WSPANIALI NIEDOCENIENI (uwagi wstępne) Opracowanie graficzne Sławomir Lgocki © Copyright by Jerzy Robert Nowak, Warszawa Wydawnictwo MaRoN, tel. 0-608 854 215 ISBN 83-89033-70-4 Ciągle za mało zdajemy sobie sprawę z tego jak znaczący i wielostronny był wkład Polaków w cywilizację świata. Na przeszkodzie w pełnym poznaniu tego wkładu leży jednak jego rozproszenie w dziesiątkach krajów na różnych kontynentach. Ale właśnie dlatego mamy prawdziwy skarb, którym możemy i powinniśmy się chlubić. Jest nim pamięć o tysiącach zdolnych i rzutkich polskich emigrantach, którzy rozproszeni po świecie znakomicie spisywali się w krajach, które ich gościły. Faktem jest, że w XIX wieku polscy emigranci odegrali wielokrotnie większą rolę w dokonaniach cywilizacyjnych niż ich ubezwłasnowolnieni przez zaborców rodacy w Kraju. Jakże bogaty był ich dorobek i jak różnorodne dziedziny, w których się zasłużyli. By wspomnieć krótko już na wstępie o niektórych z tych postaci, później szerszy omawianych w moim tomiku: inżynier Kazimierz Gzowski, który zbudował most nad Niagarą, profesor Leopold J. Boeck, który założył pierwszą politechnikę w Stanach Zjednoczonych, zakonnik ojciec Maksymilian Ryłło, założyciel pierwszej wyższej uczelni w libańskim Bejrucie, Ignacy Domeyko „ojciec górnictwa w Chile" i zarazem twórca szkolnictwa wszystkich stopni w tym kraju, Aleksander Hołyński, pierwszy pomysłodawca Kanału Panamskiego, pionier podwodnej żeglugi i lotnictwa Stefan Drzewiecki, wysławiany przez pisarza Marka Twaina wielostronny wynalazca Jan Szczepaniak, zwany „polskim Edisonem", twórca najwyżej położonej linii kolejowej na świecie Bronisław Malinowski, generał armii tureckiej Konstanty Borzęcki, prekursor idei tureckiego odrodzenia narodowego, o którym twórca nowoczesnego państwa tureckiego Kemal Ataturk powiedział: Ten Polak wart jest pomnika ze szczerego złota. Czy inna jakże kapitalna postać z XIX wieku, już nie emigrant, a typ przedsiębiorczego bogatego Polaka w Rosji - prezydent Tomska Zachary Cybulski. To właśnie on stał się inicjatorem i głównym fundatorem pierwszej wyższej uczelni na ogromnych obszarach Syberii. Z jakimś podziwem pisał o różnych zagranicznych dokonaniach wybitnych Polaków na emigracji profesor Norman Davies, akcentując: (...) wszystkie te znane szerokiemu światu, nie dające się wymówić polskie nazwiska należą do utalentowanych jednostek, które zdobyły sławę dzięki wyjątkowym zdolnościom, osobowości lub temperamentom. Nie jest niczym zaskakującym, że wędrujący po świecie Polacy mają swój nieproporcjonalnie wysoki wkład w dzieje naukowych podróży i badań, a także w rozwój związanych z tego typu działalnością dyscyplin naukowych (podkr. - J.R.N.) (N. Davies, „Boże igrzysko", Kraków 1998, t. 2, s. 310-321). Szczególnie podkreślam tę właśnie wypowiedź prof. Normana Daviesa. Tak pochlebną ocenę o roli i wkładzie Polaków wypowiada bowiem słynny naukowiec zagraniczny, co uniemożliwia pomniejszanie jej wymowy przez stwierdzanie, że tak oto chwalą się sami Polacy na zasadzie „każda pliszka swój ogonek chwali". 3 Ileż przyjemności sprawiało mi zawsze czytanie tekstów na temat zasług Polaków za granicą, opisy wypowiadanych na ich temat pełnych entuzjazmu pochwał czołowych postaci krajów, które ich przyjęły u siebie. Pamiętam, z jakim wzruszeniem oglądaliśmy w grupie Polaków w Kanadzie tablicę ku czci inżyniera K. Gzowskiego przy wodospadzie Niagara. Tam dowiedzieliśmy się bowiem, że tablica ku czci Polaka jest jedyną tablicą upamiętniającą czyjeś czyny w całym wielkim regionie wokół najsłynniejszego wodospadu świata. Dokonania wspomnianych wyżej Polaków i tylu innych opisanych w dalszej części mego tomiku mogłyby być wspaniałą szkołą patriotyzmu, wzmocnienia dumy narodowej, najlepszym „zastrzykiem" przeciwko narodowemu zakompleksieniu. Mogłyby być, gdyby nie jedno ale... Niestety jakże liczne z opisywanych w tym tomiku postaci to wielcy niedocenieni, a w każdym razie w zbyt małym stopniu spopularyzowani w naszych książkach i w naszych mediach. Do najbardziej szokujących należą rozmiary zaległości w popularyzowaniu polskiego udziału w rozwoju Stanów Zjednoczonych. Dzieje się tak pomimo faktu, że Polacy należą do niewielu narodów mogących poszczycić się znaczącymi zasługami dla rozwoju Stanów Zjednoczonych już w pierwszych stuleciach ich historii. A także pomimo faktu, że popularyzacja polskiego wkładu w dzieje USA sprzyjałaby znacznie lepszemu docenieniu samych Polaków w kraju będącym dziś jedynym supermocarstwem. Jest to tym potrzebniejsze w sytuacji, gdy właśnie w USA od wielu lat szczególnie często dochodzi do wybryków antypolonizmu, osławionych Polish Jokes. Przypomnijmy tu choćby jeden z najpopularniejszych wyskoków tego typu. Składał się on z pytania: Jaka jest najkrótsza książka świata? i odpowiedzi: Historia polskiej kultury! Trudno się dziwić wypisywaniu takich andronów przez zagranicznych anty-Polaków. Dużo bardziej szokujące jest to, że w samej Polsce tak mało robimy, aby przeciwdziałać antypolskim stereotypom przez pokazanie prawdziwych faktów, z których możemy być dumni. Choćby z faktu, że to właśnie Polacy zbudowali pierwszy większy zakład przemysłowy w USA w XVII wieku (hutę szkła w Jamestown). Czy tego, że właśnie Polak - A. Kurczewski (Curtius) już w połowie XVII wieku wsławił się założeniem pierwszej wyższej uczelni w Nowym Amsterdamie (późniejszym Nowym Jorku). Pisze o tym m.in. Piotr Taras w podstawowym, prawie 900-stronicowym dziele „Wkład Polaków do kultury świata" (Lublin 1976, pod red. prof. M.A. Krąpca i in., s. 807). Pomimo tego postaci Curtiusa nie można znaleźć w nowszych polskich encyklopediach. Próżno szukać w naszych encyklopediach też innej bardzo zasłużonej polskiej postaci, wspomnianego już profesora Leopolda J. Boecka, założyciela pierwszej amerykańskiej politechniki w Nowym Jorku w 1854 roku. Równie przykre pominięcia zasłużonych Polaków można znaleźć i w odniesieniu do postaci z XX-wiecznej nauki. Próżno szukałem np. w najnowszych polskich encyklopediach postaci doktora Hilarego Koprowskiego, który kilkadziesiąt lat temu wsławił się w USA wykryciem pierwszej szczepionki przeciwko chorobie Heinego-Medina. Pamiętam jak parę lat temu wraz ze słynnym ekonomistą prof. Stefanem Kurowskim uskarżaliśmy się na fakt dość powszechnego przemilczenia dokonań dr. Koprowskiego w Polsce. Gdyby Koprowski był Czechem, Węgrem, Żydem czy Anglikiem ileż rozpisywano by się wówczas wśród każdej z tych nacji na temat jego odkrycia. Znam dobrze Węgrów i pamiętam, z jakim entuzjazmem komentują każde wybitniejsze dokonanie swoich rodaków, opatrując je zaraz najwyższymi pochwałami, najchętniej określeniem „vilaghiru" (światowej sławy). Dr Koprowski dokonał zaś rzeczywiście odkrycia na światową sławę, a jednak jakoś dziwnie nie uznaje się go nawet za godnego sławy w Polsce. Skarżę się na zaniedbania w popularyzacji polskich zasług dla rozwoju Stanów Zjednoczonych, ale przecież podobne uwagi można odnieść do historii naszych rodaków w jakże wielu innych krajach. Stąd tym usilniejsze pragnienie, aby ten tomik przyczynił się do pokazania pełniejszego obrazu polskiego wkładu w cywilizację świata i... pokrzepienia serc. W tym czasie, gdy przemilcza się jakże wiele cennych informacji o polskim wkładzie cywilizacyjnym, tym chętniej i tym częściej sączy się różne twierdzenia o rzekomym naszym tradycyjnym jakoby zapóźnieniu kulturowym i naukowym. Nader typowe pod tym względem były prawdziwe brechty zaprezentowane przez fizyka prof. Łukasza M. Turskiego na łamach tygodnika „Wprost" z 4 maja 1997 r. Ł.A. Turski „zabłysnął" tam kompromitującym jego samego i redakcję „Wprost" uogólnieniem głoszącym jakoby w Polsce panuje ciągły „marazm intelektualny" począwszy od XV wieku! Od XV wieku, a więc od Włodkowica, Długosza, poprzez Kopernika, Frycza- Modrzewskiego, Heweliusza, braci Śniadeckich, Staszica, Kołłątaja, Mickiewicza, Łukasiewicza, Kolberga, Wróblewskiego, Olszewskiego do Skłodowskiej- Curie, Balzera, Brucknera, Sienkiewicza, Reymonta, Konecznego, Znanieckiego, T. Zielińskiego, Weigla, Hirszfelda, Góreckiego, Herberta, Miłosza etc. etc. Jak określić postawę autora tego typu uogólnień o polskim „marazmie intelektualnym" od XV w., i redakcji, która nagłośniła tego typu oszczercze uogólnienia?! W tym tomiku chciałbym pokazać, jak bardzo kłamliwe są te i im podobne uogólnienia różnych oczerniaczy i pomniejszaczy polskiego dorobku cywilizacyjnego. Świadomie - ze względów objętościowych - ograniczę przy tym w jak największym stopniu omawianie postaci najbardziej znanych i spopularyzowanych już w Polsce, często wręcz rezygnując z ich przedstawienia. Tym chętniej upomnę się za to o nazwiska jakże wielu osób za mało docenionych, a czasem wręcz zapomnianych. A zwłaszcza tych Polaków, którzy w dalekich krajach dawali swój wkład cywilizacyjny, często bardzo znaczący, a których dotąd jakoś ciągle nie eksponuje się w Polsce stosownie do ich wartości. Podjęta przeze mnie tematyka zasługiwałaby na grube tomy. Ze względów objętościowych nie mogłem się oczywiście pokusić o przekazanie pełnego obrazu jakże bogatego wkładu Polaków do cywilizacji różnych krajów świata. 4 5 ZASŁUGI DAWNEJ POLSKI Gołosłowność twierdzeń o rzekomym polskim "marazmie intelektualnym" od XV wieku staje się szczególnie widoczna w zestawieniu z rozlicznymi świadectwami zagranicznymi, właśnie w XV wieku wysoko oceniającymi poziom polskiej Akademii Krakowskiej w różnych dziedzinach. Szczególnie entuzjastyczne były zagraniczne opinie na temat znakomitego rozwoju polskiej astronomii - dowodziło to, że genialne dzieło Mikołaja Kopernika nie zrodziło się na jakimś pustkowiu intelektualnym w izolacji od jakichkolwiek polskich poprzedników. Przypomnijmy tu, co napisał o znaczeniu Akademii Krakowskiej ok. 1480 r. niemiecki kronikarz Hartman Schedel: W Krakowie przy kościele św. Anny znajduje się uniwersytet, głośny z bardzo wielu sławnych i uczonych mężów, w którym uprawiane są wszelkie umiejętności: nauka wymowy, poetyka, filozofia i fizyka. Najbardziej jednak kwitnie tam astronomia, a pod tym względem, jak wiem od wielu osób, w całych Niemczech nie ma szkoły sławniejszej (podkr. - J.R.N.) (cyt. za: „Wkład...", op.cit., s. 377). Szczególnie duża sławą cieszyli się tacy astronomowie krakowscy jak Wojciech z Brudzewa, autor wielu fundamentalnych prac astronomicznych, Jan z Głogowa czy Michał z Wrocławia. Rzecz znamienna - już w latach czterdziestych XV wieku właśnie do Akademii Krakowskiej zwrócił się obradujący Sobór Bazylejski z prośbą o opracowanie kalendarza. Tak oceniano polski „marazm"! W liście napisanym do Decjusza w 1523 roku Erazm z Rotterdamu składał powinszowania Polakom jako: narodowi, który - chociaż niegdyś uważany był za barbarzyński — teraz tak pięknie rozwija się w dziedzinie nauk, prawa, obyczajów, religii i we wszystkim, co przeciwne jest wszelkiemu nieokrzesaniu, że współzawodniczyć może z najbardziej kulturalnymi narodami świata (podkr. - J.R.N.) (cyt. za: Janusz Tazbir, „Spotkania z historią", Warszawa 1979, s. 64). Wypisujący brednie o polskim „marazmie intelektualnym" polscy uczeni w stylu prof. Ł.A. Turskiego nie znają ani trochę (albo udają, że nie znają) własnej rodzimej narodowej historii. Powinni chyba jak najszybciej zapisać się na korepetycje z tej dziedziny do takich zagranicznych znawców naszych dziejów jak choćby prof. Norman Davies. Przypomnijmy, że prof. Davies jednoznacznie akcentował, iż: (...)w dziedzinie nauki, literatury i wiedzy talent Polaków okazał się zadziwiająco bogaty i głęboki (podkr. - J.R.N.). Bez cienia hiperboli można tu okres panowania dwóch ostatnich Jagiellonów nazwać Złotym Wiekiem Polski (N. Davies, op.cit., s. 175). Zbyt mało przypomina się tradycje rozwoju polskiej astronomii i fizyki w dobie przedkopernikowskiej, co sprawia wrażenie, jak gdyby Kopernik był wyjątkowym zjawiskiem, które pojawiło się jak Deus ex machina na tle dotychczasowej całkowitej „pustki" w polskich naukach ścisłych. Przypomnijmy więc, że już w 1458 roku Eneasz Sylwiusz (później papież Pius II) pisał o krakowskim uniwersytecie: Cracovia... in qua artium liberalium schola floret, arte, mathematica celebris. Wychwalał krakowskie osiągnięcia naukowe niemiecki uczony Hartman Schedel w 1493 roku, a Anglik Leonard Cox wydał nawet rozprawkę „De laudibus Academiae Cracoviensis" (1518). W XV wieku akademia krakowska stała się najważniejszą wyższą uczelnią w całej Europie Środkowej i Wschodniej. Ściągali na nią przybysze z różnych części Europy, m.in. najsłynniejszy alchemik XV wieku Faust, później tak wsławiony jako tytułowy bohater dzieła Goethego. WŚRÓD WIELKICH POSTACI POLSKIEJ MYŚLI XVI WIEKU Wiek XVI w polskiej nauce zabłysnął przede wszystkim wspaniałymi odkryciami astronomicznymi Mikołaja Kopernika, nazbyt powszechnie znanymi, by je tutaj omawiać. Warto wspomnieć natomiast o dużo mniej znanej roli Kopernika jako wybitnego ekonomisty i działacza gospodarczego, zajmującego się w swych pracach z tej dziedziny głównie problemami pieniężnymi, a zwłaszcza procesem psucia pieniądza oraz postulatami ujednolicenia monety Polski rdzennej (tzw. Korony) z monetą przyłączonych do Polski w połowie XV wieku tzw. Prus Królewskich. Do najwybitniejszych polskich uczonych owych czasów, wsławionych w skali międzynarodowej należał budzący podziw są wszechstronnością geograf, lekarz i historyk Maciej z Miechowa (1457-1523). Ten wieloletni rektor akademii Krakowskiej zasłynął przede wszystkim „Traktatem o dwóch Sarmacjach": azjatyckiej i europejskiej. Dzieło to jest powszechnie uznawane za pierwszą nowożytną geografię Wschodu europejskiego. Zawierało obraz Sarmacji europejskiej (terytoriów między Wisłą a Donem) i azjatyckiej (między Donem a Morzem Kaspijskim). Dzieło Miechowity prostowało przy tym szczególnie wiele błędnych wyobrażeń o terytoriach państwa moskiewskiego państwa carów. Książka Miechowity tylko w jednym XVI wieku zyskała aż jedenaście wydań łacińskiego oryginału. W ciągu XVI i XVII wieku „Traktat o dwóch Sarmacjach" był tłumaczony na wiele języków. Maciej Miechowita był również autorem pierwszej drukowanej historii Polski „Chronica Polonorum", obejmującej wydarzenia do 1506 roku. Dodajmy, że był on również pierwszym polskim lekarzem wenerologiem. Ta rzekomo grzęznąca w „marazmie intelektualnym" Polska wydaje w XVI wieku kolejnych głośnych na całą Europę pisarzy politycznych. W 1551 roku wychodzi dzieło „Commentatorium De Re-publica Emendata" Andrzeja Frycza Modrzewskiego, opowiadające się za równością praw dla wszystkich ludzi, przeciw niewoli chłopów pańszczyźnianych, ze stanowczym sprzeciwem wobec wojen. Prace Modrzewskiego są tłumaczone na niemiecki, francuski, hiszpański i rosyjski. Prof. I.C. Pogonowski nazywa go jednym z pionierów europejskiej myśli politycznej (I.C. Pogonowski, „Poland. An Illustrated History", New York 2000, s. 65). 6 7 Z jeszcze większym rozgłosem międzynarodowym spotkało się wydane w 1586 roku dzieło biskupa Wawrzyńca Goślickiego, zdecydowanego przeciwnika wszelkiego despotyzmu: „De Optimo Senatore". Książka biskupa Goślickiego wysunęła głośną w całej ówczesnej Europie teorię o odpowiedzialności monarchów za sprawowaną przez nich władzę. Biskup Goślicki domagał się ograniczenia władzy królewskiej, równości wszystkich obywateli wobec prawa i opartej na zasługach równorzędności szans. Książka wywołała irytację wszystkich zwolenników rządzenia twardą ręką i spotkała się szybko z zajadłymi prześladowaniami. Z najsurowszymi zaleceniami niszczenia książki Goślickiego wystąpiła m.in. słynna królowa Anglii Elżbieta . II Tudor. Prześladowano książkę Goślickiego również za następnych władców Anglii, skazując jej egzemplarze na spalenie. Prześladowania ze strony władców nie potrafiły powstrzymać niezwykłej wprost popularności dzieła bp. Goślickiego na terenie Anglii. Zyskało ono sobie kolejne trzy przekłady w Londynie: w 1598 roku, w 1607 roku i w 1733 roku, nie mówiąc o dużo większej ilości wydań. Szereg autorów uważa, że postać Poloniusa w „Hamlecie" i szereg umieszczonych tam tyrad politycznych znalazły się na skutek głębokiego zainteresowania Szekspira dziełem bp. Goślickiego (por. I.C. Pogonowski, op.cit., s. 73). Zdaniem profesora Iwo Gollancza z Cambridge University, Szekspir najwyraźniej znał książkę Goślickiego i włożył kilka fragmentów z niej do dwóch swoich sztuk (wg W.S. Kuniczak, „My Name is Million", New York 1978, s. 14). Zdaniem polonijnego badacza wpływ myśli Goślickiego bardzo widoczny jest w opracowywanej w 1776 roku przez jednego z ojców „rewolucji amerykańskiej" Thomasa Jeffersona Deklaracji Niepodległości (tamże, s. 14). EKSPANSJA POLSKIEJ SZTUKI DRUKARSKIEJ W XVI WIEKU Dziś, gdy polska książka przeżywa tak trudne chwile, można tylko z prawdziwą nostalgią wspominać niebywałe sukcesy polskich drukarzy w różnych krajach Europy. Sam druk bardzo szybko rozpowszechnił się w Polsce. Już w 1465 roku, a więc w dziesięć lat po wydaniu Biblii Gutenberga, ukazują się pierwsze drukowane książki w Krakowie. Później dochodzi tam do prawdziwego rozkwitu sztuki drukarskiej. Na przykład tylko w ciągu 33 lat od 1503 r. do 1536 roku w Krakowie wyszło 294 książki, to jest tyle, co w całej Anglii. Co najważniejsze jednak to to, że polscy drukarze stali się pionierami sztuki drukarskiej w licznych krajach Europy, od Hiszpanii i Anglii po Austrię, Węgry, Siedmiogród, Wołoszczyznę, Rosję. W Hiszpanii szczególnie zasłużonym pionierem druku stał się Stanisław Polak z Sewilli. Został tam zaproszony w 1491 roku przez rządzącą parę królewską Ferdynanda i Izabelę, co dowodziło posiadanej już wówczas przez niego renomy. Szereg autorów ocenia, że Stanisław Polak był twórcą pierwszego w świecie nowoczesnego wydawnictwa (podkr. - J.R.N.) (por. „Wkład...", op.cit., s. 774; B. Orłowski, „Nie tylko szablą i piórem", Warszawa 1985, s. 32). Polscy drukarze mieli szczególnie wielkie zasługi również dla rozwoju sztuki drukarskiej w Wiedniu. Pierwszą nowoczesną wielką drukarnię w Wiedniu założył szlachcic poznański Rafał Skrzetuski, który przybrał przydomek Heffhalter. Swą drukarnię rozwijał z wielkim rozmachem, łącząc ją z odpowiednią księgarnią asortymentową i odlewnią czcionek. Po niecałych dziesięciu latach działania przeniósł się na Węgry, gdzie również stał się pionierem sztuki drukarskiej (por. uwagi w rozdzialiku o Węgrzech). W kilkadziesiąt lat później Skrzetuski znajduje znakomitego kontynuatora sztuki drukarskiej w innym Polaku Mateuszu Kocmyrzowskim, występującym pod łacińskim imieniem Matthaeus Cosmerovius Polonus. Ocenia się go jako najwybitniejszego drukarza i wydawcę wiedeńskiego aż po wiek XIX. Wydał razem około 350 druków, co stanowiło blisko jedną trzecią całej wiedeńskiej produkcji wydawniczej w XVII wieku (wg B. Orłowski, op.cit., s. 32). Polak Franciszek Skoryna z Połocka wsławił się wydawaniem pierwszych książek drukowanych po rosyjsku. Polacy w ogóle odegrali bardzo dużą rolę we wspieraniu Rosjan swą sztuką drukarską. Ocenia się, że w przeciągu dwóch stuleci wytłoczyliśmy ponad 1500 książek drukowanych po rosyjsku. Polska uczelnia krakowska wykształciła pierwszego drukarza w Czechach Mikołaja Szczecinę, podpisującego się na swych drukach jako Mikołaj „bakałarz przesławnej szkoły krakowskiej". Józef H. Retinger wspominał o pionierskiej roli polskiego drukarza Jana Adama z Polski w Neapolu i w Anglii. Dodać należy, że drukarze polscy wydrukowali wiele książek dla Czechów, mieszkańców Wołoszczyzny i południowych Słowian. WPŁYWY POLSKIE NA WĘGRZECH, MOŁDAWII I WOŁOSZCZYŹNIE Rzeczpospolita Obojga Narodów mogła się poszczycić bardzo poważnym oddziaływaniem kultury również na swoich sąsiadów z południa w ciągu XVI i XVII wieku, zwłaszcza na Węgry, Mołdawię i Wołoszczyznę. Klęska Węgier pod Mohaczem w 1526 roku w wojnie z Turkami i upadek państwowości węgierskiej sprawiły, że na wiele dziesięcioleci przyjazna Polska stała się najbliższym i najpewniejszym miejscem intelektualnego schronienia dla Węgrów. Po 1526 roku przez bardzo długi okres czasu humanista węgierski miał właściwie tylko dwa wyjścia - albo z bronią w ręku toczyć osamotnioną walkę przeciwko jednemu z dwóch zaborców w straszliwie spustoszonym kraju albo uciekać ku Krakowowi, gdzie istniały szanse dalszej twórczości literackiej i naukowej. Dla Węgier XVI wieku Kraków na pewien czas stał się tym, czym Paryż dla polskiej emigracji - Chopina, Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida. Jak pisał czołowy węgierski 8 9 znawca stosunków polsko-węgierskich prof. Endre Kovacs: Kraków, dawna stolica Polski, zajmuje wydatne miejsce w ukształtowaniu węgierskiej kultury narodowej... W toku XV-XVI wieku stał się on zarazem centrum węgierskiej kultury (podkr. - J.R.N.)