ROZMÓW o BIBLII CIĄG DALSZY Anna Świderkówna Wydawnictwo Naukowe PWN Warszawa 2001 Projekt okładki i stron tytułowych MARYNA WIŚNIEWSKA Redaktor JOLANTA KOWALCZUK Redaktor techniczny DANUTA JEZffiRSKA-ŻACZEK Opracowanie kartograficzne IRENA PAC Korekta HANNA JANCZEWSKA, BOŻENNA FRANKOWSKA Copyright © by Anna Świderkówna, Warszawa 1996 ISBN 83-01-12161-0 Wydawnictwo Naukowe PWN SA ul. Miodowa 10, 00-251 Warszawa tel.: 69 54 321, e-mail: pwn@pwn.com.pl www.pwn.com.pl Wydawnictwo Naukowe PWN SA Wydanie czwarte Arkuszy drukarskich 18,5 + 0,5 ark. wkł. ii. Druk ukończono w lutym 2001 r. Skład i łamanie: Phototext, Warszawa Druk i oprawa: Rzeszowskie Zakłady Graficzne S.A. Rzeszów, ul. płk. L. Lisa-Kuli 19. Zam. 2107/2001. DLACZEGO ZNOWU ROZMOWY O BIBLII!* Wybrałam ten tytuł, aby już na początku uprzedzić Czytelnika, że nie jest to żadne „wprowadzenie" ani podręcznik, ani jakikolwiek systematyczny wykład. Zamierzam chętnych zaprosić do swobodnej przechadzki po różnych księgach biblijnych i różnych stuleciach, mając nadzieję, że uda mi się podzielić tym właśnie, co mnie samej wydaje się szczególnie ciekawe, a przede wszystkim tym, co - jak sądzę - najlepiej potrafię przedstawić. Mnóstwo rzeczy interesujących, jak również bardzo ważnych, pominęłam i zdaję sobie doskonale sprawę, że ktoś inny na moim miejscu dokonałby całkiem odmiennego wyboru. Wiele tematów nie poruszonych tutaj zasługuje z pewnością na wcale nie mniejszą uwagę, a cały kłopot w tym, że jest ich aż tak dużo!... Rozmów o Biblii ciąg dalszy również zaledwie częściowo tę lukę wypełnia. Zajmuję się w nich okresem powygnaniowym, to znaczy epoką od powrotu z wygnania babilońskiego (koniec VI w. przed Chr.**) aż do panowania Heroda Wielkiego (37-4 r. przed Chr.) i pismami, jakie w tym czasie powstały. Ale muszę uprzedzić Czytelnika, że * Jak sam tytuł tego wstępu wskazuje, jest to częściowo powtórzenie pierwszego, wprowadzającego rozdziału Rozmów o Biblii, częściowo zaś streszczenie pewnych podstawowych wiadomości, zawartych głównie w jej rozdziale następnym zatytułowanym Biblijne nieporozumienia i trudności. Pragnęłam w ten sposób ułatwić lekturę tej mojej drugiej książki, poświęconej Biblii, także i tym, którzy nie czytali pierwszej. ** W całej książce daty podawane bez żadnego określenia odnoszą się do czasów przez narodzeniem Chrystusa. „Przed Chr." piszemy tylko tam, gdzie brak tej adnotacji mógłby prowadzić do nieporozumienia. i w tej książce nie znajdzie wszystkiego, czego ma prawo oczekiwać. Tym razem bowiem również dokonywałam wyboru, na pewno nie zawsze najlepszego. Czytelnik może być też nieco zawiedziony, stwierdzając, że zajmuję się przede wszystkim Biblią hebrajską, tym, co zwykliśmy nazywać Starym Testamentem. Postępuję tak dlatego, że ta część Biblii jest nam na ogół najmniej znana 'i nastręcza najwięcej trudności, a tymczasem bez niej nie sposób zrozumieć w pełni także i Nowego Testamentu. Wszędzie jednak tam, gdzie jest to konieczne lub możliwe, starałam się ukazywać powiązania i nowotesta-mentowe interpretacje, gdyż dobrze wiem, że nie zawsze będą one dla wszystkich równie oczywiste. Dziś mogę zapewnić, że trzecią, kolejną książkę o Biblii - jeśli tylko czas i siły pozwolą mi ją napisać - zamierzam poświęcić właśnie Nowemu Testamentowi. Tytuł został tak pomyślany, aby spełnić jeszcze jedno zadanie. Rozmowa to nie monolog! Pragnę sprowokować Czytelnika i zachęcić, aby nie tylko biernie czytał, lecz i włączył się czynnie do wspólnej pracy. W tym celu powinien, z jednej strony, samodzielnie myśleć, z drugiej zaś, czytać tę książkę z Biblią w ręku - bo chociaż zazwyczaj dla ułatwienia przytaczam omawiane fragmenty, to jednak w ten sposób wyrywam je z kontekstu. Trzeba przy tym pamiętać, że Biblię objaśnia najlepiej sama Biblia. Stąd też tak liczne odsyłacze do innych miejsc czy rozdziałów. W drugiej książce, stanowiącej właśnie „ciąg dalszy" owych rozmów, bardzo często w przypisach proszę Czytelnika o zajrzenie do tej pierwszej, żeby uniknąć nazbyt częstych i nużących powtórzeń. Nie zawsze się to w pełni udawało. Ze względu na bogactwo tematyki i na wielkie braki w naszym przygotowaniu biblijnym byłam zmuszona nieraz powracać do tego, o czym już mówiłam. Mam jednak nadzieję, że nie nudząc zbytnio Czytelnika ułatwię mu w ten sposób lekturę, zwłaszcza jeśli zechce przy okazji wykorzystywać pozostałe odsyłacze*. * Podobną pomocą służyć mają indeksy i Tablica chronologiczna. Indeks tekstów odsyła do tych stron książki, na których dany tekst został omówiony (lub też jest cytowany). Indeks analityczny wskazuje między innymi te miejsca, w których pojawia się wyjaśnienie jakiegoś ważnego terminu czy zagadnienia. Tablicę chronologiczną sporządziłam opierając się na nowym wydaniu francuskiego ekumenicznego przekładu Biblii. TOB - Traduction oecumeniąue de la Bibie (Paris 1994), lecz Co to jest Biblia? Na tak postawione pytanie starałam się odpowiedzieć na początku Rozmów o Biblii, tutaj zatem ograniczę się tylko do najistotniejszych, nieodzownych informacji i wyjaśnień. Moją nową książkę - Rozmów o Biblii ciąg dalszy - adresuję do tych, których zdołałam zainteresować pierwszą, jak również do tych, którzy tej pierwszej nie czytali. Wszystkich zaś Czytelników chciałabym przekonać, że Biblia może być lekturą prawdziwie pasjonującą, jeśli tylko uda się nam przezwyciężyć pierwsze, zresztą niemałe, trudności takiego spotkania. Trudności te wynikają przede wszystkim z samej historii i charakteru Biblii. Przywykliśmy dzisiaj do książek pisanych przez jednego lub co najwyżej kilku autorów, w jakimś dłuższym lub krótszym, lecz na ogół ściśle określonym czasie. Tymczasem Biblia nie jest jedną „księgą", lecz całym księgozbiorem, powstającym już na piśmie przez ponad tysiąc lat (mniej więcej od X w. przed Chr. do końca I po Chr.) w świecie odległym i bardzo odmiennym od naszego. Ta odmienność znajduje swój wyraz także w procesie kształtowania się dzieł literackich, wyrastających najczęściej z tradycji ustnych, które jednak i później zachowują nadal swoje życie wpływając nie tylko na tworzenie, lecz i na przetwarzanie zapisanych już tekstów. Przy tym na ów księgozbiór, zwany Biblią, złożyły się pisma aż w trzech językach nie tylko powstające w różnych czasach i środowiskach, lecz także należące do różnych gatunków i form literackich, niekiedy całkiem dla nas obcych. A jedynie poprawne rozpoznanie gatunku literackiego pozwala na właściwą interpretację tekstu oraz na zrozumienie intencji jego autora, która - dla czytelnika wierzącego - jest również intencją samego Boga. Warto tu może przypomnieć mało na ogół znaną - zarówno chrześcijanom, jak i niechrześcijanom - naukę Kościoła katolickiego. Otóż Sobór Watykański II w Konstytucji o Objawieniu stwierdza, że „do sporządzenia Ksiąg świętych wybrał Bóg ludzi w taki sposób, iż pracując dla Niego posługiwali się swymi własnymi możliwościami i zdolnościami", byli zatem w pełni chciałabym uprzedzić Czytelnika, że zwłaszcza we wcześniejszym okresie daty są często niepewne lub niedokładnie ustalone, stąd rozbieżności spotykane w różnych opracowaniach. 7 „prawdziwymi autorami". Bóg bowiem „przemawia przez ludzi na sposób ludzki", aby Go zatem zrozumieć, trzeba przede wszystkim starać się zrozumieć, co chcieli powiedzieć swoim współczesnym ludzcy autorzy. Inaczej przecież czyta się poemat lub hymn religijny, inaczej tekst prawniczy, inaczej jeszcze przypowieść. Błędne określenie gatunku literackiego musi prowadzić do nieporozumień (Konstytucja o Objawieniu 3). Inne, a bynajmniej nie mniejsze trudności wynikają z potrzeby korzystania z tłumaczenia. Biblia była pisana w trzech językach: hebrajskim, aramejskim i greckim. Większość z nas tych języków nie zna, a każdy przekład, chociażby najlepszy, jest zawsze jakimś zniekształceniem. Co gorsza, nie chodzi tu tylko o przekład z jednego języka na drugi, lecz również o próbę przełożenia na nasze kategorie myślowe całkiem obcej nam mentalności, co często bywa niełatwe, a niekiedy w ogóle niemożliwe. O tym wszystkim nie wolno nam zapominać, gdy otwieramy Biblię. W naszym kraju znaczna większość ludzi przyznaje się do jakiegoś - bliższego lub dalszego - związku z chrześcijaństwem, wszyscy zaś, nawet ci, którzy z tego sobie nie zdają lub nie chcą zdawać sprawy, wyrośli w kulturze w gruncie rzeczy chrześcijańskiej. A tymczasem Biblia, wbrew wszelkim oczekiwaniom, pozostaje dla nas nader często księgą nie znaną. Złożyły się na to różne czynniki. Bez jej znajomości jednak nie możemy w pełni zrozumieć własnej kultury ani samych siebie - a dotyczy to również ludzi nie przyznających się do żadnej religii, tym bardziej zaś bez jej znajomości nie możemy być naprawdę chrześcijanami. Moje Rozmowy o Biblii - już w swoim założeniu - miały w pewnym stopniu temu zaradzić, zachęcić Czytelników do tej lektury, a zarazem im tę lekturę ułatwić. W pierwszej książce mówiłam (poza dwoma ostatnimi rozdziałami) tylko o Biblii hebrajskiej, i to przede wszystkim o tekstach należących do tych dwóch jej części, które tradycja żydowska nazywa Prawo i Prorocy. Ostatnia, najpóźniej ukształtowana, zwana Pisma, była tam reprezentowana tylko przez Psalmy, Księgę Hioba i Pieśń nad pieśniami*. Otóż nie ulega wątpli- * Biblia hebrajska dzieli się na trzy części: Prawo (zwane przez nas najczęściej Pięcioksięgiem Mojżeszowym), Prorocy (Prorocy wcześniejsi lub pierwsi: fi Księgi Jozuego, Sędziów, obie Samuela i obie Jtrólewskie, oraz Prorocy późniejsi: wości, że - poza tymi właśnie trzema księgami - czytając Biblię w ogóle rzadko, najrzadziej zaglądamy do owej trzeciej części Biblii hebrajskiej. Kto z nas zadał sobie trud przeczytania dwóch Ksiąg Kronik lub Księgi Ezdrasza czy Nehemiasza? Nieco (lecz niewiele) lepsza może być znajomość ksiąg mądrościowych, lecz i tu pierwsze miejsce zajmie zapewne nie zaliczana już do Pism Mądrość Syra-cha. Należy ona do siedmiu ksiąg, zachowanych w Septuagincie (grecki przekład Biblii hebrajskiej z III i II w.), odrzuconych zaś przez faryzeuszów w Jamnii. W tym to mieście, po ostatecznym zburzeniu Jerozolimy przez Rzymian (70 r. n.e.), gdzieś ok. 90-100 r. n.e. ocaleli z ogólnej katastrofy faryzeusze kładli podwaliny późniejszego judaizmu, ustalając między innymi, jakie księgi są święte, a jakich za święte uznać nie można. Z nie do końca jasnych dla nas powodów odrzucili wówczas Mądrość Syracha, Księgę Barucha, Judyty, Tobiasza i Pierwszą Księgę Machabejską - jakkolwiek wiemy dziś, że były one pisane pierwotnie po hebraj-sku lub aramejsku - a także tworzone już od początku w języku greckim Drugą Księgę Machabejską i Księgę Mądrości. Luter poszedł w tym przypadku za faryzeuszami, dlatego też protestanci nazywają te pisma apokryfami i nie umieszczają ich w swoich Bibliach. Kościół katolicki uznaje również i te księgi za natchnione, nazywając przy tym deuterokanonicznymi (ten termin pochodzący z greki należałoby właściwie przetłumaczyć jako „kanoniczne na drugim miejscu") lub - lepiej po polsku - wtorokanonicznymi. Tak więc ani Żydzi, ani protestanci (niespecjaliści-teolodzy) ich na ogół nie czytują, katolicy zazwyczaj także nie, choć nie da się zaprzeczyć, że pozostawiły one wyraźne ślady i w sztuce, i w literaturze, zwłaszcza dawniejszej. Ogólnie można stwierdzić, że w większości te później powstałe księgi są nam przeważnie jeszcze mniej znane niż cała pozostała Biblia. I dlatego też właśnie nimi postanowiłam się zająć teraz nieco bliżej. Obie książki, zarówno Rozmowy o Biblii, jak i Rozmów o Biblii ciąg dalszy, mają ułatwić spotkanie z tym wielkim „Księgozbiorem", który powstawał tak długo, tak dawno temu i w świecie tak bardzo odmiennym od naszego. wszystkie księgi prorockie oprócz Barucha zachowanego tylko po grecku i Daniela, włączonego w Pisma) oraz Pisma obejmujące wszystkie pozostałe księgi Biblii hebrajskiej. 9 10 Myślałam przy tym o Czytelnikach różnego rodzaju, tak wierzących, jak i niewierzących, sądzę bowiem, że dla jednych i drugich może to być prawdziwie pasjonująca lektura. Nie ukrywam zresztą, że pierwszy impuls przyszedł z zewnątrz, kiedy to Redakcja Magazynu Historycznego „Mówią wieki" zwróciła się do mnie z propozycją napisania serii artykułów na temat Biblii. One to dały początek tym książkom. Zadanie, którego się podjęłam, nie było bynajmniej łatwe, mimo że już od dość dawna prowadziłam wykłady biblijne, zarówno na Uniwersytecie Warszawskim, jak i w różnych grupach związanych z kilku warszawskimi kościołami. Z zawodu jestem, jak to się mówi potocznie, „starożytnikiem", a dokładniej: historykiem kultury starożytnego świata mówiącego po grecku, z przekonań zaś katoliczką. To podwójne uwarunkowanie, które kazało mi bardzo wcześnie zainteresować się Biblią, wpłynęło też w sposób znaczący na kształt mojej książki. Wychodząc ze świata pogańskiego nauczyłam się patrzeć na Biblię również oczami pogan, co pozwala niekiedy dostrzec rzeczy niewidoczne na ogół z innej perspektywy. A przemawiając jako katoliczka staram się przy okazji przedstawić moim Czytelnikom - tym wierzącym i tym niewierzącym - także i punkt widzenia Kościoła katolickiego, nazbyt często nie znany tak jednym, jak i drugim. Wszystkim bez różnicy chciałabym tu pokazać, jak patrzy dzisiaj na Biblię współczesna nauka i jak cenne dla każdego może być właściwe zrozumienie jej tekstów, a wreszcie, jak wiele trudności przy czytaniu wynika po prostu z niedostatecznej informacji i bardzo licznych nieporozumień, z których sporo (choć na pewno nie wszystkie) łatwo przyjdzie nam tu wyjaśnić. Zanim jednak zajmiemy się samą Biblią, musimy zacząć od stwierdzenia prawdy bardzo ważnej, a często, niestety, zapominanej. Jest rzeczą oczywistą, że inaczej podchodzi do tekstu biblijnego człowiek wierzący, chrześcijanin lub Żyd, dla którego jest to natchnione przez Boga Pismo święte, inaczej ktoś o tym wcale nie przekonany czy zgoła ateista. Właśnie w naszej epoce dokonano istotnego odkrycia, że każda lektura jest jednocześnie aktem twórczym. Odczytanie tekstu zależy bowiem w dużym stopniu od Czytelnika, od jego skłonności, sympatii, uprzedzeń i przeżyć. Każdy też ulega pokusie przenoszenia na poznawany tekst swoich własnych odczuć i koncepcji, chociaż u różnych ludzi mogą to być - także w odniesieniu do tego samego tekstu - odczucia i koncepcje całkowicie różne, a nawet wręcz sobie przeciwne. Ktokolwiek jednak pragnie uchwycić myśl autorów biblijnych, musi bez względu na swe przekonania starać się spojrzeć najpierw na ich dzieło nie tak, jak sam je widzi, lecz tak, jak oni na nie patrzyli. Warto tu, jak sądzę, zacytować słowa Jeana Rudhardta, historyka religii greckiej, profesora Uniwersytetu w Genewie. Powiada on, że jeśli chcemy zrozumieć cokolwiek z tej czy innej religii, to „nie ma na to innego sposobu, niż stać się uczniem tych, których chcemy zrozumieć [...]. Krótko mówiąc, trzeba w miarę możliwości zapomnieć o naszych nawykach myślowych, aby odtworzyć w sobie - tam, gdzie chodzi o religię grecką - również i grecką mentalność"*. Zdanie to jest nie mniej słuszne w odniesieniu do Biblii. Studiując ją musimy zatem uczciwie próbować odtworzyć w sobie coś z mentalności biblijnej, z postawy wewnętrznej biblijnych autorów. A zasada ta dotyczy wszystkich Czytelników, zarówno niewierzących, jak i tych wierzących. Nie zajdziemy daleko traktując Biblię jako zbiór mniej lub bardziej naiwnych mitów, baśni i podań bez żadnego związku z rzeczywistością, nie osiągniemy też lepszych rezultatów szukając już od początku gotowego sformułowania wszystkich prawd chrześcijańskich ani, tym bardziej, widząc w niej podręcznik historii czy encyklopedię nauk przyrodniczych. Każdy z nas ma jakieś głęboko zakorzenione przekonania czy uprzedzenia, które trzeba niejako „zawiesić" na czas tego studium. Jeśli nie potrafimy tego uczynić, to niewiele z całej Biblii zrozumiemy. Mamy obecnie w języku polskim dwa współczesne katolickie przekłady całości Biblii z języków oryginalnych. Są to: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, opracowane przez zespół biblistów polskich z inicjatywy Benedyktynów Tynieckich, pod redakcją o. Augustyna Jankowskiego, ks. Lecha Stachowiaka * J. Rudhardt, Du mythe, de la religion grecąue et de la comprehension d'autrui, Geneve 1981, s. 17. 11 i ks. biskupa Kazimierza Romaniuka. Jest to tzw. Biblia Tysiąclecia (BT). Do dzisiaj ukazały się już 4 jej wydania (wyd. 3, poprawione - 1982, wyd. 4 - 1984), obecnie w przygotowaniu jest 5, zmienione 1 poprawione (w 1996 r. ukazał się już Nowy Testament). Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, pod redakcją ks. Michała Petera i ks. Mariana Wolniewicza, w 3 tomach, którego 2 wydanie ukazało się w Poznaniu w latach 1982-1987. Wydanie 3, poprawione, podzielono na 4 tomy. Tomy 1-3 (Stary Testament) ukazały się w 1989 i 1992 r., tom 4 (Nowy Testament) w 1994 r. Jest to tzw. Biblia Poznańska (BP). Istnieje też nowy przekład protestancki całości Biblii z języków oryginalnych, przygotowany przez Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne w Warszawie. W wydaniu najnowszym, 18 (Warszawa 1990), zostały zamieszczone również księgi deuterokanoniczne (zwane przez protestantów apokryfami) w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia. W wydaniach wcześniejszych ksiąg tych nie ma. Brak również jakichkolwiek przypisów, co utrudnia zrozumienie mniej jasnych tekstów (są natomiast odnośniki do innych miejsc Biblii). Wszelkiego rodzaju tytuły i podtytuły (poza tytułami ksiąg), jakie Czytelnik znajdzie w Biblii, pochodzą od współczesnych polskich tłumaczy i pełnią taką samą rolę jak komentarz. Podział Biblii na rozdziały jest co prawda znacznie wcześniejszy, ale przecież też bardzo późny. Dokonano go w XIII w. po Chr., a wersety ponumerowano dopiero w XVI w. Nic zatem dziwnego, że podział ten i numeracja nie zawsze odpowiadają układowi tekstu, choć trzeba przyznać, że na ogół zostały przeprowadzone nie najgorzej. Ułatwiają zaś ogromnie wskazanie odpowiedniego miejsca w Biblii, której księgi oznaczane są umownymi skrótami. Podajemy je na s. 14-16, Czytelnik może je zresztą znaleźć bez trudu w każdym polskim wydaniu Pisma świętego. Przykładowo: 2 Sm 10,5 = Druga Księga Samuela, rozdział 10, werset 5 Mt 25, 31-46 = Ewangelia według św. Mateusza, rozdział 25, wersety od 31 do 46. W książce mojej cytuję na ogół tekst Biblii Tysiąclecia (wyd. 3 lub 4), wprowadzając niekiedy drobne zmiany według oryginału 12 greckiego lub hebrajskiego (wszędzie tam, gdzie posługuję się innym przekładem, zaznaczam to wyraźnie w przypisie). Hebrajską literę heth transkrybuję jako h, dla odróżnienia od hę (h), beth piszę zgodnie z tradycją zawsze jako b, dodając co najwyżej wyjaśnienie tam, gdzie wymowa tej spółgłoski zbliża się do v, kaph piszę jako k (przeważnie także i tam, gdzie wymawiane jest raczej jako c/z), waw również tradycyjnie jako w (chociaż wymowa przypomina tu raczej angielskie w), wreszcie półsamogłoski (tam, gdzie są wymawiane) zaznaczam małymie lub ", umieszczonymi w połowie wysokości poprzedzającej litery. Przypisy ograniczone zostały do minimum. Literaturę współczesną cytuję jedynie tam, gdzie jej autorom szczególnie dużo zawdzięczam lub gdy przytaczam ich słowa. Jedynie dwie publikacje cytuję w formie skrótów. Są to: CE + numer Suppl. au CE + numer = poszczególne zeszyty serii „Cahiers Evangile" Paris 1972- = poszczególne zeszyty serii „Supplements aux Cahiers Evangile", Paris 1979- SKRÓTY BIBLIJNE Księga Rodzaju-Rdz Księga Wyjścia-Wj Księga Kapłańska-Kpi Księga Liczb-Lb Księga Powtórzonego Prawa-Pwt Księga Jozuego-Joz Księga Sędziów-Sdz Księga Rut-Rt Pierwsza Księga Samuela-1 Sm Druga Księga Samuela-2Sm Pierwsza Księga Królewska-1 Krl Druga Księga Królewska-2 Krl Pierwsza Księga Kronik-1 Krn Druga Księga Kronik-2 Krn Księga Ezdrasza-Ezd Księga Nehemiasza-Ne Księga Tobiasza-Tb Księga Judyty-Jdt Księga Estery-Est Pierwsza Księga Machabejska-1Mch Druga Księga Machabejska-2Mch Księga Hioba-Hi Księga Psalmów-Ps Księga Przysłów-Prz Księga Koheleta-Koh Pieśń nad pieśniami-Pnp Księga Mądrości-Mdr Mądrość Syracha - Syr Księga Izajasza - Iz Księga Jeremiasza - Jer Lamentacje - Lm Księga Barucha - Ba Księga Ezechiela - Ez Księga Daniela - Dn Księga Ozeasza - Oz Księga Joela - Jl Księga Amosa - Am Księga Abdiasza - Ab Księga Jonasza - Jon Księga Micheasza - Mi Księga Nahuma - Na Księga Habakuka - Ha Księga Sofoniasza - So Księga Aggeusza - Ag Księga Zachariasza - Za Księga Malachiasza - Ml Ewangelia według św. Mateusza - Mt Ewangelia według św. Marka - Mk Ewangelia według św. Łukasza - Łk Ewangelia według św. Jana - J Dzieje Apostolskie - Dz Św. Pawła List do Rzymian - Rz Św. Pawła Pierwszy List do Koryntian - 1 Kor Św. Pawła Drugi List do Koryntian - 2 Kor Św. Pawła List do Galatów - Ga Św. Pawła List do Efezjan - Ef Św. Pawła List do Filipian - Flp Św. Pawła List do Kolosan - Kol Św. Pawła Pierwszy List do Tesaloniczan - l Tes Św. Pawła Drugi List do Tesaloniczan - 2 Tes Św. Pawła Pierwszy List do Tymoteusza - 1 Tm Św. Pawła Drugi List do Tymoteusza - 2 Tm Św. Pawła List do Tytusa - Tt Św. Pawła List do Filemona - Flm List do Hebrajczyków - Hbr 15 List św. Jakuba-Jk Pierwszy List św. Piotra-1 P Drugi List św. Piotra-2P Pierwszy List św. Jana-1 J Drugi List św. Jana -2 J Trzeci List św. Jana - 3 J List św. Judy - Jud Apokalipsa św. Jana - Ap OD CYRUSA DO HERODA Te dwa imiona: Cyrus, twórca ogromnego imperium perskiego (559-530), i Herod Wielki, król Judei (37-4), tworzą wygodne ramy chronologiczne, w których się mieści niemal cała moja książka. Imię Cyrusa otwiera historię Palestyny pod panowaniem perskim, Herod Wielki zaś to wprawdzie już król tylko z łaski Rzymu, lecz zarazem ostatni władca Judei, zachowujący jeszcze pewne pozory niezależności. Owe pięć stuleci dzieli się na dwie, a można rzec, na trzy epoki. Imperium perskie burzy Aleksander Wielki, który w 332 r. zdobywa Palestynę. Odtąd naród wybrany Jahwe żyje lepiej lub gorzej w świecie greckim, aż do 63 r., kiedy Jerozolimę zdobędą Rzymianie. CZY „PÓŹNIEJSZE" ZNACZY „GORSZE"? Do niedawna ów świat grecki, jaki ukształtował się po śmierci Aleksandra Wielkiego, zwany w nauce hellenistycznym, traktowany bywał po macoszemu. Najchętniej pomijano go niemal całkowicie w głębokim przekonaniu, że jest to we wszystkich dziedzinach okres przede wszystkim schyłku i powolnej degeneracji i że warto zajmować się jedynie idealnym pięknem stworzonym przez klasyczną Grecję lub też potęgą i porządkiem Rzymian. Dziś nasze poglądy na tę epokę uległy radykalnej zmianie, do czego przyczyniły się w znacznej mierze i przyczyniają się nadal nowe odkrycia źródeł archeologicznych i pisanych. Wiemy już dziś, jak bardzo niesłuszna była nadmierna idealizacja epoki klasycznej, 17 2 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 18 i rozumiemy również lepiej, że nie każda przemiana zmierza do schyłku, a pojawienie się obcych wpływów nie musi oznaczać degeneracji*. Wszystko to jednak nie przekreśla oczywiście niewątpliwej prawdy, że właśnie Grecja klasyczna stworzyła ponadczasowe arcydzieła stanowiące do dziś dnia podwaliny naszej kultury. Nieco podobnie ma się rzecz także z historią Biblii i dziejami Izraela. Już starożytny judaizm traktował pisma biblijne w różny sposób, zależnie od czasu, z jakiego w powszechnym przekonaniu wyrastały. I tak, największym autorytetem cieszyły się zawsze Pięcioksiąg Mojżeszowy (Prawo), którego świętości nie kwestionowało nigdy żadne ugrupowanie ani sekta. Samarytanie nie uznawali poza nim żadnych innych ksiąg biblijnych, saduceusze mieli wątpliwości co do Proroków, odrzucali zaś zdecydowanie Pisma. Ta trzecia część Biblii hebrajskiej powstała najpóźniej i aż do decyzji podjętych w Jamnii nawet faryzeusze** nie byli pewni, jakie dzieła do niej należą. Dla nich też jakąś granicę zdawały się stanowić wystąpienia ostatnich proroków, niełatwe zresztą do umieszczenia w czasie. Kiedy prorocy milkną, niebo się zamyka... To przyczyniło się najprawdopodobniej również do odrzucenia ksiąg wtórokanonicznych, które wszystkie powstały w tym późnym okresie (Księgę Daniela ocaliło imię jej bohatera, żyjącego podobno w VI w., autor zaś Koheleta sam utożsamiał się z Salomonem, z tymże królem wiązano też Pieśń nad pieśniami). Jeśli dla wszystkich Żydów najświętszą częścią Biblii pozostawał zawsze Pięcioksiąg Mojżeszowy (Prawo), to dla chrześcijan od początku najważniejsze były te księgi, w których odnajdywali oni zapowiedzi Mesjasza-Chrystusa. W każdym razie, tak jedni, jak i drudzy, najmniej uwagi poświęcali późniejszym Pismom. A w czasach już nowożytnych (XIX i pierwsze dziesięciolecia XX w.) tę samą tendencję pogłębiało dodatkowo powszechne w nauce przekonanie, że należy za wszelką cenę starać się dotrzeć * Zob. np. E. Wipszycka-Bravo, B. Bravo, Historia starożytnych Greków, t. III: Świat hellenistyczny, Warszawa 1993; A. Świderkówna, Hellenika. Wizerunek epoki od Aleksandra do Augusta, Warszawa 1995; A. Świderkówna, Hellada królów, Warszawa 1969. ** Samarytanie, saduceusze, faryzeusze por. s. 232-241. do jakiegoś stanu pierwotnego, do jak najwcześniejszego stadium, bo tylko tam możemy znaleźć nie skażoną, czystą „istotę" badanego przedmiotu, zwłaszcza religii. Kolejne wydarzenia i pojawiające się z reguły obce wpływy musiały, jak utrzymywano, nieuchronnie zniekształcić ów pierwotny ideał. Tak odczytywano również historię jahwizmu, który, idealny i nieskazitelny - jak to sobie wyobrażano - w epoce patriarchów, na ziemi kananejskiej w zetknięciu z ludnością osiadłą, a potem panowaniem często całkiem nieświę-tych królów, ulegał z konieczności wpływom kultów pogańskich. Interpretację taką wydawali się potwierdzać sami prorocy, gromiąc nieustannie swoich rodaków, a także ich władców, za oddawanie czci różnym Baalom i Aszerom czy nawet całemu „wojsku niebieskiemu". Dziś wiemy, że naprawdę rozwój przebiegał zgoła inaczej. Nauka doszła bowiem do wniosku, że ów nie znajdujący żadnej analogii, bezkompromisowy monoteizm Izraela nie narodził się od razu w pełni gotowy w epoce patriarchów, lecz krystalizował się powoli (głównie dzięki prorokom), aby okrzepnąć wreszcie w latach wygnania i w wiekach, które po nim nastąpiły. Mimo to do niedawna jeszcze znacznie więcej uwagi poświęcano owej wyidealizowanej przeszłości niż samemu wygnaniu i epoce powygnaniowej, choć wiadomo już było powszechnie, że właśnie wtedy zarówno Biblia hebrajska, jak i inne, związane z nią pisma, przyjęły swój kształt ostateczny. Wielu niehistoryków, myśląc o świecie antycznym, pamięta jeszcze może o Aleksandrze Wielkim („którego ogromne imperium rozpadło się wkrótce po jego śmierci"), aby zaraz potem przenieść się do Rzymu i dopiero z jego legionami powrócić na Wschód grecki, zupełnie tak, jakby tam nic do tej pory ważnego się nie działo. Podobnie wielu chrześcijan traktuje Biblię powygnaniową jako coś, co „można sobie darować", aby od Pięcioksięgu, Proroków i dawnych Mędrców przejść jak najszybciej do Ewangelii Jezusa. Wygląda to mniej więcej tak: Tradycje Pięcioksięgu Prorocy Dawni Mędrcy •« ——————————————————— > Ewangelia Jezusa Epoka powygnaniową 19 A jak mówi francuski biblista, Claude Tassin*, któremu ten i następny schemat zawdzięczam, jest to ujęcie całkowicie błędne. Nie potrafimy zrozumieć Jezusa ani Jego uczniów, jeśli będziemy chcieli ignorować historyczne dziedzictwo, jakie przekazały im wcześniejsze pokolenia, a tym samym nie zrozumiemy też ani judaizmu, ani współczesnego chrześcijaństwa. Właśnie w tej epoce, po powrocie z wygnania, pisma starych proroków nabierały nowego sensu, literatura mądrościowa rozrastała się i bogaciła, właśnie wtedy, ciągle dotąd płynne, tradycje Pięcioksięgu stały się wreszcie samym Pięcioksięgiem - hebrajską Torą, a dawne instytucje judaizmu uległy istotnym przeobrażeniom. W tych też wiekach powstają księgi, zwane wtórokanonicznymi przez katolików, apokryfami zaś przez protestantów. Pluralizm jest cechą charakterystyczną tej rzeczywistości. Jest ona wielopostaciowa, a w miarę upływu czasu wyodrębniają się w niej coraz wyraźniej rozmaite ruchy, grupy i sekty (por. s. 232-233), z jakimi w I w. n.e. zetknie się jeszcze także Jezus. W takim to świecie dojrzewał antyczny judaizm i miało się narodzić chrześcijaństwo. Toteż po to, aby go zrozumieć lepiej, musimy uwzględnić również i te pisma, które nigdy nie weszły do żadnego kanonu, ani do Biblii hebrajskiej, ani katolickiej czy protestanckiej. Chodzi tu o niezmiernie ciekawą literaturę żydowską, powstającą niejako na marginesie Biblii od II w. przed Chr. aż do II w. po Nim. Ponadto poza nader interesującymi tekstami znalezionymi nad Morzem Martwym, nie należy tu zapominać o całym mnóstwie dzieł mniejszych i większych, pisanych przez Żydów po hebrajsku, aramejsku lub grecku, a zachowanych dla nas (najczęściej we fragmentach greckich) przez pisarzy wczesnochrześcijańskich. Dopiero to wszystko razem składa się na pełny obraz judaizmu czasów biblijnych. Dlatego też nasze tradycyjne wyobrażenia, zilustrowane przez wcześniej zamieszczony schemat, po prostu nie odpowiadają prawdzie. Trzeba koniecznie rozszerzyć je i wzbogacić, a może w ten sposób lepiej uda się nam dostrzec także doniosłość epoki powy-gnaniowej. 20 * C. Tassin, Le judaisme. De l'Exil au temps de Jesus, CE 55, s. 6-9. Epoka powygnaniowa I w. n.e. Tradycje Piecioksięgu Prorocy Instytucje Dawna literatura mądrościowa -> -» -> -> tworzą Torę odczytywane na nowo przekształcane uzupełniana -> Grupy i ruchy żydowskie, wśród nich Jezus i Jego uczniowie -» -> Judaizm rabiniczny Chrześcijaństwo Jednym z powodów, dla których mniej chętnie zajmowano się do niedawna okresem powygnaniowym, jest może również po prostu fakt, że przyjemniej mówi się o epokach świetności i rozkwitu. Autorzy biblijni zaś robili, co mogli, żeby nam w taki właśnie sposób przedstawić przynajmniej czasy Dawida i Salomona. Kiedy nawet królestwo tego ostatniego rozpadło się niemal od razu po jego śmierci (933 r.), pozostały jeszcze dwie monarchie, pomocna, rządzona najpierw z Tirsy, później ze wspaniale rozbudowanej Samarii, i południowa, mniejsza, za to z Jerozolimą i władającą w niej dynastią Dawidową. Samarię już w 722/721 r. zburzyła inwazja asyryjska, lecz Jerozolimie udało się ją szczęśliwie przetrwać. I dopiero w latach 597-587 samo miasto, i królestwo zostało ostatecznie unicestwione przez babilońskiego króla, Nabuchodonozora. Był to koniec wszystkiego: zabrakło Ziemi, Króla i Świątyni. Bóg Izraela okazał się słabszy od babilońskiego boga Marduka. Tak to przynajmniej wszyscy wówczas rozumieli. Dla wygnańców pędzonych do Babilionii i niedobitków pozostawionych na miejscu był to prawdziwy koniec świata. A jednak ów czas wygnania stał się okresem niezwykle płodnym. Nazwano go nawet „matrycą" judaizmu. Przyczynili się do tego i prorocy, i mędrcy, i kapłani*. Ci ostatni, interpretując stare tradycje i dokumenty, odczytali na nowo, w świetle własnych doświadczeń, historię ludzkości i dzieje narodu wybranego, podkreślając przy tym z całą mocą ważność obrzezania i szabatu, dwóch podstawowych znaków, jakie miały odtąd niezawodnie wyróżniać wśród obcych prawdziwych potomków Abrahama. * Por. A. Świderkówna, Rozmowy o Biblii, Warszawa 2000 (wyd. 6; 1994 - wyd. 1; cyt. dalej: Rozmowy o Biblii), s. 177-180, 205-206, 234-235. 21 22 1. Marduk - najwyższy bóg Babilonu. Płaskorzeźba w wapieniu. Około 1204-1189 r. Dla wygnańców nie był też już istotny dawny, bolesny podział na królestwo północne i południowe. Od tego czasu wszyscy czują się na równi przedstawicielami, a - mówiąc jeżykiem biblijnym - synami Izraela, bez względu na to, gdzie urodzili się ich przodkowie. Co więcej, żyjąc pośród pogan na co dzień, zaczynają patrzeć na tych swoich sąsiadów jakby innymi oczami. Zaczynają coraz lepiej pojmować, że Jahwe jest Bogiem całego świata, jedynym Stwórcą nieba i ziemi, a zatem Bogiem także i pogan, a nie wyłącznie Izraela. I choć nie wszyscy i nie w pełni zechcą się z tym pogodzić, myśl ta już kiełkuje i z czasem wyda owoce. Jednocześnie zaś coraz bardziej narasta potrzeba utrwalania na piśmie również i tego, co dotychczas było przekazywane ustnie. I znowu nie oznacza to wcale, że wszystko, co ważne, zostanie zapisane. Z wolna kształtuje się nawet przekonanie, że tekst może być zaledwie cząstką pełnego objawienia, jakie Mojżesz otrzymał na Synaju. Tak czy inaczej, jedno nie ulega wątpliwości: wygnanie babilońskie nie tylko nie stanowi jakiejś „przerwy" w dziejach Izraela, lecz wręcz przeciwnie, jest właśnie okresem, który w sposób decydujący zarysuje przyszły kształt judaizmu. POD PANOWANIEM PERSKIM Imperium babilońskie wydawało się tymczasem niewzruszone i nieomal wieczne. Między Tygrysem a Morzem Kaspijskim rozrastało się wprawdzie królestwo Medów - uzależniając od siebie Urartu na północy i Elam na południu wraz z jego dynastią perskich Achemenidów - nikt jednak nie mógł przewidzieć tego, co miało się stać zaledwie w kilkanaście lat po śmierci wielkiego Nabuchodonozora. Wszystko zaczęło się w 559 r., gdy młody Achemenida, Cyrus, wyzwolił swoich Persów spod władzy Medów. Można by było sądzić, że to sprawa jedynie lokalna, lecz już w dziewięć lat później Cyrus jest panem także i całej Medii. Wkrótce zdobędzie jeszcze znaczną część Azji Mniejszej, aby wreszcie w 539 r. zająć niemal bez oporu królewski Babilon i tak stać się twórcą pierwszego w naszej historii imperium, które już w swoim założeniu miało stanowić imperium światowe (zwłaszcza od kiedy następca Cyrusa, Kambyzes, przyłączy doń także i Egipt). Odtąd perski „Król królów" staje się postacią niemal 23 24 baśniową, a jego niebotyczny majestat i rozbudowany ceremoniał dworski wywrze swój wpływ nawet na sposób, w jaki autorzy biblijni będą mówić o Bogu i o Jego stosunku do ludzi. Cyrus nie naśladował swoich babilońskich i asyryjskich poprzedników, stosując wobec poddanych politykę nieporównanie bardziej liberalną. Sam był jedynym i absolutnym władcą, państwo swoje podzielił jednak na wiele satrapii, zarządzanych przez perskich urzędników. Nie próbował nigdzie zmieniać miejscowych obyczajów, wymagając tylko bezwzględnego posłuszeństwa swym własnym poleceniom. Ta sama tolerancja znalazła swój wyraz także w korespondencji urzędowej, prowadzonej w trzech różnych językach: elamickim, perskim i aramejskim, odziedziczonym po administracji babilońskiej. Ten ostatni język będzie odtąd w użyciu również w Syrii i w Palestynie. Szczególnie wiele uwagi poświęcał Cyrus przywracaniu należnego kultu rozlicznym bóstwom różnych ludów swojego imperium. Pragnął zdecydowanie, aby wszyscy jego poddani żyli w pokoju, czcili własnych bogów i modlili się do nich o pomyślność dla swego króla. Zrozumiałe jest zatem i to także, iż w 538 r. wydał dekret pozwalający przesiedlonym do Babilonii Żydom na powrót do Jerozolimy, jak też na odbudowanie i miasta, i Świątyni. Trudno się więc dziwić, że Cyrus zapisał się trwale w pamięci synów Izraela. Dalsza jednak historia stworzonego przez niego imperium, a nawet - rzec można - całej wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, zdaje się ich bardzo mało obchodzić. Poza burzliwym okresem powstania machabejskiego i jego bezpośrednimi skutkami autorzy biblijni na ogół nie interesują się tym, co dzieje się poza granicami Palestyny. Wielkie, wstrząsające światem i decydujące o jego losach wydarzenia, jak choćby wojny grec-ko-perskie czy wyprawa Aleksandra Wielkiego, budzą zaledwie słabe echa w ich pismach. Historycy antyku nie mają zazwyczaj po co do nich zaglądać. Tym łatwiej więc zapewne o nich zapominali. W 538 r. bynajmniej nie wszyscy wygnańcy mieli ochotę skorzystać z Cyrusowej łaski. Wielu zadomowiło się już na dobre między Eufratem a Tygrysem. Tak właśnie powstała babilońska diaspora (czyli rozproszenie - to greckie słowo określa Żydów żyjących w „rozproszeniu" wśród pogan), najstarsza i mająca odegrać jeszcze bardzo ważną rolę w historii judaizmu. W tym samym VI w. faraon egipski zaciągnąwszy Żydów jako najemników wojskowych osiedlił ich następnie daleko na południu swego państwa, na nilowej wyspie Elefantynie. Niedługo do nich jeszcze powrócimy. 2. Papirus aramejski z kolonii żydowskiej na Elefantynie, wyspie na Nilu Odbudowa Świątyni nie przyszła wcale łatwo, ostatecznie ukończono ją dopiero w 515 r., już za panowania drugiego z kolei następcy Cyrusa, Dariusza I (521^86). Judea, pierwotnie uzależniona od perskiego zarządcy Samarii, dopiero w drugiej połowie V w. stała się odrębną prowincją cieszącą się pełną autonomią religijną. Takich „państw świątynnych" istniało zresztą w imperium perskim więcej i postronny obserwator nie widziałby w tym nic szczególnego. Imperium było bardzo niejednolite, co przysparzało jego władcom nieraz wiele kłopotów. Z pierwszymi poważnymi niepowodzeniami spotkali się Ache-menidzi na Zachodzie. W Jerozolimie jednak nikt jakby nie słyszał o ciosach zadawanych Persom przez Greków, o bitwie pod Maratonem w 490 r. ani nawet o klęsce, jaką poniósł sam król Kserkses w 480 r. w bitwie pod Salaminą. Tam rozstrzygały się przyszłe losy 25 3. „Nieśmiertelni" - łucznicy perskiej gwardii królewskiej. Płaskorzeźba z cegieł 26 glazurowanych w pałacu Artakserksesa w Suzie Europy, a w pewnym sensie nawet i świata, tu zaś przybysze z Babilonu wiedli zawzięte spory z nigdy nie deportowaną ludnością miejscową, z przedstawicielami Samarii i administracji perskiej, a najważniejszy problem stanowiła odbudowa murów świętego miasta. Silniejsze niewątpliwie wrażenie musiało wywołać w Judei wielkie powstanie, jakie w 466 r. wybuchło w pobliskim Egipcie. Następca Kserksesa, Artakserkses I (464-424), stracił aż jedenaście lat, aby je zdławić. Pokój był jednak nadal niepewny i to, być może, skłoniło króla do okazania większej łaskawości Jerozolimie. Wysłał bowiem do niej z oficjalną misją swego zaufanego dworzanina, Żyda Nehemiasza. Pod jego to zarządem Judea uzyskała wreszcie swą ograniczoną tylko zewnętrznie autonomię, a choć nękana nadal wewnętrznymi konfliktami, zdawała się żyć spokojnie w całkowitej nieświadomości nadchodzących wielkich wydarzeń. NOWA EPOKA Kiedy w 338 r. król Macedonii, Filip II, narzucił niesfornym miastom greckim swoje przywództwo, w Jerozolimie nikt z pewnością nie zwrócił na to baczniejszej uwagi. Wszystko działo się przecież tak daleko za morzem! Dwa lata później Filip zginął skrytobójczo zamordowany, a jego dwudziestoletniego syna, Aleksandra, także i Grecy początkowo nie traktowali poważnie. Bardzo prędko dowiódł im jednak, jak bardzo się mylili. Przekonał się o tym wkrótce również król perski, Dariusz III, którego armię Aleksander rozbił już w 333 r. pod Issos. W następnym roku zajął Jerozolimę. A chociaż w jej życiu pozornie niewiele to zmieniło, gdyż Macedończyk okazał się równie tolerancyjny jak jego perscy poprzednicy, był to w istocie rzeczy fakt niezmiernej wagi. Od tej chwili Jerozolima wraz ze swoją Świątynią należała już do świata mówiącego po grecku, a z tego właśnie świata miała ostatecznie wyrosnąć europejska cywilizacja i kultura. Pod panowaniem perskim, podobnie jak wcześniej pod babilońskim, na całym Bliskim Wschodzie językiem najpowszechniej używanym był aramejski, który nawet w Judei zaczynał coraz bardziej wypierać blisko z nim spokrewniony hebrajski. Od czasów natomiast Aleksandra Wielkiego aż po podbój arabski w VII w. po Chr. właśnie po grecku, gorzej lub lepiej, mówiła już cała wschód- 27 28 nią część basenu Morza Śródziemnego, a nawet dalej, aż po Indie. Dlatego Biblię hebrajską już w III w. zaczęto przekładać na grekę, dlatego Druga Księga Machabejska i Księga Mądrości były po grecku pisane, dlatego greckie są wszystkie pisma Nowego Testamentu, który powstał wprawdzie już w świecie rządzonym przez Rzymian, lecz nawet rzymscy namiestnicy we wschodnich prowincjach cesarstwa mówili i pisali po grecku. Po śmierci Aleksandra Wielkiego (323 r.) Jerozolima znalazła się pod panowaniem Ptolemeuszów, grecko-macedońskich królów Egiptu, którzy pozostawili jej również pełną wolność religijną. Zresztą w ich własnej stolicy, Aleksandrii, żyła duża i bardzo dynamiczna gmina żydowska. Podobne gminy, mniejsze i większe, powstają w tej epoce również i w wielu innych miastach greckich. Diaspora rozrasta się i nabiera coraz większego znaczenia. Południowa Syria wraz z zaliczaną do niej Palestyną stanowiła już od czasów pierwszego Ptolemeusza przyczynę ciągłych konfliktów i wojen z graniczącym od wschodu królestwem Seleukidów, dynastii wywodzącej się, podobnie jak Ptolemeusze, od jednego z wodzów Aleksandra Wielkiego. Ostatecznie pokój zawarty w 198 r. oddał ją Seleukidom. Na początku można było sądzić, że nadal nic nie ulegnie zmianie, co zresztą wcale nie oznacza, żeby wszystko zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz układało się zawsze pogodnie i spokojnie. W 167 r. (lub 168 r.) rozpętało się jednak krwawe prześladowanie religijne. Odpowiedzią na nie było wielkie powstanie, zwane powstaniem Machabeuszów. Już w grudniu 164 r. udało się powstańcom odzyskać i na nowo poświęcić zbezczeszczoną Świątynię. Co więcej, skomplikowana sytuacja polityczna pozwoliła wskrzesić na czas krótki pozornie niezależne państwo żydowskie. Pozornie, gdyż naprawdę przynajmniej od połowy II w. cały świat mówiący po grecku stawał się z wolna światem rzymskim. Panująca w Jerozolimie dynastia hasmonejska wywodziła się od bohaterskich braci Machabeuszów, lecz zwłaszcza jej późniejsi przedstawiciele walczyli przede wszystkim między sobą, gromiąc przy tym okrutnie wszelkich przeciwników. Wreszcie w 64 r. Rzymianie zdobywają Syrię, a w 63 r., wezwani na pomoc przez jedną z walczących stron, także Jerozolimę. Przybycie Rzymian nie oznacza mimo to jeszcze pokoju. Ostatni Hasmonejczyk ginie dopiero w 37 r. i wtedy to może rozpocząć swoje panowanie Herod Wielki, ogłoszony królem przez senat rzymski już trzy lata wcześniej. Herod, nie Żyd zresztą, lecz Idumejczyk, pod protektoratem rzymskim będzie jeszcze władał Judea, aż do swej śmierci w 4 r. Kiedy umrze, żaden z jego synów nie uzyska już nawet prawa do tytułu króla, a rzeczywiste rządy sprawować będzie z Cezarei nadmorskiej namiestnik rzymski (początkowo jest on namiestnikiem tylko Judei). W taki to sposób mała Palestyna stała się znowu cząstką wielkiego imperium, tym razem imperium rzymskiego. To panowanie pogan wielu jej mieszkańców odczuwało bardzo boleśnie, choć trzeba obiektywnie przyznać, że niosło ono także ze sobą wiele dobrego. Oto pierwszy raz w historii cały świat uznawany wówczas za „cywilizowany" znalazł się w granicach jednego państwa. Łatwiej i bezpieczniej, jak również szybciej, można było teraz podróżować, łatwiej było robić dobre interesy, łatwiej przychodziło porozumieć się nawet z ludźmi całkiem obcymi. Ale w ziemi Izraela narastała niecierpliwość. Jeśli Pan tak długo zwleka z zesłaniem Mesjasza, to może dlatego, że to ludzie sami powinni zacząć czynną walkę o Jego królestwo? Może dopiero wtedy objawi swoją moc, kiedy oni pierwsi wyciągną miecze?... Powstanie wybuchło w 66 r. po Chr., a wielki Rzym potrzebował aż czterech lat, aby wreszcie zdobyć i zburzyć Jerozolimę. Z popiołów tej katastrofy narodzi się jednak w Jamnii nowy judaizm rabinów, a wcześniej jeszcze z Palestyny wyruszy na podbój świata młode chrześcijaństwo. NOWY POCZĄTEK SZESZBASSAR I ZOROBABEL Już w 538 r., lub niewiele później, wyruszyła pierwsza karawana wygnańców z Babilonu do Jerozolimy. Prowadził ją Szeszbas-sar, pochodzący zapewne z rodu Dawida. Mianowany przez Cyru-sa królewskim namiestnikiem Judei, miał on od niego otrzymać złote i srebrne naczynia i inne przedmioty, wywiezione przez Nabuchodonozora ze Świątyni jerozolimskiej. Cyrus zwracał je teraz Bogu Izraela (Ezd 1,8-11; 5,13-16). Za tą pierwszą karawaną pociągnęły następne, lecz nie należy sobie wyobrażać, że wielu synów Izraela decydowało się łatwo na 30 4. Grobowiec Cyrusa w Pasargadach tak ryzykowne przedsięwzięcie. Nieco liczniej zaczęli powracać zapewne dopiero za panowania następcy Cyrusa, Kambyzesa, który w 525 r. podbił także Egipt. Odtąd malutka Judea (ok. 2000 km2) nie leżała już na samej granicy imperium perskiego, mogła więc wydawać się bezpieczniejsza. Nikomu jednak, jak się zdaje, nie spieszyło się szczególnie do odbudowy Świątyni, chociaż dekret Cyrusa (jeśli mamy wierzyć zachowanemu tekstowi) wyraźnie o niej mówił. W każdym bądź razie w 520 r. nadal jeszcze nie rozpoczęto na dobre prac przy Świątyni, ofiary zaś składano na wielkim ołtarzu całopalenia, wzniesionym na miejscu starego, być może, nawet znacznie wcześniej. W tym czasie przebywał już w Jerozolimie Zorobabel, wnuk Jojakina; ów ostatni król Jerozolimy spędził długie lata w więzieniu na wygnaniu, aby wreszcie w 561 r. ułaskawiony, dożyć swoich dni jako szanowany gość na dworze babilońskim. Zorobabel przybył do Jerozolimy zapewne niewiele przed 520 r., na czele nowej, dość już licznej karawany. I właśnie to on odtąd, wraz z arcykapłanem Jozuem, będą kierować pracami przy odbudowie Świątyni. O Szeszbassarze nie ma więcej żadnej wzmianki. Zorobabel powrócił do ojczyzny już za panowania perskiego króla Dariusza I. Legenda żydowska opowiadała później, że poznali się w czasie, gdy Dariusz nie był jeszcze nie tylko królem, ale nawet następcą tronu (pochodził bowiem z bocznej linii dynastii Achemenidów). Jako „królewski przyjaciel" (tytuł dworski) miał on uczynić Zorobabela jednym ze swoich „strażników przybocznych", a była to wówczas wysoka godność na dworze perskim. I otóż pewnej bezsennej nocy Dariusz namówił trzech swych „strażników przybocznych" do szczególnego rodzaju zawodów: polecił im odpowiedzieć na pytanie, co jest najpotężniejsze na świecie, przy czym pierwszy miał dowodzić, że jest to wino, drugi - że królowie, trzeci zaś (a był nim Zorobabel) - że kobiety. Wszyscy przygotowywali swoje przemówienia w nocy, aby nazajutrz wygłosić je wobec całego zgromadzonego dworu. Zorobabel wystąpił na samym końcu z tymi oto słowy: Wielka jest moc i wina, i króla, któremu wszyscy są posłuszni, lecz większa od ich mocy jest potęga kobiet. Króla bowiem na świat wydaje kobieta, a tych, co 31 sadzą winorośl i robią wino, również kobiety rodzą i wychowują. Krótko mówiąc, wszystko, co mamy, mamy dzięki kobietom. One tkają nam odzież, one też troszczą się o nasze domy i nimi zarządzają. I nie możemy żyć od nich osobno: Jeśli zdarzy się, że zdobędziemy wiele złota i srebra i innych rzeczy wielkiej wartości i ceny, a zobaczymy jakąś piękną kobietę, zaraz wszystko to na jej widok porzucamy, patrzymy na nią z otwartymi ustami i zgadzamy się oddać wszelkie nasze skarby, żeby tylko cieszyć się jej urodą i jej kosztować. Opuszczamy naszych ojców i matki, i kraj ojczysty, a często zapominamy o naszych najlepszych przyjaciołach z powodu kobiet. Mamy odwagę nawet i życie stracić u ich boku. Najlepiej zaś poznajemy potęgę kobiet w taki oto sposób: Po wielu wysiłkach i trudach znoszonych i na ziemi, i na morzu, jeśli coś przez te trudy zyskamy, przynosimy to wszystko kobietom i oddajemy im niby naszym władczyniom". Tak zapewne wyglądało to przemówienie w pierwotnej, jeszcze pogańskiej, wersji, gdzie nie wygłaszał go bynajmniej Zorobabel. Jednakże autorzy żydowscy, którzy nam tę całą opowieść przekazali, uznali najwidoczniej, że nie wypada, aby ich bohater wychwalał jedynie kobiety. Dariusz każe mu zatem wygłosić pochwałę i kobiet, i prawdy. Ta ostatnia wypada wszakże znacznie mniej barwnie. Wykazałem już - mówi Zorobabel - jak wielka jest potęga kobiet, ale zarówno one, jak i król słabsi są od prawdy. Chociaż ziemia jest bardzo wielka, niebiosa wysokie, a słońce szybkie, wszystko to porusza się zgodnie z wolą Boga. On zaś jest prawdziwy i sprawiedliwy i dlatego też trzeba sądzić, że prawda jest najpotężniejsza i żadna niesprawiedliwość nie może jej pokonać. A w dodatku wszystko inne, co jest potężne, jest zarazem śmiertelne i krótko żyjące, lecz prawda jest czymś nieśmiertelnym i wiecznym. A daje nam ona nie urodę, która więdnie z czasem, nie bogactwo, które los może nam zabrać, lecz to, co sprawiedliwe i zgodne z prawem, oczyszczając przy tym z wszelkiej niesprawiedliwości. Po tym przemówieniu było już oczywiste, komu należy przyznać pierwsze miejsce. Wszyscy zebrani zakrzyknęli głośno: „Wielka jest prawda i ona zwycięża!" Dariusz ofiarował wówczas Zoro-babelowi miejsce przy swoim boku i nadał mu też wielce zaszczytny tytuł „krewnego królewskiego", on jednak prosił tylko o pomoc w odbudowie Jerozolimy i jej Świątyni, jak również o zwrot cennych naczyń wywiezionych przez Nabuchodonozora*. Naczynia ze Świątyni Jerozolimskiej wprawdzie już Cyrus przekazał Szesz- * Opowieść o Zorobabelu i Dariuszu wg Trzeciej Księgi Ezdrasza 3-4 i Fla-32 wiusza Józefa, Starożytności żydowskie XI 49-58, w przekładzie Autorki. 5. Dariusz Wielki poluje na lwy. Odbicie cylindrycznej pieczęci bassarowi, ale legenda wykorzystała i ten szczegół na chwałę Zorobabela. O obu tych mężach wiemy zresztą tak mało (choć z Zorobabelem spotkamy się jeszcze później przelotnie w Jerozolimie), że warto może opowiedzieć tu historyjkę zabawną, choć nie całkiem „historyczną". SKĄD WIEMY TO, CO WIEMY Czasy panowania perskiego w Judei znamy niemal wyłącznie z tekstów biblijnych. Flawiusz Józef, żydowski, piszący po grecku, historyk z I w. po Chr., w tym przypadku powtarza tylko własnymi słowami to, co w nich właśnie wyczytał. Poza tym nigdzie ani wzmianki. Grecy byli w owym okresie pochłonięci bez reszty zmaganiami z potężnymi królami perskimi, a także sporami i wojnami, jakie sami ze sobą toczyli. Władcy perscy upamiętniali wprawdzie chętnie swoje zwycięstwa, ale tutaj nie mieli o czym mówić. Ich panowanie w Judei nie pozostawiło też żadnych znaczniejszych śladów, a przynajmniej nie znaleźli takich dotychczas archeolodzy. Nawet postaci urzędników perskich zaledwie się nam zarysowują. Tak więc, czy chcemy, czy nie chcemy, jesteśmy ostatecznie zdani na autorów biblijnych. 33 3 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 34 Na samym niemal początku przemawiają świadkowie naoczni. Są to wszakże świadkowie bardzo szczególnego rodzaju, chodzi bowiem o proroków, którzy starają się obudzić nową nadzieję w sercach swych rodaków i wzywają do bardziej energicznej odbudowy Świątyni. Jednego z nich nazywamy Trzecim Izajaszem, gdyż jego słowa znajdujemy w końcowej części Księgi Izajasza (Iz 56-66; jest to zresztą nie jeden prorok, ale co najmniej dwóch). Pozostali dwaj to Aggeusz i Zachariasz, autor pierwszych 8 rozdziałów Księgi Zachariasza (rozdz. 9-14 są dziełem innego proroka, nieco późniejszego). Działalność obu jest bardzo krótka, a występują niemal równocześnie: Aggeusz w drugiej połowie 520 r., Zachariasz między jesienią tegoż roku a listopadem 518 r. Ich świadectwo jest niezmiernie ważne, lecz ściśle ograniczone zarówno czasem, jak i charakterem gatunku literackiego, do jakiego wypowiedzi proroków należą. Tym cenniejsze zdaje się być dzieło, które w naszych Bibliach rozpada się na dwie Księgi: Ezdrasza i Nehemiasza, nazywane tak od imion dwóch wielkich reformatorów judaizmu epoki perskiej. Zarówno jednak z samym tym dziełem, jak i z obu jego tytularnymi bohaterami, wiąże się wiele niejasności i pytań, na które nie mamy jednoznacznych odpowiedzi. Trzecią część Biblii hebrajskiej, Pisma, zamykają cztery księgi: Ezdrasza, Nehemiasza oraz Pierwsza i Druga Kronik, przy czym pierwotnie było ich tylko trzy, jako że dwie pierwsze stanowiły jedną Księgę Ezdrasza (po hebrajsku imię to brzmi Esra, tłumacze Septuaginty przyjęli zgrecyzowaną formę Esdras, z której wywodzi się polski Ezdrasz). Również Septuaginta łączyła dzisiejsze Księgi Ezdrasza i Nehemiasza w jedną całość, nazywając ją Drugą Księgą Ezdrasza (Pierwsza Księga Ezdrasza w tym greckim przekładzie to apokryf - pismo nie zaliczone do żadnego kanonu, a w Wulgacie, przekładzie łacińskim, zwane Trzecią Księgą Ezdrasza, zob. s. 32). Chrześcijanie już w III w. po Chr. podzielili tę jedną kanoniczną Księgę Ezdrasza na dwie: Ezdrasza i Nehemiasza, a podział ten przejęli w 1448 r. także rabini żydowscy. Dla nich zresztą Ezdrasz był nie tyle bohaterem księgi, ile jej autorem, a właściwie autorem wszystkich czterech (pierwotnie trzech) ksiąg zamykających Pisma, a tym samym całą Biblię hebrajską: Ezdrasza-Nehemiasza-Pierwszej i Drugiej Kronik. Nie ulega wątpliwości, że księgi te mają wiele ze sobą wspólnego. Nie tylko znalazły się obok siebie we wszystkich kanonach biblijnych (w żydowskim i protestanckim ostatnie są Księgi Kronik, w katolickim wyprzedzają one Ezdrasza i Nehemiasza), bliski jest również czas ich ostatecznej redakcji, pokrewna ogólna atmosfera, wszystkie też posługują się opowiadaniem historycznym dla przekazania teologicznego przesłania. Toteż wiele wydaje się w istocie rzeczy przemawiać za hipotezą jednego autora całości. Nie był nim z pewnością Ezdrasz i dziś w biblistyce mówi się zazwyczaj o anonimowym Kronikarzu. Ostatnio jednak coraz częściej podnosi się także różnice istniejące między poszczególnymi księgami, niektórzy wolą zatem przypuszczać, że jeden był nie autor, lecz ostateczny redaktor całości. Wielu poważnych biblistów nadal wszakże broni jedności autora, wskazując na ścisły związek łączący wszystkie cztery księgi. Nie ma też pełnej jednomyślności co do czasu ich powstania. Pewne wydaje się jedno, że musiało to być po 400 r. Najpóźniejsze są prawdopodobnie obie Księgi Kronik. Zajmują się one jednak nie epoką perską, lecz wszystkim, co wydarzyło się wcześniej, od Adama do dekretu Cyrusa. Toteż wrócimy do nich jeszcze nieco później. O tym, jak wyglądał powrót z wygnania, a także odbudowa Świątyni, Jerozolimy i samej wspólnoty Izraela, opowiadają nam Księgi Ezdrasza i Nehemiasza. Czytając je, trzeba wszakże zawsze pamiętać, że jest to historia w pewnej mierze „stylizowana", to znaczy opowiadana w taki sposób, aby wynikały z niej pouczenia moralne i teologiczne. One to były najważniejsze i dla autora, i dla późniejszych redaktorów. Wcale nieoczywisty jest też układ treści, a jeszcze mniej jasna chronologia wydarzeń. Sam Ezdrasz pojawia się dopiero w końcowych rozdziałach noszącej jego imię Księgi (Ezd 7-10). Rozdziały wcześniejsze pozwalają nam uczestniczyć w trudnościach, jakie napotykają pierwsi wygnańcy powracający z Babilonu do starej ziemi. NA GRUZACH JEROZOLIMY W pierwszym roku króla perskiego, Cyrusa - aby się wypełniło słowo Pana, wypowiedziane przez Jeremiasza - pobudził Pan ducha Cyrusa, tak że obwieścił on w całym swym państwie, również i na piśmie, co następuje: Tak mówi Cyrus, król perski: Wszystkie królestwa ziemi dał mi Pan, Bóg niebios. I On mi rozkazał zbudować Mu Dom w Jerozolimie, która jest w Judzie. Jeśli z całego Jego ludu jest jeszcze ktoś 35 między wami, to niechaj Bóg jego będzie z nim! Niechaj idzie on do Jerozolimy w Judzie, aby zbudować Dom Pana, Boga Izraela - ten to Bóg, który jest w Jerozolimie. We wszystkich miejscowościach, gdzie mieszka Reszta tego ludu, niech współmieszkańcy ofiarują każdemu srebro, złoto, sprzęty i bydło, jak również dary dobrowolne dla Domu Boga, który jest w Jerozolimie [Ezd 1,1-4]. Trudno nam dziś rozstrzygać, w jakim stopniu ów hebrajski tekst odpowiada dekretowi ogłoszonemu przez Cyrusa. Kronikarz (tak będziemy odtąd nazywać umownie również autora Ksiąg Ezdrasza i Nehemiasza) skąpał go w atmosferze prorockiej. Najpierw ukazuje w nim wypełnienie zapowiedzi proroka Jeremiasza, myśląc zapewne o obietnicy odbudowy Świątyni (Jer 31,38; por. 29,10). Później natomiast każe mówić pogańskiemu królowi o Reszcie ludu, określenie to zaś w jeżyku proroków oznacza wszystkich ocalonych z powszechnej katastrofy, a zwłaszcza tych nielicznych, którzy zachowają do końca wierność Bogu, jedynie w Nim szukając oparcia. Jest również całkiem prawdopodobne, że Cyrus nazwał Jahwe „Bogiem Niebios", sam bowiem także czcił „boga niebios", wielkiego Ahura-Mazde. W każdym bądź razie dekret został ogłoszony i wygnańcy zaczęli powracać do Jerozolimy. Wyglądało to trochę tak, jak po 17 stycznia 1945 r., kiedy dawni mieszkańcy wracali do Warszawy. Analogia to bardzo daleka, ale może nam pomóc zwrócić uwagę na pewne cechy charakterystyczne epoki powygnaniowej*. Przede wszystkim decyzja podjęcia odbudowy nie jest bynajmniej oczywista, zależy ona bowiem w znacznym stopniu i od możliwości materialnych, i od zapału podejmujących ją ludzi (to ostatnie właśnie zazwyczaj zwycięża, jak zwyciężyło również w przypadku Warszawy). A gdy się już przejdzie do jej wykonania, chciałoby się na ogół odnaleźć wszystko takie, jakie było przed katastrofą, te same ulice, place, pomniki, wszystko, co tworzyło niepowtarzalną atmosferę miasta. Zmienione okoliczności dyktują jednak inne, nowe rozwiązania. I w ostatecznym rezultacie otrzymujemy miasto niby takie samo, jakie zostało zburzone, lecz z całkowicie odmienionym obliczem (wiemy przecież, iż wielu starych warszawiaków nigdy nie potrafiło się przyzwyczaić do nowej Warszawy). I w związku z 36 * Porównanie to zapożyczyłam z pewnymi zmianami z cytowanej już pracy C. Tassina, Le judaisme, s. 5-6. 'iure3iuns9z.id tuiLuA\9d z BJ 01 jsaf :BIUBU§XAV njjozs od BJSBJZJ Aso[ psśzo od Bius^fAM SIUBU -Mojod oj aż '5[sAj/\[" :3zsid UISSBX apnEj^ uiazBjąo SIUSBJM UIIJJBJ nuojAdui op Btos 'MOSJSJ i MOpsjAj 39q I5[(3i/v\ - BpzBj\[-Bjnqy -9 w osobowości wyznających ją ludzi, z instytucjami, z których jedne zanikają, inne zaś się rodzą i z czasem rozwijają. Z takim to Izraelem powygnaniowym rozpoczyna się historia judaizmu"*. Jak widzimy, w porównaniu tym nie chodzi jedynie, ani nawet przede wszystkim, o odbudowę miasta. Najważniejsza jest odbudowa wspólnoty na gruzach nie tylko Jerozolimy, lecz i monarchii Dawidowej. Powrót nie stanowił jakiegoś tryumfalnego nowego „Wyjścia", podobnego do dawnego Wyjścia z Egiptu**, choć jako taki był zapowiadany, a i później w ten sposób interpretuje go autor Księgi Ezdrasza. Wielu wolało pozostać w Babilonii, co najwyżej wspierając finansowo zuchwałe przedsięwzięcie. Według tejże Księgi miało wrócić 29818 mężczyzn lub, uwzględniając dzieci i kobiety, 42 630 osób. Wraz z ich przybyciem pojawił się od razu trudny problem: z czego mają żyć w zdewastowanej Judei? Należące ongiś do ich dziadów ziemie i ocalałe domy od dawna miały już innych właścicieli. Zbyt często wyobrażamy sobie dzisiaj, że po zburzeniu Jerozolimy przez Nabuchodonozora deportowano całą miejscową ludność. Tymczasem do Babilonii wywieziono tylko jej część, i to nieznaczną. Ci, którzy pozostali, w miarę upływu lat urządzali się coraz lepiej i bynajmniej nie byli gotowi witać z radością wracających wygnańców. Judea rządził namiestnik perski z Samarii. Samarytanie czuli się spadkobiercami północnego królestwa Izraela i patrzyli niechętnie na próbę podniesienia z ruin Jerozolimy, odgadując, że może łatwo stać się znowu niebezpieczną rywalką, także i w życiu politycznym, tym bardziej że przybyszów z Babilonu osłaniała łaska królewska, a przewodził im najpierw przez czas krótki Szeszbassar z rodu Dawida, potem zaś dziedzic tronu jerozolimskiego, Zorobabel. Razem z Zorobabelem przybył również Jozue, urodzony w Babilonii wnuk Serajasza, ostatniego najwyższego kapłana Jerozolimy, zabitego przy zdobyciu miasta w 587 r. (por. 2 Krl 25,18-20). Jozue i Zorobabel, wraz ze swymi braćmi i całym ludem, przystąpili przede wszystkim do wzniesienia, lub może raczej odnowienia, wielkiego ołtarza, aby na nim składać całopalne ofiary, * C. Tassin, Lejudafsme. 38 ** Por. Rozmowy o Biblii, s. 85-99. „jak jest to przepisane w Prawie Mojżesza, męża Bożego". Potem zabrano się już do kładzenia fundamentów pod nową Świątynię. Zorobabel, syn Szealtiela, i Jozue, syn Josadaka, oraz reszta ich braci, kapłanów i lewitów, jak również wszyscy, którzy wrócili z niewoli do Jerozolimy, zabrali się do dzieła i powołali lewitów, mających lat dwadzieścia lub więcej, do kierowania pracami przy Domu Pana [...]. A gdy budowniczowie położyli fundamenty Świątyni Pana, wtedy wystąpili kapłani w szatach uroczystych, z trąbami, i lewici, synowie Asafa, z cymbałami, by zgodnie z zarządzeniem Dawida, króla Izraela, chwalić Pana. Sławiąc Pana i składając Mu dziękczynienie powtarzali: „bo dobry jest, bo na wieki Jego łaska* dla Izraela". A cały lud podniósł na chwałę Pana krzyk wielki, ponieważ zostały położone fundamenty Domu Pana. Wielu zaś starców spośród kapłanów, lewitów i naczelników rodu, którzy ongiś widzieli jeszcze Dom pierwszy, płakało teraz głośno, kiedy kładziono fundamenty przed ich oczami. Wielu innych wydawało okrzyki radosne. I nie można było odróżnić głośnego krzyku radości od głośnego płaczu, gdyż lud czynił wrzawę tak wielką, iż głos ten było słychać z daleka [Ezd 3, 2,8,10-13]. Radość nie trwała jednak długo. Bardzo szybko pojawiły się trudności. Coraz ostrzej zarysowywała się przepaść między nowymi przybyszami a tymi, którzy pozostali na miejscu i podzielili między siebie ziemie deportowanych. Dla nich ci dawni wygnańcy byli po prostu intruzami mogącymi zabrać im to, co już od lat stanowiło ich własność, i zakłócić bezpowrotnie tak mozolnie zdobyty spokój. Oprócz sprzeczności interesów narastały też sprzeczności religijne. Ludność miejscowa (po hebr. 'am ha-'arec, czyli „lud ziemi") nie zaznała próby wygnania, a żyjąc razem i łącząc się w związki małżeńskie z pogańskimi sąsiadami, pr/yjmowała także niemało z ich zwyczajów czy kultów. Wielu wprawdzie uważało się nadal za wiernych wyznawców Jedynego, ale i oni nie widzieli potrzeby wprowadzania jakichś rewolucyjnych zmian. Jeśliby zaś doszło do odbudowy Świątyni jerozolimskiej, to mieli zamiar również w tej odbudowie uczestniczyć. Tu jednak spotkali się ze zdecydowaną odmową. „Zorobabel, Jozue i pozostali naczelnicy rodów izraelskich odpowiedzieli im: «Nie wolno wam razem z nami budować Domu dla Boga naszego, ale oto my sami budować będziemy dla Pana, Boga Izraela, jak * „Łaska", po hebr. hesed, słowo nie mające odpowiednika w naszym języku, tłumaczone najczęściej przez „łaskę", „łaskawość", „miłość", dawniej (za Septua-gintą) „miłosierdzie"; por. Rozmowy o Biblii, s. 164—165. 39 nam rozkazał Cyrus, król perski»" (Ezd 4,3). A wtedy „ludność miejscowa" starała się zniechęcić lud Judei i odstraszała budujących, chcąc na wszelki sposób udaremnić ich zamiary. Uciekano się nawet do przekupstwa doradców królewskich i do donosów politycznych. Ci, których nazywano 'am ha-'arec, czuli się już wówczas dyskryminowani, choć byli to przeważnie ludzie zamożni, nawet posiadacze ziemscy. Niedawni wygnańcy uznali ich jednak za niegodnych udziału w odbudowie Domu Pana. W przyszłości wyrażenie 'am ha-'arec nabierze zdecydowanie sensu ujemnego, a dla rabinów z czasów Jezusa będzie już tylko pogardliwym określeniem ludzi o wątpliwej czystości rytualnej, opieszale płacących dziesięcinę na Świątynię i nie znających Prawa Mojżeszowego (por. J 7,49). Powróćmy jednak do Jerozolimy owego schyłku VI w. Przybyszom z Babilonu nie były obce żadne ludzkie słabości, lecz mimo wszystko i wbrew piętrzącym się sprzeciwom dążyli uparcie do podniesienia z ruin Domu Bożego. Dowodzili tym samym, sami pewno nie zdając sobie z tego sprawy, że są autentycznymi uczniami wielkich proroków czasu wygnania, gotowymi odbudować nie tylko Świątynię, lecz i cały swój świat według ich pouczeń. I to właśnie było niepokojące i nowe. Od wieków kierownictwo duchowe w narodzie wybranym sprawowali mężowie wrośli w Ziemię Obiecaną, ów namacalny znak Przymierza Boga z Izraelem. Teraz zaś kierownictwo to przejmowali ludzie, nie powiązani z Ziemią, bo przybyli z daleka, zakorzenieni za to w nauce proroków. Tak oto rodził się judaizm. 40 DWAJ PROROCY Przy odbudowie Świątyni nie mogło zabraknąć proroków. W chwili gdy ważą się jeszcze losy zatrzymanych przez przeciwników robót, pojawia się najpierw Aggeusz. Znamy dokładną datę jego pierwszego i ostatniego wystąpienia. Według naszej rachuby czasu było to 22 sierpnia i 18 grudnia 520 r. Objętość maleńkiej księgi zachowanej pod jego imieniem (38 wersetów, dwie stroniczki w naszych Bibliach) nie pozostaje w żadnym stosunku do doniosłości roli, jaką jej autor odegrał. Pierwsze lata panowania króla perskiego Dariusza nie doprowadziły jeszcze do całkowitej stabilizacji. Bieda i zniszczone przez suszę plony nie sprzyjały podejmowaniu prac przy Świątyni, gdzie od czasu przybycia pierwszej karawany wygnańców bardzo niewiele zostało zrobione. I oto właśnie wtedy „Pan skierował te słowa przez proroka Aggeusza do Zorobabela, syna Szealtiela, namiestnika Judy, i do arcykapłana Jozuego, syna Josadaka [jak widzimy, Zorobabel jest tu już królewskim zarządcą Judei, a Jozue nosi właściwy tylko okresowi powygnaniowemu tytuł arcykapłana]: «Tak mówi Pan Zastępów: Ten lud powiada: Jeszcze nie nadszedł czas, aby odbudowywać Dom Pana [...]. A czy jest to czas stosowny, byście mieszkali w waszych domach wykładanych boazeriami, kiedy ten Dom leży w gruzach?»" I dalej tłumaczy prorok swym rodakom, że na próżno będą oczekiwać na deszcz, rosę i związane z nimi dobre urodzaje. Świątynia stanowi samo serce kraju, toteż bez jej odbudowy nie może być właściwego porządku również i w naturze. „Wówczas to Zorobabel, syn Szealtiela, i arcykapłan Jozue, syn Josadaka, a także cała Reszta ludu, wszyscy usłyszeli głos Pana, swego Boga, i słowa proroka Aggeusza, zgodne z posłannictwem, jakie powierzył mu Pan, ich Bóg. I lud zdjęła bojaźń przed Panem. Aggeusz zaś, wysłannik Pana, powiedział ludowi zgodnie z tym, co mu Pan polecił mówić: «Ja jestem z wami! - wyrocznia Pana»". I wtedy wszyscy ocknęli się ze zniechęcenia i „wzięli do pracy przy Domu swego Boga, Pana Zastępów" (Ag 1,2-14). Pan zna jednak dobrze słabości człowieka. Zadanie wydaje się ponad siły, zwłaszcza że wokół czyhają przeciwnicy i atakują wrogowie. Prace trwają kilka tygodni, można już odgadnąć zarys i plan przyszłej Świątyni. Jakże znikoma wydaje się ona tym, którzy jeszcze pamiętają tę dawną, zbudowaną przez Salomona. Łatwo byłoby znowu popaść w zniechęcenie. I oto Bóg raz jeszcze przemawia ustami Aggeusza: „Odwagi, Zorobabelu! - wyrocznia Pana. Odwagi, arcykapłanie Jozue, synu Josadaka! - wyrocznia Pana. Odwagi, cały ludu ziemi! - wyrocznia Pana. Do pracy! Bo Ja jestem z wami - wyrocznia Pana Zastępów. Przymierze, które zawarłem z wami, gdy wychodziliście z Egiptu, jest nadal w mocy i mój Duch pośród was pozostaje. Nie lękajcie się! Tak mówi Pan Zastępów: Jeszcze chwila, a poruszę niebiosa i ziemię i ląd i morze. 41 42 Poruszę wszystkie narody. Spłyną tu skarby wszystkich narodów i napełnię chwałą ten Dom, mówi Pan Zastępów. Do Mnie należy srebro i do Mnie należy złoto, wyrocznia Pana Zastępów. Przyszła chwała tego Domu przewyższy dawną, mówi Pan Zastępów. I na tym miejscu ustanowię pokój, wyrocznia Pana Zastępów" (Ag 2, 4-9). Słowa te mają ogromny ciężar gatunkowy, choć najczęściej wcale tego nie zauważamy. Któż z nas zresztą czyta Aggeusza? A przecież przez proroka Bóg oznajmia tu swemu zniechęconemu i znużonemu ludowi, że z Jego strony nic się nie zmieniło: „Mój Duch pośród was pozostaje [po hebr. dosł. „stoi"]", a przyszła chwała Jerozolimy będzie większa niż ta z czasów Salomona, jeśli nawet trudno w to dziś uwierzyć. I jeszcze najważniejsze: „Na tym miejscu ustanowię pokój". Znaczenie użytego tu hebrajskiego słowa szalom jest nieporównanie bogatsze niż naszego „pokoju", będącego już z założenia przede wszystkim przeciwieństwem wojny. Szalom to i zdrowie, i dobrobyt, i szczęście, i bezpieczeństwo, i zbawienie, wreszcie także życie w doskonałej harmonii z całą naturą, z innymi ludźmi i z Bogiem. Bóg sam jest Szalom, jest nim również Jego Mesjasz. Taki to pokój obiecuje Aggeusz zrujnowanej Jerozolimie. Odbudowana Świątynia - według słów proroka - swoją chwałą ma przewyższyć wielką Świątynię Salomona, a nie chodzi tu przede wszystkim o świetność zewnętrzną. Na Wschodzie rozrastała się i bogaciła diaspora babilońska. Jak wiemy, nie wszyscy z wygnańców powrócili, a wielu z tych, którzy pozostali w Mezopotamii, zdążyło tam dojść do znacznych nawet majątków i pozycji. Kolonia żydowska na egipskiej Elefantynie przetrwa jeszcze co najmniej do 400 r., a w miarę upływu czasu synowie Izraela będą się osiedlali pośród pogan coraz liczniej i w coraz to innych miejscach. Dla nich to Świątynia jerozolimska stanie się teraz nie tylko celem corocznych, ciągnących z różnych stron świata, pielgrzymek, lecz także niejako ogniskiem ich wiary, nawet i wówczas, gdy odległość albo inne przeszkody nie pozwolą udać się do niej nawet na Święto Paschy. Aggeusz mógł to już, również i po ludzku, przewidywać. W każdym razie dla niego najważniejsza jest właśnie Świątynia, i to nie tyle jako miejsce kultu i spotkań wiernych wyznawców Jahwe, jako ów punkt zwracający ku sobie ich serca i oczy także z bardzo daleka, ile przede wszystkim jako miejsce łaskawej obecności Boga Przymierza. I właśnie tę obecność sławi również psalmista wołając: „Jakże cenna jest łaska Twoja, Boże! Synowie ludzcy chronią się w cieniu Twych skrzydeł" (Ps 36,8). Ostatnie słowa tej malutkiej Księgi skierowane są do Zoroba-bela, i to w sposób szczególnie uroczysty: „Powiedz to namiestnikowi Judy, Zorobabelowi: Ja poruszę niebiosa i ziemię [...]. W owym dniu - wyrocznia Pana Zastępów - wezmę cię, sługo mój, Zorobabelu, synu Szealtiela - wyrocznia Pana - i uczynię z ciebie jakby sygnet do pieczętowania, bo to ciebie wybrałem - wyrocznia Pana Zastępów" (Ag 2,21-23). Odnajdujemy tu styl wyroczni królewskiej: Bóg „weźmie" Zorobabela, tak jak brał sobie proroków i królów. Jest on nazwany „sługą", a tak właśnie mówi Bóg o królu Dawidzie (por. 2 Sm 7, 5). Tu także należy porównanie do sygnetu. U Jeremiasza Pan chce zrzucić króla Jojakina „choćby był pierścieniem na mej ręce prawej" (Jer 22,24), teraz obraz sygnetu jest wyrazem szczególnego wybrania. Zorobabel, wnuk Jojakina, został wybrany przez Boga, aby królować w nowej wspólnocie gromadzącej się wokół odbudowanej Świątyni. Ostatnią swoją wyrocznię wygłosił Aggeusz 18 grudnia 520 r. (Ag 2,10 i 20). Mniej więcej miesiąc wcześniej wystąpił w Jerozolimie drugi prorok, imieniem Zachariasz. Trzeba tu jednak od razu uprzedzić Czytelnika, że jest on autorem tylko ośmiu pierwszych rozdziałów Księgi Zachariasza. W pozostałych (Za 9-14) przemawia ktoś inny - zapewne nawet kilku innych proroków, którzy działali później, może pod koniec IV w., cała zaś Księga została zredagowana ostatecznie ok. 250 r.* Tymczasem jesteśmy jednak jeszcze w VI w. na wielkim placu budowy, gdzie w 515 r. ukończono nową Świątynię jerozolimską, i tu spotykamy tylko owego wcześniejszego Zachariasza (Za 1-8). Chociaż tak bliski czasem Aggeuszowi (kończy swoją działalność, jak się zdaje, w listopadzie 518 r.), różni się przecież od niego bardzo, choćby już przez to, że tam, gdzie jego poprzednik przekazuje po prostu słowa Boga, Zachariasz opowiada przeważnie swoje wizje. Wizje te wprawdzie * Za 9-14; por. Rozmowy o Biblii, s. 155-156 oraz cały rozdział Mesjasz proroków Izraela, s. 134-159. 