Juliusz Osuchowski Naszyjnik z pereł Juljusz Osuchowski Naszyjnik z pereł Juliusz Osuchowski Gustaw przewiązywał do tego wyjazdu wielką wagę. Gausza powiadomiona przez niego o jego zamiarze przyjazdu, uradowała się i zaprosiła go do swego miasta. Chciał omówić z nią kilka ważnych spraw i spędzić miło czas w jej towarzystwie. Uwieńczeniem tego wyjazdu, jeżeli wszystko ułożyłoby się dobrze i wedle jego zamierzeń, miało być poproszenie jej o rękę. Nie przypuszczał, aby otrzymał odpowiedź odmowną. Dlatego też, aby ten moment podjęcia przez nich wspólnej wiążącej decyzji uświetnić i zarazem zrobić Gauszy przyjemność, nabył w jednym ze sklepów jubilerskich na Piątej Avenue na Manhattanie, piękny naszyjnik z pereł. By pewien, że taki prezent z okazji, poproszenia jej o rękę i ustalenia daty ślubu będzie odpowiedni. W wyobraźni widział go na długiej szyi Gauszy odbijający się bielą drobnych paciorków od jej śniadej cery i czarnych długich włosów. Wszystko zapowiadało się wyśmienicie. Gustaw wiązał z tym wyjazdem i z spotkaniem z Gauszą wiele nadziei. Cieszył się też, że w jej towarzystwie będzie mógł spędzić kilka pięknych dni w Brazylii, którą tak bardzo lubił. Nagle wszystko zaczęło się psuć. Gdy na dwa tygodnie przed planowanym przyjazdem do Brazylii zatelefonował do niej do domu, Gausza poinformowała go: że nie może się z nim spotkać w Rio, ponieważ w tym czasie w swym rodzinnym mieście będzie doglądała Ojca, który ma być wtedy w szpitalu. Powiedziała mu też, że będzie czekać na niego w mieście gdzie mieszka, następnego dnia po powrocie od ojca. Umówili się, że on jeszcze do niej zatelefonuje i ustalą dokładnie datę i dzień spotkania Jakież było jego zdziwienie, gdy zatelefonował do niej w następnym tygodniu i w słuchawce zamiast jej głosu usłyszał głos operatora, informujący o tym, że wybrany przez niego numer telefonu jest zmieniony. Informacja podała mu nowy numer. Próbował telefonować pod ten nowy numer, jednak bez skutecznie. Zatelefonował do miejsca gdzie pracowała, jednak tam jej nie zastał. Jego wyjazd miął nastąpić za dwa dni, dlatego kontakt z nią był dla niego bardzo ważny. Próby skontaktowania z nią przez telefon nie dawały żadnego rezultatu. Zdecydował się połączyć za pomocą E-mail ze swoimi znajomymi w jej mieście, i poprosić ich o wyjaśnienie zagadki zmiany numeru telefonicznego. Znajomi dali mu znać, że z jakiś rodzinnych powodów telefon Gauszy został wyłączony. Powiadomili go, że z tego właśnie powodu nie mógł się z nią porozumieć, ale obecnie posiada ona telefon komórkowy i podali mu jego numer. Powiedzieli mu też, że rozmawiali z nią i ona potwierdziła, że czeka na niego, W ostatnim niemal momencie udało mu się skontaktować się z nią. Gausza powiedziała mu, że ma problemy z telefonem i telefonowaniem. Jaki?- nie bardzo zrozumiał. Umówili się na spotkanie w jej mieście następnego dnia po jej powrocie do swojego miasta wieczorem. On podał jej telefon i adres Hotelu, w którym miał się zatrzymać w Rio de Janeiro i poprosił o zatelefonowanie do niego po swoim tam przyjeździe.. Przyjechał do Brazylii na dwa dni przed planowanym z nią spotkaniem. Pospacerował po Copacabanie, spotkał się z kilkoma znajomymi. Nigdzie jednak nie wypuścił się wieczorem. Spodziewał się bowiem, że zatelefonuje do niego do Hotelu i chciał być wtedy na miejscu. Gausza nie zatelefonowała. Drugiego dnia po kolacji, którą zjadł w domu swego przyjaciela, pojechał do jej miasta Spotkali się późnym wieczorem, w miejscu gdzie niejednokrotni umawiali się w czasie jego poprzednich