Tad Szulc JAN PAWEŁ II Z angielskiego przełożyli Zofia Uhrynowska-Hanasz Michał Wroczyński Świat Książki Książkę tę poświęcam pamięci Ireny Moniki Baruch Wiley Od wydawcy polskiego Życie wielkiego Polaka, Papieża Jana Pawła II nieustannie fascynuje rzesze czytelników i badaczy na całym świecie. Zrozumiałe, że w Polsce zainteresowanie to ma charakter wyjątkowy. Oddajemy do rąk czytelników najnowszą biografię Papieża pióra Tada Szulca. Nie brak u nas literatury wspomnieniowej, pamiętnikarskiej i przy-czynkarskiej dotyczącej różnych etapów życia Karola Wojtyły. Jest ona szczególnie cenna, gdy relacje pochodzą od osób związanych z Papieżem węzłem osobistej przyjaźni i wieloletniej pracy czy to w czasach młodości, czy później, w czasach Jego kapłańskiej posługi, czy pracy na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Istnieją też opracowania bardziej systematyczne, kronikarskie. Dokumentację pontyfikatu można znaleźć choćby na łamach polskiej wersji L'Osservatore Romana, w polskiej prasie katolickiej, w drukach zwartych poświęconych różnym aspektom nauczania Jana Pawła II oraz w literaturze specjalistycznej. Wciąż jednak istnieje potrzeba opracowania całościowej biografii Papieża przeznaczonej dla szerokiego kręgu czytelników — tych bardziej i mniej zorientowanych w problematyce — obejmującej całe życie Karola Wojtyły. Dotychczas wydane, bardzo zresztą ciekawe opracowania ogólne okazują się niewystarczające. Wychodzimy naprzeciw temu zapotrzebowaniu, publikując przekład książki Tada Szulca „Papież Jan Paweł II". Książka Tada Szulca ukazała się w 1995 roku w Nowym Jorku i spotkała się z nader przychylnym przyjęciem. O jej powodzeniu zadecydowały nie tylko zalety stylu — wartka i interesująca narracja — ale też i względy rzeczowe. Autor wykorzystuje bowiem szeroki wachlarz źródeł, sięgając nie tylko do mało znanych dokumentów, lecz również do wywiadów i rozmów prywatnych, przeprowadzonych specjalnie na użytek tej książki w różnych krajach świata, a przede wszystkim w Polsce. Liczba cytatów i odniesień do źródłowej literatury wspomnieniowej jest znaczna. Dla polskiego czytelnika nie bez znaczenia pozostaje fakt, że Szulc, jak mało który zachodni biograf Papieża, docenia i rozumie wagę polskiego dziedzictwa, jakie wniósł na Tron Piotrowy Karol Wojtyła. Polskie korzenie Papieża i polskie doświadczenia stanowią stałe tło dla rozważań zawartych w biografii Tada Szulca. Czy biografia Papieża opracowana przez Tada Szulca daje nam obiektywny i w miarę pełny obraz drogi życiowej Karola Wojtyły? Czy zawarte w niej oceny i sugestie są słuszne? Takie pytania z pewnością pojawią się w trakcie lektury. Pozostawiając odpowiedź czytelnikom i recenzentom, pragniemy zwrócić uwagę na ważne naszym zdaniem sprawy. Biografia Jana Pawła II pióra Tada Szulca nie jest rozprawą stricte naukową i nie należy jej tak traktować, chociaż wszechstronne wykorzystanie źródeł, mnogość cytatów i odwołań mogą do takiego wniosku skłaniać. Czytelnika polskiego z pewnością razić będą pochopne często i uproszczone uogólnienia czy oceny historyczne, zwłaszcza te dotyczące dziejów Polski. W istocie autor kreśli własny wizerunek Karola Wojtyły — taki, jaki jego zdaniem wyłania się z dokumentów, relacji osób i faktów. Dzięki temu powstaje całość spójna i interesująca, choć naszym zdaniem, z konieczności skażona subiektywizmem, zwłaszcza gdy przywołane źródła nie są jednoznaczne. Szulc jest publicystą, dziennikarzem i dociekliwym obserwatorem wydarzeń współczesnych. Ten rys osobowości i zainteresowań autora jest wyraźnie widoczny w jego opisach działalności Papieża. Wiele miejsca poświęca problemom polityki, ekumenizmu (w tym stosunkowi do judaizmu i Żydów), problemom Trzeciego Świata, a także kontrowersyjnym według części zachodniej prasy decyzjom Papieża na przykład dotyczącym ochrony życia poczętego, eutanazji czy kapłaństwa kobiet. Mniejszą wagę natomiast przywiązuje do wątków religijnych i duchowych, tak przecież dominujących w nauczaniu papieskim podczas audiencji, spotkań i pielgrzymek. Toczące się w zachodniej prasie dyskusje, dość stronnicze i schematyczne, zdają się wyciskać piętno na rozważaniach autora prezentowanej przez nas biografii. Książka ta w swej pierwotnej wersji przeznaczona była dla czytelnika amerykańskiego, wymagała zatem od wydawcy polskiego pewnego dostosowania do wymogów naszego rynku. Bibliografia poszerzona została o wydawnictwa polskie; w tekście nazewnictwo instytucji kościelnych i państwowych podano w brzmieniu obowiązującym w naszym kraju. Ponadto tam, gdzie autor wykorzystuje przeprowadzone przez siebie wywiady z politykami oraz przytacza teksty tajnych dokumentów udostępnionych mu w archiwach rzymskich, redakcja zmuszona była, z racji niedostępności owych materiałów, całkowicie zawierzyć autorowi i poprzestać na wiernym przekładzie z angielskiego. Od autora Gdy po raz pierwszy snułem z papieżem Janem Pawłem II plany napisania jego biografii, Ojciec Święty powiedział po polsku: „Biografia musi być czymś więcej, nie tylko wykazem dat, faktów i cytatów. Musi przekonać serce, duszę i myśli człowieka". W ciągu blisko dwóch lat, jakie upłynęły od naszej rozmowy w 1993 roku, miałem zaszczyt widywać i słuchać Jana Pawła II podczas prywatnych obiadów w jadalni w jego apartamentach w Pałacu Apostolskim, w sali konferencyjnej, gdzie żartowaliśmy po polsku, w oficjalnej sali audiencyjnej w Watykanie, na pokładach samolotów, kiedy towarzyszyłem mu w pielgrzymkach do Meksyku, na Jamajkę, do Stanów Zjednoczonych, krajów nadbałtyckich i państw byłej Jugosławii, w najwspanialszych katedrach świata i skromnych kościółkach parafialnych leżących na peryferiach wielkich miast. Wziąłem sobie głęboko do serca rady papieża i wnikliwie przestudiowałem polską historię i literaturę - - intelektualną i uczuciową ostoję Jana Pawła II -- oraz odnalazłem w Polsce i innych krajach jego dawnych przyjaciół i znajomych. Kiedy już to zrobiłem, z przyjemnością przystąpiłem do pracy, korzystając przy tym z ogromnego dorobku literackiego papieża: poezji, dramatów, esejów, prac z zakresu obyczajowości i etyki, artykułów, listów, odczytów o podróżach, które ilustrował przezroczami, homilii i kazań. Mam nadzieję, że zgodnie z Jego życzeniem udało mi się uchwycić istotę osobowości zarówno Karola Wojtyły z Krakowa, jak Jana Pawła II ze Stolicy Apostolskiej. Biografia ta oczywiście nie jest autoryzowana i jeśli nie spełni wszystkich oczekiwań papieża, to wina leży wyłącznie po mojej stronie, tym bardziej że Ojciec Święty poświęcił mi ogromnie dużo swego prywatnego czasu, okazując przy tym wyjątkowe względy; w głównej mierze dzięki temu książka ta mogła zaistnieć. I za to składam Janowi Pawłowi II najserdeczniejsze podziękowania. Jestem pewien, że doceni mój wysiłek nadania jego biografii największego obiektywizmu, na jaki było mnie stać. CZĘŚĆ PIERWSZA Rozdział pierwszy Karol Józef Wojtyła przyszedł na świat we wtorek 18 maja 1920 roku w maleńkim miasteczku Wadowice w południowej Polsce. Tego samego dnia do Warszawy, stolicy odrodzonej Polski, triumfalnie wkroczył bohater wojny ze Związkiem Radzieckim, marszałek Józef Piłsudski. Zaledwie dziesięć dni wcześniej młoda armia Piłsudskiego zajęła Kijów, największe miasto radzieckiej Ukrainy. Było to pierwsze zwycięstwo militarne Polski od ponad dwustu lat. Trzy miesiące później, 15 sierpnia, w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, siły zbrojne dowodzone przez marszałka odparły na przedpolach Warszawy potężny atak wojsk radzieckich. Bitwa ta natychmiast zyskała miano „Cudu nad Wisłą". Klęska pod Warszawą powstrzymała pochód Rosjan, którzy w przeciwnym razie kontynuowaliby marsz do zniszczonych wojną Niemiec i Europy Zachodniej, wprowadzając na zdobytych terenach komunistyczny porządek. Lenin i Stalin opracowali szczegółowy plan ofensywy na Zachód i sowieci zdążyli już zająć Litwę i Białoruś. „Cud nad Wisłą" z roku 1920 przywodzi na myśl odsiecz wiedeńską z roku 1683, kiedy to król polski, Jan III Sobieski, pokonał armię wielkiego wezyra Kara Mustafy, ratując tym samym Europę od panowania tureckiego. Karol Wojtyła jest zatem niemal rówieśnikiem odrodzonej Polski, która przez sto dwadzieścia trzy lata podzielona była między trzech drapieżnych sąsiadów — Rosję, Prusy i Austrię. Odrodzenie Polski stanowiło bezpośrednią konsekwencję pierwszej wojny światowej, kiedy rozpadło się pokonane przez Niemców cesarstwo rosyjskie, a zachodni alianci w 1918 roku rozbili imperium niemieckie (powstałe z dawniejszych Prus) i monarchię austro-węgierską. 13 Odzyskanie przez Polskę niezależnego bytu państwowego stanowiło jedną z największych zmian, jakie w ciągu ostatnich stuleci zaszły na mapie Europy. Polska miała na całym świecie potężnych sprzymierzeńców i gorących obrońców. Pierwszy publicznie wypowiedział się na rzecz ojczyzny Karola Wojtyły papież Benedykt XV, którego sympatie podczas wojny były po stronie Ententy (przystąpiły do niej później również Włochy) i w którego sercu Polska, stojąca wiernie od prawie tysiąca lat przy Kościele rzymskokatolickim, zajmowała szczególne miejsce. W swoich orędziach ze stycznia i sierpnia 1917 roku domagał się ponownego utworzenia niepodległego królestwa Polski. Papiestwo i Polskę zawsze łączyły wyjątkowo bliskie związki — a w nadchodzących dziesięcioleciach miały się one jeszcze zacieśnić. Kolejne poparcie, choć nie wynikające bynajmniej z pobudek alt-ruistycznych, przyszło ze strony piotrogrodzkich rewolucjonistów -ich Rząd Tymczasowy wydał w marcu 1917 roku rezolucję stwierdzającą, iż konieczność powstania „(...) państwa polskiego (...) jako rękojmi trwałego pokoju w przyszłej nowo zorganizowanej Europie". Najbardziej jednak znaczący ruch dla sprawy polskiej wykonał prezydent Stanów Zjednoczonych, Woodrow Wilson, kiedy 8 stycznia 1918 roku przedstawił w Kongresie program znany pod nazwą „Czternastu Punktów Wilsona". Punkt trzynasty stwierdzał, iż „Należy stworzyć niezawisłe państwo polskie, które winno obejmować terytoria zamieszkane przez ludność niezaprzeczalnie polską (...)" I tak oto 3 czerwca Polska uznana została przez aliantów za sprzymierzony naród, biorący udział w wojnie. Już wtedy istniało we Francji sześć dywizji polskiego wojska, a na okupowanych przez Austriaków terenach Polski Józef Piłsudski dowodził legionem liczącym pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy. Zawieszenie broni między aliantami a Niemcami i Austro-Węgrami podpisano 11 listopada 1918 roku. Trzy dni później Piłsudski został tymczasowym naczelnikiem państwa i wodzem naczelnym sił zbrojnych. Polska znów stała się krajem niezawisłym. 28 lipca 1919 roku, na mocy Traktatu Wersalskiego, świat oficjalnie uznał „Polskę w pełni niepodległą". Ale w rok po odzyskaniu niepodległości naród polski wciągnięty został w kolejną wojnę, od której zależało jego przetrwanie. Gdy u podnóża Karpat urodził się Karol Wojtyła, polskie wojsko przechodziło właśnie swój triumfalny chrzest bojowy. W zdumiewający sposób owa zbieżność wydarzeń — odrodzenie się Polski, porównywane przez miliony Polaków ze zmartwychwstaniem Chrystusa, zwycięstwa polskich wojsk walczących pod sztandarami 14 Bogarodzicy oraz narodziny i smutne dzieciństwo przyszłego papieża -symbolizuje i określa całe polityczne i religijne życie Karola Wojtyły. To właśnie sprawiło, iż w siedemdziesiąt lat później odegrał on tak wielką rolę w doprowadzeniu do upadku komunizmu oraz odebraniu sowietom władzy we własnym kraju i w krajach Europy Wschodniej. Tutaj też należy szukać korzeni bardzo szczególnego i bardzo kontrowersyjnego kapłaństwa Wojtyły, a powodu, dla którego został wybrany głową Apostolskiego Kościoła rzymskokatolickiego, co miało miejsce 16 października 1978 roku. Aby w pełni zrozumieć Jana Pawła II, pierwszego od czterystu pięćdziesięciu sześciu lat papieża nie-Włocha, najpierw należy poznać i zrozumieć Karola Józefa Wojtyłę człowieka. W tym celu trzeba w pełni pojąć polskość, która stanowi najważniejszy rys jego osobowości, ową nierzadko dezorientującą mieszankę konserwatyzmu i współczesnego myślenia. Jest zwierzchnikiem Kościoła Powszechnego, do którego należy blisko miliard mieszkańców naszego globu, i główną postacią na scenie światowej dyplomacji, pozostając jednocześnie polskim patriotą, polskim filozofem, polskim poetą i polskim politykiem. Podczas swej pierwszej papieskiej wizyty w ojczyźnie, w czerwcu 1979 roku, na ornacie wyszyty miał wizerunek polskiego orła białego w koronie i złoty napis na błękitnym tle: Polonia Semper Fidelis (Polska Zawsze Wierna). W czasie Bożego Narodzenia w ciepłej, rodzinnej atmosferze, w gronie przyjaciół, którzy nieoficjalnie odwiedzają go w Rzymie, śpiewa polskie kolędy. Utrzymuje codzienny, ścisły kontakt z polskim Kościołem, bacznie śledząc sytuację polityczną w swej ojczyźnie. W młodości występował w inscenizacjach wielkich narodowych arcydzieł i do dzisiaj z rozczuleniem wspomina tamte czasy. Filozoficzne i teologiczne koncepcje papieża, jego reakcje na wydarzenia międzynarodowe oraz interpretacja historii muszą być zatem rozpatrywane pod kątem jego osobistej przeszłości, ogromnej erudycji oraz znajomości problemów świata i polityki, pogłębionej podczas podróży do krajów leżących na pięciu kontynentach. Karol Wojtyła, syn wielkiego patrioty, emerytowanego oficera armii, ochrzczony przez kapelana, jest dzieckiem odrodzonej Polski, a podstawy jego działania tkwią w poczuciu przynależności narodowej. Kościół rzymskokatolicki przez wieki chronił owo poczucie przynależności, pielęgnując polski język i kulturę, polski mistycyzm i mesjanizm narodowy. 15 Jednak Wojtyłę można lepiej zrozumieć w kontekście jego bogatej twórczości poetyckiej i dramatycznej, dorobek literacki odzwierciedla bowiem jego doświadczenia. Wywodzący się z górali Wojtyła doskonale zna ludzi uprawiających rolę i żyjących w nędzy w kurnych chatach. Jeszcze w poprzednim pokoleniu jego rodzina prowadziła gospodarstwo, toteż i on sam mocno tkwi korzeniami w chłopstwie. Pierwszy znany Wojtyła, Maciej, był wieśniakiem urodzonym w roku 1765 w wiosce Czaniec. Najprawdopodobniej jednak bezpośredni przodkowie Jana Pawła II wywodzą się od Bartłomieja Wojtyły, urodzonego również w Czańcu w 1788 roku. Był on prapradziadkiem papieża. Dziadek, Maciej, wpisany został do ksiąg parafialnych jako rolnik i krawiec (w tamtych czasach językiem urzędowym na wsi była łacina, więc Macieja zarejestrowano jako agricola et sartor ex Czaniec). Później przeniósł się do sąsiedniej wioski. W Czańcu pozostał jednak Franciszek Wojtyła, bratanek Macieja, który prowadził chór w wioskowym kościele, wzniesionym w 1660 roku. Franciszek zmarł w 1968 w wieku dziewięćdziesięciu lat i będący już wówczas kardynałem Wojtyła udał się do Czańca, żeby osobiście odprawić ceremonię pogrzebową stryja. Ale w okolicy żyło wielu Wojtyłów. W rejestrach figurowali jako krawcy, szewcy, rolnicy, rymarze, kupcy, wagabundy i żebracy. Nie wiadomo, czy któryś z nich również nie należał do rodziny papieża. Podczas niemieckiej okupacji Karol Wojtyła musiał przez kilka lat pracować jako zwykły robotnik. Poznał wtedy mozół ciężkiej pracy oraz zdobył umiejętność współżycia z ludźmi w stopniu znanym niewielu kapłanom. Praca nauczyła go znosić cierpienie w milczeniu i z godnością, dała mu wewnętrzną dyscyplinę, którą później, już jako papież, starał się wprowadzać w coraz bardziej buntującym się Kościele. Zawsze identyfikował się z chłopami i robotnikami, często publicznie domagał się sprawiedliwości dla „ludu pracującego" - niecodzienny to zwrot w ustach papieża, ale, jak sam Jan Paweł II twierdzi, pojęcie to pochodzi od Jezusa Chrystusa. Identyfikuje się również z mesjanistyczną koncepcją polskiego katolicyzmu, w której myśl narodowa i religia są ze sobą nierozerwalnie złączone. Jeszcze kiedy był dzieckiem, fascynowała go leżąca w odległości około pięćdziesięciu kilometrów od jego rodzinnych Wadowic Kalwaria Zebrzydowska z klasztorem Bernardynów. Dwa razy do roku zjeżdżają tam dziesiątki tysięcy rolników. Raz na Wielkanoc, aby uczestniczyć w uroczystościach związanych z męką i zmartwychwstaniem Chrystusa, i drugi raz w sierpniu, na Matki Boskiej Zielnej, w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W Kalwarii Ze- 16 brzydowskiej odprawiana jest Droga Krzyżowa, podczas której tłum wiernych, przechodząc od stacji do stacji z modlitwą i śpiewem na ustach, postępuje za aktorem grającym Chrystusa. Wojtyła jako mały chłopiec brał udział w misteriach wielkanocnych. Później, już w seminarium duchownym, chciał wstąpić do karmelitów bosych, a jego pierwsza rozprawa doktorska dotyczyła świętego Jana od Krzyża, szesnastowie-cznego mistyka hiszpańskiego. Katolicka od tysiąca lat Polska przez swych poetów nurtu mesjanis-tycznego okrzyknięta została „Chrystusem Narodów", cierpiącym za odkupienie wszystkich ludzi na ziemi. Dlatego też odzyskanie przez nią niepodległości nazywano „zmartwychwstaniem". Już w XVII wieku, kiedy to naród, żeby przetrwać, najbardziej potrzebował boskiego orędownictwa, Czarna Madonna z Częstochowy koronowana została na Królową Polski. Malowidło ścienne w salonie warszawskiej rezydencji kardynała Józefa Glempa, prymasa Polski, przedstawia marszałka Piłsudskiego, żołnierza rannego podczas „Cudu nad Wisłą" oraz konającego kapelana armii polskiej, który w swych ostatnich chwilach błogosławi idących na bój żołnierzy. Wojtyłę uformowała również wielka tragedia osobista, cierpienie oraz samotność, przed ukończeniem dwudziestego pierwszego roku życia utracił bowiem całą rodzinę: jego siostra zmarła jako niemowlę, matka, kiedy miał lat osiem, starszy brat, gdy Karol liczył sobie lat jedenaście, a ukochany ojciec trzy miesiące przed jego dwudziestymi pierwszymi urodzinami. Owe rodzinne tragedie ukształtowały Wojtyłę jako człowieka i jako kapłana. Często mówi o nich w prywatnych rozmowach, zwłaszcza o chwilach wielkiej samotności po śmierci ojca. Sam również kilkakrotnie otarł się o śmierć. Karol Wojtyła zawsze największą cześć oddawał Stanisławowi, polskiemu biskupowi zamordowanemu na ołtarzu kościoła w Krakowie, ówczesnej stolicy królestwa, przed dziewięciuset laty z rozkazu króla--tyrana. W XIII wieku Stanisław został kanonizowany przez Kościół rzymskokatolicki i obwołany patronem Polski. Wyjeżdżając na historyczny Sobór Watykański II w 1962 roku Wojtyła, wówczas świeżo mianowany biskup, podczas mszy świętej w Krakowie zwrócił się do wiernych ze słowami: „(...) wchodzę (...) na ten wielki dziejowy gościniec od grobu świętego Stanisława do grobu świętego Piotra". Niemal dokładnie tych samych słów użył jako kardynał, gdy w roku 1978 opuszczał Kraków, udając się na konklawe, które obwołało go papieżem. 17 Dziś Jan Paweł II, ilekroć w prywatnych rozmowach wspomina zamach na swoje życie, który miał miejsce w maju 1981 roku na placu Świętego Piotra, zawsze nawiązuje do postaci świętego Stanisława. W publicznych wystąpieniach nieustannie podkreśla, że biskup męczennik „(...) był zawsze (...) patronem ładu moralnego w Ojczyźnie naszej", który pozostaje „(...) fundamentem wszelkiego ładu". Wojtyła, przez wiele lat również biskup krakowski, całkowicie identyfikuje się ze swym poprzednikiem, gorącym polskim patriotą, który żył u zarania obecnego tysiąclecia. Ma kontemplacyjną naturę mistyka, ale jest również człowiekiem niezwykle twardym i obdarzonym ogromną wolą przetrwania, co pozwoliło mu przeżyć mimo ran zadanych przez pociski, przetrwać skomplikowaną operację jamy brzusznej, poważne infekcje i różne wypadki, które przytrafiły mu się na przestrzeni lat, i jednocześnie nie zaprzestać realizacji celów, jakie sobie postawił. Przyjaciele, którzy znają Wojtyłę od dawna, utrzymują, iż to modlitwa i medytacja stanowią główne źródło jego fizycznej i umysłowej siły oraz zdumiewającej zdolności regeneracji energii — mimo morderczego harmonogramu watykańskiego i wyczerpujących podróży po całym świecie. Wedle zwykłych standardów jest to stanowczo zbyt dużo jak na człowieka przeszło siedemdziesięcioletniego, ale aż do teraz nikt nie odważył się nawet sugerować papieżowi, by choć o minutę skrócił swój dzień pracy. Jan Paweł II jest człowiekiem, który ma do wypełnienia misję, lecz zapewne wie, iż pozostało mu już niewiele czasu. Jednak w połowie roku 1994 jego zdrowie zaczęło poważnie szwankować, musiał więc mocno ograniczyć swoje zajęcia. Mówi się, że Wojtyła spędza na modlitwie aż siedem godzin na dobę; modli się o świcie w prywatnej kaplicy, czasami nawet leżąc krzyżem przed ołtarzem, potem z zaproszonymi gośćmi przed śniadaniem, modli się też w swoim gabinecie przyległym do sypialni, podczas mszy i posług kapłańskich w Rzymie, w czasie podróży na pokładach samolotów lub na tylnym fotelu swej czarnej limuzyny marki Mercedes. Posiada tak wspaniałą zdolność koncentracji, iż potrafi zupełnie odizolować się od otoczenia, w którym wypada mu chwilowo przebywać. Umie zatopić się w modlitwie i kontemplacji nawet w obliczu nieprzeliczonych tłumów podczas mszy pod gołym niebem. Na jego twarzy pojawia się wtedy wyraz całkowitego oderwania od świata, zamyka oczy i od czasu do czasu porusza lekko wargami w bezgłośnej modlitwie. Jednak takie chwile szybko mijają i Wojtyła powraca do świata ludzi. Znów spogląda na otaczających go księży i wiernych, a na jego ustach znów gości pogodny uśmiech. 18 W roku 1972, w kazaniu dla studentów, Wojtyła nauczał, że modlitwa jest „rozmową" i „kontaktem z Bogiem". Wyjaśniając swe słowa, powiedział: „Modlitwa ludzka miewa też bardzo różne wymiary, bardzo różne głębie. Nie tylko bardzo różne formy zewnętrzne: kiedy się modli na przykład muzułmanin, z taką wielką odwagą, tak wszędzie o określonych porach wzywa swojego Allacha; kiedy się modli buddysta, wchodząc w całkowite skupienie, jak gdyby unicestwiając się w tym skupieniu; kiedy się modli chrześcijanin, przejmując od Chrystusa to słowo: »Ojcze«, na które znajduje w swoim duchu przez Ducha Chrystusowego tak wspaniałe pokrycie". Już jako papież wyznał: „Gdy byłem młody, sądziłem, że modlitwa może — czy powinna — wyrażać jedynie wdzięczność i uwielbienie. Proszenie w niej o cokolwiek wydawało mi się czymś niewłaściwym. Później jednak całkowicie zmieniłem zdanie. Dzisiaj proszę o bardzo wiele". Każdego ranka, gdy Jan Paweł II udaje się na modlitwę do prywatnej kaplicy przylegającej do jego apartamentów, na klęczniku czeka już lista intencji, sporządzona przez zakonnice wchodzące w skład domu papieskiego. Na nieśmiałe pytanie pewnego gościa, z którym prywatnie jadł lunch, czy mógłby się pomodlić za jego zięcia niekatolika, który czeka na transplantację serca, Ojciec Święty odrzekł: „O-czywiście, będę się za niego modlić. Jak się pański zięć nazywa?" Jednocześnie ów uduchowiony papież prowadzi niebywale aktywny tryb życia. Jest pracoholikiem, zajętym od wczesnego świtu niemal do północy. Ze wszystkich okien przylegającego do Bazyliki św. Piotra Pałacu Apostolskiego w oknach sypialni Jana Pawła II światło gaśnie ostatnie. Wojtyła przez całe życie uprawiał różne sporty, a na nartach przestał jeździć dopiero, kiedy ukończył siedemdziesiąty czwarty rok życia, po złamaniu biodra we własnej łazience. Okazało się, że odbyta na początku lutego 1994 roku całonocna wycieczka narciarska w leżące na północ od Rzymu góry była jego pożegnaniem z nartami. Watykan utrzymywał w tajemnicy fakt, że papież jeździł wtedy na nartach, gdyż w listopadzie roku poprzedniego lekarze, po tym kiedy złamał sobie ramię, kategorycznie zabronili mu uprawiania tego sportu. Zezwolili natomiast, choć w ograniczonym wymiarze, na piesze wycieczki górskie, mnę ulubione zajęcie rekreacyjne papieża na świeżym powietrzu. Zalecali mu również korzystanie z basenu w letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Jego determinacja w dążeniu do postawionych sobie celów jest równie silna jak potrzeba obrony skrajnie konserwatywnych poglądów w kwestiach teologicznych i etycznych, tak nieoczekiwanych 19 u człowieka skądinąd światowego i nowoczesnego. Jan Paweł II ma umysł otwarty na nowe idee i koncepcje, od filozofii po naukę i psychiatrię. To właśnie on w roku 1992 oficjalnie oczyścił Galileusza z zarzutu herezji, jaki postawiła mu przed trzystu sześćdziesięcioma laty, w roku 1633, inkwizycja — za stwierdzenie, że centralnym ciałem niebieskim naszego systemu planetarnego jest Słońce. Teorię tę rozgłosił polski astronom, Mikołaj Kopernik. Wojtyłę interesuje astrofizyka i teorie powstania wszechświata (mówi się, że akceptuje nawet teorię Wielkiego Wybuchu, jeśli tylko traktuje się go jako dzieło Boga). Interesuje się również genetyką i jej wpływem na etykę chrześcijańską, jakkolwiek w opinii naukowców watykańskich genetyka dla Kościoła czasów Jana Pawła II jest nauką równie kontrowersyjną, jak dla siedemnastowiecznego papiestwa poglądy Galileusza. W przededniu trzeciego tysiąclecia Jan Paweł II zlecił Kolegium Kardynałów ponowne przeanalizowanie działań Kościoła w minionych wiekach, ze szczególnym uwzględnieniem wojen religijnych i praktyk inkwizycji. Pod jego bacznym okiem przez czternaście lat prowadzono renowację Kaplicy Sykstyńskiej (w której, podobnie jak większość jego poprzedników, został obrany papieżem), dzięki czemu możemy dziś podziwiać odtworzony z wielkim pietyzmem „Sąd Ostateczny", największe chyba dzieło Michała Anioła, oraz przepiękne freski sufitowe. W roku 1994, zaraz po Wielkanocy, Jan Paweł II w asyście wszystkich obecnych w Rzymie kardynałów celebrował w Kaplicy Sykstyńskiej sumę odprawioną z okazji ukończenia tego długotrwałego przedsięwzięcia. Karol Wojtyła jest orędownikiem wolności i tolerancji religijnej -był współtwórcą „Deklaracji o wolności religijnej", zatwierdzonej przez Sobór Watykański II w roku 1965 — a także rzecznikiem swobód i praw człowieka, jego godności oraz sprawiedliwości społecznej we wszystkich wymiarach. Jednocześnie nie toleruje jednak żadnych sprzeciwów wobec niepodważalnych nauk moralnych Kościoła, zwłaszcza dotyczących świętości życia poczętego (a zatem nie zezwalających katolikom na stosowanie środków antykoncepcyjnych). Nie uznaje też odstępstw od swojego punktu widzenia w sprawach, które uważa za zasadnicze. Dlatego też cieszący się uznaniem teologowie, których interpretacja prawd Kościoła różni się od poglądów papieża, są przez Watykan odsuwani od nauczania w uczelniach katolickich. 20 Tematy takie jak aborcja, sztuczne zapłodnienie, eutanazja, małżeństwo księży, kapłaństwo kobiet, rozwody i homoseksualizm zawsze wprawiają Jana Pawła II w gniew i grzmi wtedy niczym biblijny prorok, a w miarę jak się starzeje i jednocześnie widzi, że otaczający go świat w kwestiach moralnych idzie w niewłaściwym kierunku, grzmi jeszcze głośniej. Z powodu programu kontroli narodzin wypowiedział otwartą wojnę Organizacji Narodów Zjednoczonych (i rządowi Stanów Zjednoczonych) i po raz pierwszy we współczesnej historii uwikłał Watykan w bezpośredni konflikt z większością międzynarodowych społeczeństw. Ponieważ Kościół z samej swej definicji jest autorytarny, a kompromisy w sprawach zasadniczych nie leżą w charakterze Polaków, papież gwałtownie sprzeciwił się zaproponowanej przez Organizację Narodów Zjednoczonych w roku 1994 na Międzynarodowej Konferencji do spraw Zaludnienia i Rozwoju deklaracji sankcjonującej aborcję oraz metody sztucznego zapłodnienia. „Protestujemy!" — wołał z okna swych apartamentów wychodzących na plac Świętego Piotra w niedzielę w kwietniu 1994 roku. Wcześniej wystosował osobiste listy do głów wszystkich państw świata, odbył telefoniczną konferencję z prezydentem Billem Clintonem oraz zorganizował spotkanie dla stu kilkudziesięciu ambasadorów akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej, wyrażając przy każdej z tych okazji swą najgłębszą troskę o przyszłość „instytucji rodziny", jeśli na konferencji Organizacji Narodów Zjednoczonych zaakceptowana zostanie uchwała sankcjonująca kontrolę urodzin. Gdy w dwa miesiące później podczas swej europejskiej podróży Clinton zatelefonował do Watykanu, Jan Paweł II tłumaczył mu, jak wielki sprzeciw budzi w nim dokument uchwalony przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Wtedy to po raz pierwszy papież i prezydent Stanów Zjednoczonych — rnimo wzajemnej sympatii i szacunku, jakim się darzą — publicznie przyznali się do poważnych kontrowersji i braku jednomyślności w tak fundamentalnej kwestii. Ale dla Jana Pawła II świętość życia poczętego jest sprawą zasadniczą i uważa, iż musi wszelkimi dostępnymi środkami prowadzić wojnę w imię swych poglądów i wykreślić z międzynarodowego prawa słowo „aborcja". Jako papież Karol Wojtyła hołduje tym samym poglądom co w czasach, gdy był jeszcze biskupem i kardynałem. W roku 1968 pomagał papieżowi Pawłowi VI opracowywać encyklikę Humanae vitae, która potępiała sztuczne zapłodnienie. W kazaniu wygłoszonym w lutym 1974 roku w Krakowie grzmiał: „Największą tragedią naszego społeczeństwa (...) jest śmierć ludzi jeszcze nie narodzonych: tych poczętych i nie narodzonych". 21 W roku 1994, w dwa dni po wyjściu z rzymskiego szpitala po złamaniu biodra, wystosował list apostolski kładący definitywnie kres wszelkim dyskusjom na temat kapłaństwa kobiet: „(...) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne". W szesnastym roku swego pontyfikatu Jan Paweł II rozpoczął na wszystkich frontach bezprecedensową „ofensywę wiosenną", jak to określali jego najbliżsi współpracownicy. Żaden papież Włoch w ubiegłych stuleciach nie wypowiadał się tak otwarcie i tak stanowczo w kwestiach doktrynalnych, ale teraz na szalę rzucona została cała przyszłość Kościoła rzymskokatolickiego, najdłużej funkcjonującej instytucji w historii ludzkości. W drugiej połowie XX wieku Kościół stracił bardzo wielu wyznawców w Ameryce Północnej, w Europie Zachodniej, w Ameryce Łacińskiej oraz na Karaibach. Przyczyna takiego stanu rzeczy leży w tym, iż wielu katolików nie zgadza się z zakazem przerywania ciąży oraz z innymi aspektami katolicyzmu watykańskiego. Wierni uważają je za konserwatywne i nie przystające do rzeczywistości współczesnego świata. Jedni w ogóle odchodzą od Kościoła, inni dołączają do sekt protestantów (które Watykan określa mianem „ekstatycznych sekt"), zwłaszcza do zielonoświątkowców — sądząc, iż znajdą tam więcej swobody i możliwości uczestnictwa w życiu religijnym. Tak dzieje się zwłaszcza w Ameryce Środkowej i Południowej, w Meksyku i nawet w Afryce, gdzie Jan Paweł II tak bardzo stara się rozszerzyć obecność Kościoła rzymskokatolickiego. U schyłku XX wieku najbardziej rosnącą pod względem liczby wyznawców religią stał się islam, głównie w Afryce i na Środkowym Wschodzie; w Ziemi Świętej, z powodu emigracji lub odchodzenia wiernych od Kościoła rzymskokatolickiego, prawie nie ma już chrześcijan. Na całym świecie jest coraz mniej księży i zakonnic, coraz mniej powołań kapłańskich. W maju 1994 roku papież oświadczył w swoim orędziu: „To zdumiewające zjawisko, iż największy niedobór księży występuje w Ameryce Łacińskiej, gdzie w stosunku do liczby ludności jest największy procent katolików oraz, jak wskazują statystyki, największa ich liczba na świecie"*. U progu trzeciego tysiąclecia trwania Kościoła Jan Paweł II stanął * Gwiazdką oznaczono przełożone z oryginału angielskiego fragmenty wywiadów przeprowadzonych przez Tada Szulca oraz niedostępne po polsku fragmenty oficjalnych dokumentów lub innych wypowiedzi publikowanych. 22 wobec problemu buntu w szeregach kleru, ale dzięki swej Nowej Ewangelizacji apostolskiej ma nadzieję go stłumić bez konieczności odejścia od swych zasad i stanowisk doktrynalnych. Jeśli jednak bunt się rozszerzy, to obecny papież po zakończeniu swego pontyfikatu zostawi Kościół bardzo uszczuplony liczebnie, lecz za to przepojony żarliwą wiarą, zdecydowanie wojujący i posłuszny. Wojtyła woli narazić się na straty, niż iść na kompromisy. Taka prawidłowość występowała zresztą przez wszystkie tysiąclecia trwania Kościoła. Grzegorz Wielki, którego pontyfikat przypadł na koniec VI wieku i który był jednym z największych papieży — i papieskich autokratów zarazem — napisał: „Jestem gotów raczej umrzeć, niż pozwolić, aby Kościół Apostolski Świętego Piotra uległ za moich czasów degeneracji". I pisał dalej: „Znacie mój charakter. Jestem bardzo cierpliwy, ale kiedy już zadecyduję, że nie wolno mi dłużej zwlekać, z radością stanę twarzą w twarz z każdym zagrożeniem". Jego biograf stwierdza, że Grzegorz był niewątpliwie najwybitniejszą postacią w historii Kościoła, postacią, która pod wieloma względami wywarła doniosły wpływ na doktrynę, organizację i dyscyplinę Kościoła katolickiego. Kiedy słuchamy dziś Jana Pawła II, przychodzą na myśl tamte surowe, wyzywające słowa Grzegorza, który dla obecnego Ojca Świętego był wzorem papieża, moralisty, filozofa i mistyka. I rzeczywiście, słowa homilii wygłoszonej przez Jana Pawła II w czternaście stuleci później, w kościele na przedmieściach Rzymu brzmią tak, jakby wyszły z ust samego Grzegorza. Ojciec Święty oświadczył wtedy: „Nie jestem surowy — z natury jestem łagodny — ale nieugięcie walczę o zasadę... Bóg jest silniejszy od ludzkiej słabości i zepsucia. Ostatnie słowo zawsze będzie należało do Boga..." Jan Paweł II zdecydowany jest uratować zarówno ludzkość, jak i Kościół od „kultury śmierci", którą upatruje w „imperializmie antykoncepcyjnym" Zachodu, w rozpadzie rodziny i „dzikim kapitalizmie", który, jak głosi, zastąpił komunizm, a niesie takie samo śmiertelne zagrożenie i zło. Papież uważa, iż u progu kolejnego tysiąclecia ludzkość pogrąża się w zepsuciu, i głęboką troską napawa go myśl, że wszystkie te zagrożenia dotrą również do postkomunistycznej Polski - - jego ukochanej ojczyzny, w której każdego dnia, zanim w roku 1978 został wyniesiony Tron Piotrowy, toczył z reżimem komunistycznym bitwę swoim własnym orężem — słowem mówionym i pisanym. Dlatego też często ocenia świat przez pryzmat swych polskich doświadczeń i tradycji. Jak zauważył jeden z jego starych przyjaciół: „Możecie wyrzucić Papieża z Polski, ale nie możecie wyrzucić Polski z Papieża". 23 Polski papież jest człowiekiem pełnym niezwykłej łagodności i wielkiego osobistego ciepła. Te właśnie cechy pozwalają mu z taką łatwością nawiązywać kontakt z milionami ludzi, którzy spotykają go podczas odbywanych samolotem odrzutowym lub helikopterem (gdy w grę wchodzą mniejsze odległości) podróży po całym świecie czy też oglądają go za pośrednictwem telewizji satelitarnej albo lokalnych stacji. Jego uśmiechnięte oblicze jest najbardziej znaną twarzą na świecie. Bardzo lubi bezpośrednie spotkania z ludźmi --z pojedynczymi osobami lub wielkimi tłumami -- dodaje mu to sił w chwilach największego zmęczenia. W wystąpieniach publicznych lubi żartować, pozwalając sobie czasami na lekką autoironię, przemawiając w lokalnych językach i ciesząc się, kiedy zgromadzone tłumy reagują na jego słowa śmiechem i głośnymi oklaskami. Ma w sobie sporo z aktora. Jednak mimo przejawianego publicznie ekstrawertyzmu Wojtyła jest człowiekiem bardzo skrytym i nawet wobec najbliższych przyjaciół zachowuje dystans, choć nie daje go nikomu odczuć. Ma bardzo specyficzne poczucie humoru, które ujawnia na gruncie towarzyskim w przekornym błysku szaroniebieskich oczu, a czasem nawet w lekko rzuconej uwadze, która bardzo trafnie ujmuje sedno sprawy — nie zawsze pochlebne dla rozmówcy. Podczas obiadu czy kolacji w skromnie urządzonej jadalni mieszczącej się na drugim piętrze papieskich apartamentów w Pałacu Apostolskim, w obecności najczęściej jednego tylko gościa i dwóch swych prywatnych sekretarzy, papież okazuje się czarującym gospodarzem: prowadzi tak luźną i przyjacielską rozmowę, że gość bardzo szybko zapomina, że znajduje się w obecności Ojca Świętego. Bez skrępowania prosi o dokładkę czy drugi (lub trzeci) kieliszek wina — Wojtyła ma zwyczaj rozcieńczać wino wodą --a sam posiłek, przygotowywany przez polskich mnichów i podawany przez lokaja Włocha jest bardzo obfity i stanowi osobliwą mieszankę kuchni polskiej i włoskiej. Gospodarz je z dużym apetytem, uśmiecha się i ze swobodą rozprawia na rozmaite tematy. Jana Pawła II naprawdę trudno nie lubić. Rozdział drugi Polskość Karola Wojtyły wynika przede wszystkim z jego pochodzenia. Od najwcześniejszego dzieciństwa w domu, kościele i szkole nasiąkał polskością. A historia jego kraju jest długa i bogata, pełna wzlotów i upadków, chwały i tragedii, zwycięstw i klęsk, powstań narodowych i zdrad, nadziei i straconych złudzeń, patriotycznego bohaterstwa, nacjonalizmu i chorobliwych uprzedzeń. Na scenie polskiego dramatu nigdy nie brakowało romantycznych bohaterów, patriotów i zdrajców, nawiedzonych kaznodziejów i uduchowionych głupców, świętych, męczenników, genialnych kompozytorów i poetów, mistyków i dziwaków — a wszyscy oni torowali sobie drogę do pierwszych rzędów z pełną wdzięku bezczelnością. Jest to historia tysiąca lat walk z bałtyckimi i słowiańskimi poganami, z Teu-tonami, Tatarami, Turkami, Rosjanami, Ukraińcami, Kozakami i Szwedami. Raz były to wojny zaborcze, innym razem obronne — i o wiele za często walki bratobójcze. Nic zatem dziwnego, że ów polski teatr odzwierciedla wszystkie wzloty i upadki historii Polski, najszlachetniejszy patriotyzm, głęboką wiarę, romantyzm i mistycyzm. Nic też dziwnego w tym, że wszystkie te wyniesione z dzieciństwa wpływy sprawiły, iż Karol Wojtyła przesiąkł na wskroś polskością i poczuł powołanie kapłańskie, które stanowić miało o jego ostatecznym przeznaczeniu. Wpływ, jaki miało na niego wychowanie w duchu patriotycznym i religijnym, zaprowadził go na deski amatorskiego teatru, gdzie mógł wyrażać przepełniające go uczucia. Później sam zaczął tworzyć. Grywane przez niego role zawsze były nistyczne, religijne i patriotyczne. Ma wrodzony talent aktorski, który tak bardzo przydał mu się w dalszym życiu. 25 Polska religię katolicką przyjęła ponad tysiąc lat temu, wraz z uzyskaniem własnego bytu państwowego. W roku 966 książę Mieszko I z dynastii Piastów, rządzącej pogańskimi plemionami zamieszkującymi tereny położone między Wisłą i Odrą, pojął za żonę księżniczkę Dob-rawę z dynastii Przemyślidów panującej w sąsiednich Czechach. Wojska Mieszka poniosły klęskę w walce o przejęcie kontroli nad ujściem Odry z teutońskimi rycerzami dowodzonymi przez Ottona I, który dziedziczył koronę Karola Wielkiego i nosił tytuł Cesarza Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Wtedy to Mieszko zrozumiał, że dziedzinę swą może uratować jedynie poprzez alians z Czechami i utworzenie silnego państwa, zdolnego przeciwstawić się Teutonom. Alians ten polegał na małżeństwie Mieszka z Dobrawą, księżniczką chrześcijańską, i przyjęciu przez Słowian polskich wiary katolickiej. Narodziny państwowości polskiej i przyjęcie chrześcijaństwa zbiegło się w czasie i w tym sensie mówiono o „dwóch podstawach" narodowego bytu, Kościele i państwie. Państwo i Kościół przez cały ciąg dziejów Polski były ze sobą nierozerwalnie powiązane -- nie tylko jako instytucje, ale również jako zjawisko społeczne — co szczególnie wyraźnie zaznaczało się w chwilach zagrożenia bytu państwowego i narodowego. Chrześcijaństwo dotarło do Polski dość późno, bo dopiero w dziesiątym wieku swego trwania. Stało się tak dlatego, że plemiona słowiańskie zamieszkujące dorzecze Odry i Wisły kryły się w lasach oraz na równinach leżących po północnej stronie Karpat i nigdy tam nie dotarły legiony rzymskie ani wpływy kultury grecko-rzymskiej, ani też chrześcijańscy misjonarze. Idąc w ślad za podbojami rzymskimi, misjonarze głosili ewangelię w Niemczech, Francji, Hiszpanii, a nawet w Anglii i Irlandii, docierając również do krajów naddunajs-kich, leżących po drugiej stronie Karpat --do Czech i Węgier -oraz Grecji na Bałkanach, i jeszcze dalej na wschód, do Rosji. Święci Cyryl i Metody, greccy bracia misjonarze, których nazwano „słowiańskimi apostołami", ojcowie słowiańskiej kultury liturgicznej, przynieśli w dziewiątym wieku Słowo Boże na przylegające do Czech Morawy, ale na ziemiach zamieszkanych przez plemiona piastowskie stopy swej już nie postawili. Gdy Mieszko i Dobrawą sprowadzili do Polski nową wiarę, chrześcijaństwo szybko zapuściło tam korzenie — przede wszystkim z tego względu, że u Słowian nie istniało zbyt silne dziedzictwo religii pogańskich, które mogłyby współzawodniczyć z nowym wyznaniem. Pierwsza diecezja polskiego Kościoła rzymskokatolickiego powstała w 1000 roku w leżącym na zachodzie kraju Gnieźnie, miejscu pochówku pierw- 26 szego polskiego męczennika, który zginął zaledwie czterdzieści lat po powstaniu nowego państwa chrześcijańskiego. Był nim święty Wojciech (na Zachodzie znany pod imieniem Adalbert), arcybiskup i misjonarz zamordowany przez bałtyckich Prusów, których próbował nawrócić, i pierwszy święty, który został patronem Polski. Męczeństwo od samego początku wpisane było w polską historię, co Karol Wojtyła uświadomił sobie uczęszczając jeszcze do wadowickiej szkoły podstawowej. Innym bardzo istotnym aspektem historii Polski była konieczność wyboru przynależności do kultury Wschodu lub Zachodu. Pierwszego wyboru Polacy dokonali natychmiast po zdobyciu tożsamości narodowej — wybór padł na Zachód i tak już pozostało przez kolejne tysiąclecie. Określił to również wybór religii. Rozdział chrześcijaństwa na Kościół łaciński i grecki korzeniami sięga jeszcze rozpadu Cesarstwa Rzymskiego na cesarstwo zachodnie, ze stolicą w Rzymie, oraz imperium wschodnie — Bizancjum. Rozłam ów nastąpił po śmierci Konstantyna Wielkiego w 337 roku. Konstantyn był pierwszym rzymskim cesarzem, który przyjął chrześcijaństwo i postanowił przenieść stolicę imperium z Rzymu do Konstantynopola, miasta, które wybudował nad Bosforem i poświęcił Maryi Pannie. Gdy za panowania jego następców doszło do ostatecznego podziału imperium rzymskiego, obie stolice — Rzym i Konstantynopol — stały się odrębnymi ośrodkami władzy i kultury oraz wpływów religijnych. Chrześcijaństwo łacińskie, z głównym ośrodkiem w Rzymie, szybko się przekonało, iż u potężnego wschodniego rywala rośnie w siłę Kościół grekokatolicki, zwany Greckim Kościołem Ortodoksyjnym, różniący się od kościoła rzymskiego zarówno pod względami doktrynalnymi, jak i liturgicznymi. Jednocześnie Kościół łaciński zaczai tracić wyznawców na Wschodzie. Od VI wieku Rzym nie miał nawet cesarza i papież Grzegorz Wielki, najznaczniejsza postać w ówczesnej Europie, we wszystkich kwestiach dotyczących posiadłości papieskich w Italii i krajach położonych dalej na zachód musiał mieć do czynienia z chrześcijańskim cesarzem w Bizancjum. W sprawach religijnych komunikował się z patriarchą Konstantynopola, który nadal uznawał zwierzchność papieża rzymskiego, ale kontakty kościelne między obydwiema chrześcijańskimi stolicami uległy zerwaniu. Na Soborze Nicejskim w 787 roku oba Kościoły obradowały wspólnie po raz ostatni. W 1054 Kościół grecki odmówił uznania zwierzchnictwa papieża, w wyniku czego oba Kościoły rozdzieliły się ostatecznie, w sposób formalny. Zawojowanie Bałkanów i ziem ruskich przez greckich ortodoksów z jednej strony - - paradoksalnie - - było wynikiem ich silniejszego 27 i bardziej rygorystycznego rytuału, z drugiej zaś pewnego liberalizmu panującego w kościołach wschodnich. Na przykład Kościół grekoka-tolicki zezwalał na stosowanie w liturgii języków słowiańskich zamiast obowiązującej w chrześcijaństwie łaciny lub greki — musiało minąć półtora tysiąca lat, zanim Kościół rzymskokatolicki zezwolił na odprawianie mszy w językach lokalnych — co upowszechniło cyrylicę, opartą na alfabecie greckim, nie zaś łacińskim. Poza tym w Kościele greckim nie obowiązywał celibat księży i aprobowano małżeństwa kapłanów — i tak jest po dzień dzisiejszy. A Jan Paweł II obu tym praktykom jest zdecydowanie przeciwny. Bizancjum było bogatsze i potężniejsze niż Rzym. Konstantynopol kwitł, podczas gdy Rzym, nawet za pontyfikatu Grzegorza Wielkiego, przechodził wielki kryzys kulturalny. W 865 roku Bizancjum zmusiło króla Bułgarii, Borysa I, do przyjęcia chrześcijaństwa ortodoksyjnego. W 989 roku Ruś Kijowska, wschodni sąsiad Polski, również przyjęła grecką religię, a niebawem uczyniło to także Wielkie Księstwo Moskiewskie. Ale Polska, która po aliansie księcia Mieszka z chrześcijańskimi Czechami jako państwo istniała dopiero dwadzieścia trzy lata, mimo że nad Wisłą pojawiali się już pierwsi ortodoksyjni misjonarze, zdecydowała się związać z Kościołem rzymskokatolickim. Była to decyzja zarówno polityczna, jak i religijna, gdyż oznaczała przyłączenie się do Zachodu, nie do Wschodu, i owo posunięcie w zaraniu państwowości polskiej określiło całą przyszłą historię Polski. Przymierze z papiestwem w Rzymie w wiekach średnich stanowiło kolejny konsekwentny krok. Trudno powiedzieć, czy Polacy postąpili tak z wyrachowania, czy też podpowiedział im to instynkt; być może w grę wchodziło i jedno, i drugie. Od tego momentu Polska stała się przedmurzem świata zachodniego, chroniąc go przed agresorami ze Wschodu w ciągu kolejnych stuleci, aż po „Cud nad Wisłą" w 1920 roku, i pod koniec XX wieku walnie przyczyniając się do upadku komunizmu. Rozłam w Kościele chrześcijańskim w 1054 roku wyznaczył ostatecznie podstawową linię dzielącą Europę na Wschodnią i Zachodnią. Podział ów ponownie ujawnił się po drugiej wojnie światowej, wraz z narzuceniem przez Związek Radziecki Europie Wschodniej komunizmu. Polsce jednak udało się utrzymać silne związki z Zachodem - - dzięki zdecydowanemu oporowi kulturalnemu i religijnemu - - mimo ostrych rygorów wprowadzonych przez reżim mark-sistowsko-leninowski. W dużej mierze stało się to możliwe dzięki pierwotnemu zwrotowi ku Zachodowi poprzez związek z Kościołem rzymskokatolickim, co ulokowało kraj w kręgu kultury łacińskiej i zachodniej. Ufundowana w 1364 roku Akademia Krakowska, nazwana później Uniwersytetem Jagiellońskim, jedna z dwóch najstarszych uczelni w Europie Wschodniej (najstarszą jest Uniwersytet Karola w Pradze), która wykształciła Mikołaja Kopernika, stała się ośrodkiem wymiany myśli między Polską, Francją, Niemcami i Italią, tworząc kulturowy fundament, który pozwolił Polsce przetrwać najazdy, wojny, podziały kraju, niewolę, okupację oraz wszelkie próby wynarodowienia. Można powiedzieć, że Karol Wojtyła wyssał polskość z mlekiem matki, a później umacniał ją przez całe życie —jako student, robotnik, słuchacz seminarium duchownego, kapłan, papież, artysta, myśliciel i patriota. Realizując swą misję, wielokrotnie otarł się o śmierć, ale, jak sam często powtarza, męczeństwo stanowi część jego obowiązków. Mówiąc o męczeństwie, Wojtyła ma na myśli świętego Stanisława. Nieustannie powołuje się na niego i jest głęboko przekonany, iż on sam również wybrany został na cierpienie i męczeństwo. Wierzy, iż to Maryja Panna, którą wielbi najbardziej i której czci poświęcony jest miesiąc maj (na miesiąc ten przypada również rocznica śmierci świętego Stanisława), wielokrotnie ocaliła mu życie oraz nauczyła, jak z godnością znosić cierpienie. Po złamaniu biodra w 1990 roku, kiedy to prawie cały maj musiał spędzić w poliklinice Gemellego w Rzymie, do której po raz pierwszy trafił po zamachu 13 maja 1981 roku, papież oświadczył, iż wszystkie nieszczęścia, jakie na niego spadają, są mu wyznaczone przez Najświętszą Panienkę. W swym pierwszym orędziu po wyjściu ze szpitala, wygłoszonym przez okno apartamentu papieskiego -- podczas niedzielnej modlitwy na Anioł Pański — oświadczył: „Chciałbym wyrazić dziś przez Maryję moją wdzięczność za dar cierpienia, związanego także tym razem z maryjnym miesiącem majem". Jan Paweł II mówił dalej: „Pragnę podziękować za ten dar. Zrozumiałem, że ten dar był potrzebny". Potem powiązał swe cierpienie z walką, jaką wypowiedział antykoncepcji i aborcji, za którymi opowiedziała się Organizacja Narodów Zjednoczonych w roku 1994 -roku ogłoszonym zarówno przez samą Organizację, jak i przez Kościół, Międzynarodowym Rokiem Rodziny. Na koniec oświadczył: Zrozumiałem wtedy, że mam wprowadzić Kościół Chrystusowy w trzecie tysiąclecie przez modlitwę i wieloraką działalność, ale przekonałem się później, że to nie wystarcza: 28 29 trzeba było wprowadzić go przez cierpienie — przez zamach trzynaście lat temu i dzisiaj przez tę nową ofiarę. Dlaczego właśnie teraz, dlaczego w tym roku, w Roku Rodziny? Właśnie dlatego, że rodzina jest zagrożona, rodzina jest atakowana. Także Papież musi być atakowany, musi cierpieć, aby każda rodzina i cały świat ujrzał, że istnieje Ewangelia -- rzec można -- „wyższa": Ewangelia cierpienia, którą trzeba głosić, aby przygotować przyszłość (...) Znów mam się z nimi spotkać [z możnymi tego świata] i rozmawiać. Jakich mogę użyć argumentów? Pozostaje mi ten argument cierpienia. Chciałbym im powiedzieć: zrozumcie to, zrozumcie, dlaczego Papież znów był w szpitalu, dlaczego znów cierpiał. Działo się to tydzień przed spotkaniem w Watykanie z prezydentem Clintonem, jednym z „możnych tego świata". Podczas owego spotkania najwięcej czasu zajęły im spory na temat dokumentu Organizacji Narodów Zjednoczonych dotyczącego akceptowanej przez program kontroli urodzin. Jan Paweł II poruszył ten problem również w orędziu do biskupów włoskich, napisanym w szpitalu 13 maja, w święto Matki Boskiej Fatimskiej, które wypadło w rocznicę zamachu na jego życie. Matka Boska Fatimska jest bardzo przez katolików czczona; papież równo w rok po próbie zabójstwa udał się do jej sanktuarium w Portugalii, aby podziękować swojej patronce za ocalenie, i został zaatakowany (na szczęście nieszkodliwie) przez obłąkanego kapłana uzbrojonego w bagnet. W publicznej dyskusji poświęconej zamachowi z roku 1981 papież oświadczył w orędziu do biskupów: Pozwólcie mi jeszcze raz cofnąć się myślą do tego, co wydarzyło się na placu Świętego Piotra przed trzynastu laty. Wszyscy pamiętamy to popołudnie, kiedy rozległ się wystrzał z pistoletu oddany do papieża z intencją pozbawienia go życia. Pocisk, który trafił papieża w brzuch, znajduje się obecnie w sanktuarium fatimskim, szarfa papieża, przez którą przeszedł pocisk, jest w sanktuarium na Jasnej Górze (...) To matczyna dłoń kierowała lotem pocisku, zadała papieżowi mękę i zawiodła go do polikliniki Gemellego, gdzie zatrzymano papieża przekraczającego już próg śmierci*. 30 W miesiąc później papież na specjalnym zebraniu kardynałów oświadczył, że Matka Boska Fatimska dwukrotnie naznaczyła jego życie: po raz pierwszy, gdy uratowała go od śmierci w 1981 roku, i po raz drugi, gdy pod koniec lat osiemdziesiątych zawalił się komunizm w państwach bloku radzieckiego. „Myślę — oświadczył wówczas -że doświadczenie to jest dość przejrzyste dla nas wszystkich". Mistycyzm papieża ujawnił się ponownie, kiedy wspominał swoją wizytę na Litwie w roku 1993. Ta pielgrzymka była dla niego wielkim przeżyciem. We wrześniu ubiegłego roku dane mi było spojrzeć w oblicze Matki Bożej Ostrobramskiej w Wilnie i mówiłem do Niej słowami polskiego wieszcza narodowego Adama Mickiewicza: „Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie (...) Jak mnie (...) do życia przywróciłaś cudem". Było to wyraźne echo strzałów na placu Świętego Piotra, które miały odebrać papieżowi życie. Ale straszliwy pocisk został powstrzymany i papież żyje -żyje, aby służyć! Jan Paweł II jest przekonany, iż cierpienie zostało mu przeznaczone zarówno jako chrześcijaninowi, jak i papieżowi, towarzyszy mu bowiem przez całe życie, od przedwczesnej śmierci jego najbliższych, poprzez choroby, wypadki i próby zabójstwa. Ale otaczające go cierpienie ma również wpływ na jego najbliższych przyjaciół. Stefan Świeżawski, historyk filozofii, jeden z najstarszych przyjaciół Wojtyły, a wcześniej jego profesor na uniwersytecie, wspomina, jak podczas prywatnej kolacji w Watykanie w marcu 1979 roku papież, zaledwie w pięć miesięcy po wyniesieniu na Tron Piotrowy, „(...) wyznał, że dziwnym zrządzeniem Bożym najważniejsze zdarzenia w Jego życiu kapłańskim są w jakiś tajemniczy sposób związane z wielkimi cierpieniami Jego najbliższych przyjaciół. Przypomniał, że Jego kar-dynalat splótł się ściśle z tragedią księdza Mariana Jaworskiego, który wtedy właśnie w strasznej katastrofie kolejowej stracił rękę, i że wybór na konklawe zbiegł się z tak ciężką chorobą biskupa Andrzeja Deskura. Wydaje się, że zachodzi prawdziwa współzależność ofiary i cierpienia przyjaciół z wydarzeniem tej miary jak wyniesienie — tak zdumiewające i niezwykłe — na Stolicę Piotrową". Marian Jaworski, obecnie arcybiskup we Lwowie na Ukrainie, rów- z jest papieżowi bardzo bliski. Deskur, przyjaciel Wojtyły jeszcze czasów nauki w seminarium krakowskim, na trzy dni przed jego 31 wyborem na papieża doznał wylewu krwi do mózgu, w wyniku czego do dzisiaj jest sparaliżowany od pasa w dół i porusza się na wózku inwalidzkim. Wówczas przewodniczący Papieskiej Rady do Spraw Środków Społecznego Przekazu, był najbliższą Wojtyle osobą w Rzymie. Wojtyła odwiedził go w szpitalu w drodze na konklawe, a kiedy został już oficjalnie obwołany papieżem, siedemnastego października, znów pojawił się po południu w szpitalu. Później Jan Paweł II mianował Deskura arcybiskupem i do dziś każdej niedzieli, ilekroć przebywa w Rzymie, zaprasza starego przyjaciela na obiad do swych prywatnych apartamentów. Dziewiętnastowieczny polski poeta i dramaturg, Cyprian Kamil Norwid, bardzo przez Jana Pawła II podziwiany, napisał proroczo 0 papieżu Piusie IX: „To wielki człowiek dziewiętnastego wieku. Zna cierpienie". Jan Paweł II, rozmawiając prywatnie o Norwidzie powiedział kiedyś: „Tak, Norwid bardzo, bardzo dużo dla mnie znaczy 1 nieustannie go czytuję". Karol Wojtyła doskonale rozumie istotę cierpienia i męczeństwa, dlatego też historia świętego Stanisława niezwykle silnie rzutuje zarówno na jego osobiste życie, jak i na jego wizję Polski. Dramat świętego Stanisława symbolizuje nieustanne napięcia na linii państwo-Kościół i konflikty pośród polskich katolików w tysiącletnich dziejach narodu. O życiu biskupa męczennika wiemy niewiele poza tym, że urodził się w 1030 roku w wiosce Szczepanów w pobliżu Tarnowa w południowej Polsce (niedaleko miejsca narodzin Wojtyły, Wadowic, oraz parafii oświęcimskiej, w której miliony ludzi poniosły męczeńską śmierć w hitlerowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz), a biskupem krakowskim został 8 maja 1072 roku. Nie znamy nawet jego rodowego nazwiska. Podczas obchodów dziewięćsetletniej rocznicy konsekrowania Stanisława w Szczepanowie w roku 1972 Wojtyła, wówczas kardynał, podkreślił w swoim kazaniu fakt, że siedem lat piastowania przez Stanisława urzędu biskupa, aż do zabójstwa na rozkaz króla Bolesława II Śmiałego, wywarło trwały wpływ na losy chrześcijaństwa i losy ojczyzny. Biskup sprzeciwiał się prowadzonej przez króla długotrwałej wojnie z Księstwem Kijowskim, potępiał okrucieństwo Bolesława i jego występny styl życia. Ilekroć Wojtyła publicznie przypominał o męczeństwie Stanisława, jego słowa interpretowano jako aluzję do ucisku Polski przez władców komunistycznych, którzy również nie zawahaliby się przed zamor- 32 dowaniem biskupa walczącego o prawa ludu. W tym przypadku oczywiście owym biskupem mógłby być Karol Wojtyła. Po dokonanym 11 kwietnia 1079 roku morderstwie Bolesław Śmiały został przez wzburzony lud wygnany z Krakowa i uciekł na Węgry. Tam schronił się w klasztorze Benedyktynów, gdzie ukorzył się i jeszcze tego samego roku zmarł. Biskup zaś w roku 1253 został kanonizowany. Cała ta historia stanowiła alegorię, która komunistycznym władzom Polski była oczywiście bardzo nie w smak. Lata po krwawym starciu robotników w Stoczni Gdańskiej z siłami bezpieczeństwa w grudniu 1970 roku i późniejsze, które Wojtyła spędził w Krakowie jako kardynał, były wypełnione ostrymi polemikami z rządem na temat aluzji do biskupa męczennika, Wojtyła bowiem nie pominął żadnej okazji, żeby w kazaniach, homiliach, przemowach i artykułach nie powoływać się na świętego Stanisława. W kazaniu wielkanocnym w roku 1978, w którym został papieżem, wymienił imię Stanisława obok imion apostołów Piotra i Pawła (przy czym o biskupie wspomniał na pierwszym miejscu). Wapienny masyw na brzegu Wisły - - nazywany Skałką - - był miejscem, gdzie biskup, oskarżony przez króla o zdradę, zabity został ciosem miecza w głowę. Klasztor na Skałce od dawna jest narodowym sanktuarium katolików i Wojtyła domagał się, aby portret świętego wędrował co roku w procesji ze Skałki na Wawel, do katedry królewskiej, co podsycało tym samym zatarg z reżimem. W jednym z kazań przypomniał wiernym, że na czele procesji zawsze szli królowie oraz że śmierć biskupa i pokajanie się króla stanowiło duchową podstawę losów narodu polskiego, gdyż to chrześcijaństwo tworzy duchowe korzenie kultury polskiej. Dlatego Polacy jako chrześcijanie mają podstawowe prawo do korzystania z dóbr kultury i kształtowania jej zgodnie ze swoimi przekonaniami. Należy podkreślić, iż Wojtyła oddawał świętemu Stanisławowi cześć znacznie wcześniej —jeszcze w latach młodości. Kult biskupa męczennika, wykorzystywany przez Wojtyłę do walki politycznej z reżimem, był czymś więcej niż tylko chytrą manipulacją: stanowił nieodłączną część osobowości. Wśród ogromnie cenionych przez Karola Wojtyłę dziewiętnastowiecznych polskich pisarzy -- romantycznych mesjanistycznych poetów i dramaturgów - - był także Juliusz Słowacki, poeta wizjoner. O trafności jego proroctw Wojtyła i inni Polacy przekonali się dużo tóniej. Słowacki, który zmarł w wieku lat czterdziestu w roku 1849, był twórcą słynnego dramatu o królu Bolesławie Śmiałym i świętym amsławie, zatytułowanego niezwykle trafnie „Król Duch". Wojtyła 33 zapoznał się z tym utworem bardzo dokładnie w amatorskim teatrze w gimnazjum w Wadowicach. Słowacki i jego twórczość szczególnie mocno zaznaczyły się w życiu Wojtyły podczas długich lat okupacji niemieckiej, kiedy pracował w kamieniołomach i fabryce chemicznej w Krakowie, łącząc pracę z tajnymi studiami teologicznymi i zajęciami w podziemnej grupie teatralnej, prezentującej w prywatnych mieszkaniach wielkie polskie dzieła patriotyczne. Grupa ta nosiła nazwę Teatru Rapsodycznego i wchodziła w skład tajnej organizacji Unia, prowadzącej walkę z hitlerowcami. Głównym zadaniem Unii w Krakowie była ochrona Żydów. Wojtyła przed wstąpieniem do tej organizacji, jak wszyscy jej członkowie, musiał złożyć uroczystą przysięgę. Polskie podziemie uważało, że tajna walka o zachowanie polskiej kultury jest równie ważna jak walka orężna. Polacy zrozumieli to jeszcze w XVIII i XIX wieku, w czasach rozbiorów, gdy Niemcy i Rosjanie próbowali zniszczyć narodową kulturę i język polski. Później podobne metody walki Polacy zastosowali podczas rządów komunistycznych po drugiej wojnie światowej -- Karol Wojtyła także w tej walce uczestniczył. l listopada 1941 roku Wojtyła wystąpił w mieszkaniu w śródmieściu Krakowa w przedstawieniu „Króla Ducha", inaugurującym występy Teatru Rapsodycznego. Przedstawienie zakończyło się tuż przed godziną policyjną. Ponieważ w ówczesnych warunkach trudno było zorganizować odpowiednią oprawę sceniczną i kostiumy, aktorzy występowali ubrani na czarno i deklamowali po prostu swoje role. Jedynym ustępstwem na rzecz teatru były palące się świece ustawione na pianinie, na którym jeden z aktorów grał fragmenty kompozycji Fryderyka Chopina. Połączenie posępnych głosów aktorów, przejmującej do głębi duszy muzyki oraz migotliwe światło świec tworzyło atmosferę niezwykle poruszającą i pełną tajemniczości. Wojtyła, choć wówczas zaledwie dwudziestojednoletni, był bardzo dojrzałym aktorem i w „Królu Duchu" wybrał sobie rolę króla Bolesława, mordercy, nie zaś biskupa Stanisława, dając niezwykłą i zaskakującą interpretację przedstawianej przez siebie postaci. Przemawiając pięknym barytonem (który nie stracił nic ze swej urody nawet po upływie połowy wieku), przedstawiał króla nie jako okrutnego zabójcę, lecz jako skruszonego banitę, rozpaczającego nad swym upadkiem. Eksponował rozpacz króla niegdyś zaangażowanego w losy swego narodu, teraz bolejącego nad swym upadkiem i ostrzegającego przed „pustką duszy". W kolejnym przedstawieniu „Króla Ducha" — podczas wojny teatr wystawił tę sztukę czterokrotnie - - Wojtyła udramatyzował jeszcze interpretację postaci nieszczęsnego Bolesława, ukazując go jako tragicznego człowieka, który dokonawszy głębokich przemyśleń, wyznaje swoje grzechy. Niektórzy koledzy aktorzy krytycznie odnieśli się do takiej interpretacji, ale Wojtyła nie odstąpił od swojej wizji. Był przekonany, iż przedstawiony przez niego portret władcy odzwierciedla jego własne dylematy. Po pięćdziesięciu trzech latach Jan Paweł II doskonale pamięta tamtą krakowską inscenizację „Króla Ducha" i zdecydowanie poprawił jednego ze swych gości, kiedy ten określił to jako „odgrywanie roli". „Nie, ja po prostu recytowałem". Zapytany, jak bardzo ważny jest dla niego święty Stanisław, Jan Paweł II odparł: „(...) to był człowiek o wielkim dla mnie znaczeniu". Fascynacja Karola Wojtyły postacią świętego Stanisława nigdy nie osłabła, a nawet wzmogła się jeszcze, gdy zaraz po wojnie otrzymał święcenia kapłańskie. Obejmując fakultet na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w roku 1954 jako wykładowca filozofii chrześcijańskiej -KUL był jedynym uniwersytetem katolickim, na który władze komunistyczne krajów Europy Wschodniej zezwoliły — wielebny doktor Wojtyła zgromadził wokół siebie najwybitniejszych historyków uczelni, aby przedyskutować okoliczności śmierci świętego w 1079 roku. Jego dawni koledzy pamiętają długie nocne debaty na ten temat, odbywające się w mieszkaniu jednego z historyków, debaty, podczas których Wojtyła nieustannie podsuwał coraz to nowe teorie. Do dziś na przykład nie jest do końca jasne, czy — jak głoszą niektóre przekazy — biskup ekskomunikowal króla. Gdy w 1967 roku papież mianował Wojtyłę kardynałem i arcybiskupem Krakowa (został wtedy jednym z najmłodszych kardynałów Kościoła), powołał specjalną komisję ekspertów, którzy mieli ustalić dokładne okoliczności zgonu świętego Stanisława. Przede wszystkim trzeba było zbadać czaszkę, ponieważ, jak głosiła tradycja, biskup zginął od ciosu zadanego mieczem w głowę. )la przeprowadzenia owych badań wyjęto czaszkę z relikwiarza znajdującego się w kaplicy katedry królewskiej na Wawelu, ustawionego w pobliżu grobu świętego (głowa została w średniowieczu oddzielona od ciała ze względu na wymogi pochówku). Szczerba na potylicy rzeczywiście wskazywała, że biskup został stracony ciosem letalowego narzędzia. Potwierdziło to patriotyczno-religijną legendę, umacniając jednocześnie głębokie przekonanie Karola Wojtyły o skuteczności nowych technologii w służbie wiary. Jako biskup krakowski ojtyła czuł się następcą świętego męczennika i uważał, że jego obowiązkiem jest oddać mu historyczną sprawiedliwość. 34 35 7 maja 1978 roku Wojtyła, już jako kardynał, odbył pielgrzymkę do miejsca urodzenia świętego Stanisława, do Szczepanowa, a następnego dnia zwołał pierwszy od czterdziestu lat synod biskupów krakowskiej archidiecezji, który miał nadać obowiązującą moc decyzjom Soboru Watykańskiego II. Poświęcony pamięci świętego Stanisława synod miał trwać do 8 maja 1979 roku, do dziewięćsetnej rocznicy konsekrowania Stanisława na biskupa - - ale wtedy już Karol Wojtyła był Janem Pawłem II. Niemniej również jako następca Piotra pragnął oddać hołd świętemu i kiedy rząd Polski zezwolił mu wreszcie na wizytę w ojczystym kraju, w roku 1979, papież zażądał, aby jego pielgrzymka rozpoczęła się w dniu rocznicy. Tego już jednak dla komunistycznego reżimu było za wiele i wizyta Jana Pawła II w Polsce opóźniła się o miesiąc. W swej pierwszej homilii watykańskiej 22 października 1978 roku, zaledwie w tydzień po elekcji, Wojtyła przypomniał o zbliżającej się rocznicy konsekrowania świętego Stanisława na biskupa, lecz polskie władze ocenzurowały ten fragment w utrwalonej na taśmie wersji transmisji przeznaczonej dla Polski. Był to jedyny ocenzurowany fragment jego wystąpienia. Ale Jan Paweł II swój cel osiągnął, ponieważ pełna wersja jego przemowy dotarła do Polski za pośrednictwem Radia Watykan. Wkrótce po wyniesieniu na Tron Piotrowy odbył pielgrzymkę do Asyżu, rozsławionego przez świętego Franciszka, zamierzając odwiedzić świątynię, w której papież Innocenty IV kanonizował Stanisława. Jan Paweł II jest wyjątkowo czuły na punkcie męczeństwa w imię wiary, patriotyzmu i godności ludzkiej. W 1982 roku kanonizował ojca Maksymiliana Marię Kolbego, przełożonego polskiego zakonu franciszkanów, który umarł w roku 1941 w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Ojciec Kolbe ofiarował swe życie za życie innego więźnia, skazanego przez hitlerowców na śmierć. „Oddał życie za brata" - oświadczył papież podczas ceremonii kanonizacji drugiego świętego, jakiego wyniósł na ołtarze od chwili wstąpienia na tron papieski. Za męczenników też uznał polskich żołnierzy, którzy zginęli w maju 1944 roku w bitwie o klasztor Benedyktynów na Monte Cassino, potężnej twierdzy broniącej przed wojskami aliantów drogi na Półwysep Apeniński i do samego Rzymu. W specjalnym orędziu wydanym z okazji pięćdziesiątej rocznicy bitwy o Monte Cassino Jan Paweł II oświadczył: „Kościół wspomina swoich męczenników w martyrologiach. Nie można dopuścić do tego, ażeby w Polsce, zwłaszcza w Polsce \ 36 współczesnej, nie zostało odtworzone martyrologium Narodu polskiego". Więcej o męczeństwie powiedział 9 sierpnia 1991 roku, gdy polscy misjonarze, Zbigniew Strzałkowski i Michał Tomaszek, zostali straceni przez partyzantów Świetlistego Szlaku w Pariacoto w Peru za „rozdzielanie ludowi imperialistycznych produktów". A oni po prostu rozdzielali żywność. Wiosną 1994 roku papież cały swój gniew skierował przeciwko mafii, czego dotąd żaden papież nie uczynił publicznie, i w swoim pełnym pasji przemówieniu wymienił wielu pomordowanych, którzy również powinni dołączyć do męczenników Kościoła. Nieco później w pobliżu swego kościoła w Palermo na Sycylii został zabity ojciec Giuseppe Puglisi, również nieprzejednany wróg mafii, a w Neapolu zginął ojciec Giuseppe Diana. Rozdział trzeci Tysiąc lat polskiej historii, które wraz z męczennikami i bohaterami narodowymi uformowało osobowość Karola Wojtyły, stanowiło zdumiewający łańcuch wzlotów i upadków, jakich trudno by szukać w dziejach innych krajów Europy. W ciągu niecałych czterystu lat od chwili, gdy książę Mieszko utworzył państwo polskie, kraj przekształcił się w prawdziwe imperium, rozciągające się od Bałtyku po Morze Czarne, od graniczącego z Polską Księstwa Moskiewskiego po leżące nad Odrą ziemie germańskie, imperium, z którego potęgą musiała się liczyć cała Europa. Ciekawe, że król Bolesław — z którego rozkazu zamordowano biskupa Stanisława — sprzymierzony był z papieżem Grzegorzem VII i wspierał jego plany liberalizacji Kościoła oraz walkę ze Świętym Cesarstwem Rzymskim, kiedy jego germańscy władcy, Otto II i Henryk IV, zapragnęli uzyskać w Europie wpływy równe wpływom Stolicy Apostolskiej. Wtedy to właśnie zawiązał się sojusz między Polską a papiestwem, który przetrwał do dnia dzisiejszego mimo braku poparcia ze strony Watykanu w XIX wieku, w okresie rozbiorów Polski, oraz w dwudziestym stuleciu, podczas drugiej wojny światowej. Przetrwał również okres powojennego komunizmu, kiedy Stolica Apostolska traktowała polski Kościół niemal jak osobny organizm, zwłaszcza od chwili, gdy papieżem został Polak. Kolejny wielki moment w dziejach Polski nastąpił w 1241 roku, gdy książę Henryk Pobożny, dowodząc wojskami polsko-niemieckimi (Polacy i Niemcy w późnym średniowieczu w obliczu wielkich zagrożeń często zgodnie ze sobą współdziałali), powstrzymał najazd Tatarów z Azji Środkowej — Złotą Ordę — w krwawej bitwie pod Legnicą na Śląsku, u samych wrót Europy Zachodniej. Henryk poległ na polu walki, ale mongolscy najeźdźcy zostali odparci. \ 38 Podczas tego najazdu Tatarzy dotarli pod Kraków, stolicę polskich królów, i wówczas to zrodziła się jedna z najdramatyczniejszych i najbarwniejszych polskich legend. Strażnik na wieży kościoła Najświętszej Maryi Panny na widok nadciągających wrogów dał sygnał trąbką, ale gdy tatarska strzała przebiła mu gardło, dźwięk trąbki urwał się w pół tonu. Do dzisiaj, co godzinę, melodia ta jest odtwarzana wraz z urwaną w połowie nutą. Najwyraźniej przeznaczeniem Polski, aż do ostatniego dziesięciolecia XX wieku, było ratować Europę Zachodnią od najazdów ze Wschodu. Inwazja tatarska oraz wojny ze Świętym Cesarstwem Rzymskim znacznie Polskę osłabiły. Mimo to w XIV wieku, pod rządami króla Kazimierza Wielkiego, nastąpił ogromny rozkwit państwa. Władca ten popierał handel i bronił wieśniaków przed samowolą wielkich feudałów, ufundował też Akademię Krakowską, wzniósł czterdzieści warownych zamków, których celem była obrona granic królestwa, uporządkował prawo i wprowadził reformę pieniądza. Był to pierwszy nowoczesny władca Polski, porównywalny z najświatlejszymi królami europejskimi tamtych czasów. Król Kazimierz otworzył również Polskę dla uciekających przed prześladowaniami w landach niemieckich Żydów (niemiecki antysemityzm wyprzedził Adolfa Hitlera o sześć stuleci), zapewnił im szczególną ochronę ze strony Korony jako servi camerae, poddanym skarbu. Do Polski przybyło wtedy około pięćdziesięciu tysięcy Żydów, a w chwili najazdu niemieckiego na Polskę w 1939 roku było ich już trzy miliony, co stanowiło ponad dziesięć procent ludności kraju. Wieść niosła, iż król ma kochankę Żydówkę — piękną Esterkę -ale bez względu na to, czy wpływało to na jego politykę, czy nie, w XVI wieku Polska doczekała się miana Paradisus Judaeorum, czyli Raju Żydowskiego. Przedwojenna żydowska dzielnica Krakowa nosiła nazwę Kazimierz (zapewne na cześć króla) i nosi tę nazwę po dziś dzień. Prożydowskie nastawienie Karola Wojtyły stanowi kontynuację polityki króla Kazimierza, którego papież podziwia i uważa za jednego z największych polskich monarchów. Zapewne wynika ono z historycznej wiedzy papieża, a także z jego dziecięcych i młodzieńczych przyjaźni z żydowskimi towarzyszami zabaw i kolegami ze szkoły. W kwietniu 1993 roku, w pięćdziesiątą rocznicę powstania w Getcie Warszawskim, Jan Paweł II przyjął w Watykanie delegację około stu Żydów, którzy ocaleli z holocaustu — było to zdarzenie bez precedensu w dziejach Kościoła. Z każdym z nich zamienił kilka słów pytając, gdzie się urodził. Jeśli któryś z nich mówił, że w Krakowie, papież 39 z ogromnym przejęciem pytał po polsku: „Mieszkałeś na Kazimierzu? Wrócisz tam?" Antysemityzm wciąż jeszcze pokutuje w mentalności polskiej, a przed wojną był wyjątkowo silny, warto więc przypomnieć sobie postać króla Kazimierza, a także Grzegorza Wielkiego, który również był bezkompromisowym obrońcą Żydów i zdecydowanie przeciwstawiał się ich prześladowaniu w swoich czasach. Biograf Grzegorza cytuje jego skierowane do biskupów słowa: „Nie będzie u nas prześladowanych i dręczonych Żydów". W związku z tym problemem (jak i w związku z wieloma innymi kwestiami) warto też pamiętać o Cyprianie Norwidzie, poecie, filozofie i dramaturgu, który wywarł na Karola Wojtyłę największy wpływ artystyczny i intelektualny oraz rozbudził jego fascynację ideami romantycznymi. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Norwid jest twórcą oryginalnego systemu filozoficznego. Interesujący się niezwykle żywo sprawami publicznymi Norwid należał do tych polskich intelektualistów, którzy otwarcie występowali przeciw antysemityzmowi rosyjskich władz okupacyjnych. Kiedy w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia konnica kozacka rozbiła brutalnie demonstrację antyrosyjską w Warszawie, pastwiąc się przy tym szczególnie nad Żydami, Norwid napisał wiersz zatytułowany „Żydowie polscy", w którym przedstawił Żydów nie tylko jako dziedziców starożytnej myśli, lecz również starożytnej tradycji bojowej. Biograf Norwida określa ów wiersz jako „akt sprawiedliwości" oddanej tak często obrzucanej oszczerstwami grupie społecznej. Prawie tych samych słów w sto pięćdziesiąt lat później użył Jan Paweł II, kiedy jako pierwszy w historii papież odwiedził synagogę w Rzymie. A Wojtyłę, Norwida i Żydów łączy jeszcze jeden istotny epizod z czasów młodzieńczych papieża. Jako aktor podziemnego Teatru Rapsodycznego w Krakowie, Wojtyła recytował kwestie z „Pamiętnika artysty" i „Promethidiona" Norwida, będące hymnami na cześć wolności. Wraz z nim występowała w tych amatorskich przedstawieniach śliczna Żydówka, Idą Elbinger. Zaproszono ją także do udziału w innych tajnych przedstawieniach planowanych przez Wojtyłę i jego przyjaciół, lecz została zastrzelona na ulicy przez hitlerowców; tę tragedię papież żywo pamięta do dziś. Jeszcze przed wojną Wojtyła stawał w obronie Żydów. Zofia Żarne-cka, jego uniwersytecka koleżanka, wspomina: „Pamiętam, że Karol Wojtyła bardzo często towarzyszył Ance Weber i pełnił wobec niej szczególną rolę. Mianowicie — tak to odbierałam wówczas, a i teraz również, ochraniał ją, Żydówkę, przed ewentualną agresją wszechpolaków. Jego stosunek do młodzieży wszechpolskiej był negatywny, z czym się nie krył". Wojtyła miał zaledwie szesnaście lat i uczęszczał do gimnazjum, kiedy kardynał August Hlond, prymas polski, napisał w liście pasterskim w 1936 roku, że: „Problem żydowski istnieje i istnieć będzie, dopóki Żydzi będą Żydami" oraz że „Faktem jest, że Żydzi walczą z Kościołem katolickim, tkwią w wolnomyślicielstwie, stanowią awangardę bezbożnictwa, ruchu bolszewickiego i akcji wywrotowej (...) Prawdą jest, że Żydzi dopuszczają się oszustw, lichwy i prowadzą handel żywym towarem. Prawdą jest, że w szkołach wpływ młodzieży żydowskiej na katolicką jest na ogół pod względem religijnym i etycznym ujemny". Należy wątpić, czy Wojtyła znał ów list pasterski, a Hlond dzisiaj odszedł już w niepamięć, wspominają go tylko nieliczni, gdy mowa 0 ucieczce prymasa z Polski po niemieckiej inwazji (arcybiskup krakowski, książę Adam Stefan Sapieha, nie tylko pozostał w kraju, ale kierował również podziemnym seminarium duchownym, na którym studiował Wojtyła, i należał do polskiego podziemia). W krwawym pogromie w Kielcach straciło życie ponad czterdziestu Żydów; był to największy ich pogrom w dziejach powojennej Polski. Miało to miejsce 4 lipca 1946 roku — zaledwie pięć miesięcy przed wyświęceniem Wojtyły na kapłana. Przyszły papież bardzo bolał nad tymi wydarzeniami. Okres wielkości Polski, jaki nastąpił po rządach Kazimierza Wielkiego, zaczął się od niezwykłego mariażu. Kiedy w roku 1370 Kazimierz umarł jako ostatni władca z dynastii Piastów, nie zostawiając męskiego potomka, kraj stanął wobec problemu braku następcy tronu. W XIV wieku w Europie związki małżeńskie zawierane między członkami rodzin panujących różnych krajów były w powszechnym zwyczaju. Pierwsza propozycja unii nadeszła z sąsiednich Węgier. Na mocy wcześniejszego porozumienia następcą Kazimierza został jego szwagier, Ludwik Wielki, król Węgier i potomek francusko-włoskiej dynastii Andegawenów, lecz jego śmierć w 1382 roku znów pozostawiła Polskę bez władcy. Ponieważ wcześniejsze zobowiązania zapewniały jednej z trzech córek Ludwika przejęcie po nim tronu, szlachta polska po dwóch latach bezkrólewia wybrała Jadwigę, najmłodszą z córek, 1 sprowadziła ją do Krakowa, by ukoronować na „króla Polski". Nie miał znaczenia fakt, że Jadwiga liczyła sobie wówczas zaledwie dziesięć lat i była już zaręczona z Wilhelmem Habsburgiem. Po 40 41 koronowaniu jej na „króla" polska szlachta zaczęła się rozglądać za mężem dla swej władczyni, zdając sobie sprawę z tego, że młody wiek nie pozwoliłby Jadwidze prowadzić zwycięskich walk z Niemcami i z Wielkim Księstwem Moskiewskim. Poza tym Polska potrzebowała potężnego sojusznika. Ze względów strategicznych logicznym sojusznikiem było Wielkie Księstwo Litewskie, leżące na północnym wschodzie i obejmujące tereny Rusi oraz rozległe terytoria dzisiejszej Białorusi i Ukrainy, a swymi wpływami sięgające aż po Morze Czarne. Najwłaściwszym kandydatem na męża dla Jadwigi wydawał się więc Wielki Książę Jagajło, który negocjował właśnie mariaż z córką Wielkiego Księcia Moskiewskiego. Ostatecznie przeważyły starania polskiej dyplomacji i Jagajło zgodził się poślubić młodziutką królową Polski, nawrócić Litwę na katolicyzm i utworzyć z Polską konfederację. Ślub odbył się w Krakowie 18 lutego 1386 roku. Jadwiga miała wtedy lat dwanaście, a pan młody około trzydziestu. Już wcześniej ochrzcił się, przyjmując imię Władysława Jagiełły, pod którym jako katolicki król miał władać potężnym, zjednoczonym państwem polsko-litewskim. Jadwiga umarła w wieku dwudziestu pięciu lat. Jan Paweł II ma wszelkie powody sądzić, że polska historia w istocie ma charakter mistyczny. Od pierwszych dni swego pobytu w Krakowie — jako kapłan, a następnie biskup i kardynał — okazywał wyjątkową estymę Jadwidze zarówno jako królowej, jak chrześcijance. W setkach kazań i homilii, które wygłosił w ciągu dziesięcioleci, stawiał ją obok świętego Stanisława, podkreślając jej zasługi dla Polski i Kościoła. Celebrował msze nad jej grobem i modlił się, aby wprowadzono ją w poczet świętych Kościoła. Ale ostateczna decyzja w tej sprawie należała do papieża. Jadwiga była ukochaną przez poddanych władczynią, chociaż w jej życiu nie było cudów, o których wspominałaby historia. Wojtyła jednak oddaje jej cześć i uważa ją za świętą, sprawiła bowiem, iż nawrócili się pogańscy Litwini. Rozpatrywana jest możliwość beatyfikowania Jadwigi, co stanowiłoby wstęp do starań o jej wyniesienie na ołtarze. Kult młodej królowej istnieje w polskim Kościele od ponad sześciu stuleci. Jej ciało złożono w sarkofagu w pobliżu grobowca świętego Stanisława w królewskiej katedrze na Wawelu, obok czarnego żelaznego krzyża. 3 października 1978 roku Wojtyła, tuż przed wyjazdem do Rzymu na konklawe, które ogłosiło go papieżem, modlił się przed krzyżem Jadwigi. Wcześniej rokrocznie celebrował mszę w rocznicę jej koronacji w 1384 roku. Rocznica ta przypada na 16 października. I właśnie 16 października 1978 roku Karol Wojtyła obwołany został papieżem 42 Kościoła rzymskokatolickiego. W chwili gdy stawał się Janem Pawłem II, miał na ustach imię królowej. W szesnastym roku swego pontyfikatu, w 1994, papież wszczął formalne starania zmierzające do kanonizowania Jadwigi. Nie budzi wątpliwości fakt, iż małżeństwo Jadwigi z Władysławem Jagiełłą stanowiło najdonioślejsze wydarzenie polityczne i misjonarskie XIV wieku. Związane unią personalną Polska i Litwa okazały się jedną z największych potęg militarnych na kontynencie — dorównały imperiom niemieckiemu, otomańskiemu i moskiewskiemu, przyłączając do siebie niemieckie państewka pruskie i Inflanty na północy oraz Mołdawię i Krym na południu. Na początku XV wieku, w 1410 roku, zjednoczone siły Polski i Litwy pokonały rycerzy niemieckich w bitwie pod Grunwaldem. Była to jedna z największych bitew i miała ogromne znaczenie historyczne. Chrystianizacja Litwy rozprzestrzeniła katolicyzm na północ Europy, wyrywając te ziemie z rąk greckiego Kościoła ortodoksyjnego oraz rosyjskiego Kościoła prawosławnego. Jagiełło i Jadwiga dali początek najpotężniejszej w dziejach Polski i trwającej blisko dwa wieki dynastii Jagiellonów. Tymczasem Polska po raz pierwszy w swej historii miała okazję stać się ojczyzną rzymskiego papieża. W 1417 roku, kiedy w Kościele zapanował ogromny zamęt spowodowany przez trzech rywali roszczących sobie prawo do tiary papieskiej po Janie XXIIIl, który umknął z Rzymu (był on pierwszym antypapieżem), pojawił się uzdolniony rozjemca, mogący pogodzić zwaśnione strony — arcybiskup Mikołaj Trąba z Gniezna. W tamtych czasach papieży wybierali panujący (nie kardynałowie) i Trąba wysłany został na Sobór Powszechny do Konstancji jako przedstawiciel króla Władysława Jagiełły. Tam okazało się, że polski arcybiskup uważany jest przez inne delegacje za obiecującego kandydata na papieża i otrzymał „znaczącą liczbę" głosów. Sam Mikołaj Trąba głosował na kardynała Oddone Colonnę, który został wybrany papieżem i przyjął imię Marcina V (okazał się on jednym z pierwszych papieży, biorących w obronę Żydów: wydał bullę w obronie Żydów hiszpańskich - - a działo się to w czasach inkwizycji - w której piętnował księży atakujących w swych kazaniach przedstawicieli tego narodu). Wielką symboliczną wymowę ma fakt, że gdy w XX wieku został wybrany papieżem Angelo Roncalli, przybrał to samo imię. 43 W roku 1565, gdy Kościół walczył z reformacją, kandydatem na tron po papieżu Piusie IV został inny Polak, kardynał Stanisław Ho-zjusz z Warmii, cieszący się wielkim szacunkiem teolog, jeden z głównych działaczy kontrreformacji, który przewodniczył ostatniej sesji Soboru Trydenckiego. Sobór ów ustalał strategię walki z reformacją, a kardynał twardo sprzeciwiał się jakimkolwiek ustępstwom na rzecz protestantów, utrzymując, że osłabiłoby to jeszcze bardziej pozycję Kościoła rzymskokatolickiego. Ale Hozjusz odmówił przyjęcia godności papieża i mimo nacisków innych kardynałów wrócił do połączonej z Litwą Polski, aby walczyć z reformacją na swoim własnym terenie. Nowym papieżem został wtedy Włoch Antonio Ghislieri, który panował jako Pius V. Upłynęło ponad czterysta lat, zanim przed kolejnym Polakiem otworzyła się możliwość objęcia Tronu Piotrowego, ale Hozjusz był dla Karola Wojtyły szczególną postacią. Celebrując mszę w kościele w Rzymie w listopadzie 1974 roku, podczas synodu biskupów, polski kardynał modlił się o jego beatyfikację. W przeciwieństwie do świętego Stanisława, Hozjusz jest zupełnie nie znany wśród Polaków, lecz Woj-tyła w homilii wygłoszonej w polskim kościele św. Stanisława w Rzymie podczas mszy upamiętniającej papieża Jana Pawła I mówił o Hozjuszu jako o ogniwie łączącym Polskę ze Stolicą Apostolską. Miało to miejsce 10 października 1978 roku -- sześć dni przed tym, zanim wybrany został na następcę Jana Pawła I, który zmarł po trzydziestu trzech dniach spędzonych na Tronie Piotr owym. Polski „Złoty wiek" zaczął tracić blask na początku XVII wieku, najpierw stopniowo, w wyniku nieustannych wojen i jednoczesnych konfliktów między rodami magnackimi. Owe wewnętrzne waśnie zachęciły państwa ościenne do interwencji, co ostatecznie doprowadziło do upadku państwa, jakkolwiek w dziejach Polski bywały jeszcze chwile wielkiej chwały. Najpierw król Zygmunt III zmuszony został do prowadzenia dwóch wojen jednocześnie --z Rosją i ze Szwecją, chociaż król szwedzki Karol IX był jego stryjem. A jeszcze wcześniej wszystkie strony konfliktu szukały pretekstów religijnych. Rosjanie ofiarowali się przejść na katolicyzm, jeśli przejmą władzę nad Polską — Iwan Groźny w roku 1581 zaproponował to papieżowi Grzegorzowi XIII, który ofertę tę potraktował całkiem poważnie — natomiast król Zygmunt III rozważał pomysł osadzenia na tronie rosyjskim swego syna — jako ortodoksyjnego cara. Klemens VII, były legat papieski w Polsce, patronował 44 w 1595 roku unii między polskimi katolikami a greckim Kościołem ortodoksyjnym na terenach dzisiejszej Ukrainy. I oto znów papiestwo i Polska szły ramię w ramię. Losy Polski zawsze określała religia. Gdy krajowi zagroziło wielkie powstanie Kozaków ukraińskich i nieoczekiwanie zmarł król Władysław IV, polska szlachta zdecydowała się koronować jego brata, Jana Kazimierza (w tamtych czasach królowie byli obierani przez szlachtę, nie obowiązywała już sukcesja rodzinna). Jan Kazimierz był jezuitą i kardynałem, ale nie przeszkadzało mu to w objęciu tronu. Poślubił również wdowę po swym bracie, królową Louise Marie de Gonzague (Marię Ludwikę). Była to pierwsza królowa Polski pochodząca z Francji. Nowy król okazał się wspaniałym monarchą, stłumił powstanie kozackie i odparł najazd szwedzki, który nastąpił w 1655 roku. Polacy nazwali tę wojnę Potopem, ponieważ wydawało się, że wrogowie zalewają cały kraj ze wszystkich stron. Warszawa, nowa stolica, została wtedy zajęta przez Szwedów, ale szwedzką nawałę wkrótce potem odparto i Polacy wierzą, iż to Najświętsza Maryja Panna uratowała Polskę — w Boże Narodzenie — w bitwie o Częstochowę. Częstochowa, miasto o wielowiekowej historii, słynie z sanktuarium maryjnego, które mieści się w klasztorze Paulinów na wzgórzu zwanym Jasną Górą. Tam właśnie garstka zakonników i żołnierzy odparła Szwedów. Był to jeden z religijno-militarnych polskich cudów. Panna z Jasnej Góry znana jest pod nazwą Czarnej Madonny, ponieważ w ciągu wieków oblicze Maryi na obrazie pociemniało. Jej wizerunek jest bizantyjską ikoną namalowaną prawdopodobnie przez świętego Łukasza Ewangelistę — na desce pochodzącej ponoć ze stołu Świętej Rodziny w Nazarecie. Madonna trzyma na rękach Dzieciątko, a jej twarz nosi ślady ciosu szablą zadanego przez husyckiego żołdaka w 1430 roku; temu śladowi po uderzeniu szablą również oddawana jest cześć. Nie wiadomo jednak, kiedy i w jaki sposób Czarna Madonna trafiła do Częstochowy. Wygrana bitwa o Jasną Górę dodała katolikom polskim sił do jeszcze zacieklejszej walki. Król Jan Kazimierz ogłosił Czarną Madonnę Królową Korony Polskiej i tytuł ten przetrwał do dzisiaj. Dla Jana Pawła II obraz Pani z Częstochowy, jako opiekunki Polski, jest najbardziej godny czci ze wszystkich wizerunków Madonny na świecie. Podczas swej pierwszej wizyty w ojczyźnie natychmiast złożył hołd Czarnej Madonnie. Wróćmy jednak jeszcze do wojen XVII wieku. Potop szwedzki rozszerzał się. Najeźdźcy ponownie zajęli Warszawę, a państwo polsko-litewskie utraciło swe północne terytoria w Inflantach i Prusach. Polska była wyniszczona długoletnimi wojnami, które toczyły się na jej 45 ziemiach. Potem do wojny włączyli się Turcy, którzy od dawna pragnęli wejść do Europy Wschodniej. Na domiar złego wybuchła wojna domowa między frakcjami szlacheckimi i w roku 1668 król Jan Kazimierz abdykował. Kolejnym królem elekcyjnym był największy wódz polski, hetman wielki koronny Jan Sobieski, który w roku 1673 powstrzymał pod Chocimiem nawałę turecką. Polscy historycy uważają, iż zwycięstwo to ponownie uratowało chrześcijaństwo od azjatyckiego panowania. 12 września 1683 roku, w bitwie z Turkami pod Wiedniem, Sobieski dokonał jeszcze większego cudu w imieniu Polski i chrześcijaństwa. Polskiego monarchę wiązały z Zachodem szczególne więzy. Ożenił się z francuską księżniczką Marią Kazimierą d'Arquien de la Grange i wprowadził Polskę we francuski krąg sojuszniczy. Gdy tylko Turcy przeszli przez Bałkany i Węgry i przystąpili do oblężenia Wiednia, Sobieski na czele czterdziestu tysięcy ludzi natychmiast ruszył z odsieczą. W wyniku mediacji przeprowadzonych przez papieskiego nuncjusza w Warszawie cesarstwo austriackie mianowało go wodzem naczelnym armii sprzymierzonych. O zwycięstwie przesądziła szarża polskiej konnicy pod osobistym dowództwem króla. Była to jedna z najbardziej znaczących bitew w historii europejskiej. Zatrzymała falę islamu, która niechybnie zalałaby Europę Zachodnią. Ale owo zwycięstwo wcale nie oznaczało pokoju, ponieważ mimo pogromu pod Wiedniem Turcy wciąż zagrażali Zachodowi i Polska jeszcze raz uległa prośbom Stolicy Apostolskiej. Sobieski zgodził się przystąpić do Świętej Ligi zawiązanej przez papieża Innocentego XI, aby wraz z Austrią i Republiką Wenecką walczyć z Turkami. W wyniku nie rozstrzygniętej walki kraj uległ dalszemu osłabieniu i Polska wkroczyła w XVIII wiek podzielona wewnętrznie i niezdolna odsunąć od siebie zagrażającej klęski. Niebawem stała się pionkiem w rozgrywkach między rosyjskim Piotrem Wielkim i pruskim Fryderykiem Wielkim, do których włączyły się także Austria i Szwecja. Za panowania króla z dynastii saskiej, Augusta II, którego Polsce narzuciły Rosja i Prusy, Polska i Litwa zgodziły się ograniczyć swe siły militarne do absurdalnej liczby dwudziestu czterech tysięcy żołnierzy i zezwoliły Rosji na trzymanie na swych terytoriach własnego wojska, co stanowiło przedsmak przyszłości. Dwie trzecie osiemnastego stulecia to — wedle słów jednego z polskich historyków — okres „największego zepsucia" w dziejach Polski. W kraju stacjonowały obce wojska, kwitł fanatyzm religijny, a polska władza wykonawcza i edukacja znajdowały się w całkowitym rozkładzie. 46 Po śmierci Piotra Wielkiego naciski na Polskę stały się jeszcze silniejsze. Katarzyna II, która po śmierci swego męża Piotra III odziedziczyła tron Rosji, podpisała w roku 1764 traktat sojuszniczy z pruskim władcą Fryderykiem Wielkim, dający jej wolną rękę w poczynaniach z Polską. Umieściła potem na tronie polskim swego byłego kochanka i ambasadora w Sankt Petersburgu, Stanisława Augusta Poniatowskiego, który panował jako Stanisław III. Miał on być ostatnim królem Polski. Jego elekcja stanowiła początek końca. Osiem lat później, 5 sierpnia 1772 roku, posłowie Prus i Austrii uroczyście podpisali w Sankt Petersburgu zgodę na rozbiór Polski. Był to pierwszy rozbiór, pozostawiający okrojone państwo z Warszawą, Krakowem i Gdańskiem, ale pozbawiający Polskę jej terytoriów na wschodzie, zachodzie i południu. Jakkolwiek sam Kraków pozostał jeszcze w Polsce, reszta Galicji -zamieszkanej przez wielu protoplastów rodu Wojtyłów - - została zaanektowana przez Austrię. Jednak podczas następnych dwudziestu lat okaleczona Polska dokonała zdumiewającego postępu. Rozbudowała przemysł, rozwinęła edukację i sztukę. Stała się jedynym na świecie krajem, który posiadał ministerstwo edukacji, a wiele wspaniałych zabytków architektury powstało właśnie za panowania Stanisława Augusta. W 1791 roku Polacy uchwalili najbardziej postępową konstytucję na kontynencie. Edmund Burkę, angielski polityk i filozof, napisał wtedy: „Ludzkość musi się cieszyć i czuć dumę, gdy widzi przemianę Polski". Ale radość z owej przemiany nie trwała długo. W następnym roku Katarzyna II wysłała swe wojska na należące jeszcze do Polski wschodnie tereny, a także do Warszawy, i podpisała nową ugodę z Prusami, które zajęły Gdańsk. Był to drugi rozbiór Polski. W roku 1794 wybuchło w Krakowie powstanie pod wodzą Tadeusza Kościuszki (później, po klęsce własnego kraju, stał się bohaterem amerykańskiej wojny o niepodległość). Trwało prawie rok. Po jego klęsce trzej sąsiedzi Polski proklamowali w 1795 trzeci rozbiór. Królestwo Polski przestało formalnie istnieć, a jego ziemie podzielone zostały między Rosję, Prusy i Austrię. Był to koniec Polski — tak się w każdym razie wydawało. Przez następne sto dwadzieścia trzy lata Polacy starali się zachować swą narodową tożsamość, kulturę, język i religię, w momentach największego zagrożenia wzniecając powstania zbrojne. W tych właśnie czasach polskość wyrażała się w najdojrzalszy sposób — artystycznie i duchowo. 47 Złudzenie odrodzenia narodowego, trwające zaledwie osiem lat, podarował Polsce Napoleon Bonaparte, tworząc w 1807 roku Księstwo Warszawskie. Chciał w ten sposób wynagrodzić Polaków, którzy walczyli w szeregach jego armii. Ale wraz z upadkiem Bonapartego upadło również Księstwo Warszawskie. W 1815 roku Kongres Wiedeński potwierdził podział Polski, ustanawiając jednocześnie na ziemiach zaboru rosyjskiego, jako protektorat rosyjski, obdarzone bardzo ograniczonymi swobodami Królestwo Kongresowe. Królestwo Kongresowe zlikwidowane zostało po zdławionym przez Rosję z wyjątkową brutalnością patriotycznym powstaniu w latach 1830—31. Gdy Polacy zwrócili się z prośbą o interwencję do Stolicy Apostolskiej, postawa Kościoła bardzo ich rozczarowała. Papież Grzegorz XVI potępił polski zryw zbrojny w wydanej 9 czerwca 1832 roku encyklice Cum primum, określając powstańców jako „oczywistych rozpowszechniających kłamstwa intrygantów, którzy pod płaszczykiem religii podnoszą głowy przeciw prawowitym książętom". W 1848 roku w Polsce, podobnie jak w całej Europie podczas tak zwanej Wiosny Ludów, znów wybuchło powstanie. I znów Stolica Apostolska nie ustąpiła ani o krok. Adam Mickiewicz, największy mesjanistyczny poeta polski, wyruszył z Paryża, gdzie zamieszkał po wygnaniu z ojczyzny, do Rzymu, by interweniować u papieża Piusa IX, lecz mimo dwóch audiencji nic nie wskórał. Gdy rozgoryczony tą porażką zaczął organizować w Rzymie Legion Polski, z którym chciał pomaszerować z Włoch do Polski, aby wyzwolić ojczyznę (podobnie jak Jan Henryk Dąbrowski, dowódca w armii napoleońskiej, uczynił to ze swym legionem w roku 1797), inny wielki polski poeta, Juliusz Słowacki, autor „Króla Ducha", dramatu o męczeństwie krakowskiego biskupa, napisał w swoim proroczym wierszu: Pośród niesnasków Pan Bóg uderza W ogromny dzwon, Dla słowiańskiego oto papieża Otwarty tron. Ten przed mieczami tak nie uciecze Jako ten Wioch, Onśmialo.jak Bóg, pójdzie na miecze; Świat mu — to proch! (...) Więc oto idzie papież słowiański, Ludowy brat... (...) 