Antoni Kępiński. Z PSYCHOPATOLOGII ŻYCIA SEKSUALNEGO. Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich. Warszawa 1988. Przedmowa W porównaniu z innymi krajami w Polsce ukazało się niewiele książek o problematyce seksualnej, ujętych z medycznego punktu widzenia. Ożywienie rynku wydawniczego pod tym względem nastąpiło po wojnie dopiero w ostatnich latach, choć także z dawniejszych czasów pamiętamy głośniejsze wydania, jak np. van de Veldego, Forela i innych autorów. Mimo silnego zapotrzebowania społecznego na tę tematykę autorzy nieczęsto ją podejmują z myślą o szerszym kręgu czytelników i z troską o nowoczesne ujmowanie problematyki. Być może, jedną z przyczyn tego wydawniczego niedostatku jest obawa przed niebezpieczeństwem łatwego narażenia się na mimowolną śmieszność albo na zarzut pornografii, jeśli niezbyt zręcznie omawia się te zagadnienia, wyraźnie odczuwane u nas jako drażliwe i śliskie. Rzeczywistość wymaga jednak podejmowania opracowań z zakresu seksuologii, również i z naukowego punktu widzenia, a nie tylko na poziomie popularyzatorskim. "Seks" przenika życie ludzkie, jest składnikiem najintymniejszych przeżyć człowieka i chyba dlatego, pisząc o zagadnieniach seksualnych, szczególnie trudno uniknąć śmieszności. Udało się to prof. dr. Antoniemu Kępińskiemu w tej monografii dlatego, że wyszedł on w swych rozważaniach z najprostszego modelu biologicznego i starał się umiejętnie zarysować w odniesieniu do człowieka prawidłowości istniejące w przyrodzie ożywionej. Model ten, będący jedną z głównych koncepcji Autora, polega na posługiwaniu się analogiami między rozwojem i reakcjami żywych komórek a zachowaniem się całego ustroju człowieka i funkcjonowaniem grup społecznych w różnych sytuacjach. Koncepcja ta jest widoczna także w dotychczas wydanych książkach prof. Kępińskiego. Są to: "Psychopatologia nerwic" (PZWL, Warszawa 1972), "Schizofrenia" (PZWL, Warszawa 1972) i wybór artykułów naukowych i esejów, zatytułowany "Rytm życia" (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1972, wyd. 2:1973). Studium poświęcone psychopatologii życia seksualnego jest dalszym ogniwem ukazującym kolejne zagadnienie spośród problemów opracowanych monograficznie przez prof. Kępińskiego w serii jego prac. To studium nie wyczerpuje jednak rozległej problematyki, jest pracą krótką i skupioną na ekspozycji własnych poglądów na problematykę życia seksualnego, co wszakże nie umniejsza jego wartości jako dzieła wybitnego. Jest udaną próbą przedstawienia oryginalnego poglądu w analizowanym przedmiocie. Autor konstruuje klucz do poznania i zinterpretowania nieraz takich spraw, na które zwraca się zbyt mało uwagi. Konstrukcja tego przystępnego i logicznego wykładu psychiatrycznego, obejmującego zjawiska, które na ogół występują dość często, polega na skoncentrowaniu się na trzech zasadniczych problemach. Są to: popęd seksualny, nerwice seksualne i zboczenia seksualne. Autor wypowiada nawet pogląd, że zboczenia seksualne w śladowej postaci występują u każdego człowieka. Studium to niewątpliwie umożliwia głębsze wniknięcie w wiele zagadnień psychopatologii życia seksualnego i lepsze rozumienie licznych, zdawałoby się, zwykłych zjawisk. Zmusza ono do zastanowienia się i to jest jego największą wartością. Płynie też to studium z głębokiego doświadczenia lekarskiego, toteż jest wolne od schematyzmu i w sposób śmiały ogarnia szerokie horyzonty tematyczne, wynikające z obserwacji życiowej. Zgodnie z życzeniem prof. Kępińskiego do tekstu tej broszury wprowadzono różne poprawki formalne, uzupełniono niektóre przypisy i bibliografię. W tej sprawie porozumiewał się z Autorem Jerzy St. Giza, seksuolog z Wrocławia. Dodatkowe poprawki konsultował również psychiatra zajmujący się tą dziedziną, dr Roman Leśniak z krakowskiej Kliniki Psychiatrycznej. W opracowaniu wersji ostatecznej brał udział współpracownik prof. Kępińskiego, mgr Jan Masłowski. Prof. dr Antoni Kępiński, kierownik Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Krakowie, był autorem przeszło 100 prac naukowych, w tym - cyklu większych monografii. Od lat do ostatnich chwil życia, mimo ciężkiej choroby, pracował nad zespołem monografii, ogarniającym różne dziedziny psychopatologii i dającym spostrzeżenia uogólniające, o wartości ponadczasowej. Umarł w 54 roku życia, 8 czerwca 1972 r. Jego ledwie tlące się życie zostało przecięte w okresie apogeum naukowej twórczości. Gdy do wymienionych prac doliczy się również monografie prof. Kępińskiego, pozostające jeszcze w rękopisach podczas pisania tej przedmowy, tj. prace o melancholii, o kierunkach psychoanalitycznych, o lęku, o psychopatii, czy o metodzie badania psychiatrycznego, można stwierdzić, że polska i światowa myśl psychiatryczna została wzbogacona o dzieło niezwykłe, rzadko spotykane, oryginalne, sięgające wyżyn filozofii, konstruowanej z myślą o życiu codziennym i o celach praktycznych. PROF. DR EUGENIUSZ BRZEZICKI. "Twoja miłość przenika mi ciało" (Papirus Harris 500; Pieśni rozweselające serce. Przekład z egipskiego T. Andrzejewskiego. PWN, Warszawa 1963) Popęd seksualny. Bogactwo form. Może w żadnej dziedzinie ludzkiego życia nie jest tak trudno postawić granicę między normą a patologią, jak w sprawach seksualnych. Jest to o tyle dziwne, że życie seksualne wiąże się ściśle z tym, co określa się jako popęd, podstawową potrzebę biologiczną lub odruchowość bezwarunkową; powinno więc przebiegać w wąskich granicach wrodzonej struktury czynnościowej. Tymczasem bogactwo form zachowania się i skala przeżyć są tu tak duże, że od zarania kultury stanowią one niewyczerpany temat twórczości artystycznej. U zwierząt, zwłaszcza wyższych, spotyka się formy zachowania się seksualnego, które z ludzkiego punktu widzenia można by uznać za anormalne, jak: kazirodztwo, masturbacja, homoseksualizm. U zwierząt chowanych w warunkach domowych, a więc sztucznych i tym samym działających nerwicorodnie, zdarza się impotencja. Ogólnie jednak zakres możliwości zaspokojenia popędu jest znacznie uboższy niż u człowieka, choć odchylenia od standardowego zachowania się seksualnego są nierzadkie (Por. jedno z najznakomitszych, klasycznych dzieł, konfrontujących różnorodne przejawy seksualizmu ludzkiego i zwierzęcego: C. S. Ford, F. A. Beach: Patterns of sexual behavior, Harper, New York 1951, passim). Człowiek zasadniczo nie różni się od zwierząt w swoich sposobach zaspokajania innych podstawowych potrzeb: oddycha, pije i je podobnie jak zwierzęta, przynajmniej te, które są do niego morfologicznie zbliżone. Bogactwo form zachowania się i przeżyć nie jest tu u człowieka tak dalece różne, jak w wypadku życia seksualnego. Fakt ten można by tłumaczyć tym, że popęd seksualny inaczej rozkłada się na współrzędnej czasu niż inne podstawowe potrzeby biologiczne i że jego charakter jest w swej zasadniczej strukturze społeczny. Współrzędna czasu. Dla rozumienia współrzędnej czasu w związku z popędem seksualnym istotne jest, że w wypadku innych potrzeb, jak powietrza, wody i pożywienia, imperatyw biologiczny musi być spełniony w ciągu minut, godzin lub dni, przytłumia on całkowicie inne struktury czynnościowe, niezaspokojenie grozi śmiercią. Natomiast zaspokojenie popędu seksualnego może być przesunięte ad calendas grekas (Trzeba tu wyraźnie podkreślić, że jeśli głodowanie jest kataboliczne, a jedzenie anaboliczne, to w popędzie płciowym sytuacja ma się odwrotnie: właśnie wstrzymywanie się od aktywności płciowej jest anaboliczne, a aktywność - kataboliczna. Z tego też powodu np. Beach kwestionuje traktowanie motywacji płciowej na równi z głodem czy pragnieniem. Por. F. A. Beach: Characteristic of masculine sex drive. W: M. R. Jones (red.): Nebrasca symposium on motivation. University of Nebrasca Press, Lincoln 1956, s. 1- 32.) ; rozciągliwość współrzędnej czasu jest tu bez porównania większa. U zwierząt zagadnienie przedstawia się o tyle prościej, że nasilenie popędu koncentruje się na krótkich odcinkach współrzędnej czasu (ruja); tym samym dynamika popędu zbliża się bardziej do dynamiki innych podstawowych potrzeb biologicznych. U człowieka natomiast popęd seksualny jest na całej długości współrzędnej czasu, towarzyszy mu od urodzenia do śmierci. Będąc nawet dalekim od freudowskiej koncepcji libido, tj. przypisywania popędowi seksualnemu roli zasadniczej siły napędowej życia ludzkiego, nie można jednak zaprzeczyć, że pojawia się on bardzo wcześnie i na starość bynajmniej nie znika (Z tego powodu obserwujemy, obecnie aktywny rozwój nowej dziedziny seksuologii, jaką jest gerontoseksuologia. Por. pionierskie prace I. Rubina, np.: Sexual life after sixty. Basic Books. New York 1965, a z popularnychI. Falsteina: Sex and the longer life. Penguin, Harmondsworth 1970. Ta ostatnia pozycja ukazała się już w tłumaczeniu polskim T. Rożniatowskiego pt. Gerontoseksuologia. PWN, Warszawa 19?2. Układ nerwowy i endokrynny Stawianie znaku równości między popędem a czynnościami gruczołów płciowych jest dużym uproszczeniem, niezgodnym nawet u zwierząt ze stanem faktycznym. Oczywiście regulacja hormonalna odgrywa ważną rolę w kształtowaniu się struktury czynnościowej życia seksualnego, ale nie jest to czynnik decydujący. Układ endokrynny jest wprawdzie układem integrującym, ale w swoim rodzaju pozostał on znacznie w tyle za układem nerwowym, toteż ten ostatni spełnia głównie zadania scalające i kierujące. Zasadniczym podłożem materialnym tworzenia się struktur czynnościowych jest więc układ nerwowy, a dopiero na dalszym planie - układ endokrynny, jeszcze dalej: odpowiednie narządy wykonawcze. Oczywiście oddzielanie jednego układu od drugiego jest sztuczne; między nimi istnieje zawsze ścisła współzależność. W tym sensie kastracja młodego zwierzęcia zmieni w sposób zasadniczy strukturę czynnościową jego popędu seksualnego, natomiast kastracja w wieku dojrzałym wpływa na nią tylko w stopniu nieznacznym, gdyż odpowiednia struktura została już dostatecznie utrwalona. Ten wielki prymat psyche został już udowodniony badaniami empirycznymi w analizach zachowania się seksualnego dorosłych, wobec których podjęto czynności deseksualizacyjne z powodu popełniania przez nich przestępstw seksualnych. Na przykład badania norweskie wykazały, że w wypadku kastracji dorosłych, nie poddających się resocjalizacji przestępstw seksualnych popęd płciowy, w tym również erekcje, u osób o wysokim poziomie intelektualnym i rozwiniętym, bogatym, choć spaczonym życiu psychoseksualnym utrzymuje się długo, niekiedy do 10 i więcej lat po kastracji. Natomiast osoby prymitywne, które sprawność seksualną wiążą wyłącznie z posiadaniem jąder, natychmiast po kastracji stawały się impotentami fizycznymi i psychicznymi (Por. J. Bremer: Asexualisation. Universitetsforlaget, Oslo 1958.). Dlatego nie należy się dziwić, jeśli pewne przejawy życia seksualnego obserwuje się już przed osiągnięciem dojrzałości płciowej lub po wygaśnięciu czynności gruczołów płciowych. Macierzyństwo Popęd seksualny, jak wiadomo, jest wyrazem konieczności zachowania gatunku. Zakres tego popędu nie ogranicza się więc tylko do aktu seksualnego, lecz obejmuje także zachowanie się związane z macierzyństwem. Stąd też powstaje zasadnicza różnica jego struktury czynnościowej między płcią męską a żeńską. Na ogół bowiem w świecie zwierzęcym panuje zasada, że macierzyństwo jest udziałem samic. Istnieją tu wprawdzie nieliczne wyjątki, gdy rola ta przypada też w udziale samcom, ale nie zmieniają one ogólnej zasady. W tym sensie pieszczota jest jednocześnie wyrazem stosunków macierzyńskiego i seksualnego. Oba rodzaje związków dwojga ludzi należą bowiem do wspólnej grupy zachowania się związanego z zachowaniem gatunku. Ujmując zatem pojęcie popędu seksualnego w szerszym znaczeniu, można uważać, że przejawia się on w wieku niemowlęcym i dziecięcym w postaci pieszczoty. Zdaniem większości badaczy, przejawy zachowania się sensu stricto seksualnego obserwuje się u obu płci już w wieku niemowlęcym, mianowicie masturbację czy erekcje. Pozbawienie dziecka pieszczoty odbija się ujemnie na jego późniejszym życiu erotycznym i w ogóle uczuciowym, a nawet może prowadzić do 'zahamowania rozwoju fizycznego i umysłowego, w skrajnych przypadkach do charłactwa i śmierci. Podobnie więc jak w przypadku innych podstawowych potrzeb biologicznych (powietrze, woda, pokarm), niezaspokojenie potrzeby seksualnej (w szerszym znaczeniu tego słowa) we wczesnych okresach rozwoju objawia się w formie bardziej dramatycznej, a nawet dla życia groźniejszej niż w okresach późniejszych, gdy struktura ustroju jest już bardziej utrwalona. Społeczny charakter W przeciwieństwie do innych biologicznych potrzeb, których zaspokojenie jest indywidualne, istotą popędu seksualnego jest jego społeczny charakter. Jakkolwiek u człowieka i u wyższych zwierząt istnieje indywidualna forma wyładowania seksualnego (autoerotyzm), która w pewnym okresie rozwoju może być traktowana jako zjawisko normalne, to jednak ma ona zawsze charakter poronny i nie daje pełnego zaspokojenia popędu. Rozpiętość współrzędnej czasu i społeczny charakter popędu są niewątpliwie głównymi czynnikami, które sprawiają, że nie przebiega on tak prosto, jak inne czynności popędowe. Dzięki pierwszemu czynnikowi życie seksualne jest zawsze obarczone odcinkiem przeszłości i przyszłości. Imprinting Struktury czynnościowe, będąc obarczone silnym ładunkiem emocjonalnym, łatwo ulegają utrwaleniu. Niejednokrotnie formy życia seksualnego człowieka dojrzałego odzwierciedlają imprinting (W słownictwie naukowym niekiedy zdecydowanie się na użycie oryginalnego terminu obcego pozwala ostrzej, dobitniej i najkrócej nazwać niektóre treści i pojęcia niż szukanie odpowiedników rodzimych, znaczeniowo niezupełnie równoznacznych. Pojęcie imprinting jest objaśnione w tekście.) pierwszych przeżyć erotycznych. Odnosi się to zarówno do sytuacji, jak i do partnera. Sytuacje o największym nasyceniu seksualnym zwykle wiążą się z utrwalonymi obrazami pierwszych przeżyć erotycznych, przy tym przeżycia te nie zawsze mają charakter realny w sensie spełnionego aktu seksualnego; często wystarczy tylko podniecenie seksualne wywołane zewnętrzną podnietą, aktem wyobraźni, a nawet marzeniem sennym. Wiązania czasowe (odruchowo-warunkowe) stają się szczególnie silne i trwałe w tych przypadkach, w których łańcuch odruchowy jest krótki, tj. bodziec warunkowy znajduje się blisko bodźca bezwarunkowego. Tym prawdopodobnie należy tłumaczyć łatwość utrwalania się struktur czynnościowych związanych z życiem seksualnym. W ten sposób istnieje dla każdego człowieka jakby określona konstelacja bodźców, która najłatwiej wyzwala u niego szczytowe podniecenie płciowe. Nie zawsze aktualny styl życia seksualnego odpowiada seksualnemu imprinting. Stąd bierze się prawdopodobnie poczucie niedosytu: "to nie to", pobudzające do szukania nowych sytuacji i nowych partnerów seksualnych. W stylu seksualnym każdego człowieka można jednak łatwo odkryć powtarzające się stale wzory, wskutek czego, szukając nowego, wchodzi się z powrotem na stare szlaki. Nowy partner seksualny niejednokrotnie przypomina dawnego, zwłaszcza z okresu młodości, tych samych słów i "chwytów" używa się w zalotach i zachowanie się w czasie samego stosunku ma swój ustalony stereotyp. Tak więc w życiu seksualnym - może w większym nawet stopniu niż w innych dziedzinach życia - szuka się wciąż przyszłości, będąc przywiązanym do przeszłości. Złączenie z otaczającym światem Według modelu komórkowego należałoby akt seksualny określić jako , złączenie się dwóch indywiduów w nową całość. W tym biologicznym ţ sensie związek seksualny byłby realizacją ludzkiej tęsknoty za wyjściem poza granice swojej własnej indywidualności i za złączeniem się z otaczającym światem. Niektórzy psychoanalitycy określają to jako tęsknotę za powrotem do łona matki. Schemat społecznego rozwoju człowieka ţ można określić jako stopniowe oddalanie się od związku z grupą rodzin' ną, w której matka jest osobą centralną, aż do stworzenia nowej, własnej rodziny. Trudność polega na tym, że złączenie z drugą osobą nie jest nigdy w pełni możliwe, że obok uczuć łączących występują uczucia o znaku przeciwnym, prowadzące do rozerwania związku. Tak więc z jednej strony rozpiętość współrzędnej czasu, a z drugiej trudność kontaktu z drugim człowiekiem powodują, że życie seksualne człowieka jest w znacznie większym stopniu niż u zwierząt źródłem konfliktów. a sam jego przebieg znacznie łatwiej ulega zakłóceniom. Zaburzenia życia seksualnego Nerwice seksualne Zaburzenia życia seksualnego dzieli się na nerwice i zboczenia płciowe. W pierwszym przypadku (nerwic) chodzi o zaburzenie samego aktu seksualnego (impotencja, anorgazmia), w drugim (zboczenia seksualne) o zboczenie popędu. Sytuacja lub przedmiot wyzwalające aktywność popędową są odmienne niż to wynika z praw biologicznych (zachowania gatunku). Należą tu autoerotyzm, homoseksualizm, sodomia, fetyszyzm, itp. U mężczyzn nerwice seksualne przybierają najczęściej formę niemożności wzwodu (inpotencja) lub przedwczesnego wytrysku (eiaculatio preacox), a u kobiet - braku wyładowania (anorgasţnia) lub odczuwania bólu (dyspareunia) w czasie stosunku seksualnego. Do rzadszych zaburzeń aktu seksualnego należy u mężczyzn opóźniony wytrysk, prowadzący do przedłużonej erekcji i przedłużonego stosunku (coitus prolongatus), a u kobiet - spastyczne kurcze mięśni krocza i pochwy (vaginismus), uniemożliwiające włożenie członka, kontynuowanie stosunku lub bardzo rzadko wyjęcie członka (penis captivus). Impotentia coeundi et generandi W języku potocznym przez potencję rozumie się zdolność wzwodu prącia. W ten sposób ogranicza się akt seksualny do części jego w pewnym sensie najbardziej dramatycznej, gdyż od niej zależy, czy w ogóle będzie on możliwy. Ciężar odpowiedzialności spadłby tu całkowicie na męskiego partnera; brak erekcji byłby uważany za przekreślenie jego męskości, "kompromitację" wobec siebie i otoczenia (otoczenie społeczne stanowi tu partner seksualny, ale w oczach "skompromitowanego" mężczyzny jest on przedstawicielem świata społecznego). Atrybut komizmu, jaki we wszystkich kręgach kulturowych towarzyszy impotencji, jest dowodem, jak wrażliwym składnikiem autoportretu mężczyzně jest jego poczucie męskości i jak ważną rolę odgrywa w sprawach seksualnych "zwierciadło społeczne" - ocena męskości przez otoczenie. W sensie biologicznym potencja seksualna jest pojęciem znacznie szerszym, obejmującym całość aktu zapłodnienia, a nie tylko jedną z jego składowych. W praktyce lekarskiej, a także sądowej, oddziela się niezdolność do odbycia stosunku seksualnego (impotentia coeundi) od bezpłodności (impotentia generandi). Sam biologiczny charakter reprodukcji seksualnej jest tego rodzaju, że strona męska jest stroną aktywną, atakującą, a żeńska - bierną, przyjmującą (plemniki "atakują" komórkę jajową, a jeden z nich przebija się przez jej błonę komórkową). W odbiciu subiektywnym znajduje to swój wyraz w odpowiednich postawach psychicznych (męska - bardziej aktywna, kobieca - bardziej pasywna). W związku z tym także obserwuje się przesunięcie ciężaru odpowiedzialności za akt seksualny na mężczyznę, a za płodność - na kobietę. (W kategoriach życia komórki można by fakt ten wyrazić następująco: plemnik odpowiada za wejście do komórki jajowej, a ona za jego akceptację, która rozpoczyna proces podziału komórkowego i formowania się zarodka). Potępienie społeczne w postaci ośmieszenia spada na mężczyznę za impotentia coeundi, a na kobietę - za impotentia generandi. Przy tym mężczyzna jako strona aktywna bywa bardziej ośmieszony niż kobieta, gdyż porażka atakującego jest zawsze większa. Tego typu rozkład odpowiedzialności jest, jak wiadomo, niesłuszny, gdyż kobieta może być w równej mierze odpowiedzialna za nieudany stosunek seksualny, a mężczyzna - za bezpłodność. Orgazm Akt seksualny można zaliczyć do typu reakcji wybuchowych, tzn. do tych, w których pewien stan (struktura czynnościowa) stopniowo narasta, angażując coraz bardziej aktywność całego ustroju, aż w momencie zenitu dochodzi do gwałtownego wyładowania, przynoszącego uczucie ulgi i odprężenia. Szczególnie do czasów badań przeprowadzonych przez MasterSa i Johnson (W. H. Masters, V. E. Johnson: Human sexual response. Little, Brown and Co., Boston 1966.) krzywe przebiegu reakcji seksualnej traktowano dość jednostronnie i stereotypowo, ustalając dwa wzorce reakcji: męski i kobiecy. Przebieg reakcji męskiej przedstawiany był zazwyczaj w postaci szybko wstępującej i po szczytowaniu (orgazmie) nagle opadającej krzywej podniecenia, a reakcji kobiecej w postaci zarówno wolno wstępującej, jak też po szczytowaniu - wolno zstępującej. Dopiero na wielką skalę przeprowadzone badania Mastersa i Johnson wykazały, że tylko u mężczyzn przebieg podniecenia seksualnego ma wyłącznie jeden wzór. Świadczy to o tym, że reakcje seksualne