- Kiedy w kraju zniszczonym przez Turków dzięki reformacji zrodziła się tęsknota za książkami, głównie Kraków zaopatrywał w książki domy węgierskie. Podobną opinię wyraził historyk literatury Bela Varjas, pisząc, iż: Kraków przyczynił się do narodzenia książki węgierskiej i do rozwoju drukarstwa właśnie w dwóch najbardziej krytycznych dziesięcioleciach węgierskiej historii XVI wieku. Dopomogło to do przezwyciężenia najtrudniejszych lat, zanim na Węgrzech mogła powstać samodzielna produkcja wydawnicza. Pierwszą książkę węgierską wydrukowano już w 1527 r. w drukarni Hieronima Wietora w Krakowie. Przez mury tamtejszego uniwersytetu przeszły tysiące węgierskich studentów. Wśród pionierów węgierskiego drukarstwa spotykamy kilku Polaków: Balinta Mantskowitsa i dwóch Skrzetuskich: Rafała (ojca) i Rudolfa (syna). Szczególny rozgłos zyskali sobie zwłaszcza dwaj ostatni. Rafał Skrzetuski, który początkowo drukował książki w Wiedniu, przeniósł się stamtąd do Debreczyna, gdzie wydał w tamtejszej drukarni jedne z najpiękniejszych książek węgierskich XVI wieku, m.in. wspaniałe wydanie wspomnianego zbioru praw „Tripartitum" Werbocziego. Mianowany później przez narodowego króla Węgier Jana Zygmunta Zapoylę „typographus regni" osiedlił się w Gyulafehervar w Siedmiogrodzie (dziś rumuńska Alba Julia), zapoczątkowując tam drukarstwo. Bogatą sztuką graficzną odznaczały się również dzieła drukowane w debreczyńskiej drukarni jego syna Rudolfa, słynącego z przepięknych drzeworytów. Jeszcze większe, prawdziwie przemożne, było polskie oddziaływanie kulturowe na Mołdawię i Wołoszczyznę, krainy, które były poprzedniczkami dzisiejszej państwowości rumuńskiej. Założona przez jezuitów z Polski szkoła w Jassach odegrała wyjątkową wprost rolę w kształtowaniu zaczątków rumuńskiej kultury. Wpływy polskie widać w licznych bardzo znaczących utworach autorów rumuńskich XVII wieku. Na przykład w 1673 roku w Uniechowie ukazał się „Psałterz wierszem" napisany przez rumuńskiego metropolitę Dosoftei. Psałterz ten był przeróbką słynnego „Psałterza Dawidów" Jana Kochanowskiego. Jeden z najwybitniejszych rumuńskich twórców XVII wieku, polonofil Miron Costin kształcił się w polskim kolegium jezuickim w Barze i poznał doskonale język polski. Costin spisał po polsku pionierskie wręcz dzieło dla historii Rumunii - kronikę Mołdawii i Wołoszczyzny z 1677 roku. Z kolei pierwsza kronika w języku rumuńskim wyszła spod pióra wielkiego bojara Grzegorza Ureche, który również kształcił się w Polsce, a w swej pracy szczególnie mocno korzystał z kronik polskich. Na tle tych faktów najlepiej widać jakimi banialukami jest wypisywanie twierdzeń o polskim „marazmie intelektualnym" w tamtych stuleciach. Wręcz przeciwnie, Polska ówczesna w licznych dziedzinach kultury i nauki cieszyła się prawdziwym rozkwitem w odróżnieniu od autentycznego marazmu w licznych krajach sąsiednich. Począwszy od cesarstwa rosyjskiego, którego życie kulturowe i naukowe w XVI i XVII wieku było bardzo zubożone i ratowało się z tego ubóstwa właśnie ogromnymi wpływami cywilizacyjnymi Polski w drugiej połowie XVII wieku. Poprzez Węgry, które po przejściowej dobie rozkwitu węgierskiego humanizmu za czasów króla Macieja Korwina w drugiej połowie XV wieku, przeżywały straszliwą katastrofę od czasów klęski pod Mohaczem w 1526 roku. Podczas gdy w Polsce Mikołaj Rej mógł sobie wypisywać sielskie pochwały żywota człowieka poczciwego, intelektualiści węgierscy XVI wieku byli skazani albo na emigrację (głównie do Polski), albo na wegetację, a nawet śmierć w ciągłych walkach z Turkami i Austriakami. W jednej z takich walk zginął największy poeta węgierski tamtych stuleci Balint Balassi. Inny przykład przymusowego marazmu - Czechy po klęsce pod Białą Górą w 1620 roku, która otworzyła drogę do stulecia austriackich represji, prawdziwie mrocznych czasów, jak uskarżał się w XIX wieku największy czeski powieściopisarza historyczny Alojzy Jirasek. A prawdę o ówczesnej sytuacji Polski tym lepiej się widzi na tle fatalnego stanu życia kulturalnego i naukowego naszych niektórych sąsiadów. Nie mówiąc o Mołdawii i Wołoszczyźnie, gdzie dopiero rodziło się życie kulturalne, i to znów głównie pod polskim wpływem. Czy jakże ubogich intelektualnie w owych czasach państwach skandynawskich na czele z państwem XVII-wiecznych rabusi - Szwecją. Olgierd Budrewicz cytował kiedyś opinię współczesnego uczonego szwedzkiego, który wspominając jak bardzo prymitywny i zacofany był jego kraj w XVII wieku przyznał: Między Polską a Szwecją była wtedy taka różnica poziomu życia i kultury jak teraz między Szwecją a Suazilandem (wg tekstu O. Budrewicza, „Po potopie", „Wprost" z 13 kwietnia 1977 r.). POLSKIE ODDZIAŁYWANIA CYWILIZACYJNE W ROSJI Szokująco duże zaległości nagromadziły się również w sferze popularyzacji polskich oddziaływań cywilizacyjnych na Rosję. Działo się tak nieprzypadkowo. Zarówno w dobie zaborów, jak i w czasach PRL-u „nie wypadało" zbytnio eksponować historii polskiej „ekspansji" kulturowocywilizacyjnej w Rosji XVI-XVII wieku. A był to czas tym większych polskich oddziaływań, że okres owych stuleci był faktycznie czasami rosyjskiego marazmu intelektualnego, pomimo coraz bardziej rosnącej potęgi państwowej. Rosja, której literatura uzyskała takie triumfy w XIX-wiecznej Europie, należała do bardzo ubogich kulturowo w czasach naszego jagiellońskiego „złotego wieku". Tym większe były więc zasługi cywilizacyjne Rzeczypospolitej Obojga Narodów dla Rosji w wieku XVI i XVII. Jakże mocno i z uzasadnieniem podkreślał je profesor Janusz Tazbir w książce „Polska na zakręcie dziejów", pisząc: Jest rzeczą powszechnie wiadomą, iż Rosja XVII stulecia czerpała całymi garściami z dorobku polskiego Renesansu. Za naszym wła- 10 11 śnie pośrednictwem poznając tamtejszy teatr, poezję czy filozofię. Wówczas też zresztą na terytorium Rzeczypospolitej wytłoczono cyrylica daleko więcej książek aniżeli się ich ukazało współcześnie w Rosji (podkr. - J.R.N.). DOMINACJA KULTUROWA POLSKI W ROSJI XVII WIEKU Ciągle za mało znana i spopularyzowana jest historia jakże wielkich wpływów polskiej kultury w Rosji XVII wieku. Można wręcz mówić o dominacji wpływów polskiej kultury w Rosji za kolejnych carów Aleksego i Fiodora II oraz w okresie regencji carówny Rosji - odsyłam tu do źródłowej „Historii Rosji" Ludwika Bazylowa. Szczególnie wielką rolę w rozpropagowaniu kultury łacińsko-polskiej w Rosji odegrał absolwent Akademii Mohylańskiej w Kijowie, od 1664 roku przebywający w Moskwie Samuel Sitniatowicz (Symeon Połocki), pisarz religijny, wychowawca dzieci cara Aleksego. Pod wpływem literatury polskiej, z którą zawsze był jak najsilniej związany, opracował on dwa ogromne (50 tysięcy wierszy) zbiory poetyckie. Z jego inicjatywy powstała pierwsze wyższa szkoła w Rosji, założona w 1687 roku i przetrwała do początków XIX wieku Akademia Słowiańsko-Grecko-Łacińska w Moskwie. W tym czasie tłumaczono w Rosji wiele publikacji z języka polskiego. Język polski był głównym językiem salonów bojarskich za regencji carówny Zofii. Profesor Bazylow pisał o bardzo dużych ówczesnych wpływach polskich również w sferze kultury materialnej. Panowała ogromna moda na stroje polskie. Zaczęło się to od pierwszej żony cara Fiodora, szlachcianki ze Smoleńszczyzny, która wyraźnie opowiedziała się za zamianą ciężkich szat rosyjskich na polskie kontusze, z szablą u boku. Wśród rosyjskich bojarów bardzo popularne były meble na modłę polską. Starano się również bardzo naśladować wytwory polskiego rzemiosła. Szczególną rolę Polski w cywilizowaniu Rosji XVII wieku tak wysławiał Józef H. Retinger: Jeśli chodzi o kulturę życia, to powierzchowny nawet wgląd porównawczy w życie rosyjskie i polskie pozwala stwierdzić, że Polacy byli wychowawcami Moskwy (...). Kniaziowie i bojarowie rosyjscy właśnie w Polsce uczyli się manier i nabierali polotu. Przyjeżdżali na dwory naszych Ostrogskich, Zbaraskich lub rzadziej na dwór królewski, by nabrać towarzyskiej ogłady. Kronikarze rosyjscy opowiadają, że nawet cielęcinę nauczyli się jeść mieszkańcy Moskwy od Polaków na dworze Maryny Mniszjówny (...). O ile nauka szła do Rosji, to szła przez Polskę: wiadomo przecież, że wszystkie druki w języku rosyjskim, przeznaczone dla obszarów moskiewskich drukowały się w Polsce albo za staraniem polskich bibliopolów (...) od początków XVII wieku aż do początków XVII wieku, Polska i Polacy są najważniejszym elementem kultury na całych dzierżawach moskiewskich (wg J.H. Retingera, „Polacy w cywilizacjach świata", Gdańsk 1991, s. 90-91). Jakże wymownym uznaniem tej dawniejszej cywilizacyjnej roli Polski wobec Rosji była ocena Rosjanina, publicysty i działacza politycznego Mikołaja Sazonowa, który tak pisał w artykule publikowanym na łamach „La Tribune des Peuples" 10 czerwca 1849 roku: Kiedy cywilizacja wschodnia zniszczona została przez najazdy Tatarów, nauki i sztuki, wszystkie wielkie idee postępu i wolności płynęły do Rosji z jednego tylko źródła, mianowicie z Polski, kiedy ta była wolna i niepodległa. POLSKA W WIEKU XVII I XVIII XVII stulecie na pewno znacząco odstawało pod względem dorobku polskiej kultury i nauki od złotego wieku jagiellońskiego. Nie były to jednak w żadnym razie czasy zupełnego marazmu intelektualnego. Przypomnijmy tu choćby kilka jakże wybitnych nazwisk z różnych dziedzin. M.in. wśród XVIIwiecznych Polaków znalazło się szereg wybitnych teoretyków sztuki wojennej o międzynarodowej sławie. Niebywały rezonans w całej ówczesnej Europie zyskała teoretyczna książka o artylerii Kazimierza Siemienowicza „Ars magnae artileriae" (Amsterdam 1650). Tłumaczona na francuski, angielski, niemiecki i holenderski praca polskiego autora przez prawie 200 lat była podstawowym dziełem teoretycznym o artylerii. Jeszcze w XIX wieku dzieło to było uznane za pionierskie przez słynnego historyka artylerii niemieckiej M. Jansa. Do najcenniejszych osiągnięć polskiej myśli technicznej w XVII wieku należały prace matematyka jezuity Adama Adamandy Kochańskiego. Znacząco ulepszył on konstrukcję zegarów, wprowadzając do nich wahadło magnetyczne oraz sprężynę regulującą ruch wahadła kołowego. Wiek XVII wydał również najsłynniejszego po Koperniku polskiego astronoma w skali międzynarodowej - gdańszczanina Jana Heweliusza. Był on autorem licznych wybitnych dzieł publikowanych po łacinie, członkiem londyńskiego „Royal Society" od 1664 r. Heweliusz jako pierwszy w historii astronomii opublikował kompletny katalog komet i katalog położeń 1500 gwiazd. On też jako pierwszy wprowadził oznaczenie występujących na Księżycu łańcuchów górskich podobnymi nazwami jak na Ziemi (Alpy, Apeniny). W swych badaniach korzystał z olbrzymiego jak na owe czasy teleskopu o długości 150 stóp (czyli ok. 50 m) (wg „Wkład...", op.cit., s. 379). Zawsze wierny Polsce i cieszący się życzliwością kolejnych królów polskich Heweliusz nazwał odkrytą przez siebie konstelację gwiazd „tarczą Sobieskiego" (acutum Sobiescii). Do wybitniejszych postaci nauki XVII wieku do końca życia podkreślających swe związki z Polską należał Samuel Hartlib, urodzony w Elblągu syn kupca pomorskiego i polskiej szlachcianki. Po osiedleniu się w Anglii zasłynął tam jako reformator szkolnictwa. Wpłynął na Miltona, który pod jego wpływem zdecydował się na napisanie głośnego „Traktatu o wychowaniu". Według J.H. Retingera, Hartlib najbardziej wsławił się jako pierwszy 12 13 agronom nowoczesny i jemu przypisują w Anglii reformę rolnictwa, która rozpoczęła się w XVII w. Międzynarodowy rozgłos zyskała sobie w XVII wieku „Logica" jezuity, profesora Akademii Wileńskiej Marcina Śmigleckiego (1562-1619), przetłumaczona m.in. we Francji i w Anglii (miała tam 3 wydania). Słynny pisarz Jonathan Swift jeszcze w 1685 roku, zdając egzamin z logiki na uniwersytecie w Dublinie, był przepytywany z tego olbrzymiego polskiego dzieła. W ówczesnej Francji tak wychwalano walory dzieła polskiego logika: Jezuita Smiglecius, Polak był jednym z ostatnich dialektyków, który pisał o logice Arystotelesa bardzo subtelnie i jednocześnie bardzo pewnie. Przeniknął mądrze jego ducha (...) (cyt. za: „Wkład...", op.cit., s. 171). Warto przypomnieć również postać pioniera upowszechnienia kawy w chrześcijańskiej Europie XVII-wiecznego mieszkańca Wiednia Polaka Jerzego Franciszka Kulczyckiego. Nasz rodak, znający biegle język turecki przez wiele lat zajmował się handlem towarami ze Wschodu. Przypisuje mu się wielkie zasługi dla oblężonego Wiednia w 1683 roku, gdyż miał wówczas przekraść się przez linie nieprzyjacielskie i jako pierwszy przynieść wieść o zbliżającej się odsieczy. Według Bolesława Orłowskiego tradycja głosi, że za te swoje nieocenione usługi dla Wiednia Kulczycki miał otrzymać w nagrodę zdobyczne zapasy kawy, którą podobno uznano za paszę dla wielbłądów. Korzystając z tych zapasów Kulczycki otworzył wówczas w Wiedniu pierwszą w świecie chrześcijańską kawiarnię. I tak się to zaczęło. Dzięki pionierskiej inicjatywie wiedeńskiego Polaka zwyczaj picia kawy stopniowo opanował całą chrześcijańską Europę. NAJBARDZIEJ ZASŁUŻONY EMIGRANT XVIII WIEKU Polski wkład w cywilizacje zagraniczne XVIII wieku to przede wszystkim wiekopomne dokonania lotaryńskie byłego króla Polski Stanisława Leszczyńskiego. Żaden Francuz nie zrobił tyle dla rozwoju i wzbogacenia jakiejkolwiek francuskiej prowincji niż król Leszczyński zrobił przez dziesięciolecia swego zarządu Lotaryngią. Mógł przy tym wydawać na to odpowiednio duże środki dzięki protekcji swego zięcia króla Ludwika XV, który oddał mu Lotaryngię w dożywotnie posiadanie. Jako zarządca Lotaryngii Stanisław Leszczyński okazał się znakomitym administratorem, wielkim protektorem jej rozwoju gospodarczego, kulturalnego i naukowego. Lotaryńczycy uczcili S. Leszczyńskiego za zasługi dla księstwa lotaryńskiego pięknym pomnikiem wzniesionym w 1831 roku na cześć polskiego królawygnańca w Nancy. Na pomniku upamiętniano między innymi powstała z inicjatywy S. Leszczyńskiego: Królewską szkołę medyczną i Królewską akademię umiejętności, literatury i sztuki, wielką bibliotekę publiczną, Ogród Botaniczny, liczne szkoły powszechne i szkoły średnie, bezpłatne poradnie lekarskie, szpitale dla ubogich, upiększenie Luneville, Commercy itd. Pisano, że podczas 30 lat zaradzania księstwem lotaryńskim Stanisław Leszczyński stał się prawdziwym wzorcem oświeconego władcy XVIII-wiecznego, księcia- filozofa („Le roi-philosophe beinfaisant"). Leszczyńskiemu zawdzięcza swe powstanie jedna z pierwszych wyższych szkół wojskowych na świecie, utworzona 1 maja 1737 roku „Ecole des cadets gentilhommes". Pamiętając o Polsce połowę z miejsc dla uczniów (24 na 48) zarezerwował Leszczyński dla Polaków. Ukończyło ją 167 przybyszów z Polski. Leszczyński zrobił bardzo wiele również dla upiększenia Lotaryngii rozlicznymi pałacami i ogrodami. Ocenia się, że stolica Lotaryngii - Nancy właśnie Leszczyńskiemu zawdzięcza swoje wysokie miejsce wśród szczególnie cenionych pod względem architektury zespołów miejskich Europy. Generalnie biorąc jednak wiek XVIII nie był dla nas szczególnie szczęśliwym stuleciem także w sferze kultury i nauki. Ciężko zapłaciliśmy za prawdziwy marazm czasów saskich. Słynny polski pijar Stanisław Konarski, „który ośmielił się być mądrym" dopiero zapoczątkowywał powolne polskie „odrodzenie w upadku". Polscy twórcy i uczeni na ogół nie mogli się przebić poza rodzime opłotki. Do wyjątków należały przykłady „wybicia się" jakichś polskich dzieł na zagraniczny rezonans. Tak jak się stało z dwutomowym dziełem Jędrzeja Śniadeckiego „Teoria jestestw organicznych", które doczekało się przekładu na język francuski i niemiecki. A jednak nawet w tym tak nieszczęśliwym dla nas stuleciu doczekaliśmy się jednej rzeczy, z której możemy być prawdziwie dumni. Powoli odradzająca się z upadku Polska wsławiła się stworzeniem Komisji Edukacji Narodowej, pierwszego w świecie ministerstwa oświaty, organu prawnego o pełnej autonomii prawnej i materialnej, niezależnej od monarchy. Znamienne, ze wprowadzenie podobnej instytucji zalecano z wyrazami podziwu dla jej dokonań w szeregu krajach Europy, od Francji po Prusy. Jeszcze 1803 roku car Aleksander I swą reformę szkolnictwa oparł na projekcie zaczerpniętym właśnie z „Ustaw" Komisji Edukacji Narodowej" (wg „Wkład...", op.cit., s. 249). Kolejny przykład podważający twierdzenia o rzekomym nieustającym polskim „marazmie intelektualnym" od stuleci! 15 14 POLACY W PIERWSZYCH STULECIACH ROZWOJU STANÓW ZJEDNOCZONYCH POLACY TWÓRCAMI PIERWSZEGO AMERYKAŃSKIEGO ZAKŁADU PRZEMYSŁOWEGO (HUTY SZKŁA) W 1608 R. Polacy należą do niewielu narodów europejskich, których przedstawiciele znacząco zapisali się do historii pierwszych stuleci rozwoju Stanów Zjednoczonych. Pierwsi polscy osadnicy przybyli już w 1608 roku do Jamestown w Wirginii. Według zgodnej oceny historyków, ci polscy pionierzy: 1) dopomogli w uratowaniu Jamestown od ruiny ekonomicznej; 3) zbudowali pierwsze w Stanach Zjednoczonych zaczątki przemysłu, stawiając tam i uruchamiając hutę szkła; 3) wzmocnili gospodarczo kolonię, gdyż zaczęli tam wytwarzać smołę, dziegieć i wyroby stolarskie na eksport do Anglii. To były faktycznie pierwsze wyroby „made in America" wywożone z kontynentu amerykańskiego statkami do Anglii (por. A.L. Waldo, „True heroes of Jamestown", Miami, Floryda 1977, s. 161). Szczególne znaczenie miał fakt, że polscy osadnicy w Jamestown, uruchamiając hutę szkła, stworzyli tym samym i pierwszy zakład przemysłowy w historii Stanów Zjednoczonych. Thomas E. Kissling pisał w „The Monitor" w 1958 r.: Przybycie do Wirginii w 1608 roku rzemieślników z katolickiej Polskaj uratowało od upadku pierwsze brytyjskie osiedle w Ameryce. Takie jest świadectwo przywódcy kolonistów kapitana Johna Smitha, przedstawione w publikowanej w 1630 roku książce „Prawdziwe podróże, przygody i obserwacje kapitana Johna Smitha". Jakie byłyby skutki upadku osady w Jamestown? Zdaniem Luisa B. Wrighta, profesora historii amerykańskiej: Jeśliby upadło Jamestown Hiszpanie i Francja ostatecznie podzieliłyby całą Amerykę północną między siebie i nigdy nie powstałyby Stany Zjednoczone (cyt. za: A.L. Waldo, op.cit., s. 161). Poseł Izby Reprezentantów Frank C. Omers w Michigan akcentując znaczenie uratowania angielskiej osady w Jamestown od upadku przez rzemieślników, akcentował: Dość dziwnym było to, że ci rzemieślnicy nie byli Anglikami, lecz najwcześniejszymi polskimi imigrantami do tego kraju (tamże, s. 162). W październiku 1973 roku przywódca republikanów Gerald Ford (później wiceprezydent, a wreszcie prezydent USA) publicznie uczcił w wystąpieniu w Izbie Reprezentantów 365. rocznicę przybycia pierwszych Polaków do Ameryki Północnej, mówiąc m.in.: Historia jak pierwsi polscy imigranci pomagali w założeniu kolonii w Jamestown jest niezwykle barwna. Pomysłowość i kwalifikacje, jakie zaprezentowali ci polscy imigranci napawają wszystkich Amerykanów polskiego pochodzenia wielką dumą. Te właśnie cechy uczyniły Amerykę wielkim krajem. Przybycie pierwszych Polaków do Ameryki jest ważne z wielu powodów - ponieważ oznacza początek polskiej emigracji do tego kraju i ponieważ praca tych pierwszych imigrantów miała zasadnicze znaczenie dla przetrwania kolonii Jamestown (podkr.-J.R.N.). PIERWSZY STRAJK POLITYCZNY W USA, WYGRANY PRZEZ POLAKÓW (1619 R.) Rzemieślnicy polscy w Jamestown przeszli do historii Stanów Zjednoczonych również z innego powodu. To oni zorganizowali i doprowadzili do zwycięstwa pierwszy na całym kontynencie amerykańskim strajk polityczny. Polscy rzemieślnicy (smolarze) wywołali ten strajk w 1619 roku, walcząc nie o korzyści materialne, ale o równouprawnienie obywateli, domagając się przyznania im pierwotnie zanegowanego prawa głosu w lokalnych wyborach. Protestujący przeciwko dyskryminacji Polacy zastrajkowali, przerywając działalność fabryki szkła, zakładu destylującego dziegieć i zakładu produkującego mydło. Strajk uznany został za bardzo poważne zagrożenie dla interesów gospodarczych Wirginii. Poza polskimi wyrobami z kolonii tej eksportowano do Anglii tylko tytoń. W efekcie gubernator Yeardley i zgromadzenie ustawodawcze Wirginii musiało ulec żądaniom strajkujących Polaków. Na posiedzeniu z 31 lipca 1619 roku uznano, że Polacy mają być obdarzeni pełnymi prawami głosu i dysponować równą wolnością jak pozostali mieszkańcy kolonii. Norman Davies wspominał o jeszcze jednym specyficznym novum, jakie wnieśli pierwsi polscy rzemieślnicy w początkach XVII wieku w USA - z racji uprawiania przez nich gry w palanta — uważa się ich za wynalazców tak popularnego dziś w USA baseballu. POLAK ZAŁOŻYCIELEM PIERWSZEJ WYŻSZEJ UCZELNI W NOWYM AMSTERDAMIE (DZIŚ NOWYM JORKU) Poza Jamestown ważnym skupiskiem Polaków stał się Manhattan na terenie obecnego Nowego Jorku, a wówczas należącego do Holandii Nowego Amsterdamu. Już w 1643 roku istniało tam całe osiedle polskie. Zachowane z tamtych czasów źródła dowodzą, ze Polacy odegrali znacząca rolę na terenie Nowego Amsterdamu. Do najbardziej zasłużonych postaci należał Polak Aleksander Kurczewski (Curtius), który w połowie XVII w. założył pierwszą wyższą szkołę w Nowym Amsterdamie. Warto dodać, że Kurczewski był uważany za pierwszego lekarza „z prawdziwego zdarzenia" w No- 16 17 wym Amsterdamie. W założonej przez Kurczewskiego wyższej szkole nauczało również pani innych polskich nauczycieli: Jan Rutkowski i Kazimierz Budkiewicz. Jeden z polskich kolonistów, kapitan Marcin Krygier był dwukrotnie wybierany na burmistrza Nowego Amsterdamu (w 1653 r. i 1661 r.). Krygier był komendantem jednego z miejskich fortów nazwanego „Casimir" (Kazimierz). Przypuszcza się, że nazwę tę nadano fortowi na cześć ówczesnego polskiego króla Jana Kazimierza. Do czołowych polskich postaci Nowego Amsterdamu należał Wojciech Adamkiewicz, budowniczy gubernatora P. Stuyvesanta. Adamkiewicz zasłynął jako twórca pierwszych większych budynków Nowego Amsterdamu. W zapiskach z ówczesnej historii Nowego Amsterdamu utrwaliła się również pamięć polskiego oficera garnizonu Daniela Liczko, który był zarazem właścicielem najlepszej gospody w mieście. POLSCY ZAŁOŻYCIELE MIAST AMERYKAŃSKICH W XVIII W. Paru przedsiębiorczych Polaków z XVIII wieku stało się założycielami osad, które później stały się znaczącymi ośrodkami. Profesor Norman Davies pisał w „Bożym Igrzysku" (op.cit., t. 2, s. 309), iż: Na środkowym zachodzie Antoni Sadowski, handlarz futer z Filadelfii, dokonał w XVIII wieku odkrycia doliny Ohio. Jego synowie: Jakub i Józef „Sandusky" odegrali wybitną rolę w dziejach kolonijnych ekspansji, których celem było założenie osad Cincinnatii w stanie Ohio (dziś znaczący ośrodek naukowy i kulturalny - J.R.N.) i Harrodsburgh (w stanie Kentucky). Polak Piotr Stadnicki opracował w 1776 roku pierwsze plany osady Buffalo w stanie Nowy Jork, które później wyrosło na wielka amerykańską metropolię. Piotr Taras nazywa wręcz Stadnickiego założycielem Buffalo i przypomina, że słynny amerykański mąż stanu Jefferson nazywał Stadnickiego głównym bankierem amerykańskim (wg „Wkład...", op.cit., s. 805). Polak Karol Błaszkowicz wsławił się wykonaniem licznych planów i map regionów amerykańskich, w tym pierwszej mapy całego wybrzeża Nowej Anglii, dziś przechowywanej w British Museum. Inny Polak - Kazimierz Teodeor Goerck wykonał pierwszy plan miasta New Yorku, który był poddany jego administracji (tamże). ZNACZENIE WIELKIEJ EMIGRACJI Ciągle zbyt mało znany jest wkład polskich emigrantów do cywilizacji świata, rola odegrana przez nich w życiu kulturalnym, naukowym, gospodarczym i politycznym różnych krajów, a także w walkach o wolność różnych narodów świata. A przecież już w odniesieniu do ludzi z Wielkiej Emigracji po Powstaniu Listopadowym najsłynniejszy dziś zagraniczny badacz dziejów Polski prof. Norman Davies pisał jakże celnie: W szeregach Wielkiej Emigracji znalazła się cała niemal elita polityczna Królestwa Kongresowego, a także znaczny procent wybitnych przedstawicieli świata artystycznego epoki. To, czego dokonali, było o wiele znakomitsze niż osiągnięcia współczesnych im rodaków, którzy zdecydowali się pozostać w ojczyźnie (podkr. - J.R.N.). Na poddaszach Paryża - czy na rozległych połaciach Syberii - Polacy wykazywali godną szacunku i podziwu intensywność uczuć, niewyczerpaną energię w podtrzymywaniu politycznych organizacji i debat, imponującą błyskotliwość w podejmowaniu literackich i naukowych przedsięwzięć. Faktem jest, że historii polskiego życia umysłowego w XIX wieku w ogóle nie sposób opisać bez należytego docenienia osiągnięć umysłowych Wielkiej Emigracji. Po 1831 roku centrum polskiego życia duchowego przeniosło się na wiele dziesięcioleci na Zachód. Z jednej strony wyrażało się to w bardzo silnym oddziaływaniu polskich myśli wolnościowych na Zachodzie, o którym już wspominałem w pierwszym tomie, dyplomacji ks. A. Czartoryskiego, „francuskich" wykładów i artykułów A. Mickiewicza i in. Z drugiej strony w bardzo znaczącym wkładzie, jaki wniosło tysiące polskich wygnańców w kulturę, naukę i technikę krajów, które udzieliły im schronienia. Wkładzie tym większym, że patronowały mu gwiazdy pierwszej wielkości na firmamencie intelektualnym typu Fryderyka Chopina czy Adama Mickiewicza, zaprzyjaźnionych z czołowymi francuskimi intelektualistami owej epoki. Do szczególnie niedocenionych po dziś dzień spraw należy dorobek polskiej emigracji w dziedzinie nauki i techniki. A był on rzeczywiście bardzo znaczący. POPOWSTANIOWA EMIGRACJA WE FRANCJI Badania francuskich archiwów odsłoniły znaczącą rolę polskich emigrantów w budowie francuskiej infrastruktury gospodarczej, zwłaszcza kolei i mostów. Okazało się, że tylko w okresie lat 1835-1880 we francuskim rządowym Korpusie Dróg i Mostów zatrudnionych było aż 223 Polaków na stanowiskach tzw. konduktorów (czyli kierowników) robót III klasy i wyższych. Rodowici Francuzi uskarżali się, że rząd „zapchał" Korpus Dróg i Mostów Polakami... 