KSIĘGA PODRÓŻY EWLIJI CZELEBIEGO Tytuł oryginału Ewlija Czelebi Sejahatnamesi Obwolutę i okładkę projektował Janusz Wysocki Redaktor Bogdan Bero \ WITEK* 11:7111; ;u iiisisiirszKGO Uniwersytetu Wartzawtkiege do ,ze-3 SPIS TREŚCI Zygmunt Abrahamowicz, Słowo wstępne Jan Reychman, Ewlija Czelebi i jego dzieło V-VIII IX-XXXVIII Ewlija Czelebi Sejahatwmesi KSIĘGA PODRÓŻY EWLTJI CZELEBIEGO (Wybór) Część I. SEN O SPOTKANIU Z PROROKIEM. Przełożył Zygmunt Abrahamowicz. Z t. I, s. 27-33 ' 3 Część II. PODRÓŻE PO EJALECIE RUMELIJSKIM I OCZAKOWSKIM (1651-1653). Przełożyli: Aleksander Dubiński i Stanisława Płaskowicka-Rymkiewicz. Z t. III 15 [1.] Podróż nasza ze zdjętym z urzędu wielkiego wezyra Melek Ahmedem paszą do ejaletu oczakowskiego i granic Eumelii: [Miasteczko Czekmedża Mała] (s. 289-290) Opis Czekmedży Wielkiej (s. 291-292) .... Zamek Siliwri (s. 292-295) ....... Opis starego zamku Czorłu (s. 295-298) .... Opis zamku Burgaz (s. 298-302) ..... Zamek Ajtos (s. 302-303) ....... Zamek Czenge (s. 303-304) ....... Zamek i miasto stare Prowadia (s. 304-309) OpSs zamku i miasta Szumen (s. 309-312) Stare i wielkie miasto portowe Buszczuk (s. 312-314) Opis zamku Czół, czyli Jerkoki (s. 314-315) Opis zamku Swisztowa (s. 315-316) ..... [Miasto l zamek Nikopol] (s. 316-320) .... 17 18 20 2? 23 27 28 30 33 35 37 38 39 473 [Powrót do Huszczuku] (s. 320) ........... 41 [Podróż z Ruszczuku do Stambułu i z powrotem, a następnie do Sy- listrii] (s. 326-330) ............. 42 Opis miasta Darłgazijan, czyli zamku Sylistrii lub Seddiiiman (s. 330-345) 45 [2.] O tym, jak w rebiiilewwelu roku 1062 pojechaliśmy ochraniać wsie i miasteczka w ejalecie oczakowskim: [Wyjazd z Sylistrii] (s. 345) ............ 53 Opis miasteczka Hadżyoglupazary (s. 345-348) ....... 54 [Podróż do Bałczyku i pielgrzymka do grobu świętego Ak Jazyłego] (S. 348-352) ............... 56 [Potyczka z Kozakami w Bałczyku] (s. 352-354) ....... 61 Opis miasteczka Konstancy (s. 358-361) ......... 63 Zamek Karaharman (s. 361-362) ........... 67 Opis miasta Babadag (s. 362-365) .......... 68 Grobowiec świętego w Babadagu (s. 366-370) ....... 70 13.] Nasza podróż z Babadagu do ejaletu rumelijskiego w ostatnich dniach zilhidżdże roku 1062: [Wyjazd z Babadagu] (s. 371) ........... 77 Opis miasteczka Esterabad (s. 371) .......... 77 Miasteczko Karamuradły (s. 371-373) .......... 78 Przygoda nędznego Ewliji (s. 373-375) ......... 80 Opis miasteczka Sliwen (s. 375-376) .......... 82 Opis zamku Nowa Zagora (s. 376-378) ......... 83 Opis Starej Zagory (s. 378-381) ........... 85 Opis wielkiego miasta Płowdiw (s. 381-387) ........ 86 Pochwała miasteczka Tatarpazardżyk (s. 387-390) ...... 88 Opis miasteczka Ichtiman (s. 390-391) ......... 9? Opis starożytnej stolicy Bumelił, czyli miasta Sofii (s. 391-400) ... 93 Zwyczaje ludności sofijskiej (s. 400-401) ........ 10? Okolice za miejsca przechadzek służące (s. 401-405) ...... 103 Połonina na górze Witoszy (s. 405-407) ......... 107 O godnym uwagi dziwowisku (s. 408-411) ........ 111 O dziwach, które Ewlija nędzny, lecz fałszem się brzydzący, w błogosławionym śnie oglądał (s. 411-J15) ......... 116 Spadek po Ganai efendim (s. 415-417) ......... 122 [Wyjazd z SofM do Stambułu] (s. 417-418) ........ 123 Część III. PODRÓŻ DO WIEDNIA (1665). Przełożyli: Aleksander Dubiński i Stanisława Płaskowicka-Rymkie-wicz. Z t. VII. 125 [Spotkanie z ludźmi cesarza na granicy ziem muzułmańskich] (s. 223-289) 127 O kłótni paszy-posła z dragomanem i naczelnym komisarzem (s. 239-242) 129 O porządku uroczystego wjazdu naszego do zamku Wiednia (s. 24?-248) 133 Opis stołecznego grodu Niemców nieszczęsnych, rezydencji cesarza-im-peratora i króla węgierskiego, czyli potężnie ufortyfikowanego "Złotego Jabłka" albo twierdzy Wiednia (s.248-250) ..... 141 O wielorakich dziwach w zamku Wiedniu (s. 262-264) ..... 144 O widowisku najdziwniejszym ze wszystkich (s. 264-265) .... 146 O kościele księży i zakonników opowiadanie bez pochwały (s. 265-271) . 147 [Zaproszenie ma audiencję u cesarza] (s. 286) ....... 151 474 Pełna powabu opowieść o układach w sprawie spotkania najjaśniejszego cesarza z posłem Kara Mehmedem paszą (s. 287-291) . . Rzeczywisty przebieg spotkania cesarza z paszą-posłem dostojnym (s. 291-295) ....••••••••••• [Uczta u wezyra cesarskiego] (s. 313-315) ........ O pochodzie nieszczęsnym i żałości pełnym (s. 315-317) ..... [Ostatnie dni pobytu w Wiedniu] (s. 324-327) ....... Część IV. WYPRAWY Z TATARAMI I PODRÓŻE PO KRYMIE (1641-1667). Przełożył Zygmunt Abrahamowicz. Z. t. II, VI, VII, VIII i X: [1. Garść wstępnych uwag o Tatarach i państwie tatarskim na Krymie]. Z t. X: Państwo dynastii Czyngdsydów (s. 47-48) ........ [2. Wśród przyjaciół Tatarów pod Azowem i na Krymie w latach 1641-1642]. Z t. II: Wyjazd z zamku Anapy na wojnę azowską (s. 113-122) ..... Podróż na Krym po nie uwieńczonej zwycięstwem wojnie azowskiej (s. 122-1127) ......••••••••• [3. Prawdziwe i zmyślone wyprawy z Tatarami na kraje Europy w roku 1663 (Echa odsieczy tatarskiej w Polsce w okresie "potopu")]. Z t. VI: O tym, jakeśmy w 40 tysięcy Ta.arów spod zamku Ujvśr do Niemiec, Holandii i Szwecji Jeździli (s. 364-370) ...... ^ - Nasz powrót z Holandii (s. 370-378) ......... [4. W stepach akermańskich i na Krymie w latach 1665-1666 w gościnie u chana Mehmed Gereja IV oraz ucieczka z nim do Dagestanu]. Z t. VII: Postój w Chankyszłasy (s. 495-496) ......•••• Opowieść o wielkiej bitwie stoczonej przez chana Mehmed Gereja z Adil-Nogajami i Tatarami budziackimi koło Akermanu w roku .... (s. 497-498) ......••••••• Opowieść o przyczynie wojny pomiędzy obiema stronami (s. 498-500) . [Podróż spod Akermanu na Krym] (s. 504-505) .....•• Opis granic Sotgatu, kraju do dynastii Czyngisydów należącego, czyli warownego zamku Or lub Ferahkermanu (s. 505-512) .... Opis ziemi, kształtów ł stylu zamku Or, czyli Ferahkermanu (s. 512-518) [Wyjazd nasz z Tatarami do ziemi Kozaków swawolnych na wojnę z nimi] (s. 518) ......-••••••• Wyjaśnienie statutów dynastii Czyngisydów (s. 532-534) ..... [Powrót z ziiemi Kozaków do zamku orskiego i podróż do miasta GOzlew] (s. 560-563) ......••••••• Opis miasta GSzluew, czyli nadobnego zamku Gózlew (s. 563-565) . Pochwała dobroczynnych fundacji i urządzeń w zamku Gbzlew (s. 565-570) O naszym wyjeździe do Bałakławy (s. 571) ........ Wieś Ałmały (s. 571) ......••••••• Wieś Kaczy (s. 572-573) .-.......••••• Miejsce bezpieczne, czyli zamek Inkerman (s, 573-577) ..... 151 1156 162 1163 167 173 175 185 193 200 211 212 214 215 225 231 232 235 238 240 246 246 247 248 33 - Księga podróży 475 Opis starożytnego zamku w miejscowości Sarkerman (s. 577-578) . . 254 Wielkie miasto i zamek Salonia (s. 578-579) ........ 255 Opis portu spokojem tchnącego, czyli zamku Bałakława - miejsca bezpiecznego (S. 579-581) ........... 256 Postój we wsi Kadykoju (s. 581-58?) ......... 259 Postój we wsi Czorguna (s. 582) .......... 260 Pochwała zamku Mangub-Kahkahy ziemi krymskiej (s. 582-586) ... 260 Wieś Kodżasalasy (s. 586) ............ 264 Postój w Silren, wiosce do gajów Iremu podobnej (s. 586) .... 265 Opis zamku Gewherkerman (s. 587-591) ........ 265 Opis starodawnego miasta i zamku Eskisaładzyk (s. 591-593) ... 268 Pochwała ogrodu Aszłama, gaju iście rajskiego (s. 593-596) .... 271 Miasto Eskisałia (s. 596) ............. 272 Opis wielkiego miasta, starodawnej stolicy ł naj świetnie j szego grodu Krymu, czyli siedziby chanów Gerejów, bojowników za wiarę, olbrzymiego miasta Bagczesaraju (s. 596-599) ...... 273 Opowieść o dywanie, statutach i obyczajach emirów z rodu Czyngi- sydów (s. 599-600) .............. 276 O statutach krymskich ciąg dalszy (s. 600-604) ....... 278 O chwalebnej naturze Mehmed Gerej chana - człowieka miłego usposobienia, którego oby Ałłah od nieszczęść zachował (s. 604-618) . . 38! O tym, jakeśmy w objazd i oględziny Ziemi krymskiej się puścili (s. 638) ................ 299 Opis stolicy kałgi sułtana, czyli starodawnego, ludnego i zabudowanego miasta Akmesdżłd (s. 638-6411) .......... 299 Postój we wsi Azizler (s. 643-644) .......... 303 Opis miasta wielkiego, osiedla pięknie utrzymanego i starodawnego, grodu zachwycającego, czyli portu Karasu (s. 644-650) .... 303 Opowieść o ejalecie kaffeńskim (s. 650) ......... 310 Pochwała rozkosznego ogrodu, czyli mocnego i potężnego zamku Su- dak (s. 650-656) .............. 310 Pochwała górzystej krainy Tatów (s. 656) . ..... 316 O osobliwym narzeczu i wyrażeniach narodu Tatarów (s. 656-657) . . 316 O zachwycającym mieście i starodawnej stolicy, warownii potężnej i twierdzy niezdobytej, wielkim zamku i starożytnej fortecy, czyli o zamku Kaffie, pięknej i uroczej połaci ziemi krymskiej (s. 666-669) 317 O tym, że bejowie ziemi czerkłeskiej na mocy statutów Kaffie podlegają (s. 669-670) ............. 320 Wyliczenie kaź w ejalecie kaffeńskim się znajdujących (s. 670) ... 321 Opis zamku Kaffy (s. 671-684) .......'.... 322 Opis pięknego zamku Kercz (s. 684-687) ........ 324 Postój we wsi Karaałp (s. 688) ........... 327 Opis baszty Arabat (s. 688-690) ........... 328 Pochwała pięknego zamku Czeniszke (s. 690-691) ...... 330 Znowu pochwała stolicy dynastii Czyngisydów - miasta Bagczesaraju, siedziby sułtanów oraz z dziadapradziada chanów (s. 691-692) . . 331 O cudownie przez Boga obwieszczonym strąceniu z tronu Mehmed Gereja chana syna Selamet Gereja chana, którego oby Ałłah od nieszczęść zachował (s. 692-694) .......... 333 O wyniku narady najjaśniejszego chana (s. 694-696) ..... 335 O miejscowościach, w których odpoczywaliśmy jadąc na początku miesiąca .... roku 1077 z Bagczesaraju do padyszacha Dagestanu. O przyczynie, dla której Mehmed Gerej chan tronu pozbawiony został (s. 696-697) ............. 337 Postój w sala Koledż, to jest we wsi Kóledż (s. 697-698) .... 339 Opis bezpiecznej fortcy, czyli starożytnego zamku Tamania (s. 699-701) 339 i U 476 [5. Powrót z Półwyspu Tamańskiego na Krym, gościna u chana Adil Czoban Gereja oraz wyjazd do Stambułu w roku 1667]. Z t. VIII: Opis postoju w zamku bezpiecznym, czyli mocnej twierdzy Tamaniu (S. 26-30) ....••••••••••• Postój w zamku Kercz (s. 30-31) .....••••• Opis zamku Kaffy (s. 31) ....-••••••• Opis przyjazdu nowego chana tatarskiego (s. 31-32) ...... Wyliczenie i opis miejscowości, w których zatrzymywaliśmy sdę jadąc z chanem krymskim z Kaffy do Bagczesaraju (s. 32-37) .... Opowieść o miejscowościach, przez które jechaliśmy z Bagczesaraju przeciwko bejom Szirinów w dzielnicy Nakszewan tudzież o losach plemienia Szirinów (s. 37-42 i 48-49) . . . . . • •• O miejscowościach, w których zatrzymywaliśmy saę jadąc w roku .... z Ak Mehmedem paszą z Krymu do Stambułu (s. 49) .. . . Postój w zamku Ferahkerman (s. 50-51) .....••• PRZYPISY I SŁOWNIK TERMINÓW ORIENTALNYCH. Opracował Zygmunt Abrdhamowicz: Wykaz skrótów .......-•••• Przypisy do części I ......-••• 'Przypisydoczęścill Przypisydoczęścilll . . - '. Przypisy do części IV Słownik terminów orientalnych ...... 345 349 351 351 353 359 366 367 369 370 371 377 404 416 459 Redaktor techn. K. Kolasiński Korektorzy: S. Snopek i S. Teterycz "Książka i Wiedza", Warszawa luty 1969. Wyd. I. Nakład 9740 + 260 egz. Ob], ark. wyd. 32,9. Obj. ark. druk, 32,25. Papier ilustr. kl. IIĄ 80 g. 86X122 cm z fabryki papieru w Dąbrowicy. Oddano do składu 2.II.1968 r. Podpisano do druku 21.XII.1968 r. Druk ukończono w styczniu 1969 r. Drukarnia im. Rewolucji październikowej w Warszawie. Zam. ?71/68. P-82 Cena zł 65.- Siedem tysięcy pięćset osiemnasta publikacja "KiW" SŁOWO WSTĘPNE Już prawie półtora wieku mija od chwili, kiedy młody podówczas orientalista polski Józef J. S. Sękowski (1800-1858) ogłosił Callectanea z dziejopisów tureckich rzeczy do historyi polskiey służących (2 tomy; Warszawa 1824-1825). Dzieło to mimo gwałtownych ongiś ataków na nie i na jego autora ciągle jeszcze stanowi dla szerokiego grona historyków polskich jedyne źródło informacji o tym, co na temat dawnej Rzeczypospolitej oraz stosunków między nią a jej muzułmańskimi sąsiadami napisali autorzy osmańscy XVI-XVIII w. Dziś wszakże, uznając bezstronnie doniosłość owej pionierskiej pracy J. J. S. Sękowskie-go, musimy określić ją jako już przestarzałą. Przyczyn tego jest wiele. Niepoślednią wagę posiada tu fakt, że od czasu ukazania się jego Collectaneów orientaliści poznali nowe dzieła pisarzy osmańskich, w których interesujące nas kontakty Polski z Turkami i Tatarami tudzież wewnętrzne dzieje ich państw są przedstawione znacznie lepiej niż u autorów przełożonych przez J. J. S. Sękowskiego. W turkologii polskiej zaznaczył się ostatnio znowu wyraźny wzrost zainteresowań osmańskimi i krymskimi źródłami do dziejów Rzpltej; powstała u nas też myśl o potrzebie kontynuowania pracy nad tłumaczeniem dziejopisów tureckich i krymsikich. Niniejsza książka jest właśnie pierwszym przekładem autora osmańskiego dorównującym swoim kalibrem Collectaneom J. J. S. Sękowskiego, choć treścią różnym od nich. Przedstawiamy w tej książce mianowicie wybór z dzieła właściwie nie dziejopisarza, lecz podróżnika osmańskiego z XVII w. Autor nasz, Ewlija Czelebi, zwiedził w różnych okolicznościach, od 1640 r. mniej więcej do 1684, olbrzymie połacie posiadłości sułtanów osmańskich w Europie, Azji i Afryce, a także Krym oraz wiele krajów ościennych, m.in. część Austrii i Wiedeń, a ponadto wschodnie rubieże Rzpltej (Ukrainę, Ruś Czerwoną). Wędrówki i przeżycia swoje opisał on żywo i barwnie w Sejahatname - dziesięciotomowej "Księdze podróży", V cennej przede wszystkim jako jedyny w swoim rodzaju obraz imperium osmańskiego i chanatu krymskiego w XVII wieku. Taka właśnie panorama Turcji i Krymu wydała się nam nieodzownym tłem dla innych-częściowo już gotowych, częściowo jeszcze tylko zamierzonych- przekładów dzieł autorów osmańskich i krymskich, poświęconych poszczególnym okresom w dziejach stosunków dawnej Rzpltej z jej sąsiadami spod znaku półksiężyca. Wyczerpujące wiadomości o Ewłiji Czelebim i jego dziele znajdzie Czytelnik w bio- i bibliograficznym szkicu o nim pióra prof. drą J. Reychmana. Tu natomiast podamy jedynie zwięzłe informacje o zasadach opracowania niniejszej edycji. 1. Dzieło Ewłiji Czelebiego liczy wiele tysięcy stron druku, toteż nie brak w nim partii, które zarazem i uczą, i bawią. Staraliśmy się jednak dać w naszej książce całości większe, przydatne dla naszych historyków. Książka dzieli się na cztery części. Część I zawiera opis snu autora o spotkaniu z Mahometem, który spełnił jego młodzieńcze marzenia o dalekich podróżach. Część II - opis jego podróży po Półwyspie Bałkańskim w latach 1651-1653 w towarzystwie Melek Ahmeda paszy, byłego wielkiego wezyra, który w r. 1651 przyjął był Bohdana Chmiel-nickiego i Zaporożców w poczet poddanych i podopiecznych Porty. Część III - opis podróży do Wiednia w r. 1665. W części IV zebraliśmy skrzętnie wiadomości o podróżach Ewłiji Czelebiego po Krymie i o niektórych jego wyprawach wojennych u boku Tatarów krymskich w latach 1641-1667. Więcej uwag na temat treści naszej książki znajdzie Czytelnik we wstępach do przypisów do poszczególnych części. Na bardzo cenne, ale też i obszerne opisy Stambułu oraz licznych innych prowincji państwa osmańskiego zabrakło miejsca w naszej książce. Musieliśmy tu pominąć również obszerne partie "Księgi podróży" odnoszące się do Ukrainy i Rusi. Pewne jednak wiadomości o Rzeczypospolitej i Polakach, Ukrainie i Kozakach, tak interesujące dla nas, spotyka się i tutaj. 2. Transkrybując - bądź to w tłumaczeniu, bądź w komentarzach - orientalne imiona osobowe, nazwy geograficzne i różne wyrażenia, zastosowaliśmy potoczną pisownię polską z dodatkiem dwu tylko liter obcych: ó i ii. Pisownia taka oddaje dość dokładnie osobliwości miarodajnej tu dla nas wymowy osmańsko-tureckiej i krymsko-tatarskiej, a zarazem sprowadza do minimum możliwość omyłek i zniekształceń VI przy ewentualnych cytatach z naszej książki. Kursywą posługujemy się, kiedy zachodzi potrzeba szczególnego wyróżnienia zwrotu lub wyrażenia orientalnego. Przy okazji zwrócimy uwagę na pisownię arabskiej nazwy Boga. Stosujemy stale formę Ałłah, tradycyjną w piśmiennictwie polskim XVI i XVII w., a odpowiadającą dokładnie wymowie tego słowa u Arabów, Turków i Tatarów. (Allah to potoczna wymowa perska; częsta u nas ostatnio pisownia z -ch: Allach i Allach nie ma pokrycia w wymowie żadnego narodu muzułmańskiego). W przypadkach innych stosujemy się do norm ogólnie przyjętych w polszczyźnie dzisiejszej. Dla jasności przekładu wypada niekiedy wtrącić słowo lub słów parę, których w oryginale tureckim nie ma. Uzupełnień takich w przekładzie nie zaznaczamy. W nawiasy kwadratowe ([]) ujmujemy tylko dodane przez nas tytuły rozdziałów. Gwiazdką (*) oznaczamy w tłumaczeniu wszelkie poczynione przez nas skróty (opuszczenia), konieczne dla uniknięcia dłużyzn czy powtórzeń itp., zbędnych partii w tekście oryginalnym. Sześć kropek (......) oznacza lukę w tekście tureckim, np. brak cyfry lub innej informacji, którą autor zamierzał wstawić dodatkowo. Wielokropka i nawiasów okrągłych (...) używamy zgodnie z powszechnie znanymi zasadami pisowni polskiej. Przypisy numerujemy oddzielnie dla każdej z czterech części książki. Wielokrotnie powtarzające się terminy orientalne objaśniamy w "Słowniku" (w porządku alfabetycznym) owych wyrażeń, bez zaznaczania odnośnych słów w przekładzie. W spisie rzeczy podajemy dokładnie, skąd pochodzi dany ustęp naszej książki (tom i strony Sejahatname w znanym dziesięciotomowym wydaniu stambulskim). Ułatwi to ewentualną próbę porównania naszego przekładu z tekstem tureckim. Wysoko ceniąc "Księgę podróży" Ewłiji Czelebiego musimy jednak przestrzec Czytelników przed częstymi u tego autora zmyśleniami różnego rodzaju. Nieprawdziwe, zawsze wyolbrzymione są u niego "dokładne" dane liczbowe (pisane cyframi lub słownie). Skali tych "powiększeń" nigdy nie znamy, dlatego też do wszelkich takich liczb u Ewłiji Czelebiego - czy to dotyczą tak interesującej naszych historyków liczebności wojsk w Turcji i na Krymie, czy np. ilości domów lub kramów w jakimś mieście lub wsi - należy podchodzić z rezerwą. Zmyślone są też u Ewłiji Czelebiego niektóre daty historyczne, a wreszcie pewne epizody z dziejów jego życia i podróży. VII "Księgę" jego można by - używając tytułu poetyckich wspomnień wielkiego J. W. Goethego - określić w ogóle jako przedziwny splot "Dichtung und Wahrheit", zmyślenia i prawdy. Drogą żmudnych analiz tekstu Sejahatname udało się już badaczom wyłowić niektóre z tych fałszów, ale nie wszystko u Ewliji Czelebiego jest jeszcze jasne i bezsporne. Część tych problemów udało się nam rozstrzygnąć w tej naszej pracy. Niektóre mianowicie ustępy w dziele Ewliji Czelebiego, uważane przez naszych poprzedników tylko za wytwór bujnej fantazji tureckiego "obieżyświata" i "bajarza", naświetliliśmy w przekładzie i w przypisach tak, że wyszły na jaw raczej pomyłki owych interpreta-torów "Księgi podróży". W innych wypadkach, pod grubą warstwą niezaprzeczonego zmyślenia, wykryliśmy nie zauważone dotąd ziarna prawdy - tym cenniejsze dla nas, że dotyczące historii Polski. Zapewne i nasza książka nie jest wolna od omyłek i potknięć. Daleki też od pełności jest obraz Turcji XVII w. w naszym wyborze z dzieła Ewliji Czelebiego. Te niedociągnięcia i braki postaramy się odrobić w przyszłych publikacjach tego rodzaju. Co do niniejszej zaś - mam nadzieję, że przyczyni się do pogłębienia znajomości Orientu w szerokich kręgach naszego społeczeństwa, że przyda się polskim historykom oraz że wniesie nowe, trwałe rozwiązanie przynajmniej kilku zagadek z dziedziny badań nad "Księgą podróży" Ewliji Czelebiego, cennego zabytku literatury i kultury tureckiej XVII wieku. Na zakończenie winienem gorąco podziękować Wydawnictwu "] ka i Wiedza" za to, że umożliwiło mi przybliżenie tego wyboru z dzieła Ewliji Czelebiego do typu publikacji naukowej z dość obfitym komentarzem. Osobne podziękowanie należy się p. mgrowi Bogdanowi Bero, redaktorowi z ramienia Wydawnictwa, którego celna i bystra rada była mi nieraz wielką pomocą w pracy nad t Z. Abrahamowicz Kraków, 26 listopada 1967 r. EWLIJA CZELEBII JEGO DZIEŁO Kraje Bliskiego Wschodu, pozostające w kręgu kultury islamu, zrodziły w okresie swego bujnego rozwoju liczną plejadę wybitnych podróżników. Byli to kupcy, dyplomaci, pielgrzymi, uczeni, miłośnicy przygód. Gnała ich żyłka handlowa, misja polityczna, pobożność, żądza wiedzy i wrażeń. Pozostawiali często po sobie ciekawe opisy swych podróży. W średniowieczu najwybitniejszym podróżnikiem świata orientalnego był Marokańczyk z Tangeru - Ibn Battuta. U schyłku epoki feudalizmu niejako spadkobiercą tych tradycji podróżniczo-pisarskich był turecki wędrowiec Ewlija Czelebi. Ewlija Czelebi1 urodził się, według jego własnych