Szaman miejski Stephen King Serge Kahili King WPROWADZENIE Ho'omoe wai kahi ke kao'o (Posuwajmy się wszyscy razem - jak płynąca woda - w jednym kierunku) Niniejsza książka opowiada o szamanizmie, zwłaszcza o szamanizmie w tradycji hawajskiej i o tym, co znaczy być „szamanem miejskim". Abyś mógł uzyskać maksymalną korzyść z jej treści, już na wstępie wyjaśnię, o czym będzie w niej mowa. Zdaniem francuskiego historyka Mircea Eliade'a szamanizm jest praktyką, spotykaną na całym świecie łącznie z Azją, obiema częściami Ameryki i rejonem Pacyfiku. Wyraz szaman pochodzi z Syberii, z języka tunguskiego i jest używany obecnie zarówno przez naukowców jak i przez laików jako wygodny termin dla określenia osoby, zajmującej się praktykami, o których właśnie jest ta książka. W większości kultur człowiek taki nazywany jest rodzimym słowem w miejscowym języku. Przykładowo, w języku hawajskim jest to kupua. Ludzie mają bardzo różne pojęcie o tym, kim jest szaman i czym się zajmuje, toteż powiem, kogo ja sam określam tym słowem. Nie każdy lekarz jest szamanem, lecz szaman może być lekarzem; nie każdy kapłan plemienny jest szamanem, lecz szaman może być kapłanem plemiennym; nie każdy uzdrowiciel jest szamanem, lecz szaman może być uzdrowicielem. W tej książce i podczas prowadzonych przeze mnie warsztatów używam tego pojęcia w znaczeniu „uzdrowiciel związków" pomiędzy: ludźmi, umysłem i ciałem, człowiekiem i okolicznościami jego życia, ludźmi i Naturą, a także pomiędzy materią i Duchem. W praktyce uzdrawiania szaman posługuje się zupełnie innym sposobem pojmowania rzeczywistości niż to, które powszechnie funkcjonuje na świecie i jest to ten wyjątkowy punkt widzenia (zostanie on szeroko przedstawiony na dalszych stronach tej książki), który w zasadniczy sposób odróżnia szamana od innych uzdrowicieli. Konsekwencją takiego rozumienia życia są również wiążące się z szamanizmem niezwykłe techniki uzdrawiania, takie jak zmiana formy, komunikowanie się z roślinami i zwierzętami, a także wędrówki do świata „podziemnego". Nie martw się, jeżeli niektóre z tych określeń brzmią dla Ciebie obco. Czytając dalej, odniesiesz wrażenie, że postać wielu z tych praktyk, jeżeli nie większości, jest dla Ciebie dziwnie swojska, a to dlatego, że w swojej sztuce szamani opierają się na naturalnym doświadczeniu ludzi. Stwierdzisz więc, że wiesz już o szamanizmie więcej, niż Ci się wydawało. Szamanizm hawajski Szamanizm jest szczególnym rodzajem uzdrawiania, a szamanizm hawajski jest szczególnym rodzajem szamanizmu. Wyróżniającą cechą szamana, niezależnie od kultury, jest jego zaangażowanie i twórcze działanie. Ani wiedza, ani zrozumienie, ani też bierna akceptacja nie są wystarczające, by nieść pomoc. Szaman zagłębia się w doświadczenia życiowe przy pomocy umysłu i zmysłów, spełniając rolę współtwórcy. Niektórzy ludzie lubią podziwiać kształt i otoczenie przewróconego drzewa, szaman zaś przypomina bardziej rzeźbiarza, którego na widok takiego obiektu opanowuje pragnienie, by przekształcić go w pewien obraz wewnętrzny lub... w praktyczne narzędzie. Szanuje on i podziwia drzewo jako takie, lecz także doświadcza chęci połączenia się z nim w celu stworzenia czegoś nowego. Taką chęć działania przejawia on przede wszystkim w swojej podstawowej działalności - w uzdrawianiu. Niezależnie od kultury, położenia geograficznego i warunków społecznych jego zadaniem jest uzdrawianie umysłu i ciała oraz harmonizowanie okoliczności życiowych. To właśnie takie ukierunkowanie na dobro społeczeństwa i środowiska odróżnia szamana od zaprezentowanego przez Castanedę modelu czarnoksiężnika, który podąża ścieżką ściśle związaną z własną mocą i osobistym oświeceniem. Mimo, że wszyscy szamani są uzdrowicielami, większość z nich wybiera drogę „wojownika"; jedynie niektórzy z nich (stanowią oni mniejszość, obejmującą także szamanów hawajskich) wybierają drogę, którą moglibyśmy nazwać drogą „łowcy przygód". Działalność szamana-wojownika polega na tym, że personifikuje on takie niepożądane czynniki jak strach, choroba czy dysharmonia i koncentruje się na rozwijaniu swojej mocy w celu uzyskania możliwości ich kontrolowania i zwalczania. Z kolei szaman, kroczący drogą łowcy przygód, depersonifikuje takie emocje i zdarzenia (tzn. traktuje je jako konsekwencje czegoś, a nie jak przedmioty) i w celu ich zmiany rozwija u siebie zdolność kochania bliźnich, współpracy z nimi oraz tworzenia ogólnej harmonii. Ilustracją tych różnych podejść może być taki oto prosty przykład: jeżeli masz kontakt z osobą niezrównoważoną emocjonalnie, szaman-wojownik mógłby Ci pomóc utworzyć silną ochronę mentalną, zabezpieczającą Cię przed negatywną energią tej osoby. Natomiast szaman, który jest łowcą przygód, nauczy Cię raczej, jak masz harmonizować swoją energię tak, byś zachowywał spokój w towarzystwie tego człowieka, albo nawet byś stał się dla niego źródłem uzdrawiającej energii. Szaman-wojownik często podąża swoją ścieżką samotnie, podczas gdy łowca przygód jest z natury człowiekiem towarzyskim. Niemniej jednak, określenie różnic między mistrzami każdej z tych ścieżek jest rzeczą trudną, a może nawet niemożliwą z uwagi na to, że im większą mocą dysponujemy, tym więcej mamy w sobie miłości (gdyż zanikają nasze lęki), im więcej miłości mamy w sobie, tym większa jest nasza moc (gdyż wzrasta ufność). Próbowałem obu ścieżek i ostatecznie wybrałem - dla siebie i dla swoich uczniów - drogę hawajskiego łowcy przygód, ponieważ w moim przekonaniu jest to droga bardziej praktyczna i przynosząca więcej korzyści, chociaż nie zmienia to faktu, że mam wiele szacunku dla szamanów-wojowników i dla ich sposobów uzdrawiania. Szaman miejski Tytuł tej książki - Szaman miejski - wynika stąd, iż w nauczaniu swoją uwagę skupiam właśnie na środowisku miejskim. Chociaż zwykle szamanizm kojarzony jest ze środowiskami prymitywnych, a nawet dzikich plemion, to jego stosowanie jest równie naturalne i potrzebne w środowisku miejskim, a to dlatego, że po pierwsze, niezależnie od kultury i środowiska szaman jest uzdrowicielem, a po drugie, w dzisiejszych czasach więcej ludzi mieszka w miastach, niż poza nimi (tereny podmiejskie zaliczam do obszarów miejskich) i to właśnie ci ludzie najbardziej potrzebują uzdrawiania. Po trzecie wreszcie, szamanizm, zwłaszcza w wersji hawajskiej, dobrze pasuje do współczesnych czasów i potrzeb z następujących powodów: 1) nie ma nic wspólnego z sekciarstwem i jest całkowicie pragmatyczny; nie jest on religią, lecz rzemiosłem, a praktykować go można samodzielnie lub w grupie; 2) jest bardzo łatwy do nauczenia się i stosowania, chociaż, tak jak w każdym rzemiośle, pełny rozwój określonych umiejętności może zająć nieco czasu; 3) hawajska wersja szamanizmu może być praktykowana w dowolnym czasie i w dowolnym miejscu - w domu, w pracy, w szkole, podczas zabawy czy też w podróży, głównie dlatego, że szamani hawajscy zawsze zajmowali się wyłącznie umysłem i ciałem; nie stosowali bębnów do wywoływania odmiennych stanów świadomości, nie używali też masek, by udawać inne formy lub cechy; 4) natura szamanizmu jest taka, że uzdrawiając innych uzdrawiamy siebie; również przekształcając naszą planetę, przekształcamy samych siebie. Nauka rzemiosła W zamierzchłych czasach, gdy ludzie mieszkali w wioskach, całkowicie odizolowanych od innych społeczeństw, a postrzeganie świata przez człowieka ograniczało się do jednej doliny, góry lub wyspy, było rzeczą naturalną, że ktoś, kto opanował sztukę szamańską, miał tylko jednego, dwóch, być może trzech uczniów w ciągu całego życia, ponieważ była to liczba, która w pełni zaspokajała potrzeby wioski. Natomiast dziś żyjemy w Globalnej Wiosce wraz z miliardami ludzi i dla podtrzymania harmonijnej, zdrowej egzystencji potrzeba nam tysięcy szamanów. Potrzebujemy ludzi właśnie takich, jak Ty. Ja od dziecka byłem wychowywany na miejskiego szamana. Mój ojciec był wyjątkowo dobrze obeznany z różnymi kulturami i tradycjami prawie całego świata i przeszedł gruntowne szkolenie w zakresie szamanizmu, wywodzącego się z tradycji hawajskiej. Do perfekcji miał opanowane rzemiosła i sposoby funkcjonowania w buszu i dżungli, w lesie i na farmie, na pustyni i w tundrze. Nauczyłem się od niego bardzo dużo o Przyrodzie. Lecz był on przede wszystkim szamanem miejskim; posiadał wyższe wykształcenie medyczne i techniczne, a w kręgach biznesowych i rządowych czuł się prawie jak u siebie w domu. Ja pojawiłem się w jego życiu na początku pewnej wojny, a on zniknął z mojego pod koniec innej. Znaczną część czasu pomiędzy tymi zdarzeniami spędziliśmy na podróżowaniu z jednego ośrodka miejskiego do drugiego. W ciągu siedemnastu lat naszej znajomości uczyłem się szamanizmu na jego przykładzie i pobierałem nauki głównie w środowisku wielkich miast, miasteczek i innych skupisk ludzkich. Mówię o uczeniu się, lecz nie odbywało się ono w klasach, czy w formie sesji, prowadzonych na siedząco, podczas których ojciec mój występowałby jako nauczyciel, a ja jako uczeń. Sposób mojej edukacji należałoby uznać za bardzo tradycyjny, ponieważ przebiegała ona w toku zwykłych czynności życiowych. Na przykład, podczas rozmowy na temat warzyw, mój ojciec przedstawiał mi technikę komunikowania się z roślinami, bym mógł ją popraktykować, a potem omówić z nim. Albo w ciągu dnia stwarzał sytuację, w której miałem możliwość sprawdzenia opanowanych ostatnio umiejętności, a następnie oceniał, jak je wykorzystuję (lub nie wykorzystuję). Często też rzucał prowokujące aluzje, pomysły lub sugestie, bym rozważył je samodzielnie. Był to, oczywiście, jakiś rodzaj szkolenia, ponieważ był świadomie planowany, a ja z pewnością wyciągałem z niego stosowne nauki, chociaż sam proces nauczania wcale nie przypominał zajęć w szkole. Po śmierci ojca kontynuowałem szkolenie na szamana w ten sam sposób w ramach naszej hawajskiej rodziny, lecz uzyskiwaną wiedzę w dalszym ciągu stosowałem na terenie wielkich miast i miasteczek, z przerwą na pobyt w marynarce. Wykorzystywałem ją w sposób bardzo praktyczny, ponieważ do tego właśnie była przeznaczona. Pomogła mi ona poprawić ogólną kondycję organizmu i wzmocnić siły, wspomagałem się nią również w szybkim odzyskiwaniu zdrowia, kiedy, zapominając o posiadanych umiejętnościach, chorowałem lub ulegałem wypadkom. Z tej też wiedzy korzystałem, by poradzić sobie jednocześnie z przeładowanym programem studiów na uniwersytecie w Kolorado i pracą w trzech miejscach, a także by uzyskać stopień naukowy na Studiach Azjatyckich i odznakę organizacji Phi Beta Kappa. Kolejny raz wykorzystałem swoje umiejętności szamańskie, pracując nad zdobyciem dalszych stopni naukowych i specjalizacji w Amerykańskiej Wyższej Szkole Międzynarodowego Zarządzania w Arizonie, a także dużo później, kiedy pisałem pracę doktorską z psychologii na Uniwersytecie Zachodnim w Kalifornii. Po trzech latach małżeństwa, gdy mój pierwszy syn miał dwa latka, przeprowadziliśmy się do Zachodniej Afryki, gdzie spędziliśmy siedem lat. Prawie pół roku przebywałem w dżunglach, w lasach i na pustyniach, znacznie pogłębiając i rozszerzając dotychczasową wiedzę o różnych aspektach tamtejszego szamanizmu, ale w dalszym ciągu działałem przede wszystkim w mieście. Stosowałem swoje umiejętności do podtrzymywania szczęścia i pełni naszego związku małżeńskiego, do utrzymywania swoich synów (trzech) w dobrym zdrowiu fizycznych, a także do budowania przyjacielskich stosunków między moimi dziećmi oraz między nimi i mną. Wiedza ta była mi pomocna w uzdrawianiu i wychowywaniu zwierząt domowych, we wspieraniu rodziny, przyjaciół i sąsiadów w dziedzinie ich zdrowia i sukcesów; pomagała mi także rozwijać swoją karierę i dzielić się tym, co potrafiłem z ludźmi na całym świecie. Używam jej dla utrzymywania pojazdów i komputerów w stanie sprawnego działania, dla zapewnienia dobrej współpracy z liniami lotniczymi i właściwej pogody podczas moich podróży. Stosuję ją również w celu przyspieszenia nauki szamanów i innych ludzi, których nauczam. Gdziekolwiek jestem, wiedza ta pracuje na moją korzyść i na korzyść mojego środowiska społecznego i materialnego. W swoim życiu nauczyłem się wielu rzeczy, studiowałem wiele systemów religijnych (np. chrześcijaństwo, judaizm, buddyzm, hinduizm, konfucjanizm, islam, voodoo), filozoficznych (głównie taoizm, jogę, zeń, pragmatyzm zachodni) i systemów uzdrawiania (masaż, ziołolecznictwo, pracę z energiami, uzdrawianie wiarą, hipnozę - to jedynie kilka przykładów). W każdej z tych dziedzin szamanizm pomagał mi rozszerzać wiedzę. Obecnie, kiedy na stałe mieszkam na Hawajach i kieruję organizacją o nazwie Aloha International (będącą międzynarodową siecią szamanów-uzdrowicieli, która, poprzez organizowanie kursów i seminariów, muzeów i miejscowych oddziałów, propaguje hawajską tradycję uzdrawiania), rzemiosło miejskiego szamana przejawia się we wszystkich naszych działaniach. W tej książce zamierzam wykazać, że idee i praktyki szamanizmu hawąjskiego nadają się do wykorzystania równie dobrze w środowisku współczesnego społeczeństwa miejskiego, jak i na obszarach, które mają ściślejszy związek z Naturą. Jak wspomniałem wcześniej, niektóre koncepcje, przykłady i ćwiczenia będą Ci znane, a niektóre z nich mogą wyglądać dość obco. Materiał pochodzi z dwóch kursów, które prowadzę i jest w ich toku prezentowany mniej więcej w tej samej kolejności, w jakiej go podaję tutaj. Jednakże objętość tej książki nie pozwala zagłębić się w niektóre zagadnienia tak, jak jest to możliwe podczas kursu. Polityka otwartych drzwi Wiele z tego, co ja prezentuję w sposób otwarty, w niektórych tradycjach uważane jest za głęboką tajemnicę. Czasami jest to wynik obaw o to, że wiedza ta może być używana w niewłaściwy sposób, czasami jest to obawa, że, gdy wiedza ta będzie dostępna dla każdego, może stracić swoją moc, czasami zaś wynika to z lęku przed karą ze strony wyższych kapłanów, którzy wydali polecenie, by nie ujawniać takich rzeczy. Ale prawdziwy szaman nie robi tajemnicy z czegoś, co pomaga i uzdrawia. Nie sztuka utrzymywać wiedzę w tajemnicy; sztuką jest sprawić, by ludzie zrozumieli ją i potrafili stosować. Co do niewłaściwego używania takiej wiedzy uważam, że wynika ono z niekompetencji. Im więcej człowiek wie na temat tego, jak zmieniać rzeczywistość, tym mniejsze ma skłonności i okazje do szkodliwych działań. Twierdzę również, że to, co jest szeroko rozpowszechnione, ma o wiele większą moc niż to, co nie jest używane, lecz trzymane pod kluczem. Wiedza utrzymywana w tajemnicy jest warta tyle, co pieniądze pod materacem żebraka, a jej świętość nie leży w zastrzeżeniu nauk dla nielicznych, lecz w ich dostępności dla wielu. Być może obawy przed swobodnym przekazywaniem tej filozofii innym ma związek z lękiem, wynikającym z tego, że stróże wiedzy w rzeczywistości niewiele mają do pilnowania, albo nie rozumieją, co posiadają. Natomiast jeśli chodzi o lęk przed wyższymi kapłanami, to w sprawach dotyczących umysłu szamani nie uznają ani hierarchii, ani cudzej władzy. Najchętniej stworzyliby ogólnoświatowy system demokracji duchowej. Dziedzictwo hawajskie Hawajczycy dysponują ogromną spuścizną duchową, psychologiczną, kulturową i praktyczną, lecz ja mogę przedstawić jedynie niewielką część tego, co miałem zaszczyt poznać. Właściwie, ich dziedzictwo jest tak bogate, że w jego ramach powstała pewna liczba lokalnych tradycji, toteż nie wszyscy Hawajczycy (czy osoby zajmujące się Hawajami), są zgodni w swoich poglądach na to, co składa się na nie. To, co ja mogę Wam przekazać, pochodzi od mojego przybranego ojca i jego krewnych, a także od mojego prawdziwego ojca i jego hawajskiego przyrodniego rodzeństwa, ale dzięki swojej szczególnej osobowości i osobliwemu spojrzeniu na świat, ja również wniosłem swój wkład do prezentowanej wiedzy. Tak więc, jest to tradycyjna mądrość, ujęta we współczesnych kategoriach i przystosowana do obecnych warunków, ale za to, co mówię ja sam ponoszę pełną odpowiedzialność. Ogromna część zachowanej przez Hawajczyków spuścizny kryje się w ich języku. Jest on pozornie prosty: ma jedynie dwanaście liter i nie ma w nim żadnej formy czasownika być; a mimo to potrafi opisywać najgłębsze, jakie można sobie wyobrazić, koncepcje świadomości duchowej, konstrukcji psychologicznych, natury rzeczywistości, miłości, władzy, dokonań itd. Ponieważ dla większości z Was język ten byłby całkowicie obcy, ograniczyłem się do cytowania tylko tych zdań, które niezbyt dobrze brzmią w tłumaczeniu na język angielski. Jeżeli chcecie spróbować wymowy, to ryzykując, iż narażę się na oburzenie ze strony purystów języka hawajskiego powiem, że spółgłoski wymawia się w sposób zbliżony do spółgłosek angielskich, a samogłoski przypominają bardziej samogłoski języka hiszpańskiego. A więc rozpoczynam swoją opowieść. Oto jest wiedza, którą chcę się z Tobą podzielić. Niechaj pomoże Ci ona odnaleźć spokój, miłość i moc, byś mógł się nimi radować. PRZYGODA PIERWSZA ROZWÓJ SZAMANIZMU HAWAJSKIEGO Waiho wale kahiko (Obecnie ujawniane są stare tajemnice) Rozległ się grzmot, zawył wiatr, strugi deszczu wypełniły przestrzeń, ogromne fale wznosiły się i opadały, a potężny Maui zarzucał i wyciągał swój magiczny haczyk na ryby. W końcu, z towarzyszeniem dźwięku tysięcy wodospadów z morza powoli wyłoniły się wyspy, zwane Hawajami. Maui zatriumfował po raz kolejny, a ludzkość uzyskała nowe ziemie do badania i uprawy. Rozwój szamanizmu hawajskiego rozpoczyna się tym właśnie mitem. Maui - czarodziej, sztukmistrz, pół-bóg, cudotwórca, „zaklinacz" szczęścia - słynął z tego wszystkiego w całej Polinezji. Żadna inna postać mityczna rodzaju męskiego nie była tak znana, a jedyną kobietą w mitologii polinezyjskiej o tak szerokiej sławie była Hina - bogini Księżyca i matka Maui. Opowiadania o Maui, których wiele jest w takich książkach, jak: Hawaiian Mythology Beckwitha, Myths and Legends ofthe Poly-nesians Andersena i Ań Account of Polynesian Race Fornandera, dowodzą, że był on archetypem szamana, który można znaleźć we wszystkich podobnych starożytnych tradycjach na całym świecie, mających styczność z wpływami polinezyjskimi. Oprócz wypiętrzenia się wysp, z których składają się Hawaje (o czym mówi jeden z mitów) Maui zwolnił bieg Słońca tak, by jego matka mogła wysuszyć swoje ubranie (o czym mówi się w innym micie o odkryciu lądów na dalekiej Północy), odwiedził Wyższy Świat i, przechytrzywszy bogów, wydobył stamtąd tajemnicę ognia (mit o twórczej intuicji, uzyskanej w szamańskim transie), odwiedził świat podziemny, gdzie pokonał różne potwory (kolejny mit o szamańskim transie uzdrawiającym). Potrafił on używać magii i przedmiotów magicznych, swobodnie rozmawiać z ptakami, zwierzętami i z żywiołami. Maui był najpopularniejszą postacią mitów polinezyjskich dlatego, że chętnie spieszył z pomocą, lubił przygody, nie miał szacunku dla władzy i był istotą przystępną. Jako pół-bóg (a dokładniej - człowiek o magicznych umiejętnościach), nigdy nie był czczony, ale można było zwracać się do niego z prośbą o spowodowanie szczęśliwego trafu. W Nowej Zelandii, gdzie Maorysi oprawiali podobiznę Maui w drewno lub jadeit na kształt embrionu ludzkiego, który nosili jako maskotkę, ta postać nazywana była „Maui Tikitiki". Natomiast na Hawajach, gdzie nigdy nie wykonywano takiej podobizny, nazywano go „Maui Kupua". Obydwa te miana mają to samo znaczenie: „Maui-szaman" Linie tradycji Kahunów W Polinezji bardzo wcześnie (niektóre tradycje, takie jak ta, którą reprezentowała moja adopcyjna rodzina Kahili, a także takie, o jakich mówi Leinani Melville w książce Children ofRainbow, cofają się aż do czasów zaginięcia kontynentu zwanego Mu, choć właściwie wiele osób nie zgadza się z tym) powstała filozofia życia zwana Hu-ną. Nazwa ta oznacza tajemnicę lub ukrytą wiedzę, ale znaczenie to nie wiąże się z jakąkolwiek chęcią ukrywania tej wiedzy przed innymi, lecz raczej z jej charakterem, ponieważ dotyczy niewidzialnej strony rzeczy. Ekspert lub mistrz w stosowaniu tej filozofii w języku hawajskim nazywany był kahuną, w języku tahitańskim tahuną, a po maorysku nazywał się tohungą. Mistrzowie ci reprezentowali trzy odmiany tradycji. Istnienie trzech odmian odnotowane zostało w wielu źródłach (na przykład, w książce Mało Hawaiian Antiąuities i w Ancient Hawaiian Civilization wydanej przez Szkołę Kamehame-ha), ale większość wiadomości na ten temat, o których powiem dalej, otrzymałem od Ohialaka Kahili i Wana Kahili, którzy - według hawajskich zwyczajów w zakresie adopcji - byli moim wujostwem. Kiedy miałem siedemnaście lat (po śmierci mojego ojca) zostałem zaadoptowany (po hawajsku: hanai'd) przez rodzinę Kahili. Nie była to forma prawna adopcji, ale dla Hawajczyków oznaczała przyjęcie dziecka do rodziny jak własnego. Jedna z odmian Huny, o których wspomniałem, skupiała się na sztuce uzdrawiania ciała fizycznego, religii obrzędowej, polityce i wojnie. Na Hawajach była ona znana jako linia, reprezentująca tradycję Ku. Przedstawiciele drugiej odmiany tej filozofii koncentrowali się na duchowych i materialnych aspektach nauk i rzemiosł takich, jak rybołówstwo i rolnictwo, budowa statków i żegluga, rzeźbienie w drewnie i zbieranie ziół. Na Hawajach była to linia, pielęgnująca tradycję Łono. Mistrzowie trzeciej odmiany - hawajskiej linii tradycji Kane - zajmowali się magią, mistycyzmem i psychologią. Byli to szamani. W ramach tych trzech grup ekspertów Huny istniały podziały na wiele podkategorii i choć w każdej z nich byli uzdrowiciele, to sztuka uzdrawiania z wykorzystaniem sił duchowych była domeną szamanów. Ku, Łono i Kane były archetypami lub personifikacją ciała, umysłu i ducha. Pełna nazwa Kane brzmiała początkowo Ka-newahine, co oznacza „mężczyzna-kobieta" i nawiązuje do zagadnienia polaryzacji przypominającej koncepcję yin/yang, używaną przez szamanów, wywodzących się z tradycji Taoizmu. Kane był archetypowym bogiem wysokich miejsc, źródeł wody, lasów i pokoju. Jest to znamienne z tego powodu, że Hawajczycy z zasady mieszkali jedynie na wybrzeżu swoich wysp. Nie licząc obcych najazdów, organizowanych po drewno sandałowe, po wysokie drzewa do budowy łodzi oceanicznych i po pióra na okrycia, jedynymi Hawajczykami, którzy spędzali wiele czasu w lasach i na wyżynach, byli szamani. Jako cech rzemieślniczy linia szamanów, reprezentujących tradycję Kane, była luźno podzielona na takie podgrupy, jak terminatorzy, czeladnicy i mistrzowie, chociaż u różnych nauczycieli można było spotkać inną liczbę takich kategorii. Kiedy ja zaczynałem swoją edukację, byłem początkowo terminatorem, a czyniąc postępy, stawałem się w różnych dziedzinach mistrzem. Hawajscy szamani, podobnie jak szamani w innych częściach świata, nie budują hierarchii. Terminator to zarówno uczeń, jak i kolega, a nie ktoś niższy rangą, natomiast mistrz jest mistrzem w wiedzy, a nie w panowaniu nad ludźmi. Hawajskim określeniem dla mistrza w sensie kogoś, kto ma kwalifikacje duchowe i materialne w danej dziedzinie jest kahuna, o czym już wspomniałem wyżej. Obecnie słowo to używane jest w dość szerokim znaczeniu, lecz we właściwym użyciu, takim, by miało ono konkretne znaczenie, zawsze musi mu towarzyszyć jakieś określenie. Na przykład, mistrz uzdrawiania, który stosuje zioła, masaż i działania energetyczne, jest nazywany kahuna lapa 'au; mistrz modlitwy i obrzędów nosi miano kahuna pule, a mistrz-szaman to kahuna kupua. Nawiasem mówiąc, „wielki kahuna" z wybrzeża surfingowego nazywałby się kahuna hę 'e nalu, a czarnym magom i czarnoksiężnikom nadano nazwę kahuna 'ana 'ana. Na temat kahunów hawajskich pisano i opowiadano wiele nonsensów zaczynając od tego, że prawdziwy kahuna ma krwawe mięso w oczach, a kończąc na tym, że kahuni potrafią - w dziesięciu przypadkach na dziesięć - natychmiast przywracać złamane kości do zdrowia, że wskrzeszają umarłych i że stosują haniebną „modlitwę śmierci". Ponieważ wiele z tych rzeczy przypisuje się szamanom, chcę od razu wyjaśnić te sprawy. Zacznę od tego, że wiara w krwawe mięso w oczach (o której wzmianki przewijały się również na antenie telewizyjnej), zrodziła się w wyniku gry słów, którą uwielbiali Polinezyjczycy. Słowem, używanym dla określenia mięsa jest makole, które oznacza również kogoś o czerwonych oczach, co odnosi się także do zapalenia spojówek. Ale to samo słowo oznacza „tęczę", będącą symbolem obecności wodzów, bogów lub duchów. W odniesieniu do kahuny mówi ona o szacunku do niego. Co do natychmiastowego składania złamanych kości, to w określonych warunkach dokonać tego może każdy uzdrowiciel. Jest to możliwe zwłaszcza wtedy, kiedy dostępne są ogromne ilości energii i istnieje silna wiara, nie dopuszczająca żadnych wątpliwości. Taka opinia o kahunach zaczęła rozpowszechniać się od momentu, gdy w swojej książce Cuda w świetle wiedzy tajemnej Max Freedom Long przytoczył pojedynczy przykład takiego uzdrowienia. Opowiada on tam o kahunce, która w mgnieniu oka doprowadziła do całkowitego zdrowia złamaną nogę pewnego człowieka, znajdującego się w stanie upojenia alkoholowego. Warunki, niezbędne do uzyskania natychmiastowego skutku działań uzdrowicielskich były spełnione, ponieważ kahunka z pewnością miała dość energii i wiary, a mężczyzna był zbyt pijany, by mieć jakiekolwiek wątpliwości. Jednak nie tylko kahuni potrafią dokonywać takich uzdrowień. Natomiast, jeśli chodzi o powroty zmarłych do życia, to zdarzają się one w każdej kulturze; czasem odbywa się to spontanicznie, bez udziału lub obecności szamana czy uzdrowiciela. W takich przypadkach „zmarły" jest w rzeczywistości w głębokiej śpiączce lub w transie, albo w drodze na „tamtą stronę". Może należałoby wierzyć, że Jezus miał rację mówiąc, iż dziewczyna, którą przywrócił do życia, była po prostu w stanie śpiączki. Typową techniką, stosowaną przez kahunę-szamana do wskrzeszania rzekomo zmarłych ludzi jest sprowadzanie błądzącego ducha danej osoby z powrotem do ciała przez duży palec u nogi. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że ściskanie dużego palca jest dobrze znaną metodą cucenia człowieka, który zemdlał, to stwierdzimy, że szamani byli zadziwiająco bystrzy. A teraz o tak zwanej „modlitwie śmierci". Stosowali ją tylko 'ana 'ana - czarni magowie i czarnoksiężnicy, którymi gardzili kahuni wszystkich linii. Tymi renegatami byli zwykle terminatorzy, którzy uzyskali pewną wiedzę, ale zostali usunięci z cechu z powodu swojej negatywnej osobowości lub niewłaściwego zachowania. To Europejczycy jako pierwsi nazwali ich kahunami, a misjonarze rozpowszechnili pogląd, że wszyscy kahuni są złymi czarnoksiężnikami. W istocie jednak „modlitwa śmierci" jest niczym innym, jak klątwą, która -przekazana w sposób otwarty lub telepatyczny - wykorzystuje strach ofiary. Jeżeli nie było strachu, modlitwa taka nie wywierała żadnego skutku. Istniał rodzaj kahunów, którzy specjalizowali się w unieszkodliwianiu działań 'ana 'ana, przez wpływanie bezpośrednio na prześladowcę, albo przez wzmacnianie jego ofiary. Czasami ci „antyczarnoksiężnicy" byli także nazywani kahunami 'ana 'ana. Szkolenie szamanów Szkolenie szamanów w Polinezji odbywa się - w zależności od obszaru - w sposób oficjalny lub nieoficjalny. W Nowej Zelandii Maorysi, chcący posiąść wiedzę i umiejętności w dziedzinie Huny, uczęszczali do Szkoły Whare Wananga lub „Szkoły Metapsychicz-nej". Odbywali oni ściśle kontrolowane szkolenie i poddawali się różnym sprawdzianom. Tradycja hawajska była bardziej związana z rodziną. Kandydatów na kahunów wybierano wśród krewnych; mogły to też być osoby, adoptowane przez rodzinę szamana, które w sposób nieformalny były szkolone przez niego lub jego zaawansowanych uczniów. W systemie maoryskim zadawano uczniom konkretne rzeczy do osiągnięcia i sprawdzano wykonanie zadania, natomiast w systemie hawajskim uczeń obserwował przedstawiane mu demonstracje działań, otrzymywał ćwiczenia, zwięzłe porady i zalecenia, a następnie był pozostawiany sam sobie, by mógł samodzielnie rozwinąć własną inicjatywę i samodyscyplinę, potrzebną do opanowania umiejętności, wynikających z otrzymanych zadań. A czy opanował je, czy nie, zależało już wyłącznie od niego samego. Jeżeli czuł, że jest już gotów, udawał się do mistrza i prosił o pozwolenie zademonstrowania swoich umiejętności. Mistrz udzielał mu wskazówek, jak udoskonalić umiejętności lub też uznawał, że uczeń perfekcyjnie opanował dane mu zadanie, i jeżeli uczeń poprosił o nowe, otrzymywał je. Moim zdaniem, nauka w systemie hawajskim była trudniejsza ze względu na nieprecyzyjne wskazówki. Na przykład, mój hawajski wuj, Wana Kahili, powiedział mi pewnego razu, bez żadnych wstęp-nych_wyjaśnień: - Dobrze jest rozumieć energie kamieni i podobnych im rzeczy. Zapytałem więc: - Czy oznacza to, że radzisz mi zająć się ich studiowaniem? - Nie - odpowiedział. - Czy chcesz, bym to zrobił? - nalegałem. - Nie - powtórzył. Początkowo nie mogłem zrozumieć, dlaczego o tym wspomniał, ale dzięki wcześniejszym doświadczeniom z moim ojcem i z M'Bala, moim szamańskim mentorem z Afryki wreszcie doznałem olśnienia, toteż zadałem inne pytanie: - Jak można nauczyć się rozumieć energie kamieni? Na to wuj odpowiedział: - Powinieneś zacząć od ... - i dał mi szereg wskazówek, jak mógłbym rozpocząć naukę. Gdybym nie zadał właściwego pytania, nie pomógłby mi rozszerzyć wiedzy w tej dziedzinie. W szamanizmie ha-wajskim własna inicjatywa jest wysoko ceniona i nagradzana. Aspektem szamanizmu polinezyjskiego, odróżniającym go od lepiej poznanego szamanizmu Indian amerykańskich, jest to, że nie używa się w nim masek, natomiast wykorzystuje bębny i taniec. Nigdzie w Polinezji nie były stosowane maski, przedstawiające bogów, duchy czy zwierzęta, choć niektórzy sądzą, iż maski melanezyjskie z Nowej Gwinei są pochodzenia polinezyjskiego. Kiedy tancerze, szamani lub kapłani w Polinezji chcieli przywołać bogów, duchy lub zwierzęta, czynili to tylko za pomocą dźwięku lub gestu. Nawet staranne tatuaże na twarzach nie miały stanowić maski, lecz podkreślać urodę. Również bębny były używane nie do osiągania zmienionego stanu świadomości, lecz do komunikowania się, do zachowywania rytmu i energetyzowania się. Czasami w świętym hawajskim tańcu hula jego wykonawca wchodził w rodzaj transu, ale następowało to wtedy, kiedy medytował i koncentrował się na bogach, duchach lub intencji, która musiała być przedstawiona wszystkim przed rozpoczęciem tańca. Sam taniec był starannie wyreżyserowany, a moc, jaką wyzwalał, zależała od sprawności tańczącego w łączeniu się z duchem lub przedstawioną intencją. Jako efekt uboczny mógł pojawić się głębszy trans lub koncentracja, lecz podstawowym celem, świętego tańca hula było to, by nauczyli się go widzowie i by się w ten sposób rozruszali. Natomiast taniec, którego podstawowym celem było wywołanie ekstazy lub innego stanu zmienionej świadomości nie należał do kultury polinezyjskiej. Jako uzdrowiciele szamani polinezyjscy byli kształceni w siedmiu obszarach. By stać się szamanem-kahuną, należało osiągnąć pewien stopień mistrzostwa we wszystkich siedmiu, ale z powodu różnic w naturalnym talencie i w stopniu zainteresowania danym obszarem, w jednych z nich osiągano większą, a w innych mniejszą sprawność. Zasadniczo, szaman był szkolony w sprawach duchowych, w umiejętności uwalniania blokad psychicznych, w sprowadzaniu pożądanych okoliczności, w zmianie formy, w tworzeniu pokoju, w nauczaniu i w „łowieniu" przygód. Każdy nauczyciel prezentował inną formę nauczania, ale zawsze w procesie edukacji ważne było wyrobienie sobie poczucia własnej wartości, wewnętrznego autorytetu i mocy słów, by móc kierować energią, tworzyć obrazy i odpowiednie przekonania. Zwykle terminatorzy otrzymywali pewne pieśni (które dziś można określić jako afirmacje) lub obrazy do medytacji i badań; uczyli się naśladować żywioły, zwierzęta i formy roślinne oraz wzorować się na nich. Formalne szkolenie odbywało się zwykle od świtu do północy, ale od terminatora oczekiwano, że będzie on wykorzystywał do nauki każdą okazję, nadarzającą się tak w ciągu dnia, jak i w nocy. Dla wzmacniania energii duchowej i kierowania myślami ważne też były ćwiczenia oddechowe. Jako człowiek, zajmujący się sprawami duchowymi, szaman był szkolony w telepatii i jasnowidzeniu, ale także w wędrówkach do innych światów - zewnętrznych i wewnętrznych, w kontaktowaniu się z duchami, w channelingu, w pracy ze snami, w komunikowaniu się ż roślinami, zwierzętami i naturalnymi żywiołami na Ziemi. Wszystko to było traktowane jako rodzaj telepatii, która prawdopodobnie była najważniejszą ze wszystkich umiejętności szamana. Dla rozszerzania umiejętności i sprawności mentalnych często w szkoleniu stosowano wróżenie z rzucanych kamieni. Szkolenie szamana w zakresie usuwania blokad obejmowało uwalnianie fizycznych, emocjonalnych i mentalnych napięć oraz metody zmiany ograniczających przekonań. Odblokowywanie energii najczęściej polegało na wykonywaniu lomi-lomi - hawajskiej formy masażu, łączącego elementy przypominające masaż szwedzki, a także rolfing, polarity, akupresurę, nakładanie rąk oraz inne terapie. W celu uwalniania blokad stosowano także geomancję indywidualną i środowiskową. Zmiany ograniczających przekonań można dokonać na wiele sposobów, ale najczęściej stosowaną metodą był rodzaj terapii konwersacyjnej, obejmującej często afirmacje, które można było stosować samodzielnie, w parach lub w grupach. Jeśli chodzi o sprowadzanie pożądanych okoliczności, to szkolenie obejmowało takie rzeczy, jak zmiana pogody, zwiększanie zamożności (prawdopodobnie przez stymulację obfitszych zbiorów albo połowów) lub inicjowanie różnych wydarzeń (takich jak odkrywanie wysp lub aranżowanie spotkań poszczególnych władców). Wśród licznych metod był rodzaj kontemplacji lub biernego skupiania uwagi, przypominającego pewne praktyki z jogi, których celem było utrzymywanie świadomości w spokoju dotąd, aż ściągnie ona dostatecznie dużo energii, by mogła przejawić się w formie materialnej. Szkolenie obejmowało także podróże astralne i psychokinezę. • Szkoląc się w zmienianiu formy, szaman uczył się odgrywać różne role poprzez śpiew, grę aktorską lub taniec, przejmować cechy zwierząt lub rzeczy, jednoczyć się z żywiołami Natury i wpływać na nie drogą rezonansu, a przy najwyższym stopniu sprawności - znikać lub ukazywać się ludziom w zmienionej postaci. W zakresie tworzenia pokoju szaman musiał nauczyć się harmonizować własne wnętrze, życie wewnętrzne innych ludzi, relacje między ludźmi, między człowiekiem i Naturą oraz samą Naturę. W dziedzinie zapewniania pokoju specjalizowało się stowarzyszenie szamanów na Tahiti, które nazwało się Arioi. Jego członkowie podróżowali od wyspy do wyspy i prezentowali swoje przedstawienia, w których środkami wyrazu były śpiew, taniec i recytacje poezji. Szacunek do tych ludzi był tak wielki, że na czas ich obecności zawieszano wszystkie miejscowe wojny. Opowiadając mity i legendy przypominali oni zaangażowanym w walki ludziom o ich wspólnym pochodzeniu i wspólnym celu, a za pomocą rubasznego i pogardliwego humoru próbowali pokazać antagonistom niestosowność ich po.-stępowania. To skupienie uwagi na pokoju jest jedną z cech odróżniających szamanów polinezyjskich od innych. O ile większość szamanów na świecie podąża ścieżką wojownika, gdzie najważniejsza jest koncentracja na mocy i przezwyciężaniu samego siebie, szamani polinezyjscy reprezentują drogę, którą nazywam drogą łowcy przygód, gdzie główny akcent kładzie się na miłość (aloha) i rozszerzanie świadomości. Szamani przygotowujący się do roli nauczyciela byli uczeni demonstrowania wiedzy i dzielenia się nią, pomagania ludziom w odkrywaniu ich własnej mocy, by mogli ją wykorzystywać do samodzielnej zmiany swojego życia. Bardzo rzadko szaman zostawał ka-huną a'o, czyli nauczycielem wyszkolonym w prowadzeniu zajęć grupowych. Znacznie częściej nauczanie odbywało się drogą przytaczania przykładów, udzielania wskazówek i porad pojedynczym osobom. Szaman, który chciał działać jako łowca przygód, uczył się elastyczności, pozytywnego nastawienia wobec zmian, pozytywnego kierowania tymi zmianami, swobody w badaniu nowych sposobów robienia różnych rzeczy, a także w nieustannym uaktualnianiu i rozszerzaniu swojej wiedzy poprzez podróżowanie i naukę u różnych nauczycieli. Wzloty i upadki szamanizmu hawajskiego Ludzie, którzy uzyskali moc i zdolności szamańskie często pytają, jak to się stało, że Polinezja została opanowana przez ludzi z innych kontynentów. Dlaczego szamani nie zdołali zapobiec temu? Ponieważ zagadnienie to ma bezpośredni związek z rozwojem szamanizmu polinezyjskiego, odpowiadam na to pytanie od razu. Każdy region Polinezji miał swoje własne doświadczenia na tym polu, zależne od warunków lokalnych, ale doświadczenia Hawajów są dość typowe, toteż mogą posłużyć jako przykład. W swojej książce Ań Account ofthe Polynesian Race Fornan-der pisze, że około roku 1200 w czasach panowania rycerstwa w Europie i za rządów Dżingis Chana w Azji, człowiek o nazwisku Paao, który był kahtiną z linii tradycji Ku, obdarzonym silną motywacją i determinacją, poprowadził na Hawaje ekspedycję, w której uczestniczył pewien wódz z Samoa oraz samoańscy i tahitańscy żołnierze. W tamtych czasach Hawaje były dość spokojnym miejscem. W różnych częściach poszczególnych wysp rządzili miejscowi wodzowie, którzy byli raczej szefami wiosek. W portach było tłoczno; łodzie oceaniczne odbywały regularne rejsy handlowe i migracyjne pomiędzy Wyspami Hawajskimi, Samoa i Tahiti. Grupa, reprezentująca linię tradycji Ku, o której Mało pisze w swojej książce Hawaiian Antiąuities, istniała już na Hawajach jako obrzędowy związek duchowieństwa, opiekującego się większością świątyń i organizującego uroczystości poświęcone rolnictwu, połowom i uzdrawianiu. Do momentu przybycia Paao kapłani z linii Ku żyli we względnej harmonii z szamanami reprezentującymi linię tradycji Kane i z mistrzami różnych zawodów (zielarzami, astrologami, mistrzami budowy łodzi itp.), wywodzącymi się z tradycji Lono. Życie toczyło się bardziej niż spokojnie, było wręcz pełne błogości. Gdyby nawet ktoś mógł przewidzieć, co się święci, i tak nikt by w to nie uwierzył. Hawaje były rajem, więc cóż mogło im grozić? Paao posiadał szczególny talent, który w połączeniu z jego ambicją miał wprowadzić gruntowne zmiany w społeczeństwie ha-wajskim. Człowiek ten był genialnym organizatorem. Kiedy tylko wylądował na wyspach (mówi się, że pierwsza była Wyspa Wielka), stworzył bazę operacyjną, obsadzoną przywiezionymi ze sobą żołnierzami i dowodzoną przez zaufanego komendanta. Następnie - wykorzystując swoją silną osobowość i zdolności organizacyjne - ogłosił, że zamienia miejscową grupę kahunów, reprezentującą tradycję Ku w silnie zhierarchizowaną i ekskluzywną organizację akolitów i kapłanów. W pewnym momencie po raz pierwszy na Hawajach do ceremonii wprowadził ofiarę ludzką tłumacząc, że skoro życie ludzkie jest tak cenne, to tego rodzaju ofiara będzie najskuteczniejsza. Gdy grupa Ku przekształciła się w silną organizację, Paao zaczął - z pomocą swoich żołnierzy - rozszerzać wpływy polityczne. Podbijając kolejne obszary zmieniał - z pomocą miejscowych kapłanów - system rządzenia przez miejscowych wodzów na nowy system arystokratyczny. O ile wcześniej cała ziemia była zarządzana wspólnie, teraz władał nią wyłącznie nowego rodzaju zarządca, który mógł dzielić ją i odbierać według własnej woli. Arystokracja posiadała własną hierarchię, podobną do systemu feudalnego w Europie, a Paao zadbał o to, by jego władza nad ludźmi była nierozerwalnie powiązana z władzą kapłanów, a także, by oni sami byli wzajemnie od siebie zależni i by wzajemnie się kontrolowali, również tak, jak to było w Europie. Jednakże, chociaż zdołał on przekształcić prymitywny system klasowy na Hawajach w system ściśle kastowy, nigdy nie udało mu się ustanowić pańszczyzny. Zwyczajni ludzie byli dzierżawcami, a nie chłopami pańszczyźnianymi. Zarządcy nie byli ich właścicielami, toteż jeżeli człowiek nie był zadowolony z jednego zarządcy, mógł przenieść się gdzie indziej pod władzę kogo innego. Potencjalną, a nawet realną opozycję dla nowego porządku stanowili tylko szamani i mistrzowie różnych zawodów, toteż Paao i jego następcy robili wszystko, by zniszczyć jednych i drugich. To, czym należało się zająć w tym celu, był handel z innymi wyspami Południowego Pacyfiku. Paao zabronił łodziom oceanicznym opuszczać Hawaje (taka była, rzekomo, wola bogów), a te, które przypływały, były konfiskowane, toteż w krótkim czasie zamarła wszelka wymiana handlowa między wyspami. Bez handlu nie było potrzeby budowania łodzi, czego skutkiem było zamknięcie wszystkich zajmujących się tym rzemiosłem warsztatów. Niepotrzebni okazali się mistrzowie tego zawodu, nie było pracy dla nawigatorów, toteż te dwie specjalności zanikły; zanikła również większość związanej z nimi wiedzy. Na siedemset lat przed opadnięciem „żelaznej kurtyny" w Europie, Paao spuścił jeszcze skuteczniejszą „kurtynę oceaniczną" na Hawaje. Członkowie grupy reprezentującej tradycję Łono cierpieli pod rządami Paao okrutnie i właściwie przez następne pięćset lat do momentu przybycia Cooka przetrwały jedynie takie zawody jak farmer, rybak i zielarz., a to dlatego, że były one bezsprzecznie pożyteczne i nie stanowiły zagrożenia dla nowego porządku. Największym lękiem napawali Paao szamani z grupy reprezentującej linię tradycji Kane, ponieważ głosili oni wolność i moc człowieka, ale oni również w sposób czynny nie byli w stanie oprzeć się mu. Szamani robili to, co mogli - chronili się w lasach i na terenach górzystych, gdzie niewiele ludzi miało odwagę lub chciało się zapuszczać. Natomiast na innych ludzi mogli wpływać tylko na tyle, na ile ci ludzie chcieli takiego wpływu. Paao zapewniał wszystkim całkowite bezpieczeństwo w zamian za rezygnację z osobistej wolności i odpowiedzialności; wykorzystywał lęk jako motywację do podporządkowania się jego systemowi organizacji życia. Bezpieczeństwa strzegli nie tylko żołnierze nowych wodzów, ale i przedstawiciele klasy najemnych oprawców, zatrudnianych przez władców i kapłanów do eliminowania - pod osłoną nocy - ich wrogów i pozyskiwania ludzi na ofiary dla bogów. W nowym porządku szerzyła się ciemnota, a szamani nie stanowili dostatecznie licznej i dobrze zorganizowanej grupy, by bezpośrednio przeciwstawiać się polityce Paao. Przenieśli się więc na odludzie, zdradzając swoje miejsce pobytu tylko nielicznym, uzdrawiając tylko tych, którzy potrafili do nich dotrzeć i żyjąc w swojej społeczności na bardzo niskim poziomie. Do czasu odkrycia Hawajów przez Cooka pod koniec dziewiętnastego wieku, kapłani z grupy Ku mieli silną władzę nad całym ich obszarem, mimo, że wszystkie wyspy były we wzajemnej wojnie między sobą. Grupa reprezentująca tradycję Lono utraciła większość swojej wiedzy i praktycznie stała się mało znaczącym odłamem duchowieństwa, a szamani z linii Kane pozostawali w ukryciu w głębi kraju; kontaktowano się z nimi w chwilach zagrożenia, lecz na co-dzień unikano ich. Jedynie na wyspie Kauai przedstawiciele tej linii zachowali znaczne wpływy. Kiedy z pomocą zachodnich doradców i środków technicznych błyskotliwy król Kamehameha podbił Hawaje - wyspę Maui, Oahu i Molokai - szamani z wyspy Kauai, mocą swoich magicznych działań, dwa razy powstrzymali najazd wojsk królewskich na ich ziemie. W książce Ka Po 'e Kahiku (Ludzie dawnych czasów) Kamakau pisze, że w 1796 roku dziesięć tysięcy żołnierzy pod wodzą Kamehamehy podjęło próbę przepłynięcia kanału, oddzielającego wyspy Oahu i Kauai, lecz zerwał się tak silny wiatr, że kontynuacja wyprawy groziła zniszczeniem całej floty, toteż król musiał się wycofać. W roku 1804 Kamehameha ponowił próbę inwazji na Kauai z siedmiotysięcznym wojskiem, wyposażonym, w muszkiety, armaty, działa obrotowe, moździerze, a także skunery i czółna. Tym razem plany pokrzyżowała mu podobna do tyfusu choroba, która całkowicie zniszczyła jego armię. W książce Kauai: The Separate Kingdom opisującej ten okres Edward Joesting pisze tak: „Wśród innych wysp Kauai wyróżniała się religijnością jej mieszkańców i często nazywana była 'Kauai pule o'o'- Kauai, wyspa gorliwej modlitwy". Ani wejście Kauai (drogą negocjacji) do unii z Kamehameha, ani obalenie i faktyczne zniszczenie kapłaństwa wkrótce po śmierci wielkiego króla, ani przybycie misjonarzy, ani też przyłączenie Hawajów do Stanów Zjednoczonych nie miało większego wpływu na szamanów hawajskich i na ich życie. W pewnym momencie część z nich wyszła z ukrycia, by przyłączyć się do podjętych przez króla Kalakaua prób wskrzeszenia starożytnej sztuki uzdrawiania. Lecz, kiedy polityczne wpływy działaczy, znanych jako „Grupa misjonarska", wzmocniły się na tyle, że mogli oni wywierać na władcę naciski, by rozwiązał swoją Komisję Zdrowia, w której wiodącą rolę odgrywali kahuni, ci ostatni dyskretnie wystąpili z Komisji i ponownie usunęli się w cień. W latach ucisku kultury hawajskiej przez misjonarzy, przez nowy amerykański system gospodarczy i amerykańską elitę polityczną wyspiarscy szamani robili to samo, co zmuszeni byli robić przez wieki prześladowań, zapoczątkowanych przez Paao. Będąc mistrzami we wtapianiu się w otoczenie, przenieśli się na wyżyny, gdzie przebywali z dala od ludzkiego wzroku, albo pozostawali w społeczeństwie, wmieszani w tłum jako zwykli rdzenni mieszkańcy. W obu przypadkach nikt, prócz rodziny, przyjaciół i osób bardzo potrzebujących, nie korzystał z ich umiejętności, ale obowiązujące na Hawajach prawo, według którego bycie lub nazywanie siebie kahuną było przestępstwem, nie miało większego wpływu na ich działalność. Ziarno zmian wśród hawajskich kahunów zostało zasiane przez rewolucję społeczną w latach sześćdziesiątych, a wykiełkowało i podrosło w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Tak, jak inne narody na kuli ziemskiej, Hawajczycy zaczęli doświadczać dumy z tego, że są mieszkańcami tych wspaniałych wysp, a najodważniejsi z nich zaczęli wskrzeszać i doskonalić najcenniejsze aspekty swojej starożytnej kultury. Większej popularności nabrały sztuka, rzemiosło, taniec i śpiew tak w tradycyjnej, starej postaci, jak i w ultranowoczesnym stylu, a prawo, skierowane przeciw kahunom, gdzieś po drodze zostało usunięte z ustawodawstwa. W miarę, jak rosła duma Hawajczyków, rozszerzała się działalność tamtejszych kahunów. Jednakże ucisk Kościoła i państwa doprowadził do tego, że prawdziwych kahunów pozostało bardzo niewielu i mieli oni mniej uczniów. Chociaż duma rdzennych mieszkańców Hawajów ze swego dziedzictwa znacznie wzmocniła się, jednak Kościół w dalszym ciągu kojarzy ich starożytną wiedzę duchową z czarną magią. Nawet ci Hawajczycy, którzy mają odwagę ujawniać uzdrawiające aspekty tej Wielkiej tradycji, robią to z niepokojem. Niemniej liczba takich osób wzrasta. Ciekawą rzeczą jest fakt, że w dzisiejszych czasach wielkie tradycje związane z uzdrawianiem, metafizyką i szamanizmem na Hawajach są podtrzymywane przez tę samą rasę, która prawie całkowicie je zniszczyła. Gdyby nie biali przybysze z kontynentu, nawet tak nieliczna grupa rdzennych kahunów nie miałaby kogo uczyć. Mój przyjaciel, kahuna hawajski powiedział mi, że Hawajczycy nie powrócą do starożytnej nauki Huny, dopóki wystarczająca liczba białych nie stwierdzi, że jest ona dobra. Inny kahuna, który przyszedł na jeden z moich wykładów, by posłuchać, co też ten kahuna haole mówi, po zakończeniu wykładu pochwalił to, czego się nauczyłem, udzielił mi swojego błogosławieństwa za to, że rozpowszechniam zdobytą wiedzą, ale jednocześnie zwierzył mi się, że targały nim dziwne uczucia, kiedy słuchał tej filozofii, nauczanej w tak otwarty sposób po tylu latach ucisku. Z drugiej strony, zdarzają, się Hawajczycy, którzy, choć nie są - zgodnie z moją wiedzą - kahunami, uważają, że święta tradycja hawajska powinna być przekazywana tylko rdzennym mieszkańcom Hawajów. Jakoś tak się składa, że - częściowo na szczęście, częściowo na nieszczęście - wiedza kahunów, czyli Huna, jest obecnie wykładana głównie mieszkańcom kontynentu, pochodzącym z Kaukazu. Na szczęście dlatego, że ich liczba i stopień zainteresowania oraz stosunkowo niewielki lęk gwarantują, iż wiedza ta będzie podtrzymywana i propagowana, a na nieszczęście tylko dlatego, że mogłaby ona być przydatna dla samych Hawajczyków w ich obecnych poszukiwaniach poczucia własnej godności i samookreślenia. W dzisiejszych czasach jest mniej niż pół tuzina nauczających kahunów, którzy prowadzą szkolenia głównie na kontynencie. Tylko jeden z nich reprezentuje tradycję Kane i tak się składa, że jest nim haole, czyli biały. Tym nauczycielem jestem ja. Żaden z pozostałych kahunów-szamanów, których znam, nie ma ochoty nauczać, ale przynajmniej kilku kahunów, reprezentujących inne tradycje, zaczyna wychodzić z ukrycia i dzielić się wiedzą i umiejętnościami w zakresie uzdrawiania. Ja osobiście wiążę duże nadzieje z kilkoma terminatorami polinezyjskimi, jakich mam, ponieważ wydaje mi się, że wchodzimy w taki okres historii, kiedy różnice stają się coraz mniej istotne. Szamanizm hawajski i duch aloha (miłości), na którym jest on oparty, reprezentuje sposób życia, mający ogromną wartość dla całej ludzkości. Nadszedł czas jednoczenia się wszystkich, a najlepszym zastosowaniem wszelkiego szamanizmu, tak miejskiego, jak i każdego innego, byłoby tworzenie pokoju wewnętrznego i zewnętrznego. Stare hawajskie przysłowie mówi: He ali'i ka la'i, he haku na ke aloha (Pokój jest najważniejszy i jest panem miłości). Niech pokój i miłość będą naszym przewodnikiem i naszym celem w pracy nad uzdrowieniem obecnego świata. PRZYGODA DRUGA SERCE, UMYSŁ I DUCH 'A 'oho pau ka 'ika i ka halau ho'okahai (W jednej szkole nie zdobędziesz całej wiedzy) Hawajski system szamański jest podobny do innych systemów myślenia, które dotyczą umysłu i jego wpływu na Wszechświat, ma jednak pewne istotne cechy odmienne. Przed wieloma wiekami hawajscy mistrzowie duchowi doszli do tego samego wniosku, do jakiego dochodzili inni ludzie w różnych czasach i miejscach, a mianowicie, że istnieją trzy aspekty świadomości. Jeden z nich funkcjonuje w sposób ukryty i pośredni (podświadomość), drugi działa otwarcie i bezpośrednio (świadomość), a trzeci jest transcendentalny i obejmuje dwa poprzednie (Nadświadomość). Różnice w hawajskim traktowaniu tych aspektów ich natury, funkcji i wzajemnych powiązań. W tytule tego rozdziału nazwałem te elementy sercem, umysłem i duchem, a zrozumienie, czym one są i jak działają z hawajskiego punktu widzenia może okazać się jedną z najbardziej praktycznych rzeczy, jakiej kiedykolwiek nauczyłeś się lub nauczysz. Trzy aspekty świadomości Koncepcja trzech aspektów łączy się z podziałem natury człowieka na trzy złączone ze sobą części, z których każda ma swoją funkcję i własną motywację. Nie ma w myśleniu Polinezyjczyków nic, co sugerowałoby, że te trzy aspekty są autentycznie oddzielone od siebie. (Podział przypomina raczej podział papai na skórkę, miąższ i pestki. W rzeczywistości wszystkie te trzy części stanowią cały owoc i mają wspólny początek, ale czasami wygodniej jest mówić o każdej z nich oddzielnie.) Natomiast w naturze ludzkiej nie istnieje nic, co przeszkadzałoby nam w podzieleniu jej, na przykład, na czternaście aspektów, ale podział na trzy części jest wygodny i dlatego został przyjęty za prawdę, która sprawdza się w działaniu. Po hawaj-sku elementy te nazywają się ku (serce, ciało lub podświadomość), lono (umysł lub świadomość) i kane (duch lub Nadświadomość). Serce - aspekt Ku Podstawową funkcją tego aspektu.osobowości jest pamięć. To dzięki ku możemy się uczyć i pamiętać, rozwijać umiejętności i przyzwyczajenia, zachowywać integralność ciała i na co dzień podtrzymywać świadomość tożsamości. Aspekt ten odpowiada zachodniej koncepcji podświadomości, chociaż nie jest identyczny z nią. Najważniejszą rzeczą, jaką należy wiedzieć o pamięci jest to, że przechowywana jest ona w ciele jako wzorzec wibracji lub ruchu. Wiadomo, że pamięć genetyczna zakodowana jest na poziomie komórkowym, natomiast pamięć tego, czego doświadczyliśmy lub nauczyliśmy się, zawiera się w mięśniach - na jednym lub na kilku poziomach. Właściwa stymulacja - wewnętrzna lub zewnętrzna, fizyczna lub umysłowa - powoduje ruchy, dzięki którym pamięć uwalnia się, w wyniku czego pobudzana jest aktywność umysłowa, emocjonalna lub fizyczna. Gdy ruch jest powstrzymywany, na przykład, przez napięcie lub stres, powstrzymywany jest również pewien obszar pamięci. Odnosi się to zarówno do pamięci genetycznej jak i wyuczonej. W przypadku pamięci genetycznej ciało wie tylko to, co wiedzieli przodkowie. Jest to jednak tak ogromny magazyn wspomnień, że zwykle fizyczne i emocjonalne zachowanie oraz reakcje, są - w większym lub mniejszym stopniu - modulowane przez pamięć wyuczoną. W sytuacji stresowej ku najpierw sięga po pamięć dziedziczną, by stamtąd wydobyć sposób, w jaki ma sobie radzić, a następnie - jeżeli ma tam do wyboru wiele potencjalnych możliwości -udaje się po szczegółowe informacje do pamięci wyuczonej. Przypuśćmy, że znalazłeś się w sytuacji, powodującej stres, związany z Twoim poczuciem własnej wartości, co zwykle manifestuje się w klatce piersiowej. Załóżmy też, że w pamięci genetycznej masz do dyspozycji takie możliwości: przeziębienie, atak lęku lub astma. Jeżeli w ciągu kilkunastu ostatnich dni ku dowiedziało się od innej osoby lub z telewizji, jakie są objawy przeziębienia, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wybierze ono właśnie taką reakcję. - Pamięć genetyczna zawarta jest w każdej komórce, natomiast jeśli chodzi o pamięć wyuczoną, to wszystko wskazuje na to, że jest ona przechowywana w pewnych częściach ciała w tkance mięśniowej. Wygląda na to, że obszary, przechowujące pamięć zdarzeń, są tymi obszarami, które w momencie doświadczania danej sytuacji były aktywne lub naenergeryzowane. Kiedy część ciała, przechowująca dane wspomnienia, jest w dostatecznym stopniu napięta, wówczas pamięć jest zablokowana i może być całkowicie niedostępna. Pewnego razu podczas pieszej wędrówki po bezdrożach wyspy Kauai stwierdziliśmy z przyjaciółką, że nie potrafimy określić, gdzie znajduje się ścieżka, którą mieliśmy wracać. Zgadzaliśmy się w tym, że była ona po drugiej stronie potoku, ale nie mogliśmy uzgodnić, jak wyglądało miejsce, z którego odchodziła, toteż cały dzień straciliśmy na przechadzaniu się wzdłuż strumienia tam i z powrotem w poszukiwaniu jakichś charakterystycznych elementów, które oboje moglibyśmy rozpoznać. Następnego dnia, po przespaniu 'się na mokrych bagnach, postanowiłem wykorzystać wiedzę naszych ku. Zadając sobie wzajemnie starannie dobrane, szczegółowe pytania stwierdziliśmy, że mojej przyjaciółce utkwił w pamięci fakt, iż niedaleko miejsca, skąd prowadziła ścieżka, znajdowały się osobliwe zwały gliny, czego ja nie zapamiętałem; z kolei zgodnie z moją pamięcią, w pobliżu poszukiwanego miejsca do potoku wpadał strumyk, w którym leżał duży głaz, czego z kolei moja przyjaciółka zupełnie nie mogła sobie przypomnieć. Szliśmy więc wzdłuż potoku,, aż znaleźliśmy obydwie te rzeczy położone blisko siebie, a dokładnie między nimi była nasza ścieżka. Kiedy uwalnia się napięcie danych mięśni, uwalnia się również pamięć przechowywana w tym miejscu, a blokowana przez to napięcie. Ta prawda znana jest każdemu, kto wykonuje masaże lub sam często się im poddaje, lecz jest wiele sposobów - świadomych i nieświadomych - tworzenia napięcia i uwalniania go. Często zdarza się nam, że zapominamy czyjeś nazwisko. Z łatwością przywołujemy w pamięci twarz tej osoby, ale nazwisko nie przychodzi nam na myśl. Dzieje się tak dlatego, że część naszego ciała, przechowująca tę informację, jest w danej chwili pod zbyt dużym napięciem. Zwykle bywa tak, że gdy zrezygnujemy z wysilania pamięci i zajmiemy się czymś innym, nazwisko, które chcieliśmy sobie przypomnieć, błyśnie nam w umyśle w najmniej oczekiwanym momencie, a stanie się to wtedy, kiedy mięśnie, w których przechowywana jest ta informacja, rozluźnią się na tyle, że pamięć zostanie uwolniona. Pewnego razu w Afryce zdarzyła mi się silnie stresująca sytuacja. Przyszedłem wraz z żoną na przyjęcie, na którym mieliśmy się spotkać z ambasadorem USA. Kiedy przyszedł moment przedstawienia mu mojej żony, nie mogłem przypomnieć sobie jej imienia. Zapewniałem ambasadora, że żyję z nią od kilkunastu lat i dobrze ją znam, ale trudno się dziwić, że odniósł się do tego sceptycznie. W końcu Gloria sama powiedziała swoje imię i to spowodowało rozluźnienie odpowiedniego mięśnia, mogłem więc swobodnie powiedzieć: „No właśnie, Gloria". Silny szok, powodujący ogólny stres, może spowodować amnezję - stan, w którym zablokowane są duże obszary pamięci. Kiedy rozluźniają się różne grupy mięśni, zaczyna ona powracać. Jest rzeczą interesującą, że osoby cierpiące na taki zanik pamięci, prawie nigdy nie zapominają języka ojczystego, nawet jeżeli mają zablokowany dostęp do swojego imienia i nazwiska. Jest tak prawdopodobnie dlatego, że składniki mowy (dźwięki) używane są tak często, iż ich pamięć zawarta jest w wielu obszarach ciała. Niemniej zdarzają się okoliczności, w których człowiek doznaje tak silnego szoku, że nie jest w stanie nawet mówić. Nadal rumienię się, gdy opowiadam przypadek zapomnienia imienia żony. Warto zaznaczyć, że rumienię się opowiadając ją, ponieważ w moim umyśle żywa jest jeszcze pamięć tego zdarzenia. To daje nam jeszcze inną ważną informację o naturze pamięci. Ku, nasz podświadomy umysł, związany z ciałem, nie rozróżnia czasu przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Dla niego wszystko dzieje się w chwili obecnej. Jeżeli przywołujemy w pamięci jakieś wspomnienie, to w tym samym momencie zachodzą w nas pewne procesy fizjologiczne, których intensywność zależy od tego, na ile wspomnienie to jest żywe. Na przykład, jeżeli przypomnimy sobie surową krytykę, jakiej zostaliśmy poddani w wieku siedmiu lat, nasza reakcja fizjologiczna może być równie silna, jak przy wspominaniu obiadu sprzed tygodnia, o ile to późniejsze zdarzenie nie było bardziej bolesne, niż tamto z dzieciństwa. Oznacza to, że wszelkie wspomnienia, na których skupiamy uwagą, oddziałują na nasze ciało w momencie ich przywoływania, powodując wytwarzanie tych samych substancji chemicznych i reakcji mięśniowych, jakie zachodziły w momencie autentycznego zdarzenia. Pod wpływem miłych wspomnień wytwarzają się endorfiny, a nieprzyjemne wspomnienia powodują produkcję toksyn i to niezależnie od tego, czy dana sytuacja ma rzeczywiście miejsce, czy tylko przywołujemy w pamięci jej wspomnienie. Oczywiście, im dłużej skupiamy się na danym wspomnieniu, tym silniejszy jest jego wpływ na nasze ciało w danym momencie. DOŚWIADCZ DZIAŁANIA PAMIĘCI Przywołaj w pamięci jakieś nieprzyjemne zdarzenie i przez około piętnaście sekund koncentruj się na nim, uważnie obserwując swoje ciało. Następnie szybko przenieś uwagę na jakieś bardzo miłe wspomnienie i skupiaj się na nim także przez piętnaście sekund, również uważnie obserwując ciało. Stwierdzisz, że nieprzyjemne wspomnienie wywoła u Ciebie uczucie zmęczenia, napięcia, skurczu lub przygnębienia, a nawet możesz poczuć się nieszczęśliwy; natomiast miłe wspomnienie spowoduje, że poczujesz się lżejszy, odprężony, rozluźniony i, być może, szczęśliwy. Abstrahując od tego, że te dwa rodzaje wspomnień wywołały w Tobie różne odczucia tu i teraz, zwróć uwagę, jak szybko nastąpiła zmiana Twojego stanu emocjonalnego przy przełączeniu się z przykrego wspomnienia na miłe. W jednej chwili poczułeś się źle, natomiast w następnej Twoje samopoczucie się poprawiło, a przecież jedyną rzeczą, potrzebną dla dokonania takiej zmiany, było przeniesienie uwagi na inne zdarzenie z przeszłości. Tak więc, jednym ze sposobów sterowania swoimi emocjami, a tym samym i zdrowiem, jest wybór właściwych wspomnień, na których skupiamy uwagę. Jak powiedziałem, rumienię się, gdy przypominam sobie incydent z imieniem mojej żony. Rumienienie się jest reakcją emocjonalną, wyzwalaną przez wspomnienia. Jest to jedyne źródło emocji, które zwykle nazywamy uczuciami. Nie pojawiają się one same z siebie, lecz towarzyszą przywoływanym wzorcom pamięciowym. Na przykład, nikt nie chodzi w kółko z powodu złości, ale ludzie chodzą w kółko, kiedy skupiają się na wspomnieniach, podsycających gniew lub kiedy napinają mięśnie po to, by stłumić wspomnienia, które -gdyby dotarły do naszej świadomości - mogłyby uwolnić zawarty w nich gniew. Natomiast zupełnie nowa wiedza lub całkowicie nowe doświadczenia, nie mające odniesień do posiadanej wiedzy i zgromadzonych wspomnień, nie wywołują żadnych emocji. Aby mogły one wzbudzić w nas emocje, musielibyśmy posiadać w pamięci jakikolwiek wzorzec reakcji (w postaci przyzwyczajenia lub oczekiwania) na pojawienie się takich całkowicie nowych informacji lub doświadczeń. Gdybyśmy mieli już skrystalizowane przekonanie, że całkowicie nowe wiadomości i doświadczenia są ekscytujące lub przerażające, wówczas nasza reakcja byłaby zgodna z takim właśnie wzorcem. W przeciwnym wypadku na obce nam okoliczności zareagujemy, na przykład, tak: „Aha...", albo „Ciekawe". Chodzi tu o to, że skoro emocje wzbudzane są przez wspomnienia, innym sposobem sterowania nimi może być zmiana wspomnień, o czym będzie mowa dalej. Emocjami można sterować także pośrednio. W tym celu należy nauczyć swoje ku pewnej sztuczki. Jest ona oparta na fakcie, że emocjom, zwłaszcza tym negatywnym takim, jak strach lub gniew, zawsze towarzyszy napięcie mięśni. DOŚWIADCZ DZIAŁANIA EMOCJI Osiądź lub stań w wygodnej pozycji i rozluźnij wszystkie mięśnie (utrzymuj napięcie tylko w takim stopniu, w jakim jest ono potrzebne, by się nie przewrócić lub nie spaść z krzesła). Następnie - wykorzystując swoją pamięć lub wyobraźnię -wywołaj w sobie gniew tak silny, jak tylko potrafisz, lecz nie napinaj żadnego mięśnia. Stwierdzisz, że nie możesz utrzymać mięśni w stanie rozluźnienia, ponieważ pod względem fizjologicznym taki stan wyklucza możliwość wywołania gniewu. Gniew nie może istnieć bez napięcia mięśniowego; to samo dotyczy lęku. Dlatego też wyćwiczenie się w rozluźnianiu mięśni na życzenie może pomóc Ci w efektywniejszym korzystaniu z posiadanej wiedzy i opanowanych umiejętności, a także umożliwić uniknięcie stanu lęku czy złości, lub wyjście z tych stanów, gdy już zaistnieją. Co więcej, taka umiejętność może być pomocna w usuwaniu wielu nieprzyjemnych i niezdrowych przyzwyczajeń, ponieważ dzięki niej możesz wprowadzić do ku nowe wzorce działania i reagowania w różnych sytuacjach. Pewnego razu byłem z przyjaciółką (o której już wspominałem) w mieście o nazwie Kapaa i czekaliśmy tam, aż przyjedzie po nas moja żona. Przyjaciółka zaproponowała, bym spróbował lodów w rożku, które kupiła. Skorzystałem z propozycji i stwierdziłem, że są one bardzo smaczne. Za chwilę moja towarzyszka zaproponowała mi spróbowanie lodów o innym smaku, ale tym razem odmówiłem, ponieważ starałem się ograniczać ilość spożywanych tłuszczów. Nieco później przyjaciółka zapytała, jak to się stało, że potrafiłem zrezygnować ze spróbowania innego smaku takich wspaniałych lodów. „Bardzo prosto" - odparłem. Wystarczyło, że w tym momencie maksymalnie zrelaksowałem mięśnie ramion tak, żebym nie był w stanie podnieść rąk i dzięki temu nie mogłem sięgnąć po rożek. Inną ważną rzeczą, którą należy wiedzieć o ku i o funkcjonowaniu pamięci, jest to, że wspomnienie każdego doświadczenia, niezależnie od jego pochodzenia, przechowywane jest w ciele. Ku nie przeprowadza subtelnego rozróżnienia między tym, czy doświadczenie pochodzi z wewnętrznego, czy też z zewnętrznego źródła, czy pochodzi z autentycznej sytuacji życiowej, czy też z książki, filmu, programu telewizyjnego, snu, intuicji lub wyobraźni. W ciele gromadzona jest pamięć wszystkich informacji. Jedyne, co interesuje ku, to intensywność danego doświadczenia, czyli to, jaka reakcja fizjologiczna (emocjonalna, chemiczna, mięśniowa) towarzyszyła danemu zdarzeniu. Dla ku jest to jedyne kryterium oceny, na ile „realne" jest doświadczenie. Z tego faktu wynika praktyczny wniosek, że to, co wyobrażamy sobie z odpowiednią intensywnością, jest równoznaczne z autentycznym wydarzeniem, przynajmniej w takim sensie, w jakim dotyczy to zachowań opartych na pamięci. Szamani hawajscy i inni przez wiele wieków stosowali wiedzę o działaniu ku jako narzędzie w uzdrawianiu i w samorozwoju. W ostatnich czasach takie właśnie, szamańskie rozumienie tego zagadnienia wykorzystywane jest, między innymi, przez olimpijczyków i to z bardzo dobrym skutkiem. Używając wszystkich zmysłów do wyobrażania sobie, że za każdym razem osiągają doskonałe wyniki, sportowcy tworzą przechowywane w ciele wspomnienia, które ułatwiają osiąganie autentycznych wyników i poprawianie ich. Ten sam proces możesz i Ty wykorzystać dla doskonalenia każdej umiejętności, dla osiągnięcia każdego stanu i dowolnych warunków. DOŚWIADCZ DZIAŁANIA WYOBRAŹNI Przywołaj w pamięci jakąś scenkę z przeczytanej książki lub ze swojego marzenia. Następnie przypomnij sobie jakąś wycieczkę lub zdarzenie z wakacji, które autentycznie miało miejsce. Przez trzydzieści sekund koncentruj się najpierw na jednym obrazie, a potem na drugim. Po upływie tego czasu rozważ, czym się one różnią, pomijając, oczywiście, różnice w ich zawartości i świadomą ocenę, który z nich jest rzeczywisty. Stwierdzisz, zapewne, że we wspomnieniach obrazy te nie różnią się niczym. Obydwa jesteś w stanie przywołać z jednakową łatwością, a być może scenka z książki wywiera na Tobie silniejsze wrażenie, niż pamięć autentycznego zdarzenia. Wniosek: ku nie klasyfikuje wspomnień według źródła ich pochodzenia. Dla niego najautentyczniejsze są te, które wywierają najsilniejszy wpływ na zmysły. Podstawową funkcją ku jest pamięć, a podstawową jego motywacją jest chęć doznania przyjemności. Mówiąc ściślej, ku dąży do doświadczania przyjemności i unikania cierpienia. Wszystkie nasze zwyczajowe zachowania - mentalne, emocjonalne lub fizyczne -oparte na wspomnieniach doświadczeń, wynikają z takiej właśnie motywacji. Oto dlaczego pewne rzeczy lubimy robić, a innych nie lubimy, dlaczego jedne rzeczy są dla nas łatwe do wykonania, inne trudne, dlaczego ociągamy się, choć to, co mamy zrobić, jest dla nas ważne. Ku całkowicie automatycznie dąży do tego, co przyjemne i robi wszystko, by uniknąć cierpienia. Jeżeli stworzymy wzorzec pamięci „przyszłości" - mówiąc inaczej, jeżeli wyobrazimy sobie, co się stanie, kiedy zrobimy określoną rzecz - zachowanie naszego ku będzie zależne od tego, co niesie ze sobą ten wzorzec - oczekiwanie bólu, czy przyjemności. Jeżeji będziemy przekonani, że wynikiem obcowania z ludźmi jest bolesne odrzucenie, to będzie nam trudno spotykać się z bliźnimi, dzwonić do nich (zwłaszcza z propozycją, by coś od nas kupili), a prawdopodobnie i pisać listy. I odwrotnie - jeżeli myśl o bliźnich wywołuje u nas oczekiwanie miłych kontaktów, wówczas spotykanie się z ludźmi będzie dla nas łatwe i przyjemne. A jeżeli - co często się zdarza - nasze ku zgromadziło oba rodzaje oczekiwań lub wspomnień, wówczas łatwość lub trudność w podejmowaniu określonych działań będzie zależała od naszego aktualnego poczucia własnej wartości i pewności siebie (inaczej mówiąc - od naszego nastroju). Bywają sytuacje, kiedy ku ma do wyboru dwa równie bolesne warianty. Niestety, nie potrafi ono dokonywać twórczych wyborów, nie potrafi wymyślać nowych rozwiązań. Może jedynie robić to, czego nauczyło się z doświadczeń przeszłości lub to, co może naśladować w chwili obecnej u innych. Kiedy ku staje wobec bolesnej sytuacji, w sposób naturalny dąży do wyjścia z niej tak, by doznać przyjemności, ale może to zrobić tylko na trzy sposoby: korzystając ze wspomnień, naśladując innych ludzi, lub podążając za wskazówkami świadomości. Jeżeli świadomość nie dostarcza żadnych wskazówek i jeżeli ani w teraźniejszości, ani w przeszłości nie ma żadnych rozwiązań, mogących dostarczyć przyjemności, wówczas musi ono wykorzystać teraźniejszość lub przeszłość, by sięgnąć po najmniej bolesne rozwiązanie. Jeżeli pracujemy w warunkach, na które reagujemy podwyższonym poziomem stresu, zagrażającym naszemu ciału i świadomie nie próbujemy nic z tym zrobić (dlatego, że, na przykład, potrzebujemy pieniędzy), ku może znaleźć w swoim otoczeniu grypę lub po prostu przypomnieć sobie o istnieniu tej choroby i spowodować ją, by zmusić nas do porzucenia takiej pracy. Z punktu widzenia ku grypa nie należy do przyjemności, ale jest ona lepsza niż tak stresujące zajęcie. W takiej sytuacji wracamy do zdrowia wtedy, kiedy rezygnujemy z pracy, lub kiedy zostajemy zwolnieni, albo też, gdy cierpienie wywołane przez grypę stanie się silniejsze od wspomnienia cierpienia związanego z pracą (rola wirusów zostanie omówiona w rozdziale na temat uzdrawiania ciała). Czasami jednak, by osiągnąć coś, musimy doświadczyć silnego cierpienia mentalnego, emocjonalnego lub