43 - podobnie jak i u starszych proroków - podporządkowane są całkowicie słowu*, lecz pojawia się też w nich anioł Pana, który nie jest tylko, jak w starszych tekstach biblijnych, niejako ujawnieniem obecności Jahwe, lecz po raz pierwszy występuje tutaj jako samodzielny Opiekun narodu wybranego, chroniąc w ten sposób transcendencję Boga. Po raz pierwszy też anioł wyjaśnia prorokowi sens oglądanej wizji. Jedno i drugie wskazuje na bliski już czas narodzin nowego gatunku literackiego - apokalipsy (por. s. 185-192). Zachariasz, podobnie jak Aggeusz, widział w Zorobabelu przede wszystkim „potomka Dawida", kto wie, czy nie oczekiwanego królewskiego Mesjasza. Nadzieje wszakże spełzły na niczym. Zorobabel znika niespodzianie i bez żadnego wyjaśnienia. Nie ma już o nim mowy przy uroczystym poświeceniu odbudowanej Świątyni w 515 r. (por. Ezd 6,13-22). Być może król Dariusz zaniepokoił się nieco wiadomościami, które dochodziły do niego z Jerozolimy, i wykorzystał przeprowadzaną w 516 r. reorganizację imperium, aby Zorobabela odwołać. Czy tak naprawdę było, nigdy się nie dowiemy, lecz wnuk Jojakina znika nagle ze sceny historycznej, a Zachariasz, jak się zdaje, poczuł się zmuszony przerobić trochę opowieść o swoich dwóch wizjach, w których prawdopodobnie Zorobabel grał pierwotnie rolę główną. W ośmiu wizjach (Za 1,7-6,15) zawarł prorok samą istotę swego posłannictwa. Jest to jakby pamiętnik pisany w pierwszej osobie i przedstawiający przyszłe i ostateczne odrodzenie wspólnoty ludu wybranego. Pierwsza wizja datowana jest na połowę lutego 519 r. (Za 1,7: „Dwudziestego czwartego dnia miesiąca jedenastego, czyli miesiąca Szebat, w drugim roku panowania Dariusza"), lecz całość była niewątpliwie wykańczana później, zapewne przez samego Zachariasza. Ową „księgę wizji" uzupełnili następnie najprawdopodobniej już uczniowie proroka pouczeniami, wyroczniami i obietnicami przyszłości, które znajdujemy na początku rozdziału l (Za 1,1-6) oraz w rozdziałach 7 i 8. W takim tekście, jaki dziś mamy w ręku, na pierwszy plan wysuwa się już zdecydowanie arcykapłan Jozue. W wizji czwartej (Za 3,1-10) uczestniczymy w rozgrywającej się w niebiosach scenie. Anioł Pana jest tu przedstawicielem sprawiedliwości Bożej, 44 * Por. Rozmowy o Biblii, s. 107. Jozue jest oskarżonym, oskarża go zaś Szatan, który tu występuje jeszcze w swej pierwotnej roli, gdyż po hebrajsku szatan znaczy oskarżyciel (por. s. 83). Jozue ma na sobie brudne szaty, symbol winy, lecz zapewne chodzi tu nie tyle o jego osobistą winę, ile raczej o winę narodu wybranego, jaką arcykapłan musi dźwigać. Anioł poleca mu jednak zdjąć owe szaty i przyodziać go w strój odświętny, a na głowę włożyć czysty turban. Turban ów nie jest wszakże kapłańskim zawojem, lecz książęcym lub królewskim nakryciem głowy. Jozue, pierwszy arcykapłan epoki po wy gnani owej, otrzymuje już pewne prerogatywy królewskie. Poświadcza to również symboliczna koronacja tegoż Jozuego w rozdziale 6 (Za 6,9-15). Pan rozkazuje tutaj prorokowi sporządzić koronę ze złota i srebra, które przynieśli ze sobą powracający wygnańcy. Następnie zaś koronę tę ma włożyć na głowę arcykapłana Jozuego, syna Josadaka, oświadczając: „Tak mówi Pan Zastępów: Oto mąż, a imię jego Odrośl. Tam, gdzie się pojawi, wszystko będzie rosnąć i zbuduje Świątynię Pana. On zbuduje Świątynię Pana, a przyodziany będzie w majestat. Jako panujący zasiądzie na tronie swoim. I kapłan również zasiądzie na tronie swoim. Zgoda i jednomyślność połączy obydwóch" (Za 6,12-13). Jest to tekst bardzo skomplikowany, niełatwy do wyjaśnienia. Korona jest atrybutem króla, nie kapłana. Nie było też o niej mowy przy uroczystym wkładaniu Jozuemu szat arcykapłańskich w rozdziale 3. „Odrośl" (hebr. cemah) to zawsze królewski potomek Dawida. Także misja odbudowania Świątyni jest misją w pełni królewską. I tak, czytamy na przykład w Pierwszej Księdze Kronik: „On będzie mężem pokoju [...], bo imię jego Salomon. To on zbuduje Dom dla mojego Imienia" (l Krn 22,9-10). Ów mąż, nazwany „Odroślą" przez Zachariasza, jest dla proroka niejako drugim Salomonem. Należy zatem przypuszczać, że cała ta scena z rozdziału 6 przedstawiała pierwotnie symboliczną koronację Zorobabela i dopiero nieco później została przerobiona na chwałę arcykapłana. Jeszcze w wizji piątej (Za 4,1-14) znajdujemy wyrocznie zwrócone do Zorobabela: „Nie przez odwagę ani przez siłę, ale przez Ducha mego, mówi Pan Zastępów [...]. Potem Pan skierował do mnie te słowa: Ręce Zorobabela położyły fundamenty tego Domu i jego ręce go dokończą. A wy poznacie, że to Pan Zastępów posłał mnie 45 46 do was" (Za 4,6,8-10). Zachariasz ogląda też dwa drzewa oliwne, między którymi stoi złoty świecznik podtrzymujący siedem lamp. Świecznik jest symbolem powszechnego panowania Boga, jego wszechwiedzy: nic na świecie nie ujdzie Jego oczom (por. Za 4, lOb). Natomiast dwa drzewa oliwne „to dwaj pomazańcy [po hebr. dosł.: „dwaj synowie oliwy"], którzy stoją przed Panem całej ziemi" (Za 4,14). Chodzi tu oczywiście o kapłana Jozuego i księcia Zorobabela, obaj bowiem otrzymali namaszczenie*. Tutaj jeszcze odnajdujemy całkowitą symetrię, nikt z nich nie jest godniejszy ani wobec Boga, ani wobec ludzi. Wkrótce jednak wraz z Zorobabelem zniknie wszelka nadzieja, że w Jerozolimie zasiądzie jeszcze kiedyś król z dynastii Dawidowej. Najważniejsze znaczenie będzie miał odtąd kult i Prawo (Tora), najistotniejsza rola przypadnie zaś arcykapłanowi z rodu Aarona i Sadoka. Wokół niego to ukształtuje się nowa wspólnota religijna, zrodzi się to, co dzisiaj nazywamy judaizmem. Przeobrażenie to należało jeszcze do przyszłości. Zachariasz mógł je zaledwie przeczuwać. Choć jego spojrzenie chwilami sięga zawrotnie daleko, jak choćby w owej zadziwiającej wizji drugiej (Za 2,5-9). Widzi on w niej młodego człowieka ze sznurem mierniczym w ręku. Zapytany przez proroka, dokąd z tym sznurem idzie, odpowiada on, że chce „zmierzyć Jerozolimę, by poznać, jaka będzie jej szerokość i długość". I wówczas anioł nakazuje rzec młodzieńcowi, iż Jerozolima ma zostać miastem otwartym, bez murów i bez zaznaczonych granic, a to „z powodu wielkiej liczby zwierząt i ludzi, którzy tam mieszkać będą". Człowiek ze sznurem mierniczym jest wyrazem nadziei, że odbudowywane miasto będzie wielkie i potężne. Bóg jednak przekracza swym działaniem wszystko, czego człowiek może się spodziewać, oto, co zapowiadają Jerozolimie ostatnie słowa owej wizji: „A Ja będę tam - wyrocznia Pana, będę wokół niej murem ognia i pośrodku niej będę jej chwałą". Nie dajcie się zastraszyć trudnościom! - woła prorok do swoich rodaków. Prawda, że budowa Świątyni zbyt wolno się posuwa, że mnożą się przeciwnicy, że kładą wam kłody pod nogi, prawda, że mury obronne leżą ciągle w gruzach, a wrogów nie * Co do pomazańca i namaszczenia por. Rozmowy o Biblii, s. 136-137. braknie. Nie liczcie jednak tylko na ludzkie siły, bo oto Pan wśród was mieszka i Sam stanie się murem ognia, który ochroni was od zła wszelkiego. Jest to - jak powiedział jeden z badaczy niemieckich - najdobitniejszy w całej Biblii wyraz wszechpotężnej obecności Boga w naszych ludzkich sprawach*. ...I DWAJ REFORMATORZY Zorobabel, opromieniony chwałą spadkobiercy Dawida, nie mógł budzić zaufania na dworze perskim. A z pewnością potrafili to umiejętnie wykorzystać przeciwnicy zarówno jego samego, jak i całego programu odbudowy Jerozolimy. Mimo wszystko prace przy rekonstrukcji Świątyni zostały ukończone pomyślnie i wiosną 515 r. poświęcono ją wśród wielkiego entuzjazmu, aby wkrótce obchodzić też wielce uroczyście Święto Paschy. Ani Aggeusza, ani Zachariasza już więcej nie spotkamy, lecz trzeba sobie powiedzieć, że bardzo niewiele wiemy o tym, co działo się w Jerozolimie pod koniec VI w. czy w pierwszej połowie V w. Mamy wprawdzie znane nam już dwie Księgi, Ezdrasza i Ne-hemiasza, które wykorzystując „pamiętniki" obu tytułowych bohaterów (a być może także inne dokumenty współczesne) powinny nam pozwolić na odtworzenie historii również tego okresu. Musimy się jednak na każdym kroku liczyć z faktem, że autorom i redaktorom tych ksiąg chodziło w znacznie większym stopniu o pouczenie teologiczne niż o dokładny zapis wydarzeń i że mieli niewątpliwą tendencję idealizowania jednych postaci, nie próbując zrozumieć intencji ich przeciwników. Największe jednak kłopoty mamy z chronologią. I dlatego zaczniemy tu od Nehemiasza, ponieważ jego działalność możemy łatwo datować. W roku dwudziestym panowania króla perskiego Artakserk-sesa I (a jest to według naszej rachuby czasu 445 r.) Nehemiasz był na dworze w Suzie, gdzie pełnił, jak się zdaje, funkcje królewskiego podczaszego. I wtedy właśnie przybyło tam z Jerozolimy kilku Żydów. Donieśli mu oni o wielkiej biedzie panującej w mieście, którego mury leżą ciągle w gruzach, a bramy są wypalone. * A. Deissler, Zwólf Propheten, t. III, Die Neue Echter Bibel, Wiirzburg 1988, s. 275. 47 48 Gdy to usłyszałem - pisze Nehemiasz - usiadłem, płakałem i trapiłem się całymi dniami. Pościłem też i modliłem się w obliczu Boga niebios. Powiedziałem: Ach, Panie, Boże niebios, Boże wielki i straszliwy. Ty dochowujesz przymierza i wierności wobec tych, którzy Cię miłują i przestrzegają Twoich przykazań. Nakłoń więc ucha Twego i otwórz oczy Twoje, abyś wysłuchał modlitwy Twego sługi. Teraz, dniem i nocą, zanoszę ją do Ciebie za synów Izraela, sługi Twoje. Wyznaję grzechy synów Izraela, które popełniliśmy przed Tobą. Zgrzeszyliśmy, ja sam i dom mego ojca. Naprawdę obraziliśmy Ciebie nie zachowując przykazań ani praw, ani przepisów, jakie dałeś słudze Twemu, Mojżeszowi. Wspomnij na słowo, które na Twoje polecenie przekazał nam Mojżesz: Jeśli wy się sprzeniewierzycie, Ja was rozproszę pomiędzy narody. Jeśli jednak do Mnie powrócicie, będziecie przestrzegać moich przykazań i będziecie je wypełniać, to choćby wasi wygnańcy znajdowali się na krańcu niebios, zgromadzę ich stamtąd i sprawię, że powrócą na miejsce, które wybrałem na mieszkanie dla mojego Imienia. Są oni przecież Twoimi sługami i ludem Twoim, wykupiłeś ich Twoją wielką potęgą i mocą Twego ramienia. Ach, Panie, nakłoń ucha na modlitwę Twego sługi i na modlitwę sług Twoich, pragnących czcić Twoje Imię! Pozwól, aby słudze Twemu powiodło się dzisiaj i abym zdołał pozyskać względy tego człowieka! Byłem bowiem podczaszym króla [Ne l, 4-11]. Bóg wysłuchał modlitwy Nehemiasza i wkrótce król Artakser-kses zwrócił uwagę, że jego podczaszy jest jakiś przygnębiony, co się nigdy przedtem nie zdarzało. Kiedy dowiedział się, o co chodzi, nie tylko wyraził swoją zgodę na jego wyjazd, lecz także dał mu odpowiednie listy do urzędników królewskich, a nawet konną eskortę. „Król mi zezwolił - mówi Nehemiasz - gdyż łaskawa ręka Boga mego czuwała nade mną" (Ne 2, 8). Przez dwanaście lat będzie on odtąd rządził Judea jako namiestnik królewski, aby po krótkiej przerwie powrócić znowu zapewne w tym samym charakterze. Dla Nehemiasza była to łaska jego Boga, Artakserkses uważał swoje posunięcie raczej za mądry gest polityczny. Na granicy Egiptu dobrze było mieć jako namiestnika wypróbowanego przyjaciela. Kiedy Nehemiasz przybywa do miasta swoich ojców, najpierw nocą przeprowadza dokładną inspekcję murów, a właściwie tego, co z nich zostało. Następnego już dnia wzywa wszystkich swych rodaków, wielkich i małych, do podjęcia dzieła: „«Odbudujmy mur Jerozolimy, abyśmy nie byli nadal pośmiewiskiem!)) I wyjawiłem im, jak łaskawie ręka Boga mojego czuwała nade mną, a również słowa, które mi król powiedział. A oni rzekli: «Dalej! Budujmy!» I nawzajem zachęcali się do dobrej sprawy" (Ne 2, 17-18). 7. Moneta perska bita dla prowincji Judea. Około 375 r. Awers: głowa brodatego mężczyzny, zapewne satrapy. Rewers: sowa Cały niemal rozdział 3 Księgi Nehemiasza jest długim rejestrem budowniczych i dokonywanych przez nich prac, przy czym przedstawiciele każdego rodu czy grupy mieli powierzony sobie kolejny odcinek murów, poczynając od Bramy Owczej, nad którą czuwali arcykapłan Eliaszib i jego bracia, aż do Tarasu Narożnego, skąd aż do Bramy Owczej naprawę prowadzili złotnicy i kupcy. Wszystko odbywało się jednak w atmosferze pełnej napięcia i niepokoju. Odbudowa murów, postrzegana jako znak odrodzenia politycznego znaczenia Jerozolimy, musiała niepokoić jej bezpośrednich sąsiadów. Przeciwko planom Nehemiasza wystąpili zgodnie perscy namiestnicy Samarii i Ammonu, Sanballat i Tobiasz, jak również arabski władca Geszem. Próbowali oskarżać go przed królem, próbowali zastraszyć budowniczych, grozili nawet napadem: „Nie będą oni wiedzieć ani widzieć, jak wtargniemy między nich, wyrżniemy i położymy kres tej robocie". Nehemiasz jednak nie miał zamiaru ustępować. Wołał do małodusznych i lękliwych: „Nie bójcie się ich! Pamiętajcie na Pana wielkiego i straszliwego i walczcie za braci swoich, za synów swoich i córki, za żony swoje i domy!" Nie ograniczył się wszakże tylko do słów zachęty. Przeorganizował cały system pracy. Pisze: „Wszyscy powróciliśmy do muru, każdy do swego zadania. Odtąd tylko połowa moich ludzi zajęta była pracą, a druga połowa miała włócznie, tarcze, łuki 49 4 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 50 i pancerze. Wodzowie stali za całym domem Judy. Ci, którzy budowali mur, i ci, którzy przenosili i dźwigali ciężary, jedną ręką wykonywali pracę, a drugą trzymali oszczep. A co do murarzy, każdy budował z mieczem przypasanym u boku. A trębacz stał obok mnie. I rzekłem do możnych, do urzędników i do reszty ludu: «Roboty są różnorodne i rozległe, a my rozproszeni na murze, jeden z dala od drugiego. Tam, gdzie posłyszycie głos trąby, zgromadźcie się zaraz przy nas. Nasz Bóg będzie za nas walczył!» I tak pracowaliśmy - a połowa z nas trzymała w ręku włócznie - od pierwszych blasków świtu aż do ukazania się gwiazd" (Ne 4,8-15). Według Nehemiasza mur został ukończony już po pięćdziesięciu dwóch dniach (Ne 6,15). Żydowski historyk, Flawiusz Józef, piszący po grecku w I w. po Chr., jest mniejszym optymistą. Według niego prace te trwały dwa lata i cztery miesiące i musiały być jeszcze uzupełniane w 437 r.* Jerozolima była odbudowana, ale nadal pusta. Nehemiasz wydał zatem polecenie, aby każde miasteczko i osada judejska wysłały do Jerozolimy jedną dziesiątą swych mieszkańców, i tak zostało na nowo zaludnione święte miasto. Wtedy dopiero można było uroczyście poświęcić odbudowane mury (Ne 12,27-43). Nie oznaczało to jednak końca wszelkich trudności. Nehemiasz włożył wiele wysiłku w przywrócenie porządku społecznego, zakazał lichwy, zmusił możnych do darowania należności ubogim dłużnikom, starał się też o bardziej sprawiedliwy rozdział podatków świątynnych. W 433 r. odwołany przez króla do Suzy, po niezbyt długim czasie powrócił do Jerozolimy, jak się zdaje, również w charakterze namiestnika. Ale nie był to powrót wesoły. Okazało się bowiem, iż w czasie jego nieobecności mury pozostały wprawdzie nietknięte, lecz wszystko inne się zawaliło. Arcykapłan Eliaszib, który już z racji swego urzędu powinien stać na straży czystości religii Mojżeszowej, ożenił jednego ze swoich wnuków z córką namiestnika Samarii, Sanballata, a Tobiaszowi, namiestnikowi Ammonu, pozwolił zamieszkać na terenie Świątyni. Nehemiasz od razu zareagował bardzo energicznie. Rozkazał usunąć natychmiast wszystkich cudzoziemców ze świętego okręgu, zabronił zawierania małżeństw mieszanych i przywrócił * Flawiusz Józef, Starożytności żydowskie XI 179. ścisłe zachowywanie szabatu, zamykając w ten dzień bramy Jerozolimy przed obcymi kupcami (Ne 13). Z naszej perspektywy może nam się wydawać Nehemiasz okrutnym rygorystą, a co gorzej stanowczym obrońcą partykularyzmu Izraela. Warto jednak zwrócić uwagę, że urodził się on w Babilonii, gdzie na każdym kroku musiał widzieć, jak łatwo jego rodacy ulegali urokowi zwyczajów i kultów pogańskich. My dzisiaj nie możemy nawet zrozumieć, jak trudno było w owym świecie niezliczonych i barwnych bogów zachować wierność temu Jedynemu Niewidzialnemu, którego nawet imienia nie wolno już było wymawiać*. Niewątpliwą zasługą Nehemiasza jest utwierdzenie tożsamości Izraela, która mogła stanowić o późniejszym rozwoju judaizmu. Jego „pamiętniki", nawet przyjmując, że znamy je tylko w nieco późniejszej redakcji, ukazują nam autora jako człowieka świeckiego, o wyrobionej pozycji na dworze perskim, jednocześnie głęboko religijnego i nieugiętego wyznawcę Boga Izraela, a przy tym odważnego i dobrego organizatora. W późniejszej tradycji żydowskiej Nehemiasza przesłonił w znacznym stopniu Ezdrasz. Tylko Księga Mądrości Syracha (początek II w.) pisząc o wielkich mężach przeszłości pomija całkowicie tego ostatniego, aby uczcić za to Nehemiasza. Ale i wówczas wspomina jedynie o tym, co uczynił dla odbudowy Jerozolimy: „Pamięć o Nehemiaszu w wielkiej jest cenie. On nam podźwignął mury rozwalone, naprawił bramy i zasuwy i nasze domy odnowił" (Syr 49,23). Najwięcej może kłopotu z Ezdraszem przysparza nam chronologia, a także i to, że jego „pamiętniki", wmontowane w całość, która ongiś nazywała się Księgą Ezdrasza (dziś Księgi Ezdrasza i Nehemiasza), nie zawsze jest łatwo z tej całości wyłuskać. Jak już wspomniano, pierwsze sześć rozdziałów Księgi Ezdrasza w ogóle tytułowego bohatera nie dotyczy. Na początku rozdziału 7 pojawia się Ezdrasz wraz ze swą genealogią, sięgającą aż do Aarona. Jest on kapłanem, a zarazem „uczonym w piśmie, * Jak się zdaje, po powrocie z wygnania przestano z szacunku wymieniać imię Jahwe. Tam, gdzie w tekście pojawiały się cztery święte spółgłoski JHWH, pobożny Żyd czytał teraz Adonai (Pan). I dlatego też w książce poświęconej temu okresowi częściej używam określenia „Pan" niż imienia Jahwe. 57 52 biegłym w Prawie Mojżeszowym, które nadal Pan, Bóg Izraela" (Ezd 7,6). W roku siódmym panowania Artakserksesa, króla perskiego, wyruszył z Babilonu do Jerozolimy wraz z grupą różnych synów Izraela, kapłanów, lewitów, śpiewaków, odźwiernych i sług świątynnych. Niestety, nie jeden tylko król perski nosił imię Artakserksesa. Rok siódmy Artakserksesa I to według naszej rachuby rok 458, a zatem Nehemiasz przybyłby do Jerozolimy trzynaście lat po Ezdraszu. W swoich „pamiętnikach" nic o nim jednak nie wspomina. Wygląda po prostu tak, jakby nie natrafił w Jerozolimie na żadne ślady działalności swego poprzednika. Sprawę komplikuje dodatkowo fakt, że w rozdziale 8 Księgi Nehemiasza pojawia się nagle nie wprowadzony w żaden sposób „kapłan Ezdrasz", który pełni tam funkcję bardzo doniosłą, gdyż ludowi zgromadzonemu na Święcie Namiotów odczytuje uroczyście „Księgę Prawa Mojżeszowego". Później już aż do końca nie ma o nim żadnej wzmianki. Kierując się jeszcze innymi przesłankami (choćby ówczesną sytuacją polityczną na Bliskim Wschodzie) wielu biblistów dochodzi do wniosku, że ostateczny redaktor obu Ksiąg pomylił ze sobą dwóch Artakserksesów i że Ezdrasz wyprawił się do Jerozolimy w siódmym roku panowania Artakserksesa II, to jest w roku 398, a zatem w kilkadziesiąt lat po Nehemiaszu. Znalazł więc już nie tylko Świątynię, ale i miasto odbudowane wraz z murami obronnymi, Judeę jako małą, lecz odrębną prowincję, i sytuację wewnętrzną z grubsza uporządkowaną. Pozostało mimo wszystko bardzo wiele do zrobienia i to w tej dziedzinie, która będzie odtąd stanowić o tożsamości i religijnej, i etnicznej synów Izraela, nawet i wówczas, gdy przez całe wieki będą pozbawieni własnego państwa. Nehemiasz był przede wszystkim reformatorem politycznym i społecznym, Ezdrasz zapisze się zaś w historii jako wielki reformator religijny. Problem chronologiczny nie został jednak i zapewne nigdy nie zostanie rozstrzygnięty ostatecznie. Kto był pierwszy: Ezdrasz czy Nehemiasz? A może ich oryginalne pamiętniki czy zapiski w ogóle nie wiązały tych dwóch ludzi ze sobą? Może połączył ich dopiero ten późniejszy autor-redaktor, którego z braku lepszego określenia nazywamy Kronikarzem? Tak czy inaczej, tradycja żydowska nie pomyliła się uznając Ezdrasza za postać bardzo ważną, ponieważ nie kto inny, lecz on właśnie położył podwaliny pod judaizm, z którego narodzi się zarówno chrześcijaństwo, jak i późniejszy judaizm rabiniczny. Dlatego też na pewno warto przyjrzeć mu się bliżej, bez względu na to, czy przybył do Jerozolimy przed, czy po Nehemiaszu. Król Artakserkses powierza Ezdraszowi uregulowanie wszystkich spraw dotyczących kultu w Judei. Ma on także zadbać, aby wszyscy uważający się za Żydów zachowywali Prawo Jahwe, którego Persowie nazywają Bogiem Niebios. Co więcej, zostaje upoważniony do powoływania sędziów i urzędników, czuwających nad przestrzeganiem tego Prawa, wszyscy zaś Prawa nie znający powinni być odpowiednio pouczeni. Polecenia te zawarte są w liście Artakserksesa, który w hebrajskim tekście Księgi przytoczony jest po aramejsku, w języku urzędowym kancelarii królewskiej (podobnie korespondencja urzędowa: Ezd 4,8-6,18, i dekret Cyrusa: Ezd 6,3-5). Jest dość prawdopodobne, że mamy tutaj do czynienia istotnie z autentycznymi dokumentami, nieco tylko przerobionymi i „upiększonymi". Wraz z końcem królewskiego pisma zaczynają się właściwe „pamiętniki" Ezdrasza. Powraca język hebrajski, lecz dopiero tutaj pojawia się również, całkiem niespodziewanie, pierwsza osoba liczby pojedynczej. Słyszymy głos Ezdrasza, otwiera on swe „pamiętniki" chwaląc Boga: „Błogosławiony niech będzie Pan, Bóg ojców naszych, który nakłonił serce króla, by zechciał w ten sposób uczcić Dom Pana w Jerozolimie!" Rzecz znamienna: Bóg działa również za pośrednictwem królów pogańskich - ongiś Cyrusa, teraz Artakserksesa. „On to - woła dalej Ezdrasz - w obliczu króla, jego doradców i wszystkich najwyższych ministrów królewskich w swej łaskawości nachylił się ku mnie. A wówczas nabrałem otuchy, gdyż ręka Pana, mojego Boga, była nade mną. I zgromadziłem naczelników rodów z Izraela, gotowych ze mną wyruszyć" (Ezd 7,27-28). Odmiennie od Nehemiasza Ezdrasz nie chce prosić króla o eskortę wojskową. Woli odwołać się do pomocy samego Pana. „Ogłosiłem tam, nad rzeką Ahawa, post, abyśmy, uniżywszy się przed naszym Bogiem, błagali Go o łaskę bezpiecznej wędrówki dla nas samych, naszych dzieci i naszego dobytku [...]. Znad rzeki 53 54 Ahawy wyruszyliśmy dwunastego dnia miesiąca pierwszego, aby udać się do Jerozolimy. A ręka Boga naszego była nad nami i On uchronił nas w drodze od wrogów i rozbójników" (Ezd 8,21,31). Wszystko odbywa się w atmosferze nowego Wyjścia z niewoli. Podróżnicy docierają na miejsce tryumfalnie przynosząc ze sobą bogate dary od króla perskiego, jego dworzan i tych synów Izraela, którzy woleli pozostać w Babilonii. W Jerozolimie jednak sytuacja przedstawia się nie najlepiej. Zaraz na początku dowiaduje się Ezdrasz, że „lud Izraela, kapłani i lewici nie trzymali się z dala od ludności miejscowej, od obrzydliwości Kananejczyków" i wszystkich innych pogan. „Obrzydliwością" są oczywiście bogowie pogańscy, jak również ich kulty. Co gorsza, „oni sami i ich synowie wzięli sobie za żony ich córki i tak plemię święte zmieszało się z ludnością miejscową ['am ha-'arec; por. s. 39—40]. Możni i urzędnicy wyprzedzili innych w tym wiaro-łomstwie" (Ezd 9,1-2). Ezdrasz był wstrząśnięty. Rozdarł szaty, wyrywał sobie włosy i na koniec siedział w całkowitym przygnębieniu. Dopiero w porze ofiary wieczornej upadł na kolana, wyciągnął ręce do góry i zaczął się modlić: „Boże mój, za bardzo się wstydzę, aby podnieść twarz ku Tobie, Boże mój, bo nasze grzechy spiętrzyły się ponad nasze głowy, a wina nasza wzrosła aż do nieba. Od dni ojców naszych aż po dzień dzisiejszy wielka jest nasza wina. Z powodu grzechów naszych nasi królowie, kapłani i my sami zostaliśmy wydani królom [obcej] ziemi pod miecz, w niewolę, na łup i na hańbę [...]. Jesteśmy niewolnikami, lecz w naszej niewoli nasz Bóg nas nie opuścił. W obliczu królów perskich skłonił się ku nam w swojej wierności. Przywrócił nam życie pozwalając wznieść Dom naszego Boga, odbudować go z gruzów i dać nam mur w Judzie i w Jerozolimie" (Ezd 9,5-7, 9). Nie ulega wątpliwości, że Świątynia jest już odbudowana. Czy także mury obronne miasta? Tak tłumaczą słowa Ezdrasza ci bibliści, którzy są zdania, że przybył on do Jerozolimy dopiero w kilkadziesiąt lat po Nehemiaszu. Tekst hebrajski nie jest tu jednak całkowicie jasny, można by go zrozumieć również: Bóg dał nam miejsce bezpieczne w Judzie i w Jerozolimie. Wina, jaką opłakuje Ezdrasz, jest tak wielka, że pozostaje tylko jedno wyjście - jak najszybciej odprawić wszystkie cudzo- ziemskie żony wraz z ich dziećmi. Rozwiązanie takie wydaje się nam nie tylko bardzo okrutne, ale nawet - chciałoby się powiedzieć - „rasistowskie". Dlatego trzeba tu podkreślić wyraźnie, iż niemal wszystkie ludy, z których owe nieszczęsne kobiety pochodziły, to blisko spokrewnieni z Żydami Semici, co więcej, sami Żydzi zdawali sobie z tego świetnie sprawę. Chodzi tu nie tyle o pochodzenie, ile o religię. Cudzoziemiec, który zgodził się obrzezać i zachowywać Prawo Mojżeszowe, przestawał być „obcym" (Wj 12,48). Natomiast zawrzeć małżeństwo z cudzoziemką znaczyło „poślubić córkę obcego boga" (Ml 12,11). Widzieliśmy, że takie związki potępiał zdecydowanie także Nehemiasz. Dla Ezdrasza zaś wierność Prawu Bożemu i pojęcie „plemienia świętego" wiązały się ze sobą nierozłącznie. Przynależność do narodu wybranego nie wynikała już z urodzenia, lecz z wyboru takiego rodzaju życia, do którego kluczem stawało się oddzielenie od tego, co nieczyste, aby uczestniczyć w świętości Boga. A warto tu przypomnieć, że pierwotne znaczenie przymiotnika „święty" to właśnie „oddzielony", „zupełnie inny"*. Ezdrasz realizuje materialnie zasadę sformułowaną w Księdze Kapłańskiej: „Bądźcie dla mnie święci, bo Ja jestem święty, Ja Pan, i oddzieliłem was od innych ludów, abyście byli moi" (Kpi 20, 26). Autorzy tej Księgi personifikowali w pewnej mierze Ziemię Izraela, która dzięki wielkiemu szabatowi okresu wygnania odzyskiwała swą świętość, utraconą przez niewierność Przymierzu (por. Kpł 26,34—35). Dla Ezdrasza ważna jest już świętość nie Ziemi, ale żyjących na niej ludzi. Decyzja tak rygorystycznego odcięcia się od wszystkiego, co obce, niosła ze sobą niebezpieczeństwo zamknięcia w zupełnej izolacji. Niejednokrotnie też spotykała się z oporem, tym bardziej że w czasach, które przyjdą już po śmierci obu reformatorów, zwyciężać będą na ogół tendencje wręcz przeciwne. Księga Ezdrasza kończy się odprawieniem wszystkich żon cudzoziemskich, a zamykają długa lista winnych (Ezd 10). I zaraz potem, bez żadnego wstępu ani przejścia, zaczynają się „pamiętniki" Nehemiasza. O Ezdraszu nie ma w nich żadnej wzmianki aż do rozdziału 8. Gra on tutaj nawet pierwszoplanową rolę, a jego obecności można jeszcze domyślać się w rozdziale następnym, * Por. Rozmowy o Biblii, s. 15, 133. 55 podczas gdy Nehemiasz jest tu zaledwie wspomniany. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że oba te rozdziały stanowiły pierwotnie zakończenie „pamiętników" Ezdrasza i że dopiero ostateczny redaktor całości wmontował je w historię drugiego (a może raczej chronologicznie pierwszego) z dwóch wielkich reformatorów. Cały lud zgromadził się jak jeden mąż na placu przed Bramą Wodną. I domagali się od Ezdrasza, uczonego w piśmie, by przyniósł Księgę Prawa Mojżeszowego, jakie Pan nadał Izraelowi. Kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo przed zgromadzenie, a uczestniczyli w nim nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety i wszyscy, którzy byli zdolni zrozumieć to, co słyszeli. Był to dzień pierwszy siódmego miesiąca [Ne 8,1-2]. To uroczyste czytanie Prawa będzie trwało aż przez dni siedem i zakończy się Świętem Namiotów. O jakie jednak Prawo tu chodzi? Czyżby Ezdrasz czytał ludowi jakiś zbiór praw, które przywiózł ze sobą z Babilonu? A może to, co my dziś nazywamy Kodeksem Deuteronomicznym, samo jądro Księgi Powtórzonego Prawa (Pwt 12-30), jako że na nim pod koniec VII w. oparł swoje reformy wierny swemu Bogu król Jozjasz (2 Krl 22-23)*? Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że Ezdrasz czyta to Prawo zgromadzonym Żydom przez całe siedem dni, to wydaje się najprawdopo-dobniejsze, że czyta on im po prostu Pięcioksiąg, i to już w jego ostatecznym kształcie. Uczony w piśmie Ezdrasz stał na drewnianym podwyższeniu, które w tym celu właśnie zrobiono. Obok niego stali po prawej stronie Mattatiasz, Szema, Anajasz, Uriasz, Chilkiasz i Maasejasz, po lewej zaś Pedajasz, Miszael, Malkiasz, Chaszum, Chaszbaddana, Zachariasz i Meszullam. Ezdrasz otworzył księgę przed oczami całego ludu, gdyż znajdował się wyżej od ludu, a gdy ją otworzył, cały lud powstał. I Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud podnosząc do góry ręce odpowiadał: „Amen! Amen!" A potem pokłonili się i padli na twarz przed Panem. A lewici [...] objaśniali Prawo ludowi, lud zaś pozostawał przez cały czas [na miejscu]. Czytali w księdze Prawa Bożego w sposób wyraźny objaśniając sens, co pozwalało na zrozumienie tego, co było czytane [Ne 8,4—8], Komentatorzy zwracają uwagę, że w scenie tej odnajdujemy wszystkie elementy, które złożą się później na nabożeństwo w synagodze, całkiem odmienne od kultu sprawowanego w Świątyni, gdzie ośrodkiem była zawsze ofiara. Tu nie ma mowy o ofierze, jest 56 * Por. Rozmowy o Biblii, s. 168-169. natomiast błogosławieństwo i odpowiedzi uczestników nabożeństwa, jest modlitwa z podniesionymi do góry rękami, jest adoracja twarzą do ziemi, jest wreszcie czytanie Prawa i jego objaśnianie. Wtedy namiestnik Nehemiasz [który znienacka się znowu pojawia] oraz kapłan-uczony w piśmie, Ezdrasz, jak też lewici udzielający wyjaśnień ludowi, rzekli do całego ludu: „Ten dzień jest poświecony Panu, Bogu waszemu. Nie bądźcie smutni i nie płaczcie!" - cały lud bowiem płakał słysząc słowa Prawa. I rzekł im Ezdrasz: „Idźcie, jedźcie dobre potrawy, pijcie smaczne napoje! I zanieście coś do jedzenia także i temu, kto nic nie mógł sobie przygotować! Dzień ten bowiem poświęcony jest naszemu Panu. I nie bądźcie przygnębieni: bo radość Pana jest waszą mocą!" [Ne 8,9-10]. Opis poświęcenia Świątyni jerozolimskiej, wieńczącego przecież lata zaciętej walki o jej odbudowę, zawarto w kilku zaledwie wersetach (Ezd 6,13-18). Uroczystość ku czci Tory (Prawa) została przedstawiona natomiast z całą wspaniałością, przy czym redaktor całości, nie dbając o prawdopodobieństwo historyczne, każe w niej uczestniczyć obu reformatorom. Obaj przyczynili się niewątpliwie, każdy na swój sposób, do ostatecznego ukształtowania judaizmu, tradycja przyzna jednak pierwsze miejsce Ezdraszowi, gdyż jego reforma religijna miała odegrać rolę podstawową. Odtąd już wszyscy wyznawcy Jedynego, skupieni wokół Jego Świątyni, żyć będą pod panowaniem Tory. POD PANOWANIEM TORY 58 NARODZINY JUDAIZMU Biblia ukazuje nam Ezdrasza i Nehemiasza wypełniających posłannictwo, jakie Bóg im powierzył, poza tym jednak nic o nich więcej nie mówi. Wszystko sprowadza się wyłącznie do ich działalności w Jerozolimie, nie wiemy niczego o ich życiu wcześniejszym ani o tym, co później z nimi się stało. „Ojcem judaizmu" nazywa się zazwyczaj proroka Ezechiela, który na początku VI w. na wygnaniu w Babijonii kładł podwaliny pod nowe życie Izraela. Tym samym mianem można by określić Ezdrasza i Nehemiasza, chociaż nawet w odniesieniu do nich jest to pewnie anachronizm. „Judaizm" bowiem to słowo greckie (iudaismoś), a pojawia się ono po raz pierwszy w Drugiej Księdze Machabejskiej, w greckim skrócie greckiego dzieła o powstaniu Machabeuszów, napisanego gdzieś ok. 160 r. (por. s. 150-152). Czytamy tam o „bohaterach walczących z zapałem w obronie judaizmu", o pewnym Razisie, „oskarżonym o judaizm" oraz o tym, iż „Juda Machabeusz i jego ludzie [...] zabierali ze sobą krewnych oraz tych, którzy trwali w judaizmie" (2 Mch 2,2; 14,37-38; 8,1). Tutaj judaizm jest najwyraźniej pojęciem obejmującym zarówno religię i obyczaje, jak też i korzenie etniczne, wszystko, co składało się na tożsamość żydowską. Jak można się domyślać, słowo to zostało ukute nie wcześniej niż w epoce hellenistycznej, kiedy powstaje także grecki termin hellenismos, oznaczający pierwotnie „życie na sposób grecki (helleński)". Słowo „judaizm" używane jest wszakże w nauce na określenie owej szczególnej wspólnoty, która - gdy znikły wszelkie nadzieje na odbudowę królestwa Dawidowego - ukształtowała się ostatecznie na jego ruinach wokół Prawa (Tory), Świątyni i Arcy- kapłana. A w kształtowaniu jej wielką rolę odegrali niewątpliwie właśnie ci dwaj ludzie: świecki człowiek, Nehemiasz, a głównie, jak się zdaje, Ezdrasz, kapłan i „pisarz, biegły w Prawie Mojżeszowym" (Ezd 7,6). Do tej wspólnoty nie weszli Samarytanie, a mówiąc ściślej, nie zostali do niej dopuszczeni. Powracający z wygnania nie pozwolili im uczestniczyć w odbudowie Świątyni i już Nehemiasz nie zaakceptował zawieranych z nimi małżeństw. Byli przecież w oczach Żydów nie tylko potomkami zbyt często niewiernych Jahwe mieszkańców królestwa północnego, ale co gorsza, także pogan, osiedlanych tu licznie przez królów asyryjskich po zdobyciu przez nich Samarii. Sami Samarytanie uważali się natomiast za jedynych właściwych strażników Prawa, jakie Bóg przekazał Mojżeszowi. Ostateczne zerwanie z Jerozolimą przypieczętują budując w 328 r. Świątynię Jahwe na swojej świętej górze Garizim. Za czasów Nehemiasza i Ezdrasza pełne zerwanie jeszcze się nie dokonało, na co wskazuje fakt, że Tora będzie zawsze (z minimalnymi tylko zmianami) jedynym Pismem świętym Samarytan. Pozostałe zaś części Biblii nigdy nie znalazły u nich uznania. 8. Amulet z imieniem Jahwe. Przerys. VII-V w. Jerozolima 59 Nie najważniejsze było tu jednak pochodzenie. Widzieliśmy już, iż również między mieszkańcami Judei istniały głębokie podziały (por. s. 38-40). Nawet odbudowa Świątyni jerozolimskiej, wbrew oczekiwaniom, nie doprowadziła do odrodzenia religijnego. I dopiero Ezdraszowi udało się uczynić Torę trwałym ośrodkiem nowej wspólnoty, tak potrzebnym w świecie, gdzie wszystko się zmieniało, a historia zależała od sił zewnętrznych. I w ten oto sposób zrodził się judaizm, niemal pozbawiony jakichś określonych nadziei narodowych, judaizm bez państwa, mający jednak bardzo jasną świadomość swojej szczególnej roli, swego związku z Prawem, które stało się jedynym kryterium wyróżniającym go spośród wszelkich ludów. Judaizm ten żyje odtąd przede wszystkim zachowywaniem Prawa, jak najdokładniejszym przestrzeganiem jego przepisów. EZDRASZ DRUGIM MOJŻESZEM? Legenda żydowska upatrywała w Ezdraszu drugiego Mojżesza. Gdzieś zapewne u początku II w. po Chr. powstała tak zwana Czwarta Księga Ezdrasza, pismo apokryficzne, które nigdy nie trafiło do żadnego kanonu, choć cieszyło się dużym uznaniem także wśród starożytnych chrześcijan. Jego autorem był zapewne jakiś faryzeusz, żyjący, być może, poza granicami Palestyny, gdyż Ezdrasz mówi tu wiele o swoich licznych podróżach. Mamy dziś sześć różnych przekładów tego dzieła, zaginęły jednak bez śladu zarówno oryginał hebrajski (lub aramejski), jak i tłumaczenie greckie. Najlepszy z zachowanych jest przekład łaciński, zamieszczany często jako aneks w wydaniach Wulgaty. W 14 rozdziale owej Księgi Ezdrasz skarży się swemu Bogu: „Oto odchodzę, jak mi rozkazałeś. Napomnę lud tu obecny, lecz tych, którzy mają się narodzić, kto będzie napominał? Świat leży w ciemnościach i jego mieszkańcy nie mają światła. Twoje Prawo zostało bowiem spalone i dlatego nikt nie wie, coś Ty uczynił, i nikt nie zna dzieł przyszłych. Jeśli zatem znalazłem łaskę w Twoich oczach, poślij we mnie Ducha Świętego, a napiszę wszystko, co od początku uczyniłeś na świecie, co było zapisane w Twoim Prawie, żeby ludzie mogli znaleźć drogę i żeby ci, którzy będą chcieli żyć, mogli żyć w czasach ostatecznych". A On mi odrzekł: „Idź, zgromadź lud i powiedz im, żeby cię nie szukali przez dni czterdzieści. A ty sam przygotuj wielką liczbę tabliczek i weź ze sobą Sareę, 60 Dabriasa, Selemiasa, Elkanę i Azihela, wszystkich pięciu umiejących pisać szybko. Potem powrócisz tutaj, a Ja zapalę w twoim sercu światło zrozumienia, które nie zagaśnie, zanim nie ukończysz tego, co masz napisać. Kiedy zaś ukończysz, pewne pisma ogłosisz publicznie, inne powierzysz mędrcom. Jutro, o tej właśnie godzinie, zaczniesz pisać" [IV Ezd 14,19-26]. Tak więc według legendy żydowskiej wszystkie święte Pisma wraz z Torą spłonęły w wielkim pożarze Świątyni, gdy Nabucho-donozor zdobył Jerozolimę w 587 r. Ezdrasz odtwarza je pod szczególnym natchnieniem Ducha Świętego i niby drugi Mojżesz na nowo przynosi Prawo swojemu ludowi. Co więcej, oprócz tekstów spisanych i dostępnych dla wszystkich, miał on również przekazać „mędrcom" jakieś nie znane większości tradycje, o których pod koniec tego samego rozdziału Czwartej Księgi Ezdrasza czytamy jeszcze: „w nich znajduje się źródło zrozumienia, fontanna mądrości i rzeka poznania" (IV Ezd 14,47). Prawda historyczna wyglądała z pewnością inaczej. Mieliśmy już okazję mówić o ogromnej pracy teologiczno-literackiej, jaka została dokonana na wygnaniu i w czasie wygnania (por. s. 21, 23). A byłaby ona całkiem niemożliwa, gdyby wszystkie wcześniejsze pisma spłonęły w 587 r. Kapłani i mędrcy w VI w. pracowali niewątpliwie na tekstach, choć wykorzystywali też oczywiście ciągle jeszcze żywe tradycje ustne, a przy okazji również bogatą literaturę swoich pogańskich sąsiadów. Leganda ta jednak zdaje się dowodzić przede wszystkim związku Ezdrasza z ostateczną redakcją Pięcioksięgu i to bez względu na to, czy czytał go w całości, czy jedynie w części na owym wielkim Święcie Namiotów z 8 rozdziału Księgi Nehemiasza (zob. s. 55-57). Ponadto, wskazuje ona, że w początkach naszej ery niektórzy przynajmniej wśród rabinów sądzili, iż Ezdraszowi należy przypisać wydobycie na światło dzienne także Tory ustnej. TORA Warto zwrócić uwagę, że hebrajskie słowo Tora nie jest dla nas całkowicie jednoznaczne, gdyż można je na język polski tłumaczyć różnie, na przykład jako „pouczenie", „napomnienie" lub „prawo". Tłumacze Septuaginty użyli tu greckiego słowa nomos, które znaczy właśnie „prawo". Toteż i my przyjmujemy zazwyczaj „prawo" jako najlepszy odpowiednik słowa Tora, zwłaszcza tam, 61 gdzie jest ono określeniem Pięcioksięgu Mojżeszowego, pierwszej części Biblii hebrajskiej. Pierwszej i najważniejszej, gdyż dwie kolejne: Prorocy (Nebiim) i Pisma (Ketubim)* były uważane przez wielu uczonych żydowskich za swego rodzaju późniejsze komentarze do niej. Tymczasem Tora w odniesieniu do tradycji Mojżeszowej ma nieporównanie szersze znaczenie, a sprowadzanie wszystkiego do „prawa" może skłaniać do fałszywego rozumienia samych podstaw judaizmu. Przede wszystkim według nauki żydowskich uczonych objawienie udzielone Mojżeszowi na Synaju nie ogranicza się bynajmniej do utrwalonego na piśmie Piecioksięgu, w którym zresztą Torę w ścisłym znaczeniu tego słowa (prawo) można zawęzić do 613 nakazów i zakazów występujących w różnych miejscach świętego tekstu. Wszystko to razem, owe 613 nakazów i zakazów, oraz cała Tora spisana, jest jednak zaledwie ułamkiem wielkiej Tory, przekazywanej ustnie z pokolenia na pokolenie przez nieprzerwany łańcuch tradycji. Z chwilą, gdy dla Żydów Tora stała się jedynym źródłem wszelkich praw i przepisów regulujących całą ich egzystencję, pojawiła się bezwzględna konieczność jej ciągłej, aktualnej interpretacji, dostosowanej do warunków, w jakich żyli. Dlatego też rabini starożytni posuwają się aż do stwierdzenia: „Co to jest Tora? To interpretacja Tory"**. Wszyscy komentatorzy pracują jednak przez kolejne pokolenia w głębokim przekonaniu o ciągłości tradycji, która sięga aż do Mojżesza i dlatego pozwala im w każdej nowej sytuacji odnajdywać nieomylnie wolę Najwyższego. Skoro gdzieś w IV w. zamilkną ostatni prorocy (Zachariasz II? Mala-chiasz?), mędrcy przejmą po nich zadanie oświecania Torą dnia powszedniego i stopniowo zaczną utożsamiać się coraz bardziej z „pisarzami"-uczonymi w Piśmie. Pierwszym kapłanem-uczonym w Piśmie był właśnie Ezdrasz (por. Ezd 7,10). Tora jest czymś znacznie więcej niż tylko „prawem". To Bóg w niej poucza swój lud, a w ten sposób sam siebie temu ludowi objawia. Istnienie pewnej liczby nakazów i zakazów zewnętrznych 62 * Co do podziału Biblii hebrajskiej zob. s. 8-9. ** Wg C. Tassina, Lejudaisme, s. 29; pracy tej rozdział o Torze bardzo dużo zawdzięcza, zwłaszcza jej ss. 25-52. zawsze może prowadzić i często prowadzi do sztywnego legaliz-mu. Już pierwsi prorocy zarzucali swoim rodakom, że wypełniając sumiennie obowiązki kultowe zapominali o istotnej treści tegoż kultu. A z własnego już doświadczenia wiemy dobrze, że to niebezpieczeństwo nie omija i chrześcijan, także w naszych czasach. Nie dziwmy się zatem, że i wyznawcy Niewidzialnego tej pokusie nieraz ulegali. Mimo wszystko Tora w ich sercach jest czymś zgoła innym niż kodeks prawny. Znajduje w niej - nawet poza tekstem spisanym - najgłębszy swój wyraz wola Boga, który chce szczęścia człowieka. Dlatego zawierzyć Prawu znaczy w* gruncie rzeczy to samo, co zaufać Panu (por. Syr 32,24), dlatego odpowiedzią na nie jest radość miłosnego posłuszeństwa, wypełniająca aż po brzegi najdłuższy z wszystkich psalmów, Psalm 119. Tora jest bowiem darem Boga i w niej też możemy Go spotkać. Późni autorzy biblijni dojdą do wniosku jeszcze bardziej zadziwiającego: dla nich Tora utożsami się bez reszty z Mądrością Bożą. A warto przy tym zauważyć, że i na płaszczyźnie czysto ludzkiej „pisarze" studiujący Torę będą coraz wyraźniej utożsamiani z mędrcami. Niedługo już zawrzemy znajomość z Jezusem, synem Syracha, który właśnie do takich mędrców-pisarzy należał (zob. s. 126-145). Jednocześnie Żydzi żyjący w diasporze odczytywali niekiedy swoją obecność wśród pogan jako szczególną, powierzoną im przez Boga misję. Byli skłonni sądzić, że Pan ich powołał, aby wobec obcych świadczyli na wszelki sposób, a przede wszystkim całym swym postępowaniem, o doskonałości Tory. Dlatego też autor Księgi Mądrości, napisanej w I w. w Aleksandrii, wspominając plagi spadające na Egipt przed Wyjściem, bardzo ostro potępia ówczesnych mieszkańców tego kraju. Uważa mianowicie, że są sobie sami winni, gdyż w pełni „zasłużyli, by ich pozbawiono światła i zamknięto w ciemności. W niewoli bowiem trzymali Twych synów, przez których świat miał otrzymać niezniszczalne światło Prawa" (Mdr 18,4). Tak oto w czasach powygnaniowych Tora stała się niejako sercem judaizmu i można rzec - summą wszystkiego, w co Żydzi wierzą i według czego żyć powinni. Zarazem Tora to ogromny, narastający przez długie wieki zbiór świętej literatury, cała Biblia 63 hebrajska z mnożącymi się nieustannie komentarzami rabinów, aż po Misznę i oba Talmudy, jerozolimski i babiloński*. WIERNI PRAWU Kilka spośród nakazów Tory odgrywa szczególną rolę. Wypełnienie ich staje się znakiem widzialnym tożsamości wyznawców Niewidzialnego. Należą do nich obrzezanie oraz zachowywanie szabatu i przepisów dotyczących spożywania pokarmów. Zwyczaj obrzezania spotykamy u różnych ludów Bliskiego Wschodu. Należy on na ogół do rytuału inicjacji młodego chłopca, który w ten właśnie sposób wchodzi w świat mężczyzn. Dlatego też dokonywano go najczęściej w wieku lat trzynastu, stanowiącym powszechnie uznawany tu próg dojrzałości. Na wygnaniu jednak 64 9. Scena obrzezania. Płaskorzeźba z grobowca Anchmachora. Sakkara. Wczesna VI dynastia * W II w. po Chr. rabini uporządkowali znaczną część tradycji normatywnych Tory ustnej. Około 200 r. ogłoszono spisany już zbiór zwany Miszną. Jest to kodeks podstawowych praw judaizmu rabinicznego. Natomiast Talmud to ostateczny rezultat pracy nad Miszną w akademiach żydowskich Palestyny i Babilonii (dlatego mówimy o Talmudzie jerozolimskim i babilońskim). Zawiera on Misznę, komentarze do niej i pewne pominięte w Misznie tradycje. wszystko się zmieniło. Teraz potrzebny był znak niezmywalny, świadczący wymownie, że ten oto mężczyzna należy do narodu wybranego, znak Przymierza, jakie Bóg zawarł z Abrahamem (Rdz 17; ostateczna redakcja tej opowieści pochodzi z VI w.). I zapewne z tego też powodu zaczęto obrzezywać już ośmiodniowe niemowlęta. Drugim takim znakiem przynależności do narodu wybranego jest oczywiście szabat. Można dyskutować, od jak dawna był on obchodzony, nie ulega jednak wątpliwości, że szczególnego znaczenia nabrał właśnie na wygnaniu. Jest to całkiem zrozumiałe. Synowie Izraela, deportowani do Babilonii, pozbawieni własnego kultu i Świątyni, znaleźli się w świecie pełnym najróżniejszych bogów i wspaniałych świąt obchodzonych ku ich czci. Świąt tych było bardzo wiele, nieraz ciągnęły się przez dni kilka, lecz żadne z nich nie powtarzało się regularnie co tydzień, żadne też nie wymagało bezwzględnego zaniechania wszelkiej pracy. Piaski greckiego Egiptu zachowały nam dość licznie umowy o naukę rzemiosła: czasem właściciel oddaje na naukę do warsztatu swego niewolnika, czasem ojciec syna. W niektórych umowach pojawia się zastrzeżenie, że chłopiec powinien mieć w ciągu roku kilka wolnych dni, niekiedy z zaznaczeniem, że chodzi o zapewnienie mu swobody wzięcia udziału w jakimś święcie. Jest to wszakże zawsze pewien przywilej, bynajmniej nie nakaz religijny. Można sobie też wyobrazić, że konsekwentne obchodzenie szabatu nie zawsze przychodziło łatwo Izraelitom mieszkającym wśród pogan. Ich pracodawcy albo po prostu wspólnicy czy sąsiedzi na pewno nie potrafili, a często i nie chcieli zrozumieć, dlaczego każdy siódmy dzień ma być dniem „pustym". Gdybyż jeszcze w dzień ów odbywały się jakieś wielkie uroczystości! Ale synowie Izraela co najwyżej zbierali się gdzieś na czytanie pism świętych, wyjaśnianie ich i modlitwę. Zwyczaj ten, w miarę rozrastania się diaspory, doprowadzi do powstania synagogi. Poganom na pewno bardzo trudno było pojąć, że w tym celu trzeba koniecznie przerwać wszelką pracę. Zarazem wygnańcy prawdopodobnie często woleliby nie wyróżniać się tak bardzo ze swego otoczenia. Bezpieczniej byłoby raczej upodobnić się do niego. Prorok Ezechiel, działający na początku wygnania, nieraz ubolewał nad „zbezczeszczeniem", to jest zaniedbaniem, szabatu (por. Ez 20,12-13; 22,26; 23,38; 46,1). Natomiast kapłański 65 5 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 66 autor hymnu na cześć jedynego Stwórcy nieba i ziemi, otwierającego Księgę Rodzaju, postawił niejako swoim rodakom za wzór samego Boga, który siódmego dnia stworzenia zaprzestał pracy (Rdz 2,2-3)*. Tak więc zachowywać szabat znaczyło niejako naśladować Najwyższego, proklamując jednocześnie Jego panowanie nad całym wszechświatem. A w Nowym Testamencie autor Listu do Hebrajczyków ujrzy w tym „odpoczynku" szabatu symbol wiecznego szczęścia z Bogiem (Hbr 3,7-4,11). Oby i dzisiaj chrześcijanie umieli tak rozumieć niedzielę, Dzień Pański! Trzecim z kolei znakiem wyróżniającym dzieci narodu wybranego wśród ludów tego świata są przepisy dotyczące spożywanych pokarmów, a ściśle mówiąc pokarmów, które wolno i których nie należy spożywać. Najłatwiej jest może pojąć zakaz jedzenia mięsa złożonego na ofiarę bogom pogańskim, gdyż oznaczało to w gruncie rzeczy udział w uczcie ofiarnej, a tym samym uczestnictwo w kulcie pogańskim. Ale Tora do tego bynajmniej się nie ogranicza. W 11 rozdziale Księgi Kapłańskiej znajdujemy długą listę zwierząt czystych i nieczystych. Stosowana tutaj klasyfikacja istot żywych nie ma nic wspólnego z nauką. Tak na przykład wśród nieczystych ptaków pojawia się również nietoperz, zaraz po bocianie, czapli i dudku (Kpł 11,19). Mięso zwierząt czystych wolno spożywać, nieczyste są „obrzydliwością". Przepisy te, przynajmniej w znacznej części, sięgały w daleką przeszłość. Nie chodziło w nich przede wszystkim o względy higieniczne czy estetyczne. Ongiś, w zamierzchłych czasach, większość z owych zwierząt „nieczystych" wiązano z jakimiś siłami mrocznymi i złowrogimi. Podobne zakazy znajdujemy również u wielu innych ludów, nigdzie jednak nie zostały rozbudowane tak szeroko. Żyd chcący wiernie zachowywać Prawo w świecie coraz bardziej otwartym na wpływy obce napotykał na każdym kroku różne trudności. Odczuwali je szczególnie dotkliwie wszyscy żyjący w diasporze. Nie mogli przecież kupować spokojnie mięsa sprzedawanego na targu, gdyż prawie na pewno pochodziło ono ze zwierząt złożonych na ofiarę jakiemuś bóstwu. Nie mogli spokojnie zasiadać do wspólnego stołu ze swymi przyjaciółmi czy sąsiadami pogańskimi. Podobne kłopoty będą mieć później także chrześcijanie (por. choćby l Kor 10, * Por. Rozmowy o Biblii, s. 39-54. 23-29). Jest to sytuacja niewątpliwie niewygodna, lecz coś z niej zrozumieją i dzisiaj nasi coraz liczniejsi konsekwentni wegetarianie. Dla Izraela motywację stanowiła wola samego Najwyższego: „To Ja, Jahwe, wasz Bóg, który was oddzieliłem od innych ludów. Dlatego będziecie oddzielać zwierzęta czyste od nieczystych" (Kpł 20,24—25). Nie chodziło tu jednak tylko o zwierzęta i nakaz spożywania pokarmów czystych. Wspominaliśmy już wielokrotnie, że „święty" po hebrajsku znaczyło pierwotnie „oddzielony", „inny" i że był to przymiot jedynie Boga. Powiedzieć o Nim, że jest święty, to stwierdzić, iż jest „całkiem inny", zgoła niepodobny do wszystkiego, co człowiek może poznać lub sobie wyobrazić. Przedmiot natomiast lub człowiek staje się „święty" na tyle, na ile Najwyższy bierze go w posiadanie. Ów Bóg transcendentny pozwala bowiem człowiekowi zbliżać się do siebie, ów Bóg niepojęty daje mu się poznać i pragnie by uczestniczył w Jego świętości: „Bądźcie święci, bo Ja jestem święty!" (Kpł 19,2). Naród wybrany stawał się świętym oddzielając się od świata, który był nieczysty i całkiem obcy Bogu. Do tego właśnie dążyli w swych reformach Nehemiasz i Ezdrasz, gdy występowali tak ostro przeciw małżeństwom mieszanym. Wszystko to kryło jednak pewne niebezpieczeństwo. Groziło zamknięciem Izraela w sobie, odcięciem od całego pozostałego świata, skostnieniem w dobrowolnie narzuconej izolacji. Najbliższe wieki miały przyczynić się w pewnej przynajmniej mierze do częściowego przełamania tej tendencji, choć dalsze dzieje narodu wybranego ponownie ją utwierdzą. Na co dzień wierność Prawu znajdowała swój wyraz, z jednej strony, w uczynkach miłosierdzia, zwłaszcza w jałmużnie, z drugiej zaś, także w postach i w modlitwie. Post wiązano z pokutą za dawne winy Izraela, za które musiał zapłacić zburzeniem Jerozolimy i latami wygnania. Zarazem jednak rozumiano go coraz lepiej jako wyznanie pełnej zależności od Boga, a zatem także gotowości do służby i całkowitego oddania. Dlatego też poza postami oficjalnymi pojawiają się teraz (a może dopiero teraz są odnotowywane) posty prywatne, włączane niejako w modlitwę błagalną. Tak oto na przykład opisuje Nehemiasz swoje zachowanie po usłyszeniu smutnych wieści z Jerozolimy: „Usiadłem, płakałem i trapiłem się całymi dniami, pościłem i modliłem się w obliczu Boga Niebios" (Ne 1,4). Ezdrasz zaś w podobny sposób przygotowywał się wraz 67 z towarzyszami do trudnej podróży do ojczyzny: „I tam, nad rzeką Ahawą, ogłosiłem post, abyśmy upokarzając się przed naszym Bogiem uprosili u Niego łaskę szczęśliwej drogi dla nas, naszych dzieci i naszego dobytku" (Ezd 8,21). Poszcząc człowiek doświadcza również fizycznie swej zależności od Stwórcy i przez to uczy się właściwej postawy wobec Niego, postawy, która jest ufną pokorą żebraka oczekującego wszystkiego od swego Pana. Dlatego właśnie post jest najlepszym wprowadzeniem do modlitwy błagalnej i najlepszym przygotowaniem na przyjęcie objawienia (por. Dn 10,2). W literaturze po wygnanie wej, zarówno kanonicznej, jak i w apokryfach, zachowało się wiele modlitw błagalnych i wysławiających Boga. W tej właśnie epoce, lecz z pewnością już po śmierci Ezdrasza i Nehemiasza, ukształtowała się przecież ostatecznie Księga Psalmów*. Wielki niemiecki biblista, Joachim Jeremias, stwierdza: „Jezus i Jego uczniowie wyszli z ludu, który umiał się modlić**. W modlitwach tych przeważa zdecydowanie ton skruchy. Dawniej wyznawcy Jahwe, błagając Go o pomoc, wyrażali zarazem pewne zdziwienie: „Panie, co czynisz?" Teraz, wyznając swoje winy, wołają: „Panie, cośmy uczynili!" Wciąż na nowo powracając do przeszłości, widzą jasno to wszystko, czego nie chcieli widzieć ich ojcowie. I niemal każda modlitwa zaczyna się od samooskarżenia narodu wybranego. W 9 rozdziale Księgi Nehemiasza, po wielkim Święcie Namiotów, w czasie którego Ezdrasz przez siedem dni czytał ludowi Prawo, nastał Dzień Pokuty. Wybrani lewici wezwali lud do sławienia Boga, mówiąc im: Powstańcie! Błogosławcie Pana, Boga naszego, od wieków po wieki! Błogosławmy pełne chwały Imię Twoje, które przewyższa wszelkie błogosławieństwo i chwałę! Ty, Panie, jesteś jedyny. Ty uczyniłeś niebiosa, niebiosa niebios i całe ich wojsko, ziemię i wszystko, co na niej, morza i wszystko, co w nich. Ty dajesz życie wszystkiemu, * Zob. Rozmowy o Biblii, s. 280-307. ** Cyt. za C. Tassinem (któremu zawdzięczam też następne zdania), Le 68 judmsme, s. 41. a wojsko niebios pada na twarz przed Tobą. Ty, Panie, jesteś tym Bogiem, który wybrał Abrama. Wyprowadziłeś go z Ur Chaldejczyków i nadałeś mu imię Abraham. A gdyś uznał, że serce jego jest Tobie wierne, zawarłeś z nim przymierze, aby dać mu ziemię Kananejczyków, Chetytów, Amorytów, Peryzzytów, Jebuzytów i Girgaszytów, i aby dać ją jego potomstwu. A słowa Twoje wypełniłeś, bo jesteś sprawiedliwy. Następne piętnaście wersetów to Wyjście z Egiptu, spotkanie z Panem na Synaju (warto zwrócić tu uwagę na w. 14: „I Twój święty szabat im oznajmiłeś i przez sługę Twego Mojżesza nadałeś im przykazania, przepisy i Prawo"), pobyt na pustyni i wreszcie zdobycie Ziemi Obiecanej. Ciągle też pieśń powraca do niewierności i niewdzięczności Izraela, wysławiając zarazem łaskawość Boga (w. 16-17): Lecz oni, ojcowie nasi, postępowali zuchwale, byli krnąbrni i nie słuchali Twoich przykazań. I uchylali się od posłuszeństwa, i nie pamiętali o cudach, któreś dla nich uczynił. Byli twardego serca i uwzięli się, by wrócić do niewoli w Egipcie. Lecz Ty jesteś Bogiem przebaczenia, łaskawy i litościwy, nieskory do gniewu i bogaty w miłosierdzie*. I nie opuściłeś ich. Synowie Izraela osiedli wreszcie w Kanaanie, zajęli jego miasta i ziemię uprawną: Posiedli domy pełne wszelkiego dobra, cysterny wykute, winnice, ogrody oliwne i drzewa owocowe w obfitości. I jedli, najedli się i utyli, i żyli w rozkoszach dzięki Twej wielkiej dobroci. * „Miłosierdzie", po hebr. dosł.: hesed, słowo nieprzetłumaczalne, por. s. 39 przypis. Tymi słowami Bóg niejako przedstawia się Mojżeszowi w Wj 34,6. 69 Ale nie byli posłuszni i zbuntowali się przeciw Tobie, precz za siebie odrzucili Twoje Prawo. Zabili Twoich proroków, którzy ich zaklinali, by powrócili do Ciebie, i bardzo Cię obrazili. W tym fragmencie pieśni najmocniejsze są słowa mówiące o odrzuceniu Prawa przez Izraela rozkoszującego się bogactwem Obiecanej Ziemi, po hebrajsku dosłownie: „odrzucili za swoje plecy Twoje Prawo". Po prostu, gdy wydało się im, że są już bezpieczni, Prawo przestało się liczyć. Teraz wchodzimy w epokę sędziów, potem w czasy monarchii, lecz okresowi temu poświęcono znacznie mniej miejsca niż Wyjściu z Egiptu i zdobyciu Kanaanu. Przemawia tu teologia znana nam dobrze z tak zwanej historii deuterono-micznej (Księgi Jozuego, Sędziów, Samuela i Królewskie)*, która całe dzieje Izraela ujmuje jako jeden łańcuch powtarzających się wciąż na nowo niewierności narodu wybranego, kar za te niewierności (najczęściej w postaci najazdów jakichś nieprzyjaciół), pokuty udręczonego ludu i zmiłowania Boga przywracającego dawny pokój i dobrobyt, „albowiem Tyś Bogiem łaskawym i miłosiernym" (w. 31). Tutaj jednak ten łańcuch się urywa, nie ma już nadziei na odbudowanie królestwa Dawidowego. I może dlatego to wielkie wyznanie grzechów niezliczonych pokoleń Izraela nie kończy się, jak zwykle to bywa, błaganiem, a tylko żałosną skargą: A teraz, Boże nasz, Boże wielki, potężny i straszliwy, który dochowujesz przymierza i miłosiernej wierności [hesed], nie uważaj za mało ważną tej całej udręki, jaka nas spotkała, nas samych, królów naszych, wodzów naszych, kapłanów naszych, proroków naszych, ojców naszych i wszystek Twój naród od dni królów Asyrii aż po dzień dzisiejszy. Lecz Ty jesteś sprawiedliwy we wszystkim, co na nas przyszło. Tyś bowiem postąpił słusznie, myśmy natomiast zawinili. A co do naszych królów, naszych wodzów, 70 * Por. Rozmowy o Biblii, s. 40, 180, 205-206. naszych kapłanów, ojców naszych, oni nie wypełniali Twojego Prawa i nie zważali na przykazania i napomnienia, których im udzieliłeś [...]. Na ziemi, którą dałeś ojcom naszym, aby korzystali z jej bogactw i owoców, oto my jesteśmy niewolnikami! Plon swój obfity wydaje ona dla królów, których ustanowiłeś nad nami za grzechy nasze. Oni władają naszymi ciałami i bydłem naszym według swojego upodobania. Jesteśmy w wielkim ucisku [Ne 9,32-37]. Modlitwa urywa się nagle na nucie tak tragicznej, że uczeni zastanawiają się, czy przypadkiem nie zaginęło jej właściwe zakończenie. Poza tym nie jest jasne, jakiemu okresowi odpowiada owa żałosna skarga. Niektórzy są jednak zdania, że również w czasach Nehemiasza i Ezdrasza perskie panowanie mogło synom Izraela wydawać się niewolą. Żyli przecież jako poddani obcych władców i od nich całkowicie zależni, im też musieli płacić podatki. Nie korzystali swobodnie z darów Ziemi Obiecanej, lecz w kraju wolności i wyzwolenia czuli się niewolnikami. ŚWIĄTYNIA Podróżnik, który przejeżdżając przez imperium perskie odwiedziłby w tym czasie Judeę, nie nazwałby na pewno jej mieszkańców niewolnikami. Uznałby ich po prostu za poddanych króla perskiego, a Judeę za jedno z dość licznych w tym imperium państewek świątynnych. Nie miała ona oczywiście niezależności politycznej. Początkowo podlegała perskiemu namiestnikowi Samarii, lecz wkrótce stała się nawet odrębną prowincją. Punkt zwrotny w jej dziejach stanowiły reformy Ezdrasza i Nehemiasza, i to także w administracji. Pod koniec panowania perskiego Judea biła nawet własne monety z hebrajskimi literami JHWD (por. ii. 7, s. 49), a władzę sprawował już nie mianowany przez dalekiego króla namiestnik, lecz arcykapłan, którego godność przechodziła z ojca na syna w rodzie Sadokidów. U schyłku IV w., kiedy to panowanie po Persach przejęli z kolei Grecy i Macedończycy, tak właśnie zobaczył Judeę Hekata- 71 72 jos z Abdery. Ów grecki autor pisał dzieło właściwie o Egipcie, lecz przy okazji dowiedział się też coś niecoś o Żydach i ich dziwnych zwyczajach. Mówi zatem, że Mojżesz „nie sporządził w ogóle żadnych posągów bogów, ponieważ uważał, iż bóstwo nie ma postaci ludzkiej. Wierzył, że niebo otaczające ziemię jest jedynym bogiem i panem wszechświata". Jest to niezbyt trafna próba zrozumienia żydowskiego monoteizmu. Utożsamienie Boga z niebem wywodzi się być może z wyrażenia „Bóg Niebios", spotykanego u Ezdrasza, zwłaszcza w dokumentach z kancelarii królów perskich (por. np. Ezd l ,2). Dalej dochodzimy już do Judei z czasów Hekatajosa. On jednak sądzi najwyraźniej, że sytuacja była tu zawsze taka sama. Dlatego też pisze: „Żydzi nie mieli nigdy królów, lecz władza nad ludem jest przyznawana zawsze temu z kapłanów, który zdaje się przewyższać innych swoją mądrością i cnotą. Tego nazywają arcykapłanem i wierzą, że jest posłańcem głoszącym nakazy Boga. On to na zgromadzeniach i innego rodzaju spotkaniach przekazuje im, jak sądzą, to, co zostało polecone. A pod tym względem Żydzi są tak ulegli, że natychmiast rzucają się na ziemię i składają pokłon arcykapłanowi, który im wyjaśnia te nakazy"*. Jeśli nawet Hekatajos nie zawsze dobrze rozumiał to, co czytał, czy też to, co mu opowiadano, to nie ulega w każdym razie wątpliwości, że wspólnota, ukształtowana w Jerozolimie pod panowaniem perskim, jest godna szczególnej uwagi. Ośrodek jej i serce stanowiła Świątynia, odbudowana po wygnaniu przez Zorobabela, który wkrótce po jej poświęceniu w 515 r. zniknął bez śladu. To wokół Świątyni właśnie, wokół jej świąt i obrzędów, jej kapłanów i jej Prawa, skupiało się przez kilka wieków całe życie Izraela. Znaczenie jej było tak wielkie, że okres ten, aż po 70 r. po Chr., kiedy zostanie zburzona przez Rzymian, nazywany jest w nauce okresem Drugiej Świątyni. Dlatego warto byłoby przyjrzeć się jej nieco uważniej. Cały kłopot, że o Świątyni Zorobabela nic właściwie nie wiemy. Niszczona wielokrotnie, została wreszcie odnowiona i rozbudowana przez Heroda Wielkiego. I tę Herodową Świątynię znamy w gruncie rzeczy najlepiej. O niej też głównie mówić będzie- * Ten tekst Hekatajosa z Abdery zachował nam historyk grecki Diodor Sycylijski (XL 3,4-6). my, pomagając sobie zawartym w Drugiej Księdze Królewskiej opisem Świątyni Salomona, którą ten król wzniósł najprawdopodobniej na miejscu dawnego sanktuarium kananejskiego. Tamże odbudował ją zapewne Zorobabel, zachowując, przynajmniej z grubsza, również ogólny plan i wymiary. Możemy sobie zatem wyobrazić, że także jego Świątynia miała 100 łokci, to jest mniej więcej 50 m długości, dzieliła się zaś na trzy części. Pierwsza część była swego rodzaju wspaniałym przedsionkiem, oddzielonym drzwiami i kotarami od części drugiej, „Miejsca Świętego", obszernej sali liczącej sobie 20 x 10 m. Tutaj znajdował się ołtarz kadzielny, stół na chleby pokładne (forma bezkrwawej ofiary, 12 placków z niekwaszonej mąki, spożywanych po tygodniu przez kapłanów), wspaniałe świeczniki i lampy. I wreszcie część trzecia: „Święte Świętych", my powiedzielibyśmy dzisiaj „miejsce najświętsze", zarazem najbardziej wewnętrzne, odcięte całkiem od światła dziennego, w kształcie sześcianu o boku 10 m. W Świątyni Salomona stała tam Arka Przymierza jako widzialny tron Niewidzialnego. W Drugiej Świątyni była to sala całkiem pusta. Przez podwójną kotarę oddzielającą ją od „Miejsca Świętego" wchodził jedynie arcykapłan, i to tylko raz do roku w Święto Jom Kippur, to jest Dzień Przebłagania. Ta pustka musiała być czymś zgoła niezrozumiałym i właśnie dlatego przerażającym dla każdego poganina, który by wtargnął przemocą do „Świętego Świętych". We wszystkich świątyniach pogańskich zawsze w tej najbardziej wewnętrznej części stał posąg bóstwa. Tu nie było NIC. Narzucało się zatem przemożne przeczucie jakiejś niewidzialnej, straszliwej Obecności. Przed wejściem znajdował się ołtarz ofiarny, a obok niego „morze z brązu", wielki zbiornik z wodą służący zapewne do oczyszczeń kapłańskich. Samą Świątynię i związane z nią inne, pomocnicze zabudowania otaczał szeroki dziedziniec. W okręgu świątynnym, odnowionym z wielkim nakładem pracy i wydatków przez Heroda Wielkiego, były cztery kolejne dziedzińce, z których każdy znajdował się na poziomie nieco wyższym od poprzedniego, tak że z jednego na drugi prowadziły schody. Pierwszy, najniższy i dostępny dla wszystkich, to „dziedziniec pogan". Tutaj kupcy rozstawiali swoje stragany, a bankierzy stoły, gdzie wymieniano pieniądze. Dalej przez „dziedziniec kobiet" wchodziło się na „dzie- 73 dziniec Izraela" przeznaczony dla synów narodu wybranego. Ostatni, tuż przy budynku świątynnym, był „dziedziniec kapłanów". Oprócz nich mogli nań wchodzić mężczyźni w stanie czystości rytualnej jedynie raz do roku, w dniu Święta Namiotów. 74 10. Kamień z inskrypcją hebrajską „Do miejsca trąbienia". Zaznaczał miejsce, z którego kapłan trąbiąc ogłaszał początek i koniec szabatu Ten podział może nam się wydać sztuczny i arbitralny, dla Izraela ma on jednak głębokie podłoże teologiczne. W jego oczach tylko Bóg jest prawdziwie Święty, Czysty, Oddzielony, Doskonały, podczas gdy człowiek i wszystko, co stworzone, co już ze swej natury należy do ziemskiego świata, jest nieczyste, niedoskonałe. Przez bliskość lub kontakt każdy może udzielić drugiemu coś z tego, czym sam jest. Tak więc człowiek może skazić swą nieczystością drugiego człowieka, lecz nie jest w stanie udzielić mu swej świętości. Bóg natomiast udziela swej świętości wszystkiemu, co się do Niego zbliża, a świętość ta tym bardziej się rozpływa i zanika, im bardziej oddalamy się od Niego. Możemy to sobie wyobrazić w postaci kół koncentrycznych: w samym centrum jest „Święte Świętych", gdzie Bóg zechciał, aby spoczęła Jego Chwała (l Krl 8,10-11); dalej „Miejsce Święte"; jeszcze dalej ołtarz, gdzie składa się wszelkie ofiary, i przestrzeń miedzy ołtarzem a „Miejscem Świętym", podobnie jak i ono dostępna tylko dla kapłanów; potem „dziedziniec kapłanów"; a następne, coraz odleglejsze kręgi to kolejno domeny dorosłych mężczyzn-synów Izraela, później kobiet i wreszcie, na koniec, także pogan. Wszystko to razem - Świątynia z jej dziedzińcami - stanowi niejako ognisko świętości, które otacza święte miasto — Jerozolima, samo otoczone niby najbardziej zewnętrznym kręgiem świętości - całą resztą świata*. Taka jest wizja Świątyni jerozolimskiej, jedynego miejsca, gdzie według Księgi Powtórzonego Prawa wolno składać ofiary Jahwe. Trzeba tu wszakże przypomnieć, że zasadę tę zrealizowały dopiero reformy króla Jozjasza, przeprowadzone na podstawie tej właśnie Księgi, znalezionej w jej pierwotnej postaci w Świątyni w 622 r. (2 Krl 22-23). Aż do tego czasu bowiem Jahwe miał wiele mniejszych lub większych świątyń i sanktuariów rozrzuconych po całej Ziemi Obiecanej. Dopiero Jozjasz kazał je wszystkie zniszczyć. Żydzi z diaspory nie zawsze byli jednak wierni zasadzie jedynej Świątyni. Najciekawszym przykładem jest tu wojskowa kolonia żydowska żyjąca od schyłku VI w. w Egipcie na wyspie Elefantynie na górnym Nilu w pobliżu pierwszej katarakty. Mieli oni własną świątynię, gdzie wielce pobożnie czcili Jahwe pod imieniem Jaho, co gorsza, wraz z jego małżonką Anat i innymi pomniejszymi bóstwami. A przecież kult ich był poza tym żydowski, obchodzili Święto Paschy i Tydzień Przaśników, zachowywali szabat... Kolonia ta budziła, jak się zdaje, zawsze niechęć Egipcjan, znika też ostatecznie na początku IV w. Mniej więcej w dwieście lat później pojawi się w Egipcie druga żydowska świątynia, tym razem we wschodniej Delcie Nilu, w mieście Leontopolis. Powstanie jej jest wszakże ściśle związane z burzliwą historią Jerozolimy w tym okresie, toteż do niej jeszcze we właściwym czasie powrócimy (zob. s. 160). Dla ogromnej większości Żydów, także z diaspory, Świątynia jerozolimska jest jedyną świątynią Najwyższego. Na wielkie święta * Por. Ch. Saulnier, B. Rolland, La Palestine au temps de Jesus. CE 27, s. 26-27. 75 schodzą się tu pielgrzymi, nieraz nawet z odległych stron świata, przede wszystkim z wiosną na Święto Paschy, połączone z Tygodniem Przaśników*, w pięćdziesiąt dni potem na Święto Tygodni, zwane również Pięćdziesiątnicą, a jesienią na Święto Namiotów. Do tych świąt głównych zostaną dodane później jeszcze inne, z których może najważniejsze jest Jom Kippur, czyli Dzień Przebłagania, wprowadzony, jak się zdaje, w okresie perskim. 11. Nagrobek Arsinoe, dziewczyny żydowskiej, z greckim napisem. Leontopolis (Egipt). 14 r. 76 * Por. Rozmowy o Biblii, s. 89-90. Skoro zabrakło w Jerozolimie króla, arcykapłan zaczął wyrastać stopniowo na osobę najważniejszą, stawał się naturalnym przywódcą ludu. Jego to - przy przekazywaniu tej godności - namaszczano teraz olejem, był zatem prawdziwym Pomazańcem*. Odpowiedzialny przed Bogiem za Prawo i Świątynię, raz do roku, w Jom Kippur, on jeden wchodził do „Świętego Świętych", aby modlić się za cały lud i za cały lud dokonać ekspiacji. Obcy władcy widzieli w nim głowę wspólnoty jerozolimskiej i właściwego jej reprezentanta. Nie bez znaczenia pozostawał także fakt, że godność arcykapłana zapewniała mu dobrą pozycję finansową. Każdego wieczoru jako pierwszy wybierał swoją część z ofiar złożonych w Świątyni, a przeznaczonych dla kapłanów. Sama Świątynia była dlań zresztą źródłem starych i niemałych dochodów, stanowiła ona bowiem bardzo ważny ośrodek handlu. Ze względu na bacznie przestrzegane wymagania czystości pielgrzymi byli w praktyce zmuszeni do kupowania zwierząt ofiarnych już na terenie Świątyni. Sprzedawano tutaj również wiele drogocennego drewna, wonności i innych przedmiotów luksusowych, takich, jakie mogły być godne Najwyższego. Otóż cały ten handel znajdował się w rękach rodziny arcykapłana lub też wielkich kupców, którzy dobrze płacili za swoje do niego prawo. A istniało jeszcze wiele innych sposobów pozyskania dodatkowych dochodów, gdyby takie okazały się potrzebne. Godność arcykapłana dla wiernego syna Izraela mogła być ciężkim brzemieniem. Dla mniej odpowiedzialnych stawała się czasem przede wszystkim przedmiotem ambicji i celem nie zawsze szlachetnych zabiegów. To, co wiemy na ten temat, dotyczy jednak już epoki późniejszej i nie mamy podstaw, aby przypuszczać, że podobnie działo się od samego początku. Znaczenie Świątyni z biegiem czasu rosło. W ostatnim okresie jej istnienia personel liczył ok. 15000 osób. Wszyscy, zarówno kapłani, jak i lewici, wywodzili swój ród od Lewiego, syna Jakuba. Kapłani wszakże według swego mniemania pochodzili od Aarona, który sam był potomkiem Lewiego. Lewici natomiast, pochodząc również ostatecznie od Lewiego, nie mieli nic wspólnego z Aaro-nem. Tak przynajmniej widziano to w Jerozolimie pod panowaniem greckim, a pewno i pod perskim. * Por. Rozmowy -o Biblii, s. 155-156. 77 78 Kapłanów było ok. 7200, podzielonych na 24 grupy, z których każda odbywała swą służbę w Świątyni przez jeden tydzień dwa razy do roku. Dodać do tego należy jeszcze trzy tygodnie trzech wielkich świąt pielgrzymkowych (Pascha, Pięćdziesiątnica i Święto Namiotów), kiedy służbę obejmowały wszystkie grupy. Spośród grup tych 16 uważało za swego protoplastę Sadoka, 8 zaś Abjatara. I Sadok, i Abjatar byli wprawdzie z rodu Aarona, tego nikt nie kwestionował, lecz w chwili śmierci Dawida Abjatar opowiedział się nieprzezornie po stronie jego starszego syna, Adoniasza, toteż musiał iść na wygnanie, gdy królem został Salomon. Sadok poparł w porę Salomona, nic więc dziwnego, że zyskał jego łaskę i zajął miejsce Abjatara na dworze królewskim (l Krl 1-2). W dodatku, jak się zdaje, Sadokidzi (tj. potomkowie Sadoka) znaleźli się wśród wygnańców powracających z Babilonii, rodziny zaś kapłanów z rodu Abjatara, nie deportowane przez Babilończyków, żyły w czasie wygnania w Judei, czego im później nie policzono za dobre. Arcykapłani należeli zawsze początkowo do czterech, a później już tylko do dwóch rodzin Sadokidów. Sadokidą był Jozue, syn Josadaka, który wraz z Zorobabelem odbudował Świątynię jerozolimską. Lewici, w liczbie ok. 9600 mężczyzn, tworzyli także 24 grupy. W okresie powygnaniowym stanowili oni w Świątyni jedynie służbę pomocniczą, nie mając dostępu do ołtarza, zarezerwowanego wyłącznie dla kapłanów-Sadokidów. Przede wszystkim strzegli bram świątynnych i zabijali zwierzęta ofiarne, które przekazywali następnie w ręce kapłanów. Nieco później, zapewne już w IV w., za lewitów zostali uznani muzycy i śpiewacy towarzyszący swoją sztuką kultowi w Świątyni. Ów podział na lewitów i kapłanów wywodził się pierwotnie zapewne z czasów reformy Jozjasza, kiedy to, po zniszczeniu pomniejszych sanktuariów, obsługującym je kapłanom nie pozostało nic innego, jak porzucić swe dotychczasowe funkcje lub zamienić je na funkcje służebne w jedynym od tej chwili sanktuarium jerozolimskim (por. s. 75). Bez względu jednak na istniejące między nimi różnice, zarówno kapłanom, jak i lewitom nie wystarczały na ogół do życia dochody płynące ze służby świątynnej. W czasie od niej wolnym wracali zatem do swych domów, leżących nieraz daleko od Jerozolimy, i do swoich normalnych zajęć zarobkowych. Kult w Świątyni to głównie składanie ofiar, to znaczy - podobnie zresztą jak w całym ówczesnym świecie pogańskim - zabijanie na ofiarę zwierząt. Ofiara taka mogła przyjmować różne formy. Przy ofierze całopalnej, po zarżnięciu zwierzęcia, kapłan rozlewał krew wokół ołtarza, bo życie (krew = życie) należało do Boga. Potem dzielił ofiarę na części, które układał na ołtarzu, gdzie ulegały bez reszty spaleniu. Niczego nie dostawał ani ofiarnik, ani kapłan, był to dar całkowity, dlatego mówi się tu o „ofierze doskonałej". Najczęściej składano jednak ofiary biesiadne. Zwierzę ofiarne było wówczas dzielone między Boga (otrzymywał On tłuszcz, uważany - podobnie jak krew - za siedlisko życia i dlatego spalany na ołtarzu), kapłana (dla niego przeznaczona była pierś zwierzęcia i jego prawe udo) i ofiarnika (który dostawał resztę). Istniały także ofiary za grzechy oraz ofiary przebłagalne. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że kapłan nigdy nie zabijał zwierzęcia ofiarnego, lecz po zabiciu zanosił je na ołtarz, niedostępny dla ogółu zwykłych śmiertelników. W liturgii Świątyni jerozolimskiej ogromna rola przypadała muzyce i śpiewowi. Przypatrzmy się na przykład, jak Druga Księga Kronik przedstawia zakończenie uroczystości przeniesienia Arki Przymierza do właśnie wykończonej Świątyni Salomona: „Kiedy wyszli kapłani z Miejsca Świętego [...], wszyscy lewici śpiewający: Asaf, Heman, Jedutun, ich synowie i bracia, ubrani w bisior, stali na wschód od ołtarza [grając] na cymbałach, harfach i cytrach, a z nimi stu dwudziestu kapłanów grających na trąbach - tak zgodnie, jak jeden mąż, trąbili i śpiewali, aż słychać było tylko jeden głos wysławiający majestat Pana [...]. Przy wtórze trąb, cymbałów i innych instrumentów muzycznych chwalili Pana: «bo jest dobry, bo na wieki Jego łaska [hesed\». Wtedy Świątynia napełniła się obłokiem chwały Pana" (2 Krn 5,11-13; liturgia tu przedstawiona jest oczywiście liturgią Drugiej Świątyni, a nie Salomonowej). Do tego właśnie tekstu zachowała się notatka Jana Sebastiana Bacha, którą zapisał on na marginesie wielkiego komentarza biblijnego A. Calowa, wydanego drukiem w Wittenberdze w latach 1681-1682. Ręka genialnego organisty z Lipska skreśliła tam słowa: „W muzyce religijnej Bóg jest zawsze obecny ze swą łaską"*. * Wg J. W. Kleiniga, The Lord's Song, Sheffield 1993, s. 13. 79 Znamy także repertuar owej muzyki świątynnej. Zachował się on w Księdze Psalmów, niekiedy nawet z późniejszymi, niezrozumiałymi, niestety, dla nas uwagami, na jaką melodię należy tę czy inną pieśń śpiewać (np. Ps 56 - „Na melodię: «Gołębica dalekich terebintów»"; Ps 57 - „Na melodię: «Nie niszcz»"; Ps 69 - „Na melodię: «Lilie»". Bardzo trudno jest co prawda ustalić daty psalmów, niektóre z nich powstały prawdopodobnie może nawet za Dawida i Salomona, niektóre później, już w świecie greckim, lecz wiele z pewnością także pod panowaniem perskim. Psałterz w obecnej postaci ukształtował się nie wcześniej niż w IV lub nawet w III w. i stanowi od tego czasu jedyny swego rodzaju zbiór modlitw - chciałoby się powiedzieć „szkołę modlitwy" dla niezliczonych pokoleń Żydów i chrześcijan*. KRONIKARZ Dwie Księgi Kronik, zamykające Biblię hebrajską, zachowały nam najwięcej z owej atmosfery liturgii świątynnej. Dziś jeszcze rozbrzmiewają muzyką rozlicznych instrumentów i śpiewem lewitów. W ogóle lewici odgrywają w nich ogromną rolę, widoczną zwłaszcza wszędzie tam, gdzie Księgi Samuela czy Księgi Królewskie opowiadając to samo wydarzenie nawet o nich nie wspominały. Tak jest chociażby w przytoczonym wcześniej opisie przeniesienia Arki do Świątyni Salomonowej, gdzie w odpowiadającym mu tekście w Pierwszej Księdze Królewskiej (8,6-11) nie ma mowy o lewitach. Wielu badaczy jest zdania, że autor Ksiąg Kronik sam był lewitą-śpiewakiem, który starał się podkreślić znaczenie swych współbraci w liturgii świątynnej. Wiemy już, że owemu Kronikarzowi przypisuje się też czasem autorstwo Ksiąg Ezdrasza i Nehemiasza, choć ostatnio mówi się coraz częściej raczej o jednym redaktorze, który miałby być odpowiedzialny za pewną jednolitość całości (zob. s. 35). Co gorsza, niepodobna ustalić, ani kiedy została dokonana ta redakcja, ani kiedy żył sam Kronikarz. Proponowane daty wahają się między 400 a 200 r. Niemało przemawia za późnym okresem perskim * Muszę tu odesłać Czytelnika do mojej poprzedniej książki, Rozmowy 80 o Biblii, gdzie psalmom poświęciłam cały rozdział Modlitwa wieków (s. 280-308). (gdzieś ok. 350 r.), choćby brak jakiegokolwiek echa wielkich zmian, jakie przyniosły ze sobą wyprawa Aleksandra Wielkiego i panowanie jego następców. Są jednak także i badacze skłonni umieszczać przynajmniej końcową redakcję w III w., a więc już w epoce hellenistycznej. W każdym bądź razie jest to z pewnością jedno z najpóźniejszych pism Biblii hebrajskiej, a może nawet ostatnie, jakie włączono do jej kanonu. Ono ją przecież właśnie zamyka, podczas gdy w Septuagincie, a przez to również w Biblii katolickiej znalazło się tuż za Księgami Samuela i Królewskimi. Pozostaje to w zgodzie z greckim tytułem, jaki w Septuagincie otrzymało. Brzmi on tam: Paralipomena, dosłownie: „To, co zostało pominięte (lub opuszczone)". Tytuł ten wskazuje wymownie na stosunek tłumaczy do dzieła Kronikarza. Ma ono stanowić niejako uzupełnienie ksiąg poprzednich i trudno się spodziewać, aby przyniosło coś interesującego. Podobnie przez długie lata myśleli o Księgach Kronik chrześcijanie. Widzieli w nich przeważnie tylko jakąś przeróbkę wcześniejszych ksiąg historycznych, często skracającą ich opowiadanie, a jednocześnie nie wnoszącą nic nowego. Tymczasem tytuł hebrajski w dosłownym przekładzie to „słowa/czyny dni", przy czym jeden hebrajski wyraz, dabar, oznacza zarówno „słowo", jak też „czyn" lub „wydarzenie". Tak więc najwierniejszym przekładem są tu właśnie „Kroniki". Księgi Kronik bardzo mało miejsca poświęcają wszystkiemu, co wydarzyło się przed Dawidem. Pierwsze dziewięć rozdziałów to długi łańcuch genealogii, aż po listę tych, którzy z wygnania powrócili do Jerozolimy. Przechodząc w 10 rozdziale Pierwszej Księgi Kronik do historii królów, autor maluje ich portrety na ogół bardzo kontrastowo, posługując się przede wszystkim białą i czarną farbą. Saulowi, tworzącemu niejako ciemne tło dla dwóch swoich następców, wystarczył zaledwie jeden rozdział (l Krn 10), dzieje Dawida zajęły aż dziewiętnaście (l Krn 11-29), Salomona zaś dziewięć rozdziałów (2 Krn 1-9). Dawid jest tu niewątpliwie postacią najważniejszą i najbardziej zbliżoną do ideału. Pominięte zostało świadomie wszystko, co mogło przynosić mu ujmę, jak uwiedzenie Batszeby czy bunt Absaloma*. Salomon co prawda * Zob. Rozmowy o Biblii, s. 219-223. 81 6 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 82 zbudował Świątynię, lecz prawdziwym jej założycielem jest Dawid, który też tworzył w pewnym sensie z góry jej kult i liturgię. Wkrótce po śmierci Salomona jego królestwo się rozpada. Kronikarz notuje ten fakt, obciążając zań winą - podobnie jak Pierwsza Księga Królewska - Salomonowego syna, Roboama, lecz w dalszym ciągu skupia się już niemal bez reszty na dziejach Judy i Jerozolimy, pomijając systematycznie to, co dotyczy jedynie królestwa północnego, Izraela. Interesuje go bowiem przede wszystkim Świątynia. Nie kończy jednak swego dzieła jej zburzeniem w 587 r., lecz późniejszym o prawie 50 lat dekretem Cyrusa, który pozwala wygnańcom powrócić i Świątynię na nowo odbudować (2 Krn 36,22-23). Tymi zaś samymi słowami, nieco tylko szerzej rozwiniętymi, zaczyna się Księga Ezdrasza (Ezd 1,1-3; por. s. 35-36). Otwierają się one na nową przyszłość, na Drugą Świątynię. Historyk studiujący dzieje Izraela będzie jednak musiał w swojej pracy opierać się raczej na Księgach Samuela i Królewskich niż na Kromkach. Dla autora tych ostatnich najważniejsza jest bowiem perspektywa teologiczna, nie waha się też przed wprowadzeniem pewnych zmian, które tej perspektywie służą. Wystarczy tu drobny przykład. W Drugiej Księdze Królewskiej czytamy, że w czasie robót remontowych prowadzonych w Świątyni znaleziono tam „Księgę Prawa" i ona to właśnie stała się punktem wyjścia dla reformy Jozjasza, która między innymi polegała na usunięciu wszystkich kultów pogańskich z jego królestwa (2 Krl 22-23). Kronikarz opowiada natomiast, że Jozjasz rozpoczął swoją reformę jako całkiem młody człowiek, niedługo po objęciu władzy, a do oczyszczenia i odnowy Świątyni przystąpił znacznie później. Wtedy to dopiero została znaleziona „Księga Prawa" (2 Krn 34). Autor kieruje się tu zapewne względami teologicznymi: czyż można było odnawiać Świątynię w kraju opanowanym przez kulty pogańskie? Podobnie tam, gdzie poszerza tekst starszych ksiąg przez rozbudowane opisy liturgii, wystarczy pamiętać, że chodzi tu w znacznej mierze o liturgię Drugiej Świątyni, tyle że wprowadzonej do Świątyni Salomonowej. Nie oskarżajmy jednak Kronikarza o brak wiarygodności. Próbuje on po prostu odczytać teologicznie minione wydarzenia i w ten sposób pozwala nam lepiej zrozumieć atmosferę religijną, w jakiej żyła odrodzona wspólnota jerozolimska po powrocie z wygnania. Charakterystyczna jest również zmiana w opowiadaniu o spisie ludności zarządzonym przez Dawida (2 Sm 24 i l Krn 21). Według obu wersji Dawid popełnił w ten sposób grzech, za który też i on sam, i jego naród zostaną ukarani, przy czym ciężar tej winy jest podkreślony mocniej w Pierwszej Księdze Kronik, gdzie Joab, któremu powierzono przeprowadzenie spisu, szczególnie ostro wyraża swoje oburzenie, a przeprowadzając go pomija kapłańskie pokolenie Lewiego oraz pokolenie Beniamina, z pewnością dlatego, że to na jego terytorium znajdowała się Jerozolima, a zatem także i Świątynia. O niczym takim nie ma nawet wzmianki w Drugiej Księdze Samuela. Najistotniejszą wszakże różnicę, teologiczną wprawdzie, a nie historyczną, znajdujemy na samym początku opowiadania. Najwłaściwiej będzie, jak sądzę, zestawić oba te wersety: 2 Sm 24,1 Jeszcze raz zapłonął Pan gniewem przeciw Izraelitom. Pobudził przeciw nim Dawida mówiąc: Idź i policz Izraela i Judę. 2 Krn 21,1 Powstał Szatan przeciwko Izraelowi i pobudził Dawida, żeby policzył Izraela. Poprawka wprowadzona przez Kronikarza uwalnia Boga od wszelkiej odpowiedzialności za winę Dawida. Warto może się zastanowić, kto ma tu naprawdę rację. W tekstach starszych hebrajskie słowo szatan oznacza po prostu przeciwnika lub oskarżyciela. Nieco później ten „oskarżyciel" występuje na dworze niebieskim, gdzie skłania Boga do wystawienia na próbę Hioba (Hi 1-2), a u proroka Zachariasza oskarża przed Nim arcykapłana Jozuego (Za 3,1)*. W Drugiej Księdze Kronik natomiast Szatan jest już imieniem własnym, a nie tylko, jak poprzednio, określeniem funkcji. Pojawia się jako Przeciwnik Boga i odtąd w tym właśnie charakterze będziemy go spotykać w tekstach zarówno żydowskich, jak i chrześcijańskich. Dla dawnych autorów biblijnych Bóg jest ostateczną przyczyną i dobra, i zła, tak mocne mają przeświadczenie, że nic nie dzieje się bez Niego. Trzeba było czasu i pogłębienia myśli teologicznej, aby dojść do zrozumienia, że choć istotnie nic nie dzieje się bez Niego, On sam chce wolnego wyboru człowieka i dlatego pozwala nieraz na próbę czy pokusę, innymi słowy, pozwala na działanie Szatana. Tak wygląda już teologia Kronikarza. Hi - por. Rozmowy o Biblii, s. 235-236; Za - por. s. 44-45. 83 Wszystko to nie znaczy jednak wcale, że Kronikarz lekceważy sobie historię. Wręcz przeciwnie: w pełni docenia jej znaczenie. Wykorzystuje różne źródła, powołując się na nie z wielkim upodobaniem: Księgę królów Izraela, Księgę królów Izraela i Judy, Kroniki króla Dawida, Dzieje widzącego Samuela, Dzieje proroka Natana, Dzieje Gada Wielkiego i wiele innych, w sumie 15 tytułów (niektóre z nich mogą odnosić się do tego samego pisma). Głównym jednak jego źródłem są bez wątpienia Księgi Samuela i Królewskie, choć traktuje je często z dużą swobodą, opuszczając pewne teksty lub je uzupełniając. Nie wolno też zapominać, że przy tej sposobności dorzuca niekiedy jakiś historyczny szczegół, którego byśmy bez niego nie poznali. Najwięcej uwagi i miejsca poświęca w swoim dziele Dawidowi i Salomonowi, lecz pisząc tak o nich samych, jak też o ich panowaniu, dąży nie tyle do dokładnego odmalowania przeszłości, ile raczej do przedstawienia ideału aktualnego i dla swoich współczesnych, i dla przyszłych pokoleń. Właśnie historia dostarcza mu okazji do refleksji nad postaciami, które mogą posłużyć za wzór lub za ostrzeżenie (jak np. odrzucony przez Boga Saul czy ciągle popadający w nowe grzechy Achaz). Wielkim wzorem jest dla niego przede wszystkim para Dawid-Salomon, idealny symbol Izraela, zawsze wiernego Świątyni i jej kultowi. Najważniejsi bowiem nie są królowie, nawet nie ci najwięksi, ale Świątynia i pouczenie, do czego może prowadzić dochowanie lub niedochowanie jej wierności. „PRZEMIJA POSTAĆ ŚWIATA"* ALEKSANDER WIELKI W JEROZOLIMIE? Kronikarz zapewne nie słyszał nigdy o Aleksandrze Wielkim ani tym bardziej nie widział go wjeżdżającego do Jerozolimy. Nie ulega zresztą wątpliwości, że kiedy wiosną 334 r. młody król macedoński przeprawił się przez Hellespont i stanął na ziemi azjatyckiej nikt nie brał go jeszcze na serio. Nie przejmował się nim wcale także król perski, Dariusz III, który był pewien, że z tą grecko-macedońską armią poradzą sobie bez trudu namiestnicy zachodnich prowincji jego ogromnego imperium. Bardzo prędko jednak musiał zmienić zdanie. A gdy jesienią 333 r. spotkał się z najeźdźcą na nadmorskiej równinie pod Issos, poniósł sromotną klęskę i uciekł z pola bitwy, pozostawiając w rękach zwycięzcy nawet swój własny namiot i swoją rodzinę. Rok następny zużył Aleksander na systematyczne ujarzmianie całej Syrii wraz z Palestyną. Nie kosztowało go to zbyt wiele trudu, gdyż miasta w większości same otwierały przez nim bramy. Siłą przyszło mu zdobywać jedynie Gazę, a przede wszystkim dumny, fenicki Tyr, który, zbudowany na wyspie, opierał się aż siedem miesięcy atakom Macedończyka. Ale w końcu i on musiał pogodzić się ze swym losem. Aleksander odwiedził w tym czasie podobno również i Jerozolimę. O tej wizycie nie znajdziemy wszakże żadnej wzmianki u autorów biblijnych. Nadzwyczaj barwnie opowiada o niej natomiast * Tytuł tego rozdziału został zapożyczony zarówno od św. Pawła (l Kor 7,21), jak i od Hanny Malewskiej, której powieść pod tym właśnie tytułem dotyczy wprawdzie innej epoki, lecz również epoki nieprzewidzianych, gwałtownych i wielkich przemian. 85 12. Aleksander Wielki w bitwie pod Issos. Fragment mozaiki z Domu Fauna 86 w Pompejach. Około 120 r. Według obrazu z początku III w. Flawiusz Józef, żydowski historyk piszący po grecku w drugiej połowie I w. po Chr. Skoro tylko arcykapłanowi Jaddusowi doniesiono, że macedoński król zbliża się do Jerozolimy, wyszedł mu na spotkanie, otoczony tłumem kapłanów i ludu: Aleksander już z daleka dojrzał rzeszę ludzi odzianych w białe szaty, a na ich czele orszak kapłanów w szatach z bisioru; arcykapłan zaś kroczył obleczony w suknię barwy hiacyntowej, przetykaną złotem, na głowie mając mitrę, na której było wypisane Imię Boga [oczywiście chodzi tu o święty tetragram, cztery spółgłoski Imienia Bożego - IHWH]. Wtedy król sam jeden zbliżył się do nich, upadł na twarz przed Imieniem i pierwszy pozdrowił arcykapłana. W odpowiedzi na to Judejczycy jednym głosem powitali Aleksandra i otoczyli go ze wszystkich stron. [...] Par-menion [najpoważniejszy z wodzów macedońskich] podszedł do Aleksandra i zapytał, czemu on, przed którym wszyscy ludzie biją czołem, złożył korny pokłon arcykapłanowi Judejczyków. „Nie jemu się pokłoniłem, odparł Aleksander, lecz Bogu, przed którym pełni on zaszczytną służbę arcykapłańską. Tego właśnie męża, tak odzianego jak teraz, ujrzałem we śnie, gdym przebywał w macedońskim mieście Dion. Przemyśliwając w duchu, jakim sposobem mógłbym zapanować nad Azją, usłyszałem od niego wezwanie, bym się nie wahał, jeno ufnie przeprawił się przez morze, a on poprowadzi moje zastępy i podda mojej władzy państwo perskie. Ponieważ od owego czasu nie spotkałem nikogo w takiej szacie, aż dopiero dziś ujrzałem tego męża, stanęła mi teraz w pamięci tamta wizja i wezwanie usłyszane we śnie i zrozumiałem, że boska siła kieruje moją wyprawą. A więc pokonam Dariusza, zniszczę potęgę perską i zdołam wypełnić wszystkie swoje zamysły". Rzekłszy te słowa do Parmeniona, podaje rękę arcykapłanowi i zmierza ku miastu, podczas gdy Judejczycy biegną obok nich. W mieście wstępuje do świętego Przybytku i pod kierunkiem arcykapłana składa ofiarę Bogu [...]. Następnego dnia znowu wszystkich przyzwał i oświadczył, że mogą prosić go o dary, jakich tylko zapragną. Wtedy arcykapłan zwrócił się do niego z prośbą, by mogli żyć według praw ojców i żeby w każdym siódmym roku byli wolni od daniny. Gdy król na to wszystko się zgodził, prosili go jeszcze, by także Judejczykom mieszkającym w Babilonie i Medii pozwolił rządzić się własnymi prawami, a on obiecał, iż z radością wypełni również i tę ich prośbę. Potem zaś oznajmił ludowi, że jeśli ktoś pragnąłby służyć w jego armii, zachowując obyczaje ojców i według nich żyjąc, on wszystkich chętnie przyjmie. Wielu wtedy znalazło się takich mężów, którzy upodobali sobie służbę u niego*. Jest to opowiadanie w pełni legendarne, z którego można jednak wyłuskać parę ziaren prawdy historycznej. Aleksander był głęboko przekonany o swojej boskiej misji i chętnie szukał jej * Flawiusz Józef, Starożytności żydowskie XI 325-339, w przekładzie Z. Kubiaka (polski tyt.: Dawne dzieje Izraela, pod red. E. Dąbrowskiego, Po-znań-Warszawa-Lublin 1979). 87 13. Walka Greków z Persami. Płaskorzeźba z marmurowego fryzu tzw. Sarkofagu Aleksandra, grobowca ostatniego władcy Sydonu, Abdolanymosa. III w. potwierdzenia u wielkich bóstw, także obcych ludów. W niespełna rok po wizycie w Jerozolimie odwiedził sławną świątynię i wyrocznię egipskiego boga Ammona w wielkiej oazie Siwa na Pustyni Libijskiej, Amon zaś, utożsamiany przez Greków z Zeusem, powitał go ustami kapłana jako własnego syna. Tak przynajmniej zrozumiał to powitanie sam Aleksander i wysnuł z niego bardzo daleko idące wnioski. Wydaje się zatem wprost nieprawdopodobne, aby słysząc o Jerozolimie i jej szczególnym Bogu nie zapragnął złożyć ofiary także i Jemu. Dla politeisty było to postępowanie całkiem naturalne, a dla stratega tuż przed wyprawą do Egiptu na pewno nader wskazane. Należało przecież zapewnić sobie z góry przychylność i bóstwa, i jego wyznawców, skoro Judea wraz z Jerozolimą znajdowała się na drodze wiodącej do kraju faraonów. Nie ulega też wątpliwości, że naśladując w tym królów perskich pozostawił Aleksander Jerozolimie pełną autonomię religijną i że pozwolił żyć jej mieszkańcom „według praw ojców", to znaczy zachowywać Prawo Mojżeszowe. Ale trudno sobie wyobrazić, żeby przy tym pierwszym spotkaniu z arcykapłanem mówiono już o diasporze żydowskiej w Babilonii i Medii. Aleksander musiał je dopiero zdobyć! Na razie panował tam nadal Dariusz III, prośba taka byłaby zatem co najmniej niedyplomatyczna. Za to zachęta do wstępowania do armii, jeśliby nawet nie została sformułowana przy tej okazji (choć niby dlaczego nie?), odpowiada historycznej rzeczywistości: zarówno w armii samego Aleksandra, jak i jego następców nie brakowało na ogół żydowskich najemników, którzy nie zaciągaliby się tak licznie, gdyby nie gwarantowano im możliwości zachowania wymagań Prawa. Już tylko do legendy należy jednak pokłon, jaki król macedoński miał złożyć przed arcykapłanem, a tym bardziej przed świętym tetragramem na jego mitrze. Gdyby te cztery hebrajskie spółgłoski nawet zobaczył i tak by ich przecież nie rozpoznał. Opowieść ta służy jedynie chwale Imienia Bożego, przed którym pokornie pokłonił się największy ze zdobywców, o jakich opowiada historia. Wielki był Cyrus, twórca rozbitego teraz imperium perskiego, i jego to, pogańskiego króla, na dwa wieki przed Aleksandrem prorok nazwał „mesjaszem", gdyż jako posłuszne narzędzie woli Pana otworzył przed wygnańcami babilońskimi drogę powrotu do ziemi ojców*. Aleksandra nikt mesjaszem nie mianował, lecz bardzo wcześnie, także w świecie pogańskim, wszedł on do legendy, aby w niej na dobre zamieszkać. W świadomości narodu wybranego pozostał bohaterem pozytywnym tak dalece, że nawet jego imię nadawano nieraz żydowskim chłopcom. KIEDY ŚWIAT STAŁ SIĘ GRECKI Ów niepokonany zdobywca zmarł jednak po krótkiej chorobie w 323 r. w Babilonie. Na gruzach jego baśniowego imperium powstały wkrótce nowe, greckie królestwa, rządzone przez dynastie, które (z wyjątkiem królestwa Pergamonu) wywodziły się od dawnych wodzów Aleksandra. Wodzowie ci wprawdzie, podobnie jak sam Aleksander, byli Macedończykami, lecz od końca IV w. Macedończyk znaczy już tyle, co Grek, albo, może właściwiej, Hellen, bo Grecy zawsze (dzisiaj także) nazywają się Hellenami. Dlatego też mówimy, że były to dynastie greckie. Epoka ta, niezmiernie doniosła w dziejach kultury, nosi w nauce miano hellenistycznej, lecz trzeba pamiętać, że przymiotnik „hellenistyczny" jest w gruncie rzeczy tylko wygodnym określeniem chronologicznym na oznaczenie trzech stuleci dzielących śmierć Aleksandra Wielkiego od zdobycia Egiptu przez Rzymian * Por. Rozmowy o Biblii, s. 188-190. 89 14. Broń okresu hellenistycznego: a) żelazne ostrze sarissy (włócznia); b) okucie na końcu sarissy, umożliwiające wbicie jej w ziemie; c) miecz hiszpański identyczny z kopis - najczęściej używanym w okresie hellenistycznym mieczem greckim 90 w 30 r. Oczywiście, nie znaczy to wcale, że wszystkie ważne przemiany, charakteryzujące ową epokę, zaszły nagle w chwili, gdy Aleksander umierał w Babilonie, czy też nawet jedenaście lat wcześniej, gdy rozpoczynał wojnę z królem Dariuszem. Historycy muszą dzielić dzieje ludzkości na różne okresy, lecz podział ten jest zawsze w pewnej mierze sztuczny. Wiele zjawisk, które w pełni dojrzeją pod koniec IV w. czy nawet dopiero w III w., możemy już obserwować znacznie wcześniej. Wyprawa Aleksandra wszystkie te procesy jednak wybitnie przyspieszyła, inne zapoczątkowała, dla innych jeszcze stworzyła konieczne przesłanki. Nie Aleksander również otworzył przed Grekami krainy Wschodu. Nie były one nigdy przed nimi zamknięte. Grecy, lub, jeśli tak wolimy, Hellenowie, od wieków byli nader pojętnymi uczniami Wschodu, Wschód zaś - również od wieków - nawykł się nimi posługiwać. Od lat już na dworze króla perskiego nie brakło nigdy greckich rzemieślników, artystów, lekarzy, a w jego armii greckich najemników. (Aż dziwne musi się wydawać, że ci przybysze z miast greckich tak długo zdawali się nie dostrzegać Żydów, chociaż od wieków znali się dobrze z Fenicjanami.) W nowej epoce jednak Hellenowie rozlali się szeroko po wszystkich krajach Wschodu, aż po Indie włącznie, a co więcej, dla wielu z nich kraje te stały się ojczyzną, dla wszystkich zaś częścią wspólnego, greckiego świata. Świat ten powiększył się nagle, obejmując również krainy, które nigdy do niego poprzednio nie należały, a jednocześnie - przynajmniej zewnętrznie - bardzo się ujednolicił. Można powiedzieć, że ci Hellenowie w najdalsze nawet strony nieśli ze sobą Helladę (a słowo to określa tu wspólną kulturę, nie wspólne pochodzenie). Wszędzie zachowywali te same zwyczaje i ten sam sposób życia, modlili się do tych samych bogów, tak samo wychowywali młodzież. Przy tym Hellenem stawał się każdy, kto otrzymał greckie wychowanie, kto umiał żyć i mówić po grecku. Owa jedność kulturalna świata hellenistycznego okazała się najtrwalsza i najdonioślejsza. Jej wyrazem zewnętrznym był wspólny język, grecki dialekt zwany „powszechnym", kojne. Po raz pierwszy w historii wszyscy Grecy mówili jednym dialektem. Język ten cenili sobie wysoko dowódcy armii, bo rozkazy ich mogli bez trudu rozumieć wszyscy żołnierze. Cenili go także przedstawiciele administracji, cenili kupcy, bo ułatwiał im prowadzenie interesów na skalę międzypaństwową. Ożywiony handel łączył teraz najdalsze nawet 15. Słoń bojowy. Odgrywał on ważną rolę w wojnach okresu hellenistycznego. Srebrny talerz baktryjskiej albo syryjskiej roboty. Wczesny okres hellenistyczny 91 92 kraje, zbliżał je i w pewien sposób uzależniał od siebie. Języka tego uczyli się z konieczności lub z własnej chęci również niegreccy mieszkańcy Wschodu, i tak stawał się on nie tylko wyrazem, lecz i narzędziem tworzącym tę szczególną jedność kulturalną nowego świata.. Trzeba jednak pamiętać, że ta jedność nie oznaczała bynajmniej jednolitości. Każdy kraj i każde miasto miało swoje własne problemy wypływające ze specyficznych warunków, bardzo różnych w różnych częściach tego ogromnego świata. Ponadto jedność owa obejmowała wprawdzie wszystkich Hellenów, kimkolwiek by nie byli i gdziekolwiek by nie mieszkali, ale obejmowała wyłącznie Hellenów. Nie miały w niej żadnego udziału miliony rdzennych synów Egiptu, Syrii, Judei, Iranu czy Babilonu. Ci żyli nadal według własnych pradawnych praw, obyczajów i wierzeń - a były one nieraz bardzo różnorodne, nawet na terenie jednego królestwa. Hellenowie w monarchiach wschodnich stanowili z zasady jedynie niezbyt liczną warstwę rządzącą, a w każdym razie warstwę ludzi na ogół bardziej samodzielnych ekonomicznie, możniejszych, w większości lepiej wykształconych, bliższych króla, zajmujących wyższe stanowiska w administracji państwowej. Nie miało żadnego znaczenia, od kiedy byli oni Hellenami. Ważną rolę w tym procesie hellenizacji odgrywała przede wszystkim armia. Służący obok siebie ludzie różnego pochodzenia bardzo prędko sami zapominali, że kiedyś nie byli Grekami. I dawni, i nowi Hellenowie, osiedli na Wschodzie, spotykali się na każdym kroku z ludnością miejscową. Tutaj hellenizacja, zwłaszcza w wyższych warstwach, postępowała szybko. I jest to zupełnie zrozumiałe. Grecy byli przecież zdobywcami i panami, imponowali swoją rzutkością, wiedzą, często wpływami i bogactwem. A zresztą, jeśli się chciało coś znaczyć w życiu, zrobić jakąś karierę, to należało przejąć koniecznie nie tylko język, lecz także greckie zwyczaje i grecki sposób życia. Po prostu sytuacja wymuszała dążenie ze wszystkich sił do tego, aby samemu stać się w końcu Hellenem. Hellenizacja nie była wszakże aż tak powszechna, jak się to nam do niedawna wydawało. Z jednej strony, Grecy również ulegali wpływom cywilizacji wschodnich. Zbliżeniu sprzyjały szczególnie coraz częściej zawierane małżeństwa mieszane. Hellen wcho- dził w rodzinę swojej żony i niekiedy zapominał nawet swojego języka. Zdarzało się to najczęściej poza granicami miast greckich, gdzie obce środowisko było kulturalnie najmocniejsze. Tak więc hellenizacji towarzyszył także proces odwrotny, w początkach słabszy, z biegiem czasu przybierający na sile, a najbardziej może widoczny w życiu religijnym i we wszystkim, co się z nim wiązało. Z drugiej strony, nie wolno również zapominać, że istniały przez cały czas pewne ludy, grupy i społeczności, które, przeciwne hellenizacji, potrafiły się jej nieraz długo i skutecznie opierać. ŻYDZI W EGIPCIE PTOLEMEJSKIM W tym nowym świecie Egipt przypadł dynastii wywodzącej się od jednego z wodzów Aleksandra Wielkiego, Ptolemeusza, syna Lagosa. Jego wszyscy następcy nosili to samo imię, toteż mówimy o dynastii Ptolemeuszów. Znaczną zaś połacią azjatyckiego imperium Aleksandra władali Seleukidzi (założycielem tej dynastii był bowiem Seleukos, również wódz wielkiego Macedończyka). Do małej Judei wraz z Jerozolimą, jak również do całej południowej Syrii (zwanej w tym czasie Celesyrią), roszczą sobie pretensje obie dynastie. Znowu powtarza się sytuacja sprzed wielu wieków, kiedy to „ziemia Izraela" była ustawicznie zagrożona ekspansją od 16. Moneta ośmiodrachmowa. Awers: Ptolemeusz I. Rewers: symbol Zeusa i dynastii - orzeł trzymający w szponach błyskawicę 93 wschodu (Asyria lub Babilon) i od zachodu (Egipt), stanowiąc naturalne pole bitwy, na którym nieraz ścierały się ze sobą armie obu wielkich sąsiadów. Pod panowaniem perskim Jerozolima zachowała wprawdzie istotne znaczenie strategiczne - gdyż bliski jej, a ujarzmiony Egipt nigdy nie przestawał dążyć do wyzwolenia - nie leżała już jednak między dwiema wrogimi potęgami. Teraz, od schyłku IV w. aż do 200 r., rządzą tu Ptolemeusze. Pokój nie jest zupełny ani doskonały, gdyż kilkakrotnie dochodzi do wojen między tymi greckimi władcami Egiptu a Seleukidami, lecz wojny te na ogół omijają Judeę. Ptolemeusze zaś, podobnie jak królowie perscy i Aleksander Wielki, pozwalają jej mieszkańcom żyć według własnych zwyczajów i praw ich szczególnej religii. „Jeśli jest prawdą, że ludy szczęśliwe nie mają historii, Judea musiała być szczęśliwa pod panowaniem Ptolemeuszów"*. Wygląda na to, że nic wielkiego się tutaj nie działo, chociaż otaczający ją świat zmienił się tak bardzo. Wielu Żydów trafiło w tym czasie do Egiptu, najliczniej zaś osiedlali się w nadmorskiej Aleksandrii. Jedni przychodzili tu jako jeńcy wojenni i niewolnicy, aby po wyzwoleniu często pozostać na stałe, inni przybywali jako żołnierze, kupcy, rzemieślnicy, wielu zaś przynosiło ze sobą tylko parę rąk i gotowość do każdej pracy, która by mogła zapewnić im jaki taki zarobek. Szybko rozrastała się nowa, egipska diaspora. Sprzyjała tej imigracji niewątpliwie sama bliskość Jerozolimy, jak też i długo utrzymująca się życzliwość panujących królów. W tej samej epoce powstają podobne kolonie niemal we wszystkich greckich miastach Bliskiego Wschodu. Żadna z nich nie dorówna jednak ani liczebnością, ani znaczeniem gminie aleksandryjskiej. W początku I w. po Chr. było w Egipcie podobno około miliona Żydów - na 7 000 000 ludności greckiej i rdzennie egipskiej. W samej Aleksandrii mieszkało ich mniej więcej 100000, a dwie jej dzielnice spośród pięciu nazywano nawet żydowskimi, gdyż szczególnie je sobie upodobali, chociaż można ich było spotkać także w trzech pozostałych, a w każdej mieli przynajmniej jedno miejsce modlitwy. Tutejsza gmina żydowska otrzymała nawet później pewien rodzaj ograniczonej autono- 94 * Introduction h la Bibie, edition nouvelle, t. II, sous la direction de H. Ca-zelles, Paris 1973, s. 82. 17. Pogańska ofiara. Król Egiptu ofiarowuje kadzidło bogu o głowie sokoła (Khonsu?). Płaskorzeźba prawdopodobnie ze świątyni w Behbeit el Higara. IY-III w. mii, lecz członkowie jej nigdy nie posiadali obywatelstwa samej Aleksandrii. Od początku też narastały napięcia. I tak właśnie w Aleksandrii doszło, z jednej strony, do najpełniejszego spotkania Żydów z kulturą grecką, z drugiej zaś, do kształtowania się początków antysemityzmu. Przybysze z Judei bardzo szybko porzucili w Egipcie własny język aramejski, jakim posługiwali się dotychczas na co dzień, przestali też rozumieć święty język hebrajski. Mówili teraz po grecku i po grecku w znacznej mierze żyli. Co może jeszcze dziwniejsze, już w III w. zaczęli nadawać swoim dzieciom imiona czysto greckie i to nawet takie, w których kryło się imię pogańskiego bóstwa: Apollonios (od boga Apollona), Artemidoros (od Artemidy), Demetrios (od Demeter), Dionizjos (od Dionizosa), Hermajos (od Hermesa) itd. To, co w Jerozolimie często uchodziło za zdradę Jahwe, w Egipcie i w Aleksandrii stało się czymś całkiem naturalnym i bynajmniej nie pociągało za sobą odejścia od wiary 95 96 przodków. I to właśnie jest może najbardziej interesujące i najważniejsze: hellenizacja judaizmu nie jest tu jednoznaczna z pełną asymilacją, z całkowitym przyjęciem obcej kultury. A przekonamy się niedługo, że proces ten w Judei przebiegał zgoła inaczej i bardzo burzliwie. Tymczasem w diasporze - i to nie tylko egipskiej - u tych mówiących po grecku Żydów upodobnienie do otaczającego ich świata pogan łączy się z utwierdzeniem ich własnej odrębności, chociaż w nowym języku i nowej formie życia. Wszystko to przyczyni się do powstania niezwykłej literatury, autentycznie żydowskiej, a przecież zarazem prawdziwie greckiej w sposobie wyrażania myśli. Dla jakich czytelników pisali jej autorzy? Co do tego nie ma pełnej zgody wśród badaczy. Wydaje się jednak, że przede wszystkim (choć nie wyłącznie) pisali dla podobnych do siebie, rozumiejących już tylko po grecku Żydów. Trudno wszakże przewidzieć, czy literatura ta w ogóle by się kiedykolwiek narodziła, gdyby Żydzi mieszkający na stałe z dala od Jerozolimy nie byli zmuszeni poszukać dla siebie jakiegoś całkiem nowego sposobu oddawania czci swojemu Bogu. Składać Mu ofiary mogli według Prawa (przynajmniej od czasu reformy króla Jozjasza z 622 r.) jedynie w Świątyni jerozolimskiej. Co więc mieli począć, kiedy udać się tam nie byli w stanie? Zbierali się zatem razem, aby wspólnie się modlić, śpiewać hymny, czytać i objaśniać Święte Księgi. Zaczęło się to zapewne już w VI w., na wygnaniu babilońskim. W świecie hellenistycznym liczba Żydów, osiadłych na stałe w pogańskich miastach i na obcych terenach, stale wzrastała. Toteż budynki, w których gromadzili się na wspólne modlitwy, nazwano już po grecku synagogami (pierwsze znaczenie greckiego słowa synagogę to zebranie, zgromadzenie). I tak oto powstał nie znany dotychczas starożytnym kult bez ofiar, oparty jedynie na słowie, słowo to zaś najczęściej przyjmowało formę wyznania wiary lub etycznych pouczeń. Tym łatwiej przychodziło teraz Żydom przedstawiać poganom swój własny monoteizm jako jedyną prawdziwie filozoficzną religię. Jeżeli jednak słowo stawało się tak ważne, to należało je bardzo dobrze rozumieć. Tymczasem młodzi Izraelici, urodzeni i wychowani w Egipcie, nie znali już ani hebrajskiego, ani aramej-skiego. Potrzebny był im koniecznie grecki przekład Biblii hebrajskiej. I przekład taki powstał, a właściwie słuszniej będzie po- 18. Rekonstrukcja synagogi w Kafarnaum. Wprawdzie synagoga ta zbudowana została w okresie rzymskim, ale z pewnością nie różniła się zasadniczo od synagogi okresu hellenistycznego wiedzieć, zaczął powstawać, jak się zdaje, jeszcze w pierwszej połowie III w. Od niego to wzięła swój początek, zarówno chronologicznie, jak i przyczynowo, cała grecko-żydowska literatura Aleksandrii. SEPTUAGINTA Przekład ten nazywany jest Septuagintą, gdyż według legendy sporządziło go 70 lub 72 tłumaczy żydowskich (70 to po łacinie septuagintd). Prace nad nim rozpoczęły się już w pierwszej połowie III w., a trwały prawie 200 lat. Jest to wydarzenie niezmiernie doniosłe w historii nie tylko Biblii, lecz i całej kultury europejskiej, poświęciłam mu już jednak cały rozdział w mojej książce poprzedniej, do której muszę tutaj Czytelnika odesłać*. * Rozmowy o Biblii, s. 305-325 (rozdz. Grecka Biblia); por. również tej samej Autorki, Biblia w świecie greckim, Gniezno 1996, s. 15-43. 97 l — Rozmów o Bibtii ciąg dalszy Septuaginta zrodziła się w Aleksandrii przede wszystkim dla potrzeb zamieszkałych w Egipcie synów Izraela, którzy mówili już tylko po grecku. Nie bez znaczenia musiał być jednak także fakt, że pierwsi Ptolemeusze uczynili właśnie z Aleksandrii prawdziwą duchową stolicę świata greckiego. Stworzyli tutaj Muzeum i Bibliotekę, przeznaczając na ten cel poważną część swego skarbu - a był to skarb najbogatszej w owym czasie hellenistycznej monarchii. 19. Ptolemeusz II Filadelf i jego małżonka-siostra Arsinoe. Moneta ośmio- drachmowa 98 Muzeum Aleksandryjskie przekazało swoją nazwę wszystkim muzeom nowożytnym, choć w gruncie rzeczy bardziej przypomina Akademię Nauk. Jest to bowiem pierwsza w historii instytucja, której zadanie polegało na zapewnieniu utrzymania oraz jak najlepszych warunków do pracy zapraszanym tu z całego greckiego świata najwybitniejszym uczonym i poetom. Biblioteka powstała, aby służyć członkom Muzeum, lecz założenia jej były bardzo ambitne: miała zgromadzić wszystko, cokolwiek i kiedykolwiek po grecku napisano. Jest zatem rzeczą naturalną, że jej kierownictwo musiało interesować się też powstającym w Aleksandrii greckim przekładem świętych pism hebrajskich. Wokół Septuaginty bardzo szybko narosły legendy. Gdzieś w II w. jakiś aleksandryjski Żyd, być może wysoki urzędnik na dworze króla Ptolemeusza VI Filometora, opowiedział, jak się zdaje, po raz pierwszy historię jej początków. Żeby nadać większą wiarygodność swojemu opowiadaniu podaje się on za Aristeasa, Greka i dworzanina Ptolemeusza II Filadelfa, na którego to polecenie przekład ten miał być dokonany. Aristeas informuje o wszystkim nader szczegółowo swojego przyjaciela, Filokratesa. Dlatego też nazywamy to dziełko zazwyczaj Listem do Filokratesa, a jest ono jednym z nielicznych pism, zachowanych w całości, spośród bogatej grecko-żydowskiej literatury Aleksandrii. Z całej konstrukcji tego Listu widać wyraźnie, że jego autorowi zależało nie tyle na dziejach greckiego przekładu hebrajskiej Biblii, ile raczej na przekonaniu ludzi mówiących po grecku, a przede wszystkim swoich rodaków i współwyznawców, aleksandryjskich Żydów, że król Egiptu ceni sobie niezmiernie wysoko Prawo Mojżesza, że sam patronował jego tłumaczeniu na grecki język, że darzy wielkim szacunkiem i Świątynię jerozolimską, i jej arcykapłana, a co jeszcze ważniejsze, że Pismo święte po grecku jest tak samo święte jak hebrajskie i że Żydzi w Aleksandrii postępują słusznie przejmując tak wiele, a przecież nie za wiele, od swego pogańskiego otoczenia. Być może początki Septuaginty były naprawdę znacznie skromniejsze. Kiedy Żydzi w Egipcie przestali rozumieć hebrajski i ara-mejski, pojawił się w synagodze tłumacz, który przekładał „na żywo" święty tekst na zrozumiałą grekę, przy czym warto dodać, że „zrozumiały" znaczyło dla Żydów zawsze „dostosowany do ich aktualnej mentalności i aktualnych warunków życia". Wkrótce tłumaczenia te zaczęto spisywać. Taka dorywcza praca prędko jednak przestała wystarczać. W każdym bądź razie już w pierwszej połowie III w., a zatem rzeczywiście za panowania Ptolemeusza II Filadelfa, został sporządzony przekład Pięcioksięgu Mojżeszowego. Było to dzieło, jak na owe czasy, gigantyczne, nie mające przy tym żadnego precedensu. I z tego choćby względu możemy się domyślać, że miało ono również królewskie poparcie, a pierwsze zwoje Septuaginty trafiły z pewnością także do zbiorów Biblioteki Aleksandryjskiej. List do Filokratesa mówi tylko o przekładzie Pięcioksięgu. A jeśli nawet opowieść o 72 tłumaczach, przybyłych z Jerozolimy, jest w znacznej mierze legendą, to ludzie, którzy ten przekład 99 sporządzili, byli niewątpliwie Żydami, związanymi całym sercem z Ziemią Obiecaną, znającymi doskonale zarówno święty język Objawienia, jak i hellenistyczną grekę. A dotyczy to nie tylko tłumaczy Pięcioksięgu. Podobnie pracowały późniejsze, kolejne pokolenia tłumaczy, przekładających kolejne księgi Biblii. Pod koniec II w. istniała już grecka wersja również Proroków i pew- 20. Fragmenty znalezionego w Egipcie papirusu z tekstem Septuaginty z I w. 100 (Pwt. 31,28-30; 32,1-7) nych Pism (tj. trzeciej, najpóźniejszej części Biblii hebrajskiej), jak wynika to z Prologu do Mądrości Syracha. Z autorem tej Księgi, dostojnym Jezusem, synem Syracha, spotkamy się już wkrótce w Jerozolimie (por. s. 126-143). Napisał on swoje dzieło po hebrajsku ok. 180 r., a jakieś 50 lub 60 lat później przełożył je na język grecki jego wnuk, mieszkający w Egipcie. Jemu też zawdzięczamy Prolog, w którym prosi o pobłażliwość czytelników, ubolewając nad trudnościami tłumaczenia. To, co zostało napisane po hebrajsku, przełożone na grekę traci, jak stwierdza, wiele ze swojej siły. Jest to pierwsze, znane nam w literaturze, wyznanie tłumacza dotyczące warsztatu jego pracy! Przy czym tłumacz ów dodaje, iż nie jest to tylko jego własna nieudolność, gdyż także „Prawo, Prorocy i inne księgi" wykazują znaczne rozbieżności w stosunku do oryginału (Syr Prol. 20-25). Nie ulega więc wątpliwości, że gdzieś ok. 130-120 r. istniał już przekład grecki niemal całej Biblii hebrajskiej. GRECKO-ŻYDOWSKA LITERATURA ALEKSANDRII Już w III w. Aleksandria stała się najbardziej aktywnym duchowym centrum zhellenizowanego judaizmu. Jego elita intelektualna stworzyła tutaj własną tradycję naukową i literacką, a jest to zjawisko bez żadnej analogii w całej historii świata starożytnego. Żydzi pisali po grecku oczywiście nie wyłącznie w Aleksandrii, w tym mieście jednak powstała niewątpliwie największa część tej grecko-żydowskiej literatury. Autorzy jej znają nie tylko język, ale i kulturę grecką. Sprawiają wrażenie w pełni zhellenizowanych. Wszystkich łączy wszakże wspólna tendencja, wszyscy zmierzają do jednego celu, choć idą doń nieraz odmiennymi drogami. Starają się oni mianowicie na wszelkie sposoby dowieść wyjątkowej i opatrznościowej roli własnego narodu. Ale wbrew pozorom nie jest to jakiś wyolbrzymiony nacjonalizm i nie najistotniejsze są tu względy polityczne. Już dla ich pradziadów dzieje przodków były historią świętą, najprawdziwszym objawieniem potęgi i wierności Jahwe. Przez gloryfikację narodu wybranego ci piszący po grecku synowie Izraela pragną przede wszystkim ukazać wspaniałość wiary w Jedynego Boga i wzniosłość Prawa, jakie Bóg ten im nadał. 101 102 Wszystko, czego się od Greków nauczyli, całą swoją znajomość greckiej mitologii, literatury i filozofii, przekuwają teraz na oręż w walce o utrzymanie swej religijnej, a zatem również i etnicznej tożsamości. O to bowiem głównie toczy się gra: nie tyle o pozyskanie nowych wyznawców (chociaż, jak zobaczymy za chwilę, ten cel „misyjny" także się pojawia, lecz tylko z rzadka i w pismach późniejszych), ile raczej o zaspokojenie literackich potrzeb zhellenizowanych Żydów, a przede wszystkim o ich silniejsze związanie z tradycją i wiarą ojców, o umocnienie ich świadomości religijnej. Autorów tych - z nielicznymi wyjątkami - znamy jedynie z mniejszych lub większych fragmentów, zachowanych najczęściej u chrześcijańskich pisarzy, którzy wykorzystywali je w swojej walce z politeizmem. Późniejszy judaizm (po zburzeniu Jerozolimy w 70 r. po Chr.) potępił zdecydowanie całą tę literaturę, odrzucając ją razem z Septuagintą (ta ostatnia została zastąpiona już w II w. po Chr. przez tłumaczenie niejakiego Akwili, tak dosłowne, że miejscami nie można go zrozumieć bez porównania z tekstem hebrajskim). My dziś musimy być wdzięczni wczesnym pisarzom chrześcijańskim, gdyż oni to ocalili dla nas chociaż strzępy tych dzieł grecko-żydowskich, w większości greckobiblijnych, a w kilku cennych przypadkach zachowali je nawet w całości. Pośród tych zachowanych, poza wspomnianym już Listem do Filokratesa, wymienić należy przede wszystkim całą bogatą twórczość wielkiego myśliciela, grecko-żydowskiego filozofa, Filona z Aleksandrii, mniej więcej współczesnego Jezusowi, oraz piszącego po grecku dla Rzymian Flawiusza Józefa (I w. po Chr., pochodził on jednak z Palestyny, nie z Egiptu), a wreszcie grecki biblijny romans opowiadający o małżeństwie Józefa, syna Jakuba, z Aseneth, córką kapłana egipskiego. Nie mniej interesujące są także fragmenty. Najwięcej uratował ich dla nas Euzebiusz z Cezarei (przełom III i IV w. po Chr.), autor pierwszej obszernej historii Kościoła, który napisał także dwie wielkie prace apologetyczne mające bronić młode chrześcijaństwo przed licznymi, niesłusznymi oskarżeniami. Pierwsza z nich nosi tytuł Praeparatio evangelica, dosłownie: „Przygotowanie ewangeliczne", a może lepiej po polsku: „Przygotowanie [dróg] Ewangelii". Właśnie to dzieło zawiera mnóstwo cytatów z zaginionych dzieł grecko-żydowskich. Bez Euzebiusza znalibyśmy co najwyżej ich tytuły. A byłaby to wielka szkoda! I to wcale nie dlatego, że studiując greckich filozofów, pisarzy i poetów żydowscy autorzy owych dzieł starali się odszukać wszystko, co im przypominało ich własne tradycje. Nie dlatego, iż usiłowali dowieść, że Mojżesz był mistrzem i nauczycielem także świata greckiego. To zresztą właśnie zainteresowało Euzebiusza, który pod tym względem myślał podobnie do nich i próbował po swojemu wykazać, że przynajmniej ci najwięksi spośród myślicieli greckich mieli również jakiś udział w Objawieniu danym Izraelowi. My dzisiaj patrząc z perspektywy wieków widzimy dobrze, że owe przygotowanie gleby, na jakiej mógł się zakorzenić monoteizm chrześcijański wyglądało inaczej, znacznie szerzej i wspanialej. Złożyły się nań dzieje ówczesnego świata, złożyło się zarówno dojrzewanie myśli filozoficzno-teolo-gicznej, jak i przemiany mentalności religijnej, złożyło się nań wreszcie niezwykle płodne spotkanie kultury biblijnej z cywilizacją grecką, którego to spotkania najlepszymi świadkami są właśnie ci, cytowani przez Euzebiusza, piszący po grecku żydowscy autorzy diaspory. Najczęściej nie wiemy o tych ludziach nic albo - co najwyżej - bardzo mało. Z zachowanych fragmentów na ogół niełatwo odtworzyć kształt dzieła, a jeszcze mniej mówią nam one o jego autorze. Było ich wielu, lecz tu przedstawić możemy zaledwie kilku najważniejszych. Może najstarszy z nich, Demetriusz, żył pewno pod koniec III w., a nazywano go także Chronografem, ponieważ najwięcej interesował się chronologią. Napisał dzieło O królach Judei, w którym na podstawie Septuaginty budował chronologię historii Izraela, przy czym - wbrew tytułowi - zajmował się głównie epoką najwcześniejszą, kiedy jeszcze królów nie było. W każdym razie chciał przedstawić dzieje swego narodu jak najbardziej naukowo, w języku greckim i na sposób grecki. Pragnął dowieść wszystkim - i poganom, i zhellenizowanym Żydom - że tradycje jego własnego ludu są starsze, a tym samym czcigodniejsze od wszelkich innych. Nie ograniczał się jednak do powtarzania i przetwarzania materiału zaczerpniętego z Septuaginty. Nieraz podchodził do niego bardzo krytycznie, wykazywał błędy, a niejasności starał się usuwać. Był przede wszystkim naukowcem, historykiem, który 103 104 dążył do ścisłości wykładu i stronił od tego, co legendarne, lecz sama jego wierność tekstowi Biblii dowodzi dostatecznie wyraźnie, że i on całą swoją pracą służył „historii świętej". Aristobulos miał zgoła inne, nie historyczne, lecz filozoficzne zainteresowania. Pochodził jakoby z rodu kapłańskiego, a musiał być ściśle związany z dworem aleksandryjskim, skoro zgodnie z greckim, a nie żydowskim obyczajem, dedykował swoje obszerne dzieło Ptolemeuszowi VI Filometorowi. Dedykował zaś je najprawdopodobniej jeszcze bardzo młodemu władcy, gdzieś ok. 170 r. W piśmie tym zamierzał przedstawić wiarę swego ludu i naukę, zawartą w greckim Pięcioksięgu Mojżeszowym w taki sposób, aby stała się ona możliwa do przyjęcia również dla wszystkich, którzy wyszli ze szkół greckich, zarówno pogan, jak i aleksandryjskich Żydów. Pragnął wykazać, że nauka ta jest najprawdziwszą „filozofią" i nie pozostaje bynajmniej w sprzeczności z filozoficznym, helleńskim wykształceniem. Greccy uczeni i filozofowie od dawna już z mniejszym lub większym powodzeniem interpretowali za pomocą alegorii wszystko, co wydawało się im tego wymagać w poematach Homera. Aristobulos posłużył się zatem tą właśnie metodą w interpretacji Pięcioksięgu. Tłumaczył, że na to, aby pojąć jego filozoficzny, autentyczny sens, trzeba koniecznie wyjść poza literę tekstu, a przede wszystkim poza wszelkie mityczne i an-tropomorficzne wyobrażenia. Dopiero prawidłowa, najczęściej alegoryczna interpretacja tego rodzaju obrazów może pozwolić na wyrobienie sobie właściwego pojęcia o Bogu. Rozważając zaś tajemnicę siódmego dnia stworzenia i odpoczynku Boga (Rdz 2,2), Aristobulos stwierdza, że tam, gdzie Pismo mówi: „Bóg odpoczął dnia siódmego", nie znaczy to wcale, jak niektórzy przyjmują, że nic już więcej nie robi. Bóg się nie męczy i nigdy nie przestaje działać, ów odpoczynek wyraża jedynie utwierdzenie po wszystkie czasy raz ustalonego porządku rzeczy. A sześć dni stwarzania to objawienie podziału czasu i kolejności zmian, jakie zachodzą w świecie. Żydowski myśliciel stara się tu pogodzić hebrajską wizję Boga działającego w historii z ponadczasowym jedynym bóstwem greckich filozofów. Aristobulos, uważany niekiedy za ucznia Arystotelesa, nie związał się sam jednak z żadną szkołą filozoficzną, przejmując z każdej to, co w jego mniemaniu najlepiej nadawało się do nowej interpretacji nauki biblijnej. Jest on postacią niezmiernie interesującą, przede wszystkim jako pierwszy uchwytny dla nas przedstawiciel owej szczególnej żydowsko-aleksandryjskiej filozofii religii, którą rozwinie później, już w rzymskim świecie, Filon z Aleksandrii, a następnie będą jeszcze rozbudowywać pisarze wczesnego chrześcijaństwa. Mniej więcej współczesny Aristobulosowi, choć zapewne nieco od niego młodszy, był Artapanos, człowiek całkiem odmiennego pokroju. Już samo jego imię jest nieco zagadkowe: ani żydowskie, ani greckie, może perskie? Wykształcony wprawdzie również po grecku, nie miał jednak żadnych ambicji naukowych ani filozoficznych, czuł się za to mocno związany z Egiptem. Z dzieła jego ocalały trzy fragmenty, dwa małe i jeden znacznie większy. Są one zresztą w znacznej mierze raczej streszczeniem niż własnym tekstem Artapanosa. Wypada tego żałować, gdyż było to dzieło zgoła niezwykłe. W tej właśnie epoce kształtował się w literaturze antycznej nowy gatunek literacki, romans grecki, z którego w przyszłości miała się narodzić także nasza powieść. Barwne, fantastyczne opowiadania o cudownych przygodach, a często również o wielkiej, silniejszej niż śmierć miłości, znajdowały coraz liczniejszych czytelników. W Aleksandrii powstał, prawdopodobnie także w II w., sławny Romans Aleksandra (chodzi tu oczywiście o Aleksandra Wielkiego). Stanowiąc przedziwną mieszaninę prawdy historycznej, baśni i legendy, miał on jeszcze przez długie wieki głosić w różnych wersjach i językach chwałę wielkiego króla. Otóż Artapanos napisał właśnie romans, tyle że temat do niego zaczerpnął z Biblii. Bohaterem swoim uczynił Mojżesza. Autor oparł się na siedemnastu pierwszych rozdziałach Księgi Wyjścia, ale puścił też wodze fantazji, z całkowitą beztroską uzupełniając opowieść Septuaginty i własnymi pomysłami, i greckim podaniem. Podobnie postępowali zresztą również inni piszący w tym czasie po grecku autorzy żydowscy, którzy wplatali niekiedy w genealogie biblijne imiona z mitologii greckiej, a Heraklesowi na przykład kazali poślubić wnuczkę Abrahama. Ich stosunek do prawdy był mniej więcej taki, jak współczesnych nam twórców powieści historycznych. Ale wszystko to działo się zawsze na chwałę narodu wybranego i jego jedynego Boga. 105 106 Historie Mojżesza poprzedził Artapanos krótkim wstępem o pobycie w Egipcie Abrahama i Józefa, przy czym Józef - wbrew tradycji biblijnej - nie został wcale sprzedany do Egiptu. Kiedy bowiem spostrzegł, że jego bracia spiskują przeciw niemu, poprosił o pomoc sąsiednich Arabów i ci zawieźli go prosto na dwór faraona. Tam został od razu wielkorządcą Egiptu. Trzeci, najdłuższy z zachowanych fragmentów tego dzieła opowiada już o losach Mojżesza. Podobnie jak w Biblii zostaje on przybranym synem córki faraona i wyrasta na jego dworze. A „doszedłszy do wieku męskiego obdarza ludzi wielu pożytecznymi rzeczami". Uczy ich mianowicie budowy okrętów, urządzeń służących do nawadniania pól, a także machin wojennych. Uczy również pisma (hieroglifów) i filozofii, ustala też administracyjny podział państwa. Jednym słowem - Mojżesz jest wielkim wynalazcą i wielkim dobroczyńcą ludzkości. Swoją wiedzę za pośrednictwem pieśniarza Orfeusza przekazuje następnie Grekom. Tak więc według Artapanosa cała cywilizacja i kultura pochodzi ostatecznie od Mojżesza. Niezwykłe osiągnięcia, także militarne, Mojżesza wzbudziły jednak zazdrość nowego faraona, małżonka jego przybranej matki. Po jej śmierci faraon postanowił zgładzić niebezpiecznego pasierba. Dlatego to Mojżesz musiał uciekać do Arabii, gdzie poślubił córkę władcy tej krainy, Raguela. Tymczasem w Egipcie zmarł niegodziwy faraon, lecz i jego następca nie był Żydom przychylny. I wówczas Bóg posłał Mojżesza do Egiptu, polecając mu, aby wyzwolił swój lud i zaprowadził go z powrotem „do starej ojczyzny". Teraz Artapanos opowiada jeszcze o różnych przygodach swego bohatera, nie znanych zgoła autorom biblijnym. Wreszcie Mojżesz zostaje wtrącony przez faraona do więzienia, lecz w nocy wszystkie drzwi same się otworzyły, a strażnicy jedni pomarli, innych zaś zmorzył głęboki sen. Więzień bez przeszkody wszedł do pałacu królewskiego i dotarł do sypialni faraona. Ów, obudzony, polecił Mojżeszowi powiedzieć mu imię Boga, ale wnet omdlał, gdy tylko Mojżesz wyszeptał mu je do ucha. Kiedy odzyskał przytomność, Mojżesz zapisał dla niego to święte imię na tabliczce, którą dokładnie opieczętował. A gdy jeden z kapłanów pogańskich ośmielił się szydzić z tej tajemnicy, od razu padł martwy na ziemię. Tej sceny w pałacu królewskim nie znajdziemy nigdzie w Biblii. Artapanos wprowadził ją do swego dzieła, aby wyrazić świętość i moc Imienia Bożego, którego w jego czasach Żydzi z szacunku już nigdy nie wymawiali. Następnie przedstawia Artapanos Mojżesza głównie jako przedziwnego cudotwórcę, opowiadając szeroko o plagach egipskich, które w końcu zmusiły faraona do udzielenia swej zgody na wyjście Izraela z Egiptu. Potem jest jeszcze historia przeprawy Żydów przez Morze Czerwone, krótka wzmianka o czterdziestoletnim pobycie narodu wybranego na pustyni i na koniec typowy dla greckiej biografii portret bohatera: „Mojżesz był wysoki, o twarzy ogorzałej, miał długie siwe włosy i wyglądał bardzo dostojnie. Dokonał zaś tego wszystkiego w wieku lat około osiemdziesięciu dziewięciu. W całym tym piśmie odnajdujemy jakby dwa różne obrazy Mojżesza. Artapanos przejął bowiem, z jednej strony, pogańskie 21. Święty byk Apis stojący przed ołtarzem. Ogłoszenie greckiego tłumacza snów ze świątyni pod Memfis 707 108 tradycje o wielkim bohaterze, wojowniku, wynalazcy i nauczycielu, dobroczyńcy ludzkości (tak byli przedstawiani w świecie greckim choćby mityczny Prometeusz, jak również całkiem historyczny, lecz szybko otoczony legendą, Aleksander Wielki). Wbrew zasadom ortodoksyjnego judaizmu autor był w tym wszystkim bardzo tolerancyjny, gotów do usprawiedliwienia wielu motywów magicznych lub nawet politeistycznych. Tradycje pogańskie połączył jednak z opowieścią biblijną w taki sposób, aby tegoż Mojżesza ukazać również jako posłusznego wysłannika potężnego Boga, który odnosi bez trudu pełne zwycięstwo nad wszelkimi bóstwami Egiptu i służącymi im kapłanami. Zachował się jednak inny jeszcze romans grecko-żydowski, tym razem już mający wszystkie cechy tego gatunku literackiego. Znany jest on na ogół pod tytułem Józef i Aseneth, a ważny również dlatego, że w swej najwcześniejszej wersji, powstałej zapewne w Egipcie w I w., jest, jak się zdaje, najstarszym romansem greckim, jaki do nas dotarł w całości. W Księdze Rodzaju aż czternaście ostatnich rozdziałów to historia Józefa, który, sprzedany przez swych braci do Egiptu, pozyskał tam wreszcie łaskę faraona. Został wtedy wielkorządcą kraju nad Nilem, dokąd też sprowadził w końcu swego starego ojca i gdzie zapewnił dostatni byt wszystkim swoim braciom (Rdz 37-50). Znajdujemy także w tekście biblijnym trzy króciutkie wzmianki o małżeństwie Józefa. To faraon ożenił go z Asenat, córką kapłana z miasta On, Asenat zaś dała mu dwóch synów, Manassesa i Ef-raima (Rdz 41,45,50 oraz 46,20). W Septuagincie Asenat nosi imię Aseneth, a miasto egipskie On nazywa się po grecku Heliopolis. Aseneth nie tylko sama jest poganką, jest jeszcze w dodatku córką kapłana pogańskich bogów. Jak mogło do tego dojść, żeby taką kobietę poślubił pobożny Józef? Pytanie to stało się szczególnie niepokojące od czasu reform Ezdrasza i Nehemiasza (por. s. 50,54-55). Legenda żydowska próbowała zatem zrehabilitować Józefa, dowodząc, że owa Aseneth (lub Asenat) nie była wcale Egipcjanką, lecz córką zgwałconej przez Sychema Diny, przyrodniej siostry Józefa (por. Rdz 34). Urodzone przez Dinę dziecko miało zostać przeniesione w cudowny sposób do Heliopolis, gdzie znalazł ją zacny, chociaż pogański, kapłan, a ponieważ nie miał dzieci, wychował ją jak własną córkę. Otóż pewien mieszkający w Egipcie zhellenizowany Żyd postanowił dać odmienną odpowiedź na to pytanie, a dzieło jego zachowali nam w całości czytający je z upodobaniem (i przerabiający je przy okazji) starożytni chrześcijanie. W dziele tym jednak Pentefres, kapłan z Heliopolis, i jego żona, są prawdziwymi rodzicami Aseneth, ona zaś sama jest Egipcjanką i poganką. To zresztą, jak się zdaje, miało dla owego autora właśnie największe znaczenie. Rozbudował swoje opowiadanie szeroko i barwnie, czerpał zaś przy tym z wielu różnych źródeł, z Biblii, z legend żydowskich i z baśni egipskich, napisał natomiast romans grecki, przystosowując do swych potrzeb gatunek literacki, który należał do obcego mu świata. Ponieważ gatunek ten, jak już wspomniałam, dał ostatecznie początek nowożytnej powieści, nic dziwnego, że jego najczęściej spotykany w starożytności schemat odnajdujemy po wiekach choćby w historycznych powieściach Henryka Sienkiewicza. On i ona, oboje młodzi i piękni, poznają się i od razu, od pierwszego wejrzenia, zakochują się na śmierć i życie. Potem rozdzielają ich groźne przeciwności, ona zostaje porwana, niekiedy i on również, ale wreszcie po niezliczonych a mrożących krew w żyłach przygodach i niebezpieczeństwach (nieraz muszą przejść nawet przez śmierć, prawdziwą lub pozorną) spotykają się znowu i wszystko kończy się dobrze. Otóż Józef i Aseneth to autentyczny romans grecki. Autor zgodnie z prawami gatunku zaczyna od przedstawienia swoich bohaterów. Oboje są niesłychanie piękni. O rękę Aseneth zabiegają tłumy zalotników, wśród nich także syn faraona, lecz ona wszystkim odmawia. Także serce Józefa stara się zdobyć wiele najszlachetniejszych pań. Józef nie chce jednak nawet patrzeć na nie pamiętając słowa swego ojca, Jakuba, który upominał synów, aby nigdy łamiąc Prawo nie łączyli się z cudzoziemkami-pogankami. W jego życiu Aseneth będzie pierwszą kobietą, podobnie jak w jej życiu on będzie pierwszym mężczyzną. I to też jest zwykła sytuacja w greckim romansie. Pentefres, doceniając zalety Józefa, postanowił wydać za niego swoją córkę. Aseneth wprawdzie sprzeciwiała się gwałtownie, uważając, że taki kandydat jest poniżej jej godności, lecz wszystko zmieniło się od razu, gdy tylko z okna swej komnaty 709 110 ujrzała Józefa. Ten nie chce wszakże nawet pocałować pięknej poganki, choć pełen serdecznego współczucia obdarza ją swoim błogosławieństwem. Teraz Aseneth przeżywa gwałtowne nawrócenie. Rozbija na kawałki „wszystkich swych bogów ze złota i srebra" i wyrzuca je biednym, których też karmi wspaniałymi, przygotowanymi dla niej potrawami. Potem przez siedem dni pości i pokutuje. Ósmego dnia Anioł oznajmia jej, że nadszedł koniec pokuty. Niechaj Aseneth włoży szatę ślubną, a sam Anioł zawiadomi Józefa. Tak więc zakochani spotykają się ponownie, a stęsknionych łączy pełen tkliwości pocałunek. Wszystko kończy się szczęśliwie, a sprawiło to nie jakieś wydarzenie czy działanie zewnętrzne, lecz jedynie wewnętrzna przemiana serca. Jest to rzecz nigdzie poza tym nie spotykana w dziejach romansu. Autor nie mógł jednak na tym poprzestać, gdyż prawa gatunku literackiego domagały się koniecznie jakichś przygód i grozy niebezpieczeństwa. Wykorzystał więc w tym celu postać syna faraona, który już przed małżeństwem Aseneth pragnął pozyskać jej względy. Teraz organizuje zbójecki napad, żeby ją porwać (pomagają mu w tym dwaj przyrodni bracia Józefa). Niebezpieczeństwo zostaje oczywiście przezwyciężone, czarny charakter - syn faraona, ginie w walce, a wówczas jego sędziwy ojciec czyni Józefa swoim następcą. Ów romans grecki jest jednak również, a może przede wszystkim romansem biblijnym. Autor nie ograniczył się do zaczerpnięcia tematu z Księgi Rodzaju. Cała jego opowieść jest usiana gęsto mniej lub bardziej wyraźnymi cytatami z Septuaginty, a pewne sceny wydają się wprost wyrastać z biblijnych wzorów. Wszystko zresztą rozgrywa się tu w atmosferze wiary w Jedynego i wierności Prawu Mojżesza. Najpiękniejsza jest może modlitwa skruszonej Aseneth: Panie, Boże wieków, Ty, który dałeś wszystkim tchnienie życia [...]. Panie, Boże mój, do Ciebie będę wołać, wysłuchaj prośby mojej, a ja wyznam ci grzechy moje i przed Tobą odkryję moje nieprawości. Zgrzeszyłam, o Panie, zgrzeszyłam! Popełniłam nieprawość i bezbożność, skalałam moje usta ofiarami składanymi bałwanom i przy stole bogów egipskich. Zgrzeszyłam, Panie, przed Tobą, ja, córka kapłana Pentefresa, pyszna i zuchwała. Do Ciebie, Panie, zanoszę prośbę moją, do Ciebie wołać będę. Uwolnij mnie od prześladowców moich, bo uciekam się do Ciebie, jak małe dziecko do swego ojca i matki. A Ty, Panie, wyciągnij ręce nade mną, jak ojciec czuły i kochający i wyrwij mnie z mocy nieprzyjaciela. Oto bowiem ściga mnie starodawny lew srogi, a dziećmi jego są bogowie Egiptu. Ja wyrzuciłam ich i zniszczyłam, a ojciec ich, Diabeł, chce mnie pochłonąć. Ale Ty, Panie, wyrwij mnie z rąk jego, aby nie porwał mnie jak wilk i nie rozszarpał, aby nie wtrącił mnie w przepaść ognia i w morską nawałnicę, aby mnie nie połknął wieloryb olbrzymi. Ocal mnie, Panie, bo jestem samotna, wyparli się mnie ojciec mój i moja matka, gdyż ja zniszczyłam i rozbiłam ich bogów. I teraz jestem samotna i osierocona, a jedyną nadzieją moją jesteś Ty, o Panie! Ty bowiem jesteś Ojcem sierot i Obrońcą prześladowanych, i Opiekunem uciśnionych. Cała ta modlitwa utkana jest z reminiscencji biblijnych i ze słów psalmów. Czytelnik może być w pierwszej chwili nieco zdziwiony, że Aseneth tak wyolbrzymia swoje osamotnienie. Przecież rodzice wcale się jej nie wyparli! Autor jednak wiedział, co robi. Chciał on uczynić swoją Aseneth wzorem prozelity, to znaczy nawracającego się na judaizm poganina, a taki niewątpliwie narażał się na naganę swego otoczenia, mógł też nieraz być odtrącony przez swoich najbliższych. Romans o Józefie i Aseneth jest swego rodzaju romansem „misyjnym", zjawisko bardzo rzadkie w literaturze żydowskiej. Najwyraźniej najważniejsza dla autora była w nim historia nawrócenia i - co ciekawsze - nie chodzi tu już, jak w starszej literaturze biblijnej, o powrót błądzących synów Izraela na drogę Prawa, lecz o nawrócenie poganki na judaizm. 111 772 O samym autorze nie wiemy prawie nic. Jeśli nawet wydaje się pewne, że żył on w Egipcie, być może w Aleksandrii, najprawdopodobniej w I w. przed Chr., a najwyżej na początku następnego stulecia po Chrystusie, to wiele spraw pozostaje niejasnych. Wśród nich także odpowiedź na pytanie, kim właściwie był i dla kogo pisał swoje dzieło. Nie ulega wątpliwości, że najwięcej uwagi poświęca problemowi małżeństw mieszanych. Może sam z takiego pochodził, a może był Egipcjaninem, który nawrócił się na judaizm? Pisał zaś przede wszystkim dla swoich współwyznawców, Żydów, pisał, aby bronić idei małżeństwa mieszanego, żeby ich przekonać, iż jest ono nie tylko w pełni uprawnione, lecz nawet w wielu przypadkach pożądane, oczywiście pod warunkiem, że poprzedzi je nawrócenie pogańskiego współmałżonka. Pisząc myślał jednak zarazem i o Egipcjanach, a może słuszniej byłoby powiedzieć, że zwracał się do wszystkich mówiących po grecku pogan. Każdy z nich, jeśli tylko zechce, może naśladować córkę egipskiego kapłana z Heliopolis. Wśród żydowskiej elity Aleksandrii nie brakowało także i poetów, posługujących się i greckim językiem, i grecką miarą wierszową, i greckimi formami literackimi. Jednym z nich był Ezechiel, żyjący zapewne w II w. Nie miał on nic wspólnego ze swoim imiennikiem, prorokiem Ezechielem, głoszącym słowo Pana swoim rodakom w Babilonii co najmniej cztery wieki wcześniej. Ten Ezechiel, o którym tutaj mówimy, mógł nawet nie znać hebrajskiego, studiował natomiast niewątpliwie grecką literaturę i na pewno czytywał Septuagintę. Pozwoliło mu to napisać dramat, grecką tragedię, lecz napisać ją na chwałę Boga Izraela. Dał jej tytuł Wyjście z Egiptu (po gr. Eksagoge). Euzebiusz zaś zachował nam z niej 269 wierszy, około jednej czwartej całości sztuki (może warto dodać, że jest to najobszerniejszy znany nam fragment tragedii hellenistycznej). Ezechiel pisze poprawną greką, miejscami bardzo bliską języka Septuaginty. Z niej też oczywiście wziął swój temat i za jej opowiadaniem idzie wiernie, niekiedy tylko uzupełniając je barwnymi szczegółami, które jednak niczego zasadniczego nie zmieniają. Zgodnie z tytułem treścią tragedii jest Wyjście Żydów z Egiptu, a główna rola przypada naturalnie Mojżeszowi. On też występuje w kilku pierwszych zachowanych fragmentach. Opowiada tam swoją własną historie, jak również historię swego ludu, poczynając, jak się zdaje, od przybycia Jakuba do Egiptu. Opisuje następnie prześladowanie Żydów w Egipcie i swoje cudowne ocalenie. Eze-chiel trzyma się tu bardzo ściśle opowieści biblijnej, dodając tylko jeden mały szczegół zaczerpnięty może ze współczesnych mu komentarzy. Otóż matka Mojżesza, której - także w Biblii - córka faraona oddała znalezionego chłopca „na wykarmienie" (dzieci w tym świecie były na ogół co najmniej dwa lata karmione piersią), odprowadzając synka do pałacu królewskiego opowiada mu o jego pochodzeniu, a także o „rodzie przodków i o darach Bożych". Jest to prawdopodobnie odpowiedź na nasuwające się łatwo pytanie, skąd Mojżesz, wychowany na dworze faraona, wiedział o swoim prawdziwym pochodzeniu. Po tym niewielkim dodatku również i dalej wszystko jest jak w Septuagincie, także historia zatargu Mojżesza z pewnym Hebraj- 22. Dzieciństwo Mojżesza. Fresk z synagogi w Dura Europos (Syria). W przedstawianiu postaci ludzkich - wbrew przepisom Prawa Mojżeszowego - widoczne wpływy greckie. Pierwsza połowa III w. 113 8 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy czykiem, która doprowadza w rezultacie do ucieczki tego pierwszego na pustynię. Tam w krainie Madian (na wschodnim brzegu Morza Czerwonego) według Biblii, a w „Libii" (to jest w Afryce) według Ezechiela, spotyka on władcę tego kraju, Raguela i poślubia jedną z jego córek. Jak to się stało, że zbieg z Egiptu pozyskał tak szybko zaufanie Raguela, nad tym autorzy biblijni w ogóle się nie zastanawiali. Jakiś komentator mógł to za nich uczynić. Cóż prostszego, niż wyobrazić sobie, że Mojżesz miał wieszczy sen i dopiero ów sen przekonał ostatecznie do niego przyszłego teścia. Ezechiel zaś wykorzystał ten motyw tym chętniej, że snem posługiwali się nieraz również tragicy greccy, aby wytworzyć w ten sposób atmosferę oczekiwania i napięcia. Nieco później jest scena spotkania z Bogiem w Krzaku, który płonie, ale się nie spala. Mojżesz zamierza podejść, aby obejrzeć to dziwne zjawisko, powstrzymuje go jednak głos Najwyższego: Stój, dzielny mężu, i nie podchodź bliżej, zanim sandałów z twoich nóg nie zdejmiesz. Święta jest ziemia, na której stanąłeś, a z Krzaku Boże świeci tobie słowo. Nie bój się, dziecko, i słów moich słuchaj! Mego oblicza zobaczyć nie zdołasz, boś jest śmiertelny, lecz możesz wysłuchać słów moich, po to tu bowiem przybyłem. Jam jest Bóg twoich, jak ich zowiesz, ojców, Abrahama, Izaaka, Jakuba. Na nich więc pomnąc i na moje dary, przychodzę lud mój hebrajski wyzwolić. Nieomal wszystko jest tu jak w Septuagincie, ale to Boże słowo świecące z Krzaku należy już do Ezechiela, który i w następnych wierszach podkreśla szczególnie mocno znaczenie właśnie słowa i słuchania. Nie darmo kult w synagodze był pierwszym w świecie antycznym kultem czystego słowa! Potem Bóg udziela Mojżeszowi dokładnych poleceń dotyczących różnych dziwów, jakich ma on dokonać wobec faraona za pomocą swojej obdarzonej cudowną siłą laski. Pan zapowiada też plagi egipskie, nakazuje wyjście Żydów z Egiptu i ustanowienie Święta Paschy. Następnie Mojżesz przemawia do ludu, pouczając, 114 jak należy to święto obchodzić. O tym, co wydarzyło się nad Morzem Czerwonym, dowiadujemy się z ust Egipcjanina, gońca, który przynosi wiadomość o klęsce wojsk faraona. Ezechiel poszedł tu za bardzo sławnym wzorem. Wprawdzie takim opowiadaniem gońca posługiwali się wszyscy tragicy greccy, aby przedstawić wydarzenia dziejące się poza sceną, ale całkiem specyficznego zabarwienia nabiera ono w ustach pokonanego wroga. W ten właśnie sposób wielki Ajschylos pozwolił ateńskim widzom słuchać, jak goniec, wysłany do Suzy przez perskiego króla Kserksesa, opowiada jego matce o klęsce poniesionej przez Persów pod Salaminą w 480 r. Podobnie tutaj Ezechiel każe jakiemuś przerażonemu Egipcjaninowi opowiadać o tym, co stało się nad Morzem Czerwonym. Również w tej opowieści zwiastuna klęski Egipcjan, a zarazem ocalenia Hebrajczyków, jest nasz żydowski poeta zawsze bardzo blisko Septuaginty. Dodane przez niego szczegóły są zupełnie nieistotne, niczego nie zmieniają, powiększają jedynie napięcie i dramatyzm opowiadania, służąc zarazem chwale Boga i zbudowaniu widzów lub czytelników. Epoka Ezechiela znała wprawdzie dramaty literackie, przeznaczone tylko do czytania, nie jest jednak wykluczone, że Wyjście z Egiptu mogło być wystawione w jakiejś gminie żydowskiej, dość zamożnej, aby sobie na to pozwolić (w Aleksandrii?). Ezechiel był zdolnym uczniem greckich tragików. Był też pobożnym wyznawcą nauki Mojżesza, czego dowodzi w sposób przekonywający jego wierność tekstowi Septuaginty, której opowieści nie próbuje ubarwić żadnymi dodatkowymi cudami. Podczas gdy w tragedii greckiej wszystkim rządzi nieubłagany Los i Przeznaczenie, u niego niezaprzeczalnym Panem dziejów jest Bóg, władający tak człowiekiem, jak i światem, przez swoją łaskawą Opatrzność. Na wszelki sposób i każdym wierszem swojego dramatu stara się Ezechiel dowieść i Żydom, i Hellenom, jeśli nie wyższości, to przynajmniej wielkiej roli, jaka przypadła Izraelowi, a także niezmierzonej potęgi Boga, który ten lud poucza i prowadzi przez Mojżesza, swego herolda i wybrańca. Cała ta grecko-żydowska literatura epoki hellenistycznej była zawsze, także w oczach jej autorów, tylko literaturą, powstającą niejako na marginesie Septuaginty. Nikt nie próbował jej nigdy do tej Septuaginty włączyć, a przecież i tak jest dla nas niesłychanie cenna, pozwalając zrozumieć nieco lepiej, jak czytali teksty biblijne 775 116 w Aleksandrii synowie Izraela, jak żyli nimi sami, jak je przekazywali innym, wiążąc z tym, co od innych otrzymywali. Jeden ze znanych biblistów niemieckich, zajmujący się właśnie owym okresem, nazwał tę literaturę prawdziwą praeparatio evangelica, prawdziwym przygotowaniem dróg Ewangelii*. PTOLEMEJSKA „SYRIA I FENICJA" Judea z Jerozolimą należała do zewnętrznych posiadłości Pto-lemeuszów, a ściślej mówiąc do prowincji, której oficjalna nazwa brzmiała „Syria i Fenicja". Była to prowincja bardzo niejednolita, zarówno etnicznie, jak i geograficznie. Zaliczano do niej miasta fenickie na wybrzeżu Morza Śródziemnego, „świątynne państwo" Jerozolimy oraz „naród żydowski", ponadto takie ludy, jak Samarytanie czy Idumejczycy, różne miasta w głębi lądu, w tym także iriacedońskie kolonie wojskowe, jak również plemiona arabskie i nabatejskie na pustyni wschodniej i południowej za Jordanem. Administracja ptolemejska była bardzo sprawna, a dbając o bezpieczeństwo osadzała garnizony w różnych newralgicznych punktach, ze szczególną zaś zapobiegliwością nadzorowała ściąganie podatków. Arystokracja miejscowa najczęściej chętnie z nią współpracowała. Miasta pogańskie, jak na przykład Tyr czy Sydon, upodobniały się do greckich, i to nie tylko zewnętrznie. Ale i możne rody żydowskie starały się utrzymywać jak najbliższe stosunki z dworem aleksandryjskim. Wśród tych ostatnich za panowania Ptolemeusza II (285-246 r.) najistotniejszą rolę odgrywa Tobiasz, który jest właściwym panem Ammanitis, krainy leżącej na skraju pustyni, na wschodnim brzegu Jordanu. Ród Tobiasza od dawna już miał wiele do powiedzenia w tych stronach. Nie dotknęła go, jak się zdaje, deportacja po zburzeniu Jerozolimy przez Nabucho-donozora, a gdy Nehemiasz odbudowywał miasto, ówczwsny jego przywódca, także imieniem Tobiasz, starał się usilnie, choć bezskutecznie, temu przeszkodzić. Administracja ptolemejska potrafiła po latach docenić i wykorzystać zarówno znaczenie, jak i wielkie * Teksty cytowane w tym podrozdziale w przekładzie Autorki z oryginału greckiego wg A.M. Denisa, Fragmentu Pseudoepigraphorum ąuae supersunt graeca, Leyda 1970, oraz wg wydania M. Philonenki, Joseph and Aseneth, Leyden 1968. Por. także A. Świderkówna, Bogowie zeszli z Olimpu, Warszawa 1999, s. 272-320. wpływy jego praprawnuka. Dlatego też osadzano teraz w Ammani-tis dużą kolonię wojskową, złożoną z żołnierzy macedońskich, perskich i żydowskich, a dowództwo nad nimi zostało powierzone właśnie Tobiaszowi. Znalezione już w naszym stuleciu dokumenty papirusowe poświadczają wymownie, że nawet najwyżsi urzędnicy króla liczyli się z tym żydowskim szejkiem, a on odwdzięczał się im nie tylko strzegąc interesów Egiptu w swoim kraju, lecz również różnymi prywatnymi podarunkami. W swojej hojności nie zapominał też o samym Ptolemeuszu, posyłając mu w darze różne zwierzęta: psy, konie, osły oraz źrebię osła domowego skrzyżowanego z dzikim. Darowi temu towarzyszy list do króla, pełen szacunku, lecz zarazem poczucia własnej godności, oraz przyjacielski list do królewskiego ministra, któremu także ofiarowuje kilku niewolników*. Oba te listy są jedynie małym odpryskiem bogatej dokumentacji, która odkryła nam coś niecoś z tajemnic ptolemejskiej dyplomacji i sztuki zarządzania tą egipską „Syrią i Fenicją". Tobiasz, dbając o dobre stosunki z Aleksandrią, nie zapominał przecież również o Jerozolimie. Poślubił zatem siostrę arcykapłana, Oniasza II, a małżeństwo to oznaczało sojusz dwóch najpotężniejszych w owym czasie rodów żydowskich. Sojusz ten z konieczności był jednak krótkotrwały. Zażyłość, łącząca Tobiasza z pogańskim królem i jego podwładnymi, nieuchronnie spychała go na niebezpieczne ścieżki. Tak na przykład z czterech młodych niewolników, jakich posłał ów szwagier jerozolimskiego arcykapłana wielkiemu ministrowi Ptolemeusza, tylko dwaj byli obrzezani. A towarzyszący temu darowi list zaczyna się zwrotem zadziwiającym, jak na pismo wystosowane przez wyznawcę jedynego Boga: „Jeśli się tobie samemu i także we wszystkich twoich sprawach dobrze wiedzie oraz wszystko inne układa się pomyślnie, dzięki za to bogom"**. Cały list pisany jest piękną, bezbłędną greką i na pewno wyszedł w tej formie spod ręki greckiego sekretarza Tobiasza. Trudno wszakże przypuszczać, aby takie słowa znalazły uznanie w oczach arcykapłana Oniasza... * Por. A. Świderkówna, W „państwie" Apolloniosa, Warszawa 1959, s. 61. ** List wydany w kairskich papirusach z Archiwum Zenona: PCZ 59076. 