danych, 10 dnia miesiąca muharrema roku 1020 hidżry, czyli według europejskiego kalendarza 25 marca 1611 r. n.e., w stambulskiej dzielnicy Unkapany. Rodzina jego pochodziła z bogatego rodu tureckiego zamieszkałego niegdyś w mieście Kiitahia, ważnym ośrodku administracyjno-handlowym Anatolii zachodniej, skąd w czasach Mehmeda II Zdobywcy przodkowie jego przenieśli się do nowej stolicy - Stambułu. Jak z późniejszych przekazów wynika, rodzina Ewliji posiadała liczne domy i posiadłości w Kutahii, w Brusie, w Manisie, sklepy w Stambule w dzielnicach Unkapany i Kady-kojii. Matka Ewliji Czelebiego, z pochodzenia Abchazka, była siostrą lub kuzynką Meleka Ahmeda paszy, wielkiego wezyra w latach 1650-1651. IX Według informacji pochodzących od samego autora, ojciec jego, derwisz Mehmed Zilli, urodził się w roku 1534, a zmarł w 1648, przeżywszy 114 lat, pełniąc służbę na dworze trzech kolejnych sułtanów. Wprawdzie długowieczność nie była rzadkim zjawiskiem na Bliskim Wschodzie, gdzie i dziś często słyszymy o starcach dożywających 140 lat, atoli o ile przyjmiemy tę datę urodzin ojca Ewliji, jego udział w wyprawie Sulejmana na Belgrad w roku 1521 wydać się musi zgoła niemożliwy. Tego rodzaju sprzeczności w dziele Ewliji Czelebiego, które stanowi właściwie jedyne źródło wiadomości o nim i jego rodzinie, pojawiają się dość często. Derwisz Mehmed Zilli sprawował na dworze sułtańskim funkcje nadzorcy złotników, gdzie na zamówienie i użytek dworu wykonywano liczne roboty złotnicze; zwierzchnik tych rzemieślników nosił perską nazwę serzergeran lub turecką kujumdżybaszy. Jako ceniony mistrz w swoim rzemiośle, wykonał złote klucze do Cypru po zdobyciu jego przez sułtana Sulejmana, ozdobne przedmioty dla meczetu sułtana Ahmeda I w Stambule (słynnego Meczetu Błękitnego); był również poetą. Ewlija Czelebi odebrał staranne wychowanie, przez siedem lat pobierał nauki w medresie u rozmaitych mistrzów, próbował też przyswoić sobie od ojca sztukę rycia napisów na kamieniach. Następnie przeszedł na enderun, to jest dwór sułtański, gdzie kontynuował naukę. Tam osiągnął sukces w śpiewie i muzyce, a wyuczywszy się na pamięć Koranu, został hafizem, czyli recytatorem, w meczecie Aja Sofia. Później dostał się na dwór sułtana Murada IV (1611-1640), gdzie swoim pięknym głosem i celnym dowcipem rozpraszał smętek tego melancholijnego padyszacha. Dwór sułtański opuścił w roku 1640 jako sipahi, czyli żołnierz konny. Lata 1636-1640 są zresztą w życiorysie naszego podróżnika nader niejasne, pełne sprzeczności. Jak się u niego zrodziły skłonności do dalekich wojażów i do ich opisywania? Sam o sobie mówi, że chciwie chłonął opowieści ojca o dalekich krajach, które ów odwiedzał, a ilekroć nadarzyła się okazja, przysłuchiwał się opowiadaniom przyjaciół jego ojca, którzy rozbudzili jego młodą wyobraźnię rozmaitymi fantastycznymi gawędami o przygodach i niezwykłych przeżyciach. W krajach islamu szczególną rolę przywiązuje się do marzenia sennego i jego tłumaczenia, przypisując mu pozaziemskie zna- czenie. Tak też Czelebi tłumaczy swą żyłkę awanturniczą, swoją przemianę w dżihankesz - "globtrotera". Oto bowiem w roku 1630 przyśniło mu się podobno, że w meczecie Achi Czelebiego, w pobliżu przystani Jemisz w Stambule miał zobaczyć proroka Mahometa, do którego zwrócił się z prośbą, aby dane mu było odbyć podróż. Szejchowłe, którzy objaśniali sny, zalecili mu wziąć pióro do ręki i zabrać się do opisu wrażeń z podróży - taki był początek pierwszego tomu jego dzieła, zawierającego opis Stambułu. Należy pamiętać, że większość podróży odbył on nie dla własnej przyjemności i zapewne nie na własny koszt. Ówczesne imperium osmańskie było wielkim organizmem, rozciągającym się od północnej Afryki do Zatoki Perskiej i Oceanu Indyjskiego, od podnóża Karpat, Ukrainy czy Kubania aż do Morza Czerwonego i Abisynii. W feudalno-wojennym systemie ówczesnego państwa wszyscy sprawowali jakieś funkcje, które wymagały od nich niekiedy odbywania dalekich podróży w głąb imperium. Oczywiście, że tu i ówdzie mógł gdzieś wybrać się z własnej ochoty dla zaspokojenia własnej ciekawości czy głodu wrażeń. Jak wszyscy gorliwi wyznawcy islamu Czelebi odbył zapewne z własnej woli pielgrzymkę do miejsc świętych w Hidżazie. Ale zdecydowana większość podróży pozostaje niewątpliwie w związku z rozmaitymi funkcjami czy misjami; przemierzał zwykle te kraje jako żołnierz, goniec, duchowny czy urzędnik. Lecz to, że patrzył na nie oczyma podróżnika, że notował wrażenia, że opisywał je jak pamiętnikarz, geograf czy historyk - to już jego własna zasługa. Jak już wspomnieliśmy, w życiorysie Ewliji Czelebiego pomiędzy rokiem 1630 a 1640, w którym odbył pierwszą podróż do Brusy, jest pewna luka. Co robił przez te 10 lat? Może też któraś z tych dat jest błędna. Rękopisy opisu podróży, wielokrotnie przepisywane przez kopistów, zanim zostały w nowszych czasach opublikowane, nosiły liczne ślady niedokładnego nieraz kopiowania, zawierały powstałe tą drogą liczne błędy, luki i przeoczenia. Może przez te 10 lat opisywał Ewlija Czelebi rodzinny Stambuł? Trudno to sobie wyobrazić, jeśli weźmiemy pod uwagę jego ruchliwość i szybkość, z jaką zwiedzał później dalekie kraje i przebiegał z jednych rubieży rozległego państwa osmańskiego na drugie jego krańce. xi W roku 1640 Czelebi zwiedził podobno Brusę, potem ojciec namawiał go do spisywania dalszych podróży. W tym samym roku jest Czelebi w Izmicie (starożytna Nikomedia), w Trapezuncie, zaś z portu w Anapie odbywa pierwszą (?) morską wyprawę na Morze Czarne i jest świadkiem odzyskania przez Turków Azowa. W drodze powrotnej spotkała go niebezpieczna przygoda: okręt, którym płynął, wpadł w burzę, lecz Czelebi zdołał się uratować. Pozostał później przez pewien czas w Stambule, ale już w roku 1645 był uczestnikiem walk o Kretę, toczonych wówczas przez Turcję z Republiką Wenecką. W roku 1646, przydzielony do świty wysokiego dygnitarza Defterdarzade Mehmeda paszy, zwiedził całą Anatolię i dostał się aż do Erzerumu. Właśnie w tym czasie powracał do swego kraju poseł chana Tebryzu. Czelebi przyłączył się do jego świty, by w jego towarzystwie zwiedzić Azerbejdżan i Gruzję, Baku i Tyflis (Tbilisi). Wracał przez Anatolię, wstrząsaną licznymi buntami i powsta- • niami, które stanowiły widomy przejaw rozkładu ówczesnego feudalnego państwa osmańskiego. Rebelie te ogarniały nieraz swym zasięgiem rozległe połacie kraju2. Pomiędzy tych powstańców, tak zwanych dżelali, dowodzonych przez Kara Hajdarogłu i Ka-tyrdżyogłu, dostał się teraz Czelebi; był naocznym świadkiem rebelii Ali paszy Wardara, jego klęski i stracenia przez wysłanego przez rząd stambulski Mustafę paszę Ipszira. Uszedł jakoś Ewlija cało z tych opresji, a nawet udało mu się przewieźć powierzone mu listy. Przez pewien czas pozostawał w Stambule, gdzie w roku 1648 starał się o spadek po ojcu. Ale długo nie zagrzał miejsca: już w 1649 r. wyruszył z listami do Syrii; w drodze powrotnej przebył w dziesięć dni tę trasę i znów znalazł się w Stambule. Ze stolicy udał się znów do Anatolii, gdzie był świadkiem kampanii przeciw dżelali Katyrdżyogłu (1649), po czym udał się do Syrii, gdzie opisał twierdze Bejrut i Sydon. Jak w ciągu roku zdołał przemierzyć tak rozległe obszary? Albo w istocie przebył te kraje w niezwykłym pośpiechu, albo też pomylono tu daty, chronologię lub kolejność podróży. Po podróży do wschodniej Anatolii i po zwiedzeniu Siwasu wraca w 1650 r. do Stambułu, by osiąść tam na kilka lat. Był zaufanym wielkiego wezyra Meleka Ahmeda paszy, swego wuja, Zmienia się ^ .'*%^* V****** (tm) coraz częściej kra] okolice Ba_ turecką. , x się teraz w Sylistr , Y ^ do Ewlija Czekto ^ł ^ ponownie wystano go ^.^ badagU ,W G^PO^y P---- ^dtrirS. Wydany Stambułu. Gdy jeg. V< nim az do r towarzyszył :=^^r^^3ft^ ^-J-^^Sr^S^zS^ s^^^^^^srss sss rr;: ^.i^rs^sr- *---• niezwykle cenne zrod ^.^ Kurdystame. _ "grzano w tym okresie Liewoli , ć poznać Irak Li przebył skierowała^ Wyprać P«eci* ru^ - to sią po najeździe tatarskun. y . do ^odzko-ukraińskich powrocU ^ wiście w cztery dni, 3* sam -siedmio- XII bieg na rozstawnych koniach. Teraz z kolei Ewlija Czelebi musiał udać się do Bośni, ale niedaleko Stambułu, w Bujuk Czekmedże, został raniony przez ludzi nasłanych na niego przez Mehmeda Kóprulego. Czyżby to były osobiste porachunki lub zemsta jakichś klanów politycznych, ugrupowań ówczesnej oligarchii? Z potężnym klanem Kopru lich, trzęsącym przez drugą połowę XVII wieku dworem sułtańskim, przyjdzie mu jeszcze niejednokrotnie się zetknąć. Po wyleczeniu się z ran Ewlija Czelebi udał się w 1659 roku na Dardanele, skąd wkrótce wysłany został w misji do hospodara mołdawskiego Stefana, który toczył właśnie wojnę z hospodarem wołoskim Mihneą. Rok 1660 jest rokiem wielu kampanii prowadzonych przez Turcję na Węgrzech i Bałkanach. Ewlija Czelebi towarzyszył wodzowi Kosę Ali paszy w jego kampaniach przeciw Wielkiemu Warady-nowi (dziś Oradea w Rumunii), potem znalazł się w Bośni, zwiedził Zadar, Szybenik, wybrzeże należące do Wenecji. Był świadkiem odzyskania twierdzy Bihacz przez Turków; dwa miesiące przebywał w Banialuce, skąd podjął podróż do Sofii; był w Timi-soara w Rumunii (węgierskie Temesvar); u boku Kosę Ali paszy odbył kampanię siedmiogrodzką w 1661 roku, a następnie zawadził o Belgrad. W tym czasie był również w Albanii, dokąd wyruszył w jakichś interesach majątkowych, po czym powrócił do Stambułu. Nowa, zorganizowana na wielką skalę wyprawa przeciw Austrii wprowadziła Ewliję Czelebiego do obozu wojennego. Był przy wodzu sił tureckich Fazylu Ahmedzie paszy i widział boje toczone o tJjvar (dziś Novś Zamky w Słowacji). Teraz zaczyna się zawikłany okres jego życia. Według swych zapisek, miał zwiedzić wiele krajów na drodze z Czech do Szwecji, o czym opowiada nieprawdopodobne historie. Wrócił on potem do obozu cesarskiego pod tJjvarem z 80 000 jeńców i bogatym łupem w postaci koni i wozów pełnych rozmaitych cennych sprzętów. Nie wydaje się to jednak prawdopodobne. Bo jakże? W okresie największego nasilenia wojny Turek z obozu cesarskiego odbywa swobodny wojaż poprzez kraje cesarskie aż do Szwecji? Te szczegóły o jeńcach mają z kolei nas przekonać, że podróż Czelebiego XIV to jakaś wojenna wyprawa. Ale to nas usposabia jeszcze bardziej nieufnie. Oto jakiś zagon wysłany w głąb Czech i Niemiec, któremu wpada w ręce tylu jeńców a takie bogactwo łupów! Rzecz musi wydać się niemożliwa, gdyż nie mogłaby ujść nie zauważona przez kronikarzy, historyków środkowej Europy. Ze świata urojeń i fantazji wracamy teraz na ziemię^ by śledzić podróż z Belgradu do Hercegowiny, na pogranicze Wenecji, a następnie wydarzenia wojenne na Węgrzech. Dochodzimy obecnie do epizodu, który należy do najciekawszych w dziele tureckiego wędrowca. Po zakończeniu kampanii Turcja wysłała do Wiednia wielkie poselstwo3, do którego przydzielono - według jego własnej relacji - Ewliję. Poznano się już na jego zdolnościach kancelaryjnych i dyplomatycznych, a na podstawie poprzednio odbytych misji wyrobiono sobie niechybnie dobrą opinię o jego zdolnościach obserwatorskich i umiejętności zdobywania informacji, niezwykle użytecznych dla administracyjno-militarnego aparatu imperium osmańskiego. W Wiedniu przebywać miał Ewlija Czelebi 20 dni, tak przynajmniej wynika z zestawienia dat przez niego podanych; sam jednak mówi, że był tarri 3 miesiące. Był to rok 1665. I znów autor "Księgi podróży" (Sejahatname) puszcza wodze fantazji. Pisze on między innymi, że w Wiedniu uzyskał glejt od cesarza i zwiedził "sto miast" i "siedem królestw", że był w Hiszpanii, Danii, Holandii, Brandenburgii i dotarł do Dunkierki. Ale opis tych krajów pozbawiony jest szczegółów. Wydawca tego tomu (VII, ukazał się w 1928 r.) zaznaczył, że w rękopisie były strony nie zapisane, widocznie przeznaczone na opis owych krajów europejskich. Starsi autorzy europejscy, a głównie J. Hammer (który znał ten opis w rękopisie), przyjmowali relację Czelebiego za dobrą monetę. Bardziej współcześni, z prof. Jean Deny na czele, uważają ją za wytwór czystej fantazji. Z Wiednia - po rzekomym wypadzie do zachodniej Europy - powrócił nasz bohater na Węgry, potem bawił na Wołoszczyźnią i w Mołdawii, a w 1665 roku brał udział w wyprawie chana kryrm skłego Mehmeda Gereja IV przeciw Kozakom. Nie mógł zatera przebywać w Wiedniu przez dwa i pół roku, jak o tym mów% Spod Akermanu pojechał na Krym, gdzie był świadkiem ostatnich, XV. miesięcy rządów Mehmed Gereja IV i tak ważnej dla Polski detronizacji tego chana. Z tym wiąże się opis Krymu, który tu zamieszczamy. Następnie wyruszył na Wschód. Terenem obserwacji Ewliji Czelebiego staje się teraz Dagestan, wybrzeże Morza Kas- . pijskiego, ujście Wołgi. Czelebi zrobił stąd podobno wypad aż do Kazania. Nowi komentatorzy Sejahatname skłonni są jednak - wobec braku szczegółowszych opisów tych rejonów - traktować tę relację, podobnie jak poprzedni opis zachodniej Europy, za fantastyczną. Na Kubaniu przyłączył się Ewlija Czelebi do świty posła rosyjskiego i z nim odbył dalszą podróż do Azowa. Tam dobiegła go wieść o nowej kampanii na Kretę. Pospiesznie udał się do Bag-czesaraju i w roku 1668 znów znalazł się w Stambule. Nie zabawił tam jednak długo. Teraz droga Ewliji Czelebiego wiodła na Bałkany poprzez Adrianopol, Gumuldżinę, Saloniki do zamków Ru-melii, do Tesalii i Grecji. Z Nauplii udał się okrętem na Kretę, był świadkiem słynnego zdobycia Kandii, widział stłumienie powstania greckiego "majnotów", po czym powrócił na ląd, był w Albanii i zwiedził wybrzeża Adriatyku. W roku 1670 znalazł się z powrotem w Stambule. Ewlija Czelebi, który zwiedził tyle krajów, widział tyle miast, grodów i świątyń, odczuwał głębokie wyrzuty, że nie odbył hadżdżu, czyli pielgrzymki, do świętych miast islamu - Mekki i Medyny - podstawowego obowiązku religijnego u muzułmanów. I w tym przypadku, podobnie jak przed rozpoczęciem swoich podróży, decydującą rolę miał rzekomo odegrać sen, w którym pojawił mu się jego ojciec i radził mu odbyć nakazany przez Mahometa hadżdż. Wyruszył więc 21 maja 1671 w nową podróż, poznał po drodze nie znane mu dotychczas obszary zachodniej Anatolii, wyspy na Morzu Egejskim, Adanę, Cylicję. Potem odbył przejażdżkę po Syrii, był w Damaszku, przez Suez dostał się do Egiptu, a stąd do celu swej wyprawy: do Mekki. Ale na tym nie zakończył wyprawy. Z Hidżazu wybrał się jeszcze do Sudanu i Abisynii (1673). Niestety, nie wiemy, jak zakończyła się ta jego wyprawa. Brak źródeł nie pozwala nam poznać dalszych losów Czelebiego, on sam urywa swe dzienniki podróżne. Są dane, że w roku 1683 żył jeszcze nasz autor. Nie wiemy jednak, kiedy i w jakich okolicznościach XVI zmarł i został pogrzebany. Według jednych ciało jego spoczywa w Egipcie, według innych na Perze w Stambule 4. Taki był przebieg bujnego życia tego przedziwnego człowieka, który sam o sobie mówi, że był miidżerred (samotny), pak (czysty). Nie miał więc żony, rodziny, a przecież korzystał z pełni życia, odbywał dalekie i wspaniałe podróże. Był sekretarzem, duchownym, kapelanem, kurierem, pielgrzymem, był naocznym świad^ kiem wielu historycznych wydarzeń, jako sejjah-i alem (podróżnik po świecie) przebiegał rozległe obszary od Europy środkowej do piasków Arabii, od Wołgi do Abisynii. Był nie tylko skrzętnym kronikarzem swych podróży, ale poetą, kaligrafem, muzykiem i malarzem. Jego utwory poetyckie nie mają może wielkiej wartości artystycznej, jednakże odznaczają się stylem żartobliwym, gawędziarskim. Był też pobożnym muzułmaninem i uważał się za derwisza, stąd może i jego wytrwanie w stanie kawalerskim, a jego pobożność nosiła cechy sufickiego mistycyzmu. Ale równocześnie ten bogobojny muzułmanin lubił gwarne winiarnie, wesołe opowieści i facecje, śpiewy, gawędy i grę na sazie (rodzaj mandoliny), zwłaszcza gdy znalazł się w dobranym gronie przyjaciół. Jak i kiedy Ewlija Czelebi zabrał się do pisania swej "Księgi podróży"? Sam żadnych danych nie podaje na ten temat. Z jednej strony liczne szczegóły wskazują na to, że wiele spostrzeżeń notował w czasie swych podróży, z drugiej zaś strony w pierwszych tomach spotykamy fragmenty zawierające wiele danych z podróży o wiele później odbytych. Przecież już w pierwszym tomie, w opisie Stambułu w trzydziestych latach XVII w., znajdujemy dygresje o późniejszej podróży do Budy, o podróży do Wiednia i Europy zachodniej, a nawet o wyprawie Kara Mustafy na Czehryń w roku 1678. Badacze rękopisów Sejahatname przyjmują, że tom IX był napisany już w Egipcie, jak to można wywnioskować z pewnej wzmianki w jego tekście; w Egipcie przypuszczalnie napisał Ewlija i tom X. Podróżnik nie ułożył chyba całości po powrocie z Egiptu do Stambułu, ale w różnych okresach życia spisywał 2 - Księga podroży... XVII fragmentarycznie rozmaite epizody ze swoich podróży. Następnie te luźne wspomnienia uzupełniał nowymi opisami. Opinia tureckich badaczy Ewliji Czelebiego potwierdzałaby istnienie białych kart w tekście rękopiśmiennym, ba, nawet i pustych miejsc pozostawionych na pewne imiona czy daty. Stąd układ tekstu, który niby ma być chronologiczny, jest pełen dygresji, nierzadko chaotyczny, utrudniający ustalenie ścisłej chronologii opisanych wydarzeń i przedsiębranych podróży. Sejahatname spisane było w dziewięciu tomach. W XVII wieku druk w Turcji jeszcze nie był stosowany5, dzieła rozpowszechniano przez kopiowanie rękopisu pierwotnego (autografu). Oczywiście w trakcie tych przepisywań kopiści popełniali większe czy mniejsze błędy. Jest to tym bardziej prawdopodobne, ponieważ pismo arabskie posiada cały szereg znaków literowych podobnych do siebie, tak że nawet drobna niekiedy pomyłka przy przepisywaniu mogła spowodować zniekształcenie tekstu lub wypaczyć intencję autora. Opisy podróży Ewliji Czelebiego, które krążyły w odpisach, szerszej popularności w pierwszym okresie (wieki XVII-XVIII) nie zdobyły. O dziele lub o jego autorze nie przechowały się żadne wzmianki ani w opracowaniach dziejów literatury tureckiej, ani w dziełach o historykach czy geografach. "Księga podróży" uważana była za zbiór fantastycznych opowieści, za coś jak "Baśnie z tysiąca i jednej nocy", za powieść awanturniczą (ten rodzaj literacki rozwijał się na Wschodzie równolegle do Europy, a może w pewnej wzajemnej zależności, co choćby uwidacznia wpływ Ibn Jakzana na wątek Robinsona!). W świecie uczonych nie przyjęto "Księgi podróży" za dzieło powstałe na podstawie autopsji. Gdy w XIX wieku rozpoczęto porządkowanie bibliotek tureckich oraz zbiorów orientalnych w Europie, wypłynąć musiał i rękopis Sejahatname. Rękopis całości dzieła znajdował się w bibliotece Pertew paszy przy meczecie Selimije w Uskiidarze (Sku-tari), a później trafił do obecnej Biblioteki Narodowej (Millet Kutiiphanesi). Inny rękopis kompletny znajdował się w zbiorze Beszir Agi, dziś w Bibliotece Siilejmanije w Stambule. Oba te rękopisy pochodzą z 1742 roku. W dawnym pałacu sułtańskim XVIII w Stambule (Topkapy Sarajy) zachował się komplet dzieła oraz poszczególne tomy (II-V z jednej serii oraz I-V i VII-VIII z innej) w Bagdad Koszkii (Pawilonie Bagdadzkim), podczas gdy w tzw. Pawilonie Erywańskim przy tymże pałacu znaleziono tomy VI-IX. W Bibliotece Hamidije jest tom X, w Bibliotece Jyłdyz Koszkii również X, a w Bibliotece Halisa efendiego - tomy I, III i IV. Wiele tomów trafiło do zbiorów europejskich. W Bibliotece Royal Asiatic Society w Londynie są tomy I-IV, w Bibliotece Uniwersyteckiej w Manchesterze - tomy III i IV. Biblioteka Narodowa w Wiedniu posiada tylko tom IV pod tytułem Tarich-i sejjah. Orientalista niemiecki J. Menzel posiadał tomy I-III, włączone później do zbioru prof. Tschudiego w Bazylei (może to początek tego kompletu, którego tom IV jest w Wiedniu, a tomy VI-IX w Pawilonie Erywańskim?), oraz osobno zdefektowany tomV. Około roku 1795 niejaki Hafiz Fejzullah (o przezwisku Sabah Bulbulii, czyli "Słowik poranny") sporządził skrót opisu podróży pod tytułem Ziibde-ji tarich-i sejjah ("Skrót historii podróżnika"), ale jest to wyciąg dość jednostronny (zawiera głównie opisy zjawisk nadprzyrodzonych, czarów i innych dziwów). Ale znalazły się tam podobno także pewne szczegóły, których nie ma w rękopisach kompletnych dzieła Ewliji Czelebiego. Pierwszym, który zwrócił baczniejszą uwagę na rękopis podróży i ich autora, był wspomniany już wybitny orientalista austriacki - Joseph von Hammer-Purgstall (1774-1856), eru-dyta o wszechstronnych zainteresowaniach, pionier badań w wielu dziedzinach orientalistyki 6. Hammer znał od roku 1804 chyba cztery tomy rękopisów podróży (prawdopodobnie londyńskie?). Opublikował on kilka fragmentów w "Fundgruben des Orients" IV, 1814, s. 246 (próbki językowe z Kurdystanu), V, 1815, s. 84 (próbki narzecza tatarskiego z Dobrudży) i tamże s. 