Plik pobrany ze strony http://www.ksiazki4u.prv.pl lub http://www.ksiazki.cvx.pl Autor K.S. Rutkowski PANI PERWERSJA Miał, tak jak my, siedemnaście lat, prawie wcale nie mówił, był wysoki, barczysty i głupi. Mimo rozmiarów był popychadłem w naszej paczce i obiektem nieustannych kpin. Był łagodny jak baranek i dlatego mogliśmy po nim jeździć jak chcieliśmy. Miał na imię Michał, ale wśród nas wołaliśmy na niego Cymbał. Tak po prostu. Nawet nie wysililiśmy się, żeby nadać mu jakieś mniej dosadne przezwisko. Byliśmy mało subtelni. A po za tym leniwi. Zawsze chodziliśmy na skróty. Dosłownie i w myślach. Zresztą szykując dla Michała ksywki i tak wykazywaliśmy inwencje. Równie dobrze mogliśmy ochrzcić go Kretyn, lub Bezmózg, a chyba sami przyznacie, że przy tych przezwiskach Cymbał nie brzmiało wcale źle. Nikt z nas nie wiedział, dlaczego był takim półgłówkiem. Nie miał zespołu downa, ani niczego innego widocznego, co by od razu świadczyło o jego głupocie. Wyglądał normalnie jak każdy z nas. Jednak w jego głowie nie było wiele miejsca na rozum. Cokolwiek powiedział czy zrobił, każdy od razu zdawał sobie sprawę, że pod jego włosami zamiast mózgu, znajduje się powietrze. Jego zazwyczaj bardzo krótkie zdania były nie logiczne, kaleczył składnie, nie wiedział nawet, która ręka jest lewa, a która prawa. Mnie osobiście było go szkoda. Ale oczywiście nigdy tego nie okazywałem. Byłem przecież w wieku, kiedy za wszelką cenę stara się być stuprocentowym mężczyzną, imponować wszystkim i nigdy nie okazywać słabości. Czasami młodość potrafi być niezwykle okrutna. A najgorzej, że jej ofiarą najczęściej padają słabsi i nieprzystosowani. Rodzice Cymbała wstydzili się go. Kiedy spotykali całą naszą czwórkę na ulicy, nie przyznawali się do niego, zachowując się jakby widzieli go pierwszy raz w życiu. Dawali mu jeść, dach nad głową, od czasu do czasu kupowali mu jakieś ubrania i to wszystko. To była cała opieka jaką go obdarzali. Gdy przywozili go na wakacje ze szkoły dla debili, w ogóle się nim nie zajmowali, tak, że więcej czasu Cymbał spędzał z nami niż z nimi, co z resztą wcale im nie przeszkadzało. Myślę, że cieszyli się, gdy nie musieli na niego patrzeć. Traktowali go jak jakąś karę boską, której nie chcieli znosić. I może nią był, kto wie. Może starzy Cymbała nagrzeszyli kiedyś tak, że Bóg nie miał wyjścia i musiał ich obdarzyć tak nieudanym potomkiem. Albo ten starszy od świata jegomość u góry, ma po prostu niezdrowe poczucie humoru i czasami lubi się ponabijać z nieszczęść innych. Tamten dzień rozpoczął się jak każdy tego lata. Były wakacje, słońce prażyło od rana i z każdej strony świata zionęło nudą. Jak co dzień spotkaliśmy się wszyscy po południu na boisku szkolnym, żeby wypić po parę piw i pogadać o różnych sprawach. Tego dnia naszym tematem przewodnim stał się seks. Gadaliśmy więc jak najęci o pieprzeniu, nie zważając na głupie miny Cymbała, który jak zwykle nie wiedział o co chodzi. W tych sprawach był naprawdę niczego nieświadomy, a my byliśmy zbyt dumni i męscy, żeby cokolwiek mu z tego objaśnić. Zwykle uważaliśmy, że skoro jest idiotą, to lepiej dla niego nie wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi i jaką to daje przyjemność. Tego dnia jednak, dla zgrywu, zaczęliśmy się zastanawiać głośno, czy Cymbałowi stawał. Byliśmy pewni, że nie. Że jego wrodzony kretynizm i przytępiające leki, które brał, całkowicie uwolniły go od pożądania. Zwłaszcza, że gdy pytaliśmy go o to wprost, nie wiedział o co chodzi. Na nic nie zdawały się tłumaczenia i demonstracje. Cymbał niczego nie rozumiał. A jakoś nikt z nas nie wpadł na pomysł, żeby po prostu przynieść mu odpowiednią gazetkę i zobaczyć czy zadziała. Wpadliśmy natomiast na inny pomysł... Nie wiem już, kto pierwszy wpadł na niego. Może ja, może ktoś inny. W każdym bądź razie we trzech przyjęliśmy go z entuzjazmem. Byliśmy już nieźle podpici. Po za tym było niezwykle nudne popołudnie, a to co chcieliśmy zrobić z pewnością gwarantowało nam zabawę. A z resztą mieliśmy dzień dobroci i chcieliśmy żeby i Cymbał, chociaż