bytności tam. Gaus7a hvła smutna Wróciła przedniego dnia z odległego miasta w innym stanie, gdzie operowano jest ojca i zaraz po powrocie otrzymała wiadomość, że jej mama ciężko zachorowała. Nic więc dziwnego, że radość ze spotkania była przyprószona smutkiem i obawą i powagą. Nie chciała być z nim długo tego wieczoru. Po zjedzeniu kolacji i krótkiej rozmowie poprosiła o odprowadzenie do autobusu. Następnego dnia jak powiedziała od wczesnego rana czekała na nią odpowiedzialna praca - asysta przy skomplikowanej operacji oczu i musi być wypoczęta. Spotkali się w południe dnia następnego W trakcie obiadu ustalili, że wynajmą samochód i pojadą odwiedzi jej mamę. Natychmiast po obiedzie załatwili wszystko, co było potrzebne by wynająć samochód. Wsiedli w taksówkę, aby z domu gdzie się zatrzymał, wziąć jego rzeczy i udać się w drogę.. Wtedy zadzwonił telefon komórkowy Gauszy. Odebrała go i zrobiła się smutniejsza. Popatrzyła się na niego jeszcze bardziej smutna i powiedziała "moja mama umarła". W pierwszej chwili nie zrozumiał, co ona powiedziała. Dopiero, gdy powtórzyła jeszcze raz i to dosadnie" Moja Mama Umarła". Zrozumiał, co się stało i poczuł się bardzo nie swojo. Nie wiedział, co ma powiedzieć, po za kilkoma jak mu się wydawało oklepanymi zwrotami. Gausza powiedziała, że z powodu zmiany sytuacji jedzie do swego domu i o żadnej jeździe do jej rodziny wynajętym samochodem nie ma mowy. Zapytał się czy w jej domu jest ktokolwiek i czy nie chce, aby jej towarzyszył Powiedziała, że w domu jest jej koleżanka, a ona chce by teraz sama. Na pożegnanie pocałowała go i powiedziała "Zadzwonię do ciebie". Od tego momentu zaczął się zamęt. Gustaw został na ulicy. Było zimno i ponuro, padał drobny deszcz. Wszystkie plany budował na tym, że te kilka dni spędzi w towarzystwie Gauszy załamały się. Było mu niesłychanie żal Gauszy. Pamiętał jak mówiła mu, że dla niej jej rodzina jest najważniejsza i z jaką tkliwością opowiadana mu o swej matce i jej z nią spotkaniach. Nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić w te zimne i ponure popołudniu. Nigdy nie myślał, że na południowej półkuli zima, w tym wydawałoby się ciepłym stanie, jest tak obrzydliwa. W głowie kłębiły mu się rozmaite ponure myśli Zaczął bezmyślnie włóczyć się po sklepach Aby oderwać się od ponurych myśli, postanowił, że kupi sobie trzewiki. To łażenie po sklepach i szukanie stosownych do pogody trzewików trochę go rozluźniło. Jednak cały czas myślał o Gauszy i o nieszczęściu, które ją tak z nagła dosięgło. Wracając do domu swoich znajomych, u których się zatrzymał, wstąpił do kościoła, pomodlił się i zapalił świeczki w intencji Mamy Gauszy. Cały czas był o nią niespokojny. Czekał na telefon od niej. Jednak bez skutku Sam pamiętam jak ja przeżywał śmierć swojego ojca, która nie przyszła też nagle i niespodziewanie. Wreszcie późnym wieczorem nie mając żadnej wieści od niej, ani nie mogąc porozumieć się z nią za pomocą telefonu, wsiadł w taksówkę i kazał się zawieść do niej do domu. Taksiarzowi jakoś trudno szło trafienie na ulicę Travesso Angrfnse. Wreszcie przy jego i radia pomocy trafił szofer do domu na peryferiach przy ulicy Travesso Angrfnse Dom był ciemny. Jedynie przez szparę w oknie sączyło się nikłe światło. Na jego pukania i nawoływania nikt nie reagował. Był przekonany, że pojechała ona do rodzinnego domu, a jej koleżanka, z którą mieszkała, pojechała z nią na dworzec autobusowy i jeszcze nie wróciła. Na wszelki wypadek napisał parę słów na papierze, prosząc o informację, co się z Gauszą dzieje