204 (pochodzenie Węgrów), a następnie wydał angielski przekład pierwszych dwóch tomów pod tytułem Narratives o f Travels in Europę, Asia and Africa in the Seventeenth Century, tom I, część l, Londyn 1834, część 2, tamże 1846, tom II, Londyn 1850. Edycja ta spo- ' xix pularyzowała to dzieło zarówno w Europie, jak i wśród samych Turków. Z biografii, skreślonej przez Hammera, dostał się życiorys Ewliji Czelebiego u schyłku XIX wieku do tureckich opracowań i kompendiów biograficznych. Już w XIX wieku wyszły drukiem cztery wydania Sejahatname w skróconej wersji pod tytułem Miintechabat-i Ewlija Czelebi (Bulak i Stambuł), m.in. w Stambule w latach 1256-1279 h., tj. 1840-1864, w 1256 h. (1840-1841), w 1262 h. (1846-1847), w 1279 h. (1863-1864), w Bulaku (Kairze) w 1264 h. (1848-1849). Weszły do niego tylko części przedmowy do opisu Stambułu z pierwszego tomu, z innych zaś tomów tylko historia czarów w Akce, urywki o studni szczęścia, tłumaczenia snów, opisy cudów, czarów itp., pozbawione większej wartości faktograficznej lub historycznej. Całością, opartą na rękopisie z Biblioteki Pertewa paszy, zainteresował się Nedżib Asym, który nakłonił Ahmeda Dżewdeta beja, redaktora gazety "Ikdam", do sfinansowania wydawnictwa. Pierwszych pięć tomów ukazało się z datą hidżry 1314-1315 (ckoło 1896-1897) w Stambule. Do edycji tomu szóstego wciągnięto wybitnego orientalistę i historyka Turcji, węgierskiego uczonego Imre Karacsona, który sporządził korekty; również Węgierska Akademia Nauk łożyła częściowo na publikację tego tomu, który ukazał się w roku 1318 h. (1900-1901). Ale były to czasy absolutyzmu i obskurantyzmu związanego z panowaniem sułtana Abdulhamida II (1878-1909), toteż wszechmocna cenzura sułtań-ska skreślała wszystko, co uważała za szkodliwe ze względów politycznych czy moralnych. Wiele błędów popełnili sami wydawcy, którzy "poprawiali" także język Czelebiego, aby go uczynić bardziej zrozumiałym dla czytelników współczesnych. Z uwagi na trudności wydawnicze i finansowe prace nad edycją dzieła Czelebiego przerwano. Przejęło je, już za czasów republiki, Tureckie Towarzystwo Historyczne, które wydało w roku 1928 tomy VII, VIII, a w roku 1935 - już w alfabecie łacińskim-tom IX. Z kolei od Towarzystwa Historycznego kontynuację przejęło tureckie Ministerstwo Oświaty, które w roku 1938 wydało tom X. xx Podobnie jak i poprzednie, tak i te tomy nie były jednak wydaniem w pełni krytycznym; odczytanie wielu wyrazów było zupełnie dowolne, zwłaszcza nazw, gdzie kwestia odczytania ich z arabskiej pisowni jest szczególnie trudna. Jeśli więc i przy poprzednich tomach mogły powstać błędy przy przenoszeniu wyrazów z rękopisu do składu drukarskiego, to cóż dopiero mówić o tym, gdy przyszło do wydania ostatnich dwóch tomów łacińskim alfabetem (wprowadzonym w Turcji od 1928 r.). Lekcja poszczególnych wyrazów była dowolna, a biorąc pod uwagę podobieństwo liter arabskich, mogła ona prowadzić do nowych omyłek7. Bez wglądu do facsimile rękopisu (ten zaś mógł być późniejszą kopią z błędami, których nie było może w pierwotnym autografie) nie ma oczywiście mowy o krytycznym wykorzystaniu dzieła. Istnieje zatem potrzeba nowego, krytycznego wydania tekstu. Tymczasem jednak badacze podjęli pewne kroki doraźne. Resat Ekrem Kogu opublikował pod tytułem Evliya Celebi seya-hat namesi (t. I i II, Istanbul 1938, t. III, tamże 1944, t. IV, 1949) skrócone wydanie pierwszych tomów. Inny historyk Mustafa Nihat Ozon wydał pt. Eyliya Celebi, Seyahat name I-II (Ankara b.r.w.) skrót pierwszych 2 tomów; tenże opublikował również wybór pt. Evliya Celebi, Seyahatname. On yedinci asir hayatin-dan ldvhalar, Ankara 1932 ("Ewlija Czelebi, Księga podróży. Obrazy z życia w XVII w."), przy czym tom I zawiera także wstęp, a tom III, wydany pt. Sansiirge gikanlmię pargalar ("Urywki usunięte przez cenzurę"), cenne uzupełnienia do tomów wydanych za Abdulhamida II. Niedawno ukazał się popularny wybór dokonany przez Mehmeda Aksoya i Servera Iskita, Evliya Celebi Seyahatnamesinden en giizel segmeier ("Wybór najpiękniejszych części z «Księgi podróży» Ewliji Czelebiego", Istanbul 1962). Jednakże i te wydania nie są wolne od błędów edycji poprzednich, nie są zaopatrzone w aparat krytyczny, który by wyjaśnił wiele miejsc wątpliwych, nie zastąpią więc wydania krytycznego, opartego na porównaniu istniejących rękopisów i wersji. O ile jednak nie doszło jeszcze do nowego krytycznego wydania "Księgi podróży", o tyle już udostępnione teksty stały się przedmiotem licznych opracowań i monografii, w których starano się zarazem i o krytyczne zbadanie odnośnych fragmentów teks- XXI tu, często przytaczając in extenso przekłady całych obszernych ustępów. Odnosiło się to w pierwszym rzędzie do opisanych u Ew-liji Czelebiego krajów europejskich lub sąsiadujących z Europą. O pierwszych edycjach przekładów dokonanych przez Ham-mera mówiliśmy już poprzednio. Wcześnie wykorzystano "Księgę podróży" w Rosji. F. K. Brun ogłosił kolejno: Zamietki tureckogo turista o sostojanii Zakawkazskogo krają około polowiny XVII weka w czasopiśmie "Kawkaz", Tyflis 1870 5(17), 7(19) i 17(26), Neudacznaja osada Azowa turkami w 1641 godu i zaniatie imi kreposti po ostawlenii onoj kazakami ("Zapiski Imperatorskogo Odesskogo Obszczestwa istorii i drewnostej", VIII: 1872, s. 161- 181), Puteszestwije tureckogo turista wdol po wostocznomu be-regu Czernogo moria (tamże IX: 1875, s. 161-188), Czernomorie ("Zapiski Imperatorskogo Noworossijskogo Uniwersiteta" XXX, Odessa 1880, s. 342-343), Stranstwowanija Ewlija Efendiji po Kawkazskomu kraju w 1646 i 1647 gg. (przekład bez komentarzy), wydany litograficznie, b.r.w. (cytuje F. I. Uspenskij, Filip Kar-łowicz Brun, 1804-1880, Odessa 1881). Obok Bruna teksty Sejahatname ogłaszał również A. N. Wwedenskij, Primeczanija k puteszestwiju Ewlija Efendi ("Zapiski Imp. Odess. Obszcz. ist. i drewn." X: 1877, s. 501-503). Przekłady te oparte były na edycjach fragmentarycznych i angielskim przekładzie Hammera. Kilka wyciągów na podstawie rękopisu z Royal Asiatic Society w Londynie podał orientalista rosyjski W. D. Smirnow w swym wyborze Obrazcowyja proizwedenija osmanskoj literatury w iz-wleczenijach i otrywkach, Sanktpeterburg 1903, s. VII-IX i 79- 101 (tekst); wykorzystał on również teksty Ewliji Czelebiego i w swym dziele pt. Krymskoje chanstwo pod werchowenstwom Otomanskoj Porty do naczala XVIII weka (Sanktpeterburg 1887). Opisy podróży Ewliji Czelebiego, jako źródło do dziejów Karaimów krymskich, omówił w recenzji z siódmego tomu podróży S. Szapszał w "Myśli KaraimsMej" t. II, 1930-1931, zeszyt 3-4, s. 63-67; specjalnie pod kątem znaczenia dla dziejów Chanatu Krymskiego tenże autor w rozprawie pt. Znaczenie podróży Ewlija Czelebiego dla dziejów Chanatu Krymskiego, "Rocznik Orienta-listyczny", VIII, 1934, s. 167-180, dając kilka fragmentów tekstu z przekładem polskim. Znaczenie opisów geograficznych i materiałów historycznych XXII zawartych w "Księdze podróży" dla dziejów narodów Związku Radzieckiego ocenili w najnowszych czasach orientaliści radzieccy, podejmując w serii "Pamiatniki literatury narodów Wostoka" (przekłady, tom VI) publikację fragmentów "Księgi" odnoszących się do ziem Związku Radzieckiego. Dotychczas ukazał się tom I: Ewlija Czelebi, Kniga puteszestwija. Izwleczenija iż soczi-nenija tureckogo puteszestwennika XVII weka. Perewod i ko-mentarii, wypusk 1: Zemli Mołdawii i Ukrainy, Moskwa 1961 (redaktor A. Tweritinowa, przedmowa tejże oraz A. D. Żełtia-kowa i W. W. Mawrodina). Tom ten obejmuje fragmenty z II, III, V, VII i VIII tomu wraz z objaśnieniami, bibliografią i indeksami. Tomy następne mają zawierać Zakaukazie (tom II), rejon nadwołżański i Kaukaz (t. III), Krym i Azow (t. IV). Na dziele Ewliji Czelebiego, wśród wielu innych źródeł, oparta jest też praca: Christa Hilbert, Osteuropa 1648-1681 bei den zeitgenossischen osmanischen Historikern (Ukraine-Polen-Mos-kau), (teza doktorska, w maszynopisie), Góttingen 1948. Na Węgrzech fragmenty z "Księgi podróży" przytoczył już A. Vambery w "Keleti Szemle", III, s. 72 i nast. Szczególną uwagę na znaczenie "Księgi podróży" dla poznania wielu problemów historycznych, stosunków politycznych czy obyczajowych Europy środkowej zwrócił wspomniany już wyżej historyk węgierski Emeryk Karacson. Pod tytułem Tórok villdgutazó magyarorszdgi utazdsai 1660-1664, Budapest 1904 i Evliya Cselebi magyarorszdgi utazdsainak folytatólagos leirdsa aż 1664-1665 kozti evek-bol, Budapest 1908 wydał on opracowane na wysokim poziomie naukowym te fragmenty opisu podróży, które odnosiły się do Węgier i ziem bezpośrednio z nimi sąsiadujących. Edycja ta odpowiada wszelkim wymogom naukowym, lecz fakt, że jest ona w języku węgierskim, utrudnia korzystanie z niej szerszym kołom poza-węgierskich historyków. Na podstawie publikacji Karacsona, obejmującej również kraje sąsiednie, opublikował serbski historyk Jovan Radonie, Putovanja Evlije Celebiye po srpskim i hrvat-skim zemljama (w): Godiśnijca Nikole Ćupica, XXIX, 1910, s. 35- 101, XXX, 1911, s. 259-291 i XXXI, 1912, s. 233-297. Jeszcze poprzednio, na podstawie tureckiego wydania, kilka fragmentów z Sejahatname odnoszących się do Chorwacji ogłosił Pavo Jazvo w wychodzącym w Mostarze (Bośni, okupowanej XXIII przez Austro-Węgry) czasopiśmie "Osvit", V: 1902, s. 66-70, 74-80, 82-83, 85-87. Niektóre materiały opublikował S. No-vaković, Beleske turskoga putnika Ewliya-ejendije iż sredine XVII weka, "Godisnica Nikole Cupica", XVII, Beograd 1897, s. 136-144. Fragmentaryczny przekład opisu podróży Ewliji Cze-łebiego odnoszącego się do ziem serbskich dał Dymitr Cohadżić, Putopis Evliye Celebiye o srpskim zemljama u XVII veku, "Spo-menik Kraljevske Srpska Akademije Nauk XLII", Beograd 1905, s. 1-34. Fragmenty odnoszące się do terenów Bośni i Hercegowiny uwzględnił Sejfudin Fehmi Kemura w rozprawie Iz Sejahatname Evliye Celebiye, "Glasnik Zemaljskog Muzeja Bosne i Hercego-vine", XX, 1908, s. 183-201, 289-341. Opis Sarajewa przytoczył A. Kadić, Sarajevo proje 270-godina (po Evliji Ćelebiji), "Gajret", XI, 1927, nr 7-8. Pewne przyczynki na temat przekładów z fragmentów opisu podróży odnoszących się do ziem jugosłowiańskich i komentarzy do nich ogłosili: M. R. Delić, Iz putopisa Evliye Celebiye, "Domovina", I, 1921, s. 48-125, II, 1922, s. 16-61; Glisa Elezović, Iz putovaniya Evlije Celebije, "Glasnik Jugoslovenskog Profesorskog Druśtva", XI: 1931, nr 3, s. 182-183, XII, 1931, nr 4, s. 273-277, nr 5, s. 263-274; tenże Iz putopisa Evlije Celebije, "Glasnik istoriskog druśtva u Novom Sadu, IV, 1931, s. 308-314, 455-460, t. V, 1932, s. 79-86, VI: 1933, s. 351-355, VII: 1934, s. 304--311, VIII: 1935, s. 101-111, tenże Evlija Celebije o Beogradu, "Beogradske Opśtinske Novine", L: 1932, nr l, s. 45-55; tenże Povratak Evlije Celebije iż Erdelja u Beograd - nievog opis grada Avale; tamże L: 1932, nr 7, s. 448-550; tenże Evlija Celebija o Skoplja, "Zbornik Skopskog Naućnog Druśtva za istoriju Jużne Srbije i susjednih oblasti", I, Skoplje 1953, s. 311-325; tenże Iz putopisa Evlije Celebiye, "Istoriski Casopis Istoriskog Instituta Srpske Akademije Nauk", I, 1948, s. 105-131; Fehim Spaho, Evlija Celebija kod Zrinskog, "Napredak, Kalendar za godina 1932" Sa-rajevo 1932, s. 58-66; tenże Hrvati u Evlija Celebijina putopisu, "Hrvatsko Kolo", XIII, 1932, s. 41-50 i przedruk z małymi zmianami w kalendarzu "Narodne Uzdenice", Sarajevo 1942, s. 71-76. Nowego krytycznego wydania wszystkich ustępów "Księgi podróży" odnoszących się do ziem Jugosławii podjął się jugosłowiań- XXIV ski orientalista H. Sabanović, Evlija Celebije, Putopis, Sarajevo 1957, I-II, z obszerną przedmową i aparatem krytycznym. Opisy terenów wchodzących w skład późniejszej Rumunii uwzględnił G. I. Cialicoff, Din calatorie lui Evliya Celebi, ,,Arhiva Dobrogei", 1919, II, s. 139 i nast., A. Antalffy, Calatoria lui Evlia Celebi prin Moldowd in anul 1659, "Bulletinul Comisiei Istorice a Romaniei", 1933, XII. Tego samego dotyczyła rozprawa zmarłego niedawno wybitnego turkologa francuskiego J. Deny'ego, Les peregrinations du muezzin Evliya Tchelebi en Roumanie au XVIP siecle, w Melanges offerts a M. N. lorga, Paris 1933, s. 194--215. Osobno A. Antalffy przytoczył opis klasztoru w Jassach, Description turgue du monastere des Trois Hierargues de Jassy, Extrait du "Voyage d'Evliyd Tchelebi", "Studia et Acta Orien-talia", I, 1958, s. 5-11. Na podstawie węgierskiego tłumaczenia Karacsona opublikował rumuński przekład epizodu dotyczącego zdobycia Waradynu w roku 1660 N. Firu, Evlia Celebi calator tur c despre ocuparea cetdtii Oradea de catre Tur ci in anul 1660, Oradea 1937. W Bułgarii pierwszy zwrócił uwagę na znaczenie opisu podróży Ewliji Czelebiego A. Szopów. Przytoczył on opis drogi z Nowego Bazaru do Sofii i kilka innych fragmentów w rozprawie: Ewlija Czelebi, "Periodiczesko spisaniye na byłgarskoto kniżewno dru-żestwo", LXII, nr 3, 1901, s. 161-194. Liczne i obszerniejsze fragmenty przytoczył D. Gadżanow w rozprawie Pytuwane na Ewliya Czelebi iż bylgarskite zemi pręż sredata na XVII wek, "Periodiczesko spisaniye na byłgarskoto kniżewno drużestwo w Sofia", LXX, nr 9-10, 1909, s. 639-724. Opisy te wykorzystał też P. Dar-wingow, Ewlija Czelebi w zapadnite bylgarski zemi, Sofia 1943 (zob. też tegoż autora Un grand voyageur turc, "La Bułgarie", 15 maja 1943, i w "Bulleten", nr 36, 1944). Opis podróży do Austrii, podjętej rzekomo w asyście ambasadora tureckiego Kara Mehmeda paszy w 1665 r., wydał w przekładzie niemieckim (na podstawie t. VII wydania tureckiego i rękopisu z Topkapy Sarajy, Biblioteka Revan, nr 1458) i krytycznie skomentował R. F. Kreutel, Im Reiche des Goldenes Apfels. Des turkischen Weltenbummlers Evliya Qelebi denkwiirdige Reise in des Giaurenland und in die Stadt und Festung Wien anno 1665, Graz-Wien-Kóln 1957. l xxv Podróż Ewliji Czelebiego do Albanii omówił F. Babinger, Ewlija Tschelebi's Reisewege in Albanien, "Mitteilungen des Seminars fur Orientalische Sprachen", Berlin, seria Westasiatische Studien, XXXIII, 1930, s. 138-178. Opis Grecji u Ewliji Czelebiego stał się podstawą rozprawy N. Moskopolosa, Hę Ellas kata ton Ewlia Tselempe, "Epeteris Wizantinón Spoud5n" XV: 1939, s. 145-181 i XVI: 1940, s. 321-363 (wyjątki z cytowanego tomu przekładów z Sejahatname były drukowane po francusku w "Messager d'Athenes" 27, 28, 29, 30, 31.Xi 1.XI.1939). Relację z podróży po Tracji wydał po grecku I. Spatharis, Hę dutike Thrake kata tou Evligia Tselewin periegeten to XVIII dones, "Thrakika", IV: 1933; o wykorzystaniu opisu Tracji_w pracy H. J. Kisslinga zob. niżej. W rozprawie A Seventeenth-Century Turkish Baedecker, umieszczonej w zbiorze Greek Miscellany, Athens 1964 (s. 84-101) A. A. Pallis omówił znaczenie Czelebiego dla geografii ówczesnej Grecji. Opis Azerbejdżanu w Sejahatname posłużył za podstawę do napisania rozprawy Mehmeda Halida, Evliya Celebi'ye gore Azer-baycan ęehirleri, "Azerbaycan Yurt Bilgisi", Istanbul 1933, II, s. 206 i nast. Opisy Eczmiadzynu, Bitlisu wykorzystano w pracy Armenaga Sakisiana, Abdal Khan, seigneur kurde de Bitlis au XVIP siecle et ses tresors, "Journal Asiatiąue", 1937, kwiecień-czerwiec, s. 252-270, przedruk po ormiańsku w czasopiśmie "Ahahit", ma-rzec-czerwiec 1935. Obraz Tbilisi omówił P. W. Puturidze, Wiadomości Ewliji Czelebiego o Tbilisi (po gruzińsku) w tomie Tbilisi, Tbilisi 1958, s. 38-47. O podróżach Ewliji Czelebiego do Mezopotamii pisał R. Hart-mann, Zu Ewlija Tschelebi's Reisen im oberen Euphrat und Tigris--Gebiet, "Der Islam", t. IX, 1919. Palestyńskie wędrówki były przedmiotem rozprawy S. Stepha-na, Evlia Tshelebi's travels in Palestine, "Quarterly of the Department of Antiąuities of Palestine", IV: 1935, V: 1936, VI: 1938, VIII: 1939 i IX: 1939. O podróży Ewliji Czelebiego do Abisynii pisał A. Bombaci, xxvi II viaggio in Abissinia di Evliya Celebi (1672), Annali del Istituto Orientale Napoli, n. s. II, 1943, s. 259-275. Na podstawie opisów Ewliji Czelebiego opracowano poszczególne zagadnienia, określone ustępy i sceny. I tak opisy Anatolii przedstawił F. Taeschner w pracy pt. Das anatolische Wegenetz nach osm. Quellen, 2 t. Leipzig 1924-26; N. Bjórkmann opisał Budę w XVII wieku: Ofen żur Turkenzeit, Hamburg 1920, a I. Ka-racson wykorzystał materiały odnoszące się do dziejów Węgier w rozprawach: Torok kovetseg Zrinyi Miklósnal, "Szazadok", XXXIV: 1900, s. 942-946 i Erdelyi fejedelem jeloltek 1661-ben, tamże, XXXV: 1901, s. 460-465. Uwagi Ewliji Czelebiego na temat Węgrów i ich sposobów wojowania omówił ponadto E. Vajticzky, Evlia Cselebi feljegyzesei a magyarok haromodordról es katonai jellemrol, "Hadtórtenelmi Kozlemśnyek", 1914, 2, s. 283-292 i 458-463. O Turkach na podstawie dzieła Czelebiego pisał S. Szillaba, A tórókseg 1660-1664--ben Evlia Cselebi nyomdn, Budapest 1905. Codzienne życie tureckie, na podstawie relacji zawartych u Czelebiego, opracował A. Palis, In the days of the janissaries, Old Turkish Uje as depicted in the "Travel-Book" of Evliya Chelebi, London 1951. Oblężenie Stambułu na podstawie Ewliji Czelebiego omówiła H. Turkova, Le siege de Constantinopole d'apres le Seyahatname d'Evliya Celebi, "Byzantinoslavica", XIV: 1953, s. 1-13 i XVII: 1956, s. 125-127 (zob. też uwagi tejże autorki, które omawiają odnoszące się do zdobycia Konstantynopola fragmenty wydania Sejahatname i rękopisu wiedeńskiego w "Archiv Orientalni", XXV: 1957, s. 156-158). Opis oblężenia Azowa wykorzystał m.in. A. N. Robinson, Po-wiesti ob azowskom wzjati i osadnom sidenii (w): Woinskije po-westi drewnej Rusi, M.-L. 1949 i tegoż ,,Poeticzeskaja" powiesi' ob azowskom osadnom sidenii, tamże, s. 315-318, 323-325 i 327. Wędrówki Ewliji Czelebiego po Tracji posłużyły H. J. Kisslingo-wi do pełnego erudycji studium z zakresu geografii i toponomastyki historycznej tego terenu w Beitrage żur Kenntnis Thrakiens im 17. Jahrhundert, Wiesbaden 1956, dając zarazem krytyczną analizę jego podróży. Materiały, zawarte w "Księdze podróży", a odnoszące się do sto- XXVII sunków bułgarskich w XVII wieku, wykorzystał H. Duda w pracy Balkantiirkische Studien, Wien 1949. Opracowano też pewne szczegółowe zagadnienia z zakresu gospodarki i kultury materialnej na podstawie opisów w Sejaha-tname. Tak więc o jubilerach pisała W. Garbuzowa, Ewlija Cze-lebi o stambulskich juwilerach XVII weka, "Trudy Wostocznogo Otdielenija Gosudarstwiennogo Muzeja Ermitaża", III: 1940, 313--324; ta sama autorka opisała na podstawie Ewliji Czelebiego produkcję fajansu: Iz istorii proizwodstwa małoazijskich fajansów w XIII-XIX ww., "Istorija i Fiłołogija Stran Wostoka", s. 256, 1958. O cechach rękodzielników pisał G. Germanus, Evlija Cselebi a XVII. szdzadbeli tórókdrszdgi cehekrol, "Keleti Szemle" VIII: 1907, s. 306-327, IX: 1908, s. 95-126. Wiadomości Ewliji Czelebiego o cechach tureckich stały się również podstawą rozprawy W. Gor-dlewskiego, Iz żizni cechów w Turcji (w): Izbrannyje soczinenija, I, Moskwa 1960, s. 276-286. O budowlach Adrianopola na podstawie "Księgi" pisał G. Jacob, Quellenbeitrdge żur Geschichte islamischer Bauwerke, "Der Islam", III, 1912, s. 358-368, a o instrumentach muzycznych - H. G. Farmer, Turkish Instruments oj musie in seventeenth century, "Journal of the Royal Asiatic Society", 1936. W "Księdze podróży" znajdują się rozmaite wstawki obcojęzyczne, próbki rozmaitych języków, które zbierał Ewlija Czelebi w rozmaitych krajach l które nie są pozbawione wartości dla badań językoznawczych. Pierwsze tego rodzaju teksty wydał jeszcze J. Hammer, Uber die kurdische Sprache und ihre Mund-arten, aus dem III. Bandę der Reisebeschreibung Ewlia's III Theil, "Fundgruben des Orients", IV: 1814, s. 246-247, Sprachproben der Tataren von Dobrudscha aus Ewlia's Reisebeschreibung III. Theil, tamże V: 1816, s. 84. Z kolei próbki języków kaukaskich wydane zostały i skomentowane w takich rozprawach jak: R. Blech-steiner, Die kaukasische Sprachproben in Evliya Celebi's Seyahat-name, "Caucasica", II, L924, S. Dżikija, Ewlija Czelebi o mingrel-skom i gruzinskom jazykach (w): "Sowietskoje Jazykoznanije", II, Leningrad 1936, s. 109-128 i tegoż Ewlija Czelebi o lazach i lazskom jazyke (w): Iberyjsko-kawkazskoje jazykoznanie, VI, Tbilisi 1954, s. 243-256 (po gruzińsku i streszczenie rosyjskie). Próbki języka niemieckiego omówili wnikliwie H. J. Kissling, Einige deutsche XXVIII Sprachproben bei Evlija Celebi, "Leipziger Vierteljahrschrift fur Siidosteuropa", R. 2, 1938, zesz. 4, i H. Turkova, Sprachproben aus Niederoesterreich in Ewlija Tschelebi's Sejahatname, "Archiv Orientalni", XX: 1952, s. 392-396. Najnowszymi pracami o Ewliji Czelebim są: Dr. Meskure Eren, Evlija Celebi Seyahatndmesi birinci cildinin kaynaklan uzerinde bir arastirma ("Studium o źródłach pierwszego