksandra. ROZDZIAŁ VII Sagum Odważyliśmy się odtworzyć plany Hannibala w takim stopniu, w jukim dalszy przebieg wojny pozwala je sobie wyobrazić. Nie jesteśmy w tym odosobnieni: Liwiusz v~e wspaniałym wstępie do swej XXI księgi pokazuje, jalż wieńaW iść do Rzymu od samego dzieciństwa narastała u syna IIamilkara, a w 5 rozdziale dodaje, że Hannibal od dnia obwołania go wodzem działał tak, jak gdyby Italia była mu przydzielona jako prov~incja i jakby dostał polecenie wypowiedze-r~ia v~~ajny .Rzymowi. Zdecydowany był nie odwlekać jej ani ra chwilę z obawy, by nie zdarzył mu się jaki wypadek, jak to miało miejsce z jeŚo ojcem, Hamilkarem, a później z Hazdrubalem. Dlatego postanowił wszcząć wojnę z Saguntem, ponie- waż nie było żadnych wątpliv~~ości, że gdy tylka go zaatakuje, ruszy się armia rzymska. Sąd Polibiusza jest podobny. Ponadto jako główną przyczynę wojny, poza sprawą Saguntu, podaje gorącą chęć odwetu Barkidów, nienawiść Hannibala i ,lego przysięgę złożoną w dzieciństtvie. Ale jest to punkt widzenia Rzymian. Czy nie można by raczej przypuszczać, że Hannibal myślał przede wszystkim o utrzymaniu i powiększeniu imperium hiszpańskiego, które Hazdrubal tak zorgani- zował, że mogło zadowolić ambicje młodego wodza, i że zdecydował się zaatakować Rzym dopiero wówczas, gdy spostrzegł, iż zachłanność latyńska sięga nawet po te odległe ziemie? Trzeba to wziąć pod uwagę, ponieważ dwa pierwsze lata rządów Hannibala były poświęcone przede wszystkim na wyprawy do zachodniej części Półwyspu Iberyjskiego, bardzo daleko od uczęszczanych przez Rzyrnian okolic, i że - według wielu współczesnych historyków nawet późniejsze zaatakowanie Saguntu nie musiało pociągnąć za sobą zerwania z Rzymem. Od roku 22i p.n.e. Hannibal atakuje celtycki lud Olkadów, który żył między górnym biegiem Jukaru i górnym biegiem Tagu, w części Nowej Kastylii najbardziej wysuniętej na wschód. Może oskarżał ich o współudział w zabójstwie Hazdrubala? Księciu, którego śmierć w męczarniach chciał pomścić zabójca, Siliusz Italikus daje imię rzeki Tag, co każe przypuszczać, że jego plemię żyło w tych okolicach. Następnego roku armia punicka ~~targnęła do kraju, który zamieszkiwali Wakcejowie, najpotężniejsi Celtowie Hiszpanii. Stolicą ich była Salamanka, a podlegała im znaczna część starej Kastylii, a nawet prowincja Leon. Salamankę wzięto, ale pozvodzenie zostało unicestwione przez zwycięskie powstanie Celtyberóiv i Karpetanów, którzy zamieszkiwali okolice Madrytu i Toledo między Olkadami i Wakcejami. Wszystkie ludy Kastylii powstały jednocześnie, mając łącznie ponad 100 000 wojowników. Hannibal otoczony przez powstańców wycofał się poza Tag i w morn~n~ie, kiedy ścigający go przekraczali rzekę, zwrócił się przeciwko nim i zrr~asakrował większość hordy słaniami, a wodzów zmusił do prośby o pokój. Jeśli przyjmiemy, wedle interpretacji klasycznej, że układ z -r. 22G p.n.e. ograniczał strefę wpływów Kartagińczyków do rzeki El~ro, to na razie żadne z ich działań nie było skierowane przeciwr~o Rzymowi. Zupełnie inne światło rzuca interpretacja J. Carcopino, ktćry umieszcza tę granicę na Jukarze. Przyjrzyjmy się mapie. Dolny, stupięćdziesięciokilometrowy odcinek rzeki kieruje się na zachód, a górny jej odcinek na północ. Olkadowie, zamieszkujący p~ awe wybrzeże górnego biegu rzeki, nie byli więc objęci przez ul~ład, chociaż ich kraj jest położony dokładnie na wysokości Saguntu. F;zymscy sygnatariusze układu, znający tylko wybrzeża ~Iiszpanii, nie orientowali się w tej sytuacji. W ykorzystując ich nieznajomość geografii, Hannibal bez naruszania umowy zawartej przez swego poprzednika okrążał pozycje, których jeszcze nie odważał się atakować bezpośrednio. Dopiero w r. 220 p.n.e., lelcceważąc zobowiązania, którymi patrycjusze chcieli ograniczyć ambicje Hazdrubala Starszego, przekracza linię rzeki Jukar na zachód od jej źródeł. Poddanie się Celtów pozwoliło mu wejść w bezpośredri kontakt poprzez Mesetę z władcami Aragonii i Katalonii Indibilisem i Edekonem, których Hazdrubal Starszy pozyskał już dla związku punickiego. Tak więc sprzymierzeńcy Rzymu zostali odcięci na wąskim pasie przybrzeżnym, między morzem i groźną konfederacją barbarzyńską, inspirowaną przez Barkidę. Liwiusz ma więc całkowicie rację, przedstawiając te dwie wyprawy jako ios przygotowanie do ataku na Sagunt. Między plemionami celtyckimi, które musiały uznać suwerenność Hannibala, znajdowali się Torboletowie, których terytorium odpowiadające mniej więcej prowincji Teruel ciągnęło się poza Jukar. Wciągnięcie ich do ligi punickiej nie było zatem złamaniem traktatu z r. 226 p.n.e., poniewvaż nie zabraniał on Kartagińczykom zawierania politycznych przymierzy z ludami zamieszkującymi terytoria, do których ich wojska nie miały prawawkraczać. Między Torboletami i Saguntyjczykami wybuchł pewien incydent graniczny. Jedni historycy współcześni przypisują odpowiedzialność za to Hannibalowi, .inni znów sprzymierzeńcom Rzymu. Pierwsza teza wydaje się bardziej prawdopodobna, ponieważ wiąże się logicznie z polityką prowadzoną przez Barkidę w latach poprzednich. Saguntyjczycy znów nigdy by nie pro- wokowali swych nieprzyjaciół orientując się, że Rzym w tym czasie nie byłby skłonny udzielić im pomocy. A może właśnie liczyli na to, że Hannibal nie zechce naruszyć układu, by wesprzeć swoich sprzymierzeńców, i że gdyby nawet to zrobił, to Rzym byłby zmuszony do interwencji. W tym wypadku ich obliczenia okazały się całkowicie zawodne. Punijczyk zdecydowanie poparł Torboletów, aby odpłacić władcom Saguntu, którzy kilka lat przedtem sl~azali u siebie na śmierć przywódców partii kartagińskiej. Widzieliśmy, że kryzys ten miał miejsce przed śmiercią Hazdrubala, a nie - jak sądził Gsell - w r. 220 lub 219 p.n.e. Rzymski korpus interwencyjny, którego wylądowanie pozwoliło władzom Saguntu zgnieść powstanie, odjechał już chyba dawno, w przeciwnym razie byłby na pewno brał udział w obronie miasta przed Punijczykami, a Rzym byłby automatycznie popadł w ko-nflikt, od którego starał się trzymać z daleka. Wycofanie się korpusu rzymskiego mogło mieć miejsce jedynie w chwili, gdy Sagunt zdawał się nie być bezpośrednio zagrożony, tzn. najpóźniej w chwili zabójstwa Hazdrubala albo zaraz potem. Hannibal zatem wznawiał starą sprawę, w której jego poprzednik nie uważał za stosowne brać udziału. Nic nie wykazuje wyraźniej świadomie agresywnego charakteru jego polityki i jego obojętności na wszelkie ryzyko konfliktów. W oczach opinii międzynarodowej wódz punicki starał się usprawiedliwić swoje stanowisko twierdząc, że Sagunt, miasto iberyjskie, organicznie należał do założonej przez Hazdrubala ligi tych ludów. Przypominamy sobie, że kongres wszystkich wodzów hiszpańskich ogłosił Hazdrubala najwyższym wodzem ligi. Ladne z naszych źródeł nie wskazuje, żeby Hanniba~l ubiegał się o ię samą 11o inwestyturę. Ale wydaje się dziwne, by wyrzekł się postępowania higieniczne ze,styro~ianu mogącego zwiększyć jego prestiż. Iberyjczycy uważali zgromadzenie ogólne za instytucję prawną i najwyższą swoją instancję polityczną, skoro awołali je w r. 209 p.n.e., żeby ofiarować 5cypionowi władzę kr'olewską. Wolno przypuszczać, że kongres iberyjski był zwołany w Kartagenie w zimie 220/219 r. p.n:e., po zwycięskich wyprawach, które rozszerzyły ligę, i że Sagunt został też zaproszony. Saguntyjczycy odmówiwszy wysłania swych przedstawicieli, musieliby zflstać wykluczeni ze związku, zwłaszcza po mowie Hannibala, wypominającego zabójstwo patriotaw, którzy wzniecili powstanie. Stanowisko Barkidy było brzemienne w skutki, poniewaź kwestia przynależności Saguntu do wspólnoty iberyjskiej nie była obojętna Rzymianom. Ci rzeczywiście to podchwycili i zaczęli głosić, że miasto było kolonią grecką, a nawet, że zostało założone przez Rutulów, którzy przywędrowali z Lacjum. Autorami pierwszej legendy byli bez wątpienia mieszkańcy Emporie, a druga, sugero.vana być może przez mgliste wspomnienia dawnej żeglugi etruskiej u wybrzeży hiszpańskich, miała oczywiście na celu usprawiedliwienie włączenia miasta do Związku Italskiego. Rzymianie stanęli przed alternatywą: porzucić swoich sprzyrnierzeńców i wyrzec się wielkiej polityki hiszpańskiej albo rozpętać wojnę. Otóż większość ich wojsk była jeszcze zaangażowana w nie dokończonej wyprawie do Galii Przedalpejskiej, a rząd był uwikłany w walki partyjne. Od czasu wielkiej inwazji galijskiej legiony nieustannie były w akcji na nizinie Padu. Flaminiusz, cenzor z r. 220 p.n.e., wciągnął lud do wielkiego dzieła skolonizowania bogatych ziem północnych. Ułatwił to przez zbudowanie drogi, która jeszcze dotychczas nosi jego imię. Główne siły floty były zajęte na Adriatyku poskramianiem Demetriosa z Faros. Jednak - rzecz ciekawa - zdobywcy Cyzalpiny nie byli popierani jednogłośnie ani nawet większością w senacie i na komicjach. F. Cassola słi;sz- nie zauważył, że w latach 223 i 222 p.n.e. Flaminiusz i Marcellus zaatakowali Galów wbrew poglądom patres; w r. 223 p.n.e., gdy konsulowie Flaminiusz i Filon byli w polu, senat unieważnił ich elekcję pod pretekstem nieprawidłowości religijnej, stwierdzonej przez augurów. Ale Flaminiusz otworzył list, który go usuwał ze stanowiska, dopiero po odniesieniu zwycięstwa. W r. 222 p.n.e. komicja wybrały jednocześnie z Marcellusem jego przeciwnika Scypiona "Łysego". Gdy Insubrowie z Galii prosili o pokój, na co senat już miał się zgodzić, Marcellus sprawił, że rokowania zerwano. Przebaczono mu ~to dopiero po bitwie pod Clastidium, kiedy w aureoli zwycięzcy jak Romulus paradował po Rzymie objuczony bogatym 111 łupem zdartym z wodza galijskiego Wisdomara, którego miał szczęście zabić własną ręką. 5cypion, który chcąc nie chcąc musiał iść za swym rywalem, przeprowadził skrycie przeciwko niemu oszczerczą kampanię, której echo odnajdujemy jeszcze u Polibiusza, i przypisał sobie całą zasługę zdobycia Mediolanu. W roku następnym, po ustaniu działań wojennych, klan Scypionów przeprowadził na komicjach wybór Scypiona "Oślicy" - kuzyna "Łysego" - rapem z ltŻinucjuszem, plebejskim klientem rodu. Flaminiusz, na pociechę mianowany cenzorem, przeprowadził akcję kolonizatorską, l~tóra miała doprowadzić w r. 218 p.n:e. do założenia Kremony i Placencj i. Tak więc Rzym ukazuje się nam w tych latach sukcesów rozdarty sprzecznościami, które rozbijając każdą klasę społeczną na dwa stronnictwa potęgują się jeszcze przez konflikty religijne i nieustabilizowany system monetarny. Hannibal rozporządzał swobodą działania autokraty nie Iicrąc~~~;o się z instytucjami parlamentarnymi. Sam zdecydował się, trinio swych mniejszych sił, wyzwać Rzymian - czyn, na który już nikt inny się nie poważy. Czy od samego początku uznał, że wojna ogólna była nieunikniona, czy też miał nadzieję ograniczyć konflikt do terenu Hiszpanii? Po powodzeniu Scypionów w wyborach mógł przewidywać, że zwolennicy interwencji przeważą nad strom~i- etwem umiarkowanym. Zresztą nie mógł sobie pozwolić na czel~anie, by Flaminiusz wykonał swoje pla:zy, gdyż zupełne zromanizowanie niziny Padu uniemożliwiłoby mu przejście przez Alpy. Otćlż po poddaniu się Insubrów spośród wszystl~ich Celtów zaalpejsiicń niezależność zachowali jedynie Taurynowie z Piemontu. Hannibal potrzebował zatem natychmiastowej wojny. Gdyby Rzym pozwolił mu zgnieść Sagunt i Emporie, to prawdopodobnie upomniałby się r_a przykład o Sardynię. Polibiusz, .który przypisuje Barkidzie v~~inę w sprawie hiszpańskiej, uważa, że byłoby słuszne wymaganie zadośćuczynienia grabieży z r. 238 p.n.e., której wyraźna niesprawiedliwość oburzyła wielu Greków. Ale żaden Rzymianin nie mógł dopuścić do zwrotu Sardynii i wszelkie takie żądania zespoliłyby wszystkie stronnictwa, podczas gdy sprawa Saguntu tylko pogłębiała rozdźwięki. Hannibal nie był zresztą jedynym korzystającym ze słabości Rzymu. Również Demetrios z Faros, któremu zwycięstwo rzymskie z r. 229 p.n.e. ugruntowało przecież pozycję w Ilirii, uznał swego protektora za dostatecznie osłabionego, by móc go zdradzić. Nawiązał stosunki z regentem