tytuł: "Grecki klucz" autor: Colin Forbes tytuł oryginału: "THE GREEK KEY" tłumaczył: Wacław Niepokulczycki tekst wklepał: yxpodols.interia.pl korekta: dunder@poczta.fm - Ilustracja na okładce - RICHARD CUFTON-DEY - Opracowanie graficzne - DARIUSZ CHOJNACKI - Redaktor - LUCYNA LEWANDOWSKA - Redaktor techniczny - JANUSZ FESTUR Copyright e 1989 by Colin Forbes For the Polish edition Copyright e 1991 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-85079-34-3 * * * Spojrzał w dół i znów zobaczył te okropne zwłoki. Na podłodze leżała trzydziestocentymetrowa czarna hebanowa linijka. Podniósł ja. wziął się w garść i podszedł do zamkniętych drzwi wewnętrznych. Wciąż ani dźwięku. Bał się jak wszyscy diabli. Nabierał coraz to większego przekonania, że sąsiedni pokój jest pusty, lecz jeśli morderca wciąż tam jest. on. Higgy. nie pozwoli skurwielowi uciec Jonides był miłym chłopakiem, zawsze skorym do żartów i pogawędki. Higgy uniósł linijkę jak pałkę i sięgnął lewą ręką do klamki. Jeśli zabójca jest w środku, na pewno trzyma w ręku nóż. którym zadał te straszliwe ciosy lonidesowi. Wszystko wskazywało, że Grek stoczył walkę o życie. Nie. myślał Higgy. jeśli morderca wciąż tam jest, to niech mnie wszyscy diabli, nie pozwolę draniowi uciec. Uchylił ostrożnie drzwi. W pokoju było ciemno. Sięgnął lewą ręką do środka, namacał kontakt, przekręcił. Pokój zalało światło, a wtedy. rozpłaszczony przy ścianie, pchnął drzwi na całą szerokość. Prawa stopa zaplątała się w coś. Bezładny stos papierów, cała masa. a wszystkie arkusze zaplamione ciemnoczerwone. Krew. Zrobił krok w głąb pokoju często używanego przez Gavalasa. Słyszał. że Gavalas wyjechał na urlop. O ile się zorientował, nie było w tym pokoju śladu niczyjej obecności. Ścisnął mocniej linijkę i wszedł głębiej. Przemierzył cały pokój i nie znalazł żadnych oznak morderczej walki jak w pierwszym. Musi natychmiast o wszystkim zameldować. W oszo-łomieniu spróbował otworzyć drzwi wiodące na korytarz, bez przekręcania klucza. Drzwi się otworzyły. Wymowa tego faktu wstrząsnęła nim. Drzwi były zamknięte na klucz, kiedy próbował je otworzyć od strony korytarza. Potwierdzenie przypusz-czenia, że zabójca ukrywał się w ciemnym pokoju w kilka chwil po dokonaniu ohydnej zbrodni, było dla sierżanta Higgy'ego czymś przera-żającym. Zemdliło go. Pchnąwszy drzwi pobiegł do najbliższej toalety i zamknął się na klucz. Później nigdy nie wiedział na pewno, ile czasu przesiedział na sedesie. Zszedł po kamiennych schodach na dół opustoszałego budynku. Klatka windy mogła się okazać śmiertelną pułapką. Sudański recepcjonista stłumił ziewnięcie, gdy Higgy ukazał się u stóp schodów, - patrząc na czarną linijkę, którą ten wciąż trzymał w dłoni Ś poprawił czerwony fez na głowie. Ś Kto wychodził z budynku po moim przyjściu? Ś zapytał Higgy. Ś Nikt, panie sierżancie, bobym widział. Każdy musi przejść koło mojego biurka... Ś Wiem. A kto wchodził? Ś Też nikt Ś odparł Sudańczyk doskonałą angielszczyzną. Ś Pan jest w tej chwili jedyną osobą w całym domu. Ś Selim, ty zasypiasz Ś oskarżył go Higgy. Ś Nie. panie sierżancie Ś zaprotestował tamten. Ś Pracuję zwykle na nocną zmianę. Sypiam w ciągu dnia. Ś Więc połącz mnie z SIB. Szybko! To pilne. Ś SIB...? Ś Wydział Badań Specjalnych, idioto. Ś Ledwie powiedział to obraźliwe słowo, natychmiast tego pożałował. Ś Po prostu mnie połącz Ś powtórzył. Ś Ktoś został zabity. Sam z nimi porozmawiam, kiedy mnie połączysz. Kiedy Sudańczyk wykręcał numer SIB, Higgy usiadł na kamiennym stopniu. Czuł się wyżęty, wyczerpany. Ażeby ukryć drżenie rąk przed Selimem, ściskał w dłoniach hebanową linijkę jak w imadle. Czekając na połączenie wciąż zadawał sobie jedno pytanie. Jak ktokolwiek mógł wejść niepostrzeżenie do budynku, skoro jedynym wejściem były wielkie podwójne drzwi za biurkiem Selima? Podporucznik Samuel Partridge z Wydziału Badań Specjalnych siedział obok swego szefa, kapitana Orde'a Humble'a, który prowadził wolno jeepa, zbliżając się do brudnoszarego gmachu Antikhana. Był ranek po nocnym telefonie sierżanta Higginsa i zapowiadał się jeszcze jeden wspaniały, słoneczny dzień. Ś Wydaje się. że byliśmy tutaj zaledwie przed pięcioma minutami Ś zauważył Partridge, kiedy przed wejściem do budynku zatrzymało się konne gharry powożone przez Araba. Ś Dokładnie trzy godziny temu Ś burknął Humble i zaparkował jeepa przy krawężniku. Partridge. dwudziestolatek z jedną gwiazdką, pożałował jeszcze raz, że się nie ugryzł w język. Humble, pięćdziesięciosześcioletni eks-detektyw Scotland Yardu, był ponury i skłonny do pesymizmu. Nigdy nie tracił okazji, żeby poprawić Partridge'a. Najniższego z najniższych Ś z jedną gwiazdką na naramiennikach. A czy to wina Partridge'a, że go odkomen-derowano do SIB w tak młodym wieku? Nie jest przecież winien, że ma płaskostopie. Został usunięty z pułku przez lekarza wojskowego, który zauważył ten fizyczny defekt. ,,Z takimi stopami nie możesz nosić wojskowych butów, mój chłopcze..." iy musi przejść koło gielszczyzną. Ś Pan n. Ś Pracuję zwykle idwie powiedział to Ś Po prostu mnie nimi porozmawiam, isiadł na kamiennym v drżenie rąk przed imadle. Czekając na .okolwiek mógł wejść jściem były wielkie i Specjalnych siedział ry prowadził wolno chana. Był ranek po ił się jeszcze jeden ęcioma minutami Ś mku zatrzymało się limbie i zaparkował iżałował jeszcze raz, ioletni eks-detektyw nu. Nigdy nie tracił {niższych Ś z jedną (e'a, że go odkomen- ?ecież winien, że ma ' wojskowego, który i nie możesz nosić Ładna jasnowłosa dwudziestokilkuletnia dziewczyna w słomkowym kapeluszu z szerokim rondem, w niebieskiej sukience i pantofelkach na wysokich obcasach, zapłaciła woźnicy gharry i szła schodami ku wielkim zamkniętym podwójnym drzwiom. Patrząc na jej śnieżnobiałą cerę Partridge czuł, że poziom adrenaliny podnosi mu się we krwi. Humble wyskoczył z jeepa i podszedł do niej. Popatrzyła na niego arogancko, sięgając do dzwonka. Odpowiedziało jej nieugięte spojrzenie cynicznych oczu w pomarszczonej twarzy o wąskich ustach, ustach człowieka, który z latami nauczył się dobierać słów. Ś Proszę nie naciskać dzwonka. Wstęp wzbroniony. A w ogóle kim pani jest? Ś Jestem żoną porucznika RAF-u. Malloya. Tu mieści się jego jednostka. A mogę zapytać, jakim prawem pan mi rozkazuje? I przy okazji, kim jest ten młody chłopiec, który wysiada z pańskiego jeepa? Z nie skrywanym zainteresowaniem przyglądała się Partridge'owi. Jak spod ziemi pojawiła się gromada arabskich uliczników i otoczyła jeepa. Ś Oto jakim prawem, SIB. Ś Humble podsunął jej pod nos legitymację. Ś Wczoraj w tym budynku dokonano szczególnie od-rażającego morderstwa. Ś Doprawdy? Pewnie jakiś Arab... Próbowałam dodzwonić się do męża. ale nie chciano mnie połączyć. Co za pasztet! Ś Zgodnie z rozkazami, proszę pani, wszelka łączność została przerwana. Proponuję, aby pani wróciła na swoją kwaterę. Ś Włożył dwa palce w usta i przywołał gwizdem przejeżdżające gharry. Ś Oto pani pojazd. Ś Jak pan śmie! Ja się poskarżę... Kiedy schodziła po schodach. Partridge wręczał właśnie kilka plastrów przywódcy uliczników. Ś Pilnujcie tego jeepa, póki nie wrócimy. Jeżeli wszystko będzie w porządku, dostaniecie drugie tyle. Był to konieczny środek ostrożności. Po powrocie bowiem mogli stwierdzić, że nie mają kół. Partridge słyszał każde słowo rozmowy Humble'a z panią Malloy. Minął ją idąc w górę po schodach. Rzuciła mu śmiałe spojrzenie spod wpółprzymkniętych powiek i poszła dalej. Ś Wariacka placówka Ś utyskiwał Humble przyciskając guzik dzwonka. Ś Żeby pozwalać kobietom ot tak sobie przychodzić. Najpierw idziemy do pułkownika Grogana. Z tego, co słyszałem, niezły z niego egzemplarz. To on kieruje całą tą lalusiowatą zgrają. Ś A ta przystojna dziewczyna, z którą pan rozmawiał... Ś zaczął Partridge. w ^o^y^ W^ RAF , o gest- ^o^' c0 "^m n^,"' ^".ka MalJoya f --riS^^^Sr^ Siiii^1^ Ś Jes, „,, i!" "'•lltiaemy '^"'toim.k Gro,, ••e"m.„^"' ros °<' Palologa- _ , E-1" "a '"ecin, yw ą »spin.,„k(. ••"• ~ •'apyial Partnrf.,.. , r'^^^ "ad '•"-^., i wnda zaczcfa ^^^'"''•^-^-^^t/"0"Jedv"- < „ D;:- b^ pSTn,^^.. ~ MUK? *"-• •te:"g n ^Igs^ss^^. S^iS:?^^^^^^^ ^ :s^s:^^^^: ^a^s^ss^ s w^^",^;;;••"-b,ea,;;,^,^•^^.^^^^^^ „,, ^ ?yraaep^^s^S^:ds& rob0 ŚŚŚŚS:^-S\. ŚŚŚŚ-ŚŚŚŚ. - ^ ^ ^~^ ^ pewneg0 -^.e ^ ,„ •q - ŚŚŚŚ•%S^^. ^ . °^ ^'"Sci, który ^na^^ sądząc ocenić l Malloya. l wpadłeś Jej zrobił palcami niejasny ańczyć Partridge. gdy to dziwne. Wcale nie mble'a. Ś Jak dotąd, ąc ich do windy. Ś k Grogan na trzecim .ge, gdy winda zaczęła dotąd może jedynie lesa, był zapewne nóż onić tych facetów do ę naprzeciwko windy, ;o budynku, Humble i; Spóźnienia. ekiwaniem na wpusz- sst jednym z najważ- dkowym Wschodzie. pokazał legitymację. na krześle. Humble [ardzący wszystkimi jeż swoich gości. jześćdziesiątki. Miał idko ogoloną twarz t na krześle, jakby pwnego szczególnie nią. nsa, który znalazł zwłoki. Niewiele zdołał nam powiedzieć. Ale. o ile mi wiadomo, wśród jednostek pod pana nadzorem... Ś Dowództwem! Ś warknął Grogan. Ś Słusznie, panie pułkowniku. A więc, o ile mi wiadomo, jest wśród nich tajna jednostka pod dowództwem pułkownika Maurice'a Bar-rymore'a... Ś Półpułkownika. Czasu wojny. Chodzi panu o podpułkownika Barrymore'a. Boże, myślał Humble, nic dziwnego, że dali mu papierkową pracę o tysiąc mil od linii frontu. Typ z pierwszej wojny światowej. Do ataku. chłopcy! Straty głupstwo Ś zdobyć mi to stanowisko karabinów maszynowych! Zmienił taktykę: Ś Muszę przesłuchać podpułkownika Barrymore'a i jego ludzi. Wiem, że właśnie wrócili z jakichś ćwiczeń. Są w Kairze zaledwie od dwóch dni... Ś A więc powodzenia. Ś Grogan wstał. Ś Czekają na was. Nie mam pojęcia, czemu mogą was interesować. Ś Nie muszę wyjaśniać powodów, panie pułkowniku. Ś Nie rozumiem, dlaczego nazywają pana .,Humble". Ś Przeszył go wzrokiem pełnym wściekłości. Ś Nie grzeszy pan pokorą. Proszę za mną. Sztywnym krokiem, z prostymi plecami weterana tysięcy przeglądów wojskowych poprowadził ich korytarzem. Skręciwszy w następny, za-trzymał się przed jakimiś drzwiami, otworzył je i wszedł do środka. Ś Wydział Badań Specjalnych. Do was. Nie spojrzawszy nawet na nich wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Trzej mężczyźni patrzyli w milczeniu na swoich gości. Okna Ś i tu okratowane Ś wychodziły na ulicę od frontu, gdzie stał zaparkowany jeep, jak stwierdził Partridge, gdy Humble ich przedstawił. Ś Lepiej usiądźcie Ś zaproponował ,,półpułkownik" siedzący za biurkiem. Ś Choć nie możemy wam poświęcić wiele czasu. Mamy dużo roboty. Ś My też Ś warknął Humble. Ś Musimy zbadać sprawę tego ponurego morderstwa... Partridge, siedzący obok swego szefa, taksował trzech mężczyzn z zainteresowaniem. Podpułkownik Barrymore miał szczupłą twarz, orli nos, ciemne włosy, przystrzyżony wąsik i mówił powoli. Cechowała go niewymuszona powaga i władczość. Z dokumentów wynikało, że miał zaledwie dwadzieścia jeden lat. lecz sądząc z aury doświadczenia, jaka go otaczała, Partridge skłonny był ocenić jego wiek na lat trzydzieści kilka. Siedział na obrotowym krześle 11 ^i^^S^^ Ś. -. „ r ^^y^S"Kwns- ^ ^^. ^^wc^^^^.^ °i.o,v,,s"'°10 mus^ i^y"'- ^•":'s"'!•tyn"k 1 G10^^^^ oT„U^ •0- ^ •". b --^r2^^^^^^^^^^^ -, Ś lonidesa \u7 n; • ^"-yniore. Ś 7„ „•-Choćby stad , lc nle zezłość, 7 • ^ ".e^P^SS^^^T-^ - - -ri^ s ^^^^^s^s8^ŚKear""sąc ^ ^ ^'^i 'te aa^^^^?'"'po; SS^^-S^0"^^^^ ^ aSL^^^Ąr,,"^^ Ke,„ ^ - r ^L ; "aJnllods2y ^^sy^ ^ 1 ""8° nie ladź'J" l;•'I"t"" Robson - r-i ' ^ 1" ^ d^ ^ ^en, poSZ^S^^- ^ ^ '""••e P^S"^*0""^^ zS'' "a Bar^0^ y°°?•" """'" A )0-*. ^S^ G^ ^^S^^^. ^ 12 h oporu- Jednat Ś To ostatnie jest dość oczywiste. Ś Barrymore nawet nie próbował kryć sarkazmu. Ś Odpowiedź brzmi: nie. A teraz, sądzę, powiedzieliśmy już wszystko, co możemy. Wolałbym, abyśmy już zakończyli to spotkanie. Czytał pan pismo... Ś Które zezwala wam na odmówienie odpowiedzi na pytania dotyczące tajemnic wojskowych..,? Nie, jeszcze nie skończyłem, panie pułkowniku. Jak mi wiadomo, wszyscy trzej wróciliście do Kairu przed czterdziestu ośmiu godzinami. Oznacza to, że byliście ubiegłej nocy w mieście. Gdzie przebywaliście między dziewiątą a jedenastą wczoraj wieczorem? To nie ma nic wspólnego z tajemnicami wojskowymi. Ś Skoro pan musi wiedzieć... Ś Barrymore mówił z trudem tłumiąc ziewanie. Ś Wszyscy trzej zażywaliśmy dobrze zasłużonego odpoczynku w łodzi mieszkalnej na Nilu. Jej miejsce postoju jest ściśle tajne. Ś Kto może potwierdzić prawdziwość tych słów? Mimo opalenizny dało się zauważyć, że krew uderzyła do twarzy Barrymore'a. Wstał i Humble zobaczył, że jego drelichowe spodnie koloru khaki są wsunięte w cholewy lśniących skórzanych kawaleryjskich butów. Barrymore podszedł do drzwi i otworzył je. Ś Nie przywykłem, aby mnie obrażano wobec podwładnych. Propo-nuję zakończyć to spotkanie. Proszę z łaski swojej wyjść. Humble wstał, skinął na Partridge'a i wyszli z pokoju. Kiedy skierowali się ku windzie, drzwi zamknęły się za nimi. Ś Spartaczyłem robotę Ś zauważył Humble. Ś Zupełnie spaprałem. Dałem mu okazję, której szukał, żeby nas wywalić za drzwi. Co o nich sądzisz? Ś Dziwna trójka. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że pod tym ich pozornym spokojem kryje się mnóstwo napięcia. Ś To jest zupełnie normalne, skoro właśnie powrócili z jakiejś misji na wyspach greckich. Oni są od Specjalnych Operacji... w dodatku to komandosi. Ś SOE? To tłumaczy... Ś Tłumaczy bardzo wiele Ś przerwał mu Humble, gdy zignorowaw-szy windę zaczęli schodzić w dół po schodach. Ś Tłumaczy, czemu jakiś cholerny urzędas Ś generał z Szarych Kolumn Ś dał im pismo zwalniające od wszelkich przesłuchań. Tłumaczy, czemu mógł mnie wywalić na zbity pysk. I czemu nie możemy sprawdzić ich alibi. SOE planuje swoje operacje na łodzi. Łódź nazywa się ..Tara". Nie wiem, czemu... ale nawet my mamy tam zakazany wstęp. Partridge zaczekał ze swoim pytaniem, aż usiądą w jeepie. Najpierw jednak zapłacił przywódcy bandy uliczników pilnujących samochodu. Ś Za mało! Ś wrzasnął ulicznik. 13 Ś /my/n'.' Yallah! Ś ryknął Partridge. Rozbiegli się klnąc pasku nie. Ś Zauważył pan. jak kapitan Robson sformułował odpowiedź i pytanie, c/y znał lonidesa? ..O ile się nie mylę, nigdy go nie widziałem' Ś A więc zwróciłeś na to uwagę. Widać, że się uczysz. Daje mu t alibi na wypadek, gdybyśmy przedstawili świadka, który widział ic. razem. Jak myślisz, w jaki sposób to morderstwo mogło zostać dokona ne9 Ś zapytał ruszając z miejsca. Ś Z tego. co widzieliśmy w nocy, nic mi nie wynika. Jedyną drogą z budynku jest frontowe wejście... strzeżone przez recepcjonistę Sudan-czyka. Nasi ludzie przeszukali cały dom od góry do dołu. Nikogo nie było. Wszystkie okna są okratowane. Z niektórych pokoi na górnych piętrach można wyjść na balkony, ale te wiszą dziesięć metrów nad ziemią. A mimo to morderca musiał być za tymi zamkniętymi drzwiami, które Higgins próbował otworzyć, zanim wszedł do sąsiedniego pokoju. Ś I znaleźliśmy ślady krwi w łazience. Założę się. że Higgins siedział na sedesie dosyć długo. Nie winie go za to... ale właśnie wtedy morderca myl się przed ucieczką. Ś A może sudariski recepcjonista został przekupiony? Ś Rozmawiałem z Selimem. Przeprowadziłem w życiu tak wiele przesłuchań, że poznałbyin. czy kłamie. Wiesz co, Partridge? Coś mi mówi, że nie rozwikłamy tej zagadki. Ś 7'o tylko strata czasu Ś stwierdził Humble zatrzymując się przy krawężniku przed gmachem Antikhana. Ciemna ulica ziała pustką. Partridge spojrzał na zegarek. Ś Dziesiąta. Dokładnie ta sama godzina, o której Higgins wrócił w noc morderstwa. Najpierw chciałbym obejść dom dookoła, a potem wejść do środka, tak jak Higgins. Ś Radź sobie sam. chłopcze. Ja zaczekam tutaj. J uważaj tam z tyłu. Dzielnica tubylców... Partridge wyskoczył na chodnik i poszedł wolno w bok od schodów wejściowych. Lampy uliczne świeciły dosyć jasno. Idąc patrzył w górę. przyglądając się wystającym balkonom z żelaznymi okratowaniami. Było bardzo cicho. Słyszał tylko odgłos własnych kroków na kamien-nych płytach. Nie widział nikogo. Prawdopodobnie tak samo było poprzedniej nocy, kiedy popełniono morderstwo. Skręcił za róg i wszedł w boczną uliczkę niczym w kanion mroku. Odpiął kaburę, namacał kolbę służbowego rewolweru. Poczuł ucisk w żołądku. Cisza stała się natar-czywa. złowroga. Skręcił za następny róg i zaczął iść wolniej, starając się nie wywoływać 14 zbiegli się klnąc paskud- srmułował odpowiedź na nigdy go nie widziałem". :e się uczysz. Daje mu to iadka, który widział ich vo mogło zostać dokona- ie wynika. Jedyną drogą •zez recepcjonistę Sudań- >ry do dołu. Nikogo nie 5rych pokoi na górnych za dziesięć metrów nad i zamkniętymi drzwiami, ł do sąsiedniego pokoju. 'ę się, że Higgins siedział właśnie wtedy morderca ;ekupiony? iłem w życiu tak wiele co, Partridge? Coś mi )le zatrzymując się przy ulica ziała pustką. > której Higgins wrócił dom dookoła, a potem iaj. I uważaj tam z tyłu. Ino w bok od schodów ^, Idąc patrzył w górę, lii okratowaniami. łch kroków na kamien- bbnie tak samo było Skręcił za róg i wszedł kaburę, namacał kolbę Cisza stała się natar- ając się nie wywoływać hałasu. Po drugiej stronie uliczki, po jego prawej ręce. majaczyły zrujnowane domy mieszkalne dzielnicy tubylczej, czarne teraz jak smoła. Znowu spojrzał w górę. Zarys dachu budynku znaczył się niewyraźną linią na odległym tle rozgwieżdżonego nieba. Usłyszał jakieś szuranie i dłonie mu zwilgotniały. Przez ulicę przemknął wygłodzony kot. Kończąc obchód zobaczył opartego o kierownicę Humble'a. z czer-wonym ogierikiem papierosa koło ust. Wszedł na schody, przycisnął dzwonek. Wartownik SIB otworzył prawe skrzydło drzwi. Partridge pokazał mu przepustkę, wszedł do środka, kiwnął głową Sudariczykowi za biurkiem. Ś Jest ktoś w budynku? Ś zapytał wartownika. Ś Tak, panie poruczniku. Pułkownik Barrymore jest w swoim biurze. Profesor Guy Seton-Charles też jeszcze pracuje. A sierżant Higgins siedzi na schodach. Ś Czemu? Ś Niech pan go sam o to spyta. Potężnie zbudowany eks-dowódca czołgu siedział poza polem widze-nia, na szóstym schodku. Pochylony, z mocno ściśniętymi dłońmi, wyglądał na zakłopotanego i wstał, kiedy pojawił się Partridge. Ś Przepraszam, panie poruczniku. Jakoś nie mogę sam iść na górę. Czekam na swojego współlokatora. Tłuka Wilsona. Ś To chodźmy razem. Właśnie wybieram się na dach Ś pospieszył Partridge uspokoić krzepkiego sierżanta. Ś Dlaczego ,,Tłuk"? Ś To jest przezwisko. Nie ma w tym złośliwości. On zawsze wszystko tłucze. Trochę jak słoń w składzie porcelany. Ale wszyscy go lubią. Dla śmiechu mówimy na niego Tłuk. Ś Bardzo rozsądnie, że czekał pan na towarzystwo Ś upewnił go Partridge, gdy szli po schodach w górę. Ś Na pana miejscu sam bym tak zrobił. W końcu ten drań jest wciąż na wolności. Czy pułkownik Barrymore często tak późno pracuje? Ś Jeszcze jest? Ś zdziwił się Higgins. Ś To się nigdy dotąd nie zdarzało. Chociaż nikt z nas nie wie. co oni tam robią. Nazywamy ich milczkami. Ś Zajrzyjmy do niego przed wejściem na dach. Partridge otworzył bez pukania drzwi, spod których przesączało się światło. Barrymore siedział za biurkiem, pochylony nad aktami. Spojrzał na wchodzącego, zamknął szybko teczkę i położył na niej dłoń. Ś Zobaczyłem światło pod drzwiami Ś pospieszył z wyjaśnieniem Partridge. Co, do diabła, znaczy to wtargnięcie do mojego biura bez pukania? ^ ' wyjaśniłem. Zobaczyłem światło i pomyślałem, że może 15 ktoś zapomniał J'e zgasić. I czuję dym... Czy to woda mineralna, pani pułkowniku? Przy biurku stał metalowy kosz na papiery, z którego unosił się dym Partridge wskazał duży szklany dzban, a obok niego kubek. Ś Tak. Pana zdolności śledcze są niezwykłe. Ś Barrymore dostrzegł Higginsa stojącego w korytarzu. Zerwał się, podszedł do niego. Ś Co to za wtykanie nosa w cudze sprawy? Barrymore był odwrócony plecami, gdy Partridge wziął dzban, zalał tlące się w koszu papiery i wyciągnął skrawek ocalałej kartki z kilkoma słowami. Był to ,,Raport z rajdu na Siros". Odwrócił się twarzą do drzwi. Ś Higgins jest ze mną. Szliśmy właśnie na dach. Ś Więc idźcie z łaski swojej dalej. Gdy Partridge z czapką pod pachą wyszedł na korytarz, Barrymore zatrzasnął za nimi drzwi. Zająwszy się na powrót aktami, wrzucił kilka arkuszy papieru do kosza i podpalił. Partridge szedł z Higginsem kierując się w róg budynku, gdy jedne z drzwi nagle się otworzyły, wyszedł z nich mężczyzna szczupłej budowy, w cywilnym ubraniu, i zamknął za sobą pokój na klucz. Ś Kto to? Ś spytał szeptem Partridge. ' Ś Profesor Guy Seton-Charles. r Lat dwadzieścia pięć, przypomniał sobie Partridge z lektury akt F personalnych w Sztabie Generalnym. Nie przyjęty do służby liniowej ze ° względu na słaby wzrok. Szedł teraz ku nim ściskając zieloną teczkę pod J' pachą. Wszystko w nim było szczupłe. Dłonie, długa inteligentna twarz, i Nosił okulary bez oprawek. Ś Chciałbym zamienić z panem słówko. Ś Partridge pokazał swoją d( legitymację. Ś SJB. Nie zdążyliśmy pana dotychczas przesłuchać. Czym "l się pan tutaj dokładnie zajmuje? za Ś Trudno tu być dokładnym w czymkolwiek. Wszystkie problemy Sa mają różne odcienie znaczeniowe. Ja się zajmuję propagandą na ląd stały. Ś Na ląd stały? Ś Na Grecję. Władze oczywiście wszystko pojmują na opak. Praw- icp dziwa partyzantką walczącą z Niemcami są lewicowi andartes z ELAS. Ci republikanie z EDES są beznadziejni. Ale czy mogę tu kogoś o tym sled przekonać? Zwłaszcza że ELAS są komunistami? Mówił rozdrażnionym tonem i najwyraźniej szykował się do wy- i głoszenia im wykładu. Partridge powstrzymał go: cwn Ś Propaganda? Grecja? Więc musiał pan pracować z lonidesem. term Ś Nigdy, drogi przyjacielu. Nie mam pojęcia, co ci dwaj, Gavalas i lonides, tu robili. Podejrzewam, że się dekowali... ^ 16 2-Ort voda mineralna, panie j ;tórego unosił się dym. •go kubek. ; • Barrymore dostrzegł ? edł do niego. Ś Co to | irtridge wziął dzban, rawek ocalałej kartki na Siros". Odwrócił i korytarz. Barrymore aktami, wrzucił kilka ł, budynku, gdy jedne ena szczupłej budowy, klucz. •tridge z lektury akt do służby liniowej ze ąc zieloną teczkę pod ga inteligentna twarz. rtridge pokazał swoją is przesłuchać. Czym Wszystkie problemy pagandą na ląd stały. nują na opak. Praw- (vi andartes z ELAS. logę tu kogoś o tym Zykował się do wy- wać z lonidesem. co ci dwaj, Gavalas Ś Musimy pędzie Ś przerwał mu Partridge. Ś Porozmawiamy później. Ś Ruszył w koniec korytarza. Ś Śmieszny typ Ś stwierdzi). Ś Daliśmy mu przezwisko ..Bęcwał". Ś Higgins zachichotał. Ś Ja pójdę pierwszy Ś zaproponował taktownie Partridge i zaczą) się wspinać po spiralnych schodkach, bardzo wąskich, krętych i nie oświetlonych. Szedł wiodąc ręką po ścianie i nagle znalazł się na dachu. Dach był płaski, otoczony sięgającym pasa murem z żelazną s/yną na wierzchu. Teraz Higgins ruszył przodem kierując się ku jedne) z wznie-sionych tutaj kajutowatych budowli. Wyjął klucz, otworzył drzwi, /apalii światło i pokazał Partridge'owi swoją sypialnię. Po obu stronach poniięd/\ drzwiami a oknem stały przy ścianach łóżka polowe, schludnie zaścielone kocami wojskowymi. Higgins wskazał łóżko po prawej. Ś Tutaj sypia Tłuk. Na szczęście przybyliśmy do jednostki dose wcześnie, aby załapać się na lę klitkę. To znacznie lepsze, niż. skoszaro-wanie po drugiej strome drogi w Kasr-el-Nil. Żadnego odosobnieniu w tym domu wariatów. Oprowadzę pana po dachu. Niewiele )est do pokazania. Z wyjątkiem piramid. Partridge podszedł na skraj dachu na tyłach budynku. Słyszał. iak Higgins zamyka na klucz drzwi swojej klitki. Makabryczne przeżycie wstrząsnęło byłym dowódcą czołgu do szpiku kości. Partridge położył rękę na żelaznej szynie umieszczonej pół stopy pod murem, ścisnął ją. próbując, czy jest mocno osadzona, i spojrzał w dół. Mroczny kanion oddzielający budynek od nędznych domostw dzielnicy tubylczej wygląda) jak bezdenna przepaść. Było bardzo cicho, kiedy Higgins podszed) i powiedział: Ś Podobno jest pan tutaj od niedawna, panie poruczniku. Chodzenie do dzielnicy tubylczej jest zabronione. I bardzo słusznie. Bóg jeden wie. ilu chłopaków zabłądziło tam po pijanemu. Nigdy nie wrócili. Patrole żandarmerii znajdowały zwłoki w wiele dni później. Z popodrzynanynii gardłami... i bez portfeli. Ś Więc trzeba być bardzo odważnym, aby tam pójść na trzeźwo'.' Ś Trzeźwemu i uzbrojonemu pewnie nic by się nie stało. Ale może lepiej popatrzmy na jakiś milszy widok. Przeszli na skraj dachu nad wejściem do budynku. W dole Humble siedział za kierownicą jeepa paląc papierosa. Higgins wskazał na południe. Ś O, tam. Daleko, daleko w świetle przybywającego księżyca Partridge zobaczył ciemne sylwetki piramid w Gizeh. Podciągnął koszulę. Pocił się. choć temperatura jakby nagle nieco spadła. Ś Rany boskie! Patrzcie. Nadciąga! Ś zauważył Higgins. Coś na kształt czarnej chmury zaciemniło właśnie księżyc i piramidy 2-Greek i Kluct 17 pod nim. Zupełnie jakby nad miasto nadciągał dym z pożaru ogromnego lasu. j Ś Hamsin. Burza piaskowa. Widział pan J'ą kiedy? Ś zapytał. Higgins. Ś Czeka pana wielka frajda. Za dziesięć minut ta chmura zaciemni cały Kair jak londyńska mgła. Niech pan wraca do swojego Jeepa... będzie pan miał szczęście, jeżeli zdąży przed nią do sztabu... Gdy Partridge zbiegał ze schodów, silnik jeepa już pracował. Humble łypnął na podwładnego gniewnym okiem i wrzucił bieg, zanim Partridge zdążył wsiąść. Ś Już miałem odjechać bez ciebie. Nadchodzi humsin. Ś Skąd pan wie? Ś spytał Partridge, gdy jeep mknął opustoszałymi' ulicami, przekraczając dozwoloną prędkość. Ś Poznałem po powiewie, który poruszał twoją koszulą, bałwanie, Co cię zatrzymało? Ś Myślę, że już wiem, którędy zbiegł morderca. Ś Świetnie.' A może wiesz, kto nim Jest? Ś Nie mam pojęcia... Ś Jeszcze lepiej! Myślę, że miałem dobre przeczucie. Nie rozwiążemy te;zagadki. \ miał rację. Do pewnego stopnia. Zagadka nie zostałaby nigdy rozwiązana, gdyby nie pewien człowiek, który się jeszcze nawet nie urodził, kiedy tak mknęli ulicami Kairu. Człowiek nazwiskiem Tweed. Który wkroczył do akcji w ponad czterdzieści lat później. lym z pożaru ogromnego;; i ją kiedy? Ś zapytał; iesięć minut ta chmura, pan wraca do swojego •zed nią do sztabu... a już pracował. Humble : ;ił bieg, zanim Partridge : zi hamsin. \ !p mknął opustoszałymi i roją koszulą, bałwanie. aucie. Nie rozwiążemy l nie zostałaby nigdy się jeszcze nawet nie k nazwiskiem Tweed. róźniej. Część pierwsza WRZOSOWISKO ŚMIERCI ze wl Pc na ład Ty, stę< poi Mo Hai nie znu< dziś C Opa] l. Maj 1987. Jeszcze jeden deszczowy dzień w Londynie. Tweed stał przy oknie swojego biura na pierwszym piętrze i spoglądał ponad Park Crescent na Regent's Park. Siedząca za biurkiem jego asystentka i powiernica, Monika, przyglądała się zastępcy szefa Tajnej Służby Wywiadowczej. Ś Grosik za twoje myśli Ś powiedziała. Ś Nie ma cię tutaj... widać, że myślami jesteś gdzieś daleko. Ś Przy Harrym Mastersonie Ś odparł. Ś Czemu pojechał na urlop właśnie do Grecji? Do licha, jest przecież szefem Sektora Europ) Południowo-Wschodniej. Każdy w takiej sytuacji pragnąłby uciec jak najdalej od tej części świata. Ś Zna biegle grecki... poza wieloma innymi językami. Ś No i widziałaś go w przeddzień wyjazdu na Bond Street. Z bardzo ładną dziewczyną, którą uznałaś za Greczynkę. Ś Prosta sprawa. Harryjest rozwiedziony, ma mnóstwo przyjaciółek. Tym razem jest to Greczynka. Może chciała tam pojechać, bo się stęskniła za krajem? Ś Nie jestem przekonany. Ś Tweed, szczupły, niewysoki mężczyzna po czterdziestce, usiadł za biurkiem i zaczął przecierać chusteczką okulary. Monika zmarszczyła brwi. Często tak robił, kiedy był zaniepokojony. Ś Harry nie umie wypoczywać Ś ciągnął. Ś Kiedyś powiedział mi, że jeśli nie ma żadnego problemu do rozgryzienia, to już po trzech dniach jest znudzony. A siedzi tam aż trzy tygodnie. Ś J nie odezwał się ani słowem? Ś Odezwał... jeżeli można to nazwać słowem. Spójrz, co dostałem dziś rano. Przyszło pocztą. Otworzył szufladę, wyjął z niej paczuszkę wielkości pudełka od cygar. Opakowanie wyglądało na nie naruszone, choć było otwierane, Monika 21 ' wsta/a- Podeszła • / s-^?as:^ ^.., ,, cvg„, "•'"•i1 "ato kra^ „d^' ''••erzchnT";'^"'"1'-' t ^^r Ś :"" ^^te^ ^0^.^^^.-.. ^^s^s^^^ ^ ^^^S,^^^STS -^pir0^ - ls.sr^ ffiJeJ ro "^ •A l#rc ^ ^r Ś ^^e ^^son ^^ K^S^-'^,^druM stron? •usn-^. ^ ^^^ri?"^^^^^^^^^ ^^^^ oies! pon 2:? %^ ^^"^^"^^„"^"""'""ynaT,,^1-'1'"''^ -p .. ~, o&~, B0 'w S z1,'"'"'" "•"-toiyt^ '•'•'^'y "-OB! ro^""-"'^ "pl:) a mi się to wodowego, jaki rzekł ^P^' Ś ^wa 7 nlc^ nosza te inicjały. Odrobina raczej miłego snobizmu Ś zebrał ^^'^^ swoim arystokratycznym tonem. Odłożył szkło. Ś Czemu to wypadek, gdyby mu si? wszystko ma służyć. Jeśli wolno zapytać? Bardzo się niepokoję o Harry'ego. Ś Aż jakiego to powodu? Marler, ubrany w nieskazitelny jasny lniany garnitur, koszulę w nie-bieskie paski, niebieski krawat i ręcznie robione buty o specjalnie wyważonych noskach Ś ..szczególnie przydatnych do kopania przeciw-ników w jaja" Ś usiadł na fotelu Tweeda. Zapalił wytwornego papierosa, Ś To ta dziewczyna, wyjechał do Aten? i położył na biurku. dając się fotografii. er'białe7 suknT Dobra z^0^ "og"? na "og?- c0 stanowiło u niego szczyt relaksu, i utkwił Ciekawa iestem gdzie ispojrzenie niebieskich, zimnych jak lód oczu w Tweeda. ś w Grecji ' Ś Powód pierwszy: czemu wybrał podległy sobie sektor na wypoczy-• to iest Widzisz cośl"^9 ^ ta^' wlem' ze ^bi słońce, ale mógłby pojechać na Karałby. "owód drugi: zawsze przysyła pocztówki. Nie przysłał. Powód trzeci: 'rzysłał to pudełko od cygar pełne rzeczy, które mi wyglądają na /skazówki dotyczące prowadzonej przez niego sprawy. Powód czwarty: jachtów. Dalej domy tym nadzwyczajnego? ała, że Harry ją foto- ijęcie ukradkiem. A to nie ufał... larry łatwo się nudzi, więc jeśli ktoś zgłosi się do niego z intrygującym Toblemem, Harry natychmiast skorzysta z okazji, aby się nim zająć. To jest to pudełko? Mogę je dokładniej obejrzeć? Zobacz, co można wywnioskować z jego zawartości. Przejrzałem mia do drzwi. Wszedł^ ty}ko pobieżnie. Widzę w tej przesyłce coś złowróżbnego. Przyszedł z tym jakiś list albo kartka? Nie. Ale Monika widziała Harry'ego na Bond Street z tą dziew-trzydziestu kilku ył Tweed. Ś Znasz Masterson zrobił tę^"^ kt.óreJ ^'^ oglądałeś.^ ło być? t stronę i uśmiechnął Kiedy to było? Ś spytał Marler. Przed trzema tygodniami. Na dzień przed jego odlotem do Aten. ik przypuszczam. Ś Jak przypuszczasz? Ś Marler uniósł brew. Ś Te zdjęcia to istny liszmasz. Jedne są najwyraźniej z Grecji, inne stąd. Ale nie wiem, skąd conkretnie. >. Przystojna kobieta,j 5w. Nasz wytworny) port Zea. Leży przyj ;ed. Ś Pomijając te| mogą sobie pozwolić| icht Club. Obecnie ;cja stała się repub- Ś Ja wiem Ś rzekł Tweed. Ś To jest zrobione przed gospodą 'od Królewskim Dębem. Poznaję. W Winsford. Takim miasteczku l Exmoor. Więc czemu mamy tu Somerset i Grecję? To się nie zyma kupy. Ś Chyba że nie spędził całych trzech tygodni w Grecji. W dniu, którym widziała go Monika, mógł wybrać się na Exmoor. A do Grecji 23 później. Coś. co mu ta Greczynka powiedziała, zawiodło go do Somersi Coś, co odkrył tam, poprowadziło go do Grecji. Istny pies gońc z naszego Harry'ego. Chwyta wiatr w nozdrza i pędzi za zwierzyną. Ś Chronologia Ś zgodziła się Monika Ś wskazuje rzeczywiście s to. że coś, co mogła mu powiedzieć ta Greczynka, kazało mu najpien pognać do Somerset. Ś Ciekawym, co Ś mruknął Tweed przerzucając niegreckie fot( grafie. Ś To mi wygląda na Watchet, malutki port na kanale Bristol. 1 przedstawia plażę, a to przystań. Pamiętam ten rząd latarń wzdłuż plai i niewielkie wzgórze przy wschodnim krańcu przystani. Główna ulifl Dunster. Frontowe wejście do Luttrell Arms, największego hotefc w Dunster. Tutaj dwór w stylu Tudorów, za kamiennym murem. Kot( Doone Vailey, o ile dobrze pamiętam... Marler opróżnił pudełko od cygar i majstrował coś przy jego denku Uniósł cieniutki arkusik forniru i wyjął spod niego złożoną kartkę, si Ś Widziałeś to? Ś zapytał. Ś Sceneria się poszerza. Zerknij sobieB Tweed przyjrzał się kartce. Wyraźne pismo Harry'ego. Ministerstw Obrony. Generał brygady Willie Davies. Harry był tam przypuszczalmdi przed odlotem do Grecji, może nawet przed wyjazdem do Somerset. N(VJ kartce były jeszcze dwa słowa: Somerset Levels. as' Tweed poczuł na karku mrowienie, nieuzasadnioną zapowiedź nit szczęścia. Zdał sobie sprawę, że Marler i Monika mu się przyglądają, ka; Ś Stało się coś złego...? Ś zapytała Monika. Ś Mam nadzieję, że nie. Ś Podał jej kartkę. Ś Nie wiem, c^col mówiliśmy ci, Marler, że brygadier Davies jest najprzychylniejszym nai człowiekiem w Ministerstwie? Należy do tego samego klubu co Hani-ozi Byli z sobą blisko. rw< Ś Zaprzyjaźnieni? Ś spytał Marler. Ś A także bliscy sobie B płaszczyźnie zawodowej? Sprawa zaczyna być dość niesamowita. Tył w niej wątków. A czym, u licha, są te Somerset Levels? rwę Ś Jest to jeden z najbardziej mrocznych i odludnych zakątkóiyarr Anglii. Obszar pomiędzy Taunton i Glastonburg, gdzie wydobywa % nie torf. Za czasów Karola Pierwszego wdzierało się tam morze. ObecnNJasti wykopano przepusty wodne... coś jak kanały. To niegościnne bagna. N rzet z tego nie rozumiem... Za dużo wątków, jak powiadasz. Ś Wstał i podszedł do okna. Przestało padać. Teraz świeciło majoMasti słońce. Chodniki schły, tylko gdzieniegdzie zostały jeszcze mokre plarnSouni Stał z rękoma założonymi za plecy. Monika wiedziała, że zaraz podejmest bi jakąś decyzję. .arnoL Ś Chcę, żeby Harry został natychmiast odwołany z Grecji. Czyje; Ś delegat na Grecję, Patterson, jest w ambasadzie brytyjskiej? Mc iła, zawiodło go do Somerset Ś Tak Ś odpowiedziała szybko Monika. Ś Harry wyznaczył go na o Grecji. Istny pies gończ] to stanowisko przed paroma miesiącami. Patterson mówi po grecku rżą i pędzi za zwierzyną, i zjeździł cały archipelag wzdłuż i wszerz. Myślisz, że Harry skontaktował Ś wskazuje rzeczywiście n< aę z nim po przyjeździe do Aten? •czynka, kazało mu najpiern Ś Prawdopodobnie nie Ś skonstatował Marler. Ś Prowadził śledztwo na własną rękę, nieoficjalnie, więc wolał tego nie robić. n-zerzucając niegreckie foto Ale co to ma do Ministerstwa Obrony? A może znowu coś mu ki port na kanale Bristol. T( powiedziała ta Greczynka? Nawiasem mówiąc, Monika, skąd jesteś ten rząd latarń wzdłuż plaż] taka pewna, że to Greczynka? [cu przystani. Główna ulici Ś Kiedy mnie zaczepił, powiedział coś w obcym języku. Ona była \rms, największego hoteli zła. Wówczas Harry rzekł; ,,Grecy zawsze m- ;ą na to określenie". Gdy a kamiennym murem. Koh teraz o tym myślę, odnoszę wrażenie, że chciał mi przesłać sygnał. Ś Dobra robota Ś zgodził się Marler. Ś Jest więc Greczynka. trował coś przy jego denku Ś A teraz Ś powiedział Tweed ze zniecierpliwieniem, wracając na l niego złożoną kartkę, swój fotel Ś proszę natychmiast zadzwonić do Aten i odwołać Harry'ego. się poszerza. Zerknij sobieJBezwzględny rozkaz. Ma natychmiast wrócić. Gdy tylko go znajdą. no Harry'ego. Ministerstw Monika właśnie sięgała po słuchawkę, kiedy telefon zaczął sam ry był tam przypuszczalni dzwonić, a jednocześnie do biura weszła dziewczyna o kruczoczarnych wyjazdem do Somerset. N włosach. Marler zerwał się z uśmiechem i zaproponował Pauli Grey, 'ls. asystentce Tweeda, swój fotel. Rozłożył ręce, przyjął teatralną pozę. zasadnioną zapowiedź nie Ś Lotario ustępuje ci swoje wygodne miejsce. Jak to się dzieje, że za nika mu się przyglądają, każdym razem, gdy cię widzę, jesteś piękniejsza? lika. Ś Czary-mary Ś odparła Paula. Ś Myślisz, że nie wiem o twoich kartkę. Ś Nie wiem, cz kobietach? t najprzychylniejszym nań Zakładając nogę na nogę nagle znieruchomiała. Patrzyła na Monikę ) samego klubu co Harry rozmawiającą przez telefon. Pełnym napięcia głosem Monika poprosiła Fweeda, aby podniósł słuchawkę swojego aparatu. A także bliscy sobie n Ś Ateny na linii... Larry Patterson do ciebie. ć dość niesamowita. Tył Tweed chwycił słuchawkę. Wszyscy zastygli w nagłej ciszy. Patrzyli na st Levels? Tweeda, który miał nieprzenikniony wyraz twarzy. Spokojnym, opano-h i odludnych zakątkói tkanym głosem zadał kilka zwięzłych pytań, powiedział: „Tak, oczywiście" >urg, gdzie wydobywa si ; pięć razy, podziękował Pattersonowi za telefon i odłożył słuchawkę. > się tam morze. Obecni Następnie pochylił się nad biurkiem, złożył dłonie, spojrzał na nich Fo niegościnne bagna. Ni l rzekł matowym głosem: owiadasz. Ś Nie ma łatwego sposobu przekazania tego typu wieści, Harry ć. Teraz świeciło majów Hasterson nie żyje. Został dziś znaleziony u stóp jakiejś skały zwanej tały jeszcze mokre plam] iounion. Znajduje się ona gdzieś na południowy wschód od Aten. Skała idziała, że zaraz podejm est bardzo stroma, a wysoka na sto metrów. Ciało zostanie przywiezione amolotem. wołany z Grecji. Czyjeg Ś O Boże.' Nie! Nie Harry... i brytyjskiej? Monika zareagowała jak zranione zwierzę, Z jej oczu popłynęły łzy, Paula zerwała się, objęła ją, pomogła wstać i wyprowadziła z pokoju. stuknięciu zamykanych drzwi cisza stała się nieznośna. Ś Według Pattersona musiał ześliznąć się z krawędzi skały wczesna rankiem Ś ciągnął Tweed. Ś Około dziewiątej łódź motorowa stra; przybrzeżnej, patrolująca ten obszar w poszukiwaniu przemytnikói dostrzegła ciało leżące na skałach nad morzem. Ś Takiego wała! Ś wykrzyknął Marler ostro. Ś Tak by się wyraz Harry, gdyby mnie tam znaleziono. Znam to miejsce. Ś Więc słucham Ś rzekł Tweed tak samo matowo jak przedtem obracając w palcach ołówek. Ś Przylądek Sounion znajduje się o jakieś dwie godziny jazd) samochodem z Aten. Jest to najdalej na południe wysunięty cypel Grecp Na jego wierzchołku stoi świątynia Posejdona. To odludne miejsce, gd) nie ma turystów. Za świątynią teren pokryty jest kępczastą trawą i lekkf opada w stronę krawędzi przepaści. Bardzo łatwo się zorientować, kied]/ zaczyna być naprawdę niebezpiecznie. Ś Zatem? Ś naciskał Tweed. „ Ś Harry miał w głowie wszystkie kłepki... był pod tym względenu lepszy od większości z nas. Myśl, że mógł się pośliznąć i spaść, jest głupia-g Ś A zatem? Ś powtórzył Tweed. Ś Został zamordowany. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości J bardzo chciałbym wiedzieć, co, do diabła, zamierzamy z tym zrobić. vyprowadziła z pokoju. P( ieznośna. i krawędzi skały wczesnym [te] łódź motorowa straży zukiwaniu przemytników, l. itro. Ś Tak by się wyrazi niejsce. ^ 10 matowo jak przedtem, lcieś dwie godziny jazd) ie wysunięty cypel Grecji To odludne miejsce, gdj Akciadziś ^zSiS! k^chu^la'^ ulublona maksyma Tweeda' za^czon•d od winstona Tweed zwołał na popołudnie to, co określał mianem „narady t,„ł „^ tym u/yalpdpJ^-1"1"^' • wokó} dużego podłużnego stołu w pomieszczeniu, które był pod tym wzg eden Howard, szef Tweeda, uparł się nazywać pokojem konferencyJnym liznąć i spaść, jest głupia, obrało się sześcioro ludzi. ^ ^ ^ J X) Y^-pon ^dnpi u/^nliwości Howard ' Tweed siedzieli przy przeciwległych krańcach stołu. Jak ego żadne) wątpliwości antagoniści. Pada Grey po prawej ręce Tweeda, z przygotowanym nerzamy z tym zrobić, notesem. Marler obok Boba Newmana, korespondenta zagranicznego l zaufanego Tweeda. Pete Nield, doświadczony agent, siedział naprzeciwko Marlera i Newmana. Atmosfera od początku była pełna napięcia i niezgody. Ś Czy nie bawimy się w zbyt wczesne wyciąganie wniosków odnośnie tej strasznej tragedii? Ś spytał Howard swoim powolnym, pontyHkalnym głosem. Ś To wcale nie iesr 7-aho"." źf A śmierć ---^ *.ivmii^yJU Ś To wcale nie jest zabawa Ś warknął Tweed. Ś A śmierć Mastersona wcale nie wygląda na nieszczęśliwy wypadek. Ś Wstrzymajmy się na chwilę... Ś Howard, wysoki, o pulchnej twarzy, -ubrany w świetnie skrojony granatowy garnitur, wyciągnął mankiety koszuli, aby odsłonić złote spinki. , O Boże, myślał Tweed, czemu ten skurwiel musiał nieoczekiwanie ffzyjść i uczestniczyć w tym zebraniu? Spojrzał surowo na Howarda przynaglił: Ś Więc mów, o co ci chodzi. Ś Chciałem wam zwrócić uwagę, że Patterson jest już na miejscu 'Atenach. Rozejrzy się, przyśle raport. Aha, nie mam oczywiście nic do uia Newmana, ale dlaczego zaszczyca nas swoją obecnością? 27 Ś Bo ja go o to poprosiłem. Bo zna Grecję. Bo mówi płynnie grecku i poleci z Marlerem do Aten. Ś Nie ma potrzeby Ś wtrącił Marler swoim suchym tonem. Wiesz, że pracuję samodzielnie... Zapadło głuche milczenie. Tweed rozmyślnie go nie przeryw układając przed sobą plik fotografii. Newman, czterdziestoparole mężczyzna, dobrze zbudowany, gładko ogolony, o bujnych jasny włosach i mocnej twarzy, siedział patrząc na Tweeda z zagadkową min Ś Muszę powiedzieć Ś włączył się Howard Ś że nie wiem, jak p, Newman. aczkolwiek zdolny, może się nadawać do tego zadania. Tweed przypuścił atak. Ś Przeszedł wszystkie badania, o czym doskonale wiesz. Wysłuchc my kilku opinii. Bob, ty znałeś Harry'ego Mastersona Ś zwrócił się c Newmana. Ś Czy wyobrażasz sobie, że mógł spaść w przepaść? Ś Był chytry jak lis. Ale wolałbym najpierw ustalić trochę więci danych w Grecji. To dla mnie najważniejsze. Ś Marler? Ś Tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne. Ś Paula? Ś Słyszałam, że kiedyś wyszedł z przyjęcia zawiany i szedł środkiai Walton Street balansując butelką szampana na głowie. Nie spadła Trzymał się na nogach pewnie jak kozica w górach. Nie ma mowy. Ś Pete? Ś Nigdy w świecie, t Ś Przekonałeś się? Ś spytał Tweed Howarda. Ś Jeśli to JB( morderstwo i nie podejmiemy szybko działań, premier pociągnie nas dl odpowiedzialności, li Ś Nie lubię szantażu Ś odparł sztywno Howard. k Ś A kto lubi? Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie, z; Ś No cóż Ś zaczął Howard lekkim tonem Ś najpierw jest jak li' potem jak kozica... ni Ś To wcale nie jest zabawne Ś warknął Tweed. Ś Co w takim razie proponujesz? Ś Pulchna twarz Howardo poczerwieniała z gniewu. Ś Nadal uważam, że Marler mógłby sam daw sobie radę. Udział Newmana jest zbędny... zdaję sobie sprawę, że oddi nam cenne usługi w przeszłości, ale... Ś To bardzo wspaniałomyślne z twojej strony Ś przerwał raod Tweed. Kłopot polegał na tym, że Newman był bogatszy, niż Howarler mógłby kiedykolwiek zostać. Jako korespondent zagraniczny zrotpo' fortunę na bestsellerze pod tytułem: Kruger Ś Komputer, który :ii ^ irróc//. Ś Marler i Newman pojadą do Grecji razem Ś rzekł zdecydow -ecję. Bo mówi płynnie pi ci-Jc. no mówi płynnie po| nie Tweed. Ś Masterson pojechał sam i widzisz, co się stało. Ś Spojrzał ^na Paulę, ale ona już notowała jego instrukcje. Ś Zastępca Marlera. swoim suchym tonem. Ś(Harris, obejmie sektor niemiecki pod jego nieobecność. Zgoda, Marler? Ś | Marler skinął głową, a Tweed ciągnął rlalpr Ś ci^.Ś.- 1 ivś)ni'p "" r"0 ,^.-^-Ś-1 tŚ--1 nie Tweed. . _...^. „^iui^M poujego nieobecność. Zgoda, Marler? Ś Marler skinął głową, a Tweed ciągnął dalej: Ś Śledztwo obejmuje dwa bardzo odmienne obszary. Przede wszystkim Grecję. Newman będzie iffleldował mi przez telefon o postępach z urządzeniem przeciwpods-.hichowym u Pattersona w ateńskiej ambasadzie. Ś Czemu nie Marler? Ś bąknął Howard. Tweed zignorował to pytanie. lyśmie go nie przerywa. •nań, czterdziestoparoletn: dony, o bujnych jasnyct weeda z zagadkową miną. rd Ś że nie wiem, jak pan ać do tego zadania. | iskonale wiesz. Wysłuchaj stersona Ś zwrócił się dc spaść w przepaść? ierw ustalić trochę wiece, ac ao tego zadania. Ś Ja pojadę z Paulą na Exmoor i sprawdzę tamten teren. Pete Nield pojedzie z nami osobnym samochodem. Będzie udawał, że nas nie zna. iskonale wiesz. Wysłuchaj' Weźmie z sobą broń. stersona Ś zwrócił się dc Ś Czemu? Ś spytał Howard. spaść w przepaść? Ś Bo nie wiem, w co się pakujemy. Jeden człowiek już został zabity. ierw ustalić trochę wiece. Ś To należy jeszcze udowodnić Ś zaoponował Howard. • Ś Każdy, kogo pytałem, jest o tym przekonany. Nie wypowiadam ; się na ten temat, ale i nie chcę ryzykować. Ruszamy jutro... zanim ostygnie ślad. Zawartość pudełka od cygar, które Harry mi przysłał, zostanie zbadana w dziale technicznym, w suterenie. Chcę, żeby ktoś zawiany i szedł środkien odwiedził wiejski dom Harry'ego w Sussex. Jak on się nazywa? na głowie. Nie spadła Ś Willa ,,Klematis" koło Apfield Ś powiedziała Paula nie przeo-rach. Nie ma mowy. wając pisania. Ś Ja skontaktuję się z Jimem Corcoranem z Ochrony Portu Lo-tniczego w Heathrow. Sprawdzi listy pasażerów ze wszystkich lotów Jeśli to jes do Grecji w ciągu ostatnich trzech tygodni. Ś Rzucił okiem na •warda. -_--„,, ^ w^ysiMcn lotów --„.. ^ J^- *-u 'mccJi w ciągu ostatnich trzech tygodni. Ś Rzucił okiem na premier pociągnie nas d< Howarda, który zapadł w milczenie, Ś Jeżeli się dowiemy, którym lotem wyruszył Masterson, może odkryjemy nazwisko tej dziewczyn}. oward. kima Monika widziała z nim na Bond Street. Jak nna cio ^..:-'•-' łoje pytanie. M"^ P'3"'- ągnie nas d< Howarda, który zapadł w milczeń ip Ś la-^i; „;- ' • i--, oward. łoje pytanie którą Monika widziała zapytał Pauli. ,_, ..„^,,.„r>,>^ LCJ uziewczy nim na Bond Street. Jak ona się czuje? .. --... ^nu aiiy ^ZUJC.' ŚŚ Ś.(^7 mi l dUll. lŚ najpierw jest jak lis Ś Harry Butler zawiózł ją do domu. On ją postawi na nogi. Może niech pojedzie potem sprawdzić willę ,,Klematis"? weed. Ś Dobra myśl. J niech też zajrzy na motorówkę przy pomoście Ulchna twarz Howard o kilkaset metrów na południe od willi. Trzeba skręcić w pierwszą drogę Marler mógłby sam da w prawo. ę sobie sprawę, że oddi Ś Czy to wszystko? Ś zapytał Howard z odcieniem sarkazmu. Ś Nie. Trzeba, żeby dział techniczny sporządził pilnie dziś wieczorem strony Ś przerwał m odbitki zdjęć Harry'ego Mastersona. Potrzebne będą Newmanowi i Mar-'\ bogatszy, niż Howar lerowi, kiedy będą śledzić jego ruchy w Grecji. Muszę mieć także dobre lent zagraniczny zrób powiększenia fotografii tej Greczynki w Zea. Kilka dla Newmana Ś Komputer, który zi i Marlera i kilka dla siebie, do Somerset, :em Ś rzekł zdecydowa Ś Chyba już pójdę Ś Howard wstał. Ś Mam jeszcze inne sprawy. 29 którym muszę poświęcić uwagę. Nie mogę zajmować się wyłącznie tym co tu macie... Ś Zyskasz więc trochę czasu na te inne sprawy. Ś Tweed uśmiechm się. Ś Dziękuję za pomoc i obecność na naszym zebraniu. Howard wyszedł zamykając za sobą drzwi, jakby były szklani Pozostali przyjęli jego odejście z ulgą. Ś Wstrzymałem się do tej pory z wyjaśnieniem dwu intrygującyc spraw Ś powiedział im Tweed. Ś Harry wymienił nazwisko przyjaciel urzędującego w Ministerstwie Obrony. Mam nadzieję, że uda mi si z nim zobaczyć, zanim wyjedziecie. Interesuje mnie, po co Harry di niego chodził? Ś A druga sprawa? Ś ,,Stacja Końcowa". Ś Tweed spojrzał na ich twarze. Ś Jak kłuć,. do krzyżówki. Czy to wam coś mówi? Albo sugeruje...? Słowa te s -wypisane pismem Harry'ego na odwrocie brytyjskiej widokówki. TylkOg dwa słowa: Stacja Końcowa, u, Ś Coś jak Cockfosters. ostatnia stacja kolei podziemnej linii Picya cadilly Ś zauważyła Paula. Ś Co nie ma żadnego związku ani z Exmoor, ani z Grecją. M„ Ś Fakt, że napisał to na brytyjskiej widokówce, wskazuje na związeLa„ z Somerset Ś zasugerował Newman. Ś Harry lubił takie drobna -sztuczki. A pewnie liczył się z tym, że przesyłka z pudełkiem od cygas-^ może być przejęta. Ś No i co? Ś spytał Nield. ^,. Ś Starał się zatem wszelkie wskazówki zakodować. Przedstawić-)/^ w formie zagadki, i miał nadzieję, że Tweed zdoła ją rozwikłać, „^g Ś Słowo zagadka dotyczy wszystkiego, co mi przysłał. Paula, zamó^g bilety dla Marlera i Newmana na jutrzejszy lot do Aten... y Ś Już to zanotowałam. Raid Ś Ale niech nikt z was nie rusza się z miejsca, nie wyjeździ _ z Londynu, dopóki nie zobaczę się z brygadierem Daviesem. Musimy si^gp. dowiedzieć, po co Harry chodził do Ministerstwa Obrony, .yc „ lewie Eskortowany przez recepcjonistę Tweed szedł ciągnącym się nie^g j^g skończenie korytarzem mijając drzwi z nazwiskami oficerów. Ściska,.-, w dłoni przepustkę, którą miał oddać przed wyjściem z Ministerstwi-a,^,. Obrony, ^y^ Generał Davies, wysoki, czerwony na twarzy mężczyzna, z wypustkaiŁ»g-„j, na kołnierzu tej samej barwy, wstał zza biurka, kiedy Tweed ^^szeiironta i zamknął za sobą drzwi. Uścisnęli sobie dłonie, 'zczeec lować się wyłącznie tym, Ś Dawno cię nie widziałem Ś zauważył Davies. Ś Klapnij sobie. lawno, dawno Ś powtórzył siadając. Ś A teraz nagle mamy od was iły tłum. Ś Masz na myśli Harry'ego Mastersona? Ś Tak, wielkiego Mastersona. Ś Davies skubnął ryży wąsik i prze-ągnął dłonią po rzedniejących włosach tej samej barwy. Ś Ale skoro im upoważniłeś go do przyjścia tutaj, wiesz, o co chodzi. Harry lubi ibie pożartować. Choćby to było nie wiadomo co. R Ś Mówisz, że go upoważniłem do przyjścia do ciebie? !- Ś Oczywiście. Ś Davies pchnął kartkę papieru przez biurko. Tweed Izuciłna nią okiem. Drukowany nagłówek. Towarzystwo LJbezpieczenio-Ife Generał and Cumbria Ś kryptonim Tajnej Służby Wywiadowczej Wzy Park Crescent. List był krótki: Drogi Willie. hylhym hurd:o •obowiązany, gdybyś dopomógł Harry'emu ir lej sprawie. V spodu podpis •go, Tweeda. Sfałszowany. Typowe dla Harry'ego. pomyślał Tweed. [arry był gotów łamać wszelkie zasady, by zdobyć to. na czym mu [leżało. Ś Wiele zaszło od tej pory. Chyba mnie pamięć zaczyna zawodzić. Ś lastępne słowa wypowiedział ostrożniej: Ś Kłopot w tym, że odleciał imolotem nie pozostawiwszy mi raportu. Chyba zaraz po tej wizycie ciebie. Czy możesz uzupełnić moje wiadomości? O co pytał, co mu )wiedziałeś? ' Ś Przedziwna sprawa. Sięga czterdzieści lat wstecz. Ś Davies wsta). Hyjał z kieszeni pęk kluczy i otworzył zieloną stalową szafkę. Ś odnalezienie tych akt dla Harry'ego zajęło mi sporo czasu. Ś Uśmiechnął ię wyciągając niebieską teczkę z czerwonym paskiem i wręczył ją Fweedowi. Ś Nadal ściśle tajne. Wyblakłe litery maszynowego pisma na teczce zawierały krótką treść: \ajd komandosów na wyspę Siros. w Grecji, luty 1944. Ś Willie, rzecz w tym, że zaraz po napisaniu upoważnienia dla [arry'ego wyjechałem za granicę Ś skłamał gładko Tweed. Ś Bardzo ^ś mi pomógł, gdybyś powiedział, o co Harry pytał. Nie jestem nawet •wien, ile w ogóle wiedział o całej sprawie. Ś Och, miał uporządkowane wszystkie fakty Ś Davies splótł dłonie la karku. Ś Zaproponowałbym ci kawę, ale po co truć przyjaciela? łarry powiedział mi, że potrzebne mu są szczegóły tego czteroosobowego ijdu komandosów na Siros w lutym 1944. Chyba wiesz, że Siros to duża yspa w archipelagu Cyklady, strategiczny stopień do Pireusu. portu teńskiego. Zdążali tamtędy kurierzy z Kairu na ląd stały Grecji, aby się ;ontaktować z greckim ruchem oporu. Na tej wyspie ruch oporu był czególnie aktywny. Pod okupacją niemiecką oczywiście. Mieścił się tam równie/ sztab dowódcy sił niemieckich na Cykladach. Sztab gener Hugona Geigera. Wszystko to powiedział mi Harry, nim zajrzał do t) iikl. I nie tylko to. Ciekaw jestem, skąd zdobył te informacje. Ś Powiedz, co jeszcze wiedział. Ś Że rajdu dokonała czteroosobowa grupa. Z Wydziału Specjalna Operacn. Pod dowództwem podpułkownika Barrymore'a, Był z ni kapnan Robson. starszy sierżant Kearns i ten Grek. ŚŚ Jaki Grek''' Ś Nie wiesz? Niejaki Andreas Gavaias. Kilka miesięcy wcześn uciekł z Grecji do Kairu kajakiem z motorkiem. Ten ruch opoi nawiasem mówiąc, to republikanie z EDES. Nie frakcja komunistycz ł-LAS. Barrymore wiózł całą fortunę w diamentach, które miał przekaz kurierowi z Aten. Później Kair ich nie finansował. Wkrótce po wypadł ograniczył się wyłącznie do współpracy z ELAS. Rozeszło się. że komunistyczny ELAS prowadzi rzeczywistą wojnę ze szkopami. ( Ś I to już wszystko, co Harry wiedział? Ś- Nie. Dziwna sprawa. Wiedział o tragedii, jaka się wtedy zdarzyt ( Po udanym lądowaniu na Siros dali Gavalasowi diamenty-, żeby j wręczył kurierowi z Aten. Komandosi wracali żlebem na brzeg mórz i znaleźli Gavalasa martwego, z nożem w plecach. Ś Twarz Davies y sposępniała. Ś Nóż był komandoski. z] Ś Nie chcesz powiedzieć, że któryś z... Ś ...trzech pozostałych komandosów? Nie. Barrymore natychmiaf n) kazał swoim ludziom pokazać noże. Wszyscy, włącznie z nim. mię SWOJO. Ś Rzeczywiście dziwna sprawa. Czemu zabójca nie zabrał noża? Ś Cóż. akurat to rozumiem. Widocznie wbił go z ogromną sit Pc Próbowałeś kiedyś wyciągnąć nóż z martwego ciała? Trzeba się mocn sz1 namęczyć, jeśli jest wbity głęboko. Barrymore próbował go wyciągną i me zdołał. Wzięli więc nogi za pas. cle Ś I Harry powiedział ci to wszystko, nim zajrzał do akt? Ś Myślę, że chciał, abym zdał sobie sprawę, że nie strzela w ciemni zar} ze wie o morderstwie na Siros dosyć sporo. J^ Ś A czy udowodniono je polem zabójcy? r0^ Ś Nie. Ś Davies zrobił szeroki ruch dłonią. Ś Spójrz, jak wielk jest grono podejrzanych. Oddział EDES, który wiedział, że Gaval; ' S^ ma przybyć. Niemcy okupujący wyspę. Przypuszczam, że wciąż ; patrolowali, skał Ś Czy diamenty zostały przekazane, zanim grupa Barrymore rozstała się z Gavalasem pierwszy raz... z żywym Gavalasem? grub Ś Nie. Ś Davies ściągnął usta. ^^ Ś A więc pierwszą rzeczą, jaką Barrymore powinien uczynić, kiedy Śobaczył, że Gavalas nie żyje, było sprawdzić, czy są przy nim diamenty. ^ Ś Zrobił to. Nie było. ' Ś Ile ta fortuna w diamentach była wówczas warta? Wiesz? •• Ś Sto tysięcy funtów. Bóg raczy wiedzieć, ile byłyby warte obecnie. To już wszystko, co Harry mi powiedział, zanim odszukałem akta. ^Siedział w tym samym miejscu co ty, kiedy je czytał. Jego następna prośba zdumiała mnie. Powiem ci o niej dopiero, gdy sam przejrzysz akta. Ś Davies uśmiechnął się ironicznie. Ś Nie możesz ich oczywiście pożyczyć, sfotografować ani zrobić z nich jakichkolwiek notatek. Takie źą przepisy. Ś Wiem. Ś Tweed uniósł wzrok i dostrzegł ironiczny uśmieszek. Zrozumiał. Davies wiedział, że Tweed słynie z fotograficznej pamięci. Wystarczyło mu przeczytać jakiś dokument, a zapamiętywał go w całości. Co do słowa. W pięć minut później Tweed pchnął akta przez biurko z powrotem do Daviesa. Splótł dłonie i spytał: Ś No więc, jaka prośba Harry'ego tak cię zdumiała? Ś Poprosił mnie o obecne adresy Barrymore'a, Robsona i Kearnsa... jeśli jeszcze żyją. Nie sądzę, abym mógł powiedzieć ci coś więcej. Sprawa zahacza o inny wydział. Lepiej zapytaj Harry'ego, kiedy go zobaczysz. Ś To niemożliwe, Willie. Ś Tweed przerwał na chwilę. Ś Harry nie żyje. Davies zesztywniał, twarz mu zamarła. Otworzył szufladę, wyjął popielniczkę, paczkę papierosów i zapalił. Wrzucił paczkę z powrotem do szuflady. Ś Rzadko ostatnio palę. Podszedłeś mnie, Tweed. To wcale do ciebie niepodobne... Ś Bałem się, że nic mi nie powiesz. Istnieje możliwość, że został zamordowany. Odrzuciłem więc wszelkie zasady. Muszę dowiedzieć się, jak skończył, choćby nie wiadomo co. Ty zrobiłbyś to samo, gdyby nasze role były odwrócone. Ś Masz rację Ś przyznał Davies. Ś Można wiedzieć, jak to się stało i gdzie? Ś W Grecji. Podobno potknął się i spadł w przepaść ze stumetrowej skały, gdzieś kawał drogi na południowy wschód od Aten. Ś Cholerna bzdura. Niemożliwe! Ś Davies zgasił papierosa, zabębnił grubymi palcami o blat biurka. Ś Każdy, ale nie Harry. A ty nie spoczniesz, póki się nie dowiesz, jak było naprawdę? 3-Grecki Klucz 33 Ś Nie spocznę. Davies wstał, podszedł znów do stalowej szafy, otworzył ją, wyj, cienką niebieską teczkę i położył przed Tweedem. Usiadł z mocn zaciśniętymi ustami, a potem rzekł: Ś Obejrzyj więc sobie załącznik do pierwszej teczki. Te sam przepisy... Do diabła! Nie muszę ci mówić. Kiedy Harry poprosił mni o tę informację, początkowo nie wiedziałem, czy potrafię mu wyświadczy tę przysługę. Poszedłem do wydziału, który przechowuje pewne dan< Barrymore i Kearns pozostali w wojsku kilka lat po wojnie. Dziewczyni która sprawdza podobne dane, jest jak tygrysica Ś nigdy nie rezygnujfii Podałem jej te trzy nazwiska: Robson, Kearns i Barrymore. Z łatwości odnalazła Barrymore'a. Potem wystarała się o książkę telefoniczną tego obszaru. Znalazła wszystkie trzy adresy. Zajrzyj do teczki. W teczce był tylko jeden arkusik papieru. Tweed patrzył nań i nic wierzył własnym oczom. Wszystkie adresy były w Somerset. Ś Dwa ostatnie są z książki telefonicznej Ś wyjaśnił Davies. Ś Po tylu latach wszyscy mieszkają na Exmoor? Ś Dziwne, no nie? Dziwne też, że Harry zginął w Grecji... niespełna sto mil od wyspy Siros, jak mi powiedziałeś, Tweed zamknął teczkę i wstał powoli, czując, że mu się kred w głowie. Podziękował Williemu, powiedział, że muszą się kiedyś wybrać na drinka. Przy drzwiach odwrócił się. Ś Kiedy tu wszedłem, powiedziałeś coś o całej kolejce ludzi ode mnie, Davies stanął przy nim z rękoma wetkniętymi w kieszenie spodni, Myślał przez chwilę. Ś Byłem niezupełnie ścisły. Kiedyś pracowałeś w Scotland Yardzie. Skojarzyło mi się podświadomie. Ś O czym mówisz? Ś W kilka dni po wizycie Harry'ego przyszedł do mnie jeszcze ktoś... eks-główny inspektor Yardu nazwiskiem Partridge. Ś Partridge z Wydziału Zabójstw? Obecnie na emeryturze? Znam go. Ś Więc chyba powiem ci wszystko. Jego osoba nie ma tu znaczenia. Ale jest to facet, który potrafi przekonać człowieka. A w dodatku przyszedł wkrótce po Harrym. No cóż... On również chciał się dowiedzieć, jakie jest obecne miejsce zamieszkania Barrymore'a. Robsona i Kearnsa, Skończyło się na tym, że dałem mu te adresy. Ś Wolno zapytać, po co były mu potrzebne? Ś Bo wciąż bada sprawę morderstwa, które miało miejsce ponad czterdzieści lat temu. Dotychczas nie rozwikłaną. Nie potrafi siedzieć w domu i uprawiać ogródka warzywnego, mimo że przeszedł na emeryturę. Jest bardzo żywotny. 34 Fy, otworzył Ją, wyją em. Usiadł z mocno >zej teczki. Te same Harry poprosił mnit trafię mu wyświadczyć chowuje pewne dane 3 wojnie. Dziewczyna, - nigdy nie rezygnuje. irrymore. Z łatwością tżkę telefoniczną tego ) teczki. eed patrzył nań i nie Somerset. yjaśnił Davies. ir? [ w Grecji... niespełna ąc, że mu się kred iszą się kiedyś wybrać :olejce ludzi ode mnie. i w kieszenie spodni. w Scotland Yardzie. Ś Sprawę morderstwa Gavalasa na Siros? Ś Nie. To będzie dla ciebie wstrząs. Tak jak dla mnie. Po wizycie [arry'ego. Dlatego wytrzasnąłem te adresy. Chociaż jestem pewien, że l nie może być żadnego związku. Ś Między czym a czym? Ś Między zabójstwem Gavalasa na Siros i zamordowaniem innego eka w ośrodku dyspozycyjnym pewnych tajnych jednostek w Kairze. ek nazywał się lonides. lo mnie jeszcze ktoś... meryturze? Znam go. nie ma tu znaczenia. ieka. A w dodatku chciał się dowiedzieć, Robsona i Kearnsa. •niało miejsce ponad Nie potrafi siedzieć do że przeszedł na 3. Ś Dzwonił Jim Corcoran z Ochrony Portu Lotniczego Heathrow -zameldowała Paula, gdy Tweed wszedł do biura. Ś Mamy dane, których potrzebujesz. Corcoran sprawdził na komputerach. Har;} poleciał do Aten \'iu Zurych linią Swissair, Jot numer 805. Przed dziesięcioma dniami. Ś Co dało mu drugie dziesięć dni na węszenie po Exmoor przed odlotem. Już wiem, po co się tam udał. Ś Jest Jeszcze lepsza wiadomość. Harry zamówił dwa miejsca w samolocie. Zgadnij, kto siedział obok niego... Ś Nie Jestem w nastroju do zgadywania. I mam mnóstwo danych, które chcę ci podyktować. Ś ...niejaka Krystyna Gava)as. Ś Boże, wszystko zaczyna się ze sobą łączyć. Ś Jak? Ś Nie wiem dokładnie. Mogę dyktować? Teczka Pierwsza. Tweed stał nieruchomo, z na wpół przymkniętymi oczyma i przypo-minał sobie zawartość teczki dotyczącej Siros. Paula stenografowała wszystko w notesie, nabazgrała tytuł: ,,Teczka Druga" i zapisała trzy adresy, które Tweed wyrecytował. Ś Tylko dwa egzemplarze Ś ostrzegł. Ś Jeden dla Newmana i Marlera, drugi dla nas. Ś Zrobi się. Newman i Marler mogą odebrać bilety na Heathrow, jeżeli odlatują jutro. Ś Właśnie tak zrobią. Rozmawiałem z nimi idąc tutaj. Daj im jat najprędzej jeden egzemplarz kopii teczki dotyczącej Siros. Siedział za biurkiem, gdy drzwi otworzyły się i weszła Monika. Pomachała uspokajająco ręką, gdy Paula zerwała się z krzesła. Ś Nic mi nie jest. Wolałam wrócić na linię frontu niż wydeptywać 36 liczego Heathrow - a. Ś Mamy dane, :omputerach. Harry numer 805. Przed ie po Exmoor przed mówił dwa miejsca m mnóstwo danych, :a Pierwsza. mi oczyma i przypo- aula stenografowała uga" i zapisała trzy sden dla Newmana bilety na Heathrow, ąc tutaj. Daj im jak Siros. ; i weszła Monika. g z krzesła. ntu niż wydeptywać •podłogi w domu. Ś Podeszła do swojego biurka. Ś Mogę się na coś przydać? Ś Tak Ś odparł Tweed. Ś Zadzwoń do Scotland Yardu. Do inspektora Jacka Richardsona. Przekaż mu moje pozdrowienia. Potrzebny jest adres domowy głównego inspektora Sama Partridge'a z Wydziału Zabójstw, obecnie emerytowanego. A zanim zadzwonisz Ś dodał, kiedy Monika siadała za biurkiem Ś chcę, żebyś bez namysłu powiedziała, z czym ci się kojarzą słowa, które wymienię. Może to być bardzo ważna wskazówka do danych z pudełka od cygar Harry'ego. Tylko dwa słowa. Gotowa? „Stacja Końcowa". Ś Nazwa jakiejś operacji. Kryptonim. Ś Nie klei się Ś powiedziała Paula. Ś Mógłby to być kryptonim rajdu na Siros. Ale w teczce nie ma wzmianki o jakimkolwiek kryptonimie. Poza tym Harry napisał te słowa na brytyjskiej kartce. A to by wskazywało na Somerset. Czy to nie jest dla ciebie zbyt bolesne? Ś zwróciła się do Moniki. Ś Byłaś z Harrym bardzo zżyta. Czy dobrze, że już wróciłaś? Ś Chcę zrobić wszystko, żeby dopomóc odnaleźć tego drania, który go zabił. Chcę brać udział w poszukiwaniach. Dzwonię do Scotland Yardu. Ś Sięgnęła po słuchawkę telefonu. Ś Jeszcze jedna wiadomość do przekazania Newmanowi i Mar- lerowi Ś powiedział Tweed kierując się ku drzwiom. Ś Jest jeszcze ktoś. kto się interesuje teczką z raportem z rajdu na Siros, Partridge. Mogę się założyć, że jest w tej chwili w Grecji... Ś Czy to dobrze, że Newman jedzie do Aten z Marlerem? Ś spytała Paula Moniki, gdy Tweed wyszedł. Ś Oni się żrą jak pies z kotem. Skaczą sobie do oczu przy lada okazji. Ś Owszem, moja droga, trafiłaś w sedno Ś powiedziała Monika. Ś Zgadzam się, że się biorą za łby. Bob jest po czterdziestce, Marler nie skończył jeszcze trzydziestu lat. Marler jest zapalczywy, lubi niezależność... jak jeszcze do niedawna Bob... teraz Bob stał się twardszy, odporniejszy, ostrożniej szy. Ale mogą stworzyć idealną kombinację, jak zaczną lam działać wspólnie. Sądzę, że Tweed właśnie na to stawia. Ś Co zmieniło Boba? Co uczyniło go twardym? Ostatecznie był dotąd tylko korespondentem zagranicznym. Zresztą jest nim nadal, jeśli temat go interesuje. Ś Ach, wpłynęły na to przeżycia, jakich doznał za linią frontu, w Niemczech Wschodnich, kiedy wszedł do podziemia dołączając do grupy oporu. Przykre, ponure czasy, ale przetrwał. No, muszę już iść... Gdy Tweed wszedł z powrotem do biura, Monika właśnie odłożyła słuchawkę. Czekała, aż szef usiądzie za biurkiem i skończy zapisywać coś w notesie. 37 Ś Czy wiesz, że kiedy pracowałeś w Scotland Yardzie, miałeś ta przezwisko? Według głównego inspektora Richardsona nazywali c ..Tweed Ś Żywe Srebro"... Ś Dawno temu Ś odparł Tweed z lekceważącym gestem. Ś O z Partridge'em? Ś Mam numer jego telefonu w Cheam. Pomyślałam, że zadzwoni jak wrócisz. Ś Dobrze. Chciałbym z nim porozmawiać osobiście. Monika wykręciła numer. Rozmawiała z kimś krótko, potem nakrył ręką mikrofon i powiedziała: Ś Partridge'a nie ma. To jego żona... Ś Nie wiem, czy pani mnie pamięta Ś rzekł Tweed posługując si swoim aparatem Ś nazywam się Tweed. t Ś Znam pana, ileż to już lat... Sam pracował z panem w Yardzie! Poznaliśmy się na jakimś przyjęciu. Poznałam pana po głosie. Ś Przepraszam, że panią niepokoję, ale muszę pilnie porozmawiaj z Samem. Ś Nie ma go w domu, proszę pana. W dodatku nie mam pojęcia, gdzie może być... Tweed zmarszczył brwi. Wyczuł w jej głosie nutę lęku. Ś Zaszło coś złego? Czemu pani nie wie, gdzie on może być? Ś Zna pan Sama. Nie potrafi wieść życia emeryta. Jest za aktywny, zbyt niecierpliwy. Bada sprawę jakiegoś morderstwa sprzed lat. Boję się, Przed wyjazdem powiedział mi coś. czego nigdy przedtem mi nie mówił. Ś Co to było? Ś Ostrzegł mnie, abym nigdy nie otwierała drzwi obcym. Zwłaszcza gdy wyglądają na obcokrajowców. Kazał przed swoim wyjazdem zain-stalować judasza w drzwiach frontowych. Ś Przed wyjazdem dokąd, proszę pani? Ś Nie mam pojęcia, jak już powiedziałam. Wziął tyle ubrań, że wystarczą mu na całe tygodnie. Ś Jakiego rodzaju ubrania? Ś Stare drelichowe mundury koloru khaki. Do tego mnóstwo normalnych ubrań... takie, jakie się nosi w tym kraju. Tweed umilkł zastanawiając się, jak sformułować to. co chciał powiedzieć. Ś Proszę się nie przejmować moim telefonem. Chodzi o problem związany z moją pracą inspektora firmy ubezpieczeniowej. Żony bywają bardzo bystre, gdy chodzi o ich mężów. Często na podstawie byle drobiazgu wiedzą, co mężowie knują. Nie podejrzewa pani ani trochę. dokąd mógł się wybrać? 38 d Yardzie, miałeś ta ardsona nazywali żącym gestem. Ś olałam, że zadzwonił abiście. (fotko, potem nakrył) Tweed posługując się t z panem w Yardziel a po głosie, j ę pilnie porozmawiać! tku nie mam pojęcia,| tę lęku. ' on może być? •yta. Jest za aktywny, a sprzed lat. Boję się. 