Jerzy Kłoczowski Europa słowiańska w XIV-XV wieku Warszawa : Państ. Instytut Wydawniczy, 1984 ISBN 8306009746 WPROWADZENIE Praca obecna, poświęcona rozwojowi Europy słowiańskiej w XIV-XV stuleciu, stanowi próbę przedstawienia w syntetycznym, zwięzłym zary- sie procesów bardzo wielkiej wagi, tak dla historii Europy czy też Sło- wiańszczyzny i ludów blisko ze Słowianami związanych, jak i dla po- szczególnych krajów wchodzących w skład szeroko pojętej wspólnoty słowiańskiej. Przyzwyczajeni jesteśmy dotąd patrzeć na historię przez pryzmat jednego, własnego narodu, czasem tylko porównując go z kra- jami przodującymi długo w tysiącletniej historii europejskiej, np. z Fran- cją. Dziś w malejącym świecie coraz bardziej musimy przyzwyczajać się do szerokiej, europejskiej perspektywy i w jej dopiero ramach przyglądać się bliżej zarówno wielkim regionom i wspólnotom krajów składających się na europejski krąg cywilizacyjny, jak i pojedynczym krajom. Dla historyków konieczność porównawczego badania społeczności europej- skich jest dziś rzeczą oczywistą i pierwszorzędnym celem badawczym, realizowanym chociażby drogą częstych wspólnych prac i zjazdów mię- dzynarodowych; z opasłych tomów samych tylko zjazdów ostatnich dzie- sięcioleci skompletować dziś można wcale dobrą bibliotekę. Wielokrotnie w ostatnich latach miałem możliwość na różnych spotkaniach naukowych w kraju i za granicą, na uniwersytetach i sympozjach europejskich oraz amerykańskich przedstawiać tezy zawarte w obecnej książce, co też za- chęciło mnie do jej zredagowania, mimo oczywistych niebezpieczeństw syntezy. Państwa słowiańskie uformowały się w ciągu IX-XI stulecia w sto- sunkowo silne i zwarte organizmy państwowe, kierowane przez centralne władze. Wtedy też zarysowały się wyraźniej granice naszego europejskie- go kręgu cywilizacyjnego, w tamtej epoce wyznaczone przede wszystkim przez ludy, które oficjalnie przyjęły chrześcijaństwo. Doniosłość tego okresu formowania się nowych państw i zarazem ustalania się zasięgu nowej Europy nie może budzić wątpliwości, jest też powszechnie uzna- wana. Kolejne "millenia" od XIX już wieku umacniają w najszerszej €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€Wprowadzenie świadomości społecznej symboliczną wagę chociażby takich dat jak rok 864, 966 czy 988. Pamiętać jednak trzeba, że był to dopiero niejako punkt wyjścia do rozwoju i znalezienia dla siebie w pełni miejsca we wspól- nocie europejskiej. Rezultaty wielostronnych procesów rozwojowych, w tym także ogromnego skoku w XIV'-XV w., na którym specjalnie się skupimy, doprowadziły do pełnej europeizacji dopiero po kilku stuleciach, właśnie gdzieś u schyłku okresu nazywanego równie trwale co niezbyt szczęśliwie średniowieczem. Tamtych też czasów przede wszystkim, wła- śnie - generalnie biorąc - XIV-XV stulecia, sięgają żywe dotąd ko- rzenie narodowych kultur w naszej części kontynentu. Nie przypadkiem, chociaż z innych nieraz zupełnie powodów, są to stulecia wielkie zwłaszcza dla Rosjan, Polaków, Czechów. Serbów, Bułgarów, a także Węgrów, Rumunów czy Litwinów. Otacza je od dawna legenda, symbolizowana imionami wielkich królów czy miejscami wielkich zwycięstw, czasem zresztą - szczególnie na Bałkanach - i klęsk, decydujących o,następ- nych stuleciach. Określenie Europa słowiańska budzić może niemałe wątpliwości i za- strzeżenia. Sam próbowałem początkowo mówie raczej o Europie środko- wo-wschodniej, przeciwstawianej w ten sposób Europie środkowo-zachod- niej, jednak i ta propozycja ma swoje wyraźne strony ujemne. W Europie Zachodniej mówi się dziś powszechnie o Europie Wschodniej, poczynając od Łaby, od granicy - przypominają to chętnie historycy - jeszcze karolińskiej, ale takie wrzucenie do jednego worka krajów i tradycji bardzo różnorodnych zdaje się wskazywać przede wszystkim na brak dobrej orientacji w złożonej historii tego, co zbyt łatwo określa się jed- nym, wspólnym mianem. Mówiąc o Europie słowiańskiej, bezwzględnie trzeba pamiętać o ludach wprawdzie niesłowiańskich. jednak tak mocno związanych z naszym re- jonem, że nie możemy ich w żaden sposób pomijać. Ze świeżych, napły- wających tu od XIII w. gości będą to przede wszystkim Niemcy i Żydzi. Nawet utworzone przez Zakon Niemiecki państwo nad Bałtykiem tak jest wplecione w nasz rejon. że musimy się nim bliżej zająć; od XV w. wchodzi ono zresztą, pamiętamy dobrze, w znacznej części w skład pań- stwa polskiego, a i wcześniej niemałą część jego ludności stanowiła lud- ność słowiańska czy też bałtycka. Litwini, jak i podbici przez Krzyżaków Prusowie, należą do ludów bałtyckich - rozłączyły się one ze Słowianami później od innych - ale też w Wielkim Księstwie Litewskim ogromną większość ludności stanowią Słowianie, zaś późniejszy język białoruski będzie aż do XVI-XVII w. stanowił oficjalny język państwa. Język słowiański jest też w średniowieczu jedynym językiem używanym ofi- cjalnie w państwach i kościołach rumuńskich i dopiero później zacznie go powoli zastępować własny jezyk o romańskiej genezie. W skład Wę- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 9 gier średniowiecznych wchodzą duże grupy i całe terytoria słowiańskie, przede wszystkim królestwo chorwackie czy też ziemie słowackie; sami Węgrzy tak się w tej części Europy zresztą zadomowili, że wielu średnio- w,iecznych pisarzy - będziemy jeszcze o tym mówili - uznaje ich bądź za Słowian, bądź też przynajmniej za ich bliskich krewnych. Widzimy więc Słowian wszędzie w interesujących nas krajach. Mieli oni wszyscy poczucie pewnej wspólnoty, wynikające, jak powszechnie przyjmowano, z pochodzenia od wspólnego przodka. Rzecz ważna, że i Europa Zachodnia zaczyna powoli od XIII-XIV stulecia odkrywać. Słowian. Mówi się o ich dużej liczebności i wielkich obszarach, na jakich żyją, obfitujących zwłaszcza w płody rolne i leśne. Nie ulega wątpliwości, że wspólna w pewnym sensie historia państw słowiańskich z Węgrami łącznie (inaczej to wygląda u Litwinów i Rumunów), uformowanie państw- i zarazem chrystianizacja dopiero w IX-XI w. odróżniały wyraźnie tę grupę w każdym razie od pokarolińskich obszarów Europy Zachodniej czy też ziem greckich Bizancjum. Łatwo wyróżnić możemy w tak pojętej Europie słowiańskiej XIV-XV stulecia trzy większe rejony, jakby trzy grupy państw. Pierwszą stano- wią Czechy, Węgry, Polska i państwo krzyżaekie nad Bałtykiem, jest to Europa środkowo-wschodnia w ścisłym tego słowa znaczeniu, związana mocno z Zachodem różnego rodzaju więzami, wpływami, konfliktami. Serbia, Bułgaria i oba księstwa rumuńskie, Mołdawia i Wołoszczyzna, należą do kręgu bizantyjskiego i właśnie w XIV w. więź ta ulega jeszcze poważnemu wzmocnieniu. W tej części kontynentu wspomnieć też mo- żemy niesłowiańskich Albańczyków, dla których wieki XIV i XV mieć. będą prawdopodobnie decydujące znaczenie z punktu widzenia formowa- rnia się ich świadomości i własnej tradycji narodowej. Ziemie ruskie daw- nej Rusi Kijowskiej tworzą wyraźnie rejon trzeci, też kulturalnie łączący się z Bizancjum. Najazdy tatarskie złamały świetność tego państwa, naj- większego i najbardziej zaawansowanego cywilizacyjnie wśród Słowian w XI-XII stuleciu. Co więcej, uzależnienie od Tatarów, ciągnące się na niektórych obszarach aż po schyłek XV w., zaciąży bardzo poważnie nad całym rozwojem i przekształceniami tych ziem. Faktem o przemożnym znaczeniu stanie się tu utworzenie dwóch ważnych państw: Wielkiego Księstwa Litewskiego i Moskwy. Przyjęcie przez Litwinów katolicyzmu i unia ich z Polską powoduje ostateczne włączenie Rusi południowej i za- chodniej w orbitę wpływów zachodnich, choć zarazem masa ludności po= zostaje w Kościele Wschodnim i tym samym w ramach kręgu religijno= -kulturalnego Bizancjum. Jeżeli bez większych trudności można wydzielić z grubsza trzy wielkie rejony naszego kontynentu, to bardziej szczegółowe określenie ich granic. jest już bardzo problematyczne. Brak dotąd wystarczająco poważnych wprowadzenie 10 _ 1 1 1 ff 0 1 1 studiów z geografii gospodarczej, społecznej, kulturalnej Europy późno- .średniowiecznej i dopiero po ich przeprowadzeniu w sposób jednolity i pogłębiony uzyskamy w ogóle podstawy do bardziej uzasadnionych prób szczegółowej rejonizacji naszego kontynentu. Granice polityczne nie zawsze muszą mieć największe znaczenie, czego przykładem może być chociażby wschodnia granica Cesarstwa w zajmującym nas okresie. Nie wzbudzi wątpliwości zaliczanie Czech do naszej grupy państw; poza sło- wiańskością przemawiają za tym rozliczne silne więzy, łączące Czechy z Polską czy VCWęgrami. A przecież Czechy są częścią, a w XIV w. stają się nawet ośrodkiem całego Cesarstwa. Przy tym wcale nie ma pewności, czy także cała ewolucja wschodnich ziem niemieckich już w XIV-XV stuleciu - ziem, na których często element słowiański zmieszał się wcześniej z germańskim - ewolucja owej Germanii słowiańskiej, jak to określił ostatnio jeden z historyków niemieckich (W. Schlesinger), nie była podobniejsza do tego, co działo się w Europie środkowo-wschodniej, aniżeli na ziemiach nadreńskich o starej metryce tak rzymskiej, jak i chrześcijańskiej. Granica była tu w każdym razie bardzo otwarta na wszelkie przenikania, podobnie jak była otwarta granica wpływów sło- wiańskich i bizantyjskich na Bałkanach czy też, w zupełnie innym kon- tekście i sytuacji, wschodnia i północna granica osadnictwa i kultury ruskiej. Trzeba się też bardzo liczyć ze zmiennością sytuacji, z wynikami trwałych ekspansji w rodzaju podbojów tureckich, ale także i kolonizacji słowiańskiej na północo-wschodzie. Podkreślając więc jak najmocniej niebezpieczeństwa zbyt jasnego, w :obecnym stanie badań, rysowania konturów naszej części kontynentu, Europy słowiańskiej, chcemy zarazem wydobyć cechę dominującą jej historii właśnie w XIV-XV w. Jest to mianowicie proces rozwoju naszej "młodej" - w porównaniu do kręgu pokarolińskiego czy bizantyjskie- :go - Europy, a zarazem przyśpieszony i pogłębiony proces włączania się jej w ogólnoeuropejską ekonomię i kulturę. W rzeczywistości dopiero w tych czasach pojęcie Europy w sensie używanym w zasadzie do dziś nabiera treści, staje się w bez porównania większym stopniu, aniżeli to było możliwe wcześniej, pewną jednością ekonomiczną, kulturalną, religijną. Olbrzymi śkok rozwojowy Europy Zachodniej w ciągu XI-XIII w. unaocznił jeszcze wyraźniej niewątpliwą cechę wielkich połaci konty- nentu między Adriatykiem, Morzem Czarnym i Bałtykiem, łącznie z całą Skandynawią: peryferyjność tego obszaru jako całości w stosunku zwłaszcza do terenów najbardziej rozwiniętych, jak Francja, Nadrenia, Włochy północne. Zapewne, wyznaczanie dokładniejsze obszarów "cen- tralnych" i "peryferyjnych" musi budzić szczególnie wiele wątpliwości i dyskusji.chociażby wobec istnienia szerokich stref pośrednich i wobec €€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 11 przemian zachodzących w czasie. Nie zmienia to jednak zasadniczego faktu, że rozwój "peryferii" był w ciągu XIV-XV w. w niemałym stopniu jakby udanym "doganianiem" tego wyprzedzenia, jakiego na wielu polach dokonały kraje najbardziej rozwinięte, zwłaszcza może w XII-XIII stuleciu. "Doganiania" tego nigdy nie można zresztą rozumieć mechanicznie, w gruncie rzeczy chodziło bowiem zawsze o złożone, bardzo wieloaspektowe procesy i przemiany, o bardzo nieraz swoistych cechach. W kolejnych rozdziałach książki chciałbym przedstawić główne czyn- niki i aspekty zachodzących procesów rozwojowych i integracyjnych. Przegląd taki wypada rozpocząć od przedstawienia zwięzłej panoramy dziejów politycznych, tworzących ramy niezbędne do zrozumienia tego, o czym będzie mowa w dalszym ciągu. Rzecz jest nadzwyczaj ważna jesz- cze z jednego punktu widzenia. Nie możemy zapominać, że po stuleciach wspaniałej, pełnej często heroicznego blasku historii wszystkie prawie państwa naszej części kontynentu utraciły swą niepodległość. Ten tra- giczny w sumie proces zaczął się już u schyłku XIV w. podbiciem Buł- garii i Serbii przez Turków, a skończył ostatecznie w czterysta lat później rozbiorami państwa polsko-litewskiego. Węgry wprawdzie nie utraciły całkowicie niezależności, ale skurczyły się bardzo i podlegały obcej dy- nastii. Stąd wyjątkowa waga okresu niepodległego bytu dla wszystkich ludów zachowujących pamięć o nim, pamięć rozwiniętą zresztą w latach nieszczęść do rozmiarów mitologii, niesłychanie doniosłej dla przetrwa- nia i umocnienia narodowej świadomości. Jedna Rosja, dziedziczka Rusi Moskiewskiej, wyzwolonej ostatecznie spod jarzma tatarskiego u schyłku XV stulecia, nigdy odtąd nie miała utracić swej niezależności. Ale dla niej też wieki XIV i XV, wieki formowania się państwa i walki z Tata- rami, stanowiły okres heroiczny, o olbrzymim znaczeniu dla narodowej świadomości rosyjskiej. Panorama politycznych przemian i ekspansji stanie się bardziej zrozu- miała w świetle następnych rozdziałów. Rozdział drugi zbiera różnorodne dane o rozwojLu społeczeństw, przemianach gospodarczych i społecznych zachodzących na interesujących nas obszarach. Rozdziały trzeci i czwarty poświęcone są kolejno prawu i dwom wielkim fundamentalnym insty- tucjom i strukturom, najbliżej - jak to zobaczymy - współpracującym ze sobą, a mianowicie państwu i Kościołowi. Właśnie w zajmującym nas okresie dojrzewa i krystalizuje się ustrój państwowy i kościelny odpo- wiadający potrzebom rozwiniętego, można iuż powiedzieć: europejskiego społeczeństwa stanowego - ustrój, ww, którym chrześcijaństwo przenika już autentycznie najszersze kręgi społeczeństwa. Problem kulturalnej europeizacji, procesy przemian samych fundamentów kulturalnych, okreś- lane dziś jako akulturacja, stanowią temat rozdziału piątego; mowa jeśt w nim tak o zjawiskach okcydentalizacji, czyli integrowania się z krę- €€€€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 12 giem zachodnioeuropejskim, jak i bizantynizacji, a więc podobnego pro= cesu zachodzącego w kręgu wschodnioeuropejskim. Na wspólnym gruncie e,uropejskim krystalizują się jednak zarazem podstawy odrębnych kultur rodzimych, narodowych, o dużym nieraz poczuciu odrębności i rozwinię- tej świadomości więzi narodowej. Tym to ważnym procesom poświęcony jest ostatni, szósty rozdział naszej pracy. Globalne, możliwie całościowe studium Europy słowiańskiej, środkowo- -wschodniej, południowo-wschodniej i wschodniej wydaje się stanowicć zadanie w pełni usprawiedliwione, a nawet konieczne. Jednocześnie jed= nak nasuwa ono poważne wątpliwości i zmusza do dyskusji w wielu istotnych sprawach. Cały czas trzeba migć w pamięci ogromną w gruncie. rzećzy niejednolitość stosunków na tym obszarze, do której wypadnie też wracać na każdym kroku w obecnej książce. Występuje ona tak w punkcie wyjścia, gdzieś na przełomie XIII i XIV stulecia, jak i - na inny sposób - w dwieście lat później. Można wręcz postawić pytanie o słuszność łącznego traktowania w XIV w. Czech, jednego z najbar- dziej rozwiniętych krajów europejskich tamtej epoki, i Litwy, kraju pogańskiego o strukturach i kulturze tak bardzo od czeskich odmien- nych. Czy można porównywać ewolucję społeczeństwa ruskiego, zwłasz- cza na dalszych obszarach północno-wschodnich, do tego, co działo się w Europie centralnej? A dalej, czy swoistość całej sytuacji Słowian bał- kańskich i ich losów, łącznie z podbojami tureckimi już u schyłku XIV w., nie jest tak wielka, że trzeba ich traktować jako odrębny rejon w ra- mach historii Europy południowo-wschodniej, nie mieszając ani z Europą środkowo-wschodnią, ani z resztą Słowiańszczyzny? Tu przecież od schył- ku XIV w. nie można mówić o rozwoju, lecz o powszeehnej i trwałej ka- tastrofie generalnej, i to niezależnie od przejawów pewnego ożywienia na tym czy innym odcinku życia społeczno-gospodarczego. Na każdym kroku natrafiamy więc na dyskusję, mającą już nieraz za sobą długą tradycję, jak chociażby wielki spór o miejsce Rosji w historii Europy. W dotychczasowych ujęciach historii europejskiej czy powszech- nej nie traktuje się też, generalnie biorąc, naszego reionu jako wyodręb- nionej całości. Z kolei w pojawiających się niekiedy historiach Słowian pomija się z reguły kraje niesłowiańskie, np. tak zasadniczo ważne dla historii całego rejonu Węgry, co poważnie zniekształca całość obrazu. Zwracając uwagę w różnych płaszczyznach na nowość proponowanego w obecnej książce ujęcia, musimy zarazem dobrze pamiętać o jego dysku- syjności. To, co stanowi wyraźnie wspólną cechę naszego rejonu to niewątpliwie powszechne zjawisko rozwoju i promocii w obrębie europejskiego, chrze- ścijańskiego, łacińsko-bizantyjskiego kręgu cywilizacyjnego. Bardzo ela- stycznie powinniśmy tylko traktować chronologię tego zjawiska, nawet €€€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 13 proponowany w tytule pracy okres XIV-XV wieku. W rzeczywistości .w Czechach, na Węgrzech czy w Polsce procesy przebudowy i rozwoju na wielką skalę zachodzą już w pełni w XIII w., tak że stulecia następne stanowią w zasadzie ich kontynuację. Najprawdopodobniej w podobny sposób należałoby rozpoczynać od XIII w. nowy etap rozwojowy w dzie- jach Słowian bałkańskich, związany w szczególności z uformowaniem się ich niezależnych państw, Bułgarii i Serbii. Dla Rusi natomiast wiek XIII przynosi wyraźną i trwałą w skutkach katastrofę i o powolnych przeja- -wach odrodzenia można tam mówić na dobrą sprawę dopiero od w. XIV. Co nie ulega wątpliwości, to w każdym razie powszechność różnorod- nych procesów rozwojowych w całej Europie słowiańskiej w ciągu w. XIV, w całości bodajże decydującego dla prawdziwego skoku, jaki się -w tych procesach dokonał; uderza też kontrast rozwoju naszej części Europy w zestawieniu z głębokim kryzysem zarówno kręgu ściślej za- chodniego, jak i bizantyjskiego, tak dobrze widocznym na wielu polach. Otwarta jest nie tylko sprawa punktu wyjścia, ale i kwestia dalszych .etapów owych procesów rozwojowych. W jakiejś istotnej mierze, zwłasz- .cza w sferze politycznej i kulturalno-religijnej, prawdziwą katastrofą stały się dla Słowian bałkańskich podboje tureckie. Nie oznacza to jednak wcale, by ustała na Bałkanach dobra koniunktura ekonomiczna. Ostatnie badania, oparte na bogatych źródłach tureckich, zdają się wskazywać .coraz wyraźniej, że Turcja umiała wykorzystać tę koniunkturę w XV i jeszcze w niemałej mierze w XVI w. Nie można np. mówić na Bałka- nach w tym czasie o regresji demograficznej, z reguły zawsze towarzy- :szącej ciężkim kryzysom tamtej epoki. Inna rzecz, że zachować trzeba znaczną ostrożność przy wyciąganiu wniosków z takiego stanu rzeczy. Tak np. utrata własnych elit kulturalnych przez Bułgarów czy Serbów mogła się nawet nie odbić na ogólnym bilansie demograficznym, miała jednak na dalszą metę tak kolosalne znaczenie dla rozwoju kulturalnego kraju, iż trudno jej nie uznać za zjawisko wyjątkowej wręcz wagi. Na Węgrzech czy w Czechach wyraźne objawy stagnacji czy nawet poważ- niejszego kryzysu zaczynają się pojawiać zwłaszcza od drugiej połowy XV w. Mohacz - rok 1526 - słusznie też symbolizuje w oczach Węgrów ich katastrofę narodową. Inny, wolniejszy jest rytm rozwojowy na ziemiach polsko-litewsko- -ruskich, tu procesy rozwojowe trzeba też z reguły przeciągać daleko nawet w głąb XVI w. W Polsce zbyt często jakby izoluje się "zloty wiek" X VI od całego poprzedniego okresu, bez którego nie byłby on po prostu wieczu i tzw. renesansie, przedzielanych magiczną wręcz datą bliską 1500 r., leżało często u podstaw takiego stanowiska. Dziś wszędzie wi- dzimy coraz lepiej łączność w. XVI z poprzednimi, nie przywiązując, __ do pomyślenia. Schematyczne, niehistoryczne myślenie o tzw. średnio- 14 wprowadzenie także i w Polsce, przesadnego znaczenia do owej magicznej cezury. Na niektórych, ważnych odcinkach, np. życia uniwersyteckiego, polski szczyt rozwoju przypada już na wiek XV, później następuje stagnacja, jeśli wręcz nie regresja. Mówiąc o chronologii interestujących nas procesów, musimy mieć w pamięci ich długotrwałość. Jesteśmy tu w epoce powolnych zmian o ogromnej trwałości, których znaczenie - i w samej historii, i dla nauk historycznych - tak mocno zaczynamy w ostatnich latach podnosić. W szeroko pojętej kulturze społecznej naszych kraiów krystalizują się właś- nie w XIV-XV w. postawy i wartości, które przetrwać miały w swych zasadniczych treściach przez szereg następnych stuleci. Ważne jest też pamiętanie o wieloaspektowości i różnorodności procesów rozwojowych, o konieczności integralnego, całościowego ich traktowania. Nie można patrzeć na nie z jednego punktu widzenia, nie można wyolbrzymiać jed- nego, jakiegokolwiek czynnika. Łatwo mogłoby to prowadzić do zupełnie błędnych wniosków ogólnych, jak to widzieliśmy na przykładzie demo- grafii bałkańskiej. Z tym wszystkim przy obecnym stanie badań chrono- logia rzeczywiście wielostronnie potraktowanych procesów rozwojowych w całej Europie słowiańskiej musi pozostać w dużej mierze postulatem badawczym. Zarys obecny, rzecz jasna, możliwy jest tylko dzięki poważnym wy- nikom osiągniętym dotąd przede wszystkim przez historyków pracują- cych nad dziejami własnych krajów. Ostatnie dziesiątki lat przyniosły tu nowy postęp, zwłaszcza w dziedzinach, dla których udało się zorgani- zować szeroko zakrojone prace zespołowe. Osiągnięto ważne rezultaty, bardzo rozszerzające tradycyjne poglądy i zmierzające w wielu sprawach do ich zasadniczej rewizji. Nie w pełni jednak, oczywiście, rezultaty te mogą nas zadowolić. Wiele, i to bardzo ważnych prac jest jednak jeszcze w toku, otwierając stale coraz to nowe perspektywy. Czasem zbyt jedno- stronnie rozwinięto jakiś kierunek badań, nie uwzględniając dostatecznie innych. Rozwijając intensywnie historię społeczno-gospodarczą, zostawia- no na uboczu właściwą, nowocześnie uprawianą historię społeczną; w Polsce np. dziś dopiero staje się ona wręcz węzłowym tematem badaw- czym. Historia kultury zbyt często ograniczała się do tradycyjnie pojętej historii sztuki czy literaturv - gdzie zresztą, zwłaszcza w tej pierwszej, wniesiono w ostatnich dziesiątkach lat wiele nowych elementów - z za- niedbaniem historii społeczno-kulturalnej, historii świadomości, postaw, wartości. Otwarcie w tym kierunku ostatnio znów jest dobrze widoczne, zwłaszcza w Polsce. Bezsprzecznie wielkie zasługi historii kultury mate- rialnej, jednej z dziedzin szczególnie zaniedbywanych dotąd w historio- grafii światowej, ogranicza na ogół zbyt małe zainteresowanie nowocześnie pojętą problematyką antropnlogii kulturalnej, etnografii, czy też historii €€€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 15 społecznej. Nie we wszystkich dziedzinach stosujemy dostatecznie me- tody statystyczne czy kartograficzne, tak ważne potem przy przedsię- wzięciach porównawczych. Zbyt mało, niestety. na ogół tej szerokiej perspektywy porównawczej w wielu - nie wszystkich na szczęście- pracach, zbyt często zacieśniają się one do ważnych skądinąd ustaleń faktograficznych, łatwo wtłaczanych w taki czy inny model interpre- tacyjny. Stąd wielka potrzeba syntez, bardzo nawet dyskusyjnych, ale pobudzających do rewizji utartych schematów i pokazujących zarazem istotne luki wv naszej dotychczasowvej wiedzy i obrazie ogólnym, zwłasz- cza - powtórzmy raz jeszcze - w szerokiej perspektywie komparaty= stycznej. Dodać trzeba jeszcze kilka słów o rzeczy szczególnie ważnej dla każdej historii i każdego historyka, o podstawie źródłowej. Biorąc najogólniej, rośnie ona bardzo poważnie w Europie słowiańskiej właśnie w XIV-XV stuleciu. Stwarza to nam w gruncie rzeczy po raz pierwszy możliwość rzeczywiście porównawczego badania społeczeństw i krajów na podstawie obserwacji bez porównania dokładniejszych aniżeli w wypadku stuleci poprzednich. Dokumentacja ta ma jednak swoje poważne luki, co widać najostrzej w zestawieniu z niektórymi zwłaszcza krajami Zachodu, jak Włochy północne czy Katalonia; w Wenecji czy Barcelonie odszukać mo- żemy dla XIV-XV w. takie mnóstwo szczegółowych informacji o drob- nych nawet sprawach codziennych, że trzeba by tam przez wieie lat za- trudniać dosłownie setki ludzi dla wstępnego zorientowania się w za- wartości materiałów. W krajach naszej części Europy to nie grozi, stąd z tynz większym uporem czy przemyślnością staramy się szukać nowych typów źródeł, porównywać je z sobą, rozwijać współdziałanie różnych metod i różnych dyscyplin, czy też stawiać znanym już źródłom coraz to nowe pytania, by wydobyć z nich możliwie najwięcej. Wszystko to ma bardzo istotne znaczenie dla rozwoju.samej nauki historycznej i rzeczy- wistego pogłębiania uzyskiwanego przez nią obrazu, niemniej faktem jest, że istotnych luk w źródłach niczym nie możemy zastąpić. W naszej próbie syntezy, skoncentrowanej wyraźnie na społeczeństwie, szczególne znaczenie mają nadto źródła odnoszące się do zjawisk maso- wych i zachowane w tysiącach egzemplarzy. Będą to np. tysiące w sumie przedstawień ikonograficznych - obrazów, czy też tysiące egzemplarzy rękopisów i druków kazań, jakie powszechnie znajdujemy w pozosta- łościach bibliotek tamtych czasów. Tymczasem stan opracowania, a nawet wstępnej inwentaryzacji tych wszystkich źródeł jest jeszcze bardzo da- leki od jako tako zadowalającego. Stąd też dotkliwe luki w opracowaniach wielu tematów o podstawowym wręcz znaczeniu właśnie w aspekcie obecnej próby syntezy. Sytuacja jest nadto dużo gorsza pod każdym prawie względem w krajach chrześcijaństwa wschodniego, zwłaszcza na €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€16 wprowadzenie najbardziej pod tym względem zniszczonych już od schyłku XIV w. te- renach Europy południowo-wschodniej. Wszystko to ogranicza bardzo poważnie możliwości syntezy, tak skąd- inąd - powtarzamy to raz jeszcze - koniecznej. Niech mi wolno będzie wyrazić nadzieję, że książka ta, chociaż pisana z myślą o szerszej, nie .fachowej publiczności, zainteresowanej historią, vw.ywoła także i wśród historyków dyskusję i stanie się, być może, jakimś etapem na drodze do syntezy już nie siłą rzeczy prowizorycznej, ale zdecydowanie bardziej .dojrzałej. Przy pisaniu tej pracy ogromne znaczenie miała dla mnie pomoc dłu- giego szeregu instytucji i osób oraz dyskusje z wieloma historykami euro- pejskimi i amerykańskimi. Ńie sposób ich wszystkich wymienić. Sama inicjatywa opracowania syntezy poświęconej naszej części Europy wyszła od Bernarda Guillemaina z Bordeaux, który w 1971 r. zaprosił mnie do współudziału w znanej serii "Peuples et Civilisations" (PUF). Długie miesiące pracy w znakomitych bibliotekach Paryża, Louvain, Oxfordu, Cambridge i Chicago umożliwiła mi prawdziwie przyjacielska pomoc zwłaszcza Jacquesa Le Goffa i Ecole des Hautes Etudes en Sciences Sociales w Paryżu, Josepha De Smeta, Leopolda Genicota i Jeana Fran- cois Gilmonta z obu uniwersytetów w Louvain, Rogera Highfielda i ca- ?ego Merton College z Oxfordu, Christophera Brooke'a z Cambridge, Piotra Dembowskiego z Chicago. Słowa specjalnie ciepłej podzięki na- leżą się personelowi i kolejnym dyrektorom Biblioteki Głównej KUL, śp. Romualdowi Gustawowi OFM i Andrzejowi Paluchowskiemu. Bardzo użyteczne były dyskusje nad mymi przedstawieniami - w części czy w całości - tez książki, brali w nich udział liczni historycy m.in. w Rzymie, Paryżu, Louvain, Cambridge, Chicago, Harvardzie, No- wym Jorku; wiele wniosły dyskusje po mych referatach na międzynaro- dowych zjazdach historyków w Warszawie, Bukareszcie, Berlinie,San Francisco i innych miastach. Bardzo istotne.znaczenie miały kilkakrotne d.ługie spotkania w dużych gremiach polskich mediewistów różnych specjalności, m.in. w Komisji Mediewistycznej Polskiego Towarzystwa Historycznego i w Komitecie Nauk o Sztuce PAN, a także przyjacielskie rozmowy z historykami bułgarskimi, czeskimi, rosyjskimi, rumuńskimi, słowackimi, ukraińskimi czy węgierskimi. Uwagi Aleksandra Gieysztora, który przeczytał cały tekst w maszynopisie, były bardzo ważne, pozwoliły mi na wiele uściśleń. Państwowemu Instytutowi Wy daw niczemu pragnę złożyć wyrazy szcze- rej wdzięczności za trud włożony- w wvdanie dzieła, dziękuję zwłaszcza Paniom Zofii Bartoszewwskiej i Antoninie Jelicz oraz Panu Grzegorzowi Żurkowi. ROZDZIAŁ I PANORAMA DZIEJÓW POLITYCZNYCH Uderzający rozwój państw, ich umacnianie się wewnątrz i zarazem wzrost znaczenia i ekspansji zewnętrznej stanowi jedno z rzeczywiście frapujących zjawisk historii Europy słowiańskiej vw. zaimujących nas czasach, w szczególności zaś - w wieku XIV. Z lotu ptaka, w szerokiej perspektywie, w której gubią się szczegóły, ale zosta,ie jakże ważny obraz ogólny, przedstawimy kolejno grupę czterech państw najbardziej ,zachodnich", Czechy, Węgry, Polskę, państwo krzyżackie, a dalej pań- stwa Europy południowo-wschodniej z Serbią na czele oraz przemiany występujące na obszarach Rusi i Litwy. U schyłku XIV i w pierwszych dziesiątkach XV w. na mapie politycz- nej naszej części Europy zachodzą bardzo doniosłe i dalekosiężne w skut- kach zmiany. Łączą się one z postępującą ekspansją turecką, kryzysami w Czechach i na Węgrzech, z niespodziewaną, ale trwałą unią Polski i Litwy. W ciągu XV w. dynastia Jagiellonów gra często rolę pierwszo- planową w Europie środkowo-wschodniej, chwilami wręcz, wydawałoby się, jagiellońskiej. Przewaga mających oparcie w Polsce i Litwie Jagiello- nów natrafia jednak na bardzo istotne przeszkody. Zwraca się przeciw nim w niemałym stopniu tradycja i opór narodowej monarchii w Cze- chach i na Węgrzech, a na dalszym planie decydująca w końcu opozycja Habsburgów austriackich i rosnącej niezmiernie w siłę w drugiej poło- wie XV w. Moskwy. W ciągu pierwszej połowy XVI w. Habsburgowie podzielą się z Turkami jagiellońską spuścizną w Czechach i na Węgrzech, Litwa zaś tylko dzięki pomocy Polski zdoła przeciwstawić się, nie bez wielkich strat, coraz bardziej zdecydowanej presji moskiewskiej. Na zajmującą nas grupę państw szeroko pojętego międzyrrorza - mię- dzy Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem - musimy też patrzeć w kontekście jeszcze szerszym: zmieniającego się układu sił na obsza- rach z nim sąsiadujących. Trwałym, doniosłym czynnikiem było tu osła- bienie Niemiec i ich rozbicie polityczne, doskonale widoczne już od dru- giej połowy XIII stulecia. Państwem niemieckim rosnącym stopniowo €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€18 Panorama dziejów politycznych w siłę i znaczenie w ciągu XIV-XV w. była przede wszystkim Austria pod rządami Habsburgów, wykazujących zresztą ambicje polityczne wy- kraczające poza obszary nie tylko etnicznych Niemiec, ale i Cesarstwa; związki Austrii, i to bardzo wielostronne, zwłaszcza z Węgrami i Cze- chami są bliskie do tego stopnia, iż należałoby prawdopodobnie sytuować historię tego kraju w naszym okresie bardziej w ramach historii Europy środkowo-wschodniej aniżeli środkowo-zachodniej. Nasz okres przygoto- wuje w każdym razie Austrię do odegrania tej roli, jaką miała następnie odegrać właśnie w Europie środkowo-wschodniej w ciągu kilku następ- nych stuleci. Od wschodu stałym elementem sytuacji politycznej staje się stopniowy rozpad i słabnięcie imperium mongolskiego, jeszcze w XIII w. - w dobie rozkwitu - sięgającego przecież od Bugu po Pacyfik. Ostateczne jednak uwolnienie państw chrześcijańskieh od zwierzchnictwa mongolskiego na- stąpić miało u samego schyłku XV w. wraz ze zrzuceniem jarzma, narzu- conego jeszcze w XIII w., przez Moskwę; zaczyna się zarazem ekspansja chrześcijan-Europejczyków, reprezentowanych przez Rosjan, ku azja- tyckiej Syberii. Od południa wyrasta w ciągu XIV w. niespodziewane w pewnym sensie niebezpieczeństwo tureckie: w każdym razie w XIV i XV w. Turcja umacnia się na kilka następnych stuleci na Bałkanach i w rejonie Morza Czarnego, a od początku XVI w. także na Węgrzech. PAŃSTWA "ZACHODnIE": CZECHY, WĘGRY, POLSKA, PAŃSTWO KRZYŻACKiE Historia tych czterech państw jest blisko związana ze sobą, nie można jej - jak to zwykle dotąd próbowaliśmy - dostatecznie zrozumieć właś- nie bez ukazania tych wielostronnych powiązań. Śmiało można przyjąć, że podstawowe interesy i problemy polityki zagranicznej każdego z czte- rech państw dotykały właśnie ich wzajemnych stosunków. Tak było też w wypadku Czech, jedynego z tej czwórki państwa należącego do Ce- sarstwa, dla którego jednak już od schyłku XIII w. sprawa Polski, sprawa starej polskiej dzielnicy śląskiej stawała się wręcz zasadniczym zagadnie- niem polityki zagranicznej. Inicjatywy międzynarodowe i ekspansja Czech przedstawiają zresztą już w ostatnich dziesięcioleciach XIII stulecia jeden z bardziej spekta- kularnych obrazów na scenie politycznych przetasowań w zachodniej części interesującej nas Europy. Zjednoczone i silne Czechy uzyskują wtedy wyraźną przewagę nie tylko nad Polską wchodzącą w szczytowy okres swego dzielnicowego rozbicia: sam Śląsk rozbity jest na kilkanaście Czechy, W'ęgry, Polska, państwo krzyżackie 19 małych księstw-państewek. Również Węgry, pozornie zjednoczone, w rzeczywistości targane są głębokimi sprzecznościami wewnętrznymi. Za ostatniego przedstawiciela dynastii Arpadów, króla Andrzeja III (1290- 1301), potężni magnaci podzielili praktycznie państwo między siebie. Czeska ekspansja skierowała się najpierw ku południowi, ku Austrii i Adriatykowi, stanowiąc jak gdyby zapowiedź późniejszej, nowożytnej już wspólnoty austriacko-czeskiej pod berłem Habsburgów. Ale klęska pod Suchymi Krutami (Durnkrut) w 1278 r. = ważna data dla całej Europy środkowej - przypieczętowała niejako upadek tej południowej polityki dworu praskiego, leżąc zarazem u podstaw powolnego nabierania znaczenia przez przybyłych do Wiednia Habsburgów. Z Wacławem II (1283-1305) zwracają się Czesi ku północy, ku podzielonej i bezsilnej Polsce, umacniając rychło swą pozycję zwłaszcza w najbardziej rozwi- niętej dzielnicy i, rzecz oczywista, najsilniej ich interesującej, to znaczy na Śląsku. W 1300 r. Wacław II zostaje nawet w katedrze gnieźnieńskiej koronowany na króla Polski, i to przez wielkiego zwolennika zjednocze- nia kraju, arcybiskupa Jakuba Świnkę. Nie ulega wątpliwości, że był to ważny rzeczywiście krok na drodze do ponownego złączenia w całość ziem dawnego, świetnego Królestwa Polskiego, choć sama formuła unii personalnej - w osobie króla - czesko-polskiej nie miała, jak wszystko na to wskazuje, głębszych podstaw i nie przetrwała też długo. W Polsce miał król Wacław zdecydowanych przeciwników, a wśród nich zwłaszcza księcia Władysława Łokietka, pochodzącego ze starej polskiej dynastii Piastów, uważających się przecież za przyrodzonych panów kraju. Wacław nie myślał zresztą ograniczać swych ambicji do Polski, ale po śmierci w 1301 r. ostatniego przedstawiciela dynastii Arpadów na Węg- rzech podjął próbę rozciągnięcia swej władzy także i na to królestwo: syn jego, również Wacław, istotnie koronowany został w Budzie na króla Węgier. Tym razem przeciwko perspektywie Przemyślidów w Czechach, w Polsce i na Węgrzech zarysowała się nie tylko silna opozycja miejsco- wva, węgierska, ale także ze strony cesarza, Albrechta I Habsburga, i nawet papieża. Na próżno szukał Wacław poparcia dla swych planów u potężne- go, dalekiego króla Francji, rozprawiającego się właśnie z papiestwem Filipa Pięknego. W 1305 r. Przemyślidzi zmuszeni zostali do wyrzeczenia się korony węgierskiej, a w następnym roku syn i następca Wacława II, Wacław III, został zamordowany w trakcie przygotowań do wyprawy przeciwko swym przeciwnikom w Polsce. W ten sposób wymarła stara, jakże zasłużona dla Czech dynastia Prze- myślidów, i to dziwnym zbiegiem okoliczności w kilka lat po równie za- służonej dla Węgier dynastii Arpadów. Ze starych, rodzimych dynastii tej części kontynentu pozostali na placu jedynie Piastowie, byli jednak tak rozbici i słabi, że nawet nie stanęli do ostrego współzawodnictwa 20 Panlorama dziejów politycznnych o spadek po Przemyślidach czy Arpadach, przejmowany przez rody obce na tych ziemiach, zachodnie. W Czechach po kilkuletnich walkach objął władzę syn aktualnego cesarza Henryka Luksemburga, Jan (1310-1346); w ten sposób Luksemburgowie wzięli w swe ręce Królestwo Czeskie na ponad 100 lat. Dwa lata wcześniej francuscy z pochodzenia, ale od kilku- dziesięciu lat zasiadający na tronie neapolitańskim Andegaweni objęli Węgry: koronę węgierską uzyskał energiczny władca, Karol Robert (1308-1342). Tym razem nie cesarz, ale pomoc tradycyjnie zaprzyjaźnio- nych z domem neapolitańskim papieży miała pewne znaczenie dla suk- cesu tej równie u nas znanej co i Luksemburgowie dynastii. W Polsce tymczasem umacniała się powoli pozycja niezłomnego w swych staraniach Władysława Łokietka, wspieranego także właśnie przez Karola Roberta, który miał nawet w przyszłości wziąć jego córkę za żonę. Dopiero jednak w 1320 r. udało się Władysławowi doprowadzić do koronacji w stołecznym swym mieście Krakowie; data ta uznana została następnie w narodowej tradycji polskiej za szczególnie ważną, kończącą epokę rozbicia na dzielnice. W rzeczywistości jednak Łokietek miał w 1320 r. w swych rękach tylko dwie spośród dawnych pięciu wielkich dzielnic Polski, Małopolskę i Wielkopolskę, a nadto miał przeciw sobie pretensje Luksemburgów, przejęte po Przemyślidach, do całego Króle- stwa Polskiego oraz nową, niemałą siłę państwa zakonu krzyżackiego, świeżo wyrosłą nad Bałtykiem. Zakon krzyżacki, o oficjalnej nazwie Zakonu Szpitala NMP Domu Niemieckiego w Jerozolimie, przywołany został w latach 1226-1230 przez książąt polskich celem walki z pogańskimi Prusami. W ciągu XIII w. wytrwałym wysiłkiem zdołał Zakon podbić kraj Prusów i stworzyć silny, faktycznie od niego tylko zależny organizm państwowy. Zajęcie Gdańska i Pomorza Wschodniego przez Krzyżaków w 1308 r. rozpoczyna okres długotrwałych walk i napięć między Zakonem a Polską. W ostatnich latach panowania zmarłego w 1333 r. Władysława Łokietka sprzężone najazdy czesko-krzyżackie zagroziły wyraźnie samej egzystencji jego kró- lestwa, nazywanego pogardliwie przez wrogów krakowskim, nie polskim. Jan Luksemburski wtedy właśnie przyłączył do Czech najbogatszą i naj- ludniejszą dzielnicę polską, Śląsk. Syn i następca Władysława, Kazimierz Wielki (1333-1370), zmuszony był w niesłychanie trudnych warunkach do rezygnacji ze Śląska, a także do wypłacenia Luksemburgom pieniężnego odszkodowania w zamian za zrzeczenie się przez nich pretensji do tronu polskiego (1335, 1339). Ka- zimierz zawiera również pokój z zakonem krzyżackim (1343), uznając za- jęcie Pomorza. Odrzucony od Bałtyku i Odry, król polski umacnia jednak, i to poważnie, swe państwo na wschodzie. W ostrych walkach z Tata- rami, sprawującymi zwierzchnią władzę nad księstwami ruskimi, a także Czechy, Węgry, Polska, państwo krzyżackie 21 z Litwinami, Kazimierz w imię swych praw dziedzicznych (zmarły w 1340 r. książę halicki Jerzy, z mazowieckich Piastów, najprawdopodobniej wyznaczył Kazimierza swoim następcą) przyłącza do Polski Ruś połud- niowo-zachodnią, Czerwoną, jak miano ją długo nazywać, z młodym, ale już silnie rozwiniętym miastem Lwowem. W połowie stulecia lennem króla polskiego staje się duża dzielnica mazowiecka. Mimo powtarzają- cych się jeszcze walk i trudności na wschodnim pograniczu zaznacza się od tego czasu bardzo wyraźnie atmosfera stabilizacji i tak potrzebnego pokoju wewnętrznego, dobrze i skutecznie wykorzystanego dla całego mnóstwa reform i nowości stanowiących w oczach następnych pokoleń wielką chwałę Kazimierzowej epoki. W tym samym mniej więcej czasie co i w Polsce nastąpiła także więk- sza niż przedtem stabilizacja wewnętrzna w Czechach i na Węgrzech. W Czechach Jan Luksemburski nigdy właściwie nie zdołał utwierdzić swej osobistej władzy i pozycji wewnątrz kraju. "Król-cudzoziemiec", jak go nazywano, podróżował czy walczył stale poza Czechami aż do swej rycerskiej, chwalebnej śmierci na polu bitwy pod Crecy, we Francji w 1346 r. Rządy w jego imieniu sprawowało od 1318 r. kilku wielkich panów. Przyłączenie Śląska było jednak w niemałej mierze sukcesem własnym Jana. Syn Jana, Karol, był człowiekiem zupełnie innym, był władcą sprawu- jącym rzeczywiste rządy królewskie w kraju. Jego panowanie można śmiało zaliczyć do szczytowego okresu pomyślności monarchii czeskiej w średniowieczu. Matka Karola pochodziła z rodu Przemyślidów. Sam Karol mimo wychowania, bardzo starannego, na dworze francuskim, mimo uzyskania w 1346 r. w wieku 30 lat tytułu króla Rzymu i później- szej koronacji na cesarza, pozostał całe życie przede wszystkim królem Czech, przywiązanym osobiście do tradycji czeskiego królestwa. Widział to dobrze współczesny Karolowi i znający go Petrarka. Praga stała się ulubionym miastem Karola, zrobił też wiele dla jej powiększenia i uczy- nienia pierwszym miastem całej Europy środkowej. Z Karolem, jeszcze jako współpracownikiem swego ojca, łączy się utworzenie w 1344 r. arcy- biskupstwa praskiego, własnej prowincji kościelnej Czech, później zaś- od 1348 r. - powołanie do życia uniwersytetu praskiego, pierwszego uniwersytetu na północ od Alp i na wschód od Renu. Długie rządy kró- lewskie Karola (1346-1378) były dla Czech okresem pokoju i __ pomyślności na wielu polach. W pokojowy sposób, zwłaszcza skutkiem inkorporacji Brandenburgii w 1373 r., granice Królestwa Czeskiego na tyle się po- większyły, że leżały blisko już Bałtyku i Morza Północnego. Na Węgrzech rządy Karola Roberta wypełnione są w niemałej mierze uporczywą walką z własnymi, silnymi magnatami, a jednocześnie umac- nianiem całego organizmu państwowego. finansów, armii. Stworzone zo- 22 Panorama dziejbw politycznych stały w ten sposób podstawy do wręcz spektakularnej polityki ekspansji, jaką rozwinął jego syn i następca Ludwik Wielki, u nas znany jako Ludwik Węgierski (król Węgier w latach 1342-1382). Nie dały trwałego wyniku wyprawy włoskie Ludwika podejmowane już od 1347 r. przeciw królowej Neapolu Joannie, oskarżonej o zamordowanie męża, Ludwiko- wego brata, króla neapolitańskiego Andrzeja. Ale w wojnach z potężnym mocarstwem, jakim była ówczesna Wenecja, zdołał Ludwik znacznie umocnić pozycję Węgier nad Adriatykiem na całym należącym do niego wybrzeżu dalmatyńskim. Duże sukcesy odnosił też na Bałkanach i w księstwach rumuńskich Mołdawii i Wołoszczyzny; część Bułgarii została nawet przyłączona do Węgier. Blisko związany z Kazimierzem Wielkim, Ludwik udzielał mu też często pomocy - nie bez własnych widoków oczywiście - przeciwko Tatarom i Litwinom. Z tym wszystkim Węgry nie znały wojen wewnątrz kraju, panował tam pokój. Historycy węgierscy nie są zgodni w ocenie prowadzonej z takim rozmachem polityki Lud- wika, wielu z nich uważa, że na dalszą zwłaszcza metę prowadziła ona do wyczerpywania zasobów krajowych. Sukcesy zewnętrzne Ludwika po- zostają jednak wymownym śladem wielkich możliwości i sił jego mo- narchii. Także i dla państwa krzyżackiego wiek XIV stanowi wyraźnie szczyt jego rozwoju. Symbolizować go mogą zwłaszcza lata rządów wielkiego mistrza Winricha von Kniprode {1351-1382), współczesnego Kazimie- rzowi Wielkiemu, Karolowi IV i Ludwikowi Wielkiemu. Prusy i Inflanty (Liwonia) - to znaczy przede wszystkim Łotwa z dużym miastem Rygą- są wówczas w okresie szczególnie intensywnego rozwoju wewnętrznego. Corocznie organizowane są wyprawy zbrojne przeciwko pogańskim Lit- winom przy dużej pomocy rycerstwa krajów zachodnich, chętnie tu przy- bywającego. Panowie kraju, rycerze krzyżaccy, są prawie wyłącznie Niem- cami, i to nie miejscowymi, ale pochodzącymi najczęściej gdzieś z pro- wincji nadreńskich. Znakomita, zupełnie na owe czasy wyjątkowa orga- nizacja państwa przez Zakon prowadzi je, wolno powiedzieć, od sukcesu do sukcesu i na razie nie widać jeszcze pęknięć, które w następnym stuleciu przyniosą katastrofę całego, tak bardzo jednak kolonialnego or- ganizmu. Ludność miejscowa, bałtycka, Łotysze, w pewnych momentach przynależności do tego państwa Żmudzini czy fińscy Estowie, żyje na marginesie, zepchnięta na pozycję zupełnie drugorzędnych mieszkańców własnego kraju. Wydaje się, że jeszcze w XIV a nawet XV w. mogły wśród niej trwać elementy pogańskie, podtrzymywane - przed chrztem- przez pobratymczą Litwę; wysiłek chrystianizacyjny Zakonu wobec tej ludności nie był bowiem, wiele na to wskazuje, zbyt wielki. W sumie rysuje się nam jasno przede wszystkim obraz znacznego roz- woju wspomnianych czterech państw; zobaczymy później, że był to rze- Czechy, Węgry, Polska, państwo krzyżackie 23 czywiście pełny rozwój na bardzo wielu polach ludzkiej działalności. Obserwujemy również pewnego rodzaju równowagę sił między tymi państwami, osiągniętą w drugiej połowie stulecia. Uderzać tu musi wielki awans Polski, w dwudziestych, trzydziestych latach XIV w. zagrożonej wręcz w swej egzystencji, a w trzydzieści lat później zdolnej już w osobie swego króla Kazimierza do wystąpienia w roli arbitra w wielkich sporach dzielących państwa naszej części kontynentu. Taką ma przecież wymowę zjazd królów w Krakowie w 1364 r., ówczesne spotkanie na szczycie z udziałem między innymi cesarza Karola IV i Ludwika Wiel- kiego, gdzie gospodarz, zachęcony przez papieża, grał rolę głównego roz- jemcy. Nowe w tym rejonie państwo krzyżackie urasta w XIV w. do roli pełnego partnera starych, miejscowych monarchii. Łączą je tradycyj- nie więzy przyjaźni z Czechami, ale także z dworem węgierskim Ande- gawenów, zwłaszcza za Ludwika; nie na próżno wiązać będą potem Krzy- żacy wiele nadziei z Ludwikową córką na polskim tronie, Jadwigą. Pa- miętać też trzeba, że i między Winrichem a Kazimierzem stosunki wcale nie były najgorsze; bez tego nie byłaby przecież do pomyślenia chociażby vizyta Kazimierza w stołecznym mieście Krzyżaków, w ich potężnym zamku malborskim. Legenda nie bez racji związała ten okres wyjątkowej wręcz w tej części Europy prosperity i pokoju z imionami wielkich władców: Karola, Ka- zimierza, Ludwika, Winricha. Nie dziw też, że daty śmierci owych wład- ców stanowią momenty szczególnego znaczenia dla każdego prawie z ich państw z osobna, i co więcej, dla nich wszystkich jako pewnej swoistej całości, splecionej tak silnie, że zmiana w jednym z państw musiała w najwyższym stopniu interesować pozostałe i bezpośrednio dotyczyć ich sytuacji. Najwcześniej, w 1370 r., umiera Kazimierz Wielki, w 1378 - Karol IV, wreszcie w 1382 - Ludwik Wielki i Winrich von Kniprode. Śmierć Kazimierza oznacza zarazem wygaśnięcie dynastii Piastów jako królów Polski; znikła w ten sposób, po Luksemburgach i Arpadach, ostat- nia z wielkich dynastii miejscowych w naszej grupie krajów. Zgodnie z wcześniej przygotowanymi umowami tron polski przejął siostrzeniec Kazimierzowy, Ludwik Wielki. Skupił on więc w swych rękach olbrzymie terytoria między Adriatykiem, Bałtykiem (zresztą bez bezpośredniego do- stępu do tego morza) a Morzem Czarnym. Nie oznaczało to jednak wcale mocnej pozycji Andegawenów. Ludwik nie miał syna, i stąd jego poli- tyka w ostatnich latach zwracała się przede wszystkim ku zabezpieczeniu przyszłości dwóch córek, którym chciał przekazać oba swe wielkie kró- lestwa. Na placu pozostawali Luksemburgowie: Karol IV bacznie obserwował sytuację, myśląc o osadzeniu swych synów- nie tylko w Pradze, ale także w Budzie i Krakowie. W końcu udało się to jednak poza Pragą tylko w Budzie. 24 Panorama dziejów politycznych 2. PAŃSTWA BAŁKAŃSKIE I KSIęSTWA RUMUŃSKIE PRZED WIELKĄ KATASTROFĄ Dwa państwa słowiańskie na Bałkanach poddane Cesarstwu Wschod= niemu, Bułgaria i Serbia, wykorzystały znaczne osłabienie Bizancjum od końca XII w. dla umocnienia swej niezależności. U schyłku XIII w. Buł- garia znalazła się pod podwójną presją, swych sąsiadów tatarskich od północy i Bizancjum, odnowionego pod władzą nowej dynastii Paleolo- gów, od południa. Jerzy I Terter (1280-1292), twórca nowej dynastii buł- garskiej pochodzenia kumańskiego, został nawet zmuszony do uznania zwierzchnictwa Mongołów. W początkach XIV w. zależność Bułgarii od słabnących Mongołów wyraźnie zmniejsza się, na czoło wysuwa się na- tomiast rywalizacja z gwałtownie rosnącą Serbią. Rywalizacja ta zresztą została bardzo szybko rozstrzygnięta. 28 lipca 1330 r. w wielkiej bitwie pod Welbużdem Bułgarzy wraz z ich sojusznikami tatarsko-wołoskimi zostali rozgromieni przez armię serbską Stefana Deczańkiego i jego syna, Stefana Duszana. Ciężka kawaleria zachodniego rycerstwa w służbie serb- skiej zadecydowała bezpośrednio o wyniku bitwy. Po śmierci cara bułgarskiego Michała Szyszmana możnowładcy obrali następcą jego bratanka, Iwana Aleksandra (1331-1371), który w nie- zwykle trudnej sytuacji dokonał zasadniczego zwrotu, uznając hegemonię Serbii. Zawarł z nią sojusz, oddając za żonę Stefanowi Duszanowi swą siostrę Helenę. Próbowała potem Bułgaria wykorzystać nieco zwycięstwa serbskie nad Bizancjum, była jednak państwem słabym i wewnętrznie rozbitym na szereg prawie że niezależnych państewek. Po.śmierci Iwana Aleksandra dwaj jego synowie podzielili się nawet tytułem carskim; jeden z nich proklamował swe cesarstwo w starej stolicy Tyrnowie, dru- gi - w Widyniu. Osłabienie było tym bardziej niebezpieczne, że groziła przecież właśnie w tych latach coraz gwałtowniejsza agresja turecka. Ekspansja Serbii pod panowaniem dynastii Nemanjiciów była jednym z najbardziej znaczących zjawisk w skali całego Półwyspu Bałkańskiego. Była ona dla wyraźnych powodów skierowana na wschód, przede wszy- stkim zaś na południe. Na północy leżały silne Węgry, wywierające mocną presję na Serbię. Pan sąsiadującej bezpośrednio z Serbią Bośni był wa- salem króla węgierskiego. Naturalnym sojusznikiem Serbii przeciw Węgrom była Wenecja, ale ta z kolei strzegła szczególnie pilnie swych interesów na Adriatyku, zmuszając niejako Serbów do zrezygnowania z tak ważnego także dla nich rejonu. W tej sytuacji słaba Bułgaria i prze- de wszystkim słabe Bizancjum stanowiły najdogodniejszy teren ekspansji dla rosnącej szybko - będziemy jeszcze o tym mówili - monarchii serbskiej i jej dynamicznej szlachty. Państwa bałkańskie i księstwa rumuńskie 25 Już w 1282 r. król Stefan Urosz II Milutin (1282-1321), syn Francuzki Heleny, zajął Skopje i myślał o zjednoczeniu Serbii z Bizancjum. Za- inaugurował on wyraźnie bizantyjski kierunek serbskiej polityki, co miało też istotny wpływ na wzmożenie w kraju wpływów bizantyjskich w sto- sunku do dość silnych dotąd zachodnich. Stefan Urosz III (1321-1331), zwany Deczańskim, kontynuował politykę swego oica; odnosząc między innymi znane już nam zwycięstwo nad Bułgarami w 1330 r. Ale właśnie to zwycięstwo zaprowadziło go wprost do grobu. Armia i szlachta wy- sunęła przeciw władcy jego syna, bohatera bitwy bułgarskiej, dowodzą- cego tam ową ciężką jazdą, która zadecydowała o sukcesie. Król został zabity, i to być może na polecenie własnego syna. Wraz ze Stefanem Uroszem IV (1331-1355), zwanym Duszanem, wchodzi Serbia w swój najwspanialszy w ciągu całego średniowiecza okres sukcesów. Utrzymując w sojuszu z Wenecją granicę z Węgrami na Dunaju, Stefan koncentruje wszystkie swe siły i aspiracje na południu. Do 1345 r. zajęta zostaje cała Macedonia i Albania, do 1348 - prawie cała Tesalia, i Serbia wchodzi w bezpośredni kontakt z księstwami łaciń= skimi istniejącymi jeszcze w Grecji. Wiosną 1346 r. Stefan Duszan ogła- sza się cesarzem Serbów i Greków ("Romaioi"), powołując zarazem, za zgodą patriarchy bułgarskiego i mnichów z Athos, osobny patriarchat kościelny serbski. Podjęty został jednocześnie duży wysiłek zorganizo- wania dworu i całego państwa według wzoru Bizancjum; znakomitym rezultatem był tu zwłaszcza sławny Kodeks {Zakonik) Stefana Duszana ogłoszony w Skopje w 1349 r. Stanowi on dziś dla nas bezcenne źródło wiedzy o sytuacji społecznej i całej kulturze serbskiej i serbsko-greckiej w tym niezwykłym, acz bardzo krótkim momencie dziejowym. Śmierć Duszana W 1355 r., w momencie przygotowań do decydującego uderzenia na sam Konstantynopol, stała się straszną katastrofą dla no- wego cesarstwa, najwidoczniej nie opartego na trwałych i solidnych pod- stawach. Za rządów jego słabego syna, Stefana Urosza V, cesarstwo zo- stało podzielone do tego stopnia, że u schyłku życia w rękach cesarza pozostała w gruncie rzeczy tylko dolina rzeki Morawy. Wielcy panowie, trzymający w swych rękach prowincje, usiłują je uniezależnić w możliwie największym stopniu od władzy centralnej. Niektórzy ogłaszają się nawet królami, jak niewiele w końcu znaczący despota z Prizren w 1366i r. Dezintegracja idzie tak daleko, że możnowładcy dawnei Serbii, zwycię- skiej przed kilkoma dziesiątkami lat, podobnie zresztą iak i wielcy pa- nowie bułgarscy, nie są zdolni do zjednoczenia swych wysiłków nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia tureckiego. W tej sytuacji w 1371 r. Stefan został pobity nad rzeką Maricą i Macedonia wpadła w ręce tu- reckie. Po śmierci Stefana w tymże samym roku wielki magnat Lazar został jego następcą z tytułem jednak tylko księcia, już nie cesarza. 26 Panorama dziejów politycznych Klęska i śmierć Lazara w wielkiej bitwie na Kosowym Polu w 1389 r. oznacza w gruncie rzeczy koniec niezależnej Serbii. Dla historii Rumunii waga XIV' wv. jest wręcz wyjątkowa: jest to okres definitywnego,.dobrze poświadczonego w źródłach formowania się dwóch księstw rumuńskich, Mołdawii i Wołoszczyzny. Ich sytuacja nie była łatwa. Z jednej strony powoli uwalniały się od słabnącego wyraźnie zwierzchnictwa mongolskiego, z drugiej - były przedmiotem zaintereso- wań i polityki ekspansji Węgier. Przeciwko Węgrom i przeciw reprezen- towanym przez nie wpływom cywiłizacji zachodniej będą Rumuni szukać oparcia w krajach chrześcijaństwa wschodniego; stosunki z Bułgarią i Ser- bią będą też miały pierwszorzędne znaczenie dla formowania się rumuń- skiej kultury średniowiecznej. Zmarły w 1352 r. Basarab jest pierwszym, lepiej znanym księciem Wo- łoszczyzny. Zwyciężywszy Węgrów w 1330 r., umiał następnie, w 1344 r., uznać zwierzchnictwo Ludwika Wielkiego, wykorzystując pomoc węgier- ską przeciw Tatarom. Samo istnienie małego państwa wołoskiego zostało niejako utwierdzone w kilka lat po śmierci Basaraba, w 1359 r., poprzez utworzenie w Curtea de Arges odrębnej prowincji kościelnej wołoskiej; podlegała ona, rzecz znamienna, bezpośrednio patriarsze w Konstantyno- polu. Położone bardziej na północy księstwo mołdawskie tworzy się powoli, z pewnym opóźnieniem w stosunku do Wołoszczyzny, w ciągłych wal- kach z Węgrami. I tu utworzenie własnej prowincji kościelnej, prawdo- podobnie u schyłku XIV w., było zapewne czynnikiem o decydującym znaczeniu dla stabilizacji młodego państwa. 3. RUŚ I LITWA Liczne księstwa ruskie, całej Rusi, znajdowały się u schyłku XIII w. od kilku już dziesięcioleci pod zwierzchnią władzą tatarskiej Złotej Ordy (Kipczaku; w źródłach ruskich występuje przede wszystkim nazwa Złota Orda). Każde z tych księstw zachowywało zresztą dość duży stopień autonomii. Warunkiem objęcia w nich władzy było w każdym razie uzyskanie specjalnego pozwolenia Ordy, jarłyku; każdy książę był też zobowiązany do pomocy wojskowej Tatarom na ich wezwanie i do opła- cania określonego trybutu. W rzeczywistości sytuacja na wielkich obszarach dawnej Rusi Kijow- skiej była bardzo różna. Sam szeroko pojęty rejon Kijowa uległ szczegól- nemu spustoszeniu i pozostawał w głębokim upadku. Niezależność książąt Rusi południowo-zachodniej, Włodzimiersko-Halickiej, była stosunkowo dużo większa; książęta ci wchodzili w bliskie często związki z sąsiadują- cymi z nimi księstwami polskimi, co przygotowywało w istotny sposób Ruś i Litwa późniejsze, od połowy XIV w., wejście ich w obręb Królestwa PoIskiego. Na północy wyjątkowego znaczenia nabrał Nowogród Wielki, stanowiący zarazem ośrodek dużego państwa. Jako miasto Nowogród stanowił wielki ośrodek międzynarodowego handlu między Wschodem a Zachodem, z jed- nej strony oparty o strefę bałtycką handlu hanzeatyckiego, z drugiej się- gający górnego Nadwołża. Nowogród zobowiązał się do płacenia niewiel- kiego trybutu Tatarom, w rzeczywistości jednak utrzymywał niezależność i potrafił nawet rozszerzyć granice swego terytorium w walkach z Krzy- żakami, Szwedami, Litwinami, a także innymi księstwami ruskimi. Bardzo interesująco wyglądał ustrój tej oligarchicznej republiki miejskiej. Prawo wyboru głowy miasta i państwa, "posadnika", miał wiec, czyli zgromadze- nie wszystkich wolnych mieszkańców-obywateli. Pomocnikiem "posad- nika" do spraw przede wszystkim wojskowych był tzw. tysiącznik. Rze- czywista władza należała w gruncie rzeczy do rady wiełkich panów- bojarów. Ruś północno-wschodnia objęta została kolonizacją słowiańską później niż południowa. Jeszcze jednak przed najazdami tata rskimi ta właśnie część Rusi zaczęła odgrywać rolę coraz większą, i to w skali ogólnoruskiej. Największy tam ośrodek, Włodzimierz nad Klaźmą, stał się nawet sie- dzibą wielkiego księcia, zwierzchnika całej Rusi. Tatarzy dawali różnym książętom prawo do używania tego tytułu; zdarzało się nierzadko, że obdarowani nim władcy łączyli księstwo włodzimierskie ze swą dziedzicz- ną domeną. Niezwykle ważnym wydarzeniem było przeniesienie u sa- nmego schyłku XIII w. siedziby metropolity ogóInoruskiego z Kijowa do Włodzimierza. W tym okresie dwa zwłaszcza księstwa Rusi północno- -wschodniej rosły wyraźnie w siłę i znaczenie: Moskwa z księciem Da- nielem (1283-1303), synem bohatera narodowo-religijnego XIII w., Alek- sandra Newskiego, i Twer z księciem Michałem (ok. 1285-1318). Litwa była jedynym w XIII w. krajem ludów bałtyckich zachowują- cym całkowitą niezależność. Otoczona przez księstwa ruskie podległe Ta- tarom, zakon krzyżacki walczący z Prusami oraz PoIskę, zachowywała przy tym pogaństwo, jako ostatni już w Europie - nie licząc Ordy- kraj oficjalnie pogański. Przyjęcie chrześcijaństwa i koronacja księcia Mendoga (Mindaugas) w 1253 r. okazały się epizodem bez większego zna- czenia. Od końca XIII w. narastać zaczyna wyraźnie presja krzyżacka na Litwę, przybierająca postać systematycznych ekspedycji zbrojnych ze wszystkimi ich skutkami. Mimo to Litwini zdolni są zarówno do odpie- rania najazdów, jak i do rozpoczęcia na wielką skalę swojej własnej ekspansji na ziemie ruskie. Dwa niezwykle doniosłe zjawiska rzucają się przede.wszystkim w oczy w historii starych ziem ruskich XIV w. w związku z wyraźnym słabnię- ciem tam panowania tatarskiego: rozwój Moskwy i rozwój Litwy. Oba 28 Panorama dziejóu, politycznych państwa rozrastają się do takich rozmiarów, że każde z nich już w XIV w. zaczyna formułować program zajęcia całości ziem staroruskich. Książęta małej jeszcze w początkach XIV w. Moskwy dążą konsekwent- nie do uzyskiwania dla siebie od Mongołów tytułu wielkoksiążęcego. Od czasów Iwana I Kality (1325-1340) udało im się to w pełni i na zawsze osiągnąć. Iwan wiernie służył 'Tatarom, uzyskując w zamian cenny przy- wilej pobierania za jego pośrednictwem trybutu należnego tatarskim pa- nom ze wszystkich księstw ruskich. Wykonywał to zadanie z pilnością tak wielką, że aż zasłużył sobie na przydomek Kalita ("kaleta" - worek z pieniędzmi). Dla księcia Moskwy była to także forma okazania swej zwierzchności nad innymi księstwami, z Nowogrodem włącznie. Regu- larne płacenie Tatarom należności przez Kalitę zapewniało zresztą zie- miom ruskim pokój, chroniło przed tatarskimi represjami. Innym wiel- kim sukcesem książąt moskiewskich było przeniesienie - ostatecznie właśnie za Kality - siedziby metropolity z Włodzimierza do Moskwy. Za wzorem metropolity noszącego tytuł metropolity całej Rusi także i książę moskiewski zaczął się tytułować księciem całej Rusi. Współpraca obu władz miała niezwykle doniosłe znaczenie tak w dłuższej perspek- tywie historycznej, jak i na bliższą metę. Widać to było dobrze po śmierci Kality, gdy metropolita Aleksy, z pochodzenia bojar moskiewski, czynił wszystko dla utrzymania pozycji księstwa. Wraz z księciem Dymitrem Dońskim (1359-1389) staje się Moskwa wielkim państwem z jasno rysującym się planem ekspansji. Chodziło przede wszystkim o powiększenie własnego terytorium w walkach z blis- kim i silnym sąsiadem, Twerem. Książęta twerscy liczyli.w walkach z Moskwą na pomoc Litwy i rzeczywiście wojska litewskie podchodziły pod samą Moskwę już w 1368 i 1370 r. Jednak w 1375 r. Dymitr zwy- ciężył zdecydowanie Twer i zmusił książąt twerskich do uznania jego zwierzchności. Wzmocniło go to tak bardzo, że pokusił się wreszcie o zrzu- cenie jarzma tatarskiego. Wielką datą w historii ruskiej stał się też rok 1380: w tym to roku, 8 września, oddziały Dymitra rozbiły na Kuliko- wym Polu nad Donem wojska Mamaja, samego chana Złotej Ordy. Wprawdzie następca Mamaja, Tochtamysz, zdołał pomścić klęskę, paląc Moskwę w 1382 r. i zmuszając ją ponownie do płacenia trybutu, jednak prestiż państwa Dymitra po 1380 r. wzmocnił się niezmiernie. Ekspansja litewska i utworzenie w ciągu XIV w. olbrzymiego państwa między Bałtykiem a morzem Czarnym jest niewątpliwie jednym z naj- bardziej fascynujących i zarazem najważniejszych zjawisk w historii europejskiej tego czasu. Mały obszar macierzysty Litwinów, około 80 000 km2 z 300 tys. mieszkańców, najeżdżany był, jak pamiętamy, i sys- tematycznie niszczony prawie że rok po roku, i to mimo wytrwałej obro- ny. W tym samym czasie potrafili jednak Litwini stworzyć wielkie pań-- Opór i upadek państcv południowo-ccschodnich 29 stwo z olbrzymią, dochodzącą ostatecznie gdzieś do 80% ogółu, przewagą ludności ruskiej. Czasy wielkiego księcia Giedymina (1316-1341) miały decydujące znaczenie w tym procesie tak dzięki sile militarnej kraju, jak i nadzwyczajnym talentom politycznym władcy. Umiał on doskonale wy- korzystywać trudności swych sąsiadów i zatargi między nimi, np. silne napięcia i konflikty między arcybiskupami ryskimi i zakonem krzy- żackim. Także i papiestwo okazywało nierzadko przychylność księciu, tolerancyjnemu wobec chrześcijan i obiecującemu przyjęcie chrztu. Mał- żeństwa licznych synów i córek były ulubionym niejako narzędziem poli- tyki Giedymina. W ten sposób potrafił on związać z Litwą cały szereg księstw ruskich, pozostawiając im dużą autonomię i zapewniając zara- :zem skuteczną obronę przeciwko Tatarom. W rękach Giedymina znalazły się w ten sposób między innymi Pińsk, Wołyń, Witebsk, część rejonu Smoleńska. Po śmierci Giedymina jedność państwa została utrzymana mimo po- dzielenia go w pewien sposób między siedmiu synów, których pozostawił zmarły władca. Wielkim księciem został Olgierd (1345-1377), podczas gdy jego brat Kiejstut wziął na siebie i z uporem realizował zadanie obrony kraju przed Krzyżakami. Olgierd kontynuował politykę ojca, gro- madząc ziemie dawnej, wielkiej Rusi; w 1361 r. zajęta została stara ruska stolica, Kijów. Napięcie między Litwą a Moskwą, widoczne już za czasów Giedymina i Iwana Kality, przekształciło się za Olgierda w otwartą wojnę. W latach 1368, 1370, jak już wiemy, i 1372 Litwini ude- rzają na Moskwę, sprzymierzając się przeciw niej przede wszystkim ż Twerem, a także z innymi księstwami, nie wyłączając prawdopodobnie Nowogrodu. Przeciwnicy Moskwy nie osiągnęli jednak w walce z nią wielkich sukcesów. Sytuacja Litwy po śmierci Olgierda w 1377 r. i po zwycięstwie moskiewskim nad Tatarami na Kulikowym Polu stała się też niełatwa. Syn i następca Olgierda, Jagiełło, stał się nawet na pewien czas sojusznikiem Tatarów przeciwko Moskwie. Ale ten prowizoryczny sojusz nie miał w gruncie rzeczy perspektyw i trzeba było szukać rozwią- zań lepszych, bardziej zasadniczych. 4. WIELKIE ZMIANY WOKbŁ ROKU 1400: OPÓR I UPADEK PAŃSTW POŁUDNIOWO-WSCHODNICH Dla wszystkich prawie dotąd przedstawionych państw wiek XIV sta- nowił, generalnie biorąć, okres pomyślności i ekspansji terytorialnej. Odnosi się to w pełni do Czech, Węgier, Polski, zakonu krzyżackiego, ;Serbii, Litwy, Rusi Moskiewskiej; także i Bułgaria czy księstwva rumuń- skie mają do odnotowania pewne sukcesy na swym koncie. Mapa poli- 30 Panorama dziejów politycznych tyczna Europy środkowej i wschodniej uległa w ciągu dwóch, trzech pokoleń znacznym przekształceniom. U schyłku XIV i w początkach XV stulecia zachodzą jednak nowe zmiany na tej mapie, prowadząc do przesunięć w pewnego rodzaju rów- nowadze sił, jaka zaczęła się zarysowywać w wyniku XIV-wiecznej ewo- lucji. Opanowanie Półwyspu Bałkańskiego przez Turcję zmieniło w spo- sób zasadniczy sytuaeję nie tylko tam, ale w nieco dalszej perspektywie także w Rumunii i na Węgrzech. Podbój ciągnął się przez cały wiek XV, ale decydujące wydarzenia nastąpiły u schyłku XIV w. Inne, również niezwykle doniosłe przemiany wokół r. 1400 to przejawy kryzysu na Węgrzech i w Czechach oraz unia polsko-litewska. W rezultacie w ciągu XV w. zaznacza się bardzo wyraźnie rosnące znaczenie Polski złączonej z Litwą pod wspólną dla obu państw dynastią Jagiellonów. Nie ulega wątpliwości, że jedną z zasadniczych przyczyn wielkich sukcesów tureckich na Bałkanach w XIV w. było panujące tam rozbicie polityczne. Jak pamiętamy, już w latach 1360-1370 Serbia i Bułgaria podzielone są na szereg księstw niezdolnych do współdziałania przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi. Rywalizacja możnowładców, mających wła- dzę w swym ręku, rzuca się w oczy na każdym kroku i decyduje o ich postępowaniu. Dodajmy do tego, dla lepszego zrozumienia ogólnej sy- tuacji, głęboką nieufność, zarazem polityczną i religijną, krajów prawo-. sławnych wobec Węgier, a także ostrą rywalizację Węgier i Wenecji z daleko idącymi skutkami także dla stosunków bałkańskich. Turcy, dobrze zorganizowani wojskowo, bardziej zwarci, umieli znakomicie wy- korzystywać wszystkie te konflikty i napięcia dla własnych celów. Po decydującym zwycięstwie nad Serbią w 1389 r. Turcja skoncentro- wała swe wysiłki na podporządkowaniu sobie Bułgarii, z którą walki trwały już zresztą od pewnego czasu. Po trzymiesięcznym oblężeniu główne miasto stołeczne kraju, Tyrnowo, zostało zmuszone w 1393 r. do kapitulacji i następnie zupełnie zniszczone. Groźba turecka zaczęła teraz bezpośrednio ciążyć nad Rumunią i nawet nad Węgrami. Nowy król wę- gierski, Zygmunt Luksemburski, próbował zorganizować wielką krucjatę rycerstwa europejskiego przeciwko Turkom, ale armia jego została pobita na głowę przez Turków pod Nikopolis nad Dunajem w Bułgarii, w 1396 r. W tymże roku upadła ostatnia część niezależnej Bułgarii tzw. cesarstwo widyńskie. Lata 1389-1396 miały więc, jak to wyraźnie widać, znacze- nie decydujące dla upadku bałkańskich państw słowiańskich. Zagroże- nie tureckie pozostanie odtąd na setki lat stałym elementem życia krajów i ludów na północ od Dunaju. Z różnych przyczyn, związanych przede wszystkim z całą wewnętrzną sytuacją państwa tureckiego, późniejsza agresja turecka przeciwko kra- jom chrześcijańskim na Bałkanach nie przyjęła - pomijając oczywiście Opór i u.padek państw. południowo-wschodnich 32 Bizancjum - form tak spektakularnych jak u schyłku XIV w. Trwał jednak przez cały wiek XV nasilający się co pewien czas opór ludów bał- kańskich i rumuńskich przeciw rządom tureckim. W całej tradycji na- rodowej Serbów, Albańczyków, Rumunów legenda tego oporu miała mieć następnie niezwykle doniosłe znaczenie dla świadomości narodowej i kultury tych ludów, i to aż po czasy najnowsze. Serbia nie została tak doszczętnie zniszczona i tak całkowicie poddana Turkom jak Bułgaria, zachowała też po 1389 r. pewien stopień autonomii, oczywiście jako lenno tureckie. Syn księcia Lazara, Stefan Lazarewić (1389-1427), był wiernym lennikiem Turcji, wykorzystując to zresztą dla umocnienia, w dozwolonych ramach, swego kraju i zapewnienia mu wewnętrznego pokoju. Następca i bratanek Stefana, Jerzy Brankowić (1427-1456), kontynuował w zasadzie tę politykę, ale jego związki i roz- mowy z Węgrami w okresach organizowania koalicji antytureckiej państw chrześcijańskich powodowały nieufność Turków. Po śmierci Brankowicia zlikwidowali też Turcy resztki serbskiej autonomii, zwłaszcza zdoby= w,ając w 1459 r. wielką fortecę serbską Smederewo u ujścia Morawy do Dunaju. W ślad za Serbią poszła szybko aneksja sąsiedniej Bośni. Ta ostatnia stanowiła w XIV-XV w. część Węgier, zachowując jednak dużą nieza- leżność pod władzą własnych książąt, zwanych banami. Jeden z tych banów, Tyrtko.(1353-1391), okazał się osobistością o niemałych ambicjach politycznych. Korzystając z trudności Węgier, ogłosił się w 1377 r. królem Serbii i Bośni i prawym sukcesorem pełnej chwały dynastii serbskich Nemanjiciów. Rozszerzając potem obszar swego państwa, dorzucił do tych tytułów jeszcze dwa królestwa, Chorwacji i Dalmacji. Lekko zary- sowująca się jedność Słowian Południowych, jakby późniejszej Jugosławii, trwała jednak bardzo krótko; zaraz po śmierci Tvrtki napięcia religijne- o zupełnie specjalnym miejscu Bośni w tym zakresie będziemy jeszcze potem mówili - oraz antagonizmy możnych daprowadziły do szyhkiego rozpadu państwa. Osłabiona Bośnia z łatwością wpadła w 1463 r. w ręce tureckie. Sąsiadująca z nią Hercegowina została z kolei zajęta przez Tur- ków gdzieś do r. 1482, a jej mała kraina Zeta (Czarnogóra), leżąca bliżej Adriatyku - do 1499. Najbardziej heroiczne i długotrwałe walki toczyli z Turkami w ciągu XV stulecia górale albańscy. Ich kraj, podzielony u schyłku XIV w. na szereg drobnych ksiąstewek, został zrazu bar.dzo łatwo opanowany. Opór rodził się dopiero powoli wraz z rosnącą presją najeźdźców, by wybuchnąć wreszcie w 1443 r. w związku z wojną przygotowywaną przeciw Turcji przez Węgry króla Władysława Jagiellończyka. Wodzem powstania został możny Albańczyk Jerzy Kastriota, zwany Skanderbegiem. Przeciągnęło się ono na dwa pokolenia, aż do schyłku XV w. Sam legendarny Skan- 32 Panzorama dziejów politycznych derbeg zmarł nie zwyciężony wv 1468 r. Powtarzane uderzenia wojsk tu- reckich, czasem wcale niemałych rozmiarów, nie przynosiły decydują- cych rezultatów. Mimo licznych oblężeń albańska forteca w górach zo- stała zdobyta dopiero w 1478 r. po trzech latach bezustannych ataków. Heroizm Skanderbega i jego rodaków odbijał się bardzo szerokim echem w całym chrześcijaństwie, spajając zarazem, chyba po raz pierwszy w takim stopniu, świadomość narodową Albańczyków. Presja turecka skierowała się również od schyłku XIV w. bezpośrednio przeciwko obu księstwcm rumuńskim, Wołoszczyźnie i Mołdawii. Dz:eliły one w ten sposób konsekwentnie losy swoich prawosławnych pob,ratym- ców bałkańskich, z tym że sytuacja ich była jednak inna, w sumie o wiele lepsza niż w Serbii czy Albanii, nie mówiąc o Bułgarii. Już w 1391 r. hospodar wołoski Mircza Stary (1386-1418) zmuszony został do ostrej walki z Turkami. Mircza, najwybitniejśza chyba postać wśród średnio- wiecznych władców wołoskich, wielokrotnie toczył następnie wojny z ni- mi, odniósł między innymi poważne zwycięstwo w bitwie na Rowinie w 1394 r., uwalniając na lata swój kraj od grożącego mu ich zwierzchnictwa. W początkach XV w. Mircza oparł przejściowo granicę Wołoszczyzny aż 4 Morze Czarne. Dopiero u schyłku życia hospodar zmuszony został do płacenia Turkom trybutu, odtąd też zależność Wołoszczyzny od Turcji będzie się już stale pogłębiała w ciągu XV stulecia. Walki możnych oraz pretendentów do władzy hospodarskiej osłabiały poważnie siły państwa. W trzeciej ćwierci XV w. hospcdar Wład Palownik próbował np. walczyć i z Turkami, i z własną arystokracją lokalną, nie osiągając większych re- zultatów. Opór rumuński przeciw dominacji tureckiej w drugiej połowie XV w. łączy się ze sławnym imieniem wielkiego bohatera narodowego, hospo- dara mołdawskiego Stefana Wielkiego (1457-1504). Formalnie biorąc, od :schyłku XIV w. Mołdawia była lennem Polski. Tradycyjnie w wysokim stopniu zainteresowane też były Mołdawią Węgry, przy czym rywali- zacja polsko-węgierska mogła być wykorzystywana na korzyść samej Mołdawii. Niebezpieczeństwo tureckie było jednak niewątpliwie zagad- nieniem naczelnym. Dziełem Stefana była gruntowna reforma państwa i armii, opartej na licznych w kraju wolnych chłopach. Pozwoliło mu to odnieść nad Turkami w czasie ciężkich wojen w latach 1475-1487 wiele wspaniałych zwycięstw, głośnych w całym chrześcijaństwie. Chwałę Stefana głosił między innymi na kartach swych dziejów Polski stary ka- nonik krakowski Jan Długosz, obserwujący z pilną uwagą zmagania chrześcijan z Turkami. JedS,nie mobilizacja wielkich sił potężnego przecież państwa, utwier- dzającego właśnie zdecydowanie swą władzę na wszystkich wybrzeżach Morza Czarnego łącznie z tatarskim Krymem, zmusiła w końcu Mołdawię Kryzysy w Czechach i na Węgrzech za ostatnich Luksemburgów 33 wv pewnym stopniu do uznania tureckiego zwierzchnictwa. Stefan był jednak w dalszym ciągu lennikiem Polski, szukał nadto skutecznego po- parcia ze strony Węgier, a nawet Moskwy. Córkę swą wydał w 1483 r. za mąż za syna cara Iwana III. Starania te nie przyniosły wyników, a zbrojna wyprawa króla polskiego Jana Olbrachta podjęta pod hasłem wvspólnej walki z Turkami, zakończyła się w 1497 r. tragiczną walką, wvolno powiedzieć domową, polsko-mołdawską i klęską strony polskiej. Zasługą Stefana było w każdym razie opóźnienie o prawie sto lat osta- tecznego podporządkowania Mołdawii Turkom, nastąpiło ono dopiero w 1538 r., a więc już po rozbiciu Węgier. Tam, gdzie Turcy usadowili się na dobre i włączyli zajęte obszary do swego państwa, przede wszystkim w Bułgarii, w mniejszym stopniu w Serbii, doszło - rzecz jasna - do daleko idących zmian w ogólnej sy- tuacji ludności słowiańskiej, czy szerzej, chrześcijańskiej. Turcja była państwem teokratycznym z sułtanem-kalifem, władcą wiernych, na czele. Tylko więc wyznawcy islamu byli w nim obdarzonymi pełnią praw, wol- nymi ludźmi. Prawo zakazywało np. chrześcijanom noszenia oręża, jazdy na dobrym koniu, posiadania okazałych domów itd. Po początkowym okresie zniszczeń, emigracji czy też przymusowych przesiedleń następo- wać zaczęła powoli stabilizacja; ułatwiała ją dobra w dalszym ciągu w XV w. ogólna koniunktura gospodarcza i sprawniejszy niż przedtem za- rząd państwa, oparty zresztą w niemałej mierze na żywym jeszcze przy- kładzie Cesarstwa Bizantyjskiego. Turcy opanowali przede wszystkim miasta, na wsi tylko w niektórych rejonach - zwłaszcza w Bośni, do której jeszcze wrócimy w kontekście tamtejszych swoistych stosunków religijnych - doszło do masowej islamizacji ludności. Tendencja do prze- chodzenia na islam zaczęła się zaznaczać wyraźniej wśród bojarów, tym sposobem ratujących swą pozycję. Natomiast chłopstwo trwało na ogół vvokół swych cerkwi, nierzadko zresztą niszczonych czy zamienianych na meczety. Jedną z najczęstszych kontrybucji, które ściągano od chrześci- jan jako obywateli drugiej kategorii, był obowiązek oddawania pewnej ilości chłopcówv niejako na własność państwu: z nich to, odpowiednio wychowanych i wyćwiczonych, tworzyli Turcy wyborowe oddziały swej armii - sławnych janczarów. 5. WIELKIE ZMIANY WOKbŁ ROKU 1400: KRYZYSY W CZECHACH I NA WĘGRZEĆH ZA OSTATNICH LUKSEMBURGbW Po śmierci Karola IV (1378) i Ludwika Wielkiego (1382) i po małżeń- stwie syna Karola, Zygmunta, z najstarszą córką Ludwika, Marią (1378), Czechy i Węgry stały się państwami o wiele sobie bliższymi niż w okresie 3 - Europa słowviańska 34 Panorama dziejów politycznych wcześniejszym. Najstarszy syn Karola, Wacław, koronowany jeszcze za życia ojca w 1376 r. na króla rzymskiego, co zapewniało mu tron cesurski, objął władzę w Pradze w 1378 r. Jego brat, Zygmunt, został królem Węgier (1387), a po śmierci Wacława w 1419 r. objął również tron praski, choć wybuchłe właśnie wtedy powstanie husyckie uniemożliwiło mu pra- wie do końca życia faktyczne wykonywanie tam rządów. Ze śmiercią Zygmunta w 1437 r. wymiera dynastia Luksemburgów, tak wiele zna- cząca - obok wygasłych w 1382 r. Andegawenów i w 1370 r. Piastów- w XIV-wiecznych zwłaszcza dziejach Europy środkowo-wschodniej. W perspektywie historii politycznej, politycznych stosunków między- narodowych, rządy obu synów wielkiego Karola, Wacława i Zygmunta, oznaczają wyraźne osłabienie pozycji międzynarodowej Czech i Węgier, a zarazem osłabienie umacnianych w latach poprzednich struktur pań- stwowych obu krajów. Napięcia, nieuniknione w społeczeństwach w peł- nym rozwoju, dały o sobie znać zwłaszcza w Czechach, ale także i na Węgrzech. Nowi władcy nie mieli prestiżu Karola czy Ludwika u schyłku ich życia, stąd możni panowie zdolni byli nawet do wtrącenia na pewien czas do więzienia Wacława czy Zygmunta, gdy ci próbowali się przeciw- stawiać ich linii postępowania. Na Węgrzech silna opozycja przeciwko Zygmuntowi skupiła się zwłasz- cza wokół Andegawenów neapolitańskich, wysuwających pretensje do tronu. Przez dwadzieścia lat trwała walka z przeciwnikami, której ceną były między innymi poważne ustępstwa czynione przez Zygmunta na rzecz popierających go magnatów. Wojna domowa na Węgrzech ogrom- nie ułatwiała Turkom ich sukcesy bałkańskie, przypadające właśnie na te lata. Jedyną większą inicjatywą zaczepną Zygmunta była wojna 1396 r., zakończona, jak pamiętamy, tragiczną klęską króla i jego między- narodowej armii. Później była to już tylko obrona pasywna, i to wcale nie zawsze skuteczna. Nie wykorzystano wielkich trudności wewnętrz- nych państwa tureckiego w początkach XV w., które na kilka dziesiątków lat dość skutecznie zahamowały jego europejską ofensywę. Objęcie przez Zygmunta tronu niemieckiego w 1410 r. w niczym właściwie nie zmie- niło sytuacji węgierskiej. Sprawy Cesarstwa i całego chrześcijaństwa, a od 1419/1420 r. wojna z husytami wciągały cesarza do tego stopnia, iż rządy na Węgrzech pozostawiał w rękach bliskich mu magnatów, myślą- cych w głównej mierze o własnych interesach. W rezultacie utraciły Węgry wielkie zdobycze wcześniejsze, zwłaszcza uzyskane za Ludwika Wielkiego. Nad Adriatykiem, w Dalmacji, Wenecja bardzo silnie wzmoc- niła swoją pozycję kosztem właśnie Węgier. Wołoszczyzna stała się len- nem tureckim, Mołdawia - polskim. Poważnie pogorszyły się tradycyjnie przyjazne stosunki węgiersko-polskie, między innymi skutkiem umocnie- Kzryzysy wv Czechach i na Węgrzech za ostatnich Luksemburgów 3 nia się Polaków na Rusi Czerwonej i w Mołdawii, które to krainy Węgrzy chcieli traktować jako wvłasne lenna. W Czechach Wacław spotkał się również z silną opozycją możnych i wyższego duchowieństwa. W 1393 r. arcybiskup Pragi, Jan z Jenśtejna, został nawet zmuszony przez króla do ucieczki, zaś jego wikariusz, Jan z Pomuka (z Nepomuka), zwany Nepomucenem - później kanonizowany, święty popularny nie tylko w Czechach - został na rozkaz królewski skazany na śmierć i rzucony w Pradze w odmęty Wełtawy. Ale z kolei w roku następnym opozycja doprowadziła do uwięzienia Wacława, z po- mocą zresztą, dodajmy od razu, rodziny królewskiej, i to łącznie z kró- lem węgierskim Zygmuntem, bratem Wacława. Uwolniony został dopiero za cenę ograniczenia w poważny sposób swej władzy królewskiej. Do zmniejszenia się prestiżu Wacława przyczyniło się też istotnie pozbawie- nie go przez elektorów w 1400 r. korony niemieckiej. Zasadnicze znaczenie dla Czech miał jednak przede wszystkim silny ruch reformatorski, narastający od drugiej połowy XIV w., który dopro- wadził w r. 1419/1420 do wybuchu powstania nazwanego husyckim. Nazwę tę wzięto od głośnego reformatora, profesora uniwersytetu pra- skiego Jana Husa, skazanego na śmierć w 1415 r: przez sobór w Kon- stancji. Ruch husycki był ruchem głęboko religijnym, a zarazem społecz- nym, narodowym, politycznym. Jego znaczenie w długiej perspektywie historii Czech, ale także Europy, jest olbrzymie; nawiążemy jeszcze wie- lokrotnie do niego w dalszych rozważaniach. W tym miejscu skupimy się wyłącznie na zajmującym nas obecnie aspekcie politycznym, na bez- pośrednich skutkach wydarzeń politycznych związanych z ruchem hu- syckim, i to w płaszczyźnie międzynarodowej. Król Wacław zmarł latem 1419 r. zaraz po wybuchu powstania hu- syckiego w samej Pradze, popartego w całych Czechach. Latem 1420 r. oddziały husyckie pod wodzą Jana Ziźki rozbiły pod Pragą silną armię krzyżowców, dowodzoną przez Zygmunta Luksemburskiego. W 1421 r. Zygmunt został zdetronizowany. Wojska husyckie z niebywałym heroiz- mem stawiły zwycięsko czoła kolejnym wyprawom kierowanym do Czech ze strony czy to Niemiec, czy Węgier, a po 1428 r. przeszły nawet do kontrataków. Niszczące najazdy husyckie dotknęły między innymi W'Vęgry, Bawarię, Saksonię, Sląsk, Pomorze. Długa seria zwycięstw i wieloletni wysiłek zbrojny husytów zasługują tym bardziej na uwagę, że ruch znaj- dował powszechne, entuzjastyczne wręcz poparcie wszystkich warstw spo- łeczeństwa tylko w samych Czechach. Morawy ruszyły się tylko ćzęścio- wo, a związany z Królestwem Czeskim od stu lat Śląsk zajmował raczej stanowisko wręcz nieprzyjazne. Husyci oczekiwali pomocy ze strony przede wszystkim Polski i Litwy, rzucając hasła wspólnej walki z Niem- cami, ale nadzieje te nie miały silniejszych podstaw i nie mogły: też dać 3ů g Panorama dziejów politycznych rezultatów poza - cenną zresztą bardzo - neutralnością faktyczną pań- stwa polsko-litew skiego. Ponad dziesięcioletnie pełne sukcesów walki ujawniły jednak w końcu istniejące od początku, ale teraz dopiero dochodzące do stanu krytycz- nego napięcia wewnętrzne w ruchu husyckim; później omówimy je bli- żej. W każdym razie w maju 1434 r. doszło do bratobójczej, strasznej bitwy pod miejscowością Lipany, w której umiarkowane skrzydło ka- likstynów-utrakwistów (od symbolu całego ruchu, kielicha - łac. calix, i komunii pod dwiema postaciami - łac. utraque) rozgromiło radykalny odłam taborytów. Po długich rokowaniach sobór powszechny zebrany w Bazylei podpisał pokój z utrakwistami w 1436 r. Utrakwiści otrzymali szereg gwarancji w formie tzw. Czterech Artykułów - kompaktów; zgodzono się m.in. na komunię pod dwiema postaciami. W tymże samym 1436 r. Zygmunt Luksemburski został ponownie uznany królem i mógł wreszcie przybyć do Pragi. Kraj był jednak zniszczony i przez długi jesz- cze czas głęboko podzielony. Nie można też mówić o jakimś prawdziwym zwycięstwie Zygmunta, który zmarł w 1437 r. W ciągu XV w. Czechy pozostaną w dużej mierze krajem izolowanym, nie mającym możliwości odgrywania bardziej czynnej roli politycznej w tej części Europy. Jasno trzeba też stwierdzić, że mimo całego znaczenia ruchu husyckiego na róż- nych płaszczyznach była to dla Czech sytuacja oznaczająca zmianę na niekorzyść w porównaniu z w. XIV. 6. WIELKIE ZMIANY WOKóŁ ROKU 1400: UNIA POLSKI Z LITWĄ I KATASTROFA PAŃSTWA KRZYŻACKIEGO Dokładnie w latach podboju Bałkanów przez Turków i w latach sil- nych kryzysów na Węgrzech i w Czechach niezwykle ważne zmiany zaszły wv krajach na północ od Karpat. Była to przede wszystkim nie- spodziewana w pewnym sensie, choć głęboko uzasadniona i, jak się miało okazać później, trwała unia polsko-litewska. Wielki książę litewski Ja- giełło został królem Polski, rozpoczynając dynastię, która w ciągu prawie dwustu lat miała mądrze przewodzić świetnym losom państwa polsko-li- tewskiego. Unia zmieniała niejako z miejsca równowagę sił w całej Euro- pie środkowej i wschodniej. W Polsce po śmierci Ludwika Węgierskiego w 1382 r. i po dłuższych pertraktacjach tron objęła młodsza jego córka Jadwiga, koronowana na królową w 1384 r. Bardzo młoda, od dzieciństwa zaręczona była z Wil- helmem Habsburgiem, który też gotował się do objęcia tronu królew- skiego w Polsce. Ale faktyczną władzę w Polsce sprawowała mała grupa wielkich panów małopol,kich, -świeckich i duchownych, wychowanych Unia Polski z Litwą i katastrofa państwa krzyżackiego 37 jeszcze w dobrej szkole politycznej Kazimierza Wielkiego; młoda, nie- zamężna Jadwiga mogła stać się dobrym narzędziem ieh bardzo szeroko i dalekosiężnie pomyślanej polityki. Prawdopodobnie ze strony tyeh pa- nów wysunięto pierwsze sugestie małżeństwa Jadwigi z dużo starszym od niej wielkim księciem litewskim. Warunkiem było tu oczywiście unie- możliwienie małżer';twa Jadwigi z Wilhelmem, nie mającym zresztą w- Polsce żadnego poparcia. Zasadniczy akt ugody Polski i Litwy podpisany został w litewskim Krewie 14 sierpnia 1385 r. Jagiełło został uznany za męża Jadwigi i króla Polski, obiecując w zamian chrzest swój własny-. swej rodziny i swego ludu litewskiego, a dalej odzyskanie wszystkich ziem utraconych przez Litwę i Polskę oraz włączenie Litwy do Polski. Ostatni punkt, dodajmy od razu, nigdy nie został dokładnie wykonany, co wywoływać miało w ciągu kilku pokoleń długie zatargi i nie kończące się dyskusje z obu stron. Natomiast już w pierwszych tygodniach 1386 r. po przybyciu Jagiełły do Polski nastąpił chrzest, ślub i koronacja kró- lewska. Nowy władca przyjął imię Władysław i w 1387 r. udał się na Litwę, by tu osobiście kierować wielką akcją chrztu litewskiego ludu. Powody unii ze strony polskiej wydają się proste i oczywiste. Likwi- dowano stałe w ostatnich dziesięcioleciach zatargi i wojny z Litwinami o ziemie ruskie, umacniano tam bardzo poważnie pozycję polską i pro- wadzono zarazem do stworzenia dużego i silnego państwa, zdolnego wreszcie do walki z zakonem krzyżackim, uważanym prawdopodobnie na dalszą metę za głównego wroga kraju. Sytuacje i racje litewskie były bardziej złożone, one jednak w końcu najprawdopodobniej zadecydowały o całym obrocie sprawy. Jak dobrze pamiętamy, mimo olbrzymich suk- cesów sytuacja Litwy około 1380 r. wcale nie była łatwa. Wielki książę, stojący na czele olbrzymiego państwa, miał w teorii władzę prawie nie- ograniczoną, praktycznie jednak musiał się liczyć nie tylko ze swą przy- boczną radą książęcą, ale i z całą warstwą społeczną małych bojarów. Utrzymanie władzy księcia i dotychczasowej polityki podbojów leżało całkowicie w interesie tej właśnie warstwy, stanowiącej trzon armii litew- skiej. Był to w sumie bardzo czynny ustrój militarny, stale gotów do nowych podbojów. Ale właśnie około 1380 r. po dwóch, trzech pokole- niach zarysowały się ostro granice tych podbojów. Litwa miała teraz przeciw sobie nie tylko Tatarów, ale także rosnącą potęgę Moskwy. Jednocześnie z całą siłą wystąpiło inne niebezpieczeństwo: niebezpie- czeństwo opuszczenia przez bojarów litewskich ich własnych, rodzimych obszarów, stale zagrożonych przez Krzyżaków. W latach 1342-1382 no- towano 96 wypraw krzyżackich na Litwę etnograficzną. Olbrzymie te- rytoria stwarzały łatwą możliwość przeniesienia się gdzie indziej, co nę- ciło Litwinów tym bardziej, że byli wszak na ziemiach ruskich grupą panującą. Coraz bardziej dawały też o sobie znać partykularne interesy 3g Panorama dziejów politycznych poszczególnych księstw i rejonów, z którymi zaczęli się też solidaryzować przebywający tam - od paru nieraz dziesiątków lat - litewscy bojarzy. Samo wykonywanie władzy wielkoksiążęcej stawało się wv tych warun- kach coraz trudniejsze. Poziom kulturalny ogółu ludności ruskiei, chrze- ścijańskiej od wieków, był też dużo wyższy od litewskiej. Stąd też kul- turalna rutenizacja Litwinów była rzeczą jak najbardziej prawdopodobną. Język ruski, ściślej białoruski, stał się też aż do XVI, a nawet XVII w. oficjalnym językiem litewskiej kancelarii. Około 1380 r. Litwa stanęła więc w abliczu prawdziwie dramatycz- nego wyboru: zrezygnować z dalszych podbojów i skoncentrować siły na walce z Krzyżakami lub też dalej rozszerzać granice państwa - co przez udział w korzyściach płynących z ekspansji mogło dawać na pewien czas szan,ę zachowania jakiejś zwartości bojarówv - ryzykuzjąc ut,ratę własnego obszaru etnograficznego. Jagiełło próbował wyjść z tego impasu najpierw, jak się wydaje, przez małżeństwo z córką księcia moskiewskiego Dymitra Dońskiego, potem zaś przez unię z Polską. Dawała ona szansę pobicia Krzyżaków, a zarazem i kontynuowania przy polskiej pomocy polityki zdobyczy na wschodzie. Katolicyzm stawał się nadto doniosłym czynnikiem integrującym bojarstwo litewskie, podstawowvą siłę państwa, oddzielając je zarazem dużo wyraźniej od prawosławnych bojarów ru- skich. Jednocześnie wiara przyjęta z Rzymu była zasadniczym argumen- tem przeciwko Krzyżakom, ich ideologii i samej racji bytu. W ciągu kilku lat po wydarzeniach 1385-1387 r. sytuacja na Litwie ustabilizowała się w ten sposób, że władzę przejął tam, z ramienia jednak Jagiełł.y, jego brat stryjeczny Witold (1392-1430). Był. on niewątpliwie jednym z najwybitniejśzych władców w znakomitej przecież galerii śred- niowiecznych książąt litewskich. Umocnił poważnie władzę wielkoksią- żęcą. Usiłował kontynuować wschodnią politykę ekspansji nawet za cenę pewnych ustępstw wobec Krzyżaków i wbrew woli swego suwerena, VVła:dysława Jagiełły. Klęska w bitwie z Tatarami nad Worsklą w 1399 r. zahamowała na pewien czas rozmach polityki Witolda, ale u schyłku życia jego prestiż i pozycja na europejskim Wschodzie były wręcz wy- jątkowe: jemu to książę Moskwy, umierając w 1425 r., zlecił opiekę nad swym synem, jemu płacił trybut Nowogród Wielki, miał nadto wcale realne wpływy w świecie tatarskim. Niewątpliwie Witoldowe czasy sta- nowią szczyt powodzenia państwa litewskiego. Chciał Witold utrzymać je jako państwo od Polski oddzielone, myślał nawet w pewnym mo- mencie o królewskiej koronacji z ramienia cesarza Zygmunta Luksem- burskiego, zarazem jednak koordynacja polityki litew,skiei i polskiej oraz utrzymywanie dobrych stosunków z Jagiełłą stanowiły cały czas zasad- nicza; linię jego postępowania. Koordynacja ta była zwłaszcza koniećzna wobec potężnych sił państwa Unia Polski z Litwą i katastrofa państwa krzyżackiego 39 lkrzyżackiego. Chrzest Litwy, którego Krzyżacy nie chcieli niejako przy- jąć do wviadomości, spowodował nową falę ich najazdów, zwłaszcza w la- tach 1392-1394. W roku 1398 Witold zrzekł się na rzecz Krzyżaków Żmudzi, ale właśnie wybuch żmudzkiego powstania w 1409 r. stał się pretekstem do wielkiej wojny, w gruncie rzeczy nieuniknionej i wiszącej w, powietrzu od wydarzeń lat 1385-1387. Wojna przygotowana została przez obie strony z największym nakła- dem sił. Wczesnym latem 1410 r. oddziały polsko-litewskie zaczęły marsz od Wisły środkowej wprost ku stołecznemu Malborkowi. Do wielkiej bitwy doszło 15 lipca 1410 r. na polach między wsiami Grunwald i Tan- nenberg, skąd też poszła inna tradycja nazwy tej bitwy w Polsce i w Niemczech. Armia krzyżacka z 12-15 tys. rycerzy, w tym wielu przy- byłych z Zachodu, została rozgromiona w wyniku całodniowego, bardzo zażartego z obuu stron starcia. Bezpośrednie rezultaty polityczne bitwy, poza zwrotem Żmudzi, nie były zbyt wielkie, zapoczątkowała ona w każdym razie katastrofę państwa krzyżackiego. Przyśpieszyły ją dalsze wojny trwające aż do 1435 r., a zwłaszcza klęska inflanckiej gałęzi Za- konu w tymże roku. Pewien sukces w opinii międzynarodowej, na ogół przychylnej Krzyżakom, przyniosły też Polsce tezy formułowane przez polskich uczonych podczas soboru w Konstancji (1414-1418), skierowa- ne przeciwko ideologii i wręcz typowi chrześcijaństwa reprezentowanemu przez Zakon Niemiecki. Zasadniczym jednak czynnikiem, który zadecydował o katastrofie krzy- żackiego państwa, stały się wewnętrzne tarcia i napięcia, zwłaszcza w Prusach i na Pomorzu, ostro ujawniające słabe punkty całego systemu. Trzeba tu pamiętać o bardzo swoistym charakterze właśnie owego syste- mu państwowego Krzyżaków, i to przede wszystkim w Prusach, stano- wiących bazę państwa i europejskiego bądź co bądź Zakonu, posiadają- cego liczne swe placówki szczególnie w Niemczech. Państwo to było przede wszystkim rygorystycznie podporządkowane organizacji religijno- -militarnej, jaką stanowił Zakon. Stąd też umiało ono znakomicie wy- korzystywać świetną koniunkturę gospodarczą XIV-wiecznej Europy środkowo-wschodniej. Przy tym w sensie gospodarczym nie miał Zakon wv ówczesnych Prusach poważniejszego konkurenta. Należało do niego ponad 50%/o ziem uprawnych, nie licząc jakże rozległych lasów i pustkowi, także stanowiących bezpośrednio własność zakonną. W początkach XV w. należało wprost do Zakonu 70 miast pruskich; pozostałych 25 znajdowało się w ręku biskupów, pośrednio więc podlegało również Zakonowi, gdyż Kościół w Prusach w bardzo wysokim stopniu podlegał Krzyżakom. Władza w państwvie należała tylko do członków Zakonu, braci-rycerzy, których w początkach XV w. liczono około tysiąca rozmieszczonych w 120 zamkach-klasztorach. Rycerze ci nie pochodzili z miejscowej lud- 40 Panorama dziejów politycznychz ności, ale przybywali z głębi Niemiec; zasadą było przyjmowvanie ludzi pochodzenia rycerskiego. Dla licznych młodszych synów uzbożeiących ro- dzin szlachty niemieckiej stanowiło to doskonałą możliwość kariery i wvca- le obiecującej, także i rycersko, sytuacji życiowej. Sukces Zakonu w Prusach w XIV w. był olbrzymi. Ale wraz z postę- pem społecznym i ekonomicznym, który zostanie omówwiony późniei, zro- dzić się też musiało w sposób nieunikniony niezadowolenie ludności, zwłaszcza mieszczan i szlachty, pozbawionej przywilejów, z których warstwy te korzystały gdzie indziej. Niezadowolenie to rosło w ciągu XV w. w miarę formowania się odrębnego społeczeństwva pruskiego, świadomego coraz bardziej swej odrębności, a także - rzecz oczywista- w związku z militarnymi klęskami Zakonu. W pięć lat po pokoju zawar- tym między Krzyżakami a Polską i Litwą doszło do puwstania w 1440 r. Związku Pruskiego, stanowiącego rodzaj konfederacji tamtejszej szlachty i miast, skierowanej przeciw arbitralnym rządom Zakonu. Podstawę te- rytorialną Związku stanowiły najbogatsze, najgęściej zaludnione obszary nadwiślańskie. Rosnąca opozycja doprowadziła wreszcie w lutym 1454 r. do wybuchu powstania, znakomicie przygotowanego i przeprowadzonego, które dosłownie zmiotło władzę Krzyżaków w Prusach; zostały im w rę- kach zaledwie dwa, trzy zamki. Związek Pruski poddał jednocześnie cały kraj władzy króla polskiego, który też dokumentem z 6 marca 1454 r. włączył Prusy do Polski. Ale Zakon zachował jeszcze silną pozycję w Inflantach i przede wszystkim w Niemczech, szukał też, i to nieraz wcale skutecznie, poparcia u papieża i cesarza. Wynikła stąd przewlekła, trzy- nastoletnia wojna Zakonu z Polską i Prusami, z Gdańskiem na czele, zakończona dopiero traktatem zawartym w Toruniu w 1466 r. Ostatecz- nie był to kompromis. Część dawnych ziem krzyżackich, .m.in. Pomo- rze z Gdańskiem, zostały bezpośrednio przyłączone do Polski; resztę za- trzymał jednak Zakon pod warunkiem, że jego wielki mistrz stanie się wasalem króla Polski. Ogromny w końcu sukces polsko-litewski w postaci rozbicia w ciągu półwiecza państwa krzyżackiego nie był więc zwycięstwem zupełnym. Lennicza podległość wielkiego mistrza pozostała raczej teorią, zachował on w gruncie rzeczy dużą niezależność i potrafił sprzymierzać się z wro- gami Polski, bądź nawet bezpośrednio prowadzić z nią wojnę. Ale dezin- tegracja i zeświecczenie Zakonu, widoczne już dobrze w jego wewnętrz- rnym życiu w XIV w., postępowało stale naprzód. Wreszcie w 1525 r. wielki mistrz Albrecht Hohenzollern, sprawujący to stanowisko od 1511 r., sekularyzował ostatecznie Zakon, przechodząc wraz ze swymi mnichami- -rycerzami i poddaną ludnością na luteranizm. Powstało wv ten sposób pierwsze państwo protestanckie w Europie. Prusy zaś, zwane odtąd Ksią- żęcymi, uznały nad sobą zwierzchnictwo Polski. Ograniczonza przewaga Jagiellonów. Czechy i Węgry w XV w. 41 7. OGRANICZONA PRZEWAGA JAGIELLONÓW. CZECHY I WĘGRY W XV WIEKU Objęcie tronu polskiego przez Władysława Jagiełłę rozpoczyna dla Po1ski wielki okres świetności jagiellońskiej, a rządy założonej przez nie- go dynastii w Polsce i na Litwie trwać będą aż do śmierci Jagiełłowego prawnuka, Zygmunta Augusta, w 1572 r. W początkach panowania Władysław dzielił władzę ze swą żoną Jad- wigą, koronowaną już wcześniej. Jadwiga też już wcześniej definityw- nie włączyła do Królestwa Polskiego Ruś Czerwoną, a następnie jako lenno Mołdawię, a nawet na kilka lat Wołoszczyznę. Pod wspólnym berłem Jadwigi i Jagiełły znalazło się ogromne terytorium państwowe, bardzo zresztą niejednolite. Jadwiga, bardzo w Polsce popularna, otoczona wręcz kultem religij= nym (ostatnio oficjalnie przez Kościół uznanym), zmarła w 1399 r., leez Jagiełło mimo to utrzymał władzę królewską bez większych trudności aż do końca swego stosunkowo długiego życia. Sam związek państwowy Polski i Litwy rodził od początku, jak pamiętamy, problemy prawne. Zasada inkorporacji Litwy do Polski została ww każdym razie odrzucona i faktycznie Witold, w zgodzie z Jagiełłą, pełnił funkcje wielkoksiążęce. Od połowy XV w. wraz z Kazimierzem Jagiellończykiem ustalać się za- częła zasada unii personalnej: król Polski miał być odtąd, z pewnymi przerwami zresztą na przełomie XV i XVI w., zarazem wielkim księciem litewskim. Jagiellonowie mieli istotny interes dynastyczny w podtrzy- mywaniu takiego stanu rzeczy. Na Litwie władza ich była dziedziczna i, w teorii przynajmniej, niczym nie ograniczona, podczas gdy w Polsce właśnie od czasów Jagiełły zaczęła w praktyce obowiązywać zasada wy- boru króla po śmierci jego poprzednika. Władza królewska była też tu poważnie ograniczana przez cały system praw i przywilejów szlachty. Rozważając stosunki polsko-litewskie od schyłku XIV w., nie można się ograniczyć tylko do aspektów natury publiczno-prawnej, ale trzeba uwzględniać całokształt pogłębiających się stale związków i wpływów wzajemnych obu społeczeństw, a ściślej szeregu społeczeństw składają- cych się na rzeczywistą wspólnotę narodów pod jagiellońskim berłem. Wielkim sukcesem wspólnoty był pokój wewnętrzny. Wojny z Krzyża- kami toczyły się na ziemiach krzyżackich. Jedynie u schyłku XV w. za- grożenie ze strony Rusi Moskiewskiej i najazdy Tatarów krymskich zro- dziły, żywą przede wszystkim na wschodzie, atmosferę większego zagro- żenia zewnętrznego. W warunkach pokoju i współpracy ludów zaczęły zachodzić na obszarach litewsko-ruskich bardzo daleko idące przemiany społeczne, zmierzające także w kierunku upodabniania tamtejszych sto= sunków do sytuacji w Polsce. Zaczęła się zarysowywać pewna unifikacja 42 Panorama dziejów politycznych struktur i kultur. Wystarezy porównać olbrzymie różnice między społe- czeństwami Polski i Wielkiego Ksiestwa w r. 1385/1386 i jakże inny stan rzeczy w momencie unii lubelskiej 1569 r., by ocenić drogę, jaką przeszły kraje pozostające pod rządami jagiellońskimi w ciągu niespełna dwustu lat. W szezególności przywileje szlachty polskiej stanowiły wielką atrakeję dla bojarów litewsko-ruskich i nie przypadkiem też wwłaśnie szlachta li- tewska opowiadała się w XVI w. za możliwie ścisłą unią z Polską. Pra- wosławni bojarzy ruscy uzyskiwali stopniowo takie same uprawnienia, jakie mieli bojarzy katoliccy i litewscy, co także w sposób bardzo istotny podtrzymywało pewną jedność i atrakcyjność jagiellońskiej wspólnoty. Wiele czynników, a wrócimy jeszeze do nich w dalszych rozważaniach, dawało jagiellońskiej wspólnocie narodów pozycję wyjątkowo ważną w całej Europie środkowej i wschodniej. Także i w opinii elit zachodnio- europejskich, na ogół do schyłku XIV w. niewiele co wiedzących o odleg- łej Polsce, zainteresowanie nią i Jagiellonami rosło w ciągu XV w. w sposób wyraźny. W oczach wielu właśnie z Jagiellonami można było wiązać nadzieję na skuteczną walkę z Turkami. Szezególnyzn jednak miernikiem prestiżu dynastii były stosunki z sąsiadami. Jakąż wymowę ma chociażby znany już nam fakt prośby o przyłączenie do Polski ze strony Związku Pruskiego, narodowościowo niemieckiego przecież w większości. W Czechach husyckich raz po raz dają o sobie znać nadzieje związane z Jagiellonami, i to nie tylko, jak zwłaszeza w pierwszych la- tach powstania, w aspekcie wspólnej walki z Niemcami, ale może przede wszystkim ze względu na toleraneję wspólnoty, składającej się z katoli- ków i prawosławnych, nie licząc innych, mniejszych, ale ważnych grup wyznaniowych. Ze strony Jagiellonów świadomą politykę dynastyczną prowadził zwłaszeza młodszy syn Jagiełły, Kazimierz Jagiellońezyk, król Polski w latach 1447-1492. Ojciec licznych synów i córek zrodzonych z Elżbiety z Habsburgów, Kazimierz szukał możliwości umieszezenia ich na różnych tronach, zwracając szezególną uwagę - naturalnie poza Polską i Litwwą - na Czechy i Węgry. Czesi po raz pierwśzy zwrócili się o objęcie tronu w Pradze wprost do Władysława Jagiełły w 1421 r., po detronizacji Zygmunta Luksembur- skiego. Jagiełło ostrożnie wysłał swego bratanka, Zygmunta Korybuto- wicza, ale niezadługo zerwał swe związki z husytami, a wewnątrz kraju ogłosił przeciw nim surowe rozporządzenia. Po wygaśnięciu Luksembur- gów (śmierć Zygmunta w 1437 r.) zaczęła się prawie stuletnia rywaliza- cja Jagiellonów z Habsburgami właśnie o Czechy i Węgry. Pierwsza run- da tej walki zakońezyła się, nie bez trudności, zwycięstwem Habsbur- gów. Oba trony objął na krótko zięć Zygmunta, Albrecht Habsbturg, który zmarł już w 1439 r. Po jego śmierci silne na Węgrzech stronnictwo anty- tureckie wybrało królem młodego króla polskiego Władysława (w Polsce Ograniczona przewaga Jagiellonów. Czechy i Węgry w XV w. 4Z 1434-1444, na Węgrzech 1440-1444). Rządzący tedy w znacznej mierze za Władysława biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, postać pod wielu względami nieprzeciętna, poparł zdecydowanie tę kandydaturę, licząc na siłę połączonych państw polskiego i węgierskiego, zdolnych, jak mnie- mał, do ostatecznego rozbicia Turków i w następstwie do odegrania roli pierwszego arbitra w ważkich, aktualnych sprawach chrześcijaństwa. 1M'limo zbrojnej opozycji Habsburgów i ich węgierskich zwolenników przeciwko nowemu władcy potrafiono rzeczywiście zzmobilizować wielką armię i rozpocząć działania ofensywne przeciwko Turkom na skalę istot- nie wyjątkową. VC.ielki magnat węgierski Janos H_ unyadi okazał się znako- n,itym organizatorem i wodzem. W latach 1442-1443 odniósł szereg zwycięstw, wzz.ţiecając na całych Bałkanach chrześcijaźńskich nie tylko wielkie nadzieje, ale i ruchy powstańeze; wtedy to właśnie zaczęli swą długotrwałą walkę zbrojną i Albańezycy. Jednak późną jesienią 1444 r. armia dowodzona osobiście przez Władysława została przez Turków roz- bita, sam zaś król poległ, atakując na czele konnicy doskonałą piechotę turecką. Klęska ta ułatwiła następnie zajęcie przez Turków Konstanty- nopola w 1453 r. i ich ostateczne umocnienie się na Bałkanach. Rozpadła się też unia polsko-węgierska, nie sprawdziły się łączone z nią z wielu stron nadzieje. Hunyadi odgrywał w dalszym ciągu pierwszoplanową rolę na Węgrzech, nawet w latach, gdy młody syn Albrechta Habsburga, Władysław Pogro- bowiec, uznany został za króla Węgier (1446-1457). Hunyadi z uporem kontynuował też wojnę z Turcią. Poniósł wprawdzie klęskę na Koso- wym Polu w 1448 r., jednak w 1456 pobił Turków pod Belgradem, odn:o-- sząc swe największe chyba zwycięstwo. Zmarł zresztą zaraz potem, prestiż jego był jednak tak wielki, że w 1458 r. jego piętnastoletni syn Maciej, zwany Korwinezn, obrany został królem Węgier. Jego długolet- nie rządy (1458-1490) stanowią okres szezególnej wagi w całej historii węgierskiej XV w. W trudnej, cały czas niezbyt jasnej sytuacji czeskiej u schyłku lat czterdziestych XV w. na czoło autentycznych przywódców kraju zaczął się wysuwać energiczny wielki pan, Jerzy z Podiebradów. Oblął on fak- tyczną władze w 1448 r., umocnił ją jeszeze od 1452 i utrzymał nawet w czasie krótkotrwałego panowania Władysława Pogrobowvca (1453-1458). VVreszcie w 1458 r. wybrany został królem Czech (14a8-1471). W ten sposób w tym samym czasie i Węgry, i Czechy uzyskały rodzimych mo- narchów, w czym znalazźa oczywiście wyraz niechęć i obawy wobec dy- nastycznyclhţ kombinacji obcych rodów. Jerzy był władcą energicznym, ale jako utrakwista - umiarkowany zresztą - natrafił na rosnący opór katolików rzyznskich, zwłaszeza na Morawach i zna Śląsku. Papiestwo po ostatecznym zwycięstwie nad so- 44 Panorama dziejbw politycznych borem nie uznało sławnych Czterech Artykułów bazylejskich z 1436 r., stanowiących podstawę utrakwizmu katolickiego, i wystąpiło przeciwko Jerzemu. Ten usiłował nie dopuścić do grożącej Czechom izolacji, pró- bował nawet organizować coś w rodzaju konfederacji władców pod prze- wodnictwem króla franćuskiego, co stanowiłoby w owych czasach jakby odpowiednik dzisiejszych Narodów Zjednoczonych. W końcu jednak pa- pież rzucił hasło krucjaty przeciw Jerzemu, znajdując chętnego wyko- nawcę w osobie Macieja Korwina. Wojna zaczęła się w r. 1468, w rok potem Maciej został przez swych zwolenników obwołany królem Czech. Udało mu się zająć Morawy i Śląsk, a więc dzielnice w zasadzie kato- lickie. Jerzy stawiał jednak bardzo energiczny i skuteczn5y opór, znaj- dując mocne oparcie w Czechach właściwych. Jedynym sojusznikiem Jerzego był Kazimierz Jagiellończyk, nic też dziwnego, że król czeski w jego najstarszym synu, Władysławie, widział z całym przekonaniem swego następcę. Istotnie, zaraz po śmierci Jerzego w 1471 r. Władysław objął władzę w Pradze, kontynuując zarazem z po- mocą ojca wojnę z Maciejem Korwinem. Podjęta została przy współ- udziale poważnej frakcji węgierskiej, obejmującej nawet ludzi z najbliż- szego otoczenia Korwina, próba usunięcia króla węgierskiego z tronu i zastąpienie go młodszym bratem Władysława Jagiellończyka, Kazimie- rzem. Ekspedycja polska, prowadzona osobiście przez Kazimierza, jak i cały spisek nie dały jednak rezultatów; nasz kandydat do tronu w Budzie, Kazimierz, zmarł w kilka lat później (1484) w sławie świętości, został też po latach kanonizowany. Traktat pokojowy 1478 r. dzielił Kró- lestwo Czeskie: przy Korwinie pozostał Sląsk i Morawy. . Wielkie linie polityki Macieja Korwina były przedmiotem kontrowersji na Węgrzech jeszcze za życia króla. Niewątpliwie na daleką metę cho. dziło mu o wzmocnienie kraju i przygotowanie go do ofensywnej wojny z Turkami. Wewnątrz prowadził politykę energicznych reform, reorga- nizował finanse, organizował świetne oddziały najemników nazywanych "czarną armią". Umacniając władzę centralną, zmierzał utartą drogą swych największych poprzedników do osłabienia pozycji i wpływów ma- gnackich. Ze strony tychże magnatów, z których i sam się wywodził, ale także i ze strony szerszych rzesz szlacheckich zarzucano mu jednak zbyt- nią skłonność do rządów absolutnych. W polityce zagranicznej zmierzał do stworzenia dużego i silnego państwa w Europie środkowej. Stąd też wojna z Czechami, zakończona częściowym poważnym sukcesem. Po 1478 r. koncentruje Korwin swą uwagę na Austrii Habsburgów, myśląc nawet chwilami, bez większych podstaw, o tytule cesarskim. W każdym razie zajmuje w 1485 r. Wiedeń i przenosi tu stolicę swego wielkiego pań- stwa. Zmarł w 1490 r. W sumie Maciej Korwin wyczerpywvał ogromne siły swego państwa w stałej wojnie z Czechami, Polską czy Austrią, nie Ogra,::iczonna przewaga Jagiellonbw. Czechy i Węgry w XV w. 45 atakując w ogóle Turków właśnie umacniających się na Bałkanach i za- mieniających Morze Czarne, tradycyjnie rejon zainteresowań polityki wę- gierskiej, w wewnętrzne jezioro tureckie. Reakcją na zbyt arbitralną politykę Korwina był też wybór po jego śmierci na króla Węgier króla czeskiego Władysława Jagiellończyka. Dokonała się w ten sposób pokojowa unia węgiersko-czeska, rozwiązu- jąea niejako automatycznie mnóstwo problemów z tego właśnie zakresu pozostawionych przez Korwina. Powołanie Władysława na tron węgierski nie było tym razem zgodne z polityką Kazimierza Jagiellończyka. Stary król polski chciał ze swej strony narzucić Węgrom swego energicznego syna Jana Olbrachta, doszło nawet w związku z tym do wojny Władysła- wa z Olbrachtem, tym niebezpieczniejszej, że Władysławowi zagrażał jednocześnie inny kandydat do tronu węgierskiego, Maksymilian Habs- burg. W oczach historyków czeskich czy węgierskich Władysław Jagiel- lończyk nie przedstawia się zbyt dobrze jako polityk. Uchodzi za czło- wieka o słabej raczej osobowości, "króla dobrze", jak go nazywano, zbyt bowiem często zgadzał się z tym, co mu podsuwali doradcy. Rosnącej w siłę w obu krajach magnaterii i szlachcie dawało to większe możliwości utrzymywania i powiększania własnych prerogatyw, w teorii i praktyce. Na Węgrzech wybuchają zresztą nabrzmiałe od dłuższego czasu - bę- dziemy jeszcze o tym mówili - konflikty społeczne, dobrze widoczne też i w Czechach, mimo wyraźnych tam przejawów uspokojenia i normali- zacji życia po tak burzliwym wieku XV. Z wielkich wysiłków epoki Kor- wvina, zmierzających do umocnienia państwa i armii, niewiele zostało, choć zrzucanie za to winy - jak to dawniej zwłaszcza czyniono - wyłącznie na Władysława Jagiellończyka nie ma oczywiście uzasadnienia. U schyłku XV w. bracia Jagiellonowie, synowie Kazimierza, rządzili więc w czterech państwach naszej części kontynentu. Po śmierci Kazi- mierza Jagiellończyka w 1492 r. wspominany już wyżej Jan Olbracht objął rządy w Polsce (1492-1501), zaś Aleksander na Litwie (1492-1506), a od 1501 r. także w Polsce. W 1506 r., po śmierci Aleksandra, Zygmunt, zwany Starym, jeszcze jeden z Kazimierzowych synów, został zarazem królem Polski i wielkim księciem Litwy (1506-1548). O bliskiej współ- pracy braci w ich jagiellońskiej Europie, mimo różnych prób i zjazdów .na szczycie", nie mogło jednak być mowy. Zbyt wielkie były po prostu ,. różnice w sytuacjach i interesach poszczególnych krajów, a nawet ich mniejszych rejonów, by można tu było myśleć o rzeczywistej współpracy. Widać to było dobrze chociażby w momencie samego wyboru Władysła- wa na króla Węgier w 1490 r., a w kilka lat później w czasie przygoto- wywanej rzeczywiście z ogromnym wysiłkiem wyprawy mołdawskiej Ja- na Olbrachta w 1497 r. Dynastyczne zapędy młodych Jagiellonów, źle przygotowane, nie skoordynowane, były jedną z przyczyn zmiany cha- Panorama dziejów politycznych rakteru tej wyprawy, przygotowywanej pod wielkim hasłem wojny z Turcją. Jan Olbracht mvślał między innymi o oddaniu Mołdawii jako lenna najmłodszemu z braci Zygmuntowi, późniejszemu królowi Polski, na co oczywiście nie mógł się zgodzić sławny, stary hospodar Stefan Wielki. WV ostatecznym rezultacie rosnąca stale potęga turecka przyniosła koniec rządom Jagiellonów na Węgrzech i w Czechach. Tym końcem była tra- giczna klęska Węgrów pod Mohaczem w 1526 r. i śmierć młodego króla Ludwika Jagiellończyka, syna i następcy Władysława w Budzie i Pra- dze. W ciągu następnych lat Węgry utraciły swą niezależność i zostały podzielone między Turcję i Habsburgów; tylko część krajlu, Siedmiogród, zachowała pewną autonomię, pod ścisłą zresztą kontrolą turecką. Czechy przeszły, zgodnie z wcześniejszymi umowami Jagiellonów z Habsburgami, pod panowanie Habsburgów, tracąc przy tym stopniowo w coraz więk- szej mierze swoją niezależność. W gruncie rzeczy upadek Jagiellonów był więc zarazem katastrofą obu monarchii, tak ważnych w życiu całej naszej części kontynentu europejskiego w wiekach średnich. Koncentrując swe wysiłki, swą dynastyczną politykę na południu, Ja- " g y, giellonowie, zwłaśzcza zaś "ojciec królów Kazimierz Ja iellończ k stra- cili praktycznie ze swego pola widzenia to wszystko, co działo się na wschód od ich macierzystego przecież Wielkiego Księstwa Litewskiego. W ten sposób stanęli szybko nie tylko wobec groźby utraty dla swego domu Czech i Węgier, ale zostali też zaatakowani z ogromną siłą, nie- bezpieczną dla samej egzystencji Litwy - przez Ruś Moskiewską. 8, WZROST MOSKWY Druga połowa XV w. miała decydujące znaczenie dla ostatecznego ufor- mowania się wielkiego państwa rosyjskiego, państwa moskiewskiej Rusi. Oczywiście jednak tak ważne rządy Iwana III Srogiego (1462-1505) były dobrze przygotowane przez całą dotychczasową historię MZoskwy w XIV- XV stuleciu. Nawet za panowania słabszych stosunkowo książąt, Wasy- la I (1389-1425) i Wasyla II (1425-1462), państwo moskiewskie uległo powiększeniu, zwłaszcza na wschodzie, władza centralna zaś dalszemu umocnieniu; stało się to zaś pomimo trudności wewnętrznych w warun- kach zewnętrznych wcale nie sprzyjających, w obliczu przewagi W'Vitoldo- wej Litwy i ciągle jeszcze silnych Tatarów. Istotne znaczenie miało tutaj przyjęcie u schyłku XIV w. zasady primogenitury, dziedziczenia wielkie- go księstwa przez najstarszego syna. Iwan III kontunuował więc linię polityczną, przyjętą już przez swych poprzedników, czyniąc to jednak ze szczególną umiejętnością, cierpliwo- ścią, energią, a zarazem z niezwyczajną surowością. Znakomicie umiał Wzrost Moskwy wykorzystywać słabe punkty swych przeciwników, używając na przemian siły i podstępu. Miał w tym poparcie mieszkańców Moskwy, bojarów, cnoże przede wszystkim Kościoła. Pierwszym celem Iwana stała się likwi- dacja odrębnych dzielnic jego braci oraz autonomii wielu jeszcze księstw ruskich. WV 1463 r. poddany został w ten sposób Moskwie definitywnie Jarosław, w 1473 Rostów, w 1485 tak potężny ongiś Twer. Największą zdobyczą Iwana było jednak niewątpliwie poddanie sobie, a następnie gruntowne zniszczenie wielkiej republiki Nowogrodu. Poko- nana w 1471 r.i zmuszona do płacenia trybutu, zachowała jednak pewną niezależność aż do klęski w 1477 r., będącej ostateczną katastrofą. Cały obszar państwa nowogrodzkiego został wówczas po prostu włączony do Rusi Moskiewskiej i w ciągu najbliższych lat nawet na płaszczyźnie eko- nomicznej Moskwa zajęła miejsce dawnej metropolii handlowej, jaką stanowiło miasto Nowogród. Aby z góry uniemożliwić powstanie jakie- goś oporu w podbitym kraju, skonfiskowano w nim prawie całą własność, przeniesiono ludność - zwłaszcza bojarów i bflgatych mieszczan - do innych rejonów państwa moskiewskiego, osadzając na ich miejsce swoich ludzi, i to na warunkach znacznej zależności od wielkiego księcia Moskwy. Drobiazgowe badania historyków radzieckich z Leningradu, prowadzo- ne w ostatnich latach, pozwalają dziś precyzyjnie przedstawić zakres tej olbrzymiej, można powiedzieć, reformy rolnej w skali całego kraju. Przed wydarzeniami lat 1471-1477 państwo nowogrodzkie liczyło nieco ponad 300 000 km2, na których żyło około 520 tys. mieszkańców. 65,9o/o ziemi o/ do należeć miało do ludzi świeckich, 25 /o do kościołów, wreszcie 9,1 o różnych grup urzędników nowogrodzkich. Iwan III zmienił 87% włas- ności. Ponad 50o/o ziemi stało się własnością, mniej czy bardziej bezpo- średnią, księcia moskiewskiego, 36% oddane zostało rodzinom bojarów moskiewskich jako rodzaj wojskowego beneficjum ("pomiestje"), Kościół utrzymał zaledwie 5% ziemi. Nowa warstwa społeczna bojarów-wasali ("pomieszcziki") zobowiązana została do całego szeregu świadczeń admi- nistracyjnych i wojskowych na rzecz wielkiego księcia. WV ten sposób powiększanie terytorium państwowego łączyło się od razu z realizacją wielkiego celu władców Moskwy, mianowicie z umocnieniem ich władzy, i tak już na owe czasy wyjątkowo dużej w porównaniu z innymi pań- stwami europejskimi. Polityka ekspansji kontynuowana też była tradycyjnie w kierunku wschodnim. Jeszcze przed końcem stulecia oddziały ruskie weszły przez Ural na Syberię; stało się to, zanotujmy na marginesie, prawie w tym samym momencie, gdy zaczynała się również wielka ekspansja europej- ska w Anmeryce. Ale nie Syberia była dla Iwana III głównym problemem zewnętrznym w tym momencie, leez Litwa i Tatarzy. Litwa Kazimierza Jagiellończyka była tradycyjnie sojusznikiem ruskich przeciwników Mo- 4g Panzorama dziejów polityczinych sltwy, zwłaszcza Nowegrodu, nigdy jednak, mimo deklarac?i i podpisy- v;Gnych traktatów, nie dała im prawdziwie skutecznei pomocy. Tatarzy, natomiast w dalszym ciagu słabli i ulegali pcdziałom. Utworzenie w ciagu XV w. odrębnego chanat,u krymskiego. skierowanego przeciw sta- rei Złotej Ordzie, miało tu istotne znaczenie. Iwan świetnie wykorzystał sytuacię zawierając w 1474 r. przymierze z Krymem i rzucając ordę ikrvmską nie tylko przeciw Złotej Ordzie, ale też przeciw Litwie i Polsce. Od tego czasu najazdy krymskich Tatarów stanowić będą przez dłługi szereg pckoleń stałe zagrożenie południowo-wschodnich rubieży państwa polsko-litewskiego. Ostatni najazd Złotej Ord.y na Moskwę został w 1480 r. zatrzymany bez większych trudności, Ruś Moskiewwska stała się też wreszcie od tego roku państwem zupełnie niezależnym. Teraz zresztą z kolei Rosjanie zaczęli poddawać sobie kolejne ordy, poczynając od ordy ww, Kazaniu nad Wołgą w 1487 r. Złota Orda została ostateczni.e zlikwido- w-ana w 1502 r.; resztki jej utrzymały się jako słaby chanat astrachański. Zarazem myślał też Iwan o programie gromadzenia w swych rękach całości ziem ruskich. Co najmniej od 1470 r. trwało urywanie małych skrawków ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Seria wielkich wojen nastąpiła jednak dopiero po śmierci Kazimierza Jagiellończyka, po r. 1492. Moskwa odniosła wówczas w walkach z Litwą szereg sukcesów. Znaczne obszary na wschód od Dniepru zostały włączone do Rusi Mo- skiewskiej. Szczególne osiągnięcie stanowiło zajęcie w 1514 r. Smoleń- ska, miasta o dużym znaczeniu także i strategicznym. Przewaga Moskwy nad Litwą nabrała od schyłku XV w. znamion oczywistości. Jedynie dzięki pomocy polskiej stać było później Litwę na skuteczne przeciwsta- wianie się ogromnemu naciskowi wschodniego sąsiada. W ten sposób pre- sja moskiewska stała się od tego czasu czynnikiem może najważniejszym dla zbliżania się Polski i Litwy ku jak najściślejszej unii obu krajów. Od czasów Iwana III Ruś Moskiewska wkracza również wyraźniej na wvielką arenę polityki europejskiej. Przez pewien czas jego sprzymie- rzeńcami przeciw Jagiellonom są Maciej Korwin, Habsburgowie, nawet zakon krzyżacki. Interesuje się Moskwą papiestuwo, popierając zwłaszcza małżeństwo Zofii Paleolog, z rodziny ostatniego cesarza Bizancjum, z Iwa- nem. Iwan wykorzystał tę okazję dla umocnienia prestiżu swej władzy, wprowadził m.in. na dwór moskiewski ceremoniał bizantyjski, a czasem nawet używał tytułu cara - cesarza. Intelektualiści w iego otoczeniu rzucili nawet nęcące hasło kontynuowania przez Moskwę cesarstwa, trze- ciego po Rzymie i Konstantynopolu. W każdym razie państwo moskiew- skie uzyskało potężną bazę terytorialną, powiększając swój obszar z 750 000 km2 w 1462 r. aż do 2 800 000 km2 w pierwszej połowie XVI w., rozgramiając zarazem swych największych dziedzicznych wrogów i umac- niając swe państwowe struktury. ROZDZIAŁ II SPOŁECZEŃSTWA MIAST I WSI Rozwój Europy słowiańskiej w XIV-XV w., który staramy się dziś w nauce historycznej oświetlić ze wszystkich możliwie stron, jest dos- konale widoczny i wcale konkretnie uchwytny, gdy obserwujemy tak ważne jego czynniki jak zjawiska demograficzne, stosunki ekonomiczne czy społeczne. We wszystkich społeczeństwach przedprzemysłowych wi- doczny wzrost liczby ludności jest szczególnie cennym wskaźnikiem ogól- nego rozwoju, tak jest też dowodnie w naszej części kontynentu w zaj- mującej nas epoce. Jednocześnie zachodzą głębokie przemiany w ukła- dach, uwarstwieniach społeczeństwa - jak chętnie dziś mówimy - glo- balnego, dla podkreślenia, iż interesuje nas ono jako całość. Rozwój miast i miasteczek, daleko posunięta reorganizacja życia wiejskiego- to procesy o niezwykle doniosłym i dalekosiężnym znaczeniu dla całej historii interesującej nas tu części Europy. U samych podstaw doniosłych przemian społeczno-gospodarczych leży, w krajach żyjących przede wszy- stkim z rolnictwa, wyraźny wzrost produkcji rolnej umożliwiający wy- żywienie wielkiej liczby ludzi i stymulujący rozwój rynku lokalnego. Wraz z tym rynkiem razwija się gospodarka pieniężna, rzemiosło, handel lokalny i regionalny. Nie trzeba podkreślać, że cały kontekst najszerzej pojętych przemian gospodarczych i społecznych jest absolutnie niezbędny także i dla lepszego zrozumienia historii politycznej, którą dotąd obszer- niej się zajmowaliśmy. Dopiero w takim świetle sens wielu wydarzeń naszego barwnego filmu panowań, wojen, bitew i pokojów stanie się jaśniejszy, bardziej wytłumaczalny. Jest to też tło niezwykle ważne dla zrozumienia historii społecznej i kulturalnej, którymi zajmiemy się w dalszych rozdziałach pracy. Przedstawimy kolejno, w wielkich liniach rozwojowych, zjawisko wzra- stania liczby ludności z uwzględnieniem podziału na ludność miejską i wiejską, dalej rozwój społeczno-ekonomiczny miast i wsi i wreszcie jeszcze jeden doniosły proces - promocji, zarazem społecznej, ekono- micznej i politycznej, dynamicznie rozwijającej się szlachty. ů uropa aowlańska a0 Społeczeństwa miast i wsi 1. ROZWÓJ DEMOGHAFICZNY Przyzwyczajeni dziś jesteśmy, i słusznie, do rozpoczynania analizy hi- storycznej każdego kraju i rejonu od przedstawienia go na mapie oraz .podania liczby i rozmieszezenia ludzi, zajmujących jego obszar. Są to po prostu niezbędne informacje wstępne, które pozwalają nam później pogłębić sobie pogląd na takie lub inne wydarzenie czy zjawisko, odnieść je od razu do uchwytnej w liczbach ogólnej sytuacji ludnościowej. Kon- sekwentnie rzecz biorąc, powinniśmy i naszą książkę zacząć nie od pa- noramy wydarzeń politycznych, ale właśnie od takiej. nowocześnie poję- tej informacji wstępnej. Sprawa nie jest jednak prosta, gdyż - przede wszystkim - nie posiadamy pewnych informacji dotyczących tej dzie- dziny, na których moglibyśmy się z całym zaufaniem oprzeć. To, co niżej powiemy o liczbie i rozmieszezeniu ówezesnej ludności, jest próbą szacunku historyków XX-wiecznych, mocno nieraz dyskutowaną i nasu- wającą wątpliwości, względną na każdym kroku. Z tym wszystkim jednak właśnie od XIV-XV stulecia uzyskujemy po raz pierwszy możliwość uzasadnionego źródłami, i to czasem wcale wiarygodnymi, zastanawiania się nad sytuacją demograficzną całej prawie Europy i poddaţwania pod dyskusję specjalistów hipotez opartych na bez porównania solidniejszych podstawach niż w wypadku epok weześniejszych. Zestawiając w generalnym obrazie szezegółowe wyniki dociekań hi- storyków różnych krajów stosujących różne metody uzyskujemy cenną możliwość porównań, dostrzeżenia frapujących różnic między krajami i rejonami, wiele tłumaczących, a zarazem stają się uchWytne procesy rozwojowe. Szacunki demograficzne, wymagające traktowania - raz jeszcze trzeba się tu zastrzec - z całą ostrożnością, zdają się jednak sta- nowić dla średniowiecza szezególnie cenny wskaźnik ogólnego rozwoju. Przyjmuje się (J. C. Russel), że ludność kontynentu europejskiego, w zasadzie w jego dzisiejszych granicach geograficznych, liczyła około 1340 r. - data to, jak zobaczymy zaraz, wcale nie przypadkowa - mniej więcej 75 milionów mieszkańców. Zasadniczy trzon tej masy ludności ulokowany był na terytorium Franeji, szeroko pojętej Nadrenii i Włoch północnych, gdzie gęstość zaludnienia doszła, jak się wydaje, do maksi- mum tego, co w ówezesnych warunkach można było po prostu wyżywić. Cała nasza Europa środkowo-wschodnio i wschodnia, jak i Skandynawia, należała z takiego punktu widzenia do obszarów peryferyjnych, dużo słabiej - jako całość - zaludnionych i zdolnych w zasadzie do zasiedle- nia przez znacznie większą liczbę ludzi. Około 1340 r. Czechy, Węgry, Polska i państwo krzyżackie liczyły w sumie prawdopodobnie 6-8 milio- nów mieszkańców, szeroko pojęta Serbia, Bułgaria i księstwa rumuńskie Rozwbj demograficzny al mniej więcej 3-4 milionów (pierwsze dane, bardzo interesujące, doty- czące liczby "dymów" na tych obszarach pochodzą dopiero z około 1500 r. ze spisów tureckich) i wreszcie całe ziemie ruskie z Litwą, być może, 3-6 milionów, chociaż niektóre szacunki (G. Vernadsky) sięgają nawet 9-10 milionów. Rozbieżności są tu więc szezególnie duże i długo jeszeze wobec.braku źródeł wszelkie ustalanie liczby ludności będzie w tym wypadku wyjątkowo trudne, a efekty będą mieć charakter hipotetyczny. W sumie uzyskujemy dla naszej części kontynentu jakieś 12, 15, może 20 milionów ludzi, chociaż raz jeszeze trzeba z naciskiem podkreślić całą dowolność i tymezasowość takiej próby obliczeń. W stosunku do podanej przez J. C. Russela, i też przecież bardzo hipotetycznej. ogólnej liczby mieszkańców Europy byłaby to mniej więcej piąta część ludności całego kontynentu. Dla porównania, Franeję szacuje się w tym czasie na około 19 milionów ludzi. Liczył więc ten kraj prawdopodobnie tyle samo czy nawet więcej mieszkańców aniżeli wszystkie nasze kraje razem wzięte. Można dyskutować podane liczby w szezegółach, nie ma jednak wątpliwości, że oddają one nieźle zasadnicze proporeje ówezesnej sy- tuacji demograficznej, tak bardzo odbiegającej od tego, co obserwujemy dzisiaj. Niewątpliwie proporeje te uległy pewnej zmianie w drugiej połowie XIV w. na korzyść wschodniej części kontynentu w wyniku straszliwej katastrofy epidemii, która od 1348/1349 r. zaatakowała głównie Europę Zachodnią. Brak tutaj dokładnych danych, niektórzy przyjmują jednak, że w następstwie głównego, pierwszego ataku zarazy zmarła co najmniej trzecia część ludności. Była to przy tym w dużej mierze katastrofa trwa- ła, bo powtarzająca się. Ten sam badacz, który szacował ludność Europy w 1340 r. na 75 milionów, przyjmuje, iż w 1450 r. było jej tylko 50 mi- lionów. Według innych, bardziej optymistycznych szacunków (R. Mols) można się doliczyć w 1500 r. około 80 milionów. W interesujących nas krajach mamy ślady epidemii, czasem nawet poważnych w skali lokal- nej, w sumie jednak historycy są dziś praktycznie zgodni co do tego, że nie doszło tu do katastrofy porównywalnej z tym, co nastąpiło na Za- chodzie. Ogromne obszary, brak naprawdę wielkich miast, o wiele mniej- sza ogólnie gęstość zaludnienia grały tu swoją istotną rolę, choć cało- kształt tego zjawiska o kapitalnym dla tej części kontynentu znaczeniu domaga się jeszeze dalszych studiów i generalnego ujęcia. Wszystko wska- zuje w każdym razie na to, że owe 15 milionów ludzi stanowiło po 1350 r. mniej więcej czwartą, a nie piątą, jak kilka lat weześniej, część ogółu ludności kontynentu. Różne wskaźniki mówią też zgodnie o trwałym procesie przyrostu lud- ności w tej cześci kontynentu w ciągu całego XIV i XV stulecia. W ostat- nich latach, szezególnie na W Vęgrzech i w Polsce, próbowano wyrazić ten ;2 Społećzetiśtwe ińiast i wsi proces w dokładnych liczbach. Na Węgrzech przyjmuje się więc, że lud- ność tamtejsza wzrosła między r. 2000 a I200 z jednego do dwóch milio- nów. Inwazja tatarska w latach cżterdziestych XIII w. stanowiła dla Węgier szczególną katastrofę, także demograficzną. W jej wyniku dopiero w 1300 r. kraj osiągnął z powrotem owe dwa miliony sprzed stu lat. Dal- szy istotny wzrost następuje w XIV-XV w., tak że w początkach,XVI w. łiczyły już Węgry 3,5-4 milionów mieszkańców. Wzrost ten był praw- doţpodobnie jeszcze szybszy na północ od Ka'rpat i Sudetów. Na Śląsku w 1340 r., według szacunku polskich badaczy; mieszkało 475 tys. ludzi, w 1577 - już 1250 tys. Wielkopolska, Małopolska i Mazowsze razem wzięte miały w połowie XIV w. prawdopodobnie 1,25 miliona mieszkań- ców, w sto lat później 2 miliony i około 1580 r. - już 3,1 miliona. W Pru- sach krzyżackich liczbę ludności w 1300 r. szacuje się na 250 tys. ludzi, w 1400 - na 400 tys. Nawet na Litwie etnograficznej, dewastowanej w XIV w. przez Krzyżaków, próbuje współczesny historyk (J. Ochmański) dostrzec duży przyrost demograficzny, przyjmując 300 tys. Litwinów w 1300 r., 500 tys. w 1450 i co najmniej 750 tys. w 1528 r. Nie ma możli- wości weryfikacji tego przypuszczenia, hipotetycznego z braku źródeł bardziej od innych, ale właśnie taka hipoteza pozwala lepiej zrozumieć frapujący dynamizm polityczny litewskiej społeczności w tamtych stu- leciach. W innych krajach niełatwo przychodzi sformułowanie w liczbach na- wet propozycji hipotetycznej, ale wiele pośrednich wskazówek wyraźnie pozwala mówić o wzroście liczby ludności. Wielka kolonizacja na Rusi północno-wschodniej byłaby bez takiego wzrostu po prostu niemożliwa. W Serbii przejawami dynamizmu demograficznego były między innymi migracje ku Adriatykowi i na południe; właśnie w interesujących nas stuleciach następuje, według wielu danych, decydująca slawizacja wy- brzeża dalmatyńskiego. W Karpatach pasterze wołoscy zajmują coraz to nowe obszary pod swoje pastwiska. Rozwijające się kraje potrzebują zresztą ludzi i przyciągają ich zewsząd. Rozpoczęta jeszcze w XIII w. od zachodu kolonizacja niemiecka rozwija się w dalszym ciągu na niektó- rych obszarach jeszcze i w XIV w., do miast napływa ludność żydowska i, od wschodu tym razem, ormiańska. Ogólny obraz rozwoju nie może jednak przesłaniać nam olbrzymich różnic w rzeczywistej gęstości zaludnienia, i to tak w skali lokalnej, jak regionalnej i międzynarodowej. Biorąc najogólniej, grupa państw za- chodnich i bałkańskich naszej części Europy miała sytuację lepszą niż kraje ruskie: średnia w skali kraju nie spadała tu prawdopodobnie nigdzie poniżej 7-8 osób na 1 km2, podczas gdy na ziemiach ruskich była o wiele niższa. Na całym Półwyspie Bałkańskim żnajdowało się w latach 1520- 1535 według bezcennych rejestrów tureckich 1112 tys. "dymów", z czego Rozwój,demograficzny 2200 tys. przypadało na wyznawców islamu, a więc w dużej prawdopo- dobnie części ludność napływową. Przyjmując ostrożnie, co zawsze zresztą jest zagadnieniem dyskusyjnym, przeciętnie 5 osób na jeden "dym"- dom, uzyskujemy 5,5 miliona, mieszkańców, a więc 8 osób na 1 km=. Moż- liwe, że sytuacja sto kilkadziesiąt lat wcześniej niewiele się różniła. Straty demograficzne wynikłe z wojen i okupacji były duże, ale zarazem dobra koniunktura gospodarcza w imperium tureckim sprzyjała ich nad- rabianiu. Na Węgrzech i w Polsţce sytuacja około 1300 r. była w ogól- nych zarysach bliska tej, jaką dowodnie mamy na Bałkanach w począt- kach XVI w.: tzn. około 7-10 osób na 1 km2. Prusy krzyżackie osiągną ten poziom u schyłku XIV w. Wyjątkowa była tylko sytuacja w naj- gęściej zaludnionych Czechach: na terytorium 75 000 kmz mieszkało tam prawdopodobnie około miliona ludzi, to znaczy na 1 kmz wypadało ich 14. Wszystkie te tak charakterystyczne średnie podnosiły się oczywiście później wraz z ogólnym wzrostem liczby ludności. Na Węgrzech w po- czątkach XVI w. można już przyjąć 14 osób na 1 km2 na terytorium fak- tycznie nieco większym niż dwieście lat wcześniej dzięki wielkim zdo- byczom kolonizaeji wiejskiej, zwłaszcza w Karpatach. W Polsce, w trzech starych dzielnicach, w Małopolsce, Wielkopolsce i na Mazowszu, mamy uu schyłku XVI w. 21 osób na 1 kmz. W Czechach natomiast łącznie z Mo- rawami mieszkało wówczas już 2 miliony ludzi; dawało to więc 28 osób na 1 kmz. Warto zwrócić uwagę, że na Śląsku złączonym z Czechami gęstość zaludnienia była od XIV w. dowodnie wyższa aniżeli w innych dzielnicach staropolskich: wynosiła tam co najmniej 10 osób na 1 km2 w 1340 r. i prawie 30 - jak sądzą współcześni historycy - u schyłku XVI w. Zjednoczenie w ramach jednego, zwartego terytorium Królestwa Czeskiego Czech właściwych; Moraw i Śląska, wyróżniających się zdecy- dowanie gęstością zaludnienia i, dodajmy od razu, zaawansowaniem na bardzo różnych polach, tłumaczy nam o wiele lepiej wyjątkowo dużą rolę Czech w historii naszej części Europy i w XIV, i w XV stuleciu; siła oporu husyckiego nie mogłaby być tak skuteczna bez, między innymi, odpowiedniego zaplecza demograficznego. Operowanie średnimi w skali wielkich krajów jest wygodne dla po- równań generalnych, ale nigdy nie można zapominać o ogromnych kon- trastach istniejących w rzeczywistości w ramach ogólnego stanu osad- nictwa. Nierzadko rejony dobrze zaludnione blisko sąsiadowały z obsza- rami lasów i pustkowi. Właściwie dopiero szczegółowa mapa osadnictwa w danym rejonie może dać nieco bliższy rzeczywistości obraz rozmiesz- czenia ludności. Taka mapka dla MałopoIski w drugiej ćwierci XIV w. ukazuje nam dość dobrze wspomniane różnice: są tam okolice mające na- wet więcej niż 35 osób na 1 km2, a także duże obszary prawie puste ze średnią 1-3 ludzi. Tak np. było w tych latach w Lubelskiem. Również Społeczeństwa miast i wsi w Prusach krzyżackich różnice rzucają się od razu w oczy: najgęściej jest nad Wisłą, dochodzi tam do 20 osób na 1 km2, gdy na wschodzie roz- ciągają się duże obszary lasów i jezior o bardzo słabym zaludnieniu. Generalnie biorąc, gęstość zaludnienia była dużo mniejsza na olbrzy- . mich obszarach ruskich i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Lasy i bagna pokrywwały tam rzeczywiście obszary nieporównywalnie większe niż na ziemiach krajów zachodnich. Zachowały się relacje podróżników z XV w.. stwierdzających, że w ciągu tygodni prawie że nie spotykali stałych mieszkańców. Według znanych już nam cennych obliczeń współezesnych historyków w państwie nowogrodzkim na 300000 km2 mieszkało w 1470 r. około 520 tys. ludzi, co średnio nie daje nawet 2 osób na 1 kmż; znów, rzeez oczywista, trzeba się tu liczyć z olbrzymimi kontrastami zniędzy np. samym Nowogrodem i jego okolicami a pustkami dalej ku północy i wschodowi. Historycy skłonni są przyjąć, że w początkach XIV w. gęstość zalud- nienia była większa na dwóch zwłaszeza obszarach tej strefy, które w niedługim czasie miały się okazać szezególnie ważne. Chodzi o Litwę etnograficzną z jej około 100 000 km2 i macierzysty niejako obszar księ- stwa moskiewskiego z około 230000 kmz. Srednia mogła tam wóweza5 dochodzić do 4-5 osób na 1 km2. Tylko przy przyjęciu takiej hipotezy można wytłumaczyć sobie dynamizm obu ludów i rezerwy ludzkie, ja- kimi musiały dysponować. Chodzi zaś nie tylko o sukcesy polityczno- -militarne, ale też np. o jakże ważną akeję ruskiej kolonizacji wiejskiej, postępującej ku północy i wschodowi, intensywnie rozwijaną właśnie w zajmujących nas tu sttuleciach. Wszystko wskazuje na to, żze przyrost ludności na obszarach rusko-litewskich występował nieprzerwanie i in- tensywnie w XIV, XV i XVI stuleciu. Możliwe, że w połowie XVI w. wielka już terytorialnie Ruś Moskiewska - ponad 3 miliony km2 - liczy- ła 10-12 milionów mieszkańców, co dawałoby średnią 3-4 ludzi na 1 km2; oczywiście, obszary wschodnie i północne były bez porównania mniej zaludnione od starych ziem ruskich. Na Litwie etnograficznej średnia gęstość zaludnienia podniośła się w tym czasie do 15 osób na 1 km2, chociaż cała ludność Wielkiego Księstwa nie przekraczała jeszeze u schyłku XVI w. 4 milionów. Widać z tego zestawienia oczywistą w XVI w. dysproporeję sił Rosji i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Raz jeszeze podnieśmy całą hipotetyczność i, chętnie powiedziałbym, prowizoryczność przytoczonych dotąd danych i stwierdzeń. Wolno mnie- mać, iż dalsze, szezegółowe badania pozwolą na znaczne doprecyzowanie tego, co dotąd wiemy. Chodzi jednak o rzeczy niezmiernie ważne i dlatego nawet brak źródeł nie może nas w żadnym wypadku zwalniać od trudu możliwie wwyraźnej oceny sytuacji i następujących w niej zmian. Bardziej dyskusyjne sa jednak znów szezegóły, a nie ogólny obraz rozwoju demo- Ludność miast. Urbanizacja 55 graficznego, który w dzisiejszym stanie wiedzy nie budzi już wątpliwości. Jest rzeczą wysoce prawdopodobną, że na całym uwzględnianym przez nas obszarze nastąpiło między początkiem XIV a pierwszą połową XVI w. podwojenie liczby ludności. Wzrosła ona, wolno przyjąć, od około 12-17 milionów do jakichś 30-32. Była to w sumie zmiana niezwykle doniosła, jeden z najbardziej dobitnych przejawów i zarazem wskaźników ogól- nego rozwoju naszej części Europy. Jednocześnie wszystko zdaje się wskazywać, że w stuleciach XIV-XVI przyrost demograficzny był wyż- szy na północy. Można wręcz zaryzykować twierdzenie, że ludność na północ od Karpat i Sudetów w początkach XIV w. nie przekraczała po- łowv ogólnej liczby mieszkańców naszej części Europy, natomiast w XVI w. stanowi już jakieś dwie trzecie. W grę wchodzi tu zwłaszeza duży potenejał demograficzny Rusi Moskiewskiej z 10-12 milionami mieszkańców i państwa polsko-litewskiego z jakimiś co najmniej 8 milio- nami. Był to czynnik bardzo wielkiej wagi znów dla zrozumienia rosną- cej wyraźnie od XV w. roli obu tych państw także w szerokiej skali międzynarodowe.jj. 2?. I,UDNOŚĆ MIAST. URBANIZACJA Szezegółowe badania demograficzne dają również bardzo interesujący wgląd w wewnętrzną sytuację społeczeństw, w ich rozwarstwienie, po- czynając od bardzo zasadniczego podziału na mieszkańców wsi i miast. Dotykamy tu niezwykle ważnych procesów urbanizacyjnych, stanowią- cych - nie ulega wątpliwości - jeden z kapitalnych wskaźników ogól- nego rozwoju. W następnych partiach książki zajmiemy się bliżej tymi procesami i samymi miastami, tu jednak warto zestawić podstawowe dane demograficzne i wyrazić niejako z tego punktu widzenia pogląd na re- zultaty zachodzących przemian. Będzie to zarazem istotne uzupełnienie tych wszystkich zjawisk, które dotąd przedstawiliśmy jako proces demo- graficznego wzrostu. W XIV-XV w. mało jest na zajmującym nas terytorium miast rze- czywiście dużych w skali ówezesnej Europy. Największy w Europie Paryż przekraczał najprawdopodobniej w początkach XIV w. 200 tys. miesz- kańców, stanowił jednak zupełny wyjątek. Kilka wielkich miast północno- włoskich, Wenecja, Floreneja, Mediolan, Genua, wyróżniało się też wy- raźnie, dochodząc, chwilami przynajmniej, może do 100 tys. mieszkań- eów. Ale miasta liczące 30-40 tys. zaliczały się już do kategorii naj- większych. W naszej części Europy prym dzierżyła Praga z 35-40 tys. ludzi u schyłku XIV w. Niedaleko za Pragą szedł jednak potężny, bez- 58 Społeczeństwa miast i wsi konkurencyjny w pewnyrn sensie na północy, Nowugród Wielki, liczący może około 30 tys. Po zniszczeniu Nowogrodu wyrasta, niejako na jego miejsce, iVloskwa. osiągając już być może - nie mamy tu żadnych możliwości szczegóło- wych ustaleń - owe 30 tys. u schyłku XV w., by je szybko przekroczyć w stuleciu następnym. Niektórzy badacze sądzą nawet, że już w 1500 r. można mówić o około 50-100 tys. mieszkańców Moskwy, co dawałob5- miastu w tym momencie zdecydowany prymat w całej Europie na północ od Alp i na wschód od Renu. Ivloskwa była jednak, po zniszczeniu Nowo- grodu, miastem wyjątkowym na ziemiach ruskich. Z pewnością nato- miast wyjątkowość Moskwy, tym razem w najszerszej skali europejskiej, występuje przy uwzględnieniu obszaru miasta: miała ona już o schyłku XV w. 1900 ha powierzchni, to znaczy kilkakrotnie więcej aniżeli naj- większe terytorialnie miasta typu zachodnioeuropejskiego; taka np. Gan- dawa miała 600 ha, a nawet ruski, zagęszczony w obrębie wałów No- wogród - około 400 ha. Zabudowa Moskwy była jednak bardzo luźna, nieporównywalna wręcz z tym, co miało miejsce w miastach zachodnich, włoskich zwłaszcza, z ich kilkupiętrowymi, stojąc,ymi zwarcie obok siebie budowlami. Z innych miast ruskich schyłku XV w. zapewne tylko Twer i Niżny Nowogród doszły do około 10 tys. mieszkańców. Wielkie wątpliwości budzi rzeczywista liczba mieszkańców kilku miast, rozbudowanych zwłaszcza przez Genueńczyków, na północnych wybrze- żach Morza Czarnego; stanowiły one punkt oparcia dla wielkiego handlu międzynarodowego prowadzonego w tym rejonie. Były to miasta o bardzo złożonym składzie ludności, przeróżnych narodowości i wyznań. Nale- żała do nich m.in. Kilia, związana bliżej z całym zapleczem państwa polsko-litewskiego, zdobyta przez Turków u schyłku XV w. Miasta były niewątpliwie duże, nie ma jednak przy dzisiejszym stanie badań podstaw do stwierdzenia, czy rzeczywiście dochodziły do 20, 30, nawet 40 tys. mieszkańców, jak czasami twierdzą zajmujący się nimi historycy. Na wybrzeżu bałtyckim, w Prusach czy w Inflantach między innymi, rozwija się od XIII w. i coraz lepiej prosperuje szereg ważnych ośrod- ków miejskich o dalekich, międzynarodowych powiązaniach. Wybija się tu stopniowo coraz bardziej Gdańsk, który umocnił swą pozycję zwłaszcza po klęsce krzyżackiej i traktacie 1466 r.; u schyłku XV w. przekracza on 20, a zdaniem niektórych historyków dochodzi nawet do 30 tys. miesz- kańców. Ale i kilka innych miast w tym rejonie, jak Toruń, Elbląg, Kró- lewiec, Ryga, osiąga w tym czasie liczbę około 10 tys. ludzi - możemy je więc śmiało zaliczyć w naszej części Europy do miast dużych. Inną wyraźną grupę miast stanowią stare ośrodki dalmatyńskie na wybrzeżu adriatyckim, też w pełni rozwoju w interesującej nas epoce; utrzymują one zwłaszcza bliskie związki z szeroko pojętym wnętrzem Ludność miast. Urbanizacja półwyspu. Są jednak mniejsze na ogół od miast nadbałtyckich: najwięk- szy z nich Zadar miał 7500 mieszkańców, a Dubrownik (Raguza) - jakieś 4-5 tys. Jak widać, szczególnie ważne grupy największych miast naszej części kontynentu związane są z trzema morzami, jakże ważnymi dla całe.j te.j strefy: Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Nowogród, rzecz oczywista, był bardzo blisko związany z rejonem bałtyckim. Wewnątrz lądu bardzo mało miast przekroczyło 10 tys. mieszkańców. Do najwięk- szych - oczywiście poza Pragą - należały Kraków i Wrocław. Buda miała 8 tys., tyle samo Peszt z drugiej strony Dunaju. Dopiero więc razem aglomeracja budapeszteńska liczyła u schyłku XV ww. około 16 tys. mieszkańców, tyle mniej więcej, ile Kraków czy Wrocław. Najbardziej charakterystyczną cechą stosunków miejskich w zajmują- cych nas krajach, zwłaszcza w ich zachodniej grupie, była stosunkowo du- ża liczba małych miasteczek, będących ośrodkami lokalnego rzemiosła i handlu, co nie wykluczało zresztą obecności, czasem wcale znaczącej, także i rolnictwa. Wzrasta ona bardzo poważnie od XIII w., chociaż często te prawnie nowe miasteczka kontynuują tradycje ośrodków speł- niających już wcześniej funkcje ekonomiczne podobnego w istocie ro- dzaju. Najgęstszą sieć takich miasteczek miały Czechy: w XIV w. było ich tam co najmniej 150 na obszarze, jak pamiętamy, 75000 km2; w samych Czechach, nie licząc Moraw, co najmniej 30 miasteczek, czy już w owych czasach właściwie miast, miało więcej niż 2 tys. mieszkańców. Nie można wykluczyć, że ogólny procent mieszkańców miast i miasteczek w Czechach i na Morawach już u schyłku XIV w. nie odbiegał daleko od znanej nam dokładnie sytuacji w dwieście lat potem: wynosił on wów- czas 34 dla obu dzielnic, 36 dla Czech i 33 dla Moraw. W każdym razie sytuację czesko-morawską wolno nam uznać za absolutnie w naszej części Europy wyjątkową, porównywalną tylko z najbardziej zurbanizowanymi rejonami kontynentu. Na Śląsku około 1340 r. próbuje się szacować liczbę mieszkańców miast na 23%., w 1580 r. - 20,5%/o. Na Węgrzech w ciągu XIV-XV w. 800 miejscowości otrzymało prawa miejskie; szacuje się, że przeciętnie każda z nich miała około 400 mieszkańców. W sumie historycy węgierscy przyjmują, że w początkach XVI w. około 16-20% całej lud- ności mieszkało w tych małych miasteczkach, a tylko 2%/a w miastach największych. W Polsce sytuacja przypominała zasadniczo stosunki węgierskie. Licz- ne miejscowości otrzymują w XIV i XV w. prawa miejskie: odpowied- nio 55 i 60 w Wielkopolsce, 36 i 43 na Mazowszu, trochę w tym zakresiEe opóźnionym, ale w XV zwłaszcza wieku już w pełnym rozwoju. W pań- stwie polskim, bez Litwy, istniało w połowie XV w. 400 miejscowości o charakterze miejskim, w przygniatającej większości - małych miaste- 58 Społeczeństwa miast i wsi czek. Szacuje się, że 15o/o ludności mieszkało w tych miastach i mia- steczkach. Procent ten wzrastał stale wraz z ogólnym rozwojem kraju, dobrze widocznym jeszcze i w XVI w., osiągając u schyłku tego stulecia liczbę 26 w Małopolsce, a być może nawet 30 w Wielkopolsce; na Ma- zowszu, jak się ocenia, wynosił on 18. W Prusach krzyżackich w pierw- szej połowie XV w. procent ludności miejskiej był prawdopodobnie wyż- .szy niż w ówczesnej Polsce - dochodził może do 23 w 1400 r. - alE, już w Inflantach sytuacja była bliska polskiej. Stale pamiętając o tyle razy już podkreślanej dyskusyjności tak dokład- ńie, wydawałoby się, znanej przez nas sytuacji, widzimy zarazem nie- -zmierny pożytek proponowanych wskaźników liczbowych dla uchwyce- nia zasadniczych trendów rozwojowych i regionalnych różnic. W przy- padku urbanizacji istotne znaczenie ma też wyraźne wyodrębnienie grupy państw zachodnich naszej części Europy, wyraźnie, wszystko na to wska- zuje, przodujących w tym procesie. W dzisiejszym stanie badań znaj- duje mocne podstawy pogląd następujący: żaden z krajów bałkańskich, rumuńskich, litewsko-ruskich, także zresztą i skandynawskich, u schyłku XV w. nie przekroczył 5-7o/o ludności miejskiej w najszerszym tego słowa znaczeniu; bardzo często procent ten był jeszcze o wiele niższy. Na olbrzymich obszarach Rusi Kijowskiej spotykamy w okresie najazdów tatarskich tylko około 300 miast; liczba ich wzrasta w początkach XV w. do 358, z czego większość, około 230, leży na ziemiach wchodzących w skład państwa polskiego i litewskiego. Na północno-wschodnich obszarach Rusi, będących w XV w. głównym terenem ekspansji Moskwy, było za- ledwie 75 miast, z czego 29 istotnie ważnych. W państwie moskiewskim w połowie XVI w. były łącznie 232 miasta różnej wielkości, żyło w nich prawdopodobnie około 3-4o/o ogółu ludności. Biorąc pod uwagę całość obszaru państwa, jedno miasto wypadało na 12 000 km=. Jakiż to ostry kontrast z Czechami, gdzie taka przeciętna wynosiła 500 km=. 3. ROZW6J SPOŁECZNO-GOSPODARCZF Cały kontekst wielkiego rozwoju społeczno-ekonomicznego Europy środkowo-wschodniej ma, rzecz oczywista, zasadnicze znaczenie dla zro- zumienia tak samego zjawiska rozwoju tej części kontynentu, jak i cało- kształtu zachodzących tu wydarzeń i przemian. Kontekst ten rzuca też jaśniejsze światło na statystykę demograficzną, którą się dotąd zajmo- waliśmy. Badania ostatnich lat w spnsób szczególnie doniosły powiekszy- ły naszą znajomość życia ekonomicznego zajmującej nas tu epoki, chociaż szereg ważnych kwestii, i to nawet najważniejszych. domaga się jeszczce bardziej pogłębionvch i precyzyjniejszych odpowiedzi. złaszcza na polu Rozwój społeczno-gospodarczy historii porównawczej. Niedawno opublikowana znakomita synteza M. Ma- łowista, pisana w perspektywie bardzo bliskiej tej, którą przedstawia niniejsza książka, okazała się tu przydatna w stopniu szczególnym, czerpię też z niej pełną garścią szereg istotnych ustaleń czy powtarzam wiele r proponowanych przez tego znakomitego specjalistę interpretacji. Rolnictwo stanowiło wszędzie zasadniczą bazę ekonomiczną Europy słowiańskiej, zmiany w nim zdają się tam mieć na daleką metę szcze- gólne znaczenie. Od XII, szczególnie zaś od XIII w. wiele rejonów, zwłasz- cza zachodnich, wchodzi w okres intensywnych przeobrażeń i rozwoju rolnictwa, od dawna tak charakterystycznego dla ludności słowiańskiej, gdziekolwiek się ona znalazła. Postęp obejmuje stopniowo coraz to nowe obszary, cały też proces rozwoju trwać będzie co najmniej do drugiej po- towy XV w., zanim nie ulegnie zahamowaniu, a potem nawet coraz bar- dziej widocznej regresji. Nie wolno patrzeć na te zjawiska wyłącznie przez dobrze utrwalony w naszej świadomości obraz biednego i eiężko ekśploa- towanego chłopa pańszczyźnianego Europy wschodniej w ostatnich stu- leciach, którego los stale - jak mamy czasami wrażenie - pogarszał się w kolejnych pokoleniach. W związku z rolnictwem wspomnijmy też dające się zaobserwować w owej epoce średniowiecznego rozwoju postępy w hodowli i skuteczniej- szą, bardziej metodyczną eksploatację lasów. Od końca XIII w. w gór- skich i podgórskich okolicach Karpat i na Półwyspie Bałkańskim zaczyna się rozwijać na dużą skalę eksploatacja różnych minerałów, która mieć też będzie bardzo istotne znaczenie, zwłaszcza dla Czech, Węgier, Polski i Serbii, w XIV-XV stuleciu. Wraz z bogaceniem się ludności i rosnącą szybko rolą pieniądza roz- kwita bujnie handel. Jest to handel lokalny, koncentrujący się w miej- ,cach targowych w licznych zrałych miasteczkach, będących w pełnym, .jak pamiętamy, rozwoju w krajach zachodnich naszej części Europy- ale zarazem też wielki handel międzynarodowy. Europa Zachodnia pod koniec XIII w., u szczytu niejako swego wielkiego, nieprzerwanego od dwustu, trzystu lat rozwoju, odczuwać zaczyna bardzo silnie brak róż- nych produktów pochodzących z Europy środkowej i wschodniej, z kra- jów mniej wyeksploatowanych i przedstawiających ogromne, różnorodne możliwości. Zaczyna się też od tego czasu wymiana na wielką skalę, któ- rej natężenie rośnie zresztą stale w XIV-XV stuleciu. Jak zawsze prawie, rnorza okazały się szczególnie ważnymi szlakami tej wymiany, i to tak Bałtyk, jak Adriatyk i Morze Czarne. Wielki handel bałtycki opanował już w XIII w. dynamicznie się roz- wwijający związek miast hanzeatyckich, w którym wielkie miasta północ- noniemieckie. jak Hamburg czy Lubeka, a generalnie biorąc mieszczań- stwc.co niemieckie. zdobyły zdecydowaną przewagę. Hanza stała się mono- 60 Społeezeństwa miast i wsi polistą tym bardziej, iż popierający ją wierny sojusżnik, zakon krzyżacki, nie prowadził bezpośredniego handlu morskiego, oddając go właśnie han- zeatyckim kupcom. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w ciągu XV w., gdy z jednej strony pojawili się na Bałtyku jako konkurenci Anglicy i Holendrzy, z drugiej zaś wystąpiła mocna reakcja przeciwwko monopo- lowi Hanzy i Zakonu ze strony państw leżących w głębi lądu. W strefie adriatyckiej miasta dalmatyńskie z Dubrownikiem na czele miały w praktyce monopol na wielki handel z szeroko pojętym wnętrzem Półwyspu Bałkańskiego, przede wszystkim z Serbią i Bośnią. Musiały się jednak bardzo poważnie liczyć z potężną na Adriatyku Wenecją, trak- tującą zazdrośnie to morze jako swe wewnętrzne jezioro. Niezależnie od takiego czy innego układu stosunków politycznych z wyjątkową pozycją Wenecji kupcy dalmatyńscy musieli się liczyć dosłownie na każdym kroku. Włosi, a przede wszystkim właśnie Wenecjanie i Genueńczycy, osiągnęli też w gruncie rzeczy monopol na wielki handel czarnomorski, i to co najmniej od schyłku XIII w. Oparciem stały się dla nich wielkie miasta- -kolonie na wybrzeżach północnych, o których już wyżej wspominaliśmy, oraz, rzecz oczywista, bardzo silna pozycja w samym Bizancjum i w gruncie rzeczy na całej drodze morskiej między Italią a Morzem Czar- nym. Jeszcze w XIII w. miastom włoskim, rozwijającym tak niezwykle energiczną ekspansję gospodarczą w kierunku Morza Czarnego, przyświe- cała myśl wykorzystania dla handlu na wielką skalę możliwości stwarza- nych przez imperium mongolskie. Azja aż po Chiny.w ramach tego dobrze zorganizowanego państwa stanęła otworem przed przedsiębiorczy- mi Europejczykami, kupcami i misjonarzami, a była to perspektywa tak wręcz oszałamiająca, iż największe potęgi ówczesnej Europy śródziemno- morskiej, właśnie Wenecja i Genua, zdecydowały się w pełni zaangażo- wać się w tym kierunku. Załamanie się imperium mongoIskiego zmieniło tę perspektywę i najpewniej od połowy XIV stulecia handel czarno- morski skoncentrował się już prawie wyłącznie na Europie wschodniej. Miało to znów swe istotne konsekwencje właśnie dla całej zajmującej nas części kontynentu. Podnosząc znaczenie wielkich dróg morskich i handlu bałtyckiego; adriatyckiego i czarnomorskiego wraz z całym, rozbudowującym się coraz bardziej, ogromnym nieraz jego zapleczem, nie można jednak w żaden sposób zapomnieć i nie doceniać wielkich szlaków lądowych. Ich rola właśnie w ciągu XIV i XV stulecia zdaje się ogromnie wzrastać, chocć one też, podobnie jak i drogi morskie, nie mają bardzo starych tradycji. Szereg wielkich miast niemieckich, z największych Norymberga czy Wie- deń, rozrasta się właśnie w owej epoce, wykorzystując w wielkim stapniu i organizując lądową wymianę ze wschodnimi sąsiadami. Liczne, wielkie. Rolnictwo 61 ;zlaki handlowe idące od zachodu na wschód przecinają się na północ :od Karpat ze szlakami północ-południe, także z wielkim drogami między rejonem bałtyckim a czarnomorskim. Tak wyrasta w tych dokładnie stu- leciach Lwów, odtąd na długo jeden z głównych ośrodków także i han- dlowych Królestwa Polskiego. Jest rzeczą jasną, że w całości tak bardzo rozwijająca się wymiana mię- dzy Zachodem i Wschodem europejskim stanowiła zarazem niezwykle do- niosły czynnik integracji, i to nie tylko ekonomicznej, kontynentu, a w każdym razie pierwszego w takiej skali zbliżenia, związania się obu tych jego stref. Towarzyszący temu ogólny postęp łączył się zarazem z bardzo nieraz głębokimi zmianami w fundamentalnych strukturach życia i pra- cy ludzi wsi i miast w całej Europie słowiańskiej. 4. ROLNICTWO Wiele czynników, nad którymi od dawna na ogół trwają prace i dy- skusje historyków, wpłynęło na wspomniane już zmiany w rolnic.twie interesujących nas krajów. Wchodzi tu w grę stałe zwiększanie się obsza- rów ziemi uprawnej, ulepszenia w zakresie technik prac rolnych, prze- miany w prawno-gospodarczych warunkach życia mas ludności wiejskiej. Jeżeli chodzi o kwestię ostatnią, w krajach zachodnich naszej części kon- tynentu będzie to przede wszystkim rozpowszechnianie się ustroju senio- ralnego typu zachodniego, z prawnie ograniczoną władzą pana-seniora nad podporządkowanymi mu ludźmi. Ramy zachodzących zmian stanowi wszędzie przede wszystkim wielka własność ziemska, majątki władców, Kościoła, panów świeckich. Interesy i inicjatywy tych różnych kategorii właścicieli zdają się od XII-XIII stulecia odgrywać w tych procesach rolę szczególnie ważną, widać to w każdym razie w zachowanych rozmaitego rodzaju źródłach, tei własności prawie wyłącznie dotyczących. Panowie starają się ściągać ludzi do swych majątków - sama ziemia bez ludzi nie rma przecież wartości - i to ludzi tak pochodzenia miejscowego, jak i z dalszych stron, nawet z zagranicy. Aby rzecz stała się istotnie atrakcyjna, trzeba było stworzyć im warunki lepsze, niż mieli gdzie indziej, opłacalne zarazem i dla nich, i rzecz jas- na - dla samego pana. W takich to przede wszystkim, choć niewyłącznie, ramach rozwija się wielki ruch kolonizacyjny. W Polsce współczesny historyk (J. Topol- ski) szacuie, iż w 1000 r. ziemie uprawne obejmowały 16a/o całości obsza- ru, w XVI w. - już 30; to podwojenie było właśnie wielkim dziełem szeregu pokoleń XII-XV-wiecznych. W rejonach najbardziej zaawanso- wanych, zwłaszcza w Czechach, cały ten proces był szczególnie intensyw- 62 Społeczeństwa miast i wsi ny w ciągu XIII w. i już w początkach stulecia nastepnego dobiegł nie- jako swego kresu. Gdzie indziej jednak, zwłaszcza na wschodzie, właśnie XIV i XV wiek były okresem najintensywniejszej kolonizacji. Tak było wyraźnie na Rusi Moskiewskiej, ale także na obszarach północno-wschod- nich Polski czy np. w Karpatach. Napływ cudzoziemców - dodajmy tu nawiasem: zwłaszcza bodaj ma- sowy napływ Niemców do niektórych rejonów Czech czy Pol,ki - powo- dował, rzecz oezywista, istotne problemy i trudności już w wiekach śred- nich, później zaś spory i dyskusje historyków XIX i XX stulecia. Wcześ- niej przesadnie oceniano znaczenie kolonizacji niemieckiej skierowanej ku wschodowi, izolując ją od całego kontekstu krajów, do których ci kolo- niści przybywali, jakby nie dostrzegając całej tych krajów ewolucji. Dziś dochodzimy, jak się wydaje, do sprawiedliwszego, bardziej wyważonego śpojrzenia na całokształt tych spraw. Jest rzeczą jasną, że to dobra ko- niunktura krajów w pełnym rozwoju ściągała do nich cudzoziemców, Niemców przede wszystkim, ale także Żydów, u schyłku średniowiecza często Włochów. To, co się liczy, to nie tyle liczba Niemców, dawniej wyolbrzymiana, ile przede wszystkim ich bardzo silna pozycja ekono- miczna, społeczna, także polityczna, ich twórczy wkład w różne dziedziny życia, dobrze i długo widoczny w różnych rejonach. Język niemiecki, jako międzynarodowy, ułatwiał niezmiernie porozumiewanie się, tak ważne w dobie gwałtownie nasilających się kontaktów, zwłaszcza handlo- wych. Postęp rolnictwa zasadzał się również na coraz szerszym stosowaniu nowych technik uprawy, czasem znanych już dawniej, ale z różnych po- wodów nie stosowanych. W ten sposób na zachodnich właśnie obszarach naszej części Europy wszędzie przyjmuje się trójpolówka czy pług żelaz- ny, pozwalający w szczególności wziąć pod uprawę gleby cięższe. Roz- powszechniony od XIII w. młyn zbożowy dawał po 10 godzinach pracy mąkę z 600 kg zboża, gdy wcześniej, na żarnach, można było w tym czasie zemleć tylko 60 kg. Ale kontrasty pozostają bardzo silne. Koloniści ruscy nad górną Wołgą czy Oką trzebią lasy, wypalają je i potem - po wyko- rzystaniu - idą dalej, a więc czynią tak, jak od długich setek lat postę- powali rolnicy słowiańscy w podobnych sytuacjach. Nie ma wątpliwości, że i na innych obszarach o niezmierzonych lasach system ich rolniczej eksploatacji bliższy był metodom stosowanym nad Wołgą aniżeli np. w Czechach. Zresztą i lasy, i ich bogactwa eksploatowano wszędzie coraz systematyczniej, tak w celach niejako lokalnych, dla budulca czy ho- dowli, jak i ze względu na rosnące bardzo silne potrzeby handlu między- narodowego. Prawa senioralne, wypracowane i dobrze znane na Zachodzie, zostały wprowadzone w ciągu zwłaszcza XIII w. w Czechach, na Węgrzech i w Rolnictwo 63 Polsce, w ciągu najbliższych stuleci docierając w dwóch ostatnich kra- jach już wszędzie. Przejmowano je bezpośrednio od sąsiadów niemieckich, stąd też poszła ogólna nazwa prawa niemieckiego. Oczywiście, trzeba pa- miętać o zasadniczej różnicy między tzw. kolonizacją na prawie nie- mieckim (ogólniej można by powiedzieć: zachodnim), a kolonizacją etnicz- nie niemiecką. Nowe prawa stabilizowały na długo sytuację prawną i eko- nomiczną poddanych chłopów. Dużą rolę grały czynsze, ściągane w pie- niądzach, a nie jak dawniej w robociznach i naturze, co zachęcało oczy- wiście do rozwijania produkcji i sprzedaży jej wytworów. Chłopi otrzy- mali też wolność osobistą większą aniżeli w dawnych ramach wielkiej własności. Ich sytuacja w dobrze zagospodarowanych i zorganizowanych wsiach poprawiła się bardzo wyraźnie. Jeszcze w XV w. kmiecie w wielu rejonach zachowywali wcale wy- soką pozycję, społeczną i materialną, gospodarzy w dużym stopniu peł- noprawnych. W Wielkopolsc,e np. często kmieć posiadał kilka, jeśli nie kilkanaście sztuk bydła, konie, kilkadziesiąt owiec, miał przy tym oso- bistą wolność łącznie z prawem do opuszczania łanu pańskiego, na któ- rym już dziedzicznie siedział. Mogły też opuszczać wieś kmiece dzieci, nie brak też ich w miastach czy np. na uniwersytecie krakowskim, i to nie wyłączając nawet stanowisk profesorskich. Powoli narastające w ciągu XV w. tendencje szlachty do ograniczania i kontroli przede wszy- stkim swobodnego opuszczania ziemi przez kmieci-gospodarzy nie dopro- wadziły jeszcze do poważniejszych zmian w ogólnie pomyślnym położe- niu chłopów. Znamiennym przejawem zwiększania się roli pieniądza było także prze- chodzenie na czynsze tam, gdzie panowało prawo bizantyjskie i gdzie prawo niemieckie, zachodnioeuropejskie, w ogóle nie sięgało. Zdaje się,. że nierzadko mamy do czynienia z zamianą dawnej renty w naturze czy w postaci robocizny na rentę pieniężną w Bułgarii w XIII-XIV w., gdzie w praktyce cała ziemia należała do panów-seniorów, ślady pańszczyzny u chłopów przywiązanych do ziemi są tam jednak w tych stuleciach również dobrze widoczne. Na Rusi Moskiewskiej i na Litwie od XV w. zaczynają się częściej pojawiać ślady renty pieniężnej. Mimo olbrzymiego znaczenia prawie wszędzie rozrastającej się wielkiej własności ziemskiej w pewnych rejonach drobna własność zachowuje- jednak wcale mocną pozycję. Na południu jest tak przede wszystkim w Serbii i księstwach rumuńskich, w krajach górzystych, względnie opóź- nionych w stosunku do sąsiadów, może zresztą - w pewnym sensie- na swoje szczęście. Albowiem w niemałej mierze właśnie dzięki wolnym chłopom swoich krajów książęta serbscy w XIV czy mołdawscy w XV w. mogli odnosić tak wielkie sukcesy militarne. Litwini w dobie swej naj- większej ekspansji w XIV w. w ogóle nie znali wielkiej własności; do- ,g4 Społeczeństwa miast i wsi piero po chrzcie 1387 r. bojarzy katolicy otrzymali w ogóle prawo do własności dziedzicznej. Wcześniej ci bojarzy-wojownicy wraz z pewną liczbą niewolnych z własnego otoczenia mieli udział w dochodach wiel- kiego księcia, byli niejako na jego utrzymaniu; zrozumiałe stąd, jak bar- .dzo byli zainteresowani podbojami i całą polityką ekspansji. Ale od schył- ku XIV w. sytuacja szybko się zmienia. W bezpośredniej zależności od wielkiego księcia pozostawało wcześniej co najmniej 80o/o Litwinów, zaś pod koniec XV w. najwyżej 30%. Większość ziemi przechodzi w ręce bo- jarów - szlachty. Na ziemiach ruskich wielkie domeny są, wydaje się, -w XIV-XV w. w fazie rozwoju tak silnego, że można proces ten po- równywać z tym, co działo się na Litwie. Na północy i zwłaszcza północo- -wschodzie większość ziemi należała jeszcze, być może, do ludzi zwanych "czarnymi", zależnych wprost od księcia. Ale w ciągu XV-XVI w. na- .stępuje radykalna zmiana na korzyść wielkich panów, świeckich lub du- chownych. W Polsce, zwłaszcza na jej obszarach północno-wschodnich, na Ma- .zowszu (jak i na Podlasiu, wchodzącym jednak w XIV-XV w. w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego), duża część ziemi pozostaje w rękach ludzi pracujących na niej własnymi rękoma, ale zachowujących jedno- cześnie przywileje szlacheckie. Jest to drobna szlachta, jakże trwała i ży- wotna po wiek XX w wielu okolicach. 5. WIELKI HANDEL I JEGO KONSEKWENCJE Najogólniej biorąc, wielki handel poszukiwał w Europie środkowo- -wschodniej produktów rolnych, leśnych oraz wydobywanych tu mine- rałów. Popyt ten był z pewnością potężnym bodźcem całego rozwoju ekonomicznego i dokonujących się w gospodarce przeobrażeń. Strefy eko- nomiczne wielkiego handlu rozrastały się nieustannie w XIV-XV w., zmieniając zarazem nierzadko swój oharakter. W strefie bałtyckiej po- szukiwano najpierw drewna (do budowy między innymi statków), pro- duktów leśnych, skór, wosku. Ziemie ruskie dostarczały za pośrednictwem Nowogrodu, zachowującego swą uprzywilejowaną pozycję pośrednika aż do drugiej połowy XV w., przede wszystkim skór i wosku. Skórki groma- dzone przez chłopów na całej ruskiej północy i północo-wschodzie i od- dawane jako podatek, były przede wszystkim stosunkowo tanimi skórami wiewiórek. Zdaje się, że różnego rodzaju renty w postaci właśnie skórek wiewiórczych przeważały także i na ziemiach Wielkiego Księstwa Litew- skiego jeszcze w połowie XV w. Eksport skórek przez sam tylko Nowogród dochodził do 500 tys. sztuk rocznie; obok skórek wiewiórczych obejmował też skórki kun, łasic, gronostajów i soboli. Od XIV w. najważniejszy Wielki handel i jego konsekwencje 65 może stał się eksport wosku: tylko w Nowogrodzie dochodził do 300 ton rocznie. Wosk szedł też na zachód drogą lądową, zwłaszcza z ziem Wiel- kiego Księstwa Litewskiego. Polska środkowa została wyraźniej włączona w orbitę wielkiego handlu europejskiego w XV w., pośrednicząc niejako w lądowym transporcie na zachód skórek i wosku z ziem litewskich oraz wołów hodowanych na stepach Ukrainy. W tym też dopiero czasie wzrasta eksport zboża drogą wodną, Wisłą przede wszystkim, do Gdańska, eksport tak ważny dla polskiej gospodarki w ciągu kilku najbliższych stuleci. Ale eksport bał- tycki Polski obejmuje też drewno na budowę czy produkty leśne w ro- dzaju popiołu. W świetle tak silnych w XV w. związków polskich, litewskich i ruskich z handlem bałtyckim lepiej można uchwycić znaczenie dwóch bardzo ważnych wydarzeń politycznych: powrotu do Polski Pomorza z Gdań- skiem po pokonaniu zakonu krzyżackiego w 1466 r. i w kilka lat potem podboju Nowogrodu przez Moskwę. Ale Gdańsk i miasta pruskie uzy- skały w Polsce pozycję wyraźnie uprzywilejowaną, monopolizując w praktyce handel, w gwałtownym rozwoju po 1466 r., podczas gdy Moskwa w pełnym rozkwicie ekonomicznym zastąpiła po prostu Nowogród. Mo- skwa miała zresztą swe interesy nie tylko na Bałtyku: w XV w. jej kupcy utrzymują już żywe stosunki z koloniami włoskimi nad Morzem Czar- nym i dalej, ze Wschodem mongolskim i azjatyckim. Południowa strefa wielkiego handlu i ekonomii obejmowała, jak przyj- muje M. Małowist, Czechy, szeroko pojęty rejon Sudetów i Karpat oraz Serbię. Jest rzeczą prawdopodobną, że w XIII-XIV w. była to strefa bardziej dynamiczna od bałtyckiej. Można tam zaobserwować duże po- stępy w rolnictwie, w hodowli owiec na obszarach górzystych, bydła na stepach Węgier, Mołdawii czy Ukrainy, a od schyłku XIII w. ogromną eksploatację rud metali i minerałów różnego rodzaju, żelaza, soli, miedzi, ołowiu, srebra, złota. Żelazo jest oczywiście najpowszechniejsze, próbuje się je uzyskiwać także na północy. Według szacunków współcześnego historyka w Polsce w 1340 r. wypadało na głowę mieszkańca 0,7 kg żelaza wyprodukowanego w ciągu roku, w 1580 zaś - już 1,6 kg. Postęp w tym zakresie nie może w każdym razie ulegać wątpliwości, tak jak i jego znaczenie dla bardzo różnych dziedzin życia, w których wyroby żelazne były jakże przydatne i cenione. Najważniejsze kopalnie soli znajdowały się w Wieliczce i Bo- chni. Zreorganizowano je u schyłku XIII w. w postaci wielkiego przed- siębiorstwa królewskiego, którego produkcja około 1370 r. dochodziła do 12 tys. ton rocznie. Była to ilość nie tylko wystarczająca na pokrycie po- trzeb krajowych, ale pozwalająca także na bardzo poważny eksport do Czech i W'Vęgier. Być może, właśnie sprzedaż soli zadecydowała o pozy- a -- Euiupa c;ow'iańsk: 9. Iwan III, drzeworyt z początkbw XVI w. 66 Społeczeńslwa miast i wsi tywnym, jak się przyjmuje, bilansie handlu zagranicznego Polski, zwłasz- cza w XIV w. Kopalnie srebra w Jihlawie, zwłaszeza zaś w Kutnej Horze stanoww-iły wielkie bogactwo Czech. Ich produkeja około 10 ton rocznie stanowiła w XIV w. prawdopodobnie trzecią część ogólnej produkeji w Europie łacińskiej. Na Węgrzech z kolei, specjalnie w Siedmiogrodzie, produkeja złota osiąga, być może, trzecią część znanej wówezas produkeji świato- wej (B. Homan). Obok złota wydobywa się tam też w dużej ilości srebro i miedź. W Serbii i Bośni znamy od końca XIII aż do połowy XV w. co najmniej 30 kopalń srebra, często występującego tam zresztą razem ze złotem, ołowiem lub miedzią. Popyt na złoto i srebro był na Zachodzie tak wielki, iż z łatwością. można bylo tam sprzedawać całość produkeji. W rzeczywistości eksport był też bardzo duży. Na Bałkanach stał się w tym zakresie monopolistą Dubrownik, choć dalej na zachód złoto i srebro bałkańskie szło, jak się wydaje, za pośrednictwem Wenecji. Ale Serbia miała np. możność opła- cenia w ten sposób wojsk zaciężnych, tak jej przydatnych w polityce ekspansji. Eksport złota i srebra mial także zasadnicze, jak wszystko wskazuje, znaczenie dla Czech i Węgier w XIV w., tak pomyślnym- jak pamiętamy - dla obu tych krajów. Moneta czeska i węgierska, opar- te na własnym złocie i srebrze, miały mocną pozycję międzynarodową. Sytuacja zmienia się w XV w. z powodów do końca jeszeze nie wyjaśnio- nych. W każdym razie już u schyłku XIV w. zauważa się ślady pewnego wyczerpania możliwości kopalń czeskich i węgierskich, pojawiają się też trudności techniczne z eksploatacją głębiej leżących warstw. Izolacja polityczna Czech husyckich i trudności polityczne na Węgrzech miały też swoje znaczenie. Część górników niemieckich opuściła Czeehy w okresie husyckiej niechęci do Niemców. Ci chyba najlepsi specjaliści w zakresie kopalnictwa w ówezesnej Europie odgrywali w kopalniach Czech, Węgier czy Serbii rolę pierwszoplanową. Załamanie się rozwiniętego w XIV w. cześkiego kopalnictwa srebra i złota stało się w każdym razie w XV w. faktem trwałym. Także Węgry np. eksploatują u schyłku XV w. swe bydło, mięso, wino czy miedź, a nie ma wśród wywożonych produktów poważniejszych śladów złota czy srebra. Trzecią z wielkich stref handlowych związanych z obszarem naszej części Europy, strefę czarnomorską, opanowali - jak już wiemy - Włosi. Bardzo czynni byli w niej także kupcy wschodni, przede wszystkim Ormianie. Strefa ta w zakresie nas interesującym obejmowała w XIV-XV w. Mołdawię, ziemie ruskie Polski i Litwy, księstwa ruskie z Moskwą na czele. Ze strony polskiej Lwów stał się tutaj głównym ośrodkiem handlu i wymiany od XIV już wieku. Historycy rosyjscy bardzo moeno podkreślają wagę związków handlowych Moskwy z rejo- Wielki hanndel i jego konsekweneje nami Morza Czarnego i Kaspijskiego, ich zdaniem ważniejszych nawet w XV w. od związków bałtyckich. Eksportowano różne produkty, oczy- wiście także skórki i wosk, nie znamy jednak rozmiarów tego handlu. Zdaje się w każdym razie nie ulegać wątpliwości, że najpoważniejszą gałęzią handlu czarnomorskiego stali się niewolnicy, w tym i chrześcija- nie, sprzedawani następnie przez Włochów do Egiptu, Syrii, a także, bar- dziej potajemnie i z zachowaniem różnych pozorów, w samej Italii. Na- silające się zwłaszeza w XV w. najazdy Tatarów krymskich na ziemiEe ruskie Polski, Litwy czy ezasem i Moskwy przynosiły dzięki sprzedaży ludzi wziętych w jasyr znaczne dochody tak samym Tatarom, jak i bio- rąeym od nich gotem ten "towar" kupcom. Jest rzeczą jasną, iż na dalszą metę taki rodzaj handlu osłabiał także i w płaszezyźnie czysto ekono- micznej obszary w ten sposób eksploatowane. Możliwe też, że rola i roz- miary handlu w całej strefie malały w ciągu XV w. Można też zrozumieć, dlaczego wielki historyk polski Jan Długosz, opisując wzięcie Kaffy na Krymie przez Turków w 1475 r. i ich okrucieństwa w stosunku do tam- tejszych Włochów, widział w tym przede wszystkim karę zesłaną przez Boga na grzeszników. W calości wymiany Europy słowiańskiej z Europą Zachodnią uderzają pewne bardzo charakterystyczne cechy o ogromnych dla naszych krajów konsekwenejach. Eksportuje się więc przede wszystkim surowe produkty ziemi i lasu, kopaliny, produţkty rolnictwa czy hodowli; importując w za- mian głównie towary luksusowe - łącznie z niezwykle poszukiwanymi i drogimi korzeniami wschodnimi - oraz wyroby zachodniego przemysłu, przede wszystkim tekstylia. Są to tekstylia średniej i niskiej jakości, i to tak w strefie bałtyckiej, jak i południowej. Hanza sprowadzała nad Bał- tyk przede wszystkim tekstylia z Flandrii, obok tego pojawiają się od XV' w. w poważnych ilościach sukna angielskie i holenderskie. W'Vedług najnowszych szacunków importowano tylko do Inflant u schyłku XIV w. 120-150 tys. metrów sukna rocznie; duża część tego szła zresztą dalej do Nowogrodu. Na komorze celnej w Preszburgu (dzisiejszej Bratyslawie, wówezas na Węgrzech) w 1457/1458 r. tekstylia przedstawiają 70-75o/o ogólnej wartości importu. W całej strefie południowej, tak bogatej w że- lazo i miedź, uderza rosnący, przybierający w końcu wręcz masowy charakter import przedmiotów wyrabianych właśnie z żelaza i miedzi w miastach Niemiec południowych, zwłaszeza w Norymberdze. W związku z takim charakterem calego wielkiego handlu powstaje zasadnicze pytanie, jaki miał on wplyw w dalekiej zwłaszeza perspekty- wie na cały rozwój miast i charakter miejskiej gospodarki we wschodniej części kontynentu. Chodzi zwłaszeza o rozwój własnego rzemiosła, wła- snej wytwórezości przemysłowej w ówezesnym tego słowa znaczeniu- rozwiniętych o wiele bardziej w Europie Zachodniej. Wszędzie w wielkich 5' s Społeczeństwa miast i wsi miastach Europy środkowo-wschodniej władzę przejęli przede wszystkim bogaci kupcy, często Niemcy, dysponujący większymi kapitałami, kontak- tami i horyzontami międzynarodowymi. Nie mieli oni wcale wielkiej ochoty na popieranie rzemiosła we własnych miastach, dla wielkiego handlu bardziej opłacała się wymiana i sprowadzanie wyrobów z za- granicy. Oczywiście, nie można tu przesadzać, gdyż wszędzie jednak rozwój rzemiosł organizowanych w cechy był jednak dobrze widoczny. Czasem mogły mu sprzyjać okoliczności zewnętrzne. Czechy, które z iatwością opłacały w XIV w. cały swój import własną monetą, zostały niejako zmuszone w warunkach daleko idącej izolacji ekonomicznej do dużo większej troski o rzemiosło we własnych miastach. Tanie sukna polskie. wielkopolskie przede wszystkim, stają do konkurerncji, czasem zwycię- skiej, w całej Europie środkowej. dest zresztą rzeczą możliwą, że polskie rzemiosło rozwijało się w XIV-XV w. wprawdzie wolniej, ale zarazem na mocniejszych bodajże podstawach niż na południe od Karpat. Sy- tuacja węgierska z tego punktu widzenia wydaje się szczególnie nieko- rzystna, przynajmniej w XV w.: w drugiej połowie tego stulecia o wiele większy niż dawniej napływ zagranicznych towarów zaczął się tam łączyć z wyraźną stagnacją miast węgierskich. Można i z tego punktu widzenia spojrzeć na wysiłki króla Macieja Korwina w kierunku zdobycia Czech i zwłaszcza Wiednia, kontrolującego w coraz większej mierze handel węgierski. Trudności, pewien niedorozwój życia miejskiego, brak wielu rzeczy- wiście silnych i mających oparcie we własnej produkcji organizmów miej- skich wystąpiły jednak przede wszystkim w późniejszym czasie, gdy już załamała się w Europie środkowo-wschodniej wielka koniunktura rozwojowa XIII-XV stulecia. W tych stuleciach bowiem postępy urba- nizacji, zwłaszcza w krajach wyodrębnionych przez nas jako zachodnie, były, jak wiemy - bardzo poważne. Nie może też ulegać wątpliwości, że wielki handel stanowił jeden z kapitalnych bodźców tego rozwoju miast i całokształtu przemian społeczno=ekonomicznych. Innym kapital- nym czynnikiem był rozwój własnego rolnictwa i gospodarki pieniężnej, leżący u podstaw zwłaszcza powstawania setek małych miasteczek, ośrod- ków rzemiosła i wymiany lokalnej, powiązanych jednak w pewien sposób z szerszym rynkiem kraju czy nawet całej wielkiej strefy handlowej. Doniosłe znaczenie miało też uzyskiwanie przez miasta od XIII w. własnych praw miejskich pod nazwą, jak i na wsi, prawa niemieckiego. Powstawały w ten sposób autono.miczne wspólnoty obywateli miejskich, kupców i rzemieślników. Ci pierwsi wraz z najbogatszymi rzemieślnikami mieli w miastach z reguły najwięcej do powiedzenia, tak że w XV w. wystąpia powszechnie przeciw bogatym patrycjuszom szerokie kręgi Wielki handel i jego konsekwencje 69 miejskiego pospólstwa, dobijając się o większe prawa dla siebie. Miasta rzeczywiście wielkie, przekraczające 10 tys. mieszkańców, były - jak pamiętamy - w naszej części kontynentu bardzo rzadkie, ich rola jako niesłychanie z reguły żywych, dynamicznych ośrodków życia gospodar- czego, politycznego, kulturalnego, religijnego itd. wykraczała poza gra- nice jednego państwa. W żaden jednak sposób nie można nie docenić wspominanej już często całej sieci miast średnich i małych, będących w pełnym rozwoju aż - w zasadzie - do końca interesującego nas okresu, a niekiedy również i dłużej. Sytuacja miast, zwłaszcza prawna, w krajach wyraźnie wschodnich, kulturalnie bizantyjskich, była bardzo odmienna. Nie miały one auto- nomii typu zachodniego, choć stanowiły nieraz duże i ważne ośrodki ży- cia i funkcji miejskich różnego typu. W szczególności Nowogród do końca XV w., później Moskwa miały wyjątkowe wręcz znaczenie, bez analogii właściwie w Europie wschodniej, poza Konstantynopolem i Grecją oczy- wiście, a także, być może, przez pewien czas poza dwoma, trzema mia- stami "włoskimi" nad Morzem Czarnym. Miasta wschodnioeuropejskie były uderzająco rozległe, o zabudowie rozrzuconej w porównaniu ze zwartymi, skupionymi, racjonalnie planowanymi gotyckimi miastami Za- chodu. Na ogół rezydowała w nich arystokracia ziemska, sprawując za- razem rządy. Tak było np. w Nowogrodzie czy w rozwijających się w XIII-XIV w. miastach bułgarskich. Istnienie daleko posuniętej "specja- lizacji" dzielnic jest cechą bardzo charakterystyczną tych ostatnich. Osob- no, w wyraźnie wyodrębnionych jakby małych miasteczkach, siedzieli więc tam bojarzy, mnisi, rzemieślnicy, cudzoziemcy, m.in. Żydzi w ich getcie itd. Spójrzmy jeszcze raz na całość przemian społeczno-gospodarczych wsi i miast w interesującym nas rejonie Europy późnośredniowiecznej, w epo- ce generalnego, coraz lepiej i precyzyjniej przez nas dostrzeganego i do- cenianego rozwoju. Liczba ludności zapewne się podwoiła. Produkcja rolna wyraźnie wzrosła. Ocenia się, że w Polsce wzrost ten był nawet większy od wymagań rosnącej liczby ludności i rosnących zarazem po- trzeb, co umożliwiło masowy eksport zboża na zachód. W końcu urbani- zacja zmieniła w dużej mierze oblicze interesujących nas krajów, i to nie tylko w sensie ekonomicznym. Faktem społecznym wielkiej donio- słości - wrócimy zresztą jeszcze niejednokrotnie do niego - była pro- mocja szerokich kręgów ludności miejskiej i wiejskiej na różnych polach. Łączyła się ona w sposób nieunikniony z postępującym rozwarstwieniem, tak w mieście jak i na wsi, prowadzącym prostą drogą do silnych nie- kiedy, zwłaszcza w XV i początkach XVI w., napięć i walk społecznych. Dobrze są one między innymi widoczne w czeskim ruchu husyckim, później zaś, w początkach XVI w., w wielkich powstaniach chłopskich na Społeczeństwa miast i wsi Węgrzech. Mimo to i mimo koniecznych zastrzeżeń przeciwko zbvt łatwemtu idealizowaniu ówczesnych sytuacji można jednak mówić o pew- nego r-odzaju swoistej równowadze głównych stanów ówczesnego społe- czeństwa, chłopów, mieszczan, także szlachty i kleru, o których bliżej będziemy jeszcze mówili. Stany te były zresztą dalekie od szczelnego zamknięcia, które nastąpiło w dalszych stuleciach, co niezmiernie ułat- wviało różne formy społecznej promocji jednostek. Obraz powyższy odnosi się, rzecz jasna, do najbardziej zaawansowanych krajów zachodnich naszej części kontynentu, choć niektóre jego cechy i generalny trend rozwoju, jak to stale podkreślamy, znamienny jest dla całości. Wszędzie też w bardzo relatywnej i chwiejnej równowadze spo- łecznej zaczynają wyraźnie pojawiać się, zwłaszcza w ciągu XV w., bar- dzo istotne zmiany na korzyść jednej przede wszystkim warstwy, to znaczy szlachty. Musimy więc obraz promocji społecznej miast i wsi uzupełnić jeszcze o obraz promocji szlachty. W długiej perspektywie był to fakt szczególnie wielkiej doniosłości. 6. PROMOCJA SZLACHTY I JEJ ROSNĄCA PRZEWAGA W PAŃSTWIE I SPOŁECZEŃSTWIE Mimo opinii przeciwnych, często dawniej wypowiadanych, zjawisko wydaje się nam dziś ogólnoeuropejskie: "na całym prawie Zachodzie między 1300 a 1500 szlachta podtrzymuje i rozwija swoją przewagę" (B. Guenee). Dodać można od razu, że zdanie to odnosi się nie tylko do Polski, Czech czy Węgier, ale również do krajów chrześcijaństwa wschod- niego, łącznie z Rusią Moskiewską, gdzie miejsce szlachty-bojarów w pań- stwie było bardzo swoiste. Tylko na Bałkanach podbój turecki był wielką katastrofą specjalnie dla tamtejszej szlachty; jedynie w Bośni część moż- nych zdołała utrzymać swe stanowisko za cenę przyjęcia islamu. Wszędzie arystokracja-możnowładztwo wraz ze szlachtą gra rolę nad- zwyczaj ważną w państwach, w różnych strukturach władzy. Właśnie na stulecia nas tu zajmujące przypada ostateczne niejako kształtowanie się stanu szlacheckiego, którego rodowód sięgał jednak, nigdy nie można o tym zapominać, dużo starszych i ciągle żywych tradycji rycerskich. Mimo różnych przeciwności, mimo procesów szerokiej promocji całego społeczeństwa, szlachta dąży zarazem uporczywie do utrzymania swej uprzywilejowanej pozycji w stosunku do wszystkich innych stanów łącz- nie z duchowieństwem. Aspiracje te uwieńczone zostaną niekiedy, jak zwłaszcza na Węgrzech i w Polsce, tak ogromnym sukcesem szlachty, że zarysuje się tam w następnych okresach wręcz jakby identyfikacja szlachty i państwa. Wypada bliżej zająć się tym, jakże doniosłym w skut- Promocja szlachty kach procesem, w,łaśnie w szerokim kontekście przemian zachodzących w całym społeczeństwie i ze specjalnym uwzględnieniem stosunku szlach- ty do innych stanów. Niestety, w ostatnich dziesięcioleciach badania nad szlachtą zostały w zajmujących nas krajach zaniedbane na rzecz za- niedbywanych z kolei wcześniej chłopów i mieszczan, co nie ułatwia naszego zadania w tym rozdziale. Biorąc najogólniej, dwie grupy czy też warstwy ludzi znajdujemy w Europie środkowo-wschodniej u podstaw stanu szlacheckiego, nabierają- cego jako właśnie stan swego definitywnego kształtu dopiero właściwie na samym końcu zajmującej nas epoki. Była to więc najpierw arysto- kracja, inaczej możni czy "wielcy" - źródła łacińskie określają ich jako primates, maiores terrae, seniores, nobiles. Należało do nich niewiele najpotężniejszych, najbogatszych rodzin, których członkowie zasiadali nieraz obok biskupów w stałych radach książęcych czy królewskich. Ich rola rośnie na ogół we wszystkich państwach Europy słowiańskiej już w ciągu XII, XIII stulecia, będzie jednak również niezwykle ważna, na inny nieraz sposób, w XIV i XV w. Ale obok tej grupy ludzi istnieją również całe warstwy ludzi wolnych i zobowiązanych do wojskowej służby rycerskiej. Przysługuje im z tej racji wiele przywilejów i otaczani są ze zrozumiałych względów specjalną protekcją książąt i królów. Oczywiście, i oni nie tylko bronią swych przy- wilejów, ale wykorzystują każdą okazję do ich powiększenia. Istotne zna- czenie miała w wielu krajach naszej części kontynentu potrzeba lekkiej i taniej kawalerii, zdolnej chociażby do walki z Tatarami, z którymi utarczki były od XIII w. stałym tu problemem. Uzbrojenie i utrzymanie rycerza według zwyczajów zachodnioeuropejskich było niezwykle drogie. Szacuje się, że na Węgzzech w 1400 r. musiało pracować 200 mężczyzn, aby utrzymać takiego rycerza. I tak jednak ciężkozbrojne rycerstwo nie było użyteczne na wschodzie. Sukcesy odnosiła tam np. lekka kawaleria litewska, składająca się z bojarów-wojów książęcych. Już w XIII w. po- zycja tych różnych kategorii ludzi wolnych, którzy później staną się szlachtą średnią czy drobną, na Węgrzech, w Czechach, w Polsce zazna- czyła się dość wyraźnie; mieli już szereg przywilejów i osobne prawa dla siebie. Dopiero jednak w ciągu XIV-XV w. wywalczyli sobie w tej dziedzinie rezultaty, można powiedzieć definitywne, łamiąc przede wszyst- kim opory arystokracji, zazdrośnie strzegącej, rzecz oczywista, swego uprzywilejowanego stanowiska. W ostatecznym wyniku nastąpiło uformowanie się stanu szlacheckiego jako wspólnoty równych "braci" w Polsce i na Węgrzech, gdy w Czechach pozostał podział na dwa stany, panów i rycerzy. Tak pojęta szlachta wła- śnie w Polsce i na Węgrzech była niezwykle, jak na stosunki europejskie, liczna. W Polsce mogła dochodzić do l0o/o ogółu ludności, na Mazowszu 72 Społeczeństwa miast i wsi nawet dużo więcej, gdy "norma" europejska była bliska 1-2o/o tylko. Znaczna część tej drobnej szlachty siedziała na swoich zagrodach i upra- wiała ziemię, ale zarazem wzywana była do służby wojennej w razie potrzeby i miała oczywiście poczucie dumy z przynależności do rycer- stwa-szlachty. Zwyczaj herbów rozpowszechnia się od schyłku XIII w. Nie znano w zasadzie zachodniej instytucji wasalstwa, szlachta wystę- puje w grupach z danego terytorium lub przynależy do grupy rodowej, stanowiącej ród heraldyczny, zgrupowany wokół własnego herbu i za- wołania; ród heraldyczny nie równał się rodowi faktycznemu, genealo- gicznemu, obejmował bowiem długi szereg jednostek i rodzin przyjętych do tak pojętej wspólnoty rodowej. W grupach-wspólnotach szlacheckich. terytorialnych czy rodowych, umacniają solidarność wspólne wystąpie- nia, wspólne walki i wspólnota interesów. Nawet podstawą organizacji armii na Węgrzech czy w Polsce w XIV w. .są te właśnie grupy szla- checkie; wielkie rody zdobywają się nawet na własne chorągwie. W wysiłkach zmierzających ku umacnianiu państwa, a więc wówczas władzy zwierzchniej króla, monarchowie opierają się bardzo często wła- śnie na szlachcie średniej i drobnej, w niektórych krajach także na mieszczaństwie, przeciwko małej, ale najpotężniejszej grupie arystokra- tycznej wielkich panów. Ten właśnie sojusz miał bardzo duże znaczenie dla sukcesów owej szlachty. Z całą siłą wystąpiły te zjawiska w XIV- -wiecznej Pol,ce, Czechach czy na Węgrzech. Ale w tym samym wieku w Serbii czy na Litwie intereśy wolnych bojarów książęcych - powie- dzielibyśmy więc: drobnej szlachty - jeszcze tego zresztą nieświado- mych, leżą u podstaw wielkiej ekspansji obu tych państw. Arystokracja jednak ma ciągle wielką moc przyciągającą, nawet likwidacja całych ro- dów i rodzin nie oznacza, by nowe natychmiast nie były gotowe wejść na ich miejsce; jest też w dalszym ciągu ogromną siłą. Właśnie na Bał- kanach, w Serbii czy Bułgarii, możemy dobrze obserwować w drugiej połowie XIV w. to charakterystyczne zjawisko rozbicia przede wszystkim przez możnowładców organizmów państwowych z tak wielkim trudem wcześniej tworzonych; w tym wypadku przyniosło to szczególnie tra- giczne skutki wobec najazdu tureckiego. Także w Gzechach, a zwłaszcza na Węgrzech i w Polsce nowa arystokracja, uformowana w ciągu XIV w. niejako z poparcia umacniających się tak bardzo monarchii, wstępuje w ostatnim ćwierćwieczu na widownię dziejową. Umie też znakomicie ciągnąć korzyści z kryzysów dynastycznych i osłabienia władzy monar- szej. Historycy węgierscy próbowali nawet dokładniej uchwycić ten pro- ces za panowania Zygmunta Luksemburskiego, w okresie bardzo, jak pamiętamy, korzystnym dla popierających króla możnowładców. Promocja szlachty Wymowa zestawienia jest niedwuznaczna. W ciągu półwiecza wielcy panowie węgierscy - około 60 wielkich rodzin w 1437 r. - powiększają w dwójnasób swój stan posiadania i dzięki temu prawie połowa miejsco- wości na Węgrzech znalazła się w ich ręku. Odbyło się to wyraźnym kosztem własności królewskiej, w rezultacie bardzo zredukowanej, a także własności szlaeheckiej. Możnowładcy przejęli własność łącznie około 4000 miejscowości, a więc ich piątej części w kraju. Był to zatem proces bardzo szybki, chyba jednak ilustrujący szersze zjawisko, a mianowicie zdolność warstwy do regeneracji niejako, choć o ciągłości genealogicznej nie ma tu na ogół mowy. W Polsce wielkie rodziny, przede wszystkim małopolskie, jak z najbardziej znanych Tarnowscy czy Oleśniccy, wyko= rzystały między innymi zdobycie Rusi dla stworzenia bardzo czasem potężnych fortun. Nie mamy tu podstaw źródłowych do zestawień tego typu co na Węgrzech, w każdym razie chociażby wyjątkowo duża i, do- dajmy, wcale na ogół rozważna i odpowiedzialna rola polityczna tej właśnie grupy małopolskiej od 1370 r. do połowy XV w. wskazuje nam dobitnie na jej pozycję w kraju. Reakcja, można powiedzieć, możnowładcza u schyłku XIV w. zastała jednak szlachtę dużo silniejszą aniżeli przed stu laty. Właśnie od drugiej połowy XIV, jak i potem w ciągu całego XV w. szlachta węgierska i pol- ska otrzymywać będzie od władców cały szereg ulg i przywilejów wiel-- kiego znaczenia politycznego, ekonomicznego, prawnego, społecznego. W Czechach ta sama szlachta zaangażuje się bardzo silnie w ruch hu- sycki i wyjdzie z niego zwycięsko, zwłaszcza na polu ekonomicznym: w wielkiej mierze właśnie w jej ręce przejdą ogromne w Czechach dobra kościelne. W walce dwóch skrzydeł ruchu husyckiego wygra skrzydło szlacheckie i będzie ono tylko w części dzielić ten sukces z mieszczań- stwem. Wydaje się, że u schyłku XIV w. siła szlachty Węgier, Czech, Polski miała już mocne podstawy organizacyjne w postaci sejmików, zjazdów lokalnych w obrębie powiatu czy węgierskiego komitatu ("congregatio Podział własności na Węgrzech około 1382 i około 1437 roku 74 Społeczeństwa miast i wsi nobilium", jak zwą się zjazdy na Węgrzech), na których szersze koła szlacheckie wyraźnie dominują. Pozycja sejmików jako rodzaju lokal- nego samorządu ulega umocnieniu, jednocześnie szuka się w ciągu XVwv. formuł udziału tych sejmików we władzy centralnej i wpływu na de- cyzje podejmowane w skali państwa. Znany jest system wysyłania po- .słów przez sejmiki, ale żywa jest też zasada udziału w debatach całej szlachty. Takie zjazdy "viritim" w początkach XVI uw. gromadziły wokół Pesztu na W Vęgrzech tysiące szlachciców węgierskich. Wcześniej niż gdzie indziej z tych poszukiwań ustrojowych wykształcił się w dojrzałej formie sejm czeski, złożony z trzech stanów: panów, rycerzy i, rzecz dla Czech charakterystyczna, mieszczaństwa. Panowie i rycerze mają jednak prawo osobistego uczestniczenia w debatach, gdy mieszczan mogą reprezentować tylko posłowie. Głosuje się przez stany-kurie i w zasadzie dla waźności uchwały potrzebna jest zgoda wszystkich trzech stanów. W Polsce i na Węgrzech długie rządy Kazimierza Jagiellończyka i Ma- cieja Korwina, królów ostro przeciwstawiających się możnowładztwu, ułatwiły ostateczne uformowanie się sejmu jako przede wszystkim kra- jowej reprezentacji szlacheckiej. Składał się on z dwóch izb. Dawna rada królewska, raczej arystokratyczna, przekształciła się w izbę wyższą, pol- ski senat, zaś przedstawiciele wysyłani przez sejmiki - na Węgrzech .jeszcze często ogół szlachty - ukształtowali izbę niższą. Biskupi pozostali w senacie, szlachta wyeliminowała jednak kler, a praktycznie i miesz- czaństwo z izby poselskiej. Konstytucja Nih,i1 novi potwierdziła uroczy- ście rolę dwuizbowego parlamentu polskiego, zakazując królowi wyda- wania ustaw bez zgody obu izb. Rychło też wystąpi szlachta polska z projektami poważnych reform państwowych w kierunku pewnej unifi- kacji i centralizacji władzy, skierowanych między innymi przeciw możno- władztwu. Ustrój demokracji szlacheckiej miał wycisnąć niesłychanie mocne piętno na całej historii nowożytnej Polski. W pierwszych pokole- niach przyznać mu trzeba dużą dynamikę i żywotność oraz niemało oby- watelskiego ducha w myśleniu o sprawach kraju. Na Węgrzech walka szlachty i możnowładztwa na przełomie XV i XVI w. była ostrzejsza niż w Polsce. Egalitarny program szlachecki przedstawiony był w dojrzałej formie zwłaszcza w projekcie praw zre- dagowanym przez Stefana Werboczi i wydrukowanym w 1517 r. pod hasłem naczelnym: "una et eadem libertas" - jedna i ta sama wolność .dla całej szlachty. W całym ruchu ku wytworzeniu form parlamentarnej reprezentacji dużą rolę odegrał silny w naszej części kontynentu ruch .soborowy, koncyliaryzm, którym jeszcze zajmiemy się dokładniej. W kościelnym, autorytatywnym państwie zakonu krzyżackiego opozy- cja polityczna, jak dobrze pamiętamy, przybrała interesującą formę so- lidarnego związku miast i szlachty, utworzonego w 1440 r. Zakon uzyskał Promocja szlachty ?5 wprawdzie pod koniec 1453 r. decyzję cesarza, nakazującą rozwiązanie Związku Pruskiego, ale siła konfederacji była tak wielka, iż podjęto decyzję o natychmiastowym powstaniu i złączeniu z Polską, gdzie wła- śnie ustrój reprezentacyjny był już mocno zakorzeniony. W ramach Kró- lestwa Polskiego Prusy zwane Królewskimi miały w XV-XVI stuleciu daleko posuniętą autonomię z ustrojem znamiennym ze względu na zro- zumiałą w nim zresztą rolę wielkich miast. Pruska rada królewska, naj- wyższa tam władza, składała się z wielkich panów miejscowych, bisku- pów i właśnie przedstawicieli największych miast z Gdańskiem na czele. Dopiero w ciągu XVI w. rada ta przekształciła się w rodzaj wyższej izby, gdy szlachta i reprezentanci małych miast zdołali wywalczyć dla siebie izbę niższą. Podobnie jak Prusy, także i związana bardzo blisko z Węgra- mi Chorwacja miała znaczną autonomię, której wyrazem stał się między innymi właśnie odrębny sejm z dużą, przyznaną mu już w XV w. władzą. Przy podnoszeniu problemów antagonizmów i walk między możno- władztwem a ogółem szlacheckim nie można jednak zapominać, że nieraz występowały one solidarnie przeciwko innym stanom, klerowi, miesz- czaństwu, chłopom. Wszędzie w zajmujących nas krajach, jak prawie w całej Europie, sytuacja szlachty wcale nie była taka łatwa w XIV czy XV stuleciu. Nie mówimy tu o biednej szlachcie zaściankowej, często uboższej od dobrze się mających kmieci, dla której problemem było sta- wienie się na popis wojskowy w byle jakim chociażby uzbrojeniu. Mu- .siała ona silnie odczuwać różnicę sytuacji ekonomicznej i statusu spo- łecznego; wiele dobrze i długo jeszcze potem znanych zachowań ludzi z tej warstwy lepiej. można zrozumieć dopiero w świetle tego napięcia. 5zlachta średnia, szczególnie mocno dobijająca się u schyłku średnio- wiecza o swe prawa, żyła w wielkiej mierze z czynszów płaconych jej w pieniądzach przez poddańych chłopów. Wielka reforma agrarna była w początkach z pewnością korzystna i dla panów, i dla chłopów, z cza- :sem jednak stałe zmniejszanie się wartości pieniądza zmuszało panów do szukania innych środków dochodu lub zmiany warunków czynszu ustalonych od pokoleń z chłopami. Z punktu widzenia panów-szlachty była to konieczność tym bardziej paląca, iż zależało jej, aby za wszelką eenę utrzymać status społeczny szlachcica-rycerza, tradycyjnie najwyższy w społeczeństwie. Stawało się to coraz trudniejsze przy znanej nam pro- mocji wszystkich innych stanów, przy znacznej nieraz, dobrze w źródłach poświadczonej, zamożności pewnych przynajmniej grup mieszczan, du- chownych, chłopów nawet. Wszystko to lepiej pozwala zrozumieć rosnącą, zwłaszcza w XV w., wręcz agresywność szlachty tak w polityce, jak i w wielu innych dzie- .dzinach życia. Antyklerykalizm szlachty stał się wszędzie stanem nie- ledwie chronicznym, a zatargi o dziesięciny czy używanie dóbr kościel- 76 Społeczeństwa miast i wsi nych ciągną się bez końca. Od XIV w. nie mamy już prawie śladów tworzenia bogato uposażonych w ziemię instytucji kościelnych, odwrotnie, właśnie szlachta chce przejąć pod swą kontrolę dobra i dochody kościel- ne. W Polsce, w Czechach, na Węgrzech szlachta zachowała patronat nad większością na ogół, czasem nawet przytłaczającą, kościołów parafialnych, teraz próbuje też, rzecz oczywista, wykorzystać to uprzywilejowane sta- nowisko dla swoich celów. Podejmowane są wysiłki w kierunku zapew- nienia najlepszych przynajmniej beneficjów synom szlacheckim. W Pol- sce np. w ciągu XV w. miejsca w bogatych kapitułach katedralnych za- rezerwowano teoretycznie i praktycznie dla szlachty. W Czechach, jak pamiętamy, w pierwszym rzędzie szlachta przejęła i trwale zachowała dla siebie skonfiskowane dobra kościelne. W stosunku do miast szlachta dąży przede wszystkim do ograniczenia prawa mieszezan do zakupu ziemi. Nie jest to łatwe ze względu na bo- gactwo oraz całą pozycję społeczno-ekonomiczną przede wszystkim pa- trycjatu wielkich miast. A ten właśnie patrycjat jakże często chciał właśnie utwierdzać swą pozycję, kupując ziemię i wchodząc w związki rodzinne z arystokracją czy bogatą szlachtą; najlepszy to ślad ogromnego prestiżu społecznego tej właśnie grupy ludzi. Dość duża część małych miast i miasteczek stanowiła zresztą bezpośrednią własność wielkich pa- nów, dążono też do zakładania w obrębie wielkich domen nowych miast, wyraźnie przynoszących znaczne dochody. W samych Czechach, tak już zurbanizowanych, tworzą wielcy właściciele w latach 1434-1620 około 200 miast i miasteczek prywatnych, do nich należących. Często stara się też szlachta, jak np. w Polsce, o uzyskanie pełnej wolności w handlu produktami rolno-leśnymi czy też towarami zagranicznymi, co uderzało w najbardziej bezpośrednie interesy tak kupców jak i rzemieślników miejscowych. . Przy wszystkich tego typu tendenejach przejęcie władzy przez szlachtę na szezeblu lokalnym i potem ćentralnym prowadziło, zwłaszeza na dal- szą metę, do konsekweneji bardzo dla miast i mieszezaństwa niekorzyst- nych. W tym kontekście zrozumiała jest też wyraźna dążność szlaehty do eliminowania mieszezan z sejmów. Nawet w Czechach, gdzie pozycja miast właśnie w sejmie została już tak umocniona w ciągu XV w., pano- wie i rycerze podjęli około 1500 r. próbę usunięcia mieszezan z sejmu. Akeja spowodowała jednak kontrakeję w postaci przede wszystkim kon- federacji 32 największyćh miast królewskich z własną radą na czele. Po długich walkach szlachta zmuszona została do zaakceptowania w 1517 r. rozwiązania kompro_isowego. W Polsce i na Węgrzech zwycięstwo szlach- ty, poza Prusami Królewskimi, było o wiele pełniejsze i przyszło też, rzecz jasna, dużo łatwiej niż w Czechach. Najbardziej jednak zasadniczym pozostawał dla szlachty problem ziemi Promocja szlachty 77 ! chłopów. Zawsze sytuacja chłopów w obrębie wielkiej własności oscy- lowała między protekeją a opresją ze strony panów, w XV w. jednak ta nstatnia zdaje się przeważać, choć - podnieśmy to raz jeszeze - bardzo daleko tu do tego typu zależności, jaki znamy z późniejszych stuleci. Wzrost dochodów pańskich zależał przede wszystkim od samych ludzi pozostających do dyspozycji pana, czy to na ziemi bezpośrednio pańskiej, na rezerwie senioralnej, czyli folwarku, czy to na działkach ziemi eks- ploatowanych bezpośrednio przez poddanych chłopów. Jest też rzeczą niezmiernie charakterystyczną, że prawie w tym samym czasie, na prze- łomie XV i XVI stulecia, opanowane przez szlachtę sejmy w Czechach, na Węgrzech i w Polsce wydały cały szereg postanowień ograniczają- .cych tradycyjną wolność poddanych chłopów i przywiązujących ich w stopniu dużo większym niż dotąd do ziemi i osoby pana. Na Węgrzech możni i szlachta, tym razem bardzo solidarnie, łamią zbrojnie w 1514 r. wielkie powstanie chłopskie skierowane przeciwko tym właśnie formom rosnącej opresji. Pojawia się również w XV w. ponownie dawna renta w postaci robo- cizny, obowiązkowej pracy na rzecz i na ziemi pana, pańszezyzny. Jest to na razie pańszezyzna mała, najwyżej jeden, dwa dni w tygodniu, w każdym razie jednak zaczyna się z nią bardzo niebezpieczna ewolucja, która po kilku wiekach przynieść miała tragiczne rezultaty. Rzecz wy- nikała ze zrozumiałego zainteresowania panów dla rentowniejszej eks- ploatacji ich folwarków, co prowadziło zresztą szybko do chęci powięk- szania ich kosztem nawet ziem dzierżawionych przez chłopów. W Cze- chach tworzono często tą drogą gospodarstwa rybne, sprzedając następnie z korzyścią ryby w Niemezech i w Austrii. W Polsce na folwarkach opie- rał się rosnący gwałtownie od XV w. eksport zboża przez Bałtyk. Szlach- ta ciągnęła z tego duże zyski, dzieląc je niejako z kupcami gdańskimi, zazdrośnie i skutecznie strzegącymi monopolu transakeji w samym mie- ście. Powoli pańszezyzna stała się zasadniczym elementem produkeji w obrębie folwarku. Rodził się w ten sposób po trochu wszędzie na wschód oid Łaby ustrój folwarezno-pańszezyźniany, choć zdominować miał on te Epołaeie kontynentu dopiero w stuleciach XVII i XVIII. Zwycięstwo szlachty, tak wielkie w różnych dziedzinach u schyłku XV w,., nie było jednak jeszeze zwycięstwem zupełnym. Jego konsekwen- cje o kapitalnym znaczeniu dla całej historii nowożytnej tej części Euro- ppy ujawnią się w pełni dopiero w następnych stuleciach. Na Rusi Moskiewskiej ewolucja szlachty w XIV-XV w. ma niektóre eechy odmienne, zarazem jednak swoiście określona rola szlachty, po- wviedzielibyśmy chętnie: drobnej i średniej, okazała się również niezwykle doniosła. Znano w Moskwie dwa rodzaje własności senioralnej, pańskiej: wvłasność pełną dziedziczną, zwaną.,otezina" czy "wotezina", oraz wła- i8 Spoleezeństwa miast i wśi sność zależną bezpośrednio od obowiązkowej służby na rzecz kslęcia ezy innego seniora. Ten drugi rodzaj przypominał beneficja dobrze znane w systemie wasalnym zachodniego feudalizmu. Autorytatywna, prawie że wojskowa władza książąt moskiewskich, sprawowana wśród nieustan- nych walk toczonych w XIV-XV stuleciu, opierała się w wielkiej mie- rze - jak to czyniły i inne silne monarchie - na szlachcie, bojarach małych i średnich, usiłując ograniczyć zarazem pozycję wielkich boja- rów - arystokracji. W tych ogólnych ramach władcy Moskwy z najwięk- szą konsekweneją popierali i otaczali protekeją kategorię szlachty słu- żebnej, właśnie trzymającej ziemię w zamian za ściśle egzekwowany obo- wviązek służby w wojsku czy w książęcej administracji. Był to znany nam już system zwany "pomiestje", od "miesto" - miejsce, skąd także "po- mieszezik", człowiek niejako umiejscowiony. Częściowo szlachta ta obdzie- lana była ziemią z posiadłości książąt moskiewskich, otrzymując ją, rzecz oczywista, wwraz z książęcymi chłopami, "ludźmi czarnymi", dotąd fak- tycznie wolnymi, bo zależnymi tylko od księcia. Najchętniej jednak konfiskowano ziemię w księstwach zdobytych i w ten sposób uposażano wierne rycerstwo - bojarów. Znamy już rozmiary tej akeji po klęsce Nowogrodu. Ale też w swej szlachcie służebnej autokratyzm carski zna- lazł jedną ze swych podpór najbardziej zasadniczych. I2OZDZIAł. I1I PAŃSTWA I PRAWA Jednyn m z fundamentalnych czynników przekształceń dokonywających się w społeczeństwach i państwach były trwałe zmiany w podstawach prawnyeh i instytucjach prawnych wszelkiego typu, od najbardziej lo- kalnych, miejscowych do ogólnopaństwowych i szerszych, obejmujących cały interesujący nas obszar Europy słowiańskiej. Do starych praw zwy- czajowych, w których można się było doszukiwać między innymi pew- nych elementów wspólnych wszystkim Słowianom, doszły teraz prawa i instytucje nowe, wzięte przede wszystkim z Zachodu czy też, w krajach prawosławnych, z Bizanejum. Proces ich przejmowania i adaptowania rozciągał się oczywiście na setki lat, od początków danego państwa i chrześcijaństwa w nim zaczynając. W kręgu zachodnim, na ziemiach czeskich, polskich czy węgierskich, decydujące bodajże znaczenie miał tu wiek XIII, choć rozpowszechnienie i utrwalenie wprowadzanych wów- czas praw przeciągało się, na niektórych zwłaszeza obszarach, i na stu- lecia następne. W grę wchodziło przede wszystkim prawo kanoniczne Kościoła Zachodniego, skodyfikowane i ujęte w rozbudowany system w wiekach XII-XIII, a dalej zwane tak przez wschodnich sąsiadów Niemiec prawo niemieckie; to ostatnie stanowiło system praw uzyskanych przez miasta i wsie zachodnioeuropejskie w toku wielkiego rozwoju Europy Zachodniej w XI-XII stuleciu, skodyfikowanych jednak w róż- nych wariantach i dobrze przystosowanych do potrzeb naszej części Europy we wschodnich Niemezech. Mniejsze, ale stale rosnące znaczenie miało też stare prawo rzymskie, coraz lepiej poznawane i studiowane od XII-XIII w. na uniwersytetach, włoskich zwłaszeza. Do krajów pozostających w kręgu wpływów bizantyjskich weześnie docierało bardzo rozbudowane przecież prawo Cesarstwa Wschodniego, tym bardziej że tłumaczono czy też adaptowano do potrzeb słowiańskich teksty greckie już od IX w. Najgłębiej przenikało prawo i instytucje bizantyjskie w Bułgarii, w XI-XII w. stanowiąeej przecież integralną ezęść Cesarstwa. g0 Państwa i prawa Prawo bizantyjskie opierało się w swym zasadniczym trzonie na usta- wodawstwie cesarza Justyniana z VI w., było też w tym sensie prawem rzymskim; ciągłość jest też w tym kręgu zjawiskiem wyraźnym. Dla krajów słowiańskich pozostających w sferze wpływów Bizancjum zasad- nicze znaczenie miały w średniowieczu przede wszystkim tzw. nomo- kanony, zbiory prawa kanonicznego Abowiązującego w Kościele Wschod- nim. W językach słowiańskich określano je mianem "kormczaja". "Korm- czaja kniga" znaczy po prostu księga sternicza, przewodnik. Sprawy ko- ścielne i świeckie były w tych zbiorach w dużym stopniu wymieszane. nadto całe ustawodawstwo kościelne - na Wschodzie, jak i na Zacho- dzie - uległo już od starożytności daleko idącym wpływom prawa rzym- skiego. W dużym stopniu słuszne było znane powiedzenie, iż "Ecclesia vivit sub iure Romano" - Kościół żyje pod prawem rzymskim - cho- .ciaż nie można tracić z oczu i silnych oddziaływań chrześcijańskich oraz wynikających stąd różnic w stosunku do prawnej tradycji starożytnej. Pierwsze tłumaczenia słowiańskie nomokanonów sięgają IX w. i czasów, a nawet osoby św. Metodego jako tłumacza. Szczególny autorytet uzyskał żbiór przygotowany w Serbii przez św. Sawę w początkach XIII w., za- wierający m.in. obszerne partie prawa świeckiego. Leży on u podstaw późniejszego ustawodawstwa Kościoła serbskiego, bułgarskiego i ruskiego. Od XIV w. duże znaczenie w całym kręgu słowiańsko-bizantyjskim uzy- skał zbiór powstały w tym czasie w Tesalonice i nazywany Syntagmn; stanowił on rodzaj podręcznika na użytek duchownych, wykorzystującego szeroko świeckie zbiory. Słabiej znacznie znamy bezpośrednią penetrację świeckiego prawa bi- zantyjskiego poza Bułgarią. Najbardziej rozpowszechnionym w tym za- kresie dziełem był powstały w VIII w. zbiór zwany Ekloga, stanowiący skrócony i uproszczony wykład prawa prywatnego. W X w. mamy już dwie wersje słowiańskie tego zbioru, na Rusi jest on przyjęty od schyłku XIII w. jako część nomokanonu używanego w ruskim Kościele. Przy kolejnych tłumaczeniach dostosowywano w pewnym stopnitu treść do istniejących potrzeb i sytuacji. Długo i w szerokim zakresie przetrwało, zwłaszcza w Serbii czy kra- jach ruskich, prawo zwyczajowe. Na Rusi jego znakomitym pomnikiern jest XI-wieczna kodyfikacja zwana Prawdą ruską; dziesiątki rękopisów tego dzieła zachowanych z drugiej połowy XIV i z XV'I w. (z tego okresu pochodzi 71 kopii, co stanowi 75a/o całości zachowanych rękopisów) świad- czą najlepiej, że wtedy było ono jeszcze szeroko używane. Zapewne, inte- res władców stawiających sobie ambitne cele zbudowania możliwie zwar- tych i scentralizowanych - na miarę owych czasów -- organizmów państwowych leżał raczej w sięganitu do wzorów prawa rzynzskiego, pra- Państwa i prawa wa jakże rozwiniętego państwa, ale siła oporu tradycji była też nie- zwykła. Jest rzeczą jasną, że przyjmowane z zewnątrz prawa nabierały mocy dopiero po zatwierdzeniu ich przez władców danego kraju, dzierżących wv swych rękach władzę ustawodawczą. Warunkiem wstępnym był tu immunitet, uwolnienie przez władcę określonych grup ludności starej czy też napływowej od obowiązujących dotychczas praw i obowiązków różnego rodzaju. Później dopiero można było za zgodą władcy przyjmo- wać nowe prawa, dostosowywać je do konkretnych sytuacji, zmieniać w razie potrzeby. Różnorodność praw na obszarze jednego kraju, pó- wszechnie występująca w dobie poimmunitetowej, dobie współistnienia starych praw zwyczajowych z nowymi prawami przyniesionymi z ze- wnątrz, prowadziła niekiedy co energiczniejszych władców do prób po- rządkowania stosunków prawnych, do kodyfikacji mniej czy bardziej ambitnych. Taki charakter miały w XIV w., w tym samym pokoleniu władców, statuty Kazimierza Wielkiego dla Małopolski i Wielkopolski, Mażestas Carolin,a - ambitna próba Karola IV ustalenia czeskiego ko- deksu praw podstawowych, odrzucona z powodu pewnych nowości przez szlachtę czeską, Zakonżk - kodeks cara Stefana Duszana, równie ambitny i daleko sięgający jako próba wykorzystania wzorów prawnych Bizan- cjum dla nowego cesarstwa grecko-słowiańskiego. U schyłku XV w. dla Rusi Moskiewskiej Sudiebnżk Iwana III stać się miał właściwą ustawą konstytucyjną państwa w pełnym rozwoju. W toku tych wszystkich procesów kształtowały się prawa poszczegól- nych stanów, tworzyło się społeczeństwo stanowe tak bardzo charakte- rystyczne dla europejskiego kręgu cywilizacyjnego doby średniowiecza i epoki nowożytnej. Właśnie prawo, któremu człowiek podlegał, decydo- wvało o jego przynależności do określonego stanu. Rzecz jasna, w społe- czeństwie stanowym ulegały też zasadniczym przeobrażeniom struktury państwowe. Tworzyła się, jak to chętnie czasem nazywamy, monarchia stanowa. Z całą ostrością rysował się w tej monarchii problem udziału społeczeństwa w rządach, problem doboru właściwej reprezentacji tego społeczeństwa, zdolnej na różnych szczeblach - z najwyższym włącz- nie - do współrządzenia. Kolejno zajmiemy się tymi zagadnieniami, przedstawiając je najpierw w obrębie krajów zachodnich zajmującej nas części kontynentu. Odrębność stosunków w krajach wpływów bizantyj- skich jest na tyle istotna, że wypadnie je omówić w osobnym rozdziale. 6 - Europa słowiańska g2 Państwa i prawa 1. SPOŁECZEŃSTWA STANOWE: DUCHOWIEŃSTWO U samych podstaw podziałów społecznych leżała przypomniana z pra- starych tradycji, ale sformułowana na nowo przez intelektualistów na Zachodzie około 1000 r., a w następnych stuleciach utrwalona głęboko i powszechnie w świadomości społecznej, zasada trzech zasadniczy-ch ka- tegorii ludzi, powołanych do spełniania trzech podstawvowych funkcji. Tak więc do duchowieństwa należeć miało pośrednictwo między tym światem a tamtym, funkcja - wierzono głęboko - absolutnie nieodzowna dla powodzenia jakiegokolwiek działania. Zadaniem rycerstwa była obro- na pokoju, walka z nieprzyjacielem i zapewnienie warunków bezpieczeń- stwa i stabilizacji ogółowi mieszkańców kraju. Wreszcie dla wszy-stkich pozostałych ludzi pozostawał obowiązek pracy i utrzymywania tym sa- mym całego społeczeństwa. Mimo szczególnie wielkiego zróżnicowania tej właśnie kategorii ludzi w toku procesów rozwojowych, mimo wy- rośnięcia potężnych niekiedy miast i mieszczaństwa długo utrzymywać się miała w tradycji europejskiej tendencja do łącznego traktowania "ludzi pracy" jako jednego, wielkiego stanu, wyraźnie odmiennego od duchowieństwa czy rycerstwa-szlachty. Od XV w. na Zachodzie zaczęto też ten stan określać po prostu jako stan trzeci. Trzeba jednak tak ze względu na prawną jak i na ogólną sytuację jego członków mówić od- rębnie co najmniej o stanie mieszczańskim oraz chłopskim. Duchowieństwo było stanem niejako najlepiej prawnie określonym, stanem - honorowo przynajmniej - pierwszym, czego w zasadzie nie kwestionowano. Podczas gdy przynależność do wszystkich innych stanów była dziedziczna, przechodziła na dzieci przez samo urodzenie, to stan duchowny w Kościele łacińskim składał się z ludzi pochodzących z in- nych stanów, którzy wchodzili do niego - w założeniu było to w każdym razie jasno określone - drogą własnego wyboru i decyzji. Uprzywilejo- wanie i pozycja społeczna duchowieństwa były tak wielkie, że nie istniał problem braku księży czy też kandydatów do klasztorów męskich czy żeńskich; przeciwnie, regułą był właśnie nadmiar chętnych, powodujący ogromne kłopoty zwłaszcza z obsadzaniem stanowisk kościelnych, dobrze wyposażonych i materialnie zabezpieczonych. Powstawały tu wszędzie napięcia i zatargi. bo ze wszystkich stron starano się obsadzać te miejsca swoimi ludźm' W ciągu XIII stulecia, od decydujących dla tych spraw pierwszych dziesięcioleci poczynając, Kościół w Czechach, Polsce czy na Węgrzech uzyskał immunitety, zwolnienia swych dóbr od ciężarów na rzecz pań- stwa; duchowni mieli odtąd podlegać prawu własnemu Kościoła, prawu kanonicznemu (tzw. privilegium fori), według tego prawa żyć miały Społeczeństwa stanowe: duchowlenstwo g3 i funkcjonować wszystkie, gwałtownie właśnie w XIII w. rozbudowywane w zajmujących nas krajach instytucje kościelne (niżej przedstawiamy- dokładniej cały proces rozwoju tych instytucji). Ze strony Kościoła ka- tolickiego, zwłaszcza po wielkim soborze laterańskim w 1215 r., w któryn: uczestniczyli po raz pierwszy prawie wszyscy biskupi także i z naszej części Europy, podjęty został wielki, systematyczny wysiłek rzeczywi- stego wprowadzenia ogólnokościelnych norm kanonicznych także i na obszarach dotąd niejako peryferyjnych dla chrześcijańśtwa zachodniego. Wielka reforma kościelna XI-XII stulecia rozgrywała się wszak we Włoszech, Francji, krajach nadreńskich, wywalczyła tam dla Kościoła nowy status i ułożyła na nowych zasadach stosunki między Kościołen: i państwem. Teraz, w XIII w., sytuacja najwyraźniej dojrzała na tyle, że można było i na peryferiach podjąć program wielkiej odnowy. Silny, stale rozbudowywany ośrodek centralnej władzy wokół papieża był ważkim czynnikiem tych przemian. Specjalni delegaci papiescy, le- gaci, przybywać też będą szczególnie często właśnie w XIII w. do krajóv; naszego rejonu, by wprowadzać kościelne prawa i wolności i kontrolowae na miejscu stopień ich realizacji. Wymagania prawa kanonicznego szły bardzo daleko, bo obok szczegółowego regulowania skomplikowan5eh spraw duchowieństwa diecezjalnego czy zakonnego, wyłączonego z re,- guły spod władzy biskupów i poddanego wprost papieżowi, obejmowałv również w szerokim zakresie sprawy ogółu ludności, dotyczące np. wiary, herezji, praktyk religijnych, małżeństwa, obowiązków materialnych wo- bec kościołów itd. Co więcej, próbowano również regulować problem ludności niekatolickiej, np. Żydów, w stosunku do których właśnie wspo- mniany już, sławny IV sobór laterański sformułował szereg istotnych restrykcji. Jest rzeczą jasną, że wprowadzenie tak rozbudowanego systemu praw- nego do któregokolwiek z naszych krajów nie było rzeczą łatwą ani bez- konfliktową. Chodziło o stawkę wyjątkowej wagi, bo przecież za Ko- ściołem i duchowieństwem stał nie tylko olbrzymi prestiż pośrednictwa między Bogiem a światem, ale także prestiż środowisk kulturalnej elity czy też ogromna potęga czysto ziemska, materialna. W ciągu XI, XII, częściowo jeszcze i XIII w. znalazły się w rękach instytucji kościelnych w Polsce, w Czechach i na Węgrzech, z nadań przede wszystkim wład- ców, wielkie obszary ziemi, zaś ogół ludności wsi zobowiązany został do oddawania na rzecz określonych kościołów dziesiątej części swych plo- nów. Niektóre, największe i najważniejsze biskupstwa, jak Praga, Ostrzy- hom, Gniezno czy Kraków, miały ogromne posiadłości, liczące setki wsi. Znacznie więcej było posiadłości obejmujących kilkadziesiąt wsi, nale- żących w szczególności do opactw mniszych czy kanonickich; na polu gospodarczym wyróżniały się tu często opactwa cysterskie. sů g:4 Państwa i prawa Przyjmuje się, że w XIV-wiecznych Czechach własność kościelna była w sposób szczególny rozbudowana, obejmując około trzeciej ezęści całej w-łasności ziemskiej. Do arcybiskupstwa praskiego należało około 400 wsi i miast, ujętych w siedemnaście dobrze zorganizowanych kluczy; centrum każdego klucza stanowiło miasteczko, skąd zarządzał nim biskupi bur- grabia. Na Węgrzech i w Polsce w skali ogólnej obu krajów własność kościelna nie była tak rozbudowana, dochodziła, być może, do dziewiątej części ziemi. Zupełnie wyjątkowa była oczywiście, jak już wyżej wspo- minaliśmy, sytuacja w państwie krzyżackim, w państwie - wolno po- cwiedzieć - kościelnym, gdzie większość miast i wsi należała wprost do Zakonu. Na własność kościelną składały się także tysiące drobniejszych beneficjów kanonickich czy parafialnych, dochody i renty różnego ro- dzaju, dobrowolne ofiary ludności, opłaty za takie czy inne czynności religijno-kościelne itd. Za prawem kanonicznym stała więc potężna instytucja o wielkim, wielostronnym autorytecie, krajowym i międzynarodowym. Mimo to jed- na.k i mimo uzyskania przez duchowieństwo na bardzo wielu polach sta- nowiska uprzywilejowanego i znacznej autonomii samorządu, zgodnej z normami kanonicznymi, długi szereg norm kanonicznych natrafiał z różnych stron na silny i często w pełni skuteczny opór. Płaszczyzn tego oporu było wiele, szczególne znaczenie jednak w zajmującej nas grupie krajów miała opozycja rycerstwa-szlaehty wraz z możnowładztwem oraz cały, zło.żony kompleks problemów kościelno-państwawych. Do najbardziej drażliwych należały sprawy związane z posiadaniem ziemi, stanowiącej podstawę egzystencji szlachty i jakże ważną część dochodów państwa. Stąd powszechny i coraz bardziej zdecydowany od XIII już wieku opór przeciwko przechodzeniu ziemi w posiadanie Kościoła; ziemia stawała się wówczas, mówiono, dobrem "martwej ręki", w zasa- dzie nie wychodziła już dalej z rąk jej kościelnego właśeiciela. Sprzeci- wviano się też oddawaniu sporów o własność ziemską w gestię sądów ko- ścielnych; w Polsce, np. wyraźnie zastrźeżone one były dla sądów ogól- nych. Sprawy dziesięcin, obciążenia dużego i dotkliwie odczuwanego (wtedy zwłaszcza, gdy wypadało czekać na polu pQ żniwach aż do wy- brania owej dziesiątej części plonów), wywoływały nieustanne zatargi, które trzeba było kompromisowo rożwiązywać. W Polsce np. szlachta v.zyskała w ten sposób rzadki w skali europejskiej przywilej tzw. dzie- sięciny swobodnej, czyli oddawanej kościołowi wybranemu przez danego rycerza-szlachcica. W zasadniczej dla Kościoła kwestii wolności obsadzania stanowisk ko- ścielnych też trzeba było szukać kompromisowych rozwiązań wobec wagi sprawy dIa książąt i szlachty. Jednym z wielkich sukcesów zachodniej reformy kościelnej XI-XII stulecia było przekazanie patronatu nad Społeczeństwa stanowve: duchowieństwo wielką, czasem bardzo wielką liczbą kościołów i beneficjów kościelnych w ręce instytucji kościelnych, biskupstw, kapituł, często klasztorów. Tym- czasem w Czechach, Polsce i na Węgrzech patronat nad ogromną więk- szością kościołów parafialnych pozostawał w rękach szlachty, a zara- zem - jak niżej to jeszcze omówimy - prawo nominacji na wyższe stanowiska kościelne stanowiło nie tylko przedmiot dążeń szlachty, ale podstawowy interes i cel władcy. Biskup miał w ten sposób bardzo ogra- niczone możliwości wyboru odpowiednich - z kościelnego punktu wi- dzenia - kandydatów na stanowiska w swej diecezji, przede wszystkim na plebanów stojących na czele parafii. Szlachcic-patron przec1stawiał swoich kandydatów i co najwyżej przez pertraktacje szukano tu polu- bownego rozwiązania. Generalnie biorąc, miejscowe hierarchie i kler, mocno i wielorako po- wiązane ze swym społeczeństwem i państwem, miały dużo lepsze zrozu- mienie sytuacji miejscowych od ludzi Kościoła patrzących na nie z per- spektywy Rzymu. Lokalne Kościoły podejmowały też wysiłek dostoso- wania uniwersalnego prawa kanonicznego do własnych stosunków i moż- liwości. W Polsce zwraca np. uwagę w XIII w. pewna odmienność ustaw wydawanych przez legatów papieskich i miejscowych biskupów na sy- nodach, zjazdach duchownych w skali całej prowincji kościelnej czy też diecezji. Ustawodawstwo miejscowe jest bardziej, wolno powiedzieć, ła- godne, kompromisowe w wielu punktach, właśnie dostosowane do sy- tuacji. Nie trzeba nigdy zapominać, że biskupi byli zarazem z reguły najbliższymi doradcami władców, i to niezależnie nawet od ciągnących się czasem całymi latami zatargów z nimi; mieli też nierzadko, obok oczywistego względu na własne przecież prawa kanoniczne, zrozu- mienie dla interesów swojego państwa. Ciekawe, że kiedy w XIV i po- czątkach XV w. podjęto w Czechach i w Polsce próbę kodyfikacji miej- scowego ustawodawstwa kanonicznego, to patronujący temu arcybiskupi należeli rzeczywiście do grona najbardziej zaufanych współpracowników swych królów. Tak było w Pradze ze zbiorem ustaw pierwszego tamtej- szego arcybiskupa, Ernesta z Pardubic, współpracownika Karola IV, i w tym samym czasie w Polsce z kodyfikacją arcybiskupa Jarosława Bogorii Skotnickiego (1357), szczególnie wiernego pomocnika Kazimierza Wielkiego. Ogromne znaczenie dla arcybiskupstwa gnieźnieńskiego ze Śląskiem i całego państwa polsko-litewskiego miała gruntowrna kodyfi- kacja arcybiskupa Mikołaja Trąby, ogłoszona na synodzie prowincjonal- nym w 1420 r.; a Mikołaj był przecież "człowiekiem" Władysława Ja- giełły. Do swoistości stosunków kościelnych w naszej części Europy wypadnie nam jeszcze wielokrotnie powracać. Ukonstytuowanie się potężnego, choć gh Państwa i prawa aakże zarazem zróżnicowanego stanu duchownego zaważyło bowiem nie- zwvykle silnie na losach leżących tu krajów i to w bardzo różnych aspek- ; ach. 2. SPOŁECZEŃSTWA STANOWE: SZLACHTA Drugim obok duchowieństwa stanem szczególnie uprzywilejowanym stała się szlachta. O jej rozwoju i promocji w ciągu XIV-XV stulecia ibyła już mowa, teraz wypadnie uzupełnić ten obraz przez ukazanie praw- nej strony zagadnienia, omówienie praw szlachty i jej miejsca w stano- wej strukturze społeczeń,twa. Kształtuje się więc ostatecznie w XIV-XV stuleciu stan szlachecki, =badź to, jak w Polsce i na Węgrzech, rozrośnięty i w założeniu posiada- j;acy jedno wspólne prawo, bądź też, jak w Czechach, faktycznie i praw- :::e rozbity na dwie kategorie: panów i szlacheckiego ogółu. Powoli wy- 'k;ztałcały się w każdym kraju prawa i zwyczaje szlacheckie, wyrastające tak z tradycyjnego uprzywilejowania wojowników-rycerzy, wszędzie zaj- m:ujących szczególną pozycję spoleczną, jak i z przejmowania zwyczajów : praw od obcych. W całej Europie narastała przecież, także wśród walk wc-ewvnątrz grupy, świadomość i duma z przynależności do niej, wyko- rzvstywano też każdą okazję - jak zwłaszcza osłabienie czy pilne po- trzeby królewskiej władzy - by rozszerzać zakres przysługujących gru- pie uprawnień. Do Polski sama nazwa szlachta przyszła z Czech, z cze- sk:ego "ślechta", które znów wywodzi się z niemieckiego określenia rodu "Geschlecht". Podobnie za czeskim pośrednictwem przejęli Polacy słowo :h.erb, z niemieckiego "Erbe" - dziedzictwo; na Węgrzech przyjęło się oikreślenie cimer" od francuskiego "cimier". Te określenia, rozpowszech- , n:one w XIV w., jasno wskazują też na bardzo znamienną i powszechną j u ż wówczas w calej Europie zasadę wchodzenia do stanu ryeersko-szla- checkiego nie, jak dawniej, drogą pasowania na rycerza, ale po prostu nrzez urodzenie z rodziców należących do stanu. Jedynie władcy zacho- tvvwali prawo nadawania w wyjątkowych okolicznościach, w szczegól- zlości za wybitne zasługi wojenne, praw szlacheckich. Posiadanie ziemi na prawie rycerskim stanowiło dla całej szlachty podstawowe niejako uprawnienie; z tym posiadaniem łączył się wszak obo=.viązek stawania, bądź to tylko osobiście, bądź nawet w otoczeniu zzbrojnego orszaku, na wyprawę wojenną zarządzoną przez władcę. Zwią- zek posiadania ziemi z obowiązkiem służby wojennej uchodził za tak ścisły, że dawal nieraz szlachcie tytuł do żądań ograniczenia prawa wła- sności ziemskiej tylko dla niej, z wykluczeniem Kościoła czy mieszczan. Pamiętamy, z jaką konsekwencją husycka szlachta czeska przejęła wv po- Społeczeństwa stanowe: szlachta g7 czątkach XV stulecia olbrzymie dobra kościelne, nie wypuszczając ich potem z rąk mimo rozlicznych presji; w Polsce u schyłku tegoż stulecia szlachta zabroniła zakupu ziemi mieszczanom. Immunitet, czyli prawo władzy sądowniczej we własnych dobrach, stwarzał daleko idące możli- wości uniezależnienia posiadłości szlacheckich i związanych z nimi ludzi, oczywiście wv granicach obowiązujących praw i zwyczajów. Rozpowszech- nił się też stopniowo do tego stopnia, że zaczął być przestrzegany zwy- czajowo tam także, gdzie władca nie wydał specjalnego przywileju. Uzyskiwała jednak szlachta nie tylko sądownictwo patrymonialne nad swymi poddanymi. Dalszym etapem stało się z biegiem czasu wywalcze- nie własnego sądownictwa do spraw samej szlachty i w ogólności ziemi, własności ziemskiej, maksymalnie zależnego właśnie od niej samej. W skład sądzącego trybunału wchodzili z reguły możni panowie i przedsta- wiciele szlachty danego rejonu sądowego, w Polsce okreśionego jako po- wiat. Aspiracje szlacheckie do różnych wolności i przywilejów stanowych szły daleko, powtarza się przy tym kompleks spraw szczególnej wagi, wszędzie - w różnym tylko czasie - występujących. Były to więc stałe zwolnienia od podatków i różnych ciężarów państwowych, wyraźne ogra- niczenia czy dodatkowe gwarancje w przypadku służby wojennej poza granicami kraju, w rodzaju np. obowiązku wykupienia z niewoli, dalej zasada osobistej nietykalności szlachty - chodziło zwłaszcza o niemoż- ność uwięzienia bez prawomocnego wyroku sądowego. Waga problemu samorządu lokalnego szlachty wyrażała się między innymi w zastrzega- niu obsady miejscowych urzędów przez ludzi miejscowych. Można by wymienić w każdym z krajów długą listę aktów ustawodawczych wład- ców, przyznających śzlachcie określone przywileje. Niekiedy akty te ura- stały do rangi wydarzeń pierwszorzędnej wagi, obejmujących swymi skutkami cały kraj i jego państwową organizację. Na Węgrzech, gdzie potężna szlachta wcześniej niż gdzie indziej, już w XIII w., uzyskała bardzo mocną pozycję, niejako punktem wyjścia całej serii przywilejów stała się słynna Złota Bulla króla Andrzeja II z 1222 r. W Czechach taki punkt wyjścia stworzony zostal bodajże jesz- cze wcześniej, przez statuty księcia Konrada Ottona z 1189 r. Wielki przy- wvilej króla Jana Luksemburskiego w samych początkach rządów Luk- semburgów w- Czechach w 1311 r. potwierdzał uroczyście dotychcza- sowe przywileje szlacheckie i rozszerzał ich zakres. Szlachta zwolniona została np. z obowiązku brania udziału w wyprawach wojennych poza granice Czech i Moraw, podatki zaś płacić miała jedynie z okazji koro- nacji. Serię wielkich, ogólnopaństwowych przywilejów szlacheckich w Polsce otwiera Ludwik Węgierski, zapewniając w ten sposób - aktami w Budzie w 1355 r. czy w Koszycach w 1374 r. - tron polski sobie i swoim gg Państwa i prawa córkom. Ale zwolnienie szlachty polskiej od podatków - poza dwoma groszami z łanu chłopskiego - było w pełni logiczną i powszechną kon- sekweneją rozwoju szlacheckich przywilejów. Owe uw,olnienia oa podat- ków w spo.sób szezególny zmuszały wszędzie władców do szukania dróg porozumienia ze szlachtą i jej reprezentantami wtedy, gdy konieczności .państwowe wymagały - zdaniem władcy - dodatkowego wysiłku skar- bowo-wojennego. Wchodzimy tu już z naszym zagadnieniem przywile- jów szlacheckich w samo sedno problemu państwowego lustroju i społecz- nej reprezentacji, który obszernie omawiany jest w innych miejscach obecnej pracy. Prawa rycersko-szlacheckie dawały szezególnie uprzywilejowaną po- zycję w śpołeczeństwie, nic też dziwnego, że zarówno iednostki, jak i całe, duże warstwy społeczne ludzi wolnych dążyły do ich uzyskania, tak drogą legalną jak i, w pojedynezych przypadkach, niejako tylnymi drzw,iami, tyrn czy innym sposobem. Polska ze swą liczną i prawnie cał- kiem jednolitą warstwą szlachecką stanowiła wręcz wyjątek w całej skali europejskiej, rzecz zaważyła też w sposób szezególny na całej historii kraju w ciągu długich stuleci. Z krajów naszej części Europy stosunki węgierskie najbardziej przypominały pod tym względem polskie, na Za- chodzie liczebnością szlachty, bliską być może w niektórych rejonach polskiej, wyróżniała się zwłaszeza Hiszpania. I w Polsce, i na Węgrzech; i w Czechach wśród cech charakterystyez- nych dla szlachty nie zaznacza się silnie system wasalno-senioralnv, t.:ak znamienny dla rycerstwa zachodnioeuropejskiego we weześniejszym okresie; teraz, w XIV-XV stuleciu, i na Zachodzie przechodził on po- ważny kryzys. W naszej grupie krajów mamy z tym systemem do czynie- nia przede wszystkim ra samych szezytach społecznej hierarchii, np. wśród książąt śląskich składających hołd królowi czeskiemu czy mazo- wieckich - polskiemu. Podobnie i bardzo rozwinięty na Zachodzie ko- deks postępowania rycerskiego w walce czy na dworze znajdował u nas odbicie w wyższych, można powiedzieć elitarnych kręgach rycerskich, głównie wśród najbogatszych panów-rycerzy, mających możność dłuższe- go przebywania na dworach królewskich i nabywania tam kultury ry- cerskiej. Wśród tych dworów szezególne znaczenie miały rezydeneje nowych dy- nastii przybyłych z Zachodu: dwór królewsko-cesarski Luksemburgów oraz dwór andegaweński, spokrewniony wszak tak blisko z domem fran- cuskim i neapolitańskim. Tu próbowano nawet, jak na wielu dworach zachodnich XlV-XV stulecia, organizować elitę rycerską w ramy ry- cerskich zakonów, oddanych - takie były głębsze inteneje władców- w sposób szezególnie wierny dynastii. Jeden z pierwszych w Europie za- konów, rycerskich powstał właśnie na węgierskim dworze Karola Ro- Społeczexistwwa stanowe: mieszezanie i chłopi 89 berta w 1318 r. jako Braterskie Towarzystwo Rycerzy św. Jerzego. Po- dobne próby miały miejsce i później: np. Zygmunt Luksenzburski tworzy Zakon Smoka, a Maciej Korwin w 1472 r. - Zakon na pamiątkę straszli- wych tortur Pana naszego Jezusa Chrystusa, w którym szezególne zna- czenie miała idea walki z Turkami. Osobne niejako miejsce pod tym względem zajmował w XIV w. malborski dwór wielkiego mistrza Krzy- żaków, ściągający licznych rycerzy zachodnich pod cieszącym się dużą popularnością hasłem krucjaty przeciwko litewskim poganom. Mimo wszystkich różnic między polskim panem-rycerzem Zawisz2, Czarnym z Garbowa, bywałym na wielu najprzedniejszych dworach europejskich, a szaraczkowym szlachcicem mazowieckinz, co ledwo zdo- bywał się na jakie takie uzbrojenie, by stanąć na wezwanie królewskie, ludzie prawa rycerskiego, szlachta, w swych środowiskach i ckolicach, w których żyli, w coraz większym stopniu zaznaczali na każdym kroku swą odrębność strojem, obyczajem, trybem życia. Starali się na różne sposoby podnosić swój prestiż w oczach własnych i w oczach ludzi in- nych stanów, rozwijających się przecież - dobrze to pamiętamy- wcale intensywnie w owym XIV-XV stuleciu. Jak istotnie wielki był to prestiż i jaką wartość w oczach ludzi miały szlacheckie przywileje, świadezy najlepiej parcie ze strony różnych grup i jednostek do uzyska- nia tych praw i wejścia do stanu szlacheckiego; wydaje się, że był to niejako szezyt marzeń najbogatszych nawet mieszezan, fortuną co naj- mniej równających się możnym, a na wsi np. bogatych sołtysów, sta- nowiących coś w rodzaju chłopskiej arystokracji. 3. SPOŁECZEŃSTWA STANOWE: MIESZCZANIE I CHŁOPI Podstawową masę ludności w każzdym kraju stanowiła jednak, rzecz jasna, nie szlachta czy duchowieństwo, ale chłopi i mieszezanie, ów "trzeci stan" pracujący, o którym wiele zasadniczych rzeczy powiedziane już zostało w poprzednim rozdziale. W'Vraz z rozpowszechnianiem się w ciągu XIII, ale w niektórych zwłasz- cza okolicach także XIV i XV stulecia zasad kolonizacji na tzw. prawie niemieckim następowało w pewnym stopniu ujednolicenie stosunków prawnych, w ramach których "siedzieli" mieszkańcy poszezególnych miast czy wsi. W każdej miejscowości trzeba było inadywidualnie uzyskać prawo dla siebie i swojej rodziny; by stać się obywatelem, pełnopraw- nym członkiem danej wspólnoty. Dłuższy, roczny pobyt w mieście stwa- rzał w zasadzie podstawę do uzyskania w nim praw miejskich, mówiono też dlatego powszechnie, iż "powietrze miejskie czyni człowieka wol- nym". Wejście do wspólnoty posiadającej określone, pisane prawa da- 90 Państwa i prawa wvało ówezesnemu człowiekowi ważne poczucie bezpieczeństwa i stabili- zacji życiowej, tym bardziej że nabyte prawa automatycznie przechodziły na całe potomstwo. Pamiętać trzeba, że prawo niemieckie nie stanowiło jakiegoś jednego, wspólnego kodeksu, ale oznaczało praktycznie cały zespół praw i zwyczajów obowiązujących tylko w danej miejscowości, danym mieście, wsi czy kluczu wsi w obrębie wiellkiej własności. Do przejętych w początkach wzorów, zwykle bezpośrednio czy pośrednio branych z miejsc sławnych ze swego prawa, jak np. z Magdeburga, do- chodziły następnie uchwały własnych sądów, rady prawvne nadsyłane z macierzystego miasta, czyli tzw. ortyle, takie czy inne decyzje panów- -wvłaścicieli, oczywiście także cały kompleks starych i nowych praw-sta- tutów oraz zwyczajów funkejonujących w danym kraju, dzielnicy, re- j onie. Zależności i różnorodne zobowiązania ludzi nowego prawa łączyli oni z wolnością osobistą oraz z pewnym - w praktyce bardzo, zdaje się, różnym - stopniem samorządu. Na wsi podstawę tego samorządu sta- nowiło zgromadzenie kmieci, pełnoprawnych obywateli wiejskiej wspól- noty, regulujące w pierwszym rzędzie cały tok gospodarki trójpolowej i eksploatacji wspólnych gruntów. Ze słowem kmieć, szeroko rozpowszech- nionym w językach słowiańskich, łączył sie wcale duży prestiż społecz- ny; był to wręcz słowiański odpowiednik zachodnioeuropejskiego wasala, lennika. W Bogurodzicy Adam określony jest wszak jako "Boży kmieć, siedzący u Bogu w wiecu", a więc radzący czy sądzący w gronie rów- nych sobie ludzi. Każda wieś lokowana na prawie niemieekim stanowiła zarazem okręg sądowy, w którym sąd pierwszej iństaneji stanowił sołtys wsi wraz z ławnikami wybranymi spośród kmieci; następną instaneję stanowił już sąd pana wsi, niekiedy zresztą rezerwującego od razu dla siebie sprawy najpoważniejsze. Stanowisko sołtysa-wójta, potomka za- sadźcy, właściwego organizatora całego procesu lokacji, było pod każdym względem bardzo poważne, nieraz stanowił on wprost konkurenta dla pana wsi. Często też ofensywna polityka szlachty szukającej w XV w. wzmocnienia swej pozycji kierowała się w pierwszym rzędzie przeciwko sołtysom, przybierając np. forznę wykupywania sołectw i przejmowania ich ziemi; funkeję sołtysa mogła wtedy objąć osoba mianowana przez pana, o wiele bardziej od niego zależna aniżeli "prawdziwy" sołtys polo- kacyjny. O atrakcyjności i obopólnej korzyści, i dla panów, i dla chłopów, wiej- skiego samorządu świadezy najlepiej przyswajanie sobie pewnych przy- najmniej jego form przez ludność i panów, przestrzegających weześniej bardzo różnych praw miejscowych. Dobrym tego przykładem może być chociażby tzw. kolonizacja wołoska w Karpatach, w początkach etnicz- nie istotnie wołoska, później jednak, w każdym razie od XIV w., obej- Społeczeństwa stanowe: mieszezanie i chłopi mująca, w miarę posuwania się na zachód po obu stronach Karpat, także górali ruskich, polskich czy słowackich. I tu zaczyna ta hodowlana, pa- sterska kolonizacja tworzyć wsie samorządowe, podobne do tych, które przestrzegały prawa niemieckiego; w części wschodniej funkeje zbliżone do sołtysów spełniali tzw. kniaziowie, bardziej na zachód używano także nazwy sołtys. Mimo zawsze możliwych arbitralnych rozstrzygnięć czy gwałtów ze strony pana i jego urzędników, częstszych - jak się wydaje - w w. XV niż weześniej, nie można w żaden sposób lekceważyć w zajmującej nas epoce siły wiejskiego samorządu. Silna nierzadko pozycja ekonomiczna kmieci i ich solidarność w obronie jasno określonych praw stanowiła tu ważki czynnik całej sytuacji. Kmiecie i ich rodziny stanowili na ogół znakomitą większość mieszkańców lokowanych wsi, niewielu tam jeszeze było ludzi bezrolnych czy małorolnych. To także, rzecz oczywista, ułat- wiało integrację wiejskiej wspólnoty. Szlachta musiała sobie weześniej wywalezyć wyjątkowo mocną pozycję w państwie, by dopiero zyskaw- szy ją, przejść na przełomie XV i XVI stulecia do poważniejszego ogra- niczania kmiecych wolności. Ludność miast i miasteczek była niewątpliwie dużo bardziej, i to pod wieloma względami, zróżnicowana niż społeczności wiejskie. Nie wszyscy mieszkańcy posiadali w pełni prawa miejskie, z biegiem czasu rosły raczej czynione przez władze miast trudności z uzyskaniem pełnego oby- wvatelstwa i rosła liczba biedoty, ludzi marginesu, ściąganych jednak przez możliwości, jakie dawało miasto. Prawo miejskie obowiązywało mimo to wszystkich mieszkańców i problemy rodziły się tylko, i to nierzadko, wv wypadku duchowieństwa czy szlachty, przebywających w mieście, ale trzymających się swoich praw. Wiele istotnych spraw załatwiano w miastach w obrębie małych samorządowych grup korporacyjnych, jak cechy rzemieślzzicze, powoływane dla organizacji daleko posuniętego współdziałania na różnych polach w obrębie określonego zawodu. Naj- wviększe miasta liczyły po kilkadziesiąt takich cechów, z których każdy iniał swoją kaplicę, gospodę, zbrojownię oraz przydzielony do obrony odcinek murów miejskich czy bramę. Niezależnie od nieuniknionych nzapięć wewnątrzcechowych, np. między mistrzami a czeladnikami, cechy umiały niekiedy z wielką solidarnością występować na zewnątrz dla obrony swych interesów czy też zaakcentowania jakże istotnego prestiżu korporacji. Szezególnie mocną pozycję w miastach zajmującej nas części Europy zdobyli jednak kupcy, oni też często przechwytywali w swe ręce rządy nad miastem, nie bez oporów zresztą, nawet czynnych, ze strony ogółu obywateli. Instytucjonalnym wvyrazem samorządu miast stały się przede wszyst- kim rady miejskie, nabierające stopniowo znaczenia, zajmujące niejako g2 Państwa i prawa miejsce dawnych, potężnych wójtów doby XIII-wiecznych lokacji. Rady nierzadko po prostu wykupywały wójtostwa. W zasadzie były one odpo- wiedzialne przed ogólnym zgromadzeniem ludzi posiadających miejskie obywatelstwo czy nawet wybierane przez nie. W praktyce jednak funk- cjonowanie tych ogólnych zgromadzeń bardzo często bądź było mało .efektywne, ograniczone, bądź wręcz zawieszone. Ni.erzadko rady opano- wane były przez najbardziej wpływowe rodziny kupieckie, patrycjat; odnawiały się one wtedy np. drogą kooptacji i wyznaczania przez ustę- pujących radnych nowych członków. Zasada kontroli władz miejskich przez ogół obywateli tkwiła jednak bardzo silnie w św,iadćmości ogółu i prowadziła nieraz, wśród sporów i walk, do szukania rozw,iązań kom- promisowych, np. do przyjmowania wx skład dotychczasowej rady przed- stawicieli szerszych kół ludności, powoływania nowych rad, komisji kon- trolnych itd. Czasem ogół obywateli, tzw. pospólstwo, reprezentowvali wobec władz starsi cechowi. Istotną rolę, zwłaszcza w miasteczkach małych i słabych, grał przy doborze władz pan miasta czy jego rcprezen- tant. Do samorządu miejskiego należało oczywiście własne sądow-nictwo, przynajmniej w pierwszych instancjach;,często właśnie rada powoływała wójta sądowego z ławnikami do wykonywania tych zadań. Stopień autonomii miejskiej był w praktyce bardzo różny. Niewiele miast w naszej części Europy osiągnęło np. tak niezależną pozycję, jak Gdańsk po wojnie trzynastoletniej w Prusach Królewskielz i całej Polsce; był to przy tym sukces trwały i związany na wieki z uderzającą wier- nością patrycjatu gdańskiego dla króla polskiego. Zresztą i ogół miast w ramach autonomii Prus Królewskich miał pozycję o wwiele silniejszą aniżeli miasta innych dzielnic państwa pol,ko-litewskiego. MIiasta czeskie utrzymały swe wielkie przywileje i wolności w szczególności wobec za- órożenia ze strony panów-szlachty na przełomie XV i XVI w. tylko dzięki jednolitemu wystąpieniu razem, co było raczej rzeczą wyjątkową. Regułę stanowiły indywidualne wystąpienia w obronie w,łasnych tylko praw jednego miasta, przy czym nieraz wręcz chętnie widziano pozba- wianie innych, konkurencyjnych miast ich praw i przyw,ilejów. Duży zakres swobody miały miasta wybrzeża dalmatyńskiego, szczególnie wiele korzystające z doświadczeń i wielkiego dorobku municypalnego miast włoskich; miały one zresztą za sobą bogatą tradycję własną, sięgającą swymi korzeniami niekiedy i epoki starożytnej. Mieszczanin miał silne poczucie przynależności nie tyle, jak duchowny czy szlachcic, do swego stanu mieszczańskiego, ile do konkretnego miasta. Mimo znacznych niekiedy zróżnicowań w obrębie iednej społeczności miejskiej, od potężnych patrycjuszy wchodzących w alianse i rodzinne parantele z książętami i magnatami aż po biedotę i wszelkiego rodzaju margines społeczny, społeczność ta nieraz umiała się zdobyć na solidar- Korona Krblestwa. Krbl a stany 93 ny wysiłek i wspólną walkę w interesie własnego miasta. Olbrzymi wy- siłek budowy murów, ratusza, kościoła parafialnego, a często i kościoła zakonów żebrzących znajdował z reguły poparcie ogółu ludności nie tylko ze względu na bezpośredni pożytek, ale także z powodów prestiżowych. Wszystko bowiem, co podnosiło prestiż miasta, miało zarazem istotne znaczenie dla prestiżu i pozycji każdego jego mieszkańca i obywatela w szerszej skali społecznej; czasem była to skala dzielnicowa czy krajowa, czasem - dla największych miast - międzynarodowa. Prawa miejskie; formułowane w kręgu chrześcijańskiej cywilizacji za- chodnioeuropejskiego średniowiecza, przeznaczone były wxyraźnie tylko dla chrześcijan katolików. Dla innych grup wyznaniowych trzeba więc było tworzyć specjalne prawa. W obrębie zajmującej nas grupy krajów wchodzili tu w grę przede wszystkim Żydzi, których liczba rosła stop- niowo w miastach przez cały czas. Wiele przywilejów, wydanych w po- łowie XIII w. w Czechach, na Węgrzech, w Polsce, także w Austrii, stwo- rzyło podstawy prawne autonomii ludności żydowskiej w miastach. Żydzi, chętnie widziani przez władców, byli ludźmi książęcymi czy kró- lewskimi, ale rządzili się własnymi prawami, zachowywali swobodę wy- znania i daleko posunięty samorząd wokół własnych świątyń - synagog. Mieli szerokie uprawnienia do prowadzenia handlu, łącznie z lichwą, za- kazaną chrześcijanom. W pewnym sensie można o nich mówić jako o osobnym stanie miejskim. Z oporami, niechętnie i nigdy w pełni wpro- wadzano w zajmujących nas krajach restrykcje prawa ogólnokościelne- go wobec Żydów. Rosła jednak powoli niechęć mieszczaństwa w stosunku zwłaszcza do ich konkurencji bankierskiej, lichwiarskiej, zarazem zaś za- puszczał powoli korzenie kościelny antysemityzm, coraz to silniejszy na Zachodzie. Tumulty antyżydowskie, nawet krwawe, wybuchające co pe- wien czas, zwłaszcza od schyłku XIV w., w wielkich miastach, jak Praga, Kraków czy V Vrocław, nie zmieniły jednak w sposób zasadniczy, na razie przynajmniej, prawnych warunków egzystencji Żydów, nie pozbawiły ich królewskich protekcji i autonomii. 4. KORONA KRbLESTWA. KRbL A STANY Gruntowne, fundamentalne przeobrażenia społeczeństw musiały oczy- wiście odbić się na całej organizacji i funkcjonowaniu państw, na pojmo- waniu ich roli społecznej. Kształtują się nowe formy życia państwowego, które określamy często ogólnym mianem monarchii stanowej. Przy nie- rzadko bardzo szerokim samorządzie stanowym czy regionalnym, przy poszanowaniu ogromnego zróżnicowania praw i obyczajów monarchowie zachowują cały kompleks niesłychanie istotnych uprawnień i odgrywa- ją, rzecz oczywista, pierwszoplanową rolę w całokształcie zachodzących przemian. Rola ta ulega zresztą zmianom zależnie od całego szeregu czyn- ników, gry sił, układu stosunków krajowych i międzynarodowych, świa- domości społecznej, osobowości władców. Na działanie sił prowadzących . do zmniejszenia znaczenia państwa odpowiadały inne siły, państwo wzmacniające. W sferze świadomości istotne znaczenie miało podnoszenie na różny sposób publicznego charakteru władzy królewskiej i państwa. Rozwijająca się znajomość prawa, zwłaszcza prawa rzymskiego, była tu istotnym czynnikiem. Wszędzie rosła od XIII-XIV stulecia rola praw- ników, czy to w bezpośrednim otoczeniu władców, czy to w rozbudowy- wanej powoli administracji państwowej. Prawnicy formułowali prawa królewskie, iura maiestatis, regalia, czasem nawet wyprzedzając istnie- jącą sytuację w podkreślaniu jakby na wyrost prerogatyw władzy. Korona, główny symbol władzy królewskiej, staje się w wielu kra- jach europejskich od XIV zwłaszcza wieku bardziej symbolem królestwa, państwa; odrywa się więc jak gdyby od wyłącznego związku z osobą króla. Rzecz znamienna, nie dzieje się tak wszędzie. We Francji Ko- rona długo oznaczać będzie przede wszystkim królewską domenę, czyli własność, wokół której formuje się Królestwo Francuskie, a także całość królewskich dochodów. Tymczasem w Anglii, gdzie wcześniej rozwinął się parlamentaryzm, a także na Węgrzech, w Czechach, w Polsce, już od XII w. istnieją ślady wiązania korony z królestwem. Dla pierwszego hi- storyka Polaka, Mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, piszącego swe dzieje książąt polskich u schyłku XII stulecia, pań;two jest już w wiel- kiej mierze "rzeczą pospolitą" z władzą ograniczoną prawami; ich nie- przestrzeganie daje poddanym wręcz prawo do zmiany władcy. Na Wę- grzech równolegle niejako do potwierdzania w XIII w. na dużą skalę przy- wilejówv szlacheckich ustala się określenie "święta Korona" jako symbol państwa; blasku świętości dodaje jej oczywiście osoba pierwszego króla, teraz też religijnego patrona kraju, św. Stefana. Odnowiona w XIV w. monarchia polska, a także monarchia czeska Luksemburgów określane są jednoznacznie jako Korona Królestwa Polskiego, bądź też Czeskiegc; za Karola IV mówi się np.: "Królestwo Czeskie czyli Korona tego Króle- stwa". W zasadzie pojęcie monarchii jako korony nie wyszło poza krąg cywilizacyjny zachodnioeuropejski, nie przyjęto go w kręgu bizantyjskim; pojawia się tam ono tylko sporadycznie, np. w Serbii za Stefana Duszana. Państwo - Korona Królestwa - u schyłku średniowiecza akcentuje coraz silniej swą niezależność i suwerenność w myśl zasady sformuło- wanej przez prawników w drugiej połowie XIII w.: król jest cesarzem w swoim królestwie ("rex in regno suo est imperator"). Cesarstwo czy papiestwo tracą stopniowo swe znaczenie jako ośrodki pretendujące do uniwersalnej władzy w obrębie całego chrześcijaństwa, choć nie można nie doceniać tak ich niezwykle ważnej pozycji, jak i ogromnego prestiżu międzynarodowego. Dla Czech przynależność do Cesarstwa, mimo wyjątkowo wręcz dużej autonomii uzyskanej przez Królestwo już od przełomu XII i XIII stule- cia, posiada tym większe znaczenie, że przecież od połowy XIV w. przez kilkadziesiąt lat królowie czescy z dynastii Luksemburgów są zarazen2 cesarzami. Pierwszy z nich, Karol IV, jest jednak przede wszystkim kró- lem czeskim, niezwykle dbałym o swoje Czechy, swoją Pragę, o tradycję i kontynuację miejscowej dynastii Przemyślidów. Złota Bulla Karola z 1356 r. przypieczętowuje niejako ewolucję Cesarstwa, przekazując ksią- żętom-elektorom prawie wszystkie regalia, uprawnienia monarsze; umac- nia to bardzo państwa terytorialne w Niemczech, a także i same Czechy jako odrębne królestwo. Polska w pierwszej połowie XIV w. ma wyraźny interes w podkreślaniu swej starej zależności formalnoprawnej od pa- piestwa, co umacnia kruchą monarchię Łokietka i pierwszych lat Kazi- mierza, a zarazem pozwala lepiej podtrzymywać pretensje do Śląska i Pomorza; później jednak formuła ta ulega zapomnieniu. Państwo Za- konu Niemieckiego znajduje się poza Cesarstwem, wielcy mistrzowie umieją jednak we własnym interesie państwowym dobrze wykorzysty- wać przy różnych okazjach protekcję tak cesarską, jak i papieską; bar- dzo też dbają Krzyżacy o stałą reprezentację na dworze cesarskim czy papieskim, zdolną do możliwie skutecznego działania w myśl aktualnych potrzeb Zakonu. Z perspektywy papiestwa tak w XIV-wiecznym Awinionie, jak i po 1378 r. w Rzymie - wszystkie kraje naszego rejonu uznały papieża rzymskiego! = państwa Europy środkowo-wschodniej dowodnie nabie- rają znacznie większego niż dawniej znaczenia, liczą się dużo bardziej chociażby w stale ponawianych, przeważnie pozostających zresztą na pa- pierze, planach krucjat i wypraw przeciwko Turkom. Cesarstwo zaś właś- nie od XIV w. poniekąd zadomawia się trwale właśnie w naszej części kontynentu, przechodząc w ręce Luksemburgów, później zaś Habsbur- gów, przez Austrię najmocniej wplątanych w cały kompleks spraw naj- bardziej żywotnych dla Węgier, Czech, w nieco mniejszym stopniu także dla Polski. Cesarz-król staje się dla naszych władców sąsiadem, partne- rem, wrogiem bądź przyjacielem w codziennych niejako stosunkach mię- dzynarodowych, staje się jakby jednym z nich. Kazimierz Wielki odwie- dzać będzie np. Karola IV w Pradze czy przyjmować go w Krakowie, ba, cesarz będzie nawet szukał żony wśród krewnych polskiego króla. W sto lat później małżeństwo króla polskiego Kazimierza Jagiellończyka z Elż- bietą, "matką królów", z cesarskiego rodu Habsburgów stanowić będzie nie lada atut w dynastycznej polityce królewskiej. Ta bliskość Cesarstwa zdaje się jednak prowadzić nie tylko Węgry i Polskę, ale także Czechy gg Państwa i prawa do tym silniejszego akcentowania własnej suwerenności. Ciekawe, że właśnie te trzy państwa znalazły się vw. gronie pierwszych państw euro- pejskich, których władcy przejęli symbole pełnei niezależności, wcześniej zarezerwowane tylko dla cesarzy. Była to korona tzw. zamknięta, roz- budowana bardziej od zwykłej, oraz jabłko - kula z krzyżem trzymana w ręku; już w XIII w. występuje ono na Węgrzech i w Czeehach, w XIV - w odnowionym Królestwie Polskim. Suwerenny monarcha był jednak w powszechnym odczuciu ludzi póź- nego średniowiecza ograniczony, i to nie tylko przez różne, zewnętrzne i wewnętrzne, siły zdolne mu się przeciwstawić. Zapewnienie pokoju, cel i wręcz ideologiczna racja egzystencji rycerstwa, było też w ogólnej świadomości, wzmacnianej refleksją naukową i kościelnyrri nauczaniem, fundamentalnym zadaniem każdego państwa i króla. Pokój zaś zakładał sprawiedliwość, trzymanie się prawa. Cytowano tu, i to nie tylko w kręgach elit, znane powiedzenie św. Augustyna, wielkiego autorytetu tych czasów: "Jeżeli wykluczy się sprawiedliwość, czym staną się kró- lestwa, jeśli nie wielkimi iaskiniami zbójców?" Stąd też prawo znalazło się w centrum myśli politycznej epoki, jemu poświęcały się coraz licz- niejsze od XII-XIII w. rzesze studiujących na wydziałach prawvnych uniwersytetów, którzy obejmowali potem rezerwowane dla nich szczegól- nie odpowiedzialne funkcje w państwie i w Kościele. Rozróżniano trzy rodzaje praw: prawo boskie wieczne, prawo natural- ne i prawo ludzkie, czyli pozytywne. 1'rawo wieczne mówiło o zasad- niczych cechach wszelkiego typu bytów, co uniwersytecki humor śred- niowiecznego Oxfordu ilustrował przykładem: Rzeczą przeciwną temu prawu będzie oczekiwanie, że krowa da nam nie mleko, ale whisky. Prawo naturalne obeimowało zespół twierdzeń i przykazań dotyczących stosunków międzyludzkich, w rodzaju np.: Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło. W stosunku do niezmiennego prawa boskiego i praw natury prawo i zwyczaje ludzkie, regulująee życie społeczności, ulegały prze- kształceniom i powinny być - jak uważano - stale poprawiane i dosko- nalone. Obowiązkiem króla było dbanie o calokształt praw w kraju, zawsze jednak trzeba też było pamiętać - podkreślała to myśl polityczno-prawv- na na każdym kroku - o zasadzie podporządkowania wszelkich norm prawa pozytywnego prawu boskiemu i naturalnemu, a dalej o podsta- wowym celu wszelkiej działalności prawodawczej. Celem tym było dobro wspólne (bonum commune), wspólny interes, rzecz publiczna, czyli pospo- lita, po prostu nasza rzeczpospolita. (res publica), która dotąd przetrwała w żywej nazwie i w świadomości ludzkiej; wspomniany iuż Wincenty Kadłubek, człowiek głęboko wykształcony i przepojony ideami utrwala- jącymi się w XII w. w elitach zachodnioeuropejskich, wcześnie wpro- Koronza Królestw-a. Król a stany 97 wadza na grunt polski to tak ważne pojęcie. W praktyce określenie w danym przypadku dobra wspólnego pozostawało często sprawą dysku- syjną, tym bardziej że i wśród elit powołujących się na wielkie autory- tety z Augustynem czy Arystotelesem na czele zachodziły istotne różnice zdań nawet w szukaniu teoretycznych określeń. Odkrywany w XIII w. Arystoteles podkreślał raczej konieczność podporządkowania jednostki państwu jako dobru tak wielkiemu. że bez niego jednostka ta nie mogłaby ' żyć. Tymczasem dla Augustyna i chrześcijańskiej tradycji patrystycz- nej, silnej w średniowieczu, państwo było konsekwencją grzechu, zepsu- cia natury. W raju nie było wcale potrzebne, teraz zaś jego rolę można porównać do szpitala, który wprawdzie jest konieczny, ale w żaden sposób nie powinien ludzi przygniatać. Niezależnie od interpretacji samo podnoszenie w refleksji nad pań- stwem zagadnienia praw i dobra wspólnego, rzeczy pospolitej, miało oczywiście w szerszej perspektywie daleko idące konsekwencie. Właśnie pojęcie Korony Królestwa jeśt tu jednym z rezultatów tego sposobu myślenia, prowadzącego wszak do uwypuklenia roli wspólnoty ludzkiej, roli obywateli kraju. Król - mówiono - jest panem kraju, ale to pano- wanie - dominium - daje mu prawo nie do własności, lecz do ochra- niania poddanych (non quoad proprietatem, sed quoad protectionem). Władza królewska pochodzi od Boga, ale nie uwprost, a za pośrednictwem ludu, który staje się w ten sposób narzędziem woli boskiej (vox populi vox Dei). Znów, rzecz jasna, pod ogólnym pojęciem ludu można było ro- zumieć w praktyce bardzo różne grupy, niemniej sprawa miała ka- pitalne znaczenie dla całokształtu stosunków łączących władzę królewską z poddanymi. Jednym z obowiązków króla jest zasięganie rady poddanych z wielkim - podkreślają w swych traktatach ludzie zajmujący się tym tematem - pożytkiem dla samej sprawy i zainteresowanych stron. Panowała zgoda co do tego, że przekraczanie praw i nieuwzględnianie dobra wspólnego, czyli tyrania, dawały poddanym prawo do oporu aż po konieczność zabicia tyrana. Znany profesor paryski Gerson, wielki autorytet swoich czasów, głosił w I405 r. w swym kazaniu, iż "nie ma ofiary tak podobającej się Bogu jak krew tyrana". Inni byli bardziej ostrożni w tym nawoływaniu do zabijania, chociażby przez pamięć na przykazanie "nie zabijaj"; pamiętano też zdanie Tomasza z Akwinu ostrzegającego, iż czasem tyranobójstwo może się stać lekarstwem gor- szym od samej choroby. Przy akceptacji zasady, że lud ma prawo tak wybierać władcę, jak i go usuwać w wypadku nadużycia władzy, sprawą otwartą pozostawało najczęściej znów samo określenie tego ludu, a czasem i jasne stwierdzenie samego faktu tyranii. Monarchiom późnośrednio- wiecznej Europy brakowało jednak instytucji, które by mogły wv pPłni i - Europa s3owviańska gg Państwa i prawa legalnie, prawnie stwierdzić wystąpienie tyranii i wskazać sposoby jej usunięcia. Król - powtórzmy to raz jeszeze - w monarchiaeh stanowych póź- nośredniowiecznej Europy zachowuje w sumie bardzo moeną pozycję. Nikt właściwie nie kwestionuje samej instytucji monarszej, niezbędnej- sądzono powszechnie - w każdym nieco większym kraju. Wyobrażano sobie jeszeze niemonarchiczne rządy w skali włoskiego państwa-miasta, ale nie gdzie indziej. Powszechnie używa się wprawdzie słowa republika, rzeczpospolita, ale w sensie dobra wvspólnego, wręcz królestwa jako tego dobra. Bardziej od abstrakcyjnych formuł przemawiać musiał, i to do wszystkich, obraz królestwa jako organizmu, ciała ludzkiego, wprost ba- nalny przez stałe powtarzanie, ale zarazem noszący wv sobie bardzo waż- kie i precyzyjne treści polityczne. Oczywista była niezbędność, a zara- zem nierówność poszezególnych ezłonków tego ciała, odpowiadająca hie- rarchicznemu społeczeństwu, starającemu się z góry określić nmiejsce i funkeje każdego stanu i każdej wspólnoty w społeczeństwie jako ca- łości. Oczywista także była w tym obrazie konieczność jednej głowy, kie- rującej ciałem, a więc - sądzono wówezas - tylko króla; do dzisiaj po- zostało w użyciu od tamtych czasów określenie: głowa państwa, od daw- na zresztą wcale niekoniecznie utożsamiane z osobą władcy. Porównanie z ciałem narzucało także myśl o wewnętrznej spoistości królestwa i mogło prowadzić aż do nadawania jego jedności charakteru mistycznego; było przecież takie królestwo, jak i ciało, czymś dużo większym od prostej sumy składających się nań czynników. W królewskim autorytecie i prestiżu tkwił też tradycyjnie ogromny ładunek czci religijnej wobec pomazańca z bożej łaski, namaszczonego przecież przez pierwszych biskupów królestwa w uroczystym akci:e ko- ronacyjnym, niezbędnym przy obejmowaniu tronu przez każdego władcę; w Polsce np. akt koronacji, a nie elekeji czy też, jak we Franeji, zgon poprzednika, stanowił właściwy moment objęcia władzy. Z samą korona jako materialnym przedmiotem łączyła się atmosfera świętości, jak to ujmuje w Polsce XV-wieczne Rozmyślanże przemyskże: "korona złota na głowie jego wyobrażona znamieniem świętości". Wyjątkowy też był na Węgrzech prestiż korony św. Stefana, w Czechach - św. Wacława. Polska nie miała świętego króla. poprzednika aktualnych władców, pewnie też dlatego korona uznana najpóźniej w początkach XVI w. za należącą do Bolesława Chrobrego nie równała się mimo wszystko znaczeniem z obie- ma koronami południowych sąsiadów. Na Węgrzech rodzaj szezególnej mistyki otaczającej koronę św. Stefana sprawił, źe nie uznawano właści- wie ważności ukoronowania inną koroną. Karol Robert Andegaweński koronowany był prowizorycznie w 1301 r., uroczyście w 1308, ale dopiero w 1310 r. trzecia z rzędu koronacja właśnie koroną św. Stefana przyniosła Koronza Królestw,a. Król a stany 99 mu ogólne uznanie. Później Zygmunt Luksemburski mógł na dobre ośiąść na tronie węgierskim dopiero po kilkunastu latach od objęcia wła- dzy, gdy mógł użyć do koronacji w 1403 r. sświętej korony. Przeciw Władysławowi Warneńezykowi Habsburgowie szerzyli od 1440 r. wieści, że nie był. koronowany prawdziwą koroną. Maciej Korwin, wybrany kró- lem w 1458 r., nie doceniał w początkach wagi tej korony, ale opinia kraju zmusiła go do dużego wysiłku dla jej odzyskania i uroczystej ko- ronacji w 1463 r. Sakralność korony i władzy królewskiej niekiedy nawet, jak we Fran- eji czy Anglii, łączyła się z wiarą w moc cudotwórezą króla, zwłaszeza w leczeniu skrofułów, czyli gruźlicy węzłów chłonnych. Oblegały też królów tłumy chorych, błagając o dotknięcie i uzdrowienie. W naszej części Europy nie ma wyraźnych śladów tego rodzaju wiary, stanowiąeej raezej relikt dawnej, karolińskiej, wybitnie sakralnej koncepeji mo- narchii. Od czasów wielkich reform XI-wiecznych Kościół pogregoriański zdołał poważnie przyczynić się do desakralizacji władzy monarszej, mo- narchie stabilizujące się na dobre w późniejszych czasach, jak właśnie w wypadku zajmującyeh nas krajów, nosiły też na sobie silniejsze piętno nowych czasów. Toteż Zygmunt Stary, sam przecież król, prosić musiał króla francuskiego Franciszka I, by uleczył biskupa żmudzkiego Mikołaja Radziwiłła. Choć stopień sakralności monarchii mógł być różny w kręgu chrześcijaństwa zachodniego, to jednak wszędzie był on wysoki i dobrze widoczny. O ile prawa boskie i ich konsekweneje ograniczały królewską samowolę, to z drugiej strony właśnie powszeehna wiara chrześcijańska i uznane szezególne w niej miejsce króla stanowiły w rzeczywistośei jeden z fundamentów instytucji monarszej. Na prestiż królewski składało się wiele ćzynników, różne grupy ludzi łączyły zresztą z idealnym wizerunkiem władcy różne nadzieje i inaczej rozkładały w nim akcenty. Krew, królewskie pochodzenie, była prawie że koniecznym elementem tego ideału. Za najlepszą sytuację uważano dziedziczne rządy starej, rodzimej dynastii "panów naturalnych" kraju, jak Piastów w Polsce, Przemyślidów w Czechach czy Arpadów na Węg- rzeeh. Wygaśnięcie dynastii stawało się dla kraju prawdziwym wstrzą- sem; tak było też w naszej grupie państw w XIV w., gdy skońezyły się rodzime dynastie. Na bliższą i nieco dalszą metę fakt ten niezmiernie ułatwił zwycięstwo zasadzie elekeji króla, łącznie ze spektakularnym od- rzuceniem władzy Luksemburgów w Pradze po ponad stuletnich rządach ezy też z wyborem na króla szlachcica czeskiego lub też pana węgier- skiego - bez powoływania się na krew królewską, która w ich żyłach nie płynęła, ale ze względu na osobiste wartości kandydatów i związane z nimi nadzieje. Te osobiste wartości stanowiły zresztą zawsze ważny składnik idealnego modelu dobrego króla. Kościół przypominał szezegól- 100 Państw-a i praw1-a nie konieczność wzorowego życia chrześcijańskiego i sprawiedliwości w postępowaniu; w oczach np. Jana Długosza za grzechy króla płacił cały kraj, rodziły się z nich różne nieszezęścia i katastrofy publiczne. Dla ry- cerstwa ważne były cechy wojenne i wodzowskie króla, zawsze stającego przecież na czele sił zbrojnych swego kraju. Wszędzie coraz ważniejszą sprawą staje się u schyłku średniowiećza przedstawianie króla ogółowi ludności w możliwie najkorzystniejszym dla niego świetle i w możliwie wielkim splendorze królewskiego ma- jestatu, w pełnej gali, zdolnego naprawdę wywierać trwałe i głębokie wrażenie. Propaganda w tej dziedzinie, rozbudowane ceremoniały uro- czystości, wjazdy królewskie do miast, zaślubiny, pogrzeby, stają się waż- nymi elementami królewskiej polityki umacniania swego prestiżu i władzy. Konsekweneją potraktowania Korony Królestwa jako wspólnego, pub- licznego dobra obywateli kraju była jednak konieczność szukania roz- wi'.ązań, które by zachowały ż jednej strony ów pre:,tiż i władzę króla, z drugiej zaś - zapewniły jakiś udział w tej władzy królewskich podda- nych i ich reprezentantów. Poszukiwania praktycznych kompromisów w tym zakresie stanowią jeden ze śzezególnie ważnych rozdziałów historii państw i społeczeństw XIV-XV w. w całym kręgu zachodnioeuropej- skim, nie wyłączająe, rzecz oczywista, grupy państw środkowo-wschod- niej Europy należących do tego kręgu. Bardzo różnorodne mogły być podstawy nasilających się zewsząd ten- deneji do współrządzenia. W zachodnioeuropejskim ustroju senioralno- -wasalnym tkwiła bardzo głęboko zasada zwoływania przez seniora na każdym szezeblu, z królem włącznie, swych wasali na narady przy podej- mowaniu ważnych decyzji. W tradycji słowiańskiej mocno zaznaczała się tradycja wieców, zgromadzeń ludzi wolnych, o bardzo różnym zresztą składzie i charakterze. Sama ich nazwa, od prasłowiańskiego "wietiti"- mówić, miała ten sam źródłosłów co zachodnioeuropejski parlament. W rozbudowanym społeczeństwie stanowym o tak silnie zaakcentowanej roli samorządu sprawa stawała na porządku dziennym niejako automatycz- nie w szerokiej skali państwowej. Krzyżowały się zresztą wpływy i wzory w skali całego kręgu cywilizacyjnego. Znakomitego, bo ujętego w ścisłe ramy prawne i zarazem rzeczywiście funkejonującego w tej właśnie skali pz-zykładu samorządu dostarezały instytucje kościelne, wielkie zakony wszędzie obecne, z cystersami, dominikanami i fraciszkanami na czele, synody diecezjalne i prowinejonalne, sobory powszechne. Sobory w Kon- staneji i Bazylei oraz potężny, ogólnokościelny ruch soborowy z nimi związany miały wyjątkowo duże znaczenie także w płaszezyźnie politycz- no-ustrojowej. Prawnicy, i.to zarówno kanoniści, jak i romaniści, przejęli regułę, która znalazła się w kodyfikacji Justyniana z 531 r.: to, co dotyczy wszystkich, Korona Królestw-a. Król a stany 101 powinno być przez wszystkich zaaprobowane. Stąd powszechne w refleksji polityezno-prawnej przyjęcie zasady zgody zainteresowanych na decyzje ich dotyczące. Jak jednak praktycznie taką zgodę osiągnąć? Trzeba było w tym eelu rozrrawiać nie tyle przecież ze wszystkimi członkami wcho- dzącej w grę społeczności, co najezęściej nie było po prostu możliwe, ale z ich właściwymi przedstawicielami. Średniowieczna teoria przedstawi- cielstwa znała dwie jego zasadnicze formy. Starsza, tradycyjna, to repre- zentowanie wspólnoty przez jej nie kwestionowaną głowę - a więe ojca rodziny, biskupa dla diecezji, pana dla poddanyeh. Bardzo długo w spo- łecznościach europejskich ta forma grać będzie niesłychanie ważną rolę. Powoli jednak wykształca się i współistnieje z pierwszą druga forma reprezentacji, a mianowicie wybory delegatów i udzielanie im pełno- mocnictw do podejmowania decyzji w imieniu swych społeczności. Ta właśnie druga forma stanowiła istotny punkt organizacji na różnych szezeblach zakonów żebrzących, które - jak zobaczymy - już w XIII w. zdobyły sobie szezególnie mocną pozycję w krajach katolickich Europy środkowo-wschodniej. Od XIII w. rola zgrorradzeń przedstawicielskich w życiu politycznym krajów chrześeijaństwa zachodniego rośnie zdecydowanie. Różny jest ich charakter, nazwy, skład. Wszędzie dwie przede wszystkim zasadnicze sprawy natury ogólnopaństwowej zmuszają władców w warunkach spo- łeczeństwa stanowego do konsultowania się ze stanami i ulzyskiwaria ich zgody, sprawy łączące się zresztą nierzadko: chodzi o wojnę, wyprawę wojenną, oraz podatki, skarb państwa, wymagający wzmocnienia w razie jakichkolwiek nowych obciążeń. Trzeba więe było pertraktować z wśzy- stkimi trzema stanami, duchowieństwem; szlachtą, a w wypadku stanu trzeciego z miastami, bo chłopi rzadko gdzie mogli się na takim szezeblu wypowiadać inaczej niż za pośrednictwem swych "naturalnych panów". W obradach zgromadzeń przedstawieielskich wszędzie przeważała raczej stara, tradycyjna zasada jednomyślności; w ostateczności tworzono jej fikeję, nawet za eenę przekrzyczenia mniejszości czy zmuszenia jej do milezenia. Ta ogólnoeuropejska tradycja utrzymała się, jak.wiadomo, szezególnie długo w polskiej izbie poselskiej, choć w rzeczywistości zbyt poważne od XVII w. traktowanie "liberum veto" wcale do ducha tej tradycji nie.należało. Mniejsze znaczenie miała znana w prawie rzym- skim; przejęta w Xllw. przez prawo kanoniczne, zasada większości, for- mułowana przez kanonistów jako "maior et sanior pars": strona liczniej- sza, zarazem słuszna. Oczywiście, słuśzność była często powodem kontro- wersji, dlatego już na IV soborze laterańskim przyjęto za zasadę roz- strzygającą zwykłą większoścć głosów; poszły później za tym ustawy wielu instytucji. kośeielnych, między innymi zakonów żebrzących. W zgromadzeniach przedstawicielskich najezęściej najważnie-jszy jest 102 Państwa i prawa głos szlachty, choć ta przewaga szlachecka bodaj nigdzie w Europie nie zaznacza się tak wyraźnie jak w ukształtowanych ostatecznie w XV w. izbach poselskich Polski i Węgier; stanowią one, iak już mówiliśmy, właściwie tylko stanowe przedstawicielstwo szlachty. W sprawach po- datków król osobno pertraktuje z duchowieństwem, w Polsce uchwalają- cym w takiej sytuacji tzw. dobrowolną pomoc (subsidium charitativum). W Polsce też miasta wolały raczej omawiać istotne dla siebie sprawy bezpośrednio z królem, za późno też zorientowały się w wadze swej obecno.ści w izbie; szlachta, poza wyjątkami dla kilku największych miast, nie wyraziła już wtedy zgody na pełniejszą reprezentację w niej stanu miejskiego. Przewaga szlachty, niezwykle zresztą - jak pamiętamy- licznej, zaznacza się też od XVI w. do tego stopnia, że zaczyna się ona utożsamiać z państwem; sama zresztą nazwa państwo, używana od tego czasu, pochodzi od słów pan, panowie, określających wówczas szlachtę. Polska monarchia stanowa przekształca się w rzeczpospolitą szlachecką, crhoć mimo wszystko nie można w żaden sposób nie doceniać przetrwania w niej ważnych elementów ustrojowych i wartości znamiennych dla europejskiego kraju późnośredniowiecznego o systemie stanowym. Sy- tuacja w autonomicznych Prusach Królewskich i w Czechach, z dużym udziałem miast w zgromadzeniach przedstawicielskich, przypominała bar- dziej stosunki w wielu krajach zachodnioeuropejskich. Ale i w Czechach stany panów i rycerzy osiągają przewagę na tyle wyraźną, że miasta w początkach XVI w. tylko za wysoką cenę długotrwałej walki i rzadkiej wówczas solidarności utrzymały się w ogóle w zgromadzeniu. Szerokie, abstrakcyjne założenie konieczności zgody wszystkich na uchwały ich dotyczące realizowane było w praktyce życia - jasno to widać - tylko w jakiejś ograniczonej, czasem bardzo nawet ograniczonej formie. W rzeczywistości masy ludności miast i wsi nie były bezpośred- nio pytane o opinię, a uprzywilejowane kręgi ludzi dopuszczonych do współrządów w skali państw pozostały, z różnych powodów, dosyć wąskie. Od drugiej połowy XV w. w Europie zaznacza się wyraźnie spadek zna- czenia instytucji przedstawicielskich, a jednym z licznych powodów tego złoźonego zjawiska jest także brak zainteresowania ze strony stanów dla podtrzymywania żywotności tych instytucji. Stwierdzenie to nie odnosi się jednak do Czech, Węgier czy Polski, gdzie w tym samym czasie instytucje owe wchodzą w stadium ostatecz- nej krystalizacji i pełnego rozwoju, a zarazem zostają definitywnie opa- nowane przez dynamiczną i ekspansywną warstwę szlachecką. Zresztą właśnie w XV stuleciu w tej grupie państw autentycznie oddolne aspi- racje do lepszych praw i większej wolności ogarniają chwilami rzeczy- wiście duże grupy społeczeństwa, nie cofające się nawet przed rewoltami. Taką rewoltą, przy całej wielostronności i złożoności ruchu, był przecież Struktury i funkcje państwowe w latach dwudziestych potężny w Czechach ruch husycki, w którym, jak nigdzie chyba w XV-wiecznej Europie, przemówiły także masy miast i wsi, przepojone chęcią stworzenia lepszego świata i lepszego - jak wierzono - chrześcijaństwa. Innego typu rewoltą, rewoltą przede wszy- stkim bogatych, było doskonale zorganizowane powstanie stanów pru- skich przeciwko uciskow.i ze strony państwa krzyżackiego w 1454 r.; ta rewolta przyniosła po długiej wojnie ostateczne zwycięstwo zbuntowa- nym, utrwalając stanowe wolności przynajmniej mieszczan i szlachty w Prusach zwanych odtąd Królewskimi. Ale kilkakrotnie potężne, zwłaszcza w początkach XVI w., ruchy chłopskie w Królestwie Węgierskim zdła- wione zostały siłą, nie dając bezpośrednio żadnych rezultatów. W rozdziale niniejszym mówiliśmy przede wszystkim o nowych kon- cepcjach, modelach państwa i stosunkach król - poddani. Nie można jednak nigdy zapominać, że codzienna twarda rzeczywistość z jej skompli- kowanymi napięciami na wielu płaszczyznach mogła i musiała, często daleko nawet, adbiegać od obrazu, jaki rysuje się nam na podstawie prawa i państwowo-prawnych refleksji tamtych czasów. Nie lekceważąc więc w niczym tych teoretycznych sformułowań, w sumie niezwykle przecież doniośłych i wiele znaczących na daleką metę w kulturze i ży- ciu politycznym czy prawnym zajmujących nas krajów, musimy mieć stale w pamięei i drugą, tę codzienną niejako stronę medalu. Właśnie zaś wszelkiego typu rewolty zdają się nam odsłaniać ją, na moment przy- najmniej, z całą jaskrawością. 5. STRUKTURY I FUNKCJE PAŃSTWOWE Spróbujmy teraz nieco bliżej zająć się zmianami zachodzącymi w struk- turach i szeroko pojętych funkcjach organizmów państwowych Czech, Węgier i Polski w interesujących nas stuleciach XIV i XV. Rozbudowa tych struktur i funkcji, wielki wysiłek dostosowywańia ich do nowych sytuacji i potrzeb jest, generalnie biorąc, zjawiskiem dominującym, rzu- cającym się w oczy. Proces ten nie przebiega zresztą łatwn, przeciwnie, natrafia często na potężne opory i trudności różnego rodzaju; ulega też zahamowaniu, cofa się niekiedy bardzo daleko. Wiek XIV, czasy Ande- gawenów na Węgrzech, Karola IV w Czechach czy Kazimierza Wielkiego w Polsce, przynasi w szczególności spektakularne wręcz umocnienie mo- narchii, co nie uchroni ich zresztą, zwłaszcza na Węgrzech i w Czechach, od głębokich kryzysów w stuleciu następnym. W tymże w. XV najgłębsze i najtrwalsze zmiany. zajdą oczywiście w husyckich Czechach, zaś szcze- gólnie ambitną, ale bardzo krótkotrwałą próbę wzmocnienia monarchii podejmie w ostatnich dziesięcioleciach stulecia Maciej Korwin na Wę- 104 Państwa i prawa grzech. Umiarkowana, ostrożna linia postępowania Jagiellonów zgodna była w szczególności z aspiracjami ruchu stanowego, co przyniesie tej dynastii szereg poważnych sukcesów tak w państwie polsko-litewskim, jak i w Czechach czy na Węgrzech. Trwałym dziełem mocno związanym z imieniem tej dynastii pozostanie jednak w pierwszym rzędzie państwo polsko-litewskie i jego swoista.,w,spólnota narodów", po prawie dwustu- letnich doświadczeniach mocno ugruntowana w Lublinie w 1569 r., jesz- cze pod auspicjami ostatniego Jagiellona na tronie, prawnuka Jagiełły, Zygmunta Auguśta. Trudno przecenić wielostronne znaczenie dworu królewskiego nie tylko jako ośrodka władzy w każdej monarchii, ale w znaćznym stopniu - by użyć tu przytoćzonego wyżej porównania z ciałem ludzkim - serca kraju. W wielkim środowisku dworskim znajdowali się nie tylko ludzie w ten czy inny sposób na śtałe z nim związani. Stałym elementem życia dworu były krótsze czy dłuższe pobyty ważnych osobistości z całego kraju, przyjazdy wybitnych gości zagranicznych, zjazdy o różnym cha- rakterze. Niezwykle ważnym czynnikiem rządzenia były osobiste sto- sunki. króla i grona jego najbliższych doradców z ludźmi i rodzinami naprawdę ważnymi w kraju, o decydującej pozycji formalnej czy nie- formalnej. Dwór stwarzał tu dobre okazje do spotkań wszelkiego rodzaju. Starą tradycją i ambićją pierwszych rodzin w kraju było wysyłanie sy- nów na dwór władcy, co dawało im nie tylko dośkonałą szkołę życiową, ale stanowiło niejako gwarancję przyszłej kariery. Spotykali się zresztą na dworze ludzie różnych stanów: duchowni, którzy mieli tam zawsze mocną pozycję, zajmując szereg ważnych stanowisk, możni i szlachta, także i mieszczanie, zwłaszcza z rodzin patrycjuszowskich, jakże często wspomagających władców w tarapatach finanśowych. Rozbudowa dworów monarszych w zajmującej nas grupie krajów w XIV w. jest też jednym z wyraźnych śladów umacniania się monarchii. Szczególna jeśt oczywiście pozycja dworu praskaego, od Karola IV rów- nież cesarskiego; ale i na Węgry Andegaweni wnoszą tradycje włosko- -francuskie swej starej rodziny królewskiej; łącząc je z miejscowymi tradycjami Arpadów. Dwie stare instytucje szeroko pojętego dworu mają szczególne znaczenie polityczne i ulegają dużej rozbudowie: rada królew- ska i kancelaria. Rada stanowiła organ doradczy króla. Tradycyjnie wład- cy mieli swobodę w dobieraniu swych najbliższych współpracowników, w ciągu XIV-XV w. zaznacza się jednak bardzo wyraźna tendencja do jasnego określenia listy najwyższych stanowisk w państwie, z którymi łączy się prawo do udziału w radzie - tendencja do jej sformalizowania; król jednak na ogół wszędzie zachowzuje prawo wprowadzania do rady, przynajmniej okazjonalnie, osób przez siebie wybranych. Zrozumiałą regzzłą staje się udział w niej ministrów, kilkuosobowego grona osób po- Struktury i funlkcje państwzowe 105 noszących odpowiedzialność za kluczowe resorty dworsko-państwowe, jak skarb czy kancelaria; rozróżnienie dworu i państwa, znane iuż w rozbu- dowujących się biurokracjach niektórych krajów zachodnich, w naszej części kontynentu nie znajduje jeszcze większego zastosowania. Poza tym wchodzą do rady pierwsi panowie królestwa. duchowni i świeccy, dobierani według różnych zasad. Wszędzie wchodzą do rady biskupi, oczywiście katoliccy. Na Węgrzech za Arpadów wąska rada królewska składała się tylko z panów świeckich, za Andegawenów skład ulega znacznemu rozszerzeniu, między innymi o biskupów. W radzie Karola IV zwraca uwagę spora liczba książąt piastowskich ze Śląska oraz Przemyślidów z Opawy; jest to oczywiście jeden z dobrych sposobów wiązania książąt-lenników z Kró- lestwem. W Polsce w skład rady królewskiej tworzącej się w połowie XIV w. wchodzą obok ministrów i biskupów wojewodowie i kasztelani, a więc zasadniczo pierwsi panowie dawnych księstw przekształconych w odnowionym Królestwie w województwa. Taka rada staie się rzeczy- wistym miejścem dialogu władcy z poddanymi, przynajmniej w obrębie elit politycznych pretendujących do rządzenia krajem. Dopiero gdy w ciągu XV stulecia silny ruch polityczny szerokich rzesz szlacheckich do- prowadził do utworzenia własnego przedstawicielstwa na szczeblu ogólno- krajowym, charakter elitarno-arystokratyczny rady królewskiej. uwy- puklił się z całą oczywistością. Wielka rada w pełnym śkładzie nie mogła działać ani ciągle, ani zbyt regularnie. Bieżące śprawy załatwiała przede wszystkim kancelaria, stale w owym okresie rozbudowywana; jej aktywność można poznać chociażby po ogromnym rozroście akt wszelkiego typu, przygotowywanych i wy- dawanych w zespole kancelaryjnym. Niezwykle rozwinięta w XIV w. działalność kancelarii papieskiej w Awinionie, z którą zajmujące nas pań- stwa utrzymywały codzienny niejako kontakt, stanowiła pod tym wzglę- dem niedościgły wzór. Karol IV stworzył w Pradze kancelarię zarazem cesarśką i królewską czeską na takim poziomie, iż dzisiejszy historyk widzi w niej wręcz śzczytowe osiągnięcie w tym zakresie późnośrednio- wiecznego Cesarstwa. Rola kanclerzy w polityce zagranicznej i zarządza- niu państwami miała wszędzie kluczowe znaczenie. W Polsce, gdzie po 1320 r. z trudem trzeba było tworzyć aparat ogólnopaństwowy, właśnie kierujący faktycznie kancelarią urzędnik-minister był pierwszym, który przybrał tytuł podkanclerzego króla lub dworu, później podkanclerzego Królestwa Polskiego. Po uśtaleniu się stosunków podkanclerzy dzielił kierownictwo kancelarii z kanclerzem Królestwa. W kierownictwie i skła- dzie kancelarii rola duchownych, wśród których przede wszystkim znaj- dowali się ludzie o wyższym, a przynajmniej nieco wyższym wykształ- ceniu, była szczególnie duża. Stanowiła też kancelaria znakomitą szkołę 106 Państwa i prawva służby państwowej niejako bezpośrednio pod okiem króla. Nic też dziw- nego, że z tej szkoły wychodzili nierzadko biskupi i w ogólności wyżsi duchowni. Łączyło to praktycznie szczególnie mocno Kościół i państwo, królestwo, w całość splecioną wyjątkowo silnymi więzami. Zarządzanie krajem było w gruncie rzeczy sprawą bardzo skompliko- waną w warunkach nie tylko rozbudowanych i jakże żywotnych wolności i przywilejów stanowych, ale także niezwykle silnych tendencji do auto- nomii lokalnych, regionalnych różnego stopnia. Królestwo stanowiło coś w rodzaju federacji, związku, z jednej strony grup ludzkich posiadają- cych swe własne prawa, z drugiej dzielnic czy nawet księstw-państw o daleko posuniętej samodzielności. Taką samodzielność miała np. Chor- wacja, od 1102 r. związana trwałą unią personalną z Węgrami. Każdo- razowy król węgierski przyjmował tytuł króla Chorwacji, z jego też ra- mienia pełnomocny dux, książę, czy też ban sprawował rządy w kraju. Nie miała takiej autonomii włączona w XI w. wprost do Królestwa Wę- gierskiego Słowacja. Istniały natomiast grupy ludności na określonych terenach wyłączone całkowicie z węgierskiej terytorialnej organizacji państwowej okręgów-komitatów i podporządkowane wprost z ich pra- wami i przywilejami Koronie. Taką pełną autonomię mieli Sasi siedmio- grodzcy, potomkowie niemieckich kolonistów; objęte nią były liczne i bogate miasta wraz z okolicznymi wsiami. W tymże Siedmiogrodzie istniała jednak długo odrębna organizacja o charakterze wybitnie woj- skowym tzw. Szeklerów; potomków dawnych plemion prawdopodobnie pochodzenia turko-bułgarskiego, stapniowo przekształcających się w wol- nych chłopów; podobny charakter miała autonomia Jazygów, którzy ongiś przybyli tu z Kaukazu wraz z Kumanami, osiedlili się jednak w grani- each Królestwa Węgierskiego. Pograniczny Siedmiogród ze złożoną sy- tuacją ludnościową - obok wyżej wymienionych ludów i Węgrów także Wołosi-Rumuni, trochę Rusinów - miał zresztą w pewnym stopniu odrębną pozycję w monarchii; na nim też opierał się w niemałej mierze .jej wysiłek zbrojny. W Królestwie Czeskim od dawna rysowała się odrębność MIoraw, w XIV w. doszedł Sląsk z jakże skomplikowanymi problemami około dwudziestu księstw, z których każde chciało zachować przecież w możli- wie największym stopniu swą autonomię. W Polsce zjednoczonej w XIV w. silnie zaznacza się przez cały wiek XIV i XV odrębność Małopolski i Wielkopolski, a tym bardziej ziem ruskich, włączonych do Korony po przejęciu praw tamtejszych książąt przez króla polskiego, czy też księstw mazowieckich, inkorporowanych ostatecznie dopiero w 1529 r. po wygaśnięciu tamtejszych Piastów. Na innych prawach weszły do Korony po 1466 r. Prusy Królewskie z wła- snym samorządem oraz Prusy krzyżackie jako lenno. Zasadnicze znacze- Struktury i funkcje państwowve l0i nie miał wzajemny stosunek Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego, stanowiącego i tak konglomerat terytoriów o różnych tradycjach histo- rycznych. Plan inkorporacji Litwy, przy którym przez kilka dalszych dziesięcioleci po 1385/1386 r. obstawali panowie małopolscy, natrafiał na zdecydowany opór tak panującej dynastii, jak i panów litewskich. Dla .samych Jagiellonów utrzymanie odrębności Litwy, której byli dziedzicz- nymi władcami, oznaczało także umocnienie ich pozycji na tronie pol- skim, od wygaśnięcia Piastów obsadzanym już drogą elekcji. W tych warunkach przetrwanie i stałe pogłębianie się związku obu państw na ustalonych od połowy XV w. zasadach unii personalnej - król polski był zarazem wielkim księciem litewskim - uznać trzeba w sumie za :olbrzymi sukces polityczny. Zarząd centralny Królestwa musiał przede wszystkim mieć doskonałą orientację w tej istnej mozaice sytuacji i ich uwarunkowań prawnych, przedstawianych tutaj tylko w najogólniejszym zarysie, dalekim od peł- nego obrazu. Był to oczywisty warunek skutecznego rządzenia a zarazem -wykorzystywania licznych prerogatyw i możliwości królewskich dla po- pierania sił bliższych monarchii i przeciwstawiania ich czynnikom wro- gim czy też po prostu działającym w kierunku dezintegracji państwa. Poważne pozostały np. uprawnienia ustawodawcze i sądowe króla, te ostatnie przynajmniej dla spraw szczególnej wagi, w sporach o zakres praw między stanami, w niemałym stopniu także jako instancja odwo- ławcza od wyroków sądów różnych szczebli i stanów. Wprawdzie szlachta zmierza energicznie, zwłaszcza w XV w., do podporządkowania swym -przedstawicielom sądownictwa we wszystkich sprawach jej dotyczących, .chociażby miało to być sądownictwo pod imieniem królewskim, ale i tu król ma zastrzeżony zakres spraw, które miały rozstrzygać wprost sądy .królewskie. W Polsce np. sądom grodzkim, działającym z ramienia króla od schyłku XIV w., podlegać ma takźe szlachta osiadła - posiadająca żiemię - w zakresie spraw określanych w tzw. czterech artykułach .grodzkieh: podpalenie, napad na dom szlachcica, rabunek na drodze pu- blicznej, zgwałcenie. Nadto sądy królewskie rozpatrują wszystkie sprawy dotyczące zdrady, zbrodni obrazy majestatu, a także takie, w których groziła szlachcicowi utrata życia, czci czy majątku. Wykonywanie władzy na obszarze kraju, właściwe realizowanie we -wszystkich zakresach prerogatyw królewskich wymagało istnienia władz lokalnyeh zależnych bezpośrednio od króla. Dawne urzędy z XI-XII stu- lecia zamieniły się prawie zupełnie w godności raczej reprezentacyjne ůdla danego obszaru, w tzw. urzędy ziemmskie. tak że w gruncie rzeczy trzeba było w warunkach monarchii stanowej tworzyć od nowa rzeczy- wiście "dyspozycyjny" aparat władzy terenowej. Stanowili go przede wszystkim s.tarostowie, wprowadzeni w Czechach u schyłku XIII w. 108 Państw-a i prawa i stąd szybko i trwale przejęci także w państwie piastowskim. Początko- wo jako namiestnicy królewscy skupiali często w swych rękach na da- nym terenie prawie że pełną władzę przysługującą władcy i zarządzali jego dobrami, z czasem ich funkcje mogli przejmować inni funkcjona= riusze o zadaniach bardziej, ograniczonych. Starostovw.wie, zaufani ludzie krróla, mianowani i odwoływani przez niego, pozostali w każdym razie głównymi urzędnikami królewskimi w danym okręgu. W Polsce zacho- wali m.in. poważne kompetencje sądowe, zarząd dobrami, prawo zatwier- dzania czy powoływania władz nmiejskich w miastach królewskich itd. Na Węgrzech instytucji starostów nie wprowadzono, ale szukano innych rozwiązań. Tak np. Karol Robert, reorganizując państwo ww początkach XIV w., ustanowił wv komitatach kasztelanów zależnych wyłącznie od króla, zlecając im administrac,ję domenami królewskimi. Mimo ogrom- nych nacisków szlachty pragnącej zarezerwować dla siebie całość władzy w poszczególnych komitatach kr'olowie węgierscy utrzymali do końca prawo nominacji stojącego na czele. takiego okręgu żupana; w 1504 r. zastrzeżono tylko, że żupan może sobie dobrać wiceżupana po uzgodnie- niu kandydatury ze szlachtą komitatu. Zupełny wyjątek stanowiła organizacja państwa zakonnego w Prusach. Każdy zakonnik był zarazem, można powiedzieć, urzędnikiem państwo- wym. Kraj dzielił się na komturie, komtur miał do swej dyspozycji w zamku-konwencie wszystkich zakonników oraz całą plejadę niższych funkcjonariuszy. Władzom centralnym w Malborku ułatwiała sprawowa- nie rządów, prawie że = w ówćzesnych warunkach - nieograniczonych, rozbudowana sprawozdawczość pisemna. Nic dziwnego, że później, w do- bie nowożytnej, dumna z siebie biurokracja państwa pruskiego chętnie widziała w tej biurokracji krzyżackiej swą poprzedniczkę. Mało rozwi- nięte swobody stanowe i prawie zupełna kontrola nad Kościołem - poza Warmią wszystkie biskupstwa pruskie były wprost włączone do Zakonu i podlegały bezpośredniej władzy wielkiego mistrza - st.w.arzały pod militarną biurokracją Zakonu możliwości stworzenia organizacji pań= stwowej o stopniu centralizacji i zarazem w pewnej mierze funkcjonal- ności nie mającym chyba analogii w XIV w. w całej Europie. Dobrą ilustrację stopnia opanowania kraju stanowi fakt, iż w rękach Zakonu znajdowało się w Prusach 88 zamków; poza tym 18 pozostałych zamków należało do uzależnionych biskupstw i kapituł. Bardzo odmienna b.yła już sytuacja w krzyżackich Inflantach, gdzie Zakon musiał praktycznie dzielić władzę przede wszystkim z kilkoma potężnymi i stosunkowo nie- zależnymi biskupami. Było też w Inflantach na 60 zamków krzyżackićh 40 biskupich i 40 szlacheckich. W monarchiach. stanowych respektujących, w przeciwieństwie do Krzy- żaków w Prusach, tendencje rozwojowe i. prawa stanów oraz samorządy Struktury i funzkcje państww,oww-e 109 rejonów królowie dążyli do uzyskania w miarę możliwości maksymalnego wpływu na obsadę ważniejszych stanowisk kościelnych, ziemskich ezy miejskich. Obok posiadania własnych, zależnych urzędników, których mogli odwoływać, uzyskiwali w ten sposób możność dobierania ludzi bliższych sobie, czasem nawet całkowicie swoich. Rzecz miała olbrzymie znaczenie zwłaszcza przy obsadzie stanowisk łączących się z wejściem do rady królewskiej. Wzmogły się więc wyraźnie od XIV w. wysiłki.zmierzające do obsa- dzania przez ludzi królewskich kluczowych w Kościele stanowisk bisku- pich. Król węgierski.powoływał się tu w szczególności na stare prawo patronatu nad własnym kościołem jeszcze z czasów ustanowienia za św. Stefana Korony i arcybiskupstwa. Ważną drogą prowadzącą w tym kierunku - w warunkach szybko rosnącej od XIV w. centralizacji kurii papieskiej, zastrzegającej sobie w coraz większym stopniu, kosztem wcze- śnie,jszej autonomii kapituł katedralnych, prawo decydowania o wyborze biskupa - było szukanie poprzez kompromisy i porozumienia ze Stolicą Apostolską rozwiązań personalnych dogodnych dla strony królewskiej. Duże znaczenie miał też skład kapituł wybierających biskupów, insty- tucji bogatych, wiele znaczących na różnych polach, jako że były to wy- raźnie środowwi.ska elit. intelektualnych kleru i, rzecz jasna, społeczeństwa. Zdaje się, iż w ciągu XIV-XV stulecia rosła będzie rola dworów królew- skich i kurii papieskiej przy wprowadzaniu ludzi do kapituł. Służba na dworze królewskim czy papieskim staje się też najpewniejszym sposo- bem otrzymania kanonickiego beneficjum, a nierzadko, w przypadkach jednostek bardziej przedsiębiorczych czy zasłużonych dla króla, także i łączenia w jednym ręku beneficjów-stanowisk w kilku nawet gronach kapitulnych. Wielu duchownym w służbie u panujących beneficja kanonickie, w ka- tedrach czy kolegiach, rozwiązywały po prostu sprawę uposażenia. Oparcie się na Kościele, z jego dobrami i dochodami, było też o tyle ważne dla władców, że mogli w końcu o wiele swobodniej korzystać z usług ludzi nowych, w jakiś sposo'b wyróżniających się w swym po- koleniu, niezależnie nawet od pochodzenia. W Kościele chociażby liczyło się o wiele bardziej niż gdzie indziej wykształcenie, czasem nawet wy- magane prawnie, i dzięki temu stale pewna liczba ludzi nie pochodzących z warstw uprzywile,jowanych dochodziła do wysokich stanowisk kościel- nych czy też kościelno-państwowych. Ograniczenia przywilejami stano- wymi były z reguły o wiele większe przy królewskich nominacjach na stanowiska niekościelne. W Polsce np. od czasów Ludwika Węgierskiego król mógł korzystać ze swego tradycyjnego uprawnienia do wyznaczania dożywotniego vwojewodów i kasztelanów, członków własnej rady, jak 110 Państw-a i prawa i innych urzędników ziemskich niższej rangi tylko wobec szlachty osiadłej we wchodzącej w grę ziemi. Mimo wszystkich ograniczeń rozdawnictwo wszelkiego typu urzędów stanowić mogło w rękach ww-ładców czynnik polityczny pierwszorzędnej wagi. Wielu energicznych królów, jak chociażby Karol Robert Andega- weński czy Kazimierz Wielki. próbowało w ten sposób z powodzeniem tworzyć jakby nową elitę rządzącą, przeciwstawianą staremu możno- władztwu, działająeemu zwykle - z punktu widzenia interesów króle- stwa - dezintegrująco. Inna sprawa, że taka elita łatwo i szybko zamie- niała się w następnych pokoleniach w arystokraeję równie zasiedziałą; niezależną i pewną siebie jak stara. W drugiej połowie XV w. zaznacza się wyraźnie w linii postępowania tak wybitnych władców jak Maciej Korwin, Jerzy z Podiebradów czy Kazimierz Jagiellończyk próba oparcia monarchii na dynamicznym ruehu szlacheckim, także z perspektywą ograniczenia w ten sposób możnowładztwa. Miasta stanowiły, generalnie biorąc, ważną i dobrą podstawę progra- mów wzmacniania królestw; królowie mogli liczyć zwłaszcza na ich po- moc finańsową, tak jak i na pomoc Żydów, w nagłych, trudnych sy- tuacjach. Duży ciężar gatunkowy miała zwłaszcza postawa miast naj- większych, najbogatszych; tak Gdańsk i inne miasta pruskie zdobyły się rna olbrzymi wysiłek wspareia Kazimierza Jagiellończyka w wojnie trzy- nastoletniej z Krzyżakami. Można zresztą spojrzeć na ten wysiłek z pun- ktu widzenia państwa krzyżackiego jako na cios o decydującym znaczeniu zadany temu państwu przez jego własne wielkie miasta. Wcześniej dla Łokietka wrogość Krakowa i Wrocławia, popierających monarchię czeską, stanowiła bardzo poważną trudność, długo pamiętaną w tradycji mo- narchii polskiej. Nie można też zapominać o decydującej bodajże roli Pragi w antyluksemburskim powstaniu husyckim. Sprawą zasadniczą dla każdej monarchii, dla każdej próby umocnienia struktur centralnych i zapewnienia skuteczności polityki państwowej była oczywiście kwestia finansów. W powszechnym przekonaniu późno- średniowiecznej Europy władca winien żyć ze swego majątku, to znaczy z całokształtu dóbr i rozlicznych uprawnień tradycyjnie mu przysługu- jących. Utrzymanie w ręku całości tych dabr i uprawnień było jednak rzeczą nadzwyczaj trudną. Z reguły też każdy energiczny władca i każdy program umocnienia monarchii zakładał u podstaw uporządkowanie tych spraw, rewindykację utraconych dochodów i zobowiązań podatkowych, usprawnienie personelu zarządzającego itd. Tak czynili też w naszym rejonie Europy wielcy władcy XIV-wieczni, z tym że nadto dane im było wykorzystać dobrą koniunkturę ogólno- gospodarczą. Szczególnie ważną rzeczą stało się konsekwentne egzekwo- wanie praw królewskich do kopalń, zwłaszcza srebra i złota w Czechach, Struktury i funkcje państwowwe 111 na Węgrzech, także w Serbii - oraz soli w Polsce. Regalia te przyniosły, w każdym razie w XIV stuleciu, bardzo poważne wzmocnienie budżetów państwowych. W kilkadzie.siąt lat po pierwszej w kręgu zachodnim mc- necie złotej - florenach florenckich i dukatach wweneckich - pojawia się na Węgrzech własna, doskonale stojąca moneta złota, floren, której król zapewnia wyłączność na obszarze kraju. Podobnie w Królestwie Czeskim przyjmuje się mocna moneta srebrna, grosz, także oparta na własnych zasobach. Aktywna polityka ekonomiczna władców zmierzała do wykorzystywa- nia wszystkich bezpośrednich możliwości zwiększenia dochodów. Waż- nym jej elementem była między innymi próba pokierowania rozwijającym się intensywnie wielkim handlem międzynarodowym, polegająca na przyznawaniu przez króla prawa składu danemu miastu na te czy inne towary oraz wprowadzaniu przymusu drogowego, splecionego z syste- mem ceł, który zobowiązywał kupców do poruszania się określonymi drogami, zabezpieczanymi zresztą specjalnie. Prawo składu oznaczało obowiązek sprzedaży danego towaru w danym mieście jego kupcom, było więc ogromnym uprzywilejowaniem takiego miasta na niekorzyść innych, krajowych czy zagranicznych. Ostra konkurencja, zwłaszcza między wiel- kimi miastami, miała tu zawsze także ważny aspekt międzynarodowy, w najwyższym stopniu interesujący władców usiłujących skierować na własny teren wielkie drogi handlowe i zapewnić swoim miastom możli- wie dużo przywilejów. Gdy więc Habsburgowie próbowali uczynić z Wied- nia ośrodek handlu Węgier z Zachodem, Karol IV zmierza wyraźnie do uchwycenia tego handlu przez Pragę. Stołeczne miasta, jak Kraków czy Praga, szczególnie umieją wykorzystać swą sytuację dla powiększenia dochodów i roższerzenia przywilejów. Ale, rzecz jasna, dotyczy to rów- nież innych, jak Lwowa, który w ciągu XV w. zapewnia sobie prawnie i ostatecznie monopol na handel wschodni, czy Wrocławia, dobrze wy- nagrodzonego za swą wierność dla królów czeskich. Kryzys państwowości, wyżej już sygnalizowany w Czechach i na Wę- grzech w początkach XV w., wyraził się między innymi w ogromnym osłabieniu majątku królewskiego. W Czechach husytyzm doprowadził właściwie do zupełnego rozebrania dóbr królewskich, jak i kościelnych, między szlachtę i częściowo mieszczaństwo. Rzecz była przy tym trwała, bo jeszcze w sto lat po rewolucji husyckiej, w 1529 r., należało tam do szlachty 72,3o/o ziemi, a do miast 26,1%/o, podczas gdy do Kościoła 0,6olo i do króla 0,9%/o. Widać wyraźnie, że sytuacja w Czechach XV-wiecznych nie ma właściwie analogii w innych krajach, i to chyba w szerokiej skali europejskiej. Można też w świetle tego frapującego wręcz zestawienia spojrzeć na szczególnie daleko posuniętą zależność królów czeskich od stanów. 112 Pańistwa i prawa Ale i na Węgrzech, jak pamiętamy, stan posiadania króla spadł około 1437 r. - w crhwili śmierci Zygmunta Luksemburczyka - do zaledwie około 5o/o liczby miejscowości. Nic też dziwnego, że w latach następnych państwo zdaje się bardziej opierać na ogromnej fortunie rodowej Janosa Hunyadiego niż na właściwych domenach królewskich. Hunyadi, w oczach .współczesnych uchodzący za naturalnego syna cesarza-króla Zygmunta, pan na 28 zamkach, 57 miastach i tysiącu wsi, wsławiony wódz w wal- kach z Turkami, zdobył w opinii węgierskiej taką pozycję, że jego piętna- stoletniego syna, Macieja, obrano królem. Niezwykle ambitny władca potrafił dokonać rzeczy z punktu widzenia ekonomicznego imponującej, zwiększając pięciokrotnie w ciągu swych rządów dochody państwa do olbrzymiej sumy około miliona florenów rocznie. Rzadko kiedy poznaje- my w średniowieczu dokładnie, w liczbach dochody państw, ale to, co wiemy, plasuje budżet monarchii Macieja bardzo wysoko wśród państw europejskich. Dochody królestwa Anglii w końcu XIV w. szacuje się na 77Q tys. florenów, Francji w 1418 r. - na 2678 tys. florenów, Branden- .burgii między 1488 a 1497 r. - na 54 do 66 tys. florenów (B. Guenee). Uwzględniając wielkość kraju, liczbę ludności oraz potencjał gospodar- ezy, trudno będzie znaleźć w ówczesnej Europie rezultaty analogiczne do tych, jakie osiągnął Maciej. Wielkie ambicje władcy zręcznie podsy- cali jego włoscy doradcy, humaniści nowego stylu, podobni do Kallima- cha w Polsce. Jeden z nich, Brundolinus, pisał kiedyś do Macieja, iż "król nie jest osobą podlegającą prawu czy też narzędziem tegoż prawa; stoi on ponad prawem i nim kieruje". Decydujące bodajże znaczenie dla eko- nomicznego sukcesu króla węgierskiego miały podboje, dochody, jakie umiał ciągnąć z Moraw, ze Śląska, ze zdobytego w ostatnich latach rzą- dów Wiednia. Ale próbował też innych sposobów, także i podatków na- kładanych za zgodą szlachty. W sumie jednak cała jego polityka wywo- ływała narastające już za życia króla niezadowolenie, po śmierci zaś została w szybkim czasie odrzucona; Węgry możnowładcze i szlacheckie opowiedziały się wyraźnie za drogą jagiellońską i powołały na tron Ja- giellończyka. Dla nieudania się planów Korwina ważne było z pewnością i to, że Węgry weszły od połowy XV w. w okres gospodarczej stagnacji, wyczerpały się też kopalnie złota i srebra, tak istotne dla Andegawenów w XIV w. Korona Polska, za Jagiellonów także w łączności z Litwą, nie prze- żywała takich ekonomicznych wstrząsów jak Czechy czy Węgry w XV w. Wprawdzie i tu królewszczyzny wymykały się zbyt często z rąk królów, dzierżawione czy zastawiane, co wywołało w XVI w. ostrą reakcię i cały program naprawy sytuacji, ale ten stan daleki był od praudziwej kata- strofy ekonomiczne1, która spotkała południowych sąsiadów; polepsza- jąca się wszędzie na ogół w państwie polsko-litewskim w ciągu XV stu- 10. Zamek Karlśtejn, Czechy, 1348-1370 Struktury i funkcje państwowe 113 Dziedziniec Collegium Maius uniwersytetu krakowskiego, 1492-1497 lecia koniunktura gospodarcza - wiele już na ten temat powiedzieliśmy wcześniej - wpływała też korzystnie na gospodarcze położenie mo- narchii. Raz jeszcze, właśnie w kontekście państwowej polityki gospodarczej i aspiracji ruchu stanowego, warto przyjrzeć się umiarkowanej linii Ja- giellonów i osiągniętym przez nich sukcesom. Mimo znakomitej organi- zacji, w pełni obejmującej również gospodarkę, państwo zakonu krzy- żackiego w Prusach załamało się przede wszystkim z wewnętrznych powodów; bardzo wyraźnie społeczeństwu, stanom pruskim, bardziej od- powiadał model realizowany w polskim państwie jagiellońskim. Także i ambitny, zaborczy w pewnej mierze, eksperyment Macieja Korwina nie miał, wszystko na to wskazuje, mocnego paparcia ze strony społe- czeństwa - rozumie się: "społeczeństwa politycznego", świadomego nieco Iepiej spraw państwvowych - co obok oczywistych racji ekonomicznych musiało prawdopodobnie doprowadzić do jego upadku. W kilkadziesiąt iat po Prusach Węgrzy dokonali też świadomie wyboru modelu jagielloń- skiego. W Czechach husyckich na kilkadziesiąt lat podjęto z państwowe- go punktu widzenia eksperyment odwrotny niejako do pewnego rodzaju absolutyzmu zakonnego Krzyżaków czy skąpanego w blaskach humanizmu absolutyzmu Korwina. Wolno postawić pytanie, w jakiej mierze i tu- obok oczywistych racji politycznych - wybór Jagiellończyka łączył się z atrakcyjnością tego modelu społeczno-państwowego, jaki właśnie Ja- giellonowie reprezentowali. Kilkakrotnie jeszcze będziemy mieli możli- wość powrócenia do Czech Władysława Jagiellończyka, między inny- mi - rzecz charakterystyczna - do jego prób wzmocnienia autorytetu państwa w nawiązaniu do czeskiej.tradycji monarchicznej. Tradycyjny pogląd historiografii czeskiej czy węgierskiej, podnoszących przede wszy- stkim epokę "narodowych królów", Jerzego z Podiebradów i Macieja Korwina, kosztem późniejszych czasów jagiellońskich, domaga się dziś w każdym razie podjęcia na nowo i pewnej rewizji. Nie brak oznak roz- poczęcia tej pracy, i to :w kilku naraz zainteresowanych krajach. Jedna jeszcze, i to bardzo fundamentalna, funkcja państwa domaga się choćby najzwięźlejszego zasygnalizowania. Chodzi o obronę przed wro- gami, w założeniu o obronę bezpieczeństwa i pokoju obywateli, chociaż- rzecz jasna - pod przykrywką takich nawet deklaracji kryć się mogła bądź to ekspansywna, zaborcza polityka wojenna zagraniczna bądź też, wewnątrz kraju, polityka umacniania własnych pozycji stanowych kosz- tem króla czy nawet przeciw niemu. Do króla, naczelnego wodza, należało kierowanie całym wysiłkiem zbrojnym, ale wszędzie musiał się on zasadzać na olbrzymim w gruncie rzeczy trudzie całego społeczeństwa. Na całe społeczeństwo rozkładał się ciężar utrzymania na odpowiednim poziomie stałej gotowości zbrojnej. 