występujące u wszystkich mężczyzn są do siebie podobne, bez względu na to, jaki jest rodzaj, przebieg czy natężenie bodźców seksualnych, mając tym samym prawie wyłącznie charakter receptywny. Inaczej ma się sprawa z przebiegiem podniecenia seksualnego u kobiet. Wyróżnia się tu trzy charakterystyczne wzorce, oczywiście jako uproszczony wynik wzorców rozlicznych i wyjątkowo różnorodnych możliwości seksualnego reagowania kobiety. Te trzy typy przebiegające czterema fazami - podniecenia, plateau, orgazmu i ustępowania podniecenia - mają różnorodne wzorce, właśnie jako wyraz odmiennego niż męski, informacyjnego bowiem charakteru przebiegu reakcji seksualnej kobiet; przebieg ich jest bowiem różnorodny zależnie od rodzaju intensywności i czasu trwania bodźców (Oprócz podstawowej dla zagadnienia publikacji Mastersa i Johnson można wskazać Czytelnikowi zbiorową pracę polską: Problemy oziębłości płciowej u kobiet. Red. I. Roszkowski i K. Imieliński. PZWL, Warszawa 1972 (tamsprawy te przedstawiono szerzej).). Przebieg wyładowania seksualnego został porównany do reakcji wybuchowych ze względu na to, że cały układ nerwowy zostaje w nich stopniowo wciągnięty w jeden rytm, który narasta aż do wyładowania; przypominają swym przebiegiem atak padaczkowy. Za tą analogią w wypadku wyładowania seksualnego przemawiałby fakt, że w czasie orgazmu występują rytmiczne, niezależne od woli skurcze mięśni krocza i że notowano (według Kinseya ") w tym zakresie w zapisie elektroencefalograficznym wysokie wolne fale, spotykane w petit mal i w dużych atakach padaczkowych na przejściu fazy tonicznej w kloniczną. Do tego typu reakcji należy zaliczyć oprócz wyładowania popędu płciowego również wyładowanie agresji, podobnie jak czasem przed atakiem padaczkowym widzi się wówczas wszystko na czerwono,krew zalewa oczy". Na niższych poziomach integracji, tj. w reakcjach obejmujących tylko mały odcinek układu nerwowego, spotyka się wybuchowy typ aktywności nerwowej tam, gdzie sumowanie się bodźców doprowadza do gwałtownego wyładowania, np. w odruchu kichania lub drapania się. Wyładowaniu towarzyszy tu też uczucie ulgi. Warto zwrócić uwagę, że reakcje związane z odruchem drapania się (iskanie) należą u ptaków i ssaków do elementów zachowania się seksualnego (w szerokiem tego słowa znaczeniu, tzn. seksualnym i macierzyńskim). Jak wszystkie reakcje o zasadniczym znaczeniu biologicznym, akt seksualny jest przede wszystkim sterowany przez układ autonomiczny, a tym samym jego przebieg nie jest całkowicie zależny od woli i mimo bogactwa przeżyć nie wszystko rozgrywa się w sferze jasnej świadomości. Na krzywej przebiegu ramię wstępujące (narastające napięcie seksualne) znajduje się pod kontrolą układu przywspółczulnego, a ramię zstępujące (wyładowanie) - pod kontrolą układu współczulnego. U mężczyzn zaburzenia aktu seksualnego dotyczą przeważnie ramienia wstępującego (faza przywspółczulna) - impotencja, przedwczesny wytrysk, natomiast u kobiet - ramienia zstępującego (faza współczulna) anorgazmia, dyspareunia, vaginismus. Obie fazy są ewidentne u osobników męskich - erekcja i ejakulacja, a skryte - u osobników żeńskich. W samym więc przebiegu aktu seksualnego, podobnie zresztą jak w anatomicznej strukturze narządów płciowych, przejawia się zasadnicza cecha różnicująca obie płcie: męska aktywność, a żeńska bierność. To co jest aktywne, z natury rzeczy jest bardziej uzewnętrznione, demonstratywne, niż to, co bierne. Orgazm, który jest szczytowym punktem krzywej, przeżywany subiektywnie jako moment maksymalnego, graniczącego nawet z bólem, na zasadzie ambiwalencji silnych stanów afektywnych, uczucia przyjemności, które przechodzi w uczucie ulgi i odprężenia, obiektywnie, w myśl wspomnianej zasady o męskim uzewnętrznieniu, a żeńskim ukryciu, jest łatwy do określenia u mężczyzn, trudniejszy - u kobiet. U większości mężczyzn orgazmowi towarzyszy ejakulacja (wytrysk). Nie jest to jednak regułą, orgazm może wystąpić bez ejakulacji i odwrotnie - ejakulacja bez orgazmu, poza tym oba zjawiska nie zawsze występują równocześnie. Zdaniem większości fizjologów i seksuologów, jedną z charakterystycznych cech orgazmu jest kloniczny skurcz mięśni miednicy mniejszej (zwłaszcza m. bulbocavernosus i m. ischiocavernosus, które u kobiet wywołują skurcz pochwy, a u mężczyzn - ejakulację) Nie u wszystkich jednak te rytmiczne kurcze występują z jednakową siłą i trudno je traktować jako miernik przeżycia orgastycznego. Jak każde przeżycie, tak i to należy ujmować całościowo, we wszystkich możliwie aspektach, a nie ograniczać kryterium jego istnienia do jednego tylko objawu. Łuk odruchowy aktywności seksualnej obejmuje cały układ nerwowy. Szczególnie są zaangażowane struktury morfologiczne filogenetycznie starsze, międzymózgowie i węchomózgowie, gdyż one sterują zasadniczą orientacją w świecie otaczającym (postawa "od" i "do") i od nich zależą podstawowe reakcje emocjonalne. Fakt, że zmysł węchu u wielu zwierząt, a także u człowieka, choć nie w tym stopniu, odgrywa ważną rolę w orientacji seksualnej, znajduje swój anatomiczny i fizjologiczny wyraz w roli węchomózgowia w odnośnym łuku odruchowym. Węchomózgowie związane jest bowiem pierwotnie z analizą bodźców węchowych, dopiero w dalszym rozwoju zakres jego czynności się rozszerza. Silne zaangażowanie układu wegetatywnego i wewnątrzwydzielniczego w zachowaniu się seksualnym jest ułatwione przez międzymózgowy, a zwłaszcza podwzgórzowy odcinek łuku odruchowego, który stanowi główną stację przełącznikową na te układy. Drażnienie lub zniszczenie pewnych części międzymózgowia lub węchomózgowia zmienia w sposób zasadniczy stereotyp zachowania się seksualnego u zwierząt. A jak sugerują doświadczenia Oldsa (Olds J.: Self-stimulation of the brain. Science, 1958 nr 127, str. 315) , drażnienie ich - zależnie od umiejscowienia - wpływa na zasadniczy ton emocjonalny - przyjemny lub przykry. We wszystkich strukturach czynnościowych realizacja zależy przede wszystkim od końcowego odcinka łuku odruchowego, nie można np. wykonać zamierzonego ruchu, gdy kończyna jest porażona. "Końcówka" seksualnego łuku odruchowego mieści się w lędźwiowym (L,-Lg) i krzyżowym (S,-S,) odcinku rdzenia. Odcinek krzyżowy jest odcinkiem przywspółczulnym, zależy więc od niego erekcja, a odcinek lędźwiowy współczulnym, wyzwalającym ejakulację. Impotencja i anorgazmia organiczna i czynnościowa Wyjątkowo tylko w przypadkach impotencji ma się do czynienia z " uszkodzeniem "końcówki łuku odruchowego, np. w tabes dorsalis, w myelitis transversa, w sclerosis disseminata, w neuritis diabetica, w ołowicy, w zatruciach alkoholem. Impotencja typu organicznego może być też wywołana zmianami w samym narządzie, np. w przypadku stulejki, lub niedoboru wewnątrzwydzielniczego odbijającego się na rozwoju narządów i cech płciowych, a także popędu seksualnego i struktur czynnościowych z nim związanych. U kobiet częściej należy myśleć o organicznym podłożu zaburzeń aktu seksualnego, zwłaszcza w odniesieniu do chorób dróg rodnych, np. zapalenia pochwy czy przydatków, co w konsekwencji daje zaburzenia neuroreceptorowe, które prowadzą do anorgazmii i dyspareunii. W absolutnej jednak większości zaburzenia aktu seksualnego nie są pochodzenia organicznego; określa się je jako impotencję "psychogenną" lub czynnościową (funkcjonalną). To znaczy zaburzenie w centralnych częściach seksualnego łuku odruchowego odbija się na czynności jego odcinka końcowego. Fakt ten nie zwalnia jednak lekarza od obowiązku dokładnego badania fizykalnego w każdym przypadku zaburzeń aktu seksualnego, w celu wykluczenia sprawy o charakterze organicznym. Klasyfikacja impotencji czynnościowej i anorgazmii Dopiero po takim w ykluczeniu można przejść do psychiatrycznej analizy przypadku. Trudno w niej stosować z góry ułożone schematy. W każdym przypadku impotencji czy anorgazmii spotyka się inną problematykę. W bardzo ogólnym zarysie można posłużyć się następującą klasyfikacją: a) impotencja czy anorgazmia są tylko jednym z objawów bardziej ogólnego zaburzenia: b) są wyrazem wadliwego stosunku do partnera lub c) do samego siebie; d) jest objawem histerycznej dysocjacji. Dysfunkcja wegetatywna Typowym przykładem pierwszego przypadku jest jakakolwiek cięższa choroba somatyczna lub zaburzenie psychiczne. Impotencja łączy się tu zazwyczaj z obniżeniem popędu seksualnego. Nie jest to jednak regułą; przy całkowitej impotencji popęd seksualny może być zachowany, a, nawet paradoksalnie wzmożony, jak zdarza się czasem w nerwicach. W niektórych zaburzeniach psychicznych, łączących się ze wzmożonym samopoczuciem (zespoły maniakalne w cyklofrenii i w psychozach organicznych) wzrasta popęd seksualny, czasem do rozmiarów katastrofalnych, prowadząc, do konfliktów z przyjętymi normami etycznymi. Wzrost popędu nie zawsze jednak idzie w parze ze wzrostem potencji. W nerwicach zaburzenia wegetatywne należą do objawów osiowych, dlatego impotencja u mężczyzn, a anorgazmia u kobiet, jest w nich częstym objawem. Okresy tzw. przełomów biologicznych - pokwitania i przekwitaniałączą się z reguły ze wzmożonym popędem seksualnym, który nie zawsze jest jednak w pełni uświadomiony, zwłaszcza w okresie pokwitania - i jego wyrazem może być tylko ogólny niepokój i różnego rodzaju objawy nerwicowe. Wzmożenie popędu nie idzie tu też w parze ze wzmożeniem potencji. Popęd seksualny zostaje łatwo wyparty przez inne podstawowe potrzeby biologiczne (głód, pragnienie), które nie dadzą się, jak on, "przesunąć" w czasie. Jeśli jednak silna podnieta seksualna zdoła w takich przypadkach na krótki czas odsunąć bardziej palącą potrzebę, to na ogół nie zauważa się zaburzeń potencji. Podobnie ma się rzecz w chorobach somatycznych; związane z nimi złe samopoczucie, osłabienie, bóle odsuwają na bok zainteresowania seksualne, gdy jednak zostaną one wzbudzone, aktywność seksualna przebiega na ogół normalnie. Na marginesie warto zaznaczyć, że nie zawsze choroba somatyczna obniża popęd seksualny; tam gdzie głównym jej objawem, zwłaszcza w początkowych stadiach, jest przesunięcie wymiany energetycznej w kierunku katabolicznym, np. w gruźlicy, czy w nadczynności tarczycy, wówczas prawdopodobnie w związku z tym przesunięciem wzrasta popęd, a zwykle równolegle z nim - aktywność seksualna. W ogólnym bowiem podziale aktywności ustroju na anaboliczną i kataboliczną aktywność seksualna należy do tej ostatniej, co znajduje zresztą swój wyraz w popularnych określeniach o "wyładowaniu energii" itp. Popęd i aktywność seksualna nie przebiegają równolegle. Zdarza się, że silne podniecenie seksualne łączy się z impotencją, a pełna wydolność nie zawsze idzie w parze z siłą popędu. Aktywność seksualna nabiera swoistej autonomii, uniezależnia się od aktualnego, subiektywnego stanu człowieka, a szczególnie od jego wolicjonalnego nastawienia. Wynika to stąd, że w swym ostatecznym wykonaniu aktywność ta jest zależna od układu autonomicznego. A więc czynność, która jest wyrazem najbardziej intymnego i silnego związku ze światem otaczającym, jest sterowana w swym ostatecznym i decydującym odcinku przez ten układ, którego rolą zasadniczą jest kontrola świata wewnętrznego (milieu interieur). Jak wiadomo, jasność subiektywnego przeżywania własnych procesów życiowych i zdolność wolicjonalnego kierowania nimi wzrasta w miarę oddalania się od milieu interieur w stronę zewnętrznego otoczenia, co neurofizjologicznie wyraża się przejściem z autonomicznej regulacji nerwowej (wegetatywnej) na somatyczną. Oczywiście nie można czynności ustroju traktować inaczej niż całościowo i każda aktywność organizmu angażuje oba układy nerwowe. Z jednej więc strony czynności skierowane w stronę świata otaczającego a więc percepcyjno-motoryczne, sterowane przez układ somatyczny znajdują zawsze swój rezonans w środowisku wewnętrznym integrowanym przez układ autonomiczny, natomiast z drugiej strony to, co się dzieje wewnątrz organizmu, co znajduje się poza jasną sferą świadomości, a w każdym razie poza możliwościami poznawczo-wolicjonalnymi, ale co prawdopodobnie w silnym stopniu decyduje o podstawowym tonie emocjonalnym (przyjemne i przykre) prowadzi w końcu do aktywności zwróconej w stronę otoczenia. Od tej aktywności uzależnione jest bowiem zaspokojenie podstawowych potrzeb biologicznych, od czego z kolei zależy równowaga środowiska wewnętrznego. W ten sposób praca obu układów nerwowych jest ze sobą ściśle związana. Wzajemne powiązanie uwy- datnia się najwyraźniej w czynnościach popędowych, tj. związanych z zaspokojeniem podstawowych potrzeb. Czynności oddechowe, pokarmowe, wydalnicze i seksualne są sterowane przez oba układy nerwowe. Co się tyczy wzajemnego stosunku obu układów nerwowych, który subiektywnie można określić według stopnia zdolności kierowania daną czynnością (zależność od woli), to obserwuje się paradoksalne dość zjawisko, mianowicie czynności związane z zachowaniem życia znajdują się pod słabszą dominacją układu autonomicznego niż czynności związane z zachowaniem gatunku. Inaczej mówiąc, czynności seksualne są bardziej autonomiczne. W pewnych granicach można kierować swoim oddychaniem, zatrzymać je, przyspieszyć, pogłębić, podobnie ma się sprawa z piciem, jedzeniem i czynnościami wydalniczymi, nie można natomiast w tym stopniu kierować czynnościami seksualnymi. Mężczyzna nie potrafi "na rozkaz" wywołać erekcji czy ejakulacji lub ją zatrzymać, a kobieta - orgazmu. Ze względu na bardziej aktywny charakter życia seksualnego u płci męskiej ten brak zależności od woli uwydatnia się dramatyczniej u mężczyzny niż u kobiety. Za dominacją układu autonomicznego w czynnościach seksualnych przemawia też to, że w przypadku rozchwiania wegetatywnego (np. w chorobach somatycznych, w nerwicach, w psychozach, w zaburzeniach emocjonalnych, zwłaszcza lękowych) przede wszystkim one są dotknięte, a na dalszym dopiero planie inne czynności mające podstawowe znaczenie biologiczne. Patrząc na to zjawisko teleologiczne, można by je określić jako dowcip natury, która tam, gdzie konieczność biologiczna jest nieodwracalna i musi być spełniona w krótkim odcinku czasu, pozwala sobie na większy stopień swobody, niż tam, gdzie biologiczny nakaz nie ma określonych granic na współrzędnej czasu. Zapewne swoboda, jaką człowiek dysponuje w porównaniu ze zwierzętami w poruszaniu się na współrzędnych czasu (konkretnie chodzi tu o wspomnianą możność "odkładania" spełniania popędu seksualnego), jest okupiona przez niego mniejszym stopniem swobody, tj. większą zależnością od układu autonomicznego czynności seksualnych. Łuk odruchowy, związany z zachowaniem się seksualnym u człowieka, odznacza się niesłychanym bogactwem możliwości, co wyraża się w nieograniczonej wprost skali przeżyć, natomiast "końcówki" łuku odruchowego, od których ostatecznie zależy przebieg samego aktu seksualnego, nie różnią się w sposób istotny od spotykanych w świecie zwierzęcym na wyższych szczeblach filogenetycznego rozwoju. Stąd większa niewspółmierność między pragnieniem a spełnieniem niż w świecie zwierzęcym, w którym bogactwo struktur czynnościowych jest bez porównania mniejsze. Na tym tle - centralnego odcinka łuku odruchowego "dyktatura" odcinka końcowego, głównie autonomicznego, silniej się zaznacza i większa jest dysproporcja i rozszczepienie między tym, co dzieje się w centrum, ~a tym, co na obwodzie, niż w świecie zwierzęcym, w którym relatywne (w porównaniu z człowiekiem) ubóstwo układu nerwowego zapewnia większą zwartość jego czynności. Przedstawione uwagi teoretyczne nie są pozbawione praktycznego znaczenia. Przede wszystkim należy pamiętać o autonomicznym charakterze "końcówki" seksualnego łuku odruchowego. Czynności wegetatywne, podobnie zresztą jak zautomatyzowane czynności sterowane przez układ somatyczny, tylko w większym jeszcze stopniu ulegają zakłóceniu przy wszelkich próbach naruszenia ich autonomii. Układ autonomiczny ma coś z dyktatora - nie znosi sprzeciwu i żadnej ingerencji. Aby się o tym przekonać, wystarczy skoncentrować swą uwagę, jak to jest w zwyczaju u nerwicowców, zwłaszcza typu hipochondrycznego, na jakiejś czynności wegetatywnej swego ustroju, np. oddychaniu, grze naczyniowo-ruchowej, biciu serca, połykaniu, oddawaniu moczu i stolca itp. Przebieg danej czynności z reguły ulega zakłóceniu (zmienia się oddech, rytm serca, człowiek się czerwieni na samą myśl, że się zaczerwieni, nie może oddać stolca czy moczu, gdy się chce do tego zmusić itp.). To samo odnosi się do czynności zautomatyzowanych; wystarczy zastanowić się nad swoim sposobem chodzenia czy pisania, by się potknąć lub zrobić błąd. Nerwicowe błędne koło w impotencji mężczyzn czy anorgazmii u kobiet polega na tym, że osoba dotknięta tą przypadłością stale o tym myśli i wysila się, by było lepiej. Pierwszym krokiem w leczeniu impotencji czy anorgazmii powinno być przerwanie nerwicowego błędnego koła, tzn. odwrócenie uwagi chorego od czynności seksualnych. "W przypadku impotencji nie leczyć impotencji". Z tego punktu widzenia stosowane często metody terapeutyczne, zmierzające bezpośrednio do poprawy potencji czy odczuwania seksualnego (np. farmakologiczne środki pobudzające, elektryzacje itp.), są błędne. Czasem wprawdzie odnoszą one skutek na zasadzie sugestii, podobnie jak w przypadkach histerycznego porażenia czy innego typu konwersji; mogą też czasem pomóc masaże elektryczne, bolesny zastrzyk i inne mniej lub bardziej dramatyczne metody. Układ autonomiczny jako filogenetycznie i ontogenetycznie starszy odznacza się mniejszą zmiennością i ruchliwością swojej aktywności, jest bardziej inercyjny niż układ somatyczny. W związku z tym silniej utrwalają się w nim związki czasowe (odruchy warunkowe) i trudniej ulegają wygaszeniu. Jest to może najtrudniejsze zagadnienie w leczeniu zaburzeń seksualnych, np. utrwalonych impotencji, które datują się od pierwszej nieudanej próby. "Końcówka" łuku odruchowego oddaje mniej lub więcej udolnie to, co dzieje się w jego części centralnej. Inaczej sprawę ujmując, układ autonomiczny jest czułym rezonatorem naszych stanów psychicznych. Dlatego zawsze w zaburzeniach seksualnych należy szukać fałszywych postaw emocjonalnych, utrwalonych urazów, ambiwalentnych uczuć w stosunku do partnera itd. Dotychczasowe rozważania doprowadziły do drugiego i trzeciego punktu genezy impotencji i anorgazmii. Stosunek uczuciowy do partnera Związek uczuciowy z otoczeniem społecznym, oscylujący w dwóch wektorach "do" i "od", zbliżania się i oddalania, osiąga swoje szczytowe napięcie w chwili seksualnego złączenia się z drugą osobą lub jej totalnego zniszczenia. Charakter obu aktywności - tak diametralnie różnychjest, jak wspomniano, podobny do krzywej przebiegu (narastania napięcia aż do momentu wyładowania, przynoszącego rozkosz odprężenia). Stosunek uczuciowy do partnera seksualnego nie jest jednokierunkowy; obok wektorów emocjonalnych pozytywnych występują również negatywne. Miłość ma swą domieszkę nienawiści. Ta ambiwalencja uczuciowa wynika z samej dynamiki silnych stanów emocjonalnych; każde uczucie ma w sobie jakby wewnętrzną oscylację między biegunami dodatnimi a pozytywnymi. Wiele czynników determinuje współczynnik rozszczepienia uczuciowego (wrodzona konstytucja, rozwój życia emocjonalnego, urazy itd.), toteż jego wielkość jest u każdego inna. Ambiwalencja prawdopodobnie wynika też z piękna filogenetycznego rozwoju życia seksualnego. W świecie zwierzęcym nie jest to tylko sielanką; silnie przeplatają się elementy lęku i agresji. Śmierć idzie tam w parze z miłością, jej ryzykiem trzeba okupić zdobycie samicy lub jak u niektórych owadów - jej ceną za akt seksualny zapłacić. (Możliwe, że spotykany u wielu mężczyzn lęk przed kobietą jako partnerem seksualnym ma charakter atawistyczny. U niektórych ludów polinezyjskich istnieje legenda o bogini Vehini Hai, która będąc niesłychanej piękności, wabi mężczyzn do swej pieczary i po odbyciu stosunku pożera, podobnie jak to zdarza się u pająków). U samic element ryzyka śmierci jest przesunięty dalej w czasie, do okresu wydania na świat młodych i ich chowania. U kobiet lęk przed ciążą i porodem jest częstym czynnikiem emocjonalnym negatywnie wpływającym na przebieg aktywności seksualnej. Chodzi tu nie tylko o ryzyko śmierci biologicznej, lecz też społecznej. W wielu kręgach kulturowych ciąża nieślubna spotyka się nadal z silnym potępieniem społecznym, a w innych znów walor ekonomiczny życia jest tak silny, że nawet ciąża w związku seksualnym społecznie aprobowanym, zwłaszcza w przypadku zbyt licznego potomstwa, stwarzając znaczne trudności natury ekonomicznej, jest traktowana jako niebezpieczeństwo degradacji społecznej. Wreszcie osobnicza historia życia warunkuje stosunek do płci przeciwnej, a szczególnie do partnera seksualnego. Sprawa jest zbyt skomplikowana i sięga zbyt głęboko w strukturę związków emocjonalnych z otoczeniem, by można ją w skrócie przedstawić. Wydaje