'edtem mi nie mówi}. wi obcym. Zwłaszcza /oim wyjazdem zain- Vziął tyle ubrań, że Do tego mnóstwo iu. ować to. co chciał , Chodzi o problem liowej. Żony bywają na podstawie byle wa pani ani trochę, Ś Nie myśli pan chyba o innej kobiecie? Chryste, myślał Tweed, czy wszystkie małżeństwa są takie? Czy żadna [ ^ona nie jest stuprocentowo pewna swego męża? | Ś Sam nie jest taki Ś ciągnęła pani Partridge. Ś Wiedziałabym, i gdyby to było coś niestosownego. Ś Źle się wyraziłem. Sam jest rzeczywiście istną ,,Skałą Gibraltaru". Interesuje mnie jedynie cel jego podróży. Muszę się z nim skontaktować w bardzo pilnej sprawie. Ś Rozumiem. Bardzo mi przykro, proszę pana, ale ja po prostu nie wiem, gdzie on jest. Ś W kraju czy za granicą? Ś upierał się Tweed, nienawidząc siebie za to. Ś Po prostu nie wiem. Wyjechał dwa tygodnie temu i nie odezwał się do mnie przez cały ten czas nawet słowem. Co prawda uprzedzał, że tak może być. Bardzo chciałabym panu pomóc, ale... Ś Nic nie szkodzi. Jestem przekonany, że wkrótce się odezwie. Przy okazji radzę go posłuchać. Żadnym obcym, a zwłaszcza cudzoziemcom, nie otwierać drzwi. Nie mam pojęcia, czemu to powiedział, lecz on zwykle wie. co mówi. Wszystko z pewnością wytłumaczy po powrocie. Proszę dbać o siebie. Odłożył słuchawkę i zapatrzył się w dal. Paula przepisywała zawartość teczki odnoszącej się do rajdu na Siros, muskając szczupłymi palcami klawiaturę. Ś O co chodzi? Ś spytała Monika. Ś I co to za typ, ten Partridge? Co on ma do tego? Ś Wkrótce po wizycie Harry'ego odwiedził Daviesa. Chciał dostać adresy trzech komandosów, którzy dokonali rajdu na Siros. Zrozumiesz to wszystko, gdy Paula da ci na chwilę teczkę, zanim przekaże ją Newmanowi i Marlerowi. Co Partridge ma do tego...? Sam chciałbym wiedzieć. To jakaś osobliwa sprawa. Partridge powiedział Daviesowi, że zajmuje się zabójstwem niejakiego lonidesa, które miało miejsce przed ponad czterdziestu laty w Kairze. Ś Boże! Ś Paula przerwała na chwilę pisanie. Ś A więc są dwaj zamordowani. I obaj Grecy. Ś Partridge ostrzegł żonę, aby nie otwierała drzwi obcokrajowcom. Grekom... Wyjechał w podróż przed dwoma tygodniami. Nie wiadomo dokąd. Jestem pełen najgorszych przeczuć. Harry wdepnął w coś, z czym może nie zdoła sobie poradzić. Ś Ale ty odkryjesz, co to? Ś Spróbuję. Jutro wyjeżdżam z Paula do Somerset. Ty pozostaniesz tu na posterunku. Będę się z tobą kontaktował... Na wypadek, gdyby coś przyszło od Newmana. Ś Zacisnął pięść na biurku. Ś Któryś z nas musi na coś natrafić. 39 4. Ś Jeszcze dziesięć minut do końca, podróży Ś zauważył Newman i spojrzał w dół przez okienko samolotu DC 9 linii lotniczych Swissair. J Ś I wtedy wszystko będzie przed nami Ś rzekł Marler. Newman patrzył z wysokości dziesięciu tysięcy metrów, jak opuszczają . szafirowy błękit Adriatyku i lecą nad niegościnnymi górami upstrzonymi maquis Ś karłowatymi krzakami. Między pasmami górskimi teren rozszczepiały dzikie jary. Skalne pustkowie. Znajdowali się nad Grecją. Powietrze było niewiarygodnie czyste, słońce świeciło olśniewająco. ^ Zdawało się, wystarczy sięgnąć ręką, aby móc dotknąć najwyższych ]( szczytów. Spojrzał na Marlera siedzącego obok z założonymi rękami n i nieprzeniknioną twarzą. 31 Ś Nawet gdybym jechał tylko w celu sprawdzenia relacji, czułbym, że czeka mnie więcej roboty niż normalnie. Musimy odnaleźć Krystynę Gavalas... tę dziewczynę, z którą Harry poleciał do Aten. Mamy odbitki m jego zdjęcia, dzięki nim dowiemy się, w jakich hotelach się zatrzymywał, gp Mamy do sprawdzenia tożsamość Andreasa Gavalasa, który przed ^ czterdziestu z górą laty należał do grupy komandosów. Mamy być na wyspie Siros. Mamy odnaleźć Greka Nicka... gk Ś Kogo? Ś Kierowcę, który utrzymuje się z tego, że wozi turystów z hotelu dn Grandę Bretagne na wycieczki swoim mercedesem. Nick to mój stary zai przyjaciel. Bardzo rzetelny i twardy. Wie, co dzieje się w tym kraju, pły Ś Mówisz, jakby to wszystko było niezbyt ważne. Co jeszcze? Ś Musimy jechać na przylądek Sounion. Chcę zobaczyć tę skałę, }^o z której Harry jakoby spadł. No i mamy jeszcze głównego inspektora jak, Petera Sarrisa z Wydziału Zabójstw w Atenach. Kiedyś wyświadczyłem nos mu przysługę... powinien mi się teraz odwzajemnić. Ś Wiesz co, Newman? zarr ' Ś No, co...? Ś Myślę, że to jest naprawdę diablo dużo. Powinniśmy byli wziąć kogoś z sobą, żeby odwalił za nas tę nudną robotę polegającą na iprawdzaniu. »,y Ś W razie konieczności sam to zrobię, gdy ty będziesz podpierał bar <» Grandę Bretagne Ś odparł Newman spokojnie. . Ś Myślę, że Tweed za bardzo się spieszy. Ja lubię mieć oparcie w solidnym przygotowaniu. . Ś Spieszy się, żeby Howard nie uznał śmierci Harry'ego za nieszczęś-liwy wypadek. ' Ś Moim zdaniem to mógł być z powodzeniem wypadek. Ś Zapominasz o pudełku od cygar. Wiedział, że chodzi po linie Ś rzekł Newman zwięźle. Ś Że może nie wrócić. . Ś Kłopot w tym, że prawie nie znałem Harry'ego Ś rzekł cicho Marler, w zadumie. Miejsca przed nimi były wolne. Ś Ale ja go znałem. Schodzimy do lądowania. Koniec rozmowy. Ś Stacja końcowa Ś rzekł z sarkazmem Marler. Zjeżdżając ruchomymi schodami zderzyli się z wielkim upałem jak z niebotyczną ścianą. Newman rozejrzał się szybko wokół. Tuż koło lotniska majaczyły nagie góry. Blask był olśniewający. Wczesne popołud-nie. Marler wykonał niejasny gest, gdy szli wraz z innymi pasażerami do autobusu. Ś Gdzie tam temu lotnisku do Heathrow. Wsiedli do autobusu, który miał ich zawieźć na dworzec lotniczy, mniejszy od najmniejszego hangaru na lotnisku Heathrow. Przeszli bez specjalnych kłopotów przez kontrolę celną i w kilka minut później wsiedli do żółtej taksówki. Ś Hotel Grandę Bretagne Ś polecił Newman kierowcy po angiel-sku. Ś I bardzo nam się spieszy. Marler spojrzał na Newmana, gdy ruszali. Kierowca nie zrozumiał drugiej części polecenia. Widać to było wyraźnie po jego minie. Marler zapisał punkt na korzyść towarzysza. Newman ukrywał fakt, że mówi plynnie po grecku. Hotel Grandę Bretagne był solidną budowlą stojącą na rogu placu Konstytucji Ś placu Syntagma, jak nazywają go Grecy. Hotel wyglądał, jakby tkwił tam od pokoleń, i tak było w istocie. Przeszli po marmurowej posadzce do recepcji. Ś Mamy rezerwację Ś zaczął Newman. Ś Lecz najpierw chciałbym zamienić słowo z głównym recepcjonistą. 41 Ś Właśnie pan z nim rozmawia, proszę pana Ś poinformował f doskonałą angielszczyzną mężczyzna za kontuarem. Newman wyjął kopertę z kieszeni na piersi, wydobył z niej zdjęć Harry'ego i położył na kontuarze, i Ś Szukam swojego brata przyrodniego, Harry'ego Mastersoiu Podobno zatrzymał się tutaj. Choć niewykluczone, że już wyjechał. Recepcjonista patrzył na zdjęcie z nieodgadnionym wyrazem twarz) Następnie jakby zaczął szukać odpowiednich stów. Ś Żałuję bardzo, lecz to zdjęcie przypomina mi ogromnie człowieka który ostatnio spadł z przylądka Sounion i zabił się. Widziałem jeg fotografie w prasie. Mogę się mylić, ale prasa podała nazwisko, które pa wymienił. Ś To nie mógł być on Ś zaprotestował Newman. Ś Mieszkał tutajl Ś O nie, proszę pana, na pewno bym pamiętał. Ś A Partridge...? Ś rzekł Marler. Ś Czy to nazwisko wydaje sip panu znajome? Ś Tak, proszę pana. Ś Recepcjonista przeniósł uwagę na Mar-lera. Ś Byłem na praktyce w Brytanii, żeby nauczyć się języka, k Pracowałem w hotelu Gleneagles, w Szkocji. Strzelano tam do kuropatw, o Pewnie dlatego zwróciłem szczególną uwagę na nazwisko tego gościa, k Ś Kiedy tu mieszkał0 To mój stary przyjaciel Ś skłamał gładko Marler. Ś Zaraz sprawdzę. Czekali. Mały człowieczek ubrany w ciemny mundur służby hotelowej re: pałętał się przy kontuarze nie odrywając wzroku od zdjęcia Mastersona. Newman popatrzył na niego surowo i człowieczek się oddalił. Wrócił bu recepcjonista, bę Ś Miałem rację. Pan Samuel Partridge? dłi Ś To on Ś rzekł Marler. Ś Mówił, że prawdopodobnie tu sif Ku zatrzyma. Że to najlepszy hotel w Atenach. Ś Miło mi to słyszeć. Pan Partridge mieszkał u nas tydzień. Przyjechał prz przed dwoma tygodniami, a potem wyjechał. Na lotnisko, o ile pamię-tam. Ś Spojrzał znów na Newmana. Ś Ale pan Masterson tu nie Ten mieszkał. Zechcą panowie się zerejestrować? dwc Ś Oczywiście Ś odparł Newman zabierając się do wypełniania formularza. Ś A ten mały człowieczek, który stał koło kontuaru, zejd kto to jest? Ś Och. to jeden z naszych pracowników okresowych. Ś Recep-cjonista wykonał gest pełen rezygnacji. Ś W okresie letnim musimy ich zatrudniać. Jest to dosyć uciążliwe, mówiąc między nami. Nie wszyscy ł ws; oni rozumieją wagę standardu, jaki tu obowiązuje. Ś Uśmiechnął się drast 42 >nie z wyraźną satysfakcją, mówiąc: Ś Ale Giorgos rozstanie się la Ś poinformował g< ;rn. wydobył z niej zdji -Iarry'ego Masterson, e, że już wyjechał. onym wyrazem twarzyJ v. ni ogromnie człowiek i z końcem września... Rozpakowawszy walizkę w swoim pokoju, Marler przeszedł ko-Ijrtarzem do Newmana. Zagraniczny korespondent stał z dłońmi na |podrach i patrzył przez okno na odległy Partenon wieńczący wzgórze Akropolu. A Ś Punkt dla mnie Ś rzekł uszczypliwie do Newmana siadając na (fotelu. Ś Za odkrycie, że główny inspektor Partridge przygnał kłusem do Grecji, żeby się rozejrzeć. )ił się. Widziałem jego & Ś Zgoda. Ś Newman wydawał się czymś zaabsorbowany. Ś Zaraz iła nazwisko, które pan| nań. Ś Mieszkał tutaj? ał. o nazwisko wydaje się ;niósł uwagę na Mar- nauczyć się języka. lano tam do kuropatw. izwisko tego gościa. iel Ś skłamał gładko pędzie tu Nick. Na szczęście miałem w portfelu jego wizytówkę. Dał mi ją ostatnim razem. Z numerem telefonu. Ś Założę się, że Partridge spaceruje sobie teraz po Siros. Nad czym aę zastanawiasz? Ś Nie zauważyłeś...? Ś spytał Newman. Ś Czego? Ś Punkt dla mnie. Recepcjonista rozpoznał Harry'ego na fotografii. którą mu pokazałem. Twierdził, że widział jego zdjęcie w prasie. Skąd oni wzięli to zdjęcie? Harry stał się dla prasy interesujący dopiero wtedy, kiedy jego roztrzaskane zwłoki legły u stóp urwiska Sounion. mdur służby hotelowej >d zdjęcia Mastersona. ek się oddalił. Wrócił •awdopodobnie tu się nas tydzień. Przyjechał lotnisko, o ile pamię- an Masterson tu nie ; się do wypełniania stał koło kontuaru, resowych. Ś Recep- iie letnim musimy ich 'y nami. Nie wszyscy e. Ś Uśmiechnął się Giorgos wymknął się /- Grandę Bretagne bocznym wyjściem, przez festaurację. Nie było tam dyżurnego odźwiernego. Przeszedł spiesznie w drugi koniec placu Syntaema, gdzie stał rząd budek telefonicznych. Wszedł do jednej z nich, wykręcił numer i czekał bębniąc niecierpliwie szczupłymi palcami w aparat. Jeżeli pozostanie zbyt długo poza hotelem, skurwiel recepcjonista zauważy jego nieobecność. Kiedy w słuchawce odezwał się głęboki głos, rzekł po grecku: Ś Tu Giorgos. Chciałem panu donieść, że przed chwilą do hotelu przyjechało dwóch Anglików. Pytali o Mastersona. Mają jego fotografię. Ś A jeszcze nie minęły dwa tygodnie, jak węszył tutaj inny Anglik. Ten Partridge. Sprawa zaczyna być niebezpieczna. Masz nazwiska tych dwóch nowych? Ś Nie. Mogę je spisać z ksiąg. Ale dopiero, jak główny recepcjonista zejdzie z dyżuru. Ś Spisz je Ś zgrzytnął głos. Ś Dopiero późnym popołudniem... Ś Spisz je Ś powtórzył głos. Ś Zadzwoń, jak tylko będziesz je miał. I wszelkie inne informacje o nich. Może będziemy zmuszeni do podjęcia drastycznych kroków. 43 Giorgos pocił się spiesząc ku wejściu do restauracji, ale nie tylł z upału, który dochodzi? do trzydziestu stopni. Bał się, że recepcjonis wyśle kogoś na poszukiwanie go. Zwolnił wchodząc przez drzwi wiodące do głównego haiłu. Wys' silnie zbudowany mężczyzna po czterdziestce, w czystej białej kos z krótkimi rękawami i nieskazitelnych drelichowych spodniach, zbliża się właśnie do kontuaru od strony głównego wejścia. Giorgos słysz wyraźnie, co nowo przybyły powiedział po grecku: Ś Przyszedłem do pana Newmana, który przyjechał przed godzin Możesz mu powiedzieć, że tu jestem? Ś Zrobi się, Nick. Wcześnie w tym roku przyszły upały, co? On je w pokoju numer... Giorgos nie usłyszał numeru, ale zapamiętał nazwisko. Newma Udał, że zajmuje się jakąś rośliną w wielkiej donicy, przesuwając o kilka centymetrów. Recepcjonista odłożył słuchawkę, powiedział coi z l cicho i Nick ruszył ku schodom. Prz Idąc niespiesznie za nim. Giorgos wszedł na wyściełane dywanem na schody. Wcześniej podobnie śledził dwóch Anglików, zauważywszy, ni o t) które piętro jedzie winda, i wbiegłszy szybko za nią po schodach, z pi Przybiegł w samą porę, aby zobaczyć, jak Newman wchodzi do swego pokoju. Za bardzo jednak w głębi korytarza, aby móc być pewnym, który to pokój. A nie śmiał iść za Marlerem. Grek zwany Nickiem skręcił w korytarz, zatrzymał się przed którynró drzwiami i zapukał. Drzwi otworzyły się i Giorgos usłyszał wyraźnie głos pijar człowieka, który pokazywał fotografię recepcjoniście. Teraz człowiek ten -witał Nicka po angielsku. Giorgos wycofał się schodami, obmyślając, jait Ś wyciągnąć informacje od recepcjonisty. Ś Ś Ja chyba znam tego człowieka, który właśnie przybył, to przyjaciel Ś mojego kuzyna. Ś Recepcjonista wytrzeszczył na niego oczy. Ś Wy- górsk świadczył mojemu kuzynowi przysługę, jeżeli to ten sam człowiek, mój. Ś Co tacy jak ty mogą mieć wspólnego z Nickiem? On jeżda N< mercedesem. Daleko ci do niego. Nie zawracaj głowy. Widzisz tę kupę Maste walizek? Zaniesiesz je do taksówki, kiedy przyjedzie zabrać naszych gośd Ś na lotnisko... napra^ Marler patrzył prosto w czarne oczy Nicka, kiedy ściskali sobie gdzie n dłonie. Mocny uścisk. Włosy przetkane siwizną, krótko przystrzyżone Ś i przygładzone. Mocna twarz. Silnie zarysowana szczęka. W kącikach ust poznaje cień uśmiechu. Marler był niezły w szybkiej ocenie człowieka. J groźny które di w tej umiejętności. Ś J 44 hal przed godzin upały, co? On je Bob przedstawi całą sprawę Ś rzekł i usiadł. Siadaj, Nick Ś poprosił Newman. Ś Jesteśmy tu w związku rym Mastersonem, który został zabity na przylądku Sounion. A więc uważasz, że go zabito? Ś Nick usiadł i założył jedną la nogę na drugą. Ś Prasa podała, że to był nieszczęśliwy lek. Najpierw jedno, póki pamiętam. Nick. Oficjalnie nie znam teraz lciego. A ty uważasz, że to był wypadek? Ś Ja tylko powiedziałem, że prasa tak uważa. Myślą, że był pijany. igo widziałem pijanego... Ś Nick uśmiechnął się sucho. Ś Któregoś szoru odwoziłem przyjaciółkę do Hiltona i wniosłem jej walizkę. Za nn wejściowym jest duża przestrzeń z fotelami i kanapami na nych poziomach. Zebrał się tam tłum i na coś patrzył. A to Masterson rf na poręcz nie szerszą od dłoni i szedł po niej balansując jak na linie butelką szampana w każdej z rąk. Na pięciometrowej wysokości. flkzeszedł przez całą długość poręczy, a potem zeskoczył na lewo od niej, jŚ podłogę. Widziało te akrobacje wystarczająco wielu ludzi, aby sobie | o tym przypomnieć, kiedy w kilka dni później przyszła smutna wiadomość |ł przylądka Sounion. I był pijany? Ś dopytywał się Newman nie mogąc w to uwierzyć. Nie. Ś Nick znowu uśmiechnął się suclio. Ale mówiłeś, że był. Wiem dużo o piciu i pijakach. Od razu poznam, czy człowiek jest łajany, czy udaje pijanego. Masterson udawał. Nie pytajcie mnie dlaczego. Mieszkał w Hiltonie? Nie wiem. I myślisz, że jego śmierć to był wypadek? Nie. Dobrze mu się przyjrzałem wtedy w Hiltonie. Był zręczny jak i górska kozica. Ogromny mężczyzna, ale o szybkich nogach i refleksie jak ' Olój. Tacy ludzie nie spadają ze skał. j Newman otworzył aktówkę, wyjął z niej kopertę z trzema fotografiami jMastersona i trzymając ją w ręku powiedział: ^! Ś Muszę wiedzieć, gdzie mieszkał. Masz dwóch zaufanych ludzi... | Cprawdę zaufanych? t Ś Do czego? | s- Ś Żeby wzięli te fotografie, obeszli hotele ateńskie i dowiedzieli się. | |dzie mieszkał. Mógł podać przybrane nazwisko. J'{r Ś Mogą wymieniać jego nazwisko? Nie...? Oczywiście niektórzy ,ają go ze zdjęć w gazetach. Ś Nick patrzył na jedną z fotografii, idał mu Newman. Ś Sam też mógłbym się tym zająć. Będzie prędzej. - Jedno jest dla mnie zagadką Ś rzekł Newman. Ś Jak jego zdjęcie 45 dostało się do prasy? Nie rozumiem tego. Nikt się Harrym nie interesów póki był żywy. Ś Ależ tak. Ś Nick klasnął w ręce. Ś Pamiętam. To się zdarzy gdy się wygłupiał chodząc po poręczy w Hiltonie. Ś Co się zdarzyło? Ś Oni tam mają takiego cwaniaka fotografa, który pracuje w n w restauracji hotelowej. Kręcił się właśnie po hallu, kiedy Mastera wykonywał tę swoją sztuczkę. I miał przy sobie aparat. Ś J co? Ś O mało nie spowodował nieszczęścia, lecz Masterson miał mód nerwy. Ten głupiec zrobił mu zdjęcie przy użyciu flesza. Masterso zachwiał się, potem odzyskał równowagę i poszedł dalej. Tłum ażjękn^ Ś Rzeczywiście głupiec z tego fotografa. Ś Ale to pewnie od niego prasa miała zdjęcie Ś ciągnął Nick. Wszyscy ci fotografowie są łasi na dodatkowe zarobki. Zrobił to zdjęci gdy Masterson uśmiechał się do tłumu... i taka właśnie fotografia b c; w prasie. Zwłaszcza Ś dodał ponuro Ś że więcej zdjęć nie pozwolont zt mu zrobić, Ś Ktoś go powstrzymał? ' w Ś Tak. Kilku ludzi zaczęło protestować. Recepcjonista przybiegł m i zrobił fotografowi piekło. W czym jeszcze mógłbym wam pomóc? dc Ś Mógłbyś zawieźć nas do portu Zea. a potem na przylądek Sounion z l Ś Macie aż tyle czasu? Ś spytał Nick. Ś Dwie godziny tam i dwif z powrotem, l w dodatku trzeba byłoby zaczekać parę godzin ze względi ^ na ruch uliczny, ygg Ś Więc spotkamy się za parę godzin. Nadal masz swojego merca? Śg Ś Nowego. Na parkingu przed hotelem. Muszę iść sprawdzić taksometr. Ś Jeszcze dwie sprawy. Czy mówi ci coś nazwisko Jonides? . Ś Nic. To pospolite nazwisko. Znam dwóch Jonidesów. Obaj sf , , sklepikarzami. A druga sprawa? Ś Krystyna Gavalas Ś wtrącił się Marler. Ś Znasz to nazwisko? Ś Żartujesz chyba. Ś Nick był rozbawiony. Twarz Marlera pozostali ° bez wyrazu. Ś Obaj znacie Grecję. Musieliście słyszeć o PetrosK n Gavalasie. Ś Masz na myśli legendarnego przywódcę ruchu oporu w czasit drugiej wojny światowej? Ś zapytał Newman. Ś Nie kojarzyłem jej z nim P^' Ś Krystyna jest jego wnuczką. Nienawidzi go. Dzieje rodzin) ~ Gavalasów są bardzo dziwne. Może opowiem wam o nich w drodze do pł^ Zea. Jeśli maczała palce w sprawie, którą się zajmujecie, czekają was dua ^emu< kłopoty, przyjaciele. O 46 5. ^Wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi Nick spojrzał igląb korytarza, w prawo, w stronę przeciwną do wyjścia. Mały fowieczek w czarnym ubraniu służby hotelowej stał udając, że ktyka okno. *Nick szybko odwrócił głowę, zszedł na dół po schodach, następnie dł z hotelu i skierował się ku miejscu, gdzie zaparkował swojego desa. Poluzował palcem kołnierzyk koszuli. Upał stał się jeszcze zliwszy. Suchy i jak ciekłe szkło w blasku słońca świecącego kitnego niczym Morze Śródziemne nieba. Czyścił właśnie karoserię, która i tak lśniła jak lustro, gdy mały •wieczek w czarnych spodniach i czarnej marynarce wyszedł wejściem (tauracyjnym i skręcił za róg. Paląc papierosa zaczął zachwycać się Bcedesem. Ś To jest prawdziwy samochód! Zabiera pan kogoś na przejażdżkę? . Ś Kto wie, kiedy trafi się jakiś zarobek? Ś Nick przestał polerować serię i zwrócił się twarzą do człowieczka. Poznał, że to ten sam, r deptał mu po piętach, gdy wchodził do hotelu i prosił recepcjonistę anonsowanie Newmanowi swojego przybycia. Zbyt blisko siebie tonę czarne oczy, a między nimi cienki nos. Plamka czarnego wąsika l pełnymi, lubieżnymi wargami. Ś Jak się nazywasz... i czemu nie jesteś w hotelu? Ś spytał Nick. Ś Jestem Giorgos. Mam prawo do popołudniowej przerwy. Myśli , że przyjemnie pracować w takim upale? »)'- Poszukaj sobie innej pracy, jeżeli ta ci nie odpowiada. Przecież ci IH. A teraz odsuń się od mojego samochodu. Ty możesz sobie (•chować, ale ja jestem zajęty. Odwrócił się do człowieczka plecami. Polerując samochód widział 47 "^^.(M z iod fe, '^023 Z ( (U( "^fog^z^ n<;-f»->.. -^ ^S fef9fB 1^433^ • '^'-^ 'J.88 •Ofzsod o] ^^P^-^p : •••"".r^;;:^31"13-"^--^^^ . ^[s^^^^^^^^ •^M fegou, 9,„ .... •^q^s issr '•ZJ 3 U?Ł" ^^^KP P7 ^V ^OMp ^S,^:^^^ S.zpg ^WM •n.on •ŚŚŚP-^O^Ł"^ •M^ ^oi .M ^^P0? ^n.Op^od ..„„.... •s0^ ^n^ /p,,,0"! -- pyzsod < ,^f^s ^ .n^, • ' ^- ^^G -sog,o,o ni ^ ^ol ^ nuIOPOP ^fPW ..„„..-, •s0^ ^"^ /„n0^- -• o/n^ZJa Ogar •V3,p0, •'" "-^-'U^ns U91 grw s.=??;"s;;?S^^^^^ ".^ "?o.p'oy^ ^to^^/Ł1"?1 --" . ^^•^•O^r.n,^^"^ sam numer. Znóf •m Ś połączeni (.iwSyngrou to najdłuższa aleja w Atenach Ś zauważył. Ś Jak jizkae, są na niej prawie same salony samochodowe. Ncwman spojrzał znów w tylne lusterko. Marler, ubrany w lekki ny garnitur, pilnował się, aby tego nie robić. Jakiś problem? Sądzę, że jesteśmy śledzeni Ś odparł Nick. Czarny mercedes z zabarwionymi bursztynowo szybami? Ś nął Newman. Tak, właśnie. Upewnimy się, kiedy skręcimy do Pireusu. Ktoś l czekać na wasz przyjazd. sAleja Syngrou, prosta jak strzała, obrzeżona zakurzonymi topolami, la się w nieskończoność. Nick utrzymywał cały czas tę samą ość i zerkał raz po raz w lusterko wsteczne. Dlaczego tak myślisz? Ś spytał Marler. Bo jeden z pracowników okresowych Grandę Bretagne bardzo •ował się waszym przybyciem. Kiedy wchodziłem do pokoju l^fcwmana, wyglądał zza rogu korytarza. A kiedy wychodziłem, wciąż [HM tkwił, udając, że coś majstruje przy oknie. No i kiedy polerowałem IjMDOchód przygotowując go do tej wyprawy, podszedł i próbował Mffciągnąć ode mnie jakieś wiadomości. I zapisał numer rejestracyjny jaojego samochodu. To może tłumaczyć, czemu ten wielki czarny merc pldzie za nami przez cały czas z tą samą prędkością i w tej samej odległości. f Ś Wiesz, kto to może być? Ś zapytał Newman. jy. Ś Ma na imię Giorgos. Nie znam jego nazwiska. To taki mały facet jf czarnym wąsikiem. Ś Nick przeciągnął szybko palcem nad górną J wargą. Ś Czarne włosy. Zobaczymy teraz, co zrobi czarny merc. Tutaj llkręcamy w prawo na Pireus. W lewo jedzie się na przylądek Sounion. | Skręcił kierownicę i uśmiechnął się. |»! Ś Wciąż jedzie za nami. Jeśli pojedzie za nami do Zea, będziemy f Mieli pewność. l o- Ś Jak daleko jest od placu Syntagma do Pireusu? Ś spytał Marler. | Ś Dziesięć, dwanaście kilometrów. Właśnie wjeżdżamy do Pireusu. | Domy wzdłuż ulic były tu niższe niż w Atenach. Nick wskazał j: rumowiska pośród nich, spuściznę wojennych bombardowań. Minęli l|tówny plac miejski z imponującym ratuszem po prawej ręce, przypomi-imjacym starożytną świątynię grecką. Dalej pomknęli łukiem biegnącej | wzdłuż głównego nabrzeża portu drogi. Ił Mijali duże promy samochodowe z otwartymi wrotami ukazującymi | pannę wnętrza. Nick zwolnił. Wskazał gestem statki. l^ Ś To wielkie promy. Pływają na Kretę, Kortu i Rodos. Ten mały | zaraz wypływa na Siros. 49 Newman spojrzał szybko. Nazwa statku była wyraźnie wypisanal rufie. „Ulisses". Ostatnie samochody osobowe i ciężarówki wr rampie trzema rzędami. Ś Jak długo płynie się do Siros? Ś spytał. Ś Dwie godziny. Marler patrzył na zwartą zabudowę lewej strony ulicy i wybrzeża. Czteropiętrowe budynki, wszystkie z wypisanymi najrozmaitszych linii okrętowych, z których większość była mu Spojrzawszy na niego w lusterku wstecznym, Nick uśmiech) i wskazał ręką. Ś Ośrodki dyspozycyjne wielu flot handlowych, Inne są z; rowane w Panamie. Ich właściciele mają jachty, które stoją w Zea. Ja Petrosa Gavalasa jest w porównaniu z ich jachtami jak zwykła tó[smi uii5(U3i3 n^i fajdnzaai felśids 'iłjzsoJS A\ 35(uai?[ns fe{^iq .'^ BurJqn i TUBA\opnqz 3[BiUBdsM v^ •n?]pOJSOd q3AUO[3IZp3ZJd qOBSO{A\ q.->AUJBZ30Z3nJ5( O BUAZ3A3lZp Vft n?(-isoiu AZJJ -q33ppo {T'UIAZJ-ISA\ zv i uiiu BZ pr[s A\ (BZJfods \JH snua^ >[3'1SOIU M 3IS 3fnJ-lBdA\ J3[JBIA[ 3Z 'XzSMBZJl'n '5lS {IA\.(3zo pcnns Ś '^^N {ii.isffAAY Ś 3A\o^unp^(Rz i)(op fes UIBI og Śa •nuod op 313)11 BU q3A3fe(h->[3Z30 q3AA\OIpUBq A\0)(1B1S B'5(f3I05| qB3 IOIS UIBJ, -*"; •npOq30UIBS 35(SBUI (BMOJa|| ,Nick ruszył pełnym gazem wzdłuż wąskiej platformy, przyhamował. l^dł w górę podjazdu prowadzącego do głównej drogi. Spojrzał lihisterko wsteczne. Newman i Marler siedzieli z odwróconymi w tył bwarni. Tylna szyba była popękana, miała dziurkę w środku. frŚ Strzelał z dachu jednego z tych domów Ś zauważył Marler. |rŚ Pojedziemy tam? Ś zapytał Nick. Ś Złapiemy sukinsyna, zanim |zy uciec? ^Ś Nie Ś odparł Newman. Ś Skręć w lewo. Pojedziemy z powrotem Igłówny plac. Znajdź jakieś ustronne miejsce, gdzie będziemy mogli (rozmawiać i ukryć samochód. aŚ Znam taki jeden bar. Obok są ruiny po bombardowaniu. Nie ajdą samochodu, jeśli go tam zaparkuję. •Ś Dobrze Ś rzekł Newman. Ś Czy dlatego chciałeś, żebym zszedł ^łnuru? Ś spytał Marlera. - Ś Oczywiście, mój drogi. Ś Marler był spokojny, jakby taka rzecz duzała mu się codziennie. Poprawił chusteczkę w kieszonce marynarki. Ś formalnie reagujesz bystrzej. Byłeś czymś pochłonięty, kiedy wbiegałeś na Hchodki. Stałeś tam potem jak cel na strzelnicy. Czy to od upału? kft Powiedział to drwiącym tonem. Sięgnął do kieszeni i umieścił na nosie ;ulary w rogowej oprawie. Ś Widzieli mnie tylko raz. Nie sądzę, żeby teraz łatwo mnie poznali. *iŚ Wyglądasz w tych okularach zupełnie jak Michael Caine. Ś Pochlebstwem nic u mnie nie zyskasz. Te soczewki to zwyczajne „.Ś Spodziewałeś się tego strzału? Ś Tak jakby. Najpierw jedzie za nami czarny merc. Potem Nick m, że wysiada z niego jeden człowiek z pudłem od skrzypiec, i czarny •-odjeżdża. Pudło od skrzypiec! Niewiele trzeba wyobraźni. Czy oni 53 wyglądali na muzyków? Pudło od skrzypiec Ś powtórzył. Ś Idei do przenoszenia rozłożonego karabinu Armalite. Tylko dlatego J'a jeszcze żywy. że on musiał złożyć ten karabin, zanim mógł go uj Zobaczyłem odbłysk słońca w lunecie... właśnie wtedy kazałem dać nura do samochodu. On jest lepszym strzelcem, niż myślałd l bardzo sprytnym. Ś Czemu tak uważasz? Ś spytał Nick. Ś Miał szczęście i potrafił je wykorzystać. Te syreny okrętrt zagłuszyły strzał, l Ś Zrobili jednak potworny błąd Ś rzekł Newman. Ś Jaki? Ś spytał Marler. Ś Że do nas strzelali. Teraz wiemy z całą pewnością, że Ha Masterson został zamordowany. Bar był mały, położony przy bocznej uliczce, wyposażony w stoi z plastykowymi blatami i takiż kontuar. Jedynym znamieniem luksi była podłoga z solidnego marmuru od ściany do ściany. Nick zamó dla wszystkich on:o. Newman poprosił o dużą butelkę wody mineraln Ś Nie możemy ryzykować odwodnienia Ś zauważył wyciera sobie kark jedwabną chusteczką. Ś A teraz do rzeczy. Ten otwór po k w tylnym oknie twojego samochodu może być dla nas wszystki kłopotliwy. Czy można coś z tym zrobić? Ś Nie chcecie zameldować o tym zdarzeniu policji? Ś spytał Ni( Trzymał grube opalone ręce na blacie stołu. Ś Mogliby nam na tym etapie skomplikować życie. Chyba że ty te chcesz. Ś Ja mam wielu przyjaciół. Ś Nick wypił połowę swojego ouzo. Znam takiego mechanika, który wstawi mi nową szybę na jutro ran Bez zadawania zbędnych pytań. Okay? Ś Okay Ś zgodził się Newman. Ś Oczywiście pokrywam rachuni A teraz druga sprawa... kiedy Krystyna Gavalas pojawiła się na pokład ,,Venus III", powiedziałeś: ,.To bardzo dziwne". Czemu9 Nick ponownie nalał im z dzbanka ouzo. \ Ś To jest troszeczkę... skomplikowane. Czy dobrze to określiłem? t< Ś Powiedz, to będę wiedział, ol Ś Petros ma osiemdziesiąt lat i jest strasznym tyranem. Obyście o; nigdy nie spotkali. Urodzony w 1907, ożenił się, kiedy miał siedemnaa Ml lat. Pierwsza żona dała mu dwóch synów, Andreasa i Stephena. Bliżnięl i» ale nie identyczne. Andreas i Stephen też ożenili się bardzo młodo -w wieku osiemnastu lat. W ich przypadku wpłynęła na to wojna. Było to 54 policji? Ś spytał Nic ; życie. Chyba że ty te dobrze to określiłem? l albo w 1944. Potem Andreas został zabity na Siros, a jego żona ^.Krystynę, wnuczkę Petrosa. Rozumiecie jak dotąd? liW zupełności Ś rzekł Newman. Ś Mów dalej. V owym czasie Petros walczył w szeregach komunistów... w par-(ELAS. Andreas ich nienawidził. Uciekł do Kairu, wstąpił do Hinistycznej partii EDES. Petros był wściekły. Nazwał go zdrajcą. lak żywił dla niego coś w rodzaju niechętnego podziwu. Kiedy i został zabity w rajdzie na Siros, stary poprzysiągł, że jego ręka e zabójcę syna. Potem nastąpiła druga tragedia. Jaka? Drugi bliźniak, Stephen, również nienawidził ojca i uciekł do (żeby wstąpić do EDES. I również został zamordowany. Później ei jego żona urodziła bliźnięta, Dimitriosa i Konstantyna. Też nie yczne. Ale dalszych potomków rodu nie ma. Obaj bliźniacy są orni pracującymi na farmie Petrosa w Czarciej Dolinie. 6{^rr Dużo w tym nienawiści Ś zauważył Marler. |Ś Która się jeszcze pogłębia. Pod koniec wojny domowej pomiędzy jS i ELAS, która o mało nie zrujnowała Grecji, Petros po śmierci pożeni) się w 1950 roku po raz drugi. Ta druga żona dała mu syna •a. Może dlatego, że Petros miał wówczas czterdzieści dwa lata, (B żona dwadzieścia osiem, Anton okazał się bardzo zdolny. Widzicie, |^ej rodzinie powodów do goryczy? Jak na to drugie małżeństwo zareagowała Krystyna? Ś spytał To obecnie wspaniała kobieta, chociaż wewnętrznie rozdarta. lej strony odczuwa grecką lojalność wobec rodziny, z drugiej żywi viść do Petrosa za złe traktowanie. Jak powiedziałem, sprawa jest la. Ale pytaliście, dlaczego uznałem obecność Krystyny na jachcie ziwną. Bo Petros trzyma ten jacht tylko po to, żeby móc obserwować milionerów... czeka, aż któryś będzie rozpaczliwie potrzebował vki. Może mu się wówczas uda zrobić jeszcze jeden świetny interes. faścicielem paru farm. Jedną ma koło przylądka Sounion. Więc jest bogaty? Ś spytał Newman. Ś jakie to farmy? Ta w Czarciej Dolinie leży w odległej części półwyspu między mi a Sounion. Niebezpiecznie się tam zapuszczać. Uprawia figi Id. Jego główna kwatera mieści się w starym domu na odludziu... l się w to miejsce dostać boczną drogą od głównego traktu do Bon. Krążą pogłoski, że ma nawet czynną kopalnię srebra. Ale ja nie , czy rzeczywiście jest czynna. Wyjaśnijmy sobie... Ś wtrącił się Marler. Ś Petros był niegdyś oistą. Jego syn, Andreas, został zabity na Siros. Zgadza się? 55 Ś Tak jest Ś przyznał Nick. f Ś I ten srogi stary Petros Ś zapytał Newman Ś pozostał ri komunistą, mimo że jest taki bogaty? Ś Z tego co wiem, już nie jest komunistą. Wojna domowa zniecb go do polityki. Trwała od 1946 do 1949. Rozlano dużo krwi. Pod kfl wojny Petros powiedział, że dla niego wszyscy politycy mogą się q w piekle. Poświęcił się gospodarstwu i robieniu pieniędzy, ale zapomniał o śmierci swoich synów. Ś Gdzie i jak został zabity Stephen? Ś spytał Newman. Ś Mówią, że podczas bójki ulicznej w dzielnicy krajowców w / sandrii. Są też inne wersje. Ś A Krystyna waha się między nienawiścią a lojalnością wobec < Ś W Atenach tak się mówi. Marler chrząknął. Ś Jedyny fakt, jaki z tego wynika, to że Petros... i Krystyna... i gorycz z powodu śmierci Andreasa na Siros. Ostatecznie Andreas b ojcem. Ś Tak właśnie słyszałem Ś zgodził się Nick. Ś A teraz moż powinniśmy wrócić do Aten, żebym mógł wymienić tę szybę. Ś Do czył swoje ouzo, spojrzał na Newmana. Ś Zapomnieliście o przyl; Sounion po tym, co zdarzyło się w Zea? Dość na dziś? Ś Wracamy do Aten. Odwiedzimy Petrosa kiedy indziej. Cho zadać kilka pytań. Nick uśmiechnął się. Ś Przywiozłeś ze sobą dobrą bron? Ś Nie. Żadnej. Ś Kiedy się idzie do Czarciej Doliny, idzie się z bronią. Wszyscy l Petrosa mają broń. Mówiłem ci już o tym. Jest to bardzo niebezpii miejsce. Chcesz chyba wyjść stamtąd żywy? Wracamy do Aten... Newman zobaczył pociąg z napędem dieslowskim mknący po na do Pireusu. Dostrzegł go między budynkami, gdy zostawili port za • Ś Czy to linia metra, Nick? Ś Tak. Zaczyna się po drugiej stronie miasta. Ostatni przysf z tej strony to Pireus. Newman popatrzył na Marlera. Ś ,,Stacja Końcowa"? Ś Kto wie? Ś Marler poprawił na nosie okulary w rogowej opr odchylił głowę na oparcie fotela i zamknął oczy. Gdy Newman patrzył przez okno, zrównał się z nimi jakiś moti 56 łan Ś pozostał lojalnością wobec < sta. Ostatni przyst ny w kask i przyciemnione gogle, odwrócił głowę i przez kilka pił się na jadących w samochodzie. Potem przyspieszył t naprzód lawirując między pojazdami. 3i nie macie nic przeciwko temu Ś rzekł Nick skręciwszy yngrou Ś zostawię was niedaleko placu Syntagma. To okno ^ W oczy. Chcę schować samochód w garażu, nim jakiś policjant zy. Poza tym mam coś jeszcze do zrobienia. Chcę porozmawiać [•Giorgosem. Powie mi, dla kogo pracuje... kto jechał za nami D mercedesem. Może nie zechce powiedzieć Ś zauważył Marler. • Mam swoje metody perswazji. Zdób ,'dę jego adres domowy pqi. Aha, i jeszcze jedno: kiedy czekałem na was przed jazdą do l, skontaktowałem się ze swoimi pomocnikami. Każdy z nich ma > Mastersona. Pewnie do tej pory sprawdzili już ze dwadzieścia , Wkrótce się dowiemy, gdzie mieszkał. Mogę was zostawić tutaj? HLO pięć minut drogi do Grandę Bretagne. Świetnie. Ś Newman wyjął portfel. Ś Czas, żebym ci zapłacił... ft-kurs, wymianę szyby i usługi twoich pomocników. (-Później. Ś Nick wyskoczył z samochodu, otworzył tylne i Ś Jesteś dobrze zorganizowany, skoro tak szybko wymieniłeś odróżne. ił na myśli to, że zgodnie z przepisami turysta miał prawo wwieźć [zy tysiące drachm. Newman wymienił w hotelu czeki na znacznie ) sumę. Gdy stali na chodniku we wciąż lejącym się z nieba upale, l rękę na ramieniu Nicka. n Chcielibyśmy być przy tym, kiedy weźmiesz tego Giorgosa Wty. Ja też mam do niego kilka pytań. •Najlepiej późnym wieczorem. Będzie odprężony i zupełnie za-Ony. Zajść po was o dziesiątej? Gdyby mi coś stanęło na prze-zie, zadzwonię. • Więc o dziesiątej. Do zobaczenia. odjechał, a oni szli niespiesznie ulicą. Po prawej stronie, za l ogrodzeniem, ciągnął się park. Przy ogrodzeniu stały kioski mi. Trochę dalej ludzie ustawili się w kolejce po plastykowe U z wodą mineralną. [przejechał motocyklista. Newman zmarszczył brwi, patrzył, jak ra się przez zatłoczoną jezdnię. Znikł gdzieś w stronie placu ' znaleźli się u głównego wejścia do Grandę Bretagne, Newman "'crowi klucz do swojego pokoju. ekaj tam na mnie, zaraz będę... 57 Wszedł za Marlerem do hallu, odczekał chwilę, potem pchnął i i wyjrzał na plac pełen pojazdów. Szybko przeszukał wzrokiem i teren. Znalazł to, czego szukał, nieco niżej zbocza, i Motocyklista zatrzymał motor na parkingu, wciąż siedząc na l Ten sam motocyklista w pomarańczowym kasku i ciemnych gogi który ich mijał w Pireusie. a później tak zręcznie prowadził ra slalomem między samochodami, kiedy szli chodnikiem, j Motocyklista zdjął kask. umieścił go na kierownicy. Fala czartf lśniących włosów opadła na ramiona. Krystyna Gavalas. Spri zaczęły nabierać tempa. Newman zamknął drzwi i udał się do swój pokoju. Punkt dziesiąta. Nick poprowadził ich do zaparkowanego samoch Samochód miał nową tylną szybę. Newman i Marler zdążyli już obiad w restauracji. Było jeszcze jasno, kiedy usiedli na tylnym siedi i mercedes ruszył w dół wzgórza ulicą, która była prawie pusta. Ś On mieszka na Plaka, ten Giorgos Ś poinformował ich Nicfc To stara dzielnica ateńska. Rozciąga się u podnóża Akropolu i część wchodzi na wzgórze. Ś Wiem Ś rzekł Newman. Ś A czy wiesz już, gdzie mię Masterson? Ś Nie. To dziwne. Moi pomocnicy sprawdzili wszystkie więl hotele. Bez powodzenia. Musiał przecież gdzieś mieszkać. Czy to możlj żeby wybrał jakiś tani hotelik? j Ś Nigdy w świecie Ś rzekł Newman stanowczo. Ś Lubił lun Jego mottem było: „żyć na wysokiej stopie". Może hotele nie J udzielać informacji o swoich gościach? | Ś Moi pomocnicy są sprytni. Biorą ze sobą drogi zegarek. Mól że znaleźli ten zegarek wraz z kartą kredytową na nazwisko Mastersa Chcą więc zwrócić. A ponieważ nie czytają gazet, nie wiedzą, że właścj zegarka nie żyje. Ale otrzymują wciąż tę samą odpowiedź: ,,Nie,| mieszkał u nas". { Zapadał zmierzch. Słońce opadło za Akropol. Nick wjechał w labą wąskich, krętych uliczek. Jeśli napotykał samochód jadący z przecił ledwie się przeciskał. Przez otwarte okno Newman słyszał żała dźwięki bouzouki wydostające się z małych restauracyjek i kafa Czasem zachodnią muzykę pop. Co drugie drzwi prowadziły do ja jadłodajni. Chodniki były zatłoczone. Nick wjechał na mały placyk obrzeżony z trzech stron gęsto stoją domami. Z czwartej strony znajdowała się płaska przestrzeń za 58 uni. Partenon, usadowiony na Akropolu, rysował się odwieczną l na tle ciemniejącego nieba. Iłflac Monastyraki Ś obwieścił Nick. Ś Zaparkujemy tutaj i dalej Juay piechotą. W ten sposób zaskoczymy Giorgosa. A poza tym |Kiao zaparkować. l Rawie niemożliwe Ś zauważył Marier. •ck poprowadził ich wąską uliczką, potem skręcił w szeroki bruko-|zaułek wznoszący się jak rampa, znowu z restauracyjkami i dźwię-\bovaouki. Nagle zatrzymał się, podniósł rękę. pnCoś się dzieje. Spójrzcie na ten tłum. Musimy uważać. ni Gdzie on mieszka? Ś spytał Newman. Ę Po prawej stronie zaułka. Widzicie ten samochód? Slparkowana w połowie na wytartym kamiennym chodniku fur- ia policyjna była pusta. Ulicę wypełniał nieruchomy tłum zapatrzony bzaułka. Podeszli bliżej. Newman cofnął się, wszedł na dwa schodki Idą do jakiejś restauracji, żeby spojrzeć nad głowami. Syknął. )d starą metalową latarnią, przymocowaną do ściany, stała wielka l. Znad beczki wystawały dwie nogi zgięte w kolanach. Nogi były M w czarne nogawki, które złożyły się w harmonijkę ukazując ne łydki. • Co się dzieje? Ś zapytał Marier stojąc obok Newmana. • Zobacz sam... |b skąpej przestrzeni zaułka uwijali się mundurowi policjanci. Kilku Przyło kordon powstrzymując tłum. Dwaj stali po obu stronach B'. Na oczach Newmana i Marlera chwycili za wystające z beczki pwydźwignęli resztę ciała. Ze zwisającej głowy opadły w dół czarne Tfck podszedł do Newmana, szepnął: • Podejdę tam. Znam paru tych policjantów. Zaraz wracam... Jedy przepchnął się przez tłum, dwaj policjanci położyli zwłoki na •twarzą do góry. Nick pogadał z policjantami z kordonu, przeszedł jem i stanął koło beczki. • Widok przyprawiający o mdłości Ś skomentował sytuację Marier W papierosa. Ś Zauważyłeś? • Włosy nieboszczyka? Wiotkie i ociekające. Jakaś ciecz spływała feunion, kiedy go wyciągnęli. i A ponieważ tkwił w beczce od wina, można się domyślić, l Wino. l kilku minutach Nick uścisnął dłonie obu policjantów i przepchał |»owrotem przez tłum. Wytarł chusteczką pot z czoła stając koło Dana i Marlera. 59 Ś To Giorgos. Niełatwą miał śmierć. Domyślają się, że 2 pochwycony i wepchnięty głową w dół do beczki. Jest prawie w ti czwartych napełniona winem. Utopili go w tym winie. Trzymali; przypuszczam, a on wierzgał nogami. Trzymali dopóty, dopóki przestał kopać. Utonął, Wtedy go zostawili... z nogami wystaje z beczki. Ktoś postanowił pokazać, co się stanie z takim, który nie b( trzymał ust na kłódkę. Ś Iz całą pewnością pokazał Ś zauważył Marler chłodno, j Ś Chodźmy stąd Ś rzekł Newman. l Mdliło go, kiedy wracali do samochodu. Sklepy ściśnięte mit tawernami były wciąż otwarte. Sprzedawano w nich plecione kq torby skórzane, gąbki. Dźwięki bouzouki stały się głośniejsze, przypa nały Newmanowi marsz pogrzebowy. Tłum gęstniał. Nagle Plaka s się koszmarna. Ś Wracamy do hotelu, Nick Ś rzekł, kiedy opadli na sieda samochodu. Ś Z powrotem do cywilizacji i spokoju, l Kiedy wrócili do Grandę Bretagne, spokój był ostatnią rzeczą, j zastali. jało ( 7. Marler i Nick stali w korytarzu, gdy Newman otworzył drzwi i wszedł pokoju. Podążyli za nim i zobaczyli, że Newman stanął jak wryty [ponurym wyrazem twarzy. Dwaj mężczyźni w cywilnych ubraniach przeszukiwali pokój wy-cając szuflady i obmacując garderobę. Trzeci, również po cywilnemu, ział paląc papierosa. Trzydziestokilkuletni, z orlim nosem, ciemnymi sami, szczupły i długonogi, stary przyjaciel Newmana, główny lektor Peter Sarris z Wydziału Zabójstw, przyglądał się wchodzącym namiętnie. Nie ruszył się, by wstać, podać rękę. Zły znak. Ś Wolno spytać, co się tu, do diabła, dzieje? Ś zażądał wyjaśnienia nnan. Ś Siądźcie. Każdy osobno. Nie na kanapie. Nikt nie odezwie się owem, dopóki nie zwrócę się do niego. To jest śledztwo w sprawie morderstwo. Co się dzieje? Ś ciągnął tym samym jednostajnym lem. Ś Przecież to oczywiste, Bob. Przeszukujemy twój pokój. Nie taj, czy mam nakaz przeprowadzenia rewizji. Ś Róbcie, co Jego Wysokość każe Ś zwrócił się Newman do swoich yarzyszy. Ś Po co ten sarkazm Ś Sarris mówił doskonałą angielszczyzną. Ś Jak to po co? Myślisz, że to mi się podoba? I powiedz swoim arom, żeby zostawili wszystko dokładnie tak, jak zastali. Ś Uważajcie, żeby zostawić wszystko w porządku... tak jak było Ś owiedział Sarris po grecku i znów przerzucił się na angielski: Ś Tylko | możesz mówić, Bob. Skąd wracacie? - Znasz odpowiedź. Z Plaka. - A skąd miałbym to wiedzieć? Ś zapytał Sarris. - Stąd, że policyjne volvo zaparkowane przy zaułku, gdzie znaleziono Giorgosa, miało radio. Jeden z policjantów przyglądał mi się. 61 Jestem pewien, że mnie poznał. W prasie było kiedyś sporo moich zdj mógł mnie więc poznać. I przypuszczam, że Giorgos miał przy sobie < co wskazywało, że pracował w Grandę Bretagne. Jeden z mundurów porozumiał się drogą radiową z komendą, doniósł ci, że... Ś Wystarczy Ś rzekł szybko Sarris. Ś Wiem. że jesteś najlepsz korespondentem zagranicznym, ale byłbyś także dobrym detektywen Ś ...a to jest Marler, mój asystent, który przy mnie terminuje... mówił szybko Newman, aby mu nie przerwano. Ś I mój kierowca N; który mi służył pomocą podczas poprzednich wizyt w tym kraju. Ś Milcz. Ś ...a tego popołudnia zawiózł nas na spokojną wycieczkę Pireusie i do portu Zea... Ś Powiedziałem: milcz! Ś Sarris zerwał się na nogi. Szybko w} po grecku rozkazy swoim ludziom: Ś Jeden z was zabierze tego Ang do jego pokoju. A Grek zostanie natychmiast odwieziony samocha policyjnym do centrali i tam zatrzymany. Ś Gdy jego ludzie wypełr rozkazy, stanął nad Newmanem. Ś Powiedz choćby jedno sło a znajdziesz się w celi. Ś Pod jakim zarzutem? Ś spytał grzecznie Newman. Ś Jako podejrzany o współudział w morderstwie... Ś Czyim? Harry'ego Mastersona? Newman rzucił te słowa w chwili, gdy Marler i Nick byli prowadzani za drzwi. W porę, by jeszcze zdążyli usłyszeć. Sarris zacze aż drzwi się zamknęły, potem poczęstował Newmana papierosem, i też zapalił i opadł na fotel. Ś Musiałeś mi to zrobić? Ś Co? Myślałem, że chcesz informacji. Ś Jesteś sukinsyn Ś rzekł Sarris z rezygnacją. Ś Ale spn sukinsyn. Jak skończysz palić, będziesz musiał pojechać na komenda Ś Po co tracić czas? Jedźmy zaraz... Przed hotelem Sarris zdążył jeszcze spowodować, by nie zabr Nicka samochodem policyjnym. Ś Gdzie jest twój pojazd? Ś spytał. Ś Zaparkowany trochę niżej. Srebrny mercedes... Ś Pojedziesz nim na komendę. Będzie ci towarzyszył jeden z mi ludzi. Sarris sam wiózł Newmana nie oznakowanym samochodem poli nym. Gdy tylko ruszyli, zaczął rozmowę: Ś Muszę to robić, Bob. Kiedy byłeś tu ostatnim razem? 62 Dwa, trzy lata temu. Nie wiem dokładnie Ś odparł niechętnie )kojną wycieczkę Widzę, że będziesz trudny w przesłuchaniu. Może któryś z twoich zyszy okaże się przystępniejszy. Będziecie przesłuchiwani osobno... ^Brawo... Odrobina dobrej woli pomogłaby wszystkim zainteresowanym. Nie po przeszukaniu mojego pokoju pod moją nieobecność. Mamy nową komendę. Bardzo nowoczesną. Wyposażoną w naj- 4 aparaturę. PA- Brawo... H- Mieści się przy alei Alexandras. Została ukończona jakiś rok temu. »Ś Mówisz, jakby to był jakiś cholerny Hilton. Ś Jest pewne podobieństwo, ale nie do ateńskiego Hiltona... którego W najęci węszyciele także odwiedzili w poszukiwaniu Harry'ego tetersona. Ś Mów dalej... Sarris zrezygnował. Prowadził zręcznie samochód przez mrok nocy. 'iwiły się światła innych samochodów. Byli już w alei Alexandras. stadionu piłki nożnej po drugiej stronie ukazał się masywny lek oblicowany białym marmurem. Bardzo nowoczesny prostokątny istopiętrowy blok z monumentalnym hallem wejściowym. Ograni-przestrzenne nie dotyczą w Atenach budowli państwowych, myślał łan podążając za Sarrisem. Po lewej stronie znajdowała się dyżurka z kontuarem. Mundurowy (licjant spiesznie wcisnął czapkę z daszkiem na głowę. Sarris poprowadził lana do mniejszego hallu, gdzie z prawej strony były cztery windy. jego biura na ósmym piętrze wychodziły na aleję Alexandras. ył się interkomem, żeby zamówić kawę. Ś A teraz Ś rzekł siadając twarzą do Newmana po drugiej stronie iurka Ś zacznijmy od początku. Przyjechaliśmy do Aten... wać, by nie zabra ;s... rzyszył jeden z mc samochodem poli im razem? O czwartej rano Sarris zaczął okazywać oznaki zmęczenia. Popiel-iczka była pełna niedopałków. Tylko jeden z nich należał do Newmana. Ś A więc Ś podsumował przesłuchanie inspektor Ś przyjechałeś aj, żeby zbadać sprawę przypadkowej śmierci 1-Iarry'ego Mastersona, śląc, że może być tematem reportażu. Marler przybył z tobą, aby się yć tajników zawodu. Mimo że jest dyrektorem firmy ubezpieczenio-!)...? Tak ma napisane w paszporcie. Ś Mówiłem ci. Ma już dość tej pracy. Pragnie barwniejszego życia. 63 Ś Ten zamordowany, Giorgos. zainteresował się wami, gdy (}' przybyliście do Grandę Bretagne. Widział fotografię, którą pokai recepcjoniście. Później próbował wyciągnąć informacje od twego kiero" Nicka. Pomyślałeś, że ten człowiek może cię naprowadzić na trop. l więc dowiedział się od recepcjonisty, gdzie on mieszka. Poszedłeś z dwoma towarzyszami, aby go wybadać. Przybyliście za późno... U Ś Koniec opowieści. Ś Bob, ty naprawdę powinieneś zostać adwokatem. Wszystko mówisz, świetnie pasuje do tego, co wiem... Ś Pewnie dlatego, że tak jest naprawdę, Ś Newman upił łyk k; Była to już piąta filiżanka. Ś Czy nie omówiliśmy już wszystkie poza tym, co stało się z Harrym Mastersonem? Wypadek, powiedzi Ś Przedstawiłem ci na razie oficjalne wyjaśnienie. On został za) dowany. Newman ze znieruchomiałą w powietrzu filiżanką patrzył na Gi Po raz pierwszy od początku przesłuchania poczuł się zaskoczony. Ś Szybko zmieniasz zdanie, Peter. Sarris wstał, przeciągnął się ze znużeniem, potem pochylił biurkiem, z dłońmi rozłożonymi płasko na blacie, i spojrzał Newm?: prosto w oczy. Ton jego głosu się zmienił, stał się ponury: Ś Myślisz, że straciłem węch? Praca w Wydziale Zabójstw to zawód, moje powołanie. Powinienem umieć rozpoznać morden kiedy je widzę. Myślisz, że siedzę tu na tyłku cały dzień? Powiem ci Byłem na przylądku Sounion. Nikt, kto ma tyle rozumu w głowii miał Masterson, nie mógłby spaść w tę przepaść. A przypadek spr że poznałem Mastersona. Ś Gdzie? Kiedy? Ś Tego wieczora w Hiltonie, kiedy udawał, że jest pijaniut i chodził po poręczy nad hallem wejściowym ryzykując życie. Wybierało na jakieś przyjęcie. Gdy wszedłem do hotelu, Masterson właśnie rozpoc swoją szaradę. Obserwowałem go. Później zapytałem, co, u diabła, Pijany? Był trzeźwiejszy niż ja teraz, po tylu filiżankach kawy. Rozmaw; z nim przez jakieś dziesięć minut. Był w pełni poczytalny, sprawny, b' kuty na cztery nogi. A kobiety za nim przepadały. Ś Kobiety? Czy była z nim jakaś tego wieczoru? Ś Krystyna Gavalas nie odstępowała go na krok. Jeszcze k Wyglądasz na wstrząśniętego... Kilka minut później Sarris stanął przy oknie, odsunął żaluzje. Piei blask przedświtu zajaśniał nad uśpionym jeszcze miastem. Szczyt Lycabettus majaczył masywną sylwetką w dali. 64 dwokatem. Wszystkc •, Czemu... Ś zaczął Newman. Ś Czemu oficjalnie mówi się, że to ecczęśliwy wypadek? ^ Przemysł turystyczny w Grecji jest rzeczą świętą. Przynosi biliony tfl waluty, której nam trochę brakuje... t Boże! Znowu syndrom „Szczęk"? • „Szczęk"...? • Tego filmu o rekinie w pobliżu miejscowości wypoczynkowej eryce. Burmistrz nie chciał słyszeć o żadnych rekinach. Bo mogłyby użyć turystów. • Ach tak, przypominam sobie. Wiem, o co ci chodzi. Jest pewne Mcństwo. Morderstwo... dokonane zwłaszcza na Angliku... byłoby (damą. Brytyjczycy ściągają tu jak lemingi. k Więc pogrzebałeś sprawę? Ś zapytał Newman z goryczą. • Musisz przeprosić mnie za tę zniewagę. Ś Sarris podszedł wyraźnie Bwany do biurka i usiadł sztywno na krześle. Ś Dla mnie sprawa itaje otwarta. Żaden mówiący półsłówkami polityk nie będzie mi zywal... • Masz moje przeprosiny. Szczere. • Jest wczesny ranek. Ś Sarris wykonał gest rezygnacji. Ś Obaj ny zmęczenie. Ale może teraz rozumiesz, czemu cię ściągnąłem. iriciele... niejeden... powiedzieli mi, że jacyś ludzie chodzą po ich, pokazują zdjęcie Mastersona i pytają, gdzie mieszkał. Miałem Inego na krześle, oskarżyłem go o współudział w morderstwie. idział, że działał z polecenia Nicka. Zadzwoniłem do Grandę gnę. Powiedziano mi, że to ty zatrudniłeś Nicka. Potem dostałem t telefon z Plaka. Mój człowiek, badający sprawę tego morderstwa, icdział, że cię rozpoznał. Czyż nie robię, co do mnie należy? L- Tak, Peter. Szybko działasz. Słyszałeś może o Petrosie Gavalasie? 1*Ś Czemu pytasz? i,Ś Ja nie zasypiałem gruszek w popiele, kiedy byłem w Londynie. Nie "iden wykonujesz swoją pracę jak należy, Ś I odnalazłeś wilka w jego legowisku na północ od przylądka nion... gdzie został zabity Masterson? Ś Sarris podszedł do seg-ora. Otworzywszy go przerzucił kilka teczek, wyjął z jednej z nich aącą fotografię, położył na biurku przed Newmanem. Ś To Petros. ewman patrzył na fotografię. Zdjęcie ukazywało twarz człowieka, nie patrzył w obiektyw. Stary i wieczny jak prorok ze Starego mentu. Wielki zakrzywiony nos, ogromne błyszczące oczy pod mi brwiami. Długa twarz zakończona mocną szczęką. Krzaczaste f nad szerokimi zaciśniętymi ustami. FŚ Nie wiedział, że jest fotografowany? -Gncki Kłuć/ 65 Ś Nie Ś przyznał Sarris. Ś Użyliśmy teleobiektywu z nie oz wanej furgonetki policyjnej. Ś A więc jest notowany? Ś Nie, nie jest. Ś Sarris pociągnął palcami za koszulę pod pachą. Mimo że okna za żaluzjami były otwarte i u sufitu wir wentylator, w pokoju było jak w piecu. Ś Więc po co ci jego zdjęcie? Ś Sądzimy, że może sprawić nam kłopot. Któregoś dnia. mnóstwo hektarów w swoim majątku na odludziu. Rządzi nim prywatnym królestwem... lennem? Czy tak to się nazywa? Strzegą t królestwa uzbrojeni jeźdźcy, aby odstraszyć intruzów. Mówią, że użyv broni do zwalczania szkodników... ptactwa, które żywi się figami. Pei nienawidzi Anglików. Twierdzi, że są odpowiedzialni za śmierć jego s Andreasa na Siros. Sytuacja mocno konfliktowa. Ś A jego wnuczka, Krystyna, była z Mastersonem? Ś Tego wieczora w Hiltonie? Tak. Nie wiem, czemu. Może si?l spodobał. To bardzo piękna kobieta. A teraz chyba powinieneś iść do don Sarris wziął fotografię, włożył ją z powrotem do teczki, zamq segregator. Nalał znowu kawy z nowego dzbanka, który przyniof dziewczyna. Ś Jeżeli wierzysz, że Masterson został zamordowany, to zacz wreszcie coś robić. Ś Ale co? Ś Sarris rozłożył ręce. Ś Nie mam dowodów. Nikt i widział go na Sounion. Patolog też niewiele mi pomógł. Ś A co powiedział? Ś To, co ja. Nie ma dowodów. Kiedy kuter straży przybrzeżnej ciało Mastersona ze skał u podnóża Sounion, było jedną kupą gruchotanych kości... Widziałem je. Niezbyt ładny widok. Patolog zdc wyciągnąć tylko jeden wniosek. Ciało uderzyło o skały w taki sposób,! żołądek pozostał nietknięty... wraz z zawartością. Nie było w nim śladu alkoholu. Sama woda mineralna. Ś No, czas iść. Ś Newman wstał. Ś Moi towarzysze wychc ze mną? Ś Tak. Ś Sarris uśmiechnął się cierpko. Ś Ich zeznania pasują i tego, co powiedziałeś, jak ulał. Możecie wszyscy iść do domu. Może l i Marler powinniście wrócić do prawdziwego domu... z powrotem Londynu? Ś Deportujesz nas? Ś spytał Newman otwierając drzwi. Ś Chciałbym móc to uczynić. Ś Sarris uśmiechnął się i klepn Newmana po ramieniu. Ś Dbaj o siebie. Grecja może nie wyjść ci zdrowie... 66 eobiektywu z nie ozn imi za koszulę pod varte i u sufitu wirc iot. Któregoś dnia. iludziu. Rządzi nim się nazywa? Strzegą t nzów. Mówią, że użym re żywi się figami. Pe) zialni za śmierć jego s)( a. •rsonem? !- em, czemu. Może sif< a powinieneś iść do d(X) tem do teczki, zamki ?anka, który przynio mordowany, to zaca lam dowodów. Nikt i aomógł. straży przybrzeżnej zd , było jedną kupą ] y widok. Patolog zdc skały w taki sposób,] ą. Nie było w nim i towarzysze wycha Ich zeznania pasując iść do domu. Może| omu... z powrotem rając drzwi. miechnął się i klepl i może nie wyjść d ' Nick wiózł ich aleją Alexandras, smugi brzasku barwiły niebo |i żywej czerwieni i złota. Nad pasmem czerni ustępującej nocy łuk czystego błękitu, intensywnego jak płomień, zapowiedź kjcdnego upalnego dnia. ^.Zawieź nas w jakieś odludne i spokojne miejsce, Nick Ś rzekł UD. Ś Gdzie będziemy mogli bez przeszkód porozmawiać. t Lycabettus Ś zaproponował Nick. Ś Bardzo wysoka i bardzo k o tej porze... ppciiwaleję Alexandras. Wkrótce zaczęli się wspinać stromą, krętą |na mniej spadziste zbocza góry Lycabettus. Jechali coraz to wyżej p. W miarę jak się wspinali, Ateny ustępowały w dół, widok się jrzał. Newman patrzył przez okno. Rozciągająca się przed nimi puna nie należała do sielskich widoków. Wspinali się coraz wyżej. j bez przerwy kręcił kierownicą pokonując iście diabelskie zakręty IM^C na wypadek, gdyby ktoś zjeżdżał z góry. Nie napotkali jednak K) i zatrzymali się na stromym łuku. p Koniec drogi Ś rzekł Nick i wysiadł szybko, żeby otworzyć drzwi ftom, ale Newman go uprzedził. Marler stanął z jednej jego strony, Z drugiej. • Jak ci szło, Nick... z ich pytaniami? Ś spytał Newman. • Powiedziałem prawdę. Ś Uśmiechnął się. Ś Chociaż niecałą. idzialem, że korzystałeś z moich usług podczas ostatniej bytności. yjaśniło, skąd mnie znasz. Powiedziałem, że zawiozłem was do (D, żeby pokazać morze, potem oglądaliśmy jachty w Zea i wróciliś-Dzięki Bogu miałem wymienioną szybę. Trudno byłoby mi wy-czyć się z tej dziury od kuli. • Myślałem o tym. Mów dalej. •.Powiedziałem, że dałeś mi zdjęcie Mastersona, żebym się dowie-^(dzie mieszkał. Ta twoja wzmianka o nim, kiedy nas wyprowadza-dała mi do zrozumienia, że mogę mówić o tym bez przeszkód. działem, że Giorgos za bardzo się nami interesował i że chciałeś go ić, z jakiego powodu. Wziąłem więc jego adres od recepcjonisty... Baczyłem, że jestem mu winien trochę pieniędzy. Gdy przyjechaliśmy ejsce, zobaczyliśmy, że nie żyje. Mówiłem jak najprościej. I w zgodzie z tym, co ja powiedziałem Sarrisowi. A jak ty sobie ateś, Marler? Jako tako. Podobnie jak Nick. Jak najprościej. Odpowiadałem |joa pytania. Żadnych wymysłów. Muszę się przyznać, że niezbyt mi nadała rola twego asystenta, którą mi przypisałeś. • Przywykniesz. Ś Newman spojrzał w dół. Ś Boże, co za widok! {Tomne oko słońca popatrywało złowrogo na Ateny. Miasto białych 67 ściśniętych budynków rozpościerało się niemal po horyzont, łąi z Pireusem, niegdyś oddzielnym portem. Z tej wysokości ogrom sprawiał niesamowite wrażenie. Daleko, daleko Newman wypatrzył podkowiasty kształt i stadionu, który mijali w drodze do Pireusu. Jeszcze dalej rozciągał roziskrzony mglisty błękit Morza Śródziemnego. Co jednak wpr Newmana w osłupienie, to sama gęstość zabudowy miasta o milionach mieszkańców. Ś Gdzie, u licha, jest Akropol? Ś spytał Marler. Ś Pokażę ci... Nick podbiegł do samochodu, wrócił z lornetką, ustawił j( odpowiednią odległość. Ś Tam Ś wskazał w dół, w sam środek stłoczonej zabudów) Z Partenonem na szczycie. Ś Niewiarygodne Ś rzekł Marler patrząc przez lornetkę na s( źytną świątynię. Ś Większość ludzi, którzy przybywają do Aten po raz pierws; mówił Nick Ś uważa, że najwyższym szczytem jest Akropol. Ale Lycabettus przewyższa znacznie wszystko inne. Popatrz tylko. Newman spojrzał, gdzie wskazywał Nick. Góra pięła się Uczepiony jej wierzchołka, stał kościół z brązową kopułą. Ś Kościół Świętego Jerzego Ś wyjaśnił Nick. Ś Można do dojechać kolejką linową ze szczytu Kolonaki. Ś Kolonaki? Coś sobie przypominam z ostatniego pobytu w At Dzielnica ludzi bardzo bogatych? Ś spytał Marler zwracając Nicfc lornetkę. Ś Krystyna Gavalas mieszka w Kolonaki Ś rzekł Nick. Ś Klucz jest gdzieś tam w dole Ś zauważył Newman patrząc rozciągające się pod nimi miasto. Ś Klucz do zagadki śmierci Mastersa Nick zawiózł ich do miasta inną, równie przerażająco krętą dr Ulice wciąż były ciche. Tu i ówdzie przed sklepami kobiety zlewały w chodniki. Gdy tylko kończyły polewanie, woda kurczyła się w wilgi plamy, potem wyparowywała. Ś Idzie jeszcze jeden upalny dzień Ś rzekł Nick. Ś Będziemy i znów pocić. Grandę Bretagne? ; Ś Ty możesz się pocić Ś powiedział Newman. Ś Ja będę spał. ;, Zbliżali się aleją Sofias do placu Syntagma. Aleja ta biegła, o i Newman dobrze pamiętał, prosto od Hiltona. Ale ffilton odwiedj później. 68 'ryzont, łącząc >ści ogrom mi, y kształt nów ej rozciągał siej jednak wpraw i miasta o trz <ą, ustawił ją mej zabudowy, i lornetkę na stall po raz pierwszy ? Akropol. Ale goi trz tylko. 'a pięła się wya pułą. - Można do nią i pobytu w Atenac zwracając Nicko^ ;kł Nick. Jewman patrząc l śmierci Masterson Nick zatrzymał samochód na czerwonych światłach u wlotu na plac 4ewman pochylił się patrząc na coś w przedzie. Nick skinął głową. Ś To ten sam mercedes... Ś Z tym samym numerem rejestracyjnym... Czarny mercedes z bursztynowo zabarwionymi szybami stał zapar-zany naprzeciwko głównego wejścia do Grandę Bretagne. Za przyciem-nym szkłem Newman widział dwóch mężczyzn siedzących z przodu wóch z tyłu. Nick zatrzymał się przy schodach wiodących do hotelu. wman powoli wysiadł, wyprostował się i stał patrząc na mercedesa. Boczna szyba przy przednim siedzeniu, automatycznie sterowana, mściła się wolniutko. Czyjaś głowa wyjrzała z okna patrząc prosto na ewmana, który stał nieruchomo z rękami w kieszeniach marynarki. W rzeczywistości wyglądał jeszcze bardziej jak starotestamentowy orok, bardziej niż na zdjęciu, które Sarris pokazał Newmanowi. Stary weczny. Z zakrzywionym nosem znamionującym okrucieństwo. Pełne tpięcia oczy pod krzaczastymi brwiami, spadziste czoło. Spotkali się trokiem ponad jezdnią. Newman wyczuł w spojrzeniu starego czystą enawiść, jad. Szyba uniosła się powoli, odcinając spojrzenie Petrosa avalasa. Czarny mercedes odbił od krawężnika i odjechał. żająco krętą dróg obiety zlewały wwę, wciąż trzymając go za szyję. Z nieprzeniknionym wyrazem twarzy ie zdradzając podniecenia patrzył w jej zielonkawe oczy. Wygięła gęste vi, na wpół przymknęła oczy prezentując odsłonięty biust. Marler ani pał. Pozostawił inicjatywę Krystynie Gavalas. Jej prawa dłoń wśliznęła ;pod szlafrok, musnęła pierś, pomknęła w dół. fc> Ś Spodobałeś mi się, gdy cię zobaczyłam w Zea. Myślałam, że ja bie też. Pomachałeś do mnie. Mówiła doskonałą angielszczyzną. Technikę wprawiania w pod-cenie również miała dobrą. Błądząca pod szlafrokiem dłoń nie spieszyła i Znowu uśmiechnęła się lekko. Potem cofnęła dłoń. Zdjęła kolczyki iłaje na toaletkę. Nie będą nam potrzebne, prawda? 71 Ś Skoro tak mówisz... Ś Zimny, spokojny Anglik. Uwielbiam takich... Odstąpiła od niego o krok, zdjęła bluzkę, rzuciła na podłogę. Nie pod nią nic. Patrzyła, jakie wywiera na nim wrażenie rozpinając sp< zsunęła je z nóg, cisnęła na bluzkę. Zrzuciła kopniakiem pantofle nam obcasach, pantofle do biegania, do poruszania się bezszelestnie, pon Marler. Podniósł dłonie, oparł na jej nagich barkach, pchnął ją na ł Ś Mam na imię Krystyna Ś powiedziała w dziesięć minut pc kiedy leżeli obok siebie. Ś Krystyna... jak? Marler zapalił papierosa, którego tak naprawdę nie chciał, ; przytuliła się do niego. Jej czarne włosy leżały rozrzucone na pódl Ś Czy to ma znaczenie? Powiedz mi coś o mężczyźnie, z k przed chwilą się kochałam. Ś Uczę się zawodu reportera. Dotychczas zajmowałem się pieczeniami. Nudziło mnie to jak diabli. Ś A nad jakim reportażem obecnie pracujesz? Ś przytuli mocniej, z dłonią na jego twardym, płaskim brzuchu. Ś Takim sobie, Ś Wsparł się na łokciu, popatrzył na nią z poi wyrazem twarzy. Ś Chciałbym wiedzieć, z kim się zabawiałem. tyna... jak? Ś powtórzył pytanie. Ś Jakie to ma znaczenie... Ś nadąsała się. Wyskoczył z łóżka, kazał jej wstać. Zaintrygowana, wstała. Uśi nęła się znowu. Ś Jaki masz związek z Petrosem? Ś zapytał. Ś On cię przys Ś Petros? Gdybym chciała być przesłuchiwana, poszłabym na ]• tak jak ty... Schyliła się, żeby wziąć swoje ubranie. Marler chwycił ją pod wyprostował. Ś Odpowiedziałem na twoje pytanie, teraz ty odpowiedz na i Ś Ja... Marler podniósł prawą rękę i trzasnął ją otwartą dłonią w Zatoczyła się pod jego ciosem, upadła na łóżko. Jej oczy p Zobaczył teraz, że są czarne z zielonkawymi plamkami. Zerwała nogi. Zanim zdążyła otworzyć usta, uderzył ją w drugi policzę) razem mocniej. Miała teraz czerwone pręgi na obu policzkach. Z się znów, skoczyła na niego z zakrzywionymi jak szpony pc Miotała się jak wściekła kotka. Schwycił ją za przeguby, zanim z poorać mu twarz, ściągnął ręce w dół. Spróbowała uderzyć go kc 72 L^rócił się bokiem, przyjął cios na udo, potem nagle puścił jej ją z całej siły. Opadła na łóżko patrząc na niego z wściekłością. , J łączy z Petrosem Gavalasem? Odpowiedz mi na to pytanie, wyjdziesz. Nie zapraszałem cię tutaj... ."ę. wiła już doskonałą angielszczyzną. Przeszła na grecki i zdał (, że mu się pilnie przygląda. Twarda z niej sztuka, myślał, k lanie, a wciąż nie rezygnuje. proszę...? \Ś odparła po angielsku. t wstać, lecz on pchnął ją jedną ręką z powrotem na łóżko, tkewjej ramię. Ich ciała błyszczały od potu po tym, co zrobili i późniejszej szamotaninie. W pokoju robiło się coraz upalniej d się jak w piecu. p dostać coś do picia? Ś zapytała. Co cię łączy z Petrosem Gavalasem? Ś powtórzył. -m jego wnuczką... n. Nie o to mi chodzi. I ty wiesz, że nie o to mi chodzi. Czy Cię tutaj, żebyś wyciągnęła ode mnie informacje... bez względu |ffii kosztem? p nigdy by tego nie zrobił! Żaden Grek nie postąpiłby tak z kimś |'rodziny. p(c przyszłaś sama? Czemu? Bo lubisz Anglików? Pamiętam, że |0 powiedziałaś... |e cierpię Anglików Ś syknęła odgarniając włosy z twarzy. Ś iFttbrać... itak się spieszyłaś z rozbieraniem, kiedy tu przyszłaś. Jeśli nie cierpisz l, to czemu zadałaś się z Harrym Mastersonem, kiedy przyjechał? \ kim? Ś Cofnęła się, bo nagle Marler stracił panowanie nad Wyciwszy Krystynę za włosy, wciągnął ją na łóżko i przytrzymał. rorzyła usta, żeby krzyknąć, zatkał je dłonią na płask, cisnąc łby nie mogła go ugryźć. Czarne oczy były pełne nienawiści. i Harrym Mastersonem Ś powtórzył. Ś Przestań kłamać. O cię z nim w Hiltonie. W innych miejscach też. Teraz odsłonię iKrzyknij... spróbuj tylko... to zobaczysz, jak dostaniesz. boczył nagle na podłogę, podszedł do marynarki, wyjął z paczki M i zapalił. Ta niespodziewana zmiana taktyki zbiła ją z tropu. [ostrożnie, wolno sięgnęła po dżinsy, wśliznęła się w nie, b nie spuszczając go z oka. Prostując się poprawiła spodnie, ||a do pasa. Pricarżę cię o gwałt Ś zagroziła spokojnym głosem. Ś Grecka te lubi, jak obcokrajowcy gwałcą Greczynki. ?-S:e^ T^^N^"^ POSteź.55^^&-,; - ^ ŚŚŚŚ. - zdecydować Marler uzyma^^ -I^SS^^^ P^^^-^-S^^^ŚŚ.^.a.as. ^stes sw,n,a WszT v/sk^ fóżk<) 2 "a nlą- -- ^ " Tak Marr>»' "^^ skurwysyn "^J'a Marlp."1 nawet Papiery na n^",.. , p^^s'?S®?te:E'g ~as:S?,;^;-....::;:i., - Jakie? "^^P^czne pytania I""0 Ś O Greoki ^ i P g8 - Co ,o ?,' .S?- ^ Ś prnc R 0 • Rl? Od '^-•"-"ŚŚ„.J- s^^^s^^s-J . ^-^---o.,.;:^ l się zwieść. Zwab /oich słów Ś zat arler. Ś Powie zobaczenia. Mar ' Marler, wcale nie skruszony. Ś Że chciałbyś, aby twój asystent nował cię na bieżąco. Zaspany, ze zmierzwionymi włosami, Newman związał mocniej ifrok w pasie, napił się trochę kawy, którą zamówił Marler. Ściągnął l przebiegając myślą to, co Marler mu powiedział o swojej przygodzie styną. • Zabawiłeś się Ś rzekł w końcu. • Z poczucia obowiązku... • Nie mów tego Tweedowi. Znamienna jest ta uwaga, która ' jej wymknęła... ,,Gdybym chciała być przesłuchiwana, poszłabym policję, tak jak ty..." Jak ty. Wiedziała, że Sarris zabrał nas komendę. A nie zauważyłem, żeby śledził nas motocyklista w po-mczowym kasku. • Ale ja chyba widziałem czarnego mercedesa, kiedy wsiadałem do ;yjnego wozu Ś przypomniał sobie Marler. • Tak? Ś Newman wypił łyk kawy. Ś To by dowodziło, że ^wiście działa na polecenie Petrosa, że to on powiedział jej o naszym ae na komendzie. A to z kolei znaczy, że kłamała. • Ach, to jest urocza kłamczuszka. Ona żyje kłamstwem. Ś Z wyjątkiem dwu wypadków, jak powiedziałeś. Nie słyszała Bału karabinowego w Zea... co jest zupełnie możliwe przy wyciu tych na. I to nie ona zwabiła Mastersona na przylądek Sounion. Pełno r tym wszystkim zagadek. I co to, u licha, jest ten Grecki Klucz? Ś Może to klucz do całej tajemnicy. Ś Obyśmy go w ogóle znaleźli. Wracam do łóżka. Ś A jaki będzie nasz następny ruch? • Niech Nick i jego pomocnicy nadal starają się dowiedzieć, gdzie kał Masterson. Możemy też zacząć rozpytywać się o ten Grecki :. Ktoś musi wiedzieć, co to. Krótko mówiąc, należy mieszać »garnku, póki coś nie wypłynie na powierzchnię. I może pojedziemy teejrzeć się po przylądku Sounion. Kiedy już tam będziemy, postaramy ( odnaleźć siedzibę starego Petrosa. Ś Myślę, że już w jednym garnku zamieszałem. Nazywa się Krystyna hvalas. Bardzo nas znielubiła. Co zresztą było celem ćwiczenia. Świetne określenie na to, co zrobiłeś. ch wydarzeniach^ • Czy powiedziałeś Newmanowi wszystko o Giorgosie, szefie? Ś l zastępca Sarrisa, Kalos. - Co znaczy wszystko? Ś zapytał inspektor. Stłumił ziewnięcie w dół na samochody korkujące aleję Alexandras. Dziewiąta 75 rano. Później ruch będzie jeszcze większy. Poruszył bolącymi dłor był stworzony do całonocnych sesji. Ś O tym nożu wbitym pod łopatkę. Ś Nie, nie powiedziałem. Trzymamy to w tajemnicy. Nie dopu Newmana do patologa. Sprawa noża gnębi mnie. Nie pojmuję t Ś Że Giorgos został najpierw utopiony w winie, a potem w nóż w plecy? Świadczy o tym brak krwi. Ś Właśnie. I jest to stary brytyjski nóż komandoski. Jeden znajduje się w Muzeum Wojny. Porównałem je. Nóż tkwiący w Giorgosa jest dokładną jego repliką. Czyżby chodziło o jakiś boliczny gest? Ś Albo o coś, co ma nas wprowadzić na fałszywy trop. Ś Możliwe. Mam nadzieję, że Newman nie zacznie węszyć Czarciej Doliny. Petros Gavalas rządzi tym obszarem niczym śr wieczny baron. Ś A co z tyloma nieszczęśliwymi wypadkami, które miały mii w tamtym rejonie? Z wycieczkowiczami i alpinistami, którzy nigdy Jął powrócili? w ] Ś Nie mogłem nic udowodnić staremu łotrowi... ale jestem pefl o r. że jego ludzie zrzucili ich w przepaść. Nikt, kto wkracza na f terytorium, nie wraca żywy. Petros to stara szkoła. Pochodzi z Macedd( Tam się z niczym nie cackają. Tak... mam nadzieję, że Newman dal lud; sobie Czarcią Dolinę... Druga po południu. 