i, zatknął ją za drzwi, licząc, że jak koleżanka wróci to jakoś da mu znać, co się z Gauszą stało. Wsiadł z powrotem w taksówkę i wrócił do domu swych przyjaciół. Tam wszyscy byli bardzo przejęci nieszczęściem, które dotknęło Gauszę. Długo w nocy siedzieli i rozmawiali głównie o zwyczajach panujących w rozmaitych krajach związanych z pochówkiem i śmiercią ludzi najbliższych. Przez cały ten wieczór ani Gausza, ani nikt inny nie zatelefonował do niego z informacją o niej Jego niepokój o Gauszę narastał z każdą godziną. Całą noc myślał o nie i jej dramacie. Ta nie wiedza, co się dzieje z kobietą, z którą chciał się żenić, dla której i przejechał dla niej pól świata, była dla nieno bardzo denerwująca i bolesna Chciał wiedzieć co sie 7 nia dzieie Chciał hvć razem 7 nia w iei smutku i towarzyszyć jej w przejściu tych najtrudniejsze pierwszych chwil. Wiedział, że ludzie w takich momentach bywają bardzo zestresowani i potrzebują opieki i czułości, od osób im bliskich, a za taką osobę w stosunku do niej się uważał Jednocześnie gdzieś głęboko w podświadomości zastanawiał się, co robić dalej, wreszcie cały jego plan pobytu na drugiej półkuli i sprawy, które chciał załatwić, w sposób niespodziewany runął w gruzy, z powodu nieprzewidzianej i niespodziewanej działalności siły wyższej. Następnego dnia, a była to sobota, wstał rano i już nie taksówką, ale miejskim autobusem pojechał na peryferie miasta, do domu Gauszy. Myślał, że rano ma szansę zastać jej koleżankę w domu, i od niej dowiedzieć się, co się stało z Gauszą. Był wewnętrznie przekonany, że wsiadła w pierwszy autobus, lub samolot, co sugerowali mu jego znajomi i pojechała do rodzinnego domy. Było paskudnie. Padała drobna mżawka, niebo zasnuwały szare ciężkie chmury, wokół było ponuro, zimno i szaro. Dom Gauszy tak jak poprzedniej nocy był zamknięte na wszystkie spusty i robił wrażenie domu, w którym nikogo nie ma. Jedynie światło w okienku od łazienki i szum wody, był jedynym znakiem, że ktoś jest w środku. Brazylijskim zwyczajem zaczął klaskać w ręce, ale nikt na ten znak nie odpowiedział., Tak samo jak minionej nocy, nikt nie reagował ani na pukanie i ani nawoływanie. Chwilę pomyślał i zdecydował, że należy spokojnie czekać, jeżeli ktoś jest w domu, a był o tym święcie przekonany, że ktoś tam jest, to wreszcie wcześniej czy później musi i wyjść z niego. I tak się stało. Czekał około trzech godzin. Od czasu do czasu pukał do drzwi, ale bez odpowiedzi. Z środka domu nie dobiegał żaden odgłosy. Słychać było natomiast jak w sąsiednim domu rozmawiają kobiety przygotowujące obiad Nagle pod dom zajechała taksówka. W domu otwarły się drzwi i ku wielkiemu jego zdziwieniu, wyszła z niego Gausza. Gdy go zobaczyła, przyśpieszyła kroku i wsiadła szybko do czekającego samochodu. On wybiegł za nią na ulicę. Złapał za jeszcze nie domknięte drzwi samochodu. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, ona powiedziała bardzo zdecydowanym i spokojnym głosem "ja nie chcę z tobą rozmawiać, ja nie chcę ciebie widzieć, zamknij drzwi". Te słowa zmroziły go Zamknął drzwi. Taksówka odjechała. Stał na ulicy oniemiały. Patrzył się za znikającą za zakrętem taksówką. Wszystko stało się tak szybko, że w pierwszym momencie nie wierzył, że to się stało. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to nie była fatamorgana, że to nie kto inny, ale ona Gausza, nie tylko była w domu, ale powiedziała do niego "ja nie chcę z tobą rozmawiać, ja nie chcę ciebie widzieć" Postał chwilę. Popatrzył się na dom Gauszy i wolno poszedł w stronę przystanku autobusowego. Był na peryferiach dużego miasta, w odległym kraju, daleko od swych bliskich. Czuł się paskudnie Nigdy jeszcze nikt nie potraktował go w taki sposób. A jednak zrobiła to Kobieta, którą darzył olbrzymim uczuciem, dla której przemierzył taki szmat drogi i z którą wiązał wiele planów, włącznie z ożenkiem. Rozumiał, że zachowanie Gauszy mogło być wynikiem szoku i szalonego podenerwowania, po śmierci matki. Jednak bolało to bezduszne powiedzenie " nie chce z tobą rozmawiać, nie chcę cię widzieć, zamknij drzwi" Było mu niezmierni przykro i bardzo smutno W głowie kłębiły mu się najrozmaitsze myśli. Szukał odpowiedzi na pytanie: dlaczego został tak potraktowany, jak intruz, który w brew cudzej woli wdziera się w cudzy świat Nie rozumiał dlaczego tak i w stosunku do niego on się zachowała. Pełen takich i innych myli, wsiadł w autobus. Dojechał do centrum miasta. Nie bardzo wiedział co dalej ze sobą zrobić. W zasadzie prosiło się o to, aby zachować się w takiej sytuacji jak nie tyle mężczyzna, ale jak chłop, Czyli pójść do knajpy, napić się wódki, a potem rozejrzeć się za jakimś wesołym damskim towarzystwem, czyli za kurwą i na jej łonie ukoić wszystkie swoje żale, słuszne i nie słuszne. Zapomnieć o przykrościach dnia i o Gauszy Powłóc7vł sie trochę no nustei nrvncvnialnei ulicv Chodząc doszedł do wniosku, że zachowanie Gauszy było jak najbardziej nie na miejscu. Miała prawo nie chcieć widzieć go, ani nikogo. Miała też prawo nie chcieć z nim rozmawiać, ani też przebywać w jego towarzystwie. Mogła jednak to powiedzieć w inny sposób. Powiedzenie "ja nie chcę z tobą rozmawiać " niezależnie od sytuacji i nastroju, w jakim się znajdowała, było w jego pojęciu dalece niestosowne, aby nie powiedzieć obraźliwe. Powiedzenie "nie chcę cię widzieć " można było odebrać jednoznacznie. Postanowił jak najszybciej wyjechać z tego miasta. Czyli wsiąść do najbliższego autobusu jadącego do Rio, na który dostanie bilet. Poszedł na stację autobusową Niestety tego dnia nie było już żadnego wolnego biletu Powlókł się więc do domu znajomych. Z centrum do domu znajomych nie było blisko, ale też nie za daleko, akurat tyle by trochę ochłonąć i nabrać koniecznego dystansu do nieprzyjemnego zajścia. Idąc zastanawiał się, co ma im powiedzieć. Na szczęście w domu nie było nikogo. Myśląc o tym przykrym zajściu, pakował swoje rzeczy. Postanowił, że jutro niezależnie od tego czy dostanie bilet do Rio czy nie wyjedzie z tego miasta. Gdy jego gospodarze wrócili do domu, chcąc nie chcąc opowiedział im z zażenowaniem co go spotkało. Powiedział im też, że następnego dnia wyjedzie, gdyż w tym mieście, z powodu odmiany sytuacji, w zasadzie nie ma co robić. Następnego dnia w niedzielę rano, gdy zbierał się do pożegnania ze swymi gospodarzami, zatelefonowała Gausza. Jak gdyby nic się wcześniej nie wydarzyło, zapytała się czy może się z nią spotkać po południu i podała miejsce spotkania. Gustaw nie ukrywał swego zdziwienia, ale na jej propozycję przystał. Dzień był równie paskudny jak poprzednie, ciemny i mokry. Ulice i nieliczne otwarte bary i restauracje były puste. Gausza przyszła punktualnie. Przywitała się z nim jak gdyby nic się nie wydarzyło pomiędzy nimi poprzedniego dnia. Zapytał się ją dlaczego go tak potraktowała poprzedniego dnia. Ona z przekornym uśmiechem powiedziała " przecież powiedziałam, że do ciebie zadzwonię". Potem wzięła go za rękę i powiedziała - chodź. Wsiedli do taksówki. Gausza coś szybko powiedziała kierowcy. Zostali zawiezieni do MOTELU. Gdy zamknęli