się, że zagadnienie to najlepiej jest analizować w trzech warstwach: związku uczuciowego z matką, kontaktów emocjonalnych z rówieśnikami, zwłaszcza płci przeciwnej i pierwszych kontaktów o charakterze wyraźnie erotycznym. Co się tyczy wzajemnego związku uczuciowego między matką a dzieckiem, to wpływa on niewątpliwie w sposób zasadniczy na formowanie się zasadniczej postawy uczuciowej wobec otoczenia. Zasadnicza struktura emocjonalna - w sensie tonu afektywnego powierzchni stykowej z otoczeniem - (kontakt z otoczeniem przyjemny lub przykry) i związanych z tym tendencji do przyjmowania postawy zbliżania się lub ucieczki czy walki (postawa "do" i "od") - kształtuje się prawdopodobnie w pierwszych latach życia i niemałą rolę odgrywa w jej formowaniu atmosfera uczuciowa między matką lub osobą matkującą a dzieckiem. Łatwo można się domyślić, że tam, gdzie kontakt z otoczeniem staje się najbliższy, tj. w związku seksualnym, ta zasadnicza postawa emocjonalna uwydatni się najsilniej. Ludzie o ciepłym stosunku uczuciowym do otoczenia na ogół łatwiej nawiązują kontakty seksualne i ich związek uczuciowy z partnerem jest bardziej jednokierunkowy (mniej ambiwalentny) niż u ludzi, których zasadniczy stosunek uczuciowy do otoczenia ma znak ujemny. Można oczywiście na tę sprawę popatrzeć z punktu widzenia szkół konstytucjonalnych: u kretschmerowskich cyklotymików związek uczu- ciowy z otoczeniem ma przeważnie znak dodatni, a u schizotymikówujemny. Byłoby jednak wielkim uproszczeniem postawienie znaku równości między zasadniczą strukturą emocjonalną, a cechami konstytucjonalnymi, tendencje genetyczne można zresztą rozpatrywać jedynie w ich interakcji z wpływami środowiska. Związek uczuciowy z matką jest matrycą, na której kształtują się dalsze powiązania uczuciowe z otoczeniem. Intymność tego pierwszego i podstawowego związku z otoczeniem powraca dopiero w związku seksualnym; wszystkie inne związki są bardziej powierzchowne, dystans jest większy. Zrozumiałe więc, że gdy po latach wraca się do tak bliskiego złączenia z otoczeniem społecznym, jakie osiąga się tylko w pierwszych latach życia, odzwierciedlają się w tym związku utrwalone stereotypy emocjonalne z wczesnego dzieciństwa. Należy wreszcie pamiętać o tym, że tęsknota za bliskim i intymnym kontaktem z drugim człowiekiem może być właśnie silniejsza u tych, którzy od początku swego życia tego kontaktu byli pozbawieni. Nie dysponując jednak wzorami emocjonalnego zachowania się, nie znajdują oni drogi do zrealizowania swej tęsknoty za złączeniem się ze światem otaczającym. Ich intymnymi przyjaciółmi stają się zwierzęta, przyroda lub twory ludzkiej myśli - sztuka, nauka, ideały moralne, społeczne, religijne itp. W życiu erotycznym dysonans między marzeniem a rzeczywistością bywa u nich tak silny, że uczucia negatywne wobec partnera i siebie samego przeważają nieraz nad pozytywnymi. Im silniejsze uczucie, tym to rozszczepienie (ambiwalencja) większe. Z kontaktu w płaszczyźnie poziomej (równy z równym) przechodzą oni łatwiej do kontaktu w płaszczyźnie pochyłej - władzy lub zależności. W tej bowiem płaszczyźnie (rządzę i jestem rządzony) kształtował się w dzieciństwie ich stosunek do otaczającego świata społecznego. Podczas gdy kontakt emocjonalny z matką jest prawzorem intymnego związku uczuciowego ze światem społecznym, to kontakt z rówieśnikami okresu dzieciństwa (rodzeństwo, koledzy zabaw itp.) jest matrycą, według której kształtują się powiązania z otoczeniem, nie tak bliskie jak seksualne, ale odgrywające nie mniejszą rolę w nawiązaniu kontaktu seksualnego, gdyż bez dalszego dystansu nie można osiągnąć bliskiego (chodzi tu o umiejętność nawiązywania kontaktu z ewentualnym partnerem seksualnym). Najlepszą szkołą jest tu wspólna zabawa dzieci, gdyż ona stwarza różnorodność zasadniczych postaw (zbliżenia, ucieczki, walki, władania i ulegania), a dzięki temu, że wszystko dzieje się w niej "na niby", postawy zmieniają się jak w kalejdoskopie. Zabawa przysposabia do życia już na serio w świecie społecznym, wymagającego dużej "elastyczności" emocjonalnej; wszelkie utrwalenie zasadniczych postaw uczuciowych jest niebezpieczne. Ludzie, których historia życia ma luki w związkach zabawowych z otoczeniem w dzieciństwie i wczesnej młodości, mają zwykle duże trudności w nawiązywaniu kontaktów seksualnych; okres autoerotyzmu jest u nich zwykle znacznie dłuższy, a w związkach erotycznych są skłonni do przyjmowania utrwalonych i często patologicznych postaw uczuciowych, jak np. uległości lub władania, agresji, lęku, poczucia krzywdy lub winy itp. Historia samego życia seksualnego daje obraz rozwoju popędowości i umiejętności jej realizacji (sprawa ta - rozwój libido - jest bardzo szeroko ujmowana przez freudystów i stanowi osiowe zagadnienie ich koncepcji). Można tu obserwować różne formy zachowania się seksualnego i wielką różnorodność bodźców, które w danym okresie rozwojowym wywołują maksymalne podniecenie seksualne. Należy tu pamiętać o dużej inercji powiązań czasowych układu autonomicznego, do jakich, co się těczy "końcówek" łuku odruchowego, zalicza się zachowanie seksualne. W związku z tym pewne formy realizacji utrwalają się tu łatwiej niż w zachowaniu sterowanym głównie przez układ somatyczny. Zjawisko to obserwuje się zarówno w sferze aferentnej (kompleksu bodźców wywołujących maksymalne podniecenie seksualne), jak i eferentnej (sposobu zachowania się w czasie podniecenia). Zjawisko to można by określić jako seksualne imprinting. W ten sposób mimo całego bogactwa przeżyć natury erotycznej tylko pewne utrwalone konstelacje bodźców mogą wywoływać maksymalne podniecenie, a inne znów - działać hamująco, natomiast sama forma zachowania się seksualnego przebiega dość stereotypowo. Niejednokrotnie w zaburzeniach życia seksualnego typu impotencji i anorgazmii spotyka się sytuacje, w których partnerzy, mimo istniejących między nimi powiązań uczuciowych, nie znajdują we wzajemnym związku swego seksualnego modelu (imprinting). W skrajnych przypadkach, spotykanych częściej u mężczyzn niż u kobiet (u mężczyzn na ogół bowiem większe jest rozszczepienie między sferą życia seksualnego a uczuciowego) zaburzenia seksualne występują wobec partnera kochanego, a nie występują wobec niekochanego lub nawet takiego, z którym istnieje związek oparty głównie na uczuciach negatywnych, gdyż ten właśnie partner lepiej odpowiada seksualnemu imprinting. Innym przykładem inercji seksualnych struktur czynnościowych może być wierność modelowi; zmienianie partnerów właściwie nie narusza wierności określonemu typowi. Wierność może dotyczyć nie tylko danego typu partnera, ale też określonych form zachowania się seksualnego. Przy zmieniających się partnerach kompleks podniecająco działających bodźców oraz sposób gry miłosnej i aktu seksualnego pozostają te same. W ten sposób "niewierni" partnerzy są czasem wierniejsi (w sensie większej stabilności swych seksualnych stereotypów) od "wiernych". Jest zrozumiałe, że pierwsze przeżycia seksualne mają większą siłę utrwalenia się niż późniejsze. W ten sposób tworzą się tzw. "urazy seksualne" - nieudany pierwszy stosunek, uczucie bólu, obrzydzenia lub nienawiści, związane z pierwszymi przeżyciami, mogą rzutować na dalszą historię życia seksualnego. To, co powiedziano, odnosi się do "historycznego" obciążenia, które rzutuje na stosunek do partnera seksualnego. Oprócz tego istnieje aktualna dynamika tego stosunku. Napięcia afektywne, które przy tak bliskim współżyciu dwojga ludzi są nie do uniknięcia, rzutują na ich życie seksualne. Uczucia negatywne: nienawiści, pogardy, winy i pokrzywdzenia nie zawsze ulegają rozładowaniu w czasie stosunku. Zostaje po nich osad w samym już życiu seksualnym. To negatywne nawarstwienie na zasadzie łatwości tworzenia w sferze seksualnej silnych i trwałych powiązań czasowych może utrzymywać się nadal, mimo że świadome nastawienie uczuciowe uległo już dawno wyrównaniu. Wyrażając to nieco wulgarnie, można powiedzieć, że "mowa narządów płciowych" jest tu czulszym i pamiętliwszym wskaźnikiem stanów emocjonalnych niż "mowa serca". W praktyce lekarskiej nierzadko się spotyka, że życie seksualne, które przebiegało normalnie i dawało pełnię zadowolenia przed ślubem, ulega nieraz zakłóceniu wkrótce po ślubie na skutek zwykłych małżeńskich konfliktów i trudności życiowych. U kobiet najczęściej występuje oziębłość, przechodząca nawet we wstręt do życia seksualnego i pojawiają się doznania bólowe w czasie stosunku (dyspareunia), u mężczyzn natomiast - tendencje ucieczkowe, zwykle w postaci szukania wyładowania w kontaktach o charakterze zabawowym poza domem. Kontakty te mogą ograniczać się do tej samej płci - z reguły łączą się one wówczas z nadużywaniem alkoholu (wg psychoanalityków ukryty homoseksualizm alkoholików), lub też mogą promieniować na płeć przeciwną w formie młodzieńczego "motania" lub "szukania bratniej duszy". "Zdobycze seksualne" są rekompensatą za poniesioną w pożyciu małżeńskim klęskę męskości, a kobieca przyjaźń wynagradza brak zrozumienia ze strony dawnej partnerki. Zarówno kobiecą anorgazmię, jak i męską ucieczkę, występujące jako reakcje na trudności związane z tworzeniem własnej grupy rodzinnej, można traktować jako regresję do wcześniejszych form zachowania się. U kobiet regresja polegałaby na przyjęciu postawy aseksualnej lub nawet antyseksualnej, często spotykanej w pewnym okresie rozwojowym u dziewcząt. Łączy się ona zwykle ze wzmożoną tendencją do wiązania się z matką, u mężczyzn natomiast wracałyby formy zachowania się typowe dla wieku młodzieńczego: antyfeministyczne konsolidowanie się w grupach męskich, traktowanie kobiety jako "łatwej zdobyczy" lub równie młodzieńcze, przesadne jej idealizowanie. U kobiet, ze względu na większą spoistość życia seksualnego z uczuciowym, zaburzenia seksualne występują częściej niż u mężczyzn, u których z reguły istnieje większy rozdział między seksem a uczuciem. U mężczyzn jednak lękowe i agresywne nastawienie do partnera seksualnego może odbić się na potencji. Zaburzenia potencji mogą być tylko relatywne, tj. w stosunku do partnera, do którego żywi się antagonistyczne uczucia lub ulec uogólnieniu i występować też w stosunku do innych kobiet. W nerwicach małżeńskich obserwuje się, typowy dla nerwic, objaw błędnego koła: zaburzenia sfery seksualnej wzmagają negatywne nastawienie emocjonalne do partnera, a to z kolei pogłębia istniejące zaburzenia. Stosunek uczuciowy do samego siebie Sposób widzenia siebie, który z neurofizjologicznego pŁnktu widzenia można określić jako sprzężenie zwrotne (typowe dla samej struktury układu nerwowego i występujące na różnych poziomach integracji jego czynności), może nigdzie nie odgrywa tak decydującej roli w kształtowaniu się danej formy zachowania się, jak w życiu seksualnym. Poczucie własnej męskości czy kobiecości jest zasadniczym czynnikiem wpływającym nie tylko na rozwój życia seksualnego, lecz w ogóle na rozwój zarówno psychiczny, jak i nawet fizyczny człowieka. Znane są przypadki (transseksualizmu), rzadkie wprawdzie, w których wytworzyła się koncepcja własnej płci, przeciwna płci biologicznej, powodując, że mężczyzna zachowuje się jak kobieta, a kobietajak mężczyzna i ich popęd jest zgodny z ich autoportretem, a nie czynnością gonad. Jest to jeden więcej przykład na to, że struktura czynnościowa w tym przypadku koncepcja własnej płci - jest ważniejsza od aktualnego stanu materialnego: budowy anatomicznej, poziomu hormonów itp. To znaczenie autoportretu seksualnego może pochodzić stąd, że płeć nie jest w pełni jednoznacznie określona. Mimo genetycznego zdeterminowania kształtuje się ona jakby z materiału biseksualnego, toteż nawet po osiągnięciu pełnego rozwoju płciowego pozostają zawsze ślady anatomiczne, biochemiczne, fizjologiczne i psychiczne - płci przeciwnej. Nigdy więc człowiek nie jest stuprocentowym mężczyzną czy stuprocentową kobietą. I jak w chaosie sprzecznych doznań i uczuć system urojeniowy usuwa lęk niepewności, tak i tu koncepcja własnej płci jest elementem stabilizującym w oscylacjach między przeciwnymi biegunami płciowymi. W świecie zwierzęcym względne w porównaniu z człowiekiem ubóstwo układu nerwowego nie pozwala na dużą różnorodność struktur czynnościowych; w związku z tym zachowanie się seksualne jest bardziej jednoznaczne i zgodne z biologiczną strukturą ustroju (choć u zwierząt wyższych spotyka się zachowanie biseksualne, a nawet homoseksualne); natomiast u człowieka nieograniczone wprost możliwości w zakresie formowania się struktur czynnościowych sprawiają, że koncepcja własnej płci nie zawsze jest zgodna z biologicznymi możliwościami. Chodzi tu o to, że utrwalona na skutek wychowania, wzajemnych stosunków z rówieśnikami, pierwszych przeżyć erotycznych np. koncepcja własnej męskości czy kobiecości może w większym stopniu determinować zachowanie seksualne (łącznie z macierzyńskim) niż czysto biologiczne czynniki. Zresztą i u zwierząt obserwuje się analogiczne zjawisko, tylko znacznie słabiej zaznaczone. Ilustruje je następujące doświadczenie. Samicom szczurzym wkrótce po urodzeniu zakładano na szyję sztywne kołnierze, uniemożliwiające lizanie własnego ciała. Gdy doszły do dojrzałości płciowej, ich zachowanie się seksualne było znacznie uboższe niż w grupie kontrolnej, a macierzyńskie zupełnie się nie rozwinęło. Struktura czynnościowa w postaci lizania własnego ciała, zwłaszcza genitalii, okazała się więc konieczna do normalnego rozwoju zachowania się seksualnego. Trudno tu nawet pobieżnie naszkicować różnorodne warianty koncepcji własnej płci. Zależą one od rozmaitych czynników, między innymi kulturowych. Z socjologicznego punktu widzenia płeć jest jedną z ról społecznych człowieka. Obwarowana jest ona określonymi w danej epoce czy kręgu kulturowym obowiązkami i przywilejami. Niezmienności biologicznej roli płci przeciwstawia się jej społeczną zmienność. W okresie zmiany charakterystyki roli społecznej płci (np. w ostatnich kilkudziesięciu latach kultury zachodniej) występuje pomieszanie pojęć, trudność identyfikacji ze wzorem społecznym, który jest w stadium zmiany, zwiększona świadomość, że może być inaczej, wyzwalająca poczucie krzywdy itp. Czasowa dezintegracja wzorów kulturowych odbija się na życiu seksualnym. Jest całkiem prawdopodobne, choć brak na to danych statystycznych, że w takich okresach wzrasta liczba zaburzeń seksualnych. Oprócz wzorów pochodzących z szerokich kręgów kulturowych niemałą rolę odgrywają też wzory z mniejszych grup społecznych, przede wszystkim grupy rodzinnej. W każdej rodzinie po pewnym mniej lub więcej burzliwym okresie "walki o władzę" ustala się rola mężczyzny i kobiety. Znając rodziców obu partnerów, czasem ze zdumieniem się stwierdza, że koncepcja roli męskiej i kobiecej jest w obu pokoleniach identyczna. Skutkiem tego pewne sytuacje rodzinne, "układy sił", kształtują się analogicznie, tak że odnosi się wrażenie, iż się one jakby dziedziczą (można by mówić o "dziedziczeniu" rozwodów, układu sił, form ekspresji roli płciowej itp., oczywiście chodzi tu o "dziedziczenie społeczne" - naśladowanie pewnych wzorów postępowania). Rodzice stanowią ważny, bo pierwszy model dyferencjacji płciowej, nic więc dziwnego, że koncepcja własnej płci na nim zaczyna się budować. Z innych grup społecznych odgrywających ważną rolę w formowaniu się obrazu własnej płci należy wymienić grupę "zabawową". Grupa "zabawowa" spośród małych grup, tzn. takich, w których istnieje bezpośredni, "twarzą w twarz", kontakt między członkami grupy - należy do tzw. grup "pierwotnych" (primary), które w przeciwieństwie do grup "instytucjonalnych" (institutional), np. klasa szkolna, formują się na za sadzie pewnej dowolności i na zasadzie wzajemnego doboru i wzajemnych powiązań uczuciowych i których cele nie są z góry ustalone, a tym samym sztywne. Grupa zabawowa odgrywa zasadniczą rolę w kształtowaniu umiejętności nawiązywania kontaktów społecznych, a poza tym w formowaniu obrazu siebie. Wytwarza ona swoje ideały męskości bądź kobiecości; w pewnych okresach, np. przed pokwitaniem i w jego czasie, są one nawet bardzo jaskrawe i przesadne, co łączy się zwykle z postawą antagonistyczną wobec płci przeciwnej. Pewne postawy emocjonalne mogą się utrwalić i przetrwać do późniejszych okresów rozwojowych lub na drodze regresji ponownie pojawić się przy wszelkich trudnościach w erotycznych kontaktach. Do takich wczesnomłodzieńczych postaw można zaliczyć pogardę dla płci przeciwnej, ideał "męskiego" mężczyzny silnego, brutalnego i traktującego partnera jako zdobycz seksualną, ideał "kobieciątka" lub przeciwny mu ideał "chłopaka-dziewczyny" itp. Na marginesie tego ostatniego modelu warto zauważyć, że u chłopców analogiczny ideał "chłopak- baba" - jest otoczony pogardą społeczną i ten typ zachowania jako wyśmiany zdarza się rzadko. Wiąże się to prawdopodobnie z występującym we wszystkich chyba kulturach zjawiskiem wartościowania płci. Z wyjątkiem kultur opartych na zasadzie matriarchatu, płeć męska jest traktowana jako "lepsza", obwarowana jest większą liczbą społecznych przywilejów. Ta utrwalona na zasadzie społecznego dziedziczenia postawa wartościująca objawia się nierzadką u kobiet tęsknotą za tym, by być mężczyzną i poczuciem krzywdy, że się jest kobietą, a u mężczyzn lękiem, by nie być uważanym za kobietę. Zewnętrznym tego objawem jest kwestia stroju; kobieta stosunkowo łatwo może przebrać się za mężczyznę, mężczyzna przebrany za kobietę jest raczej postacią śmieszną. Skłonność do zmiany płci spotyka się więc z najwyższą karą społeczną - ośmieszeniem, natomiast analogiczna tendencja u kobiet nie stanowi społecznego tabu. Psychoanalitycy tłumaczą to zjawisko kompleksem kastracyjnym ("penis envy" u dziewcząt). Wydaje się jednak, że tłumaczenie socjologiczne jest tu bardziej uzasadnione. Przedstawione uwagi wymagają pewnej korekcji ze względu na zjawiska społeczne obserwowane w ostatnich latach w naszym kręgu kulturowym. Coraz bardziej popularny staje się typ "kobiecego" mężczyzny, co zaznacza się między innymi w stroju młodzieżowym (żabociki, długie włosy itp.). Zjawisko to wiąże się prawdopodobnie z zachwianiem wzorów kulturowych dla roli płciowej. Mężczyźni spełniają często funkcje kobiece, a kobiety - męskie. Poza tym w wielu przypadkach struktura rodzinna uległa rozbiciu, toteż matka niejednokrotnie spełnia rolę zarówno matki, jak i ojca, co odbija się ujemnie na procesie identyfikacji seksualnej u dzieci. Ponadto dawne "ideały męskości", jak rycerskość, odwaga, odpowiedzialność, uległy w naszych warunkach cywilizacyjnych pewnej dewaluacji, a nie wytworzył się jeszcze nowy "ideał" mężczyzny. Prawdopodobnie w związku z zaburzeniem procesu identyfikacji w ostatnich latach częstsze się stały zaburzenia i zboczenia seksualne (impotencja, anorgazmia, rozpusta, homoseksualizm itp.). Niedostateczna identyfikacja seksualna sprzyja powstawaniu postaw lękowych w stosunku do życia seksualnego. Kobiety niejednokrotnie boją się roli matki, a mężczyźni - roli mężczyzny. Skrajnym przykładem postawy lękowej u mężczyzn są coraz częstsze w ostatnich latach zbiorowe gwałty. Mężczyzna taki tylko jako przedstawiciel grupy ("my" silniejsze niż "ja") może wystąpić w roli męskiej. Również często notowana agresja w zachowaniu się seksualnym świadczy o podłożu lękowym. Jest to lęk przed płcią przeciwną i niepewność własnej roli seksualnej. Zapewne śilniej niż w innych dziedzinach życia w przeżyciach erotycznych na plan pierwszy wysuwa się sfera marzeniowa, a więc rzutowania się w przyszłość, przeważnie nie związaną z realną sytuacją. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że charakterystyczną cechą popędu seksualnego jest jego nieograniczoność w sensie czasowym. Zdolność rzutowania się w przyszłość jest więc też bez porównania większa niż w innych biologicznych potrzebach, w których czas zaspokojenia jest ściśle ograniczony. Ze swobodą rzutowania się w przyszłość łączy się duża skala możliwości tworzenia struktur czynnościowych o niskim współczynniku prawdopodobieństwa, tzn. takich, których prawdopodobieństwo realizacji jest bliskie zeru. Siła utrwalenia tych struktur może być tak znaczna, że wszelka sytuacja realna (struktura czynnościowa o dużym współczynniku prawdopodobieństwa) wskutek samego faktu, iż odbiega od tego, co utrwaliło się w sferze marzeń, nie daje pełnego zaspokojenia popędu, a nieraz budzi niesmak i wstręt zarówno do partnera, jak i do samego siebie. Luki w kontaktach społecznych, wywołane brakiem powiązań z daną grupą lub wycofaniem się z niej wskutek jej traumatyzującego działania, zwiększają skłonność do ucieczki w sferę marzeń, które na zasadzie rekompensaty daleko odbiegają od realnej sytuacji. W ten sposób zwiększa się rozbieżność między marzeniem a rzeczywistością. Identyfikacja płci staje się nierealna lub wytwarzają się jej dwa sprzeczne obrazy. Banalnym przykładem takiej sytuacji może być nieatrakcyjna dziewczyna, która w marzeniach widzi się piękną i odbierającą hołdy. Rozbieżność między marzeniem a rzeczywistością jeszcze bardziej utrudnia nawiązywanie kontaktów różnopłciowych. Dana osoba wycofuje się z nich w ogóle lub stawia wymagania takie, jakby jej marzenie było rzeczywistością, co z kolei powoduje, że inni się wycofują. Nieśmiały chłopiec snuje tym śmielsze obrazy, w których jego męskość wystąpi w pełnym blasku, im bardziej warunki rzeczywiste sprzeciwiają się takim wyobrażeniom. W obu przypadkach wytwarzają się dwa krańcowo przeciwne obrazy, oba nierealne zarówno w ciemnym, jak i jasnym kolorycie. Jeden wytwarza się z niedostatecznych i przesadnie ujemnie interpretowanych doświadczeń rzeczywistych, drugi - z nierealnych marzeń, rozbudzanych biologiczną potrzebą. Sytuacja taka stwarza niepewność własnej płci, co odbija się na kontaktach erotycznych i życiu seksualnym. Przede wszystkim zmienia się walor emocjonalny życia seksualnego. Uczucia związane z popędem zostają wyparte przez uczucia związane z własnym znaczeniem, tj. ambiţ cjonalne. Od partnera żąda się potwierdzenia swej męskości czy kobieţ cości, a on czuje się pokrzywdzony, gdy żądanie to nie jest w pełni zaspokojone; sam akt seksualny, zamiast dawać zaspokojenie popędu pozostawia po sobie niedosyt ambicjonalny, z czynności popędowej zmienia się w dążenie do potwierdzenia swej pełnej męskości czy kobiecości, a tym samym, jak w każdym dążeniu, o jego spełnieniu decyduje czynnik woli, który z kolei zakłóca przebieg wszelkich aktywności ustroju niezależnych od woli. Im bardziej człowiek chce, tym mniej może. Im bardziej chce zasnąć, tym trudniej mu to przychodzi; im bardziej stara się uspokoić swe serce, tym silniej ono bije; impotent próżno wysila się, by wywołać erekcję, a "zimna" kobieta, by doznać orgazmu itp. W wypadku gdy impotencja trwa od początku życia seksualnego (Tylko trwająca od początku życia seksualnego impotencja jest sygnałem bardzo poważnym, natomiast nie należy tak poważnie traktować trwającej w tym czasie anorgazmii u kobiet. Mylą się absolutnie ci, którzy sądzą, że kobieta w swoim rozwoju "startuje" z pewnym, już wysokim poziomem natężenia satysfakcji seksualnej doznawanej w trakcie pierwszych stosunków płciowych. Młodzi chłopcy w okresie dojrzewania otrzymują od natury prawie doskonały "prezent" potencji i orgazmu, natomiast kobiety w swym rozwoju psychofizjologicznym muszą dopiero orgazmu się "uczyć".), należy zwykle szukać zaburzeń w formowaniu się autoportretu płciowego. Oczywiście związek przyczynowy można odwrócić, twierdząc, że koncepcja własnej płci niedomaga wskutek niewydolności seksualnej, co zresztą jest częściowo zgodne z prawdą, bo i tu działa nerwicowy mechanizm błędnego koła, ale rozwój autoportretu seksualnego poprzedza samo życie seksualne; jak wszędzie tam, gdzie istnieje duża swoboda w rzutowaniu się w przyszłość, najpierw tworzą się struktury czynnościowe o bliskim zeru współczynniku prawdopodobieństwa (nierealne marzenia), a w miarę wzrastania szans realizacji rośnie też ich współczynnik prawdopodobieństwa (marzenia stają się bardziej realne). Wyleczenie tego typu zaburzeń trwających od początku życia seksualnego, co jest zresztą niełatwym zadaniem, w dużej mierze zależy od tego, czy uda się choremu zmienić swoją koncepcję płci, w związku z czym znika lęk związany z życiem seksualnym, który je paraliżuje. Histeryczna dysocjacja Istotne dla histerycznej konwersji zjawisko dysocjacji polega na odcięciu się jakiejś części od całości ustroju. Porażona czy znieczulona część ciała żyje jakby swoim życiem, w pewnej mierze niezależnym od reszty ustroju, wymyka się ona spod ogólnej kontroli, traci się nad nią władzę. Pewien stopień dysocjacji jest konieczny dla normalnego funkcjonowania ustroju, pewne czynności, by mogły przebiegać sprawnie, muszą mieć pewną niezależność. Na zasadzie autonomii opiera się aktywność układu autonomicznego, od którego w głównej mierze zależą czynności seksualne, przynajmniej w końcowym odcinku łuku odruchowego. Przy zachowaniu autonomii układów, narządów, czy nawet poszczególnych komórek obowiązuje jednak, ogólnie zasada integracji - złączenia wszystkich czynności w jedną całość. Dysocjację można traktować jako szczególny przypadek dezintegracji, w której integracja całości jest zachowana dzięki "amputacji" części w myśl starej zasady metaforycznej: "A jeśliby ręka twoja gorszyła cię, odetnij ją" (św. Marek, 9: 42). Podobnie jak w histerii, dysocjacja w życiu seksualnym może ograniczać się do sfery psychicznej lub fizycznej. W pierwszym przypadku nabiera ono swoistej autonomii, odcina się silniej, niż zwykle to bywa, od reszty życia. U człowieka, podobnie zresztą jak u niektórych zwierząt, zachowanie się seksualne jest przynajmniej w swoich najbardziej dramatycznych momentach oddzielone od reszty świata (chodzi tu o świat społeczny) zasłoną intymności. Dążenie do identyfikacji z otoczeniem może jednak sprawić, że dana forma zachowania się i związane z nią przeżycia jako odizolowane od świata społecznego ulegają też jakby wewnętrznej izolacji; człowiek kryje się przed własnymi oczyma. Oczy jego stały się bowiem częścią społecznego zwierciadła. Mówi się o nim, że sam siebie się wstydzi. Odcięta w ten sposób od całości sfera przeżyć nabiera tym większej dynamiki, im odszczepienie (dysocjacja) jest gwałtowniejsze, tj. im większa rozbieżność między zachowaniem jawnym a utajonym. Każde seksualne zetknięcie się pociąga za sobą konieczność, a zarazem ryzyko przekroczenia sfery intymności. Za tę cenę tworzy się nowa sfera intymności, wspólna już dla obu partnerów. Im dysocjacja większa, tym silniejsza bariera oddzielająca przeżycia intymne od reszty, a struktura tych przeżyć bardziej utrwalona, a tym samym trudniejsze jest w kontaktach seksualnych złączenie w jedność, we wspólną sferę przeżyć. Przeżycia seksualne są wówczas powierzchowne, nie została w nie bowiem włączona odszczepiona sfera intymności, pozostawiając po sobie niedosyt, uczucie "to nie to". Kontakt seksualny może też odgrywać jedynie rolę mechanizmu wyzwalającego wprawdzie to, co było zamknięte w skrytych marzeniach seksualnych, ale cały proces przebiega jakby samoistnie, niezależnie od partnera, który nawet w pewnych momentach może w nim prze- szkadzać. Tego rodzaju współżycie pozostawia po sobie żal wzajemnego niezrozumienia (,on - lub ona - mnie nie rozumie"), gdyż partner pozostaje przez cały czas jakby na boku, poza barierą sfery intymności. Jest potrzebny tylko jako bodziec wyzwalający. Czasem nie widzi się go nawet całościowo, tylko fragmentarycznie; bodźcem jest jego zapach, dotyk skóry, część ciała, reszta nie jest ważna. Często w tych wypadkach dochodzi do pawłowskiego wygaszenia; bodziec po pewnym czasie przestaje działać, szuka się nowego. Z tego punktu widzenia typ Casanowy czy nimfomanki jest typem autoerotycznym. Dysocjacja zmienia nieraz sposób widzenia partnera seksualnego. Jego obraz staje się wyidealizowany, a obraz rzeczywisty w świetle miłości znika całkowicie, by pojawić się z tym większą siłą przy pierwszych konfliktach codziennego życia i wyprzeć z kolei obraz wyidealizowany, albo zachowuje obraz partnera, mniej lub więcej zgodny z rzeczywistością, podstawia się pod niego obraz osoby wymarzonej, popełnia się sui generis cudzołóstwo, żyjąc bowiem z partnerem rzeczywistym, w marzeniach żyje się z kimś innym. Ponadto sfera seksualnej intymności może być tak silnie obarczona poczuciem winy i grzechu, że nie wolno nią "zbrukać" osoby naprawdę kochanej i wtedy żyć seksualnie można tylko z osobą pogardzaną (freudowski kompleks Madonny i prostytutki). Ten ostatni typ dysocjacji spotyka się prawie wyłącznie u mężczyzn. U kobiet w ogóle zjawisko dysocjacji słabiej występuje, ich życie seksualne jest silniej włączone w całość życia biologicznego i psychicznego (nawet sama budowa anatomiczna kobiety wskazuje na większą niż u mężczyzn integrację seksualną). Przedstawione przykłady psychicznej dysocjacji mogą nie odbić się na przebiegu aktu seksualnego, częściej jednak się zdarza, że w końcu prowadzą do jego zaburzeń. Gdy dysocjacja ogranicza się do sfery fizycznej (dysocjacja narządowa), wówczas można by określić impotencję u mężczyzn jako histeryczne porażenie, a anorgazmię u kobiet - jako histeryczną znieczulicę (anaesthesia); dyspareunia odpowiadałaby przeczulicy (hyperaesthesia lub algaesthesia). Odszczepieniu danej czynności odpowiada odszczepienie w sferze psychicznej, tj. nie dające się zintegrować nastawienie emocjonalne, jak "uraz", "zapiekłe" uczucie itp. Podobne zjawisko obserwuje się' w konwersji histerycznej, wówczas wyleczenie zależy od rozładowania kompleksu. Uwagi terapeutyczne Lecząc anorgazmię czy impotencję nie można ograniczyć się tylko do sfery seksualnej życia. Zbyt bowiem silnie człowiek związany jest ze swoją płcią i, tak jak płciowy chromosom znajduje się w każdej komórce ustroju, również zagadnienia płci przenikają życie psychiczne człowieka. Nie ma rozpoznania nerwicy czy psychozy, w której sprawa seksualna nie odgrywałaby ważnej, a nieraz decydującej roli i, odwrotnie, nie ma takiego układu zaburzeń seksualnych, w którym można by tylko na nich się skoncentrować i nie rozpatrywać całości życia danego człowieka. Ważnym elementem orientacyjnym w leczeniu i rokowaniu jest ustalenie, odkąd datują się zaburzenia seksualne. Inaczej jest, gdy impotencja czy anorgazmia trwa od początku życia seksualnego, a inaczej, gdy wystąpiła ona w jego przebiegu, po okresie normalnych pod tym względem warunków. W pierwszej sytuacji zaburzenie jest znacznie głębsze; polega ono najczęściej na wadliwej koncepcji własnej płci. W drŁgiej sytuacji ma się zwykle do czynienia z jakimś zaburzeniem natury ogólnej (np. impotencja czy anorgazmia jako objaw nerwicy) lub z patologią związków uczuciowych między partnerami seksualnymi. U kobiet pierwszy typ (stały) zaburzeń łączy się zazwyczaj z cechami psychicznymi, określanymi pojęciem "uczuciowej niedojrzałości" lub "niedojrzałości osobowości". Z ważniejszych cech należy tu wymienić egocentryczną postawę emocjonalną (szukanie uczucia, głównie dla potwierdzenia siebie, przy niezdolności dawania uczucia z siebie) oraz pochyłą płaszczyznę stosunków z ludźmi (tj. oscylację między zależnością a dominacją). Czasem psychicznym cechom niedojrzałości towarzyszą cechy fizyczne w postaci infantylnej budowy, zwłaszcza narządów rodnych lub mniej lub więcej dyskretnych cech płci przeciwnej (nietypowe owłosienie, u kobiet wąska miednica przy stosunkowo zbyt szerokich ramionach itp.). Rzadziej spotyka się tu negatywne uwarunkowanie wywołane traumatyzującym przeżyciem seksualnym. Jaskrawym przykładem jest zgwałcenie nieletniej, które może pozostawić na całe życie lękowe nastawienie do kontaktów seksualnych. U kobiet negatywne nastawienie uczuciowe do matki utrudnia identyfikację z rolą kobiecą, a idealizacja ojca skłania czasem do identyfikowania się z rolą męską i często spacza dynamikę erotyczną powiązań uczuciowych. Gdy partner przypomina ojca, stosunek z nim wyzwala lęk przed kazirodztwem, a gdy jest jego antytezą - pozostawia niezaspokojoną tęsknotę za ojcem i uczucie pogardy dla tego, który nim nie jest. W porównaniu z częstością stałej anorgazmii u kobiet naszej cywilizacji analogiczny (stały) typ impotencji u mężczyzn należy do rzadkości. Zjawisko to można by tłumaczyć tym, że podczas gdy egocentryczna postawa uczuciowa u kobiet wywołuje często anorgazmię, to u mężczyzn bynajmniej nie wpływa na obniżenie potencji. "Niedojrzały uczuciowo mężczyzna", traktujący partnera seksualnego jako przedmiot wyładowania swego "libido", może być równie, a nawet bardziej potentny niż mężczyzna "dojrzały" - zdolny do miłości. W przypadku mężczyzn infantylizm emocjonalny odbija się na wzajemnym stosunku uczuciowym partnerów, może prowadzić tylko do relatywnej impotencji, gdy partner - "przedmiot" - przestanie działać jako bodziec seksualny, czyli znudzi się. Wynika śo z większego rozłamu życia seksualnego u mężczyzn, u kobiet jest ono bardziej związane z całością życia uczuciowego. Najczęstszą przyczyną stałej impotencji jest też wadliwa konstrukcja seksualnego autoportretu. Gdy jednak u kobiet decydującą rolę odgrywa jego strona uczuciowa, to u mężczyznstrona ambicjonalna. Kobieta, by być w pełni zdolną do życia seksualnego, musi czuć się kobietą w dawaniu i braniu uczuć, mężczyźnie natomiast wystarczy świadomość swej męskości. Istnieje tu potencjalna sytuacja nerwicorodna, gdyż ostatecznym potwierdzeniem męskości jest zdolność odbycia aktu seksualnego, a szukanie potwierdzenia własnej męskości w życiu seksualnym zaburza jego przebieg, prowadząc przez udział momentów wolicjonalnych do impotencji. Ambicje paraliżują życie seksualne - im więcej chce się, by było lepiej, tym jest ţzwykle gorzej. W przypadkach pierwotnej impotencji spotyka się mężczyzn "słabowitych", tj. takich, którzy się za słabych uważają, w rzeczywistości często nimi nie są, mężczyzn z utrwalonym kompleksem onanistycznym, łączącym się z poczuciem niższości i lęku przed sprawdzeniem swej męskości w życiu seksualnym, tudzież takich, u których można by się dopatrywać utajonych tendencji homoseksualnych, w postaci czy to lęku i nienawiści do kobiet (kompleks Vehini Hai), czy też utrwalenia swego obrazu z okresu wczesnej młodości, gdy najsilniejsze więzi emocjonalne tworzą się w obrębie tej samej płci. Jeśli pierwotne zaburzenia seksualne wiążą się z trzecim punktem przedstawionego schematu (autoportret), to wtórne zaburzenia seksualne, łączą się z pierwszym i drugim punktem schematu (zaburzenie wegetatywne i stosunek uczuciowy do partnera). Co się tyczy stosunku do partnera, to u kobiet najczęstszą przyczyną wywołującą anorgazmię jest rozczarowanie. Partner okazuje się kimś innym niż był w okresie, gdy jego obraz rozjaśniał blask uczucia. Brutalność, zdrada, alkoholizm są najczęstszymi przyczynami, wskutek których pryska dawny, wyidealizowany zwykle obraz. Czasem anorgazmia wiąże się z przeżyciami najwcześniejszymi; przeżycia uczuciowe związane z macierzyństwem nie pozostawiają jakby miejsca na uczucia erotyczne. Częściej bywa odwrotnie, gdy macierzyństwo przyspiesza "emocjonalne dojrzewanie" kobieta dotychczas "zimna" zmienia się w "ciepłą". Lęk przed ciążą jest ważnym czynnikiem w etiologii anorgazmii. U mężczyzn wtórna impotencja wiąże się najczęściej z wygaszeniem zainteresowania płciowego - zwłaszcza w wypadkach erotycznego egocentryzmu, gdy partner jest tylko przedmiotem - lub zagrożeniem męskiej ambicji (obawa kompromitacji i pogardy ze strony partnerki). Ten ostatni typ impotencji spotyka się zazwyczaj u młodych mężczyzn, którzy dopiero rozpoczynają swe seksualne doświadczenie i - jak zwykle na początku nowej aktywności - lęk przed porażką towarzyszy poczynaniom, lub u mężczyzn zbliżających się do starości, którzy chcą wy próbować ostatnie szanse swej męskości, ambicjonalne podejście do spraw seksualnych często zamiast potwierdzenia przynosi porażkę. Zdarza się, że impotencja wiąże się z poczuciem winy, np. u młodych z poczuciem grzeszności i niebezpieczeństwa życia seksualnego, uwarunkowanym przez błędne wychowanie, a u dojrzałych z poczuciem winy w stosunku do zdradzanej partnerki. W tym przypadku relatywna impotencja skazuje mężczyznę na wierność małżeńską. Pierwszą zasadą leczenia impotencji i anorgazmii jest ich nieleczenie. Wszelkie bowiem koncentrowanie się na konfliktowej sferze seksualnej stymuluje czynnik woli, który działa paraliżująco na przebieg aktu seksualnego. Istotą leczenia, jak zawsze w psychiatrii, jest dążenie do możliwie pełnego poznania chorego, dzięki czemu i on uzyskuje wgląd w swą strukturę i jej skrzywienia, co stwarza większe szanse ich skorygowania. Zniknięcie fałszywych postaw emocjonalnych (np. lękowych, ambicjonalnych) z reguły poprawia sam przebieg aktywności seksualnej. Nie należy też - zwłaszcza w początkowych stadiach leczenia - rezygnować z terapii farmakologicznej i fizykalnej, trzymając się jednak wspomnianej zasady nieleczenia "chorego" narządu. Sam narząd bowiem nie jest chory, chory jest pacjent. Można więc stosować różnego rodzaju metody leczenia wzmacniającego i uspokajającego. To ostatnie jest ważne wówczas, gdy element lękowy i ambicjonalny jest silny. Środki uspokajające działają też korzystnie w przypadku przedwczesnego wytrysku, wywołanego wzmożoną pobudliwością seksualną, jak np. u początkujących partnerów. Gdy zaburzenie życia płciowego jest uwarunkowane wadliwą postawą uczuciową partnerów, zwykle trzeba objąć leczeniem też tego, który się sam do lekarza nie zgłosił, uważając, że jego życie seksualne jest w porządku, choć często tak nie jest, a niejednokrotnie on właśnie jest przyczyną zaburzeń u swego partnera. Leczenie takie z początku lepiej prowadzić osobno, a później - gdy partnerzy są do tego dostatecznie przygotowani w formie terapii grupowej, w której w obecności lekarza mogą omówić wspólnie nurtujące ich problemy i choć częściowo rozładować wzajemne urazy. Zboczenia seksualne Zagadnienie zboczeń seksualnych mimo swej sensacyjności nie stanowi formalnie w Polsce problemu psychiatrycznego. Pacjenci tego typu rzadko trafiają do psychiatry. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że unikają oni tego rodzaju kontaktów, uważając psychiatrę za przedstawiciela społeczeństwa, które ich potępia i traktując swe zboczenie jako sprawę nieodwracalną, poza tym wydaje się, że w społeczeństwie polskim przypadki perwersji seksualnej są rzadsze niż w krajach zachodnich. Sfera bodźców seksualnych i ich utrwalanie się By zrozumieć psychopatologię zboczeń seksualnych, należy pamiętać o dwóch sprawach poruszanych na wstępie, mianowicie o łatwym utrwalaniu się stereotypów zachowania seksualnego (inercja lub "pamięć" układu autonomicznego) i o dużej różnorodności przedmiotów i sytuacji, które w ciągu życia osobniczego mogą być potencjalnymi bodźcami wyzwalającymi wyładowanie seksualne. W przeciwieństwie do innych popędów określenie bodźca seksualnego nie jest łatwe. Nigdy nie wiadomo z całą pewnością, co wyzwoli maksymalnie popęd seksualny i co go ewentualnie zahamuje. W przypadku głodu czy pragnienia sprawa przedstawia się bez porównania prościej. Podobnie jak w innych podstawowych biologicznych potrzebach, tu też obserwuje się zjawisko generalizacji polegające na tym, że w miarę wzrastania potrzeby coraz więcej bodźców nabiera charakteru bodźca popędowego, w myśl przysłowia "na bezrybiu i rak ryba". Obserwuje się też zjawisko przeciwne: zwężenia sfery bodźców seksualnych, gdy z wielu możliwych tylko nieliczne działają podniecająco. Wielkość tej sfery i jej jakość zależą prawdopodobnie od cech konstytucjonalnych i od linii życiowej, zwłaszcza seksualnej. Ludzie z kręgu cyklotymicznego zapewne dysponują szerszą sferą bodźców seksualnych, tj. są mniej wybredni niż ci, którzy należą do kręgu przeciwnego (schizotymicznego). W historii rozwoju popędu seksualnego danego człowieka zmieniają się układy bodźców działających podniecająco. U tego samego człowieka inne zespoły bodźców wywołują podniecenie typu seksualnego w różnych okresach życia: dzieciństwa, pokwitania, młodości, wieku dojrzałego i starości; każdy wiek ma swoje prawa (seksualne). Płeć jest oczywiście decydującym czynnikiem determinującym jakość sfery bodźców seksualnych. Dość znamienna jest tu odmienność reakcji na tak pospolity bodziec, jak widok genitalii płci przeciwnej; u mężczyzn działa on podniecająco, u kobiet - na ogół hamująco. Niemałą rolę w formowaniu się sfery bodźców seksualnych odgrywają czynniki natury społecznej. Odmiennie kształtują się też ideały seksualne w różnych okresach i kręgach kulturowych (np. moda na typy kobiece rubensowskie lub chłopięce i analogiczne mody na mężczyzn "subtelnych" i "męskich"). W ciągu kilkudziesięciu lat może się rozszerzyć lub zwęzić zakres sfery bodźców seksualnych w związku ze zmianami w modzie kobiecej, np. dawniej bodźcem seksualnym był widok "stópki" kobiecej, a dziś strój bikini często nie wystarcza. Istniejące w pewnych warstwach społecznych i kręgach kulturowych wzory zachowania się seksualnego i związane z nim zakazy powodują, że pewne bodźce seksualne stają się tabu, co może zahamować ich działanie podniecające, lub też przeciwnie, wzmóc je na zasadzie atrakcyjności "zakazanego owocu". Dotychczas w tzw. warstwach "niższych" pewne formy gry miłosnej, jak cunnilingus i fellatio, są uważane za zboczenie i mogą budzić społecznie uwarunkowany wstręt; podobnie, choć w mniejszym stopniu, działać mogą pozycje koitalne, odbiegające od przyjętych w zachodniej kulturze. Prawdopodobnie w innych kręgach kulturowych "szokująco" działałyby nasze zwyczaje seksualne. Społeczna aprobata lub dezaprobata odgrywa ważną rolę także w formowaniu się tendencji