777 118 Na samym początku panowania następnego greckiego króla Egiptu Oniasz II odmawia płacenia należnego od Świątyni podatku. Jest to okres jednej z licznych wojen między Ptolemeuszami a Seleukidami i arcykapłan, jak się zdaje, „postawił na niewłaściwego konia". Wierząc, że w wojnie tej odniesie zwycięstwo Seleukos II, nie widział powodu, aby płacić przegrywającemu. Tym razem jednak za bardzo się pospieszył. „Syria i Fenicja" pozostała nadal prowincją egipską, a rozgniewany Ptolemeusz III zagroził, że zabierze ziemię Żydom i rozda ją swoim wojskowym osadnikom. Wtedy to właśnie pojawił się w zaniepokojonej Jerozolimie młody syn Tobiasza, Józef. Szczęśliwie udało mu się przekonać wu-ja-arcykapłana, aby powierzył mu obronę interesów żydowskich i wyprawił w swoim imieniu do Aleksandrii. Tam wywiązał się znakomicie z trudnego zadania. W rezultacie został mianowany przez króla odpowiedzialnym przedstawicielem żydowskiego narodu wobec administracji egipskiej. Ale to mu jeszcze nie wystarczyło. Wiedział dobrze, jak ważne dla Ptolemeu-sza są regularnie wpływające podatki, wiedział jednak również, że energiczny poborca może na nich niemało zarobić. Administracja królewska stosowała bowiem system dzierżawy podatków. Na swego rodzaju licytacji prawo do pobierania podatku lub podatków z określonej prowincji czy rejonu otrzymywał ten, kto wpłacał do skarbu największą sumę. Potem nikt go nie pytał, ile w rzeczywistości zebrał. Poborca taki oczywiście niemało ryzykował, na ogół wszakże zdzierał z płatników znacznie więcej, niż sam zapłacił. Zyski osiągane w ten sposób bywały ogromne. Otóż Józef, ofiarowując dwa razy tyle, co jego rywale, zdobył stanowisko poborcy podatków na całą „Syrię i Fenicję" i udało mu się je utrzymać aż przez 22 lata (prawdopodobnie 240-218). W tym charakterze stał się też pierwszym Żydem-wielkim bankierem, o jakim słyszymy, utrzymywał nawet stałego agenta w Aleksandrii, u którego deponował regularnie poważne sumy. Jeśli Tobiasz miał swoją stałą rezydencję w Zajordanii, to jego syn - podobnie jak i późniejsi przedstawiciele tego rodu - przebywał raczej w Jerozolimie, gdzie też coraz liczniej skupiała się arystokracja żydowska, tym bardziej że w świętym mieście żyło się teraz wygodnie i bogato. Nie darmo tak oto przedstawiano Józefa po jego śmierci: był to „mąż szlachetny i wielkiego serca, który z ubóstwa i nędzy doprowadził lud żydowski do początków wspaniałego życia"*. W tym sformułowaniu kryje się już przekonanie, bynajmniej nie przez wszystkich podzielane: „Jedynie ścisła, gospodarcza, polityczna i kulturalna współpraca z otaczającym światem, nieżydo-wskim, zhellenizowanym, powiedzielibyśmy dzisiaj: postępowym, może poprawić położenie Żydów w Palestynie, natomiast odcięcie się od tych wpływów musi być stałym źródłem nieszczęść"**. Prawdziwi biedacy nawet i w Jerozolimie w tym dobrobycie jednak nie uczestniczyli, a zatem właśnie w hellenizacji upatrywali przyczynę wszelkiego zła i zdrady Prawa Mojżeszowego. Z wolna „ubogi" stawał się synonimem „pobożnego". JERUZALEM CZY JEROZOLIMA W 210 r. król Egiptu, Ptolemeusz IV, wraz ze swą małżonką urządzili w Aleksandrii wielkie święto z okazji przyjścia na świat następcy tronu, przyszłego Ptolemeusza V. Zaproszenia na te uroczystości wystosowano do wszystkich przyjaciół potężnej dynastii. Otrzymał je również Józef, syn Tobiasza. Czuł on już jednak ciężar starości i zamiast sam pojechać, posłał swego ukochanego, najmłodszego syna, Hyrkana. Ten miał zarówno doskonałe greckie wykształcenie, jak i spryt odziedziczony po ojcu. Przy pomocy niejakiego Ariona, który reprezentował interesy Józefa w Aleksandrii, oraz zdeponowanych u niego pieniędzy, z łatwością zdobył sobie przychylność króla i został mianowany dowódcą osadników wojskowych w Ammonitis. Kiedy jednak próbował powrócić do Jerozolimy, jego zazdrośni starsi bracia próbowali go zabić. Hyrkan schronił się wówczas na wschodnim brzegu Jordanu. Tam - jak opowiada Flawiusz Józef - „stale walczył z Arabami, wielu z nich zabił, a wielu wziął do niewoli. Zbudował też sobie potężną twierdzę, całą - aż do samego dachu - z białego kamienia. Kazał wyrzeźbić [na jej ścianach] bestie ogromnych rozmiarów, otoczył ją zaś dokoła głęboką i szeroką fosą. W skale wznoszącej się naprzeciw tej góry kazał wykuć pieczary długie na wiele stadiów, a następnie urządził * Flawiusz Józef, Starożytności żydowskie XII 224, w przekładzie Autorki. ** M. Hengel, Juden, Griechen und Barbaren, Stuttgart 1976, s. 50. 119 120 w nich komnaty, jedne przeznaczone na jadalnie, inne na sypialnie i salony. Zadbał też o obfitość bieżącej wody, co sprawiało zarówno przyjemność, jak i upiększało ów pałac. Ale wejścia do pieczar zrobił tak wąskie, że można było wchodzić do nich tylko pojedynczo, a nie większą gromadą. A uczynił to specjalnie, by zabezpieczyć się przed braćmi, gdyby chcieli go oblec i pojmać. Ponadto urządził też ogromne dziedzińce, które ozdobił wielkimi ogrodami. [...]. A miejsce to znajduje się między Arabią a Judea, po drugiej stronie Jordanu, niedaleko Essebonitis [biblijny Heszbon]"*. Opis ten zdaje się należeć raczej do baśni niż rzeczywistej historii, a przecież odkrycia archeologiczne ostatniego stulecia potwierdziły jego realność. Ruiny jakiegoś ogromnego pałacu czy świątyni, pochodzące przynajmniej w części z pierwszych lat II w., świadczą wymownie o bogactwie i wielkim rozmachu Hyrkana, który nie przestrzegał też nazbyt skrupulatnie wszystkich przepisów Prawa. Wbrew zakazowi sporządzania wizerunków jakichkolwiek istot żywych ozdobił on swój pałac płaskorzeźbami wielkich lwów, a znalazły się w nim również dwa przedstawienia orłów, przy studni zaś ogromny (2 x 1,5 m) dziki kot, zwierz fantastyczny, pół lew, pół leopard. Prace przy tej baśniowej siedzibie zostały, jak się zdaje, nagle przerwane. Według Flawiusza Józefa Hyrkan popełnił samobójstwo gdzieś ok. 175 r., gdy stało się oczywiste, że i tak musiałby zapłacić życiem za swoje długoletnie związki z egipską dynastią Ptolemeuszów. Kiedy wszyscy pozostali bracia Hyrkana, zamieszkali w Jerozolimie, zwrócili się przeciw niemu i zmusili go do ucieczki za Jordan, kierowali się nie tylko zazdrością wobec jego aleksandryjskich sukcesów. Pod koniec III w. coraz bardziej narastała w Jerozolimie niechęć do Ptolemeuszów i coraz częściej wielu spoglądało ku wschodowi, w stronę królestwa Seleukidów. W 217 r. władca z tej dynastii, Antioch III, omal że nie zdobył już Palestyny, lecz nieoczekiwanie poniósł klęskę w bitwie pod Rafią, co zmusiło go do odwrotu. Teraz jednak sytuacja znowu się zmieniła. Po przedwczesnej śmierci Ptolemeusza IV królem Egiptu został jego mały synek i można było śmiało oczekiwać, że Antioch III tej okazji nie przepuści. * Flawiusz Józef, Starożytności żydowskie XII 230-233, w przekładzie Autorki. I tak się istotnie stało. Po krótkiej wojnie Palestyna wraz z całą Celesyrią w 198 r. przeszła już definitywnie pod panowanie Seleukidów. Niemało jednak ucierpiała wtedy Jerozolima i mieszkający poza jej murami Żydzi, wszyscy, którzy, sprzyjając Seleu-kidom, wystąpili zbrojnie przeciw wojskom i garnizonom ptole-mejskim. Po zwycięstwie Antioch III starał się też na wszelki sposób im to wynagrodzić. Obiecał zatem przede wszystkim przyczynić się do odbudowy zniszczonej w czasie działań wojennych Świątyni i dostarczać na koszt skarbu królewskiego wino, oliwę i kadzidło, jak również i zwierzęta przeznaczone na ofiarę. Powracających z tułaczki do Jerozolimy zwolnił na trzy lata od obowiązku płacenia podatków, a zwolnienia takiego na stałe udzielił kapłanom oraz śpiewakom i pisarzom świątynnym. Obniżył także czasowo daninę należną królowi od „narodu żydowskiego". Wyraził też uroczyście swoją zgodę, aby wszyscy Żydzi, również i ci z diaspory, żyli według Praw swoich ojców, zatwierdzając tym samym przywilej przyznany synom Izraela już przez królów perskich, a później przez Aleksandra Wielkiego. W ten sposób Prawo Mojżeszowe pozostaje nadal prawem królewskim dla Żydów. A pierwsze próby zmierzające do zmiany tej szczególnej w owym świecie sytuacji wyjdą nie od panujących, lecz od zhellenizowanych potomków Abrahama. Zresztą nie tylko zhellenizowanym Żydom nie podobały się pewne, wielce łaskawe dla kapłanów jerozolimskich decyzje An-tiocha III. Zarządził on mianowicie, że „nikomu obcemu nie wolno wchodzić na teren świątyni", co więcej, zabronił wwozić do miasta mięso i skóry nieczystych zwierząt, jak również takie zwierzęta w mieście hodować. Można było tu trzymać jedynie zwierzęta ofiarne. Za przekroczenie tych zakazów groziły wysokie kary pieniężne*. Do wydania tego zarządzenia pośrednio lub bezpośrednio skłonił zapewne króla arcykapłan Szymon II, który w tym czasie był, jak się zdaje, duszą stronnictwa sprzyjającego Seleuki-dom w Jerozolimie, co nie przeszkadzało mu stać wiernie na straży Prawa. Wprowadzone w ten sposób ograniczenia musiały zmniejszyć napływ pogańskich kupców do świętego miasta. Łatwiej było je ominąć i sprzedać swoje towary na bardziej otwartych rynkach. * Flawiusz Józef, Starożytności żydowskie XII 138-147, w przekładzie Autorki. 121 Handlowa świetność Jerozolimy zaczynała przygasać. Stanowiło to wyzwanie dla „postępowych" kręgów, które już i wcześniej były przeciwne wszelkim próbom zdecydowanego odcięcia się od helleńskiego i hellenizującego się szybko otoczenia. 23. Antioch III Wielki. Popiersie marmurowe. Około 200-150 r. 722 W samej Palestynie, nawet w rodzinach „konserwatywnych" i wiernych wszystkim starym tradycjom, spotykamy w owym okresie wiele imion całkowicie greckich, takich jak Numenios, Antioch, Aleksander czy Antypater. Niekiedy greckie brzmienie miało w pewnej mierze przypominać brzmienie hebrajskie i tak, na przykład, Jazon, imię mitycznego greckiego bohatera, stało się odpowiednikiem hebrajskiego Jeszua, choć istniały też jego odpowiedniki znacznie bliższe i dobrze znane, lecz przecież odczuwane jako imiona niegreckie: Jozue albo Jezus. Kiedy indziej z kolei pobożni rodzice żydowscy odnajdywali w szacie greckiej hebrajską treść teologiczną: na przykład Theofilos to Bogu - miły (gr. theos = Bóg, fllos — mily, przyjaciel), a Theodoros lub Dorotheos to dar - Boga (gr. theos + doron = dar). Można nawet śmiało powiedzieć, że tego typu „teologiczne" imiona noszą w owej epoce niemal wyłącznie Żydzi*. Hellenizacji Palestyny, a przede wszystkim samej Jero- 24. Szklane naczynia hellenistyczne: a) alabastron, wyrób egipski; IY-III w.; b) alabastron, wyrób egipski, III-I w.; c) amforka, wyrób syryjski, I w. * Takim właśnie zhellenizowanym i ochrzczonym Żydem jest niewątpliwie Theofilos, adresat Ewangelii według św. Łukasza i Dziejów Apostolskich (Łk 1,3; Dz 1,1). 123 124 zolimy, sprzyjały oczywiście częste kontakty z diasporą. Żydzi z Egiptu czy z Azji Mniejszej, jeśli byli tylko jako tako zamożni, starali się od czasu do czasu przyjeżdżać do Jerozolimy na wielkie święta. A najczęściej mówili już jedynie po grecku, co więcej, żyli w znacznym stopniu na sposób grecki. Często na pewno przyjeżdżali też nie tylko jako pielgrzymi, ale jako kupcy czy bankierzy. Wraz z nimi coś z tego obcego świata wchodziło także w ulice i na place świętego miasta. Ciekawym przykładem hellenizacji jest również historia nazwy Jerozolimy. Po hebrajsku mówiono o niej: Jeruszalaim. Polski Czytelnik ma jednak prawo zastanawiać się, dlaczego w naszych przekładach Biblii spotyka się dwie różne formy: Jeruzalem i Jerozolima. Otóż jedna i druga to spolszczona forma grecka. Pierwotnie tłumacze Septuaginty pisali: Jeruzalem, nie odmieniając tej nazwy przez przypadki. Ale już u schyłku IV i w III w. pojawia się grecka Hierosolyma (w Septuagin-cie tylko w późnych pismach, jak np. w Księgach Machabejskich czy w Księdze Tobiasza). W formie tej zawarta jest swego rodzaju grecka interpretacja: pierwsza jej część hiero- wiąże się z przymiotnikiem greckim hieros = święty i występuje nieraz w nazwach miast, jak na przykład Hierapolis („Święte Miasto"). Drugą część, -solyma, łączono z wymienionym w Iliadzie Homera (VI 184) „sławnym ludem Solymów". Taka próba interpretacji nazwy Jerozolimy miała podnieść jej znaczenie w oczach Greków. Mimo pewnych wewnętrznych tarć i coraz wyraźniejszego rozłamu między „postępowymi" zwolennikami hellenizacji a jej przeciwnikami, między stronnikami pokonanych Ptolemeuszów a poplecznikami zwycięskich Seleukidów, w pierwszych latach panowania w Palestynie tej ostatniej dynastii wszystko wydawało się układać jak najlepiej. Nawet druzgocząca klęska, jaką w 189 r. zadali Rzymianie Antiochowi III pod Magnezją, i zawarty w rok później nader niekorzystny dla niego pokój słabym jedynie echem odbiły się na razie w Judei. Po śmierci Antiocha (187 r.) jego następca, Seleukos IV, potwierdził wszystkie przywileje nadane przez ojca. Egipt był nadal zbyt bezsilny, żeby zamyślać o nowej wojnie i odzyskaniu Celesyrii. Zwolennicy Seleukidów czuli się w Jerozolimie pewnie i bezpiecznie. Po śmierci Szymo- na II arcykapłanem został jego najstarszy syn, Oniasz III. „W świętym mieście panował całkowity spokój, a Prawo najściślej zachowywano, ponieważ arcykapłan Oniasz był pobożny i nienawidził złego. Bywało, że nawet sami królowie okazywali szacunek temu miejscu, a Świątynię czcili najwspanialszymi darami" (2 Mch 3,1-2). BEN SIRA I ODWIECZNA MĄDROŚĆ 126 DZIEŃ PRZEBŁAGANIA W pamięci potomnych symbolem wierności Prawu pozostał przede wszystkim czcigodny arcykapłan, Szymon II. Po zniszczeniach wojennych udało mu się nie tylko odrestaurować Świątynię, lecz także zatroszczyć się o sporządzenie dużego zbiornika na wodę i wzmocnić obronne mury Jerozolimy na wypadek oblężenia. Od podkreślenia tych zasług zaczyna jego pochwałę współczesny mu, niewiele zapewne odeń młodszy, Jezus, syn Syracha, który następnie pozwala nam jeszcze uczestniczyć w celebrowanym uroczyście przez Szymona Dniu Przebłagania (por. Kpł 16): Jak wspaniale wyglądał, przez swój lud otoczony, gdy spoza Zasłony wychodził [ze „Świętego Świętych"]! Jak gwiazda zaranna pomiędzy chmurami, jak księżyc w dniach pełni, jak słońce oświetlające Świątynię Najwyższego, jak tęcza jaśniejąca w chmurach chwały [...], jak drzewo oliwne pełne owoców, jak cyprys aż do chmur się wznoszący, [tak był wspaniały, otoczony ludem] gdy przywdziewał szatę uroczystą i stroił się w świetne ozdoby, kiedy wstępował do Ołtarza Pana i napełniał chwałą cały okrąg święty [...], A otaczali go niby pnie palmowe także wszyscy synowie Aarona w swojej chwale, trzymając w rękach ofiarę dla Pana wobec całego zgromadzenia Izraela. On tymczasem pełnił służbę Świętą ołtarzy składając piękną ofiarę Najwyższemu, Wszechmocnemu. Wyciągnął rękę ponad czarę, by strącić trochę soku winogrona, który rozlewał u stóp ołtarza, przyjemną woń Najwyższemu, Królowi wszechrzeczy [Syr 50,5-15]. Uroczystym tym obrzędom wtórują okrzyki i trąby kapłanów, Śpiew chórów i pokorna modlitwa zgromadzonego tłumu: Wtedy synowie Aarona wznieśli okrzyki i zagrali na trąbach z kutego metalu, rozległ się ich głos potężny jako „pamiątka" przed obliczem Najwyższego. Wówczas nagle lud cały razem ze wszystkimi padł na twarz na ziemię, aby oddać pokłon swojemu Panu, Wszechmogącemu, Bogu Najwyższemu. Wychwalali Go także śpiewacy swoimi pieśniami i wszystkie te dźwięki tworzyły słodką melodię. A lud błagał Pana Najwyższego, kierując swe modlitwy ku Miłosiernemu, aż do samego końca służby pańskiej, gdy zakończyły się wszystkie obrzędy [Syr 50,15-19]. Warto tu sobie uświadomić, że to, cośmy właśnie przeczytali, nie jest bynajmniej poezją, fantazją, nie jest nawet rekonstrukcją uczonego, ale rzeczywistym wspomnieniem naocznego świadka. Po prostu, można rzec, że przez chwilę byliśmy na dziedzińcu Świątyni jerozolimskiej w Dniu Przebłagania, pewno gdzieś ok. 190 r., kiedy to liturgię sprawował arcykapłan Szymon II, zwany Sprawiedliwym. A umożliwił nam to syn Syracha (hebr. Ben Sira), pierwszy autor biblijny, który sam niejako podpisuje się pod swoim dziełem. JEZUS, SYN SYRACHA Syn Syracha żył w czasach, kiedy Jerozolima przeszła już pod władzę Seleukidów. Nie zajmował się polityką, lecz przekazał nam niemało z atmosfery panującej wówczas w świętym mieście, jeszcze zanim doszło do ostatecznego rozłamu między zwolennikami pełnej hellenizacji a upartymi obrońcami starych obyczajów. Sam - jak przekonamy się za chwilę - nie zaliczał się do żadnej z tych dwóch grup krańcowych, choć jego wielki podziw dla arcykapłana Szymona wskazuje, że był raczej, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, konser- 727 128 watystą. Dzieło jego w polskich Bibliach i innych publikacjach nosi zazwyczaj tytuł Mądrość Syracha i jest to niewątpliwie określenie najzręczniejsze, chociaż autor tej Księgi, należącej istotnie do literatury mądrościowej, był naprawdę synem Syracha, a sam nazywał się z grecka Jezus (hebr. Jeszua). Niekiedy też mówi się o nim Syracydes, a jest to spolszczenie greckiej formy Syrakides, będącej odpowiednikiem hebrajskiego Ben Sira, to jest syna Syracha. Św. Cyprian, żyjący w III w. po Chr. nazwał jego dzieło po łacinie Liber Ecclesiasticus, co znaczy Księga Kościelna, był to bowiem tekst, którym bardzo często posługiwano się w Kościele, zwłaszcza przygotowując do chrztu katechumenów. I odtąd przez długie wieki mówiono o tej Księdze po prostu Ecclesiasticus, po polsku Eklezjastyk. Dopiero w naszym stuleciu, powracającym do tekstów oryginalnych, pojawił się znowu Syracydes, syn Syracha, albo - trochę wbrew logice - Mądrość Syracha. Pamiętajmy jednak, że sam autor przedstawiając siebie, powiedziałby, że nazywa się Ben Sira. Sprawa imienia jest jednak chyba najmniej istotną komplikacją w zagmatwanej historii Mądrości Syracha. Została ona napisana po hebrajsku gdzieś ok. 190-180 r., gdyż arcykapłan Szymon II już najwyraźniej nie żyje, autor natomiast nic nie wie o kłopotach, jakie w 175/174 r. spadną na syna i następcę Szymona, Oniasza III. W Jerozolimie panuje jeszcze względny spokój. Ostatnim człowiekiem, który u schyłku IV w. po Chr. widział ów tekst hebrajski był św. Hieronim. Później, aż do końca ubiegłego stulecia, tekst ten uchodził za bezpowrotnie zaginiony. Aż między 1896 a 1900 r. odnaleziono w starej synagodze w Kairze kilka rękopisów pochodzących z XI lub XII w., których autentyczność potwierdziły fragmenty odkryte po 1950 r. nad Morzem Martwym, a datowane na I w. po Chr. Dziś znamy już mniej więcej dwie trzecie hebrajskiego tekstu syna Syracha. Tu trzeba dodać, że faryzeusze ustalając po katastrofie z 70 r. po Chr., jakie księgi biblijne są święte, odrzucili zdecydowanie to dzieło, odrzucają je zatem również protestanci, przyjął zaś do swego kanonu Kościół katolicki i prawosławny. Nie jest wykluczone, że ten sam fakt przesądził o odrzuceniu i o przyjęciu: grecki przekład Mądrości Syracha znalazł się mianowicie w Biblii pierwszych chrześcijan, w Septuagincie. Przekład ten sporządził wnuk Syracydesa (por. s. 101). Tłumacz opowiada o tym w napisanym przez siebie Prologu do dzieła dziadka. Tłumaczenie powstało niedługo po 130 r., gdyż wówczas właśnie wnuk Ben Sira przybył do Egiptu, gdzie postanowił udostępnić jego dzieło swoim rodakom nie znającym już hebrajskiego. Tekst ten przetrwał do naszych czasów i on też stał się podstawą wszystkich przekładów na jeżyki nowożytne*. Syn Syracha - wzorem autorów greckich - podpisuje swoje dzieło. My przywykliśmy szukać imienia autora na początku, na karcie tytułowej. W starożytności było jednak inaczej, co w znacznej mierze wynikało z faktu, że książka miała formę zwoju. A początek takiego zwoju ulegał najłatwiej uszkodzeniu, dlatego zapewne autor umieszczał swoje imię w zakończeniu, niejako pieczętując w ten sposób napisany przez siebie tekst. Toteż taką formę podpisu nazywano zazwyczaj „pieczęcią". A oto „pieczęć" syna Syracha: Naukę rozumienia i wiedzy spisałem w tej księdze, ja, Jezus, syn Syracha, syna Eleazara, z Jerozolimy, który rozlewa} jak deszcz mądrość swego serca. Szczęśliwy, kto stale do tej nauki powraca. Kto złoży ją w swym sercu, stanie się mądry, a jeśli zgodnie z nią będzie postępował, nie zabraknie mu nigdy siły, ponieważ bojaźń Pana jest jego drogą** [Syr 50,27-29]. Wiele o synu Syracha możemy dowiedzieć się od niego samego. Czasem mówi o sobie wprost, a jeszcze częściej pozwala nam domyślać się różnych rzeczy. Należał niewątpliwie do elity jerozolimskiej, był autentycznym „uczonym w Piśmie", zapewne jednym z pisarzy świątynnych. Rozmiłowany w Prawie, pragnął gorąco przekazać swoją wiedzę innym. Sam od najmłodszych lat szukał mądrości, także w gorliwej modlitwie (Syr 51,13). A kiedy zdobył wewnętrzną dojrzałość i doświadczenie, założył, jak się zdaje, szkołę dla młodzieży w Jerozolimie. W każdym razie w tekście * Zachowała się również druga wersja grecka, sporządzona między 130 a 215 r. po Chr., jako tłumaczenie oryginału hebrajskiego, przerobionego pod koniec I w. lub na początku II w. po Chr. Ten hebrajski tekst również zaginął. ** Tak brzmi ostatni wers w znanym nam obecnie tekście hebrajskim; w przekładzie greckim: „ponieważ światło Pana jest jego drogą". 729 9 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 130 hebrajskim występuje w tym miejscu (Syr 51,23), po raz pierwszy w Biblii, wyrażenie bet midrasz, mające stać się niedługo później terminem technicznym na określenie „domu [bet], w którym studiuje się Prawo". Wyrażono nawet przypuszczenie, że cała Księga Syracydesa powstała głównie jako rezultat wieloletniej pracy nauczycielskiej i jest w znacznej części kompilacją jego różnych notatek. Syracydes sam mówi, że dużo podróżował, że w czasie tych podróży wiele widział i wiele zrozumiał (Syr 34,11-13). Pozwoliło mu to niewątpliwie zetknąć się bliżej z obcą kulturą i obcymi tradycjami. W jakim stopniu uważał je za pożyteczne również i dla Izraela? Jak dalece był skłonny przyjmować tak modne w tym czasie w Jerozolimie zwyczaje greckie? Jednym słowem - był przeciwnikiem czy zwolennikiem hellenizacji, przynajmniej umiarkowanej? Pytanie to jest jednak, jak się zdaje, niewłaściwie postawione. Syn Syracha żyje przecież w Jerozolimie, w której jeszcze nie dokonał się rozłam, a jego powiedzenia mogą być często różnie rozumiane. Czy na przykład ostrzeżenie przed bogactwem, a nawet bogactwem niesprawiedliwie nabytym, ma coś wspólnego z greckimi kupcami w Jerozolimie? Gdy zaś czytamy zdanie: „Kto się dotyka smoły, ten się pobrudzi", mamy ochotę widzieć w nim wskazówkę na niebezpieczeństwo, jakim może grozić przebywanie z „nieczystymi" poganami. Dalszy ciąg tego samego wersetu nasuwa jednak przypuszczenie, że Syracydes myśli tu o czym innym, dodaje bowiem: „a kto z pysznym przestaje, do niego się upodobni" (Syr 5,1). Nie jest też bynajmniej pewne, że należy się doszukiwać jakichś aluzji do aktualnej sytuacji w zdaniach: „Nie szukaj u Pana władzy ani u króla zaszczytnego miejsca! Nie próbuj uchodzić za sprawiedliwego przed Panem ani przed królem nie udawaj mędrca! Nie staraj się zostać sędzią, jeśli nie jesteś zdolny wykorzenić niegodziwości, bo mógłbyś łatwo ulec wpływom jakiegoś dostojnika i własną uczciwość w ten sposób utracić" (Syr 7,4-6). Oczywiste jest również, iż autor Mądrości Syracha, choć czasem obawia się nadmiernej skłonności młodych do „greckich nowinek", nie jest jednak programowo przeciwny greckiej kulturze. Świadczy o tym owa autorska „pieczęć", o której już mówiliśmy, a pewnego oczytania w greckiej literaturze dowodzi niemało wer- setów jego Księgi, jak choćby ten z rozdziału 14 rozważającego właściwy stosunek do bogactwa: Jak liście zielone na gęstym drzewie jedne opadają, inne rosną, tak pokolenia z krwi i ciała, jedno umiera, drugie się rodzi [Syr 14,18]. Jest to niemalże cytat z Homerowej Iliady*, porównanie spotykane zresztą także u innych greckich poetów. Tak Ben Sira, człowiek wykształcony, nie miał zamiaru zamykać się na wszystko, co niosła ze sobą kultura pogańska, a przecież, związany ściśle ze Świątynią, pełen szacunku i podziwu dla arcykapłana Szymona, wierny Torze Najwyższego i tradycjom swoich przodków, napisał swoje dzieło przede wszystkim po to, aby pokazać całe piękno biblijnej mądrości i przestrzec przed pokusą nadmiernego ulegania wypływom obcego świata. 25. „Megaryjska" czara. Glazurowana ceramika hellenistyczna z Syrii 26. Fajansowa amfora. Glazurowana ceramika hellenistyczna z Syrii. I w. przed Chr.-I w. po Chr. Homer, Iliada VI 146-148, w przekładzie K. Jeżewskiej: Taki jest los ludzkich rodów jak losy nietrwałych liści. Jedne na ziemię wiatr zrzuca liście, a inne wydaje rozkwitający las, kiedy zbliża się pora wiosenna. 131 132 Jego dzieło należy do biblijnej literatury mądrości owej. Literaturą tą zajmowałam się dość szczegółowo w pierwszej serii moich rozmów o Biblii*. Tu muszę zatem ograniczyć się do stwierdzeń podstawowych. Zacząć trzeba od tego, że jest ona o wiele starsza od Izraela. Narodziła się na Bliskim Wschodzie i pierwotnie miała cele czysto praktyczne. Służyła człowiekowi ucząc go, jak ma sobie zapewnić powodzenie i szczęście w życiu. Mądrość ta wyrasta z ludzkiego doświadczenia i ludzkich uzdolnień, inteligencji i zdrowego rozsądku, lecz paradoksalnie jest zarazem darem bogów, u autorów biblijnych zawsze darem Jahwe. A te dwa jej oblicza, choć obecne już w literaturze pogańskiej, z upływem czasu coraz wyraźniej zarysowują się w tekstach biblijnych, aby wreszcie w naj-późniejszych zlać się w jedno. Zwłaszcza po doświadczeniach wygnania Mądrość będzie stawać się w coraz większej mierze darem przychodzącym od Boga i przemieniającym serca ludzkie, lecz mimo wszystko pozostanie nadal również czymś, czego człowiek musi powoli się uczyć i sam w sobie wypracowywać. Jest darem Boga, chociaż nie jest Bogiem, cechą człowieka, choć nie wyłącznie ludzką. Jako Mądrość Boga przybiera niekiedy rysy zadziwiająco osobowe. Mądrość Syracha do tej literatury należy, autor jej wzorował się na Księdze Przysłów, co widać zwłaszcza (ale nie tylko) w jego upodobaniu do krótkich nauk zamkniętych w jednym lub co najwyżej paru wersetach. Powstała jednak w epoce, kiedy ten gatunek literacki dobiegał już kresu swego długiego rozwoju i to właśnie nadało jej bardzo specyficzny charakter. Według swojego wnuka i tłumacza Ben Sira postanowił „napisać coś na temat wykształcenia i mądrości, aby ludzie pragnący wiedzy, poddając się tym dyscyplinom, nauczyli się tym lepiej żyć według Prawa" (Syr. Prol. w. 12-14). A zatem jego dzieło zawiera przede wszystkim wskazówki, jak należy postępować, aby wcielać Mądrość w życie. Bardzo trudno jest znaleźć jakiś konsekwentny plan całości, wielu badaczy próbowało to uczynić, na ogół wszakże dochodząc do odmiennych wniosków. Wygląda po prostu tak, jakby autor sam takiego planu nie szukał. Zbiera natomiast całe mnóstwo różnych rad praktycznych, idąc w tym za swoimi po- * Zob. Rozmowy o Biblii, s. 230-235. przedrukami, przede wszystkim zaś za autorami i ostatecznym redaktorem Księgi Przysłów. Pod koniec jednak w sposób w pełni oryginalny odwołuje się do dziejów narodu wybranego (Syr 44,1 - 49,16), przedstawiając całą galerię jego bohaterów, od Henocha* aż do Nehemiasza (z niezrozumiałym dla nas pominięciem Ezd-rasza). Galerię tę zamyka znany nam już portret arcykapłana Szymona, celebrującego uroczyście w Świątyni jerozolimskiej Dzień Przebłagania. Szczególną rolę odgrywa w tym wszystkim bojaźń Boża i Mądrość, dwa pojęcia, które zazwyczaj rozumiemy zupełnie inaczej, niż rozumieli je autorzy biblijni. BOJAŹŃ BOŻA I MĄDROŚĆ Od bojaźni Boga (Pana) zaczyna się i na niej też kończy Mądrość Syracha. Pierwsze jej słowa mówią wprawdzie o odwiecznej Mądrości, lecz już kilka wersetów dalej rozbrzmiewa pochwała Pańskiej bojaźni: Bojaźń Pana to chwała i chluba, wesele i korona radości. Bojaźń Pana rozwesela serce, daje radość, pogodę i długie życie. Dla tego, kto boi się Pana, wszystko układa się dobrze na końcu, w dniu swojej śmierci będzie błogosławiony. Początkiem mądrości jest bojaźń Pana, dla Jego wyznawców, została stworzona wraz z nimi w łonie matczynym. Pomiędzy ludźmi znalazła sobie gniazdo, założyła je na wieki, i z ich potomstwem pozostanie wiernie. Pełnią mądrości jest bojaźń Pana, będzie ich upajać swymi owocami. Ich cały dom napełni tym, czego pragną, a spichrze swymi plonami. Koroną mądrości jest bojaźń Pana, dająca pokój i dobre zdrowie. Zlewa ona deszcz wiedzy i rozumnego poznania, przynosi chwałę tym, którzy ją posiadają. Korzeniem mądrości jest bojaźń Pana, a jej gałęzie to długie życie [Syr 1,11-20]. * Ów werset poświęcony Henochowi wart jest podkreślenia, gdyż właśnie za życia Syracydesa zaczyna on zyskiwać niezwykłą popularność; zob. s. 212-213, 133 134 Bojaźń Pana pojawi się jeszcze wielokrotnie w tej Księdze, a w ostatnim wersecie rozdziału 50 (przynajmniej w oryginale hebrajskim) powróci jako droga, którą wskazuje swoim uczniom syn Syracha (por. s. 129). Dzisiejszy chrześcijanin często tu właśnie przestaje rozumieć, o co naprawdę chodzi. Mało tego! Jest skłonny nawet oskarżać autorów Starego Testamentu, że przedstawiają nam Boga strasznego, którego należy się bać, bo On najwyraźniej tego sobie życzy. Jest to jeszcze jedno z tak licznych nieporozumień biblijnych*, które wynika między innymi także z braku odpowiedniego polskiego słowa (odnosi się to przede wszystkim do czasownika: mamy „bać się" Boga, a „boimy się" przecież również każdego zagrażającego nam niebezpieczeństwa). Tymczasem w pojęciu „bojaźni Bożej" zawarty jest nie strach, lecz postawa najgłębszego szacunku wobec Tego, który jest nieskończenie dobry i łaskawy, choć zarazem niejako sama Jego świętość domaga się od człowieka, aby szedł ku Niemu wąską i stromą ścieżką posłuszeństwa. Taka bojaźń znajduje swój naturalny wyraz w miłosnej wierności Prawu, będąc jednocześnie początkiem, korzeniem i koroną Mądrości. A zawsze jest przede wszystkim pełnym zawierzeniem Bożemu miłosierdziu: Wy, co boicie się Pana, zaufajcie Jego miłosierdziu, nie zbaczajcie z drogi, abyście nie upadli. Wy, co boicie się Pana, zawsze Mu wierzcie, a nagroda wasza was nie ominie. Wy, co boicie się Pana, spodziewajcie się dobrych rzeczy, wiecznej radości i miłosierdzia. Popatrzcie na dawne pokolenia, a przekonacie się sami: kto zaufał Panu i został zawiedziony? Kto wytrwał w bojaźni Pana i został opuszczony? Kto Go wzywał i został wzgardzony? Pan jest bowiem litościwy i miłosierny, odpuszcza grzechy i wybawia w czasie ucisku. [...] Ci, co boją się Pana, nie odmawiają posłuszeństwa Jego słowom, ci, co Go miłują, strzegą dróg Jego, ci, co boją się Pana, szukają tego, co Mu się podoba ci, co Go miłują, karmią się Jego Prawem [Syr 2,7-16]. Myślę, że tekst ten lepiej niż wszelkie uczone wywody wyjaśnia, co dla syna Syracha znaczą słowa: „bać się Pana", i jak daleko * Por. Rozmowy o Biblii, s. 15-26. jesteśmy tutaj od naszego ich rozumienia. W ostatnim, przytoczonym tu wersecie po raz pierwszy w tej Księdze pojawia się „Prawo", bogate już w całą głębię teologiczną. „Karmić się Prawem" to tyle, co otwierać się na wyrażoną w tym Prawie wymagającą miłość Boga, co napełniać się tą miłością i w niej znajdować siły do życia i do działania (to właśnie daje nam zazwyczaj pokarm!). Podobnie Jezus powie swoim uczniom: „Pokarmem moim jest czynić wolę Tego, który mnie posłał" (J 4, 34). A kiedy indziej i do innych słuchaczy: Ojciec „nie pozostawił Mnie samego, bo Ja czynię zawsze to, co się Jemu podoba" (8,29). Nie jest chyba przypadkiem, że odpowiedniki obu zaznaczonych wyrażeń pojawiają się w rozważanym właśnie wersecie z Mądrości Syracha. W ustach Jezusa nie są to oczywiście cytaty z tej Księgi, choć W Jego czasach bywała ona zapewne jeszcze czytywana w synagogach. Zbieżność słowna wskazuje jednak na zbieżność myśli. Syracydes miał niewątpliwie swój udział w tworzeniu tej atmosfery, w której miało narodzić się chrześcijaństwo. Zbiera on stare nauki mądrościowe, interpretuje je, uaktualnia i wyciąga daleko idące wnioski. Kilka pokoleń wcześniej powstała ostateczna redakcja Księgi Przysłów. Z niej to, jak widzieliśmy, przejął Ben Sira niemało myśli i wiele ze swego sposobu pisania, w niej znalazł również Mądrość nieomal osobową, która sama głosiła swoją chwałę: Pan mnie stworzył jako początek dzieł swoich, przed wszystkim, co dawno uczynił [...]. Gdy niebo umacniał, z Nim byłam [...]. Gdy morzu stawiał granice, by wody z brzegów nie wyszły, gdy kreślił fundamenty ziemi. Byłam przy Nim jako Jego ulubienica, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim, igrając na okręgu ziemi, znajdując radość synów ludzkich [Prz 8,22-31]. Mądrość ta w Księdze Przysłów, choć pierwsze z dzieł Boga, jest jednak tylko ulubienicą Pana, Jego ukochanym, rozbawionym dzieckiem. Syn Syracha widział ją zgoła inaczej. Niestety, nie mamy oryginału hebrajskiego dwóch najważniejszych pod tym 135 136 względem rozdziałów, l, a zwłaszcza 24. Ten ostatni, stanowiący serce całej Księgi, przynosi nam swego rodzaju syntezę nauki o Mądrości, jak również jej roli w całym świecie stworzonym i w historii zbawienia. Podobnie jak w Księdze Przysłów głos zabiera tu sama Mądrość: Ja wyszłam z ust Najwyższego i niby mgła okryłam ziemię. Ja na wysokościach zamieszkałam, a tron mój na słupie obłoku. Okrąg nieba sama obeszłam i przechadzałam się w głębinach otchłani. Nad falami morza i nad ziemią całą, nad wszystkimi ludami i narodami rozciągała się moja władza [Prz 24,3-6]. Tutaj Mądrość wychodzi „z ust Najwyższego", jest więc Jego Słowem stwórczym lub Tchnieniem, które każe myśleć o „Duchu Bożym" unoszącym się nad wodami na samym początku Księgi Rodzaju (Rdz 1,2). Autor mógł mieć takie skojarzenia, ale na pewno nic ponadto. Tymczasem w następnych stuleciach tekst ten wykorzystali teolodzy chrześcijańscy w swych rozważaniach nad tajemnicą Boga Trójjedynego. Mogli się przy tym powoływać na jego echa, jakie da się odkryć w Prologu Ewangelii św. Jana („Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie się stało, a bez Niego nic się nie stało" - J 1,1-3). Jeśli Ben Sira niczego podobnego nawet nie przeczuwał, to można by zapytać, czy chrześcijanie mieli rację tak właśnie postępując? Otóż mówiąc o Biblii należy zawsze pamiętać, że od wieków każde pokolenie znajduje w jej słowach nową, aktualną dla siebie naukę. Obserwacja ta powinna być oczywista dla wszystkich (lub prawie wszystkich), zarówno wierzących; jak i niewierzących. Dalej wszakże interpretacje się rozchodzą. Wierzący sądzi bowiem (a tego nie może przyjąć człowiek niewierzący), że ta później odnaleziona nauka była ukryta już w pierwotnym tekście, choćby nawet ludzki autor wcale nie wiedział, co przez niego chce powiedzieć Autor boski także i przyszłym pokoleniom. U syna Syracha Mądrość, stwierdziwszy, że jej władza objęła wszystkie ludy i narody, mówi: Wśród nich wszystkich szukałam, gdzie miałabym spocząć, i kraju, w jakim miałabym się osiedlić. Wtedy przykazał mi Stwórca wszystkiego, Ten, który mnie stworzył, wyznaczył mi mieszkanie, I rzekł: „W Jakubie rozbij namiot i w Izraelu obejmij dziedzictwo!" [Syr 24,7-8] Tak więc Mądrość szukała sobie miejsca na ziemi, a jeśli w końcu zamieszkała w Izraelu, to stało się to z rozkazu Najwyższego. Natomiast według legendy żydowskiej wyglądało to trochę inaczej: Tora, utożsamiona wówczas już ostatecznie z Mądrością, została najpierw zaofiarowana wszystkim ludom, lecz zgodził się ją przyjąć jedynie Izrael*. Wiemy już, jak wielkie znaczenie miały dla syna Syracha kult i Świątynia. Zrozumiałe jest zatem, że i Mądrości przypisuje on funkcje kapłańskie i to zarówno w Przybytku na pustyni (por. Wj 25-28), jak i później w Świątyni jerozolimskiej. Aby zaś mocniej podkreślić godność tej służby, Mądrość wspomina raz jeszcze o swoim pochodzeniu od Boga: Przed wiekami na samym początku mnie stworzył i na wieki istnieć nie przestanę. W świętym Przybytku, w Jego obecności, zaczęłam pełnić świętą służbę i przez to na Syjonie mocno stanęłam. W mieście umiłowanym pozwolił mi również spocząć i w Jeruzalem sprawuję władzę. Zapuściłam korzenie w ludzie pełnym chwały, w posiadłości Pana, w Jego dziedzictwie. Wyrosłam jak cedr na Libanie i jak cyprys na górach Hermonu [Syr 24,9-13]. Przez następne wersety (14-17) Mądrość porównuje się do najszlachetniejszych drzew, krzewów i wonności, aby zakończyć wezwaniem: Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy mnie pragniecie, nasyćcie się moimi owocami! Pamięć o mnie jest słodsza nad miód, a posiadanie mnie nad plaster miodu. Ci, co mnie spożywają, nadal będą łaknąć, a ci, co mnie piją, nadal będą pragnąć. Ten, kto mnie słucha, nie zazna wstydu, a ci, co ze mną pracują, nie zgrzeszą [Syr 24,19-22]. * Zob. TOB, przypis do Syr 24,7. 137 138 Warte zastanowienia są ostatnie obietnice Mądrości. Przyrzeka ona nienasycony głód tym, co ją spożywają, i nieugaszone pragnienie tym, co ją piją - nie ma bowiem nic bardziej godnego głodu i pragnienia. Ten, kto raz skosztuje, już zawsze tylko jej pragnąć będzie. Ta szczególna, rozbudowana pochwała Mądrości, przez nią samą wygłoszona, przypomina znawcom tej epoki podobne teksty pogańskie, sławiące przede wszystkim boginię Izydę, a znane nam głównie z napisów wyrytych na kamieniach lub (rzadziej) metalowych tablicach. Zwiemy je aretalogiami, czyli opowieściami (gr. logoj) o wielkich czynach i doskonałościach (gr. aretaj) bóstwa. W jednej z tych aretalogii tak oto Izyda przedstawia swoją chwałę: Ja jestem Izyda, władczyni każdego kraju [...], Ja dałam i ustanowiłam dla ludzi prawa, których nikt nie może zmienić. Ja jestem najstarszą córką Kronosa, Ja jestem małżonką i siostrą króla Ozyrysa Ja jestem tą, która odkryła plony ziemi [...]. Dla mnie zbudowano miasto Bubastis. Ja oddzieliłam ziemię od nieba, Ja pokazałam drogę gwiazdom, Ja wytyczyłam bieg słońca i księżyca, Ja wynalazłam prace morskie. Ja uczyniłam sprawiedliwość silną, Ja połączyłam kobietę i mężczyznę. Ja postanowiłam, że kobiety mają wydawać na świat dzieci w dziesiątym miesiącu. Ja nakazałam, aby dzieci kochały rodziców, Ja nałożyłam kary na tych, którzy swych rodziców traktują bez miłości. Ja wraz z mym bratem Ozyrysem położyłam kres ludożerstwu. Ja objawiłam ludziom misteria. Ja nauczyłam ludzi czcić posągi bogów. Ja założyłam święte okręgi bogów. Ja obaliłam władzę tyranów. Ja położyłam kres zabójstwom. Ja skłoniłam kobiety, by mężczyznom pozwoliły się kochać. Ja uczyniłam sprawiedliwość potężniejszą niż złoto i srebro*. Ten szczególny hymn, napisany prozą, ciągnie się jeszcze przez dwadzieścia kilka wierszy, w których wielka bogini Izyda, małżonka nie mniej potężnego Ozyrysa, wysławia własną chwałę i rozlicz- * Por. A. Świderkówna, Bogowie zeszli z Olimpu, s. 257-260. 27. Izyda karmiąca małego Horusa. Figurka z porfiru. XXV dynastia ne dobrodziejstwa, jakie przyniosła światu i ludziom. Hymn ten, pierwotnie egipski, znamy jedynie w przekładzie greckim, którego tekst został wyryty na kamieniu w jednym z miast Azji Mniejszej w I lub II w. po Chr. Sam hymn egipski, w przekładzie nieco „po grecku" przerobiony, jest jednak niewątpliwie znacznie starszy, może pochodzić nawet z czasów Syracydesa. Była to bowiem właśnie epoka, w której Izyda wyruszyła z Egiptu na podbój ówczesnego cywilizowanego świata. Mnożyły się jej świątynie i zastępy pobożnych wyznawców. Jest prawdopodobne, że już w III w. kult jej trafił także do Jerozolimy. Wszędzie też pisano na jej cześć, najczęściej prozą, hymny-aretalogie. Mędrcy 139 jerozolimscy, wśród nich Ben Sira, starają się użyć przeciw tej bogini jej własnej broni. Sławią więc Mądrość Bożą na sposób przypominający pod wielu względami właśnie te pogańskie aretalogie. Zadanie ułatwiał im fakt, że w owych pogańskich tekstach Izyda występowała nieraz jako ta, która świat stworzyła, a co więcej, ta, która położyła podwaliny pod cały porządek społeczny, ustanowiła prawa moralne i stała na ich straży, jak również na straży całej ludzkiej kultury i cywilizacji. Egipskie Bubastis było dla niej w pewnej mierze tym, czym Jerozolima dla Mądrości: świętym miastem i ukochaną siedzibą. Jednakże, jeśli nawet pewne rysy Mądrości w Księdze syna Syracha przypominają nam chwilami Izydę z pogańskich aretalo-gii, to różnice są bez porównania istotniejsze. Mądrość nie stoi samodzielnie, na równi z Bogiem, lecz mówi o sobie, że „wyszła z Jego ust". Nie jest stwórcą, lecz co najwyżej „stwórczym słowem" Najwyższego (Syr 24,3). On ją stworzył (Syr 24, 8,9), Jemu służy i wykonuje Jego polecenia (Syr 24,10-11). Nie po raz pierwszy już widzimy, jak autor biblijny potrafi wykorzystać pewne elementy, zapożyczone z otaczającego świata, z pogańskiej mitologii, i włączyć je w swój własny hymn na chwałę Jedynego*. Ben Sira zresztą nie myślał zapewne o aretalogiach Izydy, kiedy pisał swoje dzieło. Mądrość jest dla niego raczej jakimś pochodzącym od Najwyższego „Rozumem świata", który wszystko przenika i wszystkim rządzi, a z ludzi czyni istoty rozumne (por. Syr 1,19). Działanie Mądrości i stwórcze działanie Boga są nierozłączne. Jesteśmy tu, jak się zdaje, bliżej greckiej filozofii stoików stającej się w tej epoce czymś w rodzaju religii wielu intelektualistów pogańskich. Według stoików bowiem - mówiąc najkrócej - całym wszechświatem rządzi, przenikając go na wskroś, wszechpotężny Logos, który jest Słowem, Sensem, Prawem, a choć nie osobowy, nazywany bywa także Zeusem, imieniem najwyższego boga olimpijskiego**. 140 MĄDROŚĆ, KTÓRA JEST TORĄ Po hymnie wygłoszonym przez Mądrość Ben Sira oddaje głos sobie samemu i stwierdza: * Por. Rozmowy o Biblii, s. 44-47. ** Por. A. Świderkówna, Hellenika. Wizerunek epoki od Aleksandra do Augusta, s. 68-69. To wszystko to Księga Przymierza Boga Najwyższego. Prawo, które nadał nam Mojżesz, jako dziedzictwo dla zgromadzeń Jakuba [ Syr, 24,23]. Tak oto Mądrość Bożą, wraz z całą jej wspaniałością, utoż-lamił Ben Sira ostatecznie z Prawem, z Torą, objawioną Mojżeszowi na Synaju. Owa nieuchwytna, zmienna, skłaniająca niekiedy do błędnych interpretacji Mądrość kosmiczna została powiązana nierozdzielnie z historią Izraela, a przy tym Tora, której nie zawsze chciała słuchać Jerozolima czasów Syracydesa, znalazła w ten sposób uzasadnienie zarazem racjonalne i ponadhistoryczne. Było to wszakże jednocześnie istotne ograniczenie. Mądrość, sprawująca władzę „nad wszystkimi ludami i narodami" (Syr 24,6), staje się odtąd wyłączną własnością Izraela, a mówiąc ściślej, tych tylko, co wiernie służą Mojżeszowemu Prawu. To utożsamienie Mądrości z Torą dokonało się być może w kręgu „pisarzy"-u-czonych w Piśmie, tworzących najbliższe otoczenie arcykapłana Szymona Sprawiedliwego (należał do nich lub przynajmniej był z nimi związany także Ben Sira). Znamienna wydaje się myśl tegoż Szymona, jaką przekazała nam późna tradycja żydowska: „Na trzech rzeczach opiera się [dosł.: stoi] świat: na Torze, na kulcie i na uczynkach miłosierdzia". Trzeba tu jednak zauważyć, że „kult" i „uczynki miłosierdzia" zawarte są już w Torze, a poza tym nie jest wcale pewne, czy jest to rzeczywiście powiedzenie Szymona Sprawiedliwego, a nawet, czy w ogóle pochodzi z jego czasów. Tendencja do utożsamiania Tory z Mądrością jest wszakże bardzo dawna. Zarysowuje się ona już w Księdze Powtórzonego Prawa, gdzie możemy ją przeczuwać w uzasadnieniu zachęty do zachowania nakazów Prawa Mojżeszowego: „Strzeżcie ich i wypełniajcie je, a w ten sposób będziecie mądrzy i rozumni w oczach narodów" (Pwt 4,6)*. Utożsamienie to miało przed sobą wielką przyszłość. Późniejsi rabini wysnują stąd daleko idący wniosek, przenosząc na Torę to, * Rzecz charakterystyczna, Septuaginta (III w.!) tłumaczy to zdanie: „Będziecie ich przestrzegać i je wypełniać, bo to jest mądrość wasza i zrozumienie wobec wszystkich narodów". Cytowane powiedzenie Szymona Sprawiedliwego (Abot 1,2) przytoczone wg M. Hengla, Judentum und Hellenismus, Tubingen 1973, s. 290. Książce tej, zwłaszcza ss. 284-291, rozdział ten dużo zawdzięcza. 141 142 co autorzy biblijni mówili o Mądrości: że została ona stworzona jako pierwsze dzieło Boże, przed początkiem czasów. A zapewne już w II w. ktoś nie znany nam z imienia napisał, pod wyraźnym wpływem syna Syracha, bardzo piękne rozważanie o Mądrości, włączone następnie we wtórokanoniczną Księgę Barucha. Czytamy tam: „On jest Bogiem naszym i żaden inny nie może z Nim się równać. Odkrył wszystkie drogi Mądrości i dał ją słudze swemu, Jakubowi i Izraelowi, swemu umiłowanemu. Potem ukazała się ona na ziemi i zaczęła przebywać między ludźmi. A jest nią Księga Przykazań Boga i Prawo istniejące na wieki" (Ba 3,36-4,1). A tymczasem Ben Sira w kolejnych słowach swego komentarza do przemowy Mądrości przedstawia Ziemię Obiecaną jako prawdziwy Raj ziemski. Cztery rzeki rajskie, znane nam z opisu Bożego Ogrodu z początku Księgi Rodzaju (Rdz 2,10-14): Piszon, Gichon, Tygrys i Eufrat, a z nimi razem Nil i Jordan, nasycają ów kraj bogactwem nie wody, lecz mądrości, zrozumienia i nauki. Mądrości jednak nikt nie zdoła poznać do końca ani w pełni zgłębić, gdyż myśl jej rozlewa się szerzej niż Ocean, a zamysły są głębsze niźli wielka otchłań (Syr 24,25-29). Teraz Ben Sira przechodzi do swego własnego zadania, zadania nauczyciela i mędrca: A ja jestem jak kanał odchodzący od rzeki, jak odnoga kanału nawadniająca ogród. Powiedziałem: Podleję mój ogród, napoję moje uprawy. A oto mój kanał stał się rzeką i moja rzeka stała się morzem! Moje napomnienia świecić będą jeszcze jak jutrzenka i daleko sięgnie ich światło. Moje nauczanie rozleje się jeszcze jak proroctwo i pozostanie dla przyszłych pokoleń. Zobaczcie, że nie tylko dla siebie samego się trudziłem, lecz dla wszystkich, którzy szukają Mądrości [Syr 24,30-35]. Autor Mądrości Syracha widzi swoje posłannictwo jako kontynuację dzieła proroków (w. 34). I ma rację: kiedy prorocy zamilkną, mędrcy i uczeni w Piśmie (a coraz częściej „mędrzec" znaczy tyle, co „uczony w Piśmie") przejmą przynajmniej w części ich zadanie. Przy tym Ben Sira zdaje sobie doskonale sprawę, że nie od niego pochodzi ta mądrość, jaką przekazuje swoim uczniom. Ale wie także, iż właśnie dlatego, jeśli będzie nadal „kanałem" otwartym i nie przestanie pilnie podlewać swego ogrodu, Bóg sam przemieni ów kanał najpierw w rzekę, a potem w morze. A jego nauki nie zgasną ani nie umrą nawet z nim razem. Sięgną daleko aż poza granice Ziemi Obiecanej i będą z nich korzystać również przyszłe pokolenia. KIEDY MĄDROŚĆ NAJWYŻSZEGO PRZEMÓWIŁA PO GRECKU... Gdy syn Syracha zaczynał swoją Księgę słowami: „Wszelka mądrość pochodzi od Boga" (Syr 1,1), chciał, jak się zdaje, przeciwstawić Mądrość biblijną mądrości greckiej, głoszonej przez filozofów, lecz także i przez poetów, retorów, uczonych, a nawet kupców helleńskich, sławionej również przez jego własnych współbraci, licznych synów Izraela, którzy skłonni byli sądzić, że tylko życie „po grecku" może zapewnić im spokój i dobrobyt. Mniej więcej dwa wieki po nim, lub może nieco później, ktoś, o kim nic zgoła nie wiemy, żyjący najprawdopodobniej w Aleksandrii, postanowił wykorzystać nie tylko język grecki, lecz także swą znajomość greckiej poezji i myśli filozoficznej, aby nie rozumiejącym już hebrajskiego Żydom z diaspory ukazać w sposób im dostępny całą wspaniałość Mądrości Najwyższego. Chcąc nadać więcej powagi swemu niewielkiemu dziełku, zgodnie z duchem czasu, każe w nim przemawiać Mędrcowi nad mędrcami, królowi Salomonowi. Dlatego też weszło ono do Septuaginty, a z niej trafiło do kanonu katolickiego (i prawosławnego) pod tytułem Mądrość Salomona (dziś nazywa się je częściej Księgą Mądrości), odrzucone zaś zostało przez faryzeuszów i później protestantów. Mądrość Salomona jest dziełem greckim, nie tylko dlatego, że została napisana po grecku. Jeśli weźmiemy pod uwagę gatunek literacki, to musimy stwierdzić, że nie ma ona żadnego odpowiednika w Biblii, bez trudu można go natomiast znaleźć w literaturze greckiej. Jedni badacze mówią tu o „mowie napominającej" (gr. protreptikoś), formie cieszącej się w tym okresie znaczną popularnością, inni wolą widzieć w tej Księdze przede wszystkim równie modną w owym czasie „pochwałę" (gr. enkomion). Autor zna przy tym świetnie literacki język grecki, umie się nim zręcznie posługi- 143 144 wać, co więcej, jest utalentowanym poetą o doskonałym wyczuciu słowa i rytmu zdania. A jednocześnie pozostaje w pełni wierny tradycjom biblijnym. Wykorzystuje głównie księgi Rodzaju, Wyjścia, Izajasza, Przysłów i Mądrość Syracha, a choć z zasady nie cytuje, całe jego dzieło jest, można rzec, rezultatem dojrzałej refleksji nad tymi tekstami, które stara się uczynić jak najbardziej aktualnymi dla swoich współczesnych. Nic więc dziwnego, iż owa Mądrość Salomona, nazbyt grecka dla faryzeuszów, wywarła znaczny wpływ na autorów Nowego Testamentu, jak również na Ojców Kościoła, to jest pierwszych chrześcijańskich pisarzy i teologów. Jeśli Mądrość sama zabierała głos i w Księdze Przysłów, i w Mądrości Syracha, to w tym najpóźniejszym dziele Starego Testamentu wspaniałość jej sławi król Salomon. Nie ma tu mowy o utożsamieniu z Torą, Mądrość zdaje się być raczej całym Objawieniem Boga w dziejach Izraela. Jest też „architektem wszechświata", a dosłowniej może „rzemieślnikiem" czy „artystą", współdziałającym z Najwyższym przy stwarzaniu wszechrzeczy. Kształci również mędrców-przyjaciół Bożych. I dlatego to Salomon mówi: Wszystko, co niewidoczne i co widzialne, poznałem, uczyła mnie bowiem Mądrość, która jest architektem wszechświata. Jest zaś w niej duch rozumny, święty, jedyny, wieloraki, delikatny, ruchliwy, przenikliwy, bez zmazy, jasny, niezmienny, kochający dobro, szybki, niepowstrzymany, dobroczynny, miłujący ludzi, mocny, pewny, nie znający troski, który wszystko może, nad wszystkim czuwa i wszystkie przenika duchy, duchy rozumne, czyste, najdelikatniejsze, gdyż Mądrość od wszelkiego ruchu jest bardziej ruchliwa. Dzięki czystości swej przechodzi i przenika wszystko. Jest bowiem tchnieniem mocy Boga i przeczystym promieniem chwały Wszechpotężnego, dlatego nic brudnego nie może jej skalać. Jest odblaskiem wiecznego światła, zwierciadłem bez skazy działania Boga, obrazem Jego dobroci. Jest jedna, a wszystko może, pozostając w sobie wszystko czyni nowym i z pokolenia na pokolenie zstępując w dusze święte kształtuje przyjaciół Boga i proroków. Bóg kocha tylko tego, kto z Mądrością mieszka. Jest ona bowiem jaśniejsza od słońca i ponad wszystkie gwiazd konstelacje. Porównana do światła, jest odeń doskonalsza, bo światło musi ustąpić nocy, Mądrości zaś zło nie pokona. Mocą swą obejmuje świat od krańca po kraniec I wszystkim rządzi z dobrocią* [Mdr 7,21-8,1]. W następnym wersecie król Salomon dodaje, że od młodości miłował Mądrość i chciał ją wprowadzić jako oblubienicę do swego domu, gdyż był zakochany w jej piękności. Otóż warto zauważyć, że wiersz: „Bóg kocha tylko tego, kto z Mądrością mieszka" (7,28) można by równie dobrze przetłumaczyć: „kto jest oblubieńcem Mądrości" (albo „kto Mądrość poślubił"), ponieważ użyty tu czasownik grecki „mieszkać z kimś razem" znaczy także „być czyimś mężem lub żoną". Jest to niewątpliwie hymn całkiem odmienny od tych, jakie czytamy u syna Syracha i w Księdze Przysłów. Tam też Mądrość miała już rysy osobowe. Tu jednak zdaje się być po prostu Osobą. Czy jest to nadal jeszcze personifikacja czysto poetycka, czy już coś więcej?... Pytanie to pozostaje otwarte. Ale dla autorów Nowego Testamentu odpowiedź była oczywista. Czytamy zatem w Liście do Kolosan, że Chrystus jest „obrazem Boga niewidzialnego" (Koi 1,15), a w Liście do Hebrajczyków, że „w ostatecznych dniach" Bóg przemówił do nas przez Syna, „który jest odblaskiem Jego chwały" (Hbr 1,2-3). * Przekład Autorki. 10 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy ZDERZENIE DWÓCH ŚWIATÓW 146 KANCLERZ KRÓLEWSKI W JEROZOLIMIE Ben Sira nie dożył już, jak się zdaje, straszliwej burzy, która wkrótce po jego śmierci miała zwalić się na Jerozolimę i całą Judeę, choć zapewne dostrzegał pierwsze jej zapowiedzi. Początek panowania nowego króla z dynastii Seleukidów, Seleuka IV, był spokojny i nie zdawał się wróżyć niczego złego. Arcykapłan Oniasz III, syn Szymona Sprawiedliwego, cieszył się powszechnym poważaniem i utrzymywał dobre stosunki również z dworem w Antiochii. Przy jego boku pieczę nad życiem zewnętrznym Świątyni, zwłaszcza nad jej bieżącymi dochodami i wydatkami, sprawował administrator Szymon, należący do pomniejszej rodziny kapłańskiej Bilgi (Bilga był jednym z kapłanów, którzy przybyli wraz z Zorobabelem z Babilonu). Takiego administratora mianował zapewne król, który miał do tego niejakie prawo, ponieważ sam pokrywał koszty ofiar, składanych w jego intencji. Tenże Szymon pokłócił się z arcykapłanem Oniaszem, a nie mogąc postawić na swoim, zwrócił się do królewskiego namiestnika Celesyrii i Fenicji (tak nazywała się obecnie prowincja, do której należała również Judea z Jerozolimą). Doniósł mu, że skarbiec świątynny przepełniony jest niezmiernymi bogactwami, przy czym nie są one bynajmniej przeznaczone na ofiary, tak że król, gdyby zechciał, mógłby po nie sięgnąć bez obawy. Seleukowi złoto było bardzo potrzebne. Spłacał przecież nadal ogromną kontrybucję, jaką po przegranej wojnie Rzymianie nałożyli na jego ojca. Król wezwał zatem swego kanclerza i, jak mniemał, bliskiego przyjaciela, Heliodora, syn Ajschylosa, i polecił mu te skarby przywieźć. Heliodor natychmiast wyruszył w podróż, pozornie po to tylko, aby przeprowadzić inspekcję w miastach Celesyrii i Fenicji. Prawdziwy powód swej podróży wyjawił dopiero w Jerozolimie samemu arcykapłanowi, którego zapytał, czy istotnie sprawa ma się tak, jak przedstawił to Szymon. Wówczas Oniasz wyjaśnił mu, że są to wszystko depozyty, częściowo przechowywane dla wdów i sierot, częściowo zaś należące do Hyrkana z rodu Tobiadów (por. s. 119-120). Świątynie w tych czasach często pełniły rolę banków przyjmujących depozyty. Złożone w ich skarbcach, powinny być w zasadzie równie bezpieczne i nietykalne jak sama świątynia. Według arcykapłana wszystko stanowiło nie więcej niż 400 talentów w srebrze i 200 talentów w złocie. Przy Stosowanym wówczas przeliczeniu złota na srebro wynosiłoby to razem 12 000 talentów srebra, to jest trzy roczne raty kontrybucji, jakie król Seleukos musiał płacić Rzymowi*. Trudno się zatem dziwić, że Heliodor nie zamierzał ustąpić. „Całe miasto ogarnął wielki niepokój. Kapłani, strojni w szaty kapłańskie, rzucili się na ziemię przed ołtarzem ofiarnym i wołali do Nieba, do Tego, który ustanowił prawo o depozytach, by zechciał zachować je nienaruszalne dla ich właścicieli. A kto spojrzał na arcykapłana, ten musiał być do głębi przejęty, tak bardzo jego wyraz twarzy i zmiana jej barwy zdradzała wewnętrzną rozterkę [...]. Ludzie wybiegali gromadami ze swoich domów, aby wziąć udział w błaganiach całej wspólnoty, bo święte miejsce miało być pohańbione. Kobiety w strojach żałobnych, przepasanych pod piersiami, wypełniły ulice. Spośród młodych dziewczyn te, które były zamknięte, jedne biegły teraz do bram, inne na mury, inne jeszcze wychylały się przez okna. A wszystkie podnosząc ręce do nieba zanosiły usilne prośby" (2 Mch 3,14-20). Heliodor, człowiek czynu, wcale się tym nie przejął. Wykonywał przecież jedynie rozkazy swego króla. Razem ze strażą przyboczną wszedł już do skarbca Świątyni. „Tam ukazał się im Pan duchów i wszelkiej mocy, tak że wszystkich, którzy odważyli się razem wejść, przerażonych potęgą Boga, ogarnęły strach i słabość. Ujrzeli bowiem konia w przepięknej uprzęży z siedzącym na nim, budzącym lęk jeźdźcem. Koń ten rzucił się gwałtownie w stronę * Por. Ch. Habicht, 2. Makkabaerbuch, Historische und legendare Erzahlungen, Jiidische Schriften aus hellenistisch-rómischen Zeit, Band I, Gutersloh 1976, s. 212. 147 10* 148 Heliodora i zawisł nad nim przednimi kopytami. Ten, kto na nim siedział, ukazał się w zbroi ze złota. A przed nim pojawili się dwaj młodzieńcy o nadzwyczajnej sile, wspaniałym wyglądzie i w kosztownych szatach. Przystąpili oni z dwóch stron do Heliodora, zaczęli go biczować nie przerywając ani na chwilę i zadali mu wiele uderzeń. On zaś upadł nagle na ziemię i ogarnęła go gęsta ciemność". Nieprzytomnego wyniesiono ze Świątyni. A mieszkańcy Jerozolimy „wielbili Pana, który swoje święte miejsce w tak cudowny sposób wsławił. I Świątynię, dopiero co pełną strachu i przerażenia, po pojawieniu się Pana Wszechmogącego przepełniła radość i wesele". Przyjaciele Heliodora prosili teraz Oniasza, aby modlił się o zdrowie dla niego. Arcykapłan wolał jednak złożyć na tę intencję ofiarę Najwyższemu, obawiał się bowiem, żeby król przypadkiem nie pomyślał, iż to Żydzi pobili podstępnie jego wysłannika. A gdy składał ofiarę przebłagalną, „ukazali się Heliodorowi ponownie ci sami młodzieńcy, w te same szaty ubrani. Podeszli do niego i powiedzieli: «Podziękuj bardzo serdecznie arcykapłanowi Onia-szowi, gdyż z jego to powodu Pan daruje ci życie. Ty zaś, któryś z Nieba otrzymał karę chłosty, głoś wszystkim wspaniałość mocy Boga»" (2 Mch 3,24-34). Heliodor zastosował się do tych poleceń i powrócił szczęśliwie do Antiochii. Tam tłumaczył królowi, że jeśli po tym wszystkim chce jeszcze posłać kogoś w podobnym celu do Jerozolimy, to niech wybierze swego najgorszego wroga, bo jest rzeczą pewną, że powróci on mocno poturbowany lub nie powróci wcale, „bo w tym miejscu naprawdę działa jakaś moc boska" (2 Mch 3,38). Cała ta historia, opowiedziana w sposób charakterystyczny dla Drugiej Księgi Machabejskiej, pozwala stwierdzić właściwie tylko jedno: Seleukos musiał rzeczywiście powierzyć Heliodorowi taką misję, ten jednak powrócił z Jerozolimy z pustymi rękami. Opowieść o tym, co go spotkało w Świątyni, dostarczyła wprawdzie tematu niejednemu chrześcijańskiemu malarzowi, lecz nic nam nie mówi o prawdziwej przyczynie jego niepowodzenia. Komentatorzy zwracają przy tym uwagę, że mamy tu do czynienia z dwoma różnymi, połączonymi ze sobą wersjami. Pierwsza, w której występuje cudowny koń z tajemniczym jeźdźcem, przypomina podobne epifanie (to jest „pojawienia się") bogów pogańskich. Druga, z dwoma młodzieńcami-aniołami, jest niewątpliwie czysto ży- dowska. Zostały zapewne połączone, aby pozwolić czytelnikowi na jak najżywsze doświadczenie tej grozy, jaka musiała przejąć pogańskich zuchwalców. Zapuścili się przecież na teren dla nich absolutnie zakazany. A pamiętajmy, że politeiści są zawsze gotowi uznać istnienie jeszcze jednego boga. Bóg Izraela był odmienny od wszystkich innych bogów, choćby dlatego, że Jedyny i w żaden sposób nie przedstawiany. „Święte świętych" w Jego Świątyni straszyło swoją pustką... Może Heliodor i jego towarzysze istotnie czegoś się zlękli, tym bardziej że musieli zdawać sobie sprawę, iż narażają się temu Niewidzialnemu? A może ktoś w taki czy inny sposób potrafił wykorzystać tę ich niepewność i skłonić, aby pozostawili skarbiec świątynny w spokoju? O to w każdym bądź razie oskarżał Oniasza administrator Szymon, który w dodatku znalazł poparcie u namiestnika królewskiego Celesyrii i Fenicji. Arcykapłan zdecydował się w końcu na podróż do Antiochii, aby przedstawić całą sprawę królowi. Zdaje się jednak, że się spóźnił. Seleukos IV w 175 r. został skrytobójczo zabity właśnie przez Heliodora. Jego syn był jeszcze małym dzieckiem. Władzę przejął wreszcie młodszy brat Seleukosa, Antioch, który w chwili śmierci Seleuka znajdował się w Atenach, a w tych czasach podróżowało się bardzo powoli. W dodatku nie było wcale oczywiste, że to on zostanie królem i że na takie rozwiązanie zgodzi się wszechwładny Rzym. Antiochowi udało się jednak w końcu wszystko pomyślnie załatwić, a jednocześnie udało mu się również wyprawić swego bratanka do krainy umarłych. STRONNICZY ŚWIADKOWIE Zbliżały się lata bardzo trudne, trudne zwłaszcza dla Jerozolimy i wszystkich żyjących w Judei wiernych synów Izraela. W 167 r. (a może już w 168 r.?) król Antioch (znany w historii jako Antioch IV Epifanes) miał rozpętać wielkie prześladowanie wyznawców niewidzialnego Jahwe, które z kolei doprowadziło do wybuchu powstania, zwanego powstaniem Machabeuszów. Przeciętny Polak wie o tych wydarzeniach (jeśli w ogóle cokolwiek o nich wie) bardzo mało, a jego wiadomości są - w najlepszym razie - bardzo niedokładne. Z nauki w szkole zostało mu być może wspomnienie męczenników, którzy woleli umrzeć, niż zdradzić swojego 149 150 Boga, a zarazem pamięć o bohaterach walczących nieustraszenie o prawo do wolności... Wielu z nas powie jednak zapewne, że wydarzyło się to wszystko już bardzo dawno, że bliżsi nam są inni bohaterzy i męczennicy, a takie „pogromy" żydowskie często się powtarzały. Otóż byłby to nader poważny błąd, świadczący wymownie o nagminnej zresztą nieznajomości historii. Mamy tu bowiem do czynienia nie z „pogromem", lecz z pierwszym w naszym kręgu kulturowym, całkiem bezprecedensowym prześladowaniem religijnym. Zdarzało się wprawdzie i wcześniej, że ktoś był prześladowany lub nawet został stracony za swoje przekonania czy nauki, jakie głosił. Tak przecież Ateńczycy w 399 r. w pełni demokratycznie skazali na śmierć Sokratesa, oskarżając go, że wprowadza nowych bogów i swoją nauką demoralizuje młodzież. Były to jednak zawsze sprawy indywidualne, dotyczące określonych osób (w Rzymie na początku II w. także określonej grupy). Tu po raz pierwszy władza państwowa (w tym przypadku król) wydaje zakaz wyznawania i praktykowania jakiejś religii, grożąc nieposłusznym najsurowszymi karami, aż do śmierci włącznie. Wszystko, co poprzedziło bezpośrednio powstanie Machabeu-szów, jak i samo powstanie, to ponadto okres niesłychanie ważny, gdyż właśnie wtedy, w decydującym starciu ze światem pogańskim, krystalizuje się ostatecznie monoteizm żydowski, a zarazem kształtuje się to środowisko, w którym będzie żył Jezus z Nazaretu i Jego uczniowie. Dlatego też bez znajomości, choćby pobieżnej, owej epoki niełatwo przyjdzie nam zrozumieć coś zarówno z ducha judaizmu, jak i z prapoczątków chrześcijaństwa, dwóch wielkich religii monoteistycznych naszego świata. Dzieje jerozolimskiego państewka świątynnego nie obchodziły na ogół historyków pogańskich, toteż źródła do historii tych lat są nieliczne, a w dodatku jednostronne, bo pochodzą wyłącznie od autorów żydowskich. Są to przede wszystkim Pierwsza i Druga Księga Machabejska, zachowane tylko w języku greckim. Powstały one późno, bo nie wcześniej niż w połowie lub nawet u schyłku II w. Zapewne i jedno, i drugie skłoniło faryzeuszów do ich odrzucenia (tym bardziej że mogła nie odpowiadać im wyraźna polityczna tendencja Księgi Pierwszej). Dlatego też nie ma ich również w kanonie protestanckim, choć wraz z innymi pismami wtórokanonicznymi trafiły do katolickiego. Warto tu dodać, iż W Septuagincie znajdziemy jeszcze Trzecią i Czwartą Księgę Ma-chabejską. Są to apokryfy, pisane po grecku i nic nie wnoszące do naszego tematu. Trzecia powstała może jeszcze w I w., Czwarta w wieku następnym albo jeszcze później. Trzecia Księga Machabej-łka opowiada o rzekomym prześladowaniu Żydów w Egipcie, do którego miało dojść jeszcze pod koniec III w. Opowieść ta jest legendą, o pewnych cechach romansu greckiego, wzorowaną zresztą po części na Pierwszej Księdze Machabejskiej, czemu właśnie zawdzięcza swój anachroniczny tytuł (powstanie Machabeuszów wybuchnie dopiero w 168 lub 167 r.!). Czwarta Księga jest w rzeczywistości rozprawą filozoficzną. Autor jej posługuje się przykładami wielu postaci Starego Testamentu, między innymi opowiadając również o czcigodnym Eleazarze i siedmiu bohaterskich braciach, których męczeństwo opisuje Druga Księga Machabejska. Stąd też wziął się i tytuł owej Czwartej. Dla historyka zajmującego się powstaniem Machabeuszów i wydarzeniami, które je poprzedziły, ważne są z owych czterech ksiąg, zachowanych w Septuagincie, tylko Pierwsza i Druga. Nie należy przy tym sądzić, iż Druga jest dalszym ciągiem Pierwszej, jakby „drugim tomem" tego samego dzieła. Są to dwa pisma całkowicie odrębne. Pierwsza została napisana w języku hebrajskim (raczej niż aramejskim) u schyłku II w. My posiadamy jednak tylko jej przekład na język grecki. Na wstępie autor bardzo krótko wspomina Aleksandra Wielkiego i jego następców, aby zaraz potem przejść do prześladowania zarządzonego przez Antiocha IV (przeskakuje w ten sposób niemal dwa stulecia!). Dalej przedstawia wydarzenia aż do 134 r., kiedy to - jak niedługo zobaczymy - otwiera się, można rzec, nowy rozdział w dziejach Jerozolimy. Pisze dość trzeźwo, wzorując się w znacznej mierze na starych księgach historycznych Biblii, a interesuje go przede wszystkim historia zmagań z Seleukidami i walka o władzę. Druga Księga Machabejska jest całkiem inna, odmienna w swoim stylu i ogólnej koncepcji. Jest ona greckim streszczeniem pisanego po grecku dzieła, którego autor nazywał się Jazon z Cyre-ny. Niczego więcej o nim nie wiemy. Samo dzieło powstało niewątpliwie poza granicami Palestyny, może w Cyrenie, może w Aleksandrii, prawdopodobnie wkrótce po 160 r. Streszczenie zostało sporządzone później, bliżej końca II w. (a może nawet w wieku 151 752 następnym?) i bardzo trudno odróżnić, co w nim pochodzi od właściwego autora, a co od tego, kto tylko jego dzieło streszczał. Dla uproszczenia będziemy dalej mówić po prostu autor, rozumiejąc przez to określenie zarówno jednego, jak i drugiego. Warto podkreślić, że wśród greckich, pogańskich historyków epoki hellenistycznej daje się zauważyć dwie różne tendencje: jedni starają się pisać rzeczowo, dążąc do możliwie jak najdokładniejszego przedstawienia faktów (co nie znaczy wcale zawsze obiektywnego!), drudzy chcą przede wszystkim wywrzeć jak największe wrażenie na czytelniku, lubują się w opowieściach wstrząsających i dramatycznych, podmalowując je czasem dodatkowo dla osiągnięcia lepszego efektu. Autor Drugiej Księgi Machabejskiej do tej właśnie szkoły w znacznej mierze należy, a jego pełne patosu dzieło jest dobrym przykładem historiografii hellenistycznej. Jest jednak także czymś więcej. Opowiedziane tu dzieje obejmują mniej więcej lata 180-160, lecz dla autora ważniejszy od samych wydarzeń jest ich sens teologiczny, jak również nauka moralna, jaką powinno się w nich znaleźć. Nie chodzi mu, jak historykom pogańskim, o zabawienie czytelnika, on go chce wychowywać. Dlatego też pisze trochę w taki sposób, jak nie tak dawno jeszcze pisano w naszym świecie żywoty świętych, opowiadania, których głównym celem było „budowanie" czytających, wskazywanie im odpowiednich wzorów postępowania. Trzeba wszakże wyraźnie powiedzieć, że przy tym wszystkim teologia Drugiej Księgi Machabejskiej jest nie tylko autentyczna, lecz również - jak się o tym jeszcze przekonamy - oryginalna i bogata w nowe, doniosłe przemyślenia. Obie księgi, chociaż dalekie od „obiektywizmu", stanowią przecież dla historyków epoki niezastąpiony dokument. Są po prostu naszym jedynym źródłem wiadomości o tym, co działo się w owych latach w Jerozolimie. Późniejsi autorzy starożytni, nawet znany nam już historyk żydowski, Flawiusz Józef, czerpią swe informacje przede wszystkim z Pierwszej i Drugiej Księgi Machabejskiej. Mamy wprawdzie jeszcze jednego świadka naocznego tych wydarzeń: autora lub może raczej ostatecznego redaktora Księgi Daniela, którego poznamy bliżej już w następnym rozdziale. Przemawia on jednak szczególnym językiem, niełatwym do jednoznacznej interpretacji, co zresztą nie oznacza wcale, że nic nam pomóc nie może. JEROZOLIMA ROZDARTA Barwna historia przygody, jaką przeżył Hełiodor w Jerozolimie, jest dobrym przykładem stylu i sposobu pisania autorów Drugiej Księgi Machabejskiej. Jeżeli jednak wydarzenie to zostało nawet znacznie upiększone, to nie ulega wątpliwości, że sytuacja zaczynała się niebezpiecznie komplikować. Świadczy o tym również późniejsza podróż Oniasza do Antiochii, jak też i fakt, że z owej podróży nigdy już nie powrócił. W samej Jerozolimie pogłębiały się rozłamy. Coraz liczniejsi byli zwolennicy hellenizacji, coraz śmielej też występowali. Pierwsza Księga Machabejska charakteryzuje ich krótko a dosadnie: „W owych dniach wystąpili wśród synów Izraela ludzie nie zachowujący Prawa i przekonali wielu mówiąc: «Chodźmy zawrzeć przymierze z sąsiednimi narodami. Odkąd bowiem oddzieliliśmy się od nich, spotkało nas wiele złego»" (l Mch 1,11). Trzeba wszakże pamiętać, że ci zwolennicy otwarcia się na kulturę grecką mogli zawsze powołać się na iwoich braci z diaspory, przede wszystkim z niedalekiej Aleksandrii, którzy potrafili zachować wierność Prawu przyjmując jednocześnie tak dużo z greckiego świata. Nieomal wszędzie indziej w monarchiach hellenistycznych członkowie miejscowej elity kulturalnej i społecznej (i nie tylko oni) starali się zostać Hellenami, a przynajmniej jak najbardziej do nich się upodobnić. Otwierało im to drogę do wyższych urzędów i godności i ogólnie biorąc ułatwiało życie. Można się było zatem pytać, czy rzeczywiście należy, czy naprawdę warto odcinać się w ten sposób od wszystkiego, co obce, i od wszystkich nie-Izraelitów. W tym samym mniej więcej czasie i właśnie zapewne jako reakcja na tę tendencję do hellenizacji tworzy się grupa - może nawet stowarzyszenie - ludzi o poglądach całkiem odmiennych. Nazywano ich hassidim, jako tych, którzy zachowują wobec Boga hesed (głębokie oddanie, pobożność, wierną miłość, zob. s. 39 przypis)*. Hassidim wzywali do jak najściślejszego przestrzegania * Por. także Rozmowy o Biblii, s. 164-165, 306. Z greckiej transkrypcji ossidajoj narodzili się w języku polskim „Asydejczycy". Ostatnio zastępuje się ich czasem przez bliższe oryginałowi słowo „chasydzi", które określa jednak również Ugrupowanie żydowskie powstałe już w czasach nowożytnych i nadal istniejące. Wolę więc zachować formę hebrajską, aby uwalniając się od nieco dziwacznych „Asydejczyków" uniknąć możliwego nieporozumienia. 