18 19 Wśród licznego grona polskich inżynierów na emigracji we Francji szczególnie pięknie zapisał się były pułkownik artylerii w czasach Powstania Listopadowego Franciszek Tomasz Bartmański, który kierował wykonaniem największego w owym czasie tunelu we Francji, długości 7800 m. Inny polski inżynier Karol Chrobrzyński odegrał czołową rolę w budowie francuskiej Kolei Północnej (por. B. Orłowski, „Nie tylko szablą i piórem", „Przegląd Techniczny" z 1 listopada 1981 roku). Dodajmy, że wyżej wspomniany inżynier Bartmański zasłużył się również dla rozwoju kolejnictwa w Hiszpanii, budując tam linie kolejowe : Madryt-Aranjuez i Walencja-Kartegena. Polscy emigranci we Francji zasłynęli osiągnięciami również w przeróżnych innych dziedzinach. Mało się dziś na przykład przypomina uznanie, z jakim spotkały się efekty prac gen. Józefa Bema w dziedzinie mnemotechniki (król Ludwik Filip przyznał mu za nie Legię Honorową). Bem wyjaśnił wówczas, że już posiada to największe odznaczenie francuskie dzięki przyznaniu mu go za bohaterstwo w walkach w służbie Napoleona w 1813 roku. Najsłynniejszą postacią wśród licznych polskich lekarzy na emigracji we Francji stał się Adam Raciborski. Jego wydany w 1835 roku podręcznik „Nouveau Mantel complet d'auscultation et de percussion" został przełożony na wiele języków i przez całe dziesięciolecia cieszył się ogromnym uznaniem u lekarzy na całym świecie. Dodajmy, że Francja przez całe dziesięciolecia stanowiła wielkie centrum polskiej publicystyki międzynarodowej. Publicystyki, która odegrała ogromną rolę w niweczeniu nimbu naszych zaborców, obnażaniu całej ich małości i nicości. Nie są to twierdzenia gołosłowne. Z jakimż podziwem pisał o dokonaniach polskich XIX-wiecznych publicystów świetny amerykański znawca naszych dziejów - Richard M. Watt, autor jednej z najgruntowniejszych zagranicznych historii Polski najnowszej „Bitter Glory": Przez półtora stulecia do uzyskania niepodległości Polacy wyróżniali się wśród największych publicystów świata (podkr. - J.R.N.). Polacy byli widoczni i wymowni w reprezentowaniu atrakcyjnych spraw na całym świecie (R.M. Watt, „Bitter Glory. Poland and its Fate 1918-1939", New York 1979, s. 462). Dość przypomnieć głośną w całej ówczesnej Europie publicystykę Mickiewicza na łamach międzynarodowego dziennika politycznego „La Tribune des Peuples" (1849), gdzie opublikował ponad 70 artykułów. Czy późniejszą o kilkanaście lat publicystykę Juliana Klaczko na łamach „Revue des Deux Mondes". Klaczko był wtedy zaliczany do najświetniejszych publicystów międzynarodowych. Głośną książką „Deux chanceliera" („Dwaj kanclerze"), wydaną w 1865 roku, bardzo mocno przyczynił się do oziębienia stosunków między kanclerzami Rosji i Prus, ukazując jak bardzo niekorzystnie dla Rosji odbiła się współpraca z Prusami Bismarcka. OD BELGII PO PORTUGALIĘ Można by długo wyliczać postacie z polskiej Wielkiej Emigracji, które zyskały bardzo znaczący autorytet w krajach, w których osiadły. Na przykład historyk Joachim Lelewel podczas pobytu w Paryżu, a potem w Brukseli wsławił się znakomitymi opracowaniami na temat geografii i numizmatyki wczesnośredniowiecznej Europy („Numismatique du moyen age" (Paris 1835) i „Geographie du moyen age" (Bruxelles 1850-1852). Zdaniem historyka Jana Tyszkiewicza („Wkład...", op.cit., s. 302): Indywidualny wkład tego Polaka w prahistorię i mediewistykę europejską był ogromny. Z kolei brat Joachima Lelewela - podpułkownik inżynierii Jan Paweł Lelewel, niegdyś bardzo zasłużony przy budowie Kanału Augustowskiego oraz fortyfikowaniu Zamościa i Pragi, stał się jednym z najwybitniejszych inżynierów w Szwajcarii. Od 1837 roku pracował jako naczelny inżynier kantonu berneńskiego przy budowie mostów, dróg, śluz i kanałów. Innym szczególnie wyróżniającym się inżynierem polskim w Szwajcarii był Aleksander Stryjeński, bardzo zasłużony przy opracowaniu pierwszej nowoczesnej mapy Szwajcarii. Od 1854 roku pełnił stanowisko inżyniera kantonu genewskiego. Zawdzięczano mu m.in. trasowanie licznych linii kolejowych, budowę dróg i mostów na Rodanie. Wspaniałą karierę zawodową zrobił w Szwajcarii były oficer Powstania Listopadowego Norbert Patek. Stał się on jednym z głównych twórców szwajcarskiego przemysłu zegarmistrzowskiego, wciąż uważanego za najważniejszą dziedzinę produkcji w Szwajcarii. Założona przez patka firma „Patek-Fhilippe" zasłynęła tym, że jako pierwsza zaczęła wytwarzać zegarki kieszonkowe na masową skalę. W Portugalii wielką karierę w dziedzinie prac inżynierskich i kartograficznych zrobił były współpracownik generała J. Bema Józef Konrad Chełmicki. Za swe zasługi dla rozwoju myśli technicznej w Portugalii Chełmicki awansował pod koniec życia na generała, głównego kartografa, inspektora dróg i mostów i naczelnego inspektora budowli rządowych, pomników i zabytków. To tylko nieliczne z przykładów jakże bogatego zestawu karier i prawdziwych sukcesów w działaniu, jakie uzyskali niektórzy przedstawiciele polskiej Wielkiej Emigracji w Europie Zachodniej. A przecież jakże wiele osób z Wielkiej Emigracji zasłynęło swymi osiągnięciami na innych kontynentach, poza Europą (piszę o tym szerzej w późniejszych rozdziałach). OD NORWEGII PO WĘGRY, RUMUNIĘ I GRECJĘ Polscy emigranci wyróżniali się aktywnością także w innych częściach Europy, od jej północnej części - Skandynawii, po kraje środkowej i południowo-wschodniej Europy. Liczne ślady aktywnych twórczych polskich działań w różnych dziedzinach odnajdujemy m.in. w Norwegii. Na przykład jeden z byłych żołnierzy Powstania Listopadowego Adam S.A. Dzwonkowski stał się wielce zasłużonym organizatorem prasy norweskiej. Dzwonkowski był współtwórcą wydawnictwa, które od 1835 r. zaczęło wydawać pierwszy ilustrowany tygodnik popularny w Norwegii, nazywany „Skilling Magazin", a później również i inne czasopisma. Jego dynamiczna dzia- 21 21 łalność wydawnicza i księgarska w Norwegii trwała ponad ćwierć wieku (por. T. Cieślak, „Zarys historii najnowszej krajów skandynawskich", Warszawa 1978, s. 43). Inny Polak Aleksander Józef Waligórski stał się autorem wielu przedsięwzięć technicznych w Norwegii, między innymi jako współtwórca pierwszej norweskiej linii kolejowej na trasie Christiania (dziś Oslo) - Eidsvold oraz budowniczy rozlicznych kanałów i budowli wodnych. Nie zabrakło Polaków wśród XIX-wiecznych animatorów rozwoju życia gospodarczego na Węgrzech. Pionierem węgierskiego przemysłu elektrotechnicznego był Polak Janusz Krzmieniecki, założyciel węgierskich zakładów Wolfram, twórca pierwszych radioodbiorników serii Orion. Słynny most Łańcuchowy (Lanchid) w Budapeszcie był rekonstruowany wg planów Szilarda Zielińskiego, pierwszego przewodniczącego Węgierskiej Izby Technicznej, inżyniera, który jako pierwszy zastosował na Węgrzech konstrukcje żelbetonowe. Zieliński, który praktykował u słynnego Eiffla w Paryżu, po przybyciu do Budapesztu, pracując jako profesor i inżynier, zaprojektował i zbudował wiele mostów, wież ciśnień, hal produkcyjnych. Prezesem Krajowego Towarzystwa Gospodarczego był inny Polak - Władysław Żeleński, dyrektorem żeglugi na Dunaju - Stefan Maskurowicz. Pochodzący z Kielc Leon Pantoczek był na Węgrzech zarazem pionierem przemysłu szklanego i dagerotypii, a później fotografiki. Polacy wyróżnili się również w różnych dziedzinach życia w Rumunii, a najsilniejsi w sferze medycyny. Józef J. Retinger twierdził w książce „Polacy w cywilizacjach świata" (op.cit., s. 199), że około połowy XIX wieku wszyscy poważniejsi lekarze w Rumunii byli Polakami: dr Gluck, dyrektor generalny Najwyższej Rady Sanitarnej kraju i prymariusz szpitala Brancovanu w Bukareszcie, dr St. Wojciechowski, rządowy komisarz sanitarny na obwód bukareszteński, Łukaszewski, Nowacki, Samulewicz, Awedyk i in. Dla rozwoju Grecji szczególnie zasłużył się Zygmunt Mineyko (1840- 1925), powstaniec z 1863 roku, któremu jako jednego z niewielu Polaków udało się zbiec z syberyjskiego zesłania. Z Tomska dotarł do Petersburga i pod fałszywym paszportem barona von Mebert wyjechał na Zachód. Już w drugiej połowie lat 60. zdobył doskonała praktykę w pracy inżynieryjnej na terenie Bułgarii, gdzie budował drogi, koleje żelazne i mosty, pracował przy regulacji rzek (por. wstęp E. Kozłowskiego do wspomnień Z. Mineyki „Z Tajgi pod Akropol", Warszawa 1971, s 9). Od 1871 roku do końca życia przebywa w Grecji. Już w latach 70. zostaje naczelnym inżynierem Epiru i Tesalii. Wsławił się wówczas udanym poszukiwaniem słynnej świątyni w Dodonie. W 1880 roku opracował nową mapę etnograficzną Epiru. Od lat 90. przez długi czas kierował departamentem w greckim Ministerstwie Robót Publicznych. W czasie wojny kreteńskiej pracował jako szef sekcji topograficznej greckiego sztabu. W 1910 roku grecki parlament przyznał mu honorowe obywatelstwo Grecji. Uczestniczył w wojnie bałkańskiej 1912-1913. Zatrudniony w sztabie generalnym opracował „do najdrobniejszych szczegółów wszystkie plany strategiczne", które zadecydowały o zdobyciu przez Greków ważnej twierdzy Janiny (por. J. Parandowski, „Wspomnienia i sylwety", Wrocław 1969, s. 222, rozdział „Zdobywca Janiny". Za swe efekty wojenne otrzymał najwyższe wówczas greckie odznaczenie wojskowe Złoty Krzyż Zasługi. 22 23 EMIGRACJA W TURCJI Ciągle nazbyt mało spopularyzowany jest wielce znaczący udział polskiej emigracji w rozwoju cywilizacyjnym Turcji w drugiej połowie XIX wieku. A chodzi o setki dobrze wykształconych Polaków, którzy z energią zabrali się do umacniania Turcji, jako konsekwentnego wroga ciemiężącej nas Rosji. Jak doszło do tak wielkiego współdziałania z dawnym mahometańskim wrogiem ze strony Polaków z kraju, który przez stulecia był „przedmurzem chrześcijaństwa". Po prostu, począwszy od XVIII wieku w nowej zmienionej sytuacji politycznej Polacy i Turcy zaczęli uważać za swego głównego i zarazem wspólnego wroga Rosję carów. Już w czasie I wojny rosyjsko-tureckiej za Piotra I Wielkiego w latach 1700-1711 doszło do wielce wymownego wydarzenia. Kiedy wojskom tureckim udało się otoczyć wojska Piotra I na Półwyspie Azowskim wśród warunków, które narzucili Rosjanom, znalazło się zobowiązanie do nie przekraczania nigdy odtąd przez nic granic Polski. Car formalnie zgodził na to, nigdy nie zamierzając dotrzymać tego warunku. Jedną z wojen rosyjsko-tureckich w drugiej połowie XVIII wieku do dziś w historiografii tureckiej nazywa się „wojną polską", bo wywołana była sprzeciwem Turcji wobec ciągłych ingerowań w Polce. Stosunek Turków do Polski w dobie rozbiorowej najlepiej wyraża anegdotyczna historia o tym, jak na audiencjach dyplomatycznych sułtan upominał się o posła z nieistniejącego już na mapie Lechistanu, czyli Polski. Pierwsze zwycięstwa polskie nad Rosjanami w czasie Powstania Listopadowego wywołały wiele radości w tureckiej stolicy. Ówczesny turecki minister wojny tłumaczył Polakom ogromną życzliwość wyrażaną im przez sułtana w słowach: Rzecz niebywała, odkąd istnieje wiara mahometańska, sułtan był pięć razy w wielkim meczecie, aby się modlić do Boga za was, psów chrześcijańskich. POLACY W AWANGARDZIE TURECKIEJ MYŚLI TECHNICZNEJ Do szczególnie dużego rozwoju polskiej emigracji politycznowojskowej w Turcji doszło po wybuchu wojny krymskiej i w późniejszych dziesięcioleciach. Na terenie imperium sułtanów działały polskie formacje wojskowe, które kierowano przeciwko Rosjanom. Turcy całkowicie ufali Polakom i niejednokrotnie Polacy awansowali ich do wysokich godności wojskowych i cywilnych. Widząc polską rację stanu w jak największym umocnieniu Turcji, Polacy intensywnie starali się o podniesienie cywilizacyjne Turcji, wówczas kraju straszliwie zacofanego. Typowym przykładem takich działań były inicjatywy generała Józefa Bema. Schroniwszy się do Turcji w 1849 roku po klęsce węgierskiej wojny niepodległościowej, Bem dojrzał w kraju sułtanów największą szansę na przyszłe wsparcie Polski w wielkiej wojnie narodów. Skierowany przez władze tureckie do syryjskiego Aleppo zbudował tam fabrykę saletry niezbędnej do produkcji prochu i opracowywał kolejne projekty modernizacji armii tureckiej. W memoriałach do władz tureckich dowodził konieczności przygotowania się Turcji do nieuniknionej wojny z Rosją, projektował utworzenie arabskiego korpusu kawalerii z polskimi oficerami na czele. Na krótko przed śmiercią w 1850 roku Bem rozbił przypuszczony na Aleppo atak koczowniczych plemion beduińskich. Polscy emigranci w Turcji starali się konsekwentnie wzmacniać Turcję dla przeciwdziałania ekspansjonistycznym planom Rosji, jako najcięższego zaborcy Polski. Stanowili liczącą się siłę. W drugich dziesięcioleciach po 1850 roku w Turcji przebywało około 350 polskich emigrantów: oficerów, inżynierów i rzemieślników, którzy oddali swe umiejętności służbie dla wzmocnienia Turcji, budowali forty w rozlicznych wilajetach tureckich. Polskim inżynierom zawdzięczano opracowanie nowoczesnych map Bałkanów, Kurdystanu i Syrii. Świetny znawca historii polskiej myśli technicznej Bolesław Orłowski pisał na temat wyjątkowo dużej roli Polaków w modernizacji Turcji m.in.: Od 1854 r. Polacy zbudowali zręby sieci telegraficznej w imperium tureckim na Bałkanach, w Azji Mniejszej i w Syrii. Czołowymi pionierami w tej dziedzinie byli wykształcony we Francji weteran Powstania Listopadowego i powstania węgierskiego Franciszek Sokulski oraz (...) Brzozowski (z zawodu agronom) (B. Orłowski, „Nie tylko szablą i piórem", „Przegląd Techniczny", 1 listopada 1981 r.). Zdaniem Orłowskiego Polacy odegrali w Turcji rolę wyjątkową, nadając ton rozwojowi nowoczesnej techniki i organizacji życia. Po zorganizowaniu w Turcji w 1865 roku państwowej administracji dróg i mostów Polacy zajęli w niej liczne czołowe stanowiska. Kilkunastu Polaków zostało naczelnymi inżynierami w poszczególnych wilajetach, tj. prowincjach imperium osmańskiego, często odpowiadających obszarem dzisiejszym państwom, takim jak Irak czy Bułgaria. Wśród polskich oficerów, którzy przybyli na emigrację do Turcji, nie brakowało postaci prawdziwie barwnych i awanturniczych. By przypomnieć choćby Antoniego Aleksandra Ilińskiego (Iskindera Paszę), byłego żołnierza Powstania Listopadowego. Po długoletnich tułaczkach emigracyjnych (walczył m.in. jako torreador w Hiszpanii, później bił się w Algierze, Afganistanie, Indiach i Chinach) został adiutantem generała Bema w czasie jego bojów siedmiogrodzkich 1849 roku. Po przybyciu do Turcji szybko wyróżnił się w walkach, już w 1854 roku w czasie wojny krymskiej dowodząc pułkiem tureckich „zaptyjów". Później dowodził turecką strażą przednią w czasie wyprawy do Gruzji. Kulminacją jego tureckiej kariery stała się nominacja na gubernatora w Bagdadzie (zob. W. Pobóg-Malinowski, „Najnowsza historia Polski", London 1967, t. I, s. 132-133). Niemniej barwną i awanturniczą postacią był inny polski oficer Michał Czajkowski (Sadyk Pasza), znany też jako autor bardzo poczytnych w swoim czasie powieści kozackich. Współdziałając z dyplomacją ks. A. Czartoryskiego odgrywał on przez kilka dziesięcioleci wielce znaczącą rolę w rozwijaniu antyrosyjskiej akcji u boku Turków na Bałkanach. Historyk profe- 24 25 sor Jerzy W. Borejsza, wysoko oceniając zasługi Michała Czajkowskiego w przeciwdziałaniu wpływom Rosji carskiej na Bałkanach, pisał, iż: (...) jako szef agencji Hotelu Lambert w Konstantynopolu Czajkowski ujawnił w pełni swoje talenty organizatora i polityka, wywierającego wpływ na rząd turecki i organizującego Słowian bałkańskich. To jemu zawdzięczał Aleksander Karadijordjewić utrzymanie się na tronie serbskim. To on stał się rzecznikiem praw bułgarskich w Konstantynopolu (podkr. - J.R.N.). Starał się odciągnąć Słowian tureckich od Rosji i ustawicznie forsował sprawę polską w polityce tureckiej, wysyłał emisariuszy na Kaukaz do narodów walczących z caratem i penetrował skupiska starowierców i Kozaków wzdłuż europejskiej granicy Rosji (...) podczas wojny krymskiej poprowadził sformowany przez siebie pułk kozaków sułtańskich i zasłynął pod tureckim imieniem Sadyka Paszy (J.W. Borejsza, „Piękny wiek XIX", Warszawa 1984, s. 389). Dodajmy, że za zasługi w walkach przeciwko Rosjanom w dobie wojny krymskiej Turcy mianowali Czajkowskiego gubernatorem wojennym Bukaresztu. Niestety, pod koniec życia Czajkowski zwątpił w jakiekolwiek szanse dalszej walki o sprawę polską i pokajał się wobec władz rosyjskich. POLAK - PREKURSOREM IDEI TURECKIEGO ODRODZENIA NARODOWEGO Szczególnie duże, trudne do przecenienia zasługi dla Turcji oddał inny oficer polski Konstanty Borzęcki, były uczestnik walk pod dowództwem generała Bema na Węgrzech. Wszedłszy na służbę w armii tureckiej pod mianem generała Dżeladdina Paszy, Borzęcki został kapitanem sztabu generalnego armii tureckiej i naczelnikiem działu kartografii w Seraskieracie. Uczestnicząc w kolejnych walkach tureckich przeciw Rosji doszedł do rangi generała. Nie wyczyny bojowe jednak, lecz działalność polityczna Borzęckiego stała się jego największym powodem do chwały w Turcji. Chodziło o jego ogłoszoną w 1869 roku pracę „Les Turcs ancients et moderns". Było to pierwsze w historii Turcji opracowanie dziejów narodu tureckiego stanowczo obalające twierdzenia niektórych zachodnich historiografów o niższości kulturowej Turków. Książka Borzęckiego dostarczała bardzo wiele argumentów wzmacniających turecki patriotyzm i poczucie dumy narodowej. W kilkadziesiąt lat po śmierci Borzęckiego zaczęto wysławiać jego rolę jako swego rodzaju twórcę tureckiej świadomości narodowej. Widziano w nim czołowego inicjatora ruchu ideologicznego, który dążył do przekształcenia kosmopolitycznej społeczności osmańskiej w nowoczesny naród turecki. O bardzo wielkiej roli wspomnianej książki Borzęckiego „Les Turcs ancients et modernes" w kształtowaniu poczucia narodowego Turków pisał m.in. Bernard Lewis, autor podstawowego dzieła „Narodziny nowoczesnej Turcji". Profesor uniwersytetu w Ankarze Seraffetin Turan doszedł do wniosku, że ze wszystkich książek, jakie wpłynęły na rozwój umysłowy przyszłego twórcy Republiki Tureckiej - Kemala Ataturka największy wpływ wywarła właśnie książka Borzęckiego. Sam twórca nowoczesnego państwa tureckiego po pierwszej wojnie światowej, najsłynniejszy polityk turecki XX wieku - Kemal Ataturk wyznał bez ogródek o Borzęckim: Ten Polak godny jest pomnika ze szczerego złota, tak wielkie są jego zasługi w dziele tworzenia się nowożytnej Turcji (cyt. za: K. Gałczyńska-Kilańska „Polacy w Kraju Półksiężyca", Kraków 1974, s. 181). Dodajmy, że właśnie Dżeladdin Pasza - Borzęcki wsławił się inną wielką zasługą dla modernizacji i europeizacji Turcji. To on był inicjatorem wprowadzenia alfabetu łacińskiego do języka tureckiego (K. Gałczyńska- Kilańska, op.cit., s. 181). 