homoseksualnych. W sposób zgoła zawiły i trudny do prześledzenia tworzy się u każdego człowieka jego własna sfera bodźców seksualnych, tzn. takich, które najsilniej działają podniecająco. W okresach wzmożonej pobudliwości płciowej, jak np. w wieku pokwitania i przekwitania, w długiej abstynencji seksualnej lub w przypadku upośledzenia czynności hamulcowych układu nerwowego o charakterze przejściowym (np. między snem a czuwaniem, pod wpływem alkoholu itp.) lub trwałym (np. w zespołach psychoorganicznych) sfera ta ulega rozszerzeniu, zwężeniu natomiast wówczas, gdy potrzeba biologiczna jest nasycona, gdy dane bodźce seksualne uległy wygaszeniu ("już to nie bawi"), gdy aktywność ustroju jest całkowicie wypełniona inną strukturą czynnościową (np. inną potrzebą biologiczną, chorobą, pracą). Łatwość utrwalania się struktur czynnościowych związanych z życiem popędowym z jednej strony, a z drugiej silne tendencje hamulcowe, wynikające przeważnie ze społecznego tabu otaczającego życie płciowe, sprawiają, że stopień świadomości własnej sfery bodźców seksualnych może być niewielki. Można nie zdawać sobie sprawy z tego, co najsilniej działa podniecająco i ułożyć sobie życie seksualne odpowiadające wprawdzie świadomym tendencjom uczuciowym, ale niezgodne ze sferą bodźców seksualnych. Czasem dopiero marzenie senne odsłania właściwe zainteresowania. Przykładem może być chory krakowskiej kliniki psychiatrycznej, któremu przyśniła się w intymnej sytuacji znajoma dziewczyna, na którą nigdy nie zwracał uwagi, uważając ją za mało atrakcyjną. Dopiero we śnie ujrzał jej seksualne zalety, które z dużą dla obu stron satysfakcją zrealizował później na jawie. Cień nieświadomości pokrywający własną sferę seksualną sprawia, że nawet przy pełnym wyżyciu się w tej dziedzinie pozostaje ślad niedosytu, tęsknoty za "pełnią życia". Dialektyka zmienności i niezmienności Podobnie jak w formowaniu się osobowości problem sprzeczności dialektycznej między zmiennością a niezmiennością natury człowieka odgrywa decydującą rolę i zwichnięcie równowagi przez zbytnie utrwalenie pewnych cech prowadzi do skrzywienia struktury, zwanego psychopatią. Dlatego też w życiu seksualnym - obok silnej tendencji do utrwalania się struktur czynnościowych - istnieje ich duża zmienność, dzięki czemu sfera bodźców seksualnych i formy doznań erotycznych nie pozostają wciąż te same i każde następne przeżycie jest nowym przeżyciem. Problem zboczeń seksualnych jest w istocie analogiczny jak w psychopatii. Polega on na tak silnym utrwaleniu pewnych form życia seksualnego, że aż naruszającym równowagę między zmiennością a niezmiennością. Dlatego też nazwa psychopatii seksualnej, używana dla określenia tego rodzaju zaburzeń, jest w pełni uzasadniona. Ślady zboczeń W historii rozwoju seksualnego każdego człowieka doszukać się można śladów zboczeń, które jeśli się utrwalą, mają już charakter psychopatii seksualnej. Masturbacja, która jest zjawiskiem tak powszechnym w pewnym okresie rozwoju, że trudno traktować ją wtedy jako zboczenie, staje się nim, gdy zmieni się w utrwaloną i główną formę wyładowania seksualnego. Wyładowanie i sprawdzenie siebie Fakt, że życie seksualne wymaga bliskiego kontaktu z osobą płci przeciwnej, pociąga za sobą wszelkie niebezpieczeństwo takiego zbliżenia. Uciekając przed tymi niebezpieczeństwami zastępuje się partnera przedmiotem bardziej operatywnym i mniej zagrażającym. Z drugiej jednak strony w kontaktach erotycznych poza wyładowaniem seksualnym szuka się potwierdzenia własnej osoby, które w ostatecznym wymiarze możliwe jest tylko w tak bliskim złączeniu dwojga ludzi. Obie tendencje nie są ze sobą zbieżne. Tendencja do wyładowania skłania do szukania najłatwiejszych dróg, a tendencja do sprawdzenia siebie - najtrudniejszych. Pierwsza "odczłowiecza" partnera, zamienia go w "przedmiot pożądania" (zresztą w wypadku niektórych zboczeń człowiek bywa zastąpiony przedmiotem lub zwierzęciem), druga natomiast go "uczłowiecza", bo sprawdzenia dokonać może tylko człowiek i to w jakimś aspekcie wyższy od sprawdzanego, stąd między innymi tak typowa w miłości skłonność do idealizowania obiektu pożądania. Niepewność swego seksualnego autoportretu rodzi lęk i zarazem agresję w stosunku do tego, od którego ostatecznie jego sprawdzenie jest zależne. Tendencje agresywne zwykle są więc najsilniejsze u ludzi niepewnych swej męskości czy kobiecości. Sadyzm i masochizm W skrajnych przypadkach, gdy obraz własnej "płciowości", a zarazem i tego, który ją sprawdza, jest tak nienawistny, że jedynie ból i cierpienie zadane sobie i partnerowi może dać rozkosz wyładowania, wówczas akt seksualny zmienia się w akt sadyzmu i masochizmu. Jego krańcową postacią jest mord z lubieżności, w którym dwie antagonistyczne tendencje miłości i nienawiści osiągają swe szczytowe wyładowanie w akcie seksualnego złączenia i zniszczenia. Według freudowskiej analizy rozwoju popędu seksualnego skłonności sadystyczno- masochistyczne stanowiłyby regresję do analnego okresu rozwoju libido, w którym przyjemność typu seksualnego wiąże się często z zadaniem bólu sobie i otoczeniu. Sfera analna jest wówczas głównym polem receptorycznym przyjemności seksualnej. Sam akt defekacji może być źródłem przyjemności, co w pewnej mierze powtarza się w starczym już wieku. Obserwowanie tego aktu wywołuje podniecenie zbliżone do seksualnego, a "słone" dowcipy obracają się wokół tego tematu. "Parcjalizacja" i "uprzedmiotowienie" partnera U mężczyzn często obserwuje się "parcjalizację" partnera seksualnego, polegającą na tym, że tylko określone części ciała, nie zawsze genitalia, działają najsilniej podniecająco (poza okolicą sromu najczęściej są to pośladki, piersi, brzuch itd.). Wpływy kulturowe nie są tu też bez znaczenia, np. w Stanach Zjednoczonych AP na mężczyzn prawdopodobnie najbardziej działają kobiece piersi, w Europie natomiast pośladki i uda. U kobiet ze względu na wspomnianą większą integrację życia seksualnego parcjalizacja jest zjawiskiem rzadszym; partner seksualny działa na nie bardziej całościowo. Natomiast u mężczyzn zjawisko to może występować tak silnie, że rzeczywistym partnerem staje się nie cały partner, ale określona część jego ciała. Można nienawidzić partnera, a kochać jego szczegół anatomiczny, zapach, dotyk itp. i, będąc niewiernym partnerowi, można zachować dozgonną wierność danemu szczegółowi, szukając go u innych kobiet. Częstym zjawiskiem w życiu seksualnym jest "uprzedmiotowienie" partnera. Partner jakby przestaje być człowiekiem, a staje się tylko środkiem do wyładowania popędu. W kontakcie seksualnym osiąga sięa raczej powinno się osiągać - największe zbliżenie z drugim człowiekiem. Przez kontakt seksualny wchodzi się w najgłębszą sferę ludzkiej intymności. Jednocześnie jednak odsłania się przed partnerem własną intymność. Na pewno w każdym człowieku istnieje tęsknota za tak bliskim zespoleniem się ze światem otaczającym, ale nie odbywa się ono bez bólu i wysiłku, i nie każdemu zdolność takiego zespolenia jest dana. Mimo seksualnego zbliżenia bariera między dwojgiem ludzi'nie ustępuje; każdy z nich pozostaje we własnej sferze intymności. Kontakt z partnerem jest wówczas powierzchowny. Nierzadko traktuje się go tylko jako przedmiot wyładowania seksualnego. Podejście tego typu jest częstsze u mężczyzn, gdyż u nich łatwiej o rozszczepienie między uczuciem a "seksem". "Casanowizm" czy "donżuanizm" polegałby właśnie na takim uprzedmiotowieniu partnera. Partner służy tylko do wywołania pobudzenia seksualnego i do ułatwienia jego wyładowania. Nie bez znaczenia jest też moment ambicjonalny, związany ze zdobywaniem partnerki. Sama walka o kobietę podnieca. W nimfomanii sytuacja jest niewątpliwie nieco odmienna. Kobieta bardziej niż mężczyzna tęskni za zespoleniem się z otoczeniem, postawa "do" w miłości jest dla niej ważniejsza niż postawa "nad", w której dąży się do podbijania świata. By wejść w sferę intymności swego partnera, gotowa jest ona pozwolić się traktować jako przedmiot. W poszukiwaniu miłości prowadzi swobodne życie seksualne. Fetyszyzm Fetyszyzm (zboczenie głównie dotyczące mężczyzn) jest tym szczególnym przypadkiem parcjalizacji, w której popęd gruntuje się najczęściej na jakimś szczególe kobiecego ubioru. Na drodze utrwalenia ten tylko szczegół pozostanie przez całe życie najsilniejszym bodźcem seksualnym. U chłopców oddzielonych barierą społecznego tabu kontaktów erotycznych, zainteresowania seksualne nierzadko koncentrują się na szczegółach kobiecej garderoby, wywołując nawet silne podniecenie. Siła seksualnego podniecenia może spowodować utrwalenie się reakcji seksualnej typu fetyszyzmu. W fetyszyzmie można się dopatrzeć szczególnego wypadku impregnacji nadawanej przez człowieka jego otoczeniu. To, z czym się on styka, staje się jakby jego częścią. Kontakt z tą częścią staje się - na zasadzie analogicznej do stosowanej w magii - kontaktem z daną osobą. Podobnie jak czarownik swoje operacje zmierzające do ocalenia lub zniszczenia swej ofiary wykonuje na przedmiocie, który był z nią w bezpośrednim kontakcie (np. część odzieży, którą nosił, domu, w którym mieszka, drogi, którą zwykle chodzi, lub część należącą do jej organizmu - włosy, paznokcie, wydaliny itp.), tak zakochany, nie mogąc zetknąć sie ze swym partnerem, przeżycia seksualne, często bardzo intensywne, czerpie z przedmiotów, które z nim się stykały. Działa tu zasada "pars pro toto" która zwykle występuje tam, gdzie uczucia są silne, a bezpośredni kontakt utrudniony lub niemożliwy, w ten sposób relikwie zastępują świętego, pieczęć królewska osobę króla itp. Transwestytyzm i transseksualizm Za odmianę fetyszyzmu można by uważać transwestytyzm; odgrywa tu jednak rolę identyfikacja z płcią przeciwną - przebranie się w jej strój daje poczucie zmiany płci. Zwykle popęd seksualny jest zgodny z przebraniem, a więc mężczyzna przebrany za kobietę odczuwa popęd do mężczyzn, a kobieta przebrana za mężczyznę - do kobiet. Zdarza się jednak, że popęd nie zmienia swego kierunku; mężczyzna przebrany za kobietę nadal pożąda kobiety. Przebranie jest wówczas konieczne do wyzwolenia napięcia seksualnego. Bez przebrania się człowiek taki nie odczuwa pociągu seksualnego. Transwestytyzm należy do grupy zboczeń określanych mianem transseksualizmu, tj. takich, które wiążą się z poczuciem własnej płci. Cechą przyrody ożywionej jest seksualność - podział na płeć żeńską i męską. Podział ten występuje nawet w najniższych formach przyrody ożywionej. Każda istota żywa ma więc określoną płeć, istoty bezpłciowe i obojnacze należą do wyjątków. Oznaczenie płci nie jest jednak całkowicie jednoznaczne, zawsze doszukać się można śladów płci przeciwnej. Męskość ma swój "cień" kobiecości, a kobiecość - męskości. U człowieka płeć jest zdeterminowana przez wiele czynników: chromosomalnych, hormonalnych, morfologicznych, funkcjonalnych, psychologiczno-socjologicznych i prawnych. W świadomym przeżyciu wszystkie te czynniki tworzą razem poczucie własnej płci, które kształtują się prawdopodobnie już we wczesnym dzieciństwie. Nigdy człowiek nie czuje się stuprocentowym mężczyzną ani stuprocentową kobietą. Zawsze istnieje pewna rozbieżność między jego realnym autoportretem seksualnym, tzn. takim, jakim siebie aktualnie widzi, a autoportretem idealnym, tzn. takim, z jakim by chciał siebie widzieć. I raczej należałoby powiedzieć. że człowiek dąży do swej męskości czy kobiecości, ale jej w pełni nie jest w stanie osiągnąć. W tym sensie każdy jest jakby trochę transseksualistą. Można by rozróżnić trzy warianty transseksualizmu: w pierwszym, najrzadszym, człowiek odrzuca swą biologiczną rolę seksualną i wybiera przeciwną, odpowiednio do niej się zachowując. Kobieta np. ubiera się więc i nosi po męsku. Jedna z pacjentek krakowskiej kliniki psychiatrycznej ożeniła się, zmieniwszy odpowiednio swoje papiery. Przez dwa lata żyła dość szczęśliwie ze swoją wybraną, używając w czasie stosunków protezy. Transseksualizm tego typu zdarza się u ludzi z osobowością histeryczną, tj. zdolnych do realizowania swoich marzeń i przekreślania rzeczywistości. Drugi wariant zdarza się w psychozach zwłaszcza typu schizofrenicznego. Chory ma wówczas wrażenie, że jego płeć ulega zmianie, zmienia się jego ciało i nabiera cech płci przeciwnej. Jeden z chorych krakowskiej kliniki miał wrażenie, że w nocy zmienia się w kobietę i że ktoś odbywa z nim stosunki, odczuwał, że ma pochwę i że mężczyzna go gwałci. Trzeci wariant, najczęstszy, polega na tym, że człowiek nie czuje się pewny w swojej roli męskiej czy kobiecej. Nie czuje się pełnowartościowym mężczyzną czy kobietą. U partnera szuka przede wszystkim potwierdzenia swej męskości czy kobiecości, co oczywiście nie wpływa korzystnie na rozwój związku erotycznego. Oglądactwo (skopofilia, voyeuryzm) Tajemnica otaczająca życie seksualne, obwarowana społecznymi tabu, jest w okresie dzieciństwa i wczesnej młodości źródłem niespokojnego zainteresowania. Uchylenie rąbka tajemnicy może stać się silnym bodźcem seksualnym. Ta ciekawość seksualnej intymności utrzymuje się na ogół też w późniejszych okresach życia, stanowiąc podnietę do interesowania się życiem seksualnym bliźnich. Jest ona zwykle tym silniejsza, im mniej satysfakcji przynosi własne życie płciowe. Dołącza się tu jeszcze możność wystąpienia w roli sędziego, potępiającego cudze "grzechy", dzięki czemu zmniejsza się poczucie winy związane z życiem seksualnym. Przy patologicznym utrwaleniu się reakcji samo podglądanie (voyeuryzm) wystarczy do seksualnego wyładowania. Ekshibicjonizm Innym objawem dziecięcej ciekawości seksualnej jest wzajemne demonstrowanie swoich genitalii między obu płciami. W wieku przedszkolnym jest to normalny objaw rozwoju zainteresowań seksualnych. Szkoła psychoanalityczna może nieco przesadnie podkreśla męską dumę z narządu płciowego i lęk przed jego utratą (kompleks kastracyjny). Bez wątpienia jednak w tworzeniu seksualnego autoportretu ta część ciała odgrywa ważną rolę, co zresztą znajduje swój wyraz w potocznym języku, w którym, w sposób wulgarny wprawdzie, ale dosadny, określa się męskość miarą genitalii. W ekshibicjonizmie jakby wyzwala się infantylna chęć zaimponowania otoczeniu widokiem swej anatomicznej męskości. Poza tym niewątpliwie działa tu podniecająco element zaszokowania płci odmiennej. Na kobiety widok genitalii działa na ogół przeciwnie niż na mężczyzn, zamiast podniecać - szokuje. Ekshibicjonizm w praktyce psychiatrycznej spotyka się najczęściej u mężczyzn niedorozwiniętych lub otępiałych (zwłaszcza w otępieniu starczym). Poczucie własnej męskości jest u tych osób zagrożone i przy obniżonym krytycyzmie ten sposób jego wzmocnienia jest zrozumiały. U kobiet ekshibicjonizm w sensie klinicznym należy do rzadkości, natomiast eksponowanie swego ciała w granicach pewnych norm - do normalnego repertuaru działania seksualnego na otoczenie płci przeciwnej. Dozwolony stopień eksponowania swego ciała jest obwarowany panującymi w danej kulturze zwyczajami. Nieco odmienny rodzaj ekshibicjonizmu - to demonstrowanie własnej aktywności seksualnej. Zwykle aktywnością tą jest onanizm (masturbacja, samogwałt). U człowieka, podobnie zresztą jak u niektórych zwierząt, życie seksualne rozgrywa się w autystycznej izolacji od reszty otoczenia. W przypadku autoerotycznego wyładowania seksualnego tendencja do izolacji jest może nawet silniejsza, gdyż onanizm zwykle łączy się z trudnościami nawiązywania kontaktów z płcią odmienną, a poza tym często zostawia uczucie wstydu, obawy społecznego potępienia i wstrętu do samego siebie (kompleks onanistyczny). Onanizm z reguły łączy się więc z dyspozycją autystyczną osobowości. Masturbacja "coram publico" ma charakter wyzwania rzuconego otoczeniu w rodzaju: "ja was lekceważę"; najczęściej też zdarza się w schizofrenii hebefrenicznej, w ekspansywnych formach otępienia organicznego, w eretycznej oligofrenii i w zespołach maniakalnych, a więc tam, gdzie w obrazie chorobowym występują tendencje ekspansywne, a nawet agresywne w stosunku do otoczenia. Często jednak pierwsze kroki w życiu seksualnym stawia się jakby pod ochroną więzi grupowej. Są to wspólne praktyki masturbacyjne chłopców czy dziewcząt, zbiorowe pieszczoty o charakterze homoseksualnym w środowiskach młodzieńczych jednopłciowych (w zakładach, internatach itp.) wspólne "wyprawy" chłopców czy dziewcząt na erotyczne podboje, u starszych grupowe "prywatki" z ekscesami seksualnymi, a u dzieci zbiorowe zabawy w "tatę i mamę", czy w "pana doktora". W wielu kulturach istnieją zwyczaje dopuszczające przełamywanie zasady intymności seksualnej, a nawet wymagające jej odrzucenia. Przykładem są święta, w czasie których dozwolone jest pełne wyżycie seksualne, ale w formie publicznej (święto Dionizosa, Kupały), pewne ważne momenty w życiu seksualnym, jak utrata dziewictwa, noc poślubna, czy poród, które odbywają się w niektórych kręgach kulturowych pod bacznym okiem otoczenia i są obwarowane określonym rytuałem. W złamaniu zasady intymności można by się więc dopatrywać takich momentów, jak: a) maksymalne wyżycie się seksualne, które byłoby możliwe tylko w społecznej grupie (moment orgiastyczny); b) więź grupowa, która daje większe poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza w pierwszych próbach życia seksualnego (moment wzmocnienia społecznego); c) grupa społeczna, która interweniuje w "krytycznych" chwilach życia seksualnego i wtedy swoboda intymności zostaje zastąpiona sztywnym społecznym rytuałem (moment kontroli społecznej); d) zasada intymności zostaje złamana, co jest wyrazem buntu przeciw więziom społecznym (moment buntu). Istniejący prawdopodobnie u każdego człowieka niedosyt seksualny znajduje swój wyraz w tęsknotach orgiastycznych, a te mają zwykle charakter zbiorowego "szaleństwa". Tkwi w tym paradoksalna, ale też i rozsądna zasada, że tylko w grupie można się wyłamać z norm grupowych. Wyjście poza granice społecznie akceptowane, a więc stanie się "innym" "varius", jest łatwiejsze w grupie niż w samotności. Podobnie też charakter grupowy mają niejednokrotnie praktyki narkotyczne, zwłaszcza w wypadku tych narkotyków, które dają przeżycia zbliżone do psychotycznych. Dobór naturalny Przedmiotem seksualnego pożądania, innymi słowy - aktywności zmierzających do zbliżenia się i połączenia seksualnego może być z biologicznego punktu widzenia tylko przedstawiciel płci odmiennej tego samego gatunku. Wyjątek stanowią osobniki obojnacze (hermafrodytyczne). Fakt, że zasada ta jest nierzadko łamana w świecie zwierzęcym, a zwłaszcza ludzkim, można wytłumaczyć - zwężeniem pola widzenia i łatwym utrwaleniem się struktury czynnościowej. Pod wpływem silnych emocji pole widzenia zwęża się jakby do jednego punktu - bodźca wyzwalającego dany stan afektywny. Analogiczne zjawisko obserwuje się w histerycznych i padaczkowych stanach zwężenia świadomości, a także u zwierząt pozbawionych kory mózgowej (neocortex). W psychologii zwierzęcej znane jest zjawisko "imprinting" ; polega ono na tym, że w pewnym okresie rozwoju istnieje u zwierzęcia jakby wzmożona wrażliwość na bodźce otoczenia i większa zdolność ich utrwalania, wskutek czego zespół bodźców, który trafi na ów okres uczulenia, staje się jakby na zawsze związany z życiem zwierzęcia, stanowiąc istotną część świata jego przeżyć. W ten sposób pisklę kacze, które w kilkanaście godzin po wykluciu się z jajka znajduje się właśnie w tym stanie wzmożonej wrażliwości, będzie traktować przedmiot, z którym się zetknie, jak swoją matkę, będzie za nim chodzić, szukać u niego schronienia i pożywienia. U zwierząt domowych - zarówno ssaków, jak i ptaków - obserwuje się dość często przejawy zachowania się seksualnego w stosunku do ludzi, ich opiekunów. Ludzie ci na zasadzie imprinting stali się integralną częścią ich świata, są im tak bliscy, że mogą być przedmiotem seksualnego pożądania, tak jak do niedawna byli przedmiotem zastępującym prawdziwych rodziców czy rówieśników zabawy. Zwierzęta takie, gdyby istniał zwierzęcy kodeks moralny, należałoby uważać za sodomistów. Kierunek zainteresowania seksualnego nie zawsze musi więc być zgodny z biologicznym prawem zachowania gatunku. A w ogóle pytanie, dlaczego właśnie w tym, a nie innym kierunku zwraca się popęd seksualny i dlaczego właśnie ten przedmiot otaczającego świata dostępuje zaszczytu seksualnego wyboru, jest niesłychanie skomplikowane i właściwie wciąż tajemnicze. W myśl darwinowskiej koncepcji prawo doboru naturalnego daje większe szanse stania się partnerem seksualnym osobnikom lepiej do życia przystosowanym. Ale nie zawsze łatwo przychodzi określić, co przez to pojęcie się rozumie. Obserwując przyrodę ożywioną, odnosi się wrażenie, że siła i piękno, a u wyższych form życia mądrość (inteligencja) odgrywają rolę w doborze naturalnym. Są to jednak pojęcia czysto ludzkie; trudno przypuścić, by zwierzęta miały podobny do człowieka