8 - Europa słowiańska i14 Państwa i prawa W budżetach miast budowa i utrzymanie murów stanowiły wyjątkowo duże obciążenie, trzeba też było nieraz dużych nacisków ze strony króla, by tego obowiązku nie zaniedbywano. Wiele wsi musiało pracować, by wyposażyć i utrzymać ciężkozbrojnego rycerza: historyk węgierski sza- cuje, iż w tym kraju w 1400 r. musiało to być około 200 dorosłych męż- czyzn, czyli - warto to sobie dobrze uświadomić - ponad 1000 miesz- kańców. W zasadzie ogół ludności zobowiązany też był do obrony lokalnej w razie wkroczenia nieprzyjaciela na dany teren; rzecz miała oczywiście szczególne znaczenie w wypadku większych, otoczonych murami miast, gdzie na dany sygnał - w Krakowie była nim np. melodia Bogurodzicy grana z wieży Mariackiej - każdy zdolny do noszenia broni miał biec w pełnym uzbrojeniu na wyznaczone z góry miejsce. W kręgu cywilizacji zachodniej podstawową siłą zbrojną pozostawało w XIV w., a w niemałej mierze jeszcze i w XV w. ciężkozbrojne ryeer- stwo. Rycerz w otoczeniu kilku, czasem kilkunastu zbrojnych, konnych i pieszych, stanowił najmniejszą jednostkę wojskową, tzw. kopię; kilka- dziesiąt takich kopii, od dwudziestu do stu i więcej, tworzyło chorągiew. Systematyczną, dostosowaną do miejscowych warunków organizację cho- rągwianą wprowadzili na Węgrzech Andegaweni, a w ślad za nimi Ka- zimierz Wielki w Polsce. Każdy komitat, w Polsce województwo, wysta- wiał własną chorągiew; obok nich istniały odrębne chorągwie możno- władcze i rodowe, skupiające zwykle przy osobie wielkiegd pana nie tylko współrodowców, ale i szlachtę-sąsiadów, klientelę dworską, ludzi w ten czy inny sposób zależnych. Te chorągwie wielkich panów stanowiły nie tylko próbę wykorzystania istniejących sił, ale i podporządkowania ich w większym stopniu monarsze. Jednocześnie z organizacją armii rycerskich we wszystkich interesu- jących nas tu bliżej państwach podjęto intensywne prace nad wzmocnie- niem ich siły obronnej przez budowę zamków i umocnień miejskich zgodnie z rosnącymi potrzebami, .,gotyckich" fortyfikacji. Było to zgodne z zasadniczym wymaganiem strategii wojennej całego kręgu zachodńiego: dobrze zorganizowana obrona, mająca oparcie w potężnych murach, mia- ła wszędzie zdecydowaną przewagę nad atakiem. Za murami można się było bronić bez końca aż do wyczerpania przeciwnika i zadania mu wte- dy dopiero klęski. Krzyżacy w Prusach, kładąc tak wielki nacisk na stworzenie w XIV w. jedynego wręcz w naszej części Europy o takich rozmiarach i.zwartości systemu zamków - z niemożliwym wręcz do zdobycia Malborkiem na czele. o murach wysokości 23 m i zapasach żywności i wody na kilka lat - postępowali dokładnie według tej stra- tegii, tym bardziej że zamki te ułatwiały i.m zarazem dominacię nad własnym krajem. Ale i w królestwie Luksemburgów czy Andegawenów nie zaniedbywano sprawy. IN'ajbardziej opóźnione było niewątpliwie Struktury i funkcje państwowe 115 drewniane królestwo Piastów, zrozumiały jest też w tym kontekście olbrzymi wręcz wysiłek Kazimierza Wielkiego w tym zakresie. Jego re- zultatem było umocnienie i budowa około 80 miast i zamków, w dużej części pod patronatem królewskim; z tych 80 przedsięwzięć tylko 13 przy- padało na wielkich panów, duchownych i świeckich. Kraje naszego rejonu, zwłaszcza zaś Węgry i Polska, spotykały się zarazem na swych wschodnich rubieżach ze strategią i taktyką wojenną bardzo różną od zachodniej. Podstawą doskonale zorganizowanych wojsk tatarskich, a także ruskich czy litewskich, była lekka kawaleria, zdolna do szybkich i dalekich ruchów, zaskakiwania przeciwnika, nieprzewi- dzianych manewrów. Do walki z takimi siłami trzeba było używać rów- nież lekkiej konnicy, tym bardziei że przecież celem powtarzających się właściwie przez cały czas od połowy XIII w. najazdów tatarskich na obszary Królestwa Polskiego czy Węgier było nie tyle zdobywanie ziemi, co jej łupienie i branie ludności w jasyr. Armia pol;ka i węgierska mu- siały się w tych warunkach zdobywać na dużo większą różnorodność od typowej armii zachodnioeuropejskiej. Lekkozbrojni byli zresztą oczywi- ście wojskiem o wiele tańszym od ciężkozbrojnych rycerzy, bez porów- nania łatwiej też przychodziło formować z nich liczne nawet oddziały z drobnej śzlachty czy wolnych chłopów. Współpraca wojskowa Polski i Litwy, datująca się od momentu unii, przynosiła w istniejących warunkach wielki pożytek obu stronom. Wiel- ka wojna 1410 r. i zwycięstwo pod Grunwaldem stanowi szczególnie wy- mowny przykład tej współpraey. Tak Krzyżacy, jak i strona polsko-li- tewska zmobilizowali wszystkie siły i umiejętności. Liczba walczących pozostaje sporna, była w każdym razie niezwykle wysoka jak na wielkie bitwy późnośredniowiecznei Europy: wojska pod wodzą Jagiełły liczyły, być może, 18 tys. jazdy, 3 tys. piechoty i 18 tys. zbrojnych pachołków i czeladzi, zaś wojska krzyżackie - 16,5 tys. jeźdźców i 8 tys. piechoty i giermków (S. M. Kuczyński). Z militarnego punktu widzenia podnosi się wysokie walory operacyjne i bojowe obu stron. Zwraca uwagę zna- komity plan polsko-litewskiego uderzenia całą siłą w kierunku centrum kraju, na Malbork, przeprowadzony wręcz po mistrzowsku i z zaskocze- niem przeciwnika. Krzyżacy zmuszeni zostali do bitwy w otwartyzn polu. Dotąd nie jest rzeczą pewną, w jakim stopniu ucieczka Litwinów na prawym skrzydle wojsk Władysława Jagiełły była klęską, a w jakim- manewrem odciągającym spore siły krzyżackie od głównego miejsca walki. Rozstrzygające znaczenie miała długa i zażarta walka ciężkiej kawalerii polskiej.z rycerstwem krzyżackim i walczącymi tak licznie w szeregach krzyżackich rycerzami krajów zachodnioeuropejskich. Klęska znakomitej przecież armii krzyżackiej była w końcu zupełna: zginąć miało 12 tys. zbrojnych, 14 tys. dostało się do niewoli (S. M, Ku- 116 Państwa i prawa czyński). Nie wystarczyło to jednak do ostatecznej klęski państwa: ener- giczna obrona Malborka i szybka mobilizacja rezerw krzyżackich w Niem- czech, a także niezdolność wielkiej armii polsko-litewskiej do długich działań w Prusach tłumaczą to całkowicie. Raz jeszcze jakże skuteczną formą walki okazała się obrona, nawet prowadzona w tak trudnych wa- runkach, jakie mieli Krzyżacy po 15 lipca 1410 r. Nie umniejsza to zresztą w niczym wyjątkowego wręcz, w dalszej zwłaszcza perspektywie, znaczenia bitwy grunwaldzkiej. Dla rycerskiego pospolitego ruszenia polskiego Grunwald był jednym z ostatnich wielkich sukcesów. Wszędzie w Europie rycerstwo zaczyna już od XIV w. ponosić klęski w zetknięciu z nowymi, odbiegającymi od "rycerskiej wojny" sposobami jej prowadzenia, np. w starciach z pie- chotą uzbrojoną w łuki, jaką wprowadzają na polach bitew we Francji wojska angielskie. W naszej części Europy tragicznie zakończyło się już pierwsze poważne zetknięcie z Turkami kwiatu rycerstwa zachodniego- w ramach krucjaty prowadzonej przez Zygmunta Luksemburczyka jako króla Węgier - pod Nikopolis nad dolnym Dunajem 25 września 1396 r. Jednym ze źródeł kolejnych tureckich sukcesów od XIV w. była znako- mita armia zawodowa: piechota - janczarzy - składała się z dzieci po- rywanych chrześcijanom i wychowywanych następnie w islamie w duchu żelaznej dyscypliny wojskowej; współdziałały z nią oddziały jazdy- spahisów. Szacuje się, że janczarów mogli mieć Turcy u schyłku XIV w. do 5 tys.; mniej więcej tyle samo liczyła wyborowa jazda spahisów. Pod Nikopolis kilkuset rycerzy francuskich, pewnych siebie i niezdyscypli- nowanych, od razu uderzyło, wbrew ostrzeżeniom Zygmunta, na oddziały tureckie. Niespodziewanie dla siebie - zadziwia zlekceważenie rozpo- znania! - wpadli na janczarów i zostali przez nich, przy pomocy spahi- sów, którzy uderzyli z boków, wybici lub zagarnięci do niewoli, co wy- wołało po.płoch i zu.pełną klęskę wojsk Zygmunta. Trochę podobnie wyglądało to w pół wieku później, 10 listopada 1444 r., pod Warną. Wprawdzie doświadczone już wojska chrześcijańskie trwały na swych pozycjach przez kilka godzin, czekając na atak turecki, gdy jednak ten nastąpił i gdy centrum i lewe skrzydło wojsk króla węgier- sko-polskiego nie tylko znakomicie wytrzymało uderzenie, ale doprowa- dziło do rozbicia prawego skrzydła tureckiego, młody król Władysław- znany nam jako Warneńczyk - dał się ponieść zapałowi rycerskiemu. Wbrew radom Hunyadiego, który właśnie rozbił skrzydło tureckie, król na czele doborowego oddziału kilkuset rycerzy polskich uderzył w cen- trum sił nieprzyjacielskich i wdarł się głęboko w nie naruszone dotąd szeregi janczarów. Zginął, a śmierć wodza spowodowała popłoch w sze- regach i długo pamiętną klęskę. Zabrakło Warneńczykowi spokoju i opa- nowania jego ojca, który jako wódz okazał w kampanii i bitwie grun- Struktury i funkcje państwowe 11? waldzkiej znakomite uzdolnienia; zdaje się zresztą, że szedł bardziej za tradycją wodzów tatarskich niż feudalnych. W kanonie rycerskim ce- niony był bowiem wódz walczący osobiście na czele własnych sił i zdolny do bohaterskiej śmierci na polu bitwy; tak zginął przecież dobrze znany z kart tej książki król-rycerz Jan Luksemburski sto lat przed Warneń- czykiem, gdy półślepy rzueił się na dalekim polu bitwy pod Crecy we Francji do walki z Anglikami. Jedynym w swoim rodzaju doświadczeniem wojennym w skali euro- pejskiej stały się wojny husyckie. Entuzjazm i zdecydowana wola walki społeczeństwa, ujęte w ramy żelaznej dyscypliny i zarazem inteligentnej, nowatorskiej taktyki i strategii, przyniosły serię zdumiewających - jak się wydawało - klęsk wojsk rycerskich, mobilizowanych zewsząd przez Zygmunta Luksemburskiego. Dodać trzeba, rzecz oczywista, że sukces czeski - jak i wcześniejszy o kilka lat Grunwald - nie byłby do po- myślenia bez uprzedniego skoku rozwojowego XIV stulecia. Było pa- radoksem historii, że skok ten w Czechach dokonywał się w wielkiej mierze pod auspicjami dynastii Luksemburgów, Karola IV zwłaszcza, gdy teraz własny syn Karola miał zbierać wszystkie siły przeciwko umi- łowanemu krajowi i umiłowanej Pradze ojca. Genialnym wodzem powstania husyckiego okazał się Jan Źiźka, wcze- śniej walczący pod Jagiełłą w bitwie grunwaldzkiej, a od 1426 r. jego następca, Prokop Wielki. W taktyce walki istotnym punktem była orga- nizacja obrony, mająca za podstawę tabor, wozy połączone łańcuchami i ustawione w zwartą linię, możliwie w kwadrat; przed linią wozów kopano często fosę. Na wozach i wewnątrz ich linii znajdowała się pie- chota - "wóz" tworzył jednostkę bojową składającą się z kilkunastu ludzi - uzbrojona w broń białą i palną. Nowością było użycie 'dział, znanych w naszej części Europy już od kilkudziesięciu lat, leżących na wozach i strzelających w chwili ataku wroga; niezależnie od skuteczności robiło to w każdym razie duże wrażenie. Husyci wykorzystywali w pełni tak doceniany w tym czasie atut obrony, tym bardziej że przygotowując ją, mieli możność wyboru miejsca; nadawały się do niej szczególnie wzgórża. Atakująca kawaleria musiała wtedy zejść z koni i podejmować niełatwy szturm jako piechota. Dochodziło zwykle do zamieszania i wte- dy wychodziła z taboru rezerwa, uderzając z boku na spieszonych i już tym samym osłabionych rycerzy. Odpowiedni wybór momentu przeciw- uderzenia miał w tej taktyce szczególne znaczenie, stąd m.in. rola wodza; Jan Źiźka w ostatnich latach życia świetnie to robił już jako człowiek ślepy. Gdy w tragicznej, bratobójczej bitwie pod Lipanami w 1434 r. stanęły naprzeciwko siebie dwa tabory, szlachecki i taborytów (odłamu husytów nazwanego tak od góry i osady Tabor), tylko podstęp szlachty Państwa chrześcijańistwa wschodniego 119 118 Państwa i prawa przyniósł rozwiązanie; symulowała ona ućieczkę i dopiero gdy taboryci w pogoni za nią opuścili obóz, zostali doszczętnie wybici. Doświadczenia husyckie miały wpływ na rozwói sztuki wojennej w różnych krajach, także na Węgrzech i w Polsce, tym bardziej iż w na- stępnych dziesięcioleciach Czesi chętnie wynajmowali się jako uwojskowi profesjonaliści różnym stronom. Coraz bardziej bowiem także i w naszej części kontynentu stawało się rzeczą jasną, że nie pospolite ruszenie, lecz zawodowe, płatne oddziały najemne stanowić muszą właściwy trzon armii. Tak było już we Włoszech co najmniej od XIV w. - armie "do .wynajęcia" liczyły tam czasem do kilku tysięcy ludzi! - tak było też w armii angielskiej prawie że od początku stuletnich zmagań z Francją. W Polsce wojna trzynastoletnia; poczynaiąc od klęski pod Chojnicami we wrześniu 1454 r., ujawniła w pełni kryzys pospolitego ruszenia w zetknięciu z najemnymi wojskami Krzyżaków. Zaciężni pod Chojnićami, dobry, doświadczony żzołnierz, rekrutowani byli w dużej części z obsza- rów Królestwa Czeskiego, ze Śląska - z księciem Rudolfem żagańskim na czele - oraz z Czech i Moraw; stąd pochodził dowodzący w pierw- szych fazach bitwy Bernard Szumborski. Decydującym momentem bitwy było załamanie się ataku jazdy polskiej na tabor przeciwnika. W następ= nych okresach wojny Polacy odnosili sukcesy, bądź to wykupując twier- dze z rąk nie opłaconych przez Krzyżaków najemników, jak to stało się wiosną 1457 r. z samym Malborkiem, bądź też opłacając własne oddziały zaciężne. Rosło stopniowo znaczenie wojska zaciężnego, przy czym w ciągu XV w. w jego skład w Polsce wchodzili przede wszystkim cudzo- ziemcy z Czechami i Morawianami na czele. Z Władysławem, obejmu- jącym wśród wojny z Korwinem tron w Pradze, wysłano z Polski w 1471 r. 7 tys. jazdy i 2 tys. piechoty, w wyprawie węgierskiej Kazimierza .uczestniczyć miało 12 tys. wojska. Były to chwilowe, bodajże największe w XV w., wysiłki Korony Polskiej ku stworzeniu własnej najemnej siły zbrojnej. Wysiłek taki narzucał się z całą oczywistością Węgrom, coraz bardziej zagrożonym przez Turcję, będącą w pełnej ekspansji na Bałkanach i w rejonie Morza Czarnego w drugiej połowie XV w. Po Hunyadim podjął go, jak można było oczekiwać, Maciei Korwin, osiągając imponujący wynik. Jego najemna "czarna armia" w szczytowym momencie liczyć miała 20 tys. jazdy, 8 tys. piechoty, 5 tys. wozów bojowych, artylerię; mogły do tego dochodzić jeszcze chorągwie szlacheckie pospolitego ru- szenia. W tej armii, która zajęła połowę Królestwa Czeskiego, służyło najemnie wielu Czechów, a także Słowian południowych, zwłaszcza Ser- bów uciekających spod okupacji tureckiej. Nie dane jednak było tej armii, jak pamiętamy, zmierzyć się z Turkami. Jednym z większych jej sukcesów było zdobycie Wiednia w lecie 1485 r. po półrocznym oblęże- niu. Po śmierci Korwina została w dużej mierze zaprzepaszczona, za- brakło też jej pod Mohaczem w 1526 r. W Polsce ponawiane próby utworzenia stałego wojska przyniosły wreszcie trwały wynik na przełomie XV i XVI stulecia w postaci tzw. obrony potocznej. Obejmowała ona zwykle nieco ponad 3 tys. jazdy j kilkuset piechurów na kresach południowo-wschodnich, przeznaczona była do walki z Tatarami. Tworzy się też stanowiska hetmana wielkiego ż hetmana polnego jako stałych dowódców wojskowych. Obok dawnych doświadczeń, własnych, litewskich i tatarskich, iazda polska wykorzy- stała w szczególności doświadczenia czeskiego taboru i lekkiej jazdy serbskiej w służbie węgierskiej, od samego schyłku XV w. częściowo i w pol,kiej. To właśnie od serbskiego słowa "guśsar" - rozbójnik, za pośrednictwem węgierskiego "huszar", poszła nazwa nowego typu pol- .skiej jazdy lekkiej, husarii, która w następnym okresie - już jako jazda ciężka - miała odegrać tak wyjątkową rolę w armii polskiei. W ruchli- wej armii polski.ej, której trzon stanowiła zdecydowanie jazda, przezna- czeniem taboru wraz z piechotą i artylerią było stawianie oporu aż do momentu szarży kawaleryjskiej, mającej przynieść rozstrzygnięcie bitwy. 6. PAŃSTWA CHRZEŚCIJAŃSTWl%A WSCHODNIEGO W kręgu, który w tym miejscu z ośtrożnością i z niemałymi zastrze- żeniami nazwać możemy kręgiem bizantyjskim (prawa i urządzenia pań- stwowe Bizancjum przenikają tu bardzo nierównomiernie), wypadnie uwypuklić przede wszystkim różnice w stosunku do zjawisk, które spotykaliśmy dotąd w krajach chrześcijaństwa zachodniego. Nie można .zresztą zapominać i o ważnych podobieństwach ogólnego rozwoju. De- cydowało tu wiele procesów ulegających u schyłku średniowiecza duże- mu przyspieszeniu w obrębie prawosławnych krajów Europy wschodniej. Feudalizm pojęty jako ustrój senioralny, rozrastanie się wielkiej własno- ści ziemskiej kosztem drobnej, w innym zakresie spraw procesy chry- stianizacji - wszystko to wiele znaczyło w tych podobieństwach. Mo- żemy tutaj też mówić o procesach kształtowania się społeczeństwa sta- nowego, a nawet monarchii stanowej, różniących się zresztą w pewien, wcale istotny sposób od społeczeństw i rronarchii zachodnich. Decydo- wała o tym tak odmienność warunków i sytuacji, jak i inność praw i wzo- rów, przejmowanych z zewnątrz - z Bizancjum przede wszystkim- w stałej zresztą konfrontacji z własnymi tradycjami i potrzebami, w cią- głym wysiłku zachowywania własnych starych nraw i dostosowywania ich, jak i praw przyjmowanych od obcych, do nowych; ale własnych sytuacji i potrzeb. 1zo Państwa i prawa Opór państw oficjalnie prawosławnych przeciwko łacinnikom i łaciń- skim prawom zachodnim, wzrastający wszędzie od XIII w. wraz z nasi- lającą się ekspansją Zachodu, był w sumie bardzo skuteczny i prowadził na daleką zwłaszcza metę do głębokich różnic w pojmowaniu samych podstaw prawa, władzy, państwa. Tam jedynie, gdzie duże masy lud- ności prawosławnej znalazły się w obrębie państwa oficjalnie katolickie- go, a więc przede wszystkim w Polsce i na Litwie, dojść musiało do głębszej konfrontacji z prawami zachodnimi. Recepcja tych praw stano- wiła jeden z podstawowych czynników odrębności Ukrainy czy Białorusi w kręgu ludów ruskich, odrębności mocno zarysowanej w następnych stuleciach, ale mającej swe fundamenty w całej ewolucji, która dokonała się już w XIV-XV w. Zdaje się, że wpływ praw zachodnich w krajach należących do kręgu zachodniego miał charakter o wiele bardziej uniformizujący; w słowiań- skich krajach prawosławnych ustawodawstwo bizantyjskie oddziaływało w niejednakowym stopniu, w o wiele większej mierze współistniały tu bardzo różne swym pochodzeniem prawa i konkretne sytuacje społeczne. Więcej też, ogólnie biorąc, przetrwało dawnych form, zwyczajów, praw zwyczajowych, i to zwłaszcza na obszarach leżących nieco na uboezu od głównych centrów życia społeczno-państwowego. W rezultacie zróżnico- wanie społeczne i prawne ludności było w XIV-XV stuleciu dużo więk- sze we wschodniej Europie kręgu prawosławnego aniżeli w kręgu za- chodnim, łacińskim. Na wsi powszechnie, i na Bałkanach, i na ziemiach ruskich, masy lud- ności wiejskiej wchodziły w ramy ustroju feudalno-senioralnego, z zasady na warunkach niezbyt odbiegających od tych, jakie uzyskiwała wieś na prawie niemieckim. Wielka własność wszędzie, zwłaszcza zaś na obsza- rach świeżo kolonizowanych, rrriała interes w ściąganiu ludzi i stwarzaniu im warunków zachęcających do pracy i osiedlenia się na stałe. Stąd okresy wolnizny i umowy ustalające późniejsze obciążenia oraz cało- kształt sytuacji prawnej osadników. Ale obok rosnącej liczby i procentu poddanych istniały nadal, malejące zresztą liczebnie, kategorie zarówno wolnych chłopów, jak i z drugiej strony - niewolnych. Ci ostatni, jak otrocy czy roby na Bałkanach, chłopy i roby na ziemiach ruskich, nie posiadali w ogóle osobowości prawnej, mogli być sprzedawani czy wy- mieniani jako rzeczy swoich panów; nawet w miastach ruskich - jak się szacuje - niewolnicy stanowili około IO-15%lo ogółu mieszkańców (por. zdziwienie Gilberta de Lannoy, s. 388). Stałym źródłem dopływu niewolników pozostawały wojny, a także zadłużenia; szli niekiedy ludzie w niewolę aż do czasu oddania zaciągniętego długu. Rzeezywista sytuacja niewolników była, rzecz oczywista, bardzo różna. Niewolni z dworskiej czeladzi cieszący się zaufaniem panów mogli dochodzić do ważnych na- Państwa chrześcijaństwa wschodniego 121: wet funkcji. Warunki tych, którzy uprawiali ziemię, upodabniały się powoli do reszty mieszkańców wsi - pańskich poddanych. Na przeciwległym biegunie, gdy chodzi o położenie prawne, znajdowali się ludzie wolni, to znaczy podlegli tylko zwierzchniemu prawu własności księcia. Zdaje się, że wcześniej ta właśnie kategoria ludzi stanowiła trzon ludności Słowiańszczyzny. W każdym razie w takiej np. Bułgarii, a w dużo większym stopniu w Serbii jeszcze w XIV w. istniała tzw. basztina. chłopska, oznaczająca dobra nieruchome należące do wolnych chłopów, obok basztiny szlacheckiej. Duży stopień niezależności i własne prawa. zachowali również na Bałkanach słowiańskich i w Karpatach Wołosi,. potomkowie dawnej ludności zromanizowanej, często zajmujący się pa- sterstwem i nierzadko, poza obszarami późniejszej Rumunii o bardziej zwartym osadnictwie, ulegający slawizacji. Na obszaraeh ruskich ludzie siedzący na tzw. ziemiach czarnych zależeli bezpośrednio tylko od księcia.. I na ziemiach ruskich, i w południowo-wschodniej Europie żywotne były jeszcze w XIV-XV w. 'wspólnoty, czasem oparte - jak w serbskiej zadrudze - na związkach krewniaczych wielkiej rodziny, przede wszyst- kim jednak stanowiące wspólnoty terytorialne, jakby gminy, obej-- mujące na określonym obszarze gospodarstwa indywidualne. Na ziemiach ruskich taka wspólnota, nazywana włością (wołost') miała bezpośrednie prawo własności na obszarach wspólnie użytkowanych, lasach, wodach.,. pastwiskach, a nadto sprawowała zwierzchnią niejako własność nad wy- dzielonymi działami, źrebami, poszczególnych rolników. Na pytanie sądu jeden z takich rolników odpowiadał w 1534 r.: "To jest, panie, ziemia boża i hospodara wielkiego księcia, Jesiuninskiej włości, a grunta są na-- sze: orzemy, panie, te lasy my." Włość cieszyła się niemałym samorzą- dem. Zgromadzenie gospodarzy wybierało własnego starostę - na Białej Rusi "starca" - odpowiadało też za całość włości, porządek w niej, go- spodarkę, wywiązywanie się z podatków. Niektóre włości dochodziły do kilku tysięcy ludzi i setek dymów-gospodarstw, ludzie przemieszczali się. często w obrębie dużych obszarów należących do wspólnoty, ale byli z nią - wszystko na to wskazuje - mocno związani. Wszędzie jednak dynamiczny rozwój wielkiej własności typu feudalno-senioralnego za-- grażał w najwyższym stopniu włościom "czarnych ludzi", ich stan po- siadania zmniejszał się też gwałtownie w ciągu XIV-XV stulecia. W obrębie tej własności ludzie poddani zachowywali jednak - trzeba o tym pamiętać - osobistą wolność w stopniu bez porównania większym od tego, jaki czekał ich w następnych stuleciach epoki pańszczyźnianej i rosnącego przywiązania do ziemi. Bez tego trudno byłoby zresztą zro= zumieć ogromne sukcesy zarówno samej kolonizacji, jak i właśnie wiel- kiej własności jako formy jej organizacji. W długo utrzymujących się różnych przejawach zależności sądowej poddanych od księcia wolno mię-- 122 Państwa i praw,a dzy innymi doszukiwać się śladów owych pierwotnych stosunków. Na- wet w Bułgarii, gdżie penetracja prawa i instytucji biżantyjskich była szezególnie rozległa i głęboka, ludność zależna, tzw. parikowie, zacho- wała do XIV w. wolność osobistą i ograniczone prawo dysponowania ziemią w stopniu. większym, niż to przewidywały zwyczaje bizantyjskie. Przykręcanie śruby na nieco większą skalę zaczęło się po trochu wszę- dzie od XV w. z myślą przede wszystkim o utrudnianiu swobodnego opuszezania przez poddanych wielkiej własności. Ludność w miastach zachowuje na ogół różne, tradycyjńie przysłu- gujące jej prawa i wolności, czasem nawet daleko idące, nigdzie jednak nie spotykamy przejawów ruchu komunalnego ani autonomii wspólńoty miejskiej, analogicznej do tego, co działo się na Zachodzie. W Serbii ślady istniejącej tam autonomii gmin miejśkich łączą się z rozszerrzeniem praw przysługujących górnikom saskim czy miastom dalmatyńskim. Na Rusi, gţdzie w okresie kijowskim miasta odgrywały wyjątkowo ważną rolę i gdzie wtedy już wytwarzały się pewne śwoiste formy instytucjo- nalne życia mie,jskiego, przetrwały owe formy, a nawet rozwinęły się w XIV-XV w. w potężnym mieście-państwie Nowogrodzie Wielkim, a częściowo i w Pskowie. Nowogród sam sobie wybierał zwierzchniego księcia, z którym jednak zawierał od XIII w. specjalną umowę ("dogowornyja gramota"), wyraźnie określającą i bardzo poważńie ograniczającą jego rolę. Najwyższą władzę w mieście stanowił wiec wolnych mieszkańeów, w rzeczywistości kiero- wany jednak.przez potężną oligarchię mieszezan-bojarów, rezydujących w mieśeie, ale posiadających olbrzymie dobra na wielkich przestrzeniach państwa nowogrodzkiego. Z grona rodzin należących do tej arystokracji feudalno-miejskiej wybierał wiec ludzi mających sprawować rządy: po- sadnika, stojącego - obok książęcego namiestnika - na ezele miasta- -państwa, tysiąeznika, do którego ńależały sprawy wojska i policji, także i biskupa. Biskup właśnie stał na czele rady, nazywanej przez Niemców hanzeatyckich, utrzymujących cały czas najlepsze stosunki z Nowogro- dem, radą panów. Obok aktualnego namiestnika, posadnika i tysiącznika wchodzili do rady wszyscy poprzedni posadnicy i tysiącznicy oraz przed- stawiciele poszezególnych rejonów miasta posiadających własny samo- rząd. Oligarchia nowogrodzka umiała podporządkować sobie mieszkań- ców Nowogrodu i silniej niż gdzie indziej na ziemiach ruskich u.zależnić od siebie ludność wiejską w rozległych domenach, zajmujących prawie cały obszar państwa; "czarnych ziem" było tu dużo mniej niż np. na Rusi Moskiewskiej. Uzewnętrzniające się na wiecach nowogrodzkich na- pięcia miały też w niemałej mierze charakter walk między poszezegól- nymi frakejami rządząeej grupy. W decydującym starciu z Moskwą wielki książę, z reguły wybierany w XV w. na księcia nowogrodzkiego, Państwa chrześcijaństwa wschodnZiego 123 potrafił jednak w pewnym stapniu wygrywać nastroje pospólstwa nowo- .grodzkiego przeciw panującej warstwie. Ostateczną katastrofę przyniosła też jej, przeprowadzona - jak pamiętamy - z niezwykłą konsekwencją i całkowicie, konfiskata dóbr. ' Psków, zależny do połowy XV w. od Nowogrodu, miał ustrój dość podobny, choć daleko było pskowskim bojarom do potęgi i stanowiska ich nowogrodzkich kolegów. Poza tymi dwoma miastami wiece w zria- stach ruskich powszechnie zanikły. Bardziej uprzywilejowani kupcy, "gośćie" - bo byli to nierzadko i cudzoziemcy - kozzystali z szeregu uprawnień przyznawanych im przez księcia, ogół zaś "czarnych ludzi" miejskich, zobowiązanych do różnych świadezeń zależnie od tradycji ż ziemi, na której siedzieli, tworzył małe, lokalne wspólnoty o charakte- rze zbliżonym w gruncie rzeczy do znanych iuż nam wiejskich wspólnot terytorialnych. Nie znano cechów, ale częsta bliskość zamieszkania ludzi jednego zawadu prowadziła do tworzenia czegoś w rodzaiu zawodowej wspólnoty przypominająeej nieco organizację cechową. Wszędzie wraz z umacnianiem się wielkiej własności kościelnej czy bojarskiej krzepł także faktyczny, nie zawsze potwierdzany na piśmio, immunitet sądowy czy ekonomiczny. Powszechnie i przede wszystkim odnosi się to do Kośeioła, który w ciągu XIII-XIV w. uzyskał we wszyst- kich krajach prawosławnej Europy słowiańskiej wyjątkowo mocną po- zycję także na polu prawnym czy ekonomicznym. Wielka własność ko- ścielna, głównie zresztą klasztorna, rozwinęła się wszędzie do ogromnych rozmiarów: VVłasne prawo i sądownictwo,Kościoła nie dotyczyły tylko bezpośrednio duchownych, ale w coraz większej mierze i ogółu ludności zamieszkującej dobra kościelne. Na Rusi Tatarzy nie tylko utrzymali, ale jeszeze poważnie zwiększyli przywileje kościelne, potwierdzili nie- tykalność dóbr i uznali w szerokim żakresie prawa i sądy kościelne. W rozbitym politycznie i uzależnionym od Mongołów kraju miał też silny i stosunkowo niezależny Kościół odegrać rolę wyjątkowo dużą, i to na bardzo różnych płaszezyznach, z państwem i prawem włącznie. Wielo- krotnie w obecnej książce wypadnie jeszeze do tego tematu powrócić. Stwierdzić tylko trzeba zasadniczą różnicę w strukturze stanu duchow- nego w kręgu zachodnim i wschodnim. W tym ostatnim kler był w wiel- kiej mierze stanem dziedzicznym. Poza mnichami księża nie byli zobo- wiązani do przestrzegania celibatu, skutkiem czego wielu ich synów szło, rzecz zrozumiała, drogą ojców. W'V zróżnicowanym stanie bojarskim uszędzie na plan pierwszy wysu- wała się arystokracja, z reguły mająca lepsze od innych grup szanse wybicia się i sprawowania władzy, czy to lokalnej, czy też przy zwierzch- nim księciu. Bizanejum, stanowiące dla tej grupy państw główny wzór ustrojowy, samo stało się od schyłku XIII w., za dynastii Paleologów, 124 Państwa i prawa monarchią arystokratyczną. Z tym wszystkim wcale nie można lekce- ważyć ważnych prób podporządkowania bojarstwa władzy k;iążęcej, któ- re w pewnych okolicznościach, zwłaszcza w przypadku Moskwy, przy- nieść miały istotne wyniki. Brak na większą skalę wśród bojarstwa krajów prawosławnych ruchów w kierunku tworzenia stanowej repre- zentacji ważył też wiele w stosunkach władca - szlachta; znamienne, że najwyraźniejsze przejawy takiego właśnie ruchu ku przywilejom i samo- rządowi ogółu szlacheckiego występują w krajach ruskich należących do państwa polsko-litewskiego czy też w podległej zwierzchniej władzy Węgrów Bośni, a więc cały czas w kręgu silnych oddziaływań wzorów zachodnich. W Bizancjum wykształciła się w XI-XII stuleciu bardzo charaktery- styczna forma nadań ziemi w zamian za obowiązek służby, przede wszyst- kim wojskowej, na rzecz władcy. Tzw. pronoia stanowiła majątek będący własnością władcy, ale użytkowany całkowicie wraz z wszystkimi docho- dami przez określony czas, zwykle dożywotnio, przez obdarzonego nim pronoiara. Pronoiar miał znaczną władzę nad swymi poddanymi, sam zaś stawał konno na czele mniejszego czy większego oddziału, zależnie od wielkości nadania, na każde wezwanie władcy. Oparta na takim systemie lennym armia stanowiła, oboknajemników, trzon wojska bizantyjskiego w XII w. Sam system trwał zresztą dłużej, przejęli go później Turcy, wcześniej zaś, bo już w XIII stuleciu, Bułgaria czy Serbia. Większego znaczenia nabrała pronoia w Serbii, gdzie w ogólności immunitet szla- checki był słabszy, władza zaś króla silniej podkreślana. W wwojskowych sukcesach serbskich XIV w. właśnie pronoia, obok - rzecz jasna - licz- nych najemników, miała swoje miejsce. Szczególną jednak rolę odegrała pronoia w Wielkim Księstwie Mo- skiewskim od XV w. jako wspominany już system tzw. pomiestja. Wpro- wadzili go konkretnie władcy moskiewscy w stałej trosce o umocnienie swej pozycji i osłabienie potężnych bojarów-arystokratów, po części zresztą wywodzących się z zubożałyeh linii kśiążęcych narodowej dy- nastii Rurykowiczów. W XV w. przeważała na Rusi, także Moskiewskiej, pełna własność bojarska dziedziczna ("otczina" czy "wotczina"). W prze- ciwstawieniu do tego typu własności książęta moskiewscy popierali wła- ność zależną, lokując służebnych bojarów bądź to, czasami, na ziemiach czarnych chłopów" książęcych (stawali się oni wtedy poddanymi), bądź " przede wszystkim na ziemiach księstw zdobytych. Pamiętamy, że tak została wykorzystana na olbrzymią skalę konfiskata eałej prawie daw- 'nej własności ziemskiej Nowogrodzian. Pronoia-pomiestje stanowiło tylko jedną, bardzo zresztą na ogół sku- teczną drogę uzależniania bojarstwa-szlachty i podporządkowywania go centralnej władzy państwowej. Rzecz jasna jednak, że trzeba było całego Państwa chrześcijańistwa wschodniego 125 splotu okoliczności i warunków, by taka polityka zakończyła się sukcesem. Tak stało się na Rusi Moskiewskiej w dobie nowożytnej, w XVI-XVIII stuleciu, choć fundamenty tego sukcesu monarchii zostały dobrze; przygotowane w stuleciach XIV-XV. Zagadnienie budowy silnej i scentralizowanej monarchii moskiewskiej od kilku generacji stanowi przedmiot pasjonujących dyskusji historyków. Dawniej przeważały po- glądy łączące sprawę przede wszystkim z wzorcami mongolskimi, i dziś czasem głoszone (np. G. Vernadsky). Tatarzy istotnie wykazali niemałą sprawność w tworzeniu swych wielkich państw i zarządzaniu nimi przez centralne władze; wykorzystali tu różne doświadczenia azjatyckie państw Dalekiego czy Bli,kiego Wschodu. Na uwagę zasługuje chociażby system podatkowy, organizacja wojska, poczty, centralnych urzędów zwanych dywanami z rozbudowanymi kancelariami itd. Warto pamiętać, że Saraj, od połowy XIII w. stołeczne miasto Złotej Ordy, której podlegały ziemie ruskie, miał w początkach XIV w. co najmniej 100 tys. mieszkańców; nie było też w całej środkowo-wsćhodniej Europie miasta, które mogłoby się z nim równać.pod tym względem. Jednym z przykładów przejęcia przez Ruś wzorów tatarskich może być chociażby organizacja wojska, dzielonego na pułki: stałym elementem szyku i taktyki wojska był odtąd podział na pięć pułków nazywanych: Wielkim (piechota i jazda), Lewej Ręki, Prawej Ręki, Przednim i Zaskoczenia (odwód). Nie lekceważąc związków mongolskich, trzeba jednak, zgodnie z now- szymi badaniami, uwypuklić przede wszystkim ewolucję wewnętrzną państwa i społeczeństwa moskiewskiego, jego rozwój oraz stan ustawicz- nej, przez pokolenia, walki z Tatarami i rozszerzania różnymi drogami terytorium państwa w walce z sąsiednimi księstwami i Litwą. Warstwa bojarów była bardzo zainteresowana w tego rodzaju polityce i udzielała jej poparcia; hojne wynagradzanie wiernych lenników zdobytymi zie- miami jest tu jednym z dobitnych przykładów bli;kiego współdziałania wielkich książąt z ich bojarami. Sytuacja wymagała niejako ustawicznej mobilizacji i sprężystej władzy centralnej. Doniosłe znaczenie miało po- parcie tego rodzaju polityki przez Kościół, przez ulokowaną w Moskwie metropolię ruską, co niejako nadawało temu ośrodkowi sankcję wręcz religijną. Dotyamy tu zagadnienia niezwykle ważnego dla zrozumienia samych podstaw władzy i prawa w kręgu bizantyjskim. Podstawowe pojęcia wy- kształciły się w tym zakresie w średniowiecznym Bizancjum, ich noś- nikiem w krajach słowiań,kich był zaś przede wszystkim Kościół, sta- nowiący wszak wszędzie jeden z fundamentów państwa. Zasadnicze zna- czenie miało pojmowanie władzy cesarza, basileusa, jako władzy w sensie dosłownym pochodzącej od Boga i sprawowanej na co dzień, w każdym 126 Państwa i pratwa akcie, wprost z ramienia Boga. Rozwinięta teologia Cesarstwa prowadzi do daleko posuniętej sakralizacji władzy; przeciwstawienie się cesarzo- wi staje się w takim ujęciu wręcz świętokradztwem, rewoltą wobec Boga, i zasługuje nie tylko na kary świećkie, ale na wwyklęcie, wryklucze- nie z Kościoła. Wola Boga, a więc i wola cesarza stoją wr gruncie rzeczy ponad prawami i zwyczajami, cesarz może też w każdej chwili w.w imię. wyższego dobra, które reprezentuje, podejmować decyzje sprzeczne z obo- wiązującymi prawami; moźe np. pozbawić kogoś majątku czy stanowiska zupełnie niezależnie od tego, że wcześniej mu ten majątek czy stano- wwisko gwarantował. Oficjalna aklamacja głosiła wyraźnie o cesarzu: "Po= tęga twoja błyszczy światłem pochodzącym rzeczywiście od Boga, a nie od ludzi." Wobec takiej potęgi ludziom pozostaje tylko respekt i strach, obowiązek posłuszeństwa w każdej sytuacji, świadomość, iż życie, wol- ność, prawa obywatela zależą zawsze od woli cesarskiej. Taka teokracja, pozornie nieograniczona, miała jednak w rzeczywistości swe granice. Wypływały one przede wszystkim z tej samej woli bożej; która mogła powoływać na tron cesarski ludzi jakiegokolwiek stanu i stanowiska, ale która równie dobrze mogła odwołać w każdym momen= cie jakby boskie pełnomocnictwo dane cesarzowi. Cesarz nieposłuszny Bogu stawał się z miejsca tyranem, był w rękach szatana. Oezywiście,. cała trudność polegała na braku śeiślejszej definicji i określenia momen- tu, w którym można mówić o tyranii. Tradycyjnie było to stare, helleń- skie j2szcze przebranie miary przez władcę. Wyraźnym znakiem opusz- czenia przez Boga był klęska militarna czy udana rewolta. Władzę prze- grywającą należało natychmiast opuścić i iść za silniejszym jako repre- zentującym boską wolę. Takie pojęcie posłuszeństwa bożej woli bardzo, rzecz jasna; odbiegało od pojęcia utrwalającego się w kręgu chrześcijań- stwa zachodniego. Granice tyranii stawiał jednak przede wwszystkim potężny Kościół. Zapewne, Kościół popierał w pełni ideę boskiego, chrześcijańskiego Ce- sarstwa, posuwał się nawet czasami aż do kładzenia jakby znaku rów- ności między prawdziwym Cesarstwem i prawdziwym, ortodoksyjnym Kościołem; solidarność Cesarstwa i Kościoła, cesarza i patriarchy, sta- nowiła zasadniczy ideał, przejęty jeszcze z czasów patrystyeznych i na każdym kroku przypominany. Uznawano daleko nawet sięgające inge- rencje cesarza w sprawy kościelne, wybór biskupów, decyzje w spra- wach dóbr, choć granice tych interwencji stawały się niekiedy przed- miotem ostrych kontrowersji. Zarazem jednak każdy cesarz już w V w. składał przysięgę, "iż nie uczyni szkody Kościołowi ani wierze", a Kościół, w osobach zwłaszcza patriarchy czy mnichów, umiał często stawać w obronie swych praw i wypowiadać z całą śmiałością sądy o koniecznej zgodności postgpowania władzy z prawami boskimi i kościelnymi. Mnisi Państwa chrześcijaństw-a wschodnziego 127 zwłaszcza, uznając się za ludzi inspirowanych bezpośrednio przez Boga, wypowiadali nieraz niezwykle ostro swe zdanie w sprawach najróżniej- szych, a czasem nawet przechodzili do czynów w oczach władzy całko- wicie rebelianckich. Mieli jednak tak olbrzymi prestiż wx społeczeństwie, że 'każdy cesarz musiał się z nimi - i z Kościołem - bardzo liczyć. Z całej tradycji chrześcijańskiej wwyrastGła w społeczeństwie bizantyj- skim krytyka, przede wszystkim moralna, władzy cesarza i jego repre- zentantów i mialo to w sumie doniosłe znaczenie dla ograniczania w praktyce arbitralności rządów teoretycznie nieograniczonych. Bizantyjskie koncepcje władzy wywarły oczywiście ww,ielki wpływ na kraje leżące w strefie wpływów Bizancjum. Już w X w. przy,jmuje się w Bułgarii określenie władcy jako cara, eo stanowiło skrót wyrazu cesarz. Mianem cara określali Słowianie basileusa, a przeięcie tego tytułu oznaczało zawsze podkreślanie niezależności i uniwersalizmu pań- stwa. Odnowione w XIII-XIV w. państwo bułgarskie miało znów na czele własnego cara o władzy teoretycznie nieograniczonei, samowładcę. Urzędnicy władz centralnych i lokalnych nosili nazwy bizantyiskkie. Ser- bia, bardziej niezależna od wpływów Bizancjum, przyjęła dla swego władcy nazwę króla, choć i tu Stefan Duszan przybrał w końcu w 1346 r. tytuł cara; przetrwał on w Serbii do 1370 r., później powrócono znów do tytułu królewskiego. Ale każdy król serbski nosił zarazem szereg ty- ttzłów bizantyjskich, przede wsz5ystkim był "samodzierżcą" (autokra- tor). W rzeczywistości władca serbski miał pozycję silniejszą w swym kraju aniżeli bułgarski tak dzięki większemu uzależnieniu szlachty, jak i dzięki wyjątkowo wręcz bliskim stosunkom z Kościołem. Ich wyrazem była chociażby kanonizacja wszystkich prawie kolejnych królów serbskich. Już za życia zresztą i w Bułgarii, i w Serbii pewna aLureola świętości, jako wyraźny odblask sakralnego charakteru władzy, otaczała władcę i była podtrzymywana przez rozbudowany ceremoniał dworski. Kościół serbski ze swymi arcybiskupami; wywodzącymi się zresztą w większości z dynastii panującej, stanowił dla państwa jakby żywy model. Sam też, jak to obrazowo ujął niedawno jeden z historyków greckich (L. Marro- matis), do ostatniego mnicha i ostatniego popa wiejskiego popierał całą siłą władców i bizantyjski charakter ich polityki i związków. Miało to decydujące bodajże znaczenie w walce z potężną w skali krajowej ary- stokracją. Początkowo poparła ona w pełni przeciwko Bizancjum dy- nastię i państwo, później jednak coraz ostrzej zaczęła im się przeciw- stawiać. Sam fakt utrzymania się przez kilka pokoleń silnego organizmu państwowego, zdolnego do ekspansywnej polityki, wynikał przede wszy- stkim z wyjątkowo wręcz ścisłej symbiozy państwowo-kościelnej. Ruś średniowieczna, rzecz charakterystyczna, nie znała w zasadzie ani Państwa i prawa instytucji caratu, ani królestwa, długo też mistyka religijna, tak ważna na Bałkanach, nie miała tu podobnego znaczenia, mimo wyraźnych- od początku chrześcijaństwa - śladów wzorowania się duchownych ru- skich na Bizancjum w ich stosunku do władzy. Rządzona była przez książąt, przy czym ród Rurykowiczów, potomków legendarnego Ruryka, uważał się za uprawnionego do posiadania całej Rusi. Od XII w. coraz częściej spotykamy się z wyborem książąt, zawsze jednak - rzecz zna- mienna - w obrębie domu Rurykowiczów. Władzę księcia ograniczały wiece zwoływane w s.prawach szczególnie ważnych oraz rada książęca- dużo później określano ją jako dumę - złożona z wielkich bojarów i często wyższych duchownych. Wiec, faktycznie w pełni opanowany przez oligarchię kilkuset rodzin, zwyciężył następnie wyraźnie - jak ;pamiętamy - w Nowogrodzie. Na Rusi południowo-zachodniej wzrastała natomiast stopniowo rola bojarów - rzecz jasna, nie bez wpływów idących od sąsiednich krajów, Polski i Węgier. Wybór księcia przez bo- jarów był tu od schyłku XII w. regułą. Ta ewolucja była jednym ze szczególnie ważnych czynników stosunkowo spokojnej, pokojowej inte- .gracji tzw. Rusi Czerwonej z państwem polskim w ciągu drugiej połowy XIViwXVw. Zupełnie inne stosunki panowały na rzadko zaludnionej i najmniej rozwiniętej Rusi północno-wschodniej. Tu władza książęca znaczyła więcEj, w dużo większym stopniu była po prostu prawem. Ostatni wiec sygnalizowany jest w tym rejonie w 1214 r., traci znaczenie rada boja- rów. Ustala się od początków XIII w. zasada dziedziczenia władzy przez linię wielkiego księcia włodzimierskiego, Wsiewołoda Wielkie Gniazdo (1176-1212). Ziemie dzieli się między synów, co prowadzi do rozdrob- nienia. Tytuł wielkiego księcia włodzimierskiego traci na znaczeniu, od 1263 r. nawet dziedziczący go książę nie przenosi się do samego Włodzi- mierza. Dopiero związanie tytułu, i to dziedziczne, z książętami Moskwy fld czasów Iwana Kality (1328-1340) przyczynia się do podniesienia auto- rytetu stanowiska wielkoksiążęcego;. sam Włodzimierz włączony zostanie w 1389 r. do państwa moskiewskiego, tracąc ostateczne znaczenie. Ksią- żęta w swych dzielnicach-księstwach zachowują - pod ogólnym zwierzchnictwem Mongołów - suwerenność, między innymi biją własną monetę; co potężniejsi, ja:k twerscy czy riazańscy, wxw pewnych momen- tach przyjmują nawet tytuł wielkoksiążęcy, równając się w ten sposób .z księciem moskiewskim. Ważnym czynnikiem pewnej jedności i zarazem odrębności tej części Rusi jest świadomość pokrewieństwa książąt, ich pochodzenia od Wsie- wołoda. Liczne traktaty między książętami - znamy ich ponad osiem- ..dziesiąt z lat 1341-1531 - są świadectwem istniejącej między nimi Państwa chrześcijaństwa wschodniego 129 więzi, wspartej nadto o tak ważne czynniki jak wspólna wiara, język, w dużym stopniu prawa i zwyczaje, a także swobodna wymiana handlo- wa. Trudno jednak mówić o tej grupie księstw-państw jako o federacji, i to tym bardziej, że jedno z nich, Moskwa, ze szczególną konsekwencją dąży do złamania swoistej równowagi na swoją korzyść. Już Iwan Kalita przyjął na wzór metropolity ruskiego, właśnie osiadłe- go - jak się okazało, na stałe - w Moskwie, tytuł wielkiego księcia całej Rusi. Od połowy XIV w. używają też książęta moskiewscy tytułu "gosudar", pan, suweren, który Iwan III rozszerzył na "gosudar' wsiej Rusi"; tenże Iwan III po odmówieniu płacenia trybutu Tatarom określa się oficjalnie jako "samodzierżec", co jest tłumaczeniem greckiego "auto- krator", władca w pełni suwerenny. Prawdziwym jednak władcą w oczach ludności Rusi średniowiecznej był "święty car", basileus, a od XIII w. też chan tatarski, określany również jako car. Władca odległego Carogrodu był postacią otaczaną pzzez mnichów i wyższych duchow- nych nimbem świętości, gdy potężny chan tatarski ciążył aż nadto bez- pośrednio jako wzorzec najbliższy i bardzo konkretny. Oba też wzory caratu zaważyć musiały na uśtalającej się władzy potężnego księcia mo- skiewskiego. Sprawując od pierwszej połowy XIV w. zwierzchnią władzę nad księstwami ruskimi z ramienia "cara" tatarskiego, władcy Moskwy mieli możność szczególnie dokładnego zapoznania się niejako na co dzień z funkcjonowaniem swej zwierzchności. Wasyl III (1505-1533) lapidar- nie ujął pozycję chana wobec poddanych określeniem "wsie chołopy"- wszystko niewolnicy. Pojęcie zaś władzy basileusa, świętego cara, łączyć się musiało - jak już to wiemy - z pojęciem prawa boskiego i kościel- nego, jednak go obowiązującego. Kościół ruski z metropolią moskiewską uparcie i stopniowo upowszech- niał swoje, czyli bizantyjskie, pojęcie władzy, podnosząc niezwykle sku- tecznie prestiż władców moskiewskich. Upadek Konstantynopola-Caro- grodu w 1453 r. i uwolnienie się od zwierzchnictwa Tatarów w 1480 r. torowały niejako drogę do proklamowania własnego cesarstwa. Książęta moskiewscy byli jednak tradycyjnie bardzo ostrożni, tak że do uroczystej koronacji pierwszego cara-cesarza w osobie Iwana IV Groźnego doszło dopiero w 1547 r.; patriarcha Konstantynopola uznał ją w 1561 r. Rzecz była jednak dużo wcześniej przygotowana, zwłaszcza w liturgii, w pis- mach kleru podnoszącego konieczność obrony ortodoksji. Nie może np. dziwić określenie wielkiego księcia moskiewskiego przez metropolitę tamtejszego w 1492 r. "panem i samowładcą wszystkiej Rusi, nowym ca- rem Konstantym w nowym Konstantynogrodzie - Moskwie". Nie darmo też przyjął książę moskiewski po zaślubinach w 1472 r. księżniczki bi- zantyjskiej, Zofii Paleolog, bizantyjski herb państwowy w postaci dwu- głowego orła. Rodzić się zaczęła w kołach kościelnych cała mistyka trze- ? - Europa słowiatiska 130 Państwa i prawa ciego Rzymu, rychło ujęta przez jednego z mnichów ruskich w znanym powiedzeniu: "Dwa Rzymy upadły, a trzeci stoi, a czwartego nie ma być." Konsekwencje całej, z lekka tu tylko dotkniętej ewolucji uwidoczniły się w całej pełni w państwie moskiewskim w stuleciach następnych. Jak to ujął rosyjski historyk prawa T. Taranowski, "państwowość moskiew- śką cechuje wręcz przewaga prawa politycznego nad prawem prywat- nym, i to w takiej mierze, iż wobec potrzeby państwowej i konieczności jej zadośćuczynienia nie uwzględniono żadnych potrzeb indywidualnych i korporacyjnych ani też żadnych praw, które by usprawiedliwionych potrzeb bronić miały." Nawet sądy musiały ustępować wobec wyższej racji państwowej reprezentowanej przez władcę. Prawa poszczególnych stanów w takim ujęciu miały w gruncie rzeczy charakter "obowiązków politycznych" wobec państwa, cesarstwa, .jako dobra najwyższego. Ko- ściół, jak w Bizancjum, stanowił samodzielny, niezwykle doniosły skład- nik całego tego systemu, hamując nieraz, w imię wartości moralno-reli- gijnych, daleko idąee zapędy samowładztwa ("samodierżawja") z bożej łaski. ROZDZIAŁ IV KOŚCIOŁY 1. KOŚCIOŁY I PAŃSTWA: PROWINCJE KOSCIELNE W RAMAlCH PAŃSTW' Wielokrotnie dotąd wspominaliśmy już, a będziemy również i dalej mówili, o bliskich związkach łączących Kościoły z państwami, i to nie- zależnie od głośnych czasem napięć i zatargów. Biskupi wszędzie nale- żeli do najbliższych doradców królów, wszędzie też władcy wcale sku- tecznie usiłują wprowadzać na stolice biskupie ludzi im oddanych, bez względu nawet na taką czy inną wolę papieża lub patriarchy w Konstan- tynopolu. Niezwykle charakterystycznym zjawiskiem, występującym za- równo w Kościele Zachodnim jak i Wschodnim, jest tendeneja do iden- tyfikacji granic wielkich jednostek kościelnych, metropolii czy patriar- chatów, z granicami państwowymi. Zapewne, była to tendencja stara; na naszym kontynencie możemy ją obserwować od wczesnego średniowie- cza, od nawróceń władców i ich otoczenia, decydujących o zwycięstwie chrześcijaństwa w danym kraju. Każdy z ambitnych władców chciał mieć niejako swój Kościół z własną hierarchią, jeśli się tylko da- z własną metropolią, która od czasów karolińskich zdobyła sobie w Koś- ciele Zachodnim stosunkowo ważną, niezależną pozycję. Przykład Polski i Węgier, uzyskujących w tym samym prawie czasie, około 1000 r., własne metropalie w Gnieżnie i Ostrzyłiomiu (Esztergom), jest tu nie- zwykle znamienny; jakże taka własna metropolia wzmacniała stabilizację wewnętrzną dopiero co uformowanych organizmów państwowych i ich międzynarodową pozycję! Ale i w nowych warunkach XIV-XV stulecia rzecz z bardzo wielu powodów zachowywała ogromne znaczenie. Dla Czech więc uzyskanie wreszcie własnej metropolii wţ 1344.r. sta- nowiło nieodzowny wręcz element dopełniający roli Królestwa w Euro- pie środkowo-wschodniej i w Cesarstwie. Ograniczona była jednak ta metropolia do trzech diecezji Czech i Moraw, wbrew staraniom Karola 1V, zmierzającym do włączenia także diecezji wrocławskiej w ślad za przy- łączeniem Śląska do jego państwa. Dla Polski natomiast i jej metropolii gnieźnieńskiej kapitalne znaczenie miało właśnie pozostawanie w jej obrębie Śląska, ziemi lubuskiej czy Pomorza, które znalazły się poza gra- sů 132 Kościoły nicami odnowionej monarchii, wchodząc w skład Czech, Brandenburgii i państwa krzyżackiego; Pomorze Wschodnie z Gdańskiem leżało zresztą cały czas bezpośrednio w ważnej w Królestwie Polskim diecezji włoc- ławskiej. Więzy metropolitarne odgrywały wszędzie, także i w prowincji gnzieźnieńskiej, dużo większą rolę u schyłku średniowiecza aniżeli póź- nziej, stwarzały też różnorodne płaszczyzny ważnych związków dawnych dzielnic zachodnich z aktualnym obszarem Królestwa. Elitom kościelno- -ipolitycznym Polski granice metropolii przypominały na każdym kroku dawny teren Królestwa Polskiego; cały wykład historii Królestwa pióra kanonika krakowskiego Jana Długosza stanowi tu wymowny przykład ů:ego sposobu myślenia jeszcze daleko w głąb XV stulecia. W 1375 r. doszło do utworzenia nowej metropolii na Rusi Czerwonej ze stolicą w Haliczu, od początku XV w. już w głównym mieście całej dzielnicy, Lwowie. Na tym prawosławnym w zasadzie obszarze kościoły katolickie obsługiwały przede wszystkim ludność napływową, głównie łpolską, czasem i niemiecką; więcej było jej w miastach i na zachodnich terenach, silnie kolonizowanych. Spośród kilku diecezji tej prowincji wcześniej też od innych mocne podstawy wraz z gęściejszą siecią kościo- łów uzyskała diecezja przemyska. W hierarchii kościelno-politycznej Kró- lestwa diecezje metropolii lwowskiej łącznie z samym arcybiskupstwem bardzo długo jeszcze zajmowały dalekie miejsce po starych, bogatych : obszernych diecezjach polskich, z rywalizującymi stale Gnieznem i Kra- kowem na czele. Arcybiskup gnieźnieński zachowywał też nie zagro- żone miejsce drugiej po królu osoby w kraju, przypieczętowane niejako z początkiem XV w. uzyskaniem tak ważnego odtąd dla Polaków tytułu prymasa. Sprawował też pewne zwierzchnictwo ogólne nad arcybiskup- stwem Iwowskim. Po oficjalnym nawróceniu Litwy i utworzeniu tam biskupstwa w Wilnie, a trzydzieści lat później także w Miednikach dla Żmudzi, diecezje te włączone zostały do metropolii gnieźnieńskiej; sta- zzowiło to jeszcze jeden ważki czynnik zbliżenia obu krajów. Na Węgrzech wraz z Chorwacją i Siedmiogrodem - jednak bez obsza- rów nad Adriatykiem - istniały co najmniej od XII stulecia dwie pro- wincje kościelne że stolicami w Ostrzyhomiu i w Kalocsy; ta ostatnia, dla wschodnich i południowych przede wszystkim obszarów, powstała zdaniem niektórych historyków właśnie w początkach XII w. Arcybiskup Ostrzyhomia, jak jego kolega gnieźnieński, zachowywał jednak wyraźnie pierwsze miejsce w hierarchii kościelnej kraju, w państwie zaś był oczy- w-iście drugą osobą. Na kilka lat przed Gnieznem uzyskał też tytuł pry- rr asa W ęóier. Państwvo krzyżackie odpowiadało w pewnym przybliżeniu granicom mzzetropolii ryskiej, utworzonej w 1255 r. dla Prus i Inflant; tylko Po- zr.orze Wschodnie przez W'Vłocławek podlegało Gnieznu, zaś diecezja w Kościoły i państwa: prowincje kościelne w ramach pańistw 133 Rewelu, w Estonii, na północnych krańcach państwa, należała do skandy- nawskiej prowincji kościelnej Lundu. Sytuacja diecezji pruskich i in- flanckich wyglądała jednak odmiennie. W Prusach, jak pamiętamy, udało się Krzyżakom włączyć trzy biskupstwa, poza Warmią, wprost do Za- konu. Kapituły tych trzech diecezji składały się po prostu z kanoników- członków Zakonu, Zakon też wyznaczał w praktyce biskupów, często wy- bierając ich spośród kapelanów wielkiego mistrza. Większą niezależność utrzymała tylko niekrzyżacka kapituła warmińska. Natomiast pięć die- cezji inflanckich z Rygą na czele zachowało duży stopień niezależności, arcybiskupi ryscy stanowią też w XIV stuleciu główny zapewne czyn- nik opozycji wewnątrzkrajowej w stosunku do Malborka. Metropolii jako całości nie można też w tym kościelnym państwie zakonnym trak- tować jako jego podpory; decydował tu jednak cały układ stosunków ww- Inflantach, gdzie nigdy Krzyżakom nie udało się osiągnąć nawet w części takiego stopnia opanowania kraju jak w XIV w. w Prusach. Wyjątkowego znaczenia nabrała od XIV w. sprawa podziałów metro- politarnych na całym obszarze ziem ruskich, do XIII stulecia należących do jednej, kijowskiej prowincji kościelnej, uznającej zwierzchnictwo Kon- stantynopola. Około 1300 r. metropolita opuścił zniszczony Kijów i prze- niósł się na północ do znacznie spokojniejszego Włodzimierza; pod koniec 1327 r. osiadł w Moskwie. Jednak cały czas metropolici z naciskiem pod- kreślali jedność swej prowincji kościelnej, poważnie zagrożoną w warun- kach pogłębiającego się rozbicia dawnego terytorium państwa kijow- skiego. Właśnie w początkach XIV w. zarysowało się wyraźnie rozbicie kościelne Rusi na trzy metropolie, odpowiadające niejako trzem coraz wyraźniej wyodrębniającym się ośrodkom. Obok Rusi północno-wschod- niej była to Ruś południowo-zachodnia, dużo bliższa od tamtej swym są- siadom łacińskim, oraz Ruś litewska, którą pod auspicjami wielkich książąt litewskich w uporczywej walce z Tatarami czekać miał w niedłu- gim czasie tak wielki rozwój. W początkach XIV w. doszło do powsta- nia nowej metropolii w Haliczu dla Rusi południowo-zachodniej, po 1340 r. włączonej do Polski; w tym samym czasie formuje się też metro- polia w Nowogródku dla Rusi litewskiej. Istnienie obu nowych metropolii natrafiało w dalszych dziesięcioleciach na poważne trudności z różnych stron. Protestował z uporem metropolita rezydujący we Włodzimierzu, później w Moskwie, niezzadko umiejący znaleźć posłuch dla swych roszczeń u patriarchy w Konstantynopolu; ten ostatni nie mógł przecież mieć podobnego zaufania do pogańskich książąt litewskich czy od 1340 r. katolickich władców Halicza jak do prawosław- nych książąt stojących za aspiracjami bezpośrednich dziedziców starej metropolii ruskiej. Kazimierz Wielki w ostatnich latach swego życia zwracał się z prośbą do patriarchy o mianowanie nowego metropolity, 134 Kościoły argumentując, iż "cd wielu wieków Halicz słynął we wszystkżch krajach jako metropolia i był stolicą metropolii". Przeciw Haliczowi występowali jednak także metropolici litewscy, roszczący sobie, w ślad za litewskim nrogramem państwowym, pretensje do zwierzchnictwa nad Rusią polską, a także nierzadko katoliey. Utworzenie przez papieża na uniosek Ludwi- ka Andegaweńskiego katolickiej metrapolii w Halicztu w 1375 r. miało przecież, w myśl wyraźnie sformułowanych intenc.ji papieskich, oznaczać po prostu przejęcie stare.i metropolii przez katolikóuw. Polityka kościelna Andegawenówv w śtosunku do prawosławnych wszędzie zresztą była o wiele bardziej bezwzględna niż linia postępowania starych dynastii w tej części Europy, co właśnie postępowanie Kazimierza i Ludwika w stosunku do Halicza ilustruje w sposób bardzo wymowny. Istniała zresztą niewątpliwie żywa tradycja jedności kościelnej ziem ruskich. Widać to wyraźnie za metropolity pochodzenia bułgarskiego, Cypriana, wysuniętego na Litwie w 1375 r. przez wielkiego księcia Olgier- da. Miał on spełniać funkcje zwierzchnie także wobec arcybiskupstwa ha- lickiego, a po śmierci metropolity w Moskwie objął i tamtejsze stano- wvisko, przyjmując w 1389 r. tytuł metropolity całej Rusi. Umiejętnie lawirując między Moskwą, Wilnem i Krakowem, Cyprian umiał utrzy- mać tę jedność aż do swej śmierci w 1407 r. W latach 1389-1391 prze- bywał w Moskwie, choć głównie związany był raczej z Wielkim Księ- stwem Litewskim, stanowiącym za Witolda wyraźnie główną siłę na całym obszarze ziem ruskich. W 1415 r. metropolia litewska została jednak raz jeszcze odnowiona, staraniem Witolda, a na jej czele stanął teraz znów uczony Bułgar, Grzegorz Camblak; z myślą o ewentualnej unii Kościołów udał się on nawet na sobór do Konstancji, zmarł jednak w 1419I1420 r., nie osiągnąwszy swego celu. Ostatnia próba Lutrzymania jednośei łączy się z osobą metropolity Izy- dora, Greka, uczestnika soboru we Florencji, na którym w 1439 r. podpi- sany został akt unii kościelnej Kościoła Zachodniego i Wschodniego. Wy- święcony na metropolitę z inicjatywy patriarchy w 1436 r., zrazu zdołał Izydor uzyskać poparcie Moskwy. Później jednak, gdy powrócił tam jako jeden z twórców unii, został w 1441 r. odrzucony tak przez księcia, jak i Kościół tamtejszy jako zdrajca prawdziwej wiary. Był to tym razem krok skierowany wyraźnie przeciwko patriarsze Konstantynopola. Jego bezpośrednią konsekwencją był dokonany w Moskwie w 1448 r. wybór nowego,metropolity, Jony, bez tradycyjnego oglądania się na Konstan- tynopol; oznaczało to faktyczne ukonstytuowanie się autokefalicznego, niezależnego Kościoła moskiewskiego, w którym automatycznie niejako wzrastała również bardzo poważnie pozycja władców Moskwy. Jest rzeczą bardzo interesującą, iż mimo pełnego poparcia i patriarchy,, i papieża Izydor nie zdołał umocnić się nawet na obszarach litewsko-polskich me- Kościoły i państwa: prowincje kościelne w ramach państw 135 tropolii, co więcej, w 1451 r. uznano chwilowo zwierzchność Jony nad Kościołem prawosławnym w Wielkim Księstwie Litewskim. Dopiero no- minacja następcy Izydora, Grzegorza, także Greka, dokonana znów wspólnie przez papieża i patriarchę w 1457 r., przyjęta została na Litwie i w Polsce; sam papież podzielił zresztą w 1458 r. metropolię na część moskiewską i kijowską, przy czym Grzegorz otrzymał tylko tę ostatnią. Mimo że i później wysuwano z obu stron, zwłaszcza zaś ze strony me- tropolii moskiewskiej - od XVI w. podniesionej do rangi patriarchatu- pretensje do całej Rusi, to rok 1458 możemy uznać za decydujący dla trwałego i ważnego w skutkach podziału na dwie zupełnie adrębne pro- wincje kościelne. Losy Kościoła moskiewskiego będą odtąd wiązały się coraz silniej z dziejami państwa, rychło już cesarstwa ze stolicą w Mo- skwie, podczas gdy Kościół kijowski ze swymi ośmioma diecezjami- między innymi i halicką, która utraciła definitywnie prawa metropolitar- ne - stanowił od XV w. największy w świecie terytorialnie zwarty obszar Kościoła Wschodniego w obrębie państwa oficjalnie w pełni katolickiego. Są wyraźne ślady, że co najmniej do początku XVI w. metropolici ki- jowscy próbowali przestrzegać zasad florenckiej unii kościelnej, uznając zarazem patriarchę w Konstantynopolu i papieża w Rzymie. Jeszcze w '1500 r. nowy metropolita, poprzednio biskup smoleński, Józef Bułhary- nowicz posłał do papieża pismo z wyrazami posłuszeństwa i uznaniem wiary katolickiej według postanowień florenckich. Wiele przyczyn zło- żyło się na to, że do rzeczywistej, choć tylko częściowej na razie unii doszło na dobre dopiero. u schyłku XVI w., choć grunt do zbliżenia obu Kościołów był dobrze przygotowany przez całe długie ich współżycie w państwie polsko-litewskim. Do pewnych podstaw swoistości Kościoła mo- skiewskiego i kijowskiego od XV w. wypadnie nam zresztą jeszcze kilka- krotnie powrócić. W pozostałych państwach kręgu bizantyjskiego bliżej nas tu interesu- jących związek ich państwowości z Kościołami występuje, jak i na zie- miach ruskich, z całą wyrazistością. Tak więc Wołoszczyzna i Mołdawia uzyskują własne metropolie w ciągu drugiej połowy XIV w.: Wołosz- czyzna w 1358 r. z siedzibą w Curtea de Arges, Mołdawia nieco później. Dla obu znajdujących się cały czas w bardzo trudnym położeniu państw rumuńskich stworzone zostały w ten sposób podstawy niezależności przy- najmniej religijnej i kulturalnej; jak to świeżo określił wybitny historyk rumuński M. Berza, powstanie obu metropolii określić można "jako prze- łom w życiu duchowym obu krajów". Bułgaria miała szczególnie dawne tradycje własnego, niezależnego Kościoła, sięgające jeszcze IX-X stulecia; w 925 r. doszło nawet do po- wstania osobnego patriarchatu. Do tych tradycji nawiązało też od schyłku XII w. odnowione państwo bułgarskie. Tym razem siedzibą patriarchatu 136 Kościoły stało się miasto Tyrnowo; istniał tam aż do 1393 r., roku narodowej ka- tastrofy. Serbia natomiast uzyskała własne arcybiskupstwo w 1219 r. w bliskim związku z działalnością wielkiego bohatera zarazem narodowego i reli- gijnego, św. Sawy. Siedzibą arcybiskupa od połowy XIII w. stała się miejscowość Peć. Zakres władzy zwierzchnika Kościoła serbskiego cały czas szedł bezpośrednio w parze z szybkimi zmianami w losach państwa serbskiego w XIII-XV stuleciu. W szczytowym punkcie swych powo- dzeń Stefan Duszan proklamował nawet na synodzie w Skopje w 1346 r. patriarchat serbski, ustanawiając zarazem szereg arcybiskupstw od.niego zależnych. Dawny kanclerz Duszana, a więc jego najbliższy współpra- cownik, Joannikos, arcybiskup Peć, został pierwszym patriarchą. Prokla- mowanie patriarchatu bez zgody Konstantynopola wywołało jego ostre protesty, rzucono nawet ekskomunikę na Kościół serbski w 1352 r., co- fając ją dopiero w 1375. Szybki rozkład państwa pociągnął jednak za sobą stopniową utratę znaczenia przez tak ambitnie i wyraźnie na wyrost pomyślaną organizację kościelną, aż do upadku w 1459 r. wraz z osta- teczną klęskę resztek państwa serbskiego. Organizacja kościelna dotąd omawianych obszarów, tak Kościoła Za- chodniego jak i Wschodniego, różniła się w sposób zasadniczy, zwłaszcza gdy chodzi o całą strukturę terytorialną, od organizacji kościelnej po- wstałej w starożytności na wybrzeżach Morza Śródziemnego. Dla po- równania warto uświadomić sobie, iż na wąskim wybrzeżu dalmatyńskim, ciągnącym się kilkaset kilametraw nad Adriatykiem i zachowującym w zasadzie struktury kościelne sięgające starożytności, spotykamy w XIV- XV stuleciu aż sześć prowincji-metropolii - Akwileję, Split, Dubrownik, Antivari, Bari i Zadar - z około czterdziestoma diecezjami łacińskimi. Tymczasem dalej na północ na ogromnym terytorium około 1000 000 km2 istniało równieź sześć metropolii - dwie na Węgrzech, jedna w Czechach, dwie w Polsce i jedna w państwie krzyżackim - z niespełna trzydziesto- ma diecezjami; niektóre z nich w prowincji halicko-Iwowskiej ledwie za- czynały dopiero funkcjonować. W chrześcijaństwie wschodnim, także na zajmujących nas ziemiach, możemy mówić o kilku wielkich prowincjach- metropoliach; liczba ich, jak pamiętamy, ulegała pewnym zmianom (nie liczymy tu licznych arcybiskupstw o krótkim żywocie stworzonych przez Stefana Duszana). I tu kontrast z Grecją o dziesiątkach metro,polii rzuca się w oczy. Różnice struktur między śródziemnomorskim Południem a Północą przenieść można w niemałym stopniu na całą Europę, oddają one po prostu odmienność procesów szerzenia się chrześcijaństwa w starożytności i w średniowieczu. W starożytności powstawały gminy przede wszy- stkim w miastach, szybko też każda taka gmina uzyskiwała własnego Różnnorodność sytuacji. Ghrzest Litwy i ruch husycki 137 zwierzchnika - biskupa. Gęsta też była w takich warunkach sieć biskupstw. Do dzisiaj we Włoszech mówi się, że gdy biskup tamtejszy wejdzie na wieżę swej katedry, może widzieć stamtąd katedry innych biskupów - sąsiadów. W średniowieczu miejsce oddolnych procesów chrystianizacyjnych zajęła konwersja odgórna, decydowana przez wład- ców i ich otoczenie, w ślad za tym również organizacja kościelna pod- stawowych jednostek-biskupstw tworzona była odgórnie przez central- ne władze państwowe w porozumieniu z Rzymem czy też Konstantyno- polem. Status społeczno-kościelny i zarazem państwowy biskupa stawał się od razu tak wysoki, iż domagał się automatycznie niejako od,powied- niego zaplecza terytorialnego własnej diecezji i uposażenia. Z chwilą, gdy ustalił się formalnoprawny skład rady królewskiej z udziałem w niej biskupów, wprowadzenie do niej jeszcze jednego członka duchowne- go stawało się zawsze pierwszoplanowym i nadzwyczaj trudnym zagad- nieniem ogólnopaństwowym. Z wielu więc powodów utrzymywała się przez stulecia stworzona w pierwszych wiekach struktura diecezjaIna i zmiana jej, poza momentami jakichś wielkich katastrof, była prawie nie- możliwa. Nie ulega jednak wątpliwości, że prestiż społeczny biskupów był - generalnie biorąc - w krajach północnych dużo większy aniżeli w krajach śródziemnomorskich. 2. RbŻNORODNOŚC SYTUACJI. CHRZEST LITWY I RUCH HUSYCKI Obraz dobrze ustabilizowanych metropolii w opiekuńczych ramach kościelno-państwowych, metropolii należących do wielkich Kościołów chrześcijańskich Zachodu i Wschodu i powiązanych z własnymi mo- narchiami, uzupełnić trzeba koniecznie obrazem sytuacji odbiegających, i to czasem wcale daleko, od owego zbyt monolitycznego i statycznego obrazu Kościoła zarazem państwowego i powszechnego. Wypada ukazać różnorodność stosunków religijnych Europy słowiańskiej późnego średnio- wiecza; poza fundamentalnym i pogłębiającym się w miarę stabilizacji podziałem na chrześcijaństwo wschodnie i zachodnie zasadnicze różnice i kontrasty wystąpią tu na wieIu różnych odrinkach. W tym miejscu nie będziemy się zatrzymywać nad ewidentnymi różnicami sytuacji i ewo- lucji krajów pozostających w obrębie uznanej ortodoksji, katolickiej czy prawosławnej, ale pragniemy ukazać bądź to zwycięskie ruchy określane ówcześnie jako heretyckie, bądź to spotkania chrześcijan w obrębie na- szego rejonu czy to z przegrywającym, starym pogaństwem, czy to ze zwycięskim islamem tureckim. W ten sposób lepiej można będzie zrozu- mieć całą złożoność religijnej sytuacji w naszej części kontynentu w tak bardzo ważnym okresie wzrostu i kulturalnego dojrzewania. Istniała za- 138 Kościoły sadnicza różnica pod tym właśnie względem między zachodnioeuropejskim kręgiem cywilizacyjnym, którego wielki skok rozwojowy XI-XIII stu- lecia związany był najściślej z jednym Kościołem i jednym vw.yznaniem, a szeroko pojętą Europą słowiańską, przekształcającą się w XIII-XV stuleciu w warunkach daleko posuniętego rozbicia religijnego. Nie chodzi przy tym o ruchy heretyckie pozostające mniej lub bardziej na marginesie społeczności globalnych; ruchów takich nigdy od XI co najmniej wieku nie brakło na Zachadzie, a i w zajmujących nas krajach nabierają też lokalnie znaczenia tu i ówdzie w ciągu XIV-XV stulecia. W Czechach, Polsce czy na Węgrzech będą to zwłaszcza echa ruchów za- chodnich, jak np. waldensi. Na ziemiach ruskich Wielki Nowogród stał się w XIV w. ośrod!kiem herezji tzw. strigolników ("postrzygaczy'); jej twórca, niejaki Karp, miejscowy postrzygacz, odrzucał wszelką hierarchię kościelną i negował potrzebę modlitwy za zmarłych. Większe nieco roz- miary przybrała zrodzona również w Nowogrodzie około 1470 r. herezja tzw. judaizantów. Nie ograniczano się tu do kwestionowania, jak to często bywało, pozycji ekonomicznych Kościoła i hierarchii, ale wzorem Żydów odrzucano boskość Chrystusa i szereg chrześcijańskich dogmatów. Józef z Wołokołamska, świątobliwy mnich o surowych wymaganiach i skłonności do wychowywania ludzi karami - będziemy jeszcze o nim obszerniej mówili - pisał ciekawie, acz nie bez literackiej przesady, o sytuacji reli- gijnej Rusi Moskiewskiej około 1500 r. w związku właśnie z judaizan- tami: "Dziś w domach, na drogach, na targach mnisi i świeccy, wszyscy, mają wątpliwości i starają się rozumieć wiarę nie według nauczania pro- roków, apostołów i świętych ojców, ale według nauki heretyków i apo- statów Chrystusa." Był też Józef jednym z tych, którzy spowodowali od około 1504 r. całą serię ostrych represji państwowo-kościelnych wobec sekty, co doprowadziło po latach do jej zupełnej likwidacji przynajmniej w państwie moskiewskim; sekta znalazła bowiem pewien oddźwięk także wśród ludności prawosławnej w Wielkim Księstwie Litewskim. Charakter sekty judaizantów jest przedmiotem nie zakończonej dotąd polemiki naukowej. Nic nie wśkazuje na to, b5 liczba ŻSdów na pół- nocnych obszarach ruskich była wysoka. Powstaje pytanie, czyżby mogli oni rzeczywiście tak oddziałać na ludność chrześcijańśką, by aż doszło do powstania sekty czy wręcz ruchu religijnego przez nich rzeczywiście inspirowanego? Istotnie, rzecz musi budzić poważne wątpliwości. Naj- prawdopodobniej zarzut żydostwa został wysunięty w trakcie walki z sektą w celu jej ostatecznego zdyskredytowania w oczach 1udności. Gdyby tak było, wskazywałoby to jednak zarazem na istnienie v,: spo- łeczności ruskomoskiewskiej wcale mocno ugruntowanej niechęci do Ży- dów, co zresztą ani we wschodnim, ani w zachodnim chrześcijaństwie nie było rzeczą wyjątkową. Różnorodność sytuacji. Chrzest Litwy i ruch husycki 139 W kilku oficjalnie jak najbardziej chrześcijańskich państwach naszego kręgu pojawił się na dużę skalę problem pogan jako dużych, zwartych grup ludności w obrębie granic kraju. Węgrzy, świadomi swego koczow- niczego pochodzenia z głębi Azji, tradycyjnie gotowi byli udzielać g:ości- ny na swych wschodnich rubieżach temu czy innemu ludowi nomadów w zamian za obietnicę późniejszej obrony przed innymi koczownikami. Tak po najazdach tatarskich przyjęli w drugiej połowie XIII w. tysiące Kumanów, licząc na nich jako na sojuszników przeciw Mongołom. W pew- nych momentach dwór węgierski tak zdawał się faworyzować Kumanów, iż niechętny Węgrom biskup Ołomuńca Bruno denuncjował ich wręcz w przeddzień soboru powszechnego w Lyonie w 1274 r. jako monarchię prawie że już pogańską. Dopiero u schyłku XIII w. podjęto masową, przymusową akcję nawracania Kumanów. W XIV-XV stuleciu trzeba się liczyć z bardzo swoistą sytuacją religijną Siedmiogrodu: obok ka- tolików "starej daty" różnego pochodzenia etnicznego oraz prawo.;ław- nych Wołochów osobny kompleks zagadnień łączył się z plemionami.ś'wie- żo nawróconymi, niewątpliwie zachowującymi długo niemało cech swej dawnej pogańskiej kultury i mentalności. Ruś Moskiewska, wchłaniając w XIV-XV w. terytoria licznych plemion pogańskich, w miarę roższerzania swych granic ku północy i północo- -wschodowi, podjęła systematyczną akcję misyjną nawracania tych lu- dów na chrześcijaństwo. Bohaterem tego procesu był w drugiej połowie XIV w. święty mnich-apo.stoł Stefan Permski, bliski św. Sergiu.zszowi. Uderza między innymi wysiłek włożony przez Stefana w danie nawra- canym ludom niesłowiańskim pisma w ich własnych językach. Dla miej- seowej ludności tłumaezono bowiem najpotrzebniejsze teksty kośćielne. Było to postępowanie zgodne z tradycją cyrylo-metodiańską. Rusyfikacja przyszła później wraz z utrwalaniem się atrakcyjności państwa i Kościoła ruskomoskiewvskiego. Najpoważniejszym jednak problemem w dziedzinie stosunków religij- nych pozostawało w XIV w. istnienie ostatniego oficjalnego państva po- gańskiego w Europie, Litwy; ściślej biorąc, chodzi tu o same plemiona litewskie stojące na jego czele. Litwini od dawna, a w sposób szczegól- nie już bezpośredni od XIII w. spotykali się z chrześcijaństwem zachod- nim i wschodnim w jego różnych postaciach. Jest rzeczą wysoce możliwą, że jeszcze przed oficjalnym chrztem pojęcia chrześcijańskie przenikały w świat ich własnej religii i kultury, co musiało później ułatwić.sdm ten akt. Domyślamy się, jak już wyżej powiedziano, poważnych racji poli- tycznych w ostatecznej decyzji przyjęcia chrześcijaństwa z Zachodu i związku z Polską, z odrzuceniem więc zarazem i kapitulacji wobec Yrzy- żaków, i chrześcijaństwa wschodniego; a przecież właśnie z tym oststnim 140 Kościoły Litwini od kilku pokoleń stale mieli do czynienia we własnym, stosun- kowo bardzo tolerancyjnym państwie. W samym akcie oficjalnego chrztu Litwy uderza systematy,ezność i szybkość działania, nie wywołującego - o ile wiemy - żadnycil po- ważniejszych oporów. Kierował nim osobiście w 1387 r. sam wielki książę i król w jednej osobie, świeżo ochrzczony Władysław Jagiełło. Ludność stawiać się miała w określonych miejscowościach zgodnie z trasą podróży Jagiełły. Misja zaczynała się zawsze od zniszczenia widocznych śladów dawnego kultu w okolicy, a więc świątyń, świętych gajów, otoczonych religijną czcią wężów w domach. Potem przez kilka dni trwało nauczanie elementów nowej wiary. Robili to księża polscy towarzyszący Jagielle, z biskupem wileńskim, franciszkaninem Andrzejem, na czele. Sam Ja- giełło był tu zresztą bardzo czynny, nauczając osobiście poddanych Wierzę. w Boga i Ojcze nasz. Ryt chrztu obejmował wejście do wody i wyznanie wiary. Osobno czyniły to grupy mężczyzn i kobiet. Na zakończenie każdy nowo ochrzczony otrzymywał białą szatę przygotowaną wcześniej przez misjonarzy. Jakie były jednak trwałe rezultaty całej tej szybkiej akcji? Jalk jesz- cze zobaczymy, dopiero powoli, w ciągu następnych pokoleń budowano kościoły i tworzono parafie, na 'pokolenia też trzeba - jak wszędzie gdzie indziej - rozciągać proces wstępnej nawet chrystianizacji ludlzości, rozproszonej wszak w swych lasach i małych osiedlach, długo jeszcze jakże oddalonych od kościołów i przygotowanych do nauczania lkapła- nów. Ten stan rzeczy należy bezwzględnie mieć w pamięci, mówiąc o zło- żonej sytuacji religijnej w państwie polsko-litewskim XV stulecia, sy- tuacji, której w żadnym wypadku nie można sprowadzić tylko do współ- istnienia ludności kat4lickiej i prawosławnej. Na Litwie trzeba się po prostu liczyć w tym czasie z żywotnością wierzeń i praktyk pogańskich, i to w szerokiej skali społecznej. Nie ma zresztą śladów, by zagrażało to instytucji Kościoła, powoli umacniającego swój stan posiadania przy konsekwentnym poparciu państwa i jego wcale jeszcze silnej władzy wielkoksiążęcej. Oparcie we własnym państwie utraciły natomiast Kościoły słowińskie na Bałkanach pod władzą turećką. Obywatelami państwa tureckiego mogli być zgodnie z Koranem tylko muzułmanie, nie patrzono przy tym wtedy na takie czy inne pochodzenie etniczne. Chrześcijanie, także wielu Słowian, którzy przyjęli islam, dochodzili później nierzadko nawet do bardzo wysokich stanowisk w państwie. Byli to tzw. renegaci. W dużej mierze z czasem opanowali oni wręcz administrację państwa, z nich też, jak pamiętamy, składał się doborowy korpus sułtańskiej gwardii - jan- czarzy. Choć pod względem gospodarczym czy demograficznym panowa- nie tureckie nie przyniosło, zrazu przynajmniej, regresu, choć Kościoło- Różnorodność sytuacji. Chrzest Litwy i ruch husycki 141 wi chrześcijańskiemu pozostawiono względną autonomię, to jednak nie brakowało również ostrych prześladowań i represji. Były wybuchy gwał- tu, ale były i niezwykle dokuczliwe forxny stałego ucisku, jak chcciażby "danina krwi" w postaci bezpowrotnego zabierania małych chłopców do korpusu janczarów. Ratowano się czasami wysyłaniem chłopców za gra- nicę, niekiedy wykupem pieniężnym, ale haracz musiał być w końcu zło- żony. Skutecznie utrudniano różnymi sposobami formowanie się wszel- kiego typu elit chrześcijańskich, także np. tworzenie się wielkiej włas- ności pozostającej w rękach instytucji chrześcijańskich czy osób wyzna- jących chrześcijaństwo. Kościół utracił prawie wszystkie swe dobra, księża musieli się też w zasadzie utrzymywać z własnej pracy. Jednocześnie w oczach panujących muzułmanów duchowieństwo uzna- wane było za naturalnych niejako przywódców ogółu ludności chrześci- jańskiej, jemu też przypadała w zasadzie rola pośredniezenia międ.zy tą ludnośc:ą a władzami. Patriarcha w Konstantynopolu po zatwierdzeniu przez sułtana stawał się zwierzchnikiem wszystkich prawosław:,nych shrześcijan na terenie państwa tureckiego. Pozycja i wyraźna przc=waga Greków w patriarchacie powodowała z kolei rośnące z biegiem czasu napięcia między chrześcijanami greckimi a słowiańskimi, którzy często czuli się wyraźnie pokrzywdzeni. Tylko Serbowie mieli nieco więeej szczęścia od innych, odzyskując w 1557 r. swój własny patriarchat dzięki staraniom serbskiego renegata, Mehmeda Paszy Sokolowicia, księżego syna, który został wielkim wezyrem na dworze stambulskim. Ogół kleru, słabo wykształconego i uposażonego, zachowywał jednak bliskie związki z ludnością oraz pewien prestiż społeczno-religijny. Chrześcijaństwwo lu- dowe Słowian bałkańskich w swym trwaniu i ratowaniu podstaw naro- dowej tożsamości i kultury okazało się w sumie ogromną siłą, choć pła- ciło zarazem ogromną cenę za znalezienie się na marginesie tego wszy- stkiego, co przeżywało tak intensywnie chrześcijaństwo powszechne. W dwóch szczególnie ciekawych w kontekście europejskim przypad- kach, daszło w ostatnich stuleciach średniawiecza do rodzaju symbiozy państwa z tym, co Kościoły oficjalne uznały za herezję. Taki przypadek stanowi w XIII-XV' w. Bośnia, a w XV - husyckie Czechy. Bośnia, mały, odosobniony kraik, od XIII w. znajdowała się formalnie w obrębie monarchii węgierskiej, faktycznie jednak cieszyła się dużą autonomią z własnym banem na czele; miała nawet, u schyłku XIV w., okres wcale spektakularnego rozwoju i niezależności. Już przed 1200 r. tzw. bogomilizm (od kapłana Bogumiła, żyjącego na południu Bułgarii w X w.) przyjął się w Bośni jako rodzaj religii państwowej. Doktrynalnie bogomilizm bliski był radykalnemu manicheizmowi, głosił rozdział ů?v.,óch zasad, Ducha i Materii, Światła i Ciemności. Bóg Starego Testamnentu był złym duchem, sam Chrystus nigdy nie był człowiekiem, nie mógł 142 Kościoły przecież skalać się niejako złem Materii. Bogomilizm bliski był silnym ruchom heretyckim w południowej Francji czy południowych Włoszech w XII-XIII w. Prześladowany ostro i na Bałkanach, i na Zachcdzie, zdołał utrzymać się jako panująca do XV w. religia jedynie właśnie w Bośni. "Pravi krstjani" - prawdziwi chrześcijanie - mieli swą własną hierarchię, na czele której stał "djed", dziad, jako "episkop crkve bo- sanske". Sieć kościołów była rzadka, religia słabo - wszystko na to w.ska- zuje - docierała do szerszych kręgów ludności;.jej oparciem była 1p^zede wszystkim szlachta bośniacka, w odrębności kościelnej szukająca bodajże afirmacji swej tożsamości i obrony przed zaku"ami węgierskiej cLy też serbskiej centralizacji, za którymi stał katolicyzm lub prawosławie. Ciekawe, że mimo ponawianych prób krucjat i wysiłków inkwizycji odrębność religijna Bośni zdałała się tak względnie długo utrzymać. W rzeczywistości religia ta stanowiła zresztą najprawdopodobniej radzaj synkretyzmu chrześcijańsko-bogomilskiego ukrywanego pod zewnętrz- nym płaszczem chrześcijaństwa, co bardzo utrudniało wówczas właściwe rozpoznanie, z kim ma się do czynienia, a nam dzisiaj również utrudnia zorientowanie się, ćzym naprawdę ta bośniacka religia była. Dotąd wy- powiadane są poglądy, zwłaszcza w sanzej Jugosławii, iż nie była to żadna herezja, ale autentyczna ortodoksja, tyle że z własną, niezależną hie- rarchią. Długi czas z bogomiłami bośniackimi łączono swoistą sztLukę na- grobków, tzw. stecci - bardzo charakterystycznych dla całego rejonu- dziś jednak widzi się w niej raczej dużo jeszcze starszą tradycję. Fran- ci,zkanie podjęli, zwłaszcza od XIV w., systematyczną akcję nawracania Bośni na katolicyzm, osiągnęli przy tym niemałe sukcesy zwłaszcza w przededniu zajęcia Bośni przez Turków. W 1443 r. banem Bośni ?ostał katolik, Kościół rzymski został nawet proklamowany oficjalnym Kościo- łem państwa. W tureckiej już Bośni swoistość sytuacji religijnej, odbiegającej ad tego, co działo się gdzie indziej na chrześcijańskich Bałkanach słowiańskich, wyraziła się w masowym, stosunkowĄ szybkim, bo już w XV w., przejściu na islam. Dokonała go tak szlachta, zachowując dzięki temu - a był to wyjątek na Bałkanach - swą dawną pozyćję, jak i ogół ludno.ści. Istnieje problem, w jakim stopniu islamizację społeczeństwa bośniackiegn, zja- wisko tak różne od sytuacji np. w pobliskiej Serbii, przypisać można tradycjom synkretyzmu chrześcijańsko-bogomilskiego, a także pozosta- wieniu ogółu ludności samej sobie, nikłej penetracji szerszych kręgów społeczeństwa przez religię oficjalną. Zupełnie inaczej wygląda XV-wieczna historia religijna Czech, jedyna zresztą w swoixn rodzaju w całej ówczesnej Europie. Czesto w obecnej książce dotykamy przy różnych okazjach sytuacji tego kraju, najbardziej rozwiniętego na bardzo wielu polach w grupie państw bliżej nas zajmu- Różnorodnzość sytuacji. Chrzest Litwy i ruch husycki 143 jących. Pozycja Kościoła była tu w XIV w. wyjątkowo silna, a współ- praca Kościoła i państwa w wielkiej niewątpliwie epoce króla-ce5arza Karola IV wyjątkowo harxnonijna. Właśnie jednak szczególnie intensyw- ny i wielostronny rozwój całego społeczeństwa zrodził długi szereg problemów, postawił nowe pytania, a w dalszych konsekwencjach wy- zwolił ogromne siły społeczne, uzewnętrzniające się w różnorod:zych, czasem sprzecznych, -czasem integrujących różne odłamy, aspiracjach. Rozmaite rewindykacje społeczne i ekonomiczne zmieszały się tu z na- rodową reakcją przeciwko Niemcom i zarazem z głębokim reformizmem religijnym, z programem powrotu do Kościoła pierwotnego sprzed cza- sów Konstantyna, programem różnie w końcu rozumianym przez skrzydła ruchu, ale uznanym przez wszystkich we wspólnym symbolu, jakirn był kielich. Cała plejada kaznodziejów, reformatorów, intelektualistów, kryt5kując od drugiej połowy XIV w. bogactwa i nadużycia Kościoła, kleru, klasz- torów, papiestwa, dobrze przygotowała wybuch rewolucji czy też refurmy husyckiej w 1419 r. Spośród najbardziej znanych można tu wyrmz?enić Austriaka, Konrada Waldhausera, a dalej Czechów, jak Jan Milić z Kro- merriźe, Maciej z Janova, Tomasz Stitny czy Jan Hus, wielki bo'nater, męczennik i patron ruchu nazwanego - najpierw zresztą przez prze- ciwników - husyckim. Wpływy zagraniczne, zwłaszcza pisma i przykład Jana Wiklefa z Anglii grały w ruchu pewną rolę. Najistotniejszą jednak rzeczą było pełne pasji i zaangażowania poszukiwanie nowych rozwią- zań, nowej formuły życia chrześcij.ańskiego prawdziwie biblijnego, ewan- gelicznego. Rodzi się w Gzechach w drugiej połowie XIV w. cały ruch nowej pobożności, nowej religijności - "devotio moderna"; trudno do końca stwierdzić, w jakim zakresie podobny, choć o wiele w świecie głośniejszy ruch w Holandii, symbolizowany przez nazwisko Gerarda Groote, miał powiązania z Czechami. Wiadomo tylko, że sam Grootfe stu- diował w Pradze w latach 1360-1365. Agitacja religijna, społeczna i poli- tyczna dotknęła jednocześnie i głęboko bardzo duże i różne kręgi spo- łeczne, i to tak elity, szlachtę, kler - bardzo liczny, łącznie z "hiedotą księżowską" nie posiadającą żadnych beneficjów - jak i masy ?udzi, bogatych i biednych, z miast i wsi. Biednych w tym społeczeńi5twie względnie bogatym, ale tym bardziej zróżnicowanym i pełnym kontra- stów, było bardzo wielu. W Pradze np. szacuje się 'tzw. biedotę miejską na około 40o/o ogółu mieszkańców. To, co uderza, to rozmach i zasięg ruchu tak w końcu mało jednolitego, który jed.nak potrafił zdobyć się- zwłaszcza wobec zagrożenia zewnętrznego - na ogromną, niezvwykle wręcz rzadką solidarność. W Pradze, otoczonej w 1420 r. przez tysiące "krzyżowców" Zygmunta Luksemburskiego, intelektualiści uniwersyteccy sformułowali słynne I ii 144 Kościoły ,.cztery artykuły", które stały się uznaną przez wszystkich bazą ruchu, jakby jego ideową deklaracją. Pierwszy z nich żądał prawa do gło:;zenia ..słowa bożego... wolno i bez przeszkód", zgodnie ze starą tradycją euro- pejskiego reformizmu nieortodoksyjnego; chodziło tu o padkreślen:e, że to nie mandat odgórny hierarchii, ale autentyczne życie religijne chrześci- jańina daje mu prawo do nauczania innych. Drugi artykuł precyzował, iż "sakrament przenajświętszej eucharystii pod obydwwoma postaciami, chleba i wina, ma być udzielany swobodnie wszystkim wiernym w Chry- stusie". Mieściła się tu niezwykle charakterystyczna idea promocji ludzi świeckich łącznie z kobietami i dziećmi, którzy uzyskiwali takie same prawa dostępu do Eucharystii, jakie miał każdy kapłan. Trzeei z. kolei artykuł znosił władzę świecką kleru. Ogłoszono w nim, iż "dominacja świecka nad dobrami, posiadanymi przez kler wbrew przykazaniu Chrys- tusa i na szkodę jego służby, zostaje zlikwidowana i kler ma się trzymać reguły ewangelicznej i życia apostolśkiego, jakie prowadził Chrystus ze swymi apostołami". Wynikała stąd sekularyzacja olbrzymich dóbr knściel- nych na korzyść przede wszystkim, jak pamiętamy, szlachty. Na razie jednak często łączyło się to z niszczeniem kklasztorów i kościołóN oraz ich wnętrz. Ten ikonoklazm połączony był zarazem z surowym mora- lizmem. Czwarty z praskich artykułów ogłaszał mianowicie surowe kary za grzechy śmiertelne, zwłaszcza publiczne: "...ci, co to robią, zasługują na śmierć..." Dla husytów umiarkowanych, zwanych później kalikstynami, dla śzlachty i bogatego mieszczaństwa, cztery artykuły praskie stanowiły wyraźnie program maksimum. Tymczasem skrzydło radykalne zwane taboryckim uważało je za program minimalny. Nazwa taborytów - jak już wiemy - pochodzi od góry nazwanej, na wzór Bibl,ii, górą Tabor; jeszcze przed 1419 r. przyjął się wśród husytów zwyczaj pielgrzymek na szczyty górskie, by móc tam swohodnie praktykować kult. Gorące, pełne idealizmu aspiracje taborytów do tworzenia już tu na ziemi społeczerstwa doskonałego, wspólnot braterskich prawdziwie ewangelicznych i dalekich od konformizmu parafialnego zwykłych chrześcijan, łączyły się u nich z niezwykle silnym fanatyzmem wojennym. Jak dobrze pamiętamy, na- pięcia w ruchu husyckim, bardzo silne od początku, doprowadziły w końcu do tragicznej bitwy bratobójczej w 1434 r. pod miejscowośc:ą Li- pany, gdzie poległo 10 tys. najwierniejszych taborytów; dnia tego w ogóle nie brano jeńców. Zwycięscy kalikstyni zawarli następnie w 1436 r. po długich rokowaniach pokój z obradującym akurat w Bazylei s,obo- rem powszechnym. U podstaw umowy, tzw. kompaktów, Ieżały złago- dzone nieco cztery artykuły praskie. Kalikstyni długo okazywali n2.stęp- nie pełną wierność dla zasad stanowiących dla nich, w przeciwieństw-ie do taborytów, zasadnicze elementy autentycznej tradycji husyckiej. Rbżnorodność sytuacji. Chrzest Litwy i ruch husycki 145 Sobór bazylejski rozszedł się jednak, jak wiadomo, z papiestwem, ko- lejni papieże nie chcieli też nigdy zatwierdzić kompaktów. Dzisiejszy wybitny historyk czeski, katolik, ksiądz Francis Dvornik, uważa, iż uporczywe nieuznawanie kompaktów było błędem ze strony papiestwa. Czechom zależało przede wszystkim na liturgii narodowej i komunii pod dwiema postaciami, można im byłn to przyznać bez żadnego uszczerbku dla doktryny katolickiej. Kościół utrakwistów składał się, zdaniem Dvor- nika, z "katolików w sercu", stąd mały krok uznania w ich kierunku byłby zupełnie wystarczający. Zabrakło go, i stąd długie, nigdy nie roz- wikłane napięcie między Kościołem katolickim a Kościołem utrakwistów- -kalikstynów, w dużej mierze identyfikującym się zresztą w XV w. z państwem czeskim. W Pradze nie było katolickiego arcybiskupa, gdy Rzym odrzucił kandydaturę umiarkowanego, zrównoważonego uttrakwi- sty, Jana Rokycany. Rychło jednak Rokycana stał się prawdziwym zwierzchnikiem nowego Kościoła. Współpracował przy tym blisko 7 naro- dawym królem Jerzym z Podiebradów, ekskomunikowanym definityw- nie przez papieża w 1466 r. i zaatakowanym w imieniu Kościoła przez y "krz żowców Macieja Korwina. Sam Kościół utrakwistyczny wracał powoli, w ramach swej wierrności dla umiarkowanej tradycji husyckiej, w ramy życia parafialnego, z ka- zaniami. mówionymi w kościele według liturgicżnych wymogów roku kościelnego, z nawoływaniami do regularnych praktyk. Pozostał jednak Kościołem biednym, nie było mowy o zwrocie zabranych majatków. Były też poważne trudności z rekrutacją duchownych i z ich kształce- niem. Dochodziło zmęczenie i wyraźne zobojętnienie po krótkim okresie entuzjazmu doby samej rewolucji i wielkich zwycięstw. Wojowanie za- mieniło się w rzemiosło i sam Rokycana wołał kiedyś w swym kazaniu: "Ba, chociażby nawet czart z gorącego piekła na wojnę werbował, to mówię wam, że znajdą się Czesi; którzy bić się pójdą, byleby tylko od- powiednią zapłatę im obiecańo." lTtrakwiści mieli poza tym mocną po- zycję tylko w samych Czechach. Morawy; jak i Śląsk, .pozostały w za- sadzie katolickie, zresztą i w samych Czechach liczba katolików.wvcale nie była mała. Wszystko to przygotowywało powoli rozwiązanie kompro- misowe. Doszło do niego pod auspicjami katolickiego króla, ostrożnego Władysława Jagiellończyka, kiedy to w 1485 r. podpisano pokój na 31 lat na zasadzie potwierdzenia istniejącego stanu posiadania dwóch orga- nizacji kościelnych. Każda zachowała swoją odrębność z własnymi kon- systorzami w Pradze. . Protest przeciwko takiej ewolucji Kościoła utrakwistów wyraził się najwyraźniej w postaci "jednoty brackiej", . ruchu "braci morawskich" czy "czeskich", który w 1467 r. wyodrębnił się definitywnie za cenę wcale ostrych prześladowań ze strony Kościoła panującego, Ruch sta- 10 - Europa sowiańska 146 Kościoiy nowił w pewnym sensie przedłużenie tradycji taboryckiej, między in- nymi jako protestu wobec wszelkich form parafialnej stabilizacji. Piotr Chelćicky, zmarły w 1460 r. wybitny, oryginalny pisarz, można powie- dzieć: wielki patron ruchu, głosił jednak, inaczej niż taboryci, hasło kon- śekwentnego niesprzeciwiania się złu siłą. Za zło uważał zaś całą właści- wie organizację kościelną i państwową, sądy, prawa, wojny itd., i stąd kansekwentne odrzucanie wszelkich obowiązków narzucanych przez te organizacje uważał za powinność swoich współwyznawców - prawdzi- wych chrześcijan. Jednota zyskała nieco na pakoju 1485 r. i przybrała u schyłku stulecia postać bardziej zorganizowanego, niekonformistyczne- go Kościoła; przetrwać on też miał o wiele lepiej burzę reformacyjną XVI w. od utrakwistów, którzy w większości przyjęli luteranizm, skoro tylko pojawił się on na ziemiach czeskich. Uwagi na temat hysytyzmu zamknąć wypada próbą oceny jego zna- czenia, zwłaszcza w perspektywie całej obecnej książki poświęconej pro- cesom rozwojowym, promocji naszej części Europy. Tendencje ruchu hu- syckiego stawały tu nieraz w poprzek - tak się może w każdym razie wydawać - wielu zjawi,kom omawianym przez nas jako przejawy owego rozwoju i promocji. Likwidacja klasztorów i konfiskata dóbr doprowa- dziły do daleko idących zmian w strukturach kościelnych. Kultura arty- styczna, zwłaszcza plastyka gotyku, tak jak i kultura scholastyczna zo- stały w zasadzie odrzucone jako służące nie prawdziwemu Kościołowi chrześcijańskiemu, ale Antychrystowi. Straty, jakie poniosła tak wspa- niale rozwijająca się w XIV w. sztuka czeska i uniwersytet - powróci- my jeszcze do tego tematu później - były niepowetowane. Z tym wszystkim nie można jednak zapominać, że czyniono to wszy- stko w imię wizji nowego chrześcijaństwa, w entuzjazmie wiary w naj- bardziej fundamentalne jego wartości - wartości, które w następnych stuleciach Europa przyjęła jako jedne ze swych podstaw właśnie funda- mentalnych. Zdumiewający wręcz, w pewnych zwłaszcza momentach był wysiłek ku pewnej demokratyzacji kultury, wysiłek ku uczynieniu z ewangelicznego chrześcijaństwa ludzi równych, braci, czegoś autentycz- nie żywego i dostępnego każdemu, także ludziom świeckim, kobictom, dzieciom. Ci sami taboryci, którzy niszczyli kościoły, rzucili wcześnie hasło utworzenia szkół dla dziewczą,t i chłopców, aby mogli oni jak naj- szybciej nauczyć się świętych prawd w ojczystym języku. Wielki prze- ciwnik husyckich Czech, Eneasz Sylwiusz Piccolom.ini - późniejszy pa- pież Pius II - twierdził nawet, że proste kobiety husyckie lepiej znają Bib1ię od niejednego biskupa włoskiego. W opinii głośnego humanisty "jedyną ozdobą tej złej rasy jest miłość do wykształcenia". Poezja w ję- zyku czeskim, muzyka ściągały tłumy walczących i wiernych. Znakomity Struktury podstawowe: parafie i kler parafialny 147 historyk czeski napisał nie darmo, iż "rewolucja husycka oznacza szczyt gotyckiej tradycji poetyckiej" w Czechach (J. Macek). Bez wchodzenia więc w szczegóły pasjonującej i złożonej debaty na temat znaczenia ruchu husyckiego w historii Czech i Europy - debaty zbyt nieraz upraszczanej w krótkich formułach ogólnych - trzeba po- wiedzieć jasno, że aspiracje tak potężnego i ambitnego ruchu zajmują, jak i cała historia tego-kraju w interesującej nas epoce, miejsce bardzo ważne w procesie wzrostu Europy środkowo-wschodniej w XIV-XV stuleciu. Z kolei zaś bez ogromnego skoku rozwojowego Czech w XIII- XIV w., w którym kraj ten wyraźnie zdystansował sąsiadów, aspiracje XV w. byłyby wręcz nie do pomyślenia. Inną sprawą jest też cena, którą wypadło za całość tych aspiracji zapłacić w trudnej rzeczywistości historycznej. 3. STRUKTURY PODSTAWOWE: PARAFIE I KLER PARAFIALNY Mając w oczach cały czas wielką różnorodność stosunków kościelnych i społeczno-religijnych na obszarze Europy słowiańskiej, nie możenmy za- razem zapominać o w,ażkich elementach wspólnych dla całego wielkiego kręgu cywilizacji chrześcijańskiej, obejmującej tak chrześcijaństwo za- chodnie, jak i wschodnie. Chodzi przy tym nie tylko o głęboką wspólnotę świata podstawowych wartości, wyobrażeń, symboli, ale także o p;,dsta- wowe formy organizacji, struktury społeczności chrześcijańskich. Jeszcze ze starożytności, z pierwszych swych wieków chrześcijaństwo przejęło instytucje biskupów i biskupstw, diecezji, stanowiących w założeniu hie- rarchicznej społeczności chrześcijańskiej prawdziwe zworniki; to wtłaśnie wokół biskupów traktowanych jako bezpośredni następcy apostołów- sprawa tzw. sukc.esji apostolskiej miała fundamentalne znaczenie tak w Kościele Zachodnim, jak i Wschodnim! - skupiać się miała ludność i du- chowieństwo danego okręgu biskupiego, danej diecezji lub, jak to trady- cyjnie nazywano czasem jeszcze w początkach drugiego tysiąclecia, danej parafii (tu równającej się więc diecezji). Sprawa wspólnoty, gminy chrześcijańskiej wokół biskupa, rysowała się jednak inaczej w starożytnym mieście i jego akolicy, inaczej zaś np. w wielkiej diecezji średniowiecznej europejskiej Północy, obejmującej nie- rzadko kilkadziesiąt tysięcy kilometrów kwadratowych i tysiące małych osad rozrzuconych na tym wielkim obszarze. Wiemy już, jak wielkie były diecezje także i Europy słowiańskiej, co budziło nieraz aż zdziwienie pra- łatów przybywających z Włoch. Jedno z pódstawowych wymagań sta- wianych tradycyjnie każdemu chrześcijaninowi: oddawania w niedzielę czci Bogu w budynku kościelnym, domagało się w takiej sytuacji stwo- rzenia całej sieci lokalnych kościołów podporządkowanych biskupowi, 148 Kościoły umożliwiającej ludności okolicy odbywanie nakazanych praktyk. Wraz z masową chrystianizacją wsi, która nawet w krajach dawnego Cesar- stwa Rzymskiego dokonała się przede wszystkim we wczesnym średnio- wieczu, dużo później niż w miastach, wraz z tworzeniem dużych diecezji formowała się też powoli sieć takich kościołów, sieć lokalnej organizacji kościelnej, dla której w ostatnich wiekach średniowiecza ustaliła się osta- tecznie nazwa organizacji parafialnej. Przez przynależność do parafii, do małej grupy parafialnej, człowiek wchodził do Kościoła i zarazem do ca- łego kręgu cywilizacyjnego; zważywszy na bardzo bliskie związki Kościo- ła i monarchii, w wielkiej mierze parafia grała również rolę najniższego ogniwa organizacji państwowej, wprowadzając niejako parafian w ramy państwa. W kręgu zachodnioeuropejskim obowiązywał od czasów karo- lińskich wracający potem często wręcz przymus odbywania praktyk reli- gijnych we własnym kościele parafialnym, co pociągało za sobą między innymi konieczność ścisłego określenia granic każdej parafii. Podstawy organizacji parafialnej stworzone zostały w krajach naszej części kontynentu już po pierwszym okresie chrystianizacji przede wszy- stkim przez książąt-królów wznoszących pierwsze świątynie w centrach życia społeczno-politycznego, w grodach. W kilkaset lat później proces ten powtórzył się niejako na Litwie: na 34 parafie katolickie utworzone tam w latach 1387-1440 aż 28, czyli 82o/o całości, utworzył wielki książę w najważniejszych ośrodkach kraju. Na późniejszych jednak etapach chrystianizacji inicjatywę tworzenia parafii przejmują czynniki lokalne, przede wszystkim wielka i średnia własność ziemska, coraz bardziej do- minująca w stosunkach wiejs.kich i zdolna do dużego, jednorazowego wy- siłku zbudowania kościoła i fldpowiedniego jego uposażenia. Wiele zale- żało też od zdolności grupy parafialnej do utrzymania na odpowiednim poziomie parafii i duchownego, na co szczególny nacisk kładło prawo i tradycja Kościoła Zachodniego. Dużą, bogatą wieś stać było nieraz na własny kościół, ale rzecz wyglądała inaczej w warunkach rozproszo- nego, drobnego osadnictwa. Dzięki dość dobrej podstawie źródłowej udało się zaobserwować ten proces na przykładzie ziemi łukowskiej, gdzie ogólne warunki pozwoliły na stworzenie pełnej sieci parafialnej właściwie dopiero w XV-XVI stu- leciu. Parafie powstawały tam przede wszystkim w największych wsiach, należących do króla. Drobnej własności licznie tam osiadłej szlachty za= grodowej nigdzie nie stać było na stworzenie parafii chociażby wspólnym wysiłkiem, stąd też jej osady dołączano do odległych czasem kościołów; w ten sposób niektóre parafie w Łukowski.em liczyły po kilkadziesiąt nawet miejscowości. Charakterystyczne jednak, że kiedy jakiemuś szlach- cicowi udało.się dojść.do posiadania kil,ku chociażby wsi blisko położo- nych, wówczas z reguły dążył do stworzenia dla tej grupy własnej pa- Struktury podstawowe: parafie i kler parafialny 149 rafii; stanowiła ona wręcz jakby ukoronowanie jego dzieła. Nie ma wątpli- wości, że sytuacja w Łukowskiem odzwierciedla dość dobrze stan rzeczy w wielu innych rejonach naszej części kontynentu. Możliwe np., że po- wolny w XV w. postęp w tworzeniu sieci parafialnej na Litwie (zob. ze- stawienie nieco niżej) związany był ze słabym stosunkowo rozwojem wielkiej i średniej własności, tworzących się na dobre dopiero w XV w. Stąd jakby równoległość obu procesów. Po fazie wstępnej fundacji ksią- żęcych dwie trzecie parafii tworzonych w diecezji wileńskiej w latach 1430-1500 było już dziełem szlachty. Kształtowanie się sieci parafialnej w każdym rejonie było w sumie bardzo złożonym i wielostronnie uwarunkowanym procesem. Miało ono z jednej strony niezwykle doniosłe, nie do przecenienia zwłaszcza w dłu- giej perspektywie historycznej, znaczenie społeczno-religijne i kultural- ne, z drugiej zaś odzwierciedlało znakomicie ogólną sytuację na danym terenie, liczbę ludności, jej stan majątkowy, strukturę społeczną itd. Brak jeszcze dotąd odpowiedniej liczby pogłębionych studiów nad tym tema- tem, specjalnie ważnym dla porównawczego ukazania w bardzo konkret- ny, przekonywający sposób procesów rozwojowych Europy słowiańskiej; rozwój sieci parafialnej w średniowieczu zdaje się bowiem stanowić szcze- gólnie cenny wskaźnik tych procesów w śkali globalnej. Raz jeszcze podnieść trzeba przodującą pozycję Czech także we wcześ- niejszej niż w innych krajach naszego rejonu, bo w zasadzie ukończonej już w początkach XIV w., rozbudowie sieci parafii, znacznie też gęściej- szej. W XIV w. przeciętna parafia czesko-morawska liczyła - wcale dokładnie da się to dziś wyliczyć - 21,4 km2; była to więc parafia mała i sytuację czeską możemy porównać do sytuacji w najlepiej zaludnionych i wyposażonych w parafie krajach Europy Zachodniej. W dwóch pro- wincjach kościelnych Węgier znajdowało się w połowie XIV w. około 4600 parafii przy dużych dysproporcjach terytorialnych: statystyczna pa- rafia arcybiśkupstwa ostrzyhomskiego miała 56 km2, Kalocsy zaś - aż 97. Liczba parafii wzrosła następnie. zwłaszcza w miarę kolonizacji obsza- rów górskich, jednocześnie jednak zmniejszyła się w XV w. na południu kraju skutkiem strat wynikłych z inwazji i okupacji tureckiej; stąd cgól- na liczba parafii nie uległa, wydaje się, większym zmianom. Wręcz spektakularny był natomiast wzrost liczby parafii w XIV- XV w. na północ od Karpat. Przyjmuje się, że na dzisiejszym obszarze państwa polskiego liczba parafii wzrasta między 1300 a 1500 r. z trzech do sześciu tysięcy (nawet dziś liczba parafii na tym samym obszarze jest tylko trochę wyższa!). Dla wielkiej diecezji krakowskiej mamy liczby: 467 parafii w 1325 r. i 900 w początkach XVI w. W Prusach krzyżackich parafie, rzecz jasna, utworzone zostały głównie w okresie stabilizacji kraju w XIV w.: tak np. na obszarze biskupiej Warmii na 97 parafii i ich 150 Kościoły filii istniejących w 1500 r. - 74 powstało w XIV w. Natomiast dla Śląska czy Pomorza decydujące znaczenie dla umacniania sieci parafii miał, jak i w Czechach, wiek XIII. Na Litwie oczywiście dopiero oficjalny chrzest u schyłku XIV w. za- początkował opóźniony proces tworzenia parafii. Na olbrzymim obszarze diecezji wileńskiej - ja'kieś 130 tys. km= - z wielką liczbą prawosławnej ludności ruskiej, powstało w latach 1387-1430 zaledwie 27 katolickich parafii w najważniejśzych ośrodkach. W końcu stulecia było już tych parafii 130, w 1550 r. - 260; proces ulegał bardzo wyraźnemu przyśpie- ;szeniu. Parafie były jednak bardzo wielkie. W połowie XVI w. na zie- miach etnicznie litewskich, pogańskich przed 1387 r., parafia statystycz- na miała 350 km= w diecezji wileńskiej i aż 600 km= w żmudzkiej; na obszarach diecezji wileńskiej o ludności w większości prawosławnej pa- rafia ta dochodziła do 900 km=. Widać dobrze, jak mogła się dłużej utrzy- mywać przy tego typu strukturze parafialnej kultura i mentalność po- gańska, zwłaszcza, rzecz jasna, u ludzi osiadłych z dala od kościołów, .w małych, rozrzuconych, zapadłych osiedlach. W zestawieniu z około 170-180 parafiami w dwóch diecezjach litew- skich około 1500 r. dużo większa liczba parafii katolickich powstała na Rusi południowo-zachodniej, głównie na obszarach włączonych do Kró- lestwa Polskiego. W sumie powstało tam około 500 parafii, zwłaszcza w diecezjach przemyskiej, Iwowskiej i łuckiej na zachodnich obrzeżach obszaru. Parafie katolickie współistniały tu z wcale gęstą siecią parafii prawosławnych. Łącznie na omawianym obszarze sześciu metropolii katolickich - wraz z wyłączoną z Gniezna i poddaną wprost papieżowi diecezją kamieńską na Pomorzu - obejmujących około 1 OOOOCO km= znajdujemy jakieś 15 tys. parafii. Zestawmy raz jeszcze ich rozmieszczenie we wspólnej tabeli: Struktury podstawowe: parafie i kler parafialny 151 Jest rzeczą jasną, że przeciętna wielkość parafii w skali metropolii nie oddaje rzeczywistości w całym jej skomplikowaniu. Kontrasty, widoczne między metropoliami, istnieją również w całej pełni w skali mniejszej, łącznie z najbardziej lo:kalną. Gdy uzyskamy wspólnym wysiłkiem uczo- nych zainteresowanych krajów szczegółową mapę rozmieszczenia pa- rafii - trwają w tym kierunku mozolne prace - kontrasty te ujawnią się z całą jaskrawością, unaoczniając nam zarazem frapujące, nie zawsze łatwe do wyjaśnienia różnice regionalne o najdonioślejszym znaczeniu dla bardzo wielu spraw. W prowincji gnieźnieńskiej przeciętny obszar parafii, porównywany dla różnych diecezji, wykazuje olbrzymią rozpię- tość od 26 km= dla szczególnie rozwiniętego Śląska do setek kilometrów kwadratowych na Litwie. Dla Małopolski i Wielkopolski wynosi on około 60 km=. Wszystkie te liczby wymagają zresztą dużej ostrożności przy korzystaniu z nich. Obejmują przecież wielkie obszary leśne i nie zamiesz- kane, co np. trzeba uwzględniać w sposób szczególny w Wielkim Księstwie Litewskim. Ale i w Małopolsce po odliczeniu pustkowi wszelkiego typu uzyskujemy dla parafii statystycznej około 38 km=. W samej Małopolsce różnice były zresztą olbrzymie: w okolicach Krakowa parafia obejmo- wała około 25 km=, a już w archidiakonacie radomskim dochodziła aż do 150 km=. Bez porównania mniej wiemy o rozwoju sieci parafialnej i kościelnej w Kościele Wschodnim, odczuwa się tu powszechnie dotkliwy brak za- dowalających badań. Wydaje się w każdym razie rzeczą pewną, iż poza obszarami zajętymi przez Turków struktury kcścielne ulegają w XIV- XV w. powiększeniu i wzmocnieniu. Jak w wiekach poprzednich, uderza zwłaszcza duża liczba kościołów i kaplic różnego rodzaju w miastach, często przy rezydencjach wielkich panów. Bardzo wiele z nich to bu- dynki wotywne, wznoszone w takiej czy innej intencji, z reguły małych rozmiarów, rzadko też odbywała się w; nich liturgia. W każdym razie w większym mieście ruskim czy bałkańskim znajdowały się z reguły dzie- siątki mniejszych czy większych kościołów, z których część pełniła funk- cje właściwych kościołów parafialnych. W Moskwie istniało w począt- kach XVI w. ponad 100 kościołów różnego rodzaju, w tym dwadzieścia kilka na samym Kremlu. Nawet w mieście o ludności w zasadzie kato- lickiej, w Wilnie, znajdujemy w 1550 r. 14 kościołów katolickich i 15 prawosławnych. W prawosławnym Nowogródku na 1 kościół katolicki przypadało 10 prawosławnych. Wiele wskazuje na to, że na niektórych przynajmniej terenach w okręgu wschodnim sieć parafialna była dobrze rozwinięta także i na wsi. W'V XIV w. w Serbii na zaludnionych równinach na południu kraju jeden pop wypadał na 20 domów, mniej natomiast była ich w górach. Na Rusi Czerwonej gęstość sieci parafialnej Kościoła Wschodniego, którą pozna- 152 Kościoły jemy w XVI stuleciu, przypomina wręcz rejony najgęściejszej sieci euro- pejskiej w kręgu zachodnim. W okręgu przemyskim przeciętna parafia wschodnia liczy około 30 km2, w Iwowskim - około 27, w sanockim- zaledwie 20. Ekspansja kolonizacyjna Moskwy łączy się z rozbudową kościołów także na nowo opanowanych czy nawróconych obszarach. Wszędzie, także i na wsi, nie wszystkie kościoły chciały mieć prawa para- fialne chociażby z tego względu, że związane z tym zwykle były pewnc obowiązki podatkowe wobec biskupa. W państwie moskiewskim np. często dwa, trzy kościoły tworzyły w tym celu jedną parafię, płacącą ten podatek. Niewątpliwie o wiele łatwiej było założyć czy też zlikwidować pa- rafię w Kos'ciele Wschodnim aniżeli w Zachodnim, gdzie wypracowane w tym zakresie normy prawne i ustalone reguły postępowania były- w każdym razie u schyłku średniowiecza - o wiele bardziej rozbudo- wane i przestrzegane. W kręgu wschodnim łatwiej było po prostu zreali- zować inicjatywę, z którejkolwiek by strony wychodziła, od grupy miesz- kańców, pana czy też kandydata na kapłana-popa. Tych ostatnich nigdzie raczej, wydaje się, nie brakło, wielką rezerwę - której nie miał w tym zakresie Kościół Zachodni - stanowili bowiem synowie lub zię- ciowie popów. Często w Kościele w'schodnim syn, czasem i zięć, dziedzi- czył po ojcu parafię, zwykle jednak kandydatów na popów było więcej aniżeli miejsc do objęcia. W Moskwie, stolicy wielkiego państwa, ponoć całe masy tych kandydatów na stanowiska kościelne, zwanych tam " kriestcowymi popami", szukało dla siebie pracy. W Kościele Zachodnim w związku z tym kładziono szczególny nacisk na wyświęcanie kapłanów z myślą o konkretnym beneficjum, konkret- nym stanowisku kościelnym. Wielka jednakbyła, zwłaszcza w najwięk- szych środowiskach miejskich, liczba osób przyjmujących najniższe świę- cenia kapłańskie, dające w zasadzie prawo do korzystania z przywilejów stanu duchownego, ale bez trwvałego wzięcia na siebie obowiązków ka- płańskich z celibatem włącznie. Niezmiernie charakterystvczna jest pod tym względem statystyka święceń w największym mieście naszego re- jonu i jednocześnie wielkim ośrodku uniwersyteckim, Pradze, dla lat 1395-1415. Otóż udzielono tam w tym okresie aż 13261 (rocznie prze- ciętnie 621) najniższych święceń akolity, natomiast tylko 2726 (rocznie 130) subdiakonatów, 2832 (rocznie 134) diakonatów i 2686 (rocznie 128) właściwych, pełnych święceń kapłańskich. Z pewnością liezba około 130 święceń kapłańskich w wielkiej i bogatej diecezji praskiej odpowiadała w przybliżeniu rzeczywistym potrzebom obsadzania istniejących stano- wisk, zarazem zaś widać dobrze, jak wielką rezerwę - tysiące osób, jak i w Moskwie! - stanowiła masa ludzi o najniższych święceniach, czeka- jących okazji do objęcia takiego czy innego beneficjum. Struktury podstawowe: parafie i kler parafialny 153. Wielkim zagadnieniem było jednak nie tylko zbudowanie olbrzymiej; wręcz na owe czasy gigantycznej organizacji, sięgającej - jak żadna inna - w głąb społeczeństwa, dosłownie do każdego człowieka, każdej rodziny, ale także jej trwałe funkcjonowanie w codziennym życiu, wy- pełnianie podstawowych zadań przez ciągłe, stale odnawiane współdziała- nie kleru parafialnego i ogółu ludności. Normy kościelne i państwowe- by wspomnieć tu chociażby niezwykle rozbudowane ustawodawstwo pa- rafialne doby karolińskiej czy na interesujących nas terenach kodyfikacje królów węgierskich w XI stuleciu - regulowały w szczegółach całokształt. życia parafialnego, ale wszędzie, rzecz jasna, rzeczywistość lokalna w mniejszym czy większym stopniu odbiegała od modelu idealnego usta- wodawców, teologów, moralizatorów. Wszędzie, w całym chrześcijań- stwie, powtarzały się przez stulecia problemy o fundamentalnym znacze- niu, jak odpowiedni dobór, przygotowanie i tryb życia duchownych w parafiach, stosowne wyposażenie kościołów parafialnych, godnflść i po- rządek sprawowanej w nich liturgii czy sakramentów. W warunkach wiejskich, dotyczących ogromnej większości parafii, wszędzie jednym z kluczowych zagadnień był stosunek panów wsi do leżących w ich wsiach parafii. Wiemy juź, że panowie ci z reguły fun- dowali parafie i z tego tytułu wysuwali daleko idące roszczenia do zwierzchnictwa nad nimi, aż do prawa własności włącz. że. Taka właśnie- własność feudalna stała się formułą prawie że dominującą w X-XI stu- leciu w zachodnim kręgu cywilizacyjnym itrzeba było dopiero potężnej reakcji na ten stan rzeczy reformy gregoriańskiej, zmierzającej bądź do włączenia parafii wprost do własności kościelnej z jej przywilejami, bądź do istotnego w sensie prawnym ograniczenia własności do patronatu. W kręgu chrześcijaństwa wschodniego, w Bizancjum, znano instytucję tzw. kitorstwa: fundator kościoła i jego spadkobiercy byli "kitorami" i z tej racji sprawować mieli pełnoprawną opiekę nad kościołem, nabożeństwa- mi, posiadłościami, doborem duchownych itd. Granica między takim opie- kuństwem, jak i zachodnim patronatem, a własnością była w praktyce oczywiście rzeczą płynną, zależną od wielu czynników i ogólnego układu stosunków. W każdym razie w całej Europie słowiańskiej w dobie - jak dobrze pamiętamy - aspiracji i rosnącej pozycji szlachty był to w XIV-XV w. jeden z bardzo trudnych problemów, który też np. w Czechach dopro- wadził w końcu w ramach Kościoła utrakwistycznego w XV w. do bardzo daleko posuniętego uzależnienia parafii od szlachty. Problem był równie poważny dla Kościoła Zachodniego jak i dla Wschodniego. Tak np. w metropolii kijowskiej w 1509 r. synod wileński wśród najważniejszych postulatów reformatorskich umieszczał takie, jakże znamienne, żądania: patron nie ma prawa odsyłania kapłana z jego kościoła bez porozumie- Kościoły nia się z biskupem; patron w ciągu trzech miesięcy od chwili zwolnienia stanowiska popa powinien przedstawić nowego kandydata, bo inaczej mianuje go sam biskup; nie wolno zatrudniać księży suspendowanych czy .ekskomunikowanych; księża nie powinni sami zajmować beneficjów bez zgody biskupa. Przykłady postanowień reformatorskich, narzekań, skarg móżna by wszędzie mnożyć z łatwością, gdyż płaszczyzn do bardzo róż- norakich napięć i konfliktów nie brakło. Przy ogólnej ocenie czy to kleru parafialnego, czy to funkcjonowania całego systemu parafialnego trzeba w każdym razie zachowywać znaczną ostrożność w sądach uogólniających. Jak nie można patrzeć na rzeczy- wistość wyłącznie przez pryzmat idealnych modeli, tak nie należy po- przestawać na obrazie opartym tylko na skargach i narzekaniach, bo łatwo tu znów nie o realne odzwierciedlenie rzeczywistości, lecz o jej karykaturę. Brać przy tym trzeba pod uwagę zrozumiałą surowość i ten- dencyjność wypowiedzi wszelkiej maści reformatorów, np. w skrajnym wypadku czeskich taborytów, odrzucających wręcz organizację parafialną jako dzieło szatana. Bardziej interesujące są wyniki szczegółowych wi- zytacji, cenne np. dla małego skrawka Czech w XIV w.; słabe punkty kleru dość dobrze tu występują, znów jednak trzeba zapytać, czy, przy- kładowo, częste życie księdza wiejskiego w konkubinacie tak samo od- bierane było przez wizytatora jak przez parafian. Najważniejszy jest wniosek inny, który zdaje się nam coraz lepiej ry- sować zwłaszcza dla Kościoła Zachodniego; trudności i brak badań w tej perspektywie nad Kościołem Wschodnim każą tu zachowywać większą rezerwę w sądach. Wiele wskazuje na to, że sytuacja w ciągu XIII-XV stulecia ulegała ciągłej, systematycznej, choć niewątpliwie bardzo powol- nej poprawie. Jej ważnynz elementem był ogólny wzrost wykształcenia, któremu później poświęcimy osobne rozważania. Innym ważnym czynni- kiem był niewątpliwie proces wzmacniania struktur i całego systemu władzy kości.elnej w obrębie diecezii późnośredniowiecznej, polaterań- skiej (w tym zakresie podnosiliśmy już znaczenie IV soboru laterańskie- go z 1215 r.). Chodzi o system wizytacyjno-synodalny, nastawiony w wielkiej mierze właśnie na realizację modelu życia, obowiązKów i upraw- nień kleru, sprecyzowanych chociażby w ustalonym w XIII w. korpusie prawa kanonicznego. Kler zwoływany był co pewien czas, czasem nawet co roku, na synody, zaś cały aparat kontroli - żwłaszcza dziekani czy archiprezbiterzy, którym podporządkowane były małe grupy parafii, or,az archidiakoni, stojący na czele okręgów wizytacyjnychz, na które podzie- lone były diecezje - pilnować miał następnie realizacji przyjętych na tych synodach ustaleń i w ogólności przestrzegania norm prawnych. Istotne znaczenie miało opracowywanie ustaw dostosowanych do potrzeb danej diecezji, które nieraz stanowiły wręcz rodzaj podręcznego konz- Struktury podstawvowe: parafie i kler parafialny 155 pendium prawno-duszpasterskiego; ksiądz znajdował tam dla siebie szcze- gółowe instrukcje i rady na co dzień, tak co do sposobu życia, ubioru, zachowania, jak i stosunku do patrona, własnych parafian, innych ludzi. Podczas gdy w XIII w. wyjątkowo doniosłą rolę odegrały obszerne cza- sem ustawy legatów papieskich, jak szczególnie ważn.e dla Polski i Wę- gier statusy biskupa Filipa z Firmo z 1279 r., to w XIV-XV stuleciu podstawowe żnaczenie mają właśnie statuty opracowywane na miejscu =dla prowincji i poszczególnych diecezji. Tak właśnie uzyskują swoje sta- tuty w ciągu mniej więcej stulecia od odnowienia Królestwa w 1320 r. wszystkie prawie diecezje polskie. Za pierwszy taki "podręcznik" w Polsce ułożony w sposób jasny, prosty, wyraźnie dostosowany do potrzeb i mentalności zwykłych plebanów, uważać trzeba ustawy biskupa Nankera wydane w 1320 r. dla diecezji krakowskiej. Za najlepszy natomiast "podręcznik" duszpasterski tego typu uznać można zbiory ustaw i wskazań wydanych przez biskupa-do- minikanina Jana Biskupca, organizującego podstawy nowej, katolickiej diecezji chełmskiej w latach 1434-1441. Kodyfikację praw w skali pro- wincji gnieźnieńskiej przeprowadził w czasach Kazimierza Wielkiego .arcybiskup Jarosław Bogoria Skotnicki (1357), ogromne i trwałe - na stulecia - znaczenie miała jednak przede wszystkim wielka kodyfikacja :arcybiskupa MIikołaja Trąby ogłoszona na synodzie prowincjonalnym w 1420 r. W kilka lat później przejęła ją również prowincja lwowska. W ten sposób zbiór Trąby stał się tekstem obowiązującym w całym państwie polsko-litewskim, a także poza jego granicami, na Śląsku i w ziemi lubu- skiej. Zbiór stanowił podsumowanie całego dotychczasowego ustawodaw- stwa partykularnego Kościoła polskiego. Całość ujęta została według po- rządku przyjętego w powszechnym ustawodawstwie kanonicznym, w tzw. Dekretałuch, papieża Grzegorza IX z XIII w., uwzględniała jednak, rzecz oczywista, późniejsze teksty aż do soboru w Konstancji (1414-1418). Nakazywano; aby zbiór znalazł się w każdym kościele. W końcu XIV i w pierwszej połowie XV w. cały szereg diecezji polskich, jak Płock, Poznań, Kraków, Przemyśl i inne, uzyskuje własne, obszerne i dobrze opracowane ustawy, uwzględniające obok ustawodawstwa ogólnokościel- nego i prowincjonalnego także swoiste problemy każdego rejonu. W cało' i dorobek kilku pokoleń biskupów i kanonistów polskich w .dziedzinie dostosowania uniwersalnego prawa kościelnego do potrzeb miejscowych był bardzo poważny, miał też dla kleru polskiego pod wie- loma względami wyjątkowe znaczenie. Poza przydatnością duszpasterską, najbardziej praktyczną, chfldziło też o miejsce kleru jako stanu w spo- łeczeństwie. W ustawicznych sporach ze szlachtą-patronami odwoływa- nie się do jasno sformułowanych ustaw musiało mieć, rzecz jasna, po- wNażne skutki. Pomijając naw.et nakazy i kontrole wizytatorów i względy 156 Kościoły ogólniejsze, każdy ksiądz na jakimkolwiek stanowisku miał swój ele- mentarny interes życiowy w tym, aby znać - choć najogólniej - swoje własne prawo, tak jak mieszczanin zainteresowany był prawem swego miasta, a szlachcic - prawem ziemskim. 4. STRUKTURY PODSTAWOWE: KLASZTORY I ZAKONY ŁACIŃSKIE Obok struktury diecezjalno-parafialnej, drugą, równoległą niejako- z religijnego punktu widzenia wolno, zarazem powiedzieć: elitarną - siłę Kościołów chrześcijańskich stanowiły klasztory i zakony. Wyjęte na ogół spod władzy biskupów, w Kościele Zachodnim podporządkowane wprost papieżowi, stanowiły potężne często, międzynarodowe organizmy, o róż- nej zresztą strukturze prawnej i organizacyjnej, różnej kulturze ducho- wej i mentalności, różnych funkcjach społecznych. Najstarszy typ stano- wiły domy mnichów opierających się na starożytnych jeszcze regułach św. Benedykta na Zachodzie i św. Bazylego na Wschodzie. W zasadzie każdy dom stanowić miał autonomiezną całość, choć na Zach.odzie zaczęły się od X/XI stulecia formować całe kongregacje, niejako federacje do- mów mniszych; były to właściwie jakby pierwsze zakony, których Kościół Wschodni w średniowieczu w ogóle nie wytworzył. Bardziej zaawanso- waną formę organizacyjną mieli nawiązujący też do reguły benedyktyń- skiej, na nowo odczytanej, cystersi, pierwszy właściwie zakon, który już w XII w. pokrył siecią swych kilkuset domów całe prawie ehrześcijaństwo zachodnie. Od XI w. rozwinęło się też na Zachodzie wiele klasztorów i całych kongregacji kanoników regularnych nawiązujących do reguły św. Augustyna, zaś od XII w. - swoista, bardzo charakterystyczna dla epoki i mentalności wypraw krżyżowych forma zakonów ryeerskich. Ogromną nowość w całym ruchu stanowiły od XIII w. tzw. zakony żebrzące, programowo rezygnujące z wszelkiej własności i nastawione na intensywną działalność "słowem i przykładem" w większych zwłaszcza skupiskach ludzkich, w szybko rozwijających się miastach. W zamysłach Kościoła właśnie zakony żebrzące miały stanowić awangardową siłę rea- lizującą ambitny program duszpasterski IV soboru laterańskiego 1215 r., miały być jakby wzorowym klerem, zdolnym odpowiedzieć na każdym polu na nowe potrzeby religijne epoki. Zakony żebrzące, o strukturze bez porównania bardziej scentralizowanej od dawnych formacji zakon- nych, cechowała zarazem demokratyczność - wybory władz na każdym szczeblu - a także duża sprężystość oraz skuteczność podejmowanych akcji. Ważną jednostką organizacyjną każdego zakonu żebrzącego była prowincja zakonna. Miała ona znaczną autonomię z własną kapitułą pro- wincjonalną, grupującą przedstawicieli wszystkich konwentów, z włas- Struktury podstawowe: klasztory i zakony łacińskie 157 nym, obieranym co kilka lat przełożonym, z własnym systemem studiów , urządzanych pod kątem potrzeb własnych domów. W obrębie prowincji z łatwością przenoszono zakonników z domu do domu zgodnie z aktual- nymi potrzebami, można też było łatwiej dostosować ogólną linię zakonu do wymagań danego kraju. Zasadą w zakonach żebrzących była rekru- tacja miejscowa, co - rzecz oczywista - niezmiernie ułatwiało wszel- kiego typu adaptacje. Jednocześnie przynależność prowincji do potężne- go organizmu zakonnego zapewniała jej prestiż, protekcję i konkretną po- moc w bardzo różnej formie, łącznie z możliwością przysyłania ludzi z innych prowincji do realizacji zadań, których nie można było prowa- dzić tylko własnymi siłami. Na zajmującym nas obszarze krajów przynależnych do chrześcijaństwa zachodniego klasztory mnisze, benedyktynów i cystersów, a także kanoni- ków regularnych z najliczniejszymi norbertanami-premonstratensami, rozwinęły się w X-XIII stuleciu i wtedy też najwięcej znaczyły. Za- kony rycerskie były zjawiskiem zlokalizowanym głównie w rejonie nad- bałtyckim wraz z państwem Zakonu Niemieckiego czy pomorskimi po- siadłościami templariuszy i joannitów. Od XIII w. wysuwa się jednak na czoło dynamiczna grupa zakonów żebrzących z dominikanami i fran- ciszkanami na czele; co więcej, grupa ta, wsparta nieco później przez augustianów eremitów i karmelitów, w wielkiej mierze zachowa - jako całość - dynamizm w XIV-XV stuleciu, odgrywając tym samym wy- jątkowo wręcz ważną rolę w procesach pogłębionej chrystianizacji kra- jów naszego rejonu. Dlatego też, po przedstawieniu ogólnego obrazu kształtowania się sieci klasztorów, zajmiemy się szczegółowiej właśnie zakonami żebrzącymi, mendykantami. Generalnie biorąc, bez wchodzenia w rodzaje zakonów, decydujące zna- ezenie dla powstania sieci klasztorów na obszarze Węgier, Czech i Pol- ski - tej ostatniej ujętej w granicach państwa polsko-litewskiego, ale wraz ze Śląskiem i całym Pomorzem- ż Prusaxni - miał wiek XIII, co dobrze wykazuje następujące zestawienie: Klasztory mnisze, kanonickie, mendykanckie i regularne klasztory żeńskie w latach 1200-1500 Kraj 1200 r. ţ 1300 r. ţ 1400 r. ţ 1500 r: Czechy (30) 150 220 (165) Węgry 60 260 350 390 Polska 60 330 440 470 Razem 150 740 1010 1025 I5g Kościoły Dane, jakie udało się zestawić, domagają się jeszcze uściślenia, ich dokładność jest iednak wystarczająca dla uwypuklenia uderzającej prze- łomowości w. XIII; do liczby około 740 domów w 1300 r. - przy tym nie liczymy tu małych jednostek, kilkuosobowych prepozytur, parafii klasz- tornych itd. - można by jeszcze dodać dla całości obrazu około 35 ko- mandorii zakonów rycerskich w Czechach i około 100 na północ od Kar- pat-Sudetów, tu prawie wyłącznie w pasie nadbałtyckim. Daje to w sumie imponującą liczbę prawie 900 domów obsadzonych przez tysiące ludzi- po kilkanaście czy kilkadziesiąt osób w każdym - dobrze uposażonych w ziemię lub żyjących z ofiarności społecznej i odgrywających jako ca= łość niezwykle rozległą i różnorodną rolę w skali bądź to lokalnej, bądź dzielnicowej, krajowej i nawet szerszej. Stan w 1300 r. oznacza sześciokrotny wzrost w stosunku do stanu sprzed wieku. Uderza pozycja, jaką już wtedy mają zakony żebrzące z prawie 250 konwentami. Stanowią grupę niejako wszędzie obecną i zde- cydowanie najliczniejszą, co odróżnia też - generalnie biorąc - zesta- wione tu kraje od ziem dawniejszego chrześcijaństwa śródziemnomor- skiego i pokarolińskiego, gdzie pozycja starych formacji, jak mnisi czy kanonicy, jest, i to pod wieloma względami, stosunkowo dużo większa. Nie znaczy to jednak, by można było umniejszać - zwłaszcza jeszcze w 1300 r. - pozycję w zajmujących nas krajach około 175 opactw bene- dyktyńsko-cysterskich, 110 wielkich domów kanoników regularnych, 90 klasztorów kobiet czy około 135 komandorii zakonów rycerskich z Krzy- żakami na czele. Każdy z tych setek domów stanowił wraz ze swymi ziemiami i poddanymi jakby państwo w państwie - u Krzyżaków w sensie już jak najbardziej dosłownym. Polityka tych "państw" na róż- nych polach, np. polityka ekonomiczna, społeczna, narodowa, stosunek do tych czy innych władców, łączy się aż nazbyt często z najbardziej klu- czowymi zagadnieniami globalnej historii. Od dawna trwają też inten- sywme badania uwypuklające coraz bardziej, wbrew dawniejszym sche- matom i zbyt uogólniającym opiniom, różnorodność sytuacji, postaw, za- angażowań konkretnych domów i zespołów ludzkich, wagę miejscowych uwarunkowań. Z wiekiem XIII kończy się w zasadzie okres wielkich fundacji klasztor- nych, mających oparcie w dobrach ziemskich. Rosnąca w znaczenie szlachta, a także doceniający coraz bardziej wartość własnej domeny władcy nie myślą teraz o tworzeniu nowych klasztorów, ale o przejęciu ziem kościelnych czy też partycypowaniu, w różnych formach, w docho- dach klasztornych. Nieraz staje się to postępowanie tak skuteczne, ie zespoły mnichów, pozornie bogate, nie mają środków na podstawowe wydatki. Dochvdzi do tego ogólny kryzys życia wspólnego, dotkliwie od- czuwany także i w naszej części kontynentu z pewnym opóźnieniem w Struktury podstawowe: kłasztory i zakony lacińskie 159ů stosunku do Zachodu, bo zwłaszcza w w. XV. Stąd tabelka poniżśza tylko w części oddaje sytuację mnichów w XIV-XV stuleciu: Klasztory mnisze w latach 1300-1500 Kraj ţ 1300 r. ţ 1400 r. 1500 r. Czechy 25 40 (20) Węgry 90 100 70 Polska 60 90 70 Razem 1 i5 210 160 W rzeczywistości w grę wchodziła nie tylko stabilizacja czy zniszcze- nia - husyckie i tureckie; trzeba się liczyć prawie wszędzie z poważ- nym zmniejszeniem stanu ilościowego ludzi i pogorszeniem atmosfery, dyscypliny życia wewnątrzklasztornego. Podejmowane próby reform nie dawały na ogół większych rezultatów. Z nowych fundacji podnieść trzeba pojawienie się na początku XIV w. kartuzów, surowych mnichów-ere- mitów cieszących się wszędzie w XlV-XV w. dużą popularnością i sza- nowanych dla swego przykładnego, jakże trudnego życia na uboczu w- pustelniczych wspólnotach. Pojawiają się najwcześniej zaraz po 1300 r. w Królestwie Węgierskim, przy czym jednym z pierwszych jest dom powstały u podnóża Pienin (dziś tzw. Czerwony Klasztor, choć nie ma tam kartuzów od XVI w.). Kartuzje znajdowały często oparcie w większych miastach, powstały też w pobliżu m.in. Pragi, Brna, Ołomuńca, Gdań;ka; Legnicy. Nieco inaczej przedstawiała się ewolucja kanonikatu regularnego: Klasztory kanonikatu regu)arnego w łatach 1300-1500 Kraj ţ 1300r. ţ 1400r. ţ 1500r. Czechy 15 35 (15) Węgry 45 110 130 Polska 50 70 90 Razem 110 215 235 Widać tu wyraźnie ślady pewnego rozwoju, nie odnosi się to jednak do klasztorów starego typu lokowanych z reguły na wsi i mających oparcie w dużych dobrach ziemskich. Rozwijają się raczej kongregacje, zakony kanonickie nowego typu wyraźnie wyspecjalizowane w duszpasterstwie, 1so Kościoły przede wszystkim miejskim; parafie w miastach zdają się też stanowić ich główną podstawę. Można w tym ruchu widzieć jak gdyby kanonicki odpowiednik zakonów żebrzących. Prawie połowę nowych fundacji stano- wią domy nowego zakonu kanonickiego reguły św. Augustyna, o bardzo silnych jednak tradycjach eremickich, mianowicie paulinów. Zakon ten wyrasta nie, jak inne, na Zachodzie, ale na Węgrzech, krystalizuje tu swe formy prawne z początkiem XIV w. U schyłku tegoż stulecia przy- chodzą paulini do Polski, tworząc tu w szczególności swój dom na Jasnej Górze, gdzie bardzo wcześnie, bo już w XV w., formuje się główny odtąd na ziemiach polskich ośrodek pielgrzymkowy wokół coraz sławniejszego, pięknego obrazu NMP. Wśród czeskich elit kulturalnych drugiej połowy XIV w. szczególnego znaczenia nabiera mała kongregacja kanonicka za- początkowana fundacją Rudnic w 1334 r., która dotrze do Polski w po- czątkach w. XV, zakładając tu swój główny klasztor Bożego Ciała w Kra- kowie. Kryzys w żakonach rycerskich szczególnie dobrze ilustrują znane już nam dzieje państwa krzyżackiego; również i wewnętrzny kryzys samego Zakonu narasta wyraźnie w ciągu XIV-XV stulecia aż do oficjalnej sekularyzacji, w Prusach przynajmniej, w początkach XVI w. Nie mamy też, z pewnymi jednak wyjątkami - jak chociażby zakon św. Brygidy w Lublinie z silnym odłameżn żeńskim jako wotum po Grunwaldzie- nowych, dużych fundacji żeńskich o bogatym uposażeniu. Coraz liczniej- sze są jednak grupy kobiet podejmujących w miastach klasztorne życie wspólne, zwykle ich oparciem był jakiś klasztor żebrzący i praca włas- nych rąk. W tak zarysowanym obrazie tym ostrzej rysuje się rosnąca pozycja klasztorów mendykanckich : Kłasztory rnendykanckie w łatach 1300-1500 Kraj 1300 r. 1400 r. 1500 r. Czechy 50 70 (70) Węgry, 110 150 200 Polska 80 150 210 Razem 240 370 480 Biorąc pod uwagę liczbę domów, udział mendykantów w całości ruchu zakonnego rośnie od 33o/o.w 1300 r: i 37o/o.w 1400 do 45o/o około 1500 r. Wszystko wskazuje na to, że udział ten, gdy chodzi o liczbę zakonni- ków, był, szczególnie w 1500 r., bez porównania większy: Reprezentowali Struktury podstawowe: klasztory i zakony łacińskie 161 też mendykanci nie tylko, generalnie biorąc, większy dynamizm, ale i o wiele bardziej wyspecjalizowaną - wolno powiedzieć - funkcję spo- łeczną w porównaniu z innymi grupanzi zakonnymi. Była nią pogłębiona działalność chrystianizacyjna. Z tego też względu w tej właśnie działal- ności szukać trzeba szczególnie ważnego klucza do zrozumienia charak- teru i treści procesów chrystianizacyjnych zachodzących w zajmujących nas krajach w XIII, XIV i XV stuleciu. Pierwszym zakonem żebrzącym, który w sposób systematyczny objął swą działalnością całe chrześcijaństwo zachodnie w ciągu dziesięciu lat po soborze 1215 r., byli Bracia Kaznodzieje - dominikanie. Uznani za szczególnie sprawne narzędzie realizacji programu soborowego, byli wszędzie przyjmowani i zyskiwali poparcie w pierwszym rzędzie bisku- pów i środowisk reformatorskich. W Polsce i na Węgrzech osiadają bracia, Polacy i Węgrzy prześzkoleni w życiu zakonnym we Włoszech, już w samych początkach lat dwudziestych XIII w. W Polsce głównym punk- tem oparcia staje się dla nich stołeczny Kraków i biskup Iwo Odrowąż, pierwszy wówczas człowiek reformy w Kościele polskim, na Węgrzech zaś - arcybiskupstwo ostrzyhomskie z energicznym arcybiskupem Ro- bertem na czele. Jeszcze w tychże dwudziestych latach powstaje po kilka klasztorów w obu krajach i dochodzi do ostatecznego uformowania się dwóch silnych prowincji zakonnych, polskiej i węgierskiej. Prowincja polska objęła w XIII w. obok księstw polskich rozbitego wówczas na szereg dzielnic kraju Czechy, Morawy, Pomorze Zachodnie i podbijane właśnie przez zakon krzyżacki Prusy. W skład prowincji węgierskiej weszła także związana z monarchią Chorwacja oraz nadadriatycka Dal- macja. W ten sposób obie prowincje, liczące u schyłku XIII w. około 90 domów męskich, podzieliły między sobą cały obszar wschodni chrześci- jaństwa zachodniego między Adriatykiem a Bałtykiem. W tym samym czasie tworzyła swoje podstawy prow,incja niemiecka wraz z jej enkla- wą łotewską na terytorium, które weszło w skład państwa krzyżackiego, zaś na północy prowincja duńska dla Skandynawii i Estonii. Dodać można, że prowincje Po1ski i Węgier utrzymały swe granice, z tym że w XIV w. - w samych początkach stulecia - wyodrębniła się z Polski osobna prowincja czeska, zaś z Węgier w drugiej połowie wie- ku - prowincja Dalmacji. Próba podziału prowincji polskiej podjęta w początkach XV w. przez braci konwentów Śląska, Pomorza i Prus, w dużej części niemieckich, leżących poza granicami Polski, nie dała wy- ników skutkiem energicznego przeciwdziałania ze strony polskiej. Nieco później od dominikańskiej rozwinęła się na zajmujących nas te- renach ekspansja franciszkańska, nie ustępując jej zresztą wcale rozma- chem. Jeżeli jednak inicjatywy dominikańskie wynikały przede wszy- stkim z bezpośrednich związków ludzi danego kraju z ośrodkami do- 11 - Europa słowiańska 162 Kościoły minikańskimi we Włoszech i we Francji, głównie z Bolonią i Paryżem, to u Braci Mniejszych szczególne znaczenie miał sukces i umocnienie się braci w Niemczech w ciągu lat dwudziestych XIII w. Już w 1230 r. doszło w związku z tym do podziału prowincji Germanii na prowincję reńską i saską. Z dynamiczną prowincją saską łączyć też trzeba najpraw- dopodobniej dalszą ekspansję braci na wschód i północ, zasadniczo już w latach trzydziestych XIII w., i utworzenie aż pięciu nowych prowincji: duńskiej dla Skandynawii, czesko-polskiej, austriackiej i węgierskiej, z których najprawdopodobniej jeszcze w latach trzydziestyrh wydzieliła się dalmatyńska prowincja Slawonii. Prowincja czesko-polska odpowia- dała dość dokładnie, poza Pomorzem Zachodnim, prowincji polskiej do- minikanów, jej ośrodkiem była jednak w o wiele większej mierze Praga i w ogólności Czechy. Wiele wskazuje na to, iż w pierwszych dziesiątkach lat była to prowincja stosunkowo mało ustabilizowana z niezbyt zresztą jasnych powodów. Doszło też około 1270 r. do odłączenia od niej dużej grupy konwentów śląskich i nadbałtyckieh na rzecz prowincji saskiej, przeciw czemu protestować miał następnie energicznie, ale bezskutecz- nie Kościół polski. Faktem jest, że silna prowincja saska przesunęła tym samym bardzo poważnie swe granice na wschód, obejmując prawie po- łowę dawnego terytorium Polski, tego z początków XI czy XII w. W ustalonych ostatecznie w 1272 r.. i na długo, bo w zasadzie aż do początków XVI w., granicach prowincji liczba domów kształtowała się następująco: Prowincje franciszkańskie Europy środkowvo-wschodniej v XIII/XIV wieku Liczba domów Prowincja 2 r. 1316 r. 1340 r. Czesko-polska 31 40 43 Saska 75 100 87 Węgierska 54 43 45 Austriacka 18 20 20 Dalmatyńska (Slawonii) 18 22 23 Razem 196 2?a 218 I W porównaniu z dominikanami i franciszkanami pozostałe zakony żebrzące, a więc przede wszystkim augustianie eremici i karmelici, po- jawiają się w naszej części Europy później i nigdy nie zdobywają po- zycji, którą można by porównać z dwoma pierwszymi zakonami. Zakon augustianów eremitów powstał ostatecznie i forrralnie z połączenia w 1256 r. różnych grup i kongregacji eremickich. Jedna z takich kongre- Struktury podstawowe: klasztoxy i zakony łaeińskie 163 gacji, wilhelmici (od eremity Wilhelma zmarłego w Toskanii w połowie XII w.), objęła swym zasięgiem już przed 1256 r. znaczną część chrześci- jaństwa i dotarła nawet do Europy środkowo-wschodniej. Wilhelmici stanowili też podstawę utworzonej w 1262 r. prowincji węgierskiej augu- stianów, która rozrosnąć się miała następnie do liczby około 30 klaszto- rów. Chociaż w Czechach czy nad Bałtykiem na Pomorzu doszło do po- wstania kilkunastu domów augustiańskich, to nie było mowy o utworze- niu osobnej prowincji czesko-polskiej, jak to miało miejsce u francisz- kanów czy dominikanów. Jak wszędzie, tak i w naszej ezęści kontynentu poważny w XIII w. rozwój miast i reforma miejskich społeczności stwarzały zasadnicze wa- rtlnki egzystencji zakonów żebrzących. Liczyć się zresztą trzeba z ogrom- nymi różnicami w rozmiarach procesów urbanizacyjnych i w szerokiej skali kontynentu, i w mniejszej skali rejonów. Mapa rozmieszczenia klasz- torów żebrzących zdaje się bardzo dobrze oddawać stopień zaawansowa- nia cywilizacyjnego poszczególnych krajów, zwłaszcza w zakresie życia miejskiego. Najbardziej rozwinięte Czechy oraz Sląsk mają sieć klaszto- rów kilkakrotnie gęstszą niż pozostałe tereny. W dużej dzielnicy histo- rycznej Polski, na Mazowszu, znajdujemy tylko kilka klasztorów domi- nikańskich, nie stać jej nawet na jeden klasztor franciszkański. Obok miast wszędzie królowie i książęta otaczają braci swą pomocą i protekcją, fundują klasztory, dopuszczają na swe dwory. Zwraca niejednokrotnie uwagę zaufanie, jakiln władcy darzą mendykantów. Wiele księżniczek czy księżnych wdów szuka specjalnej opieki religijnej w domach braci, a nierzadko i wstępuje do utworzonych przez siebie czy dynastię domów klasztornych. Generalnie biorąc, nie brak wskazówek, iż zakony żebrzące szybko i skutecznie zakorzeniły się mocno w krajach swego osiedlenia, w licznych miastach i księstwach, nawiązując bliskie więzy wielorakiego typu z szerokimi kręgami ludności, i to nie tylko elit dworskich czy miast, ale także wsi. Wiek XIV umocnił zatem - generalnie biorąc - pozycję zakonów żebrzących, choć przynajmniej gdzieniegdzie wzmocnił zarazem głosy krytyczne wobec nich. Najwyraźniej zaznaczyły się one w ruchu refor- matorskim nasilającym się w Czechach w ciągu drugiej połowy XIV w., by doprowadzić w końcu w dramatycznych latach dwudziestych XV w. do likwidacji długiego szeregu klasztorów. Swoistej, niezwykle zresztą interesującej sytuacji czeskiej nie można jednak przenosić na inne te- reny, nawet na należące do Królestwa Morawy, nie mówiąc już o rów- nież do niego należącym Sląsku. W samych Czechach zresztą w ciągu XIV w. stan posiadania zakonów żebrzących zwiększył się w przybliżeniu n 20 nowych domów (wliczając w to i Morawy) i osiągnął w początkach XV w. znaczną liczbę około 70 klasztorów. Umocnili się dominikanie, 164 Kościoły uzyskując w początkach XIV w. własną prowincję czeską. Rządy w pro- wincji czesko-polskiej franciszkanów, sprawowane w dużej mierze od po- czątku przez Czechów, utrzymali oni w swych rękach bez wielkich zmian aż do przełomowych lat dwudziestych XV w. Zdecydowanie mocną po- zycję zdobywają w Czechach w XIV w. augustianie eremici, przesuwając się zresztą stąd stopniowo ku północ5-, na Śląsk, do Małopolski, nawet na Mazowsze, gdzie tworzą m.in. pierwszy klasztor w późniejszej stolicy Polski, Warszawie. Należą oni do wielkiei prowincji bawarskiej, ciągną- cej się od Adriatyku aż po Niż Polski, a więc prawie po Bałtyk, z tym że w ciągu XIV w. Czeehy Karola IV stają się bodaj wręcz ośrodkiem tej wielkiej prowincji. Na północy, nad Bałtykiem wzmacnia się nato- miast prowincja saska zakonu, tworząc wiele nowych klasztorów. Wreszcie przybywają do Czech karmelici, czuwarty z wielkich zakonów żebrzących, dotąd w gruncie rzeczy na tych obszarach nieobecny. Z Czech pójdą też oni dalej na północ, na ziemie polskie, dochodząc aż do Gdań- ska. W 1411 r., w przeddzień husyckiego wybuchu, wyodrębnia się z pro- wincji górnośląskiej prowincja czeska dla wielkiego obszaru Czech, Polski, Węgier (z bardzo małą liczbą klasztorów), Saksonii, Turyngii; po różnych perypetiach utrzymuje się ta prowincja w drugiej połowie XV w. jakn czesko-polska. Ten krótki przegląd zmian zachodzących od początków XIV do po- czątków XV w. w organizacji prowincjonalnej mendykantów, tak waż- nej, jak stale pamiętamy, na terenach interesujących nas krajów, dobrze oddaje rosnące znaczenie braci w Czechach i ich pozycję w całym ruchu zakonnym na obszarach Europy środkowo-wschodniej. Praga w pierw- szej połowie XIV w. stała się też pierwszym w tej części kontynentu miastem, w którym znalazły się obok siebie cztery klasztory czterech wielkich zakonów żebrzących. Na Węgrzech wzrasta również liczba klasztorów mendykanckich o kil- kadziesiąt domów - zwłaszcza franciszkanów, szczególnie bliskich nowej dynastii andegaweńskiej. Łącznie przekroczyła ona poważnie setkę. Waż- nym momentem było zlecenie franciszkanom specjalnych niejako zadań opieki religijnej nad bardzo trudnym z tego punktu widzenia obszarem Bośni, dalekim, jak pamiętamy, od ortodoksyjnego chrystianiznu, czy to katolickiego, czy prawosławnego. Przed połową XIV w. doszło w każdym razie do utworzenia osobnego wikariatu Bośni (wobec papieskiego zakazu tw,orzenia nowych prowincji jednośtki w gruncie rzeczy mające charak- ter prowincji otrzymywały nazwę wvikariatów) obejmującego stosunkowo gęstą siecią domów - było ich około 30 - cały obszar kraju; na mapie klasztorów franciszkańskich między Adriatykiem a Bałtykiem powstała w ten sposób grupa domów wyraźnie wyróżniająca się zagęszczeniem, bliskim temu, jakie istniało w Czechach i na Śląsku (por. mapę na końcu Struktury pod,tawowe: islasztory i zakony łacińskie 165 książki). Wikariat Bośni - jak i placówki misyjne franciszkanów nad , Morzem Czarnym czy w Azji, powstające tam od drugiej połowy XIII w. - opierał się w dużej mierze na braciach pochodzących z róż- nych prowincji, był niejako dziełem całego zakonu. Istniał w każdym razie ponad 100 lat i uległ likwidacji dopier4 z chwilą zajęcia Bośni przez Turków i usunięcia stamtąd franciszkanów w latach siedemdzie- siątych XV w. Stosunkowo największy przyrost liczby klasztorów nastąpił w XIV w. na historycznych obszarach Polski na północ od Karpat i Sudetów, łącz- nie z nadbałtyckim Pomorzem i Prusami oraz z włączonymi do Polski od 1340 r. terenami Rusi południowo-zachodniej z Lwowem, a także Litwą, związaną z Polską ścisłą unią od 1386/1387 r. Łącznie na tym terenie liczba 80 istniejących dflmów mendykanckich wzrosła do 150; na 70 no- wych fundacji około 25 nastąpiło na ziemiach rusko-litewskich. Stołecz- ne miasto Polski, Kraków, uzyskuje u schyłku XIV w. domy wszystkich czterech wielkich zakonów żebrzących. Po upadku "mendykanckiej" Pragi "mendykancki" staje się też Kraków, nie bez związku z odnowio- nym w 1400 r. uniwersytetem, głównym zapewne ośrodkiem zakonów tego typu na zajmującym nas terenie. Na Rusi polskiej od początku cieszyli się mendykanci zdecydowanym poparciem tak ostatniego Piasta na tronie polskim, Kazimierza Wielkie- go, pochodzącego z linii Piastów szczególnie z Braćmi Mniejszymi po- wiązanej, jak i Ludwika Węgierskiego. Nie wiadomo, czy jeszcze za Ka- zimierza (zmarły 1370), czy już za Ludwika, domy, jak i krótkotrwałe nieraz, małe placówki misyjne franciszkanów wyodrębnione zostały w osobny wikariat Rusi, analogicznie niejako do tego, co zaszło w Bośni. Nigdy jednak ruski wikariat nie dorównał rangą i rozmachem bośniackie- mu i został też w 1430 r., przy ogólnej likwidacji wikariatów franciszkań- skich poza Bośnią, włączony do prowincji czesko-polskiej. Liczne na Rusi domy dominikańskie związane były początkowo z prowincją polską i dopiero w 1378 r. włączone do specjalnej organizacji misyjnej w obrębie zakonu, Societas Fratrum Peregrinantium; do prowincji wróciły one do- piero w 1456 r. Na ziemiach litewsko-ruskich franciszkanie i dominikanie nie tylko tworzą swe klasztory jako punkty oparcia dla stosunkowo małych w po- czątkach grup katolików, ale z reguły zostają też biskupami zakładanych tam diecezji i w tym charakterze tworzą wręcz podstawy funkcjonowa- nia normalnej organizacji kościelnej. Na Litwie wyjątkowo dużą rolę w pierwszych latach oficjalnej chry- stianizacji kraju, od 1387 r., odegrali franciszkanie prowincji czesko- -polskiej. Byli zarówno pierwszymi biskupami diecezji wileńskiej, jak i utworzyli kilka własnych klasztorów. 166 Kościoły Dynamizm, dobrze widoczny na wielu polach, cechuje klasztory żebrzą- ce jako całość na obszarach interesujących nas krajów również w w. XV. Ze stanowiska historii zakonów istotną katastrofę stanowią ruchy i woj- ny husyckie w Czechach, przynosząc zasadniczą zmianę nie tylko w po- staci likwidacji długiego szeregu klasztorów, ale i trwałej utraty spo- łecznego znaczenia przez te domy, które zdołały przetrwać lub którym udało się powoli, w ciągu XV w., ulokować na nowo gdzieś na przedmieś- ciach miast, ledwo je tolerujących. Choć wvięc statystycznie biorąc, liczba ogólna domów mendykanckich w Czechach i na Morawach nie odbiega bardzo istotnie w początkach XVI w. od liczby sprzed lat stu, to oczy- wiście ich prestiż i znaczenie krajowe czy międzynarodowe przedśtawiają się, poza Morawami, zupełnie inaczej. Inne są powody katastrofy na po- łudniu, gdzie systematyczny i rosnący napór Turków łączy się z niszćze- niem dziesiątków klasztorów, w tym także - jak pamiętamy - całej ich grupy bośniackiej. Od tych widocznych katastrof gorszy był zapewne szerzej sięgający kryzys wewnętrzny, przejawiający się w stagnacji czy wręcz rozkładzie życia zakonnego. Lepiej na ogół widoczny w schodzących coraz bardziej na margines starych klasztorach mniszych, kanonickich czy rycerskich- nie ominął jednak zupełnie mendykantów. Ślady dezintegracji życia wspólnego dają się wśród nich wcale wyraźnie obserwować już od XIV w. lnna rzecz, że uzależnieni od ofiarności społeczeństwa i bardzo w związku z ty-m czuli na opinię o sobie bracia byli niejako zmuszeni wv stopniu o wiele większym niż klasztory mające oparcie w dobrach ziemskich do utrzymania - choć w pewnym stopniu - modelu życia odpowiadają- cego i własnym normom, i żywym oczekiwaniom ludzi. Warto byłoby. poddać gruntownej analizie całokształt opinii na temat mendykantów i ich krytyki, przeprowadzonej zwłaszcza przez ruch reformistyczny związany z uniwersytetem praskim, a po r. 1400 także krakowskim, biorąc tu zresztą pod uwagę całą złożoność problematyki i silną tradycję walk kleru świeckiego z mendykantami. Próby reformy klasztorów żebrzącyeh w duchu obserwanckim sięgają drugiej połowy XIV w., silny ruch obejmujący już dużą część domów datuje się jednak przede wszystkim od połowy XV w. Obserwantyzm we wszystkich zakonach, jak i w całym Kościele, oznaczał chęć nawrotu do źródeł, do pierwotnych reguł i obyczajów, do czasów i postaci świę- tych założycieli i pierwszego pokolenia zakonników, otoczonego nimbem legendy. W praktyce takie programowe nawiązywanie do przeszłości łą- czyło się z bardzo współczesnymi aspiracjami do naprawienia tego, co uznawano za złe, przez wyciąganie wniosków z dotychczasowych do- świadczeń i szukanie rozwiązań na miarę aktualnych potrzeb. Tendencje obserwanckie wystąpiły w vielu zakonach, najsilniej u franciszkanów. Struktury podstawowe: klasztory i zakony łacińskie 1B7 Mogły prowadzić zarówno do odnowy życia zakonnego w starych do- mach jak i do tworzenia nowych domów, ba, nawet całych zakonów. W obrębie np. polskiej prowincji dominikańskiej czy saskiej prowincji franciszkańskiej reforma prowadzona była wyraźnie w ramach prowincji i bardzo niechętnie patrzono na w y odrębnianie się obserwantów z tych ram. U dominikanów pewną autonomię uzyskał gruntownie zreformo- wany w latach trzydziestych XV w. klasztor we Wrocławiu, na dużą jed- nak skalę kierowali reformą w drugiej połowie XV w. i początkach XVI w. trzej kolejni, wybitni prowincjałowie, długo sprawujący rządy. Nacisk na studia w kraju i za granicą zdaje się stanowić jedną z cech szczególnie charakterystycznych całego ruchu, w którym wykształcona elita otacza- jąca prowincjała-profesora odgrywa rolę decydującą. W praktyce życia reforma natrafiała niejednokrotnie na poważne przeszkody, zwłaszcza w małych i biednych klasztorach. U franciszkanów prowincji saskiej usta- nowiony został w ramach prowincji specjalny visitator regiminis z władzą kustosza dla konwentów przyjmujących obserwancję; pierwszy taki wi- zytator występuje w źródłach w 1481 r. Po kilkudziesięciu latach, w po- czątkach XVI w., obserwancja przyjęta zo.stała - przynajmniej for- malnie - przez wszystkie w zasadzie klasztory prowincji. W prowincji czesko-polskiej franciszkanów, która po katastrofie czeskiej lat dwudzie- stych XV w. nabierała zresztą w coraz większej mierze charakteru polsko- -czeskiej, nie rra poważniejszych śladów ruchu obserwanckiego. Najważniejszym przejawem już nie tylko ruchu obserwanckiego, ale wręcz dynamizmu braci żebrzących w XV-wiecznej Europie między Adriatykiem a Bałtykiem stał się imponujący sukces franciszkańskiego ruchu obserwanckiego działającego poza ramami prowincji. Taką auto- nomię i zupełną w,gruncie rzeczy niezależność nawet od władz zwierzch- nich zakonu wywalczyli sobie po latach usiłowań obserwanci włoscy, kierowani przez tak wybitne indywidualności jak Bernardyn ze Sieny czy Jan Kapistran. W latach 1443-1446 papież utworzył dwie nieza- leżne kongregacje franciszkanów obserwantów, z których cismontańska objąć miała Włochy i wschodnie połacie chrześcijaństwa. Punktem wyjścia sukcesu kongregacji w Polsce, na Węgrzech i częściowo w Czechach stała się misja zlecona przez papieża stojącemu na czele kongregacji Ja- nowi Kapistranowi, który w związku z tym przebywał w latach 1452- 1456 w tych krajach. W gruncie rzeczy niewiele mamy śladów francisz- kańskiego obserwantyzmu na zajmujących nas terenach przed Kapistra- nem. Na Węgrzech wikariat Bośni zachował, jak się wydaje, większą surowość obserwancką, stąd też wyszli niezależni już od wikariatu obser- wanci węgierscy, którzy w 1448 r. otrzymali prawo utworzenia odrębnej jednostki organizacyjnej. Na Górnym Śląsku już v latach trzydziestych 168 Kościoły pojawią się pierwsze domy obserwanckie, które później stanowić będą punkt oparcia dla Kapistrana. W tych warunkach misja Kapistrana, posiadającego prawo tworzenia nowych klasztorów obserwanckich, stanowiła istotny przełom w rozwoju franciszkańskiego obserwantyzmu w zajmujących nas krajach. Szereg świadectw zgodnie mówi o niezwykłym wręcz wrażeniu, jakie wywie- rał - poza właściwymi Czechami - sam Kapistran na słuchających go całymi dniami tłumach. Jednym z rezultatów jego działalności było two- rzenie wszędzie nowych klasztorów obserwanckich przynależnych do kon- gregacji cismontańskiej. Poza Węgrami, gdzie można zanotować pewną liczbę tego rodzaju przypadków, stare domy franciszkańskie rzadko przyj- mowały propagowaną przez Kapistrana obserwancję, stąd można właści- wie mówić o jego kongregacji jako o nowym zupełnie zakonie francisz- kańsko-obserwanckim. W Polsce znalazło to swój dobitny wyraz w osob- nej nazwie bernardynów - od Bernardyna ze Sieny, patrona domu kra- kowskiego - do dziś używanej. Sama tylko liczba nowo powstałych domów i ludzi, którzy się w nich znaleźli, świadczy dowodnie, że powstanie nowego zakonu było odpo- wiedzią na szersze i, jak widać, bardzo żywe potrzeby społeczne, na które stare zakony żebrzące najwidoczniej nie były już zdolne w pełni odpowiedzieć. W Polsce szczegółowe badania nad rekrutacją do klaszto- rów obserwanckich w pierwszych dziesiątkach lat ich istnienia wykazują, że znalazło się w nich zwłaszcza dużo ludzi ze średnich i małych mia- steczek, intensywnie się wówczas rozwijających; było to zaplecze spo- łeczne podobne do tego, jakie miał w tym samym czasie uniwersytet krakowski, na który w coraz większej liczbie szli właśnie studenci z roz- wijającej się "prowincji" małopolskiej, wielkopolskiej czy mazowieckiej. Podobnie i na Węgrzech doszukuje się współczesny historyk bazy rekru- tacyjnej ruchu w masie półrolniczych miasteczek i na samej wsi. Wszę- dzie bracia osiadali, w przeciwieństwie do fali fundacyjnej mendykantów XIII-wiecznych, poza murami miast, na rozwijających się szybko przed- mieściach, co wyznaczało im także pewien ważny odcinek działania. Na Węgrzech tamtejsza prowincja obserwancka doszła w początkaeh XVI w. do dużej liczby 70 klasztorów z 1500-1700 zakonnikami. Obser- wanci Austrii, Czech i PoIski tworzyli początkowo jedną prowincję w obrębie kongregacji, lecz już w 1467 r. dokonano podziału na trzy odręb- ne prowincje w ramach, oczywista, kongregacji cismontańskiej. W Cze- chach, gdzie samemu Kapistranowi nie udało się przełamać głębokiej nie- chęci ludności, zdołali obserwanci powoli i z uporem stworzyć całą sieć klasztorów, tak że w początkach XVI w. było tam w sumie więcej do- mów franciszkańskich aniżeli sto lat wcześniej. Z Czechami też złączona była grupa kilkunastu klasztorów powstałych na tak mocno już obsadzo- Struktury podstawowe: mnisi wv kręgu Kościoła WV;chodniego 169 nym przez mendykantów Śląsku. W Królestwie Polskim, w ciągu lat 1453-1467 powstaje aż 17 nowych fundacji obserwanckieh, w tym 5 w głównych miastach kraju: Krakowie. Poznaniu, szybko awansującej War- szawie, we Lwowie i w Wilnie. W początkach XVI w. liczy polska pro- wincja bernardyńska 24 domy z 700 żakonnikami. Skupili też bernardyni w pierwszych swych pokoleniach ludzi szczególnie gorliwych i oddanych różnym formom apostolstwa dostosowanym do bardziej masowych po- trzeb społeczeństwa. W sumie stan posiadania zakonów żebrzących nie tylko nie uległ w ciągu XV w. zmniejszeniu, ale mimo upadku dziesiątków klasztorów w Czechach czy na pograniczu tureckim zwiększył się wcale poważnie. Na Węgrzech, gdzie straty były szczególnie duże, widzimy w 1400 r. około 150 konwentów żebrzących, w sto lat później zaś o kilka dziesiątków więcej. Na ziemiach Polski i Litwy (liczonych zawsze w naszych sta- tystykach razem ze Śląskiem, Prusami i Pomorzem) liczba ta zwiększyła się od 150 do ponad 200. Razem uzyskujemy więc w początkach XVI w. prawie 500 domów zakonów żebrzących. Najliczniejszą grupę, ponad po- łowę całości domów, stanowili franciszkanie konwentualni i obserwanci, ci ostatni wyróżniający się w XV w. szczególnym dynamizmem i ży- wotnością. 