Macedonii, Antygonosem Dosonem, 11z a potem z młodym królem Filipem V i wysłał swoją piracką flotyl lę na rozbój na Morze Egejskie, znieważając tym eskadry rzymskie. Porozumienie Demetriosa z Dosonem sięga r. 223 p.n.e. Według Polibiusza Demetrias zdradzając Rzym skorzystał z inwazji galijskiej, a perspektywa wojny rzymsko-punickiej dodała mu jeszcze odwagi. Od chwili pojawienia się Hannibala uważano więc konflikt za nieunikniony, a gdy Rzym nie czynił nic, by go sprowokować, agresywne plany Hannibala sięgały aż do brzegów Adriatyku. Dywersja Demetriosa nadzwyczajnie pomogła Hannibalowi i niewątpliwie dodała mu odwagi w akcji przeciw Saguntowi. Tymczasem stronnictwo Scypionów wygrało jeszcze raz wybory w r. 220 p.n.e. Konsulami zostali Emiliusz Paulus - przyszły teść Scypiona Afrykańskiego, i jeden z najbezczelniejszych aferzystów w senacie - M. Liwiusz nazwany później "Solarzem". Oźeniwszy się z córką Pakuwiusza Kalawiusza, Liwiusz wszedł w środowisko rzymsko-kampańskie. Obaj konsulowie zatem powinni byli użyć wszelkich środków dla ratowania Saguntu i w razie potrzeby zmusić senat do wypowiedzenia wojny, nawet podburzając przeciwko niemu lud, tak jak to uczynił w r. 264 p.n.e. Klaudiusz Caudex. Aie interesy handlowe nad Adriatykiem okazały się równie dobre jalr nad TvTorzem Tyrreńskim, a zainteresowani nimi liczyli się w obozi2 "imperialistów". Juz konsulowie z r. 221 p.n.e., Veturius i Gaius Lutatius, pozostawiwszy Galów, wysłali legiony do Istrii. Liwiusz i Emiliusz Paulus natychmiast po wyborze z~_częli przygotowywać wyprawę, która miała na wiosnę r. 219 p.n.e., po osaczeniu i ukazaniu Demetriosa, umocnić protektorat rzymski nad Epirem. Tak więc dwaj ludzie najbardziej zainteresowani w utrzy- maniu 5aguntu zosiali zmuszeni wytworzoną sytuacją do rezygnacji z własnej linii politycznej na rzecz swych tradycyjnych przcciwników w senacie. Skutkiem tego nieszczęśni Saguntyjczycy, mimo zabiegów, nie zdołali zachwiać obojętności patres. Po roku 220 p.n.e. wysłannicy Saguntu przemawiali już na pa~óżno. Nawet Emporie nie mogly udzielić pomocy. Hannibal przecież tylko groził, ale jego wojska nie przekroczyły Jukaru. Jednak na wiosnę r. 219 p.n.e. armia punicka ukazała się pod murami Saguntu. Mias~o, nawet odcięte, mogło się bronić. Jego akropol, rozsiadły na kra~~cu wzgórz Calderiny, które według starożytnych dzieliły Iberyjczyków od Celtyberów, od północy panuje rad .doliną Palencji, od wschodu zaś i połudr~iowego wschodu - nad niziną, przez którą obecnie prowadzi linia kolejowa i droga do Walencji. Stoki są mniej strome ku zachodo wi, ale za to potężne wały obronne, zbudowane jak mury Cyklo- 113 8 Haunibal pów, według zwyczaju iberyjskiego otaczają twierdzę. Hannibal nie mógł marzyć o zdobyciu tego miejsca szturmem i przygotował się na długie oblężenie. Korzystając z zaha~rnowania działań wojennych przez zimę, Saguntyjczycy wysłali do Rzymu ostatnie poselstwo. Tym razem senatorowie musieli przyznać, że obawy ich sprzymierzeńców nie były przesadzone. Postanowiono jak najszybciej wysłać misję do Hannibala, ale gdy doszło do układania warunków, dyskusje rozpoczęły się na nowo. Scypionowie i ich przyjaciele, grożąc wojną, chcieli wezwać Barkidę, by się wycofał. Fabiusz i jego stronnictwo chcieli tylko zyskać na czasie, oczekując prawdopodobnie na interwencję oligarchii karta~gińskiej, która zapobiegłaby katastrofie. Ich zdanie przeważyło: zdecydowano, że jeśli Hannibal odmówi pozostawienia Saguntu w spokoju, zażąda się przez posłów odwołania go do Kartaginy. Lecz dla rekompensaty posłowie ci zostali wybrani spośród zwolenników wojny. Szef poselstwa, Publiusz Waleriusz Flakkus, były konsul z r. 227 p.:n.e., przygotowywał swego czasu z synami Regulusa układ o Jukarze i znał bardzo dobrze sprawy hiszpańskie. Nie można go uważać za przyjaciela Kartaginy ani cakolwiek by o tym mówił F. Cassflla - za stronnika pokoju. Jego kolega Baebius Tamphilus, mniej znany i mniej zasłużony, zdaje się być związany ze Scypionami. Posłowie tak się pospieszyli, że przyjechali do Hiszpanii przed początkiem oblężenia, nawet zanim Hannibal przekroczył Jukar. Liwiusz, który każe im przybić do lądu wtrakcie walk, na pewno pomylił się w datach i świadectwa Polibiusza są wiarygodniejsze od lego świadectw. Historyk achajski dał też .najprawdopodobniejsze sprawozdanie z tego spotkania. Waleriusz wyraził się w słowach krótkich a zarazem uroczystych: biorąc bo-gów za świadków i wspominając zobowiązania Hazdrubala wzywał Barkidę, by nie przekraczał Jukaru i zostawił Saguntyjczyków w spokoju. Hannibal odpowiedział ostro, że to Rzymianie pogwałcili niezależność miasta iberyjskiego, skazując na śmierć przywódców stronnictwa ludowego, i że on właśnie ma obowiązek pomścić tę niesprawiedliwość. W ten sposób wystąpił ~.v roli obrońcy demokracji wszystkich ludów, co miało mu przysporzyć wiele popularności. Jednak jego stanowisko - jakkolwiek wydawało się szlachetne i odważne pozbawione było wszelkiej podstawy prawnej. Natychmiast więc zerwano układy i posłowie popłynęli do Kartaginy. Hannibal uprzedził ich jednak i przedstawił ziomkom przez swego zaufanego t1~ własną wersję sprawy. Appian twierdzi, że po śmierci Hazdrubala Starszego punickie stronnictwo oligarchiczne wystąpiło z wielką ofensywą polityczną przeciw Barkidom,oskarżając ich oraz ich głównych stronników w stolicy o sprzeniewierzanie grosza publicznego. Niektórzy z obwinionych byli jakoby skazani na ciężkie grzywny. Te informacje są co najmniej przesadzone. Zgromadzenie ludowe, które zatwierdziło wybór Hannibala, pozostawało mu wierne, a i między samymi gerontami przyjaciele Hannom Wielkiego byli w mniejszości. Niewątpliwie stary arystokrata wywierał nacisk, jak mówi Liwiusz, na kolegium, by głosowało za wnioskiem potępiającym Hannibala, ale bez powodzenia. Odpoyviedziano Waleriuszowi, który zresztą wygłosił mowę bardzo umiarkowaną, że to Saguntyjczycy ponoszą odpowiedzialność za wojnę, że poza tym Kartagina była dawniejszym sprzymierzeńcem Rzymu, który popełniłby niesprawied'liwo~ć, przedkładając swych nowych przyjaciół nad dawnych. W tym czasie Hannibal energicznie prowadził akcję oblężniczą. Od zachodu poprowadził kryte podkopy, którymi można było bezpiecznie podciągnąć tarany pod same mury. Jednakże wysokość wież, a przede wszystkim bohaterstwo obrońców, czyniących nieustanne wycieczki, dawały się mocno we znaki oblegającym. Sam Hannibal został uderzony w biodro pociskiem z machiny wojennej. Jego rana wpłynęła na zwolnienie działań wojennych. Mimo broni zapalającej w postaci żelaznych oszczepów zaopatrzonych w płonące konopie, którymi Saguntyjczycy zasypywali roboty, Kartagińczykom u-dało się wreszcie posunąć ze swymi taranami aż pod wały obronne. Trzy wieże i wał, który je łączył, rozsypały się z okropnym hukiem pod uderzeniami. Ale oblężeni bronili wyłomu z laką zaciętością, że trzeba było wstrzymać atak i dać wojskom kilka dni wypoczynku. W czasie tej przerwy Iberowie z~budowali za wyłomem nowy unur. Ponowvny atak wsparty artylerią i podkopami sforsował świe'zo zbudowany wał. Saguntyjczycy okopali się wówczas w innej dzielnicy. Ich agonia została przedłużona o kilka dni przez niespodziewaną pomoc: Hannibal dla potrzeb oblężenia i przyszłych wypraw, jakie przewidywał, znacznie zwięk- szył podatki, które jego poddani musieli płacić w pieniądzach i naturze. Karpetanowie z okolic Madrytu, zaledwie ujarzmieni, i Oretanie z La Manczy, którzy zabili Harnilkara,uwięzili werbowników i poborców. Wódz musiał tam pospieszyć, by stłumić powstanie. Po powrocie z jeszcze większą siłą zaatakował to, co zostało z nieszczęsnego miasta. Wreszcie kilku zrozpaczonych mieszkańców poprosiło o układy. Wodzowie stronnictwa rzymskiego, wiedząc, że ms nie mogą się spodziewać przebaczenia, popełnili samobójstwo. Podczas gdy zgromadzenie słuchało warunków, jakie im przyniósł wysłannik Hannibala, Punijczycy wdarli się przez nie bronione mury. Wszystkich mężczyzn wycięto w pień. Kobiety, dzieci i dobra, któ . re ocalały przed ogniem, zostały sprzedane na licytacji. ~_ _F'~zer osiem mięsięcy Rzym spoglądał obojętnie na martyrologię swoich sprzymierzeńców. Liwiusz przypuszcza, że Waleriusz i Baebius powrócili z Kartaginy dopiero w chwili upadku Saguntu, ale jego chronologia, jakeśmy to zauważyli, jest mało dokładna. Niewą~pliwie, annaliści - jego poprzednicy - umyślnie poplątali daiy, żeby ukryć haniebną bezczynność senatu. Appian opisuje, jah po pcwr ocie poselstwa na nowo rozgorzała dyskusja, która poróż- niła patres, dążących do wojny, z tymi, .którzy uważali, że układ zawarty' z Saguntem nie zobowiązywał do bezpośredniej interwenc,~i. Upadek miasta wywołał powszechne oburzenie. Drugi ze Scyp:_unów - ojciec Scypiona Afrykańskiego, i Semproniusz ~:onSYuss - również zdecydowany przeciwnik Kartaginy, zostali wybrani konsulami na r. 2? 8 p.n.e. Gbydwaj zączęli przygotowywać ofensywę. Pierwszy przeciwko Hiszpanii, drugi w Afryce. Jednak stronnictsF~o Fabiusz'ow miało jeszcze duże znaczenie w senacie. Oczy- wi:>cie nie starali się juź bronić Hannibala, dla którego zr esztą ni~c~;~J nie odczuvJali sympatii, ale sprawozdanie Waleriusza wykazymało - o ile można było mu wierzyć - że istnieli jeszcze rozsąd~ni Kartagińczycy, tacy jak Hannon i jego przyjaciele. Jakiś zdecydo~xrany krok mógł wzmocnić ich stanowisko i uwolnić Rzym od Barkidów bez konieczności angażowania się w daleką i kosztowną wojnę. ich pogląd raz jeszcze przeważył i zostało wybrane nowe poseatwo. Ażeby zwiększyć jego powagę i szanse powodzenia, posta;wiono na czele starego Kwintusa Fabiusza Buteo, głowę jednej z młodszych gałęzi dostojnego rodu. Ale pozostali posłowie: M. Liwiusz, L. Emiliusz, C. Licyniusz i C~. Baebius, byli zwolennikami natychmiastowej wojny. Tym razem postawiono gerontom kartabińskim jasne i proste ultimatum: żądano nie tylko ewakuacji 5a- guntu i przywrócenia wolności tym, którzy przeżyli, ale także wydania Hannibala i jego oficerów, aby zostali Qsądzeni i ukarani jako zbrodniarze wojenni. Buteo musiał się zresztą spostrzec od razu, że żaden z gerontów nie mógł się zgodzić na podobne warunki. Nawet Hannon Wielki milczał. Inny mówca jednak zabrał głos, a jego argumentacja szczególnie zasługuje na uwagę. Układ z r. 226 p.n.e. był z jego punktu widzenia jedynie aktem prywatnym Haz ~1s drubala, który nie obchodził wcale Kartaginy. StQSUnki Kartaginy cF ~ ' i AOOx600 ~ 400 kg " ' `,~,1 z Rzymem były uregulowane przez układ z r. 241 p.n.e., który nie wspominał ani o Hiszpanii, ani o Saguntyjczykach. To rozumowanie nie było pozbawione walorów prawnych, ponieważ Kartagina nigdy nie uznała oficjalnie suwerenności Barkidów, ale miało i słabą stronę, ponieważ nigdy formalnie jej .nie zaprzeczyła. Punijczyk nie .nalazłby się nigdy w takiej sytuacji, gdybytraktat z r. 226 p.n.e. nie był go tak osaczył. Mamy więc tutaj dowód, iż ten układ chronił Sagunt i ustalał granice na Jukarze. W. ten sposób konflikt okazał się nie do rozwiązania politycznie i prawnie. Nie pozostawało nic innego, jak dokonać aktu zerwania. Rzymianin ukazał fałdę togi: "Przynosimy wam tu - rzekł - pokój lub wojnę; wybierzcie, co wam się podoba." Król Kartagińczyków, który przewodził po- siedzeniu, wezwał Fabiusza, żeby sam dokonał wyboru, i zostala postanowiona wojna wśród ogólnej aklamacji. Ta dramatyczna scena, która zadecydowała o losie świata śr ed- ziemnemorskiego, zaskakuje nas swą nowoczesnością. Pomysłowość w zrzuceniu winy za zerwanie traktatu na przeciwnika, przed którym mimo wszystko odczuwa się strach, godzenie się z nieuniknionym, pasja z przymieszką najsubtelniejszych argumentów, brutalność obok najwyszukańszej kurtuazji - to wszystko bardzo przypomina rozgrywki polityczne XIX wieku. Rzymianie i iśartagińczycy nie tylko chcieli być w zgodzie -re swoim sumieniem, ale przede w·sz;~stkim bronili swego stanowiska przed międzynarodową opinią publiczną, której sądu obawiano się najbardziej. Od czasów Aleksa:edra świat mimo dzielących go interesów i namiętności miał jednali