26 27 NA PRZEŁOMIE XIX I XX WIEKU Końcowe dziesięciolecia XIX wieku i początek XX wieku przyniosły kontynuację, choć na znacznie mniejszą skalę, exodusu polskich uczonych do krajów Europy Zachodniej. Począwszy od najsłynniejszej polskiej uczonej - Marii Skłodowskiej-Curie. Względy objętościowe zmuszają tu do rezygnacji z przedstawienia jej powszechnie znanego dorobku, ukoronowanego przyznaniem jej dwóch Nagród Nobla. Tym bardziej za to zachęciłbym do przyjrzenia się sylwetkom kilku jakże utalentowanych, a ciągle nazbyt zapomnianych osób, które dały swój znaczący wkład do dziejów nauki i techniki. Historyk nauki dr Andrzej Krajewski przypomniał 23 lutego 2003 roku na łamach „Newsweek"-a postać Polaka Michała Doliwy-Dobrowolskiego, który w wieku niespełna 30 lat „zrewolucjonizował światowy przemysł elektryczny". Usunięty z politechniki z Rygi za działalność polityczną Doliwa- Dobrowolski w wieku 19 lat wyemigrował do Niemiec. W 1887 roku w wieku 27 lat zbudował według własnego pomysłu trójfazowy silnik elektryczny, po dziś dzień wykorzystywany w przemyśle, rolnictwie i sprzęcie domowym. Kilka lat później za szczególnie cenny uznano zrealizowany przez Doliwę-Dobrowolskiego pomysł przesyłania prądu zmiennego trójfazowego liniami wysokiego napięcia. Podczas światowej Wystawy Elektrotechnicznej we Frankfurcie nad Menem Polak zaprezentował uczestnikom Wystawy trójfazową linię energetyczna łączącą oddalone od siebie o 175 kilometrów Lauffen i Frankfurt. Specjalny silnik skonstruowany przez Polaka o rekordowej w owym czasie mocy 100 KM napędzał prąd przesyłany ową trakcją. Do pionierów kinematografii w świecie należał Kazimierz Pruszyński (1875-1945). Już w latach 1894-1895 skonstruował on pierwszą kamerę (pelograf) w tym samym czasie, co bracia Lumiere kinematograf. W 1909 roku przedstawił Francuskiej Akademii Nauk oburator, przesłonę likwidującą drgania obrazu filmowego przy projekcji. Zyskał sobie tym bardzo entuzjastyczne oceny. Szczególnie cennym było stworzenie przez Pruszyńskiego w 1910 roku pierwszej na świecie ręcznej kamery filmowej, tzw. aeroskopu. Kamera Prószyńskiego, produkowana później na masową skalę, umożliwiła nakręcenie pierwszych kronik walk na froncie zachodnim, a także robienie zdjęć lotniczych. W Rosji, a później we Francji pracował jeden z najwybitniejszych wynalazców przełomu XIX i XX wieku Polak Stefan Drzewiecki. Już w początkach swej działalności wynalazczej Drzewiecki wynalazł licznik kulometryczny, który wszedł w 1867 roku do produkcji. Drzewiecki był jednym z najwybitniejszych pionierów żeglugi podwodnej i lotnictwa. W 1877 roku skonstruował pierwszą jednoosobową łódź podwodną, poruszaną śrubą o napędzie pedałowym. Wypróbował ją w Odessie. Był współtwórcą teorii śruby okrętowej i śmigła lotniczego. Jako pierwszy wprowadził peryskop. Był inicjatorem budowy wyrzutni torpedowych, budowanych przy wykorzystaniu sprężonego powietrza. Zbudował również płatowiec „Canard", wyposażony w tylne śmigło i samoczynne urządzenia stabilizacyjne. W 1911 roku dokonano pierwszego próbnego lotu tego płatowca. Choć działał głównie w Rosji i we Francji, czuł się zawsze bardzo mocno związany z polskością. W testamencie zapisał państwu polskiemu swą pracownię w Auteuil oraz bibliotekę. POLACY W XIX-WIECZNEJ ROSJI. NA SYBERYJSKICH SZLAKACH Niebywale znaczący, choć ciągle zbyt mało znany szerszym kręgom czytelniczym, był wkład Polaków w rozwój XIX-wiecznej Rosji. Był to jednak, niestety, głównie wkład wymuszony przez zniewolenie i cierpienia - na syberyjskich trasach. Polscy zesłańcy odegrali największą rolę w zagospodarowywaniu Syberii - dzięki swemu wykształceniu, energii i inwencji. Świadectwa pod tym względem są jednoznaczne. Oto np. jak podkreślał szczególnie duży wkład Polaków w zagospodarowanie i zdynamizowanie rozwoju Syberii niemiecki podróżnik Ferdynand Muller: (...) pomiędzy zesłańcami odróżnić należy dwie kategorie: zwyczajnych przestępców i skazanych na wysłanie za polityczne przestępstwa. Pomiędzy tymi ostatnimi grali ważną rolę, podczas mego pobytu w Irkucku, Polacy zesłani wskutek wypadków w 1864 r. Nie można zaprzeczyć, ze Syberia wiele ma im do zawdzięczenia. Złego upływu na ludność Polacy mieć nie mogli, ponieważ ich wyłącznie polskiego patriotyzmu tutaj nie zrozumiano, a przytem trzymali się z dala od Rosjan. Tym sposobem upływać oni musieli tylko dobrze i pożytecznie, już wskutek swej znacznie wyższej kultury od innych zesłańców. Podczas pobytu w Syberii wielu Polaków z ogromnym zapałem i głęboką erudycją pracowało nad badaniem kraju. Zesłani na Syberię lekarze prowadzili dalej i tutaj swą praktykę i szczególniej byli czynni po wsiach, wśród ludu wiejskiego; nie szukali jednak bynajmniej korzyści, ani też nie udzielali swych rad z jakiegokolwiek bądź wyrachowania. Do czasu przybycia Polaków, w większych nawet miastach nie było prawie wcale ani hotelu, ani restauracji — dziś istnieją one w każdym, nawet maleńkim miasteczku i, niemal bez wyjątku, znajdują się w rękach Polaków (podkr. - J.R.N.); brak konkurencji powoduje wysokie ceny i właściciele tych zakładów cieszą się zamożnością. Inni zajmowali się różnymi rzemiosłami, czasami zupełnie nieodpowiednimi ich poprzedniemu zajęciu; tak np. doskonałe buty nieprzemakalne, które w podróży przynosiły nieco korzyści, wyrabiał szewc - Polak. (...) Inny Polak, będący dawniej - jak mi mówiono - pułkownikiem ułanów, zarabiał sobie na chleb fabrykując cygarnice, fajki, oprany do albumów itp., które wykonywał misternie z bardzo mocnego drzewa, rzeźbił prawdziwie po mistrzowsku i wykładał potem złotem i srebrem. Wszędzie spotkać można Polaków - krawców, piekarzy, rzeźników itp. Działalność Polaków na polu rolnictwa nie jest mi znaną jednak - o ile się dowiedziałem 28 29 - byli oni i na tym polu pożyteczni, zaszczepili i aklimatyzowali wiele płodów i roślin z ich rodzinnego kraju (cyt. za: A. Kuczyński „Syberia. 400 lat polskiej diaspory", Wrocław 1998, s. 397-398). Z kolei Rosjanin Michał Orfanow, który odwiedził Irkuck pod koniec lat siedemdziesiątych XIX wieku, relacjonował: Hotel, w którym zatrzymaliśmy się, prowadzony był przez Polaka, zesłańca politycznego. Cała służba hotelowa, począwszy od bufetowego i kończąc na woźnicy - wszyscy Polacy. Wynajmujecie dorożkarza - okazuje się, że i on przestępca polityczny, wchodzicie do rzeźnika, mleczarni, krawca, szewca, do jakiegokolwiek rzemieślnika czy drobnego sklepikarza - wszędzie polityczni, ofiary powstania polskiego. (...) Polacy mieli zdecydowaną przewagę w świecie lekarskim, w adwokaturze, wśród personelu urzędniczego w kopalniach złota. Sklepy z gotowymi ubraniami i obuwiem, restauracje i hotele były bezwzględnie polskie (cyt. tamże, s. 398). Kilkanaście lat później inny Rosjanin - N.S. Romanow zapisał w swym dzienniku w grudniu 1883 roku, komentując wydaną w maju 1883 roku zgodę władz carskich na powrót polskich zesłańców do kraju: Polacy w Syberii. Dwadzieścia lat temu tysiące Polaków zesłano na Syberię. Wielu z nich zmarło w surowych warunkach syberyjskich z biedy i nędzy, w nazbyt ciężkich warunkach, w których znaleźli się oni młodzi (po większej części od 17 do 25 lat) i niedoświadczeni. Gdyby choć połowa zesłanych na Sybir dożyła do tego roku. Teraz dzięki manifestowi władz wszyscy, którzy przeżyli, wracają do swego kraju. Co dali oni Syberii?... Oni bardzo mocno przyczynili się do rozwoju rzemiosła i ogrodnictwa na Syberii (podkr. - J.R.N.). Student - matematyk stawał się tu ślusarzem, stolarzem, zegarmistrzem, ziemianim uczył się wyrabiać i sprzedawać kiełbasę, bułki i pieczywo. Wyłącznie Polacy rozwinęli wędliniarstwo, restauracje i niektóre inne dziedziny. Przed przybyciem tu Polaków prawie zupełnie nie było kawiarni, restauracji, ani porządnych hoteli (podkr. - J.R.N.). (...) Polscy zesłańcy w ciągu 20-letniego pobytu wnieśli tu niektóre swoje sympatyczne cechy narodowe: uczciwość, solidność, takt i rzucające się w oczy humanistyczne podejście do sług. Znacząco przyczynili się do podniesienia poziomu warstwy średniej i niższej (podkr. - J.R.N.). W samym Irkucku długo nie będzie innych nauczycieli, zwłaszcza w dziedzinie muzyki, rysunku i języków obcych. (...) Sybir uznaje i ceni te zasługi polskich zesłańców politycznych. Społeczeństwo syberyjskie zachowuje dla nich za to wdzięczność (cytowane za wydanym w marcu 1995 roku w Irkucku biuletynem tamtejszego centra społeczno-naukowego pt. „Poliaki w Sibirii", s. 7-8). Można byłoby długo wyliczać przeróżne przedsięwzięcia gospodarcze, których pionierami na Syberii byli polscy zesłańcy. I tak np. bracia Karpińscy wybudowali pierwszą na Syberii fabrykę serów szwajcarskich. Na Zabajkalu powstała fabryka świec Wielhorskiego, Gruszeckiego i Hryniewieckiego, a w Aleksandrowsku fabryka świec Pasierbińskiego i Wokulskiego (!) Z kolei jeden z najsłynniejszych bohaterów spisku podchorążych Piotr Wysocki po zwolnieniu z katorgi i staniu się wolnym osiedleńcem założył fabrykę mydła pod szyldem „P.W. Akatuja". Jeszcze wcześniej powstała jako pierwsza w kraju zabajkalskim fabryka mydła Konstantego Sawiczewskiego (przedtem mydło sprowadzano na Syberię z Rosji europejskiej). Według Albina Jakuba Kohna, autora wydanej w Lipsku w 1887 roku monografii „Sibirien und das Amurgebiet" Polacy mieli przemożny wpływ na rozwój rzemiosła na Syberii i byli powszechnie szanowanymi wytwórcami powozów, wędlin, artykułów cukierniczych, mebli, piwa. Antoni Kuczyński pisał w swej historii Polaków na Syberii, że: W Irkucku wielu Polaków prowadziło sklepy z odzieżą, które nosiły nazwę „sklepów warszawskich". Do dobrego tonu należało noszenie ubrań uszytych przez Polaków, zaopatrywanie się w „polskie meble" i „polskie wędliny" (por. tamże, s. 399). Piotr Taras pisał z kolei, że: W całej Syberii panowała „moda polska". Inteligencja rosyjska nosiła „warszawskie ubrania", jadła „polski chleb", „polskie ciastka", piła „polskie piwo" (...) (cyt. za: „Wkład...", op.cit., s. 787). W ocenie Antoniego Kuczyńskiego polscy zesłańcy wybornie samorealizowali się również w dziedzinie rolnictwa, bardzo mocno przyczyniając się m.in. do upowszechnienia ogrodnictwa na Syberii. M.in. Polacy udoskonalili narzędzie do orki, którym była socha, przystosowując ją do uprawy lekkich i płytkich gruntów. Weszła ona do powszechnego użytku na Syberii i nazwano ją „sochą syberyjską". Pierwszą farmę pod Władywostokiem założył Polak - Michał Jankowski. Polscy zesłańcy odegrali bardzo znaczną rolę również w badaniach nad Syberią. Dość przypomnieć takie nazwiska jak Aleksander Czekanowski, Jan Czerski czy Benedykt Dybowski. Prowadzone przez Aleksandra Czekanowskiego badania doprowadziły m.in. do powstania ogromnych zbiorów 4000 okazów paleontologicznych, 18 000 zoologicznych i 9000 botanicznych. Towarzystwo Geograficzne w Paryżu uhonorowało złotym medalem wyniki badań Czekanowskeigo. Zasługi Czekanowskiego dla badań nad Syberią uczczono również i w samej Rosji, w wiele dziesięcioleci po jego śmierci, nazywając jego imieniem pasmo gór między Leną a Olenkiem. Jan Czerski zasłużył się szczególnie mocno w badaniach nad budową geologiczną okolic Bajkału. Uważa się, ze opracowana przez niego mapa geologiczna Bajkału jest po dziś dzień jedyną dającą pojęcie o budowie geologicznej strefy przybrzeżnej Bajkału jako całości (wg „Wkład..., op.cit., s. 754). Zasługi polskiego badacza uczczono nazwaniem na jego cześć Górami Czerskiego pasma górskiego położonego na wschód od Gór Wierchojańskich. Jego imię nadano również jednemu z regionów autonomicznej Republiki Jakuckiej. Inny polski badacz, również zesłaniec po 1863 roku Benedykt Dybowski jest dziś uważany za człowieka, który swymi badaniami bardziej przyczynił się do poznania fauny najgłębszego jeziora świata - Bajkału niż wszystkie dotychczasowe ekspedycje naukowe Akademii Nauk, posiadające doskonałe wyposażenie instrumentalne i duże zasoby finansowe (wg „Wkład. op.cit., s. 758). Trudno nie zgodzić się z uwagami o roli Polaków w zagospodarowaniu Syberii wypisanymi już wielu dziesięcioleci temu przez znakomitego publicystę 30 31 Ksawerego Pruszyńskiego: Jeśli Niemcy uważają, że wkład ich narodu w naszą cywilizację jest duży, to jest on przecież niczym w porównaniu z wkładem polskim w kraje za Uralem. To nasz inżynier budował tam drogi i koleje wytyczał, i skarby kruszców odkrywał, i ziemiami zarządzał, i przedsiębiorstwa handlowe zakładał, i szkoły wznosił. Był wszystkim. Dziś, pozornie, z tego wszystkiego pozostały tylko spróchniałe krzyże zesłańcze na cmentarzach Irkucka, Semipałatyiiska, Nowosybirska. Ale kto spojrzy głębiej, ten powie, że mało który naród świata w mało którym kraju dalekim zdobył się na tak wielki wysiłek cywilizacyjny jak zniewolona Polska na niepolskiej Syberii (podkr. - J.R.N.) (cyt. za K. Pruszyński, „Wybór pism publicystycznych", wybór Z. Haraschin- Gutkowskiej, Kraków 1966, t. 2, s. 127-128). Ogromne przestworza Rosji stwarzały szanse szybkiego dorobienia się dla dynamicznych Polaków z ikrą z różnych części Kongresówki. XIX wiek był świadkiem działań licznych takich ówczesnych Wokulskich, którzy potrafili zrobić prawdziwie bajeczne kariery na rosyjskich biznesach. Wymienię tu dla przykładu dwie takie postacie godne szczególnej uwagi ze względu na to, że zarabiając krocie na interesach w Rosji potrafili zawsze pamiętać o swoich polskich ziomkach. Najsłynniejszym i zarazem najbogatszym polskim przedsiębiorcą, prowadzącym interesy na Syberii był Alfons Koziełł-Poklewski. Wybudował dwie prosperujące fabryki szkła i porcelany niedaleko Tomska. To on zapoczątkował żeglugę parową na rzece Ob, a potem również i na Irtyszu i Turze. Niezwykle przedsiębiorczy, stał się właścicielem kopalń złota, żelaza, węgla i azbestu, budowniczym maszyn parowych. Zgromadziwszy wielki majątek nie zapomniał o swych polskich korzeniach. W swych przedsiębiorstwach oraz w niezliczonych karczmach należących do niego starał się zatrudniać polskich zesłańców, udzielał im bardzo szerokiej pomocy i opieki. POLAK - TWÓRCĄ PIERWSZEJ WYŻSZEJ UCZELNI NA SYBERII Innym wielkim opiekunem polskich zesłańców był bardzo bogaty Polak, właściciel kopalń złota Zachary Cybulski, któremu powierzono urząd prezydenta miasta Tomska. To właśnie Zachary Cybulski był inicjatorem utworzenia pierwszej i jedynej wyższej uczelni na Syberii, przekazując w 1875 roku na koszty budowy uniwersytetu z własnych funduszy kwotę 100 000 rubli, a cztery lata później dodając jeszcze 40 000 rubli (wg N. Jadrincew „Sibir kolonija", Petersburg 1882, s. 124). Pomimo że o lokalizację wyższej uczelni ubiegało się aż 6 miast właśnie zarządzany przez Cybulskiego Tomsk otrzymał w 1888 roku pierwszą na Syberii wyższą uczelnię. Jak podkreślał Antoni Kuczyński: Była to pierwsza wyższa uczelnia na ogromny terytorium od Kazania do Oceanu Spokojnego. Dopiero w dziesięć lat później (1898) powstał we Władywostoku Instytut Wschodni (A. Kuczyński, op.cit. s. 394). POLAK - ODKRYWCĄ NADKASPIJSKICH TERENÓW NAFTOWYCH Innym, podobnym do Koziełł-Poklewskiego typem polskiego przedsiębiorcy, który potrafił pamiętać o swych ziomkach po zrobieniu bajecznej fortuny był inżynier Witold Zglenicki. Dzięki uparcie podejmowanemu wiertnictwu w różnych miejscach Morza Kaspijskiego udało mu się odkryć ogromne złoża ropy naftowej, które eksploatowane są do obecnych czasów. Zglenicki, człowiek, którego zabiła wyczerpująca praca (zmarł zaledwie po pięćdziesiątce) efekty swej ogromnej harówki przeznaczył na wsparcie polskiej nauki. Całość dywidend z odkrytych przez siebie złóż przepisał dla wspierającej polskich uczonych w Kongresówce stypendiami i zapomogami Kasy im. Mianowskiego w Warszawie. Okazało się to wręcz królewskim darem dla polskiej nauki. Bolesław Orłowski pisał w książce „Nie tylko szablą i piórem" (op.cit., s. 210): Choć brzmi to jak paradoks, sytuacja naszej nauki była wówczas, dzięki zapisowi Zglenickiego, lepsza niż w późniejszym okresie, kiedy jej mecenasem stało się odrodzone Państwo Polskie (podkr. - J.R.N.). POLSCY INŻYNIEROWIE W ROSJI Jakże niewiele dziś wie się o bardzo wielkim wpływie polskiej myśli technicznej w różnych dziedzinach życia gospodarczego w Rosji, o oszałamiających karierach bardzo licznych polskich inżynierów. By przypomnieć choćby takie nazwiska jak Stanisław Kierbedź, wiceprezes Zarządu Kolei Wschodnio- Chińskiej, spokrewniony ze znanym budowniczym mostów Stanisławem Kierbedziem, jak Tadeusz Chrzanowski, który budował kolej między Donem a Wołgą oraz „linię terespolską" czy Rydzewski (budowniczy kolei kaukaskiej i tunelu suramskiego). W iluż miejscach Rosji można było spotkać - i to gromadnie - polskich inżynierów. Na przykład w zarządzie budowy kanału Ob-Jenisjej pracowała cała grupa polskich inżynierów: Żbikowski, Wołk-Koraczewski, Płochacki, Balicki, Rogalski i Bobieński. Zastępcą naczelnego kierownika budowy kolei Minusińsk był w latach 1914-1916 inżynier Kazimierz Falkowski. Piotr Taras pisał, że Polacy w Rosji rozwijali nie tylko przemysł metalurgiczny (Ignacy Jasiukiewicz), ale również naftowy (Wyganowski-Bacerwicz, Sokołowski), zakładali system irygacyjny Turkiestanu (Józef Żyliński, Władysław Massalski) (...) (por. „Wkład...", op.cit., s. 788). Rosyjskie władze były wręcz skonfundowane przewagą polskich środowisk inżynieryjnych w licznych dziedzinach życia w Rosji. Nader wymowne od tym względem są zapiski słynnego rosyjskiego XIXwiecznego publicysty Aleksego Suworina tak ulubionego przez Cata- Mackiewicza. W swym dzienniku, pod datą 12 lipca 1897 r. Suworin wspominał o poirytowaniu cara w związku z artykułem w „Nowych Wremiach" o przewadze elementu polskiego wśród inżynierów na kolei. Cesarz nieprzyjemnie odczuł wzmiankę o fakcie, o którym wie doskonale. Ale inżynierów Rosjan nie ma. 32 33 POLACY W AMERYCE PÓŁNOCNEJ OD XLX WIEKU DO 1945 ROKU POLAK - ZAŁOŻYCIELEM PIERWSZEJ POLITECHNIKI AMERYKAŃSKIEJ Już w XIX wieku Polacy w Stanach Zjednoczonych wzbogacili ten kraj licznymi utalentowanymi indywidualnościami w różnych dziedzinach (o kilku z nich, zasłużonych dla armii Północy w wojnie secesyjnej) już pisałem w pierwszym tomie. Niektóre z tych postaci ciągle nie są jeszcze dostatecznie wyeksponowane w stosunku do dokonań - tak jak choćby profesor Leopold J. Boeck, nazwany przez amerykańskiego pisarza Louisa E. van Normana twórcą najlepszej amerykańskiej Politechniki (podkr. - J.R.N.) (por. L. van Norman „Polska jako Rycerz wśród narodów", Warszawa 1908). Profesor Leopold J. Boeck w 1854 r. założył w Nowym Jorku pierwszą Politechnikę w Stanach Zjednoczonych. Przed przybyciem do USA Boeck był wykładowcą wyższej matematyki na Sorbonie. W 1873 r. prezydent USA Grant mianował go amerykańskim komisarzem oświaty na wystawie światowej w Wiedniu. W 1876 r. Boeck był kolejny raz amerykańskim komisarzem na światowej wystawie, tym razem w Filadelfii. Zdumiewające, że postaci Polaka tak zasłużonego dla rozwoju nauk ścisłych w USA, nie można znaleźć w żadnej z polskich krajowych encyklopedii. Szczególnie ciekawą i wielostronną postacią wśród XIX-wiecznej Polonii amerykańskiej był Paweł Feliks Wierzbicki, lekarz wojskowy, nauczyciel, geolog, ekonomista i ceniony działacz społeczny. Wydana przez niego w 1849 r. w San Francisco książka „California as it is, and as it may be, or Guide to the Gold Region" była nie tylko pierwszą książką w języku angielskim opublikowaną na zachód od Gór Skalistych, ale zarazem najlepszym opisem Kalifornii w tym okresie. POLSKI POMYSŁODAWCA KANAŁU PANAMSKIEGO Norman Davies, pisząc o zasługach Polaków dla rozwoju Stanów Zjednoczonych w XIX wieku pisze m.in.: Na pograniczu Dzikiego Zachodu znaleźli się Polacy w rodzaju Henry'ego Lyonsa Brodarskiego z St. Louis, który w latach 40. i 50. XIX wieku działał jako jeden z najwybitniejszych przedsiębiorców na szlakach lądowych wiodących do Kalifornii i Oregonu. Na zachodnim wybrzeżu Polacy znaleźli się pośród Rosjan z Syberii, którzy byli pionierami na Alasce i którzy w 1811 roku zbudowali nad Zatoką San Francisco twierdzę Fort Ross. W 1849 r. chirurg z korpusu medycznego armii amerykańskiej, doktor Paul Wierzbicki, urodzony we wsi Czerniawka na Wołyniu napisał książkę, która wstrząsnęła kontynentem. Jego „California" (...) była pierwszą książką wydrukowaną na zachód od Gór Skalistych i stała się standardowym przewodnikiem dla tysięcy gnanych nadzieją poszukiwaczy złota, zarażonych gorączką z roku czterdziestego dziewiątego. (...) Aleksander Hołyński (1816-1893) zbadał południową Kalifornię i przepowiedział powstanie Kanału Panamskiego (...) (N. Davies, op.cit., t. 2, s. 310, 321). Warto nieco szerzej wspomnieć o postaci A. Hołyńskiego, niezwykle barwnej osobowości, poety i przyjaciela Juliusza Słowackiego, podróżnika i publicysty, obdarzonego wielką, wręcz genialną wyobraźnią. Jedna z ważniejszych jego prac „La Californie et les routes interoceaniques" wydana w Brukseli w 1853 r. w połowie była poświęcona analizie możliwości budowy kanału, który połączyłby Atlantyk z Pacyfikiem. Analizując różne dotychczasowe projekty w tej sprawie oraz wyciągając wnioski z własnych obserwacji, Hołyński jednoznacznie opowiedział się za wybraniem właśnie Panamy jako najlepszego terytorium dla budowy takiego kanału. Koncepcja Polaka zyskała sobie bardzo szeroki rozgłos i zdaniem różnych autorów w znaczącym stopniu przyczyniła się do opracowania projektu budowy Kanału Panamskiego (por. M. Paradowska „Polacy w Meksyku i Ameryce Środkowej", Wrocław 1985, s. 205). Maria Paradowska przypomina w cytowanej już książce o Polakach w Meksyku i Ameryce Środkowej (op.cit., s. 205), że Hołyński uważany był również za prekursora lotnictwa. Już w połowie XIX wieku zapowiadał bowiem jego przyszły rozwój i znaczenie dla świata, pisząc m.in.: Wierzę, że żegluga powietrzna umożliwi przeloty na wszelkie odległości i Nowy Jork znajdzie się o 20 godzin od Liverpoolu. Samolot stanie się czynnikiem wolności handlu i będzie śmiał się z ceł i monopoli. Stanie się czynnikiem wolności poruszania się, będzie szydził ze wszystkich ograniczeń wynalezionych dla izolowania narodów między sobą (...). W historii Polaków w Stanach Zjednoczonych z uznaniem wymienia się nazwisko Tadeusza Sobieskiego Coulinocurta Lowe, któremu nadano przydomek ojca amerykańskiego lotnictwa. Był on twórcą pierwszej jednostki balonowej, złożonej z sześciu balonów. Dokonał też pierwszego lotu balonem z Cincinnati do Południowej Karoliny. T. Sobieski wyróżnił się m.in. w czasie wojny domowej w służbie obserwacyjnej armii Potomac. W dniu 18 czerwca 1861 r. nadał on dla prezydenta Lincolna depeszę z pokładu balonu, co było wówczas nadzwyczajnym wydarzeniem. Polakiem z pochodzenia (prawdziwe imię i nazwisko — Henryk Dmochowski (był słynny rzeźbiarz amerykański Henry Sanders, którego prace zdobią waszyngtoński Kapitol, a pomniki uchodzą za najlepsze w tradycji amerykańskiej (podkr. - J.R.N.) (wg W.A. Wierzewski „Polskie Chicago. Lata osiemdziesiąte, lata dziewięćdziesiąte", Toruń 2002, s. 454). Dmochowski założył w Filadelfii w 1856 r. szkołę rzeźby. Wśród licz- 34 35 nych cenionych dzieł Dmochowskiego były m.in. marmurowe popiersia Pułaskiego (na pomniku w Sawannah), Kościuszki i Jeffersona, robione na zamówienie amerykańskiego Kongresu oraz liczne popiersia słynnych polityków USA i La Fayette'a. W 1860 r. Dmochowski zdecydował się jednak na powrót do kraju, gdzie kontynuował swe prace rzeźbiarskie, ciesząc się wielkim uznaniem. Zrealizował m.in. piękny pomnik Barbary Radziwiłłówny w Wilnie. Dramatyzm polskich losów zadecydował o przerwaniu kariery artysty tak fetowanego