5. STRUKTURY PODSTAWOWE: MNISI W KRĘGU KOŚCIOŁA WSCHODNIEGO Rola mnichów zarówno w samym Bizancjum jak i w krajach słowiań- skich związanych z Konstantynopolem była niezwykle doniosła, i to na wielu polach. Można by wręcz zaryzykować twierdzenie, iż w krajach kultury słowiańsko-bizantyjskiej epoki średniowiecza mnisi stanowili elitę kościelno-intelektualną par excellence. Gdy w tym samym czasie w Ko- ściele Zachodnim można mówić o dwóch elitach kościelnych, kanonickiej, złożonej ze środowisk kanoników katedralnych i kolegiackich, oraz za- konnej, to w słowiańskim Kościele Wschodnim elity kleru świeckiego rysują się o wiele mniej wyraźnie. Regułą staje się zresztą wybór biskupa spośród mnichów, co właśnie na Zachodzie było wyjątkiem. Inaczej też niż na Zachodzie, dobra klasztorne w krajach bizantyjsko-słowiańskich, zwłaszcza na Bałkanach, przewyższały na ogół swymi rozmiarami upo- sażenie biskupstw. W Serbii klasztory stanowiły zresztą wyraźnie ośrodki dyspozycyjne dla poszczególnych diecezji, w nich właśnie rezydowali mnisi-biskupi. Niektóre z najpotężniejszych monasterów dochodziły do znaczenia ogólnokrajowych ośrodków kościelnoreligijnych i zarazem po- litycznych. Takim właśnie ośrodkiem stał się monaster Pieczerski w Ki- jowie dla Rusi Kijowskiej przed najazdami mongolskimi. Powstał w po- 170 Kościoły łowie XI w.; wyszło z riego około 50 biskupów. Troskliwie pielęgnowano też w monasterze trad5cję kościelnej i politycznej jedności Rusi, co na- bierało od XII w. szczególnego znaczenia wobec postępującego rozdrob- nienia politycznego. Porównu,jąc sytuację duchowieństwa świeckiego, mas popów żyjącycń ze swynzi żcnami i rodzinami w warunkach bliskich tym, jakie miał ogół ).udności, z życiem w klasztorach, trzeba stale pamiętać o daleko posu- niętej niezależności ekonomicznej dobrze wyposażonych wspólnot, ma- jących do swej dyspozycji bogate biblioteki i nierzadko stanowiących żywe ośrodki myśli i pracy religijno-intelektualnej. Zapewne, między mona.sterami istniały olbrzymie różnice, stawianie jakichkolwiek znaków równości byłoby tu szczególnie niebezpieczne, w całości jednak zjawiska uderza wszędzie w średniowieczu w interesujących nas krajach w5raźnie rosnący dynamizm i znaczenie ruchu zakonnego. Atrakcyjność wejścia do monasteru była - wszystko na to wskazuje - tak duża, iż z reguły trzeba było określać z góry liczbę mnichów, której nie można było prze- kroczyć. W Serbii car Stefan Duszan próbował to nawet uregulować w skali państwowej, zarządzając, by na 20 gospodarstw stanowiących wła- sność monasteru wypadał jeden mnich. Dawało to i tak po kilkuset mni- chów w największych domach i wiele ich tysięcy w całym kraju. Brak źródeł i szczegółowych badań utrudnia wgląd w charakter tej zakonnej rekrutacji, tak społeczny, jak i ideowo-religijny, niewątpliwie jednak trzeba się bardzo poważnie liczyć z powszechnym w.tamtej epoce w całej Europie parciem bardziej uprzywilejowanych warstw spcłeczeństwa do rezerwowania dla swych dzieci miejsc w klasztorach. Nurt eremicki, cały czas jakoś współistniejący ze zorganizowanymi formami wspólnot klasz- tornych, stwarzał jednak szczególne możliwości zaangażowania się jed- nostkom głębiej poruszanym ideami religijnymi niezależnie od pocho- dzenia. W przeciwieństwie do Zachod'u nie można mówić na Wschodzie chrze- ścijańskim o zakonach, zwartych organizacjach obejmujących pod wspól- ną władzą setki czy nawet tysiące domów i ludzi różnych krajów. Na Wschodzie w zasadzie każdy klasztor, monaster, stanowił sam w sobie odrębną całość, odrębną jednostkę organizacyjną o określonym statucie w państwie i w Kościele. O jedności zjawiska stanowiły jednak jego podstawy ideowo-prawne, sięgające jeszcze czasów starożytności chrze- ścijańskiej, a skrystalizowane ostatecznie u schyłku pierwszego tysiącle- cia naszej ery w Bizancium. Wielkim patronem monastycyzmu wschod- niochrześcijańskiego stał się przede wszystkim św. Bazyli z Cezarei (329-3?9), którego Reguły - tzw. Reguła większa i mniejsza - stano- wviły rodzaj podstawowego kodeksu dla wspólnot. Właśnie wspólnot, a nie indywvidualnego pustelnictwa na własną rękę, bo - powiada Ba- Struktury podstawowe: mnisi w kręgu Kościoła VGschodniego 171 zyli w Regule większej - "Realizacja miłości Chrystusa, nie pozwala, by każdy interesował się tylko sobą. Miłość nie szuka swego dobra. A życie pustelnicze, zupełne oderwanie się od wszystkiego, ma ;,jako je- dyny wynik to, że każdy zajmuje się tylko swymi potrzebami." Kon- sekwentnie rozbudował też Bazyli wskazania dla życia wspólnego i za- razem braterskiej służby bliźnim w różnych fornmach. Gościnność, otwar- tość, opieka niejako szpitalna nad chorymi, przytułek dla ubogich, nie- zdolnych do pracy - tkwią integralnie w modelu bazyliańskiego klaszto- ru. Bazyli dopuszcza możliwość życia pustelniczego, ale ogranicza je do sytuacji wyjątkowych i specjalnie uzasadnionych. Do Reguł Bazylego dochodziły w następnych stuleciach ogólne normy cesarskie i kościelne dotyczące klasztorów, których liczba w Bizancjum już od wczesnego średniowiecza była bardzo wielka. W stołecznym Kon- stantynopolu drobiazgowe badania doprowadziły do ustalenia liczby 325 monasterów istnieiących tam w różnych czasach, nieraz krótko, mię- dzy IV a XV stuleciem. Od XI w. przyjmuje się w Bizancjum zwyczaj posiadania przez klasztory tzw. typików. Był to rodzaj dokumentu fun- dacyjnego dla każdego klasztoru, rozszerzonego jednak również o wska- zania dotyczące obowiązków mnichów, ich trybu życia, liturgii, prac itd. Typika określały też nieraz liczbę mnichów, sytuację prawną klasztoru w stosunku do fundatora, Kościoła czy państwa, oczywiście także mają- tek i dochody wspólnoty. Najważniejszym ośrodkiem monastycyzmu bizantyjskiego stał się z bie- giem czasu nie Konstantynopoł, ale górzysty półwysep Athos stanowiący część Półwyspu Chalcydyckiego w północnej Grecji. Athos jest długim na około 50 km półwyspem, wąskim - o szerokości przeciętnie pół kilo- metra; na samym jego krańcu południowym leży góra Athos (1935 m). Co najmniej od IX w. znajdowali się tam pojedynczy eremici. W 963 r. powstał pierwszy, regularny monaster, tzw. Wielka Ławra, który przyjął regułę św. Bazylego wraz z przestrzeganą w jednym z głównych klaszto- rów Konstantynopola, Studionie, regułą św. Fiodora Studyty z IX w. Ta ostatnia reguła ważna była o tyle, że reprezentowała nurt zakonny kładący szczególny nacisk na pracę intelektualną. Właśnie ze skrypto- rium Studionu łączy się skrystalizowanie form pisma w Bizancjum, mi- nuskuły greckiej. W ciągu drugiej połowy X w. przy pomocy cesarzy całość życia mniszego na Athosie ujęta została w dziesiątki regularnych monasterów. W połowie XI w. cesarz ogłasił Athos "Świętą Górą", za- mykając dostęp dla kobiet i zarząd oddając całkowicie mnichom. Rada przełożonych klasztorów, igumenćw, śtanowi dotąd ieszcze naczelną wła- dzę tej jedynej w swoim rodzaju "republiki mnichów", od schyłku X w. stanowiącej nieprzerwanie główny w świecie ośrodek wschadniochrze- ścijańskiego monastycyzmu. i 7z Kościoły W historii krajów kręgu bizantyjsko-słowiańskiego wyjątkowo ważną rolę odegrały tworzone przez nie na Athosie własne, narodowe - można powiedzieć - klasztory. Według budzących wątpliwości informacji po- czątki klasztoru bułgarskiego sięgać miały jeszcze pierwszej połowy X w.; pewne jest istnienie jego w drugiej połowie X w. Monaster ruski powstał niedługo po oficjalnym przyjęciu chrześcijaństwa przez Ruś; istniał już w każdym razie w 1016 r. Wraz z przejęciem w 1169 r. klasztoru św. Pan- telejmona uzyskał status jednego z wielkich monasterów Athosu. Zało- żony w 1198 r. monaster serbski Hilandar był dziełem wielkiego żupana Stefana Nemanji i jego syna, św. Sawy; Stefan umarł zresztą w swym klasztorze jako mnich Symeon i został w nim pochowany. Rozbudowa cerkwi i szeregu budynków klasztornych, dotąd zachowanych, nastąpiła za króla Milutina; sam monaster stanowi jedną z najświetniejszych z licz- nych przecież fundacji królów serbskich, nie można też przecenić jego niezwykle ważnej roli w historii i kulturze średniowiecznej Serbii. Ru- munia, zwłaszcza zaś Wołoszczyzna, miała dowodnie od XIV w. ważne związki z Athosem; u schyłku XV w., po upadku Serbii, w jakiejś mierze właśnie Wołoszczyźnie przypadł protektorat nad pozbawionym własnego państwa monasterem Hilandar. "Swięta Góra" wyraźnie stała się od XI w. wielkim centrum między- narodowym, promieniującym daleko, zwłaszcza w krajach słowiańskich, poza granice Cesarstwa. Tu kierowali się, także z Bałkanów i Rusi, piel- grzymi, tu przybywali na dłuższy czy krótśzy pobyt mnisi. Na "Świętej Górze" pracowano między innymi nad tłumaczeniami, kopiowano teksty, stąd rozchodzili się potem ludzie, książki, idee, wzory w zakresie sztuki. W biografiach długiego szeregu najważniejszych postaci życia mniszego, intelektualnego, także i artystycznego zajmujących nas krajów.pobyt na Athosie miał istotne znaczenie. W XI-XII stuleciu, gdy Bizancjum pod- biło słowiańskie Bałkany, przyśpieszając procesy kulturalnej hellenizacji kosztem kultury i języków słowiańskich, monasterowi ruskiemu - je- dynemu wówczas dużemu klasztorowi słowiańskiemu na Athosie - wy- padło grać szczególnie ważną rolę w spotkaniu kultur i języków słowiań- skich z chrześcijaństwem wschodnim. Później, w XIII-XIV stuleciu, taką pierwszorzędną rolę grały klasztory serbski i bułgarski, zwłaszcza zaś niezwykle bogaty królewski monaster Hilandar. Monaster ruski św. Pantelejmona chwilowo zeszedł trochę w cień. Ruś podbita przez Mongołów nie mogła mu zresztą dawać takiego poparcia jak wcześniej Ruś Kijowska. Związki z ziemiami ruskimi i tamtejszym Kościołem trwały jednak cały czas, a w stuleciach XIV-XV wyraźnie zaczęły sta- wać się coraz bardziej intensywne; widać je między innymi dobrze od XIV w. i w Wielkim Księstwie Moskiewskim. Krajem o najstarszych. nieprzerwanych od przyjęcia chrztu w IX w. Struktury podstawowe: mnisi wv kręgu Ko;cioła Wschodniego 173 tradycjach monastycznych była Bułgaria. Przy tym liczba i pozycja mo- nasterów rosła tam stopniowo, rozszerzały się ich posiadłości. Jeden z naj- świetniejszych i najstarszych, monaster św. Pantelejmona w stołecznym Presławiu, już na przełomie IX i X stulecia grał zasadniczą rolę w umac- nianiu języka starosłowiańskiego w młodym Kościele bułgarskim i w do- starczaniu temu Kościołowi niezbędnych tłumaczeń. Katastrofa pierw- szego państwa bułgarskiego w niczym bodajże nie zahamowała rosnącego znaczenia monasterów, przeciwnie, właśnie w ciągu XI-XII stulecia przeszła w ich ręce duża część ziemi; zarazem dawały nieraz schronienie słowiańskiej kulturze kościelnej. W nowym państwie bułgarskim nastąpił w XIII-XIVw. dalszy etap rozwoju monasterów. Doszły nowe fundacje, a także odnowione zostały niektóre dawniejsze. Tak między innymi od- nowiony żostał i przeżył w XIV w. ponowny rozkwit jeden z najstarszych klasztorów bułgarskich, monaster Rylski z początków X w., dziś stano- wiący niezwykle cenny pomnik ciągłości życia monastycznego w Bułgarii, tak mocno związanego z narodowym; ten właśnie monaster stał się w XIX w. iednym z głównych ośrodków bułgarskiego odrodzenia narodo- wego. Niestety, jak z reguły w Bułgarii po okresie tureckim, także i w pięknie położonym u podnóża góry Riły monasterze niewiele ostało się śladów materialnych po świetnej epoce średniowiecza. W Serbii rozmach życia mniszego łączy się najściślej z królestwem serbskim XIII-XV stulecia, i to poczynając od owianych legendą po- staci jego twórców, wielkiego żupana św. Stefana Nemanji, zmarłego w 1200 r., i jego syna Rastka, znanego i czczonego jako święty pod imie- niem zakonnym Sawy. Jako kilkunastoletni chłopak Rastko zbiegł na górę Athos, gdzie w kilka lat później dołączył do niego ojciec, by jako mnich Symeon dokończyć tam życia po przekazaniu władzy średniemu synowi. Wiełkim dziełem ojca i syna stał się wówczas, jak pamiętamy, serbski klasztor Hilandar. W 1208 r. Sawa udał się wraz ze zwłokami ojca do monasteru w Studenicy, dużej fundacji żupana. Tu złożono zwłoki zmarłego, tu w 1209 r. ogłoszono jego kanonizację, tu wreszcie osiadł Sawa, by kierować wraz z bratem nie tylko Kościołem serbskim, ale i krajem. Sawa opracował typikon, postanowienia dla monasteru Hilandar, przeniesione potem prawie dosłownie do Studenicy, które stały się wzorem dla ogółu serbskich klasztorów. Liczba ich, wielkich i ma- łych, mnożyła się nieustannie aż do końca istnienia resztek niepodległego bytu Serbii. Klasztory serbskie wyróżniały się w świecie prawosławnym lepszą organizacją prawdopodobnie w wyniku większego tu, widocznego na wielu odcinkach oddziaływania wzorów zachodnich. Szczególne znaczenie miały wielkie fundacje królewskie, wznoszone z zasady przez kolejnych władców Serbii jako ich mauzolea, miejsca pochowania, pamięci, a z reguły i kultu: prawie wszyscy kolejni królo- 174 Kościoły wie doczekali się bowiem wv autokefalicznym, niezależnym Kościele serb- skim kanonizacji wzorem swych wielkich przodków, mniehów-władców, Stefana-Symeona i Rastki-Sawy. Wśród najwspanialszych, w dużej mie- rze do dziś zachowanych pomników tego rodzaju można wymienić mo- naster Sopoćani, mauzoleum Stefana Urosza I z około 1260 r., dalej mo- naśter Graćanica z około 1315 r., jedna z fundacji króla Milutina, czy też Dećani, gdzie pochowany został Stefan Urosz III Deczański (1331). Klasztory królewskie wyłączone były spod władzy biskupów, podlegały wprost królowi i arcybiskupowi. Posiadały one egzempcję w sensie czę- ściowo tylko podobnym do stosunków w Kościele Zachodnim. Egzempcja zachodnia prowadziła bowiem w zasadzie do uzależnienia od papieża z wyłączeniem króla, gdy w Serbii, jak i w innych państwach prawo- sławnych, właśnie do władcy należało zatwierdzanie wyboru przełożo- nego monasteru - igumena; w największych klasztorach taki przełożony nosił nazwę archimandryty. Typika w każdym wypadku określały status monasteru, jego ustrói, także i formy zależności od wielkich patronów. Istotne znaczenie miało wszędzie zgromadzenie mnichów całego mona- steru, dokonujące między innymi wyboru przełożonych i dzielące głów- ne funkcje między zakonną starszyznę. Jak i gdzie indziej, wielka wła- sność klasztorna rozwijała się w Serbii do ogromnych rozmiarów. Szacuje się, iż np. monaster Deczański doszedł do około 250 tys. ha żiemi z - i tu dysponujemy dokładną liczbą - 2166 domami-gospodarstwami. Hilandar miał około 100 wsi, przede wszystkim w Serbii i Macedonii. Także w dwóch rumuńskich państwach prawosławnych, na Woło- szczyźnie i w Mołdawii, obecność i doniosła rola monasterów zaznaczyła się wyraźnie. Jak w Serbii, tak i na Wołoszczyźnie powstaje już w XIV w. szereg klasztorów w,znoszonych przy poparciu kolejnych hospodarów. Znana jest rola serbskiego mnicha z Hilandaru, Nikodema, przy ich wzmocnieniu, co stanowi ślad chęci nawiązania zarówno do tradycji "Świętej Góry", jak i dotychezasowego dorobku słowiańskiego, serbskie- go monastycyzmu. Monaster w Cozia, najlepiej do dziś zachowany, zbu- dowany został około 1380 r. jako mauzoleum-nekropola hospodarówv wo- łoskich. Wiek XV mimo rosnącej zależności od Turcji przynosi na 1'Vołoszczyźnie wiele dalszych fundacji klasztornych. Na plan pierwszy w,ysuwa się jednak w tym stuleciu, w jego drugiej połowie, działalność budowlana hospodara Mołdawii, Stefana Wielkiego. I w Mołdawii od XIV w. kolejni hospodarowie wznosili monastery, jednak dzieła epoki Stefana znacznie przewyższyły wszystkie swym rozmachem i lepiej za- chowały się do naszych czasów. Ufundowany w 1466 r. klasztor w Putna stał się miejscem pochowania, a później kultu Stefana Wielkiego, a także członków jego rodziny. Na Rusi pierwsze monastery pojawiają się już za Włodzimierza Wiel- Struktury podstawowe: mnisi w kręgu Kościoła W'schodniego 175. kiego u schyłku X w., intensywny ich rozwvój zaczyna się jednak od po- łowy stulecia XI. Powstała wtedy Wielka Ławra Pieczerska w Kijowie,. zajmując, jak już wiemy, miejsce śzczególnie ważne w,śród około 200 (jak przyjmuje A. Toppe) klasztorów Rusi przedmongolskiej. Monaster Pie- czerski miał bardzo niezależną pozycję. iego przełożony - noszący od. drugiej połowy XII w. tytuł archimandryty - w praktyce porozumiewał się wprost z wielkim księciem czy metropolitą kijowskim. Klasztory sku-- piały się przede wszystkim w miastach, w Kijowie i Nowogrodzie po= świadczonych mamy po 17 w każdym, bez pewności, że znamy wszystkie. Z wielkich skupisk klasztornych Nowogród wyszedł z pewnością naj- bardziej obronną ręką z katastrofy mongolskiej. U schyłku XIV w. ze swymi 24 monasterami stdnowił niewątpliwie największą w tym czasie aglomerację klasztorną na ziemiach rtuskich. Zaezęły jednak wyrastać i nowe skupiska, jak Moskwa, gdzie około 1400 r. znajdujemy już 11 mo- nasterów, Twer również z 11 monasterami, Psków z 12. W sto lat później w Moskwie są już 23 klasztory, nie licząc Kremla. Naibardziej jednak charakterystyczną cechą rozwoju klasztorów przede wszystkim na zie- miach Rusi północno-wschodniej była wielka liczba fundacii wiejskich; odpowiadaj;;,ca całemu ruchowi kolonizacji wiejskiej, tak zasadniczo waż- nej dla całej przyszłości Rosji. Według zestawień uczonych rosyjskich na 168 nowych fundacii klasztornych przypadających na wieki XIV-XV aż 99, czyli znacznie więcej niż połowa, prżypada na wieś. Podczas gdy w w. XIV mamy jeszcze do czynienia z wyraźną równowagą nowych do- mów w mieście i na wsi - w naszej statystyce wypada tu po 42 klasztory na każdą kategorię - to w w. XV przewaga domów wiejskich wydaje się ogromna: jest ich już 57 wobec 27 miejskich. Ta przewaga fundacji wiejskich - 51 domów wobec 35 - utrzyma się i w w. XVI. Nierzadko punktem wyjścia do rozwoju monasteru wiejskiego stawał się świątobliwy eremita, który skupiał jednak przy sobie uczniów i starał się służyć swymi naukami, radami i przykładem życia okolicznej lud- ności. Tak właśnie powstał w połowie XIV w. kilkadziesiąt kilometrów od Moskwy monaster Św. Trójcy - dzisiejszy Zagorsk - związany z imieniem św. Sergiusza, jednego z najbardziej czczonych świętych ro- syjskich. Sergiusz pochodził z rodziny bojarów rostowskich, porwany jednak przez ideał monastyczno-eremicki odegrał w końcu dla monasty= eyzmu w państwie moskiewskim rolę podobną do tej, jaką w drugiej połowie XI w. spełnił przez monaster Pieczerski św. Teodozjusz dla Rusi Kijowskiej. Mógł się Sergiusz powoływać na kierunek eremicko-kontem- placyjny, był bowiem rzeczywiście przez pewien czas eremitą, przede wszystkim jednak zorganizowanej przez siebie wspólnocie nadał - jak ongiś Teodozjusz - silne ramy organizacyjne regularnei obserwancji i dyscypliny. Można powiedzieć, że Sergiusz wytyczył kierunek i dał 176 Kościołe żywy przykład ruchowi tworzenia klasztorów wiejskich w początkach ich wielkiego rozwoju, kłaţdąc szczególny nacisk - zgodnie z zasadniczą ideą jeszcze bazyliańskiego klasztoru - na życie wspólne. Osobiście brał zresztą Sergiusz udział w zakładaniu szeregu monasterów, m.in. w Mo- skwie. Wśród wielkich fundacji tych czasów wymieńmy obok wspomnianej Św. Trójcy monaster Troicko-Siergiejewski utworzony u schyłku XIV w. przez mnichów z Moskwy: z tego monasteru wyszła dalej, w latach 1420-1430, fundacja klasztoru Sołowieckiego nad Morzem Białym, na dalekiej północy. Tak daleko doszła już wówczas ekspansja monasty- cyzmu w parze, oczywiście, z ekspansją ruskiej kolonizacji i rozszerza- niem się wpływów ruskich na nowe obszary. Ale też udział samych mo- nasterów w dziele kolonizacji i organizacji tych obszarów był bardzo istotny. Wyrazem tego był między innymi gwałtowny wręcz rozwój wiel- kiej własności klasztornej, wynik tak własnych inicjatyw mnichów i ich polityki gospodarczej, jak i różnego rodzaju darowizn i sprzyjających okoliczności. Monaster Św. Trójcy - Św. Sergiusza (tak go nazwano od czasu kanonizacji założyciela) doszedł w początkach XVI w. do niepraw- dopodobnego wręcz terytorium około 200 tys. hektarów. Liczne mona- stery miały po dziesiątki tysięcy hektarów. W opinii Anglika podróżu- jącego po państwie moskiewskim u schyłku XVI w. aż trzecia. ćzęść ziemi należała do mnichów. Rzecz jasna, ogromne bogactwo monasterów miało doniosłe skutki dla życia wspólnoty mniszej, dla jej najbardziej podstawowych ideałów. Niebezpieczeństwa występowały oczywiście wszędzie, w całym kręgu mo- nastycyzmu bizantyjskiego. i nie bez wyraźnych analogii do zjawisk, które wystąpiły w życiu zakonnym Zachodu. Przejawem rozkładu wspól- noty i odejścia od zasad obserwancji był przede wśzystkim daleko posu- nięty indywidualizm, odejście od wspólnych praktyk i urządzanie sobie życia przez mnicha na własną rękę, z własnym stołem, dochodami, try- bem życia itd. Z tych tendencji zrodził się nawet u schyłku średniowiecza cały program życia mniszego, tzw. idirrhythmia (z greckiego: idios rhy- thmmos - indywidualny styl, rodzaj życia; z początku był to oczywiście rodzaj grzechu wobec wspólnoty). llMlnisi w, klasztorze hołdującym takie- m:u programowi mogli się spotykać przy wwspólnym posiłku tylko kilka razy na rok, zachowywali własne dochody, bądź wniesione przy wstępo- steru małe, kilkuosobowe grupki mnichów, urządzające się na własną rękę. Zjawiska tego rodzaju uwidoczniły się też wyraźnie w monastycyzmie ruskim, dobrze widocznym w- XVV ww. tak na ziemiach związanych z Mo- ń :, . n . .. Struktury podstawowe: mnisi w kręgu Kościoła Wschodniego 177 skwą. jak i w monasterach państwa litewsko-polskiego. Co` najmniej od schyłku XIV w. uświadamiano też sobie w Kościele ruskim niebezpie- czeństwa związane z uprzywilejowanym prawnie i ekonomicznie statu- sem klasztorów. Ostrzegał przed nim rretropolita Cyprian, zwracając między innymi uwagę na konieczność zlecania ludziom świeckim, a nie samym mnichom, wszelkich spraw związanych z zarządzaniem domena- mi, z administracją. Ruch reformy wewnątrzklasztornej zaznaczył się silniej zwłaszcza od drugiej połowy XV w., idąc w dwóch, w pewnym sensie przeciwstawnych kierunkach. Symbolizują je imiona dwóch wy- bitnych przedstawicieli mnichów na Rusi Moskiewskiej, św. Nila Sor- skiego (1433-1508) i św. Józefa z Wołokołamska (1439-1515). Nil reprezentuje silną cały czas w monastycyzmie wschodnim tradycję eremicką, tradycję świętych, natchnionych "starców", skoncentrowanych wewnętrznie na rzeczach najważniejszych i przemawiających do współ- czesnych w imieniu Boga na podstawie całego bogactwa swych doświad- czeń, przeżyć i przemyśleń wewnętrznych, swego wielkiego z reguły pre- stiżu społecznego. Już jako mnich przebywał Nil przez lata na Athosie, wynosząc stamtąd przede wszystkim zamiłowanie do życia eremickiego. Obok wielkich klasztorów zawsze istniały na "Świętej Górze" możliwości życia autentycznie pustelniczego, zwłaszcza w postaci tzw. skit, mało sformalizowanych dwu- czy trzyosobowych wspólnot. Po powrocie na Ruś Nil osiadł w lasach nad rzeczką Sorą, skąd nazwano go Sorskim, w dorzeczu Górnej Wołgi. Napływali do niego adepci, chętni, jak to z re- guły bywało, do tworzenia nowej wspólnoty. Nil jednak zdecydowanie przeciwstawiał się utworzeniu regularnej instytucji, monasteru. Zgodził się na zbudowanie kilku lepianek dla małych wspólnot typu "skit" wokół skromnej, drewnianej kaplicy. Zasadą było daleko posunięte ubóstwo i utrzymywanie się wyłącznie z pracy rąk. Z licznych pism, jakie pozo- stawił po sobie, rysuje się nam Nil jako człowiek dużej refleksyjności. inteligencji, intelektualista dążący do rozróżnienia rzeczy istotnych od drugorzędnych, zarazem człowiek nastawiony przyjaźnie do ludzi, umiar- kowany, pozostawiający każdemu dużo swobody w szukaniu osobistych rozwiązań. Chciał jednak, by nic nie zakłócało w człowieku twórczego sam na sam z Bogiem, twórczej ciszy wewnętrznej, niezbędnej do wsłu- chiwania się w wolę bożą i jej realizowania z całym skupieniem, z całą niezbędną koncentracją. Józef z Wołokołamska, inaczej niż Nil, szukał przede wszystkim wyj- ścia z kryzysu przez jak najściślejśze nawiązanie do idei wspólnoty, sta- nowiących - jak pamiętamy - trzon tradycji bazyliańskiej także w wy- daniu góry Athos ezy też, na ziemiach ruskich, Ławry Pieczerskiej i mo- n.asteru Św. Trójcy - Św. Sergiusza. Józef odbył incognito wizyty w ważniejszych klasztorach Rusi i na podstawie zebranych doświadczeń 12 - Europa słowiańska Kościoły założył w lesie koło Wołokołamska monaster zgodny z jego ideałem. Autentyczna wspólnota miała być w nim oparta na zupełnym ubóstwie indywidualnym i absolutnym posłuszeństwie wobec przełożonych. Bardzo szczegółowe przepisy określały każdą czynność mnicha, znajdującego się nadto stale pod ścisłą kontrolą zwierzchników. Praca i wspólna znodlitwa w kościele, oficjum liturgiczne, stanowić miały treść życia każdego człon- ka wspólnoty. W ujęciu Józefa ramy zewnętrzne były niezbędne dla rozbudzenia w mnichach rzeczywistego życia wewnętrznego, a dalej i do spełnienia przez klasztor jego misji w stosunku do świata, do innych ludzi. Z klasztorem mają więc być związane szkoły, szpitale, przytułki, ma on z całą świadomością przygotowywać do ich zadań, także irntelek- tualnie, przyszłych biskupów, rekrutujących się wszak już powszechnie z szeregów mnichów. Monaster ma dawać żywy przykład życia całemu śpołeczeństwu w różnych dziedzinach. Takie postawienie sprawy zakłada konsekwentnie prawo do posiadania przez klasztor dóbr, umożliwiających mu po prostu spełnianie należnych funkcji w społeczeństwie. Postawy, jakie symbolizują Nil i Józef, miały daleko idące konsekwen- cje, i to znacznie wykraczające poza same tylko sprawy monasterów. Na soborze Kościoła moskiewskiego w 1503 r. Nil postawił wniosek stano- wiący niejako konkluzję jego życiowych doświadczeń: "Klasztory nie powinny posiadać wsi, a mnisi winni żyć w samotności, żywviąc się pracą własnych rąk." Józef, za nim sobór, a później i wielki książę odrzucili jednak tak radykalnie sformułowaną propozycję, choć władca znógł w niej widzieć jeszcze jedną możliwość ogromnego wzmocnienia skarbca moskiewskiego. Zażarta dysputa między zwolennikami jednego i drugiego poglądu ciągnęła się zresztą dalej jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Włą- czył się w nią między innymi nieprzeciętny mnich humanista, Maksym Grek (1480-1556), który w 1516 r. przybył z Athosu do Moskwy, by spędzić tu resztę życia. Maksym miał za sobą dłuższy pobyt i studia we Włoszech, przebywał nawet jakiś czas we wspólnocie dominikańskiej św. Marka we Florencji w czasach Savonaroli, na Rusi zaś swymi licz- nymi pismami i wystąpieniami reprezentował linię światłego, umiarko- wanego reforxnizmu. Linia ta, jak i krytyka stosunków w Kościele ruskim doprowadziły do zbliżenia Maksyma ze "starcami zawołżańskimi", jak nazywano zwolenników Nila. Autorytatywna linia Józefa z łatwością dała się przenosić z monasteru na szersze pola życia kościelno-państwowego. Wystąpiło to dobitnie już w postawie wobec herezji judaizantów, która u schyłku XV w. nabrała dużego znaczenia na Rusi Moskiewskiej. Józef wezwał wówczas wielkiego księcia do jak najostrzejszego działania z karą śmierci włącznie, powo- łując się na liczne przykłady starotestamentowe. Ze strony Nila repliko- wano na taką argumentację: "Był czas, że Stary Testament stanowił Chrystianizacja 179 normę każdego działania. My jednak żyjemy w epoce łaski, i Pan dał nam nowe przymierze miłości. Nie wolno więc, by brat sądził brata: powiedziano bowiem, że ci, którzy potępiają, sami zostaną potępieni i że jedynie Bóg sam osądzać może grzechy ludzkie." Józef powoływał się jednak na boskie pochodzenie władzy cara - jak konsekwentnie nazywał wielkiego księcia moskiewskiego - nakładając na niego obowiązek auto- rytatywnego działania także w sprawach religijnych. Później, gdy jeden z uczniów Józefa został metropolitą moskiewskim, doprowadził do przy- musowego zamknięcia Maksyma w klasztorze; mnich grecki został uwol- niony dopiero na kilka lat przed śmiercią, jednak bez prawa powrotu na Athos. W połowie XVI stulecia zniszczono siedziby zawołżańskich eremi- tów kontynuujących tradycje Nila, zaś w 1551 r. ważny "sobór 100 roz- działów" przez swe bardzo rozbudowane, szczegółowe przepisy zdawał się przypieczętowywać triumf postawy zwolenników Józefa w skali całego Kościoła moskiewskiego. Nila i jego dzieła przypomniano sobie jednak bardzo żywo w ruchach odrodzeniowych w iKościele rosyjskim od schyłku XVIII w., doprowadzając nawet do jego kanonizacji w 1903 r. Monastery w swej rozbudowanej instytucjonalnej formie wvraz z do- brami utrzymały się więc jeszcze przez stulecia na Rusi, jak i w pewnej mierze, w ograniczonych ramach i dużo mniejszej po katastrofach pod- boju liczbie, na obśzarach podporządkowanych Turcji. Tu wypadło im zresztą odegrać w stuleciach niewoli niezwykle doniosłą rolę w podtrzy- mywaniu religijno-narodowej kultury Bułgarów, Serbów czy Rumunów. Warto jeszcze zwrócić uwagę, że przy charakterystyce monastycyzmu kręgu słowiańsko-bizantyjskiego mówiliśmy wyłącznie o klasztorach mę- skich. Cały czas istniały wprawdzie obok nich monastery żeńskie, liczbą jednak, a przede wszystkim znaczeniem i pozycją społeczną nie dorów- nywały męskiemu ruchowi zakonnemu. Na 678 mónasterów, jakie istniały w 1764 r. w cesarstwie rosyjskim, 203, a więc mniej niż jedną trzecią; stanowiły domy mniszek. . Do znaczenia, jakie ruch monastycz.ny i kultura monastyczna odegrały w całokształcie tworzenia się nowego typu kultury nawiązującej do bi- zantyjskiego kręgu cywilizacyjnego, wypadnie nam jeszcze wielokrotnie nawiązywać w następnych częściach pracy. 6. CHRYSTIANIZACJA Przedstawialiśmy dotąd przede wszystkim potęgę instytucji kościelnych, tak bardzo rozbudowywanych i obejmujących swymi ramami bez po- równania lepiej od innych instytucji całość właściwie ówczesnych spo- łeczności. Do ich funkcji i wielorakiego znaczenia odwołujemy się na Kośćioly wielu miejscach obecnej książki, w sposób szezególny dotkniemy też tych spraww wv rozdziale następnym, poświęconym zjawisku europeizacji Euro- py słowiańskiej. Właśnie Kościół, tak Zachodni, jak i Wschodni, był szeze- gólnie ważnym czynnikiem okcydentalizacji czy bizantynizacji. Z kolei wypadnie się też odwołać do Kościoła i tam, gdzie mowa będzie o kształ- towaniu się kultur rodzimych, narodowych; wspólnie z monarchiarri, w najbliższej z nimi łączności, będzie stanowił Kościół wręcz ideową pod- Iporę narodowej świadomości i tożsamości. Z tym wszystkim nie możemy tracić z oczu funkeji z punktu widzenia Kościoła najważniejszej, to jest misii nauczania, chrystianizacji ogółu ludności. Miał być przecież Kościół społecznością wiernych, obok du- chownych i mnichów wchodzili w jego skład wszyscy ochrzezeni. Chry- stianizacja była iednak wszędzie procesem bardzo długim, rozkładającym się na długie setki lat. Chrześcijaństwo przenikało niewątpliwie coraz głę- biej do elit społecznych i religijnych, do najszerszych mas ludności, łą- czyło się przy tym z miejscowym światem kultury i folkloru w jakąś swoistą całość, mniej czy bardziej zintegrowaną. Obserwacja tych długo- trwałych procesów jest niezwykle trudna, a badania w zajmujących nas krajach dopiero gdzieniegdzie, w Polsce zwłaszeza, zapoczątkowane, co w sposób szezególny uniemożliwia nam uzyskanie obrazu lepiej uzasad- nionego i pogłębionego. Wstępna hipoteza generalna rysuje się rńimo to z niezwykłą wyrazisto- ścią. Pierwszy etap wpajania ludności, również praktycznego, zasad re- ligii chrześcijańskiej "ku końcowi wieku XII osiągnął decydujące efekty we wszystkich niemal stronach Słowiańszezyzny i doprowadził do pełnej w zasadzie chrystianizacji możnych, rycerstwa i grodzian, a zapewne przeniknął głęboko również w szeregi ludności wieśniaczej". Do takiego wniosku doszedł ostatnio żnakomity mediewista H. Łowmiański w stu- dium poświęconym przejściu Słowian od religii pogańskiej do chrześci- jańskiei. Otóż nie może ulegać żadnej wątpliwości, że w ciągu stuleci XIII-XVV procesy chrystianizacyjne wszędzie uległy tak pogłębieniu, jak i poszerzeniu w sensie dotarcia do najszerszych kół ludności wiejskiej. Olbrzymi, coraz bardziej świadomy i lepiej zorganizowany wysiłek dusz- pasterski - widoczny przede wszystkim zresztą w Kościele Zachodnim- musiał przynieść wyniki. Chrystianizm przepoił niejako swą wiarą i prak- tykami formujące się kultury stanowe - z miastami, gdzie sama obec- ność instytucjonalna Kościoła tak wprost rzucała się w oczy, na czele. Kultura szkolna czy artystyczna, którymi obszernie zajmiemy się w na- stępnym rozdziale, mieściły się w bardzo dużej mierze w ramach kultury religijnej, wpływały istotnie na jej pogłębienie, ale były jednocześnie tego pogłębienia ważkim wyrazem. Wszelkie ślady świętości, religijnego reformizmu, nowych aspiracji, Chrystianizacja 181 także kontestacji czy wręcz herezji musimy traktować też jako przejawy pogłębiania się religijnej świadomości. Nie brak ich zwłaszeza, jak jeszeze zobaczymy, w środowiskach uniwersyteckich Pragi czy Krakowa, ale ludzi, których otoczył ze względu na świątobliwość ieh życia kult reli- gijny, spotykamy i na dworach (królowa Jadwiga na Wawelu), w klasz- torach, a także wśród kobiet z pospólstwa; Dorota z Mątew, pruska mi- styczka, symbolizować może rosnące aspiracje religijne kobiet. znajdu- jące między innymi wyraz w tworzeniu religijnych, braterskich wspólnot o luźnej regule, osiadających w miastach. W środowiskach elit religij- nych, zwłaszeza na uniwersytecie i w niektórych klasztorach, spotykamy już od XIV w. przejawy nowej postawy religijnej - devotio moderna; w sensie szerszym (bo jest i węższy, ograniczony do jednej, niderlandzkiej kongregacji kanonickiej z Gerardem Grootem jako twórcą u schyłku XIV w. na czele) oznaczała ta postawa przede wszystkim nacisk na we- wnętrzne, własne, bogate życie religijne jako rzecz ważniejszą od prak- tyk zewnętrznych i różnych rytów, tak bardzo rozbudowanych czy ta w liturgii, czy w życiu eodziennym ludzi przesiąkniętych powszechnie i silnie tradycjonalizmem. W tradycy,jnej, wolno powiedzieć, postawie religijnej weześniejszego średniowiecza, znajdującej najpełniejszy wyraz przede wszystkim w klasz- torach, udział we wspólnej liturgii stanowił niejako centralną sprawę życia chrześcijanina; modelem był tu przede wszystkim modlący się mnich, prawdziwy pośrednik między tym i tamtym światem, zdolny za- razem - rzecz oczywista - do głębokiego przeżywania za pośrednictwem liturgii treści religijnych i konsekwentnego stosowania ich w swoim życiu. Uderzający u schyłku średniowiecza kryzys starych, opartych na liturgii formacji zakonnych był w szezególności kryzysem religijności liturgicznej, wspólnej, rozbijanej w jakiś sposób przez narastający w eli- tach społecznych i religijnych indywidualizm. Ciekawie na tym tle wy- glądają liczne, trudne do uchwycenia zresztą, próby życia pustelniczego, eremickiego, a także rozwój tych zakonów, które, jak kartuzi czy paulini, miały w swych założeniach szezególnie wiele elementów eremickich. Nowa religijność, przyjmująca w praktyce bardzo różne kształty, pro- wwadziła niekiedy w dalszych konsekwenejach do podważania w pewnym sensie podstawowej funkeji kleru, stanowiącej wręcz jego rację bytu w trójfunkcyjnym społeczeństwie globalnym, a mianowicie funkeji pośred- ników między tym światem a Bogiem. Skoro najważniejszy jest bezpo- średni związek człowieka z Bogiem, to po cóż - można było pytać -- monopol duchownych na stosunki z tamtym światem? Trzeba było szu- kać poniekąd nowej formuły dla pośredniczącej funkeji kapłańskiej, ostro podważanej w ruchach o najbardziej radykalnym charakterze. Właśnie z tego punktu widzenia, to jest miejsca kapłana i rełigijności 182 Kościoły wiernych, niesłychanie ciekawie przedstawiają się ściślej religijne aspi- racje ruchu husyckiego, wyrosłego, nie zapominajmy, w największym mieście Europy środkowej, jakim była wówczas Praga. Żądanie częstej komunii pod dwiema postaciami, tak silnie podnoszone, że aż kielich stać się. miał symbolem ruchu, wyrażało niewątpliwą chęć uczestniczenia w kulcie o wiele intensywniejszego niż dotąd i na prawach dotąd rezerwo- wanych dla kapłanów. Co więcej, podjął też husytyzm hasło, często wy- suwane już wcześniej w ruchach uznanych za heretyckie, prawa, ba, obo- wiązku każdego dobrego chrześcijanina nauczania innych, głoszenia ka- zań. Stąd w momentach wielkiego wrzenia rewolucyjno-religijnego głosili nauki wszyscy, także krawcy, szewcy, nawet kobiety. Później, gdy lKo- ściół utrakwistów pod rozważnym i umiarkowanym kierownictwem Jana Rokycany powrócił - wbrew protestom coraz mniejszych grup - do starych, wypróbowanych form duszpasterstwa parafialnego i ostrożności z udzielaniem głosu każdemu, zachował jednak istotną rzecz z własnej tradycji religijnej, tak reprezentatywnej zresztą ćłla całej epoki: chodzi o to - mówił Rokycana - "aby ludzie w dwu rzeczach schronienie mieli i potrafili się nimi kierować; wpierw w Pżśmże Świętym i po wtóre w uczynkach Chryśtusowych". Przypominając tu krótko nowe tendencje i ruchy religijne w Kościele Zachodnim, nie sposób nie żwrócić od razu uwagi na głębokie, mimo istotnych różnic, analogie z ruchem mistycznym tzw. hesychastów, który w XIV-XV w. nabrał wielkiego znaczenia w Kościele Wschodnim. Zna- ny już nam Nil Sorski szczególnie dobrze reprezentuje aspiracje tego ruchu, który bliżej przedstawimy w ustępie poświęconym cywilizacji bizantyjsko-słowiańskiej. U podstaw wszelkich przemian religijnych zachodzących w późnym średniowieczu w chrześcijańśtwie zachodnim leży jednak skrystalizowany wyraźnie już w XIII w. typ religijności i kultury, którego wyrazem stały się przede wszystkim zakony żebrzące i który najgenialniej może uosobił św. Franciszek z Asyżu. Z całą siłą powiedziana została rzecz niby oczy- wista, że do życia chrześcijańskiego powołany jest każdy człowiek i że należy mu w tym pomóc wszystkimi siłami. Każdy powołany jest do pójścia za Chrystusem. Właśnie - Chrystusem. Bardzo mocne zaakcen- towanie dogmatu wcielenia umieśzczało niejako w centrum chrześcijań- stwa Boga-Człowieka, Boga będącego zarazem bratem każdego człowieka. Z Chrystusem najściślej związana była jego Matka, której kult szerz5y się też z olbrzymią siłą; rychło dojdą tu jeszcze związane z Boską Rodzi- ną kulty św. Anny czy św. Józefa, ożywione do nie znanych wcżeśniej rozmiarów u schyłku średniowiecza. Dwa zwłaszcza momenty w życiu Chrystusa przykuwają uwagę: Boże Narodzenie i Pasja. Same święta liożego Narodzenia i Wielkanocy od dawna stanowiły już trzon niejako Chrystianizacja 183 rokLu liturgicznego, teraz jednak zaczynają gwałtownie obrastać mnó- stwem nowych zwyczajów, praktyk, przedstawień teatralnych, pieśni. Przedstawienia Chrystusa cierpiącego na krzyżu czy narodzonego w żłób- ku docierają wszędzie, stają się - teraz dopiero ostatecznie - podsta- wowymi symbolami chrześcijaństwa. Naśladowanie Chrystusa może przybierać różne formy, jedną z naj- prostszych i najdostępniejszych dla każdego staje się rozpowszechniona od XIV w. droga krzyżowa. Idąc szlakiem wyznaczonym przez kolejn.e epizody ewangelicznej narracji, przypomnianej przez serie figur czy obra- zów. nmożna przeżyć raz jeszcze z Chrystusem to wszyśtko, co przeżywał Bóg-Człowiek w szczytowych momentach swego ludzkiego życia. Jeszcze bardziej intymny charakter ma różaniec, rozpamiętywanie na pacior- kach życia Chrystusa i Matki Boskiej, eo można robić w najróżniejszych sytuacjach życiowych; gwałtowne rozpowszechnienie się różańca w ciągu XV w. już w obecnej, żywej do dziś formie stanowi nadzwyczaj ciekawy ślad potrzeb rozbudzonych wyraźnie w bardzo szerokich kręgach społe- czeństwa. Sceny ewangeliczne malowane są nieustannie na ścianach, na osobnych obrazach, przedstawiane w ciągnących się przez godziny i dnie całe spektaklach. W sumie chrześcijaństwo o cechach, wolno powiedzieć, ludzkich, hu- manistycznzych, chrześcijaństwo Boga-Człowieka-Brata, porusza niewąt- pliwie głęboko całe życie, wyobrażenia, uczucia, myśli świata chrześci- jańskiego w sposób bez porównania szerszy niż kiedykolwiek do tej pory. Rzecz jasna., nie można tej sytuacji idealizować, bo twarda, codzienna rzeczywvistość odbiegała nieraz bardzo nawet daleko od ideału postępo- wania religijnego. Rosnący krytycyzm, np. wobec kleru, wynikał zresztą często właśnie z lepszego dostrzeżenia różnic między ideałem a rzeczy- wistością. W takim też świetle trzeba patrzeć chociażby na ruchy religij- ne w Czechach, kraju penetrowanym przez chrystianizm głębiej niż inne rejony Europy słowiańskiej, ale który też głębiej od innych, gwałtowniej zareagowwał na to, czego w ziemskiej realizacji chrześcijaństwa nie uwa- żał za słuszne. I znów, mimo różnic, podnieść trzeba za mało na ogół zauważane po- dobieństwo pewnych zasadniczych postaw, zwycięskich u schyłku śred- niowiecza w chrześcijaństwie zachodnim i wschodnim. Chodzi o dogmat wcielenia, który w tradycji prawosławnej ma znaczenie absolutnie za- sadnicze. Zaakcentowano też go niejako na nowo w odrodzeńczych ru- chach późnego średniowiecza. W cerkiewnych przedstawieniach malar- skich, którymi później zajmiemy się nieco bliżej, życie Chrystusa i Matki Boskiej zajmuje wszędzie zasadnicze miejsce, tak jak specjalne miejsce wśród świętych obrazów, ikon, ma Matka Boska z Dzieciątkiem. Jak juuż mówiliśmy, nie ma właściwie poważniejszych wątpliwości co 184 Kościoły do daleko posuniętej chrystianizacji ludności miejskiej, i to tak na Za- chodzie, jak i na W'Vschodzie. W Wielkim Nowogrodzie na przykład jed- nym ze śladów tego procesu może być chociażby duża liczba małych ikon domowych, dowodnie świadeząca, iż upowszeehnił się już tam dobrze znany w późniejszych czasach prawosławny zwwyczaj posiadania świętej i gorąco czezonej ikony w każdym domu. Pewne pytania i wątpliwości eo do stopnia chrystianizacji powstają w odniesieniu do wwsi. Rozbudowa parafii, wszędzie już docierających blisko do ludzi, częstość różnych akeji duszpasterskich i misyjnych, wzmożony nacisk i kontrola kościelna zakresie praktyk musiały, rzecz jasna, przynosić poważne wyniki; z dru- giej strony nie brak wszędzie narzekań na ludowe zabobony - trwać będą one zresztą jeszeze bardzo długo! - świadezących najlepiej o wiel- kiej sile archaicznej, ludowej religii i magii kosmicznej, naturalnej. Zle- wały się one z uproszezonym chrześcijaństwem w jakąś całość, mniej czy bardziej zintegrowaną, przy czym nie mamy właściwie podstaw do stwierdzenia, jak w ramach tej całości rozkładały się w świadomości ludzi pośzezególne akcenty. Dotychezasowe opinie wypowiadane na ten temat przez historyków odnośnie do zajmujących nas krajów są siłą rzeczy bardzo ogólne i luźne; nie oparte są przecież na badaniach, bardzo żmudnych i trudnych, nie- wątpliwie jednak możliwych do przeprowadzenia. Tak np. D. S. Licha- czow skłonny jest wyznawać pogląd raczej o dużych postępach chrystia- nizacji także na wsi Rusi Moskiewskiej w XIV-XV w. Zanika wtedy zupełnie, chociaż możemy tu tylko mówić o górnych warstwach społe- czeństwa, tak charakterystyczna dla okresu weześniejszego dwuwiara. Znamiennym zjawiskiem jest rozpowszechnienie się na wsi ruskiej na- zwy chrześcijanin ("kriestjanin") dla określenia wieśniaka; dokonało się to ostatecznie gdzieś u schyłku XV w. Na dalszych kresach, północnych czy wschodnich, ludność ruska spotykała się i mieszała z miejscowymi poganami, tam też podejmowano misje i prowadzono chrystianizację bardzo jeszeze elementarną, podobną do litewskiej. Na Bałkanach słowiańskich specjalnie daje się odezuć brak badań i źró- deł. Wysuwane czasem twierdzenia o rozpowszechnieniu bogomiłów wśród chło.pów od X już wieku, co pośrednio wskazywałoby na silną i weze- śniejszą ich chrystianizację, nie znajdują poparcia w nowszych bada- niach. Herezja związana była w.szędzie raczej z arystokracją, niechętną władzy centralnej, jak w Bośni skierowana przeciwko Węgrom; gdzie indziej, w Bułgarii czy Serbii, została też przez władze centralne wcale dokładnie zlikwidowana. Zwraca uwagę jeszeze w XIV w. małe rozpo- wszechnienie imion chrześcijańskich. W jednym z dokumentów z 1300 r. na 39 występująeych tam osób tylko 3 noszą iminna chrześcijańskie. W ciągu XIV-XV w. liczba imion chrześcijańskich w, elitach społecz- Chrystianizacja 185 nych szybko wzrasta, nie widać natomiast tego wśród chłopów (T. Wa- silewski). Utrzymuje się, jak prawie wszędzie, szereg dawnych zwycza- jów, którym w kościołach próbuje się nadać nowe treści. Możliwe, że w krajach chrześcijaństwa zachodniego, gdzie - og‚lnie biorąc - chrystianizacja prowadzona jest od XIII zwłaszeza wie?ku ww sposób systerratyczniejszy, wszechstronniejszy i intensywwniejszy, rezu.l- taty. także i na wsi, były wyraźniejsze. Znów; trzeba się jednak liczyć z wielkimi różnicami regionalnymi czy społecznymi ww obrebie poszeze- gólnych krajów. Na wschodnich obszarach Polski, Węgier, także państwa krzyżackiego sieć parafii czy klasztorów była o wiele rzadsza, wszelkie mnisje o wiele mniej regularne, a sąsiedztwo pogan jeszeze w XIV w. także nie bez zupełnego znaczenia. Przecież w Siedmiogrodzie dopiero u schyłku XIII w. przystąpili Węgrzy na serio do chrztu Kumanów, silna zaś Litwa jako państwo oficjalnie pogańskie trwała prawie aż do końca XIV w. Najważniejszym na daleką metę zjawiskiem był jednak sam niewą1pli= wy, powszechny fakt autentycznego dotarcia chrześcijaństwa na wieś. i penetracja przez nie całego świata tradycyjnej kultury wiejskiei, fol- kloru. Zaczął się na dobre proces, który określamy dziś z jednej strony jako chrystiani.zację folkloru, z drugiej zaś - folkloryzację chrześcijań- stwa. Wszędzie bowiem, zadomawiając się niejako na stałe, chrystianizm nabierał w wielkim stopniu cech rodzimych, rodzimego kolorytu; oswajał ludzi i drogie im sprawy, ale i sam był jakoś przez ludzi oswajany. Obser- wacja sztuki ludowej, w wielu krajach naszej części Europy jakże ży- wotnej aż po wiek XX, przynieść tu może wszędzie - wolno oczeki- wać - wręcz doniosłe wyniki. W Polsce już wstępne badania pozwoliły na sformułowanie uzasadnio- nej tezy wyprowadzającej rzeźbę ludową wprost z gotyku (K. Piwocki).. Gotyk, najściślej - jak jeszeze zobaczymy - powiązany z wielkim wy- siłkiem dydaktycznym chrześcijaństwa zachodniego od XIII już wieku,. trafił po prostu tak głęboko we wrażliwość mas wieśniaczych, że zasad- nicze obrazy wtedy utrwalone i - wolno rzec - dowartościowane na- brały w kulturze ludowej treści sakralnych i przetrwały przez stulecia: Takim obrazem. był przede wszystkim Chrystus ukrzyżowany. Krucyfiks znalazł się wszędzie, w domach, w figurkach umieszezanych w ważniej- szych miejscach, przy drogach. Osobnym niejako, bardzo polskim, bar- dzo - chciałoby się wręcz powiedzieć - chłopskim tematem, stał się Chrystus Frasobliwy; przedstawia - zgodnie z jakimś wątkiem apokry- ficznym, jakich wiele znano i u nas, zwłaszeza u schyłku średniowie- cza - Chrystusa zadumanego, odpoczywającego na chwilę w czasie drogi krzyżowej czy też w oczekiwaniu na wkopanie krzyża. Obok Chrystusa.. często też w obrazach czy rzeźbach pojawia się Matka Boska. W ten 186 Kościoły sposób w sztuce ludowej odnajdujemy utrwalone i zadomowione cen- tralne postacie przekazu chrześcijańskiego z XIV-XV w. Weszły one po prostu do pejżażu kulturalnego wsi polskiej jako jego składnik inte- gralny. Scena na obrazie polskim z XVI w., jeszeze wcale gotyckim, pokazująca chłopa zdejmującego czapkę przed krzyżem, unaocznia nam to wyraziście. Podobnych wyników należy oczekiwać i gdzie indziej. Tak np. na Litwie odnajdujemy jeszeze w XX w. bardzo liczne figury przydrożne, bliskie, rzecz jasna, polskim, chociaż bardziej na ogół bogate, rozbudo- wane. Chronologia ich powstania np. na samej Żmudzi jest jtuż sprawą w pewnym sensie wtórną w stosunku do typu i wartości, które repre- zentują. Barok zresztą w katolickieh krajach Europy środkowo-wschod- niej stanowił w sferze sztuki w sposób szezególny kontynuację gotyku. tak samo jak w sferze kultury religijnej - kontynuację na wielką skalę obydwu nas tu zajmujących procesów: folkloryzacji chrystianizmu i chry- stianizacji folkloru. Rozróżnienie i uściślenie chronologiczne zjawisk jest w tej dziedzinie niezmiernie trudne. W świecie chrześcijaństwa wschod- niego szezególną uwagę należałoby zwrócić, obok krzyży i figurek, na rozpowszechnienie się świętych obrazów, ikon, i przyjęcie się ich w do- mach. W ustępach książki pońwięconych sztuce dotkniemy jeszeze nieco ry- sującego się tu zagadnienia. W żadnym wypadku nie można go zresztą ograniczyć do sztuki, ale brak nam jeszeze rozbudowanej współpracy nowocześnie pojętej etnografii, antropologii kulturalnej i historii- współpracy, która właśnie dla tych zagadnień może przynieść szezególnie wiele. Zagadnienie rodzimości chrześcijaństwa, jego powiązań wielorako uwa- runkowanych i głębokich ze społecznościami globalnymi małyćh i wiel- kich obszarów stanowi problem kluczowy procesu, który możemy okre- ślić najogólniej jako formowanie się podstaw kultury religijnej danej społeczności. Chodzi więc o podstawowe, najgłębiej tkwiące w świado- mości ludzkiej sprawy postaw, uwrażliwień, psychiki, podejścia do świa- ta, ludzi, życia, pracy. Badania porównaweze w skali światowej ukazują dowodnie, w przeszłości i obecnie, wagę przynależności ludzi do kręgów cywilizacyjnych określanych przez wielkie religie nie tylko dla kultury religijnej tych ludzi, ale dla ich szeroko pojętej kultury tout court. Je- steśmy tu poza tym zawsze w świecie zjawisk bardzo długotrwałych, w świecie powolnych zmian i uderzającej przez pckolenia i setki lat ciągłości. Poważne zetknięcie się najszerszych rzesz ludności z chrześci- jaństwem w zajmujących nas stuleciach, procesy akulturacji - przemian podstaw kulturowych - dokonywające się w związku z tym wycisnęły też z całą pewnością mocne. swoiste piętno do dziś widoczne w kultu- Chrystianizacja 187 rach społeczeństw, również w kulturach określanych dziś przez nas jako narodowe. W Polsce na przykład wiele mówiło się ostatnio o polonizacji katolicyzmu w dobie baroku (J. Tazbir), ale podstaw tego procesu- jestem o tym coraz bardziej przekonany - szukać trzeba jeszeze w śred- niowieczu, właśnie w okresie bliżej nas tu interesującym. Potrzebne są pilnie prace porównaweze w skali także naszej Europy słowiańskiej, środkowo-wschodniej i wschodniej, i to prace uwzględnia- jące z całą wnikliwością cały kontekst historyczny, globalny, swoisty dla każdego rejonu i kraju. Odmienność, przykładowo biorąc, losów i hi- storii religijnej w XV w. tak bliskich skądinąd krajów jak Czechy i Pol- ska waży przez stulecia do dziś na ich obliczu. Weześniej, bo od XIII w., zarysowują się różnice między autorytatywnym chrześcijaństwem epoki krucjat reprezentowanym przez zakon krzyżacki a bardziej mendykan- ckim, więc i tym samym bardziej ewangelicznym chrześcijaństwem pol- skim. Cała, jakże swoista od XIII-XIV w. sytuacja Rusi Moskiewskiej musiała też mieć wielkie znaczenie dla religijno-kulturalnych postaw mieszkańców kraju. Spróbujmy zająć się nieco bliżej formującą się w wyniku chrystianizacji kulturą religijną właśnie Rusi Moskiewskiej i zwłaszeza Polski, gdzie badania ostatnich lat zaczynają doprowadzać do wyników o szerszym znaczeniu. Można spojrzeć na Ruś Moskiewską jako na kraj pogranicza (jakby amerykański a frontier people - "lud granicy", czym tak długo tłuma- czono swoistość historii Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej), kraj przedmurza, bez żapominania zresztą, że także wiele innych krajów na- szej ezęści Europy pretendowało z różnych racji do podobnego określe- nia. Polska czy Węgry często posługiwały się argumentem przedmurza zwłaszeza w stosunku do ludzi Zachodu. Przedmurzem były w oczach wszystkich chrześcijan Zachodu i Wschodu ludy prawosławne walezące z Turkami, Albańezycy, Serbowie, Mołdawia Stefana Wielkiego. Pojęcie wrogiej granicy tym się jednak różni na Rusi Moskiewskiej od innych krajów, że w coraz większym stopniu odezuwano tam zagrożenie wszyst- kich granic państwa przez wrogów wyznających inne religie: pogan, ma- hometan, katolików. Sprzyjało to atmosferze stałego zagrożenia i goto- wości do walki, do mobilizacji sił w każdym momencie. Religijność agrar- no-żołnierska kładła też ogromny nacisk na stronę niejako praktyczną religii, jak zapewnienie zwycięstwa w boju czy ochrona od plag; wy- rażała się też raczej nie w słowach i teoretycznych sformułowaniach, ale w pieśniach czy obrazach. Była to raczej religijność a-, jeśli nie antvvintelektualna, co nowe prądy religijne nurtujące prawosławie od XIV w. - przede wszystkim hesychazm - mogły tylko utwierdzać, nie- zależnie od ich własnych programów intelektualnych. do których je>zeze wvpadnife powrócić. 188 Kościoły Najbardziej znamiennym wyrazem, symbolem tak pojętej religijności ruskiej stała się ikona i ikonostas; właśnie w Moskwie, jak się zdaje, znany już wcześniej w kręgu bizantyjskim ikonostas rozrósł się do roz- miarów wielkiej ściany sięgającej aż do pułapu świątyni. Do roli obrazu i wnętrza kościelnego z rzucającą się w oczy przegrodą, ikonostasem, powrócimy jeszcze w rozdziale poświęconym cywilizacji bizantyjsko-sło- wiańskiej, tu wypada jednak podkreślić pogląd przypisujący właśnie Rusi Moskiewskiej własny wkład w humanizac.ję prawosławia przez roz- budowę ikonostasu (I. H. Billington). Święty obraz, ikona, oznacza zej- ście Boga i jego świętych do ludzi, obcowanie z nimi niejako na co dzień, czy to w świątyni, czy przynajmniej w specjalnie na ten cel wydzielonej części izby mieszkalnej. Ikonostas w serii obrazów przedstawia wielkie etapy historii świata. W centrum znajduje się jednak zawsze Chrystus i prowadząca ludzi do Chrystusa Matka Boża. Sądzą niektórzy badacze, że kult Bogurodzicy, tak wważny dla całego prawosławia, nabrał w społecznościach ruskich wręcz wyjątkowego zna- czenia. Kojarzy się też on ze specjalną pozycją matki w staroruskiej tra- dycji. W roli matki jest coś świętego, coś odpowiadającego roli męża bożego, "starca" w społeczeństwie. Matka pielęgnuje cnoty domowe, jej etos - to siła dobrowolnego cierpienia, nieopieranie się złu. Ikony wy- soko wynosiły tę pozycję matki. Znamy około 400 typów wyobrażeń Matki Bożej na ziemiach ruskich, od najbardziej czcigodnego obrazu włodzimierskiego z XII w. poczynając. Ikony towarzyszyć też miały wszystkim indywidualnym, rodzinnym, społecznym, państwowym czyn- nościom i wydarzeniom, brano je ze sobą w podróż, na wojnę. Od XII w. wyobrażenia Matki Boskiej w Bizancjum, ale i na Rusi, ulegają pewnym przemianom: Matka zwraca się do Dzieciątka, dostrzega je, zaczyna oka- zywać swą czułość. Taka jest ikona włodzimierska. Wyobrażenia Chry- stusa stają się też na Rusi mniej surowe, jest często otoczony przez świę- tych, staje się jakby bardziej rodzinny, familijny. Ale też rodzina, jak i matka, stanowi wielką wartość staroruskiej kultury z jej dużym auto- rytetem starych ludzi, ojca, z przyjmowaniem imienia ojca dodawanego do własnego imienia chrzestnego; rodzina, ród, naród, jak i w innych językach słowiańskich, łączą się blisko w całość pojęć szczególnie bliskich i drogich. Zdaje się, że w ten świat fundameńtalnych wartości rodzinno-religij- nych wcześnie, gdzieś zapewne właśnie w stuleciach nas zajmujących. wkroczyły wątki biblijno-literackie i hagiograficzne upowszchniane przez duchownych czy też wędrujących śpiewaków zwanych kaliki. W najbar- dziej rozpowszechnionych kultach świętych uderzała dobroć, współczucif dla ludzkiego cierpienia, idea naśladowania Chrystusa poprzez cierpli- wość, niestawianie oporu przemożnej sile fizycznej. Te same wvzorce ży- Chrystianizacja Zgg we są w bylinach i wielu starszych utworach literackich, Prawdziwy chrześcijanin miłuje ubóstwo, umie pokornie poddawać się woli Boga i świętych. współczuje cierpiącym, sam umie zachować godną ascezę w życiu. Wśród czynników tworzących podstawy ruskiej chrześcijańskiej kul- tury religijnej wyjątkowa była, rzecz jasna, rola mnichów. Imponująca od połowy XIV w. odnowa życia monastycznego w kręgu moskiewskim idzie też w parze, wiele na to wskazuje, z rozpowszechnieniem ikon i ikonostasu, zaczerpniętych z monasteru pojęć, praktyk, zwyczajów. Miejsce monasterów w całokształcie życia kraju, od religii poczynając, staje się stopniowo tak bardzo centralne, iż niektórzy badacze mówią wręcz o próbie "monastycyzacji" społeczeństwa moskiewskiego, uwidocz- nionej zwłaszcza w XVI w. Chodziło tu o linię postępowania, którą naj- dobitniej wyraził znany.już nam dobrze Józef z Wołokołamska; po jego ,śmierci uczniowie podjęli wprost próbę realizacji tego programu na wiel- ką skalę pod wspólną kontrolą kościelno-państwową. Kult boży, liturgia, rzecz zasadnicza w życiu wspólnot monastycznych, objąć miała dosłow- nie całe społeczeństwo, każdy dom ruski. Ojciec rodziny, niejako na miej- scu opata, dbać miał o zachowania, gesty, wspólne modlitwy rodziny wraz ze służbą w różnych okolicznościach. Każdy dom powinien mieć kaplicę, a przynajmniej wydzielony dla kultu róg izby z własną ikoną. Określano modlitwy i zachowania się ludzi w różnych sytuacjach, np. przed i po posiłku, przed i za drzwiami, przy powitaniach itd. Podkreśla- no wagę rytów, liturgii, w życiu domowym i publicznym. Ruś stać się miała jakby wielkim klasztorem, "świętą Rusią". Przykazania kościelne, wszelkiego typu obserwancje religijne miały być przestrzegane także pod groźbą kar państwowych. Cudzoziemców przybywających do państwa mo- skiewskiego w XVI w., w tym także prawosławnych Greków, uderzała między innymi długość nabożeństwa czy surowość postów przestrzega- nych przez ogół ludności, od cara do prostego chłopa. Uroczysta koronacja Iwana Groźnego na cara w 1547 r. stanowiła nie- jako ostateczne przypieczętowanie bliskiego sojuszu władców moskiew- skich z potężnym monastycyzm.em i programem monastycznej kultury religijnej, obowiązującej całe społeczeństwo. Sławny "sobór 100 rozdzia- łów" ujął ten program w 1551 r. wręcz w ramy kodeksu prawnego. Pdiała powstać w ten sposób potężna, monolityczna organizacja, )akby wielki monaster moskiewski z chrześcijańskim carem-cesarzem na czele. Próbie realizacji towarzyszył jednak cały czas przymus, tak dobitnie wyraża- jący się w znanych już nam, długoletnich prześladowaniach wszystkich przeciwników linii Józefa z Wołokołamska; właśnie w latach wydania dekretów soboru 100 rozdziałów" niszczono ostatnie siedziby eremitów " 190 Kościoły wiernych ewangelicznym inspiracjom Nila Sorskiego. Starotestamentowa wizja liturgicznej, monastycznej, monolitycznej kultury.moskiewskiej groziła na dalszą metę zahamowaniem inicjatywy i dynamizmu życia re- ligijnego, prowadziła do stagnacji; w oczach wielu badaczy rosyjskich i innych zwycięstwo jej stanowi też prawdziwą katastrofę dla staroruskiej kultuzy religijnej (N. Zernov, G. Florovsky). Za imponującą fasadą ze- wnętrzną kryły się zresztą od razu ogromne sprzeczności, korupeja, okru- cieństwa, ignoraneja duchownych. Jakże dobitnie wyraziło się to wszy- stko już w drugiej połowie panowania pierwszego koronowanego cara, Iwana Groźnego; to na carski rozkaz uduśzony został w 1570 r. metro- polita moskiewski św. Filip za to, że ośmielił się protestować przeciw carskim okrucieństwom. Mnisza wizja ludzi typu Józefa z Wołokołaznska okazywała się namacalnie utopią, ale utopią, która miała bardzo mocno zaważyć na dalszej historii Rusi, i to nie tylko historii religijno-kultural- nej. Odmienną drogą szła historia religijno-kulturalna społeczności polskiej. Znany konflikt Polski z zakonem krzyżackim miał, wolno przyjąć, olbrzy- mie znaczenie dla Polski nie tylko w oczywistej płaszezyźnie politycznej, ale także wręcz w świadomości religijnej chrześcijan polskich. Krzyżacy stanowili wszak zakon Kościoła katolickiego, popierany przez papieży i otaczany długo w opinii nie tylko niemieckiej, ale w ogóle zachodniej aureolą dzieła nie tylko doskonale zorganizowanego, ale wypełniającego swą misję na rubieżach chrześcijańskiej rzeczypospolitej. Przeciwstawia- nie się Krzyżakom, dobrze widoczne w Polsce i w Kośeiele polskim zwłaszeza od początku XIV w., musiało prowadzić do pytań o samo chrze- ścijaństwo typu reprezentowanego przez Zakon. Są podstawy do przy= puszezenia, że inny typ chrześcijaństwa widziano przede wszystkim w zakonach żebrzących, tak bardzo zadomowionych od XIII w. nie tylko wśród społeczności katolickich Europy środkowo-wschodniej, ale umie- jących zdobyć sporo zaufania także i żyjących tu jeszeze pogan oraz pra- wosławnych. Rzecz znamienna, że pozycja mendykantów już od drugiej połowy XIII w. była, jak wiele wskazuje, szezególnie trudna właśnie w państwie krzyżackim w Prusaeh. Jakkolwiek było, możliwe, że stosunek Polaków do pogan i w ogólności niekatolików wypływał również z do- świadezeń szeregu pokoleń polskich chrześcijan, stykających się przecież z tymi ludźmi nieraz na co dzień i w różnych sytuacjach. W postępowaniu we własnym kraju i Kościele polskie elity kościelne i zarazem państwowe wykazują, jak już mówiliśmy, duże zrozumienie miejscowych sytuacji i zdolność do wynajdyw,ania rozwiązań kompromi- sowych. Widać to dobrze w tak zasadniczej sprawie jak adaptacja do warunków polskich norm prawa ogólnokościelnego. Uwzględniano w praktyce i niechęć rycerstwa-szlachty do oddawania spraw ziemi w ręce Chrystianizacja 191 sądów kościelnych, i np. postulaty władców polskich przeciwstawiają- cych się pełnemu rozciągnięciu na Żydów przepisów prawa kanonicznego. Broniono też w niemałym stopniu przed kanonami, nie formułowanymi wszak z myślą o naszych stosunkach, ludności prawosławnej, tak w imię poszanowania zagwarantowanych jej uprawnień, jak i podstawowych in- teresów Królestwa Polskiego, później państwa polsko-litewskiego. Bardzo znamiennym zjawiskiem było stosunkowo małe znaczenie inkwizycji pa- pieskiej w Polsce, wprowadzonej tu wprawdzie oficjalnie z początkiem XIV w., ale o której potem, nie przypadkiem, wcale dużo nie słyszymy. Chrystianizm polski daleki był, podnosiliśmy już to, od teokracji czy sakralizacji jakiejkolwiek władzy, królewskiej czy papieskiej. Mówić jeszeze będziemy o polskim koncyliaryzmie, a za bardzo charakterystycz- ny przykład niezależności myślenia uznać można wielkie dzieło histo- ryczne Jana Długosza, w którym ten uczony kanonik, szlachcic, nie waha się poddawać najostrzejszym nawet ocenom papieży, królów, biskupów, w ogólności wielkich tego świata; nie oszezędza zresztą, gdy uważa to za słuszne, także mniejszych i małych. Zawsze też prawo obywatelstwa w Polsce, zwłaszeza wśród rycerstwa-szlachty, miał antyklerykalizm, który nabierze też szezególnego znaczenia w ruchach reformatorskich XVI w. Z tym wszystkim nie można oczywiście uważać, by nie brakowało w Kościele polskim elementów przymusu różnego rodzaju, od uciążliwego obowiązku dziesięcin poczynając. Zdarzały się też ekskomuniki, zwłasz- cza w sprawach materialnych. Ogólnie jednak biorąc, przymus ten był mniejszy, a nawet dużo mniejszy niż gdzie indziej. Krzyżacy, władcy z przybyłych z Zachodu dynastii Luksemburgów czy Andegawenów pró- bowali w dużej mierze przez przymus olbrzymiego aparatu państwowo- -kościelnego mobilizować swe państwa do różnych zadań, chociażby do. monurrentalnego budownictwa tak dziś przez nas podziwianego, podezas gdy rodzime dynastie, wywodzące się z naszej części Europy, w Polsee Piastowie i Jagiellonowie, byli pod tym względem o wiele ostrożniejsi i bardziej skłonni - raz jeszeze to podkreślamy z całym naciskiem- do szukania rozwiązań kompromisow5,ch. Ta sama postawa, zobaczymy to jeszeze, stanowić będzie szezególnie charakterystyczną cechę polskich elit intelektualnych XV stulecia. Wiele wskazuje też, że w propagandzie religijnej strach odgrywał sto- sunkowo mniejszą rolę niż gdzie indziej. Nawet piekło czy diabeł nie byli nadmiernie ani często eksponowani. Nie znajdujemy na ogół w Polsce takich przedstawień i opisów, które do dziś zdolne są wzbudzić przera- żenie. Brak przymusu i strachu, zawsze oczywiście w proporeji do ówezes- nych warunków, miał z całą pewnością swój bardzo istotny wpływ na kształtowanie się zajmującej nas tu swoistości polskiego chrześcijaństwa. 192 Kościoły Wolno przypuszczać, że procesy chrystianizacyjne przebiegały w tych warunkach wolniej, a zarazem spokojniej, bez wielkich wstrząsów, które występowały np. w sąsiednich Czechach, o wiele bardziej pod tym wzglę- dem w XIII-XIV w. zaawansowanych. Powoli, w ciągu XIV-XV w., upowszechnia się na wsi polskiej zwyczaj przyjmowania imion chrześci- jańskich, wypierających używane tam jeszcze powszechnie w XIII w. imiona słowiańskie. W.stołecznym Krakowie później niż gdzie indziej. na dobre dopiero w XV w., rozwija się kilkanaście bractw przy tamtej- szych kościołach parafialnych. Rozwija się też Kraków właśnie w XV w. jako ośrodek pielgrzymkowy. Kilkanaście kościołów, głównie klasztor- nych, skupia żywy ruch pątniczy z samego miasta i dość szeroko pojętej okolicy. Na wieś bractwa czy masowy ruch pielgrzymkowy dotrą w całej pełni dopiero w w. XVII; wtedy też, ja'k świeżo wykazano (L. Stomma), następuje ostateczna chrystianizacja starego, rodzimego kalendarza agrar- nego. Ale to, co rozwinęło się w XVII w., było już bardzo wyraźnie przy- :gotowane wcześniej, w w. XIV-XV. Religijność po1ska późnego średniowiecza jest oczywiście skoncentro- -wana na Chrystusie-Człowieku i jego Matce (w Folsce nie Dziewica, jak np. we Francji, ale zawsze Matka Boska, Bogurodzica), na Bożym Na- rodzeniu jako głównym w odczuciu ludzi święcie całego roku, na Świętej Rodzinie; w oczach chłopa polskiego nierzadko jeszcze w XIX czy nawet w początkach XX w. Trójca Święta oznaczała Chrystusa, Matkę Boską i św. Józefa, tak głęboko wrósł w świadomość ludową obraz stajenki betlejemskiej szerzony na każdym kroku przez kolędę, obraz wiszący w kościele, kazanie. Znamienne i nieprzypadkowe, że w Polsce właśnie głównie z XV w. - w Czechach już z XIV - pochodzi wiele tekstów kolęd, bez przerwy odtąd u nas śpiewanych. Najobszerni.ejsze z pojawia- jących się od XV w. częściej tekstów polskich poświęcone są żyćiu Chrystusa i jego Matki z bardzo rozbudowanymi, jak zwłaszcza w Roz- myślanżu przemyskim, elementami apokryficznymi; Rozmyślanże domin.i- kańskie z początków XVI w. skoncentrowane jest natomiast na Pasji, przedstawiając ją w serii kilkudziesięciu obrazków wraz z towarzyszą- cym tekstem. Między pierwszymi drukowanymi książkami polskimi zna- lazł się również żywot Chrystusa pióra polskiego księdza, Baltazara Opeca. Tekst wznawiany był potem kilkadziesiąt razy aż ww głąb XIX w. Zapewne, nasze źródła i obserwacje dotyczą cały czas nie tyle rzeczy- wistej, przeżywanej religijności, ile programu, wolno powiedzieć, ele- mentarnej katechizacji społeczeństwa - ale progremu realizowanego jednak długofalowo, z niemałą konsekwencją, także na szczeblu para- fialnym, także w odległych parafiach wiejskich, i przez to w jakimś za- .kresie z pewnością skutecznego. Rzecz jasna, że świadomość i praktyka .chrześcijańska współistniały też bardzo szeroko w jakiejś symbiozie Chrystianizacja 193 mniej czy bardziej antagonistycznej lub harmonijnej ż tradycyjnym światem wierzeń i praktyk, chętnie określanych w oficjalnym języku Kościoła jako "zabobony". Walka z "zabobonami", dobrze widoczna nie tylko w polskim materiale pochodzenia kościelnego, np. w kazaniach XV-wiecznych, jest jeszcze jednym dowodem zetknięcia się, tym razem bardzo poważnie i głęboko, misji kościelnej z tradycyjnym światem lu- dowym, z riajszerszymi kręgami społeczeństwa. Na Węgrzech, także w S?owacji czy Chorwacji, zachodziły u schyłku średniowiecza podobne zjawiska co i w Polsce, z tym, że trzeba się tu liczyć z większym zaawan- sowaniem tych procesów już w XIV stuleciu, wcześniej niż w Polsce. Całą chronologię w dzisiejszym stanie badań - podkreślmy to raz jesz- cze - traktować trzeba zresztą z ogromną ostrożnością. Powwolny, ale - można mniemać - głęboko sięgający proces przeni- kania przez tego typu chrześcijaństwo kultur społecznych szlachty, miesz- czaństwva czy chłopów obejmował z pewnością całe społeczeństwo. Roz- różnienie elit i mas jest tu w praktyce niezwykle trudne, często wręcz niemożliwe. Podział według jednego kryterium, np. stopnia wykształce- nia - od umiejętności pisania i czytania poczynając - wcale nie był równoznaczny z podziałem w praktykowaniu takich czy innych postaci religijncści, czy też z podziałem w postawach i wierzeniach. Setki zapi- sów "mirakulów" krakowskich z XV w. ukazują dowodnie uczestnictwo ludzi wszelkich grup i stanów w formach religijności, którą chętnie nazwalibyśmy ludową, podobne formy odnajdujemy też z łatwością u uczonego kanonika Jana Długosza. Każe to zachowywać w każdym razie bardzo dużą ostrożność we wszystkich ocenach postaw i zachowań. Dopiero po dużo lepszym niż dotąd rozpoznaniu całej sytuacji religijnej i kulturalnej XV w. uzyskamy, być może, podstawy do ostrożnych i zaw- sze mniej czy bardziej hipotetycznych rozróżnień i kwalifikacji. Pełniej- sza ocena wagi przemian XV-wiecznych w zakresie religijności, kultury religijnej, domagać się będzie zresztą zawsze możliwie wszechstronnego dostrzeżenia zarówno wcześniejszej ewolucji, wcześniejszego dorobku w tym zakresie, jak i spojrzenia z perspektywy późniejszych stuleci. W tej chwili wydaje się w każdym razie, że waga tego okresu - powiedzmy umownie: szeroko pojmowanego XV stulecia - dla całej Europy środ- kowo-wschodniej, i to nie tylko w aspekcie kultury religijnej, była bardzo, może nawet wyjątkowo wielka. Waga ta łączy się z faktem, iż chrześcijaństwo postawiło przed kulturą polską Chrystusa, Matkę Boską, Świętą Rodzinę także jako postacie ludzkie, jako wprawdzie niedościgłe, ale jednak wzory do naśladowania dla wszystkich ludzi. W boskich postaciach, przedstawianych w sposób zrozumiały, obrazowy, z gorącym uczuciem, zawarte były zarazem ele- menty ludzkie, niezwykle ważne dla godności każdego człowieka, dla sto- 13 - Europa s?oww:aińska ů 194 Kościoły sunków międzyludzkich na różnych płaszezyznach. Kult najszerzej roz- powszechniony przez słowa, obrazy, gesty, pieśni prowadził też w powol- nych procesach do podniesienia znaczenia kobiety, matki, dziecka, rodzi- ny, każdego człowieka, i to wszystkich stanów. We wspomnianych na- szych tekstach można znaleźć wręcz szezegółowe wskazania eo do postę- powania, zachowania, myśli, tak wobec siebie jak wobec innych, przy czym przenika wszystko atmosfera wielkiej życzliwości, miłości, delikat- ności. Rzecz jasna, tak wysoko postawiony ideał odbiegał daleko, często bardzo daleko od twardej rzeczywistości codziennej. Rzeczą niezmiernie ważną było jednak to, że zaczął on funkejonować wśro'd naczelnych war- tości kultury polskiej, został w niej trwale niejako zakodowany. Huma- nizm tak pojętej religijności ułatwiał też z kolei w elitach recepeję no- wych prądów humanistycznych z Zachodu, w jego świetle można spojrzeć chociażby na niezwykłą popularność w Polsce pierwszej połowy XVI w. myśli erazmiańskiej. Otwartym trzeba pozostawić ważkie pytanie, w jakim stopniu taka właśnie religijność mogła się opierać na rodzimych tradycjach starej, agrarnej kultury słowiańskiej - tak bardzo wyidealizowanej w dziełach romantyzmu polskiego - niewątpliwie bardzo jeszeze żywej w psychice i postępowaniu szerokich kręgów ludności XIV-XV stuleeia. Wspólne podłoże słowiańsko-agrarne mogło też, rzecz jasna, ułatwić wzajemne oddziaływania katolicko-prawosławne, być może - o ezym jesz‚ze bę- dziemy mówić dalej - dużo silniejsze, niż się na ogół przyjmuje, choć w gruncie rzeczy dotąd poważniej nie badane. Jakkolwiek było, świat podstawowych wartości chrześcijańsko-ludzkich, humanistycznych, przy- swojony głębiej i szerzej w zajmującym nas okresie, wszedł na długie wieki do polskich kultur wszystkich stanów. Z łatwością można się do- szukać właśnie w tym okresie bezpośrednich korzeni tradycyjnych kultur polskich, uchwytnych jeszeze w XIX-XX w. Do dziś niemało z jakże znamiennej dla kultury Polaków w ogólności atmosfery wigilii Bożona- rodzeniowej stanowić może wciąż żywą ilustrację owego ideału, potrak- towanego widać mimo wszystko bardzo poważnie przez kolejne pokolenia. Jak to powiedział przed stu laty wielki historyk polski, Stanisław Smolka, "żywotność narodu polega przede wszystkim na tym, ż.eby sobie przyswoił na własność, żeby w krew i soki swoje wprowadził, żeby z oby- czajem narodowym ściśle zasymilował zdobycze cywilizacyjne, na które ludzkość zapracowała trudem dziejowym. A koroną wszystkich zdobyczy cywilizacyjnych jest przecież uobyczajenie człowieka i tych związków, w których się życie ludzkie obraca, zdrowie moralne rodziny i społe- czeństwa." Smolka, jak i po nim inni, uważał, że proces ten dokonał się w Polsce w XVII w.: "To, co zowiemy tradycją narodową, co weszło w krew i soki naszego obyczaju, z czym zrośliśmy się i co nam jest tak Chrystianizacja 19a drogie, wszystko to przybrało zasadnicze kształty w wieku XVII. (...) Główną dźwignią w tym dziele była głęboka, szezera, całą iśtotę Polaka w XVII wieku przenikająca religijność..." (Wstępny wykład przy objęciza katedry hżstorii polskiej na Uniwersytecie Jagżellońskżm, Kraków 1883). Dziś, lepiej i głębiej poznając nasze średniowiecze, w nim właśnie, zwłaszeza w szeroko rozumianym w. XV, jesteśmy coraz bardziej skłonni wwidzieć ów decydujący, trudny do uchwycenia etap, o którym tak pięknie mówił Smolka. Wieki następne, od XVI poczynając, nawiązywały też w całej pełni do wielkiego dorobku naszego średniowiecza, które wprowa- dziło nas do Europy i umiało zarazem zapewnić w tej Europie odrębne, trwałe miejsce. aů Okcydentalizacja i bizantynizacja 197 ROZDZIAŁ V POGŁĘBIONA EUROPEIZACJA 1. OKCYDENTALIZACJA I BIZANTYNIZACJA Proces umacniania związków krajów katolickich naszej części Europy z Zachodem, proces włączania się ich do zachodnioeuropejskiego kręgu cywilizacyjnego, czyli właśnie proces okcydentalizacji, jest - równo- legle do proeesu bizantynizacji - jednym z centralnych tematów tej książki; dotykamy też go na każdym kroku przy omawianiu wszvstkich wwłaściwie zagadnień: państw, Kościołów, społeczeństw, praw itd. Pojęcia Europa i europeizacja w kontekście procesów o?kcydentalizacji czy też wytwarzania się cywilizacji bizantyjsko-słowiańskiej domagają się krótkiego wyjaśnienia. Nie używam ich w tym miejscu w znaczeniu geograficznym, w zasadzie ustalonym od starożytności, wynikającym z podziału świata na trzy części: Europę, Azję i Afrykę; Europa zgodnie z tym podziałem miała tylko przez długie stulecia bardzo niejasne granice na północy i północo-wschodzie. Słowianie od czasu, gdy osiedli na swych obszarach zajmowanych w średniowieczu, znajdowali się - rzecz jasna- w tak rozumianej Europie. Ale można też pojmować Europę jako krąg cywilizacyjny chrześcijański ugruntowany we wczesnym średniowieczu, na Zachodzie ostatecznie w dobie karolińskiej, i poszerzony następnie w wyniktu procesów chrystianizacji; w tym też sensie używam tu terminu europeizacja, odnosząc go zresztą nie tylko do okcydentalizacji, ale i do ńizantynizacji. Nie chcę tutaj wchodzić w dyskusję na temat: Zachód- Bizancjum, na temat europejskości kręgu bizantyjskiego jako jednego z dwóch wielkich kręgów chrześcijańskich. Mimo głębo?kich różnic obu kręgów, mimo nabrzmiałych i trwałych napięć nie brakło też w różnych okresach przejawóww ich solidarności, zwłaszcza w stosunku do innego wvielkiego kręgu cywilizacyjnego, jaki stanowił Islam. Cała strefa bizan- tyjsko-słowwiańska w sposób szczególny wyznaczać miała wschodnie ru- bieże europejskiego chrześcijaństwa, Europy jako Christianitas, jako sze- roko pojętego kręgu cywilizacji chrześcijańskiej.To samo uzasadnia już mmmówienie o bizantynizacji w kategoriach procesów europeizacji. Recepcja łpraw i chrystianizacja stanowią w szczególności fundamen- talne wręcz procesy tak pojętej okcydentalizacji czy bizantynizacji, obej- mującyeh, wiemy to dobrze, najszersze kręgi społeczeństwa. Chrystianizm i prawa, przejmowane i utrwalane w długich, powolnych procesach, łą- czyły się jednak ściśle z całym światem kultury zwycięskiej i skrystali- zowanej w głównych krajach i ośrodkach zachodnioeuropejskiego kręgu cywilizacyjnego przede wszystkim w XIII stuleciu. U samych jej podstaww leżało przełamanie głęboko pesymistycznej, manichejskiej postawy w sto- sunku do świata, postawy niewiary w możliwości człowieka, utożsamia- nia całej materii i natury ze złem, z grzechem. Przy pesymistycznej in- terpretacji chrześcijaństwa chętnie utożsamiano ten świat wyłącznie z "padołem łez i bólu", przeciwstawiając mu wyidealizowany obraz utra- conego bezpowrotnie złotego wieku w przeszłości; jedyną nadzieję mógł stanowić tamten świat, raj niebieski - ze straszną alternatywą piekła w= pełnej mocy szatana. Inaczej rozłożone zostały akcenty, jak pamię- tamy, w naszym chrześcijaństwie zakonów żebrzących, chrześcijaństwie wcielenia, ewangelicznego optymizmu, rozumienia wartości świata na- tury i dnia dzisiejszego, a w niemałym stopniu i jutrzejszego. Z tym to typem chrześcijaństwa ekspansywnego, niewątpliwie dobrze odpowiada- jącego społecznościom europejskiego Zachodu w dynamicznym rozwoju, wierzącego bardziej niż poprzednie pokolenia w rozunm, naturę i człowie- ka, wiąże się najściślej i wyraża go w sposób szczególnie może reprezen- tatywvny nowy typ kultury umysłowej i artystycznej. Centralnym niejako zagadnieniem intelektualnym staje się szkoła, i to w zasadzie szkoła publiczna, otwarta dla wszystkich, którzy chcą się w niej znaleźć i mają ku temu odgowiednie przygotowanie; szkoła na róż- nym poziomie, od szkółki elementarnej, niezbędnej każdemu dla zdobycia chociażby samych podstaw umiejętności czytania i pisania - wielka to jest jeszcze i rzadka śztuka w XIII w.! - aż po wielki i trwały wytwór epoki, uniwersytet. Od szkoły - schola - wolno też nam nazwać ten hi- storyczny typ intelektualnej kultury kulturą szkolną, scholastyczną: Nowe chrześcijaństwo nastawione jest dydaktycznie, chce uczyć i musi mieć w związku z tym ludzi do nauczania przygotowanych; stąd niezwykła rola szkoły, którą muszą mieć za sobą w każdym razie nauczyciele, kazno- dzieje, spowiednicy - w zasadzie wszyscy kapłani - a także w coraz większej mierze te grupy społeczeństwa, które z racji swych prac i funk- cji muszą mieć po prostu pewien stopień wykształcenia. Głębsze ambicje szkoły idą jednak dalej. Jej podstawą jest lektura tekstów, od funda- mentalnej dla Kościoła i całego kręgu cywilizacyjnego Biblii poczynając, z uwzględnieniem jednak, i to w coraz większej mierze, możliwie całego, dostępnego dorobku pisarskiego ludzkości; obok wielkiej tradycji pisar- stwa chrześcijańskiego z Ojcami Kościoła na czele, obok obszernych zbio- rów praw coraz większą rolę gra tu odkrywana w znacznym stopniu na 198 Pogłębiona europeizac ja nowo równie wielka tradycja starożytna, w XIII w. przede wszystkim Arystoteles. Logiczna interpretacja tekstów i konfrontacje myśli pogań- skiej, arabskiej, chrześcijańskiej rozwijają niebywale samodzielność my- ślenia, prowokują dyskusje, prowadzą nieuniknienie do nowych ujęć, propozycji, rozwiązań. Istnieje wprawdzie cały czas, palący chwilami, problem autorytetów kościelnych i państwowych usiłujących kontrolować cały ten świat myśli, w rzeczywistości jednak, zwłaszcza w środowisku uniwersyteckim, swo- boda dyskusji i wypowiedzi w tym jakże przecież niebywale tradycyjnym świecie - powszechna obawa przed każdą nowością jako rzeczą niebez- pieczną! - była w interesującej nas epoce stosunkowo wcale niemała. Nie można jej w każdym razie porównywać z późniejszą cenzurą doby absolutyzmów wyznaniowo-państwowych XVI-XVII stulecia. Kultura artystyczna, zwycięski w XIII w. gotyk przekształcający twór- czo wielki dorobek romańszczyzny, wyraża inaczej nieco niż szkoła świat pojęć i wartości tych samych ambitnych i twórczych pokoleń. W upo- rządkowanym przez wizję religijną kosmosie gotyckim, podobnie jak i scholastycznym, miejsce człowieka, jego działań i nadziei oraz otacza- jącej go natury jest w każdym razie mocno zaakcentowane. Wśród nie- ustannych, twórczych poszukiwań środków artystycznego wyrazu uderza stałe wzbogacanie i, na ludzką miarę, urealnianie obrazu człowieka oraz przedstawianych na ludzki sposób Boskich Postaci. Przypomnijmy cho- ciażby niezwykłą drogę malarstwa i rzeźby gotyckiej aż po świat Van Eycka czy Wita Stosza, drogę, bez której nieco później i Michał Anioł byłby zupełnie niezrozumiały. Gotyk ma być śztuką służebną, ma uczyć ludzi treści religijnych - docenia się w nim na nowy sposób rolę obrazu, narracji, inscenizacji wręcz - ale obok tego w coraz wwiększej mierze i inne wielkie autorytety tego świata, władcy, panowie, miasta, próbują wykorzystać piękno i siłę wyrazu sztuki dla swego prestiżu i propagandy. Pamiętać więc musimy nie tylko o kościele gotyckim i jego wnętrzu, ale i o zamku gotyckim z jego dworem i życiem tego dworu, o mieście, o domach, strojach, sprzętach, w końcu w jakiejś mierze o całości nazy- wanej u nas często kulturą materialną - z warunkiem szerokiego rozu- mienia tego terminu. Odpowiednikiem okcydentalizacji są w krajach chrześcijaństwa wschod- niego wzmożone w XIV-XV stuleciu procesy bizantynizacji. W osobnej partii książki zajmiemy się swoistością zarówno samej kultury bizantyj- skiej jak i jej ekspansji na ziemiach słowiańsko-rumuńskich. W centrum uwagi znajdować się tu będzie problem tworzenia się kultury bizantyjsko- -słowiańskiej. Można powiedzieć, że Zachód docierał do zajmujących nas krajów różnymi drogami i z różnych centrów, tak z pobliskieh Niemiec jak i z odległej Francji czy Włoch. Tymczasem w kręgu bizantyjskim Nauczanie podstawowe: szkoły parafialne 199 wpływy kulturalne bizantyjskie mogły iść, rzecz jasna, tylko z samego Bizancjum i stanowiących niejako trzon państwa i kultury jego ziem greckich. Nie oznacza to oczywiście, by nie oddziaływały na kraje sło- wiańsko-rumuńskie inne kręgi kulturalne; nie należy też umniejszać zna- czenia własnych tradycji kulturalnych poszczególnych krajów. Zwłaszcza na ziemiach ruskich, nigdy nie należących politycznie do Bizancjum, trzeba się w sposób szczególny liczyć tak z własną tradycją słowiańską, jak i wielostronnością silnych związków zewnętrznych, europejskich i azjatyckich. Można powiedzieć, że poza Bułgarią, najściślej z Bizancjum związaną i długo stanowiącą po prostu bizantyjską prowincję (XI-XII w.), czyn- nikiem najważniejszym, jeśli nie wprost jedynym bizantynizacji był Kościół, a w nim - mnisi i kultura monastyczna. Nie przypadkiem Athos, nie Konstantynopol, stał się duchową stolicą świata słowiańsko-bizantyj- skiego. Nie umniejszając w niczym znaczenia Kościoła Zachodniego w procesach okcydentalizacji, można powiedzieć, że był to może główny, ale zawsze tylko jeden z czynników tego wielkiego procesu. Tymczasem w Serbii, Rumunii czy zwłaszcza na Rusi, w dużo mniejszym stopniu w Bułgarii, Kościół był w gruncie rzeczy jedynym, prawdziwie wielkim i niezwykle konsekwentnym promotorem bizantynizacji. 2. NAUCZANIE PODSTAWOWE: SZKOŁY PARAFIALNE Nauczanie na każdym szczeblu łączyło się w samym załoźeniu przede wszystkim z instytucjami kościelnymi; nawet na dworach władców funkcje nauczycieli spełniali głównie kapelani. Kościół zawsze musiał dbać o wykształcenie swych kapłanów, elementarna umiejętność czytania była przecież warunkiem sine qua non wypełniania podstawowych funk- cji kapłańskich. Bardzo długo też duchowieństwo było jedynym stanem społecznym, w którym właśnie wykształcenie, ogólna kultura oparta na znajomości pisanej tradycji ludzkości, było tak istotnie ważnym i cenio- nym czynnikiem kariery człowieka, w administracji kościelnej, kościelno- -państwowej, w diecezjach i zakonach. Na wszystkich szczeblach społecz- no-państwowych oczekiwano też od ludzi Kościoła pełnienia różnorod- nych usług związanych z wykształceniem. Rzecz zaczęła się zmieniać na większą skalę dopiero w ostatnich wie- kach średniowiecza wraz z rosnącymi na wielu polach potrzebami róż- nych kręgów społecznych w zakresie wykształcenia jako wręcz warunku vwykonywania zawodu, pełnienia swych funkcji w komplikującym się i różnicującym społeczeństwie. Był to jednak w całości proces powolny i bardzo nierównomierny. Ogólnie biorąc, dotyczył przede wszystkim 200 Pogłębiona europeizacja miast i bogatszego mieszczaństwa, gdzie chociażby umiejętność pisania i rachowania stawała się absolutnie niezbędnym czynnikiem dobrego pro- wadzenia interesów; dalej - dotyczył wielkich dworów z królewskim na czele i rosnących liczebnie środowisk funkcjonariuszy, nazwijmy ich tak, umysłowych w służbie różnych instytucji publicznych, od kancelarii królewskiej czy miejskiej poczynając. Faktem niewątpliwym jest w każ- dym razie ogromne rozpowszechnienie się pisma i wzrost wagi czynności pisanych w całej Europie schyłku średniowiecza, czego najlepszym dotąd świadectwem są zachowane w każdym kraju europejskim zasoby różno- rodnych tekstów rękopiśmiennych i, od drugiej połowy XV wv., drukowa- nych. Istnieje wprawdzie przepaść między np. dokumentacją pisaną dla XV-wiecznej Wenecji i Polski, ale szczególnie ważne jest to, że i w Polsce wolno mówić o takiej przepaści między dokumentacją dla w. XV i dla stuleci poprzedzających. Z tym wszystkim stopień rzeczywistej a1fabetyzacji danej społeczności jest z reguły prawie że nie do uchwycenia. Próbowano ostatnio (P. Chau- nu) mówić o progu lO%/o ludności umiejącej czytać i pisać - oczywiście w masie swej byli to głównie mężczyźni, w bez porównania mniejszym stopniu kobiety - przekroczonym w początkach XVI w. w najbardziej zaawansowanych cywilizacyjnie krajach. Hipoteza ta, niezależnie od całej jej dyskusyjności, unaocznia, że zasadniczą masę ludności europejskiej stanowili jeszcze, i to w każdym beż wyjątku kraju, analfabeci; tak będzie zresztą aż do przełomu do.konanego definitywnie w XV'lII, XIX, a nie- kiedy dopiero XX stuleciu. Zarazem nie umniejsza to, raczej jeszcze wy- raźniej podkreśla znaczenie rosnącej w XIV-XV stuleciu zrodzonej z potrzeb tendencji do kształcenia. Stan taki zmuszał również w jeszcze większym stopniu instytucje kościelne tak do dawania lepszego wy- kształcenia klerowi, by mógł choć w części lepiej sprostać rosnącym automatycznie zadaniom, jak i do rozwijania różnych form szkolnictwa właśnie publi.cznego, otwartego. Nie mogło już być ono ograniczone tylko do zaspokajania własnych, zrozumiałych zresztą potrzeb kościelnych w zakresie przygotowywania niejako od dziecka przyszłych księży, ale w coraz większej mierze musiało odpowiadać na rosnące potrzeby społeczne. Najpowszechniejszą instytucją szkolną była szkoła parafialna, na którą szczególny nacisk położono w Kościele zwłaszcza po soborze 1215 r.; nie oznacza to zresztą, by nie istniały inne formy kształcenia elementarnego z rozpowszechniającą się coraz bardziej nauką domową na czele. Pod nazwą tej szkoły mogła się kryć rzeczywistość bardzo różna, stąd też wielkie i powszechnie występujące trudności w ocenie roli, zasięgu dzia- łalności, znaczenia tych szkółek. Czasem mógł to być pierwotny niejako model w postaci księdza uczącego osobiście kilku chłopców, powiedzmy dzisiejszym językiem: ministrantów; zawsze bowiem jednym z zadań Nauczanie podstawowe: szkoły parafialne 201 mniejszej czy większej grupy takich chłopców było pomaganie księdzu wv kościele i udział w chórze kościelnym. Ale w większych miastach szkoła parafialna rozrastała się nieraz do rozmiarów sporej instytucji z własnym gronem kilku nauczycieli i kilkudziesięcioma uczniami; tak np. w krakowskim kościele Mariackim w XV w. na czele takiej szkoły stał rektor mający do pomocy dwóch zastępców, kantora, jednego lub dwóch nauczycieli kaligrafii oraz stylistyki. Wszędzie, także i w naszej części Europy, szkoły parafialne rozwijały się wcześniej i pełniej w miastach, ale stopniowo - u nas zwłaszcza w XIV-XV stuleciu - zaczęły się też przyjmować w parafiach wiejskich. Badania polskie ostatnich lat (E. Wiśniowski) przyniosły tu bardzo ważne wyniki, wykazując w szczególności fakt istnienia szkoły w początkach XVI w. w prawie każdej parafii, tak miejskiej jak i wiejskiej. Odnosi się to nie tylko do dzielnic bardziej zaawansowanych w ogólnym rozwoju, Małopolski i Wielkopolski, ale także do Mazowsza; w takim np. archidia- konacie pułtuskim na północno-wschodnim Mazowszu spotykamy w 1530 r. szkółki w 114 na 117 istniejących parafii, co daje jakże imponu- jący procent (97,5) parafii szkolnych. W prawie każdej szkółce znajdo- wał się przy tym osobny nauczyciel nazywany rektorem szkoły. Trzeba z całym naciskiem stwierdzić, że taki stan rzeczy budzi aż zdziwienie ogromem osiągniętego sukcesu. Nawet w Czechach, w których mogli- byśmy oczekiwać szczególnie dużego rozwoju szkółek parafialnych, ba- dania dotychczasowe pozwalają stwierdzić z dużym stopniem prawdo- podobieństwa istnienie już w okresie przedhusyckim poważnej sieci miej- skiej tych szkół, brak natomiast - jak dotąd - potwierdzenia ich dużego znaczenia i liczby na wsi. Nie można zresztą uznać dotychczasowych re- zultatów badań czeskich za definitywne, podobnie jak wiele bardzo waż- nych pytań czeka jeszcze na odpowiedź w Polsce, zanim zdolni będziemy pełniej zrozumieć cały przebieg procesu tworzenia się pierwszej sieci publicznych szkół podstawowych w naszym kraju i jego uwarunkowania. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że decydujące znaczenie dla tego procesu miał ogólny rozwój kraju i wyjątkowy okres pokoju jagielloń- skiego, co umożliwiało między innymi rozbudowę poważnych ośrodków naukowych z uniwersytetem w Krakowie na czele. Badania nad rekrutacją studentów tego uniwersytetu w XV w. wykazują z jednej strony syste- matyczny wzrost ich liczby, z drugiej zaś bardzo duży, rosnący rozrzut terytorialny. Na ogólną liczbę prawie dokładnie 18 tys. osób zapisanych na studia w Krakowie w latach 1400-1500 dwie trzecie wypada na ziemie państwa polskiego i Śląsk; w pierwszym ćwierćwieczu rocznie za- pisywało się przeciętnie 118 studentów, w drugim - 143, w trzecim- 200 i wreszcie w ostatnim - już 255. Według wstępnych, dość jeszcze prowizorycznych obliczeń mniej więcej połowa z 12 tys. studentów dziel- 202 Pogłębiona europeizacja n>ic polskich łącznie ze Śląskiem pochodziła ze wsi, połowa z miast i miasteczek. Wielkie miasta, Kraków przede wszystkim, także i Wrocław, dały wprawdzie po kilkuset studentów w ciągu stulecia (Kraków ponad 750, Wrocław prawie 400), ale szczególne zainteresowanie musi budzić hardzo duża liczba małych miejscowości, czasem trudnych wręcz do ziden- tyfikowania, z których w tym czasie pojawiła się tylko jedna czy też kilka osób. Brak dotąd wystarczających badań nad rekrutacją studentów uniwer- sytetów europejskich u schyłku średniowiecza; odmienność stosunków polskich, a być może w pewnej przynajmniej mierze węgierskich czy nawet czeskich, wyrażała się - wiele na to wskazuje - właśnie dużo większym niż na Zachodzie udziałem ludzi pochodzących ze wsi. Na uniwersytecie praskim badania nad absolwentami wydziału sztuk wyzwo- lonych wykazały, że do połowy XV w. 25-30o/o spośród tych, którzy uzyskali pierwszy stopień akademicki, pochodziło ze wsi; w drugiej po- łowie XV stulecia, rzecz znamienna, procent ten maleje do 12, a w po- czątkach XVI - nawet do 6. Można śmiało przyjąć (za F. Smahelem), że proporcja zapisujących się na ten wśzędzie najliczniejszy wydział kan- dydatów ze wsi była wyższa od ich proporcji wśród absolwentów. Byłaby wtedy, przynajmniej dla pierwszej połowy XV w., niewiele - być może - rrniejsza od tej, jaką przyjmujemy dla Krakowa dla całego XV w. Dla porównania, w niektórych, lepiej zbadanyćh uniwersytetach nadreńskich w tymże XV w. procent ludzi pochodzenia wiejskiego był zdecydowanie niższy, bliski 2-3o/o. Najprawdopodobniej istniał bliski związek między rozwojem i pozio- mem szkół parafialnych a rekrutacją uniwersytecką, tak w sensie wstęp- nego przygotowania kandydatów i w ogólności wskazania im możliwości podróży np. do Krakowa, jak i być może - sprawa bowiem wymaga dal- szych, drobiazgowych i trudnych badań - powrotów studentów krakow- skich po krótszym czy dłuższym pobycie w Krakowie na prowincję. Postawa profesorów uniwersytetu, o której jeszcze niżej będziemy mówili, mrogła tu też mieć pewne znaczenie. Bardzo trudno rozróżnić wśród ludzi pochodzących ze wsi szlachtę i chłopów, żadnej jednak wątpliwości nie może ulegać prawdopodobnie wcale liczna jeszcze w XV w. obecność tych ostatnich, i to także w gronie profesorów,. Dane praskie zdają się nawet w sposób sżczególny wska- zywać na chłopów, skoro rekrutacja wiejska upada tam - według na- szych niezbyt pełnych danych - tak gwałtownie w drugiej połowie XV w. wraz z wyraźnym pogarszaniem się sytuacji prawnej chłopów i próbami ograniczania ich wychodzenia ze wsi. Można zrozumieć, że dla zdolnych synów chłopskich, tak jak i mieszczańskich, perspektywa studiów uniwersyteckich oznaczała promocję bez porównania większą i Szkoły kapitulne i zakonne 203 aniżeli dla synów szlacheckich, szlachty bogatszej i średniej w każdym razie. W znanych nam już próbach zastrzeżenia przez szlachtę właśnie w XV w. najlepszych stanowisk kościelnych z kapitułami katedralnymi na czele dla synów szlacheckich widzieć trzeba próbę obrony przed rosną- cym najwidoczniej naporem plebejskich synów także i na te stanowiska; prawo przewidywało zresztą zawsże wyjątki dla plebejuszy w sutannach posiadających tytuły uniwersyteckie. Ograniczeń stanowych nie stawiano w zakonach, stąd też często plebejskie, zwłaszcza mieszczańskie pocho- dzenie zakonników, dochodzących potem często nawet do najwyższych godności w danym klasztorze czy prowincji zakonnej. 3. SZKOŁY KAPITULNE I ZAKONNE Wyższy od parafialnego pozi.om i obszerniejszy program reprezento- wały w zasadzie stare szkoły istniejące przy kapitułach katedralnych czy kolegiackich; powśzechnie w składzie każdej kapituły znajdował się scho- lastyk, odpowiedzialny za funkcjonowanie takiej szkoły. Jak i w innych szkołach, i tu podstawą wykształcenia były dyscypliny tzw. trivium- gramatyka, retaryka i dialektyka - czyli umiejętność czytania i pisanra, w dalszym okresie nauki również obcowania na pewnym poziomie z wy- branymi tekstami oraz sztuka wypowiadania się z elementami logiki. U schyłku średniowiecza program często, zwłaszcza w ważniejszych i bar- dziej ambitnych śradowiskach,ulega rozbudowie o elementy quadri- vium - arytmetyka, geometria, muzyka i astronomia. W rzeczywistości chodziło tu przede wszystkim o wcale skomplikowaną wiedzę związaną z kalendarzem i muzyką kościelną, a także o pewien rodzaj wiadomości encyklopedycznych niezbędnych zwłaszcza do zrozumienia Biblii. Szkoły kolegiackie i katedralne dawały w sumie nieco bardziej pogłębioną wiedzę o nastawieniu przede wszystkim praktycznym dla, wolno.tak powiedźieć, elit duchowieństwa diecezjalnego; nie było mowy o kształceniu tam ogółu kleru, nie można też porównywać tych instytucji do późniejszych semninariów diecezjalnych, wprowadzonych po soborze trydenckim od schyłku XVI w. Powoli, zwłaszcza od XIV w., w większej mierze wprowadzono też gdzieniegdzie wzorowany na uniwersyteckim wykład teologii czy prawa kanonicznego, prowadzony przez ludzi mających za sobą zagraniczne lub krajowe studia w tych dziedzinach. W archidiecezji gnieźnieńskiej pierw- sza bodajże szltoła katedralna we Wrocławiu wprowadziła w połowie XIV w. zajęcia teologiczne tego typu, prowadzone przez własnego pro- fesora; później, w XV w., zrobiło to kilka następnych szkół, jak Gniezno, Poznań czy Płock. Możliwe, że wcześniej podobne zajęcia w szkołach 204 Pogłębiona europeizacja katedralnych prowadzili lektorzy klasztorów żebrzących. Odróżniać trzeba taki wykład, raczej taką lekturę tekstów teologicznych na modłę uniwer- sytecką najezęściej według klasycznego dzieła Senteneje Piotra Lombar- da, od zetknięcia z tekstami biblijnymi. Tekstów tych używano wszak powszechnie nawet przy elementarnej nauce czytania, tradycyjnie opartej na Psałterzu. Spotykali się zresztą chłopcy każdej szkoły niejako na co dzień z tekstami biblijnymi i liturgicznymi przez udział w nabożeństwach liturgicznych i paraliturgicznych w kościele, pxzy którym znajdowała się śzkoła. Cel praktyczny, myśl o przygotowaniu przyszłych księży, leżąca wszak u podstaw średniowiecznego szkolnictwa elementarnego, mógł też łatwo prowadzić do używania w szkolnej nauce tekstów użytecznych w przyszłości, w tym także i tekstów prawnych. Zdaje się, że szczególnie często korzystano z tych ostatnich przy nauce retoryki. Przy nauczaniu w szkołach parafialnych, kolegiackich czy nawet ka- tedralnych wysiłek dania podstaw tego, eo moglibyśmy nazwać kulturą ogólną człowieka wykształconego tamtych czasów, to znaczy umiejącego czytać i pisać i jako tako zorientowanego w podstawowych telkstach, był tak wielki i trudny, że niewiele pozostawało czasu na uzupełnienia w za- kresie wiedzy teologicznej. Na szezeblu parafialnym, zwłaszeza wviejskim, niezwykle trudno było oprzeć bardziej rozbudowane i systematyczne nauczanie na klerze parafialnym, stąd całkowicie elementarne w tym za- kresie wymagania stawiane temu klerowi także i w obrębie zajmują- cych nas krajów. Mieli więc uczyć księża tego, co później w formie usystematyzowanej nazwano katechizmem, i dawać prosty komentarz do podstawowych tekstów w rodzaju Ojeze nasz czy Wierzę w Boga. Ogólno- kształcący, chciałoby się powiedzieć, charakter szkolnictwa kościelnego bardzo zresztą odpowiadał potrzebom tam wszędzie, gdzie posyłano chłop- ców do szkoły, wcale nie myśląc o kierowaniu ich tym samym do stanu duchownego. Był to przede wszystkim problem mieszezaństwva, nie przy- padkiem też rośnie zwłaszeza od XIV w. presja miast na szkółki w ich parafiach w kierunku podporządkowania ich w większej mierze potrze- bom swego stanu. Ogólny program szkolny dawał tu różne możliwości elastycznych rozwiązań, doboru tekstów, rozłożenia akcentów między różne dziedziny zgodnie z tak czy inaczej widzianymi potrzebami. Przyszli księża, także w wyniku ciągłego obracania się przez lata w kręgu kościoła i brania udziału w jego życiu, uzyskiwali prawdopodob- nie w większości pewne przygotowanie do wykonywania podstawowych czynności liturgicznych i pozaliturgicznych czy też sprawvowania sakra- mentów. Tylko jednak nieliczni stykali się bliżej z nieco głębszą wiedzą i refleksją teologiczną, tak intensywnie uprawianą na uniwersvtetach z Paryżem na czele już od XII-XIII stulecia. Sytuacja zaczęła się nieco zmieniać od XV w. w dużej mierze pod wpływem niesłychanie żywych, Szkoły kapitulne i zakonne 205 jak zobaczymy, środowisk teologicznych uniwersytetu w,Pradze i Kra- kowie, ale i wtedy najprawdopodobniej tylko stosunkowo wąskie kręgi duchownych miały możność zdobycia rzeczywistej, nie tylko powierzchow- nej, zewnętrznej kultury teologicznej. Cały czas trzeba też mieć w pa- mięci, że elity kleru diecezjalnego, kanonicy, rzeczywiści czy potenejalni prałaci i biskupi, kierowali się przede wszystkim ku prawu jako dzie- dzinie dla nich najważniejszej przy kierowaniu sprawami kościelnymi, tak często zazębiającymi się ze sprawami państwa. Tymezasem w dwóch zwłaszeza dziedzinach, bardzo mocno akcento- wanych szezególnie ad soboru 1215 r., przygotowanie śeiślej teologiczne miało zasadnicze znaezenie, mianowicie w kazn.odziejstwie i przy spo- wiedzi indywidualnej. Kazanie jako.forma dobrej, a zawsze tak trudnej popularyzacji stanowiło w obrębie kultury scholastycznej jedną z pod- stawowych czynności, do której zobowiązani byli i którą regularnie od- ' bywali najwybitniejsi nawet uczeni-profesorowie. Bardzo trudna była też sprawa indywidualnej spowiedzi, którą wraz z zaakcentowaniem osobistej odpowiedzialności człowieka za jego życie - ważny to moment w historii człowieka w kulturze europejskiej! - zaczęto wprowadzać w szerokiej skali społecznej. Nie wystarezało tu, jak dawniej w ciągu stuleci, automatyczne stosowanie określonej pokuty za określony grzech, nie wy- starezała praktyka zbiorowego odpuszezania grzechów. Nowa prdktyka po- legała w zasadzie na wzbudzeniu w penitencie elementarnej chociażby zdolności do samowiedzy, do krytycznego, refleksyjnego spojrzenia na samego siebie, swoje myśli i czynności, od kapłana zaś wymagała umie- jętności dostrzeżenia osobowości, duchowości innego człowieka - i to wv kontekście jego środowiska, otoczenia - a dalej wyważonego osądu : rady. Rzecz była w gruncie rzeczy bardzo trudna dla obu stron, można ją było śmiało traktować -w 1215 r. jako niezwykle ambitny program na stulecia. Zaczęły jednak powstawać specjalne traktaty uczonych oraz pod- ręczniki, próbujące usystematyzować wiedzę na ten, tak w końcu deli- katny, temat i dostarezyć zarazem praktycznych wskazań zainteresowa- n:ym. ! Rosły więc wymagania pod adresem duchownych, i to tak ze strony rozwijającego się, dojrzewającego społeczeństwa, którego potrzeby, także i religijne, rosły szybko, jak i ze strony Kościoła. Czytając coraz liczniej- sze w XIV-XV w. w całym naszym kręgu eywilizacyjnym narzekania na księży, nie możemy zapominać, że wyrastają one nie tyle z rzeczywistego pogarszania się sytuacji, ile właśnie ze zdecydowanie rosnących, lepiej uświadamianych wymagań i oczekiwań. Kler diecezjalny, ogólnie biorąc, był jednak gorzej przygotowany- i to mimo niewvątpliwych postępów zwłaszeza w wykształceniu - do odpowiedzenia na rosnące potrzeby religijnej natury. Nie było to tylko Pogłębiona europeizacja kwestią formacji ludzkiej, ale warunków i trybu życia duclzownych roz- rzuconych po kraju, w masie swej siedzących po wiejskich parafiach, które raczej wikłały swych proboszczów w miejscowe sytuacje i uwa- runkowania, aniżeli sprzyjały rozwijaniu ich własnej osobowości i kul- tury religijnej. Wiele wskazuje na to, że pozostawieni oni byli ze swymi trudnościami w wielkiej mierze samym sobie, choć, rzecz jasna, nie można też lekceważyć rosnącej kontroli zwierzchników i tych wszystkich impulsów czy oczekiwań, które przychodziły do nich z różnych stron. W każdym razie znacznie bardzicj uprzywilejowani byli zakonnicy w swych kţasztorach, którzy na każdym kroku mogli korzystać z oczywi- stych dodatnich stron życia we wspólnotach, w atmosferze ciągnących się długo i znaczących swymi godzinami całą dobę nabożeństw liturgicz- nych. Tradycja nakazywała szczególnie troskliwe i długie wychowvywa- nie zakonnika do życia w klasztorze, wychowywanie religijne bardzo osobiste, a całe życie wspólnoty było normowane przez potrzebę stałego podtrzymywania tej kultury religijnej u każdego jej członka. Życie i kul- tura religijna, zwłaszcza wielka kultura liturgiczna, domagały się też ko- niecznie oparcia na kulturze ogólnej. W tym sensie wolno spojrzeć na każdy klasztor naszej epoki jako na szkołę: w znaczeniu dosłownym szkołę ogólną i religijno-teologiczną dla młodych adeptów myślących o profesji zakonnej, nierzadko rozszerzaną i na większe grono młodych chłopców czy, w domach żeńskich, dziewcząt (jedyne to były właściwie szkoły dla dziewcząt!), ale w znaczeniu szerszym także szkołę,otwartą dla jednostek przynajmniej spośród księży i ludzi świeckich, którzy przy okazji dłuższych lub krótszych pobytów w klasztorze mogli na rozmaity sposób uczyć się, uczestnicząc w jego życiu. Bardzo różnie wyglądały z biegiem czasu te mało sformalizowane szkoły klasztorne, prawie że nie dające się bliżej uchwycić w źródłach, niemniej ten rodzaj ważnej funkcji każdego w zasadzie klasztoru trzeba tu z całym naciskiem przy- pomnieć. Zakony żebrzące zbudowały jednak ponadto nowy w życiu zakonnym system szkolny, nastawiony na stałe kształcenie i dokształcanie swych członków, zwłaszcza pod kątem ich przygotowania do zadań duszpaster- skich. Można nawet bez wielkiej przesady powiedzieć, że każdy z tych zakonów - przede wszystkim dominikanie, za którymi w wielkiej mierze poszli inni - stanowił rodzaj wielkiej, międzynarodowej organizacji szkolnej z całym systemem szkół różnego stopnia i zakresu działania o jednolitym, ustalonym przez władze generalne programie. Studia te w pełni włączone były w ramy każdej prowincji i podlegały na tym szczeblu jej władzom. Podstawowe znaczenie miała działająca w zasadzie w każdym klasztorze żebrzącym szkoła konwentualna. Prowadził ją lek- tor, mający za sobą kilkuletnie studia teologiczne na wyższym, uniwer- Szkoły kapitułne i zakonne 207 syteckim poziomie. Do szkoły mieli przez cały czas uczęszczać wszysey zakonnicy. Był to więc rodzaj permanentnego dokształcania o praktycz- nych zresztą celach. Właśnie lektor miał udzielać pomocy kaznodziejom i spowiednikom; co dawało doskonałą sposobność do wymiany doświadczeń. Są ślady, że zajęcia lektora miały charakter szkoły otwartej dla księży w ogólności; stwarzało to dla kleru danej miejscowości czy okręgu niezwykle cenną możliwość bądź zdobycia systematyczniejszej wiedzy, bądź przynajmniej uzyskania rady w konkretnym przypadku. Brak źródeł nie pozwala stwierdzić, w jakim stopniu kler z niej korzystał. StosLmkowo gęsta, jak wiemy, sieć szkółek teologicznych, w których obok lektora znajdował się jeden czy kilku wyspecjalizowanych kaznodziejów i spovwiednikówww. mu- siała jednak mieć niemałe znaczenie dla podnoszenia poziomu du,zszpa- sterstwa. Bracia byli też przecież przy różnych okazjach zapraszani do kościołów parafialnych dla głoszenia kazań i spowiadania, a wiele też musiała znaczyć ostra niekiedy - poświadczana często już od drugiej połowy XIII w. przede wszystkim dla Moraw, Czech, Śląska - konku rencja duszpasterska parafii miejskich i kościołów mendykanckich. Bracia byli w niej często górą, ale też plebani sporo mogli się od nich nauczyć: Bardzo duży wysiłek trzeba było włożyć w każdej prowincji i w cał5ym zakonie dla zapewnienia wykształcenia ogólnego i teologicznego braciom kapłanom oraz dla wykształcenia dużej kadry uczonych teologów-lekto- rów. Formowanie zakonnika-kapłana rozciągało się na szereg lat. Nale- żało mu dać podstawy ogólne, wstępne, dalej musiał przejść kurs filo- zofii, nawiązujący w każdym zakonie przede wszystkim do własnych wielkich autorytetów szkolno-uniwersyteckich, jak św. Tomasz z Akwinu u dominikanów czy św. Banawentura oraz Duns Szkot u franciszkanów; wreszcie na koniec właściwa szkoła teologii obejmowała w zasadzie nau- czanie lektury Biblii i Sentencji Piotra Lombarda. Do tego celu org.ani- zowano osobne szkoły, a ściśle biorąc komplety kilku- czy najwyżej kilkunastoosobowe dla każdego rodzaju zajęć, lokując je w różnych klasz- torach i przenosząc nierzadko z miejsca na miejsce. W polskiej prowincji dominikańskiej znajdujemy np. w 1378 r. dziesięć tego typu szkół-studiów, a mianowicie trzy dla sztuk wyzwolonych, cztery dla filozofii i trzy dla teologii. Grupa ośmiu niedużych konwentów pomorskich augustianów eremitów rozwiązuje sobie w początkach XV w. sprawę studiów swych za- konników w sposób następujący: szkoła do dyspozycji wszystkich domów umieszczona będzie co roku w innym klasztorze i każdy dom ma prawo wysłać do niej jednego studenta. Program szkoły jest szeroki, są w nim elementy gramatyki i logiki, filozofii i teologii. Zajęcia trwać mają 9 mie- sięcy, od końca września do końca czerwca. Trzeba było na koszt wspól- noty zatrudnić kilku lektorów. 208 Pogłębiona europeizacja Zasadnicze znaczenie miała organizacja ośrodków kształcenia lektorów, której przyświecała dobrze widoczna od początku ambicja zapewnienia im możliwie wysokiego poziomu. Studia generalne zakonów opierano też świadomie, gdzie się tylko dało, na uniwersytetach i ich wydziałach teologicznych. Stąd najważniejsze, największe centra tego typu istniały w Paryżu czy Oxfordzie, także w Bolonii i innych miastach uniwersy- teckich Włoch, w których zresztą nieraz długo w głąb XIV stulecia studia mendykanckie pełniły zastępczo funkcję nie istniejących tam wy- działów teologicznych. W miarę rozrastania się zakonów i wzrostu potrzeb trzeba było mnożyć liczbę studiów generalnych, w samym założeniu- wydziałów teologicznych. Już w pierwszych dziesiątkach XIV w. przyj- muje się właściwie zasada że każda prowincja zakonna powinna mieć wwwłasne studium generalne, bądź o pełnych prawach - to znaczy z możli- wością przyjmowania kandydatów z całego zakonu - bądź ograniczone w tych prawach do rekrutacji z własnej tylko prowincji. W drugiej po- łowie XIV w. istniało już w Europie około 100 mendykanckich studiów generalnych, z tym że skupiły się one - rzecz bardzo charakterystycz- na - w krajach a centralnym położeniu i pierwszorzędnym znaczeniu dla zachadnioeuropejskiego kręgu cywilizacyjnego, a zarazem o starej tra- dycji uniwersyteckiej. Tak więc w przybliżeniu trzecia część ogólnej liczby studiów przypada na Francję i trzecia na Włochy - przewaga obu tych krajów jest też w sumie ogromna; szósta część mieściła się w Anglii, reszta przypadała na kraje w rysującej się tu geografii kulturalnej pery- feryjne, łącznie z Europą środkową. Od samego początku największe studia generaIne przeznaczone były do zaspokajania potrzeb wszystkich prowincji i nie ma powodu wątpić, że i prowincje Europy środkowo-wschodniej korzystały mniej czy więcej ze swego prawa. Trzeba było zresztą określać liczbę miejsc przyznawa- nych każdej prowincji, co wskazuje, że chętnych było zawsze więcej niż możliwości. Tak np. w 1337 r. pozwolono polskiej prowincji domini- kańskiej wysłać 6 studentów do Paryża, Tuluzy, Montpellier, Bolonii i Kolonii. Nieco pełniejsz.e, choć w dalszym ciągu bardzo fragmentarycz- ne dane dla studiów zagranicznych dominikanów prowincji polskiej w XV w. obejmują około 200 zakonników: 45o/o spośród nich studiowało wve Włoszech, zwłaszcza w Bolonii, Padwie i Perugii, 38o/o w krajach języka niemieckiego ze zdecydowaną przewaga najstarszego i największe- go tam ośrodka studiów mendykanckich w Kolonii, l0o/o we Francji. Wcześniej, w każdyrn razie przed schizmą 1378 r., procent studiów fran- cuskich byt z pewnością dużo wyższy. Śmiało można przyjąć, że przynaj- mniej w XV w. każdy z lektorów dominikańskich Polski i sąsiednich prowincji miał szansę rocznego czy dłuższego nawet pobytu w studiach zachodnich. W mniejszym zapewne stopniu odnosi się to do innych za- Szkoły kapitulne i zakonne 209 konów żebrzących, ale dotkliwy brak danych i badań każe, tu zachować ostrożność. Bardzo ważną rzeczą dla naszych peryferyjnych w stosunku do centrów zachodnich prowincji było organizowanie własnych studiów general- nych. Pierwsze ślady tworzenia takich studiów pochodzą już z przełomu XIII i XIV stulecia. Trzy kolejne kapituły generalne u dominikanów w latach 1302-1304 doprowadziły do utworzenia, w każdym razie w świetle prawa, takich studiów dla prawie wszystkich dotąd ich pozbawionych prowincji, w tym dla Gzech, Węgier i Po1ski. Były to więc, trzeba to mocno podkreślić, pierwsze, wyraźnie poświadczone wydziały teologii faktycznie uniwersyteckie na tych obszarach. Utrzymanie ich na odpo- wiednim poziomie nie było jednak rzeczą łatwą, i stąd już w 1305 r. charakterystyczna restrykcja kapituły generalnej: na studia w prowin- cjach Węgier, Polski i Czech nie będą posyłani studenci z innych pro- wincji. Było to zaliczenie tych studiów do drugiej, wyraźnie gorszej ka- tegorii. Co więcej, wyliczając w 1316 r. prowincje nie zobowiązane do posiadania własnych studiów generalnych, kapituła wymienia Polskę, Czechy i.Węgry, zresztą w towarzystwie Danii (chodzi tu o całą Skandy- nawię), Grecji, Ziemi Świętej, a także - co musi budzić zdziwienie- Hiszpanii. Najprawdopodobniej więc ambitnie zamyślane wydziały prze- stały istnieć. eo nie oznacza zresztą braku poważnych nawet ośrodków kształcenia przyszłych lektorów w Krakowie, Pradze, na Węgrzech za- pewne w Budzie; na dość surowe wymagania zakonu było to jednak naj- widoczniej za mało, by kwalifikować je jako generalne. U franciszkanów silna prowincja saska miała swój poważny ośrodek studiów w M'Iagdeburgu, dystansowany jednak coraz bardziej w ciągu XIV w. przez Erfurt. W 1336 r. na liście studiów generalnych znajduje się Praga dla prowincji czesko-polskiej oraz Waradyn (dziś Oradea) dla węgierskiej. Znów trudno stwierdzić, czy chodziło tu o program, czy o już istniejącą rzeczywistość. Augustianie eremici na Węgrzech już u schyłku XIII w. mieli poważną, wydaje się, szkołę teologiczną w arcy- biskupim Ostrzyhomiu, opartą na specjalnej dotacji królewskiej. Z tej szkoły wyszli nawet dwaj wykładowcy w głównym studium general- nym zakonu powiązanym z uniwersytetem paryskim. Około 1300 r. ge- nerał zakonu wysyła do Paryża jako uczącego Aleksandra z Węgier, na- tomiast Stefan z Wyspy jStephanus de Insula), student paryski około 1325 r., jest tamże lektorem Sentencji około 1343 r. W prowincji bawar- skiej augustianów eremitów już w pierwszej połowie XIV w. studium praskie i wiedeńskie ustabilizowały się jako placówki o ustalonej, wydaje się, pozycji w zakonie. Decydujące znaczenie dla utrwalenia instytucji studiów generalnych rnendykantów w zajmujących nas krajach miało utworzenie uniwersy 210 Pogłębiona europeizacja tetu w Pradze w 1347/1348 r. z wyraźną, konsekwentnie przez Karola IV realizowaną, próbą oparcia wydziału teologicznego na studiach general- nych wszystkich czterech zakonów żebrzących. Na specjalną prośbę Ka- rola kapituła generalna dominikanów ustanawia w 1347 r. studium ge- neralne w klasztorze praskim, stawiając na jego czele mistrza teologii. Obok dawniej istniejących studiów franciszkanów i augustianów uzyski- wał więc Karol pomoc dominikanów, a myślał jeszcze i o karmelitach. W tym celu sprowadził ich do Pragi około 1347 r. Studium generalne udało się im jednak utworzyć dopiero w ponad trzydzieści lat później, w 1379 r. Mimo starań i interwencji cesarza oraz papieża niełatwo było zakonom utrzymać stale w Pradze personel profesorski w pełni na po- ziomie uniwersyteckim. Być może, był to jeden z powodów powolnego tracenia przez mendykantów ich pozycji, tak w początkach uprzywilejo- wanej, na wydziale teologicznym; powstaje też pytanie, w jakim stopniu powstające na tym tle antagonizmy odbiły się na znanym niechętnym stosunku czeskiego ruchu reformatorskiego - z biegiem czasu szczegól- nie mocnego właśnie na wydziale teologicznym - do mendykantów. Studia generalne zakonów istniały jednak, z zachowaniem dużej auto- nomii, w obrębie uniwersytetu aż do katastrofy czasów husyckich. W Krakowie gdzieś na przełomie XIV i XV stulecia, znów niejako razem z uniwersytetem, ustala się ostate.cznie własne studium generalne prowincji dominikańskiej. W ciągu XV w. także i inne zakony zaczęły tu tworzyć swe studia. Stabilizują się też one stopniowo i nie bez pewnych trudności na Węgrzech, Praga traci natomiast w tej perspektywie swe dawniejsze znaczenie. Wyraźnie słabym punktem mendykanckich studiów generalnych była częsta zmiana personelu nauczającego i jego bezpo- średnia zależność od władz zakonnych różnego szczebla. S.tudia, nasta- wione bardzo silnie na użyteczność duszpasterską, stanowiły dla zakonni- ka-profesora w dużym stopniu drogę do kariery wewnątrz zakonu, czasem zaś, dużo rzadziej zresztą, i poza nim. Zostawali więc profesorowie prze- łożonymi domów czy prowincji, uzyskiwali władzę, ale siłą rzeczy- inaczej niż ich koledzy na fakultetach pełnych, autonomicznych uniwer- sytetów - nie mieli możliwości twórczego kontynuowania pracy, nie tworzyli środowiska żywej dyskusji, reagującej szybko na nowe potrzeby i sytuacje. W dalszych konsekwencjach niebezpieczeństwo popadania w rutynę rysowało się z całą ostrością. Tu też zapewne leżała jedna z głęb- szych przyczyn jakby usunięcia mendykantów w cień przez niezwykle dynamicznie i prężnie rozwijające się środowiska uniwersyteckie najpierw Pragi, a potem Krakowa. Nie oznacza to zresztą wcale, poza Czechami, zmniejszania się ich roli w szerokiej skali społecznej. Uniwersytety i elity intelektualne 211 4. UNIWERSYTETY I ELITY INTELEKTUALNE Uniwersytety jako niezależne, autonomiczne korporacje uczących i uczących się formują się w powolnych procesach w XII-XIII w. w Europie Zachodniej, uzyskując zarazem niebywale silny prestiż i pozycję w społeczeństwie, w Kościele, w państwach. Najważniejśzym ośrodkiem w skali całego chrześcijaństwa stał się Paryż, wielkie centrum formowa- nia inteligencji średniowiecznej zgodnie z rozbudowanym programem tak sztuk wyzwolonych, artium - wydziału dającego podstawy ogólnej kultury człowieka wykształconego tamtych czasów - jak i medycyny, prawa czy teologii. Tu przede wszystkim kształciły się w XIII-XIV stu- leciu elity europejskiego duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego w zakresie teologii, stawianej najwyżej w ówczesnej hierarchii nauk. Do szczególnie ważnych, i to w szerszej skali, należały też dwa uniwerśy- tety angielskie, Oxford i Cambridge. We Włoszech czołową pozycję zdo- była przede wszystkim Bolonia, w jej ślady szła w coraz większym stopniu Padwa; były to jednak uniwersytety skupiające się głównie na studium prawa, a więc dziedziny niezwykle ważnej z punktu widzenia gwałtow- nie rosnących potrzeb i Kościoła, i państw. Nie ma wątpliwości, że już od XII w. pojawiają się na tych najważniejszych uniwersytetach, z Paryżem i Bolonią na czele, w coraz większej liczbie studenci z naszej części kon- tynentu, ze wschodnich peryferii świata zachodniego. Od dawna np. toczy się wśród polskich historyków debata nad miejscem studiów pierwszego polskiego intelektualisty wyraźnie uniwersyteckiego, Wincentego Kad- łubka, bo w zachowanym jego dziele możemy doszukać się śladów tak XII-wiecznej Bolonii, jak i Paryża. Rosnące w całym kręgu zachodnioeuropejskim zapotrzebowanie na ludzi wykształconych i na posiadanie w kraju własnego centrum uniwersy- teckiego leży u podstaw znacznego wzrostu liczby uniwersytehów w ciągu XIII, XIV i XV stulecia. Dzieje się z uniwersytetami to samo, co obserwowaliśmy już ze studiami generalnymi mendykantów. Francja i Włochy wiodą wyraźnae prym w tym procesie, tworząc dziesiątki no- wych ośrodków. We Włoszech już w XIV w. następuje niejako nasycenie terenu, w XV w. dochodzą tam tylko dwie nowe fundacje. We Francji natomiast jeszcze w XV w. powstaje dziewięć nowych uniwersytetów, w Hiszpanii i Portugalii - do siedmiu istniejących wcześniej dochodzi sześć. Ruch uniwersy.tecki dociera wreszcie u schyłku XV w. na dalszą północ naszego kręgu cywilizacyjnego: w 1477 r. powstaje uniwersytet w Szwecji w Uppsali, w 1478 r. - w Danii w Kopenhadze. W tym ogólnym obrazie mieści się również tak niezwykle ważne dla naszego generalnego tematu rozwoju Europy słowiański.ej zjawisko two- rzenia uniwersytetów w zajmujących nas krajach. Uderza tu od raztu 21 Z Pogłębiona europeizacja równoległość podejmowania inicjatyw, wynikająca z podobieństwa sy- tuacji i potrzeb, a dalej intensywna wymiana ludzi i doświadczeń, krą- żenie książek-rękopisów, uczonych, studentów. W ciągu drugiej połowy XIV w. każde z czterech państw będących w pełnym rozwoju: Czechy, Węgry, Polska, państwo zakonu krzyżackiego, także i bliska im Austria, podejmuje próbę stworzenia u siebie uniwersytetu. Wiele tu mówi już samo zestawienie dat aktów fundacyjnych. 1347/1348 Praga, 1364 Kra- ków, 1365 Wiedeń, 1367 Pecs, 1386 Chełmno, 1389 Obuda. Miarą trudno- ści ww, realizacji programu fundacyjnego może być niepowodzenie niejed- nej z tych inicjatyw. Kraków, jak dobrze wiadomo, zapewne przez kilka lat ledwo wegetował, by faktycznie zacząć funkcjonować w pełni dopie- r.o od r. 1400, Wiedeń zaś - od osiemdziesiątych lat XIV w. Uderzają wręcz trudności w tak silnych państwach jak Węgry czy państwo zakon- ne. Mimo erekcyjnego dokumentu papieskiego dla Chełmna z 1386 r., wystawionego najprawdopodobniej na wniosek Zakonu, nie ma śladów, by uniwersytet zaczął tam działać; widocznie brak było wystarczającego poparcia właśnie ze strony Krzyżaków. Miasto pamiętało jednak o tej inicjatywie i jeszcze w 1434 r. próbowało ją odnowić, opierając się tym razem na cesarzu, znów jednak bez żadnego skutku. Zastanawiać musi szczególnie, dlaczego nie udało się stworzyć w śred- niowieczu własnego uniwersytetu Węgrom, mimo ponawianych kilka- krotnie prób i śladów dość długiego bodajże, chociaż ograniczonego w rozmiarach, trudno uchwytnego działania poszczególnych ośrodków przez kilkanaście nawet lat. W ważnym centrum kościelnym, jakim był Pecs, ślady funkcjonowania uniwersytetu, ze szczególnie w nim ważną, jak zdają się wskazywać pewne pośrednie raczej dane, rolą dominikanów, mamy jeszcze z osiemdziesiątych lat XIV w. Obuda, wraz z Budą i Pesz- tem stanowiąca jakby stołeczną aglomerację miejską Węgier, uzyskała uniwersytet w 1389 r. z inicjatywy króla Zygmunta Luksemburskiego i za zgodą papieża Bonifacego IX. Chodziło raczej o nową fundację, nie można jednak wykluczyć możliwości kontynuacji na nowym miejscu po- przedniej próby Pecsu. Jeszcze w 1410 r. istnieć miały wszystkie cztery ifakultety, teologii, prawa, medycyny i artium, ale rychło wszelkie ślady zanikają. Znów domyślają się historycy większego udziału dominikanów w całym tym przedsięwzięciu. Być może, iż sławiona u schyłku XV w. we Włoszech szkoła filozoficzno-teologiczna dominikanów w Budzie w jakiejś mierze nawiązywała do wcześniejszej tradycji uniwersyteckiej. Jeszcze jedna, poważna próba założenia uniwersytetu łączy się z królem Maciejem Korwinem, który w 1467 r. doprowadził do jego powstania w Preszburgu (Bratysława). Zdaje się, że była to szkoła wcale rozwinięta. rychło jednak podzieliła los wcześniejszych inicjatyw węgierskich. WW' końctu jedyną www pełni udaną i trwałą fundacją w zajmujących nas Uniwersytety i elity intelektualne krajach okazała się Praga, w ostatnich dziesiątkach lat XIV i pierwszych latach XV w. stanowiąca poważny, bardzo dynamiczny, dojrzały ośrodek myśli i studiów, liczący się w całej Europie. Dla Czech, Węgier i Polski rola Pragi w tych dziesięcioleciach była niezwykle doniosła. Kończy się ona zupełnie od czasów husyckich, wcześniej jednak właśnie polscy "pra- żanie" doprowadzili do odnowienia uniwersytetu w Krakowie, który miał niejako kontynuować w XV w. rolę Pragi. Węgrzy, dodajmy od razu, silnie zaznaczyli swą obecność zarówno w Pradze jak i potem w Krako- wie, w ogólności zaś dzięki studiom zagranicznym mieli swe własne elity intelektualno-uniwersyteckie, nie ustępujące z pewnością sąsiadom. Nie można też zapominać o wyjątkowo dużym znaczeniu Pragi dla krajów języka niemieckiego. Za Karola IV stała się Praga stolicą Cesar- stwa, była też na całym jego obszarze - poza Włochami oczywiście- pierwszym uniwersytetem. Ludzie języka niemieckiego. z Czech i z in- nych krajów, zajmą też w sumie dominującą na nim pożycję, na co przyjdzie gwałtowna reakcja ze strony samych Czechów dopiero w po- czątkach XV w. Międzynarodowy charakter uniwersytetu praskiego, sku- pienie w nim w znacznym stopniu elit intelektualnych całej Europy środkowej, tak środkowo-zachodniej jak środkowo-wschodniej, tłumaczy niewątpliwie w znacznej mierze jego tak szybki stosunkowo sukces i zna- czenie. Nie można też zapominać; że o międzynarodowości całej nauki przesądzała w tamtych czasach przede wszystkim powszechnie używana łacina. Mistrzowie prascy grają poważną, czasem nawet zupełnie zasadniczą rolę tak w Wiedniu, jak i w wielu nowych uniwersytetach niemieckich powstających licznie od schyłku XIV stulecia. Z Pragi wyszedł zwłaszcza Heidelberg (około 1386 r.), gdzie już w kilka lat po powstaniu rektorem został jeden z najwybitniejszych profesorów praskich tego pokolenia, Mateusz z Krakowa. Ale pierwszym rektorem uniwersytetu w Kolonii (około 1388 r.) zostaje teź mistrz praski, dominikanin, a są "prażanie" i w Erfurcie (1392). W 1409 r. Lipsk jest niejako filią Pragi, w 1419 r. mamy dalszych "prażan" przy powstawaniu uniwersytetu w Rostocku. Do wymienionych dotąd uniwersytetów w Cesarstwie dochodzi w ciągu XV w. dziewięć dalszych, z Louvain w Brabancji, Fryburgiem Bryzgo- wijskim, Bazyleą, Moguncją, Tybingą, by ograniczyć się do najważniej- szych i do dziś jeszcze żywotnych ośrodków; bliżej Polski powstaje jesz- cze mały stosunkowo uniwersytet w Gryfii (1456). Ten cały proces roz- poczęty w Pradze musimy mieć stale w pamięci i przy Pradze, i później przy XV-wiecznym Krakowie (jak i przy Wiedniu, by zamknąć w ten sposób listę trzech bardzo poważnych ośrodków kultury scholastycznej na wschodnich peryferiach chrześcijaństwa zachodniego i na jego po- graniczu z chrześcijaństwem wschodnim). 214 Pogłębiona europeizacja Są ślady, że już ostatni Przemyślidzi myśleli o stworzeniu uniwersy- tetu w Pradze. Odległość od wielkich centrów uniwersyteckich, koszta studiów i tytułów, a z drugiej strony potrzeba większej liczby ludzi na- prawdę wykształeonych dyktowały tu z pewnością coraz bardziej wy- raźną nieodzowność posiadania gdzieś blisko ośrodka prawnie uznanego przez papiestwo - nawet dla cesarza była to w XIV w. jakby oczywista konieczność - i zdolnego do przyznawania tytułów naukowych. Jak wiel- kie były potrzeby, świadczą między innymi liczne wyjazdy z Czech, Węgier, Polski na studia zagraniczne, skąd jednak nie wszyscy przywo- zili ow.e tytuły, na które trzeba było dłużej popracować i spozn za nie zapłacić. Ludwik Wielki narzekał w liście do papieża, że ma w swym państwie zale.dwie jednego mistrza teologii. Realizację uniwersytetu w Pradze po.djął z całym właściwym sobie rozmachem władca wyjątkowo na owe czasy wykształcony, Karol IV, wraz z gronem swych współpra- cowników z pierwszym arcybiskupem Pragi, Ernestem z Pardubic, na czele. O całym tym środowisku mamy świadectwo Petrarki, w którym wolno widzieć dużo więcej niż zgrabną pochwałę wielkiego poety-huma- nisty: "Stwierdzam, że nigdzie nie znalazłem środowiska mniej barba- rzyńskiego i bardziej przenikniętego humanizmem jak u cesarza i nie- których znakomitych ludzi jego otoczenia; są to rzeczywiście ludzie wspaniali i wykształceni, o obyczajach tak tiystyngowanych i przyjem- nych, iż wydawać by się mogło, że urodzili się w Attyce." Rzecz została najprawdopodobniej osobiście ustalona przez Karola z papieżem w czasie pobytu w Awinionie w 1346 r., a już w początkach 1347 r. zaprzyjaźniony z Karolem Klemens VI zezwolił na utworzenie w Pradze pełnego uniwrsytetu z czterema fakultetami: teologii, prawa, medycyny i artium. Dokument Karola IV w 1348 r. stworzył właściwe godstawy fundacji. Bardzo mało było jeszcze wówczas uniwersytetów posiadających, jak Paryż, wszystkie fakultety łącznie z teologią; prze- ważały zdecydowanie, zwłaszcza w rejonie śródziemnozrorskim, uniwer- sytety prawa. Wyznacza to dodatkowo miarę trudności, które trzeba było pokonać, zanim uniwersytet po dwudziestu, trzydziestu latach doszedł w pełni do szczytu swych możliwości. W ustroju uniwersytetu praskiego nawiązywano do Paryża, ale w pewnym zakresie i do Bolonii. Duże znaczenie miał podział na cztery nacje według stron świata: pol9ką (też ze Śląskiem i Łużycami), saską, bawarską i czeską (tu m.in. też i Węgry). Rektora na rok wybierali elek- torzy wysunięci przez poszczególne nacje. Mógł nim zostać, pod pewnymi warunkami, także i student; uprawnienia studentów ulegały zresztą stop- niowemu ograniczaniu na rzecz profesorów, taki też system raczej "pro- fesorski" przeniesiony został pote-n z Pragi do Krakowa. Fakultety sta- nowiły jak gdyby szkoły specjalne, ustalały plan studiów, egzaminy itd. i Uniwersytety i elity intelektualne Profesorowie danego fakultetu wybiera1i spośród siebiee dziekana. Wy- dział prawa, gdzie zapisywali się zwykle studenci starsi, już "na stano- wiskach", bogatsi, źle się czuł z masą młodych, często biednych studen- tów wydziału artium, wyodrębnił się też całkowicie w latach 1372-1419, tworząc zupełnie niezależny uniwersytet prawa. Stworzenie kolegiów z własnymi budynkami, uposażeniem, zarządem stanowiło ważny etap w zapewnieniu egzystencji nie tylko studentom, ale także ich mistrzom. Wzorem mogła być chociażby Sorbona w Paryżu, pierwotnie kolegium, od którego poszła potem nazwa całego uniwersytetu. Zachował się dotąd w Pradze duży budynek Kolegium Karola ze schyłku XIV w. z obszer- nymi salami, biblioteką; tu miało m.in. rezydować dwunastu mistrzów. Dokładną statystykę studentów mamy tylko dla uniwersytetu praw- nego. Łącznie w latach 1372-1418 zapisały się tam 3563 osoby, czyli przeciętna roczna wynosiła 77; wpisy do nacji saskiej - 1256 - są wy- raźnie największe, potem idzie poIska z 923, czeska z 683 i bawarska 678. W polskiej było oczywiście bardzo wielu Niemców. Liczby nie oddają powolnego, ale stałego wzrostu procentu Czechów. Na uniwversytecie trzech pozostałych wydziałów liczbę studentów u schyłku XIV w. ocenia się na około 1000 osób jednocześnie studiujących przy około 50 mistrzach wykładających. W każdym razie do 1409 r. zapisywało się na uniwersy- tet w Pradze więcej kandydatów na studia niż na jaki.kolwiek imny z licz- nie już powstałych uniwersytetów środkowoeuropejskich. Sytuację zmie- nia radykalnie słynny dekret królewski wydany w 1409 r. w Kutnej Horze i przyznający w zarządzie uniwersytetem nacji czeskiej 3 głosy- trzem pozostałym 1. Co najmniej połowa studentów i mistrzów - usta- lona dotąd lista obejmuje 513 osób - udała się wówczas za granicę, przede wszystkim do Lipska, Erfurtu i Wiednia. Uniwersytet stał się od razu dużo mniejszym, narodowym, czeskim ośrodkiem, z Janem Husem jako rektorem na czele. Bardzo charakterystycznym wyrazem tego una- rodowienia stało się wprowadzenie właśnie od 1409 r. przysięgi rektora wobec króla i Królestwa. Ciekawe, że nie tylko cudzoziemcy przestają przybywać do Pragi, ale zwiększa się też znacznie liczba Czechów uda- jących się na zagrani.czne uniwersytety, głównie do Wiednia. Gdy w la- tach 1399-1409 osób takich, pochodzących z Czech i Moraw, było- według danych, jakie udało się ostatnio zestawić (F. Smahel) - 22, to w latach 1409-1419 liczba ta rośnie do 140; ponad 100 zapisanych wy- pada na Wiedeń, tylko 8 - na Kraków. Początki uniwersytetu w K.rakowie łączą się wyraźnie z osobą Kazi- rnierza Wielkiego. W 1363 r. poselstwo polskie zawiozło do papieskiego Awinionu prośbę królewską o zgodę na założenie własnego "studium generale", w którym nacisk położony byłby na prawo. Król Polski pod- nosił oddalenie jego kraju o 40 dni niebezpiecznej drogi do innych uni- 216 Pogłębiona europeizacja wersytetów, zapominając - nie wiadomo, czy świadomie, czy 'nie- o pobliskiej Pradze; uniwersytet Karola IV nie miał zresztą jeszcze wów- czas takiej pozycji jak kilkanaście lat później. Przychylne stanowisko papieża umożliwiło Kazimierzowi wydanie w 1364 r. dokumentów fun- dacyjnych. Powstać miał w Krakowie typowy, wolno powiedzieć, włoski czy śródziemnomorski uniwersytet prawa z ośmioma katedrami praw- nymi, w tym aż pięcioma poświęconymi prawu rzymskiemu. Nadto miał istnieć wydział medycyny z dwiema katedrami i oczywiście wydział artium, sztuk wyzwolonych, aparty prawdopodobnie na rozbudowanej szkole parafialnej przy kościele Mariackim. Nie otrzymał Kraków, jak i powstające zaraz po nim inne uniwersytety środkowoeuropejskie w Austrii i na Węgrzech, prawa do wydziału teologicznego, na razie prz5y- najmniej. Dopiero od osiemdziesiątych lat stulecia papieże rzymscy w warunkach rozbicia Wielkiej Schizmy zaczęli o wiele łatwiej ulegać prośbom władców i udzielać odpowiednich zezwoleń także na wydziały teologiczne. Istotne na razie dla ambitnego projektu Kazimierza, zmie- rzającegoůwyraźnie do wykształcenia dla potrzeb kraju tak bardzo mu niezbędnej w różnych dziedzinach kadry własnych prawników, było to, iż brak było sił, możliwości, zarazem i okoliczności sprzyjających jego realizacji. Mamy też bardzo sporadyczne i nikłe ślady funkcjonowania uuniwersytetu, i to tylko w pierwszych latach. Istniał jednak akt prawny i myśl powołania uniwersytetu, do której nawiązano znów w znacznie bardziej sprzyjających okolicznościach w dziewięćdziesiątych latach XIV w. W ciągu trzydziestu lat od czasu pierwśzej inicjatywy Kazi_ierzowej kilkuset ludzi z Polski, przede wszy- stkim z Małopolski, udało się na studia do Pragi. Kilkudziesięciu uzy- skało tam tytuły naukowe bakałarzy i mistrzów, wielu znalazło się w gronie nauczających. Można śmiało przyjąć, że tak dla ludzi z Królestwa Po1skiego, jak i dla Węgrów stała się Praga tych lat jakby własnym uniwersytetem narodowym, z tą jeszcze olbrzymią korzyścią, iź jej wy- bitnie międzynarodow.y charakter i. żywa konfrontacja różnych kierun- ków nadawały uczelni europejski poziom. Dawała po prostu Praga zna- komitą szkołę, której małe, pojedyncze, borykające się z trudnościami uniwersytety w żaden sposób nie mogły zapewnić. Istniała więc wreszcie, po raz pierwszy w naszej historii, dobra kadra naukowa, wystarczająca do stworzenia uniwersytetu. Jasnym jest też, że "prażanie", tamtejsi bakałarze i mistrzowie, tworzyli zasadniczy trzon pierwszego pokolenia krakowskiej kadry nauczającej; było ich co najmniej czterdziestu w pierwszych 15 latach istnienia odnowionego uniwersytetu. Znajdowali się też wśród "prażan" doradcy świetnie znający się na rzeczy, jak zwłaszcza jeden z czołowych uczonych nie tylko praskich, ale europej- skich tego czasu, Mateusz z Krakowa. . Uniwersytety i elity intelektualne 21 i Krąg mecenasów znalazł się na ciekawym dworze Jagiełły i Jadwigi. O zainteresowaniach uniwersyteckich mądrej i wykształconej królowej Jadwigi świadczy dobitnie fakt ufundowania przez nią osobnego kole- gium dla studentów z Litwy w Pradze, co z pewnością bliskie było szcze- gólnie królowi. Niezmiernie ważna rola przypadła wykształconym bisku- pom krakowskim, kanclerzom Królestwa i ludziom uniwersytetu. Zmarły w 1392 r. biskup Jan Radlica miał za sobą bakalaureat artium w Paryżu i tytuł mistrza medycyny zdobyty w Montpellier; został biskupem jako nadworny lekarz króla Ludwika. Bezpośrednio przy tworzeniu uniwer- sytetu czynny był przede wszystkim bakałarz praski i mistrz z Padwy,. biskup Piotr Wysz, najbliższy doradca Jadwigi. Z biskupem krakowskim złączono też na stałe godność kanclerza uniwersytetu. Tak doszło do uzyskania w 1397 r. pozwolenia papieskiego na utwo- rzenie wydziału teologicznego, a w r. 1400 - do aktu fundacyjnego Władysława Jagiełły. Pełny, czterowydziałowy uniwersytet rządzony był przez samorząd profesorów skupionych w wydziałach; nie przyjęto w Krakowie systemu nacji, powodującego właśnie w całej prawie Europie z Pragą włącznie poważne napięcia i zatargi. Wydział artium, jak wszę- dzie mający w założeniu charakter studium wstępnego, grupował olbrzy- mią większość studiujących, co samo już dawało mu ważne miejsce na uniwersytecie. Szeroki, encyklopedyczny program dawał tu w szczegól- ności możliwość rozwijania nowych przedmiotów i kierunków zaintere- , sowań, nie mieszczących się w tradycyjnym profilu uniwersyteckim. W stosunku do uniwersytetu Kazimierzowego podkreślona została na odnowionej uczelni o wiele mocniej jej kościelność. Stąd zaakcentowa- nie, tak samo zresztą jak w Pradze, specjalnej pozycji wydziału teolo- gicznego i blisko z nim związanego wydziału prawa; zajmowano się na nim w XV w. tylko prawem kanonicznym, nawet nie przewidując w pro- gramach prawa rzymskiego. Wydział medycyny z jedną czy dwiema ka- tedrami był kopciuszkiem w stosunku do potentatów, jakimi byli teolo- gowie i kanoniści. Uniwersytet okrzepł, ugruntował swoją pozycję w kraju stosunkowo bardzo.szybko mimo śladów, w początkach zwłaszcza, niezrozumienia czy też antagonizmów między nim a np. mendykantami, z dominikanami na czele. Zachowana księga wpisów pozwala śledzić rosnącą systematycz- nie liczbę zapisujących się na studia; jak wszędzie, tak i w Krakowie.. tylko część, może jakaś jedna czwarta zapisujących się, kończyła studia z tytułem bakałarza. Licząc, w pewnyzn przybliżeniu, że około połowa z 18 tys. zapisanych pochodziła z terenów Królestwa Polskiego, mqże-. I my - z wielką ostrożnością - mówić o 2-2,5 tys. bakałarzy, jakich dał krajowi uniwersytet w ciągu kilku XV-wiecznych pokoleń. Wspo- minaliśmy już poprzednio o zastanawiająco dużym rozrzucie geograficz-- 218 Pogłębiona europeizacja no-społecznym rekrutacji, najwyraźniej łączącym się blisko z intensyw- nym rozwojem sieci szkół parafialnych w miasteczkach i wsiach. Jeżeli chodzi o dzielnice, pewien wgląd w przemiany sytuacji daje następująca tabelka, uwzględniająca jednak tylko miasta: Rekrutacja miejska studentów uniwersytetu krakowskiego w XV wieku według dzielnic Pozostałe dziel- Lata Małopolska Śląsk Wielkopolska nice (Morawy, Prusy,Ruś, Litwa) 1400-1424 345 224 314 108 1425-1449 415 178 308 185 1450-1474 519 491 291 288 1475-1499 682 649 370 504 Razem 1961 1540 1283 1085 Jak widać ż powyższego zestawienia, przewaga Małopolski utrzymuje się przez cały czas przy wzrastającej równocześnie liczbie synów miesz- czańskich idących na uniwersytet, podczas gdy miasta wielkopolskie- jeszcze w pierwszej połowie XV w. stanowiące obok małopolskich główną bazę rekrutacyjną - tracą wyraźnie swą pozycję w drugiej połowie stulecia na rzecz przede wszystkim mieszczan śląskich, ale częściowo tak- że i pochodzących z innych dzielnic. Po 1450 r. następuje ogromny wzrost liczby studentów z miast śląskich, którzy w sumie zaczynają prawie do- równywać liczebnie Małopolanom. Slązacy już wcześniej, u schyłku XIV w., byli silnie reprezentowani na uniwersytecie w Pradze; być może, to oni właśnie stanowili trzon tamtejszej nacji polskiej. Husytyzm za- mknął gwałtownie ten kierunek i odtąd najłatwiej im było iść bądź do Lipska, bądź do Krakowa. W Lipsku, wraz z ludźmi z Prus, stanowili Ślązacy trzon nacji polskiej. W ostatnich dziesięcioleciach XV w. zwraca uwagę gwałtowny wręcz wzrost liczby krakowskich studentów z miast świeżo pozyskanych przez Polskę Prus, Mazowsza i Rusi Czerwonej; w latach 1475-1499 zapisuje się w Krakowie z miast Prus Królewskich .148 studentów, z mazowieckich 139, z Rusi 146. Mieszczanie pruscy wcześniej już pojawiali się w Pradze czy poterr na uniwersytetach nie- mieckich; w XV w. mamy 745 scholarów z Prus w Lipsku, 216 w Wied- niu, 34 w Erfurcie. Natomiast dla elit intelektualnych mazowiecko-ru- skich było to w gruncie rzeczy pierwsze poważniejsze liczebnie zetknięcie się z uniwersytetem. Procentowo biorąc, na Mazowszu i na Rusi jest to ;też w stosunku do punktu wyjściowego - rekrutacji w początkach Unziwersytety i elity intelektualne Z1D XV w. - wzrost największy. W najmniejszym stopniu obejmuje on słabo zurbanizowaną Litwę, skąd w ćwierćwieczu 1475-1499 przychodzi zaledwie 36 studentów z miast. Nie sądzę, by wzbogacenie naszych zestawień o rekrutację wiejską, możliwe przynajmniej w jakiejś części w miarę postępu niezwykle żmud- nych i trudnych badań nad geografią historyczną Polski XV-wiecznej, zmieniło w sposób zasadniczy obraz ogólny uzyskany na podstawie miast. Obraz rekrutacji krakowskiej wypada też rozszerzyć na studentów zagranicznych, nie zapominając, że trzeba tam uwzględnić także i Ślą- zaków. Dane, jakie zostały opracowane, odnoszą się do lat 1433-1510, możemy je więc odnieść do przytoczonych już zestawień tylko z pewnym przybliżeniem. Oto wykaz krajów, z których pochodzili studenci zagra- niczni zapisani na uniwersytet krakowski w latach 1433-1510 (według A. Karbowiaka) : Kraj Liczba sttidentów Węgry 2896 Sląsk 2487 Czechy i Morawy 792 Brandenburgia,Pomorze i Meklemburgia 323 Italia 12 Belgia i Holandia 8 Anglia i Szkocja 2 Hiszpania 1 Z całą oczywistością rysuje się tu środkowoeuropejski charakter XV-wiecznego uniwersytetu krakowskiego obejmującego swym oddzia- ływaniem przede wszystkim trzy Królestwa: Polskie, Czeskie i Węgierskie. Europa zachodnia czy też środkowo-zachodnia, np. nadreńska, praktycz- nie wśród studentów w ogóle nie jest reprezentowana. Pod tym wzglę- dem Praga XIV-wieczna była z całą pewnością uniwersytetem w o wiele większej mierze międzynarodowym. Istnieje poważny problem, w jakim stopniu duży rozmach uniwersytetu krakowskiego, coraz lepiej pozna- wany i doceniany przede wszystkim dla pierwszej połowy XV w., stano- wił kontynuację wcześniejszego rozmachu Pragi; są wyraźne ślady, że ludzie myślący szerszymi kategoriami, jak Zbigniew Oleśnicki, zaniepo- kojeni byli w połowie XV w. pewnym zamykaniem się Krakowa i za- wężaniem perspektywy do spraw i zagadnień zbyt lokalnych, rrałych. Sprawa ma oczywiście szerszy aspekt wiążący się z przejawami ogólnego kryzysu świata uniwersyteckiego w XV w. i tworzeniem się mnóstwa małych, narodowych czy regionalnych uczelni. 220 Pogłębiona europeizacja Ogólną liczbą zapisów rocznych - około 250 studentów - Kraków dopiero pod koniec XV w. 'doszedł do stanu, jaki miała Praga, a także Wiedeń już na początku stulecia. Wiedeń musi nas tu nieco bliżej zain- teresować, odgrywał bowiem już w XV w. istotną rolę w 'kształceniu elit Europy środkowo-wschodniej, przede wszystkim węgierskich; uniwer- sytet z ustaloną od schyłku XIV w. pozycją Ieżał tak blisko ziem węgier- skich, chorwackich, słowackich, ,morawskich czy czeskich, iż ze szcze- gólną łatwością przyciągał kandydatów z tych obszarów. Tworząc przy reorganizacji uniwersytetu w 1384 r. nację węgierską, wyraźnie określo- no, iż obejmować ma ona "wszystkich Węgrów, Czechów, Polaków, Mo- rawian i Słowian ze wszystkimi [ludami) bliskimi im językiem" ("cum omnibus sibi annexis in idiomatibus"). . W latach 1385-1519 wpisały się do tej nacji łącznie 8743 osnby, a więc; warto pamiętać, prawie połowa ogólnej Ziczby 18 tys. osób zapisanych w XV w. (1400-1499) w Krakowie. Już w drugim semestrze 1385 r. zapisało się w nowej nacji 28 osób, w niektórych latach w goczątkach XV w. liczba ta przekraczała 100 studentów rocznie. Przeciętna roczna dla całego okresu wynosi aż 65 osób. Jednocześnie obejmowali Węgrzy stanowiska nauczających na uniwersytecie: tylko do 1454 r. uczyło w Wiedniu 80 profesorów węgierskich. Daje to dobre pojęcie o wwadze zja- wiska. Gdyby zsumować ponad 300 studentów z Królestwa Węgierskiego studiujących w Pradze, jakieś 3 tys. w Krakowie i co najmniej dwa razy tyle w Wiedniu (nie wiemy, jaki procent członków nacji nie pochodził z granic państwa węgierskiego), to uzyskamy w przybliżeniu około 10 tys. ludzi, którzy przeszli do końca XV w. przez studia, wólno powiedzieć, na miejscu, czyli w ramach Europy środkowo-wschodniej. Była to liczba bardzo bliska polskiej, mimo iż Polska miała własny uniwersytet u siebie. Taki stan rzeczy tłumaczy również nieco lepiej brak własnego uniwersy- tetu: w pełni go zastąpił Wiedeń i w mniejszym stopniu Kraków, a czę= ściowo także Praga. Wiedeń był największym, jeżeli chodzi o liczbę studentów, uniwersy- tetem niemieckim i środkowoeuropejskim w XV w. W latach 1385-1519 zapisało się tam łącznie 49 745 studentów. Najliczniejsza nacja reńska doszła w tym czasie do ponad 22 tys. zapisów, austriacka miała ich pra- wie 16,5 tys., znana nam już węgierska prawie 9 tys. i wreszcie saska zaledwie 1405. Wyraźnie był więc Wiedeń głównie potężnym ośrodkiem południowoniemieckim. Zwraca uwagę bardzo duża liczba zapisów z Nad- renii, gdzie właśnie w XV w. powstało tyle nowych uniwersytetów. Dla koniecznego uzupełnienia, chociażby liczebnie, obrazu elit uniwer- syteckich zajmujących nas krajów trzeba uwzględnić wyjazdy na dalekie studia, przede wszystkim francusko-włoskie, stanowiące od Xll-XIII w. trwałą tradycję, w dalszym ciągu w pełni aktualną i w XIV-XV w. Uniwersytety i elity intelektualne Wcześniej, w XII-XIII stuleciu, istniała, być może, pewna równowaga liczebna wśród studiujących w Paryżu i w Bolonii. Szacuje się, że około 100-200 Węgrów mogło się wtedy przewinąć przez uniwersytet paryski; z Polski czy Czech mogło być mniej studentów, ale brak tu podstaw do bardziej uzasadnionych szacunków. Z innych uniwersytetów francuskich wchodzi w grę m.in. Montpellier ze swoją znaną szkołą lekarską. Już jednak w XIII w. popularniejśze zapewne są studia włoskie z Bolonią na czele, które też w XIV-XV w. będą zdecydowanie dominować wśród zachodnioeuropejskich miejsc studiów ludzi z naszej części Europy. Wzmianki, fragmentaryczne i przypadkowe, pozwalają mówić o dzie- ;iątkach Węgrów czy Polaków studiujących w Bolonii w drugiej połowie XIII w. Daleka od kompletności imienna lista scholarów bolońskich z Polski obejmuje np. 30 osób dla lat,1270-1300. Można powiedzieć, że co najmniej od tego czasu obecność Polaków, Węgrów, także i Czechów w Bolonii, a może nieco później i w Padwie, staje się regułą. Ultramontanie, czyli studenci spoza gór, spoza Włoch, mieli prawo do obierania sobie własnego rektora. Już w 1265 r. w Bolonii przy okazji jakiegoś sporu o zasady tego wyboru Polacy i Węgrzy wymienieni są razem jako zwolennicy jednej partii. Znamy 12 polskich rektorów ultra- montańskich dla lat 1275-1500, a niejednokrotnie fu,nkcję tę sprawowali również Węgrzy czy Czesi. Takich rektorów z interesujących nas krajów możemy czasem spotkać i w innych miastach, jak np. w 1322 r. w Sieni.e, gdzie występuje "Maynardus de Ungaria rector scolarium iuris canonici et civilis universitatis Senensis", a więc r'ktor prawników. W XV w. liczba studiów.włoskich, na których pojawiają się Polacy i Węgrzy, już nie Czesi, zwiększa się wydatnie. Dochodzą do B4lonii i Padwy, czy spo- r.adycznie odwiedzanej już wcześniej i Sieny, takie miasta jak Perugia, 1F,errara, Pawia, Florencja, od drugiej połowy stulecia w coraz większym sstopniu także Rzym. Kto wyjeżdżał na bardzo przecież kosztowne studia? Generalnie bio- rąc, przede wszystkim duchowni mający już ustaloną pozycję materialną. hądź to rodzinną, bądź z racji posiadanych beneficjów, i spełniający lub też przygotowujący się do spełniania ważnych, kierowniczych funkcji w Kościele czy państwie. Znajomość prawa była przy tym w coraz więk- ;zym stopniu wymagana czy też stawała się wręcz rzeczą konieczną, stąd też kilkuletnie studia i tytuły naukowe zaczęły się stawać niejako regułą przynajmniej u potencjalnych kandydatów do wyższych stanowisk. Praktycznie biorąc, kanonikat w bogatej kapitule, zwłaszcza katedral- nej, dzięki beneficjum dawał w szczególności możliwość spokojnego przez długie lata prowadzenia studiów, pisania. Stąd też najczęściej wśród już uposażonych kanoników szukał biskup współpracowników do zarządLu diecezji, król sekretarzy do pracy w swej kancelarii. a uniwersytet- 222 Pogłębiona europeizacja profesorów. W celu studiów zagranicznych kapituła mogła nawet na kilka lat zwolnić swego członka od ciążących na nim obowiązków. Beneficjum sta'wało się wtedy jakby rodzajem stypendium, niekiedy wcale atrak- cyjnym. Nic też dziwnego, że polowano na nie niezwykle pilnie, że np. szlachta uporczywie próbowała zarezerwować dla siebie właśnie co bo- gatsze beneficja. Zrozumiała była także tendencja do kumulacji bene- ficjów w jednym ręku, z którą na próżno walczyło prawo i same kapituły. Zdarzało się łączenie w jednym ręku kilku nawet, i to szczególnie do- chodowych uposażeń w różnych kapitułach. Praktycznie biorąc, wraz z gwałtownie rosnącą zwłaszcza od XIV w. centralizacią papieską i za- razem kontrolą królewską nad Kościołem, przyznawanie beneficjów sta- wało się w coraz większej mierze sprawą dworu królewskiego czy pa- pieśkiego lub też ich współdziałania. Pobyt na dworze czy w kurii pa- pieskiej, w Awinionie, potem w Rzymie, i służba w kancelarii stwarzały też szczególne możliwości zdobywania nowych beneficjów. 