raz, miał coś z życia. Cymbał nie był świadomy dokąd i po co idzie. Wlekł się po prostu za nami, jak zwykł to robić. Taki duży i niezgrabny. Olbrzym o gołębim sercu. W tej swojej pustej głowie nie miał zielonego pojęcia, co chcieliśmy mu zgotować. Nie zorientował się nawet, gdy już ją ujrzał. Dla niego była jeszcze jednym człowiekiem. Gdy zobaczyła z kim tym razem miała by to zrobić, nie chciała się zgodzić. Cymbała znali i wytykali palcami chyba wszyscy w mieście. Musieliśmy dorzucić jej parę złotych ekstra, żeby dojść do porozumienia. Ale nawet w tedy nie była do końca przekonana. Wciąż kręciła nosem i gadała coś do siebie. Nazywaliśmy ją Pani Perwersja. Bo lubiła ostry seks i potrafiła robić takie rzeczy, które oglądało się tylko na filmach. Kiedyś podobno była najbardziej znaną i najdroższą dziwką w mieście o której opowiadano legendy, ale teraz, gdy miała już ponad cztery dychy i popadła w alkoholizm, byle małolat mógł mieć ją za parę groszy. Wpuściła nas do swojego mieszkania i zaprowadziła do pokoju, który wszyscy, oprócz Cymbała, dobrze znaliśmy. Jak zwykle panował w nim bałagan. Rozgrzebane łóżko, szklanka po kawie w której wyrosła pleśń, puste butelki, rozumiecie, syf gdzie tylko spojrzeć... No cóż. Pani Perwersja lata popularności dawno miała już za sobą i nie można było od niej wymagać zbyt wiele. Ale poza tym była jeszcze całkiem do rzeczy. Co prawda starość z hukiem dobijała się już do jej ciała, rzucając na nie tu i ówdzie zmarszczki, ale widząc jej gołą, wypiętą dupę, można było o tym zapomnieć. Jej tyłek był jak z pornograficznego obrazka. Jakby czas na nim zatrzymał się dwadzieścia lat temu. Zgrabny, gładki i ani trochę obwisły. Już sam jego widok był warty całej tej forsy, którą brała za numer. Oczywiście na Cymbale nie zrobił żadnego wrażenia. Gdy Pani Perwersja rozebrała się i wypięła go przed nim, patrzył na jego doskonałość, jakby oglądał własną dupę odbitą w lustrze. -No, co z nim? - zapytała Pani Perwersja chyba po minucie bezowocnego oczekiwania na oznakę życia Cymbała - On nie wie po co go nosi, czy co? -Chyba nie - odparłem - Chyba musi mu Pani pokazać. Pani Perwersja zrobiła zniecierpliwioną minę, Ale gdy zobaczyła, że znowu robimy zrzutkę, mina jej się poprawiła. Klęknęła przed niczego nie rozumiejącym Cymbałem i ściągnęła mu spodnie. I kiedy zaczęła mu obciągać, Cymbał ani się nie opierał, ani nie współpracował. Patrzył tylko to na nią to na nas, zastanawiając się pewnie, co ta straszna Pani chce od jego ptaka. Na szczęście ten jego ptak okazał się mądrzejszy. Po jakichś dwóch minutach w końcu zrozumiał czego się od niego oczekuję i wyprostował się dumnie. Był wielki. Tak jak i cały Cymbał. I chyba całą naszą trójkę wpędził w kompleksy. -No chłopcze... - powiedziała z podziwem Pani Perwersja, wstając z klęczek - Może i jesteś głupi, ale pod tym względem nie masz się czego wstydzić. Potem oparła się rękami o ścianę i ponownie wypięła swoją dumę w stronę Cymbała. - No wsadzaj jej, baranie! - nie wytrzymał jeden z moich kumpli - Wepchnij jej w końcu tego drąga! Każdy z nas był nie mniej podniecony od Cymbała i miał ochotę wsadzić Pani Perwersji zamiast niego. A Cymbał w dalszym ciągu patrzył to na nas, to na dupę Pani Perwersji, niczego nie kapując. Tyłek przed nim był tylko tyłkiem i niczym więcej. Nawet podniecenie widoczne w jego członku, nie uwolniło w nim tego odwiecznego instynktu. A przecież posiadają go nawet zwierzęta. Widać Cymbał był nawet głupszy od nich. W końcu Pani Perwersja złapała Cymbała za rękę i przyciągnęła do siebie. Nie opierał się jej. Tylko, gdy sama nadziała się na jego fiuta, jego twarz wykrzywił jakiś dziwny grymas. Pani Perwersja zaczęła napierać tyłkiem na Cymbała wciąż stojącego jak słup, coraz szybciej i szybciej, powoli doprowadzając się do orgazmu. Znaliśmy to z autopsji. I wiedzieliśmy co się zaraz będzie działo, oczywiście jeśli Cymbał wytrzyma i nie spuści się przed czasem. W końcu Pani Perwersja zaczęła szaleć. Wyć i rzucać głową na wszystkie strony. Jej długie, zniszczone trwałymi, przetłuszczone