wspólną kulturę i pojęcia moralne. Nikt nie chciał uchodzi,' za `via.rołomcę. Starano się zachowywać chociaż pozory. Mężowie .s tanu i wodzowie chętnie korzystali z pomocy "trustu mózgów" i ideologów. Pewien ustęp z Polibiusza informuje nas, że najbardziej wzięci rzecznicy stronnictw, Grel~ Phi'linos i Rzymianin Fabiusz Piktor, należeli do jakiejś poważnej i surowej sekty filozoficznej, prawdopodobnie Pitagorejczyków albo stoil~ów Zenona. Ich v~ysoka moralność stanowiła o autorytecie, którym się cieszy-. li, co Achajczyk podkreśla z uznaniem, zanim o całej sprawie nie wyda sądu raczej niepochlebnego. Sam przywiązuje wiell~ą wagę do etyki, mimo że w sprawach religijnych jest raczej sceptykiem. Tak więc, choć nie czuje wcale sympatii do Hannibala, któremu zarzuca niepohamowaną gwałtowność i lekceważenie formalnej strony całej sprawy, co do istoty zagadnienia jednak przyznaje mu słu- szność. Ta troska o propagandę ideologiczną, którą są przesycone świa- 11; dectwa, nie przyczynia się wcale do wyjaśnienia faktów, już i tak dostatecznie zagmatwanych. Ogólnie, o ile polityka Hannibala w5·daje się logiczna i prosta, o tyle niezdecydowana i niezrozumiała polityka Rzymu poza Italią przynosi fatalne rezultaty. Najtrudniejsza do zrozumienia jest bezczynność Rzymu podczas oblężenia Saguntu, i to wtedy, gdy najbardziej wrogie Kartaginie stronnictwo cieszyło się powszechnym poparciem. W obecnym stanie naszych wiadomości tę tak niezwykłą bierność można wytłumaczyć jedynie powagą kryzysu z r. 225 p.n.e. Lud rzymski pod wpływem strachu przed Galami i bardziej jeszcze na skutek zbyt szybkich zmian, które w okresie jednego pobolenia naruszyły podstawy jego równowagi społecznej, zdaje się przechodzić jeden z tych kryzysów duchowych, które budzą pesymizm i każą wątpić w jego misję dziejową. Ekspansja rozpraszana na zbyt wiele celów uczyni go na jakiś czas niezdecydowanym i pozbawi prężności. Sąsiedzi Italii widzieli to wyraźnie, a zbyt szybki wzrost tego żarłocznego olbrzyma zaczynał ich niepokoić. Przeceniając ten kryzys a także oznaki niezadowolenia u Italików , Hannibal, Demetrios z Faros i Filip Macedoński sądzili, że widzą upadek Rzymu. Wszyscy trzej mniej więcej w tym samym czasie doszli do przekonania, że godzina działania nadeszła, a że żad;,emu z tych wielkich wodzów hellenistycznych nie brakowało temperamentu gracza, postanowili zaryzykować wszystko, aby wyzyskać o1_~azję. Stąd w Hannibaiu ten pośpiech, który Polibiusz przypisuje młodzieńczemu bra'.-sowi z~ stanowienia i brakowi opanotvania właściwemu barbarzyticy, a który, przeciwnie, jest pośpiechem kall~uiatora, pewnego swych planów, g.dy widzi koniunkturę najbardziej sprzyjającą ich realizacji. ROZDZIAŁ VIII Hannibal w Galii Na wiosnę r. 218 p.n.e. Hannibal wyruszył z Kartageny z wojskiem afrykańskim i iberyjskim, które Polibiusz ocenia na 102 000 ludzi. Po przekroczeniu Ebro natknął się na żywy opór Iberyjczyków z północnej Katalonii, Ilergetów, Barguzjów, Ausetanów i Lacetanów. Niekióre z tych plemion dopiero niedawno związały się z Rzymem. Pokonał je jednak szybko, chociaż za cenę dość cięż- kich strat. Zorganizował natychmiast swą nową prowincję pod zarządem jakiegoś Hannom i nie troszcząc się o miasta Emporie i Roda, które stawiły opór, przekroczył wąwóz Perthus. Następnie wkroczył do przedgórza południowych Pirenejów (dzisiejsze Rousillon), które niedawno zajęło galijskie plemię Wolków, a że był dobrze przyjęty przez pewną część tego ludu i przez Saliów, mógł bez przeszkód dotrzeć do Rodanu. Jednakże wielu Galów chwyci- ło za broń i przeszkadzało w przeprawie. Wobec tego część wojska oddał Hannibal pod rozkazy swego siostrzeńca Hannom, syna króla Bomilkara II, który z tą armią przekroczył rzekę w jej górnym biegu i, atakując Galów z boku i z Tyłu, zmusił ich do uwolnienia przejścia. Armia punicka, unikając Scypiona, który po wylądowaniu w delcie Rodanu ścigał ją ;nadaremnie, poszła lewym brzegiem w górę rzeki aż .do kraju Allobrogów, gdzie Hannibal rozsądził spór między dwoma kandydatami do tronu. Wspomagany przez Brankusa, osadzonego przez siebie na tronie, zagłębił się w Alpy, idąc pewnie przez dolinę Maurienne i Mont Cenis. Nadeszła jesień, zaczął padać śnieg, górale liguryjscy byli wrogo nastawieni. Armia ucierpiała bardzo i kiedy doszła do doliny Padu, pozostało z niej tylko 20 000 piechoty i 6000 jazdy. Problem marszu Hannibala przez Galię i Alpy był roztrząsany w dyskusjach uczonych już za czasóv~ Seneki. Powodem jest to, źe teksty, które opisują tę drogę, nie są zupełnie jasne. Najnowsze prace, których tak znakomitą syntezę dał F. Benoit na kongresie Association Guillaume-Bude w Aix w r. 1963, są oparte na badaniach archeologicznych. Chodzi przede wszystkim o rozpatrzenie wszelkich możliwych dróg, którymi kiedykolwiek Celtowie pr aekraczali Alpy, i wybranie spośrćd nich tej, która najbardziej odpowiada opisom Polibiusza i Liwiusza lub późniejszych autorów. Polibiusz i Liwiusz mówią, że Hannibal poszedł w górę Rodanu, aż do ujścia Izery. Liczni uczeni, między nimi: C. Jullżan, S. Gsell i ostatnio R. Dion, sądzą, źe następnie szedł wzdłuż Maurienne, przez V~ielką Przełęcz ;>w. Bernarda, lViont Cenis i wąwóz Clapier albo wąwóz Petżt-iVlont-Cenis. Odkrycie znacznej ilości monet punickich w okolicach Przełęczy Św. Bernarda stanowż pcuTażny argrzment na korzyść tej tezy. Nie jesteśmy więc wcale przekonani wymyślnvmi hipotezami, które każą iść Yartagińczykom krótszyzr~ szlakiem południowym prowadzącym przez przełęcz Alp Nadmorskich, zwłaszcza jeżeli utożsamiają rzekę Izerę (której nazwa brzmi bardzo rozmażcie w rękopisach Polibiusza) z rzeką Aygues, płynąca obok miasta Orange. Gdyby Hannibal szedł tą drogą, oie przechodziłby przez l;caj h,:iobrogów. Jeden z najnowsz~ci: obrońców marszu drogą południową - sir Gavin de Beer, przypuszcza, że Liwiusz pomylił się co do narodowości króla Branl~usa, sprzymierzeńca Hannibala. Jest to chyba zbyt dalekie posunięcie się ~u dziedzine przypuszczeń. Od drogi, która miała na.;mniej przeszkód naturalnych, Punijczyk wa3ał tę, która dawała mu najlepsze możliwości polityczne. Jego wybór nie zależał ani od rozlokowania wojsk i floty rzymskiej, mającej oparcie w nadbrzeżnych warowniach Fokejczyków, ani od zabiegów dyplomacji ~r,~su~;lskiej. Przypuszczać należy, że był rezultatem długżej pracy przygotowawczej, bżorącej w rachubę najdokładniejsze i najbardzżej aktualne informacje o świecie celtyckim. Dla przeciętnego współczesnego człowieka Hannibal pozostaje przede wszystkim tym, który przeprowadził słonie przez Alpy. O tym, jak wyczyn ten do dnia dzisiejszego pobudza wyobraźnię zarówno uczonych jak i szarego człowieka, świadczy rozgłos, jaki zyskała próba powtórzenia go, podjęta przez pewnego młodego dziennżkarza angielskiego. Niestety, słoń cyrkowy Jumbo nie chciał wejść do wąwozu, mimo że ubrano go w specjałne buty turystyczne. Świat hellenistyczny był rawnie żądny sensacji jak i nasz, to palety Sf też Sosylos i Silenos, zajmujący się w wojsku Hannibala redagowaniem komunikatów wojennych, rozreklamowali marsz należycie. Pisma tych "dziennikarzy" wywołują niesmak u Polibiusza - rzecz normalna u intelektualisty, czytającego kaczki dziennikarskie. Niektórzy z tych, co pisali o tym przejściu - jak czytamy w jego dziele - chcąc czytelników wprawić w podziv~ opowiadaniem niewiarygodnych rzeczy o wspomnianych okolicach, popadają niepostrzeżenie w dwa ułędy, które obce są wszelkiej historii; są bowiem zmuszeni kłamać i pisać niezgodne. ze sobą szczegóły. Wszak przedstawiając Hannibala jako niezró~amanego w śmiałości i rozumie wodza, jednocześnie pokazują nam go wyr:.:śnie jako zupełnie nierozważnego; po wtóre, nie mogąc znaleźć końca ani -·,x.~yjścia z kłamstwa, wprowadzają bogów i synów bożych do historii, która przecież mówi o rzeczywistych zdarzeniach. Mianowicie, opisujac Góry r'llpejskie jako tak strome i skaliste, że nie tylko konie i całe wojska, a z n.ai słonie, lecz nawet lekkozbrojna piechota nie mogłaby ich łatwo przejść, i t całkowicie iluzoryczna, to pozostała jeszcze ,nadzieja na zawarcie honorowego pokoju. Twardy kurs konserwatystów był mocno atakowany nawet w Rzymie, gdzie trybunowie nieustannie mieli pretensje do Marcellusa. Cenzorowie, zxobiwszy spis obywateli, znaleźli ich tylko 137 000 zamiast 270 000 z r. 233 p:n.e. Wyczuwało się jakiś powiew pokoju, szczególnie u Latynów i sprzymierzeńców doprowadzonych do ostateczności przez mobilizacje, podatki i rekwizycje, które uniemożliwiały odbudowę ekanomiczną kraju wyczerpanego przez wojnę. Czterysta miast i osiedli zostało zniszczonych. Jeszcze więcej było doszczętnie złupionych przez jedną lub drugą stronę. W roku 209 p.n.e. dwanaście spośród trzydziestu kolonii latyńskich kategorycznie odmówiło współudziału. Co gorsza, Etruskowie zaczęli się burzyć. Także nobile z Arezzo otwarcie się buntowali. Wreszcie przypadek wojenny pozbawił Rzym jednego z najsławniejszych wodzów, a konserwatystów - jednego z ich najbardziej zagorzałych stronników, Klaudiusza Marcellusa, wybranego konsulem w r. 208 p.n.e. razem z Kwinktiuszem Kryspinusem, który służył pod jego rozkazami na Sycylii. Starał się on jeszcze bardziej ograniczyć teren zaj4ty przez Hannibala, uaiłując odbić, Lokri. W czasie nieostrożnego rekonesansu obaj konsulowie zostali zaskoczeni przez oddział numidyjski. Marcellus został zabity na miejscu, Kryspinus śmiertelnie ranny. W zamęcie, który nastąpił, Hannibal zdołał odzyskać pozycje, które pozwalały mu wycofać się z półwyspu Bruttium, gdyby miał na to ochotę. Tymczasem Hazdrubal Młodszy przekroczył Alpy, a Ligurowie pozyskani z kolei przez dyplomację punicką wstrzymali się od zaatakowania go. Zszedł więc do Cyzalpiny, w której nawet uzyskał pomoc. Kremom i Placencja trzymały się jeszcze, ale wojska rzymskie nie śmiały już przekroczyć linii Rimini-~Arezzo, gdzie na razie zdołały powstrzymać próby odstępstwa. Wydawało się, że dla Rzyrnu wybiła czarna godzina. Jeżeli Hazdrubal zdołałby połączyć się z bratem, niebezpieczeństwo byłoby niewiele mniejsze uniż w chwili Trazymenu i Kann. Co więcej, konsulowie wybrani na ten rok nie wzbudzali nadmiernego zaufania. M. Liwiusz, zięć Pakuwiusza Kalawiusza, były konsul z r. 219 p.n.e., powrócił dopiero co z wygnania, na które zesłali go konserwatyści w r. 216 p.n.e. za konszachty z Kapuą, za przyjaźń dla Scypionów i za afery. .Tego towarzysz Neron, z patrycjuszowskiego rodu Klaudiuszów, znany był dotychczas jedynie z niefortunnego dowództwa w Hiszpanii. Pierwszy należał do koterii Scypionów, dru z5~ gi, którego rodzina powoli wyzbywała się dawnej pychy, żeby się włączyć w tradycyjną arystokrację, nie czuł najmniejszej sympatii dla Publiusza Scypiona, który zajął jego miejsce w Hiszpanii. W każdym razie ci dwaj ludzie nienawidzili 6ię i Fabiuszowi Maksymusowi nie udało się ich pogodzić. Nieszczęściem dla Kartaginy szanse jej zniweczył brak koordynacji między jej .armiami i niespodziewany talent strategiczny, który wykazał Neron. Nadzwyczajna szybkość marszu Hazdrubala Młodszego zmyliła jego brata, który wyszedł zbyt późno z Bruttium. Poza tym wysłannicy Hazdrubala zostali przejęci przez Rzymian. Wówczas w przebłysku geniuszu Neron dokonał posunięcia godnego jego przeciwnika: pozorując zagrodzenie drogi Hanniba~lowi, spiesznym marszem połączył się ze swoim kolegą w dawnym kraju Senonów między Rimini i Ankoną. Decydująca bitwa rozegrała się nad brzegami rzeki Metaurus. Zaskoczony przeważającymi siłami, drugi syn Hamilkara został zwyciężony i zabity. Neron przywiózł jego głowę do Kanuzjum obok Kann, gdzie oboze·..aał Hannibal, i kazał ją wrzucić do okapów punickich (czerwiec lub lipiec 207 r. p:n.e.). Oczekiwanie kapitulacji Rzymu po tej klęsce było zupełnym absurdem. Ale można jeszcze było mieć nadzieję, że przedłużając wojnę i utrzymując na ziemi italskiej kilka ognisk zapalnych, które by nie pozwoliły P~zymianom, Latynom i ich sprzymierzeńcom czuć się bezpiecznie, zmęczy się ich i uzyska dla Kartaginy przynajmniej