fizycznego. Dotyczy to zwłaszcza sportowców, osób uprawiających wspinaczki wysokogórskie, sprzedawców, naukowców, studentów itp. W ich przypadku dochodzi tu pewien czynnik zwany „koniecznością". Ludzie świadomie poddają się cierpieniu, czasem nawet bardzo ciężkiemu, tylko wtedy, kiedy pewna ich część uzna, że końcowy efekt lub cel jest ważniejszy - a więc potencjalnie niesie ze sobą większą przyjemność - niż cierpienie, przez które trzeba przejść oraz kiedy stale myślą o czekającej ich przyjemności. Ale spodziewana przyjemność musi być większa od doświadczanego cierpienia. Sportowiec pragnie przyjemności płynącej ze zwycięstwa, alpinista marzy o satysfakcji ze zdobycia szczytu, sprzedawca chce doświadczać wartości zarobionych pieniędzy, naukowiec dąży do radości, wynikającej z rozwiązania jakiegoś problemu, a student ma przed oczami korzyści, jakie wynikają z ukończenia studiów. Chodzi tu o to, że motywacją wszelkich zachowań, przyzwyczajeń i działań jest dążenie do osiągnięcia przyjemności. Po to, by móc posługiwać się funkcją przechowywania wspomnień i wykorzystywać swoją motywację, ku używa podstawowego narzędzia doznawania wrażeń. Zgodnie z tą koncepcją cała pamięć jest kinestetyczna, a więc związana z ciałem; taka jest również przyjemność i takie jest cierpienie. Wszystkie doświadczenia, nawet te w postaci emocji i pomysłów, wytwarzają doznania fizyczne. Jako szaman miejski będziesz chciał rozwinąć i subtelnie nastroić ten ważny instrument odbierania wrażeń, czyli świadomość zmysłową. Ta część, która może tego dokonać, jest tematem następnego podrozdziału. Umysł - aspekt Lono Lono to ta część nas, która jest świadoma wewnętrznych i zewnętrznych sygnałów - wspomnień, myśli, pomysłów, wyobrażeń, intuicji, przeczuć i inspiracji, a także wrażeń zmysłowych - obrazów, dźwięków, odczuć dotykowych, smakowych, zapachowych, głębokości, ruchu, ciśnienia, czasu itp. Część ta leży na granicy między światem wewnętrznym i zewnętrznym. Podstawową funkcją lono jest podejmowanie decyzji. Ponieważ proces ten wiąże się z takimi czynnikami, jak uwaga, intencja, wybór i interpretacja, omówię po kolei każdy z nich, a także powiązania między nimi. Jedną z decyzji, jaką lono powinno podejmować jest to, na czym koncentrować uwagę. Jest tyle rzeczy, których trzeba być świadomym w danym momencie, że próba bycia świadomym wszystkiego jednocześnie szybko doprowadziłaby do zupełnej nieskuteczności działań człowieka. Pełna świadomość wymaga całkowitego wyłączenia się z działania, ponieważ działanie wymaga wyłącznej koncentracji na nim. Wykonywanie jednej czynności wyklucza wykonywanie wielu innych, podobnie jak zwiększenie świadomości jednego faktu oznacza zmniejszenie świadomości wielu innych okoliczności. Dlatego też część roli lono polega na podejmowaniu takich decyzji, dzięki którym świadomość działa wybiórczo, co ma na celu zwiększenie sprawności lub skuteczności działań człowieka. Mówiąc inaczej, lono decyduje, co jest ważne, a co nie i kieruje uwagę na to, co wybrało. Większość takich decyzji wypływa ze wzorca wspomnień o przyjemności i cierpieniu, przechowywanego przez ku, ale lono może mieć mnóstwo własnych powodów do uznania czegoś za ważne, opartych na innych rodzajach decyzji. Kiedy uwaga skoncentrowana jest na czymś, co według przyjętych przez lono norm jest ważne, wówczas pole skupienia może być małe lub duże, zależnie od tego, jaka część potencjalnej świadomości uznana została za ważną. DOŚWIADCZ DZIAŁANIA ŚWIADOMOŚCI Poszukaj jakiegoś małego przedmiotu, znajdującego się od Ciebie w odległości pięciu metrów lub dalej. Utrzymując skupienie uwagi na tym przedmiocie, rozszerz świadomość na inne obiekty, znajdujące się wokół punktu koncentracji - nad nim, pod nim i po jego obu stronach. Następnie przyjrzyj się uważniej przedmiotowi koncentracji i zauważ jakiś szczegół w jego wyglądzie. Istota tego ćwiczenia zawiera się w poleceniach, jakie należało w nim wykonać. Kiedy po raz pierwszy skierowałeś uwagę na obiekt koncentracji, prawie wszystkie inne rzeczy zostały usunięte z Twojej świadomości. Potem powiększyłeś pole obserwacji, by rozszerzyć świadomość. Wreszcie zauważyłeś, że gdy Twoją uwagę przyciągnął szczegół początkowego obiektu skupienia, świadomość wszystkiego innego ponownie została wyłączona. Doświadczenie to pokazuje, jakie są konsekwencje tego, że coś jest ważne i jak elastyczna jest uwaga. Intencja jest rodzajem procesu podejmowania decyzji, ukierunkowującego świadomość i działanie. Jest to potężne narzędzie sterowania naszym ku, które - jeżeli jest właściwie używane - daje zadziwiające efekty w dziedzinie zdrowia, szczęścia i sukcesów. Teoria zarządzania rozróżnia trzy podstawowe sposoby działania: autorytarny, demokratyczny i „wolnej ręki". Tak się składa, że pojęcia te opisują także trzy podstawowe sposoby, którymi człowiek wpływa na własne ku. Aby ich opis był bardziej przejrzysty, nazwiemy je: „ręcznym sterowaniem", współpracą i brakiem kontroli. Załóżmy, że mamy zamiar przejść przez pokój. Po określeniu naszej intencji włącza się świadomość, za którą podąża działanie. Kierowanie naszym ku drogą „ręcznego sterowania" polega na tym, że lono nieustannie monitoruje i koryguje jego działanie tak, by nie robiło nic w sposób niewłaściwy. W wyniku takiego sterowania prze-szlibyśmy przez pokój wykonując sztywne, skrępowane, a nawet niezdarne czy spastyczne ruchy (jeżeli w ogóle bylibyśmy w stanie wykonać jakikolwiek ruch). Sposób kierowania działaniem ku, polegający na współpracy charakteryzuje się tym, że przedstawiamy mu swoją intencję i ufamy, iż zrobi ono to, co już umie. W wyniku takiego podejścia przeszlibyśmy przez pokój spokojnie, a w najlepszym wypadku - nasze ruchy byłyby płynne i pełne gracji. Przy całkowitym braku kontroli nad działaniami naszego ku nie dotarlibyśmy w ogóle do przeciwnego końca pokoju, ponieważ naszą uwagę odwracałoby wiele innych dodatkowych rzeczy, ważnych i przyjemnych, które napotkalibyśmy po drodze. Jeżeli mówimy do kogoś z intencją, by powiedzieć coś konkretnego, ku przegląda pamięć i w cudowny sposób, którego dotąd jeszcze nikt nie potrafi wyjaśnić, wywołuje wibracje strun głosowych, porusza szczęką, językiem i wargami tak, że wydajemy bardziej lub mniej znaczące dźwięki. Łono, które usiłuje „ręcznie" sterować mową, zakłóca jedynie ten proces próbami sprawdzania, czy używane są odpowiednie słowa i czy są one wypowiadane we właściwy sposób. Takie działanie prowadzi do przerywania mowy wstawkami typu „yyy..." lub „powiedzmy", a nawet do jąkania się. Lono, działające na zasadzie współpracy, przedstawia swoją intencję i pozwala ku robić swoje, co często skutkuje humorem, niespodziewanie trafnymi spostrzeżeniami i zgrabnymi zdaniami. Natomiast lono, które pozostawia ku bez jakiejkolwiek kontroli, pozwala mu odbiegać od tematu lub nawet „bełkotać". To, co ku już opanowało, potrafi ono robić dobrze i odnosi się to do wszystkiego -od umiejętności uzdrawiania samego siebie do korzystania z wyuczonych umiejętności. Nie tak dawno słyszałem, iż lotnie zostały skonstruowane tak, że zawsze powinny latać doskonale. Jedyną przyczyną ich katastrof jest zbyt gorliwe sterowanie maszyną, wynikające z lęku człowieka. Jak zobaczymy dalej, to lono wywołuje lęk. Ku jest jak doskonale skonstruowana lotnia. Przesadnie kontrolowane nie będzie działało w sposób właściwy; przy prowadzeniu na zasadzie współpracy będzie robiło to, czego chcemy, a pozostawione bez kontroli będzie zajmowało się tym, co je w danej chwili zainteresuje. Wybór jest tym, co większość ludzi nazywa podejmowaniem decyzji. Jest to decydowanie o skierowaniu uwagi w tym, a nie innym kierunku lub o zrobieniu tej, a nie innej rzeczy (rzeczywiste działanie należy do ku). Wiele ludzi ma ogromne trudności w podejmowaniu takich decyzji i zwykle tłumaczą oni, że boją się wybrać niewłaściwą możliwość, która mogłaby mieć negatywne konsekwencje w dalszym życiu. Ale w rzeczywistości obawiają się oni albo tego, że się rozczarują, albo też, że spotkają się z dezaprobatą. Należy tu zaznaczyć, że nikt nie może podjąć niewłaściwej decyzji co do przyszłości, ponieważ dzisiejsza decyzja nie tworzy przyszłych zdarzeń. Obecna decyzja może spowodować jedynie aktualne zdarzenia, natomiast przyszłe okoliczności są tworzone przez przyszłe decyzje, lub mówiąc ściślej, przez decyzje podejmowane wtedy, kiedy przyszłość jest doświadczeniem chwili obecnej. Jeżeli dwie osoby mieszkające, na przykład, w St. Luois w stanie Missouri - jedna myśląca pozytywnie, a druga negatywnie - muszą podjąć decyzję, dokąd jechać - do Honolulu czy do Nowego Jorku i obie wybierają Honolulu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że osoba myśląca pozytywnie będzie miała pozytywne doświadczenia, a ta, która myśli negatywnie, doświadczy negatywnych rzeczy. Jest również wielce prawdopodobne, że (o ile nie przeczytają tej książki) każda z nich, w zależności od swoich doświadczeń, będzie albo błogosławiła przybycie do Honolulu, albo je przeklinała. Ale gdyby obie wybrały Nowy Jork, sytuacja byłaby taka sama. Żadna decyzja nie spowoduje zmiany przyszłości w konkretny sposób. Tym, co powoduje taką zmianę przyszłości, jaka autentycznie ma miejsce, jest sposób, w jaki myślisz już po podjęciu decyzji. Jeśli zaś chodzi o rozczarowanie, jest to nic innego, jak zadecydowanie, że konsekwencje naszej decyzji spowodują, iż będziemy czuli się źle. A więc niechęć do podjęcia decyzji w obawie, iż się rozczarujemy, jest równoznaczna z obawą, że moglibyśmy zadecydować o złym samopoczuciu niezależnie od tego, jakie będą rzeczywiste konsekwencje, lub że boimy się, iż konsekwencje te nie będą takie, jakie byśmy chcieli. Nie wiem, jak według Ciebie, ale według mnie brzmi to głupio. To tak, jakbyśmy bali się wstawać z łóżka dlatego, że moglibyśmy podjąć decyzję, że w związku z czymś będziemy czuli się nieszczęśliwi, lub dlatego, że wszystko mogłoby się toczyć niezgodnie z naszym planem. Jak się przekonasz, decyzja o byciu nieszczęśliwym nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi zdarzeniami i (bardzo mi przykro, że muszę to powiedzieć) rzadko kiedy wszystko dzieje się zgodnie z planem. Ale jeżeli nasze myślenie jest właściwe, często zdarzają się nam rzeczy lepsze od zaplanowanych. Tak więc w aspekcie dokonywania wyboru, na czym mamy się koncentrować lub co mamy robić, nie ma znaczenia, co wybierzemy. Niektóre wybrane przez nas rzeczy mogą być łatwiejsze od innych, ale ma to związek raczej z istniejącą w ku pamięcią i z jego przyzwyczajeniami niż z tym, jakiego dokonaliśmy wyboru. Znacznie ważniejsze od takich wyborów są decyzje, jakie podejmujesz w odniesieniu do interpretacji swoich doświadczeń. Interpretacja jest decyzją odnoszącą się do znaczenia tego, czego doświadczamy. Takie decyzje tworzą wzorce oczekiwań, które mają bardzo duży wpływ na to, czego będziemy doświadczali w przyszłości. Interpretacji dokonujemy poprzez ocenę albo analizę. Ocena polega na podjęciu decyzji co do tego, czy coś jest dobre, czy złe, pozytywne czy negatywne, natomiast analiza to decyzja, czy coś jest lub nie jest. Gdy oceniamy podwładnego, zwracamy uwagę na rzeczy, za które można go ukarać lub pochwalić, podejmujemy decyzję odnośnie tego, jakie aspekty jego pracy są złe, a jakie dobre. Natomiast, gdy analizujemy sposób działania pracownika, podejmujemy decyzję co do jego wydajności i skuteczności - albo wykona powierzoną mu pracę w danym terminie, albo nie. Ale kiedy z pomocą swojego lono wartościujemy jego skuteczność, przestajemy analizować, a zaczynamy oceniać. Dla jasności myślenia różnica ta jest bardzo ważna, ponieważ ocena zwykle powoduje emocjonalną reakcję albo szczęścia, albo też lęku lub gniewu, podczas gdy czysta analiza nie powoduje takich reakcji. Dzieje się tak dlatego, że to, co „dobre", tworzy wzorce oczekiwania przyjemności (aprobaty, akceptacji), a to „złe" - wzorce oczekiwania bólu (potępienia, odrzucenia). Natomiast czyste istnienie stymuluje tylko zainteresowanie lub obojętność (w oparciu o wzorce decyzji dotyczących ważności). Wspomniałem już, że podstawową motywacją ku jest chęć przeżywania przyjemności, co tłumaczy wiele ludzkich zachowań. Jeszcze więcej zachowań można wyjaśnić podstawową motywacją lono, jaką jest porządek. Porządek nie musi koniecznie oznaczać schludności, chociaż niektóre lono mogą tak do tego podchodzić. Pojęcie to ma więcej wspólnego z zasadami, kategoriami i zrozumieniem. Lono człowieka po prostu uwielbia logikę, nawet jeżeli opiera się ona na fałszywych przesłankach; kocha ono również wyjaśnienia, o ile są one oparte na pamięci i motywacji ku lub jeżeli wprowadzają porządek w warunkach ogólnego chaosu. Niektórzy ludzie spędzają całe życie, na przykład, na klasyfikowaniu roślin i nie ma w tym nic złego, jeżeli im się to podoba. Lecz w rzeczywistości Natura nie jest podzielona na rodzaje, gatunki, odmiany. Są to kategorie wymyślone przez lono człowieka po to, by wprowadzić do przytłaczającej nas różnorodności Natury poczucie ładu. Często ludzie - zanim dadzą sobie samym pozwolenie na jakąkolwiek zmianę - odczuwaj ą potrzebę zrozumienia, dlaczego rzeczy są, jakie są. Dla wprowadzania po porządek w warunkach ogólnego chaosu. Niektórzy ludzie spędzają całe życie, na przykład, na klasyfikowaniu roślin i nie ma w tym nic złego, jeżeli im się to podoba. Lecz w rzeczywistości Natura nie jest podzielona na rodzaje, gatunki, odmiany. Są to kategorie wymyślone przez lono człowieka po to, by wprowadzić do przytłaczającej nas różnorodności Natury poczucie ładu. Często ludzie - zanim dadzą sobie samym pozwolenie na jakąkolwiek zmianę - odczuwaj ą potrzebę zrozumienia, dlaczego rzeczy są, jakie są. Dla wprowadzania pozytywnych zmian takie zrozumienie nie jest konieczne, ale ludzie często czują się lepiej, jeżeli najpierw uzyskają jakieś wyjaśnienie. Gdy istnieje lęk, motywacja do porządku staje się motywacją do bezpieczeństwa. Podstawowym narzędziem lono jest wyobraźnia. Dla szamana miejskiego rozwój tego narzędzia jest sprawą najwyższej wagi, ponieważ lono jest jedyną częścią nas, nad którą sprawujemy bezpośrednią kontrolę. To za pomocą naszej wyobraźni wpływamy na nasze aspekty i na świat wokół nas. Aspekt duchowy - Kane Kane rozumiane jest jako aspekt „źródła", czysto duchowej esencji, przejawiającej się w naszej zorientowanej na materię rzeczywistości. Można też nazwać je duszą lub nadduszą; powinniśmy jednak przy tym rozumieć, że jest to coś, co można utracić lub co może być oddzielone od nas i z tego powodu często nazywane jest ono Wyższą Jaźnią lub Boskim Ja (pochodzącym z jeszcze większego źródła, które można określić mianem siedziby Boga lub innym terminem, który Ci bardziej odpowiada). W tradycji hawajskiej najczęściej nazywa się je aumakua, a symbolicznie przedstawia jako przodków lub dziadków. Podstawową funkcją kane jest tworzenie w formie doświadczenia mentalnego i fizycznego. Lono tworzy wzorzec decydując, że coś jest prawdą, ku zapamiętuje ten wzorzec, a kane wykorzystuje go, by zamanifestować doświadczenie. Jednocześnie kane stale inspiruje do udoskonalania wzorca, ponieważ jego podstawową motywacją jest harmonia. Inspiracja taka może przyjść drogą mentalną, na noznaczne z przeznaczeniem. Chodzi o to, że my wraz z kane sami podjęliśmy się wykonania pewnych zadań w obecnym życiu i wykonamy swoją misję wierzgając i krzycząc, lub też śmiejąc się i tańcząc. To tak, jakbyśmy zdecydowali się przepłynąć ocean z jednego brzegu na drugi. Przeznaczeniem, jakie sami sobie wyznaczyliśmy wcześniej, jest dotarcie do przeciwległego brzegu, ale to, jaki obierzemy kierunek, z jakimi prądami będziemy podążali, jakiego żagla użyjemy, jaką wybierzemy załogę, na jakich wyspach się zatrzymamy i jakie postawy wyrobimy sobie podczas podróży - to wszystko zależy od naszych aktualnych działań. Jedyne przypadki, w których kane interweniuje to takie, kiedy jesteśmy bliscy wydarzeń, pośrednio lub bezpośrednio grożących niedopłynięciem do celu. Interwencje przybierają zwykle postać „wypadków", przerywających potok myśli, do którego potem już nie wracamy. Może to być coś takiego, jak potrącenie przez przechodnia lub urażenie palca u nogi. Pewnego razu jadłem kolację ze znajomymi szamanami w chińskiej restauracji na wyspie Kauai. W momencie, kiedy siedząca obok mnie po prawej stronie kobieta zaczęła opowiadać jakąś historię, sięgnąłem po półmisek stojący na środku stołu. W połowie drogi moja ręka przekręciła się w prawo i w ten sposób potrąciłem kieliszek, oblewając winem moją sąsiadkę. Natychmiast rzuciliśmy się, by pomóc jej doprowadzić się do porządku, ale po tym zdarzeniu kobieta ta nie mogła sobie przypomnieć, o czym chciała opowiedzieć. Nikt z nas również nie pamiętał. Po upływie wielu tygodni kobieta w dalszym ciągu nie mogła przypomnieć sobie, czy miała w ogóle cokolwiek do powiedzenia. Przeprosiłem ją, oczywiście, zaraz po zajściu, ale wcale nie byłem zakłopotany, ponieważ miałem silne przeczucie, że coś takiego się zdarzy. Było dla mnie rzeczą jasną, że kane będzie interweniowało, gdyż opowiadanie mogłoby mieć niepożądane konsekwencje (w kategoriach drogi życiowej) dla jednej z obecnych osób lub nawet dla kilku z nich. Podstawowym narzędziem kane jest energia. Cały Wszechświat składa się z energii; to ona podtrzymuje nasze marzenia, ona też powoduje ich zmiany, natomiast wyobraźnia łono nadaje energii kierunek, a wrażenia ku pozwalają nam doświadczać rezultatów jej działania. W wielu tradycjach i naukach podkreśla się, że uzyskanie kontaktu z naszym aspektem duchowym jest mozolnym, długotrwałym procesem, wymagającym samodyscypliny i specjalnych technik. Ja jednak zapewniam Cię tu i teraz, że jest to rzecz prosta i łatwa. Musi być taka, ponieważ nie ma nic, co byłoby bliższe Tobie, niż Twój własny duch. DOŚWIADCZ POŁĄCZEŃ DUCHOWYCH Usiądź wygodnie i zamknij oczy. Odetchnij kilka razy głęboko i uświadom sobie swoje ciało. Następnie wyobraź sobie coś pięknego, coś jak najpiękniejszego. Może to być coś, co masz w pamięci, co gdzieś widziałeś lub o czym gdzieś przeczytałeś, ale może to być także to, co wymyśliłeś na poczekaniu. Myśl o tym intensywnie. Jeżeli doznasz uczucia odprężenia, przyjemności, lub przypływu energii, wiedz, iż to ku informuje Cię, że teraz jesteś w bezpośrednim, świadomym kontakcie ze swoim kane. Jest to dobry moment dla świadomego skomunikowania się z nim, a jednym z najlepszych sposobów uczynienia tego jest podzięka. Podziękuj za wszystkie dobre rzeczy, które Cię otaczają i za dobro, które zdąża do Ciebie. Poświęć kilka chwil, by skoncentrować się na konkretnych rzeczach według własnego wyboru i podziękować za nie, a następnie wypowiedz jakieś zdanie, które według Ciebie wyraża zakończenie i pozytywne oczekiwanie. Możesz, na przykład, powiedzieć: „I tak się stało! Amen", lub wypowiedzieć hawaj-skie „amama". Wyniki jakie uzyskasz, będą zależały od stopnia Twojej ufności i wiary. Tym właśnie zagadnieniem zajmiemy się teraz. PRZYGODA TRZECIA PODSTAWOWE ZASADY SZAMAŃSKIE Hili hewa ka mana 'o ke 'ole ke kukakuka (Pomysły pojawiają się żywiołowo, bez dyskusji) Moi nauczyciele powiedzieli mi, że dawno temu mądrzy uzdrowiciele spotkali się, by wymienić obserwacje na temat życia i uzdrawiania, a także zebrać wspólne doświadczenia w takiej formie, by można było ich nauczać i zapamiętać je jako rzemiosło. Podczas spotkania wysunięto setki pomysłów, które zebrano w siedem podstawowych zasad. Liczbę tę wybrano ze względu na jej symboliczne znaczenie ezoteryczne. Są to podstawowe zasady, określające w jaki sposób przejawiają się ukryte i wewnętrzne przyczyny zewnętrznych zdarzeń. W wielu dawnych tradycjach liczba siedem symbolizowała wewnętrzną wiedzę, ponieważ składa się ona z liczb 3 i 4, które z kolei symbolizują podstawowe energie - męską i żeńską lub - inaczej mówiąc - biegunowość Wszechświata. Nie wszystkie tradycje są zgodne co do tego, która energia jest która. W języku ha-wajskim liczbę siedem określa się słowem hiku, które składa się z dwóch sylab: hi - zasady żeńskiej (jako samodzielne słowo znaczy „płynąć") oraz ku - zasady męskiej (oznacza „stać pewnie"). SIEDEM ZASAD SZAMAŃSKICH Poznałem siedem zasad szamańskich w ich hawajskiej wersji jako siedem oddzielnych słów, mających wiele szerokich znaczeń, lecz po to, by móc propagować tę wiedzę w świecie zachodnim postanowiłem wyrazić każdą z nich w formie pełnego zdania. Wkrótce jednak stwierdziłem, że nawet zdanie nie oddaje w pełni istoty poszczególnych zasad, toteż dodałem do nich „rozwinięcie". Zaprezentowane niżej zasady i ich rozwinięcie stanowią praktyczne przedstawienie filozofii życia i przewodnik po szamanizmie miejskim. Zasada pierwsza: IKE - świat jest taki, jaki myślisz, że jest O wodzie, która do połowy wypełnia szklankę, powiemy -zależnie od naszego spojrzenia na świat - albo, że jest jej aż pół szklanki, albo też, że jest jej tylko pół szklanki. Jeżeli jesteśmy zainteresowani tym, by zboże dobrze rosło, uważamy, że deszcz podczas suszy jest prawdziwym dobrodziejstwem, ale kiedy wybieramy się na piknik, okazuje się, że deszcz jest zdecydowanym złem. W zależności od naszego nastawienia, każdy problem jest albo przeszkodą, albo też wyzwaniem. W podanym przykładzie wpływ naszego nastawienia na to, czego doświadczamy jest jasny, oczywisty i zrozumiały. Jednak sposób myślenia wpływa na nasze życie również w sposób bardziej subtelny, co jest szeroko udokumentowane przez psychosomatykę, psychoimmunologię i psychologię motywacyjną. Stwierdzono mianowicie, że myśli nacechowane lękiem, obawą, gniewem i urazą mogą spowodować chorobę i w ten sposób obniżyć sprawność naszego funkcjonowania, podczas gdy myśli wyrażające ufność, zdecydowanie, miłość i wybaczenie wzmacniają zdrowie i zwiększają nasze możliwości działania. Rozciągając to stwierdzenie na poziom duchowy, możemy się przekonać, że w sposób telepatyczny ściągamy do swojego życia to, o czym myślimy. Ujmując to prościej można powiedzieć, że pozytywne myśli przyciągają do nas właściwych ludzi i tworzą pozytywne zdarzenia, a negatywne przyciągają wszystko, co negatywne. Jest to mniej oczywiste od podanych wyżej przykładów, ale miliony ludzi zgadzają się, że w myśleniu należy być ostrożnym i uczciwym wobec samego siebie, a wówczas nasze życie samo w sposób jasny potwierdzi tę prawdę. Wielu nauczycieli duchowych na całym świecie traktuje to zagadnienie głębiej twierdząc, że doświadczenia życiowe wynikają z naszych przekonań, czyli z tego, w co wierzymy. Historia starożytna i nowożytna dysponuje ogromną liczbą przykładów potwierdzających, że mocą myśli, modlitwy, wiary i przekonania można wpływać na zdarzenia, okoliczności i warunki życia. Wszystko to, a nawet coś więcej, zawiera się w pierwszej zasadzie Huny. Wniosek dodatkowy: Wszystko jest snem Szamani nie tylko dostrzegają wpływ naszych postaw, oczekiwań, telepatii i przekonań na to, czego doświadczamy; reprezentują oni także osobliwy pogląd, że życie jest snem, że tak naprawdę, to tworzymy naszą rzeczywistość przy pomocy snów. Nie oznacza to jednak, że nasze życie jest iluzją. Oznacza natomiast, że sny są rzeczywiste, a rzeczywistość jest snem. To, czego doświadczamy w danym momencie, jest tylko jednym z wielu snów. Początkowo taki pogląd może Ci się wydać dziwny i bałamutny, a nawet nielogiczny, ponieważ realność naszego życia możemy sprawdzić tłukąc głową o ścianę, słysząc dźwięki wokół nas, widząc w szczegółach wiele otaczających nas rzeczy. Co wspólnego ze snem ma otaczające nas środowisko? Zastanów się jednak przez chwilę. Ta ściana, o którą możesz tłuc głową, w rzeczywistości nie jest ciałem stałym; to samo odnosi się do Twojej głowy. Obie te rzeczy zbudowane są z cząsteczek, złożonych z atomów, a atomy to pola energii drgającej z różną częstotliwością. Jedynym powodem, dla którego Twoja ręka nie przechodzi przez ścianę jest to, iż wibracje ręki i ściany są tak podobne, że interferują ze sobą. Tymczasem fale radiowe i telewizyjne tak swobodnie przechodzą zarówno przez ścianę, jak i przez Twoja rękę, że nawet nie doświadczasz ich istnienia. Uderzając czymkolwiek o ścianę nie uderzasz o ciało stałe. Zachodzi tu zderzenie dwóch energii, o którym informacja jest przesyłana do mózgu, gdzie - w oparciu o zapamiętane doświadczenie - interpretowana jest jako uderzenie o ścianę. No, a co z dźwiękiem, który towarzyszy uderzeniu? Załóżmy, że jest on muzyką. W rzeczywistości nie słyszysz jej bezpośrednio. Doświadczasz jedynie wzorca fali wibracyjnej, przenoszonej przez powietrze, która uderza w bębenek ucha i jest przekształcana w impuls elektryczny, przekazywany przez układ nerwowy do mózgu. Następnie mózg wytwarza sygnał, który Ty interpretujesz - również w oparciu o wcześniejsze doświadczenia - jako muzykę. Natomiast jeśli chodzi o obiekty i ich szczegóły, które odbieramy zmysłem wzroku, są one widzialne jedynie dlatego, że energia świetlna odbija się od innych pól energetycznych w kierunku Twoich oczu, które przetwarzają daną częstotliwość na wzorce interpretowane przez Ciebie jako przedmioty. To, co uważamy za skrajnie materialną rzeczywistość właściwie istnieje tylko w naszej głowie. Czyż więc nie przypomina to snu? Jeżeli ciągle jeszcze negujesz te fakty, zastanów się nad taką rzeczą. Czy kiedykolwiek śnił Ci się sen, który był tak rzeczywisty, jak codzienne doświadczenia, a może nawet jeszcze bardziej? Jeżeli tak, to wiesz, że jedyną różnicą między snem a rzeczywistością jest to, że ten sen (czyli rzeczywistość) zawiera więcej wspomnień, na których możesz się oprzeć. Jednak, z punktu widzenia szamana, wspomnienia są również snami. Jeżeli nie zdarzył Ci się tak realistyczny sen, to może słyszałeś lub czytałeś o ludziach - szamanach, mistykach, pijanych, schizofrenikach, narkomanach czy lekomanach, o ludziach cierpiących na bezsenność lub jakieś choroby, o dzieciach czy o ludziach starych - którzy doświadczali tego, co psychiatrzy nazywają „halucynacjami", a co dla nich było równie, a może nawet bardziej rzeczywiste niż ten sen, który nazywamy codziennym doświadczeniem (halucynacja oznacza: „twój sen nie pasuje do mojego"). Rozważmy fakt, że jedynym sprawdzianem, jakiemu poddajemy realność naszych doświadczeń jest to, czy ktokolwiek inny doświadczył już czegoś takiego. Ale nawet i to nie zawsze nam wystarcza. Jeżeli jesteś zły, że nie doświadczyłeś czegoś, co było udziałem innych, jeżeli w dodatku nie podobają Ci się te doświadczenia, zawsze możesz nazwać je „zbiorową halucynacją". Dla szamanów to, co określamy mianem zwyczajnej, codziennej rzeczywistości, jest właśnie zbiorową halucynacją lub - ujmując to nieco delikatniej - wspólnym śnieniem. To tak, jak gdyby każdy z nas śnił swój własny sen, a punkty wspólne powstawały wtedy, kiedy wszyscy są zgodni co do treści snu. Gdybyś, na przykład, w tej chwili znalazł się w moim biurze, obaj zgodzilibyśmy się, że właśnie pracuję na swoim komputerze, przed którym stoi wyrzeźbione słowo love (miłość), a także jadeitowa rzeźba Maori tiki z Nowej Zalandii. Ale być może nie wyczułbyś, ani nie zobaczył pola energii wokół tej rzeźby, a ja nie poczułbym zapachu Twojej wody kolońskiej czy płynu po goleniu, ani nie usłyszałbym muzyki, której słuchałbyś przez słuchawki ze swojego walkmana. Część naszych indywidualnych snów byłaby dla nas wspólna, a reszta nie. Oczywiście, zawsze istnieje możliwość, że przysunąłbyś się bliżej tak, że mógłbym poczuć Twój zapach lub oddałbyś mi słuchawki, bym usłyszał muzykę, a ja nauczyłbym Cię odczuwania energii jadeitu, lecz to wszystko nie dowodzi niczego ani odnośnie snów, ani odnośnie rzeczywistości, ponieważ możemy nauczyć się dzielić tymi innymi doświadczeniami, które zwykle również nazywają się snami. Będąc ludźmi praktycznymi, szamani miejscy wiedzą, co wynika z takiego punktu widzenia. Jeżeli życie jest snem i jeżeli możemy całkowicie przebudzić się w tym śnie, to możemy również zmienić nasz sen, zmieniając sposób naszego śnienia. W tej książce poznasz wiele sposobów na to i większość z nich będzie działała niezależnie od tego, czy zgodzisz się z tym, że życie jest snem, czy też nie. Ci, którzy będą mieli odwagę poeksperymentować z takim spojrzeniem na życie, przeżyją wspaniałą przygodę, pełną różnorodnych wyzwań i szans. Wniosek dodatkowy: Wszystkie systemy są arbitralne Pewnego razu młody człowiek wyruszył w długą, niebezpieczną podróż, by odszukać pewnego starego mędrca i zapytać go, czym jest życie. Kiedy wreszcie dotarł do celu i zadał mędrcowi dręczące go pytanie, stary człowiek powiedział: „Życie jest jak miska pełna czereśni". Początkowo młodzieniec zaniemówił oszołomiony, lecz potem rozgniewany zapytał: „Cóż to znaczy? Po to, by zapytać cię, czym jest życie, przebyłem szmat drogi, przepływając oceany, przemierzając góry, pustynie i dżungle, a ty masz mi do powiedzenia jedynie to, że życie jest jak miska pełna czereśni?!" Starzec uśmiechnął się, poprawił szaty i powiedział: „No dobrze. Więc życie nie jest jak miska pełna czereśni". Od niepamiętnych czasów ludzie poszukiwali Ostatecznej, Absolutnej Prawdy, czegoś trwałego i nieśmiertelnego, czego mogłoby się trzymać ich lono. Chcieli nadać sens swojemu życiu i osiągnąć poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa, mieli też potrzebę sterowania życiem, ponieważ sądzili, że dzięki temu będą mogli czuć się bezpieczniej w otaczającym ich świecie zewnętrznym. W tym celu próbowali mistycyzmu, religii, nauki, metafizyki, sztuki i filozofii. Szamani wypracowali własne rozwiązanie problemu sensu życia -założyli, że wszystko jest snem i że świat jest taki, jaki myślimy, że jest. Jeżeli i my przyjmiemy takie właśnie podstawowe założenia, to znikną wszystkie nasze wątpliwości, a prawdą absolutną będzie dla nas to, co każdy z nas sam uzna za prawdę. Sens naszych doświadczeń zależy od tego, jak je sami interpretujemy lub od tego, jaką cudzą interpretację zaakceptowaliśmy; również do nas należy decyzja o tym, jakie podstawowe założenia przyjmiemy. Dlatego też wszystkie systemy, opisujące życie i jego procesy, są tworzone arbitralnie w oparciu o pewne decyzje co do przyjęcia określonych interpretacji doświadczeń życiowych. Tak więc naprawdę ważne jest nie to, czy dany system jest prawdziwy (gdyż koncepcja prawdziwości jest arbitralna), lecz to, na ile dobrze działa on dla Ciebie. System znany jako Huna z jego siedmioma zasadami, uznawany jest za równie arbitralny i „spreparowany", jak każdy inny, toteż nie jest on przedstawiany jako Prawda, lecz jako zbiór hipotez, które pozwalają Ci bardziej efektywnie posługiwać się rzemiosłem, jakim jest szamanizm. Przypomina to uczenie się solfeżu w muzyce lub zasad perspektywy w malarstwie. Elementy te ułatwiają skuteczne posługiwanie się tymi rodzajami rzemiosła. W każdym rzemiośle przydatna jest znajomość jego zasad, gdyż umożliwiają one efektywne operowanie umiejętnościami, ale zasady mające zastosowanie do jednej dziedziny, niekoniecznie muszą być przydatne w innej dziedzinie czy sferze życia. Właśnie dlatego zasady Huny nie są przedstawiane jako dogmaty | nie ma potrzeby ich bronić. Jeżeli dla Ciebie są skuteczne, to stosuj Je; jeżeli nie - korzystaj z czego innego. Mądry szaman potrafi zmie-niać systemy dowolnie, stosownie do sytuacji. Podejście takie zakłada również dużą dozę tolerancji dla innych systemów, ponieważ nie są one traktowane jako antagonistyczne lub zagrażające komukolwiek, lecz po prostu jako odmienne punkty widzenia. DOŚWIADCZ POTĘGI MYŚLI Jeżeli świat jest taki, jaki myślisz, że jest, to powinieneś być w stanie zmieniać swój świat drogą zmiany myśli. Usiądź wygodnie z otwartymi oczami, odwróć głowę jak najdalej w lewo i spójrz z tego punktu prosto przed siebie. Znajdź coś na linii wzroku, co możesz zapamiętać jako punkt odniesienia i odwróć głowę do normalnej pozycji. Następnie zamknij oczy i trzymając głowę nieruchomo wyobraź sobie, że powoli, lekko i swobodnie, bez żadnego napięcia odwracasz głowę w lewo poza punkt odniesienia aż do punktu, z którego bez żadnego wysiłku patrzysz prosto za siebie. Wyobraź sobie, co widzisz z tej pozycji; zdaj sobie sprawę z wrażeń i odczuć, jakie towarzyszą takiemu widzeniu. Teraz wyobraź sobie, że powoli przekręcasz głowę z powrotem do przodu. Następnie otwórz oczy i fizycznie odwróć głowę w lewą stronę. Jeżeli stworzyłeś w umyśle dostatecznie plastyczne wyobrażenie odwracania głowy do tyłu, to teraz stwierdzisz, że z łatwością odwracasz głowę dalej niż przedtem, a zasięg Twojego wzroku znacznie wykracza poza granicę wyznaczoną przez zapamiętany punkt odniesienia. To, co teraz zrobiłeś, polegało na wprowadzeniu zmian w ciele poprzez zmiany dokonywane w umyśle. Wyobraziłeś sobie, że jesteś w stanie zrobić coś, czego nigdy nie robiłeś, a ciało zareagowało na Twoją myśl, przy pomocy której zademonstrowałeś mu przed chwilą, jakie masz możliwości. Jest to proste doświadczenie, ale jego konsekwencje są ogromne. Zasada druga: KALA - nie ma żadnych ograniczeń Na pierwszy rzut oka jest to absurd, ponieważ stale doświadczamy wszelkiego rodzaju ograniczeń. Ziemia, na której żyjemy, ma skończoną wielkość, ciało nasze osiąga ograniczone rozmiary, wzrokiem sięgamy do pewnych granic, słuchem odbieramy ograniczony zakres dźwięków, bez powietrza możemy żyć bardzo krótko, a i wysokość kwoty, jaką posiadamy na koncie bankowym jest ograniczona. No więc, czyż nie ma ograniczeń? Nie ma. Nie ma żadnych ograniczeń. Wszechświat jest nieskończony i musi taki być, jeżeli świat jest taki, jaki myślimy, że jest i jeżeli wszystko jest snem. Jak więc wyjaśnić te ograniczenia, których doświadczamy? Jednym ze sposobów jest rozróżnienie dwóch rodzajów ograniczeń: twórczych i przefiltrowanych. Z nieskończoności Wszechświata wynika nieograniczoność doświadczania, co oznacza niedoświadczanie niczego, ponieważ z nieograniczoności wynika brak wszelkiego rozróżniania, kontrastowania, czy wyczuwania zmiany. Koncepcja twórczych ograniczeń zakłada celowe ustalanie pewnych ram w nieograniczonym Wszechświecie po to, by tworzyć warunki do zdobywania określonych doświadczeń. Na przykład, świat naszych działań na planie materialnym jest arbitralnie ograniczony zakresem naszych naturalnych możliwości percepcyjnych, odpowiadających określonym częstotliwościom, które jesteśmy w stanie zobaczyć, usłyszeć, wyczuć dotykiem, których doświadczamy jako odległości i czasu, by wymienić te najważniejsze. Należy jeszcze dodać to wszystko, co potrafimy wykonać za pomocą narzędzi mechanicznych, a także nasze zdolności psychiczne. Bez tych pozornych ograniczeń nie moglibyśmy doświadczać rzeczywistości trójwymiarowej. Jeżeli jednak założymy, że Wszechświat jest nieskończony, to nie ma żadnego logicznego powodu, dla którego nie miałyby, na przykład, istnieć inne istoty, równie realne z ich punktu widzenia, jak realnymi my sami wydaje-nry się sobie, a zdolne widzieć zakres ultrafioletu, słyszeć dźwięki o bardzo wysokich częstotliwościach i doświadczać dotyku w zakresie fal radiowych. My natomiast gotowi jesteśmy traktować takie wrażenia jako zakłócenia. Tak więc postrzegany przez nas materialny Wszechświat może być rezultatem dokonanego przez Boga lub przez naszą własną Wyższą Jaźń twórczego wyboru ograniczających czynników, umożliwiających nam doświadczanie życia na Ziemi. Rozważmy to zagadnienie w bardziej praktycznym aspekcie. Życie jest jak gra w warcaby (jeżeli może ono być miską czereśni, to również może być grą w warcaby). Plansza do tej gry, symbolizująca plan materialny, zawiera sześćdziesiąt cztery pola, z których połowa jest czarna, a połowa - biała. W grze uczestniczą dwadzieścia cztery pionki, po dwanaście w każdym kolorze. Początkowo nasze warcaby ustawione są po jednej stronie planszy, a warcaby przeciwnika stoją po drugiej strome. Zgodnie z zasadami gry, możemy posuwać się w kierunku strony przeciwnika, zbijać jego pionki po ich przeskoczeniu, a gdy dotrzemy do przeciwnej strony planszy, zdobywamy „damkę", która daje nam swobodę poruszania się w dowolnym kierunku. Ale w rzeczywistości nie istnieje nic, co mogłoby powstrzymać Ciebie od poruszania się w dowolny sposób po całej planszy już na początku gry, od zabrania dowolnego pionka przeciwnika w dowolnym momencie, czy od zrzucenia wszystkiego na podłogę, by przeciwnik nie mógł wykonać żadnego ruchu. Możesz to zrobić w każdej chwili, lecz nie będzie to już gra w warcaby. W każdej grze zasady są graniczeniami, stworzonymi po to, by można było ją prowadzić. W taki właśnie sposób szaman patrzy na życie. Jednak gra szamana polega na używaniu tej samej planszy, ale zmienianiu jej zasad i pionków tak, by można było grać nie tylko w warcaby, ale i w szachy, dzięki czemu rozszerzają się możliwości zdobywania różnych doświadczeń w ramach tego samego wymiaru. Twórcze ograniczenia umożliwiają nam doskonalenie naszych zdolności tworzenia przez skupienie uwagi na pewnym zakresie doświadczania i na interpretacji zdarzeń. Nawet w obwarowanej ograniczeniami grze w szachy ludzki umysł nie przejawił jeszcze wszystkich swoich możliwości. Z kolei pojęcie ograniczeń przefiltrowanych jest tu używane dla określenia ograniczających czynników narzuconych nam nasze idee i przekonania, które hamują kreatywność, zamiast ją pobudzać. Są wśród nich takie, które powodują bezradność i bezsilność lub też popychają nas do zemsty i okrucieństwa. Miałem ostatnio kontakt z osobą, przejawiającą pełną bezradności wściekłość na świat za to, że jest on przepełniony bólem i cierpieniem. Rozmawiałem z nią o tym w miejscu pełnym miłości, pokoju i harmonii. Problem tej osoby polegał na tym, że na skutek określonego systemu przekonań odfiltro-wane zostały wszelkie pozytywne doświadczenia, a w pamięci pozostawały tylko te, które związane były z cierpieniem, toteż nie mogła ona sobie z nim poradzić. Przefiltrowane ograniczenia powodują skupianie uwagi na czymś bez potencjalnych możliwości pozytywnego działania. Wniosek dodatkowy: Wszystko jest ze sobą połączone W wielu tradycjach szamańskich założenie, że wszystko jest ze sobą połączone, jest symbolizowane przez pajęczynę. Szaman jest pająkiem, który tka swoją pajęczynę (pajęczynę życia) w rozumnym śnie z subtelnych nici, wychodzących z poziomu wewnętrznego. Pajęczyna symbolizuje nie tylko śnienie życia, lecz również wzajemne powiązania w jego obrębie. Każda sfera naszej egzystencji jest powiązana z każdą inną jej sferą, a to, co ma wpływ na jedną z nich, wpływa jednocześnie na wszystkie pozostałe, chociaż w różnym stopniu. Pojedyncza myśl nacechowana miłością lub nienawiścią wywiera wpływ na cały Wszechświat, ale z całą pewnością jej oddziaływanie na ciało osoby, od której pochodziła, będzie silniejszy niż na jakąś odległą gwiazdę i podobnie mucha czy liść odkształcą bardziej tę część pajęczyny, której bezpośrednio dotkną niż inne jej części, choć drgnie ona cała. Mimo, że pajęczyna jest tradycyjną metaforą powszechnie stosowaną do wyjaśnienia rzeczywistych powiązań metafizycznych, łączących wszystko, dla niektórych ludzi bardziej zrozumiałe może być porównanie ich z polami elektromagnetycznymi, które istnieją wśród nieskończonego mnóstwa innych pól. Zakładając istnienie takich wzajemnych połączeń, możemy wyjaśnić możliwość działania na odległość, którym posługują się szamani w wielu rodzajach uzdrowień i w wywieraniu wpływu na środowisko. Wniosek dodatkowy: Wszystko jest możliwe Skoro nie istnieją żadne ograniczenia, to nasuwa się oczywisty wniosek, że możliwe jest wszystko. Z naszej strony wymagana jest jedynie wiara, wynikająca z pierwszej zasady szamańskiej. Ponieważ jednak nikt z nas nie jest we Wszechświecie sam, stopień, w jakim jesteśmy w stanie dzielić się pewnymi informacjami z innymi ludźmi, zależy od ich przekonań. Możemy doskonale lewitować w zaciszu swojej sypialni, ale jest mało prawdopodobne, byśmy potrafili zrobić to na oczach innych, ponieważ mało kto wierzy, że można tego dokonać. Możliwa jest także taka sytuacja, że bez problemu le-witujemy w towarzystwie kogoś, czyja wiara jest bardzo silna, ale bez obecności takiego człowieka nic nam nie wychodzi. Podróże kosmiczne są faktem, ale jedynym sposobem na pokazanie ich w naszej kulturze jest obraz filmowy lub opis słowny (przedstawiony w pisemnej formie, lub przekazany w formie ustnej przez ludzi, którzy osobiście byli w Kosmosie). Zgodnie z Pismem Świętym nawet Jezus miał trudności z dokonywaniem cudów w swoim rodzinnym mieście z powodu tego, że ludzie nie wierzyli, iż cieśla może mieć taką moc (choć, zgodnie z uzyskanymi przeze mnie informacjami, możliwe są również inne interpretacje tego zdarzenia). W każdym razie, im więcej jest osób, które wierzą, że zmiana, jakiej pragniemy, jest możliwa, tym łatwiej jest jej dokonać. Wniosek dodatkowy: Oddzielenie jest pożyteczna iluzją Znałem ludzi, których bardzo silnie owładnęła idea istnienia połączeń i związków, skutkiem czego był paraliżujący strach przed przewidywanymi konsekwencjami każdej, najdrobniejszej nawet myśli, czy najprostszego działania lub też zbyt głębokie wczuwanie się w ból i cierpienie innych. Dlatego też, by móc lepiej funkcjonować, dobrze jest stosować pewne twórcze oddzielenie. Strach powoduje, że zatracamy wyczucie swojej roli jako „tkacza" snów, a założenie na chwilę, że rzeczy są niezależne od siebie pomaga nam powrócić do stanu równowagi. Również zbyt głębokie odczuwanie czyjegoś nieszczęścia wywołuje u nas poczucie bezradności równoważne cierpieniu danej osoby, toteż i tu wskazane jest zachowywanie pewnego oddzielenia, byśmy doświadczali tylko takiej empatii, przy jakiej jesteśmy świadomi cierpienia, ale jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że nie dotyczy ono bezpośrednio nas. Dopiero wówczas możemy pomóc nieszczęśliwej osobie wydobyć się z tego stanu. Chodzi głównie o to, że skoro rzeczywiście nie istnieją żadne ograniczenia, to jako szaman miejski masz swobodę w tworzeniu takich ograniczeń, które mogą odegrać pożyteczną rolę. DOŚWIADCZ POŁĄCZEŃ ENERGETYCZNYCH Wykonaj to ćwiczenie z jedną lub kilkoma osobami. Wyciągnij ręce przed siebie i umieść dłonie nad dłońmi innej osoby tak, by znajdowały się w odległości kilkunastu centymetrów od siebie. Wkrótce być może poczujesz ciepło, chłód lub mrowienie. Jeżeli delikatnie zaczniesz zbliżać swoje dłonie do dłoni partnera, możesz odczuć nawet rodzaj ciśnienia, tak jakbyś przysuwał do siebie dwa jednakowe bieguny magnesu lub ściskał miękki balon. Następnie odsuń dłonie i sprawdź, jakie masz wrażenia przy tej odległości. Intensywność odczuć i odległość, na której jeszcze coś wyczuwasz, zależy od Twojej indywidualnej wrażliwości. Najważniejszą rzeczą jest, byś uzmysłowił sobie, że dotykasz bezpośrednio danej osoby. Dotykasz jej pola energetycznego, które tak samo jak ciało fizyczne jest jej częścią. Skóra nie stanowi granicy człowieka. Nasza energia, nasz duch sięga granic Wszechświata. Wszyscy jesteśmy powiązani wzajemnie ze wszystkim, ponieważ nie istnieją żadne ograniczenia. Zasada trzecia: MAKIA - Energia podąża za uwagą Dwiema najskuteczniejszymi technikami od dawien dawna używanymi przez szamanów są medytacja i hipnoza. Obie wykorzystują trzecią zasadę szamańską. Medytacja jest rozumiana bardzo różnie zależnie od tego, w jakim systemie jest używana. Dla jednych jest to coś, co w celi klasztornej kreuje myśli samotnego mnicha, skupiającego się na obecności Boga. Inni wyobrażają sobie yuppies, siedzących w kręgu ze skrzyżowanymi nogami i recytujących mantry w niezrozumiałym języku. Innym zaś kojarzy się ona z popijaniem herbaty i obserwowaniem skrywającej się za horyzontem tarczy Słońca. Są to wszystko pewne rodzaje medytacji, których jest jeszcze bacznie więcej. Mówiąc najogólniej, oznacza ona po prostu głębokie, ciągłe myślenie, a ściślej - zatrzymaną, skoncentrowaną uwagę. Wyraz ten pochodzi od łacińskiego rdzenia med, oznaczającego „mie-rzyć", a w połączeniu z wyrazem, oznaczającym „uzdrawiać", daje wyraz medyczny. Medytujemy zawsze, kiedy nasza uwaga jest zatrzymana lub na czymś skupiona. Zgodnie z tą filozofią, skoncentrowana uwaga powoduje przyciąganie energii ze Wszechświata i przejawianie się odpowiednika przedmiotu koncentracji na planie fizycznym. Jednakże takie przejawienie się. nie jest po prostu ekwiwalentem tego, na co patrzymy, co mówimy, czego słuchamy lub co robimy. Jest ono odpowiednikiem sumy całej naszej uwagi, jaką skupiamy podczas medytacji, łącznie ze zwyczajowymi oczekiwaniami. Inaczej można to ująć tak, że zawsze, gdy lono medytuje, medytuje również ku, a rozwój zdolności szamańskich wymaga nauczenia się takiego medytowania, w którym lono i ku skupiają uwagę na tym samym obiekcie i w tym samym czasie. W momentach, gdy nam się to udaje, dokonują się cuda. Hipnoza jest po prostu innym rodzajem medytacji. Nie ma jednej ogólnie uznawanej definicji hipnozy; jedni uważają, że jest lo proces, inni, że stan. Tu nie omawiamy procesu, lecz stan i jako taki hipnoza, podobnie jak medytacja, jest po prostu zatrzymaną, skoncentrowaną uwagą. Różnica polega głównie na tym, że medytacja uważana jest za stan bardziej duchowy, a hipnoza - za bardziej praktyczny. Medytacja stosowana jest do uwalniania się od karmy i uzyskiwania oświecenia, natomiast hipnozą posługujemy się, by, na przykład, rzucić palenie lub pozbyć się zbędnych kilogramów. W rzeczywistości jednak, we wszystkich przypadkach można zastosować dowolną z tych technik. Hipnoza była wyróżniana ze względu na to, że wymaga pomocy hipnotyzera, który wprowadza człowieka w stan skupionej uwagi, ale medytacja sterowana zniwelowała to wyróżnienie. Medytacja różniła się od hipnozy również tym, że była techniką całkowicie osobistą, ale autohipnoza też jest osobista, a więc i pod tym względem nie ma między nimi różnicy. W kategoriach procesu zarówno medytacja, jak i hipnoza są po prostu różnymi metodami robienia tego samego - przełączania uwagi na bardziej pozytywne przekonania i oczekiwania, natomiast jako stan obie te techniki proponują identyczne warunki zatrzymanej, skoncentrowanej uwagi. Skoro energia podąża za uwagą, to aspekty Twoich obecnych doświadczeń, które wydają Ci się niezmienne, są rezultatem tego, na czym Twoje ku jest przyzwyczajone koncentrować uwagę. Jeżeli jesteś zadowolony z tego, co dostajesz, to wszystko jest w porządku. Ale jeżeli nie jesteś, powinieneś znaleźć sposób na skierowanie uwagi ku na nowy wzorzec. Medytacja i hipnoza są do tego celu dobrymi narzędziami, ale podam jeszcze inne techniki. Wniosek dodatkowy: uwaga podąża za przepływem energii Jest rzeczą zupełnie naturalną, że uwagę przyciągają świecące obiekty, jaskrawe światło, głośne dźwięki, ale być może nie zdajemy sobie sprawy z tego, że najbardziej przyciąga nas intensywność energii, towarzyszącej takim okolicznościom. Uwaga przyciągana jest przez każde silne źródło energii, pobudzające nasze zmysły, nawet te subtelne, których większość z nas nie jest świadoma. Są ludzie, którzy na skutek swoich intensywnych emocji i skoncentrowanej pracy zmysłów posiadają tak silną aurę czy pole energetyczne, że automatycznie przyciągają uwagę innych, kiedy tylko pojawią się w ich polu widzenia. Jeśli chodzi o szerszą skalę, to są pewne obszary geologiczne (zwykle są to obszary, gdzie często występują trzęsienia ziemi, lub gdzie istnieje takie potencjalne zagrożenie), które charakteryzują się większą intensywnością energetyczną niż inne, dlatego też przyciągają więcej ludzi, a ci z kolei jeszcze bardziej wzmacniają ich energię. W obecnych czasach wiele się pisze o miejscach mocy, ale moim zdaniem moc ta jest pasywna, toteż pozwala nam się zrelaksować i uwolnić od stresów, jakie niesie życie w ośrodkach miejskich, położonych na obszarach, gdzie moc jest aktywna. Uczucie mrowienia i różne reakcje metapsychiczne, jakich doznajemy w tych, tak zwanych miejscach mocy, pojawiają się wtedy, kiedy pod wpływem odprężenia uruchamia się nasza zablokowana energia, uzyskana w bardziej aktywnym pod względem energetycznym miejscu, z którego pochodzimy. Jednakże ludzie sami są tak dobrymi generatorami wibracji, że kiedy wiele osób odwiedza jakieś piękne, spokojne miejsce, tające pasywną moc, wówczas w krótkim czasie przekształca się ono w miejsce aktywne i dynamiczne, choć najczęściej stresogenne. Wniosek dodatkowy: Wszystko jest energią Dla osób interesujących się sprawami matapsychiki stwier, że wszystko jest energią nie jest niczym nowym, ale wartozająć się logicznymi implikacjami tego faktu wiedząc, że również myśl jest energią i że jeden rodzaj energii można przekształcić w inny. Taka przemiana zachodzi, na przykład, wówczas, kiedy ciśnienie pary popycha turbinę i przekształca energię magnetyczną w energię elektryczną, lub kiedy energia elektryczna „przeciska się" przez drut o dużej oporności, wytwarzając energię cieplną. Ciepło wydziela się także wtedy, gdy w jakimś pomieszczeniu grupa ludzi ekscytuje się czymś lub wykonuje pewne ćwiczenia oddechowe czy medytacyjne. Takie rozumienie energii dobrze tłumaczy, jak myśl może wytworzyć swój materialny odpowiednik, zwłaszcza, gdy jest wzmocniona emocją lub głęboką wiarą. DOŚWIADCZ PRZEPŁYWU ENERGII Aby zademonstrować, jak energia podąża za uwagą i jak myśl wpływa na energię fizyczną, podnieś krzesło trzymając je za siedzenie i odczuj jego ciężar. Następnie postaw krzesło. Teraz skup uwagę na samym czubku jego oparcia i ponownie podnieś je za siedzenie. Jeżeli dobrze się koncentrujesz, to krzesło wyda Ci się lżejsze. Niezależnie od tego, jak chciałbyś to tłumaczyć, faktem jest, że podnosząc cokolwiek włożysz mniej fizycznego wysiłku, jeżeli skupisz uwagę na najwyższym punkcie danego przedmiotu lub nawet gdzieś w przestrzeni pół metra nad nim. Jedna z moich uczennic, kobieta niewielkiego wzrostu, z dumą opowiedziała mi pewne zdarzenie. Otóż pewnego dnia poszła do sklepu ogrodniczego, gdzie kupiła cementowy posąg, który chciała postawić na cokole na podwórzu. Dwóch krzepkich mężczyzn z obsługi załadowało zakupiony przedmiot do jej ciężarówki i kobieta odjechała. Kiedy dotarła do domu stwierdziła, że nie ma nikogo, kto mógłby jej pomóc wyładować posąg z samochodu, donieść go do furtki, przenieść dziesięć metrów w głąb podwórza i ustawić na cokole. Początkowo bardzo ją to zmartwiło, ale potem przypomniała sobie, czego nauczyła się o skupianiu uwagi i przepływie energii. Wykorzystując tę wiedzę, krótkimi zrywami wykonała całą pracę sama. Zasada czwarta: MANAWA - moment mocy jest teraz Zgodnie z niektórymi tradycjami wschodnimi (ale również i z zachodnimi, związanymi z metafizyką), nasze obecne warunki życia są wynikiem decyzji i działań, podejmowanych w poprzednich wcieleniach. Jeżeli te decyzje i działania były dobre, w obecnym życiu mamy dobre warunki, ale jeżeli były złe, doświadczamy bólu, cierpienia i zmartwień w takim stopniu, w jakim poprzednio przysparzaliśmy je innym. Nazywa się to karmą. Wyraz ten pochodzi z Sanskrytu i oznacza „przyczynę i skutek" lub „nagrodę i dług", ale w rzeczywistości znaczy tyle, co „akcja i reakcja". Dobre uczynki, które spełniamy teraz, tworzą dobrą karmę na nasze przyszłe wcielenia, a złe uczynki tworzą złą karmę. W tych tradycjach karma jest traktowana jako coś, czego nie można zmienić; nie pozostaje nam nic innego, jak odbierać nagrody lub płacić długi z przeszłości. Jedna z rozpowszechnionych tradycji zachodnich utrzymuje, że nagrody w tym wcieleniu otrzymujemy za przestrzeganie w poprzednich żywotach pewnych zasad społecznych i religijnych, a kary - za ich naruszanie i to niezależnie od tego, jak dawno przestrzegaliśmy lub łamaliśmy zasady i czy ktokolwiek widział nas, kiedy to robiliśmy. W związku z tym, niektórzy wykształceni w tej tradycji ludzie potrafią przez dwadzieścia lat mieć poczucie winy z powodu tego, że nie zatrzymali się przed znakiem "stop" o godzinie drugiej w nocy na pustyni, gdzie na przestrzeni tysiąca mil nie można spotkać żywej duszy. Zgodnie z inną, bardziej współczesną tradycją zachodnią, nasze obecne postawy, działania i warunki są konsekwencją dziedziczenia i wpływów wczesnego środowiska społecznego. Twierdzi się w niej, że zostaliśmy ukształtowani przez siły, leżące poza zasięgiem naszej kontroli, że nie możemy być odpowiedzialni za to, co uczynili nam rodzice, społeczeństwo czy geny. Tradycja szamańska, tak w wersji wojownika, jak i łowcy Przygód, jest całkowitym przeciwieństwem wspomnianych dwóch kierunków. Mówi ona, że to nie przeszłości zawdzięczamy wszystko, czego obecnie doświadczamy i czym teraz jesteśmy. To nasze obecne Przekonania i decyzje oraz podejmowane dzisiaj działania, a także nasze otoczenie, dają nam to, co mamy i to, czym jesteśmy. Karma istnieje i działa jedynie w chwili obecnej. Środowisko i okoliczności, w jakich się znajdujemy teraz, są bezpośrednim odzwierciedleniem naszych mentalnych i fizycznych zachowań w danym momencie. W wyniku tego, że przechowujemy pamięć przyzwyczajeń naszego ciała i umysłu, możemy je przenosić na kolejne dni; ale nowy dzień jest nowym tworzeniem, toteż każde przyzwyczajenie możemy zmienić w każdej teraźniejszej chwili - choć nie oznacza to, że dokonanie takiej zmiany jest łatwe. Nasze geny nie określają tego, czym jesteśmy, ani tego, co pojawia się w naszym ciele. Natomiast, dzięki swoim przekonaniom z bezgranicznych zasobów własnego banku genów wybieramy te cechy, które najlepiej odzwierciedlają nasze obecne przekonania i intencje. Również ani nasi rodzice, ani pochodzenie społeczne nie mają nic wspólnego z warunkami, w jakich znaleźliśmy się. Zasadniczy wpływ na nie ma to, jakie obecnie są nasze przekonania na ich temat i jak reagujesz na te przekonania. Zmieniać świat możesz w takim stopniu, w jakim jesteś w stanie w teraźniejszości zmieniać siebie - swoje myśli i zachowania. Ja i moi uczniowie ciągłe jesteśmy świadkami gruntownych przeobrażeń osobowości i doświadczeń życiowych w momencie, kiedy człowiek zdecyduje się dokonać głębokich zmian w swoim myśleniu i zachowaniu. Tu opiszę tylko jeden przypadek takiej zmiany, dokonanej właśnie w czasie teraźniejszym. Zdarzenie miało miejsce na Tahiti po przeprowadzonym tam przeze mnie warsztacie. Jedna z uczestniczek, mieszkanka wyspy, od dawna prowadziła ze swoją siostrą zawziętą walkę o jakiś majątek. Konflikt był tak silny, że siostra złośliwie ciągała ją po sądach. Wieczorem, po moim wyjeździe kobieta przemyślała to, czego nauczyła się na warsztatach i postanowiła odmówić modlitwę w intencji przebaczenia siostrze, nie bacząc, co siostra jej uczyniła i co mogłaby jeszcze uczynić. Dosłownie następnego ranka siostra zadzwoniła do niej i powiedziała, że przemyślała wszystko, postanowiła więc wycofać sprawę z sądu i nie kłócić się już więcej. Wniosek: Wszystko jest względne Moment mocy jest teraz, lecz jak określić, czym jest teraz? Najprostsza i najbardziej praktyczna definicja to: obszar lub zakres teraźniejszej uwagi. A więc teraz może być sekundą, minutą, godziną, całym dniem, miesiącem lub rokiem, zależnie od naszej koncentracji. Jednakże definicja ta zakłada włączenie do tego pojęcia elementów, które zwykle nazywamy przeszłością i przyszłością, co miałoby miejsce w przypadkach skupiania uwagi na dzisiejszym dniu, bieżącym miesiącu czy roku. I jest to prawidłowe, ponieważ to, co nazywamy przyszłością lub przeszłością ma wobec tego, co uznajemy za chwilę obecną, charakter względny. Jeżeli nasza uwaga jest dostatecznie szeroka, możemy do teraźniejszości sprowadzić świadomość wszystkich minionych i przyszłych wcieleń (jeżeli, oczywiście, wierzymy w reinkarnację), włączając je w zakres naszych możliwości zmienienia ich. W ten sposób z pozycji teraźniejszości jesteśmy w stanie zmienić przeszłość i przyszłość. Wniosek dodatkowy: moc zwiększa się wraz z uwagą sensoryczną W dzisiejszych czasach jest bardzo dużo ludzi, którzy właściwie nie są obecni tu i teraz. Większa część ich uwagi pochłonięta jest wspomnieniami z przeszłości, albo skupiona na przyszłości, na fantazjowaniu o innym świecie lub na swój własny temat. W takim samym stopniu, w jakim podczas swoich rozmyślań ograniczają oni świadomość chwili obecnej, zmniejsza się ich moc i skuteczność jej wykorzystywania. Wycofywanie się ze świata teraźniejszości, jeżeli jest podejmowane okazjonalnie lub okresowo, na przykład, dla relaksu, rekreacji, uzyskania inspiracji, dokonania planowania lub dla sa-morozwoju, może być bardzo korzystne, ale ważne jest, by w przypadkach, kiedy takie wycofanie się trwa długo, skracać okresy powrotu do teraźniejszości. Czas trwania takiego powrotu może być u każdego inny. Niestety, znaczna, część ludzi jest obsesyjnie "zaklinowana" w przeszłości, przyszłości lub gdzie indziej, a to z powodu wielkiego lęku lub gniewu. Poczucie winy, uraza, zamartwianie się powodują ich nieobecność w teraźniejszości i nie pozwalają doświadczać radości życia. Znaczną część lęków i gniewu można rozproszyć, przenosząc uwagę na doświadczanie sensorycznej rzeczywistości chwili obecnej, ale osoby mające przekonanie, że chwila obecna jest miejscem niebezpiecznym, będą miały trudności ze stosowaniem tej metody. Co to znaczy - skoncentrować się na sensorycznej rzeczywistości chwili obecnej i co nam może dać taka koncentracja? Oznacza to coraz większą świadomość impulsów, odbieranych przez zmysły. Mało kto praktykuje prawdziwą świadomość sensoryczną, nauczaną czasami w charakterze techniki medytacyjnej, ale są osoby, które w sposób całkowicie nieświadomy robią to tak doskonale, że bezwiednie wywierają ogromny wpływ na innych ludzi, znajdujących się w ich otoczeniu. Uzyskiwane w ten sposób rezultaty wynikają z trzeciej zasady szamańskiej, która mówi, że energia podąża za uwagą. Kiedy zaczniemy ćwiczyć skupianie się na sygnałach, pochodzących od zmysłów, zauważymy, że nasz odbiór zmysłowy staje się ostrzejszy, że odprężamy się i zwiększamy świadomość przepływu energii wewnątrz i wokół nas, że dostrzegamy większą niż normalnie liczbę zdarzeń, zachodzących w naszym otoczeniu; wszystko to pomaga nam w tworzeniu materialnej rzeczywistości, mającej cechy snu; pomaga też świadomie śnić ten sen. Niektóre z cech, nabywane dzięki stosownym ćwiczeniom, mogą przerazić Cię, gdyż będą bardzo intensywne, inne spowodują, że będziesz tryskał radością, ale jeżeli zdecydujesz się na połowiczny wysiłek, możesz doświadczyć jedynie znudzenia. Wskazówka do szamańskiego rozumienia tej praktyki zawarta jest w określającym ją hawajskim słowie ano (i jego wariancie 'ano), które ma następujące znaczenia: chwila obecna, nasienie, podobieństwo, spokój, podziw, święty, uświęcony, intensywny ogień (a plus no). DOŚWIADCZ CHWILI OBECNEJ Gdziekolwiek się znajdujesz, zdaj sobie sprawę z kolorów, jakie Cię otaczają; rozejrzyj się i zobacz, czy jest w Twoim otoczeniu coś białego, czerwonego, pomarańczowego, żółtego, zielonego, niebieskiego, fioletowego lub czarnego. Potem przyjrzyj się wszystkim liniom prostym i krzywym; skup też uwagę na kształtach przedmiotów i odległościach między nimi. Następnie wsłuchaj się w dźwięki, docierające do Ciebie z różnych kierunków. Teraz skup się na układzie swoich dłoni, stóp i całego ciała, uświadom sobie jakie są Twoje odczucia związane z ubraniem, które masz na sobie, ze wszystkim czego dotykasz, z rytmem Twojego oddechu. Na ile potrafisz, wyczuj energie działające wewnątrz i na zewnątrz Ciebie. Jeżeli chcesz, możesz na zakończenie włączyć pozostałe zmysły -smaku i powonienia, a potem doświadczać przełączania się z jednego zmysłu na drugi, by w ten sposób uzyskać jeszcze wyższą ich świadomość. Wykonuj to ćwiczenie to tak długo, jak chcesz, wypróbuj je podczas wszelkiego rodzaju czynności i sam zdecyduj, czy warto je kontynuować. Pamiętaj jednak, że takie skupienie jest umiejętnością, którą można doskonalić, a chwila obecna jest ogromnym polem do przeprowadzania eksperymentów i przeżywania przygód. Zasada piąta: ALOHA - miłość jest po to, by przynosiła szczęście Pojęcie miłości dla wielu ludzi jest trudne do zrozumienia, ponieważ znaczenie czasownika kochać w języku angielskim całkowicie się rozmyło. Używa się go do wyrażenia przyjemności („Kocham jeść lody"), pragnień erotycznych („Chcę się z tobą kochać"), intencji („Z rozkoszą zająłbym się tym" - po polsku nie w każdym z omawianych przypadków można użyć słowa „kochać" -przyp. tłum.), dowodu troski („Jeżeli mnie kochasz, zrób to, czego chcę") i potrzeb, mających charakter uzależnienia („Umrę, jeżeli nie będziesz mnie kochał"). We współczesnych piosenkach i opowiadaniach mówi się o efektach miłości prawie jak o niedoborze witamin (że powoduje bezsenność, zaburzenia żołądkowe, utratę apetytu, uginanie się kolan, palpitacje serca, zawroty głowy, pocenie się rąk, gorączkę, dreszcze itp.). W języku hawajskim znaczenie słowa „miłość" jest bardzo precyzyjne i daje osobie kochającej i kochanej pożyteczne wskazówki. Słowem tym jest aloha. Rdzeń alo oznacza „być z kimś, doświadczając tego samego tu i teraz". Rdzeń oha ma znaczenie „uczucia, radości." Stąd całe słowo aloha tłumaczy się jako „kochać, znaczy być szczęśliwym". Należy przez to rozumieć, że miłość istnieje w takim stopniu, w jakim jesteś szczęśliwy z obiektem swojego uczucia. Jeżeli w jakimkolwiek związku z innym człowiekiem jesteś szczęśli-^y> wynika to ze stanu, który kryje się właśnie pod pojęciem, określanym hawajskim słowem aloha, jeżeli zaś jesteś nieszczęśliwy, to stan swój zawdzięczasz lękowi, złości i zwątpieniu. Ręce nie pocą nam się z miłości, lecz ze strachu. To nie z miłości, lecz ze złości doświadczamy poczucia krzywdy. Tym, co daje nam autentyczna miłość jest stan szczęścia, a jego głębia zależy od tego, na ile szczerze sami kochamy. Intensywne uczucie miłości oznacza silne wzajemne połączenie, a siła i klarowność związku wzrasta, kiedy znika strach, złość i zwątpienie. Wniosek dodatkowy: Miłość wzmacnia się, gdy zaprzestajemy oceniania Uczestniczyłem kiedyś w warsztacie pod nazwą „Aktualizowanie", na który składało się kilka medytacji i wiele ćwiczeń, polegających na dzieleniu się osobistymi doświadczeniami z bliźnimi. Do połowy drugiego dnia wzajemna miłość wszystkich uczestników stopniowo przybierała na sile, a w trzecim dniu było tam już sto zakochanych w sobie wzajemnie istot. Osoba prowadząca warsztat powiedziała, że nikt świadomie nie dążył do tego, nikt nawet nie wiedział, jak to się stało, a jednak się stało. Łatwo jest to zrozumieć, kiedy wiemy, jak działa bezwarunkowa miłość. W jednym miejscu zebrała się setka obcych sobie ludzi, nie mających w stosunku do siebie żadnych wzajemnych oczekiwań, ludzi, nie wiedzących o sobie nic, prócz tego, że gotowi byli podzielić się swoimi doświadczeniami, a czyniąc to uzyskiwali uznanie i wsparcie innych bez krytyki, czy oceny. Nie było strachu, gniewu, ani wątpliwości, toteż zrodziło się autentyczne uczucie miłości. Właściwie miłość istnieje zawsze; jest ona jednak przesłaniana lękiem, złością i zwątpieniem. Przyczyną negatywnego krytycyzmu i oceniania jest strach, gniew i wątpliwości, które powodują oddzielenie, a ono osłabia miłość. Krytyka niszczy związki między ludźmi, natomiast pochwała buduje je i odbudowuje, ponieważ jest przejawem miłości i wynikającego z niej stanu szczęścia, który harmonizuje i wzmacnia wszelkie relacje między ludźmi. Zgodnie z trzecią zasadą szamańską, kiedy wyrażasz pochwałę, wzmacniacz dobro, które chwalisz, toteż rozprzestrzenia się ono i wzrasta. Natomiast, kiedy coś krytykujesz, wzmacniasz to zło, które potępiasz; ono również rozprzestrzenia się i wzrasta. Nowy związek daje nam zwykle dużo radości, szczęścia i ekscytacji, ponieważ jest rzeczą normalną, że początkowo zauważamy i rozważamy to, co jest dobre w nas i między nami. Kiedy jednak pojawiają się u nas wątpliwości odnośnie samego siebie, partnera lub związku, wówczas zaczyna przeważać tendencja do krytykowania zauważanych lub wyobrażanych błędów i wad. Jeżeli dzieje się to szybko i otwarcie, ludzie szybko się rozstają, ale jeżeli proces jest powolny i stopniowy, związek trwa długo i jest nieszczęśliwy, a ulega zerwaniu wówczas, gdy jedna ze stron nie może już więcej tego znosić. Właściwie, związek taki dostarcza nam więcej bólu, niż przyjemności, ale można go uratować i uczynić ponownie szczęśliwym przez zaniechanie krytyki i wprowadzenie dużej dozy pochwał i komplementów. Jest to łatwiejsze, jeżeli w procesie naprawy uczestniczą obie strony, ale jest również możliwe, choć trudniejsze, wtedy, kiedy naprawą zajmuje się tylko jedna osoba. Klucz do sukcesu kryje się tutaj we wzmacnianiu swojego uznania dla tych cech i zachowań partnera, które nam się podobają, a także w zwiększeniu tolerancji dla tych elementów, które nas irytują. Pochwała telepatyczna jest równie dobra, jak i słowna, a na początek bywa nawet lepsza. Wniosek dodatkowy: wszystko żyje, czuje i reaguje Dla szamana świat nie ogranicza się do roślin, zwierząt i ludzi, ponieważ rozumie on życie jako ruch. Przemieszczanie się niektórych rzeczy, na przykład, skał, jest bardzo powolne, są też rzeczy poruszające się bardzo szybko, na przykład, światło. Ale dla szamana są to tylko odmienne formy życia. Z drugiej zasady szamańskiej wynika, że Źródło Życia jest nieskończone i posiada świadomość samego siebie, a skoro tak, to wszystko musi posiadać samoświadomość, toteż musi reagować na to, co dzieje się w otoczeniu. Dlatego też szamani, zwłaszcza ci, którzy reprezentują kierunek łowcy przygód, odnoszą się z szacunkiem do wszystkiego, również do przedmiotów rzekomo martwych. Takie podejście do życia można byłoby uznać jedynie za ciekawostkę, gdyby nie miało ono bardzo praktycznego zastosowania. Tak więc, nasze ku jest żywe, świadome i reaguje na otoczenie. Kiedy krytykujemy samych siebie, czuje się ono atakowane i podejmuje próby obrony przez napinanie mięśni, a to wywołuje stres i blokuje świadomość, pamięć i przepływ energii, osłabiając nas i powodując zwiększoną podatność na choroby i wypadki. Jednostkowy przypadek krytyki nie spowoduje tragicznych skutków, ale nawyk krytykowania samego siebie - tak. W przeciwieństwie do samokrytyki, w stanie samozadowolenia rozluźniają się mięśnie, rozszerza świadomość, wzmacnia przepływ energii, zwiększa się nasza siła, otwiera pamięć różnych umiejętności, które posiadamy, a także polepsza się nasze samopoczucie. Kiedy krytykujemy lub chwalimy jakikolwiek element świata wokół nas, zachodzą trzy rzeczy. Po pierwsze, zgodnie z drugą zasadą Huny, nasze ku nie odróżnia nas od naszych snów, a więc, niezależnie od tego, czy krytykujemy inną osobę, deszczowy dzień, swój samochód czy rząd, bierze ono wszystko do siebie osobiście i powoduje napinanie się mięśni; natomiast kiedy chwalimy te rzeczy, nasze ku w podzięce rozluźnia ciało. Po drugie, zgodnie z zasadą trzecią, cechy lub warunki, na których skupiamy uwagę, mają tendencję do wzmacniania się, a to właśnie z powodu zdolności każdego obiektu do reagowania na czynniki zewnętrzne. Jeżeli z jakiegokolwiek powodu krytykujemy kogoś, takie działanie, nawet jeżeli jego intencje są najczystsze, będzie powodowało wzmacnianie krytykowanych zachowań. Gdyby jednak zdarzyła się danej osobie zmiana na lepsze, stanie się to niezależnie od naszej krytyki, a nie za jej sprawą; natomiast w przypadku, kiedy taka osoba nic sobie nie robi z naszej opinii o niej, krytyka nie wywrze żadnego wpływu na nią, ale wywrze negatywny wpływ na nas. Podobnie jest z chwaleniem człowieka - pomaga ono wzmacniać dobre cechy, które nam się w nim podobają, niezależnie od tego, czy dany człowiek przejmuje się naszą opinią, czy nie, dlatego, że ku zawsze w jakiś sposób reaguje na miłość. Zasada ta odnosi się nie tylko do ludzi. Narzekając, na przykład, na deszcz, będziemy jedynie przedłużali jego padanie, czyli to, co nam się nie podoba; natomiast w wyniku częstych pochwał, spadnie on w takiej ilości, jaka jest wystarczająca. Jeżeli będziemy krytykowali nasz samochód, będzie on miał skłonność do coraz częstszego psucia się, a chwaląc go zwiększymy jego skłonność do lepszego działania (a nawet kiedy będzie musiał się zepsuć, to odbędzie się to bez większego kłopotu dla nas). Zwróć uwagę na taką rzecz: im częściej krytykowany jest rząd za swoje działania, tym większą ma tendencję do podejmowania błędnych decyzji, a częste chwalenie wzmacnia jego zdolność do dokonywania trafnych wyborów. Po trzecie, zgodnie z zasadą piątą, wszelka krytyka zwiększa oddzielenie od tego, co krytykujemy i zmniejsza naszą świadomość tej rzeczy, aż wreszcie przestajemy w ogóle reagować na stworzony przez nas jej wtórny obraz, który może już wcale nie mieć cech oryginału. Natomiast każda pochwała zbliża nas do chwalonego obiektu i wzmacnia świadomość tej rzeczy, co pod każdym względem pogłębia nasz rozwój. Ważnym zagadnieniem jest umiejętność właściwego zachowania się, kiedy my sami jesteśmy krytykowani przez kogoś innego. Można tu dać wiele dobrych rad, ale przedstawię tylko jedną, która bezpośrednio wynika z omawianej zasady. Przykład, który podam, jest skrajny, ale jego wymowa będzie jasna. Z