tomu Sejahatname Ewliji Czelebiego"), Istanbul 1960, str. 133 i 3 nlb; Helena Tur-kova, Die Reisen und Streiiziige Evlija Celebis in Dalmatien und Bosnien in den Jahren 1659/61 ubersetzt und bearbeitet nach den Manuskripten Besir Aga und Bagdad Kóskii von..., Prag 1965, str. 157 i 3 nlb i l mapka ("Dissertationes Orientales", Vol. 5). Teresa Ciecierska-Chłapowa, Extraits de jragments du Siydhat--ndme d'Evliyd Celebi concernant l'Ajrique Noire, "Folia Orien-talia", VI (Kraków 1964), s. 239-244. Pierwszą biografię Ewliji zamieścił J. v. Hammer w "Wiener Allgemeine Literaturzeitung", "Inteligenzblatt" z 2.1.1814, następnie w swoich dziełach: Des Osmanischen Reiches Staatsverfassung und Staatsverwaltung, II, s. 456-469, Geschichte des Osmanischen Reiches, V, s. V-VII oraz przy publikacji angielskiego przekładu fragmentów dzieła. Wiele danych przytoczyli wydawcy tureccy, lecz niestety nie uwzględnili wiadomości zawartych w pracach Hammera, nie wiedząc zupełnie o istnieniu tych opracowań. Życiorys niezmordowanego podróżnika zamieściły pierwsze publikacje encyklopedyczne tureckie, jak Sami-beja Frasheriego (Szems ed-Din Sami), Kamus al-Alam (u schyłku XIX w.) czy Brusały Mehmeda Tahira, Osmanły miielltfleri, Istanbul 1346 h., s. 15-16. Z kolei opracowanie tej postaci wraz ze zwięzłą charakterystyką "Księgi podróży" znalazło się w europejskich publikacjach, jak w Encyclopedie de l'Islam (artykuł J. H. Mordtmanna w I wydaniu, t. II, s. 34 i nast.) oraz u Carra de Vaux, Les pen-seurs de l'Islam, II, Paris 1921, s. 249-253. Dobrą bibliografię do opisów podróży Ewliji Czelebiego i jego życiorys podał też T. Menzel w aneksie do pracy H. Grothego, Meine Vorderasienex-pedition 1906-1907, Leipzig 1911, s. CLXXXVI. Opublikowane w Turcji pierwsze tomy "Księgi podróży" obszernie omówił orientalista niemiecki F. Taeschner w swej recenzji - Die neue Stanbuler Ausgabe von Evlijd Tschelebi's Reisewerk, XXIX "Der Islam", XVIII, 1929, s. 299-310, a następnie powtórnie omówił znaczenie Ewliji Czelebiego i jego prac w wyczerpującym artykule Die geographische Literatur der Osmanen, "Zeitschrift der Deutschen Morgenlandischen Gesellschaft", XXXVII (o Cze-lebim, s. 64-70). Z kolei zwięzłą, treściwą i krytyczną, ale nie wolną od błędów, charakterystykę Ewliji Czelebiego oraz dokładną bibliografię wydań jego dzieł i prac o nim zamieścił F. Babinger w swej cennej pracy Die Geschichtsschreiber der Osmanen und ihre W erkę, Leipzig 1927, s. 219-222. Z opracowań tureckich dotyczących Ewliji Czelebiego wymienić należy kilka prac Mustafy Nihada Ozóna, jak Evliya Celebi eserine nazaran ("Ewlija Czelebi na podstawie jego dzieła"), "Dergah Mecmuasi", Istanbul 1338 hidżry (około 1919-1920), nr 29, 31, 32, 35; tegoż Evliya Qelebinin hayaty ("Żywot Ewliji Czelebiego") w publikacji wyboru tekstów; Ismail Hakki Uzuncarsili w monografii miasta Kiitahya pt. Kiitahya ęehri, Istanbul 1932, umieścił (s. 229 i nast.) dłuższą wzmiankę o naszym podróżniku, uznając, że urodził się w Kiitahii. W encyklopedii Aylik ansiklopedisi (tom II, s. 292 i nast.) zamieścili artykuł o Ewliji Czelebim Mustafa Nihad Ozon i Faik Resit Unat. Najobszerniejszy, uwzględniający krytycznie dotychczasowy dorobek i starający się wprowadzić nieco ładu do dotychczasowych bezkrytycznych nieraz wzmianek i do danych zawartych w "Księdze podróży", jest wyczerpujący artykuł M. Cavida Baysuna, Evliya Qelebi (Avliya Calabi) (w): Islam ansiklopedisi, t. IV, zesz. 33, Istanbul 1948, s. 400-412, który był dla nas główną podstawą przy kreśleniu życiorysu naszego podróżnika. Ukazało się również szereg mniej obszernych życiorysów Ewliji Czelebiego, jak Danismana Zuhuriego w "Resimli tarih mecmuasi", 1950, nr 5, Ulugaya M. Cagataya, Evliya Celebi, Istanbul 1957, S. Nedżiba Asima Yaziksiza, Evliya Qelebi Seyahat-namesi, "Tiirk Tarih Enciimeni Mecmuasi", nowa seria, t. l, 2, 1930. Również poza Turcją w nowszych czasach pojawiły się nowe opracowania na temat Ewliji Czelebiego. I tak węgierski turkolog A. Vambery podał informacje o jego życiu i pracach w artykule Evlia Cselebi torok utazdsai es munkdjdról, "Akadśmiai Ertesitó", 1901, s. 181-182, i Vom Reisewerke Ewlia Tschelebi's, "Keleti XXX Szemle", III: 1902, s. 75-76. Biografię Ewliji Czelebiego podał serbski historyk G. Elezović, Ewlija Celebija svetski putnik puto-pisać, "Srbski Knjiżevni Glasnik", seria nowa, t. XXXIV, 1931, s. 515-528 (zob. też streszczenie przygotowanej monografii "Glasnik Jugoslovenskog Profesorkog Druśtva", t. XI, 1931). Poza tyrrTT pisali o nim m.in.: A. H. Lybyer, The Travels of Evliya Ejendi, J "Journal of the American Oriental Society", XXXVII: 1917, s. 224--239; W. L. Halliday, A Turkish Traveler of the Seventeenth Cen-tury, "History", XXIX: 1944, s. 144-151. Obszerną rozprawę o Ewliji Czelebim z oceną wartości "Księgi podróży" zamieścił jugosłowiański orientalista H. Sabanović w przedmowie do jugosłowiańskiego wydania, w którym zawarł fragmenty odnoszące się do ziem dzisiejszej Jugosławii: Evlija Celebija, Putopis. Od-Zomci o jugoslovenskim zemljama, t. I-II, Sarajevo 1957 (przedmowa w t. I, s. 9-63). Przedmowa ta, zaopatrzona w bibliografię, była nam również pomocna przy sporządzaniu niniejszego wstępu. Zwięzłe charakterystyki Ewliji Czelebiego i jego dzieła ukazywały się również w pewnych ogólnych kompendiach i opracowaniach, jak Macita Karakoruma, XVI ve XVII asirlarda tilrkge yazilmię cografi eserler ("Tureckie prace geograficzne z XVI i XVII wieku"), Istanbul 1939; I. Ju. Kraczkowskij, Arabskaja geograficzes-kaja literatura (w): Izbrannyje soczinenija, Moskwa 1957, IV, s. 624-637; A. Bombaci, Storia delia letteratura tur ca (Milano 1956), s. 408-418 (z wyjątkami dotyczącymi Stambułu). Znane od XIX wieku z drukowanych edycji, choć bezkrytycznych, ale dostępnych, dzieło Ewliji Czelebiego nosi wszystkie cechy swej epoki, wszystkie konsekwencje swego pochodzenia. Wiemy, w jakich warunkach dzieło powstawało. Jak już wyżej wspomnieliśmy, Ewlija Czelebi nie prowadził żadnego dziennika, lecz przypuszczalnie robił jakieś notatki, a potem, niekiedy bardzo późno, wpisywał poprzednie wrażenia. W sumie powstało dzieło nierówne, chaotyczne, pozbawione chronologicznego ciągu, pełne dygresji, wstawek, sprzeczności, czasem nielogiczności i niekonsekwencji. """""" XXXI V f Wobec pewnego nagromadzenia sprzeczności i anachronizmów, występowania wielu trudnych do sprawdzenia, czasem i mało prawdopodobnych epizodów, badacze podawali w wątpliwość wiarygodność opisów u Czelebiego, a całe jego dzieło uważali nie za opis prawdziwych przeżyć i wrażeń, ale za wytwór fantazji, za przejaw tak pospolitego na Wschodzie romansu przygodowego, sensacyjnego, awanturniczego czy zgoła fantastycznego. W roku 1863 niemiecki orientalista A. D. Mordtmann nazwał autora "Księgi podróży" "głupcem i wielkim mistyfikatorem, którego informacje nie zawierają nawet źdźbła prawdy". Powątpiewania o wartości dzieła powtórzył w roku 1916 węgierski historyk G. Szekfii. Jednakże dokładniejsza analiza tekstu pozwoliła na głębszą ocenę dzieła, na określenie jego faktycznej wartości jako źródła historycznego, na oddzielenie partii zasługujących na wiarę i zaufanie od fragmentów wątpliwych, być może nie pochodzących z bezpośredniej autopsji autora, może źle scalonych w trakcie późniejszych procesów, którym podlegał rękopis. Uważna lektura dzieła Czelebiego przynieść może nowe dowody na to, że wiele z jego opisów, dotąd uważanych za niezgodne z prawdą, ma jednak autentyczne tło historyczne. Jak już wspomnieliśmy, "Księga podróży" Ewliji Czelebiego nie jest ani dziennikiem podróży, ani opisem krain czy miast, lecz czymś pośrednim, gdzie w opis własnych przeżyć, przygód wplecione są interesujące opisy krajów, grodów, wsi. Podaje Czelebi cały szereg danych geograficznych, historycznych, demograficznych, ekonomicznych, które dowodzą żywych zainteresowań autora nauką. Skąd czerpał Ewlija Czelebi swoje dane? Nie podaje on źródeł, ale wiemy, że cytuje on czasem kroniki tureckie. Niewątpliwie czerpał on z pewnych dokumentów, z protokołów sądowych (tzw. sydżillów), zbiorów praw (tzw. kanun-name). Ewlija Czelebi lubi się również popisywać znajomością źródeł łacińskich i greckich, chociaż języków tych prawdopodobnie nie znał, a cytaty czerpał ze źródeł pośrednich. Znał - jak sam to mówi - "Atlas XXXII Minor", może w przeróbce tureckiej Hadży Chalfy; cytuje również jakieś włoskie "mappamondo". Ciekawe jest, że przypuszczalnie nie znał on dzieł geograficznych wyżej wspomnianego swego rodaka Hadży Chalfy (Dżihanname), zna natomiast inne dzieło Manazir al-awalim Aszyka Muhammeda, skąd prawdopodobnie przejął on ptolemeuszowską teorię o podziale świata na "klimaty" (ar. iklim, akalim). W sumie mało korzystał on z literatury, a raczej czerpał z własnych obserwacji, był kontynuatorem wielkiej tradycji arabskich geografów-podróżników. Ale są dowody, że wiele przekazów Ewliji Czelebiego ma jednak wartość źródłową, że jego informacje mogą być autentyczne. Otóż wśród licznych obiektów, wzbudzających zainteresowanie naszego podróżnika, stosunkowo dużo miejsca zajmują wszelkiego rodzaju inskrypcje, których zawsze było wiele na Wschodzie: nagrobkowe, pamiątkowe, na gmachach czy studniach publicznych itd. Ewlija Czelebi podaje szereg tekstów, spośród których wiele zachowało się do naszych czasów. Porównanie tych tekstów z zapisem ich u Ewliji Czelebiego wykazuje często całkowitą zgodność. Okoliczność ta stanowiła z kolei dowód wiarogodności i autentyczności wielu innych informacji zawartych w dziele tureckiego podróżnika. ^Ewliję Czelebiego interesuje szczególnie obronny stan oglądanych zamków. Czy były to osobiste zamiłowania do sztuki fortyfikacyjnej, czy może echa jakichś funkcji i zleceń, które wszędobylskiemu Turkowi powierzała administracja sułtańska, tak zainteresowana w zbieraniu wszelkich informacji wojskowych? Ale Czelebi zwraca uwagę nie tylko na mury forteczne, interesują go także piękne kobiety, smaczne pożywienie, stosunki narodowościowe i etniczne, zbiera próbki językowe (bardzo ciekawe i wiarogodne), np. kurdyjskie, kaukaskie, niemieckie, włoskie, chorwackie, ukraińsko-polskie. Podaje szczegółowe dane o darach, upominkach, niewolnikach, łupach. Opisuje obszernie obyczaje, stosunki wyznaniowe, sprawy religii i kultu^'Przynosi ciekawe dane dotyczące zabytków starożytnych (na przykład w Mezopotamii). jCenne są zwłaszcza pewne jego opisy szlaków komunikacyjnych, dróg i traktów. Na wszystko patrzy oczyma 3 - Księga podróży... XXXIII muzułmanina, pobożnego sunnity, ale bez fanatyzmu, krytycznym okiem ocenia przejawy despotyzmu, władców i urzędników, nawet muzułmańskich, i Nie byłby Czelebi dzieckiem swego środowiska i swej epoki, gdyby nie poświęcał wiele miejsca cudownym zjawiskom, tłumaczeniom snów, czarom (pewnie zdawał sobie sprawę z tego, jak takie ustępy wzmagają poczytność dzieła). Wartość "Księgi podróży" jest więc wysoka i złożona. Jest ona bowiem świadectwem wielu wydarzeń, których Ewlija Czelebi był świadkiem bezpośrednim, daje nam ścisłe nieraz dane, zasługujące niewątpliwie na zaufanie. Ale obok tego "Księga" jest dokumentem obyczajowym, jest świadectwem spojrzenia na otaczający świat, na swój kraj i na obce narody przez Turkami muzułmanina, przez członka orientalnej społeczności, wychowanego w świecie pojęć islamu XVII wieku. Mamy tyle opisów krajów Wschodu pozostawionych przez Europejczyków - czyż nie będzie więc ciekawy obraz odwrotny, obraz Europy widzianej oczyma wierzącego i pobożnego Turka, pielgrzyma i derwisza z XVII wieku? c t-j - ' iL/J i t Nie brak "Księdze podróży" i walorów literackich. Ewlija Czelebi jest człowiekiem wykształconym, z dużą dozą kultury literackiej. Używa on zwrotów arabskich i perskich, ale język jego nie jest wyszukany, często bywa nawet prosty, rubaszny. Znajduje też upodobanie w poezji. Poczytność jego dzieła w formie wspomnianych wyżej skrótowych wyciągów była zawsze duża wśród szerokich mas społeczeństwa tureckiego, zawsze chętnie sięgającego po lekturę fantastycznych przygód, awanturniczych podróży. Największą wśród szerszych kręgów - jak już mówiliśmy - poczytnością cieszyły się fragmenty, w których Ewlija Czelebi dawał upust swym zamiłowaniom do tajemniczych zjawisk, do cudów, czarów i rzeczy nadprzyrodzonych. Te momenty mają i dziś wartość dla historii obyczajów. Niemniej najważniejszym elementem jego dzieła są dla nas te partie, które zawierają nieraz bezcenne, nigdzie indziej nie spotykane materiały dotyczące różnych przejawów życia, historii, geografii i ekonomiki Europy południowo-wschodniej czy rozmaitych rejonów imperium osmańskiego w drugiej połowie XVII wieku. xxxiv W Polsce nie było dotąd większego zainteresowania opisami podróży Ewliji Czelebiego. Jego materiały odnoszące się do Krymu były przedmiotem paru wspomnianych wyżej artykułów S. Szapszała oraz kilku pozostałych w rękopisach prac magisterskich w uniwersytetach, jak S. Aleksandrowicza, Fragment dzie-jów Krymu na podstawie Ewliji Czelebiego (u prof. Kotwiczą ok. 1933 r.) i Z. Abrahamowicza, Podróż Ewlija Czelebiego na Krym w roku 1666 (u prof. M. Lewickiego w r. 1951). Materiały odnoszące się do Polski były przedmiotem pracy doktorskiej R. Kohnowej obronionej w Uniwersytecie Wrocławskim w 1948 r.: "Sejdhat ndme" tureckiego podróżnika Evliya Celebi'ego i jego wiadomości o Polsce XVII wieku (w maszynopisie). Autorka ograniczyła się jednak w ostatniej pracy tylko do wiadomości odnoszących się do tomu VII, nie uwzględniając równie ciekawych materiałów zawartych w innych tomach. Jak wyżej wspomnieliśmy, pewne polonica u Czelebiego uwzględniła i autorka niemiecka Christa Hilbert, a niektóre fragmenty jego dzieła, dotyczące Ukrainy i Polski, weszły do zainicjowanego ostatnio rosyjskiego tłumaczenia wyboru z "Księgi podróży". Jeśli dziś chcemy udostępnić wybór z opisów podróży Ewliji Czelebiego czytelnikom polskim, czynimy to z wielu uzasadnionych - mamy nadzieję - powodów. Pragniemy zapoznać polskiego czytelnika ze źródłem, które rzuci nieco nowego światła na sprawy polskie w XVII wieku, 'i to od innej strony, niż dotychczas znaliśmy, a mianowicie na podstawie przekazów źródłowych pochodzących ze świata islamu, którego pojęcia tak odmienne były wówczas od polskich. O ile jednak wiadomości dotyczących Polski jest niewiele, to interesować nas muszą oczyma Turka widziane wydarzenia rozgrywające się w naszym sąsiedztwie, opisy krajów ościennych, a nam bliskich: Węgier, Ukrainy, Mołdawii, i również to wszystko, co dotyczy ówczesnej Turcji, naszego sąsiada nie zawsze przecież nam wrogiego, a czasem sprzymierzeńca Rzeczypospolitej. Uwagi Czelebiego o tureckim systemie rządzenia, o podatkach i wojsku, o twierdzach, miastach i wioskach są dla nas niewyczerpanym materiałem wiadomości wzbogacających naszą wiedzę 3* XXXV o stosunkach w tej połaci świata w burzliwych latach XVII wieku. Ale nie jako źródło faktów czy materiałów historyczno-geo-graficznych zachowuje dzieło Ewliji Czelebiego podstawowe dla nas znaczenie. Jest to przede wszystkim dokument naświetlający stosunki obyczajowe ówczesnej Turcji, umysłowość świata orientalnego i cechy specyficzne osmańsko-tureckiej mentalności. 'Poza tym jest to dzieło literackie, opis gawędziarski, często barwny, przetykany anegdotycznymi osobliwościami, czasem rubaszny, ale zawsze ciekawy i dający wiele materiału do refleksji i historycznych dociekań. W dzisiejszej epoce zbliżenia Zachodu i Wschodu, wzajemnego poznawania wartości kulturalnych ten gatunek dzieła literackiego, jak "Księga podróży" Ewliji Czelebiego, służy sprawie zbliżenia różnych kultur i narodów. Jan Reychman PRZYPISY 1 Ścisła forana pełnego imienia jest Ewlija Czelebi ibn (lub ben) Derwisz Mehmed Zilli, to jest syn derwisza Mehmeda Zillłego; w opisie podróży występuje jako Ewlija ibn Derwisz Miehmed Zilli, ale w drukowanych tomach podróży, może wskutek błędów popełnionych na poprzednich odpisach, imię jego figuruje jako Ewlija Mehmed Zilli ibn Derwisz, stąd przyjęto skróconą błędną formę Ewlija Mehmed Zilli. W wyborze (Miintechabat), wydanym wcześniej od całkowitego opisu podróży (zob. wyżej), nasz autor występuje jako Ewlija ibn Mehmed Zilli. Sam mówi o sobie Ewlija Czelebi lub Ewlija Efendi (Pan Ewlija). Pełne imię Ewliji Czelebiego z uwzględnieniem imion przodków - tak jak to było w zwyczaju w krajach muzułmańskich, gdzie nie było nazwisk, a które zastępowały przydomki i kolejne wywody filiacyjne - było Ewlija Czelebi ibn Derwisz Mehmed Zilli ibn Kara Ahmed ibn Demirczizade Kara Mustafa pasza al-Szehid ibn Durhan-bej ibn Jawuz-Er ibn Edże Jakub ibn Ałłah-werdi Akaj ibn Mehmed Kir-man ibn Chodzą Ahmed Jesewi. Z tego genealogicznego nazwiska wynika pochodzenie naszego podróżnika od średniowiecznego mistyka tureckiego Ahmeda Jesewi. Pamiętać jednak trzeba, że te wywody były nieraz sztucznie dorabiane dla przydania rodzinie splendoru. 2 O tych buntach i rebeliach zob. J. Reychman, O pewnych zagadnieniach dziejów powstań antyfeudalnych w Turcji w XVII i XVIII w., "Przegląd Orientalistyczny", 1952, nr 4. 3 O tym poselstwie i rzekomym udziale w nim Ewliji Czelebiego zob. R. F. Kreutel, Ewlija Celebi's Bericht iiber die tiirkische Grossbotschaft des Jahres 1665 in Wien, "Wiener Zeitschrift fiir die Kunde des Morgenlandes", LI, 1950, s. 188-1242. Kreutel powątpiewa o udziale Ewliji Czelebiego, uważając, że swą relację oparł on na opowiadaniach z drugiej ręki. 4 Por. M. Cavid Baysun, Evlija Qelebi'ye dair notlar, "Tiirkiyat Mecmu-asi", XII, s. 257-264. 5 F. Babinger, Stambuler Buchwesen im 18 Jahrhundert, Leipzig 1919. 6 J. Fiick, Die arabischen Studien in Europa bis in den Anfang des 20 Jahrhunderts, Leipzig 1955, s. 158-166. 7 Zob. uwagi F. Taeschnera, Die geographische Literatur der Osmanen, "Zeitschrift der Deutschen Morgenlandischen Gesellschaft", t. LXXVII, s. 66-67; autor zapowiadał zbadanie stosunku rękopisu do drukowanego wydania, ale zamiaru tego w tych rozmiarach nie zrealizował, jedynie w dłuższym odsyłaczu na tych samych stronach przeprowadził analizę XXXVII istniejących rękopisów, ich chronologii i wzajemnego stosunku do istniejących kopii. Ze swej strony G. Jacob wydał najpierw krytycznie fragmenty w Evlia Tschelebi Siyahatnamesi, I Band, "Turkische Bibliothek", t. 10, Berlin 1909, s. 144-155, a następnie w swym podręczniku Turkisches Hilfs-buch, t. I, Berlin 1916, przytoczył odnoszące się do opisu Adrianopola fragmenty z tomu III na podstawie porównań rękopisów Menzla i Tschudiego. Już po oddaniu tego tekstu do składu doszła do nas rozprawa: Mihail Guboglu, Evlija Ćelebi: De la situation politiąue, admmistrative, culturelle et artistiąue dans les Pays Roumains, "Studia et Acta Orientaha", V-VI, Bucuresti 1967, s. 3-48. KSIĘGA PODRÓŻY EWLIJI CZELEBIEGO Sen o spotkaniu z Prorokiem W IMIĘ AŁŁAHA MIŁOSIERNEGO, MIŁOŚCIWEGO! Chwała Ałłahowi, który muzułmanów godnością pokory zaszczycił, a mnie Ziemię Świętą zwędrować, miasta zwiedzić i pielgrzymki odbyć dopomógł. Modlitwa i pozdrowienie dla tego1, co podwaliny pod budowę zamków szariatu oraz pobożności położył i te mocno na fundamentach proroctwa osadził, jako też dla potomków jego - dobrych i czystych, najlepszych z ludzi. I podarek z pozdrowień _ szczerych, z modłów ku wysokościom ulatujących, czystych i dobrych, dla istoty najznakomitszej i osoby najdoskonalszej, dla tego, co u mihrabu stojąc modlitwą kieruje (bo powiedział: "Módlcie się tak, jak gdybyście na mnie patrzyli"!2), a przewodnikiem jest nieomylnym - dla Mahometa, spośród Arabów najprzedniejszego, na którego cześć Pan Prawdziwy, Król królestwa i światów Stworzyciel3, oblicze ziemi na siedzibę potomstwa Adamowego obrócił, wody przyjemnymi uczynił, a ród Adama ponad wszelkie istoty i stworzenia wyniósł. Wiersz: Błogosławiony Ten, którego słowo świat ukształtowało I który co zamyślił, to wnet się też stało 4. Błogosławieństwo i pochwała dla owego cienia Ałłaha na ziemi 5, rządu i ładu dwóch kontynentów6, sułtana z sułtanów - sułtana Gazi7 Murada chana Czwartego8 syna sułtana Ahmeda chana8 syna sułtana Mehmeda chana10 syna sułtana Murada chana Trzeciego u syna sułtana Selima chana Drugiego12 syna sułtana Sulejmana chana 13 syna sułtana Selima chana Pierwszego 14 syna sułtana Bajezida chana Drugiego 15 syna Ojca Zwycięstwa - sułtana Mehmeda chana Drugiego16, nad którymi wszystkimi oby się Ałłah zmiłował! A gdy się do tych oto zapisek naszych bierzemy, dodajmy jeszcze modlitwę, aby padyszachowi jak Dżem 17 świetnemu, zdobywcy Bagdadu - sułtanowi Gazi Muradowi chanowi Czwartemu 18 - grób jego był przyjemny i by on w zmiłowaniu Ałłaho-wym spoczywał! Oto bowiem w czasie jego sułtanatu w roku 1041 . od hidżry Prorokals, gdyśmy obeszli byli pieszo i obejrzeli sobie wioski i miasteczka, owe tysiączne ogrody i pełne różanych krzewów gaje podobne do gajów Iremu20, jakie rozciągają się wokół Grodu Rozkosznego, czyli wokół strzeżonego przez Boga Konstantynopola21 się znajdują, zbudziła się w naszej duszy tęsknota za podróżą wielką i ogromną. - Ach! Jakże się tu spod władzy ojca i matki, mistrzów i braci wyzwolić, a stać się wędrowcem? - myślałem sobie. Co chwila też zanosiłem błaganie do Stworzyciela Pana o zdrowie cielesne i o podróż wspaniałą po tym świecie, a także o wiarę niezachwianą w minucie ostatniego tchnienia. Przyjaźniłem się podówczas serdecznie ze zniechęconymi do świata derwiszami, ciesząc się zaszczytem obcowania z nimi, a żem przy tym słuchał opowieści ze wszystkich siedmiu klimatów i czterech stron świata, przeto z całego serca i duszy wędrówek pożądałem i pragnąłem. - Ach! Czyliż uda ci się świat zwiedzić? Pojechać do Ziemi Świętej, do Egiptu, do Syrii, do Mekki i Medyny? Otrzeć swe lica o przeczysty ogrójec Pana owego - Chluby Stworzeń? 