honorowy pokój. Wówczas zajęte terytoria służyłyby za monetę wymienną. Począwszy od roku 207 p.n.e. Hannibal zdawał się ograniczać swe ambicje do tego skromnego celu. Powrócił do Bruttium, gdzie strome góry zawsze sprzyjały wojnom partyzanckim, i bronił krok za krokiem pozycji, które się z ka'zdym dniem coraz bardziej kurczyły wokół Krotony. Obawa, jaką wzbudzał w rzymianach, była jeszcze dostatecznie duża, by nie zapuszczali się chętnie do jego "jaskini", skąd nigdy nie wychodzili bez ciężkich strat. Liwiusz przedstawi) nam piękny portret tego nieprzyjacielskiego wodza, większego w przeciwnościach niż w czasie tryumfu, który po-trafił samym swoim prestiżem utrzymać spoistość armii złożonej z najrozmaitszych ludów. Lukanowie i Brunowie byli tam teraz w więaszości, złączeni przez prawie bałwochwalcze uwielbienie dla swego wodza. Wtedy to Hannibal, wspominając z melancholią swe LW~2:I~"SLVv"a~'~.ic~i ~'llit~2i°3~.i'id'VS27G~?I11Q `i', ~łlLP~111.YiW~l~~ WV,~,alY~lT1_ ~u świątyni Herę na grzglądku Lacinit~r~, gdzie~c~lii~iusz niósł ~o jeszcze odczytać. W tym niewdzięcznym zadaniu, przypominającym zadanie Ha- 157 milkara z końca wojny sycylijskiej, wspomagał Hannibala aktywnie jego najmłodszy brat, Magon, który udał się na Baleary w roIcu 209 p.n.e. Najpierw odważnie próbował odebrać Hiszpanię Scypiflnowi. Ale ten w r. 206 p.n.e. rozbił ostatnią armię kartagińską w bitwie pod Ilipą, co zapewniło mu kontrolę nad prowincją Betyką. Tymczasem Iberowie szybko się spostrzegli, że wybrali sobie władcę bardziej wymagającego od Barkidów. Książęta katalońscy Indibilis i Mandoniusz podburzyli swoje ludy. Scypion wzięty w dwa ognie przez tę rewoltę i atakowany przez Magona byłby się znalazł w .trudnej sytuacji, gdyby nie zdrada Gades. Stara kolonia tyryjska nigdy nie przyjęła dobrym sercem młodszej siostry, której zazdrościła. Z zimnym wyrachowaniem jej kierownicy uznali, że nadeszła godzina, w której należy dać pierwszeństwo interesom przed patriotyzmem. Oficer rzymski, którego wysłał do nich Scypion, ofiarowywał bardzo korzystne warunki. Autonomia miasta miała być uszanowana, a handel miał pozostać wolny. Układ został zawarty i trwał przez dwa wieki. Gades tyle skorzystał, że nie stracił swej samodzielności aż do do chwili, kiedy jego wzbogaceni mieszczanie stali się po prostu rzymskimi nobilami. Magon, oburzony, pochwycił i ukrzy'zował urzędników odpowiedzialnych za tę zdradę, ale nie pozostało mu nic innego, jak ostatecznie opuścić Hiszpanię. Wracając przez Baleary Magon wylądował w Zatoce Genueńskiej u Ligurów, którzy chętnie go przyjęli. Pozostał tam od 20~ do 203 r. p.n.e. organizując liczne plemiona, zacieśniając związki z Galami i intrygując nawet wśród Etrusków. Wielu historyków przypisuje mu zamiar kontynuowania usiłowań Hazdrubala. Byłoby to jednak szaleństwem wobec faktu, że Hannibal nie był już w stanie wyjść z Bruttium ani Galowie nie mogli już marzyć o zdobyciu Italii. Ale Góry Liguryjskie, tak jak góry Bruttium, nadają się doskonale do partyzantki, a poza tym Barkida magł ze swej bazy ochronić Galów przed powtórnym zaborem. Broniąc Insubrów spotkał się w .r. 203 p.n:e. z armią prokonsula Cethegusa. W potyczce został zwyciężony i ranny. Cała ta polityka na ogół .nie została zrozumiana przez nowoczesnych historyków. Tylko niektórzy .doszli do wniosku, że Hannibal, obawiając się niechęci swych ziomków, zamierzał sobie wykroić księstwo w Kalabrii. Nie było totakie absurdalne. Wyniszczona Italia marzyła o pokoju. Ludzie, którzy prowadzili ruch oporu, poumierali albo byli już starzy; Fabiusz Kunktator przekroczył już 15s 70 lat. Ich główną troską było teraz wyleczenie ran i ponowne stworzenie rolnikom i rzemie'slnikom warunków do pracy. Mimo olbrzymich zdobyczy w Tarencie i Syrakuzach finanse bynajmniej nie były w kwitnącym stanie. Zawsze sobie wrodzy Liwiusz i Klaudiusz Neron, cenzorowie z r. 2U4 p.n.e., musieli nałożyć bardzo niepopularny podatek na .sól. Ceny zboża z roku na rok błyskawicznie wzrastały. Prawdopodobnie skończyłoby się na rokowaniach z Kartaginą, jak w r. 241 p.n.e., gdyby Scypion nie przeforsował ofensywy, Zwycięzca Hiszpanii przybył do Rzymu w r. 206 p.n.e., ażeby zdyskontować swoje zwycięstwo i przedstawić ludowi swoje plany. Kilku senatorom, którzy mu gratulowali wspaniałych zwycięstw, odpowiedział, że wojna dopiero się zaczęła, a jego zamiarem jest wykorzystanie przeciwko Kartaginie budzących się separatystycznych dążności ludów afrykańskich, przede wszysthirn Numidów, którzy niegdyś dopomogli Regulusowi. Lud ten dzielił się na dwa szczepy, które żyły w ciągłej niezgodzie: Massesyliów i Massyliów ze środkowej Tunezji. W roku 213 p.n.e. król Massesyliów, Syfaks, niezadowolony z punickiej polityki, połączył się ze Scypionami. Gaia, król Massyliów, wysłał swego syna Masynissę, aby walczył w Hiszpanii w armii Barkidów. Jednakże w r. 207 p.n.e. Hazdrubal, syn Giskona, opuszczając Hiszpanię pozyskał Syfaksa, dając mu za żonę swą córkę Sofonisbę. Masynissa przeszedł wtedy do obozu rżymskiego, ale wzięty w dwa ognie przez Massesyliów i Punijczyków stracił swe 1=_rólestwo i pędził życie w górach, wyjęty spod prawa. Z tej strony więc perspektywy nie bardzo były pomyślne. Przeciw zamysłom Scypiona przemawiało też znużenie 'legionów i wspomnienie klęski Regulusa. Natomiast poparcie, i to silne, znalazł u finansjery i przemysłowców nie tylko w Rzymie, ale także wśród sprzymierzeńców, którzy wraz ze swoją plebejską klientelą stanęli po jego stronie. Jego admirał i bliski przyjaciel Leliusz był sprzymierzeńcem, który miał otrzymać obywatelstwo rzymskie dopiero w r. 202 p:n.e. F. Cassola wyszukał w otoczeniu 5cypiona kilku innych oficerów należących do tej samej klasy, pochodzących przeważn~ie z Etrurii. Stąd też może pochodziła Pomponia, matka Publiusza. Tymi powiązaniami można wytłumaczyć tak znaczne subwencjonowanie ekspedycji afrykańskiej przez dobrowolne daniny miast italskich, a szczególnie etruskich. Zastrzeżenia natury finansowej, których nie omieszkali wysunąć rolnicy, stały się tym samym bezprzedmiotowe. Osobisty prestiż młodego wodza-zwycięzcy oddziaływał ponadto silnie na komicja, które wyniosły go na honsulat w r. 205 p.n.e. Jego stronnicy w senacie wyrobili mu namiest- 15s nictwo na Sycylii. Jednak przeciwnicy bynajmniej nie złożyli bro211. Wykorzystali incydent, który rzuca złe światło na awanturników, jakimi Scypion zwykł się otaczać. .Kiedy konsul s?częśliwym zbiegiem okoliczności znowu położył rękę na Lokri, dał tam, chyba w chwili słabości, całkowite pełnomocnictwo niejakiemu Pleminiuszowi, który w straszliwy sposób tyranizował nie tylko mieszkańców, ale także swoje własne wojsko. Wyniknął z tego wielki skandal. Sam Fabiusz Kunktator zażądał odwołania Scypiona, który popełnił przestępstwo nie tylko wobec sprawiedliwości, ale tak~.e wobec pragmatyki administracyjnej, rządząc się w mieście będącym w gestii jego kolegi. Pewien młody senator bardzo żywo przyłączył się do tej nagonki. Lył to Katon, później zwany Cenzorem. Senat poszedł drogą, którą zwyl~le wybierają parlamenty w kłopoaliwej sytuacji. Wybrał komisję, która odwiedziła Sycylię, nadzwy,~~ajnie zachwyciła się zaró~~no zarządzeniami Scypiona w dziedzinie wojskowej jak i usiłowaniami podniesienia z nędzy tej nieszczęśliwej prowincji i w rezultacie zatwierdziła go na stanowis'~cu narniestnilca. Konsul, wylądowawszy z końcem lata w pobliżu Utyki, założył warowny obóz u ujścia rzeki Bagradas (obecnie Medżerda) i, nie su-rając sicz l~e~.pośrednio atakować Kartaginy, zamierzał ją tylko odizolować. Wkrótce ujrzał armię punicką pod dowództwem IJaz;'.:wbala, syna Giskona, wspomaganą przez jego :ziPCia Syfaksa, atojąc:ego na czele silniej armii numidyjskiej. Król v~yobrażał sobie, iż 'oędąc kolejno sprzymierzeńcem obu stron jest najbardziej predestynowany do służenia im za pośrednika. Ta inicjatywa godna pochwały, c'.nociaż nieco dziwaczna, dowodzi przynajmniej, że "idea kompromisu wisiała w powietrzu". Ale Scypion był niewątpliwie ostatnim Rzymianinem, któremu można by to zaproponować. Udając, że się interesuje propozycjami króla, przewlekał rozmowy przez całą zimę. Tymczasem zaraz na początku wiosny zupełnie niespodzianie zaatakował i podpalił obozy nieprzyjacielskie. Padło wówczas 40 000 nieprzyjaciół, a 5000 dostało się do niewoli. Hazdrubal, syn Giskona, i Syfaks wzmocnieni kontyngentami Celtyberów daremnie próbowali wziąć odwet. Zostali jeszcze raz zwy~iężeni na TvVielkich Równinach leżących nad środkowym biegiem Meclżerdy, tam gdzie dziś leży miejscowość Beża. Ta bogata w zboże okolica, uprawiana przez spunicyzowanych Libijczykó~.v, była jednym ze spichrzów Kartaginy. Zwycięstwo to otwarło Masynissie dostęp do jego królestwa marsylskiego. Gdy je odzyskał, ścigał Sy tso 1'a'r.sa z pomocą Leliusza aż do Cyrty, która w ostatniej bitwie 24 czerwca 204 1. p.n.e. poddała się, i król wpadł w ich ręce. Królowa Sofonisbe dostała się również w ręce zwycięzców; ta młoda kobieta, równie piękna, jak inteligentna i kulturalna, była, jak mówiono, niegdyś narzeczoną IVIasynissy, l~tóry był w niej nadal gorąco za;cocllany. '_`lietrudno jej było zdobyć go z powrotem i osiągn4la to, iż ożenił s:ę z nią tego samego dnia. Jednak ten romantyczny związek nie przypadl do gustu Rzymianom. Córka Hazdrubala była niebezpiecznym g~ aczem politycznym, a dwulicowość Numidyjczyków dobrze znano. Dlatego Scypion zmusił swojego sprzymierzeńca, ai~y przesłał puchar trucizny swojej żonie. Sofonisbe wypiła ją ze stoicyzmem. Uważa się, że zakończenie tego dramatu jest przedstawione na fresku pompejańskim. Gdyby to była prawda, to byłby to jeden z rzadkich epizodów historii rzymskiej, który przeniknął do tematyki malarstwa klasycznego. Jednak - jak to a:auważył już S. ~sell -- osoby otac%:ają~~e łoże, na którym spoczywa młoda, otyła kobieta, nie mają wyglądu Numidyjczyków lub oficerów rzymskich. Zorientowano się niedawno, że liczne w naszych miastach popiersia człowieka 0 ogolonej głov~~ie, które brano za portrety Scypiona, przedstawiają w rzeczywistości kapłanów bogini Izydy. Ich podobieństwo z człowiekiem stojącym obok łoża nasunęło interpretację, której dzisiaj już nic nie usprawiedliwia. Kl4ska Syfaksa wywołała ogromną konsternację w Kartaginie. Wobec zmniejszanej w ostatnich latach popularności Hannibala dotychczasowi przeciwnicy Barkidów, którzy aprobowali wojnę,lecz nie sposób jej prowadzenia, przeszli na stronę Hannom Wielkiego. Najpopularniejszym z nich był Hazdrubal, syn Giskona, który już w Hiszpanii mieavał częste konflikty z Barkidami. Mianowanie go naczelnikiem sił afrykańskich było niewątpliwie ciosem wymierzonym w stronnictwo Hannibala. Jednak jego popularność wkrótce zmniejszyły nikłe sukcesy wojenne. Po klęsce na Wielkich Równinach został zastąpiony przez Harnona, syna króla Bomilkara, a siostrzeńca Hannibala. Według Appiana Hazdrubal, syn Giskana, skazany zaocznie na śmierć za zdradę, nadal prowadził jednak wojnę na własny rachunek, stojąc na czele wiernych "komandosów". Stronnictwo ludowe czyli stronnictwo Barkidów powracało zatem do władzy. Wysłano pilne poselstwo do Hannibala, aby czym prędzej przybył bronić ojczyzny. VJ tym czasie Scypion przebywający w Tunisie blokował miasto. Początkowo pewną nadzieję dawało zwycięstwo w bitwie morskiej pod Utyką, świadczące o przewadze marynarki kartagińshiej nad flotą napastników, ale i6o 11 FIannibal wkrótce doniesiono o upadku Cyrty, a Hannibal ciągle nie powracał. Wówczas oligarchowie ponowili nalegania o pokój, a stronnictwo ludowe po raz pierwszy zgodziło się z nimi, nie dlatego, że miało zaufanie do pomyślnych wyników negocjacji, ale w nadziei, że zatrzymają one Scypiona do czasu przyjazdu Hannibala. Rada Trzydziestu wybrała -się w pełnym składzie do prokonsu la; według ceremoniału egipskiego, dochowywanego przez tradycję I tyryjską, członkowie jej padli do n'og zwycięzcy i całowali mu sto py. Warunki pokoju wyproszone u zwycięzcy okazały się stosunkowo umiarkowane. Scypion żądał tylko ewakuacji