48 Słowacki umarł rok później, w 1849, w wieku lat czterdziestu. Minęło dokładnie sto trzydzieści lat, kiedy spełniło się jego proroctwo z 1848 roku i Tron Piotrowy „otworzył się" dla słowiańskiego papieża. Tymczasem jednak, w roku 1863, upadło kolejne polskie powstanie. Ale Juliusz Słowacki, Adam Mickiewicz, Zygmunt Krasiński, Cyprian Norwid, Stanisław Wyspiański i inni genialni Polacy stworzyli wspaniałą, zdumiewającą literaturę, która stanowi ogromne narodowe bogactwo. Muzyka Fryderyka Chopina również była inspirowana tęsknotą za ojczyzną. Jego wielki „Polonez As-dur" jest echem krwawych polskich powstań. Mazurki wyrażają czułą miłość do polskiej wsi. Pieśń marszowa legionu generała Dąbrowskiego, również w rytmie mazurka, powstała w 1797 — a w roku 1920, w roku narodzin Wojtyły, oficjalnie stała się narodowym hymnem Polski: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy..." CZĘŚĆ DRUGA Rozdział czwarty Predestynacja to doktryna teologiczna głosząca „nieodwracalną decyzję Boga po wsze czasy dla wszystkiego, co ma być" oraz „ustalenie z góry przez Boga wiekuistych losów człowieka — jego zbawienia lub potępienia". Święty Augustyn, jeden z wielkich Ojców Kościoła i jego najwybitniejszych filozofów, przyjmował arystotelesow-ską koncepcję Boga jako „nieruchomego poruszyciela". Uważał, iż „łaska Boga jest skuteczna i nie do odparcia" oraz że „cokolwiek Bóg stworzył, stworzył to na wieczność, łaska jego bowiem zawiera w sobie predestynację". Przez stulecia rozumienie istoty Boga przez teologów ulegało zmianom, lecz wszyscy oni odwoływali się do predestynacji, i właśnie Karol Woj tyła w tym szczególnym znaczeniu został predestynowany, aby stać się głową Kościoła rzymskokatolickiego. To samo można zresztą odnieść do wszystkich papieży —jak też do wszystkich istnień ludzkich, ale w przypadku Wojtyły jest to tak specyficzne i niezwykłe, że usprawiedliwia odrobinę spekulacji. Od najwcześniejszego dzieciństwa Wojtyła przejawiał tak wielkie oddanie Bogu i religii, iż może to sugerować, że został „wybrany", jeśli Bóg rzeczywiście działa w taki właśnie sposób. Tragedie rodzinne przyszłego papieża stanowiły dodatkowy komponent, który wzmocnił jego wiarę. Otaczająca go w młodości polska tradycja mistycyzmu i mesjanizmu również odegrała wielką rolę w tym, że zwrócił się ku kapłaństwu. Od dziecka był bardzo zaangażowany w działalność Kościoła i związanych z nim organizacji i nie była to jedynie konwencjonalna pobożność. Zanim wstąpił na tajne studia teologiczne, w jego 53 życiu zaszedł szereg graniczących z mistycyzmem dramatycznych zdarzeń i zdumiewających zbiegów okoliczności. Jako kapłan Karol Wojtyła z radością zajął się tym, co zawsze go pociągało: pogłębianiem studiów teologicznych i filozoficznych oraz pracą dla Kościoła. Jego duchowe i intelektualne zalety oraz pełna ciepła osobowość szybko zostały dostrzeżone przez dostojników kościelnych, którzy udzielali mu ogromnego poparcia. Zapewniały mu też przyjaźń rówieśników — kolegów z seminarium duchownego i świeckich znajomych. Wojtyła zawsze miał potężnych protektorów i obrońców - - od arcybiskupa Adama Stefana Sapiehy (później kardynała) poczynając, jeszcze zanim wstąpił do podziemnego seminarium, a kończąc na papieżu Pawle VI, który odnosił się doń z nadzwyczajną estymą i czuwał nad jego kościelną karierą. Wszedł w życie Kościoła niczym meteor. Ale czy był świadomy tego, że przygotowuje się do tak zawrotnej kariery? Pelagiusz, teolog z Brytanii z przełomu IV i V wieku, współczesny świętemu Augustynowi (wówczas biskupowi Hippony w Afryce Północnej), utrzymywał, że przeznaczenie człowieka spoczywa w jego własnych rękach, zakładał więc, że człowiek poprzez swe działania, wynikające z jego wolnej woli, sam przygotowuje swe przeznaczenie, w czym wspomagany jest przez łaskę. Poglądy Pelagiusza w tej kwestii, będącej jedną z największych kontrowersji teologicznych Kościoła, stały w zupełnej sprzeczności z poglądami świętego Augustyna (obaj filozofowie prowadzili ze sobą na ten temat korespondencję). Jan Paweł II, uczeń dominikanów, który przestudiował Arystotelesa, świętego Augustyna i świętego Tomasza z Akwinu, skłania się ku doktrynie Augustyna, że Bóg jest „poruszycie-lem", i odrzuca teorię Pelagiusza. Święty Tomasz, trzynastowieczny włoski dominikanin i scholastyk, noszący tytuł Doctor Angelicus, wraz ze świętym Augustynem wywarł największy wpływ na myśl i język zachodniego Kościoła. Może papież uważa, że w swym marszu ku Tronowi Piotrowemu kierowany był przez „zamierzenie Boga"? Jako tomista, Jan Paweł II doskonale zna teorię „boskiego przyczyniania się", ukutą przez świętego Tomasza. Określa ona wzajemny stosunek między pomocą Boga dla człowieka w dokonaniu czynu a wykonaniem przez człowieka owego czynu jako aktu wolnej woli. Mówiąc innymi słowy, jest to rezultat łaski Boga i prawa człowieka do dokonania wyboru. Mogłoby to skłonić Wojtyłę do zaakceptowania takiej predestynacji, pobudzając do robienia wszystkiego, co w jego mocy, by być jej godnym. Polski papież w swej pierwszej encyklice Redemptor hominis z 4 marca 1979 roku napisał, iż poprzez Wcielenie „(...) to jest (...) człowiek w całej pełni tajemnicy, która stała się jego udziałem w Jezusie Chrystusie, która nieustannie staje się udziałem każdego z tych czterech miliardów ludzi żyjących na naszej planecie, od chwili kiedy się poczynają pod sercem matki. (...) [To jest jego] »los« -to znaczy wybranie (...) Każdy człowiek w całej tej niepowtarzalnej rzeczywistości bytu i działania, świadomości i woli, sumienia i »ser-ca« (..-)" A Grzegorz Wielki, wedle słów jego biografa, przez predesty-nację rozumiał „(...) dokonywaną przez Boga selekcję pewnej liczby przedstawicieli rasy ludzkiej, którym udziela Swej łaski, aby mogli zdobyć zasługi i osiągnąć ostateczne zbawienie (...) Bóg wybiera tych, których jego przewidująca wola zachowa w wierze i dobrej pracy"*. Mniejsza o to, jak interpretują predestynację teolodzy, ale całe życie Karola Wojtyły było nieustannym samodoskonaleniem w przygotowaniu do predestynowanej przyszłości lub, po prostu, dla większej chwały Boga. Żaden współczesny nam biskup czy kardynał nie wypowiadał się bardziej przekonująco jako duchowny, uczony, intelektualista i de facto przywódca polityczny (zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz Kościoła) niż Wojtyła w okresie przedpontyfikalnym. Droga od święceń kapłańskich w Krakowie do Stolicy Apostolskiej zajęła mu trzydzieści dwa lata, a gdy już osiągnął cel, był jeszcze w pełni sił, liczył sobie bowiem pięćdziesiąt osiem lat. Jeśli chodzi o wykształcenie i erudycję, jak również osiągnięcia teologiczne, filozoficzne i literackie, porównać go można tylko z Grzegorzem Wielkim, który papieżem został mając lat pięćdziesiąt. Jan Paweł II przypomina również Grzegorza w „nieubłaganej zaciętości"*. Wychodząc z wieku młodzieńczego, Wojtyła tworzył już bardzo dojrzałą poezję, w wieku szesnastu lat wystąpił po raz pierwszy w amatorskim teatrze w Wadowicach, a w kilka lat potem sam zaczął pisać dramaty oparte na motywach biblijnych. Kończąc gimnazjum mówił płynnie po łacinie oraz czytał grekę i teksty niemieckie. Pierwszy doktorat (z teologii mistycznej) zrobił mając dwadzieścia dwa lata, drugi zaś (z filozofii, ze swej umiłowanej fenomenologii) — w wieku tt trzydziestu dwóch. Jego pierwszy „polityczny" artykuł w czasopiśmie (o francuskich robotnikach-księżach) ukazał się, gdy autor miał lat dwadzieścia dziewięć. Był kapelanem Uniwersytetu Jagiellońskiego, nauczał etyki w trzech nariach duchownych oraz wykładał na Katolickim Uniwersytecie Lub< kim; wszędzie, dokąd wiodły go ścieżki życia, zdobywał przyja- >i i wielką popularność. Gdy w czasie wojny pracował jako robotnik 54 55 w krakowskich kamieniołomach i fabryce chemicznej (jednocześnie studiując w tajnym seminarium), zaprzyjaźnił się z wieloma kolegami robotnikami i gdy był już kardynałem, wspominał ich bardzo serdecznie. Jako student, robotnik, kapłan czy aktor, Wojtyła zawsze był najpopularniejszą osobą w swym otoczeniu. Biskupem został mając trzydzieści osiem lat i zaczął być znany nie tylko w Krakowie i Polsce, ale i w Rzymie. Świadomie lub nie, zaczął tworzyć sobie potencjalny elektorat pośród postawionych wyżej w hierarchii kościelnej przyjaciół. Zabłysnął na Soborze Watykańskim II, wygłaszając sześć wspaniałych przemów w nieskazitelnej łacinie. Bywając coraz częściej w Rzymie, brał udział w wielu pracach kurii. Wkrótce został dostrzeżony przez samego Pawła VI i w wieku czterdziestu siedmiu lat mianowany został kardynałem. Władając sześcioma językami (po włosku, hiszpańsku, niemiecku i francusku mówi najlepiej), zjeździł całą Europę Zachodnią oraz brał udział w międzynarodowych spotkaniach kościelnych w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Australii. Przyjmował każde zaproszenie, jeśli tylko polskie władze komunistyczne zechciały wydać mu paszport. Jednocześnie sam także zapraszał zagranicznych kardynałów i biskupów, również z Trzeciego Świata (w swoim czasie okazali się bardzo przydatni), do Krakowa. Niebawem stał się najważniejszą po konserwatywnym kardynale Stefanie Wyszyńskim, prymasie Polski, postacią w polskim episkopacie. Organizował sympozja i konferencje teologów, filozofów, naukowców, lekarzy, prawników, pisarzy i dziennikarzy, aby poznać reprezentowane przez nich dziedziny wiedzy oraz ich niepokoje związane z sytuacją polskiego społeczeństwa. Teraz, jako papież, organizuje podobne spotkania w Watykanie (a podczas wakacji w Castel Gandolfo). Umiał słuchać już wtedy i umie słuchać dzisiaj. Czyż nie było logiczne, iż z tak wspaniałym przygotowaniem Karol Wojtyła uwieńczy swą duszpasterską działalność włożeniem tiary papieskiej? Przodkowie Karola Wojtyły wywodzili się z kmieci, dumnych, niezależnych rolników i górali południowo-wschodniej Galicji, mówiących melodyjnym archaicznym dialektem i pieczołowicie pielęgnujących stare obyczaje. Ze strony ojca Karola linia Wojtyłów zaczyna się, z tego co wiemy, od Bartłomieja Wojtyły, urodzonego we wsi Czaniec w roku 1782 oraz jego żony, Anny Hudeckiej-Wojtyły, urodzonej w roku 1792 w pobliskich Bulowicach. Bartłomiej był małorolnym 56 chłopem (w księdze parafialnej figurował jako hortulanus). Anna również pochodziła z chłopów małorolnych z Bulowic, ale o nich wszelka pamięć zaginęła. Leżąca u podnóża Beskidów wioska Czaniec została prawdopodobnie zasiedlona na początku XVII wieku i pierwotnie nosiła nazwę Grzanica. Wioskowy kościół pod wezwaniem Świętego Bartłomieja (było to często powtarzające się w rodzie Wojtyłów chrześcijańskie imię) zbudowany został w roku 1660. Całą okolicę porastają lasy, a wokół samej wioski rozciągają się kamieniste pola. Oprócz uprawy roli rodziny chłopskie w Czańcu zajmowały się szyciem zgrzebnej odzieży, czym zapewne powiększały swe szczupłe dochody. Bulowice, rodzinna wioska Anny Hudeckiej, była jeszcze starsza, a bulowicki kościół wzniesiono w 1540 roku (był on prawdopodobnie poświęcony świętemu Wojciechowi, jednemu z patronów Polski). Obie wioski podlegały parafii w Kętach, niewielkim miasteczku, w którym w XVI wieku urodził się święty Jan Kanty, słynny polski teolog i profesor Akademii Krakowskiej. Świętość i teologia zawsze towarzyszyły Janowi Pawłowi II i jego przodkom. Bartłomiej i Anna Wojtyłowie mieli czworo dzieci, dwóch chłopców i dwie dziewczynki. Synowie, Franciszek i Maciej, musieli być wybitnymi obywatelami, ponieważ obaj zostali wybrani na index communi-tatis — radców miejskich, a Franciszek pełnił ponadto funkcję sędziego powiatowego. Do roku 1868 Wojtyłowie dokupili więcej ziemi. Wedle standardów galicyjskiej wsi z tamtych czasów mieli się dobrze, jeśli nie dostatnio. Franciszek poślubił również córkę rolnika, Franciszkę Gałuszko, i miał z nią czworo dzieci. Drugi syn, Maciej, przeniósł się do wioski Lipnik odległej o dziesięć kilometrów, gdzie zajął się krawiectwem i uprawą roli, a w roku 1878 wziął za żonę Annę Przeczek, córkę miejscowego piekarza. Oni właśnie byli dziadkami papieża ze strony ojca, ale Wojtyła nigdy ich nie poznał. Babka zmarła ponad dziesięć lat przed jego urodzeniem, a dziadek, Maciej, gdy chłopiec miał trzy lata. Maciej znalazł sobie później drugą żonę — tym razem córkę krawca — i miał z nią córkę, Stefanię Adelajdę, która zmarła w Krakowie w 1962 roku, gdy Wojtyła był już biskupem. Kiedy Karol Wojtyła Dostał papieżem, jedynym żyjącym członkiem jego najbliższej rodziny okazała się kuzynka ze strony matki, Felicja Wiadrowska. Jan Pa- ;ł II przypomniał jej o tym w liście, który wysłał jedenastego dnia swego pontyfikatu. Napisał w nim: „Pan Bóg zrządził, że pozostaję w Rzymie. Niezwykłe to zrządzenie Bożej Opatrzności". W tym bardzo 57 serdecznym i intymnym liście dodawał też: „w tych dniach wiele myślę o moich rodzicach i o Mundku [starszym bracie] oraz o rodzinie Felicji". Karol Wojtyła senior, ojciec papieża, urodził się w Lipniku 18 lipca 1879 roku, w rok po ślubie swych rodziców. Niewiele wiadomo o jego dzieciństwie z wyjątkiem tego, że naukę przerwał po trzecim roku gimnazjum. Karol senior (jak będziemy go dalej nazywać), idąc śladami ojca, rozpoczął naukę krawiectwa, ale w roku 1900, gdy miał dwadzieścia jeden lat, powołano go do wojska austriackiego — Galicja stanowiła wówczas część Austro-Węgier - - i do końca życia pozostał zawodowym wojskowym, ale w armii nie osiągnął wysokiego szczebla. Przydzielony do Pięćdziesiątego Szóstego Pułku Piechoty, stacjonującego dogodnie w Wadowicach, dwadzieścia pięć kilometrów od ro-dzinego Lipnika, po dwóch latach otrzymał awans na żołnierza pierwszej klasy. Następne trzy lata Karol senior spędził we Lwowie jako gwardzista Akademii Kadetów Piechoty. Do Wadowic wrócił w roku 1904 już jako sierżant i dowódca plutonu, ale fakty z jego życia w tym okresie spowite są mrokiem. W roku 1906 poślubił wykształconą w szkole klasztornej Emilię Kaczorowską, piąte z trzynaściorga dzieci krakowskiego tapicera. Była o pięć lat młodsza od Karola. Jej ojciec, Feliks Kaczorowski, oraz inni członkowie rodziny pochodzili z małego miasteczka Biała, położonego w tym samym rejonie Galicji, a do Krakowa przenieśli się w roku 1885, w rok po narodzinach Emilii. Jej matka nazywała się Maria Scholz i była córką szewca z Białej. Nie wiadomo dokładnie, gdzie i kiedy Karol senior spotkał po raz pierwszy Emilię ani dlaczego przez następnych trzynaście lat mieszkali w Krakowie, choć on ciągle służył w wadowickim pułku piechoty i w tym właśnie czasie promowany został na podoficera. Ponieważ był podoficerem kwatermistrzostwa specjalizującym się w rachunkowości, przeniesiony został do kwatery głównej w Krakowie. Walczył w pierwszej wojnie światowej, w Wadowicach dostał się pod ostrzał artyleryjski Rosjan i ponieważ był „wyjątkowo subordynowanym i odważnym podoficerem"*, został odznaczony przez Austriaków Krzyżem Żelaznym Zasługi z Wieńcem. Jako pan młody Karol senior wspaniale prezentował się w wojskowym mundurze. Na ślubnej fotografii, z Emilią trzymającą mu na przedramieniu przybraną w białą rękawiczkę dłoń, w czarnym uniformie z trzema srebrnymi gwiazdkami po obu stronach wysokiego kołnierzyka, stanowiącymi dystynkcje sierżanta, wygląda niebywale szykownie. Jest raczej niski, ma szczupłą, przystojną twarz z eleganckim czarnym wąsem i bujne ciemne włosy (w kilka lat później zaczął łysieć). Zawsze był człowiekiem poważnym. Kartoteka wojskowa charakteryzuje go jako „niezwykle obowiązkowego, z prawym charakterem, poważnego, o świetnych manierach, skromnego, czułego na punkcie honoru, z silnie rozwiniętym poczuciem odpowiedzialności, bardzo uprzejmego i niezmordowanego [w pracy]"*. W raporcie oceniającym sprawność żołnierską Karola seniora dowódca chwali go za to, że potrafi wydawać i pisać rozkazy po niemiecku i po polsku, za „łatwość wyrażania pojęć"* oraz za umiejętność „szybkiego pisania na maszynie"*. Po przegranej przez Austrię wojnie i narodzinach niepodległej Polski Karol senior, wzorem wielu oficerów i żołnierzy, którzy służyli u Austriaków, wstąpił do nowo utworzonej armii polskiej i w randze porucznika wcielony został do Dwunastego Pułku Piechoty w Wadowicach, zwanego Pułkiem Ziemi Wadowickiej. Był teraz oficerem z patentem, co w czułej na punkcie prestiżu społecznego Galicji stanowiło niemały zaszczyt. Awans ten zapewne sprawił, że Wojtyłowie w roku 1919 przenieśli się z Krakowa do Wadowic. Rodzice Emilii zmarli przed wojną, ale jeden z jej braci, Robert, po spędzeniu kilku lat w więzieniu rosyjskim (jako jeniec wojenny), wybudował skromny domek na Dębnikach, dzielnicy Krakowa nad samym brzegiem Wisły. Dom ten odegra ważną rolę w życiu Wojtyły i jego przyjaciół podczas następnej wojny. Pierwsze dziecko Karola seniora i Emilii, Edmund, urodziło się w roku 1906 w Krakowie, gdzie ojciec przyszłego papieża służył w dowództwie kwatermistrzowskim kwatery głównej. Ich drugie dziecko, córka Olga, zmarło w wieku niemowlęcym również w Krakowie, nie znamy jednak daty jej śmierci. Trzeci potomek, Karol Józef Wojtyła, przyszedł na świat 18 maja 1920, w rok po osiedleniu się rodziców w Wadowicach. Narodziny Jana Pawła II zbiegły się niemal ze zmartwychwstaniem Polski, ale w osobliwy sposób powiązane były również z papiestwem 1 jego najnowszą historią. Giovanni Battista Montini, którego w roku 1963 obwołano papieżem awłem VI, na księdza wyświęcony został 29 maja 1920 roku, w jedenaście dni po przyjściu na świat Karola Wojtyły. Pierwszym watykań-am stanowiskiem Montiniego była nuncjatura w Warszawie, dokąd rzybył 10 czerwca 1923 roku. Z polskim mistycyzmem zetknął się >dczas lektury „Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego" Adama 58 59 Mickiewicza, będąc jeszcze seminarzystą. W swą pierwszą podróż po Polsce wyruszył pociągiem i pojechał do położonego na południu Oświęcimia znajdującego się w niewielkiej odległości od Wadowic; od holocaustu świat dzieliło wtedy zaledwie kilkanaście lat. Udał się tam z okazji dwudziestej piątej rocznicy przybycia do Polski ojców salezjanów, którzy w Oświęcimiu prowadzili szkołę. Nuncjusz papieski przebywał w Polsce tylko do października tego samego roku. Niemniej Polska na zawsze już pozostała bliska jego sercu. W Warszawie kupił sobie budzik, który do końca życia trzymał przy swoim łóżku. Później, już jako Paweł VI, bardzo pragnął odwiedzić Polskę w 1966 roku, w tysięczną rocznicę jej chrystianizacji, ale władze komunistyczne nie udzieliły mu zezwolenia. Tuż przed narodzeniem Wojtyły zaznaczył się jeszcze inny związek Polski z papiestwem: w latach 1919-1920, latach odradzania się narodu i zwycięskich walk z bolszewikami, przebywał w Polsce monsignore Achille Ratti, delegat apostolski, który w dwa lata później wybrany został na papieża jako Pius XI. Jan Paweł II urodził się w Wadowicach, w domu należącym do rodziny żydowskiej, stojącym przy wąskiej ulicy, dokładnie naprzeciwko kościoła rzymskokatolickiego pod wezwaniem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. W latach dzieciństwa i młodości Karola Wojtyły Wadowice, leżące pięćdziesiąt kilometrów od Krakowa nad rzeką Skawą, pod każdym względem były miasteczkiem niezwykłym. Założone w roku 1327 jako osada rolnicza, później przekształciły się w ważny dla regionalnego handlu i rolnictwa węzeł kolejowy, nadal jednak pozostały cichym zakątkiem u podnóża Beskidów. W roku 1920 liczyły niecałe siedem tysięcy mieszkańców, a w ciągu następnych siedemdziesięciu pięciu lat liczba ludności zaledwie się podwoiła. Mimo to wkrótce miasteczko stało się ważnym ośrodkiem kulturalnym i edukacyjnym. Od roku 1907 miało elektryczność, co było ogromnym postępem jak na zacofaną rolniczo Galicję. Wokół miejskiego rynku i wzdłuż wybrukowanych głównych ulic ciągnęły się równiutkimi rzędami jedno- i dwupiętrowe domy. Na rynku rosły brzozy i znajdowała się fontanna. Woda w Skawie była czysta, zachęcała do kąpieli i nurkowania (wadowiccy chłopcy skakali do niej z wiaduktu kolejowego), a majaczący na tle odległych wierzchołków Beskidów Leskowiec wyśmienicie nadawał się do górskich wędrówek i uprawiania narciarstwa oraz do organizowania pikników. Wzgórza leskowieckie stanowiły ulubiony teren samotnych włóczęg Karola Wojtyły; tam też poznał tajniki narciarstwa. W miasteczku poza niewielką papiernią, fabryką drutu i dwiema firmami specjalizującymi się w wypieku opłatków komunijnych nie było żadnego przemysłu. Było natomiast wiele sklepów i co najmniej dwie restauracje, w tym jedna należąca do burmistrza i znana z doskonałych flaków. Wadowice były również regionalnym centrum administracyjnym, ze szpitalem i instytucjami rządowymi, a stacjonujący tu pułk piechoty przydawał miasteczku prestiżu. Wadowiccy producenci opłatków komunijnych mieli się wyśmienicie, ponieważ miasto leżało w samym sercu bardzo religijnej Galicji — sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej oddalone było zaledwie o piętnaście kilometrów, w samych Wadowicach było kilka kościołów, klasztor Karmelitów Bosych, klasztor Ojców Pallotynów (oba prowadziły własne szkoły), konwent Sióstr Albertynek i Nazaretanek oraz parafialny Dom Katolicki, który często wykorzystywano dla potrzeb miejscowego teatru amatorskiego. W tych bardzo katolickich Wadowicach żyła niezwykle liczna, nawet jak na standardy Galicji, populacja żydowska. Oblicza się, że Żydzi stanowili dwadzieścia do trzydziestu procent mieszkańców miasteczka, w którym, w przeciwieństwie do pozostałych regionów polskich doby przedwojennej, zupełnie nie było antysemityzmu. Żydzi wadowiccy pracowali jako prawnicy, lekarze, dentyści i kupcy — bez najmniejszych tarć z katolikami — a działając głównie w handlu i usługach, walnie przyczyniali się do wzrostu powszechnego dobrobytu. We wtorki, które były dniem targowym, do miasta zjeżdżali okoliczni wieśniacy, aby głównie Żydom sprzedawać swój inwentarz i produkty rolne. Najlepszą ilustracją owego tak harmonijnego współżycia był fakt, że Wojtyłowie wynajmowali mieszkanie na pierwszym piętrze kamienicy należącej do bogatego kupca żydowskiego, Chaima Bałamutha. Dom ten stał przy ulicy Rynkowej pod numerem drugim. Rodzina Bałamutha zajmowała parter, gdzie mieścił się ich sklep z kryształami i artykułami szklanymi. Później nazwę ulicy zmieniono i obecny adres dawnego mieszkania Wojtyłów to Kościelna 7. Sąsiednie pomieszczenia zajmowała rodzina Beerów, również Żydów. Czarnooka Ginka -Regina Beer, dwa lata starsza od Karola, była jedną z najładniejszych dziewcząt w miasteczku i najlepszą uczennicą w gimnazjum żeńskim. Karol i Ginka szybko nawiązali przyjaźń, oboje bowiem byli urzeczeni teatrem. Wojtyła po raz pierwszy wystąpił na wadowickiej scenie amatorskiej w wieku piętnastu lat i okazał się najlepszym partnerem Ginki. 60 61 Wadowice miały wyśmienite szkoły. Gimnazjum żeńskie cieszyło się wysoką marką w całym regionie. Gimnazjum męskie było jednym z najlepszych w Galicji. Ukierunkowane na klasykę, miało w programie osiem lat nauki łaciny i pięć starożytnej greki. Mury tej szkoły opuściło wielu wybitnych Polaków, poczynając od Jana Pawła II, a kończąc na Jerzym Majce, późniejszym redaktorze naczelnym oficjalnej gazety codziennej polskiej partii komunistycznej, „Trybuny Ludu", która przestała wychodzić dopiero w roku 1989, kiedy reżim komunistyczny upadł. Wśród absolwentów wadowickiego gimnazjum był również ksiądz Jan Piwowarczyk, pierwszy redaktor naczelny opozycyjnego katolickiego „Tygodnika Powszechnego" wydawanego w Krakowie (w którym Wojtyła opublikował wiele artykułów i wierszy, zarówno pod swoim nazwiskiem, jak i pod pseudonimami), Emil Zegadłowicz, jeden z najbardziej kontrowersyjnych polskich poetów, powieściopisarze i dramaturdzy, bohaterowie wojenni (generałowie i zwykli żołnierze), arcybiskup, paru ambasadorów oraz kilku wybitnych artystów, nauczycieli i prawników. Uczniowie gimnazjum pochodzili nie tylko z zamożnych domów i rodzin urzędników, ale i z chłopskich chałup — tu liczyło się nie tylko pochodzenie, lecz i osobowość wychowanków. Ponad dwustu absolwentów gimnazjum, do którego uczęszczał Karol Wojtyła, straciło życie podczas drugiej wojny światowej, wśród nich kilkudziesięciu katolików i Żydów, których zamordowano w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, leżącym niedaleko od Wadowic. W Oświęcimiu zginął również opat wadowickiego klasztoru Karmelitów Bosych i dwunastu księży. Karol Wojtyła, przebywający wtedy w Krakowie, uniknął łapanki w swym rodzinnym mieście, które Niemcy wcielili do Rzeszy (Kraków wchodził w skład Generalnej Guberni). Żydzi zostali zapędzeni do getta, które Niemcy wydzielili w mieście i stamtąd wysyłali ich do obozów śmierci. Jak na tak niewielkie miasteczko poziom kulturalny jego mieszkańców był rzeczywiście imponujący. Reprezentanci wolnych zawodów oraz nauczyciele i księża — intelektualna śmietanka Wadowic — spragnieni byli dobrej literatury i teatru. W miasteczku działały trzy publiczne biblioteki, a widownie dwóch amatorskich teatrów, w których wystawiano sztuki klasyczne i współczesne, wypełnione były do ostatniego miejsca. Wadowiczanie tłumnie stawiali się też na letnie przedstawienia w rozległym parku na obrzeżach miasta. Często również jeździli do Krakowa, do teatrów profesjonalnych — i chciwie czytali recenzje z najnowszych sztuk i książek w gazetach krakowskich i warszawskich, zwłaszcza w stołecznych „Wiadomościach Literackich". 62 \V roku 1922, kiedy Wojtyła był jeszcze dwuletnim dzieckiem, w Wadowicach uformowała się intelektualna grupa, która przybrała nazwę Czartak" i szybko zdobyła rozgłos w całej Polsce dzięki swym prowokacyjnym manifestom głoszącym, że Galicja to szczególnie mistyczny rejon. Wojtyłowie wiedli spokojne, pobożne życie z dala od tego kulturalnego fermentu. Porucznik Wojtyła, zawsze w mundurze oficerskim, sumiennie wykonywał swe kwatermistrzowskie obowiązki w kwaterze głównej pułku piechoty. Teraz był już łysy, nosił okulary oraz schludnie przycięty wąsik. Emilia Wojtyłowa, która coraz bardziej podupadała na zdrowiu, prowadziła gospodarstwo domowe i opiekowała się malutkim Karolem. Dorywczo zajmowała się krawiectwem, powiększając w ten sposób rodzinne dochody. Edmund, mający czternaście lat w chwili, gdy urodził się jego brat, uczęszczał do gimnazjum imienia Marcina Wadowity. Obaj synowie, sądząc z wczesnych fotografii, przypominali bardziej matkę. Odziedziczyli po niej szerokie twarze oraz mocną budowę. W dzieciństwie na Karola wołano „Loluś" i to dziecięce zdrobnienie, wymyślone przez matkę, przetrwało aż do dzisiaj: podczas prywatnych spotkań w Watykanie w taki sposób zwraca się do papieża kilku jego najbliższych i najserdeczniejszych przyjaciół. Emilia była bardzo dumna ze swego najmłodszego syna -- nawet już wtedy, gdy był niemowlakiem. Franciszek Zadora, ówczesny sąsiad Wojtyłów, wspomina, jak Emilia mówiła do jego matki: „Zobaczysz, mój Loluś zostanie wielkim człowiekiem". <• W domu Wojtyłów zawsze panowała religijna atmosfera. U wejścia do mieszkania, do którego wiodły kręcone żelazne schody, znajdowało się niewielkie naczynie z wodą święconą, którą każdy wchodzący i wychodzący czynił znak krzyża. Na ścianach wisiały święte obrazy, a w saloniku stał ołtarzyk, przy którym rankami modliła się cała rodzina. Wieczorami i w niedzielę ojciec lub matka czytali na głos Biblię, co w tamtych czasach było w Galicji rzadkością. Regularnie odmawiano koronki i różaniec, obchodzono wszystkie święta kościelne i przestrzegano postów. Matka nauczyła Lolka się żegnać, a ojca Karol Wojtyła również wspomina jako „człowieka niezwykle religijnego". Gdy w wieku dziesięciu lat przyszły papież służył do mszy — jego matka już wtedy nie żyła — Karol senior strofował go, że nie modli się do Ducha Świętego ^stosownie". „Nauczył mnie specjalnej modlitwy -- wspominał Jan Paweł II — j była to ważna lekcja duchowa". Ponad pół wieku później modlitwa ta znalazła wyraz w jego encyklice o Duchu Świętym. 63 Ale Wojtyłowie, ich przyjaciele i synowie przyjaciół, choć sami głęboko wierzący, nie narzucali swoich przekonań innym. Karol później już zawsze miał postępować wedle tego wzoru. Porucznik Wojtyła, jak tytułowano ojca papieża w Wadowicach, skrupulatnie czytywał gazety i dyskutował o bieżących wydarzeniach z przyjaciółmi z pracy i w domu. Cieszył się wśród mieszkańców miasta wyjątkowym szacunkiem i sam okazywał przyjaźń i szacunek zarówno młodym, jak i starszym. Karol Poliwka, lekarz mieszkający obecnie w Warszawie, wspomina, że to właśnie porucznik nauczył go pływać w Skawie, gdy był jedenastoletnim chłopcem. Lolek był już wtedy tęgim pływakiem. Choć porucznik Wojtyła był człowiekiem małomównym, lubił pożartować o minionych czasach. Gdyby nie słabe zdrowie Emilii, rodzinie nie brakowałoby niczego do szczęścia. Nie wiemy, na co chorowała, ale kilka lat przed śmiercią uległa częściowemu paraliżowi. Karol Józef Wojtyła ochrzczony został 20 czerwca 1920 roku przez księdza Franciszka Żaka, kapelana wojskowego, w kaplicy wadowic-kiego kościoła, znajdującego się po drugiej stronie ulicy, przy której stał jego dom rodzinny. Ojcem chrzestnym został jeden ze szwagrów jego matki, Józef Kuczmierczyk; matką chrzestną była siostra Emilii, Maria Wiadrowska. W księdze parafialnej zapisano po łacinie: bap-tisatus est Carolus Josephus. Wielu przyjaciół i kolegów ojca Karola Wojtyły nie wzięło udziału w uroczystości chrztu, ponieważ wcześniej wezwani zostali pod sztandary, aby bronić Polski przez inwazją Rosjan, którzy przetaczali się przez kraj w swym marszu na zachód. Sam porucznik Wojtyła był już za stary, aby iść na front, ale w domu czekały go niebawem nowe obowiązki. Rozdział piąty Pierwsza tragedia osobista spotkała Karola Wojtyłę 13 kwietnia 1929 roku, gdy w wieku czterdziestu pięciu lat zmarła mu matka. Orzeczenie lekarskie brzmiało: myocarditis nephritis, zapalenie mięśnia sercowego i nerek. Karol za pięć tygodni miał obchodzić swe dziewiąte urodziny i uczęszczał do trzeciej klasy szkoły podstawowej, a Edmundowi brakowało roku do ukończenia wydziału lekarskiego w Krakowie. Po pogrzebie żony porucznik zabrał synów na modły do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej. Rok wcześniej przeszedł w stan spoczynku, wystąpił z wojska i utrzymywał się wraz z najmłodszym synem ze swej skromnej emerytury. Do szkoły podstawowej Karol poszedł mając sześć lat i od pierwszego dnia nauki zdobywał wyśmienite stopnie z języka polskiego, religii („bardzo dobrze"), arytmetyki, rysunku, śpiewu („bardzo dobrze"), z gimnastyki i sportu, pilności oraz sprawowania. Szkoła mieściła się na pierwszym piętrze i poddaszu budynku wadowickiego sądu powiatowego, niedaleko kościoła i kilka kroków od domu Wojtyłów. Panowała w niej niewiarygodna ciasnota, klasy były zatłoczone i chłopcy podczas przerw i w czasie wolnym mogli się bawić jedynie na ulicy przed kościołem. Dla dziewięcioletniego dziecka śmierć matki musiała być straszliwym wstrząsem, ale Karol wykazał się wyjątkowym opanowaniem — w każdym razie zewnętrznie — i szybko przystosował się do nowych warunków życia, choć jego duszę przenikał palący ból. Dziesięć lat później, w wieku dziewiętnastu lat, kiedy studiował już na Uniwersytecie Jagiellońskim, wyraził swoje uczucia słowami jednego ze swych pierwszych wierszy, napisanego wiosną 1939 roku: 65 Nad Twoją bidą mogilą kwitną białe życia kwiaty -o, ileż lat to już było bez Ciebie — przed iluż to laty? (...) Nad Twoją bialą mogiłą, o Matko, zgasłe Kochanie - za całą synowską miłość modlitwa: Daj wieczne odpoczywanie - Świadomość obecności śmierci nigdy już nie opuściła Karola Woj-tyły. W wiele lat później powiedział przyjacielowi, któremu właśnie umarła matka, iż powinien być szczęśliwy, że miał ją przez tyle lat. Kult Maryi pojawił się u Wojtyły właśnie po śmierci matki jako naturalna identyfikacja. Pozostawieni samym sobie ojciec i syn bardzo się kochali i ich współżycie układało się niezwykle harmonijnie. Porucznik zajmował się domem, przygotowywał śniadania i podwieczorki, a główny posiłek dnia jadali w niewielkiej restauracji Alojzego Banasia kilka domów dalej, przy ulicy Kościelnej, gdzie specjalnością były ruskie pierogi. Tam też Karol po raz pierwszy otarł się o śmierć. Syn Banasia był jego szkolnym kolegą i chłopcy często się ze sobą bawili. Pewnego popołudnia, po obiedzie, gdy byli w restauracji sami, młody Banaś przyniósł rewolwer, zostawiony przez któregoś z gości. W zabawie wycelował w kolegę i nie wiedząc, że broń jest nabita, pociągnął za spust. Pocisk minął dziesięcioletniego Karola o centymetry. Wojtyłowie prowadzili bardzo uregulowany tryb życia. Rankami chłopiec szedł do szkoły, później był obiad w restauracji Banasia, jeszcze później dwie godziny czasu wolnego (piłka nożna, biegi, a w deszczowe dni ping-pong w Domu Katolickim obok kościoła), odrabianie lekcji domowych, kolacja i przechadzka z ojcem. Obaj lubili piesze wędrówki i większość dni świątecznych (po kościele) spędzali na włóczęgach po okolicach Wadowic. Karol nigdy nie wyjeżdżał na letnie wakacje, z wyjątkiem pielgrzymek do Kalwarii Zebrzydowskiej, które odbywał w towarzystwie ojca. W domu i podczas wycieczek porucznik często rozmawiał z synem po niemiecku, chcąc w ten sposób nauczyć Karola tego języka, nie 66 przyniosło to jednak spodziewanych rezultatów. W Krakowie Karol zaczął uczyć się niemieckiego bardziej systematycznie, po części dlatego, że żył pod niemiecką okupacją, a także dlatego, że pragnął czytać w oryginale dzieła Immanuela Kanta (Kant był jednym z pierwszych filozofów, którymi zainteresował się młody Wojtyła). Później, używając słownika niemiecko-hiszpańskiego -- najwyraźniej nie mógł zdobyć słownika polsko-hiszpańskiego -- uczył się hiszpańskiego, aby móc studiować w oryginale prace świętego Jana od Krzyża. Wojtyłowie znajdowali się w tak trudnej sytuacji materialnej, że porucznik musiał przypomnieć sobie swą wiedzę krawiecką i znów wziąć do ręki igłę i nici, by naprawiać zniszczoną garderobę i przerabiać swoje mundury na ubrania dla syna. Zbigniew Siłkowski, jeden z najbliższych towarzyszy dzieciństwa Wojtyły, pisze, że porucznik także i jemu przerobił mundur kolejarski jego ojca, i dodaje: „Rośliśmy z Karolem na potęgę i to, co dziś było dobre dla nas, za pół roku było i ciasne, i krótkie". Mimo to porucznik potrafił być również bardzo wesoły. Inny dawny przyjaciel obecnego papieża wspomina, iż pewnego deszczowego dnia zastał go grającego w salonie z synem w piłkę nożną. Karol, jako bramkarz, bronił drzwi, a ojciec strzelał gole. W wadowickim gimnazjum męskim, do którego Wojtyła zaczął uczęszczać pod koniec stycznia 1931 roku w wieku lat dziesięciu, piłka nożna była najpopularniejszym sportem. Karol, podobnie jak inni chłopcy, grywał w piłkę jeszcze w szkole podstawowej, ale teraz zaczął robić to systematycznie, wybierając sobie rolę bramkarza. Większość meczów rozgrywano między zespołami katolików i Żydów, lecz Wojtyła często występował również w drużynach żydowskich, gdy potrzebowały bramkarza. Od najwcześniejszego dzieciństwa przyjaźnił się z Żydami -- kolegami ze szkoły lub towarzyszami zabaw. Była wśród nich Ginka Beer, śliczna sąsiadka Karola z ulicy Kościelnej, Jurek Kluger, syn najbardziej wziętego prawnika w mieście, gruby Poldek Goldberger, syn dentysty, bramkarz w drużynie żydowskiej, od dziecka przejawiający wielki talent kompozytorski, Zygmunt Selin-ger i Leopold Zweig (wszyscy, z wyjątkiem Klugera, już nie żyją). Choć w czasach dzieciństwa Karola w Wadowicach nie było nastrojów titysemickich — dopiero tuż przed wojną, gdy do władzy doszli skrajnie rawicowi politycy, zaczęły wybuchać w mieście zamieszki antyżydow-—jednak „kwestia żydowska" istniała zawsze, istnieje także i teraz, zostało w Polsce tak niewielu przedstawicieli tego narodu. 67 Problem ten nękał Jana Pawła II prawie od pierwszej chwili jego pontyfikatu (właśnie wtedy zaczęły się spory na temat klasztoru Karmelitanek ustytuowanego na terenie byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu) — i nęka do tej pory, bardziej niż jakikolwiek inny problem natury niekościelnej. Chłopcy z gimnazjum w Wadowicach stworzyli oddzielne drużyny piłkarskie, katolicką i żydowską, ale Karol Wojtyła zawsze chętnie występował w zespole Żydów. Określało to przyszłą osobowość i nastawienie Wojtyły. Jego dziecięce i młodzieńcze przyjaźnie z Żydami sprawiły, iż grał wiodącą rolę jako rzecznik w upowszechnianiu tolerancji religijnej, zarówno jako biskup na Soborze Watykańskim II, jak i jako papież. Jan Paweł II zawsze podkreśla, że to właśnie lata spędzone w Wadowicach ukształtowały jego późniejsze poglądy. Często wspomina proboszcza wadowickiej parafii, księdza Leonarda Prochownika, który podczas kazania mówił, że „antysemityzm jest antychrześcijański", i nauczyciela języka polskiego, Kazimierza Forysia, przytaczającego w klasie poglądy Adama Mickiewicza, który w 1848 roku przypominał, iż jeśli wszyscy ludzie są równi, to zasada ta dotyczy również Izraelitów. 9 maja 1989 roku papież, poleciwszy umieścić w Wadowicach na miejscu zburzonej przez Niemców synagogi tablicę pamiątkową, w liście do Jerzego Klugera oświadczył, iż oddaje tym również cześć Żydom z sąsiedztwa, zamordowanym przez hitlerowców. Napisał wtedy: Bardzo Ci dziękuję za list, w którym mnie o tym powiadamiasz. Wielu z tych zgładzonych Twoich Rodaków i Współwyznawców było naszymi kolegami w szkole podstawowej, a później w wadowickim gimnazjum, w którym wspólnie zdawaliśmy maturę przed pięćdziesięciu laty. Wszyscy zaś jako Wadowiczanie byli obywatelami tego Miasta, z którym obaj — zarówno Ty, jak i ja — jesteśmy związani pamięcią naszego dzieciństwa i młodości. Synagogę wadowicką dobrze pamiętam, znajdowała się w pobliżu naszego gimnazjum. W oczach mam jeszcze szeregi wyznawców, którzy w dniu świątecznym udawali się do synagogi na modlitwę. 9 czerwca 1991 roku, podczas swej czwartej papieskiej pielgrzymki do Polski, Jan Paweł II, zwracając się do społeczności Żydów warszawskich, powiedział: „Człowiek przeżywa na podstawie własnych 68 doświadczeń. Ja należę jeszcze do tego pokolenia, dla którego obcowanie z żydami, z Izrealitami, było rzeczą codzienną". Gdy w lutym 1994 roku wspominał swe dzieciństwo w Wadowicach, zauważył, iż „(...) było tam tak wielu Żydów", że „dom, w którym mieszkaliśmy, był własnością rodziny żydowskiej (...) stamtąd właśnie mam tę postawę wspólnotowoś-ci, wspólnego obcowania z Żydami... To wszystko pochodzi stamtąd". Później papież oświadczył, iż jego zapatrywania na kwestię żydowską „sięgają mych najmłodszych lat, kiedy w parafialnym kościele w mych rodzinnych Wadowicach wsłuchiwałem się w brzmienie psalmu [147] podczas wieczornej mszy". Chwal, Jeruzalem, Pana, Sław, Syjonie, Boga swego! Bo On umocnił zasuwy bram twoich, Błogosławił synom twoim wśród ciebie. Jan Paweł II mówił dalej: „Wciąż mam w uszach te słowa i tę melodię, które towarzyszyły mi w mej pamięci przez całe życie. Nadeszły straszliwe doświadczenia drugiej wojny światowej i okupacji hitlerowskiej, czasy holocaustu, kiedy dokonywano eksterminacji Żydów za to tylko, że byli Żydami. Te straszliwe wstrząsające przeżycia pozostały na zawsze w pamięci wszystkich, którzy byli blisko tych wydarzeń"*. Karol Wojtyła był oczywiście bardzo blisko „owych wydarzeń". Luigi Accattoli, włoski dziennikarz zajmujący się Watykanem, napisał: „W Wojtyle jest coś, czego nie było w jego poprzednikach, coś, co wszyscy czujemy, gdy mówi o holocauście"*. Ostatniego dnia 1993 roku Jan Paweł II jako pierwszy papież podpisał oficjalny dokument o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych między Watykanem a państwem izraelskim, podkreślając, że Żydzi, prześladowani od tak dawna, mają prawo do własnego kraju. Karol Wojtyła był przyjaźnie nastawiony do Żydów, lecz pod koniec lat trzydziestych wiele rodzin żydowskich z Wadowic zaczął ogarniać lęk, gdyż bandy wyrostków zaczęły tłuc szyby w należących do Żydów sklepach i nawoływać do bojkotu żydowskich przedsiębiorstw i zakładów usługowych. Wśród poszkodowanych znaleźli się również Be-erowie, sąsiedzi Wojtyłów, którzy postanowili w roku 1937 wysłać do Palestyny najpierw Ginkę, a następnie sami tam wyjechać. W pół wieku później Regina Reisenfeld, poprzednio Ginka Beer, w swoim domu w Izraelu opowiedziała dziennikarzom dzieje swego życia: 69 Wiedziałam, że jestem lubiana przez polskie dziewczęta i chłopców. Ale w Polsce istniał antysemityzm. Tylko jedna rodzina nie okazała nam nigdy najmniejszego przejawu wrogości — Lolek i jego tata (...) Zdecydowaliśmy się wyjechać z Polski do Palestyny, ponieważ dostrzegliśmy wiszące nad głowami Żydów nieszczęście (...) Poszłam się pożegnać z Lolkiem i jego ojcem. Pan Wojtyła był bardzo poruszony naszą decyzją i zapytał, dlaczego tak postanowiliśmy, a ja mu wyjaśniłam. Powtarzał wielokrotnie: „Nie wszyscy Polacy są antysemitami. Wiesz, że ja nie jestem". Rozmawiałam z nim szczerze, więc powiedziałam, że znam bardzo niewielu jemu podobnych Polaków. Było mu bardzo przykro. Nie odezwał się słowem, ale twarz mu poczerwieniała. Pożegnałam się z nim tak serdecznie, jak tylko mogłam, ale on był do tego stopnia poruszony, że nie znalazł odpowiedzi. Uścisnęłam zatem jego ojcowską dłoń i wyszłam.* Ginka ponownie spotkała papieża w pięćdziesiąt lat po opuszczeniu Wadowic. Znalazła się w grupie dawnych i obecnych mieszkańców Wadowic biorących udział w generalnej audiencji na placu Świętego Piotra. Papież rozpoznał ją, gdy któryś z jej znajomych zawołał do niej po imieniu. Kiedy Ginka zapytała Jana Pawła II, czy naprawdę ją poznaje, odparł: „Oczywiście, że poznaję. Masz na imię Regina. Mieszkaliśmy w tym samym domu. Co słychać u twojej siostry Heleny?'" Potem zaczął wypytywać o pozostałych członków jej rodziny, a gdy Ginka wyjaśniła, że matka zginęła w Oświęcimiu, a ojciec został zamordowany w Związku Radzieckim, papież, jak wspomina Ginka: „Spojrzał na mnie, a jego oczy były przepełnione głębokim współczuciem. Ujął moje dłonie i przez blisko dwie minuty błogosławił mnie i modlił się za mnie przez cały czas trzymając moje ręce w swoich. Na placu Świętego Piotra stały tysiące ludzi, ale przez te sekundy byliśmy tam tylko my dwoje"*. 28 maja 1930 roku, tuż po śmierci Emilii, gdy Karol miał dziesięć lat, ojciec zabrał go do Krakowa na obronę pracy magisterskiej Edmunda na wydziale lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego. Edmund, na którego wołano Mundek, był uroczym, cieszącym się wielką popularnością wśród kolegów dwudziestoczteroletnim młodzieńcem. Obrona pracy miała miejsce w majestatycznym uniwersyteckim Collegium Ma- 70 ius i Jan Paweł II, przy okazji wręczania mu w tej samej auli dyplomu doktora honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego w roku 1983, podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny, bardzo ciepło wspomniał tamte chwile: Pierwszy raz wszedłem w mury Collegium Maius jako dziesięcioletni uczeń szkoły podstawowej, aby uczestniczyć w promocji doktorskiej mojego starszego brata, absolwenta wydziału lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do dzisiaj mam w oczach tę uroczystość w auli uniwersyteckiej". W tym samym roku, w którym Edmund zrobił dyplom, ojciec zabrał Karola na pielgrzymkę do Częstochowy. Latem 1932 roku młody Wojtyła wraz z grupą uczniów ze szkoły ponownie odwiedził sanktuarium na Jasnej Górze. Już od dwóch lat służył w wadowickim kościele do mszy, a jego religijność stawała się coraz bardziej widoczna. Wtedy też dotknęła go kolejna tragedia. 4 grudnia 1932 roku zmarł na szkarlatynę Edmund. Zaraził się tą chorobą od pacjenta w miejskim szpitalu w Bielsku, gdzie od dwóch lat, od chwili ukończenia studiów, pracował jako internista. Jego koledzy z pracy pamiętali go jako człowieka obdarzonego dużym poczuciem humoru, skłonnego do żartów i bez reszty oddanego obowiązkom lekarza. Edmund, prezentując w szpitalnych salach „teatr jednego aktora", zawsze potrafił rozbawić swoich pacjentów, nawet tych najciężej chorych. Obaj bracia dzielili pasję teatralną i mimo różnicy wieku byli bardzo ze sobą zżyci; obaj też w równym stopniu uwielbiali ojca. Zewnętrznie także byli do siebie podobni i tak samo lubiani przez kolegów szkolnych i towarzyszy zabaw. Karol bardzo boleśnie odczuł śmierć Edmunda. Miał wtedy dwanaście lat i kończył właśnie drugą klasę gimnazjum. Kiedy już jako Jan Paweł II przemawiał w 1983 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim, wspominając swoją matkę i brata powiedział: „Te wydarzenia głęboko wryły mi się w pamięć", po czym dodał: „Śmierć brata chyba głębiej niż matki, zarówno ze względu na szczególne okoliczności, rzec można tragiczne, jak też z uwagi na moją większą już wówczas dojrzałość". Po pogrzebie Wojtyłowie dali do krakowskiej gazety ogłoszenie, w którym dziękowali lekarzom i pielęgniarkom ze szpitala w Bielsku za pomoc i opiekę, jakiej udzielili choremu doktorowi Edmundowi, „ryzykując własne zdrowie i życie". Podpisali je: „Ojciec i Brat". W ciągu następnych lat wrodzony optymizm i energia wzięły górę i Wojtyła bez reszty oddał się pracy w szkole, a jego religijność jeszcze S1? pogłębiła. Poza tym okazał się zapalonym sportowcem i bardzo 71 towarzyskim młodzieńcem, w którego obecności wspaniale spędzało się czas. Gdy był nastolatkiem, na próżno wzdychały do niego wszystkie panny w Wadowicach — przystojny Wojtyła mógł być oddanym przyjacielem dziewczyny, ale na randki nie chodził. Ksiądz Kazimierz Figlewicz pisał w „Tygodniku Powszechnym": Kto dzisiejszego Ojca Świętego poznał w wieku dojrzałym, ten zapamięta go jako człowieka słusznego wzrostu, szczupłego, o szczupłej, ściągniętej twarzy i nie przyjdzie mu na myśl, że dziesięcioletni Karol Wojtyła mógł wyglądać zgoła inaczej. Chłopiec bardzo żywy, bardzo zdolny, bardzo bystry i bardzo dobry. Z usposobienia optymista, choć przy uważniejszym spojrzeniu dostrzegało się w nim cień wczesnego sieroctwa (...) Wyróżniał się tym, że był bardzo lojalny w stosunku do kolegów, a z gronem nauczycielskim nie miał konfliktów. Uczył się dobrze (...) Zbliżył nas ołtarz. Karol Wojtyła był gorliwym ministrantem. Zbliżył nas, jak mi się wydaje, także konfesjonał. I rozmowy, i wzajemne odwiedziny. Z okazji wyjazdu do Krakowa księdza Figlewicza, wikarego i katechety wadowickiego, gdzie później dostał nową misję duszpasterską, trzynastoletni Karol opublikował drukiem swe pierwsze dziełko: jako przewodniczący kółka ministrantów ułożył całostronicowy scenariusz ceremonii pożegnania księdza katechety, który wydrukowano w „Dzwoneczku", dodatku do kościelnej gazety krakowskiej „Niedzielny Dzwon". Po przytoczeniu całego przemówienia jednego z ministrantów Karol napisał: „Od czasu do czasu przerywał mówiący, gdyż płacz nie pozwolił mu mówić dalej. Po twarzy czcigodnego Patrona poczęły spływać łzy. Płakali i chłopcy, gdyż żal im było rozstawać się z ukochanym Patronem. Potem nieco się rozweselili na widok lodów i czekolady, ale w sercu na pewno pozostał smutek i żal". Na fotografii zrobionej podczas uroczystości podpis identyfikował owego ministranta jako „Lolusia Wojtyłę". Wojtyła, wspominając w roku 1964 księdza Figlewicza, powiedział: „[był] kierownikiem mojej młodej, a dość trudnej duszy". Karol miał wyjątkowe szczęście do nauczycieli — wadowiccy pedagodzy stanowili wybitne grono jak na tak niewielkie miasteczko -w czasach, gdy Wojtyła uczęszczał do gimnazjum, w Wadowicach było tylko sześć prywatnych samochodów, ale wysoki poziom nauki stanowił tradycję tego regionu. Jeszcze po sześćdziesięciu latach Jan Paweł II 72 doskonale pamięta wadowickich nauczycieli i podczas spotkań z kolegami szkolnymi, którzy odwiedzają go w Watykanie lub w Castel Gandolfo, zawsze podkreśla ich rolę w kształtowaniu jego charakteru. Karol Wojtyła najbardziej zapewne cenił księdza Edwarda Zachera, młodego kapłana, który pełnił w gimnazjum funkcje prefekta, dyrektora do spraw wychowania religijnego. Ksiądz Zacher był nie tylko teologiem, ale także fizykiem i astrofizykiem. Był również wspaniałym towarzyszem podczas narciarskich wypraw Karola i jego przyjaciół. Zbigniew Siłkowski, kolega Wojtyły od czwartej klasy gimnazjum, napisał o nim: „Realizując swój program katechetycznego wychowania, często odstępował od programu i prowadził nas bądź w tajniki Układu Słonecznego i dalej ku galaktykom, bądź do jądra atomu, w tajniki mikrokosmosu. Uczył nas myśleć, podpierając się w tych przypadkach wiedzą zdobytą przez nas w nauce innych przedmiotów, ale zawsze z celem wykazania, że rzetelna, kierująca się prawdą nauka nigdy nie przysłania Boga, a wręcz przeciwnie, uczy pokory wobec Stwórcy". Niewątpliwie ksiądz Zacher miał swój udział w tym, że Jan Paweł II tak bardzo interesuje się dokonaniami współczesnej nauki; być może także jego wpływowi zawdzięczamy oczyszczenie imienia Galileusza przez specjalnie powołaną w tym celu przez papieża komisję. Profesor Foryś z kolei z pewnością przyczynił się do rozbudzenia w Karolu fascynacji językiem polskim — był on pierwszą pasją Wojtyły, poprzedzającą jeszcze jego zauroczenie teatrem i powołaniem kapłańskim -- oraz wielkimi polskimi piewcami romantyzmu i me-sjanizmu. Język polski na zawsze już pozostał ogromną namiętnością papieża. Umiłowanie klasyki — łaciny i greki — stanowi niewątpliwą zasługę profesorów Zygmunta Damasiewicza oraz Jana Królikiewicza, dyrektora gimnazjum i wybitnego klasycysty. W chwili ukończenia szkoły Wojtyła biegle władał obydwoma tymi językami. Koledzy szkolni Karola pamiętają, że zdumiał raz nawet samego Damasiewicza, kiedy na ochotnika wyjaśnił różnice w koniugacji czasowników regularnych w klasycznej grece i w dialekcie jońskim. Wadowickiemu gimnazjum zawdzięcza zatem Wojtyła, iż w ćwierć wieku później mógł olśnić Sobór Watykański II swą nieskazitelną łaciną. Nie uczono tam jednak hebrajskiego. Karol Wojtyła zetknął się z tym językiem dopiero w seminarium, lecz nigdy go w pełni nie opanował. Jan Paweł II nie zapomniał Wadowic i swych szkolnych przyjaciół. W listopadzie 1989 roku gościł w Watykanie dwudziestu dawnych Liczmów wadowickiego gimnazjum męskiego i trzy absolwentki szkoły żeńskiej. Zaprosił ich, by uczcić pięćdziesięciolecie wspólnego ukończenia nauki w szkole (rocznica ta przypadała w maju, ale w tym 73 czasie papież był zbyt zajęty). Podczas swojej czwartej wizyty w ojczyźnie, w czerwcu 1991 roku, gdy odwiedził Wadowice, osobiście zaprosił wszystkich szkolnych kolegów. Na owym obiedzie była między innymi Halina Kwiatkowska, córka Jana Królikiewicza, dyrektora męskiego gimnazjum, która występowała jako partnerka Karola najpierw na deskach amatorskiego teatru w Wadowicach, a później w Krakowie. Karol tańczył z nią nawet na balu maturzystów w 1938 roku — wtedy to po raz pierwszy widziano go tańczącego. Halina Kwiatkowska zamieszkała po wojnie w Krakowie ze swym mężem, pisarzem Tadeuszem Kwiatkowskim, i córką Moniką Katarzyną, pierwszym dzieckiem, które Wojtyła w listopadzie 1946 roku ochrzcił — zaledwie w dziesięć dni po wyświęceniu na kapłana i cztery dni przed wyjazdem na studia do Rzymu. Jan Paweł II poświęca swym dawnym szkolnym kolegom bardzo wiele uwagi i czasu. Kiedy Poldek Goldberger, wadowicki żydowski bramkarz, a później dentysta w Izraelu, odwiedził Rzym, papież nie tylko zaprosił go na honorowe miejsce podczas cotygodniowej generalnej audiencji, ale zaaranżował również spotkanie „muzyczne" w Castel Gandolfo (Goldberger był bardzo utalentowanym domorosłym muzykiem). Do letniej rezydencji papieża, położonej nad Jeziorem Albańskim, przewieziono z Rzymu pianino i Jan Paweł II spędził ze swym dawnym kolegą szkolnym cały wieczór na słuchaniu muzyki i śpiewie. Goldberger grał na pianinie, a papież swym wspaniałym barytonem śpiewał popularne polskie pieśni. Poprzednicy Jana Pawła II nie byli tak bezpośredni. Podobno w czasach gimnazjalnych Karol Wojtyła napisał tekst do piosenki skomponowanej przez Goldbergera, niewinnej romantycznej ballady zatytułowanej „Miłosny list". Ale tekst tej piosenki dawno zaginął i nie figuruje w żadnym zbiorze prac Jana Pawła II, a Poldek Goldberger już nie żyje. Najwyraźniej papieżowi bardzo brakuje kontaktów z przyjaciółmi z dzieciństwa spędzonego w Wadowicach. Jerzy Kluger, syn żydowskiego prawnika, inżynier pracujący obecnie jako konsultant w Rzymie, oraz jego małżonka, Angielka Renee, są bardzo często zapraszani na lunch lub kolację do Watykanu czy Castel Gandolfo. Wspominki o dawnych czasach i wspólnych przyjaciołach są być może najlepszą formą relaksu dla przepracowanego papieża. Jedynymi postronnymi osobami podczas takich spotkań są ksiądz prałat Stanisław Dziwisz, prywatny polski sekretarz papieża, i jeden z jego najbliższych współpracowników, również prywatny sekretarz, ksiądz prałat Yincent Tran Ngoc Thu, Wietnamczyk nie znający języka polskiego. Podczas tych spotkań obaj dawni koledzy szkolni zwracają się do 74 siebie swymi zdrobniałymi imionami. W Castel Gandolfo Kluger, były mistrz tenisowy, gra od czasu do czasu z papieżem w ping-ponga. Papież ochrzcił wnuczkę Klugera (Renee Kluger i jej córka są katoliczkami) i to im właśnie udzielił pierwszej prywatnej audiencji po swej elekcji w 1978 roku. Państwo Klugerowie spędzili z papieżem, jak w rodzinie, Wigilię w roku 1993. Na mocy niepisanego porozumienia podczas tych spotkań nigdy nie są poruszane sprawy Kościoła czy polityki. Jurek Kluger był jednym z nielicznych szkolnych kolegów, który regularnie bywał popołudniami w domu Wojtyłów, gdzie wraz z Karolem, najlepszym uczniem w szkole, odrabiał lekcje. Zostawał tam przeważnie aż do kolacji i dużo rozmawiał zarówno z Karolem, jak i z jego ojcem. Porucznik uwielbiał rozmowy z młodzieżą. Czytał Karolowi i Jurkowi szkice Norwida o Chopinie, opowiadał im o pierwszej wojnie światowej i przepytywał z dat historii Polski. Wiele lat później Jan Paweł II zwierzył się francuskiemu pisarzowi: „W ciągu całego dzieciństwa słuchałem opowieści weteranów pierwszej wojny światowej, rozprawiających nieustannie o okropnościach walki". Klugerowie mieszkali w dużym domu po drugiej stronie rynku, trzy minuty drogi piechotą od domu Wojtyłów. Jurek uwielbiał wizyty u kolegi. Pamięta, iż po chwili przekomarzania się i żartów Karol mówił zawsze: „Czas na naukę", po czym obaj zasiadali przy stole w kuchni i przystępowali do pracy. Karol również często odwiedzał Jurka. Przychodził do niego słuchać dobiegających zza zamkniętych drzwi do salonu prób kwartetu muzycznego prowadzonego przez ojca Jurka, który grał na skrzypcach. Tam właśnie Wojtyła po raz pierwszy zetknął się z muzyką poważną i po pewnym czasie pozwolono mu przysłuchiwać się tej muzyce już w salonie. Słuchali również transmisji radiowych z meczów piłkarskich. Antoni Bohdanowicz, inny kolega szkolny Wojtyły, z którym przyszły papież odrabiał prace domowe, pisze w swoich wspomnieniach: Po przepracowaniu każdego przedmiotu Lolek wychodził do drugiego pokoju i stamtąd wracał po chwili. Kiedyś drzwi były nie domknięte i zauważyłem, że Lolek modlił się na klęczniku..." Wraz z wiekiem religijność Wojtyły wciąż wzrastała. W tej ewolucji -zsprzecznie wielką rolę odegrał ojciec. Na pierwszą komunię Karol rzymał od ojców karmelitów z Wadowic szkaplerz, który nosi po ień dzisiejszy. Od pierwszego dnia nauki w gimnazjum, kiedy miał icsięć lat, w rok po śmierci matki, Wojtyła codziennie rano biegł do 75 kościoła, tam chwilę się modlił, po czym również biegiem ruszał przez rynek na ulicę Mickiewicza, gdzie mieściła się jego szkoła. Zajmowało mu to niecałe pięć minut i nigdy nie spóźnił się na lekcje. W grudniu 1935 roku, w wieku piętnastu lat, Karol Wojtyła został przyjęty do gimnazjalnego oddziału Sodalicji Mariańskiej, ogólnopolskiego bractwa młodzieży katolickiej. W sześć miesięcy później wybrano go na przewodniczącego tego oddziału. Sprawował tę funkcję także w roku następnym. Bractwo to oddawało cześć Maryi i Karola zapewne przyciągnęła do niego pamięć o zmarłej matce. Służył do mszy, spowiadał się codziennie i przyjmował komunię. Jego szkolni koledzy wcale nie uważali, że jest przesadnie religijny. Jeden z nich wspomina: „Znaliśmy od dawna Jego prawdziwą, głęboką religijność i pobożność, a przecież nigdy jej nie manifestował, był wyjątkowo — nie tylko zresztą pod tym względem — dyskretny (...)" Wiara była prywatną sprawą Karola. Nawet gdy stanął na czele kółka abstynentów (jego członkowie ślubowali wstrzymanie się od picia alkoholu przez rok), nie zaważyło to na jego opinii w społeczności wadowickiej, która tęgo popijała i dużo paliła. Także młodzież, mimo twardej dyscypliny narzucanej przez szkołę — uczniowie musieli chodzić w granatowych mundurkach, w spodniach z czerwonymi lampasami i regulaminowych czapkach z daszkiem — w czasie wolnym od zajęć szkolnych miała sporo swobody. Wielu uczniów piło i paliło. Karol Wojtyła jednak mimo swej abstynencji był bardzo lubiany i szanowany i choć cały czas był najlepszym uczniem w gimnazjum, nikt nigdy nie nazwał go kujonem. Doktor Jan Kuś, również kolega szkolny Wojtyły, pamięta, że kiedy zdali do siódmej (przedostatniej) klasy gimnazjum, koledzy zaczęli pytać Karola, czy zamierza zostać księdzem. „Nie — odpowiadał. -Non sum dignus (Nie jestem godzien)". I w tamtym czasie rzeczywiście tak uważał. Później, już jako papież, Wojtyła zwierzył się francuskiemu religioznawcy, że w gimnazjum i na początku studiów uniwersyteckich „raczej zdecydowanie odrzucał" myśl o kapłaństwie, ponieważ był przekonany, iż powinien pozostać aktywnym „świeckim chrześcijaninem", by pomagać za pośrednictwem Kościoła rozwiązywać różnorodne problemy społeczne. Koncepcja odpowiedzialności Kościoła za istnienie sprawiedliwości społecznej, którą rozwijał i doskonalił jeszcze jako biskup i kardynał, miała stać się jedną z myśli przewodnich jego pontyfikatu. Dawni koledzy papieża przypominają sobie, że Karol był tak poważany, że nikt nie używał przy nim nieprzyzwoitych słów, choć były 76 powszechne w języku ówczesnej młodzieży. A on z szerokim uśmiechem zawsze otwierał ramiona, witając kolegów i przyjaciół. I robi to do dzisiaj, już jako papież. Karol Wojtyła w krytycznych momentach swego życia zawsze znajdował mistrzów i przewodników. Pierwszym był obdarzony ognistym temperamentem znawca i miłośnik teatru, Mieczysław Kotlarczyk, który wkrótce stał się najbliższym przyjacielem Wojtyły, a ich przyjaźń skończyła się dopiero w roku 1978, wraz ze śmiercią Kotlarczyka. Mieczysław Kotlarczyk, kilkanaście lat starszy od Wojtyły, uczył w gimnazjum prowadzonym w Wadowicach przez karmelitów i był autorem rozprawki „Sztuka żywego słowa", która kładła szczególny nacisk na właściwą, dokładną i czystą wymowę na scenie. Jan Paweł II do dziś pozostał wierny przykazaniom maestro Kotlarczyka. Spotkali się zapewne w 1935 roku, kiedy Wojtyła zaczął występować w szkolnych przedstawieniach. W 1931 roku Kotlarczyk założył w Wadowicach własny teatr amatorski. Wkrótce jednak zaangażował się w teatr uczniowski, wywierając na nim niezatarte piętno. Wiele lat później Wojtyła napisał, iż w Kotlarczyku odnalazł „pioniera oryginalnego teatru w najszlachetniejszym znaczeniu tego słowa, jako wyraziciela rdzennie polskich i chrześcijańskich zarazem tradycji tej sztuki, które przekazała nam cała nasza literatura, a przede wszystkim wielka literatura romantyczna i neoromantyczna". Osnowę, na której uformowała się osobowość i intelekt Karola Wojtyły —jego wiara, patriotyzm, romantyzm i mesjanizm, filozoficzna rozwaga oraz wybitna indywidualność, przejawiająca się na deskach teatru i na światowej scenie — stanowią przeżycia, gdy był nastolatkiem w Wadowicach, a jego duchowymi mistrzami byli ojciec i nauczyciele. Pod doświadczonym okiem Kotlarczyka Wojtyła zaczął przygotowywać inscenizacje wielkich polskich dramatów romantycznych. Jako aktor, reżyser i organizator był niewątpliwą indywidualnością w Wa-dowickim Kole Teatralnym i zawsze plasował się na pierwszym miejscu. Raz, tylko poniósł porażkę, gdy jego przyjaciółka, Halina Królikiewicz (później Kwiatkowska), zdobyła pierwszą nagrodę (Wojtyła drugą) w konkursie na deklamację teatralną, zorganizowaną przez znaną Polską aktorkę, Kazimierę Rychter. Wojtyła wybrał sobie wtedy najtrudniejszą rolę w „Promethidionie" Cypriana Norwida, filozoficznym poemacie dialogowym. Ubrany granatowy szkolny mundurek, zaczął swoją recytację cytatem z listu świętego Pawła do Koryntian: „Bo możecie wszyscy, jeden po drugim, 77 prorokować, aby się wszyscy uczyli i wszyscy pocieszeni byli". Jednak główna nagroda przypadła Halinie i w pięćdziesiąt lat później papież oświadczył jej w Watykanie: „O tak, pamiętam, że wtedy mnie pokonałaś". Ale Wojtyła zrehabilitował się jeszcze w tym samym roku w przedstawieniu „Balladyny" Juliusza Słowackiego, kolejnym wielkim alegorycznym polskim dramacie, w którym zagrał dwie główne role męskie, bowiem dyrektor gimnazjum, ojciec Haliny, zawiesił w prawach ucznia chłopca mającego grać drugiego bohatera za to, że groził zastrzeleniem nauczycielowi, który chciał mu postawić zły stopień. Halina Kwiat-kowska pamięta, iż zawieszenie to (na czterdzieści osiem godzin przed spektaklem) wprowadziło kompletny bałagan. „Lolek powiedział wtedy spokojnie, że zagra obydwie role, bo przecież szlachetny Kirkor ginie na wojnie dość wcześnie, więc będzie miał dość czasu, by przecharak-teryzować się na nikczemnego Kostryna". Zapytany, jak szybko zdąży nauczyć się roli, odparł: „Przecież ja to już umiem... nauczyłem się podczas prób". Halina powiedziała później: „On miał fenomenalną pamięć". Doktor Karol Poliwka, inny szkolny kolega Karola, również twierdził, iż Wojtyła „ma komputerową pamięć". Na jednej z audiencji w Rzymie obecne były dwie jego córki, i w dwa lata później, podczas swojej drugiej pielgrzymki do kraju, na audiencji w Pałacu Arcybiskupim w Krakowie, papież natychmiast rozpoznał swojego starego przyjaciela. Nie widzieli się prawie czterdzieści pięć lat i Jan Paweł II powiedział: „Karolu, twoje córki już odwiedziły mnie w Rzymie, a ty jeszcze nie..." Kiedy w roku 1988 Poliwka poleciał do Rzymu na spotkanie absolwentów gimnazjum, wspomina, że papież często się z nimi spotykał, a pora wspólnych posiłków była porą ważnych rozmów. „I nigdy nie pozwalał nam całować pierścienia, ale czułem, że jest to człowiek bardzo samotny" - dodaje. Dzieła Cypriana Norwida zafascynowały Wojtyłę, jakkolwiek nigdy się na ten temat publicznie nie wypowiadał. Jak wielu innych Polaków, Karol podziwiał płomienny romantyzm i mesjanizm Adama Mickiewicza, ale bardziej pociągało go chłodne rozumowanie Norwida, który krytykował „mistyczny radykalizm" wielkiego wieszcza. Norwid wolał „rzeczywistość" i „doświadczenie życia", co było zbliżone do tez prezentowanych przez fenomenologię, która tak interesowała Wojtyłę. Również teraz w prywatnych rozmowach Jan Paweł II często powołuje się na Norwida, którego ulubione określenie to „system praktyczny 78 i realny". Stosunek papieża do problemów współczesnego świata najlepiej odzwierciedlają słowa świętego Pawła, które Norwid wykorzystał jako motto w „Promethidionie": „aby się wszyscy uczyli i wszyscy pocieszeni byli", a Kościół jest dla niego ostateczną wyrocznią w kwestiach moralności i etyki. W czasach szkolnych horyzonty kulturalne Wojtyły nie ograniczały się wyłącznie do Wadowic. Nauczyciele często zabierali uczestników koła teatralnego do Krakowa i przy tych okazjach nigdy nie ominęli spektaklu w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Samo koło dawało przedstawienia w wielu małych miasteczkach w okolicach Wadowic. Wojtyła otrzymał więc wyśmienite wykształcenie i stał się otwarty na uniwersalną kulturę i idee. Wtedy też ujawniły się w nim cechy przywódcze. Był nie tylko przodującym uczniem i przewodniczącym różnych uczniowskich organizacji, ale występował też jako rzecznik gimnazjum w czasie wszystkich uroczystości narodowych. Podczas parad ulicznych prowadził ubraną w mundurki delegację szkoły tuż za pułkiem piechoty. Z okazji rocznicy uchwalenia konstytucji z 1791 roku siedemnastoletni Wojtyła zorganizował wystawienie patriotycznego „Kordiana" Słowackiego, którego sam wyreżyserował i zagrał w nim główną rolę. A gdy 6 maja 1938 roku gimnazjum męskie w Wadowicach odwiedził arcybiskup Sapieha, w imieniu uczniów przywitał go właśnie Wojtyła. Był to kolejny ważny zwrot w jego życiu, aczkolwiek wtedy jeszcze nikt się tego nie domyślał. Mowa powitalna wygłoszona przez Karola zrobiła na arcybiskupie tak wielkie wrażenie, że zapytał proboszcza wadowickiej parafii, księdza Zachera, co Wojtyła planuje robić po ukończeniu szkoły. Czy zamierza wstąpić do seminarium duchownego? Gdy Zacher odpowiedział, że chyba wybiera się na uniwersytet, odezwał się Karol: „Jeżeli Ekscelencja pozwoli, to sam odpowiem: wybieram się na polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim". Sapieha westchnął i powiedział: „Szkoda, szkoda". Temat ów poruszony został ponownie podczas oficjalnego obiadu i ksiądz Zacher oświadczył wtedy arcybiskupowi: „Ten młodzieniec to ma w głowie teatr". Sapieha powtórzył: „Szkoda, szkoda". Ale arcybiskup nie zapomniał Karola Wojtyły. Siedemdziesięciojed-noletni Sapieha był jedną z najwybitniejszych osobistości polskiego Kościoła. Jako potomek wielkiego arystokratycznego rodu, nosił tytuł księcia. Wyświęcony na księdza, został wkrótce doktorem prawa cywil-lego i kanonicznego w Rzymskiej Akademii Szlachty Kościoła. Przez dziewięć lat pełnił funkcję tajnego szambelana przy Piusie X i dokładnie 79 poznał wtedy wszystkie zakulisowe sprawy Watykanu, nigdy jednak nie dał się podporządkować watykańskim dostojnikom. Kiedy po pierwszej wojnie światowej, już jako arcybiskup, wrócił do Polski, okazał swą niezależność, gdy nie pozwolił wysłannikowi papieskiemu, Achillemu Ratti, wziąć udziału w konferencji polskiego episkopatu. Oświadczył, że biskupi polscy pragną spotkać się wyłącznie we własnym gronie. Ratti, który niebawem został papieżem, Piusem XI, natychmiast po powołaniu na Tron Piotrowy pozbawił Sapiehę kapelusza kardynalskiego. Ale Sapieha przeżył Piusa XI, odszedł w wieku osiemdziesięciu czterech lat — a przedtem Pius XII ponownie oblekł go w purpurę. W okresie międzywojennym ten wysoki człowiek o orlim nosie i wyglądzie ascety toczył spory z polskimi biskupami oraz z marszałkiem Piłsudskim i ostatecznie zawsze stawiał na swoim. Czas pokazał, że dopiął swego również w projektowaniu kariery kościelnej Karola Wojtyły. 14 maja 1938 roku Wojtyła zdał egzaminy maturalne. Otrzymał najwyższe noty („celujący") z polskiego, łaciny, greki, niemieckiego, historii, problemów współczesnej Polski, filozofii oraz wychowania fizycznego. 27 maja, wraz z innymi uczniami gimnazjum, otrzymał dyplom ukończenia szkoły. Żeby uzyskać najwyższy stopień z łaciny, musiał na pierwsze pytanie odpowiadać czterdzieści minut, na drugie piętnaście, a na trzecie siedem — taki system egzaminów miał upewnić wykładowcę, że uczeń włada łaciną równie sprawnie jak polskim (lub prawie tak samo). Od 20 czerwca do 17 sierpnia Wojtyła, jak wszyscy inni maturzyści, służył w młodzieżowym paramilitarnym batalionie pracy. Jego oddział wyznaczono do budowy drogi górskiej na południe od Wadowic. Karolowi ciężka praca fizyczna najwyraźniej sprawiała przyjemność. Obierał też kartofle i służył do mszy. I, jak zwykle, szybko pozawierał wiele przyjaźni. Jerzy Bober, pisarz i dziennikarz, pamięta doskonale swoje pierwsze spotkanie z Wojtyła w obozie pracy. Karol przedstawił się wtedy i powiedział: „Jestem z Wadowic. Mów mi Lolek". Zostali przyjaciółmi na całe życie. Latem Wojtyłowie, ojciec i syn, przenieśli się do Krakowa, ponieważ jesienią Karol miał wstąpić na uniwersytet. Młody Wojtyła okazał się wyśmienicie przygotowany do tego nowego wyzwania. Był również w znakomitej formie fizycznej, przy budowie drogi opalił się i zmężniał. Fotografie z tamtego okresu przedstawiają pewnego siebie, spoglądającego ufnie młodzieńca. Już wtedy Wojtyła był lekko przygarbiony. 80 Długie, bujne włosy opadają mu na kark. Pod marynarką ma koszulę z rozpiętym kołnierzykiem a la Słowacki, zgodnie z modą obowiązującą wśród cyganerii artystycznej tamtych czasów. Wspomnienia Jana Pawła II z okresu wadowickiego, kiedy uczęszczał do ostatniej klasy gimnazjum i zdawał maturę, nie wskazują na to, by był świadom tego, iż Polsce i całemu światu grozi kolejna wojna. Nie był zresztą w tej nieświadomości odosobniony. Wadowice znajdowały się z dala od miejsc, w których gromadziły się chmury burzowe, a obywatele miasteczka, jak większość Polaków, nie wierzyli w nadchodzącą wojnę. Kościół rzymskokatolicki najwyraźniej również nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, jakie stanowiły faszystowskie Niemcy. Wprawdzie papież Pius XI w Niedzielę Palmową 1937 wydał encyklikę Mit brennender Sorge (W największym niepokoju), w której demaskował rasizm Adolfa Hitlera, lecz nie wywołała ona nigdzie większych reperkusji. Tekst encykliki trafił prawdopodobnie również do Niemiec, ale żaden z księży nie odczytał jej wiernym. Nie istnieją też żadne źródła świadczące o tym, iż została odczytana w kościele w Wadowicach. Jeśli nawet Pius XI miał powody obawiać się gotowych w każdej chwili do wojny Niemców, nie ogłosił tego publicznie aż do późnej wiosny 1938 roku. Gdy 12 marca żołnierze niemieccy zajmowali Austrię, nic nie mąciło pogodnej egzystencji Wadowic. A przecież porucznik Wojtyła, podobnie jak wielu innych, służył w wojsku i walczył na froncie, gdy Wadowice i Galicja znajdowały się pod okupacją austriacką. Ale pamięć ludzka jest krótka. Rozdział szósty W sierpniu 1938 roku Wojtyłowie, ojciec i osiemnastoletni syn, zainstalowali się w niewielkim mieszkanku w suterenie w szarym jednopiętrowym domu w Krakowie przy ulicy Tynieckiej pod numerem dziesiątym. Dom należał do wuja Lolka Wojtyły, Roberta Kaczorow-skiego, kaletnika, który po pierwszej wojnie światowej postawił go, używając do budowy, dla zaoszczędzenia kosztów, starych cegieł, ram okiennych i drzwi. Budynek jednak wyglądał bardzo solidnie, miał dach ze szczytami i dwa kominy. Okna na parterze i pierwszym piętrze wychodziły na dobrze utrzymany ogród z rabatami kwiatowymi i wysokimi drzewami oddzielającymi dom od ulicy. Kaczorowski, pięćdziesięciojednoletni kawaler, wraz z dwiema sios-•trami, pannami, Rudolfiną i Anną, zajmował parter i piętro. Do ich mieszkania wchodziło się po schodach usytuowanych z prawej strony domu. Wejście do sutereny zajmowanej przez Wojtyłów znajdowało się pod schodami, a ich lokum składało się z dwóch małych pokoi, wąskiej kuchni i łazienki. Kaczorowscy stanowili jedyną bliższą rodzinę Wojtyłów zamieszkałą w Krakowie i pobierali od nich tylko symboliczny czynsz; wojskowa emerytura porucznika była bardzo szczupła, a Karol podczas pierwszego roku pobytu w mieście nie podejmował żadnej pracy. Niemniej, mimo więzów rodzinnych, Kaczorowscy i Wojtyłowie nie utrzymywali bliższych kontaktów. Woj tyła nie napomyka o swoich kuzynach ani w ustnych, ani w pisanych wspomnieniach, podobnie jak nie wspominają o nich jego ówcześni znajomi, którzy często bywali na Tynieckiej. A przecież wuj żył do roku 1962, kiedy Wojtyła był już biskupem. Dom, którego zewnętrzny wygląd do dziś nie uległ zmianie, stoi w pięknym miejscu, dokładnie naprzeciwko Wisły, tuż przed jej ostrym 82 zakolem, które przypomina zgięty łokieć - - rzeka zaczyna płynąć w tym miejscu na północ. Za ulicą Tyniecką rozciągają się Dębniki, spokojna peryferyjna dzielnica pełna zieleni. Stojąc nad brzegiem Wisły i patrząc w prawo, Karol widział na drugim brzegu, zaraz za zakrętem rzeki, potężną sylwetę trzynastowiecznego królewskiego zamku na szczycie wzgórza wawelskiego oraz czternastowieczną katedrę. Za Wawelem wznosi się wieża barokowego kościoła św. Piotra i Pawła, strzeżonego przez kamienne posągi Dwunastu Apostołów. Dalej, po lewej stronie, mógł dojrzeć strzelistą wieżę trzynastowiecznego Kościoła Mariackiego (na niej to właśnie strzała tatarskiego najeźdźcy przebiła gardło trębaczowi) na Rynku Starego Miasta. Kraków ma sześćdziesiąt kościołów katolickich, a Wojtyła poznał je wszystkie. Świątynia parafii dębnickiej, kościół św. Stanisława Kostki należący do ojców salezjanów, stoi przy ulicy Konfederackiej. Od domu Wojtyłów dzieliły go zaledwie trzy minuty marszu i Karol przychodził tam codziennie o szóstej rano na mszę. Podczas spacerów Tyniecką wzdłuż brzegu rzeki w towarzystwie ojca lub przyjaciół Wojtyła mijał zwieńczoną blankami wieżę klasztoru Braci Albertynów, którzy produkowali tormentillę, środek podobno zapobiegający łysieniu. Dalej byli salezjanie i ich Instytut Teologiczny, mieszczący się w przepięknym budynku. Opactwo Benedyktynów Tynieckich (stąd ulica Tyniecka), założone w 1044 roku, miało swoją siedzibę tuż za Instytutem Teologicznym. Po Wiśle sunęły rzędy wielkich barek rzecznych wiozących węgiel z kopalń śląskich do Gdyni oraz mniejsze jednostki wodne transportujące w obie strony różnorodne towary. W tamtych czasach, gdy zanieczyszczenie Wisły było dużo mniejsze, mężczyźni i chłopcy łowili z brzegu na ulicy Tynieckiej szczupaki i okonie. Za kilka groszy można było przeprawić się na drugą stronę niewielką łódką, oszczędzając sobie tym samym fatygi wędrówki do mostu Dębnickiego. Kilka przecznic dalej, na południe od Tynieckiej, Wojtyłowie mogli robić zakupy na niewielkim ryneczku dębnickim. Nie opodal, na Konfederackiej, znajduje się kościół, a przy okolicznych ulicach stoją dwu- i trzypiętrowe kamieniczki. W Dębnikach zamieszkiwała nie tylko klasa robotnicza i średnia, ale i przedstawiciele warstw bardzo zamożnych. Kraków był głównym ośrodkiem kulturalnym i naukowym kraju. Miasto zostało założone już w VII wieku (jego legendarnym założy- ielem był książę Krak) i pozostawało udzielnym księstwem aż do XII wieku, później zaś ustanowiono je królewską stolicą. Mimo iż w roku 596 stolica przeniesiona została do Warszawy, królowie polscy aż do 83 czasów zaborów, kiedy to Polska zniknęła z mapy świata, koronowani byli i chowani w Katedrze Wawelskiej. Kraków zawsze traktowano jak miasto królów. Znajdował się tu najstarszy uniwersytet w kraju, co zapewne tłumaczy fakt, że kiedy Wojtyła tu przybył, w Krakowie było najwięcej uczonych i teologów (a także księży). Wydawano tu również wtedy najpoważniejszą polską gazetę, „Ilustrowany Kurier Codzienny" (IKC). Liczące ćwierć miliona mieszkańców miasto --w tamtych latach Polskę zamieszkiwało niecałe trzydzieści milionów ludzi — było centrum handlowym i akademickim oraz ważnym ośrodkiem przemysłu lekkiego. Większość profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i studentów reprezentowała, jak to się wówczas określało, „nurt postępowy". Wielu przedstawicieli klasy kupieckiej i robotniczej oraz urzędnicy niższego szczebla identyfikowali się z Polską Partią Socjalistyczną, organizacją umiarkowanego skrzydła ruchu socjaldemokratycznego, do którego należał niegdyś marszałek Piłsudski; niektórzy nawet byli członkami nielegalnej partii komunistycznej. W późniejszych latach na uniwersytet przeniknęły grupy skrajnie prawicowe, ale dla większości osób związanych z uczelnią konflikt między przynależnością do Kościoła katolickiego i partii socjalistycznej nie stanowił problemu. Liczna populacja Żydów krakowskich (około dwudziestu procent mieszkańców) odgrywała w życiu miasta znaczącą rolę. Narodowości żydowskiej było wielu wykładowców i studentów wyższych uczelni oraz kupców mieszkających na Kazimierzu. Mieli własne synagogi i nazwy ulic (na przykład znajdująca się w środku miasta ulica Ciała Bożego przecinała się z ulicą Rabina Meiselsa). Kraków był żywym, pulsującym życiem i bardzo interesującym miastem. Karol Wojtyła, wnuk wieśniaków i syn emerytowanego oficera niskiej rangi, przybyły z cichych, spokojnych Wadowic, od razu został zaakceptowany przez studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wraz ze swym zmarłym bratem należał do pierwszego pokolenia Wojtyłów, które osiągnęło wyższe wykształcenie -- było to częścią powolnego procesu zmian społecznych zachodzących w Polsce. Nie miało znaczenia, że Karol chodził na wykłady w wytartych spodniach i wyszarzałej czarnej kurtce (zapewne jedynej, jaką miał) -w środowisku krakowskiej inteligencji nie oceniano człowieka podług stopnia zamożności, liczyła się jego wiedza i zdolności. Zresztą Karol Wojtyła nigdy nie przykładał większej wagi do ubrania, nawet gdy został już biskupem, a potem kardynałem. Na Uniwersytet Jagielloński dostał się dzięki wspaniałym ocenom 84 w gimnazjum i zdanym celująco egzaminom maturalnym, ale nie wiadomo, czy otrzymał stypendium i zwolnienie z czesnego. Prawdopodobnie tak, porucznika bowiem nie byłoby stać na wydatki związane z nauką syna — skromna emerytura wystarczała jedynie na jedzenie i zaspokajanie najpilniejszych potrzeb. Kolacje zazwyczaj Karol jadał w domu z ojcem, który zajmował się kuchnią, ale w ciągu dnia stołował się na uczelni bądź w domach swoich nowych przyjaciół. Żeby dotrzeć na uniwersytet, musiał przejść przez most Dębnicki, znajdujący się zaledwie pięć minut piechotą od Tynieckiej, a następnie niecałe osiemset metrów ulicą Zwierzyniecką do otaczających szerokim pasem Stare Miasto Plant, gdzie skręcał w lewo i ruszał aleją prowadzącą do samej uczelni. Po prawej mijał mieszczący się przy ulicy Franciszkańskiej Pałac Arcybiskupi, w którym rezydował arcybiskup Sapieha. Główne budynki Uniwersytetu Jagiellońskiego usytuowane są na otoczonym Plantami Starym Mieście. Z uniwersytetu w kilka minut można dojść do Rynku i obejrzeć Kościół Mariacki, trzynastowieczne Sukiennice, okalające Rynek kamieniczki oraz pomnik Adama Mickiewicza. Krakowskim alejom i ulicom patronują poeci i pisarze, którzy byli przewodnikami duchowymi rozpoczynającego nowy rozdział życia Karola Wojtyły. Wojtyła podjął naukę na wydziale filozoficznym, ponieważ obejmował on również filologię polską, którą zdecydował się studiować. Mimo wielkiej i wciąż pogłębiającej się religijności Karola nic nie wskazuje na to, że w tamtym okresie poważnie myślał o kapłaństwie. Przyłączył się wprawdzie do grupy eucharystycznej Sodalicji Mariańskiej działającej przy Uniwersytecie Jagiellońskim, uczęszczał na msze i przyjmował komunię, ale jedynym kapłanem, z którym utrzymywał sporadyczne kontakty, był ksiądz Figlewicz, którego poznał jeszcze w gimnazjum w rodzinnych Wadowicach, a który wtedy pełnił funkcje kapłańskie w Katedrze Wawelskiej. Nigdy jednak z nikim nie rozmawiał o przyjęciu święceń. Filozofia stanowiła jeden z pięciu wydziałów Uniwersytetu Jagiellońskiego — obok teologii, prawa, medycyny (gdzie studiował brat Karola) oraz wydziału rolniczego i leśnego — ale dysponowała najliczniejszą kadrą naukową (siedemdziesięciu dwóch profesorów) i obe- lowała filologie wielu języków, matematykę, fizykę, chemię, astro-?, geografię, zoologię, psychologię, pedagogikę i samą filozofię. Katedra filologii polskiej mieści się w klasycystycznym budynku 85 przy ulicy Gołębiej 20, kilka przecznic od głównego kompleksu uniwersyteckiego, i w czasach studiów Wojtyły pracowało tu wielu znakomitych profesorów, których nazwiska znane były w świecie akademickim i literackim. Na wydziale studiowało bardzo wiele kobiet, w tym również koleżanka Karola z Wadowic, Halina Królikiewicz (później Kwiatkowska). Jedna ze studentek napisała po latach: „Naszego żeńskiego towarzystwa nie unikał, ale i nie szukał". Zapisawszy się na rok akademicki 1938/39, Wojtyła podjął się niełatwego zadania, wybierając wyjątkowo trudne przedmioty. Rzucają one interesujące światło na jego osobowość i zainteresowania. Lista zagadnień, które zamierzał studiować, była imponująca: etymologia języka polskiego, elementy fonetyki języka polskiego, teatr i dramat w Polsce od połowy XVIII wieku, teoria dramatu, powieści, pamiętnik i listy Stanisława Brzozowskiego, literatura polskiego średniowiecza, dramaty Stanisława Wyspiańskiego, współczesna poezja polska, humor, komizm i ironia oraz ich rola w dziełach literackich, gramatyka języka starocerkiewnosłowiańskiego (w którym w IX wieku święci Cyryl i Metody wprowadzili na Bałkanach i na Rusi obrządek chrześcijaństwa bizantyjskiego), literatura rosyjska i starożytna -a oprócz tego jeszcze takie przedmioty jak geografia i historia Polski oraz język rosyjski. Uczęszczając do grupy profesora Stanisława Pigonia, swojego ulubionego wykładowcy literatury, Wojtyła zaofiarował się napisać roz-prawkę na „temat, który nie jest prosty" i wymagać będzie „dobrej znajomości języka francuskiego". W następnym tygodniu przedłożył długie studium zatytułowane „Madame de Stael jako teoretyk romantyzmu", swoją pierwszą pracę uniwersytecką. Wcześniej przez kilka miesięcy pobierał lekcje francuskiego w domu jednego z przyjaciół. Uczęszczał regularnie również na wykłady na innych wydziałach. Na początku roku akademickiego wysłuchał wykładu o świętym Aleksym oraz o niemieckich szkołach etyki chrześcijańskiej, w tym także o Maksie Schelerze — była to tematyka, przy której miał już pozostać. Wojtyła szybko nawiązał w Krakowie liczne znajomości i przyjaźnie. Na swoim wydziale znał już Halinę Królikiewicz i Jerzego Bobera, z którym służył w batalionie pracy podczas wakacji. Niebawem zaprzyjaźnił się też serdecznie z młodszym od siebie o rok Juliuszem Kydryńskim, synem profesora wykładającego na wydziale filologii polskiej, z Wojciechem Żukrowskim, który porzucił studia prawnicze 86 i zajął się studiami nad literaturą, jednocześnie pisząc. Wtedy też poznał innych późniejszych pisarzy, wśród nich również Tadeusza Kwiatkowskiego (który poślubił Halinę) oraz Tadeusza Hołuja. Kydryński stał się w tym czasie najbliższym przyjacielem Karola i wprowadził go w krakowskie życie intelektualne i artystyczne. Zafascynowany zarówno literaturą, jak i teatrem, znalazł w Karolu Wojtyle bratnią duszę. Nieżyjący już Kydryński (zmarł w 1994 roku) tak wspominał Woj-tyłę: „Był rosłym, silnie zbudowanym, choć niezbyt wysokim chłopcem o serdecznym, rozbrajającym uśmiechu. Miał szeroką, raczej okrągłą niż owalną twarz, gęste ciemnoblond włosy, prosto przycięte na karku (jakby domowym, nie fryzjerskim sposobem), i szaroniebieskie oczy, które — choć często zamyślone i poważne — odzwierciedlały jednak szczerą radość życia". W dalszej części swego wspomnieniowego eseju Kydryński dodał: „Karol, przy całym swoim poczuciu humoru, przy niewątpliwym uroku towarzyskim, który sprawiał, że wszyscy, z którymi się zetknął, musieli go polubić, a po bliższym poznaniu także docenić, przy swej ogromnej koleżeńskości i chętnym włączaniu się w nasze życie studenckie był przecież — to się wyczuwało — o wiele od nas poważniejszy, trochę zamknięty w sobie, jakby stale rozważający problemy, które nas przerastały". Karol często odwiedzał swojego przyjaciela, który mieszkał z owdowiałą matką, siostrą i bratem w mieszkaniu na ulicy Felicjanek w centrum Krakowa, po drugiej stronie Wisły, zaledwie piętnaście minut drogi od Tynieckiej. Wojtyłę szybko zaczęto w domu Juliusza traktować jak członka rodziny. Do pani Kydryńskiej Karol mówił „mamo", a ona smażyła mu jajka sadzone, jego ulubione danie. Za pośrednictwem Kydryńskiego poznał Leona i Irenę Szkockich, którzy mieszkali w willi na ulicy Księcia Józefa w dzielnicy Salwator, prawie dokładnie naprzeciwko domu Wojtyłów, tyle że po drugiej stronie Wisły. Leon Szkocki pracował w firmie ubezpieczeniowej, jego żona była nauczycielką (w tej samej szkole, w której uczyła matka Kydryńskiego), a ich willa „Pod Lipkami" stanowiła miejsce spotkań pisarzy, poetów, artystów i muzyków. Pisarze i poeci odczytywali tam najnowsze utwory i dyskutowali o nich, a muzycy prezentowali kompozycje. Szkoccy natychmiast zaakceptowali Karola i również zaczęli traktować go jak domownika. Podobnie jak wielu innych stałych bywalców willi do Ireny Szkockiej zwracał się czule „babciu". Ich córka, Zofia, była pianistką i grywała gościom Bacha i Chopina, a jej mąż, Włodzimierz Poźniak, był muzykologiem. U Szkockich Karol spotkał także 87 Jadwigę Lewaj, nauczycielkę literatury i języka francuskiego, która mieszkała w willi „Pod Lipkami". Niebawem zaczęła dawać mu prywatne lekcje francuskiego. Ale najserdeczniejszym przyjacielem Wojtyły nadal pozostał Juliusz Kydryński. W liście do Mieczysława Kotlarczyka, swego maestro z Wadowic, napisał, że znalazł w Kydryńskim „kolegę, który jest organizacją duchową do nas podobny". Opisał go jako „szalonego homo theat-ralis", dodając: „robimy sobie nawet czasem takie sympozjony, na których czyta się poezję, dramaty. Umie na pamięć całego »Bogumiła« Norwida i dużo ustępów z »Wyzwolenia« (...) Teraz dopiero takżeśmy się bardzo zbliżyli". Doniósł też Kotlarczykowi, że wspólnie z Kydryńskim przeczytał „całą prawie mistykę Słowackiego, potem dużo z Mickiewicza (...) Wyspiańskiego ab ovo. Poza tym Pismo święte, Stary Testament. Wczoraj było Święto Jana Ewangelisty, czytaliśmy razem te przecudowne miejsca, w których Jezus żegna się z uczniami w Wieczerniku". W poszukiwaniu Boga i mistycyzmu Wojtyła coraz bardziej zagłębiał się w polską literaturę oraz w Biblię. Nowe przyjaźnie pochłaniały coraz więcej czasu, a biorąc pod uwagę nawał pracy na uczelni, trudno wprost uwierzyć, że Karol miał jeszcze czas na sen i posiłki. Wstąpił do Studia 39, szkoły dramatu przy Krakowskim Teatrze Bratniackim, uczęszczał na odczyty z kultury żywego słowa, zapisał się też do sekcji literackiej Koła Filologii Polskiej, do Stowarzyszenia Miłośników Języka Polskiego i Towarzystwa Bratniej Pomocy Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ta ostatnia organizacja zajmowała się sprawami bytowymi studentów, ale w czasie, kiedy Wojtyła stał się jej członkiem, Towarzystwo opanowali już skrajni prawicowcy. Z niewiadomych powodów w roku 1939 wybrano go nawet na przewodniczącego, choć wiedziano, iż nie darzy prawicowców sympatią i kilka miesięcy wcześniej wraz ze studentami należącymi do Koła Filologii Polskiej aktywnie sprzeciwił się próbom nałożenia na studentów pochodzenia żydowskiego restrykcji numerus nullus (dotyczącej zaopatrzenia w żywność) i usunięciu ich z uczelni. Mimo swoich skłonności do samotnictwa i głębokiego oddania sprawom religii Karol Wojtyła był bardzo wysoko ceniony przez przyjaciół i kolegów. Nigdy nie brał udziału w koleżeńskich spotkaniach w gwarnych barach czy kawiarniach Krakowa, ale i tu, podobnie jak w gimnazjum w Wadowicach, również zaakceptowano i uszanowano jego odmienność. Karol zawsze zachowywał wobec wszystkich pewien dystans, co jeszcze bardziej zjednywało mu szacunek. Jedna z jego kole- żanek studentek napisała: „Słuchając wykładów Karol Wojtyła miał zwyczaj patrzeć w profesora z ogromnym skupieniem (...) jakby chciał wszystko wchłonąć..." Nawyk ten pozostał Janowi Pawłowi II do dzisiaj. Od czasu do czasu koledzy Karola pozwalali sobie na żarty z jego oddania sprawom religijnym. Danuta Michałowska, koleżanka uniwersytecka Wojtyły i aktorka, wspomina: „W Bursie Akademickiej na ulicy Garbarskiej, w słynnej »Pigoniówce«, przyczepiono kiedyś karteczkę na drzwiach: »Karol Wojtyła - - początkujący święty«". Ale Karol wcale nie wydawał się urażony. Wojtyła i jego koledzy byli głęboko zaangażowani w tyle przeróżnych działań — w tym również w politykę — że trudno wprost zrozumieć, jak to się stało, iż mogli przegapić wydarzenia, które miały w tak tragiczny sposób wpłynąć na ich losy. Między 27 września a 2 października 1938 roku Karol i jego koledzy, jako członkowie Uniwersyteckiego Legionu Akademickiego, przeszli podstawowe szkolenie militarne, ale najwyraźniej nie miało ono żadnego związku z realnym zagrożeniem. Ćwiczenia legionu odbywały się zaraz po podpisaniu Traktatu Monachijskiego, umożliwiającego Niemcom aneksję sudeckiej części Czechosłowacji. I, podobnie jak w przypadku wcześniejszego wchłonięcia Austrii przez faszystów, nic nie wskazuje na to, aby Traktat Monachijski stanowił dla Wojtyły, jego ojca i kolegów ostrzeżenie. Rozpoczęta w lipcu 1936 roku wojna domowa w Hiszpanii trwała nadal. Lewicujący studenci popierali oczywiście republikanów, występując przeciw narodowcom, ale grupa skupiona wokół Wojtyły nie przejawiała tymi wydarzeniami szczególnego zainteresowania. Jeden z rówieśników Wojtyły powiedział później, że Polacy, zarówno w Krakowie, jak w pozostałych regionach kraju, byli tak głęboko przekonani 0 potędze militarnej Polski oraz o ogromnej przewadze Francji i Wielkiej Brytanii nad Niemcami, że nikomu nie przyszło do głowy, iż Polsce zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo. Studenci filologii polskiej „śnili", oddychali i żyli poezją. W okresie międzywojennym była ona w Polsce, zwłaszcza w Krakowie, najpopularniejszym gatunkiem literackim; na drugim miejscu był dramat. W twórczości nowej generacji pisarzy nieustannie odzywały się echa romantyzmu i mesjanizmu. Był to powrót do polskiej tradycji — do Norwida, Mickiewicza, Słowackiego i Wyspiańskiego. W Karolu Wojtyle literatura wyzwalała powstrzymywane dotąd emocje i sentymenty — wszystko to, z czym krył się przed przyjaciółmi 1 kolegami z gimnazjum wadowickiego (wyjątek stanowił jedynie Kotlarczyk), więc teraz sam, wkładając w to całą duszę, zaczął z zapałem tworzyć. Znajomość wczesnych dokonań literackich Wojtyły — zanim jeszcze ukończył dwudziesty pierwszy rok życia i zanim w wieku dwudziestu sześciu lat został kapłanem —jest absolutnie niezbędna do zrozumienia jego filozoficznej, teologicznej, politycznej i społecznej myśli jako przywódcy Kościoła rzymskokatolickiego. Młodzieńcza poezja przyszłego papieża, posiadająca niezwykłą siłę wyrazu, przez mistyczne oddanie i posłuszeństwo najstarszym naukom Kościoła zapowiadała jego późniejszy filozoficzny i teologiczny konserwatyzm. Ujawniała też głęboki patriotyzm, który określić miał działanie Wojtyły, gdy jako Jan Paweł II stał się ważną postacią na scenie międzynarodowej. Pośród jego dramatów „Brat naszego Boga", napisany w latach 1945-50, wyraźnie wskazuje na w pełni już rozwinięte poglądy społeczne, które później będzie wygłaszał w encyklikach. Niestety większość tej bogatej twórczości dostępna jest jedynie w języku polskim; na inne języki przetłumaczono znikomą część. Żeby móc pisać, młody Karol Wojtyła musiał zarywać noce, bo dnie miał wypełnione licznymi zajęciami na uczelni i poza nią oraz życiem towarzyskim. Dzięki swej wspaniałej umiejętności koncentracji nauczył się pisać i modlić w każdej sposobnej chwili — kiedy stał, siedział lub chodził. Umiejętność tę wykorzystuje przez całe życie. Pisał podczas modlitwy w kaplicy, na tylnym fotelu samochodu podczas swoich biskupich podróży po Polsce i później, jako papież, na pokładach samolotów, którymi przelatywał nad kontynentami i oceanami — zawsze ręcznie i po polsku. Wojtyła pisał wiersze przez ponad czterdzieści lat, w Wadowicach i Krakowie, aż do swego wyniesienia na Tron Piotrowy w roku 1978. Jest autorem wielu poematów, sztuk teatralnych oraz artykułów, publikowanych w Krakowie pod co najmniej czterema pseudonimami. Bardzo możliwe, że Jan Paweł II mija się z prawdą twierdząc, iż z chwilą zamieszkania w Watykanie zarzucił pisanie poezji. Istnieje wiele przesłanek, by sądzić, że jego ostatni poemat -- „Stanisław", hymn ku czci krakowskiego biskupa męczennika — swą ostateczną formę uzyskał już po rozpoczęciu przez Wojtyłę pontyfikatu. W przeciwieństwie do innych utworów poemat „Stanisław" nie jest datowany. Papież zamieścił go w krakowskim miesięczniku katolickim „Znak", w numerze z sierpnia/września 1979 roku, tuż po swej pierwszej papieskiej wizycie w kraju. Poemat został podpisany jednym z pseudonimów używanych przez Wojtyłę: Stanisław Andrzej Gruda. Interesujące, że 90 \Vojtyła wybrał do pseudonimu te właśnie imiona, Stanisław i Andrzej. Pierwsze to imię zamordowanego biskupa, a drugie jest imieniem świętego Boboli, którego Wojtyła również otacza wielką czcią. Marek Skwarnicki, krakowski poeta, krytyk literacki i wydawca wyboru poezji papieża, twierdzi, że gdy zapytał Jana Pawła II, czy „Stanisław" rzeczywiście został zakończony już w Watykanie, „nie otrzymał żadnej odpowiedzi"*. Przedostatni poemat papieża nosił tytuł „Myśląc Ojczyzna..."1. Skwarnicki mówi, iż „nie wiemy, czy przestał pisać (...) przestał publikować wiersze, odkąd został papieżem"*. Tak czy owak, poemat „Stanisław", napisany białym wierszem, jest przejmującym pożegnaniem Karola Wojtyły z ojczyzną - - Polska bowiem wciąż jeszcze była pod rządami komunistycznymi, kiedy ją opuszczał, by zostać papieżem: Pragnę opisać mój Kościół w człowieku, któremu dano imię Stanisław. I imię to król Bolesław mieczem wpisał w najstarsze kroniki. Imię to mieczem wypisał na posadzce katedry, gdy spłynęły po niej strugi krwi (...) Pragnę opisać mój Kościół, w którym przez wieki idą ze sobą razem słowo i krew zespolone ukrytym tchnieniem Ducha. Pisząc o historycznym sensie działań króla mordercy, stwierdza: Słowo nie nawróciło, nawróci krew - (...) Przed wyniesieniem Wojtyły na tron papieski jedynie garstka przyjaciół i wydawcy znali prawdziwe nazwisko autora, choć niektórzy wierni z archidiecezji krakowskiej podejrzewali, że ich biskup, a później kardynał, jest również poetą. Przeważająca część twórczości literackiej Wojtyły — poematy, sztuki teatralne, artykuły, kazania i homilie została pod koniec lat siedemdziesiątych, za przyzwoleniem autora, 1 W wydaniu „Znaku" z 1979 roku, z którego autor korzystał, utwór ten miał tytuł "Ojczyzna". 91 opublikowana drukiem. Wojtyła oświadczył, iż niektóre jego wczesne utwory „zaginęły", ale być może po prostu zataił ich istnienie przed czytelnikami. Choć zaczął pisać jeszcze w latach młodzieńczych, na długo przedtem, zanim został kapłanem, cała jego poetycka twórczość ma charakter religijny i filozoficzny. W większości jest to poezja bardzo trudna. Owe wczesne poematy mogłyby być może stanowić drogowskazy dalszej drogi ich autora, lecz nie sposób określić, na ile celowo nadawał autor tej poezji charakter religijny w czasie, gdy Karol wciąż jeszcze był zdecydowany poświęcić życie literaturze i teatrowi. Jest to jeden z prywatnych sekretów Jana Pawła II. Nie znamy żadnego kapłana — nie wspominając już o papieżach -który by tworzył poezję tej rangi. Kiedy Jan Paweł II wyjawił swą poetycką przeszłość, dziwiono się, w jaki sposób zdołał pogodzić służbę duszpasterską z pisaniem wierszy poświęconych zarówno Bogu, jak i sprawom świeckim. Ale — zdaniem Marka Skwarnickiego — było to „bardzo polskie"*, wynikające z „polskiej psychologii i szacunku dla hierarchii kościelnej"*. Sam Wojtyła twierdzi, że kapłaństwo jest „sakramentem i powołaniem", a zdolności poetyckie to „funkcja talentu" i „dotyczą tajemnicy osobowości", jaką nosi w sobie każdy autor. Kiedyś napisał do przyjaciela, że „sztuka jest towarzyszką religii i przewodniczką na drodze ku Bogu; ma wymiar romantycznej tęczy; od ziemi i od serca człowieczego ku Nieskończonemu". Zgadzając się na opublikowanie swych poematów, papież powiedział: „Poezja to wielka pani, której trzeba się całkowicie poświęcić: obawiam się, że nie byłem wobec niej zupełnie w porządku". Skwarnicki, który jest największym autorytetem w kwestii twórczości papieża, podejrzewa, że Wojtyła zaczął pisać poezje już w gimnazjum. Twierdzi, że istnieje kilka wierszy, które mógłby napisać każdy absolwent szkoły średniej, między innymi utwór zatytułowany „Ballady beskidzkie" i jeden lub więcej o rzeźbiarzu góralskim, niejakim Wowrze, którego Wojtyła znał i podziwiał. Trudno jednak ustalić czas ich powstania. W sobotę 15 października 1938 roku, zaledwie kilka tygodni po rozpoczęciu studiów, Karol i ośmiu jego kolegów z wydziału polonistyki czytało swe wiersze na wieczorku literackim w Sali Błękitnej Domu Katolickiego w Krakowie. Ogłoszenie o tym spotkaniu pojawiło się w gazetach i na plakatach (był to występ płatny), a nazwisko Wojtyły znalazło się na pierwszym miejscu. Wykonawcy zarobili osiemnaście złotych (wówczas niecałe cztery dolary) i po występie postanowili ruszyć na Rynek, by poszukać jakiegoś lokaliku, w którym mogliby wydać zarobione pieniądze. Ale Karol odmówił twierdząc, że nie czuje się dobrze i nie ma ochoty ani na alkohol, ani na jedzenie. Jerzy Bober, jeden z młodych poetów, tak wspomina tę scenę: „Na takie dictum wręczyłem mu dwa złote ze słowami pełnymi nie tajonej ironii: — Masz tu, Lolek, na cukierki... A on najspokojniej na świecie odrzucił maskę zafrasowania, gwałtownie się rozpromienił zamknąwszy w garści srebrnego okrąglaka i odwracając się na pięcie, rzucił krótkie: »No to cześć, chłopcy!«" Nie wiadomo, jakie wiersze czytał Wojtyła na owym wieczorku w Sali Błękitnej, ale najprawdopodobniej były to utwory napisane jeszcze w Wadowicach — w Krakowie przebywał zbyt krótko, żeby zdążyć cokolwiek napisać. Jan Paweł II w rozmowie podczas prywatnego lunchu w roku 1994 wyznał, że jego młodzieńcze wiersze „zaginęły lub nie mogą zostać znalezione". W ciągu roku 1938 stworzył cykl poematów zatytułowany „Renesansowy psałterz", zwany również „Księgą słowiańską", w którym znalazł się wiersz „Nad Twoją białą mogiłą", poświęcony pamięci jego matki, oraz psalmy, ballady i sonety. W tym też czasie napisał dramat „Dawid", którego bohater, jak Karol sam to określił w liście do przyjaciela, „nosi biblijne stroje" oraz polskie stroje ludowe. Dodał jednocześnie, że „Dawid" jest utworem „serdecznym". Ale ten rękopis również zaginął. Najbardziej natchnionym i wywierającym największe wrażenie utworem z tamtego okresu jest hymn „Magnificat", napisany latem 1939 roku, tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. „Magnificat" powstał na kanwie łacińskiej wersji pieśni o Maryi Pannie „Moja dusza tworzy większy obraz Pana" i dziewiętnastoletni Wojtyła wyraża w nim w przepięknej rymowanej polszczyźnie swoje oddanie Bogu, którego nazywa „Ojcem wielkiej Poezji" i swoją wdzięczność za poetycką „radość i boleść", kończąc inwokacją: Słowiańska Księgo tęsknot! U kresu się rozdzwoń, jak chórów zmartwychwstalnych mosiężna muzyka, pieśnią świętą, dziewiczą, poezją poklonną i hymnem człowieczeństwa — Bożym Magnificat. W Wielki Czwartek 1939 roku Wojtyła wziął udział w ceremonii obmywania nóg w Katedrze Wawelskiej, w której uczestniczył arcybiskup Sapieha. Jeden z przyjaciół wspomina, że „potem stał dość długo Przy grobowcu Jagiełły. Długo modlił się przed Najświętszym Sakramentem w kaplicy Batorego". 