22 - tak otom mówił sobie wśród westchnień i płaczu szalejąc i jęcząc. Atoli w nocy aszura w miesiącu muharremie roku tysiącznego czterdziestego 23, gdym tak ja - wędrowiec, obieżyświat i włóczęga, ale człek serdeczny, biedaczyna i mizerak, wad pełen podróżnik po świecie jeżdżący i wesołek plemię człowiecze bawiący, ja, który fałszu nie znam - Ewlija syn derwisza Mehmeda Zillego, chory na duszy i ciele, gdym więc tak błagał Pana Wszechmocnego o pomoc, a potem, wiedziony nadzieją, iż spać będę, przylgnąłem do zroszonego łzami wezgłowia, do poduszki w zakątku domu udręki mojej w rodzinnym Stambule24 stojącego, wtedy to z woli Boga oraz dzięki błogosławieństwom z modlitw do Pana płynącym, dzięki Opatrzności Boskiej, surom świętego Furkanu25 i wersetom wspaniałego Koranu przyśniło mi się między jawą a snem, że znajduję się w meczecie koło przystani Jemisz26, który meczetem Achi Czelebiego jest zwany. (Meczet to stary, zbudowany za pieniądz w godziwy sposób zdobyty, przez co odmawiane tam modlitwy zawsze wysłuchane bywają.) I oto nagle rozwarły się podwoje meczetu, a świetliste wnętrze jego wypełniło się po brzegi żołnierzami w pełnym rynsztunku oraz gęstym tłumem ludzi otoczonych promienistą poświatą. Po pierwszych ceremoniach modlitwy porannej wszyscy oni dalej wiedli święte modły. Ja zaś, nędzny, ukryłem się u stóp minbaru i z zadziwieniem niezmiernym oglądałem to zgromadzenie ludzi otoczonych poświatą i o pięknych obliczach. Zaraz też, spojrzawszy na człowieka stojącego koło mnie, odezwałem się: - Kim jest, o mój sułtanie, wasza szlachetna dostojność? Raczcie wyjawić mi swoje znakomite imię. - Jestem Saad ibn abi Wakkas27 - odrzekł tenże - patron łuczników, jeden z apostołów Proroka. Wtedy ja ucałowałem czcigodną rękę jego i zapytałem: - A kim są ci, mój sułtanie, którzy w tym zacnym zgromadzeniu osób w jasności skąpanych po prawej stronie zasiadają? - To duchy proroków - odrzekł. - Tamci wszyscy w rzędzie drugim to duchy świętych i mężów bez skazy. Tu zaś są duchy ludzi, którzy czynili dobrze, duchy muhadżirów i ansarów, ubogich wojowników Proroka i tych, co na pustkowiu koło Kerbeli28 za islam polegli, a także duchy szczerych przyjaciół Proroka. Na prawo od mihrabu stoi Pan Abu Bekr i Pan Omar, na lewo od mihrabu - Pan Osman z Panem Alim29, zaś przed mihrabem - Uwejs el-Karni 30. Mąż czarnolicy, ten pod lewą ścianą meczetu, to twój patron - muezzin Proroka Pana, Abisyńczyk Bilal31. Człowiek niskiego wzrostu, który stoi i zgromadzenie to ustawia w szyki, a potem szyki te zwija, to Amr Ijar az-Zamiri32. Żołnierze, którzy ciągną tu ze sztandarem, a szaty mają krwią zbrukane, to Pan Hamza33 o sercu prawym i duchy wszystkich tych, co za islam polegli. Tak oto prawił i pokazywał mi wszystkich zgromadzonych w meczecie, każdego z osobna. Ja zaś, gdy oko moje na którymś z nich spoczęło, rękę do piersi przykładałem i tak wzrokiem znajomość z nim zawierałem. Gdym w taki sposób więcej animuszu nabrał, zapytałem: - A czemu to, mój sułtanie, takie grono zebrało się w tym meczecie? - Szybcy jak wiatr wojownicy tatarscy z okolic Azowa34, wojsko wyznawców Boga Jedynego - objaśniał mi wszystko Saad ibn abi Wakkas, siedząc koło mnie - znaleźli się w opałach, przeto my, którzy pozostajemy pod opieką Pana Proroka, przybyliśmy do tego oto Islambołu 35, a stąd idziemy w sukurs chanowi tatarskiemu 36. Zaraz zjawi się tu Pan Prorok z imamem Hasa-nem37, imamem Husejnem38 i dwunastoma imamami39 oraz z dobrą wiadomość niosącymi towarzyszami swoimi, jacy są jeszcze oprócz nas, a gdy odprawi ceremoniał modlitwy porannej, znak ci dać raczy, abyś się modlił. Wówczas masz wypowiedzieć głosem jak najbardziej donośnym "Ałłah akbar!" 40, a potem pozdrowienie, później zaś zaintonować werset o tronie Ałłahowym41. Z kolei niech powie Bilal "Subhanullah!" 42, a ty powiesz "Elhamdulil-lah!"43, a gdy Bilal powie "Ałłah akbar!", ty powiesz "Amin! Amin!"44, a potem wraz z całym zgromadzeniem w jeden głos zmówimy Tewhid45. Zaczem masz powiedzieć: "Błogosławieni niech będą wszyscy prorocy i posłannicy, a Ałłahowi - Panu światów - chwała niech będzie!46" i powstać. Później, gdy Pan Prorok koło mihrabu będzie siedział, prędko ucałujesz świętą rękę jego i powiesz: "Szefaat! 47 - O orędownictwo cię proszę, Wysłanniku48 Ałłaha!" Wtem ujrzałem, jak ode drzwi meczetu uderzył grom wielkiej jasności. Cały meczet zalała światłość, a gdy zrobiła się tam jasność nad jasności, wszyscy ci, co dobrze czynili, tudzież duchy proroków i świętych na nogi powstali. I ukazał się wówczas szczęśliwie Pan Posłannik pod zieloną chorągwią swoją, z zasłoną na twarzy 49, z posochem w ręku i mieczem u boku, z imamem Hasanem po prawicy oraz imamem Husejnem po lewicy swojej. Ze słowami "Bismillah!" wkroczył on swoją świętą prawą nogą do wnętrza rozbłyskującego światłami meczetu, po czym odsłonił błogosławione, święte oblicze i raczył rzec: - Pokój z tobą, moja gromado! - Iz wami pokój, o Posłanniku Ałłaha, o panie zgromadzeń wiernych! - wyrzekli na jego powitanie wszyscy, którzy uczestniczyli w zgromadzeniu owym. Pan podszedł do mihrabu, gdzie raz i drugi oddał pokłon przepisany ceremoniałem modlitwy porannej. Bojaźń zdjęła mnie, nędznego, przez ciało moje przebiegły dreszcze, a mimo to przyjrzałem się wszystkim członkom Pana. Wyglądał Prorok tak, jak został opisany w "Konterfekcie" pióra Chakaniego 50. Na twarzy miał zasłonę z czerwonego szalu. Jego święty turban był z białej wstęgi, owiniętej wokół głowy dwanaście razy. Święty płaszcz jego był z wełny wielbłądziej koloru żółtawego. Na szyi miał chustę z żółtej wełny, a na swoich szczęśliwych stopach żółte ciżmy. Zaś w zawój na szczęśliwej głowie jego był wetknięty miswak. Po pozdrowieniach spojrzał on na mnie, nędznego, którym był na prawo od niego, a klepnąwszy się błogosławioną prawicą po swoim świętym kolanie, zwrócił się do mnie, nędznego, i rzekł: - Módl się! Zaraz tedy ja, nędzny, pomny pouczeń Saada syna Wakkasa, modliłem się na melodię si-giah: "O Ałłahu, błogosław panu naszemu, Mahometowi, i pokoleniu Mahometa, a.pokój ześlij na niego!" 51 i wołałem: "Ałłah akbar!" Pan głosem żarliwym zaintonował na melodię si-giah Fatihę świętą, a potem recytował: "I daliśmy Dawidowi Salomona, sługę znakomitego" itd. - dziesięć wersetów świętych ze świętej sury "Sad" «. Wszyscy zgromadzeni słuchali, Pan zaś pełnił służbę imania. Po jego słowach pozdrowienia dla zebranych ja na przemian z Abisyńczykiem Bilalem służyłem jako muezzin. Ja, nędzny, wyrecytowałem werset o tronie Ałłahowym, a Bilal wyrzekł słowa: "Subhanullah!"; ja, nędzny, powiedziałem: "Elhamdulil-lah!", a Bilal: "Ałłah akbar!". Po modlitwie nastąpił Tewhid - tak wspaniały, żem się omal ze snu nie obudził. Wreszcie, tak jak Saad ibn abi Wakkas mię pouczał, zakończyłem tę służbę. Wtedy Pan Wysłannik, u mihrabu stojąc, głosem namiętnym na melodię azl odśpiewał jeden raz świętą surę "Ja-Sin" 53, potem po trzykroć "Jeśli przyjdą" 54, a potem w całości obie sury o uciekaniu się do Pana55. Następnie Bilal zmówił Fatihę 56, a podczas gdy Pan u mihrabu z klęczek się podnosił, Pan Saad ibn abi Wakkas ujął mnie za rękę, przywiódł przed osobę Pana i powiedział: - Oto serdecznie Cię miłujący, do spragnionego Ciebie grona wiernych należący sługa Twój Ewlija prosi Ciebie, byś mu był orędownikiem. Do mnie zaś rzekł: - Rękę ich świętą ucałuj! W głębokim śnie pogrążony będąc, zuchwale przywarłem ustami do jego błogosławionej ręki, wszelako potem, zdjęty zmieszanym z bojaźnią uwielbieniem dla"niego, miast powiedzieć: ,,O sze-jaat - orędownictwo - Cię proszę, o Posłanniku Ałłahowy!" prosiłem go o sejahat57 - o podróż! Uśmiechnął się Pan i 'zaraz powiedział: . - Będziesz miał ode mnie i orędownictwo, i podróżowanie, i miejsc świętych zwiedzanie. Wesprzyjże go, o Ałłahu, zdrowiem i pokojem! To rzekłszy, Fatihę zmówił, a wszyscy szlachetni towarzysze jego też Fatihę zmówili. Ja zaś całowałem święte ręce wszystkich obecnych na tym zgromadzeniu i od każdego z nich otrzymywałem błogosławieństwa. Święte ręce jednych pachniały piżmem, innych ambrą, a jeszcze innych hiacyntem; od jednych szła woń róży, od innych woń szafranu, jedni pachnieli fiołkami, a inni goździkami. Co się zaś tyczy zapachu osoby samego Pana Posłannika, to pachniał on jak szafran i jak rozkwitła róża, a gdym całował jego błogosławioną rękę, to ta święta ręka była bez kości, niby puch kwiecia bawełny. Święte ręce innych proroków pachniały pigwą. Przy świętej ręce Pana Abu Bekra czuło się węchem jak gdyby melon; ręka Pana Omara wydzielała woń ambry; ręka Pana Osmana miała zapach fiołków; ręka Pana Alego wydzielała aromat jaśminu; ręka Pana Hasana pachniała jak goździki, a ręka Pana Husejna pachniała niby narcyzy. (A wszystkich ich niech Ałłah umiłuje sobie!) Skórom święte ręce wszystkich obecnych na tym zgromadzeniu takim sposobem ucałował, Pan Prorok znowu jedną Fatihę zmówił, a potem wszyscy jego wybrani towarzysze siedem jej wersetów po wielokroć śpiewali. Potem Pan - posłannictwa przybytek - 10 Aniołowie wygłosił od mihrabu słowa: "Pokój z wami, o bracia!", i wyszedł z meczetu na dwór, a natenczas wszyscy jego towarzysze szlachetni mnie, nędznemu, błogosławieństw przeróżnych udzieliwszy, z meczetu wyszli i odjechali. W tym momencie Pan Saad swój sajdak odpiął od pasa i mnie, 4 - Księga podróży.., 11 nędznemu, go przypiął, po czym po słowach "Ałłah akbar" powiedział: - Pójdź, a łukiem i strzałą prowadź wojnę świętą i niech Ałłah ma ciebie w swej pieczy! Dobrą nowinę mam dla ciebie. Oto będzie ci dane zwiedzić miejsca spoczynku wszystkich tych, z których duchami na tym zgromadzeniu się witałeś i których święte ręce całowałeś; będziesz podróżnikiem, co zwędruje świat cały, a spośród potomków Adama będziesz najdoskonalszy. Opisz tylko owe przez Ałłaha strzeżone kraje, zamki i miasta, rzeczy osobliwe a przedziwne, godne pochwały rzemiosła i sztuki, potrawy i napoje, rozległość ziemi i długość rzek w każdej kramie, po której wędrować i podróżować będziesz, zaś orężem moim na pamiątkę ci danym się posługując, bądź synem moim na tym padole i na drugim świecie. Z drogi prawdy nie zbaczaj! Stroń od fałszu i zdrady! Pomnij, coś winien tym, których chleb i sól jadłeś! Przyjacielem bądź wiernym, z niegodziwymi nie przestawaj, a od dobrych ucz się dobrego! Gdy mi tej rady i nauki udzielił, ucałował mnie w czoło, a potem wyszedł z meczetu Achi Czelebiego i odjechał. Zdumienie ogarnęło mnie, nędznego, aż ocknąłem się z owego uśpienia i wywczasu. - Czy to mnie coś takiego się przydarzyło? Byłoż tak naprawdę, czy sen to był tylko? - mówiłem do siebie. Od przeróżnych takich myśli lekko mi się zrobiło na sercu i duszę moją przenikała słodycz. Potem, gdy świt nastał, obmyłem się i zmówiłem modlitwę poranną, po czym udałem się z Islambołu na Kasympaszę58 i poprosiłem Ibrahima efendiego, który sny tłumaczy, aby mi widzenie moje objaśnił. - Będziesz ozdobą świata, podróżnikiem, co świat wszerz i wzdłuż przemierza. Sprawy twoje pomyślny obrót wezmą, a dzięki orędownictwu Proroka dostąpisz raju najwyższego! - taką oto obwieścił mi on dobrą nowinę, a potem zmówił Fatihę. Stamtąd pospieszyłem do Abdułłaha Dede, szejcha domu me-wlewitów na Kasympaszy, a ucałowawszy jego świętą rękę, i je-gom prosił o wyłożenie snu mego. - Jeśliś całował ręce dwunastu imamów, to będziesz na tym świecie wielkim człowiekiem. Jeśliś całował ręce dobrą nowinę 12 niosących przyjaciół Proroka, to raju dostąpisz. Jeśliś całował ręce czterech wybranych towarzyszy jego, to dostąpisz zaszczytu obcowania ze wszystkimi panującymi, jacy są na świecie, i zaufanym ich faworytem zostaniesz. A żeś oglądał piękno przeczyste owego Pana Proroka, rękęś jego świętą oglądał i został przez niego pobłogosławiony, będzie ci dane szczęście tu i na drugim świecie. Idź tedy i tak, jak ci to Saad ibn Wakkas radził, zacznij od opisania naszego umiłowanego Islambołu, a przyłóż się do tego ze wszystkich sił swoich. Co ci bowiem los przeznaczył, to - jak powiada przysłowie: "Co sądzone, to prawdziwe" - na pewno się spełni! Z tymi słowy podarował mi siedem tomów cennych dzieł historycznych, a potem powiedział: - Idź, a sprawy twoje niech dobrze się ułożą! Na koniec zaś Fatihę zmówił i udzielił mi błogosławieństwa swego. Posiadając w skarbcu pustelni mojej - w domu niewdzięcznym moim - taki skarb ksiąg, pilniem czytał dziejopisów owych59, a potem zabrałem się do opisania miejsca urodzenia mojego -i twierdzy warownej i muru mocnego w ziemi macedońskiej, Islambołu przez królów różnych upragnionego, a jako port felukom po morzu pływającym schronienia dającego. Chwała i sława, cześć bez końca i miary owemu Żywicielowi wszystkiego, co świat zamieszkuje, że słowem "Stań się!" tę ziemię, niebo i wszystko, co żyje, z niebytu do istnienia powołał. I pochwała nieskończona dla tego ulubieńca i wybrańca Bożego - Mahometa Wybranego60, który spośród wszystkich zdobywców różnych warowni jest zdobywcą najlepszym, jako też dla towarzyszy jego, najlepszych wojowników, dziedziców szariatu bezspornego. To Mahomet bowiem Mekkę zdobył61 i Chajbar62, Badr 63 i Hunajn 64, a w zamku Mahlatejn65 bramy wyłamał... Po owych zaś zwycięstwach raczył on wiele hadisów wygłosić, którymi pragnął gminę swoją zachęcić do podboju Egiptu, Syrii i Konstantynopola. - Zaprawdę winniście zdobyć Konstantynopol! Ach, jakże wspaniały będzie emir, który nim zawładnie! O, jakże wspaniałe będzie to wojsko!... - mówił Posłannik Ałłahowy, którego Ałłah niech błogosławi i pokój na niego ześle! 4» 13 Słysząc różne takie święte hadisy, wybrani towarzysze Proroka: Pan Muawija66, Pan Chalid ibn Walid67, Ebu Ejjub Ansari6B oraz Abdulaziz69 tak oto mówili: - O, żebyż to nam było dane zdobyć Konstantynopol... Tak mówiąc, dokładała usilnych starań, by podbić Bizancjum.. Po kilkakroć też szlachetni towarzysze Proroka oblegali Konstantynopol 70. O tym wszystkim, da Ałłah, w miarę sił i możliwości, jeszcze się napisze dokładnie 71... n Podróże po ejalecie rumelijskim i oczakowskim (1651-1653) f L] PODRÓŻ NASZA ZE ZDJĘTYM Z URZĘDU WIELKIEGO WEZYRA MELEtC AHMEDEM PASZĄ DO EJALETU OCZAKOWSKIEGO1 I GRANIC RUMELIP [MIASTECZKO CZEKMEDŻA MAŁA] Ze słowami "Bismillah!" wyruszyliśmy ze stambulskiej dzielnicy Topczyłar3 na południe, a przez ogrody i grunty kamieniste w Dawudpasza4 oraz inne piękne wsie dotarliśmy zrazu do miasteczka Czekmedża Mała5, gdzie siedzibę ma podsę-dek, a które we władzy domu mewlewitów w Ejjubie 6 zostaje. Zameczek tutejszy, który nad samym morzem leży, okrutnie jest zrujnowany. Miasto też całe na wybrzeżu morza & nad jeziorem jest położone, w połowie na równinie, w połowie zaś na wzgórzu. Posiada ono sześćset domów z sadami, ogrodami i źródłami wody życiodajnej, a wszystkie te domy gontami są kryte. Meczetów zaś jest tutaj siedem. Na szczycde wzgórza stoi kryty ołowiem meczet Tekke Dżamii7 z jednym minaretem, a przy nim medresa przez Abdussellama beja ufundowana. Czarszy Dżamii8 to meczet ołowiem kryty, niewielki i z jednym tylko minaretem, ale liczną gminę posiadający. W mieście tym znajduje się jedna łaźnia, siedem chanów murowanych, szkółka dla dzieci tudzież kramów ze trzysta. Rynek tutejszy, przez sułtanów założony, przy gościńcu leży, a wszystkie drogi są tu pięknie białym kamieniem wybrukowane. 17 Opis jeziora w Czekmedży Małej W pobliżu wybrzeży morza Marmara znajduje się jeziorko niewielkie, w obwodzie rnil siedem mierzące, o wodzie niezbyt słonej. W dawnych czasach, gdy Janko syn Madijana 9 powziął był zamysł zbudowania zamku stambulskiego, brat jego, kronikarz, król Junwan10, niezrównany budowniczy swych czasów, zamyślił rzekę Dunaj do Stambułu przetoczyć. Mając pięćkroć po sto tysięcy ludzi, kopał on kanał począwszy od tych miejsc nad Dunajem, gdzie Demirkapun oraz Tachtały12 leży, i w ciągu siedmiu lat doprowadził go aż do Azadły 13 pod Stambułem. Wtedy przyszedł on do brata swego Janka syna Madijana i tak do niego powiedział: - Ten oto Dunaj został doprowadzony tutaj niby kobieta jaka siłą za włosy wleczona!... Bóg dał, iż rzeka Dunaj potoczyła swe fale wtedy aż do Stambułu, ogrody Jenibagcze 14 przepłynęła i przy bramie Łanga15 z morzem się złączyła. Potem jednak we wspomnianej wsi Azadły wody Dunaju znikły i tylko odcinki jego pojawiają się w Jena-hisar 16 i w Pynarhisar 17 koło Kyrkkilise 18, oraz w Prowadii19 (gdzie nad nim młyny wzniesiono), tudzież w Czekmedży Wielkiej 20 i Małej *. Od morza jezioro oddalone jest o jedno strzelenie z łuku. Do jeziora tego wpada wiele strumyków, które nawet w zimie płyną, więc też z jeziora do morza woda bez przerwy się przelewa, toteż w tym miejscu most wielki się wznosi. Most ten budować zaczął sułtan Sulejman, ale ukończyć go miał sułtan Selim Drugi. Wspaniała to budowla, a każdy, kto tylko ze Stambułu do Rumelii zdąża, ten most przebyć musi *. OPIS CZEKMEDŻY WIELKIEJ Również i to miasteczko mewlewitom w Ejjubie podlega i nad brzegiem morza leży. Liczy ono tysiąc domów pięknych i bogatych z sadami, ogrodami, studniami wody życiodajnej, a wszystkie domy gontami są kryte d pokoje na parterze i na piętrze posiadają. Całe miasteczko muzułmańskiemu duchowieństwu na własność 18 jest zapisane. Urzęduje tu subaszy i jasakczy, a że Stambuł jest blisko, tedy kiahii sipahiów, and też starszego janczarów tu nie ma. Stoi tu także na brzegu morza zamek, ale zrujnowany. Spośród meczetów tutejszych na uwagę zasługuje meczet Meh-meda paszy, przez budowniczego Sinana21 wystawiony. Miasto posiada jedenaście chanów, większych i mniejszych, które wszystkie ołowiem są kryte, a także przytułek dla ubogich, medresę i szkółkę dla dziatwy, targ oraz bazar, zaś na majdanie naprzeciwko chanów, koło przepięknego platanu, znajduje stię studnia z takim oto napisem: "Oto znów się wylały na świat wody źródła rajskiego Kewseru" 22. W mieście tym znajduje się wielka, czystym ołowiem kryta i w wielkim porządku utrzymana medresa Abdusselama, w której i uczniów, i nauczycieli liczba jest niemała, a ponadto kuchnia, w której każdy podróżny darmo posiłek dostanie, wiele łazien, szkółek dla dzieci tudzież bogatych i pięknie urządzonych kramów z wszelakim towarem. Koło sądu zaś stoi olbrzymi karawanseraj, gdzie tysiąc koni pomieścić się może *. Od tej Czekmedży do Czekmedży Małej, brzegiem morza podążając, będzie dwanaście mil, a zatem tyle, ile obwód tamecznego jeziora wynosi *. Jeziora owego specjalny urzędnik pilnuje. Oprócz niego przebywa tu stale oddział janczarów i celnik; ci u mostu stoją oraz towary każdego, co tędy przejeżdża, przetrząsają, niewolników i niewolnice od panów swych zbiegłe w .dyby zakuwają, a także myto pobierają od przewożonych tędy rzeczy. Jezioro to obfituje w znakomite płastugi i węgorze. W tym miejscu, gdzie woda z niego do morza uchodzi, wznosi się most niezwykły, którego budowę sułtan Sulejman rozpoczął, a sułtan Selim chan Drugi do końca doprowadził, a który jest dziełem wielkiego budowniczego Sinana. Most ten na dwudziestu sześciu łukach się wspiera, te zaś łuki są tak wysokie, że aż Drogi Mlecznej i niebio-sów sięgają, a kształtem swym przywodzą one na pamięć łuk tęczy. Ciągnie się ten most z północy ku południowi na długość całej mili, a most ci to potężny, cały z pięknie ciosanych, lśniących i gładkich głazów zbudowany *. Budowa jego kosztowała sto czternaście juków, siedemdziesiąt trzy tysiące Osiemset pięćdziesiąt akcza. 