wojsk z Italii, wyrzeczenia się Hiszpanii, Sycylii i Sardynii oraz wydania mary- ` parki wojennej oprócz 20 okrętów. Z wyjątkiem tej ostatniej klau- V tuli, która świadczy o sile, jaką zachowała flota punicka, było to właściwie powrotem do pokoju Katulusa. To względne umiarko- II ·.wanie da się wytłumaczyć dwiema przyczynami: z jednej strony Scypionowi nie zależało wcale na podjęciu oblężenia Kartaginy, które wymagałoby olbrzymiego wysiłku Rzymu wyczerpanego If przez piętnaście lat wojny, z drugiej strony nie chciał zniszczyć państwa punickiego dla wielu przyczyn politycznych i ludzkich, da których wrócimy za chwilę. Zwycięstwo morskie pod Utyką pozwoliło wreszcie flocie punic kiej wyruszyć po Hannibala do Krotony. Z końcem lata 203 r. p.n.e. II Hannibal wsiadł ze swymi najlepszymi wojskami na okręty i skierował się do Leptis Minor, portu zachodniego wybrzeża Tunezji, a s-tamtąd do Hadrumetum, które obrał za kwaterę główną. Wy- I bór Byzacjum jako bazy operacyjnej był podyktowany zarówno przyczynami osobistymi jak i strategicznymi. Syn Hamilkara znajdował się pośród swoich włości i klientów własnej rodziny. Wied7iał, że łatwiej może tu zgromadzić siły i zasoby laotrzebne do wyprawy wojennej. Z drugiej strony Hadrumetum jest punktem v~yjścia prostej i łatwej drogi, która łączy je z Sicca Veneria (dziś El-Kef), blisko obecnej granicy algierskiej, wiodąc początkowo przez Grzbiet Tunezyjski, a następnie poprzez łagodne wąwozy i żyzne doliny. W tym kierunku poprowadzona ofensywa rozcięłaby na dwie części siły nieprzyjacielskie, odrzucając Scypiona do n: e zdobytych murów Kartaginy, a Masynissę wtłaczając w góry C~yrt~T. Ponadto, sięgając do serca kraju Massyliów, którego stolica, Zama, była jedną z głównych stacji wspomnianej drogi, pozbawiłaby króla Numidów jego najwierniejszych stronników. Drugi syn Hamilkara, Magon, wsiadł na okręt równocześnie 1s? z bratem, pozostawiając w górach Ligurii oddział "komandosów", którzy jeszcze przez pewien czas prowadzili partyzantkę. Zdaje się, że młody Barkida umarł w czasie tej podróży morskiej na skutek ran. Jego wojska powiększyły armię Hannibala. Hannom syn Bomilkara, oddał się pod komendę swego wuja. Uroczyste poselstwo punickie udało się do Rzymu, gdzie senat i komicja ratyfikowały zawieszenie broni Scypiona. Tymczasem Kartagina popełniła błąd zrywając dobrowolny układ, który w danych okolicznościach nie był niekorzystny. Jakiś konwój rzymski znalazł się w pobliżu miasta. Kierując się instrukcjami zgromadzenia, admiralicja punicka kazała go pochwycić. To samo zgromadzenie odmówiło odpowiedzi oficerom, których Scypion posłał dla zapr otestowania przeciwko temu zamachowi. Okręt, którym oficerowie odpływali do obozu, został napadnięty przez trójrzędowce punickie i tylko cudem im umknął. Scypion natychmiast wznowił kroki wojenne i zaczął pustoszyć równiny. Hannibal pozostał jeszcze przez pewien czas w Hadrumetum, kończąc swe przygotowania i starając się przede wszystkim pozyskać Numidów. Patem wyruszył drogą, o której wspomnieliśmy, i szybko doszedł pod Zamę. i umiejscowieniem bitwy, która miała położyć kres drugiej wojnie punicl~iej, jest jeszcze więcej trudności niż z umiejscowieniem 'oitew nad Jeziorem Trazymeńskim i pod Kannami. W epoce cesarstwa istniały przynajmniej dwa miasta o nazwie Zama. Bardziej znaczne było odróżniane przez epitet maior lub nazwę Regia, podol7nie jak pewna liczba miast królestwa numidyjskiego, które miały homonimy na terytorium kartagińskim. Ta Zama-Regia jest, jak sądzimy, identyczna z obecną wsią Dżama, która kryje liczne zabytki numidyjskie. Umiejscowienie jej o 140 km na południowy zachód ,od Kartaginy odpowiada odległości pięciu godzin marszu, wskazanych u Polibiusza. D~.ama zbudowana jest na północnym krańcu łańcucha wzgórz ciągnących się ad południowego zachodu na 1?ółnocny wschód i zwanych górami Massuga. Góry te rozdzie!aj ~ dwie żyzne równiny: na wschodzie dolina Sikany, nawadnia~~_~, przez dopływ Medżerdy, i dolina Ued Kebir, która schodzi lnu równinie Tunisu. Obie te dolin~T mają dogodne połączenia. Na ~achód zaś r ozciąga się basen Sersu. Droga z Hadrumetu n do Sicca Veneria, przecinając te dwie równiny, przekraczała pasmo gór Massuga o jakieś 10 km od Dżamy przez przełęcz Vicus Maracitanus, na terytorium należącym do miasta Zama-Regia. Na tej samej przełręczy wznosi się pomnik, nie mający równego sobie w Afryce. Kb~r Klib - jak nazywają go Aralaowie - jest olbrzymim prosto- ls:, kątnym ołtarzem, ozdobionym niegdyś fryzem z ornamentem trofeów, które wskazują na jego tryumfalny charakter. Styl tych rzeźb nie pozwala ich datować później niż na I wiek p.n.e. Tak więc sądzimy, mimo przeciwnego poglądu architekta A. Lezine, że Kbor Klib upamiętnia nie bitwę pod Zamą, ale zdobycie samego miasta w r. 46 p.n.e. przez Cezara. Z tymi ruinami wiąże się legenda, według której miały one być grobowcem olbrzyma; jego zagadkowe arabskie imię Klib przypomina, być może, .dekorację pancerzy (cl~pei), które były tam wyrzeźbione. Bitwa pod Zamą miała miejsce w pewnej odległości od miasta o tej nazwie. Hannibal obozował pod jego murami, gdy dowiedział się o przybyciu Scypiona. Nie wiemy, jaką drogą postępował ten ostatni od ujścia Medżerdy ku środkowi Tunezji; być może, szedł w górę doliny Medżerdy i doliną Sikany. Najprostsza jednak droga prowadzi przez dolinę Ueci Mil ian i Ued Kebir, kończąc się w dolinie Sikany. W niej to właśnie umieścilibyśmy najchętniej to spotkanie, gdyż Hannibal wyszedł naprzeciw Rzjnnianom. Data bitwy jest nie znana tak samo jak i jej topografia. Prawdopodobnie miała miejsce z końcem lata albo w jesieni rol~u 202 p.n.e. Przed walką obaj wodzowie się spotkali. Hannibal wyraził zgodę na wyrzeczenie się wszy stkich posiadłości punickich poza Afryką, ale nie zgodził się na oddanie floty wojennej. Scypion nie mógł oczywiście przyznać lepszych warunków od tych, które zawierał układ zerwany przez Kartaginę. Spotkanie nie doprowadziło do niczego. Wcclłu~ l~ppiana Hannibal rozporządzał 50 000 ludzi, weteranami wszystkich dawnych wypraw, najemnikami rekrutowanymi przez Magom u Galów i Liguryjczyków, ponadto miał Kartagińczyków, a także Libijczyków, którzy właśnie zostali zmobilizov~ani. Jego piechota była liczniejsza od piechoiy Rzymian, ale kawaleria (2000 Numidyjczyków i oddział Kar~agińczyków) słabsza. 80 słoni wyrównywało nieco tę dysproporcję. Barkida starał się przede wszystkim przełamać centrum rzymskie, gdzie byli skomasowani legioniści, kolejnymi atakami najpierw słoni, a potem różnych formacji wojskowych. Najpierw rzucił do walki najsłabsze oddziały. Stara gwardia weteranów miała wkroczyć na końcu dla zadania ostatecznego ciosu. Scypion zabezpieczył .się przeciw uderzeniu słoni, zastępując zwykły szyk kwinkunksa kolumnami oddzielonymi od siebie jakby korytarzami, które miały przepuścić naciera 1s4 jące zwierzęta. Korzystając z przewagi swojej kawalerii, wydał rozkaz Leliuszowi i Masynissie, z których każdy dowodził jednym skrzydłem, aby zaatakowali jeźdźców Hanniba;a, a potem uderzyli na centrum. Bitwa rozgrywała się w dwóch fazach. W pierwszej fale punickie rozbiły się o legionistów, w drugiej zaś zwycięska jazda rzymska napadła od tyłu falangę kartagi~isl~ą i zupełnie ją zniosła. Ze wszystkich wielkich bitew Hann:bala bitwa pod Zamą najmniej pozwala ujawnić jego geniusz. Jak zwykle wykorzystał różnice jakości między swymi oddziałami, jednak tym razem na swoją szkodę, ponieważ najemnicy zdali sobie sprawę, iż zostali poświęceni, i w decydującym momencie zwrócili się przeciw Kartagińczykom, którzy za nimi tworzyli drugą linię. Nie mógł tu ani wykorzystać terenu jak nad Trebią i Trazymenem, ani jak pod Kannami wciągnąć nieprzyjaciela w pułapkę utworzoną przez własne wojska. Prawdopodobnie: miał do czynienia z lepszym tai~tykiem niż Flaminiusz lub Warron, chociaż Scypion nie wymyślił żadnego nowego posunięcia strategicznego, a jedynie ograniczył się do wykorzystania możliwości wspaniałej machiny wojennej, jaką stanowiły legiony. O wyniku bitwy przesądziła raczej ~T~artość wojska niż talent wodzów. Wieczorem po bitwie Hannibal z kill~oma zaledwie je:~dźcami rzucił się galopem ku Hadrumeturn i prze'aył te; drogę iwinym tchem. Po nim przybyło jeszcze kilka tysięcy uciekinierów. Wódz przegr upował ich, ale już nie było czasu na walkę. l~~TOŻliv~~ie najprędzej wsiadł n:a okręt i odpłynął do Kartaginy. Kilka dni po jego powrocie awiza rzymskie, które strzegły portu kartagińskiego, ujrzały wychodzący z niego okręt polcrvty ~~rrl=.owicie wstęgami i gałęziami oliwnymi. Wiel?~i kaduceusz wznosił się na dziobie, a na pokładzie dziesięciu ludzi czyniło ges?y blagalne: p<:lnomocnicy puniccy i;rzybyu~ali prosić o pokój. ROZDZIAŁ XI Kres Hannibala po Zamie sytuacja ~w Kartaginie nie była chyba gorsza niż sytuacja w Rzymie po Kannach. 1l~Iiasto było nietknięte, bardzo ~~~ielu z jego mieszkańców ~- ort ele jeszcze nie bralo udziału w walce, a flota b~·la nadal potężna. Gdyby Rzymianie przystąpili do obl~żenia, napotkaliby większe trudności, niż to mialo miejsce późnei, w roku 149 p.n.e., i na pewno kosztowałoby to ich wiele lat v.- ysiii;ów. pyli y°.:;~~ także i zwolennicy zac;i~tego oporu. .Teden z nieh_ inli~nie~n Ctiskon, gdy warunki zas-r~..~emia br;:ri zc:,;taly odcaytane ludowi, rozpocząl mowę przeciwko pol~ojowi. Hannibal rzucil sie i,edr~ah ;Za niego i ściągnął z trybuny. Ten akt przemo~:y wywo.1 wielkie oburzenie. Wódz musiał się tłumaczyć ze swych żolni~ rkich rnaner i z nieznajomości zwyczajów parlamentarnych. Gishon należal prawdopodobnie do stronnictwa ludowego, które dzi:nazwalib;;~śmy skrajną lwvicą. To właśnie stronnictwo doprowa;;zil~~ ~'~~ zerwania zawieszenia broni, gdy patxiotyzm jego przedstawie°i:~'.i Y~~_~arty fanatyzmem re~igijnym zmienił się w bezrozumna :~ąc ~ c. l~ .mibal, przeciwnie, nie pozwalał, by jego nienawiść do 1::- r:n_i wzięła gór4 :zGłd chłodnym rozsądkiem. Wiedziak dos:_onale, ź:~ w obecnej sytuacji Kartagina nie mogła oczekiwać żadnej po~-ś::<°y z zewnątra.. Jedynie król Macedonii może byłby skłonny jej pomóc, lecz już się przekonano, jak niewiele mógl zdziałać poza T3ałkanami. Na przedłużaniu niepotrzebnego oporu nie zyskałoby się nic prócz rozjątrzenia Rzymian, a ryzy'~owalo się, że na miejsce Scypiona zjawi się wódz mo.ie;j rozsądny i ludzki. Publiusz rzeczyvr~iście nie pragnął zburzenia Kartaginy. Jak to Igg wykazal F. Cassola, jako jeden z pierwszych ~~odzóvv rzymsl~icu uszlachetnił on imperializm, zastępując brudną wojnę, prowadzoną z całym okrucieństwem tylko dla zdobycia łupów, przez ideał hegemonii zarazem sprawiedliwej i mocnej, wywodzącej się zarówno z tradycyjnej moralności latyńskiej, jak i z filozofii greckiej. Zamiast przyłączać bez końca nowe terytoria, pragnął otoczyć Rzym kołem państw-klientów i władców uzależnio-nych od siebie, ale autonomicznych, mogących swobodnie rozwijać swoją kulturę. Ta postawa zdobyłaby dla Rzymu szacunek opinii międzynarodowej, który był mu bardzo potrzebny w chwili, gdy miał być zmuszony do poważnego zaangażowania się w politykę grecką. Zresztą protektorat często był bardziej dochodowy niż bezpośrednia administracja. Na pewno opłacało się położyć rękę na bogactwach Hiszpanii, ale burząc Kartaginę niszczyło się jednocześnie klasę wielkich właścicieli, którzy racjonalnie zorganizowali podniesienie wydajności ziemi afrykańskiej. Znacznie lepiej było wyciągnąć w formie kontrybucji część ich majątku niż zastąpić ich przez niekompetentnych użytkowników. Tak więc polityka Scypiona stawała się bardzo podobna do polityki jego starego przeciwnika Fabiusza Maksymusa, który zawsze marzył o porozumieniu między obszarnikami afrykańskimi i agrariuszami Italii. Wzajemna niechęć tych dwóch rodzin miała zresztą zniknąć w następnym pokoleniu. Wnuk Fabiusza Maksymusa i syn Scypiona zobowiązali się zaadoptować po jedny~rn synu Emiliusza Paulusa. Tymczasem wpływowa grupa senatorów chciała prowadzić wojnę aż do całkowitego zniszczenia Kartaginy. Na czele tej grupy