powodu powszechnie panującego na Hawajach przekonania o sile działania słów, częsty był lęk przed przekleństwem, które jest niczym innym jak krytyką, wyrażoną w formie pogróżki. Z powodu tej samej wiary ludzie, mający możliwość skontaktowania się z jakimś szamanem, nie doświadczali takiego lęku. Zgodnie z naukami szamańskimi siłę przekleństwa można zneutralizować i usunąć poczynione przez nią szkody poprzez moc błogosławieństwa, które jest po prostu komplementem, wyrażonym w formie obietnicy. Tak więc, jeżeli jakiś rozwścieczony człowiek powie rolnikowi: „Niech twoje zboże zgnije!" rolnik powinien spojrzeć z miłością na pole i powiedzieć „Niech moje zboże rośnie wspaniale i wyda obfite plony". W ten sposób zneutralizowane zostanie przekleństwo, a rośliny otrzymają dodatkową dawkę energii. To samo można zastosować w odniesieniu do własnej osoby; zawsze, kiedy zostaniesz skrytykowany pochwal siebie głośno lub w myśli i jeżeli nie przejawisz lęku, krytyka nie będzie miała dla Ciebie żadnych negatywnych konsekwencji. DOŚWIADCZ POTĘGI MIŁOŚCI Poproszę Cię o zrobienie czegoś, czego, być może, nigdy dotąd nie robiłeś. Posiedź w spokoju z zamkniętymi oczami jedną pełną minutę, prawiąc sobie nieprzerwanie komplementy za każdą swoją dobrą cechę lub zachowanie, jakie przychodzą Ci do głowy. Gdyby było tego niewiele, możesz powtarzać już wymienione cechy. Kiedy popraktykujesz, będzie Ci łatwiej. Jeżeli spontanicznie pojawiają się negatywne reakcje lub słowa krytyki, nie przywiązuj do nich żadnej wagi i nadal skupiaj się na prawieniu sobie komplementów; ćwiczenie to można robić dłużej niż minutę. Kiedy skończysz, uświadom sobie aktualne odczucia. Prawie zawsze będziesz stwierdzał, że czujesz się lepiej. Następnie, siedząc przez pełną minutę z otwartymi oczami, chwal wszelkie dobre cechy wszystkiego, co dostrzegasz w swoim najbliższym otoczeniu. Również w tym przypadku nie zwracaj uwagi na spontanicznie pojawiające się krytyczne myśli i jeżeli chcesz, przedłuż czas wykonywania ćwiczenia. Czyż to nie wspaniałe uczucie?! Zasada szósta: MANA - cała moc pochodzi z naszego wnętrza Większość filozofów utrzymuje, że w zasadzie jesteśmy raczej istotami pozbawionymi mocy, że prawdziwa moc istnieje na zewnątrz nas w postaci jakiegoś bożka, oddzielonego od swojego stworzenia, w postaci bogów i bogiń, działających zgodnie z własnymi kaprysami, że moc zawarta jest w przeznaczeniu, w zdarzeniach z przeszłości lub w genach, które przekazali nam nasi przodkowie; tymi, którzy posiadają moc są: społeczeństwo (pod którym należy rozumieć innych ludzi), rząd (który również oznacza innych), rodzice, duchowa hierarchia oświeconych mistrzów, siły zła, siły Natury ... właściwie moc istnieje wszędzie, tylko nie w nas. Filozofia Huny uczy czegoś zupełnie przeciwnego, co może być dla niektórych ludzi szokujące, a mianowicie, że cała moc tworząca nasze doświadczenia życiowe, pochodzi z naszego ciała, umysłu i ducha. Rozpatrując sprawę z logicznego punktu widzenia - jeżeli nie istnieją żadne ograniczenia, to Wszechświat czy Źródło Życia jest nieskończone, a skoro tak, to cała jego moc jest dostępna w każdym punkcie, również w tym, który nazywamy sobą. Na poziomie praktycznym oznacza to, że nic nie dzieje nam się bez naszego udziału. Wszystko, co Ci się przydarza, przyciągasz do siebie w sposób twórczy dzięki swoim przekonaniom, pragnieniom, obawom i oczekiwaniom, a następnie reagujesz albo zgodnie ze swoimi przyzwyczajeniami, albo też w sposób świadomy. W tym miejscu ludzie zwykle zadają mi pytanie: „A jak to się ma do małych dzieci, które są niewinne?" Z duchowego punktu widzenia nie ma nic takiego, jak niewinne dziecko. Właściwie, bardzo często dzieci są mądrzejsze od swoich rodziców. Dziecko, wychowujące się w rodzinie patologicznej lub urodzone jako niesprawne mogło wybrać takie życie, traktując je jako wyzwanie (zasada, że nie istnieją żądne ograniczenia, zakłada życie zarówno przed przyjściem na świat, jak i po śmierci), a jeżeli dziecko popada w chorobę lub ulega wypadkom, może to odzwierciedlać nie przejawione konflikty rodzinne. Kontynuując ten tok rozumowania należy stwierdzić, że nikt z zewnątrz nie czyni Cię nieszczęśliwym. Ty sam unieszczęśliwiasz siebie nie akceptując faktu, że inni nie robią tego, czego od nich oczekujesz lub tego, co uważasz, że powinni robić. Jeżeli ktoś wykorzystuje Cię lub krzywdzi, ważne jest, byś uświadomił sobie, że coś w Tobie samym ułatwia ludziom takie postępowanie wobec Ciebie. Nie oznacza to, że powinieneś czuć się winnym, ponieważ najprawdopodobniej nie jesteś w pełni świadom swoich przekonań, nastawień i oczekiwań, które uczestniczą w tym procesie. Nie oznacza to również, iż winna jest ta druga osoba, dlatego, że wszystko, co ludzie robią, wynika z ich własnych przekonań, postaw i oczekiwań, a także dlatego, że niezależnie w jakim stopniu czynienie krzywdy jest ich świadomym wyborem, podlegają oni również prawom, które rządzą społeczeństwem. Należy jednak uzmysłowić sobie swój udział w zdarzeniu, by móc zmienić w samym sobie to, co pomogło zaistnieć danej sytuacji. Skoro to my ją spowodowaliśmy, również my posiadamy zdolność jej zmiany. Wniosek dodatkowy: Wszystko posiada moc Kiedy niektórzy ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że sami tworzą swoje doświadczenia życiowe, często przychodzi im do głowy dziwny pomysł, że robią to bez żadnego związku z kimkolwiek innym. A więc z jednej skrajności, jaką jest mniemanie, że są bezsilni, popadają w drugą - że mogą wszystko. Tymczasem należy Pamiętać, że nie tylko my mamy zdolność tworzenia swoich doświadczeń. Każdy człowiek uczestniczący w danym zdarzeniu, posiadając taką samą moc, jak my, tworzy coś dla siebie, co nie pozostaje bez wpływu na daną sytuację. ' Wszystko obdarzone jest tą samą mocą. Wiatr, drzewa, kwiaty, gwiazdy, góry, morza, deszcz, chmury, a także wszystkie inne elementy i obiekty Natury i Wszechświata posiadają taką samą moc tworzenia swoich własnych doświadczeń. Dobrze wyszkolony szaman miejski nie będzie zdziwiony stwierdzeniem, że komputer wykorzystuje ludzi do tego, by zostać przez nich zmontowanym. Niezależnie od tego, jak odniesiemy się do tego pomysłu, najwspanialsze, najbardziej niezwykłe jest to, że nie mamy żadnego sposobu, by dowieść, że tak nie jest. Mój komputer, Jonathan, uważa, że to prawda. W każdym razie, przyjmując punkt widzenia, mówiący, że wszystko w Naturze posiada swoją własną moc, powinniśmy się uczyć pracować z różnymi energiami, raczej mając do nich pełny szacunek, niż próbując narzucić martwej naturze swoją wolę. A już w prawdziwie szamańskim stylu jest poznawanie mocy wszystkiego i wykorzystywanie jej na własny użytek. W społeczeństwach, przekazujących tradycję z pokolenia na pokolenie, szaman był obeznany z niewidzialną potęgą wiatru, mocą zawartą w ruchach jaguara, uzdrawiającą siłą drzew itp. W dzisiejszych czasach szamani również uczą się tego, lecz szaman miejski potrafi także poznać niewidzialną moc fal elektromagnetycznych, siłę napędową maszyn, jak również uzdrawiającą potęgę muzyki. Moc jest wszędzie i każdy jej rodzaj może być użyteczny. Wniosek dodatkowy - Moc pochodzi od władzy W psychologii istnieje pojęcie władzy zewnętrznej i władzy wewnętrznej. O władzy zewnętrznej mówi się wtedy, kiedy przekazujemy prawo podejmowania decyzji komu innemu, natomiast korzystanie z władzy wewnętrznej, uważanej zwykle za jej zdrowszą odmianę, ma miejsce wtedy, kiedy decyzje podejmujemy sami. Zagadnienie to staje się interesujące, kiedy dowiadujemy się, że jednym z podstawowych znaczeń słowa mana (moc) jest „władza". Jeszcze ciekawiej robi się wtedy, gdy stwierdzamy, że słowo władza (po ang. authority - przyp. tł.) utworzone zostało od słowa, oznaczającego „tworzenie" (nawiasem mówiąc, od niego też pochodzi słowo autor). Mówienie nacechowane „władzą" oznacza mówienie z przekonaniem, że nasze słowa - takie jak na przykład: „Niech się stanie światłość" - spowodują stosowne rezultaty. W tym kryje się tajemnica mocy, zawartej w modlitwie, błogosławieństwie, czarach i afirmacjach. Mają one moc w takim stopniu, w jakim ich wypowiadaniu towarzyszy użycie naszej wewnętrznej władzy. Przeczytaj Psalm . Dwudziesty Trzeci lub Modlitwę Pańską, a stwierdzisz, że nie są one po prostu suchą prośbą o pomoc. Są to mocne słowa, które należy wymawiać z przekonaniem i władzą (lub - jeżeli wolisz - z wiarą i ufnością). Odrzuć wszelkie uprzedzenia i przejrzyj książkę dotyczącą czarów, a stwierdzisz, że są tam również pełne mocy słowa, które należy wypowiadać w sposób autorytatywny. Ani modlitwa, ani czary, ani afirmacje nie będą miały żadnego pozytywnego działania, jeżeli nie zostaną wypowiedziane z pełną zadumy nadzieją, lub z przekonaniem, że same słowa mają magiczną moc. Kluczem do świadomego tworzenia jest głębokie przekonanie, towarzyszące słowom, wizualizacji lub uczuciom. DOŚWIADCZ POTĘGI WŁADZY Aby wzbudzić w sobie uczycie głębokiego przekonania, rozejrzyj się dookoła i zacznij wydawać rzeczom i okolicznościom polecenia, by były dokładnie takie, jakie są. Powiedz krzesłom i stołom, by stały dokładnie w tym miejscu, gdzie się znajdują, rozkaż obrazom, by wisiały tam, gdzie zostały powieszone, poleć kwiatom i drzewom, by rosły tak, jak rosną, chmurom, by przesuwały się tak, jak właśnie to robią. Powiedz swojemu ciału, aby zachowywało się tak, jak się zachowuje, wydaj polecenie stanowi swojego rachunku bankowego, by wynosił tyle, ile wynosi, a warunkom na świecie, by pozostały takimi, jakimi są (zrób to, dokładając wszelkich starań, by uniknąć wątpliwości i krytycyzmu). Ćwiczenie to pomoże Ci w osiągnięciu stanu tak głębokiego przekonania, że kiedy autentycznie zarządzisz jakieś konkretne zmiany, zmiany te nastąpią. Zasada siódma: PONO - Skuteczność jest miarą prawdy Z tą zasadą wiele ludzi ma początkowo kłopoty, ponieważ na ogół sądzi się, iż oznacza ona, że cel uświęca środki. W rzeczywistości jednak ma ona całkowicie przeciwne znaczenie. Oznacza, że środki określają wynik końcowy. Zastosowanie agresywnych środków spowoduje agresywne rezultaty, natomiast środki pokojowe prowadzą do rezultatów pokojowych. Osiąganiu sukcesów drogą bezwzględności będzie towarzyszył stan, w którym sukces niejednokrotnie przejawi się w sposób bezwzględny w odniesieniu do nas samych, natomiast osiąganie sukcesów poprzez pomoc ludziom będzie procentowało pomocą udzielaną nam przez innych. Zasada ta mówi także, że naprawdę ważne jest to, co działa. Szamani nie są ani teologami, ani teoretykami nauki. Są oni raczej doradcami i praktykami. Porzucili pojęcia Absolutnej Prawdy i Realnej Rzeczywistości ze względu na ich praktyczną bezużyteczność. Są takimi pragmatykami, że w sytuacji, kiedy ich specjalnością jest potęga umysłu, nie wahają się stosować narządzi czy procesów czysto fizycznych, które mogą być pomocne w uzdrawianiu, a nawet skłonni są zmienić cały system, jeżeli tylko mogłoby to przynieść pozytywne rezultaty. Bywało, że po to, by móc pracować z przekonaniami różnych ludzi, którym chciałem pomóc znaleźć sposób radzenia sobie we własnym zakresie, lawirowałem między Chrześcijaństwem, Bud-dyzmem, spirytualizmem, "voodoo, psychoanalizą i nauką. Zasadniczym celem naszych działań jest uzdrowienie i chodzi nam o ich skuteczność, a nie potwierdzenie konkretnego systemu czy metody. Wniosek dodatkowy: Każdą rzecz zawsze można zrobić w inny sposób Dla każdego problemu istnieje więcej niż jedno rozwiązanie. Czyż można w to wątpić, skoro Wszechświat jest nieskończony? Tymczasem w dążeniu do celu ludzie nader często poprzestają na jednym procesie lub planie, na jednej metodzie czy technice i nie uzyskując wyników, rezygnują z dalszych prób. Gdy cel jest ważny, nie należy poddawać się, trzeba po prostu zmienić podejście do niego. Jeżeli nie możesz usuną^ć chronicznej choroby jakimś konkretnym sposobem, zrób coś, czego jeszcze nie robiłeś, na przykład, jeżeli dotychczas stosowałeś metody fizyczne, popracuj z umysłem lub emocjami, albo - jeżeli pracowałeś na poziomie umysłowym i emocjonalnym - zastosuj metody działające na poziomie fizycznym. Gdy w pracy nad jakimś związkiem nie zdaje egzaminu metoda konfrontacyjna, spróbuj metody opartej na współpracy i odwrotnie. Jeżeli Twój plan robienia pieniędzy nie przynosi oczekiwanych wyników, zmień plan, albo zawód. Chcąc, by na Ziemi zapanował pokój, podejmujmy więcej takich działań, które w tej dziedzinie przynoszą konkretne rezultaty, a także stwórzmy nowe metody osiągania pokoju. Istnieje ogromna różnorodność możliwości doświadczania życia oraz sposobów poprawy jego jakości. Zawsze istnieje jakaś inna droga. DOŚWIADCZ POTĘGI ELASTYCZNOŚCI Wyobraź sobie, że idziesz drogą do miasta, w którym na centralnym placu stoi skrzynia ze skarbem, symbolizująca jakiś ważny cel w Twoim życiu (nie musisz w tej chwili określać, co to za cel). Miasto otoczone jest wysokim, strzeżonym murem, a wejście do niego prowadzi przez ogromne, masywne wrota, które są zamknięte. Użyj wszystkiego, co w wyobraźni przychodzi Ci do głowy, by dostać się do miasta i zdobyć swój skarb. Kiedy to zrobisz, odegraj tę scenkę ponownie, lecz używając innego sposobu dostania się do miasta. Powtórz to ćwiczenie co najmniej sześciokrotnie, za każdym razem zmieniając sposób dotarcia do skarbu. Używanie wyobraźni w ten sposób nauczy Twoje ku większej elastyczności w osiąganiu celów. SIEDEM TALENTÓW SZAMANA Siedem talentów szamana ma związek z wymienionymi siedmioma zasadami. Określają one raczej podstawowe umiejętności, które należy opanować, niż konkretne techniki. Widzenie (wynika z zasady: Świat jest taki, jaki myślisz, że jest) Jest to zdolność funkcjonowania w świecie z perspektywy wymienionych zasad, „widzenia" rzeczy raczej właśnie w tym aspekcie, niż w zwykły sposób. Takie funkcjonowanie nazywamy często działaniem na drugim poziomie (ike papalua) w odróżnieniu od poziomu pierwszego (ike papakahi). W myśleniu na pierwszym poziomie, czyli w zwyczajnej rzeczywistości większości ludzi, świat jest niezależny od myślenia, wszystko jest od siebie oddzielone, energia przenoszona jest wyłącznie przez fizyczne media, przeszłość posiada większą moc niż teraźniejszość, kochając ryzykujemy, że zostaniemy unieszczęśliwieni, moc istnieje na zewnątrz nas, a skuteczność zależy od geniuszu, wynagrodzenia, siły przebicia lub szczęścia. Funkcjonowanie na drugim poziomie w świecie, zdominowanym przez poziom pierwszy, nie należy do rzeczy łatwych, lecz jest to klucz do sukcesu w szamanizmie. Tym, co stanowi szczególne wyzwanie, jest fakt, że szaman musi stale utrzymywać w świadomości istnienie poziomu pierwszego, by móc komunikować się z ludźmi, którzy funkcjonują tylko na nim. Oczyszczanie (wynika z zasady: Nie ma żadnych ograniczeń) W kategoriach skuteczności działania oznacza to używanie najlepszych dostępnych środków dla podtrzymywania czystych połączeń między wszystkimi częściami, z których się składamy, a otaczającym nas Wszechświatem, głównie poprzez uwalnianie na bieżąco mentalnych oraz fizycznych stresów i napięć, a także pamiętanie o doprowadzaniu do świadomości różnych aspektów siebie i świata. Skupienie (wynika z zasady: Energia podąża za uwagą) Umiejętność, o którą tu chodzi, dotyczy utrzymywania w umyśle naszych intencji i celów, co oznacza częste odwoływanie się do swoich motywacji, którymi kierujemy się we wszystkim, co robimy. To pomaga nam utrzymać wysoki stopień skuteczności działań i niski poziom frustracji. Obecność (wynika z zasady: Moment mocy jest teraz) Ważne jest, by możliwie najczęściej pozostawać w ścisłym kontakcie z teraźniejszością, zwłaszcza wtedy, kiedy mamy do czynienia ze sprawami, związanymi z chwilą obecną. Ciężkie doświadczenia nauczyły mnie, że w momencie, gdy pozwolę swoim myślom błądzić, ludzie, z którymi rozmawiam, są w stanie wyczuć spadek poziomu mojej energii, ale nie wiedząc, co się dzieje, skłonni są uznać to za odnoszenie się do nich z rezerwą lub brak akceptacji z mojej strony. Kiedyś uczęszczałem do szczególnej szkoły, w której panowała zawzięta walka o oceny. Podczas jednej z lekcji pozwoliłem sobie dosłownie na chwilę spojrzeć w okno, przez co straciłem możliwość odpowiedzenia na jedno z pytań podczas następnego egzaminu. Pierwsze miejsce zdobyłem przewagą jedynie trzech setnych punktu. Może nigdy nie będziesz potrzebował być tak bardzo obecny tu i teraz, chociaż wyrobienie sobie takiej umiejętności jest możliwe, a im bardziej jesteś świadom chwili obecnej, tym większy masz wpływ na skuteczność swoich działań. Błogosławienie (wynika z zasady: Miłość jest po to, by przynosiła szczęście) Błogosławienie to wzmacnianie rzeczywistego lub potencjalnego dobra przy pomocy słów, wyobrażeń lub uczynków. Kiedy zauważamy piękno, podziwiamy umiejętności lub jesteśmy wdzięczni za okazaną nam uprzejmość, dokonujemy aktu błogosławienia. Szamani błogosławią również wszystko to, co istnieje potencjalnie i co dopiero ma zaistnieć. Przykładami tego rodzaju działań są życzenia typu: „Szczęśliwej podróży!" „Życzę Ci sukcesów w Twoim przedsięwzięciu!" „Niech zawsze wiatr dmucha Ci w żagle!" Pamiętaj, że skuteczne jest także błogosławieństwo telepatyczne. Wzmacnianie (wynika z zasady: Cała moc pochodzi z naszego wnętrza) Wzmacniamy to, czemu przypisujemy jakiś rodzaj mocy. Ludzie, którzy uważają, że pewne kryształy posiadają szczególne energie, wzmacniają je. Większe korzyści z używania takich kryształów uzyskują wtedy, kiedy podtrzymują takie wzmacnianie. Innym sposobem na wzmocnienie konkretnych rzeczy, jest personifikacja, czyli przypisywanie przedmiotom nieożywionym cech ludzkich. W ten sposób, a przykład, polepszyłem relacje między mną, a moim komputerem osobistym o imieniu Jonathan. Umiejętność dodawania mocy łączy się również z umiejętnością pozbawiania mocy. Dla przykładu, szaman-wojownik stara się wzmocnić zło drogą personifikacji, by nauczyć sieje przezwyciężać, natomiast szaman, poszukujący przygód dąży do osłabienia zła poprzez jego depersonifikację i uczy się je harmonizować. Możemy wzmocnić lub osłabić absolutnie wszystko, łącznie z ludźmi, miejscami, przedmiotami, przeszłością, przyszłością i z całym jeszcze mnóstwem innych rzeczy, których lista jest nieskończenie długa. Śnienie snów (wynika z zasady: Skuteczność jest miarą prawdy) Szamani snują sny i marzenia dla samych siebie, lecz pomagają także innym robić to samo. Nazywa się to również „uzdrawianiem szamańskim". Masażysta, funkcjonujący na pierwszym poziomie, wykonuje masaż, używając swoich rąk jako narzędzi uzdrawiania ciała fizycznego, natomiast masażysta będący szamanem, używa swojego ciała w charakterze narzędzia, służącego mu do stworzenia nowego snu i uzdrowienia ducha. Mogłoby się wydawać, że nie ma między nimi różnicy, lecz tak nie jest. Snucie marzeń nie jest oparte na żadnej technice. Chodzi w nim o przybieranie postawy uzdrowiciela i podejmowanie działań uzdrawiających - mentalnych lub fizycznych - w każdej sytuacji, w jakiej się znajdziemy. A właśnie taki jest wasz cel. PRZYGODA CZWARTA TWORZENIE HARMONII W CIEL Mai ka piko o ke po 'o a ka poli o ka wawae, a la 'a ma na kihi 'eha o ke kino (Od czubka głowy do czubków palców nóg i czterech kątów ciała - wyrażenie, stosowane przy uzdrawianiu) Zdrowie jest stanem wewnętrznego pokoju i harmonii, a choroba to wojna i konflikt. Szaman miejski, będący uzdrowicielem wyszkolonym w tradycji łowcy przygód, nie dąży do powstrzymywania walki, toczącej się w ciele, nie próbuje także zapobiegać wojnom na świecie. Jego sposobem działania jest wytwarzanie stanu harmonii. Hawajska koncepcja zdrowia i uzdrawiania jest we współczesnym świecie bardzo użyteczna. Jej podstawą jest słowo ola, które oznacza, między innymi, „życie" i „osiąganie pokoju" i ma ścisły związek z obfitością energii. Stan przeciwny, czyli choroba, określana jest słowem ma 'i, którego rdzeń oznacza, „stan napięcia". Tak więc, zgodnie z tą koncepcją choroba to stan związany ze stresem. Dla określenia braku zdrowia używamy szeregu słów (mowa będzie o zakresie znaczeniowym słów angielskich, który nie pokrywa się dokładnie z zakresem znaczeniowym podobnych stów w jęz. polskim - przy p. tłum.): illness (choroba), sickness (dolegliwość) i disease (niedomaganie), i każde z nich odzwierciedla filozoficzne podejście do uzdrawiania, choć zwykle nie jesteśmy tego świadomi. Illness oznacza „zło" i zawiera w sobie znaczenie skutku grzesznych zachowań oraz wrogiej siły, której należy się bać. Wiele ludzi podświadomie reaguje na chorobę właśnie w ten sposób. Sickness pochodzi od rdzenia, oznaczającego „być zakłopotanym lub smutnym" i sugeruje, że podstawa takiego stanu ma naturę emocjonalną. Disease oznacza „dyskomfort", lecz obecnie ma głębokie odniesienia do materialności, do rzeczy, która atakuje ciało i którą należy zniszczyć, unieszkodliwić albo odcierpieć. W porównaniu z zachodnim podejściem do tego problemu, w którym istnieje tendencja do traktowania każdej choroby jako czegoś oddzielnego, niezależnego, czegoś, co określane jest na podstawie zespołu objawów, umiejscowienia i reakcji na leczenie, gdzie wielką wagę przywiązuje się do nazwania każdej jednostki chorobowej (często nadaje się jej nazwisko osoby, która jako pierwsza odkryła dany zespół objawów), podejście szamańskie, wynikające z zasad Huny i wyrażone w języku hawajskim, wydaje się absurdalnie proste. Szaman uważa, że wszystkie choroby (zwróć uwagę na to, że wszystkie) powstają na skutek stresu. Choroba pojawia się tam, gdzie się on skupia. Hawajskie słowa, mające związek z uzdrawianiem, nawiązują do powodowania przepływu energii i do uwalniania napięcia, spowodowanego stresem. Wirusy oczywiście istnieją, ale z punktu widzenia Huny pojawiają się one w wyniku stresu, natomiast nie stanowią przyczyny choroby. Również bakterie z całą pewnością istnieją, lecz i one same z siebie nie wywołują choroby, a jedynie wykorzystują fakt jej pojawienia się. Już słyszę te liczne sprzeciwy z Waszej strony, toteż na dalszych stronach zajmę się najważniejszymi z nich. Proszę jednak, byście pamiętali, że moim celem nie jest wykazanie błędności tradycyjnej medycyny zachodniej, lecz - jak już wspomniałem - po prostu przedstawienie odmiennego systemu. EFEKT STRESU Właściwie wszystko, co robimy, powoduje stres i jest to rzecz całkowicie normalna. Myśli, emocje, wszelka działalność fizyczna, spożywanie posiłków, warunki środowiskowe - wszystko to w naturalny sposób wywołuje pewne reakcje stresowe. Nienaturalny jest tylko taki stres, który trwa długo i w sposób nieprzerwany, ponieważ stan taki nie jest rzeczą normalną. Naturalny rytm życia polega na ciągłym przechodzeniu od stresu i napięcia do uwalniania tego napięcia i odprężenia, a następnie znów do stresu itd. Natomiast nienaturalny cykl wygląda następująco: stres - napięcie - uwolnienie napięcia - odprężenie stres - napięcie - uwolnienie napięcia - odprę... stres - napięcie - uwol... stres - napięcie - stres Gdy tłumiona jest ta część cyklu, która powinna zawierać uwolnienie napięcia i odprężenie, stres narasta. Kiedy napięcie, będące konsekwencją stresu, osiąga pewien krytyczny poziom (który jest różny u różnych ludzi), wówczas zaczynają załamywać się funkcje organizmu. Tu mówimy głównie o ciele; pamiętajmy jednak, że to samo odnosi się do związków międzyludzkich, społeczeństw i Natury. W momencie doświadczania stresu przez ciało prawie jednocześnie zachodzi pięć różnych procesów, a mianowicie: 1. Do obiegu krwi uwalniany jest cukier. Naturalnym celem takiej reakcji jest dostarczenie energii do działania; w sposób automatyczny pojawia się taka jej ilość, jaka potrzebna jest dla sprostania doświadczanej sytuacji. Jeżeli nie nastąpi część cyklu, mająca na celu uwolnienie powstałego napięcia i odprężenie organizmu, wówczas wydziela się więcej cukru, niż jest to konieczne i w ten sposób pojawia się dysharmonia. W takim przypadku dobrze jest wykonać kilka energicznych ruchów, aby zużyć powstały nadmiar tej substancji. 2. Kurczy się gruczoł grasicy. Ten duży gruczoł, umiejscowiony w środku klatki piersiowej za mostkiem, u dzieci wiąże się z ich wzrostem, natomiast u dorosłych związany jest z układem immunologicznym. Naturalne skurcze i rozkurczę grasicy mają na celu pobudzanie wytwarzania białych ciałek krwi, natomiast długotrwały, nieprzerwany skurcz hamuje ten proces i dodatkowo wywołuje uczucie niepokoju. W rozluźnieniu grasicy pomaga lekkie opukiwanie klatki piersiowej palcami. 3. Napinają się mięśnie. Celem tego odruchu jest wzmocnienie i pobudzenie komórek po to, by przygotować je do odpowiedniego działania. Kolejne ich naładowanie następuje podczas fazy cyklu, polegającej na odprężeniu organizmu. Specjaliści od ćwiczeń fizycznych, kształtujących sylwetką, wiedzą, że mięśnie wzmacniają się i zwiększają swoją masę w wyniku przeplatania fazy ich napinania z fazą odprężania. Długotrwałe, nieprzerwane napięcie mięśni prowadzi do uszkodzenia komórek i do gromadzenia się toksyn, czego konsekwencją jest to, że upośledzeniu ulega proces zaopatrywania organizmu w składniki odżywcze i tlen. Ból spowodowany napięciem mięśni wynika nie tylko z ich ucisku na nerwy, lecz najwyraźniej także z braku tlenu na poziomie komórkowym. (Nawiasem mówiąc, mięśnie to nie tylko te ogromne masy komórek, które poruszają nasze ciało; tkanka mięśniowa stanowi również osłonę nerwów i narządów wewnętrznych.) W uwolnieniu napięć może pomóc rozciąganie mięśni i energiczne poruszanie się, a także automasaż. 4. Rozszerzają się naczynia włoskowate. Naczynia włoskowate to drobne żyłki i tętniczki, dostarczające krew bezpośrednio do komórek i odprowadzające ją z nich. Tworzą one rodzaj sieci rurkowatych naczyń, która umożliwia przenikanie niesionych przez krew składników odżywczych i tlenu do komórek. Pod wpływem stresu otwory w sieci rozszerzają się i plazma - przezroczysta substancja, która przenosi krew wraz z jej składnikami - przelewa się przez nie szybciej. Zadaniem tej części cyklu, w której następuje odprężenie, jest szybsze odżywienie komórek i ich oczyszczenie, a także wypłukanie toksyn do układu limfatycznego, przez który są one usuwane z organizmu. Długotrwałe napięcie prowadzi do tego, że ruch limfy staje się wolniejszy, a plazma i proteiny zbierają się w przestrzeniach międzykomórkowych, powodując nagromadzenie toksyn, czego skutkiem jest zwiększenie ciśnienia i obrzęk, a także ograniczenie dostarczania składników odżywczych i tlenu do komórek. W warunkach skrajnego stresu, takiego, jak wypadek lub szok, sieć otwiera się tak bardzo, że krew rozlewa się, powodując plamy na ciele lub nienaturalną bladość. W związku z tym, bardzo silny szok może spowodować konieczność dokonania transfuzji. W takim stanie pomocny jest również delikatny masaż ciała z wyłączeniem uszkodzonych miejsc. 5. Komórki uwalniają toksyny. Nasze komórki usuwają toksyny w sposób nieprzerwany, ponieważ jest to naturalna, stała czynność organizmu. Pod wpływem stresu następuje wzmożenie ich aktywności (dopóki napięcie nie spowoduje jej zahamowania) oraz zwiększenie ilości usuwanych toksyn, które w naturalnym procesie są omywane przez plazmę i odbierane przez układ limfatyczny w celu usunięcia ich z organizmu poprzez pot, płuca i układ wy-dalniczy. Jeżeli długotrwałe napięcie hamuje ten proces, toksyny gromadzą się w niektórych miejscach, zatruwając sąsiednie komórki i przenikając do krwioobiegu poprzez rozszerzone naczynia włoskowate, mogąc w ten sposób dotrzeć do mózgu i do gruczołów dokrewnych. To z tego, między innymi, powodu niektórzy ludzie mają zawroty głowy lub odczuwają rozdrażnienie, kiedy po długim okresie stałego napięcia, zaczynają się odprężać, na przykład, pod wpływem masażu lub różnych technik relaksacyjnych. W usuwaniu toksyn bardzo pomaga głębokie oddychanie, ponieważ pobudza ono układ limfatyczny. Opisane wyżej procesy dotyczą całego ciała, chociaż ich nasilenie jest większe w tych jego częściach, które są bezpośrednio dotknięte stresem. W związku z tym, że warunki rozwoju choroby są powiązane ze stanem napięcia, bardzo pomocne w leczeniu jest rozpoznanie jego źródła. ŹRÓDŁO STRESU Nie będę tracił czasu. Źródłem stresu jest to, co ogólnie można nazwać oporem (po hawajsku nazywa się on ku 'e, co oznacza „być oddzielonym", „stać z boku"). Przejawem naturalnego opona jest, na przykład, tarcie, które umożliwia nam chodzenie po ziemi, lub siła rozpędu piłki baseballowej, utrzymująca ją na określonym torze, dzięki czemu nie błądzi ona po całej okolicy; naturalne jest również opieranie się przyzwyczajeń i wspomnień próbom wprowadzenia do nich jakichkolwiek zmian. Naturalny opór jest elementem zdrowego cyklu życiowego, w którym wszystko ma tendencję do pozostawania w niezmienionym kształcie, lecz jednocześnie zachowuje dostateczną elastyczność, by móc przystosowywać się do dowolnej zmiany. Ogólnie rzecz biorąc, istnieją cztery rodzaje oporu, które zostaną przedstawione niżej. Omówię pozytywne i negatywne aspekty każdego z nich wraz z tym, co nazywam „chodzeniem na skróty", czyli prostymi technikami, które przy poszczególnych rodzajach napięcia mogą przynieść znaczną ulgę. Opór fizyczny Kiedy nasze ciało doświadcza uderzenia, ukłucia, skaleczenia lub oparzenia, w naturalny sposób reaguje stresem, o którym była mowa wyżej; w takich przypadkach posiniaczenia, rany i pęcherze uważamy za naturalną konsekwencję tych zdarzeń. Ale niekoniecznie tak musi być. Istnieją tu szerokie możliwości. Jedni ludzie przebijają sobie ramię stalową igłą bez zranienia i krwawienia, inni mogą włożyć rękę do ciała człowieka nie czyniąc mu krzywdy i nie pozostawiając śladu, jeszcze inni potrafią chodzić po ogniu i nie ulegać poparzeniom. Być może zabrzmi to niewiarygodnie, ale uważam, że są to rzeczy całkowicie naturalne, aczkolwiek niecodzienne. Zwykle nasze ciało reaguje stresem na truciznę, substancje toksyczne, promieniowanie czy dodatnie ładunki elektryczne, ale są ludzie, którzy mogą wypić roztwór arszeniku lub alkohol metylowy, nie doznając szwanku; nie każdy człowiek pracujący przy azbeście choruje, zdarzają się też osoby odporne na wyższy niż przeciętnie poziom promieniowania, a są i tacy, których pobudzają jony dodatnie. Ci, którzy nie reagują stresem na truciznę lub zranienie, różnią się od tych, którzy tak właśnie reagują tym, że charakteryzują się wyższą tolerancją na substancje i warunki stresogenne. Co oznacza wyższa tolerancja? Oznacza, że dany człowiek jest w stanie znieść wyższy niż większość ludzi poziom stresu, zanim pojawiający się opór organizmu wytworzy tak duże napięcie, że spowoduje załamanie jego funkcji. Podwyższona odporność takich ludzi na warunki stresogenne może wynikać z dwóch powodów - albo w chwili ich zaistnienia znajdują się oni w stanie większego odprężenia, toteż potrzebny jest silniejszy stres, by spowodować takie napięcie, które wywołałoby objawy załamania, lub też świadomie nauczyli swoje ciało innego reagowania przez zmniejszenie oporu organizmu drogą zmiany stosownego wzorca. Wiemy, na przykład, że niektórzy ludzie wy-trenowali swój organizm, pijąc stopniowo coraz większe dawki arszeniku. Ja osobiście wolałbym ćwiczyć rozluźnianie się. W każdym razie, możliwa jest taka zmiana reakcji naszego organizmu, by ostry mechaniczny uraz nie dawał w rezultacie fizycznego uszkodzenia ciała. W roku 1983, będąc na wyspie Tahiti w towarzystwie tahitańskiego kahuny, powoli przechadzałem się bosymi stopami po rozległym obszarze rozżarzonej lawy, pewnie stąpając po każdym napotkanym kamieniu. Nie poparzyłem stóp, ani nawet nie spaliłem włosów na nogach. Widziałem wielu ludzi chodzących po ogniu i znam szereg sposobów, aby móc to robić. Najpowszechniejszym z nich jest oddanie się z wiarą pod opiekę boską, ale jest on skuteczny tylko wtedy, kiedy wiara jest dostatecznie silna. Drugim znanym mi i często stosowanym sposobem jest stan odwrócenia uwagi, podobny do transu, w którym skupiamy się nie na ogniu, lecz na czymś zupełnie innym. Trzeci sposób to odpowiednia motywacja, głębokie, wysoce energetyczne pragnienie przejścia na drugą stronę. Cechą wspólną wszystkich tych trzech rodzajów postępowania jest odwrócenie uwagi świadomego umysłu od ognia, na skutek czego zmniejsza się lub zanika opór związany z wysoką temperaturą i ciało podąża za naturalnym cyklem natychmiastowego uzdrawiania. Takie właśnie rozumowanie było podstawą mojej teorii, zanim wszedłem na gorącą lawę. Postanowiłem sprawdzić ją, wypróbowując na Tahiti nową metodę. Zamiast stosować modlitwę, odwrócenie uwagi czy silną motywację, skoncentrowałem całą swoją uwagę dokładnie na tym, co robiłem, nie próbując zadawać pytań, komentować, czy analizować czegokolwiek. Dzięki temu doświadczyłem takiej jedności z najbliższym otoczeniem, że nie odczuwałem absolutnie żadnego lęku. Dlatego też nie było żadnego oporu, a więc i żadnego spalania. Moje ciało przechodziło przez naturalny cykl (stresu-napięcia-uwolnienia napięcia-odprężenia) tak szybko, że nie mógł pojawić się efekt kumulacji napięcia. Zmiana wzorca Bardzo dawno temu, tak dawno, że nie mogę sobie przypomnieć, skąd dowiedziałem się o tym, że jeżeli potknąwszy się o coś, chcemy uwolnić się od bólu, musimy kilkanaście razy powtórzyć to, co zrobiliśmy, lecz za każdym razem bez potykania się, a wówczas ból zniknie. Stosowałem ten sposób wielokrotnie nie zastanawiając się głębiej, jak on działa, ale ostatnio przestudiowałem szczegółowo zachodzący tu proces i zacząłem nauczać go na moich kursach, zachęcając uczniów, by wypróbowali różne warianty tej metody. Opracowana przeze mnie koncepcja mówiła o tym, że tworząc nowy wzorzec przez zmianę zakończenia zaistniałej sytuacji, dajemy ku inne wspomnienie danego zdarzenia, dzięki czemu wymuszamy na nim zmianę stanu organizmu na taki, który odpowiada nowej wersji tego, co zaszło. Im mniej czasu upłynie od zdarzenia, tym szybciej powrócimy do stanu harmonii. To, czego moi uczniowie dokonują używając tego sposobu, zadziwia mnie i cieszy. Oto kilka przykładów. W tydzień po zakończeniu kursu jeden z jego uczestników stawiał płot wokół podwórka na tyłach swojego domu. W pewnym momencie z całej siły grzmotnął się młotkiem w palec u nogi, a następnie, zamiast rzucić młotek na ziemię i zareagować w normalny, rutynowy sposób, polegający na skakaniu, ściskaniu bolącego palca i przeklinaniu, cofnął go, bowiem przypomniał sobie, że nauczyłem ich tworzyć nowy wzorzec przez zmianę zakończenia zdarzenia. Najpierw wykonał jeden ruch młotkiem, nie dotykając palca. Potem powtórzył tę czynność jeszcze szesnaście razy. Wynik był taki, że odczuwał w palcu już tylko lekkie mrowienie, toteż mógł powrócić do pracy, a gdy ją skończył, palec nie był ani stłuczony, ani spuchnięty, ani też nie bolał. Pewien lekarz z Teksasu donosił, że kiedyś, krojąc nożem sałatę na surówkę, głęboko skaleczył się w palec. Z punktu widzenia profesjonalisty wiedział, że takie skaleczenie będzie wymagało wykonania kilku szwów, ale mimo wszystko postanowił wypróbować mój zwariowany pomysł. Po kilkakrotnym powtórzeniu ruchów nożem palec przestał krwawić, a ból ustąpił, toteż człowiek ten zapomniał o skaleczeniu i mógł dokończyć przyrządzanie surówki. Trzy dni później przypomniał sobie to zdarzenie i spojrzał na palec. Nie było na nim ani śladu skaleczenia. Pewna kobieta z Minnessoty, oparzywszy palec parą, wydobywającą się ze stojącego na ogniu garnka, szybko powtórzyła wykonywaną podczas oparzenia czynność, zmieniając jej zakończenie. Ból ustąpił, a pęcherze nawet się nie pojawiły. Inna kobieta, mieszkająca w Kanadzie, przytrzasnęła sobie palce drzwiami samochodu. Nie zwracając uwagi na zdziwionych przechodniów powtarzała zamykanie drzwi do momentu, aż ból ustąpił, a na palcach nie było nawet śladu stłuczenia, ani skaleczenia. Chyba najciekawszy ze wszystkich był przypadek kobiety z Kalifornii, która postanowiła podjąć działania z założeniem, że ku żyje chwilą obecną i nie potrafi odróżnić plastycznego wytworu wyobraźni od zdarzenia, zachodzącego w rzeczywistości. Kilka tygodni wcześniej poważnie poparzyła nogę spalinami z rury wydechowej motocykla i rana nie chciała się goić. W żywy sposób odtworzyła w umyśle przebieg zdarzenia, dając mu inne zakończenie, w którym gorące spaliny nie spowodowały żadnego uszkodzenia nogi. Powtórzyła to ponad czterdzieści razy, w wyniku czego zadawniona rana, która zaczynała już ropieć, w ciągu trzech dni całkowicie znikła. Możliwości tego prostego sposobu są fantastyczne i nieograniczone, zwłaszcza wtedy, kiedy możemy go zastosować do uzyskiwania wyników w teraźniejszości w odniesieniu do zdarzeń minionych. Na podstawie doświadczeń stwierdziliśmy, że najlepsze wyniki osiąga się wówczas, gdy wprowadza się do wzorca możliwie najmniejsze zmiany. Opór emocjonalny Opór może wynikać również ze strachu i gniewu. Sprzeciwiamy się temu, czego się boimy, a także temu, co nas złości. Chociaż stawianie oporu może być wynikiem decyzji podjętej przez lono, jednak ku ze swojej strony przejawia opór emocjonalny w postaci cyklu fizycznego stresu. Naturalny lęk ma na celu ostrzeganie nas o grożącym niebezpieczeństwie. Znika on w sposób naturalny z chwilą, gdy podejmujemy działania. Jednakże z pomocą twórczej wyobraźni często sztucznie podsycamy tę emocję jeszcze długo po zdarzeniu i niejednokrotnie bez jakiegokolwiek z nim związku. Niedawno podczas kursu, prowadzonego w naszym ośrodku na wyspie Kauai, pewna kobieta opowiadała, że udało się jej uratować dziecko od utonięcia, ale nie może wyzwolić się od urazu, którego przy tym doznała. Zachęciłem ją, by przeanalizowała swoje wzorce myślowe i wówczas kobieta ta uświadomiła sobie, że strach i uraz wynikały stąd, iż żywo wyobrażała sobie, co mogłoby się stać, gdyby nie była na miejscu zdarzenia. Zamiast cieszyć się prawdziwym sukcesem, że udało się jej uratować dziecko, podsycała lęk fantazjowaniem. Przypominając sobie ciągle tę groźną sytuację, wywoływała narastanie napięcia w ciele. Pamiętajmy, że silny lęk może być istotnym czynnikiem, wywołującym takie objawy, jak paraliż, zmniejszona aktywność, sztywnienie, niepokój, torsje czy zawroty głowy, toteż należy unikać sztucznego jego podtrzymywania i wzmacniania. Druga z omawianych emocji - naturalny gniew jest skupieniem energii po to, byśmy dokonali jakiejś zmiany. Jest on dla nas ostrzeżeniem i bodźcem do bezpośredniego działania, ale kiedy wykorzystujemy wspomnienie do ciągłego podsycania gniewu, staje się on zjawiskiem nienaturalnym. Oprócz tego, że ogarnia nas niepotrzebna złość, związana raczej ze wspomnieniem, niż z daną osobą lub aktualnie istniejącą sytuacją, długotrwały gniew czyni prawdziwe spustoszenie w organizmie i prawdopodobnie stanowi podstawowy czynnik, wywołujący większość chorób. Teraz rozważmy możliwości „pójścia na skróty" w radzeniu sobie z tymi rodzajami emocji. Efekt oczekiwania Dobrze jest wiedzieć, czym rzeczywiście jest nienaturalny strach. Jest on po prostu oczekiwaniem bólu, wynikiem przenoszenia wyobrażeń z punktu w teraźniejszości lub przeszłości do przyszłości i tworzenia w ten sposób niepotrzebnego doświadczenia. Nie ma on związku z teraźniejszością, lecz z przyszłością, ale problem polega na tym, że ku o tym nie wie. Wszystko, co powstaje w naszym umyśle jest traktowane przez nie jako rzeczywiste zdarzenie, mające miejsce w danej chwili. Oczekiwanie bólu jest dla ku tym samym, co autentyczne jego doświadczanie, toteż wprowadza ono ciało w negatywny cykl stresu. Lęk można zmniejszyć przez świadome odprężenie organizmu, ale w wielu wypadkach pomaga nam w tym również stosowna wiedza. Emocji tej zawsze towarzyszy napięcie, toteż jeżeli jesteśmy całkowicie odprężeni, nie możemy doznawać lęku. Strach nie pojawia się również wtedy, kiedy wiemy na pewno, że coś, czego się boimy, nie może się wydarzyć, ani spowodować bólu. Jednak najszybszym i najprostszym sposobem na uwolnienie się od tej emocji, jaki znalazłem, jest przeniesienie uwagi na jej przeciwieństwo. Strach jest oczekiwaniem bólu, a więc jego przeciwieństwem jest oczekiwanie przyjemności. Zwykle demonstruję to skupiając uwagę grupy na pytaniu: „Co by było, gdyby w ciągu najbliższych pięciu minut nastąpiło coś okropnego?" Po kilku chwilach, gdy pozwolę słuchaczom odczuć reakcje ciała, zadaję inne pytanie: „A co by było, gdyby zamiast tego stało się coś wspaniałego?" Wtedy ludzie doświadczają natychmiastowego przesunięcia uwagi w kierunku przyjemności. Tak więc, nawet jeżeli jesteś całkowicie pewny, że zdarzy się coś, co sprawi Ci ból (na przykład, wizyta u dentysty), mimo wszystko uczyń wysiłek i przełącz się na pozytywne oczekiwanie. Rola lęku kończy się z chwilą przekazania nam stosownego ostrzeżenia. Kiedy je odbierzemy, emocja ta przestaje nam być potrzebna. Nie potrzebujemy już również napięcia, które ona powoduje. Technika bezwarunkowego wybaczania Nienaturalny strach i efekty stresu, które chcemy zmienić, są wynikiem niewłaściwych, nienaturalnych zasad życiowych. Każdy z nas posiada ustalone normy odnośnie tego, jak życie powinno się toczyć i jak ludzie, nie wyłączając nas samych, powinni się zachowywać. Są one naturalne i pozwalają nam być w zgodzie z naszymi ideałami, a także stale dokonywać pewnych zmian w celu doskonalenia naszego świata. Nienaturalna natomiast jest norma, która mówi: "Ludzie powinni działać zgodnie z moimi oczekiwaniami, a jeżeli tego nie robią, to są źli i należy ich ukarać". Wywołuje ona silny gniew i stres, ponieważ - czy nam się to podoba, czy nie - ludzie nie będą spełniać naszych oczekiwań, choćby z powodu swojej twórczej spontaniczności, jeżeli nie z innych przyczyn. Są takie osoby, które po to, by ograniczyć okazje do pojawiania się gniewu i zmniejszyć stres, omijają wszelkie zakazy i nakazy, co w pewnym stopniu okazuje się skuteczne. Skuteczniejszym sposobem jest jednak stosowanie relaksacji, ponieważ, z uwagi na to, że złości towarzyszy napięcie mięśni, w stanie całkowitego odprężenia nie możemy doświadczać tej emocji. Natomiast moją ulubioną, uproszczoną metodą jest bezwarunkowe wybaczanie. Wybaczanie jest w zasadzie procesem stwierdzania, że to, co się stało - cokolwiek by to było - nie ma już znaczenia i nikomu nie szkodzi. Jest to wspaniałe działanie, pozwalające uwolnić się od każdej świadomej urazy i od wszelkiego poczucia winy, które wielu z nas pielęgnuje w sobie latami. Nie wszystkie źródła obecnych reakcji ku są łatwe do odkrycia przez świadomy umysł, a dzieje się tak częściowo dlatego, że złość może być tylko jednym z czynników, decydujących o naszym stanie. Jeżeli jednak potrafilibyśmy usunąć istniejący gniew, moglibyśmy spowodować częściowe rozładowanie całej sytuacji. Tak więc, praktykując bezwarunkowe wybaczanie przede wszystkim musimy założyć, że każdy aktualny stan bólu lub dyskomfortu jest wynikiem pewnej dozy gniewu, nawet jeżeli nie wiemy, z czego on wynika. Jest to pierwsza część ćwiczenia. Następnie dotykamy palcami obojętne której ręki tego obszaru ciała, gdzie umiejscowiony jest ból lub uczucie dyskomfortu i mówimy: „Niezależnie od tego, z czym związane jest to uczucie, wybaczam mu całkowicie i nie ma już ono dla mnie żadnego znaczenia." W większości przypadków natychmiast doświadczymy co najmniej częściowego uczucia ulgi, ale często ulga będzie całkowita. Jeżeli nie doświadczysz jej wcale, stosuj tę technikę przez jedną pełną minutę z całkowitą koncentracją uwagi na tym procesie. W ten sposób uwolnisz się od złości, stanowiącej część stresu. Polecam stosowanie tych jednominutowych sesji jak najczęściej i do wszystkiego, co robisz. Jeżeli po upływie jednej pełnej minuty nie będzie żadnej zmiany, oznacza to, że albo nie masz do czynienia z gniewem, albo też nie chcesz się go pozbyć. Opór mentalny Zawsze, kiedy stawiamy opór, pojawia się stres. Opór mentalny różni się od emocjonalnego tym samym, czym ocena różni się od analizy. Emocjonalnie opieramy się wtedy, kiedy myślimy, że coś jest złe, natomiast opieranie się mentalne wynika z mniemania, że coś jest nieprawidłowe. Sam w sobie opór mentalny nie posiada niszczącej siły, charakterystycznej dla strachu i gniewu, lecz podkopuje wiarę w siebie, poczucie własnej wartości i zdrowie fizyczne w taki sam sposób, w jaki drobne strużki wody powodują erozję gór. Przybiera on formę negatywnej krytyki ze strony lono, a każda krytyka, którą ku odbiera jako cios, wywołuje pewien, stosunkowo niewielki negatywny stres. Jednakże ciosy, z którymi łatwo radzimy sobie, kiedy jesteśmy zdrowi i odprężeni, w sytuacji napięcia i przykrych wspomnień o wcześniejszych nieszczęściach, bywają bardzo bolesne. Gdy tego rodzaju krytycyzm wchodzi w nawyk, staje się on tak automatyczny, iż często pojawia się w umyśle, zanim zdążymy go sobie uświadomić, a należy podkreślić, że napięcie występuje niezależnie od tego, czy krytyka została wypowiedziana głośno, czy nie. Jednym z najbardziej zwariowanych przekonań, jakie ma nowoczesne społeczeństwo, jest mniemanie, że krytyka to rzecz pozytywna, która pomaga nam wyciągać stosowne nauki. Tymczasem, jedynym jej skutkiem jest stres i wzmocnienie tego, co krytykujemy. Stałe przypominanie sobie tego, czego nie zrobiliśmy w sposób właściwy, zdecydowanie przeszkadza nam w uczeniu się. Kiedy jako dziecko uczyliśmy się chodzić, zapominaliśmy o tym, co było niewłaściwe, a zapamiętywaliśmy tylko to, co przybliżało nas do celu. Ci, którzy pamiętają, jakie błędy popełnili, mają skłonność do powielania ich. Jeżeli ktoś opanowuje lekcje w atmosferze wytykania błędów, to udaje się mu to mimo takiej atmosfery, a nie dzięki niej. Często jestem pytany o wartość tzw. „konstruktywnej krytyki". Nie posiada ona żadnej wartości. Za takim określeniem kryje się po prostu chęć usprawiedliwienia swojej skłonności do wygłaszania krytycznych ocen. Motywacją wytykania komuś błędów jest raczej chęć „zdołowania" człowieka, niż autentyczne pragnienie pomocy. Jeżeli chcemy rzeczywiście pomóc danej osobie, powinniśmy wskazywać na jej sukcesy i uczyć ją sposobów ich osiągania. Obecnie istnieje wysoka specjalizacja w tzw. analizie krytycznej, chociaż rzadko można znaleźć w tej dziedzinie biegłego praktyka. O ile krytyka wygląda w ten sposób: „Nie, nie! Tak jest źle! Zrób to tak, głupku!", o tyle proces analizy krytycznej przebiega zwykle następująco: „To co robisz nie przynosi takich rezultatów, jakich oczekujesz, osiągniesz je w ten sposób." Założeniem analizy krytycznej jest rozpoznawanie niedociągnięć i wydawanie zaleceń bez oceny, ale osoba o niskim poczuciu własnej wartości nawet pozytywną analizę krytyczną potraktuje jako negatywną krytykę, skierowaną do niej osobiście, co wywoła u niej napięcie. Z mojego doświadczenia wynika, że reakcja na krytykę jest podstawowym czynnikiem wywołującym astmę, alergie, przeziębienia, bóle głowy i - prawdopodobnie z tego powodu, że usztywnia myślenie - artretyzm. Odwracanie i przeplatanie Niektórzy ludzie są tak bardzo przyzwyczajeni do stałego krytykowania, że nie znają żadnego innego sposobu niesienia pomocy we wprowadzaniu zmian u siebie i innych. Jeżeli jesteś jedną z takich osób, nie czuj się gorszy, ponieważ reprezentujesz większość. Moja rada dla Ciebie jest następująca: krytykuj, jeżeli już musisz, ale rób to inaczej. Oto dwie możliwości. Odwracanie. Chodzi o odwrócenie zwykłego wzorca krytyki, który polega na tym, że najpierw zwracamy uwagę na coś dobrego, a następnie oferujemy krytykę. Na przykład: „Namalowałeś piękny obraz, ale niebo jest zbyt czerwone". Zdecydowanie lepszy efekt osiąga się wówczas, kiedy odwrócimy kolejność i powiemy: „Sądzę, że to niebo jest zbyt czerwone, ale obraz jest piękny". Odwrócenia takiego dokonujemy po to, by wypowiedź kończyła się komplementem, ponieważ w kategoriach napięcia i odprężenia komplement neutralizuje skutki krytyki, zwłaszcza w ciele mówiącego, ale w znacznym stopniu także w ciele słuchacza, toteż staje się on bardziej otwarty na pomoc. Przeplatanie. Tu procedura jest podobna do poprzedniej, lecz różni się od niej tym, że zaczynamy od komplementu, następnie krytykujemy i kończymy również komplementem. Na przykład: „To piękny obraz, choć niebo jest zbyt czerwone, ale bardzo mi się podoba, jak namalowałeś fale," Takie podejście, oprócz pomocy w uwolnieniu stresu, pozwoli rozmówcy przyjąć krytykę w sposób bardziej zrelaksowany i z większą chęcią wprowadzenia zmiany. Opór duchowy Opór wewnętrzny i wynikające z niego napięcie może powstać w wyniku podążania w kierunku fizycznego bodźca, lub odsuwania się od niego, w wyniku strachu i gniewu lub obrony przed negatywną krytyką. Może również pojawić się jako rezultat wyizolowania. Pamiętaj, że hawajskim słowem określającym opór jest ku'e, które oznacza „stać z boku". Napięcie związane z oporem pojawia się, między innymi wówczas, gdy izolujemy się od czegoś lub próbujemy to uczynić. W przypadku oporu duchowego unikamy danego miejsca, jakiejś grupy lub nawet całego świata, ponieważ czujemy, że nie jesteśmy ich częścią. Zdarza się to często z tego powodu, że w naszym odczuciu nie jesteśmy akceptowani, ale reakcja taka może wynikać również z faktu, że czujemy się związani z czymś innym. Istnieje tak wiele możliwych kombinacji przekonań, mogących wywoływać takie stany emocjonalne, że ich pochodzenie nie ma znaczenia. Istotne jest, że im bardziej jesteśmy wyizolowani, tym większy jest negatywny stres. Nieuczestniczenie w działaniach grupy i brak poczucia sensu jednoczenia się z obszarem, na którym żyjemy, powoduje stosunkowo niewielki stres (jeżeli nie towarzyszy temu strach, złość, albo krytyka), ale jeżeli popadamy w skrajności, polegające na długotrwałym oddawaniu się marzeniom, zbyt długim medytowaniu, a nawet na pewnych formach autyzmu, możemy ściągnąć na siebie wiele problemów zdrowotnych. Długotrwałe oddawanie się marzeniom oznacza, że spędzamy większość naszego dnia ze świadomą uwagą skupioną na rzeczach, nie związanych ze światem, w którym żyjemy (pisarze zachowują równowagę głównie dzięki temu, że wykonują czynności fizyczne, takie jak pisanie odręczne, pisanie na maszynie czy komputerze, lub dyktowanie). Przedłużone medytowanie to spędzanie większości czasu w jakimś stanie skupienia, który Przenosi naszą uwagę z otaczającego nas świata i z naszego ciała na coś innego, czego skutkiem jest zmniejszenie poboru tlenu i gromadzenie się toksyn. Ale napie.de powstaje także w wyniku długotrwałego oddzielenia łono od naszego ku, czyli świadomości mentalnej od świadomości ciała. Dzieje się tak, na przykład, wtedy, kiedy zbyt długo śpimy (właśnie dlatego zbyt długi sen może powodować ospałość i różnego rodzaju bóle). Ludzie podlegający takim formom wyizolowania z rzeczywistości (czyli tacy, którzy zbyt długo śpią, przez większą część czasu oddają się marzeniom lub zbyt często przebywają w stanach medytacyjnych) stwierdzają, że wzmaga się u nich nieprzyjemne uczucie przy „powrocie do ciała" po długich okresach „nieobecności" w nim, co z kolei skłania ich do przedłużania tych okresów. Powodem tego, że ciało odczuwa dyskomfort w sytuacji bycia tu i teraz jest właśnie długotrwałe odrywanie się od otaczającej nas rzeczywistości. Miałem w tym zakresie osobiste doświadczenie. Zdarzyło się to podczas wyprawy z moimi synami do High Sierras. W pewnym momencie było mi trudno dotrzymywać im kroku, toteż zastosowałem technikę, polegającą na powtarzaniu pieśni, która odłączyła mój umysł od ciała i w ten sposób mogłem posuwać się szybciej, nie odczuwając żadnego dyskomfortu. Bez problemu nadążałem za synami, dopóki nie dotarliśmy do campingu. Kiedy ponownie połączyłem się ze swoim ciałem, natychmiast opadłem z sił z powodu wyczerpania. Moje odłączone lono było całkowicie nieświadome rozpaczliwych sygnałów ku, informujących o narastającym napięciu i odwodnieniu. Chłopcy pobiegli do wodospadu, a ja - żeby móc dotrzeć do stołówki - musiałem przez pół godziny namawiać swoje ku, by zechciało przywrócić mnie do stanu normalnego. Nie ma ścisłych zasad, określających jak długo możemy pozostawać wyłączeni, nie doznając nadmiernego napięcia, ponieważ każdy z nas ma inną przemianę materii i inną motywację. Najlepszym sprawdzianem jest nasze samopoczucie. Jeżeli po powrocie ze stanu wyłączenia czujemy się dobrze, oznacza to, że długość okresu przebywania w nim była dla nas właściwa. Kiedy jednak wyłączanie się duchowe stanowi dla nas problem, to w jego rozwiązaniu może pomóc świadome podjęcie jakiejś działalności fizycznej, zaangażowanie się w kontakty z ludźmi lub z przyrodą, a także praktykowanie błogosławieństwa. Szczególnym przypadkiem wyizolowania jest autyzm. Osoba znajdująca się w tym stanie tak dalece wycofała się ze świata zewnętrznego, że zwykle potrzebna jest jej pomoc w powrocie do nie-go. Zakres objawów autyzmu obejmuje niechęć do mówienia i do podejmowania działań, niechęć do reagowania na ludzi i otoczenie, a nawet całkowite niedostrzeganie ich. Stanowi temu mogą też towarzyszyć rytmiczne bezcelowe ruchy. Najskuteczniejszą kuracją jest tu chyba darzenie takiej osoby bezwarunkową miłością. Tym, którzy mają do czynienia z tym problemem polecam książkę Barry Kaufmana, choć w niektórych przypadkach wystarczy po prostu odrobina miłości. Nauczycielka jednego z moich słuchaczy miała uczennicę, której stan można było określić jako graniczący z autyzmem. Dziewczynka nie mówiła i nie uczestniczyła w żadnych działaniach. Od momentu przyprowadzenia jej do szkoły do momentu odebrania siedziała spokojnie i nie reagowała na żadne przejawy troski ze strony nauczycielki. Z uwagi na ograniczony czas, jaki nauczyciel może poświęcić pojedynczemu uczniowi w szkole zaproponowałem, by po każdej lekcji nauczycielka po prostu siadała obok dziecka, naśladując możliwie najdokładniej każdą pozycję, wyraz twarzy i ruch, który wykonywała dziewczynka i żeby po upływie dwóch minut delikatnie dotykała jej, mówiąc „Dziękuję". Po trzech tygodniach dziewczynka rozmawiała z koleżankami, uśmiechała się i zaczęła uczestniczyć w życiu klasy. KAHI - MAGICZNY DOTYK W tradycji hawajskiej istnieje system pracy z ciałem zwany lomi-lomi. Jest on uważany za rodzaj masażu i obejmuje elementy Przypominające masaż szwedzki, rolfing, akupresurę, polarity, a także szereg innych technik, które nie są podobne do niczego innego. Tu Jednak po raz pierwszy opiszę szczegółowo inny proces, którego od szeregu lat nauczam podczas moich kursów szamańskich. Uważam, śe jest to jedna z najbardziej pożytecznych rzeczy, których się na-uczyłem i którymi dzielę się z innymi. Proces ten nazywa się kahi, co oznacza "jedność", ale ma taki związek ze wspomnianą techniką lomi-lomi, że również stosuje się w nim bardzo lekki ucisk ręką lub palcem. Jednak ja znam tę technikę nieco inaczej niż niektórzy z moich hawajskich przyjaciół. Mnie nauczono, że to, co podczas kahi robi umysł, jest dużo ważniejsze od tego, co robią ręce. Osiem ośrodków i cztery kąty ciała Według tradycyjnego hawajskiego systemu uzdrawiania w ciele istnieje osiem ośrodków energetycznych: na czubku głowy, w klatce piersiowej, w okolicy pępka, na kości łonowej, na dłoniach i podeszwach stóp oraz cztery kąty: ramiona i biodra. Mnie podano jeszcze dwa dodatkowe centra: na siódmym kręgu szyjnym (wypukłym kręgu u podstawy szyi) i na kości ogonowej, co razem daje liczbę czternaście. W kahi wszystkie te miejsca nazywają się „ośrodkami mocy" lub źródłami energii i w pewnym sensie odpowiadają czakrom. Aby wykonać zabieg kahi kładziemy jedną dłoń (lub palce), obojętne którą, na ośrodku mocy, a drugą (lub jej palce) - na „punkt uwalniania" czyli na obszar, w którym jest napięcie, ból, skaleczenie lub inny rodzaj dysharmonii. W niektórych przypadkach może to być również inny ośrodek energetyczny. Tak więc przy bólu głowy możemy lekko dotknąć bolącego miejsca palcami jednej ręki, a drugą rękę umieścić na pępku lub u podstawy kręgosłupa. W przypadku bólu żołądka można jedną rękę delikatnie położyć na wysokości tego narządu, a drugą z tyłu szyi lub na jedną z dłoni osoby, której pomagamy. Po umieszczeniu dłoni na odpowiednich miejscach wykonujemy zasadniczą część uzdrawiania, a mianowicie głęboko oddychając, koncentrujemy się jednocześnie na obu dłoniach. Zanim opanujemy taką podwójną koncentrację, możemy po prostu szybko przenosić uwagę z jednej dłoni na drugą, lub wyobrażać sobie coś na podobieństwo tęczy, łączącej dłonie. Aby pomóc uczniom lepiej koncentrować uwagę, na swoich kursach zwykle uczę ich hawajskiej pieśni, opartej na siedmiu zasadach Huny, ale tu nie jestem w stanie nauczyć Cię prawidłowej wymowy słów tej pieśni, toteż przytoczę inną, w języku angielskim, która również opiera się na tych siedmiu zasadach. „Be aware (bądź świadomy), be free (bądź wolny), be focused (bądź skupiony), be here (bądź tutaj), be loved (bądź kochany), be strong (bądź silny), be healed (bądź uzdrowiony"). Śpiewaj tę pieśń w dowolnym rytmie, na taką melodią, jaka Ci się podoba. Spełnia ona dwa zadania - pomaga w koncentracji i wydaje sugestie dla ku, ale właściwe rezultaty wynikają w tej technice z podwójnej koncentracji na obu dłoniach. W procesie kahi nie próbujemy przesyłać energii do ciała osoby, której pomagamy, nie usiłujemy także być kanałem dla jej przepływu poprzez włączenie oddychania czy zaangażowanie umysłu. Naszym zadaniem jest jedynie utrzymywanie stanu koncentracji. Zgodnie z trzecią zasadą szamańską już sama koncentracja intensyfikuje i harmonizuje energię w ciele, z którym pracujemy. Mocno to podkreślam, ponieważ wiele osób chce sterować tym procesem przy pomocy swojego lono. Nie musisz tego robić. Energia sama wie dokładnie, jak ma się zachowywać, a ku wie, jak ma reagować. Technika ta uczy również ufności. Wykorzystaj swoje lono do podtrzymywania koncentracji i pozwól, by reszta działa się sama. Po trzech lub czterech pełnych głębokich oddechach sprawdź reakcje w swoim ciele i w ciele osoby, której pomagasz. Jeżeli stan uległ poprawie, możesz skończyć; jeżeli nie -możesz zadecydować o kontynuowaniu zabiegu. Proces, jaki zachodzi w kahi polega na tym, że skupienie uwagi na rękach wzbudza między nimi przepływ energii, podobnie jak dzieje się to z prądem elektrycznym w przewodzie. Rezultat takiego przepływu w tej technice jest dwojaki: po pierwsze, stymuluje on nasze własne pole energetyczne, a po drugie, pogłębia fazę odprężania się w naturalnym cyklu, związanym ze stresem, czego wynikiem jest zmniejszenie napięcia i wprowadzenie harmonii do obszaru Pomiędzy dłońmi i w samych dłoniach. Kiedy pomagamy tym sposobem komu innemu, proces zachodzi u obu osób. Tak więc, stosując kahi na kimś innym, jednocześnie uzdrawiasz sam siebie, co wynika z drugiej zasady Huny. A oto szczegółowe rezultaty stosowania tej techniki: 1. Rozluźniają się napięte mięśnie, zmniejsza ból i pobudzone zostają procesy samouzdrawiania ciała w punkcie uwalniania. Reakcjom tym może towarzyszyć uczucie ciepła lub mrowienia. 2. Czasami następuje wyraźne przemieszczenie bólu w inne miejsce. Z doświadczenia wynika, że jest to efekt odsłonięcia innej warstwy bólu ukrytej pod tą pierwszą. W takim przypadku należy kontynuować pracę z tym nowym miejscem w taki sam sposób, jak to robiliśmy z poprzednim. 3. Czasami nie ma żadnej zmiany stanu nawet po kilkunastu mndach lub sesjach kahi („runda" to skupienie uwagi typu kahi, które trwa tyle, ile wykonanie trzech lub czterech pełnych głębokich oddechów, a „sesja" to kahi dowolnej długości, oddzielone od następnego jakimś okresem czasu). Może się tak zdarzyć wówczas, kiedy źródłem stresu jest przede wszystkim opór organizmu, wynikający z gniewu lub strachu. Istnieje możliwość, że wzmocniona koncentracja złamie ten opór, toteż zaleca się, by stosować tę technikę w ściślejszym powiązaniu ze zmianą emocji lub wzorców wspomnień, które wywołują takie emocje. Stosowne techniki omówione zostaną w tej książce dalej. 4. Czasami po sesji kahi następuje powrót do pierwotnego stanu. Dzieje się tak dlatego, że odnawiają się wzorce myślowe, które wywołały ten stan. Należy pamiętać, że po to, by osiągnąć autentyczne uzdrowienie należy dokonać stosownych zmian na poziomie umysłu, tymczasem kahi wpływa na ciało (dzięki uwalnianiu istniejących w nim napięć), przez co stanowi jedynie pomoc w działaniach na rzecz odzyskania zdrowia. 5. Często pod dłońmi osoby wykonującej kahi pojawia się wrażenie ruchu, ciepła lub mrowienia. Wykonywanie tego zabiegu nie powoduje zmęczenia, ponieważ nie próbujemy sterować energią, ani wymuszać jej przepływu. Zgodnie z tym, co zostało powiedziane wyżej, kahi można stosować zarówno dla siebie, jak i dla innych. Stwierdziłem, że najlepsze wyniki osiąga się wtedy, kiedy przestrzegamy ogólnej zasady, by wykorzystywać najwygodniejszy ośrodek energetyczny położony stosunkowo daleko od punktu uwalniania. Tak więc, dla przykładu, gdybym pracował z czyjąś górną częścią pleców, użyłbym raczej ośrodka dłoni, ośrodka na kości ogonowej lub w okolicy pępka (nie zalecam stosowania ośrodka kości łonowej, o ile nie wykonujemy zabiegu bliskiej osobie), niż ośrodka na ramieniu, w klatce piersiowej czy szyi. Gdy dwa obszary koncentracji uwagi znajdują się zbyt blisko jeden od drugiego, przepływ energii jest mniejszy, natomiast jeżeli miejsca te są położone zbyt daleko od siebie, to wysiłek, potrzebny do pokonania tej odległości, będzie zwiększał nasze własne napięcie. Nie jest to sztywna zasada, lecz jedynie wskazówka, ponieważ czasami z jakichś innych konkretnych przyczyn może być wskazane, by obszary te były położone jak najbliżej lub też jak najdalej od siebie. Będziesz mógł się przekonać, że kahi stanowi wspaniałą alternatywę dla akupresury i refleksologii. Nie umniejszając wartości tych cennych systemów muszę powiedzieć, że dobrze by było wykonywać takie zabiegi bezboleśnie. Sposobem na to jest połączenie któregoś z ośrodków mocy kahi z dowolnym wrażliwym punktem aku-presurowym lub refleksologicznym (na stopach można łączyć ośrodek położony w centrum podeszwy jednej stopy z wrażliwym punktem drugiej stopy). Najpierw należy wykonać uciski tych punktów w celu stwierdzenia ich wrażliwości, a następnie lekko dotykać jednego z nich i jednego ośrodka mocy, utrzymując stosowną koncentrację. Po wykonaniu jednej rundy sprawdzamy, czy dany punkt jest nadal wrażliwy. Kahi w parze Doskonałym sposobem na uspokojenie człowieka, podniesienie kogoś na duchu, przeprowadzanie wspólnego uzdrawiania i stworzenie atmosfery porozumienia jest wykonywanie kahi na sobie wzajemnie. Istnieją dwie odmiany pracy w parze: 1. Odwróć się twarzą do partnera, trzymając swoją lewą dłoń w górze, a prawą w dole. Połączcie dłonie zginając je tak, byście lekko trzymali się za palce. Następnie zacznijcie wykonywać kahi, skupiając uwagę na obu rękach i cicho intonując pieśń. 2. Umieść prawą dłoń lub palce na swoim pępku, a lewą dłoń, lub jej palce - na klatce piersiowej, albo na czole osoby, z którą pracujesz. Twój partner robi to samo - dotyka swojego pępka i Twojej klatki piersiowej lub Twojego czoła. Oddychając koncentrujcie się na własnych rakach i śpiewajcie pieśń. Po wykonaniu kilkunastu takich rund być może, między innymi, zauważysz tendencję do zanikania świadomości, gdzie kończy się Twoje ciało fizyczne, a gdzie zaczyna ciało partnera. Takie doznania nie zdarzają się każdemu, nie zdarzają się też natychmiast, ale jeżeli się pojawią, jest to znak, że Wasze pola energetyczne połączyły się, że zlały się tworząc jedność. Jeżeli z kimś często będziesz wykonywał to ćwiczenie, stwierdzisz, że rozwija się między Wami głęboka przyjaźń i doskonałe telepatyczne porozumienie. Kahi grupowe Gdy ludzie łączą się w grupy, moc uzdrawiająca zwiększa się tak samo, jak zwiększa się moc prądu elektrycznego, kiedy kilka baterii ustawimy w szereg. W grupowym uzdrawianiu doskonale działają dwie następujące odmiany kahi: 1. Usiądźcie lub stańcie w kręgu razem z osobą, która chce, by nad nią popracować. Połączcie ręce i wszyscy razem wykonujcie kahi. Na ogół efekt uzdrawiania jest większy, kiedy grupa głośno śpiewa pieśń. Jeżeli chcecie dołączyć do procesu posmak rytuału, możecie trzymać ręce tak, by lewa dłoń skierowana była w górę, a prawa w dół. Nie jest to konieczne, ale wielu ludziom się podoba. 2. Grupa stoi w rzędzie, lub - jeżeli wolicie - w półkolu; każdy trzyma jedną rękę na swoim pępku, a drugą ręką lekko dotyka ośrodka gardła osoby stojącej z przodu i wszyscy razem wykonują kahi. Pierwsza osoba w rzędzie wykonuje kahi w normalny sposób osobie, która pragnie pomocy. Kahi mentalne Należy podkreślić, że używanie rąk przy wykonywaniu kahi nie jest absolutnie niezbędne, ponieważ pracę wykonujemy przy pomocy skupienia uwagi. Ręce pomagają nam jedynie w koncentracji, ale niektórym ludziom potrzebna jest taka pomoc, a ponadto wiele osób lepiej poddaje się uzdrawianiu, gdy czuje dotyk. Istnieją jednak pewne sytuacje, w których bardzo przydatna jest świadomość, że jasne, ostre skupienie umysłu działa równie dobrze, jak dotyk. Są one następujące: 1. Kiedy z jakiegoś powodu nie możemy dotknąć punktu uwalniania u osoby, z którą pracujemy (na przykład, znajduje się on w intymnej części ciała). W takim przypadku można trzymać rękę w odległości kilkunastu centymetrów od tego miejsca lub po prostu mentalnie skupiać się na nim, 2. Kiedy chcesz pracować ze sobą, a masz obie ręce zajęte. Zdarzyło mi się, że musiałem tak zrobić podczas jazdy samochodem, kiedy złapał mnie skurcz mięśni. 