drzwi pokoju motelowego dodali się sobie. To oddanie było zapamiętale i długie, tak jak długie było ich rozstanie Gdzieś na boku zostały problemy i urazy, przysłonięte przez uczucie niebytu spowodowane wzajemnym obdarzaniem się sobą. Pogrążali się w sobie w sobie, obsypując się nawzajem pocałunkami i pieszczotami najrozmaitszymi, aż do ekstazy. Odpoczywali chwilę i znowu, nasycali się sobą, tak długo aż to uniesienie wyczerpało prawie całą ich energię. Leżeli długo przytuleni do siebie pełni siebie i szczęścia i niedawnej błogość. Wieczorem nasycenia sobą, poczuli się głodni. Wezwali taksówkę i kazali się zawieść do restauracji. Dobre włosko-brazylijskie jedzenie przepijane czerwonym winem, było nie tyle dopełnieniem tego popołudnia, lecz raczej bardzo miłym prawie że romantycznym przecinkiem tego dnia. Po tej wyśmienitej kolacji pełni nowych sił i namiętności powrócili do motelu. Noc ta była jednym wielkim zawrotem głowy, pełną miłosnych uniesień, pieszczot i wzajemnego oddania, ekstaz i rozkoszy. Rano przy śniadaniu Gausza powiedziała "dziś po południu jadę do mojej rodziny, będę tam długo, niestety nie będę mogła spędzić więcej czasu z tobą, Naprawdę bardzo cię kocham". Gustaw powiedział "rozumie proszę cię jednak zatelefonuj do mnie do hotelu w Rio, przed moim wyjazdem. Ty też jesteś bardzo głęboko w moim sercu" "Dobrze powiedział zatelefonuję. Teraz musimy się pożegnać. Muszę pojechać do domu aby się spakować. "Może chcesz aby cię odprowadzić do autobusu"- zapytał "Nie dziękuję, teraz chcę być sama" odpowiedziała. Rozstali się tak jak rozstają się zakochani na krótką chwilę. Uścisnęli się, popatrzyli głęboko w oczy. On powiedział "Dziękuję" Ona odpowiedziała "będę czekać", Wieczorem udało się Gustawowi kupić bilet do Rio. W nocy w autobusie nie mógł zasnąć. Myślami wracał do ostatnich dni, a zwłaszcza tych dwóch ostatnich, tak burzliwych i odmiennych. Przypominały mu się rozmaite sytuacje tu w Brazylii i w dalekiej Europie, które przeżył razem z Gausza. Starał sie 7ro7umieć iei ostatnie zachowanie Wreszcie pogrążony w tych rozważaniach zasłon W Rio zatrzymał się w hotelu, w którym spędził niedawno kilka szalonych dni razem z Gauszą. Nie miał bardzo co robić, jego samolot odlatywał za sześć dni. Postanowił, że rano będzie na plaży, a po południa poświęci zwiedzeniu dokładnemu miasta, a zwłaszcza muzeom. W recepcji hotelowej powiedział, że gdyby ktokolwiek do niego zatelefonował prosi o poinformowanie, że będzie codziennie w swoim pokoju od godziny 6 wieczorem do 11. Był przekonany, że Gausza do niego zatelefonuje. Rio, a zwłaszcza rejon Copacabany, sprzyja takiemu programowi. Rano można podziwiać wschód słońca, wynurzającego się z morza, potem obserwować do południa ludzi, którzy od wczesnego rana przechadzają się, biegają, opalają, grają w rozmaite gry, lub oddają się innej aktywności. Około południa słońce chowa się za wysokie domy i Copacabana pustoszeje, aż do nocy. Awenida Atlantyka ożywa znowu dopiero po 10 wieczorem, aby opustoszeć gdzieś o 3- 4 rano. Popołudnie jest bardzo dobrym czasem do zwiedzania miasta i muzeów. Mimo dość intensywnego realizowania swego nowego programu Gustaw, ciągle myślał o Gauszy. Jakoś nie potrafił sobie z tym rozmyślaniem poradzić. Czekał też na telefon od niej. Chciał jej w tedy powiedzieć kilka bardzo ważnych według niego spraw. W czasie jednej z popołudniowej samotnych wędrówek po mieście, po zwiedzeniu Muzeum Niewolnictwa, wszedł przypadkowo na ulicę czarownic. Na wąskiej krótkiej uliczce, przy stolikach stojących