90° F. 32° C. Newman był świeżo ogolony, wykąpany, z żywym umysłem i] obfitym obiedzie, który zjadł z Marlerem, po czym powrócili doje pokoju, do którego punktualnie o drugiej przyszedł Nick. Ś Wkraczamy do akcji Ś powiedział Newman. Ś Zamiesza w garnku, jak to określił Marler. Nie po to, żeby zawrzał, ale 3 wykipiał. Ś Pogoda już wre Ś zauważył Nick ocierając chustką czoło. Ś Pojedziemy na przylądek Sounion Ś ciągnął Newman. Ś ZaA się, że będziemy śledzeni. A to potwierdzi, że idziemy właściwym tropc Wstąpimy do wszystkich większych ośrodków wypoczynkowych drodze, żeby się dowiedzieć, gdzie Masterson się zaszył. Będzie otwarcie pytali o Grecki Klucz. Ś Co to takiego? Ś spytał Nick. Ś Brzmi jak nazwa jakie; nocnego klubu... Ś Tego właśnie chcemy się dowiedzieć. Krystyna będzie wściekła 76 co zaszło. Może zrobi fałszywy krok. Chodźmy do samochodu. Ś |ł dużą plastykową butelkę wody mineralnej i wyszli z pokoju. dek pobiegł naprzód, a Newman z Marlerem szli wolno pustym (arzem. Newman nigdy nie korzystał z windy, jeśli to było możliwe. potrafią przemieniać się w pułapki. Wiesz, Marler, myślę, że czegoś nam brak. Może tego, co jest pod ,,JI nosem. - Skąd te wątpliwości? - W tej sprawie jest pełno różnych zagmatwań, nie wyjaśnionych eczności. Czemu Krystyna była na jachcie „Venus III", skoro jakoby cierpi jego właściciela, swojego dziadka Petrosa? Kto opłaca to rtowne mieszkanie, które ona ma w Kolonaki? Musimy ją tam „_ nedzić Ś i zaraz się poprawił: Ś Ja muszę ją odwiedzić. Może powie ID więcej niż tobie. ^ Ś Zaostrzyłem ci apetyt Ś rzekł Marler cynicznie. !(', Ś Co wywęszył Masterson, że ktoś uznał za konieczne go zgładzić? 'Jakie miał powiązania z Krystyną? Nie zapominaj, że poznali się 11 Londynie. Czemu Masterson odwiedził Ministerstwo Obrony i pytał ?B rajd komandosów na Siros sprzed czterdziestu lat? t. Ś Zaczyna mi się kręcić w głowie... l Ś Chciałbym, żeby tu był człowiek, który jest mistrzem w tropieniu l^ndzi, rozplątywaniu zawiklanych sieci. Ś Chodzi ci... Ś O Tweeda. Brak mi tutaj Tweeda... -~^ .,,„, ,,„ ł&^BU,; ^„, ' "'""S ?0, „„fc o, _ p^^-^s^^ ~-źy;;ss^,,.^,,..,-.^ KsSSs^^r-?.^;:^ ^-5^.;=S5=--5 W^KS ofefntpms^0 Ms 92 ou^ BZ ^^s M ^"Pis^ _ 'v ikieś zabudo- 'aula opuściła ach zgnilizny. ?zejrzeć. Rów prześwitywały którą Tweed domina unosił w zmarszczyła )ś się zbliża... umilkł i zacisnął dłonie na kierownicy. Paula odwróciła się, jeszcze raz popatrzeć na ruderę, którą nazwał gospodarstwem. ali się ku nim dwaj mężczyźni idący gęsiego trawiastą ścieżką acą do miejsca, w którym stała Paula. Obaj byli ubrani w stare poplamione kurtki, niechlujne czapki łocone sztruksowe spodnie z nogawkami wetkniętymi w cholewy aków. Obaj nieśli na ramionach jakieś narzędzia z długimi trzonkami. ) przypominało motykę, drugie długą łopatę, podobną raczej do jlBlfli czy czerpaka. Kroczyli z jakąś zawziętością, szerokie plecy mieli przygarbione, oczy w grubo ciosanych twarzach wlepione w intruzów. j Ś Szybko do samochodu Ś warknął Tweed. '|t Kiedy zatrzaskiwała ciężkie drzwi, samochód już jechał, nabierał •Bybkości. Paula odetchnęła z ulgą. Tweed włączył wycieraczki. Bardzo mi się nie podobali Ś powiedziała. Paskudne typy Ś zgodził się Tweed. Ś Torfiarze są zamkniętą znością, odciętą od świata zewnętrznego. Znam dobrze ten rejon. fcChodziłem do szkoły w Blundell koło Tivertonu. Okropnie mi tam było... |qik w więzieniu. W wolnych godzinach przemierzałem na rowerze całe | mile... bywałem i tutaj. Pedałowałem jak szalony tą nędzną drogą. Nawet wtedy czułem się tu nieswojo. Ś Więc po co tu jeździłeś? Ś Dziecinada. Miałem dzięki temu dreszcz emocji. Wiesz co...? Ś Spojrzał na mokradła. Ś To byłoby idealne miejsce do ukrycia zwłok. Ś Cieszę się, że nie zgasiłeś silnika. Ileż wierzb na tym odludziu! Ś To drugie źródło dochodów mieszkańców tego rejonu. Widzisz te zarośla przy rowie biegnącym w bok od drogi? To łoziny. Pędy omówionych wierzb. Wikliniarze obcinają je i wyrabiają z nich koszyki. Także fotele. Kiedy zużyją łozy i czekają, aż wyrosną następne, wówczas kopią torf. Tak trwa to od wieków. W epoce wiktoriańskiej wyroby wikliniarskie były bardzo modne. Ś A gdzie jesteśmy? Ś Znowu studiowała mapę. Ś Nie lubię błądzić. Ś Znaczy, że jesteś dobrym materiałem na nawigatora. Najbliższym cywilizowanym miejscem jest Westonzoyland. Opuściliśmy kwadrat A372 ijedziemy na północ. Zmierzamy do A39. Najpierw skręcimy w lewo, na Bridgwater, potem na zachód, do Dunster, przez Watchet. Ś Mam. Co było w tej dużej przesyłce od Harry'ego, która przyszła dziś rano ze znaczkiem greckim? Ś Zajrzyj do schowka na rękawiczki. Nowy zbiór wskazówek. Ale nic mi z nich nie wynika. Zobacz, może ty coś z tego zrozumiesz. Przerzuciła zawartość wzmocnionej koperty zaadresowanej i tym razem pismem Harry'ego Mastersona. Wyjęła z niej coś, gdy Tweed 79 włączał światła, aby być lepiej widocznym dla innych pojazdów, pr się i stwierdziła, że jest to rodzaj bransoletki. Zapięła ją sobie na; Ś To jest dziewczęca bransoletka z greckim ornamentem - działa ze zdziwieniem. Ś Po co ją przysłał? Ś Nie mam pojęcia. Ś Jest dosyć ładna. Widziałeś ten breloczek przy niej, w kształcie klu Ś Nie. Mówiłem ci, że ledwie zdążyłem rzucić okiem na zawa tej koperty przed naszym odjazdem z Park Crescent. Ś Grecka bransoletka z kluczem. Grecki klucz. Przez lukę w niskiej pokrywie chmur przedostał się promień sło niczym snop światła latarki i sunął po wielkim brązowym paśmie wzgó| Tweed wskazał je ruchem głowy, kiedy jechali obrzeżoną źywopłotai) drogą zbliżając się do jakiegoś małego miasteczka. ł Ś Za tymi wzgórzami jest Exmoor. Odosobnione miejsce pobf trzech komandosów, którzy dawno temu dokonali rajdu na wyspę Sirt Czemu osiedli wszyscy na tym samym skrawku ziemi? Ś Zapytajmy ich... Ś Zamierzam to zrobić. Jesteśmy już pod Dunster. Z prawej strony zostawili drogowskaz wskazujący wąską drogę w bolff co Watchet. Tweed chrząknął i Paula spojrzała na niego, x Ś Coś sobie pomyślałeś, f Ś Watchet. Sprawdziłem w przewodniku przed wyjazdem. Dobiw pamiętałem. To jedyny port w tym rejonie, aż do Land's End. Chod» W o prawdziwy port. Stąd eksportuje się złom żelazny i makulaturę do| Skandynawii. J zgadnij, gdzie jeszcze. Ś Zgodnie z mapą wkrótce skręcamy w lewo. Nie zgadnę, zd Ś Wiem, gdzie skręcamy. Pamiętam tę drogę. Z Watchet czasami z i pływają statki kursujące między Bristol Channel a Portugalią. Tu skręcamy... sp: W hotelu Luttrell Arms Tweed zaczekał, aż się rozlokują w oddziel- nit nych pokojach, a potem zaraz zszedł po schodach, aby porozmawiać pa z kierownikiem. Oba pokoje miały nazwy na drzwiach. Pokój Tweeda nazywał się A viii i był duży, wygodny, z drzwiami wiodącymi do ogrodu. Kierownik, wysoki miły mężczyzna w czerni, spojrzał zza kontuaru recepcji, gdy Tweed położył fotografię na drewnianym blacie. Ś Może mógłby mi pan wyświadczyć przysługę Ś zaczął Tweed - ski i powiedzieć, czy ten człowiek mieszkał tu ostatnio? 80 6 r Ipownik patrzył na zdjęcie Harry'ego Mastersona z nieprzenik-• wyrazem twarzy. Potem podniósł wzrok na Tweeda. Hlestem pewien, że pan to zrozumie, ale zasadą spółki jest me |6 żadnych informacji o naszych gościach hotelowych. Gdyby ktoś cdi i zadał to samo pytanie o pana... .Wydział Specjalny. med położył obok zdjęcia legitymację sfałszowaną w dziale tech-nn w suterenie przy Park Crescent. Kierownik spojrzał na mą IBkawością. Miał powolny głos, z rodzaju tych, jakich się używa do mkajania nieznośnych gości. -- Słyszałem o waszej organizacji. Ale po raz pierwszy mam do mienia z kimś, kto do niej należy. Ś Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby pan odpowiedział w zautamu li moje pytania. Jest to kwestia bezpieczeństwa państwowego. Ś O mój Boże. Ś Kierownik zamilkł na chwilę. Tweed schował legitymację do Y\eszwv, ^ ^ nikt z przypadkiem przechodzących nie TflWT.^. Me \\o\a\ w^Aawal się pusty. Ś Poznaj V^ powieka Ś | rzeki wreszcie \iwto-wcv\Y. Ś ^waVA\ \.^ \aV^ ^Tj Y^oAwe lenni... Ś Długo? Skoro się komuś raz otworzy usta, trzeba z niego wyciągnąć wszystko, co się da. Ś Pięć dni, panie Tweed. Ś Pod jakim nazwiskiem? Ś Harry Masterson. Zabawny człowiek. Dobrze ubrany, żartowniś... ciągle mnie rozśmieszał. Ś A ta osoba? Tweed zabrał fotografię Mastersona i położył na blacie powiększone zdjęcie Krystyny Gavalas, to, które było w pudełku od cygar. Patrzył z napięciem na kierownika. Ś Mam nadzieję, że nie chodzi o żaden skandal? Ś ośmielił się spytać tamten. Ś Mówiłem, że w zaufaniu. Ś Tak, była z nim. Zajmowali oddzielne pokoje Ś dodał spiesz-nie. Ś Pan Masterson zajmował Pokój Ogrodowy, Avill, ten sam co pan, najlepszy w całym domu. Ś A dziewczyna? Ś Ten, co teraz panna Grey. Gallox. Ś Pod jakim nazwiskiem się zarejestrowała? Ś Krystyna Bland. Miała obrączkę na palcu. Dlatego obawiałem się skandalu. Chyba była cudzoziemką. Ś Niech się pan nie obawia. Co robili, kiedy tu przebywali? Wiem, 81 81 ( _ Grecki Kłuć/. że to trudne pytanie, ale wychodząc każdy gość musi p] recepcji. Czy często wychodzili? Ś To była wspaniała para. Ś Kierownik spoglądał na z szacunkiem. Ś Tak. Większość czasu ich nie było. Zjadali śni; pomagam w jadalni, kiedy personel ma wolne... i prosili o prowiant zamiast obiadu. Potem znikali i pojawiali się po Zamykamy drzwi o jedenastej i ludzie wracający później muszą d' żeby ich wpuszczono. Dwa razy wpuszczałem ich o północy. Są że mają jakichś przyjaciół gdzieś na Exmoor. Ale to tylko mój d Zachowa pan to dla siebie? Ś Ma pan na to moje słowo. Ś Tweed umilkł, uśmiechnął A pan zachowa dla siebie charakter mojego zawodu? Ś Dobry Boże, ależ oczywiście, proszę pana. Sprawy naszych są dla nas świętością. Ś Był zaaferowany. Ś Pański przypada oczywiście zupełnie specjalny. Tweed wziął fotografię. Włożył ją do kieszeni, odwrócił się, krok, a potem odwrócił się znowu, jakby tknięty jakąś nagłą myślą. Ś I jeszcze coś w związku z tym samym śledztwem. Czy nie zna przypadkiem podpułkownika Barrymore'a, kapitana Robsona i czło' nazwiskiem Kearns? Mam ich adresy. Barrymore, na przykład, mi w Quarme Manor, w Oare. Kierownik zajął się zapinaniem środkowego guzika czarnej maryi Chce zyskać czas do namysłu, stwierdził Tweed. A więc dałem mu coś myślenia. Ś I tym razem w całkowitym zaufaniu, zapewniam pana. Ś Dziwne sprawy pan bada, jeśli wolno mi zauważyć. Ś Bardzo dziwne, poważne i pilne. Ś No cóż... Ci trzej panowie są przyjaciółmi. W każdą so zbierają się tu na kolacji. Zawsze zamawiają ten sam stolik w spokoju miejscu przy końcu sali. Coś w rodzaju rytuału. Ś Byli tutaj w ubiegłą sobotę? I przed trzema tygodniami?Śzap; szybko Tweed. Ś Otóż nie. Pułkownik jest człowiekiem bardzo ceremonialnymi Zawsze dzwoni wcześniej, żeby zamówić stolik. Nie było ich od trzect| tygodni. Pewnie wyjechali gdzieś na wypoczynek. Podkreślam, że to| tylko moje domysły, l Ś Dziękuję panu. Ś Tweed spojrzał kierownikowi prosto w oczy. -A jak pan się jutro obudzi, proszę się nie martwić, że mi to pan powiedział. Dziś jest poniedziałek. Jeżeli pozostanę tutaj do soboty, postaram się gdzie indziej zjeść kolację. Więc jeśli oni przyjdą, nie będzie mnie w sali. Nie jesteśmy niewrażliwi na ludzkie uczucia. 82 isi przejść ko dał na Twee< dali śniadanie arosili o suci się po kolac muszą dzwoni nocy. Sądziłem, k:o mój domyśl niechnął się. Ś y naszych gości przypadek jest rócił się, zrobił igłą myślą. ^zy nie zna pan ona i człowieka ykład, mieszka "nej marynarki. łem mu coś do każdą sobotę w spokojnym mi? Ś zapytał remonialnym. ich od trzech reślam, że to to w oczy. Ś s mi to pan J do soboty, ią, nie będzie Ś No właśnie. Ale... jeśli pan nie weźmie mi tego za złe... myślałem, zewy tam jesteście bardziej agresywni. Ś Przeciwnie, stwierdziliśmy, że osiągamy najlepsze wyniki, kiedy zachowujemy dyskrecję. Miejscowa policja też nie powinna wiedzieć, że tu jestem. Nie może być żadnych plotek, że jestem w tym rejonie. Ś Tweed pochylił się ku tamtemu. Ś Wszystko pozostanie między nami. Więc niech pan śpi spokojnie. Ś Dziękuję panu. Mam nadzieję, że się panu u nas będzie podobało. Już się nie martwię. Tweed udał się na górę i zapukał do drzwi pokoju z wypisaną nazwą Galhx. Ś Kto tam? Ś spytała Paula. Ś To ja Ś rzekł Tweed. Wówczas zawołała, aby wszedł. Ś Spójrz na to Ś powiedziała, gdy zamknął za sobą drzwi. Ś Czy to nie wspaniałe? Siedziała na skraju ogromnego łoża z baldachimem. Nadawało ono temu dużemu pokojowi średniowieczną atmosferę. Materac był tak gruby, że stopami nie sięgała do podłogi. Ś Będziesz miała mnóstwo miejsca Ś stwierdził Tweed i usiadł w fotelu. Ś Właśnie rozmawiałem z kierownikiem. Trudna rozmowa. Nie chciał puścić pary z ust, póki mu nie pokazałem legitymacji Wydziału Specjalnego. Ś Podoba mi się. Ma w sobie coś dickensowskiego. Ś I jest człowiekiem uczciwym... Ś Tweed przedstawił jej przebieg rozmowy. Słuchała nie odrywając od niego wzroku i wiedział, że zapamiętała każde słowo. Ś To dziwne Ś zauważyła. Ś Uznaliśmy za rzecz niezwykłą, że ci trzej mieszkają w tym samym rejonie. A oni na dodatek są w ścisłym kontakcie... Ś Mogli pozostać nadal przyjaciółmi Ś powiedział Tweed. Ś Wspólnie przeżyli wojnę. Takie rzeczy czasem się zdarzają. Ale ja sądzę, że chodzi o coś więcej... kłopot w tym, że nie wiem, o co. Ś No więc od czego zaczniemy? Ś Pojedziemy wzdłuż wybrzeża do Quarme Manor. Sprawdziłem na mapie. Oare znajduje się gdzieś w bok od tej drogi. Ale dopiero jak się napijemy herbaty ze śmietanką w najlepszym lokalu miasteczka. Ś Po co? Kierownik powiedział przecież, że oni wszyscy gdzieś wyjechali. Ś Chcę sprawdzić, czy Barrymore naprawdę wyjechał, a jeśli tak, to dokąd... 83 T0 Piekielna droga ^ra por1^ ^^S^^-PO^,, ;^s^^s sgss^^ -^^ŚŚŚŚ^..T,;^^^'ŚŚŚŚŚP.^ S^^::^^^^^ M^ "o^z p^,% e""8,",^ >e,., p„... i, cu'^.w SMaaach STO^^.^^ są. -^T,'- ° <ź ^ - po^,,, ^zy!d Jatleji Eos^ ? p-Sl^^^-^^""" °^^^sy ŚŚ aż Paula pokle sżdżając z drogi na ętam. Dwa dwory. Barrymore'a. i pochyliła się do >atrzyć odchodzącą l. Chłodny powiew je zamknąć. vał się uodporniony ^ę do konnej jazdy, którym kto inny •(ulłby śmiesznie, jemu jednak dodawał władczego wyglądu. Tweed ||idł jej myśli. pŚ Ubrałem się tak, aby się nie rzucać w oczy. Gdybym się ubrał jak ytondynie, byłbym widoczny na milę... WŚ Stój! Tu skręcamy... m., Tweed spoglądał co kilkanaście sekund we wsteczne lusterko. Skręcił •ybko kierownicę i zaczęli zjeżdżać w dół. Wiejska droga była tak p|lka, że mercedes ledwie się na niej mieścił. Za trawiastymi poboczami JWo obwałowanie z gęstym żywopłotem na szczycie. Nie poprawiało to |<|ndoczności, zwłaszcza że droga biegła stromo w dół i miała ostre | Okręty. Mgła się jednak uniosła i jechali teraz przez coś w rodzaju | ateamowitego półmroku wciąż w dół i w dół. Na samym dole przejechali pizez wartki bród i znaleźli się na skrzyżowaniu. Paula gorączkowo Uedziła mapę, a Tweed skręcił w prawo. Ś Oare jest tuż Ś powiedział. Ś Pamiętam ten bród. Z tego, co g mówił właściciel gospody w Culbone, wkrótce powinniśmy się znaleźć wQuarme Manor. Gdzieś po prawej stronie. Mercedes pełzł po krętej drodze. Nad nimi, w dali, Paula widziała wielkie połacie wrzosowiska, niczym fale zastygłe w ruchu. Ś Pytałaś mnie przed kilkoma minutami, co chcemy zyskać Ś dagnąl Tweed. Ś Chcemy się dowiedzieć, po co Harry Masterson tu przyjechał i jakie odkrycie kazało mu udać się do Aten. Innymi słowy, co łączy Exmoor z Grecją? I kto zamordował Harry'ego... Spojrzał przed siebie prowadząc wciąż wolniuteńko. Ś Jesteśmy na miejscu. Oto Ouarme Manor. Paula została sama w samochodzie. Tweed postawił mercedesa w jednej z zatoczek powtarzających się co jakiś czas przy drodze, aby pojazdy mogły się wyminąć. Przykazał jej, aby miała wszystkie zamki drzwi zablokowane, gdy jego nie będzie. Ś Dokąd idziesz? Ś spytała, kiedy odchodził. Ś Rozejrzeć się trochę wokół Ouarme Manor, a potem zobaczyć, czy jest ktoś w domu... Siedziała trzymając na kolanach długą, ciężką latarkę, którą Tweed zawsze zabierał w drogę. Było jeszcze jasno i widziała wrzosowisko. Wyłączyła ogrzewanie, opuściła trochę szybę. Nagle stężała, pochyliła się do przodu. Patrzyła na pasmo wzgórz nad Ouarme Manor. Panowała niesamo-wita cisza. Wiatr ustał. I mimo że dwór był otoczony gęstymi drzewami, nie usłyszała świergotu nawet jednego ptaka. 85 Na wzgórzu stał Jeździec, wyraźnie zarysowany na tle blado nieba. I chociaż siedział nieruchomo w siodle, widziała, że był v mężczyzną. Przed sobą trzymał jakby długą rurę, równolegle do ; Karabin. Gdzie, u licha, jest Tweed? Patrzyła na jeźdźca stojącego! nieruchomo, że mógłby być posągiem z brązu. Może to pułkot Barrymore pilnuje swojej posiadłości? Nagle jeździec poruszył się, wi z lekceważeniem. o czoła, a pod orlim vpuszczone w długie ha, prowadzi w tym ł się bezceremonial- młodszego rangą: natychmiast odejść. Tweed łagodnie. Ś tym daimlerem. Po odmówiła... ła się zastraszyć. Ś powie, niech pan pan? p Zanim Barrymore zdążył zareagować, Tweeda już nie było. Czuł, że |tóza długo zostawił ją samą. Powitała go z ulgą i szybko powiedziała ejeźdźcu z karabinem. ( Ś Bardzo sprytnie się zachowałaś Ś rzekł z wdzięcznością. Ś Że Bczęłaś błyskać latarką. Dziwne, ale pułkownik Barrymore miał na |nogach buty do konnej jazdy. S Ś Ten, który zatrzymał koło mnie daimlera i bezczelnie kazał mi odjechać? Ś Ten sam. Miał przecież mnóstwo miejsca, żeby cię wyminąć? Ś No pewnie. Co sądzisz o Jego Wysokości? Ś To, co powiedziałaś. Chodźmy do d' 'oru. Mamy do czynienia znielada gagatkiem. Ma w sobie coś dziwnego. Jest zimnokrwisty... i się tym zajmę. Ś •eeda oddając mu l utartego szlaku. bardziej. Wskazał iv gabinecie. est bardzo mocno tóry. Pociągał po ' połowy. Nawet ny. Fweed. Ś Będzie "^ „^ w^ Ź.źlne no.a.k, n,, bcd, rób- l Bźrr^oreoA»róc„„„ .,, one' pr"1^ ^ W ^"S ?^,^rot?^^'%•^ ha"" ^^, r oa c^. ^s^wc &„ d^'"- p'e^'ls^< w ll^°^;^dVźh°d^j '" ^"^ ^ .on„, ^^„ _ - te,"^". ^. Pu.o.n.,, ""•" T- ^aula weszła - ^^•^i?"^^^- - - ^ °"y".- na bransoie L; ^ i"2'"-- ^k P°P.ól. Pa^yll'""'2 pm' ^» ;:"'• %ss..- ^S2y sl? cofntla pod ^^^ &-^^^ - Gekawym, czem„ Nr "a w]dok tej l "otatni^em.Bedz^f "'.Nle ^eJmui ie, szczu^' 'u cze^- SpSa owa^ ^de -•'^esa'0^;^^ tyna bronie ogtos. inrrfowany ..... R <-- -^wui ^ ^--^ar^ewe^^^'0^ kra ^rawa. ^ teg0 rajdu- N-ech n " """ opowie. " ^zykra s- ^moich "^cznv„ Uiein, gdzie jest Mersa Matruh. Jaki to był nóż? nnore trzasnął linijką o blat biurka. koro pan czytał tę teczkę, to pan wie. Nie pora na zgadywanki. nandoski... o czym pan jest doskonale pointo rmowany. To było potliwe. Sprawdziłem ekwipunek Robsona i Kearnsa. Obaj mieli kazałem swój. Jeszcze jakieś pytania? Mam nadzieję, że nie. l Jedno i już ostatnie. Czy mógłby pan... w kilku słowach... określić ter kapitana Robsona i sierżanta Kearnsa? rrymore wyraźnie nie spodziewał się tego pytania. Paula dostrzegła żenię w marsowej twarzy. Pułkownik złożył palce obu rąk w stożek, ciemnych oczach pojawił się wyraz skupienia. Jak u człowieka rającego na nowo jakieś dawne wydarzenie. Robson został do nas odkomenderowany z Korpusu Medycznego. wodny w momentach krytycznych. Zawsze najpierw patrzył pod i, a dopiero potem robił następny krok. Nigdy nie popadał w panikę. ny. A Keams? Z natury odważny. Szybki w działaniu i myśleniu. A także sywny. Ale to drobiazg. Miał szósty zmysł wyczuwania niebez-ństwa. Bardzo zuchwały w potrzebie... Chyba pora, abyście już ! poszli. Tweed wstał nie okazując oburzenia tą bezceremonialną odprawą. iJłk zakończenie inspekcji wojskowej. Paula wsunęła notatnik do torby | iposzla za Tweedem ku drzwiom nie patrząc nawet w stronę Barrymore'a. j Otworzywszy drzwi Tweed odstąpił na bok i przepuścił ją pierwszą l A) ponurego hallu. Rzucił okiem za siebie. Barrymore siedział za | biurkiem jak posąg, ręce miał wciąż złożone, na twarzy wyraz oddalenia. j Nagle jakby uświadomił sobie, że wychodzą. Wstał i nie ruszając się zza j biurka skłonił się bez słowa, gdy Tweed zamykał drzwi. j Pani Atyeo czekała w hallu. Rozplotła dłonie, które trzymała na ' chudym brzuchu, podeszła do drzwi frontowych, odsunęła rygle, wyjrzała przez okienko o romboidalnym kształcie, odpięła ciężki łańcuch, otworzyła i czekała, aż goście przedefilują obok w noc. Stali na ganku pod latarnią, kiedy zamykała drzwi za nimi. Słyszeli, jak zasuwa rygle, zapina łańcuch, przekręca klucz w zamku. Latarnia zgasła pogrążając ich w mroku. Tweed wziął Paulę pod ramię i poszli wolno podjazdem. Dopiero gdy znaleźli się w samochodzie, westchnął i zapytał: Ś Jakie wrażenie wywarł na tobie Barrymore? Ś Okropne. Jest jak satyr. Zauważyłeś, jak na mnie patrzył? Rozbierał mnie lubieżnymi oczyma. Czułam się, jakbym była naga. 93 s0^^'^s0^ S^^r?-^^". chodzie dla l zadrżała Ś c -^"^ZKI z( . Nle sądz^as chyba ,. esz? slę' źe Jesteśnly ^ ^^^-^S^r-- la s1? Pauia ^^^t"-"^ •s^^y "ę zostawiłem, zwałem ,o i- ^ Nip '' ,-'"-v• -" '-nwih gdy n;. ŚH'^Je. ukryłem "' "'^P'1^ Nieid 7 ę ^^^iłeni, •-sss-.as^^^^^^ •srSSSss;;:.Śź,.,,: •-"N•';y;ź?;="te;t„";^&tt'•u^ -~1 asSSpS ^S^^^^sa ^^^^ r fe-Teraz jesteśmy już bliżej. Rozumiesz. Pete, ten pułkownik Bar-|>rema bardzo lapidarny sposób mówienia. Typowy oficer. Ale kiedy |» zwróciła uwagę, że jest opalony, stał się zdecydowanie elokwentny... W się rozwodzić na temat swojego pobytu na Karaibach. Nie BBcniając żadnych miejscowości. Bvł to jedvnv moment, kiedy się Hula). RŚ Myślisz, że kłamał? Ś spytał Pete. Ś Kiedy wrócimy do Londynu, Paula napisze na maszynie stenogram to wypowiedzi... włącznie z opisem tego. co wydarzyło się na Siros. Btczytasz i sam zdecydujesz. Ś Zasięgałeś też jego opinii o dwóch pozostałych mężczyznach Ś kzypomniała sobie Pauła. Ś Nie rozumiem, po co. Ś Bo cała sprawa może w końcu zależeć od stanu psychicznego ich REBch. Czy któryś z nich jest zdolny do popełnienia morderstwa? Zauważyłaś Ś zwrócił się do Pauli Ś że gdy wspomniałem o morder-lltrie, Barrymore zapytał: ,,Które?" To znaczy, że było ich więcej. O kim jdzcze mógł myśleć, oprócz Andreasa Gavalasa, który im towarzyszył trajdzie na Siros? BŚO Harrym Mastersonie? Ś podsunął Nield. Ś Albo o trzecim zamordowanym przed ponad czterdziestoma laty... V którym wspomniano w rozmowie ze mną w ministerstwie. Wracaj do twego samochodu, Pete. Musimy się teraz zająć następnym z trójki. Ś Kto to będzie? Ś spytała Paula, gdy Pete wysiadł z mercedesa. Ś Kapitan Oliver Robson. Mieszka po drugiej stronie Oare. Powie-dzieli mi o tym w tej gospodzie w Culbone. Robson wpada lam czasami aakufelek... ilony. Więc mógł 11. Po ponurym Quarme Manor nowoczesny bungalow w kształci „L" na zboczu wzgórza wyglądał w ciemnościach jak z innego ; Tweed zatrzymał samochód. Ogromny przeskok, z piętnastego w dwudziesty, pomyślał. Dom przy końcu asfaltowego podjazdu jaśniał mnóstwem ; Wzdłuż całego frontu biegł kamienny taras. Pod tarasem, obol z kamieni, stały w równej odległości od siebie ozdobne latarnie łające długie zbocze nierówno skoszonej trawy aż do żywopłot drodze. Pomalowana na biało brama była otwarta. Tweed przyglądał się bacznie długiemu bungalowowi. Zasłona noramicznych oknach były rozsunięte, ale z dołu nie dało się zaj środka. Na wszystkich rogach domu umieszczono lampy, kto praszały nocny mrok oświetlając cały teren wokół. Rozgląda Tweed wjechał powoli przez bramę. Ś Już wiedzą, że przyjechaliśmy Ś mruknął. Ś Usłyszeli samochód? Ś zapytała Paula. Ś Nie. W każdym ze słupków bramy jest wmontowana fotokc Kiedy przejeżdżaliśmy przez tę gościnnie otwartą bramę, przen promień. Wtedy w bungalowie zabrzęczał dzwonek alarmowy. Ś To chyba rozsądne zabezpieczenie, jeśli się mieszka na odludziu na skraju wrzosowiska. Ś Włącznie z ukrytymi kamerami pod okapem? Tu jest zainstc wszystko, co tylko możliwe. Zaczynam rozumieć, co pułkown rymore i kapitan Robson mają ze sobą wspólnego. Kiedy obchi Quarme Manor, zanim udałem się do frontowych drzwi, zauważ.' murze druty kolczaste. I jeden prosty drut biegnący pod nimi. Na pod prądem. Pamiętasz te wszystkie zabezpieczenia na tron drzwiach? Oba domy są jak twierdze. 96 Ś l właśnie lo łączy /e sobą ich właścicieli',' Ś Nie. Raczej to. /e obaj boją się śmiertelnie jakichś niebe/.piec/.nych intruzów. W stopniu nieomal patologiczny m... Umilkł. Stali przy końcu podjazdu. Drzwi bungalowu otworzyły się. W ciemnym prostokącie drzwi Ś światła wewnątrz, zostały zgaszone Ś ujrzeli sylwetkę mężczyzny. Ze sztucerem w rękach, wymierzonym prosto w ich mercedesa. Ś Zaraz zrobię z nim porządek Ś rzeki Tweed, Ś Boże! Co za przyjęcie Ś szepnęła Paula. Ś Jeszcze gorsze niż w Quarme Manor... Ś Dobry wieczór Ś rzeki Tweed opuściwszy okno. Ś Szukamy kapitana Robsona. Na tablicy jest napisane, że to Endpoint. Ś Kim jesteście? Czego chcecie? Głos wyraźny, równy, opanowany, ze śladami niemieckiego akcentu. Ś Wydział Specjalny. Nazywam się Tweed. Przed chwilą byliśmy u pułkownika Barrymore'a... Tweed chciał wywołać wrażenie, że został skierowany do Endpoinl przez Barrymore'a. Czekał w milczeniu na reakcję. Milczenie jest potężną bronią. Ś Więc proszę wejść. Ś Lufa sztucera opadła, lecz broń była wciąż w pogotowiu, gdy wysiadali z samochodu i szli przez taras. Ś Ma pan coś na potwierdzenie swojej tożsamości? Ś Zaraz panu pokażę legitymację... Ś Straszne tu odludzie. Już dwa razy próbowano włamać się do mojego domu. Jestem Robson. Tweed przyjrzał się Robsonowi. gdy tamten, wciąż, ze szlucerem pod pachą, oglądał legitymację. Średniego wzrostu, mocnej budowy, same mięśnie i kości, był mniej więcej w tym samym wieku co Barrymore. l podobnie jak pułkownik bardzo opalony. Na głowie miał strzechę niesfornych kasztanowatych włosów, pod nosem wąsik tej samej barwy. Był w koszuli z podwiniętymi do łokci rękawami i rozpiętym koł-nierzykiem. ale znoszone szare spodnie miały kanty ostre jak żyletka. Ś Proszę wejść. Ś Zwrócił legitymację Tweedowi. Ś Wydział Specjalny? Jesteście pewni, że trafiliście pod właściwy adres? Chodźmy. usiądźmy wygodnie w salonie. Ś To moja asystentka, Paula Grey. Ś Bardzo mi miło. Robson prawie na nią nie spojrzał, tylko zamknął drzwi i skierował się przez sień ku otwartym drzwiom. Ukazała się jakaś kobieta mniej więcej w tym samym wieku i o takich samych kasztanowatych włosach. Miała założony na sukienkę fartuch. 97 Ś Oli v er. kto l o? Tweed wyczuł w Jej głosie nutę lęku. Była blada, sprawiała wr osoby bard/o zapracowanej. Robson wskazał Ja ruchem ręki. Ś Moja siostra May. Dba o mnie. Zajmuje się domem. Zgiń, bez mej. Wszystko w porządku. May. Barrymore przysłał ich Porozmawiamy sobie w salonie. W salonie było przytulnie i ciepło. Przy ścianach stały dwa staron ^ kaloryfery. Salon był duży. długi, z wiitonowskim dywanem od ściaa ściany. Wszędzie wygodne fotele i kanapy, a pod ogromnym wypol wanym mosiężnym okapem trzaskały płonące polana. Ś Klapnijcie sobie, gdzie chcecie. To jest również moja pracow Sam usiadł w starym fotelu obrotowym za biurkiem o podniszczę blacie. Na biurku, obok pliku papierów, stała szklanka z czyi wyglądało na whisky. Robson wstał, kiedy siadali. Ś Zapominam o dobrych obyczajach. Czego się napijecie? szkocką, białe wino... Paula siedziała blisko niego, przy końcu biurka. Gdy popr bransoletkę na ręku. spojrzał na nią nagle. Ręka mu drgnęła i przewra szklankę. Złocisty płyn przelał się przez krawędź biurka. Ś Przepraszam. Cóż ze mnie za niezdara... Ś Otworzył wyjął ściereczkę i zaczął wycierać blat. Ś Właśnie wróciłem z \ Ś Domyśliłem się tego z pana opalenizny Ś rzekł Tweed. Ś się tak opalić w tym kraju. Daleko pan był? Ś Żeglowałem u wybrzeży Maroka. Od Agadiru do Casablank Sam. May nie znosi morza. Została na straży twierdzy. Więc czegoś napijecie? Zarówno Tweed, jak i Pauia poprosili o wino. Robson nalał dwa| kieliszki montracheta. Usiadłszy z powrotem za biurkiem wyjął z szunady| fajkę i kapciuch z tytoniem. Ś Słucham państwa. Ś Sprawdzam szczegóły morderstwa popełnionego czterdziestu laty Ś zaczął Tweed. Ś Podczas pana służby wojskowej na( on \ Bliskim Wschodzie. | moto Ś Dawne czasy... chodzi o tę ponurą sprawę w czasie rajdu na Siros? j ^ zbi Dowodził nami Barrymore. ale to już wiecie... skoro właśnie od niego | To b' wracacie. Czemu to się nagle stało takie ważne? niem Ś Bo ktoś inny, kto badał tę sprawę, został właśnie zamordowany, j pros; Zna pan Harry'ego Mastersona? ' przys Kciuk, którym Robson ubijał tytoń, zastygł na chwilę w bezruchu Ś nad fajką. Paula dostrzegła ten moment. Ostrożny, określił Barrymore Ś Robsona. znajc 98 k, odwiedził mnie. Zabawny facet. Z takich, co to potrafią być arzystwa. Zadał mi kilka dziwnych pytań. Co się. u licha, stało? l pan: „został zamordowany". Obuję to odkryć. Czy może mi pan opowiedzieć własnymi 'l, co wydarzyło się na Siros? ^czyich stów miałbym używać? Ś Robson uśmiechnął się cierpko. [pozwoli pan, żeby panna Grey zapisała pana słowa... do akt? Meż oczywiście. Może zapisać. Wydział Specjalny. Macie, jak zczam, swój system działania. Ale do jednego chyba jestem uony. Abyście mi dali kopię mego oświadczenia. Siros... Ś M się wygodnie w fotelu i zapalił fajkę przyglądając się Tweedowi kowato wygiętych brwi z wyrazem zamyślenia w jasnoniebieskich h. Zupełne przeciwieństwo Barrymore'a, myślała Paula. jest kom-e rozluźniony. A jego dom jest odzwierciedleniem jego osobowości. Siros Ś powtórzył Robson i wypuścił z ust kłąb dymu. Ś Główna w archipelagu Cyklady. Ma kształt bumerangu, ogromnego •angu. Wzdłuż południowego brzegu strome urwiska, wznoszące się Igórze Idą. Nazwanej tak samo, jak najwyższa góra Krety. Nie wiem. u. Na Siros mieściła się główna kwatera generała Hugona Geigera. lodowodzącego wojsk niemieckich okupujących Cyklady... • Czy Geiger jeszcze żyje? Ś przerwał mu Tweed. • Nie mam pojęcia. Ale jeżeli tak. to musi być dość stary. Jak nasza pka. Otóż grecki ruch oporu także umieścił swój sztab na Siros. lali, że ukrycie się pod nosem Niemców to niezła taktyka. Wieźliśmy nny majątek w diamentach, które mieliśmy przekazać ruchowi Jacy „my"? Pułkownik oczywiście. Ja. Nie uwierzy pan. ale byłem w owym (czasie komandosem. Jestem lekarzem. Ruchowi oporu brakowało per-sonelu medycznego. Poza tym starszy sierżant Kearns. dzielny człowiek. IWreszcie pewien Grek, Gavalas. Miał nas skontaktować z ruchem oporu. 'On właśnie niósł diamenty. Krótko mówiąc, podpłynęnśmy w nocy motorówką do południowego brzegu, wspięliśmy się żlebem wyciętym w zboczu góry... w miejscu, gdzie Niemcy najmniej się nas spodziewali. '\o\^Uz\\s.\\.e'ró\\, Klos, nie pamiętam kto. wszczął alarm. Że niby patrol niemiecki. W takiej sytuacji "każdy TTO^A s;\^ YW^lNii O 's\ebte. Roz-proszyliśmy się, potem zebraliśmy w umówionym miejscu... Gavalas nie przyszedł. Ś Czy przekazał te diamenty? Ś Nie wiadomo. Mało prawdopodobne. To umówione miejsce znajdowało się o kilka mil dalej, na północnym zboczu góry Idą. A my 99 wylądowaliśmy po południowej stronie. Zaczęliśmy szukać W końcu Barrymore go znalazł. Martwego. Z nożem wbitym) łopatkę. A po diamentach ani śladu. Zawróciliśmy na miejsce s., z motorówką, która miała nas zabrać. Nic innego nie mogliśmy^ Ś A nóż? Ś naciskał Tweed łagodnie. Ś To było najbardziej przerażające. Komandoski nóż. Pu) sprawdził nas. Wszyscy mieliśmy swoje... włącznie z nim. zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie jest to nóż zdot komandosach z dwóch poprzednich ekip, które zginęły w rajdach i Ś Zdobyty przez kogo? Ś Przez kogoś z ruchu oporu. Albo przez niemieckiego a Ktoś musiał mieć ich całą kolekcję. Na Siros zginęło sześciu koma Ś A jaka była wartość tych diamentów? Ś spytał Tweed. Ś Sto tysięcy funtów. W czasie wojny. Ś Robson opuk spojrzał na stenografującą Paulę. Ś Jeszcze jedna prośba, zanim odejdziemy. Czy mógłby przedstawić krótką ocenę charakteru i temperamentu Kearns rymore'a? Ś Stanowimy zgrany zespół. Pułkownik jest stanowczy. opanowany w krytycznych sytuacjach. Najbardziej opanowany ( jakiego kiedykolwiek spotkałem. Zawsze przygotowany na \ niebezpieczeństwa, choćby nie wiadomo jakie. Ś A Kearns? Ś Klasyczny typ sierżanta. Wówczas bardzo młody. Ws; byli wtedy młodzi. Człowiek czynu. Ale zarazem świetny org A te dwie cechy zazwyczaj nie idą w parze. Zawsze potrafił pr: w grze trzy ruchy naprzód. I nadal potrafi. Myślę, że to ich wyst; określa. Jeszcze trochę wina? Ś Dziękuję. Sądzę, że już i tak zajęliśmy panu dosyć < Tweed wstał. Ś Mógłbym skorzystać z toalety? Ś Oczywiście, Zaraz ją panu wskażę. Gdy Robson wrócił, Paula stała przed panoramicznym okr Nield z pewnością czuwał i chciała mu w ten sposób zasygnali; już wychodzą. Robson podszedł do niej. Ś Jestem przysięgłym kawalerem Ś rzekł bawiąc się ostygłą Ale nie z wyboru. Kiedyś byłem szalenie zakochany w pannie 2 domu. Może pani to sobie wyobrazić? Ś Cóż w tym niezwykłego? I co się stało? Ś Ano nic. To było dawno temu. Sądziłem, że moje ucz odwzajemnione. Nie przyszła na ślub. To brzmi jak stary dowc zdarzyło. Przyszedł telegram: ,,Przepraszam, Oliver. Nic z 100 wyjdzie. Bardzo mi przykro". Wyszła za jakiegoś baroneta. Zupełnie zraziłem się do kobiet. Nie mówię o tu obecnych... Ś To był pewnie straszny cios dla pana. Ś Tak. Była głupiutka. Ś Powiedział to z taką gwałtownością, że Paula spojrzała na niego uważniej. Oczy miał twarde jak kamyki, usta skrzywione w wyrazie gorzkiej ironii. Ś Ten jej baronel nie miał ani grosza. Musiał pracować... Ś Bardzo dziękuję za pomoc Ś rzekł Tweed, kiedy wrócił i stanął z drugiej strony Robsona. Postukał w długą panoramiczną szybę. Ś Wyobrażam sobie, jaki stąd piękny widok za dnia. Ś Tak, niezły. Na wrzosowiska. A co do pomocy, cała przyjemność po mojej stronie. Odprowadzę państwa do wyjścia. Ś Cieplutko tu u pana Ś powiedziała Paula. Czuła, że Robson jest zakłopotany gwałtownym przejawem swoich uczuć sprzed chwili, a była to pierwsza uwaga, jaka jej przyszła do głowy. Ś Mamy centralne ogrzewanie na ropę. Bardzo to niepewne w czasie kryzysu naftowego. Musieliśmy się właściwie ograniczyć do tego jednego pokoju. Ten kominek... W hallu sztucer stał w stojaku na parasole, z lufą wymierzoną w sufit. W sam raz pod ręką na wypadek, gdyby ktoś jeszcze przyszedł, pomyślał TWGGG, DTTWI zamknęły się za mmi. Wsiedli do samochodu. Przed włączeniem silnika Tweed przyjrzał się ponownie bungalowów l ukrytym kamerom. Ekran musiał się znajdować w pokoju, którego nie widział. Ś Ten dom jest jakiś dziwny Ś rzekł sięgając do kluczyka, a potem znów odchylił się w tył. Ś Spójrz na dach na drugim końcu bungalowu. Nie zauważyliśmy tego, kiedy przyjechaliśmy, bo było ciemno i reflektory nas oślepiły. Paula popatrzyła przez szybę. Nad dachem bungalowu wznosiła się szeroka kolumna, która przypominała latarnię morską. Tym bardziej że górna jej część była oszklona i miała barierkę u szczytu. Jakby lada chwila miało się w niej zapalić wolno obracające się światło. Ś Księżyc wzeszedł, gdy byliśmy wewnątrz Ś zwrócił uwagę Tweed. Ś Dlatego teraz widzimy ją tak wyraźnie. To wieża strażnicza. Kiedy wyszedłem do toalety, May, jego siostra, przeprowadziła mnie przez cały bungalow do głównej łazienki. Na ścianach są porozwieszane sieci rybackie z tymi szklanymi kulami, których się używa, aby utrzymać sieci tuż pod powierzchnią wody. I wędki skrzyżowane jak szable. Prawdziwy człowiek morza, ten nasz kapitan Robson. Ś Ktoś jest w tej latarni morskiej. Widzę jego cień w świetle księżyca. Ś Czas ruszać... 101 SaSS^^s.. ~ KS^-sSSS^ . ..--Barrymore', Roh. ^^owa^a terenu ^igggis^te l T..O.^^^^^jSS ^T^^mu s•^ 'r^n ^dawala ^ "•csan'0" ?=B5?=^-- -"- "•• L.5: =L,..--•--•••••"• "••~"'°11'' _ Zastanawiatem -.^ ^ ^^^oc^.^SS^^^^o.^^ ^^^S b^Śstaqa Konc0:: ^S:::::-ŚŚŚ ^^z^^^^; y ^SsS^^^^1^ ź ,yct c.emnoscia.h... ^ ,^ „ ,e, porze^ w^^^^^- Dflttne- 2e " ^^S^a^,.--ŚŚŚ- , ^^lź"•a°w?;ai5^ Była to trudna jazda, nawet g . ^^ rzucając SWÓJ niesamowity blask na krajobraz. Blask sta) się bardziej niesamowity, gdy z górnych partii wrzosowiska spełzła Ponad fosforyzującą poświata Paula wciąż widziała pasmo w przebiegające prze/ Exmoor na kształt ogromnych fal. Nie napotkali na drodze nikogo. Nie mijali żadnych zabudo Przez cale mile jazdy do Simonshath nie dostrzegli nawet pojedym domostwa. Byli sami na odludnym pustkowiu, gdy Tweed zaczął zjez długa kręta drogą nie zmieniając świateł na światła mijania, ahy os' samochód mogący Jechać z przeciwnej strony. Ś Cóż to. u licha, takiego? Ś spytała nagle Paula. W dole zbocza ukazały się nagle światełka. Były blisko siebie, poi prawej stronie. Tweed zmarszczył brwi. zwolnił. Z lego. co soi przypominał z mapy. znajdowali się wciąż o kilka mil od Simonsba Teraz po obu stronach drogi był las i światła prześwitywały mięć pniami drzew, to krvły się za nimi. to znów ukazywały. Tweed zatrzyr samochód chcąc je obejrzeć. Ś Mała kolonia nowoczesnych bungalowów. Stoją dość blisko siebil Musiały zostać zbudowane w ciągu ostatnich dziesięciu, piętnastu lat. ' Ś A mnie się zdaje, że właśnie zajechaliśmy pod dom sierżanti Kearnsa Ś powiedziała Paula. Po lewej stronie, w głębi niewielkiej polanki na zboczu wzgórzail stał stary, kamienny, dwupiętrowy dom. Otoczony był wysokim murem j z wielką dwuskrzydłową bramą z drewna. Tweed sięgnął do schowka) na rękawiczki po latarkę, poprosił Pauię. żeby opuściła szybę, i włączył) światło. Na dużej metalowej płvtce bvła wypisana nazwa: WOODSIDE l HOLJSF. Ś To jego dom Ś zgodził się. Przesuwał światło latarki po solidnej bramie. Płyty drewna były l pokryte żelazną kratą. Sięgnąwszy na tylne siedzenie chwycił ciężką drewnianą lagę. którą kupił w Dunster. Nigdy potem nie wiedział, co go skłoniło do tego zakupu. Ś Zbadajmy to Ś rzekł. Wyłączył silnik i wyjął kluczyk ze stacyjki. Zamknął samochód i podszedł do Pauli. która stała patrząc za bramę. Skierował strumień światła w prawo od bramy i zobaczył przycisk dzwonka. Nacisnął go kciukiem i czekał. Z dali za murem dał się słyszeć odgłos otwieranych drzwi, które skrzypnęły głośno w ciszy spowitej mgłą nocy. Potem rozległy się energiczne kroki kogoś idącego jakby przez brukowany dziedziniec. Nagle ciszę zniweczyło dzikie warknięcie, a po nim wściekłe ujadanie. Ś Boże, co to'?.' Ś krzyknęła Paula. Ś Pies obronny. 104 -Szczeka, jakby był niedożywiony... i sądzi, /.e będzie /. nas miał kolacyjkę. Kto tam? Ś Mocny, władczy głos. przemawiający przez małe •o w prawym skrzydle bramy. 1! Nazywam się Tweed. Czy pan Kearns...'' Tak. Czego pan chce? Jestem z Wydziału Specjalnego. Chcę z panem porozmawiać. tocznie. Ma pan jakiś dowód tożsamości? Oczywiście. Za chwileczkę. Ś Niewidoczne zwierzę warczało tło pazurami w bramę. Paula zadrżała. Tweed wyjął legitymację, ióslją do okienka, poświecił latarką. Ś Niech pan stoi zupełnie nieruchomo, kiedy otworze bramę. Jeden h, a zostanie pan rozszarpany. Ś Przeurocze Ś wymamrotała Paula. Okienko zamknęło się z trzaskiem. Zgrzytnęły odsuwane rygle, klucz HÓcił się w zamku i prawe skrzydło bramy cofnęło się do wewnątrz. rosiała jeszcze oddzielająca ich krata. Tweed taktownie zgasił latarkę. >bił to również, dlatego, że chciał odzyskać zdolność widzenia w mroku. |Czuł,Jak Paula tężeje obok niego. Wysoki mężczyzna włożył lewą ręką klucz, w zamek kraty. Prawą ttzymat łańcuch z szamoczącym się ogromnym psem. Pies był niespokojny. warczał i szczekał, rzucał ąc się do przodu. Ś Spokojnie. WoltŚ rozkazał szorstki głos. Ś Niech pan wejdzie. On jest nieszkodliwy... Ś Chce pan. żebym w to uwierzył'.' Ś odpalił Tweed. Ś A kim jest ta dziewczyna'.' Chyba nie z. Wydziału'1 Może zaczekać w samochodzie. Ś Niechże jej pan pozwoli wejść razem ze mną. Nie będzie przecież czekała sama na tym pustkowiu. A jest oczywiście z Wydziału. To moja asystentka, Paula Grey... W czasie tej rozmowy Kearns zamykał kratę i bramę na wszystkie zamki. Tweed ruszył w górę wyłożonej kamiennymi płytami pochyłości ku domowi. Dom musiał mieć ponad sto łat. Paula szła za swoim szefem. uważając, aby zachować należytą odległość od Wolta, w którym rozpo-znała owczarka alzackiego. Ś Zaczeka) tu Ś rzekł Tweed. kiedy doszli do schodków u fron-towych drzwi. Ś Zaraz, wracam. Poszedł szybko na swych gumowych podeszwach w lewo od drzwi kamiennej budowli. L' wejścia do szerokiego pasażu leżało świeże łajno końskie. Skręciwszy za węgieł znalazł się przed dwudzielnymi drzwiami 105 stajni z otwarta górną połową. Zobaczył za nimi konia, który łeb i zarżał cicho. Wyciągnął rękę i pogłaska) go po szyi. Gładka ( była wilgotna. Ktoś na nim niedawno jeździł. I to ostro. Ś Niech go pan zostawi. Czego pan tu węszy? Głos Kearnsa był surowy, szorstki. Poruszał się tak samo bezszeli Jak Tweed. Tweed uśmiechnął się przepraszająco, wykonał nieokr ' zdawkowy gest. Ś Bardzo iubię konie Ś skłamał. Ś To piękne zwierzęta... Ś Wracajmy do wejścia. Ś Owczarek alzacki, warcząc Jak wście, skoczył na Tweeda. który instynktownie uniósł laskę. Trzymany J smyczy Wolt o mało go nie dosięgną!, lecz Kearns przyciągnął psa| sobie. Ś Wolt wypruje panu flaki, jeśli będzie pan tu dalej węszył] rzekł zimno. Tweed podążył za nim zachowując bezpieczną odległość. Zap latarkę, żeby niby to oświetlić sobie drogę. W bok od wybrukowa części podwórka, aż do muru, rosła nie koszona trawa i zielsko. W świi , latarki coś błysnęło metalicznie. Przystanąwszy, ostrożnie szturchnął! coś końcem laski. Rozległ się trzask metalu. Dwa szabliste ostr z zębami jak piła. schwyciły laskę. Kearns obrócił się na pięcie. Ś Czym się pan zabawia? Ś A bo ja wiem...? Ś Zwolnił pan pułapkę. Hodujemy kury i musimy walczyć aj szkodnikami... lisy i inne takie z wrzosowisk. Ta pułapka mogła panuj uciąć nogę. j Ś Więc wejdźmy do domu, jak pan proponował... Ponury kwadratowy hali oświetlała słabo czterdziestowatowa żarówka, l Parkiet podłogi był wypolerowany na wysoki połysk, a w głębi dębowe ( schody wiodły na górę. W drzwiach obok schodów ukazała się blondynka | lat trzydziestu kilku, paląca papierosa w cygarniczce z kości słoniowej. Miała niezłą figurę i była ubrana w bluzkę koloru farbki do bielizny i i kremową plisowaną spódnicę. Przyglądała się Tweedowi z namysłem, [ ignorując Paulę. Usta Kearnsa zacisnęły się. l Ś Moja żona, Jill. Mamy nieproszonych gości, moja droga. Ś Napijecie się państwo? Ś spytała nie odrywając wzroku od Tweeda. Ś Kawy? Może kieliszek czegoś mocniejszego...? Ś Głos miała miękki, matowy. Wyręczył ich w odpowiedzi Kearns: Ś Nie ma potrzeby. Zaraz wychodzą. Proszę do mesy Ś zwrócił się do Tweeda. Ś On ma na myśli pokój stołowy Ś wyjaśniła kobieta. Przygładziła jedną ręką sięgające ramion włosy. 106 'o tutaj Ś rzeki Kearns. Ś Siadajcie oboje. tokątny pokój stołowy był wyłożony dębową boazerią i oświetlony ; czterdziestowalową żarówką pod staromodnym abażurem wi- l wysoko nad dębowym stołem. Pauła i Tweed usiedli przy stole, l pozostał w pozycji stojącej. Najpierw chciałbym jeszcze raz obejrzeć pana legitymacje Ś Bl. ' reed podał mu legitymację i przyjrzał się gospodarzowi, gdy ten ri dokument. Kearns mierzył ponad metr osiemdziesiąt, był szczupły gonogi. miał gładko ogoloną twarz. Stał wyprostowany przed •hinklem. na którym leżały nie zapalone polana. Paula opanowała pszcz. Było zimno. y Kearns liczył sobie ponad sześćdziesiąt łat. ale dobrze się trzymał. ptoy wciąż czarne, twarz mocno opalona. Zachowywał się z ogromną pmiością siebie, a jego oczy były jak dwa brązowe kamyki. Jak na piustannej defiladzie, pomyślał Tweed. Ubrany był w ciemne spodnie postro zaprasowanymi kantami i granatowy kaszmirowy sweter z wy-pBdanym kołnierzykiem. Na ciemnobrązowych półbutach miał ślady !|iyschlego błota, lecz była to jedyna skaza w jego poza tym niepo-Elriakowanym wyglądzie. Rzucił legitymację na stół tak. że Tweed musiał wyciągnąć rękę. aby ją zabrać. Ś Do rzeczy zatem Ś rzekł Kearns. Ś Prowadzę śledztwo w nie rozwiązanej sprawie morderstwa sprzed ponad czterdziestu lat. dokonanego na Środkowym Wschodzie. Ś Och. tego makabrycznego zabójstwa lonidesa w Kairze...'? Nie potrafię panu pomóc. Po co to teraz wywlekać? Ś Bo może się ono wiązać z niedawnym zamordowaniem jednego z naszych ludzi w Grecji. Na przylądku Sounion. Zna pan to miejsce'.' Ś Nie. Kearns stał na lekko rozstawionych nogach, z rękami założonymi za plecy. Spojrzał na Paułę. która stenografowała w swoim notesie. Nie dała nic poznać po sobie, kiedy Kearns odpowiadał. Była to pierwsza wzmianka o lomdesie. Ś jest was dwoje Ś powiedział Kearns. Ś Macie nade mną przewagę. To dla mnie kiepska sytuacja. Ja też potrzebuję świadka... Ś Podszedł szybko do drzwi, otworzył je i zawołał'. Ś Jill. chodź, do nas. Usiądź tylko i słuchaj. Gdy wracał na swoje miejsce przed kominkiem. Jilł Kearns. wciąż z papierosem, trzymając w ręku porcelanową popielniczkę, siadła u szczytu stołu. Zaczęła przyglądać się Pauli. która odpowiedziała jej nieugiętym spojrzeniem. Ze zjeżonym grzbietem, pomyślał Tweed. 107 107 Ś Nie rozumiem, jak jakieś niedawne morderstwo może się' ze sprawą Jonidesa Ś podjął Kearns. Ś Niech mi pan opowie o lonidesie. Użył pan słowa ..makab n e Ś Niewiele jest do powiedzenia. Wróciliśmy właśnie z Ś „My"? Ś Z trzyosobowego rajdu komandoskiego na pewną wyspę Naszym oficjalnym ośrodkiem dyspozycyjnym była Antikhana... budynku w Kairze, gdzie lonides został któregoś wieczoru towany. Nikt tam nie wiedział, czym się naprawdę zajmujemy. myśieii, że to coś w związku z propagandą. Nawet sam i pułkownik Grogan. nie miał o tym pojęcia. Ś Niech mi pan powie coś więcej o lonidesie. Ś Był to jakiś Grek, który naprawdę zajmował się propagand drukiem ulotek wysyłanych dla ruchu oporu. Dwa dni po nas powrocie lonides najwidoczniej pracował do późna, sam jeden w bui ku... taki miał zwyczaj. I wtedy ktoś go porąbał na kawałki. Ściany ochlapane krwią. Zapewne stoczył walkę o życie... Głowę miał odciętą od tułowia. Musiał się tam zakraść jakiś maniak. Wydział Specjalnych... wojskowy odpowiednik waszego wydziału... nie rozwiązał tej zagadki. Ś Czy zna pan Harry'ego Mastersona? Ś Wdarł się kiedyś tutaj. Kawał bufona. Wyrzuciłem zbity pysk. Ś Bardzo pan opalony Ś zauważył Tweed zmieniając nagie temat. Ś Bo właśnie wróciłem z Hiszpanii, gdzie uprawiałem windsurfing. Ś Żona jakoś się nie opaliła... Ś Nie była ze mną. Nie cierpi upału, uwielbia chłód. do przesłuchania'.' Nie mogę wam poświęcić całej nocy. Ś Aleja mogę. I rozmawiamy o morderstwie. Może nawet o trzech. Skąd pan wrócił przed zamordowaniem lonidesa? , I lu' Ś Mówiłem już. Z trzyosobowego rajdu na grecką wyspę Siros... raz. Ś A nazwiska pozostałych dwóch uczestników? Ś zapytał szybko Tweed. stół Ś Dowódca pułkownik Barrymore. Kapitan Robson ze służby medycznej. Ś I po tylu latach wszyscy trzej mieszkacie w tym samym rejonie, pan E.Kinoor, To ciekawe... nawet dziwne, że r Ś Nie ma w tym nic dziwnego. Barrymore i ja zostaliśmy po wojnie w wojsku. W tej samej jednostce. Robson został zdemobilizowany zaraz Pat po zakończeniu wojny. Zaczął tu praktykę. Barrymore i ja po wyjściu 108 z wojska zastanawialiśmy się, gdzie osiąść. Robson zaproponował, że nam tu coś znajdzie. Czy to wszystko? Ś Niezupełnie. W waszym rajdzie na Siros brał udział pewien Grek. Ś Och. Gavalas. Ś Kearns zmienił pozycję, zaczął okazywać oznaki rosnącego znudzenia, nawet zniecierpliwienia. Ś Miał nas skontaktować z greckim ruchem oporu. Mówił, że zna tych ludzi. Jaw to powątpiewałem. W pewnej chwili wydało nam się, że podchodzą Niemcy. Rozproszyliśmy się. Kiedy spotkaliśmy się znowu. Gavalasa nie było. Znaleźliśmy go w żlebie. Najwidoczniej tam się ukrył. Był martwy. Dostał nożem w plecy. Komandoskim nożem. Pułkownik zbadał sprawę. Sprawdził, czy Robson i ja mamy noże. Pokazał nam też swój. Nasz pułkownik lubił wdawać się w szczegóły. Ale na pewno nie myślał, że to któryś z nas zadżgał tego Greka. Po co mielibyśmy go zabijać? Ś Aby wejść w posiadanie stu tysięcy funtów w diamentach, które zginęły. Ś Zabrał je najwidoczniej morderca. Żaden z nas. Na Siros pełno było różnych dziwnych typów. Wojennych łowców szczęścia. Ś Nieszczęścia w tym przypadku Ś zwrócił uwagę Tweed. Ś Dla Gavalasa. Dużo pan jeździ konno? Ś Wszyscy dużo jeździmy konno. To tutaj główna rozrywka. A teraz... Ś Wszyscy, to znaczy kto? Ś zapytała Paula. Kearns spojrzał na nią, jakby zapomniał o jej istnieniu i był niezbyt rad z jej włączenia się do rozmowy. Jego wzrok pochlodniał. Ś Pułkownik i doktor Robson. Czy to już wszystko? Ś Zwrócił się do Tweeda spoglądając ostentacyjnie na zegarek. Ś Jeszcze tylko jedno pytanie. Jakich dziwnych typów...? Powiedział pan, że na Siros było ich pełno. Ś Tak. Republikanów, lewicowców, rojalistów, mnichów z klasztoru. I ludzi współpracujących z niemieckimi władzami okupacyjnymi. A te-raz... Ś Kearns obszedł stół, otworzył drzwi i wyszedł do hallu. Jego żona, która właśnie zapaliła nowego papierosa, pochyliła się nad stołem w stronę Tweeda. Ś Mieszka pan gdzieś w pobliżu? Ś szepnęła. Ś W Luttrell Arms, w Dunster. Może mnie pani tam złapać, jeśli panią coś gnębi Ś odparł cicho Tweed, a potem rzekł głośno: Ś Myślę, ze nadużywamy gościnności państwa, Paula. W hallu zastali Kearnsa przed otwartymi drzwiami frontowymi. Paula usłyszała, jak gdzieś blisko węszy, powarkuje i drapie w drzwi Wolt. Ś Żegnam państwa Ś rzekł gospodarz sztywno. 109 Ś Czy mógłby pan. nim wyjdę Ś poprosił Tweed uprz scharakteryzować pokrótce pułkownika Barrymore'a i kapitana] Kearns zacisnął usta. Ś Pułkownik jest pierwszorzędnym dowódcą. Potrafi kłopoty na milę. Ś Spojrzał na chwilę Tweedowi prosto w oczy.-od ra/u, jak się do nich zabrać. Żadnych wahań. Kapitan Robi jest zawodowcem. Raczej woli omijać kłopoty. Ale również zdecyd w krytycznych sytuacjach. Ś A co to za kolonia nowych domów niedaleko stąd? Jakoś tu pasuje. Ś Czemu? Mieszkają w niej chyba jacyś biznesmeni. Pewnie dżają do Taunton albo do Bristolu. Lubią wieś. Skąd mogę wie Odprowadzę was... Paula i Tweed skierowali się do wyjścia. Nim ruszyli w dół zb Tweed obejrzał się za siebie. Jill Kearns stała przyglądając mu| z cygarniczką w dłoni. Kiwnęła Tweedowi głową. Ś Dobranoc Ś rzekł. Ś Przepraszam, że niepokoiliśmy p; o tej porze. Ś Bardzo to mile widziane na tym przeklętym odludziu. Kearns zdążył otworzyć zarówno drewnianą bramę, jak i ; kratę, zanim nadeszli. Odstąpił na bok i nie odezwał się ani s-' kiedy wychodzili. Krata zatrzasnęła się za nimi, później brama. na trawiastym poboczu, Tweed słyszał szybkie kroki oddalające w stronę domu. Ś No! Ś Paula odetchnęła przez zaciśnięte zęby. Ś niesamowitego. Wyobraź sobie, że mieszkasz z kimś takim. Weszli do zimnego samochodu. Tweed włączył ogrzewanie i postula palcami w kierownicę. Patrzył na poblask świateł kolonii bungalowu we mgle. Ś Jakie odniosłaś wrażenie? Ś spytał włączając silnik. Ś Urodzony sierżant. Powinien nadal być w wojsku i wykrzykiwał wzgardliwe rozkazy swoim żołnierzom. Bardzo samowystarczalny. Mógł by mieszkać gdzie bądź. I cholerna góra lodowa. Ś A jego przystojna żona, Jill? Ś Łowczym męskich serc. Ciągle żądna nowych zdobyczy. Ś To bardzo zjadliwa opinia. Nie w twoim stylu... Ś Widziałam, jak ci się przyglądała, kiedy przypiekałeś Kearnsa. Ś Jest dużo młodsza od niego... a człowiek musi się czuć dość samotny w takiej starej ohydnej ruderze, Ś Już się zaczęła dobierać do ciebie. Ś Rzuciła okiem na Tweeda, gdy ten ruszył wolno w dół zbocza. Ś Ty paskudniku, kpisz sobie ze 110 igadzam się z. tobą, że bvć żona idealneao sierżanta wcale nie jest ^e i Myślę, że odegrał to dość dobrze... urządził sprytne przedstawienie. |aic nie przerysował. p. Do czego zmierzasz? |i- Pan Keams jest znacznie pr/ebieglejszy. niż sądzisz. Zaprezentował t maskę. |- Skoro mowa o maskach, to zastanawia mnie ta dość osobliwa |aia bungalowów. Są jakieś nieprawdziwe Ś powiedziała. Ś Przy-Inyim się bliżej. Iweed zwolnił jeszcze bardziej, kiedy mijali wjazd do kolonii, i Pauła iczyla sześć bungalowów, po trzy z obu stron ślepo zakończonej alejki. nystkie miały zaciągnięte zasłony, za którymi paliły się światła. Po obu •onach ganków były latarnie powozowe, jes-zcze inne przy bramach •dących na podjazdy, a w donicach w kształcie urn rosły krzewy ndobne. | Ś Jak na Wystawie Idealnych Domów, która odbywa się co roku Blondynie Ś zauważyła Paula. Ś Wydają mi się jakieś nierealne Ś wtórzyła. Ś A Kearns. który mieszka jakby u ich progu, twierdzi, że nic o nich B we. Trudne to do zrozumienia. ,. Ś Dla mnie zrozumiale. Sam widziałeś. Jest człowiekiem samowy-rtarczalnym... Ś Powiedziałem też. ze jest dobrym aktorem. Pozostawili kolonię bungalowów za sobą. droga biegła teraz poziomo wijąc się przez wrzosowisko, niczym nie osłonięta. Nie było żywopłotów. W świetle księżyca po obu stronach wznosiły się ku zarysowanym na tle nocnego nieba grzbietom wzgórz gładkie zbocza. Paula zesztywniala, wpatrzyła się w coś z lewej strony. Ś O co chodzi'? Ś Znów ten widmowy jeździec'. Ś Gdzie'? Ś Tweed zwolnił, żeby spojrzeć w górę zbocza, po którym przezroczysty welon mgły wolno przesuwał się przez wrzosowisko przybierając dziwne kształty. Jedno z. pasm mgły wyglądało jak centaur i po chwili się rozpłynęło. Ś Nie widzę żadnego jeźdźca... Ś Tam w górze'. W tym zagłębieniu grzbietu. Boże. znów z karabi-nem. Mierzy w nas... Wszystko zdarzyło się równocześnie. Od tylu nadjechała cortina. wyprzedziła ich i zaczęła zwalniać. Ś Pete nas nie opuścił Ś rzekł Tweed. Ś Ciągle nie widzę... Urwał w pół zdania. To. co ujrzała Paula, nie było zjawą. 111 111 W zagłębieniu na grzbiecie wzgórza siał jeździec na koniu, nieruch nic/yin posag, ze wzniesionym karabinem. Tweed wcisnął p gazu i jednocześnie skręcił kierownicę, żeby ominąć cortinę. któn tymczasem się zatrzymała. Rozległ się ostry trzask i jednocześni dźwięk rozpryskującego się szkła. Paula gwałtownie odwróciła głowę Ś Obie tylne szyby są popękane! Ś Kula Ś rzekł Tweed zwięźle. Zatrzymał się w miejscu, gdzie dwa zagaimki osłaniały z ( stron drogę. W lusterku wstecznym zobaczył, jak Pete Nield stoi skulony za cortina i mierzy w górę zbocza rewolwerem, trzymanym w obu rękach. Głośna detonacja trzech strzałów oddanych jeden za drugim poniosła się echem przez noc. Nield wyprostował się, siadł za kierownica, podjechał do nich i zatrzymał się przy mercedesie. Tweed opuścił szybę do samego dołu. Ś Tym razem próbował was zabić Ś rzekł Nield. Ś Jak. do diabła, zdołał w tak krótkim czasie pokonać dystans z Doone Valley° Ś Trafiłeś go? Ś spytał Tweed spokojnie. Siedząca obok niego Paula ściskała mocno dłonie, żeby się nie trzęsły. Ś Nie. Za daleki zasięg, jak na broń krótką. Ale go wystraszyłem, zanim zdążył znowu strzelić. Widziałem, jak znika za grzbietem. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jak zdążył przyjechać tu z Uoone Valley? Ś Musi dobrze znać ten teren. Dużo pewnie jeździ po Exmoor. Ś Tweed rozłożył ręce na kierownicy. Paulę zdumiewał jego spokój. Ona sama wciąż się trzęsła. Ś Poza tym świeci księżyc Ś ciągnął Tweed. Ś Doświadczony jeździec mógł jechać na przełaj, podczas gdy my musieliśmy pokonywać te wszystkie zakręty. Ś Więc mógł to być zarówno Barrymore. jak i Robson'.' Ś spytała Paula. Ś Kearns powiedział nam. że jeżdżą konno... Ś Mógł to być leż sam Kearns. Czas wracać na późną kolację do Dunster. Ś Spojrzał na nią zwalniając ręczny hamulec. Ś Nie zapominaj, że Kearns ma najbliżej, a jego koń. którego widziałem w stajni, byt osiodłany. Ale ta próba zamachu na nasze życie dowodzi, że przyjechaliś-my we właściwe miejsce. 13, (.Kiedy zbliżali się spokojną, obrzeżona żywopłotami wiejską drogą do Bister, znów ujrzeli jeźdźca, tym razem na środku drogi. |;Siedział na swym koniu nieruchomo, jedną rękę miał wzniesioną i»górę, drugą trzymał cugle. Tweed ujrzał go w blasku reflektorów. nienit światła na szosowe i zobaczył czekającego mężczyznę zupełnie yraźnie. Jeździec osłonił dłonią oczy. Jadąca tuz za mercedesem cortina Niełda wyprzedziła samochód tjweeda. Nield jechał teraz z jedną ręką na kierownicy, a drugą na kolbie l((wolweru smith and wesson kaliber 9 mm w kaburze u pasa. Za-trzymawszy cortinę wyskoczył i trzymanym oburącz rewolwerem wymie-rzył w jeźdźca. Ś Nie strzela)'. Tweed również zatrzymał samochód, wyskoczył i pobiegł naprzód. Stanął obok Niełda. przyglądając się jeźdźcowi, który stał nieruchomy jak posąg z brązu. Tweed zamrugał powiekami, zastanawiając się. czy wzrok nie płata mu figla. Potem rzekł krótko do Niełda: Ś Schowaj rewolwer. To nie do wiary. Ja znam tego człowieka... Podszedł, stanął obok konia i wyciągnął rękę do jeźdźca. Tamten podał mu dłoń. Obaj mężczyźni patrzyli na siebie. Jeździec był po sześćdziesiątce, mocno zbudowany, z brązowym wąsikiem i takimiż gęstymi włosami. Ś Główny inspektor Samuel Partndge... Ś powiedział Tweed. Ś Były inspektor. Obecnie na emeryturze. Musiałem się przez ciebie dobrze naganiać po wrzosowiskach. Gdzie się zatrzymałeś'? Ś W Luttrell Arms. w Dunster... Ś Ja też. To jedyny przyzwoity hotel w promieniu wielu mil. Zjemy razem kolację, jeżeli pozwolisz, l pamiętaj, w hotelu jestem zwykłym panem Partridge. To już tylko mila stąd. Ruszajcie, ja pojadę za wami. Zaczekamy na ciebie w barze Ś odparł Tweed i samochodu, dając Nieldowi znak, żeby siadł za kierownicą cortiny, Ś O co chodzi? Ś zapytała Paula, gdy jeździec zawrócił i l kłusem ku Dunster. Ś Kim jest ten człowiek? On cię chciał zabić. Ś Dziś na wrzosowiskach było więcej jeźdźców niż jeden. Ś T siedział za kierownicą patrząc na oddalającą się postać Partridge'a. Ś Więcej niż jeden? Ś Człowiek, który chciał mnie zabić, i ten tutaj. Były głó..^^^^. inspektor Sarn Partridge z Wydziału Zabójstw. Znam go z Yai^^f^ pracowaliśmy tam razem. ^^H^ Ś Nie bardzo rozumiem. '^Bl^1 Ś Ja też nie. Ale musi istnieć jakaś logika w tych wszyst zdarzeniach. Partridge odwiedził Ministerstwo Obrony zaraz po wi Harry'ego Mastersona... rozmawiał z generałem Williem Davi< którego ja z kolei odwiedziłem... ! •K S2 Ś Nadal nie rozumiem... Ś Partridge powiedział Daviesowi, że prowadzi śledztwo w sprawi^^ z morderstwa popełnionego przed czterdziestu laty w Kairze. Na człowielaH -nazwiskiem lonides. J 'n Ś W Kairze? Ależ Gavalas został zamordowany na wyspie Siros. J Ś Właśnie. Dziwne, co? Dwa odmienne morderstwa sprzed blisko J D półwiecza. Ja badam jedno. Partridge drugie. On się również zatrzymali w Luttrell Arms. Ś Włączył silnik. Ś Spotkamy się z Partridge'ein f hotelu. Co powiesz na to? Rozmowa powinna być ciekawa. • s w Siedzieli przy stoliku w odległym końcu sali jadalnej hotelu Luttrell i Arms. Tweed poprosił o takie miejsce, gdzie mogliby spokojnie poroz-mawiać. Kierownik w ciemnym ubraniu przyprowadził ich do tego kąta i wysunąwszy krzesło Pauli szepnął Tweedowi do ucha: Ś Właśnie tu ci trzej dżentelmeni zasiadają w każdy sobotni wieczór, i Ś Jacy trzej dżentelmeni? Ś zapytała Paula. kiedy kierownik odszedł. Ś Barrymore, Robson, Kearns... Tweed siedział naprzeciwko Partridge'a. Paula obok Tweeda na-przeciwko Nielda. Przyglądała się byłemu funkcjonariuszowi Scotland Yardu. Pod strzechą gęstych kasztanowatych włosów miał twarz ogorzałą, o czerstwym wyglądzie człowieka, który spędza dużo czasu na świeżym powietrzu. Szare oczy patrzyły z powagą, nos był krótki, niemal zadarty. Ściągnięte usta i mocno zarysowana szczęka zdawały się świadczyć o uporze. To człowiek, który niełatwo daje za wygraną, stwierdziła. Ś Trzej mężczyźni, którzy są moimi podejrzanymi Ś dodał Partridge. 114 E -r ppd podnoszą. \\-pewnie ^^H ^=?^SS^2:::: l |l^s55i^ l 1 1^^^^^^,^ l \ ^ss^S.^^^^fe^s 11 ^is^7^^^ ^^^ ' lf^^^'^^ ,. „.. | »loź-a. - ^^ p,^ movK^ °-< ^"^iy"* ""••''. , l ^M.ŚŚŚS^ ^ ^.u'^^.^^-^:. l _ S(ira""» ""aerswa nlk '^„B Sud^'" SlotAW"-0 '.c nie .'- l dokona1'"1 "S. ^"""'"„Sneie ''a ""T, TeoreW1""'"' ^ ^S^^-^:4; o.-ŚŚŚŚŚŚ" ym l patotoga^pe^one. Mordek % l ^7^0T^P-S^T ^ l ledno z ^ch. Ś Wykluczone. We wszystkich oknach były kraty. Sprawa je rozstrzygnięta po dziś dzień. Ś Cóż więc robisz włócząc się po Exmoor? Partridge zaczekał, aż kelnerka postawi napoje. Bębnił cicho knykc lewej ręki w stół i gdy zostali znowu sami, zignorowawszy zupę ZE natychmiast mówić: Ś To trochę skomplikowane. W budynku stacjonowali trzej kom dosi. Na dwa dni przed drugim morderstwem powrócili z nieudan rajdu na wyspę Siros. Ś Chwileczkę, Sam Ś przerwał mu Tweed. Ś Zaczynam się gub Powiedziałeś: ..drugie morderstwo" i ..nieudany rajd"... Jakie b; pierwsze morderstwo? Ś Te dwie sprawy są ze sobą powiązane. Rajd był nieuda ponieważ obok trzyosobowej grupy komandosów brał w nim ud' pewien Grek nazwiskiem Gavalas, który wiózł istną fortunę w diamentad dla ruchu oporu na Siros. Na Siros Gavalas został zamordowany..! dostał nożem w plecy. Diamenty, które miał przy sobie, znikły. A zatefl misja pozostała nie spełniona. Dwa dni później trzej komandosi wróci!' do Kairu... przed zamordowaniem lonidesa. Wiesz już, do czegoj zmierzam? j Ś Nigdy nie lubię zakładać czegokolwiek z góry. Musisz to pamiętać? z okresu naszej wspólnej pracy w Yardzie. Ś Humble przeprowadził rutynowe śledztwo, a potem zamknął sprawę. Musiał się zająć czym innym. Mnie zaś ta sprawa fascynowała. | Sama brutalność zabójstwa w gmachu Antikhana. W wolnych chwilach ' zajmowałem się tym nadal. Od tamtej pory nabrałem przekonania, że mordercą obu tych Greków jest jeden z trzech komandosów. A tymi trzema komandosami są Barrymore, Robson i Kearns... Tweed dopił w zamyśleniu resztę zupy. W sali jadalnej były jeszcze tylko trzy pary spożywające kolację. Ś Sam Ś zaczął Tweed Ś całe życie byłeś detektywem. Jak dotąd, nie przedstawiłeś nawet cienia dowodu na poparcie swojej teorii. Ś Powiedziałem ci tylko, że nie zaprzestałem swych wysiłków. Udało mi się Jakoś wcisnąć do Szarych Kolumn, jak nazywano Sztab Generalny. Uzyskałem dostęp do tajnych dokumentów. Dowiedziałem się, że Stephen Jonides... mówiłem ci już, że to nie było jego prawdziwe nazwisko... to Stephen Gavalas, brat Andreasa. f ^ z drzwaiw F SYP^llU "^^„dZl P0^ | .^ Oarodo^w --J\Ę edzi^o troie ^ ^^^ ^?B3--';&sr»=."- tesSss^^ |l^^^^.i= l „<3».^ ź ""^ ,^»,,sku byto ^S^ • ^"^ t^^^^^^^s^^^^ l taązytómyPonu,^ oszalei?. 8^ ,^la Pa^a- _ WS^^^^T^^^ l •^ ^ ^^ ^aa' "»' ,, „,„,., ^ ". l ^^^^-^S?;5& l -^^^S^^s^^^1^ ^it^^---^ l aopo^riaP"'2' Ś Grecy mają silne poczucie więzi rodzinnej. I równie silne; honoru rod/innego Ś powiedział Tweed. Ś Według Partridge'a synowie starego Petrosa zostali zamordowani. Może więc Petrosa szuka ich morderców... lub mordercy. Newman i Marler, kj dobrze znają Grecję, będą nas mogli najlepiej poinformować, ! wrócą. Ś Nadal nie ma żadnych wieści z Aten? Ś spytała Paula. Ś Żadnych. Dzwoniłem do Park Crescent do Moniki, kie pacykowałaś się w swoim pokoju. Ś Pacykowałam się? Ś Paula uśmiechnęła się figlarnie. Ś Di że choć to zauważasz. Ś Spoważniała nagle. Ś Dużo się dowiaduje ale nic o biednym Harrym Mastersonie... Urwała, kiedy ktoś zapukał leciutko do drzwi. Nield w sekun stanął na nogi z rewolwerem w ręku. Ś Ja się tym zajmę. Tweed również wstał. Ś Schowaj się za łóżko Ś zlecił Pauli. Zgasiwszy górne śv i pozostawiwszy tylko przyćmione lampy stołowe, przysunął swoje kr do ściany i usiadł. Nield podszedł do drzwi cicho jak kot. Stanął ścianie obok drzwi, przekręcił ostrożnie klucz w zamku, chwycił ręką klamkę i nagłym ruchem otworzył drzwi. Za drzwiami stał zaskoczony Partridge. wciąż ubrany jak podczaj kolacji. Spojrzał w lewo. gdy Nield chował rewolwer. Tweed poprosilj Partridge'a. by wszedł, i Nield zamknął za nim drzwi na klucz. [ Ś Bardzo mądrze Ś skomentował to Partridge. Ś Przepraszam, a ( was niepokoję o tej porze. Ale mam w głowie istną karuzelę, przyszły mi l na myśl fakty, których wam nie podałem. Kiedy byłem ostatnio w Grecji, ( został tam zamordowany człowiek nazwiskiem Harry Masterson. Ś Co z tym Harrym Mastersonem? Ś spytał Tweed, gdy im | zaś przyniesiono do pokoju kawę. Zapowiadała się długa noc. Zw Ś Nie mogłem się niczego o nim dowiedzieć... wiem tylko, że asystował Krystynie Gayalas, wnuczce Petrosa. Razem przyjechali do Aten. Zacząłem więc węszyć, ski Ś Po co? Skoro nie znałeś tego Mastersona... ml< Ś Bo miejsce, w którym spadł ze skały Ś na przylądku Sounion Ś nie leży u wejścia do doliny zwanej przez miejscowych Czarcią. Tam właśnie M< Petros Ga\'alas ma swój majątek ziemski i główną kwaterę. Jest ona j ukryta wśród wzgórz w pobliżu porzuconej kopalni srebra, i Ś To dość słaby związek Ś prowokował Tweed. , nie 118 •weed. gdy im , . ., iir/Y^111^ t bvl / ^\s^ Gcl\ "" " teii^^ te;::^.,^ ^^^B!;"-^^^^ goepaść. Mogę ^ ^ palisz, San.. p^ss^^^ "^^s.Ę^i. iESs^:^:'"' ! I"'"10"?,,^ nadaate'1' WMV . . .^,,.1. tKdy "'" ^^S-^^^^"".^;^:.