3. Kiedy chcesz pomóc komuś w miejscu publicznym, ale robienie tego w sposób otwarty nie jest pożądane, ani wskazane. W następnym rozdziale omówiona zostanie praca na odległość. KAULIKE - INNY MAGICZNY DOTYK Kaulike oznacza „równowagę" lub „harmonię" i jest wyjątkowo prostą metodą pomagania innym w poprawieniu samopoczucia. Możliwe jest wykonywanie tego zabiegu również na sobie, ale zawsze działa on lepiej, jeżeli wykonuje go inna osoba, ponieważ jest to sposób dzielenia się miłością i przyjaźnią. W zasadzie technika ta polega na lekkim dotykaniu ciała drugiej osoby, która stoi, siedzi lub leży. Kiedy zabieg przeprowadzany jest z właściwym nastawieniem zarówno dawcy jak i biorcy, wówczas wrażenia są zadziwiająco miłe. Właściwe nastawienie polega po prostu na gotowości dawania i brania. Piękno kaulike przejawia się w tym, że technika ta nie wymaga żadnego myślenia ze strony lono, ani nawet takiego skupiania uwagi, jak przy kahi. A oto jak wygląda procedura. Po pierwsze, stań przed odbiorcą; palcami na przemian jednej i drugiej dłoni dotykaj kolejno czubka jego głowy, gardła, klatki piersiowej, splotu słonecznego i pępka. Czas trzymania ręki w każdym miejscu powinien być równy około dwóm uderzeniom serca. Następnie obiema rękami, obojętnie po której stronie ciała, dotykaj szczęk, ramion, łokci, bioder, kolan, kostek i palców u nóg. Na zakończenie wznieś nad głową wyprostowane i odchylone na boki ramiona i rękami z dłońmi, skierowanymi na zewnątrz, zataczaj przed odbiorcą szerokie półkola, sięgające do poziomu bioder. I to wszystko. Nie ma następnego kroku; nie musisz myśleć, śpiewać, ani głęboko oddychać; nie robisz nic prócz dotykania i zataczania półkoli rękami. Teraz zajmiemy się szerzej pracą z umysłem, lecz zawsze będzie ona rozpatrywana w powiązaniu z ciałem. PRZYGODA PIĄTA INICJOWANIE ZMIAN POPRZEZ INTUICJĘ Ka po nui ho'olakolako, ke ao nui ho 'ohemahema (Świat wewnętrzny dostarcza, a świat zewnętrzny ignoruje) Szamani nie uczą się intuicji; zakładają oni, że intuicja istnieje, że jest czymś równie naturalnym, jak oddychanie. Ta zdolność człowieka jest logiczną konsekwencją pierwszych trzech zasad Huny - stanowi jeden z ważnych czynników, które sprawiają, że świat jest taki, jaki myślimy, że jest, wynika z tego, że wszystko jest ze sobą połączone, a ujawnia się dzięki energii, która podąża za uwagą. Intuicję, podobnie jak oddychanie, można rozwinąć do niewiarygodnej sprawności. Od razu na początku wyjaśnię, że używam słowa intuicja dla określenia tak czynnego, jak i biernego zmysłu, a także jako alternatywy do pojęć telepatii i jasnowidzenia. Mówiąc ogólnie, intuicja ma związek z globalnymi zasobami informacji i wiedzą uzyskiwaną przez wewnętrzne zmysły wzroku, słuchu i dotyku (czasami również Przez zmysł powonienia i, rzadziej, smaku), natomiast telepatia ma Powiązania z czymś, co jest aktywne i werbalne, a jasnowidzenie zwykle oznacza coś, co jest bierne i wizualne. Ponadto, tak samo jak w świecie zewnętrznym, również informacje z poziomów wewnętrznych mogą być zarówno przekazywane, jak i odbierane. A więc, jak działa intuicja? Aby to wyjaśnić, muszę użyć Metafory, ponieważ nie mamy tu do czynienia z fizycznym przedmiotem, który - zgodnie ze zwariowanym pomysłem naukowców, reprezentujących pierwszy poziom - można byłoby rozłożyć na części i nazwać każdą z nich. Dowody istnienia intuicji - czyli wymiany danych bez udziału materialnych mediów lub konieczności przebywania w pobliżu źródła informacji - są niepodważalne, o ile, oczywiście, nie zechcesz ich ignorować, jednak nie są one oparte na fizycznych podstawach. Ponieważ - zgodnie z szamańskim sposobem myślenia - świat materialny jest wytworem świata niematerialnego, fizyczne podstawy mogą, ale nie muszą być znalezione. Dla prowadzenia badań w tej dziedzinie polecam stwierdzenie C.W. Leadbeatera: „Najpowszechniejszym błędem jest mniemanie, że ograniczenia naszej zdolności postrzegania są również granicą wszystkiego, co możną spostrzec". Wróćmy jednak do metafory. Dobrym, często stosowanym i już wspomnianym wcześniej symbolem jest sieć, zwana siecią aka. Aka jest hawajskim słowem, oznaczającym „esencję" lub „cień". Ma ono również związek z pojęciem niematerialnych nici, łączących wszystko we Wszechświecie. Nawiązywane przez nas połączenia, które mają zawartość emocjonalną, określane są jako sznury, a nawet kable. O ile większość ludzi jest powiązana ze swoim zewnętrznym życiem, na Ziemi pewną liczbą właśnie sznurów i tylko do momentu śmierci, o tyle szamani starają się być powiązani nićmi, ale ze wszystkim i zawsze. Używając sieci jako metafory można powiedzieć, że tego rodzaju połączenia istnieją zawsze, ale przez świadomą koncentrację uwagi na konkretnych niciach powodujemy, że stają się one aktywne. Wynika z tego, że intuicja może przejawić się - czyli określona informacja może być przekazana - zawsze wtedy, kiedy myślimy o czymś, lub jesteśmy czegoś świadomi. Typowym przykładem tego jest sytuacja, w której pomyślałeś o przyjacielu i za chwilę on zadzwonił do Ciebie. Twoja myśl o danej osobie mogła zawierać sugestię, lub pragnienie, by na nią zareagowała, ale mogło być również tak, że to Ty odebrałeś sygnał od przyjaciela, który przed zadzwonieniem myślał o Tobie. Niezależnie jak było, zjawisko to można wytłumaczyć przekazem informacji po sieci. Inną pożyteczną metaforą, odpowiednią dla nowoczesnego szamana miejskiego, jest efekt sygnału. Według niej wszystko we Wszechświecie wysyła - podobnie do stacji telewizyjnej - swoje własne fale; wszystko też jest odbiornikiem przekazów. Każdy sygnał stanowi kombinację częstotliwości, przekazujących wszystkie informacje, zawarte w wysyłającym dany sygnał źródle, lecz konkretny odbiornik jest zaprojektowany na odbiór tylko określonego zakresu fal, jak, na przykład, radio, które może odbierać sygnały foniczne ze stacji telewizyjnych, ale nie jest przystosowane do odbioru częstotliwości wizyjnych, albo też jak odbiornik telewizyjny, który posiada tylko określone kanały. Posługując się nadal myśleniem metaforycznym można powiedzieć, że naszą percepcję sygnału emitowanego przez inną osobę ogranicza sposób, w jaki jesteśmy dostrojeni do niej. Im lepsze jest to dostrojenie, tym łatwiejsze jest nawiązanie kontaktu z nadawcą; im jest ono słabsze, tym większa część przekazu pozostaje poza zasięgiem naszego odbioru. Możemy dostrajać się do innych (drogą świadomego skupienia uwagi) w dwojakim celu - albo biernego odbierania informacji, albo też czynnego ich przekazywania. Bez udziału świadomości przekaz i odbiór odbywa się wtedy, kiedy istnieją duże podobieństwa między systemami przekonań, przechowywanych przez ku osób, biorących udział w wymianie emitowanych sygnałów. Konkretny proces wysyłania ich do kogoś i odbierania od innych przypomina komunikację między nadajnikiem i odbiornikiem w wąskim, ściśle określonym paśmie częstotliwości. Bywa jednak, że pojawiają się zakłócenia pochodzące od zewnętrznych sygnałów o zbliżonych wibracjach lub spowodowane wewnętrznymi błędami i zjawiskiem interferencji, co tutaj należy rozumieć jako brak skupienia, pojawianie się wątpliwości lub podleganie krytyce. Jest to wspaniała metafora, ponieważ z jej pomocą można wyjaśnić bardzo wiele zjawisk intuicyjnych. Trzecią metaforą, bardzo przydatną dla osób ze skłonnościami do mistycyzmu, jest efekt pola. Chodzi o to, że Wszechświat jest nieskończony, a więc my również jesteśmy nieskończeni. Skoro jesteśmy nieskończeni, to jesteśmy wszędzie, a jeżeli jesteśmy wszędzie, to możemy być świadomi wszystkiego i wpływać na wszystko po-Przez skupianie swojej uwagi na danej rzeczy. Kluczem do takich działań jest czystość intencji i ostrość skupienia. Gdyby w tym momencie ktoś chciał zapytać, czym naprawdę jest intuicja, to odpowiadam: jest tym, czym myślisz, że jest. Przygotowując się do działań związanych z uzdrawianiem, szamani wykorzystują intuicję do zbierania informacji o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Omówimy szereg służących do tego narzędzi i technik, ale żebyście mogli używać ich w sposób efektywny, potrzeba jeszcze trochę teorii. Najważniejsze jest założenie, że - zgodnie z czwartą zasadą Huny - nie możesz dostroić się do przeszłości ani do przyszłości, nawet jeżeli tego pragniesz, ponieważ jedyną rzeczywistością jest chwila obecna. Jeżeli idziemy do medium i prosimy o przepowiednią, osoba taka zwykle zaczyna od omówienia tego, co nas już spotkało, potem omawia stan obecny, a następnie przepowiada, co jeszcze nas czeka. Zgodnie z prezentowanym tu poglądem, medium właściwie nie dostraja się do naszej przeszłości jako takiej, lecz do naszych wspomnień (świadomych lub nieświadomych) o tym, co się wydarzyło, które w chwili obecnej emitujemy (używając wspomnianej metafory). Podobnie, omawiając naszą teraźniejszość, taka osoba odbiera nasze myśli, dotyczące bieżących problemów, a kiedy mówi o przyszłości, wyłapuje logiczne projekcje naszych aktualnych wzorców i inklinacji. Zauważ, że nie mówię, iż jest to świadomy wysiłek ze strony mediów. Na ogół oddają one sprawę w ręce swojego ku i kane, a wewnętrzny proces przebiega, mniej więcej, w taki sposób: „Dobrze, złotko, podaj mi jakieś informacje na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości tego człowieka." Następnie medium czeka na pojawienie się słów, obrazów, symboli lub uczuć i - jeżeli trzeba - świadomie je interpretuje i przekazuje nam w postaci „przepowiedni". Dobrym mediom zwykle dobrze wychodzi omawianie przeszłości, względnie dobrze udaje im się odgadnąć teraźniejszość, ale ich informacje na temat naszej przyszłości są zwykle całkowicie chybione. Dzieje się tak częściowo dlatego, że wszelkie przekazy, które uzyskują takie osoby, filtrowane są przez ich własny system przekonań, a częściowo dlatego, że my sami ciągle zmieniamy zdanie na temat swojej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, ponieważ bardzo często mamy bloki pamięciowe i sprzeczne koncepcje. Tak więc, jeżeli przyjęliśmy szamańską zasadę, że idąc przez życie sami tworzymy swoją przyszłość, możemy wyobrazić sobie trudności, jakie ma medium w wyłowieniu ważnych zagadnień spośród całej masy chaotycznych i pogmatwanych informacji, pochodzących od nas i od związanych z nami osób. Fakt, że częściowo im się to udaje, jest zadziwiający. Należy odnotować, że czasami media rzeczywiście odbierają informacje o przyszłości, które docierają do nich, ale dzieje się tak zwykle wtedy, kiedy podłączą się do aktualnego wzorca silnych nawyków, dużej podatności na sugestię lub ogromnej determinacji. Najczęściej jednak - z uwagi na to, że jesteśmy tacy zmienni - osoby takie albo całkowicie mijają się z prawdą, albo też uzyskują informacje tylko częściowo prawdziwe. Kiedyś w Południowej Kalifornii odwiedziłem słynną jasnowidzkę z prośbą o przepowiednię. Odczyt mojej przeszłości był całkiem trafny, opowieść o teraźniejszości uświadomiła mi kilka rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałem, natomiast to, co ta kobieta mówiła o przyszłości było bardzo pogmatwane. Co prawda, dobrze dostroiła się do mojego planu publicznych wystąpień, których w tamtym momencie jeszcze nie rozpocząłem i precyzyjnie określiła datę spotkania z pewnym mężczyzną, które miało nastąpić dopiero za sześć miesięcy. Jednakże opisała tego człowieka jako kogoś, kto będzie dla mnie bardzo ważnym nauczycielem. Rzeczywiście, poznałem go, zostaliśmy serdecznymi przyjaciółmi i wymienialiśmy się określoną wiedzą, ale nigdy nie spełniał on roli mojego nauczyciela. Chociaż, gdyby mój stan podczas seansu z medium nie zmienił się, mógłby rzeczywiście taką rolę odegrać. Na koniec ta kobieta ucieszyła mnie stwierdzeniem, że przeprowadzę się na Francuską Riwierę i spędzę tam sześć miesięcy stale podróżując. To oczywiście nigdy się nie spełniło, ale taki odczyt mógł być skutkiem mieszanych projekcji moich minionych doświadczeń we francuskojęzycznym afrykańskim mieście Dakarze, bardzo przypominającym Riwierę Francuską oraz pragnienia, by mieszkać na Hawajach i stamtąd podróżować po całym świecie. Mimo ogromnej reklamy, przepowiednie jasnowidzów dotyczące spraw globalnych, rzadko są trafne więcej niż w 30 procentach, z czego połowa to zwykłe zgadywanie. Problem ten ma związek z zakłóceniami, pochodzącymi od własnych pragnień i stresów samego medium, a także z faktem, że ludzie ciągle zmieniają zdanie. Ziemia najwidoczniej zmienia swoje zdanie jeszcze częściej, ponieważ jedną z rzeczy, których przepowiadanie wychodzi najgorzej, są trzęsienia Ziemi. Spotkałem tylko jedno „medium", którego przepowiednie były trafne w 90-98%. Osoba ta rzadko przepowiadała przyszłość, a jeżeli to robiła, stosowała swoistą metodę. Tym „medium" był Jack Smith, felietonista Los Angeles Times, a jego metoda polegała na tym, że czekał on na coroczne wydanie National Enquirer, w którym drukowano przepowiednie znanych jasnowidzów na nadchodzący rok. Czytając je przy każdej z nich pisał: „To się nie wydarzy" i uwagi te były niezwykle trafne. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zestroić się z tym, co nazywamy przeszłością czy przyszłością w sposób doskonały, to odbieramy jedynie wspomnienia i możliwości, a skoro tak jest, to po co w ogóle angażować do tego swoją intuicję? Dlaczego nie mielibyśmy popracować raczej nad wzmocnieniem jej działania w odniesieniu do teraźniejszości? Intuicja, używana do badania teraźniejszości, może dostarczyć nam cennych informacji na temat blokujących nas przekonań, które ciągle przechowujemy w pamięci, chociaż powstały dawno temu; może też informować nas o tym, jakie aktualne wzorce niechybnie prowadzą do takiej przyszłości, której nie chcemy. Intuicję możemy wykorzystywać do lepszego zrozumienia samych siebie i innych, do zmieniania naszych poglądów i w ten sposób - do eliminowania niekorzystnych wpływów wspomnień z przeszłości na obecne życie, a także do zmiany naszej przyszłości drogą przekształcania obecnych wzorców. HAILONA - TWÓRCZA INTUICJA Hailona oznacza sztukę posługiwania kamieniami, rzucanymi w celu uzyskiwania wróżby i jest starym słowem, określającym dostrojenie do intuicji. Jako technika rzucanie kamieni daje świadomemu umysłowi dostęp do informacji intuicyjnych. Podstawowy proces polega na tym, że świadomie koncentrujemy się na jakimś pytaniu, a następnie pozwalamy, by poprzez pewien rodzaj otrzymanego układu kamieni nasze ku udzieliło nam odpowiedzi. W większości przypadków znaczenie znaków, symboli i wzorca ich ułożenia jest z góry określone. Powszechnie znaną tego rodzaju metodą jest rzucanie monet w I Chingu, a także wyciąganie kart Tarota. Zgodnie z koncepcją, nauczaną w systemie szamańskim, nasze wewnętrzne ja wybiera potrzebne mu informacje spośród tych, które nieprzerwanie przesyłane są przez sieć aka i tak manipuluje znakami i symbolami, że wzorzec ułożenia przedmiotów, użytych do wróżby, daje nam odpowiedź z taką dokładnością, z jaką przy danej metodzie jest to możliwe. Mogę powiedzieć, że w I Chingu ku używa intuicji do zebrania niezbędnych informacji, a następnie, uwzględniając grawitację, opór powietrza, siłę mięśni i tarcie powierzchniowe wyrzuca monety tak, że układają się we wzorzec, który ma określone znaczenie. W kilku następnych paragrafach opiszę starą hawajską metodę rzucania kamyków, zmodyfikowaną metodę afrykańską oraz wysoce elastyczną metodę mojego własnego pomysłu, opartą na modelach starożytnych. 'Oi-pahu Nazwa tej starej metody, stosowanej na Hawajach, oznacza „parzysty-nieparzysty" lub „udany-nieudany". Jest ona stosowana, kiedy chcemy określić, jak zakończy się jakieś zdarzenie lub przedsięwzięcie. Najpierw kładziemy na stole dwa kawałki materiału -mogą to być chusteczki do nosa - lub stawiamy dwie miseczki określając, która symbolizuje nas, a która osobę, miejsce, zdarzenie lub przedsięwzięcie, będące przedmiotem naszego zainteresowania. Następnie odprężamy ciało i, koncentrując się na pytaniu o sukces, z kupki kamyków lub kamiennych kulek jedną i drugą ręką bierzemy losowo ich garść i umieszczamy je pod chusteczkami lub w miseczkach. Teraz liczymy kamyki po dwa. Aby zaoszczędzić czas, przelicz flajpierw kamyki przypisane Tobie, ponieważ jeżeli okaże się, że jest ich parzysta liczba - niezależnie od tego, co jest w drugiej kupce, otrzymałeś znak, że doznasz porażki. W przypadku, gdy zarówno w Twojej kupce, jak i w tej drugiej jest nieparzysta liczba kamyków, taki układ również traktowany jest jako znak niepowodzenia. Ja jed-nak nie podchodziłbym do tego wyniku tak pesymistycznie. W pierwotnym zamyśle oznaczał on, że nikt nie jest zwycięzcą, ponieważ dwie nieparzyste liczby niwelują się wzajemnie. Z drugiej strony, jeżeli przyjmiesz filozofię wygranej obu stron ('oi - „nieparzysty" oznacza również „udany"), taki wynik może oznaczać, że sytuacja jest ogólnie korzystna. Natomiast jeżeli Twoich kamyków jest nieparzysta liczba, a tych drugich - parzysta, j est to jednoznaczny sygnał, że osiągniesz zdecydowany sukces, choć zawsze musisz pamiętać, że informacja, którą otrzymujesz w ten sposób nie ma nic wspólnego z przyszłością. Jest to odczyt prawdopodobnego rezultatu wynikającego z naszych aktualnych postaw i planów. Jeżeli je zmienisz, zmienisz również całą sytuację. Osiem par oczu Fa Wiele wieków temu Fonowie (obecnie nazywani Beninami) z Dahomeju, leżącego w Afryce Zachodniej, gdzie mieszkałem dwa i pół roku, stworzyli stosowany do dziś system wróżenia, oparty na pewnej legendzie. Dotyczy ona boga Fa, stwórcy ludzkości i posłańca wielkich bogów, który miał osiem par oczu w kształcie orzechów, otwierających się każdego ranka. Dzięki nim mógł on oglądać świat i przepowiadać przyszłość. Wróżenie przy pomocy tej techniki nazywane jest „otwieraniem oczu Fa". Jest to metoda oparta również na liczbach parzystych i nieparzystych, lecz ja wprowadziłem do oryginalnej wersji pewne uproszczenie, aby ułatwić jej wykorzystanie we współczesnym świecie. W tej postaci polega ona na tym, że odprężamy się i koncentrujemy na swoim pytaniu, a następnie rzucamy monetę (reszka oznacza liczbę parzystą, a orzeł - nieparzystą) lub kostkę cztery razy i zapamiętujemy, czy w danym rzucie liczba była parzysta, czy też nieparzysta. Po wykonaniu rzutów sprawdzamy odpowiedź według podanego niżej schematu. Rzut, w którym wypadła liczba nieparzysta oznaczony jest jedną kropką, a parzysta -dwiema. Oprócz wróżenia metoda ta pomaga nam rozwijać intuicję, ponieważ posługując się nią musimy rozważyć różne możliwości zastosowania złożonej z jednego wyrazu odpowiedzi do naszego pytania, a następnie wybrać tę interpretację, która, według naszego odczucia, jest tą właściwą. Dla przykładu, jeżeli zapytaliśmy, czy nasz związek miłosny utrzyma się przez następny rok i uzyskaliśmy kolejno cztery liczby nieparzyste, oznaczające jedność, to jest rzeczą oczywistą, że otrzymaliśmy odpowiedź twierdzącą. Jeżeli zaś uzyskany układ, składa się z dwóch liczb nieparzystych, jednej parzystej i jednej nieparzystej, a więc oznacza słabość, to wiadomo, że będziemy musieli zastanowić się nad siłą naszego związku, nad siłą naszego pragnienia lub nad motywacją, kryjącą się za naszym pytaniem. Jedność Oddzielenie Szczęście Nieszczęście Pozytywnie Negatywnie Siła Słabość Wolność Ograniczenie Sukces Porażka Ruch Bezruch Obfitość Brak Kamyki szamańskie Tej metody, złożonej z trzech części, nauczam na swoich kursach. Używa się w niej łącznie siedmiu „kamyków", które wcale nie muszą być z kamienia. Zwykle wykorzystuję do tego celu plastikowe koraliki w następujących kolorach: białym, czerwonym, pomarańczowym, żółtym, zielonym, niebieskim i fioletowym. Moi uczniowie robią sobie później własne zestawy. Często używają kamieni półszlachetnych, a także oszlifowanych przez wodę kawałków bazaltu, pomalowanych na kolorowo farbą. Swoim niewidomym uczniom zalecam zrobienie sobie zestawu z maskotek, przypinanych do breloczków. Jeżeli lubisz kryształy, dobry dla Ciebie może być komplet składający się z kryształu górskiego, rodochrozytu lub różowego kwarcu, karneolu, cytrynu, malachitu lub awenturynu, turkusu lub sodalitu i ametystu lub fioletowego fluorytu. Najlepsze są kamienie, których średnica nie przekracza 12 mm. Omawiając dalej tę metodę, będę zakładał, że posługujesz się zestawem kamyków w podanych kolorach. Technika uzyskiwania odpowiedzi „tak" lub „nie" W tej technice wykorzystujemy tylko trzy kamyki: biały, czerwony i zielony. Biały nazywa się kumu, („bazowy"), a pozostałe dwa - to eo, („odpowiadające"). Właściwej odpowiedzi na nasze pytanie udziela ten, który znajduje się najbliżej białego, obojętne po której jego stronie. Tu kamyk czerwony oznacza „nie", a zielony „tak". Tak więc rozluźniamy się i zadajemy pytanie, na które odpowiedź może brzmieć „tak", lub „nie". Uważaj, by nie zadawać pytań typu „Czy powinienem zrobić, to czy tamto?", ponieważ „powinienem" odnosi się do norm i zasad, których Twoje ku często pamięta po kilka na dany temat, toteż pytanie staje się dla niego niejasne. Kiedy poczujesz, że jesteś gotów z pytaniem, potrzymaj kamyki w ręce, a następnie rzuć je przed sobą. Jeżeli zadasz pytanie „kontrolne" możesz spowodować zakłócenia, które będą skutkiem przejawionych w ten sposób wątpliwości. Pamiętaj, iż jedyna różnica między mediami i resztą ludzi polega na tym, że medium zwykle wierzy w prawdziwość otrzymywanych odpowiedzi, a więc, im większa jest Twoja ufność, tym dokładniejszą uzyskasz odpowiedź. Należy również podkreślić, że otrzymywane w ten sposób odpowiedzi mówią nam jedynie o naszym ku i o naszych wzorcach, i mogą nie mieć nic wspólnego z tym, jak naszą sytuację postrzegają inni, ani jaką sytuacja ta rzeczywiście się okaże. Pytać możesz o wszystko, ale technika ta jest szczególnie przydatna do odkrywania nastawień i przekonań na poziomie ku, jak również do uzyskiwania informacji na temat naszego podświadomego postrzegania innych ludzi i sytuacji. Kiedy będziesz zadawał pytania, dotyczące bezpośrednio Ciebie, stwierdzisz, że po uzyskaniu odpowiedzi, która Ci się nie podoba, zechcesz natychmiast powtórzyć rzut. Nie radzę Ci tego robić, ponieważ takie zachowanie wzmaga podświadomy lęk. W takich przypadkach proponuję Ci, byś zrobił coś innego, a mianowicie, byś przeprowadził: Tajemny proces szamański dla uzyskania takiej odpowiedzi, jakiej pragniesz Wygląda on tak: 1. Otrzymałeś odpowiedź, która Cię nie satysfakcjonuje. 2. Zaakceptuj ją jako odzwierciedlającą aktualnie istniejący wzorzec. 3. Weź obydwa kamyki „odpowiadające" i świadomie zamień je miejscami krzycząc : „To jest nowy wzorzec, ku Zapamiętaj go!" Przepełniony mocą krzyk i fizyczny ruch wywrą silne wrażenie sensoryczne na Twoim ku, co pomoże w stworzeniu nowego wzorca, dającego lepsze wyniki. Technika doradcza Do tej techniki używamy wszystkich siedmiu kamyków. Biały nadal jest kumu, chociaż jest umieszczony na poniższej liście kamieni eo, określającej ich znaczenie. Biały = I zasada Huny; słowo kluczowe: świadomość. Czerwony = II zasada Huny; słowo kluczowe: wolność. Pomarańczowy = III zasada Huny; słowo kluczowe: koncentracja. Żółty = IV zasada Huny; słowo kluczowe: wytrwałość. Zielony = V zasada Huny; słowo kluczowe: miłość. Niebieski = VI zasada Huny; słowo kluczowe: pewność. Fioletowy = VII zasada Huny; słowo kluczowe: elastyczność. Kiedy poczujesz, że jesteś gotów, odpręż się i skoncentruj na prośbie o radę. Pytanie może być sformułowane, na przykład, tak: „Jaki jest najlepszy dla mnie sposób, by uzyskać to, czego pragnę?" lub też „Co najlepszego mogę zrobić w tej sytuacji?" (Pamiętaj, że \v tej technice nie otrzymujesz odpowiedzi „tak" lub „nie"). Następnie rzuć kamyki i odczytaj znaczenie tego, który ułożył się najbliżej białego. Połącz znaczenie odpowiadającej mu zasady Huny ze znaczeniem słowa kluczowego i odczytaj z nich odpowiedź na zadane pytanie. Należy podkreślić, że natura wróżb jest taka, iż wymaga jednakowej intuicji przy interpretacji odpowiedzi i przy zadawaniu pytania. W innej odmianie tej techniki, zamiast rady w konkretnej sprawie, możesz zapytać o plan działania, określając z góry liczbę kamyków, które chcesz, by uczestniczyły w odpowiedzi. Na przykład, jeżeli poprosiłeś: „Podaj mi trzystopniowy plan działania w celu zwiększenia moich dochodów" i najbliżej białego kamyka znalazły się kamyki w kolorze pomarańczowym, czerwonym i zielonym, to odpowiedź można zinterpretować następująco: „Sprecyzuj jasno swoje cele, pozbądź się poczucia winy i rób to, co kochasz robić". Jest to, oczywiście, uproszczona interpretacja, ponieważ w konkretnej, rzeczywistej sytuacji najprawdopodobniej będziesz miał znacznie więcej skojarzeń z poszczególnymi kolorami. Przy pomocy tej techniki możesz również uzyskać odpowiedź na pytanie: "Co stoi na przeszkodzie w realizacji moich celów?" Rzuć kamyki i odczytaj, co Ci one mówią na podstawie znaczenia tego z nich, który leży najbliżej białego. W tym przypadku należy kierować się przeciwnymi znaczeniami poszczególnych kolorów, które są następujące: czerwony = napięcie umysłowe i fizyczne; pomarańczowy = brak skupienia; żółty = ociąganie się; zielony = gniew; niebieski = lęk lub zwątpienie; fioletowy = skostniałe myślenie Wróżba z obrazu Tu kryje się jedna z największych tajemnic wróżenia szamańskiego. Wyobraź sobie antropologa na jakiejś tropikalnej wyspie, który obserwuje wiejskiego szamana, jak ten rzuca muszelki, kości i kamyki, a potem daje wyczerpującą interpretację powstałych układów. Naukowiec bacznie przygląda się czynnościom szamana, lecz nie potrafi odgadnąć znaczenia używanych przez niego przedmiotów i struktury wzorca, który tworzą. Nie wierzy, kiedy tamten mówi, że nie mają one żadnego znaczenia i w końcu oddala się z przekonaniem, że szaman jest po prostu oszustem. A co właściwie szaman robi? Przygląda się obrazom. Moim zdaniem, jest to najwyższa forma wróżenia, ponieważ poprzez symbole i skojarzenia pobudza ona najgłębsze warstwy intuicji. Aby zrobić to samo przy pomocy kamieni, odpręż się i poproś o obraz, który będzie przedstawiał obecny lub przyszły stan osoby, miejsca, rzeczy lub sytuacji. Następnie rzuć wszystkie siedem kamieni nie określając, który jest kumu, a które są eo. Kiedy kamienie są już rozrzucone, spójrz na nie bez żadnego wysiłku. Zastanów się jedynie, jak wygląda ich rozkład, co Ci on przypomina. Możesz przyjąć, że kamienie to kropki, z których w dziecięcej książeczce buduje się obrazek. Spróbuj łączyć je w wyobraźni na różne sposoby. Wprawdzie w nazwie tej techniki jest obraz, ale czasami główny sens układu pojawia się w postaci uczucia. Możesz po prostu patrzeć na niego i uświadamiać sobie skojarzenia, jakie przychodzą Ci na myśl. Jeżeli czujesz, że byłoby to właściwe, możesz uwzględnić znaczenie poszczególnych kamieni, podane w poprzednim opisie. Niektórzy z Was opanują tę technikę w mgnieniu oka, ale znajdą się i tacy, którzy będą musieli trochę poćwiczyć, zanim pozbędą się oporów przed tego rodzaju działaniami. Gdyby stało się tak, że mimo usilnych prób, Powstały układ z niczym Ci się nie skojarzy, podziękuj ku za chęć współpracy, poproś, by dało Ci inny obraz, dotyczący tego samego zagadnienia i rozrzuć kamyki jeszcze raz. Jeżeli nie podoba Ci się obrazek, również w tej technice możesz przeprowadzić taki proces zmiany układu, o którym była mowa w opisie pierwszej metody. W przypadku, gdy poprosisz o obraz stanu innej osoby, technika ta może spełnić również rolę procesu uzdrawiania na odległość. W tym celu musisz w sposób świadomy poprawić lub przekształcić obraz przez zmianę położenia kamyków. LA 'A KEA - ŚWIATŁO MIŁOŚCI Z uwagi na to, że istnieje sieć połączeń, o której była już mowa, wszystko na siebie wzajemnie wpływa, chociaż nie w jednakowym stopniu. Dla nas najważniejsze jest to, że na ku najsilniejszy wpływ ma takie pole energii, które jest najintensywniejsze, które znajduje się w najbliższej odległości od niego, a także takie, które najsilniej rezonuje z jego własnymi wibracjami. Pole to obszar wpływu (przykładem może być pole magnetyczne) lub percepcji (na przykład, pole widzenia). Tutaj rozpatrujemy to pojęcie głównie jako obszar wpływów i koncentrujemy się na energetycznej „otoczce" człowieka, zwanej aurą, lub po hawajsku hoaka. Pole energii człowieka zawiera zarówno fizyczne, jak i niefi-zyczne składniki, ale na razie potraktujemy je jako jednolitą całość. Pomocne będzie również przyjęcie takiej definicji energii, która określa ją jako ruch lub działalność, wywierającą wpływ na otoczenie, czyli powodującą w nim zmiany. Ruch ten można nazwać także wibracją, wpływającą na otoczenie. Należy wziąć pod uwagę jeszcze jedną rzecz, a mianowicie to, że energia nie jest przedmiotem, którego można dotknąć, ale przedmioty, które można dotknąć obdarzone są energią. Dlatego też obniżenie lub uszczuplenie energii oznacza zmniejszenie szybkości wibracji, a nie usunięcie czegoś, czego można dotknąć i podobnie - zwiększenie energii jest równoznaczne z podwyższeniem prędkości wibracji, a nie z dodaniem czegoś materialnego. Zwiększenia energii nie można porównać do szklanki wody, dodanej do ciasta, natomiast analogią, którą możemy przyjąć, jest szybkość obrotów miksera, użytego do jego wymieszania. Do pola energetycznego człowieka mają zastosowanie dwa znaczenia pojęcia rezonansu. Jedno, mające związek z elektrycznością, to „stan dostrojenia obwodu, pozwalający na intensywniejszy przepływ prądu o określonej częstotliwości". W kategoriach możliwości człowieka oznacza ono, że o tym, jakiego rodzaju energie będą miały na nas wpływ, decyduje stan umysłu i ciała. Używając konkretnego przykładu można powiedzieć, iż każdy lęk w Tobie, niezależnie od jego przyczyn, podlega wpływom każdego innego zewnętrznego lęku w ten sposób, że rezonuje z nim. To samo odnosi się do każdego innego stanu, na przykład, pewności siebie - im będzie większa, tym łatwiej będzie rezonowała z każdą pewnością siebie, pochodzącą z zewnątrz. Oto dlaczego w każdym uzdrawianiu tak ważne jest uczynienie przez szamana podstawowego kroku, który polega na wzmocnieniu u uzdrawianej osoby tej właśnie cechy. Jest rzeczą oczywistą, wynikającą z trzeciej i szóstej zasady Huny, że możemy świadomie zadecydować o przeniesieniu swojej uwagi na pewność siebie w dziedzinie, w której ją posiadamy i w ten sposób bardziej dostroić się do wpływów każdej wibracji pewności siebie istniejącej wokół nas, zmniejszając tym samym wpływy wszelkich lęków. Inne znaczenie rezonansu, zapożyczone z fizyki, to wzmocnienie wibracji jakiegoś ciała pod wpływem drgań pochodzących z innego źródła, a posiadających zbliżoną częstotliwość. W kategoriach pola energetycznego człowieka oznacza to, że nasz lęk ma tendencję do wzmacniania lęku u znajdujących się w pobliżu ludzi. Dotyczy to w jednakowym stopniu wszystkich innych stanów emocjonalnych. Im bliżej znajdujemy się od źródła energii, tym silniejsze jest jego oddziaływanie na nas, toteż odległość jednego człowieka od drugiego powinna mieć zasadniczy wpływ na wzajemne relacje między ich polami energetycznymi. Jednakże - choć pola te rozprzestrzeniają się w sposób nieskończony - siła naszego oddziaływania na innych może wcale nie być taka, jaka wynika z rzeczywistej intensywności naszej aury. Dzieje się tak dlatego, że - zgodnie z trzecią zasadą Huny - energia podąża za uwagą, a uwaga mentalna i sensoryczna człowieka bywa różna. Natomiast, abstrahując od wszelkich związków z częstotliwościami, ludzie są bardziej podatni na wpływy energii, postrzeganych fizycznymi zmysłami (wzroku, słuchu, dotyku itd.) niż tych, które odczuwają poprzez zmysły mentalne i z tego powodu mała odległość jest ważnym czynnikiem w odbieraniu wpływów. Natężenie pola energii ma związek z intensywnością jej przepływu, a to z kolei związane jest z charakterystyką wibracji, która Posiada dwie składowe - częstotliwość i amplitudę, lub, mówiąc inaczej, szybkość i natężenie. Biorąc jako przykład fale oceanu można powiedzieć że ich liczba na przestrzeni stumetrowego odcinka określa częstotliwość, a wysokość, jaką osiągają, to ich amplituda. Jest rzeczą oczywistą, że fala trzymetrowa będzie niosła więcej energii, niż fala dwumetrowa o tej samej częstotliwości. Inny przykład można znaleźć w muzyce: dźwięk C zagrany na tubie będzie miał taką samą liczbę drgań na sekundę, co ten sam dźwięk wydawany przez strunę pianina, zabrzmi jednak z o wiele większą siłą (muzyczne określenie amplitudy) W aurze człowieka częstotliwości odpowiada siła skupienia, a amplitudzie - emocje. Skupienie pochodzi z uwagi kane ku i lono, natomiast źródłem emocji są świadome i zwyczajowe reakcje na nasze środowisko wewnętrzne i zewnętrzne. Podsumowując to, co zostało powiedziane wyżej, należy stwierdzić, że największy wpływ na ku ma najsilniejsze, najbliższe i najlepiej rezonujące z nim pole. Zilustrować to może przykład. Wyobraź sobie, że wchodzisz do pokoju, gdzie ludzie są w stanie potencjalnego gniewu, a jedna osoba jest wściekła właśnie w tym momencie chociaż otwarcie tego me demonstruje. Jeżeli w Twoim zycm są rzeczy, wywołujące u Ciebie złość, to nawet gdybyś w danej chwili nie doświadczał tej emocji, po wejściu do takiego pomieszczenia zaczniesz odczuwać narastającą irytację, nie wiedząc nawet, dlaczego Jeżeli na dodatek osoba, o której mówimy, jest zła z powodu, który również Ciebie rozgniewałby, to wpływ jej emocji odczujesz szczególnie silnie. Zadziała tu niewielka odległość, natężenie pola i rezonans. W przypadku, gdy masz podświadome przyzwyczajenie unikania gniewu, efekt pola prawdopodobnie wpłynie na Ciebie tak, że podświadomie stłumisz swoje emocje przez napięcie mięsni, toteż im dłużej będziesz pozostawał w takim pomieszczeniu, tym bardziej będziesz czuł się chory lub wyczerpany. Ważne jest, by zdać sobie sprawę, że to nie ktoś inny wysysa z nas energię, czy powoduje nasze złe samopoczucie - doprowadzają do tego nasze własne reakcje. Nikt nie może pozbawić nas energii, ponieważ jej zasoby są nieskonczończone, podobnie jak my sami. Jeżeli w czyimś towarzystwie czujemy się wyczerpani oznacza to, że nasze ku reaguje na cos w tej osobie, co nam się, nie podoba. Gdybyśmy w przedstawionej sytuacji weszli do pokoju z głębokim poczuciem szczęścia, wywarlibyśmy na zagniewaną osobę łagodzący, uzdrawiający wpływ. Nie tylko ludzie mogą wpłynąć na nasze emocje; różnego rodzaju wpływy mogą pochodzić także z naszego środowiska materialnego. Odrobina stresu wniesiona do wysoce naenergetyzowanego pomieszczenia takiego, jak klimatyzowane biuro lub wielka piramida, może zaowocować jego wzmocnieniem i wyzwoleniem albo gniewu, albo też strachu - zależnie od tego, jak zwyczajowo reagujemy na stres. Jeszcze silniej możemy zareagować na przechowywane przez ku wspomnienia, związane z jakimś miejscem. Kiedyś w Egipcie, pod koniec długiego, męczącego dnia, wstąpiliśmy do małej świątyni Izis, położonej na wysepce na Nilu. Kiedy grupa nasza weszła do sanktuarium, pewna kobieta, będąca bardzo wrażliwą istotą, której nie pozwalano swobodnie wyrażać emocji, popadła przy wejściu w głębokie omdlenie. Później powiedziała, że poczuła się przytłoczona uczuciem gniewu. Ja też odczuwałem gniew, który narastał we mnie w miarę zbliżania się do wejścia, toteż gdy tam dotarłem, byłem osaczony przez cudze wspomnienia aktów bezczeszczenia świątyni. Dokonując ogromnego wysiłku wszedłem do sanktuarium z zamiarem zharmonizowania jego energii, ale mój stan już nie pozwolił na to. Ciekawe, że po udzieleniu pomocy tej kobiecie, nikt więcej nie przekroczył jego progu. Wyglądało to tak, jakby nikogo ten obiekt nie interesował, lecz najprawdopodobniej była to reakcja ku. Tuż przed wejściem na statek, którym odpływaliśmy, znalazłem w piasku dzie-sięciocentymetrowy kryształ kwarcu i uświadomiłem sobie, że na tej wyspie musi być ich bardzo wiele, co dodatkowo wzmacniało jej energie, lecz mimo tego, musiałem podjąć świadome działania w celu usunięcia stresu i takiego przeprogramowania się, abym mógł powró-cić do normalnego stanu. Gdybym przybył na wyspę zrelaksowany i przepełniony uczuciem szczęścia, doświadczyłbym tam czego innego - albo z rosnącym zainteresowaniem przystąpiłbym do badania tego miejsca, albo też wpadłbym w euforię, ponieważ mój stan rezonowałby ze wszelkimi wspomnieniami szczęścia, którego w tym miejscu doznali inni. Praktyczna wiedza, jaka płynie z tej historii zawiera się w tym, że o ile sami tworzymy swoje emocje, o tyle wpływ na ich intensywność mogą mieć inni ludzie i rzeczy z naszego otoczenia. Jednak zamiast tracić czas na rozważania, kto wzmacnia nasze emocje, lepiej jest wziąć się za siebie i coś z nimi zrobić. Jeżeli podobają Ci się one - delektuj się nimi, a jeżeli nie, to niżej przytaczam kilka technik, które mogą Ci się przydać. Białe Światło Ochrony Gdzie panuje strach, tam pojawiają się konflikty. Trudno się dziwić, że w świecie, w którym króluje strach, nawet metafizyczne metody oparte są na obronie i ataku. Jedną z najbardziej rozpowszechnionych na świecie technik, służących ochronie jest „Białe Światło Ochrony", jak często się ją nazywa. Sama koncepcja jest wspaniała, natomiast jej stosowanie pozostawia wiele do życzenia. W najprostszej formie metoda ta polega na wyobrażeniu sobie, że jesteśmy otoczeni czystym białym światłem, chroniącym nas przed wszelkim złem, zarówno tym, które emanuje z naszego własnego wnętrza, jak i tym, które może pochodzić od innych istot duchowych. Jeden z moich uczniów opowiedział mi, jak można prawidłowo stosować tę metodę. W latach sześćdziesiątych mieszkał on w Nowym Jorku, gdzie jedną z jego znajomych była piękna, młoda kobieta, która lubiła włóczyć się po najbardziej niebezpiecznych dzielnicach miasta, mając na sobie tylko cienkie bawełniane odzienie. Znajomi, łącznie z moim uczniem, ostrzegali ją o grożących niebezpieczeństwach, ale ona uśmiechała się i odpowiadała „Chroni mnie Światło". Pewnego razu mój uczeń postanowił pójść za nią. Jakież było jego zdziwienie, kiedy stwierdził, że zatwardziali ulicznicy niezmiennie odnosili się do niej z kurtuazją i uprzejmością. Światło spowodowało usunięcie wszelkiego strachu, toteż obie strony zareagowały na obecność bezwarunkowej miłości. Jednakże dość często stosowanie Białego Światła powoduje wzmożenie lęku i pogorszenie istniejącego stanu. Jeżeli tak się dzieje, przyczyna leży w silniejszym skupianiu się na ochronie, niż na ufności. W takich przypadkach Światło służy za mur lub barierę, która izoluje źródło strachu wcale nie powodując uwolnienia się od niego-Za każdym razem, kiedy technika ta stosowana jest w ten sposób, wzmacnia ona lęk i tworzy nawyk bania się. Jeżeli otaczasz Białym Światłem Ochrony siebie, swoją rodzinę i przyjaciół, swój dom i samochód ufając, że oddałeś to wszystko pod opiekę tego Światła, to będzie Cię ono chroniło w sposób doskonały. Ale jeżeli otaczając się tym samym Światłem koncentrujesz uwagę na tym, od czego chcesz być zabezpieczony, wyczerpujesz się wskutek wkładania wysiłku we wzmacnianie Światła i zaczynasz przyciągać do siebie, to czego się boisz. Najgorsze i najbardziej odrażające jest zastosowanie Światła, które czasami zalecają nawet nauczyciele duchowi, mający wprawdzie najlepsze intencje, ale zbyt opanowani przez strach, by wiedzieć, co czynią. Chodzi o takie wykorzystanie Światła, kiedy nie służy ono jako bariera ochronna, lecz jako ekran lub zwierciadło, odsyłające negatywne intencje do nadawcy. Zakłada się tu, że energie, odczuwane przez nas jako nieprzyjemne sensacje, zostały celowo wysłane w naszym kierunku przez prześladowcę, który zasługuje na zwrot tego, co wysłał. Chociaż walka na poziomie metafizycznym nie jest niemożliwa, zdarza się bardzo rzadko, ponieważ na świecie zbyt mało jest ludzi dostatecznie bystrych, by wiedzieć jak się w nią zaangażować i jednocześnie tak głupich, by to zrobić (pamiętaj, że ku bierze wszystko osobiście do siebie). Aby Białe Światło Ochrony mogło być stosowane w sposób prawidłowy należy być świadomym, że wszelkie targające nami negatywne uczucia są reakcją na nasze środowisko duchowe i fizyczne i to niezależnie od tego, czy jakaś konkretna osoba jest wściekła na nas lub czy ktoś chce nam zaszkodzić. Używanie Światła do przesyłania innym ludziom szkodliwych energii, nawet wtedy, kiedy sądzimy, że jedynie odsyłamy to, co zostało wysłane w naszym kierunku, jest angażowaniem się w czarną magię. Białe Światło jest najskuteczniejszą pierwszą pomocą w zakresie ochrony umysłu dla osób, które są tak opanowane strachem, że nic innego nie jest w stanie spowodować, by osiągnęły głębsze po-czucie bezpieczeństwa. Jednakże z chwilą osiągnięcia minimalnego Poziomu pewności siebie, należy przejść do stosowania czegoś bardziej zaawansowanego i przynoszącego większe korzyści. Światło Miłości La 'a Kea La'a kea jest hawajskim idiomem, oznaczającym „święte światło", mające związek z całym dobrem, które niesie ze sobą dzień, takim jak światło słoneczne, wiedza i szczęście. Technika, którą chcę teraz przedstawić, jest podobna do opisanej wyżej techniki Białego Światła, z wyjątkiem tego, że jest stosowana do innego celu, a mianowicie do uzdrawiania i wprowadzania harmonii. Aby rozróżnienie było bardziej klarowne nazwiemy ją Światłem Miłości. W tej technice posługujemy się mocą, która jest w nas i wykorzystujemy umysł, by wyobrazić sobie, że jesteśmy otoczeni i wypełnieni Światłem Miłości. Nazywamy to „włączeniem Światła". Nie trzymaj się, jednak, sztywno określenia „Światło". Jeżeli wolisz, możesz wyobrażać sobie kolory, dźwięki albo emocje. Moje własne Światło Miłości jest zwykle pełne barw, symboli, wzorców, muzyki i delikatnych odczuć, w zależności od tego, jaki efekt chcę uzyskać. Kiedy włączymy Światło należy jednocześnie „podsycać je" przez wytwarzanie pozytywnych emocji. W tym celu wystarczy, że będziesz zauważał i chwalił wszelkie piękno, które dostrzeżesz, ale możesz pokusić się o wytworzenie silniejszych emocji. Aby móc stosować te technikę, należy przede wszystkim założyć, że Światło Miłości istnieje. Ponadto, trzeba wierzyć, że będzie ono rozprzestrzeniało się i docierało do każdego miejsca, na którym skupimy swoją uwagę; należy też być przekonanym, że zawsze zachowa się ono zgodnie z naszymi wskazówkami. Oto kilka sugestii odnośnie wykorzystywania tej metody wprowadzania harmonii: 1. Zacznij każdy dzień od zwrócenia się do Światła Miłości i rozprzestrzenienia go na całe swoje otoczenie. Porozmawiaj ze Światłem (wszystko żyje, ma świadomość i reaguje) i wydaj mu polecenie -głośno lub mentalnie - by zharmonizowało miejsce, w którym się znajdujesz. 2. W analogiczny sposób stosuj Światło Miłości przez cały dzień w odniesieniu do różnych ludzi, miejsc i sytuacji. 3. Zawsze, kiedy odczujesz fizyczne lub emocjonalne wyczerpanie, zwróć się do Światła Miłości i powiedz: „Zharmonizuj energie wokół mnie". 4. Jeżeli Twój związek z kimś jest trudny, rozszerz Światło Miłości tak, by objęło również tę osobę, niezależnie od tego, gdzie się znajduje w danej chwili, i powiedz: „Zharmonizuj energie między nami" lub „Zharmonizuj nasze pola energetyczne". 5. Jeżeli chcesz ochronić swoją rodzinę i przyjaciół (czy swój majątek), wyobraź sobie, że Twoi bliscy (Twój dobytek) otoczeni są Światłem Miłości i powiedz: „Otocz tę osobę (miejsce lub rzecz) aurą pokoju i harmonii". 6. Jeżeli chcesz użyć tej techniki do uzdrawiania na odległość, ćwicz otaczanie się Światłem Miłości w różnych barwach (lub w postaci symboli barw), stosując do każdego inne polecenie. Jeżeli masz już własny system kolorów, który lubisz, używaj go. Ale, dla przykładu, przytaczam system, którego sam używam. Kolor biały/bezbarwne światło - „Oświeć!" (używany w uzdrawianiu do poszerzania wiedzy wewnętrznej i łączenia się z Wyższą Jaźnią, a także w przypadkach, kiedy czujemy, że żaden inny kolor nie jest odpowiedni). Kolor czerwony/różowy - „Oczyść!" (używany do usuwania napięć mentalnych i fizycznych oraz wszelkich ograniczeń; dobry jest w przypadku chęci poprawienia wzajemnego porozumienia między członkami jakiejś grupy). Kolor pomarańczowy/brzoskwiniowy - „Skoncentruj!" (pomaga skupiać uwagę i energię). Kolor żółty - „Zmobilizuj!" (pomocny w uwalnianiu się od zmartwień, urazy i poczucia winy; pomaga usunąć ociąganie się, stymuluje cieszenie się chwilą obecną). Kolor zielony - „Pobłogosław!" (pomaga pogłębić pewność siebie, wzmocnić stosunki przyjacielskie, miłość i szczęście). Kolor niebieski - „Wzmocnij!" (pomaga zwiększyć siłę duchową i fizyczną, wiarę we własne siły i wewnętrzną dyscyplinę) Kolor fioletowy - „Wspomagaj!" (pomaga tworzyć harmonię duchową i fizyczną, dostrajać się do celu i dobrobytu, łączyć się z innymi, by osiągać wspólne cele). Ponadto, jeżeli chcesz włączyć kolor czarny („Pochłaniaj"), to można go używać do pochłaniania i przetwarzania negatywności; kolor szary ("Neutralizuj"), można stosować do neutralizowania wszelkiego rodzaju nadmiaru, natomiast tęczy używa się zamiennie z kolorem białym. Po wypraktykowaniu poszczególnych barw Światła na sobie i uzyskaniu umiejętności ich odczuwania, zacznij stosować je - zgodnie ze wskazówkami, podanymi w punkcie 5 - w odniesieniu do innych ludzi, miejsc i rzeczy, na których Ci zależy. 1. Jeżeli chcesz zastosować szczególnie silną formę uzdrawiania na odległość przy pomocy Światła Miłości, weź jakiś mały przedmiot, na przykład monetę, kryształ albo zwykły kamyk, by symbolizował daną osobę lub miejsce, którym chcesz pomóc w uzdrowieniu. Umieść ten przedmiot w lewej dłoni, a do prawej weź kamień szamański albo inny przedmiot w jednym z kolorów, wymienionych w punkcie 6. Następnie otocz się Światłem Miłości takiego samego koloru, jakiego jest przedmiot, który trzymasz w prawej ręce i robiąc kahi na obie dłonie, wydaj stosowne polecenie, oddychając przy tym głęboko. Tu musisz koncentrować się jednocześnie na trzech rzeczach: na obu dłoniach i na Świetle Miłości. Nie musisz skupiać się na wyobrażaniu sobie danej osoby, ponieważ jej symbol masz w dłoni, na której się skupiasz. (Materialne przedmioty pomagają zaangażować w proces energię i uwagę ku.) W pewnym momencie otrzymasz sygnał, że należy zakończyć proces. Może on przyjść w postaci głębokiego westchnienia, jakiegoś wewnętrznego impulsu, albo doznania fizycznego takiego, jak mrowienie lub zmęczenie. Kiedy taki sygnał się pojawia, sprawia wrażenie wiadomości wysłanej przez ku osoby, której pomagamy, informującej nas, że na dany moment otrzymała ona dostateczną dawkę energii. Zakończ proces wypowiedzeniem takiego zdania, jak na przykład, „Koniec procesu", „I tak się stało", „Dziękuję", lub hawajskiego „Amama", które w dużym przybliżeniu oznacza „Niech tak się stanie!". Zawsze stosuj błogosławieństwo i bądź sam błogosławiony Światłem Miłości. PRZYGODA SZÓSTA ZMIENIANIE ŚWIATA ZA POMOCĄ SNÓW SZAMAŃSKICH Aia ke ola i Kahiki (Zdrowie i dobrobyt mieszczą się w Kahiki -w miejscu znajdującym się na poziomie wewnętrznym) Rozdział ten zapozna Cię z możliwościami zmieniania otaczającego nas środowiska za pomocą snów szamańskich. Zaczniemy od omówienia sposobów używania takich snów, które mają ścisły związek ze światem zewnętrznym, a następnie stopniowo będziemy wchodzili na coraz głębsze poziomy śnienia, byś mógł zrozumieć podstawowy rodzaj snu szamańskiego, czyli poszukiwanie wizji, i pracować z nim. W tradycyjnej kulturze hawajskiej Wszechświat podzielony jest na Po i Ao. Po oznacza wewnętrzny sen, niewidzialną rzeczywistość, która rodzi sen zewnętrzny czyli Ao. Ponieważ Po oznacza to, co jest niewidzialne, czyli świat doświadczeń, które ludzie Zachodu Mogliby nazwać doświadczeniami umysłu lub ducha, ten sam wyraz używany jest do określania „pory nocy", czyli tej części doby, w której panuje ciemność. Dzięki starożytnym poetom hawąjskim po, (czyli noc) stało się symbolem świata wewnętrznego, a ao, czyli pora dnia - symbolem zewnętrznych przejawów świata wewnętrznego i dlatego ao oznacza także „uczenie się i nauczanie". Moment zachodu Słońca rozpoczynał u Hawajczyków nową dobę, a świt był początkiem przejawiania się całego procesu twórczego, który odbywał się w porze nocy. Zachód jako taki stał się symbolem Po, co wywołało zamieszanie wśród wielu wczesnych badaczy i w dalszym ciągu „miesza szyki" antropologom. Zawsze, kiedy Polinezyjczycy mówili, że pochodzą z Zachodu, nie mieli na myśli Azji, lecz Po, czyli świat ducha. Mówię o tym, by zwrócić uwagę na szamańską koncepcję, że to, czego doświadczamy jako rzeczywistości zewnętrznej jest przejawem lub odzwierciedleniem rzeczywistości wewnętrznej, a także, że jednym z najskuteczniejszych sposobów zmiany rzeczywistości zewnętrznej, czyli snu-życia, jest zmiana rzeczywistości wewnętrznej, czyli snu Ducha. Trzy regiony PO W świecie zewnętrznym istnieją trzy regiony, czyli ląd, morze i niebo. Również w świecie wewnętrznym regiony są trzy, przynajmniej w systemie myślenia hawajskich szamanów. Są to Lanikeha. Kahiki i Milu. Lanikeha jest Wyższym Poziomem świata niewidzialnego. To tam jest Bóg, Aniołowie i święci, tam mieszkają i bawią się bogowie i boginie, tam jest siedziba niezliczonej liczby bohaterów i mitów. Może się zdarzyć, że w nocy, przeżywając ważny, ponadnaturalny sen, znajdziemy się właśnie na rym poziomie. Szamani udają się tam przede wszystkim po inspirację, tak jak to uczynił Maui, by odkryć tajemnice ognia i uprawy roślin. Kahiki, Poziom Średni, jest tym regionem wewnętrznym, który najbardziej przypomina rzeczywistość zewnętrzną. Na nim rozgrywa się większość naszych snów. To, że wyraz Kahiki jest podobny do „Tahiti" wynika stąd, że są to te same wyrazy, lecz w różnych dialektach. W Polinezji powszechnym zjawiskiem było nazywanie miejsc w świecie zewnętrznym nazwami, określającymi obszary świata wewnętrznego. W języku hawajskim Kahiki oznacza „zagraniczny, obcy" lub „moc robienia czegoś". W języku tahitańskim wyraz tahiti oznacza „przesiedlanie, przesadzanie" i „przekraczać". W połączeniu z czymkolwiek innym znaczenia te nawiązują, do wykorzystywania snów Kahiki w celu wprowadzania zmian w otaczającym nas świecie. Trzecim regionem jest Milu, Poziom Niższy. Jest to miejsce koszmarów sennych i próby sił, a także obszar, do którego szamani często udają się w poszukiwaniu wizji, niezbędnej dla odzyskania utraconej mocy. Zaczniemy nasz proces od pracy w Kahiki ze snami, jakie miewamy w nocy. Mo'ike - sztuka interpretowania snów Sny Metoda, o której będzie tu mowa, jest krótka, przyjemna i prosta. Najlepszymi interpretatorami swoich snów jesteśmy my sami, a podając tę metodę chcę pomóc Ci uwolnić się od senników tudzież czasochłonnych procesów skojarzeń i analiz tematycznych. Jest możliwe bezpośrednie dotarcie do rzeczywistego znaczenia naszego snu, co wynika z wniosku, wysnutego z piątej zasady Huny, który brzmi: „Wszystko żyje, ma świadomość i reaguje". Wszystko, co istnieje zawiera również postacie i przedmioty z naszych snów, a także same sny. Sposobem interpretowania snów jest świadome odtwarzanie ich przebiegu w stanie odprężenia i bezpośrednie zadawanie występującym w nich postaciom i przedmiotom takich pytań, jak: „Co tu robisz?" „Co sobą reprezentujesz, co symbolizujesz?" Najczęściej osoba, zwierzę lub przedmiot przemówią do nas i udzielą informacji, których oczekujemy. Jeżeli chcemy porozmawiać ze snem jako całością, należy wyobrazić sobie, że jest on kulą. W przypadku, gdy dotyczy on sprawy, która wywołuje choćby niewielki stres w Twojej podświadomości, dana postać może nie chcieć odpowiadać na pytania, toteż by uzyskać interesujące Cię informacje, będziesz musiał być szczególnie miły i przekonywający lub bardzo stanowczy - zależnie od swojej osobowości. Gdyby jednak nie było żadnej odpowiedzi, zastosuj technikę „próbnej interpretacji". Polega ona na tym, że zadajemy pytanie i następnie świadomie zmyślamy odpowiedź, jakbyśmy mówili za daną postać lub przedmiot. Nie ważne, że brzmi to dziwnie, ważne, że działa, a działa dlatego, że jesteś w stanie na poczekaniu zmyślić odpowiedzi, która nie ma znaczenia, co wynika z wniosku, wysnutego z drugiej zasady Huny, który brzmi: „Wszystko jest ze sobą połączone". Po kilku próbach wykorzystania techniki próbnej interpretacji stwierdzisz, że spontaniczne odpowiedzi zaczną napływać łatwiej. Ciekawostką jest to, że również wspomnienia ze świata zewnętrznego można traktować jak sny i interpretować je w ten sam sposób. Kiedyś przebywając w Malibu jadłem obiad z przyjacielem. Gdy rozmawialiśmy o naszej pracy nad transformacją, usłyszał to mężczyzna, siedzący przy sąsiednim stoliku i zaprosił nas na pokaz, który, jak powiedział, zainteresuje nas obu. Mój przyjaciel nie miał czasu, ale ja poszedłem tam i natychmiast zacząłem zadawać sobie pytanie: „Co, do licha, ja tutaj robię?" Spotkanie było tak przeraźliwie nudne, że wyszedłem wcześniej, mimo, iż był tam inny mój przyjaciel, z którym dawno się nie widziałem. Pokaz dotyczył projektu stworzenia jakiegoś ośrodka. Miał on kosztować 22 miliony dolarów! Część pieniędzy przeznaczona była na ogromną kopułę, którą z jakichś niejasnych powodów zamierzano częściowo wkopać w ziemię. Druga część pieniędzy miała być przekazana na stworzenie systemu inteligentnych komputerów w oparciu o rozwiązania techniczne, których, jak dotąd, nie wynaleziono. Jeszcze inną część przeznaczono na popieranie wynalazków w rodzaju urządzenia, które jest mocowane na nosie po to, by automatycznie wdmuchiwało powietrze naprzemiennie do każdej nozdrzy i w ten sposób pomagało ćwiczyć jogę. I to były najlepsze pomysły. Po wyjściu ze spotkania odczuwałem zamęt w głowie i przygnębienie głównie z tego powodu, że ufając intuicji i prowadzeniu, wierzyłem, iż wszystkie sytuacje, które mi się przydarzają, służą założonym przeze mnie celom, a to doświadczenie nie wyglądało na takie. Miałem do wyboru, albo zwątpić w siebie, albo zacząć jeszcze bardziej wierzyć. Wybrałem to drugie i potraktowałem cała zdarzenie jak sen, zadając uczestniczącym w nim osobom pytania odnośnie jego interpretacji. Jak się okazało, jednym powodem, dla którego znalazłem się na tym zebraniu, było pozytywne pobudzenie spotkanego na nim przyjaciela, a drugim - uświadomienie sobie (poprzez wyolbrzymienie) swoich niepokojów związanych z tym, że być może moje przedsięwzięcia, którymi wówczas się zajmowałem, były również nieciekawe. Tak więc, zważywszy, że całe życie jest snem, wszystkie wspomnienia możemy traktować jak sny i pracować z nimi. Zmiana snów Jednym z najskuteczniejszych sposobów pracy ze snami jest ich zmiana przy pomocy wyobraźni. W wymiarze duchowym są one rzeczywistym doświadczeniem, ale podobnie jak wszystkie rzeczywiste doświadczenia, wynikają z określonych przekonań i przyzwyczajeń człowieka. Pod tym względem przypominają języki, ponieważ one też bazują na konstrukcjach i wzorcach. Nawet gdyby język miał najbardziej elastyczne zasady gramatyczne i najbogatsze słownictwo, przy jego pomocy można byłoby wyrazić tylko to, co ma do powiedzenia posługujący się nim umysł. Podobnie, również wewnętrzne i zewnętrzne środowisko snów może wyrażać jedynie to, o czym myśli umysł, który je wytwarza. I tak samo, jak opanowanie innego języka, odmiennie ujmującego pewne sfery życia, może zmienić sposób myślenia, a tym samym i doświadczenia człowieka, również zmiana środowiska tworzonych przez nasz umysł snów może przekształcić wszystko, czego w nich doświadczamy. Praktycznie oznacza to, że jeżeli wprowadzamy zmiany do jakiegoś snu, to przebudowujemy również wzorce, które go wywołały i w ten sposób automatycznie zmieniamy wszystkie inne sny, które mogłyby powstać w przyszłości w oparciu o ten wzorzec. A uzdrawiając swoje środowisko wewnętrzne, uzdrawiamy także otaczający nas świat zewnętrzny. Co prawda, przy odpowiedniej motywacji, możliwe jest obudzenie świadomości w trakcie śnienia, ale dla uzyskiwania korzyści ze zmiany snów nie jest to konieczne, a to dlatego, że we wspomnieniach zachowują się te same wzorce, jakie występowały w oryginalnym śnie, wraz ze wszelkimi zmianami na poziomie umysłu, które zdążyły już nastąpić od momentu jego przyśnienia się. Z tego powodu do celów uzdrawiania zmiana wspomnienia snu jest równie dobra, Jak zmiana snu podczas jego trwania. Omówimy trzy sposoby przekształcania snów (lub ich wspomnień), którymi są: zmiana naszych reakcji na sen, dodanie dalszego ciągu i zmiana przebiegu snu. Każdy z nich jest skuteczny w przypadkach zarówno powracających i pojedynczych snów, zawierających strach, gniew, poczucie krzywdy lub frustracji. Proces przeprowadzamy na poziomie Kahiki. Zmiana naszej reakcji oznacza świadomy wybór, by inaczej reagować na to, co się dzieje. Uczestniczka jednego z moich warsztatów przywołała w pamięci pewien powtarzający się sen, w którym ścigał ją ziejący ogniem smok. W oryginalnym śnie kobieta ta uciekała, ale jakby w zwolnionym tempie i kiedy smok miał już ją prawie dopaść, budziła się. Podczas zajęć skupiła się na momencie tuż przed obudzeniem i wyobraziła sobie, że zatrzymuje się, odwraca i krzyczy: „Dlaczego mnie ścigasz?!" Ku jej zdziwieniu smok również zatrzymał się, spojrzał na nią zmieszany i powiedział: „Ja ciebie nie ścigam. Ja podążam za tobą". Wpływ, jaki miało takie przeprogramowanie snu na życie tej kobiety, polegał na tym, że w dużej mierze pozbyła się ona lęków i zwiększyła poczucie własnej wartości. Dodawanie dalszego ciągu do snu oznacza, że przywołujemy go w pamięci i koncentrujemy świadomą uwagę na momencie, w którym obudziliśmy się oczekując dalszego rozwoju wypadków. Z niektórymi snami pracuje się w ten sposób lepiej niż z innymi, ale jeżeli będziemy tę technikę wykonywali dostatecznie długo, zawsze przyniesie pozytywną przemianę. Podczas jednego z moich wcześniejszych kursów pewien mężczyzna pracował z powracającym snem, w którym wjeżdżał samochodem do wielopiętrowego garażu. gdzie czekał na niego inny samochód (jak potem dowiedział się z procesu interpretacji, prowadzony przez jego matkę). Następnie obydwa ścigały się po spiralnej rampie aż do ostatniego piętra, gdzie samochód matki zatrzymywał się, a jego wylatywał w przestrzeń. Był to moment, w którym zwykle człowiek ten budził się pełen lęku. Podczas zajęć odtworzył sen jeszcze raz (z uczuciem strachu, jak potem powiedział) do momentu, kiedy jego samochód „wyfruwał" z najwyższej rampy. Pozwolił, by sen samoistnie rozwijał się dalej. Jego samochód poszybował nad miastem i miękko wylądował na autostradzie po drugiej stronie. Jadąc nią mój słuchacz zobaczył tablicę informacyjną, na której było napisane: „Życie trwa." Takie zakończenie snu pozwoliło mu poprawić relacje z matką i zmniejszyć strach przed śmiercią. Zmiana przebiegu snu jest formą bezpośredniej, twórczej interwencji, dzięki której można nabrać większej pewności siebie i wzmocnić poczucie własnej wartości. Jeżeli dana osoba ma niskie mniemanie o sobie, niezbędne może być powtarzanie tego procesu w odniesieniu do różnych części snu i przez dłuższy okres czasu. Pewna kobieta, której ta technika bardzo pomogła, pracowała nad jednym snem ponad sześć miesięcy. Najczęściej jednak wystarczy jednorazowe przeprowadzenie zmiany przebiegu zdarzeń. Dla zilustrowania, jak twórcza interwencja może doprowadzić do spontanicznej zmiany, opowiem jeden ze swoich własnych snów. Zaczął się on od tego, że byłem pasażerem helikoptera (co już od początku było dla mnie rzeczą niecodzienną), który wystartował, ale nie mógł wzbić się wysoko, ponieważ trafił na przewody linii wysokiego napięcia. Resztę snu aż do obudzenia się wypełnił deprymujący lot w formie bezsensownego podskakiwania. Natychmiast po przebudzeniu wróciłem do snu i od razu na jego początku wyprosiłem pilota, zanim zdążył wystartować, przeszedłem na drugą stronę i zająłem jego miejsce. Ująwszy w ręce stery poderwałem maszynę, znalazłem przejście między dwoma przewodami i z warkotem wzbiłem się w niebo. Czułem się wspaniale. Następnie stwierdziłem, że bez świadomego zamierzenia lecę nad Stanami Zjednoczonymi widząc bardzo wyraźnie zarysy każdego z nich. I nagle, ku mojej radości i wielkiemu zaskoczeniu, na niebie pojawiło się mnóstwo helikopterów pilotowanych przez szamanów, których wykształciłem. Zaczęli oni rozrzucać po całym kraju moją broszurkę Duch Aloha. Po dokonaniu takiej zmiany przebiegu mojego snu, w świecie zewnętrznym nastąpił ogromny wzrost liczby ludzi, do których dotarłem z nauczaną wiedzą. Prawie zawsze po zajęciach na temat zmiany snów znajduje się ktoś, kto ma wątpliwości, czy można zmienić sen zanim pozna się jego sens, zanim wyciągnie się z niego stosowną „lekcję", a czasami -czy taka zmiana nie jest równoznaczna ze stłumieniem tego, co sen miał nam przekazać. Wszystkim, którzy mają takie obawy chcę powiedzieć, że świat wewnętrzny niewiele różni się od świata zewnętrznego. Jeżeli na jawie złamiemy rękę., to nie siedzimy i nie czynimy rozpaczliwych wysiłków, by zrozumieć znaczenie tego zdarzenia, ani nie pozostawiamy ręki w tym stanie po to, by pamiętać lekcję, którą mamy z niego wyciągnąć, lecz robimy wszystko, by czym prędzej złożyć złamaną kość. Pierwsza informacja, jaką niesie takie zdarzenie jest czytelna: „Hej! Twoja ręka jest złamana!" Równie czytelna jest druga informacja, przekazana przez ból i dyskomfort. Brzmi ona: „Zrób coś z tym natychmiast". Możemy, oczywiście, poszukiwać innego znaczenia tego wypadku, możemy badać, jakie myślenie doprowadziło do niego, jeżeli uważamy, że jest to dla nas ważne (a mogłoby być ważne, gdyby złamanie ręki zdarzyło nam się już po raz trzeci w tym roku), ale czas na to jest dopiero po podjęciu stosownych działań w celu przywrócenia ręki do normalnego stanu. To samo odnosi się do naszych wewnętrznych snów, niosących lęk, gniew, ból lub cierpienie. Najpierw uzdrów je. Jeżeli chodzi o tłumienie tego, co sen miał nam przekazać, zawsze zalecam, by świadomie wyrazić pełne uznanie dla snu w takiej postaci, w jakiej jest jeszcze przed jego zmianą. Następnie możesz przystąpić do uzdrawiania, ale rób to z miłością i pełnym świadomym zaangażowaniem zmysłów, ponieważ jeżeli pragniemy szybko zmienić coś, czego nie lubimy, a nie chcemy skupić na tym uwagi, to prawdopodobnie działamy na zasadzie unikania lęku, toteż nie osiągniemy oczekiwanych wyników. Usuwanie trosk przez zmianę snów na jawie Mało znanym lub rzadko uświadamianym faktem jest to, że wewnętrzne sny pojawiają się nie tylko w nocy; śnimy je praktycznie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Sny wewnętrzne powstają nieustannie, lecz my dostrajamy się do nich tylko od czasu do czasu. W naszym społeczeństwie śnieńie, czy oddawanie się marzeniom tak przez dzieci, jak i przez dorosłych, jest potępiane, a wśród poetów, pisarzy i ludzi przebywających na urlopie jest tolerowane, dopóki nie robią oni tego w nadmiarze. Bierni marzyciele, czyli ci, którzy po prostu pozwalają umysłowi swobodnie diyfować, uważani są za próżniaków, natomiast marzyciele czynni, a więc ci, którzy snują twórcze fantazje - o ile im się za to nie płaci - są traktowani jako osoby, uciekające od życia. Tu masz okazję nauczyć się używać obydwu sposobów marzycielstwa - biernego i czynnego - do pożytecznych celów, czyli do uzdrawiania siebie i innych. Proces, który zastosujemy, odbywa się na poziomie Kahi i jest logicznym rozszerzeniem wszystkich siedmiu zasad szamańskich. Zaczniemy od założenia, że wszystko - nie tylko ludzie - śni i marzy. Zakładamy też, że potrafimy dostroić się do cudzych marzeń i snów (przynajmniej do tej ich wersji, która jest naszą własną interpretacją) przez skupienie uwagi na konkretnym przedmiocie z intencją poznania tego, o czym on marzy. Następnie przyjmujemy założenie, że wszystko, co przychodzi nam na myśl od tej chwili do momentu, gdy skończymy skupianie się, jest właśnie marzeniem obiektu naszej koncentracji. Na zakończenie zakładamy, że przez zmianę tego marzenia w taki sposób, w jaki zmieniamy sny, możemy uzyskać takie same wyniki w uzdrawianiu i to czasami natychmiast. Podczas moich warsztatów takie uzdrowienia zdarzają się niejednokrotnie i obejmują przypadki natychmiastowego ustąpienia objawów grypy, uśmierzania bólu, a nawet zmniejszenia wielkości guzów. Całkowite uzdrowienie nigdy nie jest natychmiastowe, ale prawie zawsze uzyskuje się natychmiastową poprawę stanu zdrowia. Podam kilka przykładów, które pomogą lepiej zrozumieć, na czym polega ten proces. Pewnego razu poszedłem do restauracji na kawę. Kelnerka, będąc w podłym nastroju, nie odzywała się do nikogo, nie obsługiwała należycie gości, roznoszone potrawy wypadały jej z rąk. Dostroiłem się do jej marzenia, które, zgodnie z moim wyobrażeniem, znajdowało się tuż nad jej głową. Zobaczyłem tam ponury krajobraz, nad którym wisiały ciemne chmury. Przy pomocy twórczej fantazji spowodowałem, że z chmur spadł deszcz, a potem wyjrzało słońce, rozchyliły się kwiaty, przyleciały pszczoły, ptaki i motyle. Poczułem się wspaniale. Nagle kelnerka wyszła do kuchni, gdzie spędziła około pięciu minut. Kiedy pojawiła się ponownie, była całkowicie odmieniona. Uśmiechała się do gości, obsługiwała ich uprzejmie, powiedziała nawet „Hello!" do mężczyzny, który właśnie wszedł i ogólnie wyglądała na zadowoloną. Lecz to nie moje działa-nie spowodowało taką zmianę; to, co zrobiłem jedynie pomogło jej się dokonać. Zmieniając marzenie, które tak właśnie odebrałem, wysłałem telepatycznie do jej ku nową koncepcję, która była dla niego na tyle przyjemna, że postanowiło ono wykorzystać ją do wprowadzenia swoich własnych zmian. Zauważ, że nie było tu żadnej ingerencji w umysł tej osoby, ani w sferę jej prywatności. Ja jedynie odebrałem to, co ona nadawała, przekształciłem w zrozumiałą dla mnie postać i odesłałem do niej uzdrawiającą informację, którą jej ku mogło wykorzystać lub odrzucić. Tę technikę można stosować w odniesieniu do innych ludzi, a także w stosunku do siebie. Robiąc wszystkie wymienione wyżej założenia, spróbuj przekonać siebie, że zarówno Twoje ciało jako całość, jak i każda jego część ma w tej chwili swoje własne marzenie. Możesz praktycznie wykorzystać tę technikę, dostrajając się (skupiając uwagę) do jakiejś części ciała, która być może jest chora, słaba lub nie funkcjonuje tak, jakbyś sobie tego życzył. Większość ludzi uważa, że lepiej jest robić to z zamkniętymi oczami, ale jeżeli wolisz, możesz mieć oczy otwarte. Częścią ciała może być wszystko, czemu sam nadasz taką nazwę, na przykład: serce, dłoń lub ramię. Zacznij od biernej obserwacji pozwalając marzeniu, by pojawiło się spontanicznie. Napłynie ono w postaci obrazu, dźwięku, emocji, uczucia lub kombinacji tych elementów i może być niecodzienne i fantastyczne, albo zwyczajne i przyziemne. Nawet jeżeli jedyną rzeczą, jaka przychodzi Ci na myśl, jest pospolita czynność domowa lub praca biurowa, którą masz jeszcze do wykonania, potraktuj ją jak marzenie. Gdy tylko się ono pojawi, wejdź w nie i zmień w jakikolwiek sposób. Jeżeli jest przerażające i nieprzyjemne, nie będzie trudno wymyślić, co z nim zrobić; ale nawet gdyby Ci się wydawało, że marzenie jest doskonałe pod każdym względem, zmień je na lepsze. Pamiętaj, że jeżeli dana część ciała nie jest tak zdrowa, jak sobie tego życzysz, rzekoma doskonałość może być jedynie maską i wszelka zmiana zapoczątkuje proces uzdrawiania. W dokonywaniu zmian osiągniesz najlepsze wyniki, jeżeli użyjesz wszystkich zmysłów. Stosuj tę technikę tak długo, jak chcesz lub do momentu, kiedy odczujesz fizyczną reakcję w swoim ciele. Skoro wszystko marzy i śni, możesz dostroić się do marzenia drzewa, domu, maszyny, grupy, narodu, a nawet - jeżeli chcesz - planety, i zmienić je. Kluczem do sukcesu jest śnienie takiego nowego snu, by był on miły dla ku danego przedmiotu na tyle, że zechce ono dokonać zmiany. Stosując tę technikę będziesz miał możliwość rozwinięcia i pogłębienia swoich szamańskich umiejętności śnienia. Haipule - powoływanie do życia nowego marzenia Jednym ze sposobów zmiany snu na jawie czy marzenia świata zewnętrznego jest stworzenie nowej jego wersji na poziomie Kahi i podstawienie go zamiast poprzedniej. Bardzo starym, wypróbowanym procesem, stosowanym do tego celu jest technika zwana Haipule. Może ona mieć wiele odmian, a ta, którą przytaczam tutaj, jest przeznaczona do celów tej książki. Lepiej zrozumiemy ten proces, jeżeli krótko zapoznamy się ze znaczeniem tego ważnego słowa, jakim jest Haipule. Hai jest rdzeniem, który oznacza „pragnienie" lub „potrzebę", „przedstawić propozycję", „oświadczyć" i „dążyć". Pule ogólnie tłumaczy się jako „modlitwa, błogosławieństwo, magiczna siła przyciągania." Innymi powiązanymi z tym słowem rdzeniami są: pua -„pojawiać się", pu'u - „pragnąć", Me - „wybuchnąć" i le'a -„poszczęścić się". Również każda sylaba tego wyrazu ma znaczenie dla procesu: ha to „energetyzować się przez głębokie oddychanie i pamiętanie", i oznacza „afirmować to, czego pragniemy", pu -„wyobrazić sobie to, czego chcemy", natomiast le - „podejmować działanie". Tak więc haipule jest procesem stosowania afirmacji i wyobraźni oraz działania w celu stworzenia nowego snu na jawie. Kiedy ma już on dostatecznie dużo energii, staje się rzeczywistością (w kategoriach szamańskich znaczy to, że zastępuje dotychczasowe marzenie). Pierwszym krokiem jest, jak zwykle, ustalenie, co chcemy powołać do istnienia. Lepsze zdrowie? Nowy związek, czy poprawę dotychczasowego? Większą ilość pieniędzy? Nowy samochód, czy dom? Ochronę delfinów przez wszystkie narody? Pokój na Ziemi? Pamiętajmy, że im więcej ludzi będzie uczestniczyło w doświadczaniu naszego nowego snu na jawie, tym więcej będzie miał on energii, by się przejawić. Przyciągnięcie innych ludzi do danego procesu haipule zwiększy jego skuteczność. Jednak przed przystąpieniem do niego należy ustalić, co się chce osiągnąć. Sam proces jest podzielony na krótkie i długie haipule. Krótkie haipule jest tym, co robisz całymi dniami, aż Twoje marzenie staje się tak rzeczywiste, że przejawia się w życiu. Tak więc, krótkie haipule jest tym, co faktycznie powoduje materializowanie się marzenia. Natomiast długie haipule jest rodzajem praktyki medytacyjnej, która służy do wzmocnienia krótkiego haipule. A oto procedura tego ostatniego. Ha - często przypominaj sobie swoje marzenie i myśląc o nim, oddychaj głęboko, wytwarzając w związku z nim pozytywne emocje. I - opisuj swoje marzenie pozytywnymi słowami i zdaniami, głośno i w umyśle. Nie zmuszaj innych ludzi do słuchania tego, co mówisz, nie daj się również wciągnąć w żadne sprzeczki na ten temat, ale nie trzymaj tego w tajemnicy. Jeżeli Twoja motywacja jest tak słaba, że sceptycyzm innej osoby pozbawia Ciebie pewności siebie, to lepiej by było, żebyś najpierw popracował właśnie nad nią i nad wzmocnieniem wiary we własne siły. Poszczególne słowa, których używasz nie mają znaczenia, natomiast wskazane jest formułowanie zdań w czasie teraźniejszym (na przykład, ja jestem, to jest). Pamiętaj o tym, że Twoje afirmacje nie opisują zewnętrznego świata takim, jakim jest; opisują Twój nowy sen, który powołujesz do istnienia. Pu - używając wszystkich zmysłów w plastyczny sposób wyobrażaj sobie wszelkie przyjemności, korzyści i pozytywne zmiany, jakie przyniesie Twój nowy sen na jawie, i myśl o nich tak, jakby miały one miejsce już w chwili obecnej. Po krótkiej praktyce będziesz umiał robić to często i będzie Ci to zajmowało kilka sekund. Lepiej jest koncentrować się na swoim wyobrażeniu sto razy w ciągu dnia po dziesięć sekund, niż robić to w jednej, trwającej dwadzieścia minut sesji, przeprowadzanej rano lub wieczorem. Le - jak najczęściej rób na poziomie fizycznym coś, co może wzmocnić Twoje marzenie. Może to być jakieś rzeczywiste działanie, mające bezpośredni związek z jego manifestacją, na przykład, opracowanie planu lub spotkanie z właściwymi ludźmi; mogą to być symboliczne działania takie, jak specjalny gest lub dotknięcie czegoś, co stanowi symbol obiektu naszych marzeń (na przykład, monety, która przynosi szczęście, maskotki, która symbolizuje oczekiwany wynik, lub obrazka, który przedstawia realizację, tego o czym śnimy). Nie ograniczaj się tylko do patrzenia na te przedmioty, ale dotykaj ich. By móc podtrzymywać plastyczne wyobrażenie swojego nowego snu, należy natychmiast i definitywnie rozprawiać się z negatywnymi myślami, wspomnieniami i reakcjami innych ludzi i swoimi własnymi. Pomocą może tu służyć starożytna odmiana skróconego haipule, którą nazywam „potrójnym urokiem". Polega ona na natychmiastowym zastosowaniu pozytywnych słów, pozytywnych wyobrażeń i pozytywnej postawy ciała, kiedy tylko pojawi się jakikolwiek przejaw negatywności odnośnie naszego planu. Jeżeli pomyślisz lub wypowiesz