w Stanach Zjednoczonych. Po wybuchu Powstania Styczniowego Dmochowski został wyznaczony komisarzem Rządu Narodowego na powiat diśnieński. Zginął na czele 100-osobwego oddziału powstańczego w bitwie z Rosjanami w maju 1863 r. (por. sylwetkę H. Dmochowskiego w PSB, t. V, s. 206-207). Inny wybitny XIX-wieczny Polak Edward Sobolewski założył pierwszą orkiestrę symfoniczną w Milwaukee i skomponował całą operę o amerykańskiej wojnie niepodległościowej przeciw Anglii, głównym bohaterem swej opery czyniąc Kazimierza Pułaskiego. Postacią, która przyniosła najwięcej sławy dla Polski w Stanach Zjednoczonych przełomu XIX i XX wieku była słynna aktorka Helena Modrzejewska, która osiągnęła prawdziwe zaszczyty popularności na amerykańskich scenach. Przez blisko pół wieku była uważana za największą aktorkę swoich czasów. Zachwycała zwłaszcza jako genialna odtwórczyni dzieł Szekspira (występowała w 17 rolach szekspirowskich). Z kolei jej syn - Ralf Modjeski - uważany jest za jednego z najznakomitszych amerykańskich budowniczych mostów. Wśród kilkudziesięciu zbudowanych przez niego mostów szczególnie zasłynął zbudowany w 1926 r. najdłuższy wówczas w świecie most wiszący na rzece Delaware w Filadelfii, pierwszy most wiszący o rozpiętości powyżej 1/2 km (534 m). Modjeski wsławił się również jako współtwórca teorii i techniki mostów wiszących. Bardzo wielką popularność zdobył sobie w Stanach Zjednoczonych pianista i kompozytor Ignacy Jan Paderewski. Wiele osób w Stanach Zjednoczonych uważało go za największego pianistę wszech czasów. Dodajmy do tego jeszcze całą plejadę polskich wybitnych śpiewaków występujących u progu XX wieku w Metropolitan Opera w Nowym Jorku (Jan i Edward Reszke, Józef Hofman, Adam Didur, uważana za supergwiazdę Marcela Sembrich-Kochańska), słynnych polskich dyrygentów i muzyków (poza J.I. Paderewskim m.in. Stanisław Skrowaczewski, Artur Rodziński i Leopold Stokowski), aktorkę Polę Negri, nagrodzonego Oscarem reżysera filmowego Ryszarda Bolesławskiego i in. (por. W.A. Wierzewski „Polskie...", op.cit., s. 455). Polak, i to nie inżynier, lecz wybitny pianista wirtuoz - Józef Hofman, długoletni profesor wyższej szkoły muzycznej w Filadelfii, wynalazł tak popularne dziś urządzenie - mechaniczną wycieraczkę szyb samochodu. Według historyka polskiej wynalazczości B. Orłowskiego Hofman podobno wpadł na swój pomysł obserwując jednostajne wahadłowe wychylenia pręta taktomierza, przyrządu używanego przez muzyków do ścisłego wyznaczania tempa utworu. W 1914 roku z inicjatywy inżyniera Feliksa Władysława Pawłowskiego powołano pierwszy w całych Stanach Zjednoczonych Wydział Inżynierii Lotniczej (Aeronautical Engineering), z czasem przemianowany na Wydział Inżynierii Lotniczej i Kosmicznej (Aerospace Engineering) (wg Z.J. Pasek „Polskie ścieżki w Michigan", „Periphery" 1995, vol. I, s. 76). „POLSKI EDISON" (J. SZCZEPANIK) Za najbardziej wszechstronnego polskiego wynalazcę uchodził Jan Szczepanik (1872-1926), nazwany przez słynnego amerykańskiego pisarza Marka Twaina „polskim Edisonem". Już w połowie lat 90. Szczepanik opracował fotoelektryczną metodę tkania wzorów na materiale, umożliwiającą skrócenie czasu odwzorowywania obrazu z kilku tygodni do około pół godziny. Metodę tę zastosowano później na szeroką skalę w Anglii i w Niemczech. W 1897 r. Szczepanik opatentował w Anglii urządzenie nadawcze i odbiorcze służące do przekazywania obrazu i głosu na odległość, nazywając je telektroskopem lub dalekowidzem. Jak pisał historyk nauki dr Andrzej Krajewski nowatorstwo wynalazku Szczepanika polegało na rozłożeniu obrazów na punkty elementarne i przekazaniu ich do odbiornika, który znów tworzył z nich kolorowy obraz (do dzisiaj tak się go przekazuje). Wymyślone przez Szczepanika urządzenie zakwalifikowało go, zdaniem amerykańskiego historyka Alberta Abramsona, do rzędu pionierów i twórców telewizji. W 1899 roku Szczepanik stworzył barwny film małoobrazkowy. Dr Krajewski, pisząc o roli Szczepanika jako wynalazcy, przypomniał, że: W 1905 roku stworzył (on) barwny papier światłoczuły, lecz nie zarobił na tym ani grosza. Dopiero w latach 30. patent Polaka zastosowały firmy Kodak w USA i Agfa w Niemczech - zaczęły produkować kolorowe klisze fotograficzne, co uczyniło z nich światowe koncerny. Największy rozgłos przyniósł Szczepanikowi jednak wynalazek z zupełnie odmiennej dziedziny: skonstruowanie w 1901 roku kamizelki kuloodpornej. Jego kamizelka ratowała nie tylko przed kulami rewolweru, ale nawet przed pociskami 8 mm z karabinu manlicher. Skonstruowana przez Szczepanika kamizelka kuloodporna już w 1902 r. uratowała życie zaatakowanemu przez terrorystów w czasie jazdy karocą królowi Hiszpanii Alfonsowi XIII. Mark Twain wybrał Szczepanika na bohatera paru swoich opowiadań. W jednym z nich wynalazek Szczepanika, prekursorski do współczesnych telewizorów, ratował życie niewinnemu człowiekowi niesłusznie skazanemu na śmierć. POLAK - ODKRYWCĄ WITAMIN Wśród najwybitniejszych polskich uczonych XX wieku można wymienić biochemika Kazimierza Funka (pracował w Instytucie Pasteura w 36 37 Paryżu, Niemczech, Anglii, USA, Polsce, a od 1936 roku znowu w USA aż do śmierci w 1967 roku. Już w 1912 roku Funk pierwszy odkrył substancję, • którą nazwał witaminą, wskazując na to, że jej brak powoduje tropikalną chorobę beriberi. Dowiódł, że brak tej substancji, potrzebnej dla życia jest źródłem takich chorób nazwanych awitaminozami jak krzywica czy szkorbut. Dzięki jego odkryciom można było zwalczać choroby szczególnie niebezpieczne dla wielkich rzesz pacjentów. Wielu Polaków przebywających w Stanach wsławiło się inwencją i przedsiębiorczością, a nawet znaczącymi wynalazkami. Warto tu przytoczyć tak pochlebną dla polskich pracowników opinię słynnego „króla samochodów" Henryego Forda, współtwórcy amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego. Pisząc o racjonalizatorskiej działalności w swych zakładach spośród robotników różnej narodowości wymienił tylko Polaków, jako „najsprytniejszych", akcentując, że dzięki ich pomysłom wiele zaoszczędzono (por. H. Ford „Moje życie o dzieło", Warszawa 1925, s. 99-100). Właśnie Polak - Leon Melanowski był wynalazcą pierwszego silnika spalinowego, który uzyskał szerokie zastosowanie w przemyśle samochodowym. Wykładowcy nauk wojskowych w Massachusets Institute of Technology w Bostonie kapitanowi Edmundowi Gray Źalińskiemu przypisuje się skonstruowanie pneumatycznej wyrzutni torpedowej. Dużym sukcesem w przemyśle stały się turbiny wodne opracowane w oparciu o patent prof. Stanisława Zwierzchowskiego. Słynny technolog polskiego pochodzenia Tadeusz Sendzimir zyskał sobie renomę konstrukcją walcarki Sendzimir Planetary Mili. Jego słynne „walce Sendzimira" znalazły zastosowanie w hutnictwie na całym świecie. Wielostronny dynamiczny wynalazca Sendzimir był zarazem człowiekiem bardzo mocno związanym z polskością. Pisano o nim jako o „prawdziwym dobroczyńcy Polonii". Przeznaczył m.in. pokaźne fundusze na Fundację Kościuszkowską i na Polski Instytut Naukowy w Ameryce. I jeszcze jeden ciągle za mało przypominany fragment roli odegranej przez polskich Amerykanów w życiu Stanów Zjednoczonych. Profesor Norman Davies przypomniał w swym „Bożym Igrzysku" (Kraków 1998, t. II, s. 311-312), iż Polacy: Podczas obu wojen światowych wnieśli nieproporcjonalnie duży wkład w działania amerykańskich sił zbrojnych (podkr. - J.R.N.). Rekrutując się z zaleduńe 4% ludności, w latach 1917-1918 Polacy stanowili 12% ogółu poległych obywateli amerykańskich, w latach 1941-1945 zaś- 17% amerykańskich żołnierzy. Tak, polskiej krwi nie szczędziliśmy nigdy! Szkoda tylko, że przytoczonego przez prof. Daviesa faktu nigdy nie przypominają czołowi polscy oficjele, by lepiej zaakcentować wkład Polonii amerykańskiej w życie USA. Jak wiadomo, wiele z nich wolało się zajmować zwalczaniem prezesa KPA E. Moskala czy przywódcy Polonii południowo-amerykańskiej J. Kobylańskiego. POLAK, KTÓRY ZBUDOWAŁ MOST NA NIAGARZE Polakiem najbardziej zasłużonym dla rozwoju Kanady był Kazimierz Stanisław Gzowski, były oficer saperów w czasie Powstania Listopadowego, prawnik i inżynier. Rozwinął ogromnie wielostronną działalność. Był między innymi kierownikiem robót publicznych w zachodnim Ontario, naczelnym inżynierem i budowniczym kolei oraz portu w Montrealu, członkiem Komisji Dominalnej Kanałów Wodnych, konstruktorem mostu nad wodospadem Niagara, członkiem Senatu Uniwersyteckiego w Toronto, inspektorem nauk Królewskiej Akademii Wojskowej w Kingston, właścicielem walcowni stali i firmy przemysłowej Gzowski Ska. Był wielkim budowniczym mostów i kolei, budując w Kanadzie setki kilometrów linii kolejowych w oparciu o własną firmę budowlaną i wytwórnię szyn. Działalność Gzowskiego jako budowniczego miewała bardzo barwne epizody. Arkady Fiedler opisał jedną z takich dość zabawnych story o Gzowskim. Polski inżynier zbudował most przez rzekę Tamizę w miejscowości London w Ontario, ale - jak pisał Fiedler: Poczciwi obywatele tej mieściny obawiali się używać mostu: nowoczesna konstrukcja żelazna wydawała im się zbyt lekka i pajęcza, niesolidna. Na szczęście kwaterował tam pułk artylerii i Gzowski poprosił dowódcę, by na próbę posłał przez most baterię dział. Wojak o sumiastym wąsie spojrzał groźnie na młodego inżyniera, zmierzył nieufnie most- i w oczach zamigotało mu figlarnie. „- Well, zgoda! - odrzekł. - Ale pod warunkiem, że pan staniesz pod mostem". Bateria szczęśliwie przeszła, przeszedł cały pułk. Inżynier i most zdobyli zaufanie ludności, tak tutaj, jak i wszędzie (A. Fiedler „Kanada pachnąca żywicą", Warszawa 1977, s. 232). Największym powodem do sławy Gzowskiego stało się jednak zbudowanie przez niego w 1873 roku w niezwykle ciężkich warunkach terenowych mostu przez rzekę Niagara pomiędzy Buffalo i Fort Erie. Most, nazwany Mostem Międzynarodowym, był jedną z najbardziej gigantycznych prac na kontynencie amerykańskim. Uważano go za jeden z cudów techniki ówczesnych lat. Gzowski położył bardzo duże zasługi również przy zagospodarowaniu regionu wodospadu Niagary. Był założycielem wielu instytucji kanadyjskich, w tym założycielem i prezesem Kanadyjskiego Związku Inżynierów, twórcą kanadyjskiej orkiestry symfonicznej. Był również organizatorem związków strzeleckich na terenie całej Kanady, rozbudowując je przy dużym własnym wkładzie finansowym w trwałą organizację wojskowo-narodową. Za swe wielostronne zasługi został mianowany honorowym adiutantem królowej Wiktorii i obdarowany tytułem „Sir". Poza Gzowskim nie zabrakło również i licznych innych Polaków, którzy zaznaczyli się w życiu XIX-wiecznej Kanady. By przypomnieć takie postacie jak Edward S. Rottermund, geolog i inspektor kopalń, odkrywca źródeł mineralnych i węgla w Quebecu; Aleksander E. Kieszkowski, inżynier, 38 39 dyrektor Towarzystwa Rolniczego i organizator wojska w Kanadzie, poseł do parlamentu kanadyjskiego; Edward T. Brokowski, założyciel „The Manitoba Gazette" w Winnipeg; geograf Karol Horecki, autor dokumentacji Peace Riva i wybrzeża oceanu; Stanisław Szyszko, odkrywca kopalni złota; inspektor kopalń Józef Opalski, który dokonał odkryć wielu złóż mineralnych; badacz języka i zwyczajów Eskimosów Fryderyk Schwatka. POLACY W AMERYCE POŁUDNIOWEJ Wiek XIX przyniósł prawdziwą plejadę wspaniałych polskich badaczy Ameryki Południowej. „OJCIEC CHILIJSKIEGO GÓRNICTWA" Grupę czołowych polskich postaci zasłużonych dla rozwoju Ameryki Południowej w XIX wieku zdecydowanie otwiera niezwykle dynamiczny naukowiec Ignacy Domeyko, w młodości filareta, zaprzyjaźniony z A. Mickiewiczem. Pracując przez dziesięciolecia na uniwersytecie w Chile szybko zyskał międzynarodowy rozgłos swymi pracami badawczymi z geografii, mineralogii, geografii i chemii, ogłaszanymi po francusku i hiszpańsku. Doprowadził do odkrycia wielu nieznanych przedtem minerałów. Był autorem pierwszej przeglądowej mapy geologicznej Chile, swymi badaniami geologicznymi nader wydatnie przyczyniając się do rozwoju górnictwa w Chile. Nazywano go ojcem górnictwa chilijskiego. Przez 16 lat był rektorem uniwersytetu w stolicy kraju Santiago, a zarazem twórcą szkolnictwa wszystkich stopni w Chile. Ocenia się, że jego dokonania zapewniły Chile przodującą rolę w rozwoju szkolnictwa na tle całej ówczesnej Ameryki Południowej (wg „Wkład..., op.cit., s. 741). Napisał wiele podręczników, z których korzystano zarówno w Chile, jak i w Hiszpanii, Peru i Boliwii. Poza pracami naukowymi odznaczył się również działaniami w różnych ważnych dla kraju sferach życia publicznego. Zreformował mennicę chilijską, był projektantem sieci wodociągów w Santiago. Niejednokrotnie występował jako rozjemca w sprawach górniczych. Utworzył muzeum etnograficzne i założył sieć stacji meteorologicznych. Pisano o Domeyce, że był człowiekiem instytucją, jedną z osób najbardziej zasłużonych dla tworzenia zrębów nowoczesnego Chile. Do końca życia pozostał gorącym patriotą polskim. We wspomnieniach „Moje podróże" akcentował niewzruszoną wiarę w odrodzenie Polski. Chilijczycy zachowali wdzięczną pamięć o zasługach Domeyki dla ich kraju. W 1902 r. w stolicy Chile Santiago odsłonięte pomnik polskiego naukowca, a w rok później rząd chilijski wydał w pięciu tomach jego dzieła naukowe. Na cześć Domeyki jedno z pasm Andów Chilijskich nazwano Cordillera Domeyko. Mianem polskiego naukowca nazwano również miasto w Chile oraz minerał — domeykat i małże — Nautilus domeykus. Poza stosunkowo lepiej spopularyzowanymi dokonaniami Domeyki w Chile ciągle zbyt mało wspomina się w Polsce o innych jakże cennych naukowych i technicznych dokonaniach wybitnych Polaków w różnych krajach Ameryki Południowej. Ileż osób wie na przykład o tym, że w stolicy Peru - Limie stoi okazały pomnik poświęcony pięciu wielce zasłużonym dla tego kraju Polakom. Uczczono w ten sposób Edwarda Habicha, założyciela 40 41 peruwiańskiej Szkoły Inżynierów, dziś Narodowego Instytutu Inżynierii; najsłynniejszego w Ameryce Łacińskiej budowniczego kolei - Ernesta Malinowskiego; budowniczego Kolei Transandyjskiej Władysława Folkierskiego; budowniczego drogi łączącej Peru z Boliwią - Władysława Klugera i konstruktora mostu na rzece Rimac - Ksawerego Wakulskiego (por. wywiad z E. Dzikowską, „Życie" 30-31 marca 1996 r). Na pomniku zdobionym rzeźbą Orła Białego znajdują się płaskorzeźby wspomnianych pięciu polskich inżynierów. Dodajmy, że pomnik mieści się na placu nazwanym ku czci Edwarda Habicha - „Plaza de Habich" przed gmachem założonej przez niego Wyższej Szkoły Inżynieryjnej. Gdy Habich ją założył w 1876 roku w Limie szkoła ta była pierwszą politechniką w całej Ameryce Łacińskiej. TWÓRCA NAJWYŻSZEJ UNII KOLEJOWEJ NA ŚWIECIE Upamiętniony na pomniku inny polski inżynier Ernest Malinowski uznawany był za jednego z największych talentów sztuki inżynieryjnej drugiej połowy XIX wieku w świecie. Jego najsłynniejszym przedsięwzięciem inżynieryjnym było zainicjowanie i przeprowadzenie wielkiej kolei transandyjskiej, ciągnącej się przez Amerykę Południową, kolei, która połączyła Ocean Spokojny z Atlantykiem. Była ona najwyżej położoną linią kolejową na świecie. Malinowski osobiście kierował budową tej drogi na jej najwyższym i zarazem najtrudniejszym odcinku (4768 m n.p.m.). Z powodzeniem przełamał ogromne trudności, które sprawiły, że większość ekspertów poprzednio w ogóle wykluczała możliwość budowy trasy na tym odcinku. W czasie budowy tej trasy musiano wykopać 62 tunele i zbudować 30 mostów. Wybudowaną przez Malinowskiego kolej transandyjską specjaliści europejscy i amerykańscy uznali za „największy cud techniki". E. Malinowski oddał jeszcze jedną ważną, acz mało przypominaną, przysługę dla państwa peruwiańskiego. W 1886 roku był dowódcą zwycięskiej obrony wybrzeża Peru w wojnie peruwiańsko-hiszpańskiej. Okazał talenty militarne, przyczyniając się do rozbicia floty hiszpańskiej. Warto przypomnieć jeszcze jedną słynną niegdyś, a dziś niemal zapomnianą postać polską z Peru - najwybitniejszego peruwiańskiego architekta pierwszej połowy XX wieku - Stanisława Jaxy Małachowskiego. W ciągu 60 lat swej działalności architektonicznej zaprojektował on i wybudował kilkaset obiektów w Limie i na peruwiańskiej prowincji, w tym pałac prezydencki i pałac arcybiskupi, gmachy parlamentu i ratusza miejskiego. Jaxa Malinowski był przez wiele lat również rektorem słynnej Szkoły Inżynierów w Limie. Do końca życia nie przyjął obywatelstwa peruwiańskiego, zachowując łączność z daleką ojczyzną. Wspominając zaś swoich polskich poprzedników w Peru, tak pisał w liście: Dzięki tym ludziom słowo Polak stało się tu gwarancją ofiarności, dobrego wychowania i solidnej roboty (cyt. za wywiadem z E. Dzikowską, „Życie" z 30-31 marca 1996 r.). Polscy inżynierowie wyróżniali się również w życiu Brazylii. Np. Aleksander Brodowski wsławił się jako budowniczy kolei przez górskie pasmo Sierra do Me, od Sao Paulo do Santos. Miasto leżące na tej trasie na jego cześć nazwano Brodosqui. Z kolei w Itakua w Brazylii miejscowy teatr nazwano ku czci polskiego geologa - Przewodowskiego. Wśród słynniejszych Polaków w Brazylii warto przypomnieć również postacie inżyniera Henryka Babińskiego, autora pierwszej geologicznej mapy Brazylii i inżyniera Józefa Siemiradzkiego, szczególnie zasłużonego dla badań geograficznych i geologicznych w południowych stanach Brazylii. W słowniku brazylijskiego Instituto Historico Siemiradzkiego nazwano „najwybitniejszym geologiem" Brazylii (wg J.H. Retinger, op.cit., s. 195). Innego wybitnego Polaka Hieronima Durskiego nazwano „ojcem szkolnictwa brazylijskiego" (wg „Wkład...", op.cit., s. 819). W powojennej Brazylii kontynuował po wojnie tradycje wielkich architektów polskich inżynier Wojciech Mieczysław Jezierski. Był on twórcą najwyższych budowli w San Paulo. Ta brazylijska metropolia zawdzięcza inż. Jezierskiemu ok. 3 miliony metrów kwadratowych zabudowy (wg korespondencji J. Gruszyńskiego „Śladami Polaków w Brazylii", „Głos" z 18 listopada 1997). Polacy mogli się poszczycić również licznymi pionierskimi przedsięwzięciami w innym wielkim kraju Ameryki Południowej - Argentynie. Twórcą argentyńskiej inżynierii wojskowej był Robert A. Chodasiewicz. Za patrona argentyńskiego lotnictwa uważany jest Polak Robert Chodorowski, którego nazwisko upamiętnia specjalna tablica pamiątkowa w Buenos Aires. Karol Muntawski zorganizował pierwszy w Argentynie Instytut Miar i Wag oraz Wydział Statystyczny. Dr Julian Jurkowski założył pierwsze w Argentynie sanatorium dla chorych na płuca. Podobne nazwiska Polaków zasłużonych dla rozwoju różnych dziedzin życia w krajach Ameryki Południowej można by długo, długo mnożyć. Jakże mocno zabrakło ich talentów w przygniecionej zaborami Polsce! 42 43 Polskie „odkrywanie Afryki" zaczęło się faktycznie od Egiptu. Polak - August Szulc, podpułkownik artylerii i niegdyś jeden z budowniczych Kanału Augustowskiego, stał się jedną z bardziej zasłużonych postaci przy rozwoju Egiptu. Od 1836 roku dowodził egipskimi wojskami inżynieryjnymi i był budowniczym fortecy kontrolującej tzw. Wrota Cylicyjskie w górach Taurus na południu Azji Mniejszej. Dzięki prowadzonym przez Szulca poszukiwaniom geologicznym w Libanie odkryto tam pokłady węgla. Inny Polak - Aleksander Dzierżanowski - stał się organizatorem egipskiego szkolnictwa. Polski inżynier Stanisław Janicki, współpracując z Lessepsem stał się współbudowniczym Kanału Sueskiego (por. „Wkład..., op.cit., s.427, 796). Najsłynniejszym polskim badaczem Afryki był Stefan Szolc- Rogoziński, który zorganizował w latach 1882-1885 polską wyprawę do Kamerunu. Wyprawa zbadała Góry Kameruńskie, rzekę Mungo, odkryła jezioro Malombi i zdobyła szczyt Mong - la Lobach. Uważa się, że faktycznym celem wyprawy Rogozińskiego było zbadanie możliwości założenia w Kamerunie niezależnej kolonii polskiej. W 1883 roku Rogoziński zorganizował w zachodniej części Kamerunu federację miejscowych plemion. Liczył na to, że ta federacja będzie przeciwdziałać skutecznie wpływom niemieckim, poprzez oddanie się pod protekcję brytyjską. Niemcy dość szybko zorientowali się w zamysłach Rogozińskiego i chcieli nawet zaaresztować psującego im szyki Polaka. Ostateczna rezygnacja Anglii z wpływów w Kamerunie zadecydowała o usadowieniu się w nim Niemców aż do I wojny światowej. NAJWIĘKSZY ODKRYWCA TERENÓW AUSTRALII Polak Paweł Edmund Strzelecki nie miał sobie równej postaci jeśli chodzi o zasługi w odkrywaniu wiedzy o geografii i geologii Australii. Były to zasługi niezwykle wielostronne, aż zadziwiające, że przypadły na osobę jednego uczonego. Strzelecki był pierwszym odkrywcą Alp Australijskich, łącznie z ich najwyższym pasmem Gór Śnieżnych. W 1840 roku jako pierwszy zdobył najwyższy szczyt Australii i nazwał go „Kościuszko Mount" (Góra Kościuszki). Nazwę tę góra ta nosi także oficjalnie od 1851 roku. Strzeleckiemu zawdzięczamy również pierwsze gruntowne opisanie tego szczytu. Strzelecki odkrył również Ziemię Gibbsa i był wykonawcą pierwszej mapy całego australijskiego interioru. W 1845 roku wydał w języku angielskim książkę „Fizyczny opis Nowej Południowej Walii i Ziemi Diemenasa", nader gorąco przyjętej przez czytelników i przez długi okres czasu polecanej jako prawdziwe „wzorowe dzieło o geografii Australii". Polak odkrył również złoża złota, srebra i licznych innych minerałów. Szczególne znaczenie miało dokonanie przez Strzeleckiego odkrycia złota pomiędzy Wellingtonem a Bathurst i w dolinie rzeki Clyvd. Strzelecki uznawany jest również za pioniera australijskiej meteorologii i pierwszego człowieka, który zajmował się sprawami ochrony środowiska w Australii (wg L. Paszkowskiego „Poles in Australia and in Oceania 1790-1940, s. 154). W 1869 roku Strzelecki został uhonorowany przez królową Wiktorię przyznanym mu Orderem św. Michała i św. Jerzego za pięcioletnie prace badawcze w Australii, odkrycie złota, odkrycie nowych obszarów zdatnych do kolonizacji i wreszcie za sporządzenie opartych na obserwacjach astronomicznych map topograficznych i geologicznych. Na cześć Strzeleckiego jego imieniem nazwano najwyższy szczyt Wyspy Flindersa w Australii (Strzelecki Peak), rzekę (Strzelecki Creek) i wzniesienie w środkowej Australii — Mount Strzelecki. Badacze historii odkryć Strzeleckiego