1\Tiektórzy du- chowni z zajmujących nas krajów chętnie też udawali się nawet pod pozorem studiów na lata całe do Awinionu czy w XV w. do Rzymu, by szukać tam sprzyjającej okazji. Ilstalała się też zła sława zdobywanyc'h wtedy czasem tytułów, są też ślady ustaw regulujących np. kontrolę nad kanonikami próbującymi tego rodzaju dróg postępowania. Jakkolwiek było, kanonicy wielkich kapituł - gdzieś po kilkaset "eta- tów" w każdym z krajów naszego rejonu - stanowili jako całość zde- cydowanie wyróżniającą się elitę intelektualną nie tylko kleru, ale całego kraju. Obok nich trzeba też wymienić wielkie klasztory, kanoników re- gularnych czy mendykantów, również - jak to już poprzednio podkre- ślaliśmy - kładących w wielu wypadkach duży nacisk na kształcenie, także za granicą, swych członków. Źródła polskie i węgierskie poświad- czają zgodnie zwłaszcza regularne wyjazdy dominikanów obu krajów na studia do Włoch. Historykom węgierskim udało się zestawić kilkaset nazwisk przyby- szów z państwa węgierskiego studiujących w Italii w XIII-XV w. Lista jest z pewnością daleka, może nawet bardzo daleka od kompletności. Ze- stawiając jednak na jej podstawie wykaz 12 miejscowości, z których według zachowanych danych pochodziło najwięcej osób przebywających na studiach we Włoszech - w sumie 274 - uzyskujemy wynik w pełni potwierdzający dotychczasowe rozważania. Są to wszystko najważniejsze ośrodki kościelne kraju, z reguły miasta biskupie z arcybiskupim Ostrzy- homiem na czele. Rzecz jasna, kanonicy podawali we Włoszech nie swojt, miejsce pochodzenia, ale miejscowości, w których piastowali kanonie; to samo odnosi się do zakonników podających macierzyste klaszt.ory. Uniwersytety i elity intelektualne 223 Wyjazdy na studia do Włoch w Królestwie Wę- gierskim w XIII-XV wieku Miejscowość Liczba studentów Ostrzyhom 4.5 Egez 33 Zagrzeb 31 Pecs 30 Waradynz 24 Gyulafehervaz. 22 Buda 17 Szekesfehervaz. 16 Veszprem 16 Gyor 15 lioszyce 13 Kalocsa 12 Gdy powstał uniwersytet w Pradze, właśnie ci bogaci beneficjanci, z reguły też starsi od ogółu studentów, stanowili podstawę wydziału pra- wa, doprowadzając, jak pamiętamy, aż do jego wyodrębnienia się w osobny uniwersytet. Kanonistyka też, jak i w Krakowie, stanowiła tam trzon programu. W Krakowie nie wydzielili się prawnicy z całości, ale nieliczni w stosunku do wydziału artium scholarzy studiujący prawo i teologię byli czymś w rodzaju studenckiej arystokracji; profesura na tych wydziałach, na teologii przede wszystkim, stanowiła też - jak i na innych uniwersytetach - niejako szczyt profesorskiej kariery. Pragę czy Kraków łączono też często w studiach prawnych z Włochami; pobyt w Bolonii czy Padwie stawał się wtedy jakby uzupełnieniem frmacji zdobytej na miejscu. Rzecz jasna, stała obecność wcale niemałej grupy przedstawicieli elit zajmujących nas krajów w Italii, kraju o tak imponującym w XIV-XV w. rozwoju, zwłaszcza kulturalnym, miała doniosłe znaczenie dla wielu zjawisk z zakresu ogólnej kultury tego rejonu Europy. W tym świetle łatwiej zrozumieć sygnalizowane w wielu punktach obecnej pracy prze- jawy związków czy wpływów włoskich. Recepcja włoskiego humanizmu, tak zwanego tradycyjnie renesansu, na Węgrzech, w Czechach czy w Polsce stanowiła jak gdyby naturalne przedłużenie tego zjawiska. Ale też synowie np. szlachty polskiej, którzy masowo, setkami, udawali się w XVI w. na studia do Padwy, szli tam drogą szeroką i od dawna utartą przez ich krewnych - kanoników. Nie trzeba lekceważyć obecności scholarów z naszej części kontynentu na innych, nie włoskich uniwersy- tetach, była ona jednak w sumie dużo słabsza liczebnie i mniej znacząca. '224 Pogłębiona europeizacja Daleko nam jeszcze w nauce historycznej do rzeczywiście wszechstron- nej, pogłębionej analizy tego tak bardzo ważnego i złożonego zarazem zjawiska. Poczynione wyżej uwagi o kapitułach i klasztorach dbających o studia zagraniczne u.naoczniają równocześnie, gdzie przede wszystkim skupiali śię już po studiach ludzie, którzy przeszli - dłużej czy krócej - przez uniwersytet. Rzecz jasna, były to głównie, a początkowo nawet prawie wyłącznie, środowiska kościelne, kapitulno=klasztorne. Sam uniwersytet wszędzie zresztą był instytucją w wielkiej mierze kościelną. Studenci stawali się klerykami, przyjmowali najniższe święcenia, co dawało im od razu szereg przywilejów, nie zobowiązując zarazem do święceń wyż- ;zego stopnia. To samo odnosi się do profesorów. Do dziś w starych, czci- godnych uniwersytetach, ja'k Cambridge czy Oxford, przestrzega się w kolegiach wielu średniowiecznych tradycji wynikających ze wspólnego życia ludzi ze święceniami - uczących i uczących się. Bardzo ważnym środowiskiem, w którym na większą śkalę zaczęło do- chodzić jakby do współistnienia elit intelektualnych duchownych i mniej czy bardziej świeckich, były szeroko pojęte dwory, przede wszystkim królewskie, z kaneelariami na czele. W rozbudowywanym stale personelu kancelarii potrzebowano i zatrudniano coraz więcej nie tylko uczonych kanoników, ale i ludzi świeckich. W miarę zresztą, jak zaczęły się poja- wiać w danym kraju i rejonie już nie dziesiątki, ale setki czy tysiące ludzi otartych o studia generalia - jak to się stało w naszej części Euro- py od XV w. - zaczęli oni szukać miejsca dla siebie na różnych stano- wiskach niższych, kościelnych, dworskich, miejskich, nie gardząc nawet stojącym raczej nisko w ówczesnej hierarchii prestiżu uczeniem w miej- skiej zwłaszcza szkole parafialnej. Niezmiernie interesującym śladem dojrzałości kulturalnej i zaintere- sowań intelektualnych poszczególnych środowisk pozostają biblioteki, rozrastające się w XIV-XV w. w zajmujących nas krajach do rozmia- rów niejednokrotnie wcale nie ustępujących bibliotekom zachodnim. W grę wchodziły książki rękopiśmienne, bardzo drogie, nie tylko spro- wadzane z zagranicy, ale w coraz większej mierze kopiowane, zwykle z wielką starannością, w licznych skryptoriach krajowych. Przyjmuje się np., że wielki popyt na księgi liturgiczne w XV-wiecznej Polsce za- spokajany już był w zasadzie na miejscu. O rozwoju tych skryptoriów i zapotrzebowania na książki świadczy fakt, że stosunkowo bardzo wcze- śnie, już około 1490 r., zaczyna się rozwój własnych drlukarni, i to prawife jednocześnie w Polsce, w Czechach i na Węgrzech. Księgozbiory dworskie łączą się zwłaszcza z postaciami wybitnych, wykształconych władców. Nie zachowały się niestety w- całości i z naj- lwiększą trudnością przychodzi je niekiedy rekonstruować. Nie chodzi Uniwersytety i elity intelektualne 225 przy tym tylko o władców pierwszorzędnego znaczenia politycznego, jak bezwzględnie wyróżniający się osobistym wykształceniem i kulturą, i to w skali całego średniowiecza europejskiego, cesarz Karol IV, sam czło- wiek pióra, ale też o książąt lokalnych. Na Śląsku np. rozdaje książki w swvym testamencie zmarły w 1398 r. książę Ludwik z Brzegu, Piast- meeenas o niemałych zasługach kulturalnych. Dla współczesnej mu bło- gosławionej Jadwigi, królowej Polski, tłumaczono szereg ksiąg na język polski. Imponujące rozmiary przybrał zwłaszcza księgozbiór zgromadzony przez Macieja Korwina na zamku w Budzie. Ten ambitny władca i mecenas humanizmu, nie odbiegający pod tym względem od książąt włoskiego renesansu, skupiał na swym dworze dziesiątki włoskich humanistów, ludzi pióra, sztuki czy polityki. Dwór Korwina stanowić może szczegól- nie dobry przykład, pierwszy o takich rozmiarach w naszej części konty- nentu, koegzystencji duchownych i świeckich. Sprawni w pisaniu i bar- ~ dziej zależni od władcy, humaniści ci umieli w razie potrzeby uprawiać ů o w słowie czy piśmie skuteczną propagandę na rzecz swego pana, widzieć np. w Korwinie drugiego Attylę, nowego założyciela państwa węgier- skiego, takiej samej miary jak sławny wódz Hunów uznawany za jego twórcę. Do mecenatu Korwina wypadnie nam jeszcze.powrócić, tu ogra- niczymy się tylko do sprawy dla całego środowiska podstawowej - wła- śnie biblioteki. Resztki jej rozproszone są dzisiaj w 44 bibliotekach 41 miast świata. Liczyła najprawdopodobniej 2-2,5 tys. tomów, do czego można dodać znajdującą się na tym samym zamku bibliotekę "podręcz- na żony Macieja, Beatrycza, z 50-100 woluminami, a dalej około 600-800 tomów związanych bezpośrednio z kaplicą i zespołem kapela- nów królewskich. Razem można więc mówić o wyjątkowej wówczas liczbie około 3 tys. woluminów. Niektóre z nich zawierały po dwa czy więcej dzieł, tak że liczbę książek w znaczeniu poszczególnyeh tytułów podnieść trzeba do około 4-5 tys. Zdaje się, że żadna biblioteka na pół- noc od Alp nie mogła się w XV w. równać rozmiarami z budzińską. Liczne biblioteki największych instytucji kościelnych, kapituł i klasz- torów, dochodziły do kilkuset dzieł czy woluminów. Były to wszystko, nie zapominajmy, biblioteki prawie wyłącznie łacińskie, co ułatwiało i w-ręcz umożliwiało krążenie, odpisywanie książek w całym łacińskim kręgu cywilizacyjnym. Najogólniej biorąc, poza podstawowymi, niejako oczywistymi książkami szkolnymi i liturgicznymi księgozbiory miały charakter prawno-teologiczny zgodnie z charakterem kultury wykształ- conych środowisk kleru i zgodnie z ich bieżącymi potrzebami. Dużo miej- sca zajmowały na ogół w XV w. kazania. Można oczekiwać (i wstępne badania pogląd ten zdają się potwierdzać), iż środowiska kleru świeckie- go, kapituły katedralne zwłaszcza, preferowały bardziej jurydyczny cha- 15 - Europa słowiańska 226 Pogłębiona europeizacja rakter księgozbiorów, klasztorne zaś - teolflgiczny. Wynikało to z całego kierunku studiów, zainteresowań, funkcji i stanowiło istotny, widoczny przejaw dwóch niejako typów kultury, wręcz mentalności kleru, bardziej jurydycznej i bardziej teologicznej. Brak nam jeszcze studiów nad tymi zagadnieniami o wielkim znaczeniu. Biblioteki, rękopisy czy druki, roz- rzucone na ogół, are wcale nie tak źle zachowane, stanowią tu - obok twórczości własnej członków poszczególnych wspólnot - źródło podsta- wowe. Dobrego przykładu dostarczyć może świetnie funkcjonująca w XV w. i niedawno wstępnie zanalizowana {A. Swierk) biblioteka klaszto.rna ka- noników regularnych św. Augustyna w Żaganiu na Dolnym Sląśku. Była to biblioteka według ówczesnych pojęć wielka, licząca w 1500 r. około 1000 rękopisów i pierwodruków; tylko kilka największych bibliotek na Sląsku, jak dominikanów czy kanoników regularnych na Piasku we Wro- cławiu, mogło z nią konkurować pod tym względem. Dla porównania biblioteki macierzystych, wielkich opactw cysterskich we Francji liczyły u schyłku XV w.: w Citeaux około 1200 kodeksów, Clairvaux - 1700. Oczywiście, z samych liczb nie można wysnuwać dalej idących wniosków, istotne jest raczej pawszchne pilnowanie zasady, iż "klasztor bez biblio- teki jest jak forteca bez uzbrojenia" ("clausbrum sine armario quasi castrum sine armamentario"). W Żaganiu - a niemało na to wskazuje, że i gdzie indziej - uzupeł- niano księgozbiór w ciągu XV w. niejako na bieżąco, tak że obok "kla- syków" chrześcijańskiej i średniowiecznej kultury znalazło się tam np. 50 traktahów głośnego w początkach XV w. uczonego, Jana Gersona z Sorbony, czy też 20 traktatów cystersa i profesora krakowskiego, Ja- kuba z Paradyża. Dział teologii i kaznodziejstwa jest w Żaganiu specjal- nie rozbudowany. Obficie reprezentowana jest Biblża, komentarze biblij- ne, różnego rodzaju pomocnicze słowniki i encyklapedie, dotyczące tekstu fundamentalnego przecież dla całej cywilizacji. 14 rymowanych podręcz- ników biblijnych po.kazuje, jak bardzo doceniano stosowanie metod mne- motechnicznych dla zapamiętywania tekstów biblijnych. Ojców Kościoła reprezentuje przede wszystkim św. Augustyn. Prawie 100 rękopisów teologicznych pochodzenia uniwersyteckiego stanowi oddźwięk tego, co działo się na uniwersytetach Pragi, Krakowa, Lipska, Wiednia, Heidel- bergu. Teologia praktyczna zajmuje szczególnie wiele miejsca. Są to róż- nego rodzaju podręczniki dla duszpasterzy, obejmujące zasady dobrej spowiedzi, sprawowania sakramentów. Traktat Mikołaja z Błonia, o któ- rym wspomnimy niżej, znajdował się w Żaganiu aż w 10 egzemplarzach. Kazania zajmują mniej więcej czwartą część całego księgozbioru, przy czym są to zarazem kazania bardzo proste dla ludu, jak i kazania uniwer- syteckie; nie brak różnych kazań reformatorskich, tak Konrada Wald- Uniwersytety i elity intelektualne 22? hausera czy Jana Milića, jak i Jana Kapistrana. Kilkadziesiąt kodeksów to własne kazania członków wspólnoty. Dwa przytoczone przykłady, dwór w Budzie czy klasztor w prowincjo- nalnym - wydawałoby się - Żaganiu, ilustrują zjawisko niezwykle do- niosłe, a mianowicie formowanie się w zajmujących nas krajach w XIV-XV w. wielu poważnych środowisk kultury intelektualnej aspiru- jących skutecznie, by niejako na bieżąco mieć orientację w tym, co działo się w ważnym dla nich zakresie - zakresie przede wszystkim uniwersy- teckim - w ówczesnej Europie, przynajmniej zasś Europie środkowo- -wschodniej. W Królestwie Polskim, Węgierskim czy Czeskim (bo Sląsk i także Morawy husytyzm dotknął mało czy nawet wcale) możemy wska- zać na dziesiątki takich właśnie, i to różnorodnych środowisk, które za- liczyć możemy na pierwszym miejscu do autentycznej, żywej elity inte- lektualnej. Na dalszym niejako zapleczu pojawiają się zaś setki czy tysiące mniejszych środowisk, klasztornych, parafialnych, miejskich, dworskich itd., które też zaczynają przynajmniej gromadzić skromne bi- blioteki i zdolne są w jakiś sposób z nich korzystać. Zapewne, można po- wiedzieć, że chodzi w tym wszystkim tylko o kontynuację procesu, który zaczął się w gruncie rzeczy z przyjęciem chrześcijaństwa i tworzeniem pierwszych kościołów. Ruch ten jednak w XIV-XV stuleciu nabiera, generalnie biorąc, takiego rozmachu, tak się upowszechnia i zarazem pogłębia w śtosunku do stuleci poprzednich, że daje to podstawę do mówienia o zasadniczej zmianie sytuacji. Tak zarysowany obraz zachodzących przemian określa zarazem bliżej rolę środowisk uniwersyteckich. Widać wyraźnie, że nie wolno w żad- nym wypadku nie doceniać pełnej mapy środowisk i kultury intelektual- nej krajów i dzielnic, nie wolno patrzeć na tę mapę zbyt wyłącznie z perspektywy uniwersyteckiej i uniwersyteckiego miasta, w Polsce- Krakowa. W przyszłych badaniach historycy muszą z największą wnikli- wością ukazywać całe zróżnicowanie i rozprzestrzenienie szeroko pojętej kultury intelektualnej, nie zapominając też, rzecz jasna, o wszelkich prze- jawach kontestacji. Zarazem dopiero taką drogą możemy lepiej dojść do zrozumienia, że uniwersytety wyrosły u nas - w naszej części Euro- py - z autentycznie rozbudowanych potrzeb i w dalszym ciągu na te potrzeby odpowiadały, że powiązania z najszerzej rozumianym zapleczem stanowiły wręcz o ich znaczeniu. Nie chodzi przy tym tylko o oczywistą i, rzecz jasna, niezmiernie waż- ną sprawę kształcenia na odpowiednim poziomie ludzi potrzebnych coraz bardziej Kościołowi, państwu, miastom, społeczeństwu, nie chodzi o aspekt niejako statystyczny, któremu tyle dotąd poświęcaliśmy uwagi. Przed każdym dojrzałym gronem ludzi stanowiących w XIV-XV w. uniwer- sytet stawały siłą rzeczy fundamentalne dla całego kręgu cywilizacyj- sů 228 Pogłębiona europeizacja nego pytania i wątpliwości. Dotyczyły one zarówno spraw uniwersalnych czy dotyczących całego kręgu, całego Kościoła, jak i własnych proble- mów rejanu, kraju, na które trzeba było też dawać odpowiedź. Uniwer- sytet średniowieczny nigdy nie był odizolowany od problemów swoich czasów i swojej kultury, przeciwnie, od początku był w nie w sensie głębokim zaangażowany i szukał na nie na swój sposób odpowiedzi. VC Pradze, a potem w Krakowie elity czeskie i polskie - obok nie- mieckich czy węgierskich - zostały po raz pierwszy w takiej skali włą- czone w centralny nurt umysłowy kultury europejskiej i musiały w nim znaleźć swą tożsamość, musiały same podjąć wysiłek szukania własnych rozwiązań, własnego stanowiska, w jakimś sensie własnego miejsca. Nie byłoby to możliwe bez całej sumy własnych, dotychczasowych doświad- czeń tych krajów, także bez owego szerókiego zaplecza intelektualnego i społeczno-kulturalnego, dostrzegalnego wyraziście w jakże gorących nie- rzadko wystąpieniach przedstawicieli pierwszych pokoleń uniwersyteckich Czechów czy Polaków. Bez tego typu powiązań trudno też zrozumieć znaczenie, wagę społeczną odpowiedzi dawanych na najbardziej palące pytania chwili dzisiejszej. Ruch husycki, w którym uniwersytecka inte- ligencja czeska z rektorem Janem Husem odegrała rolę zasadniczą, spo- wodował czy też ujawnił rozejście się dróg, tak początkowo sobie bliskich, uniwersytetu czeskiego i polskiego. Miało to z kolei wyjątkowo daleko- siężne skutki dla historii i kultury obu krajów. Intensywne, świetnie prowadzone w ostatnich latach badania nad pol- skim środowiskiem uniwersyteckim XV w., po którym pozostały w sa- mym Krakowie bardzo bogate materiały, zaczynają powoli przynosić rezultaty ogromnej wagi. Podejmuje się nawet uzasadnione próby uchwy- cenia pewnych ogólnych cech dla tego środowiska charakterystycznych, w jakimś sensie swoistych, chociaż dopiero równie szeroko jak w Polsce zakrojone badania nad XV-wiecznym światem uniwersyteckim Europy dadzą nam tutaj większą pewność. Generalnie biorąc, uderza doskonała orientacja uczonych krakowskich zarówno w dotychczasowym dorobku kultury scholastycznej, szkolnej, jak i w bieżących kontrowersjach nauko- wych. Brak jednak w gruncie rzeczy ostrych sporów doktrynalnych, brak konfrontacji i dyskusji wielkich szkół. Regułą jest raczej szukanie w sprzecznościach tego, co wspólne, co najbardziej zasadnicze, co byłoby dla wszystkich do przyjęcia. Mówi się nawet czasem o tendencji irenicz- no-ekumenicznej dla określenia takiej postawy. Ważna jest wspólna dro- ga, wspólna opinia (opinio communis, via communis, schola communis). Nie jest to jednak tylko jakiś mechaniczny eklektyzm. Zasadnicze zna- czenie ma to, iż przyjmuje się często prawdapodobieństwo głoszonych tez, nie traktuje się ich jako pewników. Stąd wynika ciekawość innych Uniwersytety i elity intelektualne 229 propozycji i poszanowanie dla cudzych poglądów, stąd takBe możliwość koegzystencji różnych nurtów i tradycji. W dawniejszych poglądach historyków przeciwstawiano nieraz ostro średniowieczny scholastycyzm nowoczesnemu humanizmowi włoskiemu i zwracano uwagę na konflikt obu stanowisk. Dziś podnosimy raczej wcale zgodną i w sumie o wiele chyba rozleglejszą, niż to sobie dawniej wyobrażano, koegzystencję obu tradyeji, co tak łatwo, niejako natural- nie, doprowadziło w Polsce XVI-wiecznej do upowszechnienia jakże zna- miennej postawy erazmiańskiej. Krakowska szkoła myślenia od początku bliska była zarówno humanizmowi rodzącemu się we Włoszech, jak i hu- manizmowi tkwiącemu silnie w tradycji chrześcijańskiej, w ewangelicz- nej tradycji mendykantów i gotyku. Jakże silnie zaznaczy się tego typu tradycja, ten sposób rozwiązywania problemów w podejściu Polaków w XVI w. do palących problemów religijnych tej epoki. Jeszcze z Pragi przejęto w Krakowie coraz powszechniejszą w myśli europejskiej od XIV w. nieufnoIść do samej spekulacji filozoficznej, do wielkich synteż chrześcijaństwa i arystotelizmu zrodzonych w poprzed- nim stuleciu z niemałym trudem i racjanalnym optymizmem zarazem. Arystoteles, wielki "Filozof", jest oczywiście zgodnie z ustaloną rutyną uniwersytecką stale czytany i komentowany - w samej Bibliotece Ja- giellońskiej zachowało się ze 300 kadeksów takich komenctarzy! - nie oznacza to jednak wcale braku krytyki. Mocną straną uczonych krakow- skich jest logika i refleksja wręcz teoriopoznawcza, szukanie kryteriów prawdy. Powoli toruje sobie drogę myślenie indukcyjne, wprost ekspe- ryment jako metoda, znajduje zrozumienie potrzeba weryfikacji empi- rycznej, np. w astranomii. Dnniosłe znaczenie ma podkreślanie użytecz- ności społecznej nauki, nastawienie - wolno powiedzieć - praktyczne, zwrócone ku ludziom. Podważenie spekulacyjnej metafizyki filozoficznej i atak na ścisły związek tej metafizyki z teologią prowadzi do tym silniejszego pod- kreślenia znaczenia Bżblżż i opartej na niej tenlogii. Za swymi mistrzami XIV-wiecznymi, od słynnego Ockhama poczynając, Mateusz z Krakowa, którego wpływu na pierwsze pokolenia mistrzów krakowskich nie można przecenić, będzie z całym nacis,kiem podkreślał, iż teologia nie jest dy- scypliną spekulatywną, lecz praktyczną; zajmować się ma życiem ehrze- ścijańskim, kształtowaniem człowieka. Bliski był tu Mateusz ws,półcze- snemu sobie Janowi Gersonowi z Paryża, bliski całemu kierunkowi nowej religijności - devotio moderna. Dodać można, że z takiego stawiania sprawy zrodzi się później, w XVI w., tzw. teologia pozytywna i nie przy- padkiem zapewne pierwszym jej oficjalnym promotorem w Kościele sta- nie się Polak, słynny kardynał Hozjusz. Raz jeszcze można też podnieść, jak bliska była taka postawa poglądom, które na,przełomie XV i XVI w. 230 Pogłębiona europeizacja prezentował wielki Erazm z Rotterdamu, tak niezwykle wówczas w Pol- sce popularny. Z teologią jako dyscypliną praktyczną łączyło się w Krakowie bardzo blisko prawo; miało ono przeprowadzać prawną interpretację ksiąg świę- tych i tradycji kościelnej. Pamiętamy, że zgodnie niejako z takim zało- żeniem, jasno sformułowanym,już w 1400 r. w wykładzie inauguracyj- nym pierwszego rektora, Stanisława ze Skarbimierza, rozwijano w Kra- kowie w XV w. jedynie prawo kanoniczne. W filozofii podważanie meta- fizyki prowadziło do podnoszenia znaczenia kierunków filozofii praktycz- nej, takich jak etyka, polityka, ekonomia. Zdaniem niektórych etyka była rzeczą w całej filozofii najważniejszą. W tradycji krakowskiej łą- czyła się ona szczególnie z prawem. Refleksja nad "naukami społeczny- mi", których.podstaw wolno nam szukać właśnie w filozofii praktycznej, prowadziła prostą drogą do tak ważnych, tak bardzo "praktycznych" za- gadnień jak np. prawa natury, narodów, państw, szeroko pojęte prawa ludzkie w ogólności. Niżej zobaczymy, jakie miało to konsekwencje dla stanowiska uniwersytetu wobec ważkich problemów polskich i europej- skich pierwszej połowy XV stulecia. Tradycję myślenia mistrzów kra- kowskich kontynuowano również w Polsce XVI-wiecznej, można się jej doszukać m.in. w tak ważnej twórczo'ś'ci Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Innym skutkiem kryzysu metafizyki było ćharakterystyczne od XIV w. zyskanie na znaczeniu przez samą fizykę, najogólniej pojęte przyrodo- znawstwo. Jak wiadomo, dopiero w XVII w. miało się ono ostatecznie wyodrębnić jako niezależny przedmiot badań, ale w tym powolnym i bar- dzo trudnym procesie także i XV-wieczny Kraków odegrać miał wcale niemałą rolę. Refleksja w tym kierunku skupiała się przede wszystkim na wydziale sztuk wyzwolonych, którego znaczenie naukowe rosnąć miało .powoli na uniwersytecie w ciągu XV w. Zdaje się, że gdy od połowy XV w. przygasł blask międzynarodowy polskich teologów i prawników, właśnie wydział artium zaczął stanowić główny tytuł do chwały Kra- kowa. Bystry obserwator i humanista, Eneasz Sylwiusz Piccolomini- rychło już papież Pius II - zanotował w każdym razie, iż "Kraków jest głównym miastem Królestwa i kwitnie w nim szkoła sztuk wyzwolo- nych". Już w 1405 r. utworzona została w Krakowie jako pierwsza w ogóle w Europie katedra matematyki i astronomii. Związanych z nią było póź- niej szereg wybitnych postaci, jak zmarły około 1460 r. Marcin Król z Żórawicy. Obok zagadnień ściśle teoretycznych, bardzo istotnych, w sze- rokim zakresie uprawiano tam astrologię, traktowaną również jako waż- na wiedza praktyczna. Stanowiła ona m.in. podstawę diagnostyki lekar- skiej, stąd też szczególnie bliskie związki z astronomią krakowskich pro- fesorów wydziału lekarskiego. W refleksjach nad kosmosem nawiązywano Uniwersytety i elity intelektualne w Krakowie zwłaszcza do głośnego uczonego paryskiego z XIV w., Bu- ridana, który podważył arystotelesowski obraz świata. Sprawy ruchu we wszechświecie leżały tu w centrum uwagi, stąd dyskusje, także w Krakowie, nad ruchami Ziema czy też poglądem geocentrycznym. Z at- mo.sferą tych prac i poszukiwań zetknąć się mógł łatwo młody Mikołaj Kopernik w szkole katedralnej we Włocławku, później zaś - rzecz to już oczywista - n.a swych studiach krakowskich. Opublikowana przed połową XVI w. teoria kopernikańska, w pełni potwierdzona przez o wiele już dokładniejsze obserwacje i obliczenia matematyczne w XVII w., wyrastała w ten sposób organicznie na podłożu między innymi wielkiego dorobku szkoły krakowskiej. Bardzo wiele - wspomnża,ne badania ukazują nam to coraz,pełniej- z cech znamiennych dla krakowskiego uniwersytetu i jego pierwszych pokoleń przeniesione zostało z Pragi. Już w Pradze jedną z najważniej- szych cech różnych kręgów ludzi związanych z uniwersytetem był sze- roko pojęty reformizm, wrażliwość i poszukiwania w dziedzinie reformy Kościoła, której konieczność została tak jaskrawo unaoczniona z chwilą rozbicia Kościoła od 1378 r. na dwie konkurujące ze sobą obediencje, rzymską i awiniońską. Nastawienie reformatorskie przynosili już do Pragi najwybitniejsi uczeni przybywający tu z Zachodu, jak Henryk z Oyty, czołowy przedstawiciel nowych kierunków, a rozwijali dalej naj- wybitniejsi profesorowie miejscowego,pochodzenia, z Europy środkowo- -wschodni.ej, jak chociażby mistrz Maheusz z Krakowa. W dyskusjach z wielką swobodą poruszano bardzo wiele problemów, tak ważnych jak np. sprawa reformy kurii papieskiej czy kwestia częstej komunii dla ludzi świeckich. Na gruncie szerokich tendencji reformatorskich zaczął się u schyłku. XIV w. krystalizować ruch bardziej radykalny, nawiązujący w szczegól- ności do o'ksfordzkiego profesora i teologa Wiklefa i całego ruchu religij- no-społecznego nazwanego od jego imienia. Ruch praski łączył się w praktyce z a:spiracjami czeskizni, bardzo, jak to dziś dobrze widzimy, poważnymi, mającymi rzeczywiste i głębokie oparcie w społeczeństwie. Około 1400 r. można wymienić już całą grupę wybitnych teologów cze- skich, wyraźnie dążących do opanowania w pierwszej kolejności wy- działu teologicznego, a dalej - rzecz jasna - całego uniwersytetu. Re- gularne, cieszące się wielką popularnością kazania profesorów w specjal- nie do tego celu przeznaczonej kaplicy Betlejemskiej na Starym Mieście stwarzały i rozbudowywały silną więź między czeskim uniwersytetem i czeską ludnością miasta. Narastał zarazem wewnątrz uniwersytetu kon- flikt grupy czeskiej z innymi, wielu profesorów już od schyłku XIV w. zaczęło po prostu opuszczać Pragę. Pamiętamy, że rok 1409 przyniósł Czechom pełny sukces. Rektorem został wysuwający się wyraźnie na 232 Pogłębiona europeizacja czoło eałego ruchu, dynamiczny, gorący reformator, Jan Hus. Sobór w Konstancji, na którym wbrew glejtowi cesarskiemu doszło w 1415 r. do spalenia Husa na stosie, stanowił w pewnym sensie jakby epilog roz- grywki toczonej wcześniej przez lata w Pradze. Ruch reformatorsko-so- borowy, w którym profesorowie różnych -uniwersytetów europejskich grali szczególnie ważną rolę, ostro przeciwstawił się programowi Jana Husa i doprowadził do ukarania go jako heretyka. Nie złamało to wcale, jak dobrze wiemy, ruchu, który właśnie od swego uczonego bohatera i przywódcy określony został jako husycki. Reformizm polski krakowskich profesorów nie nawiązywał do kie- runku Jana Husa, ale do Mateusza z Krakowa i całego nurtu bardziej umiarkowanego. Najbardziej chyba zasadnicza i ważna w dalszej per- spektywie rola pierwszych pokoleń uniwersyteckieh Krakowa łączy się z reformą wewnętrzną Kościoła p4lskiego, zwłaszcza z reformą kleru diecezjalnego. Przeniesiono do Krakowa i w tej dziedzinie reformatorski rozmach Pragi, choć uświadomienie so'bie przez elity intelektualne potrzeb własnego Kościflła i społeczeństwa stanowiło przede wszystkim niezmier- nie ważny etap i wynik datychczasowego rozwoju. W tym też sensie nie można izolować samego środowiska umiwersyteckiego od całej ówczesnej elity intelektualnej kraju, prawie wyłącznie jeszcze duchownej; są prze- cież wyraźne ślady ożywienia i reform w środowiskach zakonnych czy katedralnych w tym samym czasie. Olbrzymi wprost materiał ręko- piśmienny, różnego typu, jaki zachował się do naszych czasów po tam- tych generacjach, głównie oczywiście w Krakowie, materiał pod każdym względem bez porównania bogatszy od wszystkiego, czym dysponujemy dla czasów wcześniejszych, stanowi sam w sobie znakomvty śla.d aktyw- ności i znaczenia tych ludzi. Znamy go zresztą dotąd o wiele za mało i od dalszych badań można jeszcze oczekiwać bardzo ważkich wyników, nie tylko zresztą dla Polski czy całego państwa polsko-litewskiego. Spro- wadzono wówczas do Polski lub kopiowano na miejscu cały prawie do- tychczasowy dorobek intelektualny znany w kręgu zachodnioeuropejskim, łącznie z dziełami współczesnymi, co nadaje rangę szczególnie wysoką zgromadzonym zbiorom. Dominującym rysem zajmującej nas tu działalności intelektualnej jest jej praktyczność. Żywa, aktualna problematyka bardzo różnego rodzaju przenikała programy zajęć i twórczo.ść profesorów tak na wydziale artium, jak i prawa czy teologii. Szeroko wkraczano też w zakres samej religij- ności w duchu nowej pobożności - devotio moderna - bliskiej ten- dencjom nurtującym wówczas bardzo wiele środowisk chrześcijańskich. Wśród autorów wyróżnia się profesor krakowski z pierwszej połowy XV w., cysters Jakub z Paradyża, autor niezwykle płodny; spod jego pióra wyszło około 200 dzieł teologicznych, zwłaszcza z zakresu teologii Uniwersytety i elity intelektualne 233 moralnej. Biblioteki europejskie przechowują około 2 t,ys. rękopisów Jakuba, nie licząc wielu druków. Ogromnym zainteresowaniem cieszyła się szeroko rozumiana proble- matyka pastoralna, duszpasterśka. Obok mnóstwa prac autorów zagra- nicznych, które odnajdujemy w bibliotekach profesorów, zaczyna się po raz pierwszy w naszym kraju na większą skalę twórczość własna w tym zakresie na różnych poziomach. Adresatem jest często kler parafialny, tak bardzo tej pomocy potrzebujący. Wśród opracowanych wówczas pod- ręcznikó.w szczególną sławę, i to w całej Europie, zdobyć miał traktat bakałarza krakowskiego Mikołaja z Błonia (zm. po 1438 r.) o sakramen- tach, napisany na zlecenie biskupa poznańskiego na użytek kleru tej diecezji. Bardzo wiele miejsca w życiu i twórczości profesorów zajmują kazania wygłaszane w różnych okolicznościach i dla różnych potrzeb. Elity kleru świeckiego stają tu obok dawniej działających mendykantów, wypierając ich nawet niejednokrotnie zwłaszcza z bardziej eksponowa- nych stanowisk, np. kaznodziejów w katedrach czy na dworze królew- skim. Powstają też specjalne zbiory kazań na użytek kleru parafialnego. Ludzie, którzy przeszli przez uniwersytet i jego atmosferę, byli oczy- wiście o wiele lepiej pzzygotowani do podejmowania następnie we wła- snych środowiskach - szkołach wszelkiego typu od katedralnych poczy- nając, kapitułach, parafiach - prac nauczycielskich czy kaznodziejskich. Trzeba sobie zdawać sprawę, że istotny wzrost.w XV w. poziomu prac i akcji edukacyjnych Kościoła po1skiego w dużej mierze nastąpił właśnie dzięki uniwersytetowi jako podstawowemu wręcz narzędziu jego reformy. W wielkich problemach chrześcijaństwa europejskiego uniwersytet krakowski, podobnie jak i większość innych, zajął wyraźnie stanowisko koncyliarystyczne, łącząc z soborem nadzieje na reforznę chrześcijań- stwa. Także i biskupi polscy, blisko powiązani chociażby przez swą uni- wersytecką edukację z mistrzami krakowskimi, stali w większości, czasem nawet z wielką gorliwością i radykalizmem, na gruncie koncyliaryzmu. Polska, jak i inne państwa Europy śrood'kowo-wschodniej, znalazła się w dobie Wielkiej Schizmy od razu w obediencji rzymskiej, zachowując z papieżami rzymśkimi na ogół jak najlepsze stosunki. Po soborze w Pizie w 1409 r., na którym reprezentował Polskę znany już nam Piatr Wysz, biskup krakowski i kanclerz uniwersytetu, uznano jednak po pewnych wahaniach wybranego tam papieża, Aleksandra V. Bardzo liczna i repre- zentatywna delegacja polska z arcybiskupem Mikołajem Trąbą brała udział w soborze w Konstancji, obradując tam w ramach nacji germań- skiej. Na soborze w Bazylei, zwołanym już w 1431 r., oficjalna delegacja polska pojawiła się dopiero w 1434 r., ale też następnie Kościół polski, a zwłaszcza uniwersytet, zaangażował się szczególnie silnie po jego stro- nie, uznając też wybranego na tym soborze papieża Feliksa V. Jemu to 234 Pogłębiona europeizacja składają m.in. obediencję w 1441-1442 r. arcybiskup gnieźnieński, arcy- biskup lwowski i biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, kierujący w tych latach, jak już wiemy, sprawami państwa. Ze strony uniwersytetu opra- cowano na prośbę soboru killka traktatów w jego obronie, z których wyróżniał się radykalizmem i głębią tekst Jakuba ż Paradyża (u schyłku życia opuścił on uniwersytet i został kartuzem). Uniwersytet krakowski jako ostatni w Europie i jako ostatnia instytucja w Polsce uznał 3 lipca 1449 r. papieża Mikołaja V, już po zrzeczeniu się tiary przez Feliksa V i formalnym rozwiązaniu się bazylejskiego soboru. Koncyliaryzm jako prąd reformy Kościoła, w różnych zresztą wersjach, głęboko przeniknął całą twórczość uniwersytecką w Krakowie pierwszej połowy stulecia, musiał też addziałać - nie ma powodu wątpić - na Kościół i społeczność po1ską. U samych podstaw leżała tu koncepcja Ko- ścioła pojętego jako Ciało Mistyczne, w którym, jak przyjmowali umiar- kowani koncyliaryści, istnieją dwie władze, papież i sobór. Mistrz Bene- dykt Hesse dawał np. takie określenie Kościoła: Corpus Christi, fide Christi animatum ex multis membris fidelibus in una societate sacra- mentorum Ecclesiae congregatum (Ciało Chrystusa, ożywione wiarą w Chrystusa, składające się z wielu członków-wiernych, złączonych w jed- nej sakramentalnej wspólnocie Kościoła). Była to koncepcja zasadniczo inna od tej, która wid.ziała w Kościele rodzaj monarchii teokratycznej, kierowanej przez papieża jako wikariusza Chrystusa. Dla szlachty pol- skiej, która właśnie w tym czasie szukała jakichś form swego współ- udziału w rządach, form przyszłej demokracji szlacheckiej, Kościół kon- cyliarystyczny musiał być w każdym razie o wiele bliższy od monar- chicznego. Tu tkwi zapewne jeden z powodów, dla których szlachta pol- ska mimo całego swego antyklerykalizmu, zapewne wcale nie słabszego niż w Czechach, nie poszła w końcu w XV w. drogą husycką, ale pozo- stała w ramach Kościoła katolickiego. Husytyzm, choć potępiany konsekwentnie na soborach również przez polskich koncyliarystów i biskupów, przedstawiał jednak dla Polski po- ważny problem. Politycznie Czechy husyckie stanowiły przecież natural- nego sojusznika przeciw wciąż jeśzcze silnemu państwu Zakonu Nie- mieckiego, sprzymierzonemu wyraźnie od 1420 r. z cesarzem Zygmuntem Luksemburskim, zdetronizowanym przez husytów królem Czech. Stąd też wyraźne wahania w polityce polskiej między włączeniem się pod naciskiem papieża do antyhusyckiej krucjaty a połączeniem sił z Czecha- mi, do czego do.szło chociażby w 1433 r., kiedy to skierowano najazd husycki na ziemie krzyżackie w odwet za podobny napad Krzyżaków na Polskę w 1431 r. Stałym elementem polskiego postępowania było w tej sytuacji dążenie do pojednania i kompromisu, który zawarto rzeczywiście przy współdziałaniu soboru bazylejskiego w 1435 r., bez udziału jednak Uniwersytety i elity intelektualne 235 Polaków. W wewnętrznych stosunkach polskich husytyzm był przede wszystkim atrakcyjny przez swe żądania Kości4ła ubogiego, i to atrak- cyjny zwłaszcza dla szlachty; w Czechach szlachta właśnie stała się w końcu wielkim zwycięzcą okresu wojen i rewolucji, przejmując po prostu w swe ręce ogromne d4bra kościelne. Przeciwdziałanie Kościoła było w Polsce ostre, kierował nim wspomniany już parokrotnie biskup Zbigniew Oleśnicki, też jeden z biskupich filarów obozu koncyliarystów i jakże wpływowy kanclerz uniwersytetu. Opozycja przeciwko Oleśnickiemu- o charakterze politycznym, ale z domieszką pewnych przynajmniej ele- mentów czy sympatii husyckich - rozbita została w starciu zbrojnym w okolicach Krakowa w 1439 r. Husytyzm nie złączył się po prostu w Polsce z silnym ruchem antyklerykalnym szlachty, co jedynie mogłoby tu dawać mu szanse sukcesu. Na międzynarodowym forum soborowym podjął także uniwersytet krakowski dyskusję w jednej z najważniejszych dla państwa polsko-li- tewskiego kwestii politycznych, w sprawie krzyżackiej. Zakon miał mocną pozycję w zachodniej opinii, przedstawiając się umiejętnie jako bastion chrześcijaństwa żachodniego w tej "barbarzyńskiej" części Europy. Kam- pania propagandowa przeciwko Jagielle i państwu polsko-litewskiemu wysuwała zarzuty łączenia się z poganami i schizmatykami przeciwko Zakonowi i faktycznej pogańskości samej Litwy, rzekomo pozornie tylko nawróconej. W kolportowanym z inspiracji krzyżackiej na soborze w Konstancji traktacie mistrza dominikańskiego Jana Falkenberga, zaty- tułowanym Satyra n,a herezje ż żnne nikczemnoścż Polaków oraz żch króla Jagżełły, wzywano wręcz do potępienia Polaków i ich króla jako pogan, heretyków i "bezwstydnych psów". Delegacja polska na sobór uzyskała wprawdzie po długim procesie uwięzienie pamflecisty i wyrok na niego, w gruncie rzeczy chodziło jednak o coś bez porównania ważniejszego, bo nie tylko o sam antagonizm polsko-krzyżacki, ale o miejsce państwa pol- sko-litewskiego w opinii ówczesnego chrześcijaństwa. Interes polityczny mieszał się tu wyraźnie z uczuleniem wręcz elit polskich, świadomych z jednej strony swej narodowej odrębności, a z drugiej przynależności do kręgu kultury zachodniej, łacińskiej. Sprawę krzyżacką przedstawił w Konstancji rektor uniwersyte,tu kra- kowskiego, Paweł Władkowic, na bardzo szerokim tle stosunku do pogan w ogólności. Opierając się pzzede wszystkim na argumentach swych mi- strzów padewskich i włoskich współpracowników, żnawców prawa kano- nicznego, a także na dawniejszej już tradycji polskiej pojmowania chrze- ścijaństwa i stosunku do pogan czy schizmatyków, z którymi Polacy przez wieki przecież się spotykali jako z najbliższymi sąsiadami, mistrz kra- kowski podkreślał prawa naturalne pogan, głosił niemoralność wojen prowadzonych celem zmuszenia ich do przyjęcia chrześcijaństwa, przy- 236 Pogłębiona europeizacja znawał im prawa obywatelskie i polityczne. W polskich elitach religij- nych podnoszono z dumą odmienność dobrowolnego nawrócenia się LitrNi- nów w wyniku unii z Polską, króla Władysława porównywano wręcz z apostołami. Na sobór w Konstancji dla unaocznienia zebranym zacho- dzącego zjawiska wysłano grupę kilkudziesięciu świeżo nawróconych ILitwinów ze Żmudzi jako świadków. W stosunku do prawosławnych Rusinów czy małej grupki Ormian eiity polskie nie zdobyły się - wszystko na to wsţkazuje - na postawę równie konsekwentnie otwartą jak ta, którą prezentował w swych traktatach Paweł Włodkowic. Probierzem rzeczywistego stosunku do prawosław- nych było w szczególności uporczywe ze strony "łacinników", Polaków czy Litwinów, żądanie ponownego chrztu przy przechodzeniu do Kościoła katolickiego. Działało tu wiele czynników, tak politycznych - w grę wchodził problem równouprawnienia Rusinów w państwie, które to zresz.tą równouprawnienie, gdy chodzi o szlachtę, stawało się w ciągu XV w. coraz bardziej faktem dokonanym - jak i ściślej religijnych, wy- nikających z poczucia wyższości i niechęci do chrześcijan niekatolików. Jakiekolwiek by były przyczyny - nie badane zresztą d.otąd w ramach nowoczesnej historii mentalności społecznych - sprawa w dalekiej per- spektywie samej egzystencji państwa katolicko-prawosławnego i zarazem polsko-litewsko-ruskiego musiała mieć i miała w rzeczywistości funda- mentalne wręcz znaczenie. Na razie, w zajmującym nas okresie, uderzać muszą stosunkowo słabe i nietrwałe wyniki unii kościelnej katolików i prawosławnych w państwie polsko-litewskim, mimo że w skali obu Kościołów rzecz była niezmiernie aktualna i nawet w wielkiej mierze doprowadzona do skutku we Florencji w 1439 r. Co więcej, wolno przyjąć, że w żadnym ówczesnym państwie mającym duży Kościół prawosławny nie is'tniały tak dobre warunki do unii jak właśnie w państwie polsko-litewskim. Ze strony dynastii panującej zro- zumienie dla sprawy unii było niewąbpliwie duże. Łączyła się ona z nie- zmiernie ważnym, tak ze względów kościel.nych jak i politycznych, za- gadnieniem przynależności biskupstw ruskich w państwie polsko-litew- skim do starej metropolii ruskiej, kijowskiej, ale od XIV w. mającej swój główny ośrodek w Moskwie. Ze strony polsko-litewskiej próbowano, z różnym na razie skut'kiem, utworzyć odrębną metropolię dla własnego państwa. Kiedy w 1415 r. takim właśnie odrębnym metropolitą został obrany znany i ceniony w świecie prawosławny mnich bułgarski Grze- gorz Camblak, udał się 4n w początkach 1418 r. na sobór w Konstancji z propozycjami zwołania osobnego soboru właśnie w celach unijnych. Unia florencka 1439 r. zawarta została bez udzialu Polaków i Rusinów, gdyż Polska pozostawała w obozie soborowym przeciwnym papieżowi Eugeniuszowi IV. Kiedy zaś mianowany zarazem przez patriarchę Kon- W kręgu świata gotyckiego 237 sta:ntynopola i przez papieża metropolita całej Rusi i kardynał Izydor, Grek z pochodzenia, przybył w 1440 r. na obszar państwa polsko-litew- skiego, spotkał się tu z rezerwą, jeśli nie wrogością, przede wszystkim mcże ze strony kół katolickich i katolickiej hierarchii. Widocznie oba- wiały się polskie koła kościelne jakiegoś zatarcia różnic między wyzna- nianzi, jakiegoś ich zrównania. Wyraźnie świadczy o tym chociażby ostry i zdecydowany protest strony polskiej, reprezentowanej przez biskupa Oleśnickiego, około 1440 r. przeciwko dyskutowanej wówczas na soborze w Bazylei propozycji zezwolenia nie tylko w Czechach, ale i w Polsce na komunię pod dwiema postaciami. Rozmach uniwersyteckich elit polskich, tak dobrze widoczny w pierw- szej połowie XV w., uległ następnie - poza wydziałem sz,tuk wyzwolo- nych - pewnemu zahamowaniu. Trwal jednak w dalszym ciągu nie- zwy-kle ważny proces rozpowszechniania się, uniezależniania niejako, pol- skiej kultury uniwersyteckiej, którego wyniki uwidocznić miał w pełni wiek XVI, złoty wiek kultury polskiej. Porównanie stanu kultury śzkolnej na ziemiach polskich okolo 1300 r. ze :tanem w r. 1500 oddaje olbrzymią różnicę i unaocznia dokonany po- step. W procesach europeizacji był to z całą pewnością proces o funda- mentalnym znaczeniu. To samo trzeba powiedzieć o ziemiach Królestwa CzEskiego czy Węgierskiego. Przyszłe prace ukażą nam precyzyjniej zróż- nicowania terytorialne czy środowiskowe tak w zakresie podstawowej alfabetyzacji, jak i kultur środowisk elitarnych. Samo jednak, najbardziej nas tu interesujące, zjawisko wielostronnego rozwoju, bardzo intensyw- nego zwłaszcza w XIV-XV stuleciu, nie może już dziś ulegać najmniej- sze j wątpliwości. 5. W KRęGU SWIATA GOTYCKIEGO Dla Czech, Węgier, Polski, ziem pań:stwa krzyżackiego wieki XIV-XV stanzowią okres wielkiego rozwoju i rozkwitu sztuki gotyckiej, która wy- wiera na kulturę w tych krajach wpływ bardizo głęboki i wielostronny. Wpływ ten trwał będzie szeroko.jeszcze i w w. XVI, mimo iż w niektó- rych środowiskach, zwłaszcza elit społecznych, wypierany będzie przez arty-styczne wpływy włoskiego renesansu. Można często mówić wprost o przejściu gotyku w barok, o czymś w rodzaju "gotyckiego baroku" czy-.,barokowego gotyku". Właśnie bowiem oba te wielkie prądy uro- biły- w sposób decydujący tradycyjną kulturę spoleczną najszerszych mas społeczeństwa na katolickich obszarach Eurapy środkowo-wschodniej. Znaczenie szeroko pojętego gotyku tym bardziej zasługuje na uwagę, że ostatecznie gdzieś przedschyłkiem XIII w. zanikają ostatnie ślady kultu- 238 Pogłębiona europeizacja ry materialnej i artystycznej z epoki pogańskiej, tak w miastach, jak i we wsiach; do takiego twierdzenia zdają się przynajmniej upowainiać prace wykopaliskowe.prowadzone w Polsce - jak wiemy, opóźnionej w dużym stopniu około 1300 r. w ogólnym rozwoju w stosunku do Czech, a także i Węgier. Odtąd więc wpływy gotyckie, zawsze jakoś swoiście aćlaptowane i dostosowywane do miejscowych potrzeb i tradycji, wy- ciskać będą swe szczególne piętno :nie tylko na krajobrazie miast i wsi zajmującej nas części europejskiego kontynentu - w sposób do dziś jeszcze całkiem dobrze widoczny - ale także, przez cały świat związa- nych z gotykiem przedmiotów, wyobrażeń, obrazów, odczuć i wartości, formować mentalność ludzi, ich wrażliwość i kulturę. Wspominaliśmy już wyżej chociażby o trwałości traciycji gfltyckiej w polśkiej rzeźbie ludowej w przedstawianiu zwłaszcza Chrystusa Frasobliwego. Wysiłek budowlany i w ogólności artystyczny owej epoki był jako całość ogromny i wielostronny, z konieczności będziemy go też przedsta- wiać w najogólniejszym zarysie. Gruntowna przebudowa czy też rozbu- dowa już od drugiej połowy XIII w. objęła w wielu rejonach, zwłaszcza np. w Czechach, miasta. Otaczano je stopniowo murami, wyposażano w ratusze i liczne kościoły parafialne czy klasztorne, te ostatnie przede wszystkim zakonów żebrzących. Wzrastała powoli liczba domów muro- wanych. Rosła liczba zamków wła:dców, dostojników kościelnych, wiel- kich panów. Służyły one zresztą w coraz większej mierze nie tylko jako miejsca schronienia i obrony, ale także jako rezydencje, urządzane wy- gadniej niż niegdyś, z uwzględnieniem nowych potrzeb. Przebudowywano, nieraz wielokrotnie w ciągu kolejnych pokoleń XIV-XV stulecia, wiel- kie rezydencje monarszo-.pańs'twowe - tak w miastach, jak i poza nimi. Wawel, praskie Hradczany, Buda, Malbork mogą tu służyć jako ilustracje szczególnej wagi dla tych zjawisk. Budowano i powiększano tysiące ko- ściołów, setki klasztorów i wyposażano ich wnętrza wielkim częstokroć nakładem finansowym i z niemałą artystyczną ambicją. Rozpowszechnia się w XIV w. w całym naszym rejonie malarstwo ścienne w miastach, a także - w bardzo, jak się wydaje, szerokim za- kresie - i we wsiach, nawet najbardziej zapadłych. Towarzyszy mu rzeźba i w coraz większej mierze malarstwo sztalugowe, tablicowe; ogrom- ny rozwój ołtarzy szafiastych, nastaw, dochodzących czasem do kilku, a nawet kilkunastu metrów wysokości, stwarza szczególne niekiedy moż- liwości także w dziedzinie współpracy rzeźbiarza i malarza. W Polsce, a chyba i w krajach sąsiednich, co najmniej od drugiej połowy XV w. malarstwo sztalugowe i ołtarze szafiaste zdają się wysuwać wyraźnie na plan pierwszy w stosunku do raczej dominującego dotąd malarstwa ścien- nego. Nie można też zapominać, że do elementarnego wyposażenia każde- go kościoła należy szereg ksiąg liturgicznych, zwykle szczególnie staran- W kręgu świata gotyckiego 239 nie kaligrafowanych i pięknie przyo.zdabianych; i takie księgi stanowią ważne, czasem bardzo ważne pomniki sztuki. Tylko mała, bardzo mała część tych wszystkich budowli i ich wypo- sażenia dotrwała do naszych czasów we względnie dobrym stanie, co, rzecz jasna, niesłychanie utrudnia zorientowanie się w całości zjawiska i jego wszechstronną analizę. Intensywne badania paru ostatnich dzie- siątków lat doprowadziły już jednak i doprowadzają w dalszym ciągu do tak ważnych, czasem wręcz - nie waham się użyć tego słowa - re- welacyjnych ustaleń w stosunku do tego, eo wiedzieliśmy wcześniej, że musi to napawać na dalszą metę optymizmem. Pamiętać trzeba przy histori.i zajmujących nas zabytków nie tylko o ich świadomym usuwaniu, zastępowaniu przez inne, zgodniejsze z aktualnym gustem, o częstych przebudowach, pożarach, niszczącym czasie, ale także o prowadzonych z premedytacją akcjach niszczenia. W Czechach obrazoburstwo husyckie doprowadziło już w XV w. do tragicznych skutków - w kraju, który dotąd niewątpliwie przodował w tej dziedzinie. Na Węgrzech okupacja turecka i późniejsze zaniedbania doprowadziły w XVI-XVIII w. do ta- kiego ogołocenia zasadniczego, macierzystego kraju, że dziś najważniej- sze dzieła powstałe wówczas w Królestwie znajdują się w Słowacji czy rumuńskim Siedmi4grodzie. Sama ekspansja gotyku na ziemiach naszej części kontynentu, zaczęta jeszcze gdzieś głęboko w XIII w., przebiegała - rzecz jasna - nierówno- miernie, z różnym natężeniem i różnymi skutkami. Trzeba się liczyć z dużymi różnicami czy kontrastami, ńawet w skali mniejszych dzielnic. Niewątpliwie istotne żnacze.nie miały tu powiązania z ogólnym, całościo- wym rozwojem kraju czy dzielnicy, uwarunkowania były jednak tak wielokierunkowe, że wypada wystrzegać się zbyt prostych i łatwych wy- jaśnień. Generalnie biorąc, długi okres po;koju w XIV w. symbolizowany panowaniami Karola IV, Ludwika Wielkiego, Kazimierza Wielkiego i Winricha von Kniprode, przynosi wszędzie intensywny rozmach w bu- downictwie i sztuce. Mecenat Luksemburgów i Andegawenów, rozmach i ambicje ich dworów mają tu wyjątkowo duże żnaczenie i przynoszą osiągnięcia najwyższej niekiedy klasy eurapejskiej. Wielki gotyk zachod- nioeuropejski, katedralny, i wielkie osiągnięcia czołowego wówczas w Europie malarstwa włoskiego przenikają się wzajemnie zwłaszcza w Cze- chach i na Węgrzech, cały czas w atmosferze konfrontacji, z miejscowy- mi tradycjami i potrzebami; daje to w rezultacie nowe wzory, propozycje, inspiracje, niesłychanej wagi dla sztuki całej Europy środkowo-wschod- niej. W architekturze i rzeźbie nawiązuje się przede wszystkim do osiąg- nięć zachodnich, francuskich czy niemieckich, w malarstwie natomiast- głównie do włoskich. Rzecz jasna, nie można jednak w żadnym wypadku sprowadzać rozwoju 240 Pogłębiona europeizacja sztuki środkowo-wschodniej Europy w XIV w. do wpływów czeskich czy węgierskich. Osobne, własne związki międzynarodowe, tradycje, osiągnię- cia mają i inne rejony. Ma je wyraźnie Śląsk, państwo krzyżackie, a z ziem XIV-wiecznego państwa polskiego przede wszystkim przodująca wyraźnie Małopolska. W XV stuleciu żaden z krajów interesującego nas obszaru nie ma już wyraźnej pod tym względem przewagi. Czechy hu- syckie zresztą na kilkadziesiąt lat niejako "wypadają z konkurencji". Kończy się mecenat krzyżacki w wielkim stylu. Formuje się szereg szkół raczej lokalnych, choć łatwo przekraczających ówczesne granice państwo- we. Polska z Poznaniem i Śląskiem, Czechy, Węgry, ale także - jak wiele na to wskazuje - Austria i niektóre kraje południowoniemieckie zdają się stanowić jakby odrębną, wielką prowincję gotyku europejskie- go. Wymiana w obrębie tej prowincji jest szczególnie intensywna, chociaż zarazem jest to prowincja bardzo otwarta na różnorodne wpływy zachod- nie łącznie z najbardziej nowatorskimi pro,pozycjami renesansu włoskiego. Historycy sztuki, całe szkoły badawcze toczą nie kończące się dyskusje nad proweniencją zabytków czy całych grup zabytków, nad ich przyna- leżnością np. do takiej czy innej szkoły narodowej. Trzeba tu zawsze pamiętać o skomplikowaniu spraw, o istnieniu różnych możliwości. Roz- powszechnione w całej Euro,pie w XV w. drzeworyty czy różnego rodzaju metaloryty udostępniały szerzej i łatwiej niż przedtem realizacje i wzory graficzne bardzo nawet geograficznie odległe. Bardzo dużą rolę, dużo większą, niż się często przyjmował.o dawniej, grały różnego rodzaju małe formy artystyczne, miniatury, ozdoby w rękopisach; takie np. rękopisy pięknie iluminowane ze sţkryptoriów praskich drugiej połowy XIV w. potrafiły bardzo długo inspirować wiele dzieł w rozległej skali między- narod.owej. Krążenie dostępnych wszędzie wzorów i wielka ruchliwość samych mistrzów, rr.alarzy, rzeźbiarzy, budowniczych doprowadzały bez trudności do prób realizacji i rozwiązań ins,pirowanych, w części czy w całości, nawet z bardzo daleka. Trzeba też brać tu pod uwagę równole- głość niezależnych od siebie poszukiwań i rozwiązań, własne, lokalne potrzeby i tradycje, ogro,mną rolg mecenasów i zamawiających. W tym olbrzymim postępie historyka tout court nie interesuje jednak tylko strona artystyczna, stylistyczna, siłą rzeczy leżąca w centrum uwagi historyka sztuki. Mamy na terenie zajmujących nas krajów niemałą liczbę zabytków różnego rodzaju, którym historycy sztuki zgodnie nieraz przypisują wysoką rangę europejską. Wiele z nich będzie wspomnianych niżej w przeglądzie osiągnięć poszczególnych krajów. Z ptunktu widzenia roli społecznej sztuki, jej oddziaływania, zasadnicze znaczenie ma także strona ilościowa, masowość danego zjawiska. Na specjalne podkreślenie zasługuje tu zwłaszcza rozpowszechnienie się pewnych form artystycz- nych na usługach ortodoksji i dydaktyki chrześcijańskiej, jak owych ty- W kręgu świata gotyckiego 241 sięcy rzeźb, malowideł, nastaw ołtarzowych. W samej Polsce dochowało się około 500 obrazów z tamtej epoki spośród - nigdy nie zapominaj- my - wielu tysięcy wtedy powstałych. Historyk stale pamięta też o za- sadniczej funkcji każdego takiego obrazu: funkcji skutecznego i trwałego urabiania podstawowych pojęć i prawd religijnych w mentalności szeregu pokoleń; i to w najszerszej skali społecznej. Narastające, ogromne zapotrzebowanie powodował.o powstawanie w największych miastach specjalnych cechów, zajmujących się produkcją masową, na handel, potrzebnych przedrniotów sztuki, np. obrazów; przy- kładowo w Krakowie w drugiej połowie XV w. znamy 70 malarzy, w tym 50 pochodzących z samegfl miasta i okolicy. Poziom artystyczny tej pro- dukcji mógł być niekiedy dosyć niski, chętnie kopiowano po prost,u i upraszczano wzory. Ta świadoma czy nieświadoma prymitywizacja może jednak stanowić szczególnie ciekawy ślad dostosowywania się do miej- scowych gustów i.zapotrzebowań, jakąś próbę przybliżenia prawd ogól- nych do mentalności ludzi mających przecież wrażliwość artystyczną czy religijną często bardzo różną od mieszkańców - powiedzmy - ówcze- snej Florencji czy Brugii. Współczesnego historyka polskiej sztuki (M. Kutzner) uderza np. mało wysub1imowana ludowość obrazów pol- skich u schyłku XV w., ich brutalna wręcz ekspresyjność w przedsta- wianiu scen pasyjnych czy męczeństwa świętych, choć zarazem dochodzi też w pełni do głosu w radosnych scenach Zwiastowania czy Bożego Na- rodzenia liryka i sentymentalizm. . Dla funkcji obrazu gotyckiego jako znaku zasadniczą sprawą była jego zrozumiałość, dostępność, stworzenie możności osobistego zareagowania czy nawet wręcz przeżycia, wciągnięcia się w akcję przedstawianą. Wiel- kie znaczenie miała, coraz bardziej akcentowana w ciągu XIV w. także i u nas, narracyjność przedstawień, układanie obrazów w cykl opowia- dający chronologicznie, w ustalonym porządku, słowem "dzianie się", historia konkretnych wydarzeń. Pamiętamy, jak wielkie i trwałe znacze- nie dla polskiej zwłaszcza religijności miało przybliżenie w ten sposób szerokiemu ogółowi ludzi życia Chrystusa i jego Matki. Współczesny historyk sztuki (A. Karłow:ska-Kamzowa) zestawił dla obecnego teryto- rium Polski 22 cykle opowiadające w malarstwie ściennym XIV-XV stu- lecia; najwięcej, bo aż 28 scen, zawiera malowidło w Strzelcach pod So- bótką. Uderza różnorodność przedstawień, dążenie do ilustrowania tak podstawowych prawd chrześcijańskich, jak i konkretnych wskazań mo- ralnych. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że oddziaływanie dydaktycz- no-edukacyjne gotyku, wsparte lepszym niż dawniej kaznodziejstwem i staranniejszą liturgią, przyniosło - generalnie biorąc - ogromny suk- ces. Zdołało w sposób zasadniczy poszerzyć zasięg społecznego funkcjo- 16 -- Europa słowiańska 242 Pogłębiona europeizacja nowania sztuki i sprawiło, że śztuka baroku stała się zrozu::miała dla każ- dego, tak dla elit, jak i dla najszerszych mas. Krótki przegląd wielkich osiągmięć interesujących nas krajów w dzie- dzinie sztuki wypada zacząć od Czech, a właściwie od Lumiłowanej przez cesarza Karola IV Pragi, tak bardzo przez niego rozbudowywanej nie bez oczywistej chęci uczynienia z miasta jednego z głównych ośrodków kultury europejskiej. Czeskie sukcesy artystyczne owej epoki były w każ- dym razie tak wielkie, że współczesny nam francuski historyk śztuki (J. Lassaigne) mógł z całym spokojem napisać, iż "sztuka czeska jest nie- wątpliwie najbardziej żywotna i nowatorska w Europie połowy XIV w.'. Najistotniejszym elementem tego sukcesu była dojrzała w naj2epszych dziełach synteza bogatych tradycji rodzimych z wpływami franeuskimi, niemieckimi i włoskimi. W malarstwie, gdzie w szczególności notujemy niepospolite wręcz osiągnięcia, tajemnica ich tkwiła - poza indywidual- nym geniuszem takiego np. Teodoryka czy anonimowego Mistrza Cyklu Emauskiego - w oryginalnym połączeniu najlepszej tradycji malarstwa gotyckiego z wielkimi osiągnięciami Włochów, stanowiącymi, jak dobrze wiadomo, wielki przełom w malarstwie europejskim początków XIV stu- lecia. Ruch budowlany objął Czechy i Morawy bardzo szeroko, ale do naj- ważniejszych przedsięwzięć należała katedra praska Sw. Wita i zamek Karlśtejn w pobliżu Pragi, rezydencja Karola. Katedrę wvznosić zaezęto od 1344 r. według wielkich wzorów francuskich pod kierownictwem sprowadzonego stamtąd Macieja z Arras; po jego śmierci zastąpił go przybyły w 1353 r. z Niemiec Piotr Parler, który rozwinął następnie w Pradze bardzo żywą działalność w ciągu czterdziestu lat, tak w dziedzi- nie architektury jak i rzeźby. Stworzył wielki warsztat, własną "strze- chę", jak to po staropol,ku nazywano, która podejmowała się budowy wielu kościołów. Katedra, zakrojona monumentalnie, nie została - jak to nierzadko bywało - w pełni zrealizowana. Zamek Karlśtejn, również według wzorów francuskich, był z grubsza ukończony już około 1365 r., łącznie ze swym największym skarbem, kaplicą cesarską Św. Krzyża, gdzie cesarz niejako sam na sam z Bogiem modlić się miał i medytować. To właśnie w tej małej kaplicy Teodoryk, o którym oprócz pozostawio- nego dzieła nic prawie nie wiemy, wymalował całą galerię ponad stu postaci apostołów, świadków Ukrzyżowania, świętych rycerzy, władców, papieży, biskupów, dziewic. Kar4l, człowiek głębokiej religijności i kul- tury, stał w swej kaplicy w obliczu historii całego chrześcijaństwa, całego ludu bożego reprezentowanego przez swych największych w tej kon- cepcji przedstawicieli, a więc tych, co do których zbawienia można było mieć zupełną pewność. Geniusz Teodoryka zdaje się polegać na chęci uchwycenia w obliczu i wyglądzie człowieka tego, co było w nim naj- W kręgu świata gotyckiego 243 istotniejsze. Świadome ubóstwo tła tym silniej uwypuklało ten właśnie efekt. W Karlśtejnie pracował też malarz określany ostatnio jako Mistrz Cyklu Emauskiego. W kaplicy Sw. Katarzyny namalował on np. siedmiu świętych patronów Królestwa Czeskiego. Największym jego dziełem był jednak cykl 85 obrazów przedstawiających paralelizm dziejów Starego i Nowego Testamentu w klasztorze słowiańskieh benedyktynów "Na Slo- vanech" w Pradze, osadzonych tam przez Karola IV (od XVII w. nazy- wano też ten klasztor Emaus). lVamalowany około 1360 r. cykl odznacza się wielką ekspresyjnością, umiejętnością kształtowania postaci, walorami kolorystycznymi uwzględniającymi szczególnie dorobek włoski tych cza- sów. W oryginalnej syntezie malarskiej Mistrza Cyklu Emauskiego do- chodzi do głosu poza tradycją i doświadczeniami czeskimi, francuskimi i włoskimi także tradycja bizantyjska, która dotarła tu głównie przez Wenecję i ilustrowane rękopisy. Do największych dzieł silnie inspirowa- nych przez Włochów należy też cykl na ołtarzu kościoła w Wyszobrodzie, powstały około 1350 r., przedstawiający historię zbawienia od Zwiasto- wania do Zesłania Ducha Świętego. Nigdzie w Europie nie doszło w tych latach do tak autentycznej i twór- czej zarazem konfrontacji włoskich osiągmięć i gotyku jak właśnie w Czechach Karola IV. Powstające dzieła wyprzedzały nawet poniekąd swoją epokę i nie przypadkiem wiele z nich traktowano w późniejszych stuleciach jako zabytki powstałe dopiero w XVI w. Nie uświadamiano sobie po prostu ogromnego ładunku humanizmu tkwiącego tak silnie w wielkiej sztuce gotyckiej i coraz mocniej na różne s:posoby wydobywa- nego. Ale właśnie nowatorstwo ograniczało niewątpliwie pełną i szerszą recepcję nowych, realistycznych propozycji; stąd też bezpośredni wpływ Teodoryka czy Mistrza Cyklu Emauskiego był niewielki. Wielką popu- larn,ością u współczesnych cieszyć się miały natomiast rozwiązania nieco bardziej kompromisowe i tradycyjne. Należał do nich w Czechach zwłasz- cza słynny Mistrz Ołtarza Trzebońskiego, nawiązujący wyraźnie do zwy- ciężającego u schyłku XIV w. po trochu wszędzie, także i w naszej Euro- pie środkowo-wschodniej, nurtu gotyckiego zwanego "międzynarodowym stylem miękkim". Ze stylem tym związane są też tak charakterystyczne postacie Pięknych Madonn o dworskich, wyszukanych, eleganckich kształ- tach, a zarazem dużym cieple religijno-rodzinnym. Wpływ czeskich osią- gnięć związanych z tym właśnie stylem był w całej Europie środkowo- -wschodniej wyjątkowo wielki. Rozmach artystyczny epoki Karola IV' , w spusób decydujący nadający Czechom i Morawom gotyckie oblicze, zmalał zresztą wyraźnie pod kaniec XIV w.; husytyzm przyniósł zaś wv tym zakresie katastrofę i załamanie. U schyłku XV stuleeia raz jeszcze Praga i Czechy próbują sięgnąć sů ?44 Pogłębiona europeizacja wręcz po prymat artystyczny w naszej części Europy. Patronuje temu ruchowi z całą świadomością Władysław Jagiellończyk, pierwszy właści- wie z Jagiellonów mecenas rzeczywiście w wielkim stylu. Nazywa się też cały ten ruch epoką gotyku Władysławowskiego. U podstaw całego zja- wiska leźała niewątpliwie dalekowzroczna myśl króla, by uspokoić wzbu- rzońe od kilkudziesięciu lat Czechy przez sięgnięcie do wielkich tradycji religijno-państwowych Królestwa. Ruch nie osiągnął znaczenia czy roz- machu czasów Karola IV, objął jednak we wcale znacznym zakresie Czechy i Morawy i oddziałał także na sąsiednie kraje. Z ramienia króla akcjami budowlanymi kierował sprowadzony do Pragi z Niemiec około r. 1487/1489 Benedykt Ried. Symbolicznego wręcz znaczenia nabierały starania o przywrócenie świetności dawnej, zaniedbanej w międzyczasie rezydencji królewskiej na praskich Hradczanach i położonej tuż obok zamku katedry. Śladem restauracji, do dziś świetnie widocznym, jest zwłaszcza wspaniała sala tronowa króla zwana Władysławowską, naj- większa sala gotycka na północ od Alp. W katedrze, w kaplicy Św. Wacła- wa, powstał natomiast piękny cykl malowideł poświęconych życiu tego patrona Królestwa. Dzieło powstałe przed 1509 r. przypi:sujemy dziś Mistrzowi z Litomierzyc, słusznie określanemu jako jeden z najwybit- niejszych malarzy Europy środkowej tamtej epoki. Węgry już za Arpadów miały poważne osiągnięcia artystyczne. Krzy- żowały się tam w XII-XIII w. wpływy francuskie, niemieckie, lom- bardzkie, także i bizantyjskie. Do najważniejszych dokonań rangi mię- dzynarodowej zaliczyć można np. stosunkowo wczesne nagrobki królew- skie dwóch kobiet: żony króla Andrzeja II, Gertrudy z Meranu, wykonany około 1220 r. najprawdopodobniej.przez wiel'kiego architekta francuskie- go Villarda de Honnecourt, a dalej ulubionej córki Beli IV, św. Małgorza- ty, dzieło rzeźbiarzy lombardzkich Alberta i Piotra powstałe około 1271 r. Wraz z Andegawenami w sposób zrozumiały umacniają się bardzo poważ- nie wpływy włoskie, zawsze zresztą dzięki bezpflśredniemu sąsiedztwu silniejsze na Węgrzech niż w jakimkolwiek innym kraju Europy środ- kowo-wschodniej. Wielu Włochów przybywa na Węgry, Węgrzy zaś mają niemalo okazji, i to różnych, by udawać się do Italii czy też zamawiać tam dzieła. Główna i ulubiona rezydencja króla Karola Roberta, pięknie położony na wyso:kim wzgórzu nad Dunajem i otoczony ogrodami zamek w Wyszehradzie, zdaje się wręcz przypominać w swojej całości późniejsze zresztą rozwiązania włoskie typu pałac-willa. W architekturze, podobnie jak i w rzeźbie, tradycje gotyckie trzymają się na Węgrzech długo i mocno, dominując zdecydowanie nad nowator- skimi propozycjami idącymi z Włoch. Ujawniły to między innymi prace archeologiczne nad XIV-wiecznym zamkiem królewskim w Budzie. Gotyk wvęgierski, blisko wiążący się w różnych okresach z innymi krajami W kręgu świata gotyckiego 245 Europy środkowo-wschodniej, Austrią, Czechami, później i Polską, znaj- duje swój dziś jeszcze dobrze widoczny wyraz zwłaszcza w wielkich kościołach miejskich zachowanych na obszarze Słowacji i Siedmiogrodu i wznoszonych czy rozbudowywanych w długotrwałym wysiłku w ciągLu XIV-XV stulecia. Przykładem może tu być największa dziś świątynia gotycka Siedmiogrodu w mieście Sibin, która uzyskała swój zachowany dotąd wygląd dopiero w 1520 r. Szczególne znaczenie ma kościół (dziś katedra) Św. Elżbiety w Koszycach o dobrze czytelnych wpływach pra- skiej "strzechy" Parlerowskiej. Tu między innymi powstał około 1480 r. wspaniały pomnik rzeźby i malarstwa gotyckiego, ołtarz przedstawiając5 w 48 kwaterach-obrazach życie św. Elżbiety, Matki Boskiej i Chrystusa. Osobny zespół stanowią kościoły w miastach spiskich. Taka np. Lewocza z kościołem Św. Jakuba stanowi dotąd jakby żywy pomnik późnego śred- niowiecza z zachowanym wnętrzem, ołtarzami późnogotyckimi, łącznie ze świetnym dziełem Pawła z Lewoczy, wielkiego artysty tamtych czasów. W malarstwie sztalugowym gotyckim sławą największego malarza wę- gierskiego cieszy się anonimowy MS, działający na przełomie XV i XVI stulecia i wyróżniający się między innymi wspaniałym kolorytem swoich dzieł. Architekturze towarzyszyła czynnie rzeźba, kammienna czy drewniana, na ogół dość zgodna z całą ewolucją rzeźby gotyckiej w naszej części Europy. Czymś wręcz na owe czasy wyjątkowym były posągi z brązu przeznaczone do stania na wolnym powietrzu, dzieło braci Mareina i Je- rzego z Kluż. W wielkim centrum kultu trzech świętych z dynastii Arpa- dów, Stefana, Emeryka i Władysława w Waradynie w Siedmiogrodzie, ustawili oni ich posągi naturalnej wielkości; później doszedł jeszcze konny posąg św. Władysława. Dziś zachował się z dorobku braci tylko konny posąg św. Jerzego stojący na Hradczanach w Pradze. Charakterystyczną formą artystycznej działalności węgierskiej rozwi- niętej od XIV w. były wyroby ze złota i srebra, różne małe formy, kie- lichy, relikwiarze, ołtarze domowe itd. Ceniono je również poza granicami Węgier. Wpływy włoskie i sami Włosi znaczyli w tym dziale sztuki więcej niż w innych. Szczególne jednak, jak się wydaje, żnaczenie, i to w szerszej skali środkowo-wschodmiej Europy, zdają się mieć silne wpływy włoskie w malarstwie na całym terenie historycznych królestw Węgier i Chorwacji łącznie ze Słowacją i Siedmiogrodem. Łączyć je trzeba w XIV - jak zresztą i w XV w. - przede wszystkim z dworem, chociaż zniszczenia królewskich rezydiencji uniemożliwiają niestety ich ogląd, tak istotny np. w wypadku mecenatu Karola IV. Na trzech dworach biskupów zwią- zanych z Andegawenami, w arcybiskupim Ostrzyhomiu, w Zagrzebiu i Waradynie, zachowały się z połowy XIV w. fragmenty mala rstwa ścien ?4G Pogłębiona europeizacja nego wielkiej wartości łączące się bezpośrednio z wieloma wybitnymi centrami malarstwa włoskiego. W Ostrzyhomiu historycy sztuki szukają au.tora w kręgu florencko-sieneńskim, wokół braci Lorenzetti, lub u flo- renckiego malarza Mikołaja z Tomasso. W Waradynie myśli się również o kręgu florenckim, w Zagrzebiu raczej o Romanii, może o freskach w Riinini. W grę wchodzą dzieła odkryte niedawno, daleko jeszcze do ukoń- ezenia badań i dyskusji, która w każdym razie, niezależnie od szczegóło- wych ustaleń, ukazuje dowodnie istnienie bardzo bliskich związków ma- larskich dworów węgierskich z głównymi centrami Włoch. Co więcej, liczne odkrycia ostatnich lat ukazują wpływy trecenta włoskiego w wielu kościołach, nawet wiejskich; można się tu wiele spodziewać zwłaszcza po pracach na terenie Słowacji i Siedmiogrodu, gdzie, jak pamiętamy, za- chowały się po prostu w większej liczbie murowane kościoły gotyckie. Italianizm, który szedł wprost z Włoch, cały czas wchodzący w grę, łączył się tu niekiedy z uformowanymi już w Czechach wpływami włosko- -gotyckimi. Zdaje się, że tak samo jak w Czechach, w ciągu drugiej po- łowy XIV w. wzory włoskie zaczęły na Węgrzech tracić swą pozycję przede wszystkim na rzecz "międzynarodowego stylu miękkiego" o wy- raźnie gotyckim charakterze. Osobnym, wielkim zagadnieniem węgierskiej sztuki jest mecenat króla Macieja IKorwina i recepcja przez jego dwór - pierwsza na taką skalę na północ od Alp - sztuki rozwiniętego włoskiego renesansu. Rzecz przygotowana była wyjątkowo bliskimi związkami artystycznymi włoslko- -węgierskimi, chociaż nie trzeba zapominać o ograniczonym w końcu charakterze całego zjawiska. Sam mecenat Nlacieja w wielkiej mierze dotyczył przecież sztuki gotyckiej, wtedy - a i jeszcze w początkach XVI w. - niezwykle w całym Królestwie żywotnej i, co więcej, mogącej się poszczycić wieloma wręcz szczytowymi osiągnięciami. Pasją osobistą Macieja, ożenionego z księżniczką włoską Beatryczą d'Este - to 'jakby wvęgierska Bona Sforza! - byli jednak humaniści włoscy, do nich też ndwvoływał się przy różnych okazjach, ściągał ich na Węgry, dawał różne zlecenia. Umiał przy tym król sięgnąć do głównego w jego czasach ośrod- ka włoskiego humnanizmu, do samej Florencji. Zamek w Budzie został gruntownie przebudowany, uzyskał fasadę i wnętrze renesansowe; na- stępca Macieja Władysław Jagiellończyk kontynuował zresztą systema- tycznie te prace. W otoczeniu Macieja pojawia się też cała plejada zna- nych Włochów, jak np. Menetto Ammanatini, przyjaciel Brunelleschiego. Byli wśród nich architekci, jak Aristotele Fieravanti, który po pobycie 1467-1473 r. na Węgrzech udał się do Moskwy, by budować tam Kreml, czy też Chimeti Camicia. Byli dalej rzeźbiarze, malarze, minia- turzyści, złotnicy. Na zamówienie króla dzieła w brązie wykonywał m.in. Andrea Verrocchio we Florencji. W kręgu świata gotyckiego 247 Najwspanialszym dziś śladem całego tego ruchu jest mała kaplica w najczystszym stylu toskańskim, dzieło Andrei Ferrucciego z Florencji wykonane około 1519 r. na zlecenie arcybiskupa ostrzyhomskiego, Toma- sza Bakocza; dziś znajduje się we wnętrzu nowożytnej wielkiej bazyliki katedralnej. Dorobek artystyczny Włochów uległ w całości zniszczeniu czy rozproszeniu, kaplica ostrzyhomska - tak cenna w tej sytuacji- ;tanowi zarazem jakby ostatni przebłysk humanistycznych aspiracji dwo- ru węgierskiego w przeddzień jego katastrofy. Na północ od Karpat i Sudetów rozróżnić musimy co najmniej trzy ważne rejony sztuki gotyckiej, zarysowanej wyraźniej już w XIV w.: będzie to Śląsk, ziemia nadbałtycka państwa krzyżackiego i wreszcie odnowione Królestwo Polskie. Sląsk wszedł do Królestwa Czeskiego, ale miał już za sobą poważną, własną tradycję artystyćzną i vw.łasne związki międzynarodowe, zwłaszcza z różnymi krajami języka niemieckiego i z Polską. Wiele wskazuje też na to, że w stopniu większym, niż można by przypuszczać, zachował w ciągu XIV-XV stulecia pewne własne obli- cze i umiejętność przekształcania zewnętrznych imptulsów według włas- nych potrzeb. Wolno, być może, mówić (M. Kutzner) o swoistej, regional- nej odmianie architektury śląskiej, wyraźniej uformowanej najpóźniej około 1330 r. i trwającej co najmniej do około 1420 r. Z tym wszystkim wzorce czeskie ciążą, rzecz jasna, szczególnie mocno nad całym, poważ- nym rozwojem gotyku śląskiego. Najwcześniej, już około 1300 r., zazna- cza się to w architekturze, w pół wieku później w malarstwie i wreszcie dopiero około 1370 r. w rzeźbie kamiennej. Szczególnie ciekawie przed- stawia się własna, ciągnąca się przez wiek XIII i XIV tradycja nagrob- ków książąt śląskich oraz rzeźby drewnianej, odbiegająca czasem wcale daleko od rozwiązań czeskich. Rozwiązania śląskie miały z kolei istotny wpływ na to, co działo się w dziedzinie sztuki w Małopolsce, Wielkopolsce czy na Pomorzu. Skomplikowana, ale bardzo ważna historia gotyku ślą- skiego ciągle jeszcze czeka na niełatwą syntezę, w której wypadnie też określić miejsce tej dzielnicy w całokształcie ewolucji artystyczno-kul- turalnej Europy środkowo-wschodniej. Ziemie nadbałtyckie należą do wielkiej strefy północnoeuropejskiej sztuki hanzeatyckiej z jej charakterystyczną architekturą na bazie cegły, różnej od kamienia używanego bardziej na południu, także z jej przedłu- żeniami aż do tak ważnej u schyłku średniowiecza sztuki niderlandzlkiej. Tędy też, od Bałtyku, przenikać będą w głąb kontynentu dzieła i wpływy niderlandzkie, co przybierze wielkie rozmiary zwłaszcza od schyłku XV w. Na razie jednak, zwłaszcza od połowy XIV w., zarysowuje się tu szczególnie wyraźnie mecenat silnego państwa zakonnego Krzyżaków. Szczególnie zaznaczył się imponujący wysiłek budowlany, do dzisiaj do- brze widoczny w dawnych Prusach i na Warmii. W samych Prusach 248 Pogłębiona europeizacja budują Krzyżacy około 120 zamków ceglanych stosunkowo dużych roz- miarów, z Malborkiem, siedzibą wielkiego mistrza, na czele. Taka kon- centracja zamków uwypukla oczywiście militarny charakter państwa, nastawionego programowo na wojnę. Długo traktowano dzieło krzyżackie jako rodzaj monolitu mało zróżni- cowanego. Nowsze badania uwypuklają jednak coraz lepiej zarówno do- konującą się ewolucję, jak i fakt istnienia wielu indywidualnych rozwią- zań. Ewolucja idzie w kierunku nadawania zamkom choć w części cha- rakteru dworów-rezydencji, co najwyraźniej wystąpiło w Malb.orku, ale co zaczynają naśladować też w innych zamkach zwłaszcza wyisi dostoj- nicy zakonni. Potrzeba takiej ewolucji wynikła tak z wewnętrznych prze- mian w samych wspólnotach zakonnych, jak i z konieczności stałego przyjmowania rycerzy z krajów zachodnich, w dużej liczbie przybywa- jących tu w XIV w. Pałac wielkiego mistrza zbudowany w Malborku u schyłku XIV w. z wyjątkowym wręcz w tamtej epoce wyczuciem prze- strzeni i światła należy "niewątpliwie do najznakomitszych budowli ówczesnej Europy" (J. Frycz), ciągle zresztą stanowiąc zarazem niemałą zagadkę badawczą. W wielu budowlach, zwłaszcza od schyłku XIV w., zaznaczają się cechy indywidualne odbiegające od rozpowszechnionego schematu zamku krzyżackiego. Rozmach mecenatu krzyża.ckiego załamał się prawie zupełnie i trwale około 1410 r., coraz wyraźniej natomiast w ciągu XV w. zaznaczała się wielostrflnna działalność artystyczna w wielkich miastach z Gdańskiem na czele. W malarstwie czy rzeźbie cechą znamienną było krzyżowanie się wpływów idących z południa, z Czech przede wszystkim, przynajmniej od oc tków XVI w., z wpływami i importami idącymi przez morze z północy, głównie z Niderlandów, Burgundii, Nadrenii. Dla uzyskania właściwego poglądu na sztukę gotycką w dzielnicacl odnowionego w XIV w. Królestwa Polskiego w zajmującym nas tu szer- szym kontekście Europy środkowo-wschodniej pamiętać trzeba o wyraź- nym opóźnieniu kulturalno-cywilizacyjnym tych ziem już w samym punkcie wyjścia, w początkach XIV stulecia. Dobrze to ilustruje dokonana ostatnio próba zestawienia ogólnej liczby budynków murowanych róż- nego typu istniejących w danym rejonie. Nie ulega wątpliwości, że ekspansja gotyku o ambitniejszych i szerszych celach szła wszędzie w parze z budownictwem murowanym, kamiennym czy ceglanym, czasem mieszanym. Według szacunku M. Kutznera na Śląsku w 1300 r. istniało około 250 świątyń murowanych, co było wynikiem przede wszystkim roz- machu budowy XIII-wiecznej. Tymczasem w Małopolsce znajduje ich autor tego szacunku tylko 11, a w Wielkopolsce - 17. Można się sprze- czać co do dokładności tych cyfr, ale nie ulega wątpliwości, że oddają one kontrast między Małopolską, Wielkopolską i tym bardziej Mazowszem W kręgu świata gotyckiego 249 a Śląskiemn, Czechami czy Węgrami. W tym świetle spojrzeć też trzeba na wielki wysiłek budowlany monarchii Kazimierza Wielkiego, upamięt- niony nawet w jakże popularnym przysłowiu o królu, co zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Dziesiątki kościołów, zamków, miast otoczonych murami łączą się bezpośrednio z mecenatem Kazimierza Wiel- kiego i kręgu jego najbliższych współpracowników. Zarysowuje się wy- raźnie regionalna, małopolska szkoła architektury gotyckiej, w której góruje Kraków z szeregiem ważnych budowli. Ale sąsiedzi od północy, zachodu i południa budują także bardzo intensywnie, tak że sytuacja istniejąca w 1400 r. nie zmienia, jak się wydaje, zasadniczo dysproporcji sprzed stulecia. W wielkim przybliżeniu (A. Miłobędzki) mieliśmy na ziemiach polskich Królestwa w 1400 r. około 700 budowli murowanych, co mogło stanowić zaledwie 2,5'o/o ogólnej zabudowy kraju. Przeważała przy tym zdecydo- wanie Małopolska. Na nizinie wielkopolsko-mazowieckiej A. Miłobędzki dolicza się w 1400 r. tylko około 80 kościołów murowanych. Wśród nich była m.in. wzorowana na katedrach francuskich katedra gnieźnieńska, powstała pod patronatem najbliższego ws.półpracownika króla Kazimie- rza, arcybiskupa Jarosława Bogorii ze Skotnik. Kościoły murowane tonęły więc dosłownie w morzu drewnianych. W Wielkopolsce dopiero na prze- łomie XV i w pierwszej połowie XVI w. zbudowano około 130 nowych kościołów murowanych, dodając je do 38 powstałych w latach 1250-1450 (M. Kutzner). Bilans budowlany dla zajmujących nas tu bliżej dzielnic na rok 1500 ocenia A. Miłobędzki na 1350 budowli murowanych; liczba ich wzrosła według tego obliczenia o 650, uległa więc podwojeniu w sto- sunku do stanu z 1400 r. Było w sumie około 680 kościołów murowanych wvobec 2500 drewnianych, około 80 zamków królewskich i książęcych, około 70 zamków kościelnych i prywatnych; na 550 miast tylko 52 obwa- rowane były murem. Polska pozostała więc w pełni krajem o zdecydo- wanej przewadze budownictwa drewnianego i stan ten trwać będzie i w następnych stuleciach: w połowie XVIII w. mamy w Małopolsce 44o/o kościołów murowanych, na Mazowszu Płockim 30%/a, a na Żmudzi- tylko 21m/o. Przyczyny takiego stanu rzeczy, lepiej uświadamianego sobie w pol- skiej nauce historycznej dopiero w ostatnich latach, domagają się jeszcze wielostronnych badań. Istotne znaczenie miał niewątpliwie brak w XIV- XV stuleciu, poza epoką Kazimierza Wielkiego, mecenatu królewskiego w stylu porównywalnym choć w części do tego, co działo się u sąsiadów. Mecenat Jagiełły czy Kazimierza Jagiellończyka, dwóch władców, którzy wypełnili swymi rządami właściwie całe stulecie, prawie nie wychodzi poza kaplice; można go wręcz porównywać do mecenatu bogatych pa- trycjuszy miejskich. Losy fundacji Brygidek jako klasztoru-wotum po 250 Pogłębiona europeizacja Grunwaldzie, zlokalizowanego ostatecznie w Lublinie i ledwie wegetują- cego w stosunku do początkowych założeń, dobrze ilustrują tę sprawę. Ilopiero w trzecim chrześcijańskim pokoleniu dynastii dojdzie do rze- czywistego mecenatu, godnego królów tamtych czasów, Władysława Ja- giellończyka i jego brata Zygmunta Starego w Polsce. Rolę mecenatu kościelnego w Polsce z góry ograniczały dużo mniejsze niż np. w państwie krzyżackim czy w Czechach przedhusyckich dobra kościelne. Stać było w gruncie rzeczy na taki mecenat tylko paru bisku- pów. I rzeczywiście, w działalności budowlanej niektórych biskupów pol- skich znalazło się miejsce nie tylko dla kościołów, ale także np. dla szcze- gólnie oryginalnych, i to w szerszej skali, zamków-rezydencji, jak w Bo- rysławicach czy Gosławicach; dodać można, że na 26 zamków niekrólew- skich, wzniesionych czy przebudowanych w Polsce w XV w., aż 14 - i to najlepszych - przypada na biskupów. Do tych wzorów nawiązywać będą m.in. książęta mazowieccy, realizując je zresztą w zredukowanej formie w drzewie, a w XVI w. już budowniczowie zamków w całej Polsce. Znaczenie ma także mecenat możnowładczo-szlachecki, choć bar- dzo wielkich panów poza ziemiami ruskimi wcale nie ma wielu w po- równaniu z innymi krajami. Rolę fundatora podkreśla się tu w różny sposób, między innymi w postaci charakterystycznych zwłaszcza dla Ma- łopolski XV-wiecznej kamiennych tablic erekcyjnych kościołów, zawie- rających - obok obszernego napisu - wyobrażenie ofiarodawcy składa- jącego swą budowę na ręce jej świętych patronów. Szczególną ambicją i horyzontami odznacza się w XV-wiecznej Polsce mecenat wielkomiejski, wysuwający się nawet u schyłku stulecia wy- raźnie na czoło. Przedmiotem szczególnej dumy i przywiązania staje się dla wspólnoty miejskiej kościół parafialny, czyli fara, kościoły zakonów żebrzących, ratusz, mury czy domy korporacji w rodzaju Dworów Artusa w Gdańsku, Elblągu czy Toruniu. W największych miastach następuje prawdziwa przebudowa urbanistyczna. Rozwijają się przedmieścia z całą serią nowych kościołów, rozbudowuje się dawne budowle publicznego użytku lub stawia nowe, przede wszystkim zaś hojnie wyposaża się wnętrza w malowidła, obrazy, rzeźby, ołtarze itd. Kraków pozostaje bez- cennym świadectwem tych działań, bardzo wiele wolno się też spodziewać po mądrze, powoli przeprowadzanej restauracji i swxego rodzaju regoty- zacji ich pomnika - Starego Miasta. Ton nadają jednak w Polsce stosunkowo proste i niewielkie kościółki drewniane i podobne do nich murowane. Zresztą, powiada nasz znako- mity specjalista, "w Polsce w żadnym innym okresie architektura muro- wana i drewniana nie były sobie tak bliskie pod względem zasad kształ- towania wnętrz, brył i elewacji, jak właśnie w XV wieku" (A. Miło- będzki). Był to gotyk bardzo uproszczony, a zarazem jakoś mocno zado- W kręgu świata gotyckiego 251 mowiony, przyswojony, z pewnością w znacznej części dzięki tak zna- czącemu związaniu go z prastarą tradycją obróbki drzewa. Do dziś za- chowało się trochę kościołów drewnianych z tamtego czasu w Karpatach, na Podhalu - jak np. w Dębnie; dziś też stanowią one, rzecz znamien- na, jeden z najciekawszych i zdolnych najbardziej poruszyć obiektów artystycznych w naszym kraju, nawet dla wytrawnych znawców sztuki europejskiej. Idąc torem niezwykle instruktywnych uwag A. Miłobędzkiego, pragnął- bym jak najmocniej podkreślić, że nie można interesującej nas tu spra- wy sprowadzić tylko do tak ważnych skądinąd kwestii jak możliwości inwestycyjne czy skala i horyzonty mecenasów-fundatorów. W grę wcho- dziło również jak najbardziej autentyczne zaspokajanie potrzeb najszer- szych kręgów ludzi, dla których, jak dobrze pamiętamy, chrześcijaństwo przestało już być u nas w XIV-XV w. czymś nie w pełni własnym. Zawsze pamiętać trzeba, iż monumentalna architektura mnisza czy ka- tedralna służyć miała w klasycznym średniowieczu przede wszystkim bezpośredniej czci bożej przez rozbudowany splendor wspaniałej liturgii mnichów czy kanoników. Cystersi, których rola w rozwoju architektury na ziemiach polskich XII-XIII stulecia była tak istotna, nie dopuszczali nawet ludzi do swych wspaniałych świątyń, budując dla nich, w razie potrzeby, skromny kościółek u boku własnego kościoła. Radykalną zmianę, przypomnijmy raz jeszcze, wprowadzają zakony żebrzące, które nasta- wiają się na ludzi, na ich nauczanie i wychowanie, przy czym kościół ma służyć przede wszystkim jako wygodna sala, w której można będzie ludzi uczyć i zarazem przybliżać im Boga, Chrystusa i jego Matkę przede wvszystkim, w sposób możliwie bezpośredni, wizualny, niemal dotykalny. W'V miarę umacniania się w całym chrześcijaństwie kultury scholastycz- nej, szkolnej, z jej dydaktyzmem, z jej nastawieniem, wolno powiedzieć, duszpasterskim, często - jak w XV-wiecznym Krakowie - tak wyraź- nie praktycznym, podobne tendencje musiały się powszechnie umacniać. Na gruncie życia religijnego i architektury znajdują one w całym chrze- ścijaństwie zachodnim swój wyraz między innymi w p.ostaci niebywa- łego wręcz rozwoju bractw szukających dla siebie małych kaplic, gdzie w intymnej atmosferze ludzie mogli spotykać się i wspólnie odbywać takie czy inne praktyki religijne tuż przy własnym ołtarzu. Przy takiej, jaką tu z lekka tylko przypomnieliśmy, ewolucji całego chrześcijaństwa za- chodniego i przy krystalizowaniu się omówionych już poprzednio cech polskiej religijności znaczenie kościoła jako budynku przede wszystkim funkcjonalnego staje się o wiele bardziej zrozumiałe. Trzeba by zbadać, w jakim stopniu zjawisko tak nas frapujące w Polsce wystąpiło w szerszej skali naszej Europy środkowo-wschodniej, w zasadzie nie mającej przecież ze sobą - wielokrotnie to już podnosi- 252 Pogłębiona europeizacja liśmy - tak wielkiego bagażu kultury chrześcijańskiej jak kraje zachod- nie. Mogło to ułatwiać wraz z sukcesem mendykantów i systematyczną organizacją parafii realizację nowego typu chrześcijaństwa w stanie nie- jako bardziej "czystym", z mniejszym obciążeniem żywą wciąż przeszło- ścią. Stwierdzenie podobieństw i różnic byłoby tu niezwykle ważne. Nie możemy np. wykluczyć możliwości, że w Czechach doby L,zksemburgów, przy całej potędze i przewadze tak cesarstwa-królestwa jak i Kościoła,. najściślej ze sobą splecionych, znaeznie silniej niż w Polsce nawiązywano do dawnego typu chrześcijaństwa sprzed XIII w. Gdyby tak było, tłuma- czyłoby to lepiej całą żarliwość i powszechność wystąpienia husyckiego, akcentującego wszak sprawę ludzi, ludzkiej wspólnoty i przez częstą ko- munię pod dwiema postaciami specjalne prawo każdego człowieka do bezpośredniego obcowania z Bogiem. Zanik ostrego podziału między mo- numentalną świątynią a codziennymi warunkami życia, w Polsce tak wi-. doczny przez zbliżenie obu architektur, sakralnej i świeckiej, musiał się w każdym razie blisko łączyć z istotnym przybliżeniem chrześcijanom Osób Boskich stanowiących przedmiot ich wiary, z głęboką humanizacją religijności dobrze już nam znaną z poprzednich rozdziałów. Nieduże, nawet bardzo skromne wnętrze wymagało jednak tym bardziej odpowiedniego wystroju, wyposażenia wewnętrznego, niezbędnego z jed- nej strony dla wytworzenia atmosfery większej intymności, bliskości, ale zarazem i dystansu, poszanowania. Wszystko wskazuje, że starania w tym kierunku także i w Polsce w XIV, a przede wszystkim może XV w. były rzeczywiście bardzo poważne. Trzeba jednak zobaczyć je w trochę szerszych ramach historii rzeźby i malarstwa gotyckiego w Polsce tych stuleci. Bardziej masowo gotycki materiał malarski czy rzeźbiarski zachował się w Polsce od ostatnich dziesięcioleci XIV w., łącząc się stylistycznie zwłaszcza ze znanym już nam z:jawiskiem "międzynarodowego stylu miękkiego", który rzeczywiście w tym czasie zatriumfował w całym prawie kręgu chrześcijaństwa zachodniego, wykazując wszędzie zadzi- wiające podobieństwo. Cechuje go przede wszystkim "dążność do pięknej formy postaci ludzkiej, jej twarzy, do wytwornego gestu i pozy, prowa- dzonych miękką, płynną, melodyjną linią fałdów draperii, rozwieszonych jakby na stelażu ukrytego pod nimi ciała" (A. M. Olszewski). Duża liczba zabytków, łącznie z niektórymi bardzo wysokiej klasy, świadczy naj- lepiej, że niezależnie od ewentualnych importów zagranicznych zwy- cięstwo stylu tak istotnie międzynarodowego było w Polsce dosyć dobrze przygotowane przez dotychczasowy własny dorobek. Do najlepszych dzieł należą zwłaszcza nagrobki Kazimierza Wielkiego i Władysława Jagiełły w katedrze wawelskiej oraz słynna Madonna z Krużlowej, dzieło unikal- ne nawet w rzędzie licznych tzw. Pięknych Madonn. Wszędzie w ma- W kręgu świata gotyckiego 253 larstwie czy rzeźbie obok niewątpliwych, bliskich związków z Czechami czy Węgrami uderza zarówno istnienie dalekich nieraz analogii jak i zdol- ność przepracowywania na swój sposób różnych obcych impulsów przez liczne warsztaty miejscowe. Osobnym, często poruszanym zagadnieniem są niewątpliwe wvpływy italianizmu, bezpośrednio czy pośrednio dociera- jącego do Polski; szczególnie wyraźnym przykładem są tu powstałe około r. 1370 malowidła w kościele w Niepołomicach, fundacji królowej Elżbie- ty, matki Ludwika Wielkiego. Bliskość ich z włoskimi dziełami w Ostrzy- homiu każe nawet niektórym autorom mówić o jednym w obu przypad- kach twórcy. W stosunkowo bogatej twórczości zachowanej z XV w. szczególną uwagę przyciąga jedyna wyraźniej zarysowana ro.dzima szkoła malarska polska, określana przez badaczy jako sądecka, sądecko-krakowska czy nawet krakowsko-sądecko-spiska. Nie przypadkiem właśnie na obszarze Małopolski, gdzie już w XIV w. można wyodrębnić własną szkołę archi- tektoniczną, musiało jak gdyby dojść do wykrystalizowania się pewnych swoistych cech, występujących zwłaszcza w obrazach i ołtarzach zacho- wanych na Sądecczyźnie czy na Podhalu. Chodzi o szkołę prowincjonalną, ale przez to właśnie specjalnie dla nas ciekawą jako przykład tendencji wyżej omówionych. Mniej, siłą rzeczy, uwidaczniały się one w "stylu międzynarodowym", z genezy swej przede wszystkim wybitnie dworskim, choć przeważająca część zachowanych w Polsce przedmiotów związanych z tym stylem wcale w środowisku dworskim nie powstała. Nie wyklu- czone, że w przypadku szkoły sądecko-krakowskiej, żywotnej głównie w pierwszej połowie XV w., mamy do czynienia z ogólniejszą, znaną także i gdzie indziej tendencją do upraszczania form i nadawania dziełom specjalnej ekspresji z myślą przede wszystkim o rrasowym odbiorcy. Próbowano nawet określić to zjawisko jako "sposób prosty", "stilus hu- milis" (M. Otto-Michałowska). Dzieła naszej szkoły powstały bądź w jednym, bądź w szeregu blisko że sobą współpracujących warsztatów, może krakowskich. Tkwią ko- rzeniami w malarstwie epoki "miękkiego stylu" i włoskiego trecenta, uwypuklają jednak silniej pewną materialność postaci i przede wszystkim ich gesty, posuwając się w tym aż do przesady; chodzi tu jednak o czy- telność, o w pełni zrozumiałe, wprost namacalne pokazanie wykonywa- nych czynności - umieszcza się zresztą w tym celu także napisy objaś- niające. Dla M. Walickiego, który położył szczególne zasługi przy samym określaniu szkoły sądeckiej, swoistość jej leżała między innymi w związ- kach z ikonami bizantyjskimi, sąsiadującymi wszak już w XV w. w Kar- patach bezpośrednio z Sądecczyzną w wyniku kolonizacji wołoskiej. Takie współdziałanie malarstwa gotyckiego i bizantyjskiego miało dać wx re- zultacie, powiada Walicki, "prowincjonalne, w pewnej mierze zbizanty- 254 Pogłębiona europeizacja nizowane odbicie sztuki włoskiego trecenta". Dziś doszukujemy się cie- kawych analogii do tendeneji "prostego sposobu" na całym obszarze przede wszystkim gotyckiej Europy środkowo-wschodniej, co rokuje na- dzieje na interesujące wyniki także w zajmującej nas tu specjalnie per- spektywie komparatystycznej. Od szkoły krakowsko-sądeckiej w dotąd omawianym znaczeniu odróż- nić trzeba poważny, liczący się w skali całej naszej części kontynentu do- robek środowiska krakowskiego w ostatnich dziesięcioleeiach XV i po- czątkach XVI w. Właśnie wtedy dojrzała tradycja i nowe impulsy za- graniczne, zwvłaszeza z Niemiec południowych (Norymberga) i Niderlan- dów, przyniosły skrystalizowanie się tzw. stylu łamanego i nowego kie- runku realistycznego. Kilka zwłaszeza ołtarzy szafiastyeh, imponujących swymi rozmiarami, osiągnęło wysoką rangę artystyczną. Były to: Ołtarz Dominikański, przedstawiający w 24 obrazach cykl maryjny oraz pa- syjny, a dalej ołtarz Trójcy Swiętej w katedrze wawelskiej, poliptyk u Augustianów i przede wszystkim Ołtarz Mariacki Wita Stosza. O tym ostatnim znany historyK sztuki, Francuz P. Francastel, wvyraził się, iż jest "najpiękniejszym dziełem rzeźbiarstwa w drzewie w średniowieczu zachodnim". Są to dzieła najwybitniejśze, ale w całym kraju wzrasta bardzo poważnie liczba warsztatów tworzących właśnie ołtarze szafiaste. Wydaje się, że stały się one szezególnie ważnym elementem owej skrom- nej ezęsto, ale swojskiej, domowej przestrzeni kościoła polskiego późnego średniowiecza. 6. CYWILIZACJA BIZANTYJSKO-SŁOWIAŃSK A Wypada zacząć nasze rozważania nad formującym się w średniowiecztu światem kultury słowiańsko-bizantyjskiej od próby uchwycenia najbar- dziej zasadniczych cech świata cywilizacji bizantyjskiej, do której tak silnie i tak trwale nawiązać miało wiele ludów i państwv wschodnio- europejskich. Zadanie nie jest wcale łatwe tak ze względu na rozmiary i trudności w ogarnięciu interesującego nas zjawiska, jak i z powodu mnóstwa nieporozumień i łatwych stereotypów, często do dziś powtarza- nych. Ostatnie dziesiątki lat przyniosły wprawdzie w tej dziedzinie ogromny wzrost badań i konkretnych wyników, otwarły jednak zara- zem - jak to zwykle bywa w tego typu sytuacjach - nzowe perspekty- wy i możliwości; daleko więc ciągle do jakiegoś żdolnego nas pełniej za- dowolić stanu rzeczy, i to mimo wielu podejmowanych wv różnych kra- jach wartościowych prób syntezy, obejmujących także bizantyjską kul- turę. Nie można w każdym razie mówić wyłącznie - jak to nierzadko czy- niono dawvniej - o wyjątkowym bezruchu, stagnacji wv ciagu tysiąclet- Cywilizacja bizantyjsko-słowiaiiska 255: nich dziejów Cesarstwa. Uderza rzeczywiście w kulturze bizantyjskiej trwałość, ale obok niej i zmienność, daleko idące przemiany, nieuniknione w jakże burzliwych, przynoszących nieustannie trudne sytuacje czasach. Szezególną zwłaszeza żywotność okazuje właśnie kultura bizantyjska, i to. zarówno w okresie przezwyciężania niesłychanie ostrego i długotrwałego kryzysu obrazoburezego VIII-IX stulecia, jak i w kolejnych fazach roz- kładu państwa, który stał się dobrze widoczny weześnie, w każdym razie już od X w, Nawet ostatniemu, tragicznemu etapowi egzysteneji Ce- sarstwa, wiszącego na włosku w ciągu XIII-XV stulecia, aż do ostatecz- nej katastrofy 1453 r. towarzyszyć będzie doniosłe ww dalekosiężnych. skutkaeh odrodzenie kulturalne określane niekiedy - od panującej dy- nastii - jako renesans Paleologów. Nie rozwijała się kultura Bizanejum w izolacji, przeciwnie, iedną z jej cech znamiennych są nieustanne konfrontacje, i to we wszystkich kierun- kach. Cały Wschód śródziemnomorski w ramach Cesarstwa Rzymskiego stanowił w pierwszych wiekach nowej ery obszar, na którym w bardzo powolnych procesach z przekształcającej się starożytności hellenistyczno- -rzymskiej wyrastało średniowieczne Bizanejum. Od VII w. wielopłasz- czyznowa konfrontacja z islamem i jego cywilizacją, pretendującą rów= nież do spadku po starożytności, stała się na wieki i na co dzień stałym elementem życia tej strefy. Na Zachodzie pamiętać trzeba o wcale mocnej pozycji Bizanejum we Włoszech, politycznej do XI w., kulturalnej- dużo dłużej. Na południu Włoch była to po prostu dosłowna obecnośe Bizantyjezyków, chociażby wielu setek klasztorów, zaś dalej na północ istniały cały czas bardzo bliskie związki wielkich, morskich miast z Bi= zanejum, które później, od XIII w., dopnowadziły aż do dominacji We- necji czy Genui na znacznych obszaraeh świetnego dawniej Cesarstwa. Ale też np. wenecka katedra Św. Marka pozostaje do dziś jednym z naj- wspanialszych zabytków powstałych w zasięgu Bizanejum. Związki z Bi- zanejum miały bardzo doniosłe znaczenie dla rozwoju zwłaszeza sztuki włoskiej i szerzej zachodnioeuropejskiej w kolejnych epokaeh, do X1V- XV w. włącznie; malarstwo włoskie wyrasta w tym czasie z podłoża bi- zantyjskiego, wyzwala się niejako z jego więzów, zachowując zresztą- chociażby np. we wspaniałej szkole sieneńskiej XIV w. - niemało śladówv takiego pochodzenia. Najtrwalszym jednak i w końcu najpełniejszym sukcesem zakońezyła się kulturalna ekspansja Bizanejum wśród Słowian. Cywilizacja bizantyjska b5yła cywvilizacją europejską przez całe swe przywiązanie do tradycji antycznej, poczucie kontynuacji Cesarstwa Rzymskiego, język i kulturę hellexiską. Jak i Europa Zachodnia, choć bez takich wstrząsów wezesnośredniowiecznych, stanowiła bezpośrednią kon- tynuację cywilizacji rzymsko-chrześcijańskiej IV-V1 stulecia, wyrosłej pod auspicjami chrześcijańskiego Cesarstwa. Mimo formalnego zerwania. 256 Pogłębiona europeizacja dopiero zresztą w XI w., Kościoły Wschodni i Zachodni miały w pełni poczucie wspólnego pochodzenia i wspólnej, bardzo długiej historii; nie- ustannie powracano zresztą do sprawy unii i ponownego zjednoczenia. Ruch m4nastyczny, który wycisnąć miał szczególnie silne piętno na bi- zantyjskiej kulturze, wywodził się z tych samych źródeł, co i monasty- cyzm zachodni, czcił w osobach pierwszych pustelników czy założycieli zakonów tych samych bohaterów. Ogólne wykształcenie Bizantyjczyków umiejących czytać i pisać za- sadzało się na tym samym w zasadzie późnoantycznym modelu trivium i quadrivium, jaki stanowił podstawę kultury ogólnej w kręgu zachod- nim. Uczono się jednak tylko na tekstach greckich, nie łacińskich. Gra- matyka, a więc czytanie, pisanie, gramatyka w naszym pojęciu czy składnia, łączyła się z lekturą autorów klasycznych, przede wszystkim Homera. Przy retoryce i dialektyce docierano m.in. do tekstów Demo- stenesa, Tukidydesa, Arystotelesa. Później uczono arytmetyki, geometrii, muzyki i astronomii. Całość, rozłożona na wiele lat, składała się na ogólne wykształcenie podstawowe - "enkyklios paideia" - przez które przejść powinien w zasadzie każdy wykształcony człowiek, niezależnie od później- szych studiów bardziej specjalistycznych i drogi życiowej. W klasztorach tylko uwzględniano zazwyczaj więcej tekstów biblijnych aniżeli u nauczy- cieli świeckich, którzy w przeciwieństwie do Zachodu nigdy w Bizancjum nie zaginęli. Bizancjum miało ogromne znaczenie dla przechowania tradycji greckiej, co na Zachodzie w pełni ocenił w XV w. renesans włoski w swym nowym odkryciu starożytności. Ale Bizantyjczycy, utożsamiający swe państwo z chrześcijaństwem, byli we własnym odczuciu kontynuatorami wcale nie Hellenów, ale właśnie chrześcijańskiego Cesarstwa Rzymskiego. Wi- dziano niebezpieczeństwa w pogańskiej tradycji greckiej i stale przed nią ostrzegano, zwłaszcza ze strony środowisk mniszych, z którymi opinia ogółu ludności liczyła się w sposób szczególny. Z rzadka, głównie zresztą już u schyłku istnienia Cesarstwa, pojawiały się wykształcone jednostki czy środowiska, które próbowały nawiązywać z całą świadomością do tradycji helleńskich. Próby te natrafiały jednak na zdecydowane prze- ciwdziałania i nie miały bezpośrednio dla samej kultury bizantyjskiej zasadniczego znaczenia; nie znaczy to jednak, by nie dostrzegać powta- rzających się cały czas nawrotów do żywej wszak starożytności, renesan- sów, oscylujących niejako między starożytnością chrześcijańską o pierw-. szorzędnym znaczeniu i starymi tradycjami helleńskimi. W swym zasadniczym trzonie kultura bizantyjska była kulturą prze- nikniętą głęboko wartościami religijnymi, chrześcijańskimi; nic też dziw- nego, że mimo różnorodności wątków i bogactwa tradycji antycznych wyrażali ją w pewnym sensie najpełniej właśnie mnisi. Na ziemiach 28. Mistrz Teodoryk: Św. Hieronim, obraz tablicowy z kaplicy Św. Krzyża na zamku K,arlśtejn, ok. 1360-1365 Cywilizacja bizant5jsko-słoww-iańska 257 . 35. Malarz małopolski: Sceny z życia św. Bartłomieja ok. 1460 słowiańskich głównym, a często prawie że jedynym jej nosicielem był w sposób szczególny Kościół, z monasterem jako głównym ośrodkiem. Sposób rozumienia i przeżywania chrześcijaństwa miał też absolutnie fundamentalne znaczenie zwłaszcza dla kultury bizantyjsko-słowiańskiej, w której elementy świeckie dochodziły do głosu w dużo mniejszym stop- niu aniżeli w samym Bizancjum. Właśnie w toku szczególnie ostrych konfrontacji z odnawianą tradycją helleńską i z myślą zachodnią w jej różnych odmianach - od tomizmu poprzez nominalizm do humanizmu włoskiego - żaczęto bliżej precyzo- wać w XIV-XV w. własną tradycję religijną Bizancjum. Taką właśnie wymowę ma potężny mistyczno-teologiczny ruch odnowy określany jako hesychazm, którego głównym teoretykiem stał się świątobliwy i uczony mnich, potem arcybiskup Tesaloniki, Grzegorz Palamas (1296-1359), ka- nonizowany w kilka lat po śmierci. Nazwa ruchu nawiązuje bezpośrednio do tradycji pustelniczych, eremickich (gr. hesychia - spokój), cały czas od starożytności bardzo żywych w monastycyzmie bizantyjskim. Na gruncie pewnych wspólnych doświadczeń mistycznych sięgających za- pewne jogi hinduskiej, a w każdym razie muzułmańskiej dhikr (należały do niej między innymi praktyki derwiszów popadających w tańcu w rodzaj ekstazy), także i mnisi chrześcijańscy zaczęli stosować pewne ćwiczenia fizyczne ułatwiające im zjednoczenie z Bogiem. Rytmiczny oddech i zatrzymanie wzroku na jednym punkcie, pozycja siedząca ż po- chyleniem do przodu stanowić miały dla chrześcijan środek kontemplacji, skupienia, modlitwy. Mnich Nicefor Hesychasta opracował nawet u schył- ku XIII w. szczegółowe wskazówki postępowania. Praktyki hesychastów, nieraz z pewnością sprymitywizowane, wywołały ataki, z których szcze- gólną sławę uzyskały pisma filozofa Barlaama, wielkiego antagonisty Grzegorza Palamasa. Zaczęto nawet ośmieszać praktyki mistyczne, na- dając hesychastom nazwę "oglądających pępek" (omphaloskopoi), która na długo przylgnąć miała do nich w niechętnej tradycji zachodniej. W gruncie rzeczy tkwiła w praktykach hesychastów, szybko zdobywa- jących popularność w środowiskach znniszych, zasadnicza tradycja reli- gijna Bizancjum głosząca konieczność zaangażowania w modlitwę całego człowieka, a nie tylko np. jego myśli. Ciało ludzkie nie jest samo w sobie czymś złym, nie chodzi - jak chciałaby zawsze tradycja platońska- o jakieś wyrwanie duszy z ziemskiej rzeczywistości, ale o rzeczywiste zjednoczenie z Chrystusem całego ćzłowieka, z duszą i ciałem. Dogmat Wcielenia, dogmat o Bogu, który stał się zarazem Człowiekiem - nie- zwykle mocno podnoszony w religijnej tradycji bizantyjskiej - ma tu zasadnicze znaczenie. Wcielenie zmieniło relacje między Bogiem a czło- wiekiem, dało człowiekowi - poprzez wiarę i łaskę - możność daleko idącego zjednoczenia z Bogiem, przeżycia wręcz w dużym stopniu już tu li - Europa słowiańska 258 Pogłębiona europeizacja na ziemi światłości bożej, światłości Trójcy Świętej - Trzech Osób Boskich. Zgodnie z tradycją biblijną i patrystyczną podkreśla się tu bez- pośredniość związku: Chrystus - człowiek, także w sensie przebóstwie- nia człowieka, wejście Boga-Chrystusa w człowieka, w całego człowieka. Rzecz przekracza możliwości ludzkiego rozumu, filozofii - Bizantyjezycy z najwyższą nieufnością odnosili się też do podejmowanych na Zachodzie prób racjonalnego wyjaśnienia chociaż w części oczywistej dla nich ta- jemnicy - daje nam jednak pewvność bez porównania większą od tej, jaką sami ludzie mogą zaproponować. Warto dla zilustrowania i lepszego zrozumienia tych poglądów przy- toczyć tu obszerniej (za S. Runeimanem, Wielkż Kośeżół w n.iewoli, War- szawa 1973, s.165), słowa samego Grzegorza Palamasa: "Nie jest możliwe zjednoczyć się z Bogiem, chyba że po oczyszezeniu się wyjdziemy z sie- bie, a raczej wzniesiemy się ponad siebie i porzucimy wszystko, eo na- leży do świata poznawalnego zmysłami, i wzniesiemy się ponad wszystkie idee i rozumowania, a nawet ponad wśzelkie poznanie i samże rozum, aż poddamy się w pełni temu, eo jest treścią intelektu, i osiągniemy tę niewiedzę, która jest wyższa od wszelkiej wiedzy i wszelkiego rodzaju filozofii (...) Ponieważ przemienzienie Pańskie na górze Tabor było zapo- wiedzią widzialnego pojawienia się Boga w chwale, która dopiero przyj- dzie, i ponieważ apostołów uznano za godnyeh oglądania Go oczyma ciała, czemuż by ci, których serca doznały oczyszezenia, nie mieli być żdolni do oglądania oczyma duszy zapowiedzi i rękojmi Jego pojawienia się w duchu? Ale ponieważ Syn Boży ţ swej niezrównanej miłości ku czło- wiekowi raczył zjednoczyć swą Boską hipostazę z naszą naturą, przyj- mując ożywione ciało i duszę,yposażoną rozumem, gdyż chciał pojawić się na ziemi i żyć pośród ludzi, a co więcej, ponieważ sam się jednoczy z ludzkimi hipostazami, łącząc się z każdym wiernym przez udzielanie mu swego świętego Ciała, i ponieważ przez to staje się dla nas jednym ciałem z nami i przemienia nas wv świątynię doskonałego bóstwa, albo- wiem mieści się w Nim eieleśnie pełność Bóstwa - czyż nie ogarnia On światłością tych, co godnie uczestniczą w boskiej promienistości Jego Ciała, które w nas sie mieści, czyż nie udziela światłości ich duszom, tak jak jej udzielił ciałom swyeh uczniów na górze Tabor? W owym czasie Ciało Jego, krynica światła i łaski, nie było jeszeze zjednoczone z na- szymi ciałami. Oświecił z zewnatrz tych, którzy doń godnie przystali, i zesłał światło ich duszom poprzez ich cielesne oczy. Teraz natomiast połączył s,ię z nami i żyje w nas zgodnie z naturą, i oświeca nasze dusze od naszego wnętrza." Mamy tu do czynienia z dwiema jakby sprzecznymi tendenejami: ode- rwania się od rzeczywistości przez katharsis, wewnętrzne oczyszezenie, i to już tutaj, na ziemi, ale zarazem - i to nierozłącznie - dostrzeżenia Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 259 wartości świata tej rzeezywistości ziemskiej, świata ludzi z krwi i kości, świata materii. Jest to jakiś chrystocentryzm antropologiczny czy - ina- czej - antropologia chrystocentryczna, z centralnym cały czas proble- mem: Chrystus - człowiek. Zarazem bardzo mocno podnoszona jest rola Kościoła jako podtrzymującego obecność Chrystusa przez sakramenty; w przytoczonym tekście św. Grzegorza komunia udzielona przez Kościół jest zasadniczym warunkiem przemiany człowieka "w świątynię dosko- nałego bóstwa". Kościół więc - i to jedynie - dać nam może już tu na ziemi jakby antycypację przyszłej doskonałośei; ponieważ zaś jesteśmy ludźmi, musimy przeżywać ją rów~ież bardzo konkretnie, wszystkimi naszymi władzami i zmysłami. Stąd wynika bardzo wielKa rola także i gmachu kościoła, jego wyposażenia, waga liturgii; wszystko musi wy- raźnie prowadzić ku tamtemu światu, musi tworzyć wyjątkową atmo- śfe.rę, wręcz oprawę dla naszej obecności w kościele. Wszystko to ma tak samo znaczenie wprawdzie pomocnicze, ale bardzo ważne, jak i ćwi- czenia fizyczne przy modlitwie kontemplacyjnej. Kościół, budynek kościelny ze swym wnętrzem, wprowadza nas najle- piej, najpełniej w samo sedno bizantyjskiej kultury, wśzędzie też jego charakterystyczna sylwetka i wystrój symbolizują i wwyznaczają w spo- sób oczywisty zasięg bizantyjskiego kręgu cywilizaeyjnego. Wszędzie jest to kościół mniejszy, często dużo mniejszy od tego, z ja- kim zazwyczaj spotykamy się w kręgu zachodnim; według pojęć zachod- nich mamy do czynienia raezej z kaplicami. Nawet katedry czy kościoły mnisze są zdecydowanie mniejsze od swyeh żachodnich odpowiedników, przy czym generalną tendeneją jest raezej stałe zmniejszanie wielkości budowli. Mniejsze odpowiadały jednak lepiej wymogom akustyki i tak ważnego nastroju kameralnego. Regułą staje się w Bizanejum budowla kopułowa, symbolizująca od razu hierarchiczny, teocentryczny układ kosmosu: od boskiego i astralnego nieba kopuły aż do świata ziemskiego, materialnego, symbolizowanego przez nawę. Wnętrze kościoła jest ze wspomnianych już względów sprawą najważniejszą; dbałość o wygląd zewnętrzny wzrasta jednak wyraźnie u schyłku średniowieeza, co wy- stąpi szezególnie wyraźnie w krajach słowiańskich. Całość ścian we- wnętrznych obejmuje program malarski: weześniej są to mozaiki, w XIV-XV w. już prawie wyłącznie freski. Malowidła zharmonizowane były z architekturą i mówić miały językiem obrazów to samo, co odpo- wiednie części budowli. Przypominały więc wszystkich mieszkańców wszechświata stworzonego przez Boga, aniołów i świętych, historię zba- wienia, dzieła Boga na rzecz ludzi, czy też mistykę zjednoczenia Boga i człowieka w komunii. Warto uświadomić sobie w tym miejscu niezwykle ważną rolę obrazu jako znaku o wielkich wartościach sakralnych w religii i kulturze bizan- 260 Pogłębioxna europeizacja tyjskiej. Kult obrazów narastał powoli od schyłku starożytności, głównie bodajże w środowiskach monastycznych, w miarę uściślania podstawc- wych dogmatów dotyczących bosko-ludzkiej natury Chrystusa i Matki Bożej. Konsekwencją tego, iż Syn Boży stał się człowiekiem, może być- uważano - przedstawianie jego i jego Matki jako ludzi, i to przeży- wających po ludzku swoje radości i tragedie. Przyszła wprawdzie w VIII-IX w. reakcja na to w postaci obrazoburstwa, popartego przez cesarzy, ale kult obrazów miał już tak mocne oparcie w mnichach i w ma- sach ludności, że po załamaniu się tendencji obrazoburczych zaznaczył się tym mocniej i śmielej. Działalność artystyczna, zwłaszcza zaś malo- wanie obrazów, nabrała w tych wa.runkach charakteru bardzo ważnej misji religijnej, sakralnej. Otoczone gorącym kultem ikony, obrazy Chry- stusa, Matki Boskiej, świętych, których pierwowzory, jak powszechnie przyjmowano, powstały przy bezpośrednim współdziałaniu sił niebieskich, stanowią przykład najdalej posuniętej sakralizacji sztuki, obrazu. Siłą rzeczy muszą też one wykazywać dLżą wierność wobec swych pierwo- wzorów i ulegają mniejszym zmianom niż malarstwo ścienne, chociaż i to ostatnie ulega oczywiście w wielkim stopniu wpływom ujęć ikono- wych. Ilustrowanie Bżblii w rękopisach znane było od późnej starożytności, potem doszedł też zwyczaj ilustrowania żywotów świętych. Obok minia- tur w rękopisach Bizancjum wcześnie rozwinęło na wielką skalę małe formy płaskorzeźby w kości słoniowej, przedstawiające realistycznie mię- dzy innymi mnóstwo scen biblijnych. Pamiętać trzeba, że w tej też tra- dycji zrodził się zwyczaj przedstawiania Chrystusa ukrzyżowanego jako człowieka cierpiącego na krzyżu czy też Matki Boskiej z Dzieciątkiem (Hodegeria), przejęty na Zachodzie z Bizancjum i rozwinięty potem w rzeźbie pełnoplastycznej, bez porównania słabiej reprezentowanej w krę- gu bizantyjskim. Bizancjum podtrzymywało i rozwijało tradycje malar- skie. W sztuce epoki Paleologów w sposób szczególny zaznaczyła się ten- dencja, z którą w tym samym czasie spotykamy się i na Zachodzie: chęć opowiadania, np. długiej narracji ewangelicznej, ilustrowania na śeia- nach i kartach rękopisów tekstów świętych, pieśni, w sposób możliwie prosty i zarazem emocjonalny, pobudzający do wzruszeń. Fresk dawał tu lepsze od mozaiki możliwości ekspresji kolorystycznej. Ze strony mni- chów zaznaczyła się pewna reakcja na zbyt ziemskie, zbyt mało religijne w swych głębszych tendencjach przedstawienia, ale nie zatrzymało to zasadniczej ewolucji. Z wnętrzem kościelnym łączyła sie rozbudowana liturgia, o którą wy- padało dbać w sposób wyjątkowy. Jakimś zapewne śladem przejęcia się przez Słowian liturgią bizantyjską może być bardzo znamienny fragment Powieści minionych lat, opowiadającv, że to właśnie ze względu na li- Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 261 turgię wybrał Włodzimiexz Wielki dla swego kraju ten właśnie Kościół. Oto wśród sprawozdań wysłańców władcy na wszystkie strony świata największe wrażenie zrobiło opowiadanie o Bizancjum: "I przyszliśmy w Greki, i wiedli nas, gdzie służą Bogu swojemu, i nie wiedzieliśmy, w niebiosach jesteśmy czy na ziemi. Nie masz bowiem na ziemi takiego widowiska i takiej pięknoty, i nie jesteśmy w stanie wypowiedzieć tego, tylko to wiemy, że tam jedynie Bóg między ludźmi przebywa, a śłużba ich cudniejsza niż w innych krajach." (tłumaczenie w wydaniu A. Bie- lowskiego, MPH I, Warszawa 1960, s. 653) Wszędzie już w ostatnich wiekach średniowiecza wysoka przegroda, ikonostas, oddzielała część kościoła dla kleru, sanktuarium, od nawy dla wiernych, gdzie zawsze - tak samo zresztą jak i na Zachodzie - osobno stać mieli mężczyźni, osobno kobiety. Trzy wejścia, główne cesarskie (na Rusi wrota carskie) i boczne diakońskie, prowadziły przez ikonostas do części kapłańskiej z jedynym w kościele ołtarzem. Zasadnicza część mszy była niewidoczna dla wiernyeh. Poprzedzała ją jednak uroczysta proce- sja, później zaś, po otwarciu wrót na Ojcze nasz, następowało błogosła= wieństwo i komunia w postaci wina podawanego każdemu z komuniku- jących na specjalnej łyżeczce. Cały czas śpiew towarzyszył obrzędowi, nie używano żadnych instrumentów. Proste, przejmujące melodie hym- nów i psalmów stanowić miały jakby pogłos pieśni anielskich i ich boskiego piękna. Chrystianizacja krajów słowiańskich i stworzenie w nich organizacji kościelnej z liturgią w języku słowiańskim stały się punktem wyjścia cywilizacji, którą najlepiej określić można jako słowiańsko-bizantyjską. Wspólny język wyznaczał tu bliżej krąg krajów ściślej, rzecz jasna, współdziałających, zdolnych do wymiany doświadczeń, ludzi, do szyb- kiego przekazywania dorobku. Były to przede wszystkim Bułgaria, Ser- bia, kraje rumuńskie i ruskie. Każdy z nich, niezależnie od związków z innymi, miał swoje bliskie i ważne związki z samym Bizancjum, które symbolizują najlepiej własne klasztory słowiańskie na "Swiętej Górze" Athos, stale obsadzane przez przybywających tam na dłużśzy czy krótszy pobyt mnichów z zajmujących nas krajów. Między tymi krajami istniały jednak znaczne różnice tak co do zakresu penetracji bizantyjskiej, jak i jej miejsca w całokształcie życia i kultury; ze spotkania chrześcijaństwa bizantyjskiego i wszystkiego, co z nim szło, z całym podłożem miejsco- wych tradycji i sytuacji, z całym układem międzynarodowych relacji i zależności wyrastała jakaś swoista symbioza kulturalna, różniąca się w większym czy mniejszym stopniu tak od właśeiwego Bizancjum, jak i od innych krajów. Poza specyfiką terytorialną trzeba się tu także, rzecz oczywista, poważnie liczyć ze zróżnicowaniem wynikającym z usytuowa- 262 Pogłębiona europeizacja nia społecznego, z różnicami między miastem a wsią, między arystokra- cją a masami ludności wiejskiej. Ogólnie biorąc, na Bałka:nach, w krajach od wieków tradycyjnie blisko związanych ze św,iatem śródziemnomorskim i pozostających przez stu- lecia w większej czy mniejszej zależności od Konstantynopola, penetracja bizantyjska musiała być siłą rzeczy głębsza i bardziej wszechstronna. Od- nosi się to przede wsz.ys`kim do tak blisko Kanstantynopola leżącej Buł- garii, nie tylko wcżeśniej od innych - już od drugiej połowy IX w.- oficjalnie chrześcijańskiej, ale i włączonej wprost w XI-XII stuleciu do Cesarstwa. Kraj stał sie wówczas właściwie bizantyjską prowincją z zachowaniem jednak w wielkiej mierze języka słowiańskiego i poczu- cia pewnej odrębności i własnej tradycji. Nigdy penetracja Bizancjum nie była tak silna na bardziej adległych ziemiach serbskich, wyraźniej zresztą zaznaczających swą odrębność na polu kościelno-kulturalnym dopiero pod rządami własnej dynastii od schyłku XII w. Serbia jednak otwarta była w stopniu o wiele większym niż Bułgaria na wpływy za- chodnie i jeszcze w XIII w. nie można było mieć do końca pewności, czy zwiąże się ostatecznie z Zacho.dem czy też ze Wschodem europejskim. Bardzo istotnym czynnikiem ułatwiającym - rzecz to pozornie tylko paradoksalna - procesy kulturalnej bizantynizacji stała się klęska pań- stwowej potęgi Bizancjum, powalonej trwale już w początkach XIII w. Bułgaria i Serbia wykorzystują :o dla umocnienia swej niezależności, zarazem jednak tym.śmielej i z tym większą energią własnymi siłami rozbudowują swe państwa i kultury, bezpośrednio nawiązując do wzo- rów bizantyjskich. Wiek XIV przynosi dla obu krajów szczytowe w tym zakresie sukcesy. Do ich wzorów nawiązały właśnie w XIV w. księstwa rumuńskie, gdzie jednak do większych osiągnięć będzie mogło dojść do- piero w stuleciach następnych, XV i XVI. W kulturze ludności wołosko- -rumuńskiej konfrontacja z kręgiem zachodnim uwidoczni się, rzecz jasna, w sposób szczególny wv należącym do Królestwa Węgierskiego Siedmiogrodzie, ale w niemałym stopniu także w Mołdawii, a nawvet na najbliższej Bałkanom W Vołoszczyźnie. Olbrzymie obszary ruskie, gdzie nigdy nie wchodziło w grę polityczne uzależnienie od Bizancjum, stanowią niewątpliwie także z punktu wi- dzenia kultury problem niełatwy i od dawna budzący powvażne kontro- wersje. Nie brakło tu wszak tak własnych tradycji, jak i związków z są- siedninzi krajami i całymi kręgami kulturalnymi tak na Zachodzie, jak i na Vl'schodzie. Wybitny radziecki historyk sztuki (N. Łazariew) przyj- muje np., że wielka sztuka ruska X-XII w. była w pewnej mierze próbą własnej syntezy sztuki bizantyjskiej i romańskiej. Później straszna ka- tastrofa najazdów mongolskich, wvspieranych jeszcze od czasu do czasu najazdami z zachodu, rozbudziła rosnącą niechęć do obcych, chęć za- Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 263 mknięcia się 1w swych własnych ramach. Niektórzy uczeni skłonni są dla stuleci XIII-XV uwypuklać znaczenie wpłvwów tatarskich czy raczej, szerzej biorąc, azjatyckich, gdyż Złota Orda potrafiła wciągnąć w orbitę swej ddobrze zorganizowanej państwowości dorobek wielu kultur o staro- żytnych nieraz metrykach z szeroko pojętego basenu Morza Czarnego czy Kaspijskiego. Nie ulega jednak wątpliwości, że zasadniczym czynnikiem kultury ruskiej pozosiał bardzo wzmocniony właśnie w XIII-XV w. Kościół, najściślej cały czas związany z Bizancjum i z nurtem monastycznej, anty- zachodniej kultury bizantyjskiej. Ruś północno-wschodnia, włączona u schyłku XV w. do Rusi Moskiewskiej, odrzucała też ze szczególnym zdecydowaniem wpływy idące z Zachodu, zamykając się tak na unię, jak i na s.cholastykę, gotyk czy później renesans. Inaczej przedstawiały się losy Rusi południowej i południowo-zachodniej, złączonej od XIV w. z państwem po2sko-litewskim, gdzie codzienna niejako konfrontacja chrze- ścijaństwa zachodniego i wschodniego musiała znaleźć swój wyraz także i w kulturze. Tak więc mimo dużego poczucia jedności historycznej ziem ruskich tworzą się w XIV-XV w. zasadnicze podstawy późniejszych kultur rosyjskiej, ukraińskiej i białoruskiej, wyrosłych ze wspólnego pnia kultury słowiańsko-bizantyjskiej, funkcjonującej jednak w bardzo od- miennych okolicznościach. Chrześcijaństwo wschodnie, jak i zachodnie, jako religia Księgi od samego początku musiało bardzo dbać przynajmniej o to, by pewna licz- ba ludzi - przede wśzystkim duchowni - nauczyła się czytać i umiała korzystać z ksiąg niezbędnych w każdym kościele do sprawowania litur- gii. O wadze sprawy już w momencie chrystianizacji świadczy najlepiej znana, wiarygodna wiadomość o wykształceniu w Ochrydzie w ciągu i lat u schyłku IX w. 3500 osób; elementarna nauka języka słowiańskie- go, a o taki tu chodzi, trwać miała na takich "kursach" tylko 3 miesiące. Ślady takich akcji alfabetyzacyjnych mamy i na Rusi w początkach chry- stianizacji. Oto np. Jarosław Mądry skierować miał u Nowogrodzie 300 chłopców na naukę, tworząc dla nich osobną szkołę. Jest rzeczą jasną, że elementarna nauka czytania czy pisania w języku słowiań,kim przy- chodziła łatwiej niż nauka łaciny Słowianom w kręgu zachodnim. Łatwr też, jak widać chociażby z przytoczonych danych, można nią było objąć w razie potrzeby szersze kręgi ludzi. Ważnym bodźcem mógł być fak' stosunkowo dużego rozpowszechnienia znajomości pisma w samym Bi zancjum. Nigdy nie była ona tam ograniczona do kręgów czy spraw du chownych, nie brakło - obok mnichów - nauczycieli świeckich, a przy wielu zajęciach i karierach o charakterze świeckim trzeba było umieć czytać i pisać. Również wśród Słowian stopień alfabetyzacji elementarnej był, zdaniem wielu historyków, stosunkowo wysoki. Tak np. polski znaw- 264 Pogłębionza europeizacja ca średniowiecznych Słowian bałkańskich, T. Wasilewski, sformułował niedawno pogląd, iż "znajomość pisma była niemal powszechna wśród klas posiadających i pospólstwa miejskiego już w w. XII-XIII..." Także i dla Rusi Nowogrodzkiej czy Moskiewskiej u schyłku średnio- wiecza wypowiada się podobnie optymistyczne poglądy. W Nowogrodzie uderza wręcz powszechne używanie w codziennych sprawach pism spo- rządzanych na korze brzozowej, poznanych w ostatnich dziesiątkach lat dzięki pracom wykopaliskowym; odkryeie ma rzeczywiście rewelacyjne znaczenie, tym bardziej że dowodnie dotyczy ludzi z wcale szerokich kręgów społecznych, rzemieślników, drobnych kupców, bodajże nawet i chłopów. Współczesny nam rosyjski historyk kultury (D. Lichaczow) ocenia, iż spośród właścicieli ziemskich w początkaeh XVI w. umiało czytać 80'o/o na ziemiach dawnego Nowogrodu i 65o/o w okolicach Moskwy. Wśród kupców i rzemieślników moskiewskich procent ten, sądzi wybitny specjalista, spada do 25-40. W żywotach świętych powstałych na Rusi w XIV-XV w. wspomina się często lata szkolne. Zwykle zaczynano naukę w siódmym roku życia od poznania liter alfabetu i elementów pisania. Wykorzystywano psałterz, ten najbardziej podstawowy podręcz- nik alfabetyzacji całej Europy, i Zachodniej, i bizantyjskiej. Właściwe podręczniki, "azbukowniki", zawierały alfabet, modlitwy, objaśnienia trudniejszych słów, kalendarz. elementy arytmetyki. Bardzo dużo trzeba się było uczyć na pamięć. Cały czas wiele miejsca zajmowała też nauka śpiewu i udział w chórze, przygotowywany - rzecz jasna - w szkole. W dialektyce i retoryce wykorzystywano teksty św. Jana Damasceńskie- go. Poza klasycznym, wolno powiedzieć, programem trivium wchodził też w grę wyższy stopień nauczania w zakresie quadrivium: elementy arytmetyki (rachunki, kalendarze), muzyki (ważnej przy kładzeniu na- cisku na kulturę muzyczno-wokalną), geometrii i astronomii. Różne wzmianki zdają się wskazywać na rozpowszechnienie szkół nie tylko w miastach, ale nawet w odległych wsiach. Starą tradycję miały na Rusi szkoły dworskie oraz szkoły p.rywatne, prowadżone przez mni- chów czy diaków, bardzo licznych duchownych o niższych czy wyższych święceniach, synów popów czekających na objęcie ustalonego stanowiska w Kościele. Klasztory wszędzie stanowiły szczególnie ważne ośrodki szkol- ne. O szkoły przy kościołach, parafiach dbać też miały gminy. Oto np. tekst umowy między taką gminą a diakiem-diakonem, zobowiązanym do kierowania śpiewem w kościele. Obowiązkiem jego jest dbanie o księgi. Jeśli dzieci w pewnych dniach korzystać będą z ksiąg, należy czuwać nad nimi i uczyć poszanowania dla ksiąg: nie mogą ich rozrywać, nie mogą plamić kroplami wosku czy też brać do domu bez pozwolenia. W dalszych, porównawczych badaniach należałoby dążyć do uściślenia, czy rzeczywiście stan elemezitarnej alfabetyzacji w kręgu nie tylko sa- Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 265 mego Bizancjum - co jest o wiele bardziej zrozumiałe - ale również bizantyjsko-słowiańskim był lepszy, i to także w XIV-XV w., niż w krę- gu zachodnim. Niezależnie od nasuwających się wniosków i względności hipotez nie ulega wątpliwości, że w stosunku do Zachodu brakowało w naszym kręgu słowiańsko-bizantyjśkim (w samym Bizancjum sytuacja była nieco inna dzięki wyższym szkołom, akademiom świeckim i du- chownym, w śtołecznym Konstantynopolu) struktur szkolnych wyższego typu. W gruncie rzeczy nie wyszliśmy poza program nauczania znamien- ny jeszcze dla chrześcijaństwa pierwszego tysiąclecia. Ominęła Wschód słowiański cała rewolucja związana z uformowaniem się w XII-XIII w. wielkiej, dynamicznej kultury szkolnej, scholastycznej, która tak istotnie zaważyła na całym rozwoju kulturalnym kręgu zachodnioeuropejskiego, z Czechami, Polską czy Węgrami włącznie. W kręgu bizantyjsko-słowiań- skim odbiło się to w szczególności na bez porównania uboższej i bardziej jednostronnej twórczości własnej w porównaniu tak z Zachodem, jak i- na inny sposób - z samym Bizancjum. Teza ta odnosi się zwłaszcza do Bałkanów słowiańskich, chociaż i na Rusi poza bogatą historiografią i literaturą rodzimą - dalej zajmiemy się nimi szczegółowiej - nie wy- stępują przejawy wielu różnyc'h dziedzin twórczości charakterystycznych np. dla kultury scholastycznej. Olbrzymi, bardzo ważny wysiłek intelektualny włożony został w śred- niowieczu wschodniosłowiańskim w tłumaczenia, w przyswojenie języ- kowi cerkiewno-słowiańskiemu tych wszystkich tekstów greckich, które były konieczne tak dla normalnego funkcjonowania kościołów i klaszto- rów, jak i w ogólności dla kultury, życia religijnego, i elit, i ogółu wier- nych. Pierwszy raz na bardzo wielką skalę przystąpiono do takiej pracy w Bułgarii od schyłku IX w., po przyjściu tu uczniów św. św. Metodego i Cyryla wypędzonych z Moraw. W wielkich ośrodkach klasztornych, w stołecznym Presławiu Wielkim i w Ochrydzie, zorganizowano całe ekipy tłumaczy oraz skryptoria. kopiujące większą liczbę egzemplarzy ksiąg. Wtedy to właśnie w Presławiu przekształcono pierwotną głagolicę metodiańską w cyrylicę, pismo bardzo pokrewne uncjale bizantyjskiej, co niezmiernie ułatwiło przyswajanie tekstów greckich i zadecydowało o trwałym sukcesie cyrylicy. O skali potrzeb krajów przyjmujących chrześcijań;two świadczy do- brze próba obliczeń, dokonana ostatnio przez świetnego znawcę dziejów kościelnych Rusi (A. Poppe). Ocenia on, że każdy kościół powinien po- siadać co najmniej 8 ksiąg; pełny komplet potrzebny obejmuje właściwie 30 ksiąg. Przyjmując istnienie na ziemiach ruskich w 1200 r. około 7 tys. świątyń, uzyskujemy astronomiczną wręcz na owe czasy liczbę co naj- mniej 50 tys. ksiąg liturgicznych, niezbędnych do sprawowania podsta- wowej funkcji kościołów. Ponieważ drewniane kościoły wraz z księgami 266 Pogłębiona europeizacja paliły się często i przeciętny czas ich istnienia wynosił 20-30 lat, co roku trzeba było produkować w sytuacji z 1200 r. około 5-10 tys. no- wych egzemplarzy, tylko z myślą o utrzymaniu istniejącego stanu rze- czy. Wszystko to zakładało konieczność tworzenia wielkich skryptoriów i całych ekip skrybów, rubrykatorów, iluminatorów, introligatorów. Za- trudniani w nich byli często ludzie świeecy, fachowi rzemieślnicy; tu też oprócz szkół znajdowali pracę synowie popów i w ogólności kandydaci do kapłaństwa. W klasztorach pracowali przede wszystkim mnisi. Ilościo- wo biorąc, w produkcji skryptoriów przeważały, rzecz jasna, rękopisy liturgiczne. Obliczono, że na około 1000 rękopi.sów ruskich, zachowanych od X do pierwszej połowvy XIV w., ksżęgi liturgiczne stanowią 70o/a ca- łości. Potrzeby były tu ciągle wielkie. nic też dziwnego, że z chwilą poja- wienia się druku zaczęto powoli myśleć o wykorzystaniu i tej metody dla ich zaspokajania. Pierwsza w skali całego prawosławia inicjatywa w tym kierunku podjęta została w Krakowie, gdzie w 1491 r. drukarz Fiol - za którym stał wielki potentat finansowy Jan Turzo - wydał cały szereg najpotrzebniejszych ksiąg liturgicznych. Oskarżony o herezję - druk schizmatyckich ksiąg! - musiał Fiol zaprzestać pracy, ale znaczna licz- ba egzemplarzy trafiła do rąk odbiorców. Samymi tłumaczeniami zajmowali się przede wszystkim mnisi w mo- nasterach, stanowiących bardziej rozwinięte i wyposażone zwykle w lepsze biblioteki centra życia umysłowego. Ogromną rolę grały słowiań- skie monastery na górze Athos, skąd rozchodziły się nowe teksty i nowe prądy żyeia religijno-kulturalnego. Dorobek pierwszych szkół i pokoleń bułgarskich stworzył w szcźególności gruntowne podstawy literatury słowiańsko-bizantyjskiej w języku cerkiewnym, stającym się zarazem słowiańskim językiem literackizn. Z tego dorobku skorzystała rychło Ruś r zaczęła go nawet twórczo rozwijać. Miało to istotne znaczenie wobec wchłonięcia Bułgarii przez Bizancjtum i wyraźnego przez to ograniczenia aktywności Bułgarów. Odnowiona w XIII w. Bułgaria, jak i Serbia mogły z kołei sięgnąć także do tłumaczeń i rękopisów ruskich. Ten sam język, ten sam rodzaj pisma i identyczność zapotrzebowań ułatwiały tu cały czas wymianę i stanowiły bardzo ważki czynnik pogłębiającego się po- woli poczucia przynależności do jednej grupy religijno-kulturalnej. W szczegółności w klasztorach bułgarskich drugiej połowy XIV w. podjęto nowy, bardzo ważny wysiłek korekty dotychczasowych tłuma- czeń i ich uzupełnienia. Łączył się on wyraźnie z odrodzeniem hesy- chazmu, wcześnie przeszczepionym z Athosu do niedalekich monasterów bułgarskich. W Bułgarii wvłaśnie spędzał ostatnie lata życia jeden z bar- dziej skrajnych przedstawvicieli ruchu hesychastów, mnich-pustelnik Grze- gorz z Synaju (1255-1346). Około 1330 r. założył on klasztor w Paroria, Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska ZB7 w górach środkow.o-wschodniej Bułgarii. ?Vastępnym, bardzo ważnym ośrodkiem hesychazmu stał się monaster Kilifarewvo koło stołecznego Tyrnowa, założony około 1350 r. przez św. Teodozego z Tyrnowa. Teodo- zy skupił w klasztorze nie tylko Bułgarów, ale także Serbów, Rumunów, nawet ludzi z Węgier; utrzymywał bliskie stosunki zarówno z carem bułgarskim Janem Aleksandrem jak i z patriarchą Konstantynopola. Wy- raźnie zarysowała się w kręgu Teodozego międzynarodowa solidarność mnichów-hesychastów, która będzie mieć tak poważne znaczenie kultu- ralne w najbliższych dziesięcioleciach. Pracę umysłową symbolizuje przede wsz5stkim imię mnicha EutS,- miusza, głośnego pisarza-tłumacza i w łkońcu arcybiskupa Tyrnowa :(1375-1393). Mówi się w związku z rolą Eutymiusza i stołecznego mia- sta o szkole tyrnowskiej, ale trzeba też paznietać o wielu innych osobach i monasterach biorących udział w pracy- translatorskiej. Uderza w niej w ogólności niezwykle silny nacisk na dokładność tłumaczeń, przywią- zywanie wielkiej wagi do każdego szczegółu, nawet najdrobniejszego, łącznie z ortografią, stylem pisma itd. U podstaw takiego wręcz pedan- tyzmu leżało przekonanie, iż właściwe nazwanie każdej rzeczy jest wa- runkiem jej zrozumienia. Stąd szczególne poczucie wielkiej religijnej odpowiedzialności, porównywalnej z odpowiedzialnością malarza ikony za jej zgodność z boskim pierwowzorem. Dokładność pracy była tu wręcz warunkiem czystości ortodoksji. Postulatem stawał się powrót do języka z czasów Cyryla i Metodego, jego gramatyki, ortografii, interpunkcji. W tej sytuacji konieczna była korekta wielu godstawowych tekstów, od Biblii poczynając. Ale tłumaczono też dzieła autorów najnowszych, zwłaśzcza hesychastów, z Grzegorzem Palamasem na czele. Olbrzymie było znaczenie szkoły tyrnowskiej w procesie bogacenia i kształtowania dojrzałych form języka cerkiewnego, języka literackiego Słowian wschodnich, macierzy - jak pamiętamy - rozwiniętych potem języków narodowych tej grupy. W'Vyniki były natychmiast wvykorzysty- -wane w znanym już nam kręgu krajów z Mołdawią i Wołoszczyzną włącz- nie, gdzie odnajdujemy w XV w. wiele tekstów szkoły bułgarskiej. W klasztorach serbskich jednym z pierwszych mnichów szerzących nowy kierunek był uczeń Teodozego, św. Romil czy Roman z Widynia (zm. 1375). W księstwach rumuńskich ważnymi ośrodkami stały się dwie nowe lĆundacje: monaster Vodita, założony około 1374 r., oraz Tismana - około 1385 r. Nikodem z Tismany stanowić może dobry przykład mnicha-hesy- chasty należącego do międzynarodowego grona nowej elity. Po katastro- fie Bułgarii uczniowie Eutymiusza, jak Grzegorz Camblak, Konstantyn Kostenecki czy Cyprian - by wymienić tylko najgłośniejszych - prze- nieśli bezpośrednio tradycje religijno-kulturalne szkoły do bliskich im krajów z Rusią włącznie. Monastery ruskie tym silniej reagowały na 268 Pogłębionza europeizacja dorobek bułgarski, że wiele z nich - ze Św. Trójcą (Zagorsk) na czele- ulegało silnym wpływom hesychazmu już wcześniej bezpośrednią drogą z Athosu. W tym samym kręgu bułgar;ko-serbsko-rumuńsko-ruskim rozwija się także w XIV-XV stuleciu sztuka bizantyjsko-słowiańska na usługach religijnej ortodoksji. Jej związki z Bizancjum są wszędzie żywe i bez- pośrednie, znów chociażby przez Athos, chociaż istotne znaczenie ma też wymiana doświadczeń między poszczególnymi krajami. W warunkach tak bliskićh związków niezmiernie trudno określić bliżej oryginalność danegfl dzieła czy rozwiązania. Czasem przyznaje się Słowianom np. spe- cjalną predylekcję do bogatszej kolorystyki i większej ekspresyjności, do. akcentowania barw, żywych ozdób, do malowania cerkwi na zewnątrź nawet, jak w XVI-wiecznej Mołdawii; trudno jednak najczęściej stwier- dzić do końca, w jakim stopniu takie tendencje tkwią już w greckich źródłach renesansu Paleologów, w jakim zaś rzeczywiście są taką czy inną innowacją miejscową. Zasadniczą trudność sprawia zniszczenie ca- łego mnóstwa dzieł powstałych w XIV-XV w. czy wcześniej bądź w sa- mym Bizancjum, bądź w krajach naszej grupy słowiańsko-bizantyjskiej. Już pierwsze podboje tureckie przyniosły tu ogromne zniszczenia, prze- de wszystkim w Bułgarii. Bardzo wiele małych, zwłaszcza drewnianych = szczególnie licznych na ziemiach rumuńskich czy ruskich - obiektów ulegało zresztą zniszczeniu skutkiem pożarów; pamiętamy pogląd, wy- mieniający wręcz okres 20-30 lat jako przeciętny czas trwania takich budów. Przy tym stan inwentaryzacji nawet tego, co zachowało się do dzisiaj, jest bardzo daleki od doskonałości. Arcydzieła źaczęto zresztą powszechniej doceniać i lepiej rozumieć dopiero w XX w. Wśród dzieł artystycznych naszego kręgu wypada wyróżnić przede wszystkim architekturę, malarstwo i miniatury zdobiące rękopisy. Sto- sunkowo najlepiej zachowały się ze zrozumiałych względów dzieła ko- ścielne, sakralne; dłużej były po prostu w użyciu, otoczone śzacunkiem i opieką ludności. Ważnym jest dla nas i to, że zwłaszcza sztuka sakralna miała charakter - generalnie biorąe - o wiele bardziej bizantyjski od innych jej działów. Tu trzeba się było po prostu trzymać pewnych ka- nonów i wzorów związanych chociażby z wymogami liturgii i całej edu- kacji religijnej. Względy takie odpadały np. przy budownictwie obron- nym, gdzie też w szerokim zakresie wykorzystywano w XIV-XV w. duży pod tym względem dorobek zamku gotyckiego. Do takich koncepcji gotyckich, czy szerzej: zachodnioeuropejskich, nawiązuje np. budowni- ctwo obronne Wołoszczyzny czy Mołdawii w XV w.; przykładem może być chociażby zachowany do dziś, wspaniały zamek w Chocimiu, nale- żący niejako na równi do historii Polski i Mołdawii, a wz.niesiony w Cywilizacja bizanztyjsko-słowiańska znacznej mierze zapewne za czasów Stefana Wielkiego przez miejscowych muratorów. Ważnym dla nas jest oczywisty fakt. że sztuka sakralna była wszędzie bardzo ważkim czynnikiem procesu bizantynizacji. Nie pytano się przy tym o pochodzenie całości czy detalu. Do ludzi przemawiać miał symbol, zrozumiały znak, i to też w oczach historyka kultury musi pozostać rze- czą w końcu najistotniejszą. Na Bałkanach słowiańskich spośród zachowanych do dziś zabytków wyróżnia się zdecydowanie grupa monasterów-mauzoleów wznoszonych w XIII-XV stuleciu przez władców serbskich. Każdy kolejny fundator -dbał o odpowiednie wyposażenie całego kompleksu budynków kościel- no-klasztornych. IHojna z reguły działalność władcy nie ograniczała się zwykle do jednego monasteru, ale często prowadziła do powstania całego ich szeregu. Spośród wielu XIII-wiecznych fundacji znakomity specjalista naszych czasów A. Grabar szczególną rangę przypisuje monasterowi Sopoćani; jego.bogaty wystrój wewnętrzny powstał gdzieś w latach 1263-1266. Zdaniem Grabara jest to wręcz najcenniejszy pod względem artystycznym zabytek śztuki średniowiecznej Bałkanów. W początkach XIV w. z mecenatem króla Milutina łączy się cała grupa kościołów zakładanych na nowo zdobytych przez Serbię ziemiach na południu kraju: biograf Milutina mówi o 9 monasterach fundowanych na tych ziemiach, a nadto o 7 dalszych kościołach wybudowanych przez króla w Grecji, Konstantynopolu, Jerozolimie i na Górze Synaj. Milutin był pierwszym królem serbskim, który wyraźnie skierował politykę, a także - wolno powiedźieć - kulturę serbską ku Bizancjum. Sam zasięg jego pozaserbskich fundacji jakby wskazywał, że zaczyna wręcz wcho- .dzić w rolę cesarza. Z monasterów serbskich Milutina zwraca uwagę przede wszystkim Nagorićino z około 1318 r. oraz Graćanica, budowana również około 1318/1321 r. W obu fundacjach uderza, w zestawieniu z okresem wcześniejszym, ogramny- wvpłvw- najnowszych asiągnięć Bizan- cjum Paleologów. Stamtąd też pochodziła prawdopodobnie ekipa wyko- nawców obu dzieł. Program malarski został bardzo rozbudowany do roz- miarów dotąd wprost niespotykanych wv malarstwie monumentalnym, obejmuje m.in. szczegółowe przedstawvienie ż5cia Chrystusa, jego cudów i Pasji. Znalazł się tam także kalendarz-menolog, przedstawiający świę- tych na każdy dzień roku. Ze Stefanem Deczańskim i częściowo jego synem Duszanem łączy się największa z zachowanych budowli serbskiego średniowiecza - mona- ster Dećani. Wielkość kościoła - 36,5 m długości i 29 m wysokości- pokazuje zresztą, jak niewielkie to były budowle w porównaniu ze współ- czesnymi katedrami gotyckimi na Zachodzie. W kościele znajdujemy również najbardziej rozbudowany program malarski, prawdziwą ency- 269 270 Pogłębiona europeizacja klopedię wiedzy religijnej, ujętą wv 22 długie cykle. Silniej niż za, Milu- tina zaznaczają się wv arehitekturze i malarstwie Dećani wpływy zachod- nie, zawsze w Serbii silnie reprezentowane. Jak przystało, car Stefan Duszan musiał przyćmić swych poprzedników, wystawiając jeszeze więk- szy - tym razem rzeczywiście największy - kompleks kościelno-klasz- tórny w Prizrenie; niestety uległ on prawie kompletnemu zniszezeniu. Natomiast w kościele monasteru Lesnowo zachował się ogromny portret Duszana, równy wielkością przedstawieniu Chrystusa. Ostatni, już XV-wieczny etap rozwoju średniowiecznej sztuki Serbii miał miejsce bardziej na półnacy, w dolinie rzeki Morawy. Monastery, jak Rawanica czy Manasija, są tu mniejsze niż poprzednie, uderza w nich jednak duża troska o dekorację zewnętrzną: z kamienia i cegły tworzy się rodzaj polichromii, przybierającej.:zasem kształty szerszej kom- pozycji. Serbia tworzyła w dużej mierze swą wielką sztukę w XIII w. od pod- staw, weześniej nie miała jej za wiele na swych obszarach. Inna była sytuacja Bułgarów, którzy za drugiego cesarstwa starali się nawiązywać na każdym kroku do wcześniejszego, tak poważnego dorobku ich pierw- szego cesarstwa. Niestety, tylko małe fragmenty, czasem wielkiej klasy, ukazują nam sztukę bułgarską XIII-XIV stulecia, bardzo blisko zwią- zaną z Bizanejum. JTeszeze z XIII w. pochodzi mała cerkiew z Bojany, odkryta dopiero w 1919 r., ze znakomitymi portretami fundatorów. Praw- dziwym areydziełem XIV-wiecznym w skali całego renesansu Paleologów jest portret cara Iwvana Aleksandra (1331-1371), zachowany w grocie koło Iwanowa; tamzz też znaleziono sceny z Pasji o dużej ekspresyjności i dynamizmie. Główvny ośrodek sztuki, jak i zresztą działalności pisarskiej, stanowiło stołeczne Tyrnowvo, po którym pozostały niestety tylko ruiny. Zachowane miniatury rękopisów bałkańskich z XIV w. zdają się świad- czyć, że w większym nawet niż wveześniej stopniu sięgano bezpośrednio do wzorów bizantyjskieh. Najstarsze odkopane ślady architektury cerkiewnej na obszarze Wo- łoszezyzny sięgają XIII wv. Zwviązane są one blisko ze współezesną im architekturą bułgarską. Później, już w księstwie odrębnym, dojdą do głosu zwłaszeza wpływy serbskie. Jak i w Serbii, każdy hospodar, wo- łnski czy mołdawski, dążył do posiadania własnego monasteru-grobowca. Taki właśnie charakter ma też najw.iększa świątynia Wołoszczyzny, zbu- dowana w Arges w początkach XVI w., o niezwyczajnym wyglądzie: sta- nowiła jakby kompilację tradycji własnych z arabskimi, tureckimi, or- miańskimi i gruzińskimi. Malowidła w tej cerkwi stanowvią też najoka- zalsze z zachowanyeh dzieł; ich twórcą był malarz serbski, w jakimś więc stopniu możemy tu mówić o kontynuacji weześniejszych, świetnych tradycji serbskiego malarstwva. Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 27I W Mołdawii pierwsze ślady budowvli chrześcijańskieh pochodzą z dru- giej połowy XIV w., ale szezególną uwagę przykuwa zakrojony na wielką skalę mecenat Stefana Wielkiego (1457-1504). Obejmuje on budowę zamków i kościołów-monasterów; do dziś zachował5 się 24 kościoły, z których 20 fundował sam hospodar, 4 - jego najbliżsi współpracow- nicy. W drewnianej dotąd prawie zupełnie Mołdawii dziesiątki murowa- nych obiektów oznaczały wprowadzenie do krajobrazu nowego zupełnie elementu. Znakomita organizaeja, którą już mieliśmy możność podziwiać przy działaniach wojennych Stefana, dała się poznae i przy budowlach. Tak np. dowiadujemy się, że między 22 czerwca a 1G lipca 1479 r. armia 800 murarzy i 17 pomocników wybudowała w Kilii jedną z potężniejszych twierdz w systemie obronnym Mołdawii. Akeja musiała być oczywiście weześniej przygotowana, imponuje jednak do dziś swym tempem i wła- śnie organizacją. Kościół potrafiono zbudować w ciągu 4-5 miesięcy. Za największe i najważniejsze, jeśli chodzi o zachowane kościoły, osiąg- nięcie epoki Stefana uważa się cerkiewv monasteru w Neamt, zbudowaną w 1497 r. W budownictwie i malarstwie mołdawskim występują z dużą wyrazistością pewne cechy indywidualne, związane m.in. z szeroką gamą oddziaływań zewnętrznych, także gotyckich. Bardzo wwysoką klasę osiąga hafciarstwo, w którym własny dorobek Mołdawian występuje ze szeze- gólną oczywistością. W początkach XVI w. pojawia się wspon,niany już, niezwykle ciekawy zwyczaj dekorowania freskami także i zewvnętrznych ścian świątyń. Na ziemiach ruskich po wielkich osiągnięciaeh XI-XII stulecia przy- szła głęboka katastrofa i kryzys XIII-wvieezny, trwvający jeszeze na wielu obszarach i w w. XIV. Biorąc generalnie. dopiero od drugiej połowy XIV stulecia zaczyna się wyraźne o::yw-ienie, które też przyniesie sporo istotnych rezultatów w ciągu w. XV. Jak i wv Bułgarii, chęć nawiązania do imponującego dorobku Rusi XI-XII w. stanowvi jedną z ważkich cech tego odrodzenia. Na ziemiach północnych ewolucja dwóch zwłaszeza ośrodków nabiera w XIV-XV w. specjalnego znaczenia artystycznego: Nowogrodu wraz z Pskowem oraz Moskwy. Nowogród nie uległ zniszezeniu, on też repre- zentował w sposób szezególny ciągłość w stosunku do czasów weześniej- szych, zachowując tak liczne rękopisy, jak i dzieła sztuki. Bardzo liezne małe cerkwie kamienne i ceglane wyróżniały się w drewnianej zabudo- wie miasta. Największą klasę, jak często w kręgu bizantyjskim, osiągają dzieła malarskie, w tym niezwykle cenne cykle, zniszezone w latach ostatniej wojny, poświęcone Pasji i ?Vlatce Boskiej. Wielką indywidual- nością malarską związaną szezególnie blisko z Nowogrodem był Teofan Grek, który ponoć w czasie trzydziestoletniego pobytu na Rusi namalo- wać miał wnętrza 40 cerkwi. Trudno wvręcz znaleźć analogie dla stylu 272 Pogłębiona europeizacja Greka w Bizancjum, tak bardzo jest on w ramach ogólnej konwencji indywidualny i niepowtarzalny, i zarazem ciekawy w swym połączeniu starej tradycji ruskiej z nowymi tendencjami epoki Paleologów. Moskwa powoli wyrasta za Dymitra Dońskiego także jako nowe, ale bardzo ważne centrum sztuki. Tutaj pojawia się też największy malarz nie tylko starej Rusi, ale i całego kręgu bizantyjskiego epoki Paleologów, Andrzej Rublow (ur. 1360/1371, zm. 1427I1430), mnich przejęty ideami hesychazmu. W swym najsłynniejszym obrazie przedstawił on najwięk- szy symbol chrześcijaństwa Trójcę Świętą pod postaciami trzech aniołów, którzy odwiedzili Abrahama. Tajemnica geniuszu Rublowa leżała w po- łączeniu bardzo żywej, także najnowszej tradycji bizantyjskiej z głęboką tradycją rLuską. Jak to wyraził znakomity francuski znawca przedmiotu, A. Grabar, Rublow przekształcił wzory bizantyjskie, "czyniąc je bardziej kochanymi, słodkimi, plastycznymi, miłymi...", inaczej mówiąc, cieplej- szymi. W tym też wyrażał się jego głęboki, autentycznie chrześcijański huznanizm. Mecenat książąt moskiewskich, rozbudowujących od drugiej połowy XIV w. Kreml moskiewski jako murowaną twierdzę i rezydencję zara- zem, znalazł u schyłku XV w. swój wyraz na miarę tak bardzo rozbu- dzonych już wówczas ambicji władców. Przywoływani wybitni architekci renesansowej Italii, jak przebywający w Moskwie od 1475 r. wspomnia- ny już Aristotele Fieravanti, musieli jednak w swej twórczości nawiązy- wać przede wszystkim do rodzimych, ruskich wzorów. Widać to dobrze zwłaszcza na przykładzie katedry Uśpienia Matki Boskiej, zbudowanej dla upamiętnienia zwycięstw nad Nowogrodem na wzór wspaniałej, XII-wiecznej jeszcze cerkwi we Włodzimierzu nad Klaźmą, dawnej sto- licy całego tego północno-wschodniego obszaru ziem ruskich. Nawiązy- wanie do Włodzimierza było jedną z bardzo charakterystycznych cech w architekturze i sztuce tych ziem już od schyłku XIV w., Kreml mo- skiewski kontynuował więc w tym zakresie dobrze utrwaloną tradycję. Cerkiew Archanioła w obrębie umocnień służyć miała za mauzoleum .władców. Dziełem Włochów był też oryginalny Pałac Facjat i wreszcie potężny system umocnień, murów i baszt, nadających od przełomu XV i XVI w. jakże charakterystyczną sylwetkę temu ośrodkowi państwo- wo-religijnemu Rusi Moskiewskiej. W dotychczasowym przeglądzie najwybitniejszych dotąd zachowanych zabytków wielkiej sztuki bizantyjskiej uderza decydująca rola mecenatu władców, stojących za największymi, najambitniejszymi przedsięwzięcia- mi, zwłaszcza w zakresie architektury. Monastery-mauzolea Serbii czy księstw rumuńskich oraz Kreml stanowią tu przykłady szczególnie fra- pujące. Takiego mecenatu nie miały, rzecz jasna, ziemie prawosławne wchodzące w skład państw oficjalnie katolickich. Przede wszystkim wcho- Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 273 dzą tu w grę obszary państwa polsko-litewskiego, a dalej prawosławna wołoska ludność Siedmiogrodu. Najciekawiej przedstawia się jednak na tych właśnie obszarach problematyka zetknięcia się dwóch kręgów, dwóch stylów artystycznych, dotąd o wiele za mało jeszcze badana. Chodzi tu w XIV-XV stuleciu o bardzo szeroki pas od Nowogrodu i Pskowa, otwar- tych na idące od strony Bałtyku wpływv strefy hanzeatyckiej, poprzez Ruś południowo-zachodnią, Polskę wvschodnią. Siedmiogród, Serbię, Dal- mację, aż po Italię czy ziemie greckie, stanowiące od XII w. stały teren intensywnej konfrontacji łacińsko-bizanty jskiej. W Siedmiogrodzie późnośredniowiecznym silne wpływy zachodnie wy- stępują tak w architekturze cerkiewţnej jak i, rzecz ciekaw.a, w malar- stwie, zwykle bardziej trzymającym się ustalonych kanonów. Impulsy zachodnie różnej proweniencji łączyły się tu z impulsami serbsko-wo- łoskimi, nabierając zresztą szybko lokalnego kolorytu. Nie zachowały się w Siedmiogrodzie drewniane kościoły- katolickie, natomiast cerkwie pra- wosławne były tam od średniowiecza przede wszystkim budowane z drze- wa przyjmując zresztą kształty bardzo bliskie świątyniom katolickim. W zachowanych najstarszych zabytkach z XVI-XVII w. kształty goty- ckie, z pewnością wcześniej utrwalone, rzucają się od razu w oczy. Dla ziem polsko-litewsko-ruskich konfrontacja stanowi jeden z tak podstawowych problemów, że aż uderza dysproporcja między wagą za- gadnienia a stanem badań. Zmarły niedawno wybitny polski historyk sztuki W. Mole tak ujmował zagadnienie:,,Długowiekowe współżycie na terenie dawnej Polski sztuki zachodniej i rusko-bizantyńskiej, o którym sświadczą choćby dzieje cechowego malarstwa lwowskiego, powodowało oddziaływanie sztuki zachodniej na wschodnią, a także wschodniej na zachodnią, i to nie tylko w zakresie ikonografii, lecz również stylu, co zdaje się niekiedy potwierdzać polskie malarstwo cechowe, pod tym względem słabo jednak zbadane..." (Hżstoria sztuki polskiej, t. I, Kraków 1962, s. 165). Na ziemiach Rusi halicko-włodzimierskiej już w XII-XIII w. spotka- nie tradycji i wzorów bizantyjskich oraz zachodnich było zjawiskiem zaznaczającym się silniej niż gdzie indziej na Rusi. Później, od XV w., można też było do niego w pełni nawiązywać. W XV i w początkach XVI w. dwie zwłaszcza budowle zwracają uwagę historyków sztuki jako udany przejaw symbiozy szeroko potem naśladowanej. Około 1476 r. powstała cerkiew w Sutkowicach na Wołyniu, a w latach 1503-1510 monaster w Supraślu na Podlasiu. Nie zachowały się w cerkwiach wy- raźne szerzej zakrojone realizacje malarskie, ale dobrym świadectwem istnienia rozwiniętej szkoły malarskiej, zorientowanej we wszystkim, co działo się w kręgu słowiańsko-bizantyjskim, są malowidła zachowane, rzecz paradoksalna, w polskich kościołach gotyckich. Powstały one z ini- 18 - Europa s3owviańska 274 Pogłębiona europeizacja cjatywy Władysława Jagiełły i jego syna Kazimierza, wyraźnie przed- kładających w swych gustach osobistych malarstwo wschodnie nad za- chodnie. Z dziewięciu znanych ze źródeł kościołów Jagiełły o takim wystroju zachowały się dotąd trzy, z których kaplica Św. Trójcy na zamku lubel- skim stanowi całość największą i najlepiej zachowaną; do dzieł Jagiełły można dodać kaplicę Św. Krzyża w katedrze wawelskiej, malowaną z ini- cjatywy Kazimierza. Kaplica lubelska przedstawia szczególnie interesu- jący przykład dostosowania rozbudowanego programu narracyjnego bi- zantyjskiego do wnętrza gotyckiego. W górnych partiach przedstawiona jest więc Trójca Święta i Chrystus w chwale, otoczony aniołami, dalej idą postacie starotestamentowe łączące Boga przedwiecznego z postacią Chrystusa Wcielonego, bogaty cykl ewangeliczny, wątek hagiograficzny i wreszcie - zgodnie z przyjętym już powszechnie zwyczajem - posta- cie fundato.rów, wśród nich sam król Władysław, a także prawdopodobnie (A. Różycka-Bryzek) bliski królowi kasztelan lubelski Piotr Kmita i na- wet mistrz Andrzej, jeden z głównych malarzy i kierowników przed- sięwzięcia. Wbrew dawnym poglądom nie ma podstawy do mówienia o wykształ- ceniu się osobnej, polskiej szkoły malarstwa bizantyjskiego. Zachowane całości malarskie, z Lublinem na czele, ani nie wywarły większego wpły- wu na malarstwo polskie, ani nie wykazują same poważniejszych wpły- wów zachodnich (A. Różycka-Bryzek). Oba style, gotycki i wschodni, w dużym stopniu współistniały obok siebie i ludzie ówcześni mieli świa- domość ich odrębności. Rzecz dużo łatwiej mogła się zacierać niżej, w sztuce stosowanej, niejako użytkowej, powstającej na potrzeby lokal- nych parafii. Przypomnijmy, że dla niektórych badaczy polskieh jedynie XV-wieczna polska szkoła malarska krakowsko-sądecka nosi na sobie wyraźne piętno pogranicza gotycko-bizantyjskiego. To pogranicze widać i gdzie indziej, chociażby np. w materiale ilustra- cyjnym towarzyszącym słynnvm, wyżej już wspomnianym krakowskim drukom Fiola z 1491 r. Niewykluczone jednak, że rzecz mogła sięgać znacznie głębiej, jak może na to wskazywać cała problematyka związana w Polsce z recepcją od schyłku XIV w. obrazów Matki Bożej z Dzieciąt- kiem typu bizantyjskiej Hodegerii. Znalazło się ich w Polsce więcej niż w innych krajach katolickich Europy środkowo-wschodniej, przy czym część z nich - z obrazem jasnogórskim na czele - otoczył wkrótce kult bardzo szybko się roz,powszechniający. Sprawa pochodzenia samego obra- zu jasnogórskiego wywołała ostatnio żywą kontrowersję wśród uczonyeh, część z nich przeciwstawia się tradycyjnej tezie o sprowadzeniu go z Rusi i skłonna jest przyjąć raczej proweniencję węgiersko-włoską; sięga się nawet do Neapolu czy do kręgu Simone Martiniego. Z punktu wi- Cywilizacja bizantyjako-słowiańska 275 dzenia odbioru społecznego zasadnicze znaczenie musi mieć jednak dla nas właśhie określony typ ikony. Żywy dotąd w polskim katolicyzmie lu- dowym kult obrazów, datujący się od tamtych czasów, nasuwać też musi pytanie o stopień analogii z miejscem ikon w chrześcijaństwie wschod- nim. Można też w tym kontekście przypomnieć nasze wcześniejsze roz- ważania nad wielkością i kształtem poIskich kościołów wiejskich, ude- rzających - z zachodniego puhktu widzenia - swymi małymi rozmia- rami, co też cały czas tak bardzo zwraca uwagę w kręgu słowiańsko-bi- zantyjskim. Możliwe, że mamy tu do czynienia nie tyle z bezpośrednimi wpływami, ile z jakimś wspólnym, prawie wcale dotąd nie zbadanym, bardzo trudnym do uchwycenia rysem duchowej, psychiczn,ej tradycji słowiańskiej, a także z pewnym podobieństwem sytuacji i warunków ogólnych. Uwagi ostatnie prowadzą nas do zagadnień w gruncie rzeczy najważ- niejszych, których pełne naświetlenie musi jednak na razie pozostać tylko w sferze postulatów. Przedstawiając szczytowe osiągnięcia artystyczne, szliśmy tu po prostu tylko śladem dotyehćzasowych, ogólnie biorąc i tak bardzo dziś żywych, badań historyków sztuki. Brak nam natomiast sze- roko i wielostronnie prowadzonych studiów nad całością zachowanych zabytków, nad ową masą tysięcy skromnych lkościółków drewnianych czy, rzadziej, murowanych, stanowiących podstawowy składnik kraj- obrazu kulturalnego danej okolicy i kraju. Przy wszystkich podobień- stwach różnice musiały tu być też istotne. Tak np. tylko na obszarze dzisiejszej Rumunii historyk szttuki wyróżnia cztery zasadnicze typy kształtów drewnianych cerkwi, pokrywające się w zasadzie z podziałem na historyczne księstwa i dzielnice, dziś złączone w jeden organizm pań- stwowy. Najokazalej i najlepiej pod względem technicznym przedstawiają się gotyckie cerkwie siedmiogrodzkie, w czym zasadńiczą rolę gra udział w budowie wysoce wykwalifikowanych mistrzów z miejscowych miast. Ale w pewnym sensie ciekawsze są niewielkie i bardzo zazwyczaj skrom- ne cerkiewki na Wołoszczyźnie czy na terenach radzieckiej dziś Mołdawii i Besarabii, wznoszone z reguły przez miejscowych wiejskich cieśli, tych samych, którzy jednocześnie potrafili budować i ozdabiać domy swych współmieszkańców. Dotykamy tu bardzo podstawowego pytania o związek sztuki, a szerzej biorąc, kultury bizantyjsko-słowiańskiej z folklorem, z kulturą mas lud- ności. Płaszczyzn spotkania było wiele, w sposób zaś szczególny wszel- kiego typu dekoracje, cała bardzo bogata dziedzina sztuki ludowej, jak i muzyki, śpiewu, łączyły się bezpośrednio z liturgiczno-malarską stroną prawosławia, tak mocno w nim akcentowaną. Z takiej symbiozy rodziły się lokalne czy też nieco większe kompleksy zjawisk z zakresu sztuki, a właściwie - szerzej biorąc - kultury społecznej, ludowej. W krajach 274 Pogłębiona europeizacja cjatywy Władysława Jagiełły i jego syna Kazimierza, wyraźnie przed- kładających w swych gustach osobistych malarstwo wschodnie nad za- chodnie. Z dziewięciu znanych ze źródeł kościołów Jagiełły o takim wystroju zachowały się dotąd trzy, z których kaplica Św. Trójcy na zamku lubel- skim stanowi całość największą i najlepiej zachowaną; do dzieł Jagiełły można dodać kaplicę Św. Krzyża w katedrze wawelskiej, malowaną z ini- cjatywy Kazimierza. Kaplica lubelska przedstawia szczególnie interesu- jący przykład dostosowania rozbudowanego programu narracyjnego bi- zantyjskiego do wnętrza gotyckiego. W górnych partiach przedstawiona jest więc Trójca Święta i Chrystus w chwale, otoczony aniołami, dalej idą postacie starotestamentowe łączące Boga przedwiecznego z postacią Chrystusa Wcielonego, bogaty cykl ewangeliczny, wątek hagiograficzny i wreszcie - zgodnie z przyjętym już powszechnie zwyczajem - posta- cie fundatorów, wśród nich sam król Władysław, a także prawdopodobnie (A. Różycka-Bryzek) bliski królowi kasztelan lubelski Piotr Kmita i na- wet mistrz Andrzej, jeden z głównych malarzy i kierowników przed- sięwzięcia. Wbrew dawnym poglądom nie ma podstawy do mówienia o wykształ- ceniu się osobnej, polskiej szkoły malarstwa bizantyjskiego. Zachowane całości malarskie, z Lublinem na czele, ani nie wywarły większego wpły- wu na malarstwo polskie, ani nie wykazują same poważniejszych wpły- wów zachodnich (A. Różycka-Bryzek). Oba style, gotycki i wschodni, w dużym stopniu współistniały obok siebie i ludzie ówcześni mieli świa- domość ich odrębności. Rzecz dużo łatwiej mogła się zacierać niżej, w sztuce stosowanej, niejako użytkowej, powstającej na potrzeby lokal- nych parafii. Przypomnijmy, że dla niektórych badaczy polskich jedynie XV-wieczna polska szkoła malarska krakowsko-sądecka nosi na sobie wyraźne piętno pogranicza gotycko-bizantyjskiego. To pogranicze widać i gdzie indziej, chociażby n.p. w materiale ilustra- cyjnym towarzyszącym słynnvm, wyżej już wspomnianym krakowskim drukom Fiola z, 1491 r. Niewykluczone jednak, że rzecz mogła sięgać znacznie głębiej, jak może na to wskazywać cała problematyka związana w Polsce z recepcją od schyłku XIV w. obrazów Matki Bożej z Dzieciąt- kiem typu bizantyjskiej Hodegerii. Znalazło się ich w Polsce więcej niż w innych krajaeh katolickich Europy środkowo-wschodniej, przy czym część z nich - z obrazem jasnogórskim na czele - otoczył wkrótce kult bardzo szybko się rozpowszechniający. Sprawa pochodzenia samego obra- zu jasnogórskiego wywołała ostatnio żywą kontrowersję wśród uczonych, część z nich przeciwstawia się tradycyjnej tezie o sprowadzeniu go z Rusi i skłonna jest przyjąć raczej proweniencję węgiersko-włoską; sięga się nawet do Neapolu czy do kręgu Simone Martiniego. Z punktu wi- Cywilizacja bizantyjako-słowiańska 275 dzenia odbioru społecznego zasadnicze znaczenie musi mieć jednak dla nas właśhie określony typ ikony. Żywy dotąd w polskim katolieyzmie lu- dowym kult obrazów, datujący się od tamtych czasów, nasuwać też musi pytanie o stapień analogii z miejscem ikon w chrześcijaństwie wschod- nim. Można też w tym kontekście przypomnieć nasze wcześniejsze roe- ważania nad wielkością i kształtem polskich kościołów wiejskich, ude- rzających - z zachodniego puhktu widzenia - swymi małymi rozmia- rami, co też cały czas tak bardzo zwraca uwagę w kręgu słowiańsko-bi- zantyjskim. Możliwe, że mamy tu do czynienia nie tyle z bezpośrednimi wpływami, ile z jakimś wspólnym, prawie wcale dotąd nie zbadanym, bardzo trudnym do uchwycenia rysem duchowej, psychicznej tradycji słowiańskiej, a także z pewnym podobieństwem sytuacji i warun.ków ogólnych. Uwagi ostatnie prowadzą nas do zagadnień w gruncie rzeczy najważ- niejszych, których pełne naświetlenie musi jednak na razie pozostać tylko w sferze postulatów. Przedstawiając szczytowe osiągnięcia artystyczne, szliśmy tu po prostu tylko śladem dotyehczasowych, ogólnie biorąc i tak bardzo dziś żywych, badań historyków sztuki. Brak nam natomiast sze- roko i wielostronnie prowadzonych studiów nad całością zachowanych zabytków, nad ową masą tysięcy skromnych lkościółków drewnianych czy, rzadziej, murowanych, stanowiących podstawowy składnik kraj- obrazu kulturalnego danej okolicy i kraju. Przy wszystkich podobień- stwach różnice musiały tu być też istotne. Tak np. tylko na obszarze dzisiejszej Rumunii historyk szttuki wyróżnia cztery zasadnicze typy kształtów drewnianych c:erkwi, pokrywające się w zasadzie z podziałem na historyczne księstwa i dzielnice, dziś złączone w jeden organizm pań- stwowy. Najokazalej i najlepiej pod względem technicznym przedstawiają się gotyckie cerkwie siedmiogrodzkie, w czym zasadniczą rolę gra udział w budowie wysoce wykwalifikowanych mistrzów z miejscowych miast. Ale w pewnym sensie ciekawsze są niewielkie i bardzo zazwyczaj skrom- ne cerkiewki na Wołoszczyźnie czy na terenach radzieckiej dziś Mołdawii i Besarabii, wznoszone z reguły przez miejscowych wiejskich cieśli, tych samych, którzy jednocześnie potrafili budować i ozdabiać domy swych współmieszkańców. Dotykamy tu bardzo podstawowego pytania o związek sztuki, a szerzej biorąc, kultury bizantyjsko-słowiańskiej z folklorem, z kulturą mas lud- ności. Płaszczyzn spotkania było wiele, w sposób zaś szczególny wszel- kiego typu dekoracje, cała bardzo bogata dziedzina sztuki ludowej, jak i muzyki, śpiewu, łączyły się bezpośrednio z liturgiczno-malarską stroną prawosławia, tak mocno w nim akcentowaną. Z takiej symbiozy rodziły się lokalne czy też nieco większe kompleksy zjawisk z zakresu sztuki, a właściwie - szerzej biorąc - kultury, społecznej, ludowej. W krajach 27g Pogłębiona europeizacja prawosławnych Europy folklor był do niedawna, czasem jeszcze jest i do dziś, bardzo mocno rozwinięty, kluczem zaś do jego historycznego uchwy- cenia i zrozumienia w czasie historycznym muszą być przede wszystkim badania w kierunku narzucającym się nam tu z całą siłą. Wszędzie przy zachowaniu zasadńiczych ram liturgii i wierzeń istniały w kulturze i re- ligii słowviańsko-bizantyjskiej wielkie możliwości różnych lokalnych sym- bioz, wszędzie trzeba się też liczyć z siłą i adpornością kultur w ten sposób powstałych. W takich dopiero kategoriach lepiej można zrozumieć niezwykłą siłę uporu Słowian i chrześcijan bałkańskich w czasie setek lat tureckiej niewoli. Na Rusi zaś pogłębić się musiały z biegiem czasu różnice zwłaśzcza między Rosją a Ukrainą, gdzie nawet w tak świętym i mniej wrażliwym na zmiany świecie ikon "powstał jakby osobny odłam mieszarnej sztuki rusko-polskiej, schodzącej na płaszczyznę sztuki ludo- wej" (W. Mole). W sumie nie może więc ulegać wątpliwości, że bizantynizacja i kultura bizantyjsko-słowiańska, dla której dojrzałego uformowania stulecia XIV- XV miały bodajże decydujące znaczenie, była w dłuższej zwłaszcza per- spektywie historycznej zjawiskiem o niebywałej doniosłości tak dla elit, jak i dla najszerszych kręgów ludności. ROZDZIAŁ VI KULTURY RODZIME I NARODOWE Podnosząc wagę procesów europeizaeji, włączania się Europy słowiań- skiej wszystkimi możliwymi drogami wv obręb europejskiego kręgu cywi- lizacyjnego, zwracaliśmy też uwagę na wytwarzanie się na nowym, chrześcijańsko-europejskim podłożu kultur własnych, rodzimych, w jakiś sposób przez ludność samą przyswajanych. W żadnym wypadku nie można przecież sprowadzać, podkreślmy to jeszcze raz, dokonywającej się przebudowy fundamentów kultury - akulturacji - do oddziaływań zewnętrznych, zagranicznych, do biernej recepcji wzorów gdzie indziej wypracowywanych i teraz odgórnie narzucanych. Nawet w wypadku chrześcijaństwa, a więc systemu tak jasno określonego i skrystalizowa- nego, możliwe było - widzieliśmy to ostatnio - nadawanie mu cech jak najbardziej swoistych. Szczególnie ważny i niełatwy do analizy zespół zagadnień łączy się wszędzie z ewoltucją potrzeb zajmujących nas spo- łeczności, z konfrontacją nowych, proponowanych wzorów z dawvnymi, żywymi w starych kulturach tych społeczności. Wpływy idące z zewnątrz spotykały się przecież nie z próżnią, ale z różnymi warstwami kultury Słowian czy też Węgrów, Litwinówv, Rumunów. Dziś, gdy lepiej zaczy- namy rozumieć żnaczenie długiego trwania w historii, w kulturach tra- dycyjnych wszelkiego typu, tym bardziej doceniamy ogr.omny bagaż kul- turalny, z którym ludy nasze, obrazowo mówiąc, wchodziły do Europy. Dopiero w atmosferze konfrontacji, spotkania, długiego obcowania ro- dziły się nowe kultury, czy też - lepiej może - przekształcały się stare. Obserwacja tych procesów, i dziś w gruncie rzeczy niełatwa, jest dla interesujących nas czasów i obszarów zadaniem wyjątkowo trudnym. Sama próba dostrzeżenia codziennei rzeczywistości ludzi tamtych czasów, świata ich pojęć i reakcji, ich świadomości, ukrywających się za retoryką źródeł łacińskich, greckich, cerkiewno-słowiańskich, jest prawie zawsze przedsięwzięciem dyskusyjnvm, budzacym zrozumiałe kontrowersje. Nie wiemy najczęściej, co dokładnie piszący rozumiał pod takim czy innym słowem, jakie treści łączył pisarz czv artysta z poszczególnymi zdaniami 27g Kultury rodzime i narodowe i całymi dziełami, w sumie z różnego rodzaju znakami wychodzącymi spod jego ręki. Zapewne wielostronne studia nad światem kultur, w któ- rych te dzieła, te znaki powstawały, prowadzą nas powoli do ich lepszego odczytania. Ale nawet po odczytaniu pozostajemy w świecie ludzi two- rzących, piszących, w świecie elit, bardzo nieraz wąskim w stosunku do ogółu ludności. A jak te znaki odczytywane były i rozumiane właśnie przez najszersze kręgi społeczne, które bezpośrednio nie pozostawiły po sobie żadnych śladów? Historie kultur dotąd uprawiane w dużej części dotyczyły dorobku kulturalnego elit i z takiej perspektywy patrzyły na całość dziejów. Niektórzy uważają zresztą, że w końcu to jest sprawą najważniejszą: interesować nas powinny w historii tylko rzeczy i osiąg- nięcia wielkie, i to w zakresie kultury, dziś jeszcze zdolne nas naprawdę zainteresować i poruszyć. Ale w historii globalnej, gdy interesują nas bardziej dzieje ludzi i społeczności, a nie dzieł samych w sobie, oder- wanych od twórców i odbiorców, nie wolno nam stawiać sprawy w ten sposób. Trzeba jednak cały czas pamiętać o granicach naszych możli- wości, zwłaszcza w warunkach dopiero co w gruncie rzeczy - gdzie- niegdzie przynajmniej - rozpoczynających się poważnych badań nauko- wych na większą skalę. Zagadnienia świadomości ludzi łączyć musimy zawsze z problematyką kultur społecznych, do których należeli. Ta zależność unaocznia nam od razu niesłychaną złożoność obrazu społeczno-kulturalnego rysującego się nam w Európie słowiańskiej XIV-XV w. Każdy człowiek należał wtedy do szeregu wspólnot komunikatywnych (jak to określiła ostatnio M. Ko- czerska), to znaczy odczuwających potrzebę porozumiewania się i reali- zujących ją w sposób sobie właściwy. Były to tak bardzo ważne wspólnoty małe, rodzinne, sąsiedzkie, zawodowe, parafialne, brackie, miejskie (miesz- kańcy miast liczących nawet kilka tysięcy ludzi żnali się dobrze między sobą), sejmikowe itd., a z drugiej strony wcale nie mniej ważne, na innej tylko płaszczyźnie, wspólnoty wielkie: dzielnicowe, stanowe, państwowe, narodowe, religijne. Język stanowił zawsze jeden z podstawowych, rzecz jasna, środków komunikacji, język tak słów jak i 'symboli, znaków, i to mogło łatwiej stwarzać więź między ludźmi mówiącymi jednym językiem, czeskim, polskim, węgierskim, ale też łaciną, greką czy hebrajskim, a dalej ludźmi rozumiejącymi i odczuwającymi podobnie symbole, znaki, gesty. Europeizacja otwierała tu ogromne możliwości w skali całego kręgu cywilizacyjnego nie tylko przed ludźmi elit: prosty pielgrzym z Polski do Rzymu czy Compostelli pozostawał w drodze i u celu cały czas w obrębie bliskiego mu świata ws,pólnych czy przynajmniej zrozumiałych symboli, gestów, zwyczajów. Największe miasta na całym obszarze Europy słowiańskiej tworzyły w sposób szczególny prawie zawsze mozaikę różnych grup religijno-na- Kultury rodzime i narodowe 279 rodowych, z których każda miała swe własne oblicze kulturalne. Poza ludnością miejscową wszędzie prawie, i na zachodzie, i na wschodzie, spotykamy Żydów, a także w coraz większej liczbie Włochów. Żydzi, prześladowani w Europie Zachodniej, przesuwają się wyraźnie ku wscho- dowi, gdzie zresztą w kręgu bizantyjskim od dawna już żyli ich współ- wyznawcy. Na Węgry, do Czech czy Polski przychodzą przede wszystkim Żydzi z Niemie.c, mówiący nawet językiem wywodzącym się wprost z niemieckiego - jidysz. Praga zachowuje do dziś jedyne w swoim ro- dzaju, wspaniałe pomniki pozostałe po średniowiecznej gminie żydow- skiej na jej Starym Mieście. Ale i tu dosięgły Żydów u schyłku XIV w. pierwsze pogromy, jak np. w 1389 r. Powoli więc i Żydzi czescy za- czynają przesuwać się ku Polsce. W Królestwie Polskim mamy w XV w. większe grupy Żydów, w sumie kilkanaście tysięcy, w około 60 miastach. Są ślady niechę.ci do nich, a nawet zamieszek na tym tle, mało to jednak znaczy w stosunku do prześladowań gdzie indziej. Powoli w ciągu XVI- XVII w. żyjące w państwie polsko-litewskim wspólnoty staną się na kilkaset lat głównym w Europie ośrodkiem Żydów. W miastach wschodnich, zwłaszcza nad Morzem Czarnym, dużą rolę gospodarczą grają Ormianie, wspólnota równie prężna i, można powie- dzieć, zwarta w sk.ali międzynarodowej co i Żydzi. Lwów jest miastem, w którym w sposób szczególny doehodzi już od XIV-XV w. do ostrych konfrontacji między trzema tamtejszymi "nacjami", jak określano ludność katolicką, ormiańską i ruską. Katolicy, Polacy i Niemcy, dominują w za- rządzie miasta, spychając obie pozostałe grupy na ubocze, co wywołuje stale kontrak.cję zwłaszcza ze strony ruskiej. Lepiej układają się, w każ- dym razie już w XVI w., stosunki narodowościowo-religijne w Wilnie, gdzie np. do cechów mogą należeć katolicy i prawosławni czterech na- rodowości: litewskiej, polskiej, ruskiej i niemieckiej. Na całym obszarze zachodnich państw słowiańskich, na Węgrzech łącznie z Siedmiogrodem, także w Serbii, ogromne znaczenie ma obecność, zwłaszcza w miastach, szczególnie większych, silnych grup niemieckich, nierzadko grających też w nich rolę dominującą. Również Niemcy, nie tylko Ormianie, Żydzi czy Rusini, skupiają się przy własnych kościołach parafialnych. W Krakowie bardzo już osłabiona w początkach XVI w. wspólnota niemiecka zgodziła się oddać Polakom kościół Mariacki dopiero w wyniku silny.ch nacisków kościelno-państwowych. Przykłady współistnienia w miastach czy całych rejonach można by, rzecz jasna, mnożyć bez końca. Trzeba też pamiętać, iż takie współistnie- nie w granicach miasta, a także większego czy mniejszego rejonu, pro- wad.ziło nie tylko do nieuniknionych napięć krzyżujących się z napię- ,ciami na tle społeczno-gospodarczym, ale także do wykształcenia się so- lidarności, objawiającej się w różnych istotnych okolicznościach. Rodziły 280 Kultury. rodzime i narodow,e się w ten sposób patriotyzmy lokalne i regionalne, wspierane nierzadko silną i pełną chwały w odezuciu obywateli przeszłością, jak w Nowo- grodzie Wielkim na Rusi czy w Chorwacji włączonej w obręb Węgier. Ale mogły one powstawae i bez takich tradycji, jak np. w Prusach krzy- żackich, gdzie zadomowieni już mieszkańcy ;pochodzenia pruskiego, pol- skiego czy niemieckiego tworzą w ciągu XV w. prawie że coś w rodzajLz nowego narodu pruskiego, zwróconego przeciwko cudzoziemcom - Krzy- żakom. W każdej z wielkich monarchii można z łatwością rozróźnić pro- wineje mniej.ezy bardziej autonomiczne, o silnym poczuciu własnej od- rębności i dużej solidarności w wystąpieniach przeciwko innym. Przykła- dowo Królestwo Czeskie, z pewnego punktu widzenia - zwracaliśmy już na to uwagę - bardziej od innych zwarte, w czasach chociażby Ka- rola IV, składało się z Czech wvłaściwych, Moraw, zawsze nieco odręb- nych, Śląska, podzielonego na długi szereg księstw o własnych tradycjach, i wreszcie Brandenburgii, przyłączonej pod koniec rządów Karola, ale mającej przecież za sobą długą tradycję samodzielnego państwowego bytu. Głębokie różnice postaw i zachowań między tymi rejonami ujaw- niły się z wielką siłą w dobie husyckiej. W Polsce zjednoczonej w ciągu XIV w. długo utrzymały się napięcia między Małopolanami a Wielkopolanami, Mazowsze zaś dążyło usilnie do utrzymania swej odrębności. z własnymi książętami piastowskimi na czele. Także i Ruś, włączona do Królestwa, szukała dla siebie własnego miejsca. Od schyłktu XIV w. wzajemne stosunki Polski i Litwy staną sie dla każdego z kolejnych pokoleń wezłowym problemem tak dla państw, jak i dla społeczeństw; dopiero unia lubelska 1569 r. przyniesie stabili- zację i trwałe rozwiązanie sprawvy. Na Więgrzech Chorwvacja z jej istotną autonomią zachowa cały ezas duże poczueie swej odrębności, podobnie jak Bośnia. Sw,oista sytuacja panowała w; Siedmiogrodzie z utrwaloną auto- nomią i jakże silną świadomością, do dziś przetrwałą, wspólnot nie- mieckich - saskich, jak je nazyw'ano - zintegrowanych zresztą w pełni z krajem, a także z przemieszaną lucinością węgierską i rumuńską. Na północy kraju nie można oczywiście zapominać o Słowakach, wyraźniej niż przedtem zaznaczających swą obecność właśnie w XIV'-XV w. Na ziemiach ruskich wszędzie trzeba sie liczyć z silnymi partykularyzmami, odrębnymi tradycjami, własną ś-iadomością poszezególnych księstw, przeciwvstawiających się np. ostro i zdecydowanie unifikacyjnej i centrali- zacyjnej polityce Moskwy, a w XV w. także i Wilna. Na Bałkanach w XIV w. pamiętamy wielką próbę Serbów przetworzenia ich państwa na- rudowego na cesarstwo wielonarodowościowe, i też wielowvyznaniowe, z udziałem ludności katolickiej od strony Adriatyku; py-tanie jednak, czy silna świadomość regionalna nie była z kolei wvażkim czynnikiem krótkotrwałości tej próby. Wielcy panowie, o których destruktywnej roli Kultury rodzime i n:arodowe 281 wspominaliśmy, znajdowali prawdopodobnie bardzo skuteczną podstawę dla swych akeji właśnie w lokalnych świadomościach, wykazujących wszędzie, jak się zdaje, szezególną żywotność. Człowiek uczestniczył więc we wspólnotach komunikatywnych, małych i wielkich, tak przez.kulturę, do której należał, jak i przez swój rejon, swoje miasto, okolicę, kraj, z którym w szezególny sposób był związany. Dla określenia wysokiego stopnia związania ludzi z ich ojezystym kra- jem wolno tu użyć terminu patriotyzm. Słowo patria, ojezyzna, już od starożytności pełne ogromnego ładunku emocjonalnego, mogło w rze- czywistości określać i długo określało rzeczy bardzo różne: miasto, bliższą czy dalszą okolicę, księstwo, także i państwo, naród. Zawsze prowadzi ono do domu rodzinnego, do dzieciństwa i młodości człowieka, czasu jego wchodzenia do społeczeństwa i identyfikowvania się z innymi. Tu przede wszystkim odnajdujemy to, co można określić jako kulturę rodzimą, własną. Składało się na nią eałe mnóstwo ezynników, wymykających się, jak zawsze w złożonych ludzkich sprawach, precyzyjnej definicji, ale o których zawsze identyfikujący się z nimi człowiek mógł powie- dzieć bez wahania: to moje, własne nie obce. Będzie to więc i klimat, i krajobraz, naturalny lub stworzony przez człowieka, i sposób ubierania się ludzi, jedzenia, zachowania się wv takich czy innych sytuacjach. Częścią takiego obrazu "swojego" świata mogli też być ludzie innej re- ligii czy innego języka, stanowiący jednak nieodłączny, stały składnik indywidualnego, osobistego pejzażu kulturalnego człowieka. Bez żadnych wątpliwości także i wv XIV-XV w. rudzoziemcy podró- żujący po jakimś kraju wiedzieli, czy są u siebie, cz5 nie. Mamy też nieprzeliczone mnóstwo ich relacji, zwykle uwvypuklających takie czy inne cechy, które z punktu widzenia własnego kraju, własnej ojezyzny obserwatora, uderzały go na obezyźnie. L Twvagę W'łochów np. zwracały w XV-wiecznej Polsce m.in. lasy, drewniane domy, inny ceremoniał na dwvorze królewskim, a może przede wwszystkim brak wina i zwyczaj picia piwa (tu można zacytować piękny tekst jednego z nich, Marcantonia Coccia Sabellica, o Polakach z 1498 r.: "naród to na ogół roztropny i niezwykle uprzejmy wobec gości, ale pije ponad miarę jak cała północ, i to rzadko wino"). Wielu przybywających z Zachodu uderzała pewna wschodniość" polskiego obyczaju i ubioru, gdy - odwrotnie - przy- bysze ze Wschodu dostrzegali raczej jego zachodniość. Tego rodzaju, im- presje stanowią całkiem dobry dokument zjawisk, które rzeczywiście zachodziły szezególnie od XV w. Powiedziałbym chętnie, że jednym z zasadniczych sukcesów przemian zachodzących w Europie słowiańskiej w dobie jej intensywnego rozwoju było wytworzenie się w poszezególnych krajach kultur rodzimych, za- razem własnych i europejskich, które jednocześnie stały się właśnie oj- 282 Kulturv rodzime i narodowe czyznami dla ich mieszkańców. Były to ojczyzny różne, różnie przyj- mowane i przeżywane. Ale istniały. i to było najważniejsze - wchła- niając cały dorobek cywilizacyjny gospodarki, prawodawstwa, religii, sztuki, szkoły itd. Są podstawy do przyjęcia, że w zasadzie cała społecz- ność, wszystkie stany i wszyscy ludzie różnych języków, kultur i religii, zńaleźli dla siebie miejsce w tak pojętym świecie ojczyzn. Nawet Żydzi, wciąż wypędzani i w XV w. dosłownie porażeni rozbiciem ich najwięk- szej w ostatnich wiekach wspólnoty hiszpańskiej, zaczynali gdzienieg- dzie - zachowało się trochę ciepłych słów na ten temat pod adresem Polski, zwłaszcza od końca XV w. - odnajdywać się jakby u siebie w domu. Konfliktów i napięć nie brakło, jeszcze do nich wypadnie powrócić, ale jak zawsze w historii trzeba widzieć i drugą stronę medalu. Dopiero na takim tle ująć trzeba sprawę w szerszej i dłuższej perspek- tywie najważniejszą, to znaczy ojczyzn jako kultur narodowych. Im też poświęcimy uwagę w ostatnim rozdziale książki, przyglądając się ko- lejno najważniejszym składnikom narodowego poczucia: pochodzeniu, hi- storii i historykom, religii, językowi. Wypadnie też w końcu podjąć próbę bardziej syntetycznego spojrzenia na sam proces formowania się świa- domości narodowej, narodu jako ojczyzny. 1. MIT POCZĄTKU I SPRAWA WŁASNEGO MIEJSCA W HISTORII ŚWIATA Wraz z ugruntow,ywaniem się poczucia przynależności do świata chrze- ścijańskiego, zachodniego czy wschodniego, wraz z poszerzaniem i po- głębianiem się związków łączących każdy z zajmujących nas bliżej kra- jów z innymi i z całą Europą rosła jednocześnie i krzepła - w szerokim odczuciu i własnym, i cudzoziemców - świadomość odrębności pocho- dzenia i losów wielkiej wspólnoty ludów słowiańskich, a także i każdego kraju z osobna. Uczonym ludziom średniowiecza, opisującym świat czy Europę, zlokalizowanie Słowian w czasie i przestrzeni wcale nie przy- chodziło łatwo. Zaważył na tym niebywale silny autorytet opisów geogra- ficznych pochodzących ze starożytności czy samych początków średnio- wiecza, w których nazwy Słowiańszczyzna nie znajdowali. Europa ciągnę- ła się w tych opisach od rzeki Tanais, czyli Donu, na zachód, przy czym pierwszą, wielką prowincją - licząc od wschodu - była w niej Scytia, dalej zaś Germania. Tak np. dla uczonego kronikarza czeskiego z prze- łomu XI i XII stulecia, kanonika Kosmasa z Pragi, Czechy leżą w Ger- manii, choć świadom on jest w pełni ich słowiańskości. Powoli dopiero piszący intelektualiści świata zachodniego zaczęli sobie lepiej uświada- miać rozległość obszarów zajmowanych przez pokrewne sobie wzajemnie ludy słowiańskie. Mit początku i sprawa własnego miejsca w historii świata 283 Przełomowe bodajże znaczenie miał tu wiek XIII, kiedy to zajęcie Konstantynopola przez krzyżowców czy groźba mongolska, silnie w po- arzątkach odczuta nawet na dałekim zachodzie europejskim, przybliżyły w pewien sposób Zachodowi, psychologicznie pzzynajmniej, peryferyjne kraje środkowo-wschodniej Europy. W tym przybliżeniu szczególną rolę wolno przypisać ruchliwym i piszącym braciom żebrzącym, którzy- jak dobrze pamiętamy - zdobyli szybko znaczną pozycję na całym obszarze między Bałtykiem a Adriatykiem, rozpoczynając stąd zarazem szeroko pojętą akcję misyjną, która rychło zaprowadziła ich daleko w głąb Azji. Nie przypadkiem w dziełach franciszkanów, jak Bartłomieja Anglika, od około 1230 r. lektora w klasztorze w Nlagdeburgu, czy u zna- nego filozofa Rogera Bacona w jego traktacie z lat sześćdziesiątych,znaj- dujemy stosunkowo poprawny opis Słowiańszczyzny. Dla Bacona jest już np. rzeczą jasną, że nazwa Scytia odnosi się do czasów starożytnych, a nie do współczesności. W anonimowym opisie Europy wschodniej po- wstałym około 1308 r. i napisanym naj.prawdopodobniej przez francuskie- go dominikanina nie używa się już w ogóle nazwy Germania czy Scytia. Autor wymienia wśród ludów mieszkających w tej części kontynentu Rusinów, Bułgarów, Serbów, Słoweńców, Czechów czy Polaków, stwier- dzając ze znamiennym naciskiem, iż wszyscy oni "mówią jednym i tym samym językiem słowiańskim, dlatego też jest oczywiste, że język sło- wiański jest największy i najbardziej rozprzestrzeniony ze wszystkich języków świata". Ale oparte bardziej na obserwacji niż na dawnych autorytetach opisy bynajmniej nie wyeliminowały tych autorytetów, tym bardziej że stawały się one coraz bardziej nieodzowne przy próbach konstruowania własnej historii zgodnie z rosnącymi wymogami racjonal- nego m.yślenia, chrześcijańskiego poglądu na świat i narodowej świado- mości. Wśród samych Słowian poczucie wzajemnego pokrewieństwa i pocho- dzenia od wspólnego przodka było silne, trwałe, niewątpliwie też bardzo szeroko rozpowszechnione. Swiadczą o tym jLuż najstarsze kroniki naro- dowe z XII w., jak znakomita Powieść minion.ych lat z Kijowa, przypisy- wana dawniej mnichowi Nestorowi, dzieło Anonima zwanego Gallem w Polsce, Kosmasa w Czechach czy też Popa z Dukli na Bałkanach. Powżeść minżonych lat, zgodnie z utrwalonym już w starożytności poglądem, wy- prowadza Słowian od Jafeta, jednego z trzech synów biblijnego Noego i ojca wszystkich Europejczyków; z dwóch pozostałych braci potomstwo Sema zaludniło Azję, Chama zaś - Afrykę. "Prasłowianie" Powieścż mżnżon,yeh lat osiedli nad Dunajem, "gdzie dziś ziemia węgierska i buł- ,garska", skąd rozeszli się potem do swvch krajów. Tradycja o starożyt- .nej Panonii, późniejszych Węgrzech, jako właściwej kolebce Słowian utrzymywać się będzie bardzo długo m.in. i w- polskiej tradycji histo- 284 Kultury rodzime i narodowe rycznej. Na Bałkanach, od piszącego około 1149 r. Popa z Dukli poczy- nając, spotykamy szereg wypowiedzi o pochodzeniu Słowian z północy. Gall i Kosmas nie zajmują się początkami Słowian. Gall świadom jest jednak, iż "Polska jest częścią północną Słowiańszczyzny", daje też krótki, ale bardzo charakterystyczny opis "kraju słowiańskiego" między Bałtykiem a Adriatykiem. Kosmas tylko ubocznie dotyka sprawy Słowian, ale można u :niego znaleźć takie chociażby, niemało mówiące zdanie w związku z księciem Brzetysławem: "rozważył bowiem wrodzoną pychę Niemców i że zawsze z nadętą pychą mają w pogardzie Słowian i ich język". W stuleciach następnych, z XIV-XV włącznie, można by mnożyć bez końca świadectwa pewnej jedności Słowiańszczyzny, zwykle zresztą uwypuklające na swój sposób specjalną w niej rolę takiego czy innego kraju. Na gruncie polskim szczególnie znamienny pod tym względem jest tekst dołączony, nie przypadkiem z,pewnością, w XIV w. do XIII- -wiecznej w swym trzonie Kronikż wżelkopolskiej. Obok Polski, Czech i Rusi Słowiańszczyzna obejmuje tam również Słowian połabskich, podbi- tych, pamięta się to dobrze, przez Cesarstwo, a także królestwa Słowian bałkańskich, jeszeze niepodległe (w sto lat później Długosz już tylko wspominać będzie z żalem utratę tej niepodległości). Panonia "jest matką ą y " i kolebk wsz stkich nnarodówv słowiańskich, "Słowianie zaś - pisze nasz XIV-wieczny kronikarz - mówią różnego rodzaju językami, które wza- jemnie rozumieją, chociaż w niektórych wyrazach różnią się one nieco..." Kronika, rzecz znamienna, zalicza do Słowian również Węgrów, co nie było w średniowieczu wcale przypadkiem odosobnionym. Mniej ważna jest tu dla nas argumentacja pisarza: jak to powszechnie wówczas czy- niono przy okazji nazw, łączy on nazwę łacińską rzeki Wkry na Pomorzu z Węgrami - Vcra i L Tngari - wvyprowadzając Madziarów znad Bałty- ku. Istotną rzeczą jest raczej przejawiające się w takieh poglądach uzna- nie Węgrów za swoich, za pobraty-mców, niejako znak dobrego zadomo- wienia się ich w słowiańskiej Europie. VVażnym postulatem badawczym byłoby systematyczne prześledzenie zarówno opinii sąsiadówv na temat ludów słowiańskich, jak i własnych opinii Słowian o sobie właśnie jako pewnego rodzaju wvielkiej wspólnocie. W takich opiniach przejawiało sie bowiem poczucie pewnej odrębności Europy słowiańskiej i jej:mieszkarńców, traktowanej też niekiedy jako całość przez innych mieszkańców kontynentu. Zdaje się nie ulegać wątpli- wości, że istotne znaczenie miało powszeehne już co najmniej u schyłku pierwszego tysiąclecia naszej ery utożsamienie łacińskiego "Sclavus"- Słowianin - z "servus" - niewolnik. Nieważne jest dla nas w tej chwili pochodzenie tego zjawiska, ale raczej jego utrwalenie się w słownictwie wielu narodów. Stąd pochodzi francuski "esclave, włoski "schiavo", Mit początku i sprawa własnego miejsca wc historii świata 285 hiszpański "esclavo", portuga1ski "escravo" itd. Także w Niemczech naj- później od XIII w. używano miejscowej nazwy słowiańskich Wendów dla określenia najniższej kategorii ludności niewolnej (por. A. F. Grabski, Polska w opiniach obcych X-XIII w., s. 146). Na pograniczu niemiecko- -słowiańskim powstała też u schyłku XIII w. interesująca, choć odosob- niona próba wyprowadzenia Słowian od biblijnego Chama. Był to oczach ludzi tamtych czasów rodowód szczególnie zły, z plemienia Chama wywodzili się m.in. niewolnicy i Murzyni. Autor kroniki wypowiada- jący taki pogląd - sam z pochodzenia bodajże Słowianin - uważał, iż Słowianie, potomkowie Chama, wyparli kiedyś daleko na zachód potom- ków Jafeta, Germanów, zajmując ich ziemię. Ciekawe, że także Długosz uznał za stosowne polemizować z teorią pochodzenia Słowian od Chama; widać miała ona jeszcze znaczenie i w XV' w. W takim kontekście łatwiej można pojąć przejawy dumy i wywyższa- nia się Słowian, jak zawsze, najchętniej odwołujące się do odpowiedniej etymologii, do znaczeń tkwiących w samej nazwie. Tak np. w znanym już nam ustępie dodanym do Kronżki wżelkopolskiej w XIV w. znaj- dujemy wyjaśnienie nazwy kolebki Słowian, Panonii, od imienia Pan; pan zaś, rzecz jasna, to "ktoś posiadający wszystko", a więc dokładna odwrotność niewolnika. Ponad dwieście lat później powstała na gruncie doświadczeń Rzeczy- pospolitej polsko-rusko-litewskiej niezw-ykle ciekawa z tego właśnie punktu widzenia Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkżej Rusi pióra polskiego szlachcica, Macieja Stryjkowskiego (wydana w Królewcu w 1582 r.). Autor napisał książkę, w5znaje to sam, "dla miłości wszy- stkiej Rzeczyp.ospolitej naszej, tak Koronnej, jako Wielkiego Księstwa Litewskiego, Ruskiego, Żmudzkiego etc. za przejrzenim Boży'm i dziwv- nym forytowanim Jego nierozerwanym zwiazkiem w jedno ciało złą- czonej". Stryjkowski uwzględnia dokonującą się powvszechnie w Europie już u schyłku średniowiecza zmianę znaczeń związanych z trzema sy- nami Noego: mieli oni dać początek nie, jak wierzono dawniej, ludom trzech kontynentów, ale trzem zasadniczym stanom. Z Jafetem, wielkim praojcem Słowian, złączył Noe funkcje rządząco-rycerskie, stąd też- jak mówi Stryjkowski - szczególne powołanie wszystkich Słowian. Sama ich nazwa pochodzi od sławy wojennej albo od słowa: mają być bowiem , Słowianie "prawdziwi, pewni, stali, nieomylni w słowie. Nic też dziw- nego, iż Słowianie ci,;pewnie nie lenistwem ani ospałą gnuśnością tak wielkiego a szerokiego panowania dostali, od Morza Lodowatego daleko za moskiewskimi krainami, i potym od Morza Baltickiego (...) aż do Morza Adriatickiego, Weneckiego i aż do Helespontu i Pontum Euxinum, w którym okręgu dziś wszędzie naród Sarmatski osady swoje ma..." 286 Kultury rodzime i narodowe Nawet Turcy sukcesy swoje zawdzięczają tylko Słowianom, z nich wszak rekrutują się janczarzy i inne ich oddziały wojskowe. Stryjkowski, wychowanek polskiego humanizmu XVI-wiecznego, dzieli tu w jakimś stopniu żywe zainteresowania słowiańskie ówczesnych elit. polsko-ruskich Rzeczypospolitej, dobrze widoczne chociażby w twórczości tak wielkiego poety-Europejczyka jak Jan Kochanowski. Niezależnie od. różnego rozłożenia akcentów, zwłaszcza silnej u wielu niechęci do Mo- skwy czy prawosławia, bardzo stonowanych u Stryjkowskiego, można doszukać się w słowiańskich postawvach elit polskich XVI w. wielu ele- mentów trwałych, odziedziczonych po poprzednich stuleciach. Zasadniczą sprawą dla wszystkich krajów, które znalazły się w obrębie. chrześcijańskiego kręgu cywilizacyjnego, było znalezienie dla siebie miejsca w wielkiej wizji historii powszechnej wyznaczonej przez perspek- . tywę biblijną chrześcijaństwa i zarazem perspektywę kolejnych, nastę- pujących po sobie cesarstw. Kroniki świata, przejęte z późnej starożyt- ności tak przez Bizancjum, jak i przez Zachód, stawały się tu nieodzow- nym punktem wyjścia, zaś rosnące na Zachodzie zwłaszcza od XII stu= lecia zainteresowanie starożytnością i coraz lepsze jej poznawanie do- starczało bodźców do eoraz to nowych poszukiwań i przypuszczeń. Dla każdego narodu i dla każdej grupy narodów, zgodnie z powszechnie przy- jętym przekonaniem, trzeba było znaleźć właściwego przodka-praojca,. a dalej znaleźć dla niego i jego następców miejsce w genealogii ludzkości. To ostatnie było zadaniem niełatwym, z reguły też przystępowano do niego,później, gdy wraz z intensywnym rozwojem intelektualnym i po- szerzaniem perspektyw od XIII-XIV stulecia potrzeba, przynajmniej w- kręgach intelektualistów, dworów czy elit władzy, stawała się paląca. Należało znaleźć i pokazać swój rodowód, który rzutował w sposób wręcz. fundamentalny na sposób widzenia każdego kraju, narodu, przez innych. i przez siebie. Wiemy już, jak olbrzymie znaczenie miała sprawa pocho- dzenia od Jafeta czy Sema. ale dalej chodziło też o konkretne ukazanie, od kogo pochodzą wszyscy Słowianie i ich poszczególne monarchie. Najstarsze mity, obrazy powstawania monarchii słowiańskich, zanoto-- wane w XII w. w pierwszych kronikach narodowych, niewiele się jeszcze troszczyły o powiązania historii danego kraju z powszechną. Kosmas od. potopu przechodzi z Czechem i jego towarzyszami wprost do ślicznej, otoczonej górami krainy czeskiej, gdzie potem wokół Pragi narośnie piękna historia, z której wyjdą ostatecznie Przemyślidzi jako właściwi,. naturalni panowie kraju. Legenda polskiego Anonima łączy się z Gniez- nem i z Piastem, którego bezpośrednia interwencja boża wprowadza na tron. Bardziej skomplikowana i wielowątkowa jest historia kijowskiej Powieścż m,inionych. lat, o szerszych perspektywach, godnych wielkiej Rusi Kijowskiej i jej wyjątkowej pozycji na Wschodzie europejskim. Mit początku i sprawa własnzego miejsca w historii świata 287 Znamy już rodowód Słowian w tej kronice. Ale i najstarsza historia sto- łecznego Kijowa ma tu specjalną sankcję, tak kościelną, jak i cesarską. Oto św. Andrzej Apostoł, brat św. Piotra i wielki patron Carogrodu- -Konstantynopola, dopłynął kiedyś Dnieprem aż do wzgórz, na których powstał później Kijów, błogosławiąc tu przyszłemu miastu. Sam zaś KiJ z braćmi odwiedził cesarza (jak dodaje kronika: nie wiadomo którego) i w drodze powrotnej założył miasto - Kijów. Na gruncie po1skim, .prawdopodobnie gdzieś w połowie XIV w. (doda- tek do Kroniki wżelkopolskżej), połączono trzy postacie praojców-eponi- mów, Czecha, Lecha i Rusa. Byli oni braćmi, synami Pana (od którego, jak już wiemy, pochodzi Panonia). Założyli trzy królestwa, z których jednak - dodaje polski autor - największe było to, na którego czele stał Lech. W drugiej połowie XV w. Jan Długosz przejmuje w pełni hi- storię Lecha, Czecha i Rusa, ale jeszcze bardziej - stosownie do aktual- nej pozycji Polski jagiellońskiej - uwypukla wyjątkowe stanowisko Le- cha. Lech jest starszym bratem Czecha, zostawia mu też po drodze jego kraj, a sam idzie dalej na północ, zajmując dla siebie kraj wyznaczony przez siedem wielkich rzek: Odrę, Wartę, Wisłę, Bug, Niemen, Dniestr i Dniepr. Rus Długoszowy jest jednym z potomków Lecha, Kijów zakłada polski książę Kij, plemiona ruskie wywodzą się z polskich. Opis państwa Lecha i jego potomków stanowi u Długosza jakby opis raju odgrodzo- nego od świata, w którym ludzie żyli spokojnie, skromnie, nie używając pieniędzy, "sukna, ni korzeni, ni wina, ni jakichkolwiek innych rozkoszy rodu ludzkiego, [od których) surowy umysł rozluźnia się i niewieścieje". Taki złoty wiek w odległej przeszłości wszędzie w zasadzie stanowił trwa- ły składnik mitu początku, łącząc się zwłaszcza z opisem piękna kraju, świeżo właśnie zajętego przez dany lud. Legendy, mity, w prosty, obrazowy sposób ujmujące rodzenie się ludów i krajów, miały, rzecz jasna, zasadnicze znaczenie dla ludzi iden- tyfikujących się z dawnymi wspólnotami. Ale trzeba je było jeszcze sil- niej zintegrować z całym poczuciem historycznym chrześcijańskim i kul- turalnym kręgu, w którym się dana wspólnota z jej bagażem wyobrażeń o własnej przeszłości znalazła. Taką ważną pracę podjął u schyłku XII w. uczony Polak o europejskich horyzontach, mistrz Wincenty zwany Kad- łubkiem. Kronika jego wzbogaciła polską legendę o bogaty cykl podań krakowskich, przede wszystkim jednak wprowadziła do obrazu przeszłości istnienie równoległego do starożytnych imperiów, silnego państwa polskie- go, zdolnego do zbrojnego przeciwstawienia się największym nawet wład- com, jak Aleksander Wielki czy Juliuśz Cezar. Polacy sami, bez niczyjej pomocy, stworzyli państwo wcale nie gorsze od innych istniejących wówczas państw. Takie podkreślanie zupełnej niezależności od traktowa-. nego jak obcy twór Cesarstwa miało oczywiście swoje znaczenie w cza- 288 Kultury rodzime i narodowe sach Kadłubka w związku z roszczeniami Cesarstwa wobec Polski, w gruncie rzeczy jednak stanowiło niejako logiczną konsekwencję daleko idącej niezależności świata mitów polskich i w dużej mierze słowiań- skich od całej biblijno-cesarskiej tradycji śródziemnomorskiej. Rzecz była jednak w wielkiej mierze nowa i odosobniona, zazwyczaj bowiem kraje europejskie starały się na wszystkie sposoby znaleźć sobie i nie- zwykle ceniły genealogię rzymską czy też, jak Francuzi, równie staro- żytną i cenną trojańską. Nawet dynastie słowiańskie na Bałkanach, serb- ska, bułgarska, próbowały nawiązywać do Augusta czy Konstantyna. Wywodom o własnym pańistwie trzeba jeszcze było dadać chron.ologię i pełną genealogię, od właściwego ojca ojczyzny poczynając. Takiej właś- nie genealogii dorobili się Węgrzy, w- sposób szczególny, podobnie jak Polacy, zai.nteres.owani podkreślaniem zarówno swej odrębności, jak i starych związków - jakiegokolwiek rodzaju - z Europą i chrześci- jaństwem. Utożsamienie się ż Hunami umożliwiało im w szczególności przyjęcie za przodka wielkiego pogromcy świata zachodniego, Attyli, po- staci niezwykle znanej w tradycji historycznej i literackiej średniowie- cza. Zwykle przedstawiany był jako "bicz boży", wcielenie zła związa- nego z okrutnym znajeźdzcą, ale tradycja germańska i oczywiście wę- gierska widziała w nim także wzór dobrego, prawego rycerza. Warto przytoczyć tu opowieść o Attyli, pierwszym królu węgierskim, jaką daje XIII-wieczna zapewne Kronika węgiersko-polska, także ze względu na znaną nam już tendencję przyswajania niejako Węgrów Sło- wianom przez tradycję. Król Attyla, czyli - jak go nazywa kronikarz- Aquila (łac. orzeł), gromił cały świat i wszędzie budził postrach. Był m.in. sprawcą męczeństwa 11 tysięcy Dziewic ze św. Urszulą w Kolonii (otoczonych w średniowieczu niezwykle żywym i powszechnym kultem). Podbił Niemcy, Francję, Lombardię, Chorwację, Słowenię, po drodze za- łożył miasto Akwileję. Chrystus sprowadził go w końcu nie do właściwej ojczyzny na dalekim wschodzie, ale na przyszłą ziemię węgierską. Attyla, zachwycony nią, postanowił po 25 latach trudów wojennych osiąść tu na stałe: Węgry okazały się mu ziemią obiecaną tak samo, jak ongiś Izrael Żydom. Ponieważ zaś była to ziemia słowiańska ("quae Sclavonia nomi- natur"), więc wziął za żonę córkę króla słowiańskiego i wszystkim swym wojownikom dał za żony Słowianki. W ten sposób Kronżka daje sankcję wprost Chrystusową i prawną zarazem osiedleniu się Węgrów wśród Słowian i nadto czyni ich potomstwo pół-Słowianami. Co więcej, dzięki Słowianom doszli też wreszcie potomkowie Attyli do chrześcijaństwa. Oto siostra księcia polskiego Mieszka I, Adelajda, wydana za mąż za pogańskiego króla Węgier, tak długo pracowała nad jego nawróceniem, aż wreszcie dopięła swego: potem porrógł jej w umacnianiu chrześcijań- stwa św. Wojciech. Kiedy zaś miała urodzić dziecko, przyśnił się jej Jlit początku i sprawa własnego miejsca w historii świata 289 św. Szczepan Męczennik i stąd nazwała nowo narodzonego wkrótce syna Szczepanem - Stefanem. Był to żaś oczywiście sam św. Stefan, wielki król Węgier. Dla tak skonśtruowanej historii Węgier udało się też ustalić rzecz szcze- gólnej wartości, a więe genealogię, u schyłku średniowiecza powszechnie już przyjmowaną. Mieli więc Węgrzy pochodzić, jak i Słowianie, od Ja- feta, bliżej zaś od jego syna Magoga. Pamiętał to dobrze jeszcze u schył- ku XVI w. Maciej Stryjkowski, przypominając, że od Magoga idą Ta- tarzy i Węgrzy. Attyla był potomkiem Magoga, wśród jego zaś potorn- ków znajdtujemy Vgega, Almosa i wreszcie Arpada, protoplastę węgier- skiej dynastii. W Polsce pracowano od XIII w. nad tekstem Kadłubka, przy czym za szczególnie udaną próbę stworzenia bardziej zwartej wewnętrznie, kon- sekwentnej konstrukcji genealogicznej Polaków w ramach historii po- wszechnej uznać trzeba tzw. Kron,ikę Dzżerzwy. Dzieło to, pióra prawdo- podobnie franclszkanina krakowskiego, powstało w ostatnich latach pa- nowania Władvsława Łokietka (zmarł w 1333 r.), przydzielając jak gdyby nową legitymację historyczną odnowionemu Królestwu Polskiemu. Istot- nym momentem dzieła było przyjęcie przez polskiego kronikarza roz- powszechnionej w Europie od kilku stuleci teorii identyfikującej dawnych Polaków z dobrze znanymi ze źródeł starożytnych Wandalami. We wspom- nianym już opisie Europy wschodniej z początków XIV w. autor nie ma wątpliwości, iż "dawniej Polska zwała się Wandalią od rzeki Wandalus", przy czym - wyjaśnia dalej - chodzi o tych samych Wandalów, którzy "zniszczywszy Italię i Afrykę w czasach błogosławionego Augustyna spoczęli wv granicaeh Hiszpanii". Poszukiwanie przodków jakiegoś narodu wśród ludów dawniejszych, dobrze znanych z tekstów pisanych, było zrozumiałą regułą. Polaków próbowano łączyć m.in. z Gotami, Wizygo- tami, Hunami. choć w końcu przeważyli Wandale, zanim nie zostali wy- parci w ciągu XV-XVI stulecia przez Sarmatów. Wandal tedy w konstrukcji Dzierzwy był wielkim praojcem wszystkich Słowian, a wśród nich - i Polaków. Wywodził się ów praojciec, rzecz jasna, od Jafeta. Obok przodków biblijnych miał też w swej genealogii książąt trojańskich, potem E:,easza, z którym ród jego przenosi się do Rzymu. Wandal z kolei obejmuje w posiadanie ziemie polskie, a potem jego liczni potomkowie, 5łowianie, zajmują wielkie obszary stanowiące czwartą część Europy. Opis krajów zajętych przez ród Wandala obejmuje całą XIV-wieczną Słowiańszczyznę, z Węgrami włącznie - znów znaj- dujemy świetny ślad "przejścia" Węgrów do słowiańskiej wspólnoty!- przy czym szczególną pozycję zajmuje w tak pojętej Europie słowiań- skiej Polska jako kraj najrozleglejszy i zarazem macierzysty dla wszyst- kich pozostałych. 19 - Europa słowsiańska 290 Kultury rodzime i narodowe W dalszej historii państwa polskiego szczególną rolę grają dobrze znane od czasów Wincentego Kadłubka postacie władców-bohaterów: Grakcha (późniejszego Kraka) czy kolejnych Lestków (których Długosz wyprowadził od Lecha i nazwał Leszkami). Istotnie ważny był przy tym paralelizm występowania tych wielkich postaci i innych, znanych z Biblii i kronik historii świata. Sam Wandal żył współcześnie z Józefem. synem starotestamentowego patriarchy Jakuba. Wspaniałe królestwo Grakcha, pogromcy zwyciężających wszędzie Gallów, istnieje równolegle ze wspo- mnianym w Biblii światowym imperium perskim Aswera; żoną Aswera była Ester (Hester) z biblijnej Księgi Ester. Z Lestków Lestko I walczy zwycięsko z Aleksandrem Wielkim, Lestko III zaś gromi Juliusza Cezara i bierze jego siostrę Julię za żonę (od niej to wyprowadzano nazwy Lublina, Lubusza czy Wolina). Wspaniałe imperium Lestka III przynosi niezwykły pokój na całym obszarze, odpowiednik rzymskiego pokoju Augusta; ale jest to też nadzwyczajny w historii moment przyjścia Chry- stusa na świat. Burzy ten pokój Neron w Rzymie, zabójca świętych apo- stołów Piotra i Pawła, w Polsce zaś okrutny Pompiliusz (Popiel), zjedzony w końcu przez myszy. Ciągłość królestwa zapewniają jednak Piastowie, rychło po katastrofie dochodzący do władzy. Taka historia, jaką dał Dzierzwa, przynosiła Polakom czy w ogólności Słowianom, należącym już w pełni w swym odczuciu do europejskiej, chrześcijańskiej wspólnoty ludów, odpowiedź na nurtujące ich pytanie o miejsce w tej wspólnocie. Cały wykład zawierał w sobie ogromny ła- dunek dydaktyczny, był prosty, nieskomplikowany; taką właśnie historię uprawiali mendykanci, uczuleni na potrzeby ludzi, co jeszcze bardziej przemawia za przyjmowaną na ogół przez specjalistów hipotezą, iż autor kroniki był franciszkaninem; pewne jest w każdym razie, że umiał wy- korzystać duży dotychczasowy dorobek refleksji genealogiczno-historycz- nej. Jego ujęcie miało z kolei poważny wpływ na refleksję tego typu w stuleciach następnych, co nie oznacza zresztą, by jego wizja przeszło- ści utrzymała się we wszystkim. Dla Długosza np. głównym protoplastą Słowian pozostaje, jak pamiętamy, Lech, przy czym od Długosza także zaczyna się na dobre zadomawiać u nas jedna ze średniowiecznych iden- tyfikacji Słowian ze starożytnymi Sarmatami. Bałtyk jest np. u Długosza Morzem Sarmackim, Karpaty - Górami Sarmackimi, zaś Polacy odno- szący zwycięstwa nad Rzymianami - Sarmatami. Nie jest rzeczą zu- pełnie jasną nie tylko u Długosza, ale i u wielu innych autorów następ- nych pokoleń, w jakim stopniu nazwa Sarmaci odnosi się do samych Polaków, w jakim zaś do ogółu Słowian; czasem mogła zresztą oznaczać i mieszkańców państw jagiellońskich. Przy wszystkich niejasnościach sama nazwa Sarmacji robi od drugiej połowy XV w. ogromną karierę. Olbrzymie znaczenie miało tu przypo- DZit początku i sprawa własnego miejsca w historii świata 291 mnienie starożytnej geografii Ptolemeusza, odróżniającego wyraźnie Sar- mację europejską i azjatycką. Do Ptolemeuszowej nazwy nawiązali pol- scy uczeni początków XVI w., przedstawiając zaciekawionej Europie humanistycznej obecny stan Sarmacji. Rektor i lekarz krakowski, Maciej z Miechowa, w Opisie dwóch Sarmucji ulokował Sarmację europejską, wraz z Rusinami, Litwinami i Moskwą, między Wisłą a Donem; dalej, aż do Morza Kaspijskiego ciągnęła się Sarmacja azjatycka Tatarów, którą Miechowita utożsamiał ze starożytną Scytią. Chociaż w tak rozumianej Sarmacji znalazło się całe państwo moskiewskie i prawie całe jagielloń- skie, to nie bez pewnego zdziwienia odnajdujemy Polaków w Wandalii; tak silna była widać w początkach XVI w. tradycja polsko-wandalska i tak różne jeszcze rozumienie zasięgu Sarmacji. Traktat Miechowity do- czekał się szeregu wydań i tłumaczeń, stanowiąc dla Zachodu w XVI w. jedno z głównych źródeł informacji o Europie wschodniej. Podobne zna- czenie miały opracowane w tym samym czasie dwie mapy Bernarda Wa- powskiego, wprowadzające bardziej uściślony obraz naszej części kon- tynentu do ówczesnych map i atlasów świata. Jedną poświęcił Wapowski Polsce i Wielkiemu Księstwu Litewskiemu, drugą - Sarmacji: Polsce, Węgrom, Turcji, Moskwie, Litwie, Tatarom. Odnajdujemy na tej mapie w przybliżeniu tę swoistą część Europy, przede wszystkim słowiańską, która - jak widzieliśmy - tak uporczywie i wytrwale szukała swego właściwego miejsca w kręgu cywilizacji chrześcijańsko-śródziemnomor- skiej. Niezależnie od konkretnych rozwiązań i toczącej się przez długie po- kolenia dyskusji intelektualistów uderzać musi zdecydowane poczucie pewnego rodzaju jedności grupy narodów słowiańskich, z zaadoptowany- mi w pełni Węgrami włącznie, i ich odrębności od narodów śródziemno- morskich, romańskich i germańskich. Z całą pewnością to poczucie nie ograniczało się tylko do kręgów ludzi piszących czy też czytających. U jego podstaw leżał łatwo wzajemnie zrozumiały, jak to stwierdziło tyle świadectw własnych i obcych, język. I znów mogło się to odnosić czasem nawet do Węgrów. Dobrze o tym świadczy chociażby anegdota zapisana na dworze węgierskim Macieja Korwina przez humanistę wło- skiego. Otóż pewnego razu posłowie polscy, chcąc przekazać Maciejowi ważne informacje tak, by nie mogli zrozumieć ich inni uczestnicy audien- cji, zaczęli przemawiać po... polsku. Albowiem, stwierdził Włoch, "sam tylko król Maciej w tej wielkiej gromadzie ludzi znał język słowiański". Jasne jest też, że pewne, jak to ostrożnie wypada zawsze formułować, poczucie jedności nie wykluczało w obrębie tej grupy narodów chwilo- wych czy długotrwałych antagonizmów. Na dalszą zwłaszcza metę za- sadnicze znaczenie miała tu w szczególności rosnąca różnica religijno-kul- turalna między prawosławnymi i katolikami, w jakimś tylko stopniu sů 2g2 Kultury rodzime i narodowwe łagodzona - być może - przez przenikanie wzajemnych wpływów i co- dzienńe współżycie w szerokim pasie granicznym między kręgiem za- chodnim i wschodniochrześcijańskim. Poczucie wspólnoty, o którym tu cały czas mówimy, prowadziło w każdym razie niewątpliwie do pewnego łagodzenia wielkiego antagonizmu wschodnich i zachodnich ehrześcijan. Dóświadczenia Rzeczypospolitej polsko-litewsko-ruskiej są z tego punktu widzenia szczególnie interesujące i zasługują, obok -siedmiogrodzkich, na specjalrle, pogłębione opracowanie. Jak bardzo sprawa pochodzenia była ważna, jak wiele znaczyła w ży- ciu narodu, świadczy w obrębie wspólnoty słowiańskiej przykład dwóch ltudów niesłowiańskich, Litwinów i Rumunów, którzy później od innych, ho na dobre dopiero w XIV-XV stuleciu, doszli - jak pamiętamy - do stworzenia własnych organizmów państwowych, które umiały w tym czasie dobrze wykazać swoją żywotność. Jak wcześniej Słowianie, tak teraz Litwini i Rumuni dochodzili powoli do samookreślenia się w Euro- pie. Wcześniej zanotowali swe przypuszczenia co do nich cudzoziemcy, Ipóźniej; bo w gruncie rzeczy dopiero w XVI w., mamy wyraźne świa- dectwa pochodzące z ich własnych krajów. W obu przypadkach, rzecz znamienna, zwracał uwagę przede wszystkim nieśłowiański język, który doprowadził w końcu do przyjęcia rzymskich początków obu ludów. Na łacińskie, rzymskie pochodzenie języka Wołochów zwrócili uwagę od początków XV w. humaniści włoscy, bliżej w tym czasie zaintereso- wani całym pograniczem chrześcijańsko-tureckim. Zaczęto nawet łączyć przetrwanie języka z podbojem Dacji przez Trajana, co i dziś skłonni jesteśmy przyjmować. Humaniści włoscy na dworze węgierskim czy pol- skim, jak Kallimach, chętnie podnosili tę łacińskość, rzymskość Woło- chów. .Maciejowi Korwinowi, pochodzącemu z rodziny wcześniej woło- skiej, wyprowadzono nawet genealogię od arystokracji rzymskiej. Nawet wrogowie nie negowali rzymskiego pochodzenia Rumunów, chociaż były Ipróby przedstawienia go w dosyć ujemnym świetle: tak np. w atmosfe- zze napięć i walk polsko-mołdawskich w pierwszej połowie XVI w. nie- którzy Polacy zaczęli pisać, iż Rumuni są potomkami rzymskich prze- stępców skazanych na wygnanie na wybrzeżach Morza Czarnego. Jest sprawą otwartą, od kiedy sami Wołosi-Rumuni zaczęli mieć świadomość swej łacińskości, od kiedy taka ich genealogia zaczęła stawać się przed- miotem dumy narodowej. Trudność mogła tu też przychodzić od strony tradycji prawosławnej słowiańsko-greckiej, bardzo wśród Wołochów ży- wvotnej, a tak przecież niechętnej Rzymowi. Odwrotnie, ze strony Rzymu Ipapieskiego czy też Cesarstwa Zachodniego bardzo chętnie i nie bez poli- tvcznych intencji podtrzymywano tezy o romańskości Wołochów. Pierwszą wiadomość o rzymskim pochodzeniu Litwinów znajdujemy u Jana Długosza. Uważał on język litewski za zepsutą łacinę, słowo Historycy i świadomość historyczna 293 Lithuania skłonny był wręcz wyprowadzać z L'Italia. Zwracał też uwagę na analogię pewnych zwyczajów religijnych, jak ogień w świątyni Per- kuna w Wilnie i w świątyni Westy w Rzymie. Długosz znalazł także w krzyżackiej kronice Piotra Dusburga z XIV w. zagadkową wiadomość o dużym grodzie pruskim Romare, założonym przez Rzymian. Ważną rzeczą jest jednak nie tyle źródło Długoszowej relacji, ile dobrze po- świadczony na samej Litwie od początku XVI w. mit rzymskiego pocho- dzenia kraju. Powstały około 1514 r. tekst określany jako Letopisiec Wielikogo Kn,iazstwu Litowskogo i Żmoickogo podaje już dokładną wia- domość, że Palemon, wódz rzymski, zmuszony do ucieczki przed Nero- nem, wylądował w końcu w kraju zwanym Libonią, potem Liwonią. Autor zna również całą genealogię prowadzącą bezpośrednio od Pale- mona do Giedymina. W najbardziej dojrzałej i rozwiniętej formie podaje tę najdawniejszą historię Litwinów Maciej Stryjkowski we wspomnianym już dziele. Pra- ojcem Litwinów, jak i Słowian, był Jafet, ale podczas gdy Słowianie wy- wodzą się od Jafetowego syna, Mosocha {był to "ojciec i patriarcha wszy- stkich-narodów moskiewskich, ruskich, polskich, wołyńskich, czeskich, mazowieckich, bułgarskich, serbskich, karwackich i wszystkich ogółem, ile ich jest, sławieńskiego języka z przyrodzenia używających naro- dów..."), to Litwa, Żmudź i inni, między innymi - rzecz ciekawa - tak- że i Niemcy, biorą początek od innego syna, Gomera. Stryjkowski opisuje dokładnie perypetie Palemona, krewnego Nerona, przybywającego z pię- ciuset ludźmi z czterech domów szlachty rzymskiej z żonami i dziećmi. Stąd też, rzecz jasna, a nie od Polaków, powołujących się na przyjęcie do herbów polskich w Horodle, wzięła się szlachta litewska. Rzymskie pochodzenie okrywało szlachtę litewską szczególnym splendorem.i doda- wało jej znaczenia zwłaszcza wobec dumnej i butnej szlachty. polskiej. Przekonanie o takiej właśnie genezie Litwy zakorzeniło się też w kraju bardzo głęboko, z trudem też przyszło je prostować rna dobre dopiero w XIX stuleciu. 2. HISTORYCY I ŚWIADOMOŚC HISTORYCZNA Nie bez pewnych racji jeden ze współczesnych historyków, B: Guenee, napisał kiedyś, że to historycy stworzyli europejskie narody. Widać to było wyraźnie już w dotychczasowych rozważaniach o tak zasadniczych dla świadomości każdego narodu sprawach jak jego geneza, powstanie i niejako ulokowanie w wielkim pochodzie ludzkości stanowiącym wła- śnie historię. Ale do tych dawnych, niezmiernie ważnych dziejów do- chodziły nowsze, dochodziła w krajach słowiańskich żywa tradycja 2g4 Kultury rodzime i narodowe o wielkich osiągnięciach przodków w X, XI, XII stuleciu, o władcach i świętych, o zwycięskich wojnach. Takie zwłaszcza kraje jak Bułgaria, Węgry, Czechy, Polska, Ruś miały niemały zasób własnych tekstów pisa- zzych odnoszących się do pierwszych wieków ich monarchii, miały bez- cenne kroniki narodowo-dynastyczne jak, przypomnijmy raz jeszcze, Powieść mincionych lat, dzieła Galla, Kosmasa i ich kontynuatorów. Czas biegł jednak i wszędzie żywotne monarchie XIV i XV stulecia potrzebo- wwały w każdym pokoleniu nowych historyków zdolnych do przedstawie- zzia w sposób odpowiadający nowym potrzebom zarówno dziejów naj- dawniejszych i dawnych, jak i najnowszych. Uderza wręcz fakt, iż we wszystkich zajmujących nas państwach wła- śnie historiografia stanowi jeden z najbardziej oryginalnych i zarazem wvażnych działówv twórczości pisanej, literackiej. Jest to zawsze, rzecz oczywista, historiografia zaangażowana, stronnicza, widząca i oceniająca ludzi, grupy, całe narody z perspektywy swego własnego. Czasem umie by-ć zresztą bardzo krytyczna także w stosunku do swoich. Obcych przed- staww,ia z reguły w karykaturze, często zgodnie z ustalonymi i przejętymi stereotypami. Właśnie jednak dzięki temu wszystkiemu dzieła historycz- ne tamtej epoki, dobrze odczytane, stanowią dziś dla nas niezw5kłej w-agi świadectwa kulturowe, świadectwa świadomości elit dzieła te two- rzacych. VGW krajach chrześcijaństwa wschodniego rola polityezna historii, kro- nik historycznych, zaznaczała się prawdopodobnie jeszcze silniej niż w tradycji chrześcijaństwa zachodniego. W szczególności Ruś miała bogatą tradycję własnych kronik. Każde księstwo, każdy książę miał wv zasadzie swvą własną kronikę i kronikarza zobowiązanego do przedstawiania rze- czy zgodnie z punktem widzenia władcy. W ten sposób utrwalała się tradycja. Teksty kopiowano bez końca, adaptując je zresztą stale do no- 1z-ych potrzeb propagandy. Tak pojęta kronika o wiele bardziej była więc oficjalnym dziełem państwowym aniżeli wyrazem twórczośei takiego czy irznego autora. Olbrzymi w sumie wysiłek historiograficzny kontynuowa- zny był w XIV-XV stuleciu przede wszystkim w księstwach północno- -wschodnich, w Nowogrodzie, Twerze, Riazaniu, Smoleńsku, Rostowie, Mloskwie i innych. Na wspólną bazę dawnej tradycji Rusi Kijowskiej na- hładało się wiele różnych lokalnych tradycji historycznych, czasem w,za- jemnie sprzecznych, odzwierciedlających rywalizację władców i księstw. W środowisku Moskwy kościelnej, która nigdy nie przestaje podkreślać swvych praw metropolitarnych do wszystkich ziem języka ruskiego, po- w-staje jednak w początkach XV w. kronika obejmująca całość ziem ruskich, łącznie z należącymi aktualnie do Litwy. Uczony bułgarski, zna- jż nam metropolita Cyprian, podjął się około 1409 r. zredagowania -,.:eikiej kroniki opartej na różnych tradycjach lokalnych. Tendencja Historycy i świadomość historyczna 295 generalizująca była naturalnie istotna dla metropolity będącego rzeczy= wiście wv tym momencie zwierzchnikiem kościelnym całej Rusi, także litewskiej. Akcent położony został zwłaszcza na wspólną walkę z Tata- rami i w tej perspektywie podkreślono mocno także rolę i całą historię Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ale w dziesięć lat później, za metro- polity Focjusza, któremu nie podlegała już Litwa, przystąpiono do po- prawiania wielkiej kroniki. W centrum dzieła znalazła się teraz jedno- cząca rola stołecznej Moskwy, a proces scalania ziem ruskich wokół niej uwypuzklano jako najważniejszy. Tak ujęta wielka kronika stała się bazą oficjalnej historiografii książąt moskiewskich, powtarzano ją i roz- budowywano w ciągu XV-XVI stulecia w niezliczonych edycjach. W Serbii odnajdujemy jeszcze więcej tej symbiozy państwowo-kościel- nej, tak znamiennej dla świata prawosławnego. Żywoty kró2ów i arcy- biskupów serbskich, dzieło arcybiskupa Daniły zmarłego w 1337 r., są czymś pośrednim między hagiografią a historiografią polityczną. Daniło kontynuował tradycję serbską, przede wszystkim jednak był następnie sam naśladowany przez dziesiątki historyków serbskich dworów królew- skich czy książęcych w XIV-XV stuleciu. Była to zawsze historia na usługach książąt. Dzieła najbardziej interesujące i zarazem najwarto- ściowsze napisane zostały przez dwóch emigrantów bułgarskich związa- nzych ze sławvną "szkołą literacką" ich macierzystego kraju: Grzegorz Camblak zredagował około 1400 r. żywot Stefana Deczańskiego, zaś Kon- stantyn Kostenecki zostawił po sobie żywot despoty Stefana Lazarewicia. W krajach chrześcijaństwa łacińskiego historiografia zajmuje również pozycję bardzo ważną, nigdzie jednak w XIV-XV stuleciu nie można tu całkowicie utożsamiać tendencji historiografii z interesami rządzących dynastii. Sytuacja była o wiele bardziej złożona chociażby przez współ- istnienie obok siebie niezależnych i bynajmniej nie zawsze zgodnych tradycji państwowych i kościelnych. Od X-VI stulecia odnajdujemy jednak w Czechach, Polsce czy na Węgrzech wyraźne elementy narodo- wvej świadomości jLuż w pierwszych rocznikach i żywotach świętych. Tra- dycja historiograficzna jest więc już w XIII w. mocno ugruntowana. Z tych krajów wychodzi też w drugiej połowie XIII w. jedno z najpo- pularniejszych dzieł późnośredniowiecznej Europy, mianowicie Kron,ika papieży i cesarzy pióra dominikanina z Pragi, Marcina zwanego Pola- kiem. Dzieło powvstało zresztą w kręgu papieskiego dworu w duchu po- lpularyzacji jakże charakterystycznej dla twórczości zakonów żebrzących. Nie ma w nim akcentów narodowych, trzeba by jednak jeszcze przyj- rzeć się bliżej, czy nie znajdziemy u Marcina wpływów czeskiej i polskiej kultury histozrycznej i historiograficznej, a także kościelnej. W Polsce ze współbratem zakonnym Marcina, Wincentym z Kielc, łączy się naj- wvybitniejsza próba spojrzenia na całość dziejów umiłowanego przez auto- 296 Kultury rodzime i narodowe ra kraju przez pryzmat świeżo kanonizowanego patrona i bohatera, św. Stanisława. Wspomnienia z wielkiej, łegendarnej przeszłości, którą sym- bolizuje zwłaszcza panowanie Bolesława Chrobrego, łączą się z gorącą wiarą narodowo-religijną w rychłe odrodzenie kraju, jego zjednoczenie i odzyskanie dawnej świetności. W Czechach znajdujemy w początkach XIV w. dwa szczególnie intere- sujące dzieła historiograficzne, o różnym charakterze i bardzo różnym zaangażowaniu. Chodzi tu o anonimową rymowaną tzw. Kronżkę Dalż- mila, stanowiącą zarazem pierwsze wielkie dzieło napisane w języku czeskim, a dalej o kronikę Piotra z Źitavy, cystersa i opata w Zbraslaviu od 1316 r. Kron,żka Dalimila jest historią Czech z punktu w-idzenia moż- nych i szlachty: król rządzi w kraju tylko dzięki ich woli. Uczucia naro- dowe i nienawiść do Niemców występują w tej kronice z siłą wręcz wyjątkową: wszystko, co złe, pochodzi od nich. Husyci wv sto lat później kopiowali tę kronikę, okazując jej szczególne zainteresowanie. Kz,onika mnicha cysterskiego stanowi przeciwieństwo Kronikż Dulimilu: jest dzie- łem o tendencji dynastycznej, choć nie wolnym od akcentów krytycz- nych w latach 1317-1338 wobec Jana Luksemburskiego. Autor wyraźnie ma powiązania z żoną Jana, Eliszką ze starej dynastii Przemyślidów, którym tradycyjnie bliskie było królewskie opactwo zbrasławskie. Cy- stersi związani byli bardzo blisko z dworem praskim, dużo zrobili zresztą dla wyniesienia na tron dynastii luksemburskiej. Uwagi krytyczne Pio- tra w stosunku do króla Jana zasługują w tej sytuacji na podkreślenie. Piotr ze Zbraslavia był z pochodzenia Niemcem, związan5 jest jednak bardzo mocno z Czechami, czasami sam siebie wprost nazywa Czechem; Niemcy z głębi Cesarstwa są dla niego cudzoziemcami. Dzięki mecenatowi i inicjatywom Karola IV, jednego z najbardziej wykształconych władców europejskiego średniowiecza, dzieła historyczne inspirowane bezpośrednio przez władcę stanowiły jeden z ważnych ele- mentów jego polityki. Autobiografia Karola, doprowadzona aż do momentu jego wyboru na króla rzymskiego w r. 1346, jest dziełem w owej epoce wręcz niezwykłym i o ogromnej wartości. Idee historyczne i polityczne Karola oddają w szczególności dwie wielkie kroniki: Prribik z Radenina, zwany Pulkava, opisuje dzieje Czech do 1330 r., zaś Beneś Krabice z Weit- mile przedstawia raczej historię współczesną od 1285 do 1374 r. Cesarz marzył również o napisaniu historii Czech rzuconej na tło historii po- wszechnej, kierowvał też swe zamówienia do czeskiego opata, Neplacha z Opatovic, a także do włoskiego franciszkanina Giovanniego Marginoli z Florencji - niestety bez wielkiego skutku. Sama inicjatywa tego ro- dzaju ukazuje jednak niewątpliwie znaczenie Czech, wv tym momencie jednego z wielkich ośrodków kultury europejskiej, a także anzbicje wład- cy. W aspekcie zajmującej nas tu świadomości narodowej uderza w każ- Hiatorycy i awiadomoSć historyczina 29i dym razie w csobowości wielkiego Europejczyka, jakim był Karol IV', przywiązanie do kraju, do jego tradycji i historii, do pochodzenia z dy- nastii, która wydała św. Wacława, patrona kraju. Po Karolu Czesi długo nie mogli się zdobyć na dzieło historyczne o formacie zbliżonym do tego. co osiągnięto za czasów Karola; husytyzm np. wyraził się inaczej, nie ww dziełach historycznych. Węgry mają w średniowieczu bardzo bogatą i rozwiniętą tradycję hi- storiograficzną. W drugiej połowie XIII w. krystalizuje się wyraźnie podstawowy trzon narodowej, wolno powiedzieć, kroniki, do którego w następnych pokolenziach będzie się stale nawiązywać i dzieło to konty- nuować. Na dworze Andegawenów szczególną pozycję zajmują francisz- kanie, od nich też wychodzi w tym czasie szereg prób takiej kontynuacji. Tak więc franciszkanin, jak się ostatnio przyjmuje, jest autorem kroniki, przedstawiającej dzieje Węgier w ważnych latach 1272-1330. Dzieło pisane na dworze Karola Roberta zmierza do wykazania, że Andegawe- nowie są rzeczywistymi dziedzicami Arpadów jako własna, narodowa dy- nastia węgierska. Ta sama tendencja występuje też w niezwvyy-kle bujnej twórczości historycznej czasów Ludwika Wielkiego. Z bardzo żywo, wręcz pamiętnikarslko napisanej kroniki franciszkanina Jana Ketyi, ka- pelana i spowiednika królewskiego, zachowała się tylko mała część tekstLu dla lat 1345-1355. Inny charakter ma kronika Jana Kukullei, także ka- pelana królevwskiego, opisującego świetność rządów Ludwika. Najwspa- nialszym dziełem jest jednak powstała około 1351 r. Cronicu il1umżnutu, wielka kompilacja obejmująca wszystkie stare kroniki węgierskie. Pięk- nie ilustrowany egzemplazrz, arcydzieło malarstwa węgierskiego tej epoki. przeznaczony był osobiście dla króla Ludwika. Ostatnie badania history- ków węgierskich prowadzą do wniosku, że udział franciszkanów w po- wstaniu tego wspaniałego zabytku był bardzo poważny: być może, że i to dzieło wypadnie w końcu przypisać im. Na podobny do Ludwikowego rozkwit historiografii węgierskiej trzeba było czekać aż do czasów Macieja Korwina, chociaż oczywiście nie ma mowy o jakimś przerwaniu ciągłości w pracach historyków. W'Vśród pierw-- szych druków węgierskich znalazła się opublikowana w 1473 r. kompi- lacja oparta w zasadzie na dziełach jeszcze XIV-wieczny-ch; tylko sto- sunkowo krótki dodatek dla czasów po Ludwiku Wielkim sięgnął aż do Macieja Korwina ze specjalnym podkreśleniem jego roli. Pierwszą w- gruncie rzeczy od XIV w. próbę bardziej samodzielnego spojrzenia dał około 1488 r. Thuroczi w swej Kronice Węgżer: dla czasów do śmierci Ludwika idzie, rzecz jasna, za dawnymi opracowanianzi, w myśl jednak własnej koncepcji; dużo bardziej oryginalna jest natomiast cała część druga Kronżki, która obejmowała okres od śmierci Ludwůika do czasów- najnowszych, przedstawiająca te dzieje z punktu widzenia szlachty. Duże 2gg Kultury rodzime i narodowe w-alory pisarskie zapewniły dziełu niemały sukces. Ale szczególnie repre- zentatywnym dziełem powstałym w kręgu Korwina stała się wielka hi- storia kraju Rerum Ungaricarum decades, opracowana przez włoskiego humanistę Antonia Bonfini (1427-1503). Nie brak w niej akcentów idealizujących przeszłość Węgier. W samym centrum tej przeszłości znaj- duje się postać bohatera, Macieja Korwina; jemu poświęca autor aż 28 z 45 ksiąg swego wielkiego dzieła. Synteza Bonfiniego w5ywarła w na- stępnych stuleciach olbrzymi wpływ na literaturę węgierską i sposób patrzenia na własną historię przez kolejne pokolenia Węgrów. W tym też leży jej wielkie znaczenie. W Polsce wzmaga się w XIV w. zainteresowanie historią, rozwija się też twórczość, czego wyrazem staje się zwłaszcza Kronika Dzżerzwy, związana blisko z Krakowem - stolicą odnowionej monarchii Łokietko- wvej. Podnosiliśmy już znaczenie tego dzieła. Uderza jednak, w zestawie- niu zwłaszcza z Węgrami i Czechami, brak dzieła dużego formatu po- święconego Kazimierzowi Wielkiemu. Prowadzono prawdopodobnie tylko prace przygotowawcze, kompilacje, zapewne pod kierunkiem Janka z Czarnkowa, podkanclerzego wielkiego króla. Po Janku został jednak niestety tylko rodzaj bezcennej kroniki, jeśli nie wręcz relacji-pamiętni- ka autora, skoncentrowanej na rządach w Polsce Ludwika Węgierskiego (1370-1382). Obok mnóstwa niezmiernie ciekawych, realistycznych obser- wacji i opisów oraz surowych osądów ludzi i spraw znajdujemy u Janka zasadnicze elementy programu opozycji przeciwko rządom Ludwika jako cudzoziemca, opozycji szczególnie silnej w Wielkopolsce. W tym samym czasie na dworze książąt śląskich w Brzegu powstaje Kronika książąt polskżch, szczególnie interesująca dla historii polskiej świadomości naro- dowej. Autor, bardzo przywiązany do polskiej dynastii Piastów, nie może odżałować, że Sląsk nie należy już do Polski. "Prawdopodobnie z powodu grzechów - pisze - ziemia i księstwo wrocławskie przeszło od panów naturalnych do obcych, i w ten sposób książęta polscy utracili swoje w olności." Najważniejsza jednak przed końcem XVIII w. historia Polski b5,ła dziełem kanonika Jana Długosza z Krakowa, napisanym w latach 1455- 1480, opartym na całej dostępnej autorowi polskiej tradycji historiogra- ficznej. Sama koneepcja napisania szeroko zakrojonego dzieła wyrosła lprawdopodobnie jeszcze na dworze biskupa krakowvskiego Zbigniewa Oleśnickiego, jednego z najwybitniejszych, choć do dziś kontrowersyj- nych polityków polskich owych czasów, a zarazem człowieka o bardzo szerokich horyzontach kulturalnych. Zmarły w 1455 r. Oleśnicki był zresztą w trzydziestych i czterdziestych latach XV w. drugą po królu osobą wv kraju, sprawował też długo rządy w królewskim inzieniu. Przej- ście przez taką szkołę dawało Długoszowi znakomite przy-gotowvanie do Historycy i świadomość historyczna 299 realizacji dzieła, wytyczając mu zarazem bliżej horyzonty i całą perspek- tywę ujęcia. Dojrzały patriotyzm polski występuje na każdej stronie Roczników czyli Kron.żk słuwnego Królestwa Polskżego, choć zarazem nie jest to w żadnym wypadku historia dworska na użytek dynastii. Sądy Długosza o Polakach, o władcach czy biskupach polskich, są czasem ude- rzająco surowe. Generalnie Długosz jest przeciw Jagiellonom i niejedno- krotnie stawia ostre zarzuty Kazimierzowi Jagiellończykowi i jego ojcu. Żałuje, że Królestwo nie jest w ręku panów naturalnych, Piastów. Długoszowe ujęcie historii Polski jest głęboko religijne w sensie bli- skim nieraz t5ypowi chrześcijaństwa, kładącemu nacisk na Stary Testa- ment. Królestwo i Kościół polski łączą mu się zresztą w nierozerwalną całość, ich łączne dobro stanowi dla Długosza zasadnicze kryterium oceny postępowania bohaterów jego dziejów. Katastrofy powodowane są ludz- kimi grzechami, zwłaszcza grzechami królów i możnych; taką katastrofą był rp. uupadek Bolesława Smiałego czy wygaśnięcie Piastów w 1370 r. Modlitwy świętych, a zwłaszcza świętych patronów Polski, są z kolei w oczach Długosza zasadniczym czynnikiem dalszej pomyślności Królestwa. Długosz nie pisał swej historii, jak byśmy dziś powiedzieli, do druku. Nawet gdy w przeszło sto lat po śmierci autora zamyślano wydać jego dzieło, protesty wielu rodów przeciw jego opiniom o ich przodkach za- decydowały o tym, że druk przerwano. Cała historiografia polska po Długoszu korzyystała jednak pełnymi garściami z jego dorobku, dokonując w nim wyborów. Przykład Długosza dobrze wskazuje, że w oddziały- waniu społecznym, w kształtowaniu świadomości, pewnej kultury histo- rycznej, zasadniczą rolę grali nie tyle sami twórcy dzieł historycznych, mniej czy bardziej skrupulatni i niezależni kronikarze, ile wszelkiego rodzaju popularyzatorzy, kaznodzieje, autorzy pieśni itd. Rzecz jasna, wszelka propaganda nawiązywała do jakichś opinii ówczesnych uczonych i musiała się na nich opierać, Iiczyła się jednak w o wiele większej mierze z konkretnymi celami mocodawców i z potrzebami odbiorców. Dla umac- niania świadomości narodowej podstawowe znaczenie miało przy tym ukazywanie w,łasnej przeszłości w serii heroicznych, wyidealizowanych obrazów i przykładów. Dobrego przykładu potrzeby własnej historiografii, a zarazem trud- ności z jej stworzeniem dostarcza Wielkie Księstwo Litewskie. Pierwsze, skromne jeszcze opisy dziejów Litwy zaczynają powstawać za wielkiego księcia Witolda wv języku ruskim; nawiązywano w nich, rzecz jasna, do tradycji latopisów ruskich. Nie była ona zresztą zbyt silna na obszarach Wielkiego Księstwva w XV w. Do najważniejszych dzieł należy zwód la- topisów rusko-litewskich powstały w połowie stulecia w Smoleńsku. Przedstawia on najpierw dzieje Rusi jako całości, potem zaś dzieje Litwy i samego Smoleńska jako jej części. Dopiero od początkówv XVI w. ton 300 Kultury rodzime i narodowe latopisów rusko-litewskich staje się powszechnie i autentycznie życzliwy dla Wielkiego Księstwa, uznanego definitywnie za własne państwo. Doj- rzałe, rozwinięte dzieło, podsumowujące dłuższe współżycie rusko-litew- sko-polskie przyniosła jednak dopiero opublikowana w 15E2 r. kronika Macieja Stryjkowskiego, powstała - zacytujmy to raz jeszcze - "dla miłości wszystkiej Rzeczypospolitej naszej, tak Koronnej, jako Wielkiego Księstwa Litewskiego, Ruskiego, Żmudzkiego etc. za przejrzenim Bożym i dziwnym forytowanim Jego nierozerwanym związkiem w jedno ciało złączonej". Pisana w duchu wielkiej życzliwości dla jagiellozńskiej wspól- noty narodów kronika miała cieszyć się długo niemałą popularnością i odegrać dużą rolę zwłaszcza na samej Litwie i na ruskiej L Ukrainie. 3. ELEMENTY RELIGIJNE W NARODOWEJ SWIADOMOŚCI. SWVIĘCI PATRONOWIE Czynniki religijne były równie, wolno powiedzieć, nieodzowne w każ= dej dojrzałej świadomości narodowej, jak inne elementy, o których dotąd mówiliśmy. Rzecz jasna, odnajdujemy tu tylekroć już podkreślane bardzo bliskie związki wielkich państw-monarchii i "ich" Kościołów oraz rolę elit kleru zakonnego czy diecezjalnego jako elit intelektualnych, inteli- gencji każdego kraju. Dla mentalności tak górnych warstwv, jak i szero- kich mas ludności, do których głębiej przeniknęło chz,ześcijaństwo, pod- stawowe wręcz znaczenie miał mit własnych świętych, patronów kraju i właściwych protektorów narodu. Często byli nimi w,łaśnie hrólowie. Zdaje się, że w kręgu słowiańsko-bizantyjskim kult religijnv władców nabrał większego znaczenia niż w samym Bizancjum. VC.Widać to dobrze zwłaszcza w Serbii i na Rusi. W Serbii prawie że regułą była kanoni- zacja władców z rodu Nemanjiciów, panującego tu niepodzielnie w XIII- XIV w. aż do 1371 r. Św. Sawa (1175-1235) w biografii swego ojca. wielkiego żupana Serbii Stefana Nemanji, kanonizowanego w 1209 r., dał wzór króla - chrześcijanina dbałego o Kościół, walcząeego z wrogami i zapewniającego pokój swojemu ludowi. Żywoty królów, obok najściślej z nimi związanych arcybiskupów, miały też stanowić najbardziej chyba oryginalny wkład Serbii średniowiecznej do literatury. Wzorem była tu prawdopodobnie świecka biografia bizantyjska, która w wversji serbskich autorów uległa jakby chrystianizacji, w służbie zresztą bardzo dla kró- lestwa ważnej propagandy politycznej. Władcy serbscy, jait pamiętamy, wznosili klasztory i byli następnie grzebani w swych ww-łasnych kościo- łach klasztornych, stających się jakby ich mauzoleami. Portzet zmarłego zajmował tam tyle miejsca, że w odczuciu wiernych pamiEęć o nim mie- szała się z kultem wyraźnie religijnym. Ikonografia śwwiętvch królów. Ele.:zm:entv religijne w narodowej świadomości. Święci patronowůie 301 odpowiadała dokładnie ich prezentacji w tekstach pisanych i głośno czy- tanych na dworach. W Mołdawii grób hospodara Stefana Wielkiego w klasztorze jego fundacji Putna stał się szybko, od początków XVI w., ważnym miejscem kultu i pielgrzymek. Ciekawe, że dużo słabiej, jak się wydaje, zaznacza się rola kultu świę- tych władcówv w najbardziej bizantyjskim kraju kręgu cyvilizacji bizan- tvjsko-słowiańskiej, w Bułgarii. Charakterystyczne są np. postacie świę- tych, których czci szcze,gólnie Kościół bułgarski w ostatnich latach nie- podległego bytu kraju u schyłku XIV w.: jest tam św. Jan Rylski, mnich z X w., założyciel jednego z najsławniejszych i do dziś istniejących klasztorów, św. Filoteja, św. Petka Epirocka, także Cyryl i Metody. Na Rusi wielkim świętym narodowym jest zwłaszcza Włodzimierz, wvielki twórca chrześcijańskiego państwa kijowskiego zmarły w 1015 r. Ale w XIII w. kanonizowano i babkę Włodzimierza, Olgę, która przyjęła chrzest gdzieś w połowie X w., a jeszcze wcześniej, w XI w., dwóch Wło- dzimierzowy,ch synów, Borysa i Gleba, do których zaraz powrócimy. W następn5-ch stuleciach szczególny kult otoczył osobę księcia Ardrzeja Bogolubskiego, zamordowanego w 1174 r., władcę kładącego podwaliny pod przyszły rozwój Rusi Włodzimierskiej, północno-wschodniej, oraz Aleksandra Newskiego, który przeszedł do legendy jako bohater naro- dowy, pogromca Szwedów i Krzyżaków w połowie XIII w. Wśród świę- tych ruskich pierwszych wieków zwraca uwagę stosunkowo duża liczba książąt, którzy padli ofiarą morderstw. Borys i Gleb zostali zamordo- wvani po śmierci ojca w 1015 r. z poduszczenia ich starszego brata Świę- topełka, bojącego się o swą władzę w Kijowie; bracia uczestniczyli też w norderstwie Andrzeja Bogolubskiego. W żywym kulcie otaczającym za- mordowanych jako męczenników akcentowano ideę dobrowolnej ofiary z życia, niestawiania oporu sile fizycznej w duchu naśladowania Chry- stusa. Kult taki mza zresztą swoje analogie i w innych krajach przyjmujących chrześcijaństww,o w X-XI stuleciu. Pierwszym w kz.ajach słowiańskich wvładcą męczennikiem stał się Wacław czeski, którego kult dotarł na Ruś, podobnie jalk: kult Gleba i Borysa do Czech. W tradycji serbskiej, także ludowej, pzzechowvała się pamięć księcia Dukli-Zety, Jana Włodzimierza, zamordowanego około 1016 r. przez cara bułgarskiego. Wśród panujących wvładców sezrbskich XIII-XIV w. sławę męczennika zyskał Stefan Urosz III, zabity wv 1331 r. na polecenie syna, Stefana Duszana. Polska miała też świętych patronów męczenników, jednak - rzecz w zajmu- jącej nas tu grupie krajów raczej wyjątkowa - byli nimi nie władcy, ale biskupi. Z krajów spoza kręgu słowiańskiego w Skandynawii aureola męczeńska otoczyła króla norweskiego Olafa, przedstawianego często jako ofiara własnych poddanych, zamordowanego około 1030 r. 302 Kultury rodzime i narodowe Władcy zamordowani niewinnie - w Polsce obaj biskupi - stawali się patronami swych królestw, cieszącymi się szczególną, jak się wydaje, popularnością: ich wyobrażenia docierały najprawdopodobniej - wiele na to wskazuje - do najszerszych kręgów społeczeństwva i frapowały ludzi. Zarazem, rzecz jasna, kulty podnosiły prestiż władców, zwłaszcza póchodzących z tych samych dynastii co i święci męczennicy. Miejsce, jakie w Bizancjum zajmował w Kościele cesarz, przechodziło w pewnym przynajmniej stopniu na władców z kręgu bizantyjsko-słowiańskiego, przyczyniając się z pewnością bardzo poważnie do podnoszenia ich auto- rytetu. Zapewne już od XII-XIII w. w kościołach ruskich wymieniano własnych książąt w czasie nabożeństw wszędzie tam, gdzie było miejsce dla imienia cesarza. W oczach wykształconych duchownych ruskich samo słowo car, cesarz - nie używane, jak wiemy, przed końcem XV w. przez ruskich książąt - kojarzyło się z treściami religijnymi, z rodza- jem kultu, nie ograniczanego przecież bynajmniej do władców oficjalnie kanonizowanych; tylko mała część tych kultów takie potwierdzenie koś- cielne uzyskiwała. Zgodnie z polityczno-religijnymi poglądami prawosła- wia i tradycji ludowej każdy władca niejako potencjalnie był otoczony kultem. O jak ważne także dla państwa sprawy chodziło, świadczy najlepiej bardzo rozbudowany od schyłku XV w. program ikonograficzny wv kościo- łach moskiewskiego Kremla z całą plejadą świętych-bohaterów, opieku- jących się poniekąd specjalnie Moskwą i państwem moskiewskim. W jed- nej z serii portretów w kościele Zwiastowania książęta moskiewscy od Daniela (około 1283-1303) do Wasyla III (1505-1533) przedstawieni są z aureolami, jak święci. Znalazło się zresztą na Kremlu miejsce dla świę- tych różnych ziem ruskich, jak Michała z Tweru czy Wsiew,ołoda Pskow- skiego, także dla takich, którzy ongiś za życia byli ostry-mi przeciwni- kami Moskwy; teraz pamięć o nich i kult podtrzymywać miały ideę jedności ziem ruskich pod przewodnictwem Moskwy. Ta sama idea na- czelna przenika też wielkie, oficjalne dzieło Kościoła moskiewsko-ruskie- go z połowy XVI w., a mianowicie zawarte w dwunastu ogromnych wo- luminach żywoty świętych na każdy dzień roku, spisane dla potrzeb kościołów i wiernych. Odnajdujemy tam bardzo charakterystyczną mie- szaninę Biblii, lzagiografii i właśnie moskiewsko-ruskiego patriotyzmu, jakże silnie zabarwionego w takim ujęciu właśnie religijnością. Tendencja do przechwycenia jakby i obrócenia na swoją korzyść kultu największe- go chyba świętego wczesnej Rusi Moskiewskiej, św. Sergiusza, eremity i opata Świętej Trójcy (Zagorsk) z XIV w., stanowi tu szczególnie dobry przykład ilustrujący generalne zjawisko. Za życia jego związki z metro- politą rezydującym w Moskwie i książętami moskiewskimi niewątpliwie były rzeczywiście bliskie, wraz jednak z rozrostem jego kultu w ciągu Elementy religijne w narodowej świadomości. Swięci patronowie 303 XV w. przedstawia się go w kolejnych wersjach żywota w coraz więk- szym stopniu jako wiernego sługę książąt. Inaczej przedstawiała się sytuacja w chrześcijaństwie zachodnim, gdzie po walkach Cesarstwa z papiestwem i władzy świeckiej z duchowną na różnych szczeblach w dużo mniejszym stopniu sakralizowano władzę do- czesną, a nadto, pomimo wszystkich powiązań, dostrzec można i w teorii, i w praktyce życia wcale silne tendencje do rozdziału Kościoła i państwa. Polska tradycja wydaje się z tego punktu widzenia bardzo znamienna Nie ma śladów sakralizacji władzy w dziełach historycznych, może poza Gallem, cudzoziemcem związanym jeszcze ze starą, cesarsko-karolińską koncepcją władzy królewskiej. Już jednak u Wincentego Kadłubka u schyłku XII w. i w całej późniejszej tradycji władza publiczna jest przede wszystkim kwestią tak czy inaczej pojmowanych wyborów, praw, wzajemnych uzależnień i obowiązków, a nie arbitralnych decyzji, nawet podejmowanych w imię Boga. Niezwykle charakterystyczny w takiej właśnie perspektywie jest wybór dwóch głównych patronów Polski, ustalonych w tej roli na dobre już od drugiej połowy XIII w. Nie zostali nimi, jak gdzie indziej, zasłużeni władcy, ale dwaj biskupi - chciałoby się wręcz powiedzieć: kontesta- torzy - a mianowicie św. Wojciech ze schyłku X w. i św. Stanisław, biskup krakowski z drugiej połowy XI w. Wojciech nie mógł dla siebie znaleźć miejsca w Pradze, Bolesław Chrobry udzielił mu też poparcia w absolutnie pokojowej misji pruskiej, zakończonej szybką śmiercią w 997 r. Prestiż Wojciecha wśród elit ówczesnego świata chrześcijańskiego był tak wielki, że w dwa lata potem został kanonizowany, Polska zaś uzyskała własną metropolię kościelną, utwierdzającą zasadniczo jej pań- stwowość i miejsce w Europie. Niespełna sto lat później biskup Stanisław został zamordowany przez króla Bolesława Śmiałego w okolicznościach, które zawsze chyba pozostaną dla nas w jakiś sposób dyskusyjne, trudne do ustalenia. Kult biskupa zaczął się jednak rozwijać, konkurując po- czątkowo z dobrą pamięcią o walecznym królu wypędzonym z kraju po morderstwie, ale już w ciągu XIII w. zdecydowanie zwyciężył w tej spor- nej początkowo sprawie i zarazem nabrał charakteru ogólnonarodowego. Połączył się z nim gorący patriotyzm przynajmniej elit rozbitego w XIII w. kraju, marzących o wskrzeszeniu dawnej świetności Królestwa. Wierzono więc, że jak ciało Stanisława miało się cudownie zrosnąć po posiekaniu przez Bolesława, tak i Polska zjednoczy się za jego sprawą. Kult miał więc charakter bardzo narodowy i, chciałoby się nawet rzec, państwowotwórczy, choć zakreślał zarazem bardzo wyraźnie granice pań- stwowej władzy, był w swej wymowie jednoznacznie antytyrański. W Czechach i na Węgrzech, inaczej niż w Polsce, patronat religijny '304 Kultury rodzime i narodowe nad krajem objęli śwwięci władcy: w Czechach przede wszystkim Wacławv, nza Węgrzech - Stefan i Włady sław. Kult Wacławwa, zamordowanego w 929 czy 935 r. władcy Czech, i za- razem jego babki Ludmiły, zamordowanej nieco wcześniej, ugruntował się w Czechach już od X w., stając się później coraz mocniejszym skłaad- nikiem czeskiej tożsamości. Kult Wacława, Przemyślidy, umacniał po- zy-cję tej dynastii jako "naturalnych panów kraju". Później Luksembur- goww-ie, Karol IV zwłaszcza, w sposób szczególny nawiązywali do Wacła- wwa - takie imię otrzymał też najstarszy syn i następca króla-cesarza: tn nawiązywanie ma swoją wymowę jako chęć dynastii weiścia wv czeską )paaństwwowa i narodową tradycję. Husyty'zm mniej powoły,wał się na czeskich patronów narodowych, chociaż znamy i takie wypadki np. w gorących momentach przed bitwą. Dużą natomiast wagę, rzecz ciekawa, przywiązywała do t5ych kultów - obok Wacława i Ludmiły także "pol- slkiego" Wojciecha i mnicha czeskiego Prokopa, kanonizowanego w po- czątkach XIII w. - czeska opozycja antyhusycka, silniejsza, niż się na ogół pamięta. Są ślady, że Władysław Jagiellończyk próbował od schyłku XV w. zaprowadzić spokój w Czechach i odnowić zrujnowaną państwo- wvość w nawiązaniu - jak i wcześniej Karol IV - do kultu św. Wacława. Ikonograficznym wyrazem tej chęci jest w szczególności znakomity wy- strój malarski w kaplicy Sw. Wacława w katedrze praskiej, ukończony nzajpóźniej w 1509 r.; wśród około trzydziestu scen ilustrujących życie świętego znalazło się i symboliczne przedstawienie Władysława, w po- staei podobnej tak do św. Wacława jak i do Chystusa. W innym miejscu, przy grobie świętego, portret Władysława jako jakby nowego Wacława i dziedzica całej przeszłości narodowej jednoczyć miał Czechówv, zmęczo- nych już długotrwvałymi antagonizmami religijnymi, na bazie własnej, w gruncie rzeczy przez nikogo nie kwestionowanej tradycji. Największą liczbą świętych własnego rodu w interesującej nas grupie państw chlubili się jednak Arpadzi. Byli to przede wszystkim sam wielki Stefan I Święty, pierwszy król koronowany i organizator państwa (zm. 1038), jego syn Emeryk (zm. 1031), dalej Władysław I Święty (zm. 1095). W XIII w. doszła tu cała plejada księżniczek z domu Arpa- dów na Węgrzech, w Polsce, w Czechach i w Niemczech, która dodała dynastii nowej chwały. Andegaweni w XIV w. połączyli tradycję Arpa- dówv z w,łasną, też bogatą przecież tradycją jednej z pierwszych wielkich dynastii europejskich, z której wyszedł wielki król francuski Ludwik Święty, zmarły w r. 1270, kanonizowany w 1297. Zresztą z Arpadówny urodził się też należący już do ścisłej linii Andegawenów włoskich św. Ludwik, zmarły w 1299 i kanonizowany w 1317 r. Warto przytoczyć (wvedług A. Vauchez, z uzupełnieniami) skróconą genealogię Arpadów w Elementy religijne w narodowej świadomości. Swięci patronowie 305 XIII i na początku XIV w. z wykazaniem osób otoczonych już współ- cześnie kultem religijnym i na ogół prędzej czy- później kanonizowanych: Bela III (zm. 1196) I Andrzej II Konstancja (zm.1235) (zm.1240), żona Przemysła Ottokara I, króla Czech I I I I Bela IV św.Elżbieta Stefanz Anzna bł.Agnieszka (zm.1270) Turyńska Pogrobowwiec (zm.1265), (zm.1282), (zm.1231), (zm.1271) żona Henryka klaryska kanonziz.1235 Pobożnego, kult w XIII w., nie kanoniz. I I 1 I , bł.Kinga Stefan V św.Małgorzata bł.Jolenta Andrzej III (zm.1292), (zm.1272) (zm.1271), (zm.1298), (zm.1301) źona Boiesława dominikanka, żona Bolesława Wstydliwego kanloniz.1943 Pobożnego, klaryska klaryska 1 I Maria bł.Elżbieta bł.Ełżbieta (zm.1323), (zm.ok.i320) z TBss żona Karola II (zm.1338), Andegaweń- dominikanka skiego,króla Neapolu św.Ludwik Andegaweński (zm.1299), kanoniz.1317 W sumie znajdujemy w ciągu stulecia wv czterech kolejnych pokole- niach aż dziewięć osób związanych po mieczu czy po kądzieli z rodem Arpadów, które otoczył żywy kult religijny. Nie chodziło tu o sakralność władzy, o kult podobny do tego, z jakim spotykamy się np. w Serbii; w każdym przypacdku, zgodnie z przekształcającym się pojęciem świę- 20 - Europa słowiańska 306 Kultury rodzime i narodowe tości, decydujące dla powwstania i rozwoju kultu znaczenie miała świąto- bliwość życia poszczególnych osób - poza Ludwikiem zresztą samych kobiet. Ale dla dynastii jakże istotna była ta duża liczba kilkunastu- licząc XI-wiecznych Arpadów -. osób uświetniających chwałę rodu, świadczących dowodnie o jego wybranym charakterze. Kaznodzieja fran- ciszkański podnoszący w 1317 r. cnoty św. Ludwika Andegaweńskiego zaczyna od tego, że należy on do rodu świętych: był przecież - powiada mówca - po mieczu wvnukiem św. Ludwika Króla, a ze strony matki wywodził się od św. św. Stefana, Emeryka, Władysława i Elżbiety z Wę- gier (Turyńskiej). Wymienieni są tu tylko święci oficjalnie kanonizowani; łącznie z osobami świątobliwymi Andegaweni węgierscy, dziedzice dwóeh wielkich tradycji, nie mie1i w Europie równej sobie dynastii. Umieli też fakt te.n eksponować, jak widać chociażby z artystycznych programów dzieł powstających w kręgu mecenatu Elżbiety Łokietkówny, energicznej żany Karola Roberta i umiłowanej matki Ludwika Wielkiego. Paradoks historii chciał, że jedyny święty król polski (który zresztą miał czekać aż polskiego papieża, aby ten proklamował jego świętość), pochodził teź z Andegawenów (z Piastów po babce): chodzi oczywiście o błogosławioną Jadwigę, żonę Jagiełły. W węgierskim kulcie państwowym szczególnego znaczenia nabiera od XIV-XV w. Władysław I Święty, przedstawiany często, także w malo- widłach kościelnych, jako wzór chrześcijańskiego rycerza. Na jego grobie w Waradynie Ludwik Wielki składał ślub, że będzie się starał iść jego śladami. Siedmiogród, stanowiący w ciągu XIV-XV w. wysunięty bastion chrześcijaństwa, zmuszany do stałej walki z poganami czy Turkami, po- trzebował szczególnie takiego właśnie patrona jak Władysław. O jego roli świadczy piękna legenda odnosząca się do najazdu tatarskiego w 1345 r. Ciało Włady.sława znikło z grobu w czasie wielkiej bitwy. Zna- leziono je tam później całe okryte potem. Jeden z jeńców tatarskich zeznał, iż Władysław walczył po prostu w szeregach węgierskich i źe jemu właśnie zawdzięczają Węgrzy swoje zwycięstwo. 4. JĘZYKI I LITERATURY NARODOWE Centralnym, wręcz fundamentalnym elementem każdej wspólnoty i świadomości narodowej był, rzecz oczywista, własny język; już w zaj- mującej nas epoce podnosiło to wielu piszących, między innymi i autor czeskiej Kroniki Dalimila. Wszędzie prawie stulecia XIV i XV stanowią szczególnie ważny etap w rozwoju dojrzałych językówv narodowych w naszej części kontynentu. Cała twórczość pisana, zwłaszcza zaś najszerzej Języki i literatury narodowe 307 pojęta twórczość literacka stanowią tu znakomity wskaźnik tego procesu. W grupie państw "zachodnich" języki narodowe rozwvijały się w naj- bliższym związku z łaciną, językiem Kościoła, księży i zarazem elit inte- lektualnych Europy Zachodniej. Najnowsze studia nad historią języka węgierskiego doprowadziły do ujawnienia procesów w wielu istotnych punktach z pewnością porównywalnych z tym, co działo się w krajach "zlatynizowanych" Słowian. W ciągu jakichś trzystu, czterystu lat bez- pośredniej konfrontacji starego języka węgierskiego z łaciną ten pierwszy przeszedł przemiany strukturalne kapitalnego znaczenia. W początkach było to prawdziwe zderzenie dwóch języków zupełnie różnych. Przed łaciną kościelną postawił jednak Kościół wymaganie, by była językiem ewangelizacji trwałej i bardzo szerokiej. Równocześnie w długotrwałym wysiłku szeregu pokoleń elity węgierskie znające łacinę zmuszone były w ramach prowadzonej przez siebie chrystianizacji do jej przetłumacze- nia na język zrozumiały przez wszystkich. W tym samym jednak czasie trzeba było przekształcić ten język ludu, aby był w stanie odpowiedzieć na wymagania kościelnej łaciny, i to ze ścisłością i logiką zdolną aż za- dziwić współczesnego językoznawcę (A. Sauvageot). Rzecz jasna, podobne cele stawiał sobie Kościół łaciński i w krajach słowiańskich, zasadniczo podobne też były w naszych krajach dzieje narodowych literatur: naj- pierw były to teksty łacińskie i dopiero później, zwłaszcza od XIII-XIV stulecia, tłumaczenia, a zarazem dzieła coraz bardziej oryginalne w ję- zyku danego kraju. Raz jeszcze ukazała się i na tym polu wyraźna wyższość Czechów. Wiek XIV przynosi w Czechach prawdziwy rozkwit piśmiennictwa i twór- czości literackiej, w którym uderza tak liczba, jak i jakość wielu utwo- rów. Pisze się jeszcze dużo po łacinie: są to dzieła liturgiczne różnego rodzaju, sekwencje, oficja w całości wraz z tekstami dotyczącymi świętyeh czeskich, pieśni, modlitwy. Równocześnie jednak ogromnie wzrasta liczba dzieł tłumaczonych i adaptowanych, czasem gruntownie przerabianych, w języku czeskim. Są to znów liczne pieśni religijne, żywoty świętych- w tym prawdziwe arcydzieło stanowi legenda o św. Katarzynie, a tłu- maczy się także sławną Złotą legendę - dalej dramaty, poematy epickie i dydaktyczne. Najlepszy poemat epicki czeski poświęcony Aleksandrowi Wielkiemu - Alexandreis - stanowi adaptację dzieła Gautiera de Cha- tillon. Tomasz Śtitny (1333-1401/9), szlachcic czeski związany z ruchem reformatorskim, tłumaczy na czeski dzieła wielkich klasyków myśli chrze- ścijańskiej, św. Augustyna, św. Bernarda, św. Bonawentury, św. Toma- sza z Akwinu. W tym samych środowiskach pracowano również bardzo wiele nad tłumaczeniami Biblii. Wśród utworów oryginalnych warto przy- toczyć, tylko przykładowo oczywiście, Napomn,ienia ojca dla swego syţa, zbiór przysłów czeskich, pieśni liryczne jak Pieśń Zawiszy. oů 308 Kultury rodzime i narodowe Wkład Jana Husa i husytów w ogólności w rozwój języka narodowego był ogromny, dał się zresztą wyraźnie odczuć również w Polsce i na Węgrzech. Sam mistrz napisał łaciński traktat na temat ortografii czeskiej oraz liczne inne dzieła, wśród nich hymny. Hyznny i w ogóle pieśni reli- gijne, wrłączając w to pieśni wojenne w rodzaju Wy wszyscy, żołn,ierze boży, były niezwykle popularne wśród husytów. Spośród największych ludzi pióra tradycji husyckiej trzeba wymienić przynajmniej Jana Ro- lkycanę, który dał nam w swoich dziełach obraz Kościoła utrakwistów, na którego czele sam stał przez szereg lat, a dalej Piotra Chelćickiego, zmarłego w 1460 r., właściwego twórcę nie tylko ruchu jednoty brackiej, ale także ewangelicznej zasady non-violence. Myśliciel bardzo oryginalny, dogłębnie znający Biblię, atakował w swych pismach wszystkie formy gwałtu i ucisku, i to włącznie z gwałtami husyckimi. U schyłku XV w. fala literatury humanistycznej typu włoskiego ogar- nęła Czechy. Z najgłośniejszych autorów trzeba tu wymienić wielkiego poetę łacińskiego Bogusława Hasiśtejna z Lobkovic, zmarłego w 1510 r., oraz sławnego jurystę Wiktoryna Kornela ze Vśehrd, zmarłego dziesięć lat później. Była to już jednak na długi czas ostatnia wielka fala czeskiej literatury, zamknęła też ona w Czechach klasyczne średniowiecze. Polska była wyraźnie opóźniona w stosunku do Czech, rozwijała się wolniej. Złotym wiekiem wielkiej polskiej literatury stanie się dopiero, jak wiadomo, wiek XVI. Dziś wiemy jednak lepiej niż do niedawna, iż rozkwit ten był bardzo dobrze przygotowany przez całą ewolucję XIV- XV stulecia. W tym okresie względnie dobrze rozwijała się dosyć różno- rodna twórczość w języku łacińskim, ze specjalnym, rzecz jasna, uprzy- wilejowaniem dzieł religijnych. Postępowały również prace nad tłuma- czeniem Bi.blii. Wzrasta Iiczba i jakość dzieł w języku polskim. Na specjal- ną uw-agę zasługują dwa wielkie samymi rozmiarami - wspominane już zresztą - dzieła: tzw. Rozmyślanie przemyskie z XV w. i Rozmrtyślanie dommżkańskie napisane około 1520 r. Rozmyślanie przemyskie przedsta- wia, opierając się na bogatej tradycji średniowiecznej i apokryfach, życie Chr5-stusa i Matki Boskiej, dominikańskie zaś - bogato ilustrowaną Pasjeę Chrystusa z naciskiem zresztą na współcierpienie Matki. Zacho- wało się z XV w. około stu wierszy w języku polskim, głównie pieśni religijny-ch, kolęd czy pieśni pasyjnych. Ale Bogurodzica powstała jeszcze w XIII w., jeśli nie wcześniej, długo stanowiąc rodzaj hymnu narodo- wego Polaków. W sumie jednak przed końcem XV w. liczba tekstów w języku polskim jest stosunkowvo niewielka, chociaż reprezentowane jest wśród nich dosyć dużo rodzajów literackich, zaś jakość samego języka wydaje się współczesnemu specjaliście wręcz zdumiewająca. Zdaniem tego specjalisty (J. Lewański) język polski rozwija się i wzbogaca bardzo intensywvnie właśnie w ciągu XIV'-XV stulecia, tak że pod koniec tego Języki i literatury narodowe 309 okresu można śmiało mówić o wykształceniu się języka literackiego Po- laków. Również na Węgrzech nie ma wielu zabytków językowych-sprzed XV w. Ale już najstarszy zachowany tekst, napisany prawdopodobnie około 1300 r. Lament Marii, uderza swym poetyckim językiem i dobrze rozwiniętą wersyfikacją. Od XV w. liczba tłumaczeń i dzieł oryginal- nych, zwłaszcza w dziedzinie literatury religijnej, poważnie wzrasta. Próbuje się, rzecz oczywista, tłumaczeń Biblii, przy czym jedna z naj- bardziej interesujących prób około 1430 r. łączy się z imionami dwóch księży związanych z ruchem husyckim. Anonim, mnich z zakonu kartu- zów, zgromadził w początkach XVI w. dużą liczbę żywotów, legend i kazań węgierskich. Podobnie jak w Polsce, łacina długo jeszcze używa- na będzie i na co dzień, i jako język literacki. Po łacinie też piszą dwaj wybitni pisarze z otoczenia króla Macieja Korwina, humaniści typu włoskiego, arcybiskup Janos Vitez i jego bratanek Janus Pannonius- obaj skazani zresztą na śmierć przez króla w 1472 r. za udział w spisku. Chorwaci przyjmują definitywnie alfabet łaciński w XIV w., już jed- nak wcześniej dokonywano w ieh języku tłumaczeń z łaciny. U schyłku XV w. powstaje wiele ważnych literackich dzieł chorwackich, jak zwłasz- cza dramat na temat męczeństwa św. Małgorzaty czy też epopeja Judyta, napisana przez pisarza znanego wówczas w Europie, Marka Marulicia ze Splitu, zmarłego w 1524 r. Literatura' chorwacka rozkwitnie potem w ciągu XVI i XVII w. na wybrzeżach Adriatyku, zwłaszcza w Dubrow- niku. W kręgu wpływów bizantyjskich u podstaw formujących się języków literackich leży język staro-cerkiewno-słowiański. Od początku kształto- wany on był przez grekę, w nim spisane są też podstawowe teksty sakral- ne. U schyłku średniowiecza był to więc już wyraźnie język uczony, liturgiczny, nieco podobnie jak łacina w kręgu zachodnim. Początki ję- zyka kościelnego zwanego staro-cerkiewno-słowiańskim łączą się jeszcze z wysiłkiem ewangelizacji ludów słowiańskich podjętym w IX-X stu- leciu ze strony Bizancjum. Elity Kościoła greckiego - przywołajmy tu wielkie imiona św. św. Cyryla i Metodego - przetłumaczyły wówczas na język słowiański najważniejsze dla nauczania chrześcijaństwa teksty. Jak już wspominaliśmy, w ciągu drugiej połowy XIV stulecia bułgarska szkoła monastyczna podjęła ambitną próbę dostosowania starych tłuma- czeń do nowych potrzeb językowych, a dalej dokonania też nowych tłu- maczeń. Ta wielka praca była następnie kontynuowana w innych kra- jach. Pod względem językowym chodziło, .przy znanej wadze, jaką hesy- chazm przywiązywał do tekstu, o świadome oderwanie języka sakralne- go, kościelnego, od języka mówionego. Było to więc założenie niejako odwrotne do tego, jakie przyświecało Cyrylowi i Metodemu. Cała re- 310 Kultury rodzime i narodowe forma zakończyła się w zasadzie sukcesem, uwnacniając poważnie oficjal- ny język elit intelektualnych w kręgu bizatntyjsko-słowiańskim, język w wielkim stopniu różniący się od języka mówionego. Albowiem już w XIV w. była dobrze widoczna zaawansowana tendencja do rozwoju sa- modzielnych, odrębnych języków słowiańskich, korzystających zresztą wszędzie z wielkiego dorobku języka 1=.ościelnego. Chronologia tych procesów nie ;est dotąd niestety poznana w sposób w pełni zadowalający. Wcześniej i szybciej dokonują się one na Bałka- nach, zwłaszcza w Bułgarii, gdzie właśnie w XIII-XIV stuleciu stwier- dzić można radykalne zmiany w samej strukturze języka bułgarskiego. Ulega on wówczas wpływom tak współczesnej greki jak i - rzecz cie= kawa i ważna - języka rumuńskiego romańskiego pochodzenia. To ostatnie zjawisko zwraca też uwagę dlatego, że w samej Mołdawii i na Wołoszczyźnie język rumuński pojawi się w zachowanych tekstach do- piero u schyłku XV w., wypierając zresztą odtąd używany do tego czasu język cerkiewno-słowiański. Być może, iż w literackim języku rosyjskim znajduje się najwięcej śladów języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, co raz jeszcze wskazuje na jakże ścisłą symbiozę państwa i Kościoła w starej Moskwie. Od XIV w., jeśli nawet nie wcześniej, śledzić możemy odrębną ewolucję języka ukraińskiego (nazywanego też małoruskim) oraz białoruskiego, który aż do XVI=XVII w. był oficjalnym językiem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wielokrotnie już wspominaliśmy kulturotwórcze znaczenie literatury bułgarskiej XIV w. z tak sławnymi autorami jak Eutymiusz, Grzegorz Camblak, Konstantyn Kostenecki czy Cyprian, uczeń Eutymiusza i póź- niejszy metropolita kijowski; pisarze ci osobiście bądź przez swe dzieła oddziaływali silnie na inne kraje prawosławne, na literatury narodowe w Serbii, na Wołoszczyźnie, w Mołdawii, w krajach ruskich. Ale poza szczytowymi osiągnięciami trzeba mieć w pamięci cały żmudny dorobek pisarski Bułgarii XIII-XIV stulecia, zwłaszcza wielką liczbę bułgarskich tłumaczeń z greckiego. Dzisiaj nierzadko te bułgarskie teksty zastępują nam zaginione w międzyczasie teksty greckie. Są to przede wszystkim liczne antologie żywotów, legend, apokryfów, literatura religijna, w wiel- kiej mierze monastyczna. Bułgaria wyprzedzała bogactwem swej tradycji i dorobku literackiego sąsiednią Serbię i poważnie na nią wpływała. Wpływy bułgarskie krz5,żowały się za to w Serbii z wpływami łaciński- mi, między innymi z zachodnią epopeją ry,cerską. Obok historiografii, stanowiącej rówvnież w Serbii najciekawsz5y typ twórczości pisarskiej, wspomnieć trzeba dwa pomniki prawne szczególnego znaczenia: znany już nam Kodeks (Zakon,ik) Stefana Duszana, znakomity ślad woli ujedno- licenia prawa pisanego w tworzonym cesarstwie, oraz nomokanon cer- kiewvno-słowiański (Krmćija knjżga) - będący- bazą pism kanonicznycchh Języłsi i literatury narodowe 311 w słowiańskim świecie prawosławnym. Księstwa rumuńskie w XV w. mają również swoje tłumaczenia, spisane w języku staro-cerkiewno- -słowiańskim, bardzo bliskie literaturze bułgarskiej i serbskiej; twórczość bardziej oryginalna, pierwsze kroniki czy teksty rumuńskie, zacznie się tu pojawiać od końca XV w. Na ziemiach ruskich, zwłaszcza w kręgu moskiewskim, widać od dru- giej połowy XIV w. bardzo poważne ożywienie twórczości pisarskiej róż- nego typu; w ciągu dwustu lat, gdzieś do połowy XVI w., powstanie też szereg dzieł zapewniających temu okresowi pozycję szczególnej wagi w całej historii literatury staroruskiej. Nawiązania do wcześniejszego okresu kijowskiego są w tej literaturze, jak i w sztuce, dobrze widoczne; jest zresztą do czego nawiązywać, by wspomnieć chociażby takie arcydzieło literatury ruskiej i europejskiej jak Słowo o wyprawie Igora, powstałe jeszcze w XII w. Bardzo istotne znaczenie mają także wpływy nowej, bułgarskiej, bałkańskiej szkoły literackiej, przenikające wraz z całym prądem religijnym hesychazmu świat elit monastycznych Rusi od drugiej połowy XIV w. Grupa wybitnych przedstawicieli nowego prądu o mię- dzynarodowych, szerokich horyzontach grecko-słowiańskich wykazuje zresztą dużą ruchliwość, w pełni obejmującą także ziemie ruskie. Zasad- niczą na tym terenie rolę odegrał Bułgar z pochodzenia, metropolita Ki- jowa i później całej Rusi w latach 1389-1406, Cyprian, sam człowiek pióra, umiejący zachować dobre stosunki zarówno z Jagiełłą i Witoldem, jak i z Moskwą. Nowa szkoła literacka z rozbudowaną, skomplikowaną, bardzo uczoną retoryką długo nie cieszyła się w badaniach naukowych należytą oceną, w pełni jej znaczenie wydobył dopiero w naszych czasach znakomity kie- runek badawczy leningradzki D. Lichaczowa i jego uczniów. W stosunku do bardziej monumentalnej - wolno powiedzieć - literatury okresu kijowskiego, trzymającej się wzorów bizantyjskiclz, ten okres przynosi dużo więcej elementów rodzimych, wręcz szeroko pojętych ludowych ruskich, wyrażających się w swoistej ekspresy-jności, stylizacji, orygi- nalnej kompozycji, charakterystycznej naiwności. Z wielką siłą dochodzi do głosu ruska św,iadomość narodowa, przesycona bardzo mocno, rzecz jasna, elementami religijno-kościelnymi. Poza kontynuowanym kronikarstw-em ży-wwoty świętych ruskich oraz dzieła poświecone wielkim wydarzeniom z dziejów Rusi, jak zwycięstwu nad Tatarami na Kulikowyzn Polu w- 138f0 r., należą do najbardziej zna- miennych i najwvybitniejszych osiągnięć ruskiej literatury narodowej in- teresującego nas okresu. Na czoło wysuwają się żywoty dwóch wielkich świętych ruskich XIV w., Sergiusza i Stefana Permskiego, napisane przez wvyjątkowo utalentowanego literacko mnicha Epifaniusza "Przemądrego" t"Premudryj"), zmarłego około 1420 r. Ży-wvot Stefana, napisany niedługo 312 Kultury rodzime i narodowe po jego śmierci, zachował się niemal w całości. Jest dziełem długim- około 100 stron standardowej edycji współczesnej - i trudnym przez swój styl, nie rozumianym wręcz przez XIX-wieczną krytykę. Dziś na- tomiast niektórzy badacze skłonni są widzieć w nim najwybitniejsze dzieło ruskiej literatury między XII a XVII w., między Słowem o wy- prawie Igora a autobiografią Awwakuma (m.in. R. R. Milner-Guffaud). Niestety, żywot św. Sergiusza, postaci o zasadniczym znaczeniu dla całej "odnowy" ruskomoskiewskiej, dochował się tylko w przeróbce dokona- nej w XV w. przez Pachomiusza Serba, pisarza - można powiedzieć- zawodowego; oryginał pióra Epifaniusza był po prostu za trudny i za mało dostosowany do potrzeb ideologii moskiewskiej, w tym też kierunku poszła przeróbka Pachomiusza. Upadek Konstantynopola w 1453 r. znalazł w literaturze ruskiej osobne echo: opisany został w Opowieści o zdobyciu Carogrodzc. Wędrówka za trzy morza jest interesującym opo- wiadaniem o pobycie kupca twerskiego Nikitina w Persji i w Indiach. Rosnąca rola klasztorów i mnichów w kulturze rosyjskiej stała się oc1 schyłku XV w. przedmiotem znanej nam polemiki o dużych, wolno po- wiedzieć, wymiarach także i literackich. Józef Wołokołamski, zmarły w 1515 r., którego opinię o sakralnym charakterze władzy cesarskiej wyżej przytaczaliśmy, był zdecydowanym przeciwnikiem heretyków i zarazem obrońcą bogatych klasztorów w służbie Kościoła, społeczeństwa i pań- stwa. Przeciwne stanowisko reprezentował inny wielki mnich, Nil Sorski, zmarły w 1508 r., głęboki eremita-intelektualista, który kładł nacisk na ubóstwo i używanie raczejśrodków łagodnych, a nie siły, nawet prze- ciwko heretykom. Przy wydatnej pomocy Kościoła i państwa zwyciężyły poglądy Józefa, ale tradycja opozycji religijnej i intelektualnej będzie się też odtąd długo w kraju utrzymywvać. We wszystkich krajach prawosławnych istnieje silna tradycja litera- tury ustnej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie i często zapisanej dopiero w stosunkowo niedawnych czasach. Cała ta tradycja o bardzo dużej wartości od dawna jest przedmiotem nie kończących się dyskusji specjalistów, na każdym kroku bowiem wyłaniają tu się pytania o rze- czywisty czas powstania danego dzieła, jego przekształcenia itd. Gene- ralnie biorąc, przyjmuje się, że początki tej ustnej literatury sięgają jeszcze średniowiecza i że u podstaw bardzo czasem bajecznych opo- wieści leżą jednak pewne fakty historyczne. Poezja ustna, ludowa sławi bohaterów średniowiecznych i ich heroiczne czyny, skierowane przeciw różnym formom opresji i agresji. Bohater poezji i folkloru serbskiego, a nawet szerzej bałkańskiego, Marko, był w rzeczywistości wasalem tu- reckim zmarłym w 1394 r., w poezji uosabia jednak czynny opór prze- ciwko Turkom. Możliwe, że zasadnicze elementy epopei bałkańskiej do- tyczące historycznego średniowiecza skrystalizowały się już w XV w., by Swiadomość narodowa 313 przetrwać następnie przez stulecia. Przyjmuje się też, że w tymże stu- leciu krystalizuje się również definitywnie ruska poezja epicka, tzw. by- liny. Wyróżnia się w nich dwa odrębne cykle, kijowski i nowogrodzki. Wielkim bohaterem cyklu kijowskiego jest książę Włodzimierz, stale walczący z Tatarami; cała zresztą atmosfera poematów jest głęboko pa- triotyczna. Byliny nowogrodzkie oddają raczej atmosferę wielkiego miasta, ich bohaterem jest często bogaty kupiec Sadko. Można śmiało przyjąć, że poezja ludowa, folklor, stanowi dla nas w sumie jeszcze jedno świadectwo istnienia świadomości narodowej w pra- wosławnej Europie słowiańskiej XV stulecia. 5. ŚWIADOMOŚC NARODOWA Omawiane dotąd czynniki rodzimości własnej kultury - pochodzenie, tradycja historyczna, religia, język - należą do najważniejszych elemen- tów składających się na dojrzałą świadomość narodową, ugruntowującą się wówczas, w ciągu XIV-XV w., w całej Europie. Spotkania z obcymi, przede wszystkim zaś zagrożenia z ich strony stanowiły wszędzie, nie tylko w Europie słowiańskiej, zasadniczy bodziec prowadzący do uświa- domienia sobie własnej odrębności, a na dalszym, niejako dojrzalszym etapie - przynależności do własnej, określonej wspólnoty narodowej. W Czechach i w Polsce takie znaczenie od schyłku XIII w. miała świa- domość zagrożenia niemieckiego, którą zrodziło dostrzeżenie niebezpie- czeństw kryjących się za napływem Niemców i zajęciem przez nich szcze- gólnie ważnych pozycji społeczno-ekonomicznych, a także obawy przed ich najazdami z zewnątrz; w Polsce wyjątkową w tym zakresie rolę, jak wszystko na to wskazuje, odegrał konflikt z zakonem krzyżackim, silnie odczuwany przez szerokie kręgi ludności. Na Rusi zasadniczym czynni- kiem była dominacja mongolska, poczucie zależności i krzywd aktual- nych, które jakże łatwo ludzie znający trochę przeszłość przeciwstawiać mogli wyidealizowanemu obrazowi dawnej świętej Rusi Kijowskiej ze św. Włodzimierzem na czele. Dodatkowe znaczenie musiały też mieć po- wtarzające się co pewien czas najazdy z zachodu, krzyżackie np.; na so- lidarność chrześcijańską w walce z Tatarami mimo silnego początkowo na Zachodzie poczucia zagrożenia nie można było liczyć, stąd też wzra- stające - wielokrotnie już tu sygnalizowane - nastawienie Rusi do za- mykania się w sobie z większym otwarciem jedynie na Kościół bizan- tyjski. Na Bałkanach świadomość narodową Bułgarii czy Serbii umacniali kolejno różni wrogowie zewnętrzni, w początkach Bizancjum, potem. Węgry - zwłaszcza andegaweńskie w XIV w. z silną tendencją do eks- pansji misyjno-politycznej - i wreszcie Turcy. W ostatnich latach przed 314 Kultury rodzime i narodowe katastrofą dwór i Kościół bułgarski odwołują się do najświętszych war- tości religijno-narodowych dla zmobilizowania oporu ludności. Najwyraźnie;, z największym - rzec można - zaangażowaniem sze- rokich mas, dała o sobie znać świadomość narodowa w Pradze i w ściśle rozumianych Czechach (bez Moraw więc i oczywiście Śląska) w pierw- szych dziesiątkach lat XV w., w ruchu poprzedzającym bezpośrednio wojny husyckie i w samych wojnach, które rychło nabrały bardzo sil- nego narodowego zabarwienia. Pamiętać trzeba, że aspekt narodowy sta- nowił tylko jeden z komponentów ruchu husyckiego, z pewnością należał jednak do najważniejszych. Nie można też traktować przejawów husyc- kiej wrażliwości na spraw5y narodowe w oderwaniu od całości procesu, występującego nie tylko w Czechach, ale i w innych krajach. Zbyt łatwo sprowadzało się niekiedy pewne przejawy dążeń narodowych, np. w za- kresie postulatów językowych w Polsce czy na Węgrzech XV w., do wpływów husyckich, zapominając, że w grę wchodziły tu przede wszy- stkim tendencje generalne w5ystępujące prawie wszędzie. W czeskim wy- buchu widać je jednak w tak skoncentrowanej formie i w takich rozmia- rach, że trudno znaleźć dla nich analogię w całej wręcz XV-wiecznej Europie. Jak pamiętamy, ruch czeski na uniwersytecie praskim zespoliłsię ostatecznie przede wszystkim w- skrzldle, na którego czele stanął Jan Hus, skrzydle husyckim, które ww 1409 r. doprowadziło też do opanowa- nia uniwersytetu przez Czechów. Wcześniej już, np. w kaplicy Betlejem- skiej, audytorium słuchające mistrzów praskich składało się też z Cze- chów. W ten sposób narastające zewsząd silne od kilkudziesięciu lat aspi- racje czeskie różnego rodzaju zaczęły coraz wyraźniej znajdować swych rzeczników w grupie uniwersyteckich intelektualistów, zdolnych do ener- gicznego, skutecznego działania, a zarazem do formułowania i uzgadnia- nia roszczeń. Wszystko działo się, trzeba pamiętać, w atmosferze coraz ostrzejszej konfrontacji w wielkim mieście faktycznie dwujęzycznym, w którym Niemcy mieli wyraźną przewagę we władzach Starego Miasta (gdzie też mieściło się główne kolegium uniwersyteckie i kaplica Betle- jemska), Czesi zaś - Nowego, zbtudowane,go już z inspiracji Karola IV. W publicznym wystąpieniu w- decydującym dla uniwersytetu r. 1409 mistrz Hieronim z Pragi sformułował podstawy wręcz narodowych re- windykacji. Na naród składa się, jak powiedział, krew, język i wiara- "sanguis, lingua, fides" - a więc. dodajmy od razu, te właśnie elementy, którymi się tu wcześniej zajmowaliśmy. Już w przemówieniu Hieronima pojawia się bardzo wvażny- ton narodowvego mesjanizmu, który później na- biezze ogromnego znaczenia zwłaszcza w- toku walk. Odrzucając zarzut podejrzenia Czechów o herezję - chodziło oczywiście o Wiklefa - okreś- la on "przenajświętszą wspólnotę czeską" ("sacrosancta communitas Boe- ŚwiadomośĆ narodowa 315 mica") jako wspólnotę wszystkich ludzi, od króla i arcybiskupa po prostych mieszkańców miast i wsi, wolną od wszelkiej herezji. Niewy- kluczone, że jakąś tam podstawę mesjanizm czeski mógł znajdować już w ideologii Karola IV, zmierzającego do stworzenia wokół Pragi najbar- dziej chrześcijańskiego kraju świata. Dojrzały mesjanizm husycki polegał jednak na przekonaniu, że Bóg wybrał naród czeski i oznajmił mu wcześ- niej od innych swą prawdę. Jak głosił mistrz Jakub ze Strribra: "milosrdny' Pan nejprve v lidu tamto ćeskem pravdu oznamiti racil..." Mesjanizm, mniej czy bardziej uświadamiany, był więc jeszcze jed- nym czynnikiem łączącym religię i świadomość narodową, czynnikiem szczególnie skutecznym dla sakralizacji wręcz jeśli nie samego narodu, ;to w każdyzn razie jego misji dziejowej. Jakże rozgrzewała taka właśnie wiara "bożych bojowników", jak się określali husyci, w wielkich dniach ich bojów w osamotnieniu przeciwko całemu światu. Napięcia tej skali nie mogły zresztą trwać zbyt długo, pamiętamy też, że po kilkunastu latach i niewątpliwym szoku wojny domowej społeczność czeska zaczęła wracać w ustalone, tradycyjne ramy, zaś zapał wojenny przerodził się w dobrze płatne rzemiosło wojenne. Przekonanie o własnej, aktualnej misji narodowej było bardzo ważnym elementem uzupełniającym niejako wszystko, co wydobywano z historii. Misja taka podnosiła znaczenie wspólnoty w oczach własnych i w opinii całego kręgu cywvilizacyjnego, czy też jego elit. W Polsce i na Węgrzech, krajach pogranicza chrześcijaństwa zachodniego, misja ta tradycyjnie, od pierwszych stuleci, utożsamiała się z "przedmurzem", z obroną przed poganami i schizmatykami - jak to stale podkreślano zwłaszcza w sto- sunkach z Zachodem - a także z zadaniem szerzenia katolicyzmu. Ze szczególną umiejętnością i skutecznością tak właśnie umieli przedstawiać opinii zachodniej swą rolę Krzyżacy, zarzucając nadto stale w XIV w. Polsce sprzymierzanie się przeciw nim właśnie z poganami. Ze strony pol- skiej w akcentowvaniu sprawy "przedmurza" niemało było elementów polemiki, co z taką siłą wystąpiło przede wszystkim - jak pamiętamy- na soborze wv Konstancji. W XV w. punkt ciężkości "przedmurza" prze- suwa się bardzo wyraźnie ku Turcji. Europa Zachodnia odczuwa coraz mocniej grożące jej z tej strony niebezpieczeństwo i stąd nadzieje, pa- piestwa zwłaszcza, lokowane w Wegrzech i Polsce. Prawie że stereoty- pem ze strony polskich intelektualistów XV-wiecznych, lepiej od poprzed- ników zaprawionvch w "dialogu" ze swymi zachodnimi kolegami, staje się podnoszenie, iż "król nasz jest murem ochronnym przeciwko szale- jącej nawale pcgan", jak to stwierdził Tomasz Strzempiński w 1450 r. Poczucie misji łączyło się zarazem bardzo silnie z poczuciem dumy na- rodowej. Jak w soczewce odbijają się one wv przemówieniu, jakie wygło- sił nadzwyczajny poseł króla polskiego w Rz5-mie wobec papieża Pawła II 316 Kultury rodzime i nzarodowe w 1467 r. Była to wielka pochwała Polski złączonej z Litwą, tak pełna przechwałek, że aż wywołała potem na piśmie złośliwą replikę włoską. Nazwa Polski - głosi Jan Ostroróg (on to właśnie, znany później pisarz i intelektualista, był tym posłem) - wywodzi się od pola, co anaczy, że nigdy Polacy nie byli pokonani na polach bitew. Pokonali nawet trzy- krotnie Juliusza Cezara - ww Rzymie humanistów musiało. to mieć. swoją wymowę! - a kraj ich nigdy nie został zdobyty przez najeźdźców. Stanowi to - ciągnie dalej nasz poseł - wyjątek w całej historii świata (taka wyjątkowość była zawsze czymś niezwykle istotnym dla świado- mości narodowej misji). Wielkie momenty występują też w najnowszej historii kraju. Chodzi tu przede wszystkim o wierność Polski dda Stolicy Apostolskiej mimo otoczenia kraju przez nieprzyjaciół papieża - widać tu aluzję do prawosławnych i ówczesnej sytuacji Czech - oraz o nawró- cenie Litwy. Króla Władysława Jagiełłę można w związku z tym porów- nać do apostołów, a nawet - twierdzi z dumą mówca - wywyższyć go. ponad wielu spośród nich. Można by cytować długi szereg tekstów przepojonych podobnym po- czuciem dumy i misji, odnoszących się do wielu krajów: Na Węgrzech: szczególnie silnie misja szerzenia chrześcijaństwa podnoszona była za dynastii andegaweńskiej, traktującej ją zresztą w praktyce - rnówiliśmy już o tym - dużo mniej ostrożnie i bardziej bezwzględnie czy to od węgierskich Arpadów, czy też annych dynastii rodzimych. W kręgu słowiańsko-bizantyjskim przenikało do elit intelektualnych; duchowych, zapewne w pewnym stopniu i dworów, pojęcie mesjanizmu bardzo znamiennego dla Bizancjum: poczucie wyjątkowej misji jedynego w świecie Cesarstwa powołanego do obrony i ochrony prawdziwej, nie= heretyckiej wiary chrześcijańskiej. Naród chrześcijański skupiony przy cesarzu jest narodem wybranym przez Boga i w rzeczywistości jedynym. wiernym. Bułgarzy czy Serbowie, przejmując tytuł i aspiracje cesarskie, także - na swoją miarę - próbowali rozbudować własny niejako rnesja= nizm: istnieją np. teksty mówiące o stolicy Bułgarii jako o nowym Rzymie. Z Bizancjum i od państw słowiańskich na Bałkanach s.zły też poprzez mnichów i duchownych wzorce i impulsy na Ruś, natrafiając tu na grunt bardzo podatny. Miłość ojczyzny wyrażała się w literaturze staroruskieJ już od czasów kijowskich w charakterystycznym dużym ładunku emocjo- nalnym związanym z określeniem "ziemia ruska" - "russkaja ziemla". W, Słowie o wyprawie Igora, wspomnianym już znakomitym utworze ze schyłku XII w., wojsko walczy "za ziemlu russkoju". W innym utworze ze schyłku XIII w. opłakuje się zniszczenia ru5kiej ziemi, gdzie indziej opiewa się jej piękno. Od XIV ww. zakres geograficzny tego określenia ogranicza się w dużym stopniu do ziemi suzdalskiej, Rusi północno= Świadomość narodowa 31? -wschodniej, z biegiem czasu - Moskiewskiej. Mamy do czynienia wręcz ze świadomym wysiłkiem przechwycenia mitu ziemi ruskiej przez Moskwę; związania go i utożsamienia z państwem moskiewskim. "Ziemia ruska" jako ojczyzna nabiera prz5y tym stopniowo coraz bardziej znacze- nia reli.gijnego, chrześcijańskiego. Zagrożenie pogańskie, zwłaszcza od wschodu i południo-wschodu, od początku stanowiło stały czynnik dzie- jów chrześcijańskiej Rusi, w tradycji kościelnej i u kościelnych pisarzy aspekt religijny tych konfrontacji od początku był silnie podnoszony. Pod jarzmem tatarskim rzecz nabrała szczególnego znaczenia, chociaż tym silniej odczuto też w wielu kręgach zagrożenie ze strony chrześci- jaństwa zachodniego, chociażby Krzyżaków czy Szwedów w XIII w. W państwie Rusi Moskiewskiej poczucie zagrożenia i odrębności od wszystkich nieruskich sąsiadów, pogan, mahometan, katolików, jest bardzo silne; dają mu dobitny wyraz między innymi XV-wieczne utwory lite- rackie. Śmierć za ziemię ojczystą staje się śmiercią za Boga czy Chrystu- sa, jak w zachodnioeuropejskiej krucjacie, "ziemia ruska" staje się Ziemią Swiętą. Próby unii Konstantynopola z Kościołem Zachodnim i je- go klęski odbierane są z XV-wiecznej perspektywy moskiewskiej jako zdrada i kara boża za zdradę. Tak w szczególności patrzono na unię flo- rencką i w kilkanaście lat później na zajęcie Konstantynopola - mitycz- nego Carogrodu - przez Turków. Tkwiło zarazem w świadomości elit prawosławnych przekonanie, że Kościół nie może istnieć bez Cesarstwa, że obie te instytucje stanowią nierozerwalną jedność. Na Rusi przypo- minał to między innymi metropolita Cyprian na przełomie XIV i XV stu- lecia. Gdy więc upadało wyraźnie Cesarstwo w Konstantynopolu, tym bardziej zwracano uwagę na wielkich książąt Moskwy, w XV w. zdecy- dowanie najpotężniejszych władców prawosławnych świata. W bardzo ciekawej relacji duchownego towarzyszącego biskupowi Suzdalu na unij- ny sobór do Florencji, Szymona Suzdalca, pomstowaniu na chciwość i zdradę Greków towarzyszy wynoszenie na piedestał wielkiego księcia Moskwy Wasyla II (1425-1462); autor widzi w nim jedynego obrońcę prawdziwej wiary i porównuje wręcz z Konstantynem Wielkim i św. Wło- dzimierzem. W tej atmosferze dochodzi, jak pamiętamy, do uniezależnienia Kościo- ła ruskiego od Konstantynopola i rosnącego utrwalenia poczucia misji Moskwy - w oczach i pismach duchownych przede wszystkim - jako obrońcy zarazem i chrześcijaństwa, i ruskiej ziemi. Po serii wielkich sukcesów drugiej połowy XV w. przyjęcie tytułu cesarskiego, wprowa- dzenie caratu, stało się niejako ukoronowaniem długotrwałych aspiracji Kościoła i mesjanizmu prawosławno-ruskiego. Pojawiła się cała teologia "trzeciego Rzymu" jako próba racjonalizacji tendencji głęboko zakor.ze- nionych w rusko-prawosławnej przeszłości i jakże umiejętnie wykorzy- 318 Kultury rodzime i narodowe stanych przede wszystkim przez Kościół moskiewski; państwo, wielcy książęta, wykazywali tu zrazu wiele ostrożności i po prostu praktycznego podejścia. Na dobre religijna, sakralna koncepcja cesarstwa moskiewskie- go zwyciężyć miała w pełni dopiero w ciągu XVI stulecia. Język, obok "krwi i wiary" inny składnik pojęcia narodu według de- finicji mistrza Hieronima z Pragi, w sposób szczególny wyróżniał od razu swoich od obcych. Jeśli naród, jak powszechnie przyjmowano, miał pochodzić od jednego, wspólnego przodka, to potomstwo powinno być- rozumowano słusznie - podobne do siebie wyglądem i obyczajami oraz, rzecz jasna, językiem. Ponieważ zaś z innymi podobieństwami różnie bywało, język pozostawał w praktyce - i na to się wszyscy w zasadzie godzili - zasadniczym kryterium przynależności narodowej. Na tle różnic językowych i niemożności słownego porozumienia się dochodziła też na- tychmiast do głosu spontaniezna niechęć do obcych, do cudzoziemców. Trzeba pamiętać, że regułą w całej Europie średniowiecznej było for- mowanie się świadomości narodowej jako funkcji stosunku do innych przez podkreślanie własnych praw i zalet a deprecjację cudzych. Wcześ- nie jak na stosunki europejskie i z wyjątkową wręcz siłą pnjawi się taka postawa w Polsce i w Czechach już od przełomu XIII i XIV stulecia. W niektórych środowiskach można wtedy mówić o wybuchu niechęci, nienawiści wręcz wobec Niemców. Stanowiło to reakcję na napływ lud- ności niemieckiej i zdobytą przez nią pozycję, łatwo przez miejscowych uznawaną za panoszenie się, a w pewnym stopniu, mniejszym raczej- reakcję na zagrożenie zewnętrzne. Pisana po czesku Kronika Dalżmżla oddaje szczególnie dobrze nastroje jakiejś części szlachty czeskiej, ma- rzącej, według kronikarza, o wypędzeniu wszystkich Niemców z kraju, i to z poobcinanymi nosami. W tekstach polskich nie brak również skarg i ostrych sformułowań. Arcybiskup Jakub Świnka, skarżąc się w Rzymie na franciszkanów przyłączających Śląsk do swej prowincji niemieckiej, pisze np., iż ludność polska jest "uciskana, pogardzana, nękana wojnami, pozbawiona chwalebnych praw i zwyczajów ojczystych, ograbiona wśród nocnej ciszy z własnych dóbr". W samym Krakowie zaś ponoć rycerze polscy - tak pisze rocznik polski - zabijać mieli po stłumieniu buntu wójta Alberta w 1311 r. każdego, kto nie umiał poprawnie wypowiedzieć czterech słów: soczewica, koło, miele, młyn. W XIV w. w niemałej mierze te nastroje polskie zwróciły się przeciwko Krzyżakom, po zaborze Gdań- ska i niszczących najazdach na ziemie polskie. Bardzo wymownym świa- dectwem tych nastrojów są zachowane zeznania świadków na głośnych procesach polsko-krzyżackich, które zdają się potwierdzać znaczne ich rozpowszechnienie. Chociaż zaś w późniejsz5ch latach niechęć do Niemców przygasła, to w pewnych okolicznościach mogła bardzo łatwo znów ujawnić się lub Świadomość narodowa 319 nawet, jak właśnie w Czechaeh w początkach XV w., wybuchnąć z nowa siłą. Mistrz Jan z Jesenic sformułował lapidarnie tradycyjne już w Cze- chach, podobnie jak i w Polsce, żądanie: "Naród czeski na ziemi czeskiej stoi ponad innymi narodami, stanowi głowę, a nie ogon, i zawsze jest na górze, a nigdy w dole." Całą serię takich postulatów domagających się dawania pierwszeństwa Czechom i językowi czeskiemu przypomniał w specjalnej uchwale sejm czeski w 1419 r. Rozpowszechnione powiedzenia w rodzaju "Nemec cizozemec", "Źadneho Nemca", "Teutonicus naturalis existit inimicus" ("Niemiec to wróg naturalny" - jakby odpowiednik polskiego: "Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem") szczególnie dobrze oddają istniejące nastroje. W programie reformator- skim husytyzmu znalazły się też i, co więcej, zostały w wielkiej mierze zrealizowane postulaty wprowadzenia wszędzie, także do kościołów, ję- zyka czeskiego. Nie można w żaden sposób sprowadzać husytyzmu do ruchu antynie- mieckiego, ale konsekwencją aspiracji i propozycji reformatorskich mu- siało niejako być uwzględnienie na wielu polach praw ludności czeskiej. I na uniwersytecie, i w społeczeństwie czeskim zarysował się też wyraźny podział: zwolennicy ruchu nazwanego później husytyzmem rekrutowali się spośród Czechów, Niemcy zaś z reguły znaleźli się w szeregach jego przeciwników. Oblicza się, że w 1421 r. na 99 badanych pod tym kątem widzenia miast czeskich Niemcy mieli przewagę w 39; uderza, że mapa zasięgu wewnętrznych wystąpień antyhusyckich czy też rejonów nie dotkniętych przez husytyzm pokrywa się prawie dokładnie z mapą prze- wagi wpływów niemieckich. W toku ostrych walk atmosfera antynie- miecka musiała automatycznie wzrastać. Lansowanemu przez wrogów stereotypowi Czech-heretyk, dalekiemu w rzeczywistości od prawdy, od- powiadać zaczął inny stereotyp: Niemca jako wroga kielicha - symbolu ruchu. Stąd przede wszystkim masowe konfiskaty własności niemieckiej, w samej Pradze przede wszystkim. Jednym z ważkich rezultatów wojen było umocnienie i rozszerzenie się czeskiego poczucia narodowego jako czynnika łączącego różne odłamy husyckie mocno się nieraz różniące. W PQlsce XV w. nie ma mowy o podobnym wybuchu uczuć antynie- mieckich jak w husyckich Czechach, chociaż nie brak w ciągu całego stulecia śladów antagonizmów. Wyraził je chociażby w drugiej połowie wieku Jan Ostroróg w swym słynnym Memoriale, reprezentatywnym w jakimś stopniu zwłaszcza dla średniej szlachty w pełnym rozwoju. Zda- niem Ostroroga między Polakami a Niemcami panuje "wieczna niezgoda i nienawiść", ilustruje on tę tezę głównie faktami lekceważenia przez Niemców w Polsce - mnichów i księży - Polaków i ich języka. Tym- czasem "niech się uczy polskiej mowy, kto chce w Polsce mieszkać". Nie- chęć do Niemców zdaje się zresztą być u Ostroroga, oczywiście nie tylko 320 Kultury rodzime i narodowe u niego, wyrazem niechęci do cudzoziemców w ogólności. Oburza się np. na stosunki w Kościele polskim, gdzie,.chytrzy i podstępni Włosi przy- właszczyli sobie (...) władzę, gdy my tymczasem poziewamy i zasypiamy". Występuje też przeciwko wielkim miastom z ich międzynarodowym skła- dem mieszkańców, gdzie rej wodzą widoczni na każdym kroku studenci i zakonnicy często obcego pochodzenia. Zapewne ma Kraków na myśli, gdy pisze: "Aby się nie mnożyła licz,ba nieużytecznych próżniaków, wy- pada nie tworzyć po miastach takich gromad mniehów i żaków, cudzymi dostatkami tuczących się." Teksty Ostroroga przypominają nam, że nastroje niechęci i wrogości z wielką łatwością rodziłv się nie tylko wobec Niemców, ale wszędzie tam, gdzie dochodziło do napięć z "obcymi", z ludźmi innego języka i obyczaju. We wszystkich krajach można znaleźć niezliczone świadectwa takich nastawień, twvórczość historiograficzna w sposób szczególny stano- wi wszędzie prawdziwą kopalnię wiadomości na ten temat. Mimo bliskich związków polsko-węgierskich dochodzi w grudniu 1377 r. w Krakowie do bójki i następnie prawdziwej rzezi, w której ginie ponad 160 dworzan węgierskich; widać z tego, jak łatwo dawano upust niechęciom i jak dra- styczne formy mogło to przybierać. Janko z Czarnkowa wyraża w kilku miejscach swej kroniki głęboką nienawiść do Węgrów uczestniczących w wojnie domowej toczącej się w Wielkopolsce w początkach lat osiem- dziesiątych XIV wv. "Dzikie to plemię - pisze o żołnierzach węgier- skich - nie wzdragało się znieważać wszystkich kościołów, do których tylko mogło się dostać, nie oszczędzając bynajmniej sakramentów Ciała Pańskiego ani relikwii świętych. Niech padnie na wieczne czasy świerzb bydlęcy na tych, za których sprawą nieposkromione to plemię było we- zwane na pomoc w celu rzekomej opieki, bo z pewnością więcej z zawiści aniżeli gwoli pomocy było ono przywoływane." Czasem zresztą właśnie "bliscy" z jakichś względów stawali się tak "obcy", że ku nim kierowała się wręcz szczególna nienawiść: dotykamy tu sprawy wyjątkowo czasem ostrych, jeśli nie krwawych zatargów i ca- łych wojen domowych. Mądry skądinąd kanonik Jan Długosz może tu być znakomitym świadkiem: Nawiązując do udziału najemników śląskich w wojskach krzyżackich w czasie wojny trzynastoletniej - Ślązacy bo- wiem i Czesi głównie pobili Polaków chociażby pod Chojnicami w 1454 r.! - powiada Długosz iż "żaden (...) naród nie jest tak nienawistny Polakom jak Ślązacy, niechętnym patrzący okiem na ich powodzenie i obyczajem odstępców własnemu rodowi bardziej zazdroszczący szczę- ścia niż inni, obcy rodem i językiem". Jakże niechętny jest też Długosz Litwinom, których uważa wręcz za "lud między wszystkimi na północy najciemniejszy". Nie może wwprost wyjść z podziwu, w jaki sposób tak mały i lichy lud mógł dokonać podboju Rusi. Przypisuje im postępowanie Swiadomość narodouwa 321 zdradliwe i pełne podstępów. Ma w ogólności do Litwinów bardzo mało zaufania i bez wahania przypisuje im np. spiskowanie z pogańskimi Ta- tarami przeciwko Polakom. Rusinów, choć są schizmatykami, stawia dużo wyżej od Litwinów - katolików. Obok wrogości, niechęci do "obcych", przybierającej nawet niekiedy formę otwartej walki, istniała w owych czasach i druga strona medalu, o której - raz to jeszcze z całym naciskiem podkreślamy - nie można zapominać. Był nią nie antagonizm, ale współdziałanie, długie nieraz ży- cie i obcowanie ze sobą, prowadzące do pewnych form solidarności daleko nawet posuniętej. Bez tego nie można bv np. zrozumieć powodów dobro- wvolnego przyłączenia się Prus zwanych potem Królewskimi do Polski i całej solidarności, właśnie polsko-niemieckiej, w walce z niemieckim Zakonem. W tych samych tekstach historiograficznych, odsłaniających nam tyle razy ksenofobię ich autorów, znajdujemy czasem sformułowa- nia wręcz odwrotne. Tak np. w XIV w., tak obfitującym w konflikty na pograniczu słowiańsko-niemieckim, we fragmencie dołączonym do Kro- nikż wżelkopolskiej czytamy: "Tak i Niemcv, mając państwa sąsiadujące ze Słowianami, często z nimi obcują i nie ma na świecie innych narodów tak uprzejmych i przyjacielskich względem siebie jak Słowianie i Niem- cy..," Także i Długosz, niewątpliwy patriota patrzący na wszystko przez pry- zmat połączonych interesów Królestwa i Kościoła polskiego i tak chętnie rozdzielający nagany czy pochwały między- obcy-ch i swoich, nie jest w gruncie rzeczy niechętny cudzoziemcom jako takim. Potrafi np. wręcz zarzucić Polakom, iż "przybyszów- obc5rch i cudzoziemców, chociażby u nich widoczne były talent i oby-czajne ży-cie, rzadko dopuszczają na kierownicze stanowiska do urzędów-". Uzupełniając tę charakterystykę dwoma znamiennymi w jego oczach przykładami Hiszpanii i Czech, twvierdzi, że Hiszpania wiele zyskuje, wysuwając na swe wysokie urzędy i biskupstwa nawet neofitóww, dawnvch Żvdów- czv Saracenów, gdy Cze- si - "we wszystkim innym przewidujący" - Luporczywie trzymają te stanowiska w rekach własnych rodów, stale tych samych w dodatku. W Polsce przy różnych okazjach podnosi Długosz pozytywną rolę cudzo- ziemców. Charakteryzując np. świetność współczesnego mu Krakowa, zdaje sobie sprawę, jak wiele znaczy- fakt, iż "niedaleko (...) są granice wvielkich narodów, których wielu przedstawvicieli ściągnęły do tego miasta przede wszystkim w-zajemne stosunki"; stosunki te oczywiście w pełni lpochwala i aprobuje. Tego typu postawy miały szczególne znaczenie dla monarchii wielo- narodowych i wielojęzycznyeh, takich jak W'Vęgrv czy też Polska, zwłasz- cza od połowy XlV w.; tym bardziej rzecz odnosi się do państwa pol- sko-litewskiego połączonego pod berłem Jagiełły i jego potomków, pa- 21 - Europa słowiafiska 322 Kulturv rodzime i narodowe nujących na zupełnie innej zasadzie w Polsce i w Wielkim Księstwie. Podstawowy interes monarchii nakazywvał tu budowanie solidarności pań- stwowej, poczucia wspólnoty interesów i lojalności wobec władzy, co w dalszym stadium rozwojowym mogło nawet prowadzić d.o wspólnego poczucia narodowego niezależnie od uży-wanego języka. Dużym sukcesem państwa polskiego była od czasów Kaziznierza Wiel- kiego rosnąca, można powiedzieć, lojalność mieszkańców pochodzenia niemieckiego, dobrze widoczna np. ww, stołecznym Krakowie. Powolne procesy polonizacyjne w sensie językowym doprowadziły tu niejako na- turalnie w początkach XVI w. do oddania kościoła Mariaekiego d.la kazań polskich, gdy w sąsiednim kościele Św,. Barbary, gdzie panował dotąd ścisk na polskich nabożeństwach, ludzie języka niemieckiego mogli się już wówczas swobodnie pomieścić. Niektóre rodziny patrycjuszowskie wchodziły zresztą w związki rodzinne z polską arystokracją i w ten spo- sób były szybko asymilowane przez stan szlachecki. Na Rusi Koronnej zasadnicze znaczenie dla procesóww asymilacyjnych miało całkowite zrów- nanie tamtejszego bojarstwa ruskiego wv 1434 r. w sensie prawnym ze szlachtą polską. Szlachta ruska ramię w ramię z polską walczyła o dalsze przywileje, zarazem zaś uległ przyśpieszeniu proces jej polonizacji; cza- sem szedł on w parze z przechodzeniem na katolicyzm. Brak wśród szlachty śladów antagonizmów narodowościowych - w przeciwieństwie do mieszczaństwa; we Lwvowie zvłaszcza, jak pamiętamy, istniało stałe napięcie w wyniku spychania rusko-prawosławnych mieszkańców na ubo- cze przez rządzące grupy polsko-katolickie. Wielkie Księstwo Litewskie stanowiło w XV w. mimo związków z Pol- ską bardzo odrębny organizm państwowy, w którym jednym z zasadni- czych problemów był stosunek możnych i bojarów litewskich do możnych i bojarów ruskich. Zastrzeżenie władzy w Wilnie dla katolików służyć miało umacnianiu pozycji Litwinów, wśród których umacnia się stop- niowo - od góry poczynając - świadomość narodowa; siłą próbowano zwalczać różne przejawy, słabnące zresztą, ruskich separatyzmów dziel- nicowych. Powoli wśród bojarstwa rosło poczucie państwowej solidar- ności i zgodności w reakcjach na zewvnętrzne zagrożenia, czy to np. w spo- rach z Polską o Wołyń, czy też później wobec ekspansji moskiewskiej. Wspólny język oficjalny, ruski, stanowvił niemałej wagi element łączący. Malała też dyskryminacja prawna szlachty prawosławnej, zniesiona osta- tecznie w połowie XVI w. Na początku XVI w. poczucie wspólnoty było na tyle silne, że nie budziło np. zdziwienia sprawowanie naczelnego do- wództwa nad połączonymi wojskami litewsko-polskimi w bitwie z Mo- skwą pod Orszą w 1514 r. przez wielkiego pana ruskiego, prawosławnego, Konstantego Ostrogskiego; jako w,otum świetnego zwycięstwa wtedy od- niesionego budować tu będzie Ostrogski świątynie prawosławne. Swiadomość narodowa 323 Jak dobrze wiadomo, pozycja wywalczona przez szlachtę polsko-ruską w XV w. stanowiła dla bojarstwa litewsko-ruskiego Wielkiego Księstwa wzór coraz bardziej atrakcyjny, co miało też tak wielkie znaczenie dla ostatecznej unii polsko-litewskiej w Lublinie w 1569 r. Rosnąca świado- mość państwowo-stanowa szlachty Rzeczypospolitej miała też z biegiem czasu odegrać bardzo istotną rolę w procesach polonizacji, które objęły praktycznie całą szlachtę na tym obszarze. Grunt dla takiej ewolucji przygotowany już jednak został w XIV, zwłaszcza zaś - XV stuleciu. Charakter wielonarodowościowej monarchii miały też, nie zapominaj- my, od XIV w. Czechy wraz ze Śląskiem o ludności polsko-niemieckiej i silnych tradycjach piastowsko-polskich oraz, rzecz jasna, Węgry. Stąd też określenie naród węgierski - natio Hungarica - może być używane w różnych znaczeniach. W XV w. mogła to więc być szlachta podległa królowi węgierskiemu, coraz bardziej solidarna, jak i w Polsce, w swych dążeniach i w swym poczuciu utożsamienia się z państwem, zarazem jednak można było określać w ten sposób ogół ludności Węgier albo też, w węższym, ściślej narodowym sensie, samych Madziarów - w odróż- nieniu od Rumunów, Chorwatów, Słowaków, Serbów, Niemców itd. Rzecz wymaga więc zawsze dużej ostrożności w interpretacji. Narodowość i ję- zyk dominujące w państwie miały oczywiście wszędzie uprzywilejowaną pozycję, na gruncie ogólnopaństwowej solidarności skupionej wokół mo- narchy i instytucji centralnych mogło też łatwo dochodzić do wzrostu wpływów i szerzenia się języka i wręcz świadomości dominującego na- rodu. Przeciwwagę stanowiły zapewne przede wszystkim silne kultury rodzime lokalne, tym bardziej, gdy miały oparcie we własnym odrębnym języku, religii, kulturze, własnych prawach i instytucjach; wtedy lojal- ność i poczucie wspólnoty państwowo-królewskiej mogło się dobrze łączyć z własnym, silnym patriotyzmem regionalnym i grupowym. Z tego punktu widzenia np. Chorwaci z własnym królestwem czy Sasi siedmiogrodzcy oraz spiscy z daleko posuniętą autonomią stanowili w obrębie szeroko rozumianych Węgier grupy uprzywilejowane. W Króle- stwie Czeskim silne było poczucie odrębności zwłaszcza poszczególnych dzielnic-księstw śląskich, nie było tu warunków do głębszej bohemizacji. Ale w bogatej, złożonej panoramie stosunkówv wewnętrznych, tak trud- nych do zgodnego z rzeczywistością uchwyeenia, trzeba też widzieć kul- tury rodzime mniej uprzywilejowane, istniejące jednak i zaznaczające swoją obecność. Tak np. na zdominowanych przez Węgry od XI w. obsza- rach słowackich pojawia się w XV w. nazwa Słowak, Słowacy. Poza językiem nie mieli w gruncie rzeczy Słowacy punktu oparcia dla własnej tożsamości, uczestniczyli też w ogóln5ch procesach zachodzących na Wę- grzech. Ich szlachta uległa, jak i na ogół gdzie indziej, madziaryzacji, chociaż w ciągu XIV-XV w,. historycy słowaccy (P. Ratkoś) skłonni są 324 Kultury rodzime i narodow,e dostrzegać pewne, przejściowe zresztą ślady jakby reslawizacji. Przede wszystkim jednak język słowacki zaznacza silniej swą obecność w małych miasteczkach w wyniku napływu do nich ludności miejscowej, chłop- skiej, mówiącej po słowiańsku. W rozwoju ludowych dialektów sło- wackich zaznacza się od XV w. wpływ najbardziej wówczas wyrobionego w sensie literackim języka słowiańskiego, to jest, rzecz jasna, czeskiego. Brak własnych elit społeczno-kulturalnych stanowił zasadniczy czyn- nik utrudniający rozbudowę kultur rodzimvch do poziomu samodzielnych, pełnych kultur narodowych. Historia porównawcza tych elit w obrębie Europy słowiańskiej pozostaje wielkim tematem do podjęcia i opraco- wania, z wykroczeniem zresztą poza średniowiecze. Dobrze wiadomo, że dopiero w gruneie rzeczy w ciągu ostatniego stulecia nowe, młode elity wielu rozbudzonych narodowo w naszej cześci kontynentu narodów do- strzegły z całą ostrością zubożenie swojej historii skutkiem całkowitej czy częściowej utraty własnych twórczych elit, tak społeczno-politycz- nych jak i kulturalnych. Katastrofy dotykające owe elity stanowią jedną ze znamiennych cech dziejów naszej części kontynentu, od katastrofy elit ruskich w XIII i bułgarsko-serbskiclz u schyłku XIV w. poczynając. Stulecia następne przyniosą tu dalszą cała ich serię, nie oszczędzając w końcu żadnego narodu, chociaż mimo wwszystko Rosja i Polska zachowały w dobie nowożytnej największą ciągłość w historii swych elit. Dla Ukraiń- ców, Białorusinów czy Litwinów polonizacja, daleko posunięta, ich elit odczytywana jest nierzadko w ich nowszej historiografii iako szczególna strata, podobnie jak dla Słowaków jest nią wcześniejsza jeszcze madzia- ryzacja. Na uwagę, i to nie mniej szczególną, zasługuje także niezwykła ży- zw otność rodzimych, ludowych kultur ty lu słowviańskich ludów i języków, które przetrwały przez stulecia, umożliwiając w końcu także i odbudowę czy też wytworzenie własnych, twórczyych elit. Wszechstronnego studium domagają się też wvaru.nki, okoliczności tego przetrwania, połączonego wszak - i trzeba to jak najmocniej podkreślić - z uczestniczeniem w szerokim zakresie w procesach europeizacii z daleko posuniętą chrystia- nizacją włącznie. Kultury rodzime, ludowe, włączone przede wszystkim przez religię do wielkich kręgów europejskiej kultury i zarazem zacho- wujące swój własny język, wykazałv w<- trwaniu ogromną, często wręcz imponującą siłę. Rozwijająca się na solidny-m gruncie kultury- zarazem narodowej i euro- pejskiej świadomość narodowa miała wve wwszystkich państwach naszej części kontynentu cechyy postawy rozw-inietej, w pełni według ówcze- snych kryteriów dojrzałej, w niczym nie ustępuiąc analogicznemu zja- wisku zachodzącemu w- wielu krajach zachodnich. Rzecz jasna jednak, że nie wszyscy ludzie należący nwedług pewwnych krvteriów obiektywnych, Świadomość narodowa 325 np. językowych, do określonych kultur rodzimych o narodowym charak- terze, mieli w sobie zarazem silne poczucie narodowej świadomości. Za- sięg społeczny tej świadomości stanowi zagadnienie trudne, w pełni w dalszym ciągu,otwarte, domagające się dalszych, żmudnych badań także w perspektywie porównawczej. Wypowiadane przez historyków opinie o charakterze, nazwijmy to tak, pesymistycznym, skłonne są agraniczać pełną świadomość narodową do stosunkowo wąskich kręgów władzy, do elit dworskich i współrządzących, chociaż inni przeciwstawiają takiemu widzeniu rzeczy pogląd "optymistyczny", widząc szerokie kręgi ludzi wszystkich stanów wprost przeniknięte patriotyzmem. Na każdym kroku rodzą się pytania o reprezentatywność, o znaczenie postaw i poglądów niektórych ludzi tamtej epoki. Kto jeszcze np. mógł / myśleć i reagować podobnie jak kanonik i szlachcic Jan Długosz, jakże autentycznie, żarliwie wręcz przywiązany do swej polskości i trochę przez jej pryzmat patrzący na cały świat. A jak rozumieć dokładniej znamien- ny pogląd o Polsce, jaki w 1490 r. wypowiedział wobec papieża nieźle już znający nasz kraj włoski humanista, człowiek dużej inteligencji, Kalli- mach? "Na tak ogromnym obszarze ziem jednakowy jest lud i naród [<>], nie różni się ani obyczajami, ani językiem, ani urzą- dzeniami, zespolony zgodnością we wszystkich sprawach boskich i ludz- kich, tudzież prawem; jeśli wziąć pod rozwagę jego zamiłowania, chęci, wreszcie pewnego rodzaju jednomyślność we wszystkich poruszeniach, rzekłbyś, że to raczej dom jeden i rodzina aniżeli naród." Uwzględniając retoryczną przesadę wytrawnego literata-dyplomaty jak i fakt, że opinia odnosiła się do Polaków, a nie do ogółu mieszkańców kraju żyjących pod berłem Kazimierza Jagiellończyka, trzeba jednak wziąć pod uwagę cechę tak mocno uderzającą przybysza z Włoch. Rozbite na silne, konkurujące i stale walczące ze sobą państwa-miasta, nie miały widać Włochy XV wie- ku tak jednolitej jak Polska kultury, różnica, wolno mniemać, rzucała się na tyle w oczy Kallimachowi, że zaakcentował ją w sposób szczególny. Ale do jakich grup społecznych, środowisk polskich da się odnieść owa wychwalana przez Włocha jedność? I czy są podstawy do mówienia. w związku z nią o powszechnej świadomości narodowej? Duża ostrożność jest tu w sposób oczywisty konieczna. Poszukiwania środowisk bardziej narodowo świadomych prowadzą w kilku kierunkach. Oczywiście, kręgi związane z dworem, z władzami centralnymi, kręgi ludzi zaangażowanych bezpośrednio w sprawy pań- stwowe wchodzą tu w grę niejako w pierwszej kolejności, chociaż nigdy nie można zapominać o specyfice federalnych organizmów, jakimi stały się w XIV w. Czechy, Węgry czy wspólnota jagiellońska. Rycerstwo- -szlachta już z racji swych obowiązków wojskowych, lepiej czy gorzej wypełnianych, wiązało się jakoś bliżej i identyfikowało w pewien sposób 326 Kulturv rodzime i narodowe z własnym państwem i monarchą, co nie wykluczało zresztą możliwości służby, chociażby dla zarobku, także i pod innymi sztandarami. Rozwój przedstawicielstwa stanu szlacheckiego, walka o przywileje, sejmiki i sej- my w pełni funkcjonowania w XIV-XV w. - wszystko to stanowiło bardzo ważki czynnik upolitycznienia szerszych kręgów ludzi i rozbu- dzania w nich w pewien sposób poczucia większej odpowiedzialności za organizm państwowy i narodową wspólnotę. Tworzył się tą drogą "naród polityczny", co w nieco późniejszym okresie prowadziło nawet do utoż- samienia w szlacheckiej świadomości narodu w ogóle z takim właśnie "szlacheckim narodem politycznym". Inna, bardziej złożona - generalnie biorąc - była sprawa narodowej świadomości mieszczan. Stan ten, dobrze pamiętamy, w swych górnych, najbogatszych warstwach był silnie etnicznie i religijnie zróżnicowany, chociaż z drugiej strony mieszczanie mieli z reguły podstawowy interes