znajdowali się dwaj bracia Korneliusze Lentulusowie, z których jeden dzierżył konsulat w roku 201 p.n.e. Ci patrycjusze, bardzo dalecy krewni Scypionów, należeli zawsze do najzagoraalszych zwulenników polityki podbojów. Popierał ich Klaudiusz Neron, zwycięzca znad rzeki Metaurus, osobisty rywal Scypionów, oraz Waleriusz Lewinus, dawny admirał floty adriatyckiej. Postawa ich była podyktowana nie tylko przez szowiniz m, lecz również przez interes. Kartagina, .nawet pozbawiona wszelkiej siły politycznej i wojskowej, pozostawała potęgą ekonomiczną, która mogła stanowić konkurencję dla eksportu italskiego dzięki jakości swych produktów rolniczych i przemysłowych, a szczególnie dzięki wyrobowi i barwieniu tkanin i szkła. Ludzie, którzy właśnie w tej epoce myśleli o przestawieniu rolnictwa Italii z mniej dochodowej uprawy zbóż na uprawę winnej latorośli i cliwek, stanowiących podstawc-wy artykuł spekulacji płodami rolnymi, nie mogli patrzeć przychylnym okiem na bogactwa afrykańskie. Te względy ekonomiczne zdecy:;·.vały przede wszystkim o postawie wybijającego się człowieitn, hióry był jeszcze nie znany w roku 201 p:n.e., ale już okazał ~cypio:~ov:-i swą wrogość osobistą, i który będzie bezustannie żądał zris; ~zeria Kartaginy. Jest nim Katon, przyszły cenzor, który, przyi3ierając pozę starego Rzymianina, obrońcy włościaństwa i kontyszuatora polityki Fabiusza Kunktatora, przez ogłoszenie sv~ego traktatu 1~,^ agriczLltura przyczyni się więcej niż ktokolwiek inny do r,^,a.powsz:~chnierfia w Italii rolnictwa spekulacyjnego kosztem ma:J-cli i średnich gospodarstw ::radycyjnych. Ta :sytuacja polityczna tłumaczy zarówno postawę 5cypiona, jak i Hanni',aala. "Imperator" udając, że traktuje twardo i z pogardą Iaartagińczyhów, wymawiając im surowo nielojalne zerwanie poprzedniego układu, nie zaostrza jednak zbytnio warunków pokoju. Szczęśliwy przypadek pozostawił nam fragment piętnastej księgi Pol~biusza, w znacznej części zniszczonej, który zawiera propozycje przedstawione pełmomocnil~_om puniclsim: MoJ~ą zatrzymać w Afryce te miasta, które posiadali przed wydaniem tej ostatniej wojny Rzymowi, a także kraj dawny, bydło, służbę i resztę mienia. Mają też od danego dnia nie doznawać szkód, mogą używać ~~~łasnych zwyczajów i praw bez trzymania obcej załogi w mieście: To były warunki pody·litowane łagodnością. Natomiast reszta warunków brzmiała: Kartagińczycy zobowit0'·.V i~a _.:?a~~;;~'~ do narodów ląwnycll zwierzf~hrików. Ta k~;'ti,;~°a jest z konieczności s;Tnkret:yczna i kosmopolityczna. 'vVidzic ii:;my przy badaniu portretu Halnibala, że w dziedzinie es`et~'~i ku' ura Barkid'ow jest całkowicie grecka. Szczegółowsze ba- 1s7 dania stel wotywnych tofetu, które przedstawiłem na VIII MiĄ;dzyrarodowym Kongresie Archeologów, wykazują, że w tej sztuce istniała rzeczywiście, obok kierunku reprezentowanego przez brąz z Wolubilis, sztuba ludowa, w l~tórej elementy helleńskie są pr-r.2tworzane przez miejscowy "prymitywizm". To zjawisko powstaje zresztą w tej epoce wszędzie wokół Morza Śródziemnego, w Italii, w Iberii, u Ligurów i Celtów tak jak i u Partów, aż do Bahtrii, i wreszcie w Indiach północnych, dzie da początek sztuce grecko-buddyjskiej. Niestety, nie posiadamy prawie żadnej literatury z okresu Barkidów. Punickie napisy tej epoki są zbyt krótkie, aby dozwoliły na analizę literacką i filologiczną. Zresztą, jako prawie wyłącznie religijne, zredagowane są w formie tradycyjnej. Istnieją jednakże clwa ważne dokumenty. Jeder_ z nich to słynne porozumienie Hannibala z Filipem Macedońskim, gdzie E. Bicl~ermann odnalazł pad greckim tekstem Polibiusza zwroty semickie. Drugi jest długą tyradą punicką, którą Flaut włożył w usta swego Hannom. Z"lydanie tego tekstu i jego interpretacja przez M. Sznycera, które mają być niedługo opublikowane, znacznie dopomogą w poznaniu kultury okresu Barkidów. Mamy wreszcie pochodzące prawdopodob- nie z tego czasu greckie tłumaczenie periplu - locji Hannom, której osobliwości filologiczne doskonale zanalizował J. Germain, ni~słusznie naszym zdaniem kwestionując jej autentyczność. Mamy tu pozostałości literatury dwujęzycznej, podobnej do tej, która rozwijała się w tym samym czasie w Rzymie. Który z dwóch języ-ków bylby zapanował ostatecznie? Możliwe, że klęska Hannibala przedłużyła paradaksa'nie o kilka wieków życie języka punickiego, który z trudem broniłby swej pozycji w międzynaro-dowej Kartaginie, gdzie potomkowie tyryjskich kolonistów byliby w mniejszości. Nie powrócimy już do religii tego m,_'eszanego społeczeńst~~-a, ponieważ odtwarzając ewolucję duchową przodków Hannibala i roz~,vażając jego "bezbożność" stwierdziliśmy już przedtem szybką e4volucję wierzeń, polegającą na przekształcaniu się teologii opartej ~łównie na transcendencji boskiej w wiarę bliższą, troskom ezłowieka, a mniej związaną z tradycjami i ustrojem spolecznym. Vreszcie życiu codziennemu poświęciliśmy swego czasu odr~bną pracę;"' przypomnijmy tylko, że wykopaliska w Kerkuane w Tunezji, na Sardyrii i w Liksos w Maroku wykazują architekturę * Gilbert i Culette Charles-Picard, bycie ce~lzienne u% Kartaginie w c."a~1 °~i soch Hannibala, Warszawa 1962 (przyp. red.). wzorowaną na hellenistycznej. W tym otoczeniu inęż czyźni i kobiety prowadzą życie bardzo bliskie obyczajom helleńskim. LTb~iór jednak, ceremonie religijne i pewne zwyczaje etylzie~talne, jak padanie na twrarz, przypominają jeszcze tradycje wschodnie. Te jednakże zakorzeniły się silniej w Aleksandrii i w Antiochii, gdzie nawet zaczęli je przyjmować niektórzy Grecy. Rzy m, przeciwnie, chociaż niewiele młodszy od Kartaginy, sprawia wrażenie miasta mało rozwiniętego. Starożytni Rzymianie sami zdawali sobie sprawę z tego zacofania, ale odmrotni.e niż my uważali to za cnotę. Badania współczesne wykazały, że mieli rację, i to jeszcze bardziej, niż przypuszczali. Dla językoznawców łacina jest językiem najbardziej prymitywnym spośród języków italickich. Wnikliwość G. Dumezila wykryła w religii rzymskiej prawdziwą kopalnię pozostałości z okresu neolitycznego, jeszcze sprzed rozdzielenia się ludów indoeuropejskich. Na przykład nazwa stanu kapłańskiego flaminów jest identyczna z nazwą braminów. iVlówiliśmy już, że aż do pierwszej wojny punickiej podstawą gospodarki było rolnictwo, a pierwsza moneta z brązu, cięźka i niewygodna, pojawiła siędopiero w 289 r. p.n.e. W dziedzinie politycznej wszechwladza planów patriarchalnych, złamanych w Atenach już przez Solona około r. 600 p.n.e., oparła się nawet postępowym królom etruskim i przetrwała aż do IV wieku p.n.e. Zwyciężona wreszcie przez prawa Licyniusza około rol~u 366 p.n.e., pozostała jes·cze dosyć silna aż do końca III wieku p.n.e. Wlaśnie dwaj mężowie, którzy kierowali polityką rzymską w czasie wojny z Han~nibalem, T'abiusz Maksymus i Scypion Afrykański, wyszli z najznakomi±szych rodów patrycjuszbwskich, których było s~ ość. Walki, które ożywiają życie polityczne, przeciwstawiają sobie grupy nobilów, skupiając wokół nich klientelę pochodzącą ze ~~szystkich klas spol-ecznych. Zjawisko najbardziej charakterystyczne dla helienizmu, mianowicie wyzwolenie z ram społecznych, sprzyjające co prawda rozwojowi osobowości, ale i wydające slaL~szych na łaskę silnych z wszystkimi konsekwencjami z tego wyn:ka.;ąc~mi: ~nonarchią wojskową i walką klas, jest w Rzymie nie znane, podczas gdy w Kartaginie objawia się buntem najemników i wyniesieniem Barkidów. Rzym pozosta;e zatem na marginesie świata hellenistycznego ostoją tradycji, której integralnoś;.~ jest tym bardziej znamienna, że nie jest odizolowany. Jego sąsiedzi italscy, sprzymierzeni lub podbici. Kompańczycy i Etruskowie, żyją calkowicie w sv~,~ojej epoce. Sam Rzym nie ignoruje Greków, pozostaje z nimi w stałych związ- 189 kach i ad swego powstania wiele od nich przejmuje. Ale stosunki te ograniczają się do hellenizmu zachodniego. Wielkie królestwa wschodnie są dla Rzymu innym światem, do którego się ryzykuje czasem jakiś wypad czy z którego się zapożycza jakąś niezbędną nowość (medalierzy egipscy są zatrudniani w pracowniach Kapitolu), ale się nim gardzi albo nawet obawia. Najśmielsi z nobilóv~i z mieszczan - ci w większości obcego pochodzenia - którzy w kontakcie z Kampańczykami lub Apulijczykami czy Etruskami zaczęli się wciągać w handel morski i obliczać, jakie korzyści można by wyciągnąć z eksploatacji bogatych terenów pozaitalskich doprowadzonych do poddaństwa, nie sięgają wzrokiem poza morza, które otaczają półwysep. Wkroczono na Bałkany, by zapewnić bezpieczeństwo na Adriatyku, ale ta pierwsza wyprawa osiągnęła tylko dzikie krainy odpowiadające dzisiejszej Albanii. Misja Fabiusza Piktora w Delfach po bitwie pad Kannami jest wydarzeniem nadzwyczajnym i trzeba było aż tej miary katastrofy, żeby ją usprawiedliwić. I jakiekolwiek moglibyśmy mieć dzisiaj zastrzeżenia do tez M. Holleaux, to pozostają one prawdziwe w rzeczy zasadniczej: to Hannibal zaprowadzi Rzymian do Grecji przez swe coraz to nowe pr zymierza. Historycy konserwatywni, przede wszystkim Polibiusz, a następnie Liwiusz, znaleźli wielką satysfakcję w tym zwycięstwie przedstawicieli dawnych "dobrych" czasów nad "postępowcem" Hannibalem. Ta skłonność pociągnęla za sobą wyolbrzymienie roli Fa i Musza Kunktatora, uciszyla niesnaski między klanami nobilów, a Flaminiusza i Terencjusza Warrana przemieniła w demagogów i kczlów ofiarnych. Ale było coś, czego starożytni historycy nie widzieli ani nie mogli widzieć: społeczeństwo przywiązane do tradycji, prawie zacofane, .nieświadomie tworzyko formy polityczne przyszlości.~~ ró~u ~~O p.n.e. Rzym nie jest już miastem, lecz pra- wie narodem. Jego instytucje szczątkowe, ale zdumiewająco shuteczne, praktycznie rozwiązały problem zespolenia terytorium zbyt rozległego, alay ;;rygo mieszkańcy mogli się co dzień komunikować, i wpojenia im poczucia wspólnoty, bez zmuszania do rezygnacji z własnej osobowości na rzecz wodza. Nawet polityczny talent Grehów nie mógł temu podołać. Cały ogromny wysiłek Hannibala rozbil się o spoistość państwa rzymskiego, złożonego z trzydziestu pięciu plemion organicznie ze sobą związanych. Nawet po Kannach Hannibal nie mó~~ł maszerować na Rzym, obawiając sio całkowitego wytYpienia swej armii pod murami stolicy prawie nie do zdoby 19o cia, z zapleczem nietkniętego a żywotnego państwa rzymskiego, które by się zamknęło wokół intruzów i całkowicie by ich zniszczyło. Gywotność narodu za ka'zdym razem wyrównywała upływ krwi spowodowany przez najeźdźcę. Wreszcie na nieszczęście Hannibala jego atak na państwo rzymskie przypadł na moment, kiedy wyszło już ono z okresu embrionalnego, w którym musiało żyć w symbiozie z Kampanią, aby wyrównać braki w swej prymitywnej gospodarce. Odpadnięcie Kapui było ciosem bardzo ciężl~im, ale nie naruszyło zasadniczo wojennych możliwości państwa. Ludzie interesu, owi publikanie, tak źle traktowani przez konserwatyv~~nych historyków, rozporządzali dostateczną ilością kapitałów, by nadal móc wyposażać armie i floty. Ten potencjał ekonomiczny, nagle ujawniony, będzie musiał po zwycięstwie znaleźć ujście na terenach nie budzących dotychczas zainteresowania Rzymian. Na te tereny Hannibal, szukając wszędzie sprzymierzeńców, mimowolnie skieruje ich ambicje. Właśnie opanowanie przez italskich handlowców rynków Egei jest bezpośrednią konsekwencją drugiej wojny punickiej. anm a me mogł w swoich kalkulacjach brać pod uwagę tej siły narodu rzymskiego, ponieważ .chodziło o zjawisko zupełnie nowe w ewolucji 'ludzkości. On sam opierał się jedynie na mieście=państwie i królestwie typu hellenistycznego. Kartagina sprawowała w Afryce samodzielną kontrolę nad obszarem większym niż obszar zajmowany przez trzydzieści pięć tribus rzymskich. Zorganizowała go starannie i podzieliła na prowincje, jak dowodzi tego tekst z kamienia granicznego Micipsy, wyjaśniony przez napa z Maktaris odkryty w r. 1962. Założyła tam wyposażone w instytucje municypalne miasta, które w pewnych okolicach, jak np. na równinie Fahs, były bardzo liczne. Ale nie potrafiła w mieszkańcach