93 W połowie maja Karol wyruszył wraz z pielgrzymką młodzieży uniwersyteckiej do sanktuarium Czarnej Madonny w Częstochowie. Ale Wojtyła wcale nie poświęcał się wyłącznie pracy i modlitwie -nie zapominał również o rozrywkach. Po złożeniu egzaminów kończących pierwszy rok studiów (wszystkie egzaminy zdał na celująco), w czerwcu 1939 roku, studenci filologii polskiej urządzili zabawę w domu jednej z koleżanek. Uczestnicząca w tym spotkaniu Maria Bobrownicka tak to wspomina: „Było trochę wina i tańczyliśmy przy patefonie. Tańczył jak wszyscy, choć bardziej go pasjonowała rozmowa niż taniec". Tutaj spotykamy się po raz zapewne ostatni ze wzmianką, że Wojtyła z kimś tańczył. Również w czerwcu Studio 39, szkoła dramatu, wystawiło na dziedzińcu uniwersyteckiego Collegium Maius osiem wieczornych przedstawień komedii muzycznej „Księżycowy kawaler", w której aktorzy występowali w rolach znaków zodiaku. Wojtyła, znakomicie się bawiąc, grał Byka (pochodzi spod tego znaku) i ubrany był w ogromną, wykonaną z papier-mache maskę. Lipiec spędził w mundurze wojskowym, na obozie Legionu Akademickiego w wiosce Ożomla niedaleko Lwowa. Jakkolwiek został zwolniony z powszechnego obowiązku służby wojskowej, musiał odbyć specjalne ćwiczenia letnie. Ożomla była wioską zamieszkaną przez ludność ukraińską i legioniści pracowali tam przy budowie szkoły, aby poprawić w ten sposób stosunki między Polakami a Ukraińcami. Ale Karol znajdował również czas, by „z wielkim entuzjazmem", wedle słów komendanta obozu, pływać w jeziorze i grać w piłkę nożną. Jan Paweł II do dzisiaj przechowuje swoje fotografie z tego lata, na których prezentuje broń, składa podoficerowi raport oraz je obiad. Ma też zdjęcie zrobione podczas pracy przy budowie szkoły: rozebrany do pasa, na szyi nosi szkaplerz. Nawet jeszcze w połowie roku 1939 mieszkańcy Krakowa, jak zresztą całej Polski, wydawali się nieświadomi nadchodzącej katastrofy. Co dziwniejsze, wśród krakowian — w każdym razie w kręgu przyjaciół i znajomych Karola Wojtyły — nie było żadnej reakcji, gdy Niemcy zajęli w marcu Czechosłowację, a Polska, teraz już z trzech stron otoczona przez faszystów, zagarnęła Śląsk Cieszyński. Polscy żołnierze wkroczyli również na Litwę. 5 i 6 sierpnia polska armia świętowała w Krakowie dwudziestą piątą rocznicę powstania Pierwszego Legionu Piłsudskiego. Marszałek Edward Rydz-Śmigły, ówczesny wódz naczelny, przyjmował defiladę wojskową i otrzymał od „dzieci Krakowa" drewnianą armatę oraz 94 lalkę ubraną w mundur sanitariuszki. Przez dwa wieczory aktorzy ze Studia 39, w tym także Karol Wojtyła, wystawiali dla dowódców wojskowych „Księżycowego kawalera". 30 sierpnia 1939 roku Wojtyła udał się do kwatery głównej Legionu Akademickiego w Krakowie, aby zwrócić mundur wojskowy, który pobrał na letni obóz. „Lato się skończyło i nie będziecie go już potrzebowali" - oświadczono mu w dowództwie. Rozdział siódmy W piątek rano l września 1939 roku Karol Wojtyła udał się do Katedry Wawelskiej, żeby odbyć spowiedź i przyjąć komunię, jak zawsze to robił w pierwsze piątki każdego miesiąca. Kilka godzin wcześniej, o świcie, Niemcy wdarli się do Polski od południa, zachodu i północy. Owa błyskawiczna inwazja rozpoczęła drugą wojnę światową. Niemieckie samoloty dokonały rankiem pierwszego bombardowania Krakowa, wzniecając w mieście panikę i chaos. Ksiądz Kazimierz Figlewicz, który mieszkał w obrębie katedry, nie zastał o świcie tego dnia w kościele księży, kleryków i ministrantów. Obawiał się, iż z tego powodu nie będzie mógł odprawić mszy. Ale spostrzegł w kościele Wojtyłę. Mimo że w mieście trwało bombardowanie, Karol spokojnie przeszedł po moście Dębnickim i pojawił się na Wawelu, by dopełnić swych religijnych powinności, których, jak mówił ksiądz Figlewicz, „rygorystycznie przestrzegał". Gdy celebrowali mszę, Kraków przeżył kolejny nalot i Figlewicz napisał później: „Utkwiła mi w pamięci ta pierwsza wojenna msza przed ołtarzem Chrystusa Ukrzyżowanego — wśród wycia syren i huku eksplozji. Czy ją dzisiejszy Ojciec Święty jeszcze pamięta?" Po mszy Wojtyła ruszył do śródmieścia, do mieszkania Kydryńskich, żeby sprawdzić, czy nic się im nie stało. Najwyraźniej nie pomyślał o tym, że jego ojciec na Tynieckiej mógł znaleźć się w większym niebezpieczeństwie, ponieważ główny krakowski nadajnik radiowy stał właśnie na Dębnikach i stanowił najbardziej prawdopodobny cel ataków. U Kydryńskich panował spokój, ale matka Juliusza, obawiając się, że w dom może trafić bomba, postanowiła najcenniejsze rzeczy oraz pościel i ciepłą odzież ulokować w willi Szkockich nad brzegiem Wisły. Juliusz Kydryński pożyczył zatem od sąsiada ręczny wózek i wraz z Karolem ruszył w stronę domu Szkockich, ale w tej samej chwili lotnicy niemieccy wznowili bombardowanie i Karol z Juliuszem musieli szybko schronić się do bramy jednopiętrowego domu przy ulicy Kościuszki. Kydryński w swych powojennych wspomnieniach relacjonuje: „Gdy wyglądaliśmy przez uchyloną bramę, patrząc na błękitne niebo bez jednej chmurki, widzieliśmy stukasy latające nad miastem bez najmniejszych przeszkód i rzucające coraz to nowe bomby. Wkrótce rozpętało się takie piekło, że nie odważaliśmy się już uchylać bramy. Staliśmy w sionce trzęsącego się w posadach domku, który — zdawało się — lada chwila rozpryśnie się jak domek z kart, a z nas zostaną tylko krwawe strzępy. Tak dziwnie się przy tym złożyło, że nikogo prócz nas nie było wtedy w tej sieni". I dalej: „Karol był absolutnie spokojny, nie okazywał najmniejszego strachu. Nie rozmawialiśmy z sobą — podczas największych wybuchów nie mówiliśmy do siebie ani słowa. Staliśmy tylko naprzeciw siebie -Karol pod jedną, ja pod drugą ścianą owej sieni — i po prostu czekaliśmy, aż to wszystko się skończy. Jeśli nawet Karol się modlił, modlił się w duchu, nie robiąc nawet znaku krzyża. Stał bardzo poważny i spokojny — i chyba ten jego spokój udzielił się także mnie". Po upływie pół godziny wrócili z wózkiem pełnym rzeczy do domu Kydryńskich. Następnego dnia Karol i jego ojciec doszli do wniosku, że miasto wkrótce wpadnie w ręce Niemców — co zresztą stało się już 6 września — i postanowili uciekać na wschód. Nie wiedzieli, że 17 września, zgodnie z tajnym paktem zawartym między Berlinem a Moskwą, ze wschodu uderzy na Polskę Związek Radziecki. Wraz z tysiącami innych uchodźców Woj tyło wie podróżowali autobusami, ciężarówkami i furmankami do odległego o mniej więcej sto pięćdziesiąt kilometrów Rzeszowa, gdzie zatrzymali się na krótki odpoczynek. Ale zanim dotarli do Tarnobrzega, zawrócili. W liście do przyjaciela w Wadowicach, Mieczysława Kotlarczyka, Karol wyjaśnił, ze musieli wrócić do Krakowa, ponieważ jego ojciec nie mógł dłużej znosić trudów tej wędrówki, bo był bardzo nią wycieńczony. W Krakowie Wojtyłowie natychmiast zetknęli się z okrutną rzeczywistością niemieckiej okupacji. W dniu zdobycia miasta hitlerowcy aresztowali grupę wybitnych obywateli jako zakładników, grożąc im śmiercią, Kraków nie okaże „posłuszeństwa". Wśród jeńców znalazł się biskup, dwóch księży oraz dwóch profesorów Uniwersytetu Jagiellońskie- • Niemcy wcale nie kryli, jaki los zgotują podbitej Polsce i Krakowowi. 97 Zachodnie terytoria kraju zostały po prostu włączone do Rzeszy. Najeźdźcy uzasadniali to posunięcie tym, że są to ziemie niemieckie, ponieważ przed wojną większość etniczną stanowili na tych terenach Niemcy. Z reszty Polski, na zachód od linii wyznaczonej paktem Ribbentrop—Mołotow, utworzono protektorat pod zarządem gubernatora generalnego, który miał siedzibę w Krakowie. Granica między terytorium niemieckim a protektoratem przebiegała na Skawie na zachód od Krakowa, Wadowice zaś leżały po drugiej stronie rzeki -- tak więc Kraków i rodzinne miasteczko Wojtyły znalazły się nieoczekiwanie w dwóch różnych krajach, które dzieliła dobrze strzeżona granica. Po tej samej stronie Skawy co Wadowice znajdował się Oświęcim. Gubernator generalny Hans Frank, rezydujący pośród bezcennych malowideł i arrasów w zamku królewskim na Wawelu, oznajmił w swoim przemówieniu, że „kraj polski winien być zmieniony w intelektualną pustynię". Gauleiter Reinhard Heydrich stwierdził, iż „szlachta, duchowieństwo i Żydzi muszą zostać zlikwidowani". Inny niemiecki dygnitarz, Albert Forster, oświadczył, że „skoro Polska przemawia ustami przede wszystkim duchowieństwa, szlachty, nauczycieli i innych intelektualistów, [wszyscy oni] muszą zostać usunięci natychmiast po zdobyciu kraju, żeby nie mogli od samego początku wpływać na masy". Plan Niemców zakładał stopniowe wyniszczenie kraju i zamienianie ludności polskiej w pracujących dla niemieckiej gospodarki niewolników, Kraków jednak miał być po wojnie przekształcony we wzorowe miasto niemieckie. Z tego też względu posłano tam gubernatora Franka, usytuowano szereg niemieckich instytucji cywilnych i wojskowych oraz urzędów. Jednocześnie zasiedlano Kraków Niemcami. Po roku stanowili oni już dwadzieścia procent mieszkańców miasta. 26 października 1939 roku okupanci wprowadzili „publiczny obowiązek pracy" dla wszystkich Polaków w wieku od osiemnastu do sześćdziesięciu lat, z wyłączeniem osób wykonujących „stałą pożyteczną pracę społeczną". Chodziło tu o przymusową pracę przy budowie i naprawie autostrad, torów kolejowych i w rolnictwie „według stawek uznawanych za słuszne". Wszyscy Żydzi, w tym również dzieci powyżej dwunastego roku życia, mieli być objęci „przymusem pracy" na okres dwóch lat, „w celach wychowawczych". Nieposłuszeństwo karano grzywnami pieniężnymi „w nieograniczonej wysokości" oraz więzieniem, przy czym Żydzi mieli być karani „ciężkim więzieniem" i konfiskatą całego majątku. Następny na liście znalazł się Kościół. Po ostatniej mszy, którą 98 arcybiskup Sapieha odprawił w Katedrze Wawelskiej 29 października, świątynia została zamknięta. Później gubernator generalny zezwolił na odprawianie mszy we środy i niedziele przez dwóch księży — jednym z nich był ksiądz Figlewicz — ale bez wiernych. Figlewicz wspomina, iż: „Odprawialiśmy [mszę] wcześnie rano, przy pustym kościele i pod strażą niemiecką". Wszystkich mieszkających w obrębie świątyni księży okupant wykwaterował, pozostawiając tylko Figlewicza i jego pomocnika. Seminarium duchowne przy archidiecezji krakowskiej mieszczące się u stóp Wawelu również zostało zamknięte, a jego pomieszczenia zamieniono na kwatery dla specjalnego oddziału SS, osobistej ochrony gubernatora generalnego. Kiedy delegacja polskich biskupów została wezwana na Wawel przez Konrada Henleina, przywódcę czeskich Niemców sudeckich, aby przedyskutować kwestię ponownego otworzenia seminarium, polscy księża usłyszeli: „U was w Polsce jest tak. Kościół i naród to jedno. Musimy to rozerwać. Dlatego bijemy raz w Kościół, raz w naród, aby was zniszczyć. Musicie zginąć". Później jednak Niemcy wyrazili zgodę na powtórne otwarcie niektórych seminariów z zastrzeżeniem, że nie będzie w nich teologii i innych „przedmiotów uniwersyteckich". Zezwolono jedynie na naukę przedmiotów czysto duchownych i liturgicznych, uniemożliwiając tym samym seminarzystom uzyskiwanie święceń kapłańskich. Zamknięto wiele polskich kościołów, a księży, zakonników i zakonnice wywieziono do obozów koncentracyjnych. Podczas trwającej pięć i pół roku okupacji hitlerowskiej zamordowano 1932 księży, 850 zakonników i 289 zakonnic. Niemcy zabronili również obchodzenia większości świąt katolickich oraz odprawiania publicznych modłów przed obrazem Czarnej Madonny, patronki Polski. Kapłanom, pod groźbą „surowych kar", zabroniono chrzcić „osoby pochodzenia żydowskiego". Na koniec Niemcy zabrali się do niszczenia polskiej kultury, sztuki i oświaty, jak w XIX wieku w ramach Kulturkampf robili to Prusacy na ziemiach polskich objętych ich zaborem. 6 listopada, w dniu, w którym miał się rozpocząć nowy rok akademicki, uczeni krakowscy oraz profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczo-Hut-niczej zostali zaproszeni przez władze okupacyjne na wykład niemieckiego uczonego w Collegium Novum. Wszystkich stu osiemdziesięciu sześciu uczonych i profesorów, którzy stawili się na wykład, natych-1iast aresztowano i wysłano do obozu koncentracyjnego Sachsen-hausen-Oranienburg w Niemczech, a uniwersytet zamknięto. Po interwencji Lucjany Frassati-Gawrońskiej, ślicznej Włoszki, żony 99 przedwojennego polskiego dyplomaty, u Benito Mussoliniego, jej osobistego przyjaciela, większość naukowców zwolniono. O ich losie pani Frassati-Gawrońska dowiedziała się podczas wizyty w Krakowie -jednej z sześciu podróży z Rzymu do Polski, odbytych na podstawie specjalnego paszportu wydanego jej przez Mussoliniego — przyjechała, by udzielić pomocy polskiemu ruchowi oporu. Duce osobiście interweniował wtedy u Hitlera, ale podczas pertraktacji wielu profesorów zmarło w obozie z powodu straszliwego traktowania. Przez dwa lata Lucjana Frassati-Gawrońska (jej brat był zakonnikiem, beatyfikowanym w latach osiemdziesiątych przez Jana Pawła II) wykonywała zlecenia polskiego rządu w Londynie oraz podejmowała się wielu zadań dla polskiego podziemia. Dostarczała pieniądze i fałszywe paszporty, przekazywała rozkazy wojskowe oraz wywoziła z Polski znajdujących się w niebezpieczeństwie przywódców walczącego podziemia i ich rodziny. Walka Niemców z kulturą polską trwała. Ostatnie przedstawienie w krakowskim teatrze Juliusza Słowackiego odbyło się 11 listopada. Później Niemcy zajęli teatr dla siebie. 16 grudnia gubernator generalny Frank wydał dekret o konfiskacie polskich zbiorów dzieł sztuki, łącznie ze zgromadzonymi w kościołach. Wawel został ograbiony przede wszystkim: Frank przeniósł z katedry dywany, gobeliny oraz przedmioty kultu religijnego do swej rezydencji, a wspaniałe szesnastowieczne arrasy flamandzkie wywiózł w tajemnicy do Rumunii, potem zaś do Francji i Kanady. Na Wawel wróciły dopiero po wojnie. Słynny średniowieczny ołtarz dłuta Wita Stwosza został zabrany z Kościoła Mariackiego i wywieziony do Rzeszy. Frank zagrabił również wiele dzieł sztuki z polskich muzeów i prywatnych zbiorów -w tym co najmniej jednego Rembrandta i jednego Leonarda da Vinci. Obrazy te odnaleziono po wojnie w jego rodzinnym domu w Niemczech. W maju 1940 roku papież Pius XII powiedział w prywatnej rozmowie z wysokiej rangi włoskim dyplomatą, ambasadorem Dino Alfierim, że w Polsce dzieją się „rzeczy przerażające" i dodał: „(...) powinniśmy płomiennie przeciw temu wystąpić". Ale ani on, ani Stolica Apostolska nie uczynili nic w tej sprawie -- Watykan nie potępił oficjalnie hitlerowskich zbrodni. Milczenie Piusa XII w tej kwestii stanowi największą kontrowersję moralną na temat papiestwa XX wieku. Uwaga papieża w rozmowie z Alfierim rozwiewa wszelkie wątpliwości co do tego, czy papież był świadom rzeczywistej sytuacji w okupowanej Polsce, zarówno jeśli chodzi o prześladowania Kościoła katolickiego, jak i Żydów. Arcybiskup krakowski Sapieha poprzez zaufanych kurierów, w tym również panią Frassati-Gawrońska, szczegółowo informował o wszystkim Sekretariat Stanu w Watykanie. Gdy Hitler w roku 1941 rozpoczął wojnę ze Związkiem Radzieckim, wracający z frontu wschodniego przez Kraków kapelani często wozili do Stolicy Apostolskiej sekretne wieści od Sapiehy. W lutym 1942 roku arcybiskup poinformował Watykan, że w niemieckich obozach koncentracyjnych więźniowie „pozbawiani są praw człowieka i zdani na okrucieństwo ludzi, którym obce są wszelkie uczucia". Przy innej okazji oświadczył kapelanowi zakonu kawalerów maltańskich, który zatrzymał się w Krakowie i był świadkiem deportacji Żydów z getta: „Widzimy tragedię tych nieszczęsnych ludzi, ale nikt z nas nie jest im w stanie pomóc". I dodał: „Nie ma żadnej różnicy między Polakami a Żydami". A przecież Watykan miał wiele innych źródeł informacji. Po zajęciu przez hitlerowców większości zachodniej Europy, Bałkanów i części Związku Radzieckiego okrucieństwo Niemców stało się powszechnie znane; mimo to Pius XII zachowywał niewzruszony spokój. Karol Wojtyła, student, seminarzysta i robotnik fabryczny w okupowanym Krakowie, nie miał pojęcia o tym wszystkim. Niemniej postępowanie Piusa XII mocno podważyło autorytet moralny papiestwa. Niewątpliwie obecnie Jan Paweł II doskonale zdaje sobie sprawę z pasywnej postawy Watykanu podczas drugiej wojny światowej i ma na ten temat własny pogląd. Jakkolwiek nigdy nie skrytykował publicznie swego poprzednika na Tronie Piotrowym, jego postępowanie od samego początku pontyfikatu świadczy wyraźnie o tym, że obowiązki Kościoła pojmuje w zupełnie odmienny sposób. Ostro protestuje przeciw konfliktom w państwach byłej Jugosławii, w dawnym Związku Radzieckim, na Środkowym Wschodzie, w Somalii, Rwandzie i innych krajach, sprzeciwia się okrucieństwu i łamaniu praw człowieka oraz nacjonalizmowi i antysemityzmowi na całym świecie. Postępowanie Piusa XII podczas drugiej wojny światowej było dla Jana Pawła II, człowieka o olbrzymiej wiedzy historycznej, lekcją zasad funkcjonowania instytucji papieskiej. Ale obu tych papieży ikształtowały zupełnie odmienne doświadczenia. Arystokrata Pacelli przed wyniesieniem na tron papieski robił karierę w dyplomacji waty- cańskiej, pełniąc funkcję nuncjusza w Bawarii w Niemczech w okresie, gdy Hitler dochodził do władzy, oraz watykańskiego sekretarza stanu. 'Ojtyła natomiast, pochodzący z niezamożnej rodziny, miał długoletnią 100 101 praktykę duszpasterską i akademicką. Doświadczył także, czym jest utrata ojczyzny, a później walka o zachowanie polskiej kultury i polskiego Kościoła podczas rządów komunistycznych. Trudno o dwie bardziej różniące się od siebie osobowości. Jan Paweł II zawsze podkreśla, iż wierzy w „ofensywną tolerancję" religijną i polityczną i gotów jest demaskować gwałcenie praw człowieka bez względu na to, gdzie miałoby ono miejsce. Nie uznaje żadnych kompromisów w sprawach teologicznych i moralnych czy dotyczących praw człowieka i wolności politycznej. We wszystkich tych kwestiach jego poglądy układają się w spójną całość. Pius XII, najwyraźniej w imię tego, co postrzegał jako potrzebę zachowania za wszelką cenę jedności Kościoła katolickiego, nie zamierzał zrażać Hitlera do siebie i Watykanu. Wybrany na papieża 2 marca 1939 roku, prawie natychmiast przesłał do fuhrera przyjazny list. Gdy w kilka tygodni później Niemcy zajęli Pragę i resztę Czechosłowacji, Pius XII nie potępił tego ani jednym słowem, mimo iż katolicy stanowili znaczący odłam społeczeństwa Czechosłowacji. Nie zaprotestował też, gdy w roku 1940 hitlerowcy obsadzili katolickiego kapłana Josefa Tiso w roli marionetkowego „prezydenta Republiki Słowackiej", wykrojonej ze zlikwidowanej Czechosłowacji, i gdy doszło tam do straszliwego ludobójstwa — eksterminacji Żydów i Cyganów (po wojnie Słowacy Tisę powiesili). Milczenie Piusa XII tłumaczy się doktryną o „bezstronności", w myśl której postępował podczas pierwszej wojny światowej papież Benedykt XV — doktryna ta opierała się na rozumowaniu, iż skoro po obu walczących stronach są katolicy, Kościół nie może jeszcze bardziej antagonizować zwaśnionych stron. Kiedy Edoardo Senatro, dziennikarz L'Osservatore Romano, oficjalnej gazety Watykanu, oświadczył, iż należy podjąć jakieś radykalne działania, Pius XII odparł: „Nie możesz zapominać, mój przyjacielu, że w armii niemieckiej są miliony katolików. Czyżbyś chciał ich doprowadzić do konfliktu z własnym sumieniem?" (Najwyraźniej nie podejrzewał nawet, że Hitler planował w roku 1943 porwanie go i zajęcie Watykanu). Takie stanowisko wynikało zapewne z charakteru Piusa XII. Kardynał Domenico Tardini, jeden z dwóch watykańskich podsekretarzy stanu, opisał w odczycie wygłoszonym w Rzymie w roku 1959 swego papieża w następujący sposób: „Pius XII był z usposobienia raczej łagodny i bojaźliwy. Nie miał w sobie nic z wojownika. W tym różnił się od swego wielkiego poprzednika, Piusa XI, któremu walka, w każdym razie na zewnątrz, sprawiała radość. Piusowi XII wyraźnie tej cechy brakowało". / 102 Jeśli zaś idzie o Jana Pawła II, to na przykład w kwestii kontroli narodzin gotów jest podjąć walkę, nawet jeśliby miało to dla Kościoła oznaczać utratę wielu wiernych. To dla niego zasada nadrzędna i mówi, że walka ta nie wywołuje u niego konfliktu z własnym sumieniem. Kontrola narodzin jest złem i w tej sprawie nie istnieje żadne polubowne rozwiązanie. Andrea Riccardi, wybitny włoski historyk Kościoła, podkreśla w swej książce // Potere del Papa („Potęga papieża"), że nie było „żadnego publicznego protestu" ze strony Piusa XII, gdy nastąpiło pogwałcenie suwerenności Watykanu, kiedy wspierani przez niemieckich żołnierzy włoscy faszyści wdarli się do Seminarium Lombardzkiego i opactwa św. Pawła, aby aresztować ukrywających się tam Żydów. Riccardi przypomina, iż „Żydzi byli deportowani z domów znajdujących się kilkaset metrów od Pałacu Apostolskiego" oraz że papież kompletnie ignorował „systematyczne tępienie Polaków, których związki ze Stolicą Apostolską były bardzo ścisłe". Ale nie wszyscy dostojnicy kościelni zachowali obojętność. Monsi-gnore Angelo Roncalli, podczas wojny delegat apostolski w Turcji, uratował na Bałkanach tysiące Żydów, wystawiając im fałszywe zaświadczenia chrztu oraz interweniując osobiście w ich sprawie u władz okupacyjnych. Kiedy Roncalli został następcą Piusa XII, przybrał imię Jana XXIII i zwołał Sobór Watykański II. Karol Wojtyła, biorący w tym soborze udział jako biskup, był jednym z twórców Soborowej Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra Aetate, która zawierała stwierdzenie, iż Żydów nie wolno obwiniać za śmierć Jezusa Chrystusa. W okupowanym Krakowie Wojtyła z niecierpliwością oczekiwał na inaugurację nowego roku akademickiego, mającego się rozpocząć 6 listopada. Tymczasem uczęszczał na wykłady z etymologii języka polskiego prowadzone przez profesora Kazimierza Nitscha, który zaczął je przed oficjalnym początkiem roku akademickiego. W liście do Mieczysława Kotlarczyka napisał: „Nitsch, jak duch zawsze powracający na miejsca, z którymi go losy związały - - rozpoczął w młode łby cedzić znów (z odchrząknięciami) miód ojczysty i słowiański (seminarium niższe) i to już na dwa i 1/2 tygodnia przed oficjalnym rozpoczęciem roku akademickiego". Profesor znalazł się wśród osób deportowanych 6 listopada do obozu koncentracyjnego w Niemczech. W połowie września krakowskie teatry wciąż jeszcze funkcjonowały 1 Karol często chodził na przedstawienia; zaczął też poszukiwać pracy 103 statysty, bo rozpaczliwie potrzebował środków do życia. Po zajęciu Polski przez Niemców jego ojciec nie dostawał już wojskowej emerytury, podstawy ich utrzymania. Niestety, Karol nie znalazł pracy ani w teatrze, ani jako prywatny guwerner, ale, jak zwykle pełen optymizmu, próbował pogodzić się z nową, ciężką sytuacją. W październiku grupa studentów filologii polskiej, kolegów Karola, spotkała się ponownie w mieszkaniu Kydryńskich. Wojtyła i jego sześciu kolegów czytali wielkie polskie dzieła literackie, wcielając się w postacie z dramatów Słowackiego, Wyspiańskiego i Norwida. Do Krakowa wrócił właśnie Wojciech Żukrowski, jeden z bliskich przyjaciół Karola, i zamieszkał pięć domów dalej od mieszkania Wojtyłów na Tynieckiej. Żukrowski walczył w polskim wojsku od pierwszego dnia kampanii wrześniowej, został ranny i osadzony w obozie jenieckim, jednak udało mu się z niego uciec. Karol napisał do Kotlarczyka: „ Vita Cracoviensis. Pomyśl, pomyśl! składa się ono z ogonka za chlebem, z (rzadkich zresztą) ekspedycji cukrowych. Cha! i jeszcze z czarnej tęsknicy za węglem — ba! i z czytania". Dodał też wiele własnych przemyśleń na temat sytuacji całego kraju. Wybiegał również myślą w przyszłość. W listopadowym liście do Kotlarczyka zwierza się z goryczą, że aż do tej chwili nie widział Polski „w całej prawdzie": „Nie mogłem wyczuć tej atmosfery idei, która by godnie otoczyć mogła naród Mickiewicza, Słowackiego i Norwida, i Wyspiańskiego..." Wtedy też dziewiętnastoletni Wojtyła odkrył istnienie niesprawiedliwości społecznej. Pisał: „I dziś w rozmyślaniach wyczuwam, rozumiem z całą jawą, z pełną oczywistością, że idea jej żyła w nas jak w romantycznym pokoleniu, ale w prawdzie jej nie było, bo się katowało i więziło chłopa za to, że chciał słusznie praw do rządu, że czuł swoją anhelliczną godzinę, że miał słuszność, i prawo wodziło naród i kłamało, a synów jego, jak za czasów rozbiorów, wiatry przeciwne gnały po świecie -dlaczego? — żeby nie musieli gnić w ojczystych więzieniach". Były to takie same poglądy, jakie głosili młodzi ludzie opowiadający się za lewicą — że przedwojenna Polska była niesprawiedliwa i faszystowska — którzy później zwrócili się ku marksizmowi i komunizmowi. Ale Wojtyła podszedł do tego inaczej. Zwierzył się Kotlarczykowi: „Myślę, że wyzwolenie nasze winno być bramą Chrystusową. Myślę o Polsce ateńskiej - - ale od Aten całym ogromem chrystianizmu doskonalszej. I o takiej myśleli wieszczowie, prorocy babilońskiej niewoli. Naród upadł jak Izrael, bo nie poznał ideału mesjańskiego, ideału swojego, który był już podniesiony jako żagiew - - ale nie urzeczywistniony". 104 Owe refleksje z 1939 roku legły u podstaw społecznej i politycznej filozofii Wojtyły jako młodego księdza, biskupa na Soborze Watykańskim II i papieża. Wyznawał ją, gdy jako biskup i kardynał walczył z komunizmem w Polsce, ponieważ był to system represyjny i brakowało mu „wielkości chrześcijaństwa", a także później, już po upadku reżimów komunistycznych pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy w grzmiących przemówieniach potępiał „dziki kapitalizm". Boże Narodzenie Karol spędził tylko z ojcem w ich maleńkiej suterenie w domu na Tynieckiej. W liście do Kotlarczyka określił te święta jako „bardzo smutne". Choć Kraków i Wadowice dzieliła granica, Wojtyła i Kotlarczyk utrzymywali żywą korespondencję aż do lipca 1941 roku, kiedy to Kotlarczykowi i jego żonie udało się przenieść do Krakowa. Ich listy przenosili wcześniej przez Skawę przyjaciele, którzy ze względów rodzinnych lub zawodowych mogli od czasu do czasu kursować między Krakowem a Wadowicami. Jedną z tych osób była mieszkająca w Krakowie Halina Królikiewicz. Kotlarczyk, starszy od pozostałych przyjaciół Karola, stał się dla niego, jako mistrz intelektualny, któremu mógł się zwierzać ze swych pomysłów, marzeń i planów, najważniejszą obok ojca postacią w życiu. Mimo smutnych świąt Bożego Narodzenia owego roku, mimo braku pracy i przerwy w studiach po zamknięciu uniwersytetu, Wojtyła był jeszcze bardziej aktywny niż dotąd. Pod koniec grudnia napisał do Kotlarczyka: „Otóż nade wszystko donoszę Ci, że jestem bardzo mocno zajęty. Są ludzie, którzy teraz umierają z nudy. Ja bo nie. Obłożyłem się książkami, obwarowałem Sztuką i Nauką. Pracuję. Czy uwierzysz, że mi nieomal brakuje czasu? Czytam, piszę, uczę się, myślę, modlę się i walczę w sobie. Czasem okropny odczuwam ucisk, przygnębienie, depresję, zło. Czasem jakobym świtu dopatrywał, jutrzenki, jasności wielkiej". W ostatnich miesiącach 1939 roku i przez większość następnego, dopóki nie udało mu się dostać pracy w pełnym wymiarze godzin, poświęcił się twórczości literackiej. Napisał w owym czasie bardzo wiele wierszy, trzy sztuki sceniczne i przetłumaczył z greki na polski „Edypa" Sofoklesa. Tę ostatnią pracę zlecił mu Juliusz Osterwa, najwybitniejszy polski aktor i reżyser teatralny tamtych czasów, który poznał Wojtyłę przez Kydryńskiego. Osterwa uważał, iż wielkie dramaty, od „Edypa" i „Antygeny" poczynając, powinny być tak prezentowane, żeby „mogły zrozumieć je nawet kucharki" - i osobiście przetłumaczył na nowo „Antygonę" oraz „Hamleta". Z trzech napisanych w tym czasie przez Wojtyłę dramatów — wszys-kie na tematy biblijne - - pierwszym, i zapewne najsłabszym, był 105 „Dawid", i autor prawdopodobnie zniszczył rękopis. Pozostałe, „Hiob" oraz „Jeremiasz", nie tylko się zachowały, ale Jan Paweł II, dumny z ich autorstwa, zezwolił na opublikowanie ich w Polsce wkrótce po swym wyniesieniu na tron papieski. Karol napisał je ręcznie, a później z mozołem przepisał na pożyczonej maszynie. O „Hiobie" Karol donosił Kotlarczykowi: „Ja sam napisałem dramat nowy. Grecki formą, chrześcijański duchem, odwieczny treścią podobnie jak każdy dramat w cierpieniu". Wyjaśnił, że „Hiob" powstał w wyniku jego „głębokiego zatopienia się" w Starym Testamencie, lektury psalmów Dawida oraz Ksiąg Hioba i Proroków. Głównym przesłaniem dramatu jest, że „cierpienie nie zawsze jest karą", a ofiara Chrystusa „ukazuje znaczenie cierpienia". Był to znów mistyczny temat świętego Stanisława, który Wojtyła już jako papież zawsze przywoływał w swych naukach, zwłaszcza po zamachu na swe życie, po ciężkiej chorobie i późniejszych wypadkach. „Jeremiasz", drugi z opublikowanych po 1978 roku dramatów Woj-tyły, to trzyaktowa sztuka, której bohaterem jest polski jezuita, ksiądz Piotr Skarga, wielki siedemnastowieczny kaznodzieja, który w okresie kontrreformacji złamał regułę własnego zakonu. Wojtyłowski ksiądz Piotr jest wzorowany na postaci księdza Piotra z „Dziadów" Adama Mickiewicza. Bohater Mickiewicza przedstawia swoje „widzenie" w monologu wygłoszonym w celi więziennej; jest to długa, bardzo emocjonalna kwestia, w której męczeństwo Polski porównane jest do męczeństwa Chrystusa, i ksiądz Piotr domaga się odnowy moralnej narodu. Natomiast „widzenie" księdza Piotra z utworu przyszłego papieża wywodzi się z proroctwa Jeremiasza. W dramacie tym widać już wyraźnie rodzący się mistycyzm Wojtyły. Dzisiejszego Jana Pawła II ukształtowały bowiem spędzone w Krakowie lata wojny. Rozdział ósmy Jednym z przełomowych momentów w życiu Karola było pewne zimne sobotnie popołudnie w lutym 1940 roku, spędzone w parafialnym kościele pod wezwaniem Świętego Stanisława Kostki na Dębnikach przy ulicy Tynieckiej. Nadało ono całkowicie nowy wymiar mistycyzmowi młodego Wojtyły i być może skierowało go na drogę prowadzącą ku kapłaństwu. Owym przełomowym momentem było spotkanie z czterdziestoletnim krawcem, Janem Leopoldem Tyranowskim, który prawie natychmiast stał się mistrzem Wojtyły w kwestiach religijnych i duchowych, podobnie jak Kotlarczyk stał się jego nauczycielem w sprawach teatru i literatury. Kiedy spojrzy się wstecz na życie Karola, nie ulega wątpliwości, że obok ojca właśnie Tyranowski i Kotlarczyk wywarli na niego największy wpływ. Jan Paweł II sam to zresztą przyznaje. Ksiądz Mieczysław Maliński, krakowski kapłan i pisarz, który znał Karola od pierwszych dni wojny, również uważa, że Tyranowski był dla Wojtyły mistrzem duchowym i że od Kotlarczyka do Tyranow-skiego było już niedaleko. Przedstawia Kotlarczyka jako pro fetę ogarniętego wizją „wielkiej Polski". To ten człowiek nauczył Wojtyłę, że dobro osiąga się przez piękno. Tyranowski natomiast powiedziałby, że kapłaństwo jest bardziej bezpośrednią drogą do uczynienia ludzi dobrymi. I przekonał Wojtyłę, a on podążył drogą kapłaństwa. Składając mu pośmiertny hołd, Wojtyła —już jako ksiądz — w publikacji z roku 1949 przedstawił go jako „apostoła" i „kogoś naprawdę świętego". Nie przypisuje mu wprawdzie bezpośrednio zasługi skiero-ania na drogę kapłaństwa, ale pisze, że Tyranowski „(...) ukazywał p°ga dużo bardziej bezpośrednio, aniżeli kazania i księgi, dowodził, 1 Bogu można się nie tylko dowiadywać, że Bogiem można żyć". 107 Tyranowski, jak zgodnie przyznają Wojtyła i Maliński, był osobliwą postacią, w pierwszej chwili odpychającą i podejrzaną. Niski, o niezbyt przyjemnej aparycji, mówił wyświechtanymi frazesami zaczerpniętymi z katechizmu, a jego polszczyzna pełna była archaizmów, które drażniły obu młodych ludzi. Przed wojną kształcił się na księgowego, ale ostatecznie postanowił, podobnie jak ojciec i brat, zostać krawcem i dołączył do rodzinnego interesu. Warsztat Tyranowskich mieścił się w ciemnym mieszkaniu na drugim piętrze w budynku na ulicy Różanej na Dębnikach, kilka ulic od Tynieckiej, gdzie mieszkali Wojtyłowie. Jan Tyranowski był samotnikiem przekonanym o tym, że jego życiową misją jest przybliżanie Boga i wiary innym, zwłaszcza młodym ludziom, uznał więc, że pracując w domu będzie miał więcej czasu na skupienie i modlitwę. Pierwsza okazja do rozpoczęcia owej misji nadarzyła się Tyranow-skiemu w kościele Ojców Salezjanów na Dębnikach, gdzie grupa okolicznej młodzieży spotykała się w pierwszym roku niemieckiej okupacji na przedwielkanocnych rekolekcjach, aby podtrzymać w sobie ducha wiary. Salezjanie zaprosili na nie wykładowcę z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który co tydzień organizował spotkania teologiczne dla dwudziestu, trzydziestu młodych ludzi w wieku od szesnastu do dwudziestu pięciu lat. Tyranowski, mimo iż do młodzieży już się nie zaliczał, przyszedł na pierwsze spotkanie i z pełnym zaangażowaniem włączył się w program rekolekcji. Kiedy salezjanie zaproponowali zorganizowanie Żywego Różańca, który miał jeszcze bardziej związać młodzież z działalnością kościelną, zaofiarował się prowadzić modlitwy. Rekrutację do kółka różańcowego prowadził tak agresywnie, zatrzymując na ulicy nieznanych ludzi i zadając im bardzo osobiste pytania, że ksiądz Maliński w pierwszej chwili wziął go za prowokatora z gestapo. W latach okupacji panował zwyczaj nieodpowiadania na dociekliwe pytania zadawane przez nieznajomych — jednak taka myśl natchnionemu krawcowi nawet nie zaświtała w głowie. Tak czy owak ksiądz Maliński, zaczepiony na ulicy przez Tyranowskiego, dołączył do Żywego Różańca, gdzie poznał Karola Wojtyłę. Po raz pierwszy Tyranowski z Wojtyła zetknęli się ze sobą w lutym 1940 roku, na cotygodniowym sobotnim zebraniu kółka różańcowego, i natychmiast wytworzyła się między nimi silna, osobista więź. Karol napisał później, że choć „prawdę" głoszoną przez Tyranowskiego „znało się już przedtem z katechizmu, z książek, z kazań", to jednak było w niej coś mistycznego, bowiem „Jan w całym tego słowa znaczeniu pracował nad naszymi duszami (...) chodziło mu o wydobycie z zasobów nadprzyrodzonych, o których wiedział, że istnieją w duszach, 108 rzeczywistej postaci nadprzyrodzonego życia ludzkiego, życia, które przez łaskę staje się uczestnictwem w życiu Boga". Nie mający formalnego wykształcenia filozoficznego i teologicznego Tyranowski miał dar wygłaszania wspaniałych kazań. Wojtyła tak wspomina jedno z nich: „Było to jakoś w lipcu i dzień powoli wygasał, słowa Jana stawały się coraz bardziej samotne w opadającym mroku, coraz też głębiej zapadały, wyzwalając w nas te ukryte głębiny ewangelicznych możliwości, które dotąd omijało się z drżeniem". Karol, podobnie jak pozostali uczestnicy Żywego Różańca, spotykał się indywidualnie z Tyranowskim raz w tygodniu, zazwyczaj w jego ciasnej pracowni krawieckiej. Pretekstem do tych spotkań było systematyczne przeprowadzanie szczegółowej analizy religijnych dokonań minionego tygodnia — Tyranowski bowiem uważał, że taka dyscyplina jest niezbędna w kształtowaniu charakteru człowieka. W miarę jak pogłębiała się ich przyjaźń, Tyranowski i Karol spędzali ze sobą coraz więcej czasu, coraz częściej przechadzali się razem brzegiem Wisły, rozprawiając o Bogu, człowieku i religii. Później, kiedy Wojtyła znalazł już pracę, nowy przyjaciel i mistrz towarzyszył mu w godzinnej wędrówce z domu do fabryki czy kamieniołomów, aby mogli jeszcze więcej ze sobą rozmawiać. Od czasu do czasu, przed godziną policyjną, odwiedzał dom Wojtyłów, gdzie wspólnie czytali Pismo święte i prowadzili zażarte dyskusje. Ale Tyranowski był przede wszystkim mistykiem i ascetą i to on właśnie wprowadził Karola na drogę, która określić miała kolejne lata życia Jana Pawła II. Mistrzami samego Tyranowskiego byli święty Jan od Krzyża oraz święta Teresa z Avila, wielcy hiszpańscy mistycy. Wojtyła napisał: „Byli dla niego nie tylko mistrzami, oni dosłownie pozwolili mu odkryć siebie samego, wytłumaczyli mu i uzasadnili własne jego życie". Wybór przez niego życia świętego Jana od Krzyża jako tematu pierwszej rozprawy doktorskiej niewątpliwie dokonany został z inspiracji Tyranowskiego. Mistyczna teoria, iż cierpienie jest darem Boga, potwierdziła się w sposobie, w jaki umierał Tyranowski. Przyczyną jego zgonu była poważna infekcja, która na rok przykuła go do łóżka. Cierpiał straszliwie, musiano amputować mu rękę, a na trzy dni Przed śmiercią, w marcu 1947 roku, kompletnie ogłuchł. Była to śmierć, jakiej sobie życzył i o jaką się modlił. Mimo bólu był,,(...) ciągle pogodny i uśmiechał się promiennie" - napisał później >^arol. Tyranowski doczekał chwili, gdy Wojtyła został księdzem, ale kiedy umierał, jego uczeń przebywał już w Rzymie. Mistycznym testamentem, jaki zostawił Wojtyle, była nie tylko 109 filozofia świętego Jana od Krzyża i świętej Teresy, ale również pragnienie wstąpienia do klasztoru i życie kontemplacyjne. Karol ostatecznie zrezygnował z tego zamiaru, lecz klasztorne życie zawsze bardzo go pociągało. Już jako papież, założył w murach Watykanu zamknięty klasztor żeński, pierwszą tego typu instytucję w Stolicy Piotrowej. Jest on usytuowany w ogrodach watykańskich, ,,w cieniu kopuły Bazyliki św. Piotra". Konwent zaczął funkcjonować 13 maja 1994 roku i zamieszkało w nim osiem mniszek z zakonu założonego przez świętą Klarę z Asyżu. Otwarcie klasztoru wypadło w kolejną rocznicę pierwszego ukazania się Matki Boskiej Fatimskiej. Watykan oficjalnie ogłosił, iż „ma to szczególne znaczenie dla Ojca Świętego, który doświadczył macierzyńskiej opieki ze strony Najświętszej Maryi Panny po zamachu na jego życie w roku 1981". Statut fundacyjny klasztoru głosi, że „specjalnym celem tej społeczności jest modlitwa, adoracja, wysławianie i pokuta oraz ciągła modlitwa w ciszy i samotności, by wspierać Ojca Świętego w jego codziennej trosce o cały Kościół". W październiku 1994 roku Jan Paweł II przewodniczył pierwszemu synodowi biskupów zajmującemu się problemem świętości życia i koncentrującemu się na nakazach religijnych dla mężczyzn i kobiet, które to kwestie w ostatnich dziesięcioleciach odsuwane były na plan dalszy. Podczas wojny Karol musiał znaleźć w Krakowie pracę, aby utrzymać siebie i swego ojca. W sierpniu 1940 roku został zaangażowany jako chłopiec na posyłki w śródmiejskiej restauracji. Ale Niemcy zaczęli organizować łapanki na Polaków i wywozić ich na przymusowe roboty. Silny i zdrowy dwudziestoletni Wojtyła był doskonałym kandydatem, a wykonywana przez niego praca gońca nie zapewniała mu bezpieczeństwa. Z pomocą przyszli przyjaciele. Jedyną ochroną przed łapanką był Ausweis, dowód tożsamości stwierdzający, że jego właściciel jest zatrudniony w zakładzie, którego produkcja była ważna dla przemysłu wojennego Rzeszy. W Krakowie takim zakładem przemysłowym, kwalifikującym do zwolnienia z pracy przymusowej, była belgijska fabryka Solvay, przejęta przez Niemców i przemianowana na Wschodnionie-mieckie Zakłady Chemiczne, gdzie z wyprażonego wapienia produkowano sodę kaustyczną, niezbędny składnik materiałów wybuchowych. Fabryka Solvay wykorzystywała wapień z kamieniołomów w Za-krzówku, położonych na południe od Dębnik, i tam właśnie, we wrześniu 1940 roku, Wojtyła został zatrudniony jako robotnik fizyczny. 110 Olbrzymie bloki skalne były odłupywane za pomocą ładunków wybuchowych, a potem transportowane w wagonikach kolejki wąskotorowej do fabryki w Borku Fałęckim, przemysłowej dzielnicy Krakowa. Karol otrzymał drogocenny Ausweis, kiedy wraz z kilkunastoma innymi intelektualistami (w tym trzema swymi bliskimi przyjaciółmi) został zatrudniony przez dyrektora krakowskiego Solvaya, Polaka Henryka Kułakowskiego. Niemcy zatrzymali polskiego inżyniera na tym stanowisku ze względu na jego fachowość i Kułakowski wykorzystywał swą pozycję, aby pomagać studentom polecanym mu przez przyjaciół i znajomych. Według Edwarda Górlicha, polskiego chemika pracującego w fabrycznym laboratorium, inny wysoki urzędnik Solvaya, niejaki Fóhl, „opłacał gestapo, aby przymykało oczy na »koncentrację« młodej inteligencji polskiej w zakładach Solvay". System działał i Wojtyła spędził w fabryce cztery lata. Pracę tę Wojtyła dostał dzięki Jadwidze Lewaj, swej przyjaciółce i nauczycielce francuskiego, która poleciła go Kułakowskiemu. Wojciech Żukrowski, Juliusz Kydryński i Tadeusz Kwiatkowski, najbliżsi przyjaciele Wojtyły, zostali zatrudnieni tam również dzięki niej. Ale Żukrowski, którego dziadek był lekarzem w Solvayu, utrzymuje, że to właśnie on zorganizował dla siebie i przyjaciół tę posadę. Karol rozpoczął pracę w kamieniołomach od obsługiwania kursujących między Zakrzówkiem a fabryką wagoników i pełnił funkcję hamulcowego. W październiku napisał do Kotlarczyka: „Zarabiam bardzo dobrze (stosunkowo oczywiście), najcenniejsze są deputaty robotnicze. Zresztą tak jak ja pracuje większość moich kolegów. I robi nam to znakomicie". Owe deputaty, zwane „suplementami", były dodatkowymi racjami żywnościowymi, przyznawanymi przez Niemców osobom wykonującym ciężką pracę fizyczną. Miesięczny przydział dla pracowników fabryki składał się z porcji żylastego mięsa, kilku kilogramów czarnego chleba, marmolady, papierosów i litra wódki. Karol wymieniał papierosy i wódkę na słoninę, która dawała mu siłę. Nie skarżył się, ale było mu bardzo ciężko. Z Tynieckiej do kamieniołomów musiał iść godzinę, ajego zmiana trwała od ósmej rano do czwartej po południu. W dodatku tego roku zima była wyjątkowo ostra. Spadło dużo śniegu i panował mróz, temperatura dochodziła do około trzydziestu stopni poniżej zera. Karol gwałtownie tracił na wadze, marzł nieustannie i był coraz bardziej wyczerpany. Raz dziennie robotnicy mogli spędzić piętnaście minut baraku ogrzewanym żelaznym piecykiem, gdzie jedli obiad złożony ; kawy zbożowej z sacharyną i pajd czarnego chleba z marmoladą, które 111 przynosili ze sobą z domów. Żukrowski napisał po latach: „Karolek niczym się od reszty kamieniarzy nie różnił: przepocony kapelusz z postrzępioną wstążką, kurtka z rozepchanymi kieszeniami, w ręku blaszan-ka na kawę słodzoną sacharyną, połatane portki nabite pyłem wapiennym, na skorupę zesztywniałe od bryzgów oliwy". Nosił też duże, drewniane chodaki. A jednak Wojtyła mimo to znajdował również czas i energię na teatr. Na spotkaniach u Kydryńskich wraz z Juliuszem i innymi kolegami czytali klasyczne polskie dramaty. Pod koniec września przed dużą grupą zaproszonych gości recytowali cały akt ze sztuki Żerom-skiego, którą Karol osobiście wyreżyserował. Później zaczęli przygotowywać się do wystawienia dramatu Norwida. Od października grupa teatralna zaczęła spotykać się regularnie co sobotę. W wigilię Bożego Narodzenia Karol i jego ojciec przeszli po moście Dębnickim i ruszyli na kolację do Kydryńskich. Dla porucznika były to ostatnie święta. Wkrótce po świętach Bożego Narodzenia Karol Wojtyła senior poważnie zapadł na zdrowiu. Nie był w stanie dłużej zajmować się domem i Karol każdego wieczoru przynosił mu od Kydryńskich, u których się po pracy stołował, obiad w menażkach. 18 lutego 1941 roku, a był to wyjątkowo mroźny dzień, Karol i Maria Kydryńska, siostra Juliusza, wzięli lekarstwa oraz menażki z obiadem i ruszyli na Tyniecką. Było już późne popołudnie i Maria miała porucznikowi odgrzać posiłek na miejscu. Kiedy jednak weszli do mieszkania, Wojtyła senior już nie żył. Maria Kydryńska wspomina, że Karol wybuchnął wtedy płaczem i powiedział przez łzy: „Nie było mnie przy nim w momencie śmierci. On ciągle wzywał księdza". Ojciec Wojtyły zmarł na atak serca. Miał sześćdziesiąt dwa lata, a Karol niecałe dwadzieścia jeden. Całą noc modlił się klęcząc przy ciele ojca. Dołączył do niego Juliusz Kydryński, a między modlitwami rozmawiali szeptem o śmierci. Nazajutrz Karol, nie mogąc znieść samotności na Tynieckiej, przeniósł się do mieszkania Kydryńskich, gdzie pozostał przez następnych sześć miesięcy. W roku 1994, podczas prywatnej rozmowy z Juliuszem w Rzymie, Jan Paweł II wspomniał krótko o nocy po śmierci ojca. „Nigdy nie czułem się tak samotny..." - powiedział. Pogrzeb porucznika odbył się 22 lutego na krakowskim cmentarzu wojskowym. Ceremonię odprawił ksiądz Figlewicz, spowiednik Karola. Po pogrzebie ojca Karol spędzał większość wolnego czasu na modlitwie; 112 często leżał krzyżem na podłodze pokoju, który zajmował u Kydryńskich. Ich mieszkanie składało się z trzech izb i Karol sypiał w środkowym pokoju. Codziennie też uczestniczył we mszy. Ale Juliusz pamięta, że poza pracą w fabryce, pisaniem i modlitwą znajdował również czas, żeby przechadzając się po swym pokoju powtarzać na głos francuskie słówka, których nauczył się podczas prywatnych lekcji, oraz pomagać przy wrzucaniu węgla z wozu dostawczego do piwnicy. Śmierć ojca była dla Karola bardzo dotkliwym ciosem i większość jego przyjaciół uważa, iż właśnie ona przesądziła o ostatecznej decyzji przyjęcia święceń kapłańskich. Ksiądz Maliński wspomina, że Wojtyła codziennie po pracy w kamieniołomach chodził na leżący na drugim brzegu Wisły cmentarz, żeby pomodlić się na grobie ojca. Żywił obawy, że Wojtyłę spotka coś złego, był bowiem kompletnie rozkojarzony. Miał jednak nadzieję, że wpływ Jana Tyranowskiego pomoże odzyskać Karolowi równowagę. Mówi też, że gdyby nie Tyranowski, Wojtyła nie zostałby księdzem i on sam też by nim nie został, co nie oznacza, że wywierał na nich jakąkolwiek presję — po prostu pokazał im nową drogę. Po śmierci ojca najbardziej na duchu podtrzymywał Karola właśnie Tyranowski. Wojtyła odbywał z nim długie rozmowy i wiele z nich dotyczyło z pewnością jego przyszłości. Ale miało jeszcze upłynąć półtora roku, zanim w sercu i umyśle Karola w pełni dojrzała myśl o poświęceniu się kapłaństwu. 8 marca 1962 roku Wojtyła, już jako biskup, zwracając się do seminarzystów w Krakowie:, wyjaśnił publicznie powody, dla których został księdzem. Przywołując lata wojny powiedział wówczas, że jest dumny i wdzięczny Bogu, iż przez cztery lata pracował jako robotnik. Wtedy rozwiązały się najistotniejsze jego problemy i wtedy wstąpił na drogę kapłańskiego powołania. I dodał, że okazałby niesprawiedliwość, nie wspomniawszy zasług Jana Tyranowskiego, człowieka, który umiał wywierać wielki wpływ na młodzież, gdyż właśnie w tej atmosferze tajemnicy związanej z życiem nadprzyrodzonym zrodziło się powołanie kapłańskie przyszłego Papieża. Później Jan Paweł II wyznał, iż uświadomił sobie swoją życiową rogę po śmierci ojca, gdy pracował w fabryce w atmosferze okupacyjnego terroru, a z drugiej strony rozwijał swoje zainteresowania litera-:kje. W tym samym roku, jesienią, pojął, że otrzymał powołanie kapłańskie. 113 Mimo iż Wojtyle niemal cały dzień zajmowała praca w kamieniołomach i spotkania teatralne z przyjaciółmi, znalazł czas, aby przepisać na maszynie Kydryńskich dramaty „Hiob" i „Jeremiasz". Z wdzięczności za gościnność podarował pani Kydryńskiej po jednym egzemplarzu każdej ze sztuk. Tymczasem w Krakowie Niemcy srożyli się coraz bardziej. Kazimierz, dzielnica żydowska, zamieniony został w ogrodzone wysokim murem getto o powierzchni czterdziestu jeden i pół kilometra kwadratowego. Na zachodnich przedmieściach Krakowa, w Płaszowie, zorganizowano obóz koncentracyjny dla Żydów. W Wadowicach zniszczono synagogę i cmentarz żydowski, a mieszkańców miasta pochodzenia żydowskiego umieszczono w getcie. Dom rodzinny Jerzego Klugera, kolegi Wojtyły z gimnazjum, zajęło gestapo. 23 maja w kościele parafialnym Salezjanów na Dębnikach, niedaleko domu Wojtyły, pojawiło się gestapo. Niemcy aresztowali trzynastu księży, którzy później zmarli w obozach koncentracyjnych. Jako kardynał, w latach siedemdziesiątych Wojtyła powiedział w kościele na Dębnikach, iż nigdy nie zapomni dnia, gdy prawie wszyscy księża tej parafii oraz ojcowie salezjanie zostali aresztowani, by niebawem trafić do obozów. Podczas najazdu gestapo na kościół był w nim Jan Tyra-nowski, który brał udział w próbie chóru. Ale agenci niemieccy nie zwrócili uwagi na śpiewaków i aresztowali tylko księży. W ramach walki z polskim duchowieństwem Niemcy wysyłali do obozów coraz więcej dostojników kościelnych. W maju 1941 roku w obozie koncentracyjnym zmarł arcybiskup płocki Juliusz Nowowiejski, a po nim biskup sufragan Leon Wetmański. Arcybiskup Michał Kozal z Włocławka zginął w Dachau. A Watykan milczał. Wiosną, dzięki dyrektorowi kamieniołomów w Zakrzówku, Niemcowi o nazwisku Krauze, który wychował się wśród Polaków i robił wszystko, by polepszyć los pracujących u niego młodych intelektualistów, Karol został przeniesiony do lżejszej pracy. Jego nowe zajęcie polegało na pomaganiu Franciszkowi Łabusiowi, starszemu brygadierowi, przy zakładaniu ładunków wybuchowych. Do obowiązków Karola należało umieszczanie w wydrążonych w wapieniu otworach materiałów wybuchowych i zapalników, które Łabuś zbroił i odpalał. Obaj kryli się za wystającymi skałami, kopalnią wstrząsała eksplozja, a po skałach toczyły się ogromne bryły kamienia. Jedną z zalet nowej pracy było to, że większość czasu mogli spędzać w baraku. Było tam nie tylko ciepło, ale Karol miał ponadto możliwość czytania — utworów literackich i, coraz częściej, dzieł o tematyce religijnej. Stary Łabuś przepadał za Wojtyła, lecz uważał, że Karol nie nadaje się do pracy w kamieniołomach. Powiedział mu kiedyś: „Lepiej tobie zostać księdzem". Ostrzegł również Wojtyłę i jego przyjaciela Wojciecha Żukrowskiego, że jeśli zginie choć gram materiału wybuchowego, to ich obu czeka Oświęcim. Niemcy bacznie pilnowali tych materiałów, by nie dostały się w ręce walczącego podziemia. Nie wiadomo, czy Łabuś wiedział o tym, że Żukrowski należał do Armii Krajowej i wiele razy kradł amoniak i laski dynamitu dla oddziałów bojowych podziemia. Karol jednak nie brał udziału w walce zbrojnej z hitlerowcami twierdząc, że Polacy zrobili już wszystko, co w ich mocy, w roku 1939, a reszta jest w rękach Boga. Podziemie działało w ścisłej konspiracji i Żukrowski, mimo łączącej go z Wojtyła przyjaźni, nie powiedział Karolowi, że należy do wojskowej organizacji ruchu oporu. Żukrowski i jego towarzysze walki nigdy nie uważali Wojtyły za tchórza tylko dlatego, że nie przyłączył się do walki zbrojnej. Rozumieli potrzebę istnienia również innych form oporu wobec Niemców —jedną z nich była działalność krakowskiego podziemnego teatru polskiego, w którą Karol był bardzo zaangażowany, i Żukrowski podkreśla, iż za występowanie w takim teatrze można było trafić do Oświęcimia. Gdyby więc Niemcy złapali Wojtyłę z teczką pełną dramatów i notatek teatralnych, uznaliby, że nie tylko pracuje w kamieniołomach, lecz także prowadzi działalność konspiracyjną w podziemnej grupie teatralnej. Wojtyła wiedział, że młodzi księża służą jako kapelani w oddziałach partyzanckich Armii Krajowej. Doświadczenia wyniesione z pracy w kamieniołomach wryły się w pamięć Wojtyły na zawsze. W roku 1956 opisał je w czteroczęś-ciowym poemacie zatytułowanym „Kamieniołom" i opublikowanym w jednym z krakowskich czasopism. Utwór ten to pean na cześć piękna ciężkiej pracy fizycznej: „cała wielkość tej pracy znajduje się wewnątrz człowieka" - i zarazem hołd oddany koledze-robotnikowi, który zginął w kamieniołomach (ten fragment poematu nosi tytuł ,Pamięci towarzysza pracy"): „Przeniknął go biały kamień, w istotę o się wżarł i przejął ją wreszcie na tyle, że stała się sama kamie- -m (...) Złożyli go, milcząc, plecami na płachcie żwiru. Przyszła ^nękana żona i wrócił ze szkoły syn". Jest to również hymn ku czci wszystkich innych kolegów robotników: Znam was, wspaniali ludzie, ludzie bez manier i form. Umiem patrzeć w serce człowieka bez obslon i bez pozorów. Czyjeś ręce należą do pracy, czyjeś ręce należą do krzyża. 114 115 Lato 1941 roku przyniosło dwa radosne dla Karola Wojtyły wydarzenia. Pierwszym był nielegalny przyjazd Mieczysława Kotlarczyka, jego nauczyciela sztuki żywego słowa, wraz z żoną z Wadowic do Krakowa. Drugim - - przeniesienie Karola przez dyrekcję Solvaya z kamieniołomów do głównej fabryki w Borku Fałęckim, co stanowiło ogromną poprawę warunków pracy. Karol zaproponował Kotlarczykom, aby zamieszkali w jego suterenie na Tynieckiej i w kilka miesięcy później sam wrócił do dawnego mieszkania. Nie był już tam samotny, miał przy sobie najbardziej intelektualnie i artystycznie bliskiego przyjaciela. Wkrótce Kotlarczyk zaczął zarabiać na życie jako konduktor w tramwaju. Pojawienie się Kotlarczyka w Krakowie dodało młodym aktorom energii. Na spotkaniu 22 sierpnia w mieszkaniu rodziców dwóch aktorek został oficjalnie powołany do życia podziemny Teatr Rapsodyczny (który funkcjonował jeszcze długo po wojnie, już jako legalny teatr). Kotlarczyk, Wojtyła, Kydryński, Żukrowski, Halina Królikie-wicz, Danuta Michałowska i reszta osób zaangażowanych w ruch teatralny byli na miejscu. Niezwłocznie przystąpiono do przygotowywania „Króla Ducha" Słowackiego, w którym Karol miał grać tragiczną rolę Bolesława. Premiera odbyła się l listopada. Niebawem Teatr Rapsodyczny nawiązał kontakty z Unią. Organizacja ta była kulturalnym odgałęzieniem zbrojnego ruchu oporu i kładła silny nacisk na „myśl chrześcijańską". Popierał ją arcybiskup Sapieha, który uczestniczył we wszystkich podziemnych operacjach. Założycielem Unii był Jerzy Braun, znany poeta i dramaturg, reprezentant wielkiej tradycji polskiego mesjanizmu. Wojtyła dołączył do tej organizacji wraz ze swoimi przyjaciółmi, przyrzekając solennie posłuszeństwo. Głoszono w niej „unię człowieka z człowiekiem, unię pracy i kultury, unię człowieka z narodem, narodu z narodem, wszystkich ludzi z Chrystusem". Był to „chrystianizm twórczy społecznie" i Karol w pełni go akceptował. Ideologia ta stanowiła kolejną podstawę jego poglądów, którym nadał ostateczny kształt już jako papież. Idee Unii odbijały tradycyjną polską niechęć do kapitalizmu — choć nie w kontekście marksistowskim — która po latach odżyła w ostrych wypowiedziach Jana Pawła II po upadku komunizmu, skierowanych przeciw konsumpcyjnemu stylowi życia. Nowa praca, mimo iż fabryka znajdowała się dużo dalej od jego domu niż kamieniołomy, dawała Wojtyle możliwość nauki i modlitwy we względnie spokojnych warunkach. Droga do zakładu i z powrotem zajmowała mu blisko dwie godziny w każdą stronę. W fabryce nosił 116 drewniane cebry z wapnem uzyskanym z wypalanego w piecach na dziedzińcu wapienia do „pralni", mieszczącej się na pierwszym piętrze budynku, gdzie odcedzano zanieczyszczenia. Do obowiązków Karola należało również dostarczanie próbek płynu do fabrycznego laboratorium. Były to znacznie mniej męczące zajęcia niż harówka w kamieniołomach, ale przede wszystkim oznaczały przebywanie pod dachem. Przyjaciele Wojtyły również zostali przeniesieni do fabryki. Juliusz Kydryński został portierem przy bramie, którą przechodzili stawiający się do pracy robotnicy, a Wojciech Żukrowski dostał posadę mechanika. Wojtyła najbardziej lubił nocne zmiany (czasami, żeby uniknąć długich wędrówek do domu i z powrotem, zostawał na oba dyżury), ponieważ wtedy w fabryce panował względny spokój i Karol miał więcej czasu dla siebie. Podczas nocnej zmiany klękał o północy na fabrycznej podłodze i pogrążał się w długiej modlitwie. W wolnych chwilach czytał teksty religijne. Jedną z pierwszych takich lektur był „Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny", napisany na początku XVIII wieku przez Ludwika Marię Grignon de Montforta, księdza z Bretonii, który później został przez Kościół rzymskokatolicki kanonizowany. Młodzieńcza cześć, jaką Karol otaczał sanktuarium maryjne w Kalwarii Zebrzydowskiej, oraz lektura owej oprawnej na niebiesko książki stały się zaczątkiem późniejszego kultu Matki Boskiej. Jako arcybiskup Wojtyła oświadczył pewnego razu grupie krakowskich księży: „Muszę przyznać się do tego, że był to moment, w którym na temat nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny i stosunku tego nabożeństwa do nabożeństwa do Chrystusa Pana miałem trudności. A więc z tym »Traktatem«, który tak opatrznościowo wpadł w moje ręce, dość długo się zmagałem. Przestudiowałem go w różnych kierunkach, można powiedzieć: tam i z powrotem; do różnych jego fragmentów wracałem po wielekroć (ubrudziłem się przy tym solidnie). Ale muszę powiedzieć, że po kilku miesiącach takiego studium coś się we mnie na ten temat ukształtowało". Kolejną książką, która wzbudziła wielkie zainteresowanie Karola, była „Ontologia, czyli metafizyka ogólna", autorstwa księdza Kazimierza Waisa, wybitnego filozofa i teologa. Dzieło to wprowadziło Wojtyłę w świat metafizyki, ale z powodu - - wedle jego własnych - braku odpowiedniego przygotowania humanistycznego, filo-;znego i literackiego opanowanie pojęć metafizycznych zajęło mu dwa miesiące. Właśnie ona jednak stanowiła główny przełom, -dział potem: „Nie przesadzę, jeśli powiem, że świat, w którym 117 żyłem dotąd w sposób intuicyjny, a także emocjonalny, został od tego czasu potwierdzony i uzasadniony na gruncie racji najgłębszych i zarazem najprostszych!" Wewnętrznemu życiu Wojtyły, jego ewolucji uczuciowej oraz trudnym, codziennym zmaganiom nieustannie towarzyszyła modlitwa. Modlił się w drodze do pracy, w kościele na Dębnikach, modlił się w fabryce, modlił się w starym drewnianym kościółku w Borku Fałęc-kim niedaleko zakładów Solvaya, w drodze na cmentarz i nad grobem ojca, modlił się w domu. Większość robotników traktowała go z szacunkiem i podziwem. Nazywali go „studentem" lub „naszym małym księżulem" i często pozwalali mu odpoczywać, mówiąc: „Dość już dziś zrobiłeś... odpocznij, poczytaj, zjedz coś". Stefania Kościelniakowa, która pracowała w fabrycznej kuchni, pamięta, jak jej przełożony pokazał kiedyś Karola i powiedział: „Nie ma matki... jest taki ubogi... dawaj mu więcej chleba, bo je tylko to, co dostanie tutaj"*. Kiedy więc pani Kościelniakowa pracowała na drugiej zmianie i kroiła chleb na kolację, zawsze zostawiała Karolowi większą porcję. Mimo to Wojtyła wciąż znajdował czas na Teatr Rapsodyczny, rozmowy z Kotlarczykiem i Tyranowskim oraz spotkania z innymi przyjaciółmi. Poznał wielu współpracowników „Miesięcznika Literackiego", podziemnego wydawnictwa redagowanego przez Żukrow-skiego i Kwiatkowskiego, w którym prezentowali swe prace najlepsi pisarze krakowscy. Był wśród nich również Jerzy Turowicz. Karol zetknął się z nim wtedy jedynie przelotnie, ale po wojnie znów się spotkali i Turowicz miał się okazać jedną z bardzo ważnych postaci w karierze Karola Wojtyły. Rozdział dziewiąty ' W niedzielę 24 maja 1942 roku Karol Wojtyła, który właśnie ukończył dwudziesty drugi rok życia, udał się do Częstochowy. Przed wojną brał już udział w pielgrzymkach na Jasną Górę, ale teraz Niemcy zezwalali na wyjazdy jedynie niewielkim grupom. Wojtyła pojechał do sanktuarium Czarnej Madonny w towarzystwie dwunastu studentów i swego przyjaciela, Wojciecha Żukrowskiego. Dwa dni wcześniej wystąpił w głównej roli w wystawionym przez Teatr Rapsodyczny „Weselu" Stanisława Wyspiańskiego. Przedstawienie odbyło się w mieszkaniu jednego z przyjaciół Wojtyły. W pierwszym tygodniu maja Niemcy zwolnili z krakowskiego więzienia Juliusza Kydryńskiego, którego aresztowali trzy tygodnie wcześniej. Karol Wojtyła, mimo Ausweisu poświadczającego, że pracuje w ważnej dla przemysłu niemieckiego fabryce, również był zatrzymany przez gestapo w śródmiejskiej kawiarni podczas ulicznej łapanki. Ostatecznie dzięki dokumentowi zwolniono go, podczas gdy większość aresztowanych wraz z nim ludzi została wysłanych do Oświęcimia. W słoneczny majowy dzień dwudziestu pięciu z nich stanęło przed plutonem egzekucyjnym pod obozową „ścianą śmierci". W Częstochowie cała grupa modliła się w kaplicy przed specjalnie dla niej odsłoniętym wizerunkiem Czarnej Madonny (zwykle obraz zakryty jest draperią). Studenci złożyli Madonnie następujące ślubowa- : ,,(•••) w przededniu nieuniknionych zapasów między naszymi wro-, które skończą się dla nich klęską — mimo szalonego terroru ;ugięcie stojąc na straży ducha — z wiarą w lepsze jutro -- My, alska Młodzież Akademicka, w podziwie dla wyroków Opatrzności kładamy na Jasnej Górze nasze ślubowanie". Po powrocie do Krakowa Karol dzielił swój czas między pracę 119 w fabryce oraz próby i przedstawienia teatralne. Pewnego wrześniowego wieczoru, po próbie sztuki Norwida, która odbyła się w suterenie na Tynieckiej, Wojtyła zwrócił się do Kotlarczyka z prośbą, by nie wyznaczał mu już ról w następnych przedstawieniach Teatru Rapsodycznego, wyjaśniając, że zamierza wstąpić do tajnego seminarium duchownego i poświęcić się kapłaństwu. Choć Kotlarczyk znał zapatrywania Wojtyły, próbował wyperswadować mu ten pomysł. Powoływał się na rolę sztuki w walce z wrogiem, przypominał ewangeliczne ostrzeżenie o skutkach marnowania talentu i prosił Karola, by wstrzymał się jeszcze z ostateczną decyzją. Wiele lat później Jan Paweł II powiedział podczas swojej oficjalnej wizyty w Krakowie: „Świętej pamięci Mieczysław Kotlarczyk uważał, że moim powołaniem jest żywe słowo i teatr, a Pan Jezus uważał, że kapłaństwo, i jakoś pogodziliśmy się co do tego". Ksiądz Maliński twierdzi, iż Wojtyła ostateczną decyzję podjął na początku września, kiedy odbywał spowiedź w Katedrze Wawelskiej. Maliński towarzyszył mu wtedy w drodze do świątyni, a potem czekał w przedsionku, podczas gdy Wojtyła konferował ze swym spowiednikiem, księdzem Figlewiczem. Po opuszczeniu konfesjonału Wojtyła oświadczył, że postanowił zostać księdzem i o tym właśnie rozmawiał z ojcem Figlewiczem. Inni historycy jednak wątpią w tę wersję, ponieważ Polakom, z wyjątkiem paru kapłanów posiadających specjalne zezwolenie władz, nie wolno było wchodzić na Wawel. Tak czy owak, o decyzji Karola niezwłocznie poinformowano arcybiskupa Sapiehę, który organizował właśnie przy archidiecezji krakowskiej tajne seminarium duchowne. Seminarium miało korzystać z zasobów zamkniętego przez okupanta wydziału teologicznego przy Uniwersytecie Jagiellońskim i prowadził je ksiądz Jan Piwowarczyk, znany teolog, pisarz i dziennikarz. Wojtyła był jednym z dziesięciu kandydatów zatwierdzonych osobiście przez Sapiehę. Seminarium rozpoczęło działalność w październiku 1942 roku. Studenci mieszkali poza Krakowem i dysponowali fałszywymi zaświadczeniami, że są „parafialnymi sekretarzami". Studiowali indywidualnie, spotykając się z wykładowcami w zakonspirowanych lokalach, i często nie znali swoich kolegów. Jednocześnie rozpoczął działalność podziemny Uniwersytet Jagielloński; na jego wydziałach studiowało ośmiuset studentów. Wykłady prowadzili profesorowie, którzy uniknęli wywiezienia do obozów koncentracyjnych. Jakkolwiek przez Kościół, z racji swego statusu seminarzysty, Wojtyła był traktowany jak kleryk, nie zmienił trybu swego życia. W dal- szym ciągu pracował w Solvayu i jeszcze przez sześć miesięcy utrzymywał związki z Teatrem Rapsodycznym. Na jego prośbę Unia, gdy przygotowywał się do wstąpienia do seminarium, zwolniła go z obowiązku uczestnictwa w działalności podziemnej. Już samo rozpoczęcie nauki w tajnym seminarium duchownym narażało na ogromne ryzyko; odkrycie tego przez Niemców oznaczało natychmiastowy wywóz do obozu lub pluton egzekucyjny. Studiowanie nielegalnych przedmiotów w zaaprobowanej przez Niemców placówce wykładającej jedynie „praktyczną" liturgię było równie niebezpieczne — za uczestniczenie w tajnych wykładach z teologii co najmniej pięciu studentów zostało zamordowanych w Oświęcimiu, a kleryk Szczęsny Zachuta, należący do podziemnej organizacji przygotowującej Żydów do chrztu, został aresztowany i zastrzelony. Wkrótce po utworzeniu podziemnego seminarium Niemcy aresztowali jego rektora, księdza Piwowarczyka, pod zarzutem drukowania nielegalnych ulotek. Po kilku miesiącach został jednak z krakowskiego więzienia zwolniony. Jako kleryk i kandydat na kapłana, Wojtyła otrzymał zezwolenie na pełnienie niektórych posług duszpasterskich, takich jak udzielanie chrztu, łączenie małżeństw, udzielanie ostatniego sakramentu oraz prowadzenie nabożeństw. Ponieważ jednak był słuchaczem tajnego seminarium, nie mógł podczas nauki wykonywać tych powinności otwarcie i oczywiście nie mógł nosić sutanny. Wkrótce wraz z innym seminarzystą, Franciszkiem Koniecznym, zaproszony został do codziennego porannego asystowania przy mszy celebrowanej przez arcybiskupa Sapiehę w jego prywatnej kaplicy. Wtedy też po raz pierwszy od czasów gimnazjum wadowickiego ujrzał ponownie arcybiskupa. Sapieha jednak dobrze go pamiętał. Karol i Konieczny przez dwa lata uczestniczyli w mszach odprawianych przez arcybiskupa, po których jadali z nim śniadanie. Karol wstawał o świcie, przechodził przez most i kierował się do Pałacu Arcybiskupiego na ulicy Franciszkańskiej, gdzie o szóstej trzydzieści rozpoczynała się msza. Później śpieszył do fabryki, a po pracy )dwiedzał grób ojca i biegiem wracał do domu, żeby odrobić seminaryj-e prace domowe oraz omówić z Kotlarczykiem dalszą działalność teatralną. Czasami na msze przychodził wprost z nocnej zmiany w fab-Poza tym dawał jeszcze lekcje łaciny Malińskiemu, który również Postanowił zostać księdzem. Pod koniec listopada Karol wziął udział w obchodach czterechsetnej :znicy urodzin świętego Jana od Krzyża, Mistycznego Doktora >cioła i założyciela zakonu karmelitów bosych. Wojtyła szczególnie teresował się poezją świętego Jana i często wypożyczał jego dzieła 120 121 z krakowskiej klasztornej Bibliotheca Carmelitana. Zwrócił się nawet do ojca Józefa Prusa, prowincjała karmelitów bosych, z prośbą o zezwolenie na wstąpienie do klasztoru, ale podczas okupacji karmelici nie przyjmowali nowicjuszy, ojciec Prus poradził więc Karolowi, żeby zgłosił się po wojnie. Wojtyła następnego dnia grał jedną z głównych ról w inscenizacji „Pana Tadeusza" Mickiewicza. Kiedy zaczął recytować spowiedź księdza Robaka, panującą w pokoju ciszę zmącił dźwięk niemieckiego megafonu zainstalowanego na ulicy. Mimo że sytuacja na froncie była dla Niemców niepomyślna, zwłaszcza w Związku Radzieckim, przez megafon oznajmiano o nowych „zwycięstwach". Tadeusz Kwiatkowski wspomina, że Karol nie przerwał recytacji, nawet nie zmienił tonu głosu, zupełnie jakby nie słyszał szczekaczki. Z Teatrem Rapsodycznym Wojtyła rozstał się w marcu 1943 roku. Od tej chwili cały swój czas dzielił pomiędzy pracę w fabryce Solvay i studia teologiczne, a służąc codziennie do mszy w Pałacu Arcybiskupim, coraz bardziej zbliżał się do Sapiehy. Prowadził teraz bardzo pracowite życie. W roku 1944 Kraków i całą Polskę ogarnęła fala optymizmu, do wojny bowiem przyłączyły się Stany Zjednoczone. Alianci pokonali Niemców w Afryce Północnej i w Egipcie, wkraczali do Włoch, a armia radziecka biła wroga na całej długości frontu wschodniego. W Polsce panowała żałoba po bezlitosnej likwidacji warszawskiego getta podczas powstania w kwietniu 1943 roku i wszystkie organizacje podziemne dokładały starań, żeby ratować ocalałych Żydów przed zemstą Niemców. Kiedy 29 lutego 1944 roku po południu Karol wracał do domu po przepracowaniu dwóch zmian w fabryce, potrąciła go wielka niemiecka wojskowa ciężarówka. Upadł, uderzając głową w ostry brzeg krawężnika, i stracił przytomność. Zapewne umarłby, gdyby nie dostrzegła go Józefa Florek, pasażerka jadącego opustoszałą ulicą tramwaju. Wyskoczyła z pojazdu i podbiegła do leżącego, przekonana, że nie żyje. W tej samej chwili zatrzymał się obok samochód z oficerami niemieckimi. Jeden z nich zbadał Wojtyłę i stwierdził, że jeszcze oddycha. Polecił pani Florek przynieść z pobliskiego kanału wodę, obmył nią z krwi głowę i twarz Karola, a potem zatrzymał przejeżdżającą ciężarówkę z drewnem i polecił kierowcy zawieźć rannego do szpitala. Karol Wojtyła nigdy nie poznał imienia i nazwiska niemieckiego oficera, ale panią Florek odnalazł i wysłał jej list z podziękowaniami. W szpitalu na ulicy Kopernika stwierdzono wstrząśnienie mózgu. \V rezultacie Karol pozostawał nieprzytomny przez dziewięć godzin i przez cały ten czas jego stan był bardzo ciężki. Wspominając pięćdziesiąt lat później ów wypadek, Jan Paweł II oświadczył, iż głęboko wierzy, że uratowała go Opatrzność. Gdy jeden z gości papieża zapytał go wówczas, czy wiąże w jakiś sposób ze sobą próbę zabójstwa na placu Świętego Piotra w roku 1981 i tamten krakowski wypadek, Jan Paweł II odparł: „Tak, w obu przypadkach czuwała nade mną Opatrzność". Karol Wojtyła spędził w szpitalu czternaście dni, lecz zalecono mu jeszcze kilkutygodniowy wypoczynek. Przeniósł się więc do nowego domu swej starej przyjaciółki, Ireny Szkockiej. Niemcy zarekwirowali gościnną willę Szkockich stojącą po drugiej stronie Wisły, ale gospodarze znaleźli wkrótce inne wygodne mieszkanie, w którym znajdowało się również pianino, na ulicy Szwedzkiej na Dębnikach, zaledwie kilka kroków od sutereny Woj tyły na Tynieckiej. W lipcu Karol wyjechał na wakacje do miasteczka Raciborowice w pobliżu Krakowa, do księdza Adama Bieli, który również pochodził z Wadowic. Kiedy wrócił l sierpnia 1944 roku, wybuchło powstanie warszawskie. W „Czarną Niedzielę" sierpnia dowództwo niemieckie, obawiając się wybuchu powstania również w Krakowie, zorganizowało w całym mieście masową łapankę. Uwięziono wtedy co najmniej osiem tysięcy osób, mężczyzn i chłopców. Niektórych później wypuszczono, innych zabrano do więzienia i wywieziono do obozów koncentracyj nych. Obława niemiecka dotarła także na Dębniki i ulicę Tyniecką — żołnierze i policjanci wdzierali się do prywatnych domów, wyrzucali z nich ludzi i wsadzali do krytych brezentowymi plandekami ciężarówek. Podczas łapanki na Tynieckiej Karol był razem z Kotlarczykami. Pani Kotlarczykowa błagała ich, żeby ukryli się w krzakach w ogrodzie. „Prośby moje nie skutkowały — wspomina. — Jedynie Karol ukląkł i zaczął się modlić (...) W końcu Niemcy wtargnęli do naszego dwupiętrowego domu (...) Nie wiem, jak to się stało, ale do naszego pomieszczenia nie weszli (...) Karol nadal klęczał pogrążony w modlitwie, a mój mąż nieruchomo siedział przy stole..." Łapanka przekonała arcybiskupa Sapiehę, iż tajne seminarium będzie Bezpieczniejsze w jego rezydencji, niezwłocznie więc wydał polecenie, >y wszyscy seminarzyści zgromadzili się w pałacu na ulicy Francisz- ^nskiej. Wojtyle wiadomość tę dostarczył ksiądz Mikołaj Kuczkowski, "ody kapłan z Wadowic przydzielony do pałacu. Kuczkowski dotarł Tyniecką do mieszkania Szkockich i poprosił panią Irenę, by dla zego bezpieczeństwa sama odprowadziła jego i Karola do rezy-arcybiskupa. Był to dziwaczny pochód. Na przodzie szła Szkocka 122 123 i wypatrywała patroli niemieckich, za nią postępował ubrany w sutannę Kuczkowski, a kilkanaście metrów za nim Wojtyła, w roboczych spodniach, rozpiętej pod szyją koszuli i drewnianych chodakach. Mieczysław Maliński, przyjaciel Karola, który również wstąpił do podziemnego seminarium, został wezwany do pałacu w tym samym mniej więcej czasie. Sapieha postanowił, że seminarzyści pozostaną u niego już do końca wojny. Polecił im włożyć sutanny, by wyglądali jak klerycy. Wtedy też Wojtyła po raz pierwszy w życiu wdział szaty kapłańskie. Teraz już wszyscy seminarzyści mogli bez reszty poświęcić się nauce. Spali na żelaznych łóżkach ustawionych w sali recepcyjnej na parterze rozległego pałacu, ale nie wolno im było wychodzić na ulicę. Wojna wciąż trwała. Jan Tyranowski nadal odwiedzał czasami Wojtyłę i innych swoich przyjaciół w pałacu arcybiskupa. Kiedy Karol zamieszkał u Sapiehy, porzucił pracę w fabryce Solvay i Niemcy zaczęli go poszukiwać — najpierw listownie na Tynieckiej, a potem policja zaczęła nachodzić jego dom. Sapieha polecił księdzu Figlewiczowi, aby poprosił naczelnego dyrektora Solvaya, Kułakow-skiego, żeby usunął nazwisko Wojtyły z listy pracowników. Było to nielegalne, ale Kułakowski zrobił to, zaznaczając: „Dla Księcia Metropolity pójdę nawet w ogień..." 11 listopada 1944 roku Karol otrzymuje na swą własną prośbę, podczas ceremonii w prywatnej kaplicy, tonsurę z rąk Sapiehy. Wygolenie włosów na czubku głowy symbolizowało wstąpienie do stanu duchownego (zwyczaj ten zniesiony został dopiero w roku 1972 przez papieża Pawła VI). 17 stycznia 1945 roku ksiądz Figlewicz odprawił ostatnią w czasie wojny mszę w Katedrze Wawelskiej. W nocy Niemcy opuścili miasto, a 18 stycznia wkroczyli do Krakowa Rosjanie. Wraz z zakończeniem wojny seminarium arcybiskupa wyszło z ukrycia i przeniosło się do budynków u stóp Wawelu, gdzie mieściło się przedwojenne seminarium duchowne. Seminarium ponownie stało się częścią wydziału teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zagłębiony w studiach nad świętym Janem od Krzyża Karol Wojtyła uczył się hiszpańskiego, aby móc czytać dzieła swego mistrza w oryginale. W kwietniu został asystentem na uniwersyteckim wydziale teologii -z wyznaczoną już pensją — i prowadził seminaria z historii dogmatu. Miał wtedy dwadzieścia pięć lat. Wrócił również do poezji. Jesienią 1944 roku, kiedy jeszcze mieszkał 124 w Pałacu Arcybiskupim, stworzył długi, kontemplacyjny poemat zatytułowany „Pieśń o Bogu ukrytym". Utwór został opublikowany anonimowo w latach 1946-47 w czterech kolejnych numerach miesięcznika karmelitańskiego „Głos Karmelu" i był pierwszym pisarskim dokonaniem Wojtyły jako człowieka już dojrzałego. Pierwsza część poematu ukazała się pod imieniem i nazwiskiem autora, lecz Wojtyła uparł się, żeby je usunąć, i wydawca musiał wycofać pierwsze wydanie. W ostatniej strofie poematu autor zwraca się do Boga: / nie odtrącaj, Panie, mojego podziwu, który jest niczym dla Ciebie, bo Cały jesteś w Sobie, ale dla mnie teraz jest wszystkim, strumieniem, co brzegi rozrywa, nim oceanom niezmiernym tęsknotę swoją wypowie. Karol ponowił swą prośbę o przyjęcie go do nowicjatu w zakonie. Ojciec Leonard Kowalówka, którego Wojtyła trochę znał, był przełożonym nowicjatu w klasztorze Karmelitów w Czernej koło Krakowa i w połowie roku 1945 Karol osobiście odwiedził go, aby przedłożyć swą prośbę. Ale arcybiskup Sapieha nie miał zamiaru pozwolić Wojtyle zostać zakonnikiem. Poinformował go, iż w wyniku strat poniesionych podczas wojny Kościół potrzebuje księży diecezjalnych, i Karol pozostał w seminarium. Tak więc przyszły papież podążał w dalszym ciągu drogą wiodącą ku kapłaństwu. Rozpoczął czwarty rok nauki w seminarium — był to rok akademicki 1945^16 — studiując teologię, prawo kanoniczne i specjalny kurs teologii moralnej z zakresu „prawa do życia". Być może Karol wybrał ów szczególny kierunek, przewidując swą przy-- kierunek, który później, już podczas jego pontyfikatu, miał lec u podstaw budzących największe kontrowersje poglądów Jana Pawła II. 'l grudnia 1945 roku Wojtyła otrzymał od arcybiskupa niższe święcenia egzorcysty i akolity (funkcje te w 1972 roku zostały zniesione). Joże Narodzenie i Nowy Rok przywitał u swego przyjaciela, księdza Stanisława Czartoryskiego, w jego górskiej parafii. Nie miał już rodziny, z którą mógłby spędzić święta. Jdczas gdy cała uwaga Wojtyły skupiała się na kościelnej przyszło- w, wyzwolona Polska przeżywała wielki wstrząs polityczny. Przywódcy 'kich komunistów, którzy lata wojny przetrwali w Moskwie, weszli 125 do kraju śladem zwycięskiej armii radzieckiej, w skład której wchodziły również oddziały kierowanego przez Rosjan wojska polskiego — wśród młodych oficerów znajdował się także porucznik Wojciech Jaruzelski, późniejszy przywódca polskich komunistów — aby przejąć w wyzwolonej ojczyźnie władzę polityczną. Większość żołnierzy i dowódców antykomunistycznej Armii Krajowej poległa w powstaniu warszawskim i prosowieckie dowództwo nie miało praktycznie przeciwnika. Konferencja w Jałcie w lutym 1945 roku wymusiła stworzenie koalicji rządowej zdominowanej przez komunistów, spośród których wybrano prezydenta i premiera. Opozycji przewodził szef Polskiego Stronnictwa Ludowego, Stanisław Mikołajczyk, który w nowym rządzie został wicepremierem; poprzednio pełnił funkcję premiera w polskim rządzie na uchodźstwie w Londynie. 27 czerwca 1945 roku rząd koalicyjny przejął w Warszawie władzę i natychmiast rozpoczął proces komunizacji kraju. Naród był podzielony. Młodzi idealiści popierali nowy ład, ponieważ wierzyli, iż przyniesie on sprawiedliwość społeczną i rozwój ekonomiczny Polski. Podobne sugestie Karol Wojtyła przedstawił w liście do Kotlarczyka po klęsce wrześniowej w 1939 roku, za tym też opowiadała się chrześcijańska Unia na początku lat czterdziestych. Ale naturalnie nie znaczyło to wcale, że przyszły papież czy Unia opowiadali się za marksiz-mem-leninizmem. W roku 1941 Wojtyła w liście ostrzega Kotlarczyka przed „duchem czerwonego sztandaru i łatwego, a jakże nieistotnego humanizmu międzynarodówki", która „z polskością nie miała nic wspólnego poza językiem". Nowe władze uważały Kraków za miasto „czarne", „reakcyjne" i „władane przez kler"; i wcale tak bardzo się nie myliły. 3 maja 1946 roku, w przedwojenne święto narodowe, studenci krakowscy podnieśli bunt przeciw rządowi i Polskiej Partii Robotniczej. Siły bezpieczeństwa otworzyły do demonstrantów ogień i wielu z nich odniosło rany. Nie wiemy nic o stosunku Karola Wojtyły do ówczesnej sytuacji politycznej, jakkolwiek sam Kościół, w tym również Sapieha, który został właśnie kardynałem, zajmował coraz bardziej opozycyjną postawę wobec reżimu. Rządzony przez Piusa XII Watykan zaniepokojony był zagrożeniem komunistycznym i wzywał do konfrontacji. Ale polski episkopat, który miał z komunistami do czynienia na co dzień i musiał chronić Kościół, wykazywał większą rozwagę i zachowywał postawę dyplomatyczną -nawet wtedy, gdy został oficjalnie zaatakowany. We wrześniu 1945 roku nowe władze wypowiedziały bowiem konkordat zawarty między polską a Stolicą Apostolską, motywując swą decyzję tym, iż podczas wojny Watykan, gwałcąc poprzednie porozumienia, na biskupa polskiej diecezji mianował Niemca. W katolickich publikacjach wszczęła się gorąca polemika na temat społecznej postawy polskich katolików. Obserwując rozwój wypadków, Wojtyła zdobywał doświadczenie i przenikliwość polityczną, które tak mu się miały przydać w nadchodzących latach. . Tymczasem zdał celująco wszystkie egzaminy w seminarium i rozpoczął ostatnią fazę przygotowań do pracy kapłańskiej. Wiosną 1946 roku opublikował obszerny esej zatytułowany „Analiza wiary według świętego Jana od Krzyża. Wiara jako środek do zjednoczenia duszy z Bogiem". Był on napisany ciężkim i zawiłym stylem, jaki cechuje wszystkie teologiczne teksty Wojtyły, i autor recenzji w dołączonym później protokole z seminarium notuje, iż: „Analiza tekstów jest niewystarczająca. Niektóre z nich ponadto absolutnie nie mogą posłużyć do wykazania prawdziwości postawionej tezy". Karol był świadom trafności zarzutów. 13 października 1946 roku kardynał Sapieha wyświęcił Wojtyłę na subdiakona (jest to tytuł również zniesiony przez Pawła VI), a w tydzień później na diakona. Tego samego dnia, 20 października, Wojtyła formalnie poprosił o udzielenie mu sakramentu kapłaństwa, potwierdzając pod przysięgą, że jest w pełni świadom obowiązków, jakie na siebie bierze, i że czyni to z „absolutnie wolnej woli". l listopada, w dzień Wszystkich Świętych, kardynał Sapieha w swej prywatnej kaplicy wyświęcił Karola Wojtyłę na księdza Kościoła rzymskokatolickiego. Tego dnia Kraków składał hołd ofiarom obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, których prochy złożono na Cmentarzu Rakowickim. Sapieha śpieszył się z wyświęceniem Wojtyły, ponieważ już wcześniej wytypował go na studia doktoranckie w Rzymie, więc nie wyznaczył nu żadnej parafii, jak miało to miejsce w przypadku większości młodych księży. Arcybiskup miał wyjątkowy instynkt, jeśli chodzi o wynajdywanie talentów i wyjątkową pamięć. Wojtyła swą pierwszą mszę odprawił w krypcie św. Leonarda w Karze Wawelskiej, wśród sarkofagów polskich królów i bohaterów >dowych. Świadkiem tego wydarzenia był ksiądz Figlewicz. Potem >1 odprawił trzy ciche msze za dusze matki, ojca i brata. Odbyły °ne 2 listopada i wzięli w nich udział wszyscy uczestnicy Teatru apsodycznego, później zaś w domu jednego z przyjaciół odbyło się przyjęcie. 126 127 Kolejną mszę odprawił Wojtyła w kościele na Dębnikach. Zrezygnował już wtedy z posady wykładowcy na uniwersytecie. 11 listopada w domu swych przyjaciół, Kwiatkowskich, ochrzcił ich córkę. Był to pierwszy chrzest, jakiego udzielił. W księdze parafialnej kościoła św. Anny zapisano, że dziewczynkę ochrzcił Carolus Wojtyla Neopresbyter. 15 listopada 1946 roku ksiądz Karol Wojtyła, w towarzystwie kleryka Stanisława Starowieyskiego, wsiadł do pociągu jadącego do Katowic. W Katowicach obaj przesiedli się do międzynarodowego ekspresu, którym dotarli do Paryża. Stamtąd udali się do Rzymu. CZĘŚĆ TRZECIA Rozdział dziesiąty Dla dwudziestosześcioletniego księdza Karola Wojtyły wyjazd z Krakowa do Rzymu był baśniową podróżą z polskiej prowincji do legendarnego Wiecznego Miasta, opromienionej sławą siedziby Kościoła rzymskokatolickiego, skarbnicy duchowej wiedzy i głównego ośrodka powojennych intryg oraz utarczek politycznych. Zdawał sobie z tego sprawę mądry kardynał Sapieha, kiedy delegował tam swego protegowanego, który bardzo chętnie pojechał na owe zagraniczne studia. Półtora roku, które Wojtyła miał spędzić we Włoszech, położyło solidne podwaliny pod jego przyszłą karierę. Droga do godności papieskiej polskiego duchownego rozpoczęła się przed Bożym Narodzeniem 1946 roku w Kolegium Belgijskim przy Via del Quirinale 26, położonego w bezpośrednim sąsiedztwie Kwirynału, siedziby włoskich prezydentów. Większość polskich studentów teologii w Rzymie kwaterowała w Kolegium Polskim przy Piazza Remuria w pobliżu południowych murów miejskich, ale tam miejsca były zarezerwowane dla studentów jezuickiego Gregorianum. Wojtyła zaś, na życzenie arcybiskupa Sapiehy, miał studiować na dominikańskim uniwersytecie Angelicum, arcybiskup bowiem, bardzo konserwatywny w swoich poglądach, był przeciwny bardziej liberalnej jezuickiej uczelni. Te różnice były źródłem nieustannych ideologicznych i teologicznych bojów toczących się wewnątrz kościoła na rozmaitych poziomach. W okresie powojennym konflikt i wszedł w nową fazę. Ale wybór Angelicum przez arcybiskupa wychodził naprzeciw zainteresowaniom samego Wojtyły, który już sdy wyraźnie skłaniał się ku filozofii tomistycznej, stawianej na Pierwszym miejscu przez dominikanów. araz PO przyjeździe z Paryża na rzymski dworzec kolejowy Termini 131 Wojtyła wraz ze swoim przyjacielem, księdzem Stanisławem Staro-wieyskim, udał się do domu Ojców Pallotynów na Via Pettinari, niedaleko mostu Sisto na prawym brzegu Tybru. Dom prowadził wówczas Polak, ojciec Turowski, który przyjął ich bardzo serdecznie. Wojtyła i Starowieyski spędzili u palotynów blisko miesiąc, odbywając codziennie długie piesze wyprawy do Angelicum i odkrywając przy okazji piękno i urok Rzymu. Dopiero po miesiącu, na prośbę arcybiskupa Sapiehy, kardynał Hlond, ówczesny prymas Polski, sprawił, że zostali zakwaterowani w Kolegium Belgijskim. Kardynał Hlond bawił właśnie w Rzymie z okazji swojej audiencji u papieża Piusa XII i zgodził się przyjąć Wojtyłę, a następnie, w jego imieniu, skontaktował się z ojcem Maxi-milienem de Furstenbergiem, holenderskim dominikaninem, ówczesnym rektorem Kolegium Belgijskiego. Było to jedyne spotkanie Karola Wojtyły z Hlondem — niezwykła okazja dla tak młodego duchownego - - i Wojtyła zachował bardzo miłe wspomnienie o kardynale, podkreślając, że cechowała go „wielka bezpośredniość i serdeczność". Stuletnie Kolegium Belgijskie mieściło się wtedy w pięknym trzypiętrowym budynku, położonym w uroczym ogrodzie, ukrytym za murem i otoczonym drzewami (w 1972 roku budynek został sprzedany, a kolegium przeniesione). Liczyło ono wówczas zaledwie dwudziestu dwóch mieszkańców, księży i seminarzystów, w tym pięciu Amerykanów, otaczanych wielką troskliwością przez belgijskie siostry zakonne. Wojtyła, który znał już niemiecki i który jeszcze w Krakowie samodzielnie opanował hiszpański, rozpoczął naukę włoskiego i angielskiego, doskonaląc jednocześnie francuski, w czym pomagało mu stałe obcowanie z belgijskimi zakonnicami i księżmi. Imponował też kolegom swoją sprawnością w siatkówce, gdy grywali w nią od czasu do czasu na dziedzińcu kolegium. Jednym z Amerykanów, kwaterujących wówczas w Kolegium Belgijskim, był monsignore Robert W. Schieferi z Rochester w stanie Nowy Jork. Otóż Schiefen, pospołu z Thomasem Larkinem, obecnie emerytowanym biskupem, podjęli się nauczenia Wojtyły angielskiego. Schiefen wspomina, że kiedy dla żartu nauczył Karola paru brzydkich słów, Wojtyła ze śmiechem wykrzyknął: Oh, you arę pulling my leg!' Schiefen twierdzi, że Wojtyła był tak „napalony" na naukę języka, że podczas posiłków, jak się wyraził, niemal podsłuchiwał Amerykanów. Co zaś do samego kolegium, Schiefen mówi o nim jako o „istnej męce". W budynku nie było łazienek, które założyły dopiero po wy- zwoleniu Rzymu stacjonujące tam wówczas wojska brytyjskie. Kiedy Wojtyła przyjechał do Włoch w 1946 roku, nie było tam nawet pryszniców; zainstalowano je dopiero w rok później. „W zimie tak marzliśmy — wspomina — że miałem pod krzesłem gorącą płytkę. A dla odmiany w lecie panowały koszmarne upały". Rezydenci zajmowali maleńkie pokoiki wyposażone jedynie w łóżko, biurko, krzesło i umywalkę. Jedzenie zdaniem Schiefena było „obrzydliwe". Kolegium Belgijskie znajdowało się w odległości niespełna pół kilometra od Angelicum, miało więc idealne położenie. Wojtyła chodził tam na piechotę Via del Quirinale, obok pobliskiego Villa Pia i jezuickiego kościoła św. Andrzeja, zaprojektowanego przez wybitnego architekta Rzymu, Giovanniego Lorenza Berniniego, który obok innych dzieł był także autorem kolumnady na placu Świętego Piotra. Barokowa świątynia miała dla Wojtyły szczególne znaczenie, ponieważ w jej ołtarzu spoczywają relikwie świętego Stanisława Kostki, polskiego jezuity, który zmarł w Rzymie na malarię w roku 1568 podczas swego nowicjatu. W krakowskiej dzielnicy Dębniki, w której mieszkał Karol, znajduje się kościół pod wezwaniem tego świętego, patrona polskiej młodzieży. Z kościoła św. Andrzeja, do którego codziennie wstępował na modlitwę, Wojtyła szedł dalej jeszcze kilkaset metrów Via 24 Maggio, aż do skwerku przed Angelicum. Uniwersytet jest położony na wzgórzu wznoszącym się nad placem i pobliskimi ruchliwymi ulicami. Piazza Venezia, gdzie jeszcze kilka lat wcześniej Mussolini wygłaszał swoje płomienne przemówienia, dzielą od tego miejsca zaledwie trzy przecznice. Założona przez dominikanów w 1557 roku uczelnia w czasach Wojtyły nosiła oficjalną nazwę Instituto Internazionale Angelicum. Obecnie ma rangę uniwersytetu — Papieskiego Uniwersytetu w Rzymie. Budynki uczelni znajdują się pośrodku wspaniałego ogrodu. Na szczycie wzgórza, po lewej strome, wznosi się biały kościół Dominikanów; po prawej główne zabudowania uczelni. Wszystkie budynki akademickie, łącznie z mieszkalnymi, zostały wzniesione w czasach Mussoliniego. Przywodzący na myśl klasztor dziedziniec wewnętrzny, z korytarzami wiodącymi do sal wykładowych i pomieszczeń mieszkalnych, stanowi ntrum głównego gmachu. Jest to miejsce pełne spokoju. Wzdłuż 'ąskiej uliczki przylegającej do Angelicum ciągną się starożytne ruiny, a z okien uczelni roztacza się wspaniały widok na Forum Romanum kościoły oraz pałace śródmieścia Rzymu. 1 Robisz mnie w konia! 132 133 Karol Wojtyła natychmiast zakochał się w tym mieście. W liście do Heleny Szkockiej, córki swojej dawnej przyjaciółki, pisał, że podstawowa rzecz to poczuć się w Rzymie jak u siebie: „To rozdział absolutnie nie do oświetlenia w kilku zdaniach. Jest w tym przedmiocie tyle poziomów, tyle aspektów. Człowiek z tym ciągle wiąże jakieś szczegóły i czuje, że odnajduje siebie wciąż bogatszym". W 1979 roku, wkrótce po wyborze na papieża, Jan Paweł II mówił: „Żywo mam w pamięci moje pierwsze spotkanie z Wiecznym Miastem. Było to późną jesienią 1946, gdy po święceniach kapłańskich przyjechałem tu, aby kontynuować studia. Przybywając, niosłem w sobie obraz Rzymu, ten z historii, z literatury i z całej tradycji chrześcijańskiej. Przez wiele dni przemierzałem to miasto, liczące wtedy około miliona mieszkańców, i nie mogłem w pełni znaleźć obrazu tego Rzymu, jaki przywiozłem z sobą. Powoli, powoli odnalazłem go. Doszło do tego zwłaszcza po zwiedzeniu katakumb - - Rzymu początków chrześcijaństwa, Rzymu Apostołów, Rzymu Męczenników, Rzymu, który leży u początków Kościoła, a równocześnie tej wielkiej kultury, jaką dziedziczymy". Wojtyła nigdy jednak publicznie nie wspomniał o swoim spotkaniu z siedemdziesięciojednoletnim wówczas papieżem Piusem XII w czasie prywatnej audiencji zorganizowanej przez rektora Fiirsten-berga dla studentów mieszkających w Kolegium Belgijskim. Spotkanie prawdopodobnie nie trwało dłużej niż kilka minut i przypuszczalnie Pacelli nie powiedział nic szczególnego w trwającej dziesięć czy piętnaście sekund prywatnej rozmowie. Papież nie lubił odwiedzin i czuł się wobec gości skrępowany, należy więc sądzić, że cała wizyta ograniczyła się do ucałowania przez Wojtyłę Pierścienia Rybaka. Mimo to już sam fakt prywatnej audiencji młodego polskiego księdza u papieża wydaje się niezwykły. Ale przede wszystkim był to pierwszy raz, kiedy Karol miał okazję przestąpić progi pałacu watykańskiego. Można się zastanawiać, czy przyszło mu wtedy do głowy, że pewnego dnia sam będzie przyjmował i błogosławił odwiedzających we wspaniałych apartamentach i salach papieskich Pałacu Apostolskiego. A są rzeczywiście wspaniałe: ogromne, ciche sale i szerokie korytarze ozdobione wielkimi dziełami sztuki sakralnej, Klementyńska Sala Tronowa, imponująca szwajcarska gwardia papieska z halabardami i w strojach w pionowe czarno-żółte pasy, poważni kamerdynerzy w białych muszkach i frakach. Karol Wojtyła niemal co niedzielę rano modlił się w kościele parafialnym w Garbatelli, ubogiej robotniczej dzielnicy w pobliżu Bazyliki św. pawła za Murami. W marcu 1947 roku, zaraz po Wielkanocy, wraz ze Starowieyskim pojechał do San Giovanni Rotondo w pobliżu Neapolu, aby uczestniczyć w długiej uroczystej mszy celebrowanej w tamtejszym sanktuarium przez ojca Francesco Forgione Pio, kapucyna słynącego z cudów, któremu regularnie od czasu pierwszej wojny światowej pojawiały się stygmaty na dłoniach, stopach i boku. Tysiące wiernych stały w kolejce w Casa Sollievo delia Sofferenza (Przybytku Pomocy Cierpiącym), by się wyspowiadać u Padre Pio, który po wysłuchaniu Wojtyły ukląkł podobno u jego stóp przepowiadając mu, że zostanie powołany na Tron Piotrowy i że przeżyje zamach na swoje życie. Ani Jan Paweł II wszakże, ani Watykan nie potwierdzili tych pogłosek. Jednakże w roku 1962 Wojtyła, już jako biskup, pisał podobno do Padre Pio z prośbą o modlitwę w intencji pewnej śmiertelnie chorej na raka kobiety z Krakowa, matki czworga dzieci, a następnie w tydzień później doniósł o jej nagłym wyzdrowieniu, dziękując za pomoc. Obydwa listy znajdują się w Watykanie w aktach ojca Pio i stanowią dowody w toczącym się obecnie procesie beatyfikacyjnym zakonnika, l listopada 1974 roku Wojtyła, wówczas już kardynał, udał się do San Giovanni Rotondo, aby w maleńkim, wykutym w skale ku czci ojca Pio kościółku celebrować mszę i w towarzystwie trzech polskich prałatów spędzić tam trzy dni na modlitwach i rozmyślaniach. Spotkanie z kapucynem było dla Wojtyły wielkim mistycznym doznaniem, a przepowiednia Padre Pio jest obecnie uznanym elementem wiedzy o papieżu. Po wizycie w San Giovanni Rotondo w 1947 roku Wojtyła i Staro-wieyski udali się do położonego wśród wzgórz w odległości sześćdziesięciu pięciu kilometrów na wschód od Rzymu Subiaco, gdzie znajduje się jaskinia, w której jakoby pod koniec V wieku medytował samotnie przez trzy lajta święty Benedykt z Nursji, zanim założył zakon benedyktynów. Święty Benedykt to jedna z postaci w historii Kościoła ciesząca się największą czcią Jana Pawła II. Jedynym autorytetem potwierdzającym fakty z życia tego świętego był Grzegorz Wielki. W swoich „Dialogach" opisuje on Benedykta jako „znanego ze swej rozwagi", rozumianej jako dzisiejszy humanizm. Wojtyła wykorzystał swój pobyt we Włoszech, by odwiedzić także ine wielkie sanktuaria, kościoły, klasztory i muzea od Asyżu świętego 'ranciszka poczynając, poprzez Monte Cassino benedyktynów, Sienę więtej Katarzyny, Capri, Neapol, Florencję i Mediolan, a na Wenecji cząc. Po upływie półtora roku wszystkie obiekty sakralne i zabytki 'chitektoniczne we Włoszech znał Wojtyła na wylot. Odkrył także 134 135 założony w 1857 roku przez polskich ojców zmartwychwstańców usytuowany wysoko na górze Guadagnolo klasztor Mentorella, który odwiedził ponownie w kilka dni po wyborze na papieża. Podczas gdy życie osobiste Karola Wojtyły było naznaczone tragedią i cierpieniem, jego życie publiczne i kariera kościelna od samego początku układały się pomyślnie, w dużej mierze dzięki korzystnym znajomościom, często na najwyższym szczeblu, i przyjaźniom, w których nawiązywaniu miał szczególną łatwość. Jeden kontakt prowadził do drugiego, jedna przyjaźń pociągała za sobą następną i tak Wojtyła budował wokół siebie misterną sieć ważnych związków międzyludzkich. Naturalnie w tych relacjach kluczową rolę odgrywała jego osobowość, ale trzeba przyznać, że pomagał mu w tym również wyjątkowy dar pojawiania się we właściwym miejscu i czasie. Miał też Wojtyła wielkiego protektora w osobie kardynała Sapiehy, który aż do śmierci w 1951 roku patronował jego karierze, pilnując po powrocie Karola do kraju jego awansów w polskiej hierarchii kościelnej. Podczas swojej wizyty w Rzymie w roku 1947 znalazł czas, by odwiedzić Wojtyłę w Kolegium Belgijskim. Pobyt w kolegium i studia w Angelicum położyły podwaliny pod pierwsze trwałe kościelne przyjaźnie Wojtyły. De Fiirstenberg, rektor kolegium, został mianowany kardynałem w 1967 roku, w tym samym czasie, kiedy jego były uczeń, Karol Wojtyła, również otrzymał od papieża Pawła VI purpurowy kapelusz. Kardynałami zostali wtedy także jego trzej konserwatywni profesorowie z Angelicum: Irlandczyk Michael Browne, Włoch Aloiso Ciappi i Francuz Pierre-Paul Philippe. Długo jeszcze po ukończeniu studiów Wojtyła utrzymywał z nimi kontakty. Podczas pierwszych letnich wakacji kolega z internatu na Via del Quirinale, Marcel Uylenbroeck, zapoznał go z belgijskim księdzem Josephem Cardijnem, który po założeniu Jeunesse Ouvriere Chretienne (JOC) również został mianowany przez Pawła VI kardynałem. Ku ogólnemu zdumieniu Cardijn jednym skokiem pokonał kolejne etapy kariery duchownej — od zwykłego księdza do purpura ta. Uylenbroeck był już wtedy najbliższym współpracownikiem Cardijna i ten belgijski kontakt okazał się wkrótce dla Wojtyły niezwykle cenny. Jednak najbardziej znacząca okazała się dla przyszłego papieża rzymska przyjaźń z francuskim dominikaninem w białym nabicie, profesorem teologii dogmatycznej i duchowej na Angelicum, ojcem Reginaldem Garrigou-Lagrange'em. Wybitny autorytet w dziedzinie 136 tomizmu i teologii moralnej, ascetyk i mistyk, Garrigou-Lagrange był jednym z najznakomitszych teologów stulecia. Sześćdziesięciodziewię-cioletni wówczas duchowny (który, jak się okazało, miał dożyć dziewięćdziesięciu dwóch lat) wziął Wojtyłę pod swoje skrzydła, stając się jego duchowym przewodnikiem, podobnie jak był nim Jan Tyranowski w Krakowie. Znany jako „Reginald Nieugięty", Garrigou-Lagrange bardzo pomógł Wojtyłę w zrozumieniu wielowarstwowej filozofii i teologii świętego Tomasza z Akwinu. Papież Leon XIII, najbardziej oświecony z papieży, w swojej encyklice Aeterni Patris z 1879 roku wskazał duchowieństwu tomizm jako podstawę rozumienia teologii. Była to odpowiedź na ówczesne „modernistyczne" i wolnomyślicielskie trendy. Jako główny specjalista od mistycznej teologii świętego Jana od Krzyża, Garrigou-Lagrange został na Angelicum promotorem pracy doktorskiej Wojtyły na temat tego hiszpańskiego świętego. Francuski tomista był teologiem o wybitnym umyśle i Jan Paweł II do dziś uważa go za swego najlepszego nauczyciela. Obok niego zachował też we wdzięcznej pamięci o Angelicum swego profesora mistyki, polskiego dominikanina ojca Jacka Woronieckiego. Wkrótce po rozpoczęciu przez Wojtyłę studiów przez większość instytucji świata teologicznego, w tym również przez Angelicum, przeszła potężna fala fermentu duchowego i intelektualnego, która nie ominęła i Karola. Kiedy Wojtyła przyjechał pod koniec 1946 roku ze swego zniszczonego kraju, Rzym i Włochy nie zdążyły się jeszcze otrząsnąć z wojny. Wieczne Miasto, które bardzo ucierpiało od alianckiego bombardowania podczas dziewięciomiesięcznej niemieckiej okupacji, zostało dwa lata wcześniej wyzwolone, ale w całym kraju panował jeszcze głód i chaos polityczny. Główny problem polegał na tym, czy do władzy we Włoszech dojdzie demokracja, czy też rządy obejmie najsilniejsza wówczas partia komunistyczna. Kościół, pod wodzą papieża Piusa XII, był aktywnie w tę walkę zaangażowany, ale w Watykanie istniały głębokie podziały: jedni najskuteczniejszą walkę z komunizmem upatrywali w popieraniu partii demokratycznych, drudzy wiązali zwycięstwo ze skrajnie prawicową Partią katolicką, co groziło dyktaturą. Naturalnie wszystko obracało się wokół roli, jaką w polityce Włoch powinien odegrać Kościół. 