coś negatywnego o nim, albo od kogoś innego usłyszysz pod jego adresem negatywne opinie, natychmiast, gdy sobie to uświadomisz, wypowiedz głośno lub w myśli zdanie, stanowiące dokładne przeciwieństwo tych negatywności. To, co powiesz, może być sprzeczne z obecnym snem, ale to nie ma żadnego znaczenia, ponieważ słowa te dotyczą nowego stanu, o którym marzysz. A więc, jeżeli pomyślisz „To nie może się stać", natychmiast pomyśl „To może się stać", jeżeli w Twoim umyśle zrodzi się pytanie: „Jak to może się zrealizować?", natychmiast pomyśl: „Nie wiem jak, ale się zrealizuje". W przypadku pojawienia się jakichkolwiek wątpliwości, szamani stosują wyrażenie EWOP! (jest to wyraz utworzony z pierwszych liter słów: everything's working out perfectly - „wszystko działa w sposób doskonały"; ma on przypominać o oddawaniu trudnych problemów w ręce Wyższej Jaźni). Pozytywne wyobrażenia, stanowiące przeciwieństwo negatywnych, można stosować do własnych lęków i wątpliwości, wynikających z doświadczeń z przeszłości i naszych projekcji w przyszłość (które, tak czy inaczej, są również snami). Jeżeli w Twojej wyobraźni powstanie myśl, że zostałeś odrzucony, natychmiast wyobraź sobie, że jesteś akceptowany, jeżeli będzie to obraz doznanej porażki, natychmiast zobacz siebie osiągającego sukces. Prawdopodobnie początkowo będziesz się czuł z tym nieswojo, ponieważ będą się zmieniały energetyczne wzorce starych marzeń. Kiedy jednak opanują Cię negatywne emocje takie, jak strach, złość lub depresja, pamiętaj o przyjęciu właściwej postawy ciała. Każdej emocji towarzyszy określona postawa, która wzmacnia tę emocję. Ogólnie biorąc, przy lęku człowiek jest spięty i odchylony do tyłu, przy gniewie jesteśmy spięci i pochyleni do przodu, a przy depresji - spięci i skurczeni. A więc, w przypadku lęku przyjmij rozluźnioną pozycję, wyrażającą odwagę i pewność siebie, przy gniewie nakłoń swoje ciało do wyrażania radości i wesołości, a przy depresji -zmuś je do entuzjastycznego oczekiwania. Kiedy zmienisz pozycję ciała, zmienią się również Twoje emocje. Jeżeli potrzebujesz przykładów właściwych postaw, które chcesz naśladować, obserwuj ludzi, a zwłaszcza aktorów. Oczywiście, może się zdarzyć, iż mimo zmiany pozycji, nie odczujesz poprawy stanu emocjonalnego; w takim wypadku zapytaj siebie, na ile ważne dla Ciebie jest to nowe marzenie. Długie haipule polega na spędzaniu dużej ilości czasu na oczyszczaniu i wzmacnianiu swojego nowego snu na jawie. Wykonujemy tu ten sam proces energetyzowania, afirmowania, wyobrażania sobie i przybierania właściwej postawy w wygodnym miejscu. Możemy to robić z zamkniętymi oczami, poświęcając tyle czasu, ile uważamy za stosowne. Długą sesję wskazane jest zakończyć w jakiś konkretny sposób. Dobry byłby tu fizyczny gest, oznaczający koniec (na przykład, zaciśnięcie pięści, położenie ręki na sercu), któremu towarzyszy słowne ogłoszenie zakończenia, na przykład, hawajskie słowo amama. Śnienie w ramach struktury Im głębiej wejdziemy na poziom Po, tym trudniej będzie nam utrzymać koncentrację. Bardzo głębokie wejście najczęściej kończy się odwróceniem uwagi od naszego celu lub wyłączeniem świadomości. Jednym ze starych szamańskich sposobów radzenia sobie z tym problemem jest śnienie w ramach ustalonej struktury. Polega ono na tym, że pewne podstawowe elementy wewnętrznego świata są z góry zaprogramowane. W Egipskiej Księdze Śmierci jest rzeka, którą należy przekroczyć, istota, z którą należy się spotkać, trzeba także zważyć duszę na wadze. Natomiast w wielu kulturach szamańskich są pieczary, do których należy się dostać i drzewa, na które trzeba się wspiąć. Często odnośnie takich elementów udzielane są pewne wskazówki, ale w ramach określonej struktury mamy wolny wybór, toteż każde doświadczenie w świecie wewnętrznym może być całkowicie inne. To tak jak z wakacjami na Hawajach - układ geograficzny jest niezmienny, przewodniki turystyczne podają wskazówki, gdzie warto się udać, co obejrzeć, ale za każdym razem, kiedy pojedziemy na wyspy, nasze doświadczenia będą inne. Polinezyjska nazwa dla takiej struktury to tiki. Zwykle uważamy, że tiki jest drewnianym posągiem, ale w rzeczywistości słowo to oznacza koncepcję, określającą pewną formę. Ogród jako tiki W książce Mastering Your Hidden Self podałem dokładny opis jednej z odmian tiki, zwanej „Ogrodem" oraz jej zastosowania, toteż tu nie będzie on tak szczegółowy, ale powtórzę wstęp do tej metody i podam kilka innych jej zastosowań. Z techniką Ogrodu pracujemy na poziomie Kahiki (ale głębiej niż pracowaliśmy ze snami, o których była mowa). Jest to nasze intymne miejsce, które tworzymy w swojej wyobraźni w oparciu o wspomnienia lub pragnienia i do którego udajemy się naszym śniącym ciałem w różnych celach, na przykład po odpoczynek, uzdrowienie, po intuicję lub przygodę. Do struktury Ogrodu należą Pomocnicy, którzy działają pod naszym kierownictwem (są to aspekty nas samych w postaci sług, elfów, wróżek i innych istot), Gospodarz Ogrodu, który wspomaga nas radami i narzędziami, oraz źródło wody. Są tam, oczywiście, rośliny, być może drzewa, dróżki i inne elementy. Miejsce to tworzymy sami, toteż wszystko, co w nim jest, odzwierciedla nasze świadome i nieświadome przekonania, nastawienia i oczekiwania w danym momencie. Podobnie, jak to jest z innymi snami, zmiany wprowadzane do Ogrodu zmieniają nas, a w konsekwencji zmieniają nasze doświadczenia życiowe. Jednym z dobrych sposobów wykorzystania Ogrodu jest udawanie się tam z prośbą o pokazanie nam symbolu jakiejś sprawy, która stanowi dla nas wyzwanie. Kiedy symbol się pojawi, rozmawiamy z nim i - jeżeli chcemy - przeprowadzamy proces interpretacji. Następnie prosimy Pomocników, by wprowadzili do tego symbolu poprawki, by przekształcili go lub wymienili na inny. W Ogrodzie możemy organizować wewnętrzne spotkania z ludźmi, z którymi chcemy porozmawiać, a z którymi nie mamy możliwości się spotkać lub nie umiemy rozmawiać na planie fizycznym. Ale przede wszystkim należy zadbać o to, by Ogród stał się przyjaznym miejscem stabilności w świecie wewnętrznym, z którego będziemy mogli badać coraz to odleglejsze zakątki poziomu Po. Proponuję, by zacząć od stworzenia swojego śniącego ciała, co polega po prostu na wyobrażeniu sobie, że mamy jeszcze jedno ciało, które na nasze polecenie może opuszczać ciało fizyczne i które będzie w stanie zmieniać się zgodnie z naszym życzeniem. Podczas snu dzieje się to automatycznie, ale świadoma intencja i uwaga doda-dzą naszemu śniącemu ciału większej elastyczności i mocy. Ciało to należy wyposażyć w jak najszerszą gamę zmysłów, co znacznie polepszy świadomą koncentrację na poziomie Po. Następnie, z zamkniętymi lub otwartymi oczami, zgodnie ze swoim wyborem, wyobraź sobie, że wchodzisz do jaskini, która prowadzi do innego miejsca, którym jest Twój Ogród. Gdy znajdziesz się w nim, skup uwagę, byś mógł dostrzec takie szczegóły, jak liście czy kwiaty, usłyszeć takie dźwięki jak śpiew ptaków, szum wiatru lub wody w strumyku i odczuć fakturę skał, czy kory drzew. Zapoznaj się z rozkładem i szczegółami swojego Ogrodu lub wprowadź inne elementy, jeżeli zaplanowałeś już, jak on będzie wyglądał. Jeśli chcesz, możesz umieścić tam szałas, chatkę, lub dom, który będzie doskonałym miejscem odosobnienia lub pomieszczeniem do przyjmowania gości. Niektórzy ludzie sporządzają mapę albo rysunek swojego Ogrodu, by utrwalić jego obraz w pamięci i ułatwić sobie koncentrację na nim, kiedy tam się znajdą. Cokolwiek zrobisz na tym wewnętrznym poziomie pozwól, by się rozwijało i zmieniało, dokonuj też nowych odkryć. Za każdym razem, kiedy wejdziesz do swojego Ogrodu, będziesz wzmacniać jego „realność", stanowiącą część Twojego doświadczenia. Szamańska podróż do specjalnego miejsca Wśród legend wielu kultur na całym świecie są opowieści o jakiejś magicznej wiosce, magicznym mieście lub miejscu spotkań. Najczęściej legendy opowiadają o tych obiektach tak realistycznie, że różni badacze i łowcy przygód często podejmują wyprawy w poszukiwaniu ich w świecie fizycznym. Czasami okazuje się, że legendy podają rzeczywiste miejsca na Ziemi, takie jak Lhasa, Troja, Cuzco. Tutaj jednak jesteśmy zainteresowani takimi regionami, które nie są fizyczne, ale mimo to są bardzo rzeczywiste, takie jak Agartha, Shamballah i Cibola. Odwołuję się tu do koncepcji, że na poziomie Po istnieje pewien obszar, który jest równie prawdziwy dla żyjących lub udających się tam istot, jak fizyczna Ziemia jest dla nas. Jednak każdy, kto trafi do tego wewnętrznego miejsca, gdzie obowiązują odmienne prawa naturalne, może postrzegać je inaczej, a sposób postrzegania zależy od jego systemu przekonań, postaw i oczekiwań. Mistycy i szamani znają to miejsce bardzo dobrze i mają na nie różne określenia, w zależności od reprezentowanej przez siebie kultury. Każdy z nas mógł w nim być podczas snu i doświadczyć go jako, na przykład, ruchliwego miasta, uniwersytetu, budowli z wieloma pokojami, świątyni, lub targu. (Ja w spontanicznych snach przenoszę się do centrum handlowego.) W tradycji hawajskiej miejsce to nazywane jest Pali Uli, czyli „ciemno-zielone urwiska skalne", choć ja wolę tę bardziej znaną, samoańską nazwę Bali Hai. Przyjmować może ono różne formy, ale modelem, który ja stosuję podczas swoich warsztatów, jest wioska na tropikalnej, otoczonej laguną wyspie wulkanicznej, podobnej do Bora Bora. Jest to miejsce, do którego wchodzi się, by pobierać nauki, uzdrawiać i dokonywać odkryć. Podczas pierwszej swojej podróży moi uczniowie uczą się czegoś od innego szamana, pomagają komuś w potrzebie, a także wręczają i sami otrzymują jakiś dar. Podróż rozpoczyna się od wejścia do swojego Ogrodu w przedstawiony wyżej sposób. A oto doświadczenie jednego z moich uczniów, które w tym procesie jest dość typowe. „Zamknąłem oczy, zagłębiłem się w moje śniące ciało i, jak zwykle, przeszedłem przez kryształową jaskinię do swojego Ogrodu. Zatrzymałem się przy niewielkim wodospadzie, obejrzałem lilie w stawie, oberwałem suche liście z chryzantem, a następnie znalazłem ścieżkę, prowadzącą z Ogrodu w dół na plażę. Tak jak powiedział Serge, czekała tam na mnie żaglówka wyciągnięta na brzeg wraz z jej załogą, złożoną z dwóch przystojnych Hawajczyków. Serge powiedział, że będzie to hawajska łódź z żaglami, ale u mnie był to jakiś inny rodzaj łodzi. Z pomocą Hawajczyków zepchnąłem ją do oceanu i wdrapałam się na pokład. Ja manipulowałem kliwrem, jeden z chłopaków obsługiwał rumpel, a drugi sterował głównym żaglem. Mknęliśmy po oceanie z ogromną prędkością, aż na horyzoncie dostrzegliśmy chmurę i pożeglowaliśmy w jej stronę. Wkrótce zobaczyliśmy wyspę Bali Hai z jej szmaragdowo-zielonym wulkanem i otaczającym ją białym pierścieniem przybrzeżnych fal. Zaraz potem pojawił się biały ptak, który obleciał naszą łódź, a następnie poprowadził nas przez kanał między rafami. Przed nami wyrosła wioska, przypominająca mi małe miasteczko, jakie w dzieciństwie widziałem w Maine. Przycumowałem do brzegu i zostawiłem załogę, by pilnowała łodzi. Na końcu molo czekała na mnie Mistrzyni Szamanizmu, która chciała mi pomóc. Miała na sobie długą białą suknię, na głowie diadem z kwiatów, a na ustach olśniewający uśmiech. Gdy podszedłem do niej, padliśmy sobie w objęcia. Następnie poprosiłem, by pomogła mi uwolnić się od napadów lęku. Nauczyła mnie, jak mam przy pomocy palców stworzyć kulę świetlną, tchnąć w nią miłość, a następnie wprowadzić ją ruchem śrubowym do klatki piersiowej, gdzie będzie jaśniała, łagodząc ataki (zrobiłem, co kazała i stwierdzam, że to naprawdę działa). Następnie rozejrzałem się, by znaleźć kogoś, komu ja mógłbym pomóc i zobaczyłem młodego chłopaka, siedzącego na kamieniu z bardzo smutnym wyrazem twarzy. Zapytałem, dlaczego jest taki smutny, a on odpowiedział, że zmarł i nie wie, gdzie się ma udać. Pamiętałem jak Serge opowiadał, że szamani czasami pomagają ludziom przejść po śmierci na „tamtą stronę", ale początkowo nie miałem żadnego pomysłu, jak mógłbym to zrobić. Jedynie bardzo pragnąłem, by znalazł właściwą drogę, l wtedy z nieba zstąpił anioł, który powiedział: „Dziękuję ci, wszędzie szukałem tego młodego człowieka", po czym zabrał chłopca ze sobą. Potem wyszedłem z wioski w poszukiwaniu tego świętego miejsca, o którym Serge mówił, że tam szamani pozostawiają dary dla innych szamanów. Znalazłem aleję wysadzaną drzewami, na których wisiały różne rzeczy. Powiesiłem na drzewie kryształowy kwiat, wzmacniający miłość, a wziąłem sobie fujarkę z bambusa, która wygrywała pieśni przepełnione szczęściem. Następnie wróciłem do łodzi, dopłynąłem z powrotem do plaży, podziękowałem załodze, wszedłem znów do swojego Ogrodu, gdzie pozostawiłem fujarkę, a potem powróciłem do świata zewnętrznego. Teraz pragnę ponownie przenieść się do tego miejsca, by spotkać innego szamana, który zabierze mnie w podróż poza Bali Hai." Lanikeha - Zwierzęta Mocy Poziom Wyższy jest miejscem, gdzie uzyskuje się inspirację i boską pomoc od akua, tych spersonifikowanych sił transformacji, które mogą przybierać wiele postaci i odgrywać różne role. Na poziom ten wchodzimy przez swój Ogród, gdzie szukamy otworu w niebie, do którego dostajemy się wchodząc po drzewie, po drabinie lub po linie, albo też podskakując lub podlatując. Chwytamy się za brzegi otworu, podciągamy do góry, przedostajemy na drugą stronę i rozglądamy po rym zdumiewająco pięknym miejscu. Pierwszym powodem, dla którego wysyłam swoich uczniów do Lanikeha jest to, że tam mogą się oni spotkać ze swoimi Zwierzętami Mocy. Zwierzę Mocy to akua w zwierzęcej formie, to duchowa istota, która może uczyć nas i pomagać nam w naszych podróżach przez różne sny. Od mojej hawajskiej ciotki otrzymałem dwa zestawy po siedem Zwierząt Mocy - jeden obejmował zwierzęta żyjące w morzu, a drugi - na lądzie. Każde z nich miało nazwę i moc, wynikającą z siedmiu zasad szamańskich, a mianowicie: NAZWA MORZE LĄD IKE DELFIN PTAK LĄDOWY KALA KALAMARNICA PTAK MORSKI MAKIA REKIN JASZCZURKA MANAWA ŻÓŁW SZCZUR ALOHA RYBA ŚWINIA MANA WIELORYB KITANKA PONO WĘGORZ PIES Nie było to dla mnie dziwne, że większość z moich uczniów, będących głównie reprezentantami zachodniej kultury kontynentalnej, miała kłopoty z zaprzyjaźnieniem się z niektórymi z tych zwierząt, toteż zmodyfikowałem ich listę, by dostosować ją do mentalności współczesnych szamanów miejskich i teraz wygląda ona tak: NAZWA MOC ZWIERZĘ IKE ŚWIADOMOŚĆ DELFIN KALA WOLNOŚĆ PTAK MAKIA SKUPIENIE KOT(każdego rodzaju) MANAWA WYTRWAŁOŚĆ WÓŁ (albo bawół) ALOHA MIŁOŚĆ KOŃ MANA PEWNOŚĆ NIEDŹWIEDŹ PONO MĄDROŚĆ WILK(lub lis/kojot/pies Zwierzęta można wymieniać lub dobierać sobie nowe, oczywiście, zależnie od indywidualnych upodobań. Kiedy znajdujemy się na poziomie Wyższego Świata, dobrym miejscem, by spotkać Zwierzęta Mocy jest łąka (ze zbiornikiem wodnym dla delfinów) lub wyspa. Spotkawszy jakieś Zwierzę Mocy przybieramy taką samą postać, jak ono i nawiązujemy z nim przyjazne stosunki. Spotkanie takie zawsze kończymy przedostaniem się przez otwór w niebie z powrotem do Ogrodu i ostatecznym odzyskaniem stanu zewnętrznej świadomości w świecie fizycznym. Jedynym (ale dobrym) powodem, dla którego przechodzimy przez Ogród jest to, że w ten sposób wytwarzamy wzorzec nawyku dla swojego ku, w oparciu o który będzie nam łatwiej dokonywać takich podróży w przyszłości i utrzymywać stabilność tego wewnętrznego miejsca. Jeżeli z jakiegokolwiek powodu powrócisz do zewnętrznej świadomości nie zrobiwszy tego, nie martw się - nie jest to istotny błąd. P° prostu, następnym razem, jeżeli będzie to możliwe, przebądź całą trasę. Poszukiwanie wizji w Milu Narosło wiele nieporozumień w kwestii tego, czym jest poszukiwanie wizji i jak je wykonywać. Część tych nieporozunień bierze się z faktu, że są dwa rodzaje tego procesu. Istnieje poszukiwanie wizji, które w stosujących je kulturach jest zwykle wykonywane przez wszystkich młodych mężczyzn z danego plemienia, którzy osiągają określony wiek, a jego celem jest odkrycie swojego boskiego przeznaczenia; istnieje też poszukiwanie wizji (wewnętrznego wglądu), które na ogół wykonywane jest przez szamanów albo im podobnych. Inne nieporozumienia pochodzą z metod, które tradycyjnie stosowane były do takich poszukiwań, a które obecnie zostały ograniczone w związku z rozwojem techniki. W kulturach, opartych na tradycji, wizji najczęściej poszukiwali mężczyźni, nie dlatego, że kobiety nie potrafiły tego robić, lecz dlatego, że nie należało to do ich roli. Z uwagi na to, że doświadczanie wizji, nawet przez mężczyzn, nie było częścią normalnego życia, a zasady kulturowe często były bardzo sztywne, potrzebne były wyjątkowe środki, by pomóc ludziom przebić się przez bariery zwyczajnego myślenia i uzyskać przekazy od bogów i Wielkiego Ducha. Wśród środków tych było skrajne ubóstwo (wysyłanie na długi okres czasu na całkowite odludzie z niewielką ilością pożywienia), skrajna izolacja (zwijanie w koc i umieszczanie w głębokiej jamie na trzy dni), a także poddawanie działaniu narkotyków (takich jak peyotl i inne). Każdy psychiatra może potwierdzić, że przy takich praktykach nie trudno o halucynacje, których oczekiwano od tych ludzi, jednak wizje jako takie - choć były niecodzienne - opierały się głównie na elementach kulturowych, pozostających w ich pamięci. Z drugiej strony, poszukiwanie wizji stawało się dla szamanów coraz łatwiejsze, ponieważ gromadzili oni doświadczenie działania w świecie duchowym dotąd, aż byli w stanie wchodzić do niego na życzenie, bez poddawania się ubóstwu, izolacji, czy narkotykom. I choć w niektórych kulturach stało się tradycją, że w poszukiwaniu wizji należało pościć, przesiadywać w jaskiniach i zażywać narkotyki, to jednak nie było to konieczne. Zamiast szukać wizji na zewnątrz siebie, szamani przenosili się do własnego wnętrza, by tam poszukiwać uzdrawiającej mocy. Czasami robili to dla samych siebie, toteż uczyli się uzdrawiania jakiejś konkretnej choroby lub sytuacji, a cza-sami mieli do czynienia z innymi i musieli poszukiwać mocy, którą straciła dana osoba, lub - mówiąc metaforycznie - która została jej skradziona przez obce duchy. Bardzo często moc ta przybierała postać magicznego przedmiotu, który szamani mogli odzyskać i symbolicznie przekształcić w ekwiwalent fizycznego obiektu, trzymanego przy sobie lub oddawanego osobie potrzebującej. Niezależnie od tego, co wiele osób myśli, szamani wykorzystywali technikę poszukiwania wizji raczej oszczędnie. Najpierw próbowali prostszych środków uzdrawiania takich, jak intuicja, praktyczna psychologia i efekt placebo. Następnie przechodzili do przykładania rąk lub rytuału, a dopiero w ostateczności, gdy już nic nie przynosiło pożądanego skutku, zagłębiali się w siebie w poszukiwaniu wizji. Szaman miejski, który w obecnych czasach stosuje tę technikę, nie potrzebuje czasochłonnych przygotowań, ani specjalnych warunków, ponieważ jesteśmy częścią wybitnego społeczeństwa, które już dobrze nas do tego przygotowało, chociaż zrobiło to całkowicie nieświadomie. Przebywanie na odludziu, czy izolowanie się od społeczeństwa nie ma dla poszukiwania wizji większego znaczenia, ponieważ wizje nie są zależne od warunków zewnętrznych. Zachodzą one w umyśle, a nasz umysł został już dobrze wytrenowany. Na moich warsztatach w Nowym Jorku w takim ćwiczeniu uczestniczyło dwadzieścia osób. Zajęcia odbywały się w budynku, położonym w ruchliwej części miasta. Było lato, toteż okna były pootwierane. W czasie, kiedy słuchacze zagłębieni byli w swoim wnętrzu powietrze przeszyły ostre dźwięki sygnału policyjnego i syren samochodów strażackich, które przejeżdżały ulicą, położoną tuż pod naszymi oknami i nikt z uczestników nie pamiętał tego zdarzenia. Do bycia szamanem zacząłeś przygotowywać się od momentu, kiedy zaczęto Ci czytać historyjki o Dicku, Jane i Spocie. Również radio, telewizja i kino pomogły nam wszystkim wykształcić u siebie stosowne umiejętności. W tradycyjnych społeczeństwach rozwój zdolności uzyskiwania wewnętrznych wizji zajmował tak wiele czasu dlatego, że nie był wzmacniany przez całe społeczeństwo. Kiedy wyjątkowi ludzie, tacy jak poeci, pisarze, szamani wywoływali wizje na jawie w umysłach słuchaczy swoich bajek, legend i opowiadań o wewnętrznych doświadczeniach, wszystkim się wydawało, że używają magii. Bez tej sterowanej gry wyobraźni większość ludzi utrzymywała swoją uwagę na świecie zewnętrznym i na relatywnym podobieństwie wszystkich dni, tygodni, lat. Nawet kandydaci na poetów, pisarzy i szamanów, którzy spędzali dużo czasu na słuchaniu i zapamiętywaniu, wiedzieli tylko tyle, ile przekazali im ich nauczyciele. Obecnie wszyscy posiedliśmy raczej rzadką w historii ludzkości umiejętność czytania, która ćwiczy nas w koncentracji uwagi i w wywoływaniu własnych wewnętrznych doświadczeń na życzenie. Poprzez książki i czasopisma mamy dostęp do twórczości wszystkich największych w historii ludzkości pisarzy. Ponadto dzięki korzystaniu z radia, telewizji i kina, zgromadziliśmy w pamięci niewiarygod-niejcenny skarb, jakim jest doświadczenie i wyobraźnia całej ludzkości. Nie traktujmy tego faktu jako rzeczy nieistotnej. Tłumaczę moim uczniom, że to właśnie dzięki temu mogą natychmiast zacząć wykorzystywać umiejętności szamańskie, które pomagam im opanowywać. Większość z nich każdy z Was ma już opanowaną. Milu, Poziom Niższy, w hawajskim szamanizmie jest miejscem wyzwań, gdzie na drodze do tego, czego poszukujesz, pojawiają się potwory, magia i naturalne żywioły. Poszukiwanie polega na pokonaniu ich, osiągnięciu swojego celu (zwykle jest to jakiś przedmiot, nacechowany mocą) i zabraniu ze sobą tego, co znalazłeś. Podróż do Milu nie jest odbywana w celu uzyskania zrozumienia. Zrozumienie możesz osiągnąć w Ogrodzie. Natomiast w Milu dokonujesz zmiany podstawowych struktur pojęciowych, stojących na drodze do uzdrowienia, a reprezentowanych przez wyzwania, które na tym poziomie napotykasz. Kiedy każdego z nich doświadczysz z zaangażowaniem wszystkich zmysłów, ich struktura, stanowiąca czynnik hamujący, zostanie zmieniona. Podkreślam, że ważne jest użycie wszystkich zmysłów, ponieważ doświadczenie wewnętrzne będzie w pełni skuteczne tylko wtedy, kiedy będzie tak „rzeczywiste", jak tylko jest to możliwe. W niektórych tradycjach szamanów-wojowników mówi się, że jeżeli znajdujemy się na Niższym Poziomie i spotykamy zwierzę, które szczerzy do nas kły, należy zawrócić i spróbować wejść ponownie, ale innym razem. Jednakże w tradycji łowcy przygód nie robimy tego. Kiedy spotkasz zwierzę, szczerzące do Ciebie zęby, odwzajemnij mu się uśmiechem. Jeżeli to nie poskutkuje, jeżeli nie poskutkuje nic innego, pozwól się zjeść, przetransformuj się, przejdź na drugą stronę i podążaj dalej. Świat wewnętrzny jest Twoim snem, a Ty jesteś animatorem swoich snów. Nie pozwól niczemu zatrzymać Cię w poszukiwaniach swojej wizji. Moja tradycja naucza, że w Milu jest siedem podstawowych wyzwań i wszystkie one mogą, ale nie muszą pojawić się w jednej wyprawie po wizję. Każde z nich jest przeciwieństwem pozytywnej mocy, którą wyraża dana zasada szamańska. Są to: pouli (ignorancja), haiki (ograniczenie), hokai (zamęt), napa (ociąganie się), inaina (gniew), weli (lęk) i kanalua (zwątpienie). Do Milu wchodzimy przez otwór w ziemi i zwykle szamanowi towarzyszy tu Zwierzę Mocy. Podobnie jak w przypadku Bali Hai sądzę, że doświadczenie najlepiej jest przedstawić w postaci konkretnej wyprawy któregoś z moich uczniów. Proces jest taki sam, jaki stosowałem przy wejściu do Ogrodu i na poziom Bali Hai. „Zamknąłem oczy i zacząłem oddychać głęboko, by na drogę naładować ciało energią. Następnie udałem się do swojego Ogrodu, szukając tam otworu w ziemi, który byłby wejściem do Milu. Wiedziałem, że może on być w postaci wiru, nory, jaskini lub otworu u podstawy drzewa i początkowo poszukiwałem właśnie czegoś takiego, ale to, co ostatecznie znalazłem, było małym otworem, obłożonym kamieniami, przypominającym miniaturową studnię. Przywołałem swoje Zwierzę Mocy, by towarzyszyło mi i nagle po mojej prawej stronie pojawił się sokół. Zmniejszyliśmy swoje rozmiary i wskoczyliśmy do otworu. Po długim czasie spadania nagle pofrunęliśmy i wylądowaliśmy na ścieżce, prowadzącej do dziwnego lasu, kojarzącego się z filmami Disneya. Wiedziałem, że ścieżka zaprowadzi mnie do Przedmiotu Mocy, którego poszukiwałem, więc poszedłem nią wraz z moim sokołem, który siedział mi na prawym ramieniu. Las stawał się coraz ciemniejszy, aż wreszcie zrobiło się tak ciemno, że nic nie widziałem. Zanim zdążyłem zastanowić się, co mam zrobić, mój sokół zaskrzeczał i z jego dzioba trysnęło światło. Zrobiłem to samo i między nami znów zrobiło się jasno. Jeszcze przez chwilę posuwaliśmy się do przodu, kiedy nagle runęła cała masa drzew i zagrodziła nam drogę. Warstwa pni i gałęzi była tak gruba, że nie można było przedostać się przez nią ani bokiem, ani górą, toteż zmniejszyliśmy siebie do tak małych rozmiarów, że mogliśmy prześlizgiwać się przez szpary i szczeliny. Przedostawszy się na drugą stronę, przywróciliśmy siebie do normalnych rozmiarów. Idąc dalej dotarliśmy do miejsca, w którym ścieżka rozwidlała się we wszystkich możliwych kierunkach, toteż nie wiedzieliśmy, dokąd iść dalej. Nawet sokół nie wiedział. Spróbowałem rzucić kijek, by wskazał nam właściwą drogę, ale ten ciągle tylko wirował w powietrzu. Ostatecznie przyszedł mi do głowy pomysł, który pojawił się w postaci głosu, mówiącego, że każda droga jest dobra, toteż wybrałem tę, która była najbliżej środka i poszedłem dalej. Następną przeszkodą, czy też następnym wyzwaniem był most nad ogromną przepaścią, który kończył się w połowie drogi. Wyglądało to tak, jakby robotnicy poszli na obiad i jeszcze nie wrócili. Nawet narzędzia leżały porozrzucane dookoła. Zrobiłem długą linę z jakiejś tkaniny i trzymałem jeden jej koniec w ręku, a drugi sokół przeniósł na tamtą stronę i przywiązał do dużego drzewa (nie wiem, jak to zrobił). Następnie splotłem drugą linę i używając gałęzi, przedłużyłem most, po czym przeszedłem po nim. Potem pomyślałem, że sokół mógłby przenieść mnie na drugą stronę, ale wcześniej taki pomysł nie przyszedł mi do głowy. Idąc dalej przez las, wyszliśmy na polanę, gdzie zostaliśmy zaatakowani przez grupę wściekłych dzikusów z dzidami. Sokół wzleciał tak wysoko, że straciłem go z oczu, a moja pierwsza reakcja polegała na przyjęciu pozycji karate i przygotowaniu się do walki; przypomniałem sobie jednak, że było powiedziane, by w miarę możliwości działać jak łowca przygód, toteż wyobraziłem sobie, że mam torebkę z rozśmieszającym proszkiem i że rozpylam go w powietrzu. Za chwilę dzikusy odłożyły dzidy i zaczęły tarzać się po ziemi ze śmiechu, mogliśmy więc spokojnie Pójść dalej. Kiedy przechodziłem przez następną polanę, zza drzew wyłonił się ogromny niedźwiedź północnoamerykański gotowy do ataku na mnie, stanąłem więc nieruchomo, spodziewając się, że i on się zatrzyma lub zamieni w coś innego, lecz on zbliżył się do mnie i zaatakował pazurami. Byłem zaskoczony, kiedy zobaczyłem zadrapania i krew; zdziwiłem się też kiedy poczułem autentyczny ból w ręce, będący skutkiem skaleczeń. Wcześniej myślałem, że coś takiego nie może się zdarzyć. Niedźwiedź uderzył mnie w klatkę piersiową tak, że upadłem na ziemie, na wznak. W tym momencie byłem już na prawdę przerażony. Bestia stała nade mną i ryczała, a ja czułem jak oddycha i jak ślina kapie mi na twarz. W momencie, kiedy wpadłem w prawdziwą panikę, a zwierzę właśnie pochylało łeb, by mnie ugryźć, przyleciał mój sokół i wrzucił mu do pyska coś, co trzymał w szponach. Niedźwiedź natychmiast zamknął paszczę, uśmiechnął się i runął na ziemię. Kiedy opatrywałem swoje rany, sokół powiedział mi, że zaaplikował mu valium. Po skończeniu wędrówki zrozumiałem, że powinienem popracować więcej nad swoimi lękami. W ostatniej próbie zobaczyłem mały stolik, podobny do ołtarzyka, ustawiony obok urwistej skały tam, gdzie skończyła się ścieżka. Na stoliku leżały dwa pięknie wyrzeźbione i pomalowane jajka, takie jakie u Rosjan uważane są za dzieła sztuki. Był tam również napis: „Weź tylko jedno jajko, ale to właściwe". Uśmiechnąłem się, ponieważ było dla mnie oczywiste, które mam wziąć i sięgnąłem po to leżące z prawej strony. Ale potem zastanowiłem się, czy jest to takie oczywiste, gdyż mógł to być podstęp (podstęp polegał na tym, że po angielsku „prawy" i „właściwy" określane są tym samym słowem „right" -przyp. tłum.). Tym właściwym mogło być jajko leżące po lewej stronie. Zapytałem sokoła, ale on mi nie odpowiedział. Również jajka milczały, gdy zapytałem, które z nich jest tym właściwym. Byłem w rozterce, aż przyszło mi do głowy, by zapytać stolik, a on mi odpowiedział pytaniem: „Kto tu śni ten sen?" Wreszcie zrozumiałem o co chodzi, przedarłem napis na pół i wziąłem obydwa jajka. W jednym z nich był księżyc, reprezentujący Miłość, a w drugim było słońce -symbol Mocy. Przyniosłem je do swojego Ogrodu, odłożyłem na bok, podziękowałem sokołowi i odesłałem go z powrotem do Lanikeha. Na koniec wróciłem do normalnej świadomości i symbolicznie włożyłem duchowe formy jaj do swoich półkul mózgowych, bym pamiętał, że Miłości i Mocy należy używać jednocześnie." PRZYGODA SIÓDMA ZMIANA FORMY I SŁUŻENIE WSPÓLNOCIE Kino lau (Osoba o wielu ciałach - tak określa się kogoś, kto potrafi przybierać inne formy) Zmiana formy jest jedną z najbardziej naturalnych i jednocześnie najdziwniejszych rzeczy, jakich człowiek jest w stanie dokonywać. Pojęcie to oznacza wyższy rozwój talentu, którym zaczynają być obdarzani ludzie, talentu kulike, oznaczającym „być jak ku". Mówiąc inaczej, jest to przybieranie wzorca lub cech innego ku, niekoniecznie ludzkiego. Najniższym poziomem rozwoju tego talentu jest umiejętność naśladowania. Również wiele zwierząt ma zdolność zmiany wzorca wyglądu lub zachowania, czy też wykorzystywania tego, co posiadają. Tygrys, z powodu swojego naturalnego ubarwienia, wtapia się w środowisko, natomiast kameleon zmienia barwę, by upodobnić się do otoczenia. Jest to aktywny mimetyzm. Istnieją insekty, które upodabniają się do patyczków, ryby, które przypominają kamienie, zdrowe ptaki, które udają, że mają złamane skrzydła, a także szympanse, które naśladują ludzi. Są również ludzie, którzy zachowują się jak zwierzęta, ptaki, ryby lub insekty. Kiedyś czytałem doniesienie o sztuce, w której Zero Mostel miał - bez użycia kostiumu - zamienić się w nosorożca i przelecieć przez scenę. Osoba opisująca zdarzenie donosiła, że to nie Zero Mostel grał rolę nosorożca, to nosorożec biegał po scenie. W filmie „Birdyl" pewien aktor grał rolę ptaka, Don Knotts grał kiedyś nawet rolę ryby, a w sztuce zatytułowanej „Metamorfoza" Michaił Barysznikow doskonale naśladował żuka. Nie ma chyba nic we Wszechświecie, czego ludzie nie próbowali naśladować. Lepiej lub gorzej, człowiek potrafi naśladować wszystko. Wynika to prawdopodobnie z naszej niewiarygodnie wielkiej zdolności uczenia się i jest tak naturalne, że ludzie często nie zdają sobie sprawy, iż używają tej umiejętności. Mam przyjaciela w New Jersey, który przez szereg lat mieszkał w Nowym Meksyku, gdzie uważano, że jego wymowa wskazuje na to, iż pochodzi on z New Jersey, ale kiedy wrócił w rodzinne strony powiedziano mu, że ma wymowę człowieka z południowego zachodu USA. Kiedyś pojechałem na wycieczkę autokarową i przez kilka godzin siedziałem obok pewnej Kanadyjki. Po półtorej godziny rozmowy kobieta ta powiedziała - w języku angielskim z kanadyjskim akcentem brytyjskiego typu - że mówię wyraźniej niż inni Amerykanie, których spotkała. Z takim samym akcentem podziękowałem jej i dopiero wtedy zorientowałem się, że zacząłem naśladować jej sposób mówienia. Pewna moja znajoma, blondynka o niebieskich oczach, w pewnym okresie swojego życia spotykała się z Murzynem i wiele czasu spędzała wraz z nim w towarzystwie jego przyjaciół. Któregoś dnia siedzieli oni w restauracji wraz z innymi Murzynami, gdy weszło kilku białych. Kiedy przyjaciel tej białej kobiety szturchnął ją, zwracając uwagę na to, jak śmiesznie wyglądają te „typy", moja znajoma zdała sobie sprawę, że podświadomie do takiego stopnia opanowała wzorce mowy i zachowań Murzynów, iż jej czarni przyjaciele przestali traktować ją jak białego człowieka. Czym innym jest podświadome lub świadome naśladownictwo mające na celu nauczenie się, jak robić coś, co inni potrafią, albo wtopienie się w środowisko naturalne lub społeczne, natomiast zupełnie inną rzeczą, stanowiącą "wyższą szkołę jazdy", jest naśladowanie kogoś lub czegoś po to, by zrobić wrażenie na ludziach i uzyskać moc. Jest to wynalazek szamański, a jego pierwszym stopniem jest aktorstwo. Cały nasz przemysł rozrywkowy wywodzi się z tradycji szamańskiej. Charakteryzacja, kostiumy, scenografia, muzyka komponowana do przedstawień, a nawet efekty specjalne, wynalezione zostały przez szamanów. Wszystko to miało i nadal ma na celu zrobienie wrażenia na publiczności. Ale koncepcja szamańska poszła dalej. W wielu tradycyjnych społeczeństwach szamani grali role bogów, demonów, bohaterów, łajdaków i zwierząt nie tylko po to, by uczyć i dostarczać rozrywki, ale także w celach magicznych. W tradycyjnych plemionach Indian na suchych terenach południowego zachodu Ameryki szaman przywdziewał strój z ptasich piór i wykonywał specjalny taniec, mający sprowadzić deszcz na tereny, zamieszkałe przez członków jego plemienia, a szaman z terenów równinnych zakładał bawole rogi i skórę, i wykonywał rytuał, który miał pomóc znaleźć lub przyciągnąć całe stada bawołów. Natomiast w Afryce widziałem szamanów, odgrywających archetypowe role bogów i zwierząt po to, by usunąć złe duchy i sprowadzić uzdrowienie. W obecnych czasach drwimy z pomysłu, że zachowanie ludzi - niezależnie od tego, czy stanowi przyzwyczajenie, czy jest oparte na jakimś przekonaniu - naprawdę może wpływać na środowisko. Za właściwą postawę uważamy akceptowanie koncepcji, pochodzącej z pierwszego poziomu, która mówi, że wszystko jest od siebie oddzielone, a energia działa zgodnie ze swoimi własnymi prawami. Ale jeżeli przyjmiemy szamańskie koncepcje drugiego poziomu, gdzie świat jest taki, jaki myślimy, że jest, gdzie wszystko jest ze sobą połączone i gdzie energia podąża za uwagą, wówczas z całą pewnością zgodzimy się, że zachowanie ludzi ma ogromny wpływ na otoczenie. Jedynymi czynnikami, od których zależą nasze ograniczenia, są wówczas: nasze przekonania, stopień, w jakim jesteśmy połączeni wzajemnie i poziom naszej energii. Szamani specjalizują się w sposobach pracy ze wszystkimi tymi elementami, ale w tym rozdziale skupimy się głównie na wzmocnieniu stopnia wzajemnych powiązań. Na początek omówmy pokrótce najwyższe możliwości kulike, czyli sztukę zmiany jednej formy w inną. Jest to bardzo stara koncepcja, która nigdy nie przestała fascynować ludzi. Naturalnie, takich umiejętności oczekiwano od bogów. Zeus zamienił się w byka, gdy zalecał się do Europy, Odyn stał się wężem i orłem, gdy chciał wygrać miód pitny, przynoszący inspirację, a Pele przybrała postać pięknej kobiety, by uwieść Wodza Lohiau. Nasza współczesna literatura przypisuje taką moc pewnym ludziom, traktując ją albo jako przekleństwo, lub też błogosławieństwo. A więc mamy hrabiego Drakulę, zamieniającego się w wampira, który jest nietoperzem, Doktora Jekylla, przybierającego postać pani Hyde, naukowca, przeistaczającego się w małpoluda, Billy Batsona, który staje się Kapitanem Marvelem, by wymienić tylko kilku tego rodzaju bohaterów. Również od szamanów oczekuje się dysponowania taką mocą. Często w bajkach występują postacie, które w różnych celach przeistaczają się, na przykład, w zwierzęta, a na Hawajach ta umiejętność obejmowała także przybieranie postaci skał i lin. O prezydencie jednego z afrykańskich krajów, w którym mieszkałem, mówiło się, że był szamanem, który odwiedzał pomocne tereny pod postacią antylopy. Nie ma wątpliwości, że wiele takich bajek, to doświadczenia raczej z poziomu Po (świata wewnętrznego), niż z Ao (świata zewnętrznego), ale niekoniecznie wszystkie. Zastanów się przez chwilą - skoro wszystko emituje swój własny wzorzec i skoro Ty możesz odebrać ten wzorzec, a potem przekazać go dalej, to mógłbyś również przejąć cechy i wygląd danej rzeczy. W ramach systemu, o którym tu mówimy, jest to teoretycznie możliwe i wielu szamanów wierzy, że można dokonać tego także praktycznie. Jeżeli taka umiejętność wynika z talentu, o którym mówimy, a który rzeczywiście można rozwinąć, to jest ona ściśle zależna od zdolności skupiania uwagi, co w rzeczywistości nie różni się niczym od działań mistyków, medytujących z tak silną koncentracją na Bogu, że potrafią oni całkowicie zjednoczyć się z Nim. Będziesz mógł doświadczyć takiego zjednoczenia. Grokking - jednoczenie się Nas najbardziej interesuje zastosowanie kulike do uzdrawia' nią. Można wyróżnić cztery różne stopnie tego procesu, a mianowicie: 1. Nieświadome przejmowanie wzorców z naszego otoczenia. 2. Świadome przejmowanie wzorców z naszego otoczenia dla własnego bezpieczeństwa i rozwoju. 3. Odgrywanie ról, czyli świadome przejmowanie wzorców z otoczenia lub tworzenie nowych we własnym umyśle w celu wpływania na innych ludzi. 4. Stawanie się, czyli świadome przejmowanie wzorców z otoczenia lub tworzenie ich we własnym umyśle w celu zmiany samego siebie (co potrafią robić mistycy). Do naszych celów powinniśmy się znaleźć gdzieś między punktem 3 i 4. Oznacza to, że będziemy dostosowywać się do wzorca jakiejś rzeczy w takim stopniu, byśmy mieli wrażenie, że jesteśmy tą rzeczą i byśmy byli z nią w tak doskonałym rezonansie, że każda zmiana naszego zachowania będzie powodowała zmianę jej zachowania. Ale będąc w stanie takiego zjednoczenia musimy jednocześnie pamiętać o własnym wzorcu, by w każdej chwili na życzenie móc powrócić do niego. Określeniem, które wybrałem dla nazwania tego stanu, jest grokking. Pochodzi ono z książki Roberta Heinleina Stranger in a Strange Land, w której jej bohater posiada zdolność stapiania się z wzorcem danej rzeczy, poznawania jej od środka i zmieniania jej z tej pozycji drogą bezpośredniego przejawiania intencji. Pojęcie to zakłada zdolność stapiania się z innym wzorcem przy równoczesnym pamiętaniu własnego. Nazywam to „pozostawaniem szamanem w 1 procencie", co oznacza, że zachowujemy przynajmniej l procent (jest to, oczywiście, określenie metaforyczne) swojej własnej świadomości, niezależnie od tego, do jakiego stopnia utożsamimy się z danym przedmiotem. W tej technice naszym celem jest spowodowanie jego uzdrowienia i wprowadzenie harmonii. Gdybyśmy w stu procentach stopili się, na przykład, z chorym drzewem, to czując się dokładnie jak ono, zapomnielibyśmy o wszelkim uzdrawianiu. Niemniej, dla przeprowadzenia procesu tym sposobem, musimy zamienić się w drzewo, chociaż zwykle będziemy automatycznie powracali do stanu normalnej świadomości bez wykonywania jakichkolwiek dodatkowych procedur, albo zaśniemy i obudzimy się później. Dla pełnej zmiany wzorca potrzebne jest świadome użycie umiejętności, reprezentujących taki poziom, którego większość ludzi nigdy nie osiąga. Proces, który nazywam grokkingiem jest bardzo prosty: 1 - zamykamy oczy, 2 - doenergetyzowujemy się, 3 - wchodzimy do ciała duchowego, ; 4 - jednoczymy się z obiektem, któremu chcemy pomóc, 5 - sprawdzamy, czy działamy w sposób właściwy, 6 - zmieniamy swoje zachowanie, 7 -kończymy proces, wychodząc ze swojego ciała duchowego i powracając do ciała fizycznego. Aby zmniejszyć rozpraszający wpływ najbliższego otoczenia, proponuję zamknąć oczy, ale można nauczyć się wykonywania tej techniki z otwartymi oczami. Doenergetyzować się możesz Światłem Miłości, o którym była mowa w Przygodzie Piątej, a także głębokimi oddechami. Wchodzenie do ciała duchowego podobne jest do wchodzenia do śniącego ciała, ale ciało duchowe bardziej przypomina niczym nieograniczoną kulę czystego światła lub energii, którą tworzymy mentalnie. Aby wejść do niej, musimy po prostu wyobrazić sobie, że nasze ciało fizyczne jest bezkształtne. Tu, jak zwykle, odczucia są ważniejsze od wrażeń wzrokowych. Korzystając z ciała duchowego możemy łatwiej wchodzić do stan zjednoczenia z jakimś obiektem i wychodzić z niego na życzenie. W stan ten wchodzimy, wyobrażając sobie, że nasze ciało duchowe zlewa się ze wszystkimi ciałami - duchowym, mentalnym, emocjonalnym i fizycznym - osoby, z którą się łączymy lub tylko z niektórymi z nich. Nadal najistotniejsze są nasze odczucia, ponieważ chcemy wyobrazić sobie, jakie to uczucie być tym, z czym się jednoczymy. Jest to najważniejsza część tej techniki, a sukces zależy od tego, na ile potrafimy darzyć daną osobę lub rzecz bezwarunkową miłością. Stopień, w jakim jesteśmy w stanie połączyć się z człowiekiem lub przedmiotem, który chcemy uzdrowić, jest ograniczany każdym naszym negatywnym nastawieniem do niego. Jeżeli chcemy zastosować omawianą technikę w stosunku do czegoś (kogoś), czego się boimy, co nas złości, do czego odnosimy się krytycznie, to trudno będzie nam się zjednoczyć z takim obiektem, a nie mogąc się zjednoczyć z nim, nie możemy go uzdrowić. Tak więc, kiedy już uda się nam osiągnąć jedność z obiektem, z którym pracujemy, sprawdzamy, czy odczucia wskazują, że nasze działanie jest właściwe, czy możemy posunąć się dalej i dokonać zmiany. (Nie chodzi o lęk, że coś może być źle; kiedy w prawidłowy sposób zjednoczymy się z naszym obiektem, po prostu wiemy, czy można robić coś dalej.) W stanie największego zjednoczenia, z zachowaniem odrobiny własnej świadomości, zmieniamy swoje zachowanie (a właściwie zachowanie danego obiektu, bo w tej technice chodzi o to, by stać się nim) w sposób, odpowiadający naszej intencji uzdrawiającej. Przez większość czasu będzie się to odbywało na poziomie wyobraźni, ale niektórzy ludzie potrafią zaangażować w tę zmianę swoje ciało fizyczne bez uszczerbku dla uczucia zjednoczenia z obiektem. Na koniec, oddzielamy się od przedmiotu uzdrawiania, wyobrażając sobie siebie z powrotem w ciele duchowym, a potem w ciele fizycznym. W dalszych paragrafach omówiony zostanie grokking (technika jednoczenia się), służący do uzdrawiania i rozwoju osobistego człowieka, pragnącego zostać szamanem miejskim. Będziemy pracowali z siedmioma następującymi elementami: wodą, kamieniem, ogniem, wiatrem, roślinami, zwierzętami i ludźmi. Jednoczenie się z wodą Szamani używają techniki jednoczenia się z żywiołem wody głównie w celu sprowadzenia deszczu, ale można to robić również z wielu innych powodów. Kiedyś, gdy byłem na kontynencie, ktoś zatelefonował do mnie z Kauai z prośbą, by nasi szamani pomogli w sprawie wysokiej fali, która przesuwała się w kierunku Hawajów od strony Alaski. Satelity wyśledziły ją i było wiadomo dokładnie, kiedy miała uderzyć. Na Kauai przygotowano się do ewakuacji; systemy alarmowe były w pogotowiu. Kilku z nas weszło w stan zjednoczenia z tym żywiołem i jako fale zadecydowaliśmy, że spłaszczymy się i rozproszymy swoją energię na boki. W chwili, kiedy oczekiwano nadejścia żywiołu ludzie, którzy lubią być świadkami katastrof, stali na plaży. Potem opowiadali, że fala cofnęła się, jak to zwykle się dzieje w takich przypadkach, a potem łagodnie powróciła, jakby nic szczególnego się nie działo. Następnego ranka tytuły na pierwszych stronach gazet głosiły: „Wielka fala, której nie było". Jest to dobry moment, by wyjaśnić kilka innych spraw, związanych z techniką grokkingu i z rzemiosłem szamańskim. Po pierwsze, ci z nas, którzy pracowali z falą, nie próbowali sterować Naturą. Po drugie, zastosowano nie tylko tę technikę. A po trzecie, nie zneutralizowaliśmy sami całej fali. Na Naturę można wpływać tylko w taki sposób, by zrobiła to, co i bez nas mogłaby zrobić; nie można nią sterować. Ma to związek z szóstą zasadą szamańską. Działalność Natury obejmuje trzy rodzaje procesów: aktualnie zachodzące, potencjalne i nieprawdopodobne. Szamani pracują z aktualnymi i potencjalnym procesami, pozostawiając w spokoju procesy nieprawdopodobne, ponieważ wymagają one większej energii, niż jest to warte. W przypadku wysokiej fali możliwość rozproszenia jej energii na boki, była potencjalnie zawarta w wodzie i w tej konkretnej fali, podobnie jak i wzbudzenie innej fali z innego kierunku w celu zniwelowania niektórych skutków tej pierwszej. Natomiast zatrzymanie wody w miejscu na jej drodze lub spowodowanie, by zawróciła, było tak nieprawdopodobne w punktu widzenia możliwych zachowań tego żywiołu i tak bezsensowne z uwagi na wielkość potrzebnych nakładów energetycznych, że nawet nie braliśmy takiej ewentualności pod uwagę. Jeśli chodzi o drugą uwagę, to należy nadmienić, że w repertuarze szamana grokking jest tylko jedną z technik. Nie wszyscy szamani ją stosują, nie wszyscy też opanowują ją w dostatecznym stopniu. Dlatego w przypadku wysokiej fali, niektórzy używają intuicji, by porozmawiać z nią, inni pracują z jej snem. Szaman wykorzystuje tylko takie techniki, które według jego wyczucia, mogą okazać się skuteczne w konkretnej sytuacji, co przypomina nam o siódmej zasadzie Huny. Co do trzeciej uwagi, szaman byłby kompletnym głupcem, gdyby wziął na siebie pełną odpowiedzialność za zmianę jakiegokolwiek zdarzenia lub sytuacji, i to nie tylko z powodu energii, zawartej we wszystkim, ale również z tego powodu, że na każde zdarzenie mają wpływ myśli, innych ludzi, będących lub nie będących szamanami. W opisanym przypadku na wyspie Kauai była dostateczna liczba ludzi, którzy modlili się, mając nadzieję i pragnąc, by wysoka fala nie wyrządziła szkód, toteż zadanie szamanów polegało tylko na skupieniu całej tej pozytywnej energii. Natomiast, gdyby dostateczna liczba ludzi z jakichkolwiek powodów chciała, potrzebowała i oczekiwała tej fali lub też obawiała się jej, nawet najpotężniejsi szamani wywarliby na nią jedynie znikomy wpływ. W ostatnich latach stan Teksas (i okoliczne obszary) dotknęła długotrwała, katastrofalna susza. Otrzymaliśmy liczne prośby o pomoc, ale przez długi czas żadne nasze działania nie przynosiły efektów, ponieważ potencjalne możliwości trwania suszy były dużo większe niż potencjalne możliwości jej zakończenia. Wreszcie jedna z szamanek z południowego Teksasu przestała pracować nad całym stanem, a skupiła się na małej dolince, w której mieszkała. Całą noc intensywnie pracowała razem ze swoim mężem (aż dziw, że miał dość cierpliwości, by robić to z nią) i następny dzień był pierwszym z trzech dni, w których w tej okolicy spadł obfity deszcz; nie padał jednak na pozostałym terenie stanu. Może brzmi to jak nonsens, ale człowiek potrafi wpływać na deszcz i to nie tylko na jego sprowadzenie, ale i na odpędzenie. W dodatku, niekoniecznie musi to być skutek działań szamańskich. Pierwszego stycznia od prawie stu lat miasto Pasadena w Kalifornii organizuje paradę i mecz futbolowy. Choć termin wypada w środku okresu deszczowego na tym terenie, dokąd sięgam pamięcią wstecz w tym dniu padało tylko dwa razy. Sam byłem świadkiem, jak lało na Sylwestra, na Nowy Rok było jasno i pogodnie, a drugiego stycznia znowu lało jak z cebra. Sądzę, że zawdzięczamy to połączonym energiom dekoratorów, gości, widzów i izby handlowej. Kiedy potencjalne energie są korzystne, szamański grokking może spowodować to, co wydaje się być cudem, a co w rzeczywistości jest jedynie mądrym wykorzystaniem dostępnych zasobów i naturalnych wzorców. Można sprowadzić deszcz na tereny objęte suszą, można odpędzić deszcz z terenów, na których rzeki wylewają z powodu nadmiaru wody, można zmienić wzorzec wysokiej fali, rozproszyć plamy ropy naftowej, zneutralizować lub wytrącić zanieczyszczenia. Możliwości są szerokie, ale niektóre zmiany wymagają ogromnego zespołowego wysiłku wielu szamanów. DOŚWIADCZ ZJEDNOCZENIA SIĘ Z WODĄ Wykonując podany wyżej proces, zjednocz się z wodą, stając się najpierw duchem wody, a następnie konkretną wodą, na którą chcesz wpłynąć. W przypadku suszy dobre wyniki daje zjednoczenie się z duchem wody, znajdującej się na dotkniętym nią obszarze. Przywołaj wodę do siebie i stań się nią. Odczuj, jak w miarę jej napływania stajesz się dostatecznie ciężki i gęsty, by spaść w postaci deszczu. Możesz również zjednoczyć się z wodą, by dowiedzieć się, czego może Cię ona nauczyć odnośnie przepływu i umiejętności przystosowywania się. Jednoczenie się z kamieniem Wielu moich uczniów ma trudności z jednoczeniem się z kamieniem, ponieważ jego struktura jest, według nich, zbyt zwarta. Stwierdziłem, że ludzie ci w umyśle często próbują zjednoczyć się z danym przedmiotem raczej swoim ciałem fizycznym, niż duchem, a wówczas, oczywiście, duszą się i czują spętani, co czasami całkowicie uniemożliwia grokking. Przypominam więc słuchaczom, że kamień jest żywy, a jego forma jest jedynie wzorcem energetycznym. Nie chodzi o to, by wejść ciałem w kamień, lecz o to, by nasze ciało energetyczne przybrało energetyczny wzorzec kamienia. Kiedy to zrozumieją, idzie im znacznie lepiej. Wszystko jest ze sobą wzajemnie powiązane. Zjawiska naturalne na Ziemi, nie zachodzą bez udziału ludzi. Natura robi swoje nawet wtedy, kiedy na danym terenie nie ma ludzi, ale jeżeli są, zawsze stanowią jej część. Wzajemna wymiana wynika z energii ludzkich emocji. Emocje, pozytywne, czy negatywne, nie wywołują naturalnych zjawisk, ale mogą je wyzwolić lub opóźnić, wzmocnić lub osłabić, przyciągnąć lub oddalić. Człowiek pobudzony emocjonalnie wywiera wpływ na zjawiska Przyrody. Z powodu takiej zależności, gdy szaman próbuje zmieniać jakieś naturalne zdarzenie, skupia się przede wszystkim na zmianie ludzkich emocji, uwikłanych w dane zdarzenie. Taki rodzaj pośredniego uzdrawiania czasami jest łatwiejszy do przeprowadzenia i bardziej skuteczny niż próby pracy z samymi ludźmi, zwłaszcza w skupiskach takich jak wsie, miasta czy regiony. Ciekawym materiałem do badań są trzęsienia ziemi. Na obszarach zamieszkałych przez ludzi mają one bezpośredni związek z napięciami społecznymi. Jeżeli w miejscach zagrożonych tym żywiołem są dostatecznie silne napięcia, to każda gwałtowna zmiana w społeczeństwie lub w środowisku może wyzwolić kataklizm, nawet jeżeli jest to zmiana pozytywna. Podczas lata poprzedzającego śmierć Mao-Tse Tunga - zgodnie z odwieczną tradycją zapowiadania śmierci władcy - Chiny nawiedziły wyniszczające trzęsienia ziemi. Katastrofalne trzęsienia ziemi nastąpiły w Iranie po obaleniu szacha, kończącym panowanie uciążliwego reżimu. W noc, kiedy Królowa Hawajów Liliuokalani została osadzona w więzieniu, ziemia w Honolulu zatrzęsła się z niebywałą siłą. Kiedy premier Związku Radzieckiego mówił w ONZ o zmianach społecznych, w Armenii nastąpił niesamowicie silny wstrząs podziemny. A w roku 1987, po ciężkiej letniej suszy, po jesiennych pożarach lasów i po strzelaninie na autostradzie wczesną zimą, Los Angeles również nawiedziło trzęsienie ziemi. Być może w przyszłości socjologowie będą w stanie przewidywać te kataklizmy znacznie dokładniej niż sejsmolodzy. Jako szamani możemy działać na rzecz złagodzenia napięć społecznych na obszarach podatnych na trzęsienia, zanim one nastąpią, możemy także obniżyć napięcie po kataklizmie, by zmniejszyć prawdopodobieństwo powtórzenia się wstrząsów. Aby zrobić to za Pomocą omawianej techniki, łączymy się najpierw z duchem kamienia, a następnie z podłożem danego miejsca, po czym delikatnie rozciągamy mięśnie, rozluźniamy się i uspakajamy. Podobnie można pracować z erupcjami wulkanów. Łącząc się z płynną lawą możemy albo zmienić jej kierunek, albo zwolnić tempo Przesuwania się, ochłodzić lub zestalić. Nawiasem mówiąc, nie pracowaliśmy nad stosunkowo spokojną erupcją wulkanu Kilauea na hawajskiej wyspie Big Island, ponieważ oprócz zniszczenia kilku dróg, kilku domów i budynków, postawionych na miejscu, o którym wiadomo było, że znajduje się ono na drodze spływu lawy, a także spowodowania smogu wulkanicznego, jedynym innym skutkiem było powiększenie terytorium wyspy. DOŚWIADCZ ZJEDNOCZENIA SIĘ Z KAMIENIEM Zjednocz się z jakimś niestabilnym pod względem fizycznym obszarem świata takim, jak Beijing, Tokio, Los Angeles, San Francisco, miasto Meksyk, Kair czy Teheran i złagodź napięcie pod nim. Ćwicz stapianie się z różnymi przedmiotami (na przykład, z rzeźbą), narzędziami lub maszynami, by się od nich czegoś dowiedzieć. Jednoczenie się z kamieniem może nauczyć również Twoje ku natury siły i stabilności, a także pomóc Ci zdobyć większą wiedzę z zakresu geologii i mineralogii. Jednoczenie się z ogniem Natura ma swoje powody, by wzniecać pożary. Powodem może być potrzeba wzbogacenia gleby o dodatkowe składniki odżywcze, zawarte w popiele, doprowadzenie nasion do kiełkowania (mogą one potrzebować ciepła ognia) albo konieczność przerzedzenia starej roślinności, by nowe rośliny miały warunki do egzystencji. Pożary mogą też służyć zmniejszeniu populacji jakiegoś gatunku zwierząt i nakarmieniu innego. W Afryce widziałem drapieżne ptaki i inne zwierzęta, gromadzące się w pobliżu pożaru, by upolować jakąś ofiarę, która ucieka w popłochu od ognia. Niezależnie od celów, jakim mogą służyć pożary, gdy wybuchają one w pobliżu skupisk ludzkich, nawet te, które pojawiają się w sposób naturalny, są przejawem ludzkich emocji. Najczęściej, chociaż nie zawsze, taką emocją jest gniew. Pożar, który ma do spełnienia jakieś zadanie w przyrodzie, służy też jakiemuś celowi w życiu ludzi. Podobnie, jak choroba jest podejmowaną przez ku próbą rozwiązania jakiegoś problemu, z którym nie poradziło sobie lono, również każda klęska żywiołowa jest próbą rozwiązania problemu, którego lono nie potrafiło rozwiązać. W Malibu, podczas pożaru ściółki leśnej doszczętnie spłonęła szkółka, która istniała tam od trzydziestu lat, natomiast teren po drugiej stronie, należący do sąsiadów poszkodowanego, pozostał nietknięty. Wszyscy bardzo współczuli właścicielowi dopóki nie udzielił on wywiadu miejscowej gazecie, w którym powiedział, że od dłuższego czasu nosił się z zamiarem sprzedaży tego terenu i przeniesienia się gdzie indziej, ale nie mógł podjąć ostatecznej decyzji w tej sprawie. Teraz decyzja została podjęta za niego. Po otrzymaniu odszkodowania mógł spełnić swoje marzenie. W powyższej opowieści wspomniałem, że sąsiedzi pozostali nietknięci. Ciekawe, że pożary na terenach zaludnionych często omijają one pewne budynki, a znajdują drogę do miejsc, które uważane były za bezpieczne. Szamańskim wytłumaczeniem tego faktu jest to, że emocje zamieszkujących tam ludzi odpychają, albo przyciągają ogień. Również we wspomnianym już Malibu mój najstarszy syn mieszkał w przyczepie campingowej na wzniesieniu wśród gór, w miejscu nazywanym Decker Canyon. Kiedy na tym terenie wybuchł pożar, odbierałem telefony z kondolencjami z powodu śmierci syna, który przecież nie mógł przeżyć takiego kataklizmu. W medytacji wszedłem do swojego wnętrza i stwierdziłem, że z moim synem wszystko jest w porządku. Kiedy tylko drogi zostały oczyszczone, pojechałem tam i zobaczyłem, że ogień dotarł do miejsca, odległego o trzydzieści metrów od jego przyczepy, przeskoczył przez nią i stoczył się w dół po drugiej stronie wzgórza, pozostawiając mojego syna i jego rzeczy w stanie nienaruszonym. Ogień bardzo silnie reaguje na ludzkie myśli i emocje, toteż bez ich wyciszenia trudno jest opanować szalejący pożar, ponieważ to one podsycają go. Potężnym narzędziem, którego można użyć do tego celu jest właśnie omawiana technika grokkingu. W Indiach, wśród fakirów - grupy ludzi, którzy żyją z tego, że specjalizują się w pewnych praktykach jogicznych - nie było rzadkością sadzanie siedmioletniego dziecka przed ogniem z poleceniem, by zawarło przyjaźń z jego duchem. Zmuszano je do tego tak długo, aż dziecko (a może Już młody człowiek) osiągało stan całkowitego braku lęku przed ogniem i pełnej jedności z nim, mogąc włożyć rękę do płomienia i chodzić po rozżarzonych węglach, nie czyniąc sobie krzywdy. Na szczęście większość z nas nie musi zarabiać na życie takimi sztuczkami, toteż nie musimy jednoczyć się z ogniem aż do takiego stopnia, ale możemy ćwiczyć jednoczenie się z nim do momentu, kiedy całkowicie przestaniemy się bać tego żywiołu. Niektórzy ludzie nawiązuj ą bardzo dobry wzajemny kontakt z ogniem przy pierwszej próbie zjednoczenia się z nim. Zwykle odczuwają podniecenie, mrowienie i podwyższenie poziomu energii. Kiedy grupa takich ludzi pracuje razem, w pomieszczeniu podnosi się rzeczywista temperatura powietrza. Wyzwaniem dla tych naturalnych „ognistych szamanów" jest konieczność podtrzymywania takiego stopnia oddzielenia od ognia, by mogli przeprowadzać uzdrawianie. Często ludzie ci tak bardzo lubią być ogniem, że podczas grokkingu nie chcą się uspokoić i ostudzić. Prowadząc swoich słuchaczy poprzez ich pierwsze ćwiczenie jednoczenia się z ogniem, zwykle sugeruję, żeby tak jak ogień, uspokoili się, wyciszyli, następnie zmniejszyli się i z płomieni przekształcili w żarzące węgle, a potem w ciepło. Najczęściej działa to doskonale, ale zdarza się, że ktoś, kto za bardzo „uczłowieczył" ogień uważa, że taki proces zabija go albo jest sprzeczny z jego życzeniem. Muszę przypominać im, że ogień nie jest istotą ludzką i pozostaje sobą, niezależnie od tego, jakich jest rozmiarów i jakiego kształtu. Ogień cieszy się tym, że jest i nie czuje, by jakakolwiek zmiana umniejszała jego znaczenie. Jeżeli zastanawiasz się, skąd o tym wiem, to powiem Ci, że przeprowadzałem grokking wiele razy. Największe trudności z jednoczeniem się z ogniem mają ci, którzy w przeszłości przeżyli niemiłe zdarzenia związane z tym żywiołem. Jednoczenie się z ogniem odnawia u nich wspomnienia tych przeżyć, a mogą one kojarzyć się z takim strachem i gniewem, że ludzie ci nie są w stanie wykonywać tego ćwiczenia. W takiej sytuacji jednym z rozwiązań jest zmiana reakcji na przeżyte doświadczenie. Inne rozwiązanie, to przeprowadzenie bardzo wyraźnego rozgraniczenia między ogniem, z którym pracują i każdym innym ogniem. Jeszcze inne polega na tym, by ćwiczyć tak długo, aż strach i gniew przestaną się pojawiać. DOŚWIADCZ ZJEDNOCZENIA SIĘ Z OGNIEM Zjednocz się z jakimś pożarem, o którym dowiedziałeś się z wiadomości radiowych lub telewizyjnych. Odczuj, że nic nie stoi na przeszkodzie, by go zmienić. Będąc ogniem podejmij decyzję, że przestajesz się wzmagać, uspokajasz się, stopniowo zaczynasz się zmniejszać, następnie przekształcasz w żarzące się węgle, aż wreszcie stajesz się tylko ciepłem. Poczuj się dobrze będąc jedynie ciepłem. Pobłogosław ducha ognia i wyjdź z tego stanu. Zjednocz się z jakimkolwiek innym ogniem i odczuwaj jego energię, światło i ciepło. Zachowując l procent swojej własnej świadomości, powiedz swojemu ku, by zapamiętało ten wzorzec, a następnie odłącz się od ognia. Przy innych okazjach jednocz się z ogniem i ćwicz przybieranie jego cech w dowolnym momencie. Jednoczenie się z wiatrem Czasami wiatr nazywany jest „matką pogody", a to z powodu ważnej roli, jaką spełnia on w jej tworzeniu i doświadczaniu. Wiatr ma tak wiele bardzo ważnych odniesień do naszego życia (wśród których jest, między innymi, fakt, że oddychamy powietrzem), że umiejętność jednoczenia się z wiatrem jest niezmiernie pożyteczna. Jedną z najpotężniejszych form wiatru jest huragan, którego wzorcem jest okrężny ruch powietrza o prędkości - na obrzeżach - ponad sto kilometrów na godzinę. Huragan jest wykrywalny przez satelity, które mogą śledzić jego przebieg, ale jest on nieprzewidywalny jeśli chodzi o kierunek. Jednym z powodów tego jest fakt, że huragany reagują na ludzkie emocje. Kilka lat temu poproszono moją grupę szamanów o pomoc w związku z huraganem w Zatoce Meksykańskiej, który podążał w kierunku wybrzeży Teksasu. Dostroiliśmy się do huraganu, stwierdziliśmy, że można go zawrócić do Zatoki, toteż zrobiliśmy to. Zjawisko jego odwrócenia pokazano w wieczornych wiadomościach. Byliśmy z siebie bardzo zadowoleni, dopóki nie dowiedzieliśmy się, że następnego dnia huragan pojawił się w Luisianie! Skąd się tam wziął? Nawet przez myśl nam nie przeszło, że takie mogą być skutki naszych działań. Zagłębiliśmy się więc ponownie w siebie, by popracować nad wycofaniem go stamtąd. Ciekawe było oglądanie przez kilka dni w wiadomościach telewizyjnych tych „zawodów w przeciąganiu liny". Huragan przesunął się w głąb lądu, następnie wycofał do morza, potem znów zaatakował ląd i jeszcze raz się cofnął. Wreszcie uświadomiliśmy sobie, że nie zbadaliśmy, jakie rozwiązanie byłoby właściwe, toteż zastosowaliśmy tę technikę jeszcze raz i stwierdziliśmy, że istniał większy powód dla huraganu w Liusianie, więc daliśmy mu swobodę i z następnego wydania wiadomości dowiedzieliśmy się, że wtargnął on daleko w głąb tego stanu, gdzie spowodował duże straty materialne, ale nikt nie stracił życia. Ostatecznie żywioł zanikł na północnym krańcu Luisiany. Na całym obszarze ogłoszono stan klęski. Uwaga wszystkich skierowana została na miejsce, które od dawna było zaniedbywane i w którym panował zastój. Dopiero huragan spowodował, że na obszary te napłynęły pieniądze, przybyli nowi ludzie, życie wielu mieszkańców zmieniło się, nawiązane zostały nowe kontakty. Niszcząca siła huraganu w tamtym momencie okazała się bardzo pożyteczna. Miała ona efekt uzdrawiający, ponieważ żywioł przyciągnięty został przez pragnienie zmiany. W Teksasie nie byłoby takiego skutku, gdyż siłą przyciągającą był tam strach i gniew. Kiedy mówię o przyciąganiu, mam na myśli dosłowne znaczenie tego wyrazu. Jednocząc się z huraganem, możemy wyczuć rodzaj magnetycznego przyciągania w kierunku jakiegoś skupiska ludzi i czasami potrzeba określonego wysiłku woli, by zniwelować je. Jednak nie musimy się martwić tym, że zakłóciliśmy przeznaczenie. Jeżeli istnieje pozytywny cel huraganu, to spełni się on niezależnie od tego, co będziemy robili. Możemy opóźnić go, ale nie możemy mu całkowicie zapobiec, chyba żeby nasze działania szamańskie dostarczyły jeszcze lepszego rozwiązania dla spełnienia się celu danego zdarzenia. W większości przypadków dopiero po fakcie będziemy mogli uświadomić sobie, że było coś, nad czym można było popracować. Jeżeli ktoś nie chce naszej pomocy, to nawet nie myślimy, by mu pomagać. Do huraganów bardzo podobne są tornada. Niosąc destrukcyjny potencjał w naturalny sposób pojawiają się na pewnych obszarach o określonych porach roku, niemniej one również intensywnie reagują na ludzkie myśli i emocje. Podobnie jak pożary, tornada także mają zdolność przeskakiwania lub omijania pewnych miejsc i najwyraźniej szukania innych, które uważane są za bezpieczne. Należy zwrócić uwagę na to, że doświadczenie, wynikające z jednoczenia się z tornadem, bywa bardzo emocjonujące, a podniecenie zniszczeniem tak zabawne, że możemy zapomnieć o tym, iż zamierzaliśmy wyprowadzić tornado z danego miejsca. Grokkingu można używać do pobudzania wiatru i do jego uciszania. Można też wykorzystać tę technikę do tego, by spowodować określony wpływ wiatru na inny żywioł. Odwołam się znów do starego, poczciwego Malibu. Wybuchł tam kiedyś pożar, który zniszczył czterdzieści domów wokół nas. Zagrożona była cała okolica, toteż z trudem nadążałem z pomocą mojej rodzinie w ugaszaniu ognia, trawiącego nasz dach i okoliczne dachy i z likwidacją mniejszych pożarów, zagrażających budynkom, których właścicieli nie było w domu. Problem polegał na tym, że mieszkaliśmy w kanionie, gdzie ogień powodował powstawanie wiatru, który z kolei podsycał płomienie, a dym był tak gęsty, że strażacy nie byli w stanie prowadzić akcji gaśniczej. Kiedy tylko sytuacja w najbliższym sąsiedztwie została opanowana, weszliśmy na dach z moim najstarszym synem, którego już od jakiegoś czasu szkoliłem w szamanizmie. Wspólnie zjednoczyliśmy się z wiatrem, by go uciszyć. Impet wzorca utrudniał nam to, ale po dwudziestu minutach nieprzerwanej koncentracji wiatr ucichł, dym się przerzedził, a ogień przestał się rozprzestrzeniać, toteż strażacy mogli przystąpić do dogaszania go. Pragnę dodać, że w kategoriach pierwszego poziomu nie było żadnego powodu, by w tej sytuacji wiatr ustał. DOŚWIADCZ ZJEDNOCZENIA SIĘ Z WIATREM Zacznij od obszaru, na którym mieszkasz i zjednocz się z wiatrem, by odczuć, jak się porusza, jak zmienia swój ruch i kierunek. Słuchaj prognoz pogody i jednocz się z wiatrem, by przeprowadzać proces uzdrawiania i wprowadzania harmonii w sytuacjach, które według Twojego odczucia proszą o to. Pamiętaj, by sprawdzić, czy jest to właściwe. Jednocz się z wiatrem, by nauczyć się lekkości, wolności i wesołości, a także by odczuć wpływ na ruch innych istot. Jednoczenie się z roślinami Mam znajomą, która przeprowadza grokking z roślinami. Postawiła sobie za cel spowodowanie, by rośliny kwitły i wydawały owoce jednocześnie, czego potrafią dokonywać niektórzy mistrzowie w Indiach. Nie wiem, czy osiągnie właśnie ten cel, ale wiem, że ma już dobre wyniki w innych działaniach. Widziałem, jak sadziła pestki dyni, a za dwa dni dziesięciocentymetrowe pędy z dużymi liśćmi stały już równo jeden obok drugiego. Jednym ze sposobów pracy z roślinami jest łączenie się z nimi, dzięki czemu możemy stwierdzić, jaki jest ich stan, sytuacja i potrzeby, a następnie zająć się zaspokojeniem tych potrzeb. Jeżeli połączymy się z jakąś rośliną i stwierdzimy, że chce jej się pić, po wyjściu z grokkingu możemy napoić ją. Można też, będąc w stanie zjednoczenia z nią, zapuścić korzenie tak głęboko, by znaleźć wodę w ziemi albo wezwać na pomoc ducha deszczu. Potrzebę zwiększenia energii słonecznej możemy zaspokoić, rozkładając szerzej liście, a pobudzając ruch soku roślinnego, dodamy więcej życia poszczególnym częściom rośliny. Można też rozrosnąć się, wypuszczając nowe pędy. Hodowcy wiedzą, że rośliny stresują się zarówno zbyt dużymi zmianami, jak i brakiem zmian w ich środowisku, a także substancjami trującymi. W wyniku takiego stresu rozwijają się choroby, grzyby i szkodniki. Dlatego, kiedy zjednoczymy się z rośliną, często najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest pomoc w odprężeniu się. Ale jeżeli chcemy spowodować jej intensywniejszy wzrost, zakładając, że jest ona stosunkowo mało zestresowana, najlepszym sposobem na to jest wywołanie w niej stanu podniecenia. Zwiększa to energię, która z kolei pobudza aktywność rośliny, a to prowadzi do intensywniejszego działania naturalnych i wyuczonych wzorców, o czym dobrze jest pamiętać przy pracy z każdym z wymienionych siedmiu elementów. Fakt, że myśli i emocje człowieka mają wpływ na rośliny, został udokumentowany wieloma badaniami. Mówiąc najprościej, rosną one lepiej, kiedy chwalimy je, a krytykowanie prowadzi do zahamowania ich wzrostu. Natomiast, ujmując zagadnienie bardziej kompleksowo, jeżeli we właściwy sposób dostroimy się do nich, rośliny będą czyniły dla nas cuda i zdradzą nam swoje niewiarygodne tajemnice. W takim zestrojeniu byli Luther Burbank i George Wshington Carver. Współpracując z Przyrodą Burbank wyhodował ponad tysiąc roślin, które nigdy przedtem nie istniały, takich jak gigantyczne stokrotki, lepsze ziemniaki, nektarynki, kaktusy bez kolców i szybko rosnące drzewa, dające surowiec w postaci twardego drewna. Trzęsienie ziemi z roku 1906, które zniszczyło San Francisco i zrównało z ziemią rodzinne miasto Burbanka, Santa Rosa, jego szklarnie pozostawiło w stanie nietkniętym, co sam gospodarz przypisywał swoim harmonijnym związkom z Naturą. Choć Burbank sam zaznaczał, że jego rozmowy z roślinami przepełnione były miłością, że przymilał się do nich, by zechciały stosować się do jego życzeń, to jego powiązania z florą były czymś głębszym, niż tylko kontaktami na poziomie intuicyjnym. Nie było wątpliwości, że idąc wzdłuż gęsto zarośniętych grządek jednoczył się na swój sposób z roślinami, będącymi jeszcze w postaci nasion i z już kwitnącymi, nawiązując kontakt z tymi, które rosły dobrze i tymi, które rosły gorzej. Towarzyszący mu zawsze w obchodzie jego agent mówił, że nawet będąc bardzo blisko gospodarza nie mógł stwierdzić nic szczególnego, ale wyglądało na to, że Burbank posiadał jakiś niecodzienny instynkt, toteż wystarczyło, że spojrzał na roślinę i już wiedział wszystko. To, co robił, najdokładniej wyjaśnił w wykładzie pod tytułem: „Jak wyhodować nowe odmiany owoców i kwiatów": Wsłuchuj się cierpliwie, spokojnie i z należytym szacunkiem w kolejne lekcje, których Matka Natura chce nas nauczyć, rzucając światło na to, co dotąd było tajemnicą tak, by każdy, kto pragnie, mógł ją odkryć. Natura zdradza swoje sekrety tylko tym, którzy są pasywni i receptywni. Innym człowiekiem, który dokonywał niewiarygodnych rzeczy z roślinami, był George Washington Carver. Zaczął od orzeszków ziemnych i batatów, a potem z roślin, nad którymi pracował, wyprodukował setki oddzielnych, ważnych pod względem ekonomicznym produktów. Dokonywał tego nie drogą badań naukowych, analiz czy eksperymentów, ale poprzez komunikację z roślinami na głębokim poziomie. Gdy pytano go, jak dokonuje takich cudów, odpowiadał, że wszystko, co żyje przemawia do niego i że „Wiedzę, którą posiadłem, uzyskałem dzięki obserwacji