pisali o wielkiej popularności jego postaci w kręgach ówczesnej inteligencji angielskiej. Wyrazem tej popularności było wykorzystanie właśnie osoby Strzeleckiego jako pierwowzoru do postaci hrabiego Smorltork w powieści „Klub Pickwicka" K. Dickensa. POLAK - GUBERNATOREM ASTRACHANIA Liczni Polacy znaleźli się wśród wybitnych badaczy ludów Azji. Poza wspomnianymi już w tekście o odkrywaniu Syberii: Czerskim, Czekanowskim czy Dybowskim warto wymienić m.in. takiego badacza, jak Bronisław Grąbczewski. Za najznakomitszego znawcę Azji Środkowej i Dalekiego Wschodu na przełomie XIX i XX wieku był uważany Bronisław Grąbczewski (był on synem polskiego zesłańca). Zorganizował on wiele wypraw do Azji Środkowej, badając wielkie obszary mało znane albo zupełnie przedtem nie badane. Został za to nagrodzony srebrnym i złotym medalem Towarzystwa Geograficznego w Petersburgu. Awansowany do rangi generała został mianowany w 1896 roku pogranicznym komisarzem nadamurskim (nadzorując liczącą 3200 km granicę). Kilka lat później został mianowany generalnym komisarzem Kwantungu z siedzibą w Port Arturze. W 1903 roku car Mikołaj II powierzył Grąbczewskiemu urząd gubernatora i hetmana kozackiego wojsk astrachańskich. W czasie audiencji car akcentował, że nigdy dotąd za rządów carów nie było takiego zdarzenia, aby Polak i katolik był mianowany hetmanem Kozaków, którzy są ostoją tronu i dynastii. Stąd może Pan wnosić, jak cenię służbę pańską i jak Panu ufam (cyt. za: I. Gieysztorową we „Wkład...", op.cit., s. 762). Zmuszony został do dymisji po zaprotestowaniu w 1906 r. przeciwko projektom ograniczenia konstytucji rosyjskiej. W 1919 roku powrócił na stałe do niepodległej Polski. Za pierwszego badacza mongolszczyzny uważany jest skazany na zesłanie były filareta Józef Kowalewski. Jemu zawdzięczano opracowanie pierwszej gramatyki języka mongolskiego i wydanie pierwszego słownika mongolsko-rosyjskiego. Z kolei 44 45 POLACY W AFRYCE, AUSTRALII I AZJI Polak z USA Stanisław Hernisz opublikował w 1854 roku pierwszy słownik angielsko-chiński. POLSKI „KRÓL MANDŻURII" Mało dziś pamiętanym epizodem jest historia polskiego wychodźstwa w Mandżurii - w okresie jego największego rozwoju w latach 1917-1920 w Harbinie mieszkało 10 tysięcy Polaków. Szczególnie ciekawe były dzieje działającej w Mandżurii w latach 20. zeszłego wieku wielkiej firmy drzewnej Władysława Kowalskiego. Firma ta dzierżawiła od władz chińskich powierzchnię lasów równą połowie dzisiejszego województwa śląskiego, a sam Kowalski nazywany był polskim królem Mandżurii. Badacz dziejów Polonii, historyk dr Jarosław Neja, tak pisał o rozmiarach prosperujących mandżurskich przedsięwzięć W. Kowalskiego (na łamach „Wprost" z 2 marca 2003 r.): Do 1923 r. przedsiębiorstwo Kowalskiego zainwestowało w Mandżurii ponad 10 mln dolarów, gigantyczną jak na lokalne warunki sumę. Zbudowano za to nie tylko nowoczesne tartaki i infrastrukturę komunikacyjną, ale także warsztaty, elektrownie oraz liczne budynki biurowe i mieszkalne. Na sześciu obszarach koncesyjnych powstało małe państewko, w którym w czasach największego rozwoju pracowało ponad 8 tys. osób, wśród nich wielu Polaków. Stolicą królestwa Kowalskiego została osada o swojskiej nazwie Jabłoń, gdzie działały szpital, szkoła (...), a także wydawnictwa mandżurskiej Polonii, prężnie działającej w Harbinie (...). W tym mieście Kowalski założył w 1925 r. nowoczesną wytwórnię sklejki. Przez lata był to jedyny tego typu zakład przemysłowy w Chinach. Forniry od Kowalskiego (...) eksportowano do Japonii, Australii, a nawet do Kanady oraz Ameryki Południowej. Okupowanie Mandżurii przez wojska japońskie w 1831 r. przyniosło jednak załamanie całego przedsięwzięcia Kowalskiego. Jakże przejmująco pisał Mieczysław Wionczek 14 lipca 1939 r. na łamach „Dziennika Bydgoskiego" o wielkich rzeszach polskich emigrantów, którzy oddali swoje życie, całe poświęcenie, talent i energię dla różnych krajów, w których znaleźli schronienie: To, że główna ulica stolicy wysp Tahiti-Papeete nosi nazwę „rue de la Petite Pologne (ulica Małopolska) lub że nad jeziorem Czad w francuskiej Afryce zwrotnikowej jest miasto Fort Motyliński, to nieprzemawiające dziś do ludzi, którzy nad jeziorem Czad lub w Papeete mieszkają, a miłe naszemu sercu ślady działalności Polaków w XIX wieku. Polaków, najczęściej emigrantów politycznych, którzy gnębieni na ziemiach swych przodków, za oceanem szukali warunków do egzystencji i obcym społeczeństwom ofiarowali swe zdolności, swą wiedzę, a często i serce. Śladów stóp polskich, wędrujących po wszystkich lądach świata, znaleźć nie trudno - jest ich tysiące: są na Sachalinie i w Indochinach, w Peru i na Alasce, w Nowej Zelandii i w Kongo belgijskim. To ślady stóp odkrywców i misjonarzy, lekarzy i inżynierów, ślady przykryte latami zapomnienia, odgrzebywane przypadkowo i niespodziewanie. Gdyby tak na mapie ziemi znaczyć szlaki przebyte przez Polaków w czasie wielkiej wędrówki ludu polskiego w XIX wieku, to mnogością tych szlaków bylibyśmy zdziwieni. Zadziwieni byliby nawet ci, co uważają się za dobrze zorientowanych w tych polskich po świecie wojażach, mających coś z podróży Jana z Kolna i Maurycego Beniowskiego. A zadziwienie rosłoby, gdyby po przejrzeniu starych listów, pamiętników i gazet postaci tych wielu nieprzeciętnych emigrantów ożyły. Ileż to entuzjazmu, sił pracy roztrwonili Polacy w tych przymusowych wędrówkach po globie? Ileż dobrego zrobili dla obcych społeczeństw? Cóż za cuda tym nakładem energii ludzkiej zdziałać można by, mając własny niepodległy byt państwowy? (podkr. - J.R.N.) 46 47 NA ZIEMIACH POLSKICH OD XIX WIEKU PO 1939 ROK Pomimo tak licznych wyjazdów na emigrację nie zabrakło wybitnych indywidualności wśród Polaków, którzy na trwałe tworzyli pod panowaniem pruskim, austriackim czy rosyjskim, inicjując ważne przedsięwzięcia w przeróżnych dziedzinach nauki czy techniki. Oto niektóre z ciekawszych sylwetek tych Polaków. Mieszkający na Śląsku Opolskim Polak ksiądz Jan Dzierżoń (1811-1906) uważany jest za pierwszego wielkiego pszczelarza świata, o niezrównanych wręcz zasługach dla rozwoju pszczelarstwa. To on pierwszy odkrył genetyczną teorię dzieworództwa pszczół. Księdzu Dzierżoniowi pszczelarstwo zawdzięcza stworzenie w 1840 roku pierwszego ula w kształcie ruchomej szafki, umożliwiającej wyjmowanie pojedynczych plastrów. Konstrukcję ks. Dzierżonia powszechnie uważa się za wyjątkowo znaczący krok na drodze udoskonalania kapitału ula, który doprowadził do jego dzisiejszej postaci. Prace ks. Dzierżonia tłumaczono na wiele języków. Zasługi księdza upamiętnia nazwa miasta (Dzierżoniów) w rodzinnych okolicach duchownego na Śląsku Opolskim. I jeszcze inna dziedzina, w której polski uczony zasłynął bezcennym dziełem w skali międzynarodowej. Chodzi o ogromną spuściznę naukową Oskara Kolberga (1814-1890) - jego liczące 80 tomów opisy kultury ludowej z wszystkich regionów Polski. PIERWSZY NAFCIARZ ŚWIATA Ignacego Łukasiewicza z całym uzasadnieniem nazwano pierwszym nąfciarzem świata. To on już w 1854 r. (a więc na 5 lat przed Amerykanami) doprowadził do powstania w Bóbrku koło Krosna pierwszej w świecie kopalni ropy naftowej. Polakowi jako pierwszemu człowiekowi na świecie powiodło się opracowanie skutecznej i bezpiecznej metody wiercenia szybów naftowych (por. K. Michalski „Pierwszy nafciarz świata", „Tygodnik Solidarność" 1999, nr 8). Rok wcześniej właśnie Łukasiewicz wynalazł jako pierwszy w świecie lampę naftową, wprowadzając ją w 1853 roku do szpitala lwowskiego, zapalając ją po raz pierwszy 31 lipca 1853 r. w Szpitalu Powszechnym we Lwowie. Badacz historii polskiej myśli technicznej Tadeusz Kotowicz napisał o tym wydarzeniu: Dzień ten zapisał się w rocznikach światowych wynalazków na skalę Edisona i Marconiego jako data powstania petrochemii nie tylko w Polsce, ale i na świecie (podkr. - J.R.N.) (wg „Wkład...", op.cit., s. 431). Z kolei dwaj wybitni fizycy z Uniwersytetu Jagiellońskiego Zygmunt Wróblewski i Karol Olszewski stali się głośnymi na całym świecie dzięki swoim pionierskim pracom w dziedzinie skraplania składników powietrza. Wybitny polski fizyk - profesor Tadeusz Piech - przypomniał niezwykle wysoką ocenę osiągnięć badawczych Wróblewskiego i Olszewskiego daną przez noblistę Kamerlinga Onnesa, twórcy słynnego laboratorium kriogenicznego w Ledydzie. Prof. Onnes, przemawiając z okazji przyznania mu Nagrody Nobla w Sztokholmie, nazwał prace Wróblewskiego i Olszewskiego podstawowymi i klasycznymi w tej dziedzinie (wg „Wkład...", op.cit., s. 416). Bardzo wysoko ocenia się w świecie międzynarodowej nauki osiągnięcia innego polskiego fizyka krakowskiego Mariana Smoluchowskiego. Przypomina się, że sformułował on teorię fluktuacji gęstości i niezależnie od Einsteina prawa rządzące ruchami Browna. Nieraz pisano, że zasługi badawcze Smoluchowskiego w sferze termodynamiki predestynowały go wręcz do Nagrody Nobla z dziedziny fizyki. Jeden z czołowych astrofizyków XX wieku Subrahmanyan Chandrasekhar w 1943 r. oceniał znaczenie aktualnych po dziś dzień odkryć Smoluchowskiego, pisząc: Jest rzeczą pożałowania godną, że nowsze dyskusje podstaw termodynamiki nie powołują się na Boltzmana i Smoluchowskiego. Należy szczególnie ubolewać nad brakiem powoływań się na Smoluchowskiego, gdyż nikt inny nie przyczynił się tak jak on do rzeczywistego wyjaśnienia podstawowych zawartych tam punktów spornych (...). Teoria fluktuacji gęstości rozwinięta przez Smoluchowskiego jest jednym z najwybitniejszych osiągnięć fizyki molekularnej (cyt. za: „Wkład...", op.cit., s. 417-418). ODKRYWCA SZCZEPIONKI PRZECIW TYFUSOWI Polski biolog i mikrobiolog Rudolf Weigl (1883-1957) zasłynął jako najwybitniejszy na świecie badacz nad zarazkami duru plamistego, czyli tyfusu. Świat zawdzięcza jego pracom odkrycie szczepionki przeciw tyfusowi, doprowadzenie do produkcji tej szczepionki i w efekcie bardzo znaczące ograniczenie groźby epidemii tyfusu. Do momentu odkrycia szczepionki tyfus należał do najgroźniejszych chorób świata. Jeszcze w czasie I wojny światowej choroba ta dziesiątkowała szeregi obu stron walczących (wg B. Orłowski „Nie tylko...", op.cit., s. 214-215). Tym większe było więc znaczenie odkrycia dokonanego przez polskiego bakteriologa. Warto dodać, że prof. Weigl zawsze konsekwentnie obstawał przy polskości, pomimo swego austriackiego pochodzenia. Jego rodzice byli Austriakami. Matka ponownie wyszła za mąż za polskiego nauczyciela, gdy Rudolf miał 5 lat i atmosfera domu rodzinnego spowodowała, że Rudolf stał się Polakiem z wyboru (wg R. Bujnicki „Polak z krwi i kości", „Rzeczpospolita" 31 października 1994). W czasie okupacji niemieckiej prof. Weigl odmówił podpisania tzw. reichlisty, z czym związane były propozycje władz niemieckich, by przeniósł się z Lwowa na katedrę na uniwersytecie berlińskim. Nie pomogło ani kuszenie prof. Weigla obietnicami, że Niemcy wystąpią dlań o Nagrodę Nobla, ani pogróżki zastępcy H. Himmlera gen. Katzmana, który groził, że odmowa Weigla może spowodować narażenie go na los grupy lwowskich 48 49 profesorów rozstrzelanych przez nazistów w lipcu 1941 r. Ponurym świadectwem czasów powojennych jest fakt, że tak znakomity uczony zamiast nagłośnienia i popularyzacji musiał zderzać się z ciągłymi barierami w swoim kraju, któremu pozostał tak wiernym w dobie najcięższych wyzwań. Jak pisał Rafał Bujnicki: W 1948 roku władze PRL, znające antykomunistyczne poglądy profesora, przyczyniły się do tego, że nie otrzymał on Nagrody Nobla, do której kandydował. WSPÓŁTWÓRCA NOWOCZESNEJ SOCJOLOGII Do największych osiągnięć polskich nauk humanistycznych w XX wieku należały socjologiczne prace Floriana Znanieckiego. Po uzyskaniu w 1914 roku doktoratu w Krakowie i kilkuletniej pracy w Warszawie na stanowisku dyrektora Towarzystwa Opieki nad Wychodźcami Znaniecki wyjechał w 1914 roku do Stanów Zjednoczonych. I tam właśnie we współpracy z profesorem Williamem I. Thomasem stworzyli wspólnie dzieło o wyjątkowo wielkiej renomie międzynarodowej „The Polish Peasant in Europe and America". Dzieło to uważane jest za klasyczną wręcz pozycję w dziedzinie socjologii, od której zaczyna się nowy okres socjologii amerykańskiej, a jednocześnie światowej (wg „Wkład...", op.cit., s. 203). Słynny polski socjolog profesor Józef Chałasiński tak akcentował znaczenie tego wielkiego 5-tomowego wspólnego dzieła Znanieckiego i Thomasa: „The Polish Peasant in Europe and America " (...) wspólne dzieło Thomasa i Znanieckiego uważane jest za pozycję klasyczną, od której zaczyna się nowy okres socjologii amerykańskiej, a jednocześnie światowej (...). Dzieło Thomasa i Znanieckiego wymieniane jest w amerykańskich pracach z zakresu historii myśli socjologicznej jako publikacja pionierska o fundamentalnym znaczeniu w rozwoju socjologii (por. J. Chałasiński „Wkład...", op.cit., s. 203-204). Prof. Chałasiński powoływał się m.in. na zbiorową książkę o socjologii wydaną w USA pod red. S.M. Lipseta i N.J. Smolsera, gdzie szczególnie wyeksponowano dzieło Thomasa i Znanieckiego. TWÓRCA PIERWSZEGO W EUROPIE MOSTU SPAWANEGO Brak miejsca nie pozwala tu na omawianie postaci nauki II Rzeczypospolitej, spopularyzowanych wśród dużo szerszych kręgów czytelników. Przypomnijmy tu, że nauka polska w owym okresie mogła się poszczycić licznymi nazwiskami o międzynarodowym rezonansie. By przypomnieć tu w telegraficznym skrócie nazwiska choćby z takich dziedzin, jak: matematyka (m.in. Wacława Sierpińskiego, Stefana Banacha, Hugo Steinhausa, Kazimierza Kuratowskiego, Stefana Mazurkiewicza), fizyki (m.in. Czesława Białobrzeskiego, Stefana Pieńkowskiego, Ludwika Infelda), chemii (m.in. twórcy nowoczesnej termochemii Wojciecha Świętosławskiego), medycyny (m.in. Ludwika Hirszfelda), logiki (m.in. Jana Łukasiewicza, Kazimierza Ajdukiewicza, Alfreda Tarskiego, Leona Chwistka), filozofii (m.in. Władysława Tatarkiewicza, Romana Ingardena). Coraz wyższy poziom osiągała również polska myśl techniczna. Jednym z najgłośniejszych tego przykładów były prace profesora Stefana Bryły (zamordowanego w czasie wojny przez Niemców). Wsławił się on w 1926 roku zbudowaniem pierwszego w Europie mostu drogowego spawanego na rzece Słutwi. Opracował też pierwsze w świecie przepisy spawania konstrukcji stalowych. 50 51 W POLSCE PO 1945 ROKU I NA EMIGRACJI Ze względów objętościowych nie chciałbym tu omawiać wkładu cywilizacyjnego wybitnych postaci z różnych dziecin kultury i nauki z Kraju, które są dużo szerzej znane polskim czytelnikom (czołowych postaci polskiej muzyki, polskiej szkoły filmowej, nowoczesnych poszukiwań w teatrze, malarstwie czy plakacie, czołowych polskich fizyków czy matematyków). Międzynarodowe sukcesy sztuk Sławomira Mrożka, kompozycji Henryka Mikołaja Góreckiego i Krzysztofa Pendereckiego, Wrocławskiego Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego czy Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego, filmów Wajdy, Kieślowskiego i Zanussiego etc., pokazały siłę polskich talentów. Jakże gołosłowne i oszczercze na tym tle wydają się serwowane przez niektórych wpływowych anty-Polaków twierdzenia, że Polacy są „mało twórczy". (Taką ocenę zaprezentowano na okładce znanego z narodowego nihilizmu postkomunistycznego tygodnika „Wprost".) ZAPOMNIANY GENIUSZ ARCHITEKTURY (M. NOWICKI) Dodajmy to, o czym pisałem już w pierwszym tomie, że polscy twórcy zasłużyli się dla całej uzależnionej od Sowietów Europy Środkowej i Wschodniej swą rolą w rozbijaniu okowów tzw. realizmu socjalistycznego i torowaniu nowych dróg w teatrze, muzyce, plastyce czy filmie. To nie rzekomy brak inwencji twórczej, lecz bariery komunistycznego reżimu okazały się główną przeszkodą w pełnym wykorzystaniu na miejscu, właśnie w Kraju najwspanialszych polskich talentów. Jakże wymowny pod tym względem jest przykład genialnego architekta, uważanego niegdyś za jednego z kilku największych architektów świata, a dziś tak niesłusznie zapomnianego Macieja Nowickiego. Komunistyczni biurokraci odrzucili opracowane przez Nowickiego nowatorskie projekty zagospodarowania śródmieścia Warszawy jako wyraźnie sprzeczne z ich wzorowanymi na ZSRR wizjami „socjalistycznego" budownictwa. Odrzucono m.in. opracowaną przez Nowickiego bardzo oryginalną koncepcję powiązania centrum Warszawy z Wisłą i projekt dwupoziomowego skrzyżowania alej Jerozolimskich z ul. Marszałkowską (por. opracowany przez R. Biernacką i P. Trubę biogram M. Nowickiego w „PSB", t. 23). Nowatorskie projekty Nowickiego zostały zamknięte szczelnie w archiwach. Zlekceważony i postponowany w oficjalnych „ludowych" gremiach architekt zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, gdzie błyskawicznie rozwinął architektoniczną karierę. Jego dokonania bardzo szybko, w ciągu zaledwie paru lat zapewniły mu sławę światową. W 1948 roku wraz z czołowym fińskim architektem Eero Saarinenem zaprojektował projekt Brandeis University. Później jest współautorem gmachu ONZ w Nowym Jorku wraz z najznakomitszym wówczas architektem świata Le Corbussierem, W.K. Harrisonem i H. Robertsonem. W 1949 roku wspólnie z Williamem H. Deitrickiem i Fredem Severudem zaprojektował dla Raleigh w Nowej Karolinie budynek wystawowo-widowiskowy - sławne Parabellum. Było to niezwykle nowatorskie rozwiązanie, oparte na niewykorzystanych dotąd pryncypiach konstrukcyjnych. Przy budowie „Parabellum" po raz pierwszy w świecie zastosowano zasadę konstrukcyjną struktury przestrzennej w postaci dachu wiszącego na stalowych linach. Znaczenie „Parabellum" dla rozwoju architektury na świecie porównywano nieraz z wpływem twórczości F.L. Wrighta na architekturę współczesną (wg biogramu M. Nowickiego z „PSB", t. 23). W 1950 r. wraz z Albertem Mayerem zdobył I nagrodę w konkursie na projekt miasta Chandigarh, stolicy Pendżabu w Indiach, które zaplanowano u stóp Himalajów. Tragiczna śmierć Nowickiego w katastrofie samolotowej w dniu 31 sierpnia 1950 roku uniemożliwiła mu zrealizowanie tego ogromnego zadania architektonicznego. Po śmierci Nowickiego kierowniczą rolę w projektowaniu Chandigarh przejął inny wielki architekt Le Corbussier. Ogromne talenty architektoniczne Macieja Nowickiego były uznawane powszechnie w kręgach najlepszych architektów i urbanistów świata. Słynny fiński architekt Eero Saarinen oceniał z emfazą: Gdyby czas pozwolił temu geniuszowi rozwinąć w pełni skrzydła, ten poeta-filozof formy miałby upływ na cały rozwój architektury tak głęboki, jak był głębokim natchnieniem dla swych przyjaciół (cyt. za: „Wkład...", op.cit., s. 641-642). Z kolei w ocenie głośnego amerykańskiego urbanisty, historyka urbanistyki i socjologa Lewisa Mumforda Nowicki byłby zdolny przestawić architekturę świata na nowe tory, tak jak nikt inny, bowiem nosił on w sobie zarodek nowej epoki, a to, co przez swą śmierć zostawił niedokończone, woła o twórczy wysiłek całej generacji (tamże, s. 642). Można tylko ubolewać, że ten wielki geniusz architektury nie miał szans zaprezentowania swego talentu przy realizacji przebudowy Warszawy, którą tak strasznie spartaczono w ówczesnych warunkach uzależnienia od sowieckich wzorów. PRZEMILCZANE DOKONANIA EMIGRACYJNE Cytowane wcześniej słowa N. Daviesa o wyjątkowym znaczeniu dokonań Wielkiej Emigracji można by z powodzeniem odnieść również do jakże wielu postaci z polskiej XX-wiecznej emigracji wojennej i powojennej. Dokładniejsze porównanie bilansu ich dokonań doprowadziłoby znów do bulwersujących ocen. Znowu okazywałoby się, że ludzie z polskiej diaspory, choć o wiele mniej liczni niż Polacy w kraju, wyróżnili się w dogodniejszych warunkach wolnościowych na Zachodzie dokonaniami w licznych dziedzinach na skalę znacznie większą niż to, co zrobili ich rówieśnicy w Kraju. 