19 Jadąc stąd przez ludne i bogate wsie w kierunku południowo--zachodnim, dojechaliśmy do zamku Siliwri. ZAMEK SILIWRI23 k - Jako że piękny ten zamek założył Siliwri, syn Janka syna Madijanowego, przeto zamek tym jego greckim imieniem nazwany został. Zamek ten, nad brzegiem morza położony, wzięty został przez zdobywcę Adrianopola 24 - sułtana Murada25, który, już Adrianopol posiadłszy, nocy pewnej i na to miasto szturm przypuścił. Sułtan Murad pobił był następnie giaurów na Kosowym Polu26, ale gdy potem zwłoki ich bacznie oglądał, giaur jeden, Miłoszem Kobiliciem zwany, przyskoczył do niego i owego wojownika świetnego trupem położył (według innych opowieści ów Miłosz zadał sułtanowi śmierć, przyjechawszy do niego w poselstwie), a wtedy drużyna sułtańska potępieńca owego na strzępy rozszarpała 27. Po bitwie owej giaurzy w rzeczy samej już moc swą postradali, a tylko tu i tam miejsca słabe muzułmanów wykrywając, odbierali różne zamki, jakie się w ręku tych znajdowały. W ten sposób obiegli oni również i zdobyli zamek Siliwri. Atoli później, gdy sułtan Bajezid Piorun 28 na mocy układów połowę Stambułu już był zdobył i gdy w rękach muzułmanów znalazły się grunty tamtejszej aż po bramy Dzebe Ali, Aja i Petra, tedy w tym samym roku, w którym dzisiejszy meczet Giął Dżamii w muzułmańską świątynię, a dzisiejszy klasztor derwiszów na Sirkedżi29 na nasz trybunał był obrócony, również i ten zamek syliwryjski dzięki księcia Alemszacha 30 pilnemu staraniu powtórnie zdobyty został. Wszelako potem ów zamek podstępem wydarto sułtanowi jegomości Bajezidowi Piorunowi. Cesarz stambulski przesiedlił stąd wówczas wszystkich muzułmanów do Brusy31 i Adrianopola, a Siliwri także oczyszczono wówczas od mahometan, bo ci się do Anatolii32 przenieśli. Po zdobyciu Siliwri Grecy się tu na dobre już usadowili, aż Ojciec Zwycięstwa, Mehmed chan święty, siłami swego Mahmuda paszy ponownie ten zamek syliwryjski opanował. Dziś miasto stanowi każę, które do kazy Ejjub przynależy, a kadi tamtejszy dostaje sto pięćdziesiąt akcza. Ma tu swą siedzibę 20 : Bitwa wojsk Mahometa z mekkańczykami subaszy, kiahia sipahiów, starszy janczarów i muhtesib. Muftiego ani marszałka szeryfów tam nie ma, ale ludu możnego i szeryfów jest tam niemało *. Meczetów w Siliwri jest osiemnaście *. Chanów wielkich i małych znajduje się tu szesnaście, a wszystkie dobrze utrzymane 21 i czerwoną dachówką kryte. Jeden z nich, chanem Kassama Cze-lebiego zwany, mieści we wnętrzu swoim targowisko, na którym sto kramów z wyrobami wszelkimi się znajduje. W chanie tym liczni podróżni się zatrzymują, przez co najlepiej tu kowal zarabia, który konie im podkuwa *. W mieście tym znajdują się ogrody chudawendigiarskie, przy których też bostandżowie i ogrodnicy mieszkają *. Na zachód od miasta, po drodze do Czorłu, znajduje się most długi, na trzydziestu trzech przęsłach wsparty, a przez sułtana Sulejmana zbudowany. Most to niziutki, o łukach niewysokich, ale miejsce pod budowę jego dobrze upatrzone zostało. Tuż przy moście, od strony miasta, wznosi się grobowiec Saadie-go Baby33. Ten na gruncie klasztoru bektaszytów jest pochowany, gdyż derwiszem z ich zgromadzenia on był. Na ziemi tegoż klasztoru, obok Saadiego Baby, spoczywa też wezyr Hajdaragazade 34. Ten, z domem Osmana zaszczytnie skoligacony będąc, urzędy agi janczarów, kapudana Bagdadu i Egiptu i kajmakama piastował, a wreszcie ejalet sylistryjski był mu darowany. Atoli gdy w owe strony jadąc, do tego miasta Siliwri przybył, Bojnu Egrd Mehmed pasza35 rozkazał zabić go, głowę jego do Porty Szczęśliwości odesłać, a tułów tutaj pogrzebać. Wyruszywszy z tej miejscowości, zdążaliśmy przez pięknie utrzymane d żyzne wsie ku zachodowi i tak dojechaliśmy do zamku Czorłu. OPIS STAREGO ZAMKU CZORŁU30 Powiadają, że zamek ten zbudował Janko syn Madijana. Zdobył go po raz pierwszy w roku 720 chudawendigiar ten sam, który Adrianopol zdobył, a potem zamek ów z ziemią zrównał i do cna zburzył37. Po śmierci jego na Kosowym Polu giaurzy znowu naprawili i odbudowali ten zamek oraz w ręce go swoje wzięli; atoli sułtan Bajezid Piorun odebrał go od nich, po czym wszystkie fortyfikacje tamtejsze zwalił (ślady owych budowli widać na północ od dzisiejszego miasta Czorłu). Na koniec został ów zamek zajęty przez Ojca Zwycięstwa - sułtana Mehmeda chana *. 22 W mieście tym ma swą siedzibę kiahia sipahiów, starszy janczarów i muhtesib; kwaterują tu też janczarowie i jasakczowie *. Miasto składa się z piętnastu dzielnic muzułmańskich i piętnastu dzielnic giaurskich *. Na równinach wokół Czorłu pasą się stada owiec, z których każde po kilkakroć sto tysięcy sztuk liczy. Zjadają one tysiące kwiatów z łąk tych i pól, dlatego też dają dużo mleka *. Wyjechawszy stąd znowu na zachód, dotarliśmy do miasta Burgaz. OPIS ZAMKU BURGAZ 38 Zamek ten zbudował król, który w Idrunie39 panował, i on też darował go potem królowi Alinie synowi Janka 40. W owych czasach zamek ten tyle uroku miał w sobie, że Alina część czasu w pałacu cesarskim w Stambule spędzał, zaś resztę w Burgaz; tu przebywał on zimą, a wiosną rozbijał namioty na połoninach górskich nad rzeką Istrandżą 41. W naszych czasach widzieć można jeno szczątki dawnej świetności owego zamku, bo wezyr Selima -chana Drugiego - słynny Sokołłu Mehmed pasza 42, który wiele uczynił dla podźwignięcia tego miasta, rozkazał był zburzyć stare budowle. Zamek ten po raz pierwszy w roku 720 przez Chudawen-digiara Gaziego 43 został zdobyty. Zdobycie jego wiele trudu kosztowało, toteż sułtan powiedział: "Dalej, rycerze! Zdobądźmyż ten Burgaz, a potem go rozwalimy!", a gdy go już dostał, zburzył go do samych podwalin i teraz po nim tylko setki ruin drobnych zostały. Miasto owo, przez Sokołłu Mehmeda paszę na cele religijne zapisane, do kyrkkiliskiego sandżaku należy. Rządzi nim mtite-welli pięćdziesięciu żołnierzy pod swoimi rozkazami mający. Miasto owo jest też siedzibą kadiego, który po sto pięćdziesiąt akcza pobiera. Piękne to miasto leży pośród szerokiej równiny, liczy zaś siedemset domów, czerwoną dachówką krytych, a otoczonych sadami i ogrodami. Dzielnic tu sześć się znajduje, meczetów zaś pięć, a chutbę w trzech z nich się wygłasza. W mieście Burgaz znajduje się również meczet przez Sokołłu Mehmeda paszę wzniesiony. Mąż ten za sułtana Sulejmana i za 23 sułtana Selima II przez lat czterdzieści urząd wielkiego wezyra piastował i życie swoje całe na służbie dla państwa strawił, aż w końcu żołnierz jeden, co gdzieś na granicy służył, na dywanie padyszachowskim śmierć mu zadał (wszelako zbrodzień ten wolno puszczony został, bo pasza umierając tak z nim postąpić rozkazał!). Meczet ten, przez tegoż wezyra mądrego wzniesiony, tak jest piękny, że język tego wysłowić nie zdoła, a i pióro, z którego zwykle klejnoty dowcipu się sypią, także opisać jego nie potrafi. Opiszę go przecież tak, jak potrafię, chociaż opis ten tak mizernym będzie wobec owego meczetu, jak kropla wody naprzeciw morza całego lub jak drobina jedna naprzeciw słońca. Świątynia ta to nade wszystko jak gdyby ustronie jakie piękne, człowiekowi wytchnienie dające, choć zawsze od ludzi rojne, w samym środku miasta tego położone. Z zewnątrz jest ona marmurami oblicowana, a we wnętrzu swoim mury tej świątyni kryją podwórzec z pełnym wody zbiornikiem i wodotryskiem, któremu to dziedzińcowi setki platanów, cyprysów, jałowców, kasztanowców tudzież innych drzew błogosławionych cienia swego użyczają; przeto każdy muzułmanin, gdy do tego miasta zawita, w tym właśnie meczecie się modli i tu Boga chwali. Nigdy bowiem na dziedzińcu owego meczetu skwar słoneczny człowiekowi nie dokucza. Podwórzec ten ze wszystkich czterech stron podcienie otaczają i komnatki w podcieniach tych wydzielone, kolumienkami smukłymi podparte i kopułkami wewnątrz w niebieskie kolory malowanymi przykryte, które czasze dnem do góry obrócone na myśl przywodzą. Zaiste, w całym państwie osmańskim nie ma drugiego meczetu przez wezyra zbudowanego, który z tym mógłby się równać, bo nawet meczet Żalą paszy 44 w dzielnicy krzewiciela islamu świętego Ejjuba w Stambule czy meczet Tawaszi Ibrahi-ma paszy45, wezyra sułtana Sulejmana, przy bramie Syliwryj-skiej4B położony, co do ozdobności, piękna i nastroju daleko w tyle za tym meczetem zostaje. Pod wielką kopułą, która właściwą świątynię osłania, liczne lampki oliwne i świeczniki oraz galeryjki osobne widnieją, gdzie się muezzini gromadzą, a jak piękne są tam okna przy minbarze i koło mihrabu oraz w ogóle w całym tym meczecie, tego żaden język wypowiedzieć nie zdoła: owe cudne malowidła na oknach, owe szkła i kryształy w okna wprawione cały meczet, każdy zakątek jego jasnością zalewają 24 i blaskiem! Ściany zaś pokrywają sentencje święte, przez Jakuta Mustasimiego, przez Abbasa Mersiego, szejcha Bajezidiego, Abdułłaha z Krymu rodem, Ahmeda z Karahisaru, Hasana Cze-lebiego i Dede Mehmeda Czelebiego tak kunsztownie wykaligrafowane 47, że każda z nich to arcydzieło w swym rodzaju jedyne i niezmiernie cenne. W ogóle zaś meczet ten taką proporcją kształtów swych się odznacza, że się w nim po prostu harmonię jakąś i poezję wyczuwa. Mistrz, który ten meczet budował, cały swój kunszt tutaj wykazał. Budował go zaś mistrz stary Sinan syn Abdulmennana! Nad drzwiami, które na południe wychodzą, wypisany jest taki oto chronogram: Hatif Kudsi tak określił datę tej oto budowli: «Przepiękny to meczet i dom ludzi pobożnych*. Rok 956 48. Meczet, który stoi opodal mostu, co przez rzekę Ergene49 prowadzi, też bardzo piękny jest, ale mało się w nim wiernych gromadzi. W mieście tym znajduje się także medresa jedna i kuchnia dla biednych. W tej przez cały rok, bogaty czy ubogi, młody czy stary, rano i wieczorem dostanie miskę polewki z mięsem i kęs chleba tudzież świeczkę łojową na noc, a i konia tu podróżnemu obrokiem nakarmią. Hojni są wielce w tej kuchni, a w owej dobroczynności swojej nie baczą, kto muzułmaninem jest, a kto innej wiary. W piątkowy zaś wieczór karmią tu ludzi pilawem, mięsem i leguminami różnymi. Dałbyż Ałłah, aby do końca świata zawsze tam tak było! Szkółek dla dziatwy w mieście Burgaz jest aż siedem. Łaźnia tu jest jedna, ale piękna i w pięknym budynku też umieszczona. Kramów na rynku będzie tu chyba ze trzysta, a chociaż bede-stanu tu nie ma, to przecież towaru cennego jest tu pod dostatkiem. Wiosną odbywa się tutaj jarmark, a te burgaskie targi na bydło na cały Rum 50 i na cały Adziam słyną 51. Trwają one czterdzieści dni i czterdzieści nocy, a jakie się tu robi pieniądze! Na brzegu rzeki Ergene zaś, od strony miasta, hen aż do mostu So-kołłu Mehmeda paszy, ciągnie się więcej niż tysiąc lepianek nędznych, które za kramy służą. Bogaci kupcy posiadają sklepy murowane, ale takich widzi się tutaj niewiele. 25. Most na dziewięciu przęsłach wsparty, który niedaleko tego bazaru się zaczyna, to jeden z owych siedemdziesięciu mostów, które w krajach osmańskich pobudował mistrz znakomity, stary Sinan. Na naprawę tego mostu przeznacza tutejszy mutewelli pieniądze, które od kupczących na tym bazarze uzbiera *. Karawanseraj w Burgaz . Chan to potężny, niby zamczysko jakie. Za jego wielką bramą mieści się 105 izb, jedna naprzeciw drugiej wokół podwórca umieszczonych, a także pomieszczenia dla wielbłądów i stainia, do której więcej niż trzy tysiące koni by weszło. Bram jego bezustannie wartownicy pilnują, zaś gdy po zmroku muzyka rozbrzmi, bramę na głucho się zamyka, a strażnicy, zapaliwszy lampy (do których oliwę z pieniędzy zapisanych przez fundatora na ten cel dostają), przy bramie się układają. Gdy nocą nadjedzie gość nowy, tedy mu bramę otwierają i do środka go wpuszczą, a potem mu jeszcze strawy jakiej, ile się tylko znajdzie, przyniosą. Atoli żeby się świat walił, to z karawanseraju nocą nikt za bramę wypuszczony nie będzie, bo tak sobie fundator zastrzegł. Gdy zaś wszyscy, co tam mieszkają, ze snu powstaną i gdy kapela znowu melodie swoje odegra, a każdy się już upewni, jak się tam jego rzeczy mają, wtedy służba karawanseraju na modłę doboszy tak oto żartobliwie woła: - Jakże tam, mahometanie? Czy w porządku jest wasze mienie, wy sami, konie wasze i wasze szaty? - Wszystko w porządku! Niech Bóg będzie miłościw dla tego, co ten karawanseraj wybudował i tak się o nas zatroszczył! - odkrzykują im goście. Wtedy odźwierni rozwierają bramy owe podwójne, a potem, stojąc przy nich, tak oto jeszcze błogosławią i napominają ludzi na dalszą drogę: - Nie bądźcie tylko w drodze zbyt pewni siebie i nieuważni, a z byle kim przyjaźni nie zawierajcie. A teraz jedźcie i niech was Ałłah cało do celu doprowadzi! Potem już każdy jedzie w swoją drogę. Na zachód od tego chanu stoi pałac wspaniały, przeznaczony 26 dla wezyrów, dostojników różnych i w ogóle dla ludzi możnych a znacznych. Znajduje się tam harem, komnaty dla posiedzeń dywanu, sto pięćdziesiąt izb mieszkalnych tudzież spiżarnia i kuchnia, aż słów mi brak, by piękno jego opisać. Budynki te wystawił Sokołłu Mehmed pasza, ten, który za sprawę islamu śmierć poniósł52. Nad portalem zaś żelaznej bramy owego świetnego mihmanseraju, na płycie z białego marmuru, widnieje oto taki półwiersz, datę wystawienia owego gmachu wyrażający: Każdy, kto wszedł do tego karawanseraju, ten zdrowo poszedł stąd dalej5;. Z miasta Burgaz jechaliśmy przez wsie różne ku północy. Potem przeprawiliśmy s:ę na koniach przez rzekę Ergene *. Tak ciągle na północ jadąc 54, dotarliśmy do zamku Ajtos. ZAMEK AJTOS55 Zamek ten zbudował Grek pewien imieniem Ajtos, zdobył go zaś w roku 814 56 dzięki walkom przez Mehmeda beja stoczonym książę Musa Czelebi57 syn sułtana Pioruna. Miasto to należy do sandżaku kyrkkiliskiego i stanowi siedzibę kadiego, który dziennie sto pięćdziesiąt akcza pobiera. Urzęduje tu również kiahia sipahiów, starszy janczarów i muhtesib. Zamek, murem pięknym w kształcie pięcioboku otoczony, wznosi się na szczycie góry skalistej, z wierzchu ziemią i żółtą gliną pokrytej, ale w zaniku tym nawet pięciu ludzi nie ma. Miasto nad jarem leży, posiada tysiąc dachówką krytych domów, wśród ogrodów i sadów położonych. Mieszkają tu muzułmanie i innowiercy, ale najwięcej tu Bułgarów. Miasto z pięciu dzielnic się składa i taką też liczbę meczetów posiada. Przepływa przez nie rzeczka Dżengłz, przez którą prowadzi most na jednym tylko filarze wsparty, a opodal mostu stoi meczet z jednym minaretem, piękny, dachówką kryty, do którego wielu wiernych na modlitwę się schodzi. W mieście tym znajduje się sześć chanów, sto pięćdziesiąt kramów tudzież młyny liczne, gdzie ludzie zboże na mąkę mielą. Władzę nad miastem wojewoda i sylistryjski pasza sprawują. Klimat panuje tu bardzo surowy. Z jednego źródła 5 - Księga podróży... 27 bije tu woda o słonym smaku, ale dość ciepła, przeto pewien człek dobroczynny pięknie je ocembrował i łazienkę niewielką nad nim pobudował, bo wody te bardzo pomagają ludziom na rozliczne boleści. Bardzo dobre są też winogrona, które w tutejszych winnicach rosną. Stąd pojechaliśmy dalej na północ, a wspiąwszy się na górę Czenge 58, podziwialiśmy rosnące w tych górach drzewa ogromne, do samego nieba sięgające, i inne cudowne dzieła Stwórcy. Potem minęliśmy wieś Kurdmahallesi59 zwaną, po części przez Turków, a po części przez Bułgarów zamieszkaną, po czym zajechaliśmy do zamku Czenge. ZAMEK CZENGE 60 W kronice Junwana czyta się, że zamek ten zbudował Janko syn Madijana, który też w zamku tym, w najwyższym miejscu Bałkanu Czenge położonym, ludzi swych osadziwszy, myto od przejeżdżających tędy kupców pobierał, a potem ich w dalszą drogę wolno puszczał. W roku 814 zamek ten został zdobyty przez Musę Czelebiego, który go zburzyć rozkazał, tak że teraz tu i ówdzie w lasach tylko jej baszty i szczątki murów widnieją, gdzie zbójcy różni i opryszkowłe legowiska i kryjówki swe mają. Obejrzawszy sobie dokładnie Bałkany Czenge, zeszliśmy w dół prosto do wioski Czenge. Wieś to bułgarska, sto słomą krytych chat licząca. Ludność tutejsza od wszelkich ciężarów jest uwolniona, lecz w zamian za to wśród gór Bałkanu w bębny wielkie bić musi oraz porządku i bezpieczeństwa pilnować jest obowiązana. W wiosce tej niejaki hadzy Ahmed z miasta Prowadii61, na nagrodę od Ałłaha licząc, zajazd wielki dla podróżnych zbudował. Puściliśmy się potem w dalszą drogę i przyjechaliśmy do miasteczka Jenikóju62 w przestronnej i żyznej okolicy nad rzeką Kamcziją 63 wśród wsi, sadów i ogrodów pełnych położonego. Miasteczko liczy sześćset domostw dachówką lub też trzciną krytych, a przez Turków i Bułgarów zamieszkanych. Jest tu również meczet jeden dachówką pokryty, przy którym też mina- Brama Adrianopolska w Stambule ret stoi. Znajduje się tu chan jeden i dwadzieścia kramów, a raz w tygodniu targ wielki się tutaj odbywa. Gdyśmy tak w tym miasteczku popasali, przybył do paszy umyślny od Porty z fermanem prześwietnym, by zaraz do Ocza-kowa ruszał i komendę zamku tamecznego objął. Rzecz się miała bowiem tak, że ejalet ten wprzód kiahii janczarskiemu Czelebie-mu darowano, a ten pośpiesznie wyruszył, aby urząd ten objąć, lecz zbiegł po drodze. Mehmed pasza, defterdara syn, który się akurat w tym czasie na Moreę 64 udawał, gdzie go urząd namiestnika czekał, dostał tedy rozkaz, aby owego kiahię janczarskiego śmiercią ukarał. Pasza ten dopadł zbiega w pobliżu miasta Gii-muldżiny65 w Rumelii i rozkazał Ustazade Ahmedowi Czelebie-mu, który z Anadołuhisaru 6S był rodem, zabić go, po czym ciało jego w Gumuldżinie zostało pogrzebane, a głowę jego pasza do Porty Szczęśliwości odesłał. Pan nasz Melek Ahmed pasza rzewnie płakał, gdy wiadomość o tym wszystkim otrzymał. 28 29 Opuściliśmy tedy Jenikój i przez lasy dojechaliśmy do rzeki Kamczii, którą przebyliśmy jadąc po wielkim drewnianym moście *. Przebywszy zaś ową rzekę opodal Jenikóju, jechaliśmy przez wsie dobrze zagospodarowane i bogate, ażeśmy dotarli do zamku Prowadii. ZAMEK I MIASTO STARE PROWADIA 67 Miasto owo założył Hluni, król Dobrudży 68, której stolicą też ono ongiś było. Ów Hluni, czy też Hluna, miał w ręku swoim Bułgarię całą i Grecję. Państwo jego rozpościerało się od wspomnianego zamku w Bałkanach Czenge i od fosy wokół owego zamku aż do Kruszewac 69, a kronikarz Junwan podaje, że sięgało ono od Tulczy70 nad Dunajem aż po Smenderewo"71 i po rzekę Iskyr 72, która na Równinie Sofijskiej początek bierze. Król dobrudzki na równinach Kumrałkum 73 koło Akermanu 74 z Czy-ngis chanem75 i z chanem Tochtamyszem76 wojny ustawiczne toczył, aby cesarza stambulskiego przed Tatarami obronić i ich zapędy powstrzymać, toteż dlatego, że takim dobrym był królem, przydomek "Dobry" otrzymał77. Potem w roku 814 zdobył zamek dla Musa Czelebiego Gazi Michałzade Mehmed bej78, który po śmierci w Plewnie 79 pogrzebany został. Na mocy ustaw przez sułtana Sulejmana wydanych *° Prowa-dia namiestnikowi ejaletu oczakowskiego podlega. Rządy w tym mieście wojewoda sprawuje. Stanowi ono też każę świętą, zaś kadi tamtejszy ma sto pięćdziesiąt akcza dziennego dochodu. Miasto owo jest jako arpałyk mieszkającym w Stambule marsza1 kom szeryfów oddane, tedy tu jeszcze i zarządca owych "dóbr jęczmiennych" urzęduje, a ziemia jest tu starannie uprawiana i bogata. W miasteczku tym przebywa również kiahia sipahiów i starszy janczarów. Ludzi możnych i szeryfów oraz wojska jest tu wielka ilość, toteż i szejchulislam, i marszałek szeryfów, i muhtesib, i poborca ceł tu się znajduje. Opis zamku prowadyjskiego Zamek ten zbudowany został na skale jednej, która na wschód od miasta się wznosi, a która wszystkich w zadziwienie i w zdumienie wprawia, bo taka jest wysoka, że aż niebios sięga, a tak 30 stroma, jak gdyby to była ściana. Mury jego zbudowane są z kamienia gładko ciosanego i gładzonego, a okolica zamku najgłębsze otchłanie piekła przypomina, bo wokół nic nie ma, same jeno skały i przepaście, przez co też zamek ten bez fosy się obywa. Zamek posiada dwie żelazne bramy, obie na zachód zwrócone, więc tylko po tej stronie jest wykuta w skale fosa, która wzdłuż i w głąb po dziesięć łokci mierzy. Po tej stronie stoją również baszty potężne wielce, a zdobyć ten zamek byłoby rzeczą niemożliwą, bo wokół niego nie ma gdzie nogi postawić. Wewnątrz zamku znajduje się meczet, spichlerz na zboże tudzież domy komendanta, imama i muezzina. Komendant ma pod swoimi rozkazami dziesięciu ludzi i posiada pod dostatkiem dział zwanych szah', na basztach i murach rozstawionych. Mury te mierzą razem siedemset kroków. Ciągną się one z południa na północ. Od bramy do południowego krańca zamku kroków liczy się dwieście, a wszerz mierzy ten plac zamkowy pięćdziesiąt kroków. Zameczek to taki, że naprawdę nikogo obawiać się nie musi. Wewnątrz zamku studnia ogromna się znajduje, głęboka aż na sto kułaczów, tak iż odgłos kamienia wrzuconego do niej człowieka przerażeniem napawa *. Miasto Prowadia odznacza się klimatem łagodnym i słynie z rosnących tam soczystych winogron. Ludność jej cała kupiec-twem się trudni. Mieszka tu wielu Łacinników, którzy też osobną dzielnicę tworzą, a prócz tej jest tu jeszcze dzielnica żydowska. W mieście tym znajdują się dwie świątynie chrześcijańskie. Zabawiliśmy tutaj trzy dni, w ciągu których trzykrotnie paszę ucztami świetnymi podejmowano, a po każdej takiej uczcie jeszcze mu po jednym niewolniku tudzież po kohejlanie jednym darowywano. O pewnym dziwie i cudzie Bożym Wśród gór wysokich, jakie się za zamkiem prowadyjskim ciągną, wytryska źródło życiodajnej wody; gdy człowiek kawałek grabowego drzewa w nim zanurzy, to się ono z woli Ałłaha po jednym lub po dwóch dniach w kamień zielony zamieni81. Mistrzowie rozmaici wyrabiają tedy z grabiny na tokarkach czarki, filiżanki, wazy na kwiaty, rękojeści do kindżałów i inne przedmioty, po czym wkładają je do owego źródła, a gdy te czareczki 31 i kubki po trzech dniach zieloną barwę przybiorą, wówczas twierdzą, że ze szmaragdu zielonego są wytoczone *. O innym dziwie W tych samych górach, w pobliżu miasta Prowadii, znajdują się groby siedmiu mężów82; miejsce to na całą Rumelię słynie jako cel pobożnych pielgrzymek tak osób pojedynczych, jako i tłumów wielkich. Owych zaś siedmiu mężów to nie szej-chowie, ani też przywódcy czy nauczyciele i nie potomkowie rodów sławetnych to byli, lecz Edże83 Jakub, Kara Miirsel, Kara Edże, Kara Chodzą i inni. Mężowie ci, w zgodzie i braterstwie ze sobą pozostając, wraz z Sulejmanem paszą z rodu Osmana synem Orchana84 przeszli z Kapudagu85 do Rumu, i tu, w Rumelii, wojnę tocząc o nią i piędź po piędzi ją zdobywając, w tej oto Prowadii życie swoje za sprawę islamu oddali. Aby groby ich w niepamięć nie poszły, Edże Jakub ze słowami "Bismillah!" w głowach i nogach siedmiu mężów owych miast pomników kamiennych gałęzie zatknął. Ałłah zaś sprawił, że owe suche konary zapuściły korzenie i zazieleniły się, a teraz rośnie tam długi szpaler drzew wielkich i tak wysokich, że aż do nieba sięgają. W głowach i w nogach owych pięciu grobów jest tam razem dziesięć drzew, zrządzeniem Ałłaha aż po konary i po drobne witki w kamienie przemienione. Kto zaś sobie z kamieni owych trochę okruchów uskrobie i ten proszek z wodą zmieszawszy wypije, ten potem wymiotów dostaje, dzięki czemu wraz z żółcią i flegmą także dręczącej go febry rychło się pozbędzie. Człowiek na oczy chory, gdy z drzew owych przy grobie pierwszym nieco kamienia uskrobie i tym proszkiem, niby henną, oczy sobie namaści, ten znowu bystry wzrok odzyska i od cierpienia swojego się uwolni. Kto nad drugim grobem trochę kamienia uskrobie i proszek ten lizać będzie, ten z trądu się oczyści, zaś człowiek, który przez dni siedem każdego ranka będzie lizał kamienie nad grobem czwartym, ten się ran krwawych na ciele pozbędzie. Ja, nędzny, tam nie chodziłem i sam tegom nie widział. Atoli wielu muzułmanów pobożnych z gminy owej i wielu znakomitych ludzi z okolic tamtych powiadało mi, że pielgrzymowali do tych grobów już wielekroć i że wiadomo im, iż niejeden już tam zdrowie odzyskał *. 