równin wzbudzić patriatyzmu, który ożywiał tylko mieszkańców stolicy. Obywatele miast sprzymierzonych, chociaż pochodzenia fenickiego, i mieszkańcy miast interioru, a zwłaszcza libijscy hodowcy z równin, chociaż zaczynali przyjmować obyczaje punichie, bynajmniej nie czuli się Kartagińczykami. Widzieliśmy, że Hazdrubal w Hiszpanii próbował zorganizować Iberyjczyków w ligę analogiczną do ligi korynckiej, którą Filip II Macedoński złączył miasta greckie. Zabrakło mu jednak czasu, by ten organizm osiągnął dostateczną spoistość. Zresztą jest bardzo wątpliwe, by Iberowie na stałe tolerowali Kartagińczyka jako wodza narodowego. Co się tyczy miast fenickich od strony cieśnin Gades i Liksos, to odrębność ich rozwoju kulturalnego w stosLmku do Kartaginy pozwoliła im z czystym sumieniem opuścić Punijczyków w chwili, 19g gdy ich pomoc byłaby najpotrzebniejsza. W Afryce i w Hiszpanii Ka-rtagińczycy nie przestali być kolonizatorami pTZeciwstawiającymi si:~ masie krajowców. Bardzo dobrze wyraża to mowa do poS1UW Masynissy przytoczona przez Liwiusza (XXXIV, 62): Gdyby chciano szukać prawdziwych źródeł praw, jakież terytorium Kar- tagińczycy monliby właściwie rewindykować w Afryce? Imigranci otrzymali z łaski przestrzeń, którą moli otoczyć paskami wyciętymi z ?ednej skóry wolowej, ażeby tam zbudować jedno jedyne miasto, a wszystko, co zamieszkiwali po'a Byrsą, było zdobyte niesprawiedliwością i gwałtem. To kalectwo państwa punickiego było wspólne wszystkim państ v~om greckim, jakakolwiek była ich konstytucja. Miasta były zbyt małe, związkom brakło spoistości, a w monarchiach mieszały się różnorodne elementy, złączone j`dynie siłą armii oraz wymaga.jącym ciągłych sukcesów prestiżem jakiegoś księcia. W r~:eczywistcści określenie "państwo", którego używamy w braku innego, nie jest stosowne dla żadnej z tych form, podczas gdy dla republiki rzymskiej nadaje się jak najbardziej. Z różnych powodów w miastach, tak jak i w monarchiach, liczba ludzi gotowych poświęcić się dia dobra publicznego była żenująoo mała. Grecy byli zdumieni, gdy zobaczyli tych kilka tysięcy żołnierzy tworzących armię Antiocha, kt~~rego imperium rozciągało się przecież od syryjskiego wybrzE:ża l~'IOrza Śródziemnego do Indusu. To samo ubóstwo rezerw nieustannie gnębiło Hannibala. Jego geniusz potrafił z początku wyrównywać mniejszą liczebność i niższą wartość bojową własnego wojska, ale w końcu kosztowało go to Zamę, gdzie przecież miał nawet prewagę liczebną. TJIimo lojalnego poparcia rządu pu- nickiego nie miał nigdy dość okrętów, by wyzyskać klęski floty italskiej i zadawać nowe cicsy, ani nawet nie mógł zapewnić 'komunikacji z Macedonią. Hannibal miał zatem nikłe szanse zwycięstwa. Zdaje się, że rzeczywiście odniósł już wszelkie sukcesy, jakich przy użyciu środków stojących do jego dyspozycji mógł oczekiwać w granicach rozsądku. Błędy, które mu wypominano, były nie do uniknięcia albo były wyimaginowane, jak np. decyzja, by nie atakować Rzymu w r. 2J 6 p.n.e. Można sobie wyobrazić, że Rzym byłby zmuszony do rokowań po całkowitym wykrwawieniu i utracie wszystkich swoich wojsk, ale chyba jego wodzowie byliby szaleni, gdyby porzucili po Kannach ostrożną taktykę Fabiusza. Prawdopodobnie najgorsze dla Karta#ińczyków było to, ~e Kapua, Tarent i Syrakuzy nie odpadły 1sz od Rzymu w tym samym czasie, a także że skutki odstąpienia ", dwóch ostatnich zostały sprowadzone niemali do zera przez serię niepomyślnych wypadków. Wylądowanie wiellbiej armii macedońskiej w r. 215 p.n.e. mogłoby również zmienić bieg ~~ydarzer5. Trzeba by było, aby Filip zbudował na czas flotę i by zrozumiał, że wojna z Italią jest dla niego o całe niebo ważniejsza od sporów politycznych świata greckiego. W roiiu 20'7 p.n.e. było już za późno i nawet gdyby Hazdrubal Młodszy mógł połączyć się z bratem, ne można sobie wyobrazić powtćrnego zdobycia tego wszystkiego, eo Rzyin odzyskaŁ Jedynie może zmęczenie ludu i sprzymierzera~óvs~ mogłoby narzucić polió; zwracający Kartaginie przynajmniej Sardyni<-z i zostawiający jej Hiszpanif~. Kilka lat wcześniej Hannibal miał nadzieję uzależnić od siebie Italię i to wlaśnie przewidywał trak?at z Filipem V. Jednal~że przymierze z Kapuą obiecywało jej prymat na półwyspie. Oba te plany bynajmniej nie były sprzeczne. Barkida sądził pra~~dopodobnie, że Italia pod hegemonią Kampanii zjednoczy się w jedną całość ~tostatecznie podatną na to, by on objął jej kierownictwo. To imperium punickie byłoby prawdopodobnie mniej scentralizowane niż rzy niskie, a podobniejsze do monarchii Seleucydów, gdzie róż e Ludy zachowały szeroką autonomię pod dość odległą kontrolą gu'aernatorów skrępowanych poza tym licznymi ograniczeniami. Pewnego rodzaju "prowincja" była już zorganizowana np. w Kataionii i powierzona niejakiemu I~annonowi, którego autorytet zupełnie nie krępował wielkich "feudałów" iberyjskich. W każdym razie jest rzeczą bardzo wątpliwą, by owo imperium punickie mogio mieć solidność i trwałość rzymskiego. Nie mając narodu jako podstawy, jedność swą opierałoby jedynie na osobie władcy i je~c~ armii; przykład Aleksandra i jego następców wykazuje, jak wielka była kruchość podob.zego tworu. Gdy ten plan upadł, jedynym wynikiem działalności Barkidów hyło - paradoksalnie - rozbudzenie imperializmu rzymskiego. To właśnie z powodu Barkidów zostały wysłane legiony rzymskie do I-iiszpanii, do Afryki, a nawet do Grecji. Gdyby nie oni, ambicja senatu byłaby się prawdopodobnie długo ograniczała do Italii i jej najbliższego otoczenia. Nikt zwłaszcza nie wpadłby na pomysł atakowania Kartaginy na jej terytorium. Rządzone przez arystokratycznych wielmożów państwo punickie nie unik:zęłoby upadku, bo ekonomiczna przewaga Italii mogła tylko wzrastać, ale umarłoby spokojnie, tak jak Gades, u kresu długiej starości. Hannibal oddziaływał na swoich przeciwników nie tylko ujem- 193 13 Hannibal nie. Nawet najwybitniejsi spośród nich, tacy jak Scypion Afrykański i Masynissa, wiele przejęli od tego wielkiego człowieka, którego zwyciężyli. Scypion był pierwszym z wodzów rzymskich, któryuważał, że posiada łaskę pochodzenia nadnaturalnego, udzielonat przez Jowisza, która mu zapewnia zwycięstwa. Ośmielał się nawet twierdzić, że dar ten wynosi go ponad prawa. Wiemy, że po po~~rocie z wojny przeciwko Antiochowi wezwany przed trybunó~:dia zdania rachunku, w odpowiedzi wezwał lud, by wstąpił z nim razem na Kapitol złożyć dzięki za Zamę, której to właśnie była rocznica. To pełne pychy zuchwalstwo jest usprawiedliwione heilenistycznym dogmatem "teologii zwycięstwa". Wierzy się, iż wódz opatrznościowy od dnia, w którym spłynęła na niego łaska decy- dującel;o zwycicistwa, jest wywyższony ponad ~~szystko. Pod Za-mą Jcwisz wybrał Scypiona (był, jak powiadano, jego p~awdziwym ojcem), i od tego czasu "A!'oicanus" nic podlegał już prawom obowiązującym innych ludzi. Na tej samej zasadzie August i jego następcy będą oficjalnie lego soli~ti. Od dawna ~~·iadomo, re ta postawa Scypiona, tak sprzeczna ze zwyczajami rzymskimi, która zresztą spowodowała usunięcie go z miasta mimo jego sławy, była inspirowana przez przykład Aleksandra. Także Hannibal stał się wzorem dla swego zwycięzcy, i to nie tylko, jak niesłusznie przypuszczano, w dziedzinie wojskowej. Również w polityce problemy, które miał do rozwiązania Scypion, wódz republiki i zarazem je,j mąż opatrznościowy, były mniej więcej identyczne z problemami Barkidów. Jeszcze jeden dowód bezpośredniego v~~pływu wywieranego przez Hannibala na Scypiona przynosi numizmatyka hiszpańska. Widzieliśmy już, jak wizerunek Scypiona zas.tępuje wyobrażenia Bark.idów na monetach wybitych w~ Kartagenie zaraz po wzic,~iu miasta. Po raz pierwszy wódz rzymski ośmielił sie przywłaszczyć sobie przywilej wyiycznie ':róle~~ski. Za tym przvkładem pójdzie wkrótce ~~~ Grecji Tytus Kwinktiusz Flamininus, zwycięzca spod Kynoskefalaj, który zarazem otrzyma od miast grecltich honory "herosa" zwykle przez nie przyzna~.vane królom dziedziczącym tron Aleksandra. Scypion zresztą miał w polityce wewnętrznej m~ziei powodzenia niż Hannibal. I mimo że wielu obywateli poszło za nim, gdy przeciwstawił się trybunom, Rzym II wieku p.n.e. nie był przygotowany na pr zyjęcie reżimu półmonarchicznego i "Africanus" zmarł w schronieniu bardzo bliskim wygnania. .lego pr°układ natchnąi najpierw jego adoptowanego wnuka Scypiona Emi!iane,, drugiego "Africanusa", l~tórp w~ chwili 1s4 swej tajemniczej śmioywrościł sobie praw-a do dj~l~tatu_ry. Przez to przyczynił się pośrednio do poparcia kolejnych usiłowań Sulli, Pampejusza i Cezara, a wreszcie Oktawiana, których władza w imperium rzymskim przekształcała się stopniowo we władzę wszechmocnego autokraty. Zwracaliśmy już uwagę na analogię systemu wówczas istniejącego do systemu, który panował w "królestwie" Barkidów w Hiszpanii. Byłoby naturalnie paradoksem twierdzić, że August świadomie wziął Hannibala albo jego brata Hazdrubala za wzory. Również zresztą nie chciał naśladować monarchii hellenistycznych, którymi głęboko gardzili Rzymianie, a on sam najbardziej. Ale zdarza się często, że jakaś myśl polityczna, odrywając się od osobowości swego autora, jest potem przejmowana przez ludzi, którzy nie odczuwają dla niego żadnej sympatii, a nawet uważają się za jego przeciwników. W ten sposób doświadczenie Barkidów, pierwszych mężów stanu, którzy przyjęli na Zachodzie hellenistyczny system monarchii wojskowej i charyzmatycznej, mogło się przyczynić w pewnej mierze do powstania cesarstv~·a rzymskiego. Podczas gdy Rzym podlegał wpływowi Hannibala pośrednio i nieświadomie, królowie Numidii ulegali mu bez najmniejszych zastrzeżeń. Również i tam numizmatyka jest naszym najpewniejszym przewodnikiem. Monety Masynissy i jego następców są ta~~ podobne do monet Barkidów, że dawni numizmatycy sądzili, że te ostatnie były wybijane w samej Afryce. Masynissa nawet .przejął słonia, specyficzny symbol Barkidów; figuruje on na odwrocie wspaniałej brązowej monety, której jedyny znany egzemplarz znajduje się w muzeum w Konstantynie. W tym zapożyczeniu nie ma nic, co by nas mogło dziwić. Władca Massyliów znał dobrze niestałość polityczną swego ludu, którego trybunowie, zwaśnieni nieustanną rywalizacją, zawsze byli gotowi wyrzec się wierności za- przysiężonej jakiemuś efemerycznemu władcy. Całe jego życie przesżło na wprowadzaniu ładu i stabilizacji. Rolników starał się przywiązać do ziemi, chroniąc ich przed nomadami, i budował miasta. Stworzył panteon, -gdzie mnóstwo geniuszy, które uosabiały siły natury, uporządkował według hierarchii. W ogóle starał się skopiować u siebie dzieło kolonizacyjne Kartaginy. Jego marzeniem było dać się kiedyś wchłonąć przez samą Kartaginę i ustanowić tam stolicę jakiegoś wielkiego kTÓlestwa afrykańskiego. Rzym mu na to nie pozwolił. Niemniej jego .rezydencje w Cyrcie i Zamie stały się małymi Kartaginami, a język punieki stał się językiem nie tylko świata kulturalnego, .ale także urzędowym. Jednakże prawa państwa punickiego ,najwyraźniej nie dawały się zastosować w kró- is5 lestwie. W Hiszpanii, przeciwnie, Barkidowie zbudowali państwo jednocząc pod władzą monarchiczną plemiona mniej lub więcej rozwinięte i miasta o bardzo różnych tradycjach. Wasynissa miał doskonałą sposobność zbadania metod Barkidów, gdy służył tam w wojsku, i powróciwszy do siebie jako władca mógł je żywcem zastosować. Gdy później królestwo numidyjskie wejdzie w konflikt z Rzymem, jego złote suwereny będą wyraźnie przypominały monety Hannibala. Gdyby porównywać metodami tradycyjnymi, trzeba by przyznać, że Jugurta dokładnie skopiował jego wzory, ale te egzemplarze, których metal jest identyczny z metalem emisji Kartageny, są raczej kopiami monet jednego z młodszych synów Hamilkara. Juba I, który miał nadzieję wykorzystać wojnę domową między Cezarem i Pompejuszem, by wypędzić Rzymian z Afryki, chlubił się pokrewieństwem z Barkidami, które zawdzięczał małżeństwom jednej z siostrzenic Hannibala z Oe?alcesem i 1\~Zazaetullą; córl~a ioochodząca z tego związku wyszła prawdopodobnie za