i miłości do wszystkiego". Największa część jego pracy została wykonana w jego prywatnym laboratorium, w którym nie było miejsca dla żadnych książek, natomiast był czas na komunikowanie się z roślinami, by uczyć się od nich tego, co miały do przekazania. Na krótko przed śmiercią Carver powiedział, że dotykając kwiatu „...dotykam nieskończoności. Jest to ten sam cichy głos, który przywołuje wróżki i elfy". DOŚWIADCZ ZJEDNOCZENIA SIĘ Z ROŚLINAMI Zjednocz się z roślinami, znajdującymi się w Twoim domu, by dowiedzieć się, jak one myślą, co czują, jak doświadczają życia. Jeżeli chcesz pójść dalej, zasadź kilka ziarenek lub sadzonek i jednocz się z nimi w miarę ich wzrostu, dodając własne pragnienie, by rosły szybciej i silniej się rozrastały. Jednocz się z roślinami, o których wiesz, że mogą potrzebować pomocy, na przykład, z drzewami, które powoli usychają, lub tymi, które mają nadmiar wody. Jednocz się z roślinami również po to, by uzyskać wiedzę na temat cykli życia i śmierci, zmiany dnia i nocy, wzrostu i wydawania owoców, faz Księżyca i cykli słonecznych, wykorzystania energii i transformacji. Spróbuj jednoczyć się z ziołami i lekami pochodzenia roślinnego, by raczej - w charakterze eksperymentu - poznawać ich właściwości uzdrawiające niż je zażywać. Jednoczenie się ze zwierzętami W każdej kulturze szamańskiej, którą znam, zwierzęta traktowane są - przynajmniej częściowo - jako przewodnicy i nauczyciele, pokazujący nam, jak żyć w pełnej harmomii z Duchem Natury. Ludzie Zachodu uważają zwykle, że o faunie można bardzo wiele dowiedzieć się po prostu obserwując zachowanie zwierząt. Jak się prawdopodobnie domyślasz, nie to mam na myśli. Aby uzyskać wszechstronną wiedzę na ten temat, musimy komunikować się ze zwierzętami, a nawet posuwać się dalej i jednoczyć się z nimi. Dopiero wówczas będziemy mogli dowiedzieć się maksymalnie dużo o Naturze. Wszystkie najstarsze tradycje szamańskie wspominają czasy, kiedy ludzie mogli swobodnie porozumiewać się ze zwierzętami; istnieją także opowieści o tym, w jaki sposób zanikła zdolność takiej wzajemnej komunikacji. W naszej własnej kulturze jest wiele relacji o wzajemnych intuicyjnych powiązaniach między ludźmi i zwierzętami, głównie psami i końmi, co oznacza, że talent ten nie zaginął. Większość z takich powiązań łączy się z miłością, przyjaźnią i wzajemną pomocą, a być może i z nauką zwierząt od ludzi. Najlepszą współczesną historię o tym, jak uczymy się od zwierząt opowiedział J. Allen Boone, a dotyczyła ona jego związków z grającym w pewnym filmie niemieckim owczarkiem, który wabił się Strongheart. Będąc niepełnoetatowym opiekunem tego psa Boone rozpoczął swoją pracę z normalnym przekonaniem o wyższości człowieka nad zwierzęciem, ale zmienił to nastawienie całkowicie, kiedy nauczył się prowadzić ciche rozmowy z psem i być receptywnym. Kiedy chciałem i byłem gotowy, by uczyć się od psa, Strongheart dzielił się ze mną cenną wiedzą, wspaniałymi tajemnicami, związanymi z niewiarygodną psią sztuką pełnego i szczęśliwego życia w chwili obecnej niezależnie od okoliczności. Choć opowiadający nie użył tego słowa, ale najwyraźniej opanował on technikę grokkingu, ponieważ stan, którego osiągania nauczył go Strongheart, był tym stanem, w którym każdy z nich „bez wyrzekania się swojej unikalności i indywidualności, harmonizuje się z drugim tak, że sprawiają wrażenie, iż razem funkcjonują jako jedność". Uczenie się od zwierząt poprzez jednoczenie się z nimi polega na uświadamianiu sobie i naśladowaniu ich zachowań w otwarty, egalitarny, receptywny sposób. Uświadamianie sobie zachowań zwierząt oznacza coś więcej, niż tylko przyglądanie się im - oznacza zaangażowanie do tego procesu wszystkich swoich wewnętrznych i zewnętrznych zmysłów. Natomiast naśladowanie ich zachowań jest czymś więcej, niż tylko kopiowaniem sposobu ich poruszania się. Chodzi tu również o imitowanie wydawanych przez nie dźwięków, wczuwanie się w ich emocje, nastawienia i cechy charakteru. Fascynującą rzeczą, jaką zrobił Boone, było sporządzenie słownika synonimów i notowanie cech, które przejawiał Strongheart, tak jak gdyby jego podopieczny był jakąś uniwersalną istotą, która po prostu przebywa na Ziemi w postaci psa. A więc, oprócz obwąchiwania, biegania i szczekania, objawiały się takie cechy jak odwaga, ufność, współczucie i wiele innych. Wszystko, co zwierzę robi, ma swój cel, a każdy cel jest ściśle związany z chwilą obecną. Zwierzęta nie rozmyślają o przeszłości i przyszłości. Jeżeli pies wykonuje zadanie, którego nauczył się w przeszłości, zawsze jest to reakcja na bodziec, który istnieje w teraźniejszości. Kiedy wiewiórka gromadzi orzechy na zimę, nie jest to z jej strony planowanie przyszłości, lecz stosowna reakcja na aktualne sygnały, pochodzące ze środowiska, które wskazują, że nadszedł czas na zbieranie orzechów. Dopóki nie zaczniesz dostatecznie często ćwiczyć jednoczenia się ze zwierzętami, by dowiedzieć się, jak one doświadczają życia, nie będziesz właściwie wiedział, czym jest chwila obecna. Nie mówię, że wyciąganie wniosków z przeszłości, czy planowanie przyszłości jest złe; mówię jedynie, że doświadczanie chwili obecnej jest dobre, a nawet bardzo dobre. DOŚWIADCZ ZJEDNOCZENIA SIĘ ZE ZWIERZĘTAMI Zjednocz się z jakimś zwierzęciem, by doświadczyć, co to znaczy nim być. W charakterze wzorców wykorzystaj zwierzęta, które sam masz w domu lub które mają Twoi sąsiedzi, jednocz się z mieszkańcami ogrodu zoologicznego lub też ze Zwierzętami Mocy. Zbadaj poprzez grokking jakieś chore lub zestresowane zwierzę; użyj znanych Ci technik szamańskich, by usunąć ból, jaki odczuwasz, będąc danym zwierzęciem i uzdrowić siebie, jako to zwierzę. Przeprowadzaj grokking z różnymi zwierzętami, by dowiedzieć się więcej o życiu i o szczególnych cechach, jakie dane zwierzę posiada. Jednoczenie się z ludźmi Stosowanie techniki grokkingu w odniesieniu do ludzi jest chyba najtrudniejsze, ponieważ są oni zbyt podobni do nas. Co prawda, może nam się wydawać, że jest to łatwiejsze, ale trudność polega na tym, by potrafić nie przenieść do grokkingu własnych wzorców. Podobnie, jak w przypadku zwierząt i wszystkiego innego, trzeba być otwartym, receptywnym i nie mieć żadnych uprzedzeń. Im bardziej jesteśmy zamknięci, im mniej akceptujemy samych siebie i im więcej mamy uprzedzeń, tym trudniej będzie nam zjednoczyć się z innym człowiekiem. Grokking stosowany w odniesieniu do ludzi może prowadzić także do niecodziennych odkryć. Kiedyś uczyłem pewną kobietę, jak zastosować tę technikę w odniesieniu do jej męża, by poprawić ich związek. Zaczęła ona mówić, chodzić i myśleć jak on, w wyniku cze-go jej mąż zaczął otwierać się i zmieniać swoje nastawienie do niej na coraz bardziej przyjazne. Tyle, że ona sama stwierdziła, iż właściwie, to wcale go nie lubi. Stapianie się z ludźmi w celu uzdrawiania jest i łatwiejsze i, zarazem, trudniejsze. Łatwiejsze, ponieważ z ludzkim organizmem jesteśmy bardziej obeznani, a trudniejsze z powodu lęku przed choroba. Kiedy jednoczymy się z człowiekiem, który jest chory, musimy być w stanie odczuwać to samo, co ta osoba, bez identyfikowania się (w tym jednym procencie) z tymi odczuciami. Jeżeli utożsamimy się z czymś w stu procentach, możemy po zakończeniu grokkingu zacząć naśladować część tego wzorca i odczuwać go w swoim ciele jako reakcje własnego organizmu. Można to zmienić, mówiąc stanowczo swojemu ku: „Przestań natychmiast! To nie jest moje odczucie! Natychmiast przywróć normalny stan!" Następnie należy zrelaksować się. Jeżeli z jakiegokolwiek powodu to nie zadziała, użyj swoich umiejętności uzdrawiających w odniesieniu do samego siebie. A wracając do grokkingu - działając jako osoba, z którą się jednoczysz, używasz umiejętności uzdrawiania również w odniesieniu do samego siebie. Możesz więc porozmawiać ze swoim ku, zastosować hahi na sobie, zmienić sen swojego ciała lub zastosować cokolwiek innego, czego się nauczyłeś. Jeden z moich przyjaciół, gdy otrzymuje prośbę o uzdrowienie, doskonale jednoczy się z daną osobą, a następnie, jako ta osoba, wychodzi, by dobrze się zabawić. Z powodu rezonansu i wzajemnych relacji, ustanowionych podczas grokkingu osoba, z którą pracujemy, uzyskuje korzyść na poziomie ku. Jedną ze wspaniałych rzeczy, dotyczących techniki stapiania się z ludźmi jest to, że osoba z którą pracujemy, nie musi być osobą żyjącą, nie musi być również istotą ludzką. Kiedy wykonujemy grokking, łączymy się ze wzorcem energetycznym, a nie z istotą fizyczną. Jeśli chodzi o osoby, które już zmarły, te, które w przeszłości były zwykłymi ludźmi lub mistrzami duchowymi, to ich wzorce energetyczne ciągle jeszcze istnieją, toteż można się z nimi jednoczyć i uczyć się od nich. Robimy to w ten sposób, że skupiamy świadomą uwagę na danej osobie i pozwalamy naszemu ku wykonywać grokking. Mówiąc, że możemy jednoczyć się nawet z istotą, która nie jest człowiekiem, mam na myśli to, że technikę tę można stosować również w odniesieniu do energetycznych wzorców postaci fikcyjnych. Superman i seks-bomba również są „do wzięcia". DOŚWIADCZ ZJEDNOCZENIA SIĘ Z CZŁOWIEKIEM Zjednocz się swoim przyjacielem, który jest chory, odczuj, jakie czynniki spowodowały chorobę i użyj wszelkich znanych Ci sposobów, by uzdrowić „siebie". Przeprowadź grokking z kimś, kto jest zdrowy, ale posiada cechy, które i Ty chciałbyś posiąść. W stanie głębokiego stopienia się z tą osobą powiedz swojemu ku, by zapamiętało ten wzorzec. Stwórz w umyśle duchową formę idealnego mistrza szamanizmu, pełnego bezwarunkowej miłości, posiadającego ogromną moc i dysponującego wszelkimi umiejętnościami szamańskimi, a następnie zjednocz się z tą postacią, by nauczyć się jej wzorca energetycznego. Na zakończenie pragnę dodać, że im częściej ćwiczysz jednoczenie się z czymkolwiek, tym większej nabierasz wprawy; im częściej jednoczysz się z wzorcem, który chcesz przejąć, tym bardziej go sobie utrwalasz. PRZYGODA ÓSMA WZMACNIANIE SWOJEJ ENERGII TWÓRCZEJ 'Ike no i ka la o ka 'ike; mana no i ka la o ka mana (Jest czas na zdobywanie wiedzy i czas na przejawianie mocy) Wszystko jest energią, a energia, jak widzieliśmy, jest ruchem lub działalnością, wywierającą wpływ na otoczenie i pociągającą za sobą zmiany. Jednak, aby wprowadzać zmiany, musimy mieć co zmieniać. Oznacza to, że musi istnieć coś, na co energia mogłaby wywrzeć wpływ i co w jakikolwiek sposób różni się od energii, wywierającej ten wpływ. Kiedy ciepło wchodzi w kontakt z lodem, ten zmienia swoją postać i wzorzec, stając się wodą. Jeżeli ciepło przestaje być dostarczane, pierwotna energia cieplna pochłaniana jest przez wodę i staje sią energią wody. Brzmi to nieco dziwnie, ponieważ zwykle myślimy o wodzie jako energii wtedy, kiedy jest ona w ruchu lub powoduje napór. Jednakże na poziomie cząsteczek i atomów nawet stojąca woda jest w nieustannym, szybkim ruchu i aby nie przeszła ona w inny stan skupienia, konieczne jest podtrzymywanie danego wzorca ruchu energii. Gdy woda otrzymuje dawkę ciepła większą od ciepła, które jest już w niej zawarte (tzn. jeżeli otaczająca temperatura jest wyższa od temperatura wody), jej cząsteczki zaczynają wibrować szybciej, toteż zmienia się jej wzorzec (postać). Umiarkowana ilości dodatkowej energii cieplnej powoduje parowanie. Jeżeli, natomiast, dodatkowego ciepła jest bardzo dużo, woda przechodzi w stan lotny, w którym ruch cząsteczek jest dużo szybszy niż w jej postaci płynnej i wielokrotnie szybszy niż w postaci stałej (lodzie). Mówimy tu o zwiększaniu energii wody w określony sposób, dzięki czemu stopniowo nabiera ona cech innego wzorca energetycznego. Zauważ, że w takim przypadku właściwie nic nie dodajemy do niej, powodujemy jedynie, że wchodzi ona w kontakt ze źródłem ciepła i zaczyna rezonować z jego wibracjami, upodabniając się do nich w takim stopniu, w jakim może, a czyniąc to, zmienia postać. Również metale rezonują z wibracjami ciepła, ale mimo wzrastania jego ilości, znacznie dłużej niż woda zachowują swój pierwotny wzorzec. Podwyższanie się temperatury również w metalach wywołuje zmiany, ale potrzeba wiele ciepła, by stały się one dostrzegalne nieuzbrojonym okiem. Natomiast gaz o nazwie propan, który już sam w sobie ma wysokie wibracje, potrzebuje niewiele dodatkowej energii cieplnej, by wybuchnąć i w gwałtowny sposób zmienić postać. Mówię o tym dlatego, że chcę, byś jako szaman miejski, pomyślał o energii inaczej, niż to zwykle ma miejsce. Wszystko jest energią, a więc wokół nas istnieje ogromna liczba różnych wzorców energetycznych, z których wszystkie w różnym stopniu wpływają na siebie wzajemnie. Zgodnie z naszą filozofią wszystko posiada ku, a ku najintensywniej reaguje na takie pole energii, które jest najsilniejsze, najbliżej położone i najlepiej rezonuje z jego własnymi wibracjami, a mówiąc inaczej - najsilniejszą reakcję ku powoduje wzorzec energetyczny, który jest najbardziej podobny do wzorca danej rzeczy (lub jakiejś jej części). Na przykład, w wodzie zawarta jest już jakaś ilość ciepła, nawet, jeżeli jest ona w postaci lodu. Gdyby tak nie było, woda nie mogłaby rezonować z energią cieplną. Ale potencjalną zdolność wpływania aa rzeczy posiada nie tylko ciepło. Wodę (jej Wzorzec), podobnie jak wszystko, można zmieniać przy pomocy różnego rodzaju energii, łącznie z energią myśli. Energia podąża za uwagą, a więc myśl wywołuje zmiany tam, gdzie dostatecznie dobrze rezonuje z obiektem koncentracji uwagi. Jednak, jak widzieliśmy w przypadku wody, zwiększanie energii powoduje intensywniejsze jej oddziaływanie. Energia cieplna, większa ftiż wzorzec energii cieplnej już zawartej w danej ilości lodu, może spowodować, że zacznie on zamieniać się w wodę. Jeżeli ilość dostarczanej energii cieplnej lub jej amplituda będzie coraz większa, woda zacznie zamieniać się w parę wodną. Podobnie rzecz ma się z naszymi myślami - jeżeli w jakiś sposób potrafimy zwiększyć amplitudę ich drgań myśli, będą one skuteczniej dokonywały zmian. Wszelkie zmiany zachodzą drogą indukcji, drogą wywierania wpływu na wzorzec danej rzeczy przez inną rzecz, posiadającą podobny wzorzec. Nie musi on być kompletny, ponieważ każdy większy wzorzec zwiera w sobie wiele mniejszych. Wszyscy jesteśmy istotami unikalnymi. Nikt inny nie jest taki, jak my, nawet jeżeli jesteśmy jednym z identycznych bliźniąt. Jednakże w ramach naszego unikalnego ciała, umysłu i ducha istnieje niezliczone mnóstwo różnych, działających w każdym momencie powtarzalnych wzorców. Istnieją wzorce związków chemicznych, narządów wewnętrznych, wspomnień, potencjalnych możliwości, by wymienić tylko kilka z nich. Często, by zmieniać całość, wystarczy zmienić część, na przykład, zmieniając wzorzec tylko bólu głowy, można spowodować, że będziemy czuli się znacznie lepiej ogólnie. Moc Kimana Przez wiele lat przeprowadzałem szerokie badania niezwykłych energii i ich zastosowań. Napisałem na ten temat szereg książek i artykułów. Jako inicjator różnych badań znalazłem wiele dowodów na to, że istnieje pewien rodzaj przenikliwej energii, której można doświadczyć. Chociaż, jak dotąd, nie poddaje się ona żadnym próbom przeprowadzenia niezależnych pomiarów za pomocą przyrządów, to używając różnych narzędzi można ją wzmacniać, wytwarzać i przetwarzać tak, by wpływać na umysł i materię w celu ich zmieniania. Nie ma żadnych wątpliwości, że ona istnieje, ale jak na razie z pomocą różnych środków można jedynie zademonstrować jej efekty. Być może efekty te pochodzą od różnych rodzajów energii, ale skoro są takie same niezależnie od tego, w jaki sposób dociera ona do naszej świadomości, zamierzam uprościć sprawę zakładając, że energia istnieje i jest jedna. Zgodnie z odwieczną tradycją, polegająca na tym, że każdy nadawał jej własną nazwę, ja określę ją słowem kimano, co ogólnie oznacza „wzmocniona moc". Mamy wiele praktycznych powodów, by pracować z tą energią. Jeżeli będziesz korzystał z wiedzy, zawartej w tej książce, to stwierdzisz, że kimana wzmacnia moc duchową i inspirację, uzyskiwaną od kane, podwyższa koncentrację i wzbogaca wyobraźnię lono, pogłębia wiedzę i pamięć ku, a także poprawia jego kondycję fizyczną. W celu rozszerzenia normalnie posiadanych możliwości energetycznych szaman powinien nauczyć się używać narzędzi, o których będzie mowa niżej, a także innych. Pomogą one wykształcić u siebie nawyk stałego działania na wyższym potencjale. Wspomaganie się energią z zewnątrz przypomina praktykowanie jakiejś umiejętności na podstawie książki dotąd, aż opanujemy ją w takim stopniu, że już nie będziemy musieli dłużej korzystać z opisu, chociaż od czasu do czasu będziemy mogli zajrzeć do niego w celu odświeżenia go w pamięci. Kiedy nasze ku przyzwyczai się do działania na wyższym poziomie energetycznym, samo będzie dążyło do podtrzymywania takiego stanu, ponieważ ma ono dostęp do tego samego źródła, z którego energię czerpią omówione niżej narzędzia. Pamiętaj, że narzędzia jako takie nie dostarczają nam mocy, lecz jedynie stymulują naszą własną. Kimana linearna Wszystkie częstotliwości drgań są wzorcami energetycznymi i - jak już wiemy - dana częstotliwość ma zdolność wzbudzania rezonansu, czyli wywierania wpływu energetycznego na podobne częstotliwości. Jednym ze sposobów uzyskania takiego efektu jest zastosowanie linearnej miary długości fal. Pewien mój przyjaciel, obeznany z działaniem radia powiedział mi, że aby móc odbierać kilkunastometrowe fale, potrzebował anteny tej samej długości. Antenę można zwinąć w spiralę, ale jej długość musi być dokładnie taka. Wszystko wskazuje na to, że do energii kimana można się dostroić również przy pomocy anteny o odpowiedniej długości. Kilka lat temu zaprezentowano mi coś, co nazywało się „cubit wand" (pręt o długości jednego łokcia). Był to dwudziestopięciocalowy kijek. W tym miejscu nie ma potrzeby wyjaśniać, dlaczego wybrana została właśnie taka długość. Ważne jest jednak, że to właśnie ona wytwarza takie efekty energetyczne, jakie ja osiągałem przy pomocy zupełnie innych środków (z których niektóre omówię niżej). Mówiąc krótko, przy dostatecznej wrażliwości, trzymanie w ręku takiego kijka powoduje odprężenie - jeżeli jesteśmy spięci, lub do-energetyzowanie, jeżeli jesteśmy odprężeni. Trzymając dłużej ten kijek możemy poczuć mrowienie w rękach lub w innych częściach ciała, doświadczyć rozjaśnienia umysłu i wyostrzenia wyobraźni. Gdybyśmy przeprowadzili badania, stwierdzilibyśmy, że wzrasta nasza fizyczna siła i wytrzymałość. Trzymanie takiego prętu w ręku podczas wycieczki, lub prowadzenia jakichś zajęć, pomaga pozostawać w stanie odprężenia i w pełni korzystać ze swoich zasobów energetycznych. Nasza aura wzmacnia się, a skutkiem tego jest wzmocnienie również potęgi naszych myśli i charyzmy. Być może jest to klucz do zrozumienia, jak działają czarodziejskie różdżki i kije wojenne. Długość dwudziestu czterech czy dwudziestu sześciu cali nie daje efektu, jaki uzyskuje się przy pręcie dwudziestopięciocalowym. Wykonywałem takie narzędzie z drewna, z plastiku, miedzi, sznurka i liny i najwyraźniej rodzaj materiału nie ma tu znaczenia, ale muszę powiedzieć, że najlepsze efekty uzyskiwałem ze sznurka i liny, jednakże tylko wtedy, kiedy były one mocno napięte, a nie puszczone luźno. Ponieważ lubię wiedzieć możliwie jak najwięcej, przeprowadzałem różne eksperymenty, by stwierdzić, na ile istotna jest wspomniana długość. Najpierw wykonałem kij o długości pięćdziesięciu cali, a więc dwa razy większy. Kiedy użyłem go po raz pierwszy na szlaku Kalalau w północnej części Kauai, dopiero inni ludzie uświadomili mi, na ile był skuteczny. Byłem na przechadzce z żoną i znajomym i zanim się zorientowałem, wyprzedziłem ich znacznie idąc krokiem, który uważałem za spacerowy. W pewnym momencie napotkani spacerowicze, spoglądając na mnie ze zdziwieniem, powiedzieli: „Tak należy iść!" Początkowo pomyślałem, że zwrócili uwagę na używanie kija, ale nagle uświadomiłem sobie, że szedłem pod górę po stromym zboczu tak, jakby to była równa droga. Poprosiłem żonę i przyjaciela, którzy początkowo nie chcieli chodzić z kijem, by jednak wypróbowali go i oboje doświadczyli tego samego - szybkiego wyprzedzania innych ludzi bez żadnego wysiłku. Teraz pięćdziesię-ciocalowe kije stale towarzyszą nam w spacerach. Ciekawość mobilizowała mnie do dalszych eksperymentów. Stwierdziłem, że krytyczną liczbą nie było dwadzieścia pięć. Jej podwojenie do pięćdziesięciu dało doskonałe wyniki, ale jej połowa, czyli długość 12,5 cala nie miała żadnych specjalnych właściwości. Odkryłem, że tą krytyczną długością było pięć cali. Nie wiem dlaczego, ponieważ jeszcze nie stwierdziłem, z czym rezonuje długość pięciu cali, ale pręty o długości pięciu, dziesięciu, piętnastu i dwudziestu cali działają prawie równie dobrze, jak pręt dwudziestopięciocalowy. Mówię „prawie równie dobrze", ponieważ jednak najlepsze wyniki daje pięć, dwadzieścia pięć i pięćdziesiąt cali. Omawiam tylko te wymiary, ponieważ nie eksperymentowałem z prętami o większej długości. Nie przeprowadzałem także prób ze skalą metryczną. Pręt długości pięciu cali z drewna, plastiku lub metalu jest całkiem poręczny, można go nosić ze sobą, włożyć do kieszeni lub portfela, można też trzymać go w ręce, by wzmacniać swoje myśli i bycie tu i teraz, kiedy myślimy nad czymś lub wygłaszamy jakieś przemówienie. Zgodnie z trzecią zasadą szamańską, skupianie uwagi na trzymanym pręcie wzmacnia jego efekt energetyzujący. Jeżeli podczas medytacji lub długiego haipule będziemy trzymali obiema rękami dwudziestopięciocalowy pręt, to wzmocni on swoją energią to, czego będziemy doświadczali, a także przez krótki czas po medytacji pozostaniemy doenergetyzowani. Możemy też naładować się energią kimana leżąc na podłodze między dwoma prętami o długości pięćdziesięciu cali. Każdy z nich emituje energię, a nakładające się pola wzajemnie się wzmacniają. Leżenie między dwoma prętami daje silniejszy efekt, niż jeden pręt leżący w pobliżu. Kimana rotacyjna Na początku lat siedemdziesiątych Charles Sherburne demonstrował w różnych miejscach Los Angeles coś naprawdę niezwykłego. Był to przedmiot w kształcie kajaka, wykonany z drewna lub plastiku. Ze względu na kształt i wypolerowaną powierzchnię przedmiot ten był piękny i przyjemny w dotyku. Niezwykłe natomiast było jego zachowanie. Jeżeli został umieszczony na równej, gładkiej powierzchni i wprawiony w ruch obrotowy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, obracał się płynnie dłużej, niż się sądzi, że powinien. Wprawiony w taki sam ruch, ale w odwrotnym kierunku obracał się przez chwilę, a następnie zaczynał kiwać na boki, potem zatrzymywał się i przez chwilę kręcił odwrotnie. Wyglądało na to, że opiera się on ruchowi w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Najbardziej zadziwiające było to, że zachowanie tego niewinnego przedmiotu jaskrawo naruszało przynajmniej jedno z newtonowskich praw zachowania ruchu („poruszające się ciało pozostaje w ruchu, dopóki nie zadziała nań siła z zewnątrz"). Przyczyną wyhamowania ruchu obrotowego było tarcie i grawitacja, stanowiące siły, działające z zewnątrz, ale co, u licha, powodowało kiwanie się i zatrzymywanie, zanim one zadziałały?! Zachodziły tu aż trzy zjawiska, dla których nie było żadnego wytłumaczenia. Pokazy Sherburne'a ekscytowały wiele osób, ale i wiele osób unieszczęśliwiły. Częściowo taka reakcja ludzi wynikała z zachowania się tego przedmiotu, ale częściowo związana była z tym, że Sherburne poinformował, iż proporcje wymiarów tego przedmiotu wziął z opisu Arki Noego, podanego w Genesis (długość 300 cali, szerokość 50 cali i wysokość 30 cali) i nazwał ten przedmiot właśnie arką. Kupiłem od niego taki przedmiot i przez długi czas wykorzystywałem go, by demonstrować istnienie większej liczby nie odkrytych aspektów Wszechświata, a również po to, by ponabijać się z fizyków i innych naukowców. Miałem nawet zgrabną teorię na temat energii spiralnych, która wyjaśniała, skąd się wziął efekt obrotu odwrotnego do ruchu wskazówek zegara. Aby wykazać, że me miał on nic wspólnego z siłą Corilisa (efektem związanym z obrotem Ziemi, w wyniku którego ruch obrotowy cyklonów na półkuli południowej jest zgodny z kierunkiem ruchu wskazówek zegara, a na półkuli północnej jest przeciwny) zabrałem swoją arkę na Tahiti i zademonstrowałem, że działa ona jednakowo na obszarach położonych zarówno na pomoc jak i na południe od równika. Moją zgrabną teorię obalił jeden z uczniów, który przysłał mi dwa egzemplarze arki wykonane z tej samej gałęzi leszczyny. Jeden egzemplarz działał tak jak mój, a drugi - dokładnie odwrotnie. W ten sposób zrobiłem z siebie pośmiewisko, chociaż wcześniej sam wyśmiewałem się z innych. Później, pod koniec lat siedemdziesiątych w Scientific American ukazał się artykuł na temat innych przedmiotów, które wykazywały takie same własności, jak arka Sherburne'a. Znaleziono je w starych irlandzkich grobach. Wykonane były z kamienia i charaktery-zowały się takim samym zachowaniem podczas obrotu. Archeologowie nazwali je „celtami", a fizycy - „rattleback" (przeciwrurkotkami), ale nikt z nich nie miał pojęcia, do czego służyły. Niektórzy archeologowie wysuwali przypuszczenie, że używali ich wodzowie lub szamani, aby zadziwić miejscową ludność, ale ponieważ nie powodowały zamiany ciemności w jasność, ani nie zmieniały pogody, jest rzeczą mało prawdopodobną, by mogły zrobić duże wrażenie na ludziach, nie mających emocjonalnego stosunku do praw Newtona. Niektóre badania naukowe pokazały, że efekt ten ma zasadniczo związek z kształtem i położeniem górnej i dolnej osi względem siebie. Wykonano wiele modeli tego przedmiotu, które działały tak jak on, ale w dalszym ciągu nie wyjaśniało to zjawiska, ani jego odniesień do praw Newtona. Obecnie w San Francisco można tanio nabyć modele działające na oba sposoby, zależnie od ich konstrukcji. Ale, co z tego? Jak wiele innych osób, traktowałem całą sprawę jedynie jako ciekawostkę, którą zadziwiałem swoich słuchaczy i pobudzałem ich myślenie. Później, podczas przerwy w czasie warsztatów, które prowadziłem w Teksasie, odkryłem w związku z „przeciwturkotką" coś nowego. Rozmawiając z jednym z uczestników zajęć, nagle poczułem, jak od tyłu przez moje ciało przepływa fala energii. Obejrzałem się i zobaczyłem tylko kolejnego ucznia, bawiącego się tym przedmiotem, toteż wróciłem do rozmowy. Kiedy znowu poczułem przeszywającą mnie energię, obejrzałem się, by sprawdzić, czy turkotka jeszcze obraca się. Wydarzenie to zapoczątkowało łańcuch skojarzeń i szereg eksperymentów, które wykazały ostatecznie, że turkotka generuje silną falę energii kimana, pojawiającą się w czasie obrotu i znikającą chwilę po ustaniu ruchu. Jedno z doświadczeń przeprowadziliśmy z butelką taniego wina. Turkotka obracała się obok niego Przez pięć sekund. W ciągu tak krótkiego czasu wino zmieniło się do tego stopnia, że smakowało jak stare i szlachetne. Jeszcze cenniejszym odkryciem (choć to z winem nie było błahe) było to, że skupiając uwagą na obracającej się turkotce ładujemy swoją aurę zdrową energią, uzyskując także inne efekty energetyczne, o których była mowa wyżej. Od tego czasu podobne wyniki zaczęliśmy uzyskiwać przy pomocy żyroskopu. Już to widzę - kiedy wieść o tym się rozniesie, na terenie całego kraju będą organizowane kursy pod hasłem: „Jak 'wykręcić' swoją drogę do sukcesu". Kimana geometryczna Wszystko jest energią, która wibruje według określonego wzorca. Jeden wzorzec lub kombinacja wielu decyduje o tym, jak dana energia się przejawia - jako wiatr, jako ptak czy jako człowiek. Logicznym wnioskiem stąd jest to, że większość wzorców rezonuje z najbardziej podstawowymi energiami. Nasz fizyczny Wszechświat możemy opisać, między innymi, jako kombinację linii prostych i krzywych. Ale same linie nie tworzą wzorców; tworzy je sposób ich połączenia. Podstawową figurą, którą możemy stworzyć z linii krzywej, jest okrąg, a najprostszy kształt zbudowany z linii prostych to trójkąt. Być może powiesz, że to ładne figury, ale one nie tylko są ładne, są również bardzo pożyteczne, ponieważ okręgów i trójkątów możemy używać do rozluźniania mięśni, do zwiększania wrażliwości zmysłów i podwyższania naszych możliwości energetycznych. W jaki sposób? Patrząc na nie, siedząc w nich, rozwieszając je po całym domu. W czasach starożytnych ludzie używali takich wzorców jako mandali, na których skupiali wzrok, lub jako dywaników, na których modlili się, albo jako obrazów, wieszanych na ścianach, by doenergetyzować otoczenie. Często przekształcali podstawowe elementy w bardziej skomplikowane formy, ale okręgi i trójkąty pozostawały podstawą. Okręgi generują energię, która jest relaksująca i pomaga w myśleniu i w medytacjach. Można używać okręgów wyciętych z różnych materiałów, ale także tych tylko narysowanych lub namalowanych na jakiejś powierzchni. Możecie wierzyć, lub nie, ale obręcz hula-hoop jest potężnym narzędziem medytacyjnym. Siedzenie w niej jest bardzo relaksujące i korzystne, zwłaszcza podczas przerw w intensywnej pracy. (Okrąg można ułożyć również ze sznurka, ale nie jest to łatwe.) Bardzo dobrą przeciwwagą do intensywnej pracy, wymagającej ogromnej koncentracji, jest okrąg umieszczony w pobliżu tak, by można było nań spoglądać. Ja na biurku, przy którym pracuję na komputerze, stawiam okrągłą tacę, ale można również położyć obok lub umieścić na ścianie hoop kupiony w sklepie hobbystycznym. Dobrze jest powiesić duży okrąg w oknie. Zmienia on całą perspektywę i doświadczenie, związane z patrzeniem na świat zewnętrzny. Jeżeli chcesz doznać prawdziwej przyjemności, narysuj na białym papierze czarny okrąg o średnicy co najmniej piętnastu centymetrów i popatrz nań przez chwilę. Kiedy w dostatecznym stopniu odprężysz się, poczujesz przypływ energii i doznasz wielu niecodziennych wrażeń wzrokowych. Trójkąt daje efekt stymulowania energii, przydatny w aktywnej medytacji i intensywnej działalności umysłowej i fizycznej. Bardzo dobrym, przenośnym „narzędziem" energetyzującym jest trójkąt zbudowany na podłodze lub na ziemi z trzech prętów o długości pięćdziesięciu cali. Można w nim stanąć lub usiąść. Jeżeli mamy trójkąt, na który po obudzeniu się możemy spojrzeć lub w którym możemy stanąć na chwilę, to łatwiej będzie nam się dobudzić, a kilka trójkątów wokół miejsca pracy wyostrzy nasz umysł i zwiększy wytrzymałość. Ale zadbajmy o to, by w pobliżu było również kilka okręgów, na które można będzie spojrzeć, kiedy będziemy już zanadto spięci. Należy pamiętać, że nie wystarczy, by okręgi i trójkąty były w otoczeniu; dla uzyskania pełnego efektu i maksymalnych korzyści należy skupiać na nich uwagę. Kimana trygonometryczna Z początkiem lat siedemdziesiątych lotem błyskawicy ogarnęła Stany Zjednoczone moda, która zapanowała na kilka lat. Wyobrażam sobie gabinety, poddasza i sutereny na terenie całego kraju, gdzie miejsce zajmują nie używane już piramidy. Jest dla mnie rzeczą zaskakującą, że po przeżyciu tej gorączki, podczas której wydano szereg książek na temat tych konstrukcji, tak mało moich uczniów jest obecnie obeznanych z ich energią. Mówiąc prosto i krótko kształt piramidy, zwłaszcza ten oparty na modelu Wielkiej Piramidy w Egipcie lub na modelu z równymi wszystkimi krawędziami i kątami, posiada cechy, które można byłoby uznać za szczególne, gdyby nie to, że tymi samymi niecodziennymi cechami charakteryzuje się wiele innych rzeczy. Ostatecznie, czymże innym jest piramida jak nie zestawem połączonych wzajemnie ze sobą trójkątów? Jednak wśród udokumentowanych niecodziennych cech piramidy jest niezaprzeczalna zdolność ostrzenia żyletek, konserwacja żywności oraz pobudzanie energii psychicznej i fizycznej człowieka. Moim zdaniem piramida działa jak kondensator, wzmacniający otaczającą ją energię. Niezależnie od tego, jak można wyjaśnić to zjawisko, piramida wytwarza określone efekty energetyczne. Dwa najlepsze sposoby wykorzystania jej dla naszego celu, jakim jest rozszerzenie możliwości i wzmocnienie zdolności człowieka, to powieszenie jednej piramidy nad miejscem, w którym pracujemy, bawimy się, odpoczywamy i śpimy, albo odpoczywanie w wydzielonym miejscu, gdzie zainstalowana jest piramida o regularnej podstawie. Jeżeli w Twojej okolicy nie ma żadnego z nielicznych już producentów piramid, to dla celów osobistych, możesz łatwo wykonać ją sam. Dla zbudowania wiszącej piramidy wystarczy wyciąć z kartonu lub innego sztywnego materiału cztery trójkąty równoboczne. Proponuję, by boki podstawy miały długość 10-12 cali. Następnie należy przyłożyć je do siebie i po zewnętrznej stronie skleić taśmą stykające się krawędzie. Zawiesić taką piramidę można na sznurku, przeciągniętym przez wierzchołek piramidy i zakończonym guzikiem. Z uwagi na to, że działa ona najskuteczniej (jej energia jest najintensywniejsza) wtedy, kiedy jedna jej strona skierowana jest na północ magnetyczną, być może potrzebny będzie dodatkowy sznurek przymocowany gdzieś w rogu, który będzie utrzymywał ją we właściwym położeniu, ale jeżeli otaczające powietrze jest nieruchome, będziesz mógł stwierdzić, że piramida sama ustawia się jedną stroną do północy. Do zbudowania modelu, w którym można byłoby odpoczywać w pozycji siedzącej, należy wziąć osiem rurek lub drewnianych prętów jednakowej długości o średnicy pół cala. Z czterech z nich budujemy na podłodze podstawę; łączymy je ze sobą dowolnym sposobem, a następnie z każdego rogu wyprowadzamy po jednym pozostałe cztery pręty i łączymy je w środku nad podstawą. Jeżeli piramida ma być wysokości dwóch metrów, to pręty muszą mieć długość po trzy metry. Tu również ma zastosowanie zasada, że lepsze działanie całej konstrukcji zapewnia ustawienie jednej jej strony w kierunku północy magnetycznej. Jak pewnie domyśliłeś się już, sam zarys modelu działa równie dobrze, jak piramida, której ściany są wypełnione. Moją ulubioną odmianą piramidy jest tetraedr, czasami zwany piramidą trójstronną. Zbudowany jest on z czterech trójkątów licząc również podstawę. Jest tańszy i prostszy do wykonania, ponieważ do zbudowania modelu wiszącego potrzeba tylko trzech trójkątów, a do modelu stojącego - tylko sześciu prętów. Ponadto, z powodu mniejszej liczby boków, przy tej samej wysokości modelu jego podstawa może być mniejsza. Tak więc, biorąc pręty o długości dwóch metrów i średnicy pięciu szesnastych cala i stosując zasady, o których była mowa wyżej, można zbudować wspaniałą budkę do medytacji o wysokości około dwóch metrów. Dodatkową zaletą tetraedru jest to, że nie wymaga on ustawiania w kierunku północy. Działa optymalnie przy dowolnym ustawieniu. Niektórzy, łącznie ze mną, uważają, że ten model jest bardziej energetyzujący, niż klasyczna piramida. Piramida i tetraedr są trójwymiarowymi modelami trójkąta. Ich ekwiwalentem z podstawą w kształcie okręgu są cylinder, kopuła i stożek. Stożek można zbudować wycinając koło, przecinając je w jednym miejscu od krawędzi do środka i nakładając na siebie rozcięte brzegi tak głęboko, by uzyskać żądany kształt. Eksperymenty pokazały, że najlepsze efekty uzyskuje się ze stożkami, które przy wierzchołku mają kąt prosty. Zamiast zawieszać stożek, można go nosić na głowie, o ile nie przeszkadza nam to, co się z tym kojarzy. Nawiasem mówiąc, czapeczka dla osła miała właśnie uczynić go bystrzejszym. Na głowie można nosić również piramidę, ale stożek jest wygodniejszy i nie musi być ustawiony zgodnie ze stronami świata. Spróbuj, a doświadczysz ciekawych efektów energetycznych. Budowanie kopuł Jest bardziej kosztowne, ale dobrze jest pod nimi mieszkać i odpoczywać. (Uważam za rzecz fascynującą, że kopułę można wykonać z trójkątów, Jak kopuły geodezyjne. Jest to ogromne pole do badań w Okresie energii). Dobrymi kanałami energii są walce. Stwierdziłem, 2e zgrupowane cylindry o średnicy dziesięciu centymetrów mogą ładować nas energią, o ile, oczywiście, nie mamy nic przeciwko temu, że wyglądają jak wymierzone w nas lufy. Ciekawe też może być ich działanie przy długości dwudziestu pięciu cali. Kimana kryształowa Kryształy zawsze fascynowały ludzkość. W dużej części zawdzięczają to swojej trwałości i kolorystyce. Wygląda na to, że wiele zwierząt, a nawet niektórych ptaków, posiada instynktowne pragnienie zbierania twardych i błyszczących przedmiotów, chociaż czasami wydaje się nam, że nie służą one żadnemu konkretnemu celowi. Częściowo rym, co nas przyciąga w kryształach jest piękno i tajemniczość ich struktury, które pobudzają wyobraźnię i ciekawość ludzką. Ponadto stwierdzamy często, że kryształy emitują jakieś tajemnicze moce czy energie. Zgodnie z pewnym autorytatywnym źródłem, definicja kryształu jest następująca: „ciało stałe zbudowane z atomów ułożonych w uporządkowane, powtarzające się szeregi." Krystalografowie rozróżniają siedem geometrycznych układów: trójskośny, jednosko-śny, rombowy, tetragonalny, trygonalny, heksagonalny i sześcienny. Układ atomów decyduje o ostatecznym kształcie całkowicie uformowanego kryształu. Na przykład, atomy chlorku sodu ułożone są w kształcie sześcianu. Można to zobaczyć oglądając sól przez szkło powiększające. Inną cechą kryształów jest to, że dany ich rodzaj zawsze ma ścianki nachylone pod tym samym kątem. Na przykład, górna ścianka kryształu kwarcu zawsze tworzy kąt około pięćdziesięciu dwóch stopni (nawiasem mówiąc, jest to taki sam kąt, jaki tworzy podstawa Wielkiej Piramidy w Egipcie z jej bokami). Nie wszystkie kryształy tworzą się w ten sam sposób. Niektóre, na przykład diament, powstały w wyniku działania bardzo wysokiej temperatury i ogromnego ciśnienia. Inne, takie jak kwarc, są efektem powolnego przesączania się i zastygania materiału w postaci roztworu. Z powodu dużego jego nagromadzenia te ostatnie mogą wyrastać do ogromnych rozmiarów, ale nikt dotąd nie wie, jakie siły powodują, że rosną one w różnych kierunkach. Grupa kryształów kwarcu, wyrastająca ze skały macierzystej wygląda tak, jakby materiał ten został zamrożony w momencie eksplozji. Jednym z najatrakcyjnieszych cech kryształów jest ich barwa, ponieważ liczba kolorów i ich odcieni jest nieskończona. Zabarwienie kryształom nadają mikroskopijne ilości „zanieczyszczających" substancji, które nie są częścią składową samego kryształu. Tymi zanieczyszczeniami bywają: chrom, tlenek tytanu, tlenek niklu, żelazo, magnez oraz wiele innych substancji. Należy przypomnieć, że kolor, w którym, według nas, jest dany kryształ, to kolor odbijany od niego. Natomiast o kolorze, którego nie widzimy, ponieważ jest pochłaniany przez kryształ, niewątpliwie decydują zawarte w nim zanieczyszczenia. Dobrze jest o tym pamiętać. Z uwagi na to, że to własnie zanieczyszczenia określają zabarwienie, często nadajemy odmienne nazwy kryształom, które mają ten sam skład chemiczny. Na przykład, rubin, szafir i topaz zbudowane są z tlenku aluminium, a opal, agat ametyst cytryn oraz kryształ górski to dwutlenek krzemu. Ciekawą i ważną właściwością niektórych kryształów jest fakt, że w pewnych warunkach mogą one emitować własne światło. Są wśród nich takie, które przejawiają tę zdolność w promieniach ultrafioletu. Zjawisko to nazywa się fluorescencją. Zachodzi ono także przy zwykłym świetle dziennym, które zawiera promienie ultrafioletowe, ale wzbudzone w ten sposób świecenie jest na tyle słabe w porównaniu z normalnym światłem odbitym, że na ogół nie jest dostrzegalne. Kryształy, które w dzień wydają się szare i matowe, w ciemności pod wpływem promieni ultrafioletowych mogą nabierać wspaniałej barwy czerwonej, zielonej, błękitnej itp.; bywa też, że jakiś piękny kolor, widzialny w świetle dziennym, zamienia się w takich warunkach w inny, często równie piękny. Pierwiastki, decydujące o zabarwieniu kryształu, nazywają się „aktywatorami", wśród których najczęściej spotykanymi są: chrom, miedź, złoto, ołów, magnez, srebro, stront i cynk. Jaskrawe kolory, które widzimy, nie są efektem odbijania się promieni ultrafioletowych, ponieważ są one niewidzialne dla naszego oka, natomiast promieniowanie to pobudza aktywatory, emitujące własne światło. W większości kryształów, Wykazujących właściwości fluorescencyjne, ta stymulowana emisja światła występuje tylko w momencie bombardowania aktywatorów przez promienie ultrafioletu. Kiedy bombardowanie ustaje, zanika również zjawisko fluorescencji. Niektóre kryształy posiadają zdolność zwaną „fosforyzacją", która polega na tym, że przez krótki okres czasu po usunięciu źródła promieniowania ultrafioletowego taki minerał nadal emituje swoje własne światło. Zdolność taką przejawiają, między innymi, diament, rubin i gips. Po naświetleniu ultrafioletem diament umieszczony na światłoczułej kliszy pozostawia obraz otaczającego go pola energetycznego, będącego wynikiem stymulacji. Postać kryształów, będących ciałami stałymi o dużej gęstości i uporządkowanej strukturze, może być zmieniona przy użyciu ogromnej ilości energii cieplnej, którą następnie mogą one oddawać przez dłuższy czas. Dlatego właśnie w dawnych czasach używano podgrzanych kamieni do stwarzania atmosfery komfortu, do uzdrawiania, a także do gotowania. Pewna tradycyjna hawajska potrawa mięsna do dziś gotowana jest właśnie w ten sposób. Energię świetlną w ciepło najlepiej mogą przekształcać ciemne kryształy i kamienie, ponieważ pochłaniają one światło, a emitują energię cieplną. Niektóre z kryształów posiadają właściwości elektryczne. Na przykład, w kwarcu i turmalinie może powstawać zjawisko piezoelektryczne. Przy zginaniu lub skręcaniu kryształy te wytwarzają ładunki elektryczne. Zachodzi tu przekształcanie jednego rodzaju energii w inny. W przypadku kwarcu mocny nacisk może spowodować świecenie lub pojawienie się ognia. Pocierając szybko kilka kryształów górskich razem w ciemności zauważymy, że świecą. Prawdopodobnie będą również iskrzyły, co nie powinno dziwić, ponieważ dobrze znany krzemień jest również odmianą kwarcu. Kwarc, czyli dwutlenek krzemu, jest często używany w postaci cienkich płytek w bateriach słonecznych, gdzie światło Słońca jest przekształcane bezpośrednio w energię elektryczną. Do przekazywania energii elektrycznej szczególnie przydatne są kryształy niektórych metali, takich jak miedź, srebro czy złoto. Część przewodzonej przez nie energii zamienia się w ciepło lub energię pola magnetycznego. Kryształ magnetytu ma kształt ośmiościanu (podwójnej piramidy). Jest to zawierający żelazo minerał, który w jakiś tajemniczy sposób stale emituje energię pola magnetycznego. Istnieją postacie żelaza, na przykład, hematyt, które nie posiadają takich właściwości, ale mogą być namagnesowane, czyli naładowane energią magnetyczną, na różny okres czasu. Miedź emituje energię pola magnetycznego tylko wtedy, kiedy przepływa przez nią prąd elektryczny i pod tym względem przypomina minerały, w których zjawisko fluorescencji stymulowane jest światłem ultrafioletowym. A więc, nie wierz, jeżeli ktoś będzie chciał Cię przekonywać, że kryształy nie mają żadnej energii. Potrafią one pochłaniać ją, odbijać, wytwarzać i przetwarzać w inny rodzaj. Częścią kompleksu energetycznego kryształu jest również kimano, która prawdopodobnie obecna jest wszędzie tam, gdzie istnieje każdy inny rodzaj energii. A oto kilka praktycznych informacji na temat wykorzystywania kryształów w pracy szamana (możesz używać dowolnego ich rodzaju): 1. Kryształy posiadają własną energię, ale mogą też być ładowane naszą. Bardzo skutecznym sposobem wzmocnienia ich pola energetycznego jest robienie z nimi kahi. Proponuję jedną dłoń (może być lewa, ale nie musi) położyć na czubku głowy lub na pępku, a w drugiej trzymać kryształ i przez chwilę koncentrować się na obydwu. Aby dodatkowo zaprogramować kryształ, można jednocześnie myśleć o jakiejś konkretnej właściwości, którą chcemy wprowadzić do niego. (Okres czasu, przez który takie zaprogramowanie będzie działało, zależy, między innymi, od stopnia naszego skupienia, od rodzaju kryształu, jego pochodzenia, a także od innych czynników, których jest zbyt wiele, by omówić je tu w sposób wyczerpujący.) Można pracować jednocześnie z dwoma kryształami, trzymając po jednym w każdej dłoni. Dodatkową zaletą ładowania kryształów jest to, że przy okazji sami się ładujemy energią. 2. Oto kilka innych sposobów takiego postępowania: wpatruj się po prostu w kryształ, jak w płomień; przyklej kryształ na czole na noc, na czas medytacji lub pracy (jeżeli, oczywiście, nie przeszkadza Ci to, że inni będą sobie kpić z Ciebie, lub jeżeli jesteś w pokoju sam); pracuj lub medytuj w trójkącie lub okręgu z kryształów (do zbudowania okręgu wystarczy osiem kryształów); weź do ręki kryształ, zjednocz się z nim, wczuwając się w to, co on odczuwa. Samo noszenie kryształów przy sobie nie doenergetyzowuje nas; konieczne jest do tego skupienie na nich uwagi. 3. Należy zaznaczyć, że można przeładować się energią kryształów. Objawy takiego przeładowania przypominają stan dużego stresu lub napięcia, spowodowanego wszelkimi innymi okolicznościami. Kiedyś podczas jednej z konferencji pewna zaprzyjaźniona ze mną osoba, która miała stoisko z kryształami, przyszła do mnie bardzo zestresowana. Wykonałem kahi, co spowodowało u niej odprężenie, jednakże wkrótce kobieta ta wróciła równie zestresowana, jak wcześniej. Tym razem odwiedziłem jej stoisko i stwierdziłem, iż kryształy leżały tam starannie ułożone w takiej pozycji, że wszystkie skierowane były prosto na nią. W połączeniu z całą pozostałą energią, zgromadzoną podczas konferencji, dawka ta była dla niej zbyt silna. Porozkładałem kryształy tak, by były zwrócone w różnych kierunkach i objawy zdenerwowania ustąpiły. Jeżeli zdarzy Ci się coś podobnego, spróbuj zrobić sobie masaż, wziąć kąpiel lub prysznic, albo włączyć jonizator powietrza. Natomiast, kiedy już posiądziesz umiejętności szamańskie, będziesz mógł po prostu zmienić wzorzec. 4. Aby zwiększyć skuteczność kahi możesz, skupiając się na dłoniach, trzymać w nich kryształy, a przy wykonywania innego rodzaju uzdrawiania umieść po prostu kryształy w pobliżu miejsca, w którym przeprowadzasz zabieg. 5. Zapomnij o „oczyszczaniu" kryształów po uzdrawianiu lub po otrzymaniu ich od kogo innego, chyba że lubisz to robić. Wszelkie rytuały oczyszczające wykonujemy dla własnej przyjemności, a nie dlatego, że czyjaś „zanieczyszczona" aura weszła w kontakt z danym przedmiotem. Czy Ci się to podoba, czy nie, zgodnie z drugą zasadą szamańską dokładnie w tej chwili, niezależnie od tego, co właśnie robisz, Twojego kryształu dotyka każdy we Wszechświecie, łącznie ze wszystkimi pozaziemskimi istotami, na przykład, tymi, które mieszkają na Arkturusie. Jeżeli jednak chcesz, by Twoje ku poczuło się lepiej, wykonaj taki oto prosty rytuał: pobłogosław niewielką ilość wody, zanurz w niej swój kryształ, a następnie wytrzyj go. Orgon i Kimana „Orgone" to nazwa, którą omawianej przez nas podstawowej energii nadał Wilhelm Reich. Do momentu rozstania się z Freudem Reich był jego kolegą i w latach czterdziestych i pięćdziesiątych wykonał większość zainicjowanych przez niego badań nad energią życiową. Kiedy w roku 1971, po długim pobycie w Afryce Zachodniej, wróciłem do Stanów, dotarły do mnie najnowsze informacje o energii piramid, które zainspirowały mnie do podjęcia szeroko zakrojonego projektu badawczego. W roku 1972, w związku z zupełnie innym przedsięwzięciem, studiowałem prace właśnie Wilhelma Reicha. Wkrótce stało się dla mnie jasne, że to, co nazywał on orgonem, ma ścisły związek z energią piramid, a także, że obie te energie mają wiele wspólnych cecji z tym, co ja nazwałem kimana. Pierwszą rzeczą, jaka przyciągnęła moją uwagę, było doniesienie Reicha o efekcie odwadniającym orgonu, ponieważ podobny efekt osiąga się w piramidzie. Ale pierwszy eksperyment, jaki przeprowadziłem, związany był z ostrzeniem żyletek. W owym czasie fakt, że przy pomocy piramidy można ostrzyć żyletki, był już powszechnie znany i łatwo można było to zademonstrować, dlatego założyłem, że skoro orgon jest tą samą energią, która działała w piramidzie, to wytwarzające go urządzenie powinno je również ostrzyć. Kiedy włożyłem żyletkę do takiego urządzenia mojej własnej konstrukcji, czyli do plastikowej mydelniczki obłożonej folią aluminiową, stwierdziłem, że działa ono właśnie tak. Po tym doświadczeniu wielokrotnie przy użyciu różnorodnych urządzeń demonstrowałem, że orgon i energia piramid są tym samym. Skupiłem się więc na doskonaleniu wynalazku i odkrywaniu, jak można wzmocnić jego działanie. Pierwsze urządzenie Reicha do wytwarzania ogronu - zwane również akumulatorem lub „oraccu" - zbudowane było z prostego metalowego pudełka. Później odkrył on, że energię tę można wzmocnić, owijając je jakimś materiałem organicznym, na przykład, celotekstem. Z tego faktu wysnuł teorię, że orgon jest powoli pochłaniany Przez materiał organiczny, a następnie szybko pochłaniany i wypromieniowywany przez metal. Jeszcze później Reich stwierdził, że energią te. można wzmacniać przez dodawanie kolejnych warstw materiału organicznego i nieorganicznego. Najpotężniejszym narzędziem, skonstruowanym przez niego było pudełko, którego wszystkie ścianki pokryte były dwudziestoma warstwami tych właśnie materiałów, chociaż do większości celów używał tylko trzech warstw. Preferowanym przez niego metalem była stal w formie płytek lub włókna, ale eksperymentował również z miedzią i aluminium. W charakterze materiału organicznego najczęściej używał celoteksu lub wełny, lecz stwierdził - co wydawało się dość dziwne - że dobre wyniki osiąga się również z użyciem szkła. W jednej ze swoich książek wspomniał także, że najprawdopodobniej dobry mógłby być plastik. Idąc tym tropem zdecydowałem się użyć - w charakterze materiału organicznego - właśnie plastiku, ponieważ był tani i dostępny w ogromnej różnorodności. Kierując się teorią Reicha, zacząłem używać plastikowych pudełek, owiniętych folią aluminiową lub miedzianą i uzyskiwałem dość dobre wyniki. Drogą eksperymentów doszedłem do tego, że energia dobrze przechodzi przez plastikową pokrywkę i w ten sposób skonstruowałem swoje pierwsze urządzenie, które wprowadziłem do obrotu handlowego. Nazwałem ją Zadziwiającą Skrzynką Many, a wykonałem z małego pudełka akrylowego, którego pięć ścianek pokryłem miedzią. Była ona wygodna do noszenia i miała tę zaletę, że można było stawiać na niej pojemniki w celu naładowania ich zawartości. W tamtym czasie ciągle sądziłem, że energia musi być pochłaniana przez plastik, a wypromieniowywana przez metal. Jednakże, pewnego dnia mój najmłodszy syn zwrócił uwagę, że silniejszą energię odczuwa się od dołu pudełka, gdzie plastik nie był pokryty miedzią. Kiedy fakt ten został potwierdzony, doznałem olśnienia. Posiadając podstawową wiedzę z zakresu elektroniki, zdałem sobie sprawę z tego, że miałem do czynienia z rodzajem kondensatora, toteż nie chodziło tu o materiał organiczny i nieorganiczny. Najważniejszą cechą użytych materiałów była ich zdolność przewodzenia i izolowania, a nie ich pochodzenie. To dlatego szkło dawało efekt równie dobry, jak materiały organiczne, których używał Reich. Dokonawszy takiego odkrycia przedsięwzięliśmy nową serię eksperymentów, w wyniku których powstała Tabliczka Many, która była jeszcze wygodniejsza, niż skrzynka. Oryginalna tabliczka składała się z pojedynczej płytki miedzianej, umieszczonej między dwoma arkuszami akrylu lub styrenu. W niektórych modelach użyto nawet czterech takich warstw. Stwierdzono, że urządzenie to emituje energię z obu stron. Było ono wielkości zwykłej karty magnetycznej. Efekt energetyczny pojawiał się wtedy, kiedy składano razem przewodnik i izolator. Był on tym lepszy, im lepsze było przewodzenie i izolowanie. Ponadto, w przeciwieństwie do kondensatorów, używanych w radioodbiornikach i innych urządzeniach, nie ważne było, który z elementów składowych stanowił zewnętrzną warstwę. Tak więc, doszliśmy do tego, że doskonały efekt dawała bardzo cienka warstewka metalu połączona z bardzo dobrym izolatorem, toteż następny model Tabliczki Maay wykonany był w ten sposób, że płytka styrenu była pokryta bardzo cienką warstwą czystego aluminium, nanoszoną drogą przemysłowego procesu rozpylania. Ostateczna wersja urządzenia była lekka, cienka i wytwarzała bardzo silne pole energetyczne. Mogła też być produkowana w dowolnych rozmiarach. Niestety, proces jej produkcji był zbyt kosztowny, by go można było kontynuować, toteż zaczęliśmy rozglądać się za lepszym izolatorem. Pojawił się on w postaci żywicy syntetycznej i w ten sposób powstał Blok Many. Było to małe plastikowe pudełeczko, przypominające opakowanie po leku, o powierzchni około dwóch cali kwadratowych, wypełnione żywicą, w której osadzaliśmy mały arkusz miedzi lub aluminium. Efekt energetyczny był bardzo dobry, a i rozmiary urządzenia były wygodne, chociaż było ono cięższe, niż poprzednia wersja, czyli Tabliczka Many. Dalsze ulepszenia były skutkiem dwóch kolejnych odkryć. Chcąc ozdobić Blok Many, zastosowaliśmy siatkę dyfrakcyjną, znaną również pod nazwą „folii laserowej". Jest to bardzo cienka folia aluminiowa, na którą naniesiona została siatka, zawierająca tysiąc linii na powierzchni jednego cala kwadratowego. Ponadto pokryta jest ona bardzo cienką warstwą plastiku przezroczystego lub kolorowego. Nie była to piękna ozdoba, ale odkryliśmy, że przy pokryciu nią styrenu, dawała ona swój własny efekt energetyczny. W tym samym czasie eksperymentowaliśmy także z energią wzorców dwuwymiarowych, stakich jak odmiany okręgu i trójkąta. Najpierw na Bloku Many umieściliśmy koncentryczny symbol i to bardzo wzmocniło poziom energii, emitowanej przez to urządzenie. Następnie odkryliśmy, że symbol działa nawet wtedy, kiedy jest czymś pokryty. Od tamtego czasu wyprodukowaliśmy wiele odmian modelu kondensatora, które teraz nazywamy Zadziwiającymi Manipulatorami, niezależnie od ich kształtu i rozmiarów. Mimo, że urządzenie to emituje silną energię i jest takich rozmiarów, jak karta kredytowa lub ma formę cienkiego krążka o średnicy pięciu centymetrów, nie sądź, że musisz kupować cokolwiek, by posiąść tego rodzaju źródło energii. Oto kilka tanich sposobów wykonania swoich własnych urządzeń do uzdrawiania i wzmocnienia potencjału energetycznego. 1. Aby wykonać urządzenie, które pomaga w przypadkach skaleczeń, stłuczeń i ostrych bólów, weź arkusz używanego do pakowania plastiku o powierzchni około 0,25 m2, połóż nań takiej samej wielkości folię aluminiową i zgnieć je razem, formując kulką lub płaski pakuneczek. Robiąc to, być może poczujesz wytwarzające się ciepło. Wielowarstwowe „urządzenie", które powstanie w ten sposób, będzie dawało lepszy efekt energetyczny niż większość kryształów. Bez kłopotu można przyłożyć je do każdego miejsca na ciele i równie łatwo jest je usunąć. 2. Weź jakikolwiek plastikowy pojemnik i wyściel folią aluminiową lub wełną stalową. Dobre do tego celu są plastikowe jajka, produkowane na Wielkanoc. Dla odmiany lub dodatkowo można każdy pojemnik plastikowy pokryć folią laserową. 3. Wypełnij miedzianą lub aluminiową rurkę granulkami styropianowymi, używanymi do pakowania. Styropian jest wspaniałym izolatorem, toteż taki przyrząd będzie miał bardzo silne działanie. Również wszelkie metalowe (na przykład, aluminiowe) przedmioty anodyzowane, będą dawały odpowiedni efekt energetyczny, ponieważ anodyzacja polega na nanoszeniu cienkiej warstwy tlenku na metal, a tlenki są izolatorami. Proces ten stosowany jest w wielu urządzeniach energetycznych, znajdujących się w sprzedaży. 4. Teoretycznie, skoro szkło jest izolatorem, a woda przewodnikiem energii, to szkło wypełnione wodą powinno również być dobrym przyrządem energetyzującym. I rzeczywiście tak jest, zwłaszcza, gdy taki kondensator jest dodatkowo naładowany energią z innego źródła, na przykład, energią słoneczną lub przekazaną przez ręce. Taką wodą dobrze jest podlewać rośliny. Teraz posiadasz wiedzę i masz do dyspozycji sposoby wzmacniania swoich możliwości energetycznych, dzięki czemu informacje, podane w następnym rozdziale, będą szczególnie cenne dla Twojego rzemiosła szamana miejskiego. PRZYGODA DZIEWIĄTA OD SPOKOJU WEWNĘTRZNEGO DO HARMONII ZEWNĘTRZNEJ E waikahi kapono i manalo (Dobrze jest jednoczyć siew myśli, że wszyscy możemy żyć w pokoju) Szamani, podobnie jak i mistycy, używają do kształcenia umysłu takiej samej metody, ale służy im ona do różnych celów. Metoda ta nazywa się medytacją, a oznacza nieprzerwane skupianie się na czymś. Podstawowa technika, niezależnie od kultury, filozofii i intencji, polega na użyciu świadomego umysłu do podtrzymywania uwagi na ograniczonym zakresie doświadczania dotąd, aż pojawi się jakaś zmiana wewnątrz, albo na zewnątrz nas, lub też na obu tych poziomach. Ludzie wynaleźli wiele sposobów medytowania, opartych na wykorzystaniu umysłu lub zmysłów fizycznych, łącznie z wizualizacją, oddychaniem, śpiewem, wypowiadaniem słów, mruczeniem, ruchem, słuchaniem, dotykiem, wpatrywaniem się w coś itd. Wszystkie te sposoby mają jeden cel - koncentrowanie uwagi do momentu, gdy coś się zdarzy. Mówiąc ogólnie, celem mistyków jest oświecenie oraz ekspansja umysłu i ducha, która wywołuje poczucie jedności ze Wszechświatem, a także rozszerza świadomość i pogłębia zrozumienie. Dla nich zjawiska i moce, związane z intuicja, fizyczne odprężenie i uzdrawianie umysłu czy ciała, to jedynie efekty uboczne, które czasami są korzystne, ale często prowadzą do rozpraszania się. Jako efekty uboczne traktują oni także inne niezaprzeczalne korzyści płynęce z medytacji, takie jak polepszenie związków z ludźmi, poprawa sytuacji finansowej i uzdrawiający wpływ na otoczenie danej osoby. Z punktu widzenia mistyków, jeżeli efekty takie mają miejsce, to dobrze, ale jeżeli ich nie ma, to też dobrze. Natomiast szamani wykorzystują medytację i kontemplację w celu uzyskiwania praktycznych korzyści dla tego świata, a jeżeli zdarzy im się oświecenie, to uważają l je za miły efekt uboczny swojej działalności. Jedność ze Wszechświatem jest rzeczą przyjemną, ale czy może ona pomóc nam w konkretnej potrzebie polepszenia zdrowia, w tym, by nasze związki z ludźmi były lepsze, byśmy mieli czym zapłacić rachunki albo mogli wprowadzić pokój na Ziemi? Jeżeli może - podążaj tym tropem, a jeżeli nie - ciesz się, jeżeli doświadczysz jedności, jednak nie zaprzątaj sobie głowy dążeniem do niej. Tak szamani, jak i mistycy zgadzają się, że niektóre zjawiska, pojawiające się w wyniku praktykowania medytacji, prowadzą jedynie do rozpraszania się. Dobrze znana jest historia, opowiadana przez mistrza Zeń, Dogena. Kiedy jeden z uczniów opowiedział, że podczas medytacji ujrzał obraz Buddy we wspaniałym białym świetle, komentarz Dogena był następujący: „To miło. Gdybyś skoncentrował się na swoim oddechu, obraz by zniknął". Natomiast szaman zareagowałby tak: „I co zrobiłeś z tym obrazem?" Uzyskiwanie wizji nie ma dla niego większej wartości, jeżeli nie potrafi zrobić z niej właściwego użytku. W następnych paragrafach wprowadzę Cię w szczególną formę szmańskiej medytacji, której się nauczyłem, a która nazywa się nalu. Wyraz ten ma dwa znaczenia. Pierwsze to „wywoływać fale", co jest nawiązaniem do emitowania wzorców myślowych, a drugie to „medytować". Rdzeń tego słowa sugeruje także znaczenie „spokojnego związku" lub „stanu jedności", rozumianego raczej jako związek, oparty na współdziałaniu, niż jako jedność typu kulike. Analogiczne do znaczenia wyrazu nalu jest znaczenie rdzenia słowa Huna, którym określana jest prezentowana w tej książce filozofia i nie jest to rzeczą przypadku. Osobiście, jako tłumaczenia słowa nalu, wolę używać wyrazu „kontemplacja", a nie „medytacja", ponieważ istotą tej techniki jest delikatne, bezwysilkowe uspakajanie uwagi i świadomości. W nalu niczego się nie wymusza. Po prostu patrzy się, słucha i, ewentualnie, odczuwa. Korzystne efekty pojawiają się same, ponieważ świadoma uwaga łączy nasz własny wzorzec z wzorcem, na którym się skupiamy. Fascynujące w nalu jest to, że jego efekty - zależnie od obszaru naszej koncentracji - mogą być bardzo różnorodne. Jak mówi trzecia zasada szamańska - energia podąża za uwagą, a kiedy energia płynie do konkretnego obiektu, na którym się skupiamy, obiekt ten wypełnia się nią. Pod wpływem doenergetyzowania jego wzorzec musi się zmienić, tak jak lód, któremu dostarczono ciepła zamienia się w wodę, a podgrzewana woda przechodzi w stan lotny. Wzorzec, któremu dostarczyliśmy dodatkowej energii, albo zmienia się w doskonalszą wersję samego siebie, albo też przekształca się w coś całkowicie innego. Przy neutralnej lub pozytywnej koncentracji zmiana może być tylko pozytywna. W takim przypadku wzorzec, który jest szkodliwy i hamuje rozwój, zawsze zmienia swoją formę na pozytywną, a ten, który jest korzystny i pomaga w rozwoju, staje się jeszcze bardziej pozytywny. Natomiast koncentracja negatywna, pełna lęku, przyniesie efekt odwrotny. W mistycznych praktykach medytacyjnych naucza się koncentracji neutralnej (pewne wyjątki można znaleźć jedynie w Chrześcijaństwie i sufizmie) jako sposobu na usuwanie naszych osobistych pragnień, ponieważ chodzi o to, by nie stanowiły one przeszkody w rozwoju. Powodem, dla którego moglibyśmy stwierdzić, iż neutralna koncentracja może mieć pozytywne konsekwencje, jest to, że Wszechświat jest z zasady pozytywny. Naładujmy w neutralny sposób tylko jakiś element w nim, a automatycznie wzmocnimy jego aspekty pozytywne. Należy jednak nadmienić, że nie istnieje żadna rzeczywiście neutralna medytacja mistyczna, ponieważ już sama pozytywna intencja, związana z medytacją, wpływa na rodzaj koncentracji. W szamańskiej technice nalu wcale nie staramy się być neutralni. Nie próbujemy także wzbudzać w sobie jakichkolwiek emocji. Postawą, jaką powinniśmy przyjąć podczas wykonywania tej techniki, jest spokojne, pozytywne oczekiwanie, które można porównać do stanu poprzedzającego wysłuchanie ulubionego utworu muzycznego w nowym wykonaniu wysoko cenionego przez nas artysty. Oczekujemy, że utwór ten zabrzmi inaczej, ale spodziewamy się również, że wykonanie będzie perfekcyjne. Taki rodzaj nastawienia znacznie zwiększa korzyści płynące z praktykowania nalu. Korzyści te pojawiają się na kilka sposobów. Z uwagi na to, że przestajemy skupiać uwagę na wspomnieniach i aktualnych sprawach, zwiększających stres i napięcie, pojawia się odprężenie, a za nim często idzie uzdrowienie, wzmocnienie energii życiowej i większa jasność umysłu. To, na czym się koncentrujemy, by uzyskać takie efekty, jest mniej ważne. Bywa, że pojawia się inspiracja i rozwiązanie problemów, które mogą nawet nie mieć żadnego związku z tym, na czym się skupiamy. Jest to również konsekwencja rozluźnienia i wcześniejszych intencji lub pragnień. Inspiracja i wiedza na temat przedmiotu, na którym koncentrujemy uwagę, dociera do naszej świadomości z powodu istnienia połączeń między wzorcami. W wyniku długotrwałej koncentracji, kierowanej oczekiwaniami, nasze ku bez wysiłku zbada cechy obiektu naszego zainteresowania, a to dlatego, że posiada ono naturalne zdolności naśladowcze. (Pamiętajmy, że przez zwyczajne skupienie uwagi możemy tak wzmocnić, jak i osłabić wszystko, co chcemy.) Ponadto, zupełnie niezależnie od naszych świadomych intencji ćwiczenie nalu spowoduje, że spokój i jedność, które powstaną w nas, będą rozprzestrzeniały się i w ten sposób wpłyną na wszystkie nasze związki. Należy jednak pamiętać, że wykonujemy tę technikę po to, by zmienić na lepsze siebie lub sytuację. Po pewnym czasie praktykowania, nalu - jak każdy inny rodzaj kontemplacji, lub medytacji może zacząć sprawiać nam ogromną przyjemność i jest to wspaniałe. Ale jeżeli od razu zaczynamy stosować to ćwiczenie jedynie dla przyjemności i irytujemy się, kiedy jakieś okoliczności uniemożliwiają nam jego wykonanie, albo nawet tylko odczuwamy dyskomfort z tego powodu, wówczas stajemy się nałogowcami i niczym nie różnimy się od alkoholika, narkomana czy fanatyka joggingu. Zarówno mistycy, jak i szamani przyznają, że po to, by nie stracić z oczu zasadniczego celu medytacji, świadomy umysł powinien spełniać w niej rolę przewodnika i kierownika. Działając pod dyktando samego procesu, stajemy sią jego niewolnikami. Oczywiście, jeżeli tak, czy inaczej, masz zamiar stać sią nałogowcem, to zauważ, że medytacja jest tańsza, niż alkohol czy narkotyki, nie szkodzi tak jak jogging, a także nie krzywdzi nikogo innego. Niektórzy ludzie uważają, że najważniejszą częścią medytacji jest osiągnięcie całkowitej pustki w umyśle. Są też nauczyciele, którzy ciągle jeszcze zachęcają do takiego nonsensu. Owszem, możliwe jest nauczenie się tego, możliwe jest również nauczenie się spania na gwoździach. Ale po co? Jedynym sposobem całkowitego opróżnienia umysłu jest pełne wyłączenie świadomości, co mija się z celem medytacji. Sądzę, że ci, którzy pierwsi sugerowali, że pustka umysłowa jest stanem właściwym, źle rozumieli ten cel. Najprawdopodobniej chodziło o to, że tym pożądanym stanem miała być spokojna receptywność, w której nie powinno być mentalnej paplaniny, komentowania, czy aktywnego myślenia. Jednak, dla wielu ludzi bycie świadomym czegoś bez myślenia o tym jest równoznaczne z całkowitą pustką. Niektóre formy medytacji zachęcają lub usprawiedliwiają krótkie okresy takiej pustki sugerując, że są to chwile, w których osiągamy wyższe stany duchowe. Z mojego własnego doświadczenia ze sobą i z innymi wynika jednak, że są to po prostu chwile nieświadomości, wynikające ze stresu lub słabej koncentracji. Nie znam nikogo, kto odnosiłby jakiekolwiek praktyczne korzyści z takich stanów. W nalu szczególnie ważne jest właśnie podtrzymywanie świadomości, chociaż jeżeli nam się to nie udaje, wybaczmy sobie i ćwiczmy dalej. Zwykle uważa się, że medytacja wymaga dyscypliny, że jest to praktyka, w którą - jeżeli chcemy uzyskać z niej korzyści - należy zaangażować się całkowicie. Jest w tym część prawdy, ale w pewnym sensie taki pogląd jest mylący. Medytacja ma dwa aspekty: cel i proces. Jeżeli angażujemy się w proces (na przykład, śpiewania mantry lub wpatrywania się w kwiat), możliwe jest uzyskanie korzystnych efektów ubocznych (takich jak, na przykład, odprężenie), które jednak nie muszą powodować innych zmian w naszym życiu. Może tez być, że oczekiwane zmiany pojawią się dopiero po bardzo drugim okresie wykonywania tego procesu, co nasuwa wątpliwości, czy to właśnie on był czynnikiem, który je spowodował. W końcu medytacja jest tylko koncentracją uwagi, a proces jest jedynie wzorcem, który może przekształcić się w nawyk. Jeżeli powtarzamy jakąś czynność dostatecznie długo, staje się ona rzeczą przyjemną, nawet jeżeli trudno było jej się nauczyć. Można ćwiczyć medytację na wszystkim i po wykształceniu nowego wzorca nawyku osiągać z niej przyjemność oraz ewentualne korzyści. Lecz skoro energia podąża za uwagą, a uwaga podąża za tym, co nas interesuje, to stwierdzimy, że znacznie przyjemniej medytuje się na czymś, co jest dla nas ciekawe, a i wszelkie korzyści pojawią się w takim przypadku szybciej. Tu dochodzimy do drugiego aspektu medytacji - do celu. Przestrzeganie dyscypliny w medytacji i zaangażowanie w nią jest dużo łatwiejsze i bardziej naturalne, jeżeli mamy na uwadze cel, a proces traktujemy jako narzędzie do jego osiągnięcia. W tym kontekście staje się jasne, że warto wybierać tylko takie procesy, które są najbliższe naszemu celowi, jakim w tym przypadku jest stanie się szamanem miejskim. I jeszcze jedno. O ile medytacja jest zwykle czymś, czemu oddajemy się raz lub dwa razy dziennie przez dłuższy okres czasu, o tyle w stosunku do nalu nie ma takich wymagań. Można wykonywać je tak, jak medytację, ale można również poświęcić na nie cały dzień, albo robić je w krótkich odstępach czasu. Kiedy pisałem ten rozdział, zadzwonił do mnie jeden z moich kolegów-szamanów, który przez dwa ostatnie miesiące praktykował nalu w odniesieniu do pewnych zagadnień (o których będzie mowa niżej). Codzienną praktyką doszedł do tego, że był w stanie wykonywać ten proces trzysta razy dziennie po dziesięć sekund i donosił, że uzyskał większą łatwość przebywania w chwili obecnej, większy potencjał energetyczny, lepsze dostrojenie się do otaczającego świata, a także w znaczący sposób zwiększył swoją zdolność rozwiązywania problemów. Niżej przytaczam przykłady nalu, które są jedynie propozycjami. Można je dowolnie modyfikować - pewne elementy usuwać z nich, a dodawać inne, można też łączyć je ze sobą. Nalu wzrokowe W Drugiej Przygodzie tej książki podałem ćwiczenie na wchodzenie w bezpośredni kontakt z naszym kane. O ile pamiętasz, chodziło o to, by pomyśleć o czymś pięknym. Właściwie było to ćwiczenie nalu z wykorzystaniem wewnętrznej wizji. Kiedy tworzymy w umyśle coś pięknego, jest już w tym zawarte pozytywne oczekiwanie. Jeżeli będziemy przedłużać koncentrację na takim obiekcie, nasze ciało odpręży się, zacznie w nim intensywniej płynąć energia, a nasze ku stanie się piękniejsze. W technice wykonywania nalu z wykorzystaniem zmysłu wzroku, tak zewnętrznego, jak i wewnętrznego, najpierw ustalamy ramy naszych