^^^^^ | _ W osobie .ameg" ^ pTzekradl s^ i ^ t-^55E^S:^-"""•^ -'"S^^"11"6'1"' ' i / l niero- Ś l Ś Znasz mnie przecież. Ś Tweed machnął ręką. Ś ścisłe fakty. Widziałeś więc Antona? Tutaj? Ś Tak. Jeżdżącego konno po Exmoor. W rejonie Posługującego się luneta do obserwowania domu Barrymore'a, Manor. Potem bungalowu doktora Robsona. W taki A po/niej domu Kearnsa. Wie. gd/ie ci trzej mieś/kaja. Ś A gd/ie mies/ka ten Anton9 Ś Nie wiem. do licha. I wcale nie dlatego, że nie chciałem się dowie Ś Chciałbym mieć jego rysopis... chyba że dasz mi jedno z tych zdjj Ś Sarris nie chciał wypuścić z ręki ani jednego. Ś Zamknął oo pociągnął dym 7. fajki. Ś Pod czterdziestkę. Włosy czarne jak smo Taki sam wąsik. Nos orli... jak u Petrosa. Wzrost sto siederr centymetrów. Paskudny charakter. Pierwszorzędny jeździec. Ś Skąd wiesz? Ś spytał Tweed. Ś Śledziłem go. Zobaczyłem go przypadkiem na wrzoso' Trzymałem się daleko od niego, ale mnie przyłapał. Chytr Objeżdżałem wielką skałę i natknąłem się na niego za załomem. na mnie. Zapytał drwiąco, czemu go śledzę. Mówi doskonałą ; czyzną. Sarris twierdzi, że skończył jakąś szkołę jeździecką pobv'tu w Niemczech. Gdzieś w Bawarii. Ś Co. u licha, ten Anton knuje włócząc się po wrzosowiskach? Ś Najwyraźniej przysłał go tu Petros w celu odnalezienia tn ludzi, którzy brali udział w rajdzie komandoskim na Siros. Ten star wciąż szuka zemsty na człowieku, który zabił jego synów. Steph i Andreasa. Ś A ty robisz to samo. Wciąż usiłujesz zidentyfikować mordercę. To szaleństwo. Sarn... Ś Dzięki temu mam co robić na emeryturze. Ś Ale to może kosztować majątek Ś zaprotestował Tweed. Ś Stać lunet cię na to° Ś Partridge uśmiechnął się. pociągnął z bulgotem fajkę. Grek Ś Gdybym miał samą emeryturę, na pewno nie byłoby mnie stać, -Ale rozumiesz, wuj pozostawił mi spory zapis. Spadło mi to jak z nieba. -Finansuje moje łowy. Nigdy nie mogłem zapomnieć tego nie wyjaśnionego był r morderstwa w Antikhana. Można powiedzieć, że ono mnie prześladuje, i na te Umilkł. Paula zdjęła nogę z nogi. Schyliła się. żeby podrapać swędzące ; miejsce nad kostką. Bransoletka, która pozostawała dotychczas ukryta i pan pod mankietem jej kremowej bluzki, zsunęła się na nadgarstek. Spojrzała : -w górę. Partridge siedział ze wzrokiem wlepionym w bransoletkę. Twarz : Idź s mu zastygła. W pewnej chwili zdał sobie sprawę, że Paula go obserwuje. -i uśmiechnął się. 120 „lei swe. sa"1 - p0'1"" ^^^u^-ŚŚŚŚ'^^^^^ &" .ŚT^on:^' ^'^r ^ti.sz.en. ".> P1^' ^os-ranka "•_ob^ e n.,pr.ec.rt" ^ »• ^d ^sWib""^S',J°d^6k. les.en, .kan,y s,, rano. Ś Dobranoc. i-> Parlndge uys/edl / pokoju. Nield podszedł do drzwi. zamkn nim n:i klucz. Wrociws/y na swoje miejsce nalał ws/ystkim świeże)! Ś Mi!\ człowiek Ś powiedziała Paula. Ś Ale myślę, p r/e s ran y. Ś I kłamie Ś powied/iał cicho Nield. Ś- Skłamał, że jego był rozładowany. kiedy celował / niego w Tweeda. Kto wie. co mo się zdarzyć. gdybyś nie odwróciła jego uwagi latarka. Ś Nie ino/es/ ch\ba podejrzewać Partndge'a'? Ś powiedziała! / niedow icrzamem w głosie. Nield uśmiechnął się do niej. Ś Ja podejrzewam ws/ystkich. Wszyscy ich niewinność nie/ostanie udowodniona. Dlatego Tweed mniezatr l me zapominaj, /e Ś według Jego własnych słów Ś Pi b\) w Kair/e, kiedy lonides. to /nac/\ Stephen Gava)as. zo' mordowany. Ś Gdyby hv} uwikłany w to morderstwo, nigdy by tego nie d/iał Ś /aoponowała Paula. Ś .fest wystarczająco mądry, aby wiedzieć, że prędzej czy Tweed b\ się o tym dowiedział. Może jest taki przegrany z { nas/ego p r/y bycia'.' Ś Bard/o sprytnie wyciągnąłeś / niego, że miał nabity karabin. Ś Prosta logika. Mógł zabrać ze sobą nocna lornetkę, jeśli chc tylko poobserwować, co się dzieje. Ale nie. wziął karabin. Paula spojrzała na Tweeda. który przysłuchiwał się tej ro^mowie| w milczeniu. Siedział z głowa opartą o ścianę z wpółprzymkniętymi oczyma, jakiś oddalony. Pochyliła się i pogłaskała go po ręku. powieki. Ś Grosik za twoje myśli. Wyglądasz na zatroskanego. Ś Martwię się o Sama. Jest opętany jedna myślą. To najniebezpiecz-niejszy stan u detektywa... albo szpiega. Przyćmiewa umysł Ale to jeszcze nie wszystko, na l Ś Więc powiedz... Ś Cala ta sprawa z grecka wendetą. Wcale mi się ona nie podoba, pus len siary jastrząb. Petros... zdołał przekonać całą rodzinę, że mają w życiu tylko jedno do spełnienia. Odnaleźć i zemścić się na człowieku, czy który zabił Andreasa i Stephena... jeżeli to był ten sam człowiek. I jeśli licz Sam ma rację. Petros zdołał opętać tą myślą również następne pokolenie. | ceg Stąd przybycie Antona na Exmoor. Domyślam się. jakim człowiekiem jest ten Petros. Aż cuchnie od niego krwią i okrucieństwem. , Za] Ś Normalnie nie używasz takich rnelodramatycznych słów Ś zau-ważyła Paula. ' spc J. \ni trochę. Ktos ^kźeli "le ..eiŚŚŚ^^^^.,ŚŚ^1-1"1"1.^, ^^^S^-^^?- 1 ""M^nST^Sc --^S; ŚŚ^Tc^- ^^.)^ss^^Śl molą SS:qSS.-.ŚŚŚ:;. ^eS^S?^g^ •• S^r" • R°bs°n;nT»eed -•' WA^^ •"e ":s, ^te;^ .t ^^:%,S ŚŚŚ -^-" ^^^eŚ-""•""" /dzewa- M,, •lam wczesna, oz ^ ^kp"^0^, Masterson. ^^ zbiega się z -^i&^i5^----L- ^ozabóiswa.^ ^^^,, uzei ^M ^esiącem. -•S^";.-.^.^'""--^ ,„>""'"""1 ,„.„„.* „.„...„..-" ^'•s^s;...'r^~-~" ^f:;;SlŁ'^^^^^^^ ^^^^8=53Ss 1 -i^^ss^^^^^^^ ' spodlanego rozv/ 15. Kiedy następnego ranka Paula schodziła po starych d^ schodach, dogonił ją Nield. Oboje zjedli śniadanie z Tweedem. Paula poszła do swego pokoju, żeby się przebrać do wyjścia, a pozostał przy kawie w sali jadalnej. Ś Jadę do Minehead naprawić mercedesa Ś rzekł Nield do Pauli. • O czym tak frasobliwie myślisz? Ś Chodzi o Tweeda. Jest zmartwiony. Przed śniadaniem dopyt się o Partridge'a. Kierownik powiedział mu. że Partridge zjadł wca śniadanie i udał się do stajni. Znów wybrał się na wrzosowiska. Tw chce. żeby przestał zajmować się tą sprawą... albo współpracował zna Ś Facet postanowił być niezależny. I. jak powiedział Tweed, ma obs na punkcie morderstwa sprzed czterdziestu lat. Takiego nie da się przekonaij Ś Chyba masz rację... i Uchyliła drzwi do sali jadalnej, znieruchomiała i zamknęła je cichol z powrotem. Poprawiwszy pasek płaszcza od deszczu spojrzała na Nielda,| Ś Nie traci czasu. Od razu wiedziałam, że jest łowczynią męskich serc,) Ś O czym ty mówisz? | Ś Nie zgadniesz, kto siedzi przy stoliku Tweeda. Jill. czarująca żona Kearnsa. Tuż przed naszym wyjściem z Woodside House zapytała Tweeda, gdzie się zatrzymał. Ś Tweed da sobie z nią radę Ś i może coś od niej wydobędzie. „ Ś Miejmy nadzieję. Ś Paula zawahała się. Ś Mogę pojechać z tobą do Minehead? Zostawię karteczkę dla Tweeda. P Ś Będzie mi bardzo miło... u F Tweed spokojnie popijał kawę przebiegając w myślach to wszystko, s czego się dowiedział, kiedy do sali jadalnej weszła Jill Kearns. Zdjęła 124 ri (o o "'<» i S*. '*• ~~ o^ < __,-<; T3 <: ,%" O- H S. . ^ 7; 3 N •-;> l "'" ^ ^> ' •-'\ L^?-5'-!^^^^^^^-^^-^.^ ^(=^c^o2§•.^°^c-:a ^ "S- P%.- "^•InlH .'s^-^a'0-"1^ 2.s:a^"-^.g-^.5;^^N^^-s">o o^; ^. %-S 1.5^ •; ^ p^. S.^S.ng-'" S ^.^^^^ 0 |^$.e S- S0^; N--1 cal^ Mil Kiedy Tweed wrócił do swego pokoju, właśnie dzwonił telefd^K J|) di Podbiegł bojąc się. że dzwonienie ustanie, zanim sięgnie po słuchawM^I| ^ Ś Podniósł ją, powiedział: Ś Halo? Ś Usłyszał głos kierownika. zawiaW^f: AQ p< miającego. że go z kimś łączy, ^f Ś Ś To ty. Tweed? f _ Partridge. Był zdyszany, jakby biegł. J Nielt Ś Tak. Sam. Ś Tweed usłyszał stuk świadczący, że kierownilw robo odłożył słuchawkę. Ś Chyba już możesz mówić. Gdzie jesteś? •• Ś Ś W Winsford. Wyjedziesz z Dunster tą drogą, gdzie spotkałeś f .-mnie na koniu. Pojedziesz dalej, aż zobaczysz po prawej ręce dro-J w WE gowskaz. Spotkamy się Pod Królewskim Dębem na obiedzie. Wpóla' S do pierwszej odpowiada ci? • grań. Ś Będę tam. Trzymaj się z dala od wrzosowisk. Sam. Będziemy • -współdziałali. Powiem ci coś o Mastersonie... | Ś Naprawdę? Ś Sam miał wciąż jakby zdyszany głos. Ś Jedno Żądl powinieneś wiedzieć. Antikhana. Wiesz, gdzie to jest'7 I co się tam przy zdarzyło przed wieloma laty? nią.. Ś Słucham cię. Mów dalej... ^ W Ś Nie podobał mi się ten Selim. Sudańczyk na dyżurze w recepcji ( tego wieczoru. Humble go przesłuchiwał. Ale byle jak. Ja natomiast zrela trochę go przycisnąłem. On coś ukrywał. Co do tego nie ma wątpliwości. Selim wkrótce potem znikł. Myślę, że ktoś zastosował metodę kija i marchewki. Kij to strach. Marchewka Ś pieniądze. Przepadł bez śladu, sobi Podobno wrócił do C'hartumu. Według mnie skończył w Nilu. Muszę już \Vy^ pędzić... ' Ś Trzymaj się z dala od wrzosowisk! l \Vys Ś Spotkamy się na obiedzie... zmi» Połączenie zostało przerwane. Tweed wolno odłożył słuchawkę. Zaniepokoił go ten telefon. Chodził po wielkim pokoju z rękami że t założonymi za plecy. Później wyszedł do ogrodu, żeby łyknąć trochę Bar świeżego powietrza. Stanął na schludnym trawniku i patrzył na stary 128 -Po zamek usadowiony nad miasteczkiem na A\Vlgim końcu ulicy Głównej. Za murem ogrodu ciągnęły się zielone pola. Atmosfera czystego spoYoyu. On jednak dalej odczuwał niepokój. włosy ;kami, Lelefon. ;hawkę. iwiada- icrownik spotkałeś •ęce dro- ie. Wpoi Będziemy Ś Jedno o się tam w recepcji natomiast yątpliwości. netodę kija 11 bez siadu. i. Muszę już t słuchawkę. ju z rękami yknąć trochę .rzyl na stary Tweed spojrzał jeszcze raz na zegarek. Za kwadrans dwunasta, Przestudiował mapę Exmoor, którą nabył w sklepie przy ulicy Głównej. Obliczył, że trzydzieści minut mu wystarczy, aby dojechać do Winsford. Zaczeka na Paulę i "Nielda do dwunastej, a jeśli do tej pory nie wrócą z Minehead, zostawi im wiadomość i pojedzie sam. Ktoś zapukał cicho do drzwi. Ś Szybko się uwinęliśmy Ś powiedziała Paula wchodząc z Nieldem do pokoju. Ś Mamy obie szyby wymienione. Ś To rzeczywiście szybko. Ś Znalazłem salon samochodowy z mercedesami Ś wyjaśnił Nield. Ś A obok warsztat. Dałem dobre napiwki, zanim się wzięli do roboty. Pracowało czterech ludzi. Jedziemy teraz do Watchet? Ś Nie. Coś się wydarzyło... Ś Na pewno Ś powiedziała kpiąco Paula. Ś Widzę, że wdałeś się w walkę wręcz z nieprzyjacielem. Sięgnęła do prawego ramienia Tweeda, zdjęła coś palcami z jego granatowej marynarki i pokazała. Długi blond włos. Ś Dobrze, że nie wróciliśmy za wcześnie. Ś Siadaj Ś rzucił Tweed. Zirytowała go własna nieostrożność. Zadbał o to, aby zetrzeć z ust szminkę Jill Kearns, ale powinien był też przyjrzeć się sobie całemu w lustrze. Ś Mam wam wiele do opowiedze-nia... i mało czasu na to. Musimy się stawić na spotkanie z Parlridge'em w Winsford o wpół do pierwszej. Opowiedział im w skrócie o swoim spotkaniu z Jill Kearns, a następnie zrelacjonował rozmowę telefoniczną z Partridge'em. Ś Teraz już wszystko wiecie Ś zakończył. Ś Ta Jill nie lubi tracić czasu Ś zauważyła Paula i zaraz zakryła sobie dłonią usta. Ś Przepraszam, to bardzo brzydko z mojej strony. Wygląda na to, że się bardzo boi. Ale właściwie czego? Ś Albo jest pierwszorzędną aktorką Ś zwrócił uwagę Tweed. Ś Wysłaną do mnie przez Kearnsa, aby wybadać, dowiedzieć się, do czego zmierzam. Ś Tak właśnie myślałem Ś wtrącił Nield. Ś Ale czemu zakładamy, ze to Kearns ją przysłał? Jeśli ma romans z jednym z tych dwóch... Barrymore'em lub Robsonem? Ś Jesteście cyniczni Ś zauważyła Paula. 1 Ś Giętki Klucz 129 Ś Pete może mieć rację Ś rzekł Tweed. Ś Ktoś mógł ją tu< na przeszpiegi. ^ Ś Ale jakie jest twoje prawdziwe wrażenie? Ś spytała' pochylając się i wpatrując w Tweeda. Ś Za mało mam danych. A poza tym teraz pora już wyni Winsford. Ta sama procedura. Pete. Paula jedzie ze mną mercede za nami cortiną. Gdy przyjedziemy Pod Królewski Dąb. sią osobnym stoliku. Nie jesteś z nami. Ruszamy... Ś Dziś jest środa Ś powiedziała nagle Paula. Ś To dzień, trzej... Barrymore i reszta, jadają obiady Pod Królewskim Dębem, i Ś Właśnie to przyszło mi na myśl. gdy Partridge zapropond żebyśmy się tam spotkali. Jestem pewien, że to żaden zbieg okoliczni On wie. co robi. Więc kiedy przyjedziemy, nie poznamy go. póki dc nie podejdzie. To jego gra. Niech ją poprowadzi na swój sposób. Przy drogowskazie do Winsford Tweed skręcił z głównej drogi Dulverton w prawo. Dzień był pochmurny i chłodny, kręta droga pi Paula siedziała obok Tweeda spoglądając na brunatne grzbiety rozleg wzgórz Exmoor piętrzące się w dali. Ś Spójrz Ś powiedziała Ś wraca. Tweed spojrzał w prawo. Wzdłuż krawędzi grzbietów wznosiła si grzywiasta fala. niczym na wzburzonym morzu. Mgła pełzła w d okrywając górne zbocza wrzosowisk, prąc nieubłaganie naprzód. Pai zadrżała. Było coś złowróżbnego w tym pochłanianiu wrzosowisk pr; opary. Ś Mam nadzieję, że Partridge już dotarł do Winsford Ś rzeUJ Tweed. Ś Nie daj Boże zabłądzić w czymś takim. | Ś Czy człowiek mógłby wtedy zaginąć? ? Ś To zależy. Przypuszczam, że Sam zdołał do tej pory dobrze poznać Exmoor. Dość długo się po nim włóczy. Zapewne wie, które wąwozy prowadzą do Winsford. Ale po prostu nie podoba mi się, że w ogóle tam jest. Miejmy nadzieję, że zastaniemy go Pod Królewskim Dębem nad kuflem piwa. Wtedy poczuję się lepiej. Siedząc w siodle Partridge dostrzegł ponad zboczem pierwsze pasma mgły: zlewały się w nieprzeniknioną falę szarości toczącą się ku niemu. Czas ruszyć do Winsford. Zawrócił konia i już miał wjechać w wąwóz prowadzący do głównej drogi, gdy nagle ujrzał wierzchowca. Wierzchowiec bez jeźdźca, z przewieszonymi przez siodło cuglami, ze 130 spuszczonym łbem, skubał kępki trawy. Jeździec leżał rozciągnięty na ziemi, z głową spoczywającą twarzą w dół na głazie. Czapkę miał przekrzywioną, zapewne przy upadku. Może poczuł się niedobrze, spadł z konia i uderzył w twardy jak żelazo kamień? Partndge spojrzał na szybko nadciągającą falę mgły. Zsiadłszy z konia podszedł do leżącego. Będzie miał dużo kłopotu z przewiezieniem go do Winsford. Należało chyba dźwignąć nieprzytomnego na grzbiet jego własnego konia. Jeżeli jeszcze żyje... Myśl o tym kazała mu pospieszyć. Facet musiał się dorobić co najmniej pęknięcia czaszki, uderzając w ten głaz. Granitowy. Najtwardszy z kamieni. Pasma mgły przepływały już nad leżącym, kiedy Partndge do niego dotarł. Czuł na twarzy chłodną wilgoć. Stanął nad nim w rozkroku, pochylił się, aby mu się lepiej przyjrzeć... Nagle obudził się w nim instynkt ostrzegający przed niebezpieczeńst-wem. Przewieszone cugle... Nikt spadający z konia nie ma czasu, aby to zrobić. Prostował się. gdy leżący nagle ożył. Mgła zawirowała wokół głowy Partridge'a. gdy ręce tamtego, jak imadła, schwyciły go za kostki u nóg i przewróciły twarzą w dół. Padł ciężko, tracąc oddech. Spróbował mimo to dźwignąć się na łokciach, przeturlać w. bok. Spóźnił się o sekundy. Poczuł tępy ból pod lewą łopatką, gdy mu wbijano nóż. Zagłębił się w bezdenną otchłań mroku. Ś Jakie śliczne miejsce Ś powiedziała Paula. Minąwszy kilka krytych strzechą chat zbliżali się do gospody Pod Królewskim Dębem. Ta stara gospoda miała stromy, kryty strzechą dach. Strzecha obejmowała łukami półokrągłe okna po obu stronach godła, malowanego dębu. Przed gospodą stało kilka samochodów. Winsford było rozległą wioską leżącą u zbiegu kilku dróg. Gnieździło się wśród falistych pól i kiedy do niego wjeżdżali, Paula zobaczyła okazałe wiecznozielone krzewy uformowane w kształcie pieprzniczek. Oaza cywilizacji wśród ponurych wrzosowisk majaczących nad zwałami mgły. Ś Wejdziemy i coś przegryziemy Ś rzekł Tweed zaparkowawszy samochód. W bocznym lusterku zobaczył cortinę Nielda, która zatrzymała się po drugiej stronie trawnika. Gospoda Pod Królewskim Dębem była z zewnątrz świeżo pomalowa-na na kolor beżowy. Zapewne stoi tu od wieków, myślał Tweed zamykając samochód i kierując się z Paula do wejścia. Paula podniosła kołnierz płaszcza od deszczu Ś w powietrzu był chłód. Obszerne pomieszczenia o niskim pułapie łączyły się wewnątrz ze 131 sobą szerokimi wejściami. W barze było tłoczno, a barman w rozpiętej pod szyją koszuli Ś podawał napoje i żartował z! Głównie miejscowymi, domyślał się Tweed. Trzaskał ogień na ko i panowała atmosfera ożywienia. Ś Skąd są ci ludzie"? Ś spytała szeptem Paula. Ś Chyba zjechali się konno lub samochodami z całej okolicyJ Ś A Partridge'a ani śladu Ś szepnęła znów. Ś Przyjdzie. To punktualny facet... Chwyciła go za ramię. Ś Za to przyszedł ktoś inny. Wszedł Kearns krocząc jak na defiladzie. Ubrany był w jeździecki Ś jasnoszare bryczesy, lśniące buty i płową wiatró Machnął szpicrutą w stronę barmana. Ś Co dziś dobrego? Ś Dzień dobry panu. Miło pana znowu widzieć. Pasztet z kun z grzybami. Podwójna szkocka jak zwykle? Ś Bardzo proszę. Ś Oto pańska szkocka. Zaraz każę podać pasztet. Zatrzymalia dla panów stolik. Paula znów ścisnęła ramię Tweeda. Ś Klan się zbiera. i| Wszedł uśmiechnięty Robson, wymieniając z ludźmi pozdrowienia. B)tj również w stroju jeździeckim, lecz w porównaniu z sierżantem ubranyj niedbale. Barman spostrzegł go od razu i zawołał nad głowami tłumu: Ś Dzień dobry, doktorze. Chyba nie na wrzosowisku tak się pai opalił? Miło pana znowu widzieć... Powtórzył propozycję obiadową, Robson skinął głową na znak zgody j i poprosił o kieliszek białego wina. Jest dziwnie niepewny, pomyślała j Paula. Jak człowiek nieśmiały. Wziął kieliszek i usiadł koło Kearnsa, j który siedział sztywno i patrzył wszędzie, tylko nie w stronę Tweeda i Pauli. Zajmowali stolik przy oknie. Trzecie krzesło było puste. Ś Usiądź gdzieś Ś powiedział Tweed. Ś Jesteś głodna? Ś Ten pasztet z kurczęcia z grzybami ładnie pachnie Ś powiedziała, gdy obok przeszła kelnerka z tacą. Ś I proszę kieliszek białego wina. Trzeci członek klubu właśnie wchodzi... Usiadła przy małym okrągłym stoliku dla dwóch osób, rzuciwszy płaszcz od deszczu na drugie krzesło. Barrymore, też w stroju jeździeckim, wszedł sztywnym krokiem. Barman powitał go tytułując pułkownikiem i Barrymore kiwnął głową, gdy zaproponowano mu jedzenie. Bez słowa zajął miejsce między Kearnsem i Robsonem i rozejrzał się dokoła. Jak prezes jakiejś cholernej rady, pomyślała Paula. 132 ^n^S^ ^w PT7•e^ y sv/o^ ^u- ^„. ' \ ^-n^^-r^zazano.a. ,,e do QŚŚŚ ^ \ ^M'^ ^^^"fM ^ c^nosc ^^.edz^L ^ ^ Żuchwa s^ ^ ^ ^e d^^dę,, ^ do Lu^eU ••ESSsSss^sgSs ^ , ^?Ss^::::::ŚŚ l 7 •eno nalea- . „. wysokim slol,,,^l 1'^- \ ^"^^^^^^^.^^ ^ d- \ ^^^^-wr\g ^ ^ssss.s.s.fSSy-s- siała | TO do n^S-, . nas/tel z , „ bvto odgi"3 rnsa, l ^^ ^^^en.e. S^J^^d v/^. ••'• '= JCSf^'--^^^^^^ l przystani, zeby ?and rove'-. .^.^e odpychali S1 ^. Trawa P .M \ ^ ^arkow^ ny P"1^ 1% P"6^ pr ^c?' l pochód poi ^^^eg^wacię, P rfein l Tweedwyiąl,^ ^a. , ,33 szs10^ l egonoga^by^ ^^. W o\&- ]^ \ Ś PTOSzę si? Nie odrywając w/roku od długiego wora w tyle land Tweed pokazał legitymację. Inspektor, niski krzepki męż( wziął 'ą od niego, porówna? fotografie z jej właścicielem i legitymacje. Ś Wydział Specjalny'.' Nieczęsto was widujemy w tym świata. Jestem inspektor Farthing. Ś Może się wam na coś przydam. Co jest w tym worze? Ś Cos okropnego. Przywiózł go z wrzosowisk ten facet w sztruk czapce. Tutejszy. Lock. Chodzi na wrzosowiska polować na kr Znalazł zwłoki w szczelinie skalnej. Czystym trafem. Bo w tę szc; wpadł królik, którego właśnie ustrzelił. Nie wiadomo, kto to j| Żadnych dokumentów. Żadnego portfela. Żadnych listów'. Ś Mogę rzucić okiem? Ś Oczywiście. Mam nadzieję, ze pan nie zasłabnie... Tweed już podchodził do land rovera. gdy przyłączyła się do Paula. Ostrzegł ją. że widok może być nieprzyjemny. Żachnęła się. Ś Jak wszystko tutaj. Nie traktuj mnie jak dziecko. Ś W porządku Ś zapewnił Tweed Farthinga. który chciał zatrzyn Paulę, Ś Ona jest moją asystentka, Usłyszał odgłos wymiotowania. Nad rowem sta) zgięty Lock. kierov land rovera. Tweed wskoczył zręcznie na tył otwartego samochodu.! Paula poszła w 'ego ślady. Tweed schylił się, odgiął płótno. To. co zostało? z twarzy Partridge^. patrzyło nań niewidzącymi. szeroko rozwartymi I oczyma. Twarz była bestialsko pocięta. Kawałki ciała zwisały płatami, i Nos i brwi zniknęły niema] całkowicie. Paula syknęła. Wetknąwszy obie l dłonie pod wiatrówkę zacisnęła .je w pięści, Ś Znam lego człowieka, mogę poświadczyć jego tożsamość Ś rzekł Tweed. zakrywając delikatnie zniekształconą twarz. Mówił cicho. Farthing przykucnął, aby moc go słyszeć. Tłum gapiów wciąż napierał, zbliżał się do land rovera. Ś To jest Samuel Partridge Ś ciągnął Tweed. Ś Emerytowany główny inspektor Wydziału Zabójstw w Scotland Yardzie. Ś Dzięki Bogu, że pan jest właśnie tutaj. Ś Farthing chrząknął, ~ Pan nie widział. ale on ma wszystkie palce obcięte. Przy samej nasadzie. Na pewno leżą w jakiejś innej rozpadlinie. / wszystkie metki od ubrania są poodrvwane. Ś Ktoś się zatroszczył o (o w nadziei, że nieprędko zostanie znaleziony... a wtedy wszelka próba identyfikacji byłaby bardzo trudna. Farthing dyszał ciężko. Ś A więc ta sprawa narobi mnóstw/o hałasu. Ś Z cai;) pewnością. Mogę cos zaproponować? Wszyscy wylegli z gospody, żeby się gapie. Ale wewnątrz zostało trzech mężczyzn. Sied/a !?4 f , s^art Kearns. ,. ^ ^^^^^'rwh- V-' .0^, .^rs^^ """": I^^^^S^^^^^ f^^^^r^^^ "y" ^. ^R^ s^s-^^0^^Ale )" i-'"", _ lcst n'""1'-'u pogoio™ -,,^ ""'W' z6 "- TOiW- ł1'*'- Wez^r^^la^ P» ^^n*^" '•^,1 ,uz być T-SSMis^S.^^ 5^S?s--€&^ '5Ss;SSSs."-7: :;:::„. krtani oHary ^. ^czekać na ^^- „^ uwa^ -s^r^^^^^' .,. ^ -sób ^tt"..-^^^fflalotul^, -;='?";."sr;1"- - -,.,».^ ^^ Ś ^bwiedzi. Nick ina. i się Krystyna. .ombinezonem. ; była wrogiem. t zagraniczny... Ś Niech diabli wezmą tego zakonnika. Trudno, sam sobie będzie winien, jeśli go trafię. Ś Dimitnos wymierzył karabin w pierś Newmana. Konstanty n podbił lufę karabinu w górę. Jakimś cudem Dimitnos nie pociągnął za cyngiel. Spojrzał wściekle na brata. Ś Ty kretynie'. Czemuś to zrobił? Spróbuj jeszcze raz. to złamię ci rękę... Ś Tam przecież jest ten zakonnik Ś protestował Konstantyn. Ś To co? Odkąd stałeś się religijny? Petros jest ateistą... wychował nas w poczuciu, że Kościół to opium dla narodu. Jeden zakonnik więcej czy mniej... Ś Ale jest tam też Krystyna. Czy ty oszalałeś? Jeżeli chybisz jego i trafisz ją... Ś Odkąd to ja chybiam? Ś Dimitnos spojrzał w dół. Ś Popatrz, co zrobiłeś. Poszli w stronę żlebu... a Petros powiedział, że nie można ich tam puścić. Ś Więc już po problemie. Zapomnij o tym. Ś Nie. nie zapomnę. Ś Dimitrios uśmiechnął się złośliwie, uniósł karabin i lekko dotknął kolbą szczęki Konstantyna. Ś Przeszkodź mi jeszcze raz, to będziesz musiał sobie sprawić nową szczękę. Zrozumiałe',? Ruchomy cel? l tak trafię w dziesiątkę... Oparł karabin o wyrwę w skale, przycisnął kolbę do ramienia. wymierzył... Kula trafiła w skalę o cal od ręki i palca na cynglu. Odprysk skały przeciął skórę na policzku Dimitriosa. Lufa skoczyła do góry. Tym razem karabin wypalił. Kula poszybowała w niebo. Druga ob trafiła w skałę między braćmi przycupniętymi tuż przy sobie.' ugodziła w dubeltówkę Konstantyna. który wypuścił ją z rąk i' Dubeltówka poleciała na dół. Rzucili się do ucieczki, gdy nast( odłupała Dimitriosowi obcas. Podskoczył ze strachu. Trzydzieści metrów nad nimi ulokowany na skalnej półce ponownie załadował broń. Złożył się do strzału, pociągnął za ( Piąta kula oderwała strzęp materiału z prawego ramienia DimiO Zanim popędził za Konstantynem, który umykał ku kamiennym scho spojrzał w górę. Spostrzegł Marlera na skalnej półce pod ogromnym nawisem. stantyn obejrzał się, zobaczył, że brat patrzy w górę. Ś Uciekaj! Ś wrzasnął. Ś On chybił pięć razy. Zabije cię za szósi Ś Ty głupi kretynie! Ś odkrzyknął mu Dimitrios zrywając siei biegu. Ś On chybił celowo... Ś Dimitrios był dostatecznie dóbr) strzelcem, by rozpoznać lepszego od siebie. Czuł się już bezpieczny, gd znalazł się poza zasięgiem widzenia z półki, i nagle podskoczył znów l strachu. Grad pocisków spadł na skały wokół niego, obsypując ostrymi odpryskami. Ś Zabij drani! Ś podjudzała Krystyna Newmana. Newman stał na szeroko rozstawionych nogach, z karabinem wymie-B rzonym w górę, i strzelał do widocznych z dołu umykających postaci.! Krystyna patrzyła rozpromienionymi oczyma na Marlera, który wycofy-j wał się ze skalnej półki, i na znienawidzonych kuzynów ginących z pola j widzenia u podnóża kamiennych schodów. Newman uśmiechnął się, i opuścił karabin, włożył nowy magazynek. I Ś Marny z ciebie strzelec Ś skrytykowała go z ręką na biodrze. Ś Tak sądzisz? Ś Znowu się uśmiechnął. Ś Nie chciałem ich trafić, tak samo jak Marler. Dość już zabijania. A ponadto nie chcemy zaczynać nowej wendety z twoją rodzinką. Ś Błogosławieni miłosierni Ś powiedział mnich. Ś Nic o tym nie wiem, ojcze. Ś Newman jeszcze raz się uśmiech-nął. Ś Może i zgodziłbym się z tym... gdyby miłosierni pozostawali żywi. Co się raczej rzadko zdarza Ś wystarczy prześledzić historię. Więc gdzie ten Andreas został zamordowany? I co ojciec widział? Zakonnik zaprowadził ich do żlebu biegnącego ku morzu. Przy samej górze, gdzie na skraju suchego koryta potoku rosły kępki pożółkłej trawy, wskazał szczelinę w skale. Miała gładkie ściany i mogła pomieścić człowieka. To był tymczasowy grób Andreasa. Mnich, wyszedłszy na 156 samotny spacer, przypadkowo odkrył zwłoki. Spod lewej łopatki wy-stawała rękojeść noża. Mnich pobiegł do klasztoru i spotkawszy po drodze kilku braci wrócił z nimi do szczeliny w skale. Ale zwłoki zniknęły. Doniósł o tym wydarzeniu generałowi Geigerowi, niemieckiemu dowódcy sił okupacyjnych. Geiger stwierdził, że w okolicy był wtedy tylko jeden patrol niemiecki, który o niczym nie wiedział. Później generał powiedział zakonnikowi z satysfakcją, że jego ludzie nie mieli z tym nic wspólnego. Ś Więc kto zabrał ciało? Ś spytał Newman. Ś I czy ojciec widział oddział brytyjskich komandosów, którzy po wylądowaniu udali się w górę żlebu? Ś Tak. Widziałem ich z klasztoru. Pewnie dlatego skierowałem się w tę stronę. Powodowany ciekawością, która nie jest cnotą. Ś Ilu ludzi było w oddziale? Ś dopytywał się Newman. Ś Czterech. Przyjrzałem się im przez lornetkę, zanim tutaj zszedłem. Ś Czterech Greków? Ś zapytał Newman podstępnie. Ś Nie. Trzech brytyjskich żołnierzy i jeden Grek w chłopskim ubraniu. Przypuszczam, że był to Andreas Gavalas, który znał tę wyspę. Wiem, że pozostali byli Brytyjczykami, ponieważ mieli na sobie zielone płaszcze polowe. Ś Pewnie widziała ich również straż niemiecka stacjonująca w klasz-torze Ś zasugerował Newman. Ś Skoro ojciec ich zobaczył, musieli ich widzieć również oni. Ś Brytyjczycy byli sprytni... i mieli szczęście. Przybili do brzegu w gęstej zimowej mgle okrywającej morze i cały ten obszar. Zobaczyłem ich przez lornetkę, bo mgła rozstąpiła się na chwilę. Właśnie wtedy odbywała się zmiana warty. Ś I nigdy ojciec nie dowiedział się, kto mógł zabrać zwłoki Andreasa? Mnich przygładził brodę, unikał wzrokiem oczu Newmana. Ś To tajemnica Ś odparł w końcu. Ś A teraz wybaczcie, muszę wracać do klasztoru. Ś Osobliwa sprawa Ś zauważył Newman. Rozejrzał się po porośniętej trawą równince. Żadnej osłony dla grupki komandosów, która musiała wykorzystać mgłę, aby dotrzeć do podnóża góry. Niewątpliwie Andreas znał sposoby przeniknięcia do tej twierdzy. Spojrzawszy w górę, Newman zobaczył Marlera nadchodzącego ku nim lekkim krokiem, z karabinem opartym o ramię. Wielki ptak. być może orzeł, spłynął na skrzydłach z wystającej skały i zaczął krążyć wysoko nad nimi. Ś Weźmiecie mnie ze sobą do Aten waszym samochodem? Ś spytała Krystyna Newmana. Ś Moi kuzyni odjechali. Zostawili mnie. 157 _ j3o samych Men? Ś -za^Y-aA. "^wiw^n TS, -zAnwieniem. Ś ^\<Ł wTbcę &o Czarciej Doliny... gdzie czeka Petros, żeby mi skórę. Skończyłam z tym życiem, ŚPrzysunęła ssę do niego, patrzy dużymi oczyma. Ś Zapłacę za. przejazd. Ostatni prom odpływa zai godziny. Weźmiecie mnie? Prgsw Ś (f^aki^sposób mi zapłacisz? Ś zapytał Newman ironiczn . spodziewając się określonej odpowiedzi. Zniżyła głos, aby tylko on • słyszał: Ś ^nTormacją. O Harrym Mastersonie. Ś To masz bilet opłacony w jedną stronę. Przyszedł Marler, otrzepał kurz z kurtki, uśmiechnął się do Kryst' Ś Wszędzie cię pełno, młoda damo. Podeszła do niego z półuśmiechem na twarzy. Ś My się już znamy, chyba nie zapomniałeś... Ś Jakżebym mógł? Ś Uśmiechnął się ironicznie. Ś Ja też nie zapomniałam. Mam coś dla ciebie, Marler. Na pamiątl Nie przestawała się uśmiechać i nagle z całej siły trzasnęła go otwart(.| dłonią w twarz. Głowa Marlera aż odskoczyła w bok. Krystyna znówsi{ | uśmiechnęła patrząc, jak na policzku Marlera rozlewa się czerwona plama, j Ś Teraz jesteśmy kwita. Mogę już jechać, jeżeli jesteście gotowi Ś j zwróciła się do Newmana. j Mnich został ze Spyrosem kilka kroków z tyłu, jakby ociągając się ' z odejściem. Wyraz jego twarzy był niezdecydowany. Nagle coś postanowił i podszedł do Newmana. Nabrał głęboko powietrza w płuca, nim wypowiedział te słowa, a potem odszedł szybko w kierunku klasztoru. Słowa brzmiały: Ś Chodzi o zniknięcie ciała. Było coś jeszcze na wyspie, kiedy zamordowano Gavalasa. Sądzę, że powinniście się tym zająć. Mam na myśli Grecki Klucz. cieniem. tros, żeby mi niego, patrząc l i odpływa za swman ironie >, aby tylko on 18, ął się do Krystyny. irler. N a pamiątkę. zasnęła go otwartą Krystyna znów się ię czerwona plama. jesteście gotowi Ś jakby ociągając się agle coś postanowił rżą w płuca, nim :ierunku klasztoru. na wyspie, kiedy ym zająć. Mam na Nick wracał do portu Siros drogą wiodącą z przeciwnej strony góry, co Newman przyjął z ulgą, ujrzawszy, że teren przy drodze opada łagodnie. Poprosił po rozmowie z Krystyną, żeby wracali tędy. Ś Te dwa ciężkie przypadki, Dimitrios i Konstantyn Ś powiedział Marlerowi przed wyruszeniem w powrotną drogę Ś pojadą cadillakiem do portu Siros. Odstawią samochód i wrócą do domu helikopterem. Wedle słów Krystyny wylądowali tuż przy porcie. To oni przelatywali nad promem. Ś Jaki jest nasz plan? Ś zapytał Marler. Ś Jeżeli dogonimy tego cadillaca, chciałbym zamienić z nimi parę słów... ty, sądzę, też. Tym razem porozmawiamy na pięści. Trzeba zniechęcić Petrosa do wysyłania za nami tych szakali. Nie zamierzam spędzić reszty pobytu w Grecji na oglądaniu się za siebie. Kiedy wrócimy do Aten, chcę odbyć spokojną rozmowę z Krystyną. Jestem przekonany, że może nam udzielić więcej informacji. Ś Czemu nie ja? Znam tę dziewczynę trochę dłużej... Ś O, tak Ś rzekł Newman ironicznym tonem. Ś Poznałeś ją tak dobrze, że aż ci przyłożyła. Ś To był jedyny sposób, żeby ją skłonić do mówienia... Ś To był tylko według ciebie jedyny sposób, żeby ją do tego skłonić, w dodatku daremny. Ś Może i masz rację Ś przyznał niechętnie Marler. Dotknął ręką twarzy. Ś Ładna dziewczyna, ale potrafi przyłożyć... Ś Na co sobie w pełni zasłużyłeś. Chodź do samochodu. Ś Można wiedzieć, czemu ma służyć to cackanie się z nią? Ś Krystyna poznała w Londynie Harry'ego Mastersona, praw- dopodobnie naprowadziła go na Exmoor i na tych trzech komandosów. W jakim celu? Tylko ona może mi to powiedzieć. A więc, staruszku Ś 159 ciągnął Newman przedrzeźniając Marlera Ś byłbym ci wdzię od tej chwili zostawił tę ślicznotkę mnie. A jadąc z powrotem uv bo te dwa łotrzyki mogą na nas zastawić pułapkę. Usiedli tak, jakby się spodziewali najgorszego. Marler, z załado karabinem, z przodu obok Nicka. Z tyłu usiadł Newman, w Krystyna, a Spyros z drugiej strony. Garbus przepraszał ich, zjeżdżali z rówmnki zdążając na przeciwną stronę góry. Ś Niewiele wam pomogłem. Ten mnich powiedział wam wsz; Ś Wszystko? Jesteś pewien? Kto zabrał ciało Andreasa? I co toj Grecki Klucz? Ś Nie pytajcie mnie o to. Ś Garbus zadrżał, mocno węźlaste dłonie. Ś Ja nie wiem nic o takich rzeczach. Ś A ja wiem. Ś Krystyna przycisnęła się do ramienia Ne spojrzała mu w oczy. Ś Może później, kiedy będziemy sami. Mi porozmawiać. Ś Z przyjemnością Ś odparł Newman patrząc na nią. Ś Mól bardzo dobrze po angielsku. Ś To zasługa mojej matki. Miałam tyle szczęścia, że otrzyma staranne wykształcenie. Czasami myślę, że dlatego właśnie moi kuzyni..a| i Petros... tak mnie nienawidzą. Są nadal rolnikami. Zachowują się jak j chłopi i myślą po chłopsku. Moja matka otrzymała spadek po jakimi f dalekim krewnym. Złożyła pieniądze potajemnie w banku. Petros był wściekły. Którejś nocy wyprawiła mnie do Zurychu. Do szkoły. Okazało się, że mam zdolności do języków. Mówię po niemiecku i po angielsku tak samo dobrze jak po grecku. Potem popełniłam błąd. Ś Jaki? Ś Wróciłam tu na pogrzeb matki. Petros się uparł, że muszę pozostać ' przez pewien czas w Czarciej Dolinie. Zgodziłam się jak głupia. Chcieli mnie zmusić, abym myślała jak oni. Teraz mam ich dość do końca życia, Ale porozmawiamy na ten temat później. Spyros wyjął coś spod kurtki. Newman usłyszał jakiś dziwny szmer, spojrzał na niego. Stary przebierał paciorki różańca. Miał zatroskany wyraz twarzy. Newman spojrzał za okno. Ogromna panorama obejmująca całą wyspę aż po port w kształcie sierpu. W samochodzie panowało napięcie. Zbliżając się do każdego zakrętu Marler pochylał się i mocniej ściskał karabin, wypatrując braci Gavalas. Ostrzegł Nicka, by był gotów zatrzymać się w każdej chwili. Nick wciąż ocierał dłonie z potu, a później chwytał mocno kierownicę patrząc przed siebie, kiedy samochód brał wolno zakręty. Paciorki różańca przestały grzechotać. Newman siedział nieruchomo, spoglądając wciąż w okno. Spyros pochylił się i patrzył na niego. 160 Samochód nadal zjeżdżał stromą i krętą drogą w dół. Teraz już można było rozróżnić poszczególne łodzie zakotwiczone w porcie Siros. Ś Mój kuzyn, Sarantis, jest archeologiem Ś zaczął Spyros. Ś Czy to jest odpowiednie słowo? Ś Prowadzi prace wykopaliskowe...? Kopie na miejscach starożyt-nych budowli? Mnóstwo ich wokół dzielnicy Plaka w Atenach Ś zachęcił go Newman. Ś Właśnie. Ale Sarantis lubi miejsca, gdzie jest niewielu takich jak on. Na przykład przylądek Sounion. Świątynia Posejdona. Ś Rozsądny facet. Ś Newman opanował podniecenie. Ś l co ten Sarantis? Ś On jest dosyć stary. Jak ja. Ale ma bardzo dobrą pamięć do twarzy. Był koło przylądka Sounion, kiedy ten Anglik, Masterson, został zrzucony w przepaść przed kilku tygodniami. Ś Widział to? Ś Nie. Ale widział dwóch mężczyzn, którzy udali się do świątyni na krotko przed morderstwem. Jednym z nich był Masterson. Ś Dwóch? Jesteś pewien? Powiedziałeś, że jest stary Ś przypomniał mu Newman łagodnie. Ś Ma osiemdziesiąt lat. Poznał Mastersona na zdjęciach w gazetach... Tego człowieka zrzucono ze skały. Ś A tego drugiego Ś pytał Newman. Ś Umiałby go opisać? Skąd wie, że Masterson został zrzucony... skoro tego nie widział? Ś Myślę, że widział, ale czuł, że niebezpiecznie się do tego przyznać. Ma dobrą pamięć do twarzy Ś powtórzył Spyros na sposób starych ludzi. Ś Czy opisał ci tego drugiego mężczyznę? Ś naciskał Newman. Ś Nie. Ale sami możecie go o to poprosić. On wam powie. Lubi Anglików. Potraktujcie go łagodnie, jest przerażony tym, co widział na przylądku Sounion. Ś Masz jego ateński adres? Ś Ateński? On mieszka tu, na Siros. W domu na samej górze, nad portem. Możemy go odwiedzić, zanim wsiądziecie na prom do Aten. Ś Zróbmy tak Ś zgodził się Newman. Ś Może znajdziemy to, czego szukamy. Przez czysty przypadek... Zdarzało mi się to, gdy byłem korespondentem zagranicznym Ś powiedział Marlerowi, który obser-wował go w lusterku wstecznym. Ś Szczęśliwy traf wtedy, kiedy się go najmniej spodziewasz. To stwarza nowy obraz całej sprawy... Być może doprowadzi nas aż do Exmoor. Ś Trochę za łatwe Ś zauważył Marier i skierował wzrok przed siebie. 161 D ŚGrecki Kłuć/ Kiedy zbliżali się do skraju miasteczka portowego, Nick coś po grecku do Spyrosa. który odpowiedział mu gwałtownym c wymowy. Newman wciąż patrzył za okno udając, że nie interes wymianą zdań, lecz chłonął każde słowo z nieprzeniknionym twarzy. Spyros po zastanowieniu żałował, że wspomniał o Nick zaś uspokajał go. Wjechawszy w wąską brukowaną uliczkę, znowu wśród o białych ścian kamiennych domów, Nick skręcił na coś zakrzywionej obmurowanej rampy. Dom stał na uboczu, szare i zakrywały okna, jaskrawoczerwone drzwi frontowe były MarJer wyskoczył z karabinem w ręku z samochodu i wet; w tylne boczne okno. Ś Czy tu jest drugie wyjście? Ś spytał szybko Spyrosa. Newman zauważył, że Marler odbezpieczył karabin. B ruchy miał szybkie. Spyros spojrzał na niego i kiwnął głową. Ś Z tamtej strony Ś wskazał ręką, Ś Prowadzi do r Z tarasu schodzi się po schodach na ulicę. Ś O co chodzi? Ś spytał Newman, który też wysiadł z z karabinem. Ś Coś tu nie w porządku Ś odparł Marler zwięźle. Ś Skąd wiesz? Ś Szósty zmysł Ś odrzekł Marler i zwrócił się znów do ; Czy ten Sarantis mieszka sam? Nie ma żony, służby? Ś Nie. Zupełnie sam. Jedna kobieta przychodzi codziennie sprzątać., Ś A może być tu teraz? Marler wypowiadał te pytania jak karabin maszynowy, jednocześni spoglądając co chwila na zamknięte okiennice. Zmarszczył brwi spc jrzawszy na płaski dach. przei Ś Można się tam jakoś dostać? Ś zapytał, zanim Spyros zdążył przy odpowiedzieć na pierwsze pytanie. Nick, który wyłączył silnik i stanął przed samochodem, włożył rękę pod luźną kurtkę, blisko rewolweru. Ś Ta kobieta przychodzi tylko rankami Ś odrzekł Spyros. Ś A za rogiem są schody wiodące na dach... l F Ś Ja zajmę się dachem Ś powiedział szybko Marłer. Ś Bob, ty , tak wejdziesz tylnymi drzwiami. A ty, Nick, zaczekaj przy frontowych... j patn Ś Czekaj w samochodzie ze Spyrosem Ś powiedział Newman do obok Krystyny i pobiegł za Marłerem. ' -Ś Frontowe drzwi są uchylone Ś ostrzegł Nicka. Ś Sprawdźmy pow1 zegarki. OK? Za osiemdziesiąt sekund wchodzimy. Tylko uważaj... sobie Newman pospieszył na drugą stronę domu. Marier wbiegł po " prowadzących na dach schodach przeskakując stopnie. Taras rozszerzył Tu a 162 iadł z mercedesa v do Spyrosa: Ś dermie sprzątać... m Spyros zdążył 'ył silnik i stanął ko rewolweru. t Spyros. Ś A za arler. Ś Bob, ty frontowych... Iział Newman do l. Ś Sprawdźmy Iko uważaj... larler wbiegł po . Taras rozszerzył wychodząc na opustoszałą ulicę. Pora sjesty. Słońce przypiekało go Rplecy. Szare okiennice były zamknięte. Newman podszedł do drzwi [(Balowanych na jasnoniebiesko. k Drzwi były wpółotwarte. Gdzieś na ulicy poza zasięgiem wzroku |kwarczał samochód i szybko odjechał. Może to nic nie oznacza. Spojrzał || zegarek. Jeszcze trzydzieści sekund. Zatrzymał się przed drzwiami. pstuchiwał. Odgłos odjeżdżającego samochodu ucichł. Ciężka, nasączona »dem cisza spadła na taras. Wewnątrz parterowego domu żadnego |ttwięku. Odniósł wrażenie, że jest pusty. Więc czemu drzwi są zamknięte? | Dziesięć sekund. Mocniej ścisnął karabin, podniósł go na wysokość ;{ua. Uniósłszy prawą stopę kopnął drzwi, wskoczył do środka, przywarł ' do ściany. . Spadek temperatury o co najmniej kilka stopni, zdecydowanie (Modniej niż na zewnątrz. Był w dużym salonie w kształcie litery ,,L". Mnóstwo miękkich mebli: fotele, kanapy. Wielki, łukowato sklepiony Itonunek zajmował prawie całą przeciwległą ścianę. Oczy Newmana, pizyzwyczajające się do półmroku, obiegły cały pokój. Biurko pchnięte aż pod ścianę po prawej stronie... Cały blat zarzucony papierami. Newman słyszał, jak Nick chodzi po innych pomieszczeniach. Patrzył w stronę biurka. Przewrócony fotel. Stary człowiek rozciągnięty na kamiennych płytach podłogi. Leżał na plecach i był bardzo nieruchomy, oczy miał wlepione w nierówny sufit. Prawa dłoń wyciągnięta, ze zgiętymi palcami, z wyjąt-kiem wskazującego, wyciągniętego w stronę Newmana jakby w geście protestu. Pojawił się Nick z rewolwerem w ręku, a za nim Marler. który poruszał się cicho jak kot. Ś Jest ktoś w domu? Ś spytał Newman. Obaj potrząsnęli głowami przecząco. Ś Zawołajcie Spyrosa. Ostrzeżcie go. Obawiam się. że przybyliśmy za późno... Ś Martwy jak kamień Ś stwierdził obojętnym tonem Marler. Przykucnąwszy obok ciała sprawdził puls tętnicy szyjnej. Pozostał tak rozglądając się wokół ze zmarszczonym czołem. Newman stał patrząc na martwego starca. Wskazał rysę na kamiennej płytce podłogi obok biurka. Ś Trudno powiedzieć, co się stało Ś rzekł. Ś Ta rysa mogła powstać od jego buta. Przypuśćmy, że wstał, pośliznął się i roztrzaskał sobie tył głowy. Ale nie sądzę. Spójrzcie na jego nadgarstek. Jest złamany... Ś To mogło się stać, kiedy się pośliznął. Podłoga jest wypolerowana. Tu aż się prosi o nieszczęśliwy wypadek... 163 (EMOOtUd StlupJBo ^^%5Sfs^%^„ ^' ,,- ^Biun uo YB,-4 IN '^'N ffeud^ •^luB?z ^9id^ ^°^..,.„ ^^^^K^ ^-^T:^^^^ „.^"^ ^ ^^•^S w'"[o' ^a-^ "Ws oiwhae.' l"" rouniuin • "ll^d Ś •ouuia m~ ^."••••^^•••ss^^ fc- -,,;':;"""•"- sss iS~- • -'•"N SInuJtdo^ . 'Ognin ir tP^SAAł , . l. °d - »,^ |rop,,^'W'Ap n, „M,B'";OH ^-•"WSBeod.TO.^, ' '"'P-^PfoJ^ l^ o^T, ^ '"•"P^^;,:1"'^^ ^S;"'0 "s tow ^^S:^ .":ł'i ^S^^,03 'l^o.d w""^ fed,,^^"0'1 w"o,^ oT^.„•"r" "p -^1" °.)( :^ ^""'„^•"'"^ •^W 2 L •'•"-" o^i,,-""-''" i-^S "'" - ^ - ^^^^ ^^^, 1 •°Ś^%sSf^^ e powinniśmy?! Ś Próbowali .ła chusteczkę. la kremowym ądało według husteczkę Ś ji? Ś spytał zystko trzeba ; pod ciałem. na Sarantisa, k przyjaciela. vielu ludzi. is usłyszał. Ś ógłgo zabić... ,ntis pracował (tej równince, z której właśnie wróciliśmy. Chcieh wyciągnąć od niego |(domości, bydlaki... '•'•Ś Nie wiemy, kim byli ci „oni" Ś upierał się Newman. Ś Nie Bny nawet, czy było ich dwóch... Ś A właśnie, że wiemy Ś syknęła. Ś Wejdź do kuchni. Są tam ślady fbkiego posiłku... dwa talerze na stole, dwa brudne noże, dwa kawalki Bc dojedzonego chleba z serem. Dwa kieliszki od wina... p Ukazał się Marler trzymając oburącz karabin. j-y Ś Naprawdę myślę, że powinniśmy już stąd odejść. | Ś Ja też tak uważam Ś zgodził się Newman. Spojrzał na Spyrosa. Ś iKiedy zbliżałem się do tylnych drzwi, słyszałem jakiś samochód odjeż-'• czający w stronę portu. O której jest następny prom? Spyros popatrzył na zegarek. i, Ś Dodatkowy odpłynął pół godziny temu. Dziś przyjeżdżają ciężaró-iwki z dostawami dla Siros. Złapiecie ostatni prom do Aten, jeżeli zaraz wyjedziecie. Stąd jest pół godziny drogi do portu. Zostanie wam jeszcze piętnaście minut do odpłynięcia promu. Ś W sam raz tyle, żeby coś zjeść w którejś z nabrzeżnych tawern Ś rzekł Marler. Ś Umieram z głodu. Ś Powiadomimy policję? Ś spytała Krystyna. Ś Nie z tego miejsca Ś odparł Newman. Ś Uwikłalibyśmy się w tę sprawę na całe dni, jeśli nie tygodnie. Może by nawet podejrzewano nas oto zabójstwo. Nie chcę ruszać Sarantisa... ale nie widzieliśmy tyłu jego głowy. Może został uderzony. Ś Spojrzał na Spyrosa. Ś Nic nie mów policji. Trzymaj się z daleka od tej tragedii. Dla własnego dobra. Ś Wolę opłakiwać go w milczeniu... Ś Więc zostawimy cię przy twoim domu. Sądzę, że nikt nie powinien cię niepokoić. Tylko mnich wie, że byliśmy na Siros. Wątpię, czy policja zada sobie trud, aby się pofatygować aż na górę Idą. Jedźmy... Ś A policja? Ś spytała Krystyna. Ś Zadzwonię anonimowo na komendę, gdy będziemy już w Ate- nach Ś odparł Newman. Ś Mamy dużo do omówienia, ty i ja, kiedy wrócimy do miasta. Pokoi lis U s?śs;s^^^^ ^--^s-'"^^;""^^ ^,^/^s'^'- ^ ^^w ^1 -?5^s®^^^^ Ś ^S^0^^d0 Grande BŚ i Ś^^?i^ri1?^'^.^d-1 -^,^^^L5^55'^ ^-^ S : •"" "- ^- to,e,o„ . '"•""^.•„t c, ^^^s^^^ ^ k^'^ s ^s^r ^Ł ^'-f, ^s- ^"^^s ^ ^p^. ^ ^•s^ 'ly"'o^'a ^'^'^eS5 ^ . ''"•'-^-"-PO^::;^-^ ^^a zostawi m, < z balkonu na la wierzchołku :zornego nieba. idy się pomyśli , jeden krok do łoją straszliwa rande Bretagne. Trochę drachm n pokazywać. >rana? W tych )d szarfą? leztrosko, jak ci dużego basenu ;t przy klimaty- ym pokoju było sen. •\ na Kolonaki, :awił Newmana agne. Krystyna •waż wszystko, •ił czekami po- •zyjmie od niej ma zostawiła mi wszystkie pieniądze, jakie dostała w spadku po swoim krewnym. Po zapłaceniu za moją naukę została jeszcze całkiem spora suma... Newman przygotował się na najgorsze. Kobiece zakupy potrafią trwać w nieskończoność. Stwierdził jednak, że się pomylił w tym wypadku. Krystyna była zdecydowana, potrafiła szybko obejrzeć kilkanaście sukien swego rozmiaru, natychmiast wybrać jedną L nich, w parę minut ją przymierzyć i kupić. Zbliżyli się do siebie w czasie tych zakupów. Za każdym razem pytała Newmana, czy mu się podoba to, co wybrała. Dwa razy potrząsnął głową przecząco, a wtedy zdecydowała się na coś innego. Teraz była zaopatrzona w suknię wieczorową i odpowiednie stroje na dzień. Kiedy zdjęła kombinezon, oddała go Newmanowi, a on zwinął go i wrzucił do pojemnika na śmieci koło hotelu. Przypuszczalnie będą jej szukali ubranej tak jak na Siros. Ś Zjemy razem kolację? Ś spytała, kiedy stali na balkonie. Ś Czy to może zbyt bezczelne z mojej strony? Ś Bardzo miłe. Właśnie miałem nadzieję, że zjesz ze mną. Wy-próbujemy tutejszą Ta Nissia. Ś Świetnie. Ś Oczy jej zaświeciły. Ś Zostałeś moim strażnikiem? Poczytaj sobie jakieś pismo, póki się nie wykąpię. Ś Oczywiście... Siedział przy wielkim panoramicznym oknie obejmującym całą ścianę pokoju, gdy ktoś zapukał do drzwi. Podszedł do nich cichutko. Nie zdejmując łańcucha uchylił je i zobaczył w szczelinie rękę Marlera. Ś Może to kłopotliwa chwila? Ś wycedził Marler. Ś Mogę przyjść później. Wystarczy ci godzina z nią? Ś Zamknij się i wejdź. Ona się kąpie. Mamy iść na dół na kolację. Ś Balkon Ś rzekł zwięźle Marler, Wyszli obaj, a Marler zamknął drzwi do pokoju i zapalił papierosa. Ś Jak dotąd nie ma ani śladu wroga w Grandę Bretagne. A także Ś uprzedził pytanie Newmana Ś nikt za nią nie szedł. Czy zdajesz sobie sprawę, że być może pchasz się w śmiertelną pułapkę? Ś Co to u licha znaczy? Ś Zauważyłem, że bardzo cię ciągnie do Krystyny. Ja osobiście nie mam nic przeciwko temu... Ś To bardzo miłe z twojej strony Ś przerwał mu Newman z iro-nią. Ś Bardzo przyjemnie mieć przyzwolenie takiego autorytetu jak Marler... Ś Daj mi skończyć. To może być podstęp... uknuty przez Petrosa, żeby cię wciągnąć w pułapkę. Przecież ona stara się nam wmówić, że ich nienawidzi, że będą ją ścigać. Czy korzystała z telefonu, odkąd się z nami rozstałeś? 167 Ś Nie. Ś Newman uniósł dłoń. Ś A zanim stracisz więcej! czy ty naprawdę sądzisz, że mi to nie przyszło do głowy? Ja pułapka, wejdę w nią z oczyma szeroko otwartymi... zobaczę, trafię. Tweed stosował tę taktykę w przeszłości z ogromnym powód; Ś Przepraszam, że żyję. Ś Marier spojrzał w dół na oświe basen kąpielowy. Ś Widzę tu mnóstwo młodych talentów. Spójrz i brązową piękność leżącą na trawie. Ale wracając do naszych sprał zrobiłem, jak powiedziałeś. Wstąpiłem do ambasady brytyjskiej i skc taktowałem się z Pattersonem. Nieprzyjemny typ, lecz kiedy zobac moją legitymację, pozwolił mi zadzwonić z telefonu ambasady do Tweeda.ł Masz zatelefonować do niego, jak tylko będziesz mógł. Dziś wieczoreabj Pamiętaj, że mamy tu dwugodzinne wyprzedzenie w stosunku do czaal londyńskiego. Ś To znaczy, że muszę jechać do ambasady... Ś To jest przy alei Sofias... dziesięciominutowy spacer. Ś Wiem. Rzecz w tym, że ktoś musi pilnować Krystyny pod moją nieobecność. Wypada na ciebie. Ś Musimy więc ustalić czas. Przed tym pokojem jest duży hali z fotelami. Mogę tam posiedzieć... ale powiedz, kiedy. Ś Bądź przy windach o dziesiątej czterdzieści pięć. Kiedy zobaczysz, że wychodzę, wal prosto na górę. Ś Dziesiąta czterdzieści pięć? No, no. Spodziewamy się wieczoru wyczynów sportowych. Newman zdzielił go kułakiem w ramię, p Ś Spieprzaj, Marler... ale, ale, mówiłeś Tweedowi o naszej wycieczce na Siros? u Ś Oczywiście. Mówił, że tak właśnie myślał, zanim zadzwoniłem... że rozwiązanie zagadki śmierci Mastersona znajduje się tu, w Grecji. Ś p Marler uniósł ostrzegawczo palec. Ś Nie zapominaj, że ostatnim ^ Anglikiem, który się skumpłował z szałową Krystyną, był Harry Master-son. I skończył spłaszczony jak placek u podnóża przylądka Sounion. Ś Znowu ten subtelny sposób wyrażania się. Lubiłem Harry'ego. ^ A teraz już idź sobie, Marler... ^ Petros siedział w trzcinowym fotelu na werandzie swojego domu w Czarciej Dolinie. Rozpięta koszula odsłaniała baryłkowatą, porośniętą pierś. Na jego kolanach leżała dubeltówka. Słońce zapadło za stromą y ścianę góry na zachodzie. Dolinę okryły cienie niby błękitnawy dym. r Jego syn i dwaj wnukowie stali przed werandą zachowując pełen ^ szacunku dystans. Anton czuł się najpewniej z nich. Wciąż był ubrany ^ 168 więcej stó^ wy? Jeżeli.( 'baczę, dok powodzenie la oświetlę . Spójrz na ^ szych spraw.q' /jskiej i skon* iedy zobaczył iy do Tweeda. :iś wieczorem. nku do czasu my pod moją sst duży hali dy zobaczysz, się wieczoru >zej wycieczce idzwoniłem... w Grecji. Ś że ostatnim larry Master- a Sounion. n Harry'ego. rojego domu ą, porośniętą ło za stromą awy dym. awując pełen ż był ubrany Ś'granatowy angielski garnitur, lecz krawat miał poluzowany i koszulę jkzpiętą pod szyją. | W porównaniu ze swoimi bratankami, Dimitriosem i K-onstantynem. Retorzy mieli na sobie chłopskie wyświechtane ubrania. Anton wydawał '|t^ niemal wytworny. Palił papierosa czekając, by Petros przemówił Ś Sta coś takiego tamci dwaj nigdy by się nie odważyli. Petros pochylił się r^o przodu. l' Ś Anton jest sprytny Ś rzekł zgrzythwym głosem. Ś Właśnie powrócił z Anglii, a Anglicy nie wiedzą nawet, że lam był. Ś A kontrola paszportowa... Ś zaczął Dimitrios. Ś Opowiedz, powiedz tym kretynom, jak to zrobiłeś Ś rzekł Petros. Ś Bardzo prosto. Ot tak Ś i Anton zrobił pstryczka palcami. Ś To angielski gest Ś pouczył bratanków z uśmiechem wyższości, który doprowadzał ich do szału. Ś Ominąłem kontrolę paszportową. Ś Umilkł. Bawiło go, że oszukał Petrosa, starego zbója-analfabetę, który nie umiał ani słowa po angielsku. Sam wykształcony Ś na koszt Petrosa Ś gardził w duchu ojcem. Ś Myślę, że nie byłoby mądrze zdradzać mojej trasy... Dimitrios mógłby się po pijanemu wygadać. Ś Teraz słuchajcie mnie wszyscy Ś zagrzmiał Petros. Ś Uczyłem was od dzieciństwa, że honor rodziny wymaga pomsty na zabójcach. którzy pohańbili ród. Wasz ojciec, Dimitriosie i Konstantynie, Stephen. był moim synem. Zamordowali go w czasie wojny w Egipcie. Ojciec Krystyny, Andreas, został zamordowany na Siros. Chociaż ją to nic nie obchodzi... Ś Wiemy to wszystko Ś mruknął Dimitrios w słabym przejawie buntu, lecz Petros go usłyszał. Ś Milcz! Naraziliście mi się dzisiaj obaj. Popełniliście ogromny błąd na Siros. Porozmawiamy o tym później. Ś Odchylił się w tył, aż fotel zaskrzypiał. Ściągnąwszy brwi mówił dalej: Ś Anton, powiedz nam, co odkryłeś w Anglii. Tylko krótko. Ś Jest tam taka odludna połać kraju, która się nazywa Exmoor. Także takie miejsce jak tu, zwane Doone Yalley. Trzej mężczyźni, którzy brali z Andreasem udział w rajdzie komandoskim na Siros, Barrymore. Kearns i Robson, mieszkają obok siebie w tym rejonie. To trochę dziwne. Nie są krewniakami... Ś Opowiedz im, jak mieszkają Ś powiedział Petros z naciskiem. Ś Każdy dom jest pilnie strzeżony. Jest jak twierdza oczekująca napaści. W jednym są kamery telewizyjne skierowane na wszystkie możliwe dojścia. Innego strzeże pies obronny zwany Wolf. Trzeci ma wysokie mury z drutem kolczastym na wierzchu i jednym osobnym drutem. Wzbudziło to we mnie podejrzenie. Wdrapałem się na mur 169 zabrawszy ze sobą kota. Rzuciłem kota na ten pojedynczy drut. kot wrzasnął i padł martwy. Drut jest stałe pod napięciem. Boją! tylu latach... Ś Jak znalazłeś tych trzech mężczyzn? Ś spytał Dimitrios. Ś Krystyna pojechała do Anglii i dała do gazety ogłoszenie, l zwróciło uwagę Harry'ego Mastersona... Ś Dość Ś przerwał mu Petros. Ś Nie będziemy wchodzić w ! goły. Który z nich jest winny? Który ma naszą krew na rękach? A i wszyscy trzej są zaplątani w oba morderstwa? Ś Nie wiem. Ś Anton uczynił wypielęgnowanymi dłońmi rezygnacji Ś dłońmi tak bardzo kontrastującymi z szorstkimi ręka jego bratanków. Ś Wypytywałem się dyskretnie o tych trzech w okolic^I nych gospodach Ś ciągnął Anton. Ś Spotykają się dwa razy tygodniowo, j W jednej gospodzie na obiedzie, w drugiej na kolacji. Ś Zachowanie 3 Antona zmieniło się, stało się bardziej nerwowe, zaczął mówić szybciej: Ś Potem nastąpiło coś dziwnego, ktoś zabił na wrzosowisku Anglika nazwiskiem Partridge. Ś Partridge, powiedziałeś? Ś spytał Dimitrios, który od razu wyczuł zmianę nastroju Antona. Ś Wiemy, że pewien Anglik o tym nazwisku węszył w Atenach zadając pytania. Później odwiedził Siros. Anton spojrzał na Petrosa. Stary skinął głową przyzwalająco. Ś Ten sam Ś odparł Anton. Ś W gazecie opisującej morderstwo było jego zdjęcie. To niepokojące... w reportażu napisali, że przez większą część życia pracował w Scotland Yardzie. W Wydziale Zabójstw. Ś Człowiek o tym samym nazwisku był w Kairze, kiedy zamor-dowano Stephena Ś przypomniał mu Petros. Ś Dowiedzieliśmy się tego później. Był jednym z wojskowych detektywów, którzy jakoby prze-prowadzali śledztwo w sprawie śmierci Stephena. Bardzo wówczas młodym. Czy Partridge to w Anglii pospolite nazwisko? Ś O ile wiem, nie Ś odparł Anton. Ś Dlatego właśnie szybko wróciłem. Zaczęli szukać zabójcy. Ś A czemu mieliby sądzić, że ty nim jesteś? Ś dopytywał się Dimitrios. Anton znowu się zawahał i spojrzał na Petrosa. Starzec zmarszczył brwi. To dobre pytanie. Ś Odpowiedz Dimitriosowi Ś rozkazał. Ś Kiedy popełniono morderstwo, jeździłem konno w innej części tego wrzosowiska Ś odrzekł. Ś Oglądając domy tych trzech mężczyzn. niegdyś komandosów. Ś Rozumiem. Ś Petros skrzywił się, Anton zaś przestąpił z nogi na nogę. 170 , ,„ ^ b»c„ zdec^an, ^^ ^Lr:--ŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ;:^:: "^^^s^S^^^ ^5-»^^0:::-- ^ ^^.^s^ssS^;' Ś -^^s^ ^ JS ^ s-^- .^p^r^^^^^^^^^^ -nas tam s^.:^^ ,7^ ^ "^ P"-5'^ ., , _ ^o do ^ TL--ams^^-^^ ^^^^^S^ ^^S^^^^''' do Jedzenia. Jeżeli P ^^^ .^gS2S^5=S= ^p^S^-. l/l Ś Czy podczas mojej nieobecności kręcił się ktoś koło srebra? Ś zapytał cicho. Ś Nie. Ś Petros uśmiechnął się nieznacznie. Ś Za bal martwisz o wszystko. Zostaw mnie samego. Muszę pomyśleć. Mimo tej lekkiej nagany Petros był rad z pytania syna. Dov że Anton ma głowę. Przynajmniej on jeden ze wszystkich m Jedyne dziecko jego drugiej żony. Żony. która jak pierwsza z przepracowania Ś zmuszona przez Petrosa do pracy ponadd w gospodarstwie. Petros dostrzegł zdolności Antona już w jego da stwie. Jakże kutwił i oszczędzał, aby odłożyć pieniądze na jego wyki cenie. Kiedy Dimitrios i Konstantyn pracowali w polu, Anton przet. w ekskluzywnej szkole koło Berna w Szwajcarii Ś z dala od ateńsk zepsucia Ś w szkole z surową dyscypliną. Tam nauczył się angielsk i niemieckiego. Petros jednak dbał i o to, aby w czasie ferii poddać syna własnej! dyscyplinie. Wbił chłopcu w głowę, że jego bracia przyrodni, Andrea* j i Stephen, zostali zamordowani Ś i że rodzina musi ich pomścić. Chmura jadowitej nienawiści zawisła nad Czarcią Doliną. Długo trwały walki, które uniemożliwiały pomstę. Najpierw była wojna domowa od 1946 do 1949 roku, pomiędzy komunistami i ich przeciwnikami. Wybuchła zaraz po drugiej wojnie światowej i trwała aż do pokonania partyzantki komunistycznej. Tyle straconych lat. Dopiero od niedawna Petros mógł poświęcić wszystkie swoje siły wendecie. Doprowadził się do stanu, w którym już nie zdawał sobie sprawy, że to stało się obsesją, wypełniającą całe jego życie. Komuniści. Zabłąkana myśl nagle zajęła jego uwagę. Czemu po tylu latach ten Rosjanin. Oleg Sawinkow, pojawił się znowu w Atenach? Pochodził ze starej szkoły, szkoły Stalina. A ten nowy człowiek, Gorbaczow, to całkiem odmienny przywódca, jak mówią. Sawinkow, niegdyś zwany Katem, wcale nie pasował do nowego wzorca... znanego Petrosowi z kawiarnianych pogaduszek. Chodził do kawiarń, aby pograć w szachy, posłuchać plotek. A przede wszystkim dowiedzieć się, czy któryś z chłopów nie znalazł się w kłopotach finansowych. Ktoś, czyje bydło lub ziemię można by kupić za bezcen. Czemu Sawinkow zmienił nazwisko na Florakis? Ten Rosjanin rzeczywiście potrafił doskonale mówić po grecku. I kupił na wybrzeżu farmę sąsiadującą z majątkiem Petrosa. Ale czemu się do niego przysiadł, kiedy Petros siedział sam w kawiarence? Wręczył mu kopertę wypchaną drachmami. Tak wypchaną, że nawet łapczywy na pieniądze Petros wahał się ją przyjąć. 172 Ś Co mam za to zrobić? Ś zapytał Rosjanina nieufnie. Ś Tylko jedno... co zresztą jest zbieżne z twoimi celami. Pilnować, by żaden Anglik nie dostał się na Siros i nie węszył wokół góry Idą. Ś Mam ich zabijać? Ś spytał Petros. Ś To twoja sprawa. Ś Sawinkow wzruszył ramionami. Ś Może trochę poturbować. Albo uszkodzić samochód... górskie drogi są niebez-pieczne. Ś A jak mam się z tobą porozumiewać? Ś spytał Petros, poddając j Sawinkowa próbie. Ś Przyjść na twoją farmę? Ś Nigdy. I znasz mnie tylko jako Florakisa. Dlatego ci płacę... Od tego czasu Petros trzymał tamte pieniądze w swoim ateńskim banku, w tej samej kopercie. Wymagało to od niego niesłychanego wysiłku woli. Ale pewnego dnia może zapragnąć zerwać wszelkie kontakty z człowiekiem, który pojawił się jak zjawa z przeszłości. Wtedy rzuci mu te pieniądze pod nogi. Lecz czemu, zapytywał sam siebie po raz dwudziesty, Sawinkow interesuje się zabójstwem Andreasa, które miało miejsce przed tyloma laty? 20. ''^•^ W pokoiku nad tawerną na Plaka Oleg Sawmkow też dumał ni|^_ b9 przeszłością. Był to żylasty, sześćdziesięcioletni mężczyzna o szczupliJ^^ twarzy i szarych nieprzeniknionych oczach. Siedział przy stole w koszuli i ocierał krople potu z czoła, 'i' Wieczorny upał w ciasnocie wąskich, krętych uliczek był wręcz nie do B za zniesienia. Sawinkow popił trochę wody mineralnej, od lat już nie pił B i żadnego alkoholu. Od lat... W 1946 roku był młodym, dwudziestoletnim • w] mężczyzną, znanym w Grecji pod przezwiskiem Rosjanin lub Ś Kat. Do m Grecji został wysłany osobiście przez Stalina z uwagi na swój talent Ś j ot talent do zabijania, j Pi 1946. Stalin zgodził się w Jałcie, że Grecja pozostanie w brytyjskiej | pi strefie wpływów. Lecz kiedy grecki ruch komunistyczny ELAS zrobił | rewoltę i wyglądało na to, że zawładnie tym ważnym ze strategicznego N punktu widzenia krajem Ś umożliwiając założenie rosyjskiej bazy pt morskiej w Pireusie Ś Stalin złamał swoją obietnicę. o< Sawinkowa przerzucono do Grecji z Bułgarii. Powierzono mu prostą, cz lecz brutalną misję: wyeliminowanie wszystkich przywódców prawicowego ruchu EDES walczącego z komunistami. Wypełnił ją Ś choć nie- te całkowicie. Pięciu wysokich przywódców EDES padło ofiarą strzałów tr z jego karabinu. Stąd przezwiska Ś Rosjanin i Kat. K Nie udało mu się jednak wyeliminować głównych przywódców EDES. w Zostało ich wystarczająco wielu, aby w końcu na czele swych sił zdławili komunistyczne powstanie. Sawinkow przezornie postanowił nie wracać P' do Rosji... Stalin wymagał stuprocentowych sukcesów, sz Do tej pory Sawinkow zdążył nauczyć się płynnie mówić po grecku t^ i wtopić w krajobraz pracując na odległej farmie w Macedonii. Minęło S; dziesięć lat i wszystko wskazywało na to, że o nim zapomniano. Tak było, dopóki nie otrzymał dyskretnej wiadomości z sowieckiej ambasady. P' O wizycie w Grecji generała Łuczarskiego, zastępcy szefa sztabu generalnego Związku Radzieckiego, prasa nigdy nie doniosła. W 1986 Sawinkow zdążył już osiąść w rejonie przylądka Sounion, jako właściciel niewielkiej farmy, na której uprawiał figi i oliwki. Zaoszczędził nieco pieniędzy, uzyskał z banku pożyczkę pod zastaw hipoteczny na kupno ziemi. Wystąpił o nią pod nazwiskiem Stavros Florakis, zdobył bowiem papiery umożliwiające mu uzyskanie nowej tożsamości Ś obywatela greckiego. Podjął jednak pewne ryzyko. Skontaktował się z jednym z komunis-tycznych przywódców ELAS. który przeszedł do podziemia. Z człowie-kiem tym współpracował do końca rewolty. Było to większe ryzyko, niż myślał, ponieważ jego dobroczyńca nie zerwał dyskretnych kontaktów z sowiecką ambasadą w Atenach. Jednakże ów człowiek nie widział powodu, aby donosić na Sawinkowa Śjego własne kontakty z Rosjanami były ryzykowne. Aż do 1986 roku... Florakis-Sawinkow łyknął jeszcze wody mineralnej. Wiedział, ze nie zaśnie. Ten nieznośny upał będzie trwał do rana. A jeszcze ten roz.gwar i brzdąkanie bouzouki, które się niosło poprzez wilgotne powietrze wprost w otwarte okno. 1986. Dawny przywódca ELAS. który dostarczył mu niegdyś papiery obywatela greckiego, odwiedził go kiedyś na farmie późnym wieczorem. Przybycie tego człowieka wstrząsnęło Sawinkowem Ś był to dla niego pierwszy znak, że jest śledzony, że wszystko o nim wiedzą. Został zaproszony do Aten na spotkanie z ,,ważnym gościem". Najpierw jednak musiał odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących jego poglądów na temat zmian w kierownictwie partyjnym Rosji. Sawinkow odpowiedział całkowicie szczerze Ś sądząc, że szczerość uchroni go od czekającego go spotkania. Nie. nie pochwalał Gorbaczowowskiej glasnosti. Ona nie reprezen-towała prawdziwego komunizmu, za który nadstawiał karku w czasie trwania wojny domowej. To niebezpieczne odejście od wiary leninowskiej. Ku jego zdziwieniu spotkanie zostało jednak wyznaczone Ś na ten sam wieczór. Jego gość zawiózł go do Aten. Miejscem spotkania okazał się hotel Hilton. Zaprowadzono go do pokoju na drugim piętrze, gdzie jakiś człowiek w lekkim eleganckim szarym garniturze wpuścił go do wewnątrz. Był wysoki, szczupły, o lisiej twarzy, w ciemnych okularach. Zaproponował mu kieliszek wódki. Sawinkow odmówił, powiedział, że nie pija alkoholu od czterdziestu lat. Ś Jestem pułkownik Gierasimow z GRU Ś powiedział jego gos-podarz, kiedy usiedli naprzeciwko siebie przy okrągłym stoliku. 175 Generał Łuczarski był pewien, że Sawinkow go nie zident Jego zdjęcia nigdy się nie ukazywały w gazetach, a /a granicą w o) wiedziano o jego istnieniu. Nalewając sobie wódki oceniał w; gościa, z czego Sawinkow zdawał sobie sprawę. Wzmianka o uspokoiła go Ś ponieważ właśnie pułkownik GRU towarzyszyli bułgarskiej granicy w 1946 roku. Ś Bardzo nas niepokoi sekretarz generalny Gorbaczow i gfasnosf' Ś rzekł Łuczarski, i Bez wahania przystąpił od razu do rzeczy Ś Doganis, li ' przyprowadził mu Sawinkowa, sprawdził jego poglądy. A mimo sw sześćdziesięciu jeden lat Sawinkow wydawał się sprawny jak c dziestolatek. Łuczarski był pewien, że stawia na odpowiedniego wieka. Ś On niszczy dzieło Lenina Ś zgodził się Sawinkow Ś ale po cojśj tu jestem? j Mówił powoli. Minęło wiele lat od czasu, kiedy ostatni raz mówił po! rosyjsku. Czytywał jednak rosyjskie powieści i stwierdził teraz, że posługiwanie się mową ojczystą idzie mu coraz lepiej. Ś Przeszliście kiedyś kurs radiooperatora Ś rzekł Łuczarski. Prawda? Ś Prawda. Przed przyjazdem do Grecji w 1946... Ś W celu wyeliminowania reakcyjnych przywódców greckich. Łuczarski pochylił się do przodu. Ś Potrzebny nam oficer łącznikowy, który potrafi przekazywać przez radio wiadomości po angielsku. Rozu-miem, że mówicie płynnie w tym języku. Ś Nauczyłem się go w czasach, gdy byłem kelnerem w tutejszych hotelach, żeby zarobić pieniądze na kupno farmy. Utrzymuję się w formie rozmawiając z Anglikami podczas sezonu turystycznego. Ś Świetnie. Jesteście człowiekiem, jakiego nam trzeba. Ś Łuczarski uśmiechnął się. Jego szerokie usta nadawały mu jeszcze bardziej lisi wygląd. Typ konspiratora, myślał Sawinkow. Ś Będziecie pracowali z aparatem najnowszego typu. Odbiorczo-nadawczym. Doganis nauczy was nim się posługiwać, my dostarczymy resztę: kod, częstotliwość fal nadawania i pory nadawania. Czas angielski, rozumiecie, jest o dwie godziny późniejszy w stosunku do greckiego. ( Angielski...? Sawinkow był zdumiony. Niegdyś umiał myśleć bardzo * szybko, a teraz stwierdził, że jego umysł znów odzyskuje dawną sprawność. Trzeba temu mężczyźnie obserwującemu go zza ciemnych okularów pokazać, że nie ma do czynienia z tępym chłopem. 176 Ś Może zaistnieć problem techniczny. Przekazywanie na taką odleg-łość... Ś Doganis mówi, że są tu wysokie, bardzo odludne góry w okolicy waszej farmy. Możecie użyć osła do przewiezienia radiostacji na wierz-chołek którejś z nich. Wtedy odbiór będzie doskonały. Ś Chyba tak. Ś Cóż, obmyślili sobie wszystko bardzo starannie. To napełniło Sawinkowa ufnością. Musiał jednak wiedzieć dokładnie, co ma robić Ś i dlaczego. Usiadł prosto, patrząc rozmówcy w okulary. Ś W dawnych czasach nigdy nie działałem po omacku. Muszę wiedzieć, o co chodzi, pułkowniku. Ś Niezależny z was człowiek. To dobrze Ś powtórzył Łuczarski. Ś Prawdę mówiąc, już wam powiedziałem. Gorbaczow musi zostać usunięty, nim narobi więcej szkód. Mamy w Rosji grupę ludzi... ludzi wysoko postawionych... którzy są zdecydowani zastąpić go właściwym przywódcą. Kłopot w tym, że musimy działać bardzo ostrożnie. Gorbaczow ma wszędzie uszy... w całej Rosji. Reakty-wowaliśmy więc organizację poza krajem. Częściowo tu, w Grecji, częściowo w Anglii. Wy będziecie łącznikiem między tymi dwoma rejonami naszych działań. Doganis będzie wam dostarczał wiadomości do przesłania. Kiedy indziej nasz człowiek w Anglii prześle w od-powiednich porach sygnały do was. I pamiętajcie: Doganis to wasz jedyny kontakt. Nigdy się nie zbliżajcie do ambasady radzieckiej w Atenach. Ś Z kim mam się komunikować w Anglii? Ś Hasłem wywoławczym będzie La Jolla... małe miasteczko w Ame-ryce. Doganis wszystko wam wyjaśni. Aha, przy okazji... kiedy stąd wyjdziecie, Doganis zawiezie was do pokoju nad tawerną, który wynajęliś-my dla was na Plaka. Myślę, że to wszystko. Ś Łuczarski spojrzał na zegarek. Ś Nie rozumiem, jak to ma utrącić Gorbaczowa. Poza tym ryzykuję własną wolność. Kontrwywiad grecki może mnie przyłapać i wsadzić za szpiegostwo. Ś Macie rację. Ś Łuczarski ściągnął wąskie wargi. Mówiono mu, że Sawinkow jest inteligentny i samodzielny. Przyszła mu pewna myśl do głowy. Ś Wiemy, że nie jesteście żonaci. A co robicie, kiedy potrzebujecie kobiety? Macie stałą przyjaciółkę? Ś Nie. Musiałbym powierzyć jej swój sekret. Gdybyśmy się któregoś dnia pokłócili, mogłaby mnie zdradzić. Mam staruszkę, która gospodaruje u mnie, i dwóch parobków. Kiedy potrzebuję kobiety, jadę do miasta i znajduję jakąś. Zawsze inną. W ten sposób nie ma żadnych komplikacji. Ś Jesteście dobrze zorganizowani. A teraz darujcie mi... 12ŚOiwkiKliiw 177 Ś Wciąż nie rozumiem, jak chcecie zrzucić Gorbaczowa..V przy pomocy grupy działającej z zewnątrz. Łuczarski zdecydował się Ś czas nie nadwerężył wiary wa i rzetelności Sawinkowa. Machnął dłonią, jakby oganiał się odnró Ś W razie potrzeby poczekamy na okazję... najlepiej, gdy bęcić... niechnęła się. ko Tweed. Ś Czyżby len jego wykład... Ś Czy państwo są jego i. Ś Przyszliśmy go 'apytał z naciskiem. ?i nam pranie móz- o trzeba. /towali. Ś Ścisnął jej igdy nie było. Zgoda? )dząc jeszcze się od- e mu wycisk. ;m korytarza. Potem e złoconymi literami: ly się szybko. aż inteligencji wynosi żył, i umilkł na widok gitymację. Ś Jest pan te słowa już wchodził, eton-Charles? To jest iła pana słowa. ;u nazwiskiem lonides przed ponad czterdziestu laty w Kairze. Usiądźmy przy stole. Jeśli ktokolwiek wejdzie w czasie przesłuchania, proszę go spławić. Tweed przybrał swój najbardziej oficjalny ton. Wziął dwa składane krzesła i ustawił je przy stole. Pokój był skąpo wyposażony. Ściany miał nagie, pomalowane niegdyś na biało. W jednym końcu stał stół dla wykładowcy, przed nim rzędy krzeseł. Okna w przeciwległej ścianie wychodziły na ślepy mur domu. Guy Seton-Charles był szczupłej budowy ciała i według oceny Tweeda po sześćdziesiątce. Twarz miał pulchną i bladą, a na rzymskim nosie okulary bez oprawki. Oczy były zimne, nieprzeniknione i czujne. Miał rzadkie kasztanowate włosy, gładko ogoloną twarz, a usta wyrażały pychę. Typ zarozumiałego intelektualisty, zdecydował Tweed, Ubrany był sportowo, w luźną marynarkę w kratę, kremową koszulę, granatowy wełniany krawat i wypchane na kolanach szare spodnie. Nie sprawiał wrażenia człowieka dbałego o swój wygląd. Ś To jest nie uzasadnione sądownie naruszenie cudzego spokoju Ś zaprotestował wysokim głosem. Ś Och, mogę się postarać o takie uzasadnienie Ś zapewnił go Tweed Ś ale wówczas będziemy musieli rozmawiać na komendzie w Londynie. Może się wówczas okazać, że pewien rozgłos stanie się nieunikniony... Ś Sam się postaram o rozgłos Ś miotał się profesor. Ś Obiecuję panu, że... Ś Rozgłos w sprawie morderstwa, w które być może jest pan zamieszany? Proszę bardzo. Ś Tweed usiadł na składanym krześle. Wskazał drugie. Ś Chyba że woli pan usiąść i posłuchać, po co przyszliśmy tutaj. Niech się pan zdecyduje. Ś Śledztwo w sprawie morderstwa? lonidesa? Chyba troszeczkę za późno. Guy Seton-Charles mówił tonem agresywnym, drwiącym, ale usiadł, co było znaczącym ustępstwem. Zmarszczył brwi, gdy Paula też usiadła, wyjęła notes, położyła na kolanie i czekała z piórem w ręku. Ś Czy ona będzie zapisywała moje odpowiedzi? To biurokratyczne i zbyt oficjalne. Ś Och, rzecz jasna oficjalne. Ś Tweed miał ponury wyraz twarzy. Ś I wszystko to w związku z morderstwem sprzed przeszło czter-dziestu lat? Ś Które może się wiązać z dwoma bardzo niedawnymi. Zielonkawe oczy Seton-Charlesa lekko drgnęły za okularami. Tweed odniósł wrażenie, że profesor stracił równowagę. Szybko ją jednak odzyskał. 