153 154 Prawa, głosząc, iż w ten sposób tylko można zachować wierność Przymierzu. A obie te wartości były dla nich najważniejsze, otwierały bowiem drogę do codziennej zażyłości z Najwyższym. Byli oni oczywiście przeciwni wszelkim przejawom hellenizacji, a znajdowali poparcie także u wielu Żydów, którzy przyłączyć się do nich nie zamierzali. Biedacy w swojej nędzy widzieli karę za łamanie Przymierza, o które oskarżali przede wszystkim możnych i bogatych. Mieli w gruncie rzeczy rację, gdyż w całym świecie hellenistycznym właśnie wyższe warstwy społeczne najłatwiej ulegały hellenizacji. A odczuwając dotkliwie swoje aktualne trudności, wzdychali do dawnych czasów panowania Ptolemeuszów, zapomnieli już bowiem, że wtedy także nie było im wcale łatwiej. W stronę Egiptu spoglądała z tęsknotą większość obrońców starych tradycji. Może po prostu dlatego, że ludzi pragnących żyć na sposób grecki z czasem ciągle przybywało, łatwo więc było dojść do wniosku, że całe to zło przyszło razem z Seleukidami. Tak czy inaczej, sympatie do Ptolemeuszów zdawały się wzrastać w Jerozolimie, choć szansę na ich powrót na razie trudno by dostrzec. Zwolennicy hellenizacji liczyli natomiast na Seleukidów. Jerozolima była wewnętrznie rozdarta. KRÓL I DWAJ ARCYKAPŁANI Oniasz długo nie wracał z Antiochii. Przyczyniła się do tego zapewne niespodziewana śmierć Seleuka i zamęt, jaki po niej nastąpił. W Jerozolimie tymczasem młodszy brat Oniasza doszedł do wniosku, że powinien ująć sprawę we własne ręce. Był także synem Szymona Sprawiedliwego, ale sam nazywał się Jazon. Wolał to czysto greckie imię od hebrajskiego Jeszua, jakie prawdopodobnie nadał mu przed laty ojciec. Jazon sądził jednak, że ani ojciec, ani brat nie mieli racji broniąc się tak uparcie przed grecką kulturą. Tego rodzaju postępowanie nie mogło zapewnić poparcia żadnego Seleukidy. I oto Antioch IV, który jeszcze, jak się zdaje, nie znalazł czasu na zobaczenie się z Oniaszem, przyjął w 174 r. w swoim pałacu Jazona. Ten zaofiarował mu wyższą daninę roczną ze Świątyni w zamian za mianowanie go arcykapłanem w miejsce brata. Po- nadto obiecał jeszcze dodatkowe 130 talentów, jeśli król zezwoli mu założyć w Jerozolimie gimnazjon, wprowadzić efebię oraz „sporządzić listę tych, którzy w Jerozolimie będą Antiochejczyka-mi" (2 Mch 4,9). 28. Antioch IV Epifanes. Moneta czterodrachmowa Wszyscy komentatorzy zastanawiają się od lat nad właściwym znaczeniem owego życzenia Jazona, zwłaszcza ostatniej jego części. Jedno jest pewne: bratu Oniasza chodzi o możliwie daleko posuniętą hellenizację mieszkańców świętego miasta, zresztą - jak należy sądzić - bynajmniej nie wszystkich. Gimnazjon, w zamierzchłej greckiej przeszłości plac ćwiczeń sportowych, w czasach, o których mówimy, to szkoła przygotowująca chłopców do życia w świecie helleńskim. Poza wychowaniem fizycznym troszczono się tam również o kształcenie umysłu, odbywały się tu wykłady z filozofii, retoryki, literatury greckiej... Dwuletnia efebia była swego rodzaju przygotowaniem wojskowym. Na ogół tylko ten, kto przeszedł przez gimnazjon i efebię, mógł zostać obywatelem greckiego miasta (gr. polis). Tu właśnie dochodzimy do punktu bardzo istotnego. Co mają oznaczać słowa: „sporządzić listę tych, którzy w Jerozolimie będą Antiochejczykami"? „Antiochejczycy" (gr. Antiocheis) to obywatele Antiochii, skąd się zatem wezmą w Jerozolimie? Próbowano rozwiązać tę zagadkę na różne sposoby. Jedni przypuszczali, że Jerozolima ma oto zostać założona na nowo przez króla jako grecka polis o nazwie Antiochia, a nie 155 byłby to pierwszy taki przypadek. Inni domyślali się stworzenia jakiejś uprzywilejowanej politycznej wspólnoty o określonych prawach i przywilejach. Sądzę, że rozwiązanie właściwe jest pewną syntezą obu tych prób odpowiedzi, analogii zaś należy szukać w Aleksandrii, której życie znamy nieco lepiej niż innych miast tej epoki. Aleksandria była niewątpliwie grecką polis, a jej obywateli nazywano Aleksandryjczykami (gr. Aleksandreiś). Zawsze jednak w mieście tym żyło wielu mieszkańców, którzy obywatelami Aleksandrii nie byli. Z czasem mieszkańcy ci stają się tak liczni, że „Aleksandryjczycy" stanowią mniejszość w Aleksandrii. Do czegoś takiego prawdopodobnie dążył właśnie Jazon. Chciał zgody króla na stworzenie w Jerozolimie małej „Antiochii" i w tym celu zamierzał przede wszystkim sporządzić listę tych, którzy w tym mieście będą jej obywatelami, „Antiochejczykami". Zgodę tę dostał, jak się zdaje, bez trudu. Antioch nie mógł orientować się dobrze w problemach jerozolimskiego państewka świątynnego. Zaledwie rok wcześniej powrócił do swego królestwa, które opuścił w 189 r., kiedy to ojciec musiał go posłać do Rzymu jako zakładnika. Na pewno jego wiadomości o żydowskiej religii były co najmniej niedokładne. Dlaczego miałby nie ufać Jazonowi, który był Żydem z jednego z naj świetniej szych rodów Jerozolimy i pragnął najwyraźniej, aby jego współrodacy otworzyli się wreszcie na kulturę grecką. Co więcej, obiecywał także pieniądze, a królowi ciągle ich brakowało. Wystarczyło to w zupełności do mianowania Jazona arcykapłanem Świątyni jerozolimskiej. O los prawowitego arcykapłana, Oniasza, nikt się nie troszczył. Jazon, powróciwszy do Jerozolimy, zabrał się energicznie do dzieła. Przede wszystkim otworzył gimnazjon, gdzie zaczęli uczęszczać młodzi chłopcy z najlepszych i najbogatszych rodów świętego miasta. Jeśli mamy wierzyć autorowi Drugiej Księgi Machabej-skiej, nawet kapłani, zaniedbując swoją służbę w Świątyni, gdy tylko posłyszeli wezwanie do rzucania dyskiem, spieszyli czym prędzej na plac ćwiczeń, aby otrzymać swój przydział oliwy do namaszczenia ciała (2 Mch 4,14)*. Trzeba tu przypomnieć, że Grecy zarówno * Tekst dotyczący zachowania się kapłanów nie jest całkowicie jasny, nie ulega jednak wątpliwości, że zaniedbywali oni swoje obowiązki w Świątyni, aby 156 wziąć udział w ćwiczeniach sportowych. Ćwiczyli, jak i stawali do zawodów zawsze nago, co w oczach Żydów wiernych starym tradycjom stanowiło dodatkowe zgorszenie. Oliwa, rozdzielana przed początkiem ćwiczeń, służyła do namaszczania nagich ciał zgodnie ze zwyczajami helleńskimi. W kręgach konserwatywnych narastało oburzenie przeciw Ja-zonowi. A cóż dopiero, kiedy pozwolił sobie wyprawić wybranych posłów na odbywające się w Tyrze co cztery lata wielkie igrzyska ku czci Heraklesa, utożsamianego z fenickim bogiem opiekuńczym Tyru, Melkartem. W igrzyskach takich mogli brać udział tylko Hellenowie, wszystko jedno starej czy nowej daty. Pojechali zatem do Tyru przedstawiciele „Antiochejczyków z Jerozolimy", co dowodzi, że Jazonowa jerozolimska Antiochia była już uważana za grecką polis. Sam ich udział w pogańskich igrzyskach musiał budzić zgorszenie. Jazon posunął się jednak jeszcze dalej. Dał im mianowicie 300 drachm srebrnych na ofiarę dla Heraklesa. Tyle właśnie w tym czasie wynosiła cena wołu, wydaje się zatem oczywiste, że mieli oni za te pieniądze kupić zwierzę, aby złożyć je następnie w ofierze Heraklesowi-Melkartowi. Takie były przynajmniej intencje Jazona, który chciał w ten sposób podkreślić publicznie helleńskość swojej Antiochii. Nie wziął jednak pod uwagę sumienia własnych wysłanników. Nie potrafili oni najwyraźniej zdobyć się na postępek, który oznaczał dla nich całkiem jawny udział w kulcie pogańskim. Znaleźli inne rozwiązanie: dali te 300 drachm na budowę okrętów dla floty królewskiej. Antioch przybył zresztą na igrzyska do Tyru i musiał o wszystkim wiedzieć. Co prawda 300 drachm to dosyć, aby kupić wołu, ale za mało na zbudowanie okrętu, był to jednak na pewno jakiś znak dobrej woli. Król nie miał powodów, żeby wątpić w dobrą wolę Jazona, lecz to wcale nie oznaczało, że liczył tylko na niego. Mniej więcej w trzy lata po wizycie w Antiochii Jazon posłał tam swego zaufanego, jak wypadałoby sądzić, współpracownika, Menelaosa, brata owego Szymona, co tyle kłopotów przysporzył jeszcze Oniaszowi. Wysłaniec miał przekazać Antiochowi należne mu pieniądze i załatwić w imieniu swego zwierzchnika jakieś ważne sprawy. Menelaos wszakże, zapewniwszy sobie najpierw dobre przyjęcie u króla, obiecał mu płacić niemal dwukrotnie wyższą daninę, jeśli to on zamiast Jazona zostanie arcykapłanem. 757 158 Antioch, przyjmując tę ofertę, nie widział zapewne w swej decyzji nic zdrożnego. W świecie greckim kapłani byli w znacznej większości urzędnikami miasta-państwa, a zdarzało się, iż stanowiska takie nabywano także za pieniądze. Skąd miał król wiedzieć, że arcykapłan Świątyni jerozolimskiej powinien pochodzić z rodu Sa-dokidów, wśród których od lat już godność tę piastowali zawsze Oniadzi (por. s. 78)? Menelaos zaś należał tylko do pośledniejszej rodziny kapłańskiej. Kiedy Antioch mianował w swoim czasie Jazo-na, pozbawiając godności Oniasza, mogli pobożni Żydzi w Jerozolimie ubolewać, że król pogański miesza się w wewnętrzne sprawy Świątyni, lecz ostatecznie to tylko brat zastępował brata. Z Menela-osem rzecz miała się całkiem inaczej: po raz pierwszy ktoś nie z rodu Sadokidów zostawał arcykapłanem Świątyni jerozolimskiej! NIEPOKOJE W ŚWIĘTYM MIEŚCIE I WOJNA Z EGIPTEM Menelaos powrócił do Jerozolimy tryumfalnie z królewską nominacją na arcykapłana. Jazonowi nie pozostało nic innego jak uciekać, schronił się zatem w kraju Ammonitów. Było tu bezpiecznie, a zarazem dostatecznie blisko Jerozolimy. Jazon nie tracił bowiem nadziei na odmianę losu. I miał do tego pewne podstawy. Powołana przez niego do życia „Antiochia w Jerozolimie" obejmowała tylko bogatych zwolenników hellenizacji, bo tylko oni mogli sobie pozwolić na wydatki związane z kształceniem synów w gimnazjonie i odbywaniem przez nich dwuletniej efebii. Biedniejsi czuli się pokrzywdzeni. Prawa ojców, których trwałość zagwarantował im sam wielki Antioch III, wydawały się poważnie zagrożone. Autor Drugiej Księgi Machabej-skiej potępia wprawdzie surowo także Jazona, powtarzając, że nie należy uważać go za prawdziwego arcykapłana. Większość mieszkańców Jerozolimy, nawet tych niezadowolonych, raczej tak nie myślała. Był przecież synem Szymona Sprawiedliwego. Poza tym na ogół (może z wyjątkiem poselstwa wyprawionego do Tyru) sam Prawa nie łamał ani nikogo do łamania go nie zachęcał. Całkiem inaczej wyglądała sytuacja Menelaosa. Należał on oczywiście do zwolenników hellenizacji, na co wskazuje już jego imię czysto greckie, nie mające odpowiednika hebrajskiego. Z po- Chodzenia był natomiast nikim, a przeszkadzało to na pewno btrdziej jeszcze biedocie jerozolimskiej niż arystokracji. Każdy przecież mógł sobie powiedzieć: dlaczego on, a nie ja? Wszyscy Wiedzieli, że kupił sobie godność arcykapłana, a prędko się mieli przekonać, że nie miał czym tak wygórowanej ceny zapłacić. 29. Brązowy hełm typu trackiego używany pospolicie w III i II w. Menelaos próbował najpierw wyjścia najłatwiejszego: podniósł drastycznie ściągane podatki, a tego rodzaju postępowanie nigdy jeszcze nikomu nie przysporzyło popularności. Ale i tego nie wystarczyło. Danina nadal nie wpływała do skarbu i wreszcie Menelaos wraz z komendantem garnizonu królewskiego zostali wezwani do Antiochii, aby zdać sprawę z tego, co się dzieje. Menelaos czuł, że jest w rozpaczliwej sytuacji, zabrał więc ze sobą kilkanaście złotych naczyń ze Świątyni jerozolimskiej. Króla w Antiochii nie zastał, zastępował go jeden z wysokich dostojników, imieniem Andronikos. Jemu to Menelaos ofiarował kilka owych naczyń, pozyskując sobie w ten sposób bez większego trudu jego życzliwość. Pozostałe sprzedał w miastach fenickich, aby zdobyć chociaż część pieniędzy na zapłacenie daniny. Świętokradztwo to doszło do uszu Oniasza, który nadal jeszcze był przetrzymywany w Antiochii. Menelaos przestraszył się nie na żarty, gdy stary arcykapłan zagroził mu, że doniesie o wszystkim królowi. Na jego szczęście Andronikos również bał się takiego donosu. Obaj zatem 759 postanowili pozbyć się Oniasza. Zabił go podstępem Andronikos, który jednak po powrocie Antiocha do stolicy zapłacił śmiercią za tę zbrodnię. Zdaje się zresztą, że królowi było na rękę usunąć w tym momencie swego wiernego dotychczas towarzysza*, Menelaosa zaś puścił bezkarnie. Nie miał innego kandydata na jego stanowisko. W tym to zapewne czasie syn zabitego arcykapłana, Oniasz IV, uciekł do Egiptu, gdzie nieco później, pozyskawszy łaskę Ptolemeusza VI, zbudował nawet „konkurencyjną" świątynię Jahwe w mieście Leontopolis (por. s. 75). W Jerozolimie natomiast doszło do krwawych rozruchów. Menelaos, wyjeżdżając do Antiochii, pozostawił wszystkie sprawy w rękach swojego brata, Lizymacha. Bardzo prędko rozeszły się wieści, że w porozumieniu z arcykapłanem jego zastępca nadal rozkrada skarb świątynny. Mieszkańcy świętego miasta wystąpili wówczas tłumnie przeciw rabusiowi. Lizymach próbował rozpędzić ich siłą, ale rozwścieczeni obrońcy Świątyni bili jego ludzi kijami, obrzucali kamieniami, a nawet popiołem. W ogólnym zamieszaniu zatłukli Lizymacha. Nie uspokoiło to bynajmniej nastrojów. Opozycja przeciw Menelaosowi przybierała na sile. Przyłączyła się do niej również Rada Starszych**, wysyłając swoich przedstawicieli do Antiocha, który przyjechał właśnie do Tyru. W imieniu ludu żydowskiego wystąpili oni przed trybunałem królewskim z oskarżeniem niegodnego arcykapłana. Menelaosowi udało się jednak i tym razem wyjść cało z opresji. Według autora Drugiej Księgi Machabejskiej teraz też posłużył się przekupstwem, nakłaniając nowego namiestnika Celesyrii i Fenicji, żeby wystąpił w jego obronie. W każdym bądź razie podobno jego to właśnie interwencja sprawiła, że król uniewinnił Menelaosa, skazał zaś na śmierć trzech wysłanników 160 * Wg greckiego historyka, Diodora Sycylijskiego (XXX 7,2), Andronikos został skazany na śmierć za zamordowanie bratanka królewskiego, syna Seleuka IV. Zapewne nie działał on wtedy bez wiedzy Antiocha, który po kilku latach wolał jednak usunąć niewygodnego świadka. Tłumaczyłoby to, dlaczego całą winą obciążył teraz Andronika. ** Rada Starszych pojawia się po raz pierwszy w Biblii w Pierwszej i Drugiej Księdze Machabejskiej (w pismach wcześniejszych mówi się tylko o „starszych"). Z niej rozwinie się następnie Sanhedryn, którego przewodniczącym będzie arcykapłan. Żydowskiej Rady Starszych. Nawet mieszkańcy Tyru mieli być tym wyrokiem tak oburzeni, że wyprawili im wielce uroczysty pogrzeb. W Jerozolimie z każdym niemal dniem poszerzała się przepaść między mianowanym przez króla pogańskiego, na/byt „greckim" arcykapłanem, a pozostałymi kapłanami, Radą Starszych i więk-Kością mieszkańców świętego miasta, z których- wielu - również bogatych i możnych - miało już całkiem dość hellenizacji w stylu Menelaosa. Tak przynajmniej przedstawiają to Pierwsza i Druga Księga Machabejska, nie szczędząc mocnych epitetów pod adresem zarówno tego ostatniego, jak i jego poprzednika, Jazona. Pamiętajmy jednak, że jest to wizja całkowicie jednostronna i że żaden Z oskarżonych nie został dopuszczony do głosu. W tym samym 170 r. jesienią Antioch IV rozpoczął wojnę Z Egiptem, może sprowokowany przez regentów sprawujących władzę w Aleksandrii w imieniu nieletniego Ptolemeusza VI, może próbując wykorzystać czas, gdy na tronie egipskim zabrakło doro-iłego władcy. Przychodził zresztą do dawnego kraju faraonów oficjalnie nie jako nieprzyjaciel, lecz w roli troskliwego wuja królewskich osieroconych dzieci. Przecież matka ich, zmarła małżonka Ptolemeusza V, Kleopatra I, była jego rodzoną siostrą. Powracając ze zwycięskiej wyprawy mniej więcej w rok później, król wkroczył do Jerozolimy i bez żadnych ceremonii splądrował Świątynię, zabierając nie tylko przechowywane tu na- 30. Ptolemeusz V Epifanes. Moneta ośmiodrachmowa 161 czynią czy ozdoby ze złota i srebra, lecz także pewne przedmioty kultowe, wśród nich te najświętsze: ołtarz kadzielny, stół chlebów pokładnych i złoty świecznik z „Miejsca Świętego". Żydzi widzieli w jego postępowaniu jedynie rabunek świętokradczy, wołający o pomstę do nieba. Sam Antioch mógł wszakże rozumować inaczej. Do Świątyni wprowadził go arcykapłan Menelaos, który rok wcześniej nie zawahał się przed wykorzystaniem złożonych tu skarbów dla pokrycia swych długów wobec króla. Dlaczegóż nie miałby teraz pozwolić temuż królowi na wybranie przedmiotów mających wyrównać pozostałe jeszcze zaległości? To, co w oczach Żydów było strasznym świętokradztwem, mogło wydawać się Antiochowi całkiem legalnym postępowaniem administracyjnym: za jawnym przyzwoleniem arcykapłana odbierał po prostu to, co mu się już od dawna należało. 762 BÓG JEDYNY I ANTIOCH EPIFANES „Miejsce Święte" Świątyni, obrabowane, było teraz zupełnie puste. Kapłani nie mogli sprawować zwykłego kultu. Pozostawało tylko składanie codziennych ofiar na wielkim ołtarzu stojącym na zewnątrz, pod gołym niebem. Lud ogarnęło przygnębienie i paraliżująca groza. „Na cały kraj Izraela spadła głęboka żałoba. Wzdychali możni i starsi ludu, młodzi, dziewczęta i chłopcy, tracili ochotę do życia, uroda kobiet przygasła, oblubienica siedziała pogrążona w smutku w swojej komnacie. Ziemia się zatrzęsła z litości nad tymi, którzy na niej mieszkali. Cały dom Jakuba okryty był wstydem" (l Mch 1,25-28). Antioch tymczasem w 168 r. pociągnął znowu do Egiptu. Początkowo wszystko układało się jak najlepiej. W krótkim czasie cały kraj praktycznie leżał już podbity u jego stóp. Wojska Seleuki-dy obiegły nadmorską Aleksandrię, w której zamknęła się trójka dzieci Ptolemeusza V. Było oczywiste, że za kilka lub co najwyżej kilkanaście dni oblężone miasto będzie musiało się poddać. Były to niewątpliwie chwile największego tryumfu Antiocha IV. Niespodziewanie w obozie królewskim zjawił się poseł rzymski, Popilius Laenas. Przyjazd jego poprzedziła wiadomość o wielkim zwycięstwie, jakie Rzymianie odnieśli właśnie nad krnąbrnym królem macedońskim w bitwie pod Pydną. Antioch powitał Popiłiusa serdecznie. Uważał się przecież zawsze za lojalnego sprzymierzeńca Rzymu. Ale poseł nie przyjął wyciągniętej ręki i poradził chłodno królowi, aby przeczytał najpierw wręczony mu list senatu. A senat Żądał od niego, aby natychmiast opuścił Egipt. Antioch, zaskoczony, poprosił o trochę czasu, aby mógł się namyśleć i naradzić Z przyjaciółmi. Wtedy jednak Popilius laską nakreślił koło na piasku i zażądał, żeby udzielił mu odpowiedzi, zanim z tego koła wyjdzie. I Antioch, król z potężnej dynastii Seleukidów, zwycięski wódz W przededniu ostatecznego tryumfu, odparł posłusznie, że uczyni wszystko, czego sobie życzy senat rzymski... Scena ta jest niewąt- 31. Żołnierz hellenistyczny. Malowane przedstawienie na płycie grobowej, znalezione w Sydonie. Koniec III lub początek II w. 163 164 pliwie najlepszym dowodem, że Rzym, pół wieku wcześniej jeszcze tylko miasto italskie, w 168 r. był już bezspornym władcą całego basenu Morza Śródziemnego, a te państwa, które zachowywały jeszcze swoją niezależność, zachowywały już ją tylko z jego łaski. W Jerozolimie rozeszła się tymczasem pogłoska, że Antioch nie żyje. Być może zrodziła ją dyplomatyczna klęska, poniesiona przez niego pod Aleksandrią. Wystarczyło to jednak, aby skłonić Jazona do powrotu z Zajordanii. Z gromadą przyjaciół i stronników Ptole-meuszów udało mu się wtargnąć do świętego miasta. Znaczna część mieszkańców opowiedziała się po jego stronie. Menelaos usiłował się bronić, doszło do zaciętej walki. Antioch, który znajdował się już zapewne w drodze powrotnej, uznał wydarzenia w Jerozolimie za otwarty bunt przeciwko jego panowaniu. Kolejność późniejszych wydarzeń nie jest pewna ani jasna. Nasze źródła nie zawsze są w pełni zrozumiałe, z zasady zaś mało dokładne i tendencyjne, ukazują przecież całą historię tylko z punktu widzenia żydowskiego. Niepodobna ustalić, czy król sam wszedł z wojskiem do Jerozolimy i sam zaprowadził tam krwawy porządek, po czym przywrócił Menelaosowi jego godność, czy też zlecił to zadanie swojemu oficerowi. W każdym bądź razie, gdy niepokoje nie wygasały, przysłał oddział swoich żołnierzy, którzy otrzymali polecenie zbudowania dla siebie tuż przy Świątyni dobrze umocnionej twierdzy, nazwanej Akra. Byli to oczywiście żołnierze pogańscy, raczej syryjscy niż greccy, i sama ich obecność tak blisko murów Świątyni, wydawała się urągać jej świętości. Niezmiernie trudno jest wydobyć z naszych źródeł prawdę o tym, co się następnie wydarzyło. Według autorów biblijnych na wielkim ołtarzu postawiono coś, co nazywają oni „ohydą spustoszenia" (l Mch 1,54; Dn 11,31), w Świątyni, która została poświęcona Zeusowi Olimpijskiemu, odbywały się uczty i pogańskie orgie rozpusty, a na jej ołtarzu składano ofiary z nieczystych zwierząt (2 Mch 6,2-5). Król Antioch wydał też dekret zakazujący Żydom zachowywania szabatu i własnych świąt oraz obrzezywania chłopców, zmuszający ich natomiast do jedzenia potraw nieczystych. Księgi Prawa (Tora) miały być podarte i zniszczone. Nieposłusznym groziła kara śmierci (l Mch 1,44-59; por. 2 Mch 6,6 i 9). Wszystko to jednak nie przynosiło oczekiwanych przez króla rezultatów. Wielu synów Izraela wolało raczej umrzeć, niż zdradzić swojego Boga. Inni chwytali za broń. Opór przerodził się wreszcie 32. Składanie ofiary przez rodzinę grecką. Z prawej strony ołtarza dwa bóstwa. Płaskorzeźba w marmurze, prawdopodobnie attycka. Koniec II w. w wielkie powstanie, nazywane w historii powstaniem Macha-beuszów. Początek dał mu bowiem kapłan Mattatiasz i jego pięciu synów, z których jeden, imieniem Juda, pierwszy przywódca powstania, otrzymał przydomek Machabeusz (być może od hebr. maąąaban - młot), później rozszerzony na wszystkich braci. Nie znamy dobrze chronologii wydarzeń i to nam w znacznej mierze utrudnia ich interpretację. Należy zapewne przypuszczać, że powstanie Machabeuszów było odpowiedzią na dekret Antio-cha IV, zarządzający ogólne prześladowanie religijne. Prześladowanie to zaś i tak pozostaje zagadką dla historyków. Jest ono - według słów jednego ze współczesnych nam badaczy - „zjawiskiem tak szczególnym w dziejach hellenizmu, że zdaje się drwić ze wszystkich wyjaśnień i prób zrozumienia"*. * K. Bringmann, Hellenistische Reform und Religionsverfolgung in Judda, Góttingen 1983, s. 97. 165 766 CZY PYTANIE BEZ ODPOWIEDZI? Do dziś w wielu nawet niezłych opracowaniach można spotkać jeszcze wyjaśnienie tradycyjne, wywodzące się od starożytnych autorów żydowskich: Antioch miałby jakoby dążyć do religijnego ujednolicenia swego ogromnego państwa i w tym celu pragnął narzucić wszystkim swoim poddanym jeden kult obowiązujący. Otóż dwudziestowieczni historycy świata hellenistycznego od dość już dawna wskazują, że jest to rozwiązanie nie do przyjęcia przede wszystkim dlatego, że dekret Antiocha dotyczy wyłącznie Żydów palestyńskich, niczego podobnego nie znajdujemy nigdzie indziej, w żadnym zakątku jego królestwa, co więcej, także i Żydzi, mieszkający na innym terenie, choćby w stołecznej Antiochii nad Oron-tesem, żyją sobie nadal w spokoju i nikt im nie broni zachowywać Prawa Mojżeszowego. Tego rodzaju polityka byłaby również całkowicie sprzeczna ze wszystkim, co wiemy o świecie hellenistycznym w ogóle, a o dynastii Seleukidów w szczególności, nie wyłączając samego Antiocha IV. Pozostaje zatem otwarte pytanie: dlaczego taki dekret jednak został wydany? Już w starożytności niektórzy szukali na nie odpowiedzi w niezrównoważonym jakoby charakterze samego króla, pomawianego wręcz o szaleństwo. Zarzucano mu wiele dziwactw, wśród nich niesłychaną wprost rozrzutność; pewnego razu miał na przykład domieszać wina do źródła w Antiochii. Kiedy indziej stanął podobno przy drodze i rzucając przechodniom pieniądze wołał: „Komu los zdarzy, niechaj bierze!" Lubił także wymykać się ukradkiem z pałacu, co najwyżej z jednym lub dwoma przyjaciółmi. Najczęściej można go było wówczas spotkać koło sklepów i warsztatów złotniczych, rozprawiającego z rzemieślnikami o ich sztuce. Miano mu za złe, że pozował czasem na Rzymianina i że wprowadził w Antiochii nawet walki gladiatorów. Oskarżano, że był nieobliczalny i sam nie wiedział, czego chce właściwie. Już współcześni wyśmiewali się z niego, mówiąc, że nazbyt serio bierze swój przydomek Epifanes (dosł.: Bóg objawiony), a naprawdę jest raczej Epimanes, a znaczy to tyle, co Szaleniec*. Czy Antioch IV rzeczywiście uważał się za boga? Pytanie to * Por. A. Świderkówna, Hellenika. Wizerunek epoki od Aleksandra do Augusta, s. 258-266. nie jest tak absurdalne, jak może to się zdawać Czytelnikowi tej książki. Królowie hellenistyczni, a przynajmniej wszyscy Ptolemeu-ize (poczynając od Ptolemeusza II Filadelfa) wraz z ich najbliższymi rodzinami, jak również i Sełeukidzi, byli bogami dla swoich poddanych, mieli własny kult (w Egipcie dwa odrębne kulty, egipski i grecki), własnych kapłanów i własne świątynie. Nikt jednak - poza przypadkami wyjątkowymi - do nich się nie modlił, a co więcej, nieraz modlono się za nich, składając także ofiary W ich intencji. Nie byli więc chyba takimi w pełni autentycznymi bogami. Trzeba jednak pamiętać, że grecki theos nie odpowiada dokładnie naszemu „bogu". Jest to pojęcie znacznie mniej określone, wskazujące przede wszystkim na obecność jakiejś siły boskiej. Co sami królowie o tym myśleli, żaden z nich nam nie zdradził. Nawet Antioch IV Epifanes był tylko posądzany przez swych nieprzyjaciół o to, że naprawdę uważa się za boga. Oczywiście, dla Żydów kult boski oddawany człowiekowi był czymś jeszcze okropniejszym od innych kultów pogańskich. Antioch, który ośmielił się nazwać Epifanesem, wyrastał w ich oczach na straszliwego „Anty-Jahwe" (zapominali przy tym, że już jego szwagier, Ptolemeusz V, nosił ten sam przydomek i nikomu to wtedy nie przeszkadzało). Byli gotowi oskarżyć go, że wydając swój dekret chciał zabrać Świątynię jerozolimską Najwyższemu, aby wprowadzić tam kult nie tyle Zeusa Olimpijskiego, ile swojej własnej osoby jako „Boga objawionego". Nikt z poważnych badaczy nie upatruje jednak przyczyny prześladowania w domniemanym szaleństwie Antiocha, który przy wszystkich swych dziwactwach w sprawach istotnych zdaje się do końca życia postępować logicznie. Dzisiejsi historycy dochodzą na ogół do wniosku, że wyjaśnienia należy szukać gdzie indziej: nie w Antiochii, lecz w Jerozolimie. Uczony żydowski, Elias Bicker-mann, w swej pracy Der Gott der Makkabder (Bóg Machabeu-szów), wydanej po raz pierwszy w 1937 r., wysunął przypuszczenie, że Antioch poszedł tu za radą mianowanego przez siebie arcykapłana, Menelaosa. Menelaos, według tej koncepcji, nie dążył do prześladowania swych współrodaków, lecz chciał ich siłą zmusić do przyjęcia zwyczajów greckich, siłą przełamać wszelkie tendencje separatystyczne, zapobiec zamknięciu się w izolacji. Trzeba wszakże przyznać, że taka operacja musiałaby być 167 bardzo niebezpieczna i groziła śmiercią pacjentowi. Toteż w ostatnich latach większość badaczy jest skłonna przyjąć raczej próbę wyjaśnienia niemieckiego historyka, Klausa Bringmanna (zob. s. 165 przypis), który wprawdzie przypisuje inicjatywę również Menelaosowi, lecz jest zdania, że zamierzał on świadomie doprowadzić do całkowitego zniszczenia kultu Jahwe, po to po prostu, żeby ocalić własną głowę. Po wszystkim, czego dokonał w Jerozolimie, był już bowiem powszechnie znienawidzony i mógłby co najwyżej szukać wątpliwego ocalenia w ucieczce. Uczeni, którzy „złego ducha" Antiocha IV upatrują właśnie w Menelaosie, powołują się na opowiadanie o jego śmierci, przekazane nam w Drugiej Księdze Machabejskiej, a także przez Flawiu-sza Józefa. Według tego ostatniego rzecz dzieje się w chwili zawarcia rozejmu między zwycięskimi Machabeuszami a nieletnim następcą i synem króla-prześladowcy, Antiochem V. W imieniu malutkiego chłopca całą władzę sprawuje regent Lizjasz i on też prowadzi pertraktacje. Autor opowieści przedstawia jednak całą historię tak, jakby o wszystkim decydował mały Antioch. Menelaos próbuje go namówić, aby pozostawił mu godność arcykapłana, lecz Lizjasz radzi królowi skazać go na śmierć, „jeśli pragnie, żeby Żydzi zachowywali spokój i nie przysparzali mu więcej kłopotów. On bowiem stał się przyczyną wszystkich nieszczęść, ponieważ przekonał ojca króla [Antiocha IV], by zmusił Żydów do porzucenia religii swoich przodków". Zgodnie z tą radą Menelaos został stracony, a Flawiusz Józef kończy tę opowieść krótkim podsumowaniem jego kariery: „Pełnił funkcje arcykapłana przez lat dziesięć. Był człowiekiem złym i bezbożnym. Sam pragnął władzy i dlatego zmusił swój naród do łamania własnych praw"*. Tymczasem w Drugiej Księdze Machabejskiej Lizjasz mówi jedynie, iż Menelaos jest „winny wszystkich nieszczęść", nie precyzując, o co właściwie chodzi. Arcykapłan zostaje następnie skazany na wrzucenie do wielkiej wieży napełnionej popiołem, autor zaś podkreśla, jak bardzo sprawiedliwa jest ta śmierć w popiele tego, który „popełnił wiele grzechów koło ołtarza [można też tłumaczyć: związanych z ołtarzem], gdzie ogień i popiół są święte" (2 Mch 13,3-8)**. * Flawiusz Józef, Starożytności żydowskie XIII 384—385. 168 ** Oba przekłady Autorki. Druga Księga Machabejska jest, jak już wiemy, skrótem dzieła napisanego niedługo po powstaniu Machabeuszów, gdzieś ok. 160 r. Jego autor, Jazon z Cyreny, przedstawiał wydarzenia, które były mu współczesne. Trudno zatem przypuszczać, żeby nie wiedział, że to właśnie Menelaos namówił króla do wydania owego osławionego dekretu, ani, żeby wiedząc nie wspomniał o tym W swoim dziele. Tym bardziej że samego Menelaosa bynajmniej w nim nie oszczędza. Flawiusz Józef pisał natomiast znacznie później, w drugiej połowie I w. po Chr., a zestawienie obu tekstów zdaje się wskazywać, że czerpiąc swe wiadomości z Drugiej Księgi Machabejskiej, pozwolił sobie na własną interpretację roli Menelaosa. Skoro w całej tradycji żydowskiej był on zdecydowanie czarnym charakterem, cóż prostszego, niż obarczyć go również winą za prześladowanie, choćby nawet nie wyglądało to całkiem logicznie. Nie wyglądało zaś, ponieważ - bez względu na to, jakim człowiekiem naprawdę byłby Menelaos - sprytu mu na pewno nie brakowało. Znał przy tym dobrze swój naród, czego nie można powiedzieć o Antiochu IV. Musiał zatem przewidywać, co się stanie, gdy pogański król spróbuje zburzyć Prawo. Mimo to, według tegoż Flawiusza Józefa, miał on, już po zwycięstwie Machabeuszów, zabiegać o potwierdzenie swej godności arcykapłana. Jeśli tak było, to najwyraźniej wcale się nie bał powrotu do machabejskiej Jerozolimy. Tak więc tekst ten nie pozwala także na wniosek, iż Menelaos nie widział dla siebie żadnej przyszłości wśród swoich rodaków. Odrzucenie interwencji Menelaosa nie oznacza bynajmniej ostatecznej rezygnacji z odpowiedzi na pytanie, dlaczego Antioch zdecydował się na zarządzenie prześladowania religijnego. Istnieje na nie jeszcze inna, prostsza odpowiedź, chyba lepiej wszystko (lub prawie wszystko) wyjaśniająca. Należy tylko spojrzeć na to, co się wydarzyło, z nieco szerszej, bardziej ogólnej perspektywy. Spotkanie świata biblijnego ze światem greckim oznaczało zarazem spotkanie monoteizmu z wielobóstwem i musiało doprowadzić do konfrontacji. Mały Izrael otaczały zewsząd ludy oddające cześć bardzo licznym i różnorodnym bogom. Filozofia grecka doszła wprawdzie wcześnie do pojęcia jedynego Bytu absolutnego i doskonałego, lecz Byt ten był pojęciem filozoficznym, a pojęcie nie może być przedmiotem kultu ani adresatem modlitwy. Każdy natomiast człowiek w tym świecie pogańskim wiedział, że zarówno w życiu 169 168 bardzo niebezpieczna i groziła śmiercią pacjentowi. Toteż w ostatnich latach większość badaczy jest skłonna przyjąć raczej próbę wyjaśnienia niemieckiego historyka, Klausa Bringmanna (zob. s. 165 przypis), który wprawdzie przypisuje inicjatywę również Menelaosowi, lecz jest zdania, że zamierzał on świadomie doprowadzić do całkowitego zniszczenia kultu Jahwe, po to po prostu, żeby ocalić własną głowę. Po wszystkim, czego dokonał w Jerozolimie, był już bowiem powszechnie znienawidzony i mógłby co najwyżej szukać wątpliwego ocalenia w ucieczce. Uczeni, którzy „złego ducha" Antiocha IV upatrują właśnie w Menelaosie, powołują się na opowiadanie o jego śmierci, przekazane nam w Drugiej Księdze Machabejskiej, a także przez Flawiu-sza Józefa. Według tego ostatniego rzecz dzieje się w chwili zawarcia rozejmu między zwycięskimi Machabeuszami a nieletnim następcą i synem króla-prześladowcy, Antiochem V. W imieniu malutkiego chłopca całą władzę sprawuje regent Lizjasz i on też prowadzi pertraktacje. Autor opowieści przedstawia jednak całą historię tak, jakby o wszystkim decydował mały Antioch. Menelaos próbuje go namówić, aby pozostawił mu godność arcykapłana, lecz Lizjasz radzi królowi skazać go na śmierć, „jeśli pragnie, żeby Żydzi zachowywali spokój i nie przysparzali mu więcej kłopotów. On bowiem stał się przyczyną wszystkich nieszczęść, ponieważ przekonał ojca króla [Antiocha IV], by zmusił Żydów do porzucenia religii swoich przodków". Zgodnie z tą radą Menelaos został stracony, a Flawiusz Józef kończy tę opowieść krótkim podsumowaniem jego kariery: „Pełnił funkcje arcykapłana przez lat dziesięć. Był człowiekiem złym i bezbożnym. Sam pragnął władzy i dlatego zmusił swój naród do łamania własnych praw"*. Tymczasem w Drugiej Księdze Machabejskiej Lizjasz mówi jedynie, iż Menelaos jest „winny wszystkich nieszczęść", nie precyzując, o co właściwie chodzi. Arcykapłan zostaje następnie skazany na wrzucenie do wielkiej wieży napełnionej popiołem, autor zaś podkreśla, jak bardzo sprawiedliwa jest ta śmierć w popiele tego, który „popełnił wiele grzechów koło ołtarza [można też tłumaczyć: związanych z ołtarzem], gdzie ogień i popiół są święte" (2 Mch 13,3-8)**. Flawiusz Józef, Starożytności żydowskie XIII 384-385. Oba przekłady Autorki. Druga Księga Machabejska jest, jak już wiemy, skrótem dzieła napisanego niedługo po powstaniu Machabeuszów, gdzieś ok. 160 r. Jego autor, Jazon z Cyreny, przedstawiał wydarzenia, które były mu współczesne. Trudno zatem przypuszczać, żeby nie wiedział, że to właśnie Menelaos namówił króla do wydania owego osławionego dekretu, ani, żeby wiedząc nie wspomniał o tym w swoim dziele. Tym bardziej że samego Menelaosa bynajmniej w nim nie oszczędza. Flawiusz Józef pisał natomiast znacznie później, w drugiej połowie I w. po Chr., a zestawienie obu tekstów zdaje się wskazywać, że czerpiąc swe wiadomości z Drugiej Księgi Machabejskiej, pozwolił sobie na własną interpretację roli Menelaosa. Skoro w całej tradycji żydowskiej był on zdecydowanie czarnym charakterem, cóż prostszego, niż obarczyć go również winą za prześladowanie, choćby nawet nie wyglądało to całkiem logicznie. Nie wyglądało zaś, ponieważ - bez względu na to, jakim człowiekiem naprawdę byłby Menelaos - sprytu mu na pewno nie brakowało. Znał przy tym dobrze swój naród, czego nie można powiedzieć o Antiochu IV. Musiał zatem przewidywać, co się stanie, gdy pogański król spróbuje zburzyć Prawo. Mimo to, według tegoż Flawiusza Józefa, miał on, już po zwycięstwie Machabeuszów, zabiegać o potwierdzenie swej godności arcykapłana. Jeśli tak było, to najwyraźniej wcale się nie bał powrotu do machabejskiej Jerozolimy. Tak więc tekst ten nie pozwala także na wniosek, iż Menelaos nie widział dla siebie żadnej przyszłości wśród swoich rodaków. Odrzucenie interwencji Menelaosa nie oznacza bynajmniej ostatecznej rezygnacji z odpowiedzi na pytanie, dlaczego Antioch zdecydował się na zarządzenie prześladowania religijnego. Istnieje na nie jeszcze inna, prostsza odpowiedź, chyba lepiej wszystko (lub prawie wszystko) wyjaśniająca. Należy tylko spojrzeć na to, co się wydarzyło, z nieco szerszej, bardziej ogólnej perspektywy. Spotkanie świata biblijnego ze światem greckim oznaczało zarazem spotkanie monoteizmu z wielobóstwem i musiało doprowadzić do konfrontacji. Mały Izrael otaczały zewsząd ludy oddające cześć bardzo licznym i różnorodnym bogom. Filozofia grecka doszła wprawdzie wcześnie do pojęcia jedynego Bytu absolutnego i doskonałego, lecz Byt ten był pojęciem filozoficznym, a pojęcie nie może być przedmiotem kultu ani adresatem modlitwy. Każdy natomiast człowiek w tym świecie pogańskim wiedział, że zarówno w życiu 169 170 prywatnym, rodzinnym, jak i w życiu publicznym spotyka się na każdym kroku z siłą boską, która mogła przejawiać się na rozmaite sposoby, w przyrodzie, w niezwykłych zjawiskach, nawet niezwykłych ludziach, lecz także i w osobach bogów wielkich i małych oraz w ich posągach, czczonych w świątyniach rozrzuconych po wszystkich zakątkach ziemi zamieszkanej. Kiedy Grek porzucał swą ojczyznę i przybywał do obcego miasta lub kraju, myślał przede wszystkim o tym, aby złożyć należny hołd miejscowym bogom, utożsamiając ich - jeżeli tylko było to możliwe - z własnymi, znanymi mu już od dzieciństwa. I tak na przykład wielki egipski Amon został Zeusem Olimpijskim, a nikt nie widział w tym nic niestosownego. Dla monoteisty sprawa przedstawia się całkiem odmiennie. Dla niego Bóg jest jedyny i z niczym ani z nikim nieporównywalny. Innych bogów po prostu nie ma (tu trzeba dodać, że do pełnego przyjęcia tej prawdy dorastał Izrael stopniowo i długo, karcony przez proroków, hartowany w wielkich próbach, najpierw wygnania babilońskiego, a wreszcie powstania Machabeuszów). Dlatego to Żydzi, podobnie jak później chrześcijanie, odmawiali udziału w jakimkolwiek kulcie (poza ich własnym), czego politeiści nigdy pojąć nie mogli. Co zatem zaszło naprawdę w Jerozolimie? Choć nie możemy ustalić kolejności wydarzeń, jedno wydaje się pewne: kiedy An-tioch IV posłał oddział swych żołnierzy, nakazując im zbudowanie twierdzy tuż przy Świątyni, uczynił to w nadziei utrzymania w ten sposób spokoju w mieście, a zatem musiało to być jeszcze przed zarządzeniem prześladowania. Ci pogańscy, zapewne syryjscy żołnierze, osiedleni w tak bliskim sąsiedztwie Świątyni, mogli z czystej pobożności wprowadzić do niej posąg swojego boga, choćby wielkiego Baal Szamima, utożsamianego przez Greków z Zeusem Olimpijskim. Nie jest całkiem wykluczone, że ów posąg właśnie jest tą niezrozumiałą dla nas „ohydą spustoszenia" (jeśli nie jest nią wzniesiony dla niego ołtarz). Sami jego czciciele nie zamierzali raczej uczynić nic złego. We wszystkich innych świątyniach na świecie stały nieraz posągi różnych bogów. Niekiedy główna świątynia jednego potężnego boga obrastała także na zewnątrz wieloma mniejszymi świątynkami i kapliczkami, w których cześć oddawano innym bóstwom. Tak wyglądała choćby ogromna świątynia Amona w Karnaku w Górnym Egipcie. Ci boscy „współlokatorzy" nie przeszkadzali w niczym właściwemu Gospodarzowi świętego miejsca, wręcz przeciwnie, dodawali jeszcze splendoru. Podobnie miała się zapewne rzecz z przekazaniem Świątyni jerozolimskiej Zeusowi Olimpijskiemu. Jeżeli Grecy i nie-Grecy chcieli nazwać jakoś owego Niewidzialnego, którego imienia nawet nie wolno było wymawiać, czy można się dziwić, że nazwali go Zeusem Olimpijskim? Żaden inny bóg o to by się nie obraził. O przekazaniu Świątyni komukolwiek raczej nie było w ogóle mowy. To tylko Żydzi tak sprawę zrozumieli, dla nich bowiem między ich Bogiem a Zeusem nie mogło być żadnego związku. 33. Zeus Amon. Przedstawienie na monecie Ptolemeusza II Poganie nie mieli nic przeciwko temu, żeby ich Baal Szamim czczony był pod imieniem Zeusa. Baal Szamim przyniósł jednak ze sobą swoje własne zwyczaje i obrzędy kultowe. Tak być może należy tłumaczyć opowiadanie Drugiej Księgi Machabejskiej o tym, co działo się w Świątyni jerozolimskiej, przemianowanej na Świątynię Zeusa Olimpijskiego, tym bardziej iż wszystko to zdaje się nie mieć nic wspólnego ze znanym nam skądinąd kultem Zeusa. Uroczyste zaś święcenie dnia królewskich urodzin nie było samo w sobie niczym niezwykłym. Przecież także w czasach pokojowego współżycia kapłani żydowscy codziennie składali w Świątyni ofiarę 777 772 na intencję pogańskiego władcy. W opisie mogło zresztą bardzo łatwo dojść do pomieszania tego, co wydarzyło się na początku, przy wprowadzaniu przez nowych mieszkańców Akry ich własnego bóstwa do Świątyni, z wypadkami, jakie zaszły później, już po zarządzeniu prześladowania, kiedy to żołnierze i urzędnicy królewscy, rozwścieczeni dodatkowo napotykanym oporem, usiłowali przemocą zmusić Żydów do udziału w pogańskich kultach, na wszelki sposób starając przy tym okazać, że są tu właściwymi panami. A nie jest też wykluczone, że w jakiejś części te gorszące obrazy zawdzięczamy również fantazji autora Księgi, który tak właśnie wyobrażał sobie kulty pogańskie, w jakich sam przecież nigdy nie uczestniczył. Nie zdawał sobie zapewne sprawy, że i one bywały bardzo różne. Podobnie do niego myśleli wszyscy Żydzi i to wystarczyło, aby przycichające już w świętym mieście niepokoje wybuchły z nową siłą. Ta reakcja Żydów na postępowanie pogan musiała być dla tychże pogan całkiem niezrozumiała. Nie mogli pojąć, o co chodziło. O imię Boga? Ależ każdy wielki bóg był wieloimienny! O uświetnienie jego kultu i pomnożenie liczby czcicieli? Któż mógłby mieć o to pretensję?... W taki to sposób starły się ze sobą po raz pierwszy dwie zupełnie odmienne, niemożliwe do pogodzenia koncepcje bóstwa, poiteizm i monoteizm. Gdybyż jeszcze wszystko ograniczało się tylko do spraw kultu czy imienia Boga! W oczach króla Antiocha i jego doradców najgorsze musiało być to, że ci dziwaczni ludzie, których postępowania i religii nie dawało się zrozumieć, ciągle sami ze sobą walczyli, a co gorsza, pewna ich liczba (i to wcale niemała) ciążyła podejrzanie ku Ptolemeuszom, to zaś mogło stanowić już poważne niebezpieczeństwo. Król miał nadal dalekosiężne plany, zamierzał wyprawić się teraz na wschód, gdzie Rzymianie nie mieli jeszcze na razie nic do powiedzenia. Dlatego za wszelką cenę potrzebny był mu pokój na zachodzie, od strony granicy z Egiptem. Co więc zrobić, aby poskromić raz na zawsze ów lud ciągle niespokojny, ciągle przysparzający nowych kłopotów swoim władcom? Najprościej wydawało się raz wreszcie zniszczyć to, z czego wyrastała tego ludu odmienność: jego szczególny kult i święte Prawo. Dokonawszy tego, można było mieć nadzieję, że Świątynię uda się upodobnić do wszystkich innych w mówiącym po grecku świecie, a ludzi wychowa się w końcu na normalnych poddanych greckiego władcy. Czy istotnie takimi motywami kierował się Antioch zarządzając pierwsze w naszym świecie powszechne prześladowanie religijne? Na pytanie to prawdopodobnie nigdy nie otrzymamy całkiem pewnej odpowiedzi. W kierunku tym jednak zdaje się wskazywać również fakt, że prześladowanie to objęło tylko Palestynę, nie dotykając Żydów żyjących w innych częściach królestwa Seleuki-dów. Antiochowi chodziło najwyraźniej jedynie o ten skrawek ziemi, o to krnąbrne państewko świątynne, leżące na pograniczu l Egiptem. Jeśli jednak liczył, że przemocą wymusi pokój, to najbliższa już przyszłość miała go przekonać, jak bardzo się mylił. OWOCE DOJRZEWAJĄCE W CZASACH UCISKU Prześladowcy spotkali się, z jednej strony, z oporem biernym, ze zdecydowaną odmową zastosowania się do nakazów króla, choćby to prowadziło nawet do śmierci męczeńskiej, z drugiej zaś - z wielkim, wkrótce już dobrze zorganizowanym, powstaniem zbrojnym. Zaczęło się wszystko w niewielkim miasteczku Modin. Mieszkał tam razem ze swymi pięcioma synami Mattatiasz z kapłańskiej rodziny Joariba. Po wydaniu dekretu Antiocha przybyli i do Modin wysłannicy królewscy nawołujący Żydów do wzięcia udziału w ofierze składanej bóstwom pogańskim. Namawiali szczególnie Mattatiasza, ponieważ cieszył się on znaczną powagą w mieście. Ten zaś nie tylko odmówił zdecydowanie, lecz także, gdy zobaczył jednego ze swych rodaków podchodzącego posłusznie do ołtarza, wyciągnął miecz i zabił go jednym ciosem. Zabił również królewskiego urzędnika, a sam ołtarz rozwalił. I zaraz „zaczął wołać w mieście donośnym głosem: «Niechaj każdy, kto płonie gorliwością o Prawo i pragnie zachować przymierze, idzie teraz ze mną!» Potem on sam i jego synowie uciekli w góry, pozostawiając w mieście wszystko, co posiadali" (l Mch 2,27-28). Taki był początek wielkiego powstania. Przywódcą jego po śmierci Mattatiasza został jego syn Juda, zwany Machabeuszem. Walka mogłaby się wydawać beznadziejna: z jednej strony, ogromne mocarstwo, z drugiej, mały lud, jeśli nawet nieustraszony i - przynajmniej w następnej fazie wojny - dobrze zorganizowany. Królestwo Seleukidów nie miało jednak już swej dawnej potęgi, a powstańcy byli przekonani, że za nimi stoi sam Wszechmogący. W cztery lata 173 34. Juda Machabeusz. Popiersie brązowe. II w. 174 Jerozolima został wyzwolona, a Świątynia oczyszczona. Uroczyście przywrócono w niej kult Najwyższego. Wydarzenie to upamiętnia obchodzone co roku od tej pory Święto Chanuka. Bracia Machabeusze na tym jednak nie poprzestali, nie powstrzymała ich także śmierć Judy, który poległ w 160 r. Następne lata przyniosą wśród nieustannych walk całkowite uniezależnienie Jerozolimy od Seleukidów, władzę będzie w niej sprawowała nowa dynastia żydowska, wywodząca się od braci Machabeuszów, nazywana zaś od ich pradziada Hasmona, hasmonejską albo dynastią Hasmoneuszów. Już Szymon, drugi z braci, który został arcykapłanem, nie płaci daniny Seleukidom i uznawany jest w gruncie rzeczy za niezależnego władcę. Nauczył się też żyć po królewsku. Pewnego razu przybył do Jerozolimy przyjaciel króla (jest to tytuł dworski), Atenobios. „Kiedy ujrzał bogactwo Szymona, stół za- Stawiony złotymi i srebrnymi naczyniami oraz liczną służbę, był Ogromnie zdziwiony [...]. A Szymon mu odpowiedział: «Jest to tylko dziedzictwo naszych ojców, bezprawnie na pewien czas zagarnięte przez naszych nieprzyjaciół, które teraz odzyskaliśmy, a nie żadna ziemia obca ani dobra cudze»" (l Mch 15,32-33). Zdaje się jednak, że to nie syn Szymona i jego bezpośredni następca, Jan Hyrkan, lecz dopiero wnuk, Aleksander Jannajos, władający w latach 103-76, przyjął tytuł króla. Panowaniu dynastii hasmonejskiej położą kres dopiero Rzymianie w 63 r. Pozostawiła ona po sobie nie najlepszą pamięć ciągłych sporów i walk międzyrodzinnych, jak również wielu okrucieństw i nietolerancji wobec wszelkiej opozycji. Okres prześladowań i powstania Machabeuszów przyniósł jednak nieporównanie więcej niż tylko polityczne zmiany. „To właśnie wytrwałość męczenników i odwaga Machabeuszów - jak mówi Elias Bickermann, żyjący już w naszych czasach żydowski historyk świata starożytnego - zachowały monoteizm dla Żydów, a tym samym i dla całej ludzkości, przywodząc z powrotem lud do Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba"*. W ogniu ucisku i walki O najwyższe wartości okrzepł wówczas ostatecznie ów nieugięty monoteizm żydowski. A tak łatwo przyszłoby przecież wybrać drogę wygodniejszą i zaniechawszy oporu rozpłynąć się w masie ludów mówiących po grecku i składających ofiary wszystkim możliwym bóstwom, wśród nich oczywiście także i Bogu czczonemu w Świątyni jerozolimskiej. Ta próba była najniebezpieczniejsza i ona to istotnie zadecydowała o zachowaniu dla świata pierwszej wielkiej religii monoteistycznej, z której już niedługo miała narodzić się druga: chrześcijaństwo. Na tym jednak nie koniec. Nie ulega żadnej wątpliwości, że Judea i Jerozolima nie mogły przeciwstawić się skutecznie i konsekwentnie wpływom greckim. Rozsądna hellenizacja była warunkiem przeżycia i rozwoju. I właśnie powstanie Machabeuszów umożliwiło narodowi wybranemu znaleźć właściwy dla siebie sposób przyjmowania tego, co greckie, a tym samym ustrzec swoją wiarę. Pozwoliło ono synom Izraela „wyzwolić się z greckiego niebezpieczeństwa, aby następnie, określiwszy wyraźnie swój własny cha- * E. Bickermann, Der Gott der Makkabder, Berlin 1937, s. 8. 775 rakter, przyswajać sobie, już bez żadnego zagrożenia, dobrodziejstwa kultury hellenistycznej. Później, za panowania Heroda Wielkiego, teatry i gimnazjony zarówno Aleksandrii, jak i Jerozolimy staną się miejscem spotkań także Żydów prawowiernych. Greckie idee będą przenikać do systemu myśli żydowskiej, gdzie niekwestionowany monoteizm i bezwzględne pierwszeństwo Tory pozwolą zachować wszystko, co istotne w religii"*. Nie jest też bez znaczenia, że w owych trudnych latach prześladowania i wojny narodził się nowy gatunek literacki: apokalipsa. W następnym już rozdziale zajmiemy się najstarszą kanoniczną apokalipsą, mianowicie Księgą Daniela, która przybrała swą ostateczną postać w czasie powstania Machabeuszów. Wierni wyznawcy Boga Izraela szukali w tym okresie wprost rozpaczliwie odpowiedzi na dręczące ich pytanie: jak może Wszechmogący pozwalać na tyle cierpień, a nawet na śmierć okrutną tych, którzy niezłomnie dochowują Mu wierności, podczas gdy słabi, tchórze i zdrajcy żyją sobie w spokoju, a nieraz i w dobrobycie? Doprowadziło ich to nie tylko do rozważenia tajemnicy męczeństwa, lecz także do odkrycia nowej nauki o zmartwychwstaniu. Rezultaty tych przemyśleń odnajdujemy w Drugiej Księdze Machabejskiej. 176 MĘCZEŃSTWO I ZMARTWYCHWSTANIE Autor tej Księgi dąży przede wszystkim, jak już to mówiliśmy, do pouczenia czytelnika, znacznie mniejszą wagę przywiązując do dokładności w szczegółach historycznych. Ale nie wolno zapominać, że bez niego nie wiedzielibyśmy niczego o Jazonie i Menelao-sie, gdyż Flawiusz Józef głównie na nim się opiera. Także i gdzie indziej Druga Księga Machabejska uzupełnia nieraz opowiadanie Pierwszej, szczególnie jednak cenna jest zarówno dla historii religii, jak i dla Kościoła właśnie przez swoją naukę o męczeństwie i zmartwychwstaniu. Przy tym „nauka" nie jest może najszczęśliwszym słowem, nie znajdziemy tu bowiem żadnego mniej lub bardziej systematycznego wykładu, lecz zaledwie pierwsze sformułowanie kształtującej się dopiero myśli. Odpowiedź na pytanie o sens męczeństwa przynoszą dwa * R. Le Deaut, A. Jaubert, K. Hruby, Le judaisme, Beauchesne 1975, s. 19. rozdziały: 6 i 7. Najpierw spotykamy Eleazara, należącego do pierwszych (a może najbardziej poważanych) uczonych w Piśmie. „Był on mężem już w podeszłym wieku i o pięknych rysach twarzy. Zamierzano otworzyć mu usta [siłą] i zmusić do zjedzenia wieprzowiny". On jednak wolał umrzeć, niż złamać Prawo i zdradzić iwojego Boga (2 Mch 6,18-31). Drugi wielki przykład bohaterstwa to siedmiu braci i ich matka, która, patrząc na męczeńską śmierć twoich synów, każdego po kolei zachęca do wytrwania, wreszcie także sama została zabita (2 Mch 7,1-41). Męczeństwo jest tu Ukazane jako pełnia dojrzałości duchowej. Znajduje ona swój wyraz w wiernej aż do śmierci służbie Najwyższemu. A nie jest to bynajmniej sprawa prywatna między męczennikiem a jego Bogiem. Warto przypomnieć, że greckie martys, które później wśród chrześcijan •tanie się określeniem męczennika, znaczyło pierwotnie tyle co świadek. Stary Eleazar rozumie dobrze, że idzie tutaj o coś więcej niż jego własną wierność czy nawet doskonałość. Kiedy życzliwi przyno-izą mu mięso, czyste według przepisów Prawa Mojżeszowego, i namawiają, aby je spożył, udając, że je mięso nieczyste, i w ten sposób ocalił swoje życie, odpowiada: „Udawanie nie przystoi mojemu wiekowi. Wielu młodych byłoby przekonanych, że dziewięćdziesięcioletni Eleazar przyjął pogańskie obyczaje, i sami przez to moje udawanie jeszcze by pobłądzili z mojego powodu. [...] A jeśli teraz mężnie rozstanę się z życiem, okażę się godny mojej starości, młodym zaś pozostawię piękny przykład, jak można chętnie i szlachetnie umrzeć za godne czci i święte Prawo" (2 Mch 6,24-25 i 27-28). Na pytanie, jak to się dzieje, że Wszechmogący pozwala na tak wielkie cierpienia swoich najwierniejszych wyznawców, próbuje odpowiedzieć autor Drugiej Księgi Machabejskiej stwierdzając, że wszystko ma swój opatrznościowy cel: „Proszę czytelników tej Księgi, aby nie tracili ducha z powodu utrapień [w niej przedstawianych], uważając raczej, iż prześladowania zmierzały nie do wyniszczenia, lecz do wychowania naszego narodu. Już to jest znakiem wielkiej łaski, że bezbożnym nie dozwolono przez długi czas działać i prędko spotkała ich kara. [...] [Bóg] nigdy nie odmawia nam miłosierdzia, a wychowując nas przez utrapienia nie opuszcza swojego ludu" (2 Mch 6,12-13 i 16). Wierność Bogu aż do śmierci nie może jednak prowadzić donikąd. Zrozumiałe jest zatem, że właśnie w tym czasie pojawia się 777 12 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 178 w Biblii całkiem już jednoznaczna zapowiedź zmartwychwstania indywidualnego. Jeszcze trwało prześladowanie, kiedy autor Księgi Daniela ukazuje wspaniałą wizję chwały tych, którzy, wierni do końca, „posnęli w prochu ziemi" (Dn 12,2-3; zob. s. 211). Podobną naukę odnajdujemy w niewiele tylko późniejszej Drugiej Księdze Machabejskiej. Przekonanie, że coś z człowieka pozostaje także po śmierci, było powszechne wśród ludów starożytnych. Najbardziej rozbudowali w ciągu wieków naukę o życiu pozagrobowym kapłani egipscy, gdzie indziej obrazy są mniej jasne, a wszędzie podlegają pewnej ewolucji. U Homera (VIII w.) Odyseusz w swoich wędrówkach schodzi też do świata umarłych, gdzie spotyka dawnych towarzyszy walk pod murami Troi. Są to jedynie bezsilne cienie, które nie mogą nawiązać z nim żadnego kontaktu, póki nie napiją się krwi zwierzęcia ofiarnego. Wtedy wielki ongiś Achilles wyznaje, iż wolałby na ziemi być najnędzniejszym parobkiem, niż tu „królować nad tych cieniów marnym rojem" (Odyseja XI 23 i nn.). Później jednak w Grecji wykształci się nauka o nieśmiertelnej duszy, która jest uwięziona w ciele, tak że śmierć stanowi dla niej wyzwolenie. Niczego podobnego do tej nauki nie znajdziemy w świecie biblijnym. Przede wszystkim człowiek jest tu pojmowany zawsze jako całość, nie ma podziału na „ducha" i „materię". Hebrajskie nefesz, tłumaczone często jako „dusza", znaczy naprawdę „tchnienie życia", stąd i samo życie. Kiedy ktoś mówi o „swojej duszy", znaczy to najczęściej, że mówi o sobie. Przez długie wieki obraz tego, co czeka wszystkich za grobem przedstawia się bardzo niejasno. Człowiek - ale cały człowiek, nie tylko jego dusza! - schodzi po śmierci do Szeolu, podziemnego miejsca pobytu umarłych, gdzie nie ma żadnej różnicy między królem a nędzarzem, gdzie panuje wieczna ciemność i milczenie, gdzie nie można chwalić Boga, bo nawet Jego miłość tam nie dosięga. Wielokrotnie powraca ten obraz w psalmach. Czytamy tam na przykład: Taka jest droga tych, co ufność pokładają w sobie, [...] do Szeolu są gnani jak owce. [...] Nie obawiaj się, jeśli ktoś się wzbogaci, jeżeli wzrośnie zamożność jego domu, bo kiedy umrze, nic ze sobą nie weźmie, a jego zamożność nie pójdzie za nim, [...] musi iść do pokolenia swoich przodków, do tych, co na wieki nie zobaczą światła [Ps 49,14,15,17-18,20]. A nieraz słowa są jeszcze mocniejsze: Zwróć się, o Panie, zechciej mnie ocalić, wybaw mnie przez Twe miłosierdzie, bo nikt po śmierci nie wspomni o Tobie, któż Cię wychwala w Szeolu? [Ps 6,5-6] Czy to dla cieniów czynisz cuda? Czy zmarli wstaną i będą Cię sławić? Czy to w grobie opowiada się o Twojej łasce, a w Szeolu o Twojej wierności? [Ps 88,11-12] Tego typu pytania stawiane Bogu mają skłonić Go do ocalenia tych, którzy do Niego wołają. Najjaśniej jest to może wyrażone w Psalmie 115: To nie umarli chwalą Pana, nikt z tych, którzy zstępują do Szeolu, lecz my błogosławimy Pana, teraz i na wieki [Ps 115,17-18]. Również sprawiedliwy Hiob, wystawiony na okrutną próbę, sądzi, że jeśli umrze, zanim Bóg wystąpi w jego obronie, to w Szeolu nawet Wszechmocny nie potrafi go znaleźć: Czemu nie wybaczysz mi błędu i nie odpuścisz winy? Gdyż legnę w prochu, a kiedy mnie poszukasz, mnie już nie będzie [Hi 7,20-21]. A przecież w tej samej Księdze Hioba, która w swej obecnej postaci powstała zapewne w V w., a może pod koniec VI w., są także słowa zdające się zapowiadać jakby jakąś nową nadzieję: Ale ja wiem: Wybawca mój żyje i On ostatni nad prochem stanie. I kiedy ulegnie zniszczeniu moja skóra, to właśnie w moim ciele zobaczę Boga [Hi 19, 25-26]*. Tekst hebrajski nie jest tu całkiem jasny i trudno mieć pewność, co chciał naprawdę powiedzieć w nim autor Księgi. Późniejsze pokolenia, przede wszystkim (choć nie tylko) chrześ- * Fragmenty Księgi Hioba w przekładzie Cz. Miłosza (Księga Hioba, Paryż 1980), z wyjątkiem 19,26, przytoczonym tu w przekładzie Autorki. Co do zmagania Hioba z problemem cierpienia i śmierci zob. Rozmowy o Biblii, s. 241-255. 779 cijanie, nie miały wątpliwości, że Hiob przeczuwa już własne powstanie z martwych. Na początku VI w. wstrząsającą wizję zmartwychwstania roztoczył prorok Ezechiel przed oczami udręczonych wygnańców w Babilonii. Bóg ukazuje swojemu prorokowi rozległą dolinę, pełną wyschniętych kości, i każe mu nad nimi wygłosić wyrocznię: „Tak mówi Jahwe Pan: Oto Ja daję wam tchnienie*, abyście ożyły". Na głos proroka dał się słyszeć najpierw „szum i trzask, a kości jedna po drugiej zbliżały się do siebie. I patrzałem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu, ale jeszcze nie było w nich tchnienia". Wówczas na ponowne polecenie Boga, Ezechiel wzywa je, aby tchnęło na tych zmarłych, którzy mają ożyć: „I tchnienie weszło w nich i ożyli. I stanęli, a było to wojsko bardzo wielkie". Niesamowita ta wizja, w której nie zabrakło nawet dźwięku zderzających się ze sobą kości, wywarła ogromny wpływ na wyobraźnię przyszłych poetów, muzyków, malarzy. Łatwo można było ulec wrażeniu, że mamy tu zapowiedź powszechnego zmartwychwstania. Tymczasem, aby zrozumieć ów tekst właściwie, trzeba podobnie jak i w innych przypadkach przede wszystkim uświadomić sobie zarówno kiedy, jak i do kogo był on skierowany. Pamiętajmy, że są to pierwsze lata wygnania, gdy najdotkliwiej przeżywano całą gorycz i beznadziejność klęski. Sam Bóg zresztą wyjaśnia od razu wizję Ezechielowi: „Synu człowieczy, kości te to cały dom Izraela. Oto mówią oni: «Wyschły kości nasze, zginęła nadzieja nasza, już po nas!» Dlatego prorokuj i mów do nich: «Tak mówi Jahwe Bóg: Oto otwieram wasze groby i sprawię, że wyjdziecie z grobów, ludu mój, i zawiodę was do ziemi Izraela»" (Ez 37,3-12). Dla tego, kto czyta ów tekst w całości, jest oczywiste, że chodzi tu o „zmartwychwstanie ludu Izraela", trochę podobne (choć naturalnie jest to jedynie dość daleka analogia), do „zmartwychwstania Polski", na jakie tyle pokoleń czekało. Nie ulega jednak wątpliwości, że ów Ezechielowy obraz, tak głęboko zapadający w serce i w pamięć, przygotował podłoże, na którym mogło rozwinąć się pojęcie również zmartwychwstania indywidualnego. * Hebr. ruah, „tchnienie", może być tłumaczone równie dobrze jako „duch". 180 Tu jednak chodzi o „tchnienie życia", por. TOB, przypis do Ez 37,5. Po Ezechielu, pod sam koniec wygnania, zabiera głos prorok, którego nazywamy umownie Drugim Izajaszem (Iz 40-55). Ukazuje on nam tajemniczego, cierpiącego Sługę Jahwe, jego poniżenie, jego haniebną śmierć i grób „między bezbożnymi", lecz także jego tryumfalny powrót do życia w chwale (Iz 53). Nie ma tam mowy O zmartwychwstaniu, chyba dlatego, że autor nie wie jeszcze, jak o tym mówić*. Potrzeba było dopiero prześladowania rozpętanego przez Antiocha IV, żeby dojrzała myśl teologiczna, dla której właśnie zmartwychwstanie stanie się prawdziwym ukoronowaniem człowieczego życia. Pojęcie takie było całkiem obce mentalności greckiej, o czym przekonał się św. Paweł, kiedy próbował w Atenach mówić o Jezusie i zmartwychwstaniu. Ponieważ to ostatnie słowo jest po grecku rzeczownikiem rodzaju żeńskiego, anastasis, Ateńczycy zrozumieli, Że przynosi im naukę o parze nowych bóstw: Jezusie i bogini Anastasis (Dz 17,18). Wielu z nich było zdania, że dusza, raz wyzwolona z ciała, które jest jej grobem, nie ma po co do niego wracać... Dlatego zapewne również i nam, wychowanym raczej według wzorów grecko-rzymskich niż biblijnych, tak trudno nieraz pogodzić się ze zmartwychwstaniem. Przyczynia się do tej trudności niewątpliwie także fakt, iż nawet bardzo gorliwi chrześcijanie nie rozumieją dokładnie, co mówią, kiedy wyznają swoją wiarę w „zmartwychwstanie ciała". Jest to bowiem sformułowanie biblijne, a „ciało" (basar) oznacza całego człowieka w jego doczesności. Czytamy choćby w Księdze Izajasza: „Wtedy się chwała Pana objawi, razem ją wszelkie ciało zobaczy" (Iz 40,5), a znaczy to oczywiście, że ujrzą ją „wszyscy ludzie". Tak więc i owe oczekiwane u kresu czasów „zmartwychwstania ciała" to nie wskrzeszenie zwłok, które dawno już uległy rozkładowi, lecz - jak wierzą ci, co wierzą - cud nieporównanie większy: przebudzenie do nowego życia pełnego, prawdziwego człowieka, przemienionego mocą Bożą. W świecie biblijnym, odmiennie niż w greckim, człowiek był zawsze pojmowany jako całość, dziś powiedzielibyśmy: jako całość psychofizyczna. W obu księgach, Daniela i Drugiej Machabejskiej, * Jest to temat zbyt ważny, aby można go tutaj przedstawić w skrócie. Muszę odesłać Czytelnika do moich Rozmów o Bibli, s. 192-199. 181 182 nie ma mowy o „duszach", które by po męczeńskiej śmierci cieszyły się szczęściem wiecznym. Człowiek stanowi nierozłączną jedność duszy i ciała, dlatego też, jak uczy nas autor tej ostatniej Księgi, każdy, kto ginie za swego Boga i Jego Prawo, musi mocą tego Boga zmartwychwstać. Sędziwy uczony w Piśmie, Eleazar, jest głęboko przekonany, że jego życie nie skończy się, kiedy umrze. „Jeśli teraz uniknę ludzkiej kary, to z rąk Wszechmocnego, ani żywy, ani umarły, nie ucieknę" (2 Mch 6,26). A znaczy to, że nie myśli także o tradycyjnym Szeolu, bo tam umarli mieli być odcięci nie tylko od świata żywych, lecz i od samego Boga. Pełniej jeszcze wyrazi to drugi z siedmiu braci męczenników, zwracając się do swojego oprawcy: „Ty, zbrodniarzu, zabierasz nam to doczesne życie, ale Król świata wskrzesi nas do nowego, wiecznego życia, ponieważ umarliśmy za Jego Prawa" (2 Mch 7,9). Tak więc zmartwychwstanie to udział w życiu wiecznym, które jest w ręku Najwyższego. Wreszcie w 12 rozdziale tejże Księgi czytamy, jak to Juda Machabeusz, już po odzyskaniu i oczyszczeniu Świątyni, dowiedział się, że jego polegli w bitwie żołnierze zatrzymali dla siebie jakieś przedmioty poświęcone bóstwom pogańskim. Zarządził wówczas składkę i „posłał do Jerozolimy około dwu tysięcy srebrnych drachm, aby złożono ofiarę za grzech. Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym" (2 Mch 12,43-44). Widać wyraźnie, że autor biblijny nie potrafi sobie nawet wyobrazić pozagrobowego życia dusz, pozbawionych ciała. Przypominają się tu słowa, które św. Paweł napisze do chrześcijańskiej gminy w Koryncie mniej więcej w trzysta lat później: „Jeśli zmarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał. Jeśli zaś Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara" (l Kor 15,16-17). Apostoł nie chce bynajmniej w taki sposób dowodzić zmartwychwstania Chrystusa, lecz, wręcz przeciwnie, posługuje się tutaj niewątpliwym dla niego samego faktem Chrystusowego zmartwychwstania, aby przekonać swych myślących ciągle jeszcze „po grecku" Koryntian, że „zmarli zmartwychwstają". Nauka ta nasuwa jednak jeszcze dwa istotne pytania. Po pierwsze: w jaki sposób człowiek w wiele lat, czy nawet wieków, po Śmierci ma zmartwychwstać do nowego życia i co się z nim dzieje między śmiercią a owym dniem zmartwychwstania? I po drugie: kiedy to wszystko nastąpi? Pytania te stawały również i przed ludźmi czasów biblijnych, chociaż nie były one dla nich tak istotne, jak dla nas. Im wystarczało najwyraźniej coś, co można by nazwać wskazaniem kierunku. A wskazuje go bohaterska matka siedmiu męczenników. Zachęcając swych synów do wytrwania odpowiada niejako na pierwsze z tych pytań. Mówi im mianowicie: „Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja dałam Warn tchnienie i życie i żadnego z was z pierwotnych elementów nie złożyłam. Tak więc Stwórca świata, który ukształtował człowieka, gdy ten powstawał, i który dał wszystkiemu początek, odda wam znowu i tchnienie, i życie w swoim miłosierdziu, bo teraz poświęciliście siebie dla Praw Jego" (2 Mch 7,22-23). Nie jest to •pekulacja teologiczna mająca wyjaśnić, w jaki sposób możliwe jest zmartwychwstanie. Matka znajduje odpowiedź w mocy Wszechmogącego, który z niczego (2 Mch 7,28) stworzył wszystko, co istnieje, i w jej własnym łonie powołał do życia jej synów. Na pytanie zaś, kiedy to nastąpi, odpowiada jeszcze prościej: „w czasie zmiłowania" (2 Mch 7,29). Nie jest to oczywiście określenie chronologiczne. Takie należy jednak do zupełnie innego systemu myślowego. Autor Drugiej Księgi Machabejskiej nie przedstawia nam żadnej teorii metafizycznej, wyraża jedynie nadzieję żyjącą już od dawna w tradycji Izraela: wierne posłuszeństwo Torze-Prawu Bożemu, zawsze prowadzi do życia. A zatem także do zmartwychwstania. Św. Paweł pisząc do Koryntian, ludzi wychowanych w kulturze nie biblijnej, lecz greckiej, będzie starał się przybliżyć im nieco tajemnicę zmartwychwstania. Posłuży się w tym celu porównaniem do ziarna, które, zasiane, ginie w ziemi, aby dać początek nowemu „ciału" (tj. nowej postaci widzialnej) rośliny czy drzewa. „Podobnie rzecz ma się ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się znisz-czalne, powstaje zaś niezniszczalne, [...] zasiewa się ciało ożywione tchnieniem ziemskim, powstaje ciało ożywione duchem"* (l Kor * Dos!.: „ciało psychiczne", łac. corpus animale, to znaczy ciało ożywiane jedynie przez psyche (łac. anima), która w tym przypadku, zgodnie ze znaczeniem słowa hebrajskiego lub aramejskiego, jest tylko zasadą życia fizycznego, „tchnieniem życia"; przeciwstawione mu jest „ciało duchowe", łac. corpus spirituale, którego zasadą życia jest Duch Boży. 183 15,35—44). On jednak również, rzecz charakterystyczna, nie zastanawia się nad tym, co dzieje się z człowiekiem między śmiercią a zmartwychwstaniem. W początkach swej pracy misyjnej był św. Paweł pewien, że sam dożyje powtórnego przyjścia Chrystusa. Mówi o tym zupełnie wyraźnie, choćby w najstarszym z zachowanych listów, Pierwszym Liście do Tesaloniczan (l Tes 4,13-17). Dlatego też tym ważniejsze są słowa, jakie znajdujemy w niewiele zapewne późniejszym Liście do Filipian. Apostoł pisze go w więzieniu oczekując na wyrok, który może być wyrokiem śmierci. Zwierza się, że gdyby sam miał wybierać: życie czy śmierć, trudno by mu przyszło zdecydować. Wie, że jest potrzebny młodej gminie chrześcijańskiej, a przecież pragnie „odejść i być z Chrystusem" (Flp 1,23). Nie pyta: jak? Po prostu śmierć oznacza dla niego już teraz „być z Chrystusem" i nie szuka żadnego wytłumaczenia. Ów uczony w Piśmie, wielki teolog, jest w tym podobny do nieuczonej matki siedmiu braci męczenników. Kiedy Antioch IV zarządzał prześladowanie wyznawców Niewidzialnego Boga, nie śniło mu się nawet, jakie przyniesie ono owoce. CZAS APOKALIPS CO TO JEST APOKALIPSA? „Apokalipsa" to słowo greckie, z lekka tylko spolszczone. Po grecku apokalypsis oznacza „objawienie", a mówiąc dokładniej „odsłonięcie", odsłonięcie jakiejś ukrytej tajemnicy. Stało się ono określeniem nowego gatunku literackiego*, który narodził się w świecie biblijnym w trudnych czasach zagrożenia, walki o wierność Najwyższemu, prześladowania i męczeństwa. W kanonie chrześcijańskim są dwie księgi apokalips: jedna to zamykająca Nowy Testament, a tym samym całą Biblię, Apokalipsa św. Jana (we współczesnych przekładach polskich na ogół nazywana Objawieniem św. Jana), drugą zaś jest Księga Daniela. Ponadto w Biblii hebrajskiej znajdziemy jeszcze parę tekstów o charakterze apokaliptycznym, jak na przykład 38 i 39 rozdział Ezechiela, całą drugą część Księgi Zachariasza (Za 9-14), dzieło nie owego znanego nam już Zachariasza z końca VI w. (por. s. 43), lecz innego proroka żyjącego zapewne już w epoce hellenistycznej, czy rozdziały 24-27 z Księgi Izajasza, pochodzące być może z czasów Aleksandra Wielkiego. Również autorzy Nowego Testamentu nieraz przemawiają do nas językiem apokalips, przede wszystkim zaś odnajdujemy ów język w wielkich mowach Jezusa, w których zapowiada On zburzenie Świątyni jerozolimskiej i przyjście u kresu wieków Syna Człowieczego (Mt 24, Mk 13, Łk 21). Jeżeli jednak dzisiaj w potocznej rozmowie ktoś użyje słowa „apokalipsa", nikt (lub prawie nikt) nie pomyśli wówczas o gatun- * Co do znaczenia gatunków literackich dla zrozumienia tekstów biblijnych zob. Rozmowy o Biblii, s. 16-17. 185 186 ku literackim. Słowo to wieje dla nas grozą, wiąże się z wyobrażeniem jakiejś katastrofy czy zgoła kataklizmu. Gdy coś takiego się dzieje, mówimy wtedy nieraz: to prawdziwa apokalipsa! Wynika to w znacznej mierze z niewłaściwego zrozumienia owych apokaliptycznych tekstów Ewangelii, jak również Objawienia św. Jana. Przyjrzyjmy się zatem bliżej kilku wersetom z 21 rozdziału Ewangelii św. Łukasza, a na pewno pomoże to nam nieco lepiej zorientować się, o co tu naprawdę chodzi. Jezus zapowiada tam swoim uczniom kres, a może raczej wypełnienie wieków i mówi: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnic. Ludzie mdleć będą ze strachu i oczekiwania wydarzeń zagrażających ziemi. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku, z wielką mocą i chwałą". Oczekujemy tutaj jakiegoś wezwania do ucieczki i szukania schronienia przed tym, co nadchodzi, albo przynajmniej do pokuty i opłakiwania własnych grzechów. Tymczasem czytamy: „A gdy to się dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy [!], ponieważ zbliża się wasze odkupienie". Potem jeszcze piękna, króciutka przypowieść-porównanie: „Popatrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest królestwo Boże" (Łk 21,25-31). W taki sposób nie zapowiada się przecież kataklizmu! Przyjście królestwa porównane jest do przyjścia lata - w naszym klimacie powiedzielibyśmy zapewne: wiosny. Apokalipsa to wezwanie nie do rozpaczy, ale, wręcz przeciwnie, do niezłomnej nadziei. Sens właściwy pism należących do tego gatunku literackiego można by streścić słowami: „nabierzcie ducha i podnieście głowy", bo Bóg na pewno zwycięży! Jest to dobra chwila, aby spróbować określić ów gatunek literacki, czyli mówiąc inaczej, spróbować powiedzieć, co to właściwie jest apokalipsa i o co jej autorom naprawdę chodziło. Takich określeń-definicji, mniej lub bardziej trafnych, jest wiele, praktycznie biorąc tyle, ilu badaczy o tym pisało. Jako dzieło literackie stanowi apokalipsa przede wszystkim opowieść o kimś, kto otrzymał objawienie, a otrzymał je po to, aby je innym przekazać niekiedy w części, niekiedy w całości. Jest to objawienie tajemnic, znanych aż do tej chwili jedynie Bogu, toteż tylko On może je Odsłonić. Czyni to czasem Sam, na ogół jednak za pośrednictwem iwego anioła. Objawienie dotyczy albo nie znanych człowiekowi •praw nieba, albo - znacznie częściej - dziejów Izraela i ludzkości. Wszystko zmierza do końca tego świata, który wszakże nie jest nigdy po prostu końcem, lecz otwiera się na tajemnicę przyszłości l ostatecznego zwycięstwa Boga. Dwie kanoniczne apokalipsy, Księga Daniela i Objawienie św. Jana, to jakby dwie wyspy w całym morzu różnych pism, zaliczanych do tego gatunku literackiego, a nigdy do żadnego kanonu nie Włączonych. Zachowały się nam one tylko częściowo, nieraz W przekładach na rozmaite języki (oprócz greki i łaciny także np. W języku etiopskim czy starosłowiańskim...). Do niedawna myśleliśmy, że wszystko zaczęło się od Księgi Daniela i ona właśnie miałaby być najstarszą z apokalips. Dzisiaj, dzięki odkryciom nad Morzem Martwym, wiemy, że wcześniejsze nieco - przynajmniej od jej ostatecznej redakcji - są niektóre części tak zwanej Pierwszej Księgi Henocha. Tak czy inaczej jedno jest pewne: od końca III lub początku II w. różnego rodzaju apokalipsy związane z Biblią hebrajską powstawały co najmniej aż po II w. po Chr. Jako niekanoniczne, katolicy nazywają je apokryfami, protestanci zaś pseudoepigrafami*. Są to pisma bardzo ważne, przede wszystkim przez swój wpływ, jaki wywarły na kształtowanie się młodej myśli chrześcijańskiej, gdyż problem ich „kanoniczności" pozostawał bardzo długo nie rozstrzygnięty. Już w II w. po Chr. pojawią się także apokryfy chrześcijańskie, takie jak Apokalipsa św. Piotra, z obszernym opisem Sądu Ostatecznego, czy Apokalipsa św. Pawła, której punktem wyjścia stały się słowa Apostoła z Drugiego Listu do Koryntian: „Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty - czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg to wie - został porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek - czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, Bóg to wie - został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać" (2 Kor 12,2-4). * Protestanci terminem „apokryfy" określają te księgi Starego Testamentu, które Kościół katolicki nazywa wtóro- lub deuterokanonicznymi. 