31a Wojtyły, który przybył z kraju pozostającego pod rządami komunistycznymi, walka polityczna tocząca się wokół roli komunizmu 137 i Kościoła była bardzo pouczająca. Tu, w Rzymie — w przeciwieństwie do Europy Wschodniej, gdzie triumfował komunizm wsparty na radzieckich bagnetach — mógł obserwować rozwój tej walki na światowej scenie politycznej. Lekcja, jaką był dla Wojtyły pobyt w Rzymie, miała mu się już wkrótce bardzo przydać, kiedy to najpierw jako biskup, a potem kardynał uczestniczył w ojczyźnie w trudnych konfrontacjach pomiędzy Kościołem katolickim a władzą komunistyczną. Jak miał się niebawem przekonać, wymiar teologiczny owych politycznych kontrowersji okazał się niezwykle istotny. Zaangażował się w nie jego przewodnik duchowy w Angelicum, a w pewnym momencie — kiedy poszukiwał skutecznego sposobu rozwiązania kryzysów narastających w gwałtownie zmieniającym się świecie — również sam Wojtyła. Połowa lat czterdziestych pokazała, że wzajemne przeplatanie się polityki i teologii jest nieuniknione. Kiedy w trzydzieści lat później Wojtyła przyjechał do Rzymu już na stałe, miał okazję dowieść, jak głęboko rozumie ów teologiczno-polityczny wymiar Kościoła. Obserwując Piusa XII w działaniu -- czy też może raczej braku działania — Wojtyła dostrzegł dwie główne cechy charakteru papieża decydujące o tym, co stanowiło siłę, ale i słabość papiestwa. Jedną z tych cech było przekonanie Pacellego o konieczności koncentracji władzy. Po śmierci kardynała Luigiego Maglione w 1944 roku Pius XII nie mianował jego następcy, nie obsadził tym samym stanowiska sekretarza stanu, drugiego co do ważności urzędu w Watykanie. Maglione był zwolennikiem demokratycznych rozwiązań zarówno we włoskiej, jak i światowej polityce, interesował się też nowymi koncepcjami teologicznymi, które papież uważał za równie niebezpiecznie liberalne. Przez następne czternaście lat Pius XII sam pełnił funkcję sekretarza stanu, czego Jan Paweł II nigdy nie praktykował w czasie trwania swego pontyfikatu. Sekretarz stanu w Stolicy Apostolskiej jest odpowiedzialny za sprawy wewnętrzne Watykanu oraz za politykę zagraniczną i dyplomację. Polski papież docenia jednak zalety skupienia władzy w jednym ręku, czemu dawał wyraz odmawiając poparcia zbyt, jego zdaniem, niezależnym sekretarzom stanu czy prefektom kongregacji, jednak nie poszedł w ślady Piusa XII. Jedną z bardzo znamiennych cech Pacellego były jego samotnicze skłonności. Rzadko szukał rady u swoich kardynałów i arcybiskupów, a już zdecydowanie nie lubił kontaktów z obcymi. Taka postawa jest Wojtyle całkowicie obca. Co więcej, rozumie niebezpieczeństwa wynikające z izolowania się głównych decydentów, dlatego jako biskup, arcybiskup czy kardynał w Krakowie, a także jako papież w Rzymie 138 zawsze otaczał się ludźmi, z których pomysłów i wiedzy mógł czerpać inspirację. Wojtyła umie słuchać, potrafi też dać odczuć swemu rozmówcy, że jego słowa wywierają na nim głębokie wrażenie. W połowie lat czterdziestych owe teologiczno-polityczne kontrowersje w łonie Kościoła znalazły dobitny wyraz w pismach francuskich myślicieli katolickich, wywołując w Rzymie poważne konflikty. Do najbardziej znaczących w tej dyspucie głosów należy zaliczyć wypowiedzi słynnego świeckiego filozofa katolickiego Jacąuesa Maritaina, który pod koniec roku 1945 został przez generała Charles'a de Gaulle'a mianowany ambasadorem Francji przy Stolicy Apostolskiej i pozostał w Rzymie do roku 1948. Maritain był tomistą, a zatem człowiekiem o konserwatywnych poglądach w dziedzinie teologii, był jednak także politycznym liberałem, zdecydowanie popierającym nowe demokratyczne trendy w krajach Europy, Ameryki Łacińskiej i Afryki. Przed samą wojną napisał „Humanizm integralny", w którym nawoływał do większego humanizmu w Kościele, a przebywając na wygnaniu w Stanach Zjednoczonych, w 1943 roku opublikował „Chrześcijaństwo i demokrację". Był jednym z twórców filozofii egzystencjalnej. W swoim „nowym chrześcijaństwie" lansował ideę „trzeciej drogi", stanowiącą coś w rodzaju kompromisu pomiędzy zachodnim liberalizmem a radzieckim komunizmem. Znalazła ona zaraz po wojnie wielu zwolenników wśród intelektualistów katolickich. Pisarstwo Karola Wojtyły z drugiej połowy lat czterdziestych, z okresu pierwszego pobytu na Zachodzie, po jego powrocie do Krakowa, jak również w czasie pontyfikatu --a nawet po upadku komunizmu w późnych latach osiemdziesiątych — zdradza silny wpływ idei „trzeciej drogi", chociaż Wojtyła unika tej nazwy. Ku Nowemu Chrześcijaństwu skłaniał się także arcybiskup Giovanni Battista Montini, przyszły papież Paweł VI i bliski przyjaciel Maritaina, a zarazem bardzo wpływowy wówczas w Watykanie podsekretarz stanu. Idea „trzeciej drogi" stwarzała dogodny klimat dla jego wysiłków zmierzających do utworzenia we Włoszech silnej partii chrześcijańskiej demokracji, uplasowanej gdzieś pomiędzy skrajną prawicą a komunizmem. Arcybiskup kiedyś powiedział Maritainowi, że rola Kościoła w powojennej odbudowie świata „nie może polegać na sile politycznej, ale duchowej", która by gwarantowała „jedność i wol-'- Dodał też: „Rzym duchowy musi być bardziej otwarty i bardziej erować się ku duchowi międzynarodowemu", czego wyraźnie brakowało za panowania Piusa XII. Po swoim wyborze w roku 1963 Paweł VI po raz pierwszy zajął 139 w imieniu Kościoła zdecydowane stanowisko w obronie praw człowieka na całym świecie, idąc w ślady swojego bezpośredniego poprzednika Jana XXIII, który tę politykę zainicjował. Był to przykład ścisłego powiązania teologii z polityką w życiu Kościoła. Kolejnym potężnym prądem, również pochodzącym z Francji, okazała się nowa teologia, która zakładała unowocześnienie stosunku Kościoła nie tylko do spraw świata, ale i do samych wiernych. Idee nowej teologii wywodzą się zarówno ze środowiska tomistów dominikańskich, jak i uczonych związanych z kręgami jezuickimi. Do najwybitniejszych w tym ruchu dominikanów zaliczyć należy absolwenta Angelicum Marie-Dominiąue Chenu i Yves'a Congara z bardzo konserwatywnej grupy skupionej wokół Garrigou-Lagrange'a. Spośród jezuitów można tu wymienić Henriego de Lubaca, profesora podstaw teologii, i Jeana Danielou, lotnika z czasów wojny, a obecnie historyka zajmującego się Kościołem ubogich. Reasumując, wszyscy oni byli rzecznikami większego zaangażowania się duchownych w pracę z wiernymi w parafiach i diecezjach i większego zainteresowania dla ich spraw codziennych. Pragnęli, by Kościół stał się częścią współczesnej rzeczywistości. Koncepcja księży-robotni-ków — czyli kapłanów pracujących w charakterze robotników — która wówczas rozpowszechniła się we Francji i Belgii — zrodziła się właśnie z nowej teologii. Karol Wojtyła był jej gorącym zwolennikiem, zaniepokoiło go więc bardzo, gdy zarówno na nową teologię, jak na nowe chrześcijaństwo jego przewodnik duchowy Garrigou-Lagrange zareagował szczególnie ostrym, gniewnym atakiem. W artykule opublikowanym w 1946 roku, wkrótce przed wstąpieniem Wojtyly na Angelicum, potępił on czterech głównych ideologów nowego katolickiego myślenia za zniekształcanie idei i filozofii świętego Tomasza, za nazywanie tradycyjnego tomizmu „teologicznym imperializmem" i wreszcie za zaproszenie do dialogu teologów protestanckich i prawosławnych. Jak napisał później George Hunston Williams, historyk amerykańskiego Kościoła protestanckiego i profesor teologii na Uniwersytecie Harvarda, pojawienie się nowych idei „wywołało w Angelicum szaloną konsternację". Siedemdziesięcioletni Pius XII, którego świeżo ogłoszona encyklika Mediator Dei była poświęcona sprawom liturgii, solidaryzując się z Garrigou-Lagrange'em skrytykował pomysł eksperymentu księży--robotników. Papież Paweł VI jednak i Danielou, i Lubaca mianował kardynałami. Z powojennej, pełnej zakrętów historii Kościoła wiadomo, że obaj jezuici przyłączyli się najpierw do obozu konserwatywnego, a potem autorytarnego. 140 Szczególne znaczenie dla Kościoła - - jak również osobiście dla samego Wojtyły -r miała podjęta tuż po wojnie przez papieża Piusa XII decyzja umiędzynarodowienia kurii poprzez dopuszczenie cudzoziemców do Kolegium Kardynałów i większych kongregacji. Papież, który rozważał nawet możliwość powołania kardynała Francisa Spell-mana z Nowego Jorku na stanowisko sekretarza stanu, powiększył liczbę kardynałów z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, otwierając jednocześnie drzwi przed kardynałami z Trzeciego Świata, szczególnie Ameryki Łacińskiej i Afryki. 3 lipca 1947 roku Karol Wojtyła zdał summa cum laude egzaminy na stopień uprawniający do nauczania w seminariach -- odpowiednik magisterium. W kilka dni później wraz ze swoim przyjacielem, Stanisławem Staro-wieyskim, wyjechał do Marsylii, która miała być ich pierwszym przystankiem w połączonej z pracą wakacyjnej turze obejmującej Francję, Belgię i Holandię. Kardynał Sapieha, który finansował tę podróż, polecił im zapoznać się z „metodami duszpasterskimi" w tych krajach, szczególnie wśród zatrudnionych tam polskich robotników. Starowiey-ski był wprawdzie jeszcze klerykiem, ale kardynał chciał, żeby Karol miał towarzystwo i kogoś do pomocy przy wykonywaniu tego zadania. W Marsylii Wojtyła udał się do portu, by tam spotkać się z ojcem Jacques'em Loewem, francuskim dominikaninem, jednym z założycieli Mission de France, ruchu księży-robotników. Zmieniwszy wyznanie z protestanckiego na katolickie, ojciec Loew początkowo pracował jako doker, a potem został kapelanem robotników portowych. Wywarł głębokie wrażenie na Karolu, który był jego gościem w Robotniczej Misji św. Piotra i Pawła. W artykule opublikowanym na pierwszej stronie krakowskiego „Tygodnika Powszechnego" z dnia 6 marca 1949 roku Wojtyła pisze: „O. Loew doszedł do wniosku, że biały habit niczego już dzisiaj sam z siebie nie mówi. Postanowił więc upodobnić się do swoich owieczek. Żyjąc wśród robotników, postanowił stać się jednym z nich. Po niejakim czasie stał się także duszpasterzem swych kolegów i towarzyszy". W dalszej części artykułu Wojtyła opowiada polskim czytelnikom, : to arcybiskup Paryża, kardynał Emmanuel Celestin Suhard, czy- •ając książkę La France, Pays de Mission? księdza Henriego Godina, nspiratora ruchu księży-robotników, „zapłakał, przeczytawszy go- e prawdy" o krytycznej sytuacji Kościoła we Francji, w którym iczba wiernych stale topnieje. Aby zrozumieć przyczyny szczególnej 141 atrakcyjności idei księży-robotników dla Wojtyły, wystarczy sobie uświadomić, że jeszcze kilka lat temu sam był robotnikiem, który klękał do modlitwy na podłodze fabryki i odkrywał tajemnice Pisma świętego swoim kolegom z kamieniołomów. Wśród robotników Marsylii, w rozmowach z ojcem Loewem i w podobnych sytuacjach w Paryżu, Brukseli i Charleroi Wojtyła czuł się jak wśród dawnych towarzyszy pracy, dla których był nie tylko kolegą, ale i przewodnikiem duchowym. Podczas pobytu w Paryżu, gdzie mieszkał w Seminarium Polskim przy Rue des Irlandais, odwiedził podmiejską robotniczą parafię księdza Michonneau, autora Paroisse communaute missionaire („Parafii wspólnoty misyjnej"), kolejnej ważnej książki na ten temat. W belgijskim okręgu węglowym Charleroi spędził kilka tygodni wśród polskich górników jako wizytujący parafię kapłan. Starowieyski, który przyjechał tam do niego pod koniec pobytu, wspomina, że Karol czuł się już bardzo zżyty z parafianami, którzy urządzili mu bardzo ciepłe pożegnanie. W Brukseli Wojtyła odwiedził swojego dawnego znajomego z Kolegium Belgijskiego, ojca Uylenbroecka, pełniącego podówczas funkcję sekretarza generalnego Jeunesse Ouvriere Chretienne, organizacji szczególnie aktywnej w Belgii. Po eksperymentach społecznych w Kościołach francuskim i belgijskim Wojtyła doszedł do wniosku, że — jak to ujął w swoim krakowskim artykule - - „apostolstwo jest tym sposobem oddziaływania", który „musi dotrzeć do swoich niewierzących", ponieważ same intelektualne możliwości katolicyzmu nie wystarczą, by dokonać transformacji społeczeństwa. Kolejna konkluzja, do jakiej doszedł Wojtyła w wyniku swoich podróży, brzmiała następująco: „Należy przewidywać, że w najbliższej przyszłości nowy typ duszpasterzowania i apostołowania będzie nieodzowny we wszystkich środowiskach; w jednym dla nawracania współczesnych pogan, w innych dla zapobieżenia spoganieniu". Należy zatem przystosować liturgię do tych środowisk, bowiem liturgia podmiejskich parafii Paryża czy Marsylii z pewnością nie jest liturgią wielkich benedyktyńskich opactw. Musi być zrozumiała dla nowoczesnego proletariatu, musi być przekonująca. By jednak można było mówić o pełnym sukcesie, niezbędny jest - - „świecki apostoł pionier". Idei tej Wojtyła pozostał wierny do dziś. Zetknięcie się Wojtyły z ruchem księży-robotników było jeszcze jednym ważnym punktem zwrotnym w jego życiu. Na jego stosunek do relacji pomiędzy Kościołem a katolickimi robotnikami oraz do kwestii opieki społecznej wywarła wielki wpływ - - nie licząc jego własnych okupacyjnych doświadczeń, kiedy sam pracował jako robot- 142 ^k — wiedza zdobyta we Francji i Belgii. Miała ona w znacznej mierze określić jego filozofię sprawiedliwości społecznej jako części nauk Kościoła, co znalazło odbicie w kazaniach, homiliach, a potem encyklikach. Mimo że Jan XXIII potępił ostatecznie w latach pięćdziesiątych ruch księży-robotników, Wojtyła zawsze ciepło się o nim wyrażał. Wspominając na początku lat osiemdziesiątych swoje francuskie doświadczenia, powiedział: „Z tych wszystkich podróży i spotkań wyniosłem szacunek dla pracy apostolskiej, a nawet pewien podziw dla tych kapłanów, którzy z wielką determinacją poszukiwali zdechrystianizo-wanych ośrodków, pracując w nich jako księża-robotnicy, by w ten sposób zaznaczyć swoją obecność wśród tych, których Kościół utracił". Być może podczas swego pobytu we Francji Wojtyła nie zdawał sobie sprawy z tego, że wśród obserwujących eksperyment Mission de France był nuncjusz papieski we Francji, monsignore Roncalli, który w roku 1958 miał zastąpić na tronie papieskim Piusa XII. Już jako Jan XXIII Roncalli zwołał Sobór Watykański II, który zwrócił uwagę na aspekty społeczne działalności Kościoła we współczesnym świecie. Niezależnie jednak od tego, jak ważne były dla Wojtyły jego rzymskie studia i wypady do Europy Zachodniej, przede wszystkim leżała mu na sercu Polska i jej sprawy i to się nigdy nie zmieniło. W liście z Brukseli do swego przyjaciela Kotlarczyka, z października 1947 roku pisał: „Widzisz, codziennie czytam sobie Ewangelię po polsku. I często czytam na głos". W kilka miesięcy później pisał z Rzymu do Heleny Szkockiej: „Utrzymuję z Ojczyzną stały kontakt duchowy — poprzez myśli, modlitwę i czytanie — chociaż o moich bliskich wiem niewiele, o niektórych wręcz nic..." Wojtyła i Starowieyski wrócili do Rzymu pod koniec października, zadowoleni i pełni nowych wrażeń. Wiele się nauczyli i wiele widzieli. Zapoznali się z ideą ruchu księży-robotników, w drodze z Marsylii do Paryża odwiedzili sanktuarium Matki Boskiej w Lourdes u stóp Pire- lejów oraz w poszukiwaniu inspiracji artystycznej zwiedzili wielkie uzea Francji, Belgii i Holandii. Gdziekolwiek się pojawili, byli przy- lowani jak najmilsi goście. Starowieyski pisał: „Pamiętam, że przez 1 tydzień [w Holandii] na noclegi i jedzenie nie wydaliśmy ani grosza. i, podobnie jak w Belgii, znajomi i szeroka gościnność udostępniły im tę wędrówkę". W Paryżu mieszkali w Seminarium Polskim, a ja- u/W Polskim klasztorze Sióstr Nazaretanek. pierwszym tygodniu listopada Wojtyła zapisał się na swój drugi 143 i ostatni rok studiów na Angelicum. Program był trudny, przeładowany filozofią mistyczną i obejmował między innymi takie zagadnienia, jak: „Mistyczne zjednoczenie z Bogiem", „Doktryna świętego Tomasza 0 szczęściu", metafizyka i „Psychologia religijna". Jego profesorem 1 doradcą w pracy nad dysertacją doktorską na temat świętego Jana od Krzyża, którą właśnie zaczynał pisać, był ojciec Garrigou-Lagrange. W wigilię Bożego Narodzenia 1947 roku Wojtyła i Starowieyski, wraz ze swoimi kolegami z Kolegium Belgijskiego, śpiewali kolędy po francusku, flamandzku, angielsku i niemiecku. Czysty, mocny baryton Karola zdecydowanie wyróżniał się spośród innych głosów. Wierny swoim teatralnym pasjom, Wojtyła wystąpił też z recytacją pierwszego aktu sztuki belgijskiego autora Adama Bunscha „Przyszedł na ziemię święty". Bohaterem tej sztuki był Brat Albert, męczennik, o którym Wojtyła zaczął już pisać swoją własną sztukę. Praca doktorska o świętym Janie od Krzyża i dramat o Bracie Albercie tematycznie były do siebie zbliżone (obie traktowały o męczennikach) i Wojtyła pisał je jednocześnie. Ich filozoficzną podstawę stanowiły mistycyzm i tomizm, ze szczególnym naciskiem na „personalizm tomistyczny", bardzo bliski Woj tyle. Istotą nauk świętego Tomasza jest istnienie dwóch źródeł poznania, którymi są wiara chrześcijańska i prawdy ludzkiego rozumu — jednak ważniejszym z tych dwóch elementów jest objawienie, czyli wiara chrześcijańska. Główną zaś cechą objawienia są tajemnice, w które człowiek musi uwierzyć, nawet jeśli ich nie rozumie. Ta właśnie koncepcja stanowi podstawę tomistycznego mistycyzmu, który wywarł na przyszłego papieża tak wielki wpływ. Jednakże, w świetle pism świętego Tomasza, pomiędzy objawieniem a rozumem nie ma sprzeczności, jako że ostatecznie i jedno, i drugie ma swój początek w jedynej, absolutnej prawdzie pochodzącej od Boga. W sprawach dotyczących funkcjonowania ludzkiego umysłu tomizm opiera się na metafizyce Arystotelesa, którego święty Tomasz uważał za swojego intelektualnego mistrza. Końcowy wniosek nauk świętego Tomasza sprowadza się do tego, że głównym elementem ludzkich zachowań i wyboru pomiędzy „naturalnymi zaletami i wadami" powinna być etyka chrześcijańska, która oczywiście wskazuje zalety, jako wywodzące się z wiary. Współczesnym przykładem tej filozofii może być niezłomna postawa Jana Pawła II w sprawach dotyczących kontroli urodzin — nie mówiąc już o aborcji -- które uważa za „naturalne wady", nie do zaakceptowania dla katolika w świetle etyki wynikającej z wiary i przyjęcia jedynej, absolutnej prawdy. Papież podkreśla, że wiara przewyższa 144 argumenty rozumowe — takie na przykład, jak konieczność stosowania kontroli urodzin dla zachowania równowagi demograficznej -- i że katolicy muszą podejmować tego rodzaju decyzje sami w swoim sumieniu. Muszą dokonywać takich wyborów — twierdzi — ponieważ stosowanie sztucznych środków antykoncepcyjnych to „przestępstwa" wobec „prawa naturalnego", do przestrzegania którego nawołuje Pismo święte. Tak więc nie istnieje absolutna wolność sumienia, co z całą mocą podkreśla Jan Paweł II w swojej encyklice z roku 1993, Yeńtatis Splendor, która być może jest ostatecznym teologicznym podsumowaniem jego pontyfikatu, tak jak Summa Theologiae była podsumowaniem nauk teologicznych świętego Tomasza z Akwinu. Istniało zawsze wiele interpretacji tomizmu w teologii, ale Wojtyła w swojej pracy doktorskiej na Angelicum wybrał tomistyczny personalizm, któremu pozostał wierny przez całe życie. W 1961 roku, wykładając filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, wyjaśniał studentom, że „personalizm tomistyczny stoi na stanowisku, że dobro jednostkowe osoby winno być z natury rzeczy podporządkowane dobru wspólnemu, do którego dąży zbiorowość, społeczeństwo — ale to podporządkowanie nie może w żadnym wypadku przekreślać i dewaluować samej osoby" i że musi być ściśle powiązane z doktryną chrześcijańską. Na tej podstawie niektórzy krytycy Jana Pawła II utrzymują, że to właśnie Kościół objawia „dobro ogólne" i absolutną prawdę i że w gruncie rzeczy katolicy są pozbawieni prawdziwej wolności sumienia. W czasach Wojtyły Angelicum słynęło z tego, że przekazywało swoim studentom intelektualne tradycje Kościoła, dając im podstawy arystotelesowsko-tomistycznej filozofii i metafizyki i preferując jednocześnie mistyczne podejście do teologii. Taki właśnie stosunek zaprezentował Wojtyła w swojej pracy doktorskiej „Zagadnienie wiary u świętego Jana od Krzyża", pisanej pod kierunkiem Garrigou-Lagrange'a, wybitnego znawcy teologii mistycznej. Fakt, że święty Jan sam był poetą —jego najwybitniejsze mistyczne dzieła to „Pieśń duchowa" i „Żywy płomień miłości" — musiał niewątpliwie wpłynąć na pozytywny stosunek Wojtyły do tego hiszpańskiego zakonnika. W swojej składającej się z pięciu części dwustuosiemdzie-sięciostronicowej pracy doktorskiej, napisanej w całości po łacinie, opisuje „ekstatyczną mękę" duszy poszukującej wiary i jej „mroczne °ce" rozpaczy. Dochodzi do wniosku, że święty Jan od Krzyża stwier-?», iż kontemplacja i modlitwa, jako „doświadczenie mistyczne", rowadzą do wiary i „wewnętrznego zespolenia z Bogiem". Wojtyła •owodzi jednak, że sama wiara nie wystarcza do osiągnięcia „psychicznego zespolenia intelektu z Bogiem", że musi to być wiara „karmiona 145 miłością i oświecona darami Ducha Świętego, szczególnie mądrością i rozumem". Nie był to łatwy temat, ale praca doktorska księdza Wojtyły, oceniana przez ojców Garrigou-Lagrange'a i Pierre-Paula Philippe'a, uzyskała 19 czerwca 1948 roku najwyższe noty. Zostało to formalnie potwierdzone na piśmie przez ojca Thomasa Carde'a, Jego Magnificencję rektora Angelicum. Wojtyła jednak nie uzyskał tytułu doktora teologii, ponieważ według obowiązujących w Angelicum przepisów warunkiem przyznania stopnia doktorskiego było wydrukowanie pracy. A Karol Wojtyła, ubogi polski ksiądz, nie miał na to pieniędzy. Mimo to pobyt w Rzymie przyniósł mu wiele satysfakcji. Do Heleny Szkockiej pisał: „Czas mój mknie z ogromną szybkością. Nie wiem doprawdy, jakim sposobem skończyło się już nieomal półtora roku. Studia, spostrzeżenia, przemyślenia — to wszystko działa jak ostrogi na konia. Także dzień każdy wypełniony jest szczelnie. To także daje mi poczucie, że służę Bogu wedle moich możliwości i wedle Jego woli, którą mi wyznaczyli moi przełożeni". 15 czerwca 1948 roku Karol Wojtyła wrócił do Krakowa. Wyjeżdżając z Rzymu pozostawił za sobą optymistyczną atmosferę Włoch, w których paraliżujący strach przed komunizmem ustąpił po tym, jak Chrześcijańska Demokracja, przy pełnym poparciu Stolicy Apostolskiej (i Stanów Zjednoczonych) pokonała w historycznych wyborach z 18 kwietnia komunistyczno-socjalistyczną koalicję. Jednak Polska, do której wrócił ksiądz Wojtyła, zmierzała w przeciwnym kierunku, co w zasadniczy sposób wpłynęło na jego pracę i życie. Rozdział jedenasty W latach pięćdziesiątych „żelazna kurtyna" już niemal całkowicie odgrodziła od świata kraje Europy Wschodniej. W Polsce rząd koalicyjny wkrótce upadł i wicepremier Stanisław Mikołajczyk, reprezentujący opozycję demokratyczną, musiał uciekać z kraju. Władzę przejęła powstała w 1948 roku — z połączenia Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Partii Socjalistycznej - - Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR). Była to nowa oficjalna nazwa polskiej partii komunistycznej. Z wyjątkiem Czechosłowacji, gdzie przejmująca władzę partia komunistyczna zachowała dawną nazwę, wszystkie inne rządzące partie komunistyczne w Europie Wschodniej ukrywały się pod eufemistycznymi etykietami w rodzaju PZPR. Według podobnej zasady państwa pod komunistycznymi rządami zyskały równie eufemistyczne miano „republik ludowych". W Polsce na czele PZPR stanął twardy komunista Bolesław Bierut, sprawujący jednocześnie urząd prezydenta. Twarde reżimy komunistyczne objęły władzę również na Węgrzech, w Niemczech Wschodnich, Rumunii i Bułgarii. Jugosławia pod wodzą marszałka Tito wyłamała się wprawdzie spod sowieckiej kurateli, ale jej reżim był nie mniej represyjny. Polska jednak różniła się od innych państw Europy Wschodniej szła „własną drogą do socjalizmu". Polscy komuniści nigdy nie wprowadzili terroru na skalę stosowaną w innych krajach tego regionu, w którym wciąż odbywały się polityczne procesy pokazowe nie tylko Demokratów i zwolenników prawicy, ale również komunistów — miały 2 na celu wyeliminowanie najmniejszych choćby przejawów opozycji. Polsk i reżim nie przeprowadził również powszechnej kolektywizacji 1 z°stawił chłopów w spokoju. 147 Istniał też w Polsce pewien szczególny rodzaj dialogu pomiędzy rządzącymi a rządzonymi. Zjawisko to było wyrazem osobliwej natury polskiego społeczeństwa, jego dawnych tradycji politycznych, a co najważniejsze, siły polskiego katolicyzmu. Żaden kraj Europy Wschodniej nie był tak bardzo katolicki. Ta osobliwość charakteryzowała zarówno reżim, jak Kościół. Ich specyficzne wzajemne relacje, nacechowane pragnieniem dialogu niezależnie od dzielących obie strony różnic, stanowiły niecodzienny przykład panujących w Polsce stosunków. Nawet z perspektywy czasu wydaje się zdumiewające, że układały się one tak dobrze — co w pewien sposób doprowadziło do wybrania Karola Wojtyły na papieża w trzydzieści lat później. Również stosunki pomiędzy Janem Pawłem II a polskimi komunistami stanowią osobliwość w światowej polityce i dyplomacji. Po powrocie Karola Wojtyły z Rzymu w 1948 roku Kościół w Polsce przechodził głębokie przemiany. 23 października zmarł w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat prymas Polski kardynał August Hlond, a 12 listopada papież Pius XII mianował na jego miejsce czterdziestosied-mioletniego biskupa Stefana Wyszyńskiego, który miał zarazem pełnić funkcję arcybiskupa gnieźnieńsko-warszawskiego. Gniezno, prastary gród polski, tworzy wraz z Warszawą specjalną archidiecezję, na której czele stoi dożywotnio prymas Polski. Objęcie przez Wyszyńskiego tego stanowiska było czymś więcej niż tylko pokoleniową zmianą warty, było także początkiem odnowy w Kościele polskim. Podczas gdy Hlond okazał się typowym prałatem ąuasi-feudalnej przedwojennej Polski, który po inwazji niemieckiej uciekł z kraju, Wyszyński był człowiekiem o wysokim stopniu świadomości społecznej, wybitnym politykiem i bohaterem wojennym. Mając doktorat z prawa kanonicznego, wykładał ekonomię społeczną i jako rektor Chrześcijańskiego Uniwersytetu Robotniczego oraz organizator Katolickiego Związku Młodzieży Robotniczej osobiście uczestniczył w ruchach robotniczych. Jak wszyscy ludzie polskiego Kościoła tamtych czasów Wyszyński był w swoich poglądach bardzo antykomunistyczny i bardzo anty-niemiecki, zwalczał jednak przy tym wszelkie przejawy skrajnego nacjonalizmu i bardzo krytycznie wypowiadał się o kapitalizmie. Podobne tendencje w polskim Kościele reprezentuje obecnie Jan Paweł II. Potępiając komunizm za „wypaczanie poglądu na naturę społeczeństwa" i głoszenie „idei fałszywego wyzwolenia", Wyszyński przypisywał 148 jednocześnie jego rozwój nieprawościom kapitalizmu. „(...) mówi się o wzroście komunizmu — pisał —jednak nie zawsze chce się wierzyć, że nrzyczyną tego wzrostu jest nie tyle propaganda bolszewicka, ile raczej brak pracy, dachu nad głową i chleba". W latach trzydziestych opublikował ponad sto esejów i artykułów, prezentując swoje poglądy społeczne. Karol Wojtyła, który nie mógł w owych czasach znać pism Wyszyńskiego, już jako dziewiętnastoletni uczeń w 1939 roku w Krakowie w listach do swego przyjaciela Mieczysława Kotlarczyka wyrażał niemal identyczne poglądy na temat niesprawiedliwości społecznej w Polsce. Tak więc wydaje się, że idea „trzeciej drogi" pomiędzy zachodnim liberalizmem a marksizmem sięga co najmniej czasów Wyszyńskiego. Poglądy Jana Pawła II w okresie postkomunizmu stanowią logiczną konsekwencję tego intelektualnego i duchowego dziedzictwa, czego Zachód - - a w szczególności Stany Zjednoczone - - zdaje się nie rozumieć. Wyszyński, jako autor wielu publikacji antyhitlerowskich i duchowny mający coraz ściślejsze powiązania z podziemiem, prawie przez cały czas wojny musiał się ukrywać. Aresztowany przez gestapo, służył potem jako kapelan w leśnych oddziałach partyzanckich, był profesorem tajnego uniwersytetu w Warszawie i księdzem w zakładzie dla niewidomych w Laskach pod Warszawą. Dwa lata później został mianowany biskupem w Lublinie, siedzibie KUL. Mając czterdzieści pięć lat, był najmłodszym polskim biskupem. Godność tę otrzymał sześć miesięcy przed przyjęciem przez Wojtyłę święceń kapłańskich. Objęcie przez arcybiskupa Wyszyńskiego godności prymasa wzmogło napięcie między władzami a Kościołem. W grudniu 1948 roku jeden z czołowych przywódców PZPR, Aleksander Zawadzki, powiedział w swoim przemówieniu: „(...) reakcyjna część polskiego duchowieństwa wykorzystuje uczucia religijne ludzi wierzących, by mieszać się w sprawy państwa ludowego... Będziemy przeciwdziałali tej i tylko tej szkodliwej w oczach każdego postępowego człowieka działalności". Byli naturalnie księża, którzy istotnie przyjęli taką właśnie postawę, lecz przemówienie to miało przede wszystkim na celu usprawiedliwienie zaostrzenia polityki w stosunku do Kościoła. Jednak, nie licząc drobnych szykan policyjnych, nie poczyniono żadnych poważniejszych kroków, aby przeszkodzić Wyszyńskiemu objęciu stanowiska arcybiskupa w Gnieźnie i w Warszawie, gdzie na licach witały go tłumy wiernych. 149 W innych krajach Europy Wschodniej wiodło się Kościołowi znacznie gorzej. W Jugosławii arcybiskup Alojzije Stepinac w roku 1946 został aresztowany i skazany na dożywotnie więzienie na podstawie oskarżenia o kolaborację w czasie wojny. Kardynała Jozsefa Mindszentyego, prymasa Węgier, aresztowano 26 grudnia 1948 roku — w miesiąc po tym, jak Wyszyński został prymasem Polski — i również skazano na więzienie po krótkim pokazowym procesie opartym na wydumanych oskarżeniach o zdradę. Jednym z powodów uwięzienia Mindszentyego mogła być jego nieugięta postawa w stosunku do panującego reżimu — nie zamierzał mieć z komunistami do czynienia. W czerwcu 1950 roku aresztowano na Węgrzech ponad tysiąc zakonników, sióstr i księży. W Pradze arcybiskup Josef Beran, aresztowany w roku 1949, został skazany na czternaście lat więzienia. W Czechosłowacji uwięziono trzech biskupów i tysiące księży, zakonników i sióstr. Tymczasem Wyszyński w Warszawie wciąż dawał władzom do zrozumienia, że gotów jest z nimi negocjować w sprawie znalezienia jakiejś formy porozumienia --jakiegoś modus vivendi. Główną jego troską było zapewnienie wolności Kościołowi i umożliwienie wiernym wykonywania praktyk religijnych. W marcu 1949 roku władze polskie wystosowały do episkopatu Polski oświadczenie następującej treści: „Często zdarzają się wypadki, kiedy księża patronują, a nawet wręcz współdziałają z różnymi przestępczymi i antypaństwowymi grupami, które są agenturą anglo-ame-rykańskiego imperializmu". W innych krajach Europy Wschodniej oskarżenie o służbę na rzecz „imperializmu anglo-amerykańskiego" spowodowałoby ogólną czystkę w instytucjach kościelnych, w Polsce jednak takie sprawy załatwiano — przynajmniej na razie — znacznie delikatniej. Nowemu prymasowi jeszcze bardziej utrudniała życie Stolica Apostolska. Papież Pius XII, w dalszym ciągu działający również jako sekretarz stanu, w lutym 1948 roku wystosował niefortunny list do biskupów niemieckich, ubolewając w nim nad rzekomymi aktami gwałtu, jakich mieli dopuścić się Polacy wobec Niemców po wojnie, jak również nad przesiedleniem dwunastu milionów obywateli niemieckich z terenów na wschód od Odry i Nysy, przyznanych Polsce w wyniku porozumień międzynarodowych. Polska utraciła wtedy tereny wschodnie na rzecz Związku Radzieckiego, a większość mieszkającej tam ludności polskiej została przesiedlona na byłe tereny niemieckie. Orędzie papieskie wywołało głośne protesty w Polsce i oczywiście stało się wodą na młyn komunistycznej propagandy antykościelnej. W roku 1971 Niemcy uznały prawa Polski do terenów na wschód od 150 Odry i Nysy, ale aż do tego czasu Stolica Apostolska odmawiała mianowania polskich biskupów w dawnych niemieckich diecezjach, w wyniku czego przez ponad dwadzieścia lat stosunki między Kościołem a reżimem warszawskim były szczególnie napięte. Nie zrażony tym wszystkim Wyszyński zaproponował powołanie stałej „Komisji mieszanej", która miałaby umożliwić Kościołowi i władzom rozwiązywanie wszelkich kontrowersji. Reżim przyjął ten pomysł ze zdumiewającą skwapliwością, aczkolwiek natychmiast utworzył konkurencyjne stowarzyszenie księży patriotów, które miało za zadanie zdobywać poparcie katolików. Na negocjacjach między Kościołem a władzami komunistycznymi w sprawie porozumienia regulującego wzajemne stosunki upłynął rok; dokument końcowy został ostatecznie podpisany 14 kwietnia 1950 roku, ale tymczasem na pertraktacjach położyło się cieniem przejęcie przez rząd katolickiej organizacji Caritas i aresztowanie trzech księży jezuitów. Było to pierwsze porozumienie między Kościołem a władzami komunistycznymi na partnerskich zasadach. Jego kluczowe sformułowanie brzmiało: „Zasada, że Papież jest miarodajnym i najważniejszym autorytetem Kościoła, odnosi się do spraw wiary, moralności oraz jurysdykcji kościelnej, w innych natomiast sprawach Episkopat kieruje się polską racją stanu". W efekcie porozumienie to zastąpiło konkordat między Polską a Stolicą Apostolską, wypowiedziany przez reżim w roku 1945. Wyszyński był ostro krytykowany za podpisanie owego porozumienia, szczególnie w Watykanie. Bronił się argumentem, że jeśli Kościół w Polsce ma przetrwać — a wraz z nim polska kultura i tożsamość -to trzeba oddać coś za coś. Pogląd ten utrzymywał się do końca rządów komunistycznych w Polsce, ale porozumienie z 1950 roku stało się podstawą wielu późniejszych tajnych zabiegów dyplomatycznych Jana Pawła II. W zamian za poparcie dla polskiej administracji kościelnej na dawnych terenach niemieckich (paradoksalnie, reżimowi była ona potrzebna dla podtrzymania tam polskiej suwerenności), za obietnice pilnowania duchowieństwa, by w swej „pracy duszpasterskiej (...) uczyło wiernych szacunku dla aktów prawnych i uprawnień państwa" i wreszcie za niechętną zgodę na podpisywanie popieranych przez Związek Radziecki międzynarodowych „apeli pokojowych", Wyszyński osiągnął ustępstwa, które uważał za ważne. Tak więc władze zgodziły się na dalsze funkcjonowanie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - - jedynej katolickiej uczelni istniejącej w komunistycznej Europie Wschodniej --jak również na nauczanie 151 religii w szkołach, zezwoliły też na katolicką działalność publicystyczną i obiecały nie ingerować w sprawy dotyczące publicznego sprawowania praktyk religijnych — między innymi procesji i pielgrzymek. Przez następne czterdzieści lat dochodziło do ostrych konfliktów między obiema stronami, wywoływanych prześladowaniami Kościoła i stałym naruszaniem porozumienia przez komunistów. Ale wzajemne kontakty nigdy nie uległy całkowitemu zerwaniu, nawet gdy Wyszyński został w roku 1953 aresztowany. Kościół nauczył się stopniowo wymuszać na państwie coraz to większe ustępstwa. Karol Wojtyła stał się mistrzem w tej sztuce. Po powrocie z rzymskich studiów do Krakowa Wojtyła zamieszkał w swojej dawnej suterenie przy ulicy Tynieckiej i tam oczekiwał na wyznaczenie mu pierwszych zadań duszpasterskich. Otrzymał nowy przydział w trzy tygodnie później, 8 lipca 1948 roku, gdy zdążył już ponawiązywać kontakty z przyjaciółmi. Nowym zadaniem, zaaprobowanym osobiście przez kardynała Sapiehę, miało być objęcie przez Wojtyłę wikariatu w biednej wiejskiej parafii Niegowić położonej pięćdziesiąt kilometrów na wschód od Krakowa, przy szosie do Tarnowa, w pobliżu Bochni. Parafia ta, założona w 1049 roku, jedna z najstarszych w Polsce, obejmowała trzynaście wsi rozrzuconych po obu stronach Raby, łącznie z Nie-gowicią, i była zapadłą dziurą. Jej mały drewniany kościółek, otoczony wysokimi brzozami, został poświęcony w 1788 roku (wcześniejszy kościół spłonął w roku 1761), a nowy dom księdza Wojtyły, który miał dzielić z drugim wikariuszem, księdzem Kazimierzem Ciu-bą, i do którego przybył 28 lipca, był skromną chałupiną. Obaj wikariusze mieli pracować pod kierunkiem proboszcza, księdza Kazimierza Buzały. W Niegowici nie było bieżącej wody, kanalizacji ani elektryczności, a mieszkańcy korzystali z lamp naftowych. Na krótko przed przybyciem Wojtyły do parafii cały ten region Podkarpacia nawiedziła powódź, która zniszczyła wiele domów i dróg w samej Niegowici i okolicach. W opinii większości krakowskich przyjaciół stary kardynał skazał Wojtyłę na niezawinione wygnanie, które mogło oznaczać koniec tak wspaniale rozpoczętej kariery. Wojtyła nigdy jednak nie okazał rozczarowania. Wiedział (a może i nie wiedział?), że miejscowy proboszcz, ksiądz Buzała, cieszy się wielkim szacunkiem Sapiehy i że wielu wybitnych duchownych z krakowskiej archidiecezji zaczynało swoją karierę właśnie tutaj. Nie ulegało 152 wątpliwości, że kardynał pragnął w ten sposób zapewnić swojemu pupilowi właściwą praktykę w pracy duszpasterskiej. W każdym razie Karol z wielką energią i entuzjazmem podjął swoje nowe zadania. Do jego obowiązków należała nauka religii w wiejskich szkołach powszechnych w czterech miejscowościach położonych wokół Niegowici, codzienne odprawianie mszy porannej, służenie do mszy niedzielnej, słuchanie spowiedzi, odwiedzanie parafian, poświęcanie domów, wizyty u chorych, udzielanie ślubów i chrzczenie dzieci. Do spółki z drugim wikariuszem zorganizował Wojtyła kółko Żywego Różańca i__na własną rękę — kółko teatralne, które wystawiło w wiejskim domu parafialnym dwie sztuki z udziałem uczniów. Dwukrotnie zabierał też uczniów do Krakowa do teatru. Nowo przybyły do Niegowici kapłan rozczarował przynajmniej jednego mieszkańca wsi. Był nim jadący wozem chłop, który zobaczył idącego wiejską drogą młodego księdza w poprzecieranej sutannie, w podartych butach i ze starą, wypchaną walizką. Nie mógł uwierzyć, że nędznie wyglądający ksiądz, który idzie na piechotę ze stacji kolejowej w odległym o niespełna osiem kilometrów Kłaju, to nowy wikary jego parafii. Jak zwykle, szybko zyskał sobie przyjaciół. Podróżował wozem albo na piechotę — w deszcz czy mróz, brnąc w błocie lub śniegu — z wioski do wioski, zawsze gotów do pomocy i zawsze pogodny. Jadąc podskakującym na wybojach wozem nieustannie coś czytał. Idąc na piechotę, odmawiał modlitwę. Kiedy pewnej starej wdowie ukradziono pościel, oddał jej swoją, sam zaś sypiał na gołym materacu. Starym wiejskim zwyczajem na pozdrowienie „Pochwalony" odpowiadał: „Na wieki wieków". Zapytany przez parafian, jak najlepiej uczcić pięćdziesiątą rocznicę kapłaństwa księdza Buzały, poradził im, żeby zebrali pieniądze i postawili w Niegowici nową świątynię. Tak też się stało: zbudowano nowy murowany kościół i pod koniec 1958 roku Wojtyła, już jako świeżo upieczony biskup, poświęcił go w asyście nowego proboszcza, księdza Józefa Gąsiorowskiego, swego kolegi z seminarium, który wiele lat później, w 1993 roku, celebrował uroczystą mszę z okazji piętnastej rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II. Dawny drewniany kościółek niegowiciński został przeniesiony do innej wsi, gdzie nie było dotychczas żadnego. Wojtyła jednak nade wszystko cenił sobie kontakty z młodymi ludźmi. Organizował w parafii dyskusje, w klasach i na świeżym powietrzu, uczestniczył w zajęciach teatralnych, a w mroźne grudniowe wieczory śpiewał z młodzieżą kolędy. 153 Jego przyjaciel z seminarium, Mieczysław Maliński, wówczas jeszcze kleryk, który kilkakrotnie odwiedzał Wojtyłę w Niegowici, przytacza za nim opis dnia duszpasterskich odwiedzin w parafii: „(...) idziesz w sutannie i w płaszczu, w komży, w birecie ścieżkami wydeptanymi w śniegu. Nazbiera ci się tego śniegu na sutannie, potem w mieszkaniu on stopnieje, a na polu, na mrozie znowu zamarznie i tworzy ci się sztywny klosz wokół nóg, który coraz bardziej ciąży i przeszkadza stawiać kroki. Pod wieczór człowiek ledwie włóczy nogami. Ale trzeba iść dalej, bo wiesz, że na ciebie ludzie czekają, że czekają na to spotkanie cały rok". Wojtyła opowiadał Malińskiemu o trudnych problemach, jakie czekają księży w ich codziennej pracy z wiernymi. „Tu nawet nie chodzi o rekolekcje, ale o spowiadanie. To jest coś najtrudniejszego, a zarazem najważniejszego (...) Chodzi o kontakt z człowiekiem (...) A więc nie można bawić się w dzięcioła, który odstukuje to z jednej, to z drugiej strony. Ani załatwić sprawy jakimś gładkim słowem. Ale trzeba nawiązać dialog. Potraktować poważnie i z sercem. Spowiedź to jest jakieś ukoronowanie naszej kapłańskiej działalności. Ukoronowanie również w tym sensie, że przed nami odkrywa się człowiek w swoim najgłębszym »ja« (...) czy potrafimy zachować te wartości duszpasterskie. Przy braku głębokiego życia wewnętrznego [kapłan] zamieni się prawie zupełnie niepostrzeżenie w urzędnika, a swoje duszpasterzowa-nie przekształci w urzędowanie parafialne: w załatwianie spraw". Potem dodał, że zdał sobie z tego sprawę już we Francji, gdzie wielkie wrażenie wywarł na nim „szczery eksperyment" ruchu księży--robotników, z którym się tam zetknął. Oświadczył też Malińskiemu, iż problem ten tak bardzo go zaprząta, że pisze właśnie na ten temat artykuł. Pewnego wolnego dnia, na początku stycznia 1949 roku, Wojtyła wsiadł do pociągu i pojechał do Krakowa, gdzie udał się na Stare Miasto na ulicę Wiślną w pobliżu Pałacu Arcybiskupiego. Wchodząc po trzeszczących schodach starego narożnego budynku na pierwsze piętro, gdzie mieściła się redakcja katolickiego „Tygodnika Powszechnego", ściskał pod pachą kopertę ze swoim artykułem. Jerzy Turowicz, redaktor naczelny „Tygodnika", pamięta „księdza, gdzieś tak po trzydziestce (...) który nam przyniósł ten pierwszy artykuł na temat Mission de France" (Wojtyła miał wtedy dwadzieścia osiem lat). Turowicz i Wojtyła poznali się podczas wojny w mieszkaniu wspólnego znajomego, żaden z nich nie pamięta jednak szczegółów owego spotkania. Ale, jak wspomina Turowicz: „uznaliśmy, że jego artykuł 154 mówiący o pracy apostolskiej w środowisku robotników jest bardzo interesujący, i natychmiast zamieściliśmy go na pierwszej stronie". Był to początek ich trzydziestoletniej współpracy i przyjaźni, która przetrwała do dziś. Następna wyprawa Wojtyły do Krakowa wiązała się z jego egzaminami magisterskimi z teologii, jakie zdawał na wydziale teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uczelnia uznała tajne seminarium, do którego Karol uczęszczał podczas wojny, zaliczyła mu rok na wydziale po wojnie oraz Angelicum i dopuściła go do egzaminów. Uzyskawszy najwyższe oceny z takich przedmiotów, jak filozofia chrześcijańska, historia filozofii, studia nad Starym ł Nowym Testamentem, historia Kościoła katolickiego, podstawy teologii z liturgią, nauczanie, katecheza i metodologia, Wojtyła otrzymał stopień magistra. W miesiąc później wydział teologiczny przyznał mu doktorat z teologii na podstawie dysertacji na temat świętego Jana od Krzyża, czego mu odmówiono na Angelicum z powodu niemożności przedstawienia wydrukowanego tekstu pracy. Kraków nie stawiał takich wymagań i ksiądz Władysław Wicher, wielki autorytet w sprawach teologii moralnej, który przeżył obóz koncentracyjny w Sachsenhausen, pochwalił Wojtyłę za ukazanie „psychologicznego przeżycia wiary". Stwierdził też, że „autor ma wnikliwy i drobiazgowy umysł, tak drobiazgowy, że czytelnik nierzadko gubi się w gąszczu detali". Przykład głębokiego rozumienia chrześcijańskiej moralności dał Wojtyła w Niegowici na początku 1949 roku, kiedy to odmówił ochrzczenia sześcioletniego chłopca o imieniu Hiller, przyprowadzonego przez jedną z parafianek ze wsi Dąbrowa. Był on żydowskim sierotą, którego owa kobieta, po śmierci jego matki w krakowskim getcie, wychowywała jak własnego syna, ukrywając go przed Niemcami. Teraz, kiedy niebezpieczeństwo minęło, uznała, że czas dziecko ochrzcić. Dziecko jednak miało krewnych w Stanach Zjednoczonych i Wojtyła orzekł, że ochrzczenie chłopca byłoby „nielojalne". Należy odesłać go do rodziny. I tak się stało, już w czerwcu tego samego roku Hiller płynął na pokładzie polskiego statku „Batory" do Stanów. 17 marca 1949 roku, po siedmiu miesiącach służby duszpasterskiej na wsi, Karol Wojtyła został odwołany z Niegowici. Kardynał Sapieha uznał, że jego protegowany zdobył wystarczające przygotowanie do pracy kapłańskiej i że nadszedł czas, by uczynił następny krok w swojej karierze duchownej. Podczas swojej pracy w parafii niegowicińskiej ksiądz Wojtyła połączył węzłem małżeńskim trzynaście par i ochrzcił czterdzieścioro ośmioro dzieci. 155 Tym razem kardynał pozostawił Wojtyłę w Krakowie, mianując go wikariuszem w kościele św. Floriana, pięć przecznic od Rynku. Kościół pochodzi z XII wieku i jest jednym z pięciu najstarszych w Krakowie. Kiedy Wojtyła podjął pod koniec kwietnia swoje nowe obowiązki, zajmując małe dwupokojowe mieszkanko na plebanii, stwierdził, że kościół św. Floriana jest bardzo popularny wśród studentów uniwersytetu. Sapieha uznał, że po wiejskich doświadczeniach młody ksiądz powinien spróbować pracy w środowisku miejskim. Dzięki wszechstronnemu wykształceniu Wojtyła okazał się doskonałym duszpasterzem akademickim, a kardynał uważał, iż należy wzmóc wysiłki, by przyciągnąć do Kościoła jak najwięcej studentów i intelektualistów. Dla Wojtyły była to wymarzona praca: mógł zaspokoić swoje ambicje naukowe i miał jednocześnie kontakt z młodzieżą, na którym tak mu zawsze zależało, a zarazem możliwość stosowania nowych metod w działalności duszpasterskiej, nie mówiąc już o stałych kontaktach z kulturalną i intelektualną elitą Krakowa. Kościół św. Floriana stał się ważnym etapem w karierze młodego duchownego. Ale choć kardynał przywiązywał tak wielką wagę do politycznego oddziaływania na młodzież uniwersytecką i przyciągania jej do Kościoła — a krakowska inteligencja odznaczała się wysokim stopniem świadomości politycznej — w znanych pismach i prywatnych czy publicznych wypowiedziach Wojtyły oraz działaniach nic nie wskazywało na to, by zajmował jakiekolwiek wyraźne polityczne stanowisko. Nie uważano tego zresztą wcale za coś niezwykłego; krakowska społeczność widziała w Wojtyłe przede wszystkim kapłana i uczonego. Była to z jego strony świadoma postawa, Wojtyła chciał być postrzegany jako apolityczny, co już wkrótce miało okazać się bardzo pożyteczne. Proboszczem parafii św. Floriana był wówczas ksiądz Tadeusz Kuro-wski, profesor Wojtyły w seminarium podziemnym podczas wojny. Zaraz po wyzwoleniu, w roku 1945, zajął się organizowaniem duszpasterstwa w środowiskach akademickich. W jego parafii Wojtyła odpowiadał za młodzież akademicką, podczas gdy drugi wikary, ksiądz Czesław Obtuło-wicz, zajmował się młodzieżą szkół średnich. Karol był ulubieńcem proboszcza. Ksiądz Obtułowicz, który w późniejszym czasie ściśle współpracował z Wojtyła w krakowskiej archidiecezji, tak wspomina ten okres: Cała krakowska inteligencja skupiała się wokół księdza Kurowskiego, który w doskonały sposób potrafił wykorzystać przybycie młodego księdza z Rzymu. Niegowić bowiem była czymś w rodzaju wakacji po Rzymie (...) Rzadko się 156 w tamtych czasach zdarzało, żeby ktoś wracał do Krakowa z rzymskich studiów. Polscy absolwenci najchętniej zostawali na miejscu w nadziei na objęcie jakiegoś stanowiska w kurii. Ksiądz Kurowski robił więc wszystko, żeby wciągnąć Wojtyłe w środowisko krakowskie, zapraszając go na spotkania z różnymi ludźmi w różnych grupach (...) Były to na ogół spotkania o charakterze towarzyskim. Ksiądz Kurowski, zapraszając Wojtyłe, starał się stworzyć okazję do tego, by mógł on rozmawiać z wiernymi na interesujące ich tematy (...) Chciał go jak najszybciej przedstawić różnym ludziom, którzy gromadzili się wokół Kościoła i duszpasterstwa akademickiego (...) A w tamtych powojennych czasach ujawniania się różnych podziemnych ruchów istniał w Krakowie silny potencjał intelektualny i wielki zapał. Wojtyła, będąc w stałym kontakcie z krakowskimi intelektualistami, artystami i studentami — głównie z pobliskiej Akademii Sztuk Pięknych i politechniki — gromadził wokół siebie coraz więcej przyjaciół. Wielu z nich także i dziś odwiedza obecnego Jana Pawła II w Watykanie, a on zawsze ciepło wita ich podczas swoich papieskich pielgrzymek do Polski. Spośród tych ludzi wybrał Jan Paweł II ścisłe grono księży, zakonnic i osób świeckich, które przeniosły się do Rzymu na stałe oficjalnie lub prywatnie. Ich obecność jest dla papieża szczególnie ważna. W mieście, w którym kultura była tak istotnym elementem życia codziennego, wszechstronnie wykształcony, obdarzony wielkim czarem osobistym i bardzo elokwentny dwudziestodziewięcioletni ksiądz stal się wkrótce znaną osobistością. Pełen energii, łączył swoje zwykłe duszpasterskie obowiązki w parafii z pracą wśród studentów — prowadził wykłady, organizował dyskusje w zakrystii kościoła św. Floriana, odwiedzał domy akademickie oraz nędzne studenckie mieszkania, zabierał swoich podopiecznych do teatru i do kina, grał z nimi w szachy i chodził w góry. Był, jak wspomina ksiądz Obtułowicz, uwielbiany przez młodzież obojga płci, ilekroć więc prowadził rekolekcje wielkanocne albo wygłaszał z jakiejś szczególnej okazji kazanie, w kościele św. Floriana zbierały się setki słuchaczy. Założył też chór gregoriański. 5 maja 1951 roku jego damsko-męski studencki chór odśpiewał w kościele św. Floriana pełną roszę gregoriańską De Angelis. Uroczyste piękno tych śpiewów, wykonywanych zazwyczaj przez chóry zakonne, sprawiło, że w latach dziewięćdziesiątych stały się one światowym bestsellerem. 157 Podczas swojej dwuipółrocznej pracy wikariusza w parafii św. Floriana — zanim przełożeni wyznaczyli mu inne zadania — Wojtyła nie spoczął ani na chwilę. Między innymi zapoczątkował program mający na celu wciągnięcie w sprawy Kościoła rodziców studentów — było to zapowiedzią jego późniejszego szczególnego zainteresowania problemami rodziny i małżeństwa. Jako wikary w parafii św. Floriana ochrzcił 229 dzieci. 23 lipca 1951 roku w wieku osiemdziesięciu pięciu lat zmarł największy protektor i mistrz Wojtyły, kardynał Sapieha. Dziesiątki tysięcy ludzi płakało na ulicach Krakowa, towarzysząc konduktowi żałobnemu zmierzającemu do Katedry Wawelskiej. Wojtyła bardzo boleśnie odczuł odejście kardynała. Sapieha zdążył jeszcze przed śmiercią polecić go opiece arcybiskupa Eugeniusza Baziaka, który przybył wcześniej ze Lwowa, by pomagać staremu kardynałowi w pracy, a potem go zastąpić — i teraz miał również przejąć odpowiedzialność za przyszłość Wojtyły. 11 listopada 1951 roku arcybiskup nakazał Wojtyle wzięcie dwuletniego urlopu dla zrobienia kolejnego doktoratu. Wojtyła, który nie chciał się rozstawać z pracą kapłańską ani zaniedbywać innych swoich zobowiązań, zwrócił się o pozwolenie nieprzerywania pracy, ale arcybiskup Baziak nie przychylił się do jego prośby i podkreślił, że na każde przedsięwzięcie nie związane ze studiami musi mieć jego zgodę. Pozwolił mu jednak odprawiać mszę w kościele św. Katarzyny i kontaktować się z młodzieżą u Świętego Floriana. Miał przy tym Wojtyła całkowitą swobodę dysponowania wolnym czasem zgodnie z własnymi upodobaniami. Pisał więc dalej poezje, pracował nad sztuką teatralną i chodził na przedstawienia do Teatru Rapsodycznego, którego dyrektorem był nadal jego przyjaciel Kotlar-czyk, oraz brał prywatne lekcje angielskiego. Z powodu krótkowzroczności zaczął wtedy nosić okulary --w solidnej rogowej oprawie. Zachowało się wiele fotografii Wojtyły w okularach z czasów, kiedy był księdzem, biskupem, a potem kardynałem w Krakowie. Brak natomiast zdjęć Jana Pawła II w okularach, przynajmniej noszonych publicznie. Pod wpływem sugestii arcybiskupa Baziaka z plebanii kościoła św. Floriana przeniósł się Wojtyła do mieszkania księdza Ignacego Róży-ckiego, znamienitego teologa i profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, na ulicę Kanoniczą u podnóża Wawelu. Pracował bardzo dużo nad doktorską dysertacją, która — zgodnie z planem — zajęła mu dwa 158 lata, znajdował jednak przy tym czas na swoje zainteresowania literaturą i teatrem. Nadal podtrzymywał również dawne przyjaźnie i towarzyskie kontakty, biorąc udział we wspólnych wypadach na narty, wycieczkach rowerowych czy pieszych wędrówkach po górach. Pierwszy większy powojenny poemat Wojtyły, „Pieśń o blasku wody", został opublikowany w maju 1950 roku przez Jerzego Turowicza, nowego przyjaciela autora, w „Tygodniku Powszechnym" i podpisany pseudonimem Andrzej Jawień. Był to pierwszy z trzech pseudonimów literackich, jakimi posługiwał się Wojtyła. Niektórzy z przyjaciół papieża twierdzą, że Jawień to nazwisko kilku rodzin z parafii niegowiciń-skiej, Jan Paweł II powiedział jednak w 1994 roku, że zapożyczył ów pseudonim od jednego z bohaterów „Powrotu do życia" Parandow-skiego. Poemat ten to napisana białym wierszem liryczna modlitwa mówiąca 0 poszukiwaniu Boga i wiary, oparta na słowach świętego Jana cytującego Chrystusa, który zwrócił się do Samarytanki przy studni Jakuba mówiąc: „Każdy, kto pije tę wodę, znowu pragnąć będzie; kto jednak napije się wody, którą ja mu dam, nigdy nie uczuje pragnienia". (J. 4,13). Jest to bardzo w duchu rozważań Wojtyły nad „mrocznymi nocami" poszukiwań wiary przez świętego Jana od Krzyża. Poemat kończy się stwierdzeniem, że woda w mistycznej studni odbija Boga, 1 prośbą: (...) Nie zdołam Cię całego przenieść w sobie -ale pragnę, byś pozostał, jak w zwierciadle studni zostają liście i kwiaty z wysoka zdjęte „Pieśń o blasku wody" jest dzięki gładkości i prostocie języka jednym z najlepszych i najbardziej inspirujących utworów poetyckich Wojtyły. Musiał on spełniać wysokie standardy poezji polskiej, skoro doczekał się publikacji w czołowym tygodniku i w mieście, którego niemal każdy mieszkaniec uważa się za krytyka literackiego. Kolejnym utworem poetyckim Wojtyły, opublikowanym w 1950 roku na łamach ..Tygodnika Powszechnego", był składający się z trzech części wiersz ..Matka", liryczny hymn na cześć macierzyństwa, którego symbolem Jest Matka Boska. Turowicz zamieszczał zarówno poezję, jak i prozę Wojtyły, który odpisywał swoje utwory różnymi pseudonimami - - i był jednym niewielu ludzi, którzy wiedzieli, że Jawień od poezji i Wojtyła od rtykułów (inaczej się podpisywać zaczął później) to ten sam autor. Po 159 artykule na temat Mission de France opublikowanym w 1949, jeszcze w tym samym roku „Tygodnik" zamieścił wspomnienie o Janie Tyra-nowskim, duchowym mistrzu Wojtyły, zatytułowane „Apostoł". W 1951 roku ukazał się obszerny artykuł Wojtyły „Tajemnica i człowiek", dość trudny esej teologiczny, w którym autor twierdził, że „historyczny fakt Jezusa Chrystusa jawi się w świetle wiary jako tajemnica wcielenia Syna Bożego" i sprowadza się do tezy, że tylko człowiek wierzący zdolny jest pojąć i docenić związek pomiędzy „tajemnicą Boga-Człowieka" a rzeczywistością życia ludzkiego. Artykuł ów to klasyczny przykład tego, jak Wojtyła potrafił w swoich publikacjach na tematy teologiczne i filozoficzne klarowność tekstu złożyć na ołtarzu uczonego werbalizmu. Jego proza jest bardzo trudna w czytaniu. Ale gdy odłoży na bok przygotowane wcześniej teksty, potrafi być żywiołowym improwizatorem i porywającym mówcą. Niewątpliwie najbardziej interesującym i zarazem najważniejszym utworem Wojtyły jest opatrzony wstępem trzyczęściowy dramat „Brat naszego Boga", powstały w ciągu pięciu lat obejmujących studia powojenne autora w krakowskim seminarium, studia w Rzymie i pracę w parafii św. Floriana. Dramat został jednak opublikowany dopiero pod koniec 1979 roku, w rok po wyborze Wojtyły na papieża, i jest stosunkowo mało znany. Długotrwałe związki Wojtyły z teatrem jako aktora i reżysera zaowocowały jego dramatopisarską sprawnością warsztatową. Zręcznie posługuje się kolokwializmami, język dialogów jest gładki i naturalny, a didaskalia, opisy scen i cała konstrukcja utworu świadczą o profesjonalizmie. Zadziwia zrozumienie wykazywane przez polskiego kap-łana-filozofa dla zachodzących w latach pięćdziesiątych gwałtownych zmian społecznych. Kiedy Wojtyła pracował nad swoim dramatem, w Polsce rządzili komuniści, głosząc hasła powszechnej sprawiedliwości, skoro więc upatrywał rozwiązania tych problemów w chrześcijańskiej rewolucji społecznej, musiał mieć na myśli kapitalistyczny wyzysk na Zachodzie i w Trzecim Świecie. „Brat naszego Boga" to autentyczna historia — opowieść o Adamie Chmielowskim, artyście malarzu żyjącym na przełomie XIX i XX wieku, który doznał objawienia religijnego i od tej pory poświęcił się całkowicie pracy na rzecz wszystkich biednych i pokrzywdzonych. Przybrawszy imię Brata Alberta, powołał do życia zakon franciszkanów tercjarzy, skupiający mężczyzn i kobiety — znany później jako zakon 160 franciszkanów albertyńskich albo po prostu albertynów — który zakładał przytułki dla biednych i bezdomnych. Brat Albert (tytułowy „brat Boga") był dla Wojtyły wzorem cnót: nie tylko był bowiem człowiekiem Bożym, intelektualistą i artystą, ale także gorącym polskim patriotą (w wieku lat osiemnastu stracił nogę w powstaniu styczniowym). Z długą białą brodą i drewnianą nogą stał się Brat Albert na początku wieku w Krakowie znaną postacią. Ciągnąc ręczny wózek, krążył po mieście i zbierał dla swoich „gości" z przytułku stare ubrania i żywność. Irena Szkocka, przyjaciółka Wojtyły, wspomina, że jako młoda dziewczyna często widywała Brata Alberta na ulicach Krakowa. Brat Albert umarł w roku 1916 w wieku siedemdziesięciu jeden lat i został pochowany w Krakowie w kościele Karmelitów Bosych. Wojtyła, który otaczał go wielką czcią, jako biskup kazał wmurować w tymże kościele w roku 1963 poświęconą mu tablicę pamiątkową, a jako papież kanonizował go w roku 1989. Tak więc Adam, malarz, jest obecnie świętym Albertem. W dramacie Wojtyły malarz otwiera swoją krakowską pracownię dla głodnych i bezdomnych, tłumacząc kolegom artystom: „Nie możemy dopuścić, aby poza nami cała masa ludzka kłębiła się po ogrzewalniach, wiodła życie nieomal zwierzęce, wyłączając z niego powoli wszelką inną świadomość poza poczuciem głodu i lęku". Objawienia, że musi się poświęcić biednym nie z litości czy współczucia, ale dlatego, że mają oni prawo do godziwego życia i godności własnej, doznaje Adam podczas spotkania z anonimowym mężczyzną po jednej z wizyt w nędznym i brudnym miejskim przytułku. Gorzki wyrzut tamtego, że z „upokarzającej" litości przynosi ubranie i jedzenie, otwiera mu oczy. Owa anonimowa postać ma z pewnością przedstawiać mistyka Jana Tyranowskiego. Inny anonimowy bohater sztuki wyszydza miłosierdzie bogatych: „Aha — powiada — miłosierdzie. Złotówka tu, złotówka tam, za prawo spokojnego posiadania milionów — w bankach, w lasach, w folwarkach, w papierach wartościowych, w udziałach... Bo ja wiem, w czym jeszcze. Oto są życiowe owoce tej zasady. Za złotówkę tu, za złotówkę tam (...) A przy tym zwierzęca harówka przez 10, 12, 16 godzin za lichy grosz, za mniej niż prawo do życia, za nadzieję wątpliwej pociechy am — która niczego nie zmienia, która tylko od wieków wiąże potężny, wspaniały wybuch ludzkiego gniewu — ludzkiego, twórczego gniewu". Motyw „wspaniałego ludzkiego gniewu" wciąż powraca w tej sztuce, -dna z postaci, nazwana Mówcą, tłumaczy ludziom w przytułku, że prawo do korzystania z praw człowieka: 161 „Przyszedłem tu obudzić to, co w was drzemie. Wiem, że wszyscy myślicie to, co ja w tej chwili. Wszyscy to myślicie, ale nikt nie odważy się tego powiedzieć głośno. Dlaczego? Dlaczego nie wydobędziecie tej siły, która w was jest? Dlaczego pozwalacie się przygnębić nędzy i tamujecie w sobie słuszny bunt? Dlaczego milczy w was gniew?" „Nie lękajcie się!" — wykrzykuje Mówca, wypowiadając słowa, które Jan Paweł II wypowie po raz pierwszy w czterdzieści lat później, zwracając się do wszystkich ludzi na świecie jako papież; słowa Chrystusa: „Dostarczcie tylko gniewu, a znajdą się siły, które zdołają ująć go, wykorzystać i poprowadzić!" Kiedy pod koniec dramatu Brat Albert, zwany przez swoich szarych współbraci Starszym Bratem, dowiaduje się, że w śródmieściu Krakowa „wyłączono elektryczność i gaz", a robotnicy porzucili pracę, by dołączyć do demonstrantów, oświadcza: „Ano, widać, były zgromadzone prochy. Starczyło iskry... Wiedziałem o tym od dawna. To musiało przyjść (...) gniew musi wybuchnąć. Zwłaszcza jak jest wielki". Nie tylko Brat Albert w sztuce mówił o „wielkim gniewie". Również sam Jan Paweł II w niezwykle emocjonalny sposób, nie mający precedensu w wystąpieniach papieskich współczesnej doby, przywoływał ów gniew, mobilizując całe siły Stolicy Apostolskiej i Kościoła na świecie, kiedy w roku 1994 przeciwstawiał się proponowanej przez Organizację Narodów Zjednoczonych deklaracji dotyczącej kontroli urodzin, która praktycznie legalizowała aborcję i sztuczne środki zapobiegania ciąży. W swoim utworze Wojtyła kładzie szczególny nacisk na religijne doświadczenie, jakim było objawienie Brata Alberta. Ale jest on zarazem apoteozą rewolucji opartej na chrześcijańskim etosie. Pisząc „Brata naszego Boga" tuż po wojnie, Wojtyła nie mógł przewidzieć, że dziesięć lat później w niemal identycznych słowach kapłani katoliccy Ameryki Łacińskiej nawoływać będą do rewolucji w imię Boga i sprawiedliwości społecznej, głosząc nową „teologię wyzwolenia". Jako Jan Paweł II nie boi się tego, co uważa za marksistowskie elementy tej teologii. Ale jako kapłan polski w latach pięćdziesiątych żywił cichą obawę, że rodzime siły marksistowskie zniszczą jego Kościół. Rozdział dwunasty 20 stycznia 1951 roku, w dziewięć miesięcy po podpisaniu porozumienia między Kościołem a państwem, został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa pod zarzutem zdrady stanu i szpiegostwa (zarzutów nie precyzowano) biskup Czesław Kaczmarek z Kielc. Przetrzymywano go przez dwa lata w areszcie, po czym osądzono i skazano na dwanaście lat więzienia. Aresztowanie biskupa Kaczmarka zapoczątkowało okres zastraszania i prześladowań kleru. Nigdy jednak nie osiągnęły one nawet w przybliżeniu poziomu komunistycznego terroru w innych krajach Europy Wschodniej, miały bowiem na celu raczej kontrolowanie niż zniszczenie struktur kościelnych w Polsce i dialog między stronami nie ustał nawet w najgorszych czasach. Tak więc arcybiskupowi Wyszyńskiemu, prymasowi Polski, zezwolono w lutym na wyjazd do Rzymu na audiencję u papieża Piusa XII; była to pierwsza wizyta Wyszyńskiego w Rzymie od chwili, kiedy został wyniesiony do godności prymasa. Władze komunistyczne kontrolowały wyjazdy za granicę obywateli polskich, nie wyłączając duchownych, odmawiając wydania paszportu tym, których z jakichś względów nie chciały wypuszczać — a takich była zdecydowana większość. Przed wyjazdem do Rzymu Wyszyński po raz pierwszy rozmawiał w Warszawie z prezydentem Bierutem; po powrocie odbyła się druga rozmowa. Każda z nich trwała trzy godziny. W kwietniu 1952 roku Wyszyński przysłał Bierutowi życzenia z okazji sześćdziesiątych urodzin. W Watykanie prymas zarzucił kardynałowi Dominici Tardiniemu, fdzo konserwatywnemu podsekretarzowi stanu, iż niesłusznie oskar- 1 Polskich biskupów o to, że są „zbyt ugodowi" w stosunku do 163 komunistów i próbował wyjaśnić Tardiniemu i papieżowi realia życia za żelazną kurtyną oraz uświadomić im, jakie środki należałoby podjąć dla ochrony Kościoła w Polsce. W rok później, podczas dyskusji z katolickimi wydawcami w kraju, Wyszyński oświadczył: „Męczeństwo zawsze jest i łaską, i zaszczytem. Ale gdy zważę, jak wielkie Polska katolicka ma dziś zadanie i potrzeby, to wolę to męczeństwo jak najpóźniej". I dodał: „Wolę swych kapłanów przy ołtarzu, na ambonie i w konfesjonale niż w więzieniu". Dokładnie to samo powiedział wcześniej Tardiniemu i papieżowi w Rzymie. Jednocześnie władze nie zabraniały organizowania większych procesji i pielgrzymek, takich jak pielgrzymka do sanktuarium Czarnej Madonny w Częstochowie, gdzie 15 sierpnia 1952 roku, w Święto Wniebowzięcia, prymas wygłosił kazanie na temat praw człowieka i Kościoła, jak również nie ograniczały swobody praktyk religijnych. W Krakowie ksiądz Woj tyła bez przeszkód prowadził swoją pracę duszpasterską ze studentami u Świętego Floriana, mimo iż reżim zaostrzył kontrolę nad Kościołem. Zaczęły się wybiórcze aresztowania starszych prałatów. Znalazł się wśród nich opiekun i wielki przyjaciel Wojtyły, ksiądz Kurowski, proboszcz parafii św. Floriana. Mimo to nie stwierdzono, żeby Wojtyła kiedykolwiek publicznie, z ambony czy w jakiś inny sposób, protestował przeciwko narastającej fali prześladowań duchowieństwa — robił to natomiast bez przerwy prymas Wyszyński w Warszawie. Nie wiadomo właściwie, dlaczego akurat w tym czasie władze wzmogły kampanię nienawiści, jednocześnie nie zrywając dialogu z Kościołem. Niektórzy historycy tego okresu twierdzą, że Bierut i jego współpracownicy z Jakubem Bermanem, szefem „bezpieki", chcieli w ten sposób uspokoić przedstawicieli twardej linii wewnątrz własnego aparatu oraz w Związku Radzieckim. Prawda nie ustawała w atakach na Wyszyńskie-go. Wojna w Korei w czerwcu 1950 roku zaostrzyła jeszcze bardziej konflikt pomiędzy Wschodem a Zachodem. Niewykluczone, że w Polsce — kraju, w którym obie główne strony konfliktu miały swoje agendy — elita partyjna doszła do wniosku, iż wybiórcze aresztowania wśród biskupów to konieczna cena za odmowę przypuszczenia zmasowanego ataku na cały Kościół i utrzymanie dialogu z prymasem i jego doradcami. Władze musiały zdawać sobie sprawę, że wobec tak wielkiej siły, jaką stanowił katolicyzm w Polsce, „czołowe zderzenie" z Kościołem mogłoby się źle skończyć. W jakimś sensie strategia jednej strony w tym konflikcie stanowiła lustrzane odbicie strategii strony drugiej. Sprawą Bieruta były pertraktacje ze Stalinem; sprawą Wyszyńskiego — pertraktacje z Piusem XII. 164 Tymczasem aresztowania i prześladowanie księży nie ustawały. Na noczatku 1951 roku został aresztowany rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, ksiądz Antoni Słomkowski, jednak sama uczelnia zbytnio nie ucierpiała. Wiosną 1951 roku aresztowano dziewięciu księży w diecezji włocławskiej, gdzie arcybiskup Wyszyński pełnił swoją pierwszą powojenną służbę kapłańską. W roku 1952 sytuacja jeszcze się pogorszyła. Doszło do poważnego konfliktu w sprawie mianowania biskupów, a głównym terenem rozgrywek okazały się diecezje krakowska, katowicka i śląska. Kościół stał na stanowisku, że jedynie papież — na mocy prawa kanonicznego -- może wybierać kandydatów z listy przedstawionej mu przez prymasa. Ale władze, które chciały zapewnić sobie prawo weta, nie zamierzały się na to zgodzić i w końcu wygrały batalię. Mianowanych już biskupów, których reżim komunistyczny nie aprobował, usuwano ze stanowisk albo — w niektórych wypadkach -aresztowano. W diecezji katowickiej na przykład usunięto biskupa Stanisława Adamskiego i dwóch biskupów pomocniczych, a w listopadzie aresztowano w Krakowie arcybiskupa Baziaka i biskupa pomocniczego Stanisława Rosponda. Aby zapewnić funkcjonowanie archidiecezji krakowskiej, kierownictwo Kościoła powierzyło tymczasowe zastępstwo biskupowi Franciszkowi Jopowi z Sandomierza. Został on zaakceptowany przez władze, ponieważ zachowano narzuconą przez reżim procedurę postępowania. Usunięcie Baziaka z Pałacu Arcybiskupiego i jego aresztowanie wstrząsnęło społecznością katolicką Krakowa, jednak pracujący wówczas nad doktoratem Karol Wojtyła nie wypowiedział się publicznie na ten temat i wkrótce potem udał się z przyjaciółmi na wyprawę narciarską w Tatry. Teraz cała wrogość władz obróciła się przeciwko Wyszyńskiemu. 9 listopada, w dwa tygodnie po aresztowaniu Baziaka i Rosponda, przyszła wiadomość, że papież mianował Wyszyńskiego kardynałem. Pius XII chciał niewątpliwie - wobec nasilenia komunistycznych itaków — podnieść w ten sposób prestiż Kościoła w Polsce, która od czasu śmierci Sapiehy nie miała kardynała. Władze jednak odmówiły Wyszyńskiemu paszportu, uniemożliwiając mu wyjazd do Rzymu i przyjęcie nominacji z rąk papieża. Wyszyński ściągnął na siebie gniew komunistów między innymi owodu swojego nieprzejednanego stanowiska w sprawie projektu tytucji sporządzonego przez reżimowych ekspertów. Przede wszys-zakwestionował brak zapisu uznającego Kościół za instytucję 165 publiczną i co za tym idzie, brak gwarancji swobody działania. Wobec zasady rozdziału Kościoła od państwa przyjętej w większości krajów świata, stanowisko Wyszyńskiego było uważane za niesłuszne. Jednak głównym zadaniem prymasa była walka o prawa Kościoła, Wyszyński zaś czuł, że ogólnikowe sformułowania na temat wolności wiary i wykonywania praktyk religijnych, jakie znalazły się w projekcie konstytucji, nie dają żadnych gwarancji, i dlatego sięgał po wszelkie dostępne środki. Niewiele jednak mógł zrobić. „Tygodnik Powszechny" otrzymał zakaz publikowania memorandum episkopatu w tej sprawie, a Sejm przyjął nową konstytucję 22 lipca 1952 roku, w ósmą rocznicę narodzin Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Sytuacja stała się jeszcze groźniejsza w roku 1953. W styczniu czterem księżom i trzem świeckim pracownikom krakowskiej archidiecezji wytoczono przed sądem wojskowym proces o współpracę z CIA -- pod zarzutem szpiegostwa, działalności wywrotowej przeciwko Polsce Ludowej oraz nielegalnego handlu obcą walutą. Był to pierwszy wielki proces pokazowy polskiego kleru w czasach komunistycznego reżimu. Sposób, w jaki proces był prowadzony, łącznie z atakami na nieżyjącego kardynała Sapiehę, wskazywał na to, że władzom chodziło o skompromitowanie w oczach polskiej opinii publicznej wyższej hierarchii kościelnej, jak również o poparcie pro-reżimowych organizacji katolickich, których działalność zdecydowanie się w tym okresie ożywiła. W wyniku trwającego pięć dni procesu ksiądz Józef Lelito, założyciel Kobiecego Kółka Żywego Różańca i Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej na terenie archidiecezji — organizacji zbliżonych do tych, którym patronował Wojtyła — oraz dwaj świeccy działacze katoliccy zostali skazani na karę śmierci (wyroku jednak nie wykonano), pozostali zaś na długoletnie więzienie. 5 marca 1953 roku umarł Stalin, ale sytuacja Kościoła w Polsce, zamiast się poprawić, uległa dalszemu pogorszeniu, kiedy „Tygodnik Powszechny" odmówił zamieszczenia nekrologu generalissimusa. Jerzy Turowicz i jego współpracownicy byli zdania, że jeśli nie mogą napisać o Stalinie nic dobrego, to nie powinni pisać niczego. Władze zareagowały na to zakazując druku tygodnika, dopóki nie zamieści pochwalnego wspomnienia o Stalinie, i konfiskując trzy kolejne numery. Trzeci z nich zawierał wywiad Turowicza z prymasem Wyszyńskim, w którym obaj stwierdzili, że w tej sytuacji nie ma sensu walczyć o pismo. Jednocześnie władze postawiły jako warunek dalszego 166 istnienia „Tygodnika" usunięcie Turowicza i jego zastępcy. Kiedy kolegium redakcyjne odrzuciło to ultimatum, Urząd Bezpieczeństwa zamknął redakcję i opieczętował jej siedzibę. Wkrótce pismo znów ukazało się pod swoim dawnym tytułem, ale zostało przekazane pAX-owi, prorządowej organizacji katolickiej, oraz równie prorządo-wej grupie księży patriotów. PAX miał własną gazetę i wydawnictwo i przez najbliższe trzy lata był jedynym uznanym przez reżim głosem, jakim katolicyzm w Polsce mógł przemawiać. Wielu katolickich intelektualistów publikowało swoje teksty w tym wydawnictwie, tłumacząc się, że lepiej publikować w pAX-ie niż wcale. Tadeusz Mazowiecki, pierwszy postkomunistyczny premier Polski, reprezentujący wówczas lewicowy nurt katolicki, również był w owym czasie członkiem PAX-u, czego mu Jan Paweł II nigdy nie zapomniał. Kiedy w roku 1991 Mazowiecki kandydował w wyborach prezydenckich, Watykan poparł przywódcę Solidarności Lecha Wałęsę i Wałęsa wygrał wybory. Karol Wojtyła, autor wielu publikowanych w „Tygodniku Powszechnym" artykułów i poezji, po zmianie kierownictwa przestał współpracować z pismem. Jego publikacje sprzed zmian w „Tygodniku Powszechnym" to poemat „Myśl jest przestrzenią dziwną" oraz trzy długie artykuły: „Instynkt", „Miłość i małżeństwo" z roku 1952 i „Religijne doświadczenie czystości" z początku 1953 roku. Poemat jest metafizyczną dyskusją na temat procesu myślowego, w której autor dochodzi do wniosku, że refleksji (...) sprzyja cisza i samotność, samotność możliwa w człowieku, możliwa dlatego, bo od niej nie odrywa nikogo śmierć. Cisza, samotność i śmierć są tematami stale powracającymi w twórczości Wojtyły. Dwa artykuły spośród trzech, o których wyżej mowa, to sygnał Późniejszego bardzo aktywnego zainteresowania Karola Wojtyły chrześ- 'ijańską etyką seksualizmu, która stanie się przedmiotem jego szcze- olnej troski zarówno jako kapłana, jak i papieża. W pierwszym z nich stawia sprawę „czystości etycznej" w stosunkach seksualnych — jest a możliwa tylko wtedy, gdy popęd płciowy służy „przekazywaniu 'Cla (...) i zapewnieniu istnienia rodzajowi ludzkiemu". „W tym - pisał Wojtyła -- przyzwalanie, by popęd płciowy, służący S14ganiu właściwych celów (prokreacyjnych), łączył się z przyjemnoś- C14, nie jest z punktu widzenia etycznego naganne". Kolejny ważny 167 punkt rozważań Wojtyły na ten temat to teza, że miłość jest niezbędnym warunkiem współżycia seksualnego pomiędzy mężczyzną a kobietą, nawet tego etycznie czystego, które jednak musi być usankcjonowane małżeństwem. Drugi artykuł stanowi potwierdzenie, że: „Czystość (...) jest tak ważną cnotą w życiu religijnym chrześcijan". Świadectwem stale nasilającej się kampanii przeciwko Kościołowi był wyrok z 22 września 1953 roku, skazujący biskupa Kaczmarka na dwanaście lat więzienia w procesie, który odbył się dwa lata po jego aresztowaniu. W trzy dni później miały miejsce jeszcze bardziej dramatyczne wydarzenia. 25 września późnym wieczorem w Pałacu Prymasowskim przy ulicy Miodowej w Warszawie został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa kardynał Wyszyński. Stało się to po jego powrocie z kościoła św. Anny, gdzie wygłosił kazanie z okazji dnia błogosławionego Ładysława, patrona stolicy. Kiedy tajniacy wtargnęli do rezydencji, jeden z nich został ugryziony przez psa Wyszyńskiego, Bacę. Prymas udzielił agentowi pierwszej pomocy, a potem spokojnie wsiadł do samochodu. Po całonocnej jeździe ksiądz prymas został internowany w klasztorze Ojców Kapucynów w Rywałdzie, w północno-wschodniej Polsce. Był pierwszym aresztowanym polskim purpuratem od czasu, gdy w roku 1866 Prusacy wtrącili do więzienia na dwadzieścia lat arcybiskupa Mieczysława Ledóchowskiego za jego sprzeciw wobec zarządzeń mających na celu likwidację polskiej kultury. W dniu aresztowania prymasa ksiądz Woj tyła przebywał w pobliżu Babiej Góry na dziesięciodniowej wycieczce ze swoimi studentami z parafii św. Floriana. Zapoczątkował tam zwyczaj odprawiania w trakcie wyjazdów mszy polowej. Wcześniej był z dziewięcioma swoimi podopiecznymi na pięciodniowym spływie kajakowym Brdą. W październiku 1954 roku władze zamknęły wydział teologiczny Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, na którym Wojtyla wykładał po ukończeniu swojej ostatniej pracy doktorskiej, i przyłączyły go do wydziału teologicznego Uniwersytetu Warszawskiego, który z punktu widzenia reżimu znacznie łatwiej poddawał się sterowaniu. Gdy Kościół w Polsce, poddawany nieustannym naciskom władz komunistycznych, walczył o przetrwanie, pojawił się nowy fakt, który miały wywrzeć znaczący wpływ na Karola Wojtyłę i stać się przyczyną poważnej kontrowersji. Była to oficjalna akceptacja, jakiej udzieliła Stolica Apostolska organizacji religijnej Opus Dei. 168 Opus Dei (po łacinie „Dzieło Boże") zostało założone w Madrycie 2 października 1928 roku przez Josemarię Escriva de Balaguer y Al-bas, dwudziestosześcioletniego księdza z Barbastro w północno--wschodniej Hiszpanii, jako organizacja „apostolatu" w służbie Kościoła. Jej celem było „otwarcie dla mężczyzn i kobiet drogi do szukania świętości i pełnienia apostolatu ze szczerym i w pełni świeckim poświęceniem". Nie był to tradycyjny zakon — jak benedyktyni, franciszkanie czy jezuici — ale miał znacznie większe ambicje niż inne stowarzyszenia świeckie działające w Kościele. Opus Dei było próbą połączenia czynników duchownego i świeckiego w szerzeniu i praktykowaniu wiary i stanowiło organizację, której członkowie, kler i katolicy świeccy mieli być osobowościami wybitnymi pod każdym względem. Opus Dei miało więc być ruchem elitarnym, a nie masowym. Jeśli chodzi o księdza Josemarię Escriva, był on zarówno mistykiem wyrosłym z wielkiej hiszpańskiej tradycji świętego Jana od Krzyża i świętej Teresy z Avila, jak i pragmatykiem, który potrafił realizować praktyczne cele swojej organizacji. Pragmatyczny mistyk — ta sprzeczność w przypadku Escriva, który miał doktoraty z prawa i teologii i który wiele publikował, była tylko pozorna. Jego najważniejsze dzieło, „Droga", po raz pierwszy wydane w roku 1934 pod tytułem „Rozważania duchowe" i będące zbiorem 999 myśli — czy też maksym lub przykazań — jest czymś w rodzaju Biblii Opus Dei. W ciągu sześćdziesięciu lat „Droga", przetłumaczona na trzydzieści pięć języków, rozeszła się w czterech milionach egzemplarzy. Jako pragmatyczny mistyk, był Escriva kolejnym wzorem do naśladowania dla Wojtyły, który później stał się głównym protektorem Opus Dei, chociaż to Pius XII pierwszy udzielił tej organizacji błogosławieństwa w imieniu swoim i Stolicy Apostolskiej. Chociaż Escriva nie był jak Tyranowski bezpośrednim duchowym mentorem Wojtyły, niewątpliwie wywarł na niego wielki wpływ, mimo że nigdy się nie spotkali. Jan Paweł II wierny tradycji świętego Jana od Krzyża, zawsze miał słabość do hiszpańskiego Kościoła. Podczas hiszpańskiej wojny domowej w latach 1936-1939 Escriva, 3 ucieczce z Madrytu, siedziby rządu republikańskiego, większość asu spędził na terenach opanowanych przez nacjonalistyczną armię nerała Franco, w republice bowiem zabijano księży oraz zakonników zakonnice, a kościoły i klasztory niszczono. Powróciwszy po zwycięstwie Franco do Madrytu, Escriva zwrócił f w lutym 1941 roku do biskupa Madrytu i Alcali o nadanie Opus 1 formalnego statusu „pobożnego związku". W sześć tygodni później 169 biskup przychylił się do jego prośby. Od tej chwili prestiż i znaczenie Opus Dei w Kościele stale rosły. Wkrótce Escriva uznał, że nadszedł czas, żeby Opus Dei miało swoich księży. W związku z tym w maju 1943 roku wysłał do Rzymu księdza Alvaro del Portillo, sekretarza generalnego Opus Dei, który miał zabiegać o zgodę Stolicy Apostolskiej. Portillo został przyjęty przez Piusa XII, co było dowodem szczególnego wyróżnienia. W rozmowie uczestniczył również sekretarz stanu, Maglione, a jej wynik musiał być pozytywny, ponieważ Escriva zaraz potem zwrócił się do biskupa Madrytu o podniesienie Opus Dei do rangi instytucji zarządzanej przez biskupa, pod nazwą Kapłańskiego Stowarzyszenia Świętego Krzyża. 11 października 1943 roku Kongregacja do Spraw Religii i Instytutów Świeckich, odpowiedzialna za instytucje religijne i zakony, wydała na rzecz nowego stowarzyszenia dekret Nihil Obstat („nihil obstat" znaczy po łacinie „brak przeszkód"). 8 grudnia archidiecezja madrycka wyraziła zgodę na powołanie takiej organizacji. Był to punkt zwrotny w historii Opus Dei. Po zakończeniu wojny Escriva uznał, że nadszedł czas, by wykonać kolejny krok. W kwietniu 1946 roku ponownie wysłał Portilla do Rzymu z propozycją, by Stolica Apostolska przyznała Opus Dei i Kapłańskiemu Stowarzyszeniu Świętego Krzyża status instytutu papieskiego. Papież przyjął Portilla natychmiast. Oficjalni historycy Opus Dei twierdzą, że Pius XII „rozumiał", iż stowarzyszenie, będąc już instytucją kościelną, jest zarazem „w sposób oczywisty zjawiskiem nowym", lecz propozycja Escriva warta jest zastanowienia. Tymczasem wysłał mu swoją fotografię z autografem i „specjalnym błogosławieństwem". Pod koniec czerwca Escriva, nazywany obecnie założycielem Opus Dei, przybył z pierwszą wizytą do Rzymu. Papież przyjął go 16 lipca zapewniając, że popiera jego propozycję. Escriva wrócił do Hiszpanii, podjąwszy jednak decyzję, że zamieszka w Rzymie, który miał także stać się centralą jego organizacji, przyjechał ponownie do stolicy Włoch w ostatnim tygodniu listopada. W tym samym tygodniu przybył do Rzymu Wojtyła, by podjąć studia na Angelicum. Był to jeden z tych dziwnych zbiegów okoliczności, jakimi wydaje się naznaczone życie Karola Wojtyły. Nic nie wskazuje na to, by przyszły papież wiedział o istnieniu Escriva i Opus Dei — w tym okresie mało kto o nich wiedział — nie było też powodu, by wysoko ustosunkowany hiszpański prałat i nieznany polski ksiądz-student mieli się kiedykolwiek spotkać. 170 24 lutego 1947 roku papież Pius XII podpisał dekret uznający Opus pei i Kapłańskie Stowarzyszenie za Świecki Instytut Papieski. Zapewniało to owej organizacji bezpośrednią opiekę papieską, a co za tym idzie — według słów historyków Opus Dei — „normalny status prawny" i „stosowną autonomię". Opieka papieska przyczyniła się także do „powstrzymania niezrozumienia i prześladowań, które były udziałem Opus Dei". Tymczasem Opus Dei rozszerzyło wpływy na obydwie Ameryki, zrzeszając w swoich szeregach lekarzy, prawników, architektów, oficerów, naukowców, artystów, pisarzy, profesorów uniwersyteckich i studentów. W maju Pius XII w dowód osobistej przyjaźni przyznał Escriva tytuł papieskiego prałata domowego. 16 czerwca 1950, w Roku Świętym, kiedy ponad trzy miliony katolików z całego świata pielgrzymowało do Stolicy Apostolskiej, papież uczynił dalszy krok w kierunku wzmocnienia pozycji Opus Dei: kolejnym dekretem potwierdził pozycję nowego Instytutu Papieskiego, aprobując jego statut i przywileje. Organizacja nadal rozwijała się systematycznie. Od roku 1946 liczba członków wzrosła z 268 do 2954, co wobec elitarnych zasad rekrutacji należy uznać za niemały sukces. Opus Dei miało już teraz w Rzymie oddzielne kolegia dla kobiet i mężczyzn oraz ponad sto ośrodków w Europie, obu Amerykach i w Afryce. Stowarzyszenie zyskiwało wpływy na całym świecie, zarówno w centralnych organizacjach kościelnych, jak i - - bardzo dyskretnie, ale metodycznie — w kołach polityki i biznesu. W lutym 1952 roku papież wykonał jeszcze jeden gest w stronę Opus Dei, mianując kardynała Federico Tedeschiniego jego oficjalnym protektorem. Kolejny wielki awans tej organizacji miał nastąpić wraz z wyborem Jana Pawła II. W Krakowie w 1953 roku Wojtyła, zajęty kończeniem swojej pracy habilitacyjnej, wygłaszał kazania o problemach dotyczących rodziny seksu i pogłębiał swą wiedzę religijną oraz filozoficzną, nie rezygnując ednocześnie z czynnego wypoczynku w towarzystwie przyjaciół. 4 stycznia wraz z dwoma przyjaciółmi, fizykami jądrowymi, udał wieczornym pociągiem do Poronina. Jak wspominał później jeden >ch, profesor Jacek Hennel, Wojtyła odmówił jazdy pierwszą klasą nowiąc: „Nie, nie — z ludem jedziemy..." lenne! po raz pierwszy zetknął się z Wojtyła kilka lat wcześniej, !dy jako student uczestniczył w jego wykładach i dyskusjach na 171 temat metafizyki w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży Męskiej, gdzie wkrótce powstało grono przyjaciół, w którego skład wchodzili młodzi naukowcy, ich żony i dziewczyny. Była to młodzież od Świętego Floriana. Wypad do Poronina został pomyślany jako sprawdzian narciarski dla Wojtyły, ale on sam nie zdawał sobie z tego wówczas sprawy. Hennel wspomina: Zaplanowaliśmy kilkudniowy narciarski wypad w Gorce i ktoś zaproponował, żeby zaprosić księdza Wojtyłę, z którym byliśmy zaprzyjaźnieni i którego lubiliśmy. Nie znając jego narciarskich umiejętności i nie zdradzając się z naszymi prawdziwymi intencjami, zaprosiliśmy go na weekendową narciarską wyprawę do Poronina, Bukowiny i Zakopanego. Nasze zaproszenie zostało przyjęte entuzjastycznie. Problem polegał na przygotowaniu nart dla Wojtyły i dopasowaniu wiązań do czarnych trzewików noszonych przez księży. Jeden z nas wziął to na siebie i załatwił sprawę w warsztacie należącym do Instytutu Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kiedy przyjechaliśmy do Poronina, ksiądz Wojtyła poszedł od razu do kościoła, żeby odprawić mszę świętą. Po obiedzie u miejscowego proboszcza kilka razy zjechaliśmy i „zaliczyliśmy" parę dolinek. Noc spędziliśmy w Zakopanem. Jeśli chodzi o narty, ksiądz Wojtyła, który, jak twierdził, nie miał z nimi do czynienia od czasu szkoły średniej, robił postępy z godziny na godzinę. Uznałem, że jest wystarczająco dobry. Tak więc byłem pierwszym człowiekiem na świecie, który oceniał kwalifikacje narciarskie Wojtyły. Po tej próbie Jacek Hennel zaprosił Wojtyłę na dłuższy wypad w Gorce, ale jego gość postawił ultimatum: codzienne odprawianie mszy -- chociaż go uprzedzono, że w górach nie będzie po temu warunków. Powiedział: „Jestem kapłanem i to jest mój przywilej, z którego nie zamierzam rezygnować". Tak więc po drodze zatrzymywali się i wstępowali do wiejskich kościołów, gdzie Wojtyła odprawiał mszę na świeżym powietrzu. Chodził oczywiście w zwykłym narciarskim stroju, ale w plecaku nosił sutannę. Miał także składany kielich. Czasami odprawiał mszę w wiejskiej chałupie, czasem w stodole, przed ołtarzem ze słomy, a czasem na stoku góry, gdzie za ołtarz służyło rusztowanie z plecaków i gałęzi. Po wyprawie w Gorce nastąpiły inne, aż wreszcie stało się zwyczajem, 172 że co roku w zimie Wojtyła spotykał się z przyjaciółmi w górach. W lecie z innymi grupami młodzieży wybierał się na jeziora i rzeki na spływy kajakowe. Hennel wspomina, że przyjaciele Karola dzielili się na narciarzy i kajakarzy; byli też tacy, którzy należeli do obu grup. Fizycy w większości byli jednak narciarzami. Oprócz tych wypadów Wojtyła regularnie organizował wycieczki studentów, które miały w swoim programie mszę świętą, dyskusje na tematy religijne i pogawędki przy ognisku. Z reguły chodził w sportowym ubraniu, czasem w szortach i w koszuli z krótkimi rękawami, żeby uniknąć rozpoznania przez policję, a młodzież nazywała go „Wujkiem" albo „Małym Wujkiem", ponieważ organizowanie wycieczek młodzieżowych przez księży było zabronione i, jak twierdzi Hennel, „za odprawienie mszy świętej w lesie można było iść do więzienia". Dla Wojtyły zaś narty, kajak, rower i piesze wycieczki stanowiły ulubioną formę pracy duszpasterskiej. W artykule opublikowanym w 1957 roku w religijnym piśmie Homo Dei Wojtyła (tym razem występujący pod pseudonimem „Kapłan") pisze, że poruszane podczas duszpasterskich wycieczek grupowych tematy „niekoniecznie muszą to być tak zwane rozmowy zasadnicze. Chodzi o to, ażeby umieć rozmawiać o wszystkim, o filmach, o książ-. kach, o pracy zawodowej, o badaniach naukowych i o jazz-bandzie w sposób właściwy. Wycieczka musi być dobrze przygotowaną improwizacją". Podczas wypraw narciarskich Wojtyła zawsze zastrzegał sobie, żeby w ciągu dwóch pierwszych godzin porannych nikt się do niego nie odzywał — miał to być czas przeznaczony na refleksje i kontemplację. „Zaczynaliśmy rozmawiać dopiero później — wspomina Hennel — często na tematy religijne, czasem były to teoretyczne rozważania związane z metafizyką i moralnością". Wojtyła nie miał przygotowania w dziedzinie nauk ścisłych i fizyki, ale Hennel twierdzi, że zawsze starał się zagadnienia naukowe sprowadzać do problemów etyki i moralności. Takie podejście prezentował również później jako biskup, kardynał, a potem papież, szczególnie gdy chodziło o kosmologię czy genetykę. W lecie 1953 roku Wojtyła był w doskonałej formie. W sierpniu na rzykład poprowadził szesnastogodzinną wycieczkę w góry, niosąc :cak pełen liturgicznych naczyń do odprawiania mszy. Jego rekordem było przejście około czterdziestu kilometrów w ciągu jednego dnia. koniec 1954 roku Wojtyła otrzymał brązową odznakę turystyczną a pokonanie 176 kilometrów na piechotę (w tym prawie stu w zimie) iczas pięciu miesięcy chodzenia po górach. Będąc zamiłowanym 173 kajakarzem, wziął także udział w międzynarodowych zawodach kajakarskich na Dunaju, ale jego kajak nabrał wody i zatonął na finiszu, a niefortunny zawodnik przymusowo się wykąpał. „Nie zamókł tylko brewiarz" - - wspomina po latach Wojtyła. Pracując nad habilitacją z etyki chrześcijańskiej i wygłaszając okolicznościowe kazania u Świętego Floriana, przyszły papież znajdował jeszcze czas na dyskusje ze studentami, które wiódł długo w nocy w swoim mieszkaniu na Kanoniczej. Jego przyjaciel Hennel wspomina: „(...) dzień w dzień jego studenci i przyjaciele przesiadywali tam godzinami... Denerwowało mnie to, ponieważ wiedziałem, że ten człowiek musi wstać rano o piątej czy szóstej, żeby odprawić mszę, a potem iść do pracy. A oni siedzieli do późnej nocy..." Praca habilitacyjna Wojtyły pod bardzo uczenie brzmiącym tytułem „Ocena możliwości oparcia etyki chrześcijańskiej na założeniach systemu Maxa Schelera" została jednogłośnie przyjęta przez Radę wydziału teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego 12 grudnia 1953 roku. Nie mógł jednak Wojtyła uzyskać habilitacji, ponieważ Ministerstwo Oświaty w Warszawie odmówiło na to zezwolenia. Władze nie miały ochoty przyznawać księżom wyższych stopni akademickich. Praca habilitacyjna była dziełem poświęconym szczególnie trudnemu problemowi. Max Scheler, którego filozofię Wojtyła analizował, niemiecki fenomenolog wychowany na tradycji żydowsko-protestanckiej, zmarły w 1928 roku, był kontynuatorem współczesnego mu Edmunda Husserla, Żyda urodzonego w Czechach, twórcy fenomenologii. Bliską współpracownicą Husserla była Edyta Stein, uczona niemiecka również pochodzenia żydowskiego, która przeszła na katolicyzm i wstąpiła do klasztoru, przybierając imię Teresy Benedykty od Krzyża. Edyta Stein została zamordowana przez hitlerowców w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Jan Paweł II beatyfikował ją natychmiast po rozpoczęciu swego pontyfikatu. W fenomenologię wprowadził Wojtyłę jego profesor z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Roman Ingarden, który znał osobiście Edytę Stein. Wojtyłę, którego od lat młodzieńczych pociągało w chrześcijaństwie dziedzictwo żydowskie, zaczęli fascynować filozofowie pochodzenia żydowskiego. Pisał, że chociaż fenomenologia stanowi ważną część filozofii — sam uważa się za fenomenologa — to jednak idee Maxa Schelera nie mogą stanowić podstawy etyki chrześcijańskiej, ponieważ nie postrzega on 174 Boga Jako istoty wzorczej" i nie przypisuje sumieniu dostatecznej roli w kształtowaniu moralności człowieka. W jednej ze swoich encyklik wydanych czterdzieści lat później -w roku 1993 - - Jan Paweł II szczególnie podkreślił rolę sumienia w całej sferze etyki chrześcijańskiej i podejmowaniu życiowych decyzji przez chrześcijan. Na tym fundamencie oparł też swoją kampanię lat dziewięćdziesiątych, dotyczącą odrzucenia wszelkich sztucznych środków kontroli urodzin i aborcji oraz utrzymania celibatu. Podkreślał, że w podejmowaniu wszystkich tego typu decyzji główną rolę odgrywać musi „ukształtowane sumienie chrześcijańskie", wsparte „prawem naturalnym". Dowodzi to, że filozoficzne rozważania Wojtyły z lat pięćdziesiątych nie były jedynie zwykłymi ćwiczeniami z abstrakcyjnego myślenia. Mając już za sobą pracę habilitacyjną, ksiądz Wojtyła cały swój czas mógł poświęcić nauczaniu i wygłaszaniu kazań, nie zaniedbując jednocześnie letnich i zimowych wycieczek z młodzieżą, które nadal prowadził jako „Wujek". Z wyjątkiem codziennych chwil modlitwy i kontemplacji wciąż był w nieustannym ruchu. W 1954 roku, po zamknięciu przez władze komunistyczne wydziału teologicznego na Uniwersytecie Jagiellońskim, podjął się Wojtyła wykładania katolickiej etyki społecznej w seminariach w Krakowie, Katowicach i Częstochowie. Ód czasu do czasu miewał też wykłady na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, w parafii św. Floriana i u Sióstr Urszulanek w Krakowie. Oznaczało to nieustanne podróże. Podczas rekolekcji wielkanocnych u Świętego Floriana w 1954 roku wygłosił przed licznym audytorium studenckim składającą się z siedmiu części „Lekcję" na temat koncepcji prawdy, roli sumienia w dokonywaniu wyborów pomiędzy dobrem a złem, związku pomiędzy życiem a prokreacją, niebezpieczeństw ulegania pokusom i ducha pokuty. W sprawach etyki nigdy nie szedł na łatwiznę. Sądząc ze wspomnień studentów, musiał być niezwykłym wykładowcą. Ksiądz Romuald Waldera, który studiował wówczas w katowickim seminarium, tak go wspomina: Przychodził (...) w nietypowym stroju, jak na krakowskiego profesora. Zamiast dostojnego czarnego kapelusza nosił skórzaną pilotkę, a sutannę okrywał ciemnozielony płaszcz, który był uszyty z materiału przeznaczonego chyba na koc... W czasie przerwy w kącie sali odmawiał brewiarz Ibo szedł piętro wyżej, do kaplicy, gdzie klękał na podłodze, mimo dużej ilości klęczników, „zmiękczonych" przez 175 poduszki. Wykłady prowadził chodząc po podium (...) Potem jeszcze reasumował wszystko i wtedy przystawał, patrząc na nas, chcąc się zapewne przekonać, czy pojęliśmy to, co nam mówił (...) Gdy egzaminował — mieliśmy wrażenie, że się męczył: zdejmował okulary, pocierał czoło i zadawał jedno pytanie, a gdy trzeba było, jeszcze drugie. Stopień stawiał po długim namyśle. W 1955 roku Wojtyła nie zwolnił tempa: od stycznia do marca odbył przynajmniej trzy wypady narciarskie, wiosną wykładał w Krakowie i w Lublinie, na początku sierpnia chodził z młodzieżą po górach, na przełomie sierpnia i września z grupą trzynastu studentów urządził spływ Drawą w sześć kajaków i odbył rowerową pielgrzymkę z Krakowa do sanktuarium Czarnej Madonny w Częstochowie, w klasztorze na Jasnej Górze. Jesień spędził w Krakowie, wykładając etykę społeczną i teologię moralną. Rozdział trzynasty Nowy rok -- 1956 — był punktem zwrotnym zarówno dla Polski, jak i dla samego Karola Wojtyły. Rozpoczął się dla Wojtyły klasyczną przygodą. Zaproszony na początku lutego do Szymanowa, niewielkiego miasteczka w Galicji, by wygłosił homilię w tamtejszym klasztorze, zawiadomił, że przyjeżdża z Krakowa pociągiem o 18.30, więc siostry wysłały po niego na stację konie. Temperatura jednak gwałtownie spadła i pociągi miały spore opóźnienia. Dalszy ciąg historii znany jest z relacji matki przełożonej: Konie, wyjechawszy z domu o godz. 17.30, wróciły o 23.00 z niczym, a ksiądz o godz. 2.00 w nocy maszerował w ciemnościach przy mrozie 25 stopni ze stacji do klasztoru; sportowym wyczynem zdobywał bramę wejściową, zamkniętą o tej godzinie, i przez pół godziny obiegał dom próbując wytrzymałości wszystkich drzwi po kolei, nim wreszcie usłyszała go w swojej celi s. Idalia. Ponieważ zamki od drzwi — może też na skutek mrozu — zastrajkowały, więc skończyło się na tym, że s. Amata prowadziła biednego gościa do jego pokoju na kapelanii przez strych „szymanów-ka". Na szczęście miły gość wcale się nie obraził i wszystko dalej potoczyło się normalnie, a nawet bardzo pomyślnie. Przez resztę zimy i wiosną Wojtyła prowadził wykłady i dyskusje, ił w Tatry na narty i chodził ze studentami na wycieczki. Kiedy obiło się cieplej, powrócił do swoich ulubionych spływów kajakowych. 