jednego ze swoich kuzynów z linii panującej. Srebrne monety Juby I są typu rzymskiego, ale brązov~~e mają jeszcze słonia na edwrocie. Juba II, chociaż był pokornym wasalem Augusta, utrzymywał kult Hannibala. Widzieliśmy, że przechowywał u siebie popiersie z ~Volubiiis, być może skopiowane na jego rozkaz z popiersia z III vs~ieku p.n.e. h~onety z trzydziestego pierwszego i trzydziestego drugiego roku jego panowania (lata 6-8 n.e.) odtwarzają zresztą emisję I-Ianni'r;alową o wiele dokładniej, aniżeli można to stwierdzić u jakiegokolwiek z poprzedników tego władcy. Z prawej strony popiersia króla widnieje maczuga Heraklesa (Juba również uważał, ~e ;pochodzi od Melkarta). Na odwrocie znowu uha:~any jest słoń, który tutaj pod:zoai trąbP. Dla Juby II Hannibal nie symbolizował już plemiennej ~~~spólnoty afrykańskiej. Król wykształcony, ożeniony ze spadkobierczynią Ptolemeuszów, cLcił w Hannibalu tylko propagatora hellenizmu, zwolennika Aleksandra, i patrzył na niebo jak na krzewiciela kultury, a nie ,jak na zdobywcę. W Rzymie iednakże pamięć zwycięzcy spod Kann doznała losu szczególnego. Ze wszystkich wielkich nieprzyjaciół tego władczego ludu Oył on jedynym, który nie był ani barbarzyńcą -- jak Wiriatus albo Wercyngetoryl~s, ani jednym z monarchów Wschodu definitywnie zdyskredytowanych przez żałosny upadek Lagidów i Seleucydów. W wieku Augusta uważano go za narzędzie opatrzności, bo przecież instytucja cesarstwa byla wolą bogów i cały rozwój świata szedł w tymkierunku. Hannibal stawał się nieprzy 196 jacielem groźnym, ale pełnym godności, probierzem cnoty ludu rzymskiego, w czym objawiło się jego boskie posłannictwo. Ta koncepeja ukazuje się po raz pierwszy we wstępie do Żywota HannibaLa Korneliusza Neposa: Jeśli jest prawdą - o czym nikt nie wątpi - że lud rzymski przewyższa wszystkie inne cnotą, to nie można zaprzeczyć, że Hannibal tak przewyższył talentem wszystkich innych dowódców, jak lud rzymski przewyższa swą odwayą wszystkie narody. Tak więc gdy Liwiusz pod wpływem tradycji annalistów rozwija jeszcze tematy perfidii, skąpstwa, okrucieństwa i bezbożności Kartag:r~czyka, to zbrodnie te znikają już u Neposa. Tylko miłość sy:o:vsra zmusza BarkidP do nien~,~~~iści lcu Rzymowi i dlatego nie można go za nią obarczać osobistą odpowiedzialnością. Naturalnie, takie ujęcie zależy od ohowiązująr~ej maniery, która w epoce hellerisrycznej, kiedy po~~stały iywoty sławn2~ch mę~ów, wymagała od gisarzy, aby byli bardziei moralistami niż historykami. Nepos, czytając niewątpliwie biografię Hannibala po grecku, pisaną prze? wielbicieli wodza, wyznaczył mu dosyć znamienne miejsce w se_,'_i wybitnych ludzi. Ostatni i największy z obcych wodzów, posa; ~~·iony na granicy czasów starożytnych, zmuszony jest przez los do l;eznadziejnej walki z nadchodzącą nawą epoką. S~liusz Italikus łączy te dwa przeciwstawne kierunl~i. Jego Hannibal, tak jak u Liwiusza, jest perfidny, a virtus I-~annibala jest impr~oha, Ale ta perfidia jest narzucona przez prawa świata, uosobior.e `uta.~ w Junonie. Natchniony przez boginię Hamilkar kazał uroczyście przysięgać swemu synowi, że nie bidzie szar:ował trakta! c`_v=.- -.... s,~nli bćstw: Ton superi miki, no;z Martem cohibentia pacta, flor" celsae ob.stiterint Alpes... (I, 116-117) (Dla mnie ani bogowie z nieba, ani pakty, które krępują Marsa, ani wysokie Alpy nie będą przeszkodą...) Ha~filkar wie zresztą, że v~ysiłek jego syna będzie nadaremny, i nie ukrywa przed nim, że będzie walczył wyłącznie dla honoru i sła ~jy. Si fota negarint Dedecus id patriae nostra defellere dextra, Haec tua sit laus, nate, uelis! (I, 107-109 197 (Jeśliby losy nie dały, By ta oto nasza prawica hańbę ojczyzny zmazała, Niechże sam zamiar, mój synu, będzie dla ciebie twą chwałą!) To uelis, które wyraża świadome i dobrowolne przyjęcie losu z wszystkimi jego tragicznymi konsekwencjami, nabiera szczególnej wartości. Junona, zupełnie nie podzielająca nienawiści Jowisza, bezwiednie spełnia jego wolę. Ojciec wszechmocny - Zeus Kleantesa, wcielenie prawa świata - wybrał Hannibala dla doświadczenia swego ludu: Tum pater omnipotens, gentem exercere periclis Derdaniam, et fama - saeuorum tollere ad astra Bellorum meditans priscosque referre labores, Praecipitat consulta viri... (III, 163-166) (Wtedy to ojciec wszechmocny w niebezpieczeństwach zapragnął Ród Dardanów doświadczyć i w chwale wojen okrutnych Do gwiazd podniebnych ich wynieść; do dawnych trudów sposobiąc Bodźca dodaje mężowi...) Tak więc Siliuszowego Hannibala nie można winić za jego błędy, poddaje się on bowiem prawom rządzącym światem, wiedząc, że padnie ich ofiarą; w ten sposób staje się bohaterem stoickim. Zwyciężony na ziemi, będzie ivynagrodzo~ny po śmierci sławą półbogów. Rozumiemy teraz, dlaczego pewien mieszkaniec Wolubilis, znalazłszy między szczątkami zbiorów królewskich pozostałych w jego mieście popiersia Hannibala i Katona, postawił je obok siebie w najpiękniejszym miejscu swegodomu. Jest to - jak słusznie odgadł J. Carcopino - stoicyzm w szkołach już niemodny, ale wciąż jeszcze 'żywy wśród ludzi wykształconych, kochających siP w wielkich dziełach, których był natchnieniem. Cnota i nieszczęście łączyły Lukianowego Katona i Siliuszowego Hannibala. Obydwaj byli ofiarami przeznaczenia, które świadomie przyjęli i które skazywało ich bohaterstwo na służbę w przegranej sprawie. Ta względna rehabilitacja Hannibala w opinii rzymskiej ma prawdopodobnie kilka powodów. Mogło się do tego przyczynić coraz większe znaczenie, do jakiego dochodzili mieszkańcy prowincji w cesarstwie. Na początku II w. pn.e. Trajan, .cesarz hiszpański, lss w pierwszym rzędzie bogów imperium stawia Herkulesa-Melkarta t . . z Gades. Długi i dokładny opis starego sanktuarium i rytuałów fenickich, który Siliusz włączył do swojego poematu, bez wątpienia pozostaje w związku z przywróceniem kultu Hąnnibalowego protektora, który stwierdza się również w Tyrze. W sto lat później Afrykańczycy z kolei zajmą główne stanowiska polityczne i administracyjne; wielu z nich będzie pochodzenia punickiego jak Septimu~s Severus, którego pojawienie wvyda się Rzymianom zemstą Hannibala. Oficjalnie i bez zastrzeżeń nakłania się zwycięzców i zwyciężonych do pogodzenia i zjednoczenia w służbie tej samej cywilizacji. Wróg Rzymu Hannibal był zarazem bojownikiem kultury hellenistycznej; nauczyciele nie zapominają o tym i zawsze znajdują w jego epopei wdzięcznetematy dla swych uczniów. Dbając bardziej o malowniczość niż o ścisłość krytyczną, opierają się chętniej na "czynach Hannibala" Silenosa i Sosylasa, niż na dziele Polibiusza. Stwierdziliśmy wiele śladów tego zainteresowania erudytów wielkim Kartagińczykiem. Najciekawsze są słynne napisy, upamiętniające wielkie czyny wojen punickich, ułożone przez Rzymian epoki cesarstwa. Napis w Saguncie znany jest od dawna; inny, niedawno odkryty w Gamart na przedmieściu Karta- giny, ułożony przez cesarskiego prokuratora, jest napisany lichym wierszem i dziwnym alfabetem z pretensjami .do naśladowania archaicznego pisma rzymskiego. Lukian sparodiował spór Hannibala w jednym ze swych dialogów zmarlych: Kartagińczyk nie chce przyznać Aleksandrowi pierwszeństwa ~.vśród cieniów wodzów i żąda, by ten ustąpił mu swego miejsca - ~brzecie miało przypaść Scypionowi, którego Minos wybrał na arbitra. Barkida został jeszeze gorzej potraktowany przez Juwenalisa, który nie lubił ani uczo:-:ych, unwodzów i nie narażając siebie z satysfakcją zadrasnął Trojona: "Idź, szaleńcze-woła niby do Hannibala-biegnij przez dzikie turnie Alp, żeby sięprzypodobać młodzieży i stać się tematem uczonych rozpraw". Ale Hannibal ma po swej stronietakże ludzi traktujących go poważnie. W Rzymie wzniesiono mu trzy pomniki. Jego popularność jako wzoru dla wodzów zwiększa się jeszcze w drugiej połowie III w., gdy żołnierze frontowi doszli do władzy cesarskiej. Znany jest nawet oficer, który przyjął przydomek Hannibala i uświetnił go znakomitą karierą. Był .prefektem pretorianów i miasta za Dioklecjana; umarł pozostawiając córkę, która wyszła za cesarza Konstancjusza Chloru~sa. Imię Hannibala dostaje się również do rodziny panującej. Konstantyn nadał jednemu ze swych siostrzeń cuw~, który nosił to imię, dostojny tytuł "król kTÓlów" i zarząd Pon- m:a tu; ale nieszczęśliwy książę, ofiara zazdrości swych krewny cil, został zamordowany przez straż cesarską. Pogląd, jaki Rzymianie z epoki cesarstwa, a ~przynajmriej niektórzy z nich, wytworzyli sobie o Hannibalu, wydaje nam się słuszny. Mówiąc, że cesarstwo rzymskie powstało z woli opatrzności lub Jowisza, wyrażali określeniami metafizycznymi lub mitologicznymi tezy historyczne, które my staramy się sformułować w terminologii racjonalistycznej, a których bynajmniej nie tłumaczymy lepiej niż oni. Rozwój Rzymu trwający od połowy IV w. p.n.e., mimo że tłumiony archaizmem jego instytucji, doszedł do takiego stadium, że państwo to przewyższało wszystkie inne społeczerlstwa śródziemnomorskie: miasto stało się zalążkiem narodu. Przyczyny tego procesu pozostają dla nas nie gnane. Ich wyjaśnienie ,jest-raezej zadaniem filozofa niż historyka, który może tylko uznać razem z A. Aymardem, że żadna ze zwykle przytaczanych racji dla wytłumaczenia rozwoju iutlzkich ~>połeczeństw w dziedzinie ekenomii, demografii, religii czy tym podobnych nie daje się ściśle zastosować w przypadku 1'vzymu. Trzeba jeszcze dodać, że i inne ludy śródziemnomorskie musiały być objęte tą ewolucją. Rzym, który je sobie brutalnie podporząd'~kował, w końcu był zmuszony stopić :się z nimi w społeczność stosunkowo jednołitą, w której każdy mógł włączyć swój udział w służby ideału powszechnego. '!~eml; procesowi Hannihal starał się ;OrZE'C'iwataWlC. Nie dopiął tego i niewątpliwie byłoby cudem, gdyby to osiągnął. V~ każdym razie nieistotne przyczyny, które się na ogół przypisuje jego upad owi, nie świadczą o tym należycie. W tej próbie rzucił na szalę wszystkie atuty fizyczne, moralne i intelektualne człov~·ieka wy~ąti~QWO a;lQalle~0 i Odz'n~C~Z%?12:'EeO Sie WytrWałOŚCi~ 1ŚC12 11;'i'O1;'~I12. '<'asł~,rt;~.~wł?~;=.T na ~a:nertó-ry przedstawia Hannibala-Aleksandra, młodego, pięl~nevo, pogodnego, bardzo różnego od jedr_ool;iego w;~dza na slo.~iu. teko romantyc, nego widma narzuconez~o przez Jumeral.isa wyo'praz`ni calych pokoleń uczniów. T~ievaątpli~~ie pozos?ało jeszcr:e abnt c'=.e~.::c bralńów i sprzeczności w naszej dokumentacji. aby ha?,~y mćgl ~obi~ wyobrazić Hannibala na swój sposób, tym bardziej że łez wątpienia 'było kilka osotrowości w tym człowieku, którego życie ~;yło długe i burzliwe. Syn I-Iamilkara nie miał, tak iah. s~,~n Filipa. s,.~~z2ścia o~?dania życia na polu chwały. Ale tak sarno i<~k 2o1 ma się prawo wybrać jako prawdziwego Napoleona raczej zdobywcę Egiptu lub zwycięzcę spod Austerlitz niż wygnańca z Wyspy Św. Heleny, sądzimy, że możemy wybrać Hannibala z Kartageny. pełnego nadziei, z wszystkimi możliwościami, zamiast zwyciężonego, błąkającego się w służbie niegodnych go władców, 'kładącego na zamku w Anatolii kres swemu życiu, nie tyle by uciec przed ?~,zymem, ile raczej przed swą przysięgą nienawiści. Spis rzeczY Wstęp ........... 5 Rozdział I Ród Barkidów . . . . . . . . . . . . . . . 9 Rozdział II Wojna z Rzymem . . . . . . . . . . . . 31 Rozdział III Hamilkar Barkas . . . . . . . . . . . . . 48 Rozdział IV Hiszpania . . . . . . . . . . . . 60 Rozdział V Portret Hannibala . . . . . . . . . . . . . . . 80 Rozdział VI Plan Hannibala . . . . . . . . . . . . . . . 94 Rozdział VII Sagum . . . . . . . . . . . . . . . . . . 108 Rozdział VIII Hannibal w Galii . . . . . . . . . . . . . 119 Rozdział IX Wielkie zwycięstwa . . . . . . . . . . . . . . . 133 Rozdział X Klęska . . . . . . . . . . . . . . . . . . 146 Rozdział XI Kres Hannibala . . . . . . . . . . . . . . . . 166 Rozdział XII Czy historia mogła potoczyć się inaczej? . '~' 3 ' ` . . 186 ` Przypisy . . . . . . . . . . ~'~' . . 203 Nota bibliograficzna . . . . . . . . 208 Indeks . . . . . . . . . . . . 222 Spis ilustracji . . . . . . . . ~ . 239