187 188 KIEDY ZAMKNĘŁO SIĘ NIEBO... Ongiś Duch Boży zstępował na przywódców ludu i proroków. Wojska Izraela stawiły wówczas czoło potężniejszym od siebie wrogom, a prorocy wołali: „Tak mówi Jahwe". Ale oto przyszły czasy ciemności. Ostatni - tak przynajmniej uważali uczeni w Piśmie - przemawiali Aggeusz, Zachariasz i Malachiasz. A gdy oni odeszli, niebo się nad Jerozolimą zamknęło i Duch Boży przestał zstępować na synów narodu wybranego. A bez Ducha nie mogło być już prawdziwego Izraela. Tak w każdym razie widziała to owa grupa hassidim, która utworzyła się jeszcze przed powstaniem Machabeuszów (zob. s. 153), aby we własnym sercu strzec świętej Tory przed pogańskim zagrożeniem. Kiedy powstanie wybuchło, część z nich na krótki czas przyłączyła się do niego, lecz na ogół nie popierali oni walki zbrojnej. Woleli ginąć jako męczennicy, bo byli pewni, że ta śmierć otworzy im drogę do wiecznego życia. W takim to środowisku, jak się zdaje, rodziły się pierwsze apokalipsy. A wyrastały one z przekonania, że Bóg, gdy Mu się spodoba, może i teraz również udzielić swego objawienia, komu zechce. Obok mądrości przekazywanej przez odwieczną tradycję pojawia się mądrość „wyższa", która zstępuje na wybrańca Bożego różnymi drogami, takimi jak sny i wizje, jak podróże do nieba i do piekieł, za pośrednictwem aniołów czy też przez Boże natchnienie. I to jest właśnie to, co zdecydowanie odróżnia literaturę apokaliptyczną od mądrości owej. Choć bowiem i tu, i tam chodzi o mądrość, tylko w apokalipsie do jej poznania potrzebne jest specjalne objawienie. Autorzy apokalips kontynuują dzieło proroków, choć niewątpliwie różnią się od nich pod wieloma względami. Różnice te mogą nam pozwolić lepiej zrozumieć, co to jest apokalipsa, dlatego też dobrze będzie rozważyć je nieco dokładniej*. Po pierwsze, prorocy są „mężami słowa", i to słowa żywego. Ich wyrocznie zbierają, spisują i uzupełniają przede wszystkim ich uczniowie. Dopiero późniejsi prorocy zaczynają także sami pisać. Autorzy zaś apokalips od początku są pisarzami, piszą dla czytelników. Wiąże się to zresztą z epoką, w której działają, bo nie * Por. Rozmowy o Biblii, s. 100-111 (rozdz. Prorocy). \- Wcześniej niż w IY-III w. rozwija się na dobre czytelnictwo również l\ W Świecie greckim (pierwotnie i tutaj też autorzy tworzyli dla iłuchaczy, a dzieła ich były przeznaczone do śpiewu lub recytacji). ? Po drugie, prorocy nawołują z zasady swój lud do nawrócenia, Wszystko może się jeszcze zmienić na lepsze, jeśli tylko pokuta i skrucha będą szczere. Dla autorów apokalips takiej ucieczki już nie ma, wzywają zatem do wytrwania w wierności i nadziei, gdyż Bóg kieruje losami świata i On na pewno zwycięży. Po trzecie, prorocy zapowiadają nadejście Dnia Jahwe, • z nim królestwa Bożego na ziemi. Jest to dla nich uwieńczenie planów Najwyższego, który sam stopniowo i powoli realizuje je W ludzkiej historii. Autorzy apokalips oczekują natomiast gwał-- łownego wtargnięcia Bożej rzeczywistości w rzeczywistość doczes-: na. Będzie to przemiana całkowita, która zakłóci porządek wszechświata, zachwieje nawet tym, co niezachwiane i niezmienne. Takie Właśnie jest znaczenie słów: „słońce się zaćmi, księżyc przestanie świecić, gwiazdy będą spadać z nieba, a moce niebieskie zostaną Wstrząśnięte*" (Mt 24,29, cytujący z pewnymi zmianami proroków Iz 13,10 i 34,4 oraz Jl 2,10). Chodzi tu o zakłócenie niezmienności nieba, bo ziemia, będąca dla nas czymś najbardziej stałym, nieraz lię trzęsła pod nogami ludzi tamtego świata. Po czwarte, prorocy, jak już powiedzieliśmy, są mężami słowa, nie wizjonerami. Oczywiście, oni również miewają wizje, lecz zwłaszcza u proroków starszych są to wizje niesłychanie proste. Tak na przykład Jeremiasz widzi gałązkę kwitnącego migdałowca, który po hebrajsku nosi miano „drzewa czuwającego". A widząc ją rozumie, Że Pan „czuwa nad swoim słowem, żeby je wypełnić" (Jer 1,11-12). Co to znaczy? Czy Jeremiasz patrzy po prostu na drzewo migdałowe i w ten sposób interpretuje jego nazwę, czy jest to ukazana mu przez Boga wizja? Tak czy inaczej, wszystko jest tu proste i zrozumiałe. U późniejszych proroków, poczynając od Ezechiela, wizje nieraz się komplikują. A tam, gdzie pojawia się ktoś, najczęściej anioł, wyjaśniający tę wizję, mamy już do czynienia z tekstem apokaliptycznym. U autorów apokalips wizje stają się bowiem niezmiernie skomplikowane i bez takiej pomocy byłyby często całkiem nie do pojęcia. A i ta pomoc anielska nie zawsze - nam przynajmniej - wystarcza. * Przekład Autorki. 189 190 W pismach proroków wizje nie stanowią nigdy ani właściwej treści, ani potwierdzenia ich posłannictwa, w apokaliptyce właśnie w wizjach zawarte jest zasadnicze przesłanie. Apokalipsy przemawiają przy tym specyficznym, właściwym sobie językiem, a jego nieznajomość może prowadzić do najdziwniejszych nieporozumień. Jest to język symbolu, bo symbolem staje się wszystko. Wszystkie liczby mają wartość symboliczną. Podobnie bywa zresztą także i w innych księgach biblijnych, gdzie nienawykły do tego zjawiska czytelnik łatwo się gubi. Dla nas liczba jest z zasady rezultatem liczenia, choć i my mówimy czasem: „Sto lat cię nie widziałem!" albo „Tysiąc razy ci to powtarzam!"... W świecie biblijnym było jednak zgoła inaczej. Oczywiście, gdy jakiś syn Izraela miał cztery osły lub siedem sztuk złota, zarówno cztery, jak i siedem znaczyło dla niego całkiem to samo, co dla nas dzisiaj. Zdarzają się zatem również w Piśmie liczby, które są po prostu liczbami, zwłaszcza w księgach historycznych. W apokalipsach jednak wszystkie liczby są zawsze symbolami. Dlatego też nie mają żadnego sensu wszelkie rachunki przeprowadzone na liczbach występujących w Księdze Daniela i w Objawieniu św. Jana. Przekonało się już o tym wielu rachmistrzów, usiłujących w każdym pokoleniu wciąż na nowo obliczyć datę końca świata i powtórnego przyjścia Chrystusa... Liczby, te, które często się powtarzają, mają zresztą zwykle stałą wartość symboliczną, dlatego też nie są trudne do rozszyfrowania. I tak, siedem to pełnia, doskonałość, sześć (siedem minus jeden) - niedoskonałość, trzy i pół (połowa siódemki) - niedoskonałość, cierpienie, czas próby (takie właśnie znaczenie ma też trzy i pół dnia, trzy i pół roku, określane nieraz jako „czas, czasy i połowa czasu", a w przeliczeniu na miesiące i dni: 42 miesiące lub 1260 dni). Dalej, dwanaście to Izrael, cztery - cały świat stworzony (cztery wiatry, cztery strony świata i cztery części świata, tj.: ziemia, morze, niebo i otchłań), tysiąc zaś to po prostu bardzo wiele. Symbolika ta obejmuje również kwadraty tych liczb i ich wielokrotności, zwłaszcza tam, gdzie mnożnikiem jest tysiąc. Toteż, kiedy czytamy na przykład w 7 rozdziale Apokalipsy Janowej o stu czterdziestu czterech tysiącach „pieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela", trzeba pamiętać, że jest to 12 x 12 x 1000, czyli tyle, co nieskończenie wiele, choć jednocześnie dwunastka wskazuje, że chodzi tu o Izrael (stary albo stary i nowy zarazem). Symboliczne znaczenie mają też kolory, chociaż nie jest to tak Wyraźnie ustalone, jak przy liczbach. Biały jest kolorem zwycięstwa l wieczności, a może również wyrażać czystość i radość eschatologiczną, cały świat Boży. Czarny to nieszczęście, ucisk, utrapienie, Czerwony - gwałt i wojny, szkarłat i purpura - rozpusta, zielony - rozkład i śmierć. Symbolami są także obrazy i poszczególne wizje, dlatego też nie należy ich sobie wyobrażać. Dobrym i prostym przykładem może być tu Baranek z Apokalipsy Janowej. Jest to Baranek „jakby zabity", lecz stojący, który ma „siedem rogów i siedmioro oczu" (Ap 5,6). Zabity - bo ukrzyżowany, jednak Itojący - bo zmartwychwstały, tyle raczej łatwo zrozumieć, ale co dalej? Otóż róg jest wszędzie w Biblii symbolem mocy, oko zaś to lymbol wiedzy i widzenia, siedem, jak już wiemy, oznacza pełnię i doskonałość. A zatem jest to Baranek, który posiada pełnię mocy i wiedzy, mówiąc naszym językiem: Baranek zmartwychwstały, wszechmogący i wszechwiedzący. Niestety, nie wszystkie obrazy, podobnie jak i nie wszystkie liczby, są w pismach apokaliptycznych tak łatwe do rozszyfrowania. Czasem wizjoner otrzymuje pomoc l wysoka, ale nam i to nie zawsze wystarcza. Jest jeszcze jedna cecha charakterystyczna owych pism, która wywołuje często zamęt lub niepokój w sercach dzisiejszych czytelników. Autorzy ich ukrywają się zazwyczaj za imieniem jakiegoś wielkiego męża z odległej przeszłości. I tak, zbiór najstarszych apokalips apokryficznych to tak zwana Pierwsza Księga Henocha. Oczywiście, poza tym imieniem nie ma ona nic wspólnego z Heno-chem, siódmym z kolei patriarchą sprzed potopu (por. Rdz 5,21-24). Najczęściej ów rzekomy autor jest zarazem bohaterem księgi, to znaczy, iż to on właśnie miał otrzymać objawienia dotyczące nieraz początków, a przede wszystkim końca świata. Wśród owych bohaterów spotykamy poza Henochem także Adama, Noego, Abrahama, dwunastu synów Jakuba, Mojżesza, Eliasza, Barucha, Ezdrasza... Chrześcijańskie apokalipsy będą przypisywane apostołom, Piotrowi, Tomaszowi, Jakubowi, Pawłowi. Nasuwa się tu pytanie o Objawienie św. Jana. Czyżby i w tym przypadku imię Apostoła odgrywało rolę pseudonimu? Tradycja starożytna upatrywała w autorze raczej Jana Apostoła, chociaż nie całkiem jednoznacznie. Dzisiejsi bibliści (również katoliccy) są mniej tego pewni. W każdym bądź razie jedno nie ulega wątpliwe- 191 ści. Autor Janowej Apokalipsy, w przeciwieństwie do apokalips żydowskich, nie pojawia się jako postać z dalekiej przeszłości. Nie ukrywa się pod płaszczem fikcji literackiej, lecz mocno podkreśla swoją solidarność w próbie, która w jego własnej teraźniejszości dotyka wszystkich współczesnych mu chrześcijan: „Ja, Jan, wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie oraz w wytrwałości w Jezusie" (Ap 1,9). Co więcej: apokalipsy starotestamentowe są w znacznej mierze opowieściami o tytułowych bohaterach, Jan natomiast nie mówi niemal nic o sobie. Jedyne, co się dla niego liczy, to tajemnica, jaką ma przedstawić. Dlatego też zwrócono słusznie uwagę, że właściwie, wbrew tradycyjnemu tytułowi, nie jest to Apokalipsa św. Jana, lecz raczej, zgodnie z pierwszymi słowami dzieła, Apokalipsa Jezusa Chrystusa*. Ktoś z bardziej krytycznych Czytelników, zwłaszcza chrześcijan, może tu zaprotestować. Przecież tego rodzaju proceder, wydawania dzieł własnych pod cudzym imieniem, byłby oczywistą nieuczciwością literacką! Na to trzeba odpowiedzieć, że w świecie nie znającym praw autorskich postępowano tak bardzo często i nikt nie widział w tym nic gorszącego**. Wręcz przeciwnie. Autorzy, posługujący się imionami wielkich mężów z pradawnych czasów, wprowadzali ich w ten sposób we własną teraźniejszość, potwierdzając niejako ciągłość historii Izraela. Ten zwyczaj pisania pod jakimś czcigodnym pseudonimem odnajdujemy we wszystkich apokalipsach tworzonych na marginesie Biblii hebrajskiej, jak również i w tej jedynej, która weszła do jej kanonu, w Księdze Daniela, gdyż i ona, wbrew pozorom, nie została napisana przez tytułowego bohatera. Przekonamy się też zaraz, właśnie na jej przykładzie, że użycie pseudonimu mogło mieć jeszcze inne, doniosłe cele. KSIĘGA BARDZO SZCZEGÓLNA Jest to księga szczególna, która budzi przy pierwszym już zetknięciu wiele pytań, dla nie przygotowanego czytelnika pozostających często bez odpowiedzi. Zaczyna się wszystko już od jej 792 * Por. J.-P. Prevost, Pour lirę l'Apoca!ypse, Paris 1991, s. 73. ** Por. Rozmowy o Biblii, s. 21. miejsca w Biblii. W wydaniach katolickich Daniel jest czwartym „Wielkim prorokiem", znajdujemy go po Izajaszu, Jeremiaszu (do którego doczepiono, tu na pewno nie Jeremiaszowe, Lamentacje 1 małą wtórokanoniczną Księgę Barucha). W kanonie zaś żydow-ikim (i protestanckim) jest tylko trzech „wielkich proroków", natomiast Księga Daniela została zaliczona do Pism, to znaczy do trzeciej, ostatniej części Biblii hebrajskiej. Szukać jej tam należy po Psalmach, Księgach Hioba, Przysłów, Rut, po Pieśni nad pieśniami, Kohelecie, Lamentacjach i Esterze, a przed Księgami Ezd-rasza, Nehemiasza oraz obu Kronik. Już to samo by wystarczyło, żeby zwrócić baczniejszą uwagę na Daniela. Ale na tym jeszcze nie koniec. Jest to także jedyna księga biblijna, zawierająca teksty aż w trzech językach. Po hebrajsku zo-Itały napisane rozdziały l oraz 8 do 12, po aramejsku - rozdziały od 2 do 7 włącznie. Przy tym w aramejski rozdział 3 wstawiono dwie piękne greckie pieśni: modlitwę Azariasza i hymn śpiewany przez trzech młodzieńców w piecu ognistym (w. 25-90), całą zaś Księgę Eamykają pisane również po grecku rozdziały 13 i 14 przynoszące budujące opowieści o mądrości i męstwie Daniela. Żydzi i protestanci nie uważają tych greckich tekstów za natchnione, a Kościół katolicki uznaje za wtórokanoniczne. Owe teksty greckie są, jak należy sądzić, nieco późniejszym dodatkiem. Czym jednak należy tłumaczyć dwujęzyczność zasadniczej części Księgi? Najprostszym rozwiązaniem wydaje się założenie, że najpierw powstały, jako samodzielne dzieło, rozdziały ara-mejskie, do których następnie dopisano swego rodzaju wstęp hebrajski (rozdz. 1), aby je lepiej połączyć z czterema końcowymi rozdziałami hebrajskimi. Spokojnemu przyjęciu tego logicznego wyjaśnienia zdaje się wszakże przeszkadzać struktura całości Księgi. Z punktu widzenia treści, jak również gatunku literackiego, rozpada się ona bowiem na dwie odrębne części, a podział ten nie pokrywa się z podziałem według języka tekstu. Pierwsza z nich, rozdziały 1-6, przynosi opowieści pouczające, które mają nakłonić czytelnika do zachowania niezłomnej wierności Najwyższemu i Jego Prawu. Głównym bohaterem jest tutaj Daniel, choć dodano mu także trzech młodych towarzyszy. Część druga, rozdziały 7-12, to właściwa apokalipsa. Sam Daniel zabiera w niej głos i relacjonuje wizje, jakie otrzymał od Boga. 193 13 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 194 Otóż łatwo można sobie wyobrazić, że rozdział l, pisany po hebrajsku, został dodany jako swego rodzaju wstęp, który miał połączyć opowieści aramejskie z nieco później powstałą częścią hebrajską. Więcej trudności przysparza rozdział 7, zaczynający właściwą apokalipsę Danielową, a przecież aramejski! Trzeba jednak zauważyć, że motywy apokaliptyczne wyraźnie występują też w części aramejskiej (przede wszystkim rozdz. 2, lecz także 4 i 5). Tak więc najprawdopodobniej autor Księgi Daniela, takiej, jaka znajduje się w naszych Bibliach, wykorzystał powstałe wcześniej dziełko aramejskie właśnie dlatego, że odpowiadało mu ono nie tylko ogólną tendencją pouczającą, lecz również zarysowującymi się już wyraźnie cechami apokaliptycznymi. A wbudowując je w swoje własne, hebrajskie dzieło ów starszy tekst nieco przy okazji zmieniał, wprowadzając doń pewne poprawki aktualizujące, i na różny sposób starał się dostosować je do całości. Jeszcze jednym zagadnieniem, niepokojącym niekiedy czytelników Księgi Daniela, jest data i miejsce jej powstania. Przez długie wieki panowało przekonanie, że napisał ją Daniel, który - jak z tejże Księgi wynika - żył na wygnaniu w Babilonii w VI w. Dopiero z czasem zaczęto zwracać uwagę na rozmaite mniej lub bardziej istotne niezgodności, a przede wszystkim na oczywiste błędy historyczne, jakich nie mógł popełnić nikt żyjący w szósto-wiecznej Babilonii. Tak więc na przykład: Nabuchodonozor zdobył Jerozolimę po raz pierwszy w 597 r., a nie w 606 r., jak sądzi to autor Księgi. Nie orientuje się też zupełnie w sytuacji po śmierci Nabuchodonozora, a Baltazar, którego czyni jego synem i następcą, był naprawdę synem Nabonida, i nigdy samodzielnie nie sprawował władzy (jego imię zostało też trochę zniekształcone, ale to już najmniejszy z błędów). Nie istniał również nigdy król Medów, Dariusz, a imperium babilońskie zostało podbite nie przez niego, lecz przez wielkiego perskiego Cyrusa... Cała rzecz w tym, że autor Księgi Daniela nie miał wcale zamiaru przedstawiania historycznych wydarzeń rozgrywających się na dworze królewskim w Babilonie. Chodziło mu o całkiem coś innego. Tworzył swoje dzieło pod wrażeniem prześladowania zarządzonego przez Antiocha IV, w czasie powstania Macha-beuszów, czego dowodzi jego doskonała znajomość faktów właśnie z tego okresu. Daje to nam możność datowania tego dzieła z do- kładnością, nie znaną na ogół w Biblii, na lata 167-164, najprawdopodobniej nawet na sam 164 r., gdyż autor wie już najwyraźniej O odzyskaniu i poświęceniu na nowo Świątyni, nie słyszał jednak Jeszcze o śmierci Antiocha IV, która nastąpiła pod koniec tegoż roku, lecz daleko na wschodzie jego imperium, tak że wiadomość O tym, co się stało, nie mogła dotrzeć prędko do Jerozolimy. HISTORIA A KSIĘGA DANIELA* Księga Daniela Historia Imperia Daty Opowiadania Wizje Chronologia rzeczywista BABILON Nabuchodonozor rok 1 Dn 1 Nabuchodonozor (605-562) rok 2 Dn2 potem 3 królów rok 18? Dn3^ł Nabonid (555-539), ostatni król i ojciec Baltazara Baltazar rok 1 Dn7 rok 3 Dn8 ostatni Dn 5 MEDOWIE „Dariusz" rok 1 Dn9 (Medowie brali udział 7 Dn6 w zdobyciu Niniwy w 612 r.) PERSOWIE Cyrus rok 3 Dn ID- Cyrus (539-530) 12 Kambyzes (530-522) Dariusz (522^86) potem 9 królów GRECY Aleksander Aleksander (331-323) * Wg P. Grelot, Le Livre de Daniel, CE 79, s. 17. Omówienie Księgi Daniela także i gdzie indziej wiele tej pracy zawdzięcza. Sam Daniel jest postacią legendarną z zamierzchłej przeszłości, i to zapewne spoza Izraela. Poza Księgą Daniela wspomina o nim jedynie Ezechiel, u niego zaś imię to brzmi Danel i pojawia się wraz z dwoma innymi mężami sprawiedliwymi z odległych czasów, Noem i Hiobem (Ez 14,14 i 20). A nieco dalej prorok potępia księcia Tyru za to, że uważał się za mądrzejszego od Danela (Ez 28,3). Podobnie brzmiące imię spotykamy także w tekstach znalezionych w starożyt- 795 nym Ugarit (dziś Ras Szamra), w północnej Syrii, a pochodzących z XIV w. Tam występuje król DNiL (imię to można czytać równie dobrze Danel jak Daniel), nadzwyczaj mądry i sprawiedliwy. Wszystko to razem zdaje się wskazywać na istnienie bardzo starej legendy fenicko-kananejskiej, opowiadającej o starożytnym Danielu czy Danilu, którego czyny zyskały mu sławę wielce sprawiedliwego mędrca. Czyżby to on właśnie stał się bohaterem tytułowym Księgi Daniela? Wiele na to wskazuje, między innymi i to także, że brak w tej Księdze jakiejkolwiek jego genealogii, podczas gdy we wszystkich żydowskich pismach podawanie genealogii należało do uświęconego tradycją zwyczaju. Może więc istotnie mamy tu do czynienia z postacią pochodzącą z legend ludów sąsiednich. Układ całości jest pozornie chronologiczny (dotyczy to również wizji z rozdz. 7-12). Pozornie, gdyż jest to chronologia fikcyjna, dlatego też dobrze będzie może porównać ją z rzeczywistą. 796 OPOWIEDZIANE NA NOWO Prawdziwy autor Księgi Daniela, zgodnie z prawami gatunku literackiego, który ją współtworzył (jest to przecież, jeśli nie najstarsza, to niewątpliwie jedna z najstarszych apokalips), ukrył się za wielkim cieniem z przeszłości, umieszczając zresztą swego Daniela na dworze babilońskim VI w. Dzięki temu mógł pokazywać swoim współczesnym, prześladowanym, torturowanym i umierającym za swego Boga i Prawo Mojżeszowe, wspaniałe wzory świętych bohaterów, i opowiadać, jak Bóg ten ich w swojej łaskawości cudownie uratował. Mógł mówić o okrucieństwach Nabuchodono-zora i Meda Dariusza, o rozpuście i bluźnierstwach Baltazara, a każdy z jego czytelników z łatwością rozpoznawał wizerunek króla-tyrana, Antiocha IV, który w tym czasie wyrastał na prawdziwego „Anty-Jahwe". Wystarczyło w tym celu wprowadzić minimalne zmiany do krążących już wcześniej opowieści. Rozdział l został napisany po hebrajsku, zapewne razem z hebrajskim tekstem rozdziałów 8-12, i stanowi niejako wstęp do całości. Po raz pierwszy spotykamy tutaj Daniela, który występuje razem z trzema innymi młodymi wygnańcami żydowskimi: Chana-niaszem, Miszaelem i Azariaszem. Mają oni być wychowani na tak zwanych chłopców królewskich. Byli to młodzieńcy z najlepszych rodów, kształceni na dworze i służący królowi. Jest to jednak zwyczaj właściwy dworom hellenistycznym, przejęty zresztą z Macedonii, nie znany natomiast ani w Babilonie, ani w Persji. Autor najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy z anachronizmu. Daniel i jego towarzysze odmawiają jedzenia wykwintnych potraw ze stołu królewskiego i zadowalają się tylko wodą i jarzynami. Oto jak należy zachowywać przepisy dotyczące czystości spożywanych pokarmów! Tyle, że ten problem stał się naprawdę palący dopiero za panowania Antiocha IV, kiedy - jak widzieliśmy to w Drugiej Księdze Machabejskiej - zmuszano nawet siłą wiernych wyznawców Prawa do jedzenia nieczystego mięsa. Wcześniej mogła to być CO najwyżej pokusa, a zresztą same przepisy nie były zapewne jeszcze tak dokładnie sprecyzowane. Nieposłuszeństwo nakazom króla karane jest okrutną śmiercią. Wiedzą o tym dobrze trzej młodzieńcy żydowscy, a przecież odmawiają złożenia pokłonu złotemu posągowi, postawionemu przez Nabuchodonozora (Dn 3). Posąg ten miał mieć 60 łokci wysokości i 6 łokci szerokości. Łokieć wynosił zapewne ok. 45 cm, co daje 27 m wysokości, 2,70 m szerokości, monument istotnie gigantyczny. Tekst hebrajski nie zdradza, kto został w ten sposób przedstawiony. Uzupełnia go grecki przekład, podając, że był to posąg króla. Na czasy Antiocha IV wskazuje już samo żądanie takiego pokłonu. Nabuchodonozor niczego podobnego nie wymagał. Nie zmuszał nikogo do oddawania czci babilońskim bogom, nie żądał kultu dla siebie. Tutaj jednak młodzi ludzie zostają skazani na okrutną śmierć przez wrzucenie do rozpalonego pieca. „I chodzili wśród płomieni wysławiając Boga i błogosławiąc Pana". To ostatnie zdanie (w. 24) należy już do tekstu greckiego, który uzupełnia tu opowiadanie aramejskie dwoma hymnami liturgicznymi. Najbardziej znany jest drugi wzywający wszystkie dzieła Boże, wszystkie stworzenia, aby błogosławiły Pana, aby Go chwaliły i wywyższały na wieki (w. 52-90 tekstu greckiego). Po czym wracamy znów do aramejskiego (w. 91 tekstu greckiego, w. 24 aramejskiego): król Nabuchodonozor wpada w ogromne zdumienie, gdy widzi nie trzech, lecz czterech mężów przechadzających się spokojnie pośród płomieni, a „wygląd czwartego przypomina anioła". Wzywa wówczas trzech młodzieńców, żeby przyszli do niego, 797 198 obdarza ich zaszczytami i publicznie wyznaje wiarę w moc ich Boga. Ich szczęśliwe ocalenie z ognia jest symbolem wyrwania z więzów śmierci męczenników, ginących za swoją wierność Najwyższemu. Podobny charakter ma opowieść o królu Dariuszu z rozdziału 6. Rywale Daniela, zazdrośni o przyznanie mu wysokiego stanowiska, postanawiają go zgubić i sięgają po oręż religijny. Namawiają Dariusza, aby zabronił swoim poddanym prosić o cokolwiek jakiegokolwiek boga lub człowieka. Wszystkie prośby mają kierować jedynie do samego króla. Kult boski władców (z wyjątkiem Egiptu) był jednak zjawiskiem czysto greckim, a pojawił się nie wcześniej niż pod koniec IV w. Nie znany historii Med Dariusz panuje tymczasem rzekomo jeszcze w VI w. Autorowi Księgi nie chodzi wszakże o historię, lecz o pouczenie. Za wierność swemu Bogu król każe wrzucić Daniela do jaskini wygłodzonych lwów. Wydaje się, że już nie ma żadnej ucieczki. Jaskinia zostaje zamknięta wielkim kamieniem (jak grobowiec) i zapieczętowana pieczęcią królewską i pieczęcią nieprzychylnych Danielowi możnowładców. Dariusz bardzo boleje nad wydanym pod presją swoich dworzan wyrokiem. Nie je, nie śpi i nawet nie każe sprowadzić żadnej nałożnicy. Skoro świt biegnie sam do jaskini i woła „głosem pełnym bólu": „Danielu, sługo żyjącego Boga, czy Bóg, któremu służysz tak wytrwale, potrafił cię wybawić od lwów?" A Daniel odpowiada mu z jaskini: „Królu, żyj wiecznie! Mój Bóg posłał swego anioła i on zamknął paszcze lwów" (Dn 6,19-23). Obraz jest tu całkowicie jasny: to lud Izraela został skazany na śmierć za swoją wierność Bogu, lecz Bóg wyprowadzi go na wolność tak, jak wyprowadził Daniela z jaskini lwów. Rozdział 2, choć należy również do tego zbioru aramejskich opowieści pouczających, ma już wyraźne cechy apokaliptyczne. Najważniejszy jest tu sen, który zaniepokoił króla Nabuchodono-zora, a zaniepokoił, tym bardziej że po obudzeniu nie mógł go sobie dokładnie przypomnieć. Rozkazał zatem przywołać aż cztery rodzaje różnych tłumaczy snów (w starożytnej Babilonii wyjaśnianie snów było szeroko rozbudowaną wiedzą) i zażądał od nich, aby przede wszystkim opowiedzieli mu jego własny sen, a potem wyjaśnili jego znaczenie. Oni jednak nie byli w stanie tego uczynić. Wówczas rozgniewany król kazał stracić wszystkich tych nieużyte- cznych mędrców. Kiedy słudzy królewscy przyszli po Daniela i jego towarzyszy (bo oni również zaliczali się do mędrców), Daniel poprosił o zwłokę, aby mógł wraz z Azariaszem, Chananiaszem i Miszaelem błagać Pana o miłosierdzie. „Wówczas tajemnica została objawiona Danielowi w nocnym widzeniu" (Dn 2,19). Wraz z tymi słowami, należącymi już do języka apokalips, wchodzimy w ten nowy gatunek literacki. Teraz Daniel „wielbi Boga niebios" i wypowiada błogosławieństwo w stylu liturgicznym. Gło-li w nim chwałę Boga, który jest Panem historii i źródłem mądrości, który „objawia rzeczy głębokie i ukryte, zna to, co spowite W ciemność, a światłość mieszka u Niego" (Dn 2,20-22). Teraz, dzięki łasce Bożej, Daniel, jedyny spośród wszystkich mędrców Babilonu, potrafi najpierw opowiedzieć ów wieszczy sen królowi, a potem go bezbłędnie wytłumaczyć. Wie, że Nabuchodo-nozor ujrzał we śnie ogromny posąg, którego głowa była ze złota, pierś i ramiona ze srebra, brzuch i biodra z miedzi, golenie z żelaza, a stopy z żelaza i gliny. Użyte są zatem różne materiały, z których W starożytności sporządzano istotnie posągi lub figurki, lecz im niżej, tym gorsze. Sprawia to, że posąg, choć pozornie bardzo wspaniały, stoi jednak niepewnie. To stopniowe pogarszanie materiałów ma przedstawiać równie stopniowe pogarszanie się rzeczywistości, w ten sposób przedstawianej. Już cztery wieki wcześniej, jeden z pierwszych greckich poetów, Hezjod, mówił o kolejno następujących po sobie „pokoleniach": złotym, srebrnym, brązowym i żelaznym (między srebrne a żelazne wsunął jeszcze pokolenie herosów), przy czym jest to obraz świata zdecydowanie pesymistyczny, zaprzeczający postępowi. We śnie Nabuchodonozora, tak jak jest on wyjaśniony przez Daniela, chodzi wszakże o co innego. Jest to mianowicie obraz już nie „pokoleń", lecz następujących po sobie imperiów, które mają rządzić Bliskim Wschodem: złoto - to idealizowane babilońskie państwo samego Nabuchodonozora, srebro - królestwo Medów, miedź - Persów, żelazo - krótkotrwałe imperium Aleksandra Wielkiego, wreszcie żelazo i glina to powstałe z niego monarchie hellenistyczne. Wszystko to, choć wygląda wspaniale, jest przecież skazane na zagładę. Nabuchodonozor ujrzał bowiem potem w swoim śnie spadający kamień. Ten „oderwał się od skały, mimo że nie dotknęła go ludzka ręka, ugodził posąg w jego stopy z żelaza i gliny 199 i zmiażdżył je. Wtedy natychmiast uległy skruszeniu żelazo i glina, miedź, srebro i złoto. [...] Kamień zaś, który uderzył posąg, rozrósł się w wielką górę i napełnił całą ziemię". Daniel objaśnia: „W czasach tych królów Bóg Niebios wzbudzi królestwo, które nigdy nie ulegnie zniszczeniu. Jego władza nie przejdzie na żaden inny naród. Zetrze i zniweczy wszystkie tamte królestwa, samo zaś będzie trwało na zawsze" (Dn 2,34-35,44). Autor wzywa w ten sposób swoich czytelników do ufności. To nic, że Izrael żyje już od wieków pod panowaniem tej czy innej obcej potęgi. Nie trzeba tracić nadziei. Wielkie mocarstwa przemijają, rozsypują się w proch. Mały kamyk, oderwany do skały, „mimo że nie dotknęła go ludzka ręka", zdruzgocze wszystko i rozrośnie się w królestwo Boże na ziemi. W obrazie tym zawarta jest jednocześnie sugestia, że zbawienie przyjdzie wprost od Boga, a zatem opór czynny - powstanie - nie jest najlepszą drogą wiodącą do niego. Warto może zwrócić uwagę, że choć na początku imperium babilońskie znajduje swoje uosobienie w Nabuchodonozorze (w. 37-38: „Ty, królu, [...] jesteś głową ze złota"), to tam, gdzie mowa o królestwie Bożym, nie ma żadnej wzmianki o Mesjaszu. Późniejsi rabini potrafili go jednak odnaleźć w tym tekście. Oto jak go komentowali: Daniel widział króla Mesjasza, ponieważ mówi: „Patrzałem, aż oderwał się kamień, mimo że nie dotknęła go żadna ręka, ugodził posąg w jego stopy z żelaza. i gliny, i cały zniszczył". Resz Lakisz mówi: To Król Mesjasz. [Powiedziano:] „Ugodził posąg". To są wszystkie królestwa, które służyły posągowi w mroku śmierci. A z jakiego powodu porównuje Króla Mesjasza do kamienia? Z powodu Prawa, w nim bowiem Izrael ma upodobanie, gdyż powiedziano: „Tablice kamienne, zapisane palcem Bożym" [Wj 31,18] [...]. Inne wyjaśnienie: Dlaczego jest On jak kamień? Aby skruszyć serce z kamienia, bo powiedziano: „Z ciała ich usunę serce kamienne" [Ez 11,19]. I kamień ugodził posąg, gdyż [Mesjasz] zniszczy wszystkie narody, bo jest powiedziane: „Rózgą ust swoich uderzy ziemię" [Iz 11,4]. I w czasie tym Izrael żyć będzie w pokoju i bezpieczeństwie, bo powiedziano: „Będą mieszkać [na swojej ziemi] bezpiecznie, będą budować domy i uprawiać winnice, i będą mieszkać bezpiecznie" [Ez 28,26]*. * Midrasz Tanhumah, Terumah 1,6; tłumaczenie Autorki z przekładu fran-200 cuskiego w: P. Grelot, Le Liwe de Daniel, s. 28. Takie były późne interpretacje rabinów żydowskich. Chrześ-cijanie nigdy w owym kamieniu nie upatrywali Mesjasza, widząc W tym obrazie raczej zapowiedź ostatecznego zwycięstwa królestwa Bożego, które, jak ziarno gorczycy z przypowieści u św. Mateusza (Mt 13,31-32), rozrośnie się niebywale z początków, zdających się niczego podobnego nie obiecywać, a rozrośnie się nie ludzką („nie ' dotknęła go żadna ręka"), lecz Bożą mocą. SĄD PRZEDWIECZNEGO Do wyobraźni wszystkich - Żydów, chrześcijan, a nawet pogan - przemówił, jak się zdaje, najsilniej obraz czterech następują-cych po sobie imperiów. Kiedy będzie już jasne, że właściwymi panami świata są Rzymianie, zostanie w tym następstwie pominięte imperium Medów (które tak naprawdę nigdy nie istniało), natomiast czwartym z kolei okaże się właśnie Rzym. Jest wówczas mowa kolejno o imperiach babilońskim, perskim, greckim i rzym-skim, co niewątpliwie lepiej odpowiada rzeczywistej historii, chociaż trzeba dodać, że historię autorzy pism apokaliptycznych (a O nich tutaj mowa) traktowali zawsze bardzo swobodnie. Księga Daniela pozostaje jednak wierna raz ustalonej kolejności nie wprowadzając w ogóle Rzymu. Można przypuszczać, że autor jej był nazbyt pochłonięty tym, co działo się w Judei, żeby spoglądać tak daleko poza jej granice. Kiedy pisał, męczennicy ginęli z rąk nie Rzymian, lecz sług i żołnierzy greckiego króla Antiocha IV. Toteż te same imperia, co we śnie Nabuchodonozora, odnajdujemy również w wizji z rozdziału 7, który otwiera właściwą apokalipsę Daniela. Jest to zarazem rozdział zamykający pierwotne dzieło aramejskie, co nadaje tej wizji szczególne znaczenie. Pierwsza redakcja powstała jeszcze przed prześladowaniem Antiocha, przeciwstawiała ona cztery królestwa ziemskie królestwu przychodzącemu z nieba, które po Sądzie Bożym miało zapanować na całej ziemi. Tak temat czterech królestw, pojawiający się na początku dzieła (rozdz. 2 był wówczas tym początkiem), powracał na końcu w sposób nieporównanie bardziej uroczysty. Potem już w czasie prześladowania dorzucono pewne dodatki, mające zaktualizować wizję senną i zapowiedzieć koniec tyrana. Zwrócimy na nie uwagę we właściwym miejscu. 207 202 Wizja jest przedstawiona jako sen Daniela. Oto z morza wychodzą jedna po drugiej cztery straszliwe bestie. Pierwsze trzy przypominają: jedna lwa, druga niedźwiedzia, trzecia panterę. Są to imperia perskie, medyjskie i greckie. Czwarta jest tak przerażająca, że wizjoner nie potrafi jej nadać żadnej symbolicznej nazwy. To imperium Aleksandra Wielkiego, a dziesięć jej rogów przedstawia dziesięciu władców z dynastii Seleukidów. I tu pojawia się dodatek: „Gdy przypatrywałem się rogom, oto inny mały róg wyrósł między nimi. [...] Miał on oczy podobne do ludzkich oczu i usta, które mówiły rzeczy potworne". Nieco dalej dowiadujemy się, iż róg ten „rozpoczął wojnę ze świętymi i zwyciężał ich" i że „będzie wypowiadał słowa przeciw Najwyższemu i wytracał świętych Najwyższego, będzie zamierzał zmienić czasy [tj. kalendarz świąt] i Prawo" (Dn 7,8 + 21 +25). Oczywiście jest to Antioch IV i prześladowanie najwyraźniej jeszcze trwa. Ale oto przed Danielem otwiera się niebo: „Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła - płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał sprzed Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi". Sąd odbywa się nad bestiami. Trzem odebrano władzę, czwartą, tę „walczącą ze świętymi", zabito, a „ciało jej uległo zniszczeniu i wydano je na spalenie". Po czym Daniel widzi jeszcze, jak „z obłokami przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie" (Dn 7,9-14). Kim jest ów Syn Człowieczy? Każdy chrześcijanin odpowie tu bez wahania: to Chrystus! Czyż Jezus z Nazaretu nie mówi w ten właśnie sposób o sobie? Zapytajmy się jednak, jak rozumiał to określenie autor Księgi Daniela. A nie zapominajmy przy tym o ostatnich słowach tej wizji, poprzedzonych przez wyrok, wydany i wykonany na „małym rogu" czwartej bestii, na królu-prześladow-cy, czyli na Antiochu IV: „Wtedy odbędzie się sąd i odbiorą mu władzę, by go zniszczyć i zniweczyć doszczętnie. A panowanie i władzę, i wielkość królestw pod całym niebem otrzyma lud Świętych Najwyższego. Królestwo jego będzie wiecznym królestwem, będą mu służyły wszystkie moce i będą mu uległe" (Dn 7,26-27). Tu odnosimy znowu wrażenie, że Autor widzi w Synu Człowieczym „lud świętych", tych wszystkich i Wyznawców Jedynego, którzy wytrwają do końca w swojej wierności Bogu. Co to więc znaczy naprawdę „Syn Człowieczy"? SYN CZŁOWIECZY Po hebrajsku beriadam, po aramejsku bar'enosz, dosłownie: syn człowieka, w zasadzie tyle co człowiek. W Biblii hebrajskiej wyrażenie to występuje często w języku poetyckim, gdzie pozwala uniknąć powtórzenia tego samego słowa. Tak na przykład W Psalmie 8: Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, czym syn człowieczy, że się nim zajmujesz? [Ps 8,5] I w jednej, i w drugiej części tego wersetu chodzi oczywiście po prostu o człowieka, o troskę, jaką okazuje mu Wszechmocny. Co najwyżej można powiedzieć, że „syn człowieczy" brzmi bardziej uroczyście, że jest to pewne podkreślenie, zwrócenie uwagi na to słowo. Prorok Ezechiel ze szczególnym upodobaniem nazywa sam siebie „synem człowieczym", wyrażenie to powraca w jego Księdze aż 93 razy! Tak przede wszystkim zwraca się Bóg do swego proroka: „Synu człowieczy, stań na nogi. Będę do ciebie mówił [...] Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mnie się sprzeciwili [...]. A ty, synu człowieczy, nie bój się ani się nie lękaj ich słów [...]. Ty więc, synu człowieczy, słuchaj tego, co ci powiem" (Ez 2,1,3,6,8). A są to wszystko przykłady z jednego tylko rozdziału, liczącego sobie zaledwie 10 wersetów! Na ogół spotyka się zdanie, że chodzi tu o podkreślenie słabości, małości ludzkiej i przepaści, jaka dzieli człowieka od jego Stwórcy. Ostatnio jednak pojawiła się również całkiem odmienna próba interpretacji. Nie zapominajmy, że Ezechiel działa na wygnaniu w Babilonii. Otóż może właśnie dlatego nazwany jest 205 w sposób bardziej uroczysty „synem człowieczym". Tam bowiem, gdzie aramejski zwrot bar'enasz znajdujemy po raz pierwszy (w tekście z VIII w.), odnosi się on do członka rodziny królewskiej. „Syn Człowieczy", przybywający w Księdze Daniela „z obłokami nieba", to jednak ktoś całkiem inny. Według wielu badaczy postaci tej nie da się wyprowadzić z Biblii hebrajskiej, a korzeni jej trzeba szukać dalej na wschodzie, w micie irańskim lub irań-sko-indyjskim, o kosmicznym Praczłowieku, który u kresu czasów ma otrzymać od Boga panowanie nad wszystkimi królestwami i narodami. Hipoteza ta opiera się wszakże na tekstach bardzo niejasnych, a w dodatku na tyle późnych, iż można mieć wątpliwości, czy to nie one właśnie przejęły coś z myśli Danielowej. Więcej znajdziemy, być może, szukając w bliższym sąsiedztwie Jerozolimy, w świecie semickim, jeszcze w czasach świetności Asyrii w VII w. Tam istniało, jak się zdaje, pojęcie królewskiego Praczłowieka, który był niejako zarysem samego Boga i zarazem symbolem całej ludzkości. Adad-szum-usur, nadworny astrolog wielkiego króla Asarhadona (680-669), napisał pewnego dnia do swego pana: „CZŁOWIEK jest cieniem Boga, a ludzie są cieniem CZŁOWIEKA. To król jest CZŁOWIEKIEM jako doskonały obraz Boga"*. Zadziwiający ten tekst każe nam wrócić do pierwszych kart Biblii, do tradycji kapłańskiej o początkach świata, gdzie Bóg stwarza człowieka „na swój obraz" (Rdz 1,26-27). A chodzi tam przecież o stworzenie nie jednego człowieka, lecz człowieka jako rodzaju ludzkiego (hebr. ha'adani), a zatem w pewien sposób właśnie Praczłowieka. Dopiero w rozdziale 4 i 5 Księgi Rodzaju Adam staje się imieniem własnym pierwszego człowieka**. I astrolog asyryjski, i kapłańska tradycja o stworzeniu świata mówią o CZŁOWIEKU, nie o Synu Człowieczym. Ale oba te teksty, każdy na swój sposób, pozwalają nam lepiej zrozumieć, że kiedy „człowiek" stał się rzeczownikiem pospolitym, „Syn Człowieczy" mógł zachować coś z jego pierwotnej godności. Dla chrześ- * S. Parpola, Letters from Assyrian Scholars I, Kevelaer-Neukirchen-Vluyn 1970, nr 145; tekst listu tłumaczony przez Autorkę z przekładu francuskiego z hasła Fils de l'Home w: Dictionnaire Encydopediąue de la Bibie, Brepols 1987, s. 480. Cały tekst o Synu Człowieczym w znacznej mierze oparty jest na tym haśle. 204 ** Por. Rozmowy o Biblii, s. 53. cijanina tytuł ów (bo tak to wyrażenie na ogół odbieramy) wiąże lię przede wszystkim z Jezusem z Nazaretu. Istotnie, w Ewangeliach, zwłaszcza św. Mateusza, św. Marka i św. Łukasza, nieco rzadziej u św. Jana, Jezus zdaje się najchętniej określać siebie tymi Właśnie słowami. W całym Nowym Testamencie poza Ewangeliami „Syn Człowieczy" pojawia się tylko jedyny raz, na ustach kamienowanego św. Szczepana (Dz 7,56: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Bożej"). Bibliści zwracają Uwagę na tę charakterystyczną różnicę między językiem Jezusa W Ewangeliach, a językiem Jego uczniów. Większość z nich jest Zdania, iż określenie to zostało zarzucone przede wszystkim dlatego, że było zupełnie niezrozumiałe dla przyjmujących chrzest pogan. Przemawia to tym mocniej za jego autentycznością w ustach lamego Jezusa. Ale i tutaj nie zawsze jest jasne, co znaczy „Syn Człowieczy". Czasem odnosimy wrażenie, że Jezus mówi „Syn Człowieczy" tam, gdzie ktoś z nas powiedziałby po prostu „ja". Może najlepszym przykładem takiego zastosowania tego określenia są słowa: „Lisy mają nory, a ptaki podniebne swoje gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy położyć" (Mt 8,20*). Nie ulega wątpliwości, że Jezus mówiąc to myśli o sobie. Nie inaczej wtedy, gdy pyta swoich uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?" (Mt 16,13), i w wielu innych podobnych przypadkach. Niekiedy chce może w ten sposób podkreślić wyjątkowość swej pozycji i władzy (por. np. Mt 9,6: „Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów", lub Mt 12,8: „Syn Człowieczy jest Panem szabatu"). Częściej jednak posługuje się tym tytułem zapowiadając swoją bliską już mękę i śmierć na krzyżu. Czasem odnosi się wprost wrażenie, że postępuje tak umyślnie, z powodów - powiedzielibyśmy - pedagogicznych. Wystarczy przeczytać uważnie Markową opowieść o tym, co wydarzyło się pod Cezareą Filipową. Jezus pyta tam uczniów, za kogo Go uważają. W imieniu wszystkich odpowiada Mu Piotr: „«Ty jesteś Mesjaszem». Wtedy im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, iż trzeba, aby Syn Człowieczy wiele wycierpiał, żeby został odrzucony przez * Wszystkie cytaty z Ewangelii św. Mateusza w przekładzie Autorki (Ewangelia wedlug św. Mateusza, Kraków 1995). 205 206 starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie, żeby został zabity i po trzech dniach powstał z martwych" (Mk 8, 29-31)*. Postać cierpiącego Syna Człowieczego ma zastąpić w sercach uczniów obraz tryumfującego Mesjasza. A jest rzeczą znamienną, że chociaż Syn Człowieczy w Biblii hebrajskiej nie musiał wcale cierpieć, wizja Daniela, w której przybywa z obłokami nieba, otrzymała swój kształt ostateczny w czasie prześladowania... Najczęściej Syn Człowieczy pojawia się w słowach Jezusa tam, gdzie mowa jest o rzeczach ostatecznych, o końcu, a raczej wypełnieniu wieków, o paruzji. I nieraz trudno bywa rozstrzygnąć, czy Jezus myśli tu o sobie samym, czy o Kimś innym. W każdym bądź razie nie wynika to całkiem jasno z budowy zdania. Oto na przykład fragment z „apokalipsy" św. Mateusza. Jezus zapowiedział właśnie zachwianie całego porządku rzeczywistości naszego wszechświata, po czym dodaje: „Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego. Będą lamentować wszystkie ludy ziemi i ujrzą Syna Człowieczego przybywającego na obłokach w pełni potęgi i chwały" (Mt 24,30). Również w obrazie Sądu z 25 rozdziału tejże Ewangelii sytuacja może komuś wydawać się nie do końca oczywista. Całość zaczyna się zdaniem: „Kiedy przyjdzie Syn Człowieczy w swojej chwale i wszyscy aniołowie z Nim razem, wtedy zasiądzie na tronie chwały swojej. Zostaną zgromadzone przed Nim wszystkie narody [...]. Wówczas przemówi Król do tych po prawej stronie" (Mt 25,31-32,34). I w dalszym ciągu występuje już tylko Król, a Syn Człowieczy nie jest nazwany. Z całej struktury opowiadania wynika wyraźnie, że tutaj nie kto inny, lecz właśnie Syn Człowieczy jest Królem. A jeśli Jezus nie utożsamia się z Nim jednoznacznie, to chyba dlatego, że od owego Syna Człowieczego, przychodzącego „w pełni potęgi i chwały", dzieli Go jeszcze śmierć na krzyżu. Są wszakże i takie słowa Jezusa, które nie mogą budzić podobnych wątpliwości, przynajmniej w tej formie, w jakiej je czytamy w Ewangelii Mateuszowej. Dzieje się to w czasie przesłuchania przed Sanhedrynem. Jezus, zapytany przez arcykapłana Kajfasza, potwierdza uroczyście swoją godność mesjańską, po czym dodaje: „Oświadczam wam jednak: od tej chwili będziecie oglądać Syna Człowieczego zasiadającego po prawicy Wszechmoc- * Przekład Autorki. nego i przychodzącego na obłokach nieba" (Mt 26,64). W słowach tych odnajdujemy wizję Danielową, ale jest też w nich jeszcze coś więcej. Syn Człowieczy z Księgi Daniela przybywa wprawdzie wraz z obłokami nieba" i zostaje wprowadzony przed Przedwiecznego, i nie zasiada po Jego prawicy. To uzupełnienie pochodzi z królew-skiego Psalmu 110 (w. 2: „Rzekł Pan do Pana mego: siądź po mojej prawicy") i ono to w oczach Kajfasza musiało być największym bluźnierstwem. Tak w każdym razie rozumiał to Ewangelista i gmi-na, dla której pisał. Autor Księgi Daniela niczego podobnego nawet się nie domy-ślał. Jego Syn Człowieczy był, jak się zdaje, osobowością zbioro-wą, „ludem świętych", który otrzymuje od Najwyższego panowa-nie i władzę nad całym światem, ale był też zarazem Kimś jednym, tajemniczą Osobą, należącą już do sfery Bożej (przybywał na obłokach nieba!), nie przestając być mimo to CZŁOWIEKIEM (bo takie jest znaczenie wyrażenia „syn człowieczy"). Niechrześcijanin nie powinien się zatem dziwić, że przyszłe pokolenia będą ów tekst szczególny wciąż na nowo rozważać i interpretować, chrześcijanin zaś uzna pewno, że jest to jedno z tych miejsc w Starym Testamencie, w którym autor biblijny zdaje się mówić Więcej, niż sam to może pojąć. ...AŻ DO KRESU CZASÓW Rozdział 8 to właściwy początek hebrajskiej Księgi Daniela, do której swego rodzaju wstępem był rozdział 7, również napisany po hebrajsku. Już rozdział 7, ostatni z pierwotnego dzieła aramejs-kiego, przeniósł nas przed tron Najwyższego, odtąd wszystko, co przeżywa i widzi Daniel, dzieje się jednocześnie na ziemi i w niebie. Jest to jedna jeszcze cecha charakterystyczna pism apokaliptycznych: akcja rozgrywa się w nich zazwyczaj na dwóch scenach. Na * Dla Izraela najważniejsze są stosunki łączące z Bogiem i otaczającym Światem całą grupę ludzką, a wszelkie sprawy indywidualne mieszczą się w tych ramach. Izrael stanowi przy tym jedność w czasie i przestrzeni. Obejmuje ona wszystkich żyjących gdziekolwiek jego synów, jak również wszystkie następujące po tobie pokolenia. Jest to, co więcej, jedność osobowa. W nauce mówi się o „osobowości zbiorowej", gdyż „ja" może być tu równie dobrze głosem całego narodu, jak i każdego jej syna. Por. Rozmowy o Biblii, s. 163, 170, 197. 207 208 ziemi historia świata, przedstawiona zawsze w wielkim skrócie, czasem uboższym, czasem bogatszym w szczegóły, zmierza nieubłaganie do swego końca. Poprzedzają go najróżniejsze znaki i utrapienia. Wreszcie nadchodzi Sąd Boży, który zwiastuje nagrodę dla tych, którzy wytrwali w wierności i karę nieubłaganą dla grzeszników. Ale nad (a niekiedy pod) tym światem widzialnym istnieje inny, niewidzialny. Stamtąd to zstępują do wizjonera aniołowie lub demony, tam zostaje on sam nieraz w cudowny sposób przeniesiony. Ziemskim życiem kierują moce nadziemskie, a koniec tego świata nie jest końcem dla nas. Wszysto to (lub prawie wszystko) odnajdziemy także w wizjach Daniela. Każdy lud ma tu swego anielskiego opiekuna (najczęściej nazywanego „Księciem"). Izraelowi patronuje archanioł Michał, archanioł zaś Gabriel (przynajmniej w rozdz. 8) jest tym, który wyjaśnia widzenie. A w widzeniu tym ujrzał Daniel najpierw kozła z jednym wielkim rogiem, walczącego z baranem o dwóch rogach. Kozioł powalił barana na ziemię, a potem „urósł niezmiernie, lecz gdy był w pełni sił, wielki róg został złamany, a na jego miejscu wyrosły cztery inne" (Dn 8,8). Od Gabriela dowiaduje się wizjoner, że baran to imperium perskie, kozioł zaś - Aleksander Wielki. Umiera on, jak wiemy, młodo, „w pełni sił", a z rozpadu jego państwa powstaną cztery monarchie hellenistyczne (cztery rogi). Daniela interesuje wszakże tylko jedna z nich, a nawet mówiąc dokładniej, tylko jeden z jej władców, Antioch IV Epi-fanes. Jest to wyrastający z jednego z czterech rogów kozła „róg mały" (stąd właśnie ostateczny autor-redaktor Księgi Daniela przeniesie ów mały róg również do wizji z rozdz. 7). Róg ten w swojej bezbożności sięgnie aż do nieba i sprawi, że „ofiara wieczysta", a zatem kult w Świątyni jerozolimskiej, zostanie przerwana „na dwa tysiące trzysta wieczorów i poranków" (Dn 8,14). To znaczy na 1150 dni, gdyż ofiarę składano każdego rana i każdego wieczora. Nie jest wykluczone, iż ta liczba dni odpowiada rzeczywiście okresowi, kiedy w Świątyni jerozolimskiej nie można było sprawować kultu: od jesieni 167 r. do grudnia 164 r. (?). Ale z liczbami w apokalipsach trzeba zawsze bardzo uważać! Przekonali się o tym własnym kosztem liczni komentatorzy 9 rozdziału Księgi Daniela, którzy usiłując zrozumieć po swojemu „siedemdziesiąt tygodni", wskazanych tam przez Gabriela, 1. Oaza Siwa 2. Synaj 13. Beth-Szean. Widok na centrum grecko-rzymskiego miasta Scythopolis 14. Sebaste. Ruiny miasta zbudowanego przez Heroda na miejscu Samarii próbowali nadaremnie wyliczyć je w latach, jakie miałyby upłynąć do narodzenia Jezusa, do zburzenia Jerozolimy przez Rzymian lub innego jeszcze epokowego wydarzenia. Wszystko to nie daje rezultatu, gdyż historycznej chronologii nie można w żaden sposób oprzeć na liczbie symbolicznej, a taką jest właśnie liczba siedem i wszelkie jej wielokrotności. Także jednak w tym rozdziale pojawia się Antioch IV i przerwanie ofiary na czas „połowy jednego siedmiolecia. A na skrzydle Świątyni będzie ohyda spustoszenia" (Dz 9,27). Tu po raz pierwszy pojawia się to dziwne wyrażenie, które spotkaliśmy już w Pierwszej Księdze Machabejskiej (l Mch 1,54), przejęte tam od Daniela. W samej Księdze Daniela odnajdujemy je jeszcze dwukrotnie, zawsze jako wyraz ostatecznego zbezczeszczenia Świątyni jerozolimskiej. Słowem „ohyda" albo „obrzydliwość" nieraz już posługiwali się prorocy, określając w ten sposób bóstwa pogańskie. Drugi zaś użyty tu wyraz, tłumaczony niezbyt dokładnie przez „spustoszenie" (czasem może to być również: „ten, który pustoszy", albo: „który niszczy"), brzmi po hebrajsku szomem, co może się kojarzyć z imieniem boga Baal Szamima lub Baal Szamema (dosł.: Pana Niebios). Wydaje się zatem całkiem prawdopodobne, że owa „ohyda spustoszenia", wprowadzona do Świątyni Najwyższego, to nic innego jak posąg Baal Szamima, utożsamianego zresztą z Zeusem Olimpijskim. A autor Księgi Daniela wykorzystuje po prostu grę słów: szomem - szumem. Wielka wizja końcowa obejmuje też trzy rozdziały: 10-13. W trzecim roku panowania Cyrusa (byłby to 535 r., gdybyśmy mogli uważać tę wskazówkę za datę historyczną) Danielowi zostaje objawione „słowo", które wyjaśnią mu dopiero przemawiający w widzeniu aniołowie. Jest to rozległy fresk historyczny, obejmujący - w zawrotnym skrócie - dzieje narodu wybranego od Cyrusa aż po panowanie Antiocha IV i powstanie Machabeuszów. Im bliżej tego ostatniego okresu, tym bardziej szczegółowa staje się relacja. Z historii świata hellenistycznego wspomniane zostają tylko wojny toczone między „królami południa" (Ptolemeuszami), a „królami północy" (Seleukidami). Wreszcie, następuje krótka wzmianka o Seleuku IV i jego śmierci, a wcześniej jeszcze o wyprawie Heliodora do Jerozolimy. Po śmierci Antiocha III „ na jego miejsce wstąpi ten, co pośle poborcę daniny do Świetności króle- 209 14 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 210 stwa [Świątyni jerozolimskiej], lecz po kilku dniach zostanie obalony, choć nie publicznie ani w wyniku wojny. Po nim zaś wystąpi ten, którym wzgardzono i nie dano mu królewskiej godności [Antioch IV]". Dalej jest mowa o obu wyprawach Antiocha do Egiptu, przedstawionych znacznie obszerniej niż wszystko to, co działo się poprzednio. Nie pominięto również rzymskiej interwencji, która zmusiła króla do odwrotu. Przybywa do Palestyny „pełen gniewu przeciw Świętemu Przymierzu. I porozumie się znowu z tymi, którzy Święte Przymierze opuścili [Menelaos i popierający go zhellenizowani Żydzi]. Wojsko, przysłane przez niego, tam stanie. Zbezcześci ono Świątynię-twierdzę, wstrzyma wieczystą ofiarę i umieści ohydę spustoszenia" (Dn 11,20-31). Słabi załamią się i zdradzą Przymierze, ale mężowie mądrzy wielu pouczą, choć sami padną ofiarą prześladowców. „Gdy będą padać, otrzymają niewielką pomoc" (Dn 11,34). Komentatorzy są zdania, że ta „niewielka pomoc" to powstanie Machabeuszów. Autor Księgi Daniela najwyraźniej nie jest zwolennikiem oporu zbrojnego. Według niego stawiać należy jedynie na Boga, który pomści swoich wiernych, ukarze ich prześladowcę, a wreszcie... Nie dziwmy się, że, ukryty za imieniem Daniela, ukazywał nam najpierw jako wizję przyszłości to, co dla niego samego, żyjącego w pierwszej połowie II w., należało już do historii. Tak postępują zazwyczaj wszyscy autorzy apokalips, piszący, jak wiemy, z zasady pod pseudonimem jakiegoś dawnego mędrca Izraela. Widzieliśmy już, że właśnie dzięki temu mógł autor Księgi Daniela atakować Antiocha IV w postaciach Nabuchodonozora, Baltazara czy Dariusza. Ale tego rodzaju pseudonim dawał jeszcze coś więcej, pozwalał na swoiste „cofnięcie się w czasie". Tak jak na zawodach lekkoatletycznych ten, kto zamierza skoczyć w dal, musi najpierw cofnąć się i wziąć długi rozbieg, żeby w końcu odbić się do skoku. Takim „rozbiegiem" dla autora Księgi Daniela jest cała przeszłość jego narodu, a przede wszystkim okres od powrotu z wygnania babilońskiego. Zarówno on sam, jak i jego czytelnicy uczą się odczytywać w tych właśnie latach plan Boży i rozpoznawać dotknięcie ręki Najwyższego. To nie jest historia, ale teologia historii! Moment zaś „odbicia" to jego własna teraźniejszość, krwawy czas prześladowania. Stąd może już skoczyć w zawrotną wizję ostatecznego tryumfu Boga i Jego sprawiedliwych. Wcześniej jeszcze jednak rozprawi się zdecydowanie z An-t tiochem IV, oskarżając go, że „wywyższał się ponad wszystkich bogów". Spotka go też zasłużona kara za wszystkie jego zbrodnie. Zginie „i nikt mu nie przyjdzie z pomocą" (Dn 11,36 i 45). Przy tym autor Księgi wyobraża sobie, że Antioch znajdzie śmierć w Palestynie, między morzem a Jerozolimą. Najwidoczniej nie wie, że w chwili, gdy pisze te słowa, Antioch istotnie już nie żyje, zmarł jednak daleko na Wschodzie, w Elymais, pod koniec 164 r. Hebrajską Księgę Daniela, w całości pisaną prozą, zamyka poetycka wyrocznia. Opuszczamy teraz świat ziemski. To sam Michał, „wielki książę", wódz wojsk niebieskich i opiekun narodu wybranego, czuwa nad jego ostatecznym wyzwoleniem. Przychodzi ucisk tak straszliwy, jakiego jeszcze nigdy nie było. Ale to znak bliskiego już końca i zarazem początku. W języku jednak proro-; ków i apokalips „blisko" oznacza bliskość tylko psychologiczną, a nie czasową. Jesteśmy już w pewien sposób „poza czasem". Lud Boży zostaje zbawiony, przynajmniej „ci wszyscy, którzy zapisani są w Księdze". Bóg zwycięża śmierć, ostatniego wroga: Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, :: inni ku hańbie, ku wieczystej zgrozie. Mądrzy będą świecić, jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, L jak gwiazdy przez wieki i na zawsze [Dn 12,2-3]. Nikt tu nie próbuje opowiedzieć nam, jak wygląda życie wiecz-.* ne zmartwychwstałych. Jedynie blask sklepienia niebieskiego i światło gwiazd podsuwa obraz jakiegoś promiennego przemienienia. '• HENOCH I INNI s i Poczynając od II w. przed Chr. aż do schyłku I w. po Chr. | powstaje całe mnóstwo apokalips rodzących się niejako na marli ginesie Biblii hebrajskiej. Chrześcijanie mieli nieraz do nich sięgać, czasami traktowali je na równi z księgami biblijnymi (przecież dopiero pod koniec tego okresu faryzeusze mieli orzec, jakie księgi 211 są „święte", a jakie nie). To właśnie chrześcijanie sporządzili nowe odpisy tych apokalips, oni je tłumaczyli na różne języki, a często także „poprawiali", chrystianizując na swój sposób. Im też zawdzięczamy zachowanie tego, co się zachowało. Żydzi bowiem odrzucili wszystkie te dzieła. Taka była decyzja faryzeuszów, zebranych w Jamnii, kiedy ustalali kanon Biblii hebrajskiej. W synagogach przestano je czytać. Młody Kościół - określając z wolna swój własny kanon - uznał wprawdzie także owe apokalipsy za apokryfy, to znaczy pisma nie natchnione, a mimo to pozostawiły one wyraźne ślady zarówno w myśli chrześcijańskiej, jak też jeszcze wyraźniejsze w chrześcijańskiej literaturze i sztuce. Jednym z najważniejszych wśród tych apokryfów jest tak zwana Księga Henocha. Stanowi ona luźny w gruncie rzeczy zbiór pism pochodzących z różnych czasów i od różnych, nie znanych nam, autorów. Jedyne, co je łączy, to postać Henocha, który, porwany do nieba, miał tam otrzymać objawienie wielu tajemnic, nie znanych nikomu innemu. Henoch przekazał te tajemnice swojemu synowi, Metuszelachowi*, wraz z poleceniem ujawnienia ich pokoleniu dni ostatecznych. Legenda ta wyrasta z niejasnej wzmianki w 5 rozdziale Księgi Rodzaju: „Gdy Henoch miał sześćdziesiąt pięć lat, urodził mu się syn Metuszelach. Henoch po narodzinach Metuszelacha żył w przyjaźni z Bogiem [dosł.: chodził w obliczu Boga] przez lat trzysta i miał jeszcze synów i córki. Ogólna liczba lat życia Henocha: trzysta sześćdziesiąt pięć. Żył więc Henoch w przyjaźni z Bogiem, a potem go już nie było, bo Bóg go zabrał" (Rdz 5,21-24). Niektórzy badacze są jednak zdania, że ta biblijna wzmianka jest tylko krótkim streszczeniem bardzo starej bogatej i legendarnej tradycji o Henochu i że to tę tradycję właśnie, kształtowaną przez długie wieki, odnajdujemy w Księdze Henocha. Nie sposób rozstrzygnąć, jak było naprawdę. Ale znamienne jest niewątpliwie, że Ben Sira właśnie od Henocha rozpoczyna swój poczet wielkich mężów przeszłości. W oryginale hebrajskim werset ten brzmi: „Henoch okazał się doskonałym, chodził z Bogiem 272 * Metuszelach, tradycyjnie po polsku: Matuzalem. Jest to w Biblii najdłużej żyjący człowiek (969 lat, Rdz 5,27), dlatego zapewne wybrany do przekazania objawień „pokoleniu dni ostatecznych". i został porwany, jako przykład wiedzy dla wszystkich pokoleń" (Syr 44,16; w tekście greckim jest on „przykładem nawrócenia"). I tak, Henoch stał się ideałem męża sprawiedliwego i uczonego „pisarza". Być może było to zasługą żydowskich kapłanów (genealogie z Rdz 5 to oczywiście tradycja kapłańska), którzy w czasie wygnania wykorzystali w ten sposób legendę babilońską o siódmym królu przed potopem (Henoch jest siódmym patriarchą przed potopem). Król ów nazywał się Emmeduranki, a bogowie Szamasz i Hadad mieli mu objawić wszelkie tajemnice mądrości i wiedzy. Ci sami kapłani utożsamiali zapewne Henocha również z Utanapisz-timem, babilońskim bohaterem potopu, który został potem przeniesiony na cudowną wyspę i obdarzony tam nieśmiertelnością*. Księga Henocha, jedna z największych apokalips żydowskich, składa się z 5 części, które razem obejmują 140 rozdziałów zawierających różnego rodzaju nauki i proroctwa odnośnie do końca czasów. Nazywamy ją często „Henochem etiopskim", a to dlatego, że w całości zachowała się tylko w Biblii w języku etiopskim, powstałej jako przekład z Septuaginty w VI w. po Chr. W oczach chrześcijan etiopskich Henoch był księgą równie natchnioną, jak i pozostałe księgi biblijne. Całość powstała w Palestynie, w kręgach bliskich faryzeuszom, w większej części jeszcze przed zdobyciem Jerozolimy przez Rzymian (63 r.). Oryginał był pisany po hebrajsku lub aramejsku. Do niedawna, poza przekładem etiopskim, mieliśmy tylko fragmenty greckie. Dzisiaj, dzięki odkryciom nad Morzem Martwym, odzyskaliśmy również fragmenty tekstu aramejskiego, przy czym niektóre z nich zadziwiająco wczesne, pochodzące z pierwszych lat II w. lub nawet jeszcze z III w.! Okazało się, że - wbrew dotychczasowym przekonaniom - przynajmniej pierwsza część tej apokalipsy, rozdziały 1-36, Księga Strażników, oraz rozdziały 72-82, Księga Astronomiczna, powstały, zanim autor Księgi Daniela nadał swojemu dziełu kształt obecny. Przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej owej części pierwszej, aby zobaczyć, jak wygląda najstarsza znana nam apokalipsa pozakano-niczna. Po pięciu rozdziałach wstępu zaczyna się właściwa Księga * Por. Rozmowy o Biblii, s. 41-42 (tradycja kapłańska), s. 70-81 (Utana-pisztim). 213 214 Strażników (rozdz. 6-16), po niej zaś znajdujemy opis podróży Henocha. W Księdze Rodzaju, tuż przed opowieścią o potopie, znajdujemy zagadkową wzmiankę o „synach Bożych", którzy „widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały. [...] A w owych czasach byli na ziemi giganci; a także później, gdy synowie Boży zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w tamtych dawnych czasach" (Rdz 6,2 i 4). Jest to najprawdopodobniej fragment bardzo starej, jeszcze pogańskiej tradycji. Nie rozumieli go już ostateczni redaktorzy Księgi Rodzaju, ale nawet nie rozumiejąc, nie chcieli niczego z dawnego dziedzictwa uronić. Kim byli dla nich „synowie Boży"? Może możnymi panami, władcami, którzy mogli sobie pozwolić na to, aby brać do swego łoża takie kobiety, jakie im się spodobały? Może widzieli w nich potomków Seta, a więc przedstawicieli szlachetnej linii wywodzącej się od Adama, którzy grzeszyli łącząc się z córkami rodu Kaina (córkami człowieczymi)? Tak czy inaczej, redaktorzy usiłowali ów tekst „odmitologizować". Giganci w pierwotnej wersji rodzili się ze związków „synów Bożych" z „córkami człowieczymi". Tutaj tekst jest bardzo niejasny, lecz giganci pojawiają się już wcześniej („w owych czasach byli na ziemi giganci"), a ci, co rodzą się z tych zakazanych związków, są mimo wszystko sławnymi mocarzami. Autor Henochowej Księgi Strażników („strażnik" jest jednym z określeń anioła, także u Daniela) postanowił wykorzystać tę tajemniczą wzmiankę, aby wysnuć z niej całkiem fantastyczną historię upadku aniołów. To aniołowie-Strażnicy ulegają u niego pokusie i łączą się z „córkami człowieczymi". Zostały tu rozbudowane dwa różne wątki. W jednym podkreślony jest grzech przeciw czystości, który prowadzi do narodzin gigantów, a tym samym do rozszerzenia się gwałtów wszelkiego rodzaju. W drugim wątku Strażnicy grzeszą przede wszystkim nadmierną gadatliwością, wyjawiają bowiem kobietom różne ukryte sekrety i tajemnice, wśród nich także sztukę wyrobu broni. Wynikają z tego znowu gwałty i wojny. Wreszcie dobrzy aniołowie zwracają się o pomoc do Boga i Strażnicy zostają potępieni. Najpierw przez siedemdziesiąt pokoleń będą związani pod ziemią, potem zaś czeka ich otchłań ognista. Henoch, który sam przyniósł ów wyrok upadłym Strażnikom, na ich prośbę próbuje następnie przebłagać Boga, nie uzyskuje jednak dla nich przebaczenia. Na ogół uważa się, że apokalipsa zawsze nawiązuje do jakichś współczesnych autorowi wydarzeń. Tutaj również szukano takiego odniesienia. Jedni uczeni upatrywali zatem w Strażnikach hellenistycznych królów, którzy, uznawani czasem za bogów, wtargnęli w świat Bliskiego Wschodu niejako z zewnątrz, przynosząc ze sobą wiele tajemnic rozwijającej się w tym okresie techniki. Inni domyślali się w nich kapłanów jerozolimskich. Kapłani powinni być jak aniołowie, gdyż sprawowany kult zbliżał ich do Boga. Ale właśnie kapłani, a zwłaszcza arcykapłani, tuż przed powstaniem Macha-beuszów, przypominali bardziej aniołów upadłych. Hipotezy te są jednak mało prawdopodobne, a w Księdze Strażników, odmiennie niż w Księdze Daniela, brak jakichkolwiek, choćby zaszyfrowanych, odniesień do wydarzeń historycznych. O co zatem chodziło autorowi, który tak całkowicie ukrył się za postacią żyjącego jeszcze przed potopem Henocha? Niewątpliwie jego tajemniczy Strażnicy i ich olbrzymi synowie (wzrost ich miał wynosić 3000 łokci!) musieli robić większe wrażenie niż zwykli śmiertelnicy. Autor chciał zapewne w ten sposób przekonać czytelnika, że niepokoje i trudności jego epoki nie są tylko ludzkim dziełem, lecz mają w nich swój udział moce nadprzyrodzone. Poza tym przedstawiając opowieść o tak zamierzchłej przeszłości, pragnął mu ukazać, że podobne rzeczy wydarzały się również bardzo dawno i to, co się dzieje w jego czasach, nie jest czymś wyjątkowym. A skoro wiemy, jak to się wtedy skończyło, możemy się domyślać, że i dzisiaj sprawy przyjmą podobny obrót. Tak opowiadanie o czasach bardzo odległych pozwala spojrzeć inaczej także na teraźniejszość. Ponieważ zaś nie ma żadnych nawiązań do konkretnych historycznych wydarzeń, opowiadanie to może być zawsze odczytane jako aktualne. W następnych rozdziałach Księgi Strażników (17-36) towarzyszymy Henochowi, który, porwany do nieba, odbywa z anielskim przewodnikiem wielkie podróże poznając wszelkie tajemnice wszechświata. Najważniejsze wydają się jednak oglądane przezeń miejsca Sądu. Widzi on więzienie dla gwiazd i zastępów niebieskich, gdzie oczekują one na dzień Sądu. Widzi miejsca, gdzie 215 przebywają „duchy dusz ludzi zmarłych", osobno grzesznicy, osobno sprawiedliwi, osobno grzesznicy, którzy zostali ukarani jeszcze za życia. Widzi wreszcie miejsce, gdzie odbędzie się Sąd Ostateczny, a także drzewo życia i dolinę Gehenny. Tutaj też brak choćby najmniejszej wzmianki o czasach autora. Objawienie, otrzymane przez Henocha, ma dowieść natomiast, że istnieje inny świat poza tym, jaki widzimy. Istnieje, bo Henoch go oglądał! Pozornie zbyteczne szczegóły opowieści potwierdzają jego realność. Cała ta rzeczywistość nadprzyrodzona ma ścisły związek z życiem człowieka. Wszystkich czeka sąd, a sąd ten jest nie w ludzkich rękach. Na każdą historyczną sytuację należy patrzeć przez tę właśnie perspektywę, objawioną Henochowi. Księga Strażników, podobnie jak Księga Daniela, została napisana przez autora, pragnącego pomóc swoim rodakom w czasach ucisku i utrapienia. Można znieść wszystko, można wytrwać, bo ostateczny koniec jest pewny. Jeśli na tym świecie spotykają nas same cierpienia i trudności, to nic nie jest jeszcze stracone. Nawet śmierć przestaje być straszna, skoro i po śmierci jest także życie. „APOKALIPSA ZWIERZĘCA" Czwarta część Księgi Henocha (rozdz. 83-90) przynosi dwa sny bohatera Księgi, które zdają się nie mieć ze sobą żadnego związku. Pierwszy z nich jest apokaliptyczną wizją potopu, traktowanego jako zapowiedź przyszłej katastrofy kosmicznej i dlatego powracającego często w tekstach przypisywanych Henochowi. Drugi przedstawia całą historię świata, od Adama aż po ostateczne zwycięstwo Boga, a czyni to za pomocą oryginalnej symboliki zwierzęcej, łatwej zresztą na ogół do odczytania. Nietrudno jest też ustalić datę powstania tego szczególnego tekstu. Wyznacza ją moment, gdy autor kończy opowiadanie o wydarzeniach, jakie zna z innych ksiąg biblijnych i z własnego doświadczenia, a zaczyna wyobrażać sobie, co przyniesie przyszłość, i to aż do samego kresu czasów. Otóż autor jest najwyraźniej świadkiem powstania Macha-beuszów, lecz nie wie jeszcze nic o ponownym poświęceniu Świątyni jerozolimskiej. Jego apokalipsa powstała zapewne w 165 r. Początek pozwala nam od razu zorientować się w symbolice: 216 „Oto byk wychodził z ziemi, a byk ten był biały. Po nim wyszła jałówka, a z nią razem wyszły dwa cielce, jeden z nich był czarny, a drugi czerwony. I ten cielec czarny uderzył czerwonego i ścigał go po całej ziemi, i odtąd nie mogłem dojrzeć tego cielca czerwonego" (85,3-ł). Tu oczywiście białym bykiem jest Adam, jałówką Ewa, a dwa cielce to Kain i Abel. Następnie pierwsza jałówka rodzi jeszcze innego byka białego (Set) oraz byki i jałówki czarne. Do linii Byków białych należy Noe, Sem, Abraham, Izaak i Jakub. Po czym obraz się zmienia, gdyż ostatni Byk biały (Jakub) zostaje ojcem dwunastu Owiec, które przedstawiają jego dwunastu synów, protoplastów dwunastu pokoleń Izraela. Owce to cały naród wybrany, prowadzony przez Mojżesza, Sędziów, Dawida i Salomona. Owce jednak zaczynają błądzić, a wówczas Pan owiec (Bóg) pozwala na nie napadać dzikim zwierzętom (narody pogańskie), a wreszcie wydaje je siedemdziesięciu Pasterzom. Są to wszystko królowie pogańscy, jak również „aniołowie narodów", którym poganie służą. Pierwszych 35 Pasterzy wyznacza okres od Nabu-chodonozora aż do Aleksandra Wielkiego. Następnych 35 wprowadza nas w świat hellenistyczny, kiedy to niezliczone orły, jastrzębie, sępy i kruki (poganie) nieustannie znęcają się nad Owcami. Wreszcie, po wielu utrapieniach, Owce białe (lud Izraela) wydadzą na świat białe Baranki (chodzi tu o Żydów dochowujących wierności Bogu, zapewne hassidim), ale na nie wkrótce rzucają się Dzikie Bestie. Niektórym Barankom wyrastają jednak rogi (powstanie Machabeuszów), a wśród nich jeden róg bardzo potężny (Juda Machabeusz). Kruki (wojska pogańskie) starają się go powalić i w tym celu sprzymierzają się nawet z dzikimi Owcami (Żydzi zhellenizowani). Ostatni obraz odnosi się zapewne do walk stoczonych przez Judę Machabeusza w 165 r. Od tej chwili, podobnie jak pod koniec 11 rozdziału Księgi Daniela, otwiera się przyszłość. W obliczu niebezpieczeństw, jakie grożą Owcom, ich Pan przychodzi im z pomocą. Daje im wielki miecz, aby zabiły nim wszystkie Dzikie Bestie. Wówczas „wzniesiono tron na ziemi pięknej i Pan Owiec zasiadł na nim" (90,20). Odbywa się teraz Sąd Boży. W ognistą Otchłań zostają wrzucone najpierw gwiazdy, które spadły na ziemię (aniołowie upadli), po nich źli Pasterze (władcy pogańscy prześladujący Żydów) i zaślepione Owce (nie- 277 wierni Żydzi). Na miejscu starego Domu (dosł.: „Mieszkania" chodzi tu o Świątynię) pojawia się nowy, o wiele większy i wspanialszy. Gromadzą się w nim wszystkie Owce. I ujrzałem wszystkie Owce, jakie pozostały [reszta Żydów], wszystkie Zwierzęta, jakie były na ziemi i wszystkie Ptaki podniebne [ludy pogańskie]. Padały one na twarz, oddając cześć Owcom, prosząc je o pomoc, posłuszne ich najmniejszemu nawet słowu. Następnie ci trzej ubrani na biało [trzej aniołowie], ci, którzy mnie poprzednio unieśli [chodzi o porwanie Henocha do nieba], pochwycili mnie za rękę [...], unieśli mnie i postawili wśród Owiec, zanim jeszcze odbył się Sąd. A Owce te były całkiem białe, o runie bogatym i czystym. I wszystkie te, które zginęły i zostały rozproszone, i wszystkie dzikie Zwierzęta, i wszystkie Ptaki podniebne zgromadziły się w tym Domu [jest to eschatologiczne zgromadzenie w nowej Świątyni wszystkich Żydów wiernych, także zmarłych, jak również wszystkich narodów pogańskich]. A Pan Owiec rozradował się wielką radością, ponieważ wszyscy byli dobrzy i zgromadzili się w Jego Domu. I patrzyłem, aż złożono miecz, który został dany Owcom i który odniesiono teraz do Domu i zapieczętowano w obecności Pana. Wszystkie Owce zostały wezwane do tego Domu, a on nie mógł ich pomieścić. I oczy ich wszystkich otworzyły się, tak że widziały jasno. Nie było wśród nich żadnej, która by nie widziała. Ujrzałem, iż Dom ten był wielki, obszerny i całkowicie pełny. I widziałem, jak narodził się Byk biały. Jego rogi były wielkie, a wszystkie dzikie zwierzęta i ptaki podniebne bały się go i błagały każdej chwili. I patrzyłem, aż wszystkie ich rodzaje uległy przemienieniu: wszystkie stały się Bykami białymi. A pierwsze pomiędzy nimi było Słowo. Słowo to stało się zwierzęciem wspaniałym mającym dwa wielkie czarne rogi. Pan Owiec radował się nim i radował się wszystkimi Bykami [90,30-38]. „Słowo" w przedostatnim zdaniu jest być może późniejszą poprawką chrześcijańską. W rękopisach pojawia się tu również w miejsce „Słowa" „Bawół", z którym - trzeba przyznać - nie bardzo wiadomo, co począć. Biały Byk nie jest - jak to czasem uważano - Mesjaszem, gdyż poczynając już od synów Jakuba, cała symbolika dotycząca narodu wybranego, ogranicza się do owiec, baranów i baranków. Biały Byk to niewątpliwie Nowy Adam, a zarazem przywódca ludu zbawionego. Nie jest on przedstawiony jako król, choć rozporządza wielką potęgą i posłuszne mu są wszystkie ludy ziemi. A cały tekst rozbrzmiewa radością Najwyższego, nazywanego tu skromnie Panem Owiec*. * Tekst „Apokalipsy zwierzęcej" tłumaczyła Autorka z przekładu francuskiego w: P. Grelot, L'Esperance juive a 1'heure de Jesus, Paris 1994, s. 45-48; stamtąd zaczerpnięta została również interpretacja. Co do „Słowa" w przedostat-218 nim zdaniu zob. La Bibie de la Pleiade, Ecrits intertestamentaires, Paris 1987, s. 596. TAJEMNICE WIELKIE I MAŁE Jedną z wczesnych apokalips jest również, nie związana tym razem z imieniem Henocha, Księga Jubileuszów. Powstała ona gdzieś między 150 a 100 r., także w Palestynie, i stanowi swego rodzaju parafrazę, a zarazem komentarz do Księgi Rodzaju i pierwszych 12 rozdziałów Księgi Wyjścia. Poza greckimi i hebrajskimi fragmentami, zachowała się w całości, podobnie jak Księga Henocha, tylko w Biblii etiopskiej, gdzie również - podobnie jak Księga Henocha - uważana jest za pismo natchnione. Wszystko, co się wydarzyło od stworzenia świata aż do wyjścia Izraela z Egiptu, zostało tu podzielone na „jubileusze", to jest okresy 49 lat, które z kolei dzielą się na siedem serii po 7 lat, każdy zaś rok liczy 364 dni. Wprowadzenie takiego kalendarza miało zapewnić obchodzenie świąt religijnych w dniach im właściwych. Ponadto odróżniając w ten sposób Żydów od ich sąsiadów pogańskich powinno było przypominać wszystkim, że tylko Izrael jest ludem Przymierza. Dzieło to nazywane jest też często „Małą Genezis", ponieważ w znacznej części parafrazuje właśnie Księgę Rodzaju, której tytuł grecki (jak również łaciński) brzmi Genesis. Autor wprowadza tu najróżniejsze dodatki, wyjaśnienia i uzupełnienia. Dowodzi na przykład, że już patriarchowie zachowywali Prawo i obchodzili Święto Namiotów, w rzeczywistości znacznie późniejsze. Poznajemy przy okazji imiona córki Adama i żon patriarchów sprzed potopu, a jeszcze wcześniej dowiadujemy się, kiedy i jak Bóg stworzył anioły: „Pierwszego dnia stworzył On niebiosa w górze, a także ziemię, wody i wszelkie duchy służące przed Jego Obliczem: aniołów Oblicza i aniołów Uświęcenia, jak również aniołów wiatru, który tchnie, aniołów-duchy chmur, ciemności, śniegu, gradu i mrozu, aniołów głosu, grzmotów i błyskawic, aniołów-duchy zimna i upału, zimy, wiosny, lata i jesieni, i wszystkie duchy stworzenia w niebie i na ziemi"* (2,3). Nieco zaś dalej znajdziemy informację, że aniołowie, przynajmniej aniołowie Oblicza i Uświęcenia, zostali stworzeni już obrzezani (15,26-27). * Tłumaczenie autorki z przekładu francuskiego w: La Bibie de la Pleiade, Ecrits intertestamentaires, s. 641-642. 