w popieraniu dużych i silnych organizmów państwowych, zdolnych do zabezpieczenia spokoju w kraju, do opieki nad handlem czy rzemiosłem, dbałości o drogi publiczne. Nie zawsze jednak monarchia liczyć mogła rzeczywiście na pełne poparcie swych mieszczan. Doświadczył tego w Polsce Władysław Łokietek, w bardzo trudnej sytuacji zmuszony do walki z Krakowem wójta Alberta, skłonnym raczej do popierania roz- wiązania czeskiego. Bardzo silne antagonizmy wewnętrzne mogły i w wielkich miastach prowadzić do umacniania narodowej świadomości. Jaskrawym, w swej sile wvręcz wyjątkowym przypadkiem jest tu ruch husycki, w radykal- nym nurcie opierający się do tego stopnia na czeskich mieszkańcach Pra- gi, że niekiedy współcześni prawie że utożsamiali husytyzm z Pragą. Duma z Pragi, "głowy Królestwa Czeskiego", stanowiła istotny czynnik tej prasko-czeskiej świadomości. Istotnym, ważkim momentem był ple- bejski, antymonarchiczny i w wielkim stopniu antyfeudalny charakter praskiego patriotyzmu, "wyrosłego nie z królewskiego autorytetu i roz- woju państwa, ale z reformy i rewolucji" (J. Macek). Możliwe też, jak sądzi cytowany historyk czeski, że patriotyzm ten był "bardziej dyna- micznyy i miał więcej spoistości wewnętrznej aniżeli wśród innych ludów europejskich". Znajdował jednak przez szereg lat wspólną płaszczyznę z patriotyzmem szlachty czeskiej, bardziej tradycyjnym. Wszędzie, także i w Czechach, łiczyć się trzeba z przypływama i odpływami uczuć naro- dowo-patriotycznych, zdolnych niekiedy - w wyjątkowych sytuacjach walki i zagrożenia - zmobilizować wcale szerokie kręgi ludności, ale łatwo potem słabnących. Z takim odpływem mamy też wyraźnie do czy- nienia w Czechach po zmęczeniu tragicznymi doświadczeniami walk bratobójczych w trzydziestych latach XV w. Nra dalszą zwłaszcza metę doniosłe znaczenie miała świadomość naro- Świadomość narodowa 327 dowa kleru. Wielokrotnie mówiliśmy już o zwviązkach kościelno-państwo- wych, o roli religii w umacnianiu władzy monarszej czy też o znaczeniu czynnika religijnego, chociażby kultu śwviętych narodowych, dla narodo- wej świadomości. Kręgi elitarne kleru świeckiego czy zakonnego, blisko na ogół powiązane z dworami, były głównymi nośnikami treści religij- no-narodowych; ich prawie wvyłącznie dziełem była chociażby narodowa historiografia w każdym z zajmując5ych nas krajów w XIII, XIV czy XV stuleciu. W dziele upowwszechniania świadomości narodowej podsta- wową rolę grały szerokie kręgi duchowieństwa parafialnego i klasztor- nego, stykającego się niejako na co dzień z ogółem ludności, i to wszyst- kich stanów. Za ich pośrednictwem treści narodowe czy państwowe, monarchiczne, mogły rozprzestrzeniać się różnymi drogami wraz z upo- wszechnianiem chrześcijaństwa, poprzez słowo, obraz, jakiś obrzęd litur- giczny czy paraliturgiezny. Podtrzymywanie czci dla władców i stałej o nich pamięci, żyjących czy zmarłych, stanowiło jedną z zasadniczych form umacniania przez ducłzowieństwo autorytetu państwa, a zarazem- świadomości narodowej. Z całą siłą występują te momenty w tradycji chrześcijaństwa wschodniego, nie brak ich jednak i w kręgu zachodnim. Brak monograficznych badań nad całym tym zagadnieniem daje się moc- no odczuć. Jest ono zaś specjalnie ważne, poprzez kler i kościoły będzie- my bowiem mogli w nieco lepszy, acz zawsze ograniczony sposób dotrzeć, pośrednio przynajmniej, do najszerszych kręgów ludności, o których świadomości tak niewiele wiemy bezpośrednio. Uwagi końcowe 329 UWAGI KOŃCOWE W kolejnych rozdziałach przedstawiałem różne aspekty wielkiego pro- cesu rozwoju Europy słowiańskiej - Europy środkowo-wschodniej, wschodniej, i południowo-wschodniej, bałkańskiej - w XIV-XV stu- leciu. Rozwój ten przejawia się tak w przekształceniach organizmów państwowych, umacnianiu struktur społecznych i państwowych, wzroście gospodarczym i demograficznym, jak i w zakresie zjawisk społeczno-kul- turalnych. Jednym z zasadniczych czynników procesów akulturacji, euro- peizacji, tak w sensie okcydentalizaeji jak i bizantynizacji, były Kościoły z coraz bardziej rozbudowanymi strukturami klasztornymi i parafialny- mi, ogarniającymi ogół ludności, Kościoły głęboko z reguły solidarne z państwami. W kręgu zachodnim pogłębionej chrystianizacji towarzy- szyła recepcja charakterystycznej dla tego kręgu i najściślej z chrystia- nizmem związanej kultury, szkolnej, scholastycznej, oraz kultury goty- ckiej; w XV w. w kręgach elitarnych, przede wszystkim dworskich- dwór węgierski Macieja Korwwina zdecydowanie się tu wybija - rysują się mocniej wpływy włosko-humanistyczne, nierzadko całkiem dobrze współżyjące ze światem gotycko-scholastycznym. Dla kręgu wschodniego charakterystyczne jest zdecydowane umacnianie się podkreślającej swą odrębność cywilizacji słowiańsko-bizantyjskiej. W parze z europeizacją szło wytwarzanie się kultur rodzimych, wśród których szczególnego zna- czenia nabierały kultury narodowe. Przyznać trzeba, że w dotychczasowych badaniach i próbach ujęć syn- tetycznych nie wydobywano i nie uwypuklano dostatecznie procesu wzro- stu, który nastąpił w naszej części kontynentu w XIV-XV w. w całym jego bogactwie i tak znamiennej wieloaspektowości. Oddziaływało tu wiele czynników, których nie sposób w tym miejscu szerzej przedstawić. Długo ciążył na świadomości historycznej sztuczny, jak to dziś rozumie- my, podział dziejów postarożytnych na średniowiecze i dobę nowożytną z jakże mocno akcentowaną cezurą około 1500 r., która miała stanowić początek jakoby zupełnie nowej epoki. Ostre podkreślenie przedziałów między tzw. średniowieczem i tzw. renesansem utrudniało, a czasem wręcz uniemożliwiało dostrzeganie historycznej ciągłości procesów tak silnie dziś akcentowanych. W kręgu wschodnim długo nie doceniano dostatecznie dynamiki prze- mian i żywotności kultury Bizancjum, a w sposób szczególny całej swoistości kultury religijno-monastycznej, tak zasadniczo ważnej dla całego tego kręgu cywilizacyjnego. Dobrze to widać na przykładzie bar- dzo rozbudowanej w ciągu XIX i początków XX w. historiografii rosyj- skiej, w której zdecydowanie przeważa ujemna ocena całej kultury ru- sko-rosyjskiej przed Piotrem Wielkim. Tylko w historii politycznej Rosji widziano ciągłość, w kulturze natomiast przed Piotrem i okresem Piotro- wej "europeizacji" dostrzegano jako najbardziej podstawowe cechy pry- mitywizm i stagnację. Na dobre dopiero w XX w. wielu uczonych i całe szkoły badawcze podjęły gruntowną rewizję tak formułowanych poglą- dów. Wśród pierwszych znaleźli się historycy sztuki, później także histo- rycy literatury; brak dotąd rozbudowanych badań w zakresie nowocze- snej historii społeczno-religijnej, co daje się szczególnie dotkliwie odczuć także w syntezie. Zmiana poglądów jest obecnie wszędzie, i w kręgu bizantyjsko-sło- wiańskim, i łacińskim, dobrze widoczna. Umożliwiło to też obecną próbę syntetycznego spojrzenia na całość problemów i uwypuklenie wagi zaj- mującego nas okresu. Rozwój Europy słowiańskiej w XIV-XV w. wolno nam w pewnym sensie porównać z wielkim procesem wzrostu Europy Zachodniej w XI-XIII stuleciu, tak mocno podkreślanym we współ- czesnej historiografii. Dzięki pogłębionej europeizacji krajów środkowo- -wschodnich i wschodnich umacnia się, utrwala Europa po prostu już w nowożytnym sensie europejskiego kontynentu. Europa chrześcijańska nie ma jeszcze tylko ustalonych granic wschodnich, gdzie Moskwa wy- zwalająca się od dominacji mongolskiej podejmuje zarazem swą ekspan- sję wschodnią na tereny dotąd podporządkowane Mongołom. Wyzwoleniu Europy wschodniej od jarzma tatarskiego towarzyszy od schyłku XIV w. umacnianie się muzułmańskich Turków na Bałkanach. Kultury rodzime, ludowe i narodowe, Bułgarów, Serbów czy Albańczyków okazują się jednak na tyle już mocne, że masy ludności chrześcijańskiej, znajdujące oparcie w swych kościółkach, przetrwać mają setki lat utraty niezależ- ności i doczekać w XIX-XX w. niepodległości. Podkreślając cechy wspólne procesów rozwojowych, na każdym kroku trzeba jednak pamiętać - i często zwracaliśmy na to uwagę - o istot- nych różnicach. Widoczne one były nie tylko w punkcie wyjścia, u schył- ku XIII w., ale w pewnym zakresie mogły się później nawet pogłębiać. Zwłaszcza okcydentalizacja i bizantynizacja musiały coraz bardziej od- dzielać od siebie, mimo wszystkich więzów nadal istniejących, kraje kre- 330 Uw-agi końcow-e gu słowiańsko-bizanty-jskiego od krajów słowiańsko-węgierskich chrze- ścijaństwa zachodniego. Dojrzewanie świadomości narodowej i kultur narodowych było dalszym, w-ażkim czvnnikiem różnicującym Europę sło- wiańską. Geografia przemian i ich tempo były bardzo różne nawet w obrębie jednego kraju. Z tymi wszystkimi różnicami zasadniczym, zde- cydowanie dominującym nad całością procesów zjawiskiem był wzrost, rozwój, niewątpliwa promocja utrwalająca miejsce Europy słowiańskiej na kontynencie "w okresie, gdy cywilizacja europejska w sposób decy- .dujący zdystansowała inne kręgi cywvilizacyjne" (J. Delumeau). W dalszym jednak biegu dziejów, w przeciwieństwie do Zachodu, roz- wój naszej części Europy został w dużej mierze co najmniej zatrzymany. Nie stało się to wszędzie i nie w-e wszystkich dziedzinach, nadto nie v tym samym czasie. Chronologia procesów stagnacji czy regresji pozostaje bardzo dyskusyjna, tylko w jakimś bardzo generalnym sensie można mówić o w. XVI. Nie możemy tu wchodzić w wielką debatę, jaką toczą od lat historycy wokół przyczyn tych procesów, jak zawsze bardzo zło- żonych, wielostronnych. Same ich przejawy, stagnacja ekonomiczna, upa- .dek miast, rzemiosła, kopalnictw,a, poddaństwo ludności chłopskiej, kry- zys uniwersytetów-, na długo cw każdym razie cechować miały sytuację wielu krajów i rejonów w tej części kontynentu z wyjątkami zawsze potwierdzającymi ogólny stan rzeczy. Na polu kultury z większą niż w innych dziedzinach ostrożnością na- leży mówić o przejawach upadku, zawsze precyzując, o co konkretnie chodzi; dynamizm baroku Europy środkowo-wschodniej, wyrastającego tu z pnia przede wszystkim gotyckiego, jest tylko jednym z przejawów nowych, ważkich procesów wyraźnie rozwojowych, zachodzących jednak w czasach ogólnego upadku. Katastrofa Węgier, sytuacja Cźech pod rzą- .dami Habsburgów w XVI i zwłaszcza XVII w. nie sprzyjały w każdym razie pełnemu rozwojowi kultur narodowych. Polska najdłużej z krajów katolickich naszej części kontynentu ma warunki do wszechstrónnego rozwoju, ale i tu seria klęsk od połowy XVII w. jakże zaciążyła nad ca- łością przemian. Dla kręgu bizantyjsko-słowiańsko-rumuńskiego przewaga i okupacja turecka była już od schyłku XIV stulecia problemem zasadniczym, utrud- niającym czy wręcz uniemożliwiającym normalny rozwój. Ziemie ruskie znalazły się ostatecznie częściowo w ramach katolickiego państwa pol- sko-litewskiego ze wszystkimi wynikającymi stąd ważkimi uwarunko- waniami, które będą też powoli oddziaływać na wyodrębniające się narody ruskie, ukraiński i białoruski. Inna część ziem ruskich wchodzi w skład państwa moskiewskiego, od schyłku XV w. jedynego w Europie państwa prawosławnego w pełni niezależnego. Na tych właśnie obszarach rozwój kultury staroruskiej był na wielu polach szczególnie dynamiczny Uwagi końcowe 331 w XIV-XV stuleciu, ale wiek XV'I - podkreślaliśmy to kilkakrotnie- przynosi wyraźny i głęboki kryzy-s przy wielu pozorach zewnętrznego zwycięstwa w realizacji religijno-monasty-cznej utopii. Charakter i rze- czywiste rozmiary tego procesu to jedno z najbardziej kapitalnych za- gadnień, dotąd w pełni otwartych i jakże w-ażnych dla całości dziejów naszej części kontynentu. W świetle regresji, katastrof nawet, tym lepiej można jednak zrozu- mieć olbrzymie bez żadnej przesady znaczenie epoki XIV-XV stulecia :dla wszystkich krajów naszej części Europy-. Rychło mitologia otaczać zaczęła wydarzenia i osoby tej epoki, przygotowvując podwaliny ideowe ,późniejszych ruchów narodowego odrodzenia. Przede wszystkim jednak, i wypada to powtórzyć raz jeszcze, w-ięzy kultury powszechnej ludów okazały się tak silne i trwałe, że lud5- te były ww- stanie zachować przez stulecia swe tradycyjne samoidentyfikacje pomimo różnego rodzaju nacisków i przymusów, ciągnących się przez pokolenia. Szukając dziś głębszych, żywotnych korzeni Europy słowiańskiej, musimy cofnąć się wszędzie do tzw. średniowiecza, zwłaszcza zaś - do wielkiej epoki wzrostu XIV-XV stulecia. BIBLIOGRAFIA PODSTAWOWA W zestawieniu zamieszczonym poniżej ograniczono się do najbardziej podstawo- wych, wprowadzających w zagadniezlie opracowań w językach obcych oraz do naj- ważniejszych opracowań w języku polskim. Poprzez cytowane tutaj, z reguły now- sze czy najnowsze, prace osoba zainteresowan.a będzie mogła trafić do prac bardziej szczegółowych, niezbędnych dla pogłębienia znajomości jakiegokolwiek zagadnienia. Praca wymieniona jest tylko raz, chociaż często odnosi się do różnych rozdziałów książki. Kolejność cytowanych tytułów uzależniona jest od układu treści wewnątrz rozdziału oraz - w pewnej znierze - od ich wagi dla danego tematu. Prace pol- skie w zasadzie są wysuwane na początek. WPROW:ADZENIE Dla pierwszej oriezltacji w rozwvoju dawniejszych badań: J. Macurek, Dejepż- sectvi evropskeho vjchodu, Praha 1946. Dla badań powojennych, m.in. roczniki czasopism historycznych publikowanych w językach kongresowych w poszczegól- nych krajach czy też księgi krajowwe ogłaszane z okazji międzynarodowych kon- gresów historyków w Paryżu w 1950, w Rzymie w 1955, w Sztokholmie w 1960, w Wiedniu w 1965, w Moskwie w 1970, w San Francisco w 1975 i w Bukareszcie wv 1980 r. Por. m.in.: Historica. Praga, od 1959 r.; Studia Historica Slovaca, Braty- sława, od 1963; Acta Historica Academiae Scientiarum Hungaricae, Budapeszt, od 1953; Acta Historiae Artium Academiae Scientiarum Hungaricae, Budapeszt, od 1954; Revue Roumaine d'Histoire, Bukareszt, od 1962; Revue Roumaine d'Histoire de 1'Art, Bukareszt, od 1964; Revue des Etudes Sud-Est Europeennes, Bukareszt, od 1963; Bulgarian Historical Review - Revue Bulgare d'Histoire, Sofia, od 1973; Etudes Balkaniques, Sofia, od 1964; Woprosy Istorii, Moskwa, od 1926; Sriednije Wieka, Moskwa (t. 42 w 1978 r.). Spośród bardzo licznych czasopism polskich: Kwar- talnik Historyczny, od 1887; Studia Źródłoznawcze, od 1957. Czasopisma wydawane na Zachodzie: Revue des Etudes Slaves, Paryż, od 1921; Jahrbiicher fi.ir Geschichte Osteuropas Neue Folge, Monachium, od 1953I4; The Slavonic and East European Review, Londyn, od 1922. Dyskusja nad pojęciem Europy i badaniami w perspektywie europejskiej: J. Kło- czowski, O historię porównawczą społeczeństw europejskich. Struktury spoieczne, polityczne i kultura1ne Europy XIl1 w., Przegląd Historyczny, 67, 1976, s. 527 i n. (polski tekst referatu wygłoszonego w San Francisco w 1975 r.). Spośrbd prac, po- święconych historii Słowian i Europy środkowo-wschodniej: O. Halecki, Border- lands of Western Cżvilization. A History of East-Central Europe, New York 1952; B. Portal, Les Slaves, Paris 1965; F. Dvornik, Les Slaves. Histoire et cżviiisatżon Bibliografia podstaw'owa 333 :le 1'antiquite aux debuts de 1'epoque contemporaine. Paris 1970; F. Graus, K. Bosl, F. Seibt, M. M. Postan, A. Gieysztor, Eastern and Western Europe in the Middle Ages, London 1970; D. Obolensky, The Byzantine Commonwealth. Eastern Europe 500-1453, London 1971, The Byzantine Empire, t. I-II (The Cambrżdge Medżeval History, t. IV), Cambridge 1966I7; K. Zernach. Osteuropa. Eine Einfiihrung in seine Geschichte, Mi.inchen 1977. Dla historii Bałkazzów ważne: Actes du Premier Congres International des Etu- des Balkanżques et Sud-Est Europeennes, I-VII. Sofia 1967-71; J. Skowronek, IVM. Tanty, T. Wasilewski, Historia Słowian południowych ż zachodnżch, Warszawa 1977. Podstawowe zzzaczenie dla tematu ma także właśnie ukończony poznański Slow- nik Starożytności SLowiań,skich, Wrocław 1961-82; w zasadzie obejmuje on mate- riał do końca XII w., ale w wielu hasłach autorzy- wykraczają dość daleko poza tę granicę. Przygotowując obeczzą pracę, publikowałem: J. Kłoczowski. Rozwój środkowo- wschodniej Europy w XIV wieku, W: Sztuka i ideologia XIV w., red. P. Skubi- szewski, Wrocław I975. s. 13 i n.; tenże, Rozu;ój środkowowschodniej Europy w XV wieku, w: Sztuka ż żdeologia XV w., red. P. Skubiszewski, Warszawa 1978, s. 17 i n.; tenże, Le developpement de la cżviLisatżon en Europe Centrale et Orżen- tale au XIVe et XVe sieeles, Quaestiones Medii Aevi, 1, Varsovie 1977, s. I11 i n.; tenże, L'Essor de 1'Europe Centrale et Orientale aux XlVe et XVe siecles, Peuples et Civilisations, Paria. PUF (w druku). ROZDZIAŁ I. PANORAMA DZIEJbW POLITYCZNYCH Ostatnie próby syntezy dla poszczegóinych krajów- zajmującego nas zrejonu w XIV-XV w. : Albania: K. Frasheri, Histoire d'Albanie, Tira::a I964; A. Gegaj, L'Albanie et invasion Turque au XVe siecle, Louvain 1937. Bułgaria: T. Wasilewski, Historia Buigariż, Wroclaw 1970; I. Dujcev, V. Velkov, I. Mitev, L. Panay-otov, fHistoire de la Bulgarie des origines a nos jours, Roanne I977. Czechy: R. Heck, M. Orzechowski, Historia Czechosłowacji, Wrocław 1969; Hand- buch der Geschżchte der Bohmżschen ILander, t. I. red. K. Bosl, Stuttgart 1967; Z. Fiala, Predhusifsice Cechy 1310-1419, Prańa ?9G8 Litwa: J. Ochmański, Historża Lżtwy, Wrucław- ?967; H. Łowmiański, Uwagż w sprawie podłoża społecznego i gospodarczego unzi: jagiellońskiej, Wilno 1934; Enci- clopedża Lżtuanica, t. I i n., Boston-Massaehusetts I9i0 i n. Polska: Dzieje Polski, red. J. Topolski. W'arszawwa 1978; J. Wyrozumski, Historia Polski, Warszawa 1978; Zarys historii PoLski. red. J. Tazbiz., Warszawa 1979. Rumunia: J. Demel, Historia Rumuniż, Wrocław- 19i0; M. Constantinescu, C. Daico- viciu, St. Pascu. Histożre de la Roumanie des orżginzes a nos jours, Paris 1970. Ruś: L. Bazylow, IHżstoria Rosjż, Wrocław, 19i5; J. Ochmański, Dzżeje Rosji do r. 1861, Poznań 1974; F. Koneczny, Dzieje Rosji, t. I: Do roku 1449, Warszawa 1917, t. II: l.itwa a Moskua w latach 1449--149?. W'ilzzo 1929; Hżstoria ZSRR, red. B. D. Grekow i in., t. I, Warszawa I9ó4; L. W. Czerepin, Obrazowanie russkogo centraLizowannogo gosudarstwa w XIV-XV u;., Moskwa 1960; Companżon to Russian. Studies, t. I-III, red. R. Autyy, D. Obolensky. Cambridge 1976-80. Serbia: Historżja naroda Jugoslavije, t. I, Zagreb 1953; K. Jirećek, Geschichte der 334 Bibliografia podstawowa Serben, I-II, Gotha 1911-18; S. Stanoyevitch, Hżstoire de la Yougoslavże, Belgrade 1936; V. Dedijer i in., Hżstory of Yugoslavża, New York 1974. Turcja: J. Reychman, Historia Turcji, Wrocław 1973. Węgry: W. Felczak, Historia Węgier, Wrocław 1966; E. Lukinieh, Dzieje Węgier w szkicach biografżcznych, Budapeszt 1938; E. Pamlenyi, Hżstoire de la Hongrźe des origines d nos jours, Budapest 1974; B. Homan, Gli Angżoini di Napolż żn Unbheria (1290-1403), Roma 1938. Kraje związane z Węgrarni: S. Guldescu, History of Medżeval Croatiw, The Hague 1964; I. Omrćanin, Diplomatische und politische Geschichte Kroatiens, Neckar- gemund 1968; L. Makkai, Histoire de la Transylvanże, Paris 1946; Breve hżstoire de la Transylvanie, red. C. Daicoviciu, Bucarest 1965; Dejiny Slovenska, t. I, Bra- tislava 1961. Państwo zakonu krzyżackiego: K. Gbrski, Zakon Krzyżacki a powstanie państua pruskiego, Wrocław 1977; Historia Pomorza, red. G. Labuda, t. I, cz. I-II, Poznań 1969. ROZDZIAŁ II. SPOLECZEŃSTWA MIAST I WSI Podstawowe znaczenie dla całego rozdziału ma praca M. Małowista, Wschóci a Zachód Europy w XIII-XVI wieku. Konfrontacja struktur społeczno-gospodar- czych, Warszawa 1973; Wersja francuska: Croissance et regressżon en Europe. XIV-XVl1 siecles, Paris 19?2. Dużo danych gromadzą szerśze syntezy, jak Cam- bridge Economic History oj Europe, t. I-III, Cambridge, 2 wyd., 1966; The Fontana Economic flżstory of Europe, t. I, London 1969. Ważne są też syntezy historii gospo- darczej czy historii kultury materialnej poszczególnych krajów, jak np. J. Rut= kowski, Historża gospodarcza Polskż, t. I, Poznań 1947; Historia kultury material- nej Polski w zarysie, t. II, red. A. Rutkowska-Płachcińska, Wrocław 1978; M: Mir- ković, Ekonomska hżstorija Jugoslavżje, wyd. 3, Zagreb 1968. Dla długiej dyskusji na temat roli kolonizacji niemieckiej ważne wypowiedzi w: Die deutsche Ost- siedlung des Mittelalters als Problem der europaischen Geschichte, red. W: Schle- singer, Sigmaringen 1975 (Vortrage und Forschungen hrsg. vom Konstanzer Arbeits- kreis fur mittelalterliche Geschichte, t. 18). W dziedzinie historii rolnictWa bardzo interesujące perspektywy i dla Polski przynajmniej pierwsze wyniki przyrnosi praca: J. Topolski, Croissance economique de 1a Pologne du Xe au XXe siecle, Studia Historiae Oeconomicae UAM, t. II, 1968, s. 3 i n. Dla wzrostu demograficznego można wskazać rn.in.: B. Urlanis, Rost' nasielenija w Jewropie, Moskwa 1941; J. C. Russel, Population int Europe 500-I500, w: The Fontana Economic History of Europe, t. I, London 1969; E. Ft.igedi, Pour une ana- lyse demographique de la Hongrie medżevale, Annales ESC, 24, Paris 1969, s. 1299 i n.; Demographie historżque de la Hongrże, red. J. Kovacsis, Budapest 1963; H. Inalcik, L'empire ottoman, w: Actes du Premier Congres International des Etudes Balkaniques et Sud-Est Europeennes, t. III, Sofia 1968, s. 85 i n.; T. Łado- górski, Studia nad zaludnienżem Polski XIV wieku, Wrocław 1958; R. Mols, Intro- duction a. la demographie historique des villes d'Europe du XIVe au XVllle siecle, t. I-III, Louvain 1954l5; L. V. Langer, The Black Death in Russia: Its Effects upon Urban Labor, w: Russżan History, t. II, 1, Pittsburgh 1975, s. 53 i n. Spośrbd obfitej literatury dotyczącej miast, rozwoju handlu, górnictwa i prze- mysłu wymienić można raczej przykładowo: H. Samsonowicz, Życie miasta śred- niowiecznego, Warszawa 1970 (dobre uprowadzenie ogólne, ukazujące- złożoność Bibliografia podstawowa 335ů zjawiska); A. Jelicz, Zycie codzżenne w średniowieczrtym Krakowie (wżek X111- XV), Warszawa 1966 (przykład większego organizmu miejskiego); H. Samsonowicz, Późne średniowiecze mżast nadbaltyckich, Warszawa 1968; P. Dollinger, Dzieje Hanzy (X11-XVl1 wiek), Gdańsk 1964; A. L. Choroszkiewiez. Torgowla Wielikogo Nowgoroda s Pribałtikoj i Zapadnoj Jeuronoj w XIV-XV uiekach, Moskwa 1963; A. M. Sacharow, Goroda sżewiero-wostocznoj Rusi XIV-XV wżekow, Moskwa 1959; The City in Russian History, red. M. F. Hamm, Lexington 1976; Libertes urbaines et rurales du XIe au XIVe siecles, Histoire, 19, Praga 1968; B. Krekic, Dubrovnik (Raguse) et le Levant au Nloyen Age, Paris 1961; tenże, Dubrovnżk, Italy and the Balkans in the Late Middle Ages, London 1980; J. Rapacka, Rzeczpospolita Du- brownicka, Warszawa 1977; N. Todorov, Sur certażns aspects des villes balkanżques au cours du XVe-XVle sierles, w: Actes dzc Xlle Congres International d'Etudes Byzantines, t. II, Beograd 1964, s. 223 i n.; O. L. Barkan, Quelques observations snr 1'organisation economique et socżale des villes ottomanes des XVle et XVlle siecles, Recueils de la Societe Jean Bodin, VII, 1955, s. 289 i n.; G. I. Bratianu, La Mer Noire des origine,s d la conquete ottomane, Monachii 1969; Der Aussenhan- del Ostmitteleuropas 1450-1650, red. J. Bog, Kćiln-Wien 1971; J. Wyrozumski, Państwowa gospodarka soln,a w Polsce do schylku XIV wżeku. Kraków 1968; D. Ko- vaćević, Dans la Serbie et 1a Bosnie medżevales: les mines d'or et d'argent, Anna- les ESC, 15, Paris 1960, s. 248 i n:; G. Probszt, Dśe nżederungarżschen Bergstadte, Miżnchen 1966; J. Koran, Prchledne dejiny ćeskoslovenskeho hornictvi, t. I, Praha 1955. W związku z zagadnieniem historii szlachty i jej stanowych uprawnień obok literatury przytoczonej dla rozdziału następnego trzeba przede wszystkim wy- mienić dwie wielkie, liczące dziś po kilkadziesiąt tomów serie międzynarodowe, w których często publikowali historycy Europy środkowo-wschodniej, w tym polscy, m.in. J. Bardach, K. Górski, S. Russocki : inni. Seria Anciens Pays et Assemblees d'Etats zaczęta została w Louvain w 1950 r., zaś Etudes presentees a la Com- mission Internationale pour 1'Histoire des Assemblees d'Etats, jeszcze w 1937 r. Studia K. Górskiego, dotyczące przede wszystkim roli szlachty w ruchu przedsta- wicielskim, z sejmem włącznie, zebrane zostały w tomie: Communitas, Princeps, Corona Regni. Studia selecta, Warszawa 1976. Ważny jest również zbiór studiów: Der moderne Parlamentarismus und seźne Grundlngen in der stalndischen Repra- sentatżon, Berlin 197?. Bojarów litewskich dotyczy: O. P. Backus, Dże Rechtsstel- lung der lżtauischen Bojaren 1387-1506, Jahrbiicher fiir Geschichte Osteuropas, 6, 1958, s. 1 i n. ROZDZIAŁ III. PAŃSTWA I PRAWA W ogólny kontekst europejski wprowadzają: B. Guenee, L Occżdent aux XIVe et XVe siecles, Paris 1971; J. Baszkiewicz, Powszechna historia państwa i prawa; t. I: Starożytność i wieki średnie, Katowice 1974. Brak jest pogłębionych studiów porównawczych państw Europy słowiańskiej zdolnych nas dziś w pełni zadoWolić. Próbę taką dał K. Kadlec, Introduction a 1'etude comparative de 1'histoire du droit public des peuples slaves, Paris 1933. Ważny zbibr studiów: Corona Regni, red. M. Hellman, W'Veimar 1961. Ostatnio: S. Russocki, Structures politiques dans 1'Europe des Jagellons, Acta Poloniae Hi- storica, 39, 1979, s. 101 i n. oraz tenże, Les assemblees prerepresentatives en Europe Centrale. Preliminażre, d'une analyse comparative, Acta Poloniae Historica, 30, 1974, s. 31 i n. Ważne uwagi: J. Bardach, Historża praw stouiańskżch. Przedmiot ;36 Bibliografia podstawowa ż metody badawcze, Kwartalnik Historyczny, 7d, 1963, s. 255 i n.; A. V. Solovjev, Der Eżnfluss des byzantinżschen Rechts auf die Volker Osteuropas, Zeitschrift der Savigny-Stiftung fur Rechtsgeschichte, Roman. Abteilung, 76, 1959, s. 432 i n. Dla poszczególnych krajów: J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, Historia państwa i prawa polskżego, Warszawa 1976; I. Ihnatowicz, A. Mączak, B. Zien- tara, Społeczeństwo polskże od X do XX wżeku, Warszawa 1979; J. M. Bak, Konig- stum und Stańde in Ungarn żm 14.-16. Jahrhundert, Wiesbaden 1973; Ch. d'Eszla- ry, Histoire des żnstitutżons publżques hongroises, t. I-III, Paris 1959-63 (i uwagi krytyczne w Acta Historica, 13, Budapeszt 196i, s. 213 i n.); S. Russocki, Proto- parlamentaryzm Czech do początku XV wżeku, Warszawa 1973; K. Bosl, Bohmen als Paradefeld standischer Reprasentation vom 14. bżs zum 17. Jahrhundert, w: Bohmen und seine Nachbarn, Munchen 1976; M. Mladenovitch, Le caractere de 1'Etat Serbe au Moyen Age, Paris 1930; T. Taranzowski, Hżstoria prawa rosyjskiego, t. I, Lwów 1928; D. H. Kalser, The Growth of the Law in Medżeval Russia, Prin- ceton 1980; A. Eck, Le Moyen Age Russe, Paris 1933 (reedycja Haga 1968); H. Ri.iss, Adel und Adelsoppositionen im Moskauer Staat 14: 16. Jahrhundert, Wiesbaden 1975; M. Szeftel, Russiana Institutions and Culture up to Peter the Great, London 1975; V. Vodoff, Remarques sur la valeur du terme "Tsar" applique aux prżnces russes avant le milżeuu du XV siecle, Oxford Slavonic Papers, XI, 1978, s. 1 i n.; B. D. Grekow, Chłopi na Rusi od czasów najdawniejszych do XV wieku, Warszawa 1955; Agrarnaja istorija Siewiero-Zapada Rossżż, wtoraja polowina XV - naczało XVI w., red. A. L. Szapiro, Leningrad 1971; B. D. Grekow, A. Jakubowskij, Zlota Orda ż jej upadek, War.szawa 1953; H. Ahrw,eiler, L'ideologże politique du 1'empire byzantin, Paris 1975; L. Brehier, Les żnstitutions de 1'empire byzantżn, Paris 1970; A. Ducellier, Le dramae de Byzance. Ideal et echec d'une societe chretienne, Paris ROZDZIAAŁ IV. KiOSCIOŁY W historię chrześcijaństwa w XIV-XV ww. wprowadzają: F. Rapp, L'Eg1ise et 1a v'że religieuse en Occident ń la fżn du Moyen Age, Paris 1971; Kryzys i reformy w chrześcżjaństwie zachodnim XIV-XVI w., Znak, 205I6, Kraków 1971 (dyskusja polskich historyków). Dla Europy slowiańskiej ważne prace: H. Lowmiański, Religia Slowżan i jej upudek, Warszawa 1979; H. F. Schmid, Die rechtlżchen Grundlagen der Pfarrorganisation auf westsluwischem Boden und żhre Entwicklung wahrend dcs Mittelalters, Weimar 1928. Cenne materiały i informacje: La cartographźe ct l'lzżstoire socio-relżcgieuse r;ee l,Eurolpe ;u,ua 1a fira du XVll' sżecle, w: DMżscellanea Hlżsto7iae Ecclesiasticae, V, Louvaizn 1974 (akta kolokwium w Warszawie w 1971 r.). Ważniejsze opracowania syntetycznze dla poszczególnych krajów kręgu zachod- nniego: Kościół w Polsce, red. J. Kłoczowski. t. I, Kraków 1968; Chrześcijaństwo iu Polsce. Zarys p'rzemian 966-1945, red. J. Kłoczowski, Lublin 1980; B. Kumor, Z. Obertyński, Historia Kościola w Polsce, t. I, Poznań 1974; J. Dowiat, Historia Kościola katolickiego w Polsce do połouy XV wieku, Warszawa 1968; W. Abraham, Powstanże organżzacji Koścżoła lacińskiego na Rusż, t. I, Lwów 1904; K. Chodynicki, Kościół prawoslawny a Rzeczpospolżta Polska, Warszawa 1934; Bohemia Sacra. Das Christentum żn Bohmen 973-1973, red. F. Seibt, Dusseldorf 1974; V. Medek Osudy Moravske Cżrk2e do konce l4. veku, Praha 1971; J. Macek, Jean Hus et 1es traditions hussżtes (XVe-XIXe sieclesj, Paris 1973; H. Kaminsky, A History of the Hussżte Revolution, Berkeley and Los Angeles 1967; E. Maleczyńska, Ruch hussycki w Czechach ż w Polsce, Warszawa 1959; K. Draganović, Croazia Sacra, Roma 1943. Dla życia zakonnego wvażne m.in.: J. Kłoczowski, Wspólnoty chrześcżjańskie, Bibliografia podstawowa 337 Krakbw 1963; Studża nad hżstorżą dominikanów w Polsce 1222-1972, red. J. Kło- czowski, t. I-II, Warszawa 1975; Studża n,ad hżstorżą fTancższkanów w Polsce, t. I, red. J. Kłoczowski, w druku - nakładem 00. Franciszkanów - tom ważny dla całej Europy środkowo-wschodniej (dr F. Hervay z Budapesztu, przygotowujący do druku Monasticon węgierski, uprzejmie podał mi wyniki swych badań, umożli- wiając próbę zestawienia fundacji klasztornych nie tylko Polski i Czech, ale i Węgier). Monastycyzm wschodni: G. P. Fedotov, The Russian ReLżgious Mind, t. I-II, Harvard 1966; M. J. Rouet de Joumel, Monachisme et monasteres russes, Paris 1952; I. Smolitsch, Russżsches Monchtum. Entstehung, Entwicklung und Wesen 988-1917, Amsterdam 1978; A. G. Maloney, Russian Hesychasm, The Spirituality of Nil Sorskij, The Hague-Paris 1973; J. V. Haney, From Italy to Muscovy: The Lż- fe and Works of Mlaxim the Greek, Munchen 1973; N. W. Sinicyn, Maksżm Grżek w Rossiż, Moskwa 1977. Ważniejsze opracowania dotyczące Kościoła Wschodniego na Rusi: A. Amann, Abriss der ostslawźschen Kirchengeschichte, Wien 1950; K. Onasch, Grundzuige der Russischen Kżrchengeschichte, Gottingen 1967; K. Onasch, Grossnowgorod und das Reich der heżligen Sophża. Kirchen- und Kulturgeschichte einer alten russischen Stadt und żhres liinterlandes, Leipzig 1969; M. Klimenko, Ausbreitunp des Christen- tums in Russland seit Vladimźr dem Heżligen bis zum 17. Jahrhundert, Berlin- Hamburg 1969; N. Zernov, The Russian and their Church, London 1978; D. Obo- lensky, Popular Rcligion in Medżeval Russża, w: The Relżgżous World of Russżan Culture, red. A. Blane, t. II, Hague-Paris 1975, s. 43 i n.; J. S. Lourie, Idieologi- czeskaja borba w russkoj publicistżkże konca XV - naczala XVI wieka, 1960; C. J. Halperin, Judaizers and the Image of the Jew in Medieval Russia: a Polemic Revisited and a Questżon Posed, Canadian-American Slavic Studies, IX, 1975, ,. 141 i n. Ważniejsze opracowania dotyczące Kościoła Wschodniego w Bizancjum i na Bał- kanach: H. G. Beck, Kirche und theologżsche Lżteratur im Byzantinżschen Reżch, Mi.inchen 1959; M. Spinka, A History of Christianity żn the Balkans, Chicago 1933; V. Pospischil, Das Patriarchat in der Serbisch-Orthodoxen Kżrche, Wien 1966; R. Janin, Bulgarie, w: Dictżonnaire d'Histożre et de Geographże Ecclesiastique, X, 1938, s. 1120 i In.; S. Runciman, Wielki Koścżół w niewoli, Warszawa 1973; D. Obo- lensky, The Bogomżls. A Study żn Balkan Neo-Manichaeżsm, Twickenham 1972; J. V. A. Fine, The Bosnian Church and Its Place żn State and Socżety fTom the l3th to the l5th Century, New York-London 1975; F. Sanjek, Les chretiens bosnżaques et le mouvement cathare Xlle-XVe sżecles, Paris b. d. (ok. 1978); L. Hadrovics, Le peuple serbe et son eglise sous 1a domninatżon turque, Paris 1947; S. Cirković, Istorija srednjovekovne bosanske dTźave, Beograd 1964. ROZDZIAŁ V. POGŁĘBIONA EUROPEIZACJA W kulturę kręgu zachodniego wprowadzają ogólnie: L. Genicot, Powstaje nowy świat. Studium o kulturze i cywilizacji weeków średnich, Warszawa 1964; J. Le Goff, Kultura średnżowiecznej Europy, Warszawa 1970. Spośród prac o szerszym znaczeniu, wprowadzających w kulturę poszczególnych krrajów w XIV-XV w., wymienić można: A. Bruckner, Dzieje kultury polskżej, t. I, Warszawa 1957; Polska dzielnicowa i zjednoczona, red. A. Gieysztor, Warszawa 1972; H. Samsonowicz, Złota jesień polskżego średnżowżecza, Warszawa 1971; Il. S. Lichaczowů, Czełowiek w liteTatuTie drewniej Rusi, Moskwa-Leningrad 1958; tenże, Kulturu russkogo naroda X-XVII w., Moskwa-Leningrad 1961; tenże, Kultura Rusi wrżem,ienż Andrieja Rublowa i Epifanija Premudrogo, Moskwa-Le- 338 Bibliografia podstawowa ningrad 1962 (tłumaczenie niemieckie: Die Kultur Ruaslands, Dresden f962); D. Obo- lensky, Medieval Russżan Culture in the Writings of D. S. Likhachev, Oxford Sla= vonic Papers. IX, 1976, s. 1 i n.; J. H. Billington, The Icon an,d the Axe. A Inter- pretżv History of Russian Culture, London 1962; R, R. Milner-Gullanrl, Russża's Lost Renażssance, w: The Old World: Discovery and Rebirth, Lżterature and Western Civżlization, London 19?4; M. Tichomirow, Rosja średţżowieczna na szlakach mię- dzţnarodowych w XIV i XV wieku, Warszawa 19?7; E. Winter, Fruhhumanżsmus. Seżne En,twicklunp in. Bţhmen und deren europażsche Bedeutung fur dże Kirchen= reformbestrebunpen im 14. Jahrhundert, Berlin 1964; P. P. Panaitescu, Einf2ihrung in dże Geschichte der rumanischen KultuT, Bukarest I9?7; C. Jil.ećek, La cżvili= sation serbe au Moţen Age, Paris 1920. W zagadnienia szkbł, kultury scholastycznej i w ogbfności umysłowej kręgu za= chodniego wprowadzają: Les un.iversżtes europeeţnes du XIVe au. XVllle siecle, Geneve 1967 (głównie o uniwersytetach środkowoeuropej5kich); A. Vetulani, Po- czątki n.ajstarszych wszechnic środkowoeuropejskżch, Wrocław 1970; V. Chaloupecky; L'unżversitţ Charles a Prague. Sa jondation, son evolution et son caractere au XIVe siecle, Prague 1948; Dzieje Uniwersytetu Jagielloń.skiego w latach 1364-1764, red. K. Lepszy, t. I, Kraków 1964; G. Szţkely, Fakultat, Koltegium, Akademische Natżon. - Zusammen,hange in der Geschichte der mitteleuropa,żschen Unżversitdten des 14. uţd 15. Jahrhunderts, Annales Universitatis Scientiarum Budapestinelisis, Sectio Historica, 13, 1972, s. 47 i n.; G. Asztrik, The Medtaeval UnźLersżties of Pecs and Pozsony. Commemoration of the 500th and 600th Anniversary of theżr Foun- datżon 1367-1467-1967, Frankfurt am Main 1969; Matricula et acta Hungarorum żn universitatibus Italżae studentium 1221-1864, wyd. A. Veres, Budapestini 1941; F. Valjavec, Geschichte der deutschen Kutturbeziehungen zu Si.i,dosteneuropa, t. I, Munchen 19a3; J. Kłoczowski, Europa cen,tro-orżentale. Panorama ţeograjico, crono- logico e statistico sulla distribuzżone depli Studża degli Ordini Mendican.tż, Atti de1 XVII Convegn.o di Studż sul tema: Le Seuole degli Ordinż Meiadżcantż (secoli X111-XIV), Todi 1978. Zagadnienia szkolnictwa elementarnego: E. Wiśniowski, Sżeć szkót paraffalnych w Wielkopolsce i w Malopolsce w poczq.tkach XVI w., Roczniki Humanistyczne, 15, 1967, nr 2, s. 85 i n.; F. Smahel, Piśmienność warstw ludowych w Czechach w XIV i XV wieku, w: Kultura elitarna a kultura masowa w Polsce późneHo średnio- wiecza, red. B. Geremek, Wrocław 19?8. Dzieje myśli: S. Swieżawski, Dzieje filozofii europejskiej uţ XV wieku, t. I i n.r Warszawa 1974 i n.; Dzieje fżlozofii średniowiecznej w Polsce, red. Z. Kuksewicz, t. I i n., Warszawa 1975 i n. (całość zakrojona na 10 tombw); Dzieje teologii kato- lickiej w Polsce, red. M. Rechowicz, t. I, LubIin 19?4; R. Manselli, Umanesimo ungherese ed uman,esimo Europeo: prirrco tentatżvo d'un bilan.cio, w: Studia huma- nżtatis II: Rapporti veneto-ungheresi a11' epoca del Rinascżmen,to, Budapest 1975, s. 43 i n. Duże postępy osiągnięto w ostatnich latach w zakresie badań sztuki XIV-XV wţ na zajmujących nas obszarach, por. m.in.: A. Kempis, Les beaux arts en Houprże, Budapest 1966; A. Kutal, L'art ţothżque de Bohem.e, Prague I971; Sztuka i ideo- logia XIV wieku, red. P. Skubiszewski, Wrocław 1975; Sztuka i ideologia XV wie- ku, red. P. Skubiszewski, Warszawa 1978; Gotyckie malarstwo ścżenne w Europie. środkowo-wschodn,iej, red. A. Karłowska-Kamzowa, Poznań 1977; A. Karłowska-. -Kamzowa, Malarstwo gotţckie Europy środkowo-uţschodnżej, Warszawa 1982; Za- gadnżenie powiązań artystycznţch polskiej sztuki gotyckiej, materiały z konferencji; naukowej pod red, tţ, liarłowskiej-fiamzowej, Sprawozdania PTPN, Wydzial Nauk Bibliografia podstawowa 339 o Sztuce, nr 9a za 1977 r., Poznań 1978; J. Białostocki, The Art of the Renaissance in Eastern Europe, Leiden 19?6. W krąg cywilizacji bizantyjsko-5łowiańskiej wprowadzają m.in.: L. Brehier, La ci- vilisation byzantine, Paris 1970; J. Meyendorff, Byzan,tin Hesychasm. Historżcal, Theological and Socżal Problems, London 1974; J. Meyendorff, O wizantijskom isichazmże i jego roli w kulturnom i istoriczeskom razwitiż Wostocznoj Jewropy w XIV w., Trudy Otdieła Driewnierusskoj Litieratury, XXIX, 19?4, s. 291 i Ii.; H. W. Haussig, Historża kultuTy bizantyńskiej, Warszawa 1969; Le Millen.aire du Mont Athos (963-1963), t. I-II, Chevetogne 1963; I. Dujcev, Medioevo Bżzantino- -Slavo, t. I-II, Roma 1965, 1971; A. Grabar, L'art du Moyert Age en. Europe Orien- tale, Paris 1968; W. Molţ, Sztuka Słowian poludniowych; Wrocław 1962; S. Radojćić, Geschichte der serbischen Kunst von den Anfa.ngen bis zum Ende des Mittelalter's, Berlin 1969; B. Filov, Geschichte der altbulgarżschen Kunst bis zur Eroberun.g des bulgarżschen Reiches durch die Tiirken, Berlin 1932; M. Bitchev, L'architecture en Bulgarie, Sofia 1961; R. Brykowski, T. Chrzanowski, M. Kornecki, Sztuka Ru- munii, Wrocław 1979; W. Mole, Sztuka rosyjska do roku 1914, Wrocław 1955; Geschżchte der russżschen, Kunst, red. G. S. Maschhouzen, Dresden 1975; V. N. La- zarev, L'art de 1a Russie medżevale et 1'Occident Xle-XVe siecles, Moscou 1970. ROZDZIAŁ VI. KULTURY RODZIME I NARODOWE Historia historiografii, kultury i świadomości historycznej cieszy się ostatnio dużym zainteresowaniem zwłaszcza w Polsce. Można tu wymienić - znbţv tylko tytułem wprowadzenia - prace: J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie, Wrocław 1964; liczne prace B. Kurbisówny i jej podsumowanie: L'hżstoriographfe mţdievale en Pologne, Acta Poloniae Historica, 6, 1962, s. 7 i n.; J. Banaszkiewicz, Kron,ika Dzżerzwy - XIV-wieczne kompendium historiż ojczystej, Wrocław 19?9; T. Ulewicz, Sarmacja. Studium z problematyki stowżańskżej XV ż XVI w., Kraków 1950; Dawna świadomość historyczna w Polsce, Czechach i Słowacji, red. R. Heck, Wrocław 19?8; J. Bardach, Maciej Stryjkowski i jego twórczość w świetle najnow- szych badań, w: Studia z ustToju i prawa Wielkiepo Księstwa Litewskżego XIV- XVl1 w., Warszawa 1970, s. 68 i n.; F. Sielicki, Kroniki staroruskie w dawnej Polsce, Slavia Orientalis, XIII, Warszawa 1964, s. 139 i n. Dla innych krajbw: A. Poppe, Latopisarstwo staroruskie, w: Slownżk Starożyt- noścż Slowiańskich, III, Wrocław 1967, s. 22 i n.; S. Hafner, Studien zur altser- bischen dţnastischen Historiographie, Mi.inchen 1964; C. A. Macartney, The Medie- va1 Hungarian Historżans. A Crżtical and Analytical Guide, Cambridge 1953; T. Kla- niczay, Attivitd litterarża dei Francescani e Domenican.i nell'Ungherża An.gżoina, w: Studia humanitatis II: Rapportż ven,eto-ungheţresi al1'epoca del Rinascżmento, Budapest 1975. . Braki w badaniu bardzo trudnego tematu świadomości społeczeństw, takźe i świadomości narodowej, są istotne. Dla wprowadzenia w problematykę, obok prac wyżej już wymienionych, można wskazać: Swojskość i cudzoziemszczyzna w dziejach kuLtury polskiej, red. Z. Stefanowska, Warszawa 1973; A. F. Grabski, Polska w opinżach obcţch X-X111 w., Warszawa 1964; tenże, Polska w opin.iach Europy zachodniej XIV-XV w., Warszawa 1968; S. Kot, Swiadomość narodowa w Polsce wżeku XV-XVI, Kwartalnik Historyczny, 52, 1938, s. 3 i n.; F. Graus, Die Bildung eines Nationalbewusstseins im mittelalterlichen, Bţhmen. (die vorhus- sitische Zeit), Historica, 1966, s. 5 i n.; F. Smahel, The Idea of the "Nation," in Hussite Bohemia, Historica, 16, 1969, s. 143 i n.; P. Ratkoś, Otazky vyvoja slovens- 22' :IţO Bibliografia podstawowa ::ej narodnostż do zaćiatku 17. str., Historickjů Casopis, XX, 1, 1972, s. 19 i n.; 1'f. Cherniavsky, Russia, w: National Conscżousness History and Political Culture śůţ Early-Modern Europe, red. O. Ramem, Baltimore-London 1975, 118 i n.; K. Zach, Orthodoxţ Kirćhe und rumunisches Volksbewusstsein żţwt 15. bis 18. Jahrhundert, ţViesbaden 1977; A. Armbruster, Początki śwżadoţności narodowej Ruţnunów ż Sa- ;ţiw Transylwańskich w epoce Odrodzenża i huţrtanizţm.u, Kwartalnik Historycziiy, 8ţ. 1979,ţs. 123 i n.; tenże, La roţrcanite des Rouţn.ażns, Bucarest 1977; D. Angelov, ţatriotisn2 in MedievaL BuLga'ria, Bulgarian Historical Review, IV, 2, 1976, s. 22 i n.; . Jakubowski, Studża nad stosunkam.i narodowościowy7nż na Litwie przed Uni4 ţţţţbelskţ, Warszawa 1912; A. Vauchez, "Beata stirps": saintete et lignage en Occi- :ţţrat aux Xllle et XIVe siecle, w: Famille et parente dans 1' Occident ţrcediţvale, ^ţII, de 1' Ecole Francaise de Rome, 30, Rome 1977, s. 397 i n. Dla ukazania złożoności stosunków narodowościowych zwłaszcza w wielkich r.:iastach można przykładowo wymienić: G. Szţkely, Towns and Languages żn East-Central Europe, San Francisco 1975; B. Weinryb, The Jews of Poland. A Social aů:d Econoţrcic History of the Jewish Comţm,unity in Poland froţwc I100 to 1800, Philadelphia 1973; Hungarian Jevish Studies, red. R. L. Braham, t. I-II, New York ţ956-1969; F. Grauss, Struktur und Geschichte. Drei Volksaujstdnde i%rc ţn.ittelalte- -':chen Prag, Sigmaringen 1971. Spośród licznych opracowań historii literatury i języków wymieńmy: Wielka :ţiceratura Powszechna. Antologia, red. S. Lam, t. I-VI, Warszawa 1930-33, Bruckner, T. Lehr-Spławiński, Zarţs dziejów literatur i 7ęzyków słowiaicskich, Lţţţów 1929; Literatura rosyjska w zarysie, red. Z. Barański, A. Semczuk, Warsza- ţ:ţa 1976; D. S. Lichatschev, Russżsche Literatur und europa.ische Kultur des 10: : ;. Jahrhundert, Berlin 1977; J. Vilikovsky, PżseTn,nictvż ćeskţho stredoveku, Praha ţ948; E. Turdeanu, La littţrature bulgare au XIVe siecle et sa diffusion dans les ;sţţys rouţrcains, Pal.is 1947; A. Barac, Literatura narodów Jugoslawiż, Wrocław 1969; li. M. Kujew, Konstantyn. Kostenecki w literaturze butgarskżej ż serbskiej, Kraków ţ9i0; R. Jakobson, Slavic Languages, New York 1955; F. Sławski, Bułgarski język c jego narzecza, w: Słownik Starożytności Stowiańskich, I, Wrocław 1961, s. 199 i n.; Z. Klemensiewicz, Hżstoria języka polskiego, 2 wyd., Warszawa 1974; O. Densuţianu, Histoire de 1a langue ro7naine, t. I, Bucuresti 1961; A. Sauvageot, L'edżficatżon dc 1a langue hongroise, Paris 1971. SŁOWNIK WAZNIEJSZYCH OSOB I MIEţJSCOWOŚCI Słownik zawiera nieco informacji uzupełniających tekst właściwy nţ temat ważniejszych osób i miejscowości, także kilku miejsc bitew o szcze- gólnej wadze, często do dziś posiadających wartość wręcz symboliczna. Nie należy traktować go jako jakiejś systematycznej całości, jest to pc prostu mała, wstępna, bardzo różnorodnie w poszczególnych hasłach po- traktowana próbka, będąca wyrazem potrzeby opracowania gruntownego. kilkutomowego słownika historycznego Europy słowiańskiej XIII-XVI stulecia, który w koncepcji stanowiłby odpowiednik poznańskiego Słou;- nika Starożytności SłowiaiZ,skich. Niektóre hasła zilustrowane są frag- mentami tekstów źródłowych, których przytoczenie będzie może stano- wiło zachętę do dalszej własnej lektury. Przy każdym prawie haśle podana jest elementarna informacja bibliograficzna ze szczególnyn: uwzględnieniem publikacji polskich (jeśli mamy, rzecz jasna, dobre opra- cowania). Nie są w zasadzie, poza wyjątkami, powtarzane pozycje umiesz- czone w bibliografii podstawowej. Kolejność cytowanych tytułów usta- lona jest według kryteriów przyjętych dla bibliografii podstawowej. Belgrad, miasto na prawym brzegu Sawy u jej ujścia do Dunaju, od najdawniejszych czasów ważna pozycja strateţiczna. W XIII-XV w. bv3 przedmiotem sporów i walk między Serbią,;a Węgrami, przeważnie zresz- tą pozostawał w rękach węgierskich. W początkach XV w. stał się stolica i ulubioną twierdzą-rezydencją despoty serbskiego Stefana Lazarewicia. Od r. 1427 znalazł się znowu w posiadaniu Węgrów, stanowiąc do r. 1521 wysuniętą placówkę obronną przeciwko Turkom. Pod Belgradem boha- terski wódz węgierski Jan Hunyadi (por: Hunyadi) odniósł w końcu lipcG 1456 r. wielkie zwycięstwo nad Turkami. Przyczynił się też do tego zw5'- cięstwa płomienny kaznodzieja, legat papieski Jan Kapistran, dobrze znany na Węgrzech, w Czechach i w Polsce ze swej misji w latach pięć- dziesiątych XV w. Współczesny tyrn wydarzeniom Jan Długosz tak jţ ;342 Słownik ważniejszych osób i miejscowości opisał cţ swych Rocznikach (wybórţi przekład za: Historia powszechna XIV-XV w. Wybór tekstów, opr. M. Małowist przy udziale B. Geremka i A. Wyrobisza, Warszawa 1954, s. 229): Jakoż sułtan turecki, powziąwszy wiadomość od szpiegów i z pogłosek, że w kra- jach chrześcijańskich przeciw niemu zbrojono wojsko i przygotowywano się do ţi-ţijny, ţv zapale postanowił nie odpierać wroga, leez wszcząć wojizę (...) Zebrawszy potęgę ze swoich posiadłości, obległ Belgrad, dawiiiej zwany Taurinum, położony u ujścia Sawy do Dunaju, sądząc, że zdobywszy go, swobodnie będzie mógł plądro- wać Węgry i osłabiać potęgę Węgrów. To nieszczęście dodane do poprzednich klęsk, jakich chrześcijaństwo i królestwo Węgier doznało od Turków, przeraziło krbla Węgier i wszystkich; [cóż by to było,] jeżeliby tak warowny i mocny zamek, port i brama krblestwa, został wzięty? Sam król Węgier z powodu małoletności nie mógł temu nieszczęściu zaradzić. Jednak legat apostolski kardynał Jan, i czci- godny ojcieć Jan Kapistran (...) radami, prośbami i łzami nakłaniali radców kró- lestwa Węgier, a zwłaszcza Jana Hunyadiego, rządcę tego królestwa do niesienia pomocy oblężonym. Jan Hunyadi w tylu i takich niebezpieczeństwach, jakimi za- grażała królestwu Węgier potęga Turkbw, oddany raczej lepszej myśli niż roz- paczy, nieustraszenie podjął wyprawę przeciw Turkom. Ojca Jana Kapistrana wraz z innymi krzyżowcami przybyłymi do Budy z Polski i Czech w celu niesienia pomocy wiernym wsadził na okręty, poleciwszy, aby jak mogą najszybciej, dążyli do Belgradu, aby dać pomoc oblężonym i umysły ratować od rozpaczy. Albowiem po trzynastu tygodniach oblężenia przez Turkbw, po zburzeniu jedenastu wież i całych murów przez nieustanne dzienne i nocne niszczenie setką dział ogromnej wielkţţści, wzrosły wszystkie trudności i myślano albo o zagładzie przyszłej, albo o poddaniu się. [Jan fiunyadi] zaś podążał drogą lądową wraz z wojskiem zebranym spośród Węgrów i krzyżowców polskich, czeskich i niemieckich, mając nadzieję, że z dawna obiecywana flota papieża i króla Aragonii będzie oblegać Konstantynopol, a Turcy odstąpią od oblętenia Belgradu (...) Turek zaś, dowiadując się, że wojsko chrześcijańskie i brat Jan Kapistran dostał się do zamku, aby odpierać ich ataki - jak mówią - powiedział do swoich: "Jeżeli w ciągu trzech dni nie nastąpi zdobycie [zamku), to nigdy nie będzie można [nim zawładnąć)" (...) Trzeciego dnia szturmu, który wypadł w uroczystość św. Jakuba apostoła, skoro Turcy zajęci byli szturmowaniem i skoro dwa dni i tyleż nocy ţvalczyli oblegający z obleganymi wytrwale o zdobycie zamku, a Turcy na miejsce znużonych żołnierzy stawiali nowych i wypoczętych, walczono [dalej). Ponieważ oba wojska trwały w walce, w dniu św. Marii Magdaleny zwycięstwo [chwiało się] na obie [strony]. Turcy przeważali liczebnie; wojsku katolickiemu dodawała ducha konieczność i ostateczne niebezpieczeństwo, najskuteczniejsza ze wszystkich wy- trwałość, a przede wszystkim zachęta do oporu przeciw Turkom ze strony Jana Kapistrana i braci (...) Tymczasem nagle zginął - trafiony pociskiem - młodszy wódz Turków, na ktbrym opierało się całe kierownictwo walki. Wskutek tego Turcy doprowadzeni do rozpaczy, oddawszy zwycięstwo chrześcijanom, wraz z sułtanem rzucili się.do ucieczki. Ow dumny sułtan turecki, uważany dotąd za niepokonanego i zwany postrachem narodów, pokonany został w boju i uszedł z obozu. Gdy uciekający pierzchali ze zwykłą zbiegom trwogą, wojsko chrześcijan ścigało ich. 24000 [ludzi) z wojska [Turkbw) zginęło w bitwie i w ucieczce. Sułtan turecki, widząc, że uciekających nie może powstrzymać, sam oddany ucieczce, z wielkim płaezem i jękiem, że tak wielką i niezwykłą klęskę zadano zwycięzcy wielu na- Słownik ważniejszych osbb i miejscowości 343 rodbw, najpierţv [przybył] do miasta Sofii, gdzie znakomitych w swym wojsku panów pościnał za to, że źle walczyli i ucieczką swą innych do ucieczki pociągnęli; uchodząc stąd przybył do Konstantynopola. Wojsko katolickie, chwalebnie zdobyw- szy obóz turecki i wszystkie łupy, które Turcy ze sobą wieźli, 100 znakomitych dział, 64 statki, tłum jeńców, których strudzona ręka oszczędziła [w boju], skła- dało dzięki Bogu, który małej liczbie dał zwycięstwo nad przepotężizym wrogiem, sławiąc ojca Jana Kapistrana, że z łaski Najwyższego pokonał długo zwycięskich Turków nie przy pomocy zastępów rycerzy, lecz pastuchów i wieślziaków. Po tym zwyeięstwie wielkorządca Jan Hunyadi za radą ojca Jana Kapistraiza zaczął odna- wiać zniszczone wieże i mury. Zwycięskie wojsko odprowadził do Budy, mając zamiar [uzupełnić je] nowymi zaciągami, przewidując, że sułtan turecki dla po- mszczenia klęski i doznanej hańby wkrbtce wyruszy z nowymi wojskami. Buda-Peszt-Ołbuda (złączone w Budapeszt dopiero w 1872/3 r.), naj- większa u schyłku średniowiecza aglomeracja miejska na Węgrzech licząca kilkanaście tysięcy mieszkańców. W czasach rzymskich na obsza- rach dzisiejszego Budapesztu stacjonowały legiony, później doszło do utworzenia tam odrębnego municipium pod nazwą Aquincum. W źró- .dłach XI-wiecznych znajdujemy pierwsze wzmianki o miejscowościach Peszt i Buda (dzisiejsza Obuda). U schyłku XII w. Buda (Obuda) staje się jedną z rezydencji królów węgierskich, tu np. w 1188 r. król Bela III przyjmuje Fryderyka Barbarossę ciągnącego na wyprawę krzyżową. Zimą 1241/2 r. miasta zostają zniszczone przez Tatarów. W ramach odbudowy kraju po najeździe tatarskim Bela IV tworzy -definitywnie trzy miasta stanowiące podstawę późniejszego Budapesztu. Mieszkańcy dotychczasowi zostali osiedleni na obecnym wzgórzu zamko- wym na prawym brzegu Dunaju, tu powstaje palac króla; miasto, dla którego utrwala się ostatecznie nazwa Buda, otoczone zostaje murami. Natomiast stara Buda na północ od nowej, zasiedlona na nowo nazywała ţsię odtąd Obuda ( = właśnie Stara Buda). Na lewym brzegu Dunaju od- nowiono także miastţo I'eszt.oţdarzone w 1244 r. królewskim przywile- jem. Po 1241 r. królowie węgierscy coraz,częściej rezydują w Budzie, mieście stającym siţ faktyczną stolicą państwa z zamkiem-pałacem stale rozbudowywanym i upiększanym. W szćzególności wspaniałe, na swoje ,czasy, w skali europejsţiej rţzydencje wznoszą dla swych bardzo roz- budowanych dworów Ludwik Wielki, a później Maciej Korwin. Peszt natomiast jest dużym miastem rzemieślniczo-handlowym, w nim koncen- truje się intensywnţe żyeie gospodarcze. Miasto Obuda ofiarowuje Ludwik Wielki w 1343 r. swej matce, Elżbiecie Łokietkównie, która wznosi tu m.in. klasztor klarysek. Tu też w 1389 r. Zygmunt Luksemburski powo- łuje do życia uniwersytet, który upadnie jednak po kilku dziesięciole- ciach. W Budzie prawa ograniczonego, teologiczno-filozoficznego uniwer- sytetu - sturlium genţerţlnegţo zakonu - uzyskują od 1475 r. dominika- 344 Słownik ważniejszych osób i miejscowości nie. W przeciwieństwie do Pragi czy Krakowa można mówić o stołeczności Budy na Węgrzech, i to z niemałymi zastrzeżeniami, dopiero gdzieś od XIV w. Wielką rolę w życiu dworu i królów węgierskich grały bowiem również inne rezydencje, jak np. Wyszehrad nad Dunajem ze swym wspaniałym pałacem o 350 pokojach wzniesionym przez króla Karola Roberta. Literatura: Hżstorische Euzyklopo,die von Budapest, Budapest 1974. Camblak Grzegorz (ok. 1365-1419/20), pisarz bułgarski związany ze szkołą tyrnowską, metropolita kijowski na Litwie od 1415 r. Ród Cam- blaków należał do wybitniejszych rodów bałkańskich z odgałęzieniami w Bułgarii i Bizancjum; przypuszczenie, że stryjem Grzegorza był zmarły w 1406 r. jego poprzednik, metropolita Cyprian, co tłumaczyłoby lepiej związki Grzegorza z Witoldem i Jagiełłą, jest sprawą dyskusyjną. W każ- dym razie i Cyprian, i Grzegorz byli wybitnymi uczniami Eutymiusza i przedstawicielami szkoły tyrnowskiej. Sam Grzegorz pochodził, być może, z Tyrnowa, wiemy o jego pobytach na Athosie i w Konstantyno- polu, przed 1369 r. przez kilka lat w Serbii, około 1400 r. w Mołdawii, wreszcie od około 1409 r. na Rusi. Napisał między innymi, w czasie gdy był przełożonym monasteru Deczańskiego, biografię króla serbskiego Ste- fana Urosza II, w późniejszym okresie - panegiryk na cześć EutSţmiusza i Cypriana, dwadzieścia cztery homilie. Jego wybór na metropolitę kijow- skiego na synodzie biskupów prawosławnych Wielkiego Księstwa Litew- skiego w Nowogródku w 1415 r. dokonany został wbrew aktualnemu metropolicie rezydującemu w Moskwie, przede wszystkim zaś wbrew woli patriarchy Konstantynopola, który rzucił nawet klątwę na Grzego- rza. Fakt ten prawdopodobnie jeszcze mocniej związał nowego metropo- litę z Witoldem i Jagiełłą. Wyjazd i wystąpienie Grzegorza na soborze w Konstancji trzeba wi- dzieć w szerszyeh ramach interesów polsko-litewskich na soborze, gdzie trzeba było między innymi walczyć z zarzutami współdziałania ze schi- zmatykami i poganami przeciw prawdziwym chrześcijanom - zakonowi krzyżackiemu. Demonstracje w rodzaju wizyty świeżo ochrzczonych Żmudzinów czy też barwnej, wielonarodowej grupy wyznawców Kościoła Wschodniego z uczonym metropolitą na czele miały tu swoje znaczenie. Inna rzecz, że wiele wskazuje na to, iż rzeczywiście sprawa unii kościel- nej miała dla władców polsko-litewskich istotne znaczenie. Na wypo- wiedź Grzegorza możemy też patrzeć jako na znamienne zajęcie otwar- tego stanowiska przez człowieka wyraźnie należącego do szczytów inte- lektualnej elity kręgu bizantyjsko-słowiańskiego w tamtym pokoleniu w momencie, gdy sprawa unii także wobec wspólnego zagrożenia ture- Słownik ważniejszych osób i miejscowości 345 ckiego (dla Bułgarów jakże bezpośrednio ciężkiego i groźnego) stawała się niezmiernie aktualna. W Konstancji nie było już w 1418 r. warunków do posunięcia sprawy naprzód, ale niezadługo dojdzie do unii we Flo- rencji. Sam Camblak zmarł rychło po powrocie z soboru. Uroczysty wjazd metropolity Grzegorza do Konstancji odbył się 19 lu- tego 1418 r. W otoczeniu metropolity znajdowali się przedstawiciele Wołochów, Mołdawian, Tatarów, Nowogrodu Wielkiego i, rzecz jasna, przedstawiciele miast ruskich Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego od Przemyśla, Łańcuta i Lwowa po Kijów, Wilno, Smoleńsk; razem kilkaset osób w barwnych strojach. Sam cesarz Zygmunt Luksemburski wyszedł na spotkanie tak wspaniale prezentującej się delegacji. 25 lutego 1418 r. odbyła się uroczysta audiencja u papieża Marcina V. Metropolitę Grzegorza, przemawiającego w imieniu Rusinów i Wołochów, wprowadził do sali metropolita gnieźnieński Mikołaj Trąba, po czym po uroczystym przywitaniu mistrz Maurycy Rvaćka z Pragi, profesor teologii, odczytał w łacińskim tłumaczeniu mowę Camblaka. Powoływał się w niej między innymi na wolę cesarza i patriarchy Konstantynopola-Carogrodu dopro- wadzenia do trwałej i sprawiedliwej unii, w imieniu zaś Jagiełły i Wi- tolda przedstawił projekt zwołania soboru powszechnego, na którym doprowadzono by do takiego rozwiązania. Mówił m.in. metropolita Grzegorz (tekst za A. Prochaską, Kró1 Włady- siaw Jagieţto, t. I, Kraków 1908, s. 397): Od dawna pragnąc tej świętej unii, (...) udałem się do mego Pazza króla Polski i do brata jego Witołda, najpobożniejszych Waszej Swiątobliwości synów, i długie z nimi odbywałem narady. Oni to swą pobożnością i wielką wiarą wpłynęli na mnie, że nie tylko sam zapłonąłem pożądaniem tej świętej jedności z Kościołem rzymskim i tej świętej wiary, lecz także ze wszystkimi siłami, wszelką troską i czuwaniem starałem się w owieczkach pieczy mej powierzonych wzbudzić taką dążność kazaniem i upominaniem. A gdy wśród ruskich ludbw wiele dziś zwolezz- ników unii napotkałem, udałem się do wspomnianych najjaśziiejszych książąt z prośbą o pozwolenie udania się do stóp Waszej Świątobliwości, z tego głównie powodu, abym pokrzepiwszy się wraz z innymi wiernymi tym świętym pokojem Kościoła, usilne wniósł prośby do Świątobliwości Waszej, w osobie której za wolą bożą, Kościół osiągnął zjednoczenie; racz, Świątobliwość Wasza, dołożyć troski i sta- rania celem uskutecznienia jedności Cerkwi Wschodniej z Kościołem rzymskim. Wszakże Swiątobliwość Wasza i przed wniesieniem mej błagalnej prośby wiele trudów poświęcał celem nawrócenia tych stron wschodnich, aczkolwiek umysł jego zajęty był rozmaitymi wielkiej wagi sprawami, dotyczącymi reformy Kościo- ła. A jako Zbawiciel świata przez swą mękę najświętszą połączył i zjednoczył naj- niższe z najwyższym, gdyż naturę ludzką i boską, tak samo racz uczynić, Naj- świętszy Ojcze, łącząc naród nasz z świętym rzymskim Kościołem i niechaj już powrócą te dwa sławne i wielkie ludy (mowa tu o Rusinach i Wołoszynach) do pierwotzzej łaski i miłości, od której odpadły z powodu tak długoletniej schizmy(...) Racz być, Ojcze Swięty, (...) naśladowcą namiestnika Chrystusowego, świętego Piotra, na którego stolicy zasiadasz i Pawła świętego, najświętszego z rządców 346 Słownik ważniejszych osób i miejscowości Kościoła i znanego pracownika na niwie nawracania ludów do wiary Chrystuso- w,ej - racz nie zwlekać ze sprawą znamienitej wagi i bezzwłocznie wysłać w te strony męţów, którzy by bogobojnym obejściem się z ludem ruskim i żywym przykładem śţţiątobliwego życia przywiedli go do świętej jedności, a natenczas Bóg pokoju i mi#ości dopomoże do dokonania dzieła. -Literatura: Cam,biak Grigorije, w: Enciklopedija Jugoslavije, t. II, Zagreb 1956, s. 319 i n.; E. Turdeanu, Gregożre Caţn,blak. Faux argu,%n,ents d'une biographie, Revue des Etudes Slaves, 22, 1946, s. 46 i n.; Cambłak Grigorij, w: Encyklopedia Katolżcka, t. II, Lublin 1976, kol. 1292. ţChelćicky' Piotr (ok. 1390-1460), czeski myśliciel religijny, ojciec ru- ţćhu "braci czeskich" czy "morawskich", stanowiącego w pewnym sensie przedłużenie radykalne,go skrzydła husyckiego - taborytów. Szlachcic :z południowych Czech, nie znający nawet dobrze łaciny, przemyślał sa- -modzielnie i w sposób oryginalny cały dorobek czeskiej myśli reforma- torskiej XIV-XV w., a także Piotra Waldo i Wiklefa. Napisał śzereg traktatów i pism polemicznych, do najważniejszych należy Postylla oraz Sit' Viry (Sieć wżary). Doszedł do przekonania, że jedynie pierwsi chrze- ścijanie realizowali naprawdę wskazania ewangeliczne Chrystusa; dobry .chrześcijanin musi więc odrzucić wszystko, co doszło później, i powrócić, jak tylko może najlepiej, do życia pierwszych wspólnot chrześcijańskich. ,Co więcej, odrzucić trzeba nie tylko Kościół, ale całą organizację pań- :stwową z jej prawami, przywilejami, sądami, wojnami itd. Podstawowe .znaczenie ma zdecydowane odrzucenie użycia siły i jakiejkolwiek wojny; tu myśliciel odchodzi od tradycji taboryckiej. Biblia, jak sądził, nie po- zwala odpowiadać siłą nawet na zło. U schyłku życia Piotra zaczęły po- wstawać pierwsze wspólnoty ludzi próbujących praktycznie realizować ţw życiu jego wskazania; nie przychodziło to łatwo tak ze względu na spory wewnętrzne, jak i wrogość otaczającego środowiska czy to utra- kwistów, czy katolików. Ruch przetrwał jednak i miał w XVI w. odegrać niemałą rolę w protestanckiej reformie, zwłaszcza w jej nurtach bardziej radykalnych. Dołączony urywek tekstu pozţţala lepiej zorientować się w sposobie myślenia Chelćickiego na przykładzie jego stosunku do miast i mieszczaństwa. Literatura: J. Th. Miiller, Geschżchte der bţţm.ischen Bri.i.der t. I-III, Herrenhut 1922-1931; R. Rićan, Jednota bratrska, Praha 1956. PIOTR CHELCICKY : POSIEW PRAWEJ WIARY Stan miejski swymi nieprawnościami rwie sieć wiary Początek miast i powstanie grodbW pochodzi od Kaina, a to z powodu morder- stwa, łupieży i gwałtu, gdyż Kain z nienawiści zabił brata swego Abla, stał się zbiegiem i tułaczem na ziemi, bojąc się o życie. Dlatego zbudował pierwsze miasto, Słownik ważniejszych osób i miejscowości 347 a potem inne łupił i gwałt im czynił, tymi łupieżami się wzbogacił i złych ludzi sobie dobrał, ażeby bronić się przed tymi, których złupił. Dlatego morderstwo jego było powodem powstania miast, a miasta jego żyły z bezprawnych rabunków, walcząc z tymi, którzy bronili swego dobra lub chcieli je odebrać. A ponieważ miasta mają początek w Kainie, przeto są w nich mordercy i rabusie, lichwiarze, kupcy, handlarze, szachraje, żyjący przeważnie z nieuczci- wości i chciwości. Dlatego, zakładając miasta i grody oparte na krzywdzie i przy- gotowane krzywdę czynić i od innych ją znosić, w każdej chwili gotowi są do ziioszenia bezprawi i zdrady od innych i, odpłacając za to chętnie, przelewają krew za krew i oddają krzywdę za krzywdę, aż dojdzie do tego, iż się tak za- plączą, że tylko we krwi i łupiestwie żyją, przygotowując się do tego i obronę przyprawiając. A jeieli nie mają dość siły i śmiałości, ażeby innych łupić i rabo- wać, gotują się do obrony mienia swego przed innymi. Dla zachowania więc życia i dostatków swego miasta przelewają krew i sami dają się zabijać. Mieszczanie zatem i ludzie herbowi, zamieszkujący grody, twierdze i miasta, zawsze kąpią się we krwi brata swego. Odzywa się ciągle natura Kaina, pierwszego mordercy; dlatego żyją w miastach w wiecznym niepokoju, gdyż, założywszy je i obsadziwszy mnóstwem ludu, drżą i czuwają w nocy i we dnie, ażeby ich nikt nie zabił i mienia ich nie zrabował. I niech tylko zjawi się ktoś podejrzany, wnet uderzeniem w dzwon zwołują wszystkich zamieszkujących miasto do walki. Jeżeli schwytają złodzieja lub zdrajcę, nie darują mu ani nie uspokoją się, dokąd nie przeleją krwi jego. Ustawy miejskie, dążące do ochrony życia i mienia mieszkańców, postanowiły karać śmiercią każdego, kto by na to godził, jakież więc może się tam ostać przy- kazanie boże, nakazujące miłość bliźniego. A dla pokoju swojego i dostatku, który chcą za murami w pewności zachować, nie wahają się niektbrzy gwa#t czynić i łupić, inni potwarze rzucać i okłamywać, przeciwników swoich gnębiąc i na gardła ich nastając. Dlatego więc, obwarowując się i okopując, aby nie cierpieli bezprawia na życiu i statku, muszą zawsze złem za złe odpłaeać; przeto odrzucają te wszystkie przykazania, które nakazują chrześcijanom cierpliwość i zakazują pomsty: Nie brońcie się sami, najmilsi, gdyż mówi Pan Bóg: "Do mnie należy pomsta i ja wam zapłacę. Jeżeli zatem jest spragniony nieprzyjaciel twbj, napój go, a jeżeli jest głodny, nakarm go!" Lecz jakże mogą zachowywać te przykazania ludzie, szukający za murami spoţoju W dostatku i w bezpieczeństwie życia. A ileż pomiędzy nimi jest bezprawi. Swarzą się w sądach, z prawdy często czyniąc nieprawdę, przestępują przykazanie Chrystusa, który chce przydać płaszcz do sukni i zaniechać swarbw w sądach. Dlatego nie zachowują żadnego przyka- zania, tyczącego się Boga i #udzi, chowając się za mury i żyjąc w oszustwie, nie tak, jak rzekł ulubiony uczeń Jezusa: "Łaską bożą jest chodzić w przykazaniach Jego." A nie można mieć łaski bożej, jeżeli się nie zachowuje przykazań Jego. A jeżeli ani jednego przykazania nie zachowują w gromadzie miejskiej, nie mają łaski bożej ani jej mieć nie mogą, żyjąc w wielu przestępkach i w takim zapląta- niu, że z żadnej strony przykazanie boże nie ma do nich dostępu. Dlatego groźną rzecz mówi o nich prorok: "Widziałem złość i rzeczy odrażające w mieście; we dnie i w nocy w murach jego panuje złość, niesprawiedliwość i przemoc; z ulic jego nie schodzi lichwa i kłamstwo." Dość twarde zadanie i niepiękna opinia dla tych, którzy pragną wszystko robić uczciwie; niechże za to odpowiadają tuczni i mądrzy radni miasta! Gdyby im kto równy posłał taki list do rady, dopieroż by się nadęły te serca pychą przerosłe, rzekliby: Gani dobrych, gani panów z ratusza! Przeto prawdę twierdzi to pismo, że dzieje się zło i rzeczy odrażające w mieście, 348 Słownik ważniejszych osób i miejscowości złość wszelkiego pokolenia, wstrętna Boţu, bo w takiej mnogości ludzi, spojonyeh oszukańczo, nie ostaje się żadne przykazanie boże ani może się ostać w warun- kach, na jakich spojona jest wielka ilość mieszkańców miasta: nie może w za- mysłach ich pozostać ani jedno przykazanie boże. A ponieważ iţie zachowują w mieście przykazań bożych, przeto przestępują wszystkie. . (Przekład za: Wielka Literaturn Powszech,na. AntoloHia, red. S. Lam, t. VI, War- szawa 1933, s. 750) Cyprian (ok. 1330-1406), uczony mnich, metropolita kijowski w Wiel- kim Księstwie Litewskim od 1375 r., całej Rusi ostatecznie od 1389 r. Zdaniem świetnego znawcy przedmiotu D. Obolenskiego, jemu właśnie przypada główna rola w procesie umacniania na ziemiach ruskich wpły- wów kulturalno-religijnych Bizancjum, wyraźnie nasilających się w dru- giej połowie XIV w. O pochodzeniu i drodze monastycznej Cypriana- jest to jego imię zakonne - niewiele wiemy. Przypuszczenie, iż należał do znanego rodu bułgarsko-bizantyjskiego Camblaków (metropolita Grze- gorz Camblak miałby być jego bratankiem) zostało ostatnio mocno pod- ważone; wszystko wskazuje jednak na to, że był Bułgarem związanym ze szkołą tyrnowską i patriarchą Eutymiuszem, przebywał też jakiś czas na Athosie. Na Ruś przybył zimą 1373/4 r. jako zaufany wysłannik pa- triarchy Konstantynopola dla ułożenia stosunków między litewską a mo- skiewską częścią jednej ciąţle - w oczach patriarchy w każdym razie- metropolii ogólnoruskiej. Odtąd związał się już na stałe z ziemiami ru- skimi, najpierw jako wyświęcony 2 grudnia 1375 r. w Konstantynopolu w porozumieniu z Olgierdem metropolita kijowski dla Litwy. Patriarcha obiecał mu objęcie po śmierci metropolity rezydującego w Moskwie, Aleksego, zwierzchnictwa także nad kościelną Moskwą, ale na ostateczną realizację tego musiał Gyprian czekać aż do 1389 r. Przebywając później w Moskwie, zachowywał bliskie związki z Jagiełłą i Witoldem, przyjeż- dżał na Litwę na dłuższy czas w latach 1396/7 i 1404, toczył rozmowy z Jagiełłą - określanym jako przyjaciel - na temat ewentualnej unii kościelnej i przedstawiał patriarsze, razem z królem polskim, konkretny projekt realizacji takiej unii. Reprezentował konsekwentnie linię poko- jowego współżycia państw na obszarze ruskiej metropolii z Moskwą i Litwą na czele, znalazło to odbicie w inspirowanej przez niego kronice dziejów ruskich. Do końca życia pozostał przy tym Cyprian intelektualistą, człowiekiem książki, także człowiekiem pióra, napisał np. ważny i ciekaţţy, z pewny- mi elementami własnej biografii, żywot metropolity ruskiego Piotra (1308-1326). Tłumaczył wiele z greckiego na język cerkiewno-słowiań- ski, między innymi dla celów liturgicznych. Związany mocno, jak cała Słownik ważniejszych osób i miejscowości 349 szkoła tyrnowska, której był wybitnym przedstawicielem, z hesycha- zmem, przyczynił się bardzo poważnie do umocnienia tego kierunku w Kościele i społeczeństwie ruskim. U schyłku życia mieszkał najchętniej na uboczu, w okolicach l Vloskwy, w ciszy i leśnym otoczeniu w towarzy- stwie ksiąg; tam też zmarł 16 września 1406 r. Literatura: K. Chodynicki, Kościół prawostawny n Rzeczpospolita Polska. Zarys hżstoryczny 1370-163?, Warszawa 1934; D. S. Lichatschew, Die Kultur Russlands, Dresden 196?; D. Obolensky, A phźloshoţwcaios an.thropos: ţm,etropolitan Cyprźan, of Kiev aiad al1 Russia (1375-1406), Dumbarton Oaks Papers, 32, 1978, s. 79 i n. Dubrownik (Raţuza), ważne miasto handlowe na wybrzeżu Adriatyku, w ciągu długich stuleci koncentrujące w swych rękach w wielkiej mie- rze handel bałkański z Zachodem. Osada występuje w źródłach po raz pierwszy około 700 r., tradycja przypisuje jej założenie uchodźcom ze starożytnego Epidaurus położonego w pobliżu. Rozwijające się stopniowo w kręgu wpłyţţów Bizancjum, łacińskie jednak miasto przechodzi w 1205 r. pod zwierzchnictwo Wenecji, dążącej konsekwentnie do zamie- nieńia Adriatyku w wewnętrzne morze weneckie. Nawet jednak pod rządami weneckimi utrzymuje Dubrownik duży stopień autonomii. Zu- pełną w praktyce niezależność przynosi miastu przejście pod zwierzchni- ctwo Węgier wţ 1358 r. po zajęciu przez Ludwika Wielkiego całej Dal- macji. W traktacie podpisanym w tym roku w Wyszehradzie między królem węgierskim a Dubrownikiem miasto otrzymuje prawo wyboru władz z rektorem, serbsko-chorwackim knezem - księciem - na czele oraz prawo do niczym nie ograniczonej żeglugi i prowadzenia handlu z Wenecją, Serbią i Bośnią, nawet gdyby Węgry znajdowały się w stanie wojny z tymi państwami. Ustrój "Republiki Dubrownickiej", jak określa się ją od XV w., ustalił się ostatecznie w XIV-XV w. jako rządy patry- cjatu, kilkudziesięciu rodzin spisanych po raz pierwszy w 1332 r. na za- sadzie, iż teraz i w przyszłości "godne są wejścia w skład Wielkiej Rady". Podobieństwo z Wenecją jest tu uderzające. Siłę gospodarczą Dubrownika stanowił przede wszystkim handel lądo- wy z zapleczem bałkańskim, przede wszystkim z Serbią i Bośnią. Wene- cja, ograniczając maksymalnie znaczenie Dubrownika na morzu, jego flotę, w pełni popierała ten kierunek ekspansji, czerpiąc z niego pośred- nio wielkie korzţţści. Władcy słowiańscy udzielali kupcom dubrownickim poparcia i przţţwilejów, kolonie ich rozsiane są też we ţůszystkich waż- niejszych ośrodkach Serbii czy Bośni. Z Bałkanów wy ţţ ozi się srebro, ołów, inne metale, bydło, skórę, wosk, miód, niewolnikóţţ, wwożąc za to sól, drogocenne tkaniny i przedmioty zbytku, wyroby metalowe. Mimo zajęcia Balkanóţv przez Turcję Dubrownik w ţţielkiej mierze iţmiał 350 Słownik ważniejszych osób i miejscowości utrzymać swą dominującą na znacznych obszarach Bałkanów pozycję ekonomiczną. W 1409 r. Wenecja zajmuje całą Dalmację, dzieląc się z Turkami po- brzeżem adriatyckim od strony Bałkanów, Dubrownik jednak uznaje ţţ dalszym ciągu - aż do 1526 r. - zwierzchność Węgier, płacąc zarazem ţoraz częściej, a regularnie od 1458 r., haracz Turcji. Patrycjat dubrow= nicki umie prowadzić dalekowzroczną politykę neutralności jako z jednej strony bardzo ceniony bastion katolicyzmu na Bałkanach, z drugiej zaś ważny dla Turcji partner gospodarczy. Samo miasto w jakże trudnym dla chrześcijan bałkańskich wieku XV rozbudowuje się i modernizuje, w coraz większ5ţm stopniu zaczyna się stawać ośrodkiem kultury umy- słowej z dobrze rozwiniętym szkolnictwem, z własnym środowiskiem intelektualnym; wcześnie dociera tu humanizm z pobliskich Włoch. Roz- szerza się terytorium "państwa", obejmując około 70 km adriatyckiego wybrzeża. Samo miasto otaczają imponujące, grube i wysokie mury (ponad 2p m wysokości i 6 m grubości od strony lądu), w rzeczywistości nie ma ono jednak ani wojska, ani floty wojennej; Dubrownik utrzymuje się nie przez swą siłę militarną, ale dzięki umiejętnie wykorzystywanej sytuacji ogólnej. Dla narodów dzisiejszej Jugosławii jego przetrwanie miało w dłuższej perspektywie niezwykle doniosłe znaczenie. Literatura: J. Rapacka, Rzeczpospolita Dubrownżcka, Warszawa 1977; F. W. Cas- ter, Dubrovnik (Ragusa) a Classic City-State, London 1972; B. Krekic, Dubrovnik, Italy and the Balkans in the Late Middle Ages, London 1980. Eutymiusz (ur. ok. 1327), ostatni patriarcha Tyrnowa (w latach 1376- 1393), uczony mnich, twórca tzw. szkoły tyrnowskiej, ważnej dla całego kręgu cywilizacji bizantyjsko-słowiańskiej. Do r. 1365 żył jako mnich w monasterze Kilifarewo koło Tyrnowa, później udał się do Konstanty- nopola i na Athos. Około r. 1370 tworzy własny klasztor w okolicach Tyrnowa. Stąd w 1376 r. powołano go na stanowisko patriarchy. Po zniszczeniu Tyrnowa i likwidacji patriarchatu przez Turków żył jeszcze i działał na uboczu do 1419(?) r. w kIasztorze Baczkowskim na południeţ od Płowdiwu. Ważne miejsce w jego działalności zajmuje troska o po- prawę ksiąg liturgicznych według wzoru katedry Św. Zofii w Konstanty- nopolu, tłumaczył wieIe dzieł z greckiego na język cerkiewno-słowiańskir pisał sam m.in. żywoty świętych (por. s. 267). Literatura: K. M. Kujew, Konstantyn Kostenecki w literaturze bulgarskiej i serti- skżej, Kraków 1950; E. Kałużniacki, Werke dFs Patriarchen von Bulgarien. Euthy- mżus, Wien 1901. Słownik ważniejszych osbb i miejscowości 351'- Gdańsk, bardzo ważne miasto portowe, w stałym rozwoju ţv ciągu.. XIV-XV w., w latach 1308-1454 w rękach krzyżackich, potem pol- skich. W 1343 r. miasto otrzymało ponownie przywilej lokacyjny i cheł- mińskie prawo miejskie. Należąc od XIII w. do Hanzy, Gdańsk prowa- dził w szerokim zakresie handel w strefie Bałtyku i Morza Północnego: Sięgał m.in. do Flandrii (Brugia), Iţolandii, Anglii, krajów skandynaw- skich; na Bałtyku głównym partnerem Gdańska była Lubeka, statki z Lubeki w większej też liczbie niż inne wpływały do systematycznie rozbudowyţţanego portu gdańskiego. Od XV w. szczególną rolę w handlLi. gdańskim zaczęli odgrywać Holendrzy i ich statki. W handlu morskim, który stał się głóůwnym fundamentem świetnţości miasta, Gdańsk w ciągu XIV w. wyraźnie dystansuje prowadzący dotąd na tym polu Elbląg i uzy- skuje prymat nie tylko w Prusach, ale najprawdopodobniej także w In- flantach, a więc w całym państwie krzyżackim. Wywożono produkty leśne (drewno, smoţa, popiół) i zboże; początkowţo bazą zaopatrzeniową były ziemie pomorsko-pţrusţkie, ale od końca XIV w. w coraz większej mierze szersze zaplecze polsko-litewsko-ruskie. Przywożono sukno, ryby,. sól, wino, owoce południowe. Następuje intensywny rozwój rzemiosł róż- nego rodzaju, zţviązany m.in. z budową okrętów i koniecznością zaopa- tr5ţwania odpływających statków w piwo (browarnictwo na dużą skalę). Wykaz, może niepełny, rzemieślników w samym tylko Głównym Mie-, ście w 1416 r. obejmuje 1081 osób. O rozmiarach potrzeb świadczyć może wielkość własnej floty gdańskiej, szacowanej w połowie XV w. na. 600 statków z 16 tys. członków załóg. Zatargi z Krzyżakami i konkurencyjna działalność Zakonu stawały się dla Gdańska coraz trudniejsze do znoszenia, tym bardziej że w życiu gospodarczym miasta rosło zdecydowanie znaczenie całego zaplecza pol- sko-litewskiego. Stąd też ogromna, w pewnym sensie może nawet decy- dująca rola Gdaiźska w przygotowaniu powstania 1454 r. i w wojnie trzynastoletniej. Piţzywileje jednak, jakie Gdańsk uzyskał w zamian za to od króla polskiego, stworzyły mu wręcz wyjątkową pozycję w Polsce, i to na kilkaset lat. Zlikwidowano rozbicie na kilka odrębnych miast (npţ tzw. Nowe Miasto, założone jako konkurencyjne miasto krzyżackie), na- dano miastu rozległe dobra ziemskie, rada miejska otrzymała szereg da- leko idących uprawnień, łącznie np. z prawem bicia własnej monety, zagwarantowano gdańszczanom prawo do swobodnego handlu na całym terytorium państwa. W tej sytuacji nastąpił dalszy, bardzo intensywny rozwój miasta, stającego się zdecydowanie największym ośrodkiem miej- skim i gospodarczym Polski (ponad 40 tys. mieszkańców w drugiej po- łowie XVI i ponad 70 w pierwszej połowie XVII w.). Przez cały okres XIV-XV w. trwały intensywne prace budowlane. Budynki publiczne, kościoły, obwarowania miejskie wznoszono z cegły Słownik ważniejszych osbb i miejscowości 353 naţviazując przede wszystkim do żywych wzoróţv gotyku flamandzkiego. \ajbardziej reprezentatywną do dziś budoţvlą Gdańska gotyckiego jest zbudoţvany ţţ- XIV w. kościół parafialn5ţ Głównego Miasta pod wezţva- niem NMP, jeden z największych i najznakomitszych kościołów całej strefy bałtyckiej. W budownictwie domów mieszkalnych cegła zaczęła lţoważniej wţ'pierać drzewo i glinę dopiero w ciągu XV w.; zaczęto wte- dy ţvznosić w1-ższe, ceglane budynki, kryte dachówką. Kształtują się w Gdańsku własne środowiska artystyczne i intelektualne, setki gdańszczan studiuje na uniţversytetach (co najmniej 250 tylko w latach 1410-1454, z czego w Lipsku 120, Wiedniu 42 i Krakowie 35; studia w Krakowie staną się o ţviele częstsze w końcu XV w., tak że łącznie mamy tam w XV w. 112 gdańszczan) zaczyna się własna twórczość m.in. na polu historiografii. Literatura: Historia Gdańska, red. E. Cieślak, t. I, Gdańsk 1978; M. Bogucka, Gdańsk jako ośrodek produkcyjny w XIV-XVl1 w., Warszawa 1962. Giedymin, wybitny władca Litwy (1316-1341), kładący podwaliny ţvielkiego państwa litewskiego, obejmującego znaczne połacie ziem ru- skich. Syn księcia Pukuwera, brat Witenesa, rządzącego Litwą w latach 1295-1315, urodził się prawdopodobnie najpóźniej w 1275 r., może wcze- śniej (możliwa też data 1257). W każdym razie, przejmując zimą 1315 r. ţvładzę na Litţţ-ie, był człowiekiem w pełni dojrzałym i obarczonym licz- n5ţm potomstwem; około 1320 r. dochodzą do skutku aż cztery małżeń- stwa jego dzieci, stanowiące ważkie elementy w polityce ojca. Giedymin odziedziczył po poprzednikach dwa podstawowe problemy państwa litew- skiego: zagrożenie krzyżackie, coraz gwałtowniejsze i bardziej bezwzględ- ne ataki Zakonu, a z drugiej strony możliwości ekspansji na Rusi, po- łączone z wyzwalaniem ziem ruskich spod zwierzchnictwa tatarskiego. Działając w obu kierunkach, wykazał wielkie umiejętności i odniósł po- ţvażne sukcesy. Przeciwko Krzyżakom popierał arcybiskupa ryskiego i miasto Rygę, bardzo ostro zwalczających hegemonię Zakonu, szukał też związków z królem polskim Władysławem Łokietkiem, również zagrożo- nym poważnie przez Zakon. W 1325 r. wydał swą córkę Aldonę (przy chrzcie otrzymała imię Anna) za syna Łokietka, Kazimierza; przywiodła ona z sobą, jak dużo później opowiadano, tysiące jeńców polskich uwol- nionych z niew-oli litewskiej. Odwoływał się do papieża, wzywał do swego lcraju chrześcijan, przyjął dominikanów zainteresoţvanych od kilku po- koleń misjami w tej części Europy. Mimo obietnic nie zdec5ţdował się jednak na chrzest, gdy w 1324 r. przybyli w tym celu na Litwę legaci papiescy; poţvody tej decyzji nie są w pełni wyświetlone. ?3 - Europa s3ow-ińaska 354 Słownik ważniejszych osób i miejscowości W drugiej połoţv ie swy ch rządów Giedymin koncentruje się zw.łaszeza na spraţvach ruskich, rozszerzając ogromnie obszar sţţ,ego państţţa nie tyle orężem, ile niezwykle umiejętnym wysiłkiem politycznym. Małżeń- stwa jego licznych synóţv i córek (por. tablica genealogiczna) tej właśnie polityce służyły. Wszedł m.in. w koligacje z Moskwą i Twerem, najsil- niejszymi księstwami ruskimi. Kuzynów i synów osadzał w sprzyjają- cych okolicznościach na księstwach ruskich, niektórzy z nich pz.zyjmo- ţvali chrzest w Kościele prawosławnym, przystosowując się do nowego środowiska i pod tym, jakże ważnym względem. Postţpowanie Giedy- mina charakter5ţzowała zresztą daleko idąca toleraneja wobec chrześcijan, tak w stosunku do katolików, jak i prawosławnych. W sferze jego wpły- wów znalazł się Psków, Smoleńsk, znaczne obszary Biołorusi aż po Dzziepr w jego środkowym biegu, Polesie, Podlasie. Nie na darmo nazywał siebie Giedymin królem Litwinów i licznych Rusinów. Z ţ Towogrodem, zagro- żonym ekspansją litewską, toczył wojnę, ale potem zawarł pokój. W 1335 r. doszło do pierwszego starcia z Moskwą, ţo oznaczało początek długiej rywalizacji o panowanie na ziemiach ruskich. Uderzając5ţm zja- wiskiem był brak większych wojen między Litwą Giedymina a Tata- rami, którzy z różnych powodów jakby nie reagowali na podważanie bądź co bądź ich panowania na Rusi. Literatura: H. Paszkiewicz, Jagiellonowie a Moskwa, t. I: Litwa a Mosku.,a w X111 i XIV uţieku, Warszawa 1933. Grunwald. Stoczona tu 15 lipca 1410 r. wielka bitwa armii krzyżackiej i polsko-litewskiej ma nie tylko, jak i inne bitwy o szezególnej wadze dla dziejóţv świata, bezpośrednie znaczenie wojskowe czy polityczne, po- ciągnęła za sobą skutki nie tylko w tych dziedzinach. BSţła już o tych sprawach mowa w tekście (por. s. 115), można by jeszeze przedstawić dokładniej niektóre problemy, chociażby prezentując kontrowersje, jakie budzi np. sprawa faktycznego naczelnego dowódcy, znaczenie tego czy innego manewru, możliwości zdobycia Malborka itd. Grunwald miał jednak również kolosalne znaczenie dla propagandy i opinii pubiicznej, zwłaszeza krzyżackiej i polsko-litewskiej, stąd możemy mówić o czymś ţv rodzaju drugiej bitwy grunwaldzkiej, toczonej długo jeszeze w XV w. tym razem na jezyki i na pióra. Chodziło zwłaszeza o w,ysLznięty od razu przez Krzyżaków zarzut współdziałania pogan i schizmatyków w znisz- czeniu dobrego rycerstţ,a chrześcijańskiego, bardzo licznie, nie zapomi- najmy, reprezentowanego na polu bitwy po stronie krz,y-żackiej. W listach wysłanvch z Budy 20 sierpnia 1410 r. do całego chrześcijazźstwţa Zyg:nunt Luksembuz-ski (ţv tymże roku obrany cesarzem) zajmoţvał ţvyraźnie takie ţszycn właśnie stanowisko, mówiąc o Litwinach, Żmudzinach, Rusinach, Tata- rach i innych "wściekłych poganach',. Ze strony polskiej weześnie i z dużţţ umiejętnością zaczęto przeciwdziałać takiemu staţvianiu sprawy, w tym duchu np. już 29 lipca 1410 r. biskup poznański Andrzej Jastrzębiec pisal do Polaków znajdujących się w kurii papieskiej przy papieżu Janie XXIII (antypapież w oficjalnej tradycji papiestwa). W rozpoczętej ţv ten sposób wojnie propagandowej postawy prokrzyżackie górowały w Niemezech i we Franeji, może i w Skandynawii, brak ich natomiast prawie zupełnie w Italii czy Anglii. W tym kontekście lepiej można zrozumieć, jak waż- nyzn forum był także dla tych spraw sobór w Konstaneji; na ogół przy- niósł on niemały sukces stronie polsko-litewskiej. Stopniowo zresztą ma- lało zainteresowanie i sympatia zachodniej opinii dla Krzyżaków, rosła zaś pozycja Polski czy np. Węgier, w związku zţvłaszeza z nowym dla XV-wiecznej Europy i silnie na ogół odezuwanym zagrożeniem tureckim. Literatura: S. M. Kuczyński, Wielka Wojna z Zakoneţn, Krzyżackiţn w latach 1409-1411, Warszawa 1960; teliże, Spór o Grunwald, Warszawa 1972; A. F. Grabski, Polska w opiniach Europy zachodniej XIV-XV w., Warszawa 1968. Habsburgowie, dynastia wywodząca się z Habsburga na obszarze dzi- siejszej Szwajcarii, która w ciągu XIV i XV w., mając oparcie w dzie- dzicznej Austrii, wyrosła do rangi wielkiej potęgi europejskiej. Od schył- ku XIII w. stanowią bardzo ważny czynnik także w Europie środkowo- -wschodniej, ţvchodzą tu często ţv związki rodzinne m.in. z Przemyśli- dami, Piastami, Luksemburgami, Jagiellonami (por. tablica genealogicz- na). Załączona tablica genealogiczna nie obejmuje oczywiście wszystkich Habsburgóţv; rozţviniety ród szeregu wielodzietnych rodzin w każdym pokoleniu miał szeroko rozwinięte koligacje także ţţ krajach niemieckich i zachodnich. Powiązania rodzinne stanowiły bardzo ważny czynnik polityki dynastii, za każdym małżeństwem kryła się cała złożona sytuacja rachub czy kompromisóţv. Bardzo ţvyraźnie wystąpił ten moment już zaraz po zwy- cięstţvie Rudolfa I nad królem czeskim Przemysławem Ottokar2ţn pod Suchymi Krutami ţv 1278 r., decydującym dla trwałego - aż do 1918 ro- ku! - umocnienia siţ Habsburgów w Austrii na miejscu wypartych Przemyślidów. Zw,ycięstţţo utrwalił Rudolf wydaniem swej córki za dzie- dzica tronu czeskiego, synoţţi zaś dał za żonę córkę króla czeskiego. O krok byli też Habsbuzţgoţvie od opanowania Czech po wygaśnięciLi Przemyślidów ţţţ ?307 r., ubiegli ich jednak w końciţ Luksemburgowie. W ciągu XIV i początków XV ţv. mamy kilka politycznie ţvażnych mał- żeństw z Luksembiirgami, a także z Piastami śląskimi i mazowieckimi. Wśród Piastóţvien w5-danych za Habsburgów wyróżnia się Cymbarka . Słownik ważniejszych osób i miejscowości , ! :394--1429), od 1412 r. żona Ernesta I Żelaznego, matka dzieţţięciorga ciţicci, ii ţvśicid żţich cesarza Fryderyka III. Córka księcia płockiego Sie- ţ:ţ::ţţ..;ita IV i siostry Jagiełły, Aleksandry, odznaczała sie niezţvykłą ţ;:ţţţdą i zarţZzem siłą fizyczną, ponoć umiała wbijać gwoździe rekami i ła- mać podkowv. Brata swego, Aleksandra, wprowadziła na biskupstwo w Trydencie. ţIałżeństwo Cymbarki było wyrazem zbliżenia Jagiełły --ţ Tţabsburganii przeciţvko cesarzowi Zygmuntowi Luksemburskiemu. ţţJie doszło do skutku, jak dobrze wiemy, małżeństwo córki Ludwika ţţzzdegaţveńskiego, Jadwigi, ze starszym bratem Ernesta, Wilhelmem. Z kolei jednak jedyna córka Zygmunta Luksemburskiego, Elżbieta (1409- '442), wyszła za mąż za Habsburga, co dało Albrechtowi II i jego dzie- ciom, synowi i córce, podstawy do objęcia tronu czeskiego i węgierskie- gţţ. Ciekawe, że po nieudanych w końcu próbach umocnienia się Albrech- tţ II i ţţ'ladysława Pogrobowca w Pradze i Budzie pretensje dynastyczne do obu tronów przejął Kazimierz Jagiellońezyk po małżeństwie z córką ţlbrechta, słaţvną "matką królów" Elżbietą (1436/7-1505), pierwszą ţolską królową z domu Habsburgów. W Polsce przebywała bez przerwy, bez żadnego wyjazdu za granicę od ślubu w lutym 1454 r. do śmierci. ,..Jedna z najevybitniejszych postaci kobiecych w naszych dziejach", jak ją określił współezesny polski historyk (J. Garbacik), była osobą ţvy- kształconą, o dużym talencie i rozumie politycznym; myślała przede wszy- stkim o chţvale i polityce dynastycznej Jagiellonów, nie wykluczając naţvet korony cesarskiej i samej Austrii dla swego syna. Męża niewątpli- ţů:ie przewyższała wykształceniem i ogólną kulturą, wywierała też nań Zţ'lţływ z biegiem lat coraz większy. Zachowała się tradycja szezególnie clobrego pożycia małżonków: Kazimierz "Helżbietę, małżonkę swą, nad obyczaj umiłował, a ona także jego" (Marcin Bielski). Rywalizacja Habsburgóţţ i Jagiellonów, rozpoczęta tak spektakularnie odmówieniem ręki Jadwigi Wilhelmowi skońezyła się w zasadzie ze śmiercią Ludevika Jagiellońezyka pod Mohaczem w 1526 r. Postanowione układem ţv W?ţdniu 1515 r. małżeństwa dzieei Filipa I Pięknego z dziećmi ţţładysława Jagiellońezyka doprowadziły niespodziewanie szybko, szezęś- liţvym dla Habsburgów zbiegiem okoliczności, do objęcia przez Ferdy- nanda ţv 1527 r. tronu Czech i okrojonych Węgier. Literatura: H. Wereszycki, Historia Austrii, Wrocław 1972; W. Czapliński, A. Ga- los, W. Korta, Historia Nieţn,iec, Wrocław 1981. Hunyadi Jan (ok. 1385-1456), regent Węgier, głośny wódz i bohater ţvalk z Tureją. Pochodził z rodziny wołoskiej. Ojciec Jana, Vojk, wszedł na dwór Zygmunta Luksemburskiego i uzyskał od niego w 1409 r. zamek Słownik ważniejszych osób i miejscowości Vajdahunyad wraz z przyległymi dobrami; od nazwy zamku zaczeto użyţvać ţv rodzinie nazwiska Hunyadi. Jan bardzo weześnie podjął służbe: na dworze Zygmunta, był też często przy królu-cesarzu tak na ţţęgrzec:z jak i poza ich granicami. Początkiem wielkiej kariery ţvodza stała się dla Iziego nominacja przez króla Albrechta w 1439 r. na baiia broniącego południowych granic kraju; miał już wtedy Hunyadi za sobą szereg wojen i sukcesów rycerskich. Po śmierci Albrechta w tymże rekti opo- ţviedział się Jan za kandydaturą Władysława Ja,giellońezyka, w 1440 ţ-. objął też z nominacji młodeţo króla ważne stanoţţisko ţţ-ojewody siedmio- grodzkiego. Był zarazem jednym z najbogatszych panów, ţvegierskich, eţţ ułatwiało mu zdobywanie środków na armię i prowadzenie wojnţ-. W 1442 r. ţv silnym ataku wojsk tureckich na Siedmiogród poniósł Hunyadi najpierţv klęskę pod Szentimre, ale później odniósł dwa wielkie zwycięstwa, pod Nagyszeben i na przełęczy Żelaznej Bramy pod Karan- sebes; rozsławiły one jego imię ţv chrześcijańskiej Europie. W lipcţţz 1443 r. w ojska węgierskie z królem na czele ruszyły w głąb Ba łkanóţţ. dochodząc poza Sofię aż do łańcucha gór bałkańskich; była to tzw. długa wyprawa, trwająca aż do lutego 1444 r. Przyniosła duży wzrost wiarv Węgróvţ we własne możliwości. Mimo zawartego w lipcu 1444 r. pokoju jesienią tegoż roku wyszła następna wypraţva, zakońezona jednak klęska pod Warną. Hunyadi uchodzi z klęski z życiem i w 1446 r. zostaje obrany regentezń królestwa. W jego rządach krajem wysuwa się na czoło spraţţa wewnętrznego pokoju i stworzenia najemnej armii. Obrona kraju pozostaje "resortem" Hunyadiego także i wówezas, gdţ Władysław Pogroboţviec (syn Albrechta Habsburga) doszedł do pełno- letności i objął rządy królewskie. Stała się ona problemem paląeym zwłaszeza po upadku Konstantynopola w 1453 r. i wyraźnym nasileniu się presji tureckiej ku północy, na Serbię i Węgry. Podstaţvowe znacze- nie dla obrony Węgier miało utrzymanie silnie umocnionego Belgradi;. stąd też waga zwycięstwa odniesionego przez wojska lţrzyżowe doţvc- dzone przez Hunyadiego w lipcu 1456 r. W kilka dosłoţvnie dni po naj- większej może zwycięskiej bitwie swego życia wielki, otoczony chwalą wódz zmarł na zarazę (11 sierpnia 1456 r.). Przeciwna Hunyadiemţţ i jego synom grupa magnacka doprowadziła w trakcie ţţalk o wpłyţvţ- w rządzie do skazania pzţzez króla na śmierć obu jego synów; 16 marea 1457 r. wyrok wykonano na Władysławie, jego brat Maciej pozostał v; więzieniu królewskim. Rzecz tak jednak wzburzyła ogół szlachecki, :ż ţţ,ybuchło poţţţstanie, które zmusiło króla do ucieczki; 1'Vładysław zmarł nagle ţţţ Pradze 13 listopada 1457 r., a 23 stycznia 1458 r. zglţo- Inadzona w Peţzcie i Budzie szlachta zmusiła magnatów do ogłoszenia królem Macieja. Zaţviadomiło go o tym wysłane z Pragi poselstţţo. Piet- nastoletni Maciej, wypuszezony z więzienia, przybył tryumfalnie 3.i8 Słownik ważniejszych osób i miejscowości Węgry i objął władzę. Był w tym wyraz uznania dla jego ojca, pośmiertne zwycięstwo Jana Hunyadiego (por. Maciej Korwin). Literatura: E. Lukinich, Dzieje Wggier w szkicach bżografżeznych. Budapeszt 1938. Hus Jan (ok. 1369-1415), profesor uniwersytetu w Pradze, reforma- tor, czeski bohater narodowy. Urodzony prawdopodobnie we wsi Husi- zziec, w Czeehach południowo-zachodnich. Około 1386 r. zaczął stlţdia w Pradze, ţv 1393 został bakałarzem artiiam, w 1.396 - mistrzem artium. Wyświęcony na księdza w 1400 r., objął w 1402 r. kaplicę Betlejemską na Starym 1\'lie;cie, utworzoną w 1391 r. dla kazań w jezyku czeskim. Tam w ślad za reformatorami poprzedniej generacji podjął kazania o w5ţ- mowie reformatorskiej, które szybko stały się niezmiernie popularne. Jednocześnie wykładał na uniwersytecie, został bakałarzem (1404) i póź- niej mistrzem teologii, a nawet rektorem. Jego osobisty udział w reformie uniţversytetu praskiego w 1409 r. dającej zdecydowaną przewagę Cze- chom jest, jak się zdaje, mocno wyolbrzymiony przez późniejszą leţendę. Reformatorskie wystąpienia Husa doproţţadziły w kaźdym razie do eks- komuniki w 1412 r. rzuconej na niego przez kardynała Piotra degli Ste- phanesci z obedieneji Jana XXIII; Hus opuścił nawet Pragę u schyłku tego roku z myślą o uniknięciu interdyktu dla miasta. Wezwany na sobór ţ Konstaneji został tam skazany na śmierć za wyznawanie poglądów heretyckich nawiązujących do angielskiego profesora Wiklefa (zm. 1384). Spalono go na stosie 6 ţlipca 1415 r. Postać i śmierć Husa ţvstrząsnęła dosłownie Czechami, zwłaszeza Pragą; stał się dla dużej liczby swych rodaków bohaterem i patronem ruchu, od niego właśnie nazwanego hu- syckim. Można by nakreślić historię przedstawień Husa w kolejnych pokole- niaeh od czasów mu współezesnych po dzień dzisiejszy, zawsze w kon- tekście pragnień i nastawień ludzi bądź to nawiązujących do niego, bądź nienawidzących go. Dla historii Czechów sprawa ma ţţrţcz podstawowe znaczenie, jak to pokazał ostatnio chociażby J. Macek. Widziano w nim heretyka, bohatera czeskiej walki o niezależność kraju, ofiarę spisków niemieckich, rewolucjonistę wreszcie. Potrzeba ţţ gruncie rzeczy bardzo spokojnego i szerokiego spojrzenia, by ująć bogatą, nieprzeciętną osobţ- ţţůość praskiego mistrza we właściwym kontekście epoki i całej sytuacji. Ogromne znaczenie ma tu zwłaszeza zachowţana obficie tţvórezość Husa , jego traktaty, kazania, polemiki, na które trzeba patrzeć wţ świetle ?a- chowanych telcstów całego obozu reformatozţskiego ţv jego różnych skrzţ: d- łach. tak bardzo nabierającego znaczenia vţ Pradze od schyłklţ XIV Główţne zal-zutţ-, jakie ze stanowiska ortodoksvjnego staţţ-iano Husowi, Słownik ważniejszych osób i miejscowości 359 dotyczył5- jego entuzjazmu dla Wiklefa, od około 1400 r. coraz bardziej popularnego w Pradze. Istotnie, Hus bardzo często przywołuje angiel- skiego mistrza, cytuje go, broni na każdym kroku. Jednocześnie jednak szezegółoţve badania przeprowadzone ostatnio przez historyka i teologa katoliekiego P. de Vooghta wykazały przekonywająco, że Hus nadaje te- zom Wiklefa tak ţvyraźn5ţ koloryt i interpretację katolicką, że nie da- ţvało to doktrvnalnej podstawy, zdaniem tegoż historyka, do skazywania go na śmierć przez ojcóţv soboru w Konstaneji. Zdaje się, żţ bardziej niż sprawy doktry'ny poruszał jego oskarżycieli bezkompromisowy ton wy- stąpień Husa, jego ostra - także imienna - krytyka nadużyć popełnia- nych przez duchownych. Być może, był bardziej nawet ţţielkim agita- torem, zdolnym do poruszenia swych słuchaczy, alziżeli w'łaściwym re- formatorem, wskazującym zarazem konkretne środki naprawy. Reagował natychmiast i gţvałtownie, ale był zarazem bardzo głęboko przywiązany do Kościoła i jego autentycznej czystolţci. Umierał, darowůując winę swym prześladoţţcom i odmawiając Wierzę w Boga. W samym dramacie, który rozegrał się ţţ Konstaneji, bodajże główną rolę przypisać wypada nie- nawidzącym go kolegom uniwersyteckim, z Czechami, rzecz jasna, włącz- nie, jeśli nawet nie na czele. Odróżnienie obrazu-mitu i rzecz5ţwistości, tak ważne, gdy chodzi o wszystkich wielkich bohaterów, rysuje się nam dziś w wypadku Jana Husa coraz lepiej i pełniej. Literatura: V. Novotny, V. Kybal, Jan Hus. Zivot a Ućenż, t. I-V, Praha 1919- 1931; J. Sedlak, Mistr Jan Hus, Praha 1915 (w tradycyjnym duchu katolickim); P. de Vooght, L'heresie de Jean Huss, Louvain 1960; E. Maleczyńska, Ruch husycki w Czechach ż w Polsce, Warszawa 1959. JAN HUS: WYKŁAD DZIESIĘCIONGA BOZYCH PRZYKAZAlC7 O BAŁWOCHWA L STlkTE Pielţwsze przykazaziie boże jest to: Nie będziesz miał bogów innych. Tym przy- kazaxiiem zabrania PaIZ Bóg i zakazuje bałwochwalstwa; a żebyś zrozumiał właści- wie, mówi Paiz Bóg: Nie będziesz miał bogów innych przede mną. Nie uczynisz sobie obrazu ani tego. co jest na niebie na górze, ani co jest na ziemi w dole, ani tych rzeczy, które są w wodzie pod ziemią. Nie będziesz się przed zlimi modlił ani kłaniał (...). I zapewne, gdy sami spojrzymy w naszą duszę, spostrzeżemy praw,dę, że większa część rţas, chrześcijazz, związana jest z bałwochwalstwem; bo patrzmy, czy ziie pilniej kłazţizzmy się, modlizny i klękamy pzţzed bogaczazni tego świata niżli przed Panem Bogie,:n, i to dla cielesziej, doczesnej, małej korzyści więcej niż dla ich szlachetziości lub korzyści duchoţy,ej. Spójrzmy na księży, czy nie bardziej pilnie wykonywają oz:i służbę wobec iziz;y,ch księży lub panów niż wobec Pazza Boga? Tak sţamo i świec- cy. A zi:e tylko ci zach:>wują się jak bałwochwalcy. ale i tamci. którzy takie klęka- zţie pzţzyjmują chciţeţie. zwłaszcza zaś duchowni. xiie pazniętając, że apostołowie i izini śţvięci zabrazziali ţiz.zed sţţbą klękać. Także w bałţvochţ,alstţvie lubuje się wiele kobiet" stz-ojącţţch ţię jak bogizzi Diazla, każących przed sobą klękać. żądających tego, znaidując w tyzn dziw,:ze upodobanie. 360 Słcwnik ważiiiejszych osób i miejscowośţ: Grzeszą także tym, że robią z siebie obrazy, jak ów, który dodaţţ-ţţł wełny do ka- batu, aby się wydaC piersiastym, a więc mocnym i śmiałym. Też kobieta, malująca się lub przystrajająca w cudze włosy, lub zbytnio o nie dbająca, chce się nimi ţvięcej ludziom niż Bogu podobać. O takich święty Jan Złotousty mówţi, że czynią krzywdę Swiętej Trójcy; że tak czyniąc, dodając lub ujmując coś swej postaci, w rzeczy- wistości wskazują, że Bóg Ojciec nie mógł, Syn Boży nie umiał, a Duch Święty nie cheiał dobrowolnie tego człowieka lepszym stworzyć. I choC nie mówią tego ustami, okazują to czyiiami; że chcą lepszymi tworzycielami, nie móţţ,ię ţţţţţorzycielami, niż Paii Bóg zostaC; może nawet niektórym przyjdzie na myśl, że o:,i by, gdyby miel: mcżiiośC, lepiej stworzyli; i zapewne nigdy nie uświadomią sobie. że :iależałoby, tegc błazeństwa pożałowaC i poczuC się jako bałwochwalcy winnymi w,obec Boga. (Przekład za: Wielka Literatura Powszechna. Antologia, red. S. Lam, t. VI, War- szawa 1933, s. 749). Iwan I Daniłowicz zwany Kalita (1304-1340), od r. 1325 wielki książę moskiewski, który swą polityką i energią położył podwa?in5ţ państwa mo- skiewskiego. Młodość jego wypadła na czasy coraz szybciej postępującego rozbicia dzielnicowego Rusi, stałych walk między ksiażetami, upadku znaczenia ţvielkiego księcia związanego tradycyjnie od kilkLţ pokoleń z Włodzimierzem; sytuację tę umiejętnie wykorzystyţvali Tatarzy, umae- niając swe panowanie. W walce o tron wielkoksiążęcy w początkach XIV w. zaczęła się wyraźnie wybijać działająca bardzo solidarnie grupa synów księcia moskiewskiego Daniła (Daniela) Aleksandrowicza. Pa ostrej, bardzo bezwzględnie prowadzonej walce Daniłoţviczom udało się wydrzeć z rąk Tweru tytuł wielkoksiążęcy w 1318-1319 r.; w następ- nych latach ţ.ţśród ustawicznych walk znalazł się on ţv rękach najmłod- szego z Daniłowiczów, Iwana. Linia postępowania Iţţana realizoţvana z żelazną konseliwencją, polegała na zwiększaniu obszaru ziemi podległej wprost wielkiemu księciu - to miała być podstawa jego siły - oraz na zwiększaniu zależności innych księstw ruskich od wielkiego księcia. Mał- żeństwa dzieci czy kuzynów obok różnych form przymusu łącznie z groźbą "tajemniczego" zabójstţva, czasem w źródłach wcale wyraźnie wspomi- nanego, stanowiły ważny element sukcesu tej polityki. Zasadą była przy tym zupełna podległość Tatarom i bezwzględne ściąganie od wszystkich książąt należnych Ordzie danin: ta bezwzględność zjednała właśnie Ka- licie jego przydomek ("Kaleta"). Litel-atura: J. L. I. Fenell, The Eţnergence of Moscow 130:-13ţ3, London IţJ6B; F. Konecziiy, Dzieje Rosji, t. I: Do roku 1449, Warszawa I917 (dutąd iiajobsze:-ciiej w języku polskim). Iţţţan III Wielki (1440-1505), wielki książę moskiewski od 1462 r. (w Polsce często nazyţţany przez liistoryków od schţ-łliu XIX w. Sro- gim), jeden z najţvybitniejszych władcóţv ruskich i ros5-jskich wszţ-stkieh Słownik ważniejszych osób i miejscowości 361 czasów. Rządy jego stanowią przełomowy moment zwłaszcza w historii państwa moskiewskiego. Polityka przyłączania do Moskwy różnych księstw o dużym stopniu niezależności i budowy jednolitego organizmu państwowego ostatecznie uwolnionego od zwierzchnictwa tatarskiego przyniosła ogromne sukcesy (por. s. 46-48). Twer, Riazań czy Nowogród, by wymienić tylko największe organizmy, szukały oparcia przeciwko Moskwie u Tatarów czy Jagielłonów, polityka zagraniczna cz5ţ wewnętrz- na Iwana łączyła się też i splatała, i to na szerokim forum, nie tylko. z problemami Europy wschodniej, ale także Azji i Europy środkowej; papiestwa i Turcji. Państwo moskiewskie stało się po prostu po raz pierw- szy w takiej skali elementem polityki europejskiej, papiestwo np. będzie próbowało wciągnąć je do krucjaty antytureckiej. W postępowaniu umiał Iwan wykazywać cierpliwość, ostrożność, dalekowzroczność, a zarazem bezwzględność i okrucieństwo z niczym się nie liczące. Był w tym rea- listą, stawiającym sobie przede wszystkim konkretne cele, zgodne z linią dotychczasowej tradycji moskieţvskiej; podpowiadana mu przez kościel- nych intelektualistów idea Trzeciego Rzymu i sukcesji po Konstantyno- polu nie wydaje się zajmować w jego umyśle wiele miejsca. Ojciec Iwana, Wasyl II (1425-1462), syn córki wielkiego księcia Lit- wy Witolda (Iwan III był więc w prostej linii prawnukiem Witolda), został w trakcie ostrych walk wewnętrznych oślepiony w 1446 r. i o mało nie utracił władzy w Moskwie; ciężkie doświadczenia i niebezpieczeństwa wczesnej młodości z pewnością wpłynęły poważnie na Iwana, chociaż właśnie jego czasy stanowić już miały zupełny kontrast z czasami jego ojca. Wasyl wcześnie, ţv każdym razie od podpisania traktatu z Litwą w ţ1449 r., wprowadzał syna do współrządów, tak że ten był do nich dobrze przygotowany, gdy w wieku 22 lat obejmował władzę. Wenecja- nin Ambrogio Contarini, który widział Iwana w Moskwie zimą 1476/7 r., opisuje go jako człowieka wysokiego, szczupłego, przystojnego. Cieszył się dobrym zdrowiem, dużo podróżował po kraju. Nie ma za wiele pod- staw do wnioskowania o jego osobowości i kulturze. Żonaty był dwa razy. Pierwsza żona, księżniczka twerska, Maria, urodziła mu w 1456 r. syna, Iwana Młodszego, którego około 1470 r. uczynił współrządcą kraju z tytułem wielkiego księcia. Drugie małżeństwo, po śmierci Marii w 1467 r., zawarł Iwan III z poręki i propozycji papieskiej z księżniczką bizantyjską Zoe (w Moskwie nazwaną Zofią); jej ojciec był bratem ostat- niego Paleologa na tronie w Konstantynopolu. Sama Zoe wychowywała się jako zwolenniczka unii z Rzymem we Włoszech pod pieczą papieską: Z jej małżeństwem łączył Rzym nadzieje na rozszerzenie unii na Moskwę oraz na udział Iwana w koalicji przeciwko Turkom. Do ślubu doszło ţv Moskwie późną jesienią 1472 r., nadzieje Rzymu i działającej tu też We-- necji szybko się jednak rozwiały; Zofia sama wróciła do prawosławia- 362 Słownik ważniejszych osób i miejscowości a ostrożny Iwan daleki był od chęci angażowania się wţ tak niepewną sprawę koalicji. W historiografii, rosyjskiej czy zagranicznej, przypisyţvano nieraz Zofii poważną rolę polityczną, łącząc z nią np. prawa Moskwy do tronu w Bżzanejum, ideę Moskwy - Trzeciego Rzymu, wprowadzenie etykiety bizantyjskiej na dworze moskiewskim, a nauţet ţţ jakiś sposób aneksję Nowogrodu i ostateczne wyzwolenie się od ţţvierzchnictţva Tatarów. Część historyków, chyba słusznie, odrzuca te hipotezy. Zofia z pewnością dopomagała mężowi np. w dziele budowy Kremla z tak poważnym udzia- łem artystów włoskich, później miała zaś szezególny udział w intry,gach i walkach zmierzających do zapewnienia następstwa tronu jej synowi Wasylowi, urodzonemu w 1479 r. Sprawa stała sie aktualna, gdy w 1490 r. zmarł Iwan Młodszy, zostaţţiając syna Dymitra mającego sześć lat. Ostra walka dworska zakońezyła się dopiero w 1502 r. przyznaniem Wasylowi tytułu wielkoksiążęcego. Weześniej, bo w 1498 r., doszło jed- nak do koronacji Dymitra według rytu bizantyjskiego, co w sumie wzmogło tylko zwycięskie w końcu naciski Wasylowego stronnictwa na Iţvana, i to mimo ostrych represji i wyroków śmierci spadających na nie. Iwan zmienił w końcu zdanie, motywuiąc to posłom Pskowa zna- miennym powiedzeniem (cyt. za F. Konecznym): "Czy nie wolen jestem jako wielki książę w swoich dzieciach i w swoim tronie książęcym? Komu chcę, temu dam tron książęcy." Wraz z umacnianiem się pozycji Wasyla rosła także presja na Iwana ze strony stojących przy Wasylu kół kościelnych, m.in. Józefa z Woło- kołamslca czy arcybiskupa Gennadiusza z Nowogrodu, by rozstrzygnąć ţv duchu kościelnym nabrzmiałe.sprawy herezii jżţdaizantów, ,;żydow- stwujuszezich", (por. ś. 138) i majątków klasztornych. Herezja, szerząca się w Nowogrodzie od osiemdziesiątych lat XV w., sięgnęła jżţż Moskwy, jej skrytym zwolennikiem miał być nawet jeden z metropolitów mo- skieţvskich, a na dworze wielkoksiążęcym Helena Wołoszka, matka koro- noţţanego w 1498 r. Dymitra. Iwan długo nie śpieszył się, mimo wezwań, do karania zwolenników herezji, a także rozważał, czy według wzoru ţvypróbowanego na ziemiach Nowogrodu nie rozdać ziemi klasztornej szlachcie zţviązanej z tronem wielkoksiążęcym. W nowej sytuacji sobory ){ościelne w Moskwie w 1503 i 1504 r. ţ.decydowanie potępiły herezję i przyjęły, wbreţţ opinii ţvypowiedzianej głośno przez Nila Sorskiego, zasadę nienaruszalności dóbr kościelnych. W ramach prześladowań także i Helena Wołoszka ţvraz z synem została osadzona ţv więzieniu i tam zmarła. W 1503 r. zmarła także Zofia, a ţvţkrótce po niej ţţ 1505 r. i Iţvan. Przełomowe czas5- Iţvana III i on sam ţvywołują od daţţţna rosnące, niożna poţţiedzieć, do dziś zainteresowţanie badaczy, a także - rzecz jasna - liczne kontrowersje. Przy wszvstkich sukcesach polityczno-pań- Słownik ważniejszych osób i miejscowości 363 stwowych ogólnv. kierunek wyraźnego odsuwania się kulturalno-religij- nego od świata cvwilizacji zachodniej, będącej w pełnym rozţţţoju, i nisz- czenia przez Moskwę silnych dotąd i autonomicznych ośrodków życia ruskiego z Nowogrodem na czele nie może nie wywoływać zastrzeżeń. Współezesny historyk rosyjski J. Fenell, autor jednej z najlepszych mo- nografii Iwana III, ujmuje to następująco: "... był to także okres żapadku kultury i duchoţvego wyjałowienia. Nie było już wţolności na ziemi ro- syjskiej. Przez swój zapalezywy antykatolicyzm Iwan spuścił kurtynţ między Rosją i Zachodem. W celu powiększeniţ zdobyczy terytorialnyţch pozbawił sţvój kraj zachodniej wiedzy i cywilizacji." Literatura: J. L. I. Fellell, Ivan the Great of Nloscow, Loridţ!i-New Yoż-k 1961; I. Grey, l2an 111 and the Unifżcatżon of Rnssia, London 1964; F. Kollecziiy-, DzżFje Rosjż, t. II: Lżtu-n a Nloskwa w latach 1449-149?, Wilno 1929 (dotąd iiajobszerniej w języku polskim, chociaż w wielu punktach dyskusyjnie); G. Giraudo, L'eta dż ILan I11, Rivista Sto:ica Italiana, 84, 1972, s. 358 i n. Jan-Luksemburski, ţlepy (1296-1346), król Czech od r. 1310, pierwszy z przedstawţicie?i dvnastii Luksemburgów, która w ciągţţ XIV i pierw- szych dziesięcioleci XV w. odegrała ważną rolę w historii Czech i całej Europy środkoţvo-wschodniej (por. Karol IV i Zygmunt Luksemburski). Księstwo Luksemburskie należało do Cesarstwa, jego pozycja wzrosła za rządów księżny Ermesindy (1196-1247), która potrafiła dobrze wykorzy- stać koncesje l.izyskane od cesarza Fryderyka II. Wybór księcia Luksem- burga Henryka na cesarza w 1308 r. wyniósł bardzo wysoko ród o lokal- nym dotąd znaczeniu. Gdy rządy Henryka Karynekiego, obranego królem Czech w 1307 r. (po śmierci ostatniego z Przemyślidów, Wacława III, zamordowanego ţv Ołomuńcu w 1306 r.), natrafiły na bardzo ostrą opo- zycję wewnętrzną, Henryk VII Luksemburg jako zwierzchni pan nale- żącego do Cesarstwa Królestwa Czeskiego oddał tron w Pradze swemu młodocianemu ;vnowi, Janowi. Pośrednikami między stanami czeskimi a cesarzem bvli ludzie z najbliższego otoczenia króla Wacława II Prze- myślidy, opaci silnvch klasztorów cysterskich w Czechach oraz Henryk z Aspelt, był5ţ kanelerz Wacława II, wyniesiony teraz na ważne stano- wisko arcybiskupa Moguneji. Jan otrzymał lenno czeskie z rąk swego ojca w Spirze 31 sierpnia 1310 r., nazajutrz zaś poślubil córkę Wacława II Eliszkę (Elźbietţţ) (1292-1330) czynnie współdziałającţţ z panami czeskimi ţv realizacji całego planu. W walce, którą wypadło jc:szeze stoczyć w Czechach z Heilż-vkiem Karynekim, decydż.żjące znaczenie miało zajgcie Pragi 9 grudlţia 1310 r. W próbaeli ţţilzzocnienia sţvej władzy w Czechach Jan natrafił jednak ria zdecţ'doţvacţţ- opór silnych panów i rycerstwa czeskiego, stojąc5ţch tţvażţdo na gI-ţţncie ţvielkich przyţvilejóţţ udzielonţţclz im Iţrzez Jana Słownik ważniejszych osób i miejscowośei 365 364 Słownik ważniejszych osób i miejscowości zaraz po ţvyborze. Kilkuletnia, ostra walka zakońezţ-ła się w gruncie rzeczy zupełną kapitulacją króla, który układem zawartvm w Domaźli- cach w 1318 r. oddał rządy wewnątrz kraju w ręce zţvvcieskich panów z Henrykiem z Lipţ na czele. Odtąd zajmowała Jana Iţrzede wszystkim polityka europejslsa i ulubione wyprawy rycerskie, z Czech próbował zaś przede wszystkim wyciągać pieniądze na te kosztoţvne przedsięwzię- cia. Częste i długie pobyty za granicą powodowały, że już za życia na- zywano go królem cudzoziemcem - "kral cizinec". Jako jedyny syn zachował Księstwo Luksemburskie. Osobiste związki i kultura łączyły go przede wszystkim z Franeją i dworem paryskim. Tu był ţvychowywany, tu siostra jego Maria wyszła za króla Karola IV Pięknţgo, córka zaś Jutta (Bona) za Jana IţI Dobrego. Na dwór francuski posłał też Jan sţvego syna Wacława, który przy bierzmowaniu przejął od Karola IV imię królewskiego wuja. Po śmierci Eliszki w 1330 r. ożenił się Jan po raz drugi w 1334 r. z księżniczką Beatryczą z Burbonów. Interesy i wielka gra polityczna Jana wiązały się główi:ie, rzecz jasna, z Cesarstwem. Sam po śmierci ojca w 1313 r. był poważnym kand5'da- tem na cesarza, później rywalizacja z wielkimi rodami Habsburgóţv czy Wittelsbachów na różnych obszarach i płaszezyznach stanowiła jeden z zasadniczych motywów jego postępowania. Na kilka tygodni przed śmiercią doczekał się w każdym razie wyboru syna, Karola, na cesarza- dokonanego 11 czerwca 1346 r. przy wielkim poparciu zţţłaszeza Karo- lowego nauczyciela, teraz papieża Klemensa VI (1342-1352). Trwałe znaczenie dla Czech i całej Europy środkowo-ţţschodniej miał5r nabytki terytorialne Jana. Po ostatnich Przemyślidach przejął tytuł króla polskiego i pretensje do Polski, chociaż do ich poważnej realizacji mógł przystąpić dopiero od 1327 r. w bliskim sojuszu przede wszystkim z Krzy- żakami. Hołdy piastowskich książąt górnośląskich i Wrocłaţvia w 1327 r. zadecydowały, jak się okazało, o włączeniu Sląska do Czech na kilka stuleci. Twardego oporu Łokietka i jego syna Kazimierza nie można było jednak złamać siłą, i stąd kompromis osiągnięty późną jesienią 1335 r. na zjeździe ţv Wyszehradzie pod patronatem króla węgierskiego Karola Roberta: Jan wyrzekł się w zamian za dużą sumę pieniędzy tytułu króla Polski, Kazimierz zaś obiecywał rezygnację z roszezeń do księstw śląskich i mazowieckich, które złożyły hołd Janowi. Wyrazem szezególnie przy- jaznych stosunków króla czeskiego z Krzyżakami był między innymi aż trzykrotny jego udział w zimowych wyprawach na Litwę, ţţ 1328/9, 1336I7 i 1344/5 r.; wyprawy te stawały się coraz bardziej modne wśród zachodniego rycerstţva, z którego światem Jan czuł się specjalnie zwią- zany. Przejmując5ţ dowód osobistej postawy zgodnej z óţvezesnym ka- nonem rycerskim dał król czeski 26 sierpnia 1346 r. pod Crţcy na polu bitwy między armią francuską i angielską. Już w 1337 r. utracił Jan wzrok w jednym oku, od 1340 r. praktycznie nie widział, chociaż wyka- z5ţwał mimo to ţvielką aktywność jako władca i wędrujący ţvódz-rycerz. Wiećzorem owego 26 sierpnia w obliczu klęski rycerstwa francuskiego, któremu przybył z pomocą, rzucił się z mieczem w ręku na zwycięskich rycerzy angielskich. Jego koń związany był z końmi towarzyszących mu z obu stron rycerzy, którzy w ten sposób mogli kierować koniem ślepe- go króla i w jakiś sposób go osłaniać. Zginął w ten sposób w walce śmiercią rycerza, uczezony nazajutrz najwyższymi honorami przez ry- cerzy angielskich. Król angielski Edward III, gdy przyniesiono mu zwłoki Jana, miał podobno powiedzieć: "Tutaj padł ten, któremu się należy ko- rona całego rycerstwa; nigdy dotychezas żaden rycerz nie był podobny temu czeskiemu królowi." Literatura: Z, Fiala, Predhusi:ske Cechy 1310-1419, Praha 1978; F. Meltzer, Dże Ostraumpolitik Kţnig Johanns von Bţhmen. Etţ Beżtrag zur Ostraumfrage im 14. Jahrh,undert, Jena 1940; R. Cazelles, Jean 1'Aveugle, Paris 1947; C. Dumontel, L'im- presa żtaliana dż Gżovannż dż Lussemburgo, re dż Boemża, Torino 1952; P. Górka, Zgon Jana z Luxemburga, w: W majestacie śmisrcż, Warszawa, b.d.; B. Wlodarski, Pierwsze trudności Luksemburgów w Czechach, Archiwum Towarzystwa Nauko- wego we Lwowie. Wydz. Hist.-Filozof., XII, Lwów 1935, s. 471 i n. Jerzy z Podiebradów (1420-1471), król Czech od r. 1458, w tradycji czeskiej uznaţvany za jednego z najwybitniejszych władcóţţţ kraju. Po- chodził z możnej rodziny szlacheckiej. Odwaga na polu bitwy i zarazem zdolności dyplomatyczne wysunęły go w stosunkowo młodym ţvieku na jednego z przţţţvódcóţţ utrakwistycznej szlachty czeskiej, szukającej drogą trudnych kompromisów drogi do stabilizacji królestwa na zasadach usta- lonych na soborze bazylejskim w 1435 r. (kompakty), odrzuconych jednak lţrzez papiestwo. Zajęcie siłą, przez zaskoczenie, Pragi ţv 1448 r. otwiera nowy okres walk husyckich, które z przerwami trţvać będą przez na- stępne kilkadziesiąt lat. Jerzy zmusza zarówno resztki taborytów jak i panów ' katolickich do uznania swego stanowiska regenta, objętego zresztą w porozumieniu z cesarzem i Habsburgami pretendującymi do tronu praskiego; funkeje te wypełnia również w czasie panowania w Pradze młodocianego króla Władysława Pogrobowca od 1453 r. do nagłej śmierci króla ţţţ 1457 r. 2 marca 1458 r. doszło do wyboru Jerzego na króla Czech. Udało mu się pokonać silną opozycję Śląska z Wrocławiem na czele i odeprzeć pre- tensje Habsburgóţţ do spadku po Władysławie, ale dobrze znający Czechy z ţveześniejszych lat papież Pius II - Eneasz Syłwiusz Piccolomini- odrzucił zdecvdoţiţanie ţţů 1462 r. umowę bazylejską iako podstaţţ,ę do uregulowania spzţawy' czeskiej. Od 1465 r. buntowi możnţ-ch i przygoto- wywanemu uderzeniu cesarza Fryderyka III Habsburga i króla Węgier 366 Słowliik ważniejszych osób i miejscowości Macieja Korwina patronował niejako papież, którţţ ziţvolnił poddanych Jerzego od złożonej mu przysięgi. Jerzy, dotąd wykazui:3cv maksymalne umiarkowanie i cheć kompromisu, zdobył się od 1467 z-. na ogzţomną energię ţv wojnie; umieli też Czesi zmobilizować do niej poţůażne siły i odnieść szereg sukcesów. Sytuacja była jednak bardzo trudna i stąd decyzja Jerzego zrezygnowania ze starań o koronę czeską dla własnych synów. Jego kandydatem na następcę był Władysław Jagiellońezyk, syn króla polskiego Kazimierza Jagiellońezyka, od początku ţvţraźnie stoją- cego po stronie Jerzego (por. Władysław Jaţiellońezyk). Bţ-ł Jerzy wybitnym wojownikiem i dyplomatą, nie znał łaciny, a tylko słabo niemiecki. Sformułowany w latach 1462-1464 jego projekt kon- federacji ţvładców chrześcijańskich dla zapewnienia pokoju i rzeczyţviste- go zjednoczenia do walki z Turkami można uważać za coś ţv rodzaju pre- kursorskiego zamysłu, który dopiero wiek XX zaczął ţv jakiś sposób realizować. Zmarł dość niespodziewuţzie w sile wieku (21 marca 1471) w momencie, gdy znajdujący się wówezas w trudnej sytuacji król wę- gierski zdawał się skłaniać do ugody. Literatura: R. Urbanek, Vek podebradsky, Praha 1962; O. Odłoźilik, The Hussite King of Boh,eTn.ża żn European Affairs 1446-1471, New Brunswick 1965; B. Heck. Czeskż plan zużązku wtadców europejskich z lat 146?-1464 a Polska, w: Studia z dziejów polskich ż czechostozuackśch., t. I, red. E. i K. Maleczyńscy, Wrocław 1950. Józef z Wołokołamska (ok. 1439/40-1515), mnich ruski, święty, pisarz. Urodził się w okolicy Wołokołamska w rodzinie pochodzenia liteţvskiego, co często podkreślano w jego biografiach. Nazywał sie Jan Sanin, imię Józef bylo jego imieniem zakonnym. W wieku ośmiu lat zaczął naukę w szkole klasztornej. ţdy miał dwadzieścia lat, sam zdeejţdował się na drogę mniszą i udał się do monasteru Borowsk, gdzie przełożonyzn był doświadezony i świątobliwy mnich Pafnuey. U jego bolcu Józef spędził kilkanaście lat, uzyskując dobrą szkołę życia mniszego. W 1477 r., po śmierci Pafnucego, mnisi obrali go przełożonym-igumezlem, co uzyskało aprobatę ţvielkiego księcia moskiewskiego. Nie przyjął tej funkeji, na- tomiast po odwiedzeniu wielkiej liczby monasterów sam zalożył z grupą sţvych uczztióţv klasztor w rodzinnych stronach, wţ lesie koło VVołoko- łamska. Rozrósł się on szybko i zyskał duży prestiż, znalazł się też pod specjalną ţvielkoksiążęcą protekeją po śmierci Józefa. Najlepszyzn śladem poglądów Józefa są zachowane pisma: trţktat dogmatyczno-apologetyczny skierowany przeciwko herţzji judaizantów, reguła monastyczna i 20 listóţv adresowanych do różnych osobistości. Traktat, redagowany i popzţawiany do końca życia, dopiero na synodzie 1553 r. otrzymał tvtuł Proswaetitiel ("Oświecającyţţ), pod któr5ţm jest Słownik ważliiejszych osób i miejscowości 367 odtąd znany. Składa się z 16 rozdziałów stanowiących łącznie rodzaj summy doktrynalnej. Reguła monastyczna, spisana u schyłku ż5ţcia, ujmu- je program ţţypraktykowany we własnym klasztorze. VViemy, jaką po- zycję zajmował Józef publicznie w aktzţalnych spraţvach, np. herezji. dóbr i fundacji klasztorów czy zakresu władzy wielkiego księcia moskieţů- skiego (por. s. 138, 178-179), i jakie to miało znaczenie w dalszej ewo- lucji państwa i Kościoła moskiewskiego; w oczach wielu historykóţv (chociaż niektórzy starają się bardziej cieniować tę apinię) wyrósł on jakby na teoretyka carskiego absolutyzmu, stojącego na antypodach po- stawy zajętej przez innego mnicha, Nila Sorskiego (por. Nil Sorski). Ciekaţve, że u podstaw każdej z tych dwóch wybitnych osobowości mamy ten sam w zasadzie typ kultury i formacji duchowei, głęboko tradycyjnej, monastycznej. Sięga ona przede wszystkim do źródeł biblij- nych interpretowanyeh w duchu Ojców Kościoła pierwszych wieków, do tekstów klasycznych, w tego typu kulturze znanych zresztą głównie z różnych wyciągów, swoistych encyklopedii kościelnych, weześnie tłu- maczonych na języki słowiańskie. Szezególne znaczenie, także dla Józefa, miało kompendium zwane Pandekta%r-t,i Nikona; mnich Nikon napisał je w Syrii ţţ drugiej połowie XI w., najstarsze znane nam rękopisy sło- wiańskie pochodzą ze schyłku XII w. Najezęściej cytowanymi przez Jó- zefa Ojcami są, rzecz jasna, Bazyli, wielki mistrz mnichów wschodnich. oraz Jan Chryzostom i Jan Klimak. Teksty naszego autora przeplatane są często przykładami z historii Bizanejum, głównie zaś z żywotów świę- tych, szezególnie starożytnych mnichów egipskich i staroruskich; tych ostatnich zna ze sławnego Paterykonu pieczerskiego, zbioru opowiadań z życia kijoţţskiego klasztoru, zredagowanego ostateczniţ w XIII w. i niezmiernie popularnego - sądząc chociażby po liczbie zachowanych rękopisów - w XV-XVII w. Reguła monastyczna Józefa nawiązuje do Bazylego i studytów i pod- nosi z największym naciskiem wagę życia wspólnego oparte5o na obser- waneji, literalnym przestrzeganiu obowiązujących tekstów i nakazów prze- łożonych. Posłuszeństwo przełożonemu, reprezentującemu przecież ţţprost wolę bożą, stanowi najlepszą, najpewniejszą drogę życia dla każde5o mnicha, a w sensie szerszym dla każdego chrześcijanina; mnich przecież to także chrześcijanin, który tylko idzie drogą bardziei konsekwentną od innych. Słoţţem, którego Józef chyba najezęściej używa w swej re- gule i pismach, są przykazania ("zapowiedi"); chwali on jak najgorcźţej tych ludzi, którzy ich przestrzegają. Dla mnichów reguła jest takim ţvłaś- nie przykazaniem, końezy też jej tekst zdaniem: "Ci, którzy pójdą całko- ţvicie za tymi regułami, będą mieli życie wieczne, ci zaś, którzy nie beda ich zachowywać, będą potępieni.ţ' Józefa koncepeja wspólnoty mniszej- zob. s. 177-178. 368 Słownik ważniejszych osbb i miejscowości Literatura: T. Spidlik, Joseph de Volokolaţn,sk. Un chapitre de 1a spżritualite Yţţ:se, Roma 1956; ţ1. Szeftel, Joseph Volotsky's Politżcal Ideas żn a New Historical :'ţ,rspectiie, w-: Russiara litstżtutioiz and Culture up to Peter the Great, Loiidon i;ţłi.5. Kaffa i inne miasta-kolonie ţwłoskie nad Morzem Czarnym stanowiły Zţ- XIV-XV w. ważny czynnik gospodarczy także dla Europy wschodniej i środkowo-wschodniej. Ekspansja handlowa miast włoskich, Wenecji i Genui przede wszystkim, rozwinęła się na Morzu Czarnym na wielką skalę w XIII w. Po restauracji Cesarstwa Bizantyjskiego Paleologów w 1261 r. szczególne przywileje zdobyła dla siebie Genua, ona też stopnio- wo wypierać będzie Wenecjan z Morza Czarnego. Do połowy XIV w. miasta zdominowane przez Włochów stanowiły przede wszystkim punkty etapowe w wielkim handlu azjatyckim, możliwym dzięki ułatwieniom stworzonym przez imperium mongolskie. Po upadku tego handlu Wenecja prawie że opuszcza Morze Czarne, dbając za to bardzo o swój handel wschodni poprzez porty Egiptu i Syrii, Genua natomiast pozostaje na Morzu Czarnym i tym silniej próbuje rozwijać handel, mając oparcie ţv bezpośrednim zapleczu tatarsko-słowiańsko-rumuńskim czy też bał- kańskim. Stosunki z Tatarami mimo okresowych walk układały się na ogół dość dobrze, obie strony miały widoczny interes w ich utrzymywa- niu. Miasta pośredniczyły w przekazywaniu w głąb lądu korzeni, jedwabiu i w ogólności towarów orientalnych czy sukna włoskiego, skupywały zaś zboże, ryby, futra, na wielką skalę także niewolników, bardzo poszuki- ţvanych na rynkach śródziemnomorskich, i to nie tylko w krajach Isla- mu, ale i we Włoszech czy w Hiszpanii. Kaffa (grecka Theodosia, obecna Fieodosija) na wybrzeżu Krymu stała siţ kolonią Genui u schyłku XIII w., już zaś od 1314 r. stanowiła głównţţ ośrodek politţ-czny i gospodarczy posiadłości genueńsliich na Krymie. Mimo wszystkich trudności i walk z konkurencyjną Wenecją czy Tata- rami rozrastała sie pod osłoną potężnych umocnień i silnej floty do roz- miarów bardzo dużego miasta. Według budzących niemałe wątpliwości, zapewne przesadzonych danych tureckich z 1475 r. miało być wówczas tvlko w obrębie murów 8 tys. budynków i aż 70-75 tys. mieszkańcńţv. Samych Włochów było stosunkowo mało, kilka tysięcy. Najliczniejszą grupę stanowili Ormianie, szacuje się ich na połowę ogółu mieszkańcóţv. Liczne były też grupy Greków, Żydów, Karaimów, Tatarów. Taka mozaika etniczna, językowa, religijna była bardzo charaktery- ţtţ'czna także i dla innych kolonii włoskich nad Morzem Czarnym. Można wśród nich ţţymienić duże miasto Białogród u ujścia Dniestru (staro- ży-tne Tyras greckie, Alba lulia rzymskie, Leukopolis bizantyjskie, póź- Słownik ważiiiejszych oţób i miejscowości 369 niej forteća turecka Akerman, rumuńskie Cetatea Alba), opanowane przez Genueńczyków w XIV w., które szczególnie pośredniczyło w handlu między Morzem Czarnym a Kamieńcem Podolskim i Lwowem; Biało- gród uznawał w XV w. zwierzchność Mołdawii, traktowanej w Polsce j:ako lenno, co oezywiście tylko ułatwiało związki handlowe. Cały czas silne wpływy polit5ţczne miała w mieście sąśiadująca z nim bezpośrednio od sześćdziesiątych lat XIV w. Litwa, posiadająca zresztą swój własny mniejszy port Kaczubę (Odessa). Dla Węgier, ale także; rzecz jasna, dla Mnłdawii i Wołoszczyzny, szczególne znaczenie miała Kilia nad północ- nym ramieniem Dunaju uchodzącym do Morza Czarnego; była przede ţszystkim twierdzą zamykającą żeglugę na Dunaju, ale zarazem wielkim ośrodkiem gospodarczym. Przechodzi w XIV/XV w. dość często z rąk do r.ąk. Upadek Konstantynopola w 1453 r. stanowił katastrofę także dla do- minacji Genui na Morzu Czarnym, które Turcy chcieli i rzeczywiście w niedługim czasie uczynili swoim morzem wewnętrznym. Kaffa próbo- wała szukać oparcia także i w Polsce, przyjmując w 1462 r. zwierzchni- ctwo króla polskiego; próby skierowania handlu lądem przez Polskę na dłuższą metę i w większej skali nie mogły oczywiście rokować dla Wło- ehów większych nadziei. Polska zaabsorbowana była zresztą nad Bałty- kiem i na konsekwentną politykę czarnomorską nie bardzo ją było po prostu stać. Ostatecznie Kaffa kapitulowţała wobec armii tureckiej 6 czerwca 1475 r., pod naciskiem też własnych mieszkańców, zwłaszcza ormiańskich i greckich, liczących nie bez racji na możliwość dalszego prowadzenia handlu pod zwierzchnictwem tureckim. Latem 1484 r. Tur- cy bez większych walk zajęli Kilię, określaną przez zwycięskiego sułta- na jako "klucze i brama do Mołdawii, Węgier i krajów naddunajśkich" oraz Białogród będący "kluczem do Polski, Wołoszczyzny, Tatarów i ca- łego Morza Czarnego". Wraz z podporządkowaniem sobie Tatarów krym- skich Turcja stawała się na trzy stulecia jedynym władcą Morza Czar- nego. Po początkowym kryzysie handel zaczął. się znów powoli rozwijać; z Polską np. ustabilizował slę około 1530 r. na dłuższy czas. Ormianie i Żydzi, mieszkający w imperium tureckim, odgrywali w handlu tym szczególną rolę. Próba odzyskania Biało,grodu przez Jana Olbrachta we współdziałaniu, jak to początkoţvo planowano, z Aleksandrem litewskim i Stefanem mołdawskim zamieniła się w toku niezwykle nieudolnej kampanii 1497 r. (przy największej może w XV w. mobilizacji polskiej!) w atak na stolicę Stefana, Suczawę, a ţv dalszych konsekwencjach przy- niosła dużą klęskę wojsk polskich. Literatura: M. Małowist. Kaffa - koLoiaia genueńskn na Kryţrtże ż problem wschodni w latach 14ţ3-1475, Warszaţva 1947; O. Górka, Białogród i Kilża a wy- prawa 1497 r., Sprawozdatiia z posiedzeń Towaţ.zyţstwa Naukowego ţ'Varszawskiego, 2d - Europa sfoů,ţ-ialiska 370 Słownik ważniejszych osób i miejscowości XXV, Wydz. II, Warszawa 1932, s. 1 i n.; G. I. Bratianu, La Mer Noire, Des origin.es a la conquete ottomane, Monachii 1969. Karol IV Luksemburski (1316-1378), król rzymski od 1346 i cesarz od 1355 r., król czeski jako Karol I od 1346 r., jeden z najbardziej uczo- nych władców średniowiecza, ţvielki mecenas sztuki i nauki, w Czechaeh tradycyjnie niezwykleůceniony i nazywany "ojcem ojczyzny". Syn Jana Luksemburskiego i Eliszki z Przemyślidów, urodzony w Pradze, cenił swe słowiańskie przez matkę pochodzenie i szczycił się nim. Na chrzcie otrzymał zresztą imię Wacław, które zmienił na Karola dopiero przy bierzmowaniu we Francji. Dzieciństwo spędził w Czechach, ale iuż w 1323 r. wysłany został przez ojca na dwór królewski we Francji do ciotki Marii, żony króla francuskiego Karola IV. Tu uzyskuje staranne wycho- wanie i wykształcenie w kulturze francuskiej, żeni się też z Blanką, córką Karola Walezjusza. Od 1331 r. ojciec zleca mu różne funkcje pań- stwowe: jest między innymi margrabią Moraw i wprawia się w rządach krajem w czasie długich nieobecności Jana Luksemburskiego. Po śmierci Jana w bitwie pod Crţcy w 1346 r. obejmuje rządy Czech. Wybrany w tymże roku na króla rzymskiego tylko z wielkim wysiłkiem utrzymuje to stanowisko. W 1355 r. papież koronuje go w Rzymie na cesarza. W Zło- tej Bulli wydanej w 1356 r. reguluje trwale, na czterysta lat, zasady obioru cesarza przez elektorów; wśród świeckich elektorów król Czech zajmuje w tej ustawie pierwsze miejsce. Jako władca Karol skupia sie przede wszystkim na Czechach i umiło- ţţanej Pradze, czyniąc z niej w niedługim czasie jeden z ważnych ośrod- ków europejskiego życia kulturalnego. W tradycji niemieckiej czyniono mu długo z tego powodu wyrzuty i często oceniano ujemnie. W rzeczy- wistości umiejętnie, pokojowo, środkami przede wsz5ţstkim dyplomatycz- nymi realizował Karol politvkę dynastyczną swego rodu, umacniając i poważnie zarazem rozszerzając granice Czech jako rodowej posiadłości Luksemburgów. Bliskie zwţiązki z Kościołem, tak z papieżami w Awi- nionie jak i silną hierarchią czeską, stanowiły niejako kamień węgielny postępowania Karola i jedno z podstawowych źródeł jego sukcesów w Czechach. Miał kolejno cztery żonţ-: po Blance (zm. 1348) Annę, córkę elektora Palatynatu Reńskiego (zm. 1353), następnie Anne, córkę księcia świd- nickiego z rodu Piastów (zm. 1362), i wreszcie Elżbietę, córkę księcia pomorskiego Bogusława ţ' ţzm. 1393). Ślub tej ostatniej, wnuczki Ka- zimierza Wielkiego (jej matką była Elżbieta, córka Kazimierza i Anny Giedyminówny), odbył się niezwykle uroczyście w Krakowie 31 maja 1363 r. Elżbieta odznaczała sie niezwykłą siłą fizyczną, współczesny kro- Słowni.k ważl:iejszych osób i miejscowości 371 nikarz zapisał, iż "najsilniejszy z mężów nie mógł się z nią mierzyć". Urodziła Karolowi pięcioro dzieci, m.in. późniejszego eesarza Zygmunta. Znał Karol kilka języków: czeski, francuski, niemiecki, włoski, ła- ciński. Sam napisał autobiografię sięgającą po rok 1346, rok objęcia władzy w Czechach, oraz żywot św. Wacława jako wyraz czci dla patro- na swego i królestwa. Współczesna kronika florencka (Jan Villani zm. 1348 i jego kontynuatorzy) daie taki, pełen anegdotycznych rysów portret wielkiego władcy: "Był ţţzrostu średniego, niezbyt kształtny, bo głowa i kark wychylały się bardzo do przodu. ţ Oblicze miał szerokie, oczy wielkie, policzki wystające i grube, brodę i włosy czarne, czoło łyse. Nosił strój z dobrego sukna, nieozdobny, ubiór spadał mu do kolan, zawsze zapięty był na ostatni guzik. Był bardzo zdrowy, raz tylko do- padła go choroba, gdy w pięćdziesiątym szóstym roku życia utracił pierw- szy ząb, który zresztą zaraz odi.ósł. Gdy ktoś mówił do niego czy wy- głaszał uroczyste przemówienie, miał zw,yczaj bawić się rękami i rzucać wzrokiem kolejno na osoby uczestniczące w spotkaniu, nie patrząc na samego mówcę; nie tracił przy tym ani słowa z tego, co słuchał." Literatura: F, Seibt, Karl IV. Ein Kaiser in Europa 1346-1378, Mi.inchen 1978; B. Frey, Pater Bohemiae - v'r.carius Imperii. Bóhţm,ens Vater-Siefvater des Reich,s. Kaiser Kar1 IV in der Geschichtsschreżbuug, Bern 1978; Kaiser Karl IV. Staatsrrcan und Mćźzeu, red. F. Seibt. Mi.inchen 1978; Spţvaćek J., Kar1 IV. Sein Leben und seine staatsman.nżsche Leistun,g, Praha 1978; Karol IV, Vlastn.ź źivotopis, wyd. B. Ryba i J. Kraśa, Praha 1978 (tekst łaciński i czeski); K. Pieradzka, Elżbie- ta (zm. 1393), w: Polski Słowţnik Bżograjżczny, VI, Kraków 1948, s. 262 i n.; J. Sie- radzki, Polska wieku XIV. Studium ţ czasóu Kazżţn,ierza Wielkżego, Warszawa 1959. Karol R,obert (1288-ţ1342), od 1308 król Węgier, którego panowanie dało początek dynastii Andegawenów w tym kraju. Nazwa dynastii, tak ważnej dla historii Węgier i Polski w XIV w. (por. Ludwik Wielki), po- chodzi od hrabstwa Anjou (Andegawenia) w dorzeczu dolnej Loary w zachodniej Francji. Brat wielkiego króla francuskiego Ludwika Święte- go (1226-1270), hrabia Andegawenii Karol I Andegaweński, otrzymał jako lenno papieskie w 1263 r. Sycylię i Neapol. Jednym z zasadniczych celów jego polityki, tradycyjnej zresztą dla Królestwa Neapolitańsko- -Sycylijskiego, było przejęcie Cesarstwa Bizantyjskiego. Punkt wyjścia tej polityki stanowił zapis ostatniego łacińskiego cesarza Bizancium (do 1261 r.), Baldwina II (zm. 1273). Karol doceniał znacz.enie Wę,gier dla swej linii politycznej i stąd między innymi - gdy św. Małgorzata, córka Beli IV (kanonizowana w 1943 r.), odmówiła mu swej ręki, przedkładając nad to konwent dominikanek - podwójne małżeństwa jego dzieci: córkę Izabelę wydał w 1270 r. za Władysława IV, króla ţ'Vegier (1272-1290), 24ţ 37ţ Słownik ważniejszych osób i miejscowości podezas gdy siostra Władysława, Maria, wyszła w tymże roku za syna i następcę Karola I, Karola II Andegaweńskiego zwanego Kulawym (1248-1309, od 1285 r. król Sycylii). Małżeństwo Izabeli z półpogani- nem, "Kumanem", jak nazywano Władysława IV, było bardzo nieszezęśli- we, podezas gdy Maria doczekała się z Karolem II czternaściorga dzieci, ţv tym dwóch przyszłych królów i jednego świętego, biskupa Tuluzy Ludwika (zm. 1299, kanonizowany 1317). Ostatecznie też po wygaśnięciu wraz ze śmiercią Andrzeja III w 1301 r. linii męskiej Arpadów i po długich perypetiach i walkach kandydatów wywodzących się po kądzieli od Arpadów, właśnie potomstwu Marii w osobie jej wnuka, Karola Ro- berta (syna zmarłego w 1295 r. Karola Młota pretendującego do tronu wę,gierskiego oraz Klemeneji, córki cesarza Rudolfa Habsburga), przy- padła władza na Węgrzech. Mimo decyzji sejmu budzińskiego od.dającego w 1308 r. władzę Karo- lowi Robertowi król mógł ją w rzeczywistości objąć dopiero za cenę długich, kilkunastoletnich krwawych wojen z wielkimi panami rządzą- cymi niepodzielnie w swych okolicach. Wykazał w tym wiele hartu, umiejętności, także i bezwzględności. Rozbicie w 1321 r. silnego "pań- stwa" Mateusza Csaka z Trenezyna, pana północno-zachodnich Węgier (Słowacji głównie), stanowiło szezególnie ważny etap długiego procesu opanowywania kraju. Jeszeze u schyłku życia pozycja Karola była o wie- le silniejsza w północnych częściach kraju, podezas gdy lokalne oligarchie trzymaly się mocno w dzielnicach południoţvych, w Chorwacji, Dalmacji; miasta dalmatyńskie podporządkowały się w wielkim stopniu Wenecji. W organizacji państwa, skarbu, wojska, uczyniony został jednak ogromny postęp, bez którego późniejsze sukcesy Ludwika Wielkiego byłyby nie- zrozumiałe. Utrzymanie się na Węgrzech w początkach zawdzięczał Karol Robert w dużej żnierze papiestwu. Legat papieski kardynał Gentile przebywał na Węgrzech w latach 1308-1311, a zachowana jego korespondeneja od- daje rozmiary trudności, z jakimi spotykał się nowy władca. W polityce zagranicznej szukał Karol wsparcia zrazu u spokrewnionych z nim przez matkę Habsburgów, stopniowo jednak coraz bliższe, i jak się okazało, bardzo trwałe związki zaczęły go łączyć z Polską Łokietka i jego syna Kazimierza. Przypieezętowaniem tych związków była zawarcie w 1320 r. małżeństwa z Elżbietą (1305-1380), córką Łokietka, która w ostatnich latach życia męża i później za rządów syna swego Ludwika rozwinęła szrroką działalność polityczną i kulturalną. Z mężem dzielila Elżbieta mężnie jego losy, osobiście broniła go nawet w zamachu dokonanym w 1330 r. przez możnego pana Felicjana Zaha, tracąc pod ciosami miecza cztery palce u prawej ręki. Biograf Elżbiety, historyk polski Jan Dąbroţ,- ski, nie waha się nazwać jej wţręcz "jedną z najwybitniejszych postaci Słowlzik ważiliejszych osób i miejscowości 373 w polityce europejskiej tej epoki, najznamienitszą z Piastówien, jeśli idzie o rolę polityczną, a jedną z najwpływoţţszyeh na polu politycznym polskich postaci kobiecych". Rola Elżbiety rosła zwłaszeza od czasu ofie- jalnego przyjęcia na zjeździe ţţyszehradzkim w 1339 r. zasady dziedzi- ezenia tronu polskiego przez Karola Roberta i jego synów w wypadku, gdyby Kazimierz zmarł bez potomstţva męskiego. Rozbudowany dwór Karola Roberta, jak i osobny - zgodnie z tradycją ţvęgierską - dwór królewski Elżbiety mieścił się od 1322 r. w, Wyszehradzie, na północ od Budy. Tu na wysokim wzgórzu nad Dunajem wzniesiony został pałac o 350 izbach, tworzący wraz z leżącymi w sąsiedztwie siedzibami dostoj- ników wspaniałą rezydeneję monarszą. Literatuz-a: L. Solymosi, Karl I, ţv: Baographisches Lexżkon zur Geschichte Siid- osteuropns, II, Mi.inchen 1976, s. 3i1 i n.; G. Asztrik, Les t-apports dynastiques franco-hongrois au Moyen Age, Budapest 1944; B. Homan, G1i angioini dż Napoli in Ungherża (1290-1403), Roma 1938; J. Dąbroţţski, Elżbieta Łokietkówna, w: Po1- ski Slou;nik Biograficzny, VI, Kraków 1948, s. 242 i n.; tenże, El"bieta Łokietkóu;na, Rozpr. Wydz. Hist.-Filozof. AU, LVII i osobiza odbitka, Kraków 1914. Kazimierz Jagiellońezyk (142'T-1492), wielki książę litewski od 1440, król Polski od 1447 r.; trzeci z kolei i najmłodszy syn Władysława Jagiełły i jego czwartej żony Zofii Holszańskiej. W 1440 r. panowie litewscy, nie oglądając się na Kraków, obrali Kazimierża wielkim księciem, zrywając tym samym unię polsko-litewską. Przywrócił ją Kazimierz z chwilą obję- cia po swym bracie, Władysławie Warneńezyku (poległym w 1444 'r.), tronu polskiego w 1447 r. Z zawartego ţţ 1454 r. małżeństwa z Elżbietą Habsburżanką, "matką królów", doczekał się sześciu synów i siedmiu córek (por. tablica genealogiczna Jagiellonów); dzieci otrzymały staran- ne wykształcenie na dworze. Czterech synów objęło potem trony, jeden został prymasem, jeden - świętym (Kazimierz 1458-1484). Konsekwentnie i z dużą umiejętnością prowadził Kazimierz politykę unii dynastycznej Polski i Litwy z zaehowaniem odrębności obu państw; naraził się z tego powodu wielokrotnie na krytykę Jana Długosza, mają- cego w oczach stary program panów małopolskich, m.in. i biskupa Zbig- niewa Oleśnickiego, podporządkowania Litwy Polsce. Trwałym sukcesem Kazimierza w następstwie wojny trzynastoletniej z zakonem krzyżackim było przyłączenie Gdańska, Pomurza Wschodniego i Warmii do Polski traktatem w Toruniu z 1466 r.; znacznie gorzej wypaść musi bilans poli- tyki zagranicznej króla na wschodzie i na południu. Właśnie za jego cza- sów rozrasta się potęga Moskwy, zagrażającej bezpośrednio Wielkiemu Księstwu Litewskiemu, pozycja zaś, jaką zdołał uzyskać syn Kazimierza, 374 Słownik ważniejszych osób i miejscowości Władysław, w Czechach i na Węgrzech, daleka była od pierwotnych pla- nów króla polskiego. W Polsce kształtuje się za długich rządów Kazi- mierza, szukającego wsparcia w szlachcie przeciw możnowładztwu, ustrój polskiego parlamentaryzmu z izbą poselską i senatem. Pamiętający dobrze czasy Kazimierza historyk Maciej z Miechowa (1457-1523) tak opisał króla: "Był... postaci wyniosłej... od młodości aż do końca życia zawsze myśliwy i łowca... zawsze trzeźwţ-, pił wodę... w biesiadach pobłażliwy i wytrwały, na trudy, zimno, dym, wiatr, upał najcierpliwszy." Ocena rządów Kazimierza już od czasów mu współczesnych stanowi przedmiot kontrowersji, ostatnio wśród polskich historyków zdaje się przeważać opinia raczej pozytywna. Literatura: M. Bogucka, Kazimierz Jagiellończyk i jego czasy, Warszawa 1981. Kazimierz Wielki (1310-1370), ostatni z rodu Piastów król Polski od 1333 r., syn Władysława Łokietka i Jadwigi, córki księcia kaliskiego Bo- lesława Pobożnego, wnuczki króla ţyţęgierskiego Beli IV. Jeden z naj- wybitniejszych władców Polski, jedynyţ, któremu nadano z czasem przy- domek Wielki. Z jego rządami łączy się umocnienie odnowionego świeżo Królestwa, wydatne rozszerzenie granic oraz gruntowna wewnętrzna od- budowa i rozbudowa na wielu polach. Szereg zawartych układów poko- jowych, kampanii ţţojennych, realistyczna i umiejętna polityka zagra- niczna zapewniły słabej początkowo Polsce i jej królowi - przez wrogów nazywanemu królem krakowskim - u.cale mocną pozycję w naszej ezęści Europy. Fatalnie i z biegiem lat coraz dotkliwiej ciążył nad Kazimierzem brak potomstwa męskiego w kolejno zawieranych małżeństwach z Aldoną- -Anną w 1325 r. (zm. 1339), córką Giedymina, następnie w 1341 r. z Ade- lajdą, córką landgrafa Hesji. Adelajda została ostatecznie oddalona do ojca w 1356 r., król zaś zawarł w 1365 r. nowe małżeństwo z Jadwigą, córką jednego z najpotężniejszych ţsiążąt śląskich, Henryka głogowsko- -żagańskiego. Do 1368 r. trwał jednak proces o ważność małżeństwa z Adelajdą. W szerokiej pamięci trwa wiadomość, stanowiąca najpraw- dopodobniej XV-wieczną legende zapisaną u Długosza, o kochance Ka- zimierza, pięknej Żydówce Esterce, z którą łączono także znaną przychyl- ność władcy dla Żydów (miała ona być następczynią Czeszki Rokiczany, którą w Pradze Karol IV podrzucił niejako Kazimierzowi). Szczególnie bliskie związki łączyły Kazimierza z dworem węgierskim, gdzie jego siostra Elżbieta była żoną Karola Roberta, a później jako królowa-matka cieszyła się szczególnym szacunkiem i miłościa syna, króla Ludwika Wiel- kiego. Od 1339 r. istniał też układ przeţţidujący objęcie tronu przez Ka- Słownik ważniejszych osób : miejscowości 375 rola Roberta czy jego synów na wypadek nieposiadania przez Kazimierza potomka męskiego. Długosz daje nam w swej kronice taka charakterystykę króla: Był wysokiego wzrostu, otyły, poważnego lica, ţvłosów gęstych i kędzierzawych, brody długiej; mówił głośno, acz nieco zająkliwie. Skłonnym był do biesiad, miło- stek i innych rozkoszy; (...) ludziom wszelkiego stanu, płci i wieku łatwy do siebie dawał przystęp (...) Przy miernej otyłości twarz miał pełną, lubił dobrą biesiadę (...) Nie obojętnym mu było, co będzie jadł i pił; a trwało to przez całe życie, jak po- świadczali ci, którzy go znali w wieku młodym i później w sędziwości. (Cyt. za H. Paszkiewiczem. Dzżeje Polski, cz. I: Czasyţ pżastowskże, Biblioteka Polska, War- szawa 1924, s. 298). Nie doczekał się Kazimierz dzieła historycznego o sobie i swoim pa- nowaniu na miarę jego wielkich osiągnięć. Współpracownik króla, pod- kanclerzy Janko z Czarnkowa, chwycił wprawdzie za czasów Kazimie- rzowego następcy Ludwika za pióro, ale w swym żywo, polemicznie na- pisanym dziele skoncentrował się przede wszystkim na atakowaniu Lud- wika. Kontrast między czasami Ludwika i Kazimierza był w każdym razie w oczach Janka bardzo ostry. Tekst uważany tradycyjnie za wstęp do dzieła Janka stanowi wielką pochwałę Kazimierza, wręcz panegiryk na jego cześć (cyt. za H. Paszkiewiczem, tamże, s. 297): Królewską uwieńczony koroną, rządził on powierzonym mu przez Boga państwem i narodem dzielnie i z pożytkiem. Albowiem - ţxůedle proroka - miłował pokój, prawdę i sprawiedliwość, był najżarliwszym opiekunem i obrońcą dobrych i spra- ţţiedliwych, zaś najsroższym prześladow,cą złych, grabieżców, gwałtowników i oszczerców. Kto tylko popełniał łotrostwa i kradzieże, chociażby to był rycerz, tego kazał ścinać, topić i głodem morzyţć (...) Oszczerców zaś (...) kazał piętnować na twarzy wypalonym żelazem. Za jego czasóţţ, żaden z potężnych panów lub ry- cerstwa nie śmiał biednemu gwałtu czynić, wszystko się sądziło według sprawiedli- wości. Ponieważ (...) w Królestwie Polskim wů sądach prawa polskiego sądzono z daw- ńych czasów podług pewnych zwyczajów, które się bardzo skaziły, a przez różne osoby rozmaicie zmieniane, wprowadzały wieie podstępów i krzywd, przez to ten król w żarliwej dbałości o sprawiedliu.-ość zwţołał prałatów, rycerstwo i panów z całego Królestwa i, odrzuciwszy wszyţstkie zwţţ.czaje przeciwne prawu i rozumowi, ustawy z prawem i rozumem zgodlze, według któl.ych sprawiedliwość mogłaby być wszystkim jednakowo i równocześnie wymierzona. za zgodą ogblną prałatów i pa- nów zawarł na piśmie dla zachowania po w,iecz::e czasy. Zgodnie teź ze słow,ami psalmisty,.ukochał całą usillzością ozdobę przybytku Pańskiego". Albowiem pokrył chór kościoła katedl-alnego krakowskiego ołowiem, a sklepienie chóru złoconymi gwiazdami ozdobił. ţtţ tymże kościele kaplicę Wniebo- wzięcia N.M.P. i drugą u braci zakonu dominikanówţ oraz wiele kościołbw, miano- wţicie w Sandomierzu. w Wiślicy, Śu,. Michala i Su,. Jerzego na zamku krakowskim, szpital między Krakowem a Kazimierzen: :;a Skałce. ţ, Niepołomicach, w Korczy- 376 Słownik ţ-aż:Ziejţzych oţób i miejscowości nie, w Szydłowie, w Solcu, w Opocznie. w Piotrkowie, klasztor ţv Łţczycy - moc- nymi murami, ozdobną rzeźbą, malow-idłami i podziwienia godtiymi dachami upięk- szył i pokrył. Wiele z tyeh kościołóţv obdarzył drogocenllymi ortlatami, złotymi kielichami i wielką ilością ksiąg. (...) Tak tedy król ten ponad ţţ-ţzy-stkich monarchów polskich dzielnie państwem rządził, albowiem - jak drugi Salomon - podniósł do wielkości dzieła swoje, rnurował miasta, grody, domy. ţIaprzód ozdobił gród krakowski podziwienia god- nymi domami, wieżami, rzeźbą, maloţvidłem, dachami wielkiej piękności. Naprze- ciw zaś grodu krakowskiego, po drugiej stronie Wisły około kościoła, który się nazywa Skałką, wymurował miasto. które od imienia swego tzazwał Kazimierzem, jak również wiele innych miast, jak to Wieliczkę i Skawitię, Lanekoronę, gród Olkusz, Będzin, Lelów, miasto i gród Czorsztytl, gród Niepołomice, gród Ojców (...), gród w ziemi sandomierskiej i samo miţţto Satidomierz, ţţiślicę, Szydłów, Radom- Opoczno, Wąwolnicę, miasto Lubli:i. miasZo i gród w Sieciechowie, w Solcu, w Za- wichoście, gród w Nowym ţ7ieście, zţi-atiyţm Korezyn; w Wiţlkopolsce: Kalisz, Pyzdry, Stawiszyn - miasta. Ko::it:. miasto i gród, grody w Nakle, w Wieluniu, w Międzyrzeczu, (...) miasto ţţieluń; w ziemi kujawskiej Krus.zwicę, Złotoryję, Przedzecz, Bydgoszez; w ziemi sieradzkiej obrontiy gród Piotrków, w ziemi łęczyckiej samo miasto i gród (Łęczycę); (...) Iza ţlazowszu - miasto Płock, gród zaś, który poprzednio jednym tylko był otoczony murem, drugim opasał; w ziemi ruskiej miasto Lemburg, inaczej Lwţów, i dwa grody. gród Przemyśl, gród i miasto Sanok, miasto Krosno, Lubaczów, Trębowlę, Halicz (...) grody. Wszystkie te miasta i grody bardzo mocnymi murami, domami i ţvysokimi wieżami, nadzwyczaj ţłębokimi ro- wami i innymi urządzeniami obrontiymi otoczył - na ozdobę narodowi, na schro- nienie i opiekę Królestwa Polskiego. Za czasów tego króla w lasach, gajach i dą- browach tyle założono vvsi i miast. :le bodaj nie powstało kiedy indziej w Króle- stwie Polskim. , Literatura: K. Kaczmarezyk, llonarchża liazż%n,żerza Wżelkiego, t. I-II, Poznań 1939-1946. Kniprode Winrich von, wielki mistrz krz5ţżacki (1351-1382), kierujący Zakonem i państwem krzyżackim w okresie szezytowego jego rozwoju na obszarze Prus. Jest rzeczą aż zastanawiającą, jak niewiele w gruncie rzeczy wiemy o samej osobie ţţłade5ţ silnego przecież organizmu pań- stwowego. Wtapia się on niejako ţţţ naszyeh oczach w instytucję, do któ- rej należy i z którą się identţ-fikuje. Musimy go traktować w pewnym sensie jako symbol, zawsze ţţţ najbliższym związku z setkami podobnyclz mu rycerzy-zakonników stanowiącţţch grupę rządzącą w owym swoistym dziele zakonno-państwoţţym realizowanţ-m na bałtyckim wybrzeżu. Po- chodził z Nadrenii, z ubogiego rţcerstwa: Kniprode czy też Kniproth to mała miejscowość na praţţym brzegu Renu w pobliżu Kolonii. Jest to pochodzenie bardzo typowe dla Krzyżaków w Prusach, wyraźnie unika- jących rekrutacji miejscowej, a szerzej biorąc, nieniemieckiej. Nie znamy roku urodzenia czy daty ţţstąpienia Winricha do Zakonu; pierwszy raz Słownik waż:ţiejszy-ch osóh : nţiejţcowości 377 w-ţ-stępuje w źródłach już jako jego ezłonek ţv 1334 r. Szybka kariera ţv nastepnych latach stanoţ-i niewątpliwie dowód zdolności, widać do- cenionych w Zakonie, gdzie właśnie nie przywileje urodzenia, ale osobiste wartości miały szezególne znaezenie. ţ'V 1338 r. jest komturem ţv Gdań- sku, w 1341 także komturem ţţ- Bałdze. W 1343 r. zostaje wielkim mar- szałkiem Zakonu; rezyduje ţţ Króleţvcu i pod nieobecność wielkiego mi- strza stoi na czele wojsk zakonnţ-ch. ţ'V 1346 r. jest już w Malborku jako ţţ:ielki komtur, zastępca ţţielkiego mistrza kierując5ţ głównie sprawami wewnętrznymi. Wybrany 16 września 13ó1 r. na wielkiego mistrza Winrich ma więć znakomite przygotowanie do pełnienia tej funkeji dzięki praktycznej znajomości całego mechanizmu działania państţţţa. Jego wyjątkowo dłu,gie jak na tego rodzaju stanoţţ%isko u Krzţżaków rządy cechuje z jednej strony ogromny rozwój wewnętrzny Prus na wielu polach, dokonywa- jący się w dużo bardziej, ogólnie biorąc, pokojowej atmosferze, z drugiej zaś - wyraźne nasilenie się stałych najazdówţ na poţţţńskich sąsiadów, Żmudź i Litwę. W ustroju państţţa zarysoţ.ţuje się wyraźna tendeneja do coraz większej centralizacji, do wzrostu znaczenia centralnych urzę- dów i stołecznego Malborka. ţVa dalszą mete ewolueja ta prowadzi do tracenia wpływów przez kapitułę generalną Zakonu, ustawowo jego naj- wyższą władzę, na rzecz rady najwyższl-ch dostojnikóţv skupionych przy wielkim mistrzu. Sam Zakon ţţ pogoni za zyskiem pieniężnym zaczyna rozwijać, i to na dużą skale, handel ţţłasny, wyraźnie konkurencyjny w stosunku do również rozwijającego się poważnie handlu miejskiego: Z imieniem Winricha łączy się zasadnicza reforma pieniężna, wprowa- dzenie w państwie wartościowej monety, szeląga, o większej zawartości srebra; jakby jej uzupełnieniem bvło ţţţybijanie od około 1394 r. własnej monety złotej, dukata. Gospodarka pieniężna w pełnym rozwoju miała też zţviązek ze sprawą w perspektyţţie ideologii zakonu rycerskiego za- sadniczą, mianowicie wprowadzeniem wţojsk najemnych; za Winricha właśnie ich znaczenie w całokształcie ţiţvsiłku zbrojnego Zakonu rośnie zdecydowanie. Rycerstwo, w dużej, coraz ţţ-iększej, jak sig wvdaie, liczbie napływa- jące z 1\iemiec i Zachodu w XIţ w. do Prus pod atrakcyjnym hasłem walki z poganami, było przy jmowane tu ţţy stawnie i atrakcyjnie, co mu- siało też wiele kosztować. Jakimś echem ţvspaniałych uczt na zamku malborskim jest zapewne ustep Opowieści kanterberyjskich Chaucera; dzieło powstałe blisko ostatnich lat życia Vl'inricha zaţviera między inny- mi znamienny fragment w charakterystţ-ee znakomitego rycerza, pierţv- szego z długiej listy osób opoţţiadająeych: z;8 Słownik ważlziejszych osób i miejscowości Ful ofte tyme he hadde the feast begunne Abowen alle the Knights that wţere in Pruce In Lettowe had he ridden and in Ruce No Cristen man so ofte of his degree Często też zasiadał na ucztach Wywyższony ponad iniiych rycerzy, którzy byli w Prusach. Jeździł też do Łotwy i na Ruś. Gdzie nieczęsto widuje się chrześcijanina tego co on stanu. ţCharakterystyczne jest to połączenie Prus z ucztami, dające wyobraże- nie o wystawnym życiu rycerskim na rozbudowanym, pojemnym i go- .