przed sklepami, z których unosił się zapach kadzideł, siedziały, stały, barwnie odziane kobiety w starszym wieku. Wszystkie prawie wysokim altem, nie tyle zachwalały, co śpiewnie opowiadały o swoich umiejętnościach. Na ich stolikach piętrzyły się najrozmaitsze zioła, świece, paciorki o najróżniejszych kształtach i kolorach, wstążki, talizmany, proszki prawdopodobnie o cudownych właściwościach, maści, które pomagają na wszystkie niedomagania cielesne i butelki z eliksirami, i wiele innych rozmaitych przedmiotów na pewno szalenie ważnych, jeżeli ktoś jest w dusznej potrzebie. Właścicielka każdego ze stołów nie tylko zachęcała do przypatrzenia się zawartości swojego stołu, ale także do zajęcia miejsca na krześle stojącym obok niego Gustaw zatrzyma się przy jednym z tych stolików. Siwo włosa murzynka, właścicielka stołu, ubrana w kolorową długą suknię i imponujących rozmiarów chustę, popatrzyła się na Gustawa i powiedziała: Co kobieta! Siadaj i powiedz co masz za zmartwienie, na pewno coś można zrobić, aby było dobrze. Ja jestem Donna Marina i zapewniam cię, że nikt w Rio nie zna się tak ja na sprawach serca Gustaw usiadł. Pomyślał chwilę i z ciekawości, co zrobi Dona Marina zaczął opowiadać swoją historię. Donna Marina słuchała uważnie, ale pewnym momencie przerwała jego opowieść. Głęboko westchnęła i powiedziała: O cudzoziemcze! Nie znasz ty Brazylii. To kraj czarowny. Pełno tu różnych bóstw i duchów, z którymi trzeba żyć w zgodzie. Ty na pewno obraziłeś jedno z nich, nie wiedząc o tym i stąd twoje wszystkie kłopoty. Czy byłeś z tą kobietą tu w Rio? Czy kochałeś się z nią w nocy na plaży? Gustaw przytaknął. No tak nie masz wyboru. Musisz się zwrócić do Jemanja, ona wszystko naprawi - pomorze ci. Do Jemanja! Kto to jest, zapytał się Gustaw. Widzisz! Nie wiesz! To królowa morza strasznie silne bóstwo jak ją przekupisz, bo ona jest strasznie zachłanna to na pewno wszystko się zmieni. Dobrze, ale jak to zrobić! Jak się przekupuje Jemanja. To proste powiedziała Donna Marina. Sympatyczny z ciebie cudzoziemiec, ja ci wszystko powiem co masz zrobić, jak i kiedy. Dobrze zgodził się Gustaw, zrobię wszystko, aby los był na przyszłoś łaskawszy dla mnie i dla Gauszy. Może masz rację trzeba po prosić o pomoc Jemanja. Ostatniego wieczoru, nie doczekawszy się telefonu od Gauszy zrobił tak jak mu poradziła Donna Marina. Wziął torbę, w której były zakupione wcześniej akcesoria, sznur pereł włożył do kieszeni i poszedł na plażę. Odnalazł to miejsce, gdzie jednej styczniowej nocy na plaże Copacabana, przykryci ciemnością upajali się z Gauszą, szaleństwem miłości, pieszczotliwie oblewani prze resztki spienionych fal. Usvnał onodal term mieisna konc7vk iak naihliżei wodv Ustawił na nim kran 7e świec i zanalił ie W środku tego kręgu rozpostarł czerwoną serwetkę, położył na niej banana, pomarańczę i trochę mąki z mandeoca. Na koniec do małej muszelki nasypał wonnej żywicy zmieszanej z kadzidłem, podpalił je i położył obok jedzenia Postał chwilę, czekając aż mrugające światła świec rozświeci się bardziej i oświetli jasnym światłem piasek i resztki fal, jedzenie i dymek wonności unoszący się z muszelki. Zadumał się, przypominając sobie wszystkie chwile wielkich i małych uniesień łączących się z Gauszą. Tak jak mu powiedziano, wyszeptał swoje prośby do Jemanja. Wyciągnął z kieszeni sznur pereł. Popatrzył się na nie, zważył w ręku, wziął szeroki rozmach i cisnął je jak najdalej potrafił w morze. Widział jak naszyjnik z pereł zatoczył duży łuk i wzbijając małą fontannę wpadł do wody. KONIEC