203 Ś Jakimi? Jeżeli wolno spytać. To wszystko brzmi melc nie. Ś Teraz w jego głosie pojawił się odcień sarkazmu. Ś Może porozmawiamy o tym później. Wróćmy teraz do i Kairu w czasie wojny. Pan pracował jako młody człowiek w gmachu Antikhana. Dlaczego nie służył pan w wojsku? Ś Bo mnie odrzucono na komisji. Ze względu na wzrok. Ś Czym się pan zajmował? Niech pan zacznie mówić, profi Jestem świetnym słuchaczem. A pana zadaniem jest... mówić. Ś Już jako młody człowiek interesowałem się Grecją. To je przedmiot Ś dodał pedantycznie. Ś Powiedziano mi, że m<^ wnieść swój wkład w wysiłek wojenny udając się na Środkowy Ws Załadowałem się więc na statek płynący dookoła Afryki i wylądow w Kairze. Moim zadaniem było pisanie ulotek propagandowych chęcających grecki ruch oporu... Ś Które jego skrzydło? Ś zapytał z nagła Tweed. Ś Och, wie pan coś o tej walce na szczytach? Ludzie z S< Wydziału Specjalnych Operacji w Kairze, mieli bzika na pun' popierania prawicowego odłamu. A ci z EDES chcieli przywrócić włada j króla po klęsce Niemców. Całkowity obłęd. Londyn był bystrzejszy... ' może na skutek moich raportów. Ś Uśmiechnął się z wyższością człowieka dobrze znającego się na rzeczy. Ś Bo tak naprawdę to właśnie ludzie z ELAS walczyli z Niemcami... Ś Ma pan na myśli komunistów Ś wtrącił Tweed. Ś Ale dopiero po ataku Hitlera na Rosję... Ś Nie ma powodu do drwin. Ś Ja tylko stwierdzam fakt. Pan opowiadał się za tym, aby zrzuty ^ szły dla komunistów. Czy tak? Ś Tak. Jak powiedziałem, oni naprawdę walczyli z wrogiem... ^a1 I Londyn się z tym zgodził. Sam Churchill podjął tę decyzję, jak słyszałem. Walka z Niemcami była wówczas głównym celem... ( Ś A lonides był człowiekiem, z którym pan ściśle współpracował Ś ,' w I stwierdził Tweed. Ś Pisałem teksty ulotek po angielsku. lonides tłumaczył je na grecki. w^ Wówczas tego jeszcze nie potrafiłem. Nie znałem dobrze lonidesa. sta1 Kontaktowaliśmy się przez sekretarki. Nie wiem, czy zamieniłem z nim ^01 choć jedno słowo. On był bardzo małomówny... Ś Kto go, pana zdaniem, zabił z takim okrucieństwem? I dlaczego? Ś Nie mam pojęcia. Kwaterowałem w innej części Kairu. Nie byłem • ^^ tam tego wieczoru, kiedy to się zdarzyło. w^ Ś Tak. Ś Tweed spojrzał na ślepy mur za oknem. Zapytał nagle: Ś '^ Gdzie pan mieszka, profesorze? 204 ;lodramatycz- z do Grecji... /iek w biurze ok. ć, profesorze. vić. i. To jest mój że mógłbym cowy Wschód. wylądowałem andowych za- nudzić z SOE, a na punkcie ywrócić władzę Ą bystrzejszy... ; z wyższością iwdę to właśnie Ś Ale dopiero ;ym, aby zrzuty li z wrogiem... tę decyzję, jak ;lem... spółpracował Ś czył je na grecki. lobrze lonidesa. amieniłem z nim vem? I dlaczego? Cairu. Nie byłem Zapytał nagle: Ś Ś Ależ pan skacze z tematu na... Ś Niech pan odpowie z łaski swojej. Ś Kupiłem bungalow w kolonii koło Simonsbath na Exmoor. To dosyć ekskluzywna kolonia... Ś Pracuje pan tu, w Bristolu, a mieszka na Exmoor? Ś Ton głosu Tweeda wyrażał niedowierzanie. Ś Dlaczego? Seton-Charles westchnął ciężko na znak, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu. Zaczął mówić, jakby tłumaczył jakąś prostą sprawę dziecku: Ś Dzięki autostradzie bardzo wielu ludzi może dojeżdżać z domów na Exmoor do Bristolu. Biznesmeni, a także profesorowie uniwersytetu, chociaż może się to komuś wydać dziwne. Moim hobby są spacery. Lubię otwartą przestrzeń, wrzosowiska. Chce pan, abym przedstawił listę ludzi, którzy żyją tak samo jak ja? Pańska asystentka może ją spisać pod moje dyktando, to wypełni panu raport. Ś Przydałoby się Ś zgodził się Tweed ochoczo. Ś Plus zawód każdego mieszkającego w tej kolonii bungalowów, w której pan mieszka. Wyraz twarzy profesora stał się nieprzenikniony. Zza okularów przez moment błysnęło jadem. Tweed milczał, zmuszając tym samym swojego rozmówcę do mówienia. Ś Nie znam nikogo w kolonii Ś warknął profesor. Ś Trzymam się z dala od innych. Biorę do domu prace studentów i czytam. Każdą wolną chwilę wykorzystuję na spacer po wrzosowiskach, jak już panu powie-działem. Miałem na myśli luksusowe domy burżuazji, która mieszka koło Taunton. Ś Ten pana bungalow zapewne sporo kosztował Ś zauważył Tweed spokojnym tonem. Ś Jest obciążony hipotecznie, jeśli to pana interesuje. Pułkownik bardzo mi pomógł. Ś Pułkownik? Tweed nie patrzył na Paulę. Wyczuł, że zamarła ze znieruchomiałym w powietrzu piórem. Ś Pułkownik Winterton Ś odparł wolno Seton-Charles. Ś Był właścicielem ziemi, na której powstała kolonia... Zlikwidował kilka starych stodół Ś i dlatego pozwolono mu budować. Z zastrzeżeniem, że domy muszą być parterowe. Ś Gdzie mogę znaleźć tego Wintertona? Ś Nie mam pojęcia. Nigdy go nie widziałem. Załatwiałem wszystkie sprawy z jego biurem w Taunton. Była to transakcja pakietowa... On właśnie załatwiał nam pożyczkę pod hipotekę. Bardzo wybredny, jeśli idzie o to, komu sprzedaje swoją własność. Stawiał wymagania. Ś Jakie? 205 Ś Nie wiem, jak innym. Kiedy się dowiedział, że jestem [ greki, od razu się zgodził. Sądzę, że pozostali mieszkańcy to adwokaci... i inni tego typu klienci. Wychodzą z domów wcześniej ode mnie, a kiedy wracam, są już u siebie. Nie utr kontaktów towarzyskich. Ś Mógłby mi pan dać adres biura Wintertona w Taunton? Ś Chętnie. Ale już go tam nie ma. Ś Jak to? Niech pan przestanie grać cwaniaka. Ś Nie wie pan wszystkiego... Ś Seton-Charles urwał. Po ciągnął dalej: Ś Kiedy tylko sprzedał cały teren, zamknął biuro i ws się rozwiało. Ś Rozwiało się? Ś spytał Tweed ostrym tonem. Ś Niech wyjaśni. Ś Urzędnicy byli przyjezdni. Zniknęli. Mówią, że Winterton pieniądze i wyjechał za granicę. Ś Ale nie wszystko się rozwiało Ś zaprotestował Tweed. pan płaci procenty i raty? Ś Och, tym zajmuje się spółka ubezpieczeniowa Pitlochry. Winti odegrał tylko rolę pośrednika i wziął swoją prowizję. To wszystko. się urywa. Czy w głosie Seton-Charlesa zabrzmiała nuta zadowolenia? Paulai była pewna. Siedział za stołem ze splecionymi gładkimi dłońmi. Jak ktoi^ zadowolony, że powiązał wszystkie luźne końce. : Ś Często pan bywa w Grecji? Ś Zmienił temat Tweed. Ś Bywam sporadycznie w Atenach. Ś Seton-Charles zmarszczył brwi. jakby nie spodziewał się tego ciosu. Ś Mam powiązania z tamtej-szym uniwersytetem. Prowadzę seminaria... Ś Kiedy był pan tam ostatnio? Ś Przed kilkoma tygodniami. Ale zaczęliśmy od sprawy zamor-dowania lonidesa przed czterdziestu kilku laty... Ś Słusznie. Ś Tweed wstał. Ś To dobry moment, żeby zakończyć naszą pierwszą rozmowę. Ś Pierwszą rozmowę? Ś Tak właśnie powiedziałem Ś odparł Tweed i wyszedł, a Paula za nim. Czekali w pożyczonym od Newmana mercedesie. Tweed siedział za kierownicą, Paula wierciła się niespokojnie obok niego. Wokół nie było nikogo i osłaniały ich z obu stron zaparkowane samochody. Ś Co o nim sądzisz? Ś zapytała. Ś I czemu mu nawymyślałeś od cwaniaków? To nie w twoim stylu. 206 tem profesorem cy to maklerzy, mów do pracy iie utrzymujemy lunton? .irwał. Po chwili ł biuro i wszystko Ś Niech pan to ; Winterton wziął Tweed. Ś Komu tlochry. Winterton To wszystko. Ślad )wolenia? Paula nie ni dłońmi. Jak ktoś Tweed. •Charles zmarszczył lowiązania z tamtej- od sprawy zamor- lent, żeby zakończyć yszedł, a Paula za nim. się. Tweed siedział za niego. Wokół nie było imochody. l mu nawymyślaleś od Ś Żeby go zdenerwować. Myślę, że mi się udało. ..Nie wie pan wszystkiego". Tyle powiedział i urwał. Coś dziwnego jest z tą nową kolonią bungalowów niedaleko domu Kearnsa. A, Pete Nield. któremu często udaje się trafić w samo sedno, powiedział, że ta kolonia jest jedyną rzeczą na Exmoor. która jest warta okrągły milion. Ś Gdzie on jest? Jechał za nami cały czas. tak jak mu kazałeś. a polem nagle znikł. Ś Siedzi niedaleko stąd w zaparkowanej cortinie. Chcę się dowiedzieć. czy Seton-Charles połknie przynętę. Ś Nie rozumiem Ś uśmiechnęła się żałośnie. Ś Niełatwo z tobą pracować. Nie wiem. czemu jest coś dziwnego w tej kolonii bungalowów. Ś Bo może wcale nie ma... Seton-Charles jest doświadczonym wykładowcą, nawykłym do odpierania pytań. Odpowiadał mi najpierw zwięźle, a potem zaczął się rozwodzić wyjaśniając sprawę bungalowów. Chyba nie spodobało mu się pytanie o to, gdzie mieszka. A kogóż my tu mamy'? Ś Właśnie profesora Seton-Charlesa... i to piekielnie gdzieś spie-szącego. Profesor szedł między rzędami samochodów. W ręku niósł aktówkę. włosy miał rozwiane przez wiatr. Jak na człowieka po sześćdziesiątce poruszał się z ogromną zwinnością. Ś Może podziałał nacisk Ś rzekł Tweed. Ś Każdy zapamiętuje, co mówi się na samym końcu. A ja powiedziałem, że to jest nasza pierwsza rozmowa, sugerując, że jeszcze wrócę. Ale dziwna rzecz. On prawie nie skomentował mojej wzmianki o dwóch nowych morderstwach. Najczęściej właśnie brak czegoś przechodzi niezauważenie. Ś Nie zwróciłam na to uwagi, ale notowałam. Znowu robisz się tajemniczy. Ś Brak jakiegokolwiek komentarza ze strony profesora. Każdy by do tego wrócił, każdy by zapytał, o czym mówię. Jakie morderstwa? On tego nie zrobił... Ś Wsiada do volva kombi. Pojedziemy za nim? Ś Nie, to by się za bardzo rzucało w oczy... Ś On jest profesorem. Będzie prawdopodobnie myślami wiele mil stąd. Ś Seton-Charles Ś powiedział Tweed Ś ma umysł jak stalowy potrzask. Może i nie ma nic wspólnego z tym, czego szukamy, ale należy to sprawdzić. Bardzo dokładnie... Tweed czekał, aż volvo ruszy ku bramie wyjazdowej, potem włączył silnik. Powoli wyjechał ze swojej przegródki i kiedy Seton-Charles pomknął pełnym gazem, skręcił w główną alejkę. 207 Ś Szybki Gonzales Ś powiedziała Paula. Tweed znalazł się wyjazdowej w kilka sekund po tym, jak volvo z niej wyjechało i w lewo. Błysnął reflektorami mercedesa. W kilka chwil późni przemknął przed bramą wyjazdową w cortinie Tweeda. i Ś Udało się Ś rzekł Tweed z zadowoleniem. Ś Kazałeś Nieldowi zaparkować na zewnątrz? Ś Tak. Przewidziałem, że mi się powiedzie i zmuszę Seton do wyjazdu. Pete zobaczy, dokąd on pojedzie, z kim się i powiadomi mnie. Ś Spojrzał na zegarek. Ś Trzecia... będzii Park Crescent przed wieczorem. Dojedziemy do Londynu akurat w gdy ludzie będą wyjeżdżali po pracy. Ś Wszędzie presja Ś zauważyła Paula, gdy wyjechali z parkingu. Butler i Nield będą się kręcili na oczach trzech eks-komandosów. K Nield skończy z Seton-Charlesem. Sądzisz, że to nas dokądś doprow; Ś Zobaczymy. Czekam, aż któryś z nich pęknie. Tutaj... w Grecji. ł| Kiedy wchodzili, Monika podniosła głowę znad biurka. i| Ś Dziesięć minut temu telefonował Nield... Ś Zadzwonił telefon. -*J Może to znów on. Ś Po krótkiej wymianie zdań Monika wskazała głow( aparat telefoniczny Tweeda. Ś Właśnie wszedłem do biura, Pete Ś rzekł Tweed. Ś Jakie wieści? Ś Nasz bohater pojechał prosto na Exmoor, zadzwonił z telefonu publicznego koło Simonsbath. Nieco dziwne. Ś Czemu? Ś Bo ma telefon w swoim bungalowie. Tu są linie napowietrzne. Rozmowa była trzyminutowa... i cały czas spoglądał na zegarek. Ś A potem? Ś Pojechał prosto na kolonię i wjechał do garażu. Ma elektroniczne urządzenie do automatycznego otwierania drzwi garażu. Zauważyłem też jeszcze coś dziwnego. Na dachu jego bungalowu jest jeden z najbardziej złożonych systemów antenowych, jaki kiedykolwiek widziałem... plus antena talerzowa do odbioru satelitarnego. A teraz zmiana tematu. Mówią, że jakiś pies buszujący na wrzosowiskach wrócił do domu z portfelem Partridge'a w pysku. Sto funtów, w banknotach dziesięcio-funtowych. Numery banknotów kolejne. To wszystko. Ś Dobrze się spisałeś. Wracaj do Butlera, do Dunster. Zacznijcie kampanię nękania tych trzech. Przyciśnijcie ich... ale z daleka. I pilnujcie własnych pleców. Ś Zrobi się. Cześć, szefie. 208 ! , , yacząl chodzić tam l^mfk.3- ^ 7^\'/Ś^ „ai^ ^T^ C^Aam• P"'111"" . ,w. Znalazł butelkę, podał Newmanowi. knął trochę alkoholu, . Bolało go całe ciało. pytał. niechlujnej koperty. ) zdjęcie z dziewczyną. ałej wyprawy na Siros. ivalas. ;h Aten. Ze względu na Ś Lepiej się czujesz? Masz przed sobą kawałek drogi. Do miejsca, gdzie Nick czeka z samochodami. Newman dźwignął się z trudem na nogi. wspierając się ręką o mur kopalni. Wypił jeszcze trochę ou:o. Marler zabrał mu butelkę. Ś Wystarczy. Nie chcę. żebyś się upił. Za minutę będę gotów. Rozładował karabin. Rzucił naboje w dół zbocza, potem przytrzymał karabin nad szybem. Ś Posłuchaj tego... Ś Puścił karabin obok kotła w czarną czeluść szybu. Newman czekał z ręką zaciśniętą na obmurowaniu. Minęły długie sekundy, nim usłyszeli leciutki stuk. Marler spojrzał na towarzysza. Ś Mógłbyś zwichnąć nogę. gdybyś spadł. Ś Byłaby ze mnie galareta. Bezpiecznie zostawić tych dwóch oprychów? Marler pochylił się nad leżącymi, zajrzał najpierw jednemu, a potem drugiemu pod powiekę. Wyprostował się. Ś Nieprędko oprzytomnieją. Kto wie, czy im nie nadwerężyłem czaszek. Ś Rozładował dubeltówkę i posłał ją w ślad za karabinem. Dimitrios miał pod kurtką nóż w pochwie. Marler chciał wrzucić nóż do szybu, ale Newman powiedział; Ś Pokaż mi go. Przyjrzał się nożowi w blasku księżyca i rzekł ponuro; Ś To jest komandoski nóż wchodzący w skład standardowego wyposażenia. Chciałbym wiedzieć, skąd on go ma. Ś Wrzucił nóż do szybu. Ś Póki pamiętam... dziękuję ci za ocalenie życia... Ś Wpisane w koszty firmy. Jesteś idiotą, wiesz o tym? Że sam się tu wybrałeś. Śledziłem cię od samych Aten. Wiedziałem, co zaplanowałeś. ty wariacie. Ś Może masz rację... Ale przynajmniej poznałem tajemnicę szybu. Ś To lubię. Odrobina melodramatu. Wracamy. 26. Florakis wsunął nadajnik w wykrot skalny, przykrył płaskim kamie-niem, wziął dubeltówkę, którą zostawił w wykrocie, zanim wspiął są z radiostacją na górę. Była bardzo ciężka. Teraz postanowił zbadać, co to za samochody stoją zaparkowane na jego ziemi koło hotelu w budowie... | Wstawał świt zalewając lustrzane wody morza mnogością barw. Zł kierownicą mercedesa siedział Nick paląc papierosa. Popielniczka byt* już pełna niedopałków. Wyciągnął ją z oprawy, wysiadł z samochodu, sięgnął po karabin. Nigdy nic nie wiadomo. Pogrążona we śnie Krystyna leżała na tylnym siedzeniu zwinięta w kłębek jak kot. Nick podszedł cicho do kupy kamieni, odłożył kilka, wysypał niedopałki z popielniczki, a potem położył kamienie na miejsce. Zgięty wpół zamarł nagle. Ktoś nadchodził od żelaznego szkieletu hotelu. Nie zmieniając pozycji wymierzył karabin w tamtą stronę. Zza rogu wyszedł Florakis z dubeltówką w rękach. Zastygł w miejscu na widok Nicka, który wyprostował się z wciąż wymierzoną w jego kierunku bronią. Ś Dzień dobry Ś zawołał Nick po grecku. Ś Co robisz na mojej ziemi? Ś warknął Florakis. Ś Parkuję przy drodze. Czyżbyśmy ci wyrządzili szkodę? Ś My...? Krystyna ocknęła się, usłyszawszy ich rozmowę. Poprawiając dłońmi włosy usiadła i wyjrzała przez otwarte okno. Florakis spojrzał w jej kierunku, uśmiechnął się lubieżnie i zwrócił wzrok z powrotem na Nicka. Ś Pobieram opłatę za pieprzenie się na mojej ziemi... Ś Stul pysk Ś odparł Nick ostro. Ś Kto ty jesteś, do cholery? Ś Stavros Florakis. Jestem właścicielem tej ziemi Ś rzekł. Ś Zjeżdżaj stąd, zanim cię przewiercę kulą... Ś Nie ruszaj się Ś ostrzegł Nick. Ś Zapomniałeś o swoich plecach. 224 Florakis zesztywniał poczuwszy na karku wylot lufy karabinu Marlera. Marler kiwnął głową do Nicka. który w lot pojął, o co chodzi. Ś Połóż ostrożnie dubeltówkę na ziemi i podejdź w moją stronę. Dziesięć kroków wystarczy. Potem staniesz. Florakis zrobił, co Nick mu kazał, schylił się, położył broń. Stał na otwartej przestrzeni, kiedy Newman minął go starając się nie wejść na linię ognia karabinu Nicka. Podszedł do mercedesa i zawołał do Krystyny: Ś Daj mi wody mineralnej. Usycham z pragnienia. "Napił się z butelki, odwrócił, oparł o samochód. Uśmiechnął się, kiedy Florakis spojrzał na niego ponuro. Tak, myślał Newman, to jest ten człowiek. Widziałem go ze żlebu, człowieka dźwigającego nadajnik. Ś Jak on się nazywa? Ś krzyknął do Nicka. Ś Nie dosłyszałem. Ś Stavros Florakis Ś odparł Nick. Surowy, żylasty facet, myślał Newman. Zamknięty w sobie. Typowy pasterz grecki. Ale dźwigał na szczyt góry nadajnik... Zmarszczki na twarzy sugerowały, że jest po sześćdziesiątce. Newman zamyślił się. Po sześćdziesiątce... Jak oni wszyscy Ś Barrymore. Kearns i Robson. A Tweed szuka brakujących powiązań z Grecją Ś powiązań pomiędzy Exmoor i Atenami. \V czasie drugiej wojny światowej Florakis miał chyba około dwudziestu lat. Dość, aby być w ruchu oporu. Ale w jakim? Instynkt Newmana. który go uczynił jednym z najlepszych koresponden-tów zagranicznych na świecie, zaczął znów działać. Wyjął chusteczkę, wytarł szyjkę butelki, odwrócił się do Krystyny i wytarł ukradkiem całą butelkę. Odwrócił się znów z uśmiechem w stronę Nicka i Florakisa. Ś Nick. sądzę, że powinniśmy przeprosić pana Florakisa. weszliśmy przecież na jego ziemię. Ś Ruszył w stronę Greka trzymając butelkę za szyjkę i wciąż się uśmiechając. Ś Przy takiej pogodzie chce się pić. Na znak naszej skruchy chciałbym go poczęstować wodą. Przetłumacz mu, co powiedziałem. Florakis nie dał po sobie poznać, że rozumie każde słowo Newmana. Słuchał cierpliwie tłumaczenia Nicka, Był zdenerwowany Ś skąd tutaj nagle tylu ludzi? Że też musieli go zobaczyć, jak szwenda się o świcie. Wcale sobie nie życzył, aby rozmowy o jego nocnych wędrówkach dotarły do Aten. Newman wyciągnął ku niemu butelkę, trzymając ją za szyjkę. Florakis był spragniony Ś zapomniał wziąć z domu wodę. Kiwnął głową z wdzięcznością, chwycił butelkę, pociągnął z niej nie żałując sobie i zwrócił butelkę Newmanowi, który znowu ją wziął za szyjkę i odszedł do samochodu. Ś Nick Ś zawołał przez ramię, gdy doszedł do mercedesa Ś powiedz 15ŚGrecki Kłuć/ 225 mu, że już odjeżdżamy. Jeśli jeszcze kiedyś przyjedziemy tu, to : kujemy w innym miejscu. Kiedy Nick tłumaczył, Newman pochylił się do okna. Ś Daj mi papierową torbę, Krystyno. Ś Wsunął butelkę do l wsadził wierzch torby do szyjki butelki i zakorkował ją. W ten! zdobył odbitki palców Florakisa. Ś Co to za komedie z tą butelką? Ś spytała Krystyna, gdy wiózł ich na złamanie karku nadmorską drogą do Aten. Newman siedział obok niej na tylnym siedzeniu mercedesa, a Ma jechał za nimi swoim samochodem. Bob patrzył przez okno, jak śle podnosi się zza gór i oblewa morze swoim ostrym blaskiem. Morze l teraz gładką perłową płaszczyzną. Ś Wygłupiałem się Ś odparł. Ś A jak się udały wygłupy w Czarciej Dolinie? Marler cię spotkał. A ty znalazłeś kopalnię? I dzięki za cios w szczękę. Bar jesteś miły. Ś Zgaduj-zgadula Ś odparł żartobliwie. Ś Tyle pytań naraz. • Spojrzał na jej szczękę. Ś Ani śladu sińca. Łagodne klepnięcie. Ładl sprawa, co? Człowiek ratuje dziewczynę być może od śmierci, a ona | za to nienawidzi. Wsunęła rękę pod jego ramię tuląc się tak, aby mógł poczuć jędrne jej piersi. Ś Nie pamiętam, abym mówiła, że cię nienawidzę. I unik odpowiedzi na moje pytania. Ś Oczywiście. Spojrzał znów za okno. Pokonywali siedemdziesięciokilometrowfl odległość do Aten w rekordowym czasie. Minęli hotel nadbrzeżny! i turystów spacerujących po plaży, kąpiących się w spokojnej wodzie, j Ś Wykorzystują każdą minutę Ś zawołał do Nicka. j Ś Wiedzą, co robią Ś odparł Nick. Ś Za parę godzin nie będzie j można dotknąć stopą piasku. Plaża będzie gorąca jak rozgrzany dój czerwoności piec. Pójdą wtedy do swoich pokoi, będą leżeli nadzy| w łóżkach i będą się pocili. J Ś Co za wspaniały pomysł Ś szepnęła Krystyna. Ś Może i my' położymy się nago na moim łóżku w Hiltonie i będziemy się pocili? Ś Ja cię tam zostawię Ś rzekł Newman nagle. Ś Nick, jedziemy do Hiltona. Zjedz śniadanie z Krystyną. A kiedy pójdzie do swego pokoju, zechciej z łaski swojej usiąść w hallu i popilnować jej. póki nie wrócę. Dam ci w podzięce duży napiwek. 226 .,^^^^sN^ 1 |-:%& d^;^ Ne""^, .^. ^^^e ź.A^ ^^^^S'^^^"'ŚŚŚ ^^l^^^--0"- • • ^^^^-^^^aw' l lAusia1 rkoS'^rutem- co rob^y ^ra7- ze l 1^ kos o „hiio^'1'- ,^tTOp"s- \0- 0^ ^^ pa^0^' ?ro^^^^^^^^• r^& ^^^^i^Ą^ l ę^^g^-^^ - ^.^-::;:.^^^^ ^^^ ran:^^ ŚŚŚŚŚ'"' to\ ,^0^."."-^ ^ ^1^-'^^?S^S^ .. ^^^^^^.^^ b;: ^^"s^^s^^^'010 wŚ ^^ ^cha. P'""^^ aa"""011"" e T"''-0'"?,^ r°-1 - ^S^.r^s-BS^S2-3-- •• s ' SSsS^Ś'- Ś I to jest główną przyczyną, dla której jedziemy odwiedzić i przyjaciela Sarrisa? Ś Nie. Chcę, aby sprawdzono odciski palców na butelce. Być i natrafiliśmy na coś bardziej diabolicznego niż pragnienie zemsty stan Petrosa. Papierowy Człowiek. Krzywonosy, ciemnowłosy Sarris siedział zł biurkiem i słuchał. Nie odrywał wzroku od oczu Newmana. Palił jednego papierosa za drugim. Ale słuchał nie przerywając. Ś To wszystko Ś zakończył Newman głosem ochrypłym od mówie-nia i od przejść w kopalni. Ś Kościotrup w szybie, butelka z odciskana palców Florakisa. Aparat nadawczo-odbiorczy, który Florakis niósł na szczyt góry. Ś Petros nie popełnił przestępstwa Ś odparł Sarris gasząc niedopa-łek. Ś Jak dotąd. Śmieszne, że przychodzisz do mnie z opowieścią o domniemanym aparacie... Ś Domniemanym? Ś Nie masz dowodu, że Florakis niósł właśnie taki aparat. Ale, jak mówię, śmieszne, że przychodzisz do mnie z tym właśnie w tej chwili. Zauważyłeś, że czasem mijają tygodnie, miesiące i nie ma żadnej wskazówki...? A potem nagle Ś trach! W ciągu paru godzin napływa wskazówka za wskazówką. Ś O czym ty mówisz? Jestem cholernie zmęczony... Ś Napij się kawy. Ś Sarris nalał Newmanowi kawy z dzbanka. Ś Jeden z moich przyjaciół jest radioamatorem. Ś Znamy takich. Czasem się bardzo przydają... wyłapują sygnały SOS z ogromnych odległości. Ś Mój przyjaciel natrafił na coś dziwnego w eterze. Ktoś nadaje szereg liczb... coś jakby zakodowany sygnał. Pod koniec jest kilka słów po angielsku... od człowieka, który otrzymał ten zakodowany sygnał. Ś Sarris pochylił się. Ś Więc może operator przesyłający zakodowany sygnał nadaje do Anglii? Ś Mało prawdopodobne Ś zaprotestował Newman. Ś Angielski stał się ostatnio językiem uniwersalnym... Ś Sam to osądź. Mój przyjaciel ma magnetofon. Nagrał na kasetę cały sygnał. Może chcesz posłuchać...? Sarris przycisnął klawisz interkomu, powiedział coś szybko po grecku, potem rozsiadł się wygodnie i zapalił papierosa. Ś Zaraz będzie kaseta. Miał na sobie jasne płócienne ubranie i nawet o tak wczesnej porze 228 [ aparat. Ale,jak ;nie w tej chwili. nie ma żadnej godzin napływa vy z dzbanka. Ś wyłapują sygnały ;rze. Ktoś nadaje ec jest kilka słów [owany sygnał. Ś jacy zakodowany nań. Ś Angielski Nagrał na kasetę szybko po grecku, ak wczesnej porze lądał rześko. Patrzył na swoich gości, póki policjant nie przyniósł hsety. Włożył ją do magnetofonu na bocznym stoliku. | Ś Posłuchajcie Ś powiedział. |r Z głośnika magnetofonu popłynęła seria dźwięków. Newman uznał je B zwyczajny bełkot. Spojrzał na Marlera, który wyglądał przez okno nie Aazując żadnego zainteresowania. Sarris spojrzał na zegarek. Po paru (Bnutach uniósł ostrzegawczo dłoń. Bełkot ustał. Nastąpiła cisza. Potem zabrzmiało głośno i wyraźnie po angielsku: Odtąd sygnał wywoławczy będzie brzmiał: pułkownik Winier. Nie odrywając wzroku od Newmana Sarris wyłączył magnetofon. Ś Słyszałeś coś o tym pułkowniku Winterze? Ś Nie. Nic mi to nazwisko nie mówi. Ś Szkoda. Zamierzam powiadomić o tym Wydział Narkotyków. Obecnie handlarze narkotyków posługują się najnowocześniejszymi środkami. Używają zakodowanych sygnałów radiowych do informowania o przesyłkach. Wydział Narkotyków ma samochody z urządzeniami namiarowymi. Może wyślą parę na przylądek Sounion. wtedy spróbuję namierzyć tego Florakisa. Ś A odciski palców na butelce? Ś Sprawdzimy w kartotekach. Na to trzeba czasu. Ś Potraficie wyizolować odciski Florakisa? Dałem ci tę pocztówkę, którą pokazywałem w drodze Krystynie. Ty masz moje odciski. A na kartce są Krystyny. Wyeliminuj jej odciski i moje, to zostaną ci Florakisa. Ś Nie musisz mi tego mówić. Ś Sarris wstał zza biurka. Ś Dziękuję za informacje. Mam nadzieję, że wrócicie teraz do Grandę Bretagne, ogolicie się, zjecie śniadanie i pójdziecie spać. Ś Spodziewałem się. że uzyskam od ciebie coś więcej Ś rzekł Newman wstając. Ś Dałem ci sygnał radiowy... który może mieć związek z Fłoraki-sem. Ś Sarris umilkł na chwilę. Ś l dam ci coś jeszcze. Powiedziałem. że wszystkie wskazówki napływają teraz jednocześnie. Wczoraj mieliśmy tu kobietę z bardzo dziwną opowieścią. Niejaką panią Florakis. Miała około sześćdziesięciu lat i ostatnio jeździła z wycieczką autokarową na przylądek Sounion. Nawiasem mówiąc, wdowa. Wyszła za mąż bardzo młodo. Ś Uśmiechnął się leciutko. Ś Widzę, że to cię zaciekawiło? Ś Mów dalej. Ś Jej mąż, Stavros Florakis, został zabity w 1947 roku w czasie wojny domowej. W bitwie z siłami komunistycznej ELAS. Zdarzyło się to pod Salonikami, jej przyjaciółka widziała na własne oczy. Przyjaciółka widziała też, jak komuniści przeszukiwali zwłoki, zabrali papiery, a ciało 229 spalili. Było to coś. czego pani Florakis nigdy nie mogła zrozumieći'| Nadal zaintrygowany? : Ś Przestań mnie dręczyć. Mówisz jak mój wydawca. Ś Otóż pani Florakis wybrała się na wycieczkę. Autokar zatrzymal j się przy drodze blisko miejsca, gdzie budują nowy hotel. Żeby mogli 1 zobaczyć świątynię Posejdona. Nagle pojawił się człowiek z dubeltówką. Zaczął wygrażać kierowcy, kazał mu odjeżdżać. Kierowca się sprzeciwiał, a tamten krzyknął: ..Jestem Stavros Florakis. właściciel ziemi, na którą wkroczyliście". Kobieta, wstrząśnięta do żywego, dobrze się przyjrzała temu człowiekowi. W niczym nie przypominał jej męża. Zresztą wiedziała przecież, co się z mężem stało. Wszystko to przepłynęło przez jej mózg w sekundach. Potem autokar odjechał. Przyszła i opowiedziała mi to wszystko, ale ja się tym niezbyt przejąłem. Przychodzi do nas tylu pomyleńców. Pozwoliłem jej złożyć formalne oświadczenie, które od-łożyliśmy ad acta. A teraz ty przychodzisz i mówisz coś. co oznacza, że pewnie się myliłem. Ś Florakis jest oszustem Ś zauważył Newman. Ś Kim jest naprawdę? Ś Możliwe... ale tylko możliwe... Odciski palców, które tak sprytnie uzyskałeś, pozwolą nam odgadnąć jego tożsamość. Ś Uścisnął dłoń Newmana. a potem Marlera. Ś Bądźmy w kontakcie, panowie... Ś To już wszystko, co Newman mi powiedział. Kalos Ś zakończył Sarris splatając dłonie na karku i odchylając się w tył na fotelu. Ś Co ty na to? Kalos, jego zaufany asystent, był fizycznym przeciwieństwem szefa. Niski, tęgi. o grubych rękach i nogach, miał długą twarz i inteligentne oczy. Był po czterdziestce, ale choć pominięto go w awansach kilkakrotnie, nie miał o to urazy. Według prywatnego zdania Sarnsa nie awansowano go ze względu na niski wzrost. Bardzo to było niesprawiedliwe i Sarris robił, co mógł. aby dopomóc mu w promocji. Któż jednak powiedział, że życie jest sprawiedliwe? Ś Znowu nam się poszczęściło Ś stwierdził Kalos. Ś Zignorowaliś-my tę Florakisową... a ona być może wskazała główne ogniwo organizacji, którą Wydział Narkotyków próbuje namierzyć. Bez powodzenia. Chyba /e to sprawa polityczna Ś zastanowił się. Ś A nie narkotyki. Sarris usiadł prosto. Ś Co to znaczy9 Ś Błądzę myślami. Ś Kalos uśmiechnął się cierpko. Ś Choć jak wiesz, są ludzie wysoko postawieni, którzy nie lubią, gdy ktoś pozwala 230 . „,v jedne, -eor„. To -W,a ^ ^,c. ^ - ŚŚŚ ;^ ^„,.. c. n- "- ^To^-^ ..C^'^ ze l0 sp" ^ „„ chro-^ ^ . ^ - -^^^'SS^ff^ ^=s=-=2s5;p^.as„;'s: -"^S^s?^^ Słowianinowi... '•^"^lem. Uśmiał "e- ",_;• w<)aśnil. z' l0 8e" ^eci^T"^"1-2 ^"S^en^alnes". , ^ usnli»A,ein. ^t^^S^T^^^ K^SS.^^^^^^ ^^?.^^^g^^ -^.^SS"^^ŚŚŚŚŚŚ^ 7 nulkown^iem K\KO ^-S^^^a.^^n.a..^^ŚŚŚŚ1 _ pe».na ^"•i1-"-* J?mnte. . , s,„,s leraz s-ed".11 P0; ^r^^t^^^^^ Z31 gościa z Moskwy. Adiutanta i powiernika Łuczarskiego Ś pulko Wołkowa. Który też jest mądrym człowiekiem". To znaczy zwoleni twardej linii. Ci ludzie nie są zwolennikami Gorbaczowa, Czemu przyjeżdżają do Aten? Sarris zamyślił się. Jugosławia jest ,.federacją" sześciu róż narodów. Mieszanką narodowości niezbyt się wzajem miłujących, l' wacja, północna dzielnica Jugosławii, jest najbardziej prosow i najbliższa zwolennikom twardej linii na Kremlu. Wrogom Gorbac: Ś To czyste spekulacje Ś zauważył. Kalos przygładził dłonią rzadkie kasztanowate włosy, które okr jego czaszkę. Ś Masz rację. Do tego momentu. Ale jest jeszcze coś. Kiedy jesteril po służbie, często zabawiam się w ten sposób, że śledzę sobie tego attacht' wojskowego. Pułkownika Rykowskiego. Lubi chodzić na Plaka. Jest przekonany, że nikt go tam nie śledzi. Wtedy spotyka się z Doganisem. Ś Doganisem? Ś Jednym z głównych członków Greckiego Klucza. 27. Ś Dokąd teraz'.' Ś zapytał Marler, gdy wsiedli do samochodu, Ś Do ambasady brytyjskiej. Ściągnę z łóżka lego tłustego meroba, Pattersona, jeśli to będzie konieczne. Ś Ale niech to spadnie na twoją głowę. Ś Marler wskazał ruchem głowy zegar na desce rozdzielczej. Ósma rano tutaj to szósta godzina w Londynie. Kto będzie przy Park Crescent oprócz strażnika? Ś Założę się. że Tweed. Sądzę, że już osiągnął stadium polowego łóżka. Obaj wiedzieli, co to znaczy. Tweed wciągał się do każdej nowej sprawy bardzo wolno. Potem tempo rosło. Rozkładał łóżko polowe. które miał w biurze, i podejmował stałe czuwanie przy biurku, często pracując głęboko w noc. W ambasadzie przy alei Sofias Palterson przywitał Marlera i Newmana rozmemłany. nie ogolony, ponury. Wpuścił ich do hallu bez słowa. Nie było nikogo w pobliżu, więc Newman zatarł ręce i rzekł: Ś Telefon bezpośredniej linii. To jest nagła sprawa. Ś A kiedy nie jest? l moglibyście się ogolić przed wtargnięciem na teren Ambasady Jej Królewskiej Mości. O, bogowie'. Ś pomyślał Newman. Ś Jakże lubimy być pompatyczni! Uśmiechnął się do Pattersona. Ś Sam nieźle wyglądasz. Zabałaganiło się na mieście? Ś Ja sobie nie pozwalam tak jak inni. Znasz regulamin? On nie może z tobą wejść Ś wskazał kciukiem Marlera. Marler nie rzekł nic. Wyjął legitymację Służby Wywiadowczej, podsunął pod nos Pattersonowi i zaraz zabrał, gdy ten wyciągnął po nią rękę. Urzędnik zagryzł wargę, bez słowa wyjął klucze i otworzył drzwi wiodące do suteren. Newman zapalił światło i zbiegli po schodach na dół. Newman usiadł, a Marler przysunął sobie krzesło i pchnął telefon 233 w jego stronę. Na górze Patterson zatrzasnął drzwi ze złością. Ne przycisnął czerwony guzik, wykręcił numer Park Crescent. Ś Kto mówi? Ś głos Tweeda, zupełnie rześki. Ś Newman. Przepraszam, że lak wcześnie. Ś Głupstwo. Cieszę się, że cię słyszę. Martwiłem się o was. Sypia tu i wstaję o brzasku. Jest ze mną Paula. Nie mogła spać i przed chwiał przyszła. Na wypadek, gdyby trzeba było coś notować. A teraz słucham...! Słuchał nie przerywając ani słowem przez dziesięć minut, gdy Newman j meldował o wszystkim, co zaszło od ich ostatniej rozmowy Ś włącznie z wyprawą do Czarciej Doliny i ocaleniem mu życia przez Marlera. Rzuciwszy okiem przez stół zobaczył, jak Marler rozkłada ręce w geście; ..nie ma o czym mówić". Ś Nie powinieneś był wybierać się tam w pojedynkę Ś rzekł Tweed. Ś Teraz wiem. Na przyszłość będę grzeczny. No i to wszystko. Ś Być może osiągnęliśmy duży postęp. Dzięki twoim informacjom i temu. co mi się udało zebrać tutaj. Mamy teraz w ręku znacznie więcej elementów. Składam je właśnie w jedną całość. Chcę cię ostrzec. Będę dzwonił do Petera Sarrisa, aby nie podejmował żadnej akcji. Na razie. Co teraz macie w planie? Ś Jeszcze raz przycisnąć Krystynę, żeby mi powiedziała coś więcej o sobie i Harrym. Po to tu przecież przyjechałem... dowiedzieć się, co naprawdę stało się z Mastersonem. Wygląda na to, że lo sprawa Greków. Wendeta Petrosa. To szaleniec. Ś Niebezpieczny szaleniec. Uważajcie. On przewróci całe Ateny do góry nogami, żeby odnaleźć Krystynę. Nie bądź też zbyt pewny, że jesteś na właściwym tropie. Ktoś może wykorzystywać Petrosa jako gigantyczną zasłonę dymną... żeby odwrócić naszą uwagę. Ś Od czego? Ś spytał Newman. Ś Nie wiem. Mówi mi to szósty zmysł. W sprawę są zamieszane dość osobliwe postaci. Na przykład profesor Guy Seton-Charles. Obecnie mieszka w West Country, ma katedrę na uniwersytecie bristolskim. Ale prowadzi również seminaria na uniwersytecie ateńskim. Znawca języka i kultury greckiej. Ś Jak wygląda? Ś Jest po sześćdziesiątce, ale wygląda młodziej. Szczupłej budowy. Gładko ogolony, włosy kasztanowate, przerzedzone, rzymski nos. Wzrost sto siedemdziesiąt centymetrów. Typ intelektualisty. Zarozumiały. Nosi okulary bez oprawek. Ubiera się sportowo. Ś Poznam go. Jeszcze jeden tuż po sześćdziesiątce. Jak tylu innych. Barrymore, Robson, Kearns, Florakis... Ś Właśnie, l wszyscy są związani z drugą wojną światową. Jeszcze 234 „„,»„...ź.•-"•Ś •"""1>"" ^s?lE!5gęL5S SI.ĘSSSS^^ ^ss^^s^^ petrosa,. ^ „ontakcie... ostrożnie. Bądź ^ , ^ weszła MoniKd. o^-^^^^S^^^S ^^rS^^^^^r ?^S.\:J,^-^MO^^--^ -5SS^&-::::^^^^ SS^-SźSS^^ •^^s^^^-1^'"" ^Ss::^'- ^^-^ ź^ ^ ^.^J^S^^, o ^ ^ss^^^'^^1^^ S,ton-Charies ""W1LK fcearnsów. l "°^ ^•n":l• • SB>OźOź koto ^» ,^ N,eź-d»'"^ została załatwiona-'-"° 2iS l Ś Skontaktowałaś się więc z firmą ubezpieczeniową Pitloch spytał Tweed. Ś To właśnie ta firma udzieliła pożyczek pod hipoteczny. Ś Udało mi się wreszcie wczoraj po twoim wyjściu. Miałam kło z wyduszeniem od dyrektora informacji. Użyłam szyldu Spółki l pieczeniowej Generał and Cumbria. żeby mu otworzyć usta. Powie łam, że zwrócił się do nas pułkownik Winterton w sprawie żak nieruchomości i powołał na firmę Pitlochry... Ś Zakrztusiła się, i Kawa... nie w tę dziurkę. Paula zerwała się. poszła z nią do toalety. Tweed siedział zamyśloi Tabliczka nad frontowym wejściem biura miała napis: Spółka Ub pieczeniowa General & Cumbria. Był to skuteczny kamuflaż. Udaw; że są wyspecjalizowaną firmą zajmującą się tajną ochroną barć zamożnych osób prywatnych. Oficjalnie zajmowali się również ubez-J pieczeniem przed porwaniami, prowadząc w razie potrzeby negocjacje | z porywaczami. Tłumaczyło to wszystkie wyjazdy zagraniczne Tweeda ; i szefów sektorów. Wróciła Monika ocierając usta chusteczką, a wraz z nią Paula. Ś Już w porządku Ś powiedziała Monika i usiadła za s\ biurkiem. Ś Zaczęłam mówić o Pitlochry. Dyrektor oświadczył, że uznali Wintertona za człowieka rzetelnego i obrotnego. Potwierdził jego rolę pośrednika między klientami, którzy kupowali bungalowy, a Pit-lochry, która dostarczała pożyczek pod zastaw hipoteczny. Ś Spotkał się z nim osobiście? Ś Nie. I to jest dziwne. Dziwne dla mnie. Wszystkie transakcje zostały załatwione listownie, z biura w Taunton, i telefonicznie z Winter-tonem. Ś Czy z rozmów telefonicznych można coś wnioskować o nim jako człowieku? Ś Tak. Był bardzo wyniosły. Pułkownik przemawiający do swoich podwładnych, jak żartował dyrektor. Ś Zostawił jakiś adres? Ś Żadnego. Nikt z firmy Pitlochry nie ma pojęcia, gdzie obecnie może przebywać. Ś Człowiek Niewidzialny Ś powtórzyła Paula za Moniką. Ś Jeszcze jeden ślepy zaułek Ś zauważył Tweed. Ś Przypomniałem sobie coś... nadal nie mamy pojęcia, co Masterson miał na myśli używając określenia ..Stacja Końcowa". Jestem przekonany, że to ważna wskazówka... albo tutaj, albo w Grecji. Masterson był najsprytniejszym dochodzeniowcem, jakiego znałem. Usiłował mi coś przez to przekazać. Ale co? 236 lochry? Ś od zastaw im kłopoty ółki Libez- Powiedzia- ^ie zakupu silą się. Ś zamyślony. pólku Uhez- iż. Udawali, •ona bardzo )wnież ubez- )y negocjacje czne Tweeda 4 Paula. Ha /.a swoim iświadczyl, że )twierdził jego salowy, a Pit- /. Lkie transakcje cznie z Winter- wać o nim jako ijący do swoich a, gdzie obecnie Moniką. - Przypomniałem i miał na myśli lany. że to ważna najsprytniejszym zez to przekazać. Ś Ślepy zaułek jak na razie Ś powiedziała żywo Paula. Ś Ale ja coś odkryłam. Ś W jej głosie była nuta tryumfu, która przykuła uwagę Moniki i Tweeda. Ś Nie mówiłam ci o tym, kiedy tam byliście. Pomyślałam, że sama się zajmę tą sprawą. Ś Jaką? Ś spytał Tweed. Ś Pamiętasz ten wieczór, kiedy złożyliśmy wizytę pułkownikowi Barrymore? Siedziałam z boku. Na biurku leżał egzemplarz „Timesa" otwarty na stronie ogłoszeń prywatnych. Zapamiętałam datę. Wczoraj udałam się do Napping, przejrzałam ich kartoteki. Wiecie, co znalazłam? Ś Ona odgrywa się na tobie Ś powiedziała Monika i zachichota-ła. Ś Drażni się z tobą. Ś Nie szkodzi. Co znalazłaś? Ś Ogłoszenie zamieszczone w czasie, kiedy Krystyna Gavalas była w Anglii, kiedy interesował się nią Harry. Oto jakie ogłoszenie: Osobę, która interesuje się Greckim Kluc:em i Antikhana, prosię o skontaktowanie się ze mną. Irena Ś przeczytała z małego notesika. Ś Prócz tego był podany numer telefonu. Zadzwoniłam pod ten numer. Okazało się, że to hotel Strand Palące. Przedstawiłam się jako siostra Krystyny Gavalas i zapytałam, czy ona tam mieszkała. Nie chciano mi powiedzieć. Wskoczyłam w taksówkę i pojechałam na Strand. Poczarowałam recep-cjonistę... bardzo to brzydko z. mojej strony, chłopak był przekonany, że ma umówioną randkę. Sprawdził w księdze meldunkowej. Krystyna przebywała tam w tym czasie. Ś Ale czemu podpisała się ..Irena"? Ś spytała Monika. Ś Chyba dla zabezpieczenia. Bo nie wiedziała, kto do niej przyjdzie. Ś Na pewno Ś rzekł Tweed. Ś Przepisz to ogłoszenie z datą i dołącz do akt. Dobrze się spisałaś. Ale prawdę mówiąc wiedziałem o tym ogłoszeniu. Newman dzwonił do mnie, że Krystyna mu opowie-działa przy kolacji, jak doszło do spotkania z Mastersonem. Zobaczył ogłoszenie i skontaktował się z nią. Ś Serdeczne dzięki! Ś Pauła rzuciła ołówek na biurko. Ś Straciłam tylko czas. Ś Wcale nie. Ja nie zauważyłem tej gazety w gabinecie Barrymore'a... a ona oznacza, że się zainteresował ogłoszeniem. Niedługo będziemy musieli znów pojechać na Exmoor, żeby zobaczyć, jak się spisują Butler iN\e\d. W\CTi\\f leraz. znacznie więcej niż poprzednio. YiwaA, \50 7-'aA'zwon\\ Ve\e^on. Mon\\^a poAwwslA słuchawkę. Po ^^\<ĄW^(\\anve zdań zakr^a TO\V.TO'[O\\ \ t,Yioy;7-a\a na T^eeAa. Ś O wilku mowa. Pele^e\^-^».\v?vW. Ś Ś Przepraszam, że dzwonię tak wcześnie. Skorzystałem ?. •pw^Ą okazji Ś wyjaśnił Nield. Ś Mówię z budki telefonicznej. Zastosowaliśmy 237 presję i zgadnij, co się stało. Myśliwi stali się zwierzyną. jesteśmy śledzeni przez Kearnsa i Barrymore'a. Ś Co to /.naczy? Ś Ton Tweeda był ostry, niespokojny. Ś Jeździliśmy konno po wrzosowiskach i pchaliśmy się* to jednemu, to drugiemu. Teraz pojawiają się nie wiedzit i jeżdżą za nami. Ś Znają te wrzosowiska jak własną kieszeń. Jak się zachc zanim nastąpiło odwrócenie ról? Ś Robson w ciągu dnia odwiedzał pacjentów. Potrafi długo ( się bez jadła i picia. Jego pacjenci są rozproszeni na dużej prze Wieczorem zjada kolację przygotowaną zapewne przez siostrę. Na udaje się na tę swoją wieżę i czyta. Po zmroku zasłania okna. chodzi spać. Ś A Kearns? Ś Dużo jeździ po wrzosowiskach. Jego żona. Jill, nigdy się pokazuje. Żaden z nas jej nie widział. Może on ją więzi? Sam K.ear jeździ na szczyt Dunkery Beacon. Przesiaduje tam nocami. Bógwie,, „^"" --s: sr;^^0^^ ^.^S^^^ŚŚŚŚ^lloe^. ^S^r^^SS^S ^SiS^t3^ 22^S^^-^ --S^ff^S^-^ ^SSiS^S^-^^^ ^ Nte1^0^ ^ • , ^ MO,„. ź .- mwt po'••"e)• . ^ira®^--80'': się cieszę z powrotu do cywilizacji. Już zaczynałam odchodzić och na tych okropnych wrzosowiskach. Ś Możemy się dziś spotkać? Ś spytał Tweed przerywając! wymowy. Ś Pytałeś, kiedy przyjechałam. Wczoraj po południu. W są na herbatę. A herbata u Browna to coś nieziemskiego. Może więc* Ś Dobra myśl. Przyjadę o wpół do czwartej. Odpowiada ci? Ś Wspaniale. Będę liczyła minuty. Nie spóźnij się. Mają tupr ciasto z truskawkami. Och Ś dodała po namyśle Ś mań ciekawego do powiedzenia. Ale nie przez telefon, kochanie. Ś Więc o wpół do czwartej. Do zobaczenia. Odłożył słuchawkę, jakby go parzyła. Westchnął, wyjął chust i wytarł czoło z udanym przerażeniem. Ś Dobrze, że nie zanotowałaś tej rozmowy. Ś Ona jest bardzo przystojna Ś rzekła Paula w zadumie. Ś A niech cię! Ś Spojrzał na Monikę. Ś Ale nagrałaś moja rozmowę z Nieldem? Ś Tak. widziałam, jak kiwnąłeś głową. Chcesz ją przesłuchać? Ś Później. Nield powiedział coś ważnego, czego teraz nie pamiętam.! Skupiłem cała uwagę na tym. jak ich wyciągnąć z Dunster. Zupełnie nie pamiętam. Sama przesłuchaj tę rozmowę, Paula. Może cię coś w niej uderzy. Monika, spróbuj jeszcze raz połączyć mnie z Sarrisem. Ś Inspektor Sarris? Tu Londyn. Zastępca szefa Wydziału Specjalnego chciałby zamienić z panem kilka słów... Tweed nie tracił wiele czasu na wymianę grzeczności. Ś Robert Newman, korespondent zagraniczny, powiedział mi o swo-jej rozmowie z tobą. Peter... Ś Czy teraz pracuje dla ciebie? Ś spytał Sarris. Ś Nie, nie pracuje. Ale kiedy zbiera materiały i natknie się na coś, co jego zdaniem zagraża bezpieczeństwu państwowemu, zaraz donosi mi o tym. Ś To załatwiało sprawę Newmana. Ś Chcę cię prosić o wielką przysługę. Wstrzymaj jakąkolwiek akcję w związku z niejakim Stavrosem Florakisem. Popuść mu dostatecznie dużo liny, a sam się powiesi. Jestem na wczesnym etapie śledztwa. Ś Co to za śledztwo? Jeżeli wolno spytać... Ś Oczywiście, Badam sprawę śmierci jednego z moich najlepszych a1' ludzi... Harry'ego Maslersona. Niewiele mogę ci o niej powiedzieć. Rzec/ w tym, że gospodarstwo Florakisa jest blisko przylądka Sounion. gdzie P6 w podejrzanych okolicznościach zginął Masterson. 240 ic - -^s^s^:::: - A n.rót"-)'"'" . _ z^sialow'""'-^,^ ^T^ - -K^' ,8;^""- ^^WSn.c^^"1"-1- ^^5^?sr.e.-^^ ^^^'^^^^^^^"^ w" .Xl"*"' "^ b^o ""T"'; • " ^ ,,„,e PeKr. N.c AMas1;^ ^^roa1 ''-""Kes,.. »» -"tón\;'^ L c.y " "'"ie- 'ce^•^"^,;^y^^LSk^. -"oreA-' ^o-^o^^1"--^"5'^^.....-..-,-. Klu^. ^ i- T^0^^^ T^^^ ^rK - le) sa %c mi 10 "le mw'- mk- się m.' Kalos' Seo .isys""1'1- ,, _ ~_ T „d"" P0'"6'1"',^0"""11"' .'' i. ^»"1-1' w" C^ ^^^ Śsr^-^-ss s^ - ^Uli ^ l\n' '""'k.^ ""p0"'""1";^^- ("lcw Satlis •'•"'•'"• .lećcie--'-"re Neź"'a" "10 ' „„szeill wla4"''1 .^^^HiES^^ . ^&lck?S^.. -^s""" ^ ^i ^^^"ii^S K^^- ^"lecenK ^^^"--^^^^^^ l ^^.„.^n.Okg^mS^.^^" p,a^.co^^ B^^ l _ Nieh^'"' -.„:w6dcow ^ufc:>.' 'teś tam' sSS^^iC.-.-^^^ ^^^ff'^^^^'^ ^ L115^-----' l pewno'. 741 28. Ą ^ Kiedy tylko. Newman wysiadł z windy na piętrze Krystyny, .j wiedział, że stało się cos złego. Nick siedziai w fotelu na straży, R papierosa, a popielniczka na stoliku z marmurowym blatem pełna b; niedopałków. Ale to reakcja Nicka na dźwięk otwieranych drzwi windy ostrzej Newmana. Nick zerwał się nagle i jego prawa dłoń wśliznęła się p marynarkę w pobliże rewolweru smilh and wesson, który Newman i zwrócił. Ujrzawszy, kto wysiada. Nick udał. że chciał się podrapać p^_ pachą, i j Ś Jest bezpieczna? Ś spytał Newman. j Ś Tak. Ale mamy problem. Przyjechał jeden z jej krewnych, Anion. | Wjechał na to piętro, a kiedy zobaczył mnie, odszedł tym korytarzem. | Potem znów wrócił i zjechał windą na dół. Może jeszcze się tu kręci. Ś Doskonały pretekst, żebym sobie trochę porozmawiał z Krystyna o jej rodzince. Ś Nie teraz. Bardzo się zdenerwowała. Jest jak bomba, która może l ci wybuchnąć prosto w twarz. To wina Antona. Powiedziałem jej o nim. Chyba powinienem... Ś Dobrze zrobiłeś. Jednak pójdę do mej. Newman podszedł do drzwi, zapukał w umówiony sposób. Odpięła łańcuch i otworzyła. Newman od razu zobaczył, że jest w złym nastroju. Jej oczy wydawały się jeszcze większe. Odwróciła się na pięcie i poszła w stronę balkonu z założonymi do tyłu rękami. Ś Antonjest tutaj. Znaleźli mnie Ś burknęła, zanim zdążył wymówić choćby jedno słowo. Ś Nie powiedziałaś mi nic o nim. Więc mów teraz. I trzymaj się z dala od balkonu. Jeżeli jest przy basenie, może cię zobaczyć. Ś A jakie to ma znaczenie? Wie, że tu jestem. ,„. „.. .•»•"•,;";L•'ss ,.5S2N-=2^"-" ^^liSSsS^"" ^L Musiał L/\ms , .. ^Uszek, ..,.,,.v . .^v-.,7e. -, •„ nanełnion\ l^_„^, •^Mu^^^-' Ueliszek, W^^^^M^ .„:;^-e,HŚŚŚŚ „„c-^^Py""- -S^^Ss^^^^^ ^srr-^.o^Ś zrobić, po^^ ^ ,,arknąl. -"^od urodzenia, ^stantyn. - _ przestań, cale z\cie o p^nrios i ^u ^^ CU.K.UI"'" ^^J^ -a\fab:^' ^ ^ew ^^S. ^vmka _ Wiem. ^le l __ ^nton tez nie. ^ pier ^ ^ is^ssas^*^-- 1 ssgSs:?^^ s=-;.-52Ę .-'s^-ffi-r^^^^^ '""" • „'; ; - r"'";?.;...' "•"TE1 •-"••S e^s^ff^-"''" i =c^s:^s^ss5 ..^S^ssiSs^'^'"" poiechał do /^^os-byn w P0'0" angielskiego profesora. Nadal uczęszcza na jego seminaria, kiedy) przyjeżdża tu latem. Ś Znasz nazwisko tego profesora? Uniosła w górę gęste brwi. Ś Podwójne nazwisko. Poznałam go kiedyś. Nie podobał mil cuchnie zarozumiałością. Ale jest inteligentny. Ś Spróbuj sobie przypomnieć jego nazwisko. Ś Mam. Guv Seton-Charles. Newman wyszedł, zamienił słówko z Nickiem. który natych zjechał windą do hallu. Wróciwszy do pokoju zastał Krystynę się przed toaletką i czeszącą włosy. Obok kosmetyków stała butelka wfl mineralnej i szklanka. Ś Wytrzeźwiałam Ś oznajmiła. Ś Wypiłam dwie szklanki wo Sądzisz, że to dobra myśl... żebym poszła teraz z tobą do hallu, sko Anion wciąż tam jest? Ś To należy do planu. Jeżeli rzeczywiście tam jest. chcę. żeby zobaczył. I chcę zobaczyć jego... żeby wiedzieć na przyszłość, jak wygląd Ś To najniebezpieczniejszy z moich krewnych. Czuje do mn niechęć, bo też jestem wykształcona. Ma mnóstwo pieniędzy. Pieniąd to władza, mówi. Ś Skąd ma te pieniądze? Ś Kieruje siecią sklepów w Atenach i w Salonikach, Sprzedają i drogie telewizory, widea i radia. Importowane oczywiście. My. Grecy, j niczego nie produkujemy... Anton ma też zdolności techniczne. Potrafi skonstruować najbardziej skomplikowaną aparaturę nadawczą wysokiej mocy. Ś To ciekawe Ś zauważył Newman. Podszedł do drzwi usłyszawszy ' umówiony sygnał. Był to Nick. Ś Anton jeszcze jest. Spaceruje sobie po hallu koło wind. Przy odrobinie szczęścia możemy go zobaczyć z góry, sami nie zauważeni. Ś Idzie o coś innego... Jesteś gotowa, Krystyno? Ś Skoro się upierasz. Przeszli przez hali pierwszego piętra. Nick przycisnął guzik. Drzwi windy otworzyły się i weszli do środka. Gdy winda ruszyła. Newman ścisnął lekko ramię Krystyny. Zrobiła kwaśną minę. wyprężyła się. Ś Do diabła z A"tonem Ś powiedziała. Ś Dobra dziewczyna Ś rzekł na to Newman. Wyszli do głównego hallu wejściowego. Pod nimi, za sięgającym pasa murkiem, mieściła się w dole przestronna recepcja, skąd wiodły schody 244 tv,llu prowadzącego "a Jadanego nrarn.uren. hallu P ' V '/C^^O ^' i^'*- ISs.^sss^^^ ;S25^sS5^^= KS^iŁS?:"^^ '^^tfSSSSS l Spo^^ ' -y-^^^.ed.al ^^^chwyt był s.lny. Ś jedno słówko ^ Marlera za ranii^ oboięwosci. ^^si^^s?a^^ , ^igdy ^le^.róe^ WOJ cholerny aparat. ^ ^^^^^.^^ss ^s&^^s^^^^ r^&,^":: ;^„Ś r^^-1^ 1 ww^.. .- ^" »'mochodu• ptz" ,„^oo^u,,ce,ź.^. -sŚ"-^"^"0 L ^^^^^^kidosasKlk1' wle minuty b^.B"'0^'- ,d,„(... _- Lepie) będzłe ^ ,l "•nfo^od Bp3fBUAA\ 3souzo3iuo?( 01 BZ3BuzQ 'AufA3B.i:iS3f3J J3oinu foui znf fefBiu fepsouA\3d 7 •A3[[n SIUOJIS fsignJp od '33B[BJ Jpsy pszJd poq30uiBS U31 OBA\0:>[JBdfZ LU3U3IUIA\Od Ś 31UIBJ Z3ZJd 5pl(^ {pnZJ Ś 9ZOUI I Ś •3UST3WQ 3pUB.ir) A\ [SfSIUZOJ-tSO 3Aq Aunsnp\[ "BISSI^ BJ_ M 3(bB[o:?[ Aiusi[p3f Ap3i?[ 'AJB[n?(0 suuiaio i [BZS U91 qAZO(BZ SAq3Z •t0 ;)3tZp3IMOd Z9IUA\OJ UISUaiUIMOj '39[SAlUOd UlXl O IU3U3IUIA\0(J •B3UO(S [[313I3Z3 B[p tUIBfodBU Z MOJ3U[3'?( OM1SOULU 3IS 0{l33J)( nU3SBq {05[0^\ '31UO?([Bq Od BIUBJq3ZJd Z3q SB{BA\OpBJBd UI310d V Ś •n(UBJq3ZJd A\ BUOIIIH Op OIB{ZS3M 3IV Ś •••Azp3iu3id ^BA\oq3ZJ}od oi7[ 'snoio^ 'f3MO[3ioq Aqzn{s aż snmo5( aio^fpz sfoMi pzB^od aiuqopodopA\BJJ Ś •91S BflMIZp Ś (•JZB[BUZ 9IUIU UOlUy "Bq3I[ n '5[Bf Ś •1UIIU BZ ^BZBpod J3[JBp\[ 'OU^O 3U[A1 Z9ZJd MZJlbds .[ŚJ B(3UnSM BUA1SAJ"X '9UgB]3Jg 3pUBJr) op fe§OJp l tUZ^O {Bq33f 5(3I)\[ •^§in pZ3pO UBUIM3)\[ Ś 'BIUBUZOd Op 3I)\[ Ś l (•,UIB{IU9IUIpO ÓIS AZ^ Ś R 'BUBIUA\3(\[ BU B{BZJfodS l .I •l{3nJ M 3IS (AZ3B{A\ '>[3I[\[ t 'XpBSBqiUB Op 3IUUI 3IZ3tA\BZ >[3IN[ ^tiużis fiiufB^ 's3pBq3 luad O?[SIMZBU BU AuXisXJ'x B[p foł[od fnMJ3Z3JB7 *"- 'UBUIM3j\[ nui {BIZp31MOd Ś 3U§B13Jg 3pUBJr) op BUUI BZ Zp3f Ś lró]A[ ZJBM1 ÓIS B{BZB^n 3[Uł(0 OIAU[A1 M 'BJJn)! Op 35[ZI1BA\ (BpB{5(A\ ?j3I^ ) 'UBUIA\3^[ BIU BZ B "B^pOJS Op B{-[B1B 01 3ZOp\T n5iS{Bunso msoJd o^ -iu3dn{s BZ LUBI fqB(SBz 5[3iMO{zo si?[Bf Ś !> -BlSlUOpd333J UIAU,'AOt§ Z (BIMBU1ZOJ J3pBp\[ n[[Bq ^\ • v^ Kup wahzkę Ł p chcemy ,-^s^S^sS^ | - Bę^ "lę - ,a ten V-orek. ale v- ^^ ^qyare. KS^^s'S5^^ ,pli§ss==^ '. l?^^'.^- „^ „es^ ^^ ^-•^^^2^^^ "^^c^^. ^^s"^ ^^r : ^ ^^^ - ^^^^^.f^^ -^S^^S^-y^e ^i5^^S^"--- osro•e'•l'":: .^s&^^^^ -"l^^^o--"""'"^ iią l Ś Pu^apKB- Ś Oczywiście. Jeden Ł nich... ten w szybie... pokazał Poprowadził was do kopalni. Jego towarzysz skradał się Konstantyn, ty mówiłeś, że zobaczyłeś na chwilę przed otr ciosu lufę karabinu. On zrobił to tak. Ś Trzymając packę w samym środku, Petros zamachnął się najpierw w jedną, potennj stronę. Ś Czy to byli Anglicy? Ś zapytał. Ś Widziałeś jednegł idącego ścieżką. Ś Był za daleko, żeby zobaczyć Ś wtrącił się Dimitrk Konstantyn otworzył usta. Co za ulga móc powiedzieć prawdę. Ś J spapraliście robotę, nie znaleźliście Krystyny Ś szydził' Używał sobie na nich. pokazywał, kto tu rządzi. Ś Zrobiliśmy, co było można Ś zaprotestował Dimitrios. Ś] jest hoteli... Ś Aha! Co było można... czego nie można! A można wejśf Hiltona i przekupić głównego recepcjonistę? Przecież on wie, że nie^ ryzykować dobrej posady za kilka drachm. Ja bym poszedł do ko^^BD^ innego... do takich ludzi jak wy. Pokojówek, sprzątaczek. Kogoś, ^^^P61 potrzebuje pieniędzy, kto wchodzi do wszystkich pokoi. Dobrze,^^BI ^ przynajmniej Anton jej teraz szuka. On ją znajdzie. ^Bl?11 Ś Moglibyśmy wrócić tam jeszcze raz Ś zaproponował KonstaD^Hp^ P1 ochoczo. ^yP^ Ś Teraz się płaszczysz. Ś Petros splunął za werandę. Przyjmia^sw01 wszystkie obelgi, jakimi ich obrzuca, myślał. Jego ogromne deiswl promieniowało fizycznym magnetyzmem. Machnął ręką ku górom, ;| Ś Pójdziecie tam, do owiec. Pilnować, żeby pasterze nie spali aj skałami. Jak przyłapiecie któregoś na drzemce, sprawcie mu lanie. ~ Umilkł na chwilę. Ś Ciekawe, że zobaczyliście Florakisa wspinającego Weź się na szczyt góry. O tej porze? Jego też miejcie na oku. Donieście m zasłi natychmiast, jak tylko odkryjecie, co knuje. Ś Nie mógł się powstrzymać, zaż) aby nie wbić im jeszcze jednej szpilki: Ś I nie kłopoczcie się o Krystynę... nieć Anton ją sam znajdzie. Anton ma głowę nie od parady. z hc do l Dimitrios i Konstantyn odeszli i jęli się wspinać stromą ścieżką. \ Stopami wzbijali wapienny pył, który zatykał im nozdrza, i pocili się odp w popołudniowym słońcu. Petros siedział na werandzie. Jego lwia głowa opadła na baryłkowatą wyć pierś, lecz nie spał, myślał, ją ' Wiecznie ci znienawidzeni Anglicy. Newman i Marler Ś Giorgos P1!" doniósł, że zamieszkali w Grandę Bretagne. Giorgos, który skończy) co i z głową w beczce wina na Plaka. Zlel 248 ... pokazał się ikradał się za ę przed otrzym; ając packę na t jedną, potem w działeś jednego z ł się Dimitrios, Izieć prawdę. yny Ś szydził Pei 'ał Dimitrios. Ś ! A można wejść ;ż on wie, że nie ws ... /m poszedł do kogol zątaczek. Kogoś, kto h pokoi. Dobrze, że >ponował Konstantyn werandę. Przyjmują ;go ogromne cielsko ręką ku górom. pasterze nie spali za arawcie mu lanie. Ś orakisa wspinającego la oku. Donieście mi nógł się powstrzymać, czcie się o Krystynę... rady. inać stromą ścieżką. nozdrza, i pocili się ladła na baryłkowatą Marler Ś Giorgos •gos, który skończył lie mając wykształcenia. Petros posiadał jednak ogromny wrodzony ;, przebiegły umysł chłopa, który czasami potrafi przechytrzyć nęka wykształconego. Śtewman i Marler przeciągnęli Krystynę na swoją stronę. Przysłał ich ,'co zabił Andreasa na Siros wiele lat temu. Ale który 7. nich trzech? Pułkownik Barrymore, kapitan Robson c/y zant Kearns? A może wszyscy trzej są uwikłani w to bestialskie lerstwo? W dwa morderstwa? Bo później Ś gdy wojna się skoń-. ŚPetros pojechał do Kairu, chciał się dowiedzieć c/egoś o z.amor-iraniu swojego drugiego syna. Stephena. występującego pod nazwiskiem ndes. Pewien Egipcjanin, który sprzątał w gmachu Antikhana. powie-lał mu, że ci mężczyźni przebywali wtedy w budynku. Jeden z. nich ijakiś sposób odkrył prawdziwą tożsamość Slephena. dowiedział się. że lt bratem Andreasa. l Który? Petros zadawał sobie to pytanie po raz tysięczny. Teraz fAnton, bystry Anton odnalazł ich w miejscu, które się nazywa Exmoor. jCamu wszyscy trzej mieszkają tak blisko siebie? \ Nieważne. Petros dźwignął się z fotela, wszedł do domu. wrócił llpudełkiem. które trzymał w ukryciu. Otworzył je. Wewnątrz, zawinięty •papier, leżał nóż komandoski, nóż, który z. takim trudem wyciągnął qiod łopatki Andreasa. Nóż. którego kiedyś użyje, by zabić mordercę swoich dwóch synów. Elegancki i pewny siebie mimo przeżytej przykrej przygody. Anton podziękował głównemu recepcjoniście i wyszedł z Hiltona. Wezwany lekarz, był naiwnym nudziarzem. Anion zapewnił go. że zasłabł, uderzył się szczęką o słup. Udało mu się również sprytnie zażyć głównego recepcjonistę. Tuż. przed wyjściem powiedział od niechcenia: Ś To od upału. Zasłabłem tuż przed wyjściem moich przyjaciół z hotelu... Ś Opisał Krystynę. Newmana i Marlera. Ś Czy powiedzieli. do którego hotelu się przenoszą? Pewnie nie... bo bardzo się spieszyli. Ś Nie, nie powiedzieli. Tak jak pan mówił, bardzo się spieszyli Ś odparł główny recepcjonista. Utwierdziło to Antona w jego podejrzeniach. Wzruszył ramionami wychodząc w skwar i prawie nie zauważając zmiany temperatury. Znalazł ją raz. znafdzie i drugi. Przedtem jednak miał do załatwienia coś pilniejszego. Spojrzał na zegarek Ś był już spóźniony na spotkanie. Ale co tam. niech drań poczeka. Tym bardziej się ucieszy na jego widok. Zlekceważył taksówki. Taksówkarze mają dobrą pamięć. Przeszedł przez skomplikowane skrzyżowanie i ruszył żwawo ku alei Sofia Syntagma, przy którym stał hotel Grandę Bretagne. Uśmiechnął się do siebie na myśl o tym. jaki wściekły by gdyby wiedział, z kim zamierza się spotkać i po co. Stary przeszłością. Nie ma pojęcia o współczesnym świecie. Bardzo t pewnego dnia, kiedy się dowie, że Anton został ministrem. ministrem spraw wewnętrznych. Tam jest prawdziwa władza. W pół godziny później kroczył przez labirynt ulic i zaułkć tworzyły miodowy plaster Plaka. Czy plan już został wproM w życie? Prędzej czy później człowiek, z którym ma się spotkać, < mu musiał powiedzieć, co się dzieje. Gbur, który jest na razie dla f ważny. Na razie. Człowiek nazwiskiem Doganis. Ateński szefGr Klucza. Ś Spóźniłeś się Ś powitał go Doganis. Ś Czemu? Anton usiadł na wyplatanym krześle na tarasie nad tawerną,. spiesznie zapalał papierosa. Nie cierpiał tego niezdarnego chama, miał tyle sprytu, by nie okazywać niechęci. Ponad sześćdziesięcioli Doganis był silnie zbudowany, miał szerokie ramiona i wielką gło. z siwiejącymi włosami. Oczy pod gęstymi brwiami patrzyły chłodno i Antena. Anton przyglądał się szefowi pilnie bacząc, aby nie zdradzić uczą wzgardy, jakie dla niego żywił. Wielkie miękkie dłonie trzymaj;,.. hebanową linijkę, obwisłe policzki, brzuch jak beka. Bez kondycji, bej związku z nowoczesnym światem. Członek Starej Gwardii. Niewybredny pomnik czasów wojny domowej. Doganis również przyglądał się eleganckiemu Antenowi. Ambitny, bezwzględny. Młody karierowicz, którego należy trzymać w ryzach. Ubrany jak żigolak. Doganis Otrzymał rozkaz powiadomienia go o na-stępnym kroku w operacji. Osobiście uważał to za przedwczesne. Ś Wkrótce wrócisz do Anglii Ś powiedział mu. Ś Zawieziesz listy do kapitana Robsona, sierżanta Kearnsa i pułkownika Barrymore'a. Dwa z nich są bez znaczenia. Trzeci jest przeznaczony dla Jupitera. Ś Jupitera? Kto to taki? Ś Człowiek, który reaktywuje organizację. Nie pytaj, kto to, Ś Jupiter jest rzymskim bogiem, nie greckim Ś zauważył Anton, Ś Co wprowadza zamieszanie, chroni jego tożsamość. Pojedziesz znów do Anglii za kilka tygodni... po wizycie ważnej osobistości z zagranicy. Ś Doganis umilkł. Przynajmniej nie kazali mu wyjawić Antenowi, że owym gościem ma być pułkownik Wołków, adiutant 250 Berala Łuczarskiego. Ś Możesz tam pojechać tajną drogą? Bo teraz ż chodzi o to. zęby nie został żaden ślad twojego pobytu w Anglii. Ś Mogłem poprzednio, będę mógł i później Ś odparł Anion iriało. Ś Ty rób swoje, a ja swoje... Nagle rozległ się suchy trzask. Anton wytrzeszczył oczy. Doganis. „tory stale coś trzymał w niespokojnych dłoniach, z wściekłością złamał |ebanową linijkę na pół. | Anton był zdumiony. Ten groteskowo opasły Doganis. którego dotąd iważał za zniewieściałego, miał olbrzymią siłę w swych pozornie miękkich [dłoniach. Dłoniach dusiciela. Doganis wymierzył ułamany koniec połówki Itnijkiw Antona. Jego glos zabrzmiał tym bardziej złowróżbnie, że był cichy: Ś Posłuchaj mnie, Gavalas. Złożyliśmy na twoich niedojrzałych barkach ogromną odpowiedzialność. Wystarczyłoby, żebym zameldował. że utraciłeś moje zaufanie, a będziesz, trupem w ciągu dwudziestu czterech godzin. Jesteś arogancki. To mi się nie podoba. Anton przełknął ślinę. Lampa naftowa na małym stoliku rzucała mętny blask. Wielki cień Doganisa nagle jakby wypełnił pokój. Anton zmusił się, by odpowiedzieć z szacunkiem: Ś Przepraszam, towarzyszu. Chciałem tylko zapewnić, że wszystko pójdzie dobrze. Ś I zapamiętaj sobie Ś ciągnął Doganis ignorując te przeprosiny Ś że może przedstawię cię naszemu gościowi. Być może zechce sam odbyć z tobą odprawę. Traktuj go z szacunkiem. Dzwoń do mnie codziennie zbudki telefonicznej. Ś Nagle zmienił temat przyglądając się jednocześnie pilnie Anionowi: Ś Czy na przylądku Sounion panuje spokój? Nikt nie interesuje się Florakisem? Ś Nikt Ś zapewnił go Anton. Ś Coś za szybko mi odpowiedziałeś. A Petros? Ś On wciąż planuje swoją szaleńczą zemstę na angielskich morder-cach swoich synów. O niczym innym nie myśli. Ś To dobrze. Odwróci uwagę tych dwóch Anglików. Newmana i Marlera. Idź już. Twoja przyszłość zależy od wierności sprawie. Anton wstał szybko, rad. że opuszcza człowieka, który go zaczął przerażać. Zbiegł szybko wąskimi schodami prowadzącymi bezpośrednio na zewnątrz. Przystanął przed wyjściem na pustą ulicę. Nie zauważył niskiego tęgiego mężczyzny z krótko przystrzyżonymi kasztanowymi włosami, który stał w cieniu bramy po drugie}: stronie. Z tej prostej przyczyny, że Kalos nie chciał zostać dostrzeżony. Był ubrany w starą poplamioną kurtkę i wypchane na kolanach spodnie. Uniósł aparat z obiektywem do zdjęć w podczerwieni i zrobił trzy zdjęcia. Anton skręcił w lewo i szybko odszedł. Mam szczęście, myślał Kalos. Kimkolwiek Jest ten człowiek,! z domu w czasie, gdy wszyscy turyści, a także ludzie miejsc i piją w tawernach. Na kliszy miał już dwa zdjęcia Doganisa.,' chociaż tego członka organizacji znał dobrze. Kalos czekał godzinę przed mieszkaniem, które Doganis w na Plaka, a potem poszedł za nim na to spotkanie nad tawerna.J Sarris potrafi zidentyfikować młodszego mężczyznę, który spędzi dzieści minut : Doganisem i właśnie odszedł. Grecki Klucz najwyi rekrutuje terc młodszych. Zły znak. J Kalos zaczął się zastań gdzie i w jak; sposób znajdowali rekrutów. ,, Ś Skąd d/.wo^^ewman 1,0 zapytó1"1^ v^weao.Slucha).... p person --e.BSSss^"^-1^^ ^;ga^L;•LTJ,^-'m;L^^^^^^^^^^ , "'wsssSs^sss-sf^^ " aS&srSisi^^SiS Sjllsjs^-^:::: ^sa -.3 ;tf KffSs^ l '°ź'i*u ^ ^p"tes°^L^^ ^S'^1"^0^0"" l yźoW ^ ^,es,,t sześć, ^"^.udaesie), Czasu „p,,;, l aterfsia P1?'.'1", ^ Atenach o o'* , p^ięiasz IEB" l ^ ^a StSo - P^f^:^: ^ ,„„,n "^^M.^ersona... ^^S^?"^^^^ PO ... ^^ŚŚŚŚŚ ŚŚŚŚŚŚ : ^ o .ŚŚŚŚŚŚŚŚ Timesie "umieszczone w mówiła dale.)-. H^ r^SeKr^ny ^^"G^- ^luczu- klory .nv Widzi ogłoszenie ^mianU o ^ aiudzony. i podpisane Z intrygującą 255 wciąż pozostaje dla nas tajemnicą. Krystyna opowisui zabójstwa Stephena i Andreasa w czasie wojny. Zaciekawiał który wmawia jej, że jest detektywem. Jadą razem na Exmoo Ś Mów dalej. ; Ś Harry odwiedza każdego z trzech mężczyzn, z kt< zdaniem Gavalasów, jest mordercą. Robsona, Barrymore'a:l Harry jest najprawdopodobniej najbardziej przenikliwym jakiego kiedykolwiek mieliśmy... może więc wiedzieć już, ktojt Następnie zastawia. Panie, zmiłuj się, pułapkę. Mówi każdCT że leci do Grecji, co następnie czyni wraz z Krystyną. I zostaj przylądku Sounion. ' Ś A zanim ja z Paulą Ś dodał Tweed Ś zrobiliśmy t( Harry, to znaczy odwiedziliśmy tych trzech na Exmoor, oni w. na urlopach i pięknie się opalili. Co znaczy, że jeden z nich l w Grecji w tym samym czasie co Harry. ? Ś Nie rozumiem tylko, jak Harry dał się komukolwir" i zepchnąć w przepaść. Ś Moniką wstrząsnął dreszcz. Ś zdobyć jego zaufanie? ! Ś Odpowiedź na to jest oczywista: Krystyna. To, co Ś Przepraszam, ale już muszę iść... a Wyprostowała się i przysunęła twarz do jego twarzy. ' Ś Dobrze, powiem ci. Któregoś wieczoru, gdy rozmawiał' zostawili drzwi gabinetu uchylone. Kilka dni temu. Zeszłar schodach. Chcesz wiedzieć, co usłyszałam? Ś Nie muszę, ale... Ś W nagrodę za to musisz zjeść ze mną wkrótce kolację. ( Ś Zastanowię się. Ś Kłopot w tym, że nie usłyszałam wiele. Zaskrzypiał jed< Barrymore podszedł i zatrzasnął drzwi. Zamarłam, przycupr jak myszka. Ś Zobaczył cię? Ś Tweed nie zdradził głosem niepokoji Ś Nie jestem pewna. Zanim to się stało, Robson że muszą się mieć na baczności. Że wkrótce na Exmoor Grecki Klucz i że podobno Petros... chyba tak brzmiak ich szuka. Tweed zaczynał się niepokoić Śjuż po siódmej, a Pauli a słychu. Monika, która siedziała cały czas w biurze, zobaczył co chwila na zegarek. Ś Nic się jej nie stało. Paula umie sobie radzić. Zadzwonił telefon. Monika podniosła słuchawkę, powie słów, po czym wskazała głową na telefon Tweeda. Ś Harry Butler. Mówi, że to pilne. Tweed podniósł słuchawkę. Ś Witaj, Harry. Skąd dzwonisz? Ś Z budki telefonicznej w Minehead na wybrzeżu. Za się w małej miejscowości zwanej Porlock Weir, też nad r końcu drogi. Dosłownie, bo tu się właśnie urywa. Stwii musimy mieć nową bazę. Nie w Dunster, nie w Taunton. P jest nieco na uboczu. Ma malutką przystań. Jedyna droga n pieszo wzdłuż kamienistego brzegu. W nocy słychać szum f przypływu wypada około północy. Masz pod ręką ołówek? 262 •' l ,.,-." ..-'-"-" ...-•-sałs-ff^^ ~" •- ••"• 1 ;; -""^a^^s^s SsK^ł -PgB?^®^^ -'""" , l SS '••"•"• „ w. ł"""S „ „., o...-1... y;,.,.,,„.,. ...s-„s'w""; y •'» sy^s l ..S=^^:5-S^s - ;si?,Ś 15?Ą5S:""a^;^ ^.-1- ^e.^^^^ "Kda. | ^eed n'1100. wMiWW' ''a .„ieci jakie5 "''•'.i,,, l „^te" mu a? . ,„ola>o ź "°.