intencji, a następnie, kierując się nimi, obserwujemy dany przedmiot, utrzymując otwartą świadomość na wszystko, co się dzieje, bez oceniania, i robimy to tak długo, jak założyliśmy sobie. Kiedy, na przykład, obserwujemy piękno czegoś, to właśnie piękno stanowi ramy naszych intencji. Działa ono jak filtr, który pomaga nam wyostrzyć koncentrację i określić to, czego doświadczamy. Kiedy prowadzisz tego typu obserwację, zwracaj uwagę na kształt, rozmiar, kolor, deseń i atmosferę (czyli miejsce przedmiotu w jego otoczeniu i jego związki z nim). Utrzymywanie otwartej świadomości oznacza uświadamianie sobie pojawiających się myśli, idei i uczuć, związanych z przedmiotem obserwacji i pozwalanie, by swobodnie płynęły dalej. Skoro stosujesz medytację po to, by zostać szamanem miejskim, a nie mistykiem, nie ograniczaj się i jeżeli będzie się w niej działo coś naprawdę ważnego, zrób stosowne notatki. Z pewnością będzie Ci trudno nie oceniać tego, co się pojawia, pamiętaj więc, że najważniejsze jest tu pozwolenie, by negatywne sprawy wypływały na powierzchnię, a następnie swobodnie odpływały. Ważne jest także, by fakt, że w medytacji nic się nie dzieje, nie wywoływał naszej wściekłości czy zniechęcenia, ani nie prowokował nas do narzekań. Tu pomocne może być przypomnienie sobie swojego celu (jeżeli nie jest on dostatecznie jasny, zastanów się nad nim jeszcze raz). Podtrzymywanie koncentracji należy do lono. Kiedy podczas wykonywania procesu nalu zaczniemy skupiać uwagę, będziemy mogli zdać sobie sprawę, jak mało wiemy o koncentracji. Utrzymywanie skupienia umysłu na jednej rzeczy w sposób zamierzony i ciągły przez dłuższy czas (dla niektórych dziesięć sekund to dłuższy czas) jest rzadką umiejętnością, ale właśnie nalu zostało stworzone do jej ćwiczenia. Łatwo jest skupiać uwagę na czymś, co jest ekscytujące, ciekawe i ważne, lub na czym przyzwyczailiśmy się koncentrować, ale rzecz w tym, że dla wielu ludzi w ogóle skupianie uwagi nie jest ani ekscytujące, ani ciekawe, ani ważne. Nie mają też oni nawyku skupiania się przez dłuższy czas na czymkolwiek. Nalu również nie będzie nas ekscytowało, jeżeli nie będziemy koncentrowali się na czymś, co uważamy za ciekawe. Proces ten będzie dla nas interesujący tylko wtedy, kiedy będziemy podtrzymywali stan pozytywnego oczekiwania i otwartej świadomości; ważny będzie tylko do momentu, do którego za istotne będziemy uważali to, do czego wykorzystujemy go, a nie stanie się on nawykiem, o ile w świadomy sposób nie przekształcimy go w nawyk. W nalu wzrokowym utrzymujemy koncentrację poprzez skupianie wzroku na jakimś przedmiocie i delikatne powracanie do niego za każdym razem, kiedy nasza uwaga ulegnie rozproszeniu. Jeżeli patrzeniu na coś towarzyszy wewnętrzna paplanina, nie należy się nią przejmować. Wykorzystaj pojawiający się potok słów tak, by wspomagał proces. Można to zrobić, świadomie używając słów do opisywania wyglądu lub cech danego przedmiotu. Taka czynność spowoduje, że ta część Ciebie, która gada, będzie miała zajęcie, a jednocześnie będzie Ci pomagała we właściwym skupianiu uwagi. Później, kiedy nastąpi trwałe odprężenie organizmu, słowa zanikną, a Ty będziesz pozostawał sam na sam z obiektem koncentracji, ucząc się na poziomie ku znacznie więcej, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. Oto kilka odmian nalu wzrokowego. Aby uzyskać lepsze wyniki, wykonuj każdą z nich co najmniej przez tydzień i z tym samym obiektem. • Wykonuj nalu wzrokowe z koncentracją na czymś stosunkowo małym, co uważasz za piękne, na przykład, na jakimś wyrobie artystycznym, na biżuterii, na kwiatku lub krysztale. Po prostu przyglądaj się temu przedmiotowi, ale dostrzegaj jego szczegóły. Zachowuj świadomość tego, co w danej rzeczy jest piękne i bądź otwarty na nowe odkrycia. Jeżeli chcesz, możesz zmienić położenie tego przedmiotu, obejrzeć go z innych stron, ale nie trzymaj go w ręce. Co jakiś czas zamykaj oczy, by zobaczyć obiekt koncentracji wzrokiem wewnętrznym przypominając sobie jak najwięcej szczegółów. Robisz to po to, by wyćwiczyć umysł w skupianiu się na życzenie, by wzmocnić świadomość piękna, a także by rozwinąć piękno i harmonię wewnątrz siebie. • Wykonuj nalu wzrokowe z czymś, czego nie uważasz za piękne, próbując jednak znaleźć piękno w tym przedmiocie. Możesz wziąć coś zwyczajnego, na przykład, jakieś naczynie kuchenne lub stołowe, jakieś narzędzie, a jeżeli masz dość odwagi - weź, na przykład, niedopałki papierosów lub inne śmieci. Takie nalu ma ogromną moc, toteż nie odrzucaj tego pomysłu zbyt pochopnie. Jednym z najpiękniej szych doświadczeń duchowej harmonii, jakie mi się kiedykolwiek przydarzyło, miało miejsce podczas wykonywania wzrokowego nalu z dwoma papierowymi kubkami na handlowym deptaku w Santa Monica, w Kalifornii. • W dobrze znanym Ci środowisku wykonuj wzrokowe nalu na jakiejś jego części , na przykład, na kącie pokoju, na ścianie lub jakimś meblu. Otwórz swoją świadomość na szczegóły, których dotąd nigdy nie dostrzegałeś, nawet jeżeli pozornie nie mają one żadnego znaczenia. Jeżeli sądzisz, że nie ma tam nic nowego, czego nie uświadamiałeś sobie dotąd, to ćwiczenie nalu jest Ci naprawdę potrzebne. Zakładanie, że nie ma nic nowego, w znaczący sposób hamuje nasz wzrost i to na wiele sposobów. Sen świata zmienia się z dnia na dzień i nigdy nie bywa taki sam, jak poprzednio. Ta odmiana nalu uczy, jak wchodzić w głębokie połączenie z czymś, co jest nam dobrze znane po to, by ustanowić z nim intuicyjną komunikację. Używam tej techniki do odnajdywania zawieruszonych rzeczy w nieporządku, jaki mam w biurze, do rozmowy z domowymi zwierzętami, do poprawiania wzajemnych kontaktów z przyjaciółmi i klientami, a także do tego, by wiedzieć, co robić, kiedy mój komputer, Jonathan, odmawia posłuszeństwa. • Wykonuj wzrokowe nalu na dworze z nastawieniem, by odkryć coś nowego w Naturze, o czym wcześniej nie wiedziałeś. Uświadamiaj sobie dostrzegalne szczegóły roślin, drzew, gleby, wody, chmur, ptaków, zwierząt itp., ale do skupiania uwagi wybieraj ograniczone obszary, na przykład, pojedyncze rośliny, grupy roślin, chmury w jakiejś części nieba lub jedno zwierzę. Nowa rzecz, którą uda Ci się zauważyć, nie musi stanowić sensacyjnego odkrycia, wystarczy, że jest po prostu czymś nowym dla Ciebie. W ten sposób nie tylko pogłębia się nasze rozumienie Natury; ta odmiana nalu dostarcza nam również wielu skojarzeń pomiędzy Naturą i naszym życiem, a także wzmacnia świadomość istnienia w otaczającym nas środowisku pewnych wzorców - naturalnych lub sztucznie stworzonych. Wykorzystałem tę technikę do odnalezienia pary okularów w drucianej oprawce, które ktoś zgubił w tahitańskiej dżungli. • Wykonuj wzrokowe nalu w odniesieniu do otaczającego Cię świata, traktując go jako sen, a więc patrz na świat tak, jakby rzeczywiście był snem, projekcją Twojej własnej świadomości, a nie konkretną rzeczą z materialnymi przedmiotami. Często ten rodzaj nalu wprowadza ludzi w stan niepokoju, ponieważ w miarę, jak zaczyna się zmieniać wzorzec naszych nawykowych związków ze światem, mogą pojawiać się bardzo dziwne rzeczy. Pamiętaj, że jeżeli nie będzie Ci się to podobało, zawsze możesz przerwać wykonywanie ćwiczenia. Jednak lepiej dla Ciebie będzie, jeżeli stwierdzisz, że otwiera ono niepowtarzalne możliwości przeżycia wspaniałych przygód. Używam tego rodzaju nalu do odkrywania nowych wymiarów i nowych snów, składających się na nasz globalny sen, co rozszerza zakres moich działań w różnych przedsięwzięciach. • Wykonuj wzrokowe nalu na czarnym okręgu o średnicy około 15-20 cm, narysowanym na białym tle. Wyobrażaj sobie wewnątrz tego okręgu ścieżkę lub drogę, która znika z pola widzenia za wzgórzem lub za zakrętem. Wejdź świadomością do okręgu i idź tam, gdzie prowadzi Cię droga lub ścieżka, szukając czegoś (bez określania, czego). Być może poczujesz się, jakbyś był poza ciałem, możesz też (choć nie musisz) doznać wrażenia, że wykonujesz to ćwiczenie z zamkniętymi oczami. Istnieje również możliwość, że w danej sesji nalu nie znajdziesz nic, ale najczęściej coś się znajduje. Po prostu podążaj za tym, co się dzieje. Ta odmiana nalu pomaga otworzyć i wzmocnić naszą twórczą wyobraźnię, a także dostarcza wielu wspaniałych wizji. Wykonuj wzrokowe nalu na jakimś symbolu, obrazie lub przedmiocie, związanym z jakimś swoim celem lub przedsięwzięciem. Kiedy skupiasz uwagę na danym temacie, Twoje wzorce łączą się i zmieniają. Najczęstszym efektem tego ćwiczenia jest pojawianie się różnych skojarzeń - starych i nowych - na temat obiektu koncentracji. Jeżeli się zdarzy, że zaczynając pracę z tym obiektem, lub z powiązaniami, które on reprezentuje, poczujesz się spięty, Twoje ciało może przez jakiś czas trwać w takim stanie, ale w miarę kontynuowania skupienia uwagi nastąpi uwolnienie napięcia i powstanie nowy wzorzec Twojego związku z tym zagadnieniem. Ta odmiana nalu jest dobra do harmonizowania związków z ludźmi, miejscami, pieniędzmi, sukcesami, a także z każdym działaniem, skierowanym na dany cel, pomaga też w pobudzaniu przepływu związanych z nim twórczych pomysłów. Wiele ludzi stosuje tę technikę podczas nauki, planowania i pracy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jeszcze jedną rzeczą, jaką osiąga się dzięki tej odmianie nalu jest powstawanie rezonansu, który zaczyna przyciągać z otoczenia różne rzeczy, mające związek z przedmiotem naszej koncentracji. Oto dlaczego mój przyjaciel zadzwonił do mnie, by mi opowiedzieć o swojej medytacji właśnie wtedy, kiedy pracowałem nad tym rozdziałem. Zadziałała tu trzecia zasada szamańska. • Pożyteczną odmianą poprzedniej wersji wzrokowego nalu jest koncentrowanie się na symbolu, obrazie lub przedmiocie, związanym z jakimś problemem w naszym życiu. Nie każdemu spodoba się ona. Niektórzy ludzie powiedzą, że nie chcą zasilać energią swoich problemów przez skupianie na nich uwagi, ale koncentracja typu nalu nie czyni tego. Kiedy skupiamy się na problemie ze spokojnym nastawieniem pozytywnego oczekiwania bez prób oceniania, problem zmienia się samoczynnie, ponieważ zmieniamy się my. Może się to objawić tym, że otrzymamy inną wizję naszego problemu, lub uświadomimy sobie coś ważnego z związku z nim, albo też bez naszej wiedzy i świadomego wysiłku zmienią się ogólne warunki; ale z pewnością coś się zmieni. Często mówimy, że łatwiej jest rozwiązać problem, jeżeli najpierw wprowadzimy wokół niego atmosferę harmonii i właśnie ten rodzaj nalu pomaga nam to zrobić. • Wykonuj wzrokowe nalu na tym, co znajduje się wokół pola widzenia. Wybierz jakiś obiekt w swoim najbliższym otoczeniu, by skupić na nim wzrok, a następnie przesuń wagę na to, co jesteś w stanie zobaczyć wokół pola widzenia, bez poruszania oczami. Niech Twoja uwaga wędruje po obrzeżach tego, co widzisz, ale, o ile możesz, trzymaj gałki oczne nieruchomo. Proponuję, by na początku ćwiczenie nie trwało dłużej, niż pięć minut. Pamiętaj także, by mrugać oczami. Poza zwykłymi korzyściami, jakie uzyskuje się z normalnej medytacji, celem tej odmiany nalu jest zrelaksowanie gałek ocznych, zmiana pewnych mentalnych nawyków oraz rozszerzenie pola widzenia. W kulturze zachodniej niektórzy ludzie, wchodząc na drogę rozwoju, zbyt usilnie starają się mieć bardzo wyraźne wizje, próbują ujrzeć to, o czym opowiadają inni, chcą widzieć rzeczy, których nie powinni widzieć i których się boją. Konsekwencją tych wysiłków jest często bardzo sztywny wzorzec widzenia, który graniczy z widzeniem tunelowym i powoduje silne napięcie mięśni oczu. Z uwagi na to, że pamięć jest przechowywana we wzorcach ruchu i pozycji mięśni, ograniczone widzenie może mieć związek z tłumieniem pamięci i z obsesją pamięciową (stanem, w którym nie możemy sobie czegoś przypomnieć). W ogromnej większości ludzie nie byli kształceni w efektywnym wykorzystywaniu umysłu, toteż mają skłonność, by do czynności, do których wykonywania przeznaczony jest umysł, używać ciała (na przykład, angażują ciało, gdy mają wrzucić piłkę do dołka lub do kosza i robią to jeszcze wtedy, kiedy piłka już leci we właściwym kierunku). Jakże często podświadomie używamy oczu przy rzucaniu czegoś, ciągnięciu czy utrzymywaniu na miejscu. Oprócz tego, że ten typ nalu pomaga nam uwolnić napięcie, wywołane wspomnianymi czynnikami, powoduje on rozszerzenie naszych możliwości widzenia w dwóch różnych kierunkach. Po pierwsze, możemy zacząć widzieć z odległości dalszej, niż mogłoby się wydawać, że jest to fizycznie możliwe. Nie jest rzadkością, że w wyniku wykonywania tej odmiany nalu ludzie zaczynają widzieć to, co znajduje się za nimi. Po drugie, może się zdarzyć, iż zaczniemy dostrzegać rzeczy, o których ludzie, mający zwykły zakres widzenia, powierdzą, że nic takiego nie ma, na przykład, fale energii, ich ruch, jakieś obce przedmioty, czy postacie. Jeżeli czegoś takiego doświadczysz, to wiedz, że widzisz to naprawdę. Nie musisz zastanawiać się nad tym, co to oznacza, lub dlaczego te rzeczy znalazły się w zasięgu Twojego wzroku, ani też martwić się, że coś z Tobą jest nie w porządku, bo nikt inny tego nie widzi (zwłaszcza, gdy mignie Ci przed oczami dziki zwierz, biegnący przez las, którego nikt inny z otoczenia nie dostrzegł). Po prostu ciesz się, że Ty to zobaczyłeś. • Wykonuj wzrokowe nalu na myślokształtach. Takie ćwiczenie przenosi nas do innego zakresu świadomości. Używając obiegowego określenia, proponuję Ci, byś w świadomy sposób wytworzył halucynacje wzrokowe, ale w kategoriach ezoterycznych sugeruję, byś umieścił jakąś myśl na zewnątrz siebie. Ujmując to w kategoriach szamańskich, po prostu w sposób jak najbardziej żywy i pla-styczmy wyobraź sobie w swoim najbliższym otoczeniu jakiś przed.miot i obserwuj go tak, jak możesz obserwować wszystkie inne materialne przedmioty. Tym, co sobie wyobrażasz, może być coś, co jest piękne i użyteczne, albo coś, co reprezentuje jakiś Twój cel lub problem. Uzyskasz takie same efekty, jak przy poprzednich rodzajach nalu, ale będzie to również wspaniały trening Twojej wy-obraźni. Dodatkową zaletą tej formy nalu jest jego wygoda - myślo-kształt zawsze masz ze sobą. Nalu dźwiękowe W naszym środowisku nie brakuje różnorodnych dźwięków, ponieważ wokół nas zawsze jest coś, co jest ich źródłem, choćby powietrze lub woda. Większości z tych dźwięków nie słyszymy dlatego, że albo są zbyt niskie czy zbyt wysokie, by mogły być odebrane przez masz aparat słuchowy, lub też dlatego, że na pewnych dźwiękach po prostu nie skupiamy uwagi. Dźwięk, naturalnie, jest energią, a wpływ, jaki wywiera na nas energia, zależy od jej natury i od stanu, w jakim się znajdujemy w danym momencie. Należy podkreślić, że dźwięk, którego jesteśmy całkowicie świadomi, wpływa na nas silniej niż dźwięki, znajdujące się poza zakresem naszej świadomości i uwagi. Wyjątek stanowią, oczywiście, dźwięki o amplitudzie tak wysokiej, że naruszają one funkcje naszego organizmu, niezależnie od tego, czy je słyszymy, czy nie. Tu jednak będziemy zajmowali się raczej takimi dźwiękami, jak słowa lub muzyka, które mniej więcej mieszczą się w normalnym zakresie naszej percepcji, chociaż do ćwiczeń z koncentracją słuchową włączymy również dźwięki wewnętrzne i wyobrażone. Zanim przystąpię do opisu słuchowych odmian nalu, chciałbym omówić zagadnienie „podświadomościowych" kaset, pieśni i muzyki. Jestem pełen podziwu dla żyłki do interesów, jaką przejawiają ludzie, wytwarzający i sprzedający kasety „podświadomościowe". Zysk z nich jest tak niewiaiygodnie wysoki (zwłaszcza w przypadku tych droższych), że być może sam się zajmę takim biznesem. Ale sumienie każe mi najpierw powiedzieć Wam parę słów o takich materiałach. Określenie kaseta podświadomościowa oznacza, że działa ona na „poziomie, znajdującym się poniżej progu świadomości" albo; że jej działanie jest „zbyt dyskretne, by mogło być zauważone". A więc, wprowadza się ludziom do umysłu pewne symbole i słowa, pochodzące z filmów lub fotografii, których intencją było takie stymulowanie podświadomości, by reagowała w określony sposób. Najlepiej, żeby reakcja ta polegała na nabyciu danego wyrobu. Takie-chwyty ciągle jeszcze stosowane są w reklamach handlowych i w; niektórych filmach, w celu pobudzenia naszych zmysłów. Nie dalej jak wczoraj w telewizji była awaria i kiedy klatki filmu przesuwały się wolniej, można było zaobserwować informacje, które miały być przekazane bezpośrednio do podświadomości. Jednakże najbardziej znanym obecnie wykorzystaniem tej techniki jest produkcja kaset dźwiękowych, przeznaczonych do samorozwoju. Wiele firm reklamuje się, że produkuje takie nośniki dźwięku, na których nagrane są tysiące, a nawet miliony afirmacji na minutę i wmawia nam, że jeżeli będziemy ich słuchali, nasz podświadomy umysł zostanie zalany pozytywnymi przekazami, dzięki którym bez wysiłku zmienimy osobowość w czasie słuchania szumu fal, albo śpiewu ptaków, czy czegoś tam innego. To prawda, że wiele ludzi uzyskuje z takich kaset zdecydowane korzyści. Jednakże musisz wiedzieć, że wynikają one z naszych oczekiwań, a nie ze szczególnej skuteczności nagranych afirmacji. Na podświadomym poziomie nasze ku i tak doskonale zna wszystkie pozytywne i negatywne stwierdzenia, wygłaszane przez ludzi z naszego otoczenia, a także z radia i telewizji, już nie mówiąc o tych, które sami głośno wypowiadamy lub zachowujemy na poziomie myśli. Co powoduje, że afirmacje nagrane na taśmie podświadomo-ściowej są czymś wyjątkowym (poza tym, że muszą być nagrane na super wysokich częstotliwościach, jeżeli ma być ich milion na minutę)? Wyjątkowe są tylko nasze oczekiwania i nasza uwaga. Zwłaszcza oczekiwania są dużo ważniejsze od tego, co jest nagrane na kasecie. Jedna z moich uczennic opowiadała, że słuchała takiej podświadomo-ściowej taśmy, by wzmocnić wiarę we własne siły i osiągała doskonałe wyniki, dopóki nie odkryła, że pomyłkowo odtwarzała kasetę, która miała jej pomóc pozbyć się zbędnych kilogramów. Naukowiec o nazwisku Łozanow, który pracował nad przyspieszeniem procesu uczenia się, donosił, że lepsze wyniki uzyskiwał u tych uczniów, którzy byli głęboko przekonani, że słuchaj ą kasety z nagraniem do nauki we śnie, niż u tych, którzy rzeczywiście słuchali takiego nagrania. Piszę o tym, nie po to, by zniechęcić Was do kaset podświadomo-ściowych, lecz po to, by pomóc Warn korzystać z nich w sposób mądry. Najskuteczniej działają kasety, mające wzmocnić motywację do podjęcia takich działań, które i tak bardzo chcemy podjąć. I, chociaż cena, jaką płacisz za takie nagranie, ma również wpływ na to, w jakim stopniu jest ona skuteczna, to należy pamiętać, że każda pozytywna kaseta odtwarzana bardzo cicho, będzie miała taki sam skutek, ale jedno zdanie, wypowiedziane z silną emocją, może wywrzeć na Twoim ku znacznie większe wrażenie, niż milion zlanych ze sobą afirmacji, nagranych na wysokiej częstotliwości. Bardzo starym sposobem na koncentrację uwagi jest wypowiadanie jakiegoś słowa lub zdania i jeżeli satysfakcjonują Cię zwykłe korzyści, wynikające z samego skupienia medytacyjnego - czyli zmniejszenie napięcia, polepszenie zdrowia, wyższy poziom energii, .jaśniejszy umysł - to możliwości masz tu bardzo szerokie. Hinduski filozof Krisznamurti proponował wykorzystanie do tego celu nazwy „Coca-Cola", poeta Tennyson używał swojego nazwiska, a Dr Herbert Benson osiągał dobre rezultaty ze słowem „one" (wym. „łan" -'jeden' - przyp. tłum.), natomiast nie ma takich słów, ani zdań, które mają swoją własną magiczną moc, z wyjątkiem tych, którym określone znaczenia nadali sami ludzie i które działają, bo ludzie tego oczekują. Tak więc, jeżeli naładujesz jakieś słowo lub zdanie magiczną mocą, jeżeli wzmocnisz ją swoim przekonaniem, że jest ona w nim zawarta i oczekiwaniem, że będzie działała zgodnie z tym przekonaniem, to takie słowo będzie czyniło dla Ciebie cuda. Muzyka charakteryzuje się swoją własną magią. Posiada ona moc oddziaływania na podświadomość, ponieważ potrafi pobudzać myśli, wzmacniać uczucia, przywoływać wspomnienia i popychać do pewnych zachowań bez udziału naszego świadomego umysłu (na przykład, muzyka cyrkowa lub marszowa, czy też muzyka w tonacji minorowej) i może w niewiarygodny sposób wzmacniać odbiór słów i obrazów (pomyśl, jak mdłe byłyby niektóre znane filmy, gdyby nie miały podkładu muzycznego). Muzyka jest jednym z najpotężniejszych obiektów koncentracji medytacyjnej, jaki mogę polecać, musi być jednak używana we właściwy sposób. Nie dziwi nas fakt, że szybsze rytmy są dobre do koncentrowania się na nich wtedy, kiedy chcemy pobudzić swoje ciało, umysł lub zaktywizować działania, a wolniejsze utwory jest niezastąpione, gdy chcemy uspokoić się fizycznie i umysłowo i obniżyć swoją aktywność. Muzyka wpływa na nas nawet wtedy, kiedy nie skupiamy się na niej, ale świadoma koncentracja w znaczącym stopniu wzmacnia jej oddziaływanie. Mniej znanym faktem jest to, że kompozycje o klarownej strukturze, charakteryzujące się stałym rytmem i powtarzającym się tematem (na przykład, „Bolero" Ravela) wywierają porządkujący wpływ na ludzi, u których w umyśle i w życiu panuje zbytni chaos, a utwory nie posiadające żadnej wyraźnej struktury, prawie pozbawione rytmu i melodii (na przykład pewne rodzaje jazzu i muzyka new-age) wpływają uzdrawiająco na takie osoby, których umysł i życie są zbyt skostniałe. Muzykę, mogącą wzmocnić lub zrównoważyć dowolny stan, w którym jesteśmy lub chcielibyśmy być, można wybierać w sposób świadomy. Jeżeli chcemy wspomóc opanowywanie nowego wzorca wiedzy lub zachowania, to powinniśmy pamiętać, że ku najsilniej reaguje na to, co jest przedstawiane w rytmie na cztery czwarte. Jest to rytm, którego używa się w większości tradycyjnych kultur, a także w wierszykach dla dzieci. Oto kilka sugerowanych odmian tego typu nalu. • Wykonuj nalu słuchowe ze słowem lub zdaniem, reprezentującym jakąś cechę, charakterystykę, talent lub umiejętność, którą chcesz wzmocnić lub wykształcić u siebie. Największe wrażenie na Twoim ku wywrze pieśń, wykonywana w rytmie na cztery czwarte. Można wymawiać ją jako afirmację (na przykład, „wie-rzę-wsie-bie"), lub jako oddzielny wyraz (na przykład, suk-ces, suk-ces). Można też połączyć afirmację z pojedynczym wyrazem. Słowo lub zdanie, które daje naszemu ku klarowny wzorzec zachowania albo reakcji, jest lepsze niż takie, którego znaczenie jest abstrakcyjne, niejasne lub utrwala istniejący stan. Lepsza jest afirmacja: „Czuję się dobrze" niż „Jestem zdrowy", albo „Jestem zdobywcą" zamiast „Odnoszę sukcesy". Tego rodzaju nalu daje nam wszystkie korzyści, wynikające ze skoncentrowanej uwagi, a także kształci nasze ku. • Wykonuj nalu słuchowe ze zwerbalizowanymi ideami, mentalnie lub na głos. Wybierz jakieś zdanie i powtarzając je, miej umysł otwarty na sposoby, w jakie ono działa lub mogłoby działać w Twoim życiu. Bogatym źródłem dobrych do tego celu sentencji są książki z aforyzmami, a także Biblia. Ten rodzaj nalu można wykonywać w skondensowanej formie przez pięć do dwudziestu minut, można go również rozciągnąć na cały dzień. Mój przyjaciel-szaman, o którym już wspomniałem, że koncentrował się trzysta razy dziennie po dziesięć sekund, używał siedmiu zasad Huny. Zaczął od powtarzania wszystkich siedmiu po angielsku, ale stopniowo nauczył się ich po hawajsku i dlatego mógł je wszystkie wyrecytować w tak krótkim czasie. Ja stosuję pewną odmianę tej techniki, która polega na tym, że powtarzam jedną tylko zasadę przez cały dzień lub cały tydzień, licząc ód niedzieli. Zaczynam rano od wykonania nalu ze wszystkimi zasadami, a następnie przez cały dzień koncentruję się na „zasadzie dnia", która stanowi dla mnie tło lub ramy wszystkiego, co w danym dniu robię. Daje mi to nie tylko wszelkie korzyści wynikające ze skupionej uwagi, ale pomaga utrwalić wybrane zagadnienie w moim wzorcu życiowym, a także uzyskać nowe spojrzenie na daną sprawę. • Wykonuj słuchowe nalu z muzyką w pewien specjalny sposób. Nastaw jaki chcesz utwór i zacznij od skupiania się na samym jego brzmieniu. Następnie skoncentruj się na wnętrzu głowy i słuchaj muzyki tam (energia podąża za uwagą). Potem posłuchaj tej melodii w klatce piersiowej. Rób to samo przesuwając uwagę kolejno do pępka, do miednicy, jeżeli chcesz - również do dłoni i stóp, a na koniec skoncentruj się na całym ciele. Skupiaj się na kolejnych miejscach tak długo, jak chcesz, ale uświadamiaj sobie płynące z ciała wrażenia. Gdy koncentrujesz się na danym obszarze, energia muzyki zdaje się intensyfikować w tym miejscu. Ta odmiana nalu jest dobra dla lokalizowania ukrytych napięć i uwalniania ich, a także dla energetyzowania dowolnej części organizmu w taki sposób, w jaki chcesz. • Wykonuj słuchowe nalu z dźwiękami, występującymi w Twoim otoczeniu. Dobrym obiektem do praktykowania tej techniki jest wiatr, a także dźwięki wydawane przez wodę w różnych formach (w postaci deszczu, fal morskich, wodospadów, strumyków itp.). Równie dobre do tego celu są codzienne i niecodzienne dźwięki miasta i wsi. Wykonując tę odmianę słuchowego nalu, pozwalaj każdemu dźwiękowi zaistnieć w czystej postaci bez oceniania jego natury i pochodzenia. Ten prosty wariant nalu może wprowadzić Cię w głęboki, odświeżający stan. • Wykonuj słuchowe nalu z wyobrażonymi dźwiękami śpiewu, muzyki lub Natury. Oprócz wszelkich innych efektów, wykonywanie tego ćwiczenia spowoduje, że znajdziesz się w towarzystwie wielu znakomitych kompozytorów. • Wykonuj słuchowe nalu ze swoim własnym mruczeniem. Oprócz słuchowej koncentracji, stwierdzisz, że mruczenie wyraźnie wzmacnia i intensyfikuje Twoje pole energetyczne. Łatwo można to zademonstrować, kiedy mrucząc, powoli przybliżamy do siebie dłonie. Mruczenie podczas wykonywania, na przykład, kahi (patrz Przygoda Czwarta) będzie wzmacniało jego efekty. Koncentrując się na różnych częściach ciała możesz poeksperymentować z dźwiękami różnej wysokości, aby stwierdzić, które z nich pobudzają Cię, a które relaksują. Możesz również odkryć takie wibracje mruczenia, które pomogą Ci wejść w rezonans z Naturą i z ludźmi. Nalu dotykowe Zmysł dotyku obejmuje kinestetyczne odczucia ucisku, ruchu, położenia, struktury, przyjemności, bólu, obecności i - w wielkim uproszczeniu - smaku i zapachu. Twój własny zmysł twórczy może podsunąć Ci mnóstwo odmian nalu, opartych na wymienionych wrażeniach zmysłowych, toteż ograniczę się tylko do kilku propozycji. • Wykonuj kinestetyczne nalu z ruchami. Na jednym z moich kursów szamańskich uczę ruchowego nalu, które nazywa się kalana hula i jest oparte na kombinacji hawajskiej sztuki walki z tańcem. Takiej odmiany nalu nie można nauczyć się z książki, ale podobne korzyści uzyskasz w prostszy sposób. W wielu kulturach istnieje tradycja używania ruchu w celu osiągnięcia głębokich stanów medytacyjnych. Kluczem do tego jest utrzymywanie świadomej koncentracji na doświadczaniu samego ruchu. Najprościej jest zacząć od wykonywania nalu podczas chodzenia lub biegania. Kiedy skoncentrujemy na tych czynnościach uwagę typu nalu, stają się one zupełnie innym doświadczeniem, toteż jeżeli wykonujemy to ćwiczenie w miejscu publicznym, musimy częściowo zachować świadomość tego, co dzieje się w naszym najbliższym otoczeniu. Inną odmianą tego typu nalu jest taniec. Najlepsze wyniki osiąga się przy rytmicznych ruchach, ale wybierz tempo według własnego uznania. Szybkość ruchów nie jest taka ważna, jeżeli koncentracja jest właściwa. W niektórych kulturach z dobrym efektem stosuje się łagodniejszą formę ruchu, polegającą na siedzeniu i kiwaniu się w przód i w tył, oczywiście, z koncentracją na ruchu. Oprócz efektów, jakie uzyskuje się ze skupienia uwagi, tego rodzaju nalu pomaga wzmocnić świadomość i docenianie ciała, a także doświadczanie chwili obecnej. • Wykonuj kinestetyczne nalu z uczuciem przyjemności. To ćwiczenie pomaga rozwinąć niewiarygodną świadomość swojego ciała i trudną do uwierzenia żywotność. Podstawowy proces ma na celu lepsze uświadomienie sobie stanu naszego organizmu. Kiedy już to zrobimy należy wykonywać różne, jak najdrobniejsze przesunięcia i regulacje położenia ciała i stanu umysłu, które powodują wzmocnienie uczucia przyjemności. Jeżeli wyjdziesz bólowi naprzeciw zamiast opierać się i walczyć z nim, będziesz mógł spróbować różnych przesunięć i zmian położenia ciała oraz stanu umysłu tak, by ból zamienił się w przyjemność. Wszystko, co dzieje się w Twojej świadomości przesuwaj zawsze w kierunku większej przyjemności. Ten rodzaj nalu pozwoli Ci docenić wszystkie swoje zmysły i poczuć się dobrze. Pamiętając, że ku w naturalny sposób dąży do przyjemności, możesz wykonywać taką odmianę nalu z potencjalną lub wy obrażoną przyjemnością, wynikającą z tego, co chciałbyś robić lub mieć, albo czym chciałbyś być. W ten sposób wbudowujesz do swoich planów automatyczny motywator. • Wykonuj kinenstetyczne nalu z oddychaniem. Oddech, oczywiście, jest zawsze z nami, toteż jest to jeden z najstarszych i najbardziej rozpowszechnionych obiektów koncentracji. Podobnie, jak w wielu innych kulturach, Hawajczycy skojarzyli oddychanie nie tylko z życiem, ale i z duchem, błogoławieństwem oraz mocą. Najprostszą formą nalu oddechowego jest po prostu podtrzymywanie świadomości oddechu z nastawieniem typu nalu. Nieco bardziej absorbująca, ale bardzo dobra dla odprężenia i doenergetyzowania ciała jest odmiana nalu z koncentracją na oddechu. Jest to ćwiczenie przypominające nalu słuchowe, wykonywane z muzyką, tyle, że tu, przenoszeniu uwagi kolejno na poszczególne części ciała towarzyszy koncentracja na oddychaniu. Jeszcze większego zaangażowania wymaga „oddychanie delfina". Jest to nalu z takim skupieniem uwagi na oddychaniu, przy którym każdy oddech jest świadomym aktem, jak to ma miejsce u delfinów. Nalu z wykorzystaniem wielu zmysłów Niektóre z już omówionych odmian nalu obejmują elementy, o których będzie mowa niżej, ale teraz do procesu będziemy włączali pełną świadomość zmysłów. • Wykonuj nalu z wykorzystaniem wielu zmysłów przy wykonywaniu czynności fizycznych. Jeżeli, na przykład, wybierzesz spacer, bądź świadom wrażeń, płynących z Twojego ciała, łącznie z oddechem; uświadamiaj sobie wszystkie wizualne i dźwiękowe aspekty tego, co się dzieje wokół Ciebie, a także wszystkie myśli, które pojawiają się podczas spaceru. Jeżeli robisz to z jedzeniem, jedz powoli i koncentruj się na wszystkich wrażeniach zmysłowych, towarzyszących temu doświadczeniu, włączając w to wrażenia wzrokowe, słuchowe, ruchowe, smakowe i zapachowe. Tego rodzaju nału pomaga rozszerzyć i zintegrować świadomość tego co odbierają zmysły, a także wzmocnić związki z otoczeniem. • Wykonuj nalu z wykorzystaniem wielu zmysłów przy czynności pisania. Pisanie, niezależnie od tego, czy wykonujemy je odręcznie, na maszynie, czy na komputerze, z samej swojej natury skupia i integruje "wewnętrzną i zewnętrzną świadomość wizualną, werbalną i kinestetyczną. Jeżeli chcesz potraktować tę czynność jako ćwiczenie typu nalu, pisz o czymś, co chcesz robić, mieć, wiedzieć lub czym chciałbyś być. Takie nalu pomoże Ci oczyścić intencje, uświadomić sobie, czego rzeczywiście pragniesz i przyciągnąć to do siebie, a także otworzyć się na inspirację i odpowiednie połączenia intuicyjne. • Wykonuj nalu z wykorzystaniem wielu zmysłów wraz ze świadomym oddychaniem. Taka odmiana ćwiczenia obejmuje to, co można nazwać wdychaniem życia do wszystkiego, czego doświadczamy. Podczas niego możesz myśleć, że przez oddech energetyzujesz aktualne doświadczenie. Chodzi tu o świadome oddychanie przy wykonywaniu każdej czynności i przebywaniu we wszystkich okolicznościach, jakie niesie Ci życie z nastawieniem, że energetyzujesz je lub wdychasz do całego swojego istnienia. Ćwiczenie to można wykonywać w połączeniu z każdym innym rodzajem nalu, z dowolną inną techniką i z każdym doświadczeniem naszego życia. Podczas wzrokowego nalu oddychaj przez oczy, by energetyzować i wspierać to, na co patrzysz. W nalu słuchowym wyobrażaj sobie, że dźwięk, którego słuchasz, jest dźwiękiem wydawanym przez Twój oddech- W nalu dotykowym kieruj energię oddechu do tego, czego dotykasz lub pozwól, by dany przedmiot stał się manifestacją Twojego oddechu. Przy wykonywaniu każdego rodzaju czynności wyobrażaj sobie, że to, co Cię otoczą, istnieje dzięki Twojemu oddechowi. Efekty, jakie uzyskasz mogą Cię zaskoczyć. • Wykonuj nalu z wykorzystaniem kilku zmysłów z koncnetracją na byciu. Doświadczając wewnętrznego i zewnętrznego widzenia, słyszenia i dotykania, medytuj nad byciem tym, kim chcesz być. Technika ta bardzo przypomina grokking, ale nie jest tym samym dlatego, że tu odgrywasz rolę bycia w pełni sobą. Pomaga ona skupić uwagę na konkretnej koncepcji, którą chcesz reprezentować i przejawiać w swoim życiu. Może to być, na przykład, spokój, miłość lub moc. Jeżeli wybierzesz, na przykład, miłość, to w takim nalu będziesz medytował nad doświadczaniem prawdziwej, bezwarunkowej miłości do samego siebie, do swojego środowiska, do innych ludzi i do Wszechświata, a także nad byciem kochanym taką samą miłością przez wszystko (wszystkich), co Cię otacza. Będziesz medytował nad tym, jak myślisz, odczuwasz, działasz, jak i co dajesz i otrzymujesz jako istota kochająca i jako istota kochana, będziesz używał słów, obrazów, mchu i dotyku, aby kierować tymi doświadczeniami i wzmacniać uczucie szczęścia, które zapewnia Ci miłość. Ten rodzaj nalu potencjalnie posiada największą moc ze wszystkich wymienionych. PRZYGODA DZIESIĄTA UZDRAWIAJĄCA MOC SYMBOLI Kukulu ka 'ike i ka 'opua (Objawienia można znaleźć w chmurach) Przytoczone wyżej przysłowie hawajskie posiada kaona, czyli ukryte znaczenie. W starożytnych Hawajach chmury często interpretowano jako znaki lub symbole zdarzeń, ale były one również symbolami myśli. Dlatego też przysłowie to można przetłumaczyć także w sposób następujący: „Doświadczenie jest budowane z myśli". Należy przez to rozumieć, że wszystkie nasze doświadczenia symbolizowane są przez myśli, a wynika to z szamańskiej koncepcji, że życie jest snem. Skoro symbol jest czymś, co zastępuje lub reprezentuje coś innego, to również myśl może być symbolem doświadczenia życiowego. W tym rozdziale zbadamy różne rodzaje symboli słownych, wizualnych i materialnych, a także sposoby ich zastosowania do uzdrawiania i dokonywania różnego rodzaju zmian. Symbole przekonań Jeden ze swoich kursów rozpoczynam od pokazania czegoś, co wygląda jak zwyczajny drewniany ołówek i pytam wszystkich, co to, ich zdaniem, jest i do czego służy. Większość uczestników odpowiada, oczywiście, że jest to drewniany ołówek i służy do pisania. Niektórzy, wyczuwając podstęp, mówią coś takiego: „Jest to żółty przedmiot wykonany z drewna, grafitu, metalu i gumki". Nieliczni zdobywają się na poczucie humoru i mówią, na przykład: „Jest to coś mocnego, czego można użyć do podparcia okna". I wtedy ja zginam ten przedmiot. W rzeczywistości jest to kawałek plastiku, uformowany i pomalowany tak, by przypominał ołówek i z tego powodu można go nazwać symbolem ołówka. Ale, co ważniejsze, jest to symbol naszych założeń i przekonań, jakie mamy na temat rzeczywistości. Definiując rzeczywistość jako doświadczanie, możemy te przekonania nazwać także naszymi założeniami odnośnie doświadczeń życiowych. Robienie założeń jest rzeczą naturalną i konieczną. Bez nich nie moglibyśmy funkcjonować, ponieważ one nie tylko określają nasze doświadczenia - one je tworzą poprzez ukierunkowywanie naszej uwagi i świadomości. Często spotykam ludzi, którzy mówią, że chcieliby wyjść poza wszelkie przekonania i założenia. A przecież poza nimi nie ma nic. Jeżeli nie poczynimy żadnych założeń, niczego nie doświadczymy. Wiedząc, że są one czymś naturalnym i potrzebnym (zakładam to, oczywiście), warto założyć, że im bardziej skuteczne są nasze założenia, tym bogatsze jest nasze doświadczenie życiowe. Aby łatwiej móc rozpoznawać i zmieniać nieskuteczne założenia, wolę nazywać je kanawai, co oznacza „Zasady i przepisy". Nasze kanawai są zasadami odnośnie życia, które nam wpojono, lub które sami sobie narzuciliśmy. Określają one, czym są rzeczy i co oznaczają, co jest możliwe, a co nie jest, co jest dobre, a co złe itd. Jeżeli zaczniesz traktować wszystkie swoje koncepcje i sposób odbierania doświadczeń jako zasady dotyczące tych doświadczeń, a mówiąc inaczej - jako symbole - będziesz mógł cieszyć się wolnością, o której, być może, nawet nie marzyłeś (ale jeżeli uzależniłeś się do swoich zasad dla własnego bezpieczeństwa, możesz popaść w stan, podobny do paniki). Wiedząc, iż nasze zasady życiowe (założenia, nastawienia, Przekonania i oczekiwania) stanowią podstawę doświadczania, łatwiej zrozumiemy, że jeżeli chcemy zmienić to, czego doświadczały, musimy je zmodyfikować. Można powiedzieć, że wszystkie techniki, mające na celu zmianę doświadczeń, są skuteczne tylko \v takim stopniu, w jakim pomagają nam dokonywać przeobrażeń w zasadach naszego życia. Na przykład, afirmacje to zdania w formie twierdzącej, sformułowane tak, by wprowadzały pewnego rodzaju zmiany, które jednak nie nastąpią, jeżeli te afirmacje nie przekształcą się w nowe zasady. Dobrą techniką transformacji życia jest wizualizacja, ale ona również daje wyniki tylko wtedy, kiedy prowadzi do zmiany założeń odnośnie życia. W przeciwnym wypadku jest to tylko „wyświetlanie" ładnych obrazków. Nawet jeżeli ktoś zaproponuje nam uzdrawianie, trwałe zdrowie możemy osiągnąć tylko pod warunkiem, że jednocześnie zmienią się nasze zasady. Jeżeli pozostaną one w dotychczasowym kształcie, stan chorobowy powróci, gdy tylko zgromadzi się dość napięcia, by mógł ponownie się przejawić. Ponieważ ku nie robi tego, czego my chcemy lub my nie rozumiemy tego, co robi ku, wiele ludzi sądzi, że nie ma ono logiki. Tymczasem jest odwrotnie - ku jest skrajnie logiczne i bardzo rygorystycznie trzyma się zasad. Nawet nasze nawykowe lub spontaniczne mentalne i fizyczne zachowania są przykładem na to, że ściśle przestrzega ono zasad, przejętych od innych lub ustalonych przez nasze lono. Z tego powodu, w odpowiednich warunkach nasze ku jest całkowicie otwarte na zmianę. A oto te warunki, które muszą być spełnione. 1. Nasze ku chętnie zaakceptuje nowe zasady, które nie stoją w sprzeczności z dotychczas istniejącymi. Jeżeli, dla przykładu, ustalisz nową zasadę, że dyplom, czy zaświadczenie, które właśnie otrzymałeś, upoważnia Cię do zarabiania większych pieniędzy i jednocześnie nie masz innych przekonań, które przeciwstawiają się wyższej stopie życiowej, Twoje ku będzie Cię całkowicie wspierało w wysiłkach w tym kierunku. 2. Nasze ku chętnie zaakceptuje nowe zasady, jeżeli stare są nielogiczne. Kiedyś pomagałem pewnej kobiecie rzucić palenie. Podczas rozmowy nadmieniła ona, że ma zwyczaj występować przeciwko autorytetom, co oznaczało, że jej zasadą było: „Nikt nie ma prawa mówić mi, co mam robić". Kiedy była w stanie głębokiego skupienia i opowiadała, jak pali nawet wtedy, kiedy nie chce, zapytałem nagle: „Czy mam rozumieć, że pozwalasz papierosom, by dyktowały ci, co i kiedy masz robić?" Nastąpiła długa przerwa, podczas której wiedziałem, że jej ku zastanawiało się nad logiką tej zasady. Wreszcie kobieta powiedziała: „W żadnym wypadku!" I to było wszystko - już nigdy więcej nie zapaliła papierosa. 5. Nasze ku zaakceptuje nowe zasady, jeżeli stare przestały być przydatne. Kiedy napady złego humoru nie robią już na innych dostatecznie silnego wrażenia, by zgadzali się na spełnianie naszych zachcianek, ku z łatwością porzuci takie przy wy czajenie i przyjmie każdą inną zasadę, która będzie skuteczna. Również kiedy cel, któremu służyła jakaś choroba, zostanie osiągnięty, nasze ku porzuci wszystko to, co ją powodowało i przyjmie nową zasadę zdrowia. 4. Nasze ku przyjmie nową zasadę, która w sposób oczywisty (czyli logiczny) jest w realizacji danego celu bardziej skuteczna niż stara. Jeżeli, na przykład, korzyści wynikające z abstynencji są zdecydowanie większe od korzyści, jakie daje ciągłe przebywanie pod wpływem alkoholu, ku danej osoby zaakceptuje nową zasadę rezygnacji z picia, jednakże pod warunkiem, że w sytuacjach, w których ta osoba miała zwyczaj pić, będzie ona pamiętała zarówno o korzyściach wynikających z unikania alkoholu jak i o szkodach, które przynosi jego picie. Warunek ten wynika stąd, że rezygnacja z picia może pociągać za sobą cierpienie i napięcie, które alkohol zmniejsza. Jednakże, pod wpływem konsekwentnego prowadzenia przez lono, ku zaakceptuje ból, wynikający ze stosowania się do nowej zasady, jeżeli będzie z tego miało dostatecznie duże korzyści. Wymaga to ustalenia dodatkowej zasady, że to, co zyskujemy ma rzeczywiście dużą wartość. Ponieważ istniejący w danej chwili ból ma bardzo silne oddziaływanie, aby wytrwać należy stale uświadamiać sobie, jaką przyjemność możemy uzyskać przyjmując daną zasadę lub na ile ból będzie silniejszy w przyszłości w razie jej nie przestrzegania. Jeżeli zmienimy ogólną atmosferę nauki języka obcego, nasze ku zaakceptuje nowe reguły używania mowy pod warunkiem, że odnośnie mówienia nie mamy takich przekonań, które przeciwdziałają właściwym reakcjom. Kiedyś na jakimś bankiecie przemawiałem po francusku do grupy Francuzów, a następnie zwróciłem się do grupy Amerykanów. Minęło dobre pół minuty, zanim po ich niewyraźnych minach zorientowałem się, że nadal mówię po francusku i dopiero w tym momencie przeszedłem na język angielski. Teraz chciałbym omówić trzy zasady, czy założenia, które wywołują różne nieporozumienia na poziomie tak osobistym, jak i globalnym. Pierwszym z nich jest założenie, że wiemy, co myśli druga osoba. Jest to całkowita bzdura. Niezależnie od tego, w jakim stopniu znasz zwyczaje i przekonania danej osoby, nie wiesz, co ona myśli w danym momencie. Możesz mieć pewne, może nawet trafne domysły, a czasami rzeczywiście odbierzesz część tego, co ona emituje, ale zakładanie, że nieomylnie odczytujesz jej myśli jest twierdzeniem, że posiadasz nieistniejące możliwości psychiczne. Jeżeli zechcesz powiedzieć danej osobie, jakie ma myśli, będziesz opowiadał jedynie o marnej imitacji tego, co ta osoba przejęła z Twoich własnych ograniczających zasad, przez które ją postrzegasz. Postępując w ten sposób ograniczasz swoje doświadczanie danej osoby jako istoty zmieniającej się i rozwijającej. Odwiedzając pewnych przyjaciół słyszałem, jak żona, zajmująca się sprawami metapsychicznymi ciągle powtarzała, że jej mąż nie jest zainteresowany takimi rzeczami i że uważa ją za idiotkę, omamioną jakimiś bzdurami, chociaż on nigdy nie wypowiadał się na ten temat. Któregoś dnia rozmawiałem z jej mężem do późna w nocy i stwierdziłem, że człowiek ten ma głębokie przemyślenia na tematy duchowe i popiera .zainteresowania żony. Widocznie zaistniał jakiś fakt, który spowodował, że stworzyła ona sobie taką ograniczającą zasadą na jego temat i od tamtego czasu zwracała się do tej zasady, zamiast do męża. Nie miała natomiast żadnego przekonania, które pozwalałoby mu być innym, toteż odcięła się od doświadczania jego duchowej strony. Ponieważ każdy człowiek musi dobierać sobie zasady, przynoszące mu oczekiwane skutki, podzielę się z Wami jedną, która w moim przypadku działa doskonale. Oto ona: ludzie są tacy, jacy są i robią to, co robią. Zasada ta pozwala mi obcować z człowiekiem takim, jakim jest on w danej chwili, niezależnie od tego, co robił w przeszłości. Moja pamięć nie jest blokowana przeszłymi zdarzeniami, a więc mogę się skupić na dokonywanych przez niego zmianach, pzięki temu działania takiej osoby stają się dla mnie ważniejsze, niż jej słowa lub cokolwiek, co mógłbym uznać za jej myśli. Ponadto, taka zasada chroni mnie przed rozczarowaniami związanymi z ludźmi, ponieważ cokolwiek by nie mówili, i tak robią to, co robią, ale ja właśnie tego od nich oczekuję. Jeżeli nie robią tego, co by mnie satysfakcjonowało, podejmuję jakieś działania, by zmienić coś w sobie. Drugie założenie brzmi: inni ludzie wiedzą lub powinni wiedzieć, co ja myślę. Cóż za pomysł! Jeżeli nie wiesz, co inni myślą i prawdopodobnie przez większość czasu nie zdajesz sobie sprawy nawet z tego, co sam myślisz, jak możesz oczekiwać, że inni będą wiedzieli, co się dzieje wewnątrz Twojej targanej sprzecznościami głowy? A ile jest takich osób, które unieszczęśliwia strach i gniew, ponieważ sądzą, że inni wiedzą lub powinni wiedzieć, co one myślą. Tak naprawdę, oczekują one, że każdy inny człowiek jest nieomylnym jasnowidzem. Bywają nastolatkowie, którzy się boją, że inni odkryją, jakie lęki nimi targają, są żony i mężowie, którzy wpadają w gniew dlatego, że druga strona nie przewiduje ich zmiennych humorów, a także obywatele, którzy wierzą, że rząd potrafi odczytywać ich myśli. Wskazane byłoby, żebyś zajął się rozważeniem własnych oczekiwań w takich przypadkach. Jak często złościsz się, kiedy ktoś nie wie, czego Ty chcesz, choć wcale mu tego nie powiedziałeś? Moja zasada brzmi: nikt nie wie, co ja myślę. Moi współpracownicy prawdopodobnie zgodziliby się ze mną. (I tu mnie macie! Zakładam, że wiem, co oni myślą - jak łatwo o wpadkę!). Tak, czy owak, zasada ta usuwa powody do rozczarowań i lęków. Trzecie założenie, czy zasada, którą chcę omówić, działa na poziomie osobistym, ale najbardziej niszczące są jej skutki globalne. Jest to zasada uogólniania. Mówi ona, że wszystkie rzeczy podobne są takie same. Ten sposób myślenia jest pod pewnymi względami wygodny, ponieważ pozwala nam mówić o zbiorach rzeczy i tak je rozpatrywać. Możemy mówić o mediach, zamiast wymieniania wszystkich stacji radiowo-telewizyjnych i tytułów gazet, możemy mówić o Chińczykach, a nie o każdym Chińczyku oddzielnie. Jest to wygodne, ale staje się potencjalnie niebezpieczne, kiedy zaczynamy Przypisywać cechy jednostek całym grupom. Pojęcie grupy jest jedynie abstrakcyjnym symbolem, reprezentującym umowną koncepcję mentalną i nie opisuje stanu rzeczywistego. Pamiętam, jak pewien astronauta wspomniał, że silne wrażenie wywarła na nim widziana z przestrzeni kosmicznej Ziemia, na której nie było widać żadnych granic państwowych. Jeżeli mówimy, że media spełniają negatywną rolę, to pomijamy miliony przypadków, świadczących o czymś zupełnie przeciwnym; jeżeli powiemy, że Chińczycy są agresywni, to skrzywdzimy miliony przedstawicieli tego narodu, którzy myślą wyłącznie o pokoju. Słyszałem również, jak nauczyciele duchowi mówili o nieoświeconych masach. Nie ma nic takiego, jak „masa". Istnieją miliardy pojedynczych, żywych, oddychających istot ludzkich, z których każda w swoim środowisku może być uważana za w pełni oświeconą. Jednak wygodnie jest powiedzieć krótko: „Chcę, by moje nauki dotarły do mas", kiedy w rzeczywistości mamy na myśli „Chcę dotrzeć ze swoimi naukami do jak największej liczby ludzi". Zasada uogólniania jest tak głęboko zakorzeniona i oparta na tak silnych emocjach, przejawiających się w postaci nietolerancji, nienawiści, przemocy i strachu, że zmienienie jej wydaje się prawie niemożliwe, ale gdybyśmy jednak dokonali tego choćby w najmniejszym stopniu, zbiżylibyśmy się bardziej do zrozumienia, pokoju i harmonii na świecie. Proszę, byś i Ty włączył się do rozpoznawania negatywnych aspektów tej zasady i zawsze, kiedy się pojawią, próbował - oczywiście, jeżeli jest to możliwe - coś zmienić (zwłaszcza wtedy, kiedy uogólnienie jest ewidentnym złem). Przyjrzyj się uważnie swoim własnym uogólnieniom na temat określonych grup ludzi, na temat rodziców, mężczyzn, kobiet, na temat rządu i gospodarki, ducha i materii, pieniędzy i miłości. Symbole językowe Każdy język jest symboliczny w takim sensie, w jakim narzuca pewien konkretny sposób myślenia i postrzegania. Ma on swoje własne zasady gramatyczne, każde zestawienie dźwięków ma w nim określone znaczenie i obie te rzeczy powodują, że można odróżnić jeden język od drugiego. Ale te same zasady, określające strukturę danego języka i jego słownictwo, mogą pomóc określić doświadczenia ludzi, posługujących się nim. Prostym przykładem może być hawajskie słowo mana. Chociaż na ogół tłumaczy się je jako „moc", „siła duchowa" lub „energia", żadne z tych określeń nie oddaje właściwej treści, ponieważ pojęcie to jest trudne do przetłumaczenia. W języku angielskim nie ma odpowiednich kontekstów, w których można byłoby go używać. Podobna sytuacja istnieje w przypadku pewnych pojęć, funkcjonujących w języku angielskim, gdzie, na przykład, wyraz „sex" wyraża ogólne pojęcie, którego nie ma w języku hawajskim. Dla osoby, mówiącej wyłącznie po hawajsku „rewolucja seksualna" oznaczałaby jedynie „wyczarowanie" nowej pozycji przez osoby, zażywające rozkoszy erotycznych. Większość ludów pierwotnych miało tylko kilka słów na określenie kolorów, a więc widzieli oni przedmioty tylko w tych kilku barwach. Na przykład, starożytni Hawajczycy nie odróżniali koloru ciemno zielonego i granatowego od czarnego. W dzisiejszych czasach średniej klasy komputer potrafi wyświetlić na ekranie ponad 250 tysięcy różnych, możliwych do odróżnienia odcieni kolorów, między którymi starożytni nie widzieliby żadnej różnicy, ponieważ w ich języku nie było dla nich stosownych określeń. Język angielski jest wyjątkowo elastyczny tak pod względem gramatyki, jak i słownictwa, co jest jedną z przyczyn, że jest on tak szeroko używany na całym świecie. Na skutek tej elastyczności stał się on właściwie językiem mieszanym, wchłaniającym różne konstrukcje gramatyczne i słowa z innych języków, a mimo to nadal jest zrozumiały. Jednak, dla ścisłości należy dodać, że drugim powodem tak wielkiej popularności języka angielskiego jest nieelastyczność większości jego użytkowników. Podsłuchałem dowcip, opowiadany przez pewnego Europejczyka; mówił on, że osoby władające dwoma językami określa się mianem dwujęzycznych, a te, które mówią tylko jednym nazywają się Amerykanami. W elastyczności języka angielskiego odzwierciedla się elastyczność stylu bycia Amerykanów, ale Jeżeli jest to jedyny język, którym posługuje się dany człowiek, to istnieją pewne obszary życia, których doświadczanie jest dla niego niedostępne. Przeczytałem angielskie tłumaczenie jakiejś książki Charlesa Dumasa i byłem nią zachwycony. Potem - znając język francuski - czytałem tę samą książkę w oryginale, śmiejąc się i płacząc na zmianę nie dlatego, że tłumaczenie było złe, a dlatego, że oryginał był zupełnie inny. Chcę przez to powiedzieć, że konstrukcje poszczególnych języków nie tylko dostarczają nam odmiennych sposobów wyrażania tego samego, lecz także powodują, że inaczej doświadczamy otaczającego nas świata. Jeżeli nauczymy się używać jakiegoś innego języka, nasze życie zostanie znacznie wzbogacone o te obszary, które nie mogą być opisane przez język ojczysty. Na szczęście są jeszcze dwa inne języki, których używa wiele ludzi mówiących tylko po angielsku, chociaż nie są one tak traktowane. Są jednak w stanie wyrażać i wywoływać doświadczenia, wychodzące poza możliwości opisu przy pomocy języka angielskiego. „Języki" te to muzyka i matematyka. Czasami podczas swoich kursów proszę osobę wykształconą muzycznie, by dla pozostałych uczestników po angielsku opisała Piątą Symfonię Beethovena. Cisza, jaka następuje w tym momencie, jest nader wymowna. Również matematyka jest dobrym językiem dla opisywania pewnych rzeczy, do których język angielski nie jest przydatny. Dotyczy to zwłaszcza algebry, rachunku różniczkowego i innych jej działów, ale nawet zwykła arytmetyka może osobie, obeznanej z czytaniem raportów finansowych, dostarczyć ogromnej ilości takich informacji na temat firmy, które trudno jest ująć w słowa. Matematyka, natomiast, nie czuje się dobrze w świecie uczuć. Innymi - oprócz muzyki - alternatywnymi językami, służącymi do opisu pewnych zjawisk tego świata, są malarstwo, rzeźba, pantomima i taniec. Jeżeli będziesz traktował je jako symbole, których możesz używać do wyrażania siebie i do uzdrawiania, to w znacznym stopniu zwiększysz swoje potencjalne możliwości jako szamana i uzdrowiciela. Symbole wyobrażeniowe W swojej bardzo znanej książce „Myśl i bogać się" jej autor, Napoleon Hill, zawarł wiele wspaniałych pomysłów i metod, których celem jest osiąganie sukcesu. Wśród nich znalazła się typowo szamańska technika, polegająca na wyobrażaniu sobie „niewidzialnych doradców". Jak pisze autor, przez wiele lat przed snem odbywał on na poziomie mentalnym spotkanie ze znanymi ludźmi, których cechy chciał włączyć do swojego życia. Plastycznie wyobrażał sobie te postacie i zwracał się do każdej z nich z prośbą o nauczenie go tego, co u niej podziwiał. Po kilku miesiącach takich spotkań stwierdził, że wyobrażane osoby stały się rzeczywiste do tego stopnia, iż przejawiały własną osobowość, zdobywały osobiste doświadczenia i wdawały się w autentyczne rozmowy między sobą. Przestały być po prostu wytworzonymi przez wyobraźnię ich twórcy marionetkami, całkowicie sterowanymi jego wolą, a stały się żywymi symbolami ekspresji twórczej. Rozmowy, przeprowadzane z nimi przez Hilla były dla niego tak niezwykłe, że na kilka miesięcy zaprzestał przeprowadzania ich, by wzmocnić swoją wiarę, że doradcy ci są jedynie wytworem jego własnej wyobraźni. Potem powrócił do nich i prowadził je przez wiele lat, ponieważ miały dla niego ogromną wartość. Hill powiedział, że choć doradcy istnieli tylko w jego wyobraźni, „wprowadzili mnie na drogę, wiodącą do wspaniałej przygody, nauczyły doceniać prawdziwą wielkość, ośmieliły mą twórczą wyobraźnię i stworzyły okazję do wyrażania rzetelnych myśli". (Wyd. Studio EMKA - przyp. tłum.). Stwierdził także, że podczas tych spotkań był bardziej otwarty na intuicję, że jego doradcy prowadzili go przez wiele niebezpiecznych sytuacji i że - choć wykorzystywał inne możliwości - zwracał się do nich z każdym trudnym problemem, przed jakim stawali jego klienci i on sam. W późniejszej książce The. Master Key to Riches (Mistrzowski klucz do bogactwa) nazwał te postacie swoimi „ośmioma książętami", powierzając każdemu z nich konkretny obszar życia. Korzyści, jakie Napoleon Hill uzyskał z kontaktu z doradcami są zbyt liczne, by je tu przytaczać; wspomnę jedynie, że ten człowiek, który przeanalizował setki sposobów działania, jakimi posługiwali się ludzie osiągający w dzisiejszych czasach największe sukcesy, nazywał ten niecodzienny zespół swoim największym skarbem. Teraz chcę dać Ci kilka prostych wskazówek, jak robić to samo, czyli jak używać mentalnych symboli w celu przyciągania, skupiania i komunikowania idei, które mogą spowodować, że pod wieloma względami Twoje życie stanie się bogatsze, a działania - skuteczniejsze. Takimi symbolami mogą być znani ludzie (żyjący lub nie), bogowie, boginie, aniołowie, święci, albo bohaterowie z kultury, która Ci najbardziej odpowiada; mogą to być zwierzęta lub duchy Przyrody, możesz też stworzyć coś sam. Jeżeli chcesz, wyobrażaj sobie te symbole jako skondensowane aspekty kanewahine, jako Twojego ducha lub Wyższe Ja. Niektórzy ludzie uważają, że powinni mieć specjalne mentalne miejsce, w którym spotykają się ze swoją -jak to nazywam - Komisją Doradczą. Do tego celu dobrze nadaje się Ogród, o którym pisałem w rozdziale szóstym. Możesz też stworzyć sam jakiś wydzielony teren, który będzie przeznaczony wyłącznie do takich spotkań. Niektórzy lubią mieć możliwość korzystania z pomocy doradców zawsze, kiedy jej potrzebują i wszędzie, gdzie jest to konieczne, dlatego preferują przywoływanie ich w formie mentalnej, lub w postaci myślokształtu, pojawiającego się w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Inni stwierdzają, że łatwiej jest im skupiać się na materialnym symbolu, przedstawiającym symbol mentalny. W takim przypadku możesz użyć wykonanych z kości słoniowej lub plastiku figurek siedmiu japońskich bożków szczęścia, statuetek przedstawiających Zwierzęta Mocy, albo każdej innej figurki, czy innego przedmiotu, który Ci odpowiada. Używaj symboli materialnych w celu pobudzenia swojej wyobraźni tak, byś mógł je powoływać do życia za pomocą umysłu. Doradców możesz mieć tylu, ilu chcesz, ale optymalną liczbą jest osiem, ponieważ właśnie tylu z nich jednocześnie jesteś w stanie swobodnie utrzymywać w umyśle. Niżej przedstawiam cztery propozycje takich postaci. 1. Doradca w sprawach zdrowia. Ten członek Komisji Doradczej udziela nam informacji, porad i pomocy, a także podsuwa pomysły w problemach, mających związek ze stanem zdrowia, umiejętnością uzdrawiania, podtrzymywaniem właściwego poziomu energii życiowej, utrzymywaniem zgrabnej sylwetki. Możemy pytać go o sprawy, dotyczące nas samych i naszych bliskich. 2. Doradca w sprawach dobrobytu. Robi on to samo, co poprzedni, lecz w odniesieniu do wszystkiego, co ma związek z naszymi pieniędzmi, zamożnością i obfitością. 3. Doradca w sprawach szczęścia. Ta postać pomaga we wszystkim, co łączy się z miłością, pokojem, harmonią, związkami osobistymi i relacjami w grupie, radością i rozrywkami. 4. Doradca w sprawach sukcesu. Ten członek Komisji pomaga osiągać cele i podwyższać kwalifikacje. Podobnie jak wiele innych osób, od dawna słyszałem i czytałem o takiej Wewnętrznej Komisji, ale nigdy nie spróbowałem tej techniki. Bądź mądrzejszy i już od dzisiaj zacznij korzystać z tych wręcz niewiarygodnych możliwości, jakie ona oferuje. Do tej samej kategorii należą - choć mają inną naturę - symbole w postaci myślokształtów, których zadaniem jest wykonywanie pewnej pracy. Myślokształt, lub jak tam inaczej go nazywasz, jest myślą, znajdującą się na zewnątrz nas. W poprzednim rozdziale używaliśmy takich form myślowych jako obiektu, na którym koncentrowaliśmy uwagę w procesie nalu, natomiast w tym rozdziale chcę omówić wykorzystanie ich jako narzędzi. Narzędzie w postaci myślokształtu jest tym samym, czym jest każde inne narzędzie, z tą różnicą, że tworzone jest w całości jako forma myślowa. Zależnie od stopnia koncentracji i ilości włożonej energii, może ona istnieć kilka minut lub wiele lat. Narzędzie to wykonuje swoją pracę drogą raczej bezpośredniego wpływania na ku poprzez intuicję, niż oddziaływania na ciało. Kiedyś zastosowałem formę myślową drzwi, aby moje niesforne dzieci nie weszły do sypialni w niedzielę rano, kiedy nie miałem ochoty wstawać, a jednocześnie nie chciałem zamykać fizycznych drzwi. Zareagowały na to tak, jakby fizyczne drzwi były zamknięte. Innym razem, dla odpędzenia złego psa użyłem myślokształtu, przedstawiającego wilka. Pies uciekł z podwiniętym ogonem. Zrobiło mi się go żal, toteż kiedy ponownie się spotkaliśmy, stworzyłem myślokształt przedstawiający, jak jest on głaskany przez swojego pana. Efekt był tak dobry, że ja i pies zaprzyjaźniliśmy się, toteż od tego czasu stosuję tę formę myślową w odniesieniu do każdego innego psa. Kiedyś, gdy byłem chory na grypę (byłem wówczas znacznie młodszy), stworzyłem mentalny obraz maszyny uzdrawiającej, która uzdrowiła mnie w ciągu kilku godzin. Formy myślowe określonych kryształów mogą działać równie skutecznie, jak sam materialny kryształ; ptaki w postaci myślokształtu mogą przynosić ludziom intuicyjne przesłania; wyobrażone zwierzęta, ludzie i przedmioty mogą pomagać innym na odległość, a odpowiednie otoczenie, stworzone w ten sposób, może pomóc w zmianie nastroju lub emocji. Jeżeli nad zbudowaniem jakiegoś myśloksztaltu pracuje wystarczająca liczba osób, które potrafią to robić precyzyjnie i z dużą koncentracją uwagi, to może on wpłynąć na zdarzenia w skali światowej. Każdy z Was może tworzyć dowolne myślokształty w wielu odmianach i dla każdej rzeczy, ale należy przy tym kierować się pewnymi wskazówkami, które podaje, niżej. 1. Najłatwiej uzyskasz właściwe wyniki, jeżeli będziesz używał takich myślokształtów, które wywrą wpływ na ku danej rzeczy, a nie bezpośrednio na jej fizyczny aspekt. Nie chcę przez to powiedzieć, że niemożliwe jest wykonanie myślokształtu na tyle plastycznego i naenergetyzowanego, by mógł wpłynąć bezpośrednio na materię fizyczną, ale skoro wszystkie przedmioty na planie fizycznym są zmaterializowanym myślokształtem, powołanym do istnienia przez nasze ku i kane z wykorzystaniem już istniejących wzorców, to po co robić to samo w niełatwy sposób? Tu przypomina mi się historia, opowiadana przez Aborygenów w Australii. Kiedy ktoś zapytał ich, dlaczego do komunikowania się na odległość nie używają już telepatii, jeden z nich odpowiedział: „Teraz używamy telefonu, bo tak jest prościej". 2. Każde ku dąży do przyjemności, a unika bólu, toteż obietnica nagrody lub groźba kary może stanowić dla niego odpowiednią motywację, by zmienić zachowanie, ale należy wziąć pod uwagę fakt, że myślokształty, które działają na zasadzie nagrody, pochłaniają mniej energii i są bardziej skuteczne niż, te, które zawierają groźbę kary, ponieważ mniejszy jest wobec nich opór. Ponadto należy pamiętać, że każda forma myślowa ma wpływ na nasze własne ku i nie należy go bagatelizować. Kiedyś, będąc z żoną w pasażu handlowym, spieszyłem się do domu, ale wiedziałem, że jest jeszcze jeden sklep, który ona planowała odwiedzić. Kiedy zbliżaliśmy się do niego, stworzyłem myślokształt mgły, otaczającej sklep od przodu. Gdy tylko to zrobiłem, moja żona wykrzyknęła: „O! Tu jest sklep, do którego chciałam wstąpić!" Tak więc, podstawowym efektem mojego działania było to, że zwróciłem jej uwagę na ten sklep. Być może uzyskałbym lepszy efekt, gdybym w pozytywny sposób przełączył jej uwagę na dom. Symbole pamięciowe Ku robi wszystko w oparciu o wspomnienia. Wszystkie nasze założenia, nastawienia, przekonania, oczekiwania, przyzwyczajenia, umiejętności, zachowania, nastroje, emocje, doświadczenia, język i twórcze myśli oparte są na pamięci. Wspomnienia są wzorcami energetycznymi, symbolizującymi zdarzenia. Wzorce te są przechowywane tak, że mogą być aktywizowane przez różne bodźce zewnętrzne i wewnętrzne (którymi mogą być nawet inne wzorce pamięciowe). Wspomnienia, bezsprzecznie, są bardzo ważne dla naszego funkcjonowania jako istot ludzkich, ale jeżeli zaktywizowanie jakiegoś wspomnienia powoduje jednocześnie pobudzenie negatywnej reakcji emocjonalnej, może to być szkodliwe dla naszego zdrowia, naszej pomyślności i skuteczności naszego działania. Większość technik, które stosujemy do pracy z zabarwionymi negatywną emocją wspomnieniami, ma na celu przekształcenie naszych reakcji na zawartość tych wspomnień lub związków z nimi i nauczenie nas nowego wzorca reakcji lub zmodyfikowanie zawartości samego wspomnienia (podobnie, jak to miało miejsce ze zmianą snu, o której była już mowa) tak, by już nie wywoływało niepożądanych emocji. Zmia-, ny sposobu działania danego wzorca można dokonać także pracując z poszczególnymi jego elementami. W procesie tym zmieniamy kontekst, a nie zawartość. Wyobraźmy sobie, że na ścianie w poczekalni u lekarza wisi obraz, przedstawiający nagą postać. Jest rzeczą prawdopodobną, że większość ludzi będzie uważała, iż nie jest to odpowiednie miejsce dla takiego obrazu. W takiej poczekalni pacjenci na ogół będą czuli się nieswojo, większość z nich doświadczy uczucia skrępowania, a niektórzy mogą być nawet wściekli. Jeżeli lekarzowi zależy na tym, by nie odstraszać pacjentów, może on podjąć następujące działania: zasłonić części obrazu, przedstawiające nagość lub nawet cały obraz, polecić zeskrobanie pierwotnego obrazu i namalowanie nowego, albo wynająć kogoś, kto nauczyłby wszystkich odwiedzających jego gabinet innego nastawienia do nagości. Dobrym rozwiązaniem może też być powieszenie obrazu w łazience domu lekarza, gdzie nagość nikogo nie będzie raziła. Rozważmy jeszcze jedną sytuację. Na rozległej Parceli leży ogromny głaz. Jeżeli dookoła jest zupełnie pusto, taka samotna bryła kłuje w oczy. Można jednak - nie ruszając kamienia z miejsca - zaprojektować jego otoczenie w taki sposób, by uczynić z głazu obiekt, który przyciąga uwagę i wywołuje podziw. Jeszcze jeden przykład: plakat, naklejony bezpośrednio na ścianę, będzie, najprawdopodobniej, wywołał oburzenie, ale oprawiony w ramę może stać się obiektem zachwytu. W taki właśnie sposób rozumiem zmianę kontekstu, a nie zawartości. Umieszczenie jakiegoś obiektu w innym kontekście może całkowicie zmienić jego oddziaływanie na człowieka. Kiedy zrobimy podobną rzecz z negatywnymi wspomnieniami, staną się one obojętne lub nawet pozytywne. Zawartość wzorca pamięciowego jest tym elementem wspomnienia, które wywołuje stosowną reakcję w teraźniejszości. Natomiast do kontekstu należą: kolor, rozmiar, odległość, ruch, punkt widzenia, rekwizyty (drobiazgi, które dodajemy lub usuwamy), poziom dźwięku, otoczenie i wiele innych. Każde ku przechowuje wspomnienia zgodnie ze ściśle określonymi wzorcami, przy czym o zaliczeniu emocji wspomnienia do pozytywnej, negatywnej lub neutralnej decyduje czasami jeden element kontekstu (a czasami większa ich liczba). Wzorce u każdego człowieka są inne, toteż sami musimy przeprowadzić pewne eksperymenty i badania. Dla przykładu, jedna z moich słuchaczek odkryła - ku swojemu ogromnemu zdziwieniu - że wszystkie jej pozytywne wspomnienia, czyli te, które dotyczyły sukcesów, przechowywane były w kolorze czarno-białym, a wszystkie negatywne miały w żywe barwy. Kiedy zaczęła zmieniać obraz najbardziej negatywnych wspomnień na czarno-biały, stawały się one neutralne (przestawały ją niepokoić), albo ujawniały się w nich pozytywne aspekty, których dawniej nie potrafiła odkryć. To naprowadziło ją również na pomysł, by przyszłe sukcesy programować w postaci właśnie takiego obrazu, ponieważ zawsze łatwiej jest współpracować z ku niż zmieniać jego podstawowe wzorce. Niżej podaję pewne sugestie odnośnie stosowania tego bardzo skutecznego sposobu w celu zmiany naszych reakcji na wspomnienia, obciążone negatywnymi emocjami. Zwróć uwagę na to, że z niektórymi wspomnieniami trzeba będzie popracować więcej niż jeden raz. 1. Dodaj jakiś element do wspomnienia. Dobrym sposobem modyfikowania wspomnień związanych z krytyką, jest umieszczenie rogu na głowie osoby, która nas skrytykowała. Wskazane jest, by przy tym w tle brzmiała muzyka cyrkowa. Można też przed naszym krytykiem umieścić błazna, strojącego miny. Takie zmiany spowodują, że zdarzenie zyska zupełnie inny kontekst, co ułatwi naszej pamięci umieszczenie go w zbiorze idiotycznych historyjek, w którym nie będzie już czyniło nam krzywdy. Odmianą takich działań jest usunięcie czegoś, czego obecność wydaje się bezsensowna, na przykład, rośliny doniczkowej, obrazka lub filiżanki. Czasami ku traktuje taki przedmiot jako klucz do danego schowka i kiedy go usuniemy, zmienia się reakcja emocjonalna. 2. Zmień otoczenie. Spróbuj przenieść całe wspomnienie w inne miejsce albo w inne czasy, pamiętając o charakterystycznych dla danego okresu ubiorach. Klucz do emocji często ukryty jest właśnie w miejscu lub w czasie. Odmianą tej procedury jest zmiana miejsca, z którego oglądamy dane zdarzenie. Zwykle za każdym razem patrzymy z tego samego punktu, tak jakbyśmy byli kamerą na statywie. Poeksperymentuj z różnymi miejscami i kątami widzenia. Spróbuj spojrzeć z góry, z innej strony, z innego poziomu, albo od tyłu. Możesz także odwrócić obraz „do góry nogami". U wielu ludzi takie doświadczenie powoduje zasadniczą zmianę w ich reakcji na wspomnienie. 3. Zmień kontekst rzeczywistości. Można to zrobić w ten sposób, że szybko zamrażamy wspomnienie -jakbyśmy zamienili je w cienką szklaną lub lodową taflę - a następnie bierzemy młotek i tłuczemy. Kończymy uprzątnięciem kawałków i wrzuceniem ich do śmietnika. Efekt takiego postępowania jest często całkiem zadawalający. Innym sposobem jest rzucenie wspomnienia na ekran tak jak wyświetla się film, a następnie przyspieszenie lub zwolnienie przesuwu obrazu, do czego wskazane jest dodać zwiększenie lub zmniejszenie poziomu dźwięku. Można też przedstawić zdarzenie w formie spektaklu teatralnego, w którym my jesteśmy reżyserem i mówimy aktorom, by robili dokładnie to, co zrobili, a następnie chwalimy ich za doskonałe odegranie swojej roli. To daje nam subtelną satysfakcję z tego, że sami sterujemy sytuacją i pomaga usunąć uczucie bezradności. 