279 220 Z biegiem lat rodziły się coraz nowe apokalipsy. Przyjmowały rozmaite kształty, najczęściej może znaną nam już formę opowieści o fantastycznych podróżach jakiegoś bohatera dalekiej przeszłości, który został uniesiony aż do nieba. Tutaj należy i Księga Henocha, i wspomniana już (s. 60-61) Czwarta Księga Ezdrasza (nie jest natomiast apokalipsą, również apokryficzna, Trzecia Księga Ezdrasza). Bardzo popularne były również testamenty, wśród nich przede wszystkim Testamenty Dwunastu Patriarchów, nawiązujące do błogosławieństw Jakuba z 49 rozdziału Księgi Rodzaju. Dzieło to w pierwotnej postaci powstało zapewne między 130 a 63 r., to jest za panowania Hasmoneuszów. Było jednak później wielokrotnie przerabiane i poszerzane, także i przez chrześcijan, a do naszych rąk dotarło w przekładzie greckim. Fragmenty aramejskie, znalezione w Kairze i nad Morzem Martwym, nie pozwalają jednak wątpić, że narodziło się ono w tym właśnie języku. Omówienie wszystkich żydowskich apokalips wymagałoby poświęcenia temu tematowi obszernej książki. Tutaj z konieczności musimy się ograniczyć tylko do najważniejszych czy też najbardziej interesujących. Warto może jeszcze wspomnieć o „Henochu słowiańskim", a to choćby ze względu na to, że zachował się tylko w języku starocerkiewnym. Jest to pismo typowo apokaliptyczne, napisane po grecku w I w. po Chr. w Palestynie przez jakiegoś Żyda albo - co nie jest wcale wykluczone - przez judeochrześ-cijanina, to znaczy Żyda, który został chrześcijaninem. Henoch odbywa tam podróż przez siedem nieb i w czasie jej otrzymuje wiele objawień, dotyczących zarówno stworzenia świata, jak i tajemnic przyszłości. Może się nasunąć pytanie, czy warto poświęcać tak dużo uwagi owym apokalipsom żydowskim, zachowanym najczęściej jedynie w przekładach, nieraz w dodatku tylko fragmentarycznie? Są to przecież dzieła czysto fikcyjne, nie mające na ogół większej wartości literackiej, które łączą często - jak na przykład Księga Henocha - tradycje różnego pochodzenia, niekiedy całkiem sprzeczne ze sobą. Czytając choćby o tych niebieskich podróżach raz Henocha, kiedy indziej znowu Barucha czy Abrahama, nie możemy się przecież łudzić, że są to obiektywne opisy miejsc rzeczywiście istniejących. Mamy tu do czynienia po prostu z mniej lub bardziej udanymi tworami fantazji autorów apokalips. A przecież nie należy nie doceniać znaczenia ich dzieła. Apokalipsy te bowiem wyrażają w sposób symboliczny bardzo istotne przekonanie, że pewne sprawy są w życiu transcendentne. Wszyscy podlegamy siłom i wpływom przekraczającym to, do czego świadomie dążą istoty ludzkie. Najważniejsza jest pewność, że sprawiedliwość, a nawet samo życie, kryją w sobie wartości, jakich nie może zniweczyć zło, które od czasu do czasu zdaje się tryumfować. Nie chodzi o prawdę faktów i szczegółów. Apokalipsy wyrażają przede wszystkim poczucie, że świat nasz przemija i że nie mamy tu stałej ojczyzny. Bez względu na to, jak długo planeta ziemia będzie jeszcze istnieć, przemijanie świata jest podstawową prawdą w życiu każdego człowieka, każdej instytucji czy społeczeństwa*. ALEKSANDRYJSKA SYBILLA Wśród wszystkich tych mniej lub bardziej fantastycznych pism apokaliptycznych specyficzne miejsce zajmują Księgi Sybillińskie, a zwłaszcza Księga trzecia, którą napisał po grecku - greckim epickim wierszem - nie znany nam z imienia autor żydowski, żyjący zapewne w II w. w egipskiej Aleksandrii. Zanim się jednak spróbujemy zapoznać z jego dziełem, trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie, co to są Księgi Sybillińskie i kim jest sama Sybilla. Słowo to budzi bowiem na ogół skojarzenia albo zupełnie fałszywe, albo w najlepszym razie bardzo niejasne. Należy zatem zacząć od uporządkowania wiadomości i przede wszystkim ustalić, co ono właściwie oznacza. Otóż Sybillami nazywano w pogańskim świecie grec-ko-rzymskim szczególnego rodzaju wieszczki-prorokinie, które, natchnione przez bóstwo, zapowiadały w ekstazie prorockiej niemal zawsze tragiczne wydarzenia. Przemawiały zaś nie w odpowiedzi na zadawane im pytania, a jedynie wtedy, gdy spadało na nie natchnienie. Nie były też związane z żadną świątynią ani wyrocznią. Sybillę, lecz - jak się zdaje - tylko jedną, znała już Grecja archaiczna. W IV w. jest ich kilka, a później liczba ta wzrasta nawet do dziesięciu, chociaż niektórzy autorzy starożytni uważają, * Dwa ostatnie akapity są parafrazą tekstu wybitnego znawcy literatury późnobiblijnej i międzytestamentowej, J.J. Collinsa, Excursus on the Apocalyptic Genre, Old Testament Message, vol.!5, Wilmington 1981, s. 137 i 145. 221 222 że często to sama Sybilla kryje się pod paru różnymi określeniami. Wyrocznie, wygłaszane przez te wieszczki zapowiadały z zasady rozmaite nieszczęścia i katastrofy, jakie miały spaść na jeden ściśle określony kraj czy miasto. W klęskach tych wyrażał się gniew bogów, spowodowany najczęściej przez jakieś sakralne przestępstwo lub rytualne niedopatrzenie. Najsławniejszym zbiorem takich wyroczni był w starożytności ten, który przechowywano w Rzymie. Legenda głosiła, że nabył go od tajemniczej staruszki król Tarkwiniusz Stary. Może to wskazywać, że zbiór ów trafił do Rzymu bardzo wcześnie, jeszcze nawet w epoce królewskiej. Przez całą historię republiki wyrocznie te cieszyły się niezmiernie wysokim poważaniem i we wszelkich trudniejszych sytuacjach, wobec grożących państwu niebezpieczeństw, w nich to właśnie szukano rady i ratunku, a konsultację taką przeprowadzano za każdym razem na mocy specjalnej uchwały senatu. Kiedy w 83 r. owe czcigodne księgi spłonęły w czasie wielkiego pożaru Kapitolu, już siedem lat później powstał nowy zbiór wyroczni, pościąganych z najróżniejszych stron ówczesnego świata, z wszystkich miejsc, które chlubiły się swymi Sybillami. Nic o nim jednak bliższego nie wiadomo. Żaden z tych dwóch rzymskich zbiorów nie ma wszakże nic wspólnego z jedynymi znanymi nam dzisiaj księgami Wyroczni Sybillińskich (zwanymi też często Księgami Sybillińskimi), jakie zachowały się w rękopisach średniowiecznych. Ksiąg tych jest dziś dwanaście (dwie zaginęły), a wszystkie pisane są po grecku, językiem i wierszem Homera. Nigdy i nigdzie nie pełniły roli wyroczni oficjalnych, nigdy nie posiadały autorytetu uznawanego przez jakąkolwiek władzę państwową czy religijną. A jednak przez długie wieki czytywano je z nie słabnącym zainteresowaniem, szukając wciąż na nowo aktualnych odpowiedzi na wszelkie możliwe pytania. Ostateczna redakcja jest późna, została dokonana może w V lub w VI w. po Chr., lecz księgi te przez całe stulecia narastały stopniowo, niby geologicznymi warstwami. Niezliczeni nieznani autorzy tekst przerabiali, poszerzali, uzupełniali. Dorzucano wyrocznie nowe, starym nadawano kształt chrześcijański. A wszystko razem tworzy przedziwny konglomerat o zaskakującej wprost jedności formy i stylu, który bezbłędnie scala ze sobą teksty powstałe nieraz w bardzo odległych epokach i w bardzo różnych środowiskach. Nas interesuje tu najbardziej księga najstarsza, trzecia (a mówiąc dokładniej znaczna jej część, bez pierwszych 96 wierszy, dopisanych później). Będziemy ją nazywać odtąd Sybillą aleksandryjską, gdyż autorem jej jest, jak już mówiliśmy, aleksandryjski Żyd, żyjący w Aleksandrii w II w., w czasie, gdy w Palestynie powstawały wciąż nowe pisma apokaliptyczne. I one też niewątpliwie wywarły na niego wpływ największy. Znał jednak również doskonale poetów greckich. Znał oczywiście Homera, którego dwa wielkie poematy, Iliada i Odyseja, otwierają historię literatury europejskiej. Mało tego: potrafił świetnie pisać nie tylko jego wierszem, lecz i dialektem, a był to dialekt, jakim nikt nigdy nie mówił, choć posługiwali się nim zawsze wszyscy greccy poeci epiczni. Twórca aleksandryjskiej Sybilli oczytany był zresztą znakomicie w całej, także współczesnej sobie, literaturze greckiej. A nieobce były mu również krążące w owych czasach nad Nilem grecko-egipskie proroctwa, zapowiadające bliskie i wielkie przemiany porządku świata. Wszystko to, wraz z hebrajską apokalip-tyką, złożyło się na narodziny tej nowej Sybilli. Odmiennie od swoich poprzedniczek, wieszczek pogańskich i prawdziwie greckich, pragnie ona ukazać swoim słuchaczom i czytelnikom nie tylko najbliższe wydarzenia i zagrażające im katastrofy, ale wręcz całość dziejów, i to - podobnie jak to czynili autorzy żydowskich apokalips - aż po sam ich kres i nadejście królestwa Bożego. W ostatnich wierszach Księgi przedstawia się ona jako córka (czy synowa) Noego. Nie jest zatem właściwie poganką, gdyż, urodzona jeszcze przed Abrahamem, uczestniczy w „praobjawieniu" z samych początków historii biblijnej. Daje to autorowi tę samą swobodę, z jakiej korzystali również autorzy żydowskich apokalips: może spokojnie kazać swojej wieszczce mówić w czasie przyszłym także o wydarzeniach, które dla niego samego należały do odległej przeszłości. I tak ta aleksandryjska, a zarazem żydowska, Sybillą z wyżyn swego niezaprzeczalnego pierwszeństwa spogląda z góry na cały świat helleński. Nie tylko pozwala sobie na bardzo ostrą ocenę Homera, którego nazywa „pisarzem kłamstw", lecz oskarża go nawet o kradzież literacką. Będąc bowiem pierwszym czytelnikiem wyroczni, przywłaszczył sobie jej własny język i miary wierszowe. Jest to kapitalne odwrócenie sytuacji i świadczy niezbicie o żywej 223 inteligencji autora. Trudno się też dziwić, że kolejne później powstające Księgi sybillińskie były zawsze pisane wierszem i językiem Homera. To, co powstało w Aleksandrii, zawarte jest w Księdze trzeciej owego zbioru. Sam początek się zgubił, tak że tekst aleksandryjski zaczyna się obecnie od wiersza 97 tej Księgi. Mniej więcej w środku dodał też ktoś w następnym stuleciu ponad sto wierszy, gdyż pasowały mu one do ówczesnej sytuacji politycznej. Oddajmy jednak lepiej głos samej Sybilli. Pierwsze zachowane wiersze stanowią swego rodzaju prolog do dziejów ludzkości, które - zgodnie z tradycją apokaliptyki - przedstawiane są przede wszystkim jako dzieje następujących po sobie wielkich imperiów. Najpierw trzymając się dość ściśle opowieści biblijnej zapowiada wieszczka zburzenie wieży Babel, aby potem porzucając Septuagintę przejść do... greckich poetów i greckiej mitologii, do historii kolejnych wielkich bogów: Uranosa, Kronosa i Zeusa, oraz straszliwej bitwy tychże bogów z groźnymi Tytanami: Kiedy Wieża runęła, a języki ludzi Nagle się rozdzieliły, wówczas cała ziemia Stała się pełna królów rozmaitych krain [...]. Zostali też królami Kronos, Tytan, Japet, Dzielni synowie Gai z ojca Uranosa. Tu Sybilla pospiesza wyjaśnić, że synowie Gai i Uranosa to właściwie tyle, co synowie ziemi i nieba, po czym mówi: Każdy z nich w dziale dostał jedną trzecią ziemi, Każdy swą częścią władał nie walcząc z innymi. Sprawiedliwy był podział, który zaprzysięgli Swojemu ojcu. Ten jednak w końcu się zestarzał I umarł. A synowie złamali przysięgę I zaczęli ze sobą prowadzić waśń srogą, Kto z nich nad śmiertelnymi ma władać wszystkimi Jako król. I walczyli tak Kronos z Tytanem. Z dalszych wierszy wynika coraz wyraźniej, że nie jest to wcale historia bogów, ale pierwszych królów, których dopiero później ludzie mianowali bogami. Boginiami nie są również szlachetne, dbałe o dobro swych poddanych i własnej rodziny, panie: Rea, 224 Gaja, Afrodyta, Demeter, Hestia i Dione (wszystko to imiona bogiń greckich). One to wspólnymi siłami doprowadziły wreszcie do zgody. Panowanie dostało się Kronosowi pod warunkiem, że Tytan będzie jego następcą. Pokój okazał się jednak krótkotrwały. Tytan bowiem, wraz ze swymi sześćdziesięciu synami, przekonani, że Kronos nie dotrzymał warunku, uwięzili winowajcę wraz z jego małżonką, Reą: A synowie Kronosa, gdy to usłyszeli, Wszczęli wojnę straszliwą wśród bitewnej wrzawy. I taki dla śmiertelnych byi początek wojen. A Bóg nieszczęście wtedy zesłał na Tytanów, Aż zginął ród ich cały, a z nim ród Kronosa. Potem, w miarę, jak koło toczyło się czasu, Szły królestwa Egipcjan, i Persów, i Medów, Etiopii, Babilonii, później Macedonii, I raz jeszcze Egiptu, a na końcu Rzymu. Tak więc owa opiewana przez wielu poetów „tytanomachia" (walka bogów olimpijskich z tytanami) była po prostu pierwszą wojną, jaką ludzie toczyli między sobą, i stąd jej sława. Porządek zaprowadza w tym wszystkim niespodzianie pojawiający się Bóg Izraela, który usuwa i Tytanów, i synów Kronosa. Teraz Sybilla może już przejść spokojnie do historii następujących po sobie kolejno wielkich imperiów. Kolejność ta jest zresztą mocno poplątana, później zaś chronologia jeszcze bardziej się gmatwa. Na początku królestwo Salomona rozrasta się w sposób iście baśniowy, zagarniając pod swe panowanie nie tylko Fenicję, lecz również wszystkie wyspy i całą Azję Mniejszą. Później powstaną Grecy, zuchwali, nieczyści, Po nich lud macedoński będzie wszystkim rządził, Spadnie na śmiertelników niby burza wojny. Lecz Bóg, Król nieba, zgładzi ich wszystkich doszczętnie. Następnie świat odmienne podbije imperium: Białe i wielogłowe, przyjdzie od zachodu, Władać będzie szeroko, wiele ludów zniszczy I serca wszystkich królów wielkim strachem przejmie. Owe ostatnie imperium, niszczące i groźne, to Rzym i jego senat, „wielogłowy", odziany w białe togi. Rozmaite nieszczęścia spadają na wszystkich, przy czym chronologia zawsze jest całkowicie lekceważona. Następnie Sybilla 225 15 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 226 wyśpiewuje chwałę narodu wybranego, podkreślając z naciskiem, że Żydzi nie uprawiają żadnych praktyk magicznych ani astrologii, odróżnianej przez nią wyraźnie od astronomii. Jest i historia cudownego Wyjścia z Egiptu, i upadku Jerozolimy, i powrotu Żydów z babilońskiej niewoli. Potem sypią się luźno powiązane ze sobą wyrocznie wieszczące klęski ludom całego znanego świata, wielkim królestwom Bliskiego Wschodu, miastom greckim, jak również Rzymowi. Wszystko ma jednak swój sens i zmierza do określonego celu. Poganie wprawdzie długo czcili tylko „bałwany, ręką ludzką czynione", przyjdzie jednak czas, gdy „sami w skalne szczeliny wrzucą je jak śmieci". A stanie się to wówczas, kiedy -jeśli dobrze rozumiemy to, co Sybilla chce nam powiedzieć - pojawi się Mesjasz, którego ta grecko-żydowska wieszczka zdaje się upatrywać w jednym z Ptolemeuszów (zapewne Ptolemeuszu VI Filometorze, który zawsze okazywał dużo życzliwości mieszkającym w jego kraju Żydom). Wszystko tu jest wszakże bardzo niejasne i niepewne, jak to często bywa w apokalipsach. Trudności jeszcze się jednak nie kończą, a choć naród wybrany żyje już pobożnie, sprawiedliwie i dostatnio, to właśnie ów dostatek i pokój wzbudzi zazdrość ludów pogańskich, które wspólnie obiegną Jerozolimę. Wówczas to spotka je nieubłagany gniew Boży. Z nieba będą spadać miecze ogniste, ziemia będzie się trząść, a góry zapadać. Wtedy dopiero poganie „uznają Boga Nieśmiertelnego, który w taki sposób sprawuje swoje sądy". I zaczną wołać we wszystkich miastach i na wszystkich wyspach: „Chodźmy, pokłońmy się, oddajmy cześć Bogu wielkiemu i wiecznemu. Poślijmy dary do Świątyni, bo On jeden jest Panem". Pokój powszechny przyniesie światu jedynie przyjście królestwa Bożego, a cieszyć się nim będą wszyscy, nawet poganie, jeśli tylko wyrzekną się bezecnych kultów i wszelkich innych występków, aby służyć Żyjącemu Bogu: Ziemia, co wszystko rodzi, da wówczas śmiertelnym Najlepsze plony zboża, wina i oliwy [...]. Miasta i tłuste pola pełne będą zawsze Dóbr wszelkich, a miecza i wrzawy wojennej Nie będzie więcej, ziemia jęczeć zaprzestanie, Zanikną wojny, susza, grad niszczący plony. Nikt już nie zazna wojny ni braku żywności, Pokój wielki na całym zapanuje świecie I król dla króla zawsze będzie przyjacielem Aż po kres wieków. W niebie gwiezdnym i wysokim Nieśmiertelny da ludziom prawo jedno, wspólne, Które też ich czynami rządzić będzie stale. On tylko bowiem Bogiem i nie ma innego, On także spali w ogniu złość występnych ludzi. Stylem dawnych proroków Izraela przemawia teraz Sybilla do Jerozolimy: Ciesz się i wesel, Panno, bo ci wieczną radość Daje Ten, który stworzył i niebo, i ziemię. W tobie zamieszka, światłem ci będzie na wieki. A wilki i jagnięta razem paść się będą Na górach jedząc trawę. Lamparty wśród koźląt, Niedźwiedzie wylegiwać się będą wśród cieląt, Lwy zaś jadać ze żłobu siano niczym woły*. Jeśli nawet ostatnie przytoczone tu wiersze nawiązują wprost do tradycji biblijnych, to w wielu przypadkach trudno jest rozstrzygnąć, co autor aleksandryjskiej Sybilli zaczerpnął ze źródeł hebrajskich, a co zawdzięcza swemu pogańskiemu otoczeniu. On to w każdym bądź razie sprawił, że ta grecka i pogańska dotychczas wieszczka będzie odtąd służyć Bogu Jedynemu. Wokół tej najstarszej Sybilli krystalizowały się w ciągu wieków kolejne księgi wyroczni. Wszystkie całkiem fantastyczne, przez nikogo i nigdy nie włączane do żadnego kanonu, miały one jednak wywrzeć ogromny wpływ na myśl europejską, i to bynajmniej nie tylko teologiczną. Pierwsze echa pobrzmiewają już u poetów rzymskich epoki augustowskiej, u schyłku I w. Później młode chrześcijaństwo przywłaszczy je sobie niemal od razu, cytując, komentując i przerabiając wszystkie z wielkim upodobaniem. Średniowiecze tworzy nowe wyrocznie sybillińskie, a stare uparcie interpretuje na nowo. W liturgicznym hymnie z XIII w. Sybilla razem z królem-pieśniarzem Dawidem zapowiada „dzień * Wyrocznie Sybillińskie, Księga III, w. 105-107, 110-111, 114-121, 152-162, 171-178, 715-717, 743-761, 783-792; wszystkie przytoczone cyt. w przekładzie Autorki. 227 gniewu" i koniec świata*. Michał Anioł umieścił w Kaplicy Syks-tyńskiej obok proroków Starego Zakonu także pięć Sybilli: perską, erytrejską, kumańską i libijską, a Rafael ozdobił czterema rzymski kościół Santa Maria delia Pace. Sybilla aleksandryjska, wyrosła z korzeni i greckich, i hebrajskich, jest może nie całkiem typową apokalipsą, lecz jej nieprawdopodobna wprost płodność i żywotność wskazują wymownie na znaczenie, jakie ma dla naszej kultury ten szczególny gatunek literacki. * Dies irae, dies Ula / sohet seaclum in favilla, / teste David cum Sibylla (Tomasz z Celano). STARE I NOWE NOWI KRÓLOWIE JEROZOLIMY Sybilla aleksandryjska jest niewątpliwie bardzo szczególną apokalipsą, wyrastającą w równej mierze z literatury greckiej, jak i biblijnej. A choć zapowiadała ostateczny tryumf Syjonu, święta Jerozolima chyba nigdy nie przyznała się do niej. Tu przez krótki okres niezależności politycznej rządziła aż do 63 r. wywodząca się od braci Machabeuszów dynastia zwana hasmonejską. Panujący z zasady piastowali godność arcykapłana, począwszy od Jonatana Machabeusza, który w porę poparł odpowiedniego kandydata na tron Seleukidów i w zamian został w 152 r. mianowany i arcykapłanem, i niejako wicekrólem Judei. Sytuacja jest w tym okresie niezwykle skomplikowana, przede wszystkim ze względu na walki między kolejnymi pretendentami do tronu w Antiochii, jak również na zawsze żywe zainteresowanie Ptolemeuszów tym, co dzieje się w Palestynie i Syrii. Wszystko zaś rozgrywa się w cieniu wszechpotężnego już Rzymu. Następcą Jonatana na stanowisku arcykapłana i namiestnika królewskiego zostaje w 142 r. jego brat, Szymon. Już na samym początku udaje mu się zdobywając Akrę uwolnić Jerozolimę od znienawidzonej twierdzy pogańskiej. Utwierdzając niezależność swego państwa bije własną monetę, a dokumenty datuje kolejnymi latami swych rządów. Lat tych miało być jednak niewiele, gdyż w 135 r. ginie wraz ze swymi dwoma synami, zamordowany podstępnie w czasie uczty przez własnego zięcia. Z masakry tej ocalał wszakże trzeci syn, Jan Hyrkan. Na jego szczęście energiczny Seleukida, Antioch VII, który zdołał ponownie uzależnić Jerozolimę, znalazł w 128 r. śmierć na Wschodzie, w woj- 229 nie z Fartami, i od tej chwili Jan Hyrkan mógł już spokojnie przystąpić do rozszerzania granic swego znów niezależnego państwa. Na południu w Idumei (dawniej Edom) siłą zmusił wszystkich mężczyzn do obrzezania, zamieniając ich w ten sposób - wbrew ich woli - w Izraelitów. Na północy zburzył świątynię Samarytan na górze Garizim, zrównał z ziemią Samarię, a z jej mieszkańców uczynił niewolników. Następnie zdobył cały kraj aż po górę Karmel. Jan Hyrkan, syn Szymona, nie walczy już, jak bracia Macha-beusze, przede wszystkim w obronie świętej Tory i wierności należnej Najwyższemu, ale raczej stara się umocnić swoje państwo głównie przy pomocy wojsk najemnych. Podległe mu terytorium staje się coraz większe, handel jest w pełnym rozkwicie, a na monetach żydowskich podobnych do monet Seleukidów, pojawiają się wizerunki rogów obfitości. Królem ogłosił się zapewne dopiero syn Jana Hyrkana, Aleksander Jannajos (103-76). Po pewnych niepowodzeniach militarnych na początku panowania, rozprawia się on w sposób okrutny z wewnętrzną opozycją, do czego wkrótce powrócimy. 230 35. Moneta Aleksandra Jannajosa. 103-76 r. Awers: gwiazda ośmiora- mienna a między jej ramionami napis: Jehonathan Król Kolejne lata rządów dynastii hasmonejskiej znaczone są nieraz jeszcze krwią i ciągłymi walkami wśród członków panującej rodziny. Walki te ściągają wreszcie w 63 r. do Jerozolimy wojska rzymskie z Pompejuszem Wielkim na czele. Pompejusz przybywa wprawdzie na zaproszenie wspólnej delegacji wszystkich skłóconych, musi jednak siłą zdobywać Świątynię, w której schronili się stronnicy jednego z królewskich braci. Wódz rzymski wraz z kilku j towarzyszami wszedł nawet do „Świętego Świętych", lecz - jak t mówi Flawiusz Józef - niczego tam nie tknął, a nazajutrz polecił kapłanom dokonać oczyszczenia Świątyni i złożyć zwykłą ofiarę Najwyższemu. Judea wraz z Jerozolimą jest odtąd częścią imperium rzymskiego. Od 40 r. nominalnie, a od 37 r. faktycznie, sprawował w niej władzę - oczywiście za zgodą Rzymu - król Herod, zwany Wielkim. Nie wywodził on swego rodu od Machabeuszów, nie był nawet Żydem, lecz synem Nabatejki, imieniem Kypros, i Antypa-tra, idumejskiego ministra ostatniego króla z dynastii hasmonej-skiej, Hyrkana II. 36. Moneta Jana Hyrkana II. 61-40 r. Awers: głowa mężczyzny w wieńcu laurowym i napis: Jehohanan Najwyższy Kapłan. Rewers: podwójny róg obfitości i kwiaty maków między rogami WIELOBARWNY ŚWIAT ŻYDOWSKI Wielkie powstanie żydowskie doprowadzi do ostatecznego zburzenia w 70 r. n.e. zarówno Jerozolimy, jak i Świątyni Najwyższego. Z katastrofy tej ocaleje tylko jedno spośród ugrupowań, które kierowały poprzednio życiem mieszkańców Palestyny. To faryzeusze, zgromadzeni w Jamnii (dzisiaj Javne, nieco na południe od Tel Awiwu), wskrzeszą judaizm z popiołów, nadając mu ten kształt, jaki po dziś dzień w znacznej mierze zachowuje. Jest on nam znany o wiele lepiej niż ten wcześniejszy z czasów dynastii 231 hasmonejskiej, Heroda Wielkiego i jego synów, dlatego też popełniamy nieraz błąd przenosząc nań wiadomości dotyczące okresu późniejszego. Niewątpliwie faryzeusze już w pierwszej połowie I w. n.e. odgrywali niemałą rolę, nie można jej jednak nawet porównywać z owym swego rodzaju monopolem, które ich tradycje zyskały sobie następnie. Judaizm w epoce, jaka nas tu interesuje, nie był nigdy tak zwarty ani tak jednolity. Wręcz przeciwnie, jak wiemy to dzisiaj lepiej niż dawniej, przedstawiał on obraz niezmiernie zróżnicowany i wielobarwny, rozdzierany rozmaitymi dążeniami i tendencjami, często nawet w obrębie jednej i tej samej grupy, na przykład faryzeuszów. Obok wielkich ugrupowań, nazywanych także sektami (lub nieco mniej właściwie stronnictwami), pojawiały się od czasu do czasu specyficzne „ruchy", mogące porwać za sobą również masy ludu, na ogół niezbyt zainteresowane skomplikowanymi kontrowersjami religijnymi. Należy jednak zwrócić uwagę, że choć nie ustalono jeszcze nawet tego, jakie pisma są naprawdę „święte" (to stanie się dopiero w Jamnii), więcej było elementów wspólnych i zarazem podstawowych niż tych, co decydowały o podziałach. A wszystko jest tu ogromnie ważne: bo właśnie w tym momencie naszych dziejów dojrzeje ostatecznie judaizm 232 37. Styk murów Heroda i hasmonejskich lub Nehemiasza i zrodzi się chrześcijaństwo, dwie wielkie religie monoteistyczne, kształtujące - czy chcemy tego, czy nie chcemy - oblicze naszej cywilizacji. Przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej owemu światu żydowskiemu ,,w stanie wrzenia", jak mawiają o nim specjaliści. 38. Płaskorzeźba na sarkofagu. Menora w medalionie wskazuje, że spoczywa tu wyznawca judaizmu, trzymające zaś medalion uskrzydlone boginie zwycięstwa i inne postacie na płaskorzeźbie świadczą o hellenizacji zamieszkałych poza Palestyną Żydów. Rzym. Katakumba Vigna Randonini. II w. po Chr. Zacznijmy jednak od ludzi, których Żydzi za Żydów nie uważali, lecz widzieli w nich pogan i odstępców. Z poganami nieraz się zresztą stykali, prowadzili z nimi chociażby interesy handlowe, z tymi natomiast nie chcieli mieć nic wspólnego. Upatrywali w nich potomków Asyryjczyków, którzy po zdobyciu w 721 r. Samarii i całego królestwa północnego zostali na jego terytorium osiedleni, przejmując niektóre ze zwyczajów żydowskich. Sami Samarytanie twierdzili, że są jedynymi prawdziwymi spadkobiercami Mojżesza, podczas gdy judaizm wywodzi się ze schizmy, powstałej za czasów Jozuego razem z sanktuarium w Szilo. Według Księgi Ezdrasza Samarytanie sprzeciwiali się odbudowie Świątyni jerozolimskiej (por. Ezd 4,1-5), lecz do ostatecznego rozłamu doszło zapewne później, kiedy zbudowali sobie własną Świątynię na górze Garizim. Zburzył ją razem z miastem Samarią 233 234 Jan Hyrkan w 108/107 r., a odbudował w 55 r. namiestnik rzymski, Gabiniusz. Prawdziwą świetność przywrócił jednak dawnej stolicy królestwa północnego dopiero Herod Wielki, nadając temu nowemu miastu nazwę Sebaste, na cześć Cezara Augusta (augustus to po gr. sebastoś). Samarytanie, których garstka przetrwała do dnia dzisiejszego, uznają jedynie świętość Pięcioksięgu, odrzucając wszystkie inne pisma biblijne, a górę Garizim przeciwstawiają Syjonowi - Jerozolimie. Stąd też pytania Samarytanki, zadane Jezusowi przy studni Jakuba w Ewangelii św. Jana: „Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga" (J 4,20). Wszystkie znane nam teksty samarytańskie (oczywiście poza Pięcioksięgiem) są dosyć późne. W atmosferze nieugiętego monoteizmu sławią one chwałę Mojżesza i świętej góry Garizim, na którą przenosi się systematycznie żydowskie tradycje dotyczące Jerozolimy. Na górze tej, jeszcze u schyłku XX w., Samarytanie obchodzą co roku uroczyście Paschę, ściśle według rytuału z 12 rozdziału Księgi Wyjścia. Świat żydowski, sam bardzo wewnętrznie podzielony, ignorował przecież całkowicie Samarytan. Sercem wszystkiego była tu Jerozolima, a w Jerozolimie arcykapłan, choć nie pochodzący już z rodu Sadokidów, a przy tym nieraz mianowany czy odwoływany przez obce władze, pozostawał nadal głową wspólnoty żydowskiej, skupionej wokół Świątyni i rządzonej przez Prawo Mojżeszowe. Jeśli nawet utracił praktycznie władzę polityczną, to przecież nawet Rzymianie musieli się z nim liczyć. Jego godność i autorytet wynikały ze sprawowanych funkcji kultowych, a w tych nikt nie mógł go zastąpić. On też przewodniczył Sanhedrynowi, wielkiej radzie, która wyrosła prawdopodobnie ze wspomnianej po raz pierwszy w Drugiej Księdze Machabejskiej Rady Starszych (por. s. 160). Sanhedryn liczył 71 członków, a głos jego miał znaczenie decydujące w całym życiu religijnym, prawnym i gospodarczym kraju. W skład jego wchodzili (przynajmniej w czasach Jezusa) najwyżsi kapłani (arcykapłan urzędujący i byli arcykapłani) oraz przedstawiciele wielkich rodów kapłańskich, poza tym tak zwani starsi, reprezentujący świecką arystokrację, jak również uczeni w Piśmie, będący najczęściej, choć nie wyłącznie, faryzeuszami. Kapłani-członkowie Sanhedrynu zaliczali się głównie do saduceuszy, których często spotykamy w Ewangeliach jako przeciwników Jezusa, a wymienia ich też Flawiusz Józef. Wszystkie jednak dostępne nam źródła są im zdecydowanie nieprzychylne, a nawet wrogie (literatura rabinacka). Niejasna jest sama ich nazwa (gr. saddukajoj, hebr. saddugim), choć zdaje się wskazywać, że poczuwali się oni do związku z Sadokiem, kapłanem na dworze Salomona (por. s. 78). Uważali- się za właściwych dziedziców legalnego kapłaństwa, a wywodzili się zapewne z rodów kapłańskich i arystokratycznych z czasów powstania Machabeuszów. Stanowili religijno-poli-tyczne ugrupowanie ludzi bogatych i możnych, znaczenie ich wszakże ograniczało się na ogół do Świątyni. Nawet w Sanhedrynie obecność uczonych w Piśmie i faryzeuszów nie pozwalała im na przejęcie pełnej kontroli nad życiem Izraela. Otwarci na wpływy greckie, byli też skłonni do kompromisów zarówno wobec dynastii hasmonejskiej, jak też i później wobec Rzymian. Dążyli do utrzymania pokoju, nieomal za wszelką cenę, zdając sobie dobrze sprawę, czym groziłyby choćby pozory buntu. 39. Brama potrójna (Huldy) prowadząca na dziedziniec świątynny 235 236 Konserwatywni z założenia, saduceusze starali się odczytywać Pismo święte dosłownie. Uprzedzając Marcina Lutra, bronili sformułowanej przez niego po wiekach zasady, że liczy się tylko Pismo (solą Scriptura!). Nie uznawali tradycji i Tory ustnej faryzeuszów, utrzymując, że jedynie kapłani mogą w sposób właściwy interpretować Pismo. Poza Pięcioksięgiem przyjmowali jeszcze świętości niektórych innych ksiąg, ale naprawdę ważny był tylko Mojżesz. Potępiając wszelkie nowe interpretacje, odrzucali wiarę w zmartwychwstanie, w nagrodę czy karę po śmierci oraz wszystkie spekulacje mesjaniczne i apokaliptyczne, wszystkie księgi późniejsze, takie jak obie Machabejskie czy Daniela. Dlatego też Jezus dyskutując z nimi o zmartwychwstaniu powołuje się nie na żadną z nich, lecz na słowa Boga z Księgi Wyjścia: „Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba". Po czym, wyjaśniając swoją myśl, dodaje: „A nie jest Bogiem umarłych, ale żywych" (Mt 22,32). Saduceusze znikli bezpowrotnie razem ze Świątynią, a pozostały tylko nieżyczliwe im tradycje. Toteż wiemy o nich niezbyt wiele. Spośród pozostałych członków Sanhedrynu ci, których przywykliśmy po polsku nazywać „uczonymi w Piśmie", to dosłownie, w językach biblijnych, „skrybowie" lub „pisarze". W pierwszych Rozmowach o Biblii była już mowa o wielkiej roli owych „pisarzy" na dworze królów jerozolimskich. W ich to kręgach narodziła się literatura hebrajska, a zatem także Biblia*. Po powrocie z wygnania słowo to staje się coraz wyraźniej synonimem mędrca. Mamy tu wówczas do czynienia z prawdziwymi „uczonymi w Piśmie", spędzającymi całe swe życie na studiowaniu i rozważaniu Pisma świętego. Przekazywali oni również swoją wiedzę uczniom, tworząc często wokół siebie własne szkoły. Do nich należał już autor Mądrości Syracha, który najwyraźniej tak właśnie pojmował swoją misję (por. s. 129-130). Kapłanem-uczonym w Piśmie był Ezdrasz, lecz poczynając od III w. przeważają wśród nich świeccy. Autorytet ich rośnie w miarę, jak coraz ważniejszą staje się rola i znaczenie Tory i tej spisanej, i tej ustnej. Musi być ona przecież stale na nowo interpretowana i aktualizowana, zgodnie z sytuacją i zmieniającymi się warunkami (por. s. 62, 240). Poświęcając się temu zadaniu * Por. Rozmowy o Biblii, s. 231-234. „uczeni w Piśmie" w pewnej mierze kontynuują dzieło proroków. Stojąc na straży Tory otoczyli ją „płotem" najróżniejszych, nieraz bardzo drobiazgowych przepisów, regulujących także sprawy całkiem codzienne. Nic więc dziwnego, że pojawiło się niebezpieczeństwo „legalizmu" - znane nam dobrze również i z innych czasów - to jest przywiązywania nadmiernej wagi właśnie do tych przepisów zewnętrznych, nieraz kosztem ich istotnej treści. Uczeni w Piśmie byli często, choć wcale nie zawsze, faryzeuszami. Faryzeusze to potężne ugrupowanie (niektórzy nazywają ich nawet stronnictwem) religijno-polityczne, bardzo niejednolite, o czym warto pamiętać, gdyż dla nas potocznie „faryzeusz" znaczy tyle, co obłudnik. Spotykamy ich często w Ewangeliach, przeważnie jako przeciwników Jezusa. Co więcej, sam Jezus zdaje się ich bardzo ostro osądzać, zwłaszcza w Ewangelii św. Mateusza. Dlatego też należy przypomnieć tu o dwóch istotnych sprawach. Po pierwsze, ostateczna redakcja Ewangelii św. Mateusza pochodzi, jak się zdaje, z czasów już po zburzeniu Jerozolimy, kiedy to Żydzi, ocaleli z tej katastrofy, odtrącili zdecydowanie chrześcijan, wyrzucając ich z Synagogi. Stąd potępienie faryzeuszów zostało w tej Ewangelii tak dobitnie podkreślone. Po drugie, z całego ówczesnego oficjalnego judaizmu właśnie faryzeusze byli w gruncie rzeczy najbliżsi Jezusowi. Miał on prawo oczekiwać od nich najlepszego przyjęcia. Tym boleśniej musiał zatem odczuwać ich postawę, tym większa była niewątpliwie ich odpowiedzialność. Zaczęło się wszystko zapewne jeszcze w czasie powstania Machabeuszów, kiedy pewna część hassidim, owych Żydów oddanych bez reszty Panu (por. s. 153) odmówiła dalszego udziału w walce, stającej się coraz bardziej walką o cele polityczne. Z nimi związani byli być może pierwsi faryzeusze, w języku greckim farisajoj, określenie będące transkrypcją aramejskiego periszajja, po hebrajsku peruszim. Znaczy to najprawdopodobniej „oddzieleni" - „oddzieleni" od tych wszystkich, którzy ulegli pokusie nadmiernej hellenizacji, którzy na co dzień zdradzali Boga i szli na różne kompromisy, którzy nie zachowywali czystości wiary i wyrażającej ją czystości rytualnej. Faryzeusze potrafili bronić tej czystości nawet wobec królów z dynastii hasmonejskiej, zarzucając im bezprawne piastowanie godności arcykapłańskiej (może dlatego najlepiej układały im się stosunki z wdową po Aleksandrze Jan- 237 najosie, panującą w latach 76-67, ona bowiem oczywiście arcykapłanem nie była!). Herodowi Wielkiemu zaś podobno ok. 6000 z nich odmówiło złożenia przysięgi lojalności wobec niego samego i Cezara Augusta. Wielu za te zuchwalstwa płaciło nawet życiem. 238 40. Aron hakodesz - miejsce przechowywania Tory w synagodze. Synagoga w Dura Europos (Syria). Zniszczona w III w. po Chr. Mówiąc o faryzeuszach trzeba zawsze pamiętać, że aż do narodzin judaizmu rabinicznego nie był to nigdy ruch jednolity, lecz wręcz przeciwnie, zawsze otwarty na najróżniejsze tendencje. Tak się też tłumaczą rozbieżności, jakie znajdujemy u autorów szukających jakiejś jednej definicji. Ta otwartość wyrażała się, z jednej strony, w łatwym przyjmowaniu nowych idei i koncepcji - co sprawia, że przeciwstawia się niekiedy „postępowych" faryzeuszów konserwatywnym saduceuszom - z drugiej zaś, w istnieniu obok siebie szkół o zgoła różnych obliczach. Takie właśnie szkoły niedługo przed narodzeniem Jezusa stworzyli na przykład dwaj wielcy rabini, Hillel i Szammai. Wspomagani przez uczonych w Piśmie faryzeusze sami też nauczali w synagogach, lecz autorytet, jakim się cieszyli, płynął przede wszystkim z ich sposobu życia. Byli bowiem ludźmi głęboko religijnymi i szczerze oddanymi Bogu. Czy wszyscy? Na pewno nie! Potwierdza to nie tylko świadectwo Ewangelii, lecz także i Tal-mudu babilońskiego, który piętnując surowo obłudników i szarlatanów wyróżnia spośród siedmiu grup zaledwie jedną jako faryzeuszów autentycznych i nazywa ich „faryzeuszami miłości"*. Faryzeusze pochodzili ze wszystkich warstw społecznych, znajdujemy wśród nich i ludzi świeckich, i kapłanów, łączyły ich natomiast wspólne poglądy, zwłaszcza wspólna wola jak najwierniejszego zachowywania wszelkich przepisów Tory. W tym celu tworzyli swego rodzaju bractwa, które miały własnych przewodniczących, własne spotkania oraz razem spożywane posiłki. Chcąc wiernie przestrzegać Prawa, trzeba je było dobrze znać, a zatem także studiować i rozważać. Ten, kto go nie znał, nie mógł być człowiekiem prawdziwie religijnym. Stąd kształtująca się już w czasach Jezusa pogarda dla prostego ludu, dla tych, którzy nie zdołają nigdy zdobyć należytej znajomości Prawa. Rabini będą ich nazywać pogardliwie 'am ha-'arec ~ „lud ziemi", chociaż ongiś określenie to miało znaczenie raczej zaszczytne (por. s. 39). A jednocześnie ideałem mędrców faryzejskich była przemiana całego Izraela w lud święty. Punktem wyjścia stało się dla nich powtarzające się kilkakrotnie wezwanie Księgi Kapłańskiej: „Bądźcie święci, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz", który uzupełnili dodając słowa: „jak Ja jestem oddzielony, tak i wy bądźcie oddzieleni [peruszim]"**. Rozumieli te słowa jako nakaz rozciągnięcia * Traktat Sotah 22b, wg R. Le Deaut w: Introduction a la Bibie, edition nouvelle, t. III: Le Nouveau Testament, vol. 1: Au seuil de l'ere chretienne, Paris 1976, s. 138. ** Kpł 11,45 oraz Midrasz Sifra do tego tekstu, wg R. Le Deaut w: Introduction d la Bibie, t. III, vol. l, s. 137. 239 na całe życie codzienne i na całą wspólnotę Izraela przepisów czystości rytualnej, jakie obowiązywały normalnie kapłanów. Oni sami starannie je zachowywali, co z łatwością mogło prowadzić do zbytniej pewności siebie i pogardy dla „nieczystych", postawy owego faryzeusza z przypowieści Jezusowej, który przychodzi do Świątyni po to, aby się chwalić i dziękować Bogu, że „nie jest jak ten celnik" (Łk 18,9-14). Nasze wiadomości o nauce faryzeuszów z okresu przed zburzeniem Jerozolimy zawdzięczamy przede wszystkim Flawiuszowi Józefowi i autorom Nowego Testamentu. Odmiennie od saduceuszów, faryzeusze byli głęboko przekonani, że Tora ustna, objawiona Mojżeszowi na Synaju, jest znacznie obszerniejsza i ważniejsza od Tory spisanej (por. s. 62). Ona to bowiem pozwala w każdej nowej sytuacji i nowych warunkach na aktualną interpretację Pisma, na właściwe odczytanie słowa Bożego, które, zawsze żywe, zwraca się dzisiaj do mnie, tu i teraz. Właśnie takie rozumienie Objawienia pozwoliło judaizmowi otwierać się zawsze na nadchodzącą przyszłość, zachowując przy tym nienaruszony związek z całą przeszłością. Postawa ta wyjaśnia szeroki uniwersalizm faryzeuszów, zawsze życzliwych dla prozelitów, to jest pogan przyjmujących Prawo praktycznie i w całości, jak również wiele innych istotnych punktów ich nauki. Warto podkreślić, iż to oni właśnie uważali, że wszyscy ludzie są równi, doceniając zarazem wartość jednostki, że wierzyli w istnienie aniołów, w nagrodę lub karę po śmierci, w zmartwychwstanie i nieśmiertelność indywidualną. Oczekiwali też przyjścia Mesjasza z tęsknotą i upragnieniem, pewni, że zaprowadzi On wreszcie królestwo Boże na ziemi*. Na Mesjasza czekali także zeloci (słowo pochodzenia gr.: „gorliwi"), ugrupowanie głównie polityczne, pojawiające się dopiero w I w. n.e. Ono to ostatecznie przyczyni się do wybuchu wielkiego powstania żydowskiego w 66 r. po Chr. Nie wystarczało im, jak faryzeuszom i wielu innym, cierpliwe i wierne wypatrywanie Tego, który ma przyjść. Sądzili, że Bóg wymaga od nich czynu i że wystąpi z mocą dopiero wówczas, gdy najpierw sami wyciągną 240 * Wymownym świadectwem tej tęsknoty są, zachowane tylko w przekładzie greckim, Psalmy Salomona, dzieło nie znanego nam z imienia faryzeusza z I w.; por. Rozmowy o Bib/ii, s. 157-159. miecze. Ale gdy przekonali się, że źle pojęli zamysły Pana, potrafili mimo wszystko wytrwać przy Nim aż do końca i umrzeć dla Niego. Najrozmaitszych grup, sekt czy ruchów społeczno-religijnych było w tej epoce w Palestynie niesłychanie dużo. Jedne ginęły, niekiedy wprost rozpływały się samorzutnie, a na ich miejsce pojawiały się nowe. Według Talmudu jerozolimskiego w I w. po Chr. miało być aż 20 sekt żydowskich. O większości z nich nie wiemy nic albo tylko bardzo niewiele. Jednej wszakże pominąć nie możemy. Myślę tu oczywiście o esseńczykach, wymienionych przez Flawiusza Józefa razem z faryzeuszami i saduceuszami w XIII księdze Starożytności żydowskich. Mówi on tam mianowicie, że „w tym mniej więcej czasie [zapewne około połowy II w.] istniały trzy sekty [albo ugrupowania] żydowskie o różnych zapatrywaniach na losy ludzkie. A byli to faryzeusze, saduceusze i esseń-czycy"*. O tych ostatnich opowiada nam zresztą znacznie więcej w swojej Wojnie żydowskiej (II 120-161). Do połowy naszego stulecia wiedzieliśmy o esseńczykach tylko tyle, ile nam o nich opowiedzieli Flawiusz Józef, Filon, żydowski filozof z Aleksandrii, i rzymski pisarz, Pliniusz Starszy. Posunęli oni, jak wynikało z tych przekazów, znacznie dalej od faryzeuszów zasadę „oddzielenia" od nieczystego świata. Tworzyli zamknięte wspólnoty, które pozwalały im żyć zgodnie z ich ideałami. Jedną z tych wspólnot poznaliśmy najprawdopodobniej niedawno, dzięki odkryciom poczynionym w Qumran nad Morzem Martwym, którym początek dało znalezienie pierwszych zwojów w 1947 r. Ostatnio wprawdzie wysuwano wątpliwości, czy chodzi tu rzeczywiście o esseńczyków, ale za taką właśnie identyfikacją przemawiają bardzo poważne argumenty. Przede wszystkim położenie Qumran odpowiada dokładnie miejscu wskazanemu przez Pliniusza, a trudno sobie wyobrazić, żeby dwie różne, a tak bardzo podobne do siebie wspólnoty zamieszkiwały na zachodnim brzegu Morza Martwego nieco na północ od En Geddi. Prace archeologów odsłoniły kompleks zabudowań dobrze dostosowanych do życia wspólnoty ludzi, których dziś nazwalibyśmy mnichami, a z obrazem tego życia, przekazanym nam przez znalezione ręko- * Starożytności żydowskie XIII 171, w przekładzie Autorki. 241 16 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 242 pisy, zgadzają się w ogólnych zarysach także informacje owych trzech autorów starożytnych. Podkreślmy jednak wyraźnie - w ogólnych zarysach. Sekta esseńczyków mogła mieć różne odłamy, z pewnością też z biegiem czasu przechodziła różne przemiany, a poza tym obserwatorzy zewnętrzni (tacy jak Filon czy Flawiusz Józef, bo Pliniusz dowiadywał się o niej tylko z drugiej ręki) nie mogli znać jej tak dobrze jak jej właśni członkowie. Pewne niejasności jednak pozostają, choćby te, które dotyczą stosunku do małżeństwa. Filon, Pliniusz i Flawiusz Józef twierdzą, że esseńczycy żyli w absolutnym celibacie (z wyjątkiem jakiejś specjalnej grupy wspomnianej tylko przez tego ostatniego). Tymczasem rękopisy z Qumran przewidują możliwość związków mono-gamicznych, a na cmentarzu tamtejszym chowano także kobiety. Może więc małżeństwo było pierwotnie dozwolone, lecz później gorliwość religijna i narastająca obsesja lęku przed nieczystością skłoniła członków wspólnoty do zachowania wstrzemięźliwości całkowitej, co musiało budzić podziw autorów antycznych. Większość poważnych badaczy sądzi, że wspólnota w Qumran narodziła się w czasach bliskich Machabeuszom. Niektórzy upatrują w pierwszych esseńczykach grupę hassidim, bardziej jeszcze radykalnych niż ci, spośród których wyszli faryzeusze. Na samym początku nad rozwojem młodej wspólnoty czuwał jakiś mąż niezwykły, nazywany przez swoich uczniów Nauczycielem Sprawiedliwości. Był on ich inspiratorem, a prawdopodobnie w dużej mierze także i prawodawcą. Wzniosłość ideałów, jakie głosił, zmusiła go do przeciwstawienia się obłudnym arcykapłanom i niegodziwym władcom hasmonejskim. Doszło do otwartego konfliktu. Nauczyciel Sprawiedliwości został pojmany, był torturowany, aż wreszcie skazano go na wygnanie. Wtedy to zapewne schronił się wraz ze swymi uczniami i współtowarzyszami na pustkowiu Qumran, niedaleko północno-zachodniego brzegu Morza Martwego. Jego główny przeciwnik nazywany jest Bezbożnym Kapłanem, ale nie umiemy odgadnąć, o kogo chodzi. Nie sposób też odpowiedzieć na pytanie, kiedy żył Nauczyciel Sprawiedliwości. Jedni chcą widzieć Bezbożnego Kapłana w Jonatanie (132-142) albo w Szymonie (142-134) - żaden z nich przecież nie był z rodu Sadokidów! - inni datują ów zatarg na panowanie Aleksandra Jannajosa (103-76), lecz nic nie jest tu całkowicie pewne. SJ^««M«lwt*Ś**3(S^ ^.fc^^,,^^*** „.,.,, -.....-. y*****^^*^^*^^*^^*^-*^^,,^.^, ^~^«|<«^»(lji^.(j^^tjj^»4>i.w»^j>««>»>t<>»(ti>,<»,V. " '^^S^Sl^^^^lłWMMiimjłlWłWWl^^MIt *«• 41. Fragment „Reguły Wspólnoty". Qumran W jedenastu grotach rozrzuconych w okolicy Qumran znaleziono mnóstwo różnego rodzaju dokumentów, lepiej lub gorzej zachowanych zwojów, przeważnie skórzanych i pergaminowych. Językiem najczęściej spotykanym jest tu hebrajski, znacznie rzadziej pojawia się aramejski, a do zupełnych wyjątków należą fragmenty greckie. Mniej więcej czwartą część tej ogromnej biblioteki stanowią teksty biblijne pochodzące z okresu od III w. przed Chr. aż do 68 r. po Chr., kiedy to Rzymianie w czasie wielkiego powstania żydowskiego zdobyli i zniszczyli siedzibę wspólnoty. Wówczas to prawdopodobnie starano się ukryć w pobliskich grotach wszystko, co się tylko ukryć dało, przede wszystkim bezcenne rękopisy. Najlepiej zachowało się siedem zwojów z groty l, które, zawinięte w płótno, włożono do wielkich glinianych naczyń. Jeden z nich zawiera całą Księgę Izajasza, datowaną na II w.* W sumie odkrycia nad Morzem Martwym dostarczyły nam lepiej lub gorzej zachowane, mniej lub bardziej fragmentaryczne, teksty wszystkich ksiąg Biblii hebrajskiej, oprócz jednej tylko Księgi Estery. Co * Zdjęcie fragmentu tego właśnie zwoju stanowi tło okładki Rozmów o Biblii, zob. tamże ilustrację nr 1. 243 244 więcej, przyniosły nam również oryginalne wersje niektórych ksiąg wtórokanonicznych: fragmenty Księgi Tobiasza po hebrajsku i ara-mejsku oraz Mądrości Syracha po hebrajsku. Warto tutaj przypomnieć, że w pracy nad Biblią hebrajską mieliśmy dotychczas do swej dyspozycji jedynie rękopisy znacznie późniejsze, pochodzące z X albo co najwyżej z VII i VIII w. po Chr. Teraz mamy możność poznania tekstu takiego, jaki był czytany w synagogach hellenistycznych i w czasach Jezusa. Bardzo często ów tekst stary zgadza się dość dokładnie z tekstem późniejszym. Bywa jednak także inaczej, co pozwala nam zrozumieć rozbieżności zachodzące niekiedy między tradycyjnym tekstem hebrajskim a Septuagintą lub innymi starożytnymi przekładami. Tak jest na przykład z Księgą Jeremiasza. W Septuagincie jest ona nieco krótsza niż w Biblii hebrajskiej i ma także trochę odmienny układ. Znalezione w Qumran fragmenty zdają się potwierdzać, że w takiej właśnie postaci czytano ją również w tej wspólnocie. Dowodzi to, że tłumacze Septuaginty nie zmieniali dowolnie tekstu hebrajskiego, lecz korzystali z innej, starszej wersji, starszego „wydania", jak powiedzielibyśmy to dzisiaj. Możemy tu obserwować niejako „na żywo" pracę żydowskich „uczonych w Piśmie" i późniejszych rabinów, zyskując jednocześnie bezcenne materiały do historii tekstu hebrajskiej Biblii. Wiele rękopisów zawiera również pisma apokryficzne, które nie weszły do kanonu biblijnego. Są to głównie różne apokalipsy staro testamentowe. Były one w Qumran najwyraźniej często i chętnie czytywane, o czym świadczy duża liczba zachowanych częściowo zwojów. Aż 9 z nich to Księga Jubileuszów. Znaleziono też kilka fragmentów greckich Księgi Henocha, a ponadto wiele innych fragmentów zdaje się składać na jedenaście jej rękopisów aramejskich. Trzeba tu dodać, że obie te apokalipsy znaliśmy dotychczas jedynie z przekładów, przede wszystkim z Biblii etiopskiej. Dziś wiemy, że ów tekst etiopski jest na ogół zgodny z oryginałem. Co ciekawsze, niektóre aramejskie fragmenty Księgi Henocha datuje się ostatnio na sam początek II lub nawet koniec III w., co dowodzi, że jest to najstarsza ze znanych nam apokalips, wcześniejsza nawet od kanonicznej Księgi Daniela (por. s. 213). W tej tak bogatej bibliotece ąumrańskiej nie brakuje również pism, powstałych w samej wspólnocie. Są wśród nich różnego rodzaju komentarze do ksiąg biblijnych, są dokumenty normatyw- ne i doktrynalne, takie jak na przykład Reguła Zrzeszenia, Reguła Całego Zgromadzenia, Dokument Damasceński czy Reguła Wojny, są wreszcie hymny i inne teksty liturgiczne. Wszystkie pozwalają nam poznać nieco bliżej tę szczególną wspólnotę i właściwą jej myśl teologiczną. Musimy jednak pamiętać, że ciągle jeszcze nie wszystkie teksty są w pełni dostępne dla niespecjalistów. Jeśli nawet każdy, kto tylko zechce, może dziś obejrzeć ich faksymile, to do ich odczytania nie wystarczy tylko nawet bardzo dobre szkło powiększające*. Trudności odczytania tekstu starożytnego może docenić jedynie ten, kto próbował to kiedyś czynić. Byłam sama przez wiele lat papirologiem-edytorem, to znaczy zajmowałam się odczytywaniem i wydawaniem dokumentów greckich, zachowanych na materiałach nietrwałych, najczęściej na papirusach, pochodzących głównie z grecko-rzymskiego Egiptu. Wiem zatem z własnego doświadczenia, że do odczytania takiego tekstu potrzeba świetnej znajomości nie tylko języka, lecz i środowiska, z jakiego ów tekst pochodzi, a także pewnych specyficznych zdolności, nieco zbliżonych do tych, jakie pozwalają nam rozwiązywać wszelkiego rodzaju krzyżówki. Jest to sztuka, której badacz uczy się niemalże do końca życia. Toteż nie łudźmy się, że wiemy dzisiaj już wszystko o wspólnocie znad Morza Martwego. Wiemy wszakże dosyć, aby powiedzieć coś niecoś o jej teologii i duchowości. Hasłem całego życia jest tu, jak się zdaje, wierność: wierność Bogu i Jego woli, wierność odnowionemu Przymierzu i Prawu Mojżeszowemu, zachowywanemu bez żadnych kompromisów, wierność orędziu proroków, które, zdaniem członków wspólnoty, dopiero oni właściwie rozumieją, wierność arcykapłanom prawomocnym, pochodzącym z rodu Sadoka, i wierność tradycyjnemu kalendarzowi słonecznemu (zmienionemu w Jerozolimie na księżycowy kalendarz macedońsko-grecki). Pod tym względem myśl religijna wspólnoty ąumrańskiej jest w zasadzie tożsama z nauką Biblii hebrajskiej. Zachowuje ona Prawo żydowskie z nieubłaganą lojalnością, nie uznającą żadnych uników czy wygodnej kazuistyki. * Chociaż tak właśnie zdają się uważać Otto Betz i Rainer Riesner, autorzy bardzo dobrej skądinąd i pożytecznej książki, Jezus, Qumran i Watykan, Kraków 1994 (zob. s. 36-37), którą przy okazji serdecznie polecam Czytelnikowi, pragnącemu poznać nieco bliżej problematykę Qumran. 245 Z czasem zaznaczają się jednak coraz wyraźniej pewne zniekształcenia perspektywy. Pisma wspólnoty podkreślają ze szczególnym naciskiem, jak bardzo Bóg nienawidzi grzeszników. Jego wierni wyznawcy spodziewają się kiedyś pozabijać ich aż do ostatniego. Wyolbrzymia się nadmiernie znaczenie czystości rytualnej, którą każdy ma zachowywać na co dzień w taki sposób, jak czynił to tylko arcykapłan raz do roku, gdy wchodził do „Świętego Świętych" w Dzień Przebłagania. Członkowie wspólnoty, uważający się za „Synów Światłości", oczekują z utęsknieniem wielkiej eschatologicznej wojny, kiedy to zostaną zgładzeni wszyscy „Synowie Ciemności". W tym ostatecznym zwycięstwie istotną rolę miał, jak się zdaje, odegrać Pomazaniec, ale Pomazaniec z rodu Aarona. Czasem odnosimy wrażenie, iż chociaż w Qumran oczekiwano dwóch Pomazańców, z rodu Aarona i z rodu Dawida (lub Izraela), ten pierwszy był chyba ważniejszy, a niekiedy obaj zlewają się w jedno. Wspólnota rozbudowała też szeroko angelologię (naukę o aniołach), podkreślając wielką rolę, jaka odgrywają aniołowie i demony, tak w sercu każdego człowieka, jak i w wydarzeniach historycznych. Teologia Qumran, w swej istocie na wskroś biblijna, sprzyjała kształtowaniu życia duchowego. Nieustanne studium Pisma świętego rozpalało w sercach członków wspólnoty wielką gorliwość religijną. Jeden ze specjalistów widzi w niej „może najpiękniejszy kwiat judaizmu"*. Odkrycia nad Morzem Martwym dostarczają nam bezcennych wiadomości o świecie, w którym narodził się Jezus, poświadczając przy okazji także fakt, że były w tym czasie w Palestynie jeszcze grupy (może jedynie tak zamknięte, jak ta z Qumran), nadal jeszcze mówiące i piszące również po hebrajsku. Zwraca się nieraz uwagę na liczne podobieństwa, zdające się łączyć wspólnotę znad Morza Martwego z rodzącym się chrześcijaństwem. Podobieństwa istnieją rzeczywiście i one właśnie przyczyniają się niewątpliwie do lepszego zrozumienia i chrześcijaństwa, i judaizmu. Nie zapominajmy jednak, że znacznie większe są różnice, a dotyczą one choćby punktów tak zasadniczych, jak - obca całkowicie Qumran - głoszona przez Jezusa powszechność zbawienia czy stosunek do wymagań czystości rytualnej. * J. Carmignac w: Introduction a la Bibie, edition nouvelle, t. III, vol. l, 246 s. 159, por. także s. 142-161. JESZCZE RAZ SYN CZŁOWIECZY Wspólnota, żyjąca w Qumran, jest doskonałym przykładem środowiska szczególnie sprzyjającego rozwojowi myśli apokaliptycznej. Jest także najlepiej znaną nam z tych czasów sektą żydowską: zdecydowanie oddzielona od reszty swych rodaków i współwyznawców, obwarowana surowymi przepisami dotyczącymi przyjmowania nowych członków i usuwania tych, którzy by okazali się niegodnymi. Jednakże, jeśli nawet chętnie czytywano tu apokalipsy, nie znaczy to wcale, że rodziły się one zawsze czy choćby najczęściej w podobnych środowiskach. Wiemy już, że właśnie znaleziskom w Qumran zawdzięczamy najstarsze znane nam fragmenty Księgi Henocha. Nie ulega wątpliwości, że czytano ją tutaj i po aramejsku, i po grecku, interesując się również innymi, nieco późniejszymi pismami apokaliptycznymi. Nie mamy wszakże żadnego dowodu, że jakiekolwiek z nich właśnie w tej wspólnocie powstało. Odkryte nad Morzem Martwym teksty z Księgi Henocha zgadzają się dobrze z jej wersją etiopską, lecz brak jest ciągle choćby najmniejszego strzępu z tak zwanych Przypowieści Henocha, które w Biblii etiopskiej stanowią odrębną i bardzo istotną część tej Księgi (rozdz. 37-71). Wygląda na to, że była ona w Qumran po prostu nie znana. A nie darmo jeden z wybitnych francuskich badaczy (A. Caąuot) nazwał ją tekstem najważniejszym i zarazem najtrudniejszym z całej tej fascynującej Księgi*. Jest to niewątpliwie później, może nawet dopiero przez etiopskiego tłumacza, sporządzona kompilacja, powstała przez wplecenie w tekst owych Przypowieści fragmentów innego pochodzenia, dotyczących przede wszystkim Noego, aniołów i tajemnic niebieskich. Jeśli jednak te fragmenty wyłączymy, to otrzymamy trzy wyraźnie zarysowane „Przypowieści", które są w gruncie rzeczy opowiadaniami o wizjach, jakie zostały udzielone Henochowi. Pierwotnie było to z pewnością pismo odrębne. Bóg nosi tutaj imiona nie występujące w innych częściach Księgi Henocha, nie znane także pozostałym apokalipsom. Najczęściej nazywany jest „Panem Duchów". Nie wiemy, skąd autor Przypowieści wziął to określenie. Warto jednak zwrócić uwagę, że w greckim przekła- * A. Caquot w: La Bibie de la Pleiade, Ecrits intertestamentaires, s. LXV. 247 248 dzie Księgi Liczb czytamy raz: „O Boże, Boże duchów, które ożywiają wszelkie ciało" (Lb 16,22), i nieco dalej: „Panie Boże duchów" (Lb 27,16). A w (greckiej) Drugiej Księdze Machabejskiej „Pan duchów i wszelkiej mocy" przeciwstawia się w swojej Świątyni wysłannikowi pogańskiego króla (2 Mch 3,24; por. s. 147-148). W Nowym zaś Testamencie w Liście do Hebrajczyków Bóg jest „Ojcem duchów" (Hbr 12,9). We wszystkich tych przypadkach mamy do czynienia z tekstami greckimi. Czyżby zatem grecki był oryginalnym językiem Przypowieści Henocha? Inne, występujące tylko w Przypowieściach, określenie Boga wydaje się jednak temu przeczyć, gdyż nie można go w żaden sposób wytłumaczyć wychodząc z greki. Bóg zostaje bowiem nazwany także „Głową Dni". Tytuł ten niełatwy jest do zrozumienia. Może wskazuje on na wieczność Boga, nawiązując do również niejasnego określenia z Księgi Daniela, które Biblia Tysiąclecia tłumaczy przez „Przedwieczny", a gdzie mowa jest także o „dniach" („Stary dniami" lub „Starych dni", Dn 7,9). Inna próba tłumaczenia słów „Głowa Dni", może bardziej przekonywająca, to „Początek Dni". W swojej wieczności Bóg jest początkiem wszystkiego, wyprzedza czas i dni człowieka. Ważniejsze jednak od tych oryginalnych tytułów Bożych jest co innego. W Przypowieściach Henocha pojawia się tajemnicza postać, nazywana czasem „Wybrańcem sprawiedliwości i wierności", raz jeden Mesjaszem, czasem zaś Synem Człowieczym. Niektórzy bibliści sądzą, że mamy tu połączone dwie serie tekstów, z których jedna mówi o Wybrańcu, a druga o Synu Człowieczym. Główny ich temat to, z jednej strony, los świętych, dostępujących szczęścia wiecznego, z drugiej, grzeszników i bezbożnych, do których zaliczeni są ziemscy królowie. Sędzią eschatologicznym jest właśnie czasem ów Wybraniec, czasem Syn Człowieczy. Posłuchajmy jednak samego Henocha: W owych dniach wir wichrowy porwał mnie z powierzchni ziemi i złożył mnie na krańcach niebios. A tam ujrzałem inną wizje: mieszkania świętych i domostwa sprawiedliwych [...]. Oni błagali, wstawiając się i modląc za synów ludzkich, a sprawiedliwość płynęła przed nimi jak woda, miłosierdzie zaś jak rosa spadająca na ziemie: tak jest wśród nich na wieki wieków. I w tym to miejscu moje oczy ujrzały Wybrańca sprawiedliwości i wierności: sprawiedliwość panuje w dniach jego. Niezliczeni są sprawiedliwi i wybrani przed jego obliczem na wieki wieków. Ujrzałem jego mieszkanie pod skrzydłami Pana Duchów: wszyscy sprawiedliwi i wybrani jaśnieją przed Nim jak blask ognia. Ich usta są pełne błogosławieństwa, a ich wargi sławią imię Pana Duchów, I sprawiedliwość nie zniknie nigdy przed Jego obliczem [39,3-7]. W drugiej Przypowieści (rozdz. 45-57) autor wykorzystuje 7 rozdział Księgi Daniela, żeby ukazać Syna Człowieczego jako sędziego bezbożnych i nagrodę sprawiedliwych. Jest to tekst pisany prozą: Tam ujrzałem Kogoś, kto był niby Początek Dni, Jego głowa jakby wełna biała. A z Nim razem ktoś inny, którego postać miała jakby wygląd człowieka. Postać ta była pełna wdzięku niby jednego ze świętych aniołów. Zapytałem anioła, który szedł ze mną i pokazywał mi wszystkie rzeczy ukryte a dotyczące tego Syna Człowieczego: Kim on był, skąd on był i dlaczego szedł z Początkiem Dni? Odpowiedział mi i rzekł: Ten jest Synem Człowieczym, do którego należy sprawiedliwość i z którym sprawiedliwość mieszka. On objawia wszelkie skarby tego, co jest ukryte. Wybrał go bowiem Pan Duchów [...]. W tych dniach zobaczyłem Początek Dni, kiedy siedział na tronie swojej chwały i księgi żyjących zostały przed Nim otworzone. Wszystkie Jego zastępy wysoko w niebie i wszyscy Jego doradcy stali przed Nim. A serce Świętych napełniło się radością, gdyż bliski był sprawiedliwy rozrachunek, modlitwa sprawiedliwych została bowiem wysłuchana i krew sprawiedliwych zbadana przed Panem Duchów. W owym miejscu ujrzałem fontannę sprawiedliwości, a była ona niewyczerpana. Wokół zaś niej wiele fontann mądrości. Wszyscy spragnieni tam pili, a, napełnieni mądrością, mieszkali razem ze sprawiedliwymi, świętymi i wybranymi. W tej godzinie Syn Człowieczy został wezwany do Pana Duchów, a jego imię [wymówione] w obliczu Początku Dni. Zanim zostały stworzone słońce i konstelacje, zanim zostały uczynione gwiazdy na niebie, jego imię było ogłoszone przed Panem Duchów. Będzie on laską dla sprawiedliwych, aby mogli się na nim oprzeć, a nie upadną, będzie światłością narodów [por. Iz 42,6; 49,6] i nadzieją tych, którzy cierpią w swych sercach [por. Iz 61,1; Łk 4,18]. Wszyscy mieszkańcy ziemi suchej oddadzą mu hołd i pokłon. Będą błogosławić, wysławiać i śpiewać chwałę Pana Duchów. To dlatego właśnie został wybrany i był ukryty przed Nim przed stworzeniem świata i na wieki. Mądrość Pana Duchów objawiła go świętym i sprawiedliwym. Zachował bowiem dziedzictwo sprawiedliwych, ponieważ znienawidzili niesprawiedliwość świata, wzgardzili nią, znienawidzili wszystkie jej dzieła i jej drogi w imię Pana Duchów. To przez Jego imię są zbawieni, a On znajduje upodobanie w ich życiu [46,1-3; 47,3^; 48,1-8]. 249 250 Wszystko to wyrasta z Biblii hebrajskiej i jej tradycji: obraz nowego świata, gdzie sprawiedliwi otaczają Syna Człowieczego w chwale, tego Syna Człowieczego, który jest Źródłem objawienia, Sędzią i Zbawcą, jest Zwycięzcą wszystkich królów ziemi i Światłością narodów, a imię Jego zostało wypowiedziane przed stworzeniem świata. Przypominają się słowa Mądrości z Księgi Przysłów: „Pan mnie stworzył jako początek dzieł swoich, przed wszystkim, co dawno uczynił" (Prz 8,22; por. s. 135), ale również i Ewangelia św. Jana („Na początku było Słowo", J 1,1) i List do Kolosan, gdzie Chrystus jest nazwany „Pierworodnym wszelkiego stworzenia" (Koi 1,15). Ów Syn Człowieczy z Przypowieści Henocha jest bez wątpienia kimś nieporównanie godniejszym niż królewski Mesjasz proroków Izraela*, a do wizji z 7 rozdziału Księgi Daniela dodaje nowe barwy i tony. Teraz czas postawić pytanie, czy Przypowieści Henocha należą jeszcze do apokaliptyki żydowskiej, czy jest to już dzieło nie znanego nam autora chrześcijańskiego. Zacznijmy od stwierdzenia, że zdania są bardzo podzielone. A dotyczy to nie tylko pochodzenia Przypowieści, lecz także ich oryginalnego języka i daty powstania. Ci, którzy przyjmują datę wczesną, schyłek I w. przed Chr. lub początek I w. po Chr., muszą widzieć w Przypowieściach apokalipsę żydowską. I powiedzmy sobie od razu, że jest to obecnie opinia dość szeroko przyjmowana. Są jednak również badacze datujący to pismo znacznie później, nawet na III w. po Chr., a wówczas jego pochodzenie chrześcijańskie staje się bardzo prawdopodobne. Wśród licznych fragmentów Księgi Henocha, znalezionych w Qumran (a warto przypomnieć, że oprócz aramejskich są także i greckie), nie ma Przypowieści. Można oczywiście założyć, że nie wszystko ocalało, co tam czytano, ale w tym przypadku byłoby to założenie dość ryzykowne. Logiczniej wydaje się przyjąć, że wspólnota ąumrań-ska tej części Księgi Henocha nie znała. Nie znała, bo jej jeszcze nie napisano? Czy dlatego, że po prostu nie trafiła do jej biblioteki? Niektórzy bibliści widzą w Przypowieściach zdecydowanie dzieło jakiejś wspólnoty esseńczyków, i zwracają uwagę, że esseńczycy mieszkali nie tylko w Qumrani dzielili się na różne grupy. Wielu badaczy podkreśla jednak, że cech esseńskich jest w tym piśmie zbyt mało, co nie oznacza jeszcze wcale, że nie należy ono do apokaliptyki żydowskiej. * Por. Rozmowy o Biblii, s. 134-159. Gdyby autorem miał być chrześcijanin, bardzo trudno byłoby zrozumieć, dlaczego nie wspomina on w ogóle o męce i zmartwychwstaniu Chrystusa, choćby w sposób obrazowy czy symboliczny. Tak w Apokalipsie św. Jana, która nie zajmuje się życiem ziemskim Chrystusa, we wspaniałej scenie liturgii niebiańskiej, pojawia się przecież „Baranek jakby zabity, lecz stojący", a zatem ukrzyżowany, lecz zmartwychwstały i dlatego właśnie „godzien wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo" (Ap 5,6 i 12). Ostatecznie rozstrzygnąć tego problemu jeszcze na razie nie sposób, można jedynie mieć nadzieję, że kiedyś znajdziemy nowe fragmenty, które nam w tym dopomogą. Dziś wiele zdaje się wskazywać, że mamy tu do czynienia z dziełem żydowskim, powstałym być może nawet w końcu I w. lub niewiele później. Zachowali nam je wszakże niewątpliwie chrześcijanie (przypominam, że znamy je tylko z Biblii etiopskiej), a przepisując zapewne coś niecoś przy okazji dodali czy uwydatnili. Być może właśnie dlatego jakiś Żyd dorzucił następnie jeszcze zamykające całość dwa rozdziały, 70, a przede wszystkim 71, gdzie Synem Człowieczym zostaje mianowany Henoch. Można sobie wyobrazić, że był to w pewnej mierze protest przeciwko zagarnięciu Przypowieści przez chrześcijan. Bez względu na prawdopodobne późniejsze przeróbki chrześcijańskie wolno nam przypuszczać, że przynajmniej w ogólnych zarysach Syn Człowieczy z Przypowieści Henocha prowadzi nas od Księgi Daniela do Ewangelii, pozwalając nieco lepiej zrozumieć ów świat żydowski z przełomu starej i nowej ery, a może także i Tego, kto sam nazywał się często właśnie Synem Człowieczym (por. s. 205-207). Pozwólmy zatem raz jeszcze przemówić Henochowi: W owe dni ziemia odda to, co zostało w niej złożone [por. Ap 20,13] piekło odda to, co otrzymało i miejsce zagłady odda swój dług. W owych dniach bowiem powstanie Wybraniec i wyszuka wśród nich tych, którzy są sprawiedliwi i święci, gdyż bliski jest dzień, kiedy zostaną zbawieni [por. Łk 21,28]. A Wybraniec w dniach owych zasiądzie na swoim tronie i wszystkie tajemnice mądrości wypowiedzą jego usta, gdyż Pan Duchów mu ich udzielił i obdarzył go chwałą. W owych dniach góry będą skakać jak barany [por. Ps 114,4], a pagórki podskakiwać jak jagnięta nasycone mlekiem, 257 ' i wszyscy staną się aniołami w niebie, ich twarze rozpromienia się radością, ziemia się będzie weselić i sprawiedliwi na niej zamieszkają, wybrani zaś będą chodzić i przechadzać się po niej [51,1-5]. Trzecia Przypowieść mówi przede wszystkim o szczęściu sprawiedliwych: Sprawiedliwi będą w świetle słońca, a wybrani w świetle życia wiecznego. Dni ich życia są bez końca, świeci nie potrafią zliczyć dni swoich. Będą szukać światła i dostąpią sprawiedliwości przed obliczem Pana Duchów. Pokój dla sprawiedliwych w imię Pana wieków! [54,3^4] Pod koniec trzeciej Przypowieści pojawia się znowu Syn Człowieczy, tym razem jako Sędzia: Pan Duchów posadził go na swoim tronie chwały i duch sprawiedliwości wylał się na niego. Słowo jego ust zabiło wszystkich grzeszników [por. Iz 11,2] i wszyscy bezbożnicy zostali zniszczeni przed jego obliczem. [...] Wszyscy królowie, także możni i godni i ci, co panują nad ziemią, na twarz przed nim upadną. Będą błagać i prosić łaski u niego. Ale sam Pan Duchów ześle na nich przerażenie, aby jak najprędzej uciekli sprzed Jego oblicza, na ich twarzach wstyd będzie i mrok na ich twarzach. Wyda ich aniołom, którzy wymierzą im karę, żeby pomścić krzywdy, jakie zadawali Jego dzieciom i Jego wybranym. [...] A sprawiedliwi i wybrani zostaną zbawieni dnia owego i nie ujrzą już więcej twarzy grzeszników i bezbożnych. Pan Duchów zamieszka nad nimi, a z owym Synem Człowieczym będą odtąd jadali, kładli się do snu i wstawali na wieki wieków [62,2,9-11,13-14]*. Ten przedziwny tekst, wyrastający z tradycji Biblii hebrajskiej, wprowadza nas zarazem niejako do przedsionka Nowego Testamentu, chociaż atmosfera ogólna pozostaje bardziej żydowska niż chrześcijańska. A przecież to „mieszkanie" Boga wśród swego ludu (u Henocha ma On „zamieszkać nad nimi") to echo nie tylko słów proroka Ezechiela: „Mieszkanie moje będzie pośród nich" (Ez 37,27), ale i wielkiej proklamacji z końca Apokalipsy Janowej: „Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi i będą oni Jego ludem, a On będzie BOGIEM Z NIMI" (Ap 21,3). A Syn * Tłumaczenie Autorki z przekładu francuskiego, w przeważającej części wg P. Grelota, L'esperance juive a l'heure de Jesus, edition nouvelle, Paris 1994, s. 191-201 (temu tekstowi zawdzięcza też wiele komentarz); 48,2 oraz 62,10 wg 252 francuskiego przekładu w: La Bibie de la Pleiade, Ecrits Intertestamentaires. Człowieczy w tejże Apokalipsie prosi swoich uczniów o dopuszczenie go do wspólnego stołu: „Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto posłyszy mój głos i otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną" (Ap 3,20). A chodzi tu oczywiście o wielką ucztę zbawienia, jaką w Ewangelii według św. Łukasza w czasie Ostatniej Wieczerzy zapowiada Jezus apostołom („Ja przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał Ojciec, abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole", Łk 22,29-30). Na nią też zaprasza nas w 19 rozdziale Apokalipsy „głos od tronu": „Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę godów Baranka" (Ap 19,9). We wszystkich tych zaproszeniach chodzi jednak również o teraźniejszość, o dzień dzisiejszy naszego życia i współżycia z Synem Człowieczym, z którym - jak pisze autor Przypowieści Henocha - sprawiedliwi „będą odtąd jadali, kładli się do snu i wstawali na wieki wieków". Autor tych słów myślał o „świecie po końcu świata", w Nowym Testamencie jednak czasy ostateczne zaczynają się wraz ze zmartwychwstaniem Chrystusa. Powinny z tego niewątpliwie wynikać określone konsekwencje dla wszystkich, którzy uważają się za chrześcijan, a którzy z rzadka tylko zastanawiają się nad tym, co znaczą tak często powtarzane w liturgii słowa: „Pan z wami!" Księga Henocha nie trafiła do żadnego kanonu poza późną Biblią etiopską. Jeśli chodzi o Przypowieści, to nie wiemy nawet ani w jakim języku, ani kiedy powstały. Są przede wszystkim tworem fantazji i to być może nie jednego autora. Są jednak także owocem wytrwałych rozważań tradycji biblijnych i pozabiblijnych, jak również długiej refleksji teologicznej. Są wreszcie niezmiernie ciekawą ilustracją myśli żydowskiej, czy może chrześcijańsko-żydo-wskiej, prawdopodobnie z czasów, kiedy to kształtował się Nowy Testament. I dlatego, jak sądzę, warto było właśnie tymi apokryficznymi Przypowieściami Henocha zamknąć książkę, traktującą o judaizmie i jego literaturze z okresu od Cyrusa do Heroda, książkę, która zarazem może być wprowadzeniem do następnej, poświęconej już Nowemu Testamentowi. POSŁOWIE 254 Pierwsze Rozmowy o Biblii kończyły się zapowiedzią podobnej książki, poświeconej Księgom Nowego Testamentu. Dobrze się jednak stało, że Autorka nie przeszła od razu do Nowego Testamentu. Pierwsza książka poświęcona była głównie tradycjom Pięcioksięgu, Prorokom i tzw. Dawnym Mędrcom. Pominięto w niej Księgi, które powstały po niewoli babilońskiej (po 538 r.). Okres ten okazał się niezwykle burzliwy i dramatyczny. Był to czas spotkania się monoteizmu jahwistycznego z politeizmem pogańskim; obfitował w dramatyczne wydarzenia: administracyjne, krwawe prześladowania wiernych wyznawców Jahwe, którzy wznosili się na szczyty heroizmu aż do męczeństwa. Nie będzie przesadą twierdzenie, że w tych walkach i prześladowaniach można dostrzec daleką prehistorię Holocaustu. Te dramatyczne i heroiczne wydarzenia znalazły swój literacki wyraz w piśmiennictwie tamtych czasów. Ta niezwykła literatura, zwana niekiedy między-testamentalną, odżyła na nowo pod piórem prof. Anny Świder-kówny. Jej Rozmów o Biblii ciąg dalszy czyta się jednym tchem; niektóre partie przypominają dobrze zrobiony reportaż wojenny. Ta dramatyczna historia ludu Biblii przedstawiona jest w kontekście ówczesnej historii świeckiej, na temat której Autorka napisała kilka książek, dlatego w tej skomplikowanej epoce porusza się bardzo swobodnie i ze znawstwem problematyki. Rozmów o Biblii ciąg dalszy jest łącznikiem historyczno-teologicznym między wielkimi tradycjami Starego Testamentu a Ewangelią Jezusa Chrystusa. Jeżeli Ewangelię porównamy do wielkiej i wspaniałej bazyliki, to Rozmów o Biblii ciąg dalszy jest ich portykiem. W posłowiu tym pragnę uczulić polskiego czytelnika na główne wątki i osiągnięcia tej niezwykłej książki. 