ścinnym zamku malborskim. Celem wyprawy do Prus mogło być także pasowanie na rycerza w scenerii w owych czasach juź niezwyczajnej, jak to widać chociażby w ekspedycji Albrechta III Habsburga w 1377 r. Książę i.dzie do Prus w dwa tysiące ludzi, aby w' polu uzyskać z 74 toţva- rzyszami rycerskie pasowanie. Dużym, widoczn5ţm sukcesom państwa krzyżackiego za czasów Winri- ţha towarzyszy więc, jak wszystko na to wskazuje, pogłębiający się, bar- :dzo poważny kryzys podstaţvowych wartości leżących u ideowych pod- .staw zakonu rycerskiego. Sukcesy te w gruncie rzeczy przygotowują też wystąpienie XV-wiecznego, rozwiniętego społeczeństwa pruskiego prze- :ciwko jego zakonnym panom. Li:teratura: Allgemeine Deutsche Bżographźe, t. 16, Leipzig 1882, s. 295 i n.; E. Maschke, Der deutsche Ordercstaat. Gestalten seiner grossen Meżster, Hamburg 1935; K. H. Lampe, Bibliographie des Deutschen Orden,s bis 1959, Bonn 1975; M. Pollakówna, O nowe spojrzenie n.a dzieje Zakonu Nierţ2ieckiego. w: Wieki śred- nźe. Pruce ojiurowane Tadeuszowi ţllan.teufflou;ź, Warszawa 1962, s. 159 i n. Kţnstantyn Kostenecki (nazwisko dali mu później jego zwolennicy), pisarz bułgarski zwiazany z tzw. szkołą tyrnowską, który przeniósł jej osiągnięcia na grunt serbski. Wiemy, iż od około 1400ţ1402 do około 1409/1410 r. przebywał w monasterze Baczkowskim na południu Bułgarii, w którym znalazł schronienie wygnanţ- z Tyrnowa patriarcha Eutymiusz. Tu wychowywał się i kształcił ţ- duchu szkoły Eutymiusza pod bezpo- średnim okiem Andronika Traka. Około 1410 r. ucieka do Serbii, która pod rzą.dami mądrego i przebiegłego Stefana Lazarewicia (1389-1427) zachowywała mimo tureckiego zwierzchnictwa znaczny stopień kultural- nej autonomii. Tu napisał Konstantyn kilka dzieł ważnych nie tylko dla literatury i kultury Słowian bałkańskich, ale i dla lepszego zrozumienia programu "szkoły tyrnoţvskiej" i samego Eutymiusza. Traktat Skazan,ie izjuwlenno o pżs7n,enech przedstawiał konieczność naprawy skażonej orto- grafii serbskiej przez naţvrót do źródeł, do św. św. Cyryla i Metodego; ţapraţva ta ma zarazem łączţ-ć się z reformą moralną duchocvieństţva Słownik ważlziejszych osób i miejscowości 379 i społeczeństwa serbskiego. Żytuot Stefana Laţarewżcża, pisany już po śmierci księcia, w 1431 r., stanowi wielka pochwałę mecenasa-bohatera w zawiłym kontekście stosunków serbsko-tureckich. Podkreśla Konstan- tyn tak umiejętność księcia stawiania na dobrą kartę wśród Turków, na popieranie w ich walkach wewnętrznvch zawsze tej strony, która Serbii ţwięcej obiecywała, jak i dbałość o rozwój wewnętrzny państwa. W Po- dróży po Palestyrcże znalazła odbicie pielgl-zţmka, którą odbył Konstantyn z myślą przede wszystkim o poznaniu tţ-ch miejscowości, które związane są z życiem Chrystusa. Literatura: K. M. Kujeţv, Konstantyn Koţtenecki u Iiteratiirze bułgarskiej i serb- skiej, Kraków 1950. Kopernik Mikołaj (1473-1543), kanonik warmiński i uczony astronom, którego teoria stanowi punkt zwrotny w- poglądach na kulę ziemską i cały system sioneczny. L'rodzony w Toruniu, był całe życie silnie zwią- zany z bogatym i prężnym mieszezaństwem Prus Królewskich mających w Polsce duży stopień autonomii. Studia w Krakow.ie w latach 1491-1495 odegrały, jak się wydaje, szczególna rolę ţv intelektualnym rozwoju mło- dego Mikołaja. Tu zetknął się z mocno ugruntowaną i zarazem bardzo jeszcze żywą szkołą matematyczno-astronomiczną. ţ'V latach 1495-1501 studiował w Bolonii prawo kanoniczne, interesując się zaţazem astrono- mią, w latach 1501-1503 kontynuował studia w Padwie w zakresie me- .dycyny. Wrócił potem do kraju, na Warmię, gdzie od 1497 r. objął kano- nię w kapitule katedralnej we Fromborku. Osiadł ţzů Lidzbarku, a potem .do końca życia mieszkał w samym Fromborku. Poza rozległą służbą pu- bliczną, sprawowaną bardzo kompetentnie i odpowiedzialnie w różnych .dziedzinach życia kościelno-państwowego, kontynuował wytrwale swe prace astronomiczne. Z usposobienia raczej samotnik, skupiony cały czas na swej zasadniczej tezie naukowej, podbudowywanej z różnych stron, utrzymywał bliższe stosunki tylko z kilkoma przyjaciółmi na Warmii -i w Polsce, bronił się też przed publikacją gotowych rękopisów, nie chcąc narażać się na wzgardę, "na jaką by się wystawił z powodu noţvości i nie- pojętości swych twierdzeń", jak to sam napisał. Dzieło życia, gotowe w zasadzie około 1530 r., ukazało się drukiem w ţ Iorymberdze w 1543 r., .już po jego śmierci, pod tytułem De ret;olutionżbzcs orbiuTrc coelestiuţn (O obrotach ciat nżebżeskich). Teoria heliocentryczna Kopernika wcale nie .od razu, a dopiero w toku XVII-wiecznej rewolucji naukowej stała się .centralnym zagadnieniem ówczesnej nauki o śţviecie i mogła znaleźć po- twierdzenie w możliwych wtedy dopiero obserwacjach. Literatura: J. Dobrzycki, L. Hajdukieţcicz. H:o,n?~nźk ţlikołaj, wţ: Polski Słownik .Biograficznţ, XIV, Wrocław 1968/9, s. 3 i n. 380 Słoţvziik ţvaż:ziejţzych osób i miejscowości Kosowe Pole, wielka, otoczona górami dolina w Serbii (obecnie w auto- nomicznym okręgu Kosoţvo-?l'letochia w Jugosławii), przez którą prowa- dzą ţvażne, także strategicznie, drogi z Serbii i Bośni na południe, do Macedonii i Tracji. Tu -doszło la czerwca 1389 r. do bitwy o decydują- cym, jak się okazało, znaczenitz dla umocnienia panowania tureckiego na Bałkanach. Siłami tureckimi doţţţodził sułtan iVlurad (Amurat) przy pomocy swego syna i następcl- tronu, Bajazyda. Po przeciwnej stronie stał car serbski Lazar ţţspieranţ' przez siły bośniackie, a także Wołochów i Węgrów. Lazar zniał przeţţagg lićzebną i pierwszy ruszył na cał5ţm froncie do uderzenia. Jednak prawe skrzydło tureekie dowodzone przez Bajazyda rozbiło atakujacvch Bośniaków. Mimo śmierci Murada, stojące- go wraz z janczarami w ţcentrum, Bajazydowi, który objął po oicu do- wództwo, udało sie siłami ţţţłasnei iazdy rozbić także drz.ţgie skrzydło serbskie, a następnie ośaczţTć i zniszczyć dzielnie walczące centrum wojsk serbskich. Lazar dostał się do nieţţroli i został ścięty. Zachowało się pismo Bajazyda pţisane bezpośrednio po bitwie z relacją o śmierci jego ojca (cyt. za: Historia powszechna ţIV-XV w. Wybór tekstów, opr. M. Ma- łowist przy udziale B. Geremka i A. Wyrobisza, Warszawa 1954, s. 240): Skoro dojdzie do w,as ten firman, niech będzie wiadomo, że po zwycięstwie od- niesionym z wóli bożej zla Kosowym Polu ojciec mój, sułtan Amurat, którego życie było szczęśliwe, a śmiez-ć męczeńska. zzie bacząc na to, iż po widzianym śnie modlił się do Najwyższego o darowanie mu męczeńskiego końca, cały i zdrów wrócil z pola bitwyţ do nanţiotu wznoszącego się wysoko ku ziiebu. W czasie, kiedy my doznawaliśrny najw,iększej radości. patrząc. jak odrąbane głowy banów walały sig pod końskimi kopytami, jak jeden stoi ze związanymi rękami, a inni z przybitymi mięśniami - nagle zupełnie zziespodzianie ktoś imieniem Miłosz Kobylicz chytrze i obłudnie powiedział, że przyjął islam, i prosił, by przyjąć go w szereg zwycięskie- go wojska, Gdy dopuszczozZo go do ucałowania nogi najjaśzliejszego pana, zamiast tego wbił on ţv sławzie ciało najjaśniejszego sułtana zatruty nóż, ukryty w ręka- wie, i zadawszy mu ciężką ranę, napoił go męczeńskim sorbetem. Gdy wymieniony Miłosz tego dokonał, uciekł między wojowzzików, którzy błyszczeli jak jasne gwiaz- dy na niebie, ale wojownicy dogoziili go i porąbali na kawałki. Dowiedziawszy się o tym, podążyłem do męczennika. ale zastałem go martwym; w tymże czasie zda- rzyło się, iż brat mój Jakub-beg przezliósł się do wieczzzości. Nosze z ciałem mego ojca wyprawiłem z zaufanymi ludźmi, by pogrzebać go w Brussie. Gdy przybędzie ciało, sprawcie mu pogrzeb, nikomu nie mówiąc o wydarzeniu, a przeciwnie, po- każcie oznaki zwycięstwa, aby ţvrogowie niczego nie mogli dostrzec. W pamięci Serbów i innych ludów bałkańskich bitwa na Kosowym Polu, zmieszana z innymi kleskami, wsławiona ubranymi w legendarne, heroiczne cechy postaciami bohaterów, świętego cara Lazara-Łazarza i dzielnego rycerza 'Vliłosza. zapisała sie trwale na d#ugie stulecia jako najważniejsze wręcz wţ'darzenie średniowieczţ. Warto w tym miejscu przytoczyć fragmenty dłuższego poematu ludowego zatytułowanego Ca'r Słownik ważniejszych osób i miejţcoţvości 381 Łazarz czylż bój kosowski (w tłumaczeniu B. Zaleskiego, Pieśni gęślarskie serbskie, Warszawa 1909). Bitwa zaczyna sie ze strony serbskiej cd uroczy-stego nabożeństţva: (...) I wystawił cerkiew zla Kosowem. Nie używał kamieni, marmurów, Lecz namiotnych jedwabiów, szkaz-łatów. Patriarchę serbskiego zawezwał I dwunastu wielebnych władykóţvţ. By tysiącom odpuszczali grzechy. Po spowiedzi ustawił cal. wojsko, Kiedy Turcy wpadli na Kosowo. Wiedzie wojsko sędziwy Jug B :hdaz: Wraz z dziewięciu swoimi syzzami, Jak z dziewięciu siwymi sţkoły; U każdego po dziewięć tysięcy, A u Juga tysięcy dwanaście. Wręcz się bili i siekli się z Turki. Siedmiu baszów zbili i ubili, Gdy ósmego poczęli już razić, Ażci zginął sędziwy Jug Bohdan, I zginęli bracia Jugowicze, Jak dziewięciu najtęższych sokołów,- I przy wodzach poległo ich wţojsko. (...l Wiedzie wojsko sam serbski car Łazarz, Pz-zy Lazarzu lik straszzzy oręż2Zych: Siedemdziesiąt i siedenZ tysięcy. Wziet rozgonił Turków pod Kosowem, Nie dał im się obejrzeć zzi razu; Gdyby dłużej bój potrţvał godzinę, Byłby Łazarz w pień Turków pogromił. Zgładź, o Boże! Wuka Brankowicza, Ozi to zdradził teścia zia Kosowenl; Wtedy Turcy przemogli Łazaz-za. I przesławny zzasz serbski car poległ- I poległo przy nim całe wojsko: Siedemdziesiąt i siedem tysięcy, Całe wojsko dostojne i śţvięte, I miłemu Bogu pożądazie. Cesarzowa tymczasem czekała na w-ieści z placu boju, aż prz5-leciały do niej dwa gaţvz.onţţ: Przemówiły dwa wrozie gawrony, Pokój tobie, carzyco Milico! Od Kosowa lecimyţ poratikienz- Widzieliśmy dwa wojńka potężne, 382 Słownik ţvażniejszych osób i miejscowości Kiedy z sobą potkały się wściekle. Już carowie z obu stron polegli. Z Turków wprawdzie zostało niewielu, Ale z Serbów. choE który i żywy- Albo ranion. lub we krwi się broczy. Gdy prawiły tak wrotze gawrony, Aż się zjawił nadworny Milutyn; Prawą rękę niósł w ręce swej lewej, SiedemnaściekroE razy raniony, Koń krţůią czarną opiekły calutki. Zawołała ku niemu carzyca: Co ci? Co ci? - o biedny mój sługo! Ześ odstąpił tak cara samego? Odpowiedział nadworny Milutyn: Pani moja - zsiąśE pomóż mi z konia! Daj mi zimnej tu wody na skronie, Pokrop winem czerwonym na członki; Dokuczliwe nad siłę me rany. Dopomogła zsiąśE z konia carzyca, Zimnej wody podała na skronie, Winem członki obmyła zbolałe. Kiedy nieco orzeźwiaE się począł, Przemówiła powtórnie carzyca: Cóż się stało tam w boju kosowskim? Kędyż połegł przesławny car Łazarz? Kędy poległ sędziwy Jug Bohdan? Kędy legli bracia Jugowicze? I zięE jeden, Miłosz wojewoda? I zięć wtóry, sławny Wuk Brankowicz? I kocha:iy banowicz Stroina? Kędyż? Kędyż o, wszyscy polegli? Wtedy zaczął swą powieśE Milutyn: Wszyseyů, pani, o, wszyscy polegli. Kędy poległ przesławny car Łazarz, Połamanych tysiące tam włóczeń- Włóczni serbskich i włóczni tureckich- Jednak uůięcej serbskich niż tureckich, Bo Serbowie ginęli przy panu- Panu swoimţ - i twoim, o pani! A Jug, ojciec twój, pani kochana- Zginął niemal na pierwszym potkaniu; Legło przyţ nim i ośmiu też synów, Bo brat brata odstąpić nie chcieli, Póki który mógł władać orężem... Już był został sam Boszko Jugowicz, Pod Kosowţą chorągwią wywijał I uganiał za Turków chmarami- Jako sokół za stadem gołębi... Ale ugrzązł we krwi po kolana... Obok poległ banowicz Stroina... Słownik ważniejszych osób i miejscowości 383. Wielki Miłosz, o! palZi, zabity- U Sitnicy - nad samą tuż wodą, Kędy mnóstwo też legło i Turków- Miłosz bowiem ściął eara Murata, Zbił dwanaście tysięcy janczarów: Niech Bbg niebo da jego rodzicom! Wieczną chwałę zostawia on Serbom I ży E będzie w pieśniach i powieściach, Póki tylko ludzi i Kosowa!... Kraków, stołeczne - tradyeyjnie - miasto odnowionej w XIV w: monarchii polskiej, w XIV-XV w. rozwijające się intensywnie. W gmi- nie, lokowanej w XIII w. - ostatecznie przez Bolesława Wstydliwegoţ w 1257 r. - przewagę utrzymywał aż do końca średniowiecza patrycjat niemiecki. Jego bunt wraz z biskupem krakowskim Muskatą w 1311 r. sprawił niemało trudności Władysławowi Łokietkowi. Od czasów Kazi- mierza Wielkiego, popierającego swe stołeczne miasto, stosunki z dworem. układają się już dobrze, i to mimo królewskiej polityki tworzenia w są- siedztwie konkurencyjnych organizmów miejskich. Kazimierz zakłada w 1335 r. nową gminę miejską o nazwie Kazimierz oraz w 1366 r. po- nownie, już definitywnie, lokuje na prawie magdeburskim miasto o ofi- cjalnej nazwie Florencja - od znajdującego się tu kościoła Sw. Floriana z relikwiami tego świętego, uroczyście sprowadzonymi jeszcze u schyłku XII w. z Włoch. W ten sposób aglomeracja krakowska obejmowała trzy równorzędne organizmy prawne, była ů,trójmiastem", nie licząc rozra- stających się przedmieść i oczywiście królewsko-biskupiego Wawelu. Miasto główne skupione wokół wielkiego rynku - kwadrat o wymiarachţ około 200 X 200 m! - i kościoła parafialnego NMP zdołało jednak zdecy- dowanie utrzymać i stapniowo wzmocnić swój prymat w stosunku do pozostałych; bardzo słabo rozwinęła się zwłaszcza Florencja (Kleparz). Istotnym elementem miasta stał się uniţversytet. Kazimierz próbował go lokalizować na Kazimierzu, w końcu jednak umieszczono odnowioną oficjalnie w 1400 r. Akademię w pobliżu kościoła Sw. 'Anny, w dzielnicy żydowskiej {ulicę Żydowską zaczęto od schyłku XIV w. nazywać także ulicą Sw. Anny). Żydzi stanowili ważna grupę mieszkańców miasta, około 1400 r. mieli w swej dzielnicy dwie synagogi, szpital, szkołę, łaźnię, cmen- tarz; była to jednak dzielnica w większości drewniana, pozbawiona więk- szych budowli murowanych. Stopniowo w ciagu XV w. na miejscu ży- dowskiej części miasta rozbudowuje się dzielnica uniwersytecka, osta- tecznie też w latach 1494-1495 Żydów przeniesiono na Kazimierz, tam właśnie, gdzie ongiś król próbował wznosić pierwsze gmachy swego uni- wersytetu. Swietnym pomnikiem nowego, XV-wiecznego "miasteczka uniwersyteckiego" pozostaje Collegium Maius, zawierające w sobie resztki. tej kamienicy, w której 26 lipca 1400 r. odbył się wykład Piotra Wysza z Radolina, inaugurujący zajęcia na nowej wszechnicy. W XIV w., gdy Kraków stał się stolicą odnowionego Królestwa, po- wstało wiele budowli publicznych godnych charakteru miasta. Tradycyj- nie łączy się je przede wszystkim, i słusznie, z czasami Kazimierza, ale wiele z nich zaczęto budować ţvcześniej, a wykończono później, nawet dużo później. Na Wawelu była to katedra gotycka, znacznie zresztą mniej- sza od katedr zachodnich, zaczęta już za Łokietka, ale konsekrowana uroczyście po zakończeniu budowy w 1364 r.; był to właściwie kościół koronacyjny i grobowy królóţv polskich. Zbudował też Kazimierz piękny zamek gotycki, obejmujący w kilku budowlach - jak to wówczas zwykle bywało - mniej więcej taki obszar jak późniejszy zamek zygmuntowski, dotąd istniejąey. Tu właśnie ţvspaniale przyjmowani byli obcy władcy z cesarzem Karolem Iţ' na czele. Przebudowano lub wzniesiono na nowo szereg wielkich budoţt,li kościelnych, iv.których nie brak znamion swoi- Słownik ważniejszych osób i miejscowości 385 stego gotyku krakowskiego, jak farna świątynia Mariacka, kościół Bo- żego Ciała, Św. Katarzyny, Dominikanów i Franciszkanów. Na rynku stanąţ duży ratusz, z którego została dziś tylko wieża i hale targowe- Sukiennice. MurSr miejskie, wielki wydatek, ale także obrona i duma każdego miasta, zaczęto budować z kamienia i cegły - od wież poczy- nając - od ostatniej ćwierci XIII w., ale w gruncie rzeczy ich przebu- dowa i modernizacja była stałym problemem. Jednym ze śladów takiej modernizacji już w połowie XV i XVI w. jest rzadki dziś bardzo w całej Europie zabytek, Barbakan (taką też nazwę znajdujemy w źródłach kra- kowskich dla określenia budowli tego rodzaju), utrudniający podejście do bram i umożliwiający dokonywanie "wycieczek". W początkach XVI w. pięknie ufortyfikowany Kraków miał 7 bram i 47 baszt. Obok wielkich budowli od XIV w. wzrasta też liczba kamienic miesz- czańskich na działkach, przyznanych rodzinom od czasów lokacji (wtedy 21 X 42 m, potem działki będą się ţmniejszać). Jak zawsze, taka prze- budowa drewnianego miasta na murowane zaczynała się od rynku, gdzie siedzieli najbogatsi kupcy (jak Wierzynek, co za Kazimierza królów mógł przyjmować). Dbano o jednolitość wyglądu kamienic; większe dochodziły do 2-3 kondygnacji przy szerokości frontu określonej w końcu w Kra- kowie na około 10,5 m. Podstawą gospodarczą wielkiego mieszczaństwa był przede wszystkim handel międzynarodowy na szlakach Wschód-Zachód i Północ-Południe, silnie też popierany i otaczany prawną protekcją przez królów polskich, od Kazimierza Wielkiego poczynając. Oznaczał on między innymi napływ kupców cudzoziemskich w XIV w., zwłaszcza Włochów - Genueńczyków, zainteresowanych handlem ze swymi koloniami nad Morzem Czarnym. Dobrze rozwinięte było też w Krakowie i w Kazimierzu rzemiosło; ilu- stracje w pięknym Kodeksie Beheţrca z początku XVI w. ukazują nam krakowskich rzemieślników w ich codzieţnnej pracy. Dla Jana Długosza w jego geografii Królestwa Polskiego, stanowiącej tak znakomity wstęp do wykładu historii Polski, "miasto Kraków, chociaż odznacza się wieloma dagodnţościami, przecie tą jedną dogůadnością nader słynie, że równomiernie odległe jest od wszystkich krain sąsiednich, mia- nowicie: Węgier, Czech, Moraw, Rusi, Podola i Litwy, z których sprowa- dza i przesyła dalej towary przeróżnych wyrobów, nadto słynie z uni- wersytetu, koronacji, narodzin, chrzcin i pogrzebów królów, dalej z 4 ko- ściołów kolegiackich; ma w pobliżu dostatek kamienia, drewna i wszel- kiego innego materiału potrzebnego do wznoszenia murów i stawiania niezbędnych do tego rusztowań. Ponadto w środku między murami mia- sta Krakowa i Kazimierza płynie Wisła, żeglowna rzeka, nadająca się do przewozu wszystkiego, czego potrzeba. Ponadto wreszcie niedaleko też są granice wielkich narodów, których wielu przedstawicieli ściągnęłţ 386 Słownik ważniejszych osób i miejscowości do tego miasta przede wszystkim wzajemne stosunki." (Roczn,ikż czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. I, Warszawa 1962, s. 169) Literatti--:3: A. Jelicz, Życie codzieune w średn,iowiecztty7rt Krakou:ţie (w. Xlll-XV), Warszawa 1966; Kraków, jego dzieje ż sztuka, i.ed. J. Dąbrowski, Warszawa 1965; M. Borowiejska-Birkenmajerowa, Kształt średniowżecznego Krakown, Kraków 1995. Kulikowe Pole, równina przy ujściu rzeki Niepriadwy do Donu, około 100 km na południowy wschód od Moskwy, na której 8 września 1380 r. stoczona została bitwa między wojskami ruskimi dowodzonymi przez Dymitra, wielkiego księcia moskiewskiego, i wojskami tatarskimi chana Mamaja. Mamaj ruszył na Moskwę w porozumieniu z Jagiełłą, wielkim księciem litewskim. Dymitr, nie chcąc dopuścić do połączezzia się wojsk przeciwników, wyruszył naprzeciw Tatarom; w nocy 7/8 ţţrześnia obo- zował już o 8 km od obozu tatarskiego. Rano wojska ruskie, przede wszystkim piechota, ustawiły się do walki w tradycyjnym szyku trzech pułków ("Prawej" i "Lewej Ręki" oraz "Wielki" w środku) z odwodami. Bitwa rozpoczęła się około południa uderzeniem jazdy tatarskiej na ca- ł5=m froncie. Centrum ruskie zaczęło się chwiać, a pułk leţvej ręki cofać. Mamaj wzmocnił wówczas natarcie na tym odcinku. Niesnodziewane dla Tatarów uderzenie dobrze ukrytych sił odwodu ruskiego na flankę i tył5- prawego skrzydła tatarskiego doprowadziło do jego rozbicia i stanowţiło decydujący moment bitwy. Przeciwnatarcie ruskie rychło doprowadziło do ucieczki Tatarów, którzy stratowali w niej najemną piechotę genueń- ską pozostawioną w odwodzie. Jazda ruska ścigała ich przez kilkadziesiąt kilometrów. Jagiełło, który znajdował się z wojskiem około 120 km na zachód od Kulikowego Pola, wycofał się na wieść o klęsce. Bitwa stano- wiła punkt zwrotny w wyzwalaniu ziem ruskich pod egidą Moskwy spod zwierzchnictwa Tatarów, przeszła też - wraz ze swym bohaterem Dy- mitrem noszącym od niej przydomek Dońskiego - do wielkiej tradţţcji i literatury narodowej (m.in. Zadońszczyzna). Podawane liczby obu wojsk - ponoć po 150 tys. z każdej strony - są dużo przesadzone, cho- ciaż wskazują na bardzo duży stopień mobilizacji i militarnego zaaziga- żowania. Lannoy Gilbert de (ok. 1386-1462), rycerz flandryjski, który dał bar= dzo interesujący, pierwsz5ţ dla tych terenów, opis swych podróży do Europy środkowo-wschodniej, odbytych w latach 1413-1414 i 1421. Tekst tego opisu, opublikowany w języku oryginału, po francusku, po raz pierwszy w 1842 r., ţvydał wraz z polskim tłumaczeniem już w 1844 r. J. Lelewel. Od tego czasu wielokrotnie wykorzystywany, zachoţvuje sţva Słownik ważniejszych osób i miejscowości 38; ogromną wartość i ze względu na zawarte w nim informacje, i jako do- kument wrażenia, jakie na zachodnim rycerzu wywarło zetknięcit. z chrześcijańskim, ale dotąd odległym bardzo dla niego, innym światem. Jego pierwsza wyprawa łączy się ţz wyjazdem do Prus w 1413 r. na zaproszenie Krzyżaków wzywających rycerstwo zachodnioeuropejskie do walki z "Saracenami"; dobry to ślad wielkiej skuteczności proţagandv krzyżackiej, kontynuującej niezmiernie popularną wśród rycerstwa za- chodniego akcję wypraw pruskich przy przedstawianiu cały czas Litwi- nów i Polaków jako bądź to "Saracenów", bądź to przynajmniej ich su- juszników. Młody rycerz miał jedz:ak, jak sam to wielokrotnie zaznacza. wielką ciekawość świata, stąd zimą 1413/4 jego osobista, prywatna wy- prawa najpierw na Ruś, a potem do ziem litewskich, polskich i czeskich. Następnym rażem Gilbert przybył w te strony w 1421 r. w charakte- rze specjalnego ambasadora Henryka V, króla Anglii i Francji, z myśla o przygotoţţaniu krucjaty przeciwko Turkom. Poprzez państwo krzy- żackie, Polskę i Litwę udał się do Mołdawii, Kaffy, Konstanty r opola, a nawet dalej do Jerozolimy. Swój dłuższy pobyt w Ziemi Świętej, Syrii i Egipcie opisał szczególnie dokładnie, nie bez myśli o zebraniu danych przydatnych w przyszłej wyprawie krzyżowej. Wrócił do Londynu do- piero w 1423 r. już po śmierci Henryka V (zm. 1422). W latach później- szych posłował także na Węgry do Zygmunta Luksemburskiego w 1429 r. (pozostał krótki opis tej misji i dwa memoriały dotyczące ţţalki Zygmun- ta z husytami, co szczególnie zaprzątało uwagę posła). Z problemami Europy środkowo-wschodniej spotykał się jeszcze Gilbert na soborze w Bazylei, dokąd przybył w 1433 r. Brał też udział w ważnej konfe- rencji pokojowej w Arras, mającej zakończyć stuletnią wojnę Francji z Anglią (działał tam bardzo czynnie z ramienia soboru polski dyplomata Mikołaj Lasocki). Do opinii Gilberta, wykorzystywanych już w kilku miejscach obecnej książki, warto jeszcze dorzucić nieco obserwacji naszego autora według wspomnianego, bardzo już zresztą rzadkiego, tłumaczenia Lelewela. Bţ- dzie to jakby wspólna z panem Gilbertem podróż po Europie międzţ Bałtykiem a Morzem Czarnym, która może też dopomóc w uzmysłowie- niu sobie całej różnorodności i swoistości panujących na tţ'ch obszarach stosunków. Wylądował po drodze morskiej po raz pierwszy w Gdańsku i iidał siţ do Malborka, "co jest miasto i zamek mocny, w którym złożony skarb. siła i całe schronienie wszystkich panóţv Prus. A jest rzeczuny zamek zawsze opatrzony we wszelką żywność dla utrzymania tysiąca ludzi dzie- sięć lat ciągle, czyli dla dziesięciu tysięcy jeden rok." Dopiezţo latem 1413 r. doszło do ţvyprawy "na króla polskiego i księcia pomorskiego. którzy sprzyjali Saracenom". Ten krzyżacki punkt widzenia ţvielokrotnifţ 25' :;gg Słownik ważniejszych osób i miejscowości da jeszcze o sobie znać, np. gdy w kilka miesięcy później powie o Litwie: ,.A są ludzie rzeczonego królestwa chrześcijanie zrodzeni nowo przez lţrzymus panów zakonu Prus i Inflant; i mają dobre miast kościoły za- łożone, i także po wsiach fundują ode dnia do dnia." Zimą myślał Gilbert o wyprawie z Inflant, gdy jednak do niej nie dószło, wybrał się na sąsiednią Ruś (por. Nowogród Wielki). W samych Inflantach obok interesujących go szczególnie, niejako zawodowo, zamków zauważył także na wsiach "Semigalów, Kurów i Liwów, którzy mają, każdy, język dla siebie (...) Mają rzeczeni Kuroni, choć jest, co są chrze- ścijanie urodzeni przemocą, sektą, że po śmierci palą siebie zamiast po- grzebu, odziani i ustrojeni każdy w swe najlepsze stroje, w pewnym ich najbliższym borze czy lesie, jaki mają, w ogniu zrobionym z czystego drzewa dębowego: a wierzą, jeśli dym idzie prosto w niebo, że dusza jest zbawiona; ale jeśli teţn idzie dmąc w stronę, że dusza stracona." Cie- kawy to ślad, a jest wiele podobnych, trwania wśród Bałtów w XV jesz- cze wieku pewnego rodzaju dwuwiary, wyraźnie tu widocznej. Na Rusi obok Noţvogrodu wrażenie zrobił na nim Psków, miasto "bardzo dobrze otoczone wałem z kamienia i wieżami, i ma zamek bardzo wielki, gdzie żaden szczery chrześcijanin nie może wchodzić, coby uniknął śmierci". Dokuczyło mu bardzo zimno, a zgorszył w Nowogrodzie "targ, gdzie przedają i kupują swe żony: oni ze swego prawa, lecz my szczerzy chrze- ścijanie nie śmielibyśmy w życiu" (co do niewolnictwa por. klasyczną pracę B. D. Grekowa, Chłopi na Rusi, Warszawa 1955). Dali mu też do- stojnicy nowogrodzcy "obiad najosobliwszy i najdziwniejszy, jaki widzia- łem kiedy", nie pisze jednak, na czym polegał. Opuściwszy z powodu zimna Ruś, udał się przez Inflanty na Litwę, gdzie obok Wilna (por. Wiłno) zapamiętał szczególnie Troki, duże miasto z ludnością litewsko-niemiecko-.ţusko-żydowską, ze starym i nowym zam- kiem: "a ten jest całkiem nowy, zrobiony z cegieł na sposób francuski" , co go widocznie zafrapowało. Znalazł też w Trokach ogrodzony zwierzy- niec, w nim m.in. żubry. Pod koniec pierwszego pobytu na Litwie spotkał księcia Witolda, który go hojnie obdarował. "A jest wspomniany Witowd wielce potężny książę, iż podbił dwanaście lub trzynaście tak królestw jak krajów orężem: a ma mówiąc wszystko: dziesięć tysięcy koni swego siodła, należących do jego osoby." Zimą, kiedy Gilbert zwiedzał Ruś i Litwę, "było w tej porze tak wiel- kie zimno w krajach Rusi, Litwy i Inflant, że moc ludu pomarło i po- marzło od zimna". Z nastaniem cieplejszej pory wybierał się do Polski, nie bez obaw; przekroczył granicę dopiero po uzyskaniu od króla polskie- go listu żelaznego ("...dlatego, że byłem z bronią (...) w wyprawie Prus przeciw księciu pomorskiemu, któremu rzeczony król był pomagający") Króla zastał w Kaliszu: "wyrządził mi (...) cześć i dobry traktament, Słownik ważniejszych osób i miejscowości 3gg a wyprawił jednego dnia uroczystego wielce dziwny i piękny obiad i po- sadził mnie u swego stołu." Dostał nasz rycerz jako prezent "czarę zło- coną uherbowaną jego herbami", a także list do króla Francji z wyrzu- tami Jagiełły, "że wszyscy królowie chrześcijańscy odwiedzali go przez swe posły od czasu nowego jego wyniesienia, z powodu że stał się królem chrześcijaninem, a rzeczony król Francji nie". Z Kalisza Gilbert udał się do króla Czech przez Śląsk. "I przybyłem do bardzo pięknego, bardżo bogatego i bardzo kupczącego miasta (...) Wro- cławia." W Świdnicy pięknie przyjął go książę Ludwik brzeski, w Pra- dze zastał króla i królową. Z wrażeń praskich zapamiętał Gilbert dwie rzeczy. Na Nowym Mieście "jest duża wieża, na której widziałem, w to- warzystwie i z królem, relikwie bardzo szanowne, które ukazują ludowi raz w roku, takie jak żelazo włóczni i jeden z ćwieków Pana naszego, i kilka głów z ciał świętych. A był w ów czas tak mnogi lud, kiedym je widział, iż za świadectwem wielu kawalerów i giermków mogło bardzo być czterdzieści tysięcy głów. Toż: było w ów czas całe królestwo z po- wodu jednego człeka każącego zwanego Hus w rozerwaniu, jeden przeciw drugiemu; i wyprawiali wojnę wielką, część szlachty przeciw królowi i królowej. I wyjechałem do kraju, lecz opuściłem z wielkim narażeniem się być zatratowanym." Dalej jechał do Austrii przez Kutną Horę, którą nazywa Berg: "a tam są kapalnie, gdzie się dobywa srebro króla czeskie- go". Swą następną wyprawę w oficjalnym charakterze ambasadora króla Francji i Anglii rozpoczął Gilbert 4 maja 1421 r. Drogą lądową przybył do Gdańska, gdzie wielki mistrz "wyrządzał mi wielką cześć, dając mi kilka obiadów, potym dał mi ogierzysko i kobyłę". Szczególnie dobrze wspomina gościnność i szczodrobliwość Jagiełły, do którego dotarł w lasach w okolicach Lwowa, gdzie. król akurat polował: "wyrządził mi bardzo wielką cześć i wysłał naprzeciw mnie dobre trzydzieści mil, b5ţ mnie sprowadzić swym wydatkiem, i kazał mi przyrządzić w rzeczonej puszczy bardzo piękne pomieszkanie, całkiem z zielonych liści i gałązek, dla mienia mego pobytu przy sobie; i wiódł mię na swe łowy dla chwy- tania niedźwiedzi dzikich żywcem, i dał mi dwa bardzo hoże obiady, jeden mianowicie, gdzie było więcej niż szeţćdziesiąt par potraw, i po- sadził mię u swego stołu, i dosyłał mi zawsze żywności. I opatrzył mnie listami, których żądałem od niego, polecając cesarzowi tureckiemu, z któ- rym był szedł przeciw królovcţi Węgier." Ostatnie zdanie łączące Polskę z Turcją przeciw cesarzowi i królowi Węgier, Zygmuntowi Luksembur- skiemu, jest bardzo, jak się zdaje, charakterystyczne dla wyobrażeń pa- nujących wśród zachodniego rycerstwa. Jagiełło obdarował wspaniale cały orszak Gilberta - dary wymienia szczegółowo - i wyprawił do Lwowa. Tam "dali mi panowie i mieszcza- ţ90 Słownik ważniejszych osób i miejscowości ;lie (...) bardzo wielki obiad i sztukę jedwabną; a Ormianie, którzy tam byli, dali mi sztukę jedţvabną i wyprawili tańce i dobr5- traktament , damami." Potem przez Bełz, gdzie bawiła akurat księżna Mazowsza i siostzţa Jagiełły ("... uczyniła mi cześć i prz5rsłała do meţo hotelu kilka zţodzajów żywności..."), udał się do Krzemieńca, gdzie zastał kniazia Wi- tolda z wielkim dworem. "KtórSţ pan wyprawił mi także wielką cześć i dobrţy traktament i dał mi po trzykroć obiad, posadził mnie u swego stołu, gdzie siedzieli księżna jego żona i kniaź Saracenów Tatarów; przy czym ţů.ţidziałem jedzono mięso i ryby u jego stołu w dzień piątkowy." lnny obiad był dla dwóch poselstw, z Nowogrodu i Pskowa, "które przy- hyły złoźvć mu wiele darów dziwnych, całując ziemię [czołem bijąc) przed jego stołem" ("prawie sześedziesiąt rodzajów darów", jak wyliczył). Witold "przyjął te z wielkiego Nowogrodu, ale te z Pskowa nie, wraz odrzucił w ich obliczu przez niechęć". Znów ambasador obdarzony został wspaniałymi darami, listami polecającymi i eskortą, składającą się z dwóch Tatarów i szesnastu "tak Rusinów jak Wołochów". Przez Lwów udał się dalej Gilbert do Kamieńca, "prześlicznie posa- dzonego", stamtąd zaś "przez Wołochy małe, przez wielkie pustynie" dotarł do evojewody Aleksanţra, "pana rzeczonych Wołoch i Mołdawii". Od niego dowiedział się o niemożności przeprawy przez Dunaj, radzono mu jeehać lądem do Kaffy. Aleksander dał mu "konia, tłumaczów i prze- ţvodników", z którymi "przybyłem - pisze - do miasta zamkniętego [czyli otoczonego murem] i portu na (...) Morzu Czarnym zwanego Mon- kastre, czyli Białogród, gdzie mieszkają Genueni, Wołosi i Ormianie". Tu opowiada Gilbert o wydarzeniu dowodzącym znaczenia Białogrodu dla Litwy i zainteresowania nim. Poznany przez niego już w Kamieńcu zţządca Podola z ramienia Witolda, Gedigold, "przybył w mej obecności ţv owym czasie na jednym boku rzeki (...) wystawić i założyć przemocą zamek cale nowy, który był zbudowany mniej jak w miesiąc przez rze- czonego kniazia Witolda w pustym miejscu, gdzie nie ma ani drzewa, ani hamieni. Ale rzeczony rządca przywiódł z sobą dwanaście tysięcy luda i cztery tysiące powózków obładowanych kamieniami i drzewem." W Białogrodzie napadli na ambasadora rabusie, ledwo zdołał się wyr- ţvać z ich rąk. Wyprawił potem część ludzi, "sygnety i klejnoty" morzem do Kaffy, sam zaś "przez wielką pustynię Tartarii" jechał tam przez osiemnaście dni, korzystając wyraźnie z pozycji, jaką miał wśród Tata- rów Witold. Spotkało go mimo to sporo przygód, nim przybył "do miasta Kaffy, co jest portem morskim i miastem o trzech zamknięciach (...) na- leżącym do Genuenów". "Którzy Genueni - pisze - wyrządzili mi cześć i dobry traktament i przysłali mi w darze dwadzieścia i cztery opletanki Iţonfitur, cztery pochodnie, sto świec woskowych, baryłkę mal- wazji, i chleba, i przygotowali mi hotel umyślnie dla mnie w mieście." Słownik ważniejszych osób i miejscowości 391 Do Konstantz-nopola dostał się Gilbert szybko statkami weneckimi, tam też został bardzo przyjaźnie przyjęty przez cesarza, z którym między innymi móţţił - ţz-raz z posłem papieskim - o unii obu Kościołów. Literatura: [J. Lelewel), Rozbiory dzieł, Poznań 1844; Ch. Potein, Oeuvres de Cuillebert de Lannoy, Louvain 1878; O. Halecki, Gilbert de Lannoy and h,is Disco- iţery of East-Central Europe. Bulletin of the Polish Institute of Arts and Sciences ic: America, II, 1944, s. 314 i n.; A. F. Grabski, Polska tu opiniach Europy zachod- ţciej XIV-?iL' ztţ., Warszawa 1968. Ludwik Wielki (1326-1382), król W,ęgier od 1342 r, i Polski od 1370 (znany tu jako Ludwik VGTęgierski), syn Karola Roberta i Elżbiety, córki Władysłaţţţa Łokietka. Jego rządy stanowią okres intensywnego roz- Zvoju weţ-netz.znego Węgier. Umacnia władzę królewską, rozbudowuje świetny dţţţór. otwarty na nowe impulsy kulturalne, z Włoch zwłaszeza. Odnosi też szereg spektakularnych sukcesów w polityce zagranicznej, nie zawsze zreszta trwałych. Bez większych skutków wyprawia się np. dwuţ krotnie, zimą 1347I8 i w 1350 r., do Włoch, do Królestwa Neapolu, dla pomszezenia tam śmierci swego brata Andrzeja; o zabójstwo to, dokonane ţv 1345 r., oskarżał żonę Andrzeja, królową Joannę, której udało się jednak uniknąć zemsty. W toku wielokrotnych wojen z potężną Wenecją umacnia Ludţvik panowanie węgierskie w Dalmacji aż po Dubrownik (1358). Próby rozszerzenia dominacji węgierskiej na Bałkanach i w księ- stwach rumuńskich przyniosły sukcesy raczej efemeryczne w postaci przede wszystkim hołdów tamtejszych książąt, traktowan5ţch jednak na ogół dość formalnie. Bardzo bliskie cały czas związki z wujem, Kazimie- rzem Wielkim, prowadziły Ludwika również do udziału w walkach z Litwinami o umocnienie panowania Kazimierza na Rusi. W 1370 r. obejmuje Ludţvik tron polski, praktyeznie jednak rządy krajem oddaje ţv ręce swej matki, Elżbiety. U schyłku życia ciężko chorego władcę znowu zajmuje sprawa defini- tywnego pomszezenia brata w Neapolu, którą doprowadza wreszcie do skutku, osadzając tam na tronie swego wyehowanka i kuzyna, księcia Karola z Durazzo; druga ważna sprawa to szukanie odpowiednich mężów dla córek, Marii i Jadwigi (trzecia, Katarzyna, zmarła w 1378 r.), któ- rych małżeństwa, wobec braku synów, zadecydować miały o losach wiel- hiego państwa. Żonaty był Ludwik dwukrotnie: z ţMałgorzatą, córką Ka- zţola IV, zmarłą w 1349 r., i następnie w 1353 r. z Elżbietą, córką bana Bośni, z którą miał cztery córki. Elżbieta zginęła tragicznie ţv 1387 r. Wojny i zdobycze Ludwikowe bardzo umocniły nową arystokrację, która zgrupoţvała się przy dworze i umiała z nich skorzystać. Walki między wielkimi frakejami magnackimi zaczynają też bardzo wiele zna- 392 Słownik ważniejszych osób i miejscowości czyć w ostatnich latach Ludwika, wstrząsną też samymi podstawami kraju za rządów jego następcy. Czasy Ludwika w wewnętrznych dziejach Węgier oznaczają okres długiego pokoju domowego i rozwoju, np. roz- budowy miast; na tym polu mecenat Ludwika przejawia się m.in. w roz- budowie jego ulubionych siedzib, Budy, Wyszehradu, Diosgyţr, z jego ośobą łączy się budowa wspaniałego kościoła (dziś katedry) Św. Elżbiety w Koszycach. W sztuce węgierskiej zaznaczają się wówczas bardzo wy- raźnie wpływy włoskie. Był Ludwik dobrym wodzem i osobiście dzielnym rycerzem, zanoto- wano przykład jego tro6ki o żołnierzy: sam wskoczył do wody dla ra- towania topiącego się rycerza, wykonującego królewski rozkaz przepra- wienia się przez rzekę. Darzył specjalną czcią swego poprzednika, króla św. Władysława. Pielgrzymował do jego grobu w Waradynie zaraz po koronacji, tam też złożono go po śmierci przy trumnie świętego. Literatura: J. Dąbrowski, Ostatnie lata Ludwika Węgżerskiego, Kraków 1918; E. Lukinich, Dzieje Węgier w szkicach biograjżcznych, Budapeszt 1938; B. Homan, Gli Aţgżożnż di Napolż in Ungh.e'ria (1290-1403), Roma 1938. Lwów, miasto założone przez księcia halicko-włodzimierskiego Daniela i nazwane tak na cześć jego syna, Lwa (pierwsza wiadomość w źródłach z 1256 r.), wyrosło bardţzo szybko do rangi pierwszego miasta tej części ziem ruskich, dystansując dawne stolice, Halicz i Włodzimierz. W czter- dziestych latach XIV w. przyłączone przez Kazimierza Wielkiego do Polski, otrzymuje od niego w 1356 r. prawo magdeburskie. Na miejscu dawnego grodu z czasów ruskich wzniósł Kazimierz murowany zamek obronny (tzw. Wysoki Zamek), a miasto nowo lokowane otoczył obron- nym murem. Lwów stał się podporą rządów polskich na Rusi, stolicą du- żego województwa, od 1412 r. ostatecznie także siedzibą arcybiskupa ła- cińskiego (biskupstwo prawosławne utworzono dopiero w 1539 r.!). Waż- ne miejsce w samej sylwetce miasta zajmowały duże kościoły Domini- kanów i Franciszkanów. Miasto, niejako na nowo zaplanowane, i jego ludność, przede wszystkim polsko-niemiecka, zdobywa uprzywilejowaną pozycję w stoţsunku do rodzimej ludności ruskiej, pozostawionej przy swych tradycyjnych prawach. Od XV zwłaszcza wieku dochodzi na tym tle do różnych konfliktów. Wielki handel krajowy i międzynarodowy, przede wszystkim wschodni, z kwitnącymi w XIV-XV w. miastami nad Morzem Czarnym, Kilią, Białogrodem, Kaffą, był zasadniczym czynnikiem rozwoju gospodarcze- go Lwowa. W międzynarodówym środowisku lwowskim poważną rolę grali Ormianie i Żydzi. Ormianie od XII w. przenikali na ziemie ruskie, od XIV w. Lwów właśnie stał się ich głównym ośrodkiem w państwie Słownik ważniejszych osób i miejscowości 393 polsko-litewskim. Mieli dobre kontakty handlowe przez swych pobra- tymców w miastach czarnomorskich, a także w Turcji i Persji, co pozwo- ţiło im utrzymać i nawet rozwinąć wymianę handlową nawet po zajęciu miast czarnomorskich przez Turków u schyłku XV w. Od Kazimierza Wielkiego otrzymali przywilej w pełni zatwierdzający ich samorząd i religijną odrębność. Istniała też we Lwowie jedna z kilku najsilniej- szych w Polsce u schyłku średniowiecza wspólnot żydowskich (a właści- wie dwie, wewnątrz murów i poza nimi), o dużych kontaktach międzyna- rodowych. Z tym wszystkim ludność Lwowa w XV w. nie przekraczała 8 tys. osób; u schyłku XVI w. doszło miasto do 12 tys. mieszkańców. Literatura: Fr. Papee, Historia ţrciasta Luţowa, Lwów 19Z4. Maciej Korwin (1443-1490), król Węgier od 1458 r., jeden z naj- wybitniejszych władców tego kraju w średniowieczu i niewątpliwie jedna z najciekawszych postaci w ówczesnej Europie. Był synem wielkiego pana i legendarnego wodza, bohatera walk z Turkami, Jana Hunyadie- go. Sława zmarłego świeżo ojca zadecydowała też o oddaniu w 1458 r. tronu piętnastoletniemu wówczas Maciejowi, znajdującemu się akurat w niewoli w Pradze u Jerzego z Podiebradów. Jerzy wypuścił Macieja wraz z obietnicą, że ten weźmie za żonę jego córkę Katarzynę; zmarła ona już w 1464 r. Długoletnia woina o Czechy (1468-1478) i kilkakrotne ţvojny z cesarzem Fryderykiem III Habsburgiem zajmują szczególnie wiele miejsca w dziejach rządów Macieja. Zajęcie Wiednia pó długim oblężeniu w 1485 r. i uznanie przez stany austriackie stanowiło niejako szczyt sukcesów króla mającego już w swych rękach obok Węgier Mo- rawy oraz Śląsk - sukcesów jednak dość iluzorycznych, bo brakło mu nawet legalnego potomka męskiego jako następcy; syna nie dała mu ani pierwsza żona, ani druga, Włoszka Beatrycza, córka Ferdynanda, króla Neapolu, poślubiona w 1477 r. Wszczął też starania o uznanie praw na- turalnego syna, Jana Korwina, natrafiając jednak na ogromne opory panów węgierskich. Maciej był żołnierzem, organizatorem świetnego wojska i wodzem zdolnym do dzielenia z podkomendnymi ich trudów, a zarazem mecena- sem kultury, sztuki, literatury - na wielką skalę. Legat papieski Castelli napisał, że dwór króla w Budzie nie ma sobie równych nawet w Italii. Stworzył on tam wyjątkowo wielką bibliotekę i ściągnął wybitnych ludzi pióra, uczonych, artystów z kraju i zagranicy, z Włoch przede wszystkim (por. s. 225). Ulubioną jego lekturą miała być Biblia i łacińsc5r pisarze klasyczni. Pracował niezmordowanie, doglądając osobiście wszy- stkich spraw, którymi się zajmował. ţ3.94 Słownik ważniejszych osób i miejscoţvości Już współcześni; jalt bardzo nie lubiący Macieja historyk polski Jan Długosz, staţţţiali mu zarzutl, że zamiast skoncentrować się na walce . Turkami, jak piţzystało chociażby na syna Jana Hunyadiego, trwonił ţţiły w ţţalce z państwami chrześcijańskimi. Obrońcy polityki Macieja zcvracają jednak uwagę, że za warunek zţvycięstwa nad Turkami uważał ;ţn.konieczność zjednoczenia sił chrześcijańskich, i to pod zţţierzchni- ctwem VCţęgier. Liczył w tym na pomoc papiestwa, tradycyjnie szczegól- ţţie zainteresoţţanego w powodzeniu krucjaty. Poprzez zajęcie Czeclz chciał, jako król czeski, stać się jednym z elektorów i wpływać na we- ţz-nętrzną sytuację Cesarstwa, aby w końcu doprowadzić do wyboru siebie ria cesarza. Nie udało mu się to, ale jednak u schyłku życia zajął Dolną :ţustrię wraz z Wiedniem, co, jak sądził, torowało mu już bezpośrednio drogę do tronu cesarskiego. Śmierć w wieku niespełna 50 lat pogrzebała zţ-szystkie wielkie plany Macieja. W tradycji ţvęgierskiej postać Macieja zapisała się bardzo trwale. Jak to ujął znany historyk węgierski E. Lukinich, "od św. Władysława i Ludwika VCţ'ielkiego nie miały Węgry króla, którego pamięć wryłabţT się tak głęboko w duszę narodu węgierskie,ţo (...) W burzliwych wiekach dziejów jego pelna chwały, bohaterska postać dawała ludowi temu siłę ţvytrwania w przytłaczających go nieszczęściach i wiarę w lepszą przy- szłość." Literatura: E. Lukinich, Dzżeje Węgier w szkicach, biograficznych, Budapeszt 1938; K. Nehl-iiig, Matthias Corvinus, Kaiser Friedrich 111 und das Reich. Zu%n. iaimgarźsch-habsburgischen Gegensatz żm Donaurauţt,, Munchen 1975; K. Baczkoţţţ- ţki, Walka Jagiellonów z Macżeje%rc Korwineţm, o koronę czeską w latach 1471-1479, tiI-aków 1980. Maciej z Miechowa (ok. 1457-1523), profesor i rektor Akademii Kra- ł.:owskiej, aů,ztor szeregu dzieł, z którvch szczególne znaczenie ma wyda- ny w Krakoţţţie w 1517 r. traktat historyczno-geograficzmţ Opżs Saţmacji aţjntyckiej ż euţopejskiej (Tractatus de duabus Sarţncţtiis). Jest to pierw'- szy w literaturze europejskiej, oparty na obserwacji opis krajów połc- żonych, z grubsza biorąc, między Wisłą a południkiem Morza Kaspij- skiego. Miechowita obala mnóstwo legend krążących dotąd w Europie na temat tych krajów, częściowo opartych na reminiscencjach z autoróţv starożytnych. Dzieło wzbudziło ogromne zainteresowanie, w całej Euro- pie drukowano je często od 1518 r. w całości po łacinie i ţţT tłumaczeniu na różne języki, a także w różnych przeróbkach. Sam Mieclzowita tak ujął wagę swych "odkryć": "Tak jak król portugalski ukazał południową część świata aż do Indii i ziem zamieszkanych przez ludzi żyjących nad ţceanem, tak też niech stanie otworem dla oczu wszystkich półnflcna Słownik ważniejszych osób i miejscowości 395 część śţţiata z ludźmi mieszkającymi nad Oceanem Północnym i dalej na wschód, do której uczynił dostęp król polski swym orężem i wojnami." Jak pisze Miechowita, "starożytni rozróżniali dwie Sarmacje, jednąţ położoną w Europie, drugą w Azji, graniczące ze sobą i ze sobą połączone. W skład Sarmacji europejskiej wchodzą terytoria zamieszkane przez Ru- sinów, Litţţ-inów i Moskali oraz inne ludy sąsiadujące z nimi. Terytoria te na zachodzie sięgają do rzeki Wisły, a na wschodzie kończą się na rzece Don. Ludność zamieszkującą te obszary nazywano ongiś Gotami. Sarmację Azjatycką zamieszkują obecnie liczne plemiona Tatarów, któ- rych siedziby rozciągają się od Donu na zachodzie aż do Morza Kaspij- skiego na ţvschodzie." Traktat zaczyna się od opisów krajów tatarskich z mocn5ţm podkreśleniem, że Tatarzy znaleźli się tu dopiero od XIII w.; zniszczenia Rusi, Polski i Węgier w tym czasie są obszernie przypomnia- ne, np.: "W Kijowie było przeszło 300 wspaniałych świątyń, których gruzy zarosłe krzewami i cierniem można oglądać dotąd." Podaje Mie- chowita dużo szcze,ţółów o życiu Tatarów, ale sąd jego o nich jest jedno- znaczny: "Tatarzy nie mogą żyć spokojnie i dlatego zawsze napadają i atakują sąsiadów, biorą łupy w postaci ludzi i bydła. I to jest cecha ţiţspólna wszţ-stkich ord tatarskich od ich przybycia aż do dnia dzisiej- szego." Autoi. idzie dalej jeszcze i jakby w imieniu "Słoţţian, Rusinóţv i Moskali", powiedzielibyśmy dziś: starych ludów rolniczych i osiadłych na swych ziemiach, wypowiada sąd o ludach koczowniczych, najeżdża- jących ich kolejn5ţmi falami ze Wschodu. "Panuje nad nimi Saturn ze znakiem Wţodnika, który mieszkańców tego [kraju] czyni dzikimi i okrut- nymi (...) Z tego to zakątka świata wyszły i do dzisiejszego dnia wy- chodzą ludţ- dzikie i okrutne, niepokojące innych." I dalej opowiada o tych ludach, kładąc niejako do jednego worka Gotów, Alanów, Wan- dalów, Swewów, Jugrów (od nich pochodzą Węgrzy, którzy wyparli Sło- wian z Panonii, "chociaż wszędzie na krańcach Panonii zamieszkują jeszcze Słowianie"), a dalej Turków i Tatarów krymskich. W Sarmacji europejskiej opisuje kolejno Miechowita Ruś, Litwę i Wiel- kie Księstţţţo Litewskie oraz Wielkie Księstwo Moskieţţskie. Na Rusi podnosi zwłaszcza urodzajność ziemi (na Podolu np. "ziemia prymityw- nie uprawial:a i mało przeorana, po zasianiu ziarna przez naţstępne trzy lata rodzi sama") i wielość wyznań mających własne śţviątynie ("religia chrześcijańska podlegająca papieżowi", "wyznanie ruskie", Żydzi, Or- mianie). W historii Litwy podkreśla Miechowita fakt chrystianizacji kraju przez Polskę i rolę Władysława Jagiełły; w opisie Wielkiego Księstwa mówi też o ludności ruskiej, a nawet o Nowogrodzie, który "... Iwan (...) książę moskiewski (...) w roku 1479 wyrţvał (...) z rąk Kazimierza, ţvielkiego księcia litewskiego". Podkreśla też siłę zamków w rejonie Pskoţva, należąc5-ch wówczas do Moskwy. W Wielkim Księstwie Litew- 396 Słownik ważniejszych osbb i miejscowości skim za to "leży wielkie miasto z zamkiem Połock (...) i miasto Smoleńsk zbudowane z pni dębowych i bronione bardzo głębokimi fosami". Są w Wielkim Księstwie "wielkie ostępy leśne, puszcze zupełnie nie zamiesz- kane, ciągnące się na przestrzeni 10, a czasami 15 i 25 mil. Na skraju lasów dopiero są wioski i ludzie." Jest też masa zwierząt i ptaków. Po- dobnie w Wielkim Księstwie Moskiewskim, które "jest krainą bardzo długą i bardzo szeroką (...) Na ziemi moskiewskiej wiele jest puszcz, lasów, wód i rzek, ryb i zwierząt, tyle samo co na Litwie, tylko że ziemia ta jest bardziej zimna i bardziej północna od Litwy (...) Plony rzadko tu dojrzewają z powodu dużych i długotrwałych chłodów, dlatego ludzie po zebraniu suszą plony w domach, pomagają dojrzeć i dopiero wtedy je mielą (...) Ziemia moskiewska jest bogata w srebro i zewsząd zamknię- ta strażami, aby nie tylko niewolnicy i jeńcy, ale nawet ludzie wolni tamtejsi i przybysze nie mogli się wydostać z niej bez pisma księcia."ţ Literatura: L. Hajdukiewicz, Macżej z Miechowa, w: Polskż Stownik Bżograficzny, XIX, Wrocław 1974, s. 28 i n.; Maciej z Mżechowa 1457-1523. Historyk, geograf, lekarz, organżzator rtauki, red. H. Barycz, Warszawa 1960; Maciej z Miechowa, Opżs Sarmacjż azjatyckiej i europejskiej, Wrocław 1972. Malbork (po niemiecku Marienburg - miasto Marii) ma swoje miejsce w historii przede wszystkim jako stolica - od 1309 r. do wojny trzy- nastoletniej 1454-1466 - państwa krzyżackiego w Prusach w okresie jego największej świetności. Miasto powstało w XIII w., w 1276 r. wy- posażono je w prawa miejskie na wzór Chełmna. Niezbyt wielki ośródek nabrał znaczenia dopiero z chwilą ulokowania w nim w 1309 r. siedziby wielkiego mistrza Zakonu; przeniesţiono ją tu z Wenecji. Zachowany dotąd, mimo zniszczeń i poważnych przeróbek na przełomie XIX/XX w., zamek stanowi bardzo interesujący ślad potęgi państwa. W ciągu całego XIV w. trwała rozbudowa zamku i dostosowywanie go do wzrastają- cych potrzeb wielkiego dworu, w coraz większej mierze świeckiego, ry- cerskiego; wyjazdy do Prus stały się wśród rycerstwa zachodnioeuropej- skiego niezwykle modne w ciągu XIV w., dwór malborski z jego rycer- skim trybem życia i atrakcjami był zaś punktem wyjściowym właściwej wyprawy na pogan. Już u schyţłku XIII w. wzniesiono zamek jako dwuczłonowy zespół warowny, złożony z zamku właściwego (późniejszy Zamek Wysoki) i pod- zamcza. Po 1309 r. rezydencję wielkiego mistrza umieszczono na tym właśnie podzamczu (tzw. później Zamek Średni). Wśród wzniesionych tu budynków wyróżnia się zbudowana u schyłku XIV w. wieża mieszkalna o czterech kandygnacjach, spleciona z pałacem wielkiego mistrza i sta- nowiąca od strony zachadniej zasadniczy element w bryle zamku. Tu na najwyższych piętrach znajdują się dwie piękne, reprezentacyjne sałe. Słownik ważniejszych osób i miejscowości 397 Refektarz Zimowy i pełen prześwitów Refektarz Letni. Na północ od Zamku Średniego dobudowano nowe, umocnione podzamcza, stanowiące tzw. Zamek Niski. Cały zespół trzech zamków łączył się z miastem, na nowo ufortyfikowanym w drugiej połowie XIV w.; zamki zajmowały zresztą większą przestrzeń niż same miasto. Malbork stanowił więc u schyłku XIV w. rezydencję iście królewską w wielkim stylu europej- skim, przy czym jakością i nieprzeciętnym pięknem wyróżniał się w nim zwłaszcza pałac wielkiego mistrza i jego mieszkalna wieża. Malbork w XVwieku 398 Słownik ważniejszych osób i miejscowości Zdobycie tak potężnej twierdzy było rzeczą nadzwyczaj trudną, nie udało się też zdobyć jej wojskom polsko-litewskim, które po Grunwal- dzie oblegały Malbork między 25 lipca a 18/19 września 1410 r. Podobnie w czasie wojny trzynastoletniej sześciomiesięczne oblężenie w 1454 r. nie dało wyniku, tak że dopiero po długich pertraktacjach ze stanowią- cymi załogę Malborka wojskami zaciężnymi Czechóţv i ţ Tiemeów, nie opłacanymi przez Krzyżaków, udało się w końcu w 1457 r. wykupić zamek za ogromną sumę pieniędzy. 7 czerwca 1457 r. wjechał tu Ka- zimierz Jagiellońezyk i zamieszkał w pałacu wielkiego mistrza. Już jed- nak ţve wrześniu 1457 r. udało się wojskom krzyżackim odz5ţskać miasto i rozpocząć trzyletnie oblężenie zamku, pełne dramat5ţczn5'ch epizodów. Dopiero latem 1460 r. zmuszono oblegających do wycofania się. Malbork pozostawał odtąd aż do 17 i 2 r. w rękach polskich. Literatura: K. Górski, Dzieje Malborka, Gdańsk 1973; B. Guerquin, Zaţwi.ek uţ blaLborku, Warszawa 1960. Mateusz z Krakoţva (ok. 1345-1410), głośny filozof i teolog, długo- letni profesor uniwersytetu w Pradze, rektor uniţversytetu vv Heidelber- ţu i biskup wormacki. Był synem notariusza krakowskiego blisko spo- kreţvnionego z rodzinami pierwśzyeh patrycjuszy miasta. Uczył się po- czątkowo w Krakowie, a potem w Pradze, gdzie w 1365 r. uzyskał tytuł bakałarza artium. Związał się na stałe z uniwersytetem, najpierw z wv- działem filozoficznym, a potem teologicznym. W 1379 r. stał na czele de- legacji, która udała się do Rzymu dla zapewnienia papieża Urbana VI o wierności uniwersytetu praskiego w dobie rozpoczynającej się schiz- my. Swietny kaznodzieja i mówca, głosţił od 1378 r. kazania dla elity in- telektualnej Pragi ţv duchu tendeneji reformatorskich, nabierających wy- raźnie znaczenia w ciekawym, żywym i okrzepłym już dobrze w Pradze środowisku uniwersyteckim. Z tym kierunkiem łączą się też ważne lţrace Mateusza, jak dialog o częstej komunii, przetłumaczony potem z łacin5- na język czeski, niemiecki i francuski, czy też traktat o czystości sumie- nia. Z rodzinnym Krakowem utrzymywał stałe związki, między innymi z biskupem Piotrem Wyszem, bliskim królowej Jadwidze, i jego ciotecz- nym bratem Andrzejem Łaskarzem, późniejszym biskupem. Odegrał też poważną rolę jako doradca w odnowieniu uniwersytetu krakowskiego u schyłku XIV w. Nie przybył w końcu sam do Krakoţva z nie ţţyjaśnio- nych do końca powodów, ale w pierwszym pokoleniu tamtejszych profe- sorów znalazła się cała grupa wybitnych osobowości uformowanych ţv jego szkole i kręgu oddziaływania (m.in. Paweł Włodkoţ-ie, Stanisłaţv ze Skarbimierza, Jan Isner). Nadali oni nowemu uniwersţ-tetowi kieru- nek reformatorski i silnie praktycystyczny. Sam Mateusz został ţv 1395 r. Słownik ważniejszych osób i miejscowości 3gg profesorem nowo powstałego uniwersytetu w Heidelbergu, w 1396 r. jego rektorem, wreszcie w 1405 r. biskupem wormackim. Odgrywał prz5r tym poważną rolę w skomplikowanych stosunkach między ówezesnym papiestwem i Cesarstwem. Literatura: W. Seńko, Mateusz z Krakowa, w: Polski Stownik Biograficzrcy, XX, Wrocław 197a, s. 166 i n. Mohacz, miasto na Węgrzech, na prawym brzegu Dunaju (180 km na południe od Budapesztu), gdzie 29 sierpnia 1526 r. doszło do bitwy koń- czącej panowanie Jagiellonów na Węgrzech i zarazem decydującej o roz- biciu średniowiecznej monarchii węgieţrskiej, łącznie z włączeniem znacz- nej jej części do Tureji. Mohacz był wynikiem bardzo głębokiego kry- zysu państwa węgierskiego, uwidocznionego od schyłku XV ţv. za rządów obu Jagiellonów, Władysława i jego syna LL;dwika. FaktS'cznie ţvładzę w kraju przejęła arystokracja, a raczej zwalezające się jej frakeje. Obraz Węgier przed 1526 r., jaki tradycyjnie maluje historiografia węgierska, jest obrazem chaosu i daleko posuniętego rozkładu. Ludwik II, który jako dziesięcioletni chłopiec objął władzę w 1516 r. - sprawowała ją faktycznie do czasu jego pełnoletności stała rada - nie panował, a ponoć ţnawet nie starał się panować nad sytuacją. Zabawy dworu, zwłaszeza od czasów małżeństwa Ludwika w 1521 r. z Marią z Habsburgów, wnucz- ką cesarza Maksymiliana, rzucały się w oczy i zostały w pamięci pokoleń. Zrozpaczony poseł papieski donosił 18 stycznia 1526 r. (cyt. za E. Luki- nichem): "Muszę wyznać, i niech Jego Swiątobliwość będzie przygoto- wana na to, że kraj ten nie jest zdolny do obrony, ale zdany jest na łaskę nieprzyjaciela, i z wojny wyjdzie tak, jak tego będzie chciał nie- przyjaciel. Bo czyż można sobie wyobrazić, by Węgry prowadziły wojnę przeciw całej potędze tureckiej, kiedy sam król węgierski i magnaci nie pomy ślą nawet o ty m, by wojsko broniące kresów otrzymało swój żołd. Król jest ţv tak ciężkim położeniu finansowym, że często nie może po- kryć wydatków na kuchnię, panowie kłóeą się ze sobą, a szlachta roz- padła się na liczne stronnictwa. Gdyby nawet zapanowała w kraju soli- darność, jakżeż mogliby się oprzeć Turkom, gdy brak nawet najpotrzeb- niejszego sprzętu wojennego. Mogą tylko raz stanąć do walki, ale wtedy poniosą pewną klęskę." Węgrzy z królem na czele obudzili się i zjednoczyli dopiero wóţvezas, gdy osiemdziesięciotysięczna armia turecka ze 160-200 armatami (sta- nowiąeymi wraz z piechotą jej mocną stronę) wezesnym latem 1526 r. stanęła na granicy kraju. 20 lipca Ludwik ruszył z Budy na południe z kilkoma tysiącami ludzi, do których dołączały się potem inne oddział5 : w dniu bitwy armia jego liczyła około 28 tys. ludzi z 85 armatami. Brakło 400 Słownik ważniejszych osób i miejscowości jej dobrego dowództwa, którego mało doświadczony król sam nie mógł sprawować. Czekali też Węgrzy na armię prowadzoną osobiście przez suł- tana Solimana II Wspaniałego w miejscu bardzo dla siebie niedogodnym. Turcy wysunęli na czoło jazdę, zasłaniając nią silne ugrupowania jan- czarów i artylerii. Węgrzy rzucili do walki swą kawalerię. W toku walki jazda turećka odskoczyła na boki, wystawiając przeciwnika na ogień dział. Wywołał on wielkie zamieszanie, w trakcie którego Soliman prze- szedł wszystkimi siłami do przeciwnatarcia i zadał Węgrom zupełną klęsţkę. Zginął w ucieczce król Ludwik i z nim podobno aż 12 tys. jego żołnierzy. Soliman bez przeszkód złupił Budę i przyłączył znaczną część południowych Węgier do Turcji. Literatura: E. Lukinich, Dzieje Węgżer w szkżcach. biograficznych, Budapeszt 1938. Moskwa, stołeczne miasto Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, najściś- lej z jego rozwojem związane, wyrosła w ciągu XV-XVI stulecia na najludniejsze miasto zajmującej nas w tej pracy części kontynentu euro- pejskiego. Doszła prawdopodobnie do ogrţmnej na tamte czasy liczby około 100 tys. mieszkańców. Zalążkiem miasta nad rzeką tejże nazwy stał się gród warowny, Kreml, wzniesiony w połowie XII stulecia. Jego rola rosła stopniowo od czasu, gdy w ostatnich latach księcia Aleksandra Newskiego, zmarłego w 1263 r., stał się stolicą oddzielnego księstwa. Za czasów księcia Iwana Kality (1325-1340) ustala się pozycja Moskwy jako siedziby wielkiego księcia i zarazem metropolii kościelnej dla ca- łości ziem ruskich. W miejsce drewnianych zaczynają powstawać pierw- sze świątynie murowane, sam Kreml ulega powiększeniu i przebudowie. Kamienne umocnienia Kremla były jednak dopiero dziełem Dymitra Doń- skiego (1359-1389); były one czymś tak wyjąókowym w kraju drewţna i lasów, że poszła od nich nazwa "Moskwy białokamiennej". Najwspania- lej jednak rozbudował cały Kreml i jego widoczne do dziś świątynie Iwan III Wielki na przełomie XV i XVI w. Coraz ludniejsze miasto było siedzibą kupców, rozwijających wielki handel, oraz rzemieślników, wśród których szczególną sławę zdobyli wytwórcy przedmiotów z żelaza i innych metali, między innymi broni, armat, dzwonów. We własnych dworach osiadają bojarzy, coraz liczniej wchodzący w służbę wielkiego księcia. Osady ludzkie skupiają się najczęściej przy drogach odchodzą- cych we wszystkich kierunkach od Kremla. Są drewniane i zajmują wielkie przestrzenie, łatwo i często padają też łupem pożarów. Drzewa jednak nie brak i wprawni specjaliści szybko wznoszą w miejsce spa- lonych nowe domy i całe osiedla. Wyróżniają się w tej szeroko rozrzu- conej zabudowie sylwetki kamiennych świątyń i klasztorów (por. s. 56). Słownik ważniejszych osób i miejscowości 401 Maciej z Miechowa w ten sposób.przedstawiał Moskwę ówczesnej Euro- pie w swym Opżsże Saţ7nucjż: Glównym tniastem [Wielkiego Księstwa lVloskiewţskiego] jest Moskwa. Jest to miasto dość duże, dwa razy większe niż Florel:cja w Toskanii czy miasto Praga w Gzechach (...) Moskwa nie jest murowana. ale drewniana, ma bardzo wiele ulic . , ale tam, gdzie kończy się jedna ulica, to nie zaczyna się zaraz druga, tylko roz- dziela je pole. Często również domy oddzielają od siebie ogrodzenia i w ten sposób domy do siebie nie dotykają. Domy szlachty są większe, plebejuszy ubogie. Przez środek miasta i pod zamkiem płynie rzeka nazywająca się tak samo jak miasto, Moskwa, i jest ona takiej wielkości jak Wełtawa w Pradze lub Arno we Florencji. Zamek, który znajduje się na placu w środku miasta; jest dobrym murowanym zamkiem takiej wielkości jak Buda na Węgrzech. Ma trzy bastiony i siedemnaście wież wielkich łącznie z bastionami krytymi dachówką, ale tylko jeden mur. W tym zamku jest szesnaście kościołów, z tego ti-zy murowatle - Św. Marii, Św. Michała i Sw. Mikołaja, a pozostałe są drewniane. Znajdujący się w tym zamku pałac księcia jest murowany, budowany na sposób włoski, nieobszerny i nie za duży. Trzy dwory magnatów są murowane, inne domy są drewniane, wszystkie izby są ciasne. Inne miasta moskiewskie są mniejsze i zamki też są mniejsze, wszystkie zbudowane z drewna... Literatura: M. Wilk, Moskwa poprzez wieki, Warszawa 1978; M. N. Tichomirow, Sriedniewżekowaja ţIoskwa w XIV-XV u;., Moskwa 1957; W. Knackstedt, Moskau. Studiert zur Geschichte eżner Mżttelalterlżch,en, Stadt, Wiesbaden 1975. Nil Sorski (1433-1508), mnich ruski, eremita, święty, wielki przeciw- nik współczesnego mu Józefa z Wołokołamska (por. Józef z Wołokołam- ska); dodawane mu do imienia nazwisko Sorski pochodzi od rzeki Sora, nad którą żył w swym leśnym eremie. Życiorys jego jest nam znany bardzo słabo. Nazywał się Majkow, w ielu badaczy łączy też go ze znaną rodziną bojarską o tym nazwisku; współczesny mu Andrzej Majkow, czynny w moskiewskiej służbie dyplomatycznej, miałby być jego bra- tem czy kuzynem. Jest to jednak tylko przypuszczenie. Droga mnisza Nila zaczyna się od wstąpienia do monasteru Św. Cyryla w Biełoziersku, gdzie mistrzem był mu m.in. "starzec" Paisij Jarosławow; korzystał też zapewne z bogatej biblioteki klasztornej, a może i sam zaczął pracę ko- piowania tekstów, tak w tym środowţisku cenioną. W czasie bliżej nie- określonym udał się Nil, jak wielu mnichów ruskich XIV-XV w., do Konstantynopola i przede wszystkim na Athos, gdzie wówczas w pełni już zwyciężył prąd mistycznego hesychazmu. Po powrocie do kraju opuścił swój klasztor gdzieś w latach 1473-1489 i osiadł w lesie w do- rzeczu Górnej Wołgi nad rzeką Sorą. Dołączyli do niego inni, nieliczni jednak; już po śmierci Nila, ţţţ 1515 r., w całym osiedlu znajdował się jeden kapłan, jeden diakon i dwunastu "starców" - mnichów nie po- siadających święceń kapłańskich. Każdy z żyţjąc5ţch w luźnej wspólnocie mnichów utrzymywać się miał z wlasnej pracy, dla Nila bylo nią przede ?6 - Europa stowiańska 402 Słownik ważniejszyůch osób i miejscowości wszystkim kopiowanie tekstóţţ. O ile wiadomo, dwa razy tylko opusz- czał swą pustelnię, wyjeżdżając na sobór do Moskwy w 1490 i 1503 r.; zajął tam stanowisko ţţ, bardzo aktualnych sprawach herezji i dóbr ko- ścielnych (por. s. 1?8). Zachowały się dwa większe utţiory Nila i szereg jego listów. Praedanije jest dziełem pisanym, być może, jeszcze przed 1491 r. i zawiera konkret- ne wskazówki dla osób żyjących w pustelni nad Sorą. lVri1 podnosi tu ewangeliczność tradycji podtrzymywanei przez Ojców Kościoła, wage ubóstwa zbiorowego i indywidualxţego, pewnego posłuszeństwa, pracy fi- zycznej itd. Obszerny i później napisany Ustaw nie jest, wbrew nazwie, jakąś regułą zakonną, ale trakt.atem ascetyczno-kontemplacyjnym, trak- tatem o stałej, nieprzerţ,ţ%anej modlitwie, rodzajem ćwiczeń duchowych (na Zachodzie niedługo później takie "ćwiczenia" miały wyjść spod pióra Ignacego Loyoli). Na pierwszy rzut oka Ustaw stanowi jakby mozaikę cytatów biblijno-patrystycznych, trzeba wielokrotnie powracać do nie- łatwego tekstu, by w pełni uchwycić jasność i głębokość oryginalnego ujęcia. Szczegółowa analiza źródeł, z których korzystał Nil, ukazuje, jak bar- dzo tkwił on w tradycji biblijno-patrystycznej ujętej zwłaszcza przez pryzmat hesychazmu, z którym autor był tak mocno związany. Sprawa własnej, indywidualnej drogi do Boga jest sprawą centralną. Ujmuje ją Nil tradycyjnie jako walke wewnętrzną, walkę ze źródłami pokus, z ośmioma grzechami głównymi (systematyzuje to jeszcze w IV w. Ewagriusz, uczeń Bazylego i Grzegorza z Nazjanzu, nawiązując do Ory- genesa), ale walkę prowadzoną rozumnie, bo przecież - jak sam napi- sze - "bez inteligencji nawet dobro może się stać złem". Zwraca tu szczególnie uwagę nacisk, jaki kładzie Nil na wagę dobrego tekstu. W swej pracy kopisty spotykał się często z różnymi wersjami tego sa- mego w zasadzie tekstu, był też w tej dziedzinie szczególnie wyczulony na poprawność, zgodnie zresztą - jak pamiętamy (por. s. 26?) - z postu- latami słowiańskiego hesychazmu i szkoły tyrnowskiej XIV w. Kryty- cyzm Nila szedł zresztą dalej i kazał mu poddawać różnicującej ocenie wartość i właściwe znaczenie każdego tekstu, uważał, że trzeba stwier- dzić, czy rzeczywiście prowadzi on do prawdy: "Jest dużo pism, ale nie wszystko, co jest napisane, jest boskie. Czytając więc, należy sprawdzać, co się czyta, i iść za tym dopiero wówczas, gdy okaże się, że rzecz jest prawdziwa." Występuje tu ogromna różnica między Józefem z Wołoko- łamska, dla którego każde bodajże.pismo i tradycyjne przykazanie w obrębie ortodoksji ma równe znaczenie, a Nilem - myślącym i roz- różniającym na każdym kroku. Przy całym swym poszanowaniu dla osobistej drogi człowieka, mnicha, do Boga, przy wysunięciu praktyk indywidualnych przed zbiorowe Nil Słownik ţvażniejszych osób i miejscowości 403 nakłada jednak na każdego decydującego się na drogę mniszą obowiązek wybrania sobie własnego mistrza ("starca") i słuchania go wówczas we wszystkim. Ważny jest tu jednak nie autorytet narzucony z zewnątrz, ale przez siebie wybrany, niejako własny. Jak wszyscy wielcy mistrzo- wie życia duchowego, aseetycznego, tak i Nil świetnie wie, że wyrzecze- nie się własnej woli stanowi warunek weţţnętrznego postępu i rozwoju, w końcu wyzwolenia człowieka. Ale jest nadzwyczaj ostrożny w inge- rowaniu z zewnątrz w ten rozwój, tak bardzo w jego ujęciu "uwewnętrz- niony", personalistyczny. Ma przy tym niezwyczajną wrażliwość w sto- sunku do innych ludzi. Znajdujemy u niego charakterystyczne zdanie w odpowiedzi na pytanie, dlaczego stan wzniosłej modlitwy nie może trwać bez końca: "bo przecież musimy mieć czas, by pomyśleć o naszych przy- jaciołach i nieść im słowa pomocy i wsparcia". Literatura: A. Archangielskij, Ni1 Sorskij i Wassjan Pżetrikieţew, 2ch lżtżeratur- nyje trudy i żdeż w drewnżej Rusi, St. Petersburg.1882; F. von Lilienfeld, Nż1 Sor- skżj und seżne Schrżften - Die Krise der Tradżtion żn Russland Ivans IIl, Berlin 1963; G. A. Maloney, Russian Hesychasţm,. The Spiritualżty of Ni1 Sorskżj, The Hague-Paris 1973; L. Bouyer, La spiritualżte orthodoxe et 1a spiritualite prote- stante et anglicane (Hżstoire de 1a spirżtualżte chretżenrce, t. III), Paris 1965. Nowogród Wielki, jedno z największych miast ruskiego średniowiecza i niezwykle ważny od X w. ośrodek polityczny, gospodarczy i kultural- ny położony nad rzeką Wołchow, 8 km od miejsca, w którym wypływa ona z jeziora Ilmień. Rozmiary właściwego miasta o powierzchni około 400 ha wytyczają wały ziemne z XII w., wielokrotnie potem naprawiane i modernizowane. Ośrodek miejski w ich obrębie składał się z tzw. Tor- gowej Storony na wschodnim, prawym brzegu rzeki oraz tzw. Sofijskiej na brzegu zaehodnim. Gród wewnętrzny, kreml, z dominującą nad miastem sylwetką katedry Św. Zofii wzniesionej w XI w. leżał nad Woł- chowem od strony zachodniej. Poza wałami znalazło się jeszcze szereg osad i klasztorów otaczających wieńcem właściwe miasto. Badania ar- cheologiczne, prowadzone szczególnie intensywnie po 1951 r., przynoszą bardzo interesujące wyniki. Po mieście średniowiecznym, które po zajęciu przez Moskwę u schyłku XV w. (por. s. 4?) utraciło swe znaczenie, zachowała się gruba warstwa kulturowa sięgająca 6-8 m, przesiąknięta wodą gruntową z domieszką soli mineralnej, dobrze konserwującej substancje organiczne, jak drewno, korę, skóry itd. Dzięki temu o wiele lepiej zaczyna się rysować konkretny obraz miasta. Ulice, szerokie na 3,5-4,5 m, wykładano co dwadzieścia lat układanymi na nowo bierwionami (na ulicy Wielikiej odkryto 28 ta- kich nakładających się na siebie naw,ierzchni ułożonych między r. 953 a 1562). Na zbadanej działce o powierzchni 0,9 ha znaleziono ?5 drew- 2Bů 404 Słownik ważniejszych osób i miejscowości nianych budynków, w tym około 40 mieszkalnych; były to budowle przeważnie piętrowe, zamieszkałe przez rzemieślników różnych specjal- ności. Przy ostrożnym szacunku około 250 mieszkańców na hektar uzys- kuje się już dla XII-XIII w. ogólną liczbę okołţo 50-70 t5ţs. ludzi t5ţlko w obrębie wałów, nic przy tym nie wskazuje, by liczba ta miała być niţsza w XIV-XV w. przed upadkiem niezależności. Bardzo liczne frag- menty łodzi i statków świadczą o Iţodzaju komunikacji ţstosowanym przez nzieszkańców; używano także sani, Iţównież latem w warunkach podmok- łych gruntów tamtejszej okolicy. Do największych rewelacji wykopalisk należy wydobycie setek (428 do 1964 r.!) zapisów na korze brzozowej, świadczących o stosunkowo sze- rokim użyciu pisma nawet w codziennych st:osunkach między ludźmi z różn5ţch warstw społecznych. Zachowane zapisy dotyczą przeważnie spraw gospodarczych, handlu, podatków, sądów, ale jest wśród nich np. i prośba o przysłanie dobrej książki do przeczytania. Z około 1300 r. pochodzi rodzaj podręcznika abecadła na drzewie z 36 literami alfabetu słowiańskiego. Są wyraźne ślady nauczania arytmetyki. Formalnie Nowogród podlegał wielkim książętom ruskim, w rzeczy- wistości prowadził samodzielną polity-kę, zwłaszcza od XIII w. Widać to Słownik ważniejszych osOb i miejscowości 405 nawet w nowogrodzkich wykopaliskach, gdzie wśród zachowanych pie- częci w XI-XII w. przeważają zdecydowanie pieczęcie książęce; w XIV- XV w. brak ich, jest natomiast dużo pieczęci arcybiskupów, posadników i innych najwyżsţzych urzędników republiki. Biskup Nowogrodu, postać o pierwszorzędnym znaczeniu także politycznym, w mieście nosił tytuł arcybiskupa, próby utworzenia osobnej metropolii niezależnej od Mo- skwy nie dały jednak wyniku. Bardzo silne środowisko monastyczne No- wogrodu - 24 monastery u schyłku XIV w. w najbliższej okolicy miasta, w,odległości do 12 km od niego - promieniowało też na cały obszar nowogrodzkiego państwa. Położenie na węźle wodnym łączącym systemy rzeczne Dniepru i Woł- gi z Bałtykiem było zasadniczym czynnikiem znaczenia Nowogrodu jako pośrednika w wielkim handlu i komunikacji. Ekspansja Nowogrodu wcześnie ogarnęła bliższe okolice miasta (brak w promieniu 200 km in- nego ośrodka) i doprowadziła stopniowo do stworzenia dużego organizmu państwa-miasta, dominującego nad całą północą późniejszej Rosji euro- pejskiej. O państwie tym, jego ustroju i gospodarce, obszerniej mówimy w tekście (por. s. 27, 64-65,122). Gilbert de Lanůnoy zimą 1413/4 r. odwiedţził Nowogród i dobrţze go sobie zapamiętał: ' Jest miasto wielkiego Nowogrodu, cudownie wielkie miasto, położone na pięk- nej rbwninie, otoczone wielkimi lasarni, a jest w niskiej krainie, pociętej wodami i miejscami bagnistymi, a przechodzi przez środek rzeczonego miasta bardzo duvţa rzeka zwana Wołkow. Ale jest miasto obwiedzione lichym wałem, zrobionym z ple- cionek i ziemi, kiedy wieże są z kamienia. A jest miasto swobodne i państwo gmin- ne. Mają tam biskupa, ktbry jest ich panujący. A zachowują też wszyscy inni Rusini z Rusi, która jest bardzo wielka, zakon chrześcijański i ich wierzenia jak u Greków. A mają zamek położony nad wspomnianą rzeką, gdzie pyszny kościół świętej Zofii, którą czczą, jest założony; i tam mieszka ich wspomniany biskup. Toż: jest wewnątrz rzeczonego miasta mnogo wielkich panbw, ktbrych zowią bo- jarami. A jest taki mieszczanin, co ma naprawdę ziemi dwieście mil wzdłuż; bo- gaci i możni do podziwu. A nie mają Rusini wielkiej Rusi innych panów, jak tych z kolei, tak jak gmina chce... Literatura: Nowogród WieLki, w: Słownik Starożytności SLowiońskich, III, Wro- cław 1967, s. 421 i n.; D. S. Lichaczow, Nowgorod WieLikżj - Oczerk istorii kuLtury Nowgoroda XI-XVII w., Moskwa 1959; K. Onasch, Grosţnowgorod un.d das Reich der hetligen Soph2a. Kirchen- und KuLturgeschichte eine- uLţon russżschen, Stadt und ihres HinterLandes, Leipzig 1969. Olgierd, wielki książę litewski (1345-1377), syn Gůeţymina i ojciec Władysława Jagiełły, władca wybitny, który w sposób decydujący umoc- nił panowanie Litwy na ziemiach ruskich. Źródła ruskie, nie zawsze przy- Nowogród Wielki w XV wieku 406 Słownik ważniejszych osób i miejscowości chylne Litwinom, podnoszą zgodnie walory Olgierda jako człowieka mą- drego, umiarkowanego, ostrożnego w działaniu, przebiegłego, wytrwałe- go zarazem. Jak i ojciec, by ł raczej człowiekiem polityki niż wojny. Mówił wieloma językami. Tolerancyjny w stosunku do chrześcijan, po- został jednak do końca życia poganinem (chociaż niektórzy badacze wy- powiadali pogląd, iż przyjął chrzest prawosławny). Miał kolejno dwie żony, księżniczki ruskie: Maria, zaślubiona w 1318 r. (zm. 1346), miała być córką ostatniego księcia Witebska, Julianna zaś, żona Olgierda od ok. 1350, była córką księcia twerskiego Aleksandra Michałowicza. Na dworze Olgierda panował język ruski, stale obecni tam byli kapłani pra- wosłani w służbie wielkich księżnych. Z obu żon miał 9 córek i 12 synów (por. tabliea genealogiczna). Córki wychodzące za mąż najczęściej za książąt ruskich i synowie obejmujący księstwa ruskie przejmowali ruską religię i obyczaje. Rządy dzielił faktycznie Olgierd w lojalnej cały czas współpracy ze swym bratem Kiejstutem. Obaj usunęli mało zdolnego Jewnuta (1341- 1345) ze stolca wielkoksiążęcego, umieszczając na nim Olgierda jako zwierzchnika wszystkich licznych książąt, których dziedziny wchodziły w skład Wielkiego Księstwa. Kiejstut wśród nich był jednak uprzywile- jowany, on jeden otrzymał swą dzielnice w dziedziczne władanie. Za- daniem Kiejstuta była walka z Krzyżakami, prowadził ją też cały czas z wytrwałością i skutecznością, która przeszła do legendy. Umieli go docenić i Krzyżac5=. Jedna z kronik krzyżackich tak go scharakteryzo- wała: "Kiejstut był mężem ţůalecznym i prawdomównym. Kiedy zamie- rzał napaść na Prusy, zawiadamiał o tym uprzednio marszałka [Zakonu) i przybywał na pewno. Jeśli zawarł pokój z mistrzem, dotrzymywał go święcie. Jeśli uznał którego z braci Zakonu za śmiałego i mężnego, tego kochał i okazywał mu wiele poważania." Olgierd tymczasem ugruntowywał i poszerzał. panowanie litewskie nad ziemiami ruskimi. Ważnym momentem było tu zwycięstwo nad osłabio- nymi Tatarami w 1362 r. nad Siną Wodą, blisko ujścia Dniepru i Bohu do morza. Oddało ono praktycznie w ręce Litwy południowe ziemie ruskie z Kijowem aż po bezludne obszar5- sięgające Morza Czarnego. Kolejny brat Olgierda, Lubart, wspomagan5ţ w najtrudniejszych momen- tach przez braei, toczył tylko cały czas z małymi przerwami zaciętą walkę z Polakami i wspoţmagającymi ich Węgrami o księstwo włodzimiersko- -halickie i Wołyń. Litwinom z trudem udało się w końcu utrzymać Wołyń, trudno było, mimo niszczących Polskę najazdów, myśleć o wyrwaniu Rusi Czerwonej z rąk polsko-węgierskich. Od północy i północo-wschodu przeciwstawiła się programowi Olgierda, iż cała Ruś powinna należeć do Litwinów, przede wszystkim Moskwa, formułująca właśnie podobny program dla siebie; ale były tam też inne księstwa o dużym stopniu nie- Słownik ważniejszych osób i nţiejscowości 40? zależności, Nowogród Wielki, Psków, Twer, Smoleńsk. Nie udało się utrzymać na stałe wpływów litewskich ţţ- Pskowie, wzmocnił za to po- ważnie swą pozycję Olgierd w księstţţ,ie smoleńskim. Książęta twerscy w walkach między sobą zwracali się o pomoc bądź do Moskwy, bądź do Litwy, co dawało obu stronom okazje do interwencji. Trzykrotnie (1368, 1370, 1372) prowadził swe wojska Olgierd na Moskwę, nigdy jednak nie doszło do rozstrzygającej bitwy. Sukcesy panowania Olgierda były w sumie ogromne. Nic więc dziwnego, że jeden z ruskich kronikarzy uznał go za władcę przewyższającego siłą i rozumem wszystkich dotychczaso- wych władców Litwy. Ale gdy Olgierd umierał w 1377 r., sytuacja na wielkich frontach jego panowania, krzyżackim, moskiewskim i polsko- -węgierskim, wcale nie była dla Litwinów łatwa. Literatura: H. Paszkiewicz, Jagiellonowże a ţţloskwa, t. I: Litwa a Moskwa ţcu X111 i XIV wieku, Warszawa 1933. Opcc Baltazar (przed 1485?-po la31?), syn piekarza krakowskiego, ba- kałarz i w 1510 r. mistrz uniwersvtetu, krakowskiego, duchowny. Nic prawie nie wiemy o jego życiu. ZnanSţ jest jako autor czy też tłumacz dzieła Żywota Paţa Jezu Krysta, napisanego w latach 1510-1515 dla królewny Elżbiet5ţ, siostry Zygmunta I. Wydane po raz pierwszy dru- kiem w Krakowie ţţ 1522 r. doczekało się następnie w Polsce kilkudzie- sięciu wydań, wznawiano je - najczęściej z podawaniem jako autora św. Bonawentury - jeszcze w drugiej połowie XIX w. Jest to właści- wie polska przeróbka niezwykle popularnych w całym chrześcijaństwie od XIV w. medytacji fţranciszkańsţkich nad życiem Chrystusa napisa- nyţch w Toskanii przez brata Jana de Caulibus, ale przeróbka daleko idąca; autor dodaje czy odejmuje całe rozdziały, szeroko korzysta też ze źródeł polskich, przede wszystkim z Rozm,yślania przeţrrt,yskiego - naj- większego pomnika XV-wiecznej polszczyzn5ů. Podnosi się duże walory polszczyzny Opeca, żywej, barwnej, bardzo już dojrzałej i wyrobionej. Jest tu Opec po prostu dobrym przedstawicielem generacji ojców Miko- łaja Reja, która zrobiła już znakomite postępy w tej dziedzinie. W płasz- czyźnie historii religijno-społecznej czy szerzej społeczno-kulturalnej zna- czenie Opeca zdaje się polegać na śwţietnvm ujęciu tego typu religijności i wartości, wzorów z nią związanych, jaki nie tylko odniósł szczególny sukces w Polsce XIV-XV w., ale miał się okazać niezmiernie trwałym czynnikiem polskiej religijności i kultuţy w wiekach następnych. Krótki fragment, ten sam z wydania z 1522 i 1860 r., ukaże - mimo mniej istotnych różnic - zasadnicze podobieństwo ujęcia i bardzo ludzką, życzliwą atmosfexę przenikającą cały utwór. Przypomina o.na atmosferę kolęd znanych i ţ nas od tegoż ţV-XVI w. 408 Słownik ţţażniejszych osób i miejscowości Panna Maryja była tam nie jako gościa, ale jako dostojniejsza a pierworodna siostra. Też Maryja jimnieniem, manżolka Zebedeuszowa a matka świętego Jana, chciała gody czynić synowi swemu Janowi: przyszła ku Pannie Maryi na poradze- nie. Szła s nią Pa[n]na Łaskaţţ,a na a,spomożenie dzień albo dwa przedty[m). A tak gdy proszono Jezusa i drugich ludzi, była tam (jako Ewanjelia powieda), a nie siedziała miedzy wezwanymi, aIe służyła jako pokorna. Przeto wedle tego dowodu rozmyslaj, jako Pan Jezus siedzi Iza niskiem miescu, nie miedzy czelnymi. Oglądaj też, jako Pan[n)a Maryja i tam, i sam biegała, opatrzając, aby nie był niedostatek, aIe aby wszytko było rządem swym, a rozkazuje służebnikom, jako sie mieć mają. Ale gdy było blisko końca godowania, przystąpili słudzy k Jej Miłości, powiedając, iże wina niedostaje. Pan[n)a miłościţţie odpowiedziała: Maluczko potrwajcie, opa- trzęć ja to przez Synaczka mego; i przystąpiła k Niemu, rzekąc pokornie: Mój miły Synu, wina niedostaje, a siostra moja uboga jest, zostanie w zasromaniu; nie wiem, co uczynić... (wg wydania Hallera z 1522 r. za S. Vrtelem-Wierczyńskim Wybór tekstów staropolskżch, Warszaa,a 197?, s. 237). Przykładem funkcjonowania tekstu Opeca przez wieki może być ten sam fragment z jednego z ostatnich wydań książki Żywot Pana ż Boga naszego Jezusa Chrystu.sa, Częstochowa 1860 (w tej redakcji tekstu wy- darzenie zostało odniesione do godóţv Szymona, syna Kleofasa, brata św. Józefa): Matka tedy tego Szymona a małżonka Kleofasowa, gdy miała gody czynić synowi swojemu, tak sobie rozmyślaj, że przyszła do Panny Maryi na poradę jako do stryjenki syna swego: i poszła z nią Panna Łaskawa do domu jej, dzień albo dwa przed tym dla wczesnego przygotowania się na przyszłe gody; a gdy potym pro- szono Pana Jezusa i innych ludzi, uważaj, że tam Najświętsza Panna nie siedziała między wezwanymi, ale raczej uwijała się i służyła onym gościom, jako Panienka pokorna; uważaj i to, że także sam najmilszy Pan Jezus siedział na niskim i po- dłym miejscu, nie między celniejszymi; poglądaj przy tym, jako Panna Maryja i tam, i sam krzątała się, upatrując, aby nie był niedostatek, ale abv wszystko było porządkiem swoim, rozkazując służebnikom, jako się sprawować mieli. A gdy było blisko końca onych godów, przystąpili słudzy ku Jej Miłości, opowiadając jej, iż wina nie stało. Panna Miłościwa odpowiedziała: Maluczko potrwajcie, opa- trzę ja to przez Synaczka mego; i przystąpiła ku niemu, mówiąc pokornie: Mbj miły Synu, wina niedostaje, a ta pokrewna moja uboga jest, zostanie w konfuzji i zawstydzeniu, nie wie, co ma czynić... Literatura: T. Ulewicz, Opec, niewłaścżwie Opeć, Baltazar, w: Polski Słownik Bioprafżczn.y, XXIV, Wrocław 1979, s. 11ţ i n. Ostroróg Jan herbu Nałęcz (zm. 1501), stanowić może znakomity przy- kład świeckiego szlachcica-intelektualisty, studenta kilku uniwersytetów (od około 1450 r. w Wiedniu, Erfurcie i Bolonii, gdzie w 1459 r. otrzymał doktorat obojga praw), który w swej publicznej działalności chwycił za pióro, by podjąć na piśmie walkę o reformy, które uważał za słuszne. Pochodził z możnej rodziny ţvielkopolskiej o pewnych, jak się przyj- Słownik ważniejszych osób i miejscou,ości 409 muje, sympatiach prohusyckich. Związany był przede wszystkim z koła- mi dworskimi Kazimierza Jagiellończyka, z ruchem "młodoszlacheckim" występującym wraz z królem przeciwko dotychczasoţvej dominacji ary- stokracji świeckiej i duchoţvnej. W zţţ,iązku z jednym z sejmów prawdo- podobnie w drugiej połowie rządów Kazimierza napisał Ostroróg swój sławny Meţn,oriaţ o n.aprawie Rzeczypospolitej, zawierający przede wszy- stkim program wzmocnienia w Polsce ţvładzST królewskiej i podporząd- kowania jej organizacji kościelnej. Chodziło mu między innymi o poważ- ne ograniczenie wpływu papieża na stosunki polskie, w tym zupełne uniezależnienie od Rzymu nominacji biskupich. Są też w Me7rcoriale silne akcenty antyniemieckie, m.in. przeciwko kazaniom w języku niemieckim głoszonym w Polsce. Literatura: Ostroróg Jan, w: Polski Słouţnik BiograJżczny, XXIV, Wrocław 1979, s. 502. Parler Piotr (po czesku też Parle"r, Parla"r, ok. 1330-1399), czołowy artysta, architekt, rzeźbiarz, działający w kręgu Karola IV w Czechach. Pochodził z Nadrenii, urodził się najprawdopodobniej w Kolonii, gdzie jego ojciec pracował przy budowie tamtejszej katedry. Rychło zresztą rodzice przenieśli się do Gmund w Szwabii, a potem i do innych miast, w których chłţopiec wchodzić zaczął powoli w rzemiosło swego ojca. W 1356 r. Karol IV powołuje młodego jeszcze człowieka do Pragi, odda- jąc mu, po Macieju z Arras, kierownictwo rozpoczętej z rozmachem no- wej monumentalnej budowy, katedry praţskiej Śţv. Wita. Odtąd związał się już na stałe z Pragą, uzyskał w-raz z domami i gruntami obywatel- stwo gminy miejskiej na Hradţzanach, a pote7n takżţe Starego Miasta. Katedra praska pozostanie do końca życia głównym terenem działalności osobistej Piotra i jego zespołu, jego "strzechy", jak to w starej polszczyź- nie określano. Podejmuje jednak i inne ambitne dzieła, jak - już w 1357 r. - budowę wielkiego mostu na Wełtawie między Małym a Starym miastem. W początkach lat sześćdziesiątych przyţstępuje do wznoszenia chóru kościoła Św. Bartłomieja w Kolinie, w dziesięć lat później - do przebudowy kolegiaty Wszystkich ŚwiętSţch w sąsiedztwie zamku praskie- go. U schyłku życia, po 1388 r., planuje, zapewne razem z synem Janem, budowę wspaniałej świątyni got5-ekiej Śţţţ. Barbarv w Kutnej Horze. Umiera 13 lipca 1399 r. i zostaje pochowany w katedrze Św. Wita przy grobie swego poprzednika, Macieja z Arras. Jego synowie, Jan i Wacław, prowadzili dalej przez kilka lat dzieło budowy katedry, dalekie przecież od ukończenia. Dziełem Piotra w katedrze był chór, kaplica Św. Wacława i bogate wyposażenie rzeźbiarskie. Dojrzała architektura i rzeźba Par- 4t0 Słownik ważniejszych osób i miejscowości lerów, o najwyższej klasie europejskiej, wywarła ogromny wpłyţv na ewolucję sztuki got5ţckiej całej Europy środkowo-wschţodniej. Literatura: V. S. Kotrba. Der Doţn zu St. Veit in Prag, w: Boheţm,ia Sacra, red. F. Seibt, Diisseldorf 1974; Die Parler und der schţne Stżl 1350-1400. Europa.ische Kunst u.n,ter der Luxemburgen, Handbuch zur Ausstellung des Schnutgen. Museums in der Kunsthalle, Kţln 1978. Paweł Włodkowic z Brudzenia (ok. 1370-po 1434), profesor i rektor uniwersytetu krakowskiego, wybitny prawnik, jedna z najwybitniejszych postaci w pierwszym pokoleniu mistrzów uniwersytetu krakowskiego. Pochodził z rodziny szlacheckiej osiadłej w ziemi dobrzyńskiej. Uczył się najpierw w Płocku, a od 1385 r. na uniwersytecie w Pradze, gdzie przebywał łącznie kilkanaście lat, do 1397 r.; zdobył tam magisterium sztuk wyzwolonych i stopień bakałarza dekretów, prowadził też sam wykłady. Po powrocie do kraju objął szereg kanonikatów, co zapewniło mu poważną, niezależną pozycję. W latach 1404-1408 studiuje prawo w Padwie pod kierunkiem świetnego znawcy Franciszka Zabarelli i uzys- kuje tam licencjat dekretów. Doktorat z tego zakresu uzyskuje już w Krakowie w 1411/1412 r. Odtąd łączy zajęcia na wydziale prawa uni- wersytetu i obowiązki jego rektora w 1414 i 1415 r. z intensywną służbą publiczną na rzecz kraju. Zwalcza zwłaszcza słowem i piórem na szero- kim forum międzynarodowym politykę i propagandę zakonu krzyżackie- go, usiłującego mimo nawrócenia Litwy i klęski grunwaldzkiej podtrzy- mać swą bardzo silną pozycję i popularność w opinii rycerstwa zachod- nioeuropejskiego. Krzyżakom służyć miał mięţzy innymi kolportowany na soborze w Konstancji (1414-1418) traktat mistrza dominikańskiego prowincji polskiej Jana Falkenberga atakujący niezwykle gwałtownie zwłaszcza Władysława Jagiełłę. Liczna i intelektualnie dobrze przygoto- wana polska delegacja na sobór z arcybiskupem Mikołajem Trąbą na czele umiała, ustami i piórem przede wszystkim właśnie Pawła Włodko- wica, odpowiadać na zarzuty i nawet przenieść całą polemikę na szerokie forum prawa międzynarodowego. Toczy się jeszcze dyskusja na temat źródeł i rzeczywistej oryginalności myśli Włodkowica. Literatura: L. Ehrlich, Paweł Włodkowic i Stanisiaw ze Skarbim,ierza, Warszawa 1954. Piastowie, dynastia wywodząca się od legendarnego Piasta i najściślej związana z powstaniem państwa polskiego oraz z pierwszym Królestwem z XI w. tak niezmiernie ważnym w pamięci następnych stuleci. W XIII w. mimo rozbicia na kilkadziesiąt księstw świadomość pewnej jedności rodu Słownik ważniejszych osób i miejscow,ości 411 "przyrodzonych panów Polski" miała ogromne znaczenie. Co wybitniejsi podejmowali zresztą próby - niezmiernie trudne - odbudowy jedności Królestwa. Dokonał tego dzieła w końcu, i to mimo jakże licznych klęsk, Władysław Łokietek (1260-1333), jak zgodnie na ogół mniemają histo- rycy, słaby polityk i mąż stanu, za to człowiek nieprzeciętnej wytrwa- łości, uporu, zdecydowania; przypieczętował je wybitny władca, syn Ło- kietka i ostatni Piast na polskim tronie, Kazimierz, zmarły w 1370 r. Rozrośnięty ród Piastów przetrwał jednak dużo dłużej, przede wszyst- kim na $ląsku i na Mazowszu. Na ogół każdy z książąt usiłował jak naj- dłużej zachować możliwie pełną samodzielność zgodnie z zasadą równości, o której kronikarz Janko z Czarnkowa wypowiedział się kompetentnie w drugiej połowie XIV w.: "Wszysc5ţ książęta polsc5- przywykli być sobie równi i jeden od drugiego nie przyjmował jakiejkolwiek zależności, lecz każdy zadowalał się swoim władztwem. A tak było dlatego, że pocho- dzili z jednego rodu, toteź cieszyli się jednym i tym samym prawem lub co najmniej chcieli się cieszyć." W miarę krzepnięcia w ciągu XIV w. silnych i większyeh oţrganizmów państwowych taka polityka nie miała widoków powodzenia. Jeszcze w pierwszej połowie XIV ţv. próbują ją uprawiać niektórzy książęta, ale gdzieś w połowie tego waeku sytuacja się stabilizuje: Sląsk wchodzi trwale w orbitę wpływów Królestwa Cze- skiego, Mazowsze Polskiego. Książęta pamiętają o swym pochodzeniu z królewskiego rodu, w rzeczywistości jednak zacz5-nają się powoli upo- dabniać do innych wielkich panów, zarazem szukają oparcia na różnych, nie zawsze własnych dworach królewskich, robiąc tam czasem niemałe kariery. Podejmowane były wprawdzie nieraz w ciągu XIV-XV w. próby wykorzystania tradycji utrzymujących się jeszcze elementów auto- nomii, niezależności księstw, nawet dla zmiany ich przynależności pań- stwowej (próby Krakowa w stosunku do księstw śląskich czy próby książąt mazowieckich szukania pomocy u Krzyżaków czy Habsburgów przeciw dominacji Krakowa), ale w sumie nie dało to większych wyni- ków. Mazowsze po śmierci ostatnich Piastów zostało ostatecznie włączone, inkorporowane, w 1526 r. do Korony Polskiej. Ostatni z książąt piastow- skich, Jerzy Wilhelm, książę Legnicy, Brzegu i Wołowa zmarł 21 listo- pada 1675 r. w Brzegu. Literatura: Piastowie w dzżejach Polski, red. R. Heck, Wrocław 1975. Praga, stolica Czech, w XIV w. przez szereg dziesięcioleci także Ce- sarstwa, była w XIV-XV w. największym miastem gotyckiej, łacińskiej Europy środkow-o-wschodniej. Jtiż w X w. było to miasto duże, o którym kupiec arabski Ibrahim ibn Jakub pisał około 965 r.: "Miasto Praga [jest] zbudowane z kamienia i wapna. [Jest] ono najzasobniejsze z krajów 412 Słownik ţiţażniejszych osób i miejscowości w towary. Przybywają do niego z miasta Krakowa Rusoţţie i Słowianie z towarami. I przychodzą do nich z krain Turków [ = Węgrów] muzułma- nie, Żydzi i Turcy [Węgrzy) również z towarami i odważnikami handlo- wymi, a wywożą od nich niewolników, cynę i [wszelkie] rodzaje futer." Wokół grodów na Hradczanach i Wlţszehradzie rozwinęły się podgrodzia naIeżące do władców, możnţţch panów oraz licznych instytucji kościel- nych. Od 973 r. Praga jest siedzibą biskupstwa, od 1344 - arcybiskup- stwa. Przed połową XIII w. leżąca na prawym brzegu Wełtawy osada, potem zwana Starym Miastem, uzyskała autonomię i prawa miejskie; ţv 1257 r. takie prawa uzyskuje na przeciwległym brzegu tzw. Małe Mia- sto (Mala Strana), w początkach XIV w. miasto Hradczany u podnóża wzgórza stanowiącego siedzibę władz państwowych i kościelnych, wresz- cie w 1348 r. zakrojone na szeroką skalę przez Karola IV Nowe Miasto. Stanowiła Praga u schyłku średniowiecza kompleks miejski złożony z kilku miast z przedmieściami, w XIV w. liczący razem około 35, może nawet 40 tys. mieszkańcóţţ. Cesarz Karol IV w sposób szczególny dbał o rozwój miasta, widać to dotąd w rozmachu, z jakim planowano Noweţţ Słownik ważniejszych osób i miejscowości 413 Miasto czy też wiele budowli, z katedrą na Hradczanach na czele; z osobą Karola łączy się m.in. istniejący dotąd most kamienny na Wełtawie, uni- wersytet, zamek Karlśtejn w sąsiedztwie Pragi. Na Hradczanach obok katedry wzniósł Karol dwupiętrowy zamek got5ţcki, przekształcając daw- ną siedzibę romańską. Wśród miast u podnóża wzgórza zamkowego Stare Miasto z własnym ratuszem, wzniesionyţm za Karola IV, stanowiło głów- ne centrum polityczne mieszczaństwa; tu mieszkali bogatsi mieszczanie, tu m.in. mieściło się miasto żydowskie, później nazwane Józefowem z zachowanymi dotąd, dziś bezcennymi zabytkami, z gotycką synagogą włącznie. Na Nowym Mieście grupowała się raczej uboższa ludność cze- ska, która w okresie husyckim stanowiła poţdstawę ruchu radykalnego. Praga z rozbudoţvanym uniwersytetem była od drugiej połowy XIV w. ośrodkiem żywych ruchów intelektualnych, społecznych, reformatorskich; tak będzie też szczególnie w całym okresie husyţckim, kiedy staromiejski ratusz i sąsiedni kościół Matki Boskiej w Tynie staną się niejako symbo- lami ruchu. Zniszczenie wówczas szeregu kościołów klasztornych i klasz- torów bardzo zubożyło gotycką Pragę. Opuszczon5- zamek królewski od- budował wspaniale dopiero Władysłaţv Jagiellończyk u samego schyłku XV w. Liczba ludności w mieście spada w XV w. do około 25 tys. Na początku XVI w. Praga staje na czele miast czeskich w ich walce ze szlachtą o utrzymanie szerokiego zakresu praw miejskich. Literatura: J. Janaćek, Dzieje Pragi, Warszawa 197i. RubIow Andrzej (ok. 1360/1370-ok. 1430), mnich, ruski malarz, kano- nizowany w Kościele prawosławnym, niewątpliwie jeden z najwybitniej- szych malarzy całego kręgu bizantyjsko-słowiańskiego. Wiemy o nim bardzo mało. Wymieniony jest wśród artystów wykonujących w 1405 r. malowidła ścienne na Kremlu moslţieţvskim ţv cerkwi Zwiastowania, a później przy realizacji wnętrza kościoła Śţv. Sergiusza w monasterze Św. Trójcy (Zagorsk) w latach 1422-1427. Jego sława i wręcz kult są dobrze udokumentowane w tradycji Rusi Moskiewskiej od XVI w. Niewątpliwym dziełem Rublowa, dotąd dobrze zachowanym, jest ikona, wykonana dla ikonostasu w cerkwi Św. Sergiusza monasteru Troicko- -Siergiejewskiego (dziś w Galerii Tretiakowskiej w Moskwie). Przedsta- wia ona trzech aniołów, którzy objawili się Abrahamowi, symbolizują- cych Trójcę Świętą. Trwa nie kończąca się dyskusja na temat wielu innych dzieł przypisywanych malarzowi. Chodzi zţvłaszcza o obecność Rublowa w ekipach wykonujących ikonostasy dla kościoła Zwiastowania na Kremlu i kościoła Św. Sergiusza w Zagorsku - miejsca poświadczone ogólnie w źródłach - a dalej o ikonę Trójcv Śţviętej w ikonostasie ko- Praga w poczatkach XVwieku 414 Słownik ţţażniejszych osób i miejscowości ścioła w Zwienigorodzie i o maloţţidła ścienne w katedrze Uśpienia NMP we Włodzimierzu. Wiele wskazuje na to, że w tym ostatnim miejscu pracował w 1408 r. Duże pokrewieństwo stylistyczne z jego malarstwem odnajdują także badacze ţţ dekoraeji dwóch rękopisów moskiewskich z początku XV w. zawierających tekst Ewangelii; niektórzy skłonni są i.te dekoracje przypisać Rublowowi. Otwţrta jest także sprawa powiązań artystycznych i ideowych wiel- kiego mnicha-malarza, związanego - jak się dziś przyjmuje dość jedno- myślnie - z hesychazmem. Artystycznie nawiązywał przede wszystkim chyba do starszych, klasycznych wzorów bizantyjskich z XII w., inter- pretując je jednak oryginalnie lza swój sposób, ożywiając, nadając dużo więcej uţczucia i łagodnej elegancji. A. Grabar skłonny jest nawet wiązać w pewien sposób Rublowa ze współczesnymi mu tendencjami między- narodowego gotyku. Literatura: R. M. :\Zainka, Andrej Rublew's Dreifaltigkeitsikone, Ettal 1964; W. N. Łazariew, An,driej Rubćo:o i jego szkoła, Moskwa 1966. R.urykowicze, ruska d5ţnastia panująca wywodząca się od legendarnego Ruryka, który przybyć miał na Ruś ze Skandynawii. Śmiere Ruryka- pradziada św. Włodzimierza - datuje się dziś na początek X w. (H. Łow- miański). Bardzo rozwinięta od XI-XII w. dynastia uważała konsek- wentnie całość ziem ruskich za swoją ojcowiznę; dopiero Litwini pod- ważyli tę zasadę, chociaż i dla panujących litewskich tak ważne było wchodzenie w związki krewniacze z "przyrodzonymi panami Rusi". W cią- gu XIV-XV w. trwał powolny proces tracenia przez poszczególne, bar- dzo czasem silne - w Twerze np. - linie Rurykowiczów ich posiadłości na rzecz bądź to Moskwy, bądź Wilna, bądź także Krakowa. Kniaziowie linii halicko-wołyńskiej już od XII w. łączyli się przez małżeństwa z ksią- żętami zachodnimi, w szczególności z Piastami, w taki też sposób książę mazowiecki Bolesław przejął po śmierci w 1323 r. ostatniego Rurykowi- cza w Haliczu, Lwa II, prawa do księstwa za swą matką Marią, siostrą Lwa. Na Rusi przyjął Bolesław imię swego dziada Jerzego, ojca Marii, obrządek wschodni (jak to też czynili często kniaziowie litewscy) i przy pomocy Polski i Węgier zdołał się utrzymać u władzy aż do chwili otru- cia go przez miejscowych bojarów w 1340 r. Wtedy wkroczył inny Piast, Kazimierz Wielki, podbijając tamtejszą Ruś; nie wykluczone, że Bolesław Jerzy przekazał mu przed śmiercią księstwo. Najdłużej bo do samego końca XVI w. - śmierć cara Fiodora w 1598 r. - utrzymała się u władzy linia Rurykowiczów moskiewskich (por. tablica genealogiczna). Słownik ważniejszych osób i miejscowości 41ţ Stefan Duszan (ok. 1308-1355), król Serbii od 1331 r., cesarz Serbów i Greków od 1346 r., władca, za którego czasów dochodzi do szczytu ro- snąca w ciągu XII-XIV w. potęga średnioţviecznego państwa serbskiego. Syn Stefana Deczańskiego (1321-1331) już za życia ojca osiągnął wielki sukces militarny, rozbijając w 1330 r. na czele zaciężnej jazdy zachodniej wojska bułgarskie pod Welbużdem (Kiustendił). Bułgaria sprzymierzyła się bowiem z Bizancjum dla położenia tamy coraz silniejszej ekspansji serbskiej na południe, ale pod Welbużdem została z tej gry wyelimino- wana i na dziesiątki lat w dużym stopniu podporządkowana Serbii. Możni serbscy, prący ku południowi, podnieśli zaraz po bitwie pod Welbużdem bunt przeciwko dotychczasowemu królowi, wysuwając na jego miejsce syna, uznanego wyraźnie za lepiej nadającego się do realizowania ich ce- lów. Stefan Deczański został uduszony w zamku Zweczan, koło Kosowej Mitrowicy, przy czym najprawdopodobniej nie odbyło się to bez współ- udziału syna. Trwałe porozumienie z nowym carem Bułgarii, Iwanem Aleksandrem (1331-1371), stanowiło jeden z pierwszych kroków nowego władcy Serbii; porozurnienie przypieczętowało jego małżeństwo z siostrą Iwana, Heleną. Ekspansji na południe ku osłabionemu i wewnętrznie rozbitemu Bi- zancjum podporządkowała Serbia Stefana Duszana całą swą politykę. Warunkiem powodzenia było utrzymanie pokoju na północy, stąd nacisk na dobre stosunki z Wenecją szachującą Ludwika Węgierskiego i zarazem odgrywającą ważną rolę w samym Konstantynopolu. Istotne znaczenie miały też dobre stosunki z Dubrownikiem, niejako gţvarantujące wysokie dochody państwa z górnictwa i handlu; dochody te umożliwiały między innymi utrzymywanie armii zaciężnej. Największy problem na północy stanowiły dla Duszana Węgry z Ludwikiem Węgierskim będące w pełnej ekspansji na wszystkich granicach. Próby odzyskiwania wpływów w Bo- śni po 1349 r. doprowadziły też w 1353 r. do walk z Ludwikiem, zwierz- chnim panem Bośni, i do zajęcia przez Serbów Belgradu. Były to jednak tylko epizody wobec systematycznego przejmowania obszarów bizantyj- skich na południu. W ciągu kilkunastu lat bez wielkich bitew Duszan zdołał zająć, miasto po mieście, mniej więcej połowę terytorium Bizan- cjum: Albanię, Tesalię, prawie całą Macedonię; broniła się tylko Tesalo- nika, ale w rękach władcy Serbów znalazł się np. półwysep Athos z tak ważnym dla całego Kościoła Wschodniego ośrodkiem monastycznym. Ko- ronacja na cara Serbów i Greków w 1346 r. miała już swe mocne pod- stawy w państwie rzeczywiśeie serbsko-greckim. Sam Duszan sprawował bezpośrednią władzę w jego greckiej części, zarząd serbskiej oddając w ręce syna. Dwór, zarząd państwa, prawodawstwo wzorowano na Bizan- ejum. W pełni zachowane były dotychczasowe zwyczaje i prawa greckie, jedynie możni Serbowie obejmowali najwyższe stanowiska o greckich 416 Słoţvnik w-ażniejszych osób i miejscowości nazwach i związane z nimi zvski. Do zajęcia Konstantynopola brakowało Duszanowi przede wszystkim flot5r. Wenecja nie kwapiła się, rzecz jasna, z udzielaniem mu pomocv, wolała słabą władzę w Konstantynopolu od silnego cara serbskiego. U samego schyłku życia stanął Duszan również wobec problemu tu- reckiego i, być może, przeczuwał je,go znaczenie. Popierał jedną ze stron walczących o tron ţţ KonstantZ-nopolu, Paleologów, gdy ich przeciwnik, możny Jan Kantakuzen, poszukał w pewnym momencie pomocy Turkóţv Osmańskich. Ci skwapliw'ie skorzystałi z okazji, pomocy udzielili, ale w zamian zajęli ważne punkty strategiczne, jak np. półwysep Gallipoli w 1354 r.; oznaczało to już bezpośrednie zagrożenie Konstantynopoła. Stefan Duszan zwrócił się wócvczas do całego chrześcijaństwa z propo- zycją stanięcia na jego czele w walce przeciw Turkom. Oficjalne posel- stwo cara do papieża Innocentego Z'I w Awinionie obiecywało nawet uznanie przez prawosłaţ'n5-ch stanowiska papieża. Legaci papiescy zo- stałi wysłani do Serbii. iiagła śmierć, w sile wieku, 20 grudnia 1355 r. uniemożliwiła ambitnemu władcy dalszą walkę o realizację tak, wyda- wałoby się, bliskiego ceiu zajęcia Konstantţţnopola. Literatura: G. Ostrogorski, Dzieje Bizancjum, Warszawa 1968; Duśan, w: Enciklo- pedija Jugoslavije, t. III, Zagreb 1958. s. 181 i n. STEFANA DUSZANA ZAKOţůlIK Kodeks prawny Duszana ogłoszony w latach 1349 i 1354 (por. s. 81) już w pierwszych swych paragrafach uwidocznia głębokie związki łączące Serbię i cesarstwo Duszana z Kościołem ţ(wybór i przekład za: Historia Powszechna XIV-XV w. Wybór tekstów, opr. M. Małowist przy udziale B. Geremka i A. Wyrobisza,1'Varszawa 1954, s. 232): Statut prawowiernego cara Stefana z diiia ?1 maja, w święto Wniebowstąpienia Pańskiego, indykcji 2, roku 6857 [data roczna według ery bizantyjskiej "od początku świata" oznacza rok 1349 now-ej ery). Ten to statut ustaizawiamyţ iia prawosławtzym soborze naszym przy udziale naj- świątobliwszego patriarchy- naszego kir-Joanika i wszystkich archijerejów, i kleru, niższego i wyższego. i mnie, prawoţţiernego cara Stefana, i wszystkich własteli [szlachty, wielkich feudałów] carstwa mojego, wyższych i niższych. Prawa te mają być następujące: 6. A co się tyczy herezji łacińskiej, to ci chrześcijanie, co przystąpili do azymii [przyjęcie komunii św. pod jedną postacią, stosowane w Kościele katolickim), nie- chaj wrócą do chrześcijaństwa, a gdy kto nie usłucha i nie powróci do chrześci- jaństwa, ten ma być karany według prawa ojców świętych. 8. A ksiądz łaciński, który by oblţócił chi-ześcijanina na wiarę łacińską, ma być karany według prawa ojców świętych. Słownik ważniejszych osób i miejscowości 417 10. A heretyk, żyjący pośród chrześcijan, ma być piętnowany na twarzy i wy- pędzony, a i ten ma być piętnowany, kto go ukrywa. 12. Osoby świeckie nie mają sądzić spraw duchownych, a kto by ze świeckich sądził sprawy duchowne, ten zapłaei 300 perperów (złotych monet). Tylko Kościół ma sądzić [sprawy duchowne]. 13. I metropolici, i biskupi, i igumeni nie mają kupować sobie godności, a odtąd ma być wyklęty i ten, kto za wynagrodzeniem ustanowi bądź metropolitę, bądź biskupa, bądź igumena. 20. O heretykach palących ciała zmarłych. A [jeżeli) jacy ludzie dla czarodziej- stwa wyjmują z grobów [ciała zmarłych) i palą je, [w takim razie] ma płacić wrażdę [karę] sioło, które to uczyni. A jeżeli w tym weźmie udział pop, to ma być mu odjęte popostwo. 21. A kto zaprzeda chrześcijanina w inną wiarę. niech mu się rękę odetnie i język oderżnie. 22. Ludzie włastelscy, siedzący po kościeltzych siołach i katunach [wsiach pa- sterskich], niech wrócą do swoich panów. 23. Na kośeiołach nie ma ciążyć ponos [obowiązek dostarczania koni i zwierząt jucznych oraz przewozu rzeczy należących do pana], chyba gdy car gdziekolwiek idzie, wbwczas mają go podejmować. 25. Nad kościołami ma mieć władzę tylko car pan i patriarcha, i logofet [kanclerz dworu), a nikt inny. 26. Moja Carska Mość uwalnia wszystkie kościoły na ziemi carstwa mego od wszelkich robocizn, małych i wielkich. 33. Ludzie kościelni mają się sądzić o wszelką prawdę przed swoimi metropoli- tami i przed biskupami, i przed igumenami. Ludzie jednego kościoła mają się sądzić przed swoim kościołem, a jeżeli ci dwaj wiodący spór ludzie będą z dwóch kośeiołów, to mają ich sądzić oba kościoły. 34. A sioła kościelne i ludzie kościellii nie mają chodzić na meropszynę [świad- czenia wynikające z użytkowania ziemi] carską, ani na sianokos, ani na orkę, ani na winobranie, ani na żadną robotę, czy to wielką, czy też małą. Moja Carska Mość uwalnia ich od wszelkich robót, niech tylko na rzecz kościoła pracują, a który właściciel zapędzi metochię [mieszkańców ziemi należącej do kościoła] na merop- szynę, nie usłuchawszy postanowienia carskiego, to i majątek jego ulegnie zburze- niu, i [on sam] będzie ukarany. Stefan Wielhi (1433-1504), hospodar Mołdawii od 1457 r., legendarny bohater walk z Turcją, w tradycji rumuńskiej słusznie uważany za naj- wybitniejszego władcę kraju w wiekach średnich. Ojciec Stefana, Bog- dan II, został w 1451 r. zamordowany. Stefan mógł objąć tron dopiero w 1457 r. po przepędzeniu Piotra III Arona, oskarżanego o zbytnie ule- ganie zarazem i Polsce, i Turcji. Stefan uznał zresztą rychło lenne zwierzchnictwo Polski, płacąc zarazem haracz Turcji. W niezwykle trud- nej sytuacji kraju takie lawirowanie między Polską a Turcją wydawało mu się konieczne. Największe niebezpieczeństwo dla Mołdawii stanowiła narastająca ekspansja turecka. W latach siedemdziesiątych na próżno Stefan apelował o pomoc do całego świata chrześcijańskiego; w decydu- jącym momencie wspierał go tylko małţ-, kilkutysięczny oddział węgier- 2? - Europa słowiańska 418 Słownik ważniejszych osób i miejscowości ski i polski. Wyczerpującą wojnę lat 1475-1487 otworzyło świetne zwy- cięstwo wojsk Stefana nad Turkami odniesione 10 stycznia 1475 r. pod Vaslui. Europa przysyłała mu wóţţczas gratulacje, Długosz zaś napisał w swych dziejach Polski, iż Stefan to.,pierwszy książę, który w naszych czasach odniósł tak świetne zwycięstwo nad Turkami". Decydująca na- wała turecka ruńęła na Mołdawię w 1484 r. Padły między innymi porty w Kilii i Białogrodzie. Stefan na próżno liczył na pomoc Polski i dopiero w ostateczności, w sytuacji bez wyjścia, podpisał porozumienie z Turcją jako lennik jednocześnie i Turcji, i Polski. W ostatnich latach szukał zbliżenia z Węgrami i Rusią ţIoskieţţską, co bardzo pogorszyło jego sto- sunki z Polską i doprowadziło do klęski wyprawy polskiej w 1497 r., zadanej żresztą, rzecz znamienna, nie tyle przez samego Stefana, ile rękami oddziałów węgierskich i tureckich, umiejętnie wykorzystujących bezwład wielkiej i nieporadnej armii polskiej. Wyprawa 1497 r. unaoczniła genialną zasaclę polityki Stefana stoso- waną przez 50 lat: obracać zaţvsze dwóch z trzech zagrażającyeh mu sąsiadów - Turcji, Węgier i Polski - przeciwko trzeciemu. Tu między innymi, obok świetnej organizacji ţvojska i zdolności strategiczno-tak- tycznych, szukać trzeba źródeł jego sukcesów: miał ponoć stoczyć 36 bi- tew, przegrywając tylko 2. Ogromny ţvysiłek, wzmożony jeszcze u schył- ku życia, włożył w rozwój wewnętrzny Mołdawii na różnycţ polach. Znakomitym pomnikiem tej działalności są zachowane do dziś 24 kościoły wzniesione w ogromnej większości z bezpośredniej inicjatywy i pod pie- czą wielkiego mecenasa, a jest to przecież zaledwie fragment tego, ca zdziałał Stefan tylko na polu budowlanym. Monaster Putna położony ponad 50 km na północo-zachód od Suţzawy, własna fundacja Stefana z 1466 r., stał się mauzoleum zmarłego hospodara i jego rodziny, miej- scem pielgrzymek i jednym z najbardziej czczonych saţlituariów moł- dawskich. Literatura: O. Gbrka, Krouika czasóu Stefana Wżetkiego Mołdawskiego (1457- 1499), Kraków 1931; tenże, Bżałogród i Kilia a wyprawa 1497 r., Sprawozdania z posiedzeń Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, XXV, Wydz. II, Warszawa 1932, s. 1 i n.; B. Brykowski, T. Chrzanowski, M. Kornecki, Sztuka Ruţrtunii, Wrocław 1979; B. T. Campina, Les żdees ţn.aitresses de la politique d'Etżenne Le Grand, w: NouvelLes etudes d'hżstoire, Bucarest 1960, s. 167 i n. Stosz,Wit (w Polsce tradycyjnie, ale dopiero od XIX w., nazywany Stwoszem), wielki artysta europejski związany przez lata z Krakowem. Urodził się w Szwabii, w małym miasteczku Horb nad Neckarem, praw- dopodobnie w 1438 r. (niektórzy badacze skłonni są przesunąć tę niezbyt pewną datę o około 10 lat ţv przód). W 1477 r. zrzeka się obywatelstwa Słownik ważniejszych osób i miejscowości 419 miasta Norymbergi, nie Gţiadomo kiedy uzyskanego, i udaje się do Kra- kowa. Tu spędza 19 lat najbardziej twórczych w jego życiu; w 1496 r. wraca do Norymbergi i zostaje z powrotem przyięty w poczet obywateli miasta. W Norymberdze mieszka aż do śmierci w 1533 r., tworząc cały czas, chociaż kolejne, bardzo poważne kłopoty życiowe, łącznie z groźbą więzienia, towarzyszą mu prawie do ostatnich dni życia. Z małżeństwa z Barbarą, najprawdopodobniej krakowianką, miał ośmioro dzieci, wszyst- kie urodzone w Krakowie; po jej śmierci w 1496 r. w Norymberdze oże- nił się w następnym roku z Krystyną Reindt, z którą miał pięcioro dzieci. Z prac polskich Stosza trzeba wymienić główne dzieło życia, Ołtarz Mariacki, tworzony w latach 1477-1489, a także nagrobki króla Kazi- mierza Jagiellończyka i arcybiskupa Oleśnickiego. Wśród licznych prac okresu norymberskiego jedną z ostatnich był szeroko zakrojony, nie do- kończony niestety tzw. Ołtarz Bamberski (dziś w katedrze w Bambergu) z lat 1520-1525, zaczęty na zamówienie syna artysty, Andrzeja, który w 1520 r. został przeorem klasztoru karmelitów w Norymberdze. Usu- nięcie karmelitów wraz ze zţvycięstwem luteranizmu w Norymberdze uniemożliwiło wykończenie dzieła, zbliżonego w pewnym sensie do Ołta- rza Mariackiego; do końca życia Stosz prowadził o nie różne procesy. Był Stosz bardzo wybitną osobowością artystyczną swoich czasów, rzeźbiarzem pracującym w drewnie i w kamieniu, także malarzem, ry- sownikiem, grafikiem. Jak powiada zasłużony badacz polski twórczości Stosza, Szczęsny Dettloff, jego "szeroka wszechstronność przejawia się przede wszystkim w zanurzeniu się artysty w szczegóły życia i wnikaniu w najróżnorodniejsze jego przejawy. Zwłaszcza zaś uniwersalizm ten do- tyka najgłębiej obserwacji natury i człowieka. Interesuie, pasjonuje Stosza i porywa zawśze struktura ciała ludzkiego mimo pţzostaţości daw- nej sztuki, zasłaniającej je często rozwichrzonymi, ciężkimi fałdami ubio- ru. Jednakże najwyraźniej zawsze przemawiają jego budowa, proporcje, wyraz, dynamika, a to stanowczo w daleko większym stţopniu, aniżeli dzieje się to w sztuce zagranicznej, szczególnie w dekadenckiej, bo zme- chanizowanej już w tym czasie sztuce włoskiej." Analiza dzieł Stosza prowadzi do porównywania jego osiągnięć z naj- ambitniejszymi i najbardziej nowatorskimi osiągnięciami współczesnego mu pokolenia artystów europejskich, ze sztuką niderlandzką czy włoską, także kwitnącą wówczas południowoniemiecką. Literatura: S. Dettloff, Wżt Stosz, t. I-II, Wrocław 1961. Teodoryh, malarz czeski, działający na dworze cesarza Karola IV, zda- niem wielu badaczy najwybitniejszy malarz czeskiego średniowiecza. O jego pochodzeniu nic nie wiemy, zmarł przed 11 marca 1381 r., może 27' 420 Słownik ważniejszych osób i miejscowości cesarza" ("maţerius imperatorisţţţ. ţego wieixim azieiem zycia ţesz oxoio 100 obrazów rozmieszczonych na ścianach kaplicy Św. Krzyża w ulubio- nym zamku cesarza, w Karlśtejnie koło Pragi. Kaplica, przeznaczona na przechowanie najcenniejszych z licznych relikwii, jakie Karol całe życie gromadził, a mianowicie relikwii św. Krzyża, poświęcona została w 1387 r. W dokumencie z 28 kwietnia 1387 r. Karol IV wychwala kaplicę i Teodo- ryka, określonego jako "nasz malarz i przyjaciel" ("pictor noster et fami- liaris"); uwalnia też posiadłość malarza od podatków. Kaplica przezna- czona była dla cesarza jako rodzaj samotni, gdzie sam na sam z Bogiem mógł myśleć, modlić się, podejmować decyzje. Prawzorem dla władców, budujących w XIV w. tego typu kaplice, była Sainte Chapelle wzniesiona w XIII w. w rezydencji paryskiej Ludţţika Świętego na cześć relikwii korony cierniowej Chrystusa. W Karlśtejnie samo dojście do kaplicy w wieży zamkowej wymagało i wymaga przejścia przez cały labirynt kręconych schodków. Trudność drogi wynagradza uderzająca piękność i przepych jaśnego wnętrza, o ścianach wypełnionych złotem, drogocennymi kamieniami, kolorowymi marmurami i galerią obrazów stanowiących dzieło Teodoryka i jego współpracowników. Wokół obrazu Ukrzyżowania na ołtarzu, gdzie Chry- stusowi towarzyszą postacie Matki Boskiej i św. Jana, przedstawieni zo- stali na ścianach apostołowie i świadkowie ukrzyżowania, święci rycerze, dziewice, biskupi, książęta; są także w tej bogatej i pełnej przemyślanej symboliki kompozycji postacie aniołów, serafinów, Ojców Kościoła, a na ścianie wejściowej pielgrzymi, papieże, władcy. Razem 133 wyobraże- nia-portrety o tak zdumiewającej ekspresji i kolorycie, że wielu badaczy z trudnością przyjmowało autentyczność i autorstwo XIV-wiecznego, nie- znanego malarza. Cały wysiłek twórcy idzie w kierunku wydobycia cech szczególnych, własnych każdej postaci, widocznych zwłaszcza w jej obli- czu. W rezultacie uzyţskujemy przedstawienia symboliczne, ale zarazem już w pełni portretowe. Teodoryk tkwi w najlelţszych rurtach między- narodowego gotyku, zna dorc?;eţ- ţţ:sćrzówţ ţvłoski^h, riadaje jednak swym dziełom cechy wybitnie osobiste. Literatura: A. Friedl, Magżster Theoţorżcus, Praha 1956; V. Dvorakova i in., Gothżc ţn.ural Paintżng in Boheţm,ża and Morawia 1300-68, London 1964. Tyrnowo, miasto stołeczne drugiego cesarstwa bułgarskiego zniszczone prawie zupełnie po zajęciu przez Turków 17 lipca 1393 r. Teren zasiedlony był już w czasach rzymţkich i bizantyjskich, od VIII w. pojawili się Słowianie. Rolę ośrodka państţţa Tyrnowo zaczęło odgrywać od samego początku drugiego cesarstwa: tu właśnie odbyła się między innymi w Słownik ważniejszych osób i miejscowości - ---- -.. ţţ.ţ5"ţţţ, " ţil vv. 1JLlllĆllU już w Tyrnowie arcybiskupstwo, podniesione w 1235 rţ przez cesarza i patriarchat w Nicei do rangi odrębnego patriarchatu. Badania archeolo- giczne, rozpoczęte u schyłku XIX w. i kontynuowane szczególnie ener- gicznie po 1944 r., ukazują coraz pełniej obraz dużego miasta, rozwija- jącego się aż do tragicznej daty 1393. Dominowały w nim dwie twierdze ulokowane na bliskich sobie wzgórzach, Trapezica i Carewec, kręta rzeka Jantra przepływała między nimi, obejmując zarazem każde z trzech stron. Na wzgórzu Carewec, będącym siedzibą władzy, znajdował się kompleks pałacowy carów, sobór patriarchalny i rezydencja patriarchów, tu także mieszkali bojarzy dworscy. Twierdza Trapezica służyła jako schronienie dla ludności osad miejskich i podgrodzi. Miasto rzemieślnicze, zapewne również otoczone murami, rozłożyło się między obu wzgórzami u ich podnóży. Inne osiedla rozłożyły się szeroko na południe i wschód od obu twierdz. Znalazło się wśród nich osobne osiedle klasztorne na tzw. Świę- tej Górze i osobne osiedle żydowskie; wśród ludności obok Żydów, jak i w innych większych miastach rejonu czarnomorskiego, licznie repre- zentowani byli Ormianie oraz Grecy. Miało to, rzecz jasna, wielkie zna- czenie dla udziału miasta w wielkim handlu tego rejonu. Literatura: W. Swoboda, Tyrnowo, w: Słownżk Starożytności Słowżańskich, VI, Wrocław 1977, s. 241 i n.; S. Nesev, Symposiuţn. Internatżonal "L'Ecole de Tarnovo dans 1'art slavo-byzantżn au cours des Xllle-XVe sżecles", Veliko-Tnrnovo 1978 Revue Bulgare d'Histoire, VII, 1979, s. 131 i n. Wilno, od XIV w. miasto stołeezne Wielkiego Księstwa Litewskiego. Legenda, którą przytacza Maciej Stryjkowski, opowiada o jego założeniu przez Giedymina. Polując kiedyś w pięknej dolinie otoczonej wzgórzami, w miejscu, gdzie rzeka Wilejka wpada do Wilii i gdzie zwyczajem po- gańskim palono ciała zmarłych książąt i panów litewskich, Giedymin ubił tura. W nocy śniło mu się, że na wzgórzu, na którym tego dokonał (późniejsza Góra Zamkowa) siedzi wielki wilk pokryty blachą, "w tym wilku zaś słyszał sto wilków ogromnie wyjących, których głos po wszyst- kich stronach [się) roznosił." Wezwany nazajutrz arcykapłan Lizdejko objaśnił księciu ów dziwny sen: "iż na tym miejscu (...) będzie zamek mocny i miasto tego państwa główne, a sto wilków w tym wilku ogrom- nie wyjących (...) znaczą, iż ten zamek i to miasto zacnością i dzielnością obywatelów swoich, tudzież wielkimi sprawami potomków twoich (...) rozgłosi się i rozszerzy z wielką sławą po wszystkich stronach świata . i cudzym narodom wrychle z tej stolicy z wielką sławą panować będą". Wtedy to Giedymin miał zbudować gród na owej górze, w dolinie zaś saţo miasto. 422 Słownik ważniejszych osób i miejscowości W rzeczywistości gród wileński sięga co najmniej XII w., chociaż Wil- no stołecznym miastem LitwSţ staje się istotnie dopiero w czasach Gie- dymina, od około 1320 r. W XIV wţ. wielokrotnie niszczyli je Krzyżacy. W 1387 r. otrzymuje od Jagiełły prawo miejskie magdeburskie, staje się zarazem siedzibą biskupa. Unia i zapewniony przez nią pokój sprzyja szybkiemu rozwojowi miasta od schyłku XIV w. Napływa ludność polska i niemiecka, chętnie widziana przez wielkich książąt, miasto pośredniczy ţţ- wielkim handlu między obszarami wschodnimi a Polską (poprzez Grod- no, Warszawę czy Lublin), a także Kłajpedą i Królewcem (przez Kowno). Ustanowione zostają dwa dwutygodniowe jarmarki. W wyglądzie swym miasto XV-wieczne przypominało jednak o wiele bardziej drewniane miasta wschodnioeuropejskie o rozrzuconej zabudo- wie niż miasta typu zachodniego. Uderzało to przybyłego w styczniu 1414 r. z Zachodu rycerza, Gilberta de Lannoy, który zostawił nam pierwszy opis Wilna: Potem pz.zybyłem do panującego miasta Litwy, zu.ţanego Wilno, w którym jest zamek położony bardzo wysoko na piaszczystej górze, otoczony kamieniem, ziemią i murern; wewnątrz jest całkiem zbudowany z drzewa. A zstępuje obręb rzeczo- nego zamku z wysoka góry we dwa boki; zamknięty murem aż do dołu, w którym obrębie są objęte wiele domów. A w rzeczonym zamku i obrębie przebywa zwykle wspomniany kniaź Witowd, książę Litwy, i ma tam swój dwór i swe mieszkanie. A bieży blisko rzeczonego zamku rzeka, która ciągnie i prowadzi swój bieg i swe wody przez miasto na dole, która rzeka zowie się Wilia. A nie jest miasto zamknię- te, ale jest długie i wąskie z góry na dół; bardzo źle zabudowane domami drew- nianymi, a jest niektórych kościołów z cegieł. A nie jest rzeczony zamek na górze zamknięty jak drzewem przez wał zrobionym zza sposób muru. Prawdziwy mur otoczył miasto, i to nie do końca, dopiero w począt- kach XVI w. w związku z obawą przed możliwymi napadami Tatarów. Wzorzec gotyckiego miasta i sztuki docierał do Wilna powoli, zachowane zab5ţki pochodzą dopiero z XVI w., nawet z jego drugiej połowy, ukazu- jąc jednak pewną swoistość dużej klasy. Chodzi zwłaszcza o piękny, nie- wielki kościół Św. Anny z jego rozbudowaną fasadą, wykorzystującą 33 rodzaje różnie formowanej cegły. Literatura: M. Baliński, Hżstorża tniasta Wżlna, t. 1, Wilno 1836; J. Jurginis, V. Merkys, A. Tautavićius, Vilnius. Miesto, istorija..., Vilnius 1968; J. Fijałek, Opżsy Wilna aż do połowy wieku XVII, Ateneum Wileńskie, I-II, Wilno 1923l4. Witold (ok. 1352-1430), imię chrzestne Aleksander, syn Kiejstuta i Biruty (według legendy kapłanki porwanej przez Kiejstuta od ţvieczy- stego ognia, którego miała pilnować), wielki książę litewski od 1401 r:, niewątpliwie jeden z najznakomitszyţch władcóţv ţv historii Litwy. Mimo Słownik ważniejszych osób i miejscowości 423 początkowych sporów i walk ze sw5ţm bratem stryjecznym Jagiełłą do- szedł z nim jednak do porozumienia i praktycznie od 1392 r., a więc pra- wie przez czterdzieści lat, sprawował samodzielnie rządy na Litwie. Dba- jąc o całnść interesów Wielkiego Księstţţa, stał zarazem na stanowisku, że związek z Polską na warunkach daleko posuniętej niezależności Litwy jest dla niego korzystny. Stąd nawet różnice zdań między obu państwami nie doprowadziły nigdy do zerwania po 1392 r. bliskich związków, dla których ciągle poszukiwano właściwych, nowlţch form prawnych. Mimo klęski w wielkiej bitwie z Tatarami w 1399 r. nad rzeką Worsklą (lewy dopływ Dniepru poniżej Kijowa) ţvpłyiv 1- Litw y na wschodzie zostały przez Witolda umocnione jak nigdy przedtem ani potem. Z Moskwą za- warto wieczysty pokój nad rzeką Ugrą ţv 1408 r., zabezpieczający, jak się okazało, na pół wieku przewagę Litwy na ziemiach ruskich. Dla ziem etnicznych Litwy zasadnicze znaczenie miało trwałe włącze- nie Żmudzi do państwa po Grunwaldzie; chodziło nie tylko o zlikwido- wanie niebezpieczeństwa krucjaty, ale o podporządkowanie władzy wiel- koksiążęcej miejscowych możnych książąt, zachowujących dotąd, wśród stałych i ostrych walk z Krzyżakami, dużą samodzielność. Chrystianizacja Żmudzi i utworzenie dla niej odrębnego bisţkupstwa w 1417 r. stanowiła ważny etap dokonywającej się integracji. Umacnianie władzy wielko- książęcej kosztem niezwykle silnych pţzecież w Wielkim Księstwie par- tykularyzmów księstw i dzielnic o starych tradycjach i odrębnych inte- resach stanowiło stały program Witolda, realizowany z wielką wytrwa- łością. Osiągnął też na tym polu bardzo poważne sukcesy, chociaż nie udało się uwieńczyć ich koroną królewską. Proponował mu ją u schyłku życia cesarz Zygmunt Luksemburski, zgadzał się Władysław Jagiełło, opór Polaków z biskupem Zbigniewem Oleśnickim na czele udaremnił jednak realizację tego zamiaru. Pełne niechęci do Witolda zapisy krzyżackie leżą u podstaw wielu ujemnych, długo powtarzanych opinii o nim; jest też sporo zrozumiałej niechęci w latopisach moskiewskich czy nowogrodzkich. Ale już własne źródła litewsko-ruskie chwalą go niezmiernie, jak i polski Długosz, tak nie lubiący przecież na ogół Litwinów. Nowoczesne badania historyków zgodnie podnoszą wagę panowania Witolda i jego osiągnięć dla Wielkiego Księstwa. Władał wieloma językami, może nawet i tatarskim, był hojny i gościnny, umiał działać szybko i stanowczo. Wojownik i polityk zara- zem, potrafił - jak to zwłaszcza głosili Krzyżacy - znakomicie skrywać swoje zamiary i prowadzić grę polityczną; bliski był w tym, jak się wy- ţaje, Jagielle i chyba całemu środowisku książąt litewsko-ruskich, dzia- łających od kilku pokoleń tak skuţtecznie w jakże trudnych warunkach. Ale stąd brały się też oskarżenia o podstępność. Chrzczony był Witold trzy razy, dwţa razy po katolicku, przez Krzyżakóţv i w Polsce w 1386 r., 424 . Słownik ważniejszych osób i miejscowości raz w Kościele prawosłaţvnym; ponoć jednak dopiero u schyłku życia zrozumieć miał chrześcijański dogmat zmartwychwstania. Obie kolejne żony, księżniczki ruskie Maria i Anna, musiałv także przez swe dwory umacniać elementy kultury ruskiej, prawosławnej w środowisku otacza- jącym Witolda. Może jeszcze bardziej niż u Jagiełły widać u Witolda krzyżowanie się kultur i różnych oddziaływań. Tylko wybitna osobowość mogła sprawić, że nie załamywało go to, ale jakby dopomagało w wy- trwałej i mądrej działalności przez kilka dziesiątków lat. Literatura: A. Prochaska, Dzieje Witolda ţu;. księcia Litwy, Wilno 1914; H. Łow- miański, Witold, wżelki ksżąţę litewskż, Wilno 1930; M. Kosman, Wżelki ksżq.żę Witold, Warszawa 1967. Władysław Jagiellończyk (14ń6-1516), król Czech od 1471 r. i Węgier od 1490 r., syn Kazimierza Jagiellończyka (por. Kazimierz Jagielloń- czyk) i Elżbiety z Habsburgów (por. Iţabshurgowie). ţ Tego długie panowanie w obu krajach, w bardzo trudnych, dodajmy od razu, warunkach, łączy się z tyloma niepowodzeniami, iż tradycja jak i historycy czescy czy węgierscy oeeniają je na ogół jednoznacznie ujem- nie. Do wład.zy w obu krajach Władysława doszli wielcy panowie, którzy mieli mu ponoć stale powtarzae: "Tyś nasz król, a my twoi panowie." Na wszystkie sugestie z ich strony król się zgadzał, mówiąc: "dobrze", stąd też nazywano go "królem dobrze". Ambasador Wenecji tak go charakteryzował: "Władysław jest człowiekiem wysokiego wzrostu, po- bożnym i religijnym, o czystych obyczajach. Nie złości się, nie wierzy w zło, modli się dużo i słucha trzech mszy każdego dnia. Nikogo nie skazał na śmierć, ale mało go słuchają. Mówi mało, można by powie- dzieć, że jest jako posąg." Wykształcony władca o dużej kulturze ogólnej byłby zapewne "doskonałym- właţdcą konstytucyjnym, kochającym i po- pierającym sztukę, mało skłonnym do awanturniczych poczynań, nie upartym i nie stronniczym" (wg opinii wybitnego francuskiego badacza tych czasów, E. Denis, Georges de Podiebrad. Les Jagellons, Paris 1890, s. 168). Pierworodţny syn Kazimierza i Elżbiety od dzieciństwa przeznaczony był przez ojca na tron czeski i węgierski z powołaniem się na prawa jego matki, wnuczki Zygmunta Luksemburskiego. W rzeczywistości tylko trudna sytuacja Czech za Jerzego z.podiebradów (por. Jerzy z Podie- bradów) i szukanie oparcia w Polsce zmusiły Jerzego do uznania następ- stwa po sobie Władysława na zjeździe w Głogowie w 1462 r. Stany czeskie zebrane w Kutnej Horze po śmierci Jerzego (22 marca 1471 r.) potwierdziły ten wybór, 19 sierpnia tegoż roku doszło do uroczystego wjazdu nowego władcy do Pragi. Czechy były jednak wewnętrznie głę- Słownik ważniejszych osób i miejscowości 42ź boko rozbite, duża część katolików obstawała za Maciejem Korwinem (por. Maciej Korwin), wybranym przez nich już w 1469 r. na króla Czech. Ostrą walkę Władysława i Macieja zakończył dopiero w 1478 r. kompromisowy pokój w Ołomuńcu: Śląsk, Morawy, Łużyce zostały przy Korwinie. Dla stabilizacji sytuacji w samych Czechach w następnych latach zasadnicze znaczenie miała przyjęta w 1485 r. na sejmie w Kutnej Horze umowa religijna zawieszająca na 32 lata walki katolików i utra- kwistów w duchu daleko posuniętej tolerancji. Pozostaje zagadnieniem otwartym, w jakiej mierze król i stojąea za nim tradyeja jagiellońskiej tolerancji ułatwiali znalezienie i wprowadzenie w życie tego rodzaju roz- wiązań o doniosłym dla kraju i trwałym znaczeniu; za mało dostrzegano tę kwestię w tradycyjnej historiografii czeskiej. Na Węgrzech zaraz po nagłej śmierci Korwina 6 kwietnia 1490 r. z nie- zwykłą siłą wystąpiła reakcja możnych panów duchownych i świeckich przeciwko silnej władzy królewskiej. Oni to zdecydowali o wyborze Wła- dysława na króla węgierskiego, ograniczając go zarazem znacznie w jego prerogatywach; król nie mógł podejmować w gruncie rzeczy żadnej po- ważniejszej decyzji bez zgody rady królewskiej. "Czarna armia" Kor- wina dopomogła w usunięciu innych pretendentów do tronu, m.in. Jana Olbrachta, którego, a nie Władysława, chciał ostatecznie osadzić Kazi- mierz Jagiellończyk na Węgrzech. Pierwszym krokiem możnych po usta- leniu się pozycji nowego króla i unii personalnej węgiersko-czeskiej była likwidacja tej armii jako ewentualnego narzędzia w ręku króla. Wysłano ją przeciw Turkom bez żadnego zaplecza, a gdy zaczęły się przewidy- wane rabunki ludności, połączone oddziały wojsk wielkich panów ude- rzyły na nią i rozbiły ją. Później ustalono, że skarb królewski utrzymy- wać ma owe prywatne oddziały. Dochody króla spadły gwałtownie nawet poniżej poziomu sprzed Korwina. Wynosiły w końcu około 200 tys. flo- renów rocznie (dla porównania - arcybiskup Ostrzyhomia miał wówczasţ 100 tys.!). Wpływy frakcji magnackiej rodu Zapolya, opierającej się na masach szlacheckich, szły tak daleko, że w 1505 r. myślano nawet o usu- nięciu króla i wybraniu na jego miejsce jednego z Zapolyów. Dwór i jego stronnictwo szukało oparcia raczej u Habsburgów, co w dalszych konsekwencjach doprowadziło do znanych układów wiedeńskich 1515 r., regulujących małżeństwa dzieci Władysława i sprawy sukcesji jagielloń- sko-habsburskiej na Węgrzech i w Czechach. Od chwili obioru na króla Węgier Władysław opuścił Pragę, poja-wiał się tam pótem tylko trzykrotnie w ciągu swych rządów. Odbudowa re- zydencji królewskiej w Pradze i związanej z nią katedry stanowić miała jednak w programie króla śţviadome nawiązania do dynastii Luksem-- burgów, przede wszystkim do Karola Iţ', którego czuł się potomkiem. ţ426 - Słowţnik ważniejszych osób i miejscowości Literatura: J. Skoczek, 53'ychowan.ie Jagiellonów, Lwów 1932; Ottuv Słouiaik Naućnţ, t. XXVI, Praha 190i, s, 798 i I:.; Geschichte der bBTn,ische Lander, red. K. Bosl, t. II, 19i1; J. Vackoţ-a. Program monu7n,entalnego Trcalarstwa w stylu dworskżţrc za panou;anża Władysłauţa Jagiellończyka, w: Sztuka i ideologia XV wie- ku, red. P. Skubiszewski. Warszawa 1978, s. 427 i n.;ţ J. Horejśi, Podstawy ideowe architektury dworskżej za panowanża 11%ładysława Jagiellończţka, tamże, s. 479 i n.; G.. Fehr, Benedakt Ried. Ein deutscher Baumeister zwżschen Gotik und Renażssance in Bţhţm,en, Munchelz 1961. Władysłaţv Jagiełło (ok. 1351-1434), wielki książę litewski od 1377 r., król Polski od 1386 r., postać symbolizująca w oczach następnych po- koleń wraz z małżonką Jadwigą wielkie dzieło unii polsko-litewskiej. Był synem wielkiego ksiecia liteţţskiego Olgierda i Julianny, księżniczki twerskiej. Wychowywał się w atmosferze kultury ruskiej, dzięki matce, gorliwej chrześcijance, i jej także chrześcijańskiemu otoczeniu; niektó- rzy badacze sądzą nawet, że przyjął (potajemnie?) chrzest prawosławny, ale pogląd taki nie wydaje się zbyt prawdopodobny. W 1377 r. przej- muje po ojcu władzę zwierzchnią na Litwie. Wśród wojen z Moskwą i Krzyżakami dochodzi do zatargu ze współrządzącym Litwą od dawna stryjem Władysława, Kiejstutem, który ginie w 1382 r. w tajemniczych okolicznościach, niektórzy historycyţ nie wykluczają tu współdziałania bratanka. Wyjście z trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Litwa, dostrzegł Wła- dysław w unii z Polską. 14 sierpnia 1385 r. w Krewie spisano z wysłań- cami panów,polskich i królowej Jadwigi warunki, a zimą 1386 r. przybył Jagiełło do Polski, do Krakowa. Tu 15 lutego 1386 r. przyjął chrzest i imię Władysław, 18 poślubił Jadţvigg, 4.marca koronowany został na -króla Polski. Rządy ţv Polsce spraw ow ał naţstępnie bardzo długo, prawie pół wieku, łącząc swe imię z szeregiem wielkiej wagi wydarzeń i osiągnięć państwa polskiego i litewskiego. Wbrew początkowym zamiarom, przy- najmniej strony polskiej, Litwa nie została ostatecznie włączona do Pol- ski, ale zachowała przez cały czas panowania Jagiełły, noszącego tytuł najwyższego księcia Litwy, bliskie z nią związki na bardzo wielu polach. Regulowały je kolejne układy i tzw. unie (m.in. 1401 wileńsko-radomska, 1413 horodelska), a może przede wszystkim bliska przez lata, mimo róż- nego rodzaju rozbieżności, współpraca króla z bratem stryjecznym, sy- nem Kiejstuta Witoldem, noszącym od 1401 r. tytuł wielkiego księcia Litwy. Grunwald byłby bez tej współpracy nie do pomyślenia. Miał też Jagiełło swój istotny udział w odnowieniu Akademii - uniwersytetu krakowskiego. Ocena Jagiełły, może lepiej: zrozumienie go jako człowieka i ţvładcy, stanowi od daţvna pewien problem. Współczesne, bardzo Polsce nie- Słownik ważniejszych osób i miejscowości 427 chętne opinie Krzyżaków i licznych ich przyjaciół w Europie malowały Jagiełłę często jako skrytego poganina, naprowadzającego w dodatku- myślano tu zwłaszcza o Grunwaldzie - pogan i schizmatyków na dobrych rycerzy ćhrześcijańskich. Propaganda polska na odwrót podnosiła z dużą umiejętnością wielkie zasługi Jagiełły jako apostoła pogańskiej Litwy, człowieka pobożnego, wzdragającego się przed rozlewem krwi. Opinia Jana Długosza stanowi jakieś echo tych sporów, oddaje jednak przede wszystkim niechęć biskupa Zbiţgniewa Oleśnickiego i panów małopol- skich do króla neofity, który między innymi nie zrealizował ich planu zupełnego włączenia Litwy do Polski. Jagielle przeciwstawiał wyraźnie Długosz Witolda, szacując go o wiele ţvyżej. Zdanie Długosza zaważyło niewątpliwie poważnie na tradycji polskiej. Gruntowne badania historyków rozpoczęte ţv XIX w. u.kazały lepiej wielkość Jagiełły w wielu wymiarach. A. Lewicki pisał w 1892 r.: ;,Chcąc ocenić Jagiełłę, porzućmy Długosza. a rozpatrzmy się dobrze w jego czynach (...) przedstawi się nam jako jeden z najświetniejszych, najmędrszych i najenergiczniejszych." Zaś A. Prochaska w zakończeniu swej biţografii króla tak go charakteryzoţvał: "Mąż o wielu przymiotach, jak ujmującej serce dobroduszności, podbijającej ludzi hojności, budu- jącej społeczeństwo całe wierze, o wielkiej rozţvadze, o przymiotach prawdziwie monarszej powagi i umiejętności dobierania do boku naj- zdolniejszych ludzi, miał Jagiełło równą praţvie liczbę wad, z której to Ziczby pewna wschodnia ociężałość i gnuśność, łatţvowierność i lubovc.ţa- nie się w podszeptach dworskich pochlebców, oddawanie się wreszcie namiętnie rozrywkom łoţţów, bodaj czy nie najbardziej ciążyły na jego charakterze. Przytem był to mąż średnich zdolności, nieświadomy sztuki pisania, nieświadom języka niemieckiego ani łaciny, tak że przy konfe- rencjach z książętami zawsze używał pomocy tłumacza, skromny w ubiorze aż do przesady, niekiedy zabobonny, a nawet wierzący w astro- logię. Mimo to wszystko, jemu b5=ło dane poţvołać do pracy cywiliza- cyjnej drzemiące na wschodzie ludy i w życie wprowadzać największe zadania cywilizacyjne, jakie w czasach jego w ogólności w Europie speł- niono." W następnym pokoleniu historykóţţ szczególnie wysoko oceniał Jagiełłę tak wybitny znaţţca Jagiellonóţv jak L. Kolankowski, w naszych zaś czasach - S. M. Kuczyński, podnoszący w szczególności walory króla jako stratega i naczelnego wodza m.in. pod Grunwaldem. Trzeba będzie w przyszłych badaniach jeszcze wyraźniej niż dotąd spojrzeć na Jagiełłę jako na człowieka trzech kultur: litewskiej, pogań- skiej przecież jeszcze w wielkiej mierze (a swe prz5-wiązanie do Litţvy ten Litwin na tronie polskim jakże mocno do końca życia okazywał!), ruskiej prawosławnej, bardzo przez cały czas mu bliskiej, jak to widać chociażby z malowideł w kaplicach królewskich z najlepiej zachowaną 428 Słownik ważniejszych osób i miejscowości lubelską na czele, i polskiej katolickiej, w którą tak wszedł przecież przez prawie pełne pół wieku swego panowania w Polsce. O samym człowieku, którego portret zachowuje znakomity jako dzieło sztuki naj- wyższej klasy nagrobek ţv katedrze krakowskiej, można by dodać, że do końca życia cieszył się niepożytym zdrowiem, co musiało ułatwiać mu ţznoszenie wszelkich przeciţvności. Tych nie brakło mu również w życiu rodzinnym. Przeżył dziesięciu swych braci i kilka sióstr; każdą z czterech kolejnych żon - Jadwigę, Annę Cylejską, Elżbietę z Pileckich Granowską i Zofię Holszańską - oskarżano i szkalowano w taki czy inny sposób w kraju bądź za granicą (pretensje Habsburgów do Jadwigi leżą zapewne, jak mniemają niektórzy historycy, u podstaw trudności, z którymi spotykały się próby oficjalnego potwierdzenia kultu Jadwigi, żywego, jak potwierdza m.in. Długosz, w społeczeństwie polskim; takiego potwierdzenia miał w końcu dokonać osobiście dopiero Jan Paweł II w Krakowie w 1979 r.). Utracił troje dzieci, Elżbietę-Bonifację zrodzoną z Jadwigi, Jadwigę z Anny Cylejskiej i Kazimierza z Zofii Holszańskiej. Narodzinom dwóch synów, Władysława (Warneńczyka) i Kazimierza (Jagiellończyka), z tej ostatniej towarzyszyła atmosfera dworskich plo- tek i podejrzeń. Jan Długosz tak charakteryzuje Jagiełłę (cyt. za J. Dąbrowskim, Dzieje Polski. Koron,a i Litwa, Teksty źródłowe..., z. 24, Lwów 1939, s. 4): Wzrostu był miernego, twarzy ściągłej, chudej, u brody nieco zwężonej. Głowę, nział małą, podłużną, prawie całkiem łysą, jak to widać na grobowcu marmuro- wym, który popioły jego pokrywa. Oczy czarne i małe, niedostatecznego wejrzenia i ciągle biegające. Uszy duże, głos gruby, mowę prędką, kibić kształtną, lecz szczup- łą, szyję długą. Na trudy, zimna, upały, zawieje i kurzawy nad podziw był wy- trzymały. W ubiorze i zewnętrznej postawie skromny; sypiać i wczasować się lubił aż do południa, dlatego mszy św. rzadko o należnym czasie słuchiwał. W prowa- dzeniu wojen niedbały i ciężki, wszystko staranie na wodzów i zastępców składał. Łaźni zazwyczaj co tr2eci dzień, a niekiedy częściej używał. Do rozlewu krwi ludzkiej był tak nieskory, że często większym nawet winowajcom karę odpuszczał. Tylko tym, ktbrzy mu na łowach lub w innych rozrywkach zawinili, nigdy nie mógł przebaczyć. W ludziach umiał dostrzegać cnoty i nie zawiścią, ale przychyl- nością mierząc czyny i zasługi swego rycerstwa, każdą sprawę chwalebną, czy to- w wojnie, czy w pokoju spełnioną, hojnie i wspaniale wynagradzał (...) W każdym tygodniu piątek z wielką wstrzemięźliwością o chlebie i wodzie pościł. Zawsze. trzeźwy, wina ani piwa nie pijał. Jabłek i ich zapachu nienawidził, dobre jednak: i słodkie gruszki po kryjomu jadał (...) Religii katolickiej pobożny i gorliwy wyznawca, dla ubogich, żebraków, wdóţv. i wszelakiego rodzaju nieszczęśliwych szczodrym był i dobroczynnym. Posty, wigilie- i inne nabożeństwa tak żarliwie wypełniał, że więcej zwycięstw modlitwami swymi u Boga wyprosił, niźli orężem wywalczył. Szczery i prostoduszny, nie miałţ w sobie żadnej obłudy. W rozdawaniu łask i danin mało oględny. W zabawach myśliwskich nie umiał ani miary zachować, ani czasu oszczędzać (...) Ozdbb po= wierzchownych i szat wytwornych nie lubił. Chodził zwykle w baranim kożuchu. Słownik ważniejszych osób i miejscowości 429 sukiiem pokrytym. Rzadko na siebie brał strbj wykwintniejszy, jak płaszcz z sza- rego aksamitu, bez żadnych ozdób ani złotogłowu. i to tylko na większe uroczy- stości. W inne dlzi nosił odzież prostą, żółtawej barwy. Nienawidził soboli, kun, lisów i innych miękkich a kosztownych futer. Przez całe życie używał tylko zwy- czajnych baranków, i to nawet w najostrzejszej porze zimowej (...) W biesiadach nie tylko hojny, ale zbytkujący, tak iż w dni świąteczne i uroczyste, albo kiedy znaczniejszych podejmował gości, po sto potraw na stole, zwyczajnie zaś trzy- dzieści, czterdzieści i pięćdziesiąt zastawiał (...) Zazwyczaj dawał połowę tego, o co go proszono. Za czym poszło, że proszący żądali zawsze dwa razy więcej, aby z tym większą pewnością połowę uzyskać. Miał niektbre zwyczaje zabobonne. Wyrywał włosy z brody i powplatawszy je między palce, wodą ręce obmywał. Zawsze, nim z domu wyszedł, trzy razy obracał się w koło i słomkę na trzy części złamaną rzucał na ziemię. Nauczyła go tego matka greckiego wyznania. Ale dlaczego i w jakim celu to czynił, nikomu za życia nie chciał powiedzieć, ani też łatwo to odgadnąć. Powiadają zaś, że miał w przysłowiu to zdanie często powtarzane, że słówko z ust ptaszkiem wyleci, ale jeśli było niedorzecznym, a chcesz je cofnąć, staje się wołem. Miał także zwyczaj upominać żartem rycerzy, żeby w boju nie stawali nigdy na przodzie ani w ostat- nim szeregu, a nie chowali się również i do środka (...) Do zabaw myśliwskich skłonny z przyrodzenia (...) unikał tego starannie, aby mu kto spoczynku lub ło- wów, którymi ustawicznie lubił się zabawiać, nie przerywał. Literatura: A. Lewicki, Powstanie Swżdrygżełły, Krakówţl892; A. Prochaska, Król Władysław JapżełŁo, t. I-II, Kraków 1908; L. Kolankowski, Polska Jagtello- nów, Warszawa 1936; S. M. Kuczyński, Wielka wo7na z ZakoneTrc Krzyżackiţrc w la- tach 1409-1411, Warszawa 1966; tenże, Wtadysław Jagiełto 1350-1434, Warszawa 1971; H. Panas, Prywatne życie Władysława Jagiełły, Olsztyn 1969. Wrocłaţv, największe miasto Śląska, siedziba biskupstwa zależnego od Gniezna, podpora rządów czeskich w tej dzielnicy w XIV w., w XV w. zdobywające się często na własną, niezależną od Pragi politykę o waż- nych sţutkach i znaczeniu. Rozbudowany ośrodek miejski w XI/XII w., uzyskał prawa magdeburskie w ciągu XIII w. Wtedy też dużą przewagę w mieście zdobyrł bogaty patrycjat niemiecki, nastawiony na daleko- siężny handel. Ten właśnie patrycjat popierał program zjednoczeniowy Przemyślidów i później Luksemburgów, ostro występując przeciwko Wła- dysławowi Łokietkowi. Po śmierci ostatniego księcia wrocławskiego Hen- ryka VI w 133ń r. miasto przeszło też bezpośrednio pod władzę królów czeskich. W ciągu XIV-XV w. następuje intensywny i wszechstronny rozwój Wrocławia. Liczba silnych cechów rzemieślniczych wzrasta z dwu- .dziestu cźterech ţv 1307 r. do czterdziestu w 1470; wykaz z 1403 r. obej- muje imiennie 1197 rzemieślników w 91 specjalnościach. Wielki handel międzynarodowy obejmuje miasta polskie, Pragę, Norymbergę, Magde- .burg, Frankfurt nad Menem, Wenecję; zţviązki z Hanzą i czasowa przy- należność do niej ułatwiały kontaktţ- ze strefą bałtycką i Morzem Pół- nocnym. Bardzo silny ośrodek kościelny Wrocławria obejmuje u schyłku 428 Słownik ważniejszych osób i miejscowości lubelską na czele, i polskiej katolickiej, w którą tak wszedł przecież przez prawie pełne pół wieku swego panowania w Polsce. O samym człowieku, którego portret zachowuje znakomity jako dzieło sztuki naj- wyższej klasy nagrobek ţv katedrze krakowskiej, można by dodać, że do końca życia cieszył się niepożytym zdrowiem, co musiało ułatwiać mu ţznoszenie wszelkich przeciţvności. Tych nie brakło mu również w życiu rodzinnym. Przeżył dziesięciu swych braci i kilka sióstr; każdą z czterech kolejnych żon - Jadwigę, Annę Cylejską, Elżbietę z Pileckich Granowską i Zofię Holszańską - oskarżano i szkalowano w taki czy inny sposób w kraju bądź za granicą (pretensje Habsburgów do Jadwigi leżą zapewne, jak mniemają niektórzy historycy, u podstaw trudności, z którymi spotykały się próby oficjalnego potwierdzenia kultu Jadwigi, żywego, jak potwierdza m.in. Długosz, w społeczeństwie polskim; takiego potwierdzenia miał w końcu dokonać osobiście dopiero Jan Paweł II w Krakowie w 1979 r.). Utracił troje dzieci, Elżbietę-Bonifację zrodzoną z Jadwigi, Jadwigę z Anny Cylejskiej i Kazimierza z Zofii Holszańskiej. Narodzinom dwóch synów, Władysława (Warneńczyka) i Kazimierza (Jagiellończyka), z tej ostatniej towarzyszyła atmosfera dworskich plo- tek i podejrzeń. Jan Długosz tak charakteryzuje Jagiełłę (cyt. za J. Dąbrowskim, Dzieje Polski. Koron,a i Litwa, Teksty źródłowe..., z. 24, Lwów 1939, s. 4): Wzrostu był miernego, twarzy ściągłej, chudej, u brody nieco zwężonej. Głowę, miał małą, podłużną, prawie całkiem łysą, jak to widać na grobowcu marmuro- wym, który popioły jego pokrywa. Oczy czarne i małe, niedostatecznego wejrzenia i ciągle biegające. Uszy duże, głos gruby, mowę prędką, kibić kształtną, lecz szczup- łą, szyję długą. Na trudy, zimna, upały, zawieje i kurzawy nad podziw był wy- trzymały. W ubiorze i zewnętrznej postawie skromny; sypiać i wczasować się lubił aż do południa, dlatego mszy św. rzadko o należnym czasie słuchiwał. W prowa- dzeniu wojen niedbały i ciężki, wszystko staranie na wodzów i zastępców składał. Łaźni zazwyczaj co tr2eci dzień, a niekiedy częściej używał. Do rozlewu krwi ludzkiej był tak nieskory, że często większym nawet winowajcom karę odpuszczał. Tylko tym, którzy mu na łowach lub w innych rozrywkach zawinili, nigdy nie mógł przebaczyć. W ludziach umiał dostrzegać cnoty i nie zawiścią, ale przychyl- nością mierząc czyny i zasługi swego rycerstwa, każdą sprawę chwalebną, czy to- w wojnie, czy w pokoju spełnioną, hojnie i wspaniale wynagradzał (...) W każdym tygodniu piątek z wielką wstrzemięźliwością o chlebie i wodzie pościł. Zawsze trzeźwy, wina ani piwa nie pijał. Jabłek i ich zapachu nienawidził, dobre jednak: i słodkie gruszki po kryjomu jadał (...) Religii katolickiej pobożny i gorliwy wyznawca, dla ubogich, żebraków, wdóţvţ i wszelakiego rodzaju nieszczęśliwych szczodrym był i dobroczynnym. Posty, wigilie- i inne nabożeństwa tak żarliwie wypełniał, że więcej zwycięstw modlitwami swymi u Boga wyprosił, niźli orężem wywalczył. Szczery i prostoduszny, nie miałţ w sobie żadnej obłudy. W rozdawaniu łask i danin mało oględny. W zabawach myśliwskich nie umiał ani miary zachować, ani czasu oszczędzać (...) Ozdbb po= wierzchownych i szat wytwornych nie lubił. Chodził zwykle w baranim kożuchu: Słownik ważniejszych osób i miejscowości 429 sukilem pokrytym. Rzadko na siebie brał strój wykwintniejszy, jak płaszcz z sza- rego aksamitu, bez żadnych ozdób ani złotogłowu. i to tylko na większe uroczy- stości. W inne dlzi nosił odzież prostą, żółtawej barwy. Nienawidził soboli, kun, lisów i innych miękkich a kosztownych futer. Przez całe życie używał tylko zwy- czajnych baranków, i to nawet w najostrzejszej porze zimowej (...) W biesiadach nie tylko hojny, ale zbytkujący, tak iż w dni świąteczne i uroczyste, albo kiedy znaczniejszych podejmował gości, po sto potraw na stole, zwyczajnie zaś trzy- dzieści, czterdzieści i pięćdziesiąt zastawiał (...) Zazwyczaj dawał połowę tego, o co go proszono. Za czym poszło, że proszący żądali zawsze dwa razy więcej, aby z tym większą pewnością połowę uzyskać. Miał niektbre zwyczaje zabobonne. Wyrywał włosy z brody i powplatawszy je między palce, wodą ręce obmywał. Zawsze, nim z domu wyszedł, trzy razy obracał się w koło i słomkę na trzy części złamaną rzucał na ziemię. Nauczyła go tego matka greckiego wyznania. Ale dlaczego i w jakim celu to czynił, nikomu za życia nie chciał powiedzieć, ani też łatwo to odgadnąć. Powiadają zaś, że miał w przysłowiu to zdanie często powtarzane, że słówko z ust ptaszkiem wyleci, ale jeśli było niedorzecznym, a chcesz je cofnąć, staje sIę wołem. Miał także zwyczaj upominać żartem rycerzy, żeby w boju nie stawali nigdy na przodzie ani w ostat- nim szeregu, a nie chowali się również i do środka (...) Do zabaw myśliwskich skłonny z przyrodzeizia (...) unikał tego starannie, aby mu kto spoczynku lub ło- wów, którymi ustawicznie lubił się zabawiać, nie przerywał. Literatura: A. Lewicki, Powstanie Swżdrygiełłţ, Krakówţ 1892; A. Prochaska, Król Władysław Japżełto, t. I-II, Kraków 1908; L. Kolankowski, Polska Jagżello- nów, Warszawa 1936; S. M. Kuczyński, Wżelka woi'na z Zakoneţrc Krzyżackżţrc w 1a- tach 1409-1411, Warszawa 1966; tenże, Władysław Jagiełło 1350-1434, Warszawa 1971; H. Panas, Prywatn,e życże Władystawa Jagżełły, Olsztyn 1969. Wrocłaţţ, największe miasto Śląska, siedziba biskupstwa zależnego od Gniezna, podpora rządów czeskich w tej dzielnicy w XIV w., w XV w. zdobywające się często na własną, niezależną od Pragi politykę o waż- nych sţutkach i znaczeniu. Rozbudowany ośrodek miejski w XI/XII w., uzyskał prawa magdeburskie w cią,gu XIII w. Wtedy też dużą przewagę w mieście zdobyţł bogaty patrycjat niemiecki, nastawiony na daleko- siężny handel. Ten właśnie patrycjat popierał program zjednoczeniowy Przemyślidów i później Luksemburgów, ostro występując przeciwko Wła- dysławowi Łokietkowi. Po śmierci ostatniego księcia wrocławskiego Hen- ryka VI w 133a r. miasto przeszło też bezpośrednio pod władzę królów czeskich. W ciągu XIV-XV w. następuje intensywny i wszechstronny rozwój Wrocławia. Liczba silnych cechów rzemieślniczych wzrasta z dwu- .dziestu cźterech w 1307 r. do czterdziestu w 1470; wykaz z 1403 r. obej- muje imiennie 1197 rzemieślników w 91 specjalnościach. Wielki handel międzynarodowy obejmuje miasta polskie, Pragę, Norymbergę, Magde- .burg, Frankfurt nad Menem, Wenecję; zţviązki z Hanzą i czasowa przy- należność do niej ułatwiały kontaktţ- ze strefą bałtycką i Morzem Pół- nocnym. Bardzo silny ośrodek kościelny Wrocław,ia obejmuje u schyłku 430 . Słow,nik ţvażniejszych osób i miejscowości średniowiecza dziesiątki kościołóţ-, setki zakonników i setki duchownyeh świeckich. Ludność miasta szacuje się na około 13-14 tys. w początkach XIV w. i około 20 t5=s. ţr sto lat później. Centrum Wrocławia stanowił duży rynek z pięknym ratuszem, w któ- rym stały najpiękniejsze domţ-, "bardzo wysokie - jak powiada Bartło- rriiej Stein w początkach XţI w-. - sięgające trzech, czterech; a nawet pięciu pięter, mające liczne, aż do szczytu sięgajace, oszklone okna, na dole zwykle okratoţţţane". Osobną dzielnicę o wyraźnie kościelnym cha- rakterze stanowił Ostróţz Tumski ţvraz z pobliską Wyspą Piaskową; stało tu kilka monumentalnych, pięknyeh kościołów, wznoszonych w ciągu XIII-XIV w., jak katedra ?\MP na Piasku czy Św. Krzyża. Wspomniany wyżej Stein zostawił cenny opis Śląska; rolę Wrocławia w rozwoju dzielnicy uţvażał za zasadniczą. Wśród wyg.ód,. jakie mieli wrocławianie, zwracaja uţvagę Steina wodociągi: Uważam przeto za rzecz :-:ajpeţţniejszą, że cały ţląsk otrzymał bezsprzecznie wszystkie obyczaje, cały dobrobyt i wreszcie całą kulturę Wrocławia, gdzie najpierw zaczęły się odbywać największe jarmarki ze wszystkimi sąsiednimi narodami, i że wszystkie inne miasta rozwinęły się dopiero później. (...) Do miasta zbiegają się z najdalszej prawie północy jak i ze cţţschodu ludzie uprawiający handel: Tu przy- wożono to, co cała Sarmacja produkowała najkosztowniejszego lub najpożyteczniej- szego. Tu przywozili swoje towary Rusini, Wołosi, Litwini, Prusacy, Mazowszanie oraz Polacy z Wielko- i Małopolski, ale tylko te, które im daje przyroda, a nie przemysł. Tu także przywożono z całych Niemiec wyroby, przeznaczone zarbwno do codziennego użytku jak i do sporządzania odzieży. Handel polegał. przeważnie na wymianie, opartej na równym oszacowaiziu towarbw, ponieważ nie byłţo wspól- nej monety. Wprawdzie i Kraków ţvtedy również rozwijał się, ale jego daleka odległość od Niemiec odstraszała niemieckich kupców od udawania się tam. (...) Wszystkie budynki, które tylko znajdują się wewnątrz miasta, zaopatruje w wodę podziemny wodociąg, r:apełlziany przez olbrzymie koła wodne i rozprowa- dzający wodę w drewnianych rurach r:a ţţszystkie ulice i place, (...) dó ponad 600 miejsc. Literatura: Wrocław, jepo dzżeje i kultura, red. Z. Swiechowski, Warszawa 1978; W. Długoborski, J. Gierowski, K. Maleczyński, Dzieje Wrocławia do roku I80?; Warszawa 1958; J. Gilewska, 1ţ późnośredniowiecznyţrr. Wrocławżu, Wrocłţaw 1967. Tekstţ źródłowe do historżi Wrocłauia, I: Do koţca XV111 w., zestawili K. Male- czyński i J. Reiter, Wrocław 19 i 1 (tam m.żn. fragmenty ze Steina)ţ. Zygmunt Luksemburski (1368-1437), król Węgier i ţzecţh, cesarz, stanowi jedną z ważnych postaci w burzliwych dziejach Europy środ- kowo-wschodniej tych czasów. Syn Karola IV i Elżbiety pomorskiej (prawnuk więc między innymi i Kazimierza Wielkiego), zaręczony zostaţ w 1372 r. z Marią, córką Ludwika, króla Węgier i Polski, z myślą o za- jęciu w przyszłości tronu polskiego. Z tym planem związane było odda-- Słownik ważniejszţţch osób i miejscoţţ-ości 431 nie mu ţv 1378 r. Brandenburgii, ţvcześniej poddanej Karolowi IV, i ry- sowała się tu perspektywa pod jego rządami unii polsko-brandenburskiej. Polacy po śmierci Ludwika ţv 1382 r. odrzucili jednak kandydaturę Marii, powołanej na tron węgierski, i nie dopuścili Zygmunta, mimo ţysiłków z jego strony, do korony polskiej. Po małżeństwie z Marią objął ţţ 1387 r. rządy na Węgrzech, nie bez trudności ze strony silnej opozycji; tron węgierski utrzymał do końca, także po śmierci Marii, w dużym stopniu za cenę daleko idących kompromisóţv z rosnącą w siłe arystokracją. W 1410 r. obrany został królem rzymskim (koronacja na cesarza dopiero w 1433 r.) i w tym charakterze odegrał niepoślednią rolę ţţ zţţołaniu i przebiegu soboru ţv Konstancji w 1414-1418 r. Postawa w stosunku do,Tana Husa i jego zwolennikóţv utrudniała mu jednak, wobec zdecydowanej postawy husytów, przejęeie tronu w Pradze po śmierci brata, Wacława, w 1419 r. Dopiero po ţvyczerpujących wojnach i kompromisie zawartym na soborze ţţ Bazylei doszedł do porozumienia z Czechami i koronował się w I436 r. na króla ţţ Pradze. Jedyna córka Zygmunta, Elżbieta, wyszła za Alblţechta Habsburga, skąd zrodziły się stałe odtąd pretensje Habsburgów do spadkti po Luksemburgach w Cze- chach i na Węgrzech. Był Zygmunt człowiekiem bardzo ţvykształconţ-m, o dużej inteligencji, dowcipie, darze słowa, znać miał siedem języków. iVa dworze swym lubił gromadzić wybitnych rycerzy z całego chrześcijaństwa; był wśród nich i znakomity rycerz polski Zawisţa Czarny z Garbowa, który zreszta poległ - zamordowany po dostaniu się do nieţvoli - w wyprawie prze- ciwko Turkom, prowadzonej przez ZSţgmunta w 1428 r. Poniósł jednak w życiu wiele klęsk wojennych (Nikopolis 1396, wojny husyckie), na Węgrzech rządy nie przyniosły mu wielkich sukcesów, w Czechach bu- dził przede wszystkim nienawiść, a przynajmniej niechęć. Popierał cały czas lirzyżaków, ze strony polskiej i litewśkiej miano do niego wiele pretensji za stronnicze rozjemstwo ţv zatargach z państwem zakonnym. Literatura: J. Aschbach, Gesch,ich,te Każser Sigżs7rtund's, Hamburg, I-V, 1838-45 (przedruk 1964); Z. Nowak, Polityka północ'na Zygţn.unta LukseTrcburskżego do roku 1411, Toruń 1964.