zmysł estetyczny, a zresztą u poszczególnych ludzi różnice są nieraz skrajne. Wydaje się wszak że, iż piękno przyrody, które szczególnie silnie nieraz odczuwamy, wiąże się przede wszystkim z prawem zachowania życia gatunku. Na razie, jest to tylko odczucie, na które brak dostatecznych dowodów, gdyż nie wiemy jeszcze, jakimi prawami kieruje się dobór naturalny. Wprawdzie u człowieka dysponuje się światem jego przeżyć, co powinno pomóc w określeniu, czym się on kieruje w swym doborze naturalnym, to jednak jeszcze trudniej u niego niż u zwierząt określić, na czym ten dobór polega. Sami o sobie nie potrafimy powiedzieć, dlaczego właśnie ta osoba stała się wybraną i ona właśnie najwięcej nam odpowiada. Nie wiemy, skąd miłość w nas się rodzi i jakie są jej prawa. Seksualne "imprinting", powodujące, że właśnie ta a nie inna konstelacja bodźców działa najbardziej podniecająco, jest sprawą tak indywidualną, że nie może być mowy o zgodności opinii. A zwężenie pola widzenia tam, gdzie działa popęd seksualny, jest tak duże, że trudno zachować dystans potrzebny dla zachowania obiektywności sądu. Z drugiej jednak strony obserwuje się zjawiska stadne, polegające na tym, że ocena całej grupy ciąży na indywidualnym wyborze. Dana jednostka, dzięki rozmaitym okolicznościom, może stać się wybrańcem seksualnym grupy i skierować na siebie "pożądliwe" spojrzenia nawet tych jednostek, których indywidualny "ideał" seksualny jest odmienny. Zjawisko to prawdopodobnie występuje zarówno w świecie ludzkim, jak i zwierzęcym. "Erotica" i "heroica" Droga do zaspokojenia biologicznej potrzeby zachowania życia gatunku nie jest łatwa. Niejednokrotnie zagraża ona nawet prawu zachowania własnego życia. W tym sensie w biologii "erotica" łączy się z "heroica". W związku z odmiennymi biologicznymi rolami i, co za tym idzie, odmiennymi postawami (aktywna u samców, pasywna u samic), moment maksymalnego niebezpieczeństwa inaczej się rozkłada u obu płci. U samców wiąże się on z zapłodnieniem, u samic - zrodzeniem. U mrówek i pszczół lot godowy kończy się śmiercią zaspokojonego seksualnie samca, u niektórych pająków i much próba zbliżenia może zakończyć się pożarciem przez wybraną partnerkę: U pszczół po inseminacji penis oderwany wraz z częścią trzewi zostaje w pochwie, zatykając ją jakby korkiem, samiec umiera. U niektórych pająków samiec jest mniejszy od samicy i, by nie zostać przez partnerkę zjedzony, ofiarowuje jej małą muszkę. Gdy samica zajęta jest jedzeniem, odbywa z nią stosunek. Zwykle owija muszkę w jedwabistą siatkę. Czasem zamiast muszki daje samą siatkę lub wkłada do niej jakiś drobny, błyszczący przedmiot, kwiatek, itp. Związek między jedzeniem a kopulacją występuje też u wszy, samiec odbywa stosunek tylko wówczas, gdy samica ssie krew. U większości kręgowców zdobycie samicy wymaga współzawodnictwa i walki (z innymi samcami). Tylko niektóre zwierzęta obojnacze, które mogą rozmnażać się bez udziału partnera, są wolne od niebezpieczeństw związanych z rolą samca. Mając na uwadze z jednej strony siłę popędu seksualnego, a z dru- giej trudności i niebezpieczeństwa związane z jego realizacją, nie można się dziwić, że tam, gdzie bogactwo form zachowania się pozwala na nieznaczne choćby oderwanie się od podstawowych biologicznych stereotypów, pojawiają się poronne formy zachowania się seksualnego, które w mniejszym lub większym stopniu zaspokajają potrzebę instynktu, ale nie spełniają biologicznego prawa zachowania gatunku. Byłaby to zabawa w życie seksualne; przy pewnym wyładowaniu popędu nie byłoby tu całego ciężaru i powagi, jakie niesie ze sobą prawo zachowania gatunku. W świecie zwierzęcym zdolność do zabawy idzie, być może, równole- gle zrozwojem układu nerwowego, gdyż jego zróżnicowanie zapewnia większą rozmaitość struktur czynnościowych i nie ogranicza ich do niezbędnych dla zachowania siebie i gatunku form zachowania się. W miarę filogenezy zmniejsza się powaga życia, jego aspekt "na serio" staje się ono swobodniejsze, luźniej skrępowane z podstawowymi biologicznymi prawami, "na serio" zmienia się w "na niby". Autoerotyzm Najprostszą drogą wyładowania popędu seksualnego jest autoerotyzm. Człowiek jest tu panem sytuacji, niezależnym od partnera. Posługując się schematem trzech zasadniczych kierunków orientacji w otoczeniu, można by określić autoerotyzm jako zmianę postawy "do" w postawę "nad". Zamiast dążyć do złączenia się ze źródłem bodźca seksualnego, stara się go sobie podporządkować i dowolnie nim kierować. Jest to w pełni możliwe tylko wówczas, gdy przedmiot seksualnego pożądania jest całkowicie naszą własnością. Inaczej jest on zawsze czymś obcym, niezależnym i nieprzewidzianym. Pojęcie własności jest elementem istotnym w życiu seksualnym tak zwierząt, jak i ludzi; z niego wywodzi się uczucie zazdrości. Słowo "kochany" łączy się w każdym języku z zaimkiem "mój", a pojęcie własności implikuje między innymi swobodę dysponowania i kierowania posiadanym przedmiotem. Autyzm autoerotyzmu polega na tym, że pragnienia miłości i władania (wektor "do" i "nad") realizują się w obrębie własnego ciała, nie wychodzą w świat otaczający. Władanie jest tu pełne, ale miłość skarłowaciała. Istotą bowiem postawy "do" jest wyjście poza granice własnego ciała. W postawie "nad" warunek ten jest też konieczny, dąży się bowiem do zawładnięcia i kierowania otoczeniem, ale w tym przypadku część siebie samego, łącznie z własnym ciałem, łatwo zostaje jakby wyrzucona na zewnątrz, zostawiając jako najbardziej własne tylko abstrakcyjne "ja". Na tej samej zasadzie człowiek kieruje swoimi rękami, nogami, twarzą, myślami, marzeniami itd., jakby były przedmiotami w pewnym sensie obcymi bo stawiającymi opór woli i jej ulegającymi. W autoerotycznym akcie seksualnym genitalia stają się przedmiotem, którym odpowiednio manipulując człowiek doprowadza się do dającego rozkosz wyładowania seksualnego. Przedmiot ten daje satysfakcję władzy, zależy bowiem od naszej woli, ale jednocześnie przynosi rozczarowanie miłości, gdyż będąc wprawdzie źródłem przyjemności i budząc tym samym uczucia pozytywne, mimo że uległ obiektywizacji, tj. wyrzuceniu na zewnątrz (stał się przedmiotem), to jednak w rzeczywistości pozostaje w granicach własnego ciała i tym samym nie daje szans realizacji postawy "do", która możliwa jest jedynie w rzutowaniu się w świat otaczający. Miłość, będąca subiektywnym odbiciem postawy "do", realizuje się w ruchu - w dążeniu do złączenia się z przedmiotem otaczającego świata, który jest hipotetycznym źródłem przyjemności. Gdy to dążenie do rzutowania się w przestrzeni zamknie się w obrębie własnego ciała, to mimo wszelkich projekcji, prowadzących do wyobcowania części własnego ciała, ulegnie ono zniekształceniu. Siła zmuszająca do wyjścia w świat otaczający dla zaspokojenia instynktu zachowania gatunku, odgrodzona od tegoż świata granicami własnego ciała, ulega łatwo rozszczepieniu i jednokierunkowy wektor "do" zmienia się w oscylację wektorów o znakach przeciwnych - miłości i nienawiści. Autoerotyzm łączy się nierozerwalnie z autoagresją. Rozszczepienie uczuciowe tkwi więc w samym ograniczeniu możliwości projekcji przestrzennej, a elementem dodatkowo obciążającym jest społeczne tabu, potępiające wszelkie formy wyładowania seksualnego nie uświęcone tradycją danej kultury (jak kazirodztwo, homoseksualizm, sodomia, a także autoerotyzm). To obciążenie zwierciadła społecznego zwiększa potencjał negatywnych uczuć do samego siebie, stanowiących jądro kompleksu onanistycznego. U ssaków przejawy autoerotyzmu (np. w formie lizania własnych genitalii) są zjawiskiem normalnym, odgrywającym ważną rolę w prawidłowym rozwoju popędu seksualnego. Jak wspomniano, samice szczurze, którym kołnierze eksperymentalnie założone na szyję uniemożliwiają wylizywanie genitalii, wykazują po dojściu do dojrzałości płciowej znaczne upośledzenie w zachowaniu się seksualnym, a całkowicie - w macierzyńskim. U człowieka autoerotyzm ze względu na jego - zwłaszcza u mężczyzn - powszechność można by traktować jako zjawisko normalne w tym okresie rozwoju, w którym inne formy wyładowania seksualnego ze względów społecznych są niemożliwe. Stwarza on jednak zawsze dość poważne niebezpieczeństwa dla dalszego rozwoju popędu seksualnego, a nawet dla całej struktury osobowości. Jeśli niebezpieczeństwa te, minimalne lub żadne w świecie zwierzęcym, istnieją u człowieka, to traktować je należy jako konsekwencję swoistości natury ludzkiej, mianowicie postawy "nad" i "autoportretu". Tendencja do panowania i podporządkowania sobie otoczenia nie jest w swym kierunku zgodna z tendencją do złączenia się z otoczeniem. W postawie "nad" góruje się nad otoczeniem; człowiek stara się je zmienić według własnej koncepcji (narzucić własną strukturę czynnościową). Dlatego dla jej realizacji potrzebne są struktury anatomiczne układu nerwowego zapewniające największe możliwości tworzenia wciąż nowych kombinacji połączeń (struktur czynnościowych), toteż rozwój tej postawy u człowieka wiąże się z rozwojem kory mózgowej. Manipulowanie otoczeniem wymaga ruchów precyzyjnych, a jednocześnie jak najbardziej różnorodnych, tak, by wciąż nowe formy mogły się realizować. To bogactwo ruchowe dochodzi do skutku, dzięki swoiście ludzkiej asymetrii układu nerwowego, przy czym u człowieka jedna ręka i aparat ruchowy mowy rozwijają się czynnościowo, jakby kosztem innych części aparatu ruchowego. Płaszczyzna postaw "do" i "od" jest pozioma - zbliża się tu do otoczenia lub od niego oddala. Na pierwszy plan wysuwają się tutaj ruchy bardziej globalne, a więc przede wszystkim animujące postawę i mimikę, a mobilizacja ustroju dokonuje się przez wyładowanie maksymalnego wysiłku w układzie wewnątrzwydzielniczym i wegetatywnym. Postępując za "głosem serca", tj. według prostej zasady unikania przykrego, a szukania przyjemnego, nie trzeba tu narzucać własnych struktur czynnościowych otoczenia. W tej sytuacji więc liczba możliwych struktur czynnościowych jest znacznie mniejsza niż w postawie "nad". Dla ich realizacji wystarczają struktury anatomiczne niższych "pięter" ośrodkowego układu nerwowego. Odcinkiem łuku odruchowego integrującym reakcje rozgrywające się w płaszczyźnie poziomej ("od" i "do) jest przede wszystkim węchomózgowie, prążkowie i międzymózgowie (rhino- encephalon, striatum i diencephalon). Struktury te w porównaniu z korą półkul mózgowych rozwijają się tylko w stopniu nieznacznym, zarówno w filogenezie, jak i ontogenezie. Niewspółmierny rozwój kory mózgowej, stanowiący najbardziej charakterystyczną cechę anatomiczną człowieka, powoduje, że u niego płaszczyzna pochyła stosunku do otoczenia (postawa "nad") przeważa nad płaszczyzną poziomą (postawą "do" i "od"), zakłócając harmonię życia. W konkretnym przykładzie autoerotyzmu, który u zwierząt stanowi przejściową i do pewnego stopnia potrzebną formę rozwoju zachowania się seksualnego, może u człowieka - dzięki przemożnej tendencji do podporządkowania sobie otoczenia i regulowania według własnego uznania dopływów bodźców przyjemnych i przykrych - stać się zasadniczą, a nawet jedyną formą wyładowania seksualnego. W ten sposób, na skutek supremacji postawy "nad", pewna forma zachowania się, należąca do płaszczyzny poziomej, może zostać wybrana jako najwygodniejsza do realizacji z aspektu postawy "nad". Wybór taki może ulec utrwaleniu i przytłumić rozwój innych potencjalnych struktur czynnościowych w obrębie płaszczyzny poziomej. ' Onanizm jest najłatwiejszym sposobem wyładowania seksualnego. Panuje się tu całkowicie nad sytuacją; jednostka nie jest uzależniona od otoczenia, ani narażona na niebezpieczeństwa związane z szukaniem partnera seksualnego; partnerem staje się jakby część własnego ciała człowieka (stąd jej uprzedmiotowienie). Często pierwsze próby masturbacyjne wywołane są ciekawością, chęcią spróbowania, "jak to jest" pod wpływem zasłyszanych informacji, lektury, zachęty kolegów itp. Jest to więc wyraźny przykład, jak struktura typu "nad" wyprzedza strukturę płaszczyzny poziomej. Łatwość, z jaką można osiągnąć wyładowanie seksualne, może prowadzić do zaniechania trudniejszych sposobów zaspokojenia popędu, a więc atrofii innych potencjalnych struktur czynnościowych związanych, z życiem seksualnym, co oczywiście odbija się na całym rozwoju człowieka. Potrzeba zachowania własnego życia i życia gatunku zmusza do ruchu w otaczającym świecie. Możność zaspokojenia popędu seksualnego bez ekspansji ruchowej, a więc zamknięcia wektora "do" w granicach własnego ciała, uniezależnia wprawdzie człowieka od jego otoczenia, jednocześnie jednak pozbawia go możności sprawdzenia siebie, które jest możliwe jedynie w kontakcie ze światem otaczającym. Przy całym opanowaniu sytuacji (postawa "nad"), jaką daje autoerotyzm, traci się poczucie rzeczywistości, które rozwijać się może tylko w ustawicznej interakcji z otoczeniem. Typowe dla okresu autoerotyzmu jest życie w świecie marzeń, a więc struktur czynnościowych o niskim współczynniku prawdopodobieństwa realizacji. Struktury przeciwstawne (schizis) mieszczą się tu swobodnie obok siebie. W okresie rozwoju, w którym autoerotyzm jest zjawiskiem powszechnym, odcięcie się od rzeczywistości na rzecz świata marzeń (młodzieńczy autyzm) ma swoje korzystne znaczenie. Dzięki swobodzie, jaką daje oderwanie się od konkretu życia, mogą rozwijać się bujnie różnorodne struktury czynnościowe, z których tylko nieliczne w przyszłości zdobędą szanse realizacji. Autoerotyzm sprawia, że uczucia, które integralnie łączą się z dwoma możliwymi kierunkami ruchu w płaszczyźnie poziomej - "do" i "od" (uczucia miłości i nienawiści lub lęku) - zostają odcięte od tego, co stanowi ich istotę, tj. od ekspansji w świat otaczający, i zwracają się swym ostrzem do punktu wyjścia - godzą w tego, który je sam przeżywa. Człowiek staje się sam dla siebie przedmiotem własnej miłości lub lęku czy nienawiści. Już sam fakt odcięcia możliwości ekspansji uczuciowej w świat otaczający i szukania źródeł maksymalnej przyjemności w granicach własnego ciała wystawia system samokontroli na działanie potężnych wektorów emocjonalnych. Pod ich wpływem autoportret ulega oscylacjom o zbyt dużej amplitudzie między biegunem dodatnim a ujemnym, tj. miłości i nienawiści do samego siebie. W ten sposób wzrasta jego współczynnik rozszczepienia. Jednocześnie maleje współczynnik prawdopodobieństwa. Odcięcie podstawowych wektorów ruchu biologicznego ("do", "od") od świata otaczającego zmniejsza prawdopodobieństwo sprawdzenia zarówno tegoż świata, jak i siebie samego. Obraz jednego i drugiego traci konkretną realność, staje się mglisty, niepewny. To oderţvanie od konkretu ma swoje dobre strony, daje większą swobodę w tworzeniu nowych struktur czynnościowych o niskim wprawdzie współczynniku prawdopodobieństwa, ale bogatszym w swej formie i różnorodności. Jest to zwycięstwo abstrakcji nad konkretem, postawy "nad" nad postawą "do" - "od". Wreszcie czynnik socjologiczny w postaci zwierciadła społecznego, odgrywający istotną nieważką rolę w formowaniu się autoportretu, a który w większości kultur sprawy seksualne otacza mrokiem tabu, sprawia, że autoerotyzm jest obarczony na ogół silnym poczuciem winy i negatywnym widzeniem siebie. Wzrasta nienawiść do samego siebie, a na zasadzie prawa akcji i reakcji wzmaga się uczucie przeciwne - miłości, pogłębia się rozszczepienie uczuciowe. Ponieważ wektory uczuciowe mają zawsze podwójne ostrza, ambiwalencja nie jest skierowańa tylko do własnej osoby (autoambiwalencja), ale też do otaczającego świata, zwłaszcza że świat ten jest jednocześnie sędzią oceniającym surowo życie erotyczne jednostki. Streszczając, można by niebezpieczeństwa utrwalonego autoerotyzmu ująć następująco: samowystarczalność w sferze seksualnej wynika z tendencji do wybierania drogi najłatwiejszej; istnieje przewaga postawy "nad" tam, gdzie powinna dominować postawa "do - od"; następstwami autoerotyzmu są: skłonność do traktowania partnera jako przedmiotu wyładowania seksualnego; spostrzega się zwiększenie ambiwalencji uczuciowej zarówno do siebie samego, jak i otoczenia; panuje tendencja do zamykania się w sobie i ucieczki w sferę marzeń; możliwe zaburzenia aktu seksualnego wynikają między innymi z przyjęcia postawy "nad", tj. chęci kierowania aktywnością, która zasadniczo nie podlega woli. Masturbacja jest najłatwiejszym i najbezpieczniejszym (w sensie podjęcia ryzyka - heroica) sposobem zaspokojenia popędu seksualnego. Wyruszając w świat otaczający w celu znalezienia partnera, nie od razu ţ sięga się po "przedmiot' najsilniej przyciągający. Po drodze znajduje się "obiekty" "łatwiejsze" do zdobycia, bliższe w codziennym kontakcie. Nie osiągnięty ideał seksualny powoduje wprawdzie niedosyt, który jednak wygasa pod wpływem siły utrwalenia konkretnych przeżyć seksual- ţ nych. Marzenie erotyczne zostaje wyparte przez rzeczywistość, która obdarzona ładunkiem emocjonalnym zaspokojenia popędu, staje się punktem krystalizacyjnym nowych marzeń. W ten sposób można zboczyć I z kierunku wyznaczonego przez prawo zachowania gatunku. Pigmalionizm Najłatwiejszym do zdobycia partnerem jest przedmiot martwy; ożywia się on pod wpływem erotycznej fantazji. Pigmalionizm byłby więc najprostszą formą zaspokojenia popędu seksualnego w świecie otaczającym. Mimo pozornych podobieństw różni się ta forma od - fetyszyzmu. W fetyszyzmie na zasadzie symbolizacji lub raczej zasady "pars pro toto" jakiś przedmiot, który stykał się z wymarzonym partnerem, zajmuje jego miejsce; tu sam staje się partnerem. Możność operowania przedmiotem martwym (postawa "nad") jest w zasadzie nieograniczona; pod tym względem pigmalionizm zbliża się do autoerotyzmu. Ta właśnie predominacja postawy "nad" sprawia, że kontakt ze światem otaczającym jest tylko pozorny, w istocie rzeczy człowiek kontaktuje się z tworami własnej fantazji (własnymi strukturami czynnościowymi) i tym samym skazany jest na samotność władców. W pozornie normalnym życiu seksualnym ma się do czynienia z "pseudopigmalionizmem" lub "pseudosodomią", wówczas gdy partner traktowany jest jako przedmiot seksualnie podniecający i umożliwiający wyładowanie popędu. Znajduje to swój wyraz w potocznym języku, który jest na ogół czułym i wiernym zwierciadłem relacji ze światem otaczającym, w takich określeniach, jak "laleczka" lub "kociak". W tym sensie casanowizm czy nimfomania są odmianami autoerotyzmu. Partner jest traktowany jako przedmiot zaspokojenia popędu lub ambicji erotycznych. Dominuje tu postawa "nad", mimo wejścia w najbliższy z możliwych kontaktów z drugim człowiekiem, pozostaje się nadal samotnym. Świat społeczny człowieka nie ogranicza się tylko do jednostek tego samego gatunku. Może on rozszerzyć się na zwierzęta, rośliny, a nawet przedmioty martwe. Zależy to od stosunku, jaki zachodzi między możliwościami uczuciowego związania się z przedstawicielami świata ludzkiego a możliwościami analogicznego związania się z reprezentantami reszty świata otaczającego (zwierzęta, rośliny, przedmioty martwe). Występuje tu zjawisko uczłowieczenia (antropomorfizacji); zwierzę, roślina czy przedmiot martwy nabierają cech ludzkich. W baśniach i bajkach metamorfozy tego typu są bardzo częste. Dziecko, pozbawione pełni kontaktów ze światem ludzkim, znajduje towarzyszy zabaw i partnera związków uczuciowych w swoim psie, kocie, czy lalce. Człowiek dorosły, zrażony do kontaktów z ludźmi lub ich pozbawiony, broni się przed swą samotnością nieraz bardzo żywymi związkami uczuciowymi z domowym zwierzęciem, z hodowaną przez siebie rośliną, z dziełem sztuki, z przedmiotami codziennego użytku specjalnie przez siebie kolekcjonowanymi. W ten sposób pies, kot, złota rybka, róża czy kaktus, rzeźba, obraz, fajka, stary zegar czy wreszcie krążki z "żółtego metalu" stają się najwierniejszymi przyjaciółmi człowieka. Prawdopodobnie w podobny sposób człowiek staje się członkiem społeczności zwierzęcej dla tych zwierząt, które są skazane na stały z nim kontakt. Przemawiają za tym codzienne obserwacje zwierząt domowych, które często traktują swych "panów" jako towarzyszy zabaw, rodziców czy nawet partnerów seksualnych. Zoofilia Naruszanie norm życia seksualnego, które według przypowieści Tory miało spowodować zniszczenie ogniem niebieskim Sodomy i Gomory, mimo przykładnej i straszliwej kary nierzadko zdarza się dotychczas w społeczności ludzkiej. Wybrane do tej roli zwierzę jest bliższe i łatwiej dostępne w zbliżeniu seksualnym niż ktokolwiek z ludzi, poza tym łatwiej podporządkować je swojej woli, tj. zachować typową dla autoerotycznego okresu postawę "nad". Często traktowane jest ono jak poruszający się przedmiot martwy, wówczas jest tylko narzędziem do praktyk masturbacyjnych (przykładem może być chory krakowskiej Kliniki Psychiatrycznej, cierpiący na przewlekłą schizofrenię, który w kąpieli umieszczał na żołędzi wystającej z wody muchę, której wyrwał uprzednio