52 53 Tylko że, i to właśnie mnie najbardziej boli, te emigracyjne dokonania wzbogacały wyłącznie kraje zachodnie, a w Polsce są jakże często niemal całkowicie nieznane. Nazwiska jakże wielu współczesnych wielkich Polaków z zagranicy pomijane są nawet w aktualnych polskich encyklopediach, traktowane po macoszemu w najbardziej wpływowych mediach. Pominięcia te są tym boleśniejsze, że jakże wielu wybitnych polskich naukowców z Polonii zawsze konsekwentnie akcentowało swe przywiązanie do polskości, a nieraz ciężko płaciło blokowaniem awansu właśnie za otwarte manifestowanie swego polskiego patriotyzmu. Dwojaki typ refleksji budzą przypominania wielkich dokonań Polaków na emigracji. Z jednej strony poczucie satysfakcji i podziwu. Z drugiej strony jednak jakże silna gorycz z powodu niemal powszechnej nieznajomości w Polsce tych dokonań. Niestety, trudno się nie zgodzić z oceną wyrażoną kilka lat temu na łamach „Rzeczpospolitej" przez Małgorzatę Dzieduszycką (b. konsul w Kanadzie) i Zygmunta Skórzyńskiego: Trzeba (...) wreszcie powiedzieć jasno i wyraźnie, że osiągnięcia polskiej emigracji są w Polsce — wbrew obiegowemu przekonaniu - niemal zupełnie nieznane. O znaczących postaciach emigracji ostatnich 50 lat, wybitnych inżynierach i mających wielkie osiągnięcia naukowcach dowiadujemy się najzupełniej przypadkiem (podkr. - J.R.N.). Para autorów stanowczo podkreślała, iż: Ciągle jeszcze jest przed nami wielki dług do spłacenia wobec własnej historii: przybliżenie w kraju dziejów i dorobku wychodźstwa. Płacimy tu przede wszystkim bardzo wysoką cenę za ideologiczne PRL-owskie niechęci do wszystkiego, co było tworzone na Emigracji po 1944 r. Jak pisał Gabriel Pierocki w wydawanym w USA polonijnym czasopiśmie „Gazeta Polarna" z 28 lipca 2001 r.): Tematem zakazanym lub na wszelki wypadek przemilczanym, były w PRL-u wszelkie wzmianki o osiągnięciach Polaków w krajach swego zamieszkania. Niestety obojętne na polskość i patriotyzm rządzące MSZ-em elity spod znaku Geremka czy Cimoszewicza nie zrobiły nic, aby wieloletnie luki w wiedzy o Emigracji zapełnić. Zapełnienie tych luk oznaczałoby zbliżanie do Polonii, Poloni antykomunistycznej ze swej istoty i korzeni. A takie zbliżenie dla naszych lewicowców czerwonych i różowych musiało oznaczać coś niebezpiecznego, coś, co musiało wywoływać w nich krzyk: apage satanas! POSTACIE Z EMIGRACJI W AMERYCE PÓŁNOCNEJ I EUROPIE ZACHODNIEJ Osiągnięcia emigracji powojennej są szczególnie mocno zdominowane przez dokonania polskiej emigracji w USA, szczególnie spektakularne w różnych dziedzinach gospodarki i techniki. Na nich też głównie skoncentruję w tym przeglądzie, pomijając przy tym znów ze względów objętościowych postacie najbardziej znane i wyjątkowo mocno spopularyzowane w Polsce od noblisty Czesława Miłosza po słynnego sowietologa i polityka Zbigniewa Brzezińskiego byłego doradcy Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego. WSPÓŁTWÓRCY AMERYKAŃSKICH RAKIET I PROGRAMU KOSMICZNEGO Do najwybitniejszych Polaków w USA należy inżynier Zdzisław Julian Starostecki, twórca amerykańskiej rakiety „Patriot". Starostecki, były sowiecki więzień (przebywał w słynnym więzieniu na Brygitkach we Lwowie, a później w łagrze na Kołymie) wydostał się z ZSRR wraz z armią Andersa. Był jednym z bohaterów bitwy pod Monte Cassino, gdzie przewodził atakowi plutonu czołgów. Ranny pod Monte Cassino, a później przy zdobywaniu Bolonii, został odznaczony za swe męstwo Orderem Virtuti Militari i dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Od lat 60., pracując w Centrum Badań Obronnych Armii USA, odegrał decydującą rolę w skonstruowaniu świetnej rakiety bojowej „Patriot" (stworzył jej głowicę i 17 pozostałych elementów rakiety, m.in. systemy kodujące i dekodujące sygnały radarowe). „Patriot" ma 5,5 metra długości i 41 centymetrów średnicy. Waży około tony. Szybkość — nieco ponad 1800 m na sekundę (wg Z.K. Rogowskiego „Polak, który uskrzydlił amerykańską rakietę", „Nasza Polska" z 25 września 2001 r.). Rakiety „Patriot" zostały uznane za prawdziwą amerykańską „Wunderwafife" w czasie wojny „Pustynna Burza" z Irakiem, skutecznie strącając używane przez Irakijczyków sowieckie rakiety „Scudy". Z.K. Rogowski pisał, iż: Mówiono nawet, że „Patrioty" „wygrały wojnę w Zatoce". Warto tu zaakcentować, że inż. Starostecki czuł się zawsze ogromnie związany z Polską i polskością, wychował swoje dzieci w duchu i języku polskim. Innym wybitnym polskim specjalistą w USA, szczególnie zasłużonym dla amerykańskiego lotnictwa jest profesor Janusz Przemieniecki, szef Instytutu Technologii Wojsk Lotniczych w olbrzymiej amerykańskiej bazie lotniczej Wright-Patterson w Ohio. Jako rektor, czyli szef cywilnego personelu naukowego uczelni uważanej za najważniejszy amerykański instytut badający technologie lotnictwa prof. Przemieniecki wyszkolił ponad 6 tys. amery- 54 55 kańskich oficerów lotnictwa o najwyższych kwalifikacjach. Jerzy Surdykowski zapytał prof. Przemienieckiego: Jak pan to zrobił, że Amerykanie bez sprzeciwu wymawiali tak przedziwne i trudne dla nich imię i nazwisko szefa Instytutu Technologii Wojsk Lotniczych w słynnej bazie Wright-Patterson w stanie Ohio? Choć cywil, zajmował pan stanowisko odpowiadające generałowi, kierował pan dziesiątkami najwybitniejszych specjalistów, a w ręku miał projekty aerodynamiki bojowych maszyn amerykańskiego lotnictwa? - „ To jasne - odpowiedział profesor Przemieniecki. - Żeby zajść wysoko w Anglii, Polak musi być dwa razy lepszy od miejscowego. W Ameryce wystarczy... półtora raza" (por. J. Surdykowski „Odtajnione życiorysy", „Wprost", 7 czerwca 1998). Polski inżynier Henryk Sikorski wsławił się jako jeden z najbardziej zasłużonych konstruktorów uczestniczących w realizacji amerykańskiego programu kosmicznego, od samych jego początków. Sikorski był współtwórcą rakiety Redstone, która niosła pierwszego amerykańskiego kosmonautę w orbitę. Sikorski pracował również przy skonstruowaniu rakiety Saturn, która umożliwiła lądowanie na księżycu i umieszczenie na orbicie amerykańskiego laboratorium kosmicznego. Jeszcze głośniejszym od Sikorskiego konstruktorem polskim, uczestniczącym w realizacji amerykańskiego programu podbijania kosmosu, był zmarły przed kilkunastu laty twórca pierwszego wehikułu księżycowego profesor Mieczysław G. Bekker. W latach 30. utworzył on Laboratorium Pojazdów Specjalnych na Politechnice Warszawskiej, później walczył w polskiej wojnie obronnej 1939 r. i w armii polskiej we Francji. Ściągnięty do Kanady w 1943 roku na zaproszenie rządu kanadyjskiego, stanął na czele prowadzonych w Departamencie Narodowej Obrony w Ottawie badań nad ruchliwością pojazdów, analizą i w czasie wojny ulepszaniem wojskowych pojazdów. Po przeniesieniu się w latach 50. do Stanów Zjednoczonych w ostatnich 10 latach pracy zawodowej pracował, począwszy od 1960 roku, w słynnych laboratoriach Santa Barbara w Kalifornii. Tam właśnie, w oparciu o jego koncepcje, skonstruowano wehikuł księżycowy Lunar Rover (LVR) w ramach programu Apollo. Wehikuł ważył 1200 funtów i miał napęd elektryczny na każde koło. W 1971 r. doczekał się ogromnego triumfu swych koncepcji - pojawienia się na księżycu pierwszego z serii pojazdów księżycowych zbudowanych w Santa Barbara. Warto dodać, że profesor Bekker, autor szesnastu patentów z dziedziny konstrukcji pojazdów był autorem ok. 200 artykułów w międzynarodowej literaturze technicznej. Jego zasługi uhonorowano m.in. doktoratem honoris causa Politechniki w Monachium, Uniwersytetu Carleton w Ottawie, Uniwersytetu w Bolonii oraz złotym medalem Kolumba, przyznawanym wybitnym ludziom przez miasto Genuę. Nie doczekał się tylko doktoratu honoris causa na rodzimej Politechnice Warszawskiej — z przyczyn politycznych! (por. E. Kamińska „O Polaku, który wysłał panu Twardowskiemu wehikuł na Księżyc", „Biuletyn Informacyjny AK", styczeń 1993). Do najwybitniejszych polskich konstruktorów w USA należał Frank Nicholas Piasecki, skądinąd bardzo aktywny działacz Polonii amerykańskiej. Zaczął on prace konstrukcyjne nad śmigłowcami już w 1943 roku, a więc już w początkowym okresie ich powstawania. Jego zasługą było zbudowanie w 1945 r. pierwszego w świecie śmigłowca o układzie tandem, czyli z wirnikami jeden za drugim, na obu końcach kadłuba. Swoje osiągnięcia techniczne Piasecki potrafił wykorzystać do działań biznesowych, zakładając w 1946 r. dobrze prosperującą wytwórnię Piasecki Helicopter Copr. w Morton. W 1955 roku powstała nowa wytwórnia Piasecki Aircraft Corporation w Filadelfii, skupiająca się na konstrukcjach doświadczalnych. Znalazły się wśród nich m.in.: śmigłowiec bezpilotowy PA-4 Sea Bat i dźwig latający PA-97 Heli Stat, połączenia sterowca i czterech śmigłowców. Frank Nicholas Piasecki nader chętnie zatrudniał w swych wytwórniach polskich konstruktorów (m.in. inżyniera Wiesława „Steppie" Stępniewskiego, którego uczynił głównym aerodynamikiem czy inżyniera Szczepana Grzeszczyka, twórcę systemu wyławiania i zwalczania min morskich). „POLSKI PASTEUR" W AMERYCE Amerykańska Polonia wydała wielu znaczących lekarzy, w tym kilka osób cieszących się autorytetem w skali międzynarodowej. Niestety są oni prawie zupełnie nieznani w kraju ojczystym, dziwnie przemilczani i pomijani, zamiast godnego ich rangi wyeksponowania. Prawdziwym skandalem jest pomijanie nawet w najnowszych polskich encyklopediach nazwiska jednego z największych polskich lekarzy XX wieku - profesora Hilarego Koprowskiego. Już kilkadziesiąt lat temu zyskał on światową sławę jako wynalazca doustnej szczepionki przeciw chorobie Heinego-Medina, znanej też jako paraliż dziecięcy lub polio. Wśród Polonii amerykańskiej prof. Koprowski zyskał sobie miano „polskiego Pasteura w USA"). Warto przypomnieć, że prof. Koprowski opublikował ponad 850 prac naukowych. Tym dziwniejszy jest fakt, iż tak wielkie zasługi medyczne polskiego lekarza w USA w jego rodzinnej Polsce są prawie zupełnie nie nagłośnione. Gdyby ten, tak zasłużony dla ludzkości badacz był Niemcem, Czechem, Norwegiem, Francuzem czy Żydem, na pewno przedstawiono by go jako jeden z powo- • dów do uzasadnionej dumy narodowej. Czyż nie można w tym kontekście, parafrazując słowa Mickiewicza, napisać: Hańba ludom, co własnych nie szanują proroków! - tyle że hańba ta obciąża głównie polskie media i „odpowiednich" redaktorów polskich encyklopedii! PRZEMILCZANY NOBLISTA, SYN POLSKIEGO GENERAŁA Podobnych „dziwnych" przemilczeń mamy w dzisiejszej Polsce aż nadto wiele. Na przykład w dalszym ciągu bardzo mało znana w Polsce jest 56 57 postać noblisty z dziedziny medycyny w 1977 roku - profesora Andrew Schally'ego. Jego ojciec - nowosądecczanin Kazimierz Piotr Schally - był żołnierzem legionów i Armii Hallera, a później oficerem artylerii. Od września 1935 r. jako generał brygady K. Schally pełnił funkcję szefa Gabinetu Wojskowego Prezydenta RP. W czasie wojny był m.in. polskim attache wojskowym w Ottawie, a od kwietnia 1944 r. do sierpnia 1945 r. szefem Misji Wojskowej przy Naczelnym Dowództwie Wojsk Sprzymierzonych w Europie. Po wojnie przebywając na emigracji generał Schally bardzo silnie angażował się w mchu antykomunistycznym. Sprawiało to, że jego syn Andrew, choć wychował się w Polsce (od urodzenia w 1898 do 1939 roku), długo wstrzymywał się przed przyjazdem do Polski pod rządami komunistycznymi. Obawiał się bowiem, żeby go świadomie nie uwikłano w jakieś przestępstwo — wymianę pieniędzy na czarnym ryku czy tym podobne. Tak tłumaczył swe długotrwałe unikanie przyjazdu do Polski przeprowadzającej z nim wywiad Aleksandrze Ziółkowskiej (por. jej książkę „Korzenie są polskie"). Dopiero po przyznaniu mu Nagrody Nobla pierwszy raz po dziesięcioleciach przyjechał, by obejrzeć tak dawno niewidziany kraj ojców. Warto przypomnieć, że prof. Schally, prowadząc badania w USA, po przyjęciu obywatelstwa amerykańskiego w 1962 r., nie stracił związków z amerykańską Polonią. Dowodziło tego m.in. jego aktywne członkostwo w Polish Institute of Arts and Sciences of America (wg biogramu A.W. Schally'ego przedstawionego przez dr K. Grodzińską w „Polityce" z 23 czerwca 2001 r.). Komunizm formalnie upadł już 15 lat temu, a w Polsce niewiele zrobiono dla odpowiedniego nagłośnienia i wyeksponowania noblisty, syna polskiego antykomunistycznego generała. Jakże inaczej pod tym względem zachowują się Czesi, Węgrzy czy Litwini, którzy po 1989 r. maksymalnie starali się nagłośnić w swym kraju wybitne postacie z antykomunistycznej emigracji. Niektórzy z nich zostali posłami do parlamentu, a Adamkus nawet prezydentem Litwy. Najwyraźniej rządząca po 1989 roku przez „grubokreskowiczów" Polska wolała być maksymalnie ostrożna przed wzmocnieniem polskiego życia przez napływ wybitnych Polaków z zagranicy jako „zarażonych antykomunizmem". W ten sposób - jakże odmiennie niż w II Rzeczypospolitej, która ściągnęła tak wielu wybitnych Polaków z zagranicy - zatraciliśmy bardzo duże szanse wykorzystania wielkiego polonijnego kapitału intelektualnego. Do najsławniejszych polskich lekarzy w Stanach Zjednoczonych należy profesor Stanisław Burzyński, odkrywca antyneoplastonów używanych w terapii nowotworów, właściciel głośnej kliniki w Houston. Początkowo napotkał na bardzo duże bariery z powodu stosowanej przez niego nowatorskiej terapii antyneoplastonami. Agencja ds. Żywności i Leków wytoczyła mu nawet w związku z tym proces. Prof. Burzyński, wsparty świadectwami rozlicznych pacjentów, których wyleczył swą terapią, wygrał proces, który przysporzył mu tylko dodatkowego rozgłosu. Dziś produkowane przez należącą do niego wytwórnie farmaceutyczną leki są stosowane w 95 krajach świata. Sam Burzyński cieszy się bardzo dużą renomą w światowym środowisku onkologów. Za światowy autorytet w leczeniu żółtaczki uważany jest prof. Krzysztof Krawczyński. Polka dr Ewa Radwańska jest dyrektorką Instytutu Medycyny na Uniwersytecie North Western. I wreszcie, last but not least, profesor Jan Moor Jankowski przez kilka dziesięcioleci pracujący w Nowym Jorku jako znakomity znawca medycyny sądowej, jedyny lekarz w USA, który jest członkiem francuskiej Akademii Nauk, nagrodzony m.in. jednym z najwyższych odznaczeń izraelskich przez premier Goldę Meir. Moor Jankowski znany jest nie tylko z umiejętności zawodowych, ale i z płomiennego patriotyzmu. Pamiętam, z jaką pasją występował w Telewizji Trwam, protestując przeciwko niegodnemu przerwaniu ekshumacji w Jedwabnem wtedy, gdy stała się ona niewygodna dla J.T. Grossa i jego polskich adherentów. Prof. Moor Jankowski, powołując się na doświadczenia lekarzy żydowskich w Nowym Jorku i Izraelu, akcentował, że wszędzie tam stosuje się ekshumacje w sposób pełny, zgodnie z zaleceniami prawa. Bo nie może być połowicznej ekshumacji, tak jak nie ma połowicznej ciąży! OD ASTRONOMII PO KOMPUTERY „APPLE" Do najwybitniejszych postaci polskich naukowców w USA należą cieszący się od wielu lat międzynarodową sławą astronomowie: Aleksander Wolszczan i Bohdan Paczyński. Prof. Wolszczan, pracujący w Teksasie, zasłynął odkryciem pierwszego układu planetarnego poza naszą Galaktyką. W amerykańskim prestiżowym czasopiśmie „Nature" uznano dokonane przez profesora Wolszczana odkrycie pierwszych planet znajdujących się poza Układem Słonecznym za najbardziej fundamentalne dla nauki spośród wszystkich, które opublikowano na jego łamach, plasując polskiego uczonego w doborowym towarzystwie obok takich znakomitości nauki, jak Einstein czy Roentgen (wg „Rzeczpospolitej" z 3-4 lipca 1999 r.). W USA na Uniwersytecie w Princeton od ponad 20 lat pracuje inny głośny polski uczony astrofizyk Bohdan Paczyński, twórca tzw. metody mikrosoczewkowania grawitacyjnego służącej do poszukiwania metod planet pozasłonecznych. Jego zasługi badawcze bardzo wysoko ocenił laureat Nagrody Nobla, profesor Subrahmany an Chandrasekhar, mówiąc, że prof. Paczyński jest najlepszym w swojej dziedzinie po obu stronach Atlantyku. Jednym z pionierów nowej dziedziny fizyki - fizyki węgla w USA stał się emigrant z Polski profesor Stanisław Mrozowski, długoletni redaktor naczelny międzynarodowego czasopisma „Carbon". Dyrektorem naukowym Laboratorium Ciężkich Jonów w Oak Ridge National Laboratory na Uniwersytecie Tennessee jest inny polski uczony prof. Witold Nazarewicz, którego prace są szczególnie często cytowane w międzynarodowej literaturze przedmiotu. Wśród najwybitniejszych polskich uczonych w Stanach Zjednoczonych należy wymienić m.in. fizyka - prof. Romana Smoluchowskiego, spe- 58 59 cjalisty w dziedzinie nauki o ciałach stałych, w latach 1950-1961 przewodniczącego Komisji Ciał Stałych Krajowej Rady Badawczej Stanów Zjednoczonych. Można by długo wymieniać Polaków - wybitnych przedstawicieli osiągnięć myśli technicznej, od projektanta wielkiego mostu w San Diego - S. Gałęzowskiego, po słynnego informatyka - współtwórcę Apple Computers Steve Woźniaka. Warto zaakcentować, że w Stanach Zjednoczonych pracuje liczna rzesza polskich uczonych (około 2 tysięcy wykłada na uniwersytetach, a dalsze kilka tysięcy pracuje w instytutach naukowych i przemysłowych). INNI WYBITNI POLACY Warto przypomnieć również niektóre ważne funkcje zajmowane w amerykańskim życiu publicznym przez Polaków po wojnie: duchowny Jan Król doszedł do stanowiska kardynała i arcybiskupa Filadelfii; John Gronowski był ministrem poczty; bardzo wpływowe stanowisko gubernatora Federalnego Systemu Rezerw Stanów Zjednoczonych piastował M. Szymczak, który niejednokrotnie sprawował również funkcje szefa amerykańskich misji gospodarczych w Anglii, Belgii i w Niemczech; generał Józef Pieklik był dowódcą wojsk pancernych USA; burmistrzami Buffalo byli Polacy: Józef Mruk i Stanley Makowski; Barbara Mikulska była wiceprzewodniczącą Komisji Reform w Partii Demokratycznej. Bezapelacyjnie najbardziej wpływowym politykiem polskiego pochodzenia w USA przez kilka dziesięcioleci był Dan Rostenkowski, uważany za „szarą eminencję" amerykańskiego Kongresu. Szczególnie dużą pozycję zapewniało mu kierowanie „Ways and Means Committee", tj. komitetu sprawującego kontrolę nad finansami. O te finanse jednak w końcu potknął się i stracił dobre imię. Polakiem z pochodzenia jest jeden z najbardziej wpływowych wojskowych amerykańskich - generał Edward Rowny. Uznaje się go za szczególnie zasłużonego w promowaniu stanowiska Stanów Zjednoczonych w czasie negocjacji z ZSRR nad układami SALT I i SALT II. Wśród czołowych postaci Polonii w USA, usilnie lobbujących na rzecz wzmocnienia jej pozycji w tym kraju, coraz większą rolę odgrywa wybitny publicysta, laureat najsłynniejszej nagrody dziennikarskiej - pulitzera w 1999 roku - Alex Storożyński. Przez lata był czołowym publicystą najpopularniejszej gazety Nowego Jorku „Daily News", a od 2003 r. zaczął kierować dziennikiem „am New York" (por. M. Ogdowski i in., op.cit.) Do głośniejszych polskich postaci w USA należą również m.in. współwłaścicielka potężnego koncernu farmaceutyczno-chemicznego Johnson & Johnson Barbara Piasecka-Johnson; prezes Amerykańskiego Centrum Farmaceutycznego Izabela Roman; wynalazca maszyn do produkcji śrub i autor wielu patentów, właściciel fabryki sprężyn i śrub Chester Sawko; słynni graficy Andrzej Czeczot i Rafał Olbiński; jeden z najwybitniejszych operatorów filmowych świata Janusz Kamiński; twórca eksperymentalnych filmów animowanych w USA Zbigniew Rybczyński (nagrodzony w 1983 r. Oscarem za krótkometrażowy film „Tango"); architekt Marta Rudzka, wsławiona zaprojektowaniem największego w świecie budynku mieszkalnego Trump World Tower, nazywana królową manhattańskiej architektury" (wg M. Ogdowski i in., op.cit.). ROZBROJONY NIEWYPAŁ ANTYPOLONIZMU W początkach 1999 roku zarządca słynnego amerykańskiego tygodnika „Time" Ted Turner „popisał się" szczególnym antypolskim wybrykiem. Publicznie wypowiedział „oryginalny" Polish Joke, twierdząc, że w czasie II wojny światowej polscy żołnierze zaprawiali się w oczyszczaniu terenu z min własnym nogami. „Dowcip" Turnera okazał się prawdziwym niewypałem! Polonia amerykańska przedstawiała bowiem fakty dowodzące, że to właśnie polski oficer - porucznik Józef Stanisław Kozacki był wynalazcą pierwszego skutecznego wykrywacza min w czasie II wojny światowej. Kozacki, służący w I Korpusie Armii Polskiej, stacjonującej w Szkocji, skierował swój wynalazek zimą 1941-1942 roku do British War Office. Wynalazek Kozackiego został pozytywnie przetestowany. Musiała to przyznać redakcja amerykańskiego „Time" — a w osobnej informacji z 8 marca 1999 r. podkreślając zasługi polskiego oficera-wynalazcy. W „Time" przyznano m.in., że dzięki wynalezionemu przez Kozackiego wykrywaczowi min dwukrotnie przyspieszona została przeprawa brytyjskich wojsk przez ciężko zaminowane piaski ze 100 na 200 metrów na godzinę. Ten sam wykrywacz min stosowany był odtąd przez 50 lat, a po raz ostatni użyto go w czasie wojny „Pustynna Burza" w 1991 roku. WŚRÓD POLONII KANADYJSKIEJ Niejednokrotnie podziwiano osiągnięcia naukowe i kulturalne Polaków z Kanady (np. już przed 1967 r. 143 profesorów) w sytuacji, gdy Polonia kanadyjska reprezentowała stosunkowo niewielki procent całej jej ludności. Piotr Taras pisał w 1976 r. we „Wkładzie Polaków do kultury świata" (op.cit., s. 819): Biorąc pod uwagę obecną liczebność Polonii kanadyjskiej - ok. 330 tys., tj. 1, 7% całej ludności - jej znaczenie w życiu społeczeństwa Kanady jest proporcjonalnie bardzo wielkie. Wśród wybitniejszych Polaków w powojennym życiu Kanady wymieniano m.in. takie postacie, jak: Tadeusz Janowski, profesor architektury w Manitoba University, laureat wielu nagród w Kanadzie, USA i ZSRR; profesor Konstanty Piekarski, jeden z rzadkich specjalistów w bioinżynierii; Tadeusz J. Błachut, światowej sławy specjalista w fotogrametrii; profesor Leonard Shebeski, kierownik katedry botaniki w Manitoba University; wielokrotnie odznaczony za zasługi dla nauki kanadyjskiej. Konstanty Kowalewski, autor popularnych w międzynarodowych kręgach naukowych prac z zakresu endokrynologii i metabolizmu; cieszący się międzynarodowym uznaniem fizjolog i immunolog Wincenty W. Adamkiewicz. Polacy zdobyli sobie mocne pozycje również w niektórych naukach 60 61 humanistycznych (m.in. kanadyjskiej slawistyce). Głośne były nazwiska takich naukowców, jak ekonomiści Zbigniew Kończacki i Stanisław Judek (sporządzający dla rządu kanadyjskiego raporty o stanie zatrudnienia), socjolog Stanisław Świderski. Już od połowy lat 70. Polacy w Kanadzie opublikowali 2292 prace naukowe. Późniejsze dziesięciolecia przyniosły dalsze znaczące poszerzenie polskiego wkładu w kanadyjską naukę. By przypomnieć choćby działającego przez parę dziesięcioleci w Kanadzie profesora Witolda Kieżuna, jednego z najznakomitszych w świecie specjalistów od zarządzania. W EUROPIE ZACHODNIEJ Powojenna emigracja w Europie Zachodniej dużo silniej niż amerykańska zaznaczyła się w dziedzinie kultury i sztuki. Słynne są osiągnięcia żyjących w Europie Zachodniej polskich muzyków. By przypomnieć choćby takie postaci, jak: klawesynistka Elżbieta Chojnacka, pianista Krystian Zimmerman i dyrygent Jerzy Semkow. Uznawana za jedną z najlepszych klawesynistek świata Chojnacka rozpoczęła karierę w Paryżu w 1970 roku. Obecnie występuje na całym świecie jako solistka w koncertach symfonicznych tak znakomitych orkiestr jak Cleveland Symphony czy Orchestre de la Suisse Romande. Od 1995 r. profesor Mozarteum w Salzburgu (wg M. Ogdowski i in. „100 najbardziej wpływowych Polaków za granicą", „Przegląd" z 16 maja 2004). Do najsłynniejszych pianistów świata należy Krzysztof Zimmerman, mieszkający od 1984 r. w Bazylei, gdzie prowadzi klasę mistrzowską fortepianu. Wielokrotnie zdobywał prestiżowe nagrody dzięki 22 już albumom płytowym nagranym w wytwórni Deutsche Gramophon. Światową sławą jako dyrygent cieszy się mieszkający w Paryżu Jerzy Semkow, który dyrygował najsłynniejszymi orkiestrami europejskimi i amerykańskimi. Był dyrektorem artystycznym teatrów operowych w Kopenhadze, Saint Louis i Rzymie. Po wojnie Paryż stał się swego rodzaju Mekką dla polskich malarzy. Tam żył i tworzył jeden z najbardziej fascynujących polskich malarzy eseistów i krytyków sztuki, związany z paryską „Kulturą" Józef Czapski. Szereg tworzących w Paryżu polskich malarzy od Jana Lebensteina i Romana Opałki zostało laureatami licznych międzynarodowych nagród. Podobnie jak przebywający w Paryżu znakomici graficy i rysownicy, tacy jak Jan Lenina i Walerian Borowczyk. W rzeźbie najwięcej sławy zyskał tworzący od 1968 roku we Francji i Włoszech Igor Mitoraj. Dzieła jego wystawiane są w kilkudziesięciu muzeach świata, a także na wielu placach i ulicach Europy, USA i Japonii (por. M. Ogdowski, op.cit.). do najbardziej wpływowych postaci sztuki europejskiej należy Polak - Adam Szymczyk, dyrektor Konsthalle w