% Srna »* °t•res , ^^ \ ^'^^^^S^^^ )cy ^^ek? Mieszkamy l p __ Na mapie Exmoor chorągiewki z nazwiskami wskazywały^ Barrymore'a, Robsona i Kearnsa, kolonię bungalowowi profesora Seton-Charlesa, gospodę Pod Królewskim Dębem i i Luttrell Arms Ś dwa miejsca, gdzie eks-komandosi s co tydzień na obiedzie lub kolacji. Jedna chorągiewka Winsford nosiła nazwisko Sama Partridge'a. Tweed wziął ze stołu, napisał na nich „Butler" i ,,Nield", a następni nad Porlock Weir. •< Na mapie Grecji było mniej chorągiewek. Jedna Petrosa w Dolinie, druga Florakisa tuż obok. Trzecia, na końcu przylądka: nosiła napis, który był właściwie nekrologiem. Harry Mastersa Na planie Aten robiło się tłoczno. Przy rogu placu Syntap stał hotel Grandę Bretagne, trzy nazwiska: Krystyna Gavalas, l Marler. Na drugim końcu alei Sofias chorągiewka prpfesoi -Charlesa, w Hiltonie. J wreszcie przy komendzie policji w alei ras Ś Peter Sarris i Kalos. Ś Kto to jest Kalos? Ś spytała Monika. Ś Koszatka. Ś Przepraszam, nie dosłyszałam...? Ś Dosłyszałaś. Poznałem Kalosa, wiernego asystenta & konferencji bezpieczeństwa w Genewie. Niski, tęgi facet zjasnob włosami na jeża. Przezwałem go „Koszatka", bo tak właśnie Przypadliśmy sobie do serca. Mam nadzieję, że kiedy pojadę powie mi wszystko, co tam wiedzą. Sarris jest ostrożniejszy. mam szacunek dla Koszatki za jego wspaniałą zdolność do podejrzanych poprzez wtapianie się w tło. Sarris mi to mówił. Ś Może powinieneś wkrótce pojechać do Grecji Ś zasi Monika. Ś Wszystko we właściwym czasie. Ś Spojrzał znów na Przynajmniej mamy nasze siły dobrze rozlokowane. Newmar w Grecji, Butler i Nield na Exmoor. Ale brak tu jednego nazv Ś Czyjego? Ś Antona. Kłopot w tym, że on jest jak błędny ognik. Na w Grecji, potem sobie tylko znaną drogą prześliznął się do Ań; się wymknął. Chciałbym wiedzieć, jak to robi. Zaparkowawszy samochód przy Kotwicy, Butler poszedł wzdłuż brzegu w kierunku zachodnim. Było ciemno i w okr stojących na odludziu domów paliło się światło. Z prawej strony go plusk fal zaczynającego się przypływu. Wrócił do hotelu i 264 „ rfodyn, chlopate"-- "^ ^^??s^^-^^ l^s^^^^^^^^^ fc^-^-s^^^^ ^K,ltaW°^'^„i, blys^wc. ^ ^ „ozna W »- ""''"T^ A'"' '" z ..dnym "'hen'- . . m inne, "o':"', slwha)^'')'0;^ byto mnie) S-;?S25?^^^^^^^^ ź(ce) w c^e, ^eoy ^^„ &S^^:,.---:^1.-- '•TpS^ -zdw1 •" ^''^ '„„ź, „ ,.s. .>^ •"ch?ba ^,^^ą•p°wed^'a le l „liliora0''10"10"' ^„naknestoza ^.^^f5^ŚŚ-' ^onn ^^J^a ^. ^^tes ws^ ^u . P^^ ^h °S^one Tweed rozparł się ona... i wcl4z3 Dzięki Bogu ^^^czekała, „ Wygadasz ^^mniałamonic^UJ^^a. - ^c ^ _ RzeczyY/^"6, ^fmi Kearns ^^eeda ^y^^z o tym? ^s:^^..'"0--510' qe... .0.3 Ś Czy chociaż raz dzwoniła z publicznego telefonu? Ś Nie. Tego wieczoru zjadła wczesną kolację... też u Brov udała się do swojego pokoju. Pomyślałam, że czas wracać. Żet raport Ś dodała z udaną powagą. Ś I to koniec? Ś Tweed był zawiedziony. Ś Jeszcze tylko to, że zawsze zatrzymuje się w hotelu Browna,'! przyjeżdża do Londynu. Ś Jak to odkryłaś? Ś Zabajtlowałam portiera. Ś Spojrzała na Monikę, która z tacą. Ś Jesteś aniołem. Ś Wypiła pół filiżanki czarnej kawy, popatrzyła na Tweeda. Ś A co ty odkryłeś? Poza faktem, że JiB-^ błądzące palce... • i Tweed zrobił krótkie podsumowanie swojej rozmowy z Jill. 1, Ś Czy dostrzegłaś coś ciekawego lub znaczącego w tym, co<'i powiedziała? Ś Wzmiankę Robsona o Greckim Kluczu Ś powiedziała szyt Paula. Ś Zauważyłam też, że pierwszy raz usłyszeliśmy z ust kog z naszej trójki z Exmoor coś o Petrosie... w powiązaniu z Greek Kluczem. Czy to nie znamienne? Tweed ściągnął usta. Ś Ale co to oznacza? Robson jakby zmienił zdanie. Na kasecie! Nielda, nagranej w czasie kolacji w Luttrell Arms, Robson drwił z Barrymore'a, gdy ten wspomniał o Greckim Kluczu. Ś A teraz powiązał z nim Petrosa, czymkolwiek jest ten Grecki Klucz. Ś Muszę jednak zobaczyć wreszcie tego Petrosa... przesłuchać go, prędzej czy później. Ś Napotkał powątpiewające spojrzenie Moniki i odwrócił wzrok. Ś Ale jest coś innego, co trzeba zrobić natychmiast. Monika, spróbuj połączyć mnie z Jill w hotelu Browna. Grozi jej wielkie niebezpieczeństwo. Ś Jakie? Ś spytała Paula. Ś Zawsze się zatrzymuje w tym hotelu, jak mi przed chwilą powiedziałaś. Ci z Exmoor muszą to wiedzieć, a właśnie się dowie-działem, że trzej eks-komandosi zniknęli. Że zapewne pojechali do Londynu... Urwał, ponieważ Monika dała mu znak, że Jill jest na linii. Zaczerpnął głęboko powietrza i zaczął mówić. Jill musi się natychmiast spakować, zamówić pokój w hotelu Stafford przy St. James Place, zapłacić rachunek i pojechać tam taksówką. Tak, dzisiaj wieczorem. Natychmiast. Odłożył słuchawkę i odetchnął z ulgą. Ś Dzięki Bogu są kobiety, które robią, o co się je poprosi, nie zadając zbędnych pytań. 266 ..p, Ś zauważyła .o c. powiedział .czesne _ TO potwierdza to, co ci P hula z mrugniecie^ ^ , Butlerem. Pau ' Tweed zwrócił się GO ^o^q rozm ^^5^^^^^^ J^^s-"•-ra2n•e•;^„...,o^o,co ^^^^fcr^^. ^wi?c c0 ^•S c.%..= "^° ^'ys'?• , , ^, „, zasźhaio..1^ P^P"^ „„ „ksan.aPO-^^Smc^a^1"'^0"'' I-^S&^^MO^.----^'" r^&^;^:-^^^ iliOTB0^/^0^^^^ ^i^SSS^^^s' ^^T^^^0""" ^ »»^-- .^To^:;^ -tdaeau" są ,: ,„ ^. wchodzę, w laKleB Ś Nie u Claridge'a i nie u Ritza. Ś Tweed mó przymkniętymi oczyma. Ś Jeden z nich po zabiciu A diamenty warte dziś milion funtów szterlingów. Więc ri rzucał pieniędzmi, nie zdradzał, że jest nadziany. Próbujl w hotelach średniej klasy. Może gdzieś w Kensington. V Ś Czy nie za wiele ode mnie wymagasz? Ś Sięgnęła po-j kiedy pojawiła się znów Paula. Ś To może mi zająć wieki, '.t Ś Może będziesz miała szczęście. Musimy spróbowaćŚ otwierając drzwi. Ś I jeszcze jedno. Odtąd będziemy nazyw Wintertonem. Wiesz, to nazwisko tego nieuchwytnego człc sprzedał bungalowy na Exmoor. 31. ^^^So^^^ ^on, w^° "*"• ^Ą^ff^^ w°lk°w°w", rs^^-^r^-^s^ _Mam nadaej? - "^ kazania P"",'"; ilntonowi.WyP'- S^^S^^^^^^^^ ^.a> o.^c ^ ^rwr^os ^^fe^y. ^a, ^, »te„wa,ac l^""^^^ rzadko ^'""'^„a Łucza,sk,_ź°^ ^^^^•^5,; :-. »>e»o„ T^a. spokojnym ^osem- 269 Ś To będzie trudne... i kto przejmie władzę? Czym jest! Ś Za dużo pytań, towarzyszu. Czy pamiętacie ten doku wam dałem wczoraj w rękawiczkach? Dokument inkryminuj Ś Tak. Ś Wołków poczuł, że dreszcz przeszedł mu po mimo że tego dnia w Moskwie panował upał. Ś Kiedy go przeczytaliście, włożyłem dokument do was który zamknąłem, i powiedziałem wam, że zabieram klucz. Para spytał Łuczarski drwiącym tonem, który sprawiał, że jego trzęśli się jak galareta. Ś Ja tylko sprawdzam waszą pamięć, pijani. Ś Za waszą namową... Ś Jestem dobrym gospodarzem, choć sam piję tylko wodę odkąd nasz nowy sekretarz generalny wyraził swoją niechęć do Ten dokument, zamknięty w waszym sejfie, nosi jedynie wa palców. Gdybym przedstawił go w Politbiurze, w ciągu tygodni; rozstrzelani. Ś Czemu mi grozicie, towarzyszu? Ś Na wypadek, gdyby wam przyszło do głowy próbov szybki awans poprzez zdradę Trojki, która oficjalnie nie Łuczarski urwał, stanął przed swoim adiutantem i obdarzył uśmiechem. Ś My oczywiście wiemy, że wy nigdy byśc zdradzili. Zadaliście mi kilka pytań. Kto przejmie władzę od G Jegor Ligaczow to numer dwa w Politbiurze. Ligaczow sp otwarcie pieriestrojce i głastnosti. Nie wie, co planujemy, ale się opróżni, będzie zmuszony stać się nowym sekretarzem ge Ś A Trojka? Ś Trzyosobowa rada wyższych oficerów Armii Czerwc zdecydowali, że Gorbaczow musi być usunięty. Jestem łącznik nimi i ludźmi, którzy wykonają to zadanie. Było to kłamstwo. Nie mógł jednak powiedzieć Wołi przewodził trójce generałów, którzy składali się na Trojkę. Ś Ale kto dokona zamachu? Ś dopytywał się Wołków, mieć pewność, że plan się uda. Łuczarski założył ręce, obrócił się na piętach, próbując przez otaczające ich listowie. Nie mógł dopuścić, aby ich A obawy Wołkowa były dla generała zupełnie przejrzyste. uspokoić. Ś Zamachu dokonają dwaj arabscy fundamentaliści... są zdolni do najbardziej szaleńczych czynów. A stosunki mięć i Iranem pogarszają się. W ten sposób unikniemy konfronta< kanami... gdyby powstały pogłoski, że to robota CIA. Po 270 111 wszyscy jego podwładni biorący udział w zamachu zost zlikwidowani. Rykowski i Wołków zginą w katastrofie helikfl Morzem Kaspijskim. Florakis otrzyma rozkaz zlikwidowania^ i innych członków Greckiego Klucza. Następnie Łuczarski z Moskwy, aby zlikwidował Florakisa. Tak, o wszystkim pomyślano. A S Następnego dnia w komendzie policji, kiedy Sarrisa nie było* Kalos podniósł słuchawkę telefonu. Dzwonił szef bezpieczeństwa ateńskiego. Ś To ty, Kalos? Tu Stefanides. Nasz przyjaciel już przybył. nik Wołków we własnej osobie. Ś Zatrzymaj go, póki nie przyjadę. Powiedz mu, że by groźby przeciwko Rosjanom. Że musisz sprowadzić kuloodpor zynę z Aten. Załatwię to przed wyjazdem. Zatrzymaj go. Ś Zrobi się. Do zobaczenia... Kalos jechał nie oznakowanym samochodem policyjnym za li Droga z Aten na lotnisko trwała czterdzieści minut. Cholernie myślał, kiedy wysiadał na lotnisku. Jak w piecu. Stefanides es do limuzyny tęgiego mężczyznę w jasnoszarym lekkim gt Mężczyzna miał gęste czarne włosy, okulary bez oprawek jak G( i był gładko ogolony. Stanowił pod wieloma względami kies wersję sekretarza generalnego. Twarz miał nalaną i szarą człowieka z innej strefy klimatycznej. Łatwy obiekt do śledzeni Kalos patrzył, jak tragarz wkłada dwie walizki do bagażnika. silnik w chwili, kiedy ten zatrzasnął bagażnik. Limuzyna ( gładko główną drogą do Aten. Podążył za nią. Cel: ambasada sowiecka. Tak jak Kalos oczekiwał. Za saaba za jakimś samochodem i przygotował się na długie czekał potrafił czekać. Wołków znikł w wejściu do budynku, a za nin kierowca z walizkami. Teraz miną wieki, zanim Wołków rozmowę z pułkownikiem Rykowskim. Przekazał przez radio swojemu zastępcy wiadomość, że inwigilację, która może potrwać całą noc. Nie zapytano go, znajduje. Inwigilacja oznacza tajność. A nie chciał, aby Sarris d się, co robi. Na razie. W dwadzieścia minut później Kalos poczuł się zaskoczę mężczyźni wyszli i zaczęli iść w jego kierunku przeciwległą str 272 1 P^^ó^7-^1' T S^ ^ecba . ^ na^P^ ^ Racft ^^os ^^^^^oSeya. .^^aU ^. ^^ę. ^s ^^^.sSasSSs »1 | ^n>°*°'1'1-"14 , .„rfio '"ainź6°."„ekonaM. ^ jann-!y l Ms^ - ^^Ą^^^^"0"0" tó l spo*-'"'1';^'""'0^^'1'" . „„d P°''"^ s pĄS^Ss^^^'" - baj l ^łasn" -I"1'IaT z nie zapalonym • ^B - Kalos włożył'aparafS0^ rzyma' P01-"^ % ^T udali ^1 """"•"•^^s^^SS^ s^;1'^::'^1^ ^SK;^ „ ^a^aSa.^^^ - s"=.;s."| &asSSsSi?.s ^uman, przysłał swn- .poznróJ Prezydenr <;. J y Omowej. Nie Pa?^ temu komS- mls}? ^^ą wraz s ^ ^^"oczony^ ".S;.^"" "^••"5.^5 ;L ;;St..-,.';-;;^S.."'SS-fi;~- - ~ , „ŚŚŚ.-SiSS-ss.,s^^- ^^^^ ^ ^^?i5 tesis^tls^^ Itsaz d° ^on będ^ na ^ateriab/. -Fse-..->-s.c•.•-^s2^5 li-S"aS""g5^^"^^ Isss;^"-'^ ••:::..„,-"-•• ^-is;s-;^:::.,,-^ l wiec czas ^ w/n^owowi, ^ r .1 ^c^^^^-^ - OAPari ^ l ^'^^S^0- talk ^oź» - :^. s \^^?S3^ .^ 5\^S^^^-::^- 1. l--?S552^^" „ ^ ^ ^.-Meę ^^.^^^^ -^^^^^^%^ ^^^s^^^^ v^^ w Kalos zrobił dwa zdjęcia, zaczekał, aż Wołków zniknie, i Wołków pozostawał równo trzydzieści minut sam na sam z l Tajemnicza sprawa. Może przekazywał mu jakieś szczegółowe instrukcje? Rykowski wyszedł wcześniej? Pewnie Moskwa nie ma do- takiego zaufania, by mógł słuchać, co Wołków ma do pot System komórkowy Ś posunięty do takiego stopnia! Te U muszą mieć ogromne znaczenie! Dokładnie w pięć minut później w wejściu stanął Doganis. C zapalając papierosa i rozglądając się ukradkiem. Prawdziwy zav Kalos zaryzykował i zrobił zdjęcie. Doganis odszedł nie sp w jego stronę. Kałos zapamiętał czas, pobiegł do swojego samochodu, z bocznej uliczki i ruszył wolno za Doganisem. Musiał teraz decyzję, kogo śledzić. Rosjanie pewnie wrócili do ambasady. Ty b moim łupem, postanowił podążając za Doganisem. Wśród tłumu kłębiącego się na Plaka Doganis wyróżniał niedźwiedź. Jego stare renault stało zaparkowane na otwartej pra Kalos zaczekał, aż olbrzym wciśnie się za kierownicę i ruszy z Potem pojechał za nim. Ś Powtórz mi teraz całą wiadomość: wskaż, gdzie się kończy l część, a zaczyna następna Ś rzekł Doganis. Ś Wypchaj się. Zapamiętałem wszystko doskonale Ś warknął Flo Ś Udowodnij to. Ś Powiedziałem: wypchaj się... Siedzieli na przednim siedzeniu renault Doganisa, zaparkować w cieniu szkieletu hotelu w budowie. Florakis, w stroju pasterza, rz drwiące spojrzenie na siedzącego obok Doganisa i sięgnął do klamki. < Ś A ja powiedziałem: udowodnij Ś rzekł Doganis spokojnie. Ś polecenie z góry. Muszę im dać znać, czy rzeczywiście dobrze zapamięt' Ś Odpieprz się, ty rozdęty melonie... Doganis chwycił Florakisa za rękę poniżej łokcia i ścisnął, Florak zaczął kląć i wyrywać się. Po krótkiej szarpaninie jego twarz wykrzywi się z bólu. Zdumiała go siła tego grubasa, który wydawał się miękki ja galareta. Doganis zaczął przeginać ramię. Florakis stłumił krzyk bólu. Ś A teraz spróbujmy jeszcze raz, dobrze? Ś zaproponował Dogani zwalniając uścisk. Ś Ty durniu Ś miotał się Florakis. Ś Straciłem czucie w ręce.'j A mam nadać tę cholerną wiadomość. 276 "AMIW"*-'11 ° ly^ b?daw i"081 w? , ,,, Hluroil ^ap5:'^^,,, - Hor^ opano-> ^ ?§S^s-^^^ l it-szcze ie0110'^ • (•m A teraz s^sgSgS^ss^""" „ieprzai. Da3ęc^e do Ató"- ^powr"^ drogę . „^ w prażącym - ..„„ ^SKiS^ĄSs ^S&^s^Ss^ l »PO»TkKe^slal°..d,6»"-"»ale)sa'Be) ^ \ ^To?^0"""" PrzyszedTwołSS0 ^,sieni domu zobaczył ,ak w • . ^ y"ssas^ J ięć minut później isa. Co się, u licha, 32. Ś To polityczny dynamit Ś denerwował się Sarris patrząc na swojego asystenta. Pomachał teczką z raportem Kalosa. Ś Musimy przemilczeć tę sprawę. Chcesz, żebyśmy oba] stracili pracę? Kalos przygładził ręką krótkie włosy, zupełnie nie wzruszony wybu-chem szefa. Splótł dłonie i rzekł wolno, dobitnie, patrząc przez okno na zapadający nad górą Lycabettus zmierzch'. Ś Punkt pierwszy. Wiemy, że Doganis jest najpotężniejszą postacią w tak zwanym komitecie dowodzącym Greckim Kluczem. Organizacją fanatycznych komunistów, która na długi czas zamarła. W tej teczce są fotograficzne dowody, że Doganis spotkał się z pułkownikiem Rykowskim oraz nowym człowiekiem z Moskwy, pułkownikiem Wo-ftowem... Ś Właśnie o tym mówię Ś protestował Sarris. Ś Nasz rząd ma nadzieję na ściślejsze związki z Rosją, odkąd Gorbaczow proklamował nową politykę gtasnosti... Ś Ci ludzie to nie glasnost' Ś przerwał mu Kalos spokojnym tonem. Ś To zwolennicy twardej linii... antygorbaczowowskiej. Powie-działa mi to ta świnia Pawelic, gdy byłem w Belgradzie. Wymienił wśród nich również generała Łuczarskiego, który odwiedził nas w zeszłym roku jako pułkownik Gierasimow z GRU. Ukradłem jego fotografię z teczki Pawelica, kiedy był w trupa pijany. Śledziłem Gierasimowa w hotelu Hilton, gdzie spotkał się z Florakisem. Ś I dołączyłeś Łuczarskiego do swego raportu? Nie skończyłem go jeszcze czytać. Ja nie tworzyłem polityki naszego rządu. Myślę, że jest zbyt optymistyczny w swych prognozach... Ś Do granic idiotyzmu Ś zauważył Kalos. Ś Milcz. Rząd ma nadzieję na zwiększenie wymiany handlowej 279 z Moskwą. Może nawet na uzyskanie od niej takiej bronił uczyniła naszą armię silniejszą od tureckiej... Ś Nic z tego nie będzie. Daj mi skończyć Ś domagał si? Punkt drugi. Rykowski zostawia Doganisa sam na sam z WoK nasuwa przypuszczenie, że nawet on nie może znać treści wysot rozkazów z Moskwy, zapewne od Łuczarskiego. Punkt trzeci spotkaniu pojechałem za Doganisem. Dokąd? Ma jeszcze jec spotkanie... tym razem z Olegiem Sawinkowem, alias Florakisa odkryłem spisek. Ś To tylko przypuszczenie... Ś Są jeszcze inne fakty, również poparte dokumentac graficzną. Doganis wrócił do Aten w to samo miejsce n I co się dzieje? Przybywa pułkownik Wołków. Sam. P znowu nie jest dopuszczony do tajnego spotkania. I kt( przychodzi? Anton Gavalas. Skąd on tutaj? Przecież jął pomagać swemu zwariowanemu ojcu w odnalezieniu człowief przed czterdziestu laty popełnił dwa morderstwa. Powtan to niebezpieczny spisek. Ś A ja powtarzam, że nie mogę pokazać tego raportu m Facet wpadnie w szał. Kalos, ty wiesz, że mam rację • złagodził swój ton. Ś Gdybym wiedział, że istnieje choćby na szansa, że minister pozwoli nam zajmować się tą sprawą ten raport. Ś Ty tu jesteś szefem, Kalos siedział nieruchomo, wciąż patrząc w okno. Wiedział ocenił sytuację właściwie. Był ogromnie sfrustrowany. Sarris biurka, wyjął z teczki raport, potem fotografie. Ś Kalos, bardzo mi przykro. Robię to, żeby ochronić cieb Podszedł do krajalnicy. Kalos patrzył beznamiętnie, jak Sar do maszyny zdjęcia, potem zapisane arkusze, które jego zastępc; na swojej maszynie do pisania. Strzępy papieru posypały się do p torby. Skończywszy, Sarris usiadł za biurkiem. Ś Nie miałem wyboru. Wybacz mi. Ś Czy każesz mi przerwać śledztwo? Sarris zagryzł wargę. Ś Nie przypominam sobie, abym to powiedział. A ty masz pamięć. Tylko uważaj, na miłość boską! Kalos skinął głową, wyszedł z pokoju i wrócił do swoji Zamknął drzwi na klucz, podszedł do biurka, otworzył doln i wyjął kopię raportu, który Sarris zniszczył. Miał też kc Wywołał je sam we własnej ciemni w mieszkaniu na skraju Pl 280 • • stawił kombinację ^s^SSSs^ 3§S;s.s:s-^ "••" . ^tkanie Dogamsa z M,°^ ^;;rzTu^ n^rvwszv tajne spotKai ^^^ śledzie- _^ ^ b^ ŚŚŚ".^Ka^ PO-""1 mu ^ poszedł za n,m. ^'s.s^s^^^r:^^^^^ S^SiSS^^^-- Nie pozostało mu raportu dla Sarnsa. ^ ,s.,s»:s^,^;^^^^^^^^^^^ ^skal połączenie. '- Mówi Anton-^^ - warknął Petros. ^ się zdarzylo _- Znalazłeś Krystynę, „wyjaśniłkrolK." wybuchnie, pwinniśmy wtow:•.^M,a m »1'""' ^ """/'al - M™ P0"" ' ^""^1^ b"^ ^^^A.". l- »'" zw S^S&^ss--": brzmienie. Przemawiało do jego temperamentu. On sam też tak l wszystkie problemy. Ś Dobrze Ś powiedział. Ś Kiedy wyjedziesz? Masz doś&l Ś Prawdopodobnie jutro. Przed wyjazdem do Aten sp4| trochę ubrań. W każdym razie mam pieniądze. Niechaj J i Konstantyn posiedzą w domu ze dwa dni, potem wykop ichi-t żeby nie wracali, póki nie znajdą Krystyny. Świetnie, myślał Petros. Anton z każdym dniem staje się J podobny do mnie. Bardzo agresywny. ^, Ś Wykorzystasz tę specjalną drogę do Anglii, o której wspo| Ś Oczywiście. Ś Anton wstał, w jego głosie wibrowała j siebie. Ś Nie martw się, jeśli zostanę tam dłużej. Tym razen wykonać robotę gruntownie... Kiedy odłożył słuchawkę, zdał sobie sprawę, że się spocił. upału, chociaż w pokoju było gorąco jak w piecu. Udało przekonać tego starego głupca, Petrosa, żeby się zgodził. Ter wykonać rozkazy, które przekazał mu Wołków. Był rad, że spoczywała na nim tak wielka odpowiedzialność. to wróży na przyszłość. Widział się już na najwyższym sta w greckim rządzie komunistycznym. Kto wie? Może pewne zostanie premierem. Wyjął z walizki rozkład linii Swissair, usiadł, sprawdził loty. odlot z Aten o 17.00, przylot do Zurychu 18.45 czasu miej; Musiał wylecieć tak późno, bo miał trochę rzeczy do za w Atenach przed południem. Odwrócił kilka kartek. SR 690, odlot z Zurychu o 12.10, przylot do Lizbony czasu miejscowego. Oznaczało to, że musiałby spędzić w tylko jedną noc. Zawsze zatrzymywał się w najlepszych Przy odrobinie szczęścia znajdzie jakąś ochoczą mężatkę, kto spędzi tę noc. Anton był bardzo ostrożny z kobietami. Zamężne, które się czają na poszukiwanie przygód, są najbezpieczniejsze. Nie m uwikłania się w coś poważniejszego. Sprawdził daty w swoim ka Pamięć go nie zawiodła. Frachtowiec „Oporto" odpływa dopiero za kilka dni. z Portugalii z ładunkiem korka do portu Watchet w Somerse' powróci z ładunkiem makulatury. Mnóstwo czasu na kontakt z szyprem Gomezem. Trzeba g' że tym razem musi oprócz Antona zabrać specjalny ładunek. zadzwonić do Jupitera, żeby ktoś zorganizował spotkanie n Anton był pewien, że numer, pod który miał zadzwonić, był 282 Masz dość ubrań? ) Aten spakowałem i . Niechaj Dimitrios \ wykop ich i powiedz, budki telefonicznej. A najważniejsze, że miał czas na spotkanie z hand-larzem broni w Lizbonie, aby odebrać od niego specjalny sprzęt, który musi się znaleźć pod pokładem „Oporto". Zadzwonił do restauracji hotelowej. Ś Proszę mi przysłać podwójną szkocką. Bez lodu. Bez cytryny. l butelkę wody mineralnej. Usiadł, zmęczony. Teraz pozostawało mu jedynie skontaktowanie się l profesorem Seton-Charlesem podczas jego seminarium w Hiltonie. Pójdzie tam rano jako student. Przekaże instrukcje od Wołkowa. i której wspomniałeś? ; wibrowała pewność ;j. Tym razem trzeba że się spocił. Nie od piecu. Udało mu się ę zgodził. Teraz mógł lowiedzialność. Dobrze ajwyższym stanowisku ' Może pewnego dnia sprawdził loty. SR 303, .45 czasu miejscowego. rzeczy do załatwienia •tek. >t do Lizbony o 13.55 by spędzić w Zurychu / najlepszych hotelach. ;ą mężatkę, która z nim mężne, które się wypusz- zniejsze. Nie ma ryzyka laty w swoim kalendarzu. | za kilka dni. Wyruszy .chet w Somerset. Później nezem. Trzeba go ostrzec, scjalny ładunek. Poza tym wał spotkanie na morzu. t zadzwonić, był numerem 33. Seton-Charles przeprowadził w ciągu dwóch tygodni trzy dla greckich studentów. Newman i Marler uczestniczyli w nich kol» aby nie spuszczać go z oka. Seminaria odbywały się w sali konferenc hotelu Hilton. Były ogłaszane wraz z całym dwutygodniowym gramem na tablicy w ogromnym hallu. Temat: Grecka wojna don 1946Ś1949. Między Newmanem a Marlerem rosło napięcie. Wokół Krysty wznieśli istny mur ochronny: wypadki w hotelu Hilton dały im nau Przebrana, w szalu zakrywającym włosy i w ciemnych okuła zarejestrowała się w Grandę Bretagne jako pani Irena Charles. Nie opuszczała swego apartamentu, jadła w nim wszystkie posiłkiJ Newman przynosił jej książki i pisma. Ś Jakie to cudowne, Bob Ś powiedziała mu któregoś dnia. Ś Jest to mój pierwszy od lat prawdziwy wypoczynek... i czytam jak szalona. Aby mieć wciąż na oku Seton-Charlesa, Newman i Marler prawie nie ] sypiali. Wymieniali się zadaniami: jeden pilnował Krystyny, drugi jadł i miał oczy otwarte na to, co dzieje się w Hiltonie. Po kilku dniach podobnego rytuału Marler zaczął narzekać. Ś Czuję się jak w więzieniu. Chciałbym być na zewnątrz, zebrać więcej danych na temat Harry'ego Mastersona. Może nawet wybrałbym się na przylądek Sounion i zobaczył, co się tam dzieje. Ś Zaczynasz odczuwać ten upał? Ś Newman uśmiechnął się wycie-rając wilgotną chustką kark. Ś Nie. To ty nie możesz go znieść. Na mnie nie robi wrażenia. Ś Ale ja lepiej znoszę oczekiwanie niż ty Ś rzekł Newman. Ś Robimy to, o co nas prosił Tweed. Śledzimy Seton-Charlesa i pilnujemy Krystyny. Ś Profesor, o ile nam wiadomo, ani razu dotychczas nie wyszedł 284 na zewnątrz, iHiltona. To jest dość niesamowite. Może się posługuje telefonem ze .wego pokoju? Ś Na pewno nie do takich rozmów, jakie nas interesują. Wie, że te | rozmowy odbywają się za pośrednictwem centrali hotelowej. l Ś Więc może wykrada się w środku nocy... i Ś Mam wrażenie, że porozumiewa się za pośrednictwem jednego zuczestników seminarium. Prawdopodobnie nie hibi upału. Wygląda na l takiego. Widziałem, jak raz wyszedł na chodnik i zaraz wrócił rad, że | znowu znalazł się w klimatyzowanym wnętrzu. Cierpliwości, Marler. Ś Wiesz, gdzie możesz ją sobie wsadzić? A co do czekania, ty (pędziłeś cale życie na wyczekiwaniu Ś jako korespondent. Głównie | podpierając bary, jak słyszałem. t Ś To tylko dowodzi twojej ignorancji Ś odparł mu Newman. Ś fcżdałem po świecie, szukałem nowych kontaktów. Pora, żebyś wrócił ioHiltona. Tylko nie zaśnij. Ś Wypchaj się. Pili wodę mineralną w barze Grandę Bretagne. Była jedenasta w nocy. Mewman właśnie wrócił z Hiltona, ponieważ Seton-Charles udał się do (wojego pokoju na spoczynek. Gdy Marler wyszedł, Newman wytarł tepkie od potu dłonie. Zapowiadała się jeszcze jedna upalna noc. Wynajęli sobie pokoje w Hiltonie. Ten z nich, który miał dyżur, czuwał, póki nie upewnił się, że Seton-Charles poszedł spać. Wówczas caekał jeszcze dwie godziny w hałlu hotelowym. Na wszelki wypadek. (iyby Seton-Charles pojawił się ponownie. Potem pełniący dyżur udawał oę do swego pokoju, nastawiał budzik na piątą i po wzięciu prysznicu pnygotowywał sobie ubranie na rano. Oznaczało to w praktyce, że ażurujący kładł się około drugiej w nocy. Na trzy godziny snu. Nic townego, że ich wzajemne stosunki Ś nigdy przecież nie za dobre Ś pogorszyły się. To Newman dostrzegł Antona Gavalasa na końcowym seminarium v jedenaście dni później. Był właśnie na „dyżurze" w Hiłtonie. Zjadł niadanie w restauracji na parterze siedząc o cztery stoliki od Seton-Chariesa, który był jak zwiędły od upału. Teraz Newman siedział w hallu na kanapie przed salą konferencyjną. gdzie za pół godziny miało się odbyć trzecie i już ostatnie seminarium. Miał na sobie koszulę z krótkimi rękawami, rozpiętą pod szyją, i krzykliwe spodnie w kratę. Palił cygaro i czytał „New York Timesa". Wyglądał jak )eden z wielu amerykańskich turystów mieszkających w tym hotelu. >y^ nw Ś- Może nawet wybrałbym [Zaczęli przybywać studenci Ś chłopcy i dziewczęta Ś i stali grupkami, rozprawiając. Byłi w wieku od szesnastu do dwudziestu pięciu lal, według oceny Newmana. Jedni mieli aktówki, drudzy tekturowe teczki. Newman 285 rozprostował nogi, skrzyżował je w kostkach. Miał na no( skarpetki z romboidalnym wzorkiem i wygodne pantofle. ' Seton-Charles przybył w samej koszuli i nie mnących si; nieokreślonego koloru. Newman pyknął dymem z cygara'1 wzrok odwracając stronicę gazety. Na króciutką chwilę spfl wzrokiem profesora. Zza okularów bez oprawek tkwiących naf| nosie wyjrzały oczy twarde jak diamenty. Newman doznał wrfi Pierwszy raz spojrzał temu człowiekowi prosto w oczy. Pid zobaczył ich wyraz. Jesteś zimnokrwistym skurwielem, pomysł Seton-Charles poprowadził studentów do sali. Jak pasten jagnięta na rzeź, pomyślał Newman. Czemu mu przyszła taki głowy? Rozsiadł się wygodnie i znów podniósł wzrok, bo nad spóźniony. Zastygł na widok szczupłego, eleganckiego mężczy; go mijał. Anton Gavalas... Newman wstał i przeszedł na fotel w drugim końcu hallu. był zaskoczony pojawieniem się Antona, nie uszło jego uwagi poza tym działo. W chwilę po zniknięciu Greka za drzwiami sali konferenc człowiek, który dotychczas spacerował przed wejściem do hotf do hallu. Niski, tęgi mężczyzna, który przypominał koszat przybyły również zajął miejsce pod ścianą, usadowił się wygodr jedną grubą nogę na drugą i zaczął czytać grecką gazetę. Newman po chwili zapomniał o nim. Dałby wiele, by być l nym świadkiem tego, co działo się w sali konferencyjnej. Gdy Anton wszedł na seminarium, studenci właśnie sado krzesłach stojących rzędami przed katedrą, na której profesor nie układał papiery. Anton przeszedł przez salę i zbliżył się -Charlesa. Ś Dzień dobry Ś szepnął. Ś Przysłał mnie Jupiter z inf Chciał powiedzieć ,,z poleceniem", ale kiedy popatrzył szkłami bez oprawek, nie dostrzegł ani śladu porozumienia. lód, zdawały się oceniać go spojrzeniem. Anton zaczął się z< na jakim szczeblu struktury władzy stoi ten człowiek. Ś Zajmij miejsce w ostatnim rzędzie. Zapisuj coś w tym I bądź tutaj, kiedy wszyscy wyjdą. Ostatni rząd krzeseł był pusty. Anton usiadł, umieścił notatnik na kolanie, wyjął złotego parkera i zaczął słuchać w Seton-Charles był urodzonym mówcą, przypominał Anton z kronik filmowych. Zaczął mówić powoli, potem stopniowo d 286 w Nowo onferencyjnej. ^^.^^f^^ ^^S'^-w rob•)es^°ei ^^ r^ Ś ^°-s>-, ^ *^s^- up,i. r=SSr»^:::::::. SssNiiNss^? , ^ ^ n.e zauv/azę. , ^ ^ bez 3^s=^s"^_„„. | -•• --S^SS.^S^-IS;.^ l • łw-7 ieeo zaaanieni "J , ^^on loz^ •''"•' •*, "^f^S W^10 "- l0- , a^,. Kalos %T^-T^^^ ^s?s^-s^-^s is^s^2'Ś'"""1" Kaios nastawi} się więc na długie, cierpliwe czuwanie. Anton| w hotelu dzień i noc Ś aż do tego ranka. Teraz Kaios odkrył jea ogniwo. Anton miał związek z jednym ze studentów uczęszcza seminaria. Może nawet z tym stukniętym z wyglądu profeson -Charlesem? To drugie jednak wydało się Kalosowi mało prawdę Zaparkowawszy samochód, wszedł do westybulu nowe hotelu, czarnej budowli ze szkła, która nie pasowała do otaca^ bardziej tradycyjnej architektury. Przybył w samą porę, aby usłyl Anion wydaje po grecku polecenia recepcjoniście: ; Ś Proszę o rachunek zaraz po obiedzie. I potrzebna m taksówka na lotnisko na wpół do czwartej. Nie mogę się spóźni Ś Oczywiście, proszę pana Ś zapewnił go recepcjonista. Ś tym zajmę... Umilkł. Jego gość odszedł, skierował się ku windom. Kaios usta zastanawiając się, dokąd Anton zamierza polecieć. Cóż, tn w porę na lotnisku, żeby się dowiedzieć. Już ze swojego pokoju Anton zamówił telefonicznie p( szkocką. Samolot odlatywał o siedemnastej, ale on umyślnie d na lotnisku wcześniej. Najmniej ze wszystkiego pragnął s) z Seton-Charlesem. Sam będący człowiekiem twardym i bezwzględnym, poznał swoich podróży w młodości wielu bezlitosnych ludzi. Ale profe w sobie jeszcze coś, co go niepokoiło. Przypominał kobrę. Późnym popołudniem Newman jechał wynajętym samoch' lotnisko. Przed południem widział, jak Guy Seton-Charles bierzi lotów od recepcjonisty. Profesor wrócił do swego pokoju i p( ponownie dopiero na obiedzie. Wysiadając z windy niósł waliz następnie zostawił w recepcji. Newman zadzwonił do Marlera, ostrożnie formułując zda hotelowy telefon: Ś Jestem uwiązany. Wyszło nagle coś ważnego. Będę wieczorem. Możesz zaczekać? Ś Z przyjemnością... Przybywszy na lotnisko Newman zaparkował o dwa samo taksówką Seton-Charlesa. Stanął za nim w kolejce do kasy. U; profesor kupił bilet na lot 303 Szwajcarskich Linii Lotnii Zurychu i wyszedł z kolejki. Musi natychmiast poinformow Tweeda. Oparty o ścianę Kaios przyjrzał się bacznie Newmanowi. V 288 ^•^ SB^S'^ " | - Dokąd'CL'u • ' informacji... hs^^^Ss.^ ^^SsssSssy ••••• lte.e. Lot r^ ^^ , os^en.nastei ^,ed7^. , l^bieg. Kałos0^ abv nikt nie ^etU^^ ^ ^ maskarady i l Specjalnie się staraU.^ ^a podtr/.ymd d^-^"0 . ^,,^-".ild? ^."-.0 ^^^^^^^^^^ n do głównej ko"^^ • J „ dane dotyczące ^^.ss-.ss"^-1 l ^^rw^ ^ ^'W^T^'^^ ^S^^s.5^^^^^ ^"s^^s^----- l pasażerowie bs-dd w ^^ po chwil na . l aKalos nie ^'e /d1 g , ,e nie ^^^.^s/.yn.is/c/.egołan.i.^. ' l Sarris będzie m^ ,^ swój tajny raport n^n^ > l zatroskany ^ ^ cedzić Antona, a P l słusznie ka/ał BitKo 34. Ś Tu Newman, mówię z telefonu ambasady. Słyszysz mm Ś Bardzo dobrze. Bob Ś zapewnił go Tweed. Ś Co się sl Ś Seton-Charles wraca do Anglii. Przynajmniej tak mi ; je... Ś Opowiedział pokrótce, co się ostatnio wydarzyło, z pojawieniem się Antona. Ś Prawdopodobnie masz rację Ś zgodził się Tweed. Ś T jest bardzo przebiegły. Pamiętasz, jak kręcił w drodze na h lotnisko, żeby się upewnić, że nikt go nie śledzi? Myślę, że jut się tutaj. Przynajmniej taka z tego korzyść, że pozostanie pilnowania tylko Krystyna. Jeden z was będzie więc zatem mi się rozglądać. Jak się układa między tobą a Marlerem? Ś Jak między braćmi. Ś O mało nie dodał: ,,którzy się n od urodzenia", ale ugryzł się w język. Ś Chcę przedtem prze jeszcze jedną rozmowę z Krystyną o Antenie. Czy naprawę sobie, żebyśmy obaj tkwili dalej w tym piekle? Ś Tak. Jeśli znosicie jako tako te upały. Ś Umilkł na Przyjadę do was, kiedy nadejdzie odpowiednia chwila. Będę p( pomocy. Chcę wziąć na spytki tego starego drania Petrosa. Ś Musisz to wziąć na własną głowę. Jego uzbrojeni pasterz cały obszar. Ś Damy sobie radę. Bądź ze mną w kontakcie... Tweed spojrzał na Paule i Monikę. Ś Jedna dobra wiadomość. Anten wciąż kręci się po Afi podobało mi się, że ten Grek wałęsa się po Exmoor. Czuję, zaczynają się rozkręcać. Moniko, ostrzeż Butleru w Porlocl wraca profesor. Może przestaniemy wreszcie działać na ślepo Następnego dnia otrzymali ponurą wiadomość. 290 , -„.o Budz^ P^' ^^^^SS1 es:::^^^^^^ M"11"-1501','*^""^' ,, spacerowa P0 Ltó^^t^,>,-l-•^^&^0650•slu"lan^ ^SS^^^-^-T: _^omo czemu" wojsku Śuld , i skręcić '•'^ powinnaś być w J ^ z ^^ „ikoeo. ^^-^"•?-?55»^^^^^^^ isr^s^-^i-s..»"1 s'.-";^ ,^L^2^:"^ '^SS^^SSSSs^ y^-^sss^ ""'"" 5§3?^ffsgS® ^SiSSIS^^- l^^S bardzo c.cho. wo^ól zrobilo si*; 35. Ś Mam niedobrą wiadomość! Ś zawołała Monika wpadaj; biura Tweeda. Zaczerpnęła tchu. W dłoniach ściskała egzemplarz „! ning Standard". Ś Prędko wróciłaś z obiadu Ś powiedział Tweed, a Paula podni głowę znad teczki, której zawartość właśnie studiowała. Ś To straszne Ś ciągnęła Monika siadając na krześle. Ś Wiem, ją bardzo lubiłeś. Ś O co chodzi? Ś spytał zaniepokojony Tweed. Ś To z kroniki wypadków: Niejaka pani Stuartowa Kearns, żarnie, kująca w hotelu S t af for d, zginęła dziś wczesnym rankiem uderzona pn samochód. Kierowca zbiegi. Ś Pokaż mi to. Ś Głos Tweeda był ponury. Przeczytał notatkę,^ spojrzał na Monikę. Ś Uporządkujmy to sobie. W jakim hotelu znalazłaś; tych trzech...? To brzmiało jak nazwa teatru. Ś Barrymore, Kearns i Robson mieszkają w hotelu Lyceum, Skrom-ny hotelik nie opodal Strandu, blisko Trafalgar Square. Ś A tutaj napisano, że ten tak zwany wypadek zdarzył się na St. James Street. To niedaleko od hotelu Lyceum. Zadzwoń tam. Chcę wiedzieć, czy oni jeszcze są, czy nie wyjechali. Wstał, wetknął ręce do kieszeni marynarki i zaczął chodzić ze zmarszczonym czołem po pokoju. Ś Wyprowadzili się Ś powiedziała Monika odkładając słuchaw-kę. Ś Wszyscy trzej. Przed południem. Nie zostawili adresu. Ś Połącz mnie z głównym inspektorem Waltonem z Wydziału Specjalnego. Pilnie. Ś Czemu powiedziałeś; „tak zwany wypadek"? Ś spytała Paula. i Ś Bo nie wierzę, że to był wypadek. JiJJ Kearns miała wszystkie klepki. Ta notatka mówi, że to się zdarzyło przed siódmą rano. Jaki ruch jest o tej porze? 292 nika wpadając do i egzemplarz „Eve- , a Paula podniosła ,'ła. rzęsie. Ś Wiem, ze wa Kearns, zamiesz- iiem uderzona przez Przeczytał notatkę, kim hotelu znalazłaś elu Lyceum. Skrom- .are. idek zdarzył się na Zadzwoń tam. Chcę i zaczął chodzić ze odkładając słuchaw- ili adresu. iltonem z Wydziału ? Ś spytała Paula. arns miała wszystkie odmą rano. Jaki ruch Umilkł, bo Monika właśnie uzyskała połączenie. Ś To ty. Bili"? Tu Tweed. Ś Czy nadal podrabiasz legitymacje Wydziału Specjalnego w swoim dziale technicznym? Nie wiem, czemu pozwalam, aby ci to uchodziło na sucho. Ś Sam dostarczyłeś mi oryginału do kopiowania Ś przypomniał mu Tweed. Ś Zgodziliśmy się obaj, że można zachować całkowitą tajemnicę tylko pod warunkiem, że my je wykonamy. A jeśli ktokolwiek je zakwestionuje, trafią do ciebie. Ś Właśnie je ktoś zakwestionował Ś ostrzegł go Walton. Ś Niedawno. Niejaki pułkownik Barrymore. Powiedziałem, że pracujesz u mnie, więc niech lepiej odpowiada na pytania, które mu zadajesz. Bardzo zarozumiały jegomość. Co mogę dla ciebie zrobić? Ś Dziś wczesnym rankiem niejaka pani Stuartowa Kearns, miesz-kająca w hotelu Stafford, została przejechana przez samochód. Kierowca zbiegł. Jest o tym wzmianka w ,,Standardzie". Moim zdaniem było to umyślne morderstwo. Podam ci szczegóły dotyczące trzech podejrzanych. Ubiegłą noc spędzili w hotelu Lyceum, nie opodal Strandu. Chciałbym, abyś zadzwonił do głównego inspektora Jarvisa z Wydziału Zabójstw w Yardzie. Ostrzeż go, ale nie wspominaj o mnie. Ś Czemu? Ś zapytał Walton. Ś Przyjaźniłeś się z Bernardom, kiedy pracowałeś w Yardzie. Ś Bo muszę się przyczaić. Oto szczegóły, włącznie z adresami wszystkich trzech. Oni już wymeldowali się z Lyceum... Przeczytał mu adresy trzech byłych komandosów na Exmoor. Walton powiedział, że dobrze, zadzwoni do Scotland Yardu. Powie, że dostał cynk z jakiegoś rzetelnego źródła. I muszą kiedyś zjeść razem obiad. Ś Do czego zmierzasz? Ś spytała Paula, kiedy zakończył rozmowę. Ś Presja. Chcę wywrzeć maksymalną presję na tych trzech. Możliwe, że któryś w końcu pęknie. Chociaż wątpię w to. Ś Naprawdę sądzisz, że wykończyli tę biedną Jill? Tweed zaczął przecierać chustką okulary. Ś Dziwny zbieg okoliczności. Dziś rano, kiedy Jill została zabita, wszyscy trzej wynajmowali pokoje w hotelu o pól mili dalej. Ś Ale przeniosłeś ją dla bezpieczeństwa do hotelu Stafford... oni wiedzieli tylko, że ona zawsze zatrzymuje się w hotelu Browna. Jak ją znaleźli? Ś Obawiam się, że popełniłem błąd. Może nawet jestem odpowie-dzialny za jej śmierć, Niechcący. Myślę, że była obserwowana tego dnia, kiedy poszedłem z nią na herbatę. Ktoś się przestraszył, że ona coś mi 293 293 powiedziała. Podejrzewam, że śledzono mnie, gdy szedt bemarle. Ś To śmieszne Ś wybuchnęła Monika. Ś Zawsze spraw Ś Aż drugiej strony Ś powiedziała Paula cicho Śja J przez trzy dni. Ktoś mógł to zauważyć. Poza tym byłam z kiedy odwiedzał ich trzech na Exmoor. Ś Czysty domysł Ś machnął lekceważąco ręką Tweed. Miał w głębi duszy pewność, że było właśnie tak. Ale nie i Paulę dręczyło .sumienie. Ś Więc mogli zobaczyć Ś ciągnęła Paula Ś jak się prze hotelu Stafford. J jestem pewna, że był to jej poranny zw) Exmoor. Spacer po wrzosowiskach. Zawsze o tej samej porze. A ulicach w pobliżu hotelu... Ś Dajmy temu spokój Ś uciął temat Tweed. Ś Musimy pos co teraz zrobimy. Ś A co proponujesz? Ś spytała Monika. Wyczuła w pokoju atmosferę przygnębienia. Gorzej, poczu z powodu śmierci Jill Kearns, Paula zapadła w ponure milczei zwykle tak optymistyczna. Dopiero Tweed zmienił ten nastrój. Ś Podejmujemy akcję. Moniko, zadzwoń pod Kotwicę do Weir. Powiedz Butlerowi albo Nieldowi, żeby natychmiast oddzwonił. On wie, co to znaczy... że ma zadzwonić z budki. dowiedzieć, czy Barrymore i spółka wrócili na Exmoor. Wtedy i Ś Jak? Ś spytała Paula podnosząc głowę. Ś Pojadę tam z tobą. Partridge został zamordowany na kiedy ci trzej tam byli. Jill została zamordowana w Londynie, byli tutaj. Zadam każdemu z nich mnóstwo pytań. Monika już wykręciła numer Kotwicy. Wymieniła kilka z< łożyła słuchawkę. Ś Nie ma ich obu Ś powiedziała Tweedowi. Ś Próbuj co jakiś czas, póki któregoś nie złapiesz. Chcę chwycić za gardło, zanim zdążą odsapnąć. Monika kiwnęła głową. Znowu nie podobała się jej gwa z jaką Tweed mówił. Gdyby był nadal głównym inspektorem Zabójstw w Scotland Yardzie, z pewnością odebrano by mu t Za bardzo był w nią zaangażowany osobiście. Zurych. Artur Beck mógł uchodzić-na ulicy za każdego, tylko nif Policji Federalnej. Czterdziestoletni facet w lekkim granatowyr i kremowej koszuli oraz w niebieskim krawacie z wyha 294 szedłem ulicą) J A teraz po- ieniła kilka zdań i od- złapiesz. Chcę tamtych ^ twardy byh- ^ne ^°;^^ dlu81c) s"0"" , „, ,^ -Mlm k" stromym\v/a , ^^ Kalos się ^ ff^SSSaŁ^---" 7 nikW się r/ek^ SzwaF^' , -^^^-.^-S^^ - ^^ Musimy postanowi • t0 ^^ ^y^707^ po wy.^7'"". „powróm v•;'t-' „„e ye spac^"' • , , n^w ^ , P0^01- /e n e FP" 'es0 ^^eTJadame. Zno^ 'n^ ^y^atc^ Spra^^en. u ^0 ,^ :o&e "^y^^ ^^^^'KedY' ^^ p0 ^^^^s0^^ ^.Po^po^^ ,7.^^^ ^^^^2^--- ^ %^^y^^ ^^ Beck. - ^^^ - ^^^'^^^^'eslą1^^ - ^^ot do U7bon^o^^, ^^-^;% Be* - ^^^S ^^^'^^Ste^^^'^ ^^^-c-^":„K^.-^dąda"alo•K ^^ ^'^^^ ct,.^,^^ „a. ^ ^ ^-^^S'::^-- Kalos od^7^ ^ ^ ^7,nos^s7.y. - ^ ^ Un^ sta^ ^(? Lor'/ polączyl "^'^o sprane- ^SsSssS'"--Ś ' ;??^K^^^^^^ ^^z^s^s".^ "a 'C0' '""^ "^.l." m°g' ° 'w w'^ €.''%. ,-1 •^""•2 555S??-.ss^^ aas^ss-^S^ "'ebieslciph • ,•y6"^ud'a Jak pafal^t, i. , ''.'^rski ^Sis^ss^s •'^"-•"^e.^SS"'^, ^ „,^ę spod"'- -l' . uo- ^ r^^^^' ^^^^^•s^'^?^^ ^^^^^^^^"^^^^ ^ s•°"k"• ^Bsil^s51 ^is^ssss P»^^" ^^^ fai10 \\ ,^ po-eu/.u | ^ , "/S^P-^711 "cd^ -•br^en. ^^\^. Ca^os. ^^s^-s^^r:,^ LS;^21^Ś•.=;S•S^= '-' ^-fSKKS^S^^® ''"'-L:>»^^onsl.źyź.I^.P "11- ^i^on -N" ^fe^-- -::.: .-^^:- •^^%^^s^^^ l Ś^^Ł^.% s^^- pli"•c l .- ws/va»-o P /,^0. „drlyź» P")"""- _,,,, „,u ^^"r ^ Ś•)a vw^^^^ ^-^^^^^^^m ^^^S- '•»" B°6 VM . , k>OK-l P""7"11 . ^^-»^.> "»'- / T;^^ w"r'la"" "° .^^l^-^^^'^"' farm.c Pe^osa. ^^ Z kawiarni, które mijał, dochodziła muzyka facio, głosy mężczyzn i kobiet. Nie była to noc. kiedy ktoś chciałby się inti tym, co dzieje się na opustoszałym brzegu. Doszedłszy do bocznej ulic/ki. przeprowadził oślicę na drugą stronę jezdni i zo) pod zamkniętym sklepem z kostiumami kąpielowymi. Tuż za nd skąpo oświetlony wylot Rua Garrett. Adres, który dał mu Wołków Zostawił za sobą blask lamp i wszedł w styksowy mrok spowija nierówny bruk Rua Garrett. Jedna brama była wciąż otwarta. Prz wolno obok niej zaglądając do środka Ś spękane betonowe podv z jednej strony warsztat samochodowy, z drugiej jakiś skład. Wyglądało to jak ponura jaskinia oświetlona lampami naftowy stronie warsztatowej na podnośnej platformie stał samochód nad kań Stwierdziwszy, że w warsztacie jest tylko jedna osoba, Anton ws środka, ' Ś Pan Gallagher? Ś To ja. Czym mogę służyć? Ś Przyszedłem po towar, który ma żądło na końcu. Ś Więc to ty? Przyniosłeś pieniądze? Ś Oczywiście. Gallagher miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu i był barczysty.? Mówił z amerykańskim akcentem. Lat około czterdziestu. zachowywM się bezceremonialnie i poruszał bezszelestnie. Jak ogromny kocur. Antoi) przyjrzał się bezczelnemu wyrazowi jego twarzy, niespokojnym oczom. J Nie przypadł mu do gustu ten handlarz bronią. Był jednak na talde? niespodzianki przygotowany. GaHagher wyciągnął wielką dłoń i zrobił uniwersalny gest kciukiem l palcem wskazującym. Ś Najpierw chcę zobaczyć kolor tych pieniędzy. Ś To zrozumiałe. Ś Zaraz. Potrzebny nam jakiś spokojny kąt do tej transakcji. Podszedł do ściany, nacisnął przycisk i drzwi zamknęły się auto-matycznie. Ten warsztat nie był wcale taki zaniedbany, jak Anionowi się wydało. W zamkniętym pomieszczeniu won oleju i benzyny stała się dokuczliwsza. Anton położył aktówkę na stole, otworzył, podniósł wieko i odstąpił na bok. Gdy Gailagher podszedł do aktówki i biorąc na chybił trafił pliki banknotów próbował je w palcach, Anton podciągnął trochę wyżej pulower. Ś Ile tu jest? Ś spytał Gallagher. Miał spłaszczony nos eks-boksera, gęstą zmierzwioną czuprynę koloru dojrzałej pszenicy i kwadratową szczękę. Jego bladoniebieskie oczy patrzyły na Antena oczekując odpowiedzi. 298 ^ ,. ^aicar*.*uslalona cena ! l won. ''"'"'""^BUl. rena jea. i'1"1 )e rź<^ss^- chto''°e• ^ ^.-^M M i^^^^^^ss^^ \wffl^^^ ^^Si-^r^^^ l - ^^"na;*^ •*•• ale są o„„^. ^^ ^^^iSS^ ^55 ^iis^^ ^o10^ - ^ •^ ^, N... - ŚŚŚŚŚŚ l iźloź°'°"\' „, gore ^"'s0 1 ) ,, l ^^^^te. „ n. po.o^ .ŚŚŚ -tram0"' l °- Spryl"'.1 .^ siingera - P""* t' _ Ooaaiesi .^S^ on^.-"^^^^ ^^[s^^S^^ &?g^^?5^?:&r^ ^^^aa1 ^^\ , ^s^s^^^^ \ Anton zważy i ^•-•"••^:^3^: r:::::--Ś333^. '30U ^P3 ^p,. P^^^otUfS rólu^,'^ '""^^^O K11^^ M siMrrdJa . ? 3 B{Brur ^ei ^qypr 1B2 ^^er. ^'^^^riS^^ ?'*' s'" n,,o , „o .. ' ' '"" yA"B''°-! "q3 ~°°J'' ""l'ź atftpBn,,,,1 ""Wldg ^fey •zsB|n8 ^ass^^s^^ -•-^•^^te^ 3ezeU tak, to wracamy do , ,, __ spytał uana^Ś- Zadowolony. Ś -^ "SK^S" "••"•-'" -.-s^as^sSsa2; Si5^^s5S^ ź», 6-i""^1 e S^ale lata, a ^ ^ ^ ^,e. ^^^^^^^^-^ mile stąd. Jak wysoko kuter ma w maszyno- Y^ sob-e ^^^ykan-ne^, "-v^ ^ ^aAsk.n. Nie stA^. zeb''^1 pSl lAki" a1-""^^6° K^1'^, •SSSs^^i=^= s-SSs^S ••"AS:'.;.-; "•»" •"• , _ „...„„ .,..<" •• •'::fg=s'ss^ss--s-'--' kanału. Ś wyJ.., którym reperuj ma. mnie me znaczy, w 301 Gdy trzy stingery i pięć pocisków znalazły się na stole,' wygramolił się z kanału. Następne dziesięć minut pracował szybko każdą wyrzutnię i każdy pocisk w plastyk. Potem ułożył je l Zawinąwszy je, wziął rzemienie i zaczął wiązać wszystko w jei Ś Możesz już zacząć pozbywać się tych pieniędzy Ś rzekł. Anton wyjął spod swetra pliki banknotów, ułożył je w kupki t stołu. Gallagher zawiązywał ostatni rzemień, gdy Grek odstąpił żeby wyjąć spod stołu akiówkę. Gallagher stał tyłem do niego, poa nad owiniętą w płótno bronią. ' Anton wyjął chusteczkę, wydmuchał nos, chwycił przez chusj rękojeść komandoskiego noża, który miał w przytroczonej do( pochwie pod swetrem. Zrobił krok do przodu i z całej siły wbił no lewą łopatkę Gallaghera. Tamten chwycił ustami powietrze, gulgoczący dźwięk i runął twarzą na stół. Ś Naprawdę powinieneś się trzymać ustalonej ceny Ś rzekł. Ujął tobół za rzemienie i poniósł na ośli wózek. Szedł chwiejąc siei ciężarem, który musiał ważyć blisko sto kilo. Lecz Anton był wysJ towany. Rzucił pakunek na wózek i starannie przykrył sianem. Zajęło mu toj dobre pięć minut. Wróciwszy do warsztatu włożył pliki banknotów z powrotem do aktówki, zamknął ją na kluczyk. Szybko uwinął się z uprzątnięciem garażu. Wrzucił zwłoki Gallaghera do kanału, znalazł jakieś zabrudzone olejem szmaty i przykrył nimi trupa. Potem opuścił podnośnik z samochodem. Zgasił trzy lampy naftowe. Na szczęście deska rozdzielcza znajdowała się blisko drzwi. Nacisnął przycisk i dał nura na zewnątrz, zanim drzwi się zamknęły. W pół godziny później prowadził oślicę wzdłuż opustoszałego wy-brzeża. Kawiarnie i dyskoteki tętniły życiem. Z otwartych okien płynęły dźwięki gitar i głosy dziewcząt śpiewających fado. Gwarantowało to przynajmniej, że na ulicach jest pusto. Carlos wyskoczył na pomost, gdy tylko Anton nadjechał. Razem zanieśli bron na kuter. Portugalczyk ukrył ją pod stosem sieci. Anton zapytał: Ś Co będzie z wózkiem i oślicą? Carlos podniósł głowę i odparł: Ś Zaczekają tu, póki nie wrócę z „Oporto". Potem pojadę do domu. Widział pan, jak na oceanie skończył kuter? Ś Co mówisz? Ś Wybuchł. Bum! Nie dbają o kotły. Ja o swój dbam. I dlatego żyję... 302 ię na stole, ;ował szybko, zav i ułożył je na pl zystko w jeden te ?dzy Ś rzekł. :ył je w kupki na bli ' Grek odstąpił w m do niego, pochylona yycił przez chusteczkal. irzytroczonej do pasa całej siły wbił nóż pod imi powietrze, wydal •j ceny Ś rzekł Anton. Szedł chwiejąc się pod ;cz Anton był wyspor- [ sianem. Zajęło mu to ożył pliki banknotów 'ucił zwłoki Gallaghera maty i przykrył nimi m. Zgasił trzy lampy wała się blisko drzwi. drzwi się zamknęły. łuż opustoszałego wy- twartych okien płynęły ido. Gwarantowało to ton nadjechał. Razem )d stosem sieci. Anton 'otern pojadę do domu. ij dbam. I dlatego żyję.. \- Czy straż przybrzeżna nie zainteresowała się tym wydarzeniem? (yło to ważne pytanie. Anion bal się. żeby łodzie policyjne nie ^y się kręcić. - Nie. Ś Carlos rozłożył ręce. Ś Oni się nie spieszą. Może tynajak sionce wzejdzie. Możemy JUŻ płynąć na ..Oporto"? Ś l to jak najszybciej... j^nton odczul ulgę, kiedy odbili od brzegu. Upłynie tydzień, zanim kolwiek zacznie się interesować warsztatem Gallaghera. Gdy kuter 1^ mozolnie do głównego portu, otarł chustką czoło. Udało się. Szyper frachtowca „Oporto". Górne/.. był dobrze zorganizowanym (wiekiem. Niski, tęgi i pogodny, pomógł wnieść owinięty w płótno lenek po opuszczonym /. przeciwnej strony niż molo trapie. Anton tezekał, aż Carlos skieruje kuter z powrotem do Cascais, po czym wręczył omezowi kopertę zawierającą 10000 funtów w walucie szwajcarskiej. Ś Ta sama suma co poprzednio. Gdzie załoga'? Ś Pod pokładem, 'Wymyśliłem im robotę, gdy zobaczyłem, że Carlos Hldplywa. Czego nie widzą, tego nie wiedzą. Może schowam to w bez-||MCzne miejsce'? ' Ś Bardzo bezpieczne. Ś Wiedział, że Gomez go podejrzewa o prze-myt narkotyków. Ś Kiedy wypływamy? Muszę jeszcze coś załatwić. Ś Pojutrze o świcie. Ś Spojrzał na zegarek. Ś Jest wpół do dwunastej. Tak. nie jutro, a pojutrze. W porządku? Ś W porządku. Ś Anton trzymał w ręku aktówkę, postanowił ; zabrać ją ze sobą. Musiał wrócić do Ritza, zjeść śniadanie, zapłacić rachunek, zachowywać się normalnie. Ś Wolałbym wejść na pokład jutro i ukryć się aż do odpłynięcia. Ś O której"? Kajuta jest gotowa. Ś Pewnie koło południa. Możesz przypłynąć do Anglii o tej samej porze co ostatnim razem? O jedenastej wieczorem? Teraz też ktoś będzie mnie oczekiwał i zabierze na ląd. Ś Jest mały problem. Ś Gomez. którego zniszczona wichrami twarz sprawiała, że wyglądał bardziej na sześćdziesiąt niż czterdzieści lat. podrapał się w głowę. Ś Ostatnim razem powiedziałem komendantowi portu w Watchet. że mam kłopot z maszynami. Bo i mam. Tym razem. kiedy opuścisz statek, cofniemy się do Bristol Channel, zawrócimy i wpłyniemy do portu rano. Ś Liczę na ciebie. Ś Możesz liczyć śmiało. Wysadzimy cię na ląd w Porlock Weir. tak samo jak poprzednio. ^i\^ Ś Nigdy nie widziałem czegoś podobnego Ś rzekł Tweedj wyszli z Kotwicy. Szedł między Paulą a Butlerem. Ś To fascy mieścina. Malutki świat zamknięty w sobie. ; Tweed przyjechał z Paulą do Porlock Weir. uprzedziwszy o i przybyciu Butlera. Ś Zamów dla nas dwa pokoje w Kotwicy Ś powiedział- lerowi. Ś 7'ym razem wolę ominąć Luttrell Arms w Dunster. Cho' o to. żeby zaskoczyć pana Barrymore'a i spółkę. Powiedziałeś, żewi na Exmoor? Butler potwierdził, że wszyscy trzej wrócili poprzedniego dnia. ' Ś Mamy z Nieldem wynajęte samochody Ś wyjaśnił, gdy wyszli \ obiedzie z Kotwicy. Ś Jeździliśmy po całym obszarze i sprawdzali, c w ich domach są jakieś oznaki życia. Poza tym chodziliśmy po gospodach, żeby słuchać plotek. Jest rzeczą powszechnie wiadoma, że ci trze wyjeżdżali z E.\moor. Tu się nie można ruszyć, żeby zaraz wszyscy o tyn nie wiedzieli. Nield właśnie pojechał sprawdzić, co się dzieje. Przeszli nad ogromna śluza przez wąski, ogrodzony z obu stron drucianą siatką mostek. Na tablicy było napisane: ZAMKNIĘTE W PORZE WIOSNY. Tweed zatrzymał się, spojrzał za bramę śluzy na przystań w kształcie ostrogi. Odpływ. Zrobiło się tam błotniste bajoro. Pod mostkiem płynęła tylko strużka wody. Na przystani stały w błocie śmiesznie poprzechylane kosztowne jachty molorowe przycumowane do boi. Nikogo nie spotkali idąc ścieżka wzdłuż rzędu trzech tarasowate wzniesionych domów. Domy te były stare, jeden nawę! kryty strzechą. Dalej kamienista ława wiodła stromo w dół do spokojnego teraz morza. Tweed stanął, chłonął atmosferę tego miejsca. Spojrzał w tył na hotel połączony z Gospodą Marynarską. Po zachmurzonym niebie sunęły z żałobnym piskiem mewy. Zaraz za pasmem „ „ „„-.. .."• sc-s;"""" są;-'.»~. --1 -• "1" „l _,.». »".sa;„ ^i^;^5;%SS^^ , l Pod spodem o\'^ -„„-/ał w "UPT ^h^i(;. l ou ^ /esA^k ' spoir/-a< wvbr^ '=sĘ=^s;--S!S;=:^s=s 5?JŚ:^^^:cs ~ ^""y^T^-' - "•l"h"''" ^^^tJ^^, końcom. ^ '•-;,..,... "•^•s;^^^^^^^^^^ s^s^^sS^s ^S^Ę^s^S sss^^as^s-^ ^'^"'"^ ^ 'nendanl jest ^ ,^.,e,a. narkotykom. K ,er/.ę. . pojemy Je^76 \\/dlu ' ^SS^^,-^^ =^ffS.^'S=-»: Końcowa"? Ś zasugerował Butler. Szedł w grubym wełnianym: chroniącym przed napływającą morska mgłą, z rękami w kies spodni. Ś W jednej / tych chat mieszka staruszeczka, która m widziała jakieś zjawy i błyskające światełka. Pani Larcoinbe. Ma osiemdziesiątkę, ale jest bardzo bystra. Ś Chyba nie masz racji Ś sprzeciwiła się Paula. Ś „Stacja l cowa" to jedna z dwóch końcowych stacji tej kolei z folderu. Taił albo Minehead. Ś Co w niego wstąpiło? Ś spytał Butler patrząc na Tweeda. Ich szef, w zapiętym pod szyję płaszczu, sadził wielkimi krok przed siebie nie odrywając wzroku od ziemi. Wydawał się całkon pochłonięty swoimi myślami. Paula opowiedziała Butlerowi o śmierci Jill Kearns. Słuc a ona wyjaśniła mu następnie obawy Moniki, że Tweeda opanowu obsesja. Ś A teraz myśli wyłącznie o tych trzech zabójstwach Ś ciągnęła. • Mastersona, Sama Partridge'a i Jill. Ś Nie rozumiem, jak się ze sobą wiążą. Jedno w Grecji, drugie na i Exmoor, trzecie w Londynie. Ś To właśnie stara się zrobić... powiązać je wszystkie. Cicho, wraca. Ś Znalazłem ślady pojazdu kołowego Ś obwieścił Tweed. Ś Na skrawku piaszczystego terenu. Ś Żaden pojazd kołowy nie przejechałby przez ten teren Ś powie-dział powątpiewająco Butler. Ś Czy wracając moglibyśmy wstąpić do pani Larcombe, jeżeli jest w domu? Chcę z nią porozmawiać... Dom był z kamienia, kryty wypłowiałą, niegdyś czerwoną dachówką. W oknach koronkowe firanki, frontowy ogródek wąziutki, ale rabatki lawendy równe, czysto wypielone. Zbliżając się do domku Tweed zauważył, że okno w szczytowej ścianie wychodzi na zachód, w stronę, gdzie widział ślady kół. Butler uniósł mosiężną wypolerowaną kołatkę w kształcie delfina i zastukał dwa razy. Tabliczka nad furtką głosiła: Delfinowa Chatka. Drzwi otworzyła wysoka kobieta o ostrych rysach twarzy. Miała wydatny nos, długą szczękę, oczy bystre, a gęste siwe włosy schludnie uczesane. Butler zamienił z nią kilka słów, a potem machnął ręką na Tweeda i Paulę, żeby weszli. Pani Larcombe wprowadziła ich do pokoju. który dumnie nazwała ,,salonem", poprosiła, ażeby usiedli, Butler zaś dokonał ceremonii zapoznania. 306 ,..o_zwrócUasiędoTweedasia ,„r.,s»C^^^ s5S5SS=^SS? se^ą1^^"^^ s555^^^ \^^S^,SSA^- .^essss^"^::;::. l _- A ten state^ ^y ^ie n^_ ^ ^ę, ^yS^^S&s^ .. l jak pan ^ . D0^ ^,edzval. Bez ty ^ ^,eze l ^^Ą^a.OUno.o.a^ l _ Wrórilam do lozfca ^ ob^^l•m^ warkot ^^-^Tn do ^^s^^^^s^^ s^S^^SS^^^s l rr^^r^'11""sa '-S^^^^'^^ Ul ( _- Bez. Z-31?'1"1 ) z tyłu, białe z przodu. Potem znikł. Ś Pochyliła się patrząc' bystrymi oczyma. Ś Czy to mógł być ten pan Burns? Ś Niewykluczone Ś odparł Tweed. Ś Trudno mię A widziała pani, jak ten samochód wyglądał? Chociaż po de Ś Trochę dziwny. Ś Zastanawiała się przez chwilę. kabiną jakiś kanciasty. Chyba kryty brezentem. Ś A kolor? Ś Trudno powiedzieć. Ś Biały albo kremowy...? Ś podsunął Tweed. Ś Na pewno nie, bo byłby bardziej widoczny. Raczej de koloru. Nie wiem, kto nim kierował. Patrzyłam z góry. Tweed wstał, wyjął z kieszeni futerał z okularami, upuścił na i dywan z kwiecistym wzorem. W pokoju był półmrok. Powst Paulę, która chciała podnieść okulary. O mało nie strąciła wa z suchymi kwiatami. Pani Larcombe wstała, sięgnęła w dół i podała l futerał. Ś Bez nich byłby pan jak ślepiec. Ś Bardzo dziękuję. I dziękuję, że pani zechciała z nami porozmawiać.1 Bardzo nam pani pomogła, ij Ś Więc pan mi wierzy? Ś spytała pani Larcombe wstając, żeby idlf odprowadzić. Ś Oczywiście, wierzę pani. Ś Cieszę się, przynajmniej pan nie myśli, że postradałam rozum... Gdy opuścili domek i szli do Kotwicy, Paula zapytała: Ś O co chodziło z tym futerałem? Nie musiałeś wcale wyjmować go z kieszeni. Ś Wypróbowałem jej wzrok. Futerał jest ciemny. Nawet ja nie widziałem go na dywanie. Zlał się z jego wzorem. Pani Larcombe rzeczywiście ma wyjątkowe oczy. Ś Cóż zatem widziała? Ś Jakiegoś jeepa z dachem albo wóz terenowy z napędem na cztery koła, który z łatwością jeździ po takim terenie. Teraz zadzwonię do pułkownika Barrymore'a. On jest pierwszy na liście do surowego przesłuchania. Ciekawa będzie jego reakcja na mój telefon... Kiedy Tweed dzwonił, Paula wyglądała przez okno swojego pokoju w Kotwicy. Miała stąd widok na drogę, która kończyła się nagle niedaleko stąd na zachód, a także na przystań z wyschniętym kanałem, który przypływ miał niebawem znów napełnić. Rozmowa z Barrymore'em była krótka. Tweed mówił zwięźle, zakończył słowami: Ś Więc zadzwonię do pana za godzinę. Ś Odłożył słuchawkę i rzekł 308 patrząc na niego ,o mieć pewność. ' po ciemku? ^ę _- Wysoki. Za ...o^ac^es^^SsnS.BS^ l. raul-- .'"rpo^uj.y ">. "ee0 a? ^„,,„ była T^Ł^" zad^, 2^^^- J^sStesr^ ^S^^^^S?- .^^Sb^0^0^07""0" _ Zobaczywy- >ry. i, upuścił na ciemny imrok. Powstrzymał nie strąciła wazonu la w dół i podała mu z nami porozmawiać. mbe wstając, żeby ich lostradałam rozum... zapytała: ieś wcale wyjmować go ciemny. Nawet ja nie :orem. Pani Larcombe wy z napędem na cztery le. Teraz zadzwonię do na liście do surowego nój telefon... ez okno swojego pokoju lora kończyła się nagle z wyschniętym kanałem, . Tweed mówił zwięźle, Odłożył słuchawkę i rzekł 38. Pułkownik Barrymore nie raczył wyjść im na spotkanie. przybyli do Quarme Manor, drzwi otworzyła pani Atyeo. Wpuściła '^ do sieni, a potem wskazała drzwi gabinetu. Ś Tam na was czekają. Ś Dziękuję Ś rzekł Tweed grzecznie i krocząc przed Paulą otwórz drzwi bez pukania. Siedzieli wszyscy wokół okrągłego dębowego sto przy oknie wykuszowym. Barrymore. Kearns i Robson. Pułkownik tyłe do okna. Robson po jego lewej ręce, a Kearns po prawej. Tweedl natychmiast zdał sobie sprawę, że takie rozmieszczenie zmuszało jego j i Paulę do zajęcia miejsc twarzami do światła, podczas gdy oni mieli je j za plecami. Stara, wypróbowana taktyka. Barrymore nie wstał, ale natychmiast przypuścił szturm: Ś Widzę, że znów pan przyprowadził tę dziewczynę. Tym razem nie zezwalam na żadne notatki. Pan siądzie tu. a pani tam. f Ś Paula Grey jest moją asystentką Ś odpalił Tweed. Ś Będzie stenografowała całe przesłuchanie. Ś Usiadł i natychmiast rzucił bom-bę: Ś Tym razem prowadzimy śledztwo w sprawie czterech morderstw, które mogą się wiązać z zagrożeniem bezpieczeństwa kraju. Ś Cztery? O czym pan mówi? Ś zapytał Barrymore najbardziej władczym ze swych tonów. Ś Pierwsze to Jonides w gmachu Antikhana w czasie wojny. Ś Zaczekał, czy ktoś go nie poprawi i nie powie: Gavalas. Ale patrzyły na niego milcząco trzy nieprzeniknione twarze. Ś Drugie to Andreas Gavalas na Siros, w czasie waszego rajdu komandoskie^o. Trzecie Ś były główny inspektor Partridge tu, na Exmoor. Ś Urwał. PauJa pacrzyfa na Kearnsa. Siedział bardzo sztywno, nieruchomy, z twarzą bladą jak kreda. Ś Czwarte to pańska żona, Jill. Moje kondolencje. 310 • który uciekl 0„a /.os,a>a Pojona ^^^J"- )est ^aźBa^^ »)e, ^^S^'^ ^•^.^^^^ ^ .„ o ... :ST:n^S2^^^^^^^ ks^%^^^^ poruszy>' !ź?" ^^ocT^r^ do B-W""-" a' r^ •?m„^wl^a^'t.°'Leff^°k z P°"""OT | _ p...me '-P""" S r/.adki '"^^badawczo. l^.^Sr^^^ .-:t ^s ts^^^S^ Ł.ya oczekują^" ^ierowca ruszy ^ yadzwonil p?3&"d^n^^^^cy. •TweeduiniW.r jarvisa,M^^sna. ^^ tnrugnąl Lanego '"J^pokoiu. stalą ^^^ ^k P.^^j.^erzan^ei - p^sSsBSg?^ •N^^^ .SSa5Lfc5asS _ )»k pa" "^ „an 10 "'"""""sCT "i01''""1",6"'? A"'1"" ^^•"""„Tnu da"'. BylBW gdSaal »roOTd°^ya, »^ ^.S^^^^^^^^ psss^ - >ll Ś Czemu sądzi pan, że Jill została zamordowana? lekarz pyta pacjenta o symptomy. Ś Bo ktoś. kto wiedział, że ona zawsze zatrzymuje widział, jak piję z nią herbatę. Ktokolwiek to był. przestr za dużo mi powie. Ś Czy to nie za bardzo naciągane? - Możliwe. Póki się tego nie powiąże z faktem, że ws jej nawyki. Wiedzieliście, że zawsze zatrzymuje się u Brov całe życie wychodziła na spacer o tej samej porze. Zabójca p do hotelu Stafford. gdzie jej kazałem się przenieść w nadziei,) ją przed niebezpieczeństwem. Gdzie byliście wszyscy o wpół^ tego fatalnego ranka? - Co za bezczelność! - warknął Barrymore. Niech skon; Lepiej odpowiedzieć - przerwał mu Robson. Ś wcześnie. Robimy to całe życie. Ten nawyk pozostał nam z J Mówiąc: wcześnie, mam na myśli wpół do szóstej rano. Żaden as'.! je śniadania. W pokojach można robić herbatę. Spędziłem Ą pakowaniu się, potem przeglądałem pisma medyczne. Nie mam t kto mógłby to potwierdzić. - Uśmiechnął się lodowato. - Bań wyszedł na spacer... wiem, bo chodziłem do jego pokoju i nie za go. Kearns również spacerował. Dzień był piękny. Czy to panuw< pomogło? - Niewiele - zgodził się Tweed. Czy był pan na pułkowniku? Ś Słyszał pan, co powiedział kapitan Robson. Zaczynam m\ec\ dość... - A ja mam dość, że mój przyjaciel. Samuel Partridge, z podstępnie zamordowany - palnął Tweed. Poruszę niebo i zie żeby się dowiedzieć, kto to zrobił. Paula patrzyła na Tweeda ze zdumieniem. Nigdy go takim i widziała w czasie przesłuchania. Potem zobaczyła uśmieszek wyższe na twarzy Barrymore'a. Spojrzała znów na swojego szefa, który zac przecierać chusteczką okulary, i aż wstrzymała oddech. Tweed odej komedię. Paula zdała sobie sprawę, że jest świadkiem pojedynku pomię nim a tamtymi trzema. Po raz pierwszy odezwał się Kearns: Ś Ta sprzątaczka... czy potrafiła opisać kierowcę? Kto jest w cicielem jaguara? - Jaguar został skradziony sprzed nocnego klubu mieszczącegc obok hotelu Lyceum. w którym mieszkaliście. Jakiś idiota się i zostawił kluczyki w stacyjce, a sam dał się namówić na powrót pled do domu, żeby go nie zatrzymała policja. 312 |lweed wstał. Paula zamknęła notes z dokładnym zapisem całej •nowy. Barrymore po/ostał na swoim miejscu. •Ś Znacie drogę Ś r/.ekł ponuro. Ś Pani Atyeo czeka, żeby was opuścić i zamknąć po waszym wyjściu. Nie wracajcie więcej. Tweed sied/ial /a kierownicą mercedesa w zatoczce o kilkanaście Itrów od Quarme Manor. Butler, który przyjechał za nimi z Porlock pr, a później na nich c/.ekał zaparkowawszy samochód za mercedesem, Kaprzy oknie Tweeda. Ś Co tera/'? Ś spytał. Ś Chcę o cos spytać Robsona bez. świadków. Jego saab stoi na dworku. Miejmy nadzieję, ze wkrótce wyjdzie. Zaczekaj tu, a jak (jawi się Barrymore. jedz za nim. |Ś Znam lepsze miejsce. Cofnę trochę samochód i wjadę na pole. |ten sposób nie zobaczy mnie, kiedy będzie tędy jechał. Ś Drwal na Bnilę. Ś Ale c/.y to dobry pomysł, żebym was zostawiał'? Tylko ja jeden ii bron. Ś Jest jeszcze jasny dzień. Nie martw się. Cofnij samochód w tamto ijsce... a gdzie Nield'? Ś Nie mam pojęcia. Pewnie zobaczymy go w Kotwicy. Czy Bar-nore wie. gdzie mieszkasz'? Ś Nie. Nie podałem mu swojego telefonu, powiedziałem, że za-nronię za godzinę. Paula ro/prostowała ramiona, kiedy Butler odszedł. Chciała się prażyć po długim okresie napięcia. Ś Skorzystałeś cos z tego spotkania? Ś Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę na dwie rzeczy. Że jeden 'z nich nie idal żadnego pytania. A ktoś inny rzekł coś wiele dającego do myślenia. Ś Znowu mówisz zagadkami. Czy twoim zdaniem wszyscy są winni. Bty też tylko jeden'? Ś Tylko jeden. ' Ś Nie jestem taka głupia, żeby pytać, który. Boże. już się ściemnia. Kiedy jechali do Quarme Manor. świeciło mgliste słońce. Teraz po jBtbie ciągnęły ciężkie, niskie chmury zakrywające szczyty i wyższe stoki iwzosowisk. Na szybie samochodu zjawiły się pierwsze krople deszczu. Potem zobaczyli saaba, który wyjechał z bramy, skręcił w ich stronę i odjechał. Ś Ś Mamy go Ś rzekł Tweed i gdy tylko saab zniknął za zakrętem. , ruszył za nim. Kiedy przybyli do Endpoint, Robson wszedł już do domu. Saab stał pod tarasem. Tweed wysiadł i rozprostował nogi. 313 313 Ś Pora zaatakować lwa w jego Jaskini Ś powiedział ( stromy podjazd. Było bardzo cicho i ta cisza działała K przytłaczająco. Stanął. Podjazd biegł w prawo za bungalow, l budynku stał terenowy samochód z napędem na cztery ko' towym dachem. Ciemnego koloru. Drzwi otworzyła siostra Robsona, May. Poprosiła ich i zaprowadziła do salonu. Ś Oliver uzupełnia karty chorobowe w swojej wieży obs Zaraz go zawołam. Ś Wieży obserwacyjnej? Ś spytał Tweed. Ś Dla mnie to ona bardziej wygląda na latarnię morska.* Oliver nazywa ją wieżą obserwacyjną. Zaraz wracam. W świetle dziennym jej włosy wydały się jeszcze bardziej siwe. t kształty były okryte perkalową suknią w kwiaty. Dopiero teraz 1, zauważył, że May ma takie same jak brat hladoniebieskie oczy,J z wyrazem oddalenia. {^^, Robson zjawił się bardzo szybko, nieśmiało uśmiechnięty. Siail^f wyjął fajkę i zaczął nabijać ją tytoniem ze starego skórzanego kapcaj^^ " Ś Czy chce pan wiedzieć coś jeszcze? Ś spytał, ^ Ś Tak. Przepraszam, że znowu pana niepokoję... ale to był po» Barrymore'a, abym się spotkał z panami trzema w jego domu. Wróf do tego ranka w hotelu Lyceum, kiedy pan poszedł do pokoju pułkowi i stwierdził, że tamten wyszedł na spacer. Skąd pan wie, że wyszedł? j Ś Po pierwsze stąd, że na drzwiach wisiała kartka z napisem: „s wchodzić;" Zawsze ją zawiesza, ilekroć wychodzi... dla hezpieczeństc Nasz dowódca bardzo dba o bezpieczeństwo. Dzięki takiemu napisoi włamywacz myśli, że wewnątrz ktoś śpi. Ś Powiedział pan: po pierwsze. A co poza tym? Ś naciskał Twea Ś Chciałem go o coś zapytać. Zastukałem więc do drzwi, abyi upewnić. On ma lekki sen, jak większość wojskowych. Nic było ' w pokoju. Pan mówi jak detektyw. Ś Robson uśmiechnął się, al złagodzić tę uwagę. Ś Byłem nim kiedyś Ś rzekł Tweed. Ś W Wydziale Zabójsl w Scotland Yardzie. Ś Robson skinął głową i pyknął z fajeczki. Twa ciągnął dalej: Ś A co robiliście wszyscy trzej poprzedniego wieczoru, p przyjeździe do Lyceum? Ś Barrymore załatwiał jakąś transakcję. Kearns i ja poszliśmy "•_- • ko]U. Jai^ k-^^^^^^ ^SH^^::^.-^ :„.^^ | -^^^3"%]^^ ^.'^.s^Ss^-- ^moor... PO-'^2^- ;..t ten Foster? - ^fe,^„^.. na fomoor... P^^ŚŚ^Yst ten Foster: ' ^.edział-. .. KearnS^^r^^^^010"''' Ke^^^^'iędobungalow ^ P,ętnaśoe lat ^- , ^ol. . któryś ^^ r. c.rpU-sc. Ma P^ ^dy członek zosta.e _- D/.ięku.łem\ 7 J c t ^^^_ j,^ to .łesi wściekle warczenie. *=§Ss^^;^S; . Dam sobie •Tak, n^ Pr7v-'acul^ńtwa• ka Skowvczał gd^es 7-a J^e.Odpr-^^^^owc^^ ^^ ^ po ..tarką popro-dz^ch do Kearns świecąc 319 rstwo? Ś spytał Kearns bramy, pożegnał, zamknął krat? i wolno ruszył w stronę domini i Paula wrócili do samochodu. Tweed usiadł /a kierownica papierosa z paczki leżącej w schowku i /a palił. Po kilku milczenia Paula powiedziała: Ś Zamyśliłeś się. Ś Bo jest dużo do myślenia. Ten samochód terenowy... zdawało się, że należy do Robsona, potem że do Kearnsa, a w l tości jest własnością jeszcze kogoś innego, lego Fostera. Pytanie,') z nich przejeżdżał nim koło Porlock Weir o północy. Ś A więc nie możemy pójść tym śladem... zakładając, że w mógłby nas dokądś doprowadzić. Ś Poza tym jest ta niesamowita sytuacja psychologiczna tych l Robsona, Barrymore'a i Kearnsa. Ś Nie rozumiem. l Ś Rusz wyobraźnią. Trzej mężczyźni biorą udział w rajdzie kc dosów na Siros przed wieloma laty. Andreas Gavalas zostaje nożem komandoskim. Zrobił to jeden z nich... Ś Ale Barrymore sprawdził ich noże po znalezieniu zwłok. Ś Zabójca musiał mieć dodatkowy nóż. ponieważ z góry wie co zrobi. Zginęły diamenty warte wówczas sto tysięcy, a obecnie milio funtów. Barrymore i Kearns po wyjściu z wojska osiedlają się B Exmoor, koło Robsona... który znajduje im domy. Ale nie sądzę, alf wszyscy trzej zmówili się, żeby zamordować Andreasa. Zrobił to tylk jeden z nich. Ś Trochę gubię się w tym wszystkim... co z tą sytuacją psy-J etiologiczną? | Ś Jest diabolicznaJak ze sztuki Tennessee Williamsa. Nie wiadomo,^ który to zrobił. Ale dwaj z nich wiedzą, że to nie oni. Więc każdy z tych' dwóch niewinnych zastanawia się przez te wszystkie lata, kto z pozostałych jest mordercą. To stwarza ogromne napięcie. Ś Więc czemu trzymają się razem? Ś Właśnie to jest najbardziej niesamowite w tym wszystkim. Aha, jeszcze jedno ich łączy... lęk przed Petrosem i klanem Gavalasów, przed ich zemstą. Chcą się wspólnie bronić. Ś To makabryczne powiązania Ś powiedziała wolno Paula. Ś Jedźmy. Ś Tweed już się trochę uspokoił. Ś Chcę jeszcze rzucić okiem na tę kolonię bungalowów. Zatrzymali się u stóp wzgórza nie wyłączając silnika. Mimo nocy doskonale było widać sześć bungalowów o malowanych na biało ścianach. 320 ^^^^ oknach ^aS^p^^ ^ ' ItW^" *% bWE>'°'ź°''(,.i?o S^'-^"" . ,.,, »,g^> 15^^'^^^^^^^^ ^S^?^^^^^'1^ l ^''fJe'""^ ^W' '"^ „„ - l -%:^co-'•• ^..o^^- l^.^^^^101 „- ^t^ ^ ^ .-^^ .- ^r^^0^^^^"^ ^,^.