włosy o nieokreślonym kolorze, raz opadały jej na drgające rytmicznie plecy, raz zasłaniały jej twarz odmładzając ją znacznie i nadając jej wygląd dzikiej kotki. W takich momentach musiała wyglądać jak przed laty. W każdym jej ruchu dostrzegało się profesjonalizm. I zapominało się o jej zmarszczkach, obwisłych już piersiach i oddechu zaawansowanej alkoholiczki. Cymbał trzymał się nadzwyczaj dobrze. Jak stary doświadczony jebaka, a nie debiutant. Wydawało się, że cipa Pani Perwersji w ogóle nie działa na jego fiuta. Tuż, tuż przed orgazmem, Pani Perwersja jak zwykle zaczęła odstawiać przedstawienie. Odwróciła głowę do Cymbała i zażądała żeby ją uderzył. -Uderz mnie. Przy pieprz mi wielkoludzie - zaskomlała, nie przestając pracować tyłkiem - No już... Zdziel mnie po twarzy. -Tak, tak, walnij ją! Ona to lubi! - zawołał jeden z kumpli, porywając się z kanapy - Przywal jej, bo inaczej nie dojdzie! Cymbał gapił się na nas tępym wzrokiem. Nie wiedział czego od niego żądano. Jak żył nigdy nikogo nie uderzył. To jego bito. Bili go młodsi i mniejsi i o wiele, wiele słabsi. Wykorzystywali jego głupotę, żeby się nad nim znęcać. A teraz chciano, by on kogoś uderzył. I to na dodatek tą miłą Panią, która robiła mu takie przyjemne rzeczy. -Uderz mnie. Uderz - skomlała Pani Perwersja, z braku lania, nie mogąc dojść do upragnionego spełnienia - No już, przywal mi ty wielki gamoniu. Wstałem z kanapy i uderzyłem pięścią powietrze, żeby zademonstrować Cymbałowi o co chodzi. Cymbał, co się u niego zdarzało raz na tysiąc, od razu zaskoczył. Uśmiechnął się, szczęśliwy, że w końcu może się na coś przydać i przypierdolił Pani Perwersji najlepiej jak umiał. Naprawdę się postarał. Jak na pierwszy cios w życiu, wykonał go nadzwyczaj dobrze. Szczęka Pani Perwersji trzasnęła, a cała jej głowa walnęła o ścianę. Dosłownie się w nią wbiła. A jej tyłek z szybkością rakiety zeskoczył z wielkiego kutasa Cymbała i runął na ziemię. -O kurwa! - zawołałem, otwierając z wrażenia gębę. I to były jedyne słowa jakie padły przez następnych kilka chwil. Wyglądaliśmy przez ten czas jak zahipnotyzowani, do końca nie mogąc uwierzyć w to co zaszło. Ale nie było wątpliwości... Pani Perwersja leżała na brzuchu i się nie ruszała. A jej nienaturalnie skręcona głowa miała otwarte oczy. -Ona chyba nie żyje - w końcu powiedział któryś z moich kumpli. Siląc się na spokój, podszedłem do leżącej prostytutki i kucnąłem przy niej. Strużka krwi sączyła się jej z ust. Jej powieki były nieruchome i w ogóle całe oczy wyglądały na martwe. -Tak - potwierdziłem - Cymbał ją załatwił. -Jesteś pewien? -Niestety... Moi kumple zbliżyli się także. I ze strachem zerknęli z bliska na Panią Perwersje. -Jezu Chryste - westchnął jeden z nich. Przerażenie w jego oczach było tak wielkie, jak te w moim sercu. -I co my teraz zrobimy? - zapytał się drugi łamiącym głosem. -A skąd ja mam to, kurwa, wiedzieć! - rzuciłem ze złością. Wróciłem do kanapy i usiadłem na niej. Ukryłem twarz w dłoniach. Poczułem jak zimny pot zalewa mi plecy. Trwałem w tej pozycji przez dłuższy czas. Potem uniosłem głowę. Moi kumple stali na środku pokoju, trzęsąc portkami. A tuż za nimi Cymbał, wciąż ze sterczącym fiutem, uśmiechając się głupawo. -Po chuj my go tu przyprowadziliśmy - zaskomlał jeden z nich, bliski płaczu. Nie wyglądał już jak macho, na którego zawsze pozował, ale jak przerażony gówniarz. Wstałem z kanapy i ponownie, jeszcze z nadzieją, zbliżyłem się do Pani Perwersji. Nie było wątpliwości.... Była martwa jak podłoga na której leżała. Jej ładna dupa zbladła i nie była już taka ponętna. Moi koledzy cały czas spoglądali na mnie oczekująco. Gdy pokręciłem głową, opuścili swoje. Strach zmienił ich twarze, ich sylwetki, uczynił z nich takie dzieciaki, jakim i ja byłem. Dzieciaki, które właśnie porządnie nabroiły bawiąc się w dorosłych i które cholernie bały się kary. A Cymbał wciąż stał nieruchomo z opuszczonymi spodniami, uśmiechając się niewinnie. Jego fiut powoli malał. Plik pobrany ze strony http://www.ksiazki4u.prv.pl lub http://www.ksiazki.cvx.pl