Bazylei. Powojenna Francja stała się miejscem pobytu wielu polskich architektów. Już w 1969 roku do Stowarzyszenia Architektów Polskich we Francji należało 105 architektów, dziś we Francji pracuje kilkuset architektów polskich. Wielu z polskich architektów wsławiło się wykonaniem dzieł o najwyższej renomie. Np. polski architekt Jan Galinowski był twórcą Pałacu Rady Europy w Strasburgu. Najbardziej dziś renomowany polski architekt w Paryżu Stanisław Fiszer zaprojektował m.in. Francuskie Archiwum Narodowe i paryski plac Chalon. Ciągle stosunkowo za mało doceniany jest wkład niektórych polskich intelektualistów żyjących na Zachodzie do sowietologii, poszerzania autentycznej, pozbawionej idealizacji wiedzy o zagrożeniach ze strony sowieckiego totalitaryzmu. Pod tym względem szczególnie duże znaczenie miały prace światowej sławy logika i filozofa, dominikanina ojca Józefa Marii Bocheńskiego. Trudno przecenić również rolę książki o łagrach „Inny świat" pióra słynnego emigracyjnego pisarza, eseisty i publicysty Gustawa Herlinga- Grudzińskiego. Tłumaczona na liczne języki odegrała niemałą rolę w odkrywaniu na Zachodzie istoty komunistycznej zbrodni. Powszechnie znana, jest rola Jerzego Giedroycia i jego paryskiej „Kultury" w podważaniu systemu komunistycznego. Ciągle za mało docenione natomiast jest znaczenie podejmowanych przez Giedroycia działań dla wzmacniania i popularyzowania na Zachodzie rosyjskiej, ukraińskiej, litewskiej, białoruskiej, czeskiej czy węgierskiej wolnościowej myśli antykomunistycznej. Warto wreszcie wspomnieć o rezonansie, jaki miały w kręgach zachodnich naukowców niektóre prace historyka idei Feliksa Konecznego czy historyka Oskara Haleckiego. Powszechnie znany jest szeroki oddźwięk myśli filozoficznej pracującego w Oksfordzie prof. Leszka Kołakowskiego, pierwszego laureata nagrody im. Johna W. Klugego, nazywanej „humanistycznym Noblem". Warto wreszcie wspomnieć o wybitnych pracach polskich ekonomistów żyjących na Zachodzie, choćby niezwykle gruntownego krytyka tzw. terapii szokowej w gospodarce - profesora ekonomii w szwajcarskim Fryburgu Pawła Dembińskiego, współkierującego genewskim Instytutem Badań Ekonomicznych Eco Diagnostic Analyses. W dziedzinie myśli technicznej emigracja polska w Europie Zachodniej pozostaje daleko w stosunku do osiągnięć polskich inżynierów i wynalazców w Stanach Zjednoczonych. Nie brakowało i tu jednak wybitnie utalentowanych polskich konstruktorów. By przypomnieć choćby postać najsłynniejszego polskiego konstruktora we Francji Lucjana Sobkowiaka, twórcy specjalnego żyrokompasu lotniczego czy najwybitniejszego przedstawiciela polskiej myśli technicznej w powojennej Szwajcarii - inżyniera Stefana Kudelskiego, konstruktora i wytwórcę słynnych magnetofonów „Nagra". W „Tygodniku Solidarność" z 31 maja 1991 r. pisano, że wytwarzana przez inż. Kudelskiego „Nagra" wyrządziła japończykom przykrość porównywalną z tą, jaką japończycy uczynili Amerykanom w Pearl Harbour. Jest to bowiem najlepsza rodzina magnetofonów profesjonalnych (radio, tv, film), którym japoński przemysł elektroniczny, mimo usilnych starań, nie potrafił dorównać! Wierny polskiemu patriotyzmowi, mimo dziesięcioleci pobytu na emigracji, Kudelski bezskutecznie ostrzegał w maju 1991 r. polskiego ministra przemysłu i dyrektorów polskich firm elektronicznych przed wyprzedażą polskich zakładów, mówiąc: Zróbcie wszystko, by się nie sprzedać. Przemysł musi być polski. I dodawał: Będą chcieli was uzależnić od siebie, potem 62 63 „wyssają" z was co najlepsze i wyrzucą jak ogryzek (cyt. za „Tygodnikiem Solidarność" z 31 maja 1991 r.). Trudno nie ubolewać, że referowany tu, choć bardzo skrótowo i cząstkowo, tak wielostronny i bogaty dorobek intelektualny polskiej emigracji na Zachodzie jest dziś ciągle tak mało znany w Polsce. Nie mówiąc o niemal zupełnym jego niewykorzystaniu. Tu jednak zaczepiamy o podstawowe źródło tych zaniechań. Rządzące Polską po 1989 roku czerwonoróżowe kosmopolityczne elity nie były i nie są zainteresowane przyciągnięciem jak największej liczby specjalistów z Polonii. Wiedzą, że zdominowana jest ona przez ludzi wywodzących się ze środowisk głęboko katolickich i patriotycznych, a zarazem antykomunistycznych. Świadomie więc, i to jest z ich punktu widzenia aż nadto zrozumiałe, dążą do ograniczania i osłabiania więzi z Polonią, względnie jej rozbijania od wewnątrz (vide: konsekwentne ataki na prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala czy przywódcę Polonii południowoamerykańskiej - prezesa Jana Kobylańskiego). Polityka rządzących Polską czerwono-różowych elit jest aż nadto widoczna na przykładzie blokowania przyswojenia w Polsce dorobku czołowych naukowców polonijnych z kręgu humanistyki, takich jak profesorowie I.C. Pogonowski czy prof. M.K. Dziewanowski. „ODKRYWANIE ŚWIATA" PRZEZ POLSKICH DUCHOWNYCH Jednym z najsłynniejszych polskich misjonarzy był przebywający w XVII wieku przez wiele lat w Chinach jezuita Michał P. Boym. Wykazał się on niezwykle szerokimi zainteresowaniami i znakomitym darem obserwacji zwiedzanych terytoriów. W 1652 roku wydał po francusku szereg razy po tym wznawianą nader popularną relację o pobycie w Chinach pt. „Breve relation de la Chine". W 1656 roku ukazała się w Wiedniu opracowana przez Boyma botanika roślin chińskich - „Flora Sinensis". Było to pierwsze w świecie opracowanie flory chińskiej, ozdobione przy tym bardzo pięknymi rycinami, opartymi na rysunkach sporządzonych własnoręcznie przez zakonnika podczas pobytu w Chinach. Badacze uważają, że prawdopodobnie właśnie w książce Boyma po raz pierwszy w druku zostało użyte określenie „flora" przy opisie roślinności jakiegoś terenu. Kolejnym, bardzo znaczącym wkładem Boyma do poszerzenia wiedzy o Chinach była wydana przezeń książka „Clavis Meidca", streszczająca prace chińskiego lekarza Weng-Czo-ho o pulsie i sposobach opracowywania diagnozy w oparciu o badania tętna. Książka Boyma stała się znaczącym impulsem dla europejskiej nauki medycyny. W XVII wieku polscy misjonarze zasłużyli się szczególnie w misjach na terenie Persji. Polski misjonarz Juda Tadeusz Krusiński, przebywający w Persji od 1707 do 1720 roku jako prokurator generalny misji, uważany jest za jednego z najwybitniejszych misjonarzy świata. Szczególną sławę przyniosła mu tłumaczona na wiele języków „Historia rewolucji w Persji". Zapewniła ona Krusińskiemu tym większy rozgłos jako pierwszemu europejskiemu badaczowi historii perskiej. Znany libański publicysta Bulus Aszkar osiem lat temu przypomniał w polskiej prasie niesłusznie zapomnianą rolę polskiego jezuity ojca Ryłło w nowoczesnej historii Libanu. Jak pisał Bulus Aszkar: Z najnowszych badań historycznych wynika, że na ideę „ojczyzny chrześcijan na górze Liban" wpadł w połowie XIX wieku polski jezuita ojciec Ryłło (podkr. - J.R.N.), uczestnik powstania listopadowego, który znalazł schronienie na Bliskim Wschodzie (Bullus Aszkar „Czekając na cud", „Gazeta Wyborcza" 10- 11 maja 1997 r.). Misjonarz Maksymilian Ryłło był człowiekiem o nader wielostronnych zainteresowaniach naukowych. Między innymi to właśnie on pokierował w 1837 roku jedną z pierwszych ekspedycji archeologicznych, penetrującą ruiny starożytnej Niniwy. O. Ryłło założył w stolicy Libanu Bejrucie pierwszą wyższą uczelnię, która przekształciła się później w działający po dziś dzień uniwersytet. Szczególnie wielkimi osiągnięciami misyjnymi wsławił się arcybiskup Władysław Zaleski, w latach 1892-1916 sprawując godność delegata apostolskiego dla Indii. Miał niebywałe zasługi w rozwoju tamtejszej społeczności 64 65 katolickiej. M.in. ufundował w Indiach 8 metropolii i 27 biskupstw, założył Centralne Seminarium Duchowne w Kandy na Cejlonie i wiele niższych seminariów. Zaleski odznaczał się bardzo wielostronnymi zainteresowaniami. Poza swymi pracami dla Kościoła wsławił się m.in. jako botanik. Zebrał olbrzymi zbiór rysunków roślin (przeszło 30 tysięcy), czyli więcej od całego zbioru Ogrodu Botanicznego w Kew pod Londynem. WYJĄTKOWE POLKI Chlubimy się jakże słusznie postaciami wielkich Polek z niedawnej przeszłości, od najsłynniejszej chyba uczonej świata Marii Skłodowskiej- Curie, po jedną z największych aktorek wszech czasów Helenę Modrzejewską. Tu chciałbym się jednak upomnieć o kilka Polek z dużo odleglejszej przeszłości, które swymi działaniami i ogromną energią wywarły wpływ na historię innych krajów. Już w początkach państwowości polskiej pojawia się typ niezwykle prężnej, mądrej i władczej Polki, która na trwałe zapisuje się na kartach historii. Była nią córka Mieszka I Świętosława (Sigryda) (ur. 970, zm. Po 1014 r.) wydana za mąż za króla szwedzkiego i duńskiego Eryka Segersoela. Po jego śmierci została żoną króla szwedzkiego Olafa Trygvenssona, na koniec żoną słynnego wikinga duńskiego Svena Ottona Trikkerbegga, znanego z najazdów na Anglię. Jeden z synów Sigrydy zostaje po ojcu królem duńskim, a potem umacniając podboje swego ojca stał się potężnym pierwszym władcą zjednoczonej Anglii jako Kanut Wielki (995-1035). Józef H. Retinger komentował, że: Mieszko, pierwszy historyczny władca Polski, stał się dziadem pierwszego nowoczesnego suwerena Anglii (J.H. Retinger, op.cit., s. 22). Kanut Wielki był również królem Danii, Norwegii i Szwecji, i w każdym z tych krajów jest uważany za jednego z najbardziej zasłużonych władców z początków państwowości. Pisarz historyczny Zbigniew Święch wspominał, że w każdym z krajów, którymi rządził Kanut Wielki bardzo chwalono to, że otrzymał wspaniałe wychowanie przez matkę Świętosławę. Jakże niesłusznie dziś niemal zupełnie zapomniana pozostaje postać polskiej władczyni Siedmiogrodu Izabeli Jagiellonki, córki króla Zygmunta Starego i królowej Bony. Izabela, żona walczącego przeciw Habsburgom „narodowego" króla Węgier - Jana Zapolyi — w kilka lat po jego śmierci musiała schronić się w Polsce. W 1556 r. ponownie przybyła jednak do Siedmiogrodu na wezwanie tamtejszego sejmu. I właśnie ona stała się pierwszą władczynią niezależnego Siedmiogrodu, tworząc od podstaw jego organizację państwową. Zasłynęła ze stanowczego wspierania tolerancji religijnej i gruntownego wykształcenia; biegle mówiła czterema językami. Węgierski historyk Endre Veress określił ją jako najbardziej wykształconą królową w całych dziejach Węgier. Popierała pisarzy i rozwój drukarstwa, a jej dwór stał się wielkim centrum humanistycznej kultury. Chętnie nawiązywali do jej postaci ówcześnie twórcy polscy, od Janickiego po Reja. Ten ostatni napisał o niej żartobliwie w „Zwierzyńcu": Izabella z narodu zacnego Polskiego Dzyewka onego Króla, Zygmunta sławnego Potym była została, Węgierską Królową, A wiele światem trzęsła, w młodości swą głową. Króle, zacni Książęta, a snadź y pogani, Mieli z nią pracey dosyć, dziwna była pani. 66 67 Mało się dzisiaj wspomina w Polsce, że największe węgierskie powstanie narodowe w latach 1703-1711 pod dowództwem księcia Franciszka II Rakoczego nigdy nie miałoby szans na tak długie trwanie, gdyby nie wielostronna pomoc Polki - Elżbiety Sieniawskiej z domu Lubomirskiej. Żona wojewody bełzkiego, późniejszego hetmana koronnego A. Sieniawskiego, na którego wywierała wpływ przemożny, była niewątpliwie jedną z najbarwniejszych postaci kobiecych nie tylko w polskiej, ale i w europejskiej historii. Nieprzypadkowo właśnie do Sieniawskiej zwrócił się poseł Ludwika XIV z prośbą o pomoc dla księcia Franciszka Rakoczego ściganego przez austriackich siepaczy (książę uciekał na krótko przed grożącą mu egzekucją z celi śmierci w austriackim więzieniu). Począwszy od pierwszego spotkania w noc Bożego Narodzenia 1701 r. w Warszawie między Rakoczym i Sieniawską rozpoczęła się ich długoletnia współpraca polityczna. Bez tej współpracy trudno byłoby nawet wyobrazić sobie szanse paruletnich przygotowań ks. Rakoczego do wywołania powstania ogólnonarodowego. Sieniawska pomagała Rakoczemu w nawiązaniu szerszych kontaktów z różnymi wpływowymi postaciami politycznymi w Polsce, stworzyła mu stosunkowo bezpieczne warunki przetrwania najtrudniejszych dni do chwili wybuchu powstania na Węgrzech, przez dwa lata udzielając w swych włościach schronienia księciu i jego zwolennikom. Po rozpoczęciu walk powstańczych Sieniawska faktycznie kierowała pomocą dla węgierskiego powstania, udzielając mu wielokrotnie pomocy finansowej i militarnej, werbując setki oficerów i żołnierzy, pośrednicząc w dyplomatycznej korespondencji powstańców ż Francją. Dzięki pomocy Sieniawskiej słabo uzbrojone wojska Rakoczego zostały w 1703 r. wzmocnione przez doskonale uzbrojony i wyszkolony 600-osobowy oddział polski. Ukraiński historyk Thomasivskij, skądinąd niezbyt przychylnie nastawiony do Sieniawskiej, przyznawał: A jednak bez jej pomocy nie można było sobie wyobrazić możliwości przygotowania ruchu niepodległościowego, a nawet w pewnej mierze i jego podtrzymania. I za to właśnie odczuwał Rakoczy szczerą i głęboką wdzięczność (podkr. -J.R.N.). Pomoc wpływowej Polki w przygotowaniu i podtrzymaniu powstania Rakoczego miała wielkie znaczenie dla Węgier. W czasie tego najdłuższego powstania narodowego Węgry zbudowały nowy system administracji, oparty na nowoczesnych podstawach swej gospodarki. Rakoczy zrobił również bardzo wiele do uczynienia ze swego dworu centrum węgierskiego życia kulturalnego. Wtedy właśnie nastąpił okres prawdziwego rozkwitu różnych dziedzin węgierskiej kultury, jej odrodzenia, po długotrwałym zastoju. Pomimo ostatecznej klęski powstania w 1711 roku (ks. Rakoczy znów schronił się w Polsce, we włościach Sieniawskiej) powstanie znacząco umocniło węgierskiego ducha narodowego. KU „POKRZEPIENIU SERC (uwagi końcowe) Nie przeczę, że książka ta jest pisana przede wszystkim dla „pokrzepienia serc". Od dziesięcioleci zbyt długo zohydzano i oczerniano polską historię, zakompleksiano cały Naród. Stąd to moje skupienie się tym razem głównie na piękniejszych kartach naszych dziejów, świadomie przemilczanych i zapomnianych. Najwyższy czas, by o tym właśnie przypominać w czasie, gdy chce się nas poniżyć i ubezwłasnowolnić. To, co prezentuję w tomiku jest z natury rzeczy tylko pewnym wyborem z różnorakich polskich osiągnięć kulturowych i naukowych. Chciałbym nim jednak zasygnalizować, jak wiele jest rzeczy, które powinniśmy lepiej niż dotąd popularyzować i nagłaśniać, by uczcić dokonania tak wielu zasłużonych Polaków z przeszłości. I aby nie dać się zapędzić w zaułki zakompleksień, systematycznie stwarzanych przez amatorów sączenia tez, że Polak nie potrąfi i że Polacy są mało twórczy. Smutne jest, że tak wielka część rozrzuconego w świecie wkładu badawczego i kulturowego Polaków jest dziś zbyt mało przypominana w kraju, co tym bardziej ułatwia szerzenie masochistycznych tez o naszym marazmie intelektualnym. Przeciwstawiając się takim fałszom sięgałem do faktograficznych świadectw zawartych w publikacjach autorów najróżniejszych opcji politycznych i światopoglądowych, nie pomijając osób o nader odległych mi postawach (od J. Retingera po J.W. Borejszę). Można tylko ubolewać, że ten tak wielki i imponujący wkład cywilizacyjny najwybitniejszych Polaków swej epoki jest dziś w Polsce w tak małym stopniu znany, głównie ze względu na swoje rozproszenie w tak licznych krajach świata. Za bardzo przypominał rzekę, która rozlała się na dziesiątki odnóg i strumyków. Bogactwo i dynamizm polskich tak rozproszonych w świecie dokonań kulturalnych i naukowych XIX wieku powinno być jednak w pełni uprzytomnione polskim czytelnikom. Jest ono bowiem najlepszym dowodem, że nie straciliśmy jako naród XIX wieku. Że Polska XIX wieku nie była „ropiejącym wrzodem", jak insynuują renegaci i nihiliści narodowi. Że Polacy dali bardzo wiele z siebie dla odkrywania świata i uczynienia go lepszym, opartym na wolności prawach. Być może niektórzy czytelnicy uznają prezentowany w tych dwóch tomikach obraz Polski i Polaków za nazbyt idylliczny, nazbyt mocno koncentrujący się na polskich zaletach, a pomijający ciężkie wady, błędy i zaniechania. Przypomnę jednak, że o różnych polskich błędach i wadach niejednokrotnie pisałem w różnych wcześniejszych publikacjach, zarówno w odniesieniu do teraźniejszości, jak i do historii (m.in. w „Myślach o Polsce i Polakach", gdzie przytaczałem rozliczne krytyki polskich wad narodowych, w szkicach typu: „Dzieje polskich zaniechań", etc.). W sytuacji jednak, gdy polskie najbardziej wpływowe media zalewa ogromna fala oczerniań Polski i Polaków, gdy konsekwentnie dąży się do zakompleksienia naszego Narodu, tym silniej potrzebne jest działanie dla „pokrzepienia serc". Musimy przypo- 68 69 mnieć wszystko, co może pobudzić tak starannie niszczone w polskojęzycznych mediach poczucie godności narodowej Polaków. Musimy doprowadzić do obudzenia dumy narodowej z jakże wielu spraw tak niesłusznie, a świadomie przemilczanej chlubnej przeszłości. Mam nadzieję, że oba przedstawiane tu tomiki spełnią w jakimś stopniu tę tak potrzebną dziś pokrzepiającą rolę, umacniając narodową tożsamość w czasie tak groźnych dla niej wyzwań. SPIS TREŚCI Wspaniali niedocenieni (uwagi wstępne).................................................. 3 Zasługi dawnej Polski............................................................................... 6 Wśród wielkich postaci polskiej myśli XVI wieku............................... 7 Ekspansja polskiej sztuki drukarskiej w XVI wieku............................. 8 Wpływy polskie na Węgrzech, Mołdawii i Wołoszczyźnie................... 9 Polskie oddziaływania cywilizacyjne w Rosji..................................... 11 Dominacja kulturowa Polski w Rosji XVII wieku.............................. 12 Polska w wieku XVII i XVIII.............................................................13 Najbardziej zasłużony emigrant XVIII wieku..................................... 14 Polacy w pierwszych stuleciach rozwoju Stanów Zjednoczonych............. 16 Polacy twórcami pierwszego amerykańskiego zakładu przemysłowego (huty szkła) w 1608 r.............................................. 16 Pierwszy strajk polityczny w USA, wygrany przez Polaków (1619 r.) 17 Polak założycielem pierwszej wyższej uczelni w Nowym Amsterdamie (dziś Nowym Jorku).....................................................17 Polscy założyciele miast amerykańskich w XVIII w...........................18 Znaczenie Wielkiej Emigracji...................................................................19 Popowstaniowa emigracja we Francji................................................19 Od Belgii po Portugalię.................................................................... 20 Od Norwegii po Węgry, Rumunię i Grecję........................................ 21 Emigracja w Turcji.................................................................................. 24 Polacy w awangardzie tureckiej myśli technicznej............................ 24 Polak - prekursorem idei tureckiego odrodzenia narodowego.........26 Na przełomie XIX i XX wieku................................................................. 28 Polacy w XIX-wiecznej Rosji. Na syberyjskich szlakach..................... 29 Polak - twórcą pierwszej wyższej uczelni na Syberii......................... 32 Polak - odkrywcą nadkaspijskich terenów naftowych....................... 33 Polscy inżynierowie w Rosji..............................................................33 Polacy w Ameryce Północnej od XIX wieku do 1945 roku...................... 34 Polak - założycielem pierwszej Politechniki amerykańskiej...............34 Polski pomysłodawca Kanału Panamskiego.....................................34 „Polski Edison" (J. Szczepanik)........................................................ 37 Polak - odkrywcą witamin............................................................... 37 Polak, który zbudował most na Niagarze......................................... 39 Polacy w Ameryce Południowej.............................................................. 41 „Ojciec chilijskiego górnictwa".......................................................... 41 Twórca najwyższej linii kolejowej na świecie.................................... 42 Polacy w Afryce, Australii i Azji.............................................................. 44 Największy odkrywca terenów Australii.............................................44 Polak - gubernatorem Astrachania................................................... 45 Polski „król Mandżurii".................................................................... 46 70 71 Na ziemiach polskich od XIX wieku po 1939 rok....................................48 Pierwszy nafciarz świata...................................................................48 Odkrywca szczepionki przeciw tyfusowi........................................... 49 Współtwórca nowoczesnej socjologii................................................ 50 Twórca pierwszego w Europie mostu spawanego.............................50 W Polsce po 1945 roku i na emigracji.....................................................52 Zapomniany geniusz architektury (M. Nowicki)............................... 52 Przemilczane dokonania emigracyjne............................................... 53 Postacie z emigracji w Ameryce Północnej i Europie Zachodniej.............55 Współtwórcy amerykańskich rakiet i programu kosmicznego............55 „Polski Pasteur" w Ameryce..............................................................57 Przemilczany noblista, syn polskiego generała................................. 57 Od astronomii po komputery „Apple".............................................. 59 Inni wybitni Polacy...........................................................................60 Rozbrojony niewypał antypolonizmu................................................ 6l Wśród Polonii kanadyjskiej.............................................................. 6l W Europie Zachodniej......................................................................62 „Odkrywanie świata" przez polskich duchownych.................................. 65 Wyjątkowe Polki..................................................................................... 67 Ku „pokrzepieniu serc" (uwagi końcowe)............................................... 69 72