-» ^ ych ^ ^ Cera Kea^^- ta^^a^ ^u,^ ^^ryna^- . ,» &s•ss".sys^tf^^^^ ;>- ffSr.sSsa-- zter"^^ /UC1C ł "e 40. Wrócili do Kotwicy, gdzie zastali w barze Butlera i Nielda. siedział przy stoliku w kącie. Głowę miał opartą o ścianę, oczy przymknięte. Było za wcześnie na ruch w interesie, mieli więc ca wyłącznie dla siebie. Ś Nie wstawaj Ś powiedziała Paula. gdy Nield chciał ws( Wyglądasz na zmordowanego. Ś Bo się przykładam do roboty Ś uśmiechnął się. Ś Tw wymaga od nas nieustannej pracy Ś rzekł, kiedy Tweed p< z napojami: wodą mineralną dla siebie i kieliszkiem białego wi Pauli. Ś Najeździłem się po tych wrzosowiskach, aż mi zaczęły przed oczami. Ś Przykładasz się! Ś prychnął Butler i popił z kufla. Ś właśnie tu jesteś. Ś Ściszył głos i rzekł do siedzącego obok Twei Wkrótce po waszym wyjściu Barrymore opuścił Quarme Manor. P do Minehead. Zadzwonił z budki telefonicznej, co jest nieco dziv ma telefon w domu. Ś Jak długo rozmawiał? Ś Minutę, może dwie. Chciałem dokładnie zmierzyć czas, ale; mi stanął. Potem wrócił prosto do Quarme Manor. Ś Dziwne Ś zgodził się Tweed. Popatrzył na nich. Ś Mo z was wie, czy Jill Kearns zabierała ze sobą tego owczarka alzack poranne spacery? Ś Ja wiem Ś rzekł Nield. Ś Tak. Powiedział mi to tutejszy t Ona była znana z tych spacerów. Zawsze wyruszała punkt v siódmej. I zawsze zabierała z sobą psa. Myślę, że zarówno dla • jak i dla towarzystwa. Okropnie pusto na tych wrzosowiskach. Ś To znaczy, że pies wył z tęsknoty za nią Ś stwierdził Tw chwili dodał: Ś Martwię się o panią Larcombe. Nie wiem czemu. 322 B^e przypomnę. ^chan.- 7araz sobie r • -i ^%sr..^s,^^^^ okno. Ś u, . dwie dzlew ' orzystani. Ś •" ,",S%a;.-,S-!..'~" ^ S:,-.-''--1":-'";- -•;, ,AS:;.;3&»,-.S.--"~ p^^ES55S^ l - z ^ ^ """'l*?: Sn&e-a ^ w^ -^ \ ^s^^s. ^Ka^^w^'na . l 'J&,e. ^w^ n:d,l ^"ss nt t . ^ n.ibari^ | „edzfec, ^ Ke „ „ksW^^.Jchwtiosowiskach l ^^^^o^fe^ ^ T0 l ^dczo^ ll^-iA' UOM r\v , ^ecW »,. ^ \ ^'^^ °eb•e• --^ ^^chcro5:1 • l T Mam l'""'^W '''""•„„Yt D'11'""? %> ów?'"5"', . : : 1ss=-5^.=Ś••-: nie ^ drzwi, przystaną}. Ś Strasznie wieje. Ś Zdjął z kołka swój l ny kapelusz, wcisnął na głowę, Paula owinęła się szalem. Ś Ostrzeżenie przed sztormami na całym wybrzeżu Ś i Ś Co dla nas oznacza bezsenną noc Ś powiec Pauli. Ś Okna naszych pokoi wychodzą na morze. Ś Harry i Pete będą mieli dobrze. Ich okna są z dr Jestem gotowa... Idąc poboczem drogi na zachód walczyli z uderzeniami»( Weszli na mokrą po rannym przypływie ścieżkę. Od prawej dochodził do ich uszu łoskot fal bijących o skały. Wiatr ziywi wody z grzbietów fał i niósł je zraszając im twarze. Ś Długo tu zostaniemy? Ś krzyknęła Paula do ucha Twea Ś Jeszcze nie wiem. Może wrócimy za dzień, dwa do l Podrażniłem trochę tych eks-komandosów. Może któryś z ni jakiś fałszywy ruch. Jestem w kropce, Paula. Coś mi tu mocno ni Ten wóz terenowy, który widziała pani Larcombe, musiałby p; przez całe Porlock, a dopiero później skręcić na Porlock Hill. T za wielkie ryzyko, ktoś mógłby zobaczyć. Ś Wcale nie. Harry mówił mi o drodze z mytem. Ś O czym? Ś O takiej dość odludnej drodze, która skręca na wzgór: Porlock Weir. Później łączy się chyba z główną drogą do Z jednej jej strony jest prostopadła przepaść. Harry'emu szło o to bezpośrednia droga do Quarme Manor i Endpoint... a także Kearnsa. Skręca się w pierwsze odgałęzienie w lewo. Tak zrobiliśmy w czasie ostatniej wizyty. Nikt by cię nie zobaczy jechał tą drogą późną nocą. Ś Mam już tego dość Ś rzekł Tweed. Ś Wracajmy. Wicher uderzał w nich sprawiając, że ledwo utrzymywali ró idąc po usuwających się spod nóg kamieniach. Doszli do dróg szybko w stronę Kotwicy, gdy Tweed nagle chwycił Paulę za r Ś Podejdźmy do biura komendanta portu. Tam jest jak w oknie. Wyjął ołówkową latarkę i podszedł do pustego budynku. tekturowy zegar z nastawnymi wskazówkami. Przypływ 22.50. zaczynała wzbierać w kanale zasilającym basen przystani. Ś Mam nadzieję, że wrócimy do Londynu Ś powiedziała Jeżeli ma być taka pogoda... W barze zdjęli z siebie wierzchnie okrycia i powiesili na w Butler i Nield siedzieli przy tym samym stoliku. Tweed zaprop( coś do picia. 324 ^^^^ ^^ -l len leden ^ ^e l odpari ^er- . ^ - ^dzle s ę l | ja ^w ,e ^^eś 1postec' po^^ ^^scie. -o^az^^5 | k^{&^^^ ^ -ca; ^ - b^fc^^^^^^^^ 1" l ^Twa"0^' ^ -.tes naw- ^ . ., z ^oper^ yoiaW^ l^S. ^;^^ ,^. - ^ bltman I ^a y^^^-OA\:; ,0.^..^°^b0 ^i^^^^^: l * ""'^ ^•'rcf^'1"' M? H V.*' ctabu- l i l ^""„wa' zwc i.nW.10"'^ • l B'>^n&4^M"lslil•l„,ec>eź"'e°t•'l :c l ^Ą.T^^^^ - ''OAa' pa , Za^"^ " \ OW^! do T0bolv• „d^ ^ tego r0 „oWYsYateW, ^ ^ l •łp ^ w7-1^ ^on P^^8 Od raz^ V°,^ D^g^ L SS^Ig^S;^-^--': .s l '-"?5fe,-5^^^^^^^ ... l ^Si^3'5-^.- Llsz^ l ?.cet ^u\ 0 p G^"^w\e .-.„o ^ wle •-•^^^^^ •••"••" ss -^S^Ss?- ^•- \ P^^^^^^ ^, pakach, l •^ jeszcze ^e w iowal im ^ „Oporto" wspinał się na ogromną falę, jego p przechylony. Anton, który stał trzymając się relingu, Frachtowiec na chwilę zawisnął na szczycie fali i runął Anton widział ściany wody, która chciała wchłonąć st ciągle sunął w dół, jakby na samo dno oceanu, i jednocześnie \ na boki. Wicher szarpał przemoczoną wiatrówką Antona, wył mu Właśnie wrócił z niezbyt bezpiecznej wyprawy do ładowni wy^f korkiem. Dwa razy dziennie sprawdzał spowite płótnem stingea Gomez umieścił przy przegrodzie. Przedtem włożył pod jeden z troków bawełnianą nitkę, którą w ze swojej koszuli. Gdyby ktoś grzebał przy jego cennym ładunku, by o tym wiedział. Bawełniana nitka wciąż znajdowała się ni miejscu. Kiedy ,,Oporto" odzyskał równowagę w dolinie fali wbiegł na mostek. Otworzył drzwi sterówki, lecz wiatr wyrwał mu je z rąk, wytężyć wszystkie siły, aby je zamknąć. Gomez, który stał p sterowym, obejrzał się za siebie. Twarz miał niewzruszoną jak mimo furii sztormu. Anton uchwycił się bocznej poręczy. I mata, który nie znał angielskiego, zapytał Gomeza: Ś Gdzie jesteśmy? Ś Na wysokości Ushant we Francji. Ś Gomez zrobił n w prawo, a potem znowu uchwycił koło sterowe. Frachtowiec dał nura w dół, z dziobem zalanym spienior Anton dziękował Bogu, że nie odczuwa mdłości. Jednakże widok był przerażający. Cała armia potężnych fal nacierała na nich ze w stron. Ś Czy posuwamy się zgodnie z planem? Ś zapytał zaniepok< Ten sztorm nie popsuł nam szyków? Ś Będziemy przy Porlock Weir za dwa dni. Zgodnie z pl Gomez uśmiechnął się do niego ukazując złote plomby w u Jeżeli przeżyjemy... Seton-Charles w niczym nie przypominał profesora greki, ki( północy zajechał pod wiktoriański dom noclegowy w Norwich sobie kombinezon ogrodnika. Przed wyjściem z bungalowu kombinezon olejem i smarem. Postanowił wyruszyć wcześnie i wyjechał z domu w dziesięć tym, jak Tweed i Paula wrócili z domu Kearnsa do Porlock W Jadąc szosą A 303 zobaczył przydrożną kawiarnię chętnie od 326 ^ ^-^\ ^ ^Trnych n.elodu, co P godząc l zsobą ^^^\ popu^ PO^^^^les opu^ ^a •^^apko^ | iobyw^ s1^.^ 7-adym^^^Seton-Chartós ^ przy^z^ s^ ^^ | P^^^P"^kubka h ;^^nezon P"d ^^ ^dn4. . P^' | Wyp^^^ ' bv zapiać kor"^ ^o^ach. w./ he/P^cz"'^ l ^"^ ; Id - - ^n^^ ,^ na ^ „, ^s^S^^^^l.^^. U^^^:^gr^^^ . l ^SS^S ^ - ^^& l '" Trn.Sy"'-"" ,„";:* v "^ ?OT^C W ° cw:,^"' ^ ^^s^?^^^?" ' : PĘI^'^^' ,^^ •-1 ^ff^^^^'0' 5^^^-- 41. •i Newman był już zmęczony gierkami Krystyny. Nie chciała nic n ale jednocześnie prosiła, aby nadal jej strzegł przed Petrosem i rodziny. Newman chciał nawet zagrozić, że ją opuści Ś aby zmu mówienia Ś gdy zaszło coś, co sprawiło, że zdecydował się na j trochę cierpliwości. Skończyła się fala morderczych upałów. Było zaledwie 27°C. peratura wrześniowa. Marler przyszedł do jego pokoju o dziewiąte Wyciągnął się na kanapie i zapalił papierosa. Ś No co? Ś rzekł Newman. Ś Mów, co zaszło. Ś Cierpliwości, chłopie. Wiesz, że bywałem częstym gości przylądku Sounion. Chciałem mieć oko na Florakisa, który t w nocy na górę nadajnik. Ś Jesteś pewien, że to nadajnik? Ś Całkowicie. Wziąłem ze sobą nocną lornetkę dużej mocy. ] nocy obserwowałem go. Ale skończyło się. Ś Co się skończyło? Ś Florakis przestał robić te wyprawy z nadajnikiem. I nagle \ w nocy doznałem jakby olśnienia. To ma związek z księżycem. Ś Chcesz powiedzieć, że on nadaje tylko przy księżycu? To be; Ś Nadaje mniej więcej przez dwa tygodnie... podczas trzeciej i tej kwadry. Jakie jest wyjaśnienie? Pora jest ważna tylko dla czł< do którego się nadaje. Coś jeszcze się stało... Coś ważnego. prawda, że Tweed chce przesłuchać Petrosa? Ś Tak. Jak tylko będzie mógł tu przyjechać. Ś Więc niech się pospieszy. Ten cwaniak Dimitrios dostrze nad brzegiem morza. Podkradał się do mnie. Myślał, że jestei i głuchy. Zostawił karabin, podszedł do mnie od tyłu i chwycił za Myślał, głupi osioł, że mnie udusi. 328 ^^^^ , MCTffl""''' "^yS^"" ^^,^^.^^^^^^^ ^ ^-^S.^ ^ -tt8ttem ^ „^0. ggses?; l »fl,M?:l:w°^l ^.er^ aę 'ie . . „„M. Ma i»^ l ^^ ^'es ' , ź„^ . cw^^^' \ ^ ^ .^^s ^S^-^ ^ \ ^^y^^ , Mepr^TSA" 1^5^^-S,"^^^^ ^ l ^^^S^S^te.?^ l '^^^^ w^' -> ł ^^•w' ^\^^?sw^ ^.Śd1 PO l ^ suszyć ^osy P° kąp ^^^^-^•^^n^^^ ^^ ^arn- ^ odpari ^^go .^^e. ^ ^^o, ^ ^ ^^ ^^ ^e zn^^ ^sne^\o^ ^^^Snne spór,.- za^ ł&SSs.^.&SS-SS »..-.- ^sss^^-" '•• Aowiedzia^ ^ Ś Czekam. Ś Spojrzał na zegarek. Ś Ale nie będę czekali Ś Jesteś drań... Ś Wiem, dyplomowany. Przestań się wykręcać. Usiadła na fotelu, zwinęła się jak kotka, odsłaniając dłu Newman starał się nie patrzeć na me. kiedy zaczęła: Ś Anton jest Jednym z tych ludzi, co to wszystko potr specjalistą od swobodnego nurkowania. Świetnie obchodzi się ze' kimi łodziami. Zna się na mechanice. Potrafi zaprojektować i zb( komputer, magnetowid, nadajnik. Umie je też wszystkie reperow) się na hydraulice. Kiedy zrobiono mu kosztorys budowy windy tov w jego magazynie w Pireusie, uznał, że to za drogo, i sam j zbudował. Jest doskonałym jeźdźcern, ale o tym już mówiłam... Je ekspertem od broni krótkiej i długiej. I świetnym strzelcem. Zdobył j| trofea w Bisley w Anglii. Na miłość boską, czy to za mało? Aha,*) piekielne powodzenie u kobiet. Chyba zresztą JUŻ ci o tym też móv Ś Wszechstronny facet Ś rzekł Newman z podziwem. Ś Jest także dobry w stolarce. Bardzo dobry. Ś W stolarce? Ś Potrafi zrobić z drewna wszystko. Własnoręcznie swój pokój na farmie w Czarciej Dolinie. To jedyny porządny w całym domu. Ś Czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej? Ludzie zapewne wie o jego licznych talentach. Ś Nie, nie wiedzą. On Jest bardzo skryty. Lubi uchodzić za playbi Bawi go to oszukiwanie ludzi. Ja go nienawidzę... ale nigdy go rozumiałam. J jeszcze jedno. Umie pilotować wszystkie lekkie samolot Cessny, pipery i tak dalej. Należał do klubu lotniczego, a kiedy j) opanował pilotaż, wypisał się. Powiedział, że to go nudzi. Myślę, że wda szuka nowych podniet, nowych światów do podbicia. Jest bardz ambitny... chciałby zostać jednym z najważniejszych ludzi w Grecj Chyba to ci już wystarczy? Ś Popatrzyła na niego spod rzęs. Ś Czy będlgj nadal chroniona? j Ś Oczywiście. Jak długo będzie to w naszej mocy. Muszę wyjść na 1 pewien czas. Zostanie z tobą Marler. ' Ś Więc niech lepiej trzyma się z dala ode mnie Ś powiedziała ze złością i wzięła szczotkę do włosów Ś bo rnu rozwalę łeb tą szczotką. Ś Omów tę sprawę z nim, kiedy mnie nie będzie. Ś Newman uśmiechnął się. Ś Moim zdaniem on myśli tylko o tym, żeby położyć się do łóżka... sam. 330 1 r?^%^?^^s ^r^ 1 p^^S^Se^S^ 1 te;e-^r . .Ś tes^ss^^^ l^Ss^^s^^-"' l ^^-.oze ^^a- »°w'l• | ^sBte'1""',^. „dęieaiMA.^^i.,. pnepras^i"" r^^ss^^^10^' | -, ^ ^W "< "0<:>" ,, ^ ,as»8źo^». l ^SSŚŚ0^Ś^1^ l ^^^ tAon ' ; ^^^s^^^^-^-"-5^ [ \ odktatoto s'^n„noźe^^ „gbko ^ f ^„„or ; l -^Sc^"^ .„„d.sy^^^0""" . ^^.^^siSs^g^^-0- 1 ^^^o"0"^^^"1 yad^"'"^*0 'a P^^Tp^^*- ^ ''^^^S ze ^B^roT^^^^^^^ ^ ^s?^^Ś^ - ^BS10^111''* Była północ. Sztorm przycichał. ..Opono" dobijał do^ Kornwalh. Morze było już tylko lekko wzburzone, gdy statek l się w pewnej odległości na zachód od Porlock Weir. Stojąc na) przy sterburcie Anton skierował latarkę w stronę odległeg i zaczął dawać zakodowane sygnały. Gomez stał koło niego przy opuszczonym za burtę trap oblewały metalową płytę u stóp schodków. Przyniesione z stingery, owinięte w płótno, leżały u stóp Antona. Grek miał wiatrówkę, grube marynarskie spodnie z nogawkami wpusz w gumowe buty z cholewami, a na tym wszystkim ciemne nieprzemakalną pelerynę. Walizkę owinął w ceratę i obwiązał szmi Ś Trzeba ci będzie dużo szczęścia, żeby się ponownie tować Ś zauważył Gomez. Ś Cała załoga pod pokładem? Ś spytał Anton. Ś Jak było umówione... z wyjątkiem „oka", ale jemu zaufać. Ś Uśmiechnął się. Ś Jest opłacony... Patrz. Tam. Anton już wcześniej zobaczył odpowiedź z brzegu. Sprawdził błyśnięć, potem wysłał krótki sygnał kończący i wetknął latarkę j kieszeni. Ś Teraz pozostaje tylko czekać. Przypuszczam, że niedługo... Miał rację. Do kołyszącego się na falach frachtowca dobiegł wari motorówki. Noc była bezksiężycowa, lecz mimo to wkrótce obaj zobac smugę białej piany za motorówką. Anton schylił się i podniósł obie rękami ciężki tobół owinięty w płótno. Gomez jedną ręką wziął wału drugą uniósł do oczu nocną lornetkę, przyjrzał się brzegowi. Znajdot się dwie mile od niego. Na wschodzie zobaczył światła Porlock Weirl Opuścił lornetkę. iJ Ś Uważaj przy schodzeniu. Stopnie są śliskie, a ty dźwigasz duqrj ciężar. : Ś Nic mi nie będzie. Zawrócisz na morze i wrócisz jutro? Ś Nie przejmuj się. Nikt się nie dowie, że tu wcześniej podpływałem.' Mała szara motorówka z przyczepnym silnikiem była już blisko. } Gomez dojrzał nawet sylwetkę płynącego nią mężczyzny. Był tak samo jak poprzednim razem w kominiarce pod kapturem ciemnozielonej sztormówki. Wyłączył silnik, łódź przepłynęła jeszcze kawałek rozpędem, stuknęła o metalową płytę. Mężczyzna w kominiarce rzucił im cumę, Gomez opuścił lornetkę, która zawisła mu na szyi, chwycił cum? i przywiązał do relingu. Anton stanął na górnej platformie i zaczął schodzić krok po kroku. Oparł tłumok o poręcze z obu stron i zsuwał go po nich. Zacumowana motorówka ocierała się o kadłub „Oporto", zgrzytała. Był w połowie 332 v d, ^ "^ ^^"^SS^^^^^^ ^?&^%^^S^.^2^ l •^OTto„z^hovałab^ą l pewność^T „le^^nv^ 1 ^^ o brzegu. ^Tdu A^ .^^iS^551^ ^^^^s^"^-^^. i "''rB^^-^or.e'^^^ ^s^^^-^"^ ^^-gb^^^^s l 'p°^n•^-a^ra r^s^ "-L:' ^^ - -•<1 ^^s^^-•sdł^,M^^CS'? : %^^^^^»^^^ :. ^^S^^" » a \ Kiedy ^^^^ le l samochodu. Wspiął się na tył, pod plandekę, przesunął stic miejsce i przykrył je linami. Następnie zeskoczył z wozu i i nad wodę machając ręką do Antona, aby szedł za nim. ><:? Ś Trzeba zepchnąć łódź do wody. Pomóż mi. i Stanęli po obu stronach dziobu i zaczęli z całej siły pchać;)} wolno ześliznęła się, zawisła silnikiem nad wodą. Rozprostowali ran zaczęli znowu pchać. W końcu zepchnęli ją. Najpierw zatonęłaś Dziób przez chwilę sterczał na powierzchni, a potem i on znikł. Kominiarka poszedł do samochodu, siadł za kierownicą. Ant miejsce obok niego. Ruszyli bez świateł, podskakując na i nierównościach terenu. Kiedy wyjechali na drogę koło domków. Kominiarka zapalił swa Nawet nie spojrzał na pogrążoną w ciemnościach chatkę, w której T» niedawno rozmawiał z panią Larcombe. Jechał dalej przyspieszajl minął hotel Kotwica, pomknął ku Porlock. Drogą z mytem skręcił na strome zakrzywione zbocze. Na szczy wzniesienia zawrócił znów w prawo na trasę nadbrzeżną. Za Culbontj zjechał z głównej trasy w lewo, na krętą wiejską drogę, która wiodła do! Doone Valley. Wtedy pierwszy raz przerwał długie milczenie: Ś Masz tu klucz do domku, w którym spędzisz noc. Jest nie j zamieszkany. A tu masz latarkę ołówkową, abyś mógł sobie w nim świecić, • bo prąd odłączono. W pokoju na dole znajdziesz paczkę owiniętą w papier, a w niej konserwy mięsne, bochenek chleba, masło, nóż i dwie butelki wody mineralnej. Także śpiwór. Dom jest nie umeblowany. Zaparkujemy w garażu, ale stingery zabierzesz do domu. Trzymaj je obok siebie podczas snu. A tu masz nóż do obrony... ale użyj go tylko w ostateczności. Anton wziął nóż. Ś To nóż komandoski Ś zauważył. Ś Przywiozłem kilka takich ze sobą... Ś Słuchaj! Ś Kominiarka skoncentrował się na prowadzeniu wozu stromą wijącą się wśród żywopłotów drogą. Ś Zatrzymaj ten nóż. Rano zawieziesz stingery na Wiśniową Farmę. Pamiętasz, jak tam jeździliśmy ostatnim razem? Ś Tak. To jest koło Liphook w Hampshire. Kominiarka zatrzymał samochód na zakręcie, skąd widział drogę w obie strony, z kieszeni w drzwiach wyjął sztabówkę. Ś Zaświeć latarkę i pokaż mi położenie Wiśniowej Farmy. Trasę masz zaznaczoną piórem. Pojedziesz bocznymi drogami. W ten sposób | unikniesz spotkania z policyjnymi wozami patrolowymi. 334 .^^el.u^^0'11'1' e praesuni-o*-'114 P - •^sSs?-^^^^^ |^-JS§^5-%55= ;2^K^5^g2S l "^TSa^S1 w ^^^iswoM^ »MW'sk° l ss^p^^s %^ ^^. l ^^t^S^^- TOSlan': l ^Ą^ ^S ^„^^.Zn-ŚŚŚŚŚ | ^^^w 8welle i, o. ^ - ^chac na l •^-^:^^^^5^^^ ^^ĘtS^,^ s^^^^'' '^ l meblowe... ^ ^ę w wyna--es:s%22S^.^ ,ptym a^^^-Yu ukryte pod driy ^ y^ tóaly w ba^"^ u ? ^wop^ami 04gn^ S^^HSSfe^^-1 >: pojazdu. Minął ^ świetną pamięć do miejsc, w których był choć jeden raz. Na< opadłe liście. Nadciągała jesień. Niebawem wrzesień w październik. Zatrzymał się przy zamkniętej bramie. Za nią widu żwirem droga. Siedział i słuchał kilka minut, czy nie warkotu silnika nadjeżdżającego samochodu. Nic. Wysiadł, bramę, na której było napisane białą farbą: WIŚNIOWA Wjechał, znowu się zatrzymał i poszedł zamknąć bramę. Mus' na każdy szczegół. Pole wzdłuż drogi było porośnięte bujną trawą. Widział obok l kałuże, efekt opadów deszczowych sprzed kilku dni. Minął zakrętij oczom ukazała się Wiśniowa Farma. .1 Długi ceglany piętrowy dom z dwoma kominami i dachem kr; dachówką. Duża stodoła w prawo od domu. Farma wyglądała^ opuszczoną, więc Anton jechał wolno wypatrując śladów życia, s Za stodołą stały dwie długie szopy kryte falistą blachą. Ich drzwi b zamknięte. Zbliżywszy się ujrzał oznaki zaniedbania. Malutki ogra przed domem był zachwaszczony. Bluszcz zarósł mur jak olbrzymi paj^ a jego macki wpełzały nawet na pozamykane okiennice. Czy stało się coś złego? Gdzie jest człowiek, który miał tu być? Ant wjechał na tyły domu, zatrzymał się na błotnistym dziedzińcu, wyłąc; silnik i znów zaczął nasłuchiwać. Nie ma bardziej niesamowitej ciszy i cisza opuszczonego gospodarstwa. Pozostał za kierownicą, sprawdził nóż w pochwie u pasa. Żadnego j bydła, żadnych owiec. W ogóle żadnych zwierząt. Na przesiąkłym wodą] polu za stodołą kolejne deszczowe jeziorko. Błękitne niebo bez świergotu! i szybowania ptaków. Nagle otworzyły się drzwi domu. Wyszedł z nich Seton-Charles. Anton z trudem ukrył zdumienie. Ś „Brodziec" Ś powiedział. Ś Masz stingery? Dobrze. Zaniesiemy je do kryjówki Schowaj samochód w pierwszej szopie za stodołą. Drzwi są z tej strony... Profesor stał w kuchni i patrzył przez swoje okulary bez oprawek, jak Anton je kanapki z szynką i pije wodę mineralną. Siedzący przy stole Grek ignorował Seton-Charlesa. Pomiędzy tymi dwoma panowało wyraźnie jakieś napięcie. Inaczej niż w Atenach, kiedy profesor wykładał na uniwersytecie. Anton skończył jeść i postanowił od razu pokazać tamtemu, gdzie jego miejsce. Ś Ja tu rządzę, wiesz o tym? Ś Tak mnie poinformowano. Ś Seton-Charles nie przejawił entuz-336 w^^^^ ^,.Ś10'^ 1 :^: ysS^^S^^ o:%» l „, „e ^"^op^ "a5 ^ ,^c- , , Ao »^ u oiworzyl • 'iieirarl"'' . nos •»"'".., ta fa""8 ^isW0 "'•c ^^h^s12?^^ s;-a ir-SS-^ss1^?'-":""." „„. >„.,. l -sr;r;iS^s^-?ff?" .„>,. "„'s ^a l-^s»5Ss^s^^ ^-^ l ,1 tu być? Anten l ^_^ ^ ^^ ^u-H \^^^ ^óre A° n ss^4 \ "••• SSą l -^^.;:::J^ ^Wyszedł z nich l .C^^^emy ^ ^Jówki w domu. l Ssą z 103 strony... l arybezopra^k^ l Siedzący ^ sw \ \ dwoma P^0^10! .dy profesor ^y^ ^ ^od razu pokaże l les me prze^ entuz- k- (»' ^^9 ^11 3^3 tioaW " »s l" 3d t \ 'id a o znf [ród 3.ids szid 42. »- Ś Schodzimy do lądowania Ś powiedziała Paula i chwyciła Tweeda za rękę. Ś Tej części lotu nigdy nie lubiłam. Ś Spójrz na wAoY. z pTav^ sVY(Wf Ś rzekł Tweed i śc-.snął jej dłoń. Lecieli lotem numer 801 linii Swissair i zbliżali się do K\olen, mryskiego lotniska. Samolot szedł w przechyle Ś i Paula ujrzała w obramowaniu okna wspaniały łańcuch Alp Berneńskich, ze szczytami w śniegu. 'Wciągnęła powietrze w zachwycie patrząc na te szczyty zarysowane na tle bezchmurnego, lazurowego nieba. Tweed właśnie podejmował jedną ze swoich nagłych decyzji. Opuścili Londyn o 9.30, aby o 12.05 być na miejscu. Przed odlotem Tweed zadzwonił Ao^o^o^lW^^^L^Po^^edlCTaln^, Artura Becka. Beck obiecał spotkać się z nim na Kloten. Tweeda martwn krótYi c/a'-,, ydV\ <\7-\e\\\ ^W\0\ samolotu od odlotu następnego, który miał ich zawieźć do Aten. Lot 302, do Aten, był wyznaczony na godzinę 12.3U. Ledwie zdążą przesiąść się na drugi samolot, a Tweed chciał jeszcze omówić kilka spraw z Beckiem. Kiedy samolot zaczął opadać, położył rękę na dłoni Pauli. Ś Wszystko w porządku Ś powiedziała Paula i uśmiechnęła się. Ś Już się opanowałam. Myślisz, że Monika zdołała powiadomić Newmana o naszym przybyciu? Ś To zależy od tego, czy Newman do mej zadzwonił. Wiemy przynajmniej, gdzie go szukać. W Grandę Bretagne... Paula nawet nie zorientowała się, kiedy samolot dotknął ziemi i zaczął mknąć po pasie startowym. Beck czekał na nich przy kontroli paszportowej. Był po cywilnemu, w tyrolskim kapeluszu z piórkiem. ubrany jak ktoś na urlopie. Szare oczy pod gęstymi brwiami zaświeciły. gdy zobaczył Paulę. Wziął ją pod rękę. 341 Ś /%^ '^"Z^ryc/iu. Ś Pocałował ją w policzek. wszystkie kontrole. Ś Prowadząc Paulę do bocznych drzwi ot za siebie. Ś Ty też chodź, Tweed. Będziemy mogli porozmawiać^ Tweed uśmiechnął się do siebie. Beck zainteresował się Paula,1 poznał ją w czasie ich poprzedniej bytności w Genewie. Dlatego zorganizował ich przybycie w taki sposób, aby byli niewidoczni. I korytarzem do skąpo umeblowanego pokoju z mapami na ścianad Ś Dziękuję Ś powiedziała Paula, gdy Beck wysunął dla niej ta spod stołu. Ś Ale co z naszymi walizkami? Czy nie powinniśmy pójść po j Ś Wszystko załatwione, moja droga. Zadzwoniłem do Jima corana, szefa bezpieczeństwa lotniska londyńskiego. Kiedy odda bagaż, do waszych walizek zostały przymocowane małe czerwone zns Dwaj moi ludzie są tam teraz i zabiorą wasze rzeczy. Ś Czy mogę się do was przysiąść? Ś zapytał Tweed z figlar uśmieszkiem. Ś W drodze wyjątku, przyjacielu. To jest biuro szefa bezpieczeń Kloten, które sobie pożyczyłem. Jest tu kawa i kanapki. Zjesz coś. Pan Świetnie. Na stole stał elektryczny podgrzewacz ze szklanym dzbankiem z kaw^I Obok leżały kanapki w celofanie. Tweed usiadł, a Beck nalał im kawy./i Ś Dzwoniła Monika, rozmawiała z szefem bezpieczeństwa i zostawiła ci wiadomość. Zadzwoń do niej zaraz. Tweed spojrzał na zegar na ścianie z czerwoną wskazówką sekundową, l która szybko obiegała tarczę. J Ś Spóźnimy się na samolot do Aten. Odlatuje o wpół do pierwszej. ' Ś No to co? Ś Beck machnął ręką. Ś Lot jest opóźniony. Kawał z bombą. Wszyscy pasażerowie muszą zidentyfikować swój bagaż wyłożony na płycie lotniska. Trochę to potrwa. Ś Uśmiechnął się. ŚTo jedna z korzyści piastowania urzędu szefa policji. Ś Usiadł koło Pauli. Ś A więc zadzwoń, potem porozmawiamy. Powinienem wiedzieć, że Beck wszystko załatwi, pomyślał Tweed. Podniósł słuchawkę, nacisnął czerwony guzik włączający urządzenie przeciwpodsłuchowe, wykręcił numer Park Crescent. Beck i Paula rozmawiali szeptem, by mu nie przeszkadzać. Paula lubiła tego Szwaj-cara Ś miał przewrotne poczucie humoru. Przykryła dłonią usta. aby stłumić śmiech, bo zobaczyła wyraz twarzy Tweeda odkładającego słuchawkę. Ś Czy stało się coś złego? Ś Później wyjaśnię Ś odparł i spojrzał na Becka. Ś Grecja. Doszły cię może jakieś niezwykłe wieści? Ś Nie. Chyba że uznasz za niezwykłe to... Ś Zrelacjonował mu 342 ^y^.^.^t^o^ . ^ ŚŚs^:^ noc w schwe - ^ PŚŚ ^i o^a, s, , ^To?^^^ -' P0- •"•"• . ,„ , ^ rozmawiać, l'5"", DO U/-b°'"'- . .^,1 na to1"'*0^ Był. „l s,ę Paul,, k.edy l , „dMteffl, l*1'^^ był "> P0"'"" S,S°^ ^°^^^^ ,„,,,.,a ^^^ \ -, S^-;ee. »^ , ^ ^^^^ ;=^s^ ^^s-^^fe^" ,0. Kiedy oddaliście l ^ _ Spo^ał ^ ^ ^^^e na ,le czerwone znaczki, l ^ ^ Bxrnoor. .^ ^^ Paula. ^^ ^ y. l - Lecimy dale • .piesziny. c^awdzanie bagażu p ^ ? Tźeed z r„amy„ _ S,;,^VoUe^^^^^^^ źas.. ŚŚy. l Ś^ t-?1'Ś J ,,,,afi p i"riU31Ś szefa bezpieczeństwa l gończy ć. BędzieL,, lotniska... ^^ ^^^.1^^^,^,^. ^ dzbankiem z kawą. l _ odybym mo^ ^ p^ogłes - V Beck nalał im kawy^ l __ ^ ^'^olotu. • -"ŚŚ i 70stawlla 1 szwajcarem do samo ^udmowym .^^uzu^^-^0' ^.^^rP^^^^^^^^ „a która mieUsmy Adnatykiem.kieay^^.akąs^ ^oniki. ^^^^^oS ^S^^ ^a^ w ^t- ^^S ^s^^- są ^^^Sok^^'^ " ek 3ak na każdy drzw1 ^'ani Sombe me zy^ ^ ^03 v/^k. ^arie, a p^ L , ^ ^ka bY ^ ^^,, -:S^^^^^^ l Sisss5^^ -""";, \ ^o ty^ ^Inysbsz? 343 i4-> Ś Ja jestem przekonany, że to zostało sfingowane. Pij* nie pamiętają o tym, żeby zetrzeć odciski palców z puszek i mogłem sobie przypomnieć, co mnie wtedy uderzyło w jej di przypomniałem sobie. '. i Ś Co to było? - Ś Kiedy ten samochód z napędem na cztery koła stanął' przed jej domem, otworzyła okno od frontu. Powiedziała, że z Domyślam się, że kierowca usłyszał to skrzypnięcie. A wierzył, kiedy mówiła, że widziała światła błyskające na brzegu. Naprawdę je widziała. 61 Ś Nadal nie rozumiem Ś powiedziała Paula. ^ Ś To było za pierwszym razem, gdy coś wylądowało na. Ubiegłej nocy rzecz się powtórzyła. Oni nie mogli ryzykować} znowu zobaczy. Zadzwonili więc, otworzyła i stało się. Znamienne!' wszystkim, że sama otworzyła. Ś Komuś, kogo znała? ^ Ś Chyba tak. Była kobietą ostrożną. Zauważyłem, że < w drzwiach judasza. Mogła sprawdzić, kto dzwoni, zanim otw, Tak, to był ktoś. kogo znała albo kto jest znany. Szanowany obyi» Ś Co za bestialstwo! Ś Paulę przeszedł dreszcz. Ś Żeby sposób zabić staruszkę tylko dlatego, że wyjrzała przez okno w i powiedniej chwili. .1 Ś Mamy do czynienia z bezlitosnym zabójcą. Spójrz na jego za Sam Partridge, Jill Kearns, a teraz pani Larcombe. Stawka musi i bardzo wysoka. „ Spojrzał za okno. Powietrze było kryształowo czyste, bez najmnie' chmurki. Skierował wzrok w dół na intensywny błękit Adriatyku. Mai plamka bieli na błękicie, kilwater, zdradzała obecność statku płyną na południe, sam statek był niewidoczny. Ś Kiedy przyjedziemy do Aten Ś ciągnął Tweed Ś ktoś będ musiał pójść i zadzwonić z ambasady do Moniki. Chcę, żeby skontaktowała z Robertsonem z firmy Lloyda w Londynie, kazała t sprawdzić rejestry żeglugowe. Ś Po co? " -J Ś Przypomnij sobie, co Beck nam powiedział o Antonie. Ant( poleciał do Lizbony. Roberts może sprawdzić trasy wszystkich statkói które przed dziesięcioma dniami wypłynęły z Lizbony. Czy przypadkie któryś z nich nie popłynął do Watchet na wybrzeżu Somerset. Zabójstn pani Larcombe potwierdza moją słabiutką teorię, że sposób Antona l przedostanie się do naszego kraju bez pozostawiania śladów to zejście L. ląd z jakiegoś statku w nocy. Stąd błyskające światła, które pani] s^ss^'"-" „ygodnie. .?• n-za samolotu .a ,ak miot, k,edy ^^p^^^^^^^ - slronę ^?^-edłnadon:: ^.ŚŚŚŚŚŚ ^podsta^oneschc ynego budynku. y Mó} Bo^' -ŚŚŚŚŚ• .eHaPauU-^ ^ ^ safan Zauważyłem, ze - P^0^5- a y ^ Dobrze v/;ęc_ ^ ^ ^ ^-^^ •^^S^ obaczyU Newman^^^^ „^yP^^e. w ten nieod- -S==S3Ssss--.s^-^ • ^^."^^$35:;. „ dowiedna" » „„ ;obaayc W ^.lwkl NeWOTn kieay ^ S"*' ^'"L^"16 ^T^0^- cm - Tt" i. do bagaż"^8 us"' . ttóry Newman ,A watek'-i00^ ^ spieszy. „ P^-J^.rformacie ^S^f-SeS^^^^ ^1 dla ^ycS^ ^ ^"^ac ^^ 'N^- ^^^^%^^^ 7^ ^-y^^^^ Anglii. - ^,-^.-^ iMonikiwZu^ ^ Ao Czarciej Doliny 345 teonę, ze !»pua^^ . -. stawiania śladów to zejście na światła, które pani Ś To byłoby zbyt pochopne. Potrzebna ci osłona... i f nie mówi po angielsku, a ty po grecku. Myślę, że mam człowieka. Jest nim Grek Nick, nasz kierowca. Bardzo porno w hotelu Astir Palące, po drugiej stronie placu. Zaprote przeciwko dodatkowemu wynagrodzeniu, twierdząc, że nie; nie. Chcesz porozmawiać z Krystyną? Ś Tak. Ś Spojrzał na Paulę. Potrząsnęła głową, uśmiechnęła się szelmowsko. .^ Ś Lepiej spotkaj się z nią sam. Moja obecność by de b Jestem przekonana, że wkrótce będzie ci jadła z ręki. Ś Wątpię. Ś Tweed dopił drugą szklankę wody mineralni rozmowy w cztery oczy zwykle lepiej przebiegają. Ś Zwłaszcza z ładną dziewczyną. Ś Och, przestań. Ś Tweed włożył kurtkę. Ś Idę do łaziei wracam... Paula zaczekała, aż doszedł do drzwi, i powiedziała: Ś Nie zapomnij się uczesać! Ś Tweed spojrzał na ni i wyszedł. Ś Drażnisz się z nim Ś zauważył Newman. Paula spoważniała. Ś Chcę, żeby się odprężył. Martwię się o niego. Wziął sprawę. Dał się nią opętać. Ś Możesz to szybko wyjaśnić? Zaraz mam go zapro' Krystyny. Ś To się zaczęło od śmierci Mastersona. Trudno oczekiw zabiciu szefa jednego z jego sektorów przeszedł nad tym do dziennego jak Howard. Potem Jill Kearns. dla której żywił została zamordowana w Londynie. A przedtem jeszcze je przyjaciel, Samuel Partridge, na Exmoor. Teraz na dodatek ta pani Larcombe, z którą rozmawiał w Porlock Weir. To by kropla, jak podejrzewam. Wszystkie te zabójstwa mogą b} powiązane. Jeśli uzna, że Petros ponosi za to w jakiś s powiedzialność, nie wiem, co zrobi. Dlatego przeraża mnie wizycie w Czarciej Dolinie. Tweed zatracił dystans. Ś Dzięki, że mi powiedziałaś. Będę o tym pamiętał. T< zadzwonić. Podszedł do telefonu, wykręcił numer, usiadł na skraju tó Ś To ty, Nick? Możesz przyjść tutaj na rozmowę? Za f Dobrze. W moim pokoju. Czekam. Tweed właśnie wychodził z łazienki, gdy Newman odkładał Ś My tutaj zrobimy naradę w sprawie wyprawy do Czan 346 • „MicY.. • A^\ Tweedo^. oowró0^ ,• , • i 7 Kryst-y1^ " o &, co W 7-tob^2' . rozważ z iete... ^ naprawd? slę * ^B^^f^e ^" -cdz•es•?c•°latA ^^n^^10^ -ee.a po ^. „; 1 A „ęc »ź•"'"' ° Ss P"*^ "Y-^dSe RWiW"""W "as ^JSisSsSS^ ^^on5 Teraz komuna ^°^ Sbaczowow^ ^awU kielis^ ^ Gtec}l•e, dowiadu- ^^^'^^od^^^^ „•Niesądzę.Z^. awdziwymP"^. ^ odkryłem. - vv^ 1 ^S^a.^^^ cbowa^:^'ź°hc,kt:S^iM^a"^^V:n:S^°"to^m ^^SSŚŚŚŚŚ^^^^^ ^^-Cr^0^^^^^^^ „.oaesny •"^tehal z ^lw w p . ^ o „7.ech ?'s^ ^" "°" '^lo źe źszys*°. ^„T^ri."'- ^SS^::^7^ \ fotografie każdy W Tweedowi. z krowiego zwolennicy szczegół. Kalos siedział z rękami złożonymi na tłustym cierpliwie. Skończywszy czytać Tweed zwrócił mu raport. Ś Boże, to wygląda gorzej, niż mi się kiedykolwiek śniłotM dać mi kopie tych zdjęć? '&' Kalos sięgnął do aktówki, wyjął z niej dużą kopertę i podała Ś Przewidziałem to. Sam zrobiłem kopie we własnej de odwrocie są wypisane daty. Podpisałem się pod nimi i pn pieczątkę głównej komendy policji. Sarris nic o tym nie wie. oryginał raportu w mojej obecności. Ś Czyżby był wmieszany?Ś zapytał Tweed z niedowierzania! Kalos potrząsnął szczeciniastą głową. Ś Z całą pewnością wiedział, że mam kopię raportu. Znan nie poprosił mnie o negatywy zdjęć. Sarris nigdy by nie przeoc podobnego. Uczynił to umyślnie. My się świetnie rozumiemy. Ja czemu zaproponował, abyśmy wyszli z komendy i porozmawii Ś To proste Ś Tweed uśmiechnął się. Ś Ja tylko z nawyk nie wierzę. Ś Bardzo dobry nawyk. Co teraz zrobisz? Myślisz, że je< trzech byłych komandosów jest szefem Greckiego Klucza? Ś Teraz tak. Ś Ale który? Rozmawiałeś z nimi dwa razy. Żadnemu f wymknęło? Jesteś znany ze swojej smykałki do przesłuchań. Ś Chyba wiem, który. Ś Tweed umilkł na chwilę. Ś w tym, że nie mam dowodów. Ś A ten profesor Seton-Charles? Ten ..werbownik", jak m Krystyna w rozmowie z Newmanem. Czy on też jest w to wir Ś Moim zdaniem aż po same uszy. Ale znów nie mań Pytałeś, co teraz zrobię. Jestem ci bardzo wdzięczny za pomoc. to. co zdołałeś sam odkryć, wypełniło mnóstwo luk. Wrócę do można najszybciej. Rozwiązanie leży właśnie tam. Ś Zadzwonię do Sarrisa i dowiem się, gdzie oni wszyscy Sc wziął słuchawkę, wykręcił numer, powiedział coś po grecku potem znów zaczął rozmawiać. W końcu odłożył shichawkę mówi, że oni są teraz w Grandę Bretagne. Czekają na ciebie. do zrozumienia, że już wychodzisz. Rad by cię jeszcze zobacz Tweed wstał. Ś Dziękuję ci jeszcze raz za wszystko. Na pewno się kiedyś Ś W naszej pracy wszystko jest możliwe. Odwiozę cię do Koszatka uśmiechnął się nieśmiało. Ś Miło się z tobą pracu sobie sprawę, że bardzo mało zostało ci czasu, aby powstrzy zaplanowali? Pracują nad tym od ponad roku. 366 Ś To mnie właśnie martwi. Wiem, że nie mamy wiele czasu. I jeszcze jedno Ś czy moglibyście zostawić Florakisa w spokoju? On chyba jest głównym ogniwem w ich komunikacji. Nie chciałbym, aby została zerwana. Ś Myślę, że potrafię przekonać o tym Sarrisa. A teraz, jak sam mówisz, masz mało czasu... Czekali na niego w pokoju Newmana'. gospodarz, Marler i Nick. Newman powiedział, że Paula wciąż pilnuje Krystyny w jej pokoju. Ś Bo wiesz Ś wyjaśnił Nick Ś zauważyłem na farmie, że między zabitymi nie ma Dimitriosa i Konstanty na. Sam obejrzałem wszystkie zwłoki. Myślę, że ci dwaj są w Atenach i szukają Krystyny. Minie wiele dni, zanim się dowiedzą o aresztowaniu Petrosa. Sarris powiedział, że nie poda tej wiadomości do gazet. Ś Jutro odlatujemy wszyscy samolotem linii Swissair Ś powiedział im Tweed. Ś Odlot o piątej po południu, przylot do Zurychu za kwadrans siódma. Jadąc tutaj zatrzymałem się na placu i kupiłem dla wszystkich bilety. Ś Położył folder na stole. Ś Weźcie już teraz swoje. Ś Czemu do Zurychu? Ś spytał Newman. Ś Czemu nie bezpośred nio do kraju? Ś Bo zabieramy ze sobą Krystynę. Obiecałem jej ochronę. Zamieszka u naszego przyjaciela w Szwajcarii, póki to wszystko się nie skończy. Ś Czy mogę coś zaproponować...? Ś spytał Nick. Ś Proszę bardzo. Ś Potrzebna wam będzie solidna osłona, póki nie opuścicie bez-piecznie Grecji. Gdybyś wziął z Paulą i Krystyną taksówkę na lotnisko, Newman i Marler mogliby jechać tuż za wami wynajętym peugeotem, który zwróciła policja. Ś To dobry pomysł Ś zgodził się Tweed. Ś Ale żaden z was nie jest uzbrojony. Sarris zabrał wam karabiny, zabrał też moją dubeltówkę. Choć nie przeszukał mnie... myślę, że umyślnie. Ś Zdjął marynarkę odsłaniając w kaburze u pasa rewolwer smith and wesson kaliber 9,2 mm. Odpiął kaburę, położył na stole. Podciągnął nogawkę, odpiął drugą kaburę z małym browningiem, położył pistolet na stole. Następnie wyjął z kieszeni zapasowe magazynki i spojrzał na Newmana i Marlera. Ś Wybierajcie. Ś Ale nie przedostaniemy się z tym na płytę lotniska Ś zwrócił uwagę Newman. Ś Nie będziecie musieli. Bo ja pojadę przed wami, żeby się upewnić. 367 że wszystko w porządku. Jeżeli tak, będę stał oparty o swój; dopóki nie przyjedzie taksówka Tweeda i wy. Potem wejdę do-^J toalety i tam oddacie mi broń. i^j Ś Bardzo mądrze Ś zgodził się ponownie Tweed. sn Nim Newman zdążył zaprotestować, Marler chwycił bw mówiąc, że jest to mniejsza broń, a on nie zamierza taszczyć cif smith and wessona. Newman skrzywił się. Ś Ten zawsze dba o siebie Ś rzekł. Następnie zwrócił ; Nicka: Ś Czy nie mówiłeś, że masz mało benzyny? . Nick zerwał się z miejsca. Ś Idę zatankować. Co masz zrobić, zrób zaraz. Oto moja i Zatankuję i wrócę. Kiedy zostali sami, Newman zapytał: Ś Tweed, może ktoś powinien pójść do ambasady, zadzwo Becka i uprzedzić go, że przyjeżdżamy? Ś Właśnie chciałem to zrobić... Ś Słuchaj, mam ochotę się przejść. Daj mi jego berneński nu Pójdę i zadzwonię. Tweed wyjął swój notes z plastykową wkładką, aby to, co zapisy nie odbijało się na następnej kartce. Napisał z pamięci numer Becka, i Newmanowi. Ten chwilę przyglądał się cyfrom, a potem spalił kartkę t popielniczką. ŚŚŚ Idę. _________ Tweed został sam z Marlerem, który przesunął ręką po swoicb^^B końca. stojącą wśród porozrzucanej n umocowane na zawiasach ty stingery wraz z pociskami. wielkiego furgonu. Z przodu, wnianą platformę z barierką nocowane specjalne krzesło Anton włożył pocisk w wyrzutnię, wszedł na platformę, usiadł na krześle. Sięgnął w dół, nacisnął przełącznik. Rozległ się szum elektrycznej aparatury. Płyta w dachu furgonu odsunęła się powoli, odsłaniając dach stodoły dwa metry nad furgonem. Grek usadowił się wygodnie na krześle, uniósł wyrzutnię, przycisnął kolbę do ramienia. Zatoczył bronią łuk. Ś Wyobraź sobie jasne niebo, samolot nadlatujący na wysokości tysiąca metrów. Naciskam spust, urządzenie sterujące na podczerwień naprowadza pocisk na cel. Buml Nie ma samolotu. Jesteś zadowolony? Mało go obchodziło, czy towarzysz był zadowolony, czy nie. On sam wiedział, że wszystko funkcjonuje jak należy, a to najważniejsze. Zszedł po schodkach, wyjął pocisk, owinął go w folię, to samo ] zrobił z wyrzutnią, upewnił się, że leżą bezpiecznie, i opuścił deski podłogowe. Następnie zamazał ziemią złączenia, rozrzucił słomę na podłodze. Ś Teraz trzeba zrobić to samo z drugim furgonem. Wszystko wymaga czasu. Ś Może więc cię zastąpię i pojadę do Liphook po zapas żywności? Ś zaproponował Seton-Charles. Zaczynał odczuwać nudę. Anton, odkąd przybył, nie pozwolił mu opuścić farmy. Grek zaprzeczył ruchem głowy. Zapuścił sobie gęste wąsy, chodził w brudnym kombinezonie i czapce, jakie noszą zwykli chłopi. jego buty były oblepione zaschłym błotem. Ś Ja przywiozę jedzenie Ś powiedział Anton. Ś Powiedziałeś: Liphook. Nie wiedziałeś, że za każdym razem zaopatruję się w innym miasteczku'.' Gdzie twoje wyczulenie na niebezpieczeństwa? Ś Przepraszam. To był głupi błąd... Ś Który mógł się okazać fatalny. Chodźmy do domu... chcę sprawdzić oba pokoje, które przygotowaliśmy dla więźniów. Za parę tygodni tu będą. Weszli do domu drzwiami od tyłu. Anton się uparł, by nigdy nie używać frontowego wejścia, stale zamkniętego na klucz. Szedł pierwszy po starych schodach, a potem korytarzem do dwóch pokoi na tyłach domu. Były przedzielone łazienką. Każde drzwi miały po dwa zamki i zasuwę, którą dorobił Anton. W obu widniały judasze z klapkami od zewnętrznej strony. Można było przez nie zajrzeć do pokoju, ale nie odwrotnie. Anton otworzył pierwsze drzwi, wszedł do środka. Pomieszczenie było skąpo umeblowane. Żelazne łóżko przyśrubowane do podłogi, a na nim wypełniony słomą siennik i dwa koce. W kącie wiadro na nieczystości. Anton kazał Seton-Charlesowi przekręcić kontakt umieszczony 373 w korytarzu. Podszedł do podwójnie oszklonego okna. tędy uciec Ś okiennice były zamknięte i zaryglowane od ze Ś Co to za więźniowie? Ś spytał Seton-Charles. Ś Tacy dwaj Ś powiedział Anton i mówił dalej jakby dok Muszę pamiętać, żeby im nie dawać wieprzowiny. Jedzą tylko l i kurczęta... i muszę gdzieś znaleźć turecką kawę. Może w sup< w Winchesterze. Ś Rozejrzał się wokół. Ś Tak, wszystko przyjęcie gości. Ś Chciałbym wiedzieć, co się dzieje Ś protestował Seton-< Ś Miej cierpliwość. Studiuj sobie greckie książki, kiedy l u mnie za pomagiera. Jupiter mówił podczas ostatniej roa musisz tu być. Potrafiłbyś spać spokojnie, gdybyś zdenerwował i ra? Ś dodał z niemiłym uśmiechem. Paula i Newman mieszkali już kilka tygodni w Kotwicy. Newman zadzwonił z budki telefonicznej do Tweeda, ten kr obojgu pozostać tam aż do odwołania. Mieli badać cały słuchać w pubach plotek, próbować odnaleźć drogę, którą opuścił Anglię. Ś Nie sądzę, aby wsiadł na statek Ś mówił Tweed. Ś Kontak się ze wszystkimi lotniskami w kraju. Nie figuruje na żadnej pasażerów. A pamiętaj, Krystyna mówiła ci, że on jest pilotem, doś' czonym w prowadzeniu lekkich samolotów. Kiedy odłożył słuchawkę, Monika zakwestionowała jego decyzję^ Ś Zgromadziłeś mnóstwo ludzi na jednym obszarze. Paulę, Nd| mana, Butlera i Nielda. Czy to nie przesada? Ś Celowo ich tam umieściłem. Czuję w kościach, że rozwiązanie tej na Exmoor, ii Ś Czy Bob powiedział coś ciekawego? Wiem, że mogę przeje) sobie taśmę, ale wolę wysłuchać twojego komentarza. Ś Cóż... Doktor Robson odwiedza konno pacjentów. Pracuje ( późnej nocy. Barrymore co jakiś czas dzwoni do kogoś z bud telefonicznej w Minehead. Ś Czy to nie dziwne? Mówiłeś, że ma telefon w Quarme Manor. Ś Widocznie często mu nawala, jak się wyraził Newman. Oni ta mają linię napowietrzną, którą łatwo może zerwać wiatr. Teraz jest po sztormów. Dziesięć stopni Beauforta i wysoka fala. Ś A co z Keamsem? Ś Prowadzi dziwny żywot. Kiedy świeci księżyc, jeździ konno Dunkery Beacon, spędza tam jakiś czas. Butler obserwował go pn 374 • k posąg poteln znika na aSSĘs^S^^^^ dach na Exmoor. Kea^ faciach .^ kompletnie. -_ ^ Sh ao"1''^*"^^^ s„, l^^Sy "> d-"* ^^SaS8^^^ŚŚŚŚ;"60 ^stałych, Barrymor. ^^ ^ ^ ^"5, pe-o "^rnSS^T^^^ •aisE-te-SK--""- Sn> dla '^) ^dzi. . ^ Tźeed odłogi ^ -»° ""B^T Ta o^ la>o ,ak z cebr ^ do budki ^s^sss^^ telefonicznych. Chcę 3 .Moskwy ^,;,cr.=^.sT.-.,.- ryb z Moskwy, ale ta stała osobno. Wykorzystywano ją W konferencji wojskowych w czasie letnich upałów. •1} Generał Łuczarski zatrzymał czajkę kilkadziesiąt metrów ocM i resztę drogi przebył pieszo. Pod jego lśniącymi futrzanymi skrzypiał śnieg, który spadł poprzedniej nocy. Był mróz i generał' kołnierz wojskowego płaszcza upajając się rześkim powietrzem. Dom był drewniany, z werandą, na którą wiodły schodki. Wi brzozowy las, poznaczony bielą. Słońce odbijało się od kry śniegu. Łuczarski wszedł po schodkach, stanął przy frontowych < i rozejrzał się. Wytężył słuch, lecz nie usłyszał nic w otaczającej Nie był śledzony. Zastukał wolno cztery razy do ciężkich drzwi W drzwiach ukazało się dwóch mężczyzn w mundurach gene Łuczarski przyłożył palec do ust. Szybkim ruchem dał im znak za nim. Zeszli po schodach i zagłębili się w las. Łuczarski rękawem o gałązkę strącając z niej śnieg. Ś Czemu nie zostaliśmy w daczy? Ś zapytał niski, krep; z gęstymi brwiami pod daszkiem czapki. Generał Budienny. Ś Może być podsłuch Ś oparł Łuczarski z pogardą. Gór swymi towarzyszami. Ś A tutaj nikt nas nie usłyszy. Zatrzymał się na małej polanie wśród drzew. Trojka była w k Łuczarski strząsnął z butów śnieg. Trzeci z generałów, ekspert pancernej, czekał w milczeniu. Ś Wszystko przebiega zgodnie z planem Ś poinform Łuczarski. Ś Słyszałem, że na zaproszenie pani premier Gorbaczow wyląduje w Anglii, Mamy go. Ś W drodze na szczyt czy podczas powrotu z Waszyn^ spytał Budienny. Ś W drodze do Waszyngtonu. Tyle że wcale nie wylądu Pociski są już na miejscu. Ś Skąd wiesz, gdzie ma lądować? Na lotnisku londyr dopytywał się Budienny. Ś Jeszcze nie wiemy. Ś Łuczarski machnął ręką w ręka' To nie ma znaczenia. Pociski ulokowano w punkcie centralna wielu lotnisk, włącznie z bazami lotniczymi RAF-u. Wyi ruchome. Można je przewieźć w odpowiednie miejsce, gdy tylko precyzyjne dane. Ś Skąd o tym wiesz? Łuczarski westchnął. Ś Mamy bezpośrednią łączność z człowiekiem, który do\ operacją. Łączność radiową. Skomplikowaną drogą. Ale jeden ludzi otrzymuje zakodowane sygnały w bazie morskiej w Nov 376 nad Morzem Czarnym. Jest doskonałym radiooperatorem i regularnie dostarcza mi do Moskwy depesze. Ś Rutyna jest niebezpieczna Ś zaoponował Budienny. Ś A wpadka grozi nam śmiercią. Łuczarski znowu westchnął. Wyraz twarzy miał ponury. Ś Ponieważ tamta baza jest bardzo ważna, do Moskwy często przylatuje stamtąd kurier z raportami o je] rozbudowie. Kurierem jest właśnie nasz człowiek. A zanim mi powiesz, że mogą go zrewidować. dowiedz się. że przywozi depesze w głowie, przekazuje je z pamięci. Ś Ton Luczarskiego stał się drwiący: Ś Skoro już rozproszyłem twoje obawy, mogę mówić dalej? Plan przybrał ter;.7 nowe wymiary. Ś Jakie? Ś Człowiek numer dwa w Politbiurze. Ligaczow, który otwarcie sprzeciwia się tak zwanym reformom Gorbaczowa, stanie się auto-matycznie sekretarzem generalnym. On oczywiście nie wie nic o naszych planach. Ś Ale jakie są te nowe wymiary? Ś powtórzył Budienny. Ś Kiedy Ligaczow obejmie władzę, w Politbiurze dojdą do głosu zwolennicy twardej linii. Ci, których Gorbaczow jeszcze nie usunął. W przyszłym roku przypuścimy ograniczony atak. Ś Atak? Ś Budiennemu zabłysły oczy. Ś Sfingujemy incydent graniczny... jak Hitler w Polsce w 1939. Nasze armie, przemieszczone w pobliże zachodniej granicy nocą, kiedy amerykańskie satelity są ślepe, wtargną do Niemiec zachodnich. Przewyż-szamy "NATO liczbą czołgów. A także dział i samolotów, W trzy dni dojdziemy do Renu. Ś To początek trzeciej wojny światowej Ś sprzeciwił się Budienny. Ś Nie. Bo zatrzymamy się na Renie. Oświadczymy, że nie idziemy dalej. Amerykanie będą w samym środku wyborów prezydenckich. W Waszyngtonie zapanuje okropny bałagan. Sądzisz, że będą chcieli, aby konwencjonalna, ograniczona wojna przerodziła się w wojnę nuklearną? Zechcą, aby Nowy Jork, Chicago i Los Angeles przemieniły się w kupy popiołu? A my będziemy mieli w swoich rękach Zagłębie Ruhry, wielką niemiecką fabrykę broni. Staniemy się największą potęgą na świecie. Ś A kto zestrzeli samolot Gorbaczowa nad Anglią? Ś Już ci mówiłem. Ś Łuczarski klasnął bezgłośnie rękami w ręka-wiczkach. Ś Szyici, Zakończą erę Gorbaczowowskiego antyleninowskiego idiotyzmu... 46. Na Wiśniowej Farmie Anton stał w drugim furgonie mebl i patrzył na swoje dzieło. Był w kombinezonie i czapce. Ostatnio c w tym ubraniu bez przerwy, zdejmując je jedynie na noc. W w chwilach jeździł do odległych pubów, pił piwo i słuchał r< miejscowych ludzi. Potrafił już mówić jak robotnik. Stojąc teraz tarką w ręce zwrócił się do Seton-Charlesa: Ś No więc zademonstrowałem ci. Płyta w dachu odsuwa w tamtym furgonie. Wszystko jest tak samo. Stali obok siebie. W furgonie było ciasno, jego tył był zasti aż po dach starymi meblami. Chcąc się z niego wydostać, się przeciskać między wystającymi nogami stołów a wielką Zażądał tego Jupiter, kiedy wydawał Antenowi polecenia po dowaniu. Ś Bo jeśli zostaniecie zatrzymani Ś wyjaśnił Ś policja zobt furgon jest załadowany meblami, które zasłonią platformę wyrzu Przed rozpoczęciem pracy w drugim furgonie Anton objeździł i gdzie odbywały się licytacje mebli, następnie upychał kupione l w pierwszym furgonie. Seton-Charles przejrzał plik miejscowycl które Anton kupił w Hampshire, aby poszukać licytacji. Aż się że tyle ich się odbywa. Ś Pokaż jeszcze, jak się ta płyta odsuwa Ś poprosił Charles. Ś Chcę zobaczyć, czy działa za każdym razem. Anton potrząsnął głową. Ś Generator hałasuje. Przeprowadziłem kilka prób, wypat wtedy z domu, czy nie ma jakichś ciekawskich. Boże, ale się naje kupując każdą potrzebną mi rzecz w innym sklepie. Ale w ten nikt się nie domyśli, co skonstruowaliśmy. Ś Ale czemu do każdej płyty potrzebny jest generator? Ś 378 im furgonie meblowym czapce. Ostatnio chodził nie na noc. W wolnych )iwo i słuchał rozmów tnik. Stojąc teraz z wier- w dachu odsuwa się jak , jego tył był zastawiony niego wydostać, musieli stołów a wielką szafą. nowi polecenia po wylą- iśnil Ś policja zobaczy, że lią platformę wyrzutni... lie Anton objeździł miejsca, ; upychał kupione rupiecie 'ał plik miejscowych gazet, tac licytacji. Aż się zdziwił, isuwa Ś poprosił Seton- żdym razem. n kilka prób, wypatrywałeś ich. Boże, ale się najeździłem TI sklepie. Ale w ten sposób >ny jest generator? Ś spytał Seton-Charles, którego znajomość problemów technicznych równała się zeru. Ś Mogłeś przecież wykorzystać moc silnika. Ś Twoje słowa świadczą, jak mało się na tym znasz. Po pierwsze, furgon będzie stał w miejscu podczas wystrzeliwania rakiety, z silnikiem wyłączonym. Kierowca zawiadomi nas przez walkie-talkie, że widzi samolot. Wtedy odsuniemy płytę. Ś Dobrze pomyślane Ś zgodził się Seton-Charles. Ś Mdli mnie od tego zapachu świeżej farby. Czy naprawdę zmiana nazwy firmy była konieczna? Ś Zmieniłem ją na rozkaz Jupitera. Nie chcemy żadnych powiązań z firmą Camelford Removals, zbankrutowanym przedsiębiorstwem w Nor-wich, od którego odkupiłeś te furgony. Teraz jesteśmy firmą Smith's Removals z Birmingham. W tym mieście są dwie takie firmy. Anton spędził długie godziny z pędzlem w ręku najpierw zamalowując stare nazwy, a potem, po wyschnięciu farby, malując nowe. Lecz Seton-Charles miał rację Ś zamknięta na wszystkie spusty stodoła cuchnęła farbą. Ś Dziś w nocy otworzymy drzwi stodoły, żeby wywietrzyć Ś postanowił Anion. Ś Będziemy po kolei stać na straży, póki drzwi będą otwarte. Później pomażę farbę błotem... Urwał, bo zadzwonił telefon, który Anton przeciągnął z domu do stodoły. Odesłał Seton-Charlesa do domu i podniósł słuchawkę: Ś Mówi Alfred Moss. Czy oba kontenery są gotowe? Ten sam wyniosły, arystokratyczny ton, którego Anton tak nie cierpiał. Niczym głos dowódcy wydającego rozkazy szeregowym pod-władnym. Anton zaczerpnął głęboko powietrza. Ś Tak. Są gotowe do przewiezienia do portu. Ś Dzisiaj przybędą wasi goście. W południe w umówionym miejscu. Przyjadą z nimi Foster i Saunders. Muszę iść. Sroki i mysikróliki niszczą mi ogród. Trzeba by przejść na obwód zamknięty. Nie spóźnij się... Anton odłożył słuchawkę i zaklął po grecku. Arogancki drań. Ale sprytny. W kilku słowach Ś z pozoru niewinnych Ś powiedział bardzo wiele. Ludzie, którzy przywiozą więźniów na odludne skrzyżowanie dróg. nazywają się Foster i Saunders. Podadzą hasło ,,Sroka". Anton odpowie na nie: „Mysikrólik". Podbiegi do drzwi, otworzył, zamknął za sobą, zatrzasnął kłódkę i pospieszył do domu. Seton-Charles stał w kuchni czekając na wiadomości. Ś Muszę już jechać. Przywiozę więźniów. Bądź gotów, żeby otworzyć drzwi szopy... 379 Ś Czy to mądrze posługiwać się wciąż tym samym austinenr* który wynająłeś w Taunton? Mamy go od tygodni. I co z zaph Bartona? Ś Jupiter opłaca go gotówką. A zmiana samochodu z tym ] jazdy może być ryzykowna. Muszę jechać... Jadąc z umiarkowaną prędkością krętą wiejską drogą Anton się wspomnieniom. Spoglądał przy tym na zegarek na desce rozda nie chciał przyjechać za wcześnie. Dłuższy postój nawet na tym pustki był niebezpieczny. Mógłby się nim zainteresować wóz patrolowy po' Myślał o Petrosie i jego żądzy zemsty. Nigdy nie podzielał ciasi poglądów swego ojca. Po prostu potakiwał, aby zapewnić sobie pieni na kształcenie. Schlebiał mu, jak umiał. Później pożyczył od sta pieniądze na założenie sieci sklepów ze sprzętem radiowym, telewizyjna i video. Następnie spotkał człowieka, który odmienił jego życie. ProfesoA} Seton-Charlesa. •y< Anton poszedł na jego pierwszy wykład na Uniwersytecie Ateńskim z czystej ciekawości. Był inteligentniejszy Ś i bardziej cyniczny niż reszto studentów, więc prędko przejrzał profesora. Wykłady o kulturze greckiej były w rzeczywistości indoktrynacją polityczną. Przedstawieniem komunis-tycznego credo. Seton-Charles z kolei dostrzegł w Antonie najzdolniejszego, najbardziej opanowanego i najambitniejszego ze swoich studentów. Materiał, jakiego szukał. Zawarli ze sobą raczej sojusz niż przyjaźń. Anton stwierdził, że Zachód przeżywa swój schyłek Ś przyszłość należy do Rosji. Tak przekonująco udawał zauroczenie komunizmem, że z czasem zaproponowano mu członkostwo Greckiego Klucza. Fakt, że jego ojciec, Petros, popierał Grecki Klucz w czasie wojny, bardzo był mu w tym pomocny. A Anton po prostu widział w przynależności do organizacji najszybszą drogę do władzy w Grecji. Tak było, póki Gorbaczow nie wszedł na miejsce Breżniewa. Glasnost ? Pieriestrojkd1. One nie mogły pomóc komunistom w przejęciu władzy w Atenach. Przedostawszy się do bardziej wtajemniczonych kręgów po ujawnieniu swoich antygorbaczowowskich zapatrywań Ś Anton stał się zaufanym członkiem konspiracji. Poza tym była jeszcze sprawa kolekcji brytyjskich noży komandoskich należących do Petrosa. Kiedy Doganis dowiedział się o jej istnieniu, stwierdził, że mogą im się bardzo przydać. Ś Ukradnij je staremu Ś poradził Anionowi przed jego pierwszą podróżą do Anglii. Ś Może będziesz musiał kogoś zgładzić. Ukradniesz? Dobrze. Użycie jednego z nich zamiesza w ewentualnym śledztwie. 380 Jnym auslinem metro, Ini. l co z zapłatą dla lOchodu z tym prawem ską drogą Anton oddał ek na desce rozdzielczej, nawet na tym pustkowiu ić wóz patrolowy policji. iy nie podzielał ciasnych zapewnić sobie pieniądze niej pożyczył od starego ł radiowym, telewizyjnym lienił jego życie. Profesora a Uniwersytecie Ateńskim bardziej cyniczny niż reszta /ykłady o kulturze greckiej . Przedstawieniem komunis- aajzdolniejszego, najbardziej tudentów. Materiał, jakiego zyjażń. Anton stwierdził, że ; należy do Rosji. komunizmem, że z czasem Klucza. Fakt, że jego ojciec, ajny, bardzo był mu w tym irzynależności do organizacji k było, póki Gorbaczow nie Pieriestrojkcf. One nie mogły Atenach. ;zonych kręgów po ujawnieniu ń Ś Anton stał się zaufanym ;ze sprawa kolekcji brytyjskich .są. Kiedy Doganis dowiedział się bardzo przydać. Anionowi przed jego pierwszą iial kogoś zgładzić. Ukradniesz? sza w ewentualnym śledztwie. Anglicy węszą starając się dowiedzieć, kto zabił Andreasa Gavalasa. Wystarczy użyć jednego z tych noży, a cofną się o czterdzieści kilka lal ignorując teraźniejszość. Świetna zasłona dymna... Anton spojrzał na zegarek, zwiększył szybkość. Gdy przybył na skrzyżowanie, w kępie drzew już stał ford kombi. Ukazał się mężczyzna w eleganckim granatowym garniturze w paski. Na rękach miał rękawiczki ze świńskiej skóry. Brudne rękawiczki, co nie pasowało do reszty ubioru. Anton zatrzymał samochód, wyłączył silnik, rozejrzał się i nasłuchiwał. Jedynym dźwiękiem był chrzęst żwiru pod butami zbliżającego się mężczyzny. Ś Przepraszam Ś rzekł mężczyzna stając przy otwartym oknie samochodu Antena. Ś Szukam gospody Pod Sroką. Ś Wiem tylko, gdzie jest gospoda Pod Mysikrólikiem. Ś Dzięki Bogu. Nazywam się Foster. Ciężka sprawa. Mamy ich w samochodzie. Ręce skrępowane na plecach, nogi związane w kostkach. usta zaklejone plastrem, na oczach opaski. Saunders pomoże. Jak chcesz przewieźć ten towar? Ś Pod derkami w moim samochodzie. Położymy jednego na drugim... Seton-Charles wybiegł z domu, gdy Anton przyjechał na Wiśniową Farmę. Grek uniósł róg derki i pokazał mu dwóch skrępowanych szyitów w więziennych ubraniach. Rozwiązali jednemu z nich nogi i wywlekli z samochodu. Kiedy próbował się z nimi szarpać, ponieśli go twarzą do ziemi za ręce i nogi do domu, a następnie po schodach na górę do przygotowanego pokoju. Ś Rzućmy go na łóżko Ś powiedział Anton. Ś Niech sobie poleży, póki nie przyniesiemy drugiego... W pięć minut później obaj więźniowie byli już w swoich pokojach. Anton stał z lugerem w ręku, gdy Seton-Charles odrywał taśmę i zde-jmował więźniowi opaskę z oczu. Nie przyzwyczajony do światła szyita mrugał oczyma i patrzył na nich z wściekłością. Anton pokazał mu worek leżący na podeście. Z worka wystawał łeb zarżniętej świni, którą wyjął z zamrażarki w szopie. Ś Nie rzucaj się, bo cię zabiję, a potem pochowam z tą świnią w jednym grobie. Ś Nie! Niel Nie...! Na twarzy szyity odmalowało się przerażenie. Podstęp podziałał. Była to jedyna skuteczna forma zastraszenia. Według religii muzułmańskiej świnie są najbardziej nieczystymi i odrażającymi ze zwierząt. Seton-Charles rozwiązał ręce więźnia. Szyita rozcierał nadgarstki, aby pobudzić krążenie, i cały czas patrzył na świnię jak zahipnotyzowany. 381 Anton czekał, aż Seton-Charles wyjdzie z pokoju, a pot» więźniowi tłumok z ubraniem: trzy garnitury w różnych ro; bieliznę, skarpety i buty. Ś Wyskakuj z tych więziennych łachów, wybierz ubranie,^ najlepiej na ciebie pasuje, a resztę zwiń. Zabierzemy je, kiedy przynk ci jedzenie. Wsadź do zawiniątka więzienne łachy. Ś Wymierzył l w trzęsącą się głowę szyity. Ś A spróbuj tylko uciekać, to cię roi Potem będziesz dzielił wieczność z tą świnią. . i Seton-Charles zamknął drzwi pokoju na dwa zamki i zasuwę. 4 Ś Miejmy nadzieję, że któreś z tych ubrań będzie na niego pason Ś Na pewno. Człowiek, który uciekł z więzienia, wcale nie l nosić dopasowanych ubrań. Teraz zawlecz ten wór ze świnią pod dr drzwi i powtórzymy cały ten proceder... Patrzył, jak Seton-Charles wlecze ciężki wór przez korytarz. Nic mówił, ale był zdziwiony, że profesor potrafi tak pomagać. Był znać silniejszy, niż przypuszczał. Przedtem również okazał się bardzo przyd przy przerabianiu furgonów. Podawał Anionowi narzędzia, odnajd: odpowiednie śrubokręty. W stosunkach między dwoma męźczyzi zaszła zmiana, Seton-Charles w pełni aprobował teraz Antona swego szefa i spokojnie wykonywał wszystkie jego polecenia. Stanęli przed drugimi zabezpieczonymi drzwiami. Ś Podczas ostatniej rozmowy z Jupiterem Ś powiedział Anto dowiedziałem się, że weszliśmy w stan zamkniętego obwodu. Ś Co to znaczy? Ś To znaczy, że mamy nie wychylać nosa z farmy. Tylko w ostateczności. Ś Więc operacja niedługo się zacznie? Ś Bardzo niedługo Ś odparł Anton. Ś Z całą pewnością. pokoju, a potem rzucił w różnych rozmiarach, , wybierz ubranie, które ;my je, kiedy przyniesiemy chy. Ś Wymierzył lugera ;o uciekać, to cię rozwalę. wa zamki \ zasuwę. i będzie na niego pasowało. więzienia, wcale nie musi n wór ze świnią pod drugie vór przez korytarz. Nic nie tak pomagać. Był znacznie okazał się bardzo przydatny nowi narzędzia, odnajdywał tędzy dwoma mężczyznami obował teraz Antona jako ie jego polecenia. irzwiami. rem Ś powiedział Anton Ś śniętego obwodu. nosa z farmy. Tylko w razie Z całą pewnością. 47. Tweed ruszył ostro do akcji. Wysiał alert na całą Europę, do wszystkich szefów kontrwywiadu i do swojej podziemnej sieci informatorów. Alert brzmiał następująco: Poszukujemy wszelkich danych na temat byłych lub obecnych poczynań Antona Gavalasa, obywatela greckiego. Jest on podejrzany o przynależność do komunistycznej organizacji wywrotowej zwanej Greckim Kluczem. Poszukujemy również danych dotyczących Guya Seton-Charlesa, obywatela brytyjskiego, profesora filologii greckiej Uniwersytetu Bristolskiego oraz Uniwersytetu Ateńskiego. Dane te potrzebne są nam bardzo pilnie. Tweed. Towarzyszyły temu kopie zdjęcia Antona otrzymanego od K-alosa. Wysłano jednak tylko rysopis Seton-Charlesa. Tweed zdał sobie sprawę, jak wielki błąd popełnił, że nie sfotografował profesora. W tydzień po rozesłaniu tego apelu do biura Tweeda wszedł Howard. Byt w granatowym garniturze w paski. Umieścił pośladek na skraju biurka Tweeda, poprawił krawat i uśmiechnął się do Moniki, którą oszołomiła tak wielka uprzejmość. Ś Jest coś nowego od chłopców z zagranicy? Ś spytał, Tweeda aż skręciło od tej frazeologii. Ś Nic takiego, co by nas dokądś prowadziło. Dziś po południu mam spotkanie z panią premier. Myślę, że już czas, aby się o wszystkim dowiedziała. Czekał na wybuch oburzenia. Lecz wybuch nie nastąpił. Howard przeciągnął dłonią po swej pulchnej różowej twarzy i kiwnął głową z aprobatą. Ś Właśnie przyszedłem zaproponować, żebyś to zrobił. Szczerze mówiąc jestem zdziwiony, że nie postarałeś się wcześniej o audiencję. 383 Ś Nie mieliśmy dowodów na poparcie naszych obaw. Od: Mastersona wszystko wygląda jak majaki wśród mgieł Exn masz pewności, czy coś zobaczyłeś, czy ci się tylko zdawało. TaaB może się okazać niewypałem. Pani premier lubi fakty. Paulajt z Somerset. Mam nadzieję, że zdąży dojechać, zanim się Downing Street. Ś A czemuż to nasza urocza Paula wraca do Londynu? l zameldować co trzeba przez telefon, z tej budki w Minehead. Ś Powiedziała, że ma wiadomość, którą wolałaby mi prad osobiście. Ś To brzmi intrygująco. Czy mógłbyś nagrać jej raport, aby później wysłuchał? Ś Zrobię to. Howard spojrzał na magnetofon na biurku Tweeda, na schludn kaset. Ś Przesłuchiwałeś już te taśmy po raz drugi? Taśmy rap telefonicznych Butlera i z tego podsłuchu Nielda w czasie kolacji w L Arms? Nadal uważasz, że wiesz, który z tej trójki jest zabójcą? Ś Tak. Ś Tweed wstał, zaczął chodzić po pokoju. Ś Ale nie dowodu. Na wypadek, gdyby mi się coś stało, napisałem tajny r złożony w zapieczętowanej kopercie w sejfie. Howard wstał, obciągnął marynarkę. Ś Ja nie potrafię powiedzieć, który to z nich. A Bóg wie, ii przesłuchiwałem te taśmy. Czemu jesteś taki tajemniczy? Ś Bo mogę się mylić. Teraz najważniejsze, że dwaj ludzie Anton Gavalas. Sprawdzałem u Sarrisa, nic nie wskazuje na to, że do Grecji. Również profesor Guy Seton-Charles jakby się zapa ziemię. Uniwersytet Bristolski poinformował nas, że profesor zaległy kilkumiesięczny urlop. Powiedział, że wyjeżdża za granit widnieje na żadnej liście pasażerskiej. A zawsze latał samolote twierdzą w Bristolu. Ś No więc jesteśmy w przysłowiowych malinach. Życzę rozmowy z panią premier. Tym optymistycznym akcentem Howard zakończył swą Monika odłożyła akta. Ś On się także martwi. Tak samo jak ty. I chociaż go nie muszę mu oddać sprawiedliwość Ś jego instynkt rzadko go z; Wolałabym, żebyś nie mówił takich rzeczy, że coś może ci się s kuszenie losu. Ś Nie bądź przesądna Ś upomniał ją Tweed. Monika trzasnęła ołówkiem o blat biurka. 384 ;h obaw. Od zabójstwa id mgieł EKmoor. Nie i zdawało. Ta audiencja akty. Paula jedzie tutaj i, zanim się udam na a do Londynu? Mogła w Minehead. wołałaby mi przekazać ^rać jej raport, abym go Ś Czy mamy chociaż jeden punkt zaczepienia po tylu wysiłkach? Ś Dwa. Gdy rozmawiałem z Petrosem na jego farmie, napomknął, że w czasie drugiej wojny światowej krążyły pogłoski, jakoby Grecki Klucz podlegał jakiemuś Anglikowi w Kairze. Ś Był tam wtedy Seton-Charles... Ś A także trzej komandosi. Druga rzecz również ma swoje źródło w Grecji. Kalos powiedział mi, że jeden z krótkofalowców, przyjaciel Sarrisa, odebrał zakodowaną wiadomość. Pod koniec wiadomości usłyszał instrukcję po angielsku'. Odtąd sygnal wywoławczy będzie brzmiał: pułkownik Winter. Takie przypadkowe wydarzenia potrafią zmienić historię. Tweeda, na schludny stos , drugi? Taśmy raportów a w czasie kolacji w Luttrell rójki jest zabójcą? 30 pokoju. Ś Ale nie mam Ao, napisałem tajny raport, z nich. A Bóg wie, ile razy i tajemniczy? lejsze, że dwaj ludzie znikli. nie wskazuje na to. że wrócił 3harles jakby się zapadł pod iwał nas, że profesor wziął , że wyjeżdża za granicę. Nie zawsze latał samolotem, jak vych malinach. Życzę udanej award zakończył swą wizytę. jak ty. I chociaż go nie cierpię, ;o instynkt rzadko go zawodzi. czy, że coś może ci się stać. To Paula przyjechała bardzo wcześnie. Tweed i Monika stali przy oknie pijąc herbatę. Siedziała za kierownicą mercedesa Newmana. Kiedy się zatrzymała przy krawężniku nieco dalej na Crescent, Tweed widział, jak automatyczna antena radiowa z tyłu samochodu chowa się w karoserii. Zmarszczył brwi, ręka z filiżanką zastygła mu w pól drogi. Ś Co się stało? Ś spytała Monika. Ś Nic. Pomyślałem o czymś. Ś Przyjechała bardzo szybko. I wygląda na to, że się spieszy... prawie biegnie. A jej ubranie'. Paula była ubrana w obcisłe dżinsy i wiatrówkę. Nigdy jeszcze nie widzieli jej w takim stroju. Zwykle nosiła plisowane spódniczki, bluzki i dopasowane żakiety. Zniknęla w drzwiach na dole. Ś Zrobię jej kawy Ś postanowiła Monika. Ś Przebyła szmat drogi. Zaraz wrócę. Boję się, że zaszło coś złego. Tweed stał zwrócony plecami do okna, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Zawołał-. Ś Proszę! Ś i weszła Paula z małą walizeczką w jednej i aktówką w drugiej ręce. Ś Co się stało? Ś zapytał idąc ku niej. Ś A musiało się stać? Ś Podeszła do swojego biurka i postawiła bagaż. Mówiła głosem chłodnym, nazbyt chłodnym. Odwróciła się, oparła o biurko i uśmiechnęła blado, kiedy ją uścisnął i pocałował w policzek. Powoli zdjęła rękawiczki, ułożyła je jedną na drugiej. Następnie założyła ręce, uniosła w górę brodę ruchem, który znał tak dobrze. Była blada i miała podkrążone oczy. Ś Gnałam jak nietoperz z piekła. Ś Uśmiechnęła się widząc wyraz jego twarzy. Ś Ale ani razu nie przekroczyłam dozwolonej szybkości. Ś Co się stało? Ś powtórzył. 25 - Grecki Klucz 385 Ś Ale ty jesteś spostrzegawczy! Ś Umilkła na chwilę. Ś Lw. z powrotem tutaj. Ś Znów umilkła. Ś Właśnie postrzeliłam ludzi. Może śmiertelnie... Tweed ukrył wstrząs, jakiego doznał. Ś Usiądź i opowiedz mi o wszystkim. Zaraz przyjdzie z kawą. A więc ten automatyczny browning, który posłałem kuriera, był dla ciebie? Nie dla Newmana czy Marlera, jak myślah Ś Oni zrobili mi piekło. Ś Usiadła i założyła nogę na nóg A wtedy ja im zrobiłam piekło. Jestem czy nie jestem w pełni wi ciowym członkiem grupy? Ś Bardzo wartościowym. Ś Uśmiechnął się i przysunął sobie I krzesło. Ś Chyba zawsze dawałem ci to do zrozumienia. Ś Ty tak. Chcesz posłuchać o moim strzelaniu do celu... żywego celu? Mówiła głosem opanowanym, ale Tweed pod jej pozornym spoko wyczuwał ogromne napięcie. Wyjął z szafki butelkę koniaku i nalałj sporą miarkę. Ś Wlej to w siebie. Ś Dzięki. Ś Trzymała wielki balonowy kielich w obu dłoniach, ab się nie trząsł, jak podejrzewał Tweed. Ś No, teraz mi lepiej Ś rzeki wypiwszy łyczek. Oparła się plecami o krzesło. Bladość zaczęła ustępowi z jej twarzy. Ś Nie wiem, od czego zacząć. Myślę, że Marler ocalił l życie. Przyjechał wkrótce po mnie. Ś Bo ja zdecydowałem, że potrzebni są tam wszyscy. Exmoor ogromne terytorium. Zacznij od początku. Od chwili, gdy przyjecha z Newmanem do Porlock Weir... Mieli w Kotwicy pokoje zarezerwowane telefonicznie przez Monikę.! Przyjechali do Porlock Weir pod wieczór Ś Newman napotkał w drodaj gęstą mgłę znad morza. Wrzosowisko było niewidoczne. Przy kolacji odbyli naradę z Butlerem i Nieldem i podzielili si{ obowiązkami. Dowództwo objął Newman i on ten podział zaproponował. Sala jadalna była niemal pusta, więc mogli mówić swobodnie. Ś Mamy do pilnowania trzech ludzi: Robsona, Barrymore'a i Kearnsa. Nield, ty weźmiesz Robsona. Ja będę miał na oka Barrymore'a. Butler weźmie więc Kearnsa... Ś Ja nie mogę Ś rzekł Butler. Ś Tweed kazał mi sprawdzić ludzi, którzy mieszkają w kolonii bungalowów koło domu Kearnsa. 