32 Po zwiedzeniu tego miasta udaliśmy się razem z wojskiem w kierunku zachodnim i dotarliśmy do Madary 86, bogatej wsi do kazy prowadyjskiej należącej. Stamtąd pojechaliśmy na północ i przybyliśmy do Ałajbeji87, bogatej wioski czytackiej 88, która do sylistryjskiego ałajbeja należy. Potem wyruszyliśmy znowu na północ i popasaliśmy w zameczku Eminpasza89, stamtąd zaś wyruszywszy, przybyliśmy do starego miasta i zamku Szumen. OPIS ZAMKU I MIASTA SZUMEN90 Zamek ten został zdobyty za sułtana Bajezida Pioruna przez wezyra dzielnego imieniem Ali pasza. Zdobycie tego zamku kosztowało go wiele trudu, dla tej więc przyczyny, gdy go już Bułgarom odebrał, nadał mu nazwę Szumen. Kto zaś ów zamek budował, tego nie wiem. Zamek leży na ziemistym pagórku poza obrębem miasta. Ma on kształt czworoboku, lecz ściany jego są spękane i cały zamek chyli się już ku upadkowi, więc też i pożytku wielkiego z niego nie ma. Podgrodzie jednakże w jak najlepszym stanie się znajduje. Według praw przez sułtana Sulejmana ustanowionych, miasto należy do sandżaku nikopolskiego91, do ejaletu oczakow-skiego i jest siedzibą subaszego i każą świętą, gdzie kadi dziennie po sto pięćdziesiąt akcza pobiera *. Bardzo wielu mieszka tutaj sejjidów szlachetnych, ale wielu jest tu i sejjidów samozwańczych - emirów takich, na których spadło przekleństwo w słowach hadisu świętego zawarte: "Przeklęty ten, który wchodzi, i ten, który wychodzi", ludzi o oczach Kałmuka czy Tatarzyna, o słowach jadu pełnych i twarzach ponurych. Jeden taki przyszedł był właśnie przed oblicze Melek Ahmeda paszy ze skargą jakąś, z krzykiem i zawodzeniem niezmiernym. - Na duszę dziada mego, toć dom ten w spadku mi się po ojcu i praojcach należy! - przysięgał. Chodziło mu zaś o zajazd dla podróżnych, który przecież ku chwale Ałłaha na dobroczynne cele został był zapisany, a tak głośno wykrzykiwał słowa: "On mi się w spadku należy!", że cały dywan przekrzyczał. 33 Meczet Sulejmanije w Stambule - Ty mi, człowieku, na świeżo mianowanego emira wyglądasz, bo inaczej byś się takich fałszów nie imał! - rzekł do niego Ganai efendi92. - O, mój efendi! - odparł samozwańczy sejjid. - Toć to jeszcze wtedy, kiedy sułtan Osman pod Chocim na wojnę tędy ciągnął93, jedenastu nas dało mu po trzysta kile jęczmienia, za cośmy wszyscy przez Gulami efendiego, marszałka szeryfów, za emirów zostali uznani i drzewa genealogiczne przez niego sporządzone otrzymali. Z owych jedenastu teraz nas siedmiu tylko zostało. Trzebaż wam zatem emira o tradycji rodowej jeszcze starszej niż moja? - Gdzież są owi emirowie, towarzysze twoi? Gdzie moglibyśmy ich znaleźć? - zapytał go wtedy pasza. - A tu! - odparł człek ów i wskazał pięciu mężczyzn. Tedy i jego, i tych pięciu innych, nie pozwoliwszy im słowa jednego wymówić, do więzienia wtrącono, potem znienacka ich domy najechawszy zabrano im owe rodowody sfałszowane, po czym zdjęto tym ludziom z głów turbany zielone. Gdy zaś ludzi miejscowych o zdanie w tej materii zapytano i gdy na podstawie zeznań tychże dowiedzione zostało, że to sejjidzi samozwańczy, wtedy 46 osób spośród ich krewnych i bliskich zasądzono na daniny ciężkie, które przez siedem lat płacić musieli, a następnie w sidżillach sądowych tych ludzi jako raję zapisano. Takie oto jest to miasto fałszywych sejjidów pełne. Dałbyż Ałłah, aby ład w tej sprawie przywrócony został! Miasto owo z dziesięciu dzielnic się składa, domów zaś liczy około 2 000, a wszystko to są domy bogate, z sadami i ogrodami *. Meczetów znajduje się tutaj dziesięć, a najsławniejszy z nich jest ten, który pośród rynku stoi. Niedaleko mostu znajduje się klasztor derwiszów i zajazd dla podróżnych, koło którego tez łaźnia stoi, a ponadto kramów trzy setki *. Stąd na północ jadąc przybyliśmy do muzułmańskiej wsi Dur-chandżyai, która ziamet stanowi. Jadąc zaś na północ przez pięknie zagospodarowane okolice dalej, przybyliśmy do miasta He-zargradu 95*. Potem na zachód się kierując, przybyliśmy do starego zamku Ruszczuk *. STARE I WIELKIE MIASTO PORTOWE RUSZCZUK96 Miasto owo zbudował około siedemdziesiątego czy może osiemdziesiątego roku hidżry król nikopolski i wołoski imieniem Ruszczuk. Król ów pokusił się był o rozgromienie króla dobrudz-kiego, ale gdy pewnego razu urządził pod tym zamkiem zabawę na lodzie, lód załamał się i król w Dunaju utonął, co Junwan w kronice swojej dokładnie i pięknie opisał. Zamek Ruszczuk zawojował był następnie król dobrudzki. Później sułtan Bajezid Piorun okolice te zdobył i zawładnął nimi, a Wołosi, którzy przed potęgą jego przez Dunaj na brzeg przeciwległy w łodziach swych uciekali, przeważnie w rzece potonęli. Gdy zaś wiadomość się o tym rozniosła, jaki los Timur zgotował Bajezidowi97, królowie wołoski i mołdawski, ze sposobności korzystając, zamki mocne na prawym brzegu Dunaju, ile ich tylko było, zagarnęli. Ruszczuk potem odebrał Czelebi sułtan Mehmed chan 98, który, 34 35 niepodległym władcą Rumu zostawszy, przybył tu z nieprzeliczonym wojskiem.. Potem z tego zamku ruszczuckiego we dwa tysiące łodzi na drugi brzeg Dunaju się przeprawił i tu przez dłuższy czas przebywając wydzielony szmat ziemi fosą wielką okopał i zamek Jerkóki " na nim zbudował, dzięki któremu wszystkich przywódców rebelii na Wołoszczyźnie i w Mołdawii wytępił i znowu królów tam ustanowił. Miasto Ruszczuk na mocy zarządzenia sułtana Sulejmana do ejaletu sylistryjskiego i sandżaku nikopolskiego należy oraz siedzibę subaszego stanowi, a ponadto każę świętą, gdzie kadi po trzysta akcza pobiera. Przebywa tu również mufti, szeryfów marszałek, kiahia sipahiów i starszy ich, zarządca ceł, muhtesib, kiahia miasta, poborca ceł, a wreszcie komendant zamku ze swoimi żołnierzami. Opis zamku ruszczuckiego Zamek tutejszy, niewielki, z kamienia w kształcie czworoboku murowany, wznosi się na brzegu Dunaju, na cyplu skałami niezbyt wysokimi zasłanym. Otaczają go wody Dunaju, a od strony wschodniej jest brama, która do miasta prowadzi, oraz most drewniany przerzucony ponad rowem wykutym w skale *. W zamku tym są działa baljemez i szajka oraz biegli w swej sztuce puszkarze. Szakszami pasza, kapitan floty dunajskiej za sułtana Ahme-da 10°, który z okrętami swoimi dopłynął był Dunajem aż do zamku ostrzyhomskiego 101 w pobliżu Budy i tam stanął na straży, z'mą pod ten zamek Ruszczuk podpływał i tu swe okręty na okres mrozów zostawiał, jako że pod zamkiem wielki port się znajduje. O budowlach w mieście Ruszczuku Miasto liczy dwa tysiące domów z desek i belek zbudowanych, z izbami na dole i na piętrze, a wszystkie one gontami są kryte i domów dachówką krytych nie ma tu wcale. Wielkie pałace, sadami i ogrodami otoczone, po większej części na brzegu Dunaju stoją *. W mieście tym giaurzy trzy dzielnice zamieszkują. Żydów tam nie ma, przychodzą tam jedynie, by handel uprawiać. Z mecze- 36 tów najpiękniejsza jest dżamija Rustema paszy102 w rynku, świadectwo kunsztu nieboszczyka mistrza Sinana agi. Medres ani innych szkół wyższych tu nie ma, ale szkółek dla dzieci jest sporo. Znajdują się tu trzy chany, a nad Dunajem w okolicy zamku stoi łaźnia jedna i trzy setki kramów, atoli krytego bazaru w mieście tym nie ma *. Cała ludność tutejsza mówi pięknie po wołosku, mołdawsku 103 i po bułgarsku. Ludzie to szczodrzy, gościnni i weseli, dobytkiem swoim dzielą się zarówno z bogatym, jak też i z biednym. Ziemia tu jest urodzajna, więc za dziesięć kawonów płaci się tylko jednego penza. Penz jest to moneta wołoska, którą bije się z miedzi i srebra, a która jest w obiegu jedynie w miastach i portach naddunajskich, bo w innych miastach jej nie przyjmują 104. Za jednego penza można tedy dostać dziesięć arbuzów albo okkę jedną chleba, albo też mięsa; okka miodu zaś kosztuje cztery penzy, natomiast za okkę tłuszczu płaci się penzów dziesięć *. Po zwiedzeniu miasta, jako też po upływie czterdziestu dni, przez paszę na postój w tym mieście nam wyznaczonych, wsiedliśmy wszyscy na sto łodzi i przeprawiliśmy się na drugą stronę Dunaju, a potem przyjechaliśmy do zamku Jerkóki. OPIS ZAMKU CZÓŁ, CZYLI JERKÓKI «* Zamek ten zbudował w roku 816 Czelebi sułtan Mehmed chan. Należy on do ejaletu oczakowskiego, a stanowi posiadłość suł-tańską i osobną każę. Kadi tutejszy sto pięćdziesiąt akcza dziennie pobiera, kiahii zaś ani starszego janczarów w okręgu tym nie ma. Zamek, na kształt czworoboku z ciosanego kamienia zbudowany, stoi na porośniętym murawą nizinnym brzegu Dunaju, cały zaś obwód jego mierzy tysiąc kroków. W zamku tym znajduje się meczet przez sułtana Czelebi Mehmeda chana zbudowany, a także domy dla komendanta zamku oraz trzystu ludzi załogę i orkiestrę stanowiących, arsenał, a także armat wspaniałych, mniejszych i większych, sztuk pięćdziesiąt *. Na wschód od tego zamku, także na brzegu Dunaju, leży piękne miasto, w którym znajduje się ze sześćset domów zamożnych, ogrodami i sadami otoczonych, gontami krytych, jako też łaźnia 37 jedna i ze siedemdziesiąt, a może osiemdziesiąt niewielkich kra-mików. Ludność tutejsza to sami Wołosi. Zamek tutejszy, na granicy państw osmańskich położony, niezmiernie doniosłą rolę odgrywa, bo ci wołoscy giaurzy ciągle rokosze podnoszą, a w czasach, gdy nasi ten zamek jeszcze zdobywali, aż dziesięć rokoszy takich było. W miejscowości tej niezmiernie łatwo o dobry profit i zarobek, przeto ludzie tutejsi niemało dobra wszelakiego mają, a taki Hasan aga z Jerkóki to na tysiącu kies siedzi! W jego też domu rozgościł się pasza i przez trzy dni był tam ucztami wielkimi podejmowany, a gospodarz co dzień mu konia jednego dawał i trzy kiesy w podarku, a miodu i masła to mu ofiarował tyle, że się tego nie da opisać. Hospodar wołoski106 natomiast przysłał w darze paszy siedem wozów przednich materii i sto wozów prowiantu, a także karetę malowaną i wyzłacaną, w której osiemdziesiąt kies monety wołoskiej złożonych było. Dostał pasza od niego również stado kłusaków i stado rysaków, a różnym agom darował hospodar jeszcze setkę koni, więc i mnie, nędznemu, jeden rysak się dostał *. Pasza zebrał tam przeto owe prezenty, a potem wśród salw z armat i rusznic odpłynęliśmy z wojskiem na statkach i przybyliśmy z powrotem do położonego na przeciwległym brzegu zamku Ruszczuku. Tani to zostało wydane bujurułdu prześwietne z rozkazem, abym rachunki Ahmeda agi z Ergani107 rodem, mutesellima w Nikopolu 108, sprawdził, a pieniądze, jakie by on tam jeszcze posiadał, od niego pobrał. Pojechałem wtedy z Ruszczuku na zachód i po sześciu godzinach jazdy stanąłem na popas we wsi Obłakowa 109, w której meczet się znajduje i która bogaty bardzo ziamet stanowi. Wyruszywszy zaś stamtąd, stanąłem po dziesięciu godzinach w zamku Swisztow. OPIS ZAMKU SWISZTOWA 110 Zamek ten wystawił hetman wołoski imieniem Zisztowa, w obawie przed Chudawendigiarem Gazim, który w owym czasie 38 rozpoczął był podbój Rumelii, później zaś zamek ów przez sułtana Bajezida Świętego został zdobyty. Miejscowość ta do sandża-ku nikopolskiego należy i jest siedzibą wojewody, jako też ka-diego, który dziennie sto pięćdziesiąt akcza pobiera, a prócz nich przebywa tam kiahia sipahiów i starszy janczarów. Zamek tamtejszy, z kamienia zbudowany, kształt czworoboku posiada i na zboczu stromym nad Dunajem się wznosi. Jakie są jego rozmiary, tego powiedzieć nie umiem. Brama jego wychodzi na wschód. Wewnątrz zamku stoi dom komendanta, meczet, są mieszkania dla żołnierzy, spory arsenał, a także dział szahi zwanych sztuk parę *. Podgrodzie, poza obrębem zamku położone, podobnie jak i on na brzegu Dunaju leży i składa się z trzystu domów sadami otoczonych, za którymi wzgórza i jary się zaczynają. Znajduje się tu meczet jeden i jeden chan oraz dwadzieścia kramików. Mieszkają tu przeważnie Wołosi i Bułgarzy *. [MIASTO I ZAMEK NIKOPOL] Wyruszywszy stamtąd, przyjechaliśmy do zamku Nikopola. Zbudował go brat założyciela Stambułu, Konstantyna Drugiego, król Inebuli (to znaczy "król Rajski Ptak", bo w języku greckim puli znaczy "ptak", zaś ine to nazwa raju) m. Na murach zamku widnieje wiele napisów literami greckimi wykonanych, bo to zamek wielce starożytny. Zdobył go chan Bajezid Piorun, a na mocy ustaw sułtana Su-lejmana należy on do ejaletu oczakowskiego i stanowi siedzibę osobnego sandżakbeja. Dobra tameczne, paszom przez sułtana nadane, dają intraty 4 000 000 112, a oprócz tego jest tutaj 9 zia-metów, 344 timary, a także czeribaszy i jiizbaszy. Wojska różnego razem z tymi, których dżebeli zowią, znajduje się tutaj w myśl ustaw 2 000, razem zaś z drużyną paszy liczba jego do trzech tysięcy sięga. Miasto stanowi też każę świętą, 'a kadi miejscowy, który dziennie trzysta akcza dostaje, z okręgu swojego dla siebie 5 000, zaś dla tamtejszego paszy czterdzieści albo i pięćdziesiąt tysięcy kuruszy zbiera. W miejscowości tej przebywa szejchulislam, marszałek szeryfów, podsędek miejski. 39 muhtesib, kiahia sipahiów i starszy janczarów, celnik przez skarb państwa ustanowiony, kiahia miasta, komendant zamku i wojsko jego, a także kapitan floty z ramienia dywanu oraz ludzie tegoż. O wyglądzie zamku nikopolskiego Ta potężna warownia, kształt czworoboku mająca, została wzniesiona na niebotycznej czerwonej skale krzemiennej na brzegu Dunaju, a obwód jej wynosi około 4 000 kroków. Od strony Dunaju skały te stromo opadają, toteż od strpny rzeki zamek muru nie posiada. Ulice w tej części prowadzą przez okolicę skalistą, więc też idzie się tam po schodach w kamieniu wykutych. Zamek dwadzieścia sześć baszt i dwie bramy posiada. Jedna z nich, która na wschód się otwiera, to mocna podwójna brama, zwana bramą Targową. W baszcie, co bramy tej strzeże, meczet się mieści, z którego okien widok na cały świat się roztacza, zaś u podnóża tej bramy żelazna krata jest położona, przez którą, gdy niebo miłościwie deszcz na ziemię ześle, woda z całego zamku poza jego mury się wylewa. Brama przy drugiej baszcie na zachód i do górnego rynku prowadzi, który się w zamku znajduje. W tej to bramie mieści się więzienie dla dłużników i zbrodniarzy. Między jednymi a drugimi wrotami zawieszona tu jest ręka ludzka z brązu wyrobiona *, bo w bramie tej dwoje żelaznych wrót się znajduje. Tu właśnie cała załoga zamku straż pełni. Komendant jego w samym zamku mieszka, a jako że zamek na granicy z Wołoszą stoi, nocą strażnicy w bęben tu biją i wykrzykują: "Ałłah jest jeden jedyny!" * W zamku tym znajduje się siedem meczetów, w tej liczbie stary meczet sułtana Pioruna dachówką kryty, przy którym też minaret z cegły murowany stoi *. Zamek Dolny, czyli zamek Pecze U stóp skały stromej, na której ten górny zamek stoi, na równinie, nad brzegiem Dunaju rozpościerającej się, osobny zamek się wznosi, który portu strzeże *. 40 Miasto Na wschód od tego zamku przy porcie, po przeciwległej stronie doliny, leży wielkie miasto, gdzie trzy tysiące pięknych i wspaniałych domów piętrowych, dachówką bądź też gontami krytych się znajduje. Miasto owo składa się z jedenastu dzielnic muzułmańskich tudzież sześciu chrześcijańskich. Meczetów znajduje się tam razem dwadzieścia sześć *. Rynki i bazary Na rynku tutejszym zawsze tłoczno, bo znajduje się tam aż tysiąc bogatych i pięknych kramów. Wszyscy rzemieślnicy tutejsi mają swe warsztaty w halach mocno zbudowanych. Szczególnie zaś liczni są tam krawcy, którzy słyną z tego, że czterdzieści rodzajów szat na modłę czerkieską szyją *. Miasto zamieszkują Czytakowie, Wołosi, Mołdawianie i Bułgarzy, a wszyscy oni pięknie po wołosku i po bułgarsku rozmawiają *. Mówiąc zaś o rękodziełach rzemieślników, godzi się nadmienić o rusznicach, które Hadży Mustafa z Nikopola wyrabia, a które na całym świecie równych sobie nie mają. Owe słynne rusznice są wewnątrz gwintowane, a takich po dziś dzień żaden inny mistrz jeszcze nie nauczył się robić 113. Rusznica taka kosztuje pięćset kuruszy *. Owo miasto Nikopol zwiedziłem sobie i obejrzałem dokładnie, na ile to tylko było możliwe, a dwaj agowie Omerowie, jedni z najprzedniejszych ludzi tamtejszych, jeszcze mnie tam podarkami obdarowali. Potem od Ahmeda agi z Ergani dostałem dwadzieścia kies pieniędzy, które według rachunków panu naszemu Melek Ahmedowi paszy się należały, mnie, nędznemu, zaś kiesę jedną kuruszy, niewolnika jednego, nikopolską rusznicę i dwa konie ów aga darował. [POWRÓT DO RUSZCZUKU] Zacaem wszystkie swoje rzeczy i konie na fregaty floty suł-tańskiej załadowawszy, na prawo stamtąd - ku wschodowi - odbiłem i tak przez dwa dni i trzy noce w towarzystwie Masuda 41 agi, kapitana żeglugi dunajskiej, płynąłem, ażem na koniec do zamku ruszczuckiego przybił, gdzie mię wesołym biciem z armat i palbą z rusznic witano. Tam zaraz przed paszą, panem naszym, stanąwszy, dwadzieścia kies z Nikopola przywiezionych oddałem, a on mi setkę złotych ofiarował i w chylat przepiękny przyodziać rozkazał. Później w mieście Ruszczuku ludzie różni we dnie i noce ucztami mnie podejmowali *. Kiedym ja tak w mieście Ruszczuku przyjemności i zabawy zażywał, przybył od Porty Szczęśliwości kapydżybaszy Ali Baj-ram aga z czterdziestoma kapydżymi. Przywiózł on paszy chat-tyszerif prześwietny z nakazem, aby kiahię swojego w kajdany zakuł i do Bramy Szczęścia odprawił: - Taki jest rozkaz padyszacha mojego! - rzekł na to pan nasz Melek Ahmed i kiahię owego w zamku ruszczuckim uwięził. Skoro zaś listy napisane zostały, powiedział pasza do mnie, nędznego: - Gotuj się, Ewlijo, bo do mojej sułtanki Kaji114 z listami pojedziesz. [PODRÓŻ Z RUSZCZUKA DO STAMBUŁU I Z POWROTEM, A NASTĘPNIE DO SYLISTRII] Tak powiedziawszy, dał mi pasza sto złotych na strawę w drodze. Natychmiast tedy listy owe zabrałem, a gdym z ludźmi swoimi za miastem (tak, aby przez ludzi dostrzeżonym nie być) koni dosiadł, pomknąłem z Ruszczuka na południe. Przez jedną noc dotarłem do zamku Prowadii, potem w ciągu jednego dnia do Kyrkkilise dojechałem, aż wreszcie do Stambułu przybyłem, do Kaji sułtanki, która w dzielnicy Topczyłar mieszkała. Ta zaprowadziła mnie na pokoje i o wszystkim opowiadać sobie kazała. Mówiłem tedy o tym, jak się to pasza na wołoski i mołdawski brzeg Dunaju był przeprawił, jakie wszędzie podarki zbierał, jako też o tym, jak ludzko i sprawiedliwie z ludźmi poczynał. Sułtanka Kaja wielce uradowana tym była, ale^gdym nadmienił o tym, iż zgodnie z fermanem, przez kapydżybaszego i przez balwierza głównego przywiezionym, kiahia paszyński skuty 42 został i w zamku ruszczuckim osadzony, sułtanka od zmysłów odchodząc, tak oto z żalem zawołała: - Wałłahi115, mój Ewlijo Czelebi! Choćbym nawet dwa tysiące kies wyłożyć miała, to nie będę żałowała, a kiahię paszy mojego z opresji wyzwolę i wyratuję. Żeby też nie wiem, co się dziać miało, to ja tego płazem nie puszczę. Zaraz też do powozu wsiadła i prosto do chanym-sułtanki, córki Redżeba paszy 116, co żoną była Sijawusza paszy 117, pojechała. - Męża swojego wołaj, niech mi zaraz przyjdzie! - powiedziała do niej. Sijawusz pasza do haremu swej żony przyszedł i słowami: "Bywaj mi, moja sułtanko!" Kaję sułtankę pozdrowił, ale ona z gniewem tak mu odrzekła: - Sijawuszu, tyranie jeden! Wystarczy, by mąż mój urząd jaki wysoki otrzymał, a ty mu go wnet z rąk wydzierasz. W końcu i pieczęci wielkowezyrskiej go pozbawiłeś, ale i tego ci mało, więc teraz jeszcze kiahię jego do więzienia wsadziłeś i na jego życie dybiesz. Czyżbyś nie był z mym paszą spokrewniony 118? Czyż nie służyliście niegdyś razem u ojca mojego - ty jako czuhadar, a mój pasza jako silihtar? Jakże więc teraz, gdy się od czterdziestu czy od pięćdziesięciu lat znacie, mogłeś tyloletnią znajomość podeptać? Na duszę rodzica mojego cię zaklinam: wypuść kiahię mojego paszy z ciemnicy! - Sułtanko moja! - rzecze na to Sijawusz pasza. - Pasza twój tysiąc kies padyszachowi był winien, a ów kiahia wszystko to sobie zagarnął. Niechże tedy przyjedzie tutaj i niech się z sumy owej wyliczy, a wtedy powróci do swojego paszy. - Mój pasza zrobił, co do niego należało: trzy tysiące kies, które z danin przez suplikantów w jego dywanie płaconych zebrano, do skarbca przekazał, a to przecież więcej niźli owe tysiąc kies. Sprawdźże to w księgach skarbu padyszachowego. Jeśli mój małżonek naprawdę skarbowi padyszachowemu coś winien, tedy ja dług ten spłacę, lecz czego chcesz od kiahii mojego paszy? - wołała w gniewie sułtanka. Zaczem zabrała się i pojechała wprzódy do walidy sułtanki119 i do padyszacha szczęsnego 12°, a potem do kyzłaragi Sulejmana 6 - Księga podróży... 