177 28 czerwca, gdy w Poznaniu doszło do największych od czasu objęcia władzy przez komunistów protestów robotniczych zakończonych konfrontacją z siłami bezpieczeństwa, Wojtyła był w Krakowie. Domagając się wzrostu płac i poprawy warunków bytu, tysiące robotników szło do śródmieścia, na plac Wolności, śpiewając pieśni religijne i patriotyczne. Przez trzy dni policja i wojsko próbowały opanować wzburzony tłum, strzelając do uczestników demonstracji. Pięćdziesiąt cztery osoby zostały wtedy zabite i ponad dwieście rannych. Polskie „ludowe" siły bezpieczeństwa nigdy do tej pory nie strzelały do polskich robotników; Polska już nigdy nie miała być taka sama jak dawniej. Od lipca do października napięcie w kraju nadal rosło. Komunistyczni liberałowie przy pomocy opozycji, w skład której wchodzili poznańscy intelektualiści, przeciwstawiali się partyjnemu „betonowi". W Polsce, wtedy i później, określenie „komunistyczny liberał" nie było jedynie paradoksem. Cała koncepcja rządów komunistycznych stanęła nagle pod znakiem zapytania. A to oznaczało rzucenie wyzwania Związkowi Radzieckiemu. Bolesław Bierut, ówczesny prezydent Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej i pierwszy sekretarz PZPR, wyklęty przez Stolicę Apostolską za aresztowanie prymasa Wyszyńskiego, umarł w marcu, a jego miejsce w partii zajął Edward Ochab. Komuniści zawsze załatwiali porachunki między sobą. Na scenie politycznej pojawiła się nowa postać — Władysław Gomułka, umiarkowany, lecz dość kontrowersyjny działacz komunistyczny, od ośmiu lat odsunięty od władzy i przebywający w areszcie domowym. „Towarzysz Wiesław" został powitany jako mąż opatrznościowy i zbawca narodu. W połowie października rozpoczęła się wielka rozgrywka. Gdy Moskwa oświadczyła, że nie zgadza się na Gomułkę, na czele Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który obejmował jednostki pancerne, partyjnym liberałom udało się postawić generała Wacława Komara. Komar, sam partyjny liberał, który przesiedział w więzieniu kilka lat, nie mógł się doczekać chwili, kiedy w razie inwazji poprowadzi swoje jednostki przeciwko wojskom radzieckim. Była to możliwość, z którą Polacy poważnie się liczyli, a ponieważ nastroje patriotyczne w Polsce znów się nasiliły, generał był przekonany, że w razie konfrontacji zbrojnej wojsko stanie za nim murem. 19 października do Warszawy przybył pierwszy sekretarz KPZR, Nikita Chruszczow, i dowiedział się, że Gomułka powrócił do władzy. Doszło do burzliwego spotkania w Belwederze, które trwało cały dzień. Chruszczow, wykrzykując, że „Polska stanowi zagrożenie dla całego obozu socjalistycznego!", potwierdził doniesienia, iż jego wojska baz położonych w południowo-zachodniej Polsce, Niemczech Wschodnich i Związku Radzieckim idą na Warszawę. Gomułka ze swej strony ostrzegł Chruszczowa, że nie może być mowy o jakichkolwiek negocjacjach, dopóki Związek Radziecki nie wycofa swoich wojsk, i że w razie czego Polacy gotowi są walczyć. Tymczasem generał Komar postawił jednostki w stan gotowości bojowej. Dziewięćdziesiąt kilometrów na zachód od Warszawy radziecka kolumna pancerna natknęła się na czołgi Komara. Musiało wreszcie dotrzeć do Chruszczowa, że stanął w obliczu wojny z Polską grożącej rozszerzeniem się konfliktu na cały świat, bo 20 października o drugiej nad ranem ugiął się i odwołał radzieckie oddziały. Pierwszy sekretarz KPZR wrócił do domu, wojska radzieckie się wycofały, a pozycja Gomułki została ugruntowana. Jedyną koncesją na rzecz Moskwy była zgoda na pozostanie baz wojskowych ZSRR na terenie Polski i utrzymanie jej członkostwa w Układzie Warszawskim. Było to dla Polaków — i dla liberałów partyjnych — niewiarygodne zwycięstwo i Gomułka, jako nowy bohater, oświadczył, że „komuniści stają na czele procesu demokratyzacji". Polska wkroczyła na drogę, która w dwadzieścia cztery lata później doprowadziła do powstania „Solidarności" i ostatecznego upadku komunizmu. „Polski październik", jak nazwano później owe wydarzenia, otworzył bramy więzień, przywrócił wydawcom i pisarzom o liberalnej orientacji prawo do publikowania i utwierdził Polaków w przekonaniu, że świta jutrzenka demokracji. Kościół natychmiast skorzystał z tej nowej wolności. 26 października, w niecały tydzień po objęciu władzy, Gomułka wysłał do Komańczy, gdzie w klasztorze Sióstr Nazaretanek przebywał Wyszyński, emisariuszy z prośbą, by prymas jak najszybciej wrócił do Warszawy i podjął swoje obowiązki. Doskonale rozumiał, bez współpracy z Kościołem i jego instytucjami oraz wiernymi o żadnej stabilizacji sytuacji społeczno-politycznej w Polsce nie może być mowy. Zdawali sobie z tego sprawę nawet ci, którzy trzy lata wcześniej więzili prymasa. Położona w południowo-wschodniej Polsce Komań- i była czwartym z kolei — i stosunkowo najwygodniejszym — miej- n odosobnienia Wyszyńskiego od czasu jego internowania w klasz- orze w Rywałdzie we wrześniu 1953. Został tam przeniesiony na rok 178 179 przed Październikiem, kiedy do władz komunistycznych zaczęło już docierać, że muszą wreszcie zaprzestać walki z Kościołem. W Komańczy prymas mógł się swobodnie poruszać po całym miasteczku, dostawać gazety i listy oraz przyjmować odwiedzających — rodzinę i kolegów biskupów. W klasztorze zamiast celi miał normalny pokój. Władze oświadczyły, że od tej pory będzie pozostawał jedynie „pod nadzorem", zaczęli więc przyjeżdżać do niego dostojnicy kościelni. 26 sierpnia 1956 roku, kiedy w kraju pogłębił się kryzys polityczny, w sanktuarium Czarnej Madonny w Częstochowie na wielkich dorocznych uroczystościach religijnych zebrał się milionowy tłum wiernych. Już sam ten fakt niewątpliwie stanowił dla komunistów wystarczający dowód na to, że katolicyzmu w Polsce nie uda się zniszczyć. Okoliczności powrotu prymasa negocjowali w Komańczy Zenon Kliszko, prawa ręka Gomułki, i Władysław Bieńkowski, nowy minister oświaty. A Wyszyński postawił następujące warunki: wypuszczenie na wolność wszystkich uwięzionych duchownych, przywrócenie diecezjom usuniętych ze stanowisk biskupów i unieważnienie dekretu z roku 1953, na mocy którego władze miały prawo ich wyznaczania. Ten ostatni punkt miał mieć wielkie znaczenie dla późniejszych losów Karola Wojtyły. Zarówno polscy komuniści, jak i polski Kościół zawsze mieli poczucie rzeczywistości, warunki prymasa zostały więc przyjęte i 28 października Wyszyński, entuzjastycznie witany przez tłumy wiernych na ulicy Miodowej, znalazł się z powrotem w swojej rezydencji. Ód początku zalecał obu stronom spokój i umiarkowanie jako jedyną metodę prowadzącą do zawarcia porozumienia i rozwiązania tej skomplikowanej polskiej sytuacji. Tego samego dnia, w efekcie wybuchu antykomunistycznego powstania na Węgrzech, w Budapeszcie został uwolniony kardynał Mindszenty. Chruszczow jednak tym razem nie ugiął się i powstanie węgierskie krwawo stłumiono. 4 listopada Mindszenty poprosił o azyl w amerykańskim poselstwie, na terenie którego przebywał później przez piętnaście lat. Tymczasem w Krakowie przywrócono na dawne stanowiska arcybiskupa Baziaka i biskupa pomocniczego Rosponda. „Tygodnik Powszechny", z Jerzym Turowiczem na czele, wznowił swoją działalność, a proreżimowi dziennikarze PAX-u zostali usunięci. Podczas październikowego kryzysu ksiądz Wojtyła, jak zwykle nie wypowiadający się publicznie na tematy polityczne, prowadził wykłady na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W krytycznym tygodniu mówił o teologii moralnej i etyce małżeńskiej. W dwa dni po ustępstwie Chruszczowa wygłosił uczony wykład zatytułowany „O podstawach perfekcjonizmu w etyce". Pod koniec 1956 roku, kiedy Polska walczyła o nowe swobody, Katolicki Uniwersytet Lubelski stał się główną bazą księdza Wojtyły. Zaoferowano mu tam katedrę etyki po ojcu Feliksie Bednarskim, dominikaninie i uczonym tomiście, który został mianowany profesorem na Angelicum w Rzymie. Nominacja ta była dla Wojtyły wielkim wyróżnieniem. W wieku trzydziestu sześciu lat został wykładowcą najpoważniejszego ośrodka naukowego w dziedzinie filozofii i etyki w całej Europie Wschodniej. Lublin, niewielkie prowincjonalne miasto, które dzięki założonemu w 1918 roku katolickiemu uniwersytetowi stał się ośrodkiem intelektualnej elity, był także miejscem gorzkiej pamięci niedawnych wojennych lat — na jego przedmieściach powstał wtedy hitlerowski obóz koncentracyjny Majdanek. W 1944 roku Lublin był siedzibą PKWN, agendy narzuconej Polsce przez Moskwę komunistycznej władzy. Przyszły papież nie zerwał jednak swoich związków z Krakowem -nie zlikwidował mieszkania i tłukł się w nocy pociągiem po dwanaście godzin na trasie Kraków-Lublin. Profesor Stefan Świeżawski, który wykładał na KUL-u filozofię średniowieczną i często jeździł z Wojtyła, wspomina, jak ten przed snem czytał albo pisał, a potem, rano, stał przez godzinę przy oknie wagonu kolejowego, pogrążony w cichej modlitwie i kontemplacji. Na KUL-u Wojtyła z miejsca zrobił furorę, zarówno wśród studentów, jak i kolegów profesorów. Studenci podziwiali jego erudycję i interesujący sposób prowadzenia wykładu. Zwykle nosił powycieraną sutannę, oliwkowozielone spodnie i całkowicie „bezkształtne" buty, jak je określił w swoim dzienniku jeden ze studentów. Sala 33 w starym klasztorze, gdzie wówczas mieścił się uniwersytet, była na wykładach Wojtyły zawsze wypełniona po brzegi. Studenci siedzieli na ławkach, na krzesłach i na podłodze, a wielu słuchaczy stało pod ścianami. Czuli, ze mają w swoim wykładowcy nie tylko profesora, ale i przyja- . ksiądz Wojtyła zawsze miał czas na pogawędkę, nigdy nie imowił drobnej pożyczki (bez potrzeby oddawania) i był wspaniałym 'lednikiem. Tu również nazywano go „Wujkiem". ikże starsze pokolenie, nie wyłączając kolegów profesorów, miało 10 niego podobny stosunek. Jerzy Kłoczowski, historyk z KUL-u ^torym Wojtyła wiódł nie kończące się dyskusje na temat różnych 180 181 teorii dotyczących męczeństwa świętego Stanisława), wspomina głęboki osobisty i emocjonalny kryzys, jaki przeżywał jeden z jego przyjaciół: „(...) uznaliśmy z żoną, że tylko Wojtyła może z nim porozmawiać. Nikt inny nie przychodził nam do głowy. I rzeczywiście, zamknęli się na godzinę czy dwie i ten człowiek do dziś pamięta, jak bardzo ta rozmowa mu pomogła w rozwiązaniu jego problemów (...) Ta jego zdolność do poważnego traktowania innych to chyba sprawa humanizmu (...)" Przez cały rok 1957 i połowę 1958 dzielił Wojtyła swój czas pomiędzy katedrę etyki na KUL-u i wykłady dla lekarzy w kościele Sióstr Felicjanek w Krakowie. Oprócz tego pisał artykuły i poematy oraz nadal organizował piesze i kajakowe wyprawy ze studentami. Wśród tych wszystkich zajęć znalazł jeszcze czas na napisanie eseju, uważanego przez uczonych Kościoła za szczególnie ważny, eseju na temat „Dekretu Gracjana", zbioru praw kościelnych spisanego przez Franciszka Gracjana, dwunastowiecznego twórcy nauki prawa kanonicznego. Mimo że Wojtyła nie miał w tym zakresie przygotowania, jego praca zyskała wysoką ocenę teologów w Polsce, Francji i w Watykanie. Zainteresowanie Gracjanem sprawiło, że Jan Paweł II podczas swego pontyfikatu zaangażował się osobiście w prace nad projektem nowego prawa kanonicznego. Nie ma sprawy, która nie mogłaby znaleźć się w kręgu zainteresowań Woj tyły. Jednak kwestie etyki chrześcijańskiej pozostały dla Wojtyły najważniejsze, zarówno w praktyce, jak w sferze abstrakcyjnych rozważań teologicznych. Jako kapelan służby zdrowia Uniwersytetu Jagiellońskiego wielokrotnie, od listopada 1957 do marca 1958, przemawiał do lekarzy. Tematem jego nauk była „współczesna misja współczesnego lekarza", a ich głównym przesłaniem teza, że Kościół „stale odradza się" i że w tym odradzaniu ludzie świeccy muszą odgrywać czynną „samodzielną rolę". Wojtyła zawsze podkreślał, że „Kościół jest uniwersalny, żyje we wszystkich dziedzinach życia". Jeśli zwrócimy uwagę na fakt, że na przykład papież stale zwraca się do ludzi, przedstawicieli różnych specjalności, z nimi mówi o tych sprawach, które są przedmiotem ich działań zawodowych, stara się być kompetentny, to dlatego, że ten profil Boży sięga wszystkich spraw ludzkich. Podczas ogólnopolskiej konferencji lekarzy katolickich w Częstochowie, w której brało udział dwa tysiące przedstawicieli tego zawodu, Wojtyła szczegółowo przedstawił problem zachowania lekarzy wobec kobiet zamierzających dokonać aborcji i tego, jak powinni współpracować w społeczeństwie lekarz i kapłan, wspomagając kobiety, które zdecydują się urodzić dziecko. Mówił o tym, że namawiał lekarzy do zniechęcania kobiet do aborcji — całkowicie legalnej w zubożałej Polsce. Nowością w podejściu do tego zagadnienia Wojtyły jako nauczyciela etyki społecznej było jego przekonanie o obowiązkach społeczeństwa wobec kobiety i dziecka, które zdecydowała się urodzić. Podawał następujący przykład: Lekarz z małego miasteczka wielkopolskiego, ginekolog, w czasie swojej pracy zawodowej spotykając się z przypadkami przerywania ciąży opisuje, jak stara się wszelkimi środkami przekonać kobiety, które są czasem o krok od tego czynu, aby go nie wykonywały. Posługuje się wszystkimi argumentami, jakich dostarcza mu wiedza lekarska, ludzkie doświadczenie, wreszcie wiara. Stara się potem, tak bardzo po ludzku, ułatwiać kobiecie tę drogę, która często po niewykonaniu tego czynu bywa ciernista. Mówiło się tam o potrzebie zorganizowania pomocy. Lekarz musi współpracować z miejscowym duszpasterzem, muszą organizować pomoc potem już materialną dla tych właśnie matek, które tego kroku chcą się dopuścić z tzw. „wskazań społecznych". To jest oczywiście sprawa w zalążku, ale jest niewątpliwie sprawą przyszłości. Wojtyła mówił dalej, że innym, nie mniej ważnym obowiązkiem lekarzy jest przygotowywanie młodych ludzi do małżeństwa, i apelował do lekarzy, żeby organizowali kursy przedmałżeńskie, bo mimo całej gotowości do pomocy „duszpasterz nie potrafi we wszystkich dziedzinach kompetentnie pouczyć o życiu małżeńskim ludzi młodych". W jednym ze swoich wykładów powiedział, że lekarze w coraz większym stopniu stają się „grupą operacyjną Kościoła", i zakończył ów wykład podkreśleniem, że relacja pomiędzy Bogiem a człowiekiem została określona przez Chrystusa: „Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest..." W listopadzie 1957 roku, kiedy nacisk władz na Kościół nieco zelżał, isterstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zezwoliło lubelskiemu uwersytetowi na przyznanie Wojtyle habilitacji za jego pracę o Ma- ' Schelerze, czego trzy lata wcześniej nie mógł zrobić Uniwersytet slloński. Odmówiono mu jednak paszportu na wyjazd do Belgii, in9Ji i Szwajcarii, gdzie zamierzał zapoznać się z wynikami badań naukowych dotyczących etyki seksualnej. latach 1957 i 1958 Wojtyła napisał esej „Miłość i odpowie->osć. Studium etyczne", który w dwa lata później rozszerzył 182 183 i opublikował w wersji książkowej. Temat ten, wraz z problemami dotyczącymi małżeństwa i rodziny, stał się podstawową doktryną społeczną pontyfikatu Jana Pawła II. Jeszcze w roku 1958 Wojtyła zakończył drukowany w „Tygodniku Powszechnym" obszerny tekst pt. „Katolicka etyka społeczna" oraz artykuł „Dramat słowa i gestu" o Teatrze Rapsodycznym, podpisany nazwiskiem Andrzej Jawień, szesnaście esejów zamieszczonych pod własnym nazwiskiem na temat „etyki elementarnej" i bardzo długi mistyczny poemat o Szymonie Cyrenejczyku, który został zmuszony do niesienia krzyża Chrystusa. Podczas wakacji ksiądz Wojtyła spędzał pierwszą połowę lipca w Bieszczadach na długiej wycieczce z grupą przyjaciół i studentów. Pracowity miniony rok akademicki na KUL-u zakończył przewodnictwem w Radzie Naukowej, której zadaniem była ocena pracy pewnej studentki pt. „Przyjaźń, jej miejsce i zadanie w Arystotelesowskim systemie etycznym". Świeże górskie powietrze, wysiłek fizyczny i rozmowy z przyjaciółmi — ulubiony sposób spędzania czasu — zapewniły mu po wyczerpującym roku nauczania, wygłaszania kazań i pisania niezbędny odpoczynek i relaks. Tymczasem w Castel Gandolfo, położonej w pobliżu Rzymu letniej rezydencji papieskiej, papież Pius XII, bardzo już stary, poważnie chory i zmęczony, zmobilizował resztki sił, by podjąć niezbędne decyzje związane z zarządzaniem Stolicą Apostolską. Na jego biurku wśród innych dokumentów znalazły się nominacje sześciu nowych sufraga-nów, biskupów pomocniczych w Polsce, co miało pomóc jej w odbudowie Kościoła po prześladowaniach komunistycznych wczesnych lat pięćdziesiątych. Jedno z miejsc w archidiecezji krakowskiej wakowało po zmarłym w lutym biskupie pomocniczym Rospondzie. 8 lipca 1958 roku Pius XII podpisał nominację Wojtyły na biskupa tytularnego Ombii — był to tytuł honorowy - - i zarazem biskupa pomocniczego w Krakowie. Wydaje się mało prawdopodobne, by papież cokolwiek wiedział o Woj-tyle — nominacje na sufraganów są zwykle podpisywane na podstawie zaleceń kurii i rekomendacji lokalnych episkopatów — i by pamiętał swoje krótkie spotkanie z nim w 1946 roku. Ale podpisanie tej nominacji zmieniło w sposób zasadniczy zarówno przyszłość samego Karola Wojtyły, jak Kościoła rzymskokatolickiego w ogóle. Był to ostatni wielki akt historyczny Piusa XII. Z reguły nominacje na szczeblu episkopatów są ściśle tajne, aby osobiste rywalizacje pomiędzy kandydatami nie stawiały władz kościelnych wobec trudnych wyborów. W przypadku Polski w grę wchodziła jeszcze dodatkowo sprawa delikatnych stosunków między Kościołem a reżimem komunistycznym. Propozycja awansowania Wojtyły na sufragana wyszła od arcybiskupa Baziaka, który po powrocie z trzyletniego wygnania w dalszym ciągu sprawował funkcję głowy Kościoła na terenie archidiecezji krakowskiej. Decyzja Baziaka zaskoczyła krakowskie duchowieństwo. Wojtyle, choć podziwianemu za wiedzę i talenty kaznodziejskie, brakowało doświadczenia administracyjnego i duszpasterskiego (miał za sobą zaledwie siedem miesięcy pracy w parafii w Niegowici i dwa lata wikariatu u Świętego Floriana). Mając trzydzieści osiem lat, był według wielu dostojników Kościoła zbyt młody jak na biskupa. Wyszyński, kiedy objął to stanowisko, miał czterdzieści pięć lat. Ci wszyscy jednak, którzy znali bliżej Baziaka, są przekonani, że wykonywał ostatnią wolę kardynała Sapiehy, a ten przed śmiercią złożył w jego ręce przyszłość Wojtyły. Trudno powiedzieć, jak Sapieha widział historyczną rolę swego protegowanego w Kościele. Twierdzenie, że planował objęcie przez niego Stolicy Apostolskiej, byłoby grubą przesadą, z pewnością jednak godność kardynała, a może nawet prymasa Polski nie wydawała mu się dla Wojtyły za wysoka. Co zaś do Baziaka, który również podziwiał młodego księdza, już raz zaskoczył krakowskie środowisko duchowne, każąc Wojtyle robić habilitację. Wtedy wydawało się to niepotrzebne, ale z pewnością arcybiskup działał według z góry nakreślonego, dalekosiężnego planu. Tak czy inaczej, to właśnie Baziak, wysuwając Wojtyłę do nominacji na biskupa, wprowadził go na drogę do objęcia Stolicy Apostolskiej. Stanisław Stomma, ważna i wpływowa osobistość świecka w Kościele, twierdzi, że to Baziak „zrobił Wojtyłę". Utrzymuje, że gdyby arcybiskup nie rekomendował go wtedy do godności biskupiej, Wojtyła spędziłby resztę życia jako wybitny profesor na KUL-u i nigdy nie zostałby Papieżem. Następnym krokiem było uzyskanie dla Wojtyły poparcia Wyszyń-skiego. Propozycje na biskupie nominacje są przedstawiane Stolicy Apostolskiej przez episkopaty i obejmują zazwyczaj kilka nazwisk. Tym razem na liście znalazło się ośmiu kandydatów. Wyszyński prawdopodobnie słyszał o Wojtyle, o którym było coraz głośniej w kręgach ikademickich Kościoła w Polsce, ale jest prawie pewne, że wcześniej e poznał go osobiście. Jednak zdanie Baziaka miało swoją wagę, a referencje Wojtyły mogły zrobić wrażenie. 184 185 Mimo że aprobata władz świeckich dla nominacji biskupów suf-raganów nie była już potrzebna (rząd zachował prawo weta jedynie przy mianowaniu arcybiskupów), Wyszyński w kurtuazyjnym geście poinformował władze, jakie nazwiska zgłasza do Rzymu. Reżim oczywiście mógłby zablokować którąś nominację poprzez naciski polityczne, ale Wojtyła najwyraźniej nie był postacią kontrowersyjną. Był uważany za całkowicie apolitycznego, spokojnego kapłana-u-czonego. W ostatnim tygodniu lipca Wojtyła brał udział w spływie kajakowym po Sanie na dość długiej trasie od Przemyśla, wzdłuż granicy aż do Leżajska. Ale l sierpnia pojawił się już w Krakowie, gotów do odprawienia czterodniowych rekolekcji, które miał prowadzić w klasztorze Benedyktynów w Tyńcu. Wysłannik prymasa, prałat Bolesław Filipiak, wrócił właśnie z Cas-tel Gandolfo z podpisanymi nominacjami na sufraganów, gdy Wojtyła był w drodze do Świętej Lipki, drugiego po częstochowskim sanktuarium Najświętszej Maryi Panny, położonego nad Łyną, w pięknej, pełnej jezior okolicy, i dołączył do obozu kajakowego studentów KUL-u. Jeden ze studentów wspomina, jak wypoczęty i radosny, w szortach i sportowej koszuli, rozdawał uczestnikom obozu rozdziały maszynopisu swojej książki „Miłość i odpowiedzialność", nad którymi dyskutowali potem, siedząc na trawie nad jeziorem na skraju lasu. 18 sierpnia, w trzy dni po Święcie Wniebowzięcia Matki Boskiej -jednym z najważniejszych dla Wojtyły świąt w kościelnym kalendarzu — wezwano go na plebanię w Świętej Lipce do telefonu. Dzwoniono z Warszawy, z biura prymasa, zawiadamiając Wojtylę o nominacji na biskupa sufragana Krakowa i pilnie wzywając go do stolicy. Nie wiadomo, jak Wojtyła zareagował na tę wiadomość, ale studenci, ciesząc się jego sukcesem i zarazem smucąc, że tracą swojego „Wujka" i ulubionego nauczyciela akademickiego — zanieśli go na ramionach do autobusu, którym miał jechać do Warszawy. Nazajutrz Wojtyła, mocno opalony, w pożyczonej sutannie, stawił się w Pałacu Prymasowskim na Miodowej. Potem kupił sobie bilet na nocny pociąg do Krakowa, żeby złożyć wizytę arcybiskupowi Bazia-kowi. Mając jeszcze sporo wolnego czasu, udał się na Powiśle do klasztoru Sióstr Urszulanek, gdzie zachowywał się w szczególny sposób. Tak to opisał później jeden z jego przyjaciół, ksiądz Jan Zieją: 186 Do furty domu sióstr zakonnych zapukał pod wieczór nieznany człowiek ubrany po księżemu, więc ksiądz. „Czy mógłbym wejść do waszej kaplicy, żeby się pomodlić?" Wprowadzono go do kaplicy i zostawiono samego. Gdy przez dłuższy czas nie wychodził, zajrzano do kaplicy. Leżał wciąż krzyżem. A pora była już późna. Siostra podeszła do modlącego się i zapytała nieśmiało: „Może by ksiądz był łaskaw przyjść na kolację?" Nieznany człowiek odezwał się: „Mam pociąg do Krakowa dopiero po północy. Pozwólcie mi tu pobyć. Mam dużo do pomówienia z Panem Bogiem. Nie przeszkadzajcie mi..." Z Krakowa Wojtyła znowu pojechał na kilka dni do Świętej Lipki. Mimo że jeszcze nie był konsekrowany, zaproszono go do udziału w konferencji episkopatu, która miała się odbyć w klasztorze na Jasnej Górze w pierwszym tygodniu września. Przydzielono go do stałej Komisji Duszpasterstwa Ogólnego. Oczekując na uroczystości kon-sekracyjne nie próżnował: współprzewodniczył konferencji profesorów teologii z całej Polski i wygłosił wykład na temat nauczania socjologii w polskich seminariach. Pod koniec września uczestniczył w specjalnych rekolekcjach w klasztorze w Tyńcu. Karol Wojtyła został wyświęcony na biskupa 28 września 1958 roku w Katedrze Wawelskiej. Jak zwykle miał swoją własną koncepcję przebiegu uroczystości. Nalegał mianowicie, by licznie zgromadzonym wiernym poszczególne elementy długiej i skomplikowanej ceremonii wyjaśniał specjalny spiker. Jednak bardziej tradycyjny w swoich poglądach arcybiskup Baziak, który celebrował uroczystość, nie wyraził na to zgody. Wojtyła wybrał też niską mitrę zamiast wysokiej, bardziej majestatycznej, preferowanej przez większość biskupów. Ksiądz Maliński, kolega Wojtyły z seminarium, tak opisuje wygląd Wojtyły tuż przed rozpoczęciem ceremonii: „Stał z głową opuszczoną, 'ciągniętą, prawie zmartwioną twarzą". Ale po złożeniu przysięgi • wierność Biblii i posłuszeństwo papieżowi, po modlitwie krzyżem i ołtarzem, przyjęciu olejów świętych, po nałożeniu rąk przez rcybiskupa i przyjęciu pierścienia Wojtyła rozpromienił się i opusz-^ając katedrę po odśpiewaniu Veni Creator Spiritus, radośnie pozdrowił przyjaciół. Jako oficjalne motto wybrał sobie łacińskie Totus tuus - - Cały -wzięte z pism Louisa Marie Grignon de Montforta, bretońskiego 187 świętego, w którego „Traktacie", czytanym podczas wojny na podłodze w zakładach Solvaya, znalazł religijną inspirację. Od tej pory aż do chwili obecnej na każdym dokumencie czy liście wychodzącym spod jego ręki umieszcza w prawym górnym rogu tę właśnie dewizę. 9 października 1958 roku, w wieku osiemdziesięciu dwóch lat, zmarł papież Pius XII. Sprawował rządy przez dziewiętnaście i pół roku i był to najdłuższy pontyfikat od czasów Piusa IX, który zmarł w 1878 roku po trzydziestu dwóch latach zasiadania na tronie papieskim. Kolejnym papieżem został 28 października 1958 roku, dokładnie w miesiąc po wyświęceniu Wojtyły na biskupa, kardynał Angelo Giu-seppe Roncalli z Wenecji, który przybrał imię Jana XXIII. Wkrótce zwołał on Sobór Watykański II, który stał się ważnym wydarzeniem dla późniejszej kariery kościelnej trzydziestoośmioletniego wówczas polskiego biskupa. CZĘŚĆ IV Rozdział czternasty Sobór Watykański II zapowiedziany został oficjalnie 25 stycznia 1959 roku, w trzy miesiące po objęciu Stolicy Apostolskiej przez Jana XXIII — i już pod koniec maja biskupa Karola Wojtyłę poproszono o przesłanie swoich sugestii programowych. Podobne apele wysłano do 2594 biskupów i kardynałów rzymskokatolickich na całym świecie, którzy mieli być „ojcami soborowymi", stanowiąc radę ekumeniczną pod przewodnictwem papieża; odpowiedziało 76 procent z nich. Wojtyła nadesłał swoje uwagi 3 października, jako jeden z pierwszych, zamierzając wziąć czynny udział w sesjach rady, które miały rozpocząć się 11 października 1962 roku. Kościół potrzebował czterech lat, by przygotować się do dwudziestej pierwszej rady ekumenicznej w historii, po dziewięćdziesięciu latach przerwy. Zaczęło się od Soboru Nicejskiego w 325 roku n.e. Sobór Trydencki, który odbywał się w latach 1545-1563 i objął pontyfikaty trzech kolejnych papieży, miał na celu głównie przeciwstawienie się groźbie reformacji. Kolejnym — i ostatnim — był Sobór Watykański I w latach 1869- 70, za rządów Piusa IX. Został on jednak rozwiązany, kiedy Wiktor imanuel II, nowy władca Włoch, zajął Rzym i Państwo Kościelne. Pius IX ogłosił się wtedy „więźniem" w Watykanie. Jak na ironię, największym osiągnięciem Soboru Watykańskiego I, które najtrwalej )isało się w pamięci, było ustanowienie nieomylności papieża w spra- ich dogmatów wiary. Po jego rozwiązaniu Pius IX powiedział podob- 5 • „Sobór, który ogłosił moją nieomylność, jednocześnie doprowadził nie do upadku". Niemal sto lat później kolejny papież, siedemdziesięciosiedmioletni 191 Jan XXIII, zaraz po objęciu Stolicy Apostolskiej dostrzegł konieczność zwołania rady ekumenicznej dla odnalezienia się Kościoła w nowym, zmienionym świecie. Nowy papież uważał, że sobór pomoże przywrócić jedność chrześcijaństwa, likwidując różnice pomiędzy poszczególnymi Kościołami chrześcijańskimi, ustanawiając wolność religijną na całym świecie oraz prawdziwie ludzki stosunek pomiędzy Kościołem katolickim i jego hierarchią z jednej strony a szerokimi masami wiernych z drugiej. Dla młodego biskupa Karola Wojtyły, należącego do wojującej czołówki intelektualnej powojennego pokolenia duchownych i nieustannie myślącego o tym, jak wzmocnić oddziaływanie nauk moralnych katolicyzmu, Sobór Watykański II stwarzał wspaniałe perspektywy. Pracując w nowym gabinecie w Pałacu Arcybiskupim przy ulicy Franciszkańskiej, siedzibie krakowskiej Kurii Metropolitalnej, i w świeżo objętym mieszkaniu przy Kanoniczej 21, Wojtyła przygotowywał swoje Animadversiones (uwagi) do programu soboru. Wykształcenie i doświadczenie duszpasterskie, jak również szerokie zainteresowania postawiły go w szczególnie dogodnej pozycji jako uczestnika zbliżającego się soboru. Bez wątpienia poziomem intelektualnym w znacznym stopniu przewyższał innych biskupów zaproszonych do udziału w watykańskim zgromadzeniu, był jednak zupełnie nie znany światowej hierarchii kościelnej. Po raz pierwszy w życiu miał komfortowe warunki do pracy. Jego nowe mieszkanie, po ciasnocie poprzedniego, które zajmował w sąsiednim budynku i które dzielił z księdzem Ignacym Różyckim, swoim profesorem i przyjacielem, wydawało się nie przyzwyczajonemu do luksusów Wojtyle bardzo przestronne i wygodne. Miał również osobistą kaplicę, jakże potrzebną człowiekowi tak bardzo ceniącemu sobie modlitwę. Wraz z nim zamieszkała przyrodnia siostra jego ojca, Stefania Adelajda Wojtyła, która prowadziła mu dom. Wojtyła był bardziej zajęty niż kiedykolwiek dotychczas, łącząc nowe obowiązki biskupa sufragana z poprzednimi zajęciami i zainteresowaniami, no i oczywiście próbując robić znacznie więcej, niż do niego należało. Aktywność Wojtyły już po upływie pół roku od wyświęcenia na biskupa ściągnęła na niego gniew władz komunistycznych. Mimo wyniesienia do godności biskupiej nie zrezygnował ze swoich normalnych — według jego własnych standardów — działań i władze, które do tej pory nie zwracały na niego uwagi, odkryły nagle, że Wojtyła ma zły wpływ na społeczeństwo polskie. 192 W październiku odprawił mszę dla prawników, a potem dla studentów, za każdym razem wygłaszając obszerne kazania. W listopadzie celebrował uroczystą mszę w dwóch bliskich jego sercu miejscach: w krakowskim kościele św. Stanisława na Dębnikach i w kościele parafialnym w Wadowicach. W rodzinnym mieście odwiedził starego proboszcza, księdza Leonarda Prochownika, swoje ulubione siostry albertynki i klasztor Karmelitów Bosych, od których dostał kiedyś szkaplerz. Odprawił też w Krakowie mszę w intencji beatyfikacji Brata Alberta i drugą dla redaktorów „Tygodnika Powszechnego", z którymi dyskutował o ich problemach z cenzurą. W grudniu udał się do Oświęcimia, gdzie wygłosił kazanie na studenckich rekolekcjach. Na początku stycznia nowego roku Wojtyła poruszył problemy „Tygodnika Powszechnego" na posiedzeniu Komisji Apostolstwa Świeckich Episkopatu, podkreślając jednocześnie niebezpieczny wpływ na młodzież „materializmu, pozytywizmu, liberalizmu i egzystencjalizmu". Później, na oddzielnych mszach, przemawiał do pielęgniarek i lekarzy. W lutym odwiedził Katolicki Uniwersytet Lubelski, by tam wygłosić wykład zatytułowany „Natura ludzka podstawą etycznej formacji człowieka". W marcu odbył w Krakowie spotkanie z redaktorami „Tygodnika Powszechnego" i zainaugurował rekolekcje dla prawników, lekarzy i pracowników nauki. Owe działania były czymś zupełnie normalnym dla biskupa, ale władze dopatrzyły się wielkiego niebezpieczeństwa w stałych kontaktach Wojtyły z przedstawicielami tak wielu zawodów i ze studentami. Co innego, jeśli utrzymywał owe kontakty jako zwykły ksiądz, a co innego, jeśli to samo czynił jako biskup. 3 marca 1959 roku Wiktor Boniecki, przewodniczący Prezydium Miejskiej Rady Narodowej Krakowa, administracyjnego organu władzy komunistycznej, wystosował dwustronicowy list do arcybiskupa Baziaka, zarzucając biskupowi Wojtyle, że jego „postawa i działalność" zachęcają duchowieństwo do „gwałcenia prawa". Archidiecezja zaś -isał przewodniczący prezydium w gniewnym tonie — nie tylko nie dwdziała takim pogwałceniom, ale „w niektórych przypadkach bierze udział w działaniach nielegalnych stowarzyszeń"*. iskup Wojtyła stanowił według niego zachęcający „przykład" dla luchownych gwałcących prawo. „Dowodem na to — pisał — mogą »dni skupienia«, które organizuje dla prawników, lekarzy, •iczycieli i młodzieży. Organizowanie takich spotkań wprowadza uczny podział na wierzących i niewierzących, rozbijając jedno- 193 cześnie społeczną i polityczną jedność lokalnej [krakowskiej] społeczności"*. W dalszej części swego listu Boniecki zwracał też uwagę na to, co „wielu księży, w tym biskup Wojtyła" mówi do wiernych. „Próbują oni oceniać pracę ludzi rozmaitych departamentów [rządowych]. Nie wystarcza im krytyka tej pracy, która naturalnie będąc w zgodzie z zaleceniami władz państwowych nie odpowiada poglądom kościelnym (...) nierzadko księża aprobują to, co z punktu widzenia oficjalnych przepisów zasługuje na potępienie"*. Pod koniec swego listu wyłuszcza wprost, co go naprawdę w działaniach Wojtyły niepokoi: Taka działalność pogłębia podział obywateli zatrudnionych w instytucjach państwowych na wierzących i niewierzących. Ponadto osłabia dyscyplinę oraz jakość pracy (...) Wypacza też poglądy społeczeństwa sprawiając, że [ludzie] bardziej cenią opinię lekarzy-katolików, którzy zwalczają świadome macierzyństwo, lub nauczycieli, którzy omijają pewne „delikatne" kwestie w zalecanych przez rząd podręcznikach, niż poglądy ich niewierzących kolegów.* Myślą przewodnią Bonieckiego było to, że „od chwili, kiedy biskup Wojtyła objął swoje stanowisko w kurii, w pewnych kręgach krakowskiego kleru nasiliły się działania sprzeczne z [oficjalnymi] przepisami, za co, zdaniem Prezydium Rady, odpowiedzialny jest biskup Wojtyła"*. Arcybiskup Baziak przesłał ów list Wojtyle, a on, okazując niespodziewaną wojowniczość, odpisał Baziakowi, demaskując istotę ataku Rady Narodowej: Muszę oświadczyć, że oskarżenie jest bezpodstawne, ponieważ nie ma zakazu prowadzenia pracy duszpasterskiej przez biskupów i kapłanów. Moja działalność czy wspierana przeze mnie aktywność, o których wspomina list, stanowią integralną część mojej pracy duszpasterskiej. Wspomniane dni skupienia, które rutynowo prowadzę dla poszczególnych grup zawodowych w miejscach kultu takich jak kościoły, kaplice czy klasztory, mają ściśle religijny charakter. Pomówienia, że tworzą one „sztuczny podział między wierzącymi i niewierzącymi" są całkiem nie na miejscu, ponieważ obie te grupy istnieją w społeczeństwie, a praca duszpasterska skierowana jest ku tym, którzy pragną z niej skorzystać. I to, moim zdaniem, są ludzie, którzy wierzą. W tym przypadku, czyż nie mają prawa do zaspokajania swych podstawowych religijnych potrzeb za pośrednictwem posług duszpasterskich? (...) Takiej właśnie pracy duszpasterskiej wymaga się od nas, katolików, a za jej brak jesteśmy winieni o brak gorliwości i zaniedbywanie religijnych obowiązków wynikających z naszego powołania".* Wojtyła stwierdził, że nawet komunistyczna konstytucja gwarantuje wolność wyznania i sumienia, i zarzucił Bonieckiemu, iż „pozostaje w otwartej sprzeczności z tą zasadą konstytucyjną". Potem dodał: Jeśli ten tok rozumowania przyjąć za poprawny, to wynika z tego, iż wierzący nie powinni znać nauki Kościoła w zasadniczych kwestiach dotyczących wiary i moralności. Tak zatem, na przykład, nie powinni dysponować żadną wiedzą na temat świadomego macierzyństwa, które Kościół uważa za zgodne z prawem naturalnym... Lecz jeśli nie będą tego znali, a duszpasterze nie będą mieli prawa o tym mówić, jak można mówić o wolności sumienia i wyznania?* Wojtyła kończy swój list oświadczeniem, że postawiony mu zarzut, jakoby krytykował tych, którzy są wykonawcami oficjalnej polityki, jest „kalumnią". Incydent ten otworzył nowy rozdział w działalności i poglądach Wojtyły na sytuację polityczną Polski. Biskup stał się teraz osobą publiczną, gotową mówić głośno i działać na rzecz tego, co uważał za święte prawa Kościoła i prawa Polaków. Do rozgoryczenia, jakie wywołały niesłuszne oskarżenia władz, do- rł jeszcze w marcu dotkliwy ból fizyczny i choroba. Wysoka gorącz- a, skrajne wyczerpanie i powiększenie węzłów chłonnych sprawiły, że Jtyła wezwał doktora Stanisława Kownackiego, lekarza i przyjaciela iej osobie. Zaniepokojony arcybiskup Baziak polecił Kowna- otoczyć pacjenta jak najtroskliwszą opieką. Badanie krwi wy- o mononukleozę, wirusową chorobę zakaźną. Żeby się upewnić, 194 195 że nie ma żadnych groźnych komplikacji, lekarz dokonał bolesnego nakłucia, pobierając z rdzenia chorego płyn mózgowo-rdzeniowy. W latach pięćdziesiątych, wobec braku odpowiednich instrumentów, był to zabieg dość skomplikowany i bolesny i Wojtyła bardzo cierpiał. Powiedział później profesorowi Świeżawskiemu, swojemu przyjacielowi z KUL-u, że było to znacznie gorsze od „wypadku" (miał na myśli zamach na swoje życie w roku 1981). Wedle lekarzy najlepszym lekarstwem na mononukleozę było świeże powietrze i ruch — przynajmniej dwa tygodnie wypoczynku w lecie i dwa w zimie. Takie zalecenie bardzo uradowało Wojtyłę. Kiedy nie mógł wygospodarować w zimie dwóch tygodni urlopu, brał po jednym dniu w innych porach roku. Poza tym codziennie rano gimnastykował się przez kilka minut i nie zaniechał tego nawet w Watykanie. Nie wiadomo dokładnie, kiedy Wojtyła wyzdrowiał. Z różnych dokumentów archidiecezjalnych wynika, że chorował przez cały grudzień 1961 i potem znów jesienią 1963 roku. Mimo to nie zaniedbywał swoich obowiązków duszpasterskich. Jego lekko zgarbiona postać w fioletowym birecie i wytartej, lecz zawsze czystej sutannie stała się wkrótce dobrze znana księżom i parafianom w całej południowo--zachodniej Polsce. Ksiądz Kuczkowski, dawny kanclerz kurii, mówi, że początkowo proboszczowie wiejskich parafii mieli wątpliwości, czy Wojtyła, uczony teolog i filozof, „potrafi nawiązać kontakt z ludźmi, z którymi będzie się spotykał podczas wizytacji parafii. Ale wkrótce — wspomina -przekonali się, że wie, jak rozmawiać z ludźmi tak, by być rozumianym (...) zobaczyli, że prowadzi swoje wizytacje w sposób bardzo wnikliwy, ale że jest zarazem bardzo otwarty, że nie stawia żadnych barier pomiędzy biskupem a ludźmi (...) A poza tym jest zawsze bardzo uprzejmy, grzeczny, pomocny"*. Jednak „pomiędzy nim a księżmi zawsze istniała niewidzialna bariera"* - - twierdzi ksiądz Kuczkowski. Podczas spotkań i wizytacji Wojtyła przebywał w ich towarzystwie, „brał udział we wspólnych obiadach czy kolacjach, rozmawiał i żartował, ale była jedna rzecz, której bardzo nie lubił... nie lubił słuchać, kiedy mówiono źle o jakimś księdzu"*. Wojtyła przygotowywał się bardzo starannie do tych wizytacji. Ksiądz Obtułowicz, który był wraz z nim wikarym u Świętego Floriana, mówi, że przed każdą wizytacją starannie studiował nadesłane mu wcześniej przez proboszczów materiały. A potem, na miejscu, „roz- glądał się, porównując to, co przeczytał, z tym, co zobaczył (...) żeby się przekonać, czy to, co zastał, odpowiada temu, co było w sprawozdaniach"*. Ponieważ z powodu podeszłego wieku i kiepskiego zdrowia arcybiskup Baziak nie mógł podróżować, cały ciężar wizyt duszpasterskich w parafiach rozległej archidiecezji krakowskiej spadł na Wojtyłę. Ksiądz Obtułowicz podkreśla, że owe inspekcje nie były jedynie szybkimi przeglądami „parafia po parafii", ale że czasem - - zwłaszcza gdy chodziło o parafie w dużych miejskich ośrodkach — miały charakter dłuższych pobytów, umożliwiających Wojtyłę dokładniejsze poznanie lokalnej sytuacji. Niejednokrotnie były to nawet tygodniowe wizyty, podczas których uczestniczył „we wszystkich przejawach działalności parafii". Biskup Wojtyła wymagał także, by każdy z proboszczów archidiecezji odwiedzał go w Krakowie przynajmniej raz w roku, informując na bieżąco o sprawach parafii. Częstował wtedy gościa herbatą i ciasteczkami. Proboszczowie zaczęli też otrzymywać w dniu swoich imienin kartki z życzeniami podpisane osobiście przez biskupa. Również każdy ksiądz wyświęcony przez Wojtyłę dostawał takie kartki. Ksiądz Michał Jagosz, który jeszcze w Polsce znał blisko Wojtyłę, uważa, że sposób, w jaki prowadził on swoje duszpasterskie wizytacje, oraz kontakty z ludźmi z różnych środowisk „(...) sprawiły, że bardziej się skupił na tym, by być przez wszystkich rozumianym, i dlatego stał się bardziej komunikatywny"*. A co jeszcze ważniejsze — zwraca uwagę ksiądz Jagosz — „(...) ludzie przekonali się, że Wojtyła stał się obrońcą praw człowieka, zwłaszcza tych wszystkich, którzy będąc wierzącymi chcieli zachować acę w instytucjach państwowych i uniknąć ewentualnych przykrych konsekwencji posłania dziecka do Pierwszej Komunii Świętej czy wzięcia ślubu w kościele"*. Biskup utrzymywał, że są to „normalne prawa" każdego człowieka, e przywileje, na równi z prawem do udziału w procesjach i innych icznych aktach wyznania wiary. Ponieważ władze odmawiały po- ^c ń na budowę świątyń w nowych parafiach — wspomina Jagosz - i uznał, że odprawianie mszy w wigilię Bożego Narodzenia . ^ci pie Katedry Wawelskiej byłoby z jego strony nie w porządku, M celebrować te nabożeństwa na powietrzu na pustych placach, e za zgodą władz miały być przeznaczone pod budowę kościołów. 196 197 W razie deszczu czy śniegu zadowalał się parasolką, którą trzymano nad jego głową. Wraz z tłumem marznących z nim w ciemnościach wiernych stanowił wyzwanie dla władz. Utrudniał też protokół konfrontacyjny. Zwyczajowo osobę duchowną w Polsce, tak jak i w innych krajach, tytułuje się „księdzem" lub „ojcem", komuniści jednak poinstruowali urzędników, żeby zwracali się do nich per „pan", przynajmniej publicznie — w odpowiedzi na co Wojtyła polecił swoim księżom protestować głośno przeciwko takim praktykom. Według księdza Jagosza „czasem odnosiło to skutek, a czasem nie, w każdym razie chodziło o zasadę, o uświadomienie komunistom, że nie wszystko gładko przełkniemy"*. Wojtyła miał szeroki krąg serdecznych przyjaciół, zarówno wśród duchownych, jak i świeckich, takich jak ksiądz Maliński, ksiądz Obtułowicz czy redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego" Jerzy Turowicz oraz niektórzy jego współpracownicy. Był jednak człowiekiem bardzo powściągliwym w wyrażaniu swoich uczuć i rezerwował określenie „przyjaciel" jedynie dla garstki najbliższych. Znajomi z czasów wojny, jak pisarz Juliusz Kydryński, w dalszym ciągu należeli do grona przyjaciół, ale biskup nieczęsto się z nimi widywał. Wśród tych, którzy znajdowali się wtedy najbliżej Wojtyły, był fizyk i wierny towarzysz wypraw narciarskich Jerzy Janik z żoną, inżynier Jerzy Ciesielski, którego utonięcie w Nilu pod Chartumem w Sudanie w roku 1970, wraz z dwiema małymi córeczkami, głęboko biskupa poruszyło, oraz lekarka Wanda Półtawska ze swoim mężem filozofem. Szczególną pozycję wśród przyjaciół Wojtyły zajmował też ksiądz Tadeusz Styczeń, jego student na KUL-u i uczestnik wielu narciarskich wypadów. Ksiądz Styczeń, filozof, został przez Wojtyłę dostrzeżony od samego początku, podobnie jak on sam został „odkryty" przez kardynała Sapiehę. W roku 1963 biskup przewodniczył komisji oceniającej pracę doktorską księdza poświęconą Johnowi Locke'owi i etyce w nauce. Obecnie ksiądz Styczeń, kierownik Zakładu Etyki na KUL-u, ma stały dostęp do Jana Pawła II i często go odwiedza. Jak twierdzi papież, był on głównym autorem encykliki Yeritatis Splendor z 1993 roku. Na początku lat sześćdziesiątych sprawą, która wysunęła się na czoło zainteresowań Wojtyły, była świętość instytucji małżeństwa, 198 czemu dał wyraz w swojej twórczości: skończył wtedy książkę „Miłość i odpowiedzialność" opublikowaną w 1962 roku i napisał sztukę Przed sklepem jubilera", nie licząc monografii, artykułów, wykładów i kazań poświęconych temu tematowi. ,Miłość i odpowiedzialność" to stosunkowo krótka praca (255 stron w polskim wydaniu) traktująca obszernie — w rozdziałach poświęconych popędowi płciowemu i jego interpretacji religijnej, niwelowaniu „wstydu seksualnego" przez miłość, o psychopatologii seksualnej i etyce oraz koncepcji dziewictwa — o problemach seksu w kontekście etyki chrześcijańskiej. Co do samego małżeństwa, autor porusza problem monogamii, „metafizycznej analizy miłości" i wzajemnej przynależności małżonków, stojąc na stanowisku równości kobiety i mężczyzny. By pomóc mężczyźnie uprawiającemu seks usankcjonowany, autor wyjaśnia cykl miesięczny oraz zamieszcza trzy tabelki przedstawiające okresy płodności i opis żeńskiego organu płciowego. Wojtyła jest bowiem mistrzem badań teoretycznych. Książka ta stała się bestsellerem, który rozszedł się w Polsce w setkach tysięcy egzemplarzy (nowe wydanie z 1985 roku to 50000 egzemplarzy) i został przetłumaczony na angielski, francuski, hiszpański (dziesięć wydań), włoski, niemiecki, portugalski, szwedzki i japoński. Większość wydań obcojęzycznych pochodzi już z czasów po wyborze Wojtyły na papieża. Od roku 1985 wydawcą tej książki w Polsce jest ksiądz Styczeń. „Przed sklepem jubilera", dramat podpisany pseudonimem Andrzej Jawień i opublikowany w miesięczniku „Znak" (związanym z „Tygodnikiem Powszechnym"), nosi podtytuł „Medytacja o sakramencie małżeństwa, przechodząca chwilami w dramat". Jest to dość nietypowy, składający się z trzech części utwór sceniczny, w którym monologi bohaterów uzupełniane są fragmentami listów i głosem chóru zza sceny. Utwór nie ma charakteru religijnego, ale raczej moralizatorski i w pewnej mierze mistyczny — choć także z nieoczekiwanymi akcentami zmysłowości. Stary Jubiler, który najwyraźniej sprzedaje tylko obrączki ślubne, t symbolem świętości związku małżeńskiego i głównym bohaterem tuki, sprzedaje przed wojną parę obrączek dwojgu młodym zakochani, Andrzejowi i Teresie. Teresa pamięta, że kiedy Andrzej jej się ladczał, nie zapytał: „czy chcesz być moją żoną?, ale: moją towa-yszką życia". Andrzej zaś wspomina, że zawsze poszukiwał kobiety, »Ktora naprawdę będzie »drugim mną«". W ten sposób Wojtyła wyraża /0J Pogląd na równość obojga partnerów w małżeństwie. 199 W drugiej części sztuki występują Anna i Stefan, których związek okazał się nieudany, i Anna decyduje się sprzedać swoją obrączkę. Stary Jubiler jednak nie chce jej kupić. Kładzie ją na wadze i oznajmia, że obrączka „nic nie waży (...) żadna obrączka z osobna nic nie waży — ważą tylko obie". Anna już ma zejść na złą drogę jako „przygodna kobieta", nawiązująca stosunki z przypadkowymi partnerami, ale nie dopuszcza do tego tajemniczy mężczyzna, niejaki Adam (było to pierwsze imię darzonego wielką estymą przez Wojtyłę Brata Alberta). W trzeciej części do sklepu jubilera przychodzi po obrączki młoda para, Krzysztof i Monika (jest już po wojnie i młodzi poznali się na nartach). Krzysztof to syn pierwszego, szczęśliwego małżeństwa — Andrzeja i Teresy. Andrzej zginął podczas wojny i Adam, który służył w tej samej jednostce, zastępuje go Krzysztofowi jako ojciec duchowy. Monika natomiast jest córką drugiej pary, Anny i Stefana. Kiedy pobierają się z Krzysztofem, rodzice Moniki odnajdują „nową, pełną miłość" i następuje szczęśliwe, wzruszające zakończenie. Po wyborze Wojtyły na papieża „Przed sklepem jubilera" zostało przetłumaczone na włoski i przerobione na słuchowisko radiowe. Kupił je Hollywood i na jej podstawie nakręcono ckliwy film z Burtem Lancasterem w roli uduchowionego Starego Jubilera. Tymczasem w Polsce władze coraz bardziej deptały biskupowi Wojtyłę po piętach. Nadzieje obudzone przez Październik 1956 roku okazały się płonne, a I sekretarz partii, Władysław Gomułka, kolejnym twardogłowym przywódcą komunistycznym, całkowicie posłusznym Moskwie. Społeczeństwo utraciło większość wywalczonych z trudem swobód, władze zaś ponownie podjęły próby narzucenia Kościołowi kontroli, choć w nieco bardziej cywilizowanej formie, więzienia i procesy zastępując dokuczliwym nękaniem. Woj tyła nie brał udziału w spektakularnych antykomunistycznych wystąpieniach publicznych czy nawet prywatnych (wielu duchownych angażowało się w podobne akcje za zamkniętymi drzwiami), nie ulegał jednak naciskom władz, spokojnie, ale zdecydowanie broniąc praw Kościoła i zdrowego rozsądku. Gotów zawsze na kompromis w sprawach mniejszej wagi, był nieugięty, gdy chodziło o sprawy zasadnicze, jak wówczas, gdy ostro zareagował na list przewodniczącego Rady Narodowej. Na tym polegała coraz wy raźniej sza różnica pomiędzy nim a prymasem Wyszyńskim. Prowadził swoją działalność ignorując ostrzeżenia władz, lecz jednocześnie starając się zbytnio nie prowokować komunistycznych rządców. 200 W październiku 1959 roku w klasztorze Ojców Paulinów na Jasnej Górze wygłosił wykład i kazanie do intelektualistów katolickich, w maju 1960 wziął udział we wrocławskiej konferencji poświęconej pracy duszpasterskiej wśród inteligencji twórczej, a w lipcu wystąpił jako rzecznik „Tygodnika Powszechnego". Andrzej Micewski, znany katolicki publicysta o lewicowych poglądach, który kiedyś należał do proreżimowego PAX-u, przyszedł wtedy do Wojtyły z prośbą o umożliwienie mu publikowania w „Tygodniku Powszechnym". Ze względu na swoją lewicową przeszłość nie był tam mile widziany i kiedy złożył biskupowi wizytę w archidiecezji, Wojtyła zapytał go wprost: „Czy przestałeś być socjalistą?" „Powiedziałem mu szczerze - - wspomina dziennikarz - - że nie, ponieważ uważam, że socjalizm można zreformować. A Wojtyła na to: »Ja mam w tej sprawie inny pogląd, ale cieszę się, że mi uczciwie powiedziałeś, że niecałkowicie zerwałeś z socjalizmem. Tak, będziesz mógł pisywać do ,Tygodnika Powszechnego'«. Myślę, że istotnie docenił moją uczciwość..." We wrześniu 1961 roku Wojtyła odprawił uroczystą mszę w Katedrze Wawelskiej z okazji dwudziestej rocznicy powstania Teatru Rapsodycznego, z którym współpracował podczas wojny. Następnie był na premierze „Dziadów", dramatu o silnych akcentach antyrosyjskich i wielkim ładunku emocjonalnym, po czym opublikował w „Tygodniku" recenzję, podpisaną „A.J." W styczniu 1962 roku wygłosił w kościele św. Anny homilię na temat świeżo ogłoszonej encykliki Jana XXIII Mater et magistra, poświęconej chrześcijaństwu oraz postępowi społecznemu i stanowiącej rozwinięcie i uwspółcześnienie encykliki Leona XIII Rerum novarum, dotyczącej społecznej nauki Kościoła. W tydzień później został mianowany przez episkopat polski ogólnonarodowym kapelanem inteligen- ji twórczej. Wszystkie te działania były starannie zaplanowane przez Wojtyłę, świadomego szczególnej roli intelektualistów w polskim życiu plitycznym i będącego zawsze blisko nich. Jako biskup zachował icrownictwo katedry etyki na KUL-u, co jednak sprowadzało się do tego, że tylko trzy czy cztery razy do roku wpadał do Lublina, by wygłosić trzy- lub czterogodzinny wykład, po którym musiał wracać o Krakowa najbliższym pociągiem. ^olejnym punktem zwrotnym w karierze Wojtyły była śmierć arcy- upa Baziaka 15 czerwca 1962 roku. Już następnego dnia kapituła liecezji krakowskiej wybrała go na wikariusza kapitulnego, z upraw- leniami i prestiżem arcybiskupa. W przeddzień śmierci arcybiskupa aka Wojtyła wrócił z Warszawy, po raz pierwszy lecąc samolotem. 201 Wraz ze śmiercią Baziaka utracił wysoko postawionego protektora w polskiej hierarchii kościelnej. Prymas nie miał zamiaru przejąć tej roli. Ale Wojtyła, który zdobył już sobie daleko idącą samodzielność i autorytet, nie potrzebował opieki. Był bowiem gotów wykorzystać swoją pozycję dla dobra Kościoła. 28 sierpnia, w trzy dni po zajęciu przez władze krakowskiego klasztoru Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, Wojtyła, którego nie było wówczas w mieście, natychmiast przyjechał, żeby zapewnić zrozpaczone siostry, że mimo iż doznały „wielkiej krzywdy", wszystko będzie dobrze. W połowie września został w trybie pilnym ściągnięty z jednej z wiejskich parafii, którą właśnie wizytował, ponieważ władze próbowały zabrać krakowskiemu seminarium duchownemu budynek w śródmieściu, chcąc przekazać go studium nauczycielskiemu. Wojtyła kazał kierowcy jechać prosto do miejskiego komitetu PZPR, by osobiście zmierzyć się z jego pierwszym sekretarzem, Lucjanem Motyką. Był to pierwszy przypadek, kiedy polski biskup z własnej inicjatywy spotykał się z przywódcą komunistycznym. Niezłomna postawa Wojtyły zmusiła władze do kompromisu, na który komuniści nigdy by do tej pory nie poszli. Motyka i Wojtyła ustalili, że studium nauczycielskie zajmie trzecie piętro budynku, a seminarium duchowne zachowa resztę. Był to dyplomatyczny debiut Karola Wojtyły. Nie obyło się też bez „teatru": w dwa tygodnie później poprowadził pracowników naukowych i studentów w milczącym uroczystym marszu do budynku seminarium, by go poświęcić Najświętszej Maryi Pannie. Talenty dyplomatyczne Wojtyły, jak również jego szczególna skłonność do „teatru" miały się bardzo przydać późniejszemu gospodarzowi Stolicy Apostolskiej. Rozdział piętnasty Po czternastu latach i sześciu miesiącach Karol Wojtyła, tym razem jako biskup, filozof specjalizujący się w zagadnieniach moralności i ojciec soborowy, pełen zapału i pomysłów, mających służyć odnowie Kościoła rzymskokatolickiego, znowu znalazł się w Rzymie. Wraz z kardynałem Wyszyńskim, który stał na czele delegacji episkopatu na Sobór Watykański II, i dziesięcioma innymi biskupami, przybył pociągiem z Wiednia do Rzymu 6 października 1962 roku. W Wiedniu spotkał się z kardynałem Franzem Kónigiem, jedną z bardziej wpływowych i ciekawych intelektualnie osobistości Kościoła w Europie. Był to początek niezwykle ważnej znajomości w karierze biskupa Wojtyły. O paszport na wyjazd do Rzymu wystąpiło około dwudziestu pięciu (z sześćdziesięciu) polskich biskupów, ale piętnastu z nich dostało odmowę. Wyszyńskiemu, jako prymasowi Polski i członkowi Com-missia Praeparatoria, władze nie mogły odmówić paszportu, jednak to, że wypuszczono Wojtyłę, wydawać się mogło kaprysem władz. >rażnił władze demonstrując swoją niezależność, ale był też pierwszym skupem, który z własnej inicjatywy próbował bezpośrednich nego-icji z działaczem komunistycznym wysokiego szczebla, co dla komunistów musiało być intrygujące. Krakowski biskup, choć najmłodszy z całej polskiej delegacji, był 'wątpienia najważniejszym jej członkiem po Wyszyńskim, naj- •ligentniejszym i najlepiej przygotowanym do udziału w soborze, W czym Pomogli mu przyjaciele. Na początku 1962 roku Watykan ł do Warszawy poufny dokument - - cienką broszurkę za- łjącą wykaz ponad czterdziestu problemów, które miały stać * przedmiotem dyskusji podczas soboru. Wykaz ów sporządziła 203 Commissia Antipraeparatoria (Komisja Przedprzygotowawcza) na podstawie listów, jakie napłynęły w odpowiedzi na pytania rozesłane do 2594 biskupów w 1959 roku. Ową broszurę mieli otrzymać tylko najwyżsi dostojnicy z poszczególnych episkopatów. W przypadku Polski byli to kardynał Wyszyński, arcybiskup Baziak z Krakowa i czterej biskupi należący do polskiej komisji przygotowawczej, jednak w tajemniczy sposób, na skutek działania dobrze zorganizowanej siatki przyjaciół, broszura pojawiła się pewnego dnia również na biurku Wojtyły, choć jako sufragan nie miał prawa jej otrzymać. W Rzymie Wojtyła i inni młodsi biskupi zostali umieszczeni w Instytucie Polskim, pięciopiętrowym narożnym budynku położonym przy wąskiej Via Piętro Cavallini, niedaleko Ponte Cavour na zachodnim brzegu Tybru. Kardynał Wyszyński wraz ze starszymi prałatami zamieszkał w Col-legio Polacco, obszernej rezydencji otoczonej cyprysami i położonej po przeciwnej stronie Tybru przy Piazza Remuria, wśród eleganckich Wzgórz Awentyńskich. Instytut dzieliła od Watykanu i Bazyliki św. Piotra, gdzie odbywały się sesje, niewielka odległość; dla Wojtyły był to przyjemny piętnastominutowy spacer. Po wyjściu z budynku przy Via Piętro Cavallini nr 38 mijał po lewej majestatyczny Pałac Sprawiedliwości, dochodził do Piazza Cavour, a następnie Via Crescenzio do Piazza Adriana i tam, skręciwszy za opasanym fosą Castel Sant' Angelo, wchodził w szeroką Via delia Conciliazione prowadzącą wprost do placu Świętego Piotra. Wojtyła był bardzo zadowolony z pobytu w Rzymie i uczcił ów ważny moment w swoim życiu odrzuceniem okularów, przynajmniej w miejscach publicznych. Podczas jego wieloletniej nieobecności Rzym odzyskał dawną świetność, co szczególnie było widoczne w samym Watykanie. Trudny okres powojenny najwyraźniej poszedł w niepamięć. Bieda panowała jeszcze tylko w dzielnicach robotniczych. Na Via delia Conciliazione trwał nieustanny ruch, wszędzie słychać było niecierpliwe klaksony samochodów i autobusów turystycznych, a tłumy pielgrzymów spieszyły na plac. Niebawem cały ten obszar miał zostać zamknięty na czas trwającej siedem tygodni pierwszej sesji Soboru Watykańskiego II. Oczekując na jej rozpoczęcie, pierwszy tydzień pobytu w Rzymie Wojtyła spędził na konsultacjach ze swoimi wpływowymi i dobrze poinformowanymi przyjaciółmi oraz na nawiązywaniu kontaktów z ró- 204 żnymi osobistościami z kurii i innymi biskupami. Mówił biegle po włosku, a po francusku, angielsku, hiszpańsku i niemiecku także porozumiewał się bez trudu. Niewielu biskupów dorównywało mu znajomością łaciny, dlatego też nie mogła być ona językiem obiegowym wśród dygnitarzy kościelnych. 8 października Wojtyła, wraz z resztą delegacji polskiego episkopatu, został przyjęty przez Jana XXIII w apartamentach papieskich w Watykanie. Spotkanie to, choć krótkie, było dla młodego polskiego duchownego bardzo ważne. W Rzymie ku swojej radości odkrył Wojtyła na stanowisku sekretarza prasowego soboru dawnego przyjaciela, księdza Andrzeja Marię Deskura. Przebywał on w Rzymie od 1952 roku, ale znali się z Wojtyła od jesieni 1945, kiedy to obaj byli studentami krakowskiego seminarium duchownego -- ich przyjaźń przetrwała ponad pięćdziesiąt lat. Deskur, o cztery lata młodszy od Wojtyły, potomek bogatej arystokratycznej rodziny francuskiego pochodzenia (jak twierdzi, nazwisko jego przodków pierwotnie brzmiało „Descourt"), skończył prawo, zrobił doktorat z teologii, studiował na Papieskiej Akademii Dyplomatycznej i okazał się dla Wojtyły wspaniałym przewodnikiem po kurii. Był też dla Wojtyły wielką pomocą w jego ostatnich przed-soborowych przygotowaniach. Deskur wspomina, jak kilka dni przed inauguracją soboru spacerowali razem po ogrodach Watykanu, dyskutując nad tym, jakie się nasuwają problemy i jakie mogą wyniknąć tendencje. To również Deskur w dyskretny sposób rozpowszechniał wśród decydentów watykańskich wiadomość, że Wojtyła jest człowiekiem, na którego warto postawić. „Wszyscy moi przyjaciele — wspominał — koniecznie chcieli poznać biskupa Wojtyłę. Trzeba pamiętać, że w Rzymie wiele osób znało starego kardynała Sapiehę i było ciekawych jego następcy, którym Wojtyła praktycznie już był". Wśród tych, którzy chcieli Wojtyłę poznać, był stary i prawie niewidomy kardynał Alfredo Ottaviani, prefekt Świętego Oficjum (później Kongregacji do Spraw Nauki Wiary), wszechpotężnego strażnika czyści teologiczno-ideologicznej Watykanu. Ottaviani, najbardziej kon-erwatywny spośród dostojników i tak bardzo konserwatywnej kurii, ł podczas soboru głównym przeciwnikiem wszelkich znaczących niań w strukturze czy polityce Kościoła w każdej sferze. W Rzymie 'rtpwano, że kiedy stary kardynał kazał taksówkarzowi wieźć się „na >or", tamten spytał: „Czy chodzi o trydencki?" (była to aluzja do ;snastowiecznego soboru zwołanego dla zwalczania protestantyzmu). 205 Deskur wspomina, że popularność Wojtyły rosła w takim tempie, że kiedy przygotowywali listy członków poszczególnych komisji, „wszystkie komisje prosiły o niego". Mówi, że Wojtyła i ksiądz Jean-Marie Lustiger (duchowny polskiego pochodzenia, który przeszedł z judaizmu na katolicyzm), późniejszy arcybiskup Paryża, byli najbardziej poszukiwani przez komisje i podkomisje. Tak więc Wojtyła od samego początku zdobył sobie zupełnie wyjątkową pozycję, zwłaszcza jak na nieznanego młodego biskupa z dalekiej Polski. Zawarł też nową przyjaźń — z prałatem Władysławem Rubinem, rektorem Kolegium Polskiego i jednym z sekretarzy Commissia Antipraeparatoria. On również był wspaniałym przewodnikiem i doradcą Wojtyły, aż do swojej śmierci w latach osiemdziesiątych. Przyjechał też do Rzymu profesor Stanisław Świeżawski, filozof i przyjaciel jeszcze z KUL-u, który miał pełnić w czasie soboru funkcję perito, czyli eksperta świeckiego. Oprócz innych starych rzymskich znajomych Wojtyła odwiedził także swego ulubionego nauczyciela z Angelicum, ojca Garrigou-La-grange'a, konsultanta soborowego, który służył mu bezcennymi informacjami. Poza tym wciąż poznawał coraz to nowych ludzi. Profesor Harvardu Williams, który został zaproszony na sobór jako obserwator z ramienia protestantów, wspomina, że kiedy wraz z innymi Amerykanami zwrócił się do polskiej delegacji, żeby przysłała jednego ze swoich członków celem przedyskutowania sytuacji Kościoła w Europie Wschodniej, odwiedził ich właśnie Wojtyła. I chociaż jego angielszczyzna była jeszcze w tamtych czasach dość mizerna, zrobił na wszystkich Amerykanach wielkie wrażenie. W 1978 roku na łamach harwar-dzkiego Crimson profesor Williams wysunął przypuszczenie, że następnym papieżem zostanie Wojtyła. W przeddzień otwarcia soboru atmosfera w Rzymie była bardzo gorąca. Wszyscy czuli, że nadchodzą wielkie zmiany. Wśród ojców soborowych byli zarówno konserwatyści, jak biskupi o postępowych i umiarkowanych poglądach, chociaż wszystkie te określenia okazywały się mylące, ponieważ dla różnych członków gremium znaczyły one różne rzeczy, w zależności od ich narodowości, uwarunkowań politycznych, rasowych i kulturowych, poziomu wykształcenia, wieku oraz orientacji teologicznej. Już od samego początku soboru Wojtyła, jak przy wielu innych okazjach, wymykał się wszelkiej klasyfikacji. Profesor Williams określił go jako „postępowego konserwatystę", co chyba najlepiej charakteryzuje Wojtyłę. Jego publiczne wystąpienia podczas soboru również 206 świadczą o tym, że w żadnej sprawie nie był jednostronny czy stronniczy. W jednych kwestiach zajmował stanowisko postępowe, w innych konserwatywne — tak samo jak i dziś, gdy jest papieżem — zawsze jednak zdradzał silne tendencje postępowe, zwłaszcza jeśli chodziło 0 sprawiedliwość społeczną. Kiedy w trzydzieści lat później analizowano jego postawę podczas soboru, okazała się ona niezwykle konsekwentna. Jest więc mitem twierdzenie, że Wojtyła był bardziej postępowy (czy też „liberalny") jako ojciec soborowy niż jako papież. Podczas obrad skłaniał się raczej ku postępowym teologom i intelektualistom niż ku konserwatystom orientacji kardynała Ottavianiego. Największe wrażenie wywarli na nim wtedy jezuici Karl Rahner 1 Jean Danielou, dominikanin Yves Congar i teolog Hans Kiing. Może było tak dlatego, że Wojtyła zawsze cenił sobie związki z myślicielami i intelektualistami. Jako papież zerwał jednak z Kungiem, nie akceptując jego coraz bardziej krytycznego stosunku do nauk Kościoła. Podczas całego Soboru Watykańskiego II, który rozpoczął się bardzo uroczyście i z wielką pompą 11 października, biskup Wojtyła, wyróżniający się szczególną pracowitością, potrafił znaleźć czas na różne dodatkowe zajęcia. Dzień rozpoczynał o 6.45 rano mszą w instytucie. Potem szedł do Bazyliki św. Piotra, gdzie uroczystą mszą o 9.00 rano rozpoczynały się sesje soborowe. Część ogromnej bazyliki została zamieniona na salę konferencyjną, w której zasiadało 2860 ojców soborowych oraz ponad 150 audytorów, ekspertów i obserwatorów. Po obu stronach szerokiego głównego przejścia ustawiono trybuny z dziesięcioma rzędami krzeseł, które miały pomieścić 108 kardynałów, 9 prymasów, 5 patriarchów, 543 arcybiskupów, 2171 biskupów, 129 przeorów zakonów i 93 opatów. Wszyscy dostojnicy siedzieli na wyściełanych zielonym aksamitem fotelach z klęcznikami i pulpitami do ania, rozlokowani według godności i starszeństwa — kardynałowie żej, biskupi wyżej - - ale bez podziału na narodowości. Było to jliczebniejsze i najbardziej zróżnicowane zgromadzenie duchowień- '^M— Całe^ historii Kościoła rzymskokatolickiego. sjsce Wojtyły znajdowało się niedaleko wejścia do bazyliki WY rozP°cz?cia soboru mógł z niego widzieć przybycie Ja- II, którego wniesiono w ozdobnej lektyce, oraz obserwować, daty kardynał Eugene Tisserant, przewodniczący Kolegium dynałów, celebruje uroczystą mszę inauguracyjną. 207 Przez blisko siedem tygodni słuchał dzień w dzień przemówień wygłaszanych po łacinie (na ogół fatalnej, zwłaszcza w wykonaniu Ang-losasów), zanim wreszcie 7 listopada przyszła jego kolej. Łacina Wojtyły była doskonała dzięki polskiemu systemowi nauczania, w którym, jak zauważył Deskur, „musieliśmy znać na pamięć »Ody« Horacego, podczas gdy niektórzy ojcowie soborowi nie rozumieli łacińskich przekładów własnych przemówień". Bazylika rozbrzmiewała również echem dyskusji i rozmów blisko trzech tysięcy ojców soborowych i świeckich uczestników obrad. Zatrzymując się zwykle przed zajęciem miejsca na modlitwę w jednej z bocznych kaplic czy ołtarzy, Wojtyła demonstrował zadziwiającą podzielność uwagi, pisząc jednocześnie poezje i słuchając przemówień. W Krakowie zasłynął z tego, że uczestnicząc w dyskusji, której przewodniczył, potrafił w tym samym czasie przeczytać z pełnym skupieniem cały stos korespondencji. Na koniec zadziwił obecnych, podsumowując precyzyjnie wynik trwającej dwie czy trzy godziny debaty, nie pominął przy tym najmniejszego niuansu, oraz formułując własne decyzje i zalecenia. Urszulanka Emilia Ehrlich, której ojciec był polskim Żydem, a matka Angielką i która uczyła Wojtyłę w archidiecezji angielskiego, była zdumiona widząc, jak jej uczeń, w pełni uczestniczący w lekcji, jednocześnie pisze przemówienie czy kazanie. Podczas pierwszej siedmiotygodniowej sesji soboru Wojtyła napisał cykl dziewięciu wierszy pod wspólnym tytułem „Kościół". Opisywał w nich głównie to, co widział i słyszał w bazylice. Jeden z wierszy nosi tytuł „Ściana", inny „Posadzka", jeszcze inny „Krypta", ale najbardziej intrygujący z nich to liczący dziewięć linijek wiersz zatytułowany „Murzyn", jedyny w całym cyklu utwór odnoszący się do konkretnej osoby. Wojtyła zwraca się w nim do swojego bohatera: To wiośnie ty, Drogi Mój Bracie, czuję w tobie olbrzymi ląd, w którym rzeki urywają się nagle... a sionce wypala organizm jak rudę hutniczy piec - czuję w tobie podobną myśl: jeśli myśl nie biegnie podobnie, to przecież tą samą wagą oddziela prawdę i błąd. Jest tedy radość ważenia na jednej wadze tych myśli, które inaczej błyskają w twoich oczach i w moich, choć tę samą zawierają treść. 208 Autor dzieli się z nami duchowym i socjologicznym odkryciem współistnienia ludzi różnych ras, w tym także mieszkańców Trzeciego Świata. Chociaż prawdopodobieństwo, że ten wiersz trafi do jakiegokolwiek Afrykanina, było praktycznie żadne, miał on jednak charakter deklaracji przyjaźni. Ksiądz Maliński, który często towarzyszył Wojtyle podczas soborowych sesji, wspomina, że biskup często wdawał się w dyskusje z duchownymi z Afryki. „Murzyn" stanowi więc jakby zapowiedź zainteresowania Wojtyły Trzecim Światem, przejawiającego się zwłaszcza w papieskich peregrynacjach do Afryki. Afrykański Kościół jest jednym z najstarszych kościołów w chrześcijaństwie i w latach dziewięćdziesiątych Jan Paweł II dostrzega w nim przyszłość katolicyzmu, podejmując ogromne wysiłki w ewangelizacji tego kontynentu. O jedenastej była poranna przerwa w sesjach i większość ojców zbierała się w barach kawowych bazyliki, ale Wojtyła rzadko opuszczał swoje miejsce. Poza pisaniem wierszy przygotowywał w tym czasie wystąpienia dla polskiej redakcji Radia Watykan, wykłady na KUL i pracował nad nową książką. Po wyjściu z bazyliki znów stawał się towarzyski, wdawał się w rozmowy i pogawędki z innymi uczestnikami obrad i zawierał znajomości z coraz to nowymi biskupami. Jednym z nich był pochodzący z Polski arcybiskup John Król z Filadelfii, późniejszy kardynał i przyjaciel, któremu Jan Paweł II być może częściowo zawdzięcza wybór na papieża. Po powrocie do Instituto Polacco i krótkiej drzemce Wojtyła znów zabierał się do studiowania materiałów soborowych albo pisania wykładów czy kazań. Późnymi popołudniami i wieczorami brał udział w pracach komisji i podkomisji, do których należał. Potem jadł kolację w instytucie albo na mieście jako gość któregoś z biskupów czy klasztorów. Dzień kończył przechadzką po tarasie, mając przed oczyma widok wspaniale oświetlonej kopuły Bazyliki św. Piotra. Spokój pierwszego miesiąca obrad soboru został zakłócony przez iony temat Jana Pawła II — oraz że obaj radzieccy przywódcy wspo-nnieli o tym, iż w dzieciństwie zostali ochrzczeni. Odczytał to jako »sygnał" z Kremla, świadczący o chęci rozwijania dalszej współpracy ze Stolicą Apostolską. K r\1 ' lleJny „sygnał" (w odczuciu Watykanu) Gorbaczow wysłał podczas lipcowej wizyty w Polsce, gdzie odwiedził Katedrę Wawelską, 394 395 w której trzydzieści lat wcześniej Karol Woj tyła został konsekrowany na biskupa. Później nastąpiło długotrwałe milczenie Kremla. I oto nagle, w ostatnim tygodniu sierpnia 1989 roku, w letniej rezydencji papieża w Castel Gandolfo, pojawił się wysłannik radziecki z listem od Gorbaczowa. Jan Paweł II wrócił właśnie z Santiago de Compostela w północnej Hiszpanii, gdzie przewodniczył obchodom Światowego Dnia Młodzieży. Nie wiadomo dokładnie, co po tak długim milczeniu skłoniło Gorbaczowa do napisania tego listu, ale od czasu ostatniego posłania wystosowanego przez Ojca Świętego w poprzednim roku sytuacja polityczna w Europie Wschodniej zmieniła się radykalnie i dramatycznie. W Polsce, w lipcowych wyborach, Solidarność odniosła druzgoczące zwycięstwo, a nowym premierem był Mazowiecki. W pozostałych krajach tego rejonu Europy reżimy komunistyczne zaczęły się rozpadać. Siedmiostronicowy list Gorbaczowa (nigdy nie opublikowany) wychwalał twórczość Jana Pawła II. „Znam wszystko, co Ojciec Święty napisał"* - - wyznawał w swym liście Gorbaczow, podkreślając, iż szczególne wrażenie wywarła na nim encyklika z 30 grudnia 1987 roku Sollicitudo Rei Socialis. W tej encyklice papież deklaruje, że „przedkładamy Najświętszej Dziewicy trudne sytuacje indywidualne, aby ukazując je Synowi, uzyskała od Niego złagodzenie ich i odmianę. Ale przedstawiamy Jej również sytuację społeczną i kryzys międzynarodowy z tym wszystkim, co budzi troskę: nędzę, bezrobocie, brak żywności, wyścig zbrojeń, pogardę dla praw ludzkich, konflikty już istniejące czy zagrażające, częściowe czy totalne". Gorbaczow napisał do Jana Pawła II, że jego również przede wszystkim absorbują problemy ludzi. Ale najistotniejszym zdaniem w liście było stwierdzenie: „Musimy się spotkać"*. Mimo iż przywódca radziecki nie zaproponował żadnej daty, Stolica Apostolska i radzieccy dyplomaci w Rzymie (radziecka ambasada w Rzymie zatrudnia wysokiego urzędnika oddelegowanego do kontaktów z Watykanem) podjęli natychmiast w najgłębszej tajemnicy niezbędne czynności, aby przygotować tę wizytę. Kiedy Gorbaczow i prezydent Bush wyrazili zgodę na spotkanie na pokładzie radzieckiego transatlantyka „Maksym Górki" w zatoce Marsaxlokk u wybrzeży Malty 2 i 3 grudnia, watykańskie spotkanie wyznaczono na pierwszy dzień tego miesiąca. Gorbaczow i jego żona przybyli do Rzymu 30 listopada. Radziecki przywódca w przemówieniu wygłoszonym w Radzie Miejskiej Rzymu sygnalizował, w jakim tonie zamierza rozmawiać następnego dnia apieżem. Oświadczył, że pieriestrojka całkowicie zmieniła stosunek Rosjan do religii, „której wartości mogą służyć i już służą sprawie odnowy naszej ojczyzny"*. Dodał też, że „zmieniło się również nasze nastawienie do problemów, których się obawialiśmy, i nie zamierzam ukrywać, że jedną z tych kwestii była właśnie religia"*. l grudnia rano Gorbaczow przekroczył próg papieskich apartamentów jako pierwszy w historii sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Nie był jednak pierwszą głową państwa radzieckiego, która znalazła się w murach Watykanu. W 1967 roku papież Paweł VI przyjął przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR Nikołaja Podgórnego. Ale Podgórny był jedynie marionetką. Przybrany w białe szaty Jan Paweł II serdecznie powitał gościa i jego żonę w salonie. Następnie obaj mężowie stanu przeszli do przyległego gabinetu papieża, gdzie mieli odbyć rozmowę. Gorbaczow ubrany był w ciemny garnitur, a Raisa w krótką, czerwoną sukienkę. (Urzędnicy watykańscy od protokołu oświadczyli później, iż na pytnie radzieckiej ambasady dotyczące stroju małżonki Gorbaczowa odparli, iż może się ubrać, „w co ma ochotę"*. „Powinniśmy jednak sami wiedzieć lepiej"* — dodali później). Papież i sekretarz generalny spędzili ze sobą około dwudziestu minut — siedzieli po obu stronach niewielkiego, zabytkowego biurka Jana Pawła II — i rozmawiali po rosyjsku (papież mówił z wyraźnym polskim akcentem). Ojciec Święty siedział w fotelu, a Gorbaczow na krześle z prostym oparciem. Gdy dołączyli tłumacze, Jan Paweł II i radziecki przywódca wygłosili oficjalne przemówienia. Odpowiadając na papieskie powitanie, w którym Jan Paweł II wspomniał „bolesne zdarzenia przeszłości"* oraz wyraził swą nadzieję na „odnowę"*, Gorbaczow określił ich spotkanie jako „zdarzenie nadzwyczajnej wagi"*. Następnie, odchodząc od przygotowanego tekstu, zaproponował nawiązanie stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Moskwą oraz zaprosił Jana Pawła II do Związku Radzieckiego. Rozmawiając przy kolacji o tej wizycie ze swym najbliższym współpracownikiem, papież stwierdził, że był nią „zachwycony"* i jest z niej bardzo rad. Powiedział, iż Gorbaczow poinformował go, iż jest gotów ^wprowadzić całkowitą wolność religijną i zagwarantować inne swo-x>dy"*. Zapytany, co sądzi o samym Gorbaczowie, Jan Paweł II dparł: „To człowiek zasad. Jest osobą, która nie tylko wierzy w za-*y, ale jest gotowa ponieść wszelkie nieprzyjemne konsekwencje, ikie mogą przynieść jego działania"*. Nie znalazł w Gorbaczowie 396 397 przejawów „typowej mentalności komunistycznej"* i był „bardzo ciekaw, skąd sekretarz generalny wziął wszystkie te nowe idee reform i zmiany organizacji całego Związku Radzieckiego"*. Generał Jaruzelski sądzi, że kluczowym czynnikiem leżącym u podstaw wzajemnego zrozumienia Jana Pawła II i Gorbaczowa było to, że podczas rozmowy z Ojcem Świętym radziecki przywódca zobowiązał się do przyznania formalnych praw grekokatolikom na Ukrainie jako samodzielnemu Kościołowi — unici uznają zwierzchność rzymskiego papieża — oraz zwrotu skonfiskowanych temu Kościołowi dóbr. Stolica Apostolska zinterpretowała nastawienie Gorbaczowa i wszelkie jego aluzje jako sygnał, że radziecki przywódca potrzebuje dla swojej pieriestrojki poparcia ze strony instytucji religijnych, a zwłaszcza rosyjskiego Kościoła prawosławnego, oraz że traktuje Jana Pawła II jako „naturalnego sprzymierzeńca"* i widzi w nim „ogromny autorytet moralny"*. Gorbaczow dał też do zrozumienia, że Związek Radziecki jest zainteresowany kontaktami gospodarczymi ze Stanami Zjednoczonymi jedynie w kontekście amerykańskiej polityki strategicznej. Ufa, iż w swych stosunkach z Rosjanami papież nie ma „celów geopolitycznych"*, a zatem jest „naturalnym sojusznikiem"*. W wyniku spotkania Jana Pawła II z Gorbaczowem w roku 1990 nawiązane zostały stosunki dyplomatyczne między Stolicą Apostolską a Moskwą. Kościół rzymskokatolicki mógł w końcu funkcjonować w Związku Radzieckim otwarcie (choć na Białorusi i na Litwie dawniej już cieszył się pewną swobodą), a papież mianował arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza, Polaka, apostolskim administratorem Moskwy i zachodniej części Związku Radzieckiego. Wyznaczył też oddzielnych administratorów apostolskich na Syberii i w Kazachstanie. Kontakty między Watykanem a Związkiem Radzieckim stały się jeszcze ściślejsze, gdy w 1990 roku sekretarz stanu Casaroli oświadczył amerykańskiemu dyplomacie akredytowanemu w Watykanie, iż Stolica Apostolska może służyć natychmiastową pomocą w razie nagłego zaostrzenia się stosunków radziecko-amerykańskich. Ale, o czym Casaroli miał się dowiedzieć dopiero w kilka lat później, agenci tajnych służb czeskich przy pomocy KGB zainstalowali podsłuch w jego biurze. KGB infiltrowało również Papieską Komisję do Spraw Rosji, gdzie kształcono kapłanów rosyjskiego Kościoła prawosławnego i Kościoła ukraińskich unitów. W półtora roku po spotkaniu z Janem Pawłem II — w sierpniu 1991 roku -- Gorbaczow został zdjęty ze swego stanowiska po nieudanej próbie zamachu stanu (miał za to drogo zapłacić). Komunizm w Związku Radzieckim ostatecznie legł w gruzach, a kraj się rozpadł. 398 dczas zamachu stanu papież gościł akurat w Budapeszcie, skąd tychmiast wysłał telegram popierający Gorbaczowa, ale było już za Gorbaczow nadal, ilekroć przybywa do Rzymu jako osoba prywatna, 'est serdecznie podejmowany przez Jana Pawła II. Swój podziw dla iapieża wyraził w artykule napisanym w roku 1992: „Wszystko, co wydarzyło się w Europie Wschodniej w ostatnich latach, nie byłoby możliwe bez obecności tego papieża, i bez niebywale istotnej roli, w tym roli politycznej, jaką odgrywał on na światowej scenie"*. W książce opublikowanej dwa lata później, zatytułowanej „Przekroczyć próg nadziei", Jan Paweł II udzielił odpowiedzi na pytanie, jaka była przyczyna śmierci komunizmu. Nawiązując do trojga portugalskich dzieci z Fatimy, które z ust Matki Boskiej „nagle, w przeddzień wybuchu rewolucji październikowej, usłyszały że »Rosja się nawróci«", papież napisał: „Tego nie mogły same wymyślić. Nie znały na tyle historii i geografii, a jeszcze mniej orientowały się w ruchach społecznych i w rozwoju ideologii. A jednak stało się właśnie to, co zapowiedziały". Ale Jan Paweł II dodał: „Komunizm jako system upadł w pewnym sensie sam (...) z własnej immanentnej słabości". CZĘŚĆ SIÓDMA Rozdział dwudziesty ósmy • Kiedy komunizm w Europie upadł, Jan Paweł II, jak zwykle bezkompromisowy bojownik i orędownik kwestii moralnych, w latach dziewięćdziesiątych całą siłę swej krytyki skierował na cechującą świat kapitalistyczny „kulturę śmierci", którą uważa za równie poważne zagrożenie dla cywilizacji jak pokonany właśnie marksizm-leninizm. Nie zważając na zagrażającą życiu operację jamy brzusznej oraz szereg poważnych dolegliwości, które nieustannie zmuszały go do powrotu do szpitala, papież wkroczył w kolejne dziesięciolecie zdecydowany przygotować ludzkość - - katolików i niekatolików - - tak duchowo jak politycznie, do wejścia w następne tysiąclecie chrześcijaństwa. Prezentując swe kredo w modlitwach wygłaszanych od ołtarza w Bazylice św. Piotra w Rzymie po górzystą Sycylię, od mszy polowej nie opodal Denver w stanie Kolorado, po zabytkowe aule uniwersytetu ryskiego na Łotwie, jednej z republik nadbałtyckich wyzwolonych ostatnio spod radzieckiej dominacji, łączył kwestie świeckie ze ściśle duchowymi. I jak zwykle pełen animuszu, zaangażował się w arbitraż i aktywną działalność dyplomatyczną; od Zatoki Perskiej po kraje byłej Jugosławii, od Środkowego Wschodu i uznanego formalnie przez Stolicę Apostolską Izraela po wstrząsane dramatami i tragediami afrykańskie państwa Somalię, Liberię i Rwandę, gdzie, z przyczyn czysto humanitarnych, niechętnie zaakceptował użycie międzynarodowych sił wojskowych. Ponieważ ów nieugięty polski papież jest rzecznikiem tradycyjnych wartości, jego zdecydowane stanowisko wobec zagadnienia dyscypliny katolickiej i ogólnych postaw społecznych --od kontroli narodzin poczynając, poprzez rolę kobiet w Kościele, na coraz bardziej kon- 403 sumpcyjnym stylu życia Zachodu kończąc — budzi liczne kontrowersje Osiągnęły one swój punkt szczytowy właśnie na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy Jan Paweł II rozpoczął z ogromnym rozmachem i zapałem nową krucjatę, pozostającą w całkowitej sprzeczności z tendencjami naszej epoki. Ojciec Święty, hołdujący nienaruszalnym zasadom i wierny im przez całe życie, nigdy nie przykładał szczególnej wagi do tego, aby zachowywać „polityczną poprawność", niezależnie od tego, jak jest to odbierane przez Zachód. Mówi głośno i bez ogródek, nie zwracając uwagi na jakąkolwiek krytykę, czy to płynącą z kręgów kościelnych, czy spoza nich. Dotyczy to zwłaszcza Stanów Zjednoczonych. W ostatnim okresie swego niebywale stanowczego pontyfikatu Jan Paweł II przedstawił cały szereg opinii i zakazów w bardzo dobitnie sformułowanych encyklikach ogłoszonych w 1991 i 1993 roku (w ciągu piętnastu lat pontyfikatu ogłosił ich dziesięć, podczas gdy Paweł VI w takim samym mniej więcej czasie napisał ich tylko sześć), w dziesiątkach listów apostolskich, kilkunastu tysiącach mów i homilii oraz — w roku 1994 — w książce, która stała się międzynarodowym bestsellerem. Poruszył w niej szeroki zakres tematów zarówno religijnych, dotyczących współczesnego świata, jak osobistych. Mimo licznych przerw powodowanych względami zdrowotnymi nie zmienił wyczerpującego rozkładu swych podróży. Jana Pawła II, który w 1984 roku, w niecałe trzy lata po nieudanym zamachu Ali Agcy, wydał list apostolski o chrześcijańskim pojęciu cierpienia (Sahifici Doloriś), w latach dziewięćdziesiątych również nie ominęło cierpienie. Ale wierząc głęboko, iż stanowi ono przejaw łaski Bożej, nie poskarżył się ani razu. 15 lipca 1992 roku chirurdzy z rzymskiej polikliniki Gemellego przeprowadzili zagrażającą wręcz życiu papieża czterogodzinną operację usunięcia z okrężnicy rakowego guza wielkości pomarańczy. Jan Paweł II poszedł do szpitala z powodu bardzo ostrego bólu brzucha. Kiedy prześwietlenie wykazało istnienie guza esicy, liczący sobie wówczas siedemdziesiąt dwa lata papież został poinformowany o powadze sytuacji. Podobnie jak w roku 1981 przyjął przed operacją ostatni sakrament, ponieważ „chciał być przygotowany na śmierć" - jak określił to jego oficjalny rzecznik doktor Navarro-Valls, z wykształcenia lekarz. Aby dostać się do guza, chirurdzy musieli rozciąć bliznę, która pozostała po operacji z roku 1981, biegnącą od piersi do samego prawie krocza. Po otwarciu jamy brzusznej operujący stwierdzili również obecność kamieni żółciowych i zdecydowali się na usunięcie wo- 404 ka żółciowego. Gdy wycięli ośmiocentymetrowej średnicy guz, c -a pokazała, iż schorzenie nabierało już cech złośliwych. Doktor Navarro-Valls powiedział, że badania wykazały że „(...) rozmnażające komórki, które traciły swe normalne właściwości, nabierając cech złośliwej degeneracji, jakkolwiek nie przejawiały jeszcze tendencji do przerzutów"*. I znów niebywale odporny organizm Jana Pawła II pomógł mu w rekonwalescencji. Papież był przekonany, iż Bóg ciągle nakazuje mu spełniać swoją misję i dlatego nie pozwala mu umrzeć. Po okresie rekonwalescencji wszelkie oznaki raka zniknęły. W październiku Jan Paweł II z okazji pięćsetlecia chrztu wyspy Hispaniola oraz Konferencji Biskupów Ameryki Łacińskiej (CELAM) udał się do Dominikany. Natomiast podczas Bożego Narodzenia Ojciec Święty spędził sześć godzin na nartach w górach nie opodal Rzymu. I1 listopada 1993 roku Jan Paweł II wywichnął prawe ramię i doznał lekkiego pęknięcia panewki stawowej. Wypadek miał miejsce po audiencji udzielonej przedstawicielom ONZ-owskiej Organizacji do Spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), gdy opuszczając Salę Błogosławieństw w Pałacu Apostolskim, papież potknął się o skraj własnej szaty. Zabieg nastawienia stawu przeprowadzono pod narkozą, ale przez prawie cztery tygodnie Jan Paweł II nosił rękę na temblaku. Żartował, iż lewą ręką może równie dobrze błogosławić jak prawą. W niecałe trzy miesiące później, wbrew zakazowi lekarzy, jeździł już na nartach. Znacznie poważniejszy okazał się wypadek, który przytrafił mu się 28 kwietnia 1994 roku. Około 11 wieczorem poślizgnął się w łazience w swoich apartamentach. Doznał złamania szyjki kości udowej i poddano go dwugodzinnej operacji wstawienia endoprotezy. Papież musiał znacznie ograniczyć swą aktywność (odwołano zaplanowane na wiosnę wizyty w Belgii i na Sycylii). Mimo iż w sierpniu spędził wakacje w górach, do końca roku nie odzyskał pełnej sprawności w prawej nodze. Jeszcze jesienią 1994 roku papież miał z nią wyraźne kłopoty. Poruszał się wolno, ostrożnie — prawie suwał nogami — i po raz pierwszy wystąpił publicznie wsparty na lasce. W połowie września, podczas wizyty w leżącym na terenach byłej Jugosławii Zagrzebiu, chodzenie sprawiało mu wielką trudność, musiał więc odwołać dawno już zaplanowaną na październik podróż do Stanów Zjednoczonych. Niemniej Późną jesienią odwiedził na krótko Sycylię i południowe Włochy. Mizerny wygląd papieża — ogromne znużenie, zmęczony i słaby głos °raz kłopoty z chodzeniem — spowodował lawinę plotek i domysłów na temat rzeczywistego stanu jego zdrowia. (Na dobitkę 27 listopada 405 Jan Paweł II, wysiadając z limuzyny na placu Świętego Piotra, gdzie miał odprawić mszę, przyciął sobie w drzwiach samochodu mały palec u prawej dłoni. Musiano mu założyć niewielki opatrunek.) Wkroczywszy w ósmą dekadę swego życia, Jan Paweł II wykazuje coraz bardziej emocjonalny stosunek do prezentowanych przez siebie wizji toczonego różnorodnymi chorobami świata, przyjmując przy tym postawę konfrontacyjną. 18 maja 1990 roku ukończył siedemdziesiąt lat. Jego starzy przyjaciele z Krakowa twierdzą, że nigdy jeszcze nie wykazywał tylu emocji, lecz sądzą, jak zresztą wielu obserwatorów w Rzymie i innych krajach, że nastawienie oraz retoryka Jana Pawła II dokładnie odzwierciedlają troskę i niepokój wielu ludzi na temat kondycji współczesnego społeczeństwa. W tym sensie papież wspaniale wyczuwa światowe trendy i lęki, zwłaszcza te nurtujące młodzież. Jego orędzia - - im bliżej końca wieku, a jednocześnie tysiąclecia - - przybierają ton mesjanistyczny, nierzadko apokaliptyczny, czasami wręcz operują hiperbolą, lecz doskonale wpasowują się w kontekst czasów. 15 sierpnia 1993 roku, w niezwykle upalny poranek, w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, papież wyraził swe strapienie obecnym stanem świata. Zwrócił się tego dnia do pół miliona młodzieży zgromadzonej w Parku Narodowym Cherry Creek w pobliżu Denver, podczas Światowego Dnia Młodzieży: „Kultura śmierci" próbuje wedrzeć się w nasze pragnienie życia i sama osiągnąć pełnię życia. Są tacy, którzy odrzucają światło życia, wybierając „bezowocne dzieła ciemności". Ich plon to niesprawiedliwość, dyskryminacja, wyzysk, oszustwo, przemoc. I zawsze miarą ich sukcesu jest śmierć niewinnych. W wieku, w którym wypadło nam żyć, jak nigdy dotąd w historii, „kultura śmierci" zyskała społeczne i instytucjonalne przyzwolenie do usprawiedliwiania najbardziej przerażających zbrodni przeciwko ludzkości: ludobójstwa, „ostatecznych rozwiązań", „czystek etnicznych" oraz masowego pozbawiania życia istot ludzkich jeszcze przed narodzeniem lub osiągnięciem punktu naturalnej śmierci (...) Wielkie odłamy społeczeństwa żyją w zamęcie, nie wiedząc, co dobre, a co złe, skazane na łaskę tych, w których rękach spoczywa władza „tworzenia" opinii i narzucania jej innym*. Poprzedniego dnia, podczas wieczornej modlitwy, papież przekazał słuchaczom poważne ostrzeżenie: Jezus, Dobry Pasterz (...) widzi tak wielu młodych ludzi rzucających bez celu swe życie na pastwę nieodpowiedzialności i fałszu. Narkotyki i nadużywanie alkoholu, pornografia, nieład seksualny i przemoc; wszystko to są wielkie problemy społeczne, które wymagają reakcji całego społeczeństwa, zarówno w ramach poszczególnych państw, jak na poziomie ogólnoświatowym (...) W kulturze technologicznej, gdzie ludzie pragną zapanować nad materią, odkryć rządzące nią prawa i zachodzące w niej mechanizmy, a następnie przetwarzać ją według własnej woli, pojawiają się niebezpieczne tendencje prób manipulowania sumieniem i jego wymogami. W kulturze, gdzie nie istnieją prawdy uniwersalne, nie istnieje też nic absolutnego. Tak zatem -mówią — w końcu obiektywne dobro czy zło i tak nie ma najmniejszego znaczenia. Dobro sprowadza się do tego, co jest przyjemne lub użyteczne w danym momencie. Zło stanowi wszystko to, co staje na przeszkodzie naszym subiektywnym życzeniom. Każdy człowiek może budować sobie prywatny system wartości.* W ramach ustanowionego przez papieża w 1986 roku Światowego Dnia Młodzieży co dwa lata odbywają się międzynarodowe spotkania, mające na celu wyrażenie poparcia dla wysiłków Kościoła w jego pracy duszpasterskiej wśród młodzieży. Dotychczas młodzi ludzie z całego świata spotkali się w Denver, Rzymie, Buenos Aires, Santiago de Compostela w Hiszpanii oraz w Częstochowie; w każdym z tych spotkań papież brał osobisty udział. Janowi Pawłowi II udało się stworzyć coś, co dla niego stanowi nie tylko okazję do wspólnej modlitwy i duszpasterskich pouczeń, ale także do spotkań i rozrywki. Do Parku Narodowego w Kolorado, na przykład, przybyli piosenkarze, zespoły muzyczne, a nawet cała orkiestra symfoniczna; artyści występowali na olbrzymiej estradzie, na której ^przez długie godziny przebywał siedzący w fotelu papież. Ojciec Święty uśmiechał się i pozdrawiał młodzież, przytupywał w takt muzyki i od czasu do czasu rzucał przez mikrofon jakiś żart. Zamknięta sieć telewizyjna pokazywała na olbrzymich, zawieszonych nad estradą ekranach powiększoną wielokrotnie postać papieża tak, że mogli go widzieć również uczestnicy spotkania bardzo oddaleni od centralnego punktu 406 407 uroczystości. Panująca podczas spotkania atmosfera porywała młodzież, rozlegały się rytmiczne oklaski, zgromadzone tłumy falowały. W dwujęzycznym Kolorado grupa młodzieży zaczęła skandować po hiszpańsku Juan-Pablo-Segundo: Te-Ama-Todo-El-Mundo! (Janie Pawle Drugi: Kocha cię cały świat!) Wtedy papież, ku uciesze rozradowanego tłumu, udając gniew, przerwał im surową naganą, również po hiszpańsku: No, no, aqut se habla ingles! (Nie, nie, tu mówi się po angielsku!) Wizyta w Denver stanowiia miły przerywnik w roku 1993, skądinąd niebywale dla Jana Pawła II pracowitym. Podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych z okazji Dnia Młodzieży papież spotkał się z prezydentem Clintonem, z którym odbył długą rozmowę na tematy polityki zagranicznej. W lutym udał się do Beninu, Ugandy i Sudanu, w swą ostatnią jak dotąd afrykańską podróż. Jednodniowy pobyt w Chartumie był śmiałym wdarciem się do twierdzy islamu, najbardziej rosnącej liczebnie religii świata, z którą Kościół rzymskokatolicki na kontynencie afrykańskim otwarcie konkuruje. Mieszkający na północy Sudanu muzułmanie toczą nieustanną wojnę domową z zamieszkującymi południe chrześcijanami i animistami. Jan Paweł II wyraził nadzieję, iż shari'a, prawo muzułmańskie, zostanie pewnego dnia zmienione i będzie zezwalać na przechodzenie z islamu na chrześcijaństwo; apel ten nie znalazł uznania i poparcia ze strony muzułmańskich gospodarzy i został przyjęty bardzo chłodno. W kwietniu papież pojechał na jeden dzień do Albanii, państwa, gdzie niegdyś panował najsurowszy reżim komunistyczny na świecie. O kraju tym papież powiedział, że jest „podobny do grobu, w którym Żydzi zamknęli Chrystusa, przywalając kamień do drzwi grobowych". Ale „(...) kamień grobowy został odwalony i kraj wkroczył w okres przemian". W obawie przed próbą zamachu Jan Paweł II z Tirany, stolicy kraju, udał się helikopterem do miasta Szkoder, gdzie przebywał arcybiskup Frano lilia, który spędził w więzieniu i na ciężkich robotach dwadzieścia lat. W czerwcu Ojciec Święty wybrał się do Hiszpanii, jednego ze swych ukochanych krajów, aby poprzeć odradzającą się tam hiszpańską tradycję misyjną. W sierpniu, w drodze do Denver, papież zatrzymał się w Kingston na Jamajce oraz w Meridzie na meksykańskim półwyspie Jukatan. W małej wiosce, odległej o godzinę drogi od miasta, przemawiając do Indian w samo południe, w lejącym się z nieba żarze, Jan Paweł II zapewniał ich, że Kościół zabiegał o ich dobrobyt od pierwszego dnia, kiedy na ich ziemi stanęła stopa conąuistadores. Jednak w pięć miesięcy '/niej, gdy Indianie podnieśli bunt przeciwko wielkim właścicielom ski'm j rządowi w leżącym w południowo-zachodnim regionie Meksyku Chiapas, Watykan ze wszystkich sił próbował usunąć miejscowego biskupa, Samuela Rutza, przyjaciela i orędownika cierpiących nędzę wieśniaków. Po niecałych trzech tygodniach wypoczynku Jan Paweł II udał się pierwszą wizytą do krajów byłego Związku Radzieckiego - - na Litwę, Łotwę i do Estonii. Trzy dni spędzone na Litwie, w kraju, który tak długo w historii był związany z Polską i w którym do dzisiaj w jego stolicy, Wilnie (przed wojną polskim mieście), bardzo często słyszy się na ulicy polską mowę, były, jak później określił to papież: „bardzo emocjonalnym przeżyciem (...) i bardzo dla mnie ważne"*. Pierwszego wieczoru modlił się przed ołtarzem Matki Boskiej Ostrobramskiej, również patronki Polski. Po raz czwarty Polskę odwiedził w roku 1991, odbywając kolejną, podejmowaną co cztery lata pielgrzymkę do ziemi ojczystej. Nieugiętość Jana Pawła II w kwestiach dotyczących zasad moralnych, etycznych i religijnych, jak też jego emocjonalny stosunek do tych zagadnień, najpełniejszy swój wyraz znalazły w roku 1994, który okazał się annus horńbilis jego chorób, fizycznej ułomności i gorzkich rozczarowań spowodowanych odwołaniem wielu zagranicznych podróży. Najważniejszą zapewne dla papieża sprawą podczas całego jego pontyfikatu jest kontrola narodzin. Uprzedzając wrześniową konferencję w Kairze, Jan Paweł II rozpoczął „wiosenną ofensywę" na skalę nie notowaną jeszcze w historii papieskiej dyplomacji. Za wszelką cenę chciał zapobiec przyjęciu na konferencji kairskiej zwołanej pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych dokumentu, który jego zdaniem, zalegalizowałby na świecie aborcję i sztuczną antykoncepcję. Ponieważ problem ten dotyczy oficjalnej polityki wielu krajów oraz zasad moralnych i religijnych, papieska krucjata stała się przyczyną niezliczonych kontrowersji i rozterek wszystkich zainteresowanych stron: dla papieża, prezydenta Clintona, dla stu siedemdziesięciu rządów państw, które miały być reprezentowane w Kairze, dla organizacji pozarządowych, ugrupowań zwalczających aborcję i kontrolę narodzin, kościołów wszystkich wyznań (w państwach islamskich rządy, odłamy religijne i instytucje w sposób różnoraki traktują kwestie ludnościowe) °raz dla katolików i niekatolików, mających własne zdanie na ten temat. Ponadto język, jakim operowała podczas tej „wiosennej ofensywy" Stolica Apostolska, był zgoła niecodzienny. 