4. Zmień elementy na przeciwne. Celem tego procesu jest odnalezienie klucza emocjonalnego do danego wspomnienia. Chociaż poszukiwania odbywają się na zasadzie prób i błędów, ale wyniki są bardzo zachęcające. Dobrym początkiem jest zmiana koloru. Wspomnienie przechowywane w żywych barwach, zamień na wypłowiałe lub nawet czarno-białe, a do obrazu czarno-białego lub wyblakłego wprowadź żywe kolory. To, co widzisz z bliskiej odległości, oddal, a co pojawia się z oddali, przybliż. Jeżeli znajdujesz się na zewnątrz wspomnienia i oglądasz je z boku (siebie również) wejdź w obraz i doświadcz go w sposób bardziej bezpośredni, a jeżeli jesteś wewnątrz niego, wyjdź, by obejrzeć go z zewnątrz (choć możesz pozostawić siebie również wewnątrz obrazu - w ten sposób nie zmienisz kontekstu). Duży obraz wspomnienia można zmniejszyć, a mały - powiększyć. Jeżeli jest on nieograniczony, weź go w ramkę, a jeżeli posiada jakieś granice, usuń je. Kieruj się jednak własnymi pomysłami. Jeżeli chodzi o pomaganie innym, to opisane wyżej techniki zmieniania kontekstu nadają się do tego celu doskonale, ponieważ możemy poprowadzić wykonywany przez nich proces, nie wiedząc nawet, jaki był rzeczywisty kontekst. W ten sposób nie naruszamy prywatności i unikamy skrępowania. Prosimy jedynie daną osobę, by przywołała w pamięci dane zdarzenie, któremu towarzyszyła silna emocja, a następnie dajemy jej wskazówki, jak ma je zmodyfikować. Zwykle do zmiany bardzo bolesnych wspomnień nie nadaje się metoda wprowadzania komicznych wątków, ponieważ ludzie mają często bardzo silne zasady co do tego, że ból należy traktować poważnie. W takich przypadkach sugeruję zaczynanie pracy od zamiany elementów zdarzenia na przeciwne, lub zmiany miejsca, z którego oglądany jest obraz. Symbole pochodzące z otaczającego nas środowiska W tradycyjnych społeczeństwach symbole, związane ze środowiskiem, traktowane są jako omen lub znak. Są to w rzeczywistości symboliczne interpretacje naturalnych zjawisk, które nie muszą, ale mogą, nieść istotne informacje o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, uzyskiwane na podstawie przypadkowych zdarzeń i pochodzące z przypadkowych źródeł. W poszukiwaniu znaków starożytni Chińczycy oglądali rysy na łopatkach owiec, Grecy badali wnętrzności zabitych zwierząt, Persowie przyglądali się płomieniom, a Hawajczycy bardzo lubili czytanie z chmur. Typowi przedstawiciele nauki kpią sobie z takich praktyk, ponieważ - patrząc na to z pierwszego poziomu - nie ma to oczywiście żadnego sensu. W jaki sposób może istnieć jakakolwiek korelacja między wydarzeniami tak bardzo oddalonymi od siebie w czasie czy przestrzeni i tak różniącymi się między sobą? Być może i Ty próbowałeś uzyskać jakąś wskazówkę odnośnie cen na giełdzie ze śladów kaczki, lub poradę psychologiczną z układu kropel deszczu na szybie. Z punktu widzenia drugiego poziomu wszystkie takie znaki mogą być dla nas znaczące, co wynika z koncepcji, wysnutej z pierwszej zasady Huny, która mówi, że życie jest snem, a także z wniosku, wypływającego z drugiej zasady, mówiącego, że wszystko jest ze sobą połączone. Posługując się swoją koncepcją synchroniczności Carl Jung był bardzo bliski wyjaśnienia skuteczności I Chingu, ale synchroniczność jest synonimem przypadkowości. Natomiast szamanizm mówi, iż związek między cenami giełdowymi i śladami kaczki istnieje dlatego, że wszystko jest między sobą połączone. Jednakże, to nie zmienia faktu, że jedne rzeczy są łatwiejsze do odczytania i zinterpretowania, a inne trudniejsze. Skoro w kategoriach myślenia z poziomu drugiego możliwe jest znalezienie korelacji między tak bardzo różniącymi się między sobą zjawiskami, to może wygodniej byłoby wybrać coś, między czym zachodziłyby ściślejsze relacje i co byłoby prostsze do zinterpretowania, na przykład wzorce rozkładu cen giełdowych z przeszłości. Znaki są wokół nas, ponieważ otaczają nas nasze myśli. Oznacza to, że wszystko, co istnieje dookoła nas jest odzwierciedleniem lub symbolem naszych myśli. Zwracając baczniejszą uwagę na wzorce w naszym środowisku fizycznym, będziemy mogli lepiej zrozumieć własne wzorce myślowe. Istnieje niezliczone mnóstwo sposobów poszukiwania i odczytywania znaków, ale dla naszych celów opiszę tutaj tylko dwa takie, których uczę na swoich kursach. Przy okazji pragnę zwrócić uwagę, że jedyną różnicą między tą techniką i techniką rzucania kamyków, omówioną rozdziale piątym jest to, że tam w sposób zamierzony tworzyliśmy symbole, a tu poszukujemy symboli już istniejących. Sztuka losowego otwierania książki w celu uzyskania odpowiedzi na postawione pytanie, nazywa się bibliomancją. Najczęściej stosowana jest w odniesieniu do Biblii i słowników, ale miłą i twórczą jej odmianą jest losowe otwieranie pierwszej lepszej książki lub czasopisma. W procesie dociekania, co paragraf na temat smażonych krewetek ma wspólnego z zadanym przez nas pytaniem o nasze życie miłosne, lub jaki związek z pytaniem o karierę ma zdjęcie samolotu zamieszczone w reklamie, potrzebny jest nam rozwinięty zmysł twórczy. Jednakże bardzo często odpowiedź jest całkowicie oczywista, niezależnie od źródła, w jakim jej poszukujemy; czasami też zdarzenia idą ze sobą w parze w bardzo uporządkowany sposób. Podczas zajęć prowadzonych w bibliotece rozdawałem słuchaczom czasopisma losowo wzięte z półki. Pewien mężczyzna wyszedł w tym momencie na chwilę, toteż położyłem jeden egzemplarz na jego krześle. Kiedy wrócił, stwierdził, że czasopismo dotyczyło fotografii i sądził, że położyłem je celowo, wiedząc, jaki jest jego zawód (tymczasem ja nie wiedziałem tego). W ćwiczeniu postanowił zadać pytanie, gdzie mógłby nabyć nowy rodzaj filmu, o którym już słyszał. Zamknął oczy, przerzucił kartki i włożył palec między przypadkowe strony. Kiedy otworzył oczy, ujrzał całostronicową reklamę właśnie tego filmu, o który pytał. Na szczęście wkrótce miała być przerwa, miał więc czas, by ochłonąć z szoku. Jak widać, czasami fakt, że technika ta działa, bywa dla ludzi wręcz wstrząsający. Druga rzecz, o którą proszę swoich słuchaczy, polega na tym, że mają oni zadać Wszechświatu pytanie, dotyczące ich życia lub kariery, a następnie z otwartym, pełnym oczekiwania nastawieniem idą na obiad. Zapewniam ich, że znak się pojawi, że coś, czego doświadczą będzie dla nich ważne. Przesłanie może być zawarte w kształcie chmur lub w układzie jakichś rzeczy (na przykład, gałęzi jakiegoś drzewa), w jakimś przedmiocie, który przyciągnie ich uwagę, w piosence lub we fragmencie czyjejś rozmowy, albo w jakimś zdarzeniu. Kiedyś w Taos w Nowym Meksyku zadałem pytanie na temat znaczenia, jakie mogłaby mieć miłość i moc dla pewnego przedsięwzięcia, nad którym wówczas pracowałem. W drodze do restauracji mój wzrok przykuło hasło, wypisane dużymi czerwonymi literami na bocznej ścianie budynku z cegły: „Miłość jest najwspanialszą rzeczą!" PRZYGODA JEDENASTA SZTUKA UZDRAWIANIA POPRZEZ CEREMONIĘ I RYTUAŁ E 'ao lu 'au a kualima (Ofiaruj młode liście kolokasji pięć razy - -jest to ceremonia, mająca usunąć chorobę umysłu lub dala) Słowa ceremonia i rytuał wywołują u nas skojarzenia z egipskimi kapłanami, idącymi w procesji, z tłumami Katolików lub z „prymitywnymi" ludami, tańczącej w rytm bicia bębnów. Pojęcia te przywołują na myśl coś dziwnego, tajemniczego, egzotycznego, ale tak naprawdę nasze współczesne codzienne życie w mieście pełne jest najróżniejszych ceremonii i rytuałów. Wiem, że pod słowem rytuał można rozumieć każdy utarty wzorzec zachowania tak świadomego, jak i nieświadomego (na przykład, palenie papierosów, prowadzenie samochodu, wykonywanie różnego rodzaju ćwiczeń), ale w tym rozdziale będę używał go w znaczeniu świadomie zorganizowanego zachowania, którego celem jest wywarcie wrażenia i zapewnienie określonego oddziaływania na ludzi. Jednym z celów stosowania rytuału jest zaznaczenie chwili rozpoczęcia jakiegoś ważnego wydarzenia. Mamy więc takie rytuały, jak obsypywanie noworodka prezentami, chrzest statku, uroczyste otwarcia i przecinanie wstęgi (współczesna wersja ceremonii odcinanią pępowiny). Są też rytuały, związane z zakończeniem czegoś jak, na przykład, pogrzeby, wieczory kawalerskie, rozdanie dyplomów, a także ceremonie typu wznoszenia toastów czy oklaskiwania kogoś. Bardzo wiele rytuałów jest związanych z przemijaniem; należą do nich, między innymi, przyjęcia urodzinowe, chrzty, bierzmowanie, świętowanie rocznic, czy momentu przekraczania równika. Istnieją również rytuały połączenia, takie jak śluby, przystępowanie do danego kościoła, debiuty, wieczorki zapoznawcze. Dlaczego w sytuacji, gdy istnieje taka różnorodność ceremonii rodzimego pochodzenia, coraz więcej ludzi poszukuje jeszcze czegoś w innych kulturach? Rytuał może służyć wielu różnym celom, ale nie będzie im służył, jeżeli nie jest skuteczny, a skuteczny jest wtedy, kiedy pozostawia trwałe wrażenie lub silnie wpływa na człowieka, wzmacniając lub zmieniając jego założenia, nastawienia i oczekiwania. Aby te cele zostały osiągnięte rytuał musi intelektualnie i emocjonalnie zadowolić zarówno lono, jak i ku. W przeciwnym wypadku jest to tylko czczy nawyk lub dogmat i nie spełnia swojej roli. My, jako szamani miejscy, interesujemy się wykorzystaniem go do celów uzdrawiania lub do wzmacniania pozytywnych wzorców. Co powoduje, że rytuał jest skuteczny? O tym, czy rytuał jest satysfakcjonujący i skuteczny, decydują pewne konkretne jego elementy. 1. Rytuał musi mieć silny akcent początkowy i silny akcent końcowy. Jeżeli jego rozpoczęcie nie ma odpowiednio mocnego wyrazu, przestaje on być dostatecznie ważny dla uczestniczących w nim ludzi, na skutek czego trudno jest skupić ich uwagę. Właśnie dlatego tak wiele rytuałów rozpoczyna się biciem bębnów lub dzwonów, dźwiękami piszczałek lub trąbek. Jeżeli uda się nam zrobić na początek coś, co przyciągnie uwagę ludzi, to znaczy, że rozpoczęcie miało dostatecznie silny wyraz. Jeszcze ważniejszy jest mocny akcent końcowy. Zakończenie rytuału pozbawione takiego akcentu pozostawia uczucie niespełnienia i zawieszenia w próżni. Będzie ono miało odpowiednią siłę wówczas, gdy po częściowym rozproszeniu podczas środkowej części uroczystości ponownie uda nam się przyciągnąć uwagę wszystkich i doprowadzić do ich świadomości, że ceremonia się skończyła. Jednym z najczęstszych powodów niezadowolenia ludzi z rytuałów, w których uczestniczyli jest to, że nie zostały one w jasny sposób oddzielone od reszty życia. Jest to bardzo ważne, jeżeli chcemy zrobić wrażenie na uczestnikach i wywrzeć na nich odpowiedni wpływ, bez czego ludzie dojdą do wniosku, że skoro rytuał niczym nie różni się od zwyczajnych rzeczy, to pewnie nie jest ważny. Kiedy nauczam ceremonii i rytuału na swoich kursach stwierdzam, że właśnie sprawa silnego akcentu początkowego i końcowego sprawia słuchaczom najwięcej kłopotów. A warto pamiętać, że ludzie wybaczą nam różne niedociągnięcia w środkowej części uroczystości, jeżeli zadbamy o jej dobry początek i mocne zakończenie. 2. Rytuał musi silnie oddziaływać na zmysły. Jeżeli jest przeznaczony wyłącznie do biernego oglądania, to będzie przyciągał naszą uwagę tylko w takim stopniu, w jakim jest dla nas ciekawy i piękny. Większe wrażenie wywrze na nas wówczas, gdy zadbamy o stosowną muzykę i efekty zapachowe, a przeżycie będzie jeszcze głębsze, jeżeli włączymy dodatkowo zmysł dotyku i smaku. W wielu kulturach i organizacjach odkryto, że tak właśnie jest, toteż miejsce przeprowadzania uroczystości dekoruje się świeżymi kwiatami, nawania kadzidłem, do wykonywanych czynności włączane są elementy śpiewu a cappella lub z towarzyszeniem muzyki, wspólnego uczestnictwa w rytuale poprzez, na przykład, powtarzanie modlitwy, wspólne śpiewanie, wykonywanie określonych ruchów, taniec, picie i jedzenie. 3. Rytuał powinien mieć formę znaną uczestnikom, lub możliwą dla nich do przewidzenia. Jeżeli uczestniczymy w jakichś wspólnych działaniach i nie wiemy, co mamy robić i czego się spodziewać, jesteśmy zmieszani i zaniepokojeni, nasza uwaga jest rozproszona, toteż to, co się wokół dzieje, nie robi na nas dużego wrażenia, a więc ma słabsze oddziaływanie. Natomiast, im więcej elementów rytuału jest nam znanych, tym większy jest nasz komfort psychiczny i lepszy skutek. Wiedząc o tym, kapłani używają ustalonych rytuałów do określonych uroczystości. Członkowie Kościoła Katolickiego mają ogromne poczucie jedności ponieważ wiedzą, że w każdym zakątku świata obrzędy kościelne są takie same, toteż zawsze mogą w nich w pełni uczestniczyć, nawet nie znając miejscowego języka. Tam, gdzie procedury obrzędowe zostały zmienione, zapewne istniał do tego ważny powód, ale poczucie jedności zostało już naruszone. Szamani zaspakajają potrzebę znajomości i przewidywania kolejnych czynności w rytuale poprzez włączanie do każdego z nich znanych elementów i wzorców działających na zmysły, choć na każdą okazję rytuał jest inny. 4. Znaczenie wszystkich elementów rytuału musi być dla jego uczestników zrozumiałe. Jeżeli jakaś część jest niejasna, traci ona swoją skuteczność. Właśnie ten element kapłani lekceważą najczęściej, ponieważ uważają, że wykonują czynności rytualne raczej dla istot duchowych niż dla zwykłych ludzi. Ale skoro oni wiedzą, jakie jest znaczenie poszczególnych części rytuału, skoro wiedzą to również istoty duchowe, dlaczego nie mieliby wiedzieć tego zwyczajni ludzie? Tu właśnie istnieje ogromna różnica między kapłanami i szamanami. Szamani zawsze wykonują czynności rytualne dla jednej osoby lub dla większej liczby ludzi, ale także i dla siebie. Uwzględnia się u nich również istoty duchowe, lecz zasadnicza skuteczność rytuału jest oceniana według tego, jakie wrażenie wywarł on na uczestniczących w nim ludziach i jak na nich wpłynął. Szaman dobrze o tym wie, toteż zawsze przed rozpoczęciem rytuału i podczas jego trwania objaśnia ludziom poszczególne czynności. 5. Rytuał musi być czymś szczególnym. Jeżeli nie różni się niczym od zwykłego życia, zatraca swoją skuteczność. Podstawowym powodem, dla którego tak wiele współczesnych rytuałów pozostawia wrażenie pustki jest to, że wielu liderów nie traktuje ich w sposób szczególny. Widać to wyraźnie podczas uroczystości z okazji różnych świąt. Na przykład, dla większości ludzi Hallowe-en jest jedynie świętem kostiumowym. Jeśli chodzi o dziękczynienie, to praktycznie zapomniano o nim, a związany z nim dzień jest tylko pretekstem do zjedzenia indyka z sosem żurawinowym. Boże Narodzenie przekształciło się w szał zakupów, Nowy Rok jest dniem gry futbolowej, a Piąty Lipca zamienił się w piknik. Są, oczywiście, wyjątki, ale nie jest ich dostatecznie dużo, by móc wykorzystać możliwość przeprowadzania stosownych ceremonii do wzmacniania wartości kulturowych. Dla tych, którzy odczuwają brak rytuałów we własnej kulturze bardzo atrakcyjne są te, pochodzące z innych kultur, które zachowały cechy właśnie czegoś szczególnego. Co powoduje, że rytuał staje się czymś szczególnym? Decydują o tym cztery podstawowe elementy. 1. Specjalne miejsce. Cechę tę można nadać miejscu w różny sposób. Jednym z nich jest poświęcenie. Oznacza to wykonanie rytuału błogosławienia, który ma na celu podkreślenie, że dany teren czy pomieszczenie będzie zawsze miejscem szczególnym. Przeprowadzenie tego rodzaju rytuału ma na celu zapewnienie mu ochrony, sprowadzenie do niego pomyślności lub zastrzeżenie go do określonych celów. W ten sposób specjalnymi miejscami czyni się cmentarze, a także wszelkie budowle, przeznaczone na kościoły i świątynie. Na Hawajach do dziś powszechną praktyką jest poświęcanie (błogosławienie) każdego nowego projektu domu lub zagospodarowania terenu. Innym sposobem na to, by nadać miejscu cechy miejsca szczególnego, jest wydzielenie go z otoczenia. Można to zrobić budując wokół niego mur (jak to jest w przypadku parków), albo wybierając niedostępną lokalizację (jak w przypadku Statui Wolności), lub też zastrzegając je dla danej grupy ludzi (tak jak szkoły). Wydzielić dany teren można również przez obsadzenie go dookoła roślinami, lub ustawienie na ziemi stosownych znaków. Ale najprostszym sposobem wyznaczenia miejsca dla wykonania rytuału jest otoczenie go kręgiem ludzi, trzymających się za ręce. Tak wydzielony obszar automatycznie zaczyna być odbierany jako coś szczególnego. 2. Specjalne rekwizyty. Obejmują one szeroką gamę przedmiotów, ale na pierwszym miejscu wymieniłbym ubiór. Specjalne ubiory takie, jak togi, mundury, szarfy, kapelusze, maski, kostiumy lub specjalne odmiany zwykłych strojów (na przykład, stroje ludowe czy oficjalne) używane są od niepamiętnych czasów właśnie po to, by stworzyć dla danej sytuacji specjalny nastrój. W podkreśleniu szczególnego charakteru chwili może pomóc biżuteria, noszona wyłącznie przy okazji wykonywania rytuałów. Odmianą takich ozdób są hawajskie girlandy z kwiatów (lei), ofiarowywane na powitanie lub dla uhonorowania kogoś. W celu wzmocnienia efektów działań rytualnych do dekoracji miejsca używa się kwiatów, transparentów, elementów umeblowania i charakterystycznego dla danego rytuału ich rozmieszczenia. W charakterze specjalnych przyrządów wykorzystuje się buławy, pałeczki, miski, kryształy, figurki i przedmioty bezpośrednio używane przy wykonywaniu samego rytuału. Specjalnego nastroju uroczystości może dodać rodzaj jedzenia. Często wyłącznie dla potrzeb danego rytuału przyrządza się określone potrawy (na przykład ciasteczka na Boże Narodzenie czy specjalny rodzaj pieczywa, który Żydzi jedzą tylko podczas szabasu i świąt), a czasami są to potrawy codzienne, którym szczególny charakter nadaje się przez ich poświęcenie lub przeznaczenie do użycia podczas rytuału. W odległych czasach na Hawajach mątwy były bardzo rozpowszechnionym jedzeniem, ale w rytuale uzdrawiania szaman nadawał im szczególną moc przypominając choremu, że słowo „he'e" (mątwa) oznacza również „uciekać", toteż zjedzenie jej spowoduje, że choroba ucieknie. Szamani hawajscy jako pierwsi stali się mistrzami w stosowaniu placebo i nie próbowali tego ukrywać. Szczególne ruchy. Podczas rytuałów ludzie wykonują ruchy, które rzadko wykonywane są w innych okolicznościach lub też nie są wykonywane wcale. Prawie zawsze są to jakieś specjalne gesty, sposoby poruszania ramionami, czy dłońmi służące podkreśleniu, wskazaniu lub błogosławieniu czegoś, co się właśnie odbywa. Czasami jedna lub dwie osoby - zwykle liderzy - przyjmują jakieś charakterystyczne pozy, a grupa je naśladuje. Bywa też, że wykonywane są specjalne tańce. Większość ludzi słyszała o hawajskim tańcu hula, albo przynajmniej o współczesnym auwana lub o rozrywkowym hula. Ale mało kto wie (choć to się zmienia) o istnieniu kahiko czyli starożytnej odmiany rytualnego tańca hula. I chociaż zaczyna on być propagowany jako taniec służący rozrywce, ciągle jeszcze jest wykonywany głównie w charakterze elementu otwierającego przedstawienie. Tańczy się go również w ramach innych rytuałów, by nadać im szczególny charakter. 4. Specjalne dźwięki. Poza dźwiękami towarzyszącymi rozpoczęciu i zakończeniu, które mają na celu skupienie uwagi uczestników, istniej ą specjalne dźwięki stosowane w samym rytuale. Jedną z ich odmian jest specyficzna intonacja. Słowa wypowiadane w sposób, w jaki artykułujemy je w zwyczajnych rozmowach, nie oddziały-wują na człowieka tak samo, jak słowa wypowiadane specjalnie modulowanym głosem, zastrzeżonym wyłącznie do celów rytualnych. Jeżeli pamiętasz, jakiej intonacji używała osoba, poproszona o odmówienie modlitwy lub błogosławieństwa na otwarcie jakiejś uroczystości, w której uczestniczyłeś, to wiesz o czym mówię. Możliwe jest również wypowiadanie słów w specjalnym rytmie wyłącznie przy pomocy głosu lub z towarzyszeniem jakiegoś instrumentu perkusyjnego (bębenka, czy hawajskiej grzechotki z tykwy), który wzmacnia lub podkreśla akcentowanie poszczególnych sylab. Naturalną rzeczą jest stosowanie muzyki, ale do rytuałów używa się utworów, które zostały specjalnie zadedykowane dla danych czynności rytualnych lub specjalnie skopmonowane dla nich, lub takich, które tradycyjnie wykorzystuje się do tego celu. Specjalny charakter danej uroczystości może być podkreślony stylem muzyki (humn kościelny), jej treścią (podczas Bożego Narodzenia pieśń ludowa „Greensleeves" zamienia się w pieśń „What Child Is This?"), użytymi instrumentami (hawajskie grzechotki, wykonane z tykwy), albo przez stworzenie odpowiedniego kontekstu (pieśń „Niech na Ziemi zapanuje pokój" może być śpiewana przy różnych okazjach, ale silniejsze oddziaływanie ma podczas zgromadzeń rytualnych). Specjalne dźwięki obejmują także używanie specjalnego języka oraz specjalnych słów, zarezerwowanych wyłącznie do celów związanych z rytuałem, takich jak modlitwy i błogosławieństwa. Szczególne wrażenie będzie wywierał język, którego większość zgromadzonych nie rozumie -Sanskryt, japoński, hebrajski, łaciński, hawajski, albo jeszcze inny - ale jego oddziaływanie będzie jeszcze większe, jeżeli niektóre fragmenty zdań będą tłumaczone, choćby tylko częściowo. Tak więc znasz już wszystkie elementy dobrego rytuału. Przejdźmy do kilku przykładów, by zobaczyć jak one działają. Jakiś czas temu na wyspę Kauai przyjechali turyści z kontynentu, którzy rozbili obóz w górach Kokee. Przed przyjazdem napisali do mnie, zapraszając na ceremonię, organizowaną w związku z pełnią Księżyca w piątek wieczorem. Stwierdziłem, że może to być ciekawe, toteż wraz z żoną wybraliśmy się w góry. Po przybyciu na miejsce zjedliśmy z gospodarzami kolację, potem było trochę zabawy, aż wreszcie usiedliśmy ze wszystkimi w kręgu dookoła ogniska. Księżyc był dobrze widoczny i piękny, ale wśród uczestników panowała jakaś niezręczna cisza, toteż zastanawiałem się, kiedy zdecydują się rozpocząć tę najważniejszą część. Wreszcie lider nachylił się do mnie i zapytał: „Czy chciałbyś już zacząć ceremonię?" Cóż, byłem całkowicie zaskoczony, sądziłem bowiem, że jestem tu gościem. Nie przygotowałem nic, w dodatku Hawajczycy nie znają żadnej ceremonii związanej z pełnią Księżyca (mieli ceremonie, których terminy wyznaczały fazy tego ciała niebieskiego, ale nie miały one związku z nim samym), toteż nie wiedziałem, jak się świętuje pełnię. Jednak będąc szamanem, doskonale wiedziałem, jakie elementy składają się na dobry rytuał czy dobrą ceremonię. Poleciłem więc wszystkim, by wzięli się za ręce, odmówiłem modlitwę do Księżyca, pobłogosławiłem kije, z którymi uczestnicy pracowali dla ćwiczenia, nauczyłem ich krótkiej pieśni i zakończyłem inną modlitwą. Na wszystkich zrobiło to ogromne wrażenie, toteż wytworzył się wspaniały nastrój. Innym razem podczas konferencji na terenie pewnej wyższej uczelni na Środkowym Zachodzie poproszono mnie, bym przyszedł obejrzeć rytuał wykonywany przez szamana, będącego amerykańskim Indianinem. Coś mnie tknęło, by wziąć ze sobą swoje lei z nasion kukui i trąbkę wykonaną ze stożkowej muszli (specjalne rekwizyty), a także by ubrać się w koszulkę z napisem „Aloha", a na głowę nałożyć opaskę (specjalny ubiór). Kiedy przybyłem na miejsce, zobaczyłem tam setkę ludzi stojących w kręgu i trzymających się za ręce (specjalne miejsce). Gdy tylko zostałem dostrzeżony, poproszono mnie, bym dołączył do szamanów chasydzkich, stojących wewnątrz kręgu. Ceremonię otworzył Indianin, który zaczął od głośnego krzyku (silny akcent początkowy), a następnie potrząsnął kołatką i wymienił nazwy siedmiu kierunków w swoim języku i po angielsku (wyjaśnienie znaczenia). Potem szaman chasydzki zrobił to samo -potrząsnął tamburynem i wypowiedział te same słowa po hebrajsku i po angielsku, a gdy skończył również ja wykonałem te same czynności - użyłem trąbki i wymieniłem kierunki po hawajsku i po angielsku (nawiasem mówiąc, tego dnia miałem spierzchnięte wargi, toteż moja trąbka wydawała ochrypłe dźwięki, ale konsekwentnie grałem na niej i wyglądało na to, że nikt niczego nie zauważył; w przemyśle rozrywkowym trzeba umieć robić dobrą minę do złej gry). Do tego momentu ceremonia miała znaną mi formę z rozpoczęciem, częścią środkową i prawdopodobnym zakończeniem, a także rotacją ról. Następnie Indianin wprawił wszystkich w ruch kołyszący w przód i w tył z towarzyszeniem intonowanej przez wszystkich pieśni, a sam wykonał krótki taniec wewnątrz kręgu, używając przy tym kołatki. Gdy skończył, do tańca ruszył szaman chasydzki, potrząsając swoim tamburynem, podczas gdy zebrani śpiewali jakąś pieśń po hebrajsku. Po jego wystąpieniu przyszła kolej na mnie. Aby podtrzymać skuteczność rytuału musiałem wykonać to, czego oczekiwano, ale w języku hawajskim nie było nic, co pasowałoby do tej sytuacji. Jako dobry szaman wymyśliłem coś na poczekaniu. Najpierw poleciłem, by wszyscy - kołysząc się w przód i w tył - recytowali siedem zasad Huny po hawajsku, a następnie wykonałem po okręgu rodzaj tańca, który przypominał coś, co miało w sobie elementy hawajskiego hula. Ludzie byli zachwyceni, ponieważ czuli, że było to dobre i odpowiednie. Cała ceremonia zakończyła się mocnym akcentem - wymianą uścisków między jego uczestnikami. W ten sposób uwzględnione zostały wszystkie elementy dobrze przeprowadzonego rytuału. Ja nawet swoje kursy prowadzę w formie rytuału. Zawsze zaczynam zajęcia od oficjalnego otwarcia, by zaspokoić potrzebę silnego akcentu początkowego i pobłogosławić przestrzeń, którą - jeżeli jest to możliwe - wyznaczamy wcześniej stając w kręgu. W miejscu, w którym odbywa się kurs, są zwykle pewne hawajskie elementy dekoracyjne, odtwarzana jest muzyka hawajska, a ja mam na głowie specjalną opaskę, ubrany zaś jestem w koszulkę z lei na szyi; mam też przy sobie pałeczkę. Wszystkie te rekwizyty omówię niżej. Kurs jest tak zorganizowany, by jego elementy były znane i przewidywalne, a grupa aktywnie uczestniczy w zajęciach. Również zakończenie jest zawsze oficjalne i zawiera jakiś mocny akcent. Taki rytualny układ zajęć jest bardzo pomocny w procesie uczenia się. A oto podstawowy schemat każdego rytuału: 1. Przygotowanie. Przygotowujemy rekwizyty i ubiory, ustawiamy elementy umeblowania, nastawiamy muzykę, planujemy, co kolejno będziemy robili i wyznaczamy specjalne miejsce dla odbycia rytuału. Przygotowania do wielkiej uroczystości trwają często kilka tygodni, może się jednak zdarzyć, że zostaniesz poproszony o przeprowadzenie rytuału na poczekaniu, jak to było w moim przypadku z pełnią Księżyca. Dysponując wiedzą, zawartą w tym rozdziale nie powinieneś mieć z tym kłopotów. Podczas moich kursów z jednodniowym wyprzedzeniem informuję słuchaczy, że oczekuję od nich przeprowadzenia rytuału, chociaż na samo przy- : gotowanie się do niego pozostawiam im pięć do piętnastu minut. Ale w tym momencie na ogół wiedzą już oni, jakie elementy muszą uwzględnić, toteż wyniki są całkiem niezłe. 2. Rozpoczęcie. Dobrym, silnym akcentem na rozpoczęcie rytuału jest jakiś aktorski gest, modlitwa, przyciągająca uwagę muzyka, słowa powitania lub jakiś rodzaj procesu wzajemnego poznawania się. Jedną z najwspanialszych ceremonii otwarcia, w jakich uczestniczyłem, zorganizowano podczas konferencji w Nowej Zelandii. Był to zmodyfikowany model maoryski. Uroczystość odbywała się na powietrzu. Gospodarze stali w jednym rzędzie po jednej stronie trawnika, a goście po drugiej. W sposób raczej oficjalny, ale improwizowany organizatorzy zaczęli kolejno wygłaszać słowa powitania Ziemi i gości. Potem ochotnicy z drugiej strony odwzajemniali powitanie. Na koniec uczestnicy ustawili się w rzędzie i zaczęli przedstawiać się gospodarzom, wymieniając objęcia kolejno z każdym z nich. Gość, kończący swoją kolejkę, ustawiał się w rzędzie, który początkowo był rzędem gospodarzy i w ten sposób mogli mu się przedstawiać kolejni goście. Trwało to dotąd, aż każdy z każdym wymienił uściski. Dzięki temu między wszystkimi uczestnikami wytworzyła się więź, a i uciechy przy tym było co niemiara, chociaż zajęło to nam trochę czasu. 3. Rozwinięcie. Polega ono po prostu na wykonywaniu wszystkiego, co ma związek z celem rytuału. Zwykle jest tak, że im krótsze jest rozwinięcie, rym jest ono bardziej oficjalne. Jeżeli trwa dłużej, staje się mniej formalne. Ceremonia zaślubin jest bardzo sztywna przez cały czas jej trwania, natomiast to, co się dzieje podczas olimpiad sportowych między ich otwarciem i zamknięciem, nie ma charakteru oficjalnego. 4. Zakończenie. Jest to czas, kiedy musimy ponownie skupić uwagę uczestników i dokonać konkretnego zakończenia rytuału. Ten ważny, choć często pomijany aspekt może zadecydować o skuteczności czynności rytualnych. Dobrze przeprowadzone zakończenie wzmacnia więź między członkami grupy, powoduje utrwalenie w pamięci tego, co się działo podczas całej ceremonii, daje okazję do przejścia na mniej oficjalny grunt, a także informuje, kiedy wypada opuścić zgromadzenie. Ostateczne zakończenie może być podkreślone odpowiednio sformułowanym zdaniem lub modlitwą, biciem dzwonów, gwizdem, uderzeniem gongu, wspólnym śpiewem, podaniem sobie rąk, uściskami, albo też najpopularniejszą czynnością, czyli oklaskami. W pozostałych paragrafach podam przykłady konkretnych rytuałów, które mogą być przydatne dla szamana miejskiego. Jak zwykle można w nich dokonywać wszelkich zmian. Rytuał uzdrawiania Oto bardzo prosty, ale bardzo skuteczny rytuał grupowego uzdrawiania. Zanim zaczniecie, zaopatrzcie się w parę krótkich prętów, w grzechotki lub kastaniety (nazwijmy je ogólnie instrumentami perkusyjnymi). Jeżeli liczba osób w grupie pozwala na to, utwórzcie krąg i zaproście do niego jedną lub więcej osób (do czterech), które chcą poddać się uzdrawianiu. Jeżeli do kręgu wejdą co najmniej dwie osoby, poproście, by usiadły opierając się wzajemnie o siebie plecami. Pouczcie je, że powinny koncentrować uwagę na oczekiwaniu pozytywnych wyników uzdrawiania, których pragną. Dajcie instrument perkusyjny komuś, kto również usiądzie w kręgu i będzie czuwał nad odpowiednim rytmem. Dokonajcie aktu oficjalnego otwarcia ceremonii. Można to zrobić przez wyrażenie pragnienia lub intencji doznania uzdrowienia. Potem niech osoby stojące w kręgu wezmą się za ręce. Poproście tego, kto ma instrument perkusyjny, by przy jego pomocy zaczął odmierzać równy rytm na cztery (zbliżony do rytmu zrelaksowanego pulsu). Osoby poddające się uzdrawianiu niech lekko klaszczą w dłonie. To pomaga im uczestniczyć w procesie i skupiać uwagę. Kiedy wystukiwany rytm ustali się, osoby stojące w kręgu zaczynają w tym samym rytmie intonować jakąś odpowiednią pieśń. Możecie wymyślić coś swojego, albo wykorzystać następujące słowa, które już były przytaczane: „Be aware, be free, be focused, be here, be loved, be strong, be healed". (Bądź świadomy, bądź wolny, bądź skoncentrowany, bądź kochany, bądź silny, bądź uzdrowiony.) Niezależnie od tego, jaką pieśń będziecie wykonywali, pamiętajcie o tym, by na wzięcie oddechu robić pauzy, trwające co najmniej tyle, ile trwa jedno uderzenie rytmu. W przypadku podanej wyżej pieśni, rytm będzie wyglądał następująco (każdy numer oznacza frazę pieśni): l-2-3-4-5-6-7-pauza-l-2-3-4-5-6-7-pauza-l-2-3-4-5-6-7-pauza-l-2-3-4-5-6-7. Inna dobra wersja to: l-pauza-2-pauza-3-pauza-4-pauza-5-pauza-6-pauza-7-pauza-l -pauza-2, itp. Pamiętajcie, że pauzę robicie w recytowaniu pieśni, a nie w wybijaniu rytmu, które musi być ciągłe. Intonujcie pieśń dotąd, aż poczujecie, że ustalił się jej rytm, że wypowiadacie słowa półautomatycznie. Może to zająć od jednej do pięciu minut. Następnie niech osoba stojąca po lewej stronie prowadzącego rytuał wejdzie do środka. Zamknijcie krąg, a ten, kto wszedł do niego niech delikatnie dotyka głowy lub ramion osoby uzdrawianej i błogosławi ją, modli się, lub wypowiada jakąś afirmację. Jeżeli będzie to jedno zdanie, które wesprze jednocześnie wszystkich siedzących w kręgu, to cała procedura będzie trwała krócej. Kiedy pierwsza osoba zakończy to, co miała zrobić, wraca na swoje miejsce, a do kręgu wchodzi ten, kto stoi po jej lewej stronie, i robi to samo. Proces jest kontynuowany do momentu, kiedy wszyscy, którzy stoją, wykonają odpowiednie czynności na osobach uzdrawianych. Przez cały czas jego trwania intonuje się pieśń i wystukuje rytm. Niech pieśń i rytm będą podtrzymywane jeszcze przez jedną minutę od momentu, kiedy jako ostatni z kręgu wyjdzie prowadzący. Następnie zakończcie cały rytuał krótkim okrzykiem w rodzaju: „Uzdrowieni!" Jeżeli chcecie to zrobić po hawajsku, dobrym słowem jest „Pau!" Na koniec wymieńcie ze sobą uściski (również z osobami uzdrawianymi) i dajcie wszystkim możliwość powrotu do teraźniejszości przez podzielenie się swoimi doświadczeniami. W praktyce możemy stwierdzić, że z powodu dużej energii i koncentracji, osoba która obsługuje instrument perkusyjny może wpadać w trans, myląc rytm, toteż prowadzący powinien czuwać nad jego podtrzymywaniem i w razie potrzeby dobitniej podkreślać sylaby pieśni. Zwykle powoduje to, że osoba grająca na instrumencie perkusyjnym dostraja się do tego rytmu. Kluczem do uzdrawiającej mocy takiego rytuału jest dobra koncentracja uwagi, ale osoba prowadząca powinna ciągle mieć oczy otwarte. Podróż rytualna Jedną z najcenniejszych rzeczy, którą jako szaman miejski możesz zrobić z miłości do bliźniego, jest podróż do świata wewnętrznego, odbywana w intencji kogoś innego. Związany z nią rytuał będzie miał większą moc, jeżeli wykonasz go razem z zainteresowaną osobą. Aby przeprowadzić taką podróż, należy znaleźć spokojne miejsce, gdzie nikt nie będzie Warn przeszkadzał co najmniej przez pół godziny. Procedura może trwać tylko dziesięć minut, ale należy mieć trochę czasu w zapasie na wypadek, gdyby podróż się przedłużyła, a także po to, by omówić jej doświadczenia. Zacznij od zapytania osoby, z którą będziesz pracował, jakich mocy jej brakuje, albo jakie moce chciałaby posiąść, by mogła uzdrowić swoją sytuację lub osiągnąć jakiś cel. (Zauważ, że w tej technice Twoją rolą nie jest uzdrowienie tej osoby, lecz znalezienie dla niej dostatecznej mocy, by mogła sama spowodować uzdrowienie lub zmianę swojego życia.) Następnie nawiąż z nią głęboką więź, wykonując wzajemnie kahi. Podczas podróży nie jest konieczne utrzymywanie fizycznego kontaktu z osobą, której pomagamy. Kiedy będziesz gotowy, zamknij oczy, wejdź do swojego Ogrodu i skoncentruj uwagę na tym, co tam widzisz, słyszysz, czego możesz dotknąć. Przywołaj jakieś Zwierzę Mocy i odszukaj ścieżkę, prowadzącą do Ogrodu osoby, której chcesz pomóc. Gdy będziesz już w nim rozejrzyj się, gdzie jest otwór w ziemi, będący wejściem do Milu. Kiedy go znajdziesz, wskocz do niego i udaj się tam, gdzie jest poszukiwana przez Ciebie moc. Podążając w kierunku Przedmiotu Mocy rozwiązuj wszystkie problemy, jakie się pojawią. Kiedy znajdziesz ten przedmiot, weź go ze sobą najpierw do Ogrodu zainteresowanej osoby i zostaw tam jego formę, a jego ducha i esencję zabierz do zewnętrznej rzeczywistości, przenosząc je przez swój własny Ogród. Trzymając ducha Przedmiotu Mocy w ręku tak, jakby był czymś materialnym, z błogosławieństwem umieść go w tym miejscu w ciele danej osoby, które wydaje Ci się najbardziej odpowiednie. Zakończ sesję obejmując przyjaciela. Aby rytuał ten miał szczególnie silne działanie, powinieneś również głośno opowiedzieć mu, jak ta podróż wyglądała od momentu, kiedy wszedłeś do swojego Ogrodu, do chwili włożenia ducha Przedmiotu Mocy do jego ciała. Ma to podwójne znaczenie: w istotny sposób wzmacnia Twoją własną koncentrację i dodatkowo powoduje skupienie uwagi danej osoby na wykonywanym przez Ciebie procesie. W ten sposób będziecie mieli wspólne doświadczenia, które najprawdopodobniej na długo zapadną Wam w pamięć. Błogosławienie domu Miłą rzeczą, jaką możemy zrobić dla bliźniego jest pobłogo-sławienie zakończonej budowy, nowo nabytego lub wynajętego domu, mieszkania, biura albo sklepu. Taka ceremonia poprawia nastrój wszystkich zainteresowanych osób i daje im poczucie pozytywnego, lekkiego startu. Skoro możliwości nie są niczym ograniczone, przytaczam pewną zmodyfikowaną hawajską procedurę, służącą do tego celu. Ma ona zapewnić pomyślność danemu miejscu i korzystającym z niego ludziom. 1. Przygotuj się nakładając na siebie coś, co będzie wyróżniało Ciebie jako osobę przeprowadzającą rytuał. Najprostszą rzeczą, jakiej możesz użyć do tego celu, jest coś na kształt lei wokół szyi, jakiś nietypowy naszyjnik, wisiorek lub nawet wstążka. Weź również miseczkę ze świeżą wodą i coś, czego można użyć do kropienia. Na Hawajach byłby to liść ti, lub liść paproci, ale nadaje się do tego celu każdy inny długi liść, a nawet kryształ lub pałeczka. Jeżeli nie ma nic odpowiedniego, można użyć po prostu własnych palców. Rozciągnij wstążkę w poprzek drzwi wejściowych. Na Hawajach zamiast wstążki użyto by dwóch związanych razem lei z liści maile. Prawdziwi tradycjonaliści powiesiliby liście lauhala lub wstążki tak, by zwisały z górnej części drzwi, co miałoby symbolizować dodatkową strzechę. W dawnych czasach dekoracja taka wisiałaby w stanie nienaruszonym do momentu jej pobłogosławienia. 2. Rozpocznij rytuał błogosławienia przy drzwiach wejściowych, wypowiadając dowolne słowa, które uważasz za stosowne w danej chwili, na przykład: „Wszyscy tu obecni jesteśmy świadkami błogosławieństw, spływających na ten dom". Następnie przetnij albo rozwiąż wstęgę lub lei. Robiąc to, powiedz coś w rodzaju: „Sznur został przecięty i w ten sposób powołaliśmy do istnienia dom Pani/Pana ..." Następnie wykonaj nad miseczką z wodą cztery oddechy i wejdź do środka. 3. Rozpryskuj niewielką ilość wody w każdym pomieszczeniu, wypowiadając słowa błogosławieństwa. Zgodnie z „zasadą kciuka" w dużych lub ważnych pomieszczeniach rozpryskujemy wodę w ich rogach i w środkowej części, a małe kropimy tylko stojąc przy drzwiach. Słowa błogosławieństwa możesz dobrać według własnego uznania. Najprościej jest powiedzieć: „Błogosławię ten salon", ale lepsze wrażenie zrobisz, kiedy powiesz bardziej konkretnie: „Niech pokój ten wypełni się miłością i spokojem", lub „Niech to biuro otacza aura sukcesu i bogactwa". Jeżeli jest wskazane, by błogosławieństwem objąć podwórko lub ogród, pamiętaj) by to zrobić. Zwykle wystarczy rozpryskać trochę wody w ich rogach. 4. Prawidłowe zakończenie powinno być pomyślane tak, by uczestniczyli w nim zarówno właściciele czy lokatorzy, jak i goście. W charakterze akcentu końcowego dobrze jest zaproponować, by osoba, która ma mieszkać lub pracować w danym pomieszczeniu, zapaliła świecę lub włączyła oświetlenie elektryczne, albo żeby ustawiła jakiś specjalny przedmiot na specjalnym miejscu. Po wykonaniu tej czynności wskazane jest, aby goście osobiście złożyli gospodarzom życzenia i wyrazili swoje błogosławieństwo, ale dobrze by było, gdyby zdanie ostatecznie zamykające rytuał - na przykład: „Deszcz błogosławieństw spłynął na ten dom, zacznijmy więc świętowanie tego faktu" - zostało wygłoszone zaraz po zapaleniu świecy lub światła, natomiast przed rozpoczęciem wyrażania serdeczności przez gości. Po wypowiedzeniu tych słów jest dobry moment na oklaski. Błogosławienie gruntu Być może będziesz chciał pobłogosławić jakiś grunt w momencie jego zakupu, w chwili dokonywania różnych związanych z nim formalności lub wtedy, kiedy rozpoczynana jest realizacja jakiegoś projektu zagospodarowania terenu. Rytuał taki można połączyć z poprzednim. l. Przygotuj miseczkę ze świeżą wodą, liść lub pałeczkę do kropienia, dzwonek, grzechotkę lub coś innego do wystukiwania rytmu i jakiś niecodzienny strój. Potrzebne będą także cztery rośliny (na Hawajach byłaby to roślina ti, ale na kontynencie można wziąć dowolną roślinę, którą lubimy lub która symbolizuje pomyślność), albo cztery kamienie (mogą to być kryształy, ale nadają się do tego wszystkie kamienie) oraz jakieś narzędzie do kopania. Dobrym dodatkiem będzie trąbka z muszli. Ja osobiście lubię używać ha-wajskiego fletu, ale może być każdy inny jego rodzaj, jeżeli, oczywiście, Ty lub ktoś inny z obecnych potrafi na nim grać. Gdyby rekwizytów było dużo, poproś kogoś o pomoc, lub włóż wszystko do torby na kółkach. 2. Jeżeli jest to możliwe, dokonaj ceremonii otwarcia w centralnej części terenu lub w dowolnym jego rogu, wydając przy tym odpowiednie dźwięki z pomocą instrumentu perkusyjnego lub trąbki i wypowiadając odpowiednie słowa, na przykład: „Zebraliśmy się tu po to, by pobłogosławić ten grunt (lub plan zagospodarowania) należący do Pani/Pana..." 3. Jeżeli rozpocząłeś w części centralnej, przejdź do jednego z rogów, a idąc wydawaj dźwięki przy pomocy instrumentu perkusyjnego, natomiast jeżeli jesteś już w jednym z rogów, użyj efektów dźwiękowych stojąc w miejscu. Wykop dołek dla rośliny lub kamienia, potem podziękuj Ziemi za to, że pozwoliła Ci to zrobić, a następnie przedstaw roślinę (lub kamień) każdemu z siedmiu kierunków (są to: wschód, południe, zachód, północ, góra, dół i środek) i umieść ją w wykopanym dołku, prosząc przy tym po cichu, by dobrze spełniała swoje zadanie, polegające na sprowadzaniu na ten grunt harmonii i pomyślności. Zasyp dołek i odegraj krótką melodię na flecie, by roślina (lub kamień) poczuła się w nowym miejscu wygodnie (jeżeli wolisz, możesz zamiast fletu posłużyć się instrumentem perkusyjnym). Potem wykonaj cztery oddechy nad wodą w miseczce i skrop nią roślinę lub kamień mówiąc: „Błogosławię moc tej rośliny (kamienia), która sprowadza harmonię i pomyślność na ten grunt (plan)". Po zakończeniu ceremonii w tym rogu przejdź do następnego z towarzyszeniem instrumentu perkusyjnego i tam wykonaj to samo. We wszystkich czynnościach tego rytuału może uczestniczyć gospodarz. Jeżeli teren jest zbyt rozległy lub z innego powodu trudno jest przechodzić z jednego rogu do drugiego, można kamienie (rośliny) umieścić bliżej środka głośno mówiąc, że wykopane dołki symbolizują rogi tego terenu. Jeżeli natomiast nie jest możliwe wykopanie dołka, to po prostu umieść w rogach terenu kamienie, liście, albo rośliny doniczkowe, mówiąc, że symbolizują zasadzanie tam pomyślności. Po zakończeniu całej ceremonii zabierz je stamtąd mówiąc coś takiego: „Spełniłyście swoje zadanie, teraz możecie służyć innym celom." Pamiętaj, co powiedzieliśmy przy omawianiu siódmej zasady szamańskiej: „Każdąrzecz zawsze można zrobić w inny sposób." 4. Po wykonaniu rytuału we wszystkich czterech rogach wróć do punktu, z którego zaczynałeś. Teraz niech gospodarz weźmie na łopatę trochę ziemi i odwróci ją, a kiedy będzie to robił, Ty powiedz: „Wszyscy jesteśmy świadkami narodzin tego kawałka gruntu (planu), przeznaczonego do ..., a noszącego nazwę (tu podaj nazwę kawałka gruntu lub planu, którą może stanowić jego adres lub dłuższy opis). Zacznijmy więc świętowanie tego faktu." W tym momencie możesz zainicjować oklaski. Osobiście lubię kończyć rytuał błogosławienia jakimś rodzajem świętowania. Błogosławienie samochodu W czasach starożytnych rozpowszechnione było błogosławienie nabywanych na własność rzeczy takich, jak konie, rydwany, powozy, łodzie, a nawet przedmioty bardziej osobistego użytku. Ten rodzaj błogosławienia pomaga nam utrzymywać właściwe związki z innymi rodzajami życia, z którymi współpracujemy. Opisany niżej rytuał odnosi się do samochodu, ale można go dostosować do każdej innej sytuacji. 1. Przygotuj miseczkę ze świeżą wodą, coś do kropienia i jakiś niecodzienny strój. Jeżeli nie chcesz moczyć samochodu, czy jakiejś innej rzeczy, którą zamierzasz pobłogosławić, napełnij miseczkę wodą, następnie wylej wodę, a miseczkę trzymaj tak, jakby była pełna. Wszak nie istnieją żadne ograniczenia. 2. Zacznij rytuał stając z przodu samochodu (lub innej własności, którą masz pobłogosławić) i powiedz: „Niech wszyscy wokół będą świadkami błogosławieństwa". 3. Pokrop przód samochodu mówiąc: „Niech ten samochód zawsze dobrze służy jego właścicielowi". Słowa, oczywiście, możesz dobierać według własnego uznania. Zrób to samo stając kolejno z trzech pozostałych stron. 4. Następnie wróć na pozycję wyjściową i powiedz: „Od tej chwili samochód ten nosi nazwę (Tu wymień nazwę, którą podał Ci właściciel). Błogosławieństwo się spełniło". Nie wspominałem jeszcze, że zawsze jest dobrze wykonać jakiś fizyczny gest, symbolizujący zakończenie. W tradycji, którą ja reprezentuje, wykonuje się ruch ręką, przypominający wycieranie okna po okręgu w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, kończący się zamknięciem pięści. Ty jednak możesz zastosować go, co odpowiada Tobie. Rytuał oczyszczania Bywa, że jakieś miejsce lub jakiś przedmiot wywołuje u nas negatywne odczucia lub dostarcza nam przykrych doświadczeń. Przyczyną tego może być coś przykrego, co wydarzyło się w danym miejscu lub miało związek z danym przedmiotem, albo może ludzie źle reagują na dane wibracje, lub też odwrotnie - to wibracje są w dysharmonii z danymi ludźmi; może też być tak, że dana rzecz nie pasuje do miejsca. Jaka by nie była przyczyna takiego stanu, można wykonać rytuał oczyszczający, który albo zmieni wzorzec rzeczy, albo też spowoduje uspokojenie się ku zainteresowanych osób. Opisany niżej rytuał jest bardzo prosty, ale i bardzo skuteczny, pod warunkiem jednak, że wykonamy go z głębokim przekonaniem. 1. Przygotuj miseczkę z osoloną wodą, coś do kropienia i jakiś niecodzienny ubiór. Do błogosławienia Hawajczycy używają zwykłej wody, a do oczyszczania - wody morskiej. Można użyć każdego rodzaju soli. Dla celów tego rytuału każda sól jest solą. Wystarczy jej łyżeczka na każdą ilość wody, którą przygotujesz. Weź ze sobą również coś, co symbolizuje pokój, harmonię lub inną cechę, którą chciałbyś uzyskać dzięki rytuałowi. 2. Zacznij od mocnego stwierdzenia: „Niech wszyscy będą świadkami, że przybyłem tu, by wprowadzić harmonię w tym miejscu (w tej rzeczy)." 3. Pokrop miejsce lub przedmiot wodą pięciokrotnie, mówiąc przy tym coś takiego: „Dokładnie w tym momencie, tu i teraz następuje pełna harmonia". 4. Zakończ umieszczeniem przyniesionego przedmiotu w widocznym miejscu na oczyszczonym obszarze lub w bezpośrednim sąsiedz- twie rzeczy, dla której wykonywałeś rytuał, a robiąc to, powiedz: „Wzmacniam ... (wymień nazwę przyniesionego przedmiotu), aby dokończył oczyszczanie do jutra do północy. I tak się stało". Następnie wykonaj gest zamykający i oddal się. W charakterze symbolicznego obiektu można użyć czegoś, o czym wiemy, że osoba, dla której przeprowadzamy oczyszczanie, przyjmie to pozytywnie, na przykład, jakiś symbol religijny, albo coś bardziej neutralnego, jak, na przykład, kryształ. Ja używam orzecha kikui, który symbolizuje oświecenie. Najważniejszy nie jest tu rekwizyt, lecz stopień, w jakim wierzysz w skuteczność swoich działań. To Twoja wiara zmienia wzorzec, a jeżeli jeszcze wierzysz w moc symboli, to tym lepiej. Rytuał pokoju Bezpośrednio przed wielką ceremonią pokojową pod nazwą Harmonie Convergence, o której być może słyszeliście, kilka osób pytało mnie, czy w związku z tym wydarzeniem nasza grupa na wyspie Kauai zamierza coś zrobić. Właściwie nie mieliśmy takich planów, ponieważ przedsięwzięcie to miało pewne założenia, które nas nie interesowały, ale w miarę, jak coraz więcej ludzi zwracało się do nas z tą sprawą, rozważyliśmy ją i stwierdziliśmy: czemu nie? W końcu każda okazja, by zgromadzić się w imię pokoju jest dobra. W tym wielkim dniu w jednym z najbardziej niecodziennych miejsc na Pacyfiku na paśmie wzgórz wznoszących się nad rzeką Wailua obok świątyni menehune zwanej Poliahu (menehune było starożytnym ludem zamieszkującym wyspę Kauai, zanim przybyli tam Hawajczycy) zebrało się około dwustu osób, które przeprowadziły następujący rytuał. 1. Przygotowaliśmy się w ten sposób, że każdy miał ze sobą lei, ja natomiast miałem różdżkę z liścia ti, a moją asystentkę wyposażyliśmy w trąbkę z muszli. 2. Na początek wszyscy stanęliśmy w kręgu. Następnie z intencją błogosławienia odmówiłem krótką modlitwę otwierającą i powiedziałem kilka słów o miłości, pokoju i celu naszego spotkania. 3. Sam rytuał rozpocząłem do tego, że ustawiłem ludzi w pary, poprosiłem, by podali sobie ręce i założyli, że ta druga osoba symbolizuje ich rodziców, rodzeństwo, małżonka i przyjaciela lub wroga. Myśląc o partnerze w parze jako o nich wszystkich razem lub tylko o kimś jednym z nich, wszyscy mieli w myśli wybaczyć tym osobom, lub poprosić o wybaczenie i do związków z nimi wprowadzić pokój. Na to ćwiczenie i na każde następne dałem po pięć minut czasu. Po osiągnięciu pokoju między osobami w parach, poleciłem uczestnikom dobrać się w czwórki, które miały reprezentować ich rodzinę, przyjaciół, kolegów, współpracowników, pracodawców, podwładnych, uczniów, nauczycieli itd., i w ten sam sposób wprowadzić między sobą pokój. Następnie to samo robiliśmy w grupach ośmioosobowych, symbolizujących ludzi z naszego sąsiedztwa, miasta i stanu, a potem w grupach po szesnaście osób, które reprezentowały nasz naród oraz wszystkie inne nacje. Na zakończenie wszyscy stanęliśmy w jednym wspólnym kręgu, który reprezentował całą Ziemię łącznie z Naturą, i również pracowaliśmy nad wprowadzeniem pokoju między sobą. 4. Zakończyliśmy pieśnią na temat pokoju, końcowym błogosławieństwem i jedzeniem luau. Już wspominałem, że po wykonaniu rytuału lubię świętować. Jest to dobra Hawajska tradycja. PRZYGODA DWUNASTA ŁĄCZENIE UMYSŁÓW E lauhoe mai na wa 'a; i ke ka, i ka hoe; i ka hoe, i ke ka; pae aku i ka aina, (Wiosłujcie wszyscy razem; wylewajcie wodę z łodzi i wiosłujcie; wiosłujcie i wylewajcie wodę, a na pewno dotrzemy do brzegu) Prawdziwa moc ludzi, ich zdolność oddziaływania na świat i wprowadzania w nim zmian wynika z możliwości łączenia sił w celu działania na rzecz wspólnego celu. Upraszczając i ignorując fakty, książki historyczne koncentrują się na życiu takich ludzi jak królowie, królowe, prezydenci, dyktatorzy, politycy, liderzy, słynni badacze i naukowcy. Jest to zrozumiałe, ponieważ na takich osobach łatwiej jest się koncentrować. Ale łodzie płyną do przodu dzięki tym, którzy wiosłują, a nie dzięki sternikom, a statki dopływają do portu przeznaczenia w jednakowym stopniu dzięki załodze i kapitanowi. Liderzy są pożyteczni i w niektórych przypadkach może nawet najważniejsi z całego zespołu, ale sami niewiele mogą zdziałać. Widziałem orkiestry symfoniczne wykonujące utwory muzyczne bez dyrygenta, drużyny sportowe grające bez kapitana, a kiedyś byłem członkiem grupy teatralnej, której reżyser był tak niekompetentny, że zespół ignorował go i kierował się sam, uzyskując pochlebne recenzje. Mówiono mi, że autobus nie może jechać bez kierowcy, ale kierowca nigdzie nie pojedzie bez opon, paliwa, silnika, podwozia itp., a bez pasażerów w ogóle nie ma po co jechać. Kiedy byłem w Afryce, gdzie prowadziłem pracę, związaną z rozwojem społecznym, do miejscowego „protokołu" należało, by przed podjęciem pracy porozmawiać z szefem wioski. Ominęliśmy jednak ten rytuał, by na przyłączenie się do naszej pracy uzyskać zgodę samych mieszkańców. Wszak to oni musieli być pewni, że nasz projekt jest wartościowy, ponieważ to oni w nim uczestniczyli. Ostatnio czytałem historię Aleksandra Wielkiego, którego za jego czasów czczono jako politycznego i militarnego geniusza, a nawet boga. Ale nawet ten wyjątkowy człowiek nie mógł zrobić więcej, ani pójść dalej niż chciały jego wojska. Kiedy odmówiły dalszej walki, musiał skierować uwagę na utrzymanie pokoju w krajach już podbitych. Opowiadam to po to, by podkreślić znaczenie grupowej energii i wspólnych wysiłków na rzecz dokonywania zmian. Liderzy mogą się przydać jako symbole lub „soczewki" skupiające aspiracje grupy, ale w niektórych sprawach nie musimy oglądać się na liderów. Możemy po prostu działać, łącząc się z innymi ludźmi o podobnej umysłowości, ponieważ skuteczne wprowadzanie zmian na świecie w celu uczynienia go lepszym miejscem dla wszystkich i wszystkiego jest właśnie tym, co my, jako szamani miejscy, musimy robić. Niestety, brakuje liderów prowadzących ludzi w tym właśnie kierunku. Naturalnie, możemy przyłączyć się do miejscowych lub światowych grup i sieci, które zajmują się sprawami Ziemi i które aktywnie włączają się do przedsięwzięć, organizowanych na pierwszym poziomie, ale chcę się z Wami podzielić kilkoma sposobami, dzięki którym moglibyście działać jako grupa reprezentująca drugi poziom i stosująca jego techniki w ramach przedsięwzięć pochodzących z poziomu pierwszego. Inaczej mówiąc, byście mogli działać jako szamani miejscy we wszystkich innych podejmowanych przez siebie przedsięwzięciach. Grupy Kokua Kokua jest hawajskim słowem, oznaczającym „pomoc, wspieranie, współpracę". Aloha International to grupa złożona z trzech do siedmiu osób, które wykorzystują swoje umiejętności szamańskie do pomagania sobie wzajemnie i innym ludziom. Grupa może być większa, ale gdy liczba jej członków przekracza osiem, istnieje obawa, że przekształci się ona w klasę. Jeśli chcesz uczestniczyć w zajęciach klasowych, to dobrze, ale w ten sposób traci się korzyści, wynikające z rzeczywistego wzajemnego wspierania się. Gdyby stworzona przez Was grupa zaczęła szybko się rozrastać, to w momencie pojawienia się dziewiątej osoby, lepiej będzie podzielić ją na mniejsze zespoły. Jednak podczas spotkań będziecie mogli przeznaczyć czas zarówno na pracę w zespole, jak i na zajęcia w całej grupie. Co się robi w takiej grupie? Oto kilka propozycji na typowe spotkania. 1. Zacznijcie od utworzenia kręgu. Siedząc, weźcie się za ręce i wykonajcie nalu na siedmiu zasadach Huny, by w ten sposób pogłębić zrozumienie idei szamanizmu, a także zharmonizować energie. 2. Niech każdy podzieli się pozytywnymi doświadczeniami z poprzedniego spotkania. Mogą to być różne doświadczenia, ale głównie chodzi o te, które mają związek z praktycznym wykorzystaniem umiejętności szamańskich i uzyskiwanymi z nich korzyściami. Nada to spotkaniu właściwą atmosferę i wzmocni więź między członkami grupy. Bardzo ważne jest, by w tym momencie dzielić się tylko pozytywnymi doświadczeniami. Pamiętajmy, że ku dąży do przyjemności, a unika cierpienia. Wszelkie narzekania i krytyka, niezależnie czego dotyczą i z jaką intencją są wygłaszane, będą osłabiały więź i niweczyły grupowy cel, jakim jest uzdrawianie. Podczas spotkań grup kokua nie ma dla nich miejsca. Jeżeli zajdzie potrzeba omówienia jakiegoś negatywnego zagadnienia, należy wyznaczyć na to inny termin i inne miejsce. 3. „Szamanizujcie" na rzecz miejscowej społeczności (sąsiadów, miasta, wsi, państwa). „Szamanizować" znaczy używać którejkolwiek z umiejętności szamańskich do uzdrawiania lub wprowadzania harmonii. Dobrze by było opracować konkretny plan wspólnej pracy, ale nie musicie wszyscy używać tej samej metody do jego realizacji. Powiedzmy, że postanowiliście zająć się problemem błąkających się po Waszej okolicy bezdomnych. Jedna osoba może otaczać ich jakimś kolorem la'kea, by pomóc im osiągnąć sukces w poszukiwaniu jakiegoś locum. Druga może wykonywać nalu na myślokształcie, przedstawiającym ich w sytuacji, gdy mają już gdzie mieszkać. Trzecia może zastosować technikę grokkingu w odniesieniu do działaczy społecznych, by zainspirować ich do intensywniejszych działań w kierunku rozwiązania tego problemu. Czwarta może dostroić się do snu bezdomnych i zmienić go. Musicie zdecydować, nad jakimi pilnymi potrzebami Waszej społeczności należy popracować. Pamiętajcie, by pracować nad pozytywnymi rozwiązaniami problemów, a nie działać przeciw komuś lub czemuś. Poświęćcie co najmniej pięć minut na zastosowanie działań szamańskich w określonej sprawie, a potem podzielcie się doświadczeniami. Pomaga to budować pozytywne wspomnienia, wzmacnia więź i pozwala wzajemnie uczyć się od siebie. 4. Jeżeli jakiś problem narodowy lub międzynarodowy w dostatecznym stopniu dotyczy któregoś z członków Waszej grupy lub większej ich liczby, przeprowadźcie w tej sprawie taką samą procedurę. 5. Potem zajmijcie się wzajemną pomocą. Niech każdy z obecnych wymieni jedną rzecz, w której potrzebuje pomocy. Mogą to być sprawy, związane ze zdrowiem, sytuacją finansową, ze związkami z najbliższymi, a także z rozwojem osobistym i mogą one dotyczyć samego członka grupy, lub też kogoś z zewnątrz, ale zajmujcie się tylko jednym przypadkiem na raz. Potem dzielcie się wrażeniami. Możecie to robić za każdym razem po skończeniu pracy z daną osobą lub po rozpracowaniu wszystkich zagadnień. Im więcej ich będzie, tym dłużej to potrwa. Przy grupie liczącej trzech lub czterech członków na każdy przypadek można poświęcić pięć minut, ale przy większej ich liczbie może zachodzić potrzeba ograniczenia się do jednej, czy dwóch minut. Pamiętajcie, by poświęcić jednakową ilość czasu każdemu zgłoszonemu problemowi. Jeżeli czyjaś sprawa jest szczególnie trudna, można zająć się nią przed sesją kokua lub po jej zakończeniu. Jest to bardzo ważne, ponieważ z doświadczenia wiemy, że przyczyną rozpadania się takich grup jest właśnie fakt, iż cały czas poświęca się problemom jednej lub dwóch osób, choć pomocy potrzebuje każdy. Musicie pamiętać, że stworzyliście zespół po to, by wzajemnie się wspierać technikami szamańskimi. Nie pozwólcie, by przekształcił się on w grupę terapeutyczną służącą nielicznym, bo po prostu przestanie istnieć. 6. Dokonujcie „oficjalnego" zakończenia każdej sesji medytacją, pieśnią lub modlitwą (albo wszystkimi trzema elementami). Dlaczego jest to ważne, wiecie już z poprzedniego rozdziału. 7. Po zamknięciu pracy grupy przeznaczcie trochę czasu na kontakty towarzyskie. Wzmacnia to więź grupy, ale również jest miłe. Niektóre grupy po prostu prowadzą luźne rozmowy, inne przynoszą jakiś poczęstunek, jeszcze inne idą gdzieś razem. Aby wyniki działań szamańskich były lepsze, czas na kontakty towarzyskie należy wyznaczyć po sesji i nigdy nie łączyć ich z procesem uzdrawiania. Zwykle takie grupy zbierają się raz w tygodniu i przy takiej częstotliwości osiągane rezultaty są dobre. Niewiele osób ma czas spotykać się częściej. Spotkania raz na dwa tygodnie, a nawet raz na miesiąc również dają pewne wyniki, ale już rzadsze nie przyczyniają się do wytwarzania zażyłości, która powinna panować w takiej grupie. Chociaż zespoły ludzi, o których mówimy, są bardzo małe, ale i one wymagają pewnych działań organizacyjnych. Musi się znaleźć ktoś, kto zaaranżuje spotkanie, zawiadomi o nim kilka osób, przygotuje odpowiednie pomieszczenie i, być może, pokieruje pracą. Dobrze jest wybierać „dyżurnego" na krótki okres, załóżmy, na miesiąc czy kwartał, ale można też przyjąć zasadę, że kolejno każdy członek grupy będzie przewodniczył jednemu zebraniu. Szamańskie Hui Hui jest rodzajem organizacji, powoływanej do wspólnej pracy, zabawy lub jednoczenia się wokół jakiejś idei. Taką organizacją jest przedsiębiorstwo, układ partnerski, klub, stowarzyszenie, towarzystwo lub sieć. Aloha International posiada siedem różnych hui -stowarzyszeń szamańskich czy sieci, których członkowie wspólnie pracują nad przedsięwzięciami o globalnym znaczeniu, chociaż mieszkają daleko od siebie. Nie musisz, oczywiście, należeć do szamańskiego hui, by włączyć się do takich działań. Możesz wstąpić do każdej innej organizacji, która zajmuje się problemami o zasięgu światowym na pierwszym poziomie i po prostu działać, wykorzystując swoje umiejętności z poziomu drugiego. Poniższy opis tych organizacji i obszaru ich działania może pomóc Ci stworzyć własną grupę albo podsunie pomysły, jak możesz dobrze wykorzystywać umiejętności szamańskie. 1. Fala. Organizacja ta stawia sobie za cel pomoc delfinom, którym grozi śmierć na skutek dostania się do sieci, przeznaczonej do połowu żółtego tuńczyka. Tuńczyki pływają pod delfinami, toteż, aby je złowić rybacy łowią delfiny. Szamani pracują nad tym problemem, używając intuicyjnej komunikacji, grokkingu i zmiany snów tak, by nauczyć delfiny, jak unikać dostania się do sieci, lub jak wydostawać się z niej, albo też nakłonić tuńczyki i delfiny, by nie pływały razem. Grupa ta pracuje również z wielorybami i innymi ssakami morskimi, a także z falami przypływowymi i odpływowymi, jak również z zanieczyszczeniem oceanów. Kiedy nie ma pomysłu na sensowne rozwiązanie danego problemu (na przykład, zapobieżenie wyciekom ropy z uszkodzonych statków), wówczas szamani koncentrują się nie na rozwiązaniu, a na wynikach, jakie chcą osiągnąć (na znikaniu plam ropy z powierzchni wody). Ze względu na sposób, w jaki funkcjonuje rzeczywistość drugiego poziomu, szamani, którzy skupiają się na pozytywnych efektach końcowych, pośrednio energetycznie wzmacniają pojawiające się rozwiązania danego problemu i pobudzają bezpośrednio związanych z nim ludzi do pracy nad nowymi pomysłami. Finansowe wspieranie organizacji, których działalność na pierwszym poziomie jest, Twoim zdaniem, pożyteczna, uważam za rzecz ze wszech miar pozytywną, ale jeszcze lepiej zrobisz, jeżeli przyłączysz się do tych, którzy działają w danej sferze metodami poziomu drugiego. 2. Kryształ. Ta organizacja zajmuje się rekultywacją gruntów, poszukiwaniem złóż surowców mineralnych i ich eksploatacją; pomaga także w problemach związanych z trzęsieniami ziemi i erupcjami wulkanów. Działania, jakie można podejmować w odniesieniu do tych klęsk żywiołowych zostały omówione wcześniej. Jeśli chodzi o rekultywację, to dziedzina ta ma przed sobą dużą perspektywę, ponieważ istnieją już sposoby i środki przekształcania martwej gliny w żywe iły, a szamani koncentrują się na tym, by pomóc rozpowszechnić je na świecie. Poszukiwania nowych złóż wszelkich surowców mineralnych - od węgla po kryształy - i praca nad lepszym wykorzystaniem już istniejących mogą przynieść korzyści na skalę całego globu. Do tego celu szamani stosują intuicją, grokking, techniki pracy ze snami, a także inne umiejętności szamańskie, takie jak, na przykład, różdżkarstwo czy radionika, które, być może będą tematem kolejnej mojej książki. 3. Płomień. Jak sama nazwa wskazuje, organizacja ta zajmuje się sprawami związanymi z ogniem: pożarami lasów i zabudowań, płonącą ropą naftową i wszystkimi innymi zagrożeniami dla społeczności ludzkich, powodowanymi przez ten żywioł głównie z winy człowieka. Pracuje ona również nad aurą ludzką, do czego używa przede wszystkim techniki la 'a kea, ale jako hui, interesuje się bardziej grupami ludzi, niż jednostkami. Na przykład, jeżeli w jakimś środowisku toczą się spory, lub panuje rozpacz, członkowie tej organizacji dostrajają się do aury danej grupy ludzi, pracując nad jej zharmonizowaniem i zmianą charakterystyki. Inną sferą działania szamanów z tej organizacji jest propagowanie możliwości wykorzystania energii słonecznej, nuklearnej i wszelkich przedsięwzięć w tej dziedzinie. 4. Tęcza. Domeną tej grupy jest pogoda. W krótkoterminowych działaniach organizacja ta pomaga unikać takich zjawisk jak huragany, tornada, sztormy i susze oraz zmniejszać szkody, wyrządzane ludziom przez te żywioły. W dłuższej perspektywie szamani z tego zespołu zajmują się badaniem warunków pogodowych i kierowaniem nimi. Obejmuje to głęboką komunikację ze wszystkimi elementami pogody, po to, by wpływać na nią drogą współpracy, a nie poprzez arogancką chęć sprawowania kontroli nad Naturą. Ktoś, kto pragnie kontrolować pogodę zmusza ją, by robiła to, czego on chce, a osoba nastawiona na współpracę dąży do poznania i odpowiedniego wykorzystania zmian i warunków, w których dany rodzaj pogody jest w harmonii ze wszystkim innym. Myślę, że nie zaskoczyłby nas fakt, gdyby członkowie właśnie tej organizacji opracowali sami, lub przyczyniliby się do opracowania sposobu magazynowania i wykorzystywania ogromnych zasobów energii, jaką niosą ze sobą wiatry i sztormy. 5. Liść. Pracując na wielką skalę organizacja ta zajmuje się roślinami (również drzewami) - ich ochroną, zachowaniem gatunków i rozszerzaniem obszarów ich występowania. Inne dziedziny jej zainteresowań to ponowne zalesianie terenów leśnych, wprowadzanie nowych odmian roślin, zwiększanie plonów zbóż, a także uzdrawianie flory i odwrotnie - wykorzystywanie jej do leczenia oraz nawiązywanie owocnej współpracy między ludźmi i roślinami, polegającej na wzajemnym zaspakajaniu swoich potrzeb. Naturalnym uzupełnieniem pracy tej grupy szamanów jest badanie i praktykowanie komunikacji ze światem roślinnym. 6. Jednorożec. Ta organizacja zajmuje się szamańskimi działaniami na rzecz zwierząt lądowych, ptaków, owadów i bakterii. Za główne zadanie postawiła sobie pomoc niektórym gatunkom w przetrwaniu i rozwoju. Obszarem jej zainteresowania jest także komunikowanie się ludzi i zwierząt oraz współpraca między nimi. Najstarsze legendy większości tradycyjnych społeczeństw opowiadają o czasach, kiedy ludzie i zwierzęta z łatwością porozumiewały się ze sobą i w większości przypadków to zwierzęta uczyły ludzi współpracy ze sobą i ze środowiskiem, a także pomagały człowiekowi poznać głębsze misterium życia. Kiedy ludzie stali się aroganccy, stracili tę zdolność. W ograniczonym stopniu powróciła ona w przypadku badań naukowców, podpatrujących zwierzęta w ich naturalnym środowisku, chociaż z drugiej strony uległa całkowitemu zwyrodnieniu w niepotrzebnych pseudonaukowych eksperymentach, prowadzonych przez niektórych ludzi na zwierzętach. Komunikacja ze zwierzętami ma ogromne znaczenie dla pomyślności całej naszej planety, dla przetrwania rodu ludzkiego i dla jego duchowego rozwoju. W tej dziedzinie szamańskie metody i działania mogą okazać się ogromną pomocą. 7. Serce. Członkowie tej organizacji wzięli na siebie odpowiedzialność za stosunki międzyludzkie. Używają oni wiedzy i technik szamańskich, aby umacniać pokój, harmonię i przyjaźń między różnymi grupami ludzi. Sfera ich zainteresowań obejmuje również badanie i praktykowanie szamańskiego uzdrawiania ciała i umysłu człowieka. Bardzo ważną rzeczą, będącą nakazem chwili, jest nauczenie się miłości do Natury i współpracy z nią, ale przede wszystkim musimy posiąść umiejętność kochania bliźnich i współdziałania ze sobą. Dysponujemy dostateczną wiedzą i techniką, by stworzyć warunki dla nadejścia Złotego Wieku, ale jednocześnie mamy dostateczną wiedzę i środki techniczne, by doprowadzić świat do zagłady. Niezależnie od tego, którą możliwość wybierzemy, Ziemia przetrwa. Jeżeli zniszczymy jej powierzchnię, Przyroda najprawdopodobniej szybko się odrodzi, tak jak to było z paprociami, które pojawiły się ponownie wkrótce po tym, kiedy w wyniku erupcji wulkanu zniszczyła je roztopiona lawa. Ale nawet jeżeli nie odrodzi się Przyroda, Ziemia - jeżeli będzie musiała - przetrwa jeszcze miliony lat. Możemy pozostać częścią jej przeznaczenia, lub wysadzić się w powietrze; ona jednak będzie istniała nadal. Sądząc po tym, co nam daje, myślę, że jasne jest, iż Ziemia nas kocha, choć niekoniecznie bardziej niż inne swoje dzieci, takie jak delfiny, mrówki czy drzewa. Mimo to, uważam, że jej miłość jest tak wielka, iż będzie nas kochała niezależnie od tego, co zrobimy. Ziemia nigdy nie wystąpi przeciwko człowiekowi. Niebezpieczeństwo grozi nam ze strony nas samych i naszą sprawą jest zapobiec katastrofie. Zakończenie Wiele lat temu, gdy siedziałem w medytacji w moim umyśle zrodził się wiersz. Wydaje mi się, że bardzo pasuje on na zakończenie tej praktycznej książki dla szamanów miejskich, toteż przytaczam go. Oda do Ropuchy Czy kąpiąc się w błocie, droga ropuszko, Kiedykolwiek myślisz o nas? Czy nie drażnią cię nasze wojny, zanieczyszczenia i rabunkowa gospodarka? Czy nie irytuje cię nasze bezmyślne podążanie ku samozagładzie? Czy nie zdumiewa cię to, że modlimy się, pielęgnując nienawiść, Że nie ufamy tym, którzy różnią się od nas, że lękamy się ich, Że w jednakowym stopniu strachem napawają nas sąsiedzi i ludzie, mieszkający gdzieś, hen, za oceanem? A może podśmiewasz się z nas, kiedy mówiąc o pokoju Trzymamy w dłoni kamień, którym zamierzamy Roztrzaskać głowę sąsiadowi tylko dlatego, Że ma żółtą, czarną, albo czerwoną skórę? Czy nie śmieszy cię to, że jedni krzyczą: „Musimy się rozbrajać! Wrogowie nie uczynią nam krzywdy. Kiedy zobaczą, Że nie zamierzamy ani atakować, ani się bronić, Chętnie pozostaną u siebie." A inni nawołują: „Walczmy, atakujmy! Pokażmy im, że jesteśmy potęgą! Kto by się przejmował promieniowaniem radioaktywnym? Najważniejsze, byśmy pokazali światu, Że jesteśmy najpotężniejszym narodem!" Cóż, ludzie mówią różne rzeczy. Jedni zmieniają zdanie, inni obstają przy swoim. Większość chelpi się bezsensownymi dokonaniami l mało kto wygląda poza czubek swojego nosa. W swych burzliwych -wystąpieniach człowiek często Po prostu bredzi, rzucając na wiatr puste frazesy, A potem modli się, modli, modli. Co można osiągnąć wyrzucając z siebie tysiące słów? Czyż latający ptak pozostawia ślady na lądzie? Słowami nie zasieje się pola, nie odzieje żebraka. Czcze gadanie nie uleczy chorego, nie nakarmi głodnego. Paplaniną nie zbudujemy domu. Słowa nie zastępują działań. Od słów ważniejsze jest to, co robimy. Jeżeli chcemy żyć w świecie bez nienawiści, W którym nie ma miejsca dla odwetu, Który nie jest podzielony Murami, Musimy działać i znaczyć swoją drogę CZYNAMI, nie słowami. Czy rzeczywiście wierzymy, że każdy człowiek, Niezależnie od koloru skóry, posiada takie same prawa? Czy wierzymy, że można żyć bez wojen, Że świat może być wolny od glodu, chorób i lęku? Czy wierzymy, że ludzie nie muszą tak wcześnie umierać? Jeżeli wierzymy, zacznijmy DZIAŁAĆ! Uczyńmy naszą planetę miejscem, Gdzie każdym narodzinom będzie towarzyszyła szczera radość. A co będzie, jeżeli nie podejmiemy tego wyzwania, Jeżeli będziemy trwać w bezczynności, aż będzie za późno, Bo na nasz dom zaczną spadać bomby? To pytanie, droga ropuszko, zadaję sobie często Siedząc za biurkiem, prowadząc samochód. A co ty zrobisz, kiedy zrzucimy na siebie śmiercionośną bombę? Czy nadal spokojnie będziesz kąpala się w błocie? A może zachichoczesz w nadziei, Że odtąd człowiek już nie będzie niepokoił Ziemi? Gdybyśmy jednak uznali, że Ziemia jest naszą matką, A wszystkie mieszkające na niej stworzenia są naszymi braćmi, siostrami, Że ląd i morze, i niebo są naszymi przyjaciółmi, Gdybyśmy się pogodzili z tym, że człowiek spelnia rolę ogrodnika, Którego zadaniem jest pielęgnować Naturę, Może wówczas, droga ropuszko, Za sprawą naszych UCZYNKÓW, Na świecie zapanowałaby miłość. 2