43 agi m, jako też do innych jeszcze ludzi, po czym do pałacu swojego wróciła. Na drugi dzień kiahię owego w więzach i kajdanach przyprowadzono i korpusowi silihtarów wydano, którzy odeń tysiąca kies żądali i w ciemnicy go osadzili. Ale gdy Sijawusz pasza tego samego dnia w padyszachowym dywanie się zjawił, ów kyzłaraga Sulejman aga powiedział do niego: - Oddaj pieczęć, ty nikczemniku! To mówiąc, siłą wyrwał Sulejman aga Sijawuszowi paszy pieczęć i Gurdżi Mehmedowi paszy m ją wręczył, który pieczęć tę przyjąwszy samowładnym wielkim wezyrem się zrobił. Sijawu-sza paszę zaś na statku pod strażą bostandżych na Morze Egejskie zesłano, a potem skarby wszystkie, jakie się w jego pałacu znajdowały, zabrano, tak iż cały majątek postradał (atoli później ejalet rumelijski mu darowano). Owego zaś kiahię Gurdżi Meh-med pasza z więzienia wydostał, po czym ten do paszy swojego powrócił. Gdy potem pan nasz Melek Ahmed pasza usłyszał, jaki los spotkał Sijawusza paszę, który pieczęć padyszachową wskutek insurekcji powszechnej od niego przejąwszy, po to, aby się na wielkim wezyrstwie utrzymać, Bektasza agę, Kara agę jancza-rów, Czelebiego kiahię, walidę sułtankę oraz wielu innych ludzi bez winy zgładził123 - powiedział tak oto: - Biedny Sijawusz pasza, aby się przez sześćdziesiąt dni m pieczęcią cieszyć, tyle dusz dobrych zgubił... Niechże Ałłah sprawi, aby się bez szwanku z całej tej przygody z pieczęcią wyplątał, albowiem rodzicielkę swoją i brata swojego Husejna beja w żałobie pogrąży! (Bo też istotnie Bóg dał, iż wezyrstwo Sijawusza paszy jeno sześćdziesiąt dni trwało, a utracił on pieczęć z niesławą taką 125, iż przeszła ona sromotę, która na Melek Ahmeda paszę była spadła, gdy z powodu rokoszu urzędu swego pozbawiony został...) Tedy ja, biedny, tym razem przez Kaję sułtankę dwustu sztukami pięknej monety na strawę w drodze obdarowany, ze Stambułu w powrotną drogę się puściłem. Po jednym dniu i nocy, w co i odpoczynek w podróży tej wliczam, przybyłem ja do Burgazu, a stamtąd przez Ajtos do paszy w Ruszczuku bawiącego dotar- 44 łem, gdziem też opowiedział nowinę o zrzuceniu Sijawusza paszy. - Nic to! - powiedział na to Melek Ahmed pasza. - Sijawusz pasza i tak zapewne sylistryjskie paszostwo mi wydrze. I tak też się stało, bo gdy Melek Ahmed pasza jaki urząd dostawał, Sijawusz pasza wnet mu go odbierał. Za ową posługę nagrodził mię pasza szczęśliwy urzędem wojewody w Babadagu 126 i poborcy danin od zapasów prowiantu, za to zaś, iżem tak galopem do Stambułu był pojechał, aby kiahię jego ratować, kiesę kuruszy mi darował i futro z sobolowych łebków. Tego samego też dnia wyjechaliśmy z Ruszczuku *. Takeśmy dojechali do Arabadżyłar127, wsi muzułmańskiej w nahii sylistryjskie j, gdzie sto domów i meczet się znajduje. Potem, w miesiącu zilkade roku tysiącznego sześćdziesiątego pierwszego 128, przybyliśmy do Sylistrii129 z orszakiem wielkim z najprzedniejszych mężów i szeryfów z tej wioski oraz z ulemów i ludzi świątobliwych złożonym. Gdyśmy z "Bismillah" na ustach do wsi wjechali, cała ludność Sylistrii zbiegła się, aby nas witać, potem w zamku z armat bić zaczęto i wśród takich to oznak wielkiej radości wstąpił pasza w progi pałacu swojego. Tłumy ludzi tam się zeszły, a gdy wszyscy paszy cześć oddali i podarki mu złożyli, przystąpił on do sprawowania sądów i wymierzania sprawiedliwości. OPIS MIASTA DARIGAZIJAN, CZYLI ZAMKU SYLISTRII LUB SEDDIIMAN130 Zdobył go w roku 794131 chan Bajezid Piorun. Jeśli chodzi o nazwę tego miasta, to ten warowny zamek bywa nazywany Dar-i Ifłak 132, atoli wszyscy uczeni mianują go Darigazijan i Sed-diiman. Zaiste, gdyby nie mocna zapora na brzegu Dunaju, którą tworzy Ruszczuk, oraz ten zamek sylistryjski, toby wołoscy i mołdawscy giaurzy w ciągu dwóch dni docierali do Adriano-pola i nocą rzezie by tam wyprawiali. Niechże Bóg Najwyższy broni owych zamków i zachowa je od nieszczęść, które los niesie! Na mocy statutów sułtana Sulejmana chana jest to stolica ejaletu oczakowskiego *. 45 O wyglądzie zamku sylistryjskiego Jest to potężne zamczysko z ciosanego kamienia, zbudowane na brzegu Dunaju w kształcie łuku. Cięciwa tego łuku została wytyczona wzdłuż wybrzeża Dunaju. Na końcach cięciwy owego łuku stoją zwrócone kti Dunajowi mocne forty, tkwiące fundamentami swoimi częściowo w Dunaju, który w tym miejscu wir tworzy. W okolicy jego znajduje się siedemdziesiąt, a może i osiemdziesiąt młynów umieszczonych na potężnych statkach, budzących podziw i godnych obejrzenia. (Jeśli Ałłah pozwoli, to cpiszę je na właściwym miejscu.) Część zamku zwrócona ku lądowi to jak gdyby gryf wspomnianego łuku. Otacza go tam pałąkowata, półkolista fosa, obszerna - szeroka i głęboka, olbrzymimi mocnymi i twardymi kamieniami brukowana. Przez rów ten stale płyną wody Dunaju, które wpadają do niego u jego krańca zachodniego, a opuszczają go u krańca wschodniego. Wznosi się tam jedenaście mocnych baszt, wokół których jest pięćset grobli. Baszty mają po dwa rzędy otworów strzelniczych. Znajdują się tam również dwie bramy. Jedna z nich to mała, przeważnie zamknięta brama Wodna na brzegu Dunaju po stronie zachodniej, od której schodzi się do Dunaju po kamiennych schodach liczących dziesięć stopni. Druga brama otwiera się na południe, ku miastu; jest to mocna i potężna brama żelazna, przy której stoi mur na dwa piętra wysoki. Ta brama znajduje się w samym środku muru owego, w kształcie łuku zbudowanego. Przez tę szeroką fosę przechodzi się po moście z desek. Co wieczór załoga zamku podnosi ów most na łańcuchach za pomocą umieszczonych na basztach kół i kołowrotów, następnie rygluje wrota, a wtedy zamek - niby wyspa jaka - tkwi pośród wód Dunaju. Gdy się wchodzi przez tę bramę do zamku, to po lewej stronie widzi się zawieszoną pod łukiem bramy maczugę olbrzymią, jakiej siłacze do ćwiczeń zwykli używać. Po prawej stronie, wzdłuż fosy, wystawiony jest z drzewa piękny budynek, gdzie znajdzie wytchnienie każdy przejazdem bawiący. Nad bramą tą, po stronie wewnętrznej, jakiś mistrz wytrawny wyrzeźbił na białym marmurze wyobrażenia księżyca i słońca. Księżyc w nowiu, słońce i księżyc w pełni są na tej marmurowej tablicy tak misternie wykonane, że nie ma na świecie drugiego równie świetnego artysty, który by dzięki doskonałości kunsztu swojego podobne wizerunki księżyca i słońca zdolny był stworzyć. Księżyc w pełni wygląda tam zupełnie tak, jak prawdziwy promienisty miesiąc w pełni, a owo słońce na świat cały śle swoje promienie! Grubość muru wynosi osiemdziesiąt wielkich łokci mekkańskich. Mur to mocny, ale niewielki. Obwód jego wynosi pełnych 770 długich kroków, a kroków zwykłego człowieka będzie tam tysiąc. Piękny to zamek! Budowle kolo murów zamkowych Tu najpierw należy wymienić położony koło bramy zamkowej meczet sułtana Pioruna, niewielki, ale strzelisty, z drewnianym minaretem. Dobrze jest modlić się w nim. W meczecie tym mu-ezzinem był mistyk pewien, co miał sto dwadzieścia lat, błogosławiony człowiek, który nie miał sobie równego; był tam też Meczet Jeni Dżami w Stambule imam z Egiptu rodem, hafiz słowa Ałłahowego133, co Koran miał cały w pamięci i cały Koran święty potrafił wyrecytować - bez żadnej przesady! - w ciągu siedmiu godzin. W wieży środkowej mieści się arsenał i spichlerz ze zbożem. Jest tu dwadzieścia domów, w których mieszka załoga zamku. Jest też komendant oraz wielu żołnierzy i puszkarzy. Dział wielkich i małych: szału, darbuzenów, kolubryn, szajek i saczma jest sztuk czterdzieści, bałjemezów jednak się tam nie znajdzie. Większość armat zwrócona jest na Dunaj, a parę wybornych armat jest zwróconych ku pałacowi paszyńskiemu, co stoi na brzegu fosy od strony lądu (pałac wezyrów zbudowany jest na brzegu Dunaju naprzeciwko zamku). Nocne straże zamkowe z zawołaniem: "Ałłah jest jeden jedyny!" pełnią swą służbę bez przerwy, ale w zimie, gdy_ Dunaj pokryje się lodem, straszno tu jest. Sylistria to przecież zamek na granicy z krajem giaurów - z Wołoszczyzną zaraz za Dunajem się rozciągającą - położony *. Podgrodzie w 'mieście Sylistrii Dzielnic chrześcijańskich jest tam dziesięć, żydowska jedna, reszta zaś to dzielnice muzułmanów. Z tych najważniejsze są dzielnice: Zulfikara agi, Akkuju, Stambulska, dzielnica Daraga-czy, Namazgiah, Mahkeme, dzielnica paszyńska, Bazarjeri, Cha-radżdży, dzielnica Czanakczy, dzielnica Rankowicia, dzielnica Kurszunłu i dzielnica Derwiszefendi134. W dzielnicach owych znajduje się jedenaście prześlicznych pałaców. Najcudniejszy z nich to wielki pałac wezyrów na brzegu Dunaju, naprzeciwko zamku. Budowla ta, czyli ten pałac, nie jest tak wielka ani tak masywna, jak pałace w Budzie 135 czy w Sarajewie 136; i ten, i inne - wszystkie te pałacyki są skromniutkie, z drzewa budowane. W pałacu paszy jest nader obszerny podwórzec, niewielki budynek dywanu, siedemdziesiąt izb przeznaczonych dla osobistej służby paszy oraz nieduża łaźnia. W każdej komnacie znajduje się piec, jako że zimy bywają tu srogie. Budynki wszystkie dachówką są kryte *. Meczety Na południe od rzeki wznosi się meczet Kurszunłu z wielką, do nieba sięgającą kopułą z minbarem, mihrabem i galeryjką. 48 Zbudowany na starą modłę, pełen powabu meczet ten i w dzień, i w nocy wypełnia tłum wiernych. Zewnętrznemu dziedzińcowi tego pełnego światła meczetu przydają ozdoby niewielkie izdebki, w których ucząca się tu młodzież mieszka; meczetowi przydaje piękna także minaret z białego kamienia. Zbudował go wezyr osmański Sinan pasza, który przez dwadzieścia lat był namiestnikiem w tym mieście, a podbiwszy i podporządkowawszy sobie Wołochów i Mołdawian, zmusił ich do płacenia haraczu. Oprócz tego nie ma w mieście owym drugiego meczetu krytego ołowiem *. Klasztor Derwisza efendiego Derwisz efendi jest uczniem Mahmuda efendiego z ITskiidaru 137, derwisza reguły dżelweti, a klasztor zbudował syn Derwisza efendiego. Jest to człowiek doskonały, łagodny, spokojny i cierpliwy. Niech go Ałłah spokojem darzy! Zaś w klasztorku Cha-radżdży przełożonym jest człek znakomity, Tatarzyn Abdurrazzak efendi, uczony, Nogaj rodem, autor komentarza do Koranu *. Targi i bazary Osiemset kramów naliczyć tam można. Najważniejsza jest hala z dwiema bramami, do której wejście prowadzi od południa, ale nie jest ona murowana. Na bramach założone są łańcuchy, więc konno się tam człowiek nie dostanie. Po obu stronach gościńca jest sto ruchliwych kramów, które pokrywa dachówka czerwona jak rubin. Pochwała warsztatów rymarzy Budowlę tę wzniósł własnym sumptem Melek Ahmed pasza. Jest to piękny bazar z bramami po obu końcach zamykanymi na łańcuchy. Owe warsztaty rymarskie to około osiemdziesięciu schludnych, pięknie i w dobrym stanie utrzymanych domków po obu stronach gościńca *. Słynne wyroby rzemieślników Złotnicy tamtejsi wyrabiają ozdoby na siodła i rzędy dla koni wierzchowych. Robią tam również piękne strzały z lotkami z piór ptasich *. 49 Ludność tu jest średniego wzrostu, zdrowa na ciele, sprytna i wesoła. Co dostojniejsi z nich stroją się w przepiękne materie i sukna. Przeważają tu kupcy wołoscy i mołdawscy. Uboga ludność stanu średniego, stosownie do możliwości swoich, chodzi w kożuchach krytych różnego rodzaju płótnem, a na głowy wkłada tatarskie kołpaki. Wojenny lud tamtejszy jeździ na koniach na modłę tatarską okulbaczonych i w wyprawach tatarskich uczestniczy, bo są to plemiona Tatarów. Oprócz tych mieszka tam jeszcze naród dobrudzki. Jest to plemię Czytaków, od Tatarów, Bułgarów, Wołochów i Mołdawian się wywodzące, a początek swój bierze ono od żołnierzy Sulej-mana paszy syna Orchana Gaziego. W czasach późniejszych sułtan Bajezid Piorun te okolice Tatarami zasiedlił, a że za matki mieli oni Bułgarki, Wołoszki i Mołdawianki, przeto z biegiem czasu powstało z nich plemię Czytaków. O języku czytackim, którym się oni porozumiewają, opowie się szczegółowo z pomocą Ałłaha przy opisie Dobrudży. Ich niewiasty mają szerokie głowy, a stroją się w ferezje z kolorowych materii wełnianych uszyte bądź w czarne ferezje z Kralowy138. Białogłowy te są wielce nabożne, prawe i cnotliwe. Cała ludność tamtejsza to sunnici, mahometanie, ludzie pilnie uczęszczający na modlitwy. Miasto jest bogate, więc każdego przybysza z honorami tam podejmują i zaszczycają gościną. Ludzi łagodnych, spokojnych, obyczaj-nych i zgodnych jest tam mnóstwo! * Na wiosnę w Sylistrii takie błoto bywa, że w tej czarnej glinie słoń by nawet utonął. Raz dęli jeden z orszaku Husejna paszy syna Nasucha paszy 139, podochocony miodem, spiął na majdanie koło bazaru ostrogami swojego konia, a wtedy koń, skoczywszy gwałtownie, zapadł się w błoto aż po uszy i tak w tym błocie spłynął do Dunaju, gdzie też utonął. W rejestrach sądowych jest wzmianka o tym, jak to owego delego nawet dziesięciu ludzi nie zdołało uratować. W księgach zapisano też, że w czasie, gdy namiestnikiem był tutaj stary Kenan pasza 14°, na jego rozkaz wrzucono do Dunaju tyle tego błota, że trzeba by na nie osiemdziesięciu siedmiu tysięcy beczek takich, w jakich się miód przechowuje. Aż wreszcie pan nasz Melek Ahmed pasza wyłożył ze swojej szkatuły jako pożyczkę dwadzieścia kies pieniędzy i rozkazał 50 zbudować nie tylko wyżej wspomniany karawanseraj, warsztaty rymarskie, paręset kramów i prześliczną dużą kawiarnię, lecz również gościniec prowadzący od meczetu przy Białej Bramie aż do bramy Stambulskiej.* Młyny na Dunaju w Sylistrii Młynów wodnych jest w górach i na nizinach wokół Sylistrii wiele, takich jednak młynów do mielenia mąki, jakie są tu na samym Dunaju, nie ma nigdzie, chyba tylko w jakichś innych miastach nad Dunajem. Młyny naprzeciwko Sylistrii się znajdujące są ze wszystkich najdziwniejsze. Otóż jest tam przede wszystkim podstawa pod młyn taka: dwa statki z rodzaju tych, jakie spotyka się zwykle na Dunaju i jakie nazywają tam transa 141, po dwa złączone ze sobą za pomocą ogromnych belek. Między takimi dwoma statkami umieszczone są koła wodne o średnicy dziesięciu arszynów, zbudowane z grubych desek i bierwion. Wewnątrz statku tego, który znajduje się bliżej koła wodnego, wśród innych jeszcze kół, mieści się olbrzymi kamień, dający się poruszyć jedynie trzema parami wołów. Każdy młyn taki potrafi w ciągu doby zemleć pięćdziesiąt sylistryjskich kile mąki. Owe zaś koła obracają się z szybkością tak wielką, że człowiek nie może sobie tego wyobra-t zić. Przy każdym takim młynie wodnym pracuje dwóch lub trzech ludzi, którzy wraz z żonami swymi i rodzinami mieszkają w owych młynach. Wszystkie młyny mają drewniane dachy, a we wnętrzu nich - niczym w zajazdach - mieszczą się kuchnie i izby z oknami i kominami, gdzieniegdzie zaś piece, w których wypieka się podpłomyki i chleb. Młyny takie widać naprzeciwko zamku sylistryjskiego. Każdy ma tam osobne miejsce odpowiednio oznaczone i tam sobie spokojnie mieszka. Dunaj przed zamkiem tworzy ogromny, bardzo silny wir, więc dziw bierze człowieka, jaką to sztuką trzymają się na Dunaju takie młyny. Jest ich tam ze siedemdziesiąt albo i osiemdziesiąt, owe zaś statki są po dwa powiązane ze sobą u masztów. Otóż najpierw wyplata się z gałązek dzikiej winorośli olbrzymi kosz, który napełnia się po same brzegi żwirem. Następnie plotą z dzikiego wina linę na podobieństwo niewieściego warkocza, 51 długą na sześćdziesiąt do siedemdziesięciu arszynów, a grubą jak ludzka kibić. Potem statek zostaje spuszczony na wody Dunaju, gdy zaś dopłynie do miejsca wyznaczonego dla właściciela danego młyna, wtedy kosz taki wypełniony kamieniami zostaje wrzucony do rzeki, a młyn zatrzymuje się na swoim miejscu. Owa lina upleciona z winorośli jest bowiem jednym końcem uwiązana do kosza, a drugim do statku. Kiedy zbliża się zima i po Dunaju zaczyna płynąć kra, takie uplecione z winorośli liny zostają przecięte i wszystkie młyny zabezpiecza się w przystaniach przy różnych cyplach. Z nastaniem zaś wiosny rozpoczynają one ponownie swoją pracę. Przedziwne są owe młyny. Każdy z nich daje dochodu rocznego pięć kies, co wynosi więcej niż dochód z wolnego od wszelkich powinności ziametu. Z takich też młynów czerpie zyski większość sylistryjskich bogaczy. Ale dość już o tym! W rebiiilewwelu roku 1062 142 Sijawusz pasza został usunięty ze stanowiska wezyra, a wezyrstwo wielkie darowano Kodża Giirdżi Mehmedowi paszy. Dnia trzeciego tegoż miesiąca 143 Baj-ram aga, kapydżybaszy Wysokiej Porty, przywiózł panu naszemu Melek Ahmedowi paszy do Sylistrii rozkaz od padyszacha i chat-tyszerif prześwietny a szczęśliwy. Po odczytaniu jego w dywanie Melek Ahmed pasza, fermanowi temu posłuszny i powolny, wyszedł z buńczukami swoimi i z namiotem podziewiętnym na dziedziniec modłów w dzielnicy Czajyr 144. [2.] O TYM, JAK W REBIULEWWELU ROKU 1062 POJECHALIŚMY OCHRANIAĆ WSIE I MIASTECZKA W EJALECIE OCZAKOWSKIM [WYJAZD Z SYLISTRII] Wyruszywszy w imię Ałłaha z orszakiem wielkim z miasta Sylistrii, zatrzymaliśmy się najpierw na wspomnianym dziedzińcu modłów. Owa musalla na brzegu Dunaju położona, murem w czworobok ogrodzona, znajdowała się w opłakanym stanie. Pasza nasz w ciągu tygodnia naprawił tam wszystko i do porządku doprowadził, po czym w poniedziałek dnia dwunastego rebiiilewwela 145 ja, nędzny, Ewlija, fałszu nie znający, odśpiewałem tam Mewlud święty. Zebrało się tam było ludzi bez liku, a najprzedniejsi mieszkańcy miasta, rozradowani wielce, tak obficie byli częstowani potrawami wykwintnymi i napitkiem miodowym, że cała Sylistria po dziś dzień ów Mewlud i ucztę ową wspomina, a za Melek Ahmeda paszę modły zanosi. A co się tyczy owego miejsca nabożeństw muzułmanów, to w -rzeczy samej jest ono od tego czasu w dobrym stanie i piękne. Stąd na południe jechaliśmy i przybyliśmy do Adały 146, wsi przez Bułgarów zamieszkanej, a do dóbr stołowych padyszacha należącej. Następnie popasaliśmy w wiosce Czajyrły, gdzie jest istotnie obfitość wielka zieleni i roślinności147. Z kolei stanęliśmy we wsi Rengler 148 w nahii hadżyogłupazarskiej, przez muzułmanów zamieszkanej, w której znajduje się meczet i która jako ziamet do ałajbeja należy. Stamtąd zaś pojechaliśmy do Hadży-ogłupazary. 53 OPIS MIASTECZKA HADŻYOGŁUPAZARY 149 ' Miasteczko to z tej przyczyny Hadżyogłupazary nazywają, że założył je świetny bohater imieniem Hadżyogłu, jeden z emirów Musy Czelebiego, syna sułtana Bajezida Pioruna. Leży ono w ziemi dobrudzkiej, na terenie ejaletu oczakowskiego. Jest to majątek paszy, zarządzany przez agę jednego, wyznaczonego specjalnie do tego spośród agów paszy, za co dostaje on ze skarbu paszyńskiego kies siedem, mając