skrzydła, tak że musiała spacerować po tej części jego ciała). Sodomia zdarza się najczęściej u osób przebywających w stałym kontakcie ze zwierzętami (np. u pasterzy). Osoby te ze względu na długotrwały brak kontaktu z partnerami płci przeciwnej lub z powodu trudności nawiązania z nimi kontaktu, z uwagi na zbyt młody wiek, kalectwo czy niedorozwój, czują się bezpieczniej wśród swych zwierząt. W utrwaleniu się sodomistycznego stereotypu może odgrywać pewną rolę seksualny imprinting, tj. zespół bodźców, który po raz pierwszy doprowadził do silnego podniecenia. Takim bodźcem może być obserwacja stosunków seksualnych u zwierząt domowych. Wtedy dane zwierzę zostaje włączone w sferę seksualnych bodźców i na zasadzie wczesnego utrwalenia staje się wymarzonym, choć skrytym i często zepchniętym w niepamięć partnerem seksualnym. W mitologiach różnych kultur obserwuje się dość często występowanie zwierząt w roli partnerów seksualnych człowieka, a baśnie i mity są może najbogatszym dokumentem jego ukrytych pragnień, dlatego często motywy baśniowe czy mitologiczne były wykorzystywane do tworzenia hipotez i pojęć psychiatrycznych, zwłaszcza przez tych autorów, których fascynowało to, co znajduje się w głębi, a nie na powierzchni. W patologicznym poczuciu winy (urojenia grzesznościowe) sodomia nierzadko występuje jako jeden z tematów samooskarżeń (zwłaszcza w schizofrenii). Trudno wtedy ustalić stan faktyczny (tzn. czy rzeczywiście chory popełniał czyny sodomistyczne); można jednak z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że tego rodzaju skryte marzenia i tendencje istniały. U kobiet sodomia wiąże się zwykle z tendencjami dominacyjnymi. Są to zwykle kobiety samotne, starające się zachować swoją samodzielność i niezależność, do mężczyzn nastawione władczo lub wręcz wrogo. W przeciwieństwie więc do sodomitów zajmowałyby one przeważnie wyższą pozycję społeczną. Oczywiście jest to tylko przypuszczenie, gdyż przeprowadzenie badań socjologicznych na tematy seksualne jest szczególnie trudne, a wszelkie próby tego rodzaju, np. znane badania Kinseya, należy traktować z dużą dozą ostrożności. Kazirodztwo Z prawa zachowania gatunku wywodzi się prawo życia społecznego, obowiązujące z mniejszą lub większą mocą w świecie roślinnym i zwierzęcym, a szczególnie silne w świecie ludzkim. Potomstwo skupia się wokół swych rodziców; tworzy się pierwsza grupa społeczna, która w miarę dalszej reprodukcji coraz bardziej się rozrasta. Ze względów eugenicznych wskazane jest, by złączenie seksualne dokonywało się między osobnikami genetycznie jak najmniej zbliżonymi, a więc nie w obrębie tej samej grupy rodzinnej. Egzogamia (tabu kazirodztwa) jest zdaniem antropologów kulturowych najstarszym i najbardziej powszechnym prawem ludzkim. Zasada egzogamii na ogół zachowana jest w świecie zwierzęcym i roślinnym. ţ'Vprawdzie kazirodztwo zdarza się u zwierząt, ale wówczas, gdy są one pozbawione możliwości kontaktów z obcymi przedstawicielami płci przeciwnej. U roślin ptaki, owady lub wiatr umożliwiają zachowanie tego prawa. Prawo zachowania gatunku realizuje się więc na zasadzie ekspansji przestrzennej; by je spełnić, trzeba wyjść z miejsca, w którym się wyrosło. Z subiektywnego punktu widzenia prawo egzogamii implikuje następującą sprzeczność: maksymalne zbliżenie, jakim jest akt seksualny, nie następuje z tym, co bliskie, z czym od najmłodszych lat się zżyło, ale z tym, co dalekie i w pewnym sensie obce. Jest to wystawienie się na próbę zwarcia się ze światem otaczającym w punkcie współrzędnych przestrzennych dalekim od punktu wyjściowego. Uwzględniając współrzędną czasu, można z łatwością zaobserwować, jak w miarę rozwoju wzrasta ekspansja przestrzenna. Częścią otaczającego świata, z którą człowiek jest najsilniej złączony, a więc najintymniejszą, jest najpierw matka, potem obydwoje rodzice i cała grupa rodzinna. W miarę posuwania się współrzędnej czasu intymny kontakt przenosi się dalej na współrzędnych przestrzennych do grupy zabawowej, szkolnej, pozaszkolnej, pracy itd. Partnera seksualnego znajduje się zazwyczaj daleko od punktu wyjściowego. Pierwsze kontakty o charakterze seksualnym, tj. będące źródłem pobudzenia, a nawet wyładowania seksualnego, mogą się jednak zdarzać w punktach bliższych (np. w grupie rodzinnej; freudowski kompleks Edypa, zabawy z rodzeństwem w "pana doktora" i w "tatę i mamę", tendencje sodomistyczne, o których była wyżej mowa; w tym ostatnim przypadku zwierzę domowe jest najbardziej intymną częścią otaczającego świata; w grupie zabaw z rówieśnikami tej samej płci, bardziej zżyty i bezpieczniejszy czuje się młody człowiek wśród osób tej samej płci). Prawo egzogamii zostaje więc niejednokrotnie złamane - jeśli nie w czynach, to w marzeniach. A dzieje się tak dlatego, że jest ono przeciwstawne prawu intymności. Rozpatrując oba zjawiska na współrzędnych czasowo-przestrzennych, można uchwycić ich przeciwstawne tendencje: w egzogamii - do ekspansji, w intymności - do koncentracji. Siła popędu seksualnego zmusza do wyjścia w świat otaczający, na spotkanie z przyszłym partnerem. Natomiast tendencja do intymności skłania do pozostania w miejscu, w atmosferze ciepłej i bezpiecznej. Pierwowzorem intymności jest atmosfera grupy rodzinnej, a szczególnie związku matki z dzieckiem, gdyż jest to związek między dwojgiem ludzi najwcześniejszy i biologicznie najsilniejszy. Jeśli nawet z tych czy innych względów (oderwanie od matki, niedostatek z jej strony uczuć macierzyńskich) atmosfera intymności nie może się należycie rozwinąć, to wytwarza się ona w formie poronnej - marzeń, szukania postaci zastępczych itp. Ideałem atmosfery ciepła i bezpieczeństwa byłby powrót do łona matki; układając się do snu, większość ssaków szuka miejsca "intymnego" i przybiera pozycję typową dla okresu płodowego. W rytmie dnia i nocy odzwierciedla się w krótkim odcinku czasu przewijająca się przez całą linię życiową, oscylacja między szukaniem ciepła, bezpieczeństwa, opieki, a ekspansją w świat otaczający, bezustannym ruchem w poszukiwaniu nowego, które przynieść może nie tylko przyjemność, lecz i ból. Tendencja do zachowania intymnego stosunku z otoczeniem byłaby więc dążeniem do powrotu do punktu wyjściowego, kiedy stosunek ten był rękojmią spokoju, bezpieczeństwa i ciepła. Natomiast tendencja do zachowania gatunku podobnie zresztą jak i do zachowania własnego życia, wymagałaby stałego ruchu, ekspansji w świat otaczający, opuszczenia punktu wyjściowego. W chwili jednak osiągnięcia celu, to jest gdy jedno z dwóch podstawowych praw biologicznych zostaje zaspokojone, wraca się do zasady intymności ruch w "czaso-przestrzeni zostaje zatrzymany, pragnie się, by chwila zaspokojenia popędu trwała "wiecznie", człowiek odcina się od bodźców otoczenia. Stosunek ze światem otaczającym zamyka się do przedmiotu otoczenia, który umożliwia realizację jednego z dwóch praw biologicznych; reszta świata staje się nieważna. Pierwsze i drugie prawo biologiczne Intymność zaspokojenia głodu i pragnienia oraz intymność zaspokojenia popędu seksualnego są w istocie podobne. Istnieje tu jednak zasadnicza różnica między prawem zachowania własnego życia a prawem zachowania życia gatunku, Pierwsze jest egoistyczne, a drugie - altruistyczne. Wynika to z samej definicji pojęcia; w jednym zachowuje się tylko siebie, w drugim - gatunek, często, jak to bywa zwłaszcza na niższym poziomie rozwoju filogenetycznego, tracąc przy tym własne życie. Własną śmiercią płaci się za nieśmiertelność gatunku; jest to biologiczna projekcja w czasie, sięgająca poza kres życia jednostki (u człowieka w związku z rozwojem postawy "nad" możliwa jest poza tym kulturowa projekcja w czasie; zmiana otoczenia żyje dłużej niż ten, kto był jej twórcą). Konsekwencją opisanej różnicy jest inna rola przedmiotu, który jest źródłem zaspokojenia popędu, w pierwszym, a inna w drugim prawie biologicznym, W prawie zachowania własnego życia przedmiot zostaje zniszczony, gdyż tylko w ten sposób prawo to może się zrealizować. Siła związku, jaki zachodzi między przedmiotem, który zaspokaja życiową potrzebę, a podmiotem tę potrzebę odczuwającym, maleje w miarę jej nasycenia. Przedmiot staje się z powrotem obojętny i obcy, Ta część, która została wchłonięta, spełniła swe zadanie; prawo zachowania własnego życia realizuje się więc dzięki zniszczeniu części otoczenia. W tym sensie jest prawem egoistycznym. W prawie zachowania gatunku przedmiotowość jest relatywna podmiot jest jednocześnie przedmiotem zaspokojenia popędu dla swego partnera. Zniszczenie partnera intymnego związku, choć z takimi tendencjami spotkać się można w świecie zwierzęcym i ludzkim, nie jest tu potrzebne do zaspokojenia biologicznej potrzeby, jak w przypadku prawa zachowania własnego życia, lecz przeciwnie, uniemożliwia jej dalsze zaspokojenie. Jak uprzednio wspomniano ryzyko śmierci towarzyszy prawu zachowania gatunku. Najwyraźniej występuje ono w organizmach jednokomórkowych, które, łącząc się ze sobą w celu stworzenia nowego organizmu, tracą tym samym własne życie. Utrata życia wiąże się tu jednak z celem znajdującym się dalej na współrzędnej czasu, poza granicami własnego życia; celem tym jest zachowanie gatunku, Sam fakt, że cel nie mieści się w ramach własnego życia (we własnej "czaso- przestrzeni"), decyduje o altruistycznym charakterze drugiego prawa biologicznego. Relatywność podmiotu i przedmiotu istnieje też w pierwszym prawie biologicznym: jakiś przedmiot otoczenia można samemu zjeść, ale można być też przez niego zjedzonym, tzn. stać się samemu przedmiotem zaspokojenia czyjegoś popędu zachowania własnego życia. Z innych jednak klas przedmiotów rekrutują się te, które są źródłem zaspokojenia popędu w pierwszym, a z innych te, które są nim w drugim prawie biologicznym. Do pierwszej klasy przedmiotów, tj. tych, które umożliwiają zachowanie własnego życia w świecie zwierzęcym i ludzkim, należą oprócz powietrza i wody rośliny i zwierzęta innego gatunku. Zwierzęta własnego gatunku są na ogół wyłączone z tej klasy przedmiotów. Kanibalizm stanowi tabu nie tylko w świecie ludzkim, lecz też zwierzęcym, przynajmniej na wyższych szczeblach filogenezy. Zdarzają się wyjątki od tej reguły, np. w wypadkach skrajnego głodu, w ferworze walki, w momentach krytycznych, jak poród (samice zjadające swój miot). Na ogół jednak głód zaspokaja się poza klasą przedmiotów podobnych do siebie i bliskich. Występujący w niektórych kulturach kanibalizm ma raczej charakter sakralny - jest zwykle ofiarą bogu i próbą złączenia się z nim przez zjedzoną ofiarę lub złączenia z samą ofiarą, dzięki czemu ma się zdobyć jej cechy. Klasa przedmiotów służąca do zaspokojenia popędu seksualnego, jak wynika z samego charakteru drugiego prawa biologicznego, jest w porównaniu z pierwszą klasą bardzo szczupła. Z biologicznego punktu widzenia mogą należeć do niej zasadniczo tylko osobnicy tego samego gatunku, a przeciwnej płci, zdolni do rozmnażania się. I tu oczywiście zdarzają się wyjątki, które są właśnie tematem tego podrozdziału; klasa ta może się rozszerzyć na przedstawicieli tej samej płci, innego gatunku i przedmioty martwe. W porównaniu z liczebnością klasy pierwszej liczebność klasy drugiej jest jednak bardzo mała. W klasie pierwszej przedmiot ulega zniszczeniu i tylko w ten sposób może zaspokoić pożądania podmiotu; w klasie drugiej, by móc spełniać rolę przedmiotu nasycającego popęd seksualny, musi żyć, zachowywać swoją integralność. W klasie drugiej przedmiot jest więc podniesiony do rangi podmiotu. Wynika to zresztą z faktu, że należy do tej samej grupy gatunkowej, jest bliski i podobny. W klasie pierwszej przedmiot służy do zachowania życia podmiotu, swoim życiem płaci za jego życie; w klasie drugiej zarówno podmiot, jak i przedmiot służą wspólnemu celowi - zachowania życia gatunku. Z egoistycznego , charakteru pierwszego prawa biologicznego i z altruistycznego charakteru prawa drugiego wynika wzajemna relacja podmiotu do przedmiotu. W pierwszym przypadku przedmiot jest "poniżony" i zniszczony, w drugim natomiast "wywyższony" - staje do wzajemnego związku na równi z podmiotem; płaszczyzna związku ze światem otaczającym jest w pierwszym przypadku pochyła, w drugim - pozioma. Jak wspomniano, dwa podstawowe prawa biologiczne zmuszają organizm zwierzęcy do wyjścia w świat otaczający (zasadnicza różnica między światem roślinnym a zwierzęcym sprowadza się do zagadnienia bierności bądź aktywności w realizowaniu tych praw, czyli do zagadnienia ruchu; zwierzęta realizują je aktywnie, w związku z tym rozwija się u nich narząd ruchu i układ nerwowy, których pozbawione są rośliny). Jeśliby dla każdego gatunku przyjąć górną granicę ekspansji przestrzennej, tj. możliwości samodzielnego poruszania się w otoczeniu, to można ogólnie stwierdzić, że im ta granica niższa, tym szybciej w rozwoju ontogenetycznym zostaje osiągnięta. Inaczej mówiąc, im zwierzę znajduje się niżej w rozwoju filogenetycznym, tym szybciej dojrzewa, tj. osiąga pełną swobodę (w granicach możliwości swego gatunku) poruszania się w otaczającym świecie. Ze swobodą łączy się samodzielność. Osobnik niedojrzały jest też niesamodzielny. Zaspokojenie jego praw biologicznych nie realizuje się na zasadzie aktywności (ruchu), ale bierności - pożywienie i pieszczota są mu dane, nie musi ich zdobywać (pieszczota jest formą poronną zaspokojenia popędu seksualnego). Intymność i ekspansja Zaspokojenie podstawowych potrzeb stwarza atmosferę intymności między dającym a biorącym. Wyjście poza krąg tej atmosfery budzi lęk, który jest jednak przezwyciężany przez biologiczną tendencję do ruchu (lękowi dezintegracyjnemu przeciwstawia się radość ruchu). Istnieją więc dwie przeciwstawne tendencje: do bezruchu, do zatrzymania się w punkcie "czaso-przestrzeni", w którym jest dobrze, gdzie związek z otoczeniem jest już ustalony i intymny, oraz tendencja rozwojowa do ruchu, do rozszerzania swej przestrzeni życiowej. Jeśli uznać zdolność rozmnażania się za punkt szczytowy dojrzałości biologicznej, to zbiegać się on powinien z punktem największej ekspansji przestrzennej, tzn. partner seksualny powinien znajdować się poza sferą intymności rodzinnej i jednopłciowej. Tabu kazirodztwa i homoseksualizmu jest więc społecznym wzmocnieniem biologicznej tendencji rozwoju, tj. ekspansji przestrzennej. Rozwój wymaga zatem pewnego ryzyka wyjścia poza teren bezpieczny w świat otaczający, w którym człowiek jest obcy i narażony na urazy, a nawet na śmierć. Maksimum postawy heroicznej osiąga się na ogół w okresie dojścia do dojrzałości płciowej: młodzi są zwykle najodważniejsi i najłatwiej ryzykują swoje życie; fakt ten zresztą był skrzętnie wyzyskiwany przez wodzów w różnych kręgach kulturowych. Istnieje wyraźna różnica ilościowa w nasileniu ekspansji przestrzennej i związanej z nią postawy heroicznej między obu płciami. Wynika ona z różnego ich charakteru i roli; są to męska aktywność i kobieca pasywność, które w modelu komórkowym obrazuje zachowanie się plemników i jaja. Rolą płci męskiej jest maksymalna aktywność, która ma w końcu doprowadzić do przebicia się przez błonę komórkową jaja i jego zapłodnienia, a rolą płci żeńskiej - "wybór" jednego z wielu atakujących plemników i stworzenie warunków dla dalszego rozwoju zapłodnionego już jaja. "Odrzucone" plemniki i "nie zaatakowane" jaja giną. Dla męskiej komórki płciowej szczytowe nasilenie aktywności przypada przed aktem zapłodnienia, a dla żeńskiej - po nim. Ta różnica w nasileniu ekspansji przestrzennej i w czasowěm umiejscowieniu postawy heroicznej, odbija się na odmienności dewiacji życia seksualnego u obu płci. Niedostatek ekspansji przestrzennej u mężczyzn, a jej nadmiar u kobiet utrudnia zdobycie partnera i pełne przyjęcie postawy męskiej czy kobiecej ("kobiecy" mężczyzna i "męska" kobieta). U kobiet poza tym rozwój psychobiologiczny idzie o krok dalej i maksimum nasilenia postawy heroicznej zaczyna się z chwilą zapłodnienia (macierzyństwo), w związku z czym rozwija się u nich bogata sfera przeżyć, zupełnie niedostępna mężczyźnie. Bunt przeciw roli kobiecej ("penis envy" w terminologii proponowanej przez psychoanalityków) i tendencja do przyjmowania męskiej postawy heroicznej utrudniają przyjęcie roli kobiecej, która wymaga postawy heroicznej w innym czasie niż u mężczyzny i której charakter jest odmienny. Zagadnienia te z jaskrawą dramatycznością uwidaczniają się w nerwicach i psychozach porodowych, w sposób wprawdzie mniej dramatyczny, lecz niejednokrotnie bardziej dokuczliwy dla najbliższego otoczenia, szczególnie dla dzieci - w postaci tzw. emocjonalnej niedojrzałości do macierzyństwa. Względy natury socjologicznej i ekonomicznej mogą w genezie tej dewiacji odgrywać niemałą rolę i z nimi prawdopodobnie należy wiązać duży odsetek zaburzeń życia seksualnego u kobiet (w szczególności oziębłość seksualna i niedojrzałość do macierzyństwa) w naszej współczesnej cywilizacji. Antagonizm między tendencją do utrzymania intymnego stosunku z otoczeniem a tendencją do oderwania się od niego w poszukiwaniu partnera seksualnego (ekspansja przestrzenna) rozwija się odmiennie u mężczyzny niż u kobiety. Do pewnego stopnia nawet to, co u jednej płci jest normą, u drugiej staje się patologią. W dużym skrócie można zagadnienie postawić w ten sposób, że u mężczyzny brak ekspansji, a u kobiety jej nadmiar stanowi patologię. U mężczyzny niemożność podjęcia ryzyka wyjścia poza sferę intymnego i względnie bezpiecznego stosunku z otoczeniem, a więc przede wszystkim poza grupę rodzinną lub grupę zabawową jednopłciową, prowadzi do utrwalenia się kompleksu Edypa lub do jawnych czy ukrytych tendencji homoseksualnych. Jeśli dochodzi do nawiązania kontaktów heteroseksualnych, to charakter ich bywa przelotny, gdyż nie prowadzą one do rozwinięcia się atmosfery intymności i bezpieczeństwa. Partnerka służy wówczas najczęściej jako przedmiot wyładowania seksualnego i wzmocnienia poczucia własnej męskości. Tego typu sytuacja (przedmiotu) budzi zawsze u człowieka (a także u zwierzęcia) bunt i agresję. Na zasadzie reakcji kobieta z kolei dąży do podporządkowania sobie partnera, zrobienia z niego przedmiotu. Zamiast atmosfery bezpieczeństwa i intymności wytwarza się atmosfera walki o władzę - agresji i lęku. U kobiety przeciwnie - niemożność znalezienia swego miejsca w grupie rodzinnej czy w jednopłciowej grupie zabawowej, a tym samym zbytnia ekspansja przestrzenna wynikająca z chęci znalezienia gdzie indziej sfery bezpiecznej intymności, prowadzi do negacji swej płci i tendencji do identyfikowania się z płcią przeciwną. Kobieta taka czuje się najbezpieczniej w roli aktywnej - męskiej lub aseksualnej. Zewnętrzne formy kobiecości często przesadnie podkreślane, odgrywają tu wyłącznie rolę "wabika", którym przyciąga mężczyzn nie tylko w celu wybrania sobie partnera seksualnego (jak bywa w świecie zwierzęcym), ale dla wzmocnienia swego niedorozwiniętego poczucia kobiecości i typowo męskiego poczucia władzy. Kontakty seksualne u tych kobiet są często tylko środkiem do znalezienia atmosfery bezpieczeństwa i intymności, której im nieraz przez całe życie brakowało. Występuje tu przestawienie środka i celu - życie seksualne, zamiast być celem związku intymnego, staje się środkiem do niego; kobieta taka oddaje się mężczyźnie, by znaleźć kogoś bliskiego, a nie dlatego, że jest z nim blisko. Pozorna "rozwięzłość seksualna" ma tu aspekt tragiczny - wynika z braku poczucia bezpieczeństwa i z lęku przed samotnością. W często tu cytowanym modelu biologicznym maksymalna ekspansja przestrzenna i związane z nią ryzyko u płci męskiej mieszczą się w odcinku czasu poprzedzającym akt zapłodnienia. Potem samiec ma "spokój", który u niektórych gatunków zmienia się nawet w spokój śmierci. Postawa heroiczna u płci męskiej sprowadza się do opieki nad partnerką i potomstwem, często zresztą bardzo problematycznej. U ludów polinezyjskich niepisana historia rodów jest prowadzona tylko do momentu urodzenia potomka; dalszy los bohatera z punktu widzenia historii rodowej jest już nieważny. U płci żeńskiej ekspansja przestrzenna (nowy ważny krok rozwojowy) i związana z nią postawa heroiczna zaczynają się tam, gdzie kończy się męska ekspansja, tj. w momencie zapłodnienia. Od tego momentu dla samicy zaczyna się walka o potomstwo i styka się ona z ryzykiem śmierci. Spokojna przystań samca jest jednocześnie pełnym, a nieraz burzliwym morzem dla samicy. Przedstawiony model pozwala zrozumieć, dlaczego kobieta, która szuka w życiu seksualnym potwierdzenia swej kobiecości i atmosfery intymności, znajduje zamiast nich jeszcze większy niepokój. Po prostu weszła na pełne morze życia seksualnego i macierzyńskiego nieprzygotowana. Z kolei mężczyzna nie znajduje u niej tego, czego szuka, nie daje mu ona poczucia bezpieczeństwa, intymności i bliskości, której szukał. Są nadal wobec siebie obcy, a w obopólnej walce o władzę nad