408 409 Batalię rozpoczęto 23 lutego, kiedy L'Osservatore Romano, oficjalny organ Stolicy Apostolskiej (redaktora naczelnego mianuje sam papież a lokal redakcji mieści się w murach Watykanu), poświęcił pełnych dziewięć stron na łaciński tekst Jana Pawła II zatytułowany „List do Rodzin". Kolumny w tej gazecie są szersze niż w Wall Street Journal a do numeru dołączono również broszurkę z włoskim tłumaczeniem artykułu. L'Osservatore Romano rozchodzi się na całym świecie; raz w tygodniu ukazuje się w sześciu wersjach językowych, od angielskiej poczynając, na polskiej1 kończąc. ONZ i Kościół ogłosiły rok 1994 Międzynarodowym Rokiem Rodziny, a „List..." papieża traktuje o świętości życia rodzinnego oraz ochronie dziecka poczętego. Watykan stoi na stanowisku, że życie zaczyna się z chwilą poczęcia. L'Osservatore Romano zamieścił w tym samym numerze artykuł franciszkanina, ojca Gino Concettiego, teologa zajmującego się kwestiami moralności. Autor stwierdził, że nawet używanie pigułek antykoncepcyjnych stanowi podstawę do ekskomu-niki, ponieważ z etycznego punktu widzenia jest tym samym co aborcja i zasługuje na taką samą karę. Należy przypuszczać, iż ojciec Concetti wyraził dokładnie poglądy papieża. Niemniej wielu teologów ostro polemizuje z tą tezą. Ponadto nie istnieją praktyczne możliwości karania użycia przez wiernych środków antykoncepcyjnych. „List do Rodzin" głosi, iż oficjalna doktryna Kościoła w kwestii aborcji i antykoncepcji nigdy nie ulegnie zmianie, a w każdym razie przynajmniej nie za życia Jana Pawła II. Jakie stanowisko odnośnie do antykoncepcji przyjmie jego następca, stanowić może wyłącznie przedmiot spekulacji. Paweł VI w 1967 roku zmieniłby doktrynę Kościoła w tej kwestii, gdyby nie przekonał go kardynał Wojtyła z Krakowa. Jeśli chodzi o aborcję, to raczej żaden papież nie wyrazi na nią zgody. Jan Paweł II nie zwraca najmniejszej uwagi na słowa krytyki płynące ze strony jego przeciwników, nawet jeśli wychodzą one z ust katolików cieszących się najwyższym szacunkiem i autorytetem. Ilustracją tego może być watykańska wizyta prezydenta Valery'ego Giscarda d'Estaign w roku 1981. Prezydent daremnie próbował wyjaśnić powody, dla których w ogromnej większości katolickiej Francji aborcja jest ciągle sankcjonowana prawem. W swych wspomnieniach napisał, iż oświadczył papieżowi: Jestem katolikiem, ale jestem również prezydentem świeckiej republiki. Nie wolno mi narzucać osobistych przekonań 1 Wersja polska jest miesięcznikiem. obywatelom mego kraju, lecz muszę dbać o to, by obowiązu-iace prawo korespondowało z rzeczywistym stanem społeczeństwa Francji, żeby szanowano to prawo i stosowano je. Rozumiem w pełni stanowisko Kościoła katolickiego i, jako katolik, sam je podzielam. Uważam za słuszne, iż Kościół domaga się od swych wyznawców respektowania pewnych zakazów. Ale nie mogą być one narzucane w formie sankcji karnych w majestacie prawa cywilnego całemu społeczeństwu (...) Nie szukałem usprawiedliwienia siebie w [jego] oczach, ale chciałem [mu] pokazać swój dylemat, który musiałem rozwiązać zgodnie z nakazem własnego sumienia.* W roku 1994 „List do Rodzin" stał się podstawą do wielkiej batalii w kwestiach ludnościowych, jaką rozwinął Jan Paweł II, rzucając na szalę cały swój autorytet i autorytet papiestwa. Od tej chwili Ojciec Święty korzysta z każdej okazji, by podnosić tę sprawę publicznie, z coraz większą mocą i uczuciem. Zimą i wiosną tego roku poruszał ów temat w homiliach wygłaszanych podczas porannych niedzielnych mszy w parafiach leżących na przedmieściach Rzymu, podczas modlitw na Anioł Pański — czasami aż czerwieniał na twarzy z gniewu — jak też podczas każdej wizyty zagranicznych biskupów, grup pielgrzymów lub delegacji przysyłanych przez organizacje świeckie. Walka ta przysłoniła większość innych poczynań Watykanu. 19 marca Jan Paweł II nasilił jeszcze prowadzoną przez siebie kampanię. Wysłał do wszystkich szefów państw na całym świecie oraz do sekretarza generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, Boutros Boutros-Ghalego, podpisany osobiście list z apelem, aby usunąć z obrad wrześniowej konferencji w Kairze projekt dokumentu dotyczącego kontroli narodzin, którego głównym autorem była Międzynarodowa Federacja Planowania Rodziny. Przygotowany do podpisania dokument nawoływał do wprowadzenia w życie globalnego programu antykoncepcji, aby powstrzymać potężny przyrost naturalny, wprowadzając jednocześnie nowe pojęcia, które Watykan traktuje jako żądanie uświęcenia aborcji przez prawo międzynarodowe. W swym liście papież stwierdził, iż projekt końcowego dokumentu konferencji kairskiej okazał się dlań „bolesnym zaskoczeniem". Oświadczył, że w świetle „innowacji", jakie zawiera, „lęk budzą zwłaszcza Przejawy zagubienia moralnego, gdyż mogą one ściągnąć na ludzkość klęskę, której pierwszą ofiarą byłby sam człowiek". 410 411 Papież zauważył również, że „(...) koncepcja płciowości, jaka wyłania się z tego tekstu, jest całkowicie indywidualistyczna, do tego stopnia że małżeństwo jawi się jako instytucja dziś już przestarzała". Słowa te nawiązywały do słów Karola Wojtyły sprzed trzydziestu lat, zamieszczonych w jego pierwszej książce „Miłość i odpowiedzialność". Cały dramatyzm prowadzonej przez Watykan batalii ilustruje artykuł redakcyjny zamieszczony w L 'Osservatore Romano, porównujący pisnio Jana Pawła II z ostrzeżeniami dla ludzkości, formułowanymi u progu pierwszej wojny światowej przez papieża Benedykta XV i u progu drugiej wojny światowej pisanymi przez Piusa XII. Trudno powiedzieć, czy taką interpretację i porównanie zasugerował sam Jan Paweł II za podszeptem nadgorliwych doradców, którzy w głównej mierze kontrolują sferę kontaktów publicznych Stolicy Apostolskiej i niewspółmiernie do całej sytuacji chcieli go zadowolić. Papież zamieścił w swym liście mocno osadzoną w kontekście politycznym i kontrowersyjną uwagę, iż dokument „(...) pozostawia przykre wrażenie, że mamy do czynienia z próbą narzucenia wszystkim stylu życia pewnych warstw społeczeństw rozwiniętych, materialnie bogatych i zdesakralizowanych"*. Następnie pyta: „Czy kraje wrażliwsze na takie wartości natury, moralności i religii zaakceptują bez protestu podobną wizję człowieka i społeczeństwa?"* Było to aluzją do przekonania pokutującego w pewnych kręgach mieszkańców Trzeciego Świata, że programy kontroli narodzin stanowią zabójczy spisek bogatych państw, mający na celu zahamowanie przyrostu ludności w biedniejszych krajach, a tym samym powstrzymujący te kraje przed rozwojem. Wszystko wskazuje na to, że Jan Paweł II całkowicie zgadza się z tym poglądem i w swym liście zaznacza, iż w projekcie dokumentu „temat rozwoju (...) łącznie z bardzo delikatną kwestią wzajemnych stosunków między populacją a rozwojem, która powinna stać się punktem głównym dyskusji, został prawie całkowicie pominięty"*. Stolica Apostolska nadal jednak stoi na stanowisku, iż zagrożenia płynące z naturalnego przyrostu ludności — niemożność zapewnienia żywności, domów, odzieży, wykształcenia, odpowiedniej opieki lekarskiej oraz pracy nowym generacjom — należy zwalczać raczej przez programy popierające wzrost gospodarczy niż za pomocą kontroli narodzin. Watykan protestuje przeciwko propozycji Organizacji Narodów Zjednoczonych, by do roku dwutysięcznego dotacje na program kontroli narodzin zwiększyć z pięciu miliardów dolarów do trzynastu i argumentuje swój sprzeciw tym, iż pieniądze te można wykorzystać bardziej efektywnie właśnie na rozwój gospodarczy. 412 większość specjalistów od problemów Trzeciego Świata odrzuca kie podejście do sprawy, twierdząc, że suma pieniędzy jest ograni-na a w przewidywalnej przyszłości nie da się stworzyć odpowiedniej ifrastruktury, która zapewniłaby choćby w minimalnym stopniu przy-*woitą egzystencję mieszkańcom świata, których liczba w roku 1994 wynosiła 5,7 miliarda, a wedle wszelkich szacunków w ciągu następnych dwóch dziesięcioleci wzrośnie do dziesięciu miliardów. Wysiłki ekspertów Organizacji Narodów Zjednoczonych zmierzają do stabilizacji tej liczby w roku 2050 na poziomie 7,2 miliarda. Przyczyny, na które powołuje się Jan Paweł II przy poparciu dla zwiększenia rozwoju gospodarczego, a nie środków wiodących do kontroli narodzin, pozostają w zgodzie z jego postulatami sprawiedliwego rozdziału dóbr materialnych między kraje bogate i państwa Trzeciego Świata. Stanowi to część jego krytyki „dzikiego kapitalizmu". List Ojca Świętego do szefów państw został przesłany po opublikowaniu sześćdziesięciosześciostronicowego studium, opracowanego przez Papieską Radę do Spraw Rodziny, która oskarża kraje rozwinięte o „imperializm antykoncepcyjny". 22 kwietnia Jan Paweł II zatelefonował do prezydenta Clintona z prośbą, aby osobiście interweniował w sprawie modyfikacji dokumentu Organizacji Narodów Zjednoczonych, gdy komisja przygotowawcza, która spotkała się w Nowym Jorku, dodała do pierwotnego szkicu pojęcie „zdrowia rozrodczego" i miażdżącą większością przegłosowała zastrzeżenia delegacji watykańskiej. Pojęcie to ujęte było co prawda w nawias, a to znaczyło, iż podczas konferencji kairskiej stanie się jedynie przedmiotem dyskusji. A jednak sprawa ta tak mocno zaniepokoiła Jana Pawła II, że zdecydował się osobiście skłonić Clintona do wyrażenia sprzeciwu, mimo że administracja waszyngtońska zajmowała stanowisko przychylne aborcji i antykoncepcji. Tym razem papież wykonał ruch zmierzający ku otwartej konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Spór, tonowany względami dyplomatycznej kurtuazji (oraz serdecznymi uczuciami, jakimi darzą się nawzajem obaj mężowie stanu), trwał podczas całego czterdziestominutowego spotkania prezydenta Clintona z Janem Pawłem II w Watykanie 2 czerwca, na początku europejskiej podróży prezydenta. Papież nie doszedł jeszcze całkowicie do zdrowia po kwietniowej operacji biodra, ale nie miało to najmniejszego wpływu na żarliwość, z jaką walczył o swoją sprawę. ^ Spotkanie zdominował temat zbliżającej się konferencji w Kairze. Clinton oświadczył później, iż Jan Paweł II nalegał na niego, aby nie Pozostawał „niewrażliwy na wartość życia czy też bronił dążeń, które 413 mogą podkopać trwałość rodziny"*. Clinton stwierdził natomiast, że „w obliczu gwałtownego przyrostu naturalnego całkowicie nie zgadza się z papieżem w kwestii kontroli urodzeń (...) Aktywnie i żarliwie popieramy programy planowania rodziny; nasze opinie różnią się tylko w kwestii zapobiegania ciąży"*. Niemniej Watykan najwyraźniej zdecydował się ignorować oświadczenie Clintona i wiceprezydenta Ala Gore'a, iż fakt poparcia przez Stany Zjednoczone dostępności aborcji w biednych krajach nie znaczy wcale poparcia aborcji na żądanie lub aborcji jako metody planowania rodziny. Stanowisko papieża jest niezłomne: w dokumentach ONZ-owskich nie toleruje najmniejszych wzmianek o dopuszczalności aborcji. W dniu, gdy Clinton spotkał się z Janem Pawłem II, L'Osservatore Romana zamieścił artykuł redakcyjny stwierdzający, iż nadszedł czas, by „wyzwolić się od ideologicznej interpretacji problemu naturalnego wzrostu [populacji] (...) i potraktować owe kwestie w sposób najbardziej zgodny z etyką, ponieważ dotyczą prawa i godności istoty ludzkiej, rodziny oraz nieograniczonych praw do rozwoju narodów"*. Jednocześnie gazeta watykańska przypomina, iż obok politycznego i gospodarczego imperializmu istnieje też „imperializm antykoncepcyjny". Retoryka Watykanu w niesamowity sposób zaczęła naśladować retorykę niedawno obalonych reżimów Europy Wschodniej. Ale emocje Jana Pawła II nie ograniczają się do samych tylko kontrowersji związanych z przyrostem naturalnym. Ten problem bowiem nurtuje go od dawna. Oto 9 maja 1993 roku, pod koniec mszy pod gołym niebem, która została odprawiona w Agrigento na Sycylii, twierdzy mafii, papież z ogromnym gniewem zaatakował gangsterów. Był to atak bez precedensu w historii włoskiego Kościoła, który (z kilkoma wyjątkami) zawsze wolał przezornie spoglądać w inną stronę. „Bóg kiedyś rzekł: »Nie zabijaj!« -- wykrzyknął drżącym głosem papież, odchodząc od przygotowanego tekstu. - - Człowiek, każdy człowiek, każda grupa ludzi, mafia nie są w stanie zmienić i podeptać tego najświętszego prawa ustanowionego przez Boga! (...) Ci, którzy mają na sumieniu tak wiele ofiar ludzkich, muszą zrozumieć — muszą zrozumieć! — że nie wolno im zabijać niewinnych. Zwracam się do odpowiedzialnych za to: »Kajajcie się!« Pewnego dnia nadejdzie sąd Boży (...)!"* Słowa papieża wywołały sensację i sprowokowały mafię do odwetu. Wkrótce po wizycie Jana Pawła II na Sycylii potężne bomby uszkodziły 414 dwa zabytkowe kościoły w Rzymie, w tym papieską katedrę San ""iovanni w Laterno. We wrześniu w Palermo zastrzelony został występujący bezpardonowo przeciwko mafii kapłan Giuseppe Puglisi. A w lipcu 1994 roku prowadzący śledztwo Włosi wydali zdumiewające oświadczenie: „Mafia uderzyła, aby ukarać Kościół za pogwałcenie ustaleń, jakie stanowił atak papieża na »pakt o nieagresji«, który mafia już dawno zawarła z instytucją kościelną"*. Lecz Jan Paweł II na początku listopada 1994 roku znów pojawił się na Sycylii, nie zamierzał bowiem wracać do dawnego milczenia Kościoła. Pozostał papieżem wojującym. Zwracając się do zgromadzonego na placu przed katedrą w Katanii tłumu, oświadczył, iż większość Sycylijczyków „(...) pragnie odrzucić korupcję, którą posługują się nieliczni z krzywdą dla wielu. Nie czas i nie miejsce, by siedzieć i milczeć ze strachu. W obecnym momencie historycznym nie ma miejsca na strach lub obojętność"*. (Tego dnia ksiądz z Katanii znalazł na progu swojego domu jagnię z poderżniętym gardłem, a załączona kartka ostrzegała: „Strzeż się! To samo może przytrafić się tobie!") 18 grudnia 1994 roku, podczas homilii wygłoszonej w niedzielę przed Bożym Narodzeniem na placu Świętego Piotra, żądając wstrzymania ognia w byłej Jugosławii, papież zaciskał pięści, podnosił głos i grzmiał: „,Dosyć! Dosyć! Dosyć!" Przemawiając w Wigilię, Jan Paweł II oświadczył zebranym podczas dorocznego posłuchania członkom Kurii Rzymskiej, że sprawiedliwość społeczna na świecie potrzebna jest obecnie znacznie bardziej niż w przeszłości i granice państw czy różnice dzielące kontynenty nie mogą stanowić dla niej przeszkód. Pełnym emocji głosem Ojciec Święty demaskował „brutalną eksterminację (...) dzieci ulicy". Mówił o „(...) zmuszaniu dzieci do prostytucji czy też o handlu dziećmi, prowadzonym przez instytucje zajmujące się przeszczepianiem organów (...) o dzieciach-ofiarach przemocy i wojny, wykorzystywanych w handlu narkotykami lub w innych przestępczych procederach". „Wiosenna ofensywa" papieża z roku 1994 w miarę zbliżania się erminu konferencji kairskiej nabierała coraz większego rozmachu. 4 czerwca stu czternastu kardynałów wezwanych do Rzymu w celu omówienia planów obchodów wkroczenia chrześcijaństwa w trzecie tysiąclecie uchwaliło rezolucję (przygotowaną przez nowojorskiego kardynała O'Connora), która ostrzega, iż proponowane przez projekt JNZ-owski środki prowadzą do usankcjonowania „aborcji na żądanie, 415 stosunków pozamałżeńskich i wypaczonego pojęcia rodziny"* oraz odzwierciedlają „kulturowy imperializm"*. Okazało się, że do przedstawienia rezolucji celowo wybrano O'Connora z tego względu, że projekt, któremu sprzeciwiał się Jan Paweł II, zainspirowany został przez amerykańskie organizacje feministyczne. Wszystko wskazywało na to, iż Stany Zjednoczone i Stolicę Apostolską dzielą niemożliwe do przełamania bariery kulturowe i wzajemne niezrozumienie. Innymi słowy, ruch feministyczny mający na celu „upełnomocnienie" kobiet w kwestii planowania rodziny postrzegany był przez Watykan jako ni mniej, ni więcej tylko próba zalegalizowania aborcji na żądanie. Prowadzona przez papieża kampania objęła niebawem cały świat. Krajowe konferencje biskupów w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Ameryce Łacińskiej, a głównie w Europie zmuszały poszczególne rządy do poparcia sprawy Watykanu w Kairze. W Manili kardynał Jaime L. Sin wyprowadził na ulice dwieście tysięcy katolików, aby wyrazili swe poparcie dla walki, jaką Jan Paweł II toczy w imię ludzkości. Papiescy wysłannicy zwrócili się nawet do rządów krajów muzułmańskich, chcąc wykorzystać fakt, że niektóre grupy islamskie interpretują przepisy Koranu jako sprzeciwiające się aborcji. Arcybiskup Jean-Louis Tauran, sekretarz Stolicy Apostolskiej do spraw relacji z państwami (odpowiednik ministra spraw zagranicznych), odwiedził Libię i Iran z prośbą o poparcie stanowiska Kościoła, czym bardzo zaniepokoił Stany Zjednoczone, traktujące oba te państwa jako międzynarodowych pariasów. Trzy dni przed otwarciem konferencji kairskiej, co nastąpiło 4 września, rzecznik Watykanu, doktor Navarro-Valls, uznał za niezbędne przypuszczenie osobistego ataku na wiceprezydenta Gore'a, który po wszystkich zapewnieniach, iż Waszyngton nie zmierza do legalizacji aborcji w skali międzynarodowej, sam miał w Kairze przewodniczyć delegacji amerykańskiej. W oświadczeniu prasowym Navarro-Valls stwierdził, iż „Pan Al Gore (...) oświadczył ostatnio, że »Stany Zjednoczone nie dążyły, nie dążą i nie będą dążyć do usankcjonowania międzynarodowego prawa do aborcji«. A jednak propozycja dokumentu, którego głównym sponsorem są Stany Zjednoczone, tak naprawdę zaprzecza oświadczeniu pana Gore'a"*. W czasie trwania konferencji w Kairze siedemnastoosobowa delegacja Watykanu nieustannie protestowała przeciwko wprowadzaniu ustępów o aborcji i antykoncepcji do proponowanego dokumentu końcowego. Dokument noszący tytuł „Program działania" miał obowiązywać przez następnych dwadzieścia lat. Stopniowo jednak delegacja Stolicy Apostolskiej była coraz bardziej osamotniona i stała się obiek- 416 tem ostrej krytyki za „obstrukcjonizm". Jan Paweł II musiał osobiście instruować delegatów, aby szukali politycznego kompromisu, nie odrzucając jednocześnie podstawowych zasad moralnych wyznawanych przez Stolicę Apostolską. Prezydent Clinton, obawiając się, że uczciwe głosowanie mogłoby doprowadzić do fatalnego w skutkach rozłamu między Stanami Zjednoczonymi a Watykanem, również polecił amerykańskiej delegacji szukać takiego kompromisu. W rezultacie wszyscy coś zyskali i stracili zarazem. Ostateczne sformułowanie „Programu działania", uchwalonego jednogłośnie i podpisanego przez wszystkie delegacje (w tym również watykańską), stanowiło wygraną Jana Pawła II. Dokument stwierdzał, iż kobiety mają prawo do „wyboru metod regulacji płodności"*, a nie jak miało to być w wersji pierwotnej, że powinny mieć prawo do „ustawy o płodności"*, która w rozumieniu Światowej Organizacji Zdrowia oznacza prawo do aborcji. Przegrana papieża polegała na tym, że tak znienawidzony przez niego termin „aborcja" znalazł się ostatecznie w tekście, jakkolwiek odniesienie do tego słowa zostało złagodzone stwierdzeniem, iż aborcja „w krajach, gdzie jest dozwolona prawem"*, powinna być „bezpieczna"*. Do pewnego stopnia jednak ostatnie słowo należało do Jana Pawła H. Arcybiskup Renato Martino, szef delegacji watykańskiej, oświadczył: „Nie należy rozumieć przez to, iż Stolica Apostolska aprobuje aborcję lub że zmieniła swe poglądy moralne na temat aborcji"*. Dodał też, iż Kościół nadal jest przeciwny antykoncepcji, sterylizacji i używaniu prezerwatyw w ramach programu walki z AIDS. Następnie delegacja Stolicy Apostolskiej wystosowała dwustronicowy list, w którym podkreśliła swe zastrzeżenie wobec ostatecznego brzmienia dokumentu końcowego konferencji kairskiej, podkreślając, że „Program działania" ciągle nosi piętno „indywidualistycznego rozumienia sek-sualizmu"* i kładzie jednocześnie niewystarczający nacisk na wzajemną miłość w życiu małżeńskim. Jest to tradycyjny pogląd Wojtyły na stosunki męsko-damskie. Ale czy Janowi Pawłowi II opłacało się aż tak angażować w tę sprawę? Papież uważa, iż mimo padających ze wszystkich stron słów krytyki, zdecydowanie tak. Jego zdaniem, gdyby nie podjął tej walki, angażując w nią całą swą energię i umiejętności, konferencja Organizacji Narodów Zjednoczonych wprowadziłaby do prawa międzynarodowego aborcję na żądanie; zatem gra warta była ryzyka. Podczas wigilijnego przemówienia do członków kurii papież stwierdził, 417 iż pierwotny projekt dokumentu ONZ-owskiego był „absolutnie nie do przyjęcia, skłaniał się do usankcjonowania obok innych środków kontroli narodzin również aborcji"*. Ale — dodał -- „Kościół zaprotestował (...) budząc sumienia"*, po czym zacytował słowa Matki Teresy z Kalkuty, zakonnicy, którą najbardziej umiłował: „ani matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna agencja, żadna konferencja, żaden rząd. Nikt nie ma do tego prawa. Jedynym, który ma prawo odbierać życie, jest Ten, kto je stworzył". Najważniejsze jednak, iż kairskie kontrowersje nie miały niszczącego wpływu na stosunki między Stolicą Apostolską a Stanami Zjednoczonymi. Co więcej, prezydent Clinton na początku grudnia 1994 roku zaproponował listownie Janowi Pawłowi II stałą współpracę rządu Stanów Zjednoczonych z ogólnoświatową siecią prowadzonych przez Kościół rzymskokatolicki agencji dobroczynnych i instytucji opieki społecznej, aby mieć pewność, że amerykańska pomoc trafia do właściwych odbiorców. Układ taki nie ma precedensu w relacjach Stanów Zjednoczonych z jakąkolwiek światową instytucją religijną. W liście swym Clinton stwierdza, że „współdziałając i koordynując wspólne wysiłki, będziemy mogli łagodzić cierpienie"*, jakie ludzkość znosić musi w wyniku nieszczęść lub wojen. „Chcielibyśmy bardziej systematycznie wymieniać informacje, w tym raporty z terenu"* — napisał do papieża prezydent. Jan Paweł II przyjął propozycję. Clinton zaproponował też Ojcu Świętemu współpracę „w zakresie zapobiegania kryzysom oraz prowadzenia działań mediacyjnych"*. Zważywszy na to, że Stolica Apostolska ma dostęp, zarówno prywatny jak oficjalny, do każdego zakątka świata — oraz tak rozbudowaną sieć dyplomatyczną i kościelną — Watykan rzeczywiście może się stać najwartościowszym partnerem Stanów Zjednoczonych w misjach pokojowych na całym świecie. Niestety, z powodu kontrowersji na temat aborcji, jakie wystąpiły podczas konferencji kairskiej, nie podjęto dyskusji nad propozycją Stolicy Apostolskiej, aby rodziny pracujących w krajach rozwiniętych emigrantów z Trzeciego Świata mogły przyjeżdżać na stałe do swych krewnych. W pojęciu Jana Pawła II stanowi to jedno z praw człowieka, które nakazuje „ludzka przyzwoitość". Na ten problem, jako rzecznik całej ludzkości, kładzie największy nacisk, ale Europa Zachodnia, do której głównie prośba ta była skierowana, nie ma najmniejszej ochoty przyjmować setek tysięcy kobiet i dzieci z Trzeciego Świata. W szerszym wymiarze nastawienie i polityka papieża w latach dziewięćdziesiątych zasadza się na jego rozumieniu uniwersalnych wartości moralnych oraz niepokoju, że wartości te giną. Poglądy na kwestie 418 eksualizmu, aborcji i antykoncepcji stanowią naturalnie kluczowy lement światopoglądu Jana Pawła II, ale przede wszystkim uważa się on za rzecznika wartości rodziny w czasach, kiedy ta tradycyjna instytucja na całym prawie świecie załamuje się, a tym samym, jego zdaniem, załamuje się całe społeczeństwo. List do Rodzin" miał ukazać Jana Pawła II jako głównego orędownika moralności. Ojciec Święty zabiera głos na tematy „tabu" bardziej otwarcie niż większość rzeczników i polityków, rozprawia publicznie o seksualizmie i jego wpływie na rodzinę oraz społeczeństwo. W walce o wartości moralne Jan Paweł II przypisuje decydującą rolę dyscyplinie, zwłaszcza w Kościele rzymskokatolickim — twierdzy, z której kieruje swą kampanią. Ale ceną, jaką przychodzi płacić mu za utrzymanie tej dyscypliny, są coraz większe kontrowersje w łonie samego Kościoła. Jedną z najpoważniejszych jest rola kobiet w tej instytucji. Problem polega na tym, czy kobieta może zostać wyświęcona na kapłana (tak, jak dzieje się to w kilku kościołach protestanckich głównego nurtu). Kwestia ta budzi największe kontrowersje obok zabronionej przez encyklikę Humanae vitae sztucznej antykoncepcji. Jan Paweł II kategorycznie sprzeciwia się kapłaństwu kobiet; co więcej, zabronił oficjalnie wszelkich dyskusji na ten temat w ramach Kościoła. Uczynił to w ogłoszonym 22 maja 1994 roku liście apostolskim Ordinatio sacerdotalis adresowanym do „biskupów Kościoła katolickiego". Pismem tym położył kres coraz większym naciskom płynącym ze wszystkich stron, aby na księży wyświęcać też kobiety. List ów nie tylko sprzeciwia się kapłaństwu kobiet, ale również formułuje zakaz -T bezprecedensowy we współczesnej historii -- podejmowania w ramach Kościoła jakichkolwiek dyskusji na ten temat. Publikacja listu wywołała falę protestów wśród kobiet i wielu teologów, potęgując jeszcze kontrowersje narosłe wokół wolności słowa w ramach Kościoła. Ale Jan Paweł II jest w takich kwestiach nieugięty. W liście papież najpierw cytuje deklarację Pawła VI na ten temat z roku 1975: Kościół uważa, że udzielanie święceń kapłańskich kobietom jest niedopuszczalne z racji zasadniczych. Racje te są następujące: poświadczony przez Pismo święte przykład Chrystusa, który wybrał swoich Apostołów wyłącznie spośród mężczyzn, stała praktyka Kościoła, który naśladuje 419 Chrystusa, wybierając tylko mężczyzn; wreszcie żywe Magisterium Kościoła, konsekwentnie głoszące, że wykluczenie kobiet z kapłaństwa jest zgodne z zamysłem Boga wobec swego Kościoła. Następnie Jan Paweł II cytuje własny list apostolski z roku 1988 zatytułowany Mulieris Dignitatem: Powołując samych mężczyzn na swych Apostołów, Chrystus uczynił to w sposób całkowicie wolny i suwerenny. Uczynił to z taką samą wolnością, z jaką w całym swoim postępowaniu uwydatniał godność i powołanie kobiety, nie dostosowując się do panującego obyczaju i tradycji usankcjonowanej ówczesnym ustawodawstwem. Na koniec dodaje: (...) Fakt, że Najświętsza Maryja Panna, Matka Boga i Matka Kościoła, nie otrzymała misji właściwej Apostołom ani kapłaństwa urzędowego, ukazuje wyraźnie, iż niedopuszczenie kobiet do święceń kapłańskich nie może oznaczać umniejszenia ich godności ani ich dyskryminacji, ale jest wiernym wypełnieniem zamysłu Pana wszechświata. Lecz największe oburzenie wśród krytyków papieża wywołało jego oświadczenie, iż skoro cała kwestia, mimo nauk, że kapłaństwo zarezerwowane jest wyłącznie dla mężczyzn, „(...) w naszych czasach w różnych środowiskach uważa się za podlegającą dyskusji", to kategorycznie stwierdza, że „orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne". L'Osservatore Romana stawia sprawę jeszcze jaśniej, podkreślając, że słowa Jana Pawła II, iż „(...) nie należy (...) do zagadnień podlegających dyskusji" oraz że jest to „równoznaczne z wprowadzeniem w błąd ich sumień", zamykają całą sprawę. Zakaz wszelkich debat w Kościele na ten temat sprowokował pytanie, czy Jan Paweł II nie cofa kierowanej przez siebie instytucji o trzydzieści lat, do czasów sprzed Soboru Watykańskiego II. Teologowie przypominają, że choć Pius XII oświadczył w encyklice Humani generis, że jeśli którykolwiek z papieży wypowie się w jakiejś kwestii, nawet w swym zwykłym nauczaniu (Urząd Nauczycielski), sprawa ta nie podlega dalszym dyskusjom, to jednak ojcowie soboru postanowili nie 420 wprowadzać tego ustępu do Konstytucji Dogmatycznej o Kościele, podstawowego dokumentu soborowego. Sobór Watykański I ogłosił w 1870 roku dogmat o nieomylności napieża. Jan Paweł II zastosował tę formułę i czyniąc aluzję do swego pasterstwa", zabronił kategorycznie dyskusji na temat kapłaństwa kobiet. Ksiądz Avery Dulles, konserwatywny jezuita z nowojorskiego Ford-ham University, wyjaśnił na piśmie, iż jakkolwiek Jan Paweł II powstrzymał się od „ogłoszenia nowego dogmatu", potwierdził „swym apostolskim autorytetem tradycję, którą uważał już za obowiązującą"*. Zauważył, że papież w swym liście wyraził „pewnego rodzaju akceptację dla poglądu, iż posiada władzę dawania Kościołowi nieomylnej nauki"*. Commonweal, religijna, nowojorska gazeta katolicka odpowiedziała na te krytyki artykułem redakcyjnym na temat zakazu wyświęcania kobiet zatytułowanym „Nawet o tym nie myślcie!" W miesiąc po opublikowaniu listu apostolskiego Jan Paweł II, najwyraźniej chcąc ułagodzić kobiety, zadeklarował w przemówieniu, że „należy respektować ich godność"*. Powiedział, że: Kościół rozważa ruch określany mianem emancypacji, wyzwolenia lub promocji kobiet w świetle nauk objawionych dotyczących godności istoty ludzkiej, dotyczących wartości indywidualnych osób — mężczyzn i kobiet w widzeniu Stwórcy — oraz roli przypisanej kobiecie w dziele zbawienia. Kościół zatem stoi na stanowisku, iż poznanie prawdziwej wartości kobiety ma swe ostateczne źródło w chrześcijańskiej świadomości wartości każdej osoby.* Jest jednak mało prawdopodobne, by to „uznanie" w jakikolwiek sposób zadowoliło kobiety, które uważają, że oprócz prawa do kapłaństwa powinny mieć więcej do powiedzenia w sprawach Kościoła. Tak zatem na Synodzie Biskupów zwołanym w Rzymie w październiku 1994 roku, poświęconym zagadnieniom życia konsekrowanego i jego misji w Kościele i w świecie, kobiet było bardzo niewiele, bo na 348 uczestników tylko 59. A przecież na świecie działa 615 000 zakonnic, a księży, braci, zakonników i mnichów zaledwie 224 000. Podczas gdy kardynał Ratzinger, prefekt Kongregacji do Spraw Nauki Wiary oraz szef watykańskich teologów, napisał w opublikowanym w czerwcu komentarzu, że „kobieta, na przykład przeorysza, matka przełożona albo zakonnica wielkiej świętości lub wiedzy (...) noże zostać niebawem powołana na stanowisko w kurii w Rzymie"*, 421 październikowy Synod Biskupów ograniczył się jedynie do mglistego oświadczenia, iż „kobiety konsekrowane powinny w większym stopniu uczestniczyć, kiedy wymaga tego sytuacja, w konsultowaniu i wypracowywaniu decyzji w Kościele". A zgodnie z przepisami wydanymi w roku 1994 kobietom spoza Kościoła nie przysługują żadne nowe koncesje i nie będą robione dla nich w tym względzie wyjątki. W sierpniu kongregacja Ratzingera oznajmiła, iż kobiecie z wadą macicy, która stanowić może zagrożenie w przyszłej ciąży, nie wolno poddać się zabiegowi wycięcia macicy lub podwiązania jajowodów. Problem ten podnieśli amerykańscy biskupi w imieniu katolickich szpitali w Stanach Zjednoczonych, lecz kongregacja zadecydowała, iż takie ingerencje chirurgiczne są „moralnie nie do zaakceptowania"*. We wrześniu Ratzinger wystosował list do wszystkich biskupów świata, w którym oświadcza, że rozwiedzeni katolicy wchodzący w nowy, nie usankcjonowany przez Kościół związek małżeński nie mogą przyjmować komunii (jeśli nie zrezygnują ze stosunków seksualnych), a drugie małżeństwo usankcjonowane zostanie wyłącznie w przypadku, jeśli sąd kościelny uzna pierwszy związek za niebyły. Dokument stanowił odpowiedź na list pasterski opublikowany w 1993 roku przez trzech biskupów niemieckich - - w tym również Karla Lehmanna, przewodniczącego konferencji episkopatu niemieckiego — sugerujący, iż osoby, które się rozwiodły i wstąpiły w nowy związek, mogą przyjmować komunię, jeśli sumienie mówi im, że poprzedni związek był nieudany. (W roku następnym Lehmann został ostentacyjnie pominięty, gdy papież mianował nowych kardynałów). Wszystkie te zarządzenia osobiście aprobował Jan Paweł II. Nie zamierza w najmniejszym stopniu złagodzić tradycyjnych dogmatów Kościoła. Gdy podczas jego wizyty w Stanach Zjednoczonych w 1987 roku amerykańscy księża zapytali na sympozjum, kiedy kobiety będą mogły być wyświęcane na kapłanów, a kapłani mieć żony, papież odparł z uśmiechem i we wprowadzający w zmieszanie sposób słowami popularnej brytyjskiej piosenki z czasów pierwszej wojny światowej: „Daleka droga do Tipperary... Daleka droga..." (pominął następny wers: „Do najsłodszej dziewczyny, jaką znam"). Stosunki między Watykanem a bardziej otwartym i bezstronnym Kościołem katolickim w Stanach Zjednoczonych nigdy nie były pozbawione pewnych napięć, lecz zostały poważnie nadwątlone przez list papieski o wyświęcaniu kobiet oraz kolejny potężny atak przeprowa- 422 dzony sześć miesięcy później przez kardynała Ratzingera, a dotyczący kwestii płci. W listopadzie 1994 roku kierowana przez niego Kongregacja do Spraw N uki Wiary w sposób bezprecedensowy unieważniła nagle zatwierdzone orzez Kongregację do Spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów I0we tłumaczenie na angielski standardowej, przejrzanej wersji Biblii oraz tekstów psalmów w Nowej Biblii Amerykańskiej, ponieważ wprowadzają „j?zyk inkluzywny". Nowe tłumaczenie wyeliminowało z liturgii słowa rodzaju męskiego, wprowadzając terminy w rodzaju nijakim, takie jak ,człowieczeństwo" zamiast „rodzaj ludzki" (choć sam Bóg pozostaje ciągle określany zaimkiem: „On"). „Język ekskluzywny" zachowuje natomiast w terminologii biblijnej rodzaj męski. Nowe tłumaczenie opierało się na orzeczeniu Konferencji Biskupów Katolickich USA, stwierdzającym, że: „Pewne elementy amerykańskiej kultury stają się wyjątkowo uczulone na »język ekskluzywny«, to znaczy język, który wydaje się wykluczać równość i godność poszczególnych osób, bez względu na ich rasę, pleć, wyznanie, wiek czy zdolności (...) Słowo Boże głoszone wszystkim narodom z natury jest »inkluzywne«, to znaczy adresowane do wszystkich ludzi, do mężczyzn i do kobiet. Dlatego należy dołożyć wszelkich starań, aby stworzyć język tłumaczeń Biblii na tyle inkluzywny, na ile pozwala wierność tłumaczenia"*. Stosunkiem głosów 195 do 21 biskupi amerykańscy przegłosowali inkluzywną wersję językową, nowe tłumaczenie zaakceptowała w roku 1992 Kongregacja do Spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, a Kościół w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie wydrukował milion egzemplarzy nowej wersji Biblii. I oto nieoczekiwanie kongregacja Ratzingera zakazała rozpowszechniania tego tekstu jako nieprzydatnego w liturgii. Nie wiemy, jaka była reakcja na to upokorzenie prefekta Kongregacji do Spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, kardynała Antonio Maria Javierre Ortasa, Hiszpana, który jest czołowym autorytetem w sprawach ekumenizmu. Najwyraźniej stanowisko Ratzingera w oczach Jana Pawła II liczyło się bardziej niż stanowisko Javierre Ortasa. Upokorzeni, naturalnie, zostali również biskupi amerykańscy, gdyż Stolica Apostolska zakwestionowała ich autorytet w sprawie nauczania wiary, co uważali za swe fundamentalne prawo, zwłaszcza w świetle dekretów Soboru Watykańskiego II o wspólnym zarządzaniu Kościołem. Dwa lata wcześniej opóźnione zostało zaplanowane na rok 1992 wydanie — pierwsze po 450 latach — angielskiej wersji (tłumaczonej - francuskiego) Katechizmu Kościoła Katolickiego, ponieważ musiało Powstać w języku ekskluzywnym. 423 Jednakże mimo palącego amerykańskich biskupów gniewu i potępienia decyzji Ratzingera przez większą część katolickiej prasy w Stanach Zjednoczonych biskupi nie zdecydowali się na otwartą konfrontację ze Stolicą Apostolską w sprawach związanych z płcią. Po prostu nabrali wody w usta. A na dorocznej konferencji w listopadzie 1994 roku w „duszpasterskiej refleksji" wyrazili poparcie dla sprzeciwu Jana Pawła II wobec święceń kapłańskich kobiet i uszanowali zakaz wszelkich dalszych debat na ten temat jako „wyraz jasnego potwierdzenia nauki katolickiej i służby pasterskiej dla całego Kościoła". Stwierdzali też, że: „godzimy się z faktem, iż muszą się temu podporządkować wszyscy wierni"*. Kiedy w 1992 roku biskupom nie udało się zebrać wystarczającej liczby głosów dla uprawomocnienia listu pasterskiego dotyczącego kobiet (choć prace nad nim trwały dziewięć lat), zadeklarowali, że: „musimy poszukać alternatywnych rozwiązań, dzięki którym kobiety będą mogły pełnić w Kościele kierownicze funkcje"*. Miało to stanowić substytut święceń kapłańskich, toteż biskupi stwierdzili z pewną satysfakcją, że „ostatnie badania wykazują, iż 85 procent stanowisk kościelnych nie wymagających święceń zajmują niewiasty"*. Ale siostra Theresa Kane, która podczas papieskiej wizyty w Stanach Zjednoczonych w roku 1979 zwróciła się do Jana Pawła II z pytaniem o miejsce kobiet w Kościele, wcale tej satysfakcji nie podziela. Twierdzi, że „około siedemdziesięciu procent" amerykańskich katolików przychylnie odnosi się do idei święceń kapłańskich dla kobiet. Nie ulega kwestii, że znaczna liczba amerykańskich katolików czuje się coraz bardziej zrażona nieugiętym stanowiskiem Stolicy Apostolskiej wobec ich życia i form modlitwy. Zastanawiają się, czy tak zaniepokojony „kulturą śmierci" Jan Paweł II po prostu nie lekceważy innych życiowych aspektów kultury amerykańskiej i czy nie pogłębia się przepaść między Amerykanami a Stolicą Apostolską, a w każdym razie między Amerykanami a samym papieżem. Nieustępliwie konserwatywny w kwestiach Kościoła i wiary Jan Paweł II wykazuje olbrzymią dalekowzroczność i posiada niewiarygodnie otwarty umysł na sprawy dotyczące wzajemnych relacji religii i nauki. Wykazał rzeczywiście wiele odwagi i inicjatywy, aby gruntownie zmienić nastawienie Kościoła do tych zagadnień, a jednocześnie spojrzeć inaczej na pewne zaszłości historyczne. Tak zatem w pierwszym roku swego pontyfikatu - - 10 listopada 1979 roku -- Jan Paweł II, czcząc setną rocznicę urodzin Alberta 424 Einsteina, największego matematyka i fizyka XX wieku (Żyda z po- hodzenia), zaproponował ponowną rewizję sprawy Galileusza. Jak- lwiek Kościół już w roku 1741 przyznał, że to włoski astronom miał cię twierdząc, że Ziemia obraca się wokół Słońca (a nie odwrotnie), idzielił zezwolenia na publikowanie dzieł uczonego, to nigdy nie orzyznał się do popełnionego w 1633 roku błędu, w wyniku którego Galileusz za głoszoną przez siebie teorię stanął przed sądem. Jan Paweł II, jeszcze w czasach krakowskich bardzo żywo interesujący się nauką (przyjaźni się z wieloma polskimi naukowcami), okazał się pierwszym papieżem, który oświadczył, że w kategoriach prawdy historycznej Kościół winien jest Galileuszowi coś więcej niż milczące przyznanie racji. W mowie wygłoszonej w Papieskiej Akademii Nauk z okazji obchodów setnej rocznicy urodzin Einsteina, papież zaznaczył, iż: wielkość Galileusza pod każdym względem równa się wielkości Einsteina, ale różnica między nimi polega na tym, że Galileusz musiał wiele wycierpieć ze strony Kościoła i jego organów -- tego nie wolno nam ukrywać (...) Daję pod rozwagę teologom, ludziom nauki i historykom, iż w imię szczerej współpracy powinni przeprowadzić dogłębną analizę tego przypadku (...) aby oddać cześć prawdzie wiary i nauki, oraz otworzyć drzwi ich przyszłej współpracy.* W roku 1983 Jan Paweł II w orędziu wystosowanym z okazji trzysta pięćdziesiątej rocznicy ogłoszenia „Dialogu..." Galileusza powołał specjalną Komisję Galileuszowską, naciskając jednocześnie, by poprzez „pokorne i wytrwałe badania"* Kościół mógł dokonać „oddzielenia zasadniczych elementów wiary od systemów naukowych obowiązujących w danych wiekach"*. W rok później Watykan przyznał w oficjalnym oświadczeniu, że „dostojnicy Kościoła popełnili błąd, potępiając Galileusza"*. W raporcie tym, komisja stwierdza, że błędne zastrzeżenia filozoficzne i teologiczne odnośnie do nowych teorii na temat centralnego położenia Słońca i ruchu Ziemi wynikały z przejściowej sytuacji na polu wiedzy astronomicznej oraz z egzegetycznego nieładu dotyczącego kosmologii. Niektórzy współcześni Galileuszowi teologowie (...) opisując fizyczną strukturę stworzonego wszechświata, nie potrafili pojąć głębi nieformalnego znaczenia Pisma świętego (...) Właśnie w strukturze historycznej i kul- 425 turowej dopatrywać się należy przyczyny, iż sędziowie Galileusza, nie umiejąc oddzielić wiary od obowiązującej od wieków kosmologii, sądzili błędnie, iż uznanie odkrycia Kopernika (...) oznaczało poderwanie tradycji katolickiej, a zatem ich obowiązkiem jest zakazanie nauczania tej teorii.* Rehabilitacja Galileusza po trzech i pół wiekach stanowiła bezprecedensowy przełom w historii Kościoła, lecz dla Jana Pawła II była zaledwie pierwszym krokiem w zakrojonych na znacznie szerszą skalę działaniach, zmierzających do nawiązania dialogu między religią a współczesną nauką. Ksiądz George Coyne, jezuita i astronom, dyrektor Obserwatorium Watykańskiego w Castel Gandolfo (jego biuro przylega do apartamentów papieża na najwyższym piętrze niewielkiego letniego pałacyku) twierdzi, że przypadek Galileusza służy „do rozprawienia się z mitem, iż Kościół, kultura wiary i kultura nauki są absolutnie ze sobą sprzeczne". Ksiądz Coyne uważa, że fakt ten jest niebywale istotny, ponieważ coraz szybszy postęp nauki, od badań początku wszechświata zaczynając, a na biogenetyce kończąc, stawia fundamentalne pytania teologiczne i etyczne, które sprawiają, że Kościół musi ewoluować, by uniknąć w przyszłości pomyłek takich jak w przypadku Galileusza. Tak zatem Jan Paweł II we wrześniu 1987 roku z okazji trzechsetlecia opublikowania Principia Mathematica Isaaca Newtona, podstawowego dzieła naukowego w zakresie „związku teologii, filozofii i nauk naturalnych", sfinansował Tydzień Badań w Obserwatorium Watykańskim. Kiedy w serii szkiców Obserwatorium Watykańskie opublikowało wyniki prac dokonanych podczas Tygodnia Badań, papież, l czerwca 1988 roku, napisał do księdza Coyne'a długi list, w którym przedstawił swój pogląd na ten temat. Traktowany obecnie jako podstawa poglądów naukowych i religijnych Kościoła list papieski stwierdzał, że Kościół i Akademia nawiązują ze sobą dialog jako dwie kompletnie różne, ale główne instytucje w ramach ludzkiej cywilizacji i światowej kultury. W obliczu Boga bierzemy na siebie olbrzymią odpowiedzialność za kondycję człowieka, ponieważ w kategoriach historycznych mieliśmy i mamy główny wpływ na rozwój idei i wartości oraz działania ludzi (...) W ciągu wieków wielokrotnie nawiązywaliśmy ze sobą kontakt, czasami się wspieraliśmy, czasami popadaliśmy w niepotrzebne konflikty, które mąciły jedynie historię naszych obu instytucji (...) 426 Zachęcając do otwartości między Kościołem a społecznością naukowców, nie tworzymy wizji dyscyplinarnej jedności między teologią a nauką, jaka istnieje na polu danej dziedziny naukowej czy teologii w ścisłym tego słowa znaczeniu. W miarę trwającego dialogu i wspólnych badań, rosnąć będzie wzajemne zrozumienie (...) Istotne, abyśmy dialog kontynuowali, rozszerzali, pogłębiali i dążyli do wspólnego celu. W procesie tym musimy przezwyciężyć wszelkie regresywne tendencje do jednostronnego pomniejszania zagadnienia, do lęku i podejmowanej z własnej inicjatywy izolacji (...) Zarówno religia jak nauka muszą zachować swą autonomię i właściwy dla siebie charakter. Religia nie opiera się na nauce, a nauka nie stanowi przedłużenia religii (...) Podczas gdy obie mogą i powinny wspierać się jako istotne wymiary wspólnej ludzkiej kultury, żadna z nich nie powinna zakładać, że tworzy niezbędne przesłanki dla drugiej.* Papież zalecił Kościołowi, by baczniej śledził odkrycia naukowe, a nawet brał w nich bezpośredni udział. Ojciec Święty popiera wykształcenie naukowe księży i, jeśli tego pragną, pomaga im podejmować pracę naukową. Opowiada się też za modernizacją i rozwojem własnych badań naukowych Watykanu w różnych dziedzinach. Od roku 1582, kiedy to papież Grzegorz XIII potrzebował danych astronomicznych do przeprowadzenia reformy kalendarza (znanego dziś jako gregoriański), Watykan zajął się studiami kosmologicznymi. Leon XIII ufundował Obserwatorium Watykańskie, wzniesione na zboczu wzgórza za kopułą Bazyliki św. Piotra, a Pius XI przeniósł je do Castel Gandolfo, ponieważ światła Rzymu w poważnym stopniu utrudniały obserwację nieba. Ale w latach osiemdziesiątych światła Rzymu stały się już tak jaskrawe, że ich blask dociera nawet do letniej rezydencji papieża, toteż Jan Paweł II zatwierdził budowę watykańskiego teleskopu najnowszej generacji na Mount Graham w pobliżu Tuscon w Arizonie, jednym z najdogodniejszych miejsc na świecie do prowadzenia obserwacji astronomicznych. Zachęcone przez Jana Pawła II obserwatorium opublikowało w roku '93 czterystupięćdziesięciostronicową książkę zatytułowaną Quantum Lreation of the Universe and the Origin of the Laws od Naturę, która, k mówi ksiądz Coyne, „podejmuje zagadnienie relacji między teoriami współczesnej nauki dotyczącymi początku wszechświata a teologicznym )0J?ciern Boga tworzącego wszechświat"*. Jan Paweł II -- twierdzi 427 ksiądz Coyne — wierzy „w potrzebę absolutnej i kompletnej niezależności badań naukowych i badań teologicznych. Istnieją dwa niezależne sposoby dochodzenia do prawdy i żaden nie może dyktować swych racji drugiemu"*. Popierając osobiście postęp naukowy, papież pełni rolę gospodarza odbywającego się co dwa lata trzydniowego seminarium w Castel Gandolfo, w którym biorą udział najwybitniejsi naukowcy. W trakcie trwania tych seminariów Ojciec Święty poświęca im bez reszty cały swój czas, przysłuchując się obradom i prowadząc dyskusje podczas posiłków. Zainteresowanie Jana Pawła II medycyną rozciąga się również na psychiatrię, dziedzinę wiedzy bardzo długo podejrzliwie traktowaną przez Kościół, który, między innymi, obawiał się, że psychoanaliza rości sobie prawa do zastępowania spowiedzi. 4 stycznia 1993 roku papież przyjął w Watykanie delegację Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego. Przewodniczący tej organizacji, doktor Joseph En-glish, określił to spotkanie jako „punkt zwrotny w relacjach religii i psychiatrii"*. Uznanie własnego błędu w przypadku Galileusza otworzyło drogę do dalszej rewizji dziejów Kościoła. Zajęty już planowaniem Jubileuszu Tysiąclecia na rok dwutysięczny, Jan Paweł II wystosował w maju 1994 roku do wszystkich kardynałów dwudziestosiedmiostronicowy list, w którym podał w zarysach te dziedziny wiedzy, w których Kościół powinien rozważyć popełnione w przeszłości błędy, zaczynając od wojen religijnych, które, zdaniem papieża, doprowadziły do niewybaczalnych aktów przemocy w imię wiary, a na trybunałach inkwizycji kończąc. 14 listopada wystosował z kolei do wiernych liczący 16000 słów list apostolski, w którym mówił o Kościele, że „nie może on przekroczyć progu nowego tysiąclecia, nie przynaglając swoich synów do oczyszczenia się przez pokutę z błędów, niewierności, niekonsekwencji i zaniedbań". Napisał, że Kościół musi odpokutować za „przyzwolenie" na łamanie praw człowieka przez reżimy totalitarne, jakie miało miejsce w obecnym stuleciu. Jednym z najdonioślejszych oświadczeń politycznych Jana Pawła II było żądanie, by Kościół publicznie wyraził skruchę za grzechy, jakich dopuścili się katolicy na przestrzeni wieków w błędnej i nadgorliwej obronie swej wiary. Jeśli powiodą mu się te wszystkie plany, okaże się to ogromnym osiągnięciem, prawie na skalę Soboru Watykańskiego II. Do nadzorowania tego przedsięwzięcia został oddelegowany kardynał Roger Etchegaray, papieski wysłannik w misjach zagranicznych. L'Osservatore Romano w następnym tygodniu określił Jana Pawła II mianem „Mojżesza naszych czasów". Rozdział dwudziesty dziewiąty Wizja postmarksistowskiego świata, jaką ma Jan Paweł II, jest antykonserwatywna i antykapitalistyczna, jeśli przez kapitalizm rozumie się funkcjonowanie gospodarki w sposób „dziki". Przyczyniwszy się w znaczącym stopniu do upadku komunizmu, papież przewiduje, iż jeśli zasobny Zachód nie zda sobie sprawy z istniejących nierówności społecznych i ekonomicznych dzielących współczesny świat, nastąpi wielki konflikt między nim a cierpiącą ubóstwo Europą Wschodnią i krajami Trzeciego Świata. Tak brzmi przesłanie Jana Pawła II do ludzkości pod koniec obecnego tysiąclecia. Nauki Kościoła odnoszące się do sprawiedliwości społecznej sięgają co najmniej ubiegłego stulecia. Osobistą filozofię Karola Wojtyły najlepiej charakteryzuje jego twórczość z okresu wojny - - zwłaszcza artykuł o francuskich księżach-robotnikach oraz dramat „Brat naszego Boga", napisany przez Wojtyłę, gdy był świeżo wyświęconym księdzem. Jego osobiste doświadczenia związane z marksizmem wyniesione z czasów, kiedy żył jeszcze w Polsce, późniejszy kontakt z krajami rozwiniętymi oraz tymi cierpiącymi nędzę, jaki nawiązał podczas swych licznych podróży, a także spotkania z tysiącami biskupów (pod koniec 1991 roku było ich na świecie 4196), których wzywa co pięć lat ad Hmina („do progów"), dały Janowi Pawłowi II pełny wgląd w kwestie sprawiedliwości społecznej. Ojciec Święty w dużym stopniu przedstawił już swe poglądy na zagadnienia społeczne w encyklikach Redemptor hominis, Laborem exercens i w Sollicitudo Rei Socialis. Ale koncepcję swoją jako wyraz stanowiska Stolicy Apostolskiej zaprezentował w encyklice Centisimus Annus wydanej l maja 1991 roku z okazji setnej rocznicy ogłoszenia Przez Leona XIII encykliki Rerum novarum, która pierwsza w historii 429 zaprezentowała doktrynę społeczną Kościoła. Leon XIII podczas swego dwudziestopięcioletniego pontyfikatu wydał również mniej znane encykliki, w których rozważa formy zła istniejące w społeczeństwie nakazuje zniesienie niewolnictwa, pisze o naturze wolności ludzkiej', o włoskich imigrantach, o kondycji społecznej w Belgii. Gdy Jan Paweł II opublikował Centisimus Annus (l maja, w dzień Święta Pracy; Rerum novarum ukazała się 15 maja), komunizm już upadł i papież kierował swe słowa do świata znajdującego się w całkiem nowej sytuacji. Krytykując zarówno przebrzmiały już marksizm, jak też triumfujący kapitalizm, encyklika formułuje wniosek na temat plagi dręczącej oba systemy: „Doświadczenie historyczne Zachodu natomiast wykazuje, że nawet jeśli marksistowska analiza i rozumienie podstaw alienacji są fałszywe, to jednak alienacja połączona z utratą autentycznego sensu istnienia jest zjawiskiem obecnym również w rzeczywistości społeczeństw zachodnich". Niezadowolony z obecnej kultury Zachodu Jan Paweł II stawia zarzut, że alienacja występuje (...) w sferze konsumpcji, gdy człowiek wikła się w sieć fałszywych i powierzchownych satysfakcji, podczas gdy powinien spotkać się z pomocą w autentycznej i konkretnej realizacji swojej osobowości. Alienacja występuje również w sferze pracy, kiedy jej organizacja jest nastawiona tylko na maksymalizację produkcji i zysku, pomija zaś to, w jakim stopniu pracownik przez własną pracę realizuje się jako człowiek. To zaś zależy od tego, czy wzrasta jego udział w autentycznej i solidarnej wspólnocie, czy też się pogłębia izolacja w złożonym układzie stosunków zdeterminowanych przez bezwzględną rywalizację i wyobcowanie, w którym jest on traktowany jedynie jako środek, nie zaś jako cel". Następnie papież stawia pytanie, czy można powiedzieć, że klęska komunizmu oznacza „zwycięstwo kapitalizmu jako systemu społecznego i że ku niemu winny zmierzać Kraje, które podejmują dzieło przebudowy gospodarczej i społecznej". Pyta: „Czy to jest model, który należy proponować Krajom Trzeciego Świata, szukającym właściwej drogi rozwoju gospodarczego i politycznego?" Kierując odpowiedź do dawnych krajów komunistycznych jak rów- 430 •eż do krajów Trzeciego Świata, Jan Paweł II przeprowadza taką cierpką analizę: Jeśli mianem „kapitalizmu" określa się system ekonomiczny, który uznaje zasadniczą i pozytywną rolę przedsiębiorstwa, rynku, własności prywatnej i wynikającej z niej odpowiedzialności za środki produkcji oraz wolnej ludzkiej inicjatywy w dziedzinie gospodarczej, na postawione wyżej pytanie należy z pewnością odpowiedzieć twierdząco, choć może trafniejsze byłoby tu wyrażenie „ekonomia przedsiębiorczości", „ekonomia rynku" czy po prostu „wolna ekonomia". Ale jeśli przez „kapitalizm" rozumie się system, w którym wolność gospodarcza nie jest ujęta w ramy systemu prawnego, wprzęgającego ją w służbę integralnej wolności ludzkiej i traktującego jako szczególny wymiar tejże wolności, która ma przede wszystkim charakter etyczny i religijny, to wówczas odpowiedź jest zdecydowanie przecząca. Papież zauważa, że choć „koncepcja marksistowska poniosła klęskę (...) nadal występują na świecie zjawiska marginalizacji i wyzysku, zwłaszcza w Trzecim Świecie, a także zjawiska alienacji człowieka, zwłaszcza w Krajach najbardziej rozwiniętych". Oświadcza ponadto, że „przeciw [tym zjawiskom] stanowczo występuje Kościół". Zauważając, że „wielkie rzesze ludzi żyją nadal w warunkach skrajnej nędzy materialnej i moralnej", Jan Paweł II pisze: „Upadek systemu komunistycznego w wielu Krajach usuwa niewątpliwie jedną z przeszkód, które nie pozwalały skutecznie i w sposób realistyczny stawić czoła tym problemom, nie wystarcza jednak do ich rozwiązania". Rekapitulując sytuację w krajach postkomunistycznych, papież kończy ostrzeżeniem: „Istnieje wręcz niebezpieczeństwo rozpowszechnienia się radykalnej ideologii kapitalizmu, która odmawia nawet ich rozpatrywania, uważając a priori za skazane na niepowodzenie wszelkie próby stawienia im czoła, pozostawiając ze ślepą wiarą ich rozwiązanie swobodnej grze sił rynkowych". Ponieważ encykliki papieskie nie są powszechnie znane w kręgach pozakościelnych i czyta je stosunkowo wąskie grono naukowców i komentatorów, koncepcje Jana Pawła II zostały w dużym stopniu wypaczone przez ideologicznych obrońców przeciwnych obozów. Konserwatywni i „neoliberalni" komentatorzy, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, głoszą pogląd, że antykomunizm papieża jest 431 równoznaczny z bezkrytycznym nastawieniem prokapitalistycznym oraz że to „rynek ekonomiczny", którego był orędownikiem (czego nigdy nie robił), powalił na kolana marksizm w Związku Radzieckim i w krajach Europy Wschodniej. Inni, przeważnie w państwach Trzeciego Świata, twierdzą, że Jan Paweł II sprzeciwia się własności prywatnej, mimo że encyklika podkreśla, iż „własność środków produkcji tak w przemyśle, jak i w rolnictwie, jest słuszna wtedy, gdy służy użytecznej pracy". Ale jednocześnie Jan Paweł II zaznacza, iż taka własność przestaje (...) być uprawniona, gdy nie jest produktywna, lub kiedy służy przeszkadzaniu pracy innych, lub uzyskiwaniu dochodu, którego źródłem jest nie globalny rozwój pracy i społecznego majątku, lecz wyzysk, niegodziwe wykorzystywanie, spekulacja i rozbicie solidarności świata pracy. Własność taka nie ma żadnego usprawiedliwienia i w obliczu Boga i ludzi jest nadużyciem. Jan Paweł II zastrzega jednak, że „Kościół nie proponuje żadnych modeli", ponieważ „realne i naprawdę skuteczne modele mogą się zrodzić jedynie w ramach różnych historycznych sytuacji, dzięki wysiłkowi tych wszystkich, którzy w sposób odpowiedzialny podejmują konkretne problemy we wszystkich ich aspektach społecznych, gospodarczych i kulturalnych". Ale jego lista licznych „nie" kierowanych szczególnie pod adresem zachodniego kapitalizmu jasno pokazuje, jaki rodzaj wyłaniającego się w świecie postmarksistowskim społeczeństwa chciałby widzieć papież. Utrzymuje, że „Kościół ofiarowuje jako niezbędną ideę przewodnią swoją naukę społeczną". Papież wybrał Rygę, stolicę Łotwy, która jeszcze dwa lata wcześniej stanowiła republikę radziecką, na miejsce, gdzie ogłosił tekst, który można określić mianem „Manifestu Postkomunistycznego". Uczynił to 9 września 1993 roku na Uniwersytecie Ryskim podczas swej podróży do krajów nadbałtyckich, pierwszej wizyty na terenach byłego Związku Radzieckiego. Wtedy stacjonowały tam jeszcze rosyjskie wojska. Dziesiątki tysięcy Łotyszów, wśród nich wielu Żydów, zamordowali hitlerowcy. Kolejne dziesiątki tysięcy, podczas drugiej wojny światowej, gdy przez ich ziemie raz po raz przetaczał się front, Rosjanie wysłali do niewolniczej pracy w łagrach. Jan Paweł II, który osobiście przeżył kropności ostatniej wojny, powiedział grzmiącym głosem starotes- mentowego proroka: „Za nami są już krwawe, masowe tragedie (...) 'ednak nie żyjemy w świecie pokoju, którego wszyscy pragniemy (...) przeciwnie, przeżywamy okres niezwykłych napięć w dziejach Europy świata, okres absurdalnych konfliktów i utrzymujących się na całej olanecie tysięcznych sprzeczności. Nikt z nas nie potrafi przewidzieć przyszłości". Potem przedstawił swe poglądy na społeczeństwo postkomunistyczne w kontekście nauk Kościoła oraz własny punkt widzenia na nowy układ polityczny i wyjaśnił, w jaki sposób narody powinny się organizować. Społeczna nauka Kościoła nie jest także surogatem ideologii kapitalizmu. W rzeczywistości Kościół, choć zdecydowanie potępia „socjalizm" (...) dystansuje się od ideologii kapitalistycznej, przypisując jej odpowiedzialność za przejawy jaskrawej niesprawiedliwości społecznej. Mówiąc o marksizmie, Jan Paweł II stwierdził: Jednakże problemy, które stały się historyczną przyczyną powstania tego systemu, były realne i poważne. Sytuacja wyzysku, w którą pozbawiony ludzkiego oblicza kapitalizm wepchnął proletariat od samego początku ery przemysłowej, była bowiem tak wielką niegodziwością, że także Kościół otwarcie ją potępiał w swoim nauczaniu społecznym (...) [Dlatego właśnie marksizm] mógł cieszyć się tak wielkim powodzeniem nawet w społeczeństwach zachodnich. Jednakże proponowane przez niego rozwiązanie musiało prowadzić do klęski (...) w imię „klasy" lub rzekomego dobra społecznego prześladowano lub wręcz uśmiercano jednostki. Obstając przy twierdzeniu, że „nauka społeczna Kościoła nie stanowi trzeciej drogi między kapitalizmem i komunizmem" oraz „iż jego zadaniem nie jest tworzenie »systemu«", papież proponuje posługę: „(...) wyznaczanie nieprzekraczalnych granic i wskazywanie, jak należy postępować, aby różne projekty polityczne i ekonomiczne, formułowane w konkretnej historii narodów na podstawie nieskończonej liczby zmiennych danych, były godne człowieka i zgodne z prawem moralnym". 432 433 Zdaniem Jana Pawła II prawdziwy nowy ład świata wymaga od społeczeństw wyważonej koncepcji państwa, która podkreśla jego wartość i potrzebę, ale wystrzega się wszelkich pretensji totalitarnych; państwa pojmowanego zatem jako służba zespalająca obywateli w jedno społeczeństwo, chroniące je i nadające mu kierunek, które wszystkim daje prawne gwarancje uregulowanego życia, a słabszym zapewnia oparcie, którego potrzebują, by nie ugiąć się przed przemocą lub obojętnością silniejszych (...) [Wartość demokracji polega na] (...) udziale wszystkich za pośrednictwem specjalnych organów przedstawicielskich i kontrolnych, służących dobru wspólnemu demokracji, która (...) oparta jest na fundamentalnych wartościach, bez których „łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm". Jan Paweł II, jak żaden z jego poprzedników w XX wieku, bierze aktywny udział w polityce zagranicznej i kieruje watykańską dyplomacją. Zademonstrował to w spokojny, lecz zadziwiający sposób na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy odwracając swą uwagę od Europy Wschodniej i koncentrując się na sprawach Środkowego Wschodu, rozpoczął proces, który zaowocował nawiązaniem stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Izraelem w czterdzieści pięć lat po powstaniu tego państwa. Oznaczało to aktywne włączenie się Watykanu w sprawy Środkowego Wschodu i zaznaczenie tam, po bardzo długiej przerwie, swych wpływów. Nowa polityka wobec Izraela, zainicjowana przez Jana Pawła II, zaczęła się w listopadzie 1991 roku od przybycia do Rzymu nowego ambasadora Izreala we Włoszech Avi Paznera, wytrawnego dyplomaty, który wcześniej pełnił funkcję doradcy premiera Itzhaka Shamira. Pazner, zanim jeszcze zdążył złożyć listy uwierzytelniające prezydentowi Włoch, otrzymał telefon od Emanuelle Scammacca del Murgo y delia Agnona, ambasadora Włoch przy Stolicy Apostolskiej, który zaprosił go do swej rezydencji na lunch. Pazner wyjaśnił mu, że nie należy do etykiety przyjmowanie takich zaproszeń, zanim złoży się listy uwierzytelniające głowie państwa, którego jest się gościem. Scammacca jednak obstawał zdecydowanie przy swym zaproszeniu i po kilku dniach obaj dyplomaci się spotkali. Ku ogromnemu zdumieniu Paznera na lunchu pojawił się również onsignore Luigi Gatti, jeden z najwyżej postawionych dyplomatów Stolicy Apostolskiej, odpowiedzialny za politykę na Środkowym Wschodzie. Później ambasador Scammacca przeprosił obu gości i zo-tawił Paznera sam na sam z Gattim. Obaj panowie odbyli całkowicie ooufną, dwugodzinną rozmowę, w której watykański dyplomata natychmiast podniósł kwestię „oficjalnych rozmów" w celu rozwiązania istotnych problemów nękających Stolicę Apostolską i Izrael, takich jak własność Kościoła i podatki. Pazner nie miał najmniejszych wątpliwości, że Gatti wypełnia bezpośrednie instrukcje Jana Pawła II, wyjaśnił więc, iż w istniejącej sytuacji, gdy nie zostały nawiązane oficjalne stosunki dyplomatyczne między oboma państwami, rozmowy takie są niemożliwe. Gdy Gatti oświadczył, że Stolica Apostolska nie może nawiązać takich stosunków, dopóki nie zostaną ostatecznie ustalone granice państwa Izrael, Pazner odrzekł: „No cóż, utrzymujecie przecież stosunki z innymi państwami, których granice też nie zostały ostatecznie ustalone"*. Obaj dyplomaci zdecydowali się „kontynuować tę rozmowę później"*. Premier Shamir, powiadomiony o nieoczekiwanym lunchu, polecił Paznerowi pozytywnie reagować na wszelkie przyszłe inicjatywy Watykanu, jeśli oczywiście takie zostaną przedstawione. Stolica Apostolska najwyraźniej nie zamierzała marnować czasu, toteż na początku 1992 roku Pazner został zaproszony przez sekretarza stanu Sodano oraz arcybiskupa Taurana, odpowiedzialnego za kontakty z zagranicą. Po porażce Iraku w wojnie nad Zatoką Perską, co miało miejsce rok wcześniej, sytuacja na Środkowym Wschodzie zmieniła się radykalnie. Interwencja Stanów Zjednoczonych spotkała się z ostrą krytyką ze strony Jana Pawła II, który utrzymywał, że nie jest to „po prostu" wojna. Papież, który słał żarliwe apele do prezydentów Busha i Sad-dama Husseina o zaprzestanie walki, uważał, że siły zachodnie przed wszczęciem operacji „Pustynna Burza" nie wyczerpały wszystkich środków dyplomatycznych zmierzających do pokojowego uregulowania kwestii zajęcia Kuwejtu przez wojska irackie w sierpniu 1990 roku. Ale po zakończeniu tej wojny, gdy Stanom Zjednoczonym udało się PO raz pierwszy skłonić Izrael, Jordanię, Syrię, Liban i Organizację Wyzwolenia Palestyny do udziału w rokowaniach pokojowych na Środkowym Wschodzie, papież stwierdził, że nadszedł właściwy mo-ment, aby do działań dyplomatycznych w tym rejonie świata włączyła si? aktywnie również Stolica Apostolska. Pazner był w pełni świadom sympatii, jaką Ojciec Święty żywi do 434 435 Żydów i ich sprawy. Na przykład 2 kwietnia 1986 roku Jan Paweł H jako pierwszy w historii papież, odwiedził rzymską synagogę usytuowaną naprzeciwko Watykanu, po drugiej stronie Tybru, gdzie odbył długą rozmowę z głównym rabinem Elio Toaffem. Rabin zauważył później, że choć Watykan i synagogę dzieli zaledwie kilka kilometrów to droga ta rzymskiemu papieżowi zajęła „dwa tysiące lat"*. Pazner wiedział też, że Jan Paweł II kilkakrotnie osobiście interweniował, by rozwiązać ostry spór toczący się między organizacjami żydowskimi a polskimi karmelitankami o klasztor usytuowany w sąsiedztwie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Żydzi uważali, że klasztor uwłacza pamięci ich ziomków, którzy stracili życie w obozie. W końcu w kwietniu 1993 roku papież, zgodnie z porozumieniem, jakie w Genewie zawarła reprezentująca Kościół delegacja kardynałów z przedstawicielami Żydów, polecił zakonnicom przenieść klasztor w inne miejsce. Zimą 1992 roku, po kolejnych spotkaniach Paznera z Sodanem i Tauranem wydawało się, że rozmowy o nawiązaniu stosunków między Stolicą Apostolską a Izraelem utknęły w martwym punkcie. Zaniepokojony Pazner dawał do zrozumienia, że z radością spotkałby się z Janem Pawłem II i przedstawił mu swój punkt widzenia na temat nawiązania pełnych stosunków dyplomatycznych między oboma krajami. Ponieważ jednak Pazner nie posiadał w Stolicy Apostolskiej oficjalnego statusu dyplomatycznego, należało w tej niezwykłej sytuacji znaleźć jakąś formułę prawną. Opierając się zatem na precedensie, że papieże przyjmowali premierów izraelskich na prywatnych audiencjach, urodzony w Polsce Pazner i jego pochodząca z Argentyny żona 26 kwietnia zaproszeni zostali na takie spotkanie. Politykowi żydowskiemu dano również do zrozumienia, że będzie mógł swobodnie rozmawiać z Janem Pawłem II o sprawach dyplomatycznych. Pazner wspomina, iż niezwykle starannie przygotował się do tej wizyty. Przestudiował dokładnie całą historię dyplomacji i polityki związaną z Izraelem i Stolicą Apostolską. Wiedział, że ma tylko „jedną szansę" przedstawienia swej sprawy. Jan Paweł II przyjął Paznerów w prywatnym gabinecie, gdzie po przywitaniu zajął miejsce za biurkiem. Rozmawiali po francusku, w jeżyku, którym obaj mogli najłatwiej się porozumieć. Pazner i jego żona siedzieli po drugiej stronie biurka „niczym studenci"*. Pazner zaczerpnął oddechu i po dziesięciu minutach „niezobowiązującej rozmowy"** dzięki której nawiązał z Ojcem Świętym kontakt, rozpoczął „pełną szacunku, lecz zdecydowaną przemowę na rzecz nawiązania stosunków dyplomatycznych między Watykanem a Izraelem"*, wyjaśniając, „za- pewne przez dwadzieścia minut"*, iż Izrael pragnie pokoju, że nawiązanie takich stosunków będzie korzystne dla obu stron i że większość krajów na świecie uznało już to państwo. Pazner wspomina, że papież przemowy tej „wysłuchał z wielką uwagą i w wielkim skupieniu"*, ale nie odezwał się słowem. Dziesięć sekund, trzydzieści sekund, cała minuta milczenia i Pazner pamięta, że ogarnęło mnie okropne uczucie, iż popełniłem straszliwy błąd, że źle to rozegrałem, że przesadziłem, przedstawiając swą sprawę, że papież odpowie krótko »nie« i wyrzuci mnie za drzwi"*. Ale „po straszliwej minucie" Jan Paweł II popatrzył z sympatią na Paznera i powiedział: „No cóż, uważa pan nas za najgorszych, ponieważ nie uznaliśmy Izraela?"* Upokorzony Pazner zaprotestował, oświadczył, że nie o to mu chodziło, że Izrael wcale nie uważa Stolicy Apostolskiej za najgorsze z państw. „A - - stwierdził krótko z uśmiechem papież - - w naszej religii mówi się, że często ostatni jest najlepszy!"* Wówczas Pazner zrozumiał, iż papież postanowił nawiązać stosunki dyplomatyczne z jego krajem. Resztę spotkania wypełniły uprzejmości. Jan Paweł II zwracał się do pani Pazner w jej rodzinnym języku, po hiszpańsku, i próbował rozmawiać z ambasadorem po polsku. Ale Pazner zapomniał już tego języka, ponieważ wychował się we Francji. W czerwcu 1992 roku, w trzy miesiące po wizycie Paznera u Jana Pawła II, powołano dwustronną komisję watykańsko-izraelską, która miała prowadzić negocjacje w sprawie nawiązania stosunków dyplomatycznych. Rozmowy toczyły się długo, istniało bowiem wiele trudnych, spornych kwestii. Izrael, na przykład, nie chciał rozmawiać 0 ostatecznym statusie Jerozolimy — twierdził, iż miasto to jest stolicą 1 nie będzie stanowić przedmiotu żadnych negocjacji -- jakkolwiek gotów był zapewnić powszechny dostęp do świętych miejsc w tym mieście. Rozmowy powolutku posuwały się naprzód. Czerwcowe wybory w Izraelu wygrała Partia Pracy i w miejsce Shamira premierem został Itzhak Rabin. Pazner, którego nowy rząd zostawił na stanowisku ambasadora we Włoszech, zasugerował, że w związku z trwającymi negocjacjami Szimon Peres, nowy izraelski minister spraw zagranicznych, powinien złożyć Janowi Pawłowi II kurtuazyjną wizytę. Audiencja odbyła się 23 października. Pazner, który towarzyszył Peresowi, tak to wspomina: Siedzieliśmy przy biurku naprzeciwko papieża. Na początku rozmowy Peres oficjalnie zaprosił Ojca Świętego do Izraela. Jan Paweł II nie odpowiedział i przez 10 czy 15 436 437 minut trwała rozmowa na tematy ogólne. Wtedy Peres pomyślał, że papież nie dosłyszał jego słów i ponowił zaproszenie, tym razem głośno i wyraźnie, tak żeby nie zostawić najmniejszych wątpliwości co do tego, iż jest to oficjalne zaproszenie do odwiedzenia Jerozolimy. Nastąpiła chwila ciszy i nagle ujrzałem w oczach papieża łzy, które zaczęły powoli płynąć mu po policzkach. Był wzruszony do głębi. Podziękował za zaproszenie (...) Była to scena żywcem wyjęta z Szekspira (...)* Ale upłynął jeszcze rok, zanim osiągnięto pełne porozumienie. Większą część 1993 roku Jan Paweł II spędził w podróżach, a Pazner sądził, że ostateczne porozumienie może być podpisane wyłącznie osobiście przez papieża. 11 września 1993 roku premier Rabin i przewodniczący OWP Arafat podpisali w Białym Domu w Waszyngtonie porozumienie o częściowym samostanowieniu Palestyńczyków na terytoriach okupowanych przez Izrael, co najwyraźniej stało się bodźcem w negocjacjach Izraela ze Stolicą Apostolską. 21 września Jan Paweł II przyjął w Castel Gandolfo rabina izraelskich Aszkenazyjczyków, Meyera Lau, który uczestniczył w międzywyznaniowej konferencji w Mediolanie (gdzie głównym mówcą był Michaił Gorbaczow). Ojciec Święty powiedział rabinowi: „Dziś moja wizyta w Izraelu jest bliższa niż kiedykolwiek dotąd"*. Jan Paweł II odwiedził Jerozolimę jeszcze jako biskup, ale jego ogromnym marzeniem było pojechać tam jako papież; tak jak uczynił to Paweł VI. Dlatego też okazał takie wzruszenie, kiedy minister spraw zagranicznych Izraela Peres ponowił zaproszenie do Jerozolimy. Izraelczycy potraktowali uwagę papieża skierowaną do rabina Lau jako zapowiedź szybkiego nawiązania stosunków dyplomatycznych i oficjalnej podróży Jana Pawła II do ich kraju w charakterze głowy państwa (kiedy przybył tam Paweł VI, wschodnia Jerozolima znajdowała się pod kontrolą Jordanii i jego przyjazd nie był traktowany jako wizyta w Izraelu). 30 grudnia 1993 roku Izrael i Stolica Apostolska podpisały w Jerozolimie dokument stwierdzający nawiązanie oficjalnych stosunków dyplomatycznych. Arcybiskup Giovanni Celi, wyższy urzędnik watykański, oraz minister spraw zagranicznych Peres uczcili porozumienie kieliszkiem szampana. Ambasador Pazner jest przekonany, iż do porozumienia doszło tylko dlatego, że tak właśnie życzył sobie Jan Paweł II- Później papież wyjaśnił powody swej decyzji: Trzeba zrozumieć, że Żydzi, którzy od dwóch tysięcy lat żyli rozproszeni po narodach całego świata, postanowili wrócić na ziemię swych przodków. To jest ich prawo. I prawo to muszą respektować nawet ci, którzy patrzą na Izrael nieżyczliwym okiem. Prawo to Stolica Apostolska uznawała od samego początku, a sam akt nawiązania stosunków dyplomatycznych z Izraelem stanowi jedynie potwierdzenie na forum międzynarodowym istnienia takich stosunków.* Jan Paweł II marzył również o innej, wyjątkowej i bezprecedensowej chwili w historii Kościoła rzymskokatolickiego, która nadeszła we czwartek 7 kwietnia 1993 roku. Tego dnia w obecności Ojca Świętego zapalono w Watykanie, podczas kadiszu, żydowskiej modlitwy za zmarłych, sześć świec menory. Miało to miejsce w pięćdziesiątą rocznicę wybuchu powstania w Getcie Warszawskim, a papież chciał w ten sposób złożyć hołd pamięci Żydów, którzy polegli w imię wolności i godności. Takiego gestu Kościół nigdy dotąd nie wykonał. W ów cudowny rzymski poranek Jan Paweł II spotkał się z około stu osobami, które przeżyły pobyt w hitlerowskich obozach śmierci, oraz z ich rodzinami. Spotkanie odbyło się w Sali Konsystorzowej Pałacu Apostolskiego. „Jesteśmy dziś bardzo zaszczyceni wizytą tych, którzy przeżyli holocaust"* — przywitał cichym głosem swych gości Ojciec Święty. Następnie zaapelował o położenie kresu antysemityzmowi i nacjonalizmowi. Papież wstał ze swego fotela i przez pół godziny krążył między gośćmi, pozdrawiając każdego z osobna, podawał mu dłoń i pytał po polsku, skąd pochodzi. Kiedy starsza kobieta oświadczyła, że jest z Krakowa, Jan Paweł II ucieszył się i powiedział: ,,O, znam Kazimierz bardzo dobrze. Stamtąd pani pochodzi?"* Gdy siwiejący mężczyzna wyjaśnił, że przyjechał z Warszawy, papież zauważył: „A więc był pan w getcie, przeżył pan powstanie..."* Jan Paweł II nie spieszył się, był bezpośredni i najwyraźniej mocno wzruszony, każdemu uczestnikowi spotkania poświęcał wiele czasu, dzięki czemu goście czuli się swobodnie i mieli poczucie, iż stanowią centralne postacie uroczystości. Wielu Żydów jawnie płakało, inni mieli w oczach łzy, wielu łamał się głos. Późnym popołudniem uczestnicy spotkania, ich rodziny oraz setki zaproszonych gości, w tym dwudziestu kardynałów, wypełnili przylegające do Bazyliki św. Piotra Audytorium Pawła VI, gdzie przygotowano 438 439 koncert poświęcony pamięci ofiar shoah — holocaustu. Na scenie po-jawiła się Londyńska Królewska Orkiestra Symfoniczna, którą dyrygował występujący gościnnie amerykański dyrygent żydowskiego po-chodzenia Gilbert Levine. To on pomógł księdzu Dziwiszowi, sekretarzowi papieża, zorganizować koncert. Levine'a papież poznał pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy artysta występował jako główny dyrygent w Filharmonii Krakowskiej (w grudniu 1994 roku Levine, jako czwarty w historii Żyd, udekorowany został przez papieża Rycerskim Orderem Świętego Grzegorza Wielkiego). Obok Jana Pawła II, który zajął fotel ustawiony w środkowym rzędzie, usiedli główny rabin Rzymu Toaff oraz prezydent Włoch Luigi Scalfaro. Dziesięcioletnia córka Polaka, który przeżył obóz koncentracyjny, zapaliła sześć z siedmiu świec menory; każdą za milion Żydów, którzy ponieśli śmierć z rąk hitlerowców. Po raz pierwszy zapalono menorę w Watykanie w obecności papieża. Później Gilbert Levine wzniósł batutę i koncert poświęcony pamięci holocaustu rozpoczął Koi Nidrej (modlitwą odmawianą w wigilię łom Kipur, Dnia Pokuty), utworem Maxa Brucha na wiolonczelę i orkiestrę. Po nim wykonano trzecią część Dziewiątej Symfonii Beethovena oraz dziewięćdziesiąty drugi psalm Schuberta. Z kolei Richard Dreyfuss, amerykański aktor i Żyd, recytował do Trzeciej Symfonii Leonarda Bernsteina słowa kadiszu. Koncert zakończyły Chichester Psalms Bernsteina. Jan Paweł II powiedział: „Nie wolno nam tego zapomnieć!"*, po czym wkroczył na estradę i uścisnął dłonie dyrygentowi, solistom i kilkunastu członkom orkiestry. Była to niezwykła w Watykanie scena. Po koncercie goście, którzy przeżyli obozy koncentracyjne — wielu z nich miało wykonane z obozowych ubrań szarfy w białe i niebieski paski oraz czarne jarmułki -wmieszali się w tłum, gdzie rozmawiali z kardynałami w czerwonych piuskach. Kardynał Lustiger z Paryża, z pochodzenia Żyd, z dumą przedstawiał swego kuzyna, Arno Lustigera z Frankfurtu, który pozostał wierny religii żydowskiej. (Wcześniej, ale również w 1994 roku papież usilnie namawiał do zebrania kwoty pół miliarda dolarów na budowę w Warszawie szpitala poświęconego pamięci Polaków, którzy podczas wojny ratowali Żydom życie). 29 września Jan Paweł II przyjął listy uwierzytelniające Szmuela Hadasa, pierwszego ambasadora Izraela w Stolicy Apostolskiej. Papież przywitał go deklaracją, że Stolicę Apostolską i Izrael „łączy wspólny szacunek dla prawa do wolności religijnej i wolności sumienia (...) Oba państwa zjednoczyły siły, aby stawić opór wszelkim formom nietolerancji, bez względu na to, w jaki sposób się ona przejawia. A co najważ- 'eisze, ściśle współdziałają w walce z antysemityzmem, świadome go iż ostatnio byliśmy świadkami godnej pożałowania manifestacji tego zjawiska"*. W Watykanie miało również miejsce kolejne niecodzienne zdarzenie. Na początku sierpnia 1994 roku Stolica Apostolska ogłosiła, że miesiąc wcześniej arcybiskup Donato Sąuicciarini, nuncjusz papieski w Wiedniu, w uznaniu zasług położonych w działaniach na rzecz pokoju, udekorował Rycerskim Krzyżem Orderu Piusa IX byłego prezydenta Austrii i byłego sekretarza generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych Kurta Waldheima. Z powodów, których nigdy nie uznał za wskazane wyjaśnić opinii publicznej, polski papież, żyjący przecież w swoim czasie pod hitlerowską okupacją, wielokrotnie odsuwał kontrowersje narosłe wokół postaci Waldheima, który podczas ostatniej wojny zdobywał „coraz bardziej odpowiedzialne i bardziej znaczące stanowiska"* jako oficer wywiadu armii niemieckiej w Jugosławii, „gdzie wojska hitlerowskie, w których służył, nieustannie podejmowały brutalne akcje"*. Gdy na początku lat osiemdziesiątych ujawniona została wojenna przeszłość Kurta Waldheima, były prezydent Austrii został napiętnowany przez środowiska międzynarodowe (na przykład otrzymał zakaz wjazdu na terytorium Stanów Zjednoczonych). Niemniej w roku 1987 Jan Paweł II przyjął go w Watykanie; udzielił mu też audiencji rok później w Wiedniu, gdzie przebywał z wizytą duszpasterską. Dla Jana Pawła II rok 1994, szesnasty rok jego pontyfikatu, był czasem tworzenia nowej historii Kościoła, dalekowzrocznej polityki i łamiących mu serce osobistych wydarzeń. Mimo kłopotów zdrowotnych i utraty sił przewodniczył dwóm synodom biskupów obradującym nad problemami, do których papież przykłada ogromną wagę — problemami dotyczącymi Afryki i życia religijnego. Jego indywidualność wywarła niezatarte piętno na ustaleniach tych zgromadzeń. Jeśli chodzi o Afrykę, Ojciec Święty obstawał przy różnorodności religii, jakkolwiek w tej materii w swych przemówieniach unikał szczegółowych zaleceń. W kwestiach religijnych nakazywał oddanie i żelazną dyscyplinę. Mianował trzydziestu nowych kardynałów, co stanowiło rekordową liczbę jak na jeden konsystorz. Wywołał w Kościele wiele sporów kategorycznym zakazem dyskusji w kwestii kapłaństwa kobiet i liturgicznego konformizmu. Nakreślił 440 441 również plan obchodów związanych z wkraczaniem chrześcijaństwa w trzecie tysiąclecie. Jan Paweł II prowadził w tym roku zabiegi dyplomatyczne vve wszystkich kwestiach gnębiących świat. Położył na szalę swój autorytet w tajnych negocjacjach, mających na celu zakończenie okrutnych walk na ziemiach byłej Jugosławii, wysyłał tajnych emisariuszy do Serbów Bośniaków, muzułmanów i Chorwatów. Intensywne walki trwające we wrześniu w rejonie Sarajewa zmusiły go do odwołania w ostatniej chwili wizyty w tym oblężonym mieście, gdzie wraz z katolikami, muzułmanami i serbskimi ortodoksami zamierzał modlić się za pokój. Decyzja o odwołaniu podróży do Sarajewa spowodowała głęboką depresję papieża. Udał się natomiast do Zagrzebia, by modlić się z chorwackimi katolikami. Tam też po raz pierwszy ujawnił wielkie fizyczne cierpienie spowodowane kwietniową operacją biodra. Widok Jana Pawła II wypełniającego z uporem swe obowiązki podczas tej wizyty pasterskiej — czasami aż krzywił się z bólu i niezdarnie, powoli poruszał się o lasce — bywał chwilami dramatyczny. Po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Izraelem Jan Paweł II nawiązał je także z Jordanią i Organizacją Wyzwolenia Palestyny (OWP). Lecz i na Środkowym Wschodzie spotkało papieża srogie rozczarowanie. Gdy nastąpił w Libanie nawrót terroryzmu - - na początku roku wybuchła tam bomba w kościele katolickim — papież kazał odwołać zaplanowaną na maj wizytę w tym kraju. 27 grudnia 1994 roku w algierskim mieście Tizi-Ouzous położonym około stu kilometrów na wschód od Algieru, islamscy fundamentaliści zamordowali czterech katolickich księży — trzech Francuzów i Belga. Kapłani ci, ojcowie marianie, są ostatnimi jak dotąd męczennikami Kościoła. W pierwszej połowie roku papież rozpoczął batalię przeciwko dokumentowi Organizacji Narodów Zjednoczonych dotyczącemu regulacji populacji świata. Bólem przejmowała go bezradność wobec wojny domowej w Rwandzie, gdzie w kościołach katolickich masakrowano tysiące ludzi, a w całym kraju zginęły ich setki tysięcy. Połowa ludności Rwandy była wyznania katolickiego i wymordowana została również przez katolików. We wrześniu 1990 roku Jan Paweł II między innymi odwiedził także ten kraj. Ojciec Święty wysłał też posłów do Gruzji, stanowiącej niegdyś część Związku Radzieckiego, próbując powstrzymać szalejącą i tam wojnę domową. Zatroskany coraz to nowymi wojnami domowymi i międzynarodowymi, papież polecił swej Papieskiej Radzie „Justitia et Pax" — oddziel- • jecz niebywale ważnej instytucji zajmującej się z ramienia Stolicy Apostolskiej polityką międzynarodową - - przestudiować wnikliwie roblem handlu bronią. Po ośmiu latach studiów, w czerwcu 1994 oku rada ogłosiła raport — The International Arms Trade: Ań Ethical Reflection -- który wykazuje, iż wartość światowej produkcji broni oszacowana jest na kwotę dwudziestu miliardów dolarów rocznie, L działalność ta „wymyka się spod kontroli"*. Raport konkluduje: Nigdy dotąd na naszej ziemi nie było tylu konfliktów zbrojnych, podsycanych jeszcze masową produkcją broni, która dostarczana jest często w formie darowizny. Z drugiej strony proceder ten jest równie dochodowy jak nieludzki i omija wszelkie względy natury moralnej". Tak zatem kończący się rok 1994 pozostawił Jana Pawła II w bardzo pesymistycznym nastroju z powodu niepokojącego biegu spraw politycznych; jednocześnie przyniósł mu wiele osobistego cierpienia. Ale poczucie humoru Jana Pawła II oraz zdecydowanie papieża w kwestii wypełniania swej misji nie uległy zmianie. Przemierzając Bazylikę św. Piotra w drodze na październikowy Synod Biskupów, papież pomachał laską i oznajmił: Eppur, si muove! - ~ „A jednak się rusza!" Słowa te powiedział pod nosem po włosku Galileusz, gdy opuszczał kościół, gdzie trybunał zmusił go do odwołania tezy, że Ziemia obraca się wokół Słońca. I rzeczywiście, Ziemia się porusza i papież się porusza. 442 Rozdział trzydziesty W wieku siedemdziesięciu pięciu lat i w siedemnastym roku swego pontyfikatu Jan Paweł II jest bez wątpienia najbardziej znaną na świecie postacią i przywódcą religijnym. Ale zarazem w czasie, gdy zasiada na Tronie Piętrowym, mimo prowadzonej przezeń krucjaty pod nazwą Nowa Ewangelizacja, u progu trzeciego tysiąclecia Kościół przechodzi najgłębszy w swej historii kryzys. Jana Pawła II i jego Kościół należy jednak rozpatrywać w szerokim kontekście zdumiewającego zjawiska religijnego: rosnącej gwałtownie potrzeby i desperackich poszukiwań wiary, duchowości i religii. W latach dziewięćdziesiątych tendencja ta upowszechnia się na skalę dotąd nie notowaną; w każdym razie nie notowaną w naszym stuleciu. I tylko w kontekście tego zjawiska możemy rozpatrywać problemy katolicyzmu rzymskiego na tle religijnej mozaiki świata. Grupujący w przybliżeniu jedną piątą ludności naszego globu Kościół katolicki wciąż pozostaje wprawdzie największą zorganizowaną instytucją religijną, lecz coraz bardziej konkurują z nim grupy protestanckich ewangelików, na przykład główny nurt mormonów, buddyści i muzułmanie. Muzułmanie stanowią następną jedną piątą ludności świata, lecz ich religia nie jest scentralizowana. Znaczące, iż współzawodnictwo między religiami nie nosi znamion wrogości do Kościoła Jana Pawła II. Stanowi to część szerszego zjawiska i domaga się wyjaśnień. Jest to nowy wymiar naszego życia religijnego i polski papież doskonale sobie z tego zdaje sprawę. Nie istnieje, naturalnie, żadne wyjaśnienie naukowe czy statystyczne tak powszechnego pędu ku religijności. Ale religia i polityka światowa 444 często się ze sobą mieszają i nakładają. Czasami wręcz zwracają się nrzeciw sobie, a to stanowi kolejny aspekt tego nowego zjawiska. Na terenach byłego Związku Radzieckiego, byłej Jugosławii, na Środkowym Wschodzie i w Afryce ścierają się i rywalizują ze sobą w morderczej walce różnorodne ideologie, których na domiar złego nieustannie przybywa. Jan Paweł II i Stolica Apostolska, wykorzystując swój autorytet moralny, dokładają wszelkich starań, aby załagodzić te spory poprzez niezwykle ożywione, tajne bądź jawne zabiegi dyplomatyczne, mimo że działalność ta przynosi niejednokrotnie skutki przeciwne do zamierzonych. Jan Paweł II, moralista i wyborny filozof, wierzy, iż konflikty i inne negatywne zjawiska religijne mają swe źródła w zasadniczym załamaniu się struktury rodziny, społeczeństw i narodów, procesie postępującym w miarę, jak kapitalizm zajmuje w światowej ideologii miejsce marksizmu („radykalny kapitalizm" papież traktuje jako ideologię). Jednocześnie dostrzega coraz większą próżnię, w której pogrąża się świat; próżnię, w której rozmywają się wszelki optymizm i nadzieja mieszkańców naszego globu. Niezależnie od tego, czy Ojciec Święty właściwie interpretuje sytuację w krajach postkomunistycznych, fakty potwierdzają słuszność jego tezy; w ludzkości pojawiła się obecnie jakaś skaza i dlatego im więcej dostrzegamy przemocy i niestałości w otaczającym nas świecie, tym silniej szukamy ratunku w religii i wierze. W latach dziewięćdziesiątych wszystkie te zjawiska krzyżują się, potęgując chaos, zamieszanie i okaleczenia. Papież chce, aby jego nawołujący do powrotu do moralności głos rozsądku usłyszeli wyznawcy wszystkich religii, a największym niepokojem napawa go myśl o możliwości wybuchu wojen religijnych w obecnym dziesięcioleciu. Współczesna wojna religijna, bez względu na to, jaką przybiera postać, ma znacznie gwałtowniejszy przebieg niż kiedykolwiek w XX wieku. Obok innych wniosków nasuwa się myśl, że cuda zaawansowanej technologii służą obecnie zarówno wojnie jak pokojowi, niezależnie od tego, czy wielka konfrontacja między Wschodem a Zachodem zakończy się, czy nie. Jana Pawła II przeraża to, że w konfliktach rozgrywających się za czasów naszej generacji techniki militarne wyrywają się spod wszelkiej kontroli. Technologie te, na przykład, stosowane są na szeroką skalę w byłej Jugosławii, gdzie trwają mordercze zapasy między ortodoksyjnymi Serbami, bośniackimi muzułmanami i katolickimi Chorwatami. W wojnach bałkańskich lat dziewięćdziesiątych religia stanowi główny motyw ślepego nacjonalizmu i zachłannych żądań terytorialnych. Dlatego też 445 Jan Paweł II tak bardzo niepokoił się podróżą do Bośni i Hercegowiny gdzie zamierzał wygłosić orędzie i modlić się o pokój; i dlatego tak straszliwie był zawiedziony niemożnością odbycia tej pielgrzymki, gdy nowoczesne pociski serbskie, spadające na sarajewski port lotniczy zagrażały przylatującym samolotom. Modlitwa w Sarajewie nie przyniosłaby zapewne żadnego rozwiązania problemów pogrążonych w żałobie i rozpaczy mieszkańców tych rejonów, ale w ciągu trwającego tam od czterech lat ludobójstwa, masakry i „czystek etnicznych" nikt nie zaproponował lepszego rozwiązania; ani ONZ, ani NATO, ani Stany Zjednoczone. W Izraelu, na okupowanych przez to państwo terenach palestyńskich i w wolnej Gazie, ekstremiści Harnaś z Islamskiego Ruchu Oporu, jak też walczący z Izraelem ich rywale z OWP reprezentowanej przez Jassera Arafata, są zarówno religijnymi bojownikami fundamentalistów islamskich, jak też stroną w walce o władzę polityczną. Najwyraźniej dążą do stworzenia teokratycznego państwa muzułmańskiej Palestyny na wzór Iranu z czasów ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego, państwa, które im patronuje. Taki sam cel stawiają sobie fundamentaliści islamscy w Algierii i w Egipcie, tocząc walkę ze świeckimi reżimami w tych krajach. Sudan zdążył już przekształcić się w fundamentalistyczne państwo islamskie toczące boje z zamieszkującymi na południu mniejszościami chrześcijan i animistów. Aby rozwiązać problem otwartej wojny w Algierii, Jan Paweł II w listopadzie 1994 roku zlecił Rzymskiej Wspólnocie Sant' Egidio, prywatnej grupie katolików, których często angażował jako swych nieformalnych przedstawicieli i którzy osiągnęli zdumiewające sukcesy na polu godzenia zwaśnionych stron (między innymi doprowadzili do zakończenia wojny domowej w Mozambiku), podjęcie dyskretnych mediacji między reżimem wojskowym a fundamentalistycznym Islamskim Frontem Wyzwolenia (FIS). W Egipcie nie ma miejsca na papieską mediację, częściowo dlatego, że radykalny ruch Braterstwa Muzułmańskiego nie posiada jednolitego przywództwa, jak to się dzieje w algierskim FIS. Niemniej w roku 1993 papież udał się do Sudanu, żeby spróbować skłonić reżim arabskich fundamentalistów w Chartumie do zakończenia wojny z czarnymi chrześcijanami zamieszkującymi południe kraju. Arcybiskup Tauran, watykański minister spraw zagranicznych, odbył też w roku 1994 nieoficjalne wizyty w Libii i Iranie, aby przedyskutować z miejscowymi władzami kwestie pokojowe w tych regionach. W najgorszym wypadku Jan Paweł II ma nadzieję zostawić otwarte 446 kanały do dialogu. Przypomina, że gdy w roku 1981 islamscy fun- imentaliści zamordowali prezydenta Egiptu Sadata, na ulicach śpie-„O, Arafat, dżihad zabił Sadata". Papież nie wyklucza również religijnego podłoża zamachu dokonanego w tym samym roku przez Turka Agcę. Dżihad, co oznacza „świętą wojnę", traktowany jest też w Gazie jako fundamentalistyczny ruch zbrojny. (Podczas wizyty Jana Pawła II w Manili w styczniu 1995 roku mężczyzna zidentyfikowany jako Abdul Basid Abdul Ramin, Irakijczyk zamieszany w zamach bombowy dokonany w Światowym Centrum Handlowym w Nowym Jorku w 1993 roku, został oskarżony o nieudany spisek mający na celu zabicie papieża podczas jego pobytu na Filipinach). Wojna w Górnym Karabachu między chrześcijańską Armenią i muzułmańskim Azerbejdżanem, byłymi republikami radzieckimi, też ma podłoże czysto religijne. Bogaty w ropę naftową Azerbejdżan sąsiaduje z Iranem. W nie kończącej się wojnie domowej w Afganistanie muzułmanie na ogromną skalę zabijają innych muzułmanów, podobnie jak ma to miejsce w graniczącym z nim Tadżykistanie, także byłej republice radzieckiej. Zbuntowana rosyjska republika kaukaska, Czeczenia, również pragnie przekształcić się w państwo muzułmańskie i od ataku na nią wojsk radzieckich w lutym 1995 roku stawia nieustanny opór. Cypr podzielony został w roku 1974 między większość greckich ortodoksów mieszkających na południu a tureckich muzułmanów z północy. Na tej śródziemnomorskiej wyspie położonej niedaleko wybrzeża tureckiego stacjonują siły ONZ, które mają zapobiegać wybuchowi kolejnych zamieszek. Turcy bezcześcili kościoły greckich ortodoksów na północy, a Grecy dopuszczali się użycia siły w położonych na południu meczetach. Trudno wprost uwierzyć, że u schyłku XX wieku, w czasach szczytowego rozwoju cywilizacji technologicznej, wciąż potrzebne są konferencje na tematy religijne i pokojowe. Ale Światowa Konferencja w Sprawach Religii i Pokoju powołała w Watykanie na początku listopada 1994 roku „Zgromadzenie Światowe", a Jan Paweł II w przemówieniu do jej delegatów ostrzegł, że „w miarę jak padają dawne bariery, tam gdzie ulegają zapomnieniu lub zatarciu fundamentalne prawdy i wartości, rosną nowe; nawet między wyznawcami tych samych religii"*. „Dzisiaj — powiedział papież w jednym ze swych najważniejszych oświadczeń po zakończeniu zimnej wojny — przywódcy religijni muszą jasno wykazać, iż w imię wyznawanej religii sprzyjają działaniom pokojowym. Religia nie jest i nie może być pretekstem do konfliktów, zwłaszcza wtedy, gdy zbiegają się kwestie wyznaniowe, kulturowe 447 i etnicznej tożsamości (...) Religia i pokój idą w parze; prowadzenie wojny w imię religii stanowi rażącą sprzeczność"*. Od roku 1986 w Asyżu, miejscu narodzin świętego Franciszka odbywają się międzywyznaniowe modlitwy o pokój pod osobistym patronatem Jana Pawła II. Kościół rzymskokatolicki i islam są dwiema największymi religiami na świecie i jest rzeczą bardzo znaczącą, że każda z nich domaga się na swój sposób wysokiej dyscypliny w sferze teologii i stylu życia. W czasach, gdy tak rozpaczliwie potrzebny jest porządek i kierownictwo, może stanowić to jedną z przyczyn, dla których Kościół wymaga od wiernych wiary absolutnej, natomiast islam stara się przyciągnąć do swojej religii nowych wiernych. Na dużo mniejszą skalę zjawisko to występuje również w fundamentalistycznych sektach protestanckich i w judaizmie (jakkolwiek u Żydów nie ma nawróceń). W przeciwieństwie do czasów wypraw krzyżowych obecnie nie ma miejsca na otwartą konfrontację między rzymskim katolicyzmem a islamem, nie toczą się śmiertelne boje między wierzącymi a „niewiernymi". Niemniej oba systemy stanowią rywalizujące ze sobą -- jak dotąd pokojowo — religie, przy czym (na przykład w Stanach Zjednoczonych wśród Amerykanów afrykańskiego pochodzenia) szybciej nowych wyznawców zdobywa islam. Turcja, kraj gdzie miażdżącą przewagę posiadają muzułmanie, od czasów Mustafy Kemala Ataturka, który w 1923 roku na gruzach Imperium Otomańskiego proklamował utworzenie Republiki Turcji, jest państwem świeckim. Dzisiaj jednak islamscy fundamentaliści pod wodzą błyskawicznie rosnącej w siłę Islamskiej Partii Opiekuńczej kwestionują rząd — jak dotąd w sposób pokojowy — wzywając do przekształcenia kraju w rodzaj państwa teokratycznego. Islamska Partia Opiekuńcza ma już dziesięć procent mandatów w tureckim parlamencie i posiada swych burmistrzów w głównych miastach, między innymi w Istambule i Ankarze, stolicy kraju. Turecki nawrót do islamskiego fundamentalizmu może odmienić całkowicie stosunki międzynarodowe w tym strategicznym regionie Azji Mniejszej. Zapewne najbardziej jednak wpłynie na los dawnych republik radzieckich w Azji Środkowej, gdzie muzułmanie stanowią zdecydowaną większość. Wszystko wskazuje na to, że islam obejmie niebawem swymi wpływami olbrzymi obszar — od Bosforu, cieśniny oddzielającej Europę od Azji, przez Środkowy Wschód, Zatokę Perską, 448 bkontynent mciyjskl5 Indonezję aż po zachodnie granice Chin (gdzie również żyje ogromna liczba muzułmanów). Instynkt natychmiast podpowiedział Janowi Pawłowi II, że jest sprawą niebywałej wagi, by już w pierwszym roku swego pontyfikatu odwiedzić Turcję (była to jak dotąd jego jedyna wizyta w tym kraju) j do dzisiaj utrzymuje serdeczne osobiste kontakty z islamskimi naukowcami i przywódcami. Jednocześnie papież jest w pełni świadom całkowitej bezradności Kościoła wobec ekspansywności islamu, toteż robi wszystko, by nie antagonizować muzułmanów przeciwko Kościołowi. Znacznie bardziej obiecującą — zapewne najbardziej na świecie -przyszłość dla rzymskich katolików Jan Paweł II widzi w Afryce, gdzie Kościół otwarcie konkuruje z islamem. Podczas dziesięciu podróży na ten kontynent Ojciec Święty odwiedził trzydzieści osiem krajów afrykańskich, niektóre z nich kilkakrotnie, dobitnie dając do zrozumienia, jak wielką wagę przykłada do tego regionu świata. Na koniec 1995 roku planuje odbycie podróży do Afryki Południowej, gdzie nie chciał jechać w czasach apartheidu f gdy jego samolot podczas jednej z afrykańskich tur musiał z przyczyn technicznych lądować w Johannes-burgu, papież odmówił spotkania w władzami Republiki Południowej Afryki). Jako przywódca religijny Jan Paweł II w kwestiach uniwersalnej moralności posiada większy autorytet niż jakikolwiek inny przywódca na świecie. Islam, religia pozbawiona centralnej hierarchii, stracił jednego ze swych największych liderów, gdy pod koniec listopada 1994 roku w świętym mieście Kum w wieku stu lat zmarł Mohammad Ali Araki, wielki ajatollah Iranu, głowa muzułmańskich szyitów. Nieżyjący już także ajatollah Chomeini należał do jego uczniów. Najbardziej zapewne wpływowym przywódcą islamskim jest obecnie szejk Hassan Turabi z Sudanu, teolog, naukowiec i radykalny polityk, z którym Jan Paweł II spotkał się podczas swej wizyty w Chartumie, a później przyjął go w Watykanie. Turabi jest również przywódcą nowej, liczącej dwadzieścia tysięcy członków organizacji Ludowe Siły Obrony, które pod koniec 1994 roku stanowiły najbardziej aktywną siłę w ofensywie przeciw rebelii Ludowej Armii Wyzwoleńczej Sudanu, kraju na południu zamieszkanym przez chrześcijan i animistów. W czerwcu wsparł siły fundamentalistów islamskich w Jemenie Północnym, którzy pokonali świecki rząd w Jemenie Południowym. Wśród innych uczonych muzułmańskich, stałych rozmówców Jana Pawła II, jest także profesor Fatah el-Sheik, rektor kairskiego uniwersytetu al-Ahzar, czołowy autorytet w sprawach islamskiej teologii 449 zarówno w samym Egipcie jak poza jego granicami. Jan Paweł H i Fatah el-Sheik jako teolodzy rozumieją się doskonale; obaj też zdają sobie sprawę ze zjawiska rosnącej religijności na świecie. A religijność wszędzie wzrasta w ogromnym tempie, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie — o czym świadczą dane zgromadzone przez Harrisa Poiła w 1994 roku — około dziewięćdziesięciu pięciu procent Amerykanów wierzy w Boga, a dziewięćdziesiąt procent w niebo (ponad trzy czwarte sądzi, że istnieje szatan i piekło). Rozpisana w listopadzie przez magazyn Newsweek ankieta wykazała, że pięćdziesiąt osiem procent Amerykanów utrzymuje, iż odczuwa potrzebę pogłębienia doznań duchowych, a jedna trzecia badanych dorosłych twierdzi, że miała doznanie natury mistycznej lub religijnej. Amerykanie zawsze byli ludźmi głęboko wierzącymi i bogobojnymi. Jest to tradycja sięgająca jeszcze czasów Ojców Pielgrzymów1, ale nawrót do Boga i religii w życiu publicznym - - powiązany silnie z polityką — stał się szczególnie zauważalny w połowie lat dziewięćdziesiątych. Dotyczy to zresztą wszystkich wyznań i generacji, przecina wszelkie linie podziałów na partie polityczne i stanowi zapewne reakcję na osłabienie struktury społecznej, przed którym przestrzegał Jan Paweł II w Watykanie. Jak wykazała ankieta z czasów półterminowych wyborów w 1994 roku, jest to znacznie głębszy i bardziej skomplikowany proces niż, na przykład, zwykły zwrot ku konserwatyzmowi. Podobne tendencje, na fali wielkich przemian politycznych, gospodarczych i społecznych oraz napięć w ostatnich dekadach XX wieku, ujawniły się w Europie, Azji i Ameryce Łacińskiej. Jak w ostatnich latach często powtarza Jan Paweł II, „niepewność" i dezorientacja ludzi w sposób logiczny i naturalny sprawiają, że poszukują pocieszenia i odpowiedzi w religii, nawet czasami nie w taki sposób (i nie w takich kościołach), jaki by im najbardziej odpowiadał. Uzasadnia to niezmordowaną kampanię Jana Pawła II w obronie wartości rodzinnych. Pod koniec 1994 roku czołowi przywódcy opozycyjnych partii politycznych w Stanach Zjednoczonych w sposób od dawna nie spotykany opowiedzieli się publicznie po stronie religii. Hillary Rodham Clinton, tradycyjnie optująca za liberalizmem „staromodna metodystka", wyraziła zgodę na przedstawienie swego świa- 1 Pilgrim Fathers. Purytańscy uchodźcy z Anglii, głównie należący do sekty kon-gregacjonalistów założonej przez Roberta Browna. Przybyli do Ameryki w 1620 roku na pokładzie okrętu „Mayflower" i założyli kolonię Plymouth w Nowej Anglii. 