386 la chwilę. Ś Dobrze być mię postrzeliłam dwóch ^araz przyjdzie Monika ;, który posłałem przez /larlera, jak myślałem? :ożyła nogę na nogę. Ś s jestem w pełni wartoś- ię i przysunął sobie bliżej »zumienia. strzelaniu do celu... do d jej pozornym spokojem ntelkę koniaku i nalał jej elich w obu dłoniach, aby teraz mi lepiej Ś rzekła iladość zaczęła ustępować lyślę, że Marler ocalił mi tam wszyscy. Exmoor to i chwili, gdy przyjechałaś ilefonicznie przez Monikę. ewman napotkał w drodze widoczne. i Nieldem i podzielili się ten podział zaproponował. owić swobodnie. : Robsona, Barrymore'a . Ja będę miał na oku l kazał mi sprawdzić ludzi, ' domu Kearnsa. Ś Chciałabym pomóc Harry'emu, jeśli on nie ma nic przeciwko temu Ś powiedziała Paula. Ś To ja pierwsza zwróciłam uwagę, że ta kolonia jest jakaś dziwna. Ś Bardzo proszę Ś odparł Butler z entuzjazmem. Ś Najpierw sprawdzimy listy wyborców w Taunton... Ś Więc ja będę musiał wziąć na siebie Barrymore'a i K-earnsa Ś (twierdził Newman. Uśmiechnął się do Pauli. Ś Jesteś tak samo cholernie niezależna jak Marler. Ś Chciałeś powiedzieć; cholernie samowolna Ś powiedziała Paula. Ś Może i jestem. Czy zostanę za to wylana z pracy? Ś Tym razem ci daruję. Jedz kolację, bo ci wystygnie... Problem sam się rozwiązał następnego dnia, kiedy w Kotwicy zjawił się Marler, którego przysłał Tweed. Newman w skrytości ducha był rad z decyzji Pauli. Wolał, aby pozostawała pod okiem Butlera. Gdy Paula i Butler pojechali do Taunton, Newman zlecił Marlerowi śledzenie Keamsa wynajętym peugeotem. Wszyscy oprócz Newmana jeździli wynajętymi samochodami. Paula i Butler stracili cały tydzień na uzyskanie nazwisk ludzi, którzy byli właścicielami bungalowów. Potem Paula zaczęła odwiedzać gospodę Pod Królewskim Dębem w Winsford, gdzie wkrótce zaprzyjaźniła się z potężnie zbudowanym barmanem. Zawsze przychodziła, zanim zrobiło się tłoczno podczas obiadu, zawsze też odwiedzała samotnie bar. Po jakimś czasie zwierzyła się barmanowi Jackowi: Ś Przychodzę tu do siebie po chorobie. Taki urlop rekonwalescen-cyjny z firmy ubezpieczeniowej, dla której pracuję. A kiedy byłam mała, przyjeżdżałam tu do krewnych w odwiedziny... Wiedziała, że ludzie na prowincji lubią wiedzieć, z kim mają do czynienia. Stopniowo wydobyła z barmana wiadomości o mieszkańcach bungalowów. Nie przychodziła tylko we środy: wiedziała, że Barrymore i Robson wciąż jadają wtedy obiady przy tym samym stoliku. Wciąż odbywają swoje rytualne spotkania, lecz Kearns już w nich nie uczestniczy. Sprawdzała to przez dwie kolejne środy, zanim przestała bywać w te dni tygodnia Pod Królewskim Dębem. Ś Zamierza pani kupić jeden z tych bungalowów, jeśli będzie na sprzedaż? Ś zagadnął kiedyś Jack. Ś Miałaby pani duże szczęście. Ale to dziwna zgraja, ci faceci stamtąd... Ś Czemu dziwna? Ś zapytała. Ś Słyszała pani kiedy o takiej kolonii, którą zbudowano piętnaście lat temu, a właściciele są wciąż ci sami? Sześciu mężczyzn. Żeby chociaż 387 jeden się wyprowadził, dostał gdzieś nową pracę czy co. Żaden. I1 ze sobą trzymają. Ś Czy to znaczy, że nigdy tutaj nie przychodzą? Ś Ja tego nie powiedziałem, proszę pani. Owszem, jeden tu był s po tym, jak się wprowadzili. Nie podobał mi się. Pił dżin z tonikH Strasznie dęty facet. Ś A co mówił? To brzmi bardzo tajemniczo... Uwielbiam tajri nice Ś Paula poczerwieniała z przejęcia. / Ś Powiedział, że jest doradcą inwestycyjnym czy coś takiego. Prąci w Bristolu. Jego żona ma jakieś duże stanowisko za morzem. Nigdy jeji widziałem. Mówił, że jego przyjaciel, Saunders, też ma żonę za grań* Coś tam robi w ONZ-ecie w Nowym Jorku. Dziwne małżeństwo. Mnie to nie odpowiadało... gościć u żony dwa razy w roku. Ś Żony nigdy do nich nie przyjeżdżają? Ś Nigdy. Jest wśród nich jeszcze ten bzik. Profesor Guy Seti -Charles. Kawaler. Uczy na Uniwersytecie Bristolskim. Latem wszy koszą trawniki w weekendy. Tylko tyle ich widać. Strasznie nad towarzystwo moim zdaniem. Paula przełknęła kawałek pasztetu z kurczęcia z grzybami, dzisiej specjalność wypisaną kredą na tablicy. Wypiła łyk białego w z kieliszka. Jack polerował następną szklankę, aż zaczęła lśnić kryształ. Ś Podobno w jednym z tych bungalowów mieszka pan Sin Morle Ś powiedziała Paula niedbale. Ś Może. Nie wiem. Oni tam są i ich nie ma... Ludzie zaczynali obsiadać stoliki. Jack zwrócił się do innego goś< Ś Co mogę panu podać? Tego samego wieczoru w Kotwicy wybuchła nieziemska awantur Zebrali się wszyscy przy tym samym co zwykle stoliku na kok Paula siedziała między Newmanem i Marlerem, Butler i Nield naprzei ko. Nield jak zawsze podpalił lont. Ś Widziałem cię dziś, Paula. Śledziłem Robsona, który próbc dostać się do Kearnsa. Nic z tego nie wyszło. Robson naciskał dzwo kilka razy, ale nikt się nie pokazał, więc odjechał. Zastanawiam się, Kearns nie jest chory. Ś Chyba nie Ś powiedziała Paula. Ś Widziałam, jak Rot dzwonił, a potem odjechał. W kilka minut później przyjechał do Underwood, poznaliśmy go kiedyś w barze, jeśli pamiętasz. Ke; wyszedł i otworzył mu. 388 czy co. Żaden. I tylko Izą? szem, jeden tu był zaraz ię. Pil dżin z tonikiem. ;zo... Uwielbiam tajem- i czy coś takiego. Pracuje za morzem. Nigdy jej nie , też ma żonę za granicą. wne małżeństwo. Mnie by v roku. ńk. Profesor Guy Seton- "istolskim. Latem wszyscy i widać. Strasznie nadęte ^ęcia z grzybami, dzisiejszą Wypiła łyk białego wina inkę, aż zaczęła lśnić jak awów mieszka pan Simon i ma... wrócił się do innego gościa: ichla nieziemska awantura. ;o zwykłe stoliku na kolację. rem, Butler i "Niełd naprzeciw- ;m Robsona, który próbował zło. Robson naciskał dzwonek odjechał. Zastanawiam się, czy i. Ś Widziałam, jak Robson inut później przyjechał doktor barze, jeśli pamiętasz. Kearns Ś Co to znaczy, Pete? Ś zapytał Marler. Ś Powiedziałeś, że widziałeś Paulę. Jechała drogą? Ś Nie. Siedziała w swoim renault stojącym przy bocznej drodze nad kolonią bungalowów i nad domem Kearnsa. Ś Co ty, u licha, tam robiłaś? Ś spytał Marler. Ś Obserwowałam kolonię bungalowów. Widać ją stamtąd jak na dłoni. Dziwna rzecz... wszystkie sprząta ta sama kobieta. Ukradkiem. Ś Jak to: ukradkiem? Ś spytał Niełd. Ś Wślizguje się przez tylne drzwi. Ma klucze do każdego bun-galowu. Obserwowałam ją po zmroku przez nocną lornetkę... Ś Po zmroku? Ś W tonie Marlera brzmiało niedowierzanie. Ś Od jak dawna uprawiasz te nocne czuwania? Ś Od dwóch tygodni. Ś Zdajesz sobie sprawę, że to tylko kwestia czasu, a wykryją cię? Ś wycedził Marler. Ś To szaleństwo! Ś Już zdałam sobie sprawę Ś powiedziała powoli, dotknięta jego tonem. Ś Dzisiaj znalazłam rozwiązanie. Nie opodal Dunster jest stajnia, gdzie wypożyczają konie. W przyszłości będę tam jeździła konno. Pozwoli mi to zbadać wrzosowisko, obejrzeć cały otaczający teren. Ś Z całą pewnością nie... Ś Partridge jeździł konno Ś odpaliła mu. Ś Z tego samego powodu. Że z konia więcej widać. Ś l gdzie go to doprowadziło? Ś Marler nachylił ku niej swoją bladą twarz; dawno już stracił grecką opaleniznę. Ś Dostał nożem w plecy. Żebyś jeszcze była uzbrojona! Nie powinnaś tego robić! Ś Nikt mi nie zabroni Ś odparła lodowatym tonem patrząc surowo na Marlera. Ś Jeśli możesz, to wystaraj się o jakąś broń dla mnie... Kłótnię zażegnał Newman. Wiedział, że Paula aż wre w środku z powodu nie wypowiedzianej sugestii, iż nie potrafi sama sobie poradzić. Pamiętał, jak Tweed posyłał ją na linię ognia, aby się zahartowała. Wstając powiedział, że jedzie do Minehead, skąd zadzwoni do Tweeda, by przysłał przez kuriera na motocyklu browninga i zapasowe maga-zynki. Gdy wyszedł, reszta posiłku przebiegła w milczeniu. Następnego ranka po śniadaniu zapukał do drzwi Pauli. W pokoju wręczył jej browninga i zapasowe magazynki. Ś A więc dorosłam Ś powiedziała i uśmiechnęła się cierpko. Ś A jak będziesz to woziła na koniu? W razie czego trzeba go móc łatwo wyciągnąć. Pokazała mu prowizoryczny futerał z granatowego drelichu, następ-nie wzięła ze stołu browninga. Wyjęła magazynek, sprawdziła, czy nie ma 389 pocisku w lufie, wepchnęła z powrotem magazynek i wsunęła pisl futerału. Były przy nim dwa paski z tego samego materiału. ., Miała na sobie obcisłe dżinsowe spodnie wpuszczone w buty konnej jazdy i pikowaną wiatrówkę. Wszystko zakupione poprzedl dnia. Przywiązała paskami pistolet do wewnętrznej strony prawego Paradując po pokoju powiedziała: Ś Jestem na koniu. Spotykasz mnie. Czy zauważyłbyś to? Ś Nie. Zlewa się z resztą doskonale. Jak tyś zrobiła ten futerał? Ś Nie spałam pół nocy. Ucięłam kawałek nogawki. Nie widać te bo spodnie mam wpuszczone w buty. A potem szyłam pracowicie. Podeszła do niego i pocałowała go w policzek. Ś Myślałam, że w» wieczorem wściekniesz się jak Marler. Dziękuję ci za zaufanie. Newman uśmiechnął się, wzruszył ramionami. Ś Należysz do zespołu. Marler łatwo wybucha. A jak wygląda kobieta, którą widziałaś w kolonii bungalowów? Ś W średnim wieku. Średniego wzrostu. Waga około sześćdziesiędi kilo. Siwe włosy uczesane w kok. Mam kilka jej fotografii. Brałam ze sof aparat i teleobiektyw. Czy nie powinniśmy wysłać tego filmu do Twee' Ś Daj mi go. Może za kilka dni ktoś z nas będzie musiał pojęć' do Londynu. Skończyłaś ten film? Podała mu rolkę. Ś Tak. Mam w aparacie nową. Na tej, którą trzymasz, są zdjęcia wszystkich mieszkańców bungalowów. Plus same bungalowy. Włącznie z domem Seton-Charlesa z kompleksem anten telewizyjnych przy kominie. Włożyła browninga i magazynki na dno szuflady, potem przykryła to wszystko butami. Wyprostowała się i spojrzała na Newmana. Ś Po tej awanturze przy kolacji mam ochotę przejść się wzdłuż wybrzeża. Mało spałam i jestem jakaś niespokojna. Ś Chodźmy więc... Było ciemno, ale wichura ścichła do silnej bryzy, kiedy szli brzegiem na zachód. Paula spojrzała na dom, w którym mieszkała pani Larcombe, i odwróciła głowę. Ś A co robią inni? Ś spytała, kiedy zaczęli iść po kamieniach nabrzeża. Ś Śledzą eks-komandosów. Kearns chyba doszedł do siebie, ale teraz z kolei utyka. Może skręcił nogę w kostce. Butler pojechał za jednym z mieszkańców bungalowów do banku Somerset i Cornwall w Bristolu. Widział, jak tamten podjął około tysiąca funtów w pięć-dziesięciofuntowych banknotach. Powiadomił o tym Tweeda, który rozpoczął dyskretne dochodzenie na temat źródła tych pieniędzy. 390 k i wsunęła pistolet do materiału. puszczone w buty do ikupione poprzedniego ej strony prawego uda. uważyłbyś to? i zrobiła ten futerał? ogawki. Nie widać tego, i szyłam pracowicie. Ś Ś Myślałam, że wczoraj ci za zaufanie. li. >ucha. A jak wygląda ta r-} aga około sześćdziesięciu fotografii. Brałam ze sobą ;ać tego filmu do Tweeda? is będzie musiał pojechać którą trzymasz, są zdjęcia ame bungalowy. Włącznie anten telewizyjnych przy ^uflady, potem przykryła to .la na Newmana. ochotę przejść się wzdłuż )kojna. sj bryzy, kiedy szli brzegiem m mieszkała pani Larcombe, l zaczęli iść po kamieniach hyba doszedł do siebie, ale v kostce. Butler pojechał za banku Somerset i Cornwałl ikoło tysiąca funtów w pięć- lomił o tym Tweeda, który l źródła tych pieniędzy. Ś Jest coś nowego o komandosach? Ś Nic. Robson wciąż odwiedza konno swoich pacjentów o wszelkich porach dnia i nocy. Ma jedną starowinkę, która uwielbia rozmawiać przez telefon i wzywa go do siebie późną nocą. Mieszka w starym rozlatującym się dworze koło Dub/erton. Barrymore wciąż wydzwania z tej budki telefonicznej w Minehead. Kearns nie ma nikogo do pomocy w domu... sam sobie sprząta i gotuje, Urwał, bo Paula chwyciła go za ramię. Znajdowali się w pewnej odległości na zachód od Porlock Weir i szli u stóp urwiska. Ś Usłyszałam coś dziwnego. Jakiś złowrogi dźwięk Ś szepnęła. Newman leź to usłyszał. Odgłos toczenia się kamieni, kruszenia się skał. Spojrzał w górę. chwycił Paulę za rękę, krzyknął, żeby uciekała. Pobiegli w stronę morza. Hałas za nimi wciąż się wzmagał, przeszedł w łoskot. Nad samą wodą Newman i Paula odwrócili się. W blasku wschodzącego księżyca ujrzeli gigantyczny odłam skalny zsuwający się z wierzchołka, wielką płytę, która tocząc się w dół rozpryskiwała się na mniejsze bryły. Ogromne głazy mknęły podskakując do miejsca, w którym stali zwróceni plecami ku morzu. Kiedy straciły pęd, legły o kilka kroków od nich. Zapanowała cisza. Paula przysunęła się do Newmana. Ś Już po wszystkim Ś powiedział. Ś Skończyło się. Ś Boże, gdybyśmy nie uciekli, bylibyśmy teraz pod tym zwałem. Ś Pokazała ciemną masę głazów spiętrzonych na wysokość pięciu, sześciu metrów. Wracali idąc nad samą wodą. Nagle Paula znów wskazała w górę. Ś Kto to może być? W oddali, tuż koło drogi, pojawił się jeździec. Jechał skulony, z głową tuż przy końskim łbie. Nie widać było, jak wygląda. Dotarł do drogi i pogalopował nią dalej. Wrócili do Kotwicy, żeby donieść o obsunięciu się skał. Następnego dnia miał miejsce przykry wypadek. 48. Szara mgła kłębiła się nad wierzchołkami wzgórz, kiedy Paula jedli konno wzgórzem nad kolonią bungalowów. Stały kilkadziesiąt metrów ni i z tej wysokości widziała to wszystko, czego przedtem nie mogła dostrz Za kolonią była ścieżka wiodąca w kotlinkę niewidoczną z drc W kotlince stało coś w rodzaju starej stodoły z drzwiami dzielona w połowie. Obie górne połówki drzwi były otwarte i wyglądały z n konie. Uświadomiła sobie wtedy, że ktoś z mieszkańców kolonii rówr jeździł konno po wrzosowiskach, Dostrzegła jakiś ruch, tylne drzwi bungalowu Seton-Charl otworzyły się. Uniosła do oczu lornetkę wiszącą na szyi. W drzwi, ukazała się siwowłosa sprzątaczka z plastykowym kubłem i ście na kiju. Kobieta wyszła przez furtkę na tyłach ogrodu, weszła do następne Odstawiła wiadro i ścierkę na kiju, wyjęła pęk kluczy, włożyła je z nich do zamka drzwi bungalowu i znikła w środku. Paula puściła lornetkę i pojechała dalej, wolno okrążając kolonię. zwykle nigdzie nie było samochodów. Pewnie wszyscy mieszka pojechali do pracy. Te samochody, które widziała wcześniej, to l jaguary i fordy. Nie mercedesy lub rolls-royce'y, ale też kosztov Właścicielom bungalowów nie brakowało pieniędzy. Obserwowała ich w soboty, jak kosili trawniki mechaniczn kosiarkami. Był późny listopad i Paulę przeszedł dreszcz: poć chłodną lepkość nadciągających mgieł, które toczyły się po zboczacł Jechała wolno, jak ktoś na porannej przejażdżce. Na chwilę stn z oczu kolonię zasłoniętą grzbietem wzgórz. Poprowadziła konia w ) zbocza na mały skalisty wierzchołek, skąd widziała bungalowy jat dłoni. Nagle pojawili się dwaj jeźdźcy jakby spod ziemi. Ledwie znalazła się na wierzchołku wzgórza, wynurzyli się 392 [ zarośniętego grzbietu i stanęli przed nią. Stali i patrzyli. Opuszczając niby od niechcenia prawą dłoń na futerał pistoletu, spostrzegła kilka rzeczy. Po pierwsze byli doświadczonymi jeźdźcami. Żaden z nich nie trzymał nóg w strzemionach. Pewnie dlatego, że wsiedli na konie w pośpiechu. Poznała, że to te same konie, które widziała w drzwiach stodoły. Jeden z mężczyzn był wysoki, o szczupłej twarzy i kruczoczarnych włosach. Miał wystające, niemal słowiańskie kości policzkowe. Drugi był niski, silnie zbudowany, krągłolicy o nieprzyjemnym wyrazie twarzy. Obaj po czterdziestce. Mieli na sobie kurtki wiatrówki i spodnie wpuszczone w buty do konnej jazdy. Ten o słowiańskiej twarzy uniósł rękę i rozpiął wiatrówkę. Drugi ruszył koniem z miejsca i stanął po prawej ręce Pauli. Odwróciła się więc w prawo. Ś Lubię stać twarzą do obcych Ś powiedziała i uśmiechnęła się, Ś Czemu nas szpiegujesz? Ś zapytał. Ś W tej części świata istnieje zwyczaj przedstawiania się Ś odparła. Ś Jestem Paula... Ś A ja Norton. Pytam jeszcze raz: czemu nas szpiegujesz? Prawą dłonią sięgnął pod wiatrówkę i wyjął pistolet. Walther kaliber 9 mm. Zastygła. Broń była wymierzona w sam środek jej piersi. Paula spojrzała w lewo. Zarośnięty janowcem grzbiet górski zasłaniał drogę. Nie mogła się spodziewać żadnego ratunku, choćby nawet Nield właśnie tamtędy przejeżdżał. Ś Wrzosowiska są dla wszystkich Ś odpaliła. Ś Czyżbyś był panem na Exmoor? Ś Śmiała, co? Ś zauważył Norton. Ś Odpowiedz na pytanie. Ś Jeżdżę, gdzie chcę. Nie wiem, o czym mówisz. A grożenie komuś bronią jest w tym kraju nielegalne. Ś Ona twierdzi, że to nielegalne, Morle Ś rzekł Norton do towarzysza nie odrywając wzroku od Pauli. Ś l nie wie, o czym mówię. Głos miał kulturalny, ale pobrzmiewający drwiną. Norton i Morle. Były to dwa nazwiska z pięciu, które Butler wynalazł w spisie wyborczym. Ś Skoro ona nie wie, o czym mówię Ś ciągnął Norton Ś to dlaczego dzień w dzień siedzi w zaparkowanym przy tej drodze samochodzie i obserwuje bungalowy przez lornetkę? Ś Wciąż trzymał wymierzony w nią pistolet. Ś Myślę, że najlepiej będzie, jeśli prze-prowadzimy tę miłą rozmowę w moim bungalowie. Paula przypomniała sobie nauki Newmana. Stojąc twarzą w twarz z rewolwerowcem zawsze możesz coś zrobić lub powiedzieć, aby rozproszyć jego uwagę, jeśli jesteś uzbrojona... Więc teraz, mimo że niepewna swego losu, była opanowana. 393 Ś Pomyliłeś mnie z kimś innym Ś chodzie... co za bzdura. Ja tutaj jeżdżę konno. Chyba potrafisz' konia od samochodu? Ładna sprawa... to czemu Foster zapropo<( mi posadę sprzątaczki w bungalowach? / Ś Co? Ś Norton aż zmarszczył czoło ze zdziwienia. Ś Wica o tym? Ś zwrócił się do Morle'a. Ś On chyba... Kiedy to mówił, pistolet opadł, lufa przechyliła się ku ziemi. B w mgnieniu oka wyrwała swojego browninga z futerału, chwyciła k obiema rękami i wymierzyła. Norton zobaczył ten ruch kątem Zaczął unosić walthera. Wtedy strzeliła dwa razy. Norton zgiął się, s z konia, a tymczasem Morle rozpiął błyskawiczny zamek kurtki, si< w zanadrze, zaczął wyciągać broń. Trzymając konia mocno kolan Paula wymierzyła znowu. Strzeliła jeszcze dwa razy. Morle chwycił jedną ręką siodło i zwalił się na ziemię. Rozległ się Paula myślała, że została trafiona. Potem stwierdziła, że Norton pocis za cyngiel bezwiednie, uderzając o ziemię. Kula poleciała na wrzosów Przerażone konie obu mężczyzn rozbiegły się. Wierzchowiec chciał stanąć dęba, więc przycisnęła mocno dłoń do jego szyi, przemi uspokajająco, potem zsiadła na ziemię, puściła cugle i trzyr browninga w pogotowiu podeszła do Nortona. Leżał nieprzyto pistolet wypadł mu z ręki. Schyliła się, dotknęła tętnicy szyjnej. Wy równy puls. Tylko z prawego ramienia ciekła mu krew. Wyprostowała się, podbiegła do Morle'a. On też był nieprzytc Na spodniach na lewym udzie rozszerzała się czerwona plama. Z sprawdziła puls i stwierdziła, że jest regularny. Dzięki Bogu, pom: wstając. W dwie minuty później pędziła drogą do Exmoor. Zostawiła w stajni, z której go wypożyczyła. Poszła na pole, gdzie stało jej re: siadła za kierownicą. Pojechała wiejską drogą, skręciła na A 396 i w pół godziny pi przyjechała przez Minehead do Porlock. Ku jej ogromnej uldze Ne' i Marler właśnie wrócili do Kotwicy. Słuchając opowieści Pauli w swoim biurze przy Park Crescenl, 1 wypił trzy filiżanki kawy. Paula mówiła zwięźle. Na biurku T leżała kartka, którą mu dała Ś z wypisanymi ręcznie nazwi mieszkańców bungalowów. Znał te nazwiska już wcześniej, z telef nego raportu Butlera. Kiedy Paula zakończyła swą relację, uścis i znów usiadł za swoim biurkiem. Ś Więc Newman i Marler sprzątnęli ten bałagan Ś rzekł. 394 zdziwienia, Ś Wiesz coś o Exmoor. Zostawiła konia pole, gdzie stało jej renault, 396 i w pół godziny później i jej ogromnej uldze Newman ze przy Park Crescenl, Tweed zwięźle. Na biurku Tweeda ńsanymi ręcznie nazwiskami ka już wcześniej, z telefbnicz- iczyła swą relację, uścisnął ją :en bałagan Ś rzekł. Ś Byli cudowni. Chciałam wiedzieć, czy ich zdaniem dobrze zrobiłam, że zadzwoniłam na policję z budki telefonicznej. Nie przedstawiając się powiedziałam, że koło kolonii bungalowów pod Simonsbath zdarzył się wypadek, ktoś został postrzelony. Żeby wysłali karetkę pogotowia. Nie mogłam zostawić tamtych bez pomocy. Marler powiedział, że zostawiłby ich tam. Ś Marler... tak Ś stwierdził Tweed cierpko. Ś Ale Bob mnie pochwalił. Wziął browninga, zapasowe magazynki i mój futerał. Miał je wrzucić do morza. I powiedział, że miałam szczęście, iż walther Nortona wypalił. To pogmatwa nieco dochodzenie. Ś Jedz te kanapki Ś rzekła Monika. Ś Musisz się wzmocnić. Ś Teraz dopiero czuję, że jestem głodna. Ś Rzuciła się na kanapki. Tweed siedział, spoglądając co jakiś czas na zegarek. Ś Czy ja cię zatrzymuję? Ś spytała. Ś Nie, skądże. Czekam na naszego księgowego. Butler doniósł, że Foster odwiedził dwukrotnie bank Somerset i Comwall w Bristolu. I widział, jak za każdym razem Foster pobierał tysiąc funtów gotówką. Ś Coś jest nie w porządku z tą kolonią bungalowów. Od razu powiedziałam, że jest dziwna Ś rzekła Paula. Tweed kiwnął głową. Ś Pierwszy raz w życiu strzeliłam do człowieka Ś stwierdziła i zatopiła zęby w kanapce. Ś Oni są tylko ranni Ś zapewnił ją Tweed. Ś Newman pojechał do tej kolonii. Zjawił się akurat w chwili, kiedy karetka pogotowia zabierała tych dwu łotrów. Pokazał swoją legitymację prasową i policjanci przypomnieli sobie jego nazwisko. Później dzwonił do szpitala. Nie powiedział jej, że Norton i Morle wciąż byli nieprzytomni. Przy łóżkach czekali policjanci, żeby ich przesłuchać. Ś Marler odkrył coś bardziej niepokojącego Ś ciągnął Tweed zmieniając temat. Ś Pojechał do kolonii i pokazał legitymację Wydziału Specjalnego, więc policja go wpuściła. Bungalowy są puste. Samochodów nie ma. A najgorsze, że nie ma również żadnych odcisków palców. Wszystko zostało gruntownie wytarte. Miałaś więc rację co do tej kolonii. Ś Co to znaczy... nie ma odcisków palców? Ś spytała Paula. Ś Myślę, że odkryłaś tajną bazę założoną piętnaście.lat temu przez Anglika, który dowodzi Greckim Kluczem. Baza została ostatnio reaktywowana, a teraz ewakuowano ją po twoim starciu z Nortonem i Morie'em. Mamy już odbitki zdjęć, które zrobiłaś. Rozprowadzimy je po całym kraju. Mamy też nazwiska mieszkańców tej kolonii. Ś Spojrzał na karteczkę leżącą na biurku. Ś Foster, Saunders, Norton, Morle, Sully. To wszystko? 395 Ś Nie. Przed rozesłaniem alertu europejskiego ogłosiłemsj rejestracyjny volva Seton-Charlesa. Newman pojechał na Unnn Bristolski z policyjnym rysownikiem. Korzystając z pomocy:; studentów zrobili portret pamięciowy profesora. Kopie tych porto również rozprowadziliśmy po kraju. 'J Ś Czy ktoś w ogóle zwróci na nie uwagę? Ś Chyba tak Ś rzekł Tweed ponuro. Ś Określiłem go jako ba niebezpiecznego terrorystę. Ś Skoro mowa o terrorystach Ś wtrąciła Monika Ś mai ciekawą notatkę, którą wycięłam z „Timesa". Dwaj szyiccy terrc uciekli z więzienia Gartree. Zabrał ich z więziennego dzied; helikopter. To zabójcy irackiego dyplomaty. Paula jeszcze coś sobie przypomniała. Ś Mówiłam wam o tych skałach, które spadły z urwiska, i wybrałam się z Bobem na spacer wzdłuż brzegu... Postawiono tam ogromną tablicę: UWAGA. NIEBEZPIECZEŃSTWO OBSUNI1 SIĘ SKAŁ. Zadzwonił telefon. Monika podniosła słuchawkę, spojrzała na Tw Ś Perry ma gotowy raport na temat rachunku bankowego Fo Ś Każ mu tu przyjść. Perry był niskim, pedantycznym, elegancko ubranym mężc w pinc^-nez. Monice wydawał się komiczny, ale podobno miał tęgą; do finansów. Ściskając w ręku niebieską teczkę usiadł na brzegu k twarzą do Tweeda. Spojrzał na Paulę i Monikę. Ś To jest ściśle tajny raport. Tweed żachnął się i wycedził: Ś Paula i Monika są bardziej wtajemniczone w tę sprawę niż Ś Wobec tego zaczynam. Otworzył grubą teczkę, lecz Tweed spojrzał na zegarek. Wl musiał wyjść na spotkanie z panią premier. A Paula właśnie dosta informacji, które sprawiły, że audiencja stała się warta zachodu. Ś Powiedz mi po prostu w kilku słowach, czego się dowiedzi; Ś Dobrze, ale powinieneś później przeczytać ten raport. Docl nie zajęło mi więcej czasu, niż się spodziewałem. Sprawa jest pokr musiałem skłonić Waltona, szefa Wydziału Specjalnego, żeby porę( mnie, zanim zdołałem coś wydobyć od dyrektora banku w Br Potem musiałem posłużyć się twoim nazwiskiem do badań w Eur< Ś Wiem. Dzwonił do mnie główny inspektor Kuhlmann z baden i Beck z Zurychu. Mów dalej. Ś Foster miał dwadzieścia tysięcy funtów na swoim l w Bristolu. Zlikwidował je teraz. Pieniądze zostały przekazane / 396 ijskiego ogłosiłem numer pojechał na Uniwersytet 'ystając z pomocy kilku ara. Kopie tych portretów ;7 Określiłem go jako bardzo ąciła Monika Ś mam tu a". Dwaj szyiccy terroryści z więziennego dziedzińca >re spadły z urwiska, kiedy zegu... Postawiono tam teraz ;ZEŃSTWO OBSUNIĘCIA ichawkę, spojrzała na Tweeda. achunku bankowego Fostera. ;gancko ubranym mężczyzną i, ale podobno miał tęgą głowę eczkę usiadł na brzegu krzesła onikę. iniczone w tę sprawę niż ty. spojrzał na zegarek. Wkrótce er. A Paula właśnie dostarczyła stała się warta zachodu. ywach, czego się dowiedziałeś. 'rzeczytać ten raport. Dochodze- iewałem. Sprawa jest pokrętna... ału Specjalnego, żeby poręczył za id dyrektora banku w Bristolu. zwiskiem do badań w Europie... ly inspektor Kuhlmann z Wies- lęcy funtów na swoim koncie ńądze zostały przekazane z Deu- tsche Bank we Frankfurcie. Ten z kolei otrzymał je z Zuncher Kredit Bank. I na tym koniec. Ś Co to znaczy? Ś Zuricher Kredit Bank otrzymał tę sumę z Lichtensteinu. A to już są żelazne drzwi, których nikt nie potrafi sforsować. Niewiele ci pomogłem, co? Ś Przeciwnie, wszystko świetnie pasuje do tego, co się wreszcie zaczyna wyłaniać. Dziękuję ci, Perry. Tak, lepiej zostaw mi ten raport. Poczekał, aż Perry wyjdzie. Ś Piętnaście lat temu, za czasów Breżniewa, powstała w kolonii bungalowów baza sowiecka. To jasne jak słońce. Tych pięciu ludzi po czterdziestce miało po dwadzieścia kilka lat, gdy przedostali się do tego kraju. Papiery mieli sporządzone w Moskiewskim Ośrodku Dokumentacyj-nym. Niejaki pułkownik Winterton, człowiek, którego nikt nigdy nie widział, kupił kawałek ziemi ze starym domem. Marler dowiedział się o tym z plotek krążących po pubach. Winterlon kazał rozebrać dom i zbudować na tym miejscu sześć bungalowów. Przygotował je dla jednostki Specnaz... Ś Specnaz? Ś spytała Monika. * Ś No wiesz... to sowieckie jednostki doborowe, odpowiednik naszych Specjalnych Służb Powietrznych. Szkolone we wtapianiu się w krajobraz obcego kraju. Początkowo były prawdopodobnie prze-znaczone do likwidacji ludzi odgrywających kluczową rolę w obronności kraju. Szef Greckiego Klucza, Anglik mieszkający na Exmoor, był ich dowódcą. Ś Doskonale. Wiem już wszystko o Specnaz Ś rzekła Monika. Ś Ale czy nie są to tylko zwykłe domysły? Ś Raczej powiedziałbym, że to wnioski wydedukowane z faktów. Ci ludzie zawsze trzymali się z dala od wszystkich. Foster odwiedził gospodę Pod Królewskim Dębem i wdał się w pogawędkę z barmanem. Na szczęście barmani mają dobrą pamięć. Foster naopowiadał mu o żonach pracujących za granicą, chciał, żeby sytuacja wyglądała naturalnie. Bo sześciu kawalerów, włączając Seton-Charlesa, mieszkających w sześciu bungalowach na odludziu, to dosyć dziwne. Naopowiadał barmanowi bzdur, wiedząc, że się rozniosą po okolicy, i więcej tam nie wrócił. Paula odkryła, że we wszystkich sześciu bungalowach sprząta jedna i ta sama kobieta... Ś Również po czterdziestce Ś wtrąciła Paula. Ś Co jest bardzo znamienne Ś ciągnął Tweed. Ś Sześciu mężczyzn, z pozoru sobie obcych, kiedy kupowali bungalowy, zatrudnia jedną sprzątaczkę. W Anglii! Nieprawdopodobne! A teraz Perry mówi, że Foster pobiera duże sumy z funduszu, który pochodzi z Lichtensteinu. W dodatku okazuje się, że znikli nie pozostawiając po sobie nawet 397 odcisków palców. Z wyjątkiem tych dwóch w ludzie robili, jest owiane tajemnicą. To mi wygląda Ś Ale nie wyprowadzili się z powodu in< stwierdziła Monika. Ś Sama sprzątam swoje mieszkanie i wSH wytarcie wszystkich odcisków palców w sześciu bungalowach mi zająć tej kobiecie wiele dni. Oni mieli się wyprowadzić tak czy owak nie oznacza to, że zaplanowana przez nich operacja ma wkrótce naK Ś Oznacza to, że mamy bardzo mało czasu, żeby ich nakryćŚ Tweed. Ś A ja mam bardzo mało czasu, żeby zdążyć na audiencję u premier. Ś Co my możemy zrobić? Ś spytała Monika, kiedy wkładał stary płaszcz. Na zewnątrz była typowa listopadowa pogoda, mżawka i nieprzyjemny wiatr. Ś Tylko czekać. I nie tracić nadziei. Rozesłaliśmy po kraju ws informacje o poszukiwanych. Idę... Ś Jeszcze jedno, póki pamiętam Ś powiedziała Paula, Ś dowiedział się w pubie, że Keams nie mógł wytrzymać wyda \ z tęsknoty za Jill. Więc zastrzelił go niedawno i pochował na l ogrodu. Postawił tam postumencik z napisem: Na pamiątkę słodku Ś Do licha! Ś zaklął Tweed, bo właśnie w tym momencie dz telefon. Ś Nie ma mnie dla nikogo... Ś To Marler Ś powiedziała Monika. Ś Mówi, że to bardzo Ś Mów szybko Ś rzekł Tweed chwyciwszy słuchawkę. Ś Newman odwiedził szpital. Morle ma wysoką gorączkę. Po! powiedział, że mamrocze wciąż jedno i to samo słowo. Potem Ne sam je usłyszał. Stinger. Ten policjant myśli, że to jakiś napój. S) Rozumiesz...? Ś Tak. Ś Tweed aż ścisnął słuchawkę. Podziękował Mar i wyłączył się. Ś Zła wiadomość? Ś spytała Paula. Ś Najgorsza z możliwych. Wiemy już, co Anton przewiózł ze na brzeg. Wyrzutnie i pociski rakietowe stinger. Niech Bóg ir w swojej opiece. Zbiegł na dół po schodach, przystanął na chwilę w drzwiach, ro: się wokół. Po drugiej stronie ulicy jak zwykle stał gazeciarz. Podsz niego, aby kupić „Evening Standard". Tym razem spojrzał na z najważniejszą wiadomością: W DRODZE DO WASZYNGTONU GORBACZOW SPOTK. Z PANIĄ THATCHER W BRIZE NORTON. 49. Jupiter leżał na łóżku w swoim domu na Exmoor. Odfajkowywał w myślach zadania, które zostały wypełnione. Każdy już jest na swoim stanowisku. 30 listopada. Gorbaczow wyląduje w Brize Norton w poniedziałek siódmego grudnia. 'Wyląduje...? Rozpadnie się na szczątki w powietrzu. Spotkanie z panią premier mgóy nie nastąpi. Za kilkanaście dni ]egor Ligaczow, człowiek numer dwa w Pohtbiurze, obejmie- stanowisko sekretarza generalnego. Ligaczow nie ma czasu ani sympatii dla gtasnosci\ slk0 "'^•hs ^ Iźs^^Śdoi na snrzątnąć, zęby nie w' kazałem Seton , się przyg1'^'" z niego mówi, zastanawiał się Grek. Ś Zakopiemy w nim świnię powtórzył Anton. Ś Razem z Seton-Charlesem. Trzeba się go pozbyć. ^ffugi 'grudnia. W biurze Tweeda przy Park Crescent rosła atmosfera napięcia. Nie było żadnej reakcji na długą listę pytań, którą rozesłał. Nikt się również ] nie odezwał w związku z fotografią Antona ani portretem pamięciowym \ Seton-Charlesa, które Tweed rozprowadził po kraju. Żaden z czterech agentów, prowadzących poszukiwania na Exmoor, jeszcze nie zgłosił niczego konkretnego. Tweed, Monika i Paula spędzali czas przesłuchując od początku taśmy z nagranymi rozmowami telefonicznymi. Czytali ponownie wszystkie raporty, włącznie z rapor-tami Newmana z jego pobytu w Grecji. Szukali rozpaczliwie czegoś, co mogli przeoczyć. Późnym wieczorem Monika zrobiła kawę i znów zadała to samo pytanie: Ś Możesz nam powiedzieć o swojej rozmowie z panią premier? Ś W pewnym momencie, bliżej siódmego grudnia, odwołam Newmana, Marlera, Butlera i Nielda z Exmoor. Muszą tam jeszcze pozostać dzień, dwa, bo może odkryją dwie rzeczy, a mianowicie, czy prawo jazdy Partridge'a zostało wykorzystane do wynajęcia samochodu na tamtym obszarze, i jaką drogą Anton opuścił potajemnie Anglię. Gdy wrócą, zrobimy zebranie. Wtedy się dowiecie, co zostało postanowio-ne. Ś Urwał na chwilę. Ś Pani premier jest przekonana, że mam rację, i w pełni nas popiera. Otrzymaliśmy do dyspozycji dwa śmigłowce westland. Na moją prośbę montują w nich karabiny maszynowe, a na kadłubach będą wymalowane napisy: KONTROLA RUCHU DROGO-WEGO. Stoją na prywatnym lotnisku Fairoaks koło Woking w Surrey. Ś W jakim celu? Ś zapytała Paula. Ś Właściwie to pomysł Newmana. Zadzwonił do mnie w środku nocy, więc przedstawiłem mu sytuację. Wie, co się kroi. Marler też. Paula spojrzała na łóżko polowe rozłożone w kącie. Ś Nie miałeś wczoraj spokojnej nocy. Ś Chyba nikt z nas nie będzie miał ani jednej przez następne pięć dni... Przerwał, bo do pokoju wszedł Howard i usiadł na fotelu. W ręku trzymał plik fotografii. Ś Nie ma nic nowego? Co za napięcie! Ś Nie Ś odparł Tweed. Ś A na tym etapie jest zawsze napięcie. Ś Jak wiesz Ś zaczął Howard Ś mam bzika na punkcie samo- 408 , *, Specna. ^'^ paula- \ ' i =s..-.»..„.......-")" "-"••'"• ""Hs^ls^ss "^SS-•s=L!•sL-s SE:F ::;:;•;•:»,...-•"::;:: l Wyciąg^ ^^ l F . __ wszyscy biorący ^S^-^2^-. i ^^^s^-r:^^. r, ^ •^ ^ ^^^^S^T^sŁs ; l s-j0^^ ^ ^ l ne^daLk^^^^ , . Nagle zadzv^ l Ś Boże. ^ nwierzyla'. ^\ Tweed. rsBB11- -%;r^-^^ nieć l tetefon' la g^^'1 clsza' - \ ^s^s^,^^^:.^ l Twed Pra^SoSożyl *cha''k?• p ... l S^P^^ŚŚŚŚŚ'"" sarfto- i Ś Robi się gorąco. Doganis udusił Florakisa na przylądku Sounion j i zrzucił zwłoki z urwiska. Nie wiedział, że Kalos go śledzi. Przyznał si^ i że to on zabił Harry'ego Mastersona. Był silny jak byk. Kalos musiał go zastrzelić. Ś Co to oznacza? Ś spytała Paula. Ś Że zwolennicy twardej linii w Rosji, prawdopodobnie pod wodz( generała Łuczarskiego, zacierają ślady. Zabijają wszystkich, którzy mogliby ich zdradzić. Siódmy grudnia jest godziną zero. Módlcie się, żeby jak najszybciej nastąpił przełom. 51 Piątek, czwarty grudnia. Na Wiśniowe] Farmie atmosfera była naprężona i z chwili na chwilę stawała się gorsza. W niewielkim domu mieszkało razem pięciu mężczyzn, plus dwu więźniów. Anton zgadzał się z decyzją Fostera, że nikt nie może pokazywać się na zewnątrz. Temperatura była niska, zimny wiatr wiał po zalanych wodą polach i targał okiennicami. Szyici trzęśli się z zimna, skarżyli się, że marzną. Dano im dodatkową bieliznę. Ich ciemiężyciele również nie mieli się lepiej. W saloniku przy dużym kominku leżał ogromny stos drzewa. Nie można było jednak rozpalić ognia: dym z komina zdradziłby, że dom jest zamieszkany. Nie było elektryczności, gazu ani wody. Wszystko to zostało odcięte od porzuconego gospodarstwa. Seton-Charles gotował na turystycznej kuchence, którą wraz z butlą gazu kupił w drodze powrotnej z Norwich. W butli pozostało już bardzo mało gazu. W saloniku Anton i Foster ślęczeli nad dwiema sztabówkami, planując trasę w okolice Brize Norton. Saunders i Sułly stali zaglądając ponad ich plecami. Wszyscy mieli na sobie dodatkowe ubrania: wełniane swetry i po dwie pary skarpet. Ś Transport Ś rzekł nagle Anton. Ś Mówiliśmy już o nim, ale nie podjęliśmy żadnej decyzji. Pojadę austinem na miejsce i zostawię go tam, zęby było czym wrócić, a potem wsiądę do furgonu. Ś A ja wezmę forda Ś rzekł Foster. Ś To jest ryzyko, ale nie tak wielkie, jak próba wynajęcia samochodów na nasze prawa jazdy. Vauxhall może zostać tutaj. Ś Chciałbym wiedzieć, jak zaplanowałeś odwrót Ś domagał się Anton. Stał z założonymi rękami. Ś Pytałem cię już o to, ale mi nie odpowiedziałeś. Muszę wiedzieć, zanim zaczniemy mówić o innych trasach. 41 Foster zacisnął usta. Ś Dobrze. Po skończonej akcji porzucimy furgony i wrócimy na Exmoor. Wydostaniemy się z Anglii w taki sam sposób, w jaki ty się tu dostałeś. Motorówką z plaży w Porlock Weir. Za trzymilowym pasem wód terytorialnych będzie na nas czekał wschodnioniemiecki frach-towiec. Niemcy Wschodnie wcale nie palą się do głasnosti Gorbaczowa. Ś Jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałbym z tobą omówić... na osobności. Ś Doprawdy? Ś Szare zimne oczy Fostera zwęziły się. Ś Chodźmy zaczerpnąć świeżego powietrza. Powietrze na tyłach domu było bardziej niż świeże Ś było lodowato zimne. Foster wsadził ręce do kieszeni kurtki. W młodości był przyzwyczajony do ostrych wichrów wiejących przez stepy Rosji. Ale piętnaście lat pobytu w Anglii uczyniło go wrażliwym na zimno. Ś O co chodzi? Ś spytał nieprzyjemnym tonem. Ś Nie będę mógł zabić Seton-Charlesa. Zabicie tego handlarza bronią w Lizbonie było dziecinną igraszką. To obcy. A Seton-Charles otworzył przede mną nowe możliwości. Nie lubię go... ale stał się cząstką mojego życia. Foster wyprostował się i spojrzał badawczo na Antona, jakby na nowo go oceniał. Anton wytrzymał to spojrzenie, ale zląkł się w duchu. Nagle odczuł całą siłę osobowości przywódcy grupy Specnaz. Ś To wymaga zmiany planu Ś poinformował go Foster zgrzyt- liwym tonem. Ś Obserwuję Seton-Charlesa. Sądziłem, że jest tylko teoretykiem. A to człowiek bez reszty oddany sprawie... bardziej oddany, niż ty kiedykolwiek będziesz. Poprowadzi jeden z furgonów, Sully drugi. Oznacza to, że Saunders i ja będziemy operowali wyrzutniami. Ś A ja? Ś zaprotestował Anton. Ś Ty będziesz kierował samochodem, którym uciekniemy. Kiesff jechaliśmy tutaj od skrzyżowania dróg, wyprzedziła nas furgonetki DOCZtDWa. Sli)fymÓW, Źe}^^ ^dywd^wwe. fww^ rs^ rano. _ słns/nie Mówił mi o tym Seton-Charles. . - W pon^działek rano zatrzymamy Ją.N.kt me zwraca uwag. n> furgonetkę Królewskiej Poczty, jest idealna do naszych celów. .^^=v^x^ nadaiesz. 412 ?ony i wrócimy na >ób, w jaki ty się tu rzymilowym pasem nioniemiecki frach- snosti Gorbaczowa. tobą omówić... na ziły się. Ś Chodźmy ;ze Ś było lodowato i. W młodości był zez stepy Rosji. Ale /m na zimno. m. bicie tego handlarza bcy. A Seton-Charles o... ale stal się cząstką na Antona. jakby na ale zląkł się w duchu. py Specnaz. wał go Foster zgrzyt- ^dziłem, że jest tylko .wie... bardziej oddany, furgonów, Sully drugi. wyrzutniami. ym uciekniemy. Kiedy redzila nas furgonetka Pierwszy raz rano. kt nie zwraca uwagi na laszych celów. u, który Seton-Charles L. Ś Ty się do tego nie . bronią łatwą w użyciu. amarzną... zakładając, że je masz. Ja wracam popatrzeć jeszcze na te mapy. Pojadę z Saundersem zapoznać się z trasą do Brize Norton. Wszedł do domu i zamknął cicho drzwi za sobą. Anton drżał na wietrze. Przeraził go wyraz oczu Fostera, jego zachowanie. Musiał jednak oddać tamtemu sprawiedliwość: był świetnie zorganizowany. On i jego towarzysze przywieźli ze sobą kombinezony, jakie zwykle noszą ludzie zajmujący się przeprowadzkami. Długo miętosili te kombinezony i wcierali w nie piasek, żeby straciły wygląd nowych. Anton wszedł do domu. Zastał Fostera i Saundersa nad mapami. Foster znaczył trasę ołówkiem starając się nie dotykać map. Podniósł wzrok, kiedy Anton wrócił. Ś Weźmiemy na rekonesans twojego austina metro... nikt nie wie o tym samochodzie. Było późne popołudnie, gdy na Park Crescent zadzwonił Newman. Monika powiedziała o tym Tweedowi i nacisnęła klawisz magnetofonu. Ś Wykorzystano prawo jazdy Sama Partridge'a do wynajęcia samochodu. Przed kilkoma tygodniami... i samochód jeszcze nie został zwrócony. Ktoś mówiący arystokratycznym tonem dzwoni do biura Bartona... to przedsiębiorstwo wynajmu samochodów... i wrzuca w nocy kopertę z pieniędzmi do skrzynki. Przedsiębiorstwo znajduje się w Taunton. Auto jest granatowym austinem metro, numer rejestracyjny... Boże, ile ja zjeździłem miejsc, zanim trafiłem na właściwe. Ś Świetna robota, Bob. Natychmiast roześlemy te dane. Słuchaj, czy zdołasz porozumieć się z pozostałymi w ciągu godziny? Chcę, żeby wszyscy znaleźli się dziś wieczorem tutaj. Sprawa jest niezwykle ważna. Ś Dzwonię z budki telefonicznej w Minehead, wróciłem tutaj pędząc jak szalony, bo nie mogłem znaleźć pustej w Taunton. Butler i Nield są teraz w Kotwicy. Za pół godziny wyruszamy. Zaczekaj, Marler ma ci coś do powiedzenia. Oddaję mu słuchawkę... Ś Przyjechałem tutaj i patrzę, a w budce stoi Newman Ś rzekł swym powolnym głosem Marler. Ś Dowiedziałem się, jak Anton wydostał się z Anglii. On jest doświadczonym pilotem małych samolo-tów. Pamiętasz? Newman dowiedział się o tym od Krystyny. Anton odleciał z Dunkeswell, małego prywatnego lotniska na południowy wschód od Tiverton. Cessną. Ś Na pewno? Jest jakiś tego zapis? Ś Ani śladu. Pokazałem pilotowi legitymację, następnie fotografię Antona i powiedziałem, że jest jednym z czołowych terrorystów. Pilot 413 zrobił się blady jak ściana. Musiałem go trochę przycisnąć... mniqsa|,s o to, jak. Krótko mówiąc, Anton zapłacił pilotowi znaczną sumę... .\ •• Ś Żeby go zawiózł do Lizbony? Ś Niezupełnie. Anton się uparł, że sam będzie pilotował cessnc. Pilot leciał jako pasażer. Następnie zabrał maszynę z powrotem do Dunkeswell. Kontroler lotniska był nieobecny. Nie ma o niczym pojęcia. Ś Jeszcze jedna zagadka jest rozwiązana. Wracasz do Londynu. Stoimy przed groźbą katastrofy. Ś Jeżeli załatwiliście broń Ś odparł Marler Ś to proszę o karabin z lunetą. Do zobaczenia... Przy drugim telefonie Monika kończyła właśnie podawać szczegóły dotyczące austina metro komisarzowi policji. Miała błyszczące z pod-niecenia oczy, gdy odkładała słuchawkę. Ś Wszystko się dzieje jednocześnie. Jak zawsze. Ś Takie rzeczy zwykle przychodzą trójkami. O dziewiętnastej znów zadzwonił telefon. Czekając na Newmana i jego trzech towarzyszy, Tweed, Paula i Monika zjedli posiłek złożony z kanapek z szynką i owoców. W sąsiednim pokoju stały dodatkowe łóżka polowe, na których sypiały Paula i Monika. Zaczynali właśnie tęsknić do własnych domów, kiedy zadzwonił telefon. Monika podniosła słuchawkę, chwilę słuchała, zmarszczyła brwi, zadała kilka pytań, a potem przykryła mikrofon ręką. Ś To z komendy policji w Norwich. Posterunkowy Fox. Dzwoni w związku z rozesłanym opisem volvo Seton-Charlesa i numerem rejestracyjnym. Ma wątpliwości. Tweed podniósł słuchawkę. Ś Mówi posterunkowy Fox, proszę pana. W odpowiedzi na wasz apel w związku z volvo kombi. Ś Młodzieńczy głos zawahał się. Ś Inspektor nie miał pewności, czy powinienem w ogóle dzwonić. Ja mam zwyczaj notować wszystko, cokolwiek dziwnego się zdarzy. Nigdy nie wiadomo, kiedy taka informacja może się przydać. Ś Bardzo roztropnie Ś pochwalił go Tweed. Ś Proszę mówić dalej. Ś Któregoś wieczoru w październiku... za chwilę mogę podać dokładną datę. Zostawiłem notes w kieszeni munduru. No więc byłem właśnie na służbie i zobaczyłem, jak to volvo parkuje przy rogu. Wysiadł z niego człowiek i wszedł do biura firmy przewozowej, która właśnie zbankrutowała. Była dwudziesta trzecia, więc mnie to zaciekawiło. 414 Zwłaszcza że ten facet mógł zaparkować przy samej bramie firmy, a nie zaparkował. Czy ja pana nie nudzę? Ś Proszę mówić dalej. Ś W kantorze się świeciło, więc pomyślałem, że lepiej sprawdzić. Latimer otworzył drzwi i ten facet wszedł. Ś Latimer? Ś Właściciel tej zbankrutowanej firmy, wyprzedającej furgony meblowe, Camelford Removals. Kiedy zobaczyłem Latimera, pomyś-lałem. że wszystko jest OK.. i odszedłem. Następnego ranka byłem znowu w tamtej okolicy i zobaczyłem, że kierowca volvo siedzi za kierownicą furgonu meblowego. Kłopot w tym, że wygląd kierowcy niezupełnie zgadza się z portretem pamięciowym. Miał okulary w rogowej oprawie, a na głowie starą czapkę. Ś Ale numer rejestracyjny volvo się zgadza? Ś Najzupełniej. Sprawdziłem w notesie. Ś Czy mógłby pan skontaktować się z tym Latimerem i poprosić go, żeby zaczekał, póki nie przyjadę? Wynagrodzę mu tę stratę czasu, l czy pan zaczeka na mnie w komisariacie? Będę tam po ósmej. Ś Mam znów nocną służbę. Tym razem na komisariacie. A Latimer właściwie mieszka w tym swoim składzie. Zaraz zadzwonię do niego. Ś Nazywam się Tweed. Zaraz przyjeżdżam. To pana zapisywanie błahych zdarzeń może zakończyć się promocją. Już wyjeżdżam z Londynu. Jak Tweed się domyślał, posterunkowy Fox miał dwadzieścia parę lat. Był szczupły, blady, bardzo przejęty i zaczerwienił się, kiedy go przedstawiono Pauli. Tweed pokazał mu swoją legitymację Wydziału Specjalnego. Fox wziął legitymację, przyjrzał się zdjęciu w plastykowej osłonie, potem Tweedowi i zwrócił mu ją. Miał przy sobie w kopercie portret pamięciowy Seton-Charlesa. Przed komisariatem otworzył Pauli tylne drzwi cortiny, a potem usiadł obok Tweeda z przodu. Ś Latimer czeka na nas, proszę pana. Nie mówiłem, kto przyjeżdża. Ś Bardzo dobrze Ś rzekł Tweed, a potem skoncentrował się na wskazówkach Foxa. jak jechać. W kilka minut znaleźli się przed magazynem i gdy się zatrzymali, w drzwiach kantoru ukazał się niski mężczyzna w średnim wieku. Ś To Latimer Ś szepnął Fox. Tweed przedstawił się, pokazał legitymację. Latimer spojrzał na nią pobieżnie i zaprosił ich do środka. Usiedli wokół drewnianego stołu 415 z chropowatym blatem. Latimer popił herbaty z cynowego kubka. TV wziął kopertę od Foxa, wyjął z niej obraz pamięciowy i pokazał Latimer Ś Czy to on kupił od pana furgon meblowy? Ś Dwa furgony. Nie, nie wydaje mi się, że to ten. Tamten miał j okulary w rogowej oprawie i czapkę kierowcy. "I j Tweed spojrzał na Paulę i pchnął obraz pamięciowy w jej stronę. •| Ś Jesteś malarką. Panie Latimer, niech pan określi najlepiej jak pan j umie typ okularów, rodzaj czapki. Panna Grey przerobi portret pod' pana kierunkiem... K Zamienił się z Paulą miejscami, aby mogła usiąść koło Latiment;' Paula wyjęła ze swojej obszernej torby mazak z filcowym końcem i notę*] Zaczęła przerabiać obraz pamięciowy według pouczeń Latimera. PoteB pokazała mu go. Ś To on! Mam dobrą pamięć do twarzy. To bez wątpienia on. Ś Mówi pan, że kupił dwa furgony. Czy ktoś z nim był? Ś spytał Tweed. Ś Nie. On sam zabrał je po kolei. Oba tego samego dnia. Nie było go z osiem godzin, zanim zjawił się po drugi. Furgony są identyczne. Został mi już tylko jeden. Ś Mówił językiem człowieka wykształconego? Ś zapytała Paula. Ś Nie. Po robociarsku. Ś Latimer podrapał się w głowę. Ś Ale to jakoś do niego nie pasowało. Dziwny był z niego facet. Ta czapka też była jakby nie jego. Ś Mówił pan, że został panu tylko jeden furgon Ś rzekł Tweed. Ś Czy jest taki sam, jak tamte dwa sprzedane? Ś Kropka w kropkę. Z tej samej stajni. Chce pan zobaczyć? Ś Tak, proszę. Ś Tweed spojrzał na Paulę. Ś Wzięłaś aparat? Ś Zawsze mam go przy sobie. Lampy błyskowe też... Spędzili tam jeszcze pół godziny. Paula obfotografowała furgon ze wszystkich stron. Potem Tweed namówił Latimera, żeby wyjechał na pustą o tej porze ulicę. Paula sfotografowała furgon z okna górnego piętra. Tweed widział z ulicy, że wykorzystała trzy lampy błyskowe. Potem dała znak ręką. Latimer odjechał trochę dalej, zatrzymał furgon u wylotu ulicy, ukazując go z boku. Poszły następne trzy lampy. Tweed poprosił Latimera, żeby odstawił furgon na miejsce. Ś O co tu chodzi? Ś zapytał Latimer wychodząc z szoferki. Ś O grupę bardzo niebezpiecznych terrorystów. Chciałbym panu zapłacić za stracony czas. Ś Nie trzeba, proszę pana. Skoro chodzi o terrorystów, to cieszę się, że mogłem pomóc. Zastrzelcie drani, jak ich złapiecie. 416 .^SSFS^^- inspektorowi - zwr P^^- ,. park Crescent. ya^^c^-^^^ ^•Ą;?S ^iS, -." r- ^-^o^-s -L S' o ^^^°*a- ^y.^ ^ ^^S^-^^r^^^^ ss^gr^--0Ś- *°_ l postawie » sta" t'°8 . y -rwed spoko)nie_ _ -TS^^^ ^r-^^s'. ^ u Tweed ^?^,^,-;^^^^^^^^^ p„n;.p- ^^Ay Ś" ^Tby^ °d^ial w akc"- ^r^^..^ŚŚ1"^,^ Nono, »s„> ^^ :: °C?^n.. ^S^T. -r^aH - ^ Mech tep•e) ^U^^1-1"""' Ś Jak się, u licha, zabierzemy do tej sprawy? Ś dopytywał się Howard. fi W odpowiedzi Tweed podszedł do mapy ściennej obejmującej obszaśl Oxfordshire, Wiltshire, Berkshire, Hampshire oraz lotnisko londyńskift Nakreślone mazakiem na mapie koło ledwie zawadzało o małą wioskę Liphook. Ś Musimy się wczuć w sposób myślenia Wintertona Ś rzekł Tweed i spojrzał na Howarda. Ś Jest to kryptonim Anglika kierującego j operacją. | Ś Którym twoim zdaniem jest Robson, Barrymore lub Keams? Ś | spytała Paula. Ś Tak. Świadczy o tym to, co Petros słyszał w czasie drugiej wojny światowej Ś że Greckim Kluczem dowodzi Anglik przebywający w Kairze. Że marynarz z ..Oporto" widział, jak Anton odpływa motorówką kierowaną przez człowieka w kominiarce w stronę brzegu koło Porlock Weir. Zapis rozmowy tych trzech w Luttrell Arms. Fakt, że tajna baza Specnaz mieściła się na Exmoor. Że Andreasa i Stephena Gavalasów zamordowano wtedy, gdy ci trzej byli w pobliżu. Fakt, że Partridge i pani Larcombe zostali zamordowani na Exmoor. No i wreszcie, że kiedy Jill Kearns została przejechana w Londynie, ci trzej mieszkali w hotelu o niecałe ćwierć mili od tego miejsca. Ś Rozumiem Ś zgodziła się Paula. Ś Ale teraz wycofałeś wszystkich z Exmoor. Czy ktoś nie powinien mieć na oku tych ludzi? Ś Tak. I tym kimś jesteś ty. Podniosły się głosy protestu. Protestował Howard. Protestowała sama Paula. Ś Chcę być przy zakończeniu. Przecież przyczyniłam się do śledztwa... Ś Przyznaję Ś odparł Tweed Ś byłaś pierwszą osobą, która zauważyła, że z kolonią bungalowów jest coś nie tak. Żeby wymienić tylko to jedno. Ale z tego, co mi Newman mówił przez telefon, wynika, że wszyscy oni trzej są nadal na Exmoor. Ś To zbyt niebezpieczne Ś sprzeciwił się Newman. Ś Ona już zasmakowała prochu w starciu z Nortonem i Morle'em. A Winterton mógł do tej pory wyjechać. Ś Nie wyjechał Ś rzekł Tweed z naciskiem. Ś Nie miałem czasu wam powiedzieć, ale główny inspektor policji w Taunton obstawił zaporami wszystkie drogi na wschód. Barrymore, Robson i nasz przyjaciel Kearns są dobrze znani. Jeśli któryś z nich Ś Winterton Ś spróbuje opuścić Exmoor, dowiem się o tym w kilka minut. 418 W°a "-^IOCTM s" ,„»reiM ""'"am •v»o: ' „to »iW "^3źź od Ś •13111'so -^ - ra sl^ft^1' nwfh 0° -'"r. • ,„ . .u ^ ^fo^: Ą;^^^^^^^^^^ Ky^^^^ ^S^^T"''' „lipm A - l' "^ „„olSW5 "zp. J' odW^ ^^ww ^a,s »»»^' fc ^''^e'0^''^1 ^'^c. P° rf^ ton zawsze 6° - Barryrnore }eżdzi dworku. ezdzi._^ ^ P^.d^P^ któreJ roy ^ ^^^T^onFdo ^^%d^ do M>nehead^^^. ^ ^^ ^ ^^ korzystamy, w P ^ nie ^_• u ^^id lechal ^.'zywiązane-n.u. .e P""^ „FJfeldzi konno nocam. ^ ^^ P ^^^^,. spać. ^^^ i:^%otedwch „ ^ Daize nu s^ ^ne pew ,, ,^cb s>n>ochoo.o po^e a ^ ^^y^ Śr^^Ł^ ^e .^^^^^^^^^ ^o^ ^a"^^^ Srod^^^^^^^ Sy o ^>"^„„^ ^"^S^ r1'^' n,aneźrac*> Encha^^' ^^^ ^M^^ om le zie sr donoszą na na •Pod ^ W.ed"" °"" rkrain.e. Pon '".efporK. „„ost0»ac nóg.. ^S^-tfsSs&.ss""-' ^onlka ^'nST" ^ ^ 42: która nigdy nlc" & Sztab kierujący europejskimi sektorami mieścił się w innym budynku przy Park Crescent Ś razem ze złożonym systemem komunikacji, który obejmował urządzenia odbierające sygnały od satelitów orbitujących w przestrzeni kosmicznej. Tweed nagle wrócił na swoje obrotowe krzesło. Ś Przeoczyłem coś istotnego. Wyobraź sobie położenie tej grupy Specnaz. Stracili bazę na Exmoor. Po zakończeniu misji muszą mieć jakąś drogę ucieczki. Skontaktuj się z Robertsonem u Lloyda. Zapytaj go o statki krajów komunistycznych znajdujące się u naszych brzegów. Ś Bardzo mi przykro, ale Robertson wyjechał na weekend. Nie wiem, dokąd. Mogłabym spróbować spytać kogo innego... Ś Lepiej nie. Załatwimy to w poniedziałek. Ś Zdjął krawat, poluzował kołnierzyk. Ś Prześpię się trochę. Monika już rozkładała mu koce na łóżku polowym w rogu pokoju. Poprawiła poduszkę. Tweed właśnie zdejmował buty, gdy raptem znieruchomiał. Ś Ciekaw jestem, co stało się z tą sprzątaczką, którą Paula widziała w kolonii bungalowów... Ś Do łóżka Ś powiedziała Monika stanowczo. Nagle zaklęła. Dzwonił telefon. Podniosła słuchawkę i spojrzała na Tweeda. Ś To Paula. Dzwoni z Somerset. Mogę powiedzieć, że śpisz... Ś Nie, porozmawiam z nią. Ś Tweed podszedł w skarpetkach i wziął słuchawkę. Ś Coś się stało? Powinnaś być w łóżku. Ś Ty też, ale zaryzykowałam. Mówię z budki telefonicznej w Mine-head. Zabłądziłam po ciemku. Nie przejmuj się. Zadzwoniłam do Kotwicy i nocny portier mnie wpuści. Szczęście, że mieszkałam tu przedtem. Chodzi mi o to, że nie zostałam przez nikogo zatrzymana. Zmartwiłam się tym. Ś To dlatego, że jechałaś do Somerset. Punkty kontrolne są ukryte. Sprawdzają wszystkich wyjeżdżających z Somerset. Cieszę się, że zadzwoniłaś. Rano skontaktuj się z inspektorem Farthingiem w Mine-head. Możesz mu zaufać... to ten facet, który przyjechał, gdy znaleziono zwłoki Partridge'a. Powiedz mu wszystko o tych trzech, których śledzisz. Będziesz potrzebowała pomocy. Ś OK.. Zrobi się. Idź teraz odpocząć... Ś Do łóżka Ś powtórzyła Monika. Ś Nie myśl już o niczym. Niedziela będzie piekłem. Ledwie Tweed przyłożył głowę do poduszki, zapadł w głęboki sen. Niedziela, szósty grudnia. Mimo że miał w nocy dyżur, Foster wstał wcześnie tego dnia. Przy śniadaniu przedstawił pozostałym swój plan. innym budynku imunikacji, który Iow orbitujących •łożenie tej grupy misji muszą mieć u Lloyda. Zapytaj naszych brzegów. na weekend. Nie ego... Ś Zdjął krawat, ym w rogu pokoju. buty, gdy raptem którą Paula widziała /czo. Nagłe zaklęła. i na Tweeda. Ś To •lisz... Iszedł w skarpetkach w łóżku. telefonicznej w Mine- izwoniłam do Kotwicy im tu przedtem. Chodzi l. Zmartwiłam się tym. ty kontrolne są ukryte. iomerset. Cieszę się, że \ Farthingiem w Mine- zyjechał, gdy znaleziono trzech, których śledzisz. Nie myśł już o niczym. ,, zapadł w głęboki sen. wcześnie tego dnia. Przy Ś Przejadę trasę z Saundersem i Seton-Charlesem. Pojedziemy austinem metro Anlona. To najbezpieczniejszy pojazd. Trzeba mi kilku miejsc, w których by można schować furgony na wschód od Brize Norton, bo stamtąd przyleci Gorbaczow. Te kryjówki muszą być poza obwodem lotniska. Tam służby bezpieczeństwa wręcz szaleją. Ś A co ja będę robił? Ś spytał Anton zaczepnie. Ś Ty pomożesz Sully'emu uprzątnąć to miejsce. Powinno być gotowe do opuszczenia, kiedy tylko porwiemy karetkę i załatwimy kierowcę. Postaw wszystkie kubły na nieczystości pod tylnymi drzwiami. Co to? Wstał, pobiegł na tył domu. Teraz wszyscy przy stole usłyszeli to, co wyłowiły bystre uszy Fostera. Równe czag-czag silnika helikoptera. Zamarli. Foster wyjrzał przez tylne drzwi uchyliwszy je nieznacznie. Ś To tylko śmigłowiec Kontroli Ruchu Drogowego Ś uspokoił ich wracając. Ś No, bierzemy metro i jedziemy. W śmigłowcu wessex Ś z miejscami dla dziesięciu ludzi Ś Tweed wyglądał przez okienko. Newman siedział przed nim, przy otwartych drzwiach, gdzie był zamontowany karabin maszynowy. Obok niego w berecie na bakier siedział żołnierz dywizji powietrznej. Odbyli ćwiczenia w strzelaniu nad lotniskiem Fairoaks. Newman pierwszą serią skosił cel, którym był stos drewnianych skrzyń. U wjazdu na lotnisko widniała tablica z napisem: Zamknięte z powodu prac naprawczych. Drugim śmigłowcem, niewidocznym stąd, leciał Marler z Nieldem. Radiooperator utrzymywał ścisłą łączność pomiędzy dwiema maszynami. Tweed czul podziw dla ludzi, którzy tak szybko przystosowali helikop-tery. Na bokach obu maszyn było napisane wielkimi literami: KON-TROLA RUCHU DROGOWEGO. Gdzieś na ziemi Butler jeździł jednym z dwóch motocykli BMW. Kiedy mieli wyruszyć, Nield oświadczył: Ś Stokrotne dzięki, ale nie zamierzam się zabić. Ś Butler odparł na to coś szorstko i wwindował swoje BMW na śmigłowiec. Wylądowali na pustej drodze koło Brize Norton i Butler wysiadł wraz ze swoim motocyklem. Śmigłowiec natychmiast wystartował. Tweed patrzył z wysokości sześćdziesięciu metrów na Wiśniową Farmę. Uniósłszy do oczu lornetkę, którą miał na szyi, przyjrzał się uważnie domowi i zabudowaniom. Żadnego śładu życia. Opuścił lornetkę i rzekł przez mikrofon hełmofonu: Ś Nie ma tutaj nic, Bob. Ta farma stoi pusta co najmniej dziesięć lat. Żołnierz dywizji powietrznej przesiadł się na drugą stronę i również 425 uniósł lornetkę do oczu. Na drogach był o tej porze bardzo mały ruch. Wiał silny wiatr i Tweed gratulował sobie, że był tak przezorny i zażył dramaminę, ponieważ śmigłowiec kołysał się jak łódź w czasie sztormu. W ostatniej chwili Howardowi zabroniono, ku jego wielkiemu żalowi, wziąć udziału w akcji. Zadzwoniła pani premier. Ś Ktoś musi zostać i pilnować interesu... Każdy uczestnik zwiadu miał kopie sylwetek samochodów sprokuro-wane przez Howarda Ś wraz z fotografiami furgonu meblowego, które zrobiła Paula. Wszyscy Ś włącznie z Butlerem przemierzającym wiejskie drogi na motocyklu Ś koncentrowali się na poszukiwaniu furgonu meblowego. Oprócz Tweeda, który wciąż studiował sylwetki aut, nie wyłączając austina metro. Krążyli wokół strefy zakazanej nad Brize Norton z godzinę i nie zobaczyli nic. Marler w regularnych odstępach odzywał się przez radio z drugiego śmigłowca: Ś Nie mam nic do zameldowania. I wtedy Tweed zobaczył austina metro. Foster siedział za kierownicą metro jadąc krętą drogą na wschód od Brize Norton, tuż koło wsi Ducklington. Zobaczył helikopter jakieś pół mili przed sobą nad pasmem wzgórz. Obok Fostera siedział pochylony w przód Saunders. Z tyłu Seton-Charles patrzył przez okno. Ś Tak, to ten cholerny śmigłowiec Kontroli Ruchu Ś burknął Foster. Ś Dziwna sprawa... tu przecież nie ma w ogóle ruchu. Zwolnił wjechawszy w kępę drzew, która ukryła ich przed helikop-terem. Rzuciwszy okiem w lewo Foster dojrzał starą, rozwalającą się stodołę. Dach miała jeszcze cały, choć zapadnięty, i była otwarta z obu szczytów. Spojrzał w boczne lusterko. Droga była puściuteńka. Nacisnął nagle na hamulec. Saunders poleciał w przód. Gdyby nie pas bezpieczeń-stwa, wyleciałby z auta przez przednią szybę. Ś Co do diabła? Ś zachrypiał. Foster nie odpowiedział. Zawrócił metro o dziewięćdziesiąt stopni i skierował się prosto na starą zmurszałą bramę farmy. Zwaliła się do wewnątrz, gdy stuknął w nią przodem samochodu. Foster przejechał po niej, następnie przez podwórko i zatrzymał się w stodole. Ś Niech nas spróbują tutaj znaleźć. Ś Wyłączył silnik. Ś Znaleźliśmy przynajmniej cztery kryjówki dla furgonów na jutro. Ś Śmigłowiec nadlatuje Ś ostrzegł Seton-Charles. 426 Ś Pewnie go sobie wyobraziłeś Ś rzetó widziałem żadnego samochodu. Ś Proszę lecieć wzdłuż tej drogi pod nami Ś poinstruował Tweed pnoU. VSn\ós\ Ao oczu Yornetkę odpowiadając 'Newmanow. Ś Mówię ci, że widziałem austina metro. Odpowiada sylwetce, którą mam na zdjęcró. I był ciemny... może nawet granatowy. Ś Znajdziemy go... Ś Właśnie usiłujemy to zrobić. Lecieli na wysokości prawie trzystu metrów, najniższym z do-zwolonych w rejonie Brize Norton pułapów. Pilot leciał równolegle do krętej pustej drogi w dole. Tweed mocno przyciskał lornetkę do oczu. Uważnie oglądał wszystkie możliwe miejsca nadające się na kryjówki. Dostrzegł w lornetce gęsty las iglasty, który obejmował zakręt drogi. Kazał pilotowi zatoczyć nad nim krąg, aby go obejrzeć ze wszystkich stron. Gdzie, u licha, podziało się metro? Pilot zakończył jedno okrążenie, rozpoczął drugie. Tweed zobaczył stodołę stojącą samotnie niedaleko drogi. Spojrzał z góry na jej zapadnięty dach. Nic. Nigdzie. Ś Proszę przelecieć za to pasmo wzgórz, zza którego przybyliśmy, a potem zawrócić tutaj znowu Ś rozkazał pilotowi. We wnętrzu metro helikopter słychać było jak brzęczenie gigantycznej pszczoły, która zataczała kręgi w górze. Saunders się pocił. Wytarł chustką czoło. Foster siedział cierpliwie, postukując w kierownicę ręką w rękawiczce. Saunders opuścił szybę. Powiało lodowato. Ś Nie musimy marznąć Ś powiedział Foster. Ś Helikopter odlatuje, warkot się oddala. Zrobiliśmy swoje. Czas wracać do domu. Ś Jeszcze nie. To może być podstęp. Mogą jeszcze wrócić... i przyłapać nas na otwartym terenie. Ś Myślisz, że oni właśnie nas szukają? Ś Zawsze zakładam najgorsze. Zaczekamy... W pięć minut później usłyszeli wracający helikopter. Foster patrzył przed siebie w milczeniu. Nie w jego stylu byłyby słowa: „A nie mówiłem?" Odczekał pół godziny, aż maszyna odleciała po raz drugi, potem włączył silnik, wycofał samochód na drogę i wrócił na Wiśniową Farmę tą samą trasą, jaką przyjechał. Śmigłowiec wessex krążył jeszcze trzy godziny po obwodzie bazy lotniczej Brize Norton. Często przelatywali nad Doliną Białego Konia, 427 zachowując dozwolony pułap trzystu metrów. Tweeda rozbolały oczy od wypatrywania przez lornetkę polową. Kiedy wrócili do Fairoaks i schodzili do lądowania, Newman powiedział: Ś Pomyliłeś się co do tego metro. Nie znaleźliśmy nic. Marier uzyskał podobne wyniki w drugim helikopterze. Tweed trzymał mapę rejonu Brize Norton na kolanach. Zaznaczył 'krzyżyk w miejscu, gdzie był pewien, że zauważył metro. Wziąwszy linijkę odmierzył trzy mile wokół krzyżyka, potem wyrysował kółko o średnicy sześciu mil. Podał mapę Newmanowi. Ś To jest obszar, na którym skupimy jutro uwagę. Ś Czemu? Przecież nie znaleźliśmy twojego metro? Ś Właśnie dlatego. Mogę się mylić... ten samochód mógł należeć do kogokolwiek. Ale się schował. Przyjrzeliśmy się temu obszarowi i nie znaleźliśmy go. Myślę, że celowo się przed nami ukrył. To bardzo podejrzane. Prześledziłem wszystkie drogi po jego zniknięciu. Ani śladu. Ś Skoro tak uważasz... Ś Poza tym Ś dodał Tweed, gdy znaleźli się na ziemi Ś zmieniam dyspozycje dla Oddziału 2 na jutro. Musi być więcej ludzi na ziemi. Wrócili do Londynu, by spędzić noc na Park Crescent i sprawdzić, czy nie napłynęły jakieś informacje. Butler zostawił motocykl w Fa-iroaks. Ś Niczego nie zauważyłem Ś zameldował w samochodzie. Ś Ale mam jeszcze do sprawdzenia kilka dróg na wschód od Brize Norton. Ś Gdzie moim zdaniem ludzie Wintertona umieścili swe wyrzut-nie Ś zauważył Tweed. Ś Na wschodzie. Bo właśnie stamtąd nadleci samolot Gorbaczowa. Muszę zadzwonić do pani premier po powrocie. Nie wiem, o co chodzi, ale bardzo nalegała... Przyjechali na Park Crescent akurat w chwili, kiedy dzwoniła Paula. Ś Znowu mówię z Minehead Ś zaczęła. Ś Miałam ciężki dzień. Policja przywiozła zwłoki kobiety z Somerset Levels... z tego ponurego obszaru, który przemierzyliśmy jadąc tutaj pierwszy raz. Ś Pamiętam. Brzmi to dość niewesoło. Ś Jeden z torfiarzy zobaczył wystającą rękę w miejscu, gdzie kopał. Kiedy inspektor Farthing powiedział mi o tym, doznałam olśnienia. Poprosiłam, żeby poszedł ze mną do kostnicy. To była sprzątaczka z kolonii bungalowów. Pokazałam Farthingowi jej fotografię. Zabito ją strzałem w tył głowy. Ś Sprzątnęli przed wyjazdem... Ś Farthing okazał się bardzo pomocny. Wyznaczył dwóch detek-428 weeda rozbolały wrócili do nic. Marler fanach. Zaznaczył , metro. Wziąwszy i wyrysował kółko TO; tód mógł należeć do ;mu obszarowi i nie ii ukrył. To bardzo .niknięciu. Ani śladu. la ziemi Ś zmieniam ;ej ludzi na ziemi. Crescent i sprawdzić, .awił motocykl w Fa- v samochodzie. Ś Ale 5d od Brize Norton. umieścili swe wy rzut- ^łaśnie stamtąd nadleci ii premier po powrocie. i, kiedy dzwoniła Paula. Ś Miałam ciężki dzień. -.evels... z tego ponurego wszy raz. .ę w miejscu, gdzie kopał. ;ym, doznałam olśnienia. icy. To była sprzątaczka vi je] fotografię. Zabito ją . Wyznaczył dwóch detek- tywów do pomocy w pilnowaniu komandoskiej trójki. Są tu jeszcze wszyscy trzej. To tyle. Ś Y^łiaiZ.;^ na siebie. Mam ważną rozmowę telefoniczną. Siedzący w jego \>\wz po o^u .o ^sr^^sam^^ o^^s^S^^^^^ - -^Sss^te^^^ s^^^.^s^^^^^^^^^ v, sY^erd^- ^ v,tórei ^^^^ drugą stronę "^.ecnaU w 8°^ zboc na środku brodu. J „.,,„, zaczęl ^^^S^^^^ \ drugą ?ku brodu. P"^^^ gol? S?s;^-: l s^s-srs^.-'"- _ Ś \f l '-/ &ŚŚ . , - , ry Tweed pra^^ la JUŻ zjeżdżać w dół. Zwolnił, bo o mało co nie spadli w przepaść. Zajechali pod Kotwicę, gdzie Newman właśnie siadał do cortiny. Zostawił ją widząc nadjeżdżającego Tweeda i wskoczył na tylne siedzenie mercedesa. Ś Dwa samochody jadą na tę kamienistą plażę Ś zameldował. Ś Wiem. To był Robson... Ś Robson? Ś Paula aż straciła oddech ze zdziwienia. Ś Myślałam, że Keams. Dotarli do końca drogi, zaczęło ich podrzucać na kamieniach. Rozległ się głośny szczęk, mercedes zawadził o coś podwoziem. Zatrzymali się. Tweed wyskoczył i pobiegł po kamieniach, uważając, żeby się nie przewrócić. W oddali stały dwa samochody, które również nie mogły dalej jechać. Kilkadziesiąt metrów przed sobą dostrzegł dwie postacie. Za nim biegł Newman i Paula. Nagle rozbłysło światło reflektora wymierzone w podnóże skalnego urwiska. Światło padało jakby z morza. Newman w jednej chwili zorientował się, że reflektor jest zamocowa-ny na dziobie motorówki stojącej przy brzegu. Tweed minął tablicę ostrzegawczą z napisem: UWAGA, NIEBEZPIECZEŃSTWO! OB-SUWAJĄCE SIĘ SKAŁY. Minął puste renault, potem samochód z napędem na cztery koła. Robson znalazł się w świetle reflektorów. Padł strzał. Newman usłyszał świst kuli koło głowy. Paula sięgała po swojego browninga, gdy Newman ujrzał w łodzi przy brzegu krępą postać w marynarskim ubraniu, mierzącą do nich z pistoletu. Wyrwał z kabury magnum. Chwycił je obiema dłońmi, oddał dwa strzały. Marynarz zachwiał się, spróbował odzyskać równowagę i zwalił się za rufę lodzi. Jego ciało uniósł odpływ. Robson, z rozwianym włosem, osłonił ręką oczy od blasku reflektora, który miał mu wskazać drogę do motorówki. Jakieś trzydzieści metrów dalej Tweed dostrzegł wysoką postać człowieka, który sięgnął po coś do torby, potem zamachnął się prawym ramieniem jak krykiecista i rzucił to coś wysoko nad krawędź urwiska. Ręka sięgnęła znów do torby i rzucił coś po raz drugi. Wysoko nad Robsonem rozległ się ogłuszający huk. Tweed stanął w miejscu, chwyci \ Paulę za rękę. Wstrzymała oddech, kiedy wybuchł drugi granat. Ze szczytu urwiska doszedł złowrogi pomruk, preludium kataklizmu., Ogromna płyta skalna oderwała się, zaczęła wolno się osuwać, poteaj nabrała prędkości. Robson spojrzał w górę, otworzył usta. Posypała su z łoskotem lawina skał. Rzucił się do ucieczki, lecz nie zdążył. Lawif ogarnęła go, zasypała aż po pas. Znowu otworzył usta i wydobył z DiA| przeciągły krzyk, machając rękami. Z góry spłynęła istna Niagara głazów 444 pac , ^.„1ź."" •• -'• ""• "1" -'•'SS:SS^:cSf'-S^""<^.:'SSi • ^^ed siebie ^^^Sionym ^osern- • t" Robson niętyTni P^ ^^ _ ,zeU z^ ^^^aniu,^ ^ ^y ^ s^ss^'^-^ ^S'^ %TT.ee. O.o^^ ^^ J§ ^ys^ ied^^ToB- » ^^^o^00 ' polem sar(\ i -Nieww^ ^^^ ^s:^ ^Ui^oa10 ^^s te^Ś0 ^ . M,(,S01-° na0 'T^-^* ^^f^ ^^fe l "sw D.> py""^ ^. - P>u" ^^I1:„,^:źP.1 P» »•-> wa"- \ talku. "°r» ^J^ ,1,, symulo»an» ata. ssa^^^s^ „a^,r,,-^^rpo» •y^;-^znad mo"a ^SsKfSA^'.^^^^ sas^S^.s.r.:,:^^^ ^sród opadaiącego pytu. 44< , ^ . OB* ^ A tew ^^SS^is^^ , zmknąlw^^^an P^^^om. . .-^m drżącą | ^ ^^'^Tsamochód P"^^ ^eed. Ob^^0,^^^stko |:j towarzyszach, uo y Epilo; Według najnowszych doniesień zastępca szefa Sztabu Generalnego, Andriej Luczarski, generał Kuchenny oraz jeszcze jeden generał nie wymieniony z nazwiska, a także ich adiutanci, pułkownicy Wołków i R\'ko\\'ski, zginęli podczas lotu śmigłowcem nad Morzem Kaspijskim. Pilot uratował się skaczcie na spadochronie. Bliższe szczegóły tego tragicznego wypadku są nieznane. Wiadomość pochodziła z grudniowego wydania ..Prawdy". Ś Dziwne, że tak wielu wojskowych najwyższej rangi leciało jednym helikopterem Ś zauważył Tweed przeczytawszy tę notatkę. Oddał ją Monice. Ś Dołącz to do akt. Spis treści PROLOG ..................... Część pierwsza Ś WRZOSOWISKO ŚMIERCI Część druga Ś CZARCIA DOLINA ...... Część trzecia Ś GRECKI KLUCZ ....... EPILOG Ś ....................