partnerem, by mieć w nim powolne narzędzie zaspokojenia swych potrzeb, rodzi się wzajemny lęk i nienawiść. Homoseksualizm Kazirodztwo i homoseksualizm mają wspólne źródło w zahamowaniu ekspansji przestrzennej, koniecznej do znalezienia partnera w miejscu najdalszym od swojej grupy pierwotnej, a więc przede wszystkim rodzinnej, a w dalszym rozwoju - grupy zabawowej jednopłciowej. Tam, gdzie atmosfera jest najbezpieczniejsza i najbardziej intymna, nie wolno wszczynać seksualnych poszukiwań. Jako ogólną zasadę można więc przyjąć, że do dewiacji prowadzi u mężczyzn brak ekspansji, czyli kurczowe trzymanie się terenu bezpieczeństwa i intymności, a u kobiet odwrotnie, nadmiar ekspansji w wyniku braku poczucia bezpieczeństwa i sfery intymności; kontakt seksualny staje się celem dla uzyskania większego zbliżenia się do otoczenia (większej intymności), a nie jest tegoż zbliżenia rezultatem. Dziewczyna, która oddaje się swemu ojcu, bratu, czy przyjaciółce, staje się dzięki temu silniej z nimi związanaatmosfera intymności zagęszcza się. Chłopiec, który wiąże się seksualnie z matką, siostrą, czy kolegą, unika dzięki temu ryzyka wyjścia w szerszy świat, zaspokaja swój popęd w domu. Oba zboczenia mogą być uwarunkowane sytuacyjnie lub rozwojowo. W pierwszym przypadku nie ma po prostu innych możliwości, np. kazirodztwo w domach oddalonych od innych osiedli ludzkich, w których rodzina, ze względu na odległość i trudności komunikacyjne, jest prawie całkiem pozbawiona kontaktu z innymi ludźmi, czy kazirodztwo osób nie mających szans zdobycia partnera seksualnego (bardzo brzydkich, starych, ułomnych itp.), homoseksualizm w internatach, zakonach, wojsku, wśród pasterzy itp. Dany stereotyp zachowania się seksualnego może ulec utrwaleniu, hamując tym samym dalszy rozwój życia płciowego. W trakcie rozwoju przechodzi się w formie śladowej przez różne fazy zboczeń - kazirodztwo w wieku niemowlęcym i dziecięcym, homoseksualizm w wieku młodzieńczym, autoerotyzm, sodomia, fetyszyzm itp. w wieku młodzieńczym. Forma ich jest zwiewna, często więcej imaginacyjna niż realna, nie zakłócają więc one normalnego rozwoju popędu seksualnego. Problem dziedziczności zboczeń seksualnych, szczególnie homoseksualizmu, był żywo dyskutowany w literaturze psychiatrycznej. Fakt, że zboczenia o charakterze rozwojowym, w przeciwieństwie do sytuacyjnych, są silnie utrwalone i możliwoś‚ korekcji skrzywionego stereotypu popędowego jest na ogół minimalna, w związku z czym i szanse leczenia są znikome, nasuwa podejrzenie, iż rzeczywiście mogą tu odgrywać rolę bliżej nie określone czynniki konstytucjonalne. Polegałyby one prawdopodobnie nie tyle na dziedziczeniu określonego stereotypu zachowania się seksualnego, ile na wrodzonej skłonności do utrwalania stereotypów seksualnych i mniejszej ich chwiejności, co wpływałoby hamująco na normalny rozwój popędu seksualnego. W analogiczny sposób można by psychopatię (nie tylko seksualną) określać jako wrodzoną tendencję do utrwalania się struktur czynnościowych, przy ich mniejszej chwiejności. W przeciwieństwie do zboczeń o charakterze sytuacyjnym, które zawsze mają charakter realny, bo są namiastką tego, co w danej sytuacji jest nieosiągalne, zboczenia o charakterze rozwojowym mają nierzadko formę wyłącznie imaginacyjną. Można by je nawet dzielić według kryterium, w jakim stopniu patologiczne struktury zachowania się seksualnego są realizowane (czyli według ich współczynnika prawdopodobieństwa). Psychopaci seksualni dzieliliby się więc na dwie grupy: "de imaginatione" i "de facto". Zachowanie seksualne pierwszych mieściłoby się w granicach przyjętych norm społecznych i tym samym nie budziłoby sprzeciwu. Ale normalne życie seksualne nie dawałoby im pełni zaspokojenia i tym chętniej uciekaliby w krainę swych marzeń kazirodczych, homoseksualnych, sadystyczno-masochistycznych sodomistycznych itd. Im natomiast silniej byłyby te marzenia tłumione, tym głębiej przenikałyby treść przeżyć psychicznych i tym silniejszy budziłyby sprzeciw sumienia. Tak więc psychopata seksualny - marzyciel - nie potępiony wprawdzie przez swe otoczenie, tym surowiej sam by siebie potępiał. Ta zacięta walka niedozwolonych marzeń i sumienia (sumienia w sensie wewnętrznego odbicia społecznych zakazów i nakazów, odbicia tylko w części świadomego, w większości pokrytego niepamięcią, a więc bliższego freudowskiemu "super-ego" niż sumieniu w pojęciu etyki), walka chaotyczna i nie zorganizowana, a więc tym samym ze względu na niski współczynnik integracji tylko fragmentarycznie docierająca do świadomości, byłaby źródłem nieokreślonego niepokoju, a ujawniałaby się pełniej w marzeniach sennych i przeżyciach psychotycznych, jak np. urojenia grzesznościowe, czy tzw. "acute homosexual panic" psychoanalityków. Nie zrealizowany typ zboczenia seksualnego jest tym niebezpieczniejszy, im większe utrwalenie i mniejsze szanse realizacji. W sposób zgoła perfidny prowadzić on może przez całe życie do nieosiągalnego celu, niszcząc po drodze zarówno tego, kto jest tym skrzywieniem obarczony, jak i tych, którzy wchodzą w bliski (erotyczny) z nim kontakt (Patrząc na ten problem z punktu widzenia porządku społecznego i seksuologii kryminalnej ten właśnie typ zboczeń może stać się najniebezpieczniejszy w sytuacji "spięcia" między tendencją i zahamowaniami. W tym sensie jawne, lecz zsocjalizowane realizowanie zboczeń między dorosłymi, zgadzającymi się partnerami w atmosferze "prywatności" minimalnie grozi porządkowi społecznemu. Brak "wentyla bezpieczeństwa" w postaci życia w podobnej subkulturze i realizacji potrzeby może stać się - jak to wiem z praktyki orzecznictwa psychiatrycznego - przyczyną groźnych przestępstw seksualnych. Takie słuszne podejście notowane jest między innymi wśród przedstawicieli polskiej seksuologii kryminalnej. Por. np. J. St. Giza: Wielkomiejskie środowisko homoseksualne - studium kryminologiczne. Służba MO, 1969, nr 6, s. 729 - 744, szczególnie s. 732.). Te tendencje kazirodcze z wczesnego dzieciństwa wraz z balastem seksualnych i pozaseksualnych struktur czynnościowych tego okresu, jak sadyzm i masochizm, agresja, despotyzm, przy jednoczesnym poczuciu zależności przejawiać się mogą w późniejszych okresach życia w poszukiwaniach kazirodczego ideału lub - gdy hamulce są zbyt silne - jego odwrotności oraz w zachowaniu niektórych tendencji z tego okresu - masochistycznych, sadystycznych, agresywnych, despotycznych i niewolniczych. Tendencje homoseksualne z okresu jednopłciowych grup zabawowych i przyjaźni mają duże znaczenie dla wzmocnienia poczucia własnej płci i jej odrębności. Gdy się utrwalą, mogą się stać niejednokrotnie przyczyną - w stosunku do osób płci przeciwnej - lękowo-agresywnej postawy, która może przerodzić się nawet w nastawienie urojeniowe. Mogą też one prowadzić do alkoholizmu, wskutek którego można się znaleźć z powrotem w atmosferze intymnej grupy zabawowej lat chłopięcych. Ponadto, gdy własny "urząd sędziowski" w postaci świadomego i podświadomego sumienia staje się zbyt surowy, rodzi się nienawiść do samego siebie, która na skutek projekcji w otaczający świat społeczny przeradza się w lękowourojeniowe nastawienie do otoczenia na zasadzie dość typowej metamorfozy wektorów uczuciowych: "ja siebie nienawidzę" = "ja ich nienawidzę" = "oni mnie nienawidzą". Kierunki psychoanalityczne, jak wiadomo, przypisują szczególne znaczenie utajonym skłonnościom homoseksualnym i doszukują się ichzgodnie z klasyczną nauką Freuda - w każdym urojeniu. Jest to przesadne uproszczenie, wynikające może z określonych warunków społecznych, bowiem psychoanaliza przyjęła się najbardziej w tych kręgach kulturowych, w których życie seksualne było obwarowane najsilniejszymi tabu, niemniej jednak w analizie psychiatrycznej nie należy zapominać o możliwości ukrytego homoseksualizmu. Jawne postacie zboczeń seksualnych z reguły nie wywołują tego wzburzenia życia wewnętrznego, co ukryte. Działa tu znana zasada katechizmu, że grzech popełniony w myśli stoi na pierwszym miejscu, bo - na skutek mechanizmu błędnego koła - im gwałtowniej jest zwalczany przez tendencje przeciwstawne, tym więcej przybiera na sile. Natomiast " zdrożne" tendencje wyładowane w słowie, a tym bardziej w czynie, tracą wskutek wyładowania na swej dynamice, tym samym budzą mniejszą reakcję sumienia i mechanizm błędnego koła słabnie. Jeśli człowiek w ukrytym zboczeniu jest dla samego siebie wrogiem, to w jawnym zboczeniu otoczenie staje się jego wrogiem. Jawne kazirodztwo nie stanowi problemu społecznego w tym stopniu, co jawny homoseksualizm. Wpływa na to już sam fakt, że w porównaniu z homoseksualizmem i innymi formami zboczeń wybór partnera jest tu bardzo ograniczony; sprowadza się zasadniczo do jednej osoby spośród rodziców, rodzeństwa lub dzieci. Wskutek bardzo ograniczonej możliwości wyboru partnera, możliwości realizacji zboczonego popędu są małe, gdyż potencjalny partner musiałby też być dotknięty analogicznym zboczeniem, a szanse takiej koincydencji są minimalne. Najczęściej więc bywa on zgwałcony do roli partnera, a możliwe to jest tylko wówczas, gdy kazirodca ma nad nim znaczną przewagę, np. z tytułu ojcostwa czy macierzyństwa. Poza oporem ze strony potencjalnego partnera kazirodca spotyka się z oporem swego oficjalnego partnera seksualnego (żony czy męża), toteż jego szanse realizacji zboczonego popędu są rzeczywiście znikome i trzeba zwykle dużych dawek alkoholu, by te trudności pokonać i móc działać pod wpływem pierwszego impulsu. Dlatego też kazirodztwo przybiera najczęściej formę poronną w postaci pedofilii, w której zmysłowa miłość do własnego dziecka zostaje rozszerzona na wszystkie dzieci, lub gerontofilii, gdy seksualne uczucie do jednego z rodziców zmienia się w szukanie partnerów znacznie starszych od siebie. To samo dotyczy tych form zboczenia, które rzadko są jako takie odkrywane, gdy w partnerze seksualnym szuka się odbicia własnej matki, ojca, siostry czy brata. W homoseksualizmie szanse znalezienia partnera są znacznie większe. Grupę potencjalnych partnerów stanowią ci, którzy są dotknięci tym samym zboczeniem, którzy wykazują ukryte tendencje homoseksualne, którzy ze względu na swój młody wiek są w pewnym sensie biseksualnymi (wykazują tendencje homoseksualne i heteroseksualne) i wreszcie ci, którzy ze względu na swoją sytuację (ekonomiczną, ambicjonalną, zależności) przyjmują wbrew swym seksualnym skłonnościom rolę homoseksualnego partnera. Ze względu na istniejące w wielu kręgach kulturowych bardzo ostre przejawy potępienia społecznego tego właśnie zboczenia, tworzy się swoista, societas homosexualis" - rodzaj subkultury lub specyficznej grupy odniesienia. Ludzie napiętnowani "hańbiącym" - ze względu na istniejące tabu społeczne - znakiem homoseksualizmii i wykluczeni tym samym ze społeczności ludzi seksualnie "normalnych", nie znając się nawet jeszcze silniej odczuwają wspólnotę pożądań, zainteresowań i sposobów przeżywania ze wszystkimi napiętnowanymi. Grupa ta na zasadzie odrębności i społecznego potępienia wytwarza swój specyficzny klimat "zakazanego owocu". Na swoistość tego klimatu wpływa konieczność identyfikacji z przeciwnymi swej własnej płci rolami seksualnymi. Kobieta przyjmując rolę męską, czy mężczyzna - kobiecą, dzięki temu właśnie, że nie jest to jej czy jego właściwa (biologiczna) płeć, ma większą szansę wczucia się w nią, na zasadzie większego dystansu, podobnie jak aktor niejednokrotnie lepiej odgrywa jakieś uczucia niż ten, kto je naprawdę przeżywa. Dlatego też zdumiewa niejednokrotnie wnikliwość analizy i możliwość wczucia się w psychikę kobiet u mężczyzn homoseksualistów, a w psychikę mężczyzn - u kobiet lesbijek. Stwarza to atmosferę przesubtelnionej intymności, groteskową nieraz dla obserwatora z zewnątrz, ale dla dotkniętego zboczeniem stanowiącą konieczny warunek jego życia erotycznego. Wnikliwe analizy tego osobliwego klimatu, w którym subtelność miesza się z brutalnością, świętość ze zbrodnią, znaleźć można w wielu dziełach literackich, przede wszystkim u Marcelego Prousta. Fakt społecznego potępienia wypacza nieraz kodeks etyczny homoseksualistów na tej zasadzie, że potępiony może już robić wszystko, nic już mu bowiem zaszkodzić nie może. Zastanawiająca jest zdolność wzajemnego rozpoznawania się "napiętnowanych". Często wystarczy im rzut oka, by wiedzieć, że mają do czynienia ze "współwyznawcą". Możliwe, że odgrywają tu rolę subtelne cechy, nieuchwytne dla oka "zwykłego śmiertelnika", którymi odznaczają się wszyscy członkowie tej samej potępionej grupy społecznej (subkultury) lub też swoiste "seksualne spostrzeganie", dzięki któremu na pierwszy nieraz rzut oka rozpoznaje się, że ten, czy ta będzie właśnie wybranym czy wybraną. Uwagi terapeutyczne Możliwości leczenia homoseksualizmu, podobnie zresztą jak innych zboczeń, zależą od stopnia utrwalenia się stereotypu seksualnego. Tam, gdzie stereotyp jest świeży i istnieją stłumione tendencje heteroseksualne, szanse są duże. Homoseksualizm sytuacyjny znika zazwyczaj z ustaniem patologicznej sytuacji, chyba że trwała ona zbyt długo (Potwierdziły to między innymi polskie badania empiryczne, dotyczące wpływu jednopłciowej izolacji na system psychoseksualny byłych więźniów młodocianych. Por. J. St. Giza: Rola izolacji więziennej w genezie anomalii seksualnych wśród więźniów młodocianych. Problemy Rodziny, 1971, nr 6, s. 16 - 23.) lub przeżycie zbyt silnie się utrwaliło. W przypadku utrwalonego homoseksualizmu, zwłaszcza gdy nie było śladu tendencji heteroseksualnych, szanse wyleczenia są mniejsze. Będący w tym stanie zresztą zdają sobie z tego sprawę, gdyż tylko wyjątkowo zgłaszają się do psychiatry. Czasem może pomóc wyprostowanie spaczonej postawy emocjonalnej, która leży u podłoża zboczenia popędu - najczęściej chodzi tu o lęk i nienawiść do kobiet, uwarunkowaną wrogimi lub silnie ambiwalentnymi uczuciami do matki. Pierwszym krokiem w traktowaniu zboczeń seksualnych, zwłaszcza homoseksualizmu, powinno być zmniejszenie lęku przed społecznym potępieniem. Niezależnie od własnych poglądów etycznych psychiatra nie powinien zapominać, że zagadnienie homoseksualizmu, jak też innych odchyleń od normy seksualnej było rozmaicie traktowane w różnych kulturach i że uczucie lęku nie sprzyja leczeniu w żadnej dziedzinie medycyny, a szczególnie w psychiatrii. Tak samo należy odnosić się z dozą rezerwy do wielu prób fizykalnego leczenia omawianych zaburzeń. Stosowane tu metody, jeśli działają, to prawdopodobnie na zasadzie negatywnego bodźca warunkowego - za przyjemność grozi kara - podobnie jak w leczeniu alkoholizmu apomorfiną. Tego rodzaju warunkowania przy silnej tendencji popędowej rzadziej dają trwały efekt- zazwyczaj znika on wtedy, gdy przestaje działać bodziec negatywny. A czasem działanie ich jest odwrotne, gdyż nasilają one istniejące tendencje na zasadzie wzmacniającego działania leku. Ogólnie warto podkreślić, że wiele zaburzeń seksualnych traktuje się w terapii jako wynik nerwicy i postępuje się z chorymi tak, jak w wypadku nerwic. Przedstawione rozważania na temat psychopatologii życia seksualnego nie wyczerpują nawet w małej części wszystkich zagadnień. Prawo zachowania gatunku, dzięki któremu świat przyrody ożywionej ma możność rzutowania się w przyszłość poza kres indywidualnego życia, jest tak silnie zespolone z każdym przejawem życia, a u człowieka tak silnie przenika nie tylko ciało, lecz także cały świat jego przeżyć, że trudno różnorodność jego przejawów ująć w proste prawidłowości. Wskazówki bibliograficzne Polskie piśmiennictwo z zakresu psychopatologii życia seksualnego jest mniej obszerne niż w niektórych innych dziedzinach psychiatrii, jak schizofrenia czy depresja. Zagadnienia szczegółowe są opracowane zwłaszcza w artykułach specjalistycznych zamieszczanych w czasopismach lekarskich, między innymi w periodyku "Problemy Seksuologii" i dwumiesięczniku "Psychiatria Polska". Informacje o odpowiednich pozycjach można odnaleźć w wyodrębnionych działach (np. pod hasłem "Seksuologia") "Polskiej bibliografii lekarskiej" pod redakcją S. Konopki. Te roczniki bibliograficzne ukazują się z kilkuletnim opóźnieniem' lata dalsze, prawie bieżąco uwzględnia powielany miesięcznik "Przegląd piśmiennictwa lekarskiego polskiego". Podstawowe wiadomości z psychopatologii życia seksualnego są zawarte w zasadniczych podręcznikach psychiatrii, np. w następujących: T. Bilikiewicz: Psychiatria kliniczna. Wyd. IV poprawione i uzupełnione PZWL, Warszawa 1969. L. Korzeniowski: Zarys psychiatrii. Podręcznik dla studentów medycyny Wyd. III poprawione i uzupełnione. PZWL, Warszawa 1969. Z obcojęzycznych podręczników psychiatrii przełożonych na język polski należy wymienić następujący: A. P. Noyes, L. C. Kolb: Nowoczesna psychiatria kliniczna. Tłum. z jęz. ang A. Kubacki i inni pod red. J. Jaroszyńskiego. PZWL, Warszawa 1969. Specjalistyczne wydania książkowe, które ukazały się w języku polskim, są nieliczne. Należą tutaj np.: Seksuologia. Praca zbiorowa. Red. H. Gżese. PZWL, Warszawa 1959. Wybrane zagadnienia z seksuologii. Red. T. Bilikiewicz. PZWL, Warszawa 1968. Niektórym zagadnieniom dotyczącym psychopatologii życia seksualnego są poświęcone wydania takie, jak: T. Bilikiewicz: Klinika nerwic płciowych. Wyd. IV uzupełnione. PZWL, Warszawa 1969. K. Imieliński: Zaburzenia psychoseksualne. PZWL, Warszawa 1970. K. Imieliński: Zboczenia płciowe. Dynamiczna teoria zboczeń płciowych. Wyd. II, PZWL, Warszawa 1970. Wiadomości z tej dziedziny są też w mniejszym lub większym stopniu uwzględnione w różnych książkach i broszurach, zwłaszcza w latach ostatnich. Jako przykład można wskazać na publikacje, wśród których znajdują się ujęcia zarówno naukowe, jak też popularnonaukowe. L. F. Beck: O dojrzewaniu seksualnym. Tłum, z ang. J. Towptk. Wyd. V rozszerzone. Wiedza Powszechna, Warszawa 1969. K. Boczkowski: Nieprawidłowości rozwoju płciowego. PZWL, Warszawa 1971. P. Chauchard: Życie seksualne. Tłum, z franc. K. Wróblewska. Pax, Warszawa 1972. Erotyka w aspekcie zdrowia psychicznego. Praca zbiorowa. Pax, Warszawa 1972. I. Felstein: Gerontoseksuologia. PWN, Warszawa 1972. E. Fromm: O sztuce miłości. Tłum, z ang. A. Bopdański. PIW, Warszawa 1971. J. Codłewski; Życie płciowe człowieka. Fizjologia, psychologia, socjologia. Wyd, III poprawione i uzupełnione. PZWL, Warszawa 1972. K. Imieiiński: Erotyzm. PWN. Warszawa 1970. K. Imieliński: Życie seksualne. Psychohigiena. Przedmowa: T. Bilikiewicz. Wyd. III poprawione i uzupełnione. PZWL, Warszawa 1970. A. Komorowska: Z zagadnień okresu pokwitania dziewcząt. PZWL, Warszawa 1967. M. Kozakiewicz: Rozmowy intymne. O miłości, o płci i woli, o zdrowiu fizycznym i psychicznym, o wierności, o egoizmie, o kompleksach i zaburzeniach. Ryc. B. Dutkowska. Wyd. III, PZWL, seria: Wiedza i Zdrowie, Warszawa 1970. B. Łobodzińska: Młodość, miłość, małżeństwo. Seria: Sygnały. Wiedza Powszechna, Warszawa 1971. Natura, kultura, płeć. (Przekład pracy zbiorowej autorów francuskich). Wyd. Znak, Kraków 1969. Problemy oziębłości płciowej u kobiet. Red. I. Roszkowski i K. Imieliński. PZWL, Warszawa 1972. T. Rożniatowski: Mężczyzna po czterdziestce. Ryc. W. Barzoszewski. Wyd. V poprawione i uzupełnione. PZWL, Warszawa 1969. J. Towpik: Czy zmiana obyczajowości? Wybrane zagadnienia z ţseksuologii. PZWL, seria: Zdrowie dla Wszystkich, Warszawa 1970. T. H. Van de Velde: Małżeństwo doskonałe. Studium fizjologii i techniki. PZWL, Warszawa 1972. K. Wiśniewska-Roszkowska: Druga i trzecia młodość kobiety. Wyd. III poprawione i uzupełnione. PZWL, Warszawa 1971. Dość obfite jest piśmiennictwo obcojęzyczne, dostępne głównie w zagranicznych czasopismach lekarskich. Na takie artykuły oraz książki powołują się autorzy w wymienionych tutaj publikacjach, zwłaszcza naukowych. Ważniejsze wydania książkowe autorów obcych sprowadzają księgarnie medyczne "Dom Książki". Wydawnictwa zagraniczne, wśród nich czasopisma fachowe, są prenumerowane między innymi przez biblioteki akademii medycznych. Spis treści Przedmowa Popęd seksualny Bogactwo form Współrzędna czasu Układ nerwowy i endokrynny Macierzyństwo Społeczny charakter Imprinting Złączenie z otaczającym światem Zaburzenia życia seksualnego Nerwice seksualne Impotentia coeundi et generandi Orgazm Impotencja i anorgazmia organiczna i czynnościowa Klasyfikacja impotencji czynnościowej i anorgazmii Uwagi terapeutyczne Zboczenia seksualne Sfera bodźców seksualnych i ich utrwalanie się Dialektyka zmienności i niezmienności Ślady zboczeń Wyładowanie i sprawdzenie siebie Sadyzm i masochizm "Parcjalizacja" i "uprzedmiotowienie" partnera Fetyszyzm Transwestytyzm i transseksualizm Oglądactwo (skopofilia, voyeuryzm) Ekshibicjonizm Dobór naturalny "Erotica" i "heroica" Autoerotyzm Pigmalionizm Zoofilia Kazirodztwo Pierwsze i drugie prawo biologiczne Intymność i ekspansja Homoseksualizm Uwagi terapeutyczne Wskazówki bibliograficzne 2