450 neladu religijnego w niecodziennym wywiadzie prasowym. Jwe podsumowała: „Wierzę, iż Bóg jest wszechmogący i wszecł mowę po Roz- wszechobec- \J ** Y f----- Sądzę, że jako dziecko wychowane w pewnej tradycji, któremu poświęcano wiele czasu, traktuję Boga bardziej jako Ojca"*. Pani Clinton oświadczyła przeprowadzającej z nią wywiad osobie, że wierzy w „Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego"*, w „odkupieńczą śmierć Jezusa"* i w „zmartwychwstanie Chrystusa"*. Prezydent Clinton, oczywiście, jest baptystą z Południa, studiował na prowadzonym przez jezuitów Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie i ma w sobie wiele z samorodnego kaznodziei. Jego przemówienie o losie dzieci, które wygłosił w obecności czarnych pastorów w kościele w Memphis w Tennessee w listopadzie 1993 roku było klasycznym kazaniem, które bardzo poruszyło Jana Pawła II, gdy w kilka miesięcy później zapoznał się z jego treścią. Clintonowie uważani są za najbardziej otwartą pod względem religijnym Pierwszą Rodzinę w swym kraju; jeszcze bardziej otwartą niż Carterowie. Przed wyborami w listopadzie 1994 roku przywódca republikanów oświadczył, że jego partia będzie domagać się uchwalenia poprawki do konstytucji, która zezwoli na modlitwę w szkołach. W roku 1962 Sąd Najwyższy uznał, iż modlitwa taka gwałci zakaz faworyzowania jakiejkolwiek religii wprowadzony przez Pierwszą Poprawkę. Ta propozycja wyborcza doprowadziła do wielkich politycznych kontrowersji, ale doskonale ilustruje panujące w Stanach Zjednoczonych nastroje. Nieuchronnie kwestie te w połowie lat dziewięćdziesiątych wywarły mocno niepokojący niektórych Amerykanów wpływ na politykę Stanów Zjednoczonych. W wyborach 1994 roku konserwatywni protestanci, znani też pod nazwą „prawicy religijnej", po raz pierwszy w historii Ameryki skonsolidowali swe znaczne siły. Chrześcijańska Koalicja kierowana przez Pata Robertsona, kaznodzieję (i byłego kandydata na prezydenta), oraz przez trzydziestotrzyletniego Ralpha Reeda, jego głównego stratega i dyrektora wykonawczego, swym miażdżącym stanowym zwycięstwem w listopadzie wywarła znaczny wpływ na wybór republikanów do Kongresu. Protestanccy pastorzy jak kraj długi i szeroki nawoływali wiernych do głosowania za antyaborcją i wybierania kandydatów konserwatywnych nie skażonych liberalizmem, natomiast Chrześcijańska Koalicja wydała na tydzień przed głosowaniem poradnik wyborczy w nakładzie trzydziestu trzech milionów. Ostateczne szacunki ujawniły, że trzydzieści trzy procent wszystkich głosujących to biali ewangelicy; w roku '88 stanowili tylko osiemnaście procent. Kościół rzymskokatolicki również włączył się w kampanię wyborczą, 451 starając się wpłynąć na głosujących za pomocą artykułów publikowanych na łamach diecezjalnych gazet oraz przy użyciu innych dostępnych mu środków, aby opowiedzieli się przeciw aborcji, eutanazji i praw dla homoseksualistów. Wiele gazet diecezjalnych publikowało przy okazji informacje o stanowisku poszczególnych kandydatów w kwestiach stanowiących przedmiot kontrowersji i wskazywało tych, którzy reprezentowali stanowisko zbieżne z poglądami Kościoła. Trwała koalicja protestanckiej prawicy religijnej i Kościoła katolickiego jest mało prawdopodobna — oba systemy dzielą zbyt głębokie różnice w wielu kwestiach społecznych — ale w pewnych specyficznych warunkach zawierały (i będą zawierać) taktyczne porozumienia. Na przykład na początku lat dziewięćdziesiątych połączyły siły w Nowym Jorku, aby wyeliminować tych członków rady szkolnej, którzy optowali za aborcją, rozprowadzaniem prezerwatyw i za edukacją seksualną. Gdzie indziej „Rady Rodzinne", grupujące katolików z ruchu pro-life, oraz konserwatywni protestanci wspólnie sformowali lokalne grupy politycznych aktywistów. W Oregonie baptyści, buddyści, Żydzi i muzułmanie dołączyli do Kościoła katolickiego, aby stworzyć wspólny front w głosowaniu (które zresztą przegrali) w kwestii pomocy udzielanej przy popełnianiu samobójstwa. Prowadzący tę kampanię katolicy podczas niedzielnych zbiórek pieniężnych po nabożeństwach zgromadzili blisko milion dolarów. Wydawało się, iż w połowie lat dziewięćdziesiątych wraz z masowym powrotem do religii generacji urodzonej w latach pięćdziesiątych oraz innych pokoleń oczekujących z niepokojem końca obecnego tysiąclecia wszystko w Ameryce naznaczone jest duchowością. W miesiącach letnich 1994 roku nowy Katechizm Kościoła Katolickiego sprzedano w zdumiewającym nakładzie dwóch milionów ezgzemplarzy w twardej oprawie. W październiku książka Jana Pawła II „Przekroczyć próg nadziei", omawiająca zagadnienia wiary i Kościoła i uzupełniona elementami autobiograficznymi, stała się bestsellerem w Stanach Zjednoczonych i innych państwach. Przetłumaczona została na dwadzieścia jeden języków (honoraria z książki papież osobiście przekazał na cele dobroczynne, choć w tamtym roku deficyt budżetowy państwa watykańskiego wynosił dwadzieścia dwa miliony dolarów). Również inne książki o podobnej tematyce cieszyły się ogromnym popytem. Natchnione dziełko M. Scotta Pecka zatytułowane The Road Less Traveled pod koniec 1994 roku okazało się największym od jedenastu lat przebojem na liście New York Timesa i do dzisiaj sprzedaje je wyśmienicie. Razem wziąwszy, książek autorów natchnionych i mówiących o duchowości sprzedano w Stanach Zjednoczonych w 1994 )ku za miliard dolarów. Kwota ta nieustannie rośnie. Obdarzony wspaniałym głosem Jan Paweł II wdarł się również na rynek płytowy. Nagrał płytę kompaktową z comiesięcznymi sobotnimi nocnymi modlitwami różańcowymi, podczas których śpiewa po łacinie do muzyki Haendla (swego ulubionego kompozytora) i Bacha. W Stanach Zjednoczonych sprzedano też prawie trzy miliony egzemplarzy kompaktów ze śpiewami gregoriańskimi w wykonaniu chóru benedyktynów (ich urok odkrył Karol Wojtyła, będąc jeszcze kapłanem w Krakowie). W amerykańskich miasteczkach uniwersyteckich zaczęto wydawać periodyki podejmujące kwestię „chrześcijaństwa biblijnego", a frekwencja na rekolekcjach prowadzonych przez kościoły katolickie i protestanckie na terenie całych Stanów Zjednoczonych była nieprawdopodobnie wysoka. W Rzymie, L'Unita, gazeta codzienna partii komunistycznej (obecnie znana pod nazwą Lewicowej Partii Demokratycznej), pod koniec roku 1994 również włączyła się do akcji i zaczęła publikować pierwszych sześć ksiąg „Nowego Testamentu". Natychmiast sprzedała dwieście tysięcy egzemplarzy. Uśmiechnięty Jan Paweł II przyjął na audiencji redaktora naczelnego L'Unity, Waltera Yeltroniego, i podziękował mu za propagowanie wiary. Ludność w Korei Południowej po serii tragicznych wypadków, jakie miały miejsce w tym kraju w roku 1994, także zaczęła masowo zwracać się ku religii. Najpierw nastąpiła katastrofa samolotu pasażerskiego, następnie zatonął przeładowany prom z dwustoma dziewięćdziesięcioma pasażerami na pokładzie, a na końcu runął most w Seulu. Prezydent Kim Young Sam, który jest prezbiterianinem w kraju, gdzie wciąż przeważają wyznawcy buddyzmu (mieszka tam również spora liczba katolików), musiał oficjalnie pokazać przedstawicielom prasy, że na tyłach jego rezydencji wciąż jeszcze stoi wielki kamienny posąg Buddy. Koreańczycy obawiali się, że to Budda w zemście za usunięcie swego posągu spowodował te katastrofy. Ale liczba chrześcijan w Korei Południowej wzrosła z miliona dwustu tysięcy osób w roku 1957 do czternastu milionów w 1994, przy czym Korea Południowa liczy ogółem czterdzieści cztery miliony mieszkańców. (W wydanej w roku 1994 książce „Przekroczyć próg nadziei" Jan Paweł II obraził buddystów na całym świecie, określając ich religię mianem „systemu »ateistycznego«". W Sri Lance, dokąd papież udał się w styczniu 1995 roku, aby beatyfikować katolickich księży, którzy 452 453 w XVII wieku nawracali wyznawców religii Brahmy, Konferencja Biskupów Katolickich ogłosiła publiczne przeprosiny, oznajmiając, że Jan Paweł II nie miał zamiaru ranić uczuć religijnych buddystów). W Pekinie w Wigilię 1994 roku w czternastu kościołach rzymskokatolickich modliło się czterdzieści tysięcy osób. Rząd musiał wysłać setki policjantów, żeby utrzymywali w tym tłumie porządek. Kościoły pekińskie zarządzane są przez podległe reżimowi komunistycznemu Stowarzyszenie Patriotyczne Katolików, które nie uznaje zwierzchnictwa papieża w Rzymie. Chiny są jedynym krajem na świecie, gdzie msze odprawiane są po łacinie, a nie w językach miejscowych, jakkolwiek Sobór Watykański II zalecił, by nabożeństwa odprawiać w językach narodowych. W Ameryce Łacińskiej liczba mormonów wzrosła z siedmiuset tysięcy w roku 1980 do dwóch milionów siedmiuset tysięcy w roku 1994. W Rosji, w wyniku upadku komunizmu nastąpił bujny rozkwit rosyjskiego Kościoła prawosławnego, z którym rywalizują rzymscy katolicy oraz całe zastępy misjonarzy protestanckich ewangelików, głównie z Ameryki (między innymi Billy Graham). W ciągu trzech lat liczba prawosławnych monastyrów w Rosji, kraju o wielkich tradycjach mistycznych, wzrosła z szesnastu do trzystu. Czy Kościołowi rzymskokatolickiemu pod przywództwem Jana Pawła II — jeśli zważyć na wielki autorytet papieża, jakim cieszy się wśród swych wyznawców i przywódców innych wielkich religii — udało się wznieść na fali powszechnego wzrostu religijności w skali globalnej? W jaki sposób polski papież w obliczu zagrożeń zewnętrznych i wewnętrznej erozji może zapewnić prymat największemu na świecie zorganizowanemu Kościołowi? Jaką postawę przyjmie Kościół Jana Pawła II w czasach niepewności i niepokoju, poprzedzających nadejście kolejnego tysiąclecia oraz jak ustosunkuje się do własnego wielkiego kryzysu, jaki przechodzi? Ponieważ wszystkie te pytania dotyczą pontyfikatu Jana Pawła II, wszelkie sądy i oceny zawężone będą tylko do tego okresu. Projekcje przyszłości są formułowane na podstawie zachowań Kościoła pod włodarstwem polskiego papieża. Jedno zastrzeżenie: są formułowane bardzo ostrożnie, jako że dotyczą czasu, w którym zachodzą szybkie i głębokie zmiany. Jakkolwiek statystyka jest jedynym, stosunkowo miarodajnym sposobem określenia obecnej kondycji Kościoła, to jednak dane uzyskane z tych badań są bardzo mało reprezentatywne. Na przykład, liczba 454 ochrzczonych katolików daje niewielki wgląd w kwestię przestrzega- a przez te osoby nauk Kościoła oraz rzeczywistego ich uczestnictwa v iego życiu. Liczba ochrzczonych niemowląt i dzieci nie mówi, ile nich pozostanie przy wierze katolickiej w wieku młodzieńczym lub dorosłym. Bardziej miarodajna dla ustalania faktycznego stanu Kościoła jest liczba księży i seminarzystów, ponieważ dotyczy podstawowej dla Kościoła sprawy, czyli powołań. Co więcej, w przypadku Jana Pawła II istnieje niebezpieczeństwo -znacznie większe niż w przypadku innych Ojców Świętych dwudziestego wieku — utożsamienia osoby tego niebywale popularnego i bardzo kontrowersyjnego papieża z prowadzoną przez niego instytucją kościelną. Piusa XII i Pawła VI łatwo było identyfikować z ich Kościołem. Karol Wojtyła z Krakowa jest zbyt skomplikowaną i niezależną osobowością, żeby móc tak łatwo ją określić. Może to się okazać jednym z największych problemów Kościoła. Można Jana Pawła II kochać i podziwiać jako człowieka, ale niekoniecznie ślepo za nim podążać i być mu posłusznym jako głowie Kościoła. (Jeśli komercjalizacja oznacza popularność, to Jan Paweł II nie posiada równego sobie rywala w ogólnoświatowej eksploatacji swego wizerunku, czasami prowadzonej w złym guście i zbyt nachalnie zalecanej przez Kościół w celu powiększenia dochodów. Niezależnie od sukcesów wydawniczych, jakie odnoszą książki Jana Pawła II, on sam występuje na milionach portretów i fotografii, na podkoszulkach, w kalendarzach i na kubkach sprzedawanych w Rzymie i w krajach, gdzie akurat gości. Gdy przebywał w Niemczech, pojawiły się ogromne lizaki przedstawiające papieża. W sklepikach w wąskich uliczkach przylegających do Watykanu można dostać zabawne certyfikaty zawierające błogosławieństwo papieskie dla poszczególnych osób lub całych rodzin — nazwisko ma wstawić kupujący — oraz zaświadczenie, że blankiety te zostały osobiście poświęcone przez Jana Pawła II. Dokument taki kosztuje piętnaście dolarów, a Watykan nie kwestionuje autentyczności tego rodzaju świadectw. Najwyraźniej Jan Paweł II stanowi bardzo dochodowy towar. Sieci telewizyjne gotowe są zapłacić horrendalnie wysokie kwoty za wywiad z papieżem; ale on takich wywiadów nie udziela). Niemniej warto sięgnąć do statystyk, by w kilku przynajmniej aspektach stworzyć sobie obraz współczesnego Kościoła. Po pierwsze, globalna liczba ochrzczonych katolików. W końcu 991 roku (ostatni rok, za który dysponujemy danymi) liczba ta wynosiła 944 578 000. W stosunku do roku poprzedniego wzrosła 455 0 szesnaście milionów, co stanowi około osiemnastu procent całej ludności świata. Jest to dowód, że liczba wiernych Kościoła rzymskokatolickiego rośnie relatywnie wolniej niż liczba wyznawców innych religii, zwłaszcza islamu. Jest rzeczą powszechnie znaną, choć trudno to stwierdzić ilościowo, że Kościół rzymskokatolicki w Stanach Zjednoczonych, w Ameryce Łacińskiej, a nawet w Afryce traci coraz więcej wyznawców na rzecz odłamów protestanckich — fakt, który uznał sam Jan Paweł II, kiedy publicznie ostrzegał przed takimi sektami. Nasuwa się zatem nieunikniony wniosek, że Kościół rzymskokatolicki się kurczy. Traci nawet wiernych w stosunku do santerial — kultu przypominającego voodoo — na Karaibach, w Ameryce Południowej i na Florydzie (gdzie żyje wielu kubańskich uchodźców) oraz vodun2 w Afryce. Yodun stanowi religię, która, jako voodoo lub macumba, przybyła na Karaiby i do Brazylii wraz z niewolnikami. Podczas wizyty w roku 1993 złożonej w wiosce Ouidah w Beninie na zachodnim wybrzeżu Afryki Jan Paweł II ku swemu zdumieniu odkrył, że chrześcijaństwo 1 vodun mieszają się tam i bardzo harmonijnie ze sobą koegzystują -miejscowy kościół stał po drugiej stronie drogi naprzeciwko świątyni świętych pytonów, którą również opiekowali się chrześcijanie. Stolicy Apostolskiej trudno jest pogodzić się z takim synkretyzmem i inkul-turacją. I znów, choć statystki niewiele są nam w stanie pomóc, to łatwo stwierdzić, że jak na ironię losu katolicyzm kurczy się z powodu niskiego przyrostu naturalnego w rodzinach katolickich, które coraz mniej uwagi zwracają na potępienie przez Jana Pawła II sztucznej antykoncepcji i aborcji. Anegdotyczne dowody na to znaleźć można zarówno w krajach wysoko uprzemysłowionych (we Włoszech przyrost naturalny wynosi zero) jak w państwach Trzeciego Świata. Tam lokalni księża przyznają to otwarcie. Pewien prałat z Meksyku podczas mszy celebrowanej przez Jana Pawła II w Merida w sierpniu 1993 roku wyznał szeptem: „Moje owieczki kochają Pasterza [papieża], ale nie zamierzają mieć po dwanaścioro dzieci tylko po to, aby sprawić mu przyjemność". W Stanach Zjednoczonych, jak mówi jeden z kapłanów w Nowym Jorku, katolicy „kupują książkę papieża, a następnie nabywają prezerwatywy". 1 Afro-kubańska religia łącząca ceremonie rzymskokatolickie z afrykańskimi. Wyznawcy santerii wierzą, że katoliccy święci reprezentują afrykańskich bogów. 2 U haitańskich Kreolów odpowiednik voodoo. Czy papież wie, jak wygląda rzeczywistość, czy napawa go bólem świadomość, że większość jego najbardziej świętych zasad jest gwałcona, albo czy przyjmuje to jako kolejne cierpienie, które zsyła na niego Bóg? Jako osoba całkowicie prywatna Jan Paweł II zapewne obstaje przy cierpieniu, ale, pozostając niewzruszony w swych poglądach, wypowiada walkę w imię swych nauk moralnych, bez względu na cenę, jaką przyjdzie zapłacić jemu lub Kościołowi. Cała trajektoria życia Karola Wojtyły wydaje się przygotowywać go na ten ostateczny dramat, gdzie najstraszliwszą prawdą może być to, że jego twarde obstawanie przy pryncypiach moralnych odciągnie od Kościoła jeszcze więcej katolików. W Stanach Zjednoczonych arcybiskup Rembert Weakland z Mil-waukee, jeden z najbardziej cenionych ze względu na intelekt amerykańskich hierarchów, przyznaje ze smutkiem: „Być może będziemy zmuszeni opuścić Kościół i podzielić go" *. Weakland, który od 1977 roku pełnił posługę w archidiecezji Wisconsin (w stanie Wisconsin katolicy stanowią trzydzieści procent mieszkańców), twierdzi, że tam, podobnie jak w całych Stanach Zjednoczonych, „spada uczestnictwo w życiu Kościoła, i to spada szybko. Kościół też w pewien sposób otwiera oczy, ale otwiera je niewystarczająco szybko" *. Arcybiskup uważa, że „jedna czwarta wyznawców, jakich tracimy, przechodzi do zielonoświątkowców lub do kościołów protestanckich (...) pozostałe trzy czwarte odchodzi donikąd. Po prostu czuje, że »Kościół idzie zbyt wolno, nie podąża za życiem, i nic tam dla mnie nie ma«..." Spośród ludności amerykańskiej pochodzenia hiszpańskiego, której liczba w Wisconsin rośnie, dwadzieścia pięć procent zaraz po osiedleniu się „przystępuje do grup zielonoświątkowców"*. W miarę upływu czasu towarzyszący Janowi Pawłowi II przez całe życie mistycyzm zdaje się wzmagać. Papież zawsze odnosił go do własnego cierpienia i wielkich spraw moralnych, w których obronie staje, ale wszystko wskazuje na to, że zrobił nowy, ogromny krok, gdy 16 listopada 1994 roku ogłosił naukę o tajemnicy Kościoła dotyczącą „czystości w imię Królestwa Bożego"*. Powołując się na to, iż Jezus pochwalał dobrowolny celibat nawet u mężczyzn żonatych, zacytował jego słowa: „Bo są niezdolni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili, a są i tacy bezżenni, którzy dla Królestwa Niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, m'ech pojmuje!" 456 457 Jan Paweł II często wraca do tematu celibatu księży - - kolejnej wielkiej kontrowersji Kościoła, która została ostatnio bardzo nagłośniona występującym na szeroką skalę zjawiskiem pedofilii kapłanów - - jako fundamentalnej zasady dotyczącej stanu duchownego. Jakkolwiek trudno jest dokładnie ustalić, jaki wpływ na powołania kapłańskie ma taki punkt widzenia, to w tym przypadku statystyki ukazują problem w ciekawym świetle. Tak zatem od roku 1978, od czasu elekcji Jana Pawła II, liczba księży w skali światowej spadła z 416329 do 404031 w końcu roku 1991. Jeśli wziąć pod uwagę przyrost naturalny wśród katolików w omawianym okresie, było to dla Kościoła zjawiskiem alarmującym. W Ameryce Północnej i Środkowej liczba ta spadła ze 114 522 w roku 1988 do 82 018 księży w roku 1991, czyli mniej więcej o dwadzieścia procent. Liczba członków zakonów męskich zmniejszyła się w analogicznym okresie z 74 792 do 62 184. Podczas pontyfikatu Jana Pawła II liczba zakonnic spadła z 984 782 do 875 332. Jeszcze bardziej kłopotliwy musi być dla Jana Pawła II spadek liczby wyświęcanych księży w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie — kluczowych dla Kościoła terytoriach — z 697 w roku 1978 do 568 w 1991 roku. W tym właśnie roku było tam 15 613 studentów teologii przygotowujących się do pełnienia funkcji księdza, ale nie da się ustalić, ilu z nich rzeczywiście zostało kapłanami. W roku 1994 pod egidą Stowarzyszenia Studiów Religijnych ukazało się drukiem opracowanie zatytułowane: The Image of Ministry: At-titudes of Young Adults Toward Organized Religion and Religious Pro-fessions. Jego autorzy stwierdzali, że Kościół rzymskokatolicki, który nie uznaje kapłaństwa kobiet, stanowi jedyne wielkie wyznanie religijne w Stanach Zjednoczonych, które w pierwszej dekadzie następnego stulecia cierpieć będzie „znaczny niedobór duchownych". Jeśli pieniądze mogą stanowić miarodajny wyznacznik, trzeba stwierdzić, że amerykańscy katolicy ofiarują na swój Kościół mniej niż pozostali Amerykanie i mimo że mają wysokie dochody, plasują się na samym dole tabeli osób wspierających organizacje religijne. Na przykład, przeprowadzone w 1993 badania wskazują, że rodziny należące do ewangelickich Zgromadzeń Bożych dawały rocznie przeciętnie po 2985 dolarów na swój Kościół, a katolicy tylko 819. Jeśli chodzi o praktyki religijne katolików, liczba chrztów na całym świecie wzrosła z 16 979 094 w roku 1978 do 18 139 392 w roku 1991 —jak na dwanaście lat jest to wzrost nieznaczny i o wiele niższy w stosunku do przyrostu naturalnego wśród katolików. W roku 1978 458 udzielono 3790181 ślubów katolickich, a w roku 1991 zaledwie 3 514812. Znów poważny spadek w porównaniu z przyrostem naturalnym w rodzinach katolickich. Dlaczego Kościół pod przewodnictwem Jana Pawła II mimo tak szalonej popularności swego pasterza traci wyznawców, podczas gdy w tym samym czasie kościoły islamskie i ewangelickie rozrastają się, płynąc na fali wzmożonej religijności? Arcybiskup Weakland z Wisconsin po części wyjaśnia tę sprawę, twierdząc, że Kościół nie jest „odpowiedni dla mego życia" - a jest to pogląd, który słyszy się jak Ameryka długa i szeroka. Kolejne czynniki powodujące odchodzenie wyznawców od Kościoła katolickiego to surowość i konserwatyzm w kwestiach teologicznych przejawiane przez Jana Pawła if. Jego poglądy w zakresie nauk moralnych i życia seksualnego zbyt bezpośrednio i natrętnie ingerują w życie człowieka. Olbrzymim problemem, który coraz wyraźniej staje przed Janem Pawłem II, jest sukces odłamów protestanckich w rywalizacji z Kościołem katolickim w obrębie jego własnych twierdz. Grupy ewangelickie, często finansowane przez Stany Zjednoczone, od dziesięcioleci działające w Ameryce Łacińskiej (i w mniejszym stopniu w Afryce) stworzyły sobie ważne przyczółki w Brazylii, krajach andyjskich i w Ameryce Środkowej. Do Brazylii przybyły ze Stanów Zjednoczonych po wojnie domowej w dziewiętnastym wieku. Po drugiej wojnie światowej protestanci wytypowali „latających misjonarzy", którzy w jednosilnikowych samolocikach docierali do Indian zamieszkujących dżungle Ekwadoru. W Peru amerykańscy misjonarze powołali do życia instytuty lingwistyczne zajmujące się badaniem języków indiańskich. W Kolumbii posiadają ośrodki misyjne rozrzucone po całym kraju. Kościół katolicki często oskarża te ośrodki o to, że stanowią agenturę CIA. Mniej więcej w ciągu ostatnich dwudziestu lat ewangelicy poczynili nadzwyczajne postępy, stając się poważnym zagrożeniem dla monopolu na duchowość posiadanego dotąd przez Kościół, który dominował w Ameryce Łacińskiej od czasów szesnastowiecznych podbojów hiszpańskich i portugalskich. A jednak, przynajmniej teoretycznie, Ameryka Łacińska wciąż stanowi największe terytorium wpływów Kościoła. Na czele Brazylii i Gwatemali stoją prezydenci wyznania protestanckiego, choć ich wiarygodność jako demokratów pozostawia wiele do życzenia. W pierwszej połowie XX wieku protestancki prezydent w Ameryce Łacińskiej byłby nie do pomyślenia. Na Kubie, formalnie 459 katolickiej, lecz tak naprawdę komunistycznej, w ciągu trzech ostatnich lat liczba kościołów protestanckich się potroiła. Narażając się na zarzut uogólnienia, można stwierdzić, iż atrakcyjność grup protestanckich, a zwłaszcza zielonoświątkowców, bierze się z ich swobodnych praktyk religijnych pozbawionych żądań doktrynalnych i hierachicznej organizacji Kościoła rzymskokatolickiego. U ewangelików w obrządkach wierni biorą bezpośredni udział i mają całkowitą wolność poglądów na kwestie polityczne czy teologiczne, jakkolwiek Kościół ten przykłada wielką wagę do rozwoju duchowości („modlitwa w Duchu") i oczyszczającej roli modlitwy. Mają też sztywny kodeks moralny. Na czele kongregacji ewangelickich stoją Zgromadzenia Boże oraz pastorzy zielonoświątkowców, ale nie ma tam biskupów, arcybiskupów, kardynałów czy jakichkolwiek innych przedstawicieli władzy scentralizowanej -- nie istnieje ewangelicki odpowiednik Rzymu — i ten szczegół zdaje się wyjątkowo przyciągać chrześcijan w Ameryce Łacińskiej zmęczonych trwającym od wieków systemem „tak" i „nie" narzucanym im przez katolicki kler. Fakt, że protestanci nie zmuszają wiernych do trudnych moralnych wyborów w kwestii kontroli urodzin — nie mówimy tu o aborcji — stanowi naturalnie czynnik decydujący w ich konkurencji z Kościołem katolickim. Ale czy ta swoboda świadczy, że protestantów trudniej zaakceptować niż ich braci, których wiara opiera się na ekumenii komunijnej? Potężny odłam katolickiego kleru w Ameryce Łacińskiej uważa, że protestanci są lepszymi chrześcijanami i, świadomie czy nie, próbuje się na nich wzorować, twierdząc, iż Kościół może się rozwinąć raczej dzięki wiernym, którzy posiadają umysły otwarte, niż opierając się na rzeszach kobiet i mężczyzn, którzy po prostu kroczą przez życie jako katolicy. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych młodzi liberalni biskupi brazylijscy zaczęli zakładać tzw. wspólnoty podstawowe \ które zasadniczo miały stanowić samorządne lokalne organizacje katolickie prowadzące działalność religijną. Często funkcjonują bez kapłanów, których liczba w całym kraju maleje. Dodatkowym elementem zwiększającym atrakcyjność CEB-ów było to, że struktury te nie buntowały się i nie próbowały konkurować z Rzymem lub z papieżem. Stolica Apostolska jednak utrzymywała, że wywierają szkodliwy wpływ i w rezultacie potępiła ten ruch. Kardynał Eduardo Francisco Pironio z Argentyny, który podczas konklawe w roku 1978 znajdował się na „szcze- Base Ecclesial Communities (CEB). 460 solnej liście" papieskiej, a obecnie pełni funkcję przewodniczącego papieskiej Rady do Spraw Świeckich, sądzi, że w początkowej fazie wspólnoty podstawowe zapewne stanowiły dobre rozwiązanie, lecz Kościół nie mógł ryzykować potencjalnego zagrożenia władzy biskupów na tym obszarze. W przeciwieństwie do pierwszych lat po Soborze Watykańskim II liberalni prałaci południowoamerykańscy, w tym kardynałowie, nie cieszą się obecnie wielkimi względami w Stolicy Apostolskiej. Kardynał Paulo Evaristo Arns z Saó Paulo w Brazylii, który bronił opozycjonistów torturowanych przez reżim i był wielkim rzecznikiem wspólnot, nagle pojął, że jego olbrzymia archidiecezja rozpadła się na pięć części, a władzę sprawuje tylko w jednej z nich. Sam Pironio został zdjęty przez Jana Pawła II ze stanowiska prefekta Kongregacji do Spraw Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, która prowadziła święcenia religijne. Nawet po upadku marksizmu teologia wyzwolenia pozostaje na czarnej liście Watykanu, a to również zniechęca katolickich intelektualistów. Mianowani w ostatnim dziesięcioleciu nowi biskupi i kardynałowie z Ameryki Łacińskiej -podobnie jak w Stanach Zjednoczonych i Europie — prawie bez wyjątku hołdują przekonaniom konserwatywnym. Największym ich uznaniem cieszy się Opus Dei. Jan Paweł II przykładał, rzecz jasna, wielką wagę do Ameryki Łacińskiej, czemu dał wyraz już w roku 1979, biorąc udział w konferencji w Puebla, oraz podczas dziesięciu podróży na ten kontynent, kiedy odwiedził wszystkie kraje południowoamerykańskie z wyjątkiem Kuby, choć państwo to nigdy oficjalnie nie zerwało stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską. Wizytował Jamajkę, Trynidad i Tobago oraz wyspy Bahama, gdzie przeważają protestanci. Wszędzie na półkuli zachodniej papież głosił Nową Ewangelizację i prawie wszędzie spotykał się z entuzjastycznym przyjęciem. Tłumy starały się znaleźć jak najbliżej Jana Pawła II, dotknąć jego dłoni lub skraju szaty. Nic jednak nie wskazuje na to, by misje pasterskie Ojca Świętego powstrzymały lub odwracały pęd ku protestantyzmowi i powszechny odwrót od Kościoła katolickiego w Ameryce Łacińskiej. Fakt ten w dramatyczny sposób ujawnia ogromną dysproporcję między szacunkiem, a nawet uniżonością wobec Jana Pawła II a całkowitym odrzucaniem jego nauk i doktryn Kościoła przez część katolików zamieszkujących te rejony świata. W tym sensie przyszłość Kościoła rzymskokatolickiego w Ameryce Łacińskiej maluje się raczej w ciemnych barwach; i na pewno ma na to ogromny wpływ obecny pontyfikat. Jan Paweł II zanadto jest człowiekiem zasad, żeby w najmniejszym stopniu 461 zmieniać swą filozofię tylko po to, by zwiększyć popularność i poparcie dla Kościoła katolickiego. Jako profesor etyki postępowanie takie uważałby za nieetyczne. W związku z powszechnym odchodzeniem od Kościoła katolickiego w Ameryce Południowej oraz w innych rejonach świata — zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej — rodzi się pytanie o charakter i naturę Kościoła w ostatnim okresie pontyfikatu Jana Pawła II oraz w latach następnych, już w nowym tysiącleciu. Najwnikliwszą krytykę Kościoła papieskiego przedstawił w roku 1994 znany powszechnie wysoki dostojnik Kościoła rzymskokatolickiego, człowiek osobiście bardzo oddany Janowi Pawłowi II i znający doskonale problemy Stolicy Apostolskiej, Europy, Stanów Zjednoczonych i Trzeciego Świata. Oświadczył on szczerze, lecz anonimowo: W ciągu najbliższych pięciu lat w Kościele wystąpi wiele napięć. Podejrzewam, że zrodzą się one ze zbyt wielu aspektów życia Kościoła i będą nieustannie wzrastać; i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w innych częściach świata. Podejrzewam też, że problemów nieustannie przysparzać będzie Ameryka Łacińska.* Ów dostojnik wyraził obawę, iż „niektóre osoby z otoczenia papieża akceptują pogląd, że jeśli nawet drastycznie stracimy liczbę wyznawców, to dopóki pozostaniemy wierni zasadom, wszystko będzie w porządku (...) że jeśli nawet liczba wiernych Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych spadnie z pięćdziesięciu dziewięciu milionów do piętnastu, wszystko będzie w porządku"*. Uznał, że „jest to bardzo niebezpieczne rozumowanie. Stanowi część naszego obecnego problemu w kwestii kierownictwa. Nie chcemy znaleźć się w sytuacji, w której zmuszać będziemy ludzi do odejścia i podziału Kościoła. Muszę przyznać, że ten problem bardzo mnie trapi"*. Zabierając głos na temat coraz silniejszych za pontyfikatu Jana Pawła II tendencji Stolicy Apostolskiej do powoływania konserwatywnych biskupów, prałat zauważył, iż (...) ludzie obawiają się, iż nadchodzą czasy ideologicznej selekcji. Ale jeszcze bardziej - - i to Ojciec Święty, jak każdy zresztą człowiek sprawujący władzę, musi mocno 462 brać pod rozwagę — faktu, że otacza się ludźmi, którzy myślą dokładnie tak jak on. Jest to bardzo niebezpieczne zjawisko, ponieważ w sytuacji, kiedy człowiek otoczony jest ludźmi wyznającymi identyczne idee co on sam, nie jest w stanie poznawać i tworzyć nowych. W zupełności podzielam potrzebę lojalności. Myślę, że każdy potrzebuje lojalnego personelu. Ale jeśli otoczenie nie jest w stanie mu się sprzeciwić, człowiek ma problem. Ojca Świętego nie otaczają ludzie, jakich naprawdę potrzebuje, i to napawa mnie ogromnym niepokojem.* Co więcej, ów dostojnik oświadczył, że Jan Paweł II odrzuca pogląd angielskiego kardynała Henry'ego Newmana, jednego z wybitnych dziewiętnastowiecznych kardynałów, że „przerażający dynamizm"* tkwi między „Kościołem uczącym się i Kościołem nauczającym"*. Newman, zauważył rozmówca, twierdzi, iż „Kościół nauczający może wydać fałszywe oświadczenie, lecz człowiek może stopniowo zacząć udoskonalać nauczanie"*, jeśli „słucha, i wtedy następuje dialog"*. Ale ów dostojnik kościelny mówi, że „obecny Ojciec Święty nie lubi tego elementu nauk Newmana. W moim odczuciu papież uważa, że Kościół — to jest hierarchia biskupia — głosi prawdę i jest po to, aby nauczać, to wszystko"*. Następnie stwierdza: Myślę, że Ojciec Święty widzi Kościół jako bardzo aktywną, zaangażowaną, posłuszną i bardzo lojalną grupę, która próbuje przetworzyć świat. Zawsze twierdziłem, że lubię teologię Opus Dei. Praktyki nie znoszę. Teologia wyzwolenia została potępiona przez Sobór Watykański II. Jest to ruch osób świeckich, które niosą w świat Ewangelię. W Opus Dei niepokoi mnie klerykalny sposób, w jaki kontroluje wszystkie sprawy. Niepokoi mnie sposób, w jaki kapelani kontrolują świeckich. Z niepokojem obserwuję ich działania. Nie jestem pewien, jaki praktyczny wpływ ma to na Ojca Świętego. Ale myślę, że teoria mu odpowiada.* (W grudniu 1994 roku Jan Paweł II jeszcze bardziej uhonorował Opus Dei, podnosząc hiszpańskiego biskupa Juliana Herranza Casado, członka tej organizacji, do godności arcybiskupa i wyznaczając go na przewodniczącego Papieskiej Rady do Spraw Interpretacji Tekstów 463 Prawnych. Sześćdziesięcioczteroletni Hiszpan jest pierwszym arcybiskupem Opus Dei i pierwszym członkiem tej organizacji, który otrzymał w kurii tak wysoką godność. Przewodniczącymi w kurii byli zawsze kardynałowie, toteż w zaistniałej sytuacji nowy arcybiskup może stać się w swoim czasie pierwszym kardynałem w szeregach Opus Dei). Margaret O'Brien Steinfels, wydawca Commonweal, katolickiego, kulturalnego i intelektualnego czasopisma, osobiście zajęła się problemami, które stanęły przed katolikami mającymi zapatrywania bardzo różniące się od obecnych oficjalnych nauk Kościoła i domagającymi się wolności sumienia w dokonywaniu własnych wyborów. Cytuje słowa Jana Pawła II z ogłoszonej w 1993 roku encykliki Yeritatis Splendor. „Odmienność poglądów, wyrażana przez kontestację i polemiki w środkach masowego przekazu, jest sprzeczna z eklezjalną komunią i z prawidłową wizją hierarchicznej struktury Ludu Bożego". Ale nie zgadza się z papieżem w kwestii tego, co stanowi odpowiedzialną różnicę zapatrywań. Pani Steinfels pisze: Stanowisko wielu z nas, katolików uważających, że Hu-manae vitae i obecny papież tragicznie mylą się, traktując uprawiany przez współmałżonków seks przy stosowaniu środków sztucznej antykoncepcji za wrodzone zło, stanowi odmienność poglądów (...) Kultura konsumpcyjna karmi nas takimi określeniami jak „kawiarniany katolicyzm", „katolicyzm supermarketów", „katolicyzm weź-i-wybierz" lub „wymieszaj-i-porównaj". Sądzę, że takie wyobrażenia stanowią obelgę dla katolików, którzy po poważnej modlitwie, refleksji i rozterkach podejmują zgodne ze swym sumieniem decyzje, że pewne nauki Kościoła nie zasługują na to, by je stosować w życiu. Ale myślę też, że określenia te nazywają obecną rzeczywistość i w oczywisty sposób nie zgadzają się zarówno z jednością jak poważną odmiennością poglądów.* Nieustannie powracającym wątkiem we wszystkich dyskusjach na temat pontyfikatu Jana Pawła II są dostrzegalne sprzeczności w ramach Kościoła między konserwatyzmem teologicznym a jego ogromnym zaangażowaniem się we wszystko, co dotyczy sprawiedliwości społecznej. Owa sprzeczność wydaje się pogłębiać w miarę jak papież przyjmuje 464 coraz sztywniejsze stanowisko w kwestiach teologicznych, a sytuacja nieustannie ewoluującego świata skłania go do coraz większego zdecydowania w obronie praw ludzi uciskanych. Jak na ironię owo zaangażowanie się w sprawy biednych zmusza Kościół do zmagań ze zwycięskim konserwatyzmem politycznym wszędzie tam, gdzie on występuje. Katolicka hierarchia w Stanach Zjednoczonych, która w różnoraki sposób odzwierciedla poglądy Jana Pawła II, nie zgadza się ze zdominowanym przez republikanów Kongresem w sprawie proponowanych natychmiast po wyborach w 1994 roku radykalnych cięć budżetowych w sferze funduszy przeznaczonych na cele socjalne. W miesiąc po wyborach komentator katolicki napisał, że (...) podczas gdy [amerykańscy] biskupi stają się coraz bardziej konserwatywni w kwestiach kościelnych, pozostają niewzruszonymi rzecznikami społecznych nauk katolickich, szczególnie własnych, które odnoszą się do biednych, prześladowanych, imigrantów, zagrożonych i chorych (...) Nie będą to po prostu „ci liberalni katolicy", którzy staną w opozycji do „konserwatywnych" polityków. Na czele staną amerykańscy biskupi. Dobrze znają przemoc i ubóstwo oraz to, jak nakazują reagować na nie głoszone przez nich nauki społeczne. Czy to prowincjonalny biskup, czy kardynał z metropolii, wszyscy oni podają przerażające przykłady nędzy, zaczerpnięte z ulic miast, w których przychodzi im działać, z parafii i agencji pomocy społecznej (...) Owa troska o biednych stanowi znamię i punkt zborny dla wszystkich praktycznie amerykańskich katolików (...) Powszechna opinia publiczna skierowana jest przeciw biednym. Katolicy jednak należą do Kościoła, który nie opiera się na sądach ogółu (...) Jeśli pozostaniemy wierni, wybije najwspanialsza chwila zapisana w annałach amerykańskiego katolicyzmu. Nastawienie to podzielają oczywiście nie tylko katolicy amerykańscy. W Europie Zachodniej, a zwłaszcza we Francji i w Niemczech, Kościół znajduje się w opozycji do rządów, walcząc o prawa dla pochodzących w większości z Trzeciego Świata imigrantów oraz broni ich przed deportacją. Jan Paweł II w ostatnich latach niejednokrotnie podnosił temat migracji. Takie stanowisko wyraża się coraz większą aktywnością papieża i Kościoła na polu ogólnoświatowej walki o prawa człowieka, także emigranta. 465 Oprócz kilku niepowodzeń Kościół pod przewodnictwem Jana Pawła II ma rzeczywiście imponującą kartotekę dokonań w walce o prawa człowieka, a głos samego papieża stanowi największy autorytet w kwestiach moralnych na świecie (gdzie tak naprawdę istnieje bardzo niewiele autorytetów). Do głoszenia poparcia praw człowieka Jan Paweł II wykorzystuje swe podróże po wszystkich zakątkach Ziemi. Rozpoczynając afrykańską pielgrzymkę w kwietniu 1989 roku, oświadczył zgromadzonym w Tananariwie na Madagaskarze słuchaczom, że nie może odwiedzić Afryki Południowej, ponieważ „gdyby nawet papież chciał okazać szacunek tej czy innej władzy miejscowej, przede wszystkim musi okazać szacunek swej roli człowieka, który głosi prawdę — prawdę wiary i prawdę ładu moralnego — zarówno w kwestiach społecznych jak politycznych. A mówiąc językiem so-cjopolitycznym, wszyscy bardzo dobrze wiemy, że w tej dziedzinie w Afryce Południowej istnieją olbrzymie problemy"*. W październiku 1989 roku Jan Paweł II odprawił mszę polową w Diii na Timorze Wschodnim, gdzie w 1974, gdy Indonezja anektowała tę byłą kolonię portugalską, żołnierze indonezyjscy zamordowali dwieście tysięcy rdzennych mieszkańców wyspy. W muzułmańskiej Indonezji Timor Wschodni stanowi enklawę Kościoła rzymskokatolickiego, ale papież nie rozwijał tematu różnic religijnych. Powiedział tylko: „Przez wiele lat trwające konflikty szerzyły wśród was zniszczenie i śmierć; wiecie, co to znaczy być ofiarami nienawiści i walki. Zginęło wielu niewinnych ludzi, wielu zostało dotkniętych represjami i zemstą". Jan Paweł II był pierwszym światowym przywódcą, który odwiedził Timor Wschodni po piętnastoletniej indonezyjskiej okupacji i żywo interesował się losem tej wyspy. Prezydent Clinton był świadom, jakie problemy nękają ten kraj, gdy w listopadzie 1994 roku odwiedził stolicę Indonezji Dżakartę i na terenie ambasady amerykańskiej zastał demonstrantów. Mimo to nie zajął żadnego stanowiska na temat Timoru Wschodniego, jakkolwiek biskup Kościoła rzymskokatolickiego z tamtego okręgu, Carlos Felipe Ximensa Belo oświadczył, że po aneksji zginęły tam jeszcze tysiące osób. Biskup Belo powiedział, iż „po przesłuchaniach ludzie byli torturowani, bici i skazywani bez sądu"*. Kościół w Trzecim Świecie przeciwstawiający się od czasów zakończenia drugiej wojny światowej dyktaturom i łamaniu praw człowieka ma pełne poparcie Jana Pawła II. Na Filipinach kardynał Jaime Sin należał do przywódców rewolty skierowanej przeciw dyktaturze Mar-cosa. W Ameryce Środkowej Kościół podczas trwającego ponad dwa dziesięciolecia konfliktu ujawniał działania organizowanych przez 466 awicowy TZ^ szwadronów śmierci (lecz Jan Paweł II nie nale-*ał do wielbicieli biskupa Romero, który poniósł męczeńską śmierć). VV roku 1994 w Gwatemali kościelne biuro zajmujące się zagadnieniami przestrzegania praw człowieka stało się główną instytucją badania wzrastającej liczby zabójstw politycznych uprawianych przez reżim wojskowy. Jan Paweł II wysyłał też tajnych emisariuszy w misjach dotyczących przestrzegania praw człowieka. Trzy lata wcześniej, zanim bardzo niechętnie zdecydowały się na to Stany Zjednoczone, watykańscy dyplomaci zapoczątkowali ciche negocjacje z juntą wojskową w Związku Myanmar (dawniejsza Birma). Kardynał Etchegaray, przewodniczący Papieskiej Rady „Justitia et Pax", najwięcej podróżujący wysłannik Ojca Świętego, w przekonaniu, że najważniejszą rzeczą jest otwieranie nowych dróg do porozumienia i dialogu, udał się w 1993 roku do Chin w sprawie podjęcia rozmów na temat praw człowieka oraz przyszłości Kościoła rzymskokatolickiego w tym kraju. Ale rok później Pekin wznowił aresztowania księży katolickich, którzy nie chcieli wiązać się z organizacjami religijnymi reżimu. Etchegaray po raz pierwszy odwiedził Fidela Castro w Hawanie w roku 1994 (bardzo łatwo znaleźli wspólny język), by jeszcze w tym samym roku w listopadzie przyjechać tam powtórnie z czterodniową wizytą, która miała służyć przedyskutowaniu problemu panującej na Kubie nędzy i utworzenia tam kubańskiej komisji „Justitia et Pax". Komisja ta miała zajmować się również kwestiami praw człowieka. Stanowiło to swojego rodzaju przełom, ponieważ, zgodnie z tym, co sam Etchegaray wyznał przyjaciołom rok wcześniej, Stolica Apostolska nie zamierzała angażować się w żadne mediacje z Kubą, gdyż jej zdaniem podważało to wiarygodność Kościoła. Kardynał najwyraźniej ocenił, że nadszedł czas, aby Watykan jednak zajął się już zagadnieniem zbliżających się przemian politycznych na tej wyspie. Największą troską Kościoła jest to, żeby po zakończeniu długotrwałych rządów Castro przemiana ta odbyła się bez rozlewu krwi. Stolica Apostolska również nie wykazała najmniejszego zainteresowania przewrotem wymuszonym przez interwencję zbrojną Stanów Zjednoczonych w 1994 roku na Haiti. Watykan bardzo negatywnie odnosił się do wybranego trzy lata wcześniej na urząd prezydenta Jeana-Bertranda Aristide, ponieważ był on wyświęconym kapłanem — prawo kanoniczne zabrania księżom ubiegania się w wyborach o urzędy — ale przede wszystkim dlatego, że był on gorącym rzecznikiem 1 wyznawcą teologii wyzwolenia (o czym napisał nawet książkę, ale owa publikacja przeszła bez echa). 467 Gdy Aristide został obalony przez haitańską armię, Stolica Apostoł-ska wydała jedynie oficjalne oświadczenie stwierdzające uznanie nowej junty wojskowej. Może to zabrzmieć dziwnie, ale Watykan nie protestował przeciw masowemu łamaniu praw człowieka, w tym wielu zabój-stwom politycznym, do jakich doszło podczas rządów tej junty, ani też nie domagał się publicznie przywrócenia prezydenta Aristide. Później Aristide zwrócił się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o zwolnienie go ze święceń kapłańskich. Niezależnie jednak od tak zaskakujących niekonsekwencji Jan Paweł II stworzył niepodważalną pozycję Kościoła w zasadniczych dziedzinach dotyczących sprawiedliwości społecznej i praw człowieka. Kiedy spisana już zostanie historia pontyfikatu Jana Pawła II, nie jest wykluczone, iż okaże się, że jego osiągnięcia na tym polu mają większe znaczenie niż konserwatyzm i surowość w kwestiach teologicznych. Polski papież zostanie zapewne w pamięci jako wzór ludzkiej przyzwoitości. Tymczasem Jan Paweł II z wielkim heroizmem kieruje sprawami Kościoła. Jest jego głównym architektem, strategiem i wielkim aktorem na światowej scenie. Bez jego dominującej osobowości i talentów teatralnych mogłyby upaść najwznioślejsze idee; a codziennie przychodzą mu do głowy doskonałe pomysły. Najwspanialszymi widowiskami są jego długie podróże. Natychmiast po tym, jak został wybrany na papieża, zdecydował, że sam będzie najlepszym emisariuszem Nowej Ewangelizacji, i w poruszający wyobraźnię, pełen rozmachu sposób wykorzystuje do tego celu podróże samolotami odrzutowymi oraz miejscowe i satelitarne sieci telewizyjne. Na pokładzie papieskiego samolotu wraz z Janem Pawłem II (płacąc jak za bilet pierwszej klasy) podróżuje zawsze około pięćdziesięciu dziennikarzy włoskich i zagranicznych, którzy zapewniają obsługę prasową na najwyższym poziomie. Wszystkie te operacje opracowane są z wojskową precyzją. Podczas szesnastu lat swego pontyfikatu --od stycznia 1979 do września 1994 — Jan Paweł II odwiedził w trakcie 62 podróży 110 krajów leżących na pięciu kontynentach. Przeleciał samolotem blisko 950 000 kilometrów (a niezliczone tysiące przebył w swym „papamo-bilu"). W podróżach spędził w sumie 420 dni — rok i pięćdziesiąt pięć dni - - co równa się w przybliżeniu jednej szesnastej trwania jego pontyfikatu. Lubi długie loty samolotem, ponieważ umożliwiają mu lekturę, pisanie i modlitwę, których nie przerywa codzienny watykański harmonogram audiencji i spotkań z wiernymi. 468 Najdłuższą pielgrzymką papieską była wizyta w Azji w listopadzie 1986 roku, kiedy to w trzynaście dni, sześć godzin i piętnaście minut przebył w sumie prawie sześćdziesiąt tysięcy kilometrów. Najkrótszą podróżą pozostaje wyprawa helikopterem do republiki San Marino, położonej w środkowych Włoszech. Wizyta ta trwała dokładnie pięć godzin. Podczas 62 podróży zagranicznych Jan Paweł II wygłosił 2026 dłuższych lub krótszych przemówień i homilii w dziesiątkach języków (przeważnie czytał z tekstu w danym języku; i to z pewnością siebie, jakiej pozazdrościć mu może zawodowy aktor). Odbył też 118 podróży samolotem, helikopterem i samochodem po samych Włoszech, przeważnie do katolickich sanktuariów i kościołów prowincjonalnych. Rzecznik żadnej sprawy w historii świata tyle nie podróżował i nie przemawiał do takich tłumów na całym świecie. Zgodnie z oficjalną doktryną zaliczenie kogoś w poczet świętych jest najwyższym uhonorowaniem przez Kościół człowieka, „który zmarł śmiercią męczeńską i/albo uprawiał cnotę chrześcijańską do stopnia bohaterskiego, przebywa obecnie w raju i godzien jest czci liturgicznej oraz naśladowania przez wiernych"*. Stąd powiedzenie „być w raju". Kościół czci świętych — „osoby święte" - od najwcześniejszych lat swego istnienia. W ciągu blisko dwóch tysięcy lat ogłosił prawie trzy tysiące kanonizacji, jakkolwiek w ostatnich latach niektóre dawne decyzje są poddawane rewizji; ale nowych wciąż przybywa. Zaliczenie w poczet świętych nosi nazwę kanonizacji. Kończy ją nieomylna decyzja papieża podjęta po niesłychanie wnikliwych i drobiazgowych studiach stwierdzających, że zgłoszony kandydat godzien jest miana świętego. Kanonizację poprzedza beatyfikacja, gdy papież dokonuje uroczystego, publicznego zatwierdzenia kultu zmarłego chrześcijanina. Niewielu beatyfikowanych zostaje świętymi. Beatyfikacja i kanonizacja miały zapewne od początku stanowić formę oddawania czci zasługującej na nią osobie, ale zarazem „uczłowieczać" Kościół poprzez jego identyfikację z konkretnymi osobami — mężczyznami, kobietami i dziećmi — do których wierni mogą się zwracać o wstawiennictwo u Boga i na których mogą się wzorować. Historia ich bohaterstwa i męczeństwa jest rozpowszechniana i staje się częścią nauki Kościoła. Ale trzeba było dopiero wyobraźni Jana Pawła II, by uświadomić sobie pełen potencjał, jaki dla wzmocnienia pozycji Kościoła posiada instytucja tworzenia świętych. Od samego początku pontyfikatu polski papież powoływał tak wielu błogosławionych i świętych, że ich liczba 469 znacznie przekracza liczbę osób beatyfikowanych i kanonizowanych przez wszystkich jego poprzedników w XX wieku. Święci potęgują wyobrażenie o świętości Kościoła, a wieść o nich natychmiast jest rozgłaszana wiernym (dziś za pośrednictwem kolorowej telewizji satelitarnej). Beatyfikacja i kanonizacja są procesem mozolnym, który wymaga trwających nieraz dziesiątki (a nawet setki) lat wnikliwych studiów nad życiem kandydatów, ich twórczością literacką, heroicznym praktykowaniem cnót oraz, z wyjątkiem przypadków udokumentowanej śmierci męczeńskiej, poszukiwania dowodów na przynajmniej jeden cud sprawiony interwencją kandydata u Boga. Grzegorz Wielki, papież z VI wieku, który „nigdy nie odpoczywał", został ogłoszony świętym i zaliczony do „Doktorów Kościoła" (tytuł nadawany niektórym świętym). Kanonizacja wymaga tak ogromnych nakładów sił i środków, że w tym celu powołano w kurii specjalną instytucję — Kongregację do Spraw Kanonizacyjnych. Jednak Jan Paweł II nie marnował czasu na pobudzanie energii kongregacji i dlatego mógł wszcząć nie notowaną dotąd liczbę procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych. Na przykład odstąpił od Kanonu 2138 nowego prawa kanonicznego, który od kandydata na świętego wymagał dokonanych i poświadczonych dwóch cudów; obecnie wystarcza jeden. Papież osobiście odprawia ceremonie beatyfikacji i kanonizacji, które mają miejsce na placu Świętego Piotra lub w bazylice (jakkolwiek część tych uroczystości odbyła się w innych miejscach). Ceremonie te przeprowadzane są z zadziwiającą rzymską pompą, pełną zarazem fantazji i powagi, w obecności setek tysięcy wiernych zgromadzonych na placu i w jego okolicach. Dzięki tym ceremoniom Kościół przykuwa uwagę katolików, ściąga do Rzymu niezliczone rzesze pielgrzymów (w miarę jak przybywa świętych i błogosławionych nie-Włochów, liczba pielgrzymów nieustannie wzrasta), a dzięki telewizji robi z tych uroczystości wielkie widowisko. W ciągu nieco ponad szesnastu lat (do końca stycznia 1995 roku) swego pontyfikatu Jan Paweł II powołał 272 nowych świętych (między innymi 117 Wietnamczyków, 103 Koreańczyków i 15 Japończyków; Azjaci kanonizowani są w oddzielnych grupach). Podczas piętnastoletniego pontyfikatu Paweł VI ogłosił 72 nowych świętych (wśród nich grupę 40 szesnastowiecznych męczenników z Anglii i Walii oraz 22 dziewiętnastowiecznych męczenników z Ugandy). Tak zatem obecny Ojciec Święty wyniósł na ołtarze prawie cztery razy więcej świętych, niż jego poprzednik w takim samym mniej więcej czasie. 470 Wszyscy dwudziestowieczni papieże, poprzednicy Jana Pawła II, kanonizowali w sumie 158 świętych. Liczba beatyfikacji ogłoszonych za pontyfikatu Jana Pawła II jest ieszcze bardziej imponująca. Pod koniec stycznia 1995 roku, kiedy to w poczet błogosławionych powołany został Grimoaldo Santamaria, kleryk włoskiego Zgromadzenia Pasjonistów, który w 1902 roku w wieku dziewiętnastu lat zmarł na ostre zapalenie opon mózgowych — Ojciec Święty oświadczył, że na beatyfikację czeka jeszcze 731 osób (tylko w tym roku 24). Pierwszych błogosławionych: dominikanina Francisa Colla i paulina Jacąuesa Lavala, Jan Paweł II beatyfikował 29 kwietnia 1979 roku. Paweł VI beatyfikował 31 osób. Wszyscy dwudziestowieczni poprzednicy Jana Pawła II beatyfikowali w sumie 79 „sług Bożych". Jan Paweł II pobił ich zatem prawie ośmiokrotnie. Kolejnym wydarzeniem o znaczeniu historycznym w roku 1994 -roku dwóch synodów biskupich, dwóch grupowych beatyfikacji oraz „wiosennej ofensywy" antyaborcyjnej Jana Pawła II - - była konsekracja trzydziestu nowych kardynałów, która nastąpiła 26 listopada. Stanowiło to jak zwykle wielkie widowisko watykańskie, lecz tak naprawdę nowymi nominacjami Jan Paweł II otworzył drzwi do papieskiej sukcesji, bez względu na to, kiedy ma ona nastąpić. Dwudziestu czterech z trzydziestu nowo mianowanych kardynałów miało mniej niż osiemdziesiąt lat, a zatem mogą brać udział w konklawe. Po raz pierwszy od późnych lat sześćdziesiątych liczba elektorów w Kolegium Kardynalskim osiągnęła oficjalną górną granicę stu dwudziestu kardynałów. Nie oznacza to bynajmniej, że Jan Paweł II spodziewa się rychłej śmierci. Od pewnego czasu wielu uczestników kolegium wykruszało się z przyczyn naturalnych i obowiązkiem papieża było odbudować instytucję kurii, stanowiącej zarówno ciało doradcze, jak też organ wybierający nowych papieży. Jan Paweł II w trakcie swego pontyfikatu sześciokrotnie już mianował nowych kardynałów i obecnie osiemdziesiąt trzy procent składu kurii stanowią dostojnicy przez niego powołani; pozostałych mianował jeszcze Paweł VI. Nie należy wyciągać pochopnych wniosków, że Jan Paweł II zapewnił sobie w ten sposób wybór faworyzowanego przez siebie następcy -decyzje konklawe, jak pokazuje historia i elekcja samego Karola Woj-tyfy, są całkowicie nieprzewidywalne — lecz obecne kolegium odzwierciedla dwa główne nurty jego pontyfikatu. Teologicznie jest bardziej 471 konserwatywne niż bezpośrednio po Soborze Watykańskim II, a skład osobowy kurii jest znacznie bardziej zróżnicowany narodowościowo. Wybór przez Jana Pawła II nowych kardynałów z dwudziestu czterech krajów stanowi kontynuację polityki Pawła VI, który chciał umiędzynarodowić skład rady i sprawić tym samym, że stanie się ona mniej rzymsko- i europocentryczna. Jako pierwszy od XVI wieku papież nie-Włoch Jan Paweł II doskonale rozumie, że Kościół, aby przetrwać w świecie, w którym większość ludzi żyje w obu Amerykach i w krajach Trzeciego Świata, musi stać się rzeczywiście uniwersalny. Wprawdzie daleko mu jeszcze do tego, ale Ojciec Święty, z zamiłowania globtroter, pchnął Kościół we właściwym kierunku. Ponieważ względy geograficzne grają wielką rolę w polityce konklawe, nowe kolegium daje podstawy, by sądzić, że następcą Jana Pawła II również zostanie nie-Włoch. Liczba włoskich kardynałów, którzy przy wyborze Pawła VI stanowili trzydzieści pięć procent składu kolegium, spadła obecnie do siedemnastu. Posiadając dwudziestu elektorów, ciągle stanowią oni najliczniejszą grupę narodowościową, ale, podobnie jak przedstawiciele Europy Zachodniej, zdecydowanie stracili już swe wpływy (większość Włochów będzie bardzo zadowolona z kolejnego papieża obcokrajowca; jedynie stare rzymskie rody arystokratyczne nastawione są wrogo do Jana Pawła II jako „zagranicznego okupanta", ponieważ, ich zdaniem, nie liczy się z nimi wystarczająco). Po konsystorzu w roku 1994 przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, Ameryki Łacińskiej, Afryki, Azji i Europy Wschodniej stanowią pięćdziesiąt dziewięć i pół procent stanu osobowego kolegium (Stany Zjednoczone z dziesięcioma elektorami, w tym dwoma nowymi, są drugą po Włochach najliczniejszą grupą narodowościową). Teoretycznie może się zdarzyć, że następnym papieżem zostanie któryś z kardynałów z Trzeciego Świata, ale trudno jest przewidzieć wszystkie przyszłe niuanse i koalicje. Bardzo interesujący jest fakt, że połowa nowych elektorów liczy sobie poniżej siedemdziesięciu lat, co sprawia, że jest to wyjątkowo młody zespół. Jan Paweł II, który na papieża wybrany został w wieku pięćdziesięciu ośmiu lat, powołał trzech kardynałów liczących sobie poniżej lat sześćdziesięciu: Vinko Puljic z Sarajewa ma czterdzieści osiem, a Jaime L. Ortego y Alamino z Hawany i Jean-Claude Turcotte z Montrealu po pięćdziesiąt osiem (sam Wojtyła kardynałem został w wieku czterdziestu siedmiu lat). Pierre Eyt z Bordeaux we Francji, o interesującej, bardzo konserwatywnej osobowości, ma sześćdziesiąt 472 lat, Juan Sandoval Iniguez z Guadalajary w Meksyku sześćdziesiąt jed'en, a William H. Keeler z Baltimore sześćdziesiąt trzy. Ponieważ wiadomo, że kolegium u progu nowego tysiąclecia preferować będzie papieża, który długo utrzyma się na tronie i myśleć będzie już kategoriami nowych pokoleń, jest bardzo prawdopodobne, iż następca Jana Pawła II wyłoniony zostanie z tej właśnie grupy. Niebywale popularny kardynał Carlo Maria Martini z Mediolanu, uczony jezuicki, który utrzymuje, iż jego reputacja „liberała" w Kościele jest mocno przesadzona, liczy sobie sześćdziesiąt osiem lat i jego kandydatury też nie można wykluczać. Jan Paweł II obdarzył go kapeluszem kardynalskim w 1983 roku. To, jak sam Jan Paweł II ocenia swoje rządy nad nękanym nieustannymi tarciami i kontrowersjami Kościołem rzymskokatolickim, należy do sfery domysłów. Ale nie jest żadną tajemnicą, że jednym z największych rozczarowań jego pontyfikatem stało się niepowodzenie działań ekumenicznych, które zbliżyłyby do siebie światowe kościoły chrześcijańskie. Zachodni Kościół rzymski i kościoły ortodoksyjne obrządku wschodniego rozdzieliły się w 1054 roku, w okresie wielkiej schizmy. Inne kościoły chrześcijańskie poszły swoimi drogami już piętnaście wieków temu (na przykład asyryjski Kościół Wschodu). Kościoły protestanckie narodziły się w Europie w szesnastym wieku w czasie reformacji. Kościół rzymskokatolicki najwyraźniej nie spodziewa się, że wszystkie wyznania chrześcijańskie powrócą do komunii z Rzymem — to znaczy zaakceptują zwierzchnictwo papieża — ale zwłaszcza od czasu Soboru Watykańskiego II podjęto wiele wysiłków, aby zapewnić we wzajemnych stosunkach możliwie największą harmonię i dialog. Papieska Rada do Spraw Popierania Jedności Chrześcijan, stworzona przez Jana XXIII początkowo jako organ przygotowawczy, a następnie kierowana przez kardynała Willebrandsa, jest jedną z najpracowitszych i cieszących się ogromnym szacunkiem instytucją kurii. Jan Paweł II osobiście mocno angażuje się w jej działalność ekumeniczną. A jednak za pontyfikatu polskiego papieża niewiele się już chyba da w tej materii zrobić, gdyż jedność chrześcijaństwa stanowi jeden z najtrudniejszych i najdelikatniejszych problemów natury religijnej. Wszystkie strony okazują wzajemną wrogość i mimo dobrej woli wielu przywódców najbardziej znaczących kościołów są bardzo podejrzliwe. Kościołowi rzymskokatolickiemu po ustaleniach Soboru 473 Watykańskiego II znacznie łatwiej było naprawić stosunki z judaizmem niż z odłamami chrześcijańskimi; przede wszystkim dlatego, że katolicy i Żydzi nie rywalizują ze sobą w kwestiach religijnych. Natomiast między chrześcijanami wciąż pokutują wzajemne urazy. Paweł VI i arcybiskup Michael Ramsey w 1966 roku wyrazili dobrą wolę „rozpoczęcia poważnego dialogu między Kościołem katolickim a wspólnotą anglikańską (...) który może doprowadzić do takiej jedności, o jaką usilnie prosił Chrystus". Jan Paweł II i arcybiskup Robert Ruńcie potwierdzili dobrą wolę prowadzenia takiego dialogu dwukrotnie, w roku 1982 i 1989. Jednak wszelkie wysiłki spełzły na niczym, gdy w 1992 roku Kościół anglikański przegłosował prawo święceń kapłańskich dla kobiet. Stolica Apostolska oświadczyła, że jest to niedopuszczalne i nie zamierza tego akceptować. W milczeniu obserwowała, jak wielu anglikańskich księży oraz świeckich wyznawców tej wiary przyłącza się do Kościoła rzymskokatolickiego. Paweł VI i prawosławny patriarcha Athenagoras I, duchowy przywódca wschodnich kościołów prawosławnych, spotkali się dwukrotnie — w 1965 i 1967. Odbyli ze sobą bardzo serdeczne rozmowy. Ich następcy, Jan Paweł II i patriarcha Dimitrios I rozmawiali również dwukrotnie — w 1979 i w 1987 roku. Ale poza wyrażeniem nadziei na kontynuowanie dialogu i wykonaniem szeregu przyjacielskich gestów, nie wydarzyło się nic, co mogłoby wskazywać, że w możliwej do przewidzenia przyszłości usunięte zostaną skutki wielkiej schizmy. Wraz z upadkiem komunizmu w Związku Radzieckim stosunki Rzymu z rosyjskim Kościołem prawosławnym znacznie się pogorszyły. Zawiniła tu głównie Stolica Apostolska, która zbyt szybko chciała odzyskać utraconą pozycję Kościoła rzymskokatolickiego. Prawosławnych przywódców duchownych, z których wielu kolaborowało z Kremlem, gniewała aktywność mniejszości wyznania rzymskokatolickiego, uważanej przez nich za intruza i rywala. Z tego powodu Aleksiej II, patriarcha Moskwy i Rosji w 1992 roku odrzucił wystosowane przez Jana Pawła II zaproszenia na spotkanie religijne w Rzymie. Archimandryta Józef Połstołtow z moskiewskiego patriarchatu w ogłoszonym w październiku 1994 roku liście do rzymskiego Synodu Biskupów stwierdza, że „misja w Rosji jest przede wszystkim zadaniem Kościoła rosyjskiego, który istnieje w tym kraju od ponad tysiąca lat (...) Kościół w Rzymie jest w stanie pomóc w wypełnianiu tego zadania, ale pomoc ta przede wszystkim nie może dotyczyć nawracania, które jest obce naturze naszych braterskich stosunków jako kościołów apostolskich (...)"* Wydawany przez jezuitów periodyk America w artykule opubliko- 474 anym w 1994 roku zauważa, iż w trzydzieści lat po ogłoszeniu przez Sobór Watykański II „Dekretu o ekumenizmie" „nie jest jasne, czy ekumeniczne obietnice Soboru Watykańskiego II przenikają codzienne działania Kościoła rzymskokatolickiego ani też czy optymizm wywołany soborem pozostał trwały po tak wielu bezowocnych posoborowych próbach nawiązania dialogu (...) Młodsi wiekiem chrześcijanie są często zupełnie nieświadomi swych zdobyczy". Ale Jana Pawła II nic nie jest w stanie powstrzymać przed bezkompromisowym urzeczywistnianiem wizji powierzonej mu przez Boga misji - - ani zdrowie, ani spustoszenia czynione przez wojnę i przemoc, ani niepowodzenia w dziedzinie ekumenii oraz walki z aborcją. Wszystko wskazuje na to, że dzięki swym zdumiewającym zdolnościom regeneracji fizycznej i psychicznej Ojciec Święty „złapał już drugi oddech" po osobistych cierpieniach, odwołanych podróżach i politycznych oraz teologicznych porażkach i rozczarowaniach. W orędziu wydanym 8 grudnia 1994 roku z okazji Światowego Dnia Pokoju oznajmił, iż „na początku roku 1995, kierując spojrzenie ku bliskiemu już nowemu tysiącleciu, raz jeszcze zwracam się (...) z gorącym apelem o pokój na świecie". Istnieją powody, by sądzić, iż dokonana w Rzymie w kwietniu 1994 roku operacja wstawienia sztucznego stawu biodrowego nie w pełni się udała i papież podczas chodzenia nieustannie cierpi wielki ból. Mówi się też, że Stolica Apostolska odrzuca przedstawiane przez amerykańskich i francuskich biskupów nieoficjalne propozycje przysłania do Rzymu specjalistów, aby zbadali papieża i rozważyli sposoby dalszego leczenia. Nic się też nie wspomina o „poprawce", która miałaby złagodzić skutki poprzedniej operacji. Osoby z bezpośredniego otoczenia Jana Pawła II twierdzą, że w przyszłości z całą pewnością będzie on miał „dobre" i „złe" dni. Niemniej utrzymują, iż papież bardzo często spogląda w przyszłość, przygotowując się do przewodniczenia jubileuszowym obchodom milenijnym w roku dwutysięcznym, kiedy będzie liczył sobie osiemdziesiąt lat (o rok mniej niż Paweł VI w chwili śmierci). Podczas wyjazdu na Sycylię pod koniec listopada 1994 roku żartował z grupą młodzieży z Syrakuz, chwaląc się, jak szybko nauczył się chodzić o lasce. „Jestecie prolaskowcy czy antylaskowcy? - - zapytał. - - Niektórzy twierdzą, że wyglądam z nią starzej. Inni, że mnie odmładza... A, widzę, że należycie do prolaskowców!... Przygotowuję się do wyjazdu 475 z moją laską do Manili. Dotrę tam i mam nadzieję, że moja laska również". Zgodnie z danym słowem, papież spędził jedenaście dni stycznia 1995 roku w Manili na Filipinach, gdzie hucznie obchodzono Światowy Dzień Młodzieży. W drodze powrotnej zatrzymał się w Australii, w Papui-Nowej Gwinei oraz w Sri Lance. W Manili Jana Pawła II przywitało blisko pięć milionów ludzi chcących uczestniczyć w mszy polowej; było to największe zgromadzenie, wobec jakiego papież stanął podczas całego swego pontyfikatu. W maju, gdy skończył siedemdziesiąt pięć lat, Ojciec Święty udał się z oddzielnymi wizytami do Belgii, Czech i na Słowację, gdzie wykazywał wyjątkowo dobry humor. W październiku spędził pięć dni w Stanach Zjednoczonych, odbył konferencję z prezydentem Clintonem — było to już ich trzecie spotkanie — i uparcie przekonywał Amerykanów, jak niebywale istotna jest kwestia sprawiedliwości społecznej. Najwyraźniej złapał drugi oddech. Pod koniec 1995 roku Watykan podsumował osiągnięcia jego pontyfikatu: papież odwiedził 112 krajów podczas 68 podróży (na wszystkie kontynenty), pokonał ponad milion kilometrów, był w 787 miastach, miasteczkach i wsiach, wygłosił prawie 3000 mów, wydał dwanaście encyklik, kanonizował 272 świętych, beatyfikował 731 osób. Powołał 137 nowych kardynałów (oficjalnie może być ich w danej chwili tylko 120) i spotkał się z ponad dziewię-ciuset politykami, w tym z trzydziestoma głowami państw. Jan Paweł II pozostawał jednocześnie jak zwykle aktywny, od dyplomacji poczynając, a na głoszeniu myśli społecznych i teologicznych kończąc. Jako rozjemca sto dwadzieścia razy organizował masowe modlitwy w intencji rozdartej wojną domową byłej Jugosławii, wysyłał jawnych i tajnych emisariuszy do stolic Chorwatów, Bośniaków i Serbów. W roku 1995 prowadził tajne, lecz niebywale owocne działania zmierzające do poprawy stosunków między Kościołem a reżimem Fidela Castro na Kubie, w nadziei że stworzy w ten sposób sprzyjający klimat do pokojowych przemian politycznych na tej karaibskiej wyspie (podobnie działał pod koniec lat osiemdziesiątych w krajach Europy Wschodniej). Poza tym Watykan był reprezentowany na pekińskiej konferencji zorganizowanej pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych, a poświęconej sprawom kobiet (w minionych latach aktywnie włączył się do organizowanych przez ONZ konferencji dotyczących spraw ludnościowych w Kairze, spraw społecznych w Kopenhadze oraz problemów środowiska naturalnego w Rio de Janeiro). Sprawy społeczne nieustannie zaprzątały umysł Jana Pawła II, zarówno gdy urzędował w Stolicy Apostolskiej, jak też podczas podróży. 476 W Stanach Zjednoczonych nie pominął żadnej okazji, by zapewnić nomoc w realizacji programu ratowania biednych, a następnie zaangażował Kościół katolicki w otwartą wojnę budżetową między administracją Clintona a większością republikańską w Kongresie (republikanie postulują drastyczne cięcia). Wierna naukom papieża narodowa konferencja biskupów katolickich, wchodząc w listopadzie 1995 roku na amerykańską scenę polityczną, wysunęła ostrzeżenie, że „ciecia te oznaczają jeszcze większą nędzę i większą desperację najuboższych w naszym społeczeństwie (...) Biedne rodziny i ich potomstwo mogą nie posiadać potężnych lobby, ale mają największe potrzeby". Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych, Jan Paweł II określił swą wizytę słowami bardzo zaangażowanymi politycznie: Podziwiam tę imponującą mozaikę kulturową i modfę się, aby nigdy nie została zniszczona konfliktami spowodowanymi odmiennością klas, ras i wyznawanych religii. Stany Zjednoczone wspierają wszelkie prawdy i wartości, na jakich powstało to państwo i bez których nie może triumfować demokracja.* Posłuszne zaleceniom Jana Pawła II kościoły w Stanach Zjednoczonych, Francji i Włoszech ujmują się z całą mocą za imigrantami (legalnymi i nielegalnymi) w swoich krajach. W listopadzie papież oświadczył zgromadzonym na placu Świętego Piotra tłumom, iż jest sprawą najwyższej wagi, aby „uczulić opinię publiczną na problemy ludzi, którzy żyją z dala od swej ojczyzny"*. Pod koniec 1995 roku Jan Paweł II podjął swą tradycyjną walkę o kształt teologii; temat, który ma tak wielki wpływ na popularne wyobrażenie Kościoła i obraz samego papieża. Zapewne najtrudniejsza walka, jaka go czeka, dotyczy kapłaństwa kobiet. Papież jednak prezentuje nieugięte stanowisko i będzie to miało poważne konsekwencje dla przyszłości całego papiestwa. W liście apostolskim z maja 1994 roku oświadczył, że kobiety nie mogą otrzymywać święceń kapłańskich i zabronił Kościołowi podejmowania w przyszłości jakichkolwiek dyskusji na ten temat. W listopadzie 1995 roku Jan Paweł II upoważnił kardynała Ratzingera, przewodniczącego Kongregacji do Spraw Nauki i Wiary, do ogłoszenia deklaracji, iż decyzja papieska stanowi postanowienie „nieomylne". Ratzinger przezornie nie wypowiadał się na ten temat, lecz większość teologów potraktowało to oświadczenie jako zwrot ku „doktrynie nieomylności", uchwalonej przez Sobór Watykański I w roku 1870, 477 ale w ciągu ostatnich stu dwudziestu pięciu lat po raz pierwszy zastosowanej w praktyce. „Nieomylność" papieska traktowana jest jako decyzja ostateczna i nie do podważenia; w tym znaczeniu zakaz wy. święcania kobiet na kapłanów ma teoretycznie obowiązywać wszystkich kolejnych papieży. Podnosząc kwestię „nieomylności" Jan Paweł II wywołał burzę wśród katolików na całym świecie. Ponad dwa miliony wyznawców w Niemczech i Austrii wystosowały petycję, w której domagały się w Kościele głębokich reform, w tym dotyczących kapłaństwa kobiet. Papież zareagował natychmiast oświadczeniem, że Kościół stanowi „niepodważalną podstawę", a wierni muszą się całkowicie podporządkować jego decyzjom. Kościół w Stanach Zjednoczonych także rozdzierają kontrowersje na temat kapłaństwa kobiet i „nieomylności" papieża. Działania Jana Pawła II w roku 1995 —jak też nastawienie katolików na całym świecie -- ukazały rozdroża, na jakich stoi Kościół w obliczu kolejnego millenium. W tym właśnie roku papież doznał wielu gorzkich niepowodzeń na licznych frontach. Listopadowe referendum w Irlandii, w jednym z najbardziej konserwatywnych krajów na świecie, zalegalizowało rozwody (we Włoszech są one legalne od 1974 roku, a aborcja od 1981); decyzja ta położyła kres wiodącej politycznie roli irlandzkiego Kościoła. Również w listopadzie w Polsce wybrano na prezydenta byłego komunistycznego ministra, Aleksandra Kwaś-niewskiego, który pokonał w wyborach popieranego przez Kościół Lecha Wałęsę, bohatera Solidarności. I wreszcie papież dowiedział się, że przez ostatnie dziesięć lat 30 milionów brazylijskich katolików z ogólnej liczby 160 milionów zamieszkujących to państwo odeszło od Kościoła katolickiego do zielonoświątkowców. A Brazylia jest przecież najbardziej katolickim krajem na świecie. L'Osservatore Romano napisał w artykule redakcyjnym, iż wszyscy papieże obecnego wieku musieli kroczyć tajemniczą drogą cierpienia i niepowodzeń. Z całą pewnością Jan Paweł II w osiemnastym roku swego pontyfikatu wystawiony został na oba te niebezpieczeństwa. Mimo niewielkich ustępstw na rzecz swego zdrowia, które szwankuje mocno po złamaniu biodra, Jan Paweł II nie zamierza zwolnić tempa życia. Dotąd wstawał o piątej trzydzieści; obecnie narzucił sobie jeszcze surowszy reżim i budzi się o piątej, żeby przejść do prywatnej kaplicy, gdzie dwie godziny spędza na modlitwie i medytacjach. Następnie odprawia mszę w obecności zaproszonych gości, z którymi później zasiada w jadalni do śniadania. Po posiłku udaje się samotnie do swego gabinetu, aby tam do jedenastej oddawać się lekturze i pisaniu. 478 przez następne dwie godziny Ojciec Święty przyjmuje gości, grupowo lub indywidualnie, na audiencjach (niektóre z nich są oficjalne, inne całkiem prywatne). Krótko po czternastej zasiada z gośćmi do obiadu, po którym pół godziny odpoczywa, (ody nie dokuczało mu chore biodro, miał zwyczaj przechadzać się po tarasie na dachu Pałacu Apostolskiego). Później wraca do gabinetu i tam pracuje do osiemnastej trzydzieści. O tej porze zaczyna przyjmować prefektów poszczególnych kongregacji kurii oraz innych wysokich urzędników watykańskich. Przed kolacją, do której w towarzystwie zaproszonych gości zasiada o dwudziestej, stara się zawsze przyjąć kilku pielgrzymów z Polski. Później wraca do pracy i modlitwy. Rzadko chodzi spać przed północą. Dzienne i wieczorne godziny przeplata modlitwą, a w określone dni przystępuje do spowiedzi, którą odbywa w swych prywatnych apartamentach u osobistego spowiednika, polskiego kapłana. 21 sierpnia 1978 roku, w dwa tygodnie po śmierci Pawła VI, kardynał Karol Wojtyła w wygłoszonej po polsku mowie w radiu watykańskim, jakby przewidując przyszłość, wspominał swe ostatnie spotkanie z papieżem, które miało miejsce 19 maja tego roku. „Zawsze wiedziałem o jego słabym zdrowiu, o niedomogach nóg, o trudności chodzenia. Równocześnie jednak zawsze podziwiałem nieugiętą sprawność umysłu. Trafność, zwięzłość przemówień i niespożytą siłę woli". Teolodzy, filozofowie i historycy -- oraz zwykli ludzie na całym świecie, którzy kiedykolwiek zetknęli się z Janem Pawłem II — będą przez lata, jeśli nie dziesięciolecia, toczyć spory i dyskusje na temat jego zasług i porażek jako przewodnika Kościoła rzymskokatolickiego. Jedni będą utrzymywać, że polski papież był wielkim duchowym i politycznym przywódcą świata, ale jako głowa Kościoła rzymskokatolickiego zawiódł. Inni przedstawiać będą inne interpretacje, oparte na przemyśleniach jego długiego pontyfikatu oraz wnikliwych analizach jego dzieł. Ale i tak to historia określi, jaką rolę odegrał Jana Paweł II jako najwyższy pasterz Kościoła, pozwoli osądzić jego rolę jako przewodnika katolicyzmu wchodzącego w trzecie tysiąclecie ery chrześcijańskiej. Nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że ów człowiek o szerokim uśmiechu, popadający w pełne zamyślenia milczenie, obdarzony niespożytymi siłami życiowymi, odnoszący się z niebywałą czułością do młodzieży, schorowany, a tak bardzo pełen ciepła i człowieczeństwa wywarł na naszym świecie niezatarte piętno. W naszych czasach nie będzie już nikogo takiego jak on. 479 Aby poznać Jana Pawła II, nawet bardzo powierzchownie, wystarczy zrozumieć, iż zawarł on w bardzo prosty, ludzki sposób pokój z samym sobą, z Bogiem i światem. Gdy w 1978 roku Karol Wojtyła opuszczał Kraków, by udać się do Rzymu, przewidując przyszłe zdarzenia, zauważył spokojnie, że znajdujący się w Katedrze Wawelskiej grób świętego Stanisława, polskiego biskupa, który poniósł męczeńską śmierć, połączony jest prostą linią z grobem świętego Piotra w bazylice watykańskiej. Ta sama linia łączy Piotra ze Stanisławem. Wojtyła nigdy o tym nie zapomniał. Zawsze spoglądał w stronę domu. Podziękowania Biografia ta mogła powstać jedynie przy ofiarnej pomocy bardzo wielu osób, które, nie szczędząc czasu i wysiłku, w oficjalnych wywiadach i w prywatnych rozmowach dzieliły się ze mną wspomnieniami. Większość z nich wymieniam poniżej, wyrażając im jednocześnie serdeczne podziękowania. Niektórzy moi rozmówcy pragnęli zachować anonimowość, więc uszanowałem ich wolę, ale to nie znaczy wcale, że czuję dla nich mniejszą wdzięczność. Przede wszystkim chciałbym z całego serca podziękować Jego Świątobliwości Janowi Pawłowi II, który nie tylko nie szczędził mi swego drogocennego czasu, ale też ułatwił dostęp do niektórych ludzi. Odnosił się też łaskawie do pisanej przeze mnie książki, a w lutym 1994 roku udzielił mi wywiadu, który przeprowadziłem z nim dla czasopisma Paradę (był to jedyny wywiad, jakiego udzielił dla prasy amerykańskiej). Dziękuję również gorąco księdzu prałatowi Stanisławowi Dziwiszowi, osobistemu sekretarzowi papieża, za jego wyjątkową uprzejmość, cierpliwość, zaufanie, przyjaźń oraz poparcie, jakiego mi udzielał w trakcie mych studiów koniecznych dla stworzenia biografii Jana Pawła II. Szczególne podziękowania należą się także doktorowi Joaąuinowi Navarro--Yallsowi, rzecznikowi i dyrektorowi Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, za ogromne wsparcie i cenne rady oraz za dzielenie się ze mną wspomnieniami związanymi z Ojcem Świętym, a także za uwagi dotyczące polityki i inicjatyw Stolicy Apostolskiej. Jestem również głęboko wdzięczny pracownikom doktora Navarro-Vallsa, dzięki którym moja praca w Watykanie oraz podróże w towrzystwie papieża przebiegały gładko i bez komplikacji: zastępcy dyrektora monsignore Piero Pennacchiniemu, wielebnej siostrze Giovannie Gentili, Yictorowi Van Bran-tegemowi oraz pani Elisabeth Fouąuet Cucchii. Jak zaznaczyłem wcześniej, biografia ta nie jest przez Ojca Świętego autoryzowana, a przed opublikowaniem jej drukiem maszynopis nie dotarł do Watykanu. Układając poniższą listę, nie kierowałem się porządkiem zasług, jakie 481 położyły przy powstawaniu tej książki wymienione poniżej osoby, których miałem zaszczyt — jakże chciwie — słuchać przez ponad dwa lata. Spośród grona członków Kolegium Kardynałów w Rzymie dane mi było rozmawiać z kardynałem Bernardinem Gantinem, dziekanem Kolegium Kardynałów i prefektem Kongregacji do Spraw Biskupów; kardynałem Andrzejem Marią Deskurem, jednym z najbliższych polskich przyjaciół papieża; kardynałem Rogerem Etchegarayem, przewodniczącym Papieskiej Rady „Justitia et Pax" oraz przewodniczącym Papieskiej Rady „Cór Unum" oraz wybitnym dyplomatą; kardynałem Eduardo Francisco Pironiem, przewodniczącym Papieskiej Rady do Spraw Świeckich; kardynałem Jean-Marie Lustigerem, arcybiskupem Paryża; kardynałem Achille Silvestrinim, prefektem Kongregacji do Spraw Kościołów Wschodnich; kardynałem Johannesem Willebrandsem, honorowym przewodniczącym Papieskiej Rady do Spraw Popierania Jedności Chrześcijan; kardynałem Rosalio Jose Castillo Lara, przewodniczącym Papieskiej Komisji do Spraw Państwa Watykan oraz przewodniczącym Zarządu Fundacji Stolicy Apostolskiej. W Wiedniu spotkałem się z kardynałem Franzem Kónigiem, honorowym przewodniczącym Rady do Spraw Dialogu Międzywyznaniowego i honorowym arcybiskupem stolicy Austrii. Rozmawiałem z kardynałem Johnem Królem, honorowym arcybiskupem Filadelfii; w Krakowie odbyłem rozmowę z kardynałem Franciszkiem Macharskim, który przejął po Karolu Wojtyle fotel arcybiskupa Krakowa. Podczas wizyty w Warszawie w 1987 roku spotkałem się z kardynałem Józefem Glempem, prymasem Polski. W 1979 roku, podczas zbierania materiałów do artykułu na temat nowego papieża, odbyłem w Brukseli rozmowę z kardynałem Leo Józefem Suenensem, honorowym arcybiskupem Mechelen i Brukseli, a w Madrycie z kardynałem Yincentem Enriąue y Tarancón (zmarł w roku 1994), wówczas arcybiskupem Madrytu. W tym samym roku rozmawiałem z nieżyjącym już arcybiskupem Władysławem Rubinem (później kardynałem), bliskim przyjacielem Jana Pawła II, a w 1993 roku w Dominikanie spotkałem się z kardynałem Nicolasem de Jesiis López Rodriguezem. Od tych szesnastu kardynałów dowiedziałem się bardzo wielu interesujących rzeczy. W Rzymie w latach 1993—1994 rozmawiałem z arcybiskupem Justinem Rigalim, wówczas sekretarzem Kongregacji do Spraw Biskupów, a obecnie arcybiskupem St Louis w Missouri; z arcybiskupem Johnem P. Foleyem, przewodniczącym Papieskiej Rady do Spraw Środków Społecznego Przekazu; arcybiskupem Jean-Louisem Tauranem, sekretarzem do spraw relacji z państwami przy Sekretariacie Stanu (de facto ministrem spraw zagranicznych Stolicy Apostolskiej); arcybiskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem, apostolskim administratorem w Rosji Europejskiej (mającym swą siedzibę w Moskwie); arcybiskupem Szczepanem Wesołym z polskiego kościoła św. Stanisława w Bot-teghe Oscure, który zajmuje się w Rzymie przybyłymi z Polski pielgrzymami i który towarzyszył zawsze kardynałowi Wojtyle w podróżach; biskupem Michaelem Louisem Fitzgeraldem, sekretarzem Papieskiej Rady do Spraw Dialogu Międzywyznaniowego; księdzem Michaelem Thomasem z tej samej rady; biskupem Pierre'em Dupreyem, sekretarzem Papieskiej Rady do Spraw p0pierania Jedności Chrześcijan; biskupem Javierem Echevarrią, nowym prałatem Opus Dei; z jego poprzednikiem na tym stanowisku, nieżyjącym już biskupem Alvarem del Portillo; monsignore Diarmuidem Martinem, sekretarzem Papieskiej Rady „Justitia et Pax"; monsignore Ivanem Marin-Lópezem, sekretarzem Papieskiej Rady „Cór Unum"; monsignore Hilarym C. Franco z Kongregacji do Spraw Duchowieństwa; monsignore Stanisławem Ryłko z Sekretariatu Stanu; księdzem Leonardem P. Boylem, prefektem Apostolskiej Biblioteki Watykańskiej; księdzem George'em P. Coynem, dyrektorem Obserwatorium Watykańskiego; księdzem Martinem F. McCarthym, astronomem z Obserwatorium Watykańskiego; księdzem Johnem F. Longiem, rektorem Papieskiego Kolegium Rosyjskiego; księdzem Edwardem Kaczyńskim, przewodniczącym Wyższego Instytutu Religioznawstwa Mater Ecclesiae przy Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu; Jego Magnificencją księdzem rektorem Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego Giuseppem Pittau; księdzem Gianpaolo Salvinim, wydawcą La Civilith Cattolica; księdzem Robertem Grahamem, członkiem redakcji tego czasopisma oraz z księdzem Czesławem Drążkiem, wydawcą polskojęzycznej wersji L'Osservatore Romana. Rozmawiałem też w Rzymie z czcigodnym Peterem-Hansem Kolvenbachem, generałem przełożonym Towarzystwa Jezusowego; księdzem Johnem O'Cal-laghanem, głównym asystentem Towarzystwa Jezusowego; księdzem Adamem Bonieckim, generałem Zgromadzenia Księży Marianów pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, autorem „Kalendarium życia Karola Wojtyły" i „Notesu rzymskiego", podstawowych prac dotyczących życia Jana Pawła II od urodzenia do połowy jego pontyfikatu; ojcem Michałem Jagoszem, dyrektorem Ośrodka Dokumentacji Jana Pawła II przy Domu Polskim w Rzymie, którego pomoc przy opracowywaniu niniejszej biografii była bardziej niż nieoceniona; ojcem Konradem Hejmo, który zajmuje się przybyłymi z Polski do Rzymu pielgrzymami; ojcem Feliksem Bednarskim, który został oddelegowany do Rzymu, aby prowadzić tam działalność duszpasterską w bazylice Santa Maria Maggiore, a jego stanowisko kierownika Zakładu Etyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim zajął ksiądz Wojtyła. Szczególną wdzięczność pragnę wyrazić mojej przyjaciółce Marjorie Weeke z Papieskiej Rady do Spraw Środków Społecznego Przekazu, która nauczyła mnie cierpliwości i pokazała, jak należy poruszać się po Watykanie, a wie na ten temat więcej niż większość ludzi. Spotkałem się też w Rzymie z Raymondem Flynnem, ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Stolicy Apostolskiej; Louisem Johnem Nigro juniorem, zastępcą szefa misji w ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Stolicy Apostolskiej, oraz z jego poprzednikiem, Cameronem Humem; z izraelskim ambasadorem we Włoszech Avi Paznerem; z głównym rabinem Rzymu Elio Toaffem; z profesorem Andreą Riccardim, najwybitniejszym współczesnym historykiem Kościoła, z którym zawarłem serdeczną przyjaźń; z Adriano Roccuccim, współpracownikiem profesora Riccardiego; z Jasiem Gawroń-skim, osobistym przyjacielem autora, dziennikarzem, byłym deputowanym 483 482 do Parlamentu Europejskiego, od bardzo dawna znającym Jana Pawła H-z Jerzym Klugerem, szkolnym kolegą papieża, do dziś jednym z najserdeczniejszych jego przyjaciół; z żoną Klugera, Renee; Curtisem Billem Pepperem byłym szefem biura czasopisma Newsweek w Rzymie; z jego żoną, Beverly[ osobą wprost nieocenioną dla odwiedzających ich dziennikarzy; z profesorem Stanisławem Grygielem, filozofem i członkiem Papieskiej Rady do Spraw Rodziny. Pragnę też złożyć podziękowania moim rzymskim kolegom po fachu__ Williamowi D. Montalbanowi z Los Angeles Times; Yictorowi Simpsonowi z Associated Press; Philipowi Pullellemu z Reutera; Allanowi Cowellowi z New York Timesa; Agostinowi Bonowi, Johnowi Thavisowi i Cindy Wooden z Serwisu Wiadomości Katolickich; Luigiemu Accattolemu z Corriere de la Sera, dziennikarzowi, który najlepiej pisze o sprawach Watykanu; księdzu Antoniowi Pelayowi z Ya z Madrytu; Dominiąue Chivotowi z Le Croix; Dominikowi Morawskiemu, polskiemu pisarzowi zajmującemu się sprawami papiestwa, oraz Wernerowi Kaltefleiterowi z telewizji niemieckiej. Dzięki Mariowi Tizzanowi z hotelu Sant' Anna czułem się w Rzymie jak w domu. Moje dozgonne wyrazy wdzięczności przesyłam następującym osobom z Polski: Halinie Kwiatkowskiej, wybitnej aktorce krakowskiej, która wraz z Karolem Wojtyłą występowała na deskach amatorskich teatrów w Wadowicach i w Krakowie i do dziś pozostała jego serdeczną przyjaciółką, za to, że w piętnastą rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II zabrała mnie na wycieczkę do Wadowic. Kolegom Karola Wojtyły po piórze: zmarłemu już Juliuszowi Kydryńskiemu, z którym papież pracował podczas wojny w krakowskiej fabryce i w kamieniołomach, oraz Wojciechowi Żukrowskiemu; doktorowi Karolowi Poliwce z Warszawy, szkolnemu koledze Karola Wojtyły; księdzu Mieczysławowi Maliń-skiemu, który studiował z Karolem Wojtyłą w krakowskim seminarium i napisał o nim bardzo pomocną mi książkę. Wykazał wiele cierpliwości i kurtuazji, oprowadzając mnie po wszystkich miejscach w Krakowie, gdzie papież mieszkał, studiował i pracował. Profesorowi Jackowi Hennełowi, fizykowi z Krakowa i towarzyszowi narciarskich wypraw Wojtyły; Jerzemu Turowiczowi, redaktorowi naczelnemu „Tygodnika Powszechnego", który od rokii 1950 na łamach swego pisma publikował utwory Wojtyły i pozostał przyjacielem Jana Pawła II do dziś, a od dwudziestu lat jest również moim przyjacielem; Jackowi Woźniakowskiemu, szefowi Wydawnictwa Znak i pierwszemu po upadku komunizmu burmistrzowi Krakowa; Markowi Skwarnickiemu, pisarzowi i znawcy poezji Karola Wojtyły; Adamowi Michnikowi, mojemu staremu znajomemu i wydawcy warszawskiej „Gazety Wyborczej"; Jackowi Żakowskiemu, specjaliście od zagadnień religijnych w „Gazecie Wyborczej" i przeuroczemu człowiekowi; Andrzejowi Micewskiemu, pisarzowi, dziennikarzowi i specjaliście od zagadnień dotyczących polskiego Kościoła; Stanisławowi Stommie, pisarzowi i doradcy prymasa Polski. Dziękuję też generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu, byłemu prezydentowi 484 polski i byłemu pierwszemu sekretarzowi Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, z którym spędziłem w Warszawie wiele godzin, słuchając jego wspomnień o kontaktach z Janem Pawłem II; Mieczysławowi Rakowskiemu, byłemu polskiemu premierowi i byłemu pierwszemu sekretarzowi partii; Jerzemu Ku-berskiemu, byłemu ambasadorowi polskiemu w Stolicy Apostolskiej i przewodniczącemu Urzędu do Spraw Wyznań w rządzie Jaruzelskiego; Bogdanowi Lewandowskiemu, byłemu podsekretarzowi generalnemu Organizacji Narodów Zjednoczonych, który w tydzień po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego spotkał się z Janem Pawłem II i z generałem Jaruzelskim. Bardzo cenną pomoc uzyskałem od biskupa Tadeusza Pieronka, sekretarza polskiego episkopatu; arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego, byłego sekretarza episkopatu; biskupa Józefa Życińskiego z Tarnowa; profesora Jerzego Kłoczkowskiego z Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie; księdza Tadeusza Stycznia, kierownika Zakładu Etyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i bliskiego współpracownika Jana Pawła II; profesora Stefana Świeżawskiego z Warszawy, historyka i filozofa, który był promotorem pracy doktorskiej Karola Wojtyły; księdza Mikołaja Kuczkowskiego, który w szkole podstawowej uczył Karola Wojtyłę religii, a później został w Nowej Hucie proboszczem kościoła zbudowanego pod szczególnym patronatem kardynała Wojtyły; księdza Czesława Obtułowicza, który wraz z Wojtyłą pełnił funkcję wikarego w kościele św. Floriana w Krakowie; księdza Józefa Gąsiorowskiego, kolegi Wojtyły ze studiów na seminarium, a obecnie proboszcza kościoła w Niegowici; księdza Michała Hellera, naukowca z Krakowa, który blisko współpracuje z Janem Pawłem II; księdza Tadeusza Fedorowicza z Ośrodka dla Niewidomych w Laskach, który zna Wojtyłę od najwcześniejszych lat; księdza Stanisława Musiała, który zajmował się sprawą klasztoru Sióstr Karmelitek z Oświęcimia; księdza Andrzeja Bardeckiego, pisarza, przyjaciela Wojtyły i redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego"; Michaela Hornblowa, charge d'af-faires ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie, a wcześniej charge d'affaires w ambasadzie amerykańskiej w Stolicy Apostolskiej, dyplomaty posiadającego zdumiewającą wręcz wiedzę. Pragnę też podziękować Alicji Fugale z Ośrodka Informacyjnego Stanów Zjednoczonych za ogromną pomoc przy lokalizacji źródeł. Henryk Jagielski, mój stary przyjaciel, woził mnie po Polsce, gdy pracowałem nad tą książką, podobnie jak woził mnie przez ostatnich dwadzieścia lat, ilekroć pisałem coś na temat Polski. W Warszawie pani Ernesta Jagielska-Jakiel niesłychanie szybko i dokładnie przepisywała teksty przeprowadzanych przeze mnie po polsku rozmów. W Stanach Zjednoczonych zachęcał mnie do pracy i służył radami ksiądz Vincent O'Keefe, obecnie kierownik religijny Domu Amerykańskiego w Nowym Jorku, a wcześniej rektor uniwersytetu w Fordham i główny asystent Towarzystwa Jezusowego w Rzymie. Pragnę też złożyć podziękowania mon-signore George'owi G. Higginsowi z Waszyngtonu oraz monsignore Bryanowi Walshowi z Miami. Wiele cennych informacji dostarczyły mi rozmowy z arcybiskupem Johnem 485 R. Roachem z St Paul i Minneapolis; arcybiskupem Rembertem G. Weaklan-dem z Milwaukee; biskupem Markiem Hurleyem z San Francisco; monsignore Robertem W. Schiefenem z Yenice na Florydzie, kolegą Wojtyły (i jego sarno-zwańczym nauczycielem angielskiego) ze studiów w Kolegium Belgijskim w Rzymie w 1946 roku; księdzem Thomasem J. Reese'em z Seminarium Teologicznego Woodstock w Waszyngtonie i kronikarzem Kościoła; księdzem Averym Dullesem z uniwersytetu w Fordham; księdzem Charlesem E. Cur-ranem, niegdyś pracownikiem Uniwersytetu Katolickiego; siostrą Theresą Kane od Sióstr Miłosierdzia w Dobbs Ferry w stanie Nowy Jork. Przeprowadziłem też wiele rozmów i wywiadów z doktorem George'em Hunstonem Williamsem, honorowym profesorem Szkoły Teologii w Harvar-dzie i autorem książki zatytułowanej The Mind of John Paul II, pierwszej poważnej pracy poświęconej osobowości papieża. Williams spotkał się z papieżem podczas Soboru Watykańskiego II w Rzymie. Rozmawiałem też z doktorem Harveyem Coxem ze Szkoły Teologicznej w Harvardzie i autorytetem w kwestii teologii wyzwolenia; z harwardzkim historykiem doktorem Richar-dem Pipesem; z doktorem Josephem T. Englishem, byłym przewodniczącym Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego, który stał na czele pierwszej delegacji psychiatrów, jaką w historii przyjął papież; emerytowanym generałem--porucznikiem armii Stanów Zjednoczonych Yernonem C. Waltersem, byłym zastępcą dyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej, stałym przedstawicielem w Organizacji Narodów Zjednoczonych i amerykańskim ambasadorem w Niemieckiej Republice Demokratycznej; Davidem Waltersem, byłym ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Stolicy Apostolskiej; rabinem Jamesem Rudinem z Komitetu Żydów Amerykańskich; z maestro Gilbertem Levine'em z Nowego Jorku, który w Watykanie, w obecności Jana Pawła II dyrygował orkiestrą podczas koncertu poświęconego pamięci holocaustu; Werrnerem Fornosem, przewodniczącym Instytutu Ludnościowego w Waszyngtonie; profesorem Krzysztofem Michalskim z uniwersytetu bostońskiego oraz Wiedeńskiego Instytutu Nauki o Człowieku; Kennethem L. Woodwardem, redaktorem działu religijnego Newsweeka; Florą Lewis z New York Timescr, ze zmarłym już Peterem Hebblethwaitem, biografem papieża Pawła VI, oraz z George'em Yolskym z Miami, moim starym przyjacielem, który wyemigrował z Krakowa do Ameryki. Chciałbym wyrazić też swą wdzięczność za rady i pomoc, jakie uzyskałem podczas zjazdu katolików amerykańskich w Waszyngtonie od monsignore Francisa J. Maniscalco, dyrektora Biura do Spraw Kontaktów z Mediami; Williama Ryana oraz siostry Mary Annę Welsh z tego samego biura, Thomasa E. Quigleya, księdza George'a Sarauskasa i księdza Anthony'ego Czarneckiego. Moim przewodnikiem po łacinie średniowiecznej był William A. Schmitt, dyrektor Zakładu Łaciny Średniowiecznej w Opus Dei w Nowym Jorku. W bibliotece Seminarium Teologicznego Woodstock nieocenioną pomocą służyły mi panie Adoreen McCormack i Nora Callahan. W Montrealu monsignore Neil E. Willard, główny koordynator archidiecezji, wprowadzał mnie w problemy kanadyjskiego Kościoła. William Nylen w Miami dokonywał cudów, spisując z taśmy tysiące stron przeprowadzonych przeze mnie po angielsku wywiadów i rozmów, w których rozmówcy posługiwali się angielszczyzną we wszystkich możliwych do wyobrażenia odmianach akcentowych. Nic jednak nie zdołało zbić Billa z tropu. Beata Wróblewska w Waszyngtonie bardzo sprawnie przepisywała moje wywiady przeprowadzane po polsku. Cristina Jaramillo w Miami przepisywała każdy wywiad przeprowadzony po hiszpańsku między Rzymem a Dominikaną. W Nowym Jorku Christine M. Olszer przepisała z demoniczną szybkością cały maszynopis, uzupełniła polskie znaki diakrytyczne, poprawiając niemal każde polskie imię, nazwisko czy słowo. Przeprowadzenie tych wszystkich rozmów i wywiadów wymagało ode mnie wielu podróży po całym świecie, a moje transkontynentalne i transoceaniczne wyprawy były wspaniale zorganizowane przez Amy de Yos z Waters Travel Service w Waszyngtonie. Amy para się tym od lat i moje nader liczne nieoczekiwane zmiany plarów już nie robią na niej wrażenia ani jej nie wadzą. Wiele radości sprawiła mi trzecia już wspólna praca z moją redaktorką Lisa Drew, która teraz jest też moim wydawcą we własnym wydawnictwie w Scrib-ner. Katherine Boyle ze Scribner zdobyła mój podziw za wykonanie pracy związanej z opublikowaniem tej książki bez najmniejszych komplikacji, jakkolwiek harmonogram był bardzo napięty. John Fontana zaprojektował fantastyczną okładkę, a Grzegorz Gałązka, który fotografuje papieża od lat, dostarczył cudowne zdjęcie, które ją zdobi. Zaciągnąłem też wielki dług wdzięczności u Annę Sibbald z Janklow-Nesbit Associates, mojej agentki i przyjaciółki, która umożliwiła mi ukończenie tej biografii w terminie. Dziękuję również mojej rodzinie. Żonie Mariannę, generalissimusowi naszego domu, która osiemnaście razy opracowywała tę książkę jako jej pierwszy redaktor i krytyk. Była też badaczem i dostarczycielką nieodzownych, ale za to zwykle niedostępnych materiałów. Mój zięć, Władymir M. Sachs, ułożył w mgnieniu oka bardzo długą bibliografię, składającą się z materiałów w siedmiu językach. Na koniec bardzo dziękuję mojej przenośnej maszynie do pisania marki Underwood za to, że mimo mojego niewprawnego, a jednak twórczego stukania na niej dwoma palcami uratowała istnienie kolejnej napisanej przeze mnie książki. 