1. Pierwszym i wyraźnym zamierzeniem nowych Rozmów jest dowartościowanie tak zwanej przez Autorkę „Biblii powygnanio-wej". Pokazanie, że „późniejsze" nie znaczy wcale „gorsze". Uczyniła to w sposób sugestywny i przekonywający. Przez „Biblię powygnaniową" rozumie się te Księgi, które powstały po wygnaniu babilońskim (po 538 r.). Można by je podzielić na dwie części. Pierwszą stanowią tzw. Pisma, to jest trzecia część kanonu hebrajskiego: Pisma wielkie (Ps, Prz, Hi); pięć zwojów (PnP, Rt, Lm, Koh, Est); pozostałe Pisma (Dn, Ezd, Ne, 1-2 Krn). Do drugiej należą Księgi deuterokanoniczne, których nie ma w kanonie hebrajskim, lecz zachowały się w Septuagincie, to jest w greckim przekładzie Biblii hebrajskiej, który powstał na przełomie III i II w. przed Chr. w Aleksandrii i przeznaczony był dla Żydów mówiących po grecku. Są to następujące Księgi: Jdt, Tb, 1-2 Mch, Syr, Mdr, Ba. Za Żydami poszli protestanci, którzy nie przyjmują tych Ksiąg do kanonu. Ta część Biblii, może z wyjątkiem tzw. Pism wielkich oraz Księgi Daniela i Pieśni nad pieśniami, była pomijana i traktowana po macoszemu. Ma rację Autorka, pisząc z nie ukrywanym żalem: „Kto z nas zadał sobie trud przeczytania dwóch Ksiąg Kronik lub Księgi Ezdrasza czy Nehemiasza?" (s. 9). Podobny los spotyka również Księgi deuterokanoniczne. Żydzi i protestanci nie uważają ich za natchnione. Katolicy uznają je za natchnione i równe w powadze pozostałym Księgom Biblii, jednak przeciętnemu czytelnikowi są mniej znane niż pozostałe Księgi biblijne. Wielu chrześcijan uważa, że można je sobie „podarować" i od Pięcioksięgu i Proroków przechodzą bezpośrednio do Ewangelii Jezusa. Tak owocuje porzekadło: to, co „późniejsze", jest „gorsze". Z podobnym zjawiskiem spotykamy się w podejściu do literatury greckiej: „Wielu niehistoryków, myśląc o świecie antycznym, pamięta jeszcze może o Aleksandrze Wielkim, aby zaraz potem przenieść się do Rzymu i dopiero z jego legionami powrócić na grecki Wschód, zupełnie tak, jakby tam nic do tej pory ważnego się nie działo" (s. 19). Książka prof. Świderkówny jest wielkim protestem przeciw takiemu podchodzeniu do „Biblii powygnaniowej". Sugestywnie i przekonywająco pokazuje w całej książce, że to, co „późniejsze" wcale nie jest „gorsze". Wręcz przeciwnie, literatura ta odznacza 255 256 się pięknem literackim i głębią teologiczno-egzystencjalną. W okresie powygnaniowym snuto refleksje nad dawniejszymi Pismami Proroków. Owocem tej refleksji były nowe Księgi. To w tym właśnie czasie dokonała się ostateczna redakcja Pięcioksięgu; pisarze i teologowie tego okresu nadali ostateczny szlif Torze. W tych Pismach objawienie Starego Testamentu, które miało charakter progresywny, otrzymało swoją pełnię. Po wygnaniu ukształtował się judaizm. Zdaniem C. Tassina, cytowanego przez Autorkę, bez dziedzictwa i teologii „Biblii powygnaniowej" nie potrafimy zrozumieć Jezusa Chrystusa ani jego uczniów, a konsekwentnie nie pojmujemy rodzącego się chrześcijaństwa i utwierdzającego się judaizmu. Nie tylko nie zrozumiemy tamtego judaizmu, ale również współczesnego, którego tamten jest korzeniem i zaczynem. Prof. Świderków-na z wielkim szacunkiem pochyla się nad tymi korzeniami. Nie tylko pomaga zrozumieć judaizm, ale również jego powiązania z chrześcijaństwem. Dlatego jej książka jest wspaniałym narzędziem dla dzisiejszego, tak bardzo ważnego i trudnego, dialogu chrześcijan z Żydami. 2. W tym dowartościowywaniu „Biblii powygnaniowej" szczególne miejsce zajmuje deuterokanoniczna literatura mądrościowa: Księga Syracha i Mądrości. Są one ukoronowaniem wcześniejszej literatury mądrościowej, punktem dojścia refleksji Mędrców Izraela. Dopiero w tych Księgach znajdujemy odpowiedzi na pytania pierwszych Mędrców. Autorka ze szczególnym zamiłowaniem odnosi się do tych dwóch Ksiąg; uwrażliwia na ich piękno (piękne tłumaczenie licznych fragmentów) i na bogactwo egzystencjalne ich treści. Sentencje tych Ksiąg są tak świeże, trafne i życiowe, iż ma się wrażenie, że powstały dzisiaj, a nie wiele wieków przed Chrystusem. Autorka zaprezentowała najpięknięsze fragmenty tych Ksiąg, często we własnym tłumaczeniu. Najwspanialszy rozkwit tej literatury przypada właśnie na czasy po niewoli babilońskiej (VI-I w. przed Chr.). Autorzy tych pism, zwani Mędrcami, byli to ludzie roztropni i rozważni, którzy w szczególny sposób interesowali się pouczaniem ludu i wychowaniem młodzieży. Wykorzystywali nie tylko objawienie Boże, zawarte w dawnych Księgach biblijnych, ale korzystali również z literatury mądrościowej Egiptu i Wschodu oraz z własnego doświadczenia i refleksji. Dzięki temu literatura ta ma wymiar ogólnoludzki, dlatego zainteresuje nie tylko człowieka wierzącego, ale również niewierzącego, który szuka sensu życia ludzkiego, zastanawia się, jak godnie i mądrze żyć, i nie ucieka przed pytaniami o ostateczny cel człowieka. Mędrcy biblijni odznaczali się wielkim realizmem życiowym; byli to ludzie o zdrowym rozsądku, świetnie podpatrywali życie i snuli refleksje nad nim. Dzieła ich pełne są trafnych obserwacji; znali słabości ludzkie; wytykali je i ośmieszali (np. Prz 15,12; 20,14; 22,13). Z doświadczenia i obserwacji wyprowadzali błyskotliwe maksymy życiowe, które do dziś nie straciły na aktualności. Nie opierali się jednak tylko na doświadczeniu i obserwacji. Mędrcy wierzyli w Jahwe i starali się odkryć ślady Mądrości Bożej w świecie i w historii ludu Bożego (Mdr 10,19). Wiara Mędrców sprawiała, że pouczenia, na pozór świeckie, faktycznie jednak były subtelnie przeniknięte religijnością. Ich wielką zasługą jest synteza doświadczenia i mądrości człowieka z Mądrością Bożą. Nie widzieli sprzeczności między tymi dwiema mądrościami, raczej wzajemne uzupełnianie się. Ileż światła płynie z tych nauk na dziś. Ukazanie tej wspaniałej i mądrej życiowo literatury zasługuje na szczególne uznanie. Jak bardzo nasz skłócony świat potrzebuje takich Mędrców! Problem, który dręczył i bulwersował mędrców biblijnych, dotyczył odpłaty za ludzkie czyny - dobre i złe. W dawnych Księgach mądrościowych głoszono naukę tradycyjną: zgrzeszyłeś, więc cierpisz już w tym życiu, postępujesz sprawiedliwie, otrzymasz nagrodę już tu na ziemi. Najtrudniejszy problem podejmuje Księga Hioba (ok. 480 r.): cierpienie człowieka sprawiedliwego (Hi 1,8). Jest sprawiedliwy, a nie otrzymuje za to nagrody, lecz cierpienie. Przyjaciele Hioba nie mają racji, wmawiając Hiobowi: zgrzeszyłeś, więc cierpisz. Hiob nie poczuwa się do winy. Księga nie daje pełnej odpowiedzi. Cierpienie nie jest karą za grzech. Przez cierpienie Bóg doświadcza człowieka; cierpienie jest tajemnicą. Powrót Hioba do pierwszej szczęśliwości ziemskiej wskazuje, że autor porusza się jeszcze w doczesności. Księga Koheleta stwierdza bardzo sugestywnie niewystarczalność szczęścia i powodzenia ziemskiego. Wskazuje bankructwo przyjemności, bogactwa i mądrości (1,2-3). Jednakże dopiero Księga Mądrości, powstała ok. 100 r., daje pełną odpowiedź na pytania i niepokoje Hioba i Koheleta przez objawienie nieśmiertelności i odpłaty w życiu przyszłym: 257 17 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 255 A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga I nie doścignie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju [...], nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności [Mdr 3,1-4]. Ten jeden, przypadkowo wybrany przykład, potwierdza w całej pełni główną tezę prof. Świderkówny, według której „późniejsze" nie jest „gorsze". Nie tylko nie jest gorsze, ale jest koniecznym dopełnieniem dawniejszego i otwarciem na przyszłość Nowego Przymierza. Zaniedbanie „Biblii powygnaniowej" wprowadziłoby cezurę między Stary a Nowy Testament. Dzięki tej Biblii przejście to jest płynne i zrozumiałe. 3. Najbardziej jednak nowa i oryginalna w środowisku polskim jest ta część książki prof. Świderkówny, która poświęcona jest najciekawszym, pełnym tajemnicy i bardzo trudnym pismom apokaliptycznym. Pisma te, poza Księgą Daniela, są znane u nas tylko nielicznym specjalistom; brak jest polskiego tłumaczenia tych tekstów apokryficznych. Liczne fragmenty tych tajemniczych pism ukazują się po raz pierwszy w polskim tłumaczeniu. Dzięki temu Autorka Rozmów o Biblii zdjęła, przynajmniej częściowo, zasłonę z tej literatury. Jest to literatura szczególna, prehistoria Janowej Apokalipsy. Zrodziła się ona w nurcie religijnym, zwanym apokaliptyką, który był bardzo żywy w czasach późnego judaizmu i wczesnego chrześcijaństwa (II-I w. przed Chr. i I-II w. po Chr.). Do rozwoju tego nurtu przyczyniła się krytyczna sytuacja, w jakiej znalazł się naród izraelski w II w. przed Chr., szczególnie w czasach Antiocha IV Epifanesa, który zbezcześcił Świątynię jerozolimską, zniszczył Święte Księgi i przemocą wprowadzał kulturę hellenistyczną w Palestynie (por. l Mch 1,10-6,16; 2 Mch 1,13-16; 4,7-10; 5,1-6; 9,1-29). Niepewność sytuacji doczesnej zwracała umysły i serca Żydów ku ostatecznej przyszłości. Pogłębiając i wnikając w słowo Boże, starano się odkryć nowy sens dziejącej się historii, szczególnie czasów ostatecznych. Snuto fantastyczne wywody na temat budowy wszechświata i topografii nieba i piekła. Przed końcem świata i ostateczną interwencją Boga-Sędziego zapowiadano cier- pienie ludzi sprawiedliwych; będzie to czas panowania grzechu, f szatana i mocy ciemności. Wyzwolenia z tego ucisku dokona f Mesjasz. Poglądy te rzutowały na zrozumienie etyki; jej cechą specyficzną był skrajny dualizm, to jest przeciwstawienie dobra ?" i zła, prawdy i ciemności. Idee te rozwijały się w szczególny sposób w apokryfach Starego Testamentu, przyjmując szczególny gatunek literacki, zwany apokaliptyką; używa on często obrazów i symboli, szczególnie zwierząt o niezwykłych właściwościach. Dużą rolę odgrywają sny i wizje oraz kombinacje liczb; często występują aniołowie jako tłumacze tajemniczych objawień. Autorzy tych apokalips 1 przypisywali często swe dzieła wybitnym postaciom biblijnym Sta-, rego Testamentu (Henoch, Abraham, Mojżesz, Izajasz). Chciano i- w ten sposób dziełom swym nadać większą powagę. | Prof. Świderkówna nie ograniczyła się do przedstawienia śro-I dowiska powstania tych dzieł oraz specyfiki tego gatunku literac-; kiego, lecz uchyliła rąbka tajemnicy, przytaczając liczne dobrze dobrane i pięknie przetłumaczone teksty. Najwięcej miejsca po-| święciła Apokalipsie „Biblii powygnaniowej" - Księdze Daniela. (Nie ograniczyła się jednak do charakterystyki literackiej tej „księgi bardzo szczególnej", lecz pokazała, jakie bogactwo teologiczne , kryje się za jej obrazami i symbolami: Sąd Przedwiecznego, Syn Człowieczy. Ten ostatni tytuł pojawia się w ustach Jezusa. Za p pomocą tego tytułu opisuje swą godność mesjańską. Najciekawsza * jest jednak prezentacja apokalips apokryficznych: Księgi Henocha, i Ksiąg Sybillińskich. Z czwartej części Księgi Henocha, zwanej „Apokalipsą zwierzęcą", prezentuje autorka obszerny fragment, który jest doskonałą próbką tej egzotycznej literatury: „Oto byk wychodził z ziemi, a byk ten był biały. Po nim wyszła jałówka, a z nią razem wyszły dwa cielce, jeden z nich był czarny, a drugi czerwony. I ten cielec czarny uderzył czerwonego i ścigał go po całej ziemi, i odtąd nie mogłem dojrzeć tego cielca czerwonego" (85,3-4). Tekst ten brzmi jak szyfr. Zwierzęta oznaczają ludzi. Rozwiązanie tego szyfru proponowane przez Autorkę jest przekonywające. Symbolika zwierząt przypomina Apokalipsę Nowego Testamentu. Bez znajomości apokaliptyki żydowskiej, Księga Widzącego Nowego Przymierza pozostałaby zagadką nie do rozwiązania. W ten sposób również i te najbardziej enigmatyczne pisma powygnaniowe były przygotowaniem do Nowego Testamentu. Wy- 259 warty one również wielki wpływ na kulturę i sztukę, nie tylko chrześcijańską. 4. Ostatni, krótki rozdział Rozmów można by nazwać przedsionkiem Ewangelii Jezusa Chrystusa. Tkwi on z jednej strony bardzo mocno w środowisku powygnaniowym, z drugiej zaś przylega już do Ewangelii i jest na nią otwarty. W rozdziale tym występują postacie i ugrupowania religijno-polityczne, które spotykamy na kartach Ewangelii. Z ludźmi tymi Jezus się spotykał, bywał u nich w gościnie, głosił im Dobrą Nowinę, pochwalał ich lub polemizował z nimi. To z tych właśnie ludzi powoła pierwszych uczniów i zbuduje pierwszą komórkę Kościoła-Matki. Ludzie epoki powy-gnaniowej, wychowani na pismach mędrców i literaturze apokaliptycznej, okazali się w pełni dojrzałymi, aby wejść w progi Nowego Przymierza i dać początek nowym czasom. Autorka zwięźle, ale niezwykle sugestywnie przedstawia sytuację wewnętrzną Palestyny pod panowaniem Heroda Wielkiego, za którego rządów narodził się Jezus Chrystus (por. Łk 1,5; Mt 2,1,7,12,16,19), oraz jego synów, z których Herod Antypas stał się świadkiem działalności oraz procesu i śmierci Jezusa (por. Łk 3,1,19; 8,3; 9,7; 13,31; 23,7 i nn.; Mt 14,1,3.6; 22,16; Mk 3,6; 6,14,16-18,20-22; 8,15; 12,13). Był to okres wielkiego pluralizmu religijnego i politycznego. Faryzeusze spierali się z saduceuszami, esseńczycy potępiali jednych i drugich i usuwali się na pustynię. Jedni opowiadali się za polityką ugody z Rzymem (np. saduceusze), inni przygotowywali się do nowego powstania przeciw okupantowi (zeloci). W takiej skomplikowanej sytuacji „Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą: czas się wypełnił i bliskie jest Królestwo Boże" (Mk 1,14 n). W nauczaniu swym nawiązywał do wielkiego dziedzictwa Biblii i judaizmu, a równocześnie je przekraczał (por. Mt 5,17). Na czym polegała nowość i oryginalność orędzia Jezusa, dowiemy się z ostatniej książki biblijnej trylogii prof. Świderkówny, do której pierwsze dwie stanowią wspaniałe i nieodzowne prolegomena. ks. Józef Kudasiewicz TABLICA CHRONOLOGICZNA* Epoka patriarchów Egipt: Średnie Państwo (ok. 2100-1730) Mezopotamia: III dynastia Ur (2100-2000), później przybycie Amorytów Mezopotamia: od ok. 1900 pierwsza dynastia babilońska, do której należy Hammurabi Egipt: panowanie Hyksosów (ok. 1730-1550) 2200 1900 1800 1700 ok. 1800: zaczynają przybywać do Kanaanu przodkowie późniejszego Izraela, grupy plemienne patriarchów Może w tym czasie pewne grupy przodków późniejszego Izraela trafiają do Egiptu Mojżesz - Jozue Egipt: Nowe Państwo (1550-1070) Echnaton (1364-1347) Ugarit (Ras Shamra) alfabetyczne pismo klinowe Egipt: Ramzes II (1304-1238) buduje miasta w Delcie 1550 1400 Przybycie innych grup plemiennych patriarchów? 1300 Egipcjanie w Kanaanie * Tablicę sporządzono na podstawie Tablicy Chronologicznej TOB, wyd. 5, Paris 1994. 261 Egipt: Merneptah (1238-1209) wymienia Izraela na swojej steli Mojżesz w Egipcie, pociąganie Hebrajczyków do prac przymusowych przy budowie miasta Pi-Ramzes (Wj l, 11) 1250 Wyjście z Egiptu pod wodzą Mojżesza między 1250 a 1230 Hebrajczycy, którzy wyszli z Egiptu, wchodzą do Kanaanu, najpierw od południa, a nieco później od wschodu przez Jordan, pod wodzą Jozuego (ok. 1230-1220) 262 Okres sędziów i początek epoki królewskiej Egipt: Ramzes III (1194-1163), pokonanie „ludów morza", do których należą też Filistyni Mezopotamia: osłabienie Asyrii pod naporem Aramejczyków Powstanie aramejskich królestw: Damaszek, Sova, Hamath, przez krótki czas również w Babilonie Egipt: osłabienie władzy królewskiej 1200 Pokonani Filistyni osiedlają się na południowym wybrzeżu Kanaanu Okres sędziów, ok. 1200-1030 1100 1050 Samuel, sędzia i prorok, występuje ok. 1040 Dawid królem ok. 1010-970, zdobywa 1000 Jerozolimę ok. 1000 Salomon (ok. 972-933) buduje Świątynię w czwartym roku panowania (1 Krl 6, 1) Po śmierci Salomona rozpad jego królestwa na królestwa Izraela i Judy Od rozpadu królestwa Salomona (ok. 933-932) do upadku królestwa północnego (Izraela) 722/721 Izrael Jeroboam I (ok. 933--911), założyciel królestwa północnego Juda Robaom (ok. 933--916) Damaszek: Ben Hadad I 900 | Asyria: f Asurnasirpal II (883-859) l Salmanasar III (858-824) Damaszek: Ben Hadad II Moab: Mesza upamiętnia na steli (ok. 840) swoje zwycięstwo nad Joramem, królem Izraela Asyria: Adad Nirari III (810-783), w 803 uzależnia Damaszek Omri (886-875) buduje Samarię Achab (875-853) poślubia księżni- Jozafat (870-846) czkę fenicką Izebel zawiera przymierze z Achabem prorok Eliasz 850 Joram (852-841) walczy z Meszą z Moabu prorok Elizeusz (do ok. 800) Jehu (841-814) płaci daninę Salmansarowi III (841) 800 Joasz (803-787) w 803 płaci daninę królowi Asyrii Jeroboam II (787-747), okres świetności Izraela Joram (848-841) żeni się z Atalią, córką Achaba Atalią (841-835) Joasz (835-796) Amazjasz(811-782?) Ozjasz (781-740) Damaszek: król Resin Asyria: Tilgat Pilesar III (747-727) ekspansja Asyrii 750 prorocy: Amos, 750: Jotam współ-Ozeasz regentem ojca Jotam (740-735) prorok: Izajasz Pękach (735-732) Achaz (737-716?) zawiera przymierze prosi o pomoc z Resinem przeciw Tilgat Pilesara Achazowi i płaci mu daninę Asyria: Salmanasar V (726-722) Sargon II (722-705) 722/721 zdobycie Samarii koniec królestwa północnego ok. 728: Ezechiasz współregentem ojca 263 Od upadku królestwa północnego do zdobycia Jerozolimy Asyria: Sennachrib (704-681) 700 Asarhadon (680-669) zdobywa Dolny Egipt Asurbanipal (668-630/626), zakłada bibliotekę w Ni-niwie, ok. 650 650 wypędzony z Egiptu Babilończycy i Medowie zdobywają Niniwę w 612 i burzą imperium asyryjskie w 606 Babilon: Nabuchodonozor 600 (604-562) panem całego Bliskiego Wschodu 264 Juda Ezechiasz (716-687) próbuje uniezależnić się od Asyrii, umacnia Jerozolimę, reformy religijne 701: Sennachrib oblega Jerozolimę, Ezechiasz płaci daninę dalszy ciąg działalności proroka Izajasza Manasses (678-642) uznaje zwierzchność Asyrii Prorok Nahum (ok. 660?) Amon (642-640) Jozjasz (640-609) przeprowadza reformę religijną w duchu Pwt; prorocy: So-foniasz (ok. 630) i Jeremiasz (wystąpienie w 626?) Joachaz (609) Jojakim (609-598) Prorocy: Jeremiasz (dalszy ciąg działalności) i Habakuk Jojakin (598-597), Jerozolima oblężona i zdobyta przez Nabuchodonozora, pierwsza deportacja (wśród deportowanych prorok Ezechiel), król więźniem w Babilonii Sedecjasz (597-587) Dalsza działalność proroka Jeremiasza ok. 593: wystąpienie proroka Ezechiela 589: bunt Sedecjasza 588/587: ponowne oblężenie Jerozolimy, zostaje zdobyta w lipcu/sierpniu 587, zburzenie Świątyni, druga deportacja ludności 582/581: trzecia deportacja 561: Jojakin ułaskawiony przez króla babilońskiego Ewil-Merodaka Epoka perska (538-333) Cyrus, król Persów (551-529), w 539 zdobywa Babilon Kambyzes (530-522) Dariusz (522-486) 550 500 Persowie pokonani przez Greków pod Maratonem w 490 Kserkses I (486-464) pokonany przez Greków pod Salaminą w 480 Artakserkses I (464-424) 450 Kserkses II (423) Dariusz II (423-404) Artakserkses II (404-359) Drugi Izajasz 538: dekret Cyrusa pozwalający powrócić wygnańcom do Jerozolimy i odbudować Świątynię 520-515: odbudowa Świątyni w Jerozolimie, Zorobabel namiestnikiem, Jozue arcykapłanem, prorocy: Aggeusz i Zachariasz 445: pierwszy pobyt Nehemiasza w Jerozolimie 432: drugi pobyt Nehemiasza w Jerozolimie, różne reformy 400 398? (lub 458?, 428?): Ezdrasz w Jerozolimie, czytanie Prawa (Pięcioksiąg?) Artakserkses III Ochos (359-338) Arses (338-336) Dariusz III Kodoman (336-331) 350 ostateczna redakcja takich ksiąg, jak Malachiasz, Hiob, Księgi Kronik, Ezdrasz-Nehemiasz 265 334-324: Aleksander Wielki podbija całe imperium perskie i dochodzi aż do Indii 332: Palestyna zdobyta przez wojska Aleksandra Wielkiego Epoka hellenistyczna 323: Aleksander Wielki umiera w Babilonie, jego imperium zostaje podzielone W Egipcie dynastia Ptolemeuszów lub Lagidów W części azjatyckiej (Syria, Babilonia, część Azji Mn.) dynastia Seleukidów Dynastia Seleukidów: Antioch IV Epifanes (175-164) Pompejusz Wielki, wódz rzymski, zajmuje Antiochię i zamienia Syrie w rzymską prowincję (64) 300 250 150 100 330-200: Palestyna pod panowaniem Ptolemeuszów W Aleksandrii rozpoczyna się praca nad przekładem greckim Biblii hebrajskiej (Septuaginta) 200 200-142: Palestyna pod panowaniem Seleukidów 167 (lub 168): dekret Antiocha IV zakazujący sprawowania żydowskiego kultu 167-164: powstanie Machabeuszów grudzień 164: ponowne poświęcenie Świątyni Księga Daniela Dalsze walki z Seleukidami 142-63: niezależne państwo żydowskie pod panowaniem wywodzącej się od Machabeuszów dynastii hasmonejskiej 63: Pompejusz zajmuje Jerozolimę 266 Pod panowaniem Rzymu (od 63) 44: śmierć Cezara 31: zwycięstwo Oktawiana pod Akcjum 30: Egipt, ostatnie królestwo hellenistyczne, staje się prowincją rzymską t: Herod Wielki królem z łaski Rzymu zima 20/19: początek odbudowy Świątyni przez Heroda 9-6: Sentius Saturninus zarządcą prowincji Syrii 6-4: Quintilius Yarus zarządcą prowincji Syrii 6 n.e.: Quirinius zarządcą Syrii 26-36 n.e.: Poncjusz Piłat namiestnikiem Judei ok. 7-6?: narodzenie Jezusa marzec/kwiecień 4: śmierć Heroda Bunt Judy z Galilei 27/28 n.e.: wystąpienie Jana Chrzciciela i początek działalności Jezusa piątek 7 kwietnia 30 n.e. lub (co mniej prawdopodobne) piątek 3 kwietnia 33 n.e. (14 miesiąca Nisan): śmierć Jezusa 66-70 n.e.: wielkie powstanie żydowskie 70 n.e.: zdobycie Jerozolimy i zburzenie Świątyni 73 n.e.: ostateczny koniec powstania, zdobycie Masady Palestyna w epoce hellenistycznej l / s-mm-Z'f!-'^-WSiM^^ 3 U D 0 BeflW Marisa Bettnur * ! • • ^ • Hebron WYBRANA LITERATURA i f Literatura dotycząca Pisma świętego, nawet jeśli uwzględnimy tylko tę dostępną w języku polskim, jest bardzo bogata. Tutaj możemy wskazać jedynie kilka wybranych pozycji, takich przede wszystkim, które ułatwią lekturę także i mniej przygotowanemu Czytelnikowi. Słownik teologii biblijnej, pod red. X. Leon-Dufoura, Poznań 1982 Biblia dzisiaj, pod red. J. Kudasiewicza, Kraków 1969 J. Kudasiewicz, Biblia - Historia - Nauka, Kraków 1985 J. Kremer, Czytać Biblię, ale jak?, Lublin 1988 A. Łapie, Od Księgi Rodzaju do Ewangelii, Kraków 1983 J. Levie, Ludzkie dzieje Słowa Bożego, Warszawa 1972 T. Loska, Bóg dla człowieka, Kraków 1982 G. Lohfink, Rozumieć Biblię. Wprowadzenie do krytyki form literackich, Warszawa 1982 W.J. Harrington, Klucz do Biblii, Warszwa 1982 T. Hergesel, Rozumieć Biblię, t. I: Stary Testament: Jahwizm, Kraków 1992 H. Langkammer, Stary Testament odczytany na nowo, Lublin 1992 E. Charpentier, Czytając Stary Testament, Włocławek 1993 O. Bezt, R. Riesner, Jezus, Qumran i Watykan. Kulisy trzeciej bitwy o zwoje znad Morza Martwego, Kraków 1994 St. Mędala, Wprowadzenie do literatury międzytestamentowej, Kraków 1994 R. Rubinkiewicz, Wprowadzenie do apokryfów Starego Testamentu, Lublin 1987 J. Bright, Historia Izraela, Warszawa 1994 Starożytny Izrael, przekł. W. Chrostowski, Warszawa 1994 J. YanderKam, Manuskrypty znad Morza Martwego, Warszawa 1996 INDEKS AUTORÓW NOWOŻYTNYCH Bach Jan Sebastian 79 Betz Otto 245 Bickermann Elias 167, 175 Bravo Benedetto 18 Bringmann Klaus 165, 168 Calow A. 79 Caluot A. 247 Carmignac J. 246 Cazelles H. 94 Collins J.J. 221 Dąbrowski Eugeniusz 87 Deissler Alfons 47 Denis A.M. 116 Grelot Pierre 195, 200, 218, 252 Habicht Ch. 147 Hengel Martin 118, 141 Hruby K. 176 Jankowski Augustyn 11 Jaubert A. 176 Jeremias Joachim 68 Jeżewska Kazimiera 131 Kleinig J. W. 79 Kubiak Zygmunt 87 270 Le Deaut R. 176, 239 Luter Marcin 9, 236 Malewska Hanna 85 Miłosz Czesław 179 Parpola S. 204 Peter Michał 12 Philonenko M. 116 Prevost J.-P. 192 Riesner Rainer 245 Rolland B. 75 Romaniuk Kazimierz 12 Rudhardt Jean 11 Saulnier Ch. 75 Sienkiewicz Henryk 109 Stachowiak Lech 11 Świderkówna Anna 18, 21, 97, 116, 117, 138, 140, 166 Tassin Claude 20, 36, 37, 38, 62, 256 Wipszycka-Bravo Ewa 18 Tomasz z Celano 228 Wolniewicz Marian 12 INDEKS TEKSTÓW TEKSTY BIBLIJNE Księga Rodzaju Księga Powtórzonego Prawa 1,2 136 4,6 141 1,26-27 204 12-30 56 2,2 104 2,2-3 66 Druga Księga Samuela 2,10-14 142 7,5 43 4 204 5 204, 213 24 83 5,21-24 191, 212 24,1 83 6,2 214 Pierwsza Księga Królewska 17 65 34 108 1-2 78 37-50 108 8,10-11 74 41,45,50 108 8,6-11 80 46,20 108 Druga Księga Królewska Księga Wyjścia 22-23 56, 75, 82 12,48 55 25,18-20 38 31,18 200 34,6 69 Pierwsza Księga Kronik Księga Kapłańska 10 81 11,19 66 11-29 81 11,45 239 21 83 16 126 22,9-10 45 19,2 67 20,24-25 67 Druga Księga Kronik 20,26 55 26,34-35 55 1-9 81 5,11-13 79 Księga Liczb 21,1 83 16,22 248 34 82 27,16 248 36,22-23 82 271 p 1 f Księga Ezdrasza Druga Księga Machabejska i 1,1-3 82 1,13-16 258 1,1-4 36 2,2 58 1,2 72 3,1-2 125 1,8-11 30 3,14-20 147 3,2,8,10-13 39 3,24 248 4,1-5 233 3,24-34 148 4,3 40 3,38 148 l 4,8-6,18 53 4,7-10 258 5,13-16 30 4,9 155 :|i 6,3-5 53 4,7-10 258 ,'.: 6,13-18 57 4,14 156 6,13-22 44 5,1-6 258 | 7-10 35 6 177 'f 7,6 52,59 6,2-5 164 • iijf 7,10 62 6,6,9 164 1 ii' 8'21 68 6,12-13,16 177 • f 8,21,31 54 6,18-31 177 1 !'• 7,27-28 53 6,24-25,27,28 177 9, 1-2 54 6,26 182 1 9,5-7,9 54 7 177 1 j' 55 7,1-41 177 II j Księga Nehemiasza 7,9 182 Hl i 1,4 67 7,22-23 183 Ml 1,4-11 48 7,28 183 2,8 48 7,29 183 2,17-18 48 8,1 58 III 4,8-15 50 9,1-29 258 6,15 50 12,43-44 182 8 52 13,3-8 168 l 8,1-2 56 14,37-38 58 1 8,4-8 56 Księga Hioba H j 8,9-10 57 l 9 6&-71 1-2 84 12,27-43 50 1,8 257 M 13 51 7,20-21 179 i 19,25-26 179 Pierwsza Księga Machabejska I |j ,10-16 258 Księga Psalmów •n ,11 153 6,5-6 179 • ,25-28 162 8,5 203 Ł '44-59 164 36,8 43 II ,54 164, 209 49,14,15,17-18 ,20 179 2,27-28 173 56 80 III l ^72 15,32-33 175 57 80 Księga Psalmów 50,27-29 129 69 80 51,13 129 8,11-12 179 51,23 130 110,2 207 Księga Izajasza 114,4 251 11,4 20 115,17-18 179 13,10 189 119 63 24-27 185 Księga Przysłów 34,4 189 40-55 181 8,22 250 40,5 181 15,12 257 42,6 249 20,14 257 49,6 249 22,13 257 53 181 Księga Koheleta 61,1 249 1,2-3 257 Księga Jeremiasza Księga Mądrości 1,11-12 189 22,24 43 3,1-4 257-258 29,10 36 7,21-8,1 144-145 31,38 36 7,28 145 10,19 257 Księga Barucha 18,4 63 3,36^t,l 142 Mądrość Syracha Księga Ezechiela Prol. 12-14 132 2,1,3,6,8 203 Prol. 20-25 101 11,19 200 1,1 143 14,14,20 195 1,11-20 133 20,12-13 65 1,19 140 22,26 65 2,7-16 134 23,38 65 5,1 130 28,3 195 7,4-6 130 28,26 200 8,22-31 135 37,3-12 180 14,18 130-131 37,27 252 24,3-22 136-137, 38 185 140-142 39 185 24,23 141 46,1 65 24,25-35 142 32,24 63 Księga Daniela 34,11-13 130 1 196 44,1^19,16 133 1-6 193 44,16 213 2,19-22 199 49,23 51 2,34-35,44 200 50,5-19 126-127 2,37-38 200 273 18 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy Księga Daniela 4,6,8-10 46 4,1 Ob 46 3 197 3,24,52-90,91 197 4,14 46 3,25-90 193 6,9-15 45 4 193 6,12-13 45 7 44 2 194, 198, 201 /l /l 5 194 9-14 43, 185 6 1 OQ 170 6,19-23 198 Księga Malachiasza 7 207, 208 7-12 193, 196, 194 12,11 55 7,8,21,25 202 Ewangelia wg św. Mateusza 7,9 94.8 7,9-14 Zto 202 2,1,7,12,16,19 5,17 260 260 7,26-27 8-12 8,8,14 203 196 208 8,20 9,6 205 205 12,8 205 10-12 209 13,31-32 201 10,2 68 11,20-31 210 14,1,3,6 16,13 260 205 11,31 164 22,32 236 11,34 210 24 185 11,36,45 12,2-3 12,2-3 211 178 178,211 24,29 24,30 25,31-32,34 189 206 206 13-14 193 26,64 207 Księga Joela Ewangelia wg św. Marka 2,10 189 1,17 260 Księga Aggeusza 3,6 6,14,16-18,20-22 260 260 1,2-14 41 8,15 260 2,4-9 42 8,29-31 206 2,10,20 43 12,13 260 2,21-23 43 13 185 Księga Zachariasza Ewangelia wg św. Łukasza 274 1,1-6 1,7 1,7-6,15 2,5-9 3,1 3,1-10 4,1-14 44 44 44 46 84 44 45 1,3 123 1,5 260 3,1,19 260 4,18 249 8,3 260 9,7 260 13,31 260 18,9-14 240 Ewangelia wg św . Łukasza Drugi List do Koryntian 21 185 12,2-4 187 21,25-31 186 21,28 251 List do Filipian 22,29-30 253 1,23 184 23,7n 260 List do Kolosan Ewangelia wg św . Jana 1,15 145 1,1 1 U'3 i 4,20 250 136 234 Pierwszy List do Tesaloniczan 4,13-17 184 4,34 7,49 135 40 List do Hebrajczyków 8,29 135 1,2-3 145 3,7-All 66 Dzieje Apostolskie 12,9 248 1,1 123 : 7,56 205 Apokalipsa św. Jana 9,27 209 1,9 192 17,18 181 3,20 253 5,6 191,251 Pierwszy List do Koryntian 7 190 17,21 10,23-29 15,16-17 85 66-67 182 12 19,9 20,13 251 253 251 15,35^4 183 21,3 252 APOKRYFY STAREGO TESTAMENTU (PSEUDOEPIGRAPHA) Czwarta Księga Ezdrasza 48,1-8 249 14,19-26 14,47 60-61 61 83-90 85,3-4 216 216-217 90,20 217 Pierwsza Księga Henocha 90,30-38 218 6-16 17-36 214-215 215-216 Sybilla Aleksandryjska 37-71 247 223-227 39,3-7 45-57 248-249 249 Księga Jubileuszów 46,1-3 249 2,3 219 47,3^1 249 15,26-27 219 275 GRECKO-ŻYDOWSKA LITERATURA ALEKSANDRII Aristobulos 104-105 Artapanos 105-108 Demetriusz Chronograf, O królach Judei 103-104 Ezechiel (tragik), Eksagoge 112-115 Józef i Aseneth 108-112 List do Filokratesa 98-100,102 TEKSTY RABINICZNE Midrasz Sifra do Kpi 11,45 239 Midrasz Tanhumah Terumak 1,6 200 Traktat Sotah 22 b 239 AUTORZY STAROŻYTNI Diodor Sycylijski, Bibliotheca XXX 7,2 160 XL 3,4-6 72 Euzebiusz z Cezarei, Praeparatio evangelica 102, 103, 112 Flawiusz Józef, Wojna żydowska II 120-161 241 Flawiusz Józef, Starożytności żydowskie XI49-58 32 XI 179 XI325-339 XII 138-147 XII 224 XII 230-233 XIII 171 XIII 384-385 Homer, Iliada VI 146-148 Homer, Odyseja XI 23 nn. 50 87 121 119 120 241 168 131 178 INDEKS ANALITYCZNY * V I Aaron 51, 77, 126; ród Aarona 46, 78; pomazaniec z rodu Aarona 246 Abjatar, kapłan na dworze Dawida 78 Abraham 65, 66, 105, 106; w apokalipsach 217, 220, 259 Absalom, syn Dawida 81 Achaz, król 84 Achemenidzi, dynastia perska 23, 25, 31 Achilles 178 Adam 204; w apokalipsach 191, 216, 217 Adoniasz, syn Dawida 78 Aggeusz, prorok 34, 40-43, 47, 188 Ahawa, rzeka 53 Ahura-Mazda, bóg 36, 37 Ajschylos 115 Akra, twierdza w Jerozolimie 164, 172, 229 Akwila, grecki przekład Biblii hebrajskiej 102 alegoryczna interpretacja Pisma świętego 104, 105 Aleksander Jannajos 242; królem 175, 230; wdowa po nim 237 Aleksander Wielki 19, 93, 94, 151, 195, 199, 202, 208; jego wyprawa 27, 81, 90; w Jerozolimie, wobec Żydów 27, 85-89, 121; zdobywa Palestynę 17, 24; w wyroczni -> Amona w Siwa 88; śmierć 28, 89, 90; legenda 89, 108; Romans Aleksandra 105 Aleksandria, m. 63, 98, 105, 112, 114-119, 143, 151, 156, 161, 162, 176, 223, 224; stolica kulturalna świata hellenistycznego 98; Żydzi w Aleksandrii 94, 95, 97-116; elita zhellenizowanego judaizmu 101, 112 'om ha-'arec hebr. (dosł.: „lud ziemi", ludność miejscowa) 39, 40, 54; pogardzani przez faryzeuszów i rabinów 40, 239, 240 Ammanitis, kr. 116, 117, 119 Ammon, kr. 49 Amon, bóg utożsamiony z Zeusem 88, 170 Andronikos, dostojnik na dworze Antiocha IV 159, 160 anioł, aniołowie 44, 148, 149, 187, 188, 208, 209, 249; stworzenie 219; upadek 214, 215; a faryzeusze 240; w Qumran 246 Antioch III 120, 121, 124, 158, 209 Antioch IV Epifanes 151, 157-159, 161-169, 172, 173, 184, 194, 195, 197, 201, 209; królem 149; i Jazon 154-156; i Menelaos 157, 158, 161, 162, 164; wojna z Egiptem 161-164; w Świątymi 161, 162; zarządza prze- kr. - kraina, kraj; m. - miasto, miejscowość 277 278 śladowanie 164, 165, 181; powody prześladowania 165-173; śmierć 211; jako Anty-Jahwe 167, 196; w Księdze Daniela 202, 208-211 Antioch V 168 Antioch VII 229 Antiochia nad Orontesem, m. 148, 154, 157-159, 166 „Antiochia w Jerozolimie" 155-158 antropologia biblijna 178, 181, 182 Antypater, ojciec Heroda Wielkiego 232 antysemityzm, początki 95 apokalipsa, znaczenie słowa 185, 186; narodziny gatunku literackiego 44, 176, 188; gatunek literacki, charakterystyka 185-192; autorzy apokalips a prorocy 188-190; wizje apokaliptyczne 189, 190; język symboliczny 190, 191; pseudonymia 191, 192, 211; następstwo imperiów 199-201, 228; kanoniczne księgi apokaliptyczne 185-187 (-» Apokalipsa św. Jana -» Daniel, Księga Daniela); apokaliptyczne teksty w Biblii 185, 186; apokalipsy apokryficzne, charakterystyka 187, 191; ich znaczenie 220, 221, 228; apokalipsy apokryficzne chrześcijańskie 191; apokalipsy apokryficzne Starego Testamentu 211-229, 247-253; stosunek chrześcijan 211-213, 219, 220, 227, 228, 250, 251, 253 -» Henoch -> Jubileusze, Księga Jubileuszów -» Sybilla aleksandryjska Apokalipsa św. Jana 185, 186, 190-192, 251-253 „Apokalipsa zwierzęca" 216-218 -» Henoch apokryfy 151, 187, 191 -> apokalipsa, apokalipsy apokryficzne; w Biblii protestanckiej apokryfy Starego Testamentu -> wtórokanoniczne księgi Biblii katolickiej Arabia, Arabowie 105, 115, 119 aramejski język -»języki biblijne aramejskie dokumenty w Księdze Ez-drasza 53 -» Ezdrasz, Księga Ezdra-sza archeologiczne odkrycia, w Qumran 241, 242; w Zajordanii 120 arcykapłan Świątyni jerozlimskiej 39, 44, 45, 50, 58, 59, 72, 73, 78, 87-89, 154, 157, 158, 210, 229, 230, 246; jego rola i znaczenie 77, 234 -» Jo-zue -» Eliszab -> Jaddus -> Szymon II Sprawiedliwy -» Oniasz II -» Oniasz III -> Oniasz IV -> Jazon -» Menelaos -> Jonatan Macha- beusz -> Szymon Machabeusz aretalogie 138-140 Arion, aleksandryjski agent -> Józefa Tobiady 119 Aristeas -> List do Filokratesa Aristobulos 104, 105 Arka Przymierza 73; jej przeniesienie 79, 80 armia 91, 92 -» garnizony -> najemne wojska -> wojskowe kolonie -> Ele- fantyna Artakserkses I 27, 47, 48, 52 -> Ezdrasz -» Nehemiasz Artakserkses II 52, 53 -> Ezdrasz arystokracja żydowska 118; w Jerozolimie 156, 158 Artapanos 105-108 Arystoteles 104 Asaf, Asafa synowie 39 Asarhadon, król asyryjski 204 Asenat, żona Józefa w Biblii 108 Aseneth -> Józef i Aseneth, romans grecki Asydejczycy 153 -» hassidim Asyria, Asyryjczycy 59, 70, 94, 204, 233; zdobycie Samarii 21 Aszera, bogini 19 Atenobios, z dworu Seleukidów 174 Ateny 150, 181 August, Cezar 238 Azariasz 193, 196, 199 Baal, bóg 19 Baal Szamin, bóg 171, 209; utożsamiony z Zeusem Olimpijskim 170, 209; może Baal Szamem 209 Babel, wieża 224 Babilon, Babilonia, Babilończycy 89, 90, 92, 94, 112; zdobycie Jerozolimy 21 -» babilońskie wygnanie -* diaspora babilońska babilońskie legendy a -> Henoch 213 babilońskie wygnanie 5, 203, 204; jego znaczenie 21, 23; działalność -> Eze-chiela 58, 65; początki kultu synago-galnego 96; powrót 24, 30, 31, 35-38, 78, 81 -» obrzezanie -» szabat basar, hebr. (ciało) 181 Baltazar 194-196, 210 Baruch, apokalipsa apokryficzna 191 Batszeba, matka Salomona 81 Ben Sira 127, 128 -» Jezus, syn Syracha -> Mądrość Syracha bet midrasz, hebr. 130 Biblia hebrajska, jej podział 8, 9, 18, 62 Biblii przekłady polskie -> przekłady polskie Biblii Biblioteka Aleksandryjska 98; a powstanie -* Septuaginty 98, 99 Bilga, kapłańska rodzina Bilgi 146 bojaźń Boża 134, 135 Bóg Niebios 36, 53, 67 bracia męczennicy i ich matka 151, 177, 182 Bubastis, m. 140 Celesyria, wojny o Celesyrię między -» Ptolemeuszami a -> Seleukidami 93, 94, 124; pod panowaniem Seleu-kidów 121 Celesyria i Fenicja, prowincja pod panowaniem -+ Seleukidów 146, 147, 160 Cezarea Filipowa, m. 205, 206 Cezarea Nadmorska, m. 29 Chananiasz 196, 199 Chanuka, święto 174 chasydzi 153 (przypis) „chłopcy królewscy" 197 chrześcijanie, chrześcijaństwo 20, 21, 29, 66, 80, 81, 83, 135, 150, 175, 237; a Dn 2 201; a Księga Mądrości 144; a apokalipsy apokryficzne Starego Testamentu 211-213, 219, 220; a Sy-billa 222, 227, 228; a Trzecia Księga Ezdrasza 60; a literatura grecko-ży-dowska 102, 109; a interpretacja alegoryczna Pisma świętego 105 -> monoteizm chrześcijański chrześcijańskie apokalipsy apokryficzne 191 Cyprian, św. 128 Cyrena, m. 151 Cyrus, król perski 17, 194, 195, 209; tworzy perskie imperium 23, 24, 89; jego dekret 24, 30-32, 35, 36, 39, 40, 53,82 czystość rytualna 66 Daniel 193, 195, 196; u Ezechiela 195; w Ugarit (?) 195 Daniel, Księga Daniela 18, 185, 190, 192-203, 207-211; odrzucona przez saduceuszy 236; miejsce w Biblii 193; języki 193; struktura 193-196; pseu-donymia 196, 210; Dn 2 198-201; Dn 7 201-207; Dn 8-12 207-211 -> Antioch IV i -> powstanie Ma-chebeuszów w Księdze Daniela 152, 176, 202, 208-211 -» zmartwychwstanie 181, 211; Dn 7 a -> Przypowieści Henocha 249 Dariusz I, król perski 25, 31, 32, 41, 44, 195 Dariusz III, król perski 27, 85, 87, 88, 90 Dariusz Med w Księdze -> Daniela 194-196, 198, 210 Dawid, król 21, 36, 39, 43, 45, 46, 70, 78, 80; spis ludności 83; pomazaniec z rodu Dawida 246; w Księgach 279 280 Kronik 81-84; i -> Sybilla 227, 228; w -> „Apokalipsie zwierzęcej" 217 Dawidowa dynastia 21, 46 Dawidowy ród 30, 38, 47, 246 Demetriusz Chronograf 103, 104 depozyty w świątyniach 147 deuterokanoniczne księgi -» wtóroka- noniczne księgi deuteronomiczna historia 70 deuteronomiczna teologia 70 diaspora 63, 66, 95; babilońska 24, 38, 42, 54, 87, 88; egipska 94-116 -> Elefantyna; diaspora a Jerozolima i Świątynia 75, 76, 124 Dina, córka Jakuba 108 Dzień Jahwe 189 Dzień Przebłagania -> Jom Kippur efebia 155, 158 Efraim, syn Józefa 108 Egipt, kr. 27, 31, 88, 94, 106, 124, 129, 154, 173; wyprawy Antiocha IV 154, 161-164, 173, 210; zdobyty przez Rzymian 89; Żydzi w Egipcie 94-116 -> Elefantyna; kult władców 166, 167; papirusy 65 -» Ptolemeu-sze Eklezjastyk 128 -» Jezus, syn Syracha -> Mądrość Syracha Eksagoge, gr. -» Ezechiel, tragik Eleazar, męczennik 151, 177, 182 Elefantyna, wyspa na Nilu, kolonia żydowska 25, 42, 75 Eliasz, apokalipsa apokryficzna 191 Eliaszib, arcykapłan 49, 50 Emmeduranki, siódmy król przed potopem (legenda babilońska) 213 En Geddi, m. 241 Epifanes -» Antioch IV -> Ptolemeusz V Essebonitis, m. -» Heszbon esseńczycy 241-246; a hassidim 242 -> Qumran etiopska Biblia 213, 219, 247, 251, 253 etiopski Henoch -> Henoch, Pierwsza Księga Henocha Euzebiusz z Cezarei 102, 103, 112 Ewa -t „Apokalipsa zwierzęca" Ewangelia 205-207 -> faryzeusze w Ewangelii 237, 239 -» saduceusze w Ewangelii 235 Ezdrasz 35, 58, 59; chronologia 51, 52; reformator religijny 52-57; kap-łan-uczony w Piśmie 51, 56, 57, 59, 62, 236; czyta „Prawo" na Święcie -» Namiotów 52, 55-57, 68; a -» Tora 60, 61; post i modlitwa 67, 68; w legendzie żydowskiej 60, 61; Ezdrasz i -> Nehemiasza reformy 71, 108 Ezdrasz, Księga Ezdrasza 38, 47, 51, 53, 72; autorstwo 34, 35, 80; apokryficzna Trzecia Księga Ezdrasza 32, 34, 220; apokryficzna Czwarta Księga Ezdrasza 60, 61, 220 Ezechiel, prorok 58, 65, 112, 180, 185, 195; syn człowieczy w Księdze Eze-chiela 203, 204 Ezechiel tragik 112-115 faryzeusze 60, 213, 232, 237-241; „oddzieleni" 237, 239; wobec -» Has-moneuszów i -» Heroda Wielkiego 237, 238; w -> Sanhedrynie 234, 235; w synagogach 239; szkoły 238, 239; a uczeni w Piśmie 234, 237; a Jezus 237, 240; w Jamnii kładą podwaliny pod odrodzony judaizm 9, 18, 128, 143, 150, 211, 212, 231, 232; Ewangelie o faryzeuszach 237, 239, 240; Talmud o faryzeuszach 239 Fenicja, Fenicjanie 91, 115, 159 Filip II, król Macedonii 27 Filokrates -> List do Filokratesa Filon z Aleksandrii 102, 105; o -> esseń-czykach 241, 242 filozofia grecka 169 Flawiusz Józef 33, 102; o odbudowie murów Jerozolimy 50; o wizycie Aleksandra Wielkiego w Jerozolimie 87; o -» Hyrkanie, synu Józefa 119, 120; jako źródło do czasów -> An-tiocha IV i -» powstania Machabeu-szów 152; o śmierci -> Menelaosa 168, 169; o pobycie Pompejusza Wielkiego w Jerozolimie 231; o sektach żydowskich 241; o -» esseńczy-kach 242; o -» faryzeuszach 235, 241 Gabiniusz, namiestnik rzymski 234 Gabriel, archanioł 208 Garizim, góra (świątynia -» Samarytan) 59, 233, 234 garnizony -» Ptolemeuszów 116 gatunek literacki 8, 143, 176, 185 Gaza, m. 85 Gehenna 216 Geszem, kr. 49 gimnazjon 155, 176; w Jerozolimie 155, 156, 158 grecki język -»języki biblijne grecki przekład Biblii hebrajskiej -» Se- ptuaginta -> Akwila greckie panowanie 80 greckie dynastie 89 -> Ptolemeusze -> Seleukidzi Grecy na Wschodzie 90-93 Grek -> Hellen Hadad, bóg 213 Hasmon, protoplasta Machabeusz 174 Hasmoneusze 28, 174, 175, 220, 229-232, 235, 237, 238 hassidim, hebr. 153, 154, 188, 217, 237, 242 -> Asydejczycy Hekatajos z Abdery 71, 72 Heliodor, kanclerz Seleuka IV, w Jerozolimie 146-149, 153, 209, 210; zabija Seleuka IV 149 Heliopolis, m. 108, 109 Hellen (Grek) 89, 90; kto był Hellenem 90 hellenismos, gr. 58 hellenistyczna epoka 81, 89, 90 hellenizacja 91-93, 116; Żydów w Pales- tynie 119-124; zwolennicy i przeciwnicy hellenizacji w Palestynie 96, 118, 124, 154; według arcykapłana -> Jazona 155-157; według arcykapłana -> Menelaosa 158, 161; a -» powstanie Machabeuszów 175, 176; Żydów w diasporze 94—116 -> Aleksandria -> Egipt Henoch, patriarcha 212, 213; Mądrość Syracha o Henochu 133, 212, 213 Henoch, Henoch etiopski (Pierwsza Księga Henocha) 187, 191, 212-220; w -> Qumran 213, 244, 247, 250, 251 -> Przypowieści Henocha Henoch słowiański (Druga Księga Henocha) 220 Herakles-Melkart, igrzyska w Tyrze 157 Herod Wielki 5, 17, 29, 176, 231, 232, 234, 238; odnawia i rozbudowuje Świątynię 72, 73 hesed, hebr. 39 (przypis), 69 (przypis), 153 Heszbon, m. 120 Hezjod 199 Hieronim, św. 128 Hillel, rabin 239 Hiob 83, 179, 180, 195 historiografia hellenistyczna a Druga Księga Machabejska 152 Homer, świat umarłych u Homera 178; „lud Solymów" u Homera 124; a Mądrość Syracha 131; a -» Sybilla aleksandryjska, Księgi Sybillińskie 222-224; grecka interpretacja alegoryczna Homera 104 Hyrkan, syn Józefa, z rodu -> Tobia-dów 119, 120, 147; pałac Hyrkana 119, 120 Hyrkan z dynastii -» Hasmoneuszów -> Jan Hyrkan I -» Jan Hyrkan II Idumejczycy 116, 232 Imię Boga 51, 87, 89, 106, 107 imperia, następstwo imperiów w apok- liptyce 199-202, 225 281 19 — Rozmów o Biblii ciąg dalszy 282 Indie 91 instrumenty muzyczne 79 -> muzyka w Świątyni Iran, kr. 92 Issos, m., bitwa pod Issos 85, 86 Izajasz, Księga Izajasza a Księga -> Mądrości 144; Drugi Izajasz 181; Trzeci Izajasz 34 Izyda, bogini 138-140 Jaddus, arcykapłan 87 Jakub 109, 113 -» studnia Jakuba jałmużna 67 Jamnia, m., odrodzenie judaizmu w Ja- mnii -» faryzeusze Jan Hyrkan I 175, 229, 230 Jan Hyrkan II 231 Jazon, syn Szymona II Sprawiedliwego 154-156, 161; arcykapłanem 156; próba hellenizacji Jerozolimy 155-157; ucieczka do Ammanitis 158; powrót zbrojny do Jerozolimy 164 Jazon z Cyreny 151, 169 Jeremiasz, prorok 35, 36, 189 Jerozolima, m. 42, 46, 47, 58, 75, 77, 82, 94, 96, 101, 119, 120, 129, 130, 139-141, 146-149, 152, 153, 158, 167, 170, 182, 209, 211, 229, 230, 234; zburzona przez Nabuchodo-nozora 21, 61, 116; odbudowa murów -> Nehemiasz w Jerozolimie 47-50 -> Ezdrasz w Jerozolimie 52, 54-57; pod panowaniem perskim 31, 94, 115, 116, 118, 150, 156; Aleksander Wielki w Jerozolimie 27, 85-89; a -» Ptolemeusze 28, 93, 94, 120, 121, 124, 125; a -> Seleukidzi 120-125, 127, 128 -» Antioch IV Epifanes; hellenizacja 121-124, 155-157, 176; rozłamy i walki wewnętrzne 153, 154, 156-158, 160, 161, 164; wyzwolona przez Ma-chabeuszów 174, 175; pod panowaniem rzymskim 17, 230, 231; a dia- spora 124; zburzona przez Rzymian w 70 r. po Chr. 29, 231; znaczenie dla Żydów 234; nazwa miasta 124 -» Świątynia jerozolimska -» Judea i Jerozolima Jeruszalaim, hebr. -> Jerozolima, nazwa Jeruzalem -» Jerozolima, nazwa Jeszua 128, 154 Jezus, gr. forma imienia hebr. Jeszua 128 Jezus z Nazaretu, Jezus Chrystus 19-21, 135, 150, 202, 235, 246; „Syn Człowieczy" w ustach Jezusa 205-207; dyskusja z -> saduceuszami 236; a -> faryzeusze 237, 240 Jezus, syn Syracha 63, 101, 126-143, 146; jego dzieło 131-133; znajomość literatury greckiej 128-131; teologia 133-138, 140-142; jak widzi własną misję 142, 143 - Mądrość Syracha -> Ben Sira języki biblijne 8, 27, 28, 53, 193-197, 203,204,207,211,213,220,246 Joab, wódz Dawida 83 Joarib, protoplasta rodziny kapłańskiej 173 Jojakin, król 31, 43, 44 Jom Kippur, Dzień Przebłagania 73, 76, 77, 126, 127 Jonatan Machabeusz, arcykapłan 229; jako „Bezbożny Kapłan" (?) w -» Qumran 242 Jozjasz, król, reformy 56, 75, 78, 82, 96 Jozue, łac. transkrypcja imienia hebr. -> Jeszua Jozue, następca Mojżesza 233 Jozue, syn Josadaka, arcykapłan 31, 38, 39, 41, 43-46, 78, 83 Józef, syn Jakuba 102, 106, 108 Józef, syn Tobiasza 118, 119 Józef Flawiusz —» Flawiusz Józef Józef i Aseneth, grecki romans biblijny 102, 108-115 Jubileusze, Księga Jubileuszów (Mała Genezis) 219 Juda Machabeusz 58, 164, 173, 174, 182, 217 judaismos, gr. -> judaizm judaizm 58, 59, 150; pierwotne znaczenie słowa 58; a -» Tora 58, 60, 240; kształtuje się w okresie powygnanio-wym 20, 23, 40, 58, 59; rola Nehe-miasza 51; rola Ezdrasza 53; w czasach -» Hasmoneuszów i -> Heroda Wielkiego 232-246; rabiniczny 29, 53, 102, 232 -» faryzeusze Judea, kr. 17, 88, 92, 146; po powrocie wygnańców z Babilonii 38-40, 60, 78; pod panowaniem perskim 25, 26, 31, 33-35; odrębną prowincją 25, 27, 30, 38, 50, 52, 71, 72; pod panowaniem greckim 71; pod panowaniem -> Ptolemeuszów 28, 93, 94, 115-121; pod panowaniem -» Seleu-kidów 28, 121-125; pod panowaniem -> Hasmoneuszów 28, 229-231; pod panowaniem rzymskim 28, 29, 231, 232; hellenizacja 96, 175, 176; w oczach Hekatajosa z Ab-dery 71, 72 -> Palestyna Judea z Jerozolimą -> Judea -> Jerozolima Kair, m. 220 Kajfasz, arcykapłan 206, 207 Kambyzes, król perski 23, 31, 195 Kanaan, kr. 69, 70 kanon bibijny, kanony bibijne 9, 81 kapłani 77, 79, 80, 87, 121, 147, 156, 161, 234, 235; kapłani-faryzeusze 239; kapłani pogańscy 158 kapłańskie rody 234 Kleopatra I, córka -» Antiocha III, żona Ptolemeusza V 161 kodeks deuteronomiczny 56 Kohelet 18 kojne, grecki dialekt „powszechny" 91 kolory symboliczne 191 język symboliczny konfrontacja politeizmu z monoteizmem 169-172 -> monoteizm chrześcijański -» monoteizm żydowski Konstytucja Soborowa o Objawieniu 7, 8 kontrybucja rzymska 146, 147 Korynt, Koryntianie 182-184 kres czasów, wizja Daniela (Dn 12) 211 Kronikarz 35, 36, 52, 80-84, 89 Kroniki, Księgi Kronik 34, 35, 80-84; miejsce w kanonie 81; wartość historyczna i teologiczna 81-84; a Księgi Samuela i Księgi Królewskie 81-84 królestwo Boże 200, 201, 223, 226, 227, 240 Kserkses, król perski 25, 26, 115 Księga, Księgi -> Daniel -» Ezdrasz -> Henoch -> Izajasz -» Jubileusze -> Kroniki -» Mądrości Księga -> Nehemiasz -> Powtórzone Prawo -» Przysłowia -» Rodzaju Księga -> Sybilla, Księgi Sybillińskie -» Wyjścia Księga kult -» Świątynia jerozolimska; kult przerwany w Świątyni 162, 208-210; kult władcy (grecki) 166, 167, 197, 198, 215 Kypros, Nabatejka, matka Heroda Wielkiego 231 Lagos, ojciec Ptolemeusza I 93 legenda -> Aleksander Wielki 89, 108 -» Ezdrasz 60, 61 -» Zorobabel 31-33 -> Septuaginta 98, 99 Leontopolis, m. w Egipcie; świątynia Jahwe 75, 160 -> Oniasz IV Lewi, syn Jakuba 77 lewici 77-80 liczby symboliczne 190 -» symboliczny język List do Filokratesa 99, 102 -> Septuaginta literatura grecko-żydowska 20, 96-116; charakter i cel 101-105, 111, 115; a chrześcijanie 102-104; odrzucona 283 284 przez rabiniczny judaizm 102; jej znaczenie 115 -» Septuaginta -» Aristobulos -> Artapanos -> De-metriusz Chronograf -» Ezechiel, tragik -» Filon z Aleksandrii -» Józef i Aseneth, romans grecki -» List do Filokratesa -> Sybilla aleksandryjska literatura międzytestamentowa 20 -> apokryfy Starego Testamentu Lizjasz, regent po śmierci -> Antiocha IV 168 Lizymach, brat -> Menelaosa 160 Logos stoików 140 Machabeusz -» Juda Machabeusz Machabeusze, po śmierci Judy 174; a dynastia -> Hasmoneuszów 174 -» powstanie Machabeuszów Machabejskie, Księgi Machabejskie, Pierwsza i Druga Księga Machabej-ska 124, 150-152, 161, 236; Pierwsza Księga Machabejska 209; Druga Księga Machabejska 58, 151, 152 (gatunek literacki), 160 (-» Menela-os), 164, 171 (zbezczeszczenie Świątyni), 168, 169 (śmierć Menelaosa), 176, 177, 182 (męczennicy), 177, 181, 182 (zmartwychwstania), 197; Trzecia i Czwarta Księga Machabejska (apokryfy) 151 Madian, kr. 114 Malachiasz, prorok 62, 188 Mała Genezis -» Jubileusze, Księga Jubileuszy małżeństwa mieszane 92, 93, 112; a reformy -» Ezdrasza i -» Nehemiasza 50, 51, 54, 55 Manasses, syn Józefa 108 Marduk, bóg 21, 22 Mattatiasz, kapłan 164, 173 Matuzalem -> Metuszelach Mądrość, mądrościowa literatura 132, 135-138; a greckie aretalogie 140; a filozofia grecka 140; rabini o Mąd- rości 141, 142; utożsamiona z -> Torą 63, 137, 141, 142; a Jezus i chrześcijanie 135, 136; a mądrość grecka 143 Mądrość, Księga Mądrości 63, 143-145 Mądrość Syracha 128-143; data powstania 128; tekst hebrajski i przekład grecki 128, 129; odrzucona przez -» faryzeuszy 128; ogólna charakterystyka -131-134; teologia 133-142; a Księga -» Przysłów 132, 133, 135, 136; o -> Nehemiaszu 51, 133; o -» Henochu 212, 213; a Księga -» Mądrości 144, 145 -» Jezus, syn Syracha Medowie 23 Melkart, bóg Tyru, utożsamiony z He-raklesem 157 Menelaos, arcykapłan 157-162, 210; opozycja przeciw Menelaosowi w Jerozolimie 158-161; walki ze zwolennikami -> Jazona 164; a prześladowania zarządzone przez -> Antiocha IV Epifanesa 167-169 Mesjasz 18, 42, 45, 200, 201, 205, 206; a -> Zorobabel 43; a -» faryzeusze i -» zeloci 240; a -> Sybilla aleksandryjska 226; w -> Przypowieściach Henocha 248, 251; w -» Qumran 246 Metuszelach, syn Henocha (Matuzalem) 212 męczennicy, męczeństwo 176, 177, 182 mędrcy a -> uczeni w Piśmie 62, 63; a -> Tora 62, 63 Michał, archanioł 208, 211 miłosierdzie, uczynki 67 misyjna literatura 111 Miszna 64 Miszael 196, 199 Modin, m. 173 modlitwa 67-71 -> Ezdrasza 53, 54 -» Nehemiasza 48 -» psalmy szkołą modlitwy 80; modlitwa Aseneth 110-111 -> Józef i Aseneth, romans grecki Mojżesz 23, 48, 59, 62, 69, 72, 110, 141, 233, 234, 236, 240 -> Ezdrasz drugim Mojżeszem 60 -> Artapanos -» Ezechiel, tragik monety 71, 229, 230 monoteizm chrześcijański 103 monoteizm filozoficzny -» filozofia grecka monoteizm żydowski 19, 23, 96, 150, 175; w oczach -> Hekatajosa z Ab-dery 72; a poganie 169-172 -> konfrontacja z politeizmem Morze Czerwone 114, 115 Morze Martwe, odkrycia, rękopisy znad Morza Martwego 20, 187, 213, 220, 241, 242,, 244, 246 -> apokalipsy apokryficzne -> Henoch -> Testamenty Dwunastu Patriarchów -> Qumran Muzeum Aleksandryjskie 96 muzyka i śpiew w -» Świątyni jerozolimskiej 78-80 Nabatejczycy 115, 231 Nabonid, król babiloński 194, 195 Nabuchodonozor, król babiloński 21, 23, 30, 32, 38, 116, 194; w Księdze -» Daniela 195-201; sen Nabu- chodonozora w Dn 2 198-201 najemne wojska 88-89 -» armia Namiotów Święto 52, 55-57, 61, 68, 76, 219 -> pielgrzymki Natan, prorok 84 Nauczyciel Sprawiedliwości -» Qumran nawrócenie 110, 111 -» Józef i Aseneth, romans grecki nefesz, hebr. 178 Nehemiasz 27, 47-59, 67; na dworze -» Artakserksesa 147, 48; w -» Jerozolimie 47-51, 116; jego reformy 50, 51, 67, 80, 108 -» Ezdrasza i Nehe-miasza reformy -» Mądrość Syracha o Nehemiaszu 51, 133; jego .pamiętniki" -» „pamiętniki" Ezdrasza i Nehemiasza Nehemiasz, Księga Nehemiasza 34, 36, 47, 80; modlitwa w Księdze Nehemiasza 68-71 -» Ezdrasz, Księga Ezdrasza Noe 195,211,223,247 Nowy Testament 205, 253; a Księga -» Mądrości 145 Objawienie św. Jana -» Apokalipsa św. Jana obrzezanie 64, 65; zakaz obrzezania 164 „Odrośl", o arcykapłanie -> Jozuem 45 Odyseusz 178 ofiary w -» Świątyni jerozolimskiej 79 „ohyda spustoszenia" 164, 169, 209, 210 On, m. -»• Heliopolis Oniadzi, ród arcykaplański 156, 158 -» Szymon II Sprawiedliwy -» Oniasz II -> Oniasz m -» Oniasz IV Oniasz II, arcykapłan 117, 118 Oniasz III, arcykapłan 125, 128, 146-149, 154, 157-160; śmierć 160 Oniasz IV w Egipcie 160 -» Leontopolis Orfeusz 106 osobowość zbiorowa 207 Ostatnia Wieczerza 253 Ozyrys, bóg 138 Palestyna, kr. 85, 211, 213, 219, 220, 223, 224, 229, 232, 246; pod perskim panowaniem 71; pod panowaniem -+ Ptolemeuszów 116-120; pod panowaniem -+ Sel-eukidów 121-125, 146-162; prześladowanie 164-173; Palestyna rzymska 28-29; problem helleni-zacji 118 -» Judea -> Jerozolima „pamiętniki" -» Ezdrasza i -» Nehemiasza 47, 51-53, 56 Pan Duchów, w wizji -> Heliodora 147; w -> Przypowieściach Henocha 247-249, 251, 252 państwo świątynne 71, 116, 150, 173 -> Jerozolima 285 286 papirusowe dokumenty 116 -> Egipt Paralipomena, grecki tytuł Ksiąg -> Kronik 81 Parmenion 87 paruzja 184,, 206 Pascha, święto 42, 47, 76, 78, 114 -> pielgrzymki na Święto Paschy 42, 76, 78; Pascha na -> Elefantynie 75; Pascha -» Samarytan na górze -> Gadzim 234 Patriarchowie -> Testamenty Dwunastu Patriarchów Paweł, św., o -> zmartwychwstaniu 181-184 Pentefres, ojciec Aseneth -> Józef i Ase-neth, romans grecki perscy królowie 94, 121 perskie imperium w Księdze -» Daniela 208 pielgrzymki do -> Jerozolimy 42, 75, 76, 78, 124 Pięcioksiąg Mojżeszowy -» Tora; autorytet 18; kształtowanie i ostateczna redakcja 20, 61-62; a -> Ezdrasz 56, 61; a -» Samarytanie 234; a -> saduceusze 236; przekład na język grecki 99, 100 -> Septuaginta -» Akwila; interpretacja -» Aristobulosa 104 Pięćdziesiątnica, święto 76, 78 Piotr, św. 205 „pisarze" 236 -> uczeni w Piśmie plagi egipskie, w Księdze -> Mądrości 63; u -> Ezechiela, tragika 114 Pliniusz Starszy o -> esseńczykach 241, 242 „płot przepisów" wokół -» Tory 237 Początek Dni (Głowa Dni), tytuł Boga w -» Przypowieściach Henocha 248, 249 podatki 118, 158 poganie -> politeizm -> monoteizm żydowski a poganie pogańscy bogowie, kulty 51, 65, 66, 82, 148, 157, 170, 171; tradycje pogańskie 108, 110, 111 polis, gr. (greckie miasto-państwo) 155 politeizm 169, 170; i monoteizm -» konfrontacja politeizmu z monoteizmem pomazaniec 46, 77, 246 -> mesjasz Pompejusz Wielki w Jerozolimie 230, 231 Popilius Laenas, poseł rzymski 162, 163 post połączony z -> modlitwą 53, 67, 68 powstanie Machabeuszów 28, 58, 149-151, 164, 165, 168-170, 173, 176, 188, 194, 209, 210, 216, 235, 237; znaczenie 175; a hellenizacja 175, 176 -> Machabeusze, Księgi Machabejskie -» Hasmoneusze powstanie żydowskie (66-70 po Chr.) 29, 231, 240, 243 powygnaniowa epoka, charakterystyka 36-40; jej znaczenie 18-21 Powtórzone Prawo, Księga Powtórzonego Prawa 75, 82 praeparatio evangelica 102, 103, 115 Prawo -> Pięcioksiąg Mojżeszowy -> Tora; Prawo Mojżeszowe prawem królewskim 121; „Prawo" czytane przez -> Ezdrasza 56, 57; Prawo w -» Mądrości Syracha 134, 135 Prolog do -» Mądrości Syracha 129; a -» Septuaginta 101 Prometeusz 108 prorocy 18, 62, 142, 188, 208, 237; a autorzy apokalips 188-190 -> Aggeusz -» Ezechiel -> Izajasz -» Jeremiasz -> Malachiasz -> Zachariasz Przaśniki -» Tydzień Przaśników przekład grecki Biblii -» Septuaginta -» Akwila przekładu trudności, Prolog do -> Mądrości Syracha 100 przekłady polskie Biblii 11, 12 prześladowanie zarządzone przez -» Antiocha IV Epifanesa 28, 149-151, 164-166, 197, 198; bezprecedensowe 150; powody 166-173, znaczenie 175, 180 -» powstanie Machabeuszów -> Hasmoneusze prześladowanie Żydów w Egipcie, za czasów -» Mojżesza 113; wg apokryficznej Trzeciej Księgi Ma-chabejskiej 151 -> Machabeusze, Trzecia Księga Machabejska „przygotowanie [dróg] Ewangelii" 102, 103, 115 -> praeparatio evangelica Przymierze 65, 154, 219 przypowieść o -> faryzeuszu i celniku 240 Przypowieści Henocha 247-253; język oryginału, data, pochodzenie 248, 250, 251; Syn Człowieczy 248-250; a Dn 7 249-251; a Ewangelie 250, 251 -* Henoch, Pierwsza Księga Henocha Przysłowia, Księga -» Przysłów, a -» Mądrość Syracha 132, 133, 135, 136; a Księga -» Mądrości 144, 145 Psalmy 68, 111; w -» Świątyni jerozolimskiej 80 Psalmy Salomona 240 -> faryzeusze pseudoepigrafa 187 pseudonymia 191, 192, 196, 210, 223 Ptolemeusz I Soter 93 Ptolemeusz II Filadelfos 116, 117, 166; a -> Septuaginta 99 Ptolemeusz III Euergetes 117 Ptolemeusz IV Filopator 119, 120 Ptolemeusz V Epifanes 119-121, 161, 162, 167 Ptolemeusz VI Filometor 99, 104, 160, 161, 226 Ptolemeusze 28, 93, 98, 226, 229; Judea pod panowaniem Ptolemeuszy 93, 94, 115; wojny Ptolemeuszy z -> Se-leukidami 94, 118, 124, 161-163, 209; zwolennicy Ptolemeuszy w Jerozolimie i Judei 154, 172 -»• Egipt Pydna, bitwa pod Pydną 162 Qumran, m. 241-247; Nauczyciel Sprawiedliwości 242; znalezione teksty 243-245; wspólnota i jej teologia 245, 246; a chrześcijaństwo 246; a literatura apokaliptyczna 244, 247 rabini, rabiniczna literatura 34, 40, 141, 142; o -» saduceuszach 35; interpretacja Dn 2 200 Rada Starszych w Jerozolimie 160, 161, 234 Raguel, teść Mojżesza 106, 114 Rafia, m., bitwa pod Rafią 120 Razis, oskarżony o „judaizm" 58 -»ju-daismos „Reszta" 36 Roboam, syn Salomona 82 Rodzaju Księga, Księga Rodzaju, a Księga -> Mądrości 144; a Księga -> Jubileuszów 219 Romans Aleksandra 105 romans grecki 105, 108-110 -» Artapa-nos -> Józef i Aseneth Rzym, Rzymianie 17, 28, 29, 124, 146, 147, 150, 162-164, 201, 222, 225, 226, 229, 234, 235, 243; Jerozolima i Judea pod panowaniem rzymskim 17, 28, 29, 175; zburzenie Jerozolimy i Świątyni 29, 72; zdobycie Egiptu 89 Sadok, kapłan na dworze Salomona 46, 78, 235 Sadokidzi, ród arcykapłański 46, 71, 78, 158, 234, 245 saduceusze 18, 235, 236, 238, 241 Salomon 18, 21, 45, 78, 80, 81, 84, 143, 144, 235 Samaria, m. 21, 25, 27, 38, 49, 59, 71; zburzona przez -» Jana Hyrkana I i odbudowana przez Heroda Wielkiego jako Sebaste 233, 234 -» Samarytanie Samarytanie 18, 38, 58, 59, 116, 233, 234; świątynia na górze -> Garizim 233 Sanballat, perski namiestnik -> Samarii 49,50 Sanhedryn 160 (przypis), 206, 234-236 287 288 Saul 81, 84 Sąd Boży 206, 208, 215, 216, 248, 252 Sebaste -> Samaria Seleukidzi 28, 93, 120, 151, 154, 166, 174, 202, 229, 230; wojny z -» Ptole-meuszami 94, 118, 120, 121, 124, 161-163, 209; Palestyna pod panowaniem Seleukidów 121-125, 146, 173, 174 Seleukos I 93 SeleukosII 117 Seleukos IV 124, 146-149, 154, 209 sen, sen Daniela 202; Mojżesza u -> Eze-chiela, tragika 114; sen -» Nabucho-donozora w Księdze -» Daniela Septuaginta 81, 96-101, 113-115, 124, 128, 143, 150, 151, 213, 224 -> List do Filokratesa; a -» Artapanos 105; a -> Demetriusz Chronograf 103; a -» Ezechiel tragik 112-115; a -> Józef i Aseneth, romans grecki 108; odrzucona przez -> faryzeuszów 102 Siwa, oaza, wyrocznia -> Amona 88 skróty biblijne 12, 14-16 Słowo, kult Słowa 96, 114; Słowo w Prologu Ewangelii św. Jana 136 Sługa Jahwe 181 -» zmartwychwstanie Sokrates 150 „starsi" 234 ->• Rada Starszych stoicy 140 Strażnicy -» aniołowie; Księga Strażników 213, 214 -> Henoch, Pierwsza Księga Henocha studnia Jakuba 234 Suza, m. 47, 50, 114 Sybilla, wieszczka grecka 221, 222; z -> Dawidem 227, 228 Sybilla, Księgi Sybillińskie w Rzymie 222 Sybilla, Księgi Sybillińskie zachowane 222. 227, 228; a Homer 222-224 -> Sybilla aleksandryjska Sybilla aleksandryjska 223-229; jej wpływ 227, 228; krytyka Homera 223. 224 Sychem, syn Chamora 108 Sydon, m. 116 Syjon 234 symboliczny język -» apokalips 190, 191 -> liczby -» kolory -> wizje Syn Człowieczy 203-207, pierwotne znaczenie 203, 204; w Księdze -* Daniela (Dn 7) 202-204, 207, 249, 250; w Nowym Testamencie 185, 251-253; w -> Przypowieściach Henocha 248-253 synagoga 56, 96, 114, 135 -> słowo, kult Słowa; a chrześcijanie 237 Synaj 23, 62, 63, 240 Syrach -» Mądrość Syracha -* Jezus, syn Syracha Syracydes -» Jezus, syn Syracha Syria, kr. 28, 85, 92, 93; Syria i Fenicja, prowincja -> Ptolemeuszów 116-118 szabat 65-66; znaczenie 66; a -> Ezechiel, prorok 65; zakaz zachowywania szabatu 164 -> prześladowanie zarządzone przez Antiocha IV Epi-fanesa szalom, hebr., znaczenie słowa 42 Szamasz, bóg 213 Szammai, rabin, jego szkoła 239 szatan 45, 83 Szczepan, św. 205 Szeol 178, 179 Szeszbassar 30-33, 38 Szilo, m. sanktuarium 233 Szymon, administrator Świątyni jerozolimskiej 146, 147, 149, 157 Szymon Machabeusz 230; arcykapłanem 174, 175, 220; jako „Bezbożny Kapłan" (?) w -» Qumran 242 Szymon II Sprawiedliwy, arcykapłan 121, 124-128, 141, 146, 154, 158 śmierć w oczach św. -> Pawła 184 -> życie po śmierci Świątynia jerozolimska, Świątynia -» Salomona 73, 80, 82; Świątynia Druga, jej znaczenie 72, 125; jedyne miejsce kultu 75, 96; odbudowa po powrocie z wygnania 25, 34, 36, 39, 40-46, 54, 60, 233 (-+ Zorobabel -> Aggeusz -> Zachariasz I); poświecenie 44, 47, 56, 57, 72; opis 73-75; personel 77, 78; kult, liturgia 79, 80, 82 -» Heliodor w Świątyni 147-149; obrabowanie Świątyni (-» Menelaos -> Antioch IV Epifanes) 159, 161, 162; przerwanie kultu 162, 208-210; zbeszczeszczenie Świątyni 28, 164, 170-172, 210 (-> ohyda spustoszenia); ponowne poświęcenie 173, 195, 216 (-> Chanuka, święto); Pompejusz Wielki w Świątyni 230, 231; Świątynia -» Heroda Wielkiego 72; zburzona przez Rzymian 72, 185, 231, 236, 237; w Księgach -> Kronik 82; w -> Mądrości Syracha 126, 127, 129, 137 świątynia -» Samarytan na górze -> Garizim 59, 233 świątynia w Leontopolis -» Leontopolis świeccy -» Nehemiasz 59 -> uczeni w Piśmie 236 -» faryzeusze 239 święto -> Chanuka -» Jom Kippur -» Namiotów -» Pascha -» Pięćdzie-siątnica -» Tydzień Przaśników świętość, święty 55, 67, 239 Talmud 64, 239, 241 teatr 114, 176 -> Ezechiel, tragik Tel Awiw, m. 231 Thaofilos adresat Ewangelii św. Łukasza i Dziejów Apostolskich 123 (przypis) theos, gr., znaczenie słowa 167 Testamenty Dwunastu Patriarchów 220 Tirsa, m. 21 Tobiadzi 116-120 Tobiasz, perski namiestnik Ammonu 49, 50, 116 Tobiasz, władca Ammanitis, w czasach -» Ptolemeusza II 116-118 Tora 20, 58, 59, 64, 188, 236, 240 (-> faryzeusze); znaczenie słowa hebr. 61, 62; czym jest Tora, jej rola i znaczenie 62-64, 176; najważniejsze nakazy 64-68; Tora ustna 61, 62, 64, 240; Tora utożsamiona z -» Mądrością 63, 137, 141, 142; w diasporze 63; uroczystość ku czci Tory 56, 57 -» Prawo tradycja kapłańska 213 Tydzień Przaśników 75, 76 Tyr, m. 85, 116, 157, 160, 161, 195 ubogi jako synonim „pobożnego" 118, 154 uczeni w Piśmie 62, 141; a prorocy 142, 236, 237; a mędrcy 62; a faryzeusze 234; w -» Sanhedrynie 234-236 -> Ezdrasz 236 -» Eleazar 176 -» Jezus, syn Syracha 129, 130, 236; na straży -» Tory 237 uczta ofiarna, uczestnictwo w niej 66 uczta zbawienia, eschatologiczna 253 Ugarit (Ras Szamra) 195 Utanapisztim 213 wizja symboliczna 191 -» symboliczny język wizja -» zmartwychwstania w Księdze Ezdracha 37, 180 wizje proroków i autorów -> apokalips 189; wizje -» Daniela 202, 208-211; wizje -> Zachariasza I i II; wizje Henocha -» Przypowieści Henocha wojskowe kolonie -» Ptolemeuszów 116, 117, 119 wtórokanoniczne księgi 9, 18, 20, 143, 150; wg protestantów, apokryfy 187 Wybraniec Sprawiedliwości i Wierności w -» Przypowieściach Henocha 248, 251 Wyjście, Księga Wyjścia a Księga -> Mądrości 144; a Księga -* Jubileuszów 219 Wyjście z Egiptu, tytuł tragedii -» Eze-chiela, tragika 259 Zachariasz, prorok 188; Zachariasz I 34, 43-41, 83; Zachariasz II 43, 62 Zajordania pod panowaniem -» Ptole-meuszów 115, 116, 118-120 zeloci 240, 241 Zeus Olimpijski 140, 164, 167, 170, 171, 208; utożsamiany z ->'Amonem 88, 170; utożsamiany z -> Baal Szami-mem 170, 209 Ziemia Obiecana 69, 170; w -» Mądrości Syracha 142, 143 zmartwychwstanie 177-184, 211; a faryzeusze 240; a saduceusze 236; Jezusa Chrystusa 253 Zorobabel, wnuk Jojakina, w Jerozolimie 31, 33, 38, 39, 41, 43, 45, 46; świątynia Zorobabela 72, 73, 78; znika 44, 46, 47, 72; a Dariusz I (legenda) 31-33 życie po śmierci -> Szeol -» zmartwychwstanie; w świecie greckim 178 Żydzi 80, 83, 107; w oczach Greków 90, 91; w -> Egipcie 94-116; -» diaspora -» hellenizacja -> prześladowanie -» monoteizm żydowski -» judaizm SPIS MAP I ILUSTRACJI MAPA PALESTYNA W EPOCE HELLENISTYCZNEJ 368 Ilustracje czarno-białe 1. Marduk - najwyższy bóg Babilonu. Płaskorzeźba w wapieniu. Około 1204-1189 r. British Museum. M. Jastrow, Bildermappe żur Religion Babyloniens wid Assyriens, Giessen 1912 ................. 22 2. Papirus aramejski z kolonii żydowskiej na Elefantynie, wyspie na Nilu. Ze zbiorów Autorki ............................ 25 3. „Nieśmiertelni" - łucznicy perskiej gwardii królewskiej. Płaskorzeźba z cegieł glazurowanych w pałacu Artakserksesa w Suzie. Luwr. A. Springer, Die Kunst des Altertums, Leipzig 1915 ........... 26 4. Grobowiec Cyrusa w Pasargadach. Archiwum PWN .......... 30 5. Dariusz Wielki poluje na lwy. Odbicie cylindrycznej pieczęci. Archiwum PWN .................................... 33 6. Ahura-Mazda - wielki bóg Medów i Persów. Płaskorzeźba u wejścia do tripylonu w Persepolis. Archiwum PWN ................. 37 7. Moneta perska bita dla prowincji Judea. Około 375 r. Awers: głowa brodatego mężczyzny, zapewne satrapy. Rewers: sowa. A. Kindler, Thesaurus ofJudaean coin front thefourth century BC to the third century AD, Bialik Institute, Jerusalem 1958 ................... 49 8. Amulet z imieniem Jahwe. Przerys. VII-V w. Jerozolima. St. Gądecki, Archeologia biblijna, t. 2, Gniezno 1994 ................. 59 9. Scena obrzezania. Płaskorzeźba z grobowca Anchmachora. Sakkara. Wczesna VI dynastia. F. Daumas, Od Narmera do Kleopatry, Warszawa 1973. Archiwum PWN ........................... 64 10. Kamień z inskrypcją hebrajską „Do miejsca trąbienia". Zaznaczał miejsce, z którego kapłan trąbiąc ogłaszał początek i koniec szabatu. St. Gądecki, op. cit. ................................ 74 11. Nagrobek Arsinoe, dziewczyny żydowskiej, z greckim napisem. Leon- 291 topolis (Egipt). 14 r. Muzeum Grecko-Rzymskie w Aleksandrii, E. Breccia, M. Norsa, Iscrizione sepolcrale metrica, „Bulletin de ia Societe Archeologiąue d'Alexandrie", 26, 1934 ............. 12. Aleksander Wielki w bitwie pod Issos. Fragment mozaiki z Domu Fauna w Pompejach. Około 120 r. Według obrazu z początku III w. Muzeum Narodowe w Neapolu. A. Springer, op. cit. ............... 13. Walka Greków z Persami. Płaskorzeźba z marmurowego fryzu tzw. Sarkofagu Aleksandra, grobowca ostatniego władcy Sydonu, Abdolany-mosa. III w. Muzeum Archeologiczne w Istambule. F. Baumgarten, F. Poland, R. Wagner, Die Hellenistisch-romische Kultur, Leipzig 1913 14. Broń okresu hellenistycznego: a) żelazne ostrze sarissy (włócznia); b) okucie na końcu sarissy, umożliwiające wbicie jej w ziemię; c) miecz hiszpański identyczny z kopis - najczęściej używanym w okresie hellenistycznym mieczem greckim. B. Bravo, E. Wipszycka, Historia starożytnych Greków, t. III, Warszawa 1992. Archiwum PWN ......... 15. Słoń bojowy. Odgrywał on ważną rolę w wojnach okresu hellenistycznego. Srebrny talerz baktryjskiej albo syryjskiej roboty. Wczesny okres hellenistyczny. Ermitaż. M. Rostovzeff, The social and economic history of the Hellenistic agę, Oxford 1941 .................... 16. Moneta ośmiodrachmowa. Awers: Ptolemeusz I. Rewers: symbol Zeusa i dynastii - orzeł trzymający w szponach błyskawicę. B. Bravo, E. Wipszycka, op. cit. Archiwum PWN ..................... 17. Pogańska ofiara. Król Egiptu ofiarowuje kadzidło bogu o głowie sokoła (Khonsu?). Płaskorzeźba prawdopodobnie ze świątymi w Behbeit el Higara. VI-III w. Wirginia Museum of Fine Arts. Ze zbiorów Autorki 18. Rekonstrukcja synagogi w Kafarnaum. Wprawdzie synagoga ta zbudowana została w okresie rzymskim, ale z pewnością nie różniła się zasadniczo od synagogi okresu hellenistycznego. B. Bravo, E. Wipszycka, op. cit. Archiwum PWN ........................ 19. Ptolemeusz II Filadelf i jego małżonka-siostra Arsinoe. Moneta ośmiodrachmowa. B. Bravo, E. Wipszycka, op. cit. Archiwum PWN .... 20. Fragmenty znalezionego w Egipcie papirusu z tekstem Septuaginty z I w. (Pwt. 31,28-30; 32,1-7). Papyrus Fouad no. 266. Ze zbiorów Autorki . 21. Święty byk Apis stojący przed ołtarzem. Ogłoszenie greckiego tłumacza snów ze świątyni pod Memfis. Muzeum Egipskie w Kairze. M. Rostov-zeff, op. cit. ................................. 22. Dzieciństwo Mojżesza. Fresk z synagogi w Dura Europos (Syria). W przedstawianiu postaci ludzkich - wbrew przepisom Prawa Mojżeszowego - widoczne wpływy greckie. Pierwsza połowa III w. C. H. Kraeling, The synagogue, Yale University Press, New Haven 1956 . . . 23. Antioch III Wielki. Popiersie marmurowe. Około 200-150 r. Luwr. Ze zbiorów Autorki .............................. 24. Szklane naczynia hellenistyczne: a) alabastron, wyrób egipski, IV-III w.; b) alabastron, wyrób egipski, III-I w.; c) amforka, wyrób syryjski, I w. 292 Muzeum Narodowe w Warszawie ..................... 10 10 11 12: 12: 25. „Megaryjska" czara. Glazurowana ceramika hellenistyczna z Syrii. Luwr. M. Rostovzeff, op. cit. ....................... 131 26. Fajansowa amfora. Glazurowana ceramika hellenistyczna z Syrii. I w. przed Chr.-I w. po Chr. Metropolitan Museum of Art. M. Rostovzeff, op. cit. .................................... 131 27. Izyda karmiąca małego Horusa. Figurka z porfiru. XXV dynastia. Muzeum Narodowe w Warszawie ..................... 139 28. Antioch IV Epifanes. Moneta czterodrachmowa. Muzeum Narodowe w Warszawie ................................ 155 29. Brązowy hełm typu trackiego używany pospolicie w III i II w. B. Bravo, E. Wipszycka, op. cit. Archiwum PWN ................. 159 30. Ptolemeusz V Epifanes. Moneta ośmiodrachmowa. J. Babelon, Le por- trait dans l'antiquite d'apres les monnaies, Paris 1942 .......... 161 31. Żołnierz hellenistyczny. Malowane przedstawienie na płycie grobowej, znalezione w Sydonie. Koniec III lub początek II w. Muzeum Archeologiczne w Istambule. M. Rostovzeff, op. cit. .............. 163 32. Składanie ofiary przez rodzinę grecką. Z prawej strony ołtarza dwa bóstwa. Płaskorzeźba w marmurze, prawdopodobnie attycka. Koniec II w. M. L. Bernhard, Sztuka hellenistyczna, Warszawa 1980. Archiwum PWN .................................... 165 33. Zeus Amon. Przedstawienie na monecie Ptolemeusza II. M. Rostovzeff, op. cit. .................................... 171 34. Juda Machabeusz. Popiersie brązowe. II w. Muzeum Archeologiczne w Rabacie. Ze zbiorów Autorki ...................... 174 35. Moneta Aleksandra Jannajosa. 103-76 r. Awers: gwiazda ośmioramien- na a między jej ramionami napis: Jehonathan Król. A. Kindler, op. cit. 230 36. Moneta Jana Hyrkana II. 67-40 r. Awers: głowa mężczyzny w wieńcu laurowym i napis: Jehohanan Najwyższy Kapłan. Rewers: podwójny róg obfitości i kwiaty maków między rogami. A. Kindler, op. cit. ..... 231 37. Styk murów Heroda i hasmonejskich lub Nehemiasza. St. Gądecki, op. cit. 232 38. Płaskorzeźba na sarkofagu. Menora w medalionie wskazuje, że spoczywa tu wyznawca judaizmu, trzymające zaś medalion uskrzydlone boginie zwycięstwa i inne postacie na płaskorzeźbie świadczą o hellenizacji zamieszkałych poza Palestyną Żydów. Rzym. Katakumba Vigna Ran-donini. II w. po Chr. E. Strong, La scultura romana da Augusta a Costantino, t. II, Florencja 1926 ..................... 233 39. Brama potrójna (Huldy) prowadząca na dziedziniec świątynny. St. Gądecki, op. cit. ................................ 235 40. Aron hakodesz - miejsce przechowywania Tory w synagodze. Synagoga w Dura Europos (Syria). Zniszczona w III w. po Chr. C. H. Kraeling, op. cit. .................................... 238 41. Fragment „Reguły Wspólnoty". Qumran. St. Gądecki, op. cit. .... 243 293 Ilustracje barwne 1. Oaza Siwa. Fot. M. Mossakowska. 2. Synaj. Fot. W. Niewęgłowski. 3. Wiosna na Pustyni Judzkiej. Fot. W. Niewęgłowski. 4. Pustynia Judzka. Fot. W. Niewęgłowski. 5. Równina Jizreel. Ze zbiorów Autorki. 6. Galilea Nadmorska. W tle jezioro i wzgórza Golan. Fot. L. Zielaskowski. 7. Jezioro Galilejskie. Wybrzeże koło Kafarnaum. Fot. J. Młynarczyk. 8. Groty Qumran. Ze zbiorów Autorki. 9. Cezarea Nadmorska. Fragment murów obronnych miasta hellenistycznego, znanego pod nazwą Wieży Stratona. Fot. J. Młynarczyk. 10. Cezarea Nadmorska, port pomocny. Ze zbiorów Autorki. 11. Akwedukt z czasów Heroda Wielkiego w Cezarei Nadmorskiej. Fot. J. Młynarczyk. 12. Jordan u ujścia do Morza Martwego. Ze zbiorów Autorki. 13. Beth-Szean. Widok na centrum grecko-rzymskiego miasta Scythopolis. Fot. J. Młynarczyk. 14. Sebaste. Ruiny miasta zbudowanego przez Heroda na miejscu Samarii. Fot. W. Niewęgłowski. Na okładce: Schody przy murze południowym Świątyni, St. Gądecki, op. cit., oraz Brązowa moneta wybita z okazji Święta Chanuka w latach 40-37 przed Chr. SPIS TREŚCI Dlaczego znowu Rozmowy o Biblii? 5 Skróty biblijne 14 Od Cyrusa do Heroda 17 Czy „późniejsze" znaczy „gorsze"? (17). Pod panowaniem perskim (23). Nowa epoka (27). Nowy początek 30 Szeszbassar i Zorobabel (30). Skąd wiemy to, co wiemy (33). Na gruzach Jerozolimy (35). Dwaj prorocy (40). ...i dwaj reformatorzy (47). Pod panowaniem Tory 55 Narodziny judaizmu (58). Ezdrasz drugim Mojżeszem? (60). Tora (61). Wierni Prawu (64). Świątynia (71). Kronikarz (80). „Przemija postać świata" 85 Aleksander Wielki w Jerozolimie? (85). Kiedy świat stał się grecki (89). Żydzi w Egipcie ptolemejskim (93). Septuaginta (97). Grecko-żydowska literatura Aleksandrii (101). Ptolemejska „Syria i Fenicja" (116). Jeruzalem czy Jerozolima (119). Ben Sira i odwieczna Mądrość 126 Dzień Przebłagania (126). Jezus, syn Syracha (127). Bojażń Boża i Mądrość (133). Mądrość, która jest Torą (140). Kiedy Mądrość Najwyższego przemówiła po grecku... (143) Zderzenie dwóch światów 146 Kanclerz królewski w Jerozolimie (146). Stronniczy świadkowie (149). Jerozolima rozdarta (153). Król i dwaj arcykapłani (154). Niepokoje w świętym mieście i wojna z Egiptem (158). Bóg jedyny i Antioch Epifanes (162). Czy pytanie bez odpowiedzi? (166). Owoce dojrzewające w czasach ucisku (173). Męczeństwo i zmartwychwstanie (176). 295 Czas apokalips 185 Co to jest apokalipsa? (185). Kiedy zamknęło się niebo... (188). Księga bardzo szczególna (192). Opowiedziane na nowo. (196). Sąd Przedwiecznego (201). Syn Człowieczy (203) ...aż do kresu czasów (207). Henoch i inni (211). „Apokalipsa zwierzęca" (216). Tajemnice wielkie i małe (219). Aleksandryjska Sybilla (221). Stare i nowe 229 Nowi królowie Jerozolimy (229). Wielobarwny świat żydowski (231). Jeszcze raz Syn Człowieczy (247). Posłowie (Józef Kudasiewicz) 254 Tablica chronologiczna 261 Mapa 268 Wybrana literatura 269 Indeks autorów nowożytnych 270 Indeks tekstów 277 Indeks analityczny 277 Spis map i ilustracji 297