486 sassss Uwagi o źródłach i przypisy do rozdziałów O Janie Pawle II napisano biliony słów we wszystkich niemal językach świata (w tym również w esperanto). Powstały traktaty, książki, szkice, artykuły w gazetach i czasopismach. Sam papież także jest autorem książek, dramatów, poezji, szkiców, artykułów oraz tysięcy kazań i homilii. Znikomy jednak procent tego ogromu materiałów rzuca światło na osobistą historię Karola Wojtyły i z tego względu przedstawioną przez jego biografa listę wykorzystanych tekstów musi uzupełniać wykaz wywiadów i rozmów z ludźmi, którzy poznali papieża osobiście, bo tylko w ten sposób można dotrzeć do szczegółów istotnych w poszczególnych etapach jego życia. Przygotowując niniejszą biografię, opierałem się zarówno na literaturze -w tym też na własnej twórczości Jana Pawła II z okresu przedpontyfikalnego (większość tych prac dostępna jest wyłącznie w języku polskim) — jak na dziesiątkach bardzo wnikliwych wywiadów oraz szczerych rozmów, które przeprowadziłem w Watykanie, Rzymie, Warszawie, Krakowie, w wielu małych miasteczkach polskich, w Wiedniu, Paryżu, Madrycie, Brukseli, w Santo Domingo, w Nowym Jorku, Miami, Dobbs Ferry i w Montrealu. Osoby, które zechciały ze mną rozmawiać, wymieniłem w rozdziale „Podziękowania". Kiedy przygotowywałem materiały do tej książki, odkryłem, że znajomość twórczości papieża jest absolutnie konieczna, jeśli pragnie się zrozumieć jego złożoną osobowość. Dlatego wielokrotnie sięgam do tych tekstów i chętnie ją przywołuję. Jeśli chodzi o prepontyfikalny okres życia Karola Wojtyły, fundamentalną pracą jest „Kalendarium życia Karola Wojtyły" autorstwa księdza Adama Bonieckiego, który przywołuje niemal dzień po dniu wszystkie zdarzenia, jakie zaszły w życiu papieża od chwili narodzin, a także przedstawia istotne teksty i dokumenty. „Kalendarium..." doskonale uzupełnia książka nieżyjącego już Józefa Szczypki zatytułowana „Jan Paweł II. Rodowód". Obie pozycje dostępne są jedynie w języku polskim. Ksiądz Mieczysław Maliński, kolega papieża z seminarium duchownego i sąsiad z Krakowa w czasach wojny, 488 również napisał o nim kilka książek, a jedna z nich, bardzo mi pomocna, opatrzona tytułem „Życiorys Karola Wojtyły" doczekała się tłumaczenia na angielski. Lata młodzieńcze i dorosłe Wojtyły opisują wydane po polsku zbiory wspomnień snutych przez przyjaciół i znajomych papieża — myślę o książce „Młodzieńcze lata Karola Wojtyły. Wspomnienia" opracowanej przez zmarłego już Juliusza Kydryńskiego oraz wydanych przez księdza Wiesława Niewęgłow-skiego „Moich spotkaniach z Janem Pawłem II". Garść własnych wspomnień papieża z dzieciństwa i lat młodzieńczych zamieścił w swych książkach Andre Frossard („Nie lękajcie się! Rozmowy z Janem Pawłem II" oraz w „Portrecie Jana Pawła II"). Równie cennym źródłem informacji jest tom profesora harwardzkiej Szkoły Teologicznej George'a Hunstona The Mind of John Paul II: Origins of His Thought and Action. To wyśmienita praca i stanowczo należy ją przeczytać. Znakomita biografia papieża Pawła VI pióra Petera Hebblethwaite'a zawiera wnikliwe analizy polityki Wojtyły w czasach, gdy był jeszcze biskupem i kardynałem, a także protegowanym papieża. Doskonałe studium profesora Andrei Riccardiego pod tytułem // Potere del Papa prezentuje ewolucję papiestwa od czasów Piusa XII do Jana Pawła II; to kolejna książka, którą stanowczo należy przeczytać, ale niestety dostępna jest wyłącznie po włosku. Okres pontyfikatu Jana Pawła II nie doczekał się jeszcze poważnego opracowania. Najistotniejszymi w tej materii pozycjami są: „Notes rzymski" księdza Adama Bonieckiego (tylko po polsku), „Nie lękajcie się" Andre Frossarda, // Potere del Papa Andrei Riccardiego, „Pomost na wschód. Obserwacje i refleksje watykanisty" Dominika Morawskiego (tylko po polsku), Making Saints Ken-netha L. Woodwarda oraz Keepers of the Keys Wiltona Winnsa. Stosunki między komunistyczną Polską a papiestwem w okresie pontyfikatu Jana Pawła II najlepiej przedstawiają w swoich wspomnieniach generał Jaruzel-ski, były premier Rakowski oraz dawny pierwszy sekretarz partii Edward Gierek. W książce zatytułowanej „Tajne dokumenty. Państwo—Kościół" Wydawnictwo Aneks ujawniło przebieg tajnych rozmów prowadzonych między polskim Kościołem a rządem PRL. (Wszystkie te prace dostępne są wyłącznie po polsku). Wiele materiałów zaczerpnąłem z przeprowadzonych przez siebie wywiadów i rozmów z osobami wymienionymi w rozdziale „Podziękowania". Powołuję się na nie również w uwagach dotyczących poszczególnych rozdziałów (pomijam tylko te, w których moim rozmówcom zależało na zachowaniu anonimowości). Uwag Jego Świątobliwości papieża Jana Pawła II w rozmowach ze mną nie cytuję dokładnie, ponieważ padały podczas nieformalnych pogawędek. Często przytaczam je, poprzedzając sformułowaniem „papież sądzi" lub „papież uważa", ale wiernie oddaję dokładny sens tych wypowiedzi. Wszelkie oświadczenia i teksty podpisane przez papieża zostały opublikowane w L'Osservatore Romana — to znaczy we wszystkich mutacjach językowych tego pisma — i w niniejszym rozdziale oznaczam je symbolem OR. Materiały z innych publikacji również identyfikuję. 489 ROZDZIAŁ PIERWSZY 13 — 15: W tej partii tekstu, jak i w innych, główne źródła stanowią prace O. Haleckiego i M. K. Dziewanowskiego dotyczące historii Polski. 15—20: A. Boniecki: „Kalendarium..." i J. Szczypka: „Rodowód". Wzmianki o św. Stanisławie opierają się na „Kalendarium...", informacjach uzyskanych od bliskich przyjaciół papieża oraz podczas prywatnych rozmów Jana Pawła II z autorem. Opisy papieskich zachowań na podstawie obserwacji poczynionych przez autora i najbliższych przyjaciół Jana Pawła II. Uwagi o modlitwach w Krakowie pochodzą z „Kalendarium...". 20 — 23: Wypowiedzi na temat kontroli urodzin itp. pochodzą z OR. 23: Materiał o Grzegorzu Wielkim zaczerpnięto z dwutomowej biografii pióra F. Homesa Duddena. 24: Obserwacje autora. ROZDZIAŁ DRUGI 25 — 29: Halecki, Dziewanowski. 29 — 31: Wszelkie cytaty pochodzą z OR lub wypowiedzi osób, z którymi rozmawiał autor. 32 — 37: Materiały dotyczące św. Stanisława i jego męczeńskiej śmierci zaczerpnięto z „Kalendarium..." i prac Dziewanowskiego, Szczypki oraz rozmów przeprowadzonych przez autora. O współczesnych męczennikach — w Peru i na Sycylii — z New York Timesa. ROZDZIAŁ TRZECI 38 — 40: Halecki, Dziewanowski. 40 — 41: „Kalendarium...", „Rodowód", „Młodzieńcze lata...". 41—49: Halecki, Dziewanowski, „Kalendarium...". ROZDZIAŁ CZWARTY 53 — 55: Informacje o św. Augustynie pochodzą z Encyclopaedia Britannica, wydanie XI, 1910. 55 — 64: „Kalendarium...", „Rodowód", rozmowy autora z Haliną Kwiat- kowską i Jerzym Klugerem oraz wywiady przeprowadzone podczas wizyt autora w Wadowicach. 490 ROZDZIAŁ PIĄTY 65 — 81: „Kalendarium...", „Rodowód", rozmowy autora z księdzem Mikołajem Kuczkowskim, Jerzym Klugerem, Haliną Kwiatkowską i z doktorem Adamem Poliwką; „Młodzieńcze lata...", „Moje spotkania...", „Nie lękajcie się!". Wywiad z Ginką Beer ukazał się w North American Newspaper Alliance (NAŃ A), 1979; odwołanie się papieża do Psalmu 147 podano na podstawie wywiadu z Janem Pawłem II dla magazynu Paradę, przeprowadzonego przez autora w roku 1994. Accattolego cytuje Riccardi w książce // Potere.... ' ROZDZIAŁ SZÓSTY 84 — 95: „Kalendarium...", „Rodowód", rozmowy autora z Haliną Królikie-wicz, ks. Mieczysławem Malińskim, nieżyjącym już Juliuszem Kydryńskim, „Młodzieńcze lata...", „Moje spotkania..."; opinie dotyczące poematu „Stanisław" pochodzą z rozmowy autora z Markiem Skwarnickim w Krakowie. Opisy Krakowa na podstawie znajomości miasta przez autora, który wielokrotnie je odwiedzał. ROZDZIAŁ SIÓDMY 96—100: „Kalendarium...", rozmowy z Józefem Szczypką, Juliuszem Kydryńskim, ks. Mieczysławem Malińskim. 100: Informacje na temat Lucjany Frassati-Gawrońskiej pochodzą z „Tygodnika Powszechnego" z 1994 r. oraz z rozmowy autora z jej synem, Jasiem Gawrońskim. 100—103: Większość materiałów o polityce Piusa XII w czasie drugiej wojny światowej zaczerpnięto z książki Riccardiego // Potere... 103 — 106: „Kalendarium...", rozmowy z Józefem Szczypką, ks. Mieczysławem Malińskim, Juliuszem Kydryńskim. Fragment „Hioba" i wszystkich cytowanych dalej utworów Karola Wojtyły zaczerpnięto z „Poezji i dramatów" (dostępne tylko po polsku). ROZDZIAŁ ÓSMY 107—113: „Kalendarium...", „Rodowód", „Młodzieńcze lata...", „Moje spotkania...", rozmowy autora z ks. Mieczysławem Malińskim, Juliuszem Kydryńskim, Wojciechem Żukrowskim. Artykuł Karola Wojtyły o Janie Tyra-nowskim zamieścił „Tygodnik Powszechny" (nr 35, 1949) pod tytułem „Apostoł", przedrukowano go później w „Aby Chrystus się nami posługiwał '. 491 113: Treść mowy do seminarzystów została zaczerpnięta z „Kalendarium...". Wspomnienia papieża o śmierci ojca utrwalił w książce „Nie lękajcie się!" A. Frossard. 114—118: „Kalendarium...", rozmowy z Józefem Szczypką, Juliuszem Ky-dryńskim, Wojciechem Żukrowskim, Haliną Kwiatkowską, Jerzym Turowiczem. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 119—128: „Kalendarium...", rozmowy z Józefem Szczypką, ks. Mieczysławem Malińskim, Juliuszem Kydryńskim, Wojciechem Żukrowskim, Haliną Kwiatkowską i ks. Mikołajem Kuczkowskim. O przygodzie z niemiecką ciężarówką Jan Paweł II opowiedział autorowi w prywatnej rozmowie, jaką odbyli w 1994 r. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 131 — 146: „Kalendarium...", „Rodowód"; rozmowy autora przeprowadzone w 1994 r. z monsignore Robertem Schiefenem oraz z Jego Magnificencją ks. Edwardem Kaczyńskim, rektorem Papieskiego Uniwersytetu św. Tomasza (Angelicum). Materiały o Piusie XII i Pawle VI zaczerpnięto z prac Riccardiego i P. Hebblethwaite'a. Uwagi Wojtyły o tomizmie pochodzą z „Wykładów lubelskich" wydanych przez Katolicki Uniwersytet Lubelski. ROZDZIAŁ JEDENASTY 148 — 162: „Kalendarium...", „Rodowód", „Moje spotkania...". Większość materiałów o prymasie Wyszyńskim pochodzi z jego biografii pióra A. Micewskiego. Lata, które Wojtyła spędził w Krakowie i w Niegowici, opisano na podstawie informacji przekazanych autorowi w czasie rozmów z ks. Czesławem Obtułowiczem, ks. Mikołajem Kuczkowskim, Jerzym Turowiczem, ks. Józefem Gąsiorowskim, ks. Mieczysławem Malińskim i Markiem Skwarnickim. ROZDZIAŁ DWUNASTY 163—168: Większość materiałów o prymasie Wyszyńskim i problemach polskiego Kościoła zaczerpnięto z biografii pióra A. Micewskiego, z rozmów autora z Andrzejem Micewskim, Stanisławem Stommą, Jerzym Turowiczem oraz z pracy J. Żakowskiego „Anatomia smaku..." omawiającej kłopoty „Tygodnika Powszechnego" w latach pięćdziesiątych. 492 j 58 _ 171: Historia Opus Dei została opisana na podstawie hiszpańskojęzycznej pracy Fuenmayora oraz innych publikacji na ten temat i rozmów, które autor przeprowadził w 1967 r. w Hiszpanii z nieżyjącym już monsignore Josemarią Escriva, z również już nieżyjącym bp. Alvarem del Portillo w Rzymie w roku 1993 oraz z ks. Flaviem Capuccim, postulatorem generalnym w Watykanie. 171 — 176: „Kalendarium...", „Rodowód", rozmowy autora z profesorem Jackiem Hennelem, ks. Michałem Hellerem, prof. Stefanem Świeżawskim i z ks. Czesławem Obtułowiczem. ROZDZIAŁ TRZYNASTY 177—188: „Kalendarium...", „Rodowód". Informacje na temat prymasa Wy-szyńskiego pochodzą z biografii pióra A. Micewskiego, wywiadów autora z ks. Feliksem Bednarskim w Rzymie, prof. Stefanem Świeżawskim w Warszawie, prof. Jerzym Kłoczkowskim w Lublinie, ks. Tadeuszem Styczniem w Lublinie, ks. Malińskim w Krakowie. Fragment kazania Wojtyły do lekarzy zaczerpnięto z „Kalendarium...". ROZDZIAŁ CZTERNASTY 191-202: „Kalendarium...", „Rodowód", „Moje spotkania...". Wywiady autora z ks. Andrzejem Bardeckim, ks. Mieczysławem Malińskim, ks. Mikołajem Kuczkowskim, ks. Czesławem Obtułowiczem w Krakowie oraz z ks. Michałem Jagoszem w Rzymie. Dokumenty dotyczące zagadnienia relacji Wojtyły z władzami komunistycznymi zostały udostępnione autorowi w Rzymie. Fragmenty rozpraw i dramatów papieża pochodzą z polskiego wydania „Poezji i dramatów", „Miłości i odpowiedzialności" oraz „Aby Chrystus...", opublikowanych przez Wydawnictwo Znak oraz Katolicki Uniwersytet Lubelski. ROZDZIAŁ PIĘTNASTY 203-212: „Kalendarium...", „Rodowód", „Moje spotkania...". Rozmowy autora z nieżyjącym już kard. Władysławem Rubinem w Rzymie w 1979 r., kard. Andrzejem Deskurem w Rzymie w roku 1993 i 1994, ks. Andrzejem Bardeckim w Krakowie, prof. Stefanem Świeżawskim w Warszawie, prof. Georege'em H. Williamsem w Cambridge i Massachussetts, ks. Mieczysławem Malińskim w Krakowie oraz z kard. Franzem Kónigiem w Wiedniu. 493 ROZDZIAŁ SZESNASTY 213-225: „Kalendarium...", „Rodowód" i „Moje spotkania...". Rozmowy autora z kardynałem Andrzejem Deskurem w Rzymie, Andrzejem Micew-skim, Stanisławem Stommą i prof. Stefanem Świeżawskim w Warszawie oraz ks. Andrzejem Bardeckim i ks. Mieczysławem Malińskim w Krakowie Informacje o podróży do Ziemi Świętej zaczerpnięto z „Kalendarium...". ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY 226-227: „Kalendarium...", „Rodowód". 228 — 232: Materiały Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przeciwko Karolowi Wojtyle udostępniono autorowi w Rzymie. ROZDZIAŁ OSIEMNASTY 236-243: „Kalendarium...", „Rodowód", „Moje spotkania...", Paul VI P. Hebblethwaite'a. Rozmowy autora z bp. Tadeuszem Pieronkiem, ks. Michałem Jagoszem, ks. Michałem Hellerem, ks. Andrzejem Bardeckim, kard. Andrzejem Deskurem. 243-245: „Kalendarium...", „Rodowód". Rozmowa autora w Rzymie z abp. Szczepanem Wesołym na temat jego podróży z Karolem Wojtyłą. 249-250: „Kalendarium...", „Rodowód". Rozmowy autora z kard. Andrzejem Deskurem w Rzymie i z ks. Czesławem Obtułowiczem w Krakowie. ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY 253 — 267: Partie dotyczące chronologii wydarzeń przed, w trakcie i po konklawe opracowano na podstawie „Kalendarium...", „Rodowodu" oraz „Moich spotkań...". Wypowiedzi papieża podczas elekcji i po zaczerpnięto z OR oraz z „Tygodnika Powszechnego". Rekonstrukcja wydarzeń przed i w trakcie konklawe oparta jest na rozmowach z kardynałami Yincentem Enriąue y Tarancón w Madrycie, Leo Józefem Suenensem w Brukseli, Johnem Królem w Filadelfii, Franzem Kónigiem w Wiedniu i Andrzejem Deskurem w Rzymie. Na temat przebiegu konklawe autor rozmawiał w roku 1994 z Ceasare'em Tassim. Por. też: Giancarlo Zizola // Condave: Storia i segreti. L'elezione papale da San Piętro a Giovanni Paolo II. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY 270 — 275: Fragmenty dotyczące reakcji reżimów sowieckiego i polskiego na elekcję Jana Pawła II oparte są na rozmowach, jakie autor odbył w roku 494 1933 i 1994 z gen. Wojciechem Jaruzelskim i Mieczysławem Rakowskim w Warszawie. Opinie Edwarda Gierka zostały zaczerpnięte z książki J. Rolickiego pt. „Edward Gierek. Przerwana dekada". Wypowiedzi papieża wybrano z OR. 277-279: „Notes rzymski". Przedstawione informacje pochodzą także z rozmowy autora z Markiem Skwarnickim oraz pracy abp. Oscara Romero A Shepherd's Diary. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY • 280-292: Relacje z negocjacji i przygotowań do wizyty papieskiej w Polsce oparte są na rozmowach autora z bp. Tadeuszem Pieronkiem, Markiem Skwarnickim, gen. Wojciechem Jaruzelskim i Mieczysławem Rakowskim oraz książki A. Micewskiego o Wyszyńskim. Wszelkie teksty oficjalne zaczerpnięto z OR oraz tomu wypowiedzi Jana Pawła II pt. „Przemówienia, homilie, Polska: 2.VI.1979-10.VI.1979". 292-295: Informacje na temat „Decyzji" Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego pochodzą w większości z nigdy nie opublikowanych dokumentów, do których autor dotarł w Rzymie w 1994 r. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI 297-301: Kryzys Kościoła omawia A. Riccardi w // Potere del Papa oraz P. Hebblethwaite w monografii Paul VI\ kwestii tej dotyczyła również rozmowa autora z dr. Harveyem Coxem w harwardzkiej Szkole Teologicznej. Rozmowa kard. Jeana Yillota z papieżem przytoczona na podstawie nie opublikowanego maszynopisu francuskiego dziennikarza, przyjaciela kardynała. 301: Dane statystyczne zaczerpnięto ze Statistical Yearbook ofthe Church, 1991. 302 - 303: Uwagi abp. Paula Marcinkusa pochodzą z rozmowy, jaką autor odbył z nim w Rzymie w 1979 r. Później arcybiskup, po przejściu na emeryturę mieszkający w Arizonie, odmówił autorowi spotkań w latach 1993 — 1994. 304-309: Diary abp. O. Romero; rozmowy autora z Harveyem Coxem w Har-vardzie i kard. Eduardem Pironio w Rzymie w 1993 r. 309-311: Rozmowy autora z członkami Towarzystwa Jezusowego. Proszono 0 zachowanie anonimowości. 311-313: Przedstawienie odmienności poglądów na temat teologii wyzwolenia oparte jest na rozmowach, jakie autor odbył w 1994 r. z wielebnym Char-lesem E. Curranem i z Harveyem Coxem. Por. też: The Living Tradition of Catholic Moral Theology. 313-315: Materiały dotyczące Opus Dei pochodzą z pracy Fuenmayora i in. El Itinerario oraz z rozmów, jakie autor odbył z Alvaro del Portillem 1 Capuccim. 495 ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI 321 — 334: Omówienie powstania Solidarności oparte jest na rozmowach autora z Lechem Wałęsą w Gdańsku w 1981 r. oraz przeprowadzonych w latach 1993 — 94 wywiadach z monsignore Hilarym Franco, gen. Wojciechem Jaruzelskim, Mieczysławem Rakowskim, Markiem Skwarnickim i Andrzejem Micewskim. Inne informacje: biografia kard. Wyszyńskiego autorstwa A. Micewskiego, The Polish August N. Ashersona, „Tajne dokumenty. Państwo-Kościół", książka J. Rolickiego o Gierku, Lecha Wałęsy The Struggle and Triumph, Zbigniewa Brzezińskiego Power and Principle. 334 — 335: Rozmowa z ks. Giuseppem Pittau, którą autor odbył w roku 1993. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY 336 — 349: Relacje z próby zabójstwa pochodzą z książki A. Frossarda „Nie lękajcie się!", ustnej relacji ks. Stanisława Dziwisza oraz z „Notesu rzymskiego". Informacje medyczne zostały przytoczone za A. Frossardem i uzupełnione danymi uzyskanymi przez autora w rozmowie z dr. Navarro--Yallsem przeprowadzonej w 1993 r. Dane o Agcy pochodzą z wysyłanych w 1981 r. depesz agencji Reutera oraz z książki Claire Sterling The Time ofthe Assassin. O telegramach kablowych KGB do Moskwy donosi David Wise w New York Magazine z 1994 r. Relacje o działalności CIA oparte są częściowo na raportach z przesłuchań członków agencji przez Wybraną Komisję Senacką w latach 1987 — 91, a częściowo na własnych informacjach autora (dotyczy to również NSA). Reakcję reżimu warszawskiego opisano na podstawie „Tajnych dokumentów..." oraz rozmowy autora z ks. Andrzejem Bardeckim. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY 351 — 365: Materiał opracowany na podstawie „Tajnych dokumentów...", „Notesu rzymskiego", wywiadów przeprowadzonych przez autora z gen. Wojciechem Jaruzelskim, Mieczysławem Rakowskim, Bogdanem Lewan-dowskim, Andrzejem Micewskim i gen. Yernonem Waltersem oraz na rozmowach, które autor odbył w Watykanie. 369 — 370: Wywiad autora z Jerzym Kuberskim. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY 371 — 381: Stosunki Jan Paweł II-Jaruzelski-Gorbaczow zbadał autor bardzo szczegółowo w serii wywiadów przeprowadzonych z gen. Wojciechem Jaruzelskim w roku 1993 i 1994 oraz z Mieczysławem Rakowskim i Jerzym Kuberskim. Generał Jaruzelski udostępnił również autorowi tekst swojego 496 listu do Jana Pawła II. Wykorzystano także informacje pochodzące z rozmów autora w Watykanie oraz z książki „Tajne dokumenty. Państwo-Kościół". 381 — 382: Rozmowy autora z kard. Jean-Marie Lustigerem. 383: „Notes rzymski". ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY 3g5_386: Informacje o nastawieniu Polaków do religii zaczerpnięte z „Tajnych dokumentów...". 337 _ 394: Wywiady autora z gen. Wojciechem Jaruzelskim i Mieczysławem Rakowskim oraz rozmów autora w Watykanie, również dane z „Tajnych dokumentów...". 394_399: Informacje o watykańskich pielgrzymkach do Rosji i wizycie Gor- baczowa w Rzymie opracowano na podstawie rozmów przeprowadzonych przez autora z dr. Navarro-Vallsem i bp. Pierre'em Dupreyem. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY 404 — 406: Rozmowa autora z dr. Navarro-Vallsem. „Notes rzymski". 406-409: Relacja autora z podróży Jana Pawła II oraz teksty publikowane wOR. 409-422: Wszystkie wypowiedzi papieża dotyczące konferencji kairskiej i święceń kapłańskich kobiet, a także dokumenty Ratzingera ukazały się na łamach OR. 422 — 424: Doniesienia o kontrowersjach na tle przekładu Biblii oraz materiały o rocznym spotkaniu biskupów amerykańskich ukazały się w National Catholic Reporter oraz Commonweal (listopad 1994). 424 — 428: Rozmowa autora z ks. Harveyem Coyne'em. Praca G. V. Coyne'a pt. Galileo: per U Copernicamesimo e per Chiesa wydana przez Annibale Fantolego. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY 429-434: Opinie Jana Pawła II na temat postkomunistycznego świata najlepiej ujmują: encyklika Centesimus Annus, mowa wygłoszona 9 września 1993 r. na uniwersytecie w Rydze (OR) oraz w wywiadzie zamieszczonym w pracy Jasia Gawrońskiego // Mondo di Giovanni Paolo II. 434-439: Rola Jana Pawła II w ułożeniu stosunków watykańsko-izraelskich została opisana w wywiadach przeprowadzonych przez autora w 1994 r. z ambasadorem Avi Paznerem w Rzymie. 438-439: Wyjaśnienia Jana Pawła II na temat ułożenia stosunków z Izraelem 497 ukazały się drukiem w wywiadzie, jakiego papież udzielił autorowi na łamach Paradę 3 kwietnia 1994 r. 439 — 440: Notatki autora zrobione podczas koncertu, w którym brał udział ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY 447—448: Wypowiedź papieża opublikowana w OR. 450-451: Wywiad z Hillary Rodham Clinton przeprowadzony przez Kennetha Woodwarda na łamach czasopisma Newsweek z 31 października 1994 r. 454: Liczbę rosyjskich klasztorów podano na podstawie oświadczenia złożonego w październiku 1994 r. na Synodzie Biskupów w Rzymie przez rosyjskiego ortodoksyjnego archimandrytę Józefa Połstołtowa (OR). 454 — 457: Wszelkie wyliczenia pochodzą ze Statistical Yearbook ofthe Church, 1991. Wywiad autora z abp. Rembertem Weaklandem. Wszystkie sekty ewangelickie zostały omówione w wywiadzie z dr. Harveyem Coxem, a CEB w wywiadzie z kard. Eduardem Pironio. 464: Artykuł pani Steinfels ukazał się na łamach Commonweal 18 listopada 1994. 464—465: Opinie katolickiego komentatora opublikowano na łamach National Catholic Reporter. 467: Rozmowa autora z kard. Rogerem Etchegarayem. 468: Dane liczbowe po ostatniej (do końca 1994 r.) wrześniowej podróży papieża do Zagrzebia ukazały się w broszurze wydanej przez Radio Watykan. 468—470: Dane o ogólnej liczbie kanonizacji i beatyfikacji na dzień l stycznia 1995 r. dostarczyła Kongregacja do Spraw Przypadków Świętości. Najlepszą pracą na ten temat jest Making Saints K. Woodwarda. 478: Rozkład dnia papieża podano na podstawie rozmów autora w Watykanie. 478—479: Wypowiedź Jana Pawła II o Pawle VI ukazała się w kompendium „Przemówienia i wywiady w Radiu Watykańskim". Bibliografia Accattoli Luigi: lo ho Avuto Paura a Ricevere Questa Nomina. Societa Editrice Internazionale, Torino 1993. Accattoli Luigi, Del Rio Domenico: Wojtyła: Un Nuovo Mose. Arnoldo Mon- dadori Editore, Milano 1988. Aristide Jean-Bertrand: Teologie et Politiąm. Les Editions du CIDIHCA, Montreal 1992. Armstrong Karen: „Historia Boga: 4000 lat dziejów Boga w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie". Wydawnictwo Prima, Warszawa 1995. Arystoteles: „Etyka Nikomachejska", ks. I. PWN, Warszawa 1982. Arystoteles: „Polityka (z dodaniem Pseudo-Arystotelesowej Ekonomiki)", ks. I. PWN, Kraków 1964. Asherson Neal: The Polish August: The Self-Limiting Revolution. Yiking Press, New York 1982. Św. Augustyn: „Wyznania". Wydawnictwo Znak, Kraków 1994. Bardecki Andrzej: „Kościół epoki dialogu". Wydawnictwo Znak, Kraków 1966. Berrigan Philip: Prison Journals ofa Priest Revolutionary. Holt, Rinehart and Winston, New York 1967. Berry Jason: Lead Us Not into Temptation: Catholic Priests and the Sexual Abuse of Children. Doubleday, New York 1992. Bianchi Eugene C., Reuther Rosemary Radford [red.]: A Democratic Catholic Church: The Reconstruction of Roman Catholicism. Crossroad, New York 1992. Boniecki Adam: „Notes rzymski", t. 1—3. Wydawnictwo Znak, Kraków 1988. Boniecki Adam: „Kalendarium życia Karola Wojtyły". Wydawnictwo Znak, Kraków 1983. Brumberg Abraham [red.]: Poland: Genesis of a Revolution. Random House, New York 1983. Brzeziński Zbigniew: Power and Pńnciple. Farrar, Straus and Giroux, New York 1983. 499 Bujak Adam: „Miejsce Piotrowe". Wydawnictwo O.O. Bernardynów Cal- varianum, Kalwaria Zebrzydowska 1987. Burns Gene: The Frontiers of Catholicism. University of California Press Berkeley 1992. Carrier Herve: The Social Doctrine of the Church Revised, Yatican Polyglot Press, Yatican City 1990. Casaroli Agostino: Nella Chesa per U Mondo: Omelie e Discorsi. Rusconi Libri, Milano 1987. Castro Fidel: „Fidel i religia. Rozmowy z bratem Betto". Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1986. Cateura Linda Brandi Catholics USA: Makers of a Modern Church. William Morrow, New York 1989. Chamberlayne Elizabeth [red.]: The Life of Christ: As Portrayed by the Old Masters and the Words ofthe Holy Bibie. Bantam Books, New York 1961. Chamberlin E.R.: The Bad Popes. Dorset Press, New York 1969. Cooney John: The American Pope: The Life and Times of Francis Cardinal Spellman, Times Books, New York 1984. Cornwell John: „Złodziej w nocy: śmierć Jana Pawła I". Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1993. Cox Harvey: The Secular City. Collier Books, Macmillan, New York 1990. Cox Harvey: The Silencing of Leonardo Boff. Meyer-Stone Books, Oak Park, Illinois 1988. Coyne George V. [red.]: John Paul H on Science and Religion. University of Notre Damę Press, Notre Damę, Indiana 1990. Cragg Gerald R.: The Church and the Agę of Reason: 1648-1789. Penguin Books, New York 1990. Crossan John Dominie: Jesus: A Revolutionary Biography. HarperCollins, San Francisco 1994. Curran Charles E.: The Living Tradition ofCatholic Moral Theology. University of Notre Damę Press, Notre Damę, Indiana 1992. Daim Wilfried: The Yatican and Eastern Europę. Frederick Ungar, New York 1970. D'Antonio William V., Pikę Frederick B. [red.]: Religion, Revolution and Reform: New Forces for Change in Latin America. Frederick A! Praeger, New York 1964. Del Rio Domenico: Wojtyla: un Pontificato Itinerante. Edizioni Dehoniane, Bologna 1994. Delia Rocca Fernando: Papi di Questo Secolo. Cedam, Padova 1981. Dionne Robert J.: The Papacy and the Church. Philosophical Library, New York 1987. Dobrowolski Tadeusz: „Malarstwo polskie ostatnich dwustu lat". Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1976. Dolan Jay P.: The American Catholic Experience: A History from Colonial Times to the Present. University of Notre Damę Press, Notre Damę, Indiana 1992. Dudden F., Homes B. D.: Gregory the Great: His Place in History and Thought, t. 1—2. Longmans, Green, London 1905. Dunn Joseph: No Lions in the Hierarchy. Columba Press, Dublin 1994. Dziewanowski M. K.: Poland in the Twentieth Century. Columbia University Press, New York 1977. Eliade Mircea: Essential Sacred Writings from Around the World. HarperCollins, San Francisco 1967. Ewangelisti David: Johannes Paulus II: Light in the Church. Libreria Editrice Yaticana, Yatican City 1980. Fantoli Annibale: Galileo: per U Copernicanesimo e per la Chiesa. Libreria Editrice Yaticana, Citta del Yaticano 1993. Fedorowicz Tadeusz: „Drogi Opatrzności". Norbertinum, Lublin 1994. Filibeck Giorgio: Les Droits de iHomme dans iEnseignement de l'Eglise: De Jean XXIII a Jean-Paul II. Libreria Editrice Yaticana, Citta del Yaticano 1992. Finkę Roger, Stark Rodney: The Churching of America: 1776-1990. Rutgers University Press, New Brunswick, New Jersey 1992. Fox Matthew: The Corning of the Cosmic Christ. HarperCollins, San Francisco 1988. Fremantle Annę [red.]: The social Teachings of the Church. New American Library, New York 1963. Frossard Andre: „Portret Jana Pawła II". Wydawnictwo Znak, Kraków 1990. de Fuenmayor A. V., Gómez-Iglesias, Illames J. L.: El Itinerario Juridico del Opus Dei: Historia y Defensa de un Carisma. Ediciones Universidad de Navarra, Pamplona 1989. Gail Marzieh: The Three Popes. Simon and Schuster, New York 1969. Gawroński Jaś: // Mondo di Giovanni Paolo II. Arnoldo Mondadori Editore, Milano 1994. Gorbaczow Michaił: „Przebudowa i nowe myślenie dla naszego kraju i dla całego świata". PIW, Warszawa 1988. Gorczyca Roman: „Ojciec Święty Jan Paweł II w Polsce: IV Pielgrzymka 1991". Wydawnictwo Ycagra Ltd., Warszawa 1991. Gray Francine du Plessix: Divine Disobedience: Profiles in Catholic Radicalism. Alfred A. Knopf, New York 1970. Greeley Andrew M: A Catholic Myth: The Behavior and Beliefs of American Catholics. Collier Books, Macmillan, New York 1990. Gremillion Joseph: The Other Dialogue: The Catholic Commitment in the Social Problems of the Contemporary World. Doubleday, New York 1965. Gutierrez Gustavo, McDonagh Francis, Padin Candido, Sobrino John: Santo Domingo and After: The Challanges for the Latin American Church. Catholic Institute for International Relations, London 1993. Hageman Alice L., Wheaton Philip E. [red.]: Religion in Cuba Today: a New Church in a New Society. Association Press, New York 1971. Halecki Oskar: „Historia Europy — jej granice i podziały". Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, Lublin 1994. 500 501 Hanson Eric O.: The Catholic Church in World Politics. Princeton University Press, Princeton, New Jersey 1990. Hebblethwaite Margaret: Basic Is Beautiful: Base Ecclesial Communities from Third World. HarperCollins, London 1993. Hebblethwaite Peter: Paul VI: The First Modern Pope. Paulist Press, New York/Mahwah, New Jersey 1993. Higgins George G., Bolę William: Organized Labor and the Church. Paulist Press, Mahwah, New Jersey 1993. Hochhuth Rolf: The Representative. Methuen, London 1963. Hofman Paul: O Yatican!: A Slightly Wicked View of the Holy See. Congdon and Weed, New York 1984. Hurley Mark J.: The Unholy Ghost: Anti-Catholicism in the American Expe-rience. Our Sunday Yisitor Publishing Division, Huntington, Indiana 1992. Jan Paweł II: „Centesimus annus. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II w setną rocznicę encykliki Rerum novarum". Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1991. Jan Paweł II: „Dives in Misericordia. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II o Bożym Miłosierdziu". Pallottinum, Poznań 1980. Jan Paweł II: „Dominum et Vivificantem. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II o Duchu Świętym w życiu Kościoła i świata". Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1994. Jan Paweł II: „Laborem exercens. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II o pracy ludzkiej". Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1993. Jan Paweł II: „Mulieris dignitatem. List apostolski Ojca Świętego Jana Pawła II z okazji Roku maryjnego o godności i powołaniu kobiety". Pallottinum, Poznań 1988. Jan Paweł II: „Na Dalekim Wschodzie: Homilie i przemówienia 2.Y.1984-11.Y.1984". Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1989. Jan Paweł II: „Nie lękajcie się! Rozmowy z Janem Pawłem II" [oprać. Andre Frossard]. Wydawnictwo Znak, Kraków 1983. Jan Paweł II: Per la Pace nel Golf o. Libreria Editrice Yaticana, Citta del Yaticano 1991. Jan Paweł II: „Przekroczyć próg nadziei" [Jan Paweł II odpowiada na pytania Yittoria Messoriego]. Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1994. Jan Paweł II: „Przemówienia, homilie. Polska 2.YI. 1979-10.VI. 1979". Wydawnictwo Znak, Kraków 1979. Jan Paweł II: „Przemówienia, homilie. Polska 16.VI.1983-22.VI.1983", Wydawnictwo Znak, Kraków 1984. Jan Paweł II: „Przemówienia, homilie. Polska 9.VI.1987-14.VI.1987". Wydawnictwo Znak, Kraków 1987. Jan Paweł II: „Redemptor hominis. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II, w której u początku swej papieskiej posługi zwraca się do czcigodnych braci w biskupstwie, do kapłanów, do rodzin zakonnych, do drogich synów 502 i córek Kościoła oraz do wszystkich ludzi dobrej woli". Wydawnictwo Znak, Kraków 1982. jan Paweł II: „Redemptoris Mater. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II o Błogosławionej Maryi Dziewicy w życiu pielgrzymującego Kościoła". Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1995. Jan Paweł II: „Redemptoris missio. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II o stałej aktualności posłania misyjnego". Pallottinum, Poznań 1991. Jan Paweł II: „Slavorum apostoli. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II w tysiącletnią rocznicę dzieła ewangelizacji świętych Cyryla i Metodego". Pallottinum, Poznań 1985. Jan Paweł II: „Solicitudo rei socialis. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II z okazji dwudziestej rocznicy ogłoszenia Populorum progressió". Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1994. Jan Paweł II: „Tertio millennia adveniente. List apostolski Ojca Świętego Jana Pawła II w związku z przygotowaniem jubileuszu roku 2000". Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Achidiecezjalnej, Wrocław 1994. Jan Paweł II: „Yeritatis Splendor. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II 0 niektórych podstawowych problemach nauczania moralnego Kościoła". Pallottinum, Poznań 1993. Jan Paweł II: „W Indiach: Homilie i przemówienia 31.1.1986-11.11.1986". Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1990. Jan Paweł II: „W Polsce: Przemówienia i homilie 1979, 1983, 1987". Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1991. Jan Paweł II: „W Wielkiej Brytanii 28.V.1982-2.VI.1982 i Argentynie 11.VI.1982-12.VI.1982. Homilie i przemówienia". Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1989. Jan XXIII: „Pacem in tenis: Encyklika Ojca Świętego Jana XXIII o pokoju między wszystkimi narodami opartym na prawdzie, sprawiedliwości, miłości 1 wolności". Pallottinum, Poznań 1988. Jaruzelski Wojciech: „Stan wojenny: Dlaczego...". Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa 1992. Johnson Paul: „Historia chrześcijaństwa". Gdańsk 1993. Kaiser Philip M.: Journeying Far and Wide, A Political and Diplomatic Memoir. Charles Scribner's Sons, New York 1992. Kant Immanuel: „Uzasadnienie metafizyki moralności". PWN, Warszawa 1984. Karolak Tadeusz: „Jan Paweł II papież z Polski". Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1979. Kelly George A.: Keeping the Church with John Paul II. Ignatius Press, San Francisco 1993. Korboński Stefan: „W imieniu Rzeczypospolitej...". Instytut Literacki, Paris 1954. Kuroń Jacek: „Spoko! Czyli kwadratura koła". Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa 1992. Kydryński Juliusz [red.]: „Młodzieńcze lata Karola Wojtyły: Wspomnienia". Oficyna Cracovia, Kraków 1990. 503 Lader Lawrence: Politics. Power and the Church: The Catholic Crisis and Its Challenge to American Pluralizm. Macmillan, New York 1987. Lernoux Penny: People of God: The Struggle for World Catholicism. Yiking Press, New York 1989. Lustiger Jean-Marie: „Wybór Boga". Wydawnictwo Znak, Kraków 1992. Łapiński Zdzisław: „Norwid". Wydawnictwo Znak, Kraków 1984. Maffeo Sabino: In the Service of Ninę Popes: 100 Years of the Yatican Obser-vatory. The Yatican Observatory and the Pontifical Academy of Sciences, Yatican City, 1991. Magdziak-Miszewska Agnieszka: „Kamień węgielny". Wydawnictwo św. Stanisława B.M. Archidiecezji Krakowskiej, Kraków 1989. Maliński Mieczysław: „Dlaczego chrześcijanie nie są Żydami". TUM, Wrocław 1993. Maliński Mieczysław: „Pontyfikat Jana Pawła II: 1983 — 1988". Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1991. Maliński Mieczysław: Pope John Paul II: The Life o f Karol Wojtyla. Seabury Press, New York 1979. Maliński Mieczysław: „Wezwano mnie z dalekiego kraju". Pallottinum, Poznań 1987. Martin Malachi: The Decline and Fali of the Roman Church. G.P. Putnam's Sons, New York 1981. May William [red.]: Yatican Authority and American Catholic Dissent. Cross-road, New York 1987. McLaughlin Loretta: The Pili, John Rock and the Church: The Biography of a Revolution. Little Brown, Boston 1982. Melady Thomas Patrick: The Ambassador's Story: The United States and the Yatican in World Affairs. Our Sunday Yisitor Publishing Division Hunting-ton, Indiana 1994. Messori Yittorio: La Sfida delia Fede. Edizioni San Paolo, Torino 1993. Micewski Andrzej: „Kardynał Wyszyński. Prymas i mąż stanu". Editions du Dialogue, Paris 1982. Micewski Andrzej: „Katolicy w potrzasku. Wspomnienia z peryferii polityki". Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa 1993. Michałowska Danuta: „»...Trzeba dać świadectwo«. 50-lecie powstania Teatru Rapsodycznego w Krakowie". Ars Nova — Zjednoczeni Wydawcy, Kraków 1991. Michnik Adam: The Church and the Left. University of Chicago Press, Chicago 1992. Michnik Adam: Lettersfrom Prison and Other Essays. University of California Press, Berkeley 1985. Mickiewicz Adam: „Dzieła poetyckie". Komitet Mickiewiczowski, Nowogródek 1934. Mickiewicz Adam: „Pan Tadeusz". Książka i Wiedza, Warszawa 1950. Morawski Dominik: „Pomost na Wschód: Obserwacje i refleksje watykanisty". Wydawnictwo Polonia, Warszawa 1992. Mumford Stephen D.: The Pope and the New Apocalypse: The Holy War Against Family Planning. Center for Research on Population and Security, Research Triangle Park, North Carolina 1986. Murphy Francis X.: The Papacy Today. Weidenfeld and Nicolson, London 1981. Mysłek Wiesław: „Socjalizm i katolicyzm. Polskie spotkania w dialogu". Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1978. Nichols Bruce J.: The Uneasy Alliance: Religion, Refugee Work, and U.S. Foreign Policy. Oxford University Press, New York 1988. Nichols Peter: The Peopes Division: The Roman Catholic Church Today. Faber and Faber, London 1981. Niewęgłowski Wiesław [red.]: „Moje spotkania z Janem Pawłem II". Wydawnictwo Rok, Warszawa 1991. Nogar Raymond J.: The Lord of the Absurd. Herder and Herder, New York 1966. Nowak Michael: The Catholic Ethic and the Spirit of Capitalism. The Free Press, New York 1993. O'Carroll Michael: Pius XII: Greatness Dishonoured. Leatare Press, Blackrock 1980. Papafava Francesco [red.]: The Sistine Chapel. Musei Yaticani, Yatican City 1992. Pasek Jan Chryzostom: „Pamiętniki". PIW, Warszawa 1989. Paweł VI: „Humanae vitae. Encyklika Ojca Świętego Pawła VI o zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego". Kuria Metropolitalna, Kraków 1970. Paweł VI: „Populorum progressio. Encyklika Ojca Świętego Pawła VI o popieraniu rozwoju ludów". Wydawnictwo Znak, Kraków 1982. Pelikan Jarosław: The Melody of Theology: A Philosophical Dictionary. Harvard University Press, Cambridge 1988. Perea Francisco J.: El Papa en Mexico. Editorial Diana, Mexico 1978. Piekarski Adam: The Church in Poland. Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1978. Pieronek Tadeusz, Zawadzki Roman M. [red.]: „Karol Wojtyła jako biskup krakowski". Wydawnictwo św. Stanisława B.M. Archidiecezji Krakowskiej, Kraków 1988. Rakowski Mieczysław: „Czasy nadziei i rozczarowań", t. 1-2. Czytelnik, Warszawa 1987. Rakowski Mieczysław: „Gorbaczow. Pierwszy i ostatni". Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa 1992. Rakowski Mieczysław F.: „Lata, listy, ludzie...". Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa 1993. Rakowski Mieczysław: „Od sierpnia do grudnia 1980". Czytelnik, Warszawa 1981. Rakowski Mieczysław: „Rzeczpospolita na progu lat osiemdziesiątych". Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1981. 504 505 Rakowski Mieczysław: „Trzech na jednego". Czytelnik, Warszawa 1986. Ramet Pedro [red.]: Catholicism and Politics in Communist Societies. Duke University Press, Durham, North Carolina 1990. Ratzinger Joseph: The Meaning of Christian Bratherhood. Ignatius Press, San Francisco 1993. Ratzinger Joseph: „Raport o stanie wiary". [Z ks. kardynałem Josephem Ratzingerem rozmawia Yittorio Messori]. Wydawnictwo Michalineum, Kraków 1986. Ratzinger Joseph: „Służyć prawdzie. Myśli na każdy dzień". Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1986. Ratzinger Joseph: Turning Point for Europę? Ignatius Press, San Francisco 1994. Redmond Jane: Generous Lives: American Catholic Women Today. Triumph Books, Liguori, Missouri 1992. Reese Thomas J.: A Flock of Shepherds: The National Conference of Catholic Bishops. Sheed and Ward, Kansas City 1992. Reese Thomas J.: Archibishop: Inside the Power Structure of the American Catholic Church. Harper and Rów, New York 1989. Riccardi Andrea E.: // Potere del Papa: da Pio XII a Giovanni-Paolo H. Editori Laterza, Roma 1993. Riccardi Andrea E.: // Yaticano e Mosca: 1940 — 1990. Editori Laterza, Roma 1993. Richard Lucien, Harrington Daniel, O'Malley John W. [red.]: Yatican H: The Unfmished Agenda: A Look to the Future. Paulist Press, Mahwah, New Yersey 1987. Richardson Cyril C. [red.]: Early Christian Fathers. Collier Books, Macmillan, New York 1970. Rodriguez Pedro Ocariz, Illanes Jose Luis: El Opus Dei en la Iglesia. Ediciones Rialp, Madrid 1993. Roeck Joseph de: Jean Paul H. Le papę qui vient de Pologne. Les Editions du Clef, Paris 1978. Rolicki Janusz: „Edward Gierek. Przerwana dekada". Wydawnictwo Fakt, Warszawa 1990. Romero Oscar A.: A Shepherd's Diary. St. Anthony Messenger Press, Cincin- nati 1986. Roncagliolo Rafael, Matta Fernando Reyes: Iglesia. Prensa y Militares: El Caso Riobamba y los Obispos Latinoamericanos. Instituto Latinoamericano de Estudios Transnacionales, Mexico, D.F. 1978. Równy Edward L.: It Takes One to Tango. Brasseys, McLean, Yirginia 1992. Santini Alceste: Agostino Casaroli: Uomo del Dialogo. Edizioni San Paolo, Torino 1993. Sebes Joseph: The Jesuits and the Sino — Russian Treaty of Nerchinsk (1689): The Diary of Thomas Pereira. Bibliotheca Instituti Historici, Roma 1962. Sheed Francis Joseph: God and Politics. Sheed and Ward, New York 1960. Sipe A.W. Richard: A Secret World: Sexuality and the Search for Celibacy. Brunner-Mazel, New York 1990. 506 Six Jean-Francois: Church and Human Rights. Saint Paul Publications, Mid-dlegreen, Slough 1992. Skwarnicki Marek: „Australijska wiosna". Wydawnictwo Znak, Kraków 1988. Skwarnicki Marek: „Intensywna terapia". Wydawnictwo Biblos, Tarnów 1993. Spasowski Romuald: The Liberation of One. Harcourt Brace Jovanovich, Orlando, Florida 1986. Spengler Oswald: The Decline of the West, t. 1—2. Alfred A. Knopf, New York 1926. Sterling Claire: The Time of the Assassins: Anatomy of an Investigation. Holt, Rinehart and Winston, New York 1983. Stoll David: Is Latin America Turning Protestant? University of California Press, Berkeley 1990. Studnicki Gustaw: „Pierwsza wśród równych. Dzieje gimnazjum i liceum w Wadowicach". Towarzystwo Miłośników Ziemi Wadowickiej, Wadowice 1991. Styczeń Tadeusz: „Solidarność wyzwala". Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1993. Styczeń Tadeusz: „Urodziłeś się, by kochać". Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1993. Styczeń Tadeusz, Balawajder Edward: „Jedynie prawda wyzwala. Rozmowy o Janie Pawle II". Polski Instytut Kultury Chrześcijańskiej. Roma 1986. Suenens Leon Joseph: Ecumenism and Charismatic Renewal. Darton, Longman and Todd, London 1978. Svidercorschi Gian Franco: Letter to a Jewish Friend. Hodder and Stoughton, London 1994. Szajkowski Bogdan: Next to God... Poland. Politics and Religion in Contem-porary Poland. St. Martin's, New York 1983. Szczypka Józef: „Jan Paweł II. Rodowód". Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1991. Tazbir Janusz: „Dzieje polskiej tolerancji". Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1973. Teilhard de Chardin Pierre: L'Avenir de iHomme. Editions du Seuil, Paris 1959. Teilhard de Chardin Pierre: The Heart ofMatter. Harcourt Brace Jovanovich, Orlando, Florida 1978. Teilhard de Chardin Pierre: „Środowisko Boże". Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1967. Tischner Józef: „Myślenie według wartości". Wydawnictwo Znak, Kraków 1993. Tischner Józef: „Nieszczęsny dar wolności". Wydawnictwo Znak, Kraków 1993. Trasatti Sergio, Mari Arturo: Journey in Suffering. Editrice Yelar, Bergamo 1981. Turowicz Jerzy: „Kościół nie jest łodzią podwodną". Wydawnictwo Znak, Kraków 1990. Tymieniecka Anna-Teresa: Analecta Husserliana: The Yearbook of Phenome-nological Research, t. 6. D. Reidel Dordrecht, Netherlands/Boston 1977. Vircondelet Alain: Jean-Paul H. Biographie. Edition Juilliard, Paris 1994. 507 Wahle Hedwig: „Wspólne dziedzictwa: Judaizm i chrześcijaństwo w kontekście dziejów zbawienia". Wydawnictwo Biblos, Tarnów 1993. Wałęsa Lech: „Droga nadziei". Wydawnictwo Znak, Kraków 1989. Wałęsa Lech: The Struggle and the Triumph: Ań Autobiography. Arcade, New York 1992. Wieczorek Adam: „Apostoł pokoju". Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1991. Wilkes Paul: The Education of an Archbishop: Travels with Rembert Weakland. Orbis Book, Maryknoll, New York 1992. Willebrands Johannes: The Church and Jewish People: New Considerations. Paulist Press, Mahwah, New Jersey 1992. Williams George Huntston: The Contours of Church and State in the thought of John Paul II. Institute of Church-State Studies, Baylor University Press, Waco, Texas 1983. Williams George Huntston: The Low of Nations and the Book of Naturę. St.John's University Press, Collegeville, Minnesota 1984. Williams George Huntston: The Mindof John Paul II: Origins ofHis Thought and Actions. Seabury Press, New York 1981. Wills Garry: Under God: Religion and American Politics. Simon and Schuster, New York 1990. Winn Wilton: Keepers of the Keys: John XXIII, Paul VI, and John Paul II: Three Who Changed Church. Random House, New York 1988. Wojtyła Karol: „Aby Chrystus się nami posługiwał". Wydawnictwo Znak, Kraków 1979. Wojtyła Karol: La Bottega Dellorefice. Libreria Editrice Yaticana, Citta del Yaticano 1979. Wojtyła Karol: „Brat naszego Boga: Tekst i reżyseria". Prapremiera światowa 13 grudnia 1980. Teatr imienia J. Słowackiego w Krakowie, Kraków 1980. Wojtyła Karol: „Człowiek drogą Kościoła". Fundacja Jana Pawła II - Ośrodek Dokumentacji Pontyfikatu, Roma 1992. Wojtyła Karol: „Człowiek i moralność", t. 2, 4. Wydawnictwo Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1991-1994. Wojtyła Karol: „Człowiek w polu odpowiedzialności". Instytut Jana Pawła II, KUL, Rzym-Lublin 1991. Wojtyła Karol: La Fede delia Chiesa. Editzioni Ares, Milano 1978. Wojtyła Karol: „Kazania: 1962-1978". Wydawnictwo Znak, Kraków 1979. Wojtyła Karol: „Miłość i odpowiedzialność". Wydawnictwo Towarzystwa Naukowego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1985. Wojtyła Karol: „Obecność: Karol Wojtyła w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim". Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1989. Wojtyła Karol: „Osoba i czyn". Polskie Towarzystwo Teologiczne, Kraków 1969. Wojtyła Karol: „Poezje i dramaty". Wydawnictwo Znak, Kraków 1987. Wojtyła Karol: „Przemówienia i wywiady w Radiu Watykańskim. Fundacja Jana Pawła II". Ośrodek Dokumentacji Pontyfikatu Jana Pawła II, Roma 1987. Wojtyła Karol: Sources of Renewal: The Implementation ofthe Second Yatican Council. Harper and Rów, New York 1980. Wojtyła Karol: „Zagadnienie wiary w dziełach św. Jana od Krzyża". Wydawnictwo O.O. Karmelitów Bosych, Kraków 1990. Wojtyła Karol: „Znak sprzeciwu". [Rekolekcje w Watykanie od 5 do 12 marca 1976]. Edition du Dialogue, Paris 1980. Wolley David: God's Politician: Pope John Paul H, the Catholic Church, and the New World Order. St. Martin's, New York 1993. Wood James E. Jr., Derek Davis [red.]: The Role of Religion in the Making of Public Policy. Baylor University Press, Waco, Texas 1991. Woodwark Kenneth L.: Making Saints: How the Catholic Church Determinates Who Becomes a Saint. Who Doesrit and Why. Simon and Schuster, New York 1990. Zielińska Barbara: „Kolumna Zygmunta III w Warszawie". Wydawnictwo Sztuka, Warszawa 1957. Zizola Giancarlo: // Conclave: Storia i segreti. L 'elezione papale da San Piętro a Giovanni Paolo II. Newtown Compton Editori, Roma 1993. Żakowski Jacek: „Anatomia smaku czyli rozmowy o losach zespołu »Tygo- dnika Powszechnego« w latach 1953-1956". Wydawnictwo Wolne Pismo Most, Warszawa 1988. Żakowski Jacek [oprać.]: „Trzy ćwiartki wieku: Rozmowy z Jerzym Turowi- czem". Wydawnictwo Znak, Kraków 1990. Życzyński Józef [red.]: „Sprawa Galileusza". Wydawnictwo Znak, Kraków 1991. Teksty kościelne i dokumenty religijne After 1991: Capitalism and Ethics. A Colloąuium in the Yatican 1992. Papieska Rada „lustitia and Pax", Yatican City 1992. Annuario Pontificio 1994. Libreria Editrice Yaticana, Citta del Yaticano 1994. Biblia Tysiąclecia. Pismo święte Starego i Nowego Testamentu". Wydawnictwo Pallottinum, Poznań-Warszawa 1984. The Cambridge Bibie Commentary on the New English Bibie: The Gospel According to Matthew. Cambridge University Press, New York 1963. Katechizm Kościoła Katolickiego. Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 1994. Catholic Almanac. Our Sunday Yisitor Publishing Division, Huntington, Indiana 1994. Challenge or Crisis? Texts by Pope John Paul II on Religious Life. Seamus O'Byrne, Yeritas Publications, Dublin 1987. Dictionary of the Bibie. John L. McKenzie [red.], Collier Books, Macmillan, New York 1965. Directoryfor the Application of Principles and Norms on Ecumenism. Papieska Rada ds. Popierania Jedności Chrześcijan, Yatican City 1993. Documentos de la Conferencia del Episcopado Dominicano: 1955-1990. Collec- cion Quinto Centenario, Santo Domingo 1990. 508 509 Ethical and Pastoral Dimensions of Population Trends. Papieska Rada ds. Rodziny, Libreria Editrice Yaticana, Yatican City 1994. „Fasting and Solidarity". Pontifical Messages for Lent. Papieska Rada „Cór Unum", Yatican City 1991. A Handbook of Theological Terms. Yan A. Harvey [red.], Macmillan, New York 1964. The Holy See at the Service of Peace: Pope John Paul H's Addresses to the Diplomatic Corps (1978-1988). Papieska Rada „lustitia et Pax", Yatican City 1988. Human Rights and the Church: Historical and Theological Reflections. Papieska Rada „lustitia et Pax", Yatican City 1990. International Economics: Interdependence and Dialogue. Papieska Rada „lustitia et Pax", Yatican City 1984. Islam and Family Planning: Summary of the Proceedings of the International Islamie Conference, Rabat, Marocco, December 1971. International Planned Parenthood Federation, London 1986. John Paul II and the New Evangelization. Laurence J. McGinley Lecture by Avery Dulles, S.J., Fordham University, New York, December 4, 1991. John Paul II in the United States. The John Paul II Foundation, Rome/S.S. Cyril and Methodius Seminary, Orchard Lakę, Michigan 1988. Konstytucja dogmatyczna o Kościele: Sobór Watykański II, w: „Sobór Watykański II - Konstytucje. Dekrety. Deklaracje". Pallottinum, Poznań 1968. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym: Sobór Watykański II, w: „Sobór Watykański II - Konstytucje. Dekrety. Deklaracje". Pallottinum, Poznań 1968. Koran. PIW, Warszawa 1986. Letter to the Bishops ofthe Catholic Church on the Pastoral Care of Homosexual Persons. Kongregacja ds. Nauki Wiary, Yatican City 1986. Morę than Words. Materials for Christian Education. Seabury Press, Greenwich, Connecticut 1960. Path from Puebla: Significant Documents of the Latin American Bishops Sińce 1979. [Dokument z Puebla]. Secretariat of the Bishop's Committee for the Church in Latin America, National Conference of Catholic Bishops, Washington, D.C. 1989. „Piętnaście lat pontyfikatu Jana Pawła II: Wydarzenia, dokumenty". Instytut Jana Pawła II, KUL, Lublin 1993. Pope John Paul II on Jews and Judaism: 1979-1986. With Introduction and Commentary by Eugene J. Fisher and Leon Klenicki [red.], Office for Publishing and Promotion Services, United States Catholic Conference, Washington D.C. 1987. Por. opracowanie w języku polskim: Chrostowski Waldemar, Rubinkiewicz Ryszard: „Żydzi i judaizm w dokumentach Kościoła i nauczaniu Jana Pawła II (1965-1989)". Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1990. „Portrety Jana Pawła II: Wystawa fotografii Adama Bujaka". Wydawnictwo Calvarianum, Kalwaria Zebrzydowska 1987. 510 Refugees: A Challenge to Solidarity. Papieska Rada ds. Duszpasterstwa Mig-rantów i Podróżnych, Libreria Editrice Yaticana, Yatican City 1992. „Rozmowy w Castel Gandolfo: Europa i co z tego wynika". Instytut Nauk o Człowieku, Yienna 1987. „Rozmowy w Castel Gandolfo: O kryzysie". Instytut Nauk o Człowieku, Yienna 1986. „Rozmowy z prałatem Escriva". Księgarnia św. Jacka, Katowice 1993. Santo Domingo Conclusions: New Evangelization. Human Development. Christian Culture. Fourth Conference of Latin American Bishops, October 12-28, 1992. Secretariat Bishops' Committee for the Church in Latin America. National Conference of Catholic Bishops, Washington, D.C. 1993. „Sobór Watykański II - Konstytucje. Dekrety. Deklaracje". Pallottinum, Poznań 1968. Statistical Yearbook of the Church. Secretaria Status, Rationarium Generale Ecclesiae, Yatican City 1991. Por. opracowanie polskie: Dziuba Andrzej F.: „Kościół katolicki w Polsce. Informator 1995". Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 1995. „Tajne dokumenty, Państwo-Kościół: 1980-1989". Aneks Publishers, London 1993, „Polityka", Warszawa. „Ważniejsze daty pierwszego pięciolecia pontyfikatu Jana Pawła II". L'Osser-vatore Romana, Wydanie polskie, Roma 1984. Materiały wywiadowcze i z przesłuchań przed Kongresem Hearings Before the Select Committee on Intelligence of the United States Senate on Nomination of Robert M. Gates to Be Director of Central Intelligence: February 17 and February 18, 1987. U.S. Government Printing Office, Washington, D.C., 1987. Hearings Before the Select Committee on Intelligence of the United States Senate on Nomination of Robert M. Gates to Be Director of Central Intelligence: September 16, 17, 19, 20, 1991. U.S. Government Printing Office, Washington, D.C., 1991. Hearings Before the Select Committee on Intelligence of the United States Senate on Nomination of Robert M. Gates to Be Director of Central Intelligence: September 24, October l, 2,1991. U.S. Government Printing Office, Washington, D.C., 1991. Hearing Before the Select Committee on Intelligence of the United States Senate on Nomination of Robert M. Gates to Be Director of Central Intelligence: October 3, 4,18. 1991. U.S. Government Printing Office, Washing-' ton, D.C., 1991. Executive Report, 102nd Congress: Nomination of Robert M. Gates to Be Director of Central Intelligence. Report for the Select Committee on Intelligence. October 24. 1991. U.S. Government Printing Office, Washington, D.C., 1991. 511 The Holocaust Revisited: A Retrospective Analysis of the Auschwitz-Birkenau Extermination Complex. Central Intelligence Agency, Washington, D.C 1979. Bibliografie papieskie Bielska Krystyna: „Jan Paweł II w utworach muzycznych. Bibliografia". Fundacja Jana Pawła II, Ośrodek Dokumentacji Pontyfikatu, Roma 1993. Bielska Krystyna: „Jan Paweł II w dokumentach dźwiękowych. Bibliografia 1978-1988". Fundacja Jana Pawła II, Ośrodek Dokumentacji Pontyfikatu, Roma 1990. Chrostowski Waldemar: „Papież Pielgrzym: Jan Paweł II na znaczkach pocztowych świata 1978-1990". Oficyna Przeglądu Powszechnego, Warszawa 1991. Gramatowski Wiktor, Wilińska Zofia: „Karol Wojtyła w świetle publikacji: Bibliografia". Libreria Editrice Yaticana, Citta del Yaticano 1980. Gramatowski Wiktor, Wilińska Zofia: „Jan Paweł II: Bibliografia polska 1978-1983". Fundacja Jana Pawła II, Ośrodek Dokumentacji Pontyfikatu, Roma 1987. Gramatowski Wiktor, Wilińska Zofia, Gużajewska Danuta: „Jan Paweł II: Bibliografia polska 1984—1986". Fundacja Jana Pawła II, Ośrodek Dokumentacji Pontyfikatu, Roma 1991. Marcińska Krystyna: La Papo Johano Paulo II en Esperanta] Publikajoj: Bibliografio 1978-1986. Fundacja Jana Pawła II, Ośrodek Dokumentacji Pontyfikatu, Roma 1989. Filipiak Maria, Szóstek Andrzej: „Obecność: Karol Wojtyła na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim". Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1989. [Prace i wykłady na KUL]. Czasopisma i gazety Alcune formę di fondamentalismo w: La Civilita Cattolica, Roma, April 1994. Base Ecclesial Communities: A Meeting Point of Ecclesiologies w: Theological Studies, Baltimore, December 1985. „Czy katolicyzm będzie dla Polaków religią XXI wieku?" w: „Więź", Warszawa, marzec 1993. Hehir J. Bryan: Papai Foreign Policy w: Foreign Policy, Spring 1990. Michelangelo's Last Jugement w: National Geographic, May 1994. „Polska jest jedna" w: „Nowe Drogi", Warszawa, maj 1987. Romero Oscar A.: La Liberacion Integral en America Latina w: Opiniones Latinoamericanas, Coral Gables, Florida, June 1979. The Sistine Restoration: A Renaissance for Michelangelo, w: National Geographic, December 1989. Socialism and Atheism w: Dialectics and Humanism, The Polish Philosophical Quarterly, Warszawa, styczeń 1987. Treasures of the Yatican w: National Geographic, December 1985. Podstawowe publikacje prasowe podające informacje ogólne America. Commonweal. La Croix. Quotidien catholiąue d'Information. The National Catholic Reporter, Kansas City. The New York Times. L'Osservatore Romano — wersja włoska: dziennik. L'Osservatore Romano — wersja angielska: tygodnik. L'Osservatore Romano — wersja polska: miesięcznik. [Wychodzi od 1981 roku]. The Tablet, London. „Tygodnik Powszechny", Kraków. The Washington Post. 512 Glosariusz Adoracja — oddawanie czci, uwielbienie, przysługujące tylko Bogu. Jeden z najważniejszych aktów kultu religijnego. Adwentyści — ruch protestancki, wywodzący się z Ameryki. Rozwinął się w XIX w., jego doktryna głosi bliskie ponowne przyjście Chrystusa. Za dzień święty uważają sobotę, udzielają chrztu dorosłym, zachowują abstynencję. Aggiornamento — termin w powszechnym użyciu od czasów Soboru Watykańskiego II. Oznacza uwspółcześnienie i odnowę duchową i instytucjonalną Kościoła katolickiego, szczególnie w zakresie pracy duszpasterskiej (z wł.). Anatema — z gr. dosł.: przekleństwo. W Kościele katolickim jest uroczystą formą wyklęcia lub wyłączenia ze wspólnoty. Apostołowanie — z gr. dosł.: posłannictwo. W Kościele katolickim dotyczy urzędu głoszenia Ewangelii i posługi sakramentalnej jak również zaangażowania świeckich w pracę duszpasterską i katechetyczną. Archidiecezja — jednostka terytorialna administracji kościelnej, obejmująca zwykle kilka diecezji i będąca ośrodkiem metropolii. Może być również jednostką tytularną. Beatyfikacja — z łac. dosł.: zaliczenie w poczet błogosławionych. Zwykle wstępny krok na drodze do kanonizacji. Oznacza uroczyste zatwierdzenie przez papieża publicznego kultu zmarłego chrześcijanina w opinii świętości. Błogosławieństwo — wezwanie imienia Bożego dla uproszenia pomocy od Boga dla człowieka lub wspólnoty. Często łączy się z poświęceniem rzeczy lub miejsc. Biret — graniasta, sztywna czapka noszona przez duchownych katolickich. Kardynałowie noszą birety purpurowe, biskupi fioletowe, pozostali księża czarne. Bulla papieska — uroczysty dokument papieski o doniosłym znaczeniu zaopatrzony w pieczęć (stąd nazwa) zaczynający się od imienia i pełnego tytułu papieża. Celibat — z łac. dosł.: bezżenność lub samotność. Rezygnacja z małżeństwa i założenia rodziny ze względów religijnych. W Kościele rzymskim wymagany w życiu kapłańskim i zakonnym. Charyzma — w kościele: dar Ducha Świętego w postaci szczególnych uzdolnień udzielony człowiekowi lub grupom dla dobra innych, ożywiony miłością. Chrystus — z gr. Christos, odpowiednik hebrajskiego Mesjasz. Dosł: człowiek namaszczony, pomazaniec. Od czasów apostolskich (już w pierwszym liście św. Pawła) to określenie Jezusa stało się Jego drugim imieniem własnym. Chrześcijanie — nazwa wyznawców Jezusa Chrystusa użyta po raz pierwszy w Antiochii ok. 43 r. n.e. Oznacza wszystkich, którzy przyjęli sakrament chrztu i wierzą w Jezusa Chrystusa jako Boga-Człowieka i Zbawiciela świata. Deklaracja — edykt lub rozporządzenie wydane przez papieża, sobór lub inny organ Kościoła obowiązujący w całym Kościele. Diecezja — jednostka administracji kościelnej pozostająca pod bezpośrednią jurysdykcją biskupa lub arcybiskupa. Droga krzyżowa — nabożeństwo będące przypomnieniem drogi, jaką Chrystus przeszedł sam z krzyżem na ramionach. Odprawiane w Wielkim Poście (w piątki) i polega na rozważaniu męki Chrystusa w połączeniu z przejściem symbolicznej trasy (14 stacji). Dyspensa — uwolnienie (czasowe lub stałe) od określonych przepisów i postanowień kościelnych w konkretnym przypadku. Eklezjologia — z gr. dosł.: nauka o Kościele. Zajmuje się początkami, naturą, funkcjonowaniem, charakterystycznymi cechami, posłannictwem Kościoła itd. Ekskomunika — z łac. dosł.: wykluczenie ze wspólnoty. Może być automatyczne po popełnieniu pewnych czynów lub orzeczone przez sąd kościelny. Oznacza wyłączenie z życia sakramentalnego i korzystania z praw w Kościele. Ekumenizm — z gr. dosł.: świat zamieszkany. Ruch wśród chrześcijan dążący do przywrócenia jedności różnych odłamów chrześcijańskich i pokonania barier i nieufności narosłych w ciągu wieków, oparty na bazie uznania podstawowych prawd wiary. Episkopat — z gr. dosł.: nadzorowanie. Biskupi Kościoła sprawujący rządy jako następcy kolegium apostolskiego. Również określenie wszystkich biskupów danego kraju (episkopat polski, niemiecki itd). Eschatologia — z gr. dosł.: nauka o rzeczach ostatecznych. Nauka teologiczna zajmująca się ostatecznym królestwem Bożym oparta na tym, co przekazane zostało w Piśmie świętym i tradycji Kościoła. Ewangelizacja — głoszenie wszystkim narodom Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie — Synu Bożym i wzywanie do wiary dla zbawienia człowieka. Hagiografia — z gr. dosł.: pismo o świętych. Dokumenty i opis życia świętych i błogosławionych. Herezja — z gr. dosł.: własna interpretacja doktryny. Błędne pojmowanie prawd wiary. Słowo używane na określenie sekty odstępującej od prawowiernej doktryny Kościoła. Indeks librorum prohibitorum — z łac.: wykaz dzieł zakazanych do czytania 514 515 i rozpowszechniania przez katolików pod sankcją ekskomuniki. Umieszczanie pewnych dzieł na indeksie praktykowano od wieków. Wraz z likwidacją Świętego Oficjum dbającego o czystość doktryny i wiary katolickiej indeks zniesiono. Jednakże utworzona Kongregacja ds. Nauki Wiary ma prawo publicznego potępiania pewnych dzieł, choć z ograniczonymi sankcjami natury prawnej. Inkwizycja — z łac. dosł.: śledztwo. Instytucja kościelno-państwowa zajmująca się wykrywaniem heretyków, schizmatyków czy osób uprawiających czary, ich sądzeniem i karaniem. Zwykle łączona jest z okresem średniowiecza i renesansu, gdy stosowana była najbardziej powszechnie przez różne odłamy chrześcijaństwa. Oficjalnie powołana w roku 1231 przez papieża Grzegorza IX. INRI — pierwsze litery napisu umieszczonego z rozkazu władz rzymskich na szczycie krzyża Jezusa Chrystusa. lesus Nazarenus Rex ludeorum. Interregnum — okres bezkrólewia (z łac.). W Kościele katolickim okres między śmiercią papieża a wyborem jego następcy. Kamerling — w czasie interregnum sprawuje urząd przewodniczącego konklawe. Ogłasza Habemus Papam. Nadzoruje również finanse Watykanu. Kanon — z gr. dosł.: miara, coś niezmiennego. W Kościele oznacza zbiór ksiąg Starego i Nowego Testamentu, a ponadto jest określeniem pierwszej modlitwy eucharystycznej mszy, element składowy kodeksu prawa kościelnego oraz wykaz osób ogłoszonych przez Stolicę Apostolską świętymi. Kanonizacja — zaliczenie w poczet świętych (z gr.). Uroczyste ogłoszenie przez papieża, iż beatyfikowana osoba zaliczona jest w poczet świętych i że można jej oddawać publiczną cześć poprzez modlitwę. Decyzja o kanonizacji zastrzeżona jest dla Stolicy Apostolskiej. Katecheza — nauczanie zasad religii (z gr.). Potocznie nauka wiary chrześcijańskiej i pouczenie mające pogłębić wiarę. Katechizm — podręcznik wiary chrześcijańskiej podający podstawowe prawdy wiary, nauki moralne, modlitwy. W Kościele katolickim katechizmy używane są od XVI wieku. Katedra — z gr. dosł.: siedziba, krzesło. Historycznie katedrą nazywano tron biskupa. Oznacza również główny kościół diecezji (kościół katedralny). Wyrażenia ex cathedra używa się również na określenie uroczystych i oficjalnych wypowiedzi Ojca Świętego stanowiących wyraz jego najwyższej władzy w Kościele. Katolik — wierny należący do Kościoła katolickiego. Katolicki (z gr.) oznacza powszechny. Kler — z gr. dosł.: rzecz przydzielona losem. Ogólne określenie duchowieństwa — biskupów, księży i diakonów—służących Ludowi Bożemu w Kościele. Kolegialność — z łac. dosł.: zrzeszenie. Odpowiedzialność za Kościół ogółu biskupów w łączności z papieżem. Wyrazem kolegialności są sobory powszechne, synody, konferencje episkopatów. Koncelebracja — z łac. dosł.: wspólnie świętować. Wspólne odprawianie mszy (czynności sakramentalnych) przez dwóch lub więcej kapłanów. Zwyczaj ten upowszechnił się w Kościele katolickim zwłaszcza po Soborze Watykańskim II. Powszechnie stosowny był zawsze na Wschodzie. Konkordat — umowa międzynarodowa pomiędzy Stolicą Apostolską (papie- żem) a poszczególnymi państwami. Normuje stosunki między władzą kościelną a świecką i jest wyrazem prawa do wolności religijnej katolików i Kościoła jako całości. Konstytucja — dokument apostolski (np. soborowy) lub papieski, w którym papież ustanawia prawo. Również formalny i uroczysty dokument wystawiony przez radę ekumeniczną na tematy doktrynalne lub pasterskie. Dokumenty te stanowią prawo dla całego Kościoła. Konsystorz — zgromadzenie kardynałów obradujących pod przewodnictwem papieża. Kult świętych — oddawanie czci. Cześć oddawana Bogu oraz ludziom, którzy osiągnęli dzięki pomocy Boga świętość, co zostało uroczyście potwierdzone po odpowiednim procesie (beatyfikacja, kanonizacja). W Kościele katolickim kult świętych jest bardzo rozbudowany i popierany przez papieży (Jan Paweł II). Kuria — kuria papieska obejmuje kardynałów i inne osoby i instytucje pomagające papieżowi kierować Kościołem. Podobnie biskupi zarządzają diecezjami za pomocą kurii biskupich. Laicyzacja — z łac. dosł.: sprowadzenie do stanu świeckiego. Proces, w którym osoba duchowna sprowadzona jest do stanu świeckiego. Decyzje w tej sprawie zastrzeżone są dla Stolicy Apostolskiej. Niekiedy używa się zamiennie z sekularyzacją i wówczas oznacza stopniowe usuwanie z życia symboliki i motywacji religijnych. Niekiedy obojętność na sprawy religii. Litania — z gr.: błaganie, prośba. Modlitwa do Boga, Matki Boskiej lub świętych odmawiana w formie dialogu. Wymienia się w niej prośby, tytuły, określenia godności i świętości. Uczestniczący w litanii wierni odpowiadają zwykle „zmiłuj się nad nami" lub „módl się za nami". Magnificat — hymn pochwalny do Maryi Panny wypowiedziany przez nią podczas nawiedzenia jej krewnej Elżbiety (Mt. 28,19). Millennium — okres kolejnych tysiącleci od narodzenia Chrystusa. Zwykle nowe tysiąclecie wiąże się z obchodami religijnymi, jest okazją do pogłębienia religijności. Modlitwa — rozmowa człowieka z Bogiem. Istnieje wiele form modlitwy, publiczna i prywatna, na podstawie gotowych tekstów uświęconych często tradycją lub własnymi słowami. Modlitwa może mieć charakter błagalny, dziękczynny, przebłagalny za grzechy itd. Jest to odpowiedź na miłość Boga. Nowicjat — z łac. dosł.: nowy. Wstępny okres przygotowania, jaki muszą przejść kandydaci do zakonu przed złożeniem ślubów zakonnych. Nowicjat trwa co najmniej rok. Oprócz wspólnego mieszkania pod opieką przełożonych zakonnych kandydaci mają czas na poznanie zgromadzenia i upewnienie się, czy obrali właściwą dla siebie drogę. Odkupienie — dzieło zadośćuczynienia przez Jezusa Chrystusa Bogu za grzechy popełnione przez ludzi. Odstępstwo — całkowite wyparcie się wiary chrześcijańskiej. Opus Dei — organizacja założona w 1928 r. w Madrycie przez monsignore Josemarię Escrwa de Balaguer y Albas (beatyfikowanego w 1992 r.), której celem jest rozpowszechnianie w społeczeństwie świadomości o powołaniu 516 517 do świętości i działalności apostolskiej w normalnych warunkach życia, zwłaszcza poprzez pracę zawodową. Parafia — z gr. dosł.: obszar, obwód. Jednostka administracji kościelnej, na czele której stoi proboszcz mianowany przez biskupa. Parafia cieszy się pewną samodzielnością, posiada kościół parafialny, organizuje posługę religijną, prowadzi administrację (księgi chrztów, małżeństw i zgonów), dzieła dobroczynne. Pierścień — w Kościele katolickim oznaka władzy noszona przez biskupów, opatów i dostojników kościelnych. Szczególną oznaką władzy jest pierścień noszony przez papieża (Pierścień Rybaka) z wizerunkiem św. Piotra i imieniem papieża. Podstawowe społeczności eklezjalne — pojęciowy i operacyjny model stworzony w krajach Trzeciego Świata na oznaczenie społeczności kościelnych. Przewiduje się zakładanie stosunkowo niewielkich społeczności wiernych połączonych dla prowadzenia życia religijnego i świeckiego, gdzie wspólnie partycypują w modlitwie, posługach kapłańskich, pracy apostolskiej oraz dbają o rozwój osobisty i społeczny. Powołanie — w Kościele wezwanie przez Boga (wybranie) mężczyzny lub kobiety do poświęcenia się Jemu poprzez kapłaństwo lub życie zakonne. W szerszym rozumieniu każdy człowiek obarczony jest jakimś powołaniem i winien je realizować (małżeństwo, pomoc bliźnim itd). „Pozdrowienie anielskie" — jedna z nazw modlitwy „Zdrowaś Maryjo...". Słowa te skierował do Maryi Panny archanioł Gabriel. Przymierze — w Starym Testamencie więź i układ przyjaźni między Bogiem i Izraelitami. Nowe i wieczne przymierze zostało zawarte z ludźmi poprzez śmierć Chrystusa na Krzyżu. Rozgrzeszenie — wypowiedzenie przez kapłana formuły przebaczenia w imieniu Chrystusa osobistych grzechów grzesznika żałującego za swe winy. Jest istotną częścią sakramentu pokuty, a także wyrazem władzy, jaką Chrystus pozostawił Kościołowi. Różaniec — z łac. dosł.: ogród różany. Modlitwa, w której rozważa się w piętnastu tajemnicach życie Pana Jezusa i życie Jego Matki, Maryi. Jest to modlitwa do Matki Bożej. Kontemplacja tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych rozwija się na kanwie „Zdrowaś Maryjo...". Różaniec odmawia się od wieków, a rozpowszechnili go dominikańscy kaznodzieje. Schizma — z gr. dosł.: podział, rozłam. Oznacza zerwanie łączności części hierarchii i wiernych z innymi członkami Kościoła najczęściej na tle różnicy zdań co do autorytetów czy ustroju Kościoła. W przeciwieństwie do herezji sprawy doktrynalne grają mniejszą rolę. Najpoważniejsza schizma zaistniała między katolickim Zachodem i prawosławnym Wschodem (formalnie w 1054 r.). Seminarium duchowne — wyższa uczelnia kościelna, gdzie kształcą się przyszli kapłani, a ich studia kończą się święceniami. Nauka trwa zwykle 6 lat. Stolica Apostolska — zwana również Stolicą Świętą. Oznacza władzę papieża jako biskupa Rzymu. Urzędy administracji papieskiej, które wyrażają wolę papieża, również określa się tym mianem. Papież jest ponadto głową państwa Watykan. Stygmaty — znaki na ciele Chrystusa, jakie pozostały po śmierci na Krzyżu. Na dłoniach i nogach od gwoździ i w boku po włóczni. Synod — z gr. dosł.: zebranie, zgromadzenie. Zebranie biskupów i osób związanych z życiem Kościoła w celu przedyskutowania jego życia i nauki. Istnieje kilka typów synodu: powszechny (dla przedstawicieli biskupów zgromadzonych w Rzymie), diecezjalny (dla biskupów i duchowieństwa diecezji) i inne. Szambelan — często nadawana honorowa godność na dworze papieskim. Świętopietrze — pieniądze zbierane przez wieki przez katolików dla wspierania papieża w jego działalności dobroczynnej. Święty Rok — rok, w którym papież udziela specjalnego jubileuszowego i uroczystego odpustu wiernym, którzy spełnili określone warunki. Te Deum — pierwsze słowa uroczystego hymnu łacińskiego „Ciebie Boże wysławiamy...", w którym wierni we wspólnym śpiewie wyrażają dziękczynienie Bogu. Teologia wyzwolenia — łączenie zasad wiary chrześcijańskiej z konkretną walką polityczną i społeczną o poprawę poziomu życia wiernych, likwidacji nierówności społecznych, oporu wobec bogatych i ochrony praw człowieka. Religia staje się w tych koncepcjach punktem wyjścia i uzasadnieniem działań czysto świeckich, przechodząc często w ideologię. Tereny tytularne — obszary pozostające niegdyś pod administracją Kościoła, wraz ze stolicami biskupimi, a które z biegiem czasu zostały przez Kościół utracone. Figurują w oficjalnych dokumentach Kościoła jako obszary tytularne. / Wiatyk — ostatni sakrament. Ciężko chory wierny wraz z komunią św. przyjmuje namaszczenie chorych. Wikariusz generalny — kapłan wyznaczony przez biskupa ordynariusza do pomocy w kierowaniu diecezją. Często jest nim sufragan czyli biskup pomocniczy. Wolna wola — zwana też wolnością wyboru. Oznacza władzę, jaką posiadają byty rozumne (osoby) do kierowania swymi czynami i wyboru dobra. Wolność jest właściwością osób. Wybór papieża — dokonuje się na zebraniu kolegium kardynalskiego zwanym konklawe, któremu przewodniczy kamerling. Nowego papieża wybiera się zwykle między piętnastym a dwudziestym dniem od śmierci poprzedniego. Konklawe (z łac.) dokonuje się w odosobnieniu (stąd nazwa) i od wieków ma ściśle ustalone zasady ogólne, choć zmienia się liczba kardynałów i niektóre formy. Zgromadzenie eucharystyczne — zgromadzenie wiernych wyrażających publicznie swą wiarę połączone z eucharystią (od gr.: dziękczynienie). Eucharystia jest najważniejszym spośród sakramentów. Stanowi ośrodek życia Kościoła. Zgromadzenie eucharystyczne połączone jest zatem z mszą, która stanowi jego centralny obrzęd. 518 INDEKS Abdul Ramid Abdul Basid 447 Accattoli Luigi 69 Adalbert, św. zob.: Wojciech, św. Adamski Stanisław, bp 165 Adżubei Aleksiej 216 Agca Mehmet Ali 336, 340-343, 345,347-350,404,447 Agca Muzeyen 348 Albert Adam Chmielowski (Brat Albert), św. 144, 160, 161, 193, 200, 378 Aleksiej II, patriarcha Rusi 474 Aleksy, św. 86 Alfieri Dino 100 Andropow Jurij 293, 327, 378-380 Andrzej Bobola, św. 91 Arafat Jasser 368, 438, 439, 446 Araki Mohammad Ali 449 Arrize Francis, kard. 383 Aristide Jean-Bertrand 467 Aristow Borys 327 Arns Paulo Evaristo, kard. 307, 461 Arrupe Pedro, ks. 309 Arystoteles 144, 301 Ascherson Neal 357 Ataturk Mustafa Kemal 448 Athenagoras I, patriarcha Konstantynopola 321, 474 August II, król Polski 46 Augustyn, św. 53, 54, 296 Bach Jan Sebastian 87, 453 Baggio Sebastiano, kard. 264, 306, 307 ii Bałamuth Chaim 61 Banaś Alojzy 66 Barcikowski Kazimierz 347, 352 Bardecki Andrzej, ks. 216 Baziak Eugeniusz, abp 158, 165, 185-187, 193, 194, 196, 197, 201, 204,211,213,214,216 Bea Augustin, kard. 220 Bednarski Feliks, ks. 181 Beer Regina zob.: Reisenfeld Regina (Ginka) z d. Beer Beethoven Ludwik van 440 Belo Carlos Felipe Ximens, bp 466 Benedykt XV, papież 14, 102, 261, 410 Benedykt z Nursi, św. 135 Benelli Giovannni, kard. 255, 256, 260, 261 Beran Josef, abp 150 Berman Jakub 164 Bernardin Joseph L., kard. 383 Bernini Giovanni Lorenzo 133 Bernstein Leonard 440 Betolo Giovanni Battista Martini 370 Bielą Adam, ks. 123 Bieńkowski Władysław 180 Bierut Bolesław 147, 163, 164, 178 Bober Jerzy 80, 86, 93 Bobola Andrzej zob. Andrzej Bobola, św. Bobrownicka Maria 94 Boff Leonardo, ks. 313 Bohdanowicz Antoni 75 Bolesław II Śmiały, król Polski 32, 34, 35, 38 Boniecki Wiktor 193-195 Borys I, król Bułgarii 28 Botticelli Sandro 259 Boutros-Ghali Boutros 411 Braun Jerzy 116 Bravo Miguel Obando y 383 Breżniew Leonid 281, 282, 289, 292, 293, 295, 323, 326-328, 331, 332, 334, 347, 356, 361, 370, 378, 379, 387 Browne Michael, kard. 136 Bruch Max 440 Brzeziński Zbigniew 272, 331, 332 Brzozowski Stanisław 86 Bunsch Adam 144 Buonarotti Michał Anioł 20, 259 Burkę Edmund 47 Bush George 396, 435 Buzała Kazimierz, ks. 152, 153 Calvi Roberto 362 Carde Thomas, ks. 146 Cardijn Joseph, kard. 136 Carter Jimmi 285, 328, 331, 451 Casado Julian Herranzo, kard. 463 Casaroli Agostino, kard. 224, 225, 243, 280, 281, 284, 303, 310, 338, 349, 369, 395, 398 Casey William 345, Castro Fidel 224, 278, 467, 478 Celi Giovanni, abp 438 Celik Orał 343 Chenu Marie-Dominiąue 140 Chmielowski Adam zob.: Albert Adam Chmielowskł (Brat Albert), św. Chomeini Ruhollah, ajatollah 321, 446,449 Chopin Fryderyk 34, 49, 75, 87 Chruszczow Nikita 178, 179, 216 Ciappi Alioso, kard. 136 Ciesielski Jerzy 198 Ciosek Stanisław 369 Ciuba Kazimierz, ks. 152 Clinton Bili 21, 30, 364, 408, 409, 413, 414, 417, 418, 451, 468, 476 Clinton Hillary Rodham 450 Cody John, kard. 254 Coli Francis 471 Colombo Giovanni, abp 257 Colonna Oddone, kard. 43 Concetti Gino, ks. 410 Confalonieri Carlo, kard. 258 Congar Yves 140, 207 Cossa Baldassarre zob.: Jan XXIII, antypapież Cox Harvey 304 Coyne Harvey, ks. 426-428 Crucitti Francesco, dr 336 Curran Charles E., ks. 312 Cyrankiewicz Józef 231, 235 Cyryl, św. 26, 86, 333, 383 Czartoryski Stanisław, ks. 125 Czebrikow Wiktor 293 Czernienko Konstantyn 293, 327, 380, 381, 384 Czyrek Józef 354, 368 Damasiewicz Zygmunt 73 Danielou Jean, ks. 140, 207 Dąbrowski Bronisław, abp 330, 352, 359, 368 Dąbrowski Jan Henryk, gen. 48, 49 Deskur Andrzej Maria, kard. 31, 32, 205, 206, 208, 210, 224, 225, 253, 254, 256, 258, 266, 268 Dezza Paolo, ks. 37, 308 Diana Giuseppe, ks. 37 Dimitrios I, patriarcha Konstantynopola 321, 473 Dobrawa, księżniczka 26 Dobrynin Anatolij 331 Dreyfuss Richard 440 Dulles Avery, ks. 421 Duprey Pierre, bp 395 Dziwisz Stanisław, ks. 74, 223, 224, 238, 243, 246, 266, 336, 337, 358, 359, 383, 440 Ehrlich Amelia, s. 108 Einstein Albert 425 Elbinger Idą 40 Elżbieta II, królowa Anglii 366 520 521 Elżbieta, królowa Polski 242 Emanuel II, król Włoch 191 English Joseph 428 Enriąue y Tarancón Yicente, kard. 260,261,263-265 Escriva de Balaguer y Albhs Josema- ria, ks. 169, 170, 314, 315 Esterka 39 Etchegaray Roger, kard. 303, 428, 466 Eyt Pierre, kard. 472 Felici Pericle, kard. 260, 265 Figlewicz Kazimierz, ks. 72, 85, 96, 99, 112, 120, 124, 127 Filaret, patriarcha Rusi 394 Filipiak Bolesław, ks. 186 Florek Józefa 122 Ford Gerald 340 Forster Albert 98 Foryś Kazimierz, ks. 68, 73 Franciszek z Asyżu, św. 36, 276, 448 Franco Francisco, gen. 169 Franco Hilary C., ks. 328, 332, 346 Frank Hans 98,100 Frassati-Gawrońska Lucjana 99, 100 Fryderyk Wielki, król Prus 46 Fiirstenberg Maksymilian de, ks. 132, 134, 136 Galileusz 20, 73, 425, 426, 428, 443 Galtieri Leopoldo 367 Gantin Bernardin, kard. 263, 266, 383 Garrigou-Lagrange Reginald, ks. 136, 137, 140, 144, 206 Garrone Gabriel Marie, kard. 311 Gates Robert 345, 346 Gatti Luigi, ks. 434, 435 Gaulle Charles de, gen. 139 Gąsiorowski Józef, ks. 153 Ghirlandajo Domenico 259 Ghislieri Antonio zob.: Pius V, papież Gierek Edward 233, 248, 249, 270, 271, 274, 275, 281-284, 287, 292, 322, 323, 324, 326-329, 356 Giscard d'Estaing Yalery 410 Glemp Józef, kard. 352-354, 356, 359, 361, 368, 374, 381, 382, 385, 387, 390, 392 Gocłowski Tadeusz, abp 376 Godin Henri, ks. 141 Goldberger Poldek 67, 74 Gomułka Władysław 178, 179, 200, 232, 233, 248 Gonzague Louise Marie zob.: Maria Ludwika, królowa Polski Gorbaczow Michaił 293, 319, 327, 360,371,380,384-399,438 Gorbaczowa Raisa 397 Gore Albert Junior 414, 416 Górlich Edward 111 Gracjan Franciszek 182 Graham Billy 364, 395, 454 Granadę Rutilio, ks. 306 Grange, księżniczka Marie Casimir d'Arquien zob.: Maria Kazimiera, królowa Polski Gray Gordon, kard. 366 Grignon de Montfort Louis Marie 117, 187 Groblicki Julian, bp 217 Gromyko Andriej 272, 282, 327, 380, 381, 385 Gruda Stanisław Andrzej (pseud. Karola Wojtyły) 90 Grzegorz I Wielki, papież 23, 27, 28, 40, 55, 135, 240, 469 Grzegorz VII, papież 38 Grzegorz XIII, papież 44, 427 Grzegorz XVI, papież 48 Gulbinowicz Henryk Roman, kard. 382 Gutierrez Gustavo ks. 278, 306, 313, 385 Hadas Szmuel 440 Hadrian VI, papież 255 Haendel Georg Fryderyk 453 Haring Gernhard 312 Healy Timothy, ks. 311 Hebblethwaite Peter 243 Heller Michał, ks. 238 522 Henlein Konrad 99 Hennel Jacek 171-174 Henryk IV, cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego 38 Henryk Pobożny, książę śląski 38 Herranz Casado Julian, bp 463 Heydrich Reinhard 98 Hitler Adolf 39, 79, 100-102 Hlond August, kard. 41, 132, 148 Hołuj Tadeusz 87 Hozjusz Stanisław, kard. 43, 44 Hume Basil, kard. 366 Hussein Saddam 433 Husserl Edmund 172 Ignacy Loyola, św. 309 lilia Frano, abp 408 Ingarden Roman 174 Inguez Juan Sandovial, kard. 472 Innocenty IV, papież 36 Innocenty XI, papież 46 Ipekci Abdi 341 Iwan Groźny, car Rosji 44 Jabłoński Henryk 271, 272, 274, 284, 286, 289, 374 Jadwiga, królowa Polski, św. 41—43 Jagiełło Władysław, król Polski i Litwy 42, 43 Jagosz Michał, ks. 197, 198 Jakubowicz Maciej 242 Jan XXIII, antypapież 43 Jan XXIII, papież 43, 103, 140, 143, 188, 191, 192, 201, 205, 207, 209, 216, 227, 229, 239, 255, 261, 301, 473 Jan Ewangelista, św. 88 Janik Jerzy 198 Jan Kanty, św. 57 Jan Kazimierz, król Polski 44, 45 Jankowski Henryk, ks. 325, 333 Jan od Krzyża, św. 17, 67, 109, 110, 121, 124, 127, 137, 144, 155, 159, 169 Jan Paweł I, papież 44, 249, 251, 255, 256, 276 Jan III Sobieski, król Polski 13, 45, 46 Jaroszewicz Piotr 233, 270 Jaruzelski Wojciech, gen. 126, 326, 334, 353-361, 365, 369, 381, 385-394,398 Javierre Ortas Antonio Maria, kard. 423 Jawień Andrzej (pseud. Karola Wojtyły) 184, 199 Jaworski Marian, ks. 31 Jesus dos Santos Lucia de 348 Jop Franciszek, bp 165 Kaczmarek Czesław, bp 163, 168 Kaczorowska Anna 82 Kaczorowska Maria z d. Scholz 58 Kaczorowska Rudolfina 82 Kaczorowski Feliks 58 Kaczorowski Robert 59, 82 Kadar Janos 379 Kalinowski Rafał, ks. zob.: Rafał Józef Kalinowski, ks., bł. Kane Theresa, s. 320, 424 Kania Stanisław 270, 329, 330, 353 Kant Immanuel 67 Karol IX, król Szwecji 50 Kaszlew Jurij 394 Katarzyna, św. 276 Katarzyna II, caryca Rosji 46, 47 Kazimierz Wielki, król Polski 39, 41, 242 Kąkol Kazimierz 275 Kennedy John F. 209, 340 Khoraihe Antoine Pierre, kard. 383 Khron Juan Fernandez 349 Kim Young Sam 453 King Martin Luter jr 340 Kirlienko Andriej 293 Kiszczak Czesław, gen. 392 Kitbuchu Michael, kard. 381 Klara, św. 110 Kleer Wiliam H., kard. 472 Klemens VII, papież 44 Klepacz Michał, bp 235 523 Kliszko Zenon 180, 215, 216, 222, 231 Kluger Jerzy 67, 68, 74, 75, 114, 267 Kluger Renee 74, 75 Kłoczowski Jerzy 181 Kolbe Maksymilian Maria, ks. zob.: Maksymilian Maria Kolbe, św. Kolumb Krzysztof 278 Kolvenbach Peter-Hans, ks. 310 Komar Wacław, gen. 178, 179 Kominek Bolesław, abp 221 Kondrusiewicz Tadeusz, abp 398 Konieczny Franciszek 121 Konstantyn I Wielki 27 Kopernik Mikołaj 20, 29, 426 Kościelniakowa Stefania 118 Kościuszko Tadeusz, gen. 47 Kotlarczyk Mieczysław 77, 88, 104-106, 111, 116, 118, 120, 121, 123, 126, 143, 149, 159, 225 Kowalówka Leonard, ks. 125 Kownacki Stanisław 196 Kozal Michał, abp 114 Kónig Franz, kard. 203, 211, 212, 220, 243, 257, 258, 262-264 Krasiński Zygmunt 48 Krauze 114 Król John, kard. 209, 225, 244, 254, 257, 263 Królikiewicz Halina zob. Kwiatkow-ska Halina z d. Królikiewicz Królikiewicz Jan 73, 74 Kuberski Jerzy 352, 369 Kuczkowski Mikołaj ks. 123, 196 Kuczmierczyk Józef 64 Kuharic Franjo, kard. 382 Kukliński Ryszard, płk. 359 Kulików Wiktor 355, 356 Kułakowski Henryk 111, 124 Kuroń Jacek 248 Kurowski Tadeusz, ks. 156, 157, 164 Kuś Jan 76 Kung Hans 207, 312 Kwaśniewski Aleksander 478 Kwiatkowska Halina z d. Królikiewicz 74, 77, 78,86, 105, 114, 116 524 Kwiatkowska Katarzyna Monika 74 Kwiatkowski Tadeusz 74, 111, 122 Kydryńska Maria 112 Kydryński Juliusz 86-88, 96, 97, 104, 111-113, 119, 198 Lancaster Burt 200 Lara Rosalio Jose, kard. 383 Larkin Thomas, bp 133 Lau Meyer, rabin 438 Laval Jacąues 471 Law Bertrand F., kard. 383 Ledóchowski Mieczysław, abp 168 Lefebvre Marcel, abp 313 Lehmann Karl, bp 422 Lelito Józef, ks. 166 Lenin Włodzimierz Ilicz 13, 395 Leon XIII, papież 137, 201, 297, 298, 427, 429, 430 Lernoux Penny 305 Levine Gilbert 440 Lewaj Jadwiga 88, 111 Lewandowski Bogdan 357 — 359 Loew Jacąues, ks. 141, 142 Lorscheider Alosio, kard. 260, 263, 307 Loyola Ignacy zob.: Ignacy Loyola, św. Lubac Henri de, kard. 140 Lubacziwski Iwan Mirosław, kard. 383 Luciani Albino zob.: Jan Paweł I, papież Ludwik Węgierski, król Polski 41 Lustiger Jean-Marie, kard. 206, 382, 440 Łabuś Franciszek 114, 115 Ładysław, bł. 168 Łukasz Ewangelista, św. 45 Macharski Franciszek, kard. 244, 285, 352, 353, 368, 392 Maciej Wadowita 63 Maglione Luigi, kard. 138, 170 Majka Jerzy 62 Maksymilian Maria Kolbe, św. 36 Maliński Mieczysław, ks. 107, 108, 113, 120, 121, 124, 153, 154, 187, 198, 209, 302 Marcinkus Paul C., abp 302, 362 Marcin V, papież 43 Marcos Juan 291 Mari Arturo 339 Maria Kazimiera d'Arquien de la Grange, królowa Polski 46 Maria Ludwika, królowa Polski 44-45 Maritain Jacąues 139 Martini Betolo Giovanni Battista 311 Martini Carlo Maria, kard. 311, 382, 472 Martino Renato abp 417 Marto Francisco 348 Marto Jacinta 348 Marty Fran9ois 260 Matka Teresa 246, 418 Mazowiecki Tadeusz 167, 333, 393, 395 Metody, św. 26, 86, 333, 385 Micewski Andrzej 201, 214, 362 Michałowska Danuta 89, 116 Michnik Adam 248 Michonneau, ks. 142 Mickiewicz Adam 48, 62, 78, 85, 88, 89, 104, 106, 122, 232 Mieszko I, książę Polski 26, 28, 38 Mika Jan, ks. 210 Mikołajczyk Stanisław 126, 147 Mindszenty Josef, kard. 150 Mołotow Wiaczesław 98 Monfort Ludwik Maria Grignon de, św. 117, 187 Montini Giovanni Battista zob.: Paweł VI Moratinos Jose Ali Lebrun, kard. 383 Moro Aldo 340 Motyka Lucjan 202, 225 Mucha Józef 250 Muskie Edmund 331 Mussolini Benito 100, 133 Napoleon I Bonaparte, cesarz Francji 47 Navarro-Valls 224, 349, 350, 395, 404, 405, 414 Newman John Henry, kard. 462, 463 Newton Isaac 426 Nitsch Kazimierz 103 Nixon Richard 364 Norwid Cyprian Kamil 32, 40, 48, 75-79,89, 104, 112, 120, 373 Nowowiejski Juliusz, abp 114 Obtułowicz Czesław, ks. 156, 157, 197, 198, 250 Ochab Edward 178 O'Connor John J., kard. 383, 415, 416 O'Keefe Yincent, ks. 310 O'Neill Thomas P. 272 Orlandi Emanuela 349, 350 Orlandi Ercole 349 Orszulik Alojzy, bp 369 Ortas Antonio Maria Javierre, kard. 423 Ortego y Alamino Jaime L. kard., 472 Osterwa Juliusz 105 Ottaviani Alfredo, kard. 205, 207, 240, 298 Otton I, cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego 26 Otton II, cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego 38 Pacelli Eugenio zob.: Pius XII, papież Parandowski Jan 159 Paweł apostoł, św. 33, 75 Paweł VI 21, 54, 56, 59, 60, 124, 136, 139, 217, 220-227, 239, 240, 242, 243, 246, 247, 249, 250, 255, 256, 258, 261, 268, 269, 272, 276, 277, 280, 282, 297-299, 304, 320, 340, 397, 404, 410, 412, 419, 438, 455, 471, 474, 479 525 Pazner Avi434-438 Peck M. Scott 452 Pelagiusz 54 Peres Szymon 437, 438 Pertini Sandro 349 Perugino 259 Philippe Pierre-Paul, kard. 136, 146 Pieronek Tadeusz, bp 236, 238, 290 Pigoń Stanisław 86 Piłsudski Józef, marsz. 13, 14, 80, 84 Pimen, patriarcha prawosławny 395 Pio Francesco Forgione (Padre Pio), ks. 135, 227 Piotr, św. 17, 429 Piotr Wielki, car Rosji 46 Pipes Richard 358 Pironio Eduardo Francisco, kard. 261, 457 Pittau Giuseppe, ks. 310, 311, 334 Pius IV, papież 43 Pius V, papież 44 Pius IX, papież 32, 188, 191 Pius X, papież 79, 261 Pius XI 60, 80, 81, 102 Pius XII 80, 100-102, 132, 134- 141, 150, 163, 164, 169-171, 184, 188, 227, 229, 239, 255, 261, 420, 455 Piwowarczyk Jan, ks. 62, 120, 121 Podgórny Nikołaj 224, 272, 397 Poggi Luigi, abp 254, 359 Pohier Jacąues, ks. 312 Poletti Ugo, ks. 257 Poliwka Karol 64, 78 Poił Haris 450 Połstołtow Józef, archimandryta 474 Poniatowski Stanisław August zob. Stanisław August Poniatowski, król Polski Ponomarienko Pantelejmon 293 Popiełuszko Jerzy, ks. 381 Portillo Alvaro del, bp 170, 313, 314 Poźniak Włodzimierz 87 Półtawska Wanda 198 Prochownik Leonard, ks. 68, 193 Prus Józef, ks. 122 526 Puglisi Giuseppe, ks. 37, 415 Puljic Yinko, kard. 472 Rabin Itzhak 437, 438 Rafał Józef Kalinowski, bł. 378 Rahner Karl, ks. 207 Rakowski Mieczysław 272, 275, 291, 292, 332, 334, 353, 361, 392, 393 Ramsey Michael, abp 473 Ratti Achille, ks. zob.: Pius XI Ratzinger Joseph, kard. 263, 303, 304, 306, 311, 312, 421, 423, 424, 477 Reagan Ronald 340, 346, 358, 360- 365, 367 Reed Ralph 451 Reisenfeld Regina (Glinka) z d. Beer 61, 67, 69, 70 Rembrandt Harmensz van Rijn 100 Ribbentrop Joachim von 98 Riccardi Andrea 103 Rizzi Mario, abp 348 Robertson Pat 451 Rocca Nasalli, kard. 254 Romero Oscar Arnulfo, abp 304 — 309,311,373,466 Roncalli Angelo zob.: Jan XXIII, papież Roosevelt Franklin D. 364 Rospond Stanisław, bp 165, 180, 184 Roy Maurice, kard. 244 Różycki Ignacy, ks. 158, 192 Rubin Władysław, kard. 206, 222, 253, 285, 338 Ruńcie Robert, wielebny doktor, abp 366, 373 Rut Samuel, bp 409 Rychter Kazimiera 77 Rydz-Śmigły Edward, marsz. 94 Sadat Anwar el- 365, 447 Sam King Young 453 Santamaria Grimoaldo 470 Sapieha Adam Stefan, kard. 41, 54, 79, 80, 93, 99, 101, 116, 120-127, 131, 132, 136, 150, 155, 156, 158, 166, 185, 203 Sarkis Elias 368 Scalfaro Luigi 440 Scammacca del Murgo y delia Agnon Emanuelle 434 Scheler Max 86, 174, 183 Schiefen Robert W., ks. 132, 133 Schillebeeckx Edward 312 Scholz Maria zob.: Kaczorowska Maria z d. Scholz Schubert Franciszek 440 Selinger Zygmunt 67 Senatro Edoardo 102 Seper Franjo, kard. 303 Shamir Itzhak 368, 434, 435, 437 Sheik Fataj el- 449, 450 Silvestrinł Achille, kard. 303 Siłkowski Zbigniew 67, 73 Sin Jaime L. 416, 464 Siri Giuseppe, kard. 255, 256, 260, 261 Siwicki Florian, gen. 355 Skarga Piotr, ks. 106 Skwarnicki Marek 91, 92, 290 Slipyi Josef, abp 216 Słomkowski Antoni, ks. 165 Słowacki Juliusz 33, 34, 48, 78-80, 88,89, 100, 104, 116 Sobieski Jan zob.: Jan III Sobieski, król Polski Sodano, kard. 435, 436 Spellman Francis, kard. 141 Sąuiccarini Donato, abp 441 Stalin Józef 13, 166, 344, 385 Stanisław August Poniatowski, król Polski 46, 47 Stanisław Kostka, św. 133 Stanisław ze Szczepanowa, św. 17, 18, 29, 32-36, 42, 106, 182, 242, 274, 275, 281, 286, 288-290, 309, 479 Starowieyski Stanisław, ks. 128, 132, 135, 141, 142, 144, 384 Stein Edyta 174 Steinfels Margaret O'Brien 463, 464 Stepinac Alojzije, abp 150 Stomma Stanisław 185, 214-216 Stroba Jerzy, abp 221 Strzałkowski Zbigniew 37 Stwosz Wit 100 Styczeń Tadeusz, ks. 198, 199 Suenens Leo Józef, 260, 263 Suhard Emmanuel Celestin, kard. 141 Susłow Michaił 293, 327 Sykstus IV, papież 259 Szablewski Kazimierz 359 Szekspir Wiliam 438 Szewardnadze Edward 395 Szkocka Helena 134, 143, 145 Szkocka Irena 87, 123, 134, 143, 145, 160 Szkocka Zofia 87 Szkocki Leon 87 Szymon Cyrenejczyk, św. 184 Świeżawski Stefan 21, 181, 196, 206, 214, 215 Tardini Domenico, kard. 102, 163, 164 Tassi Ceasare 260, 264, 265 Tauran Jean-Louis, abp 416, 435, 436, 446 Tedeschini Federico, kard. 171 Teresa Benedykta od Krzyża, bł. zob. Stein Edyta Teresa z Avila, św. 109, 110, 169 Thatcher Margaret 367 Tischner Józef, ks. 238 Tiso Josef, ks. 102 Tisserant Eugene, kard. 207 Tito Josef Broz, marsz. 147 Toaff Elio, rabin 368, 436, 440 Toko Josef, kard. 382 Tomaszek Michał, abp 40 Tomasz z Akwinu, św. 54, 137, 140-145,301 Tran Ngoc Thu Vincent, ks. 74, 224 Trąba Mikołaj, abp 43 Truillo Alfonso Lopez, abp 306 Turabi Hassan 449 Turcotte Jean-Claude, kard. 472 527 Turowicz Jerzy J18, 154, 158, 166, 167, 198, 276, 297 Turowski ks. 132 Tyranowski Jan Leopold 107-109, 113, 114, 118, 124, 160, 161, 168 Tzadue Paulos, kard. 383 Ustinow Dimitri, marsz. 327, 355, 380, 381 Uylenbroeck Marcel, ks. 136 Yillot Jean, kard. 255, 263, 264, 280, 300, 303 Vinci Leonado da 100 Yeltroni Walter 453 Wais Kazimierz, ks. 117 Waiwods Julians, kard. 382 Waldera Romuald, ks. 175 Waldheim Kurt 357, 358, 441 Walentyno wieź Anna 324 Walters Yernon, gen.-por. 363 Wałęsa Danuta 333 Wałęsa Lech 324, 325, 333, 334, 343, 353, 354, 356, 359, 360, 363, 369, 370, 373, 375-377, 379, 391- 393, 478 Weakland Rembert, abp 457, 459 Weber Anka 40 Wesoły Szczepan, abp 244, 246, 256 Wetmański Leon, bp 114 Wiadrowska Felicja 57 Wiadrowska Maria 64 Wicher Władysław, ks. 155 Wiktor Emanuel, II król Włoch 192 Wilhelm Habsburg, książę austriacki 39 Willebrands Johannes, kard. 263, 303, 394, 473 Williams George Hunston 140, 206, 294 Wilson William 364 Wilson Woodrow 14 Władysław IV, król Polski 44 Wojciech św. 26, 27 Wojtyła Anna z d. Hudecka 56, 57 Wojtyła Anna z d. Przeczek 57 Wojtyła Bartłomiej 16, 56, 57 Wojtyła Edmund 58, 59, 65, 70, 71 Wojtyła Emilia z d. Kaczorowska 58, 59,63-65,70 Wojtyła Franciszek 16, 57 Wojtyła Franciszka z d. Gałuszko 57 Wojtyła Karol senior 58, 59, 63-65, 70, 71, 74, 81, 82, 85, 89, 97, 105, 112 Wojtyła Maciej 16, 57 Wojtyła Olga 59 Wojtyła Stanisław 57 Wojtyła Stefania Adelajda 57, 192 Woroniecki Jacek, ks. 137 Wyspiański Stanisław 48, 86, 88, 89, 119,373 Wyszyński Stefan, kard. 56, 148-152, 163-166, 168, 178, 179, 185, 186, 200, 203, 204, 211-214, 216, 217, 223, 225, 226, 228-232, 234, 239, 243, 248-250, 262, 265, 274, 276, 282-284, 322, 327-330, 332, 338 Yago Bernard, kard. 383 Zacher Edward, ks. 73, 79, 288 Zachuta Szczęsny, ks. 121 Zadora Franciszek 63 Zagładin Wadim 331, 346 Zamiatin Leonid 293 Zawadzki Aleksander 149 Zegadłowicz Emil 62 Zieją Jan, ks. 186 Zoungrana Paul, kard. 246 Zweig Leopold 67 Zygmunt III, król Polski 44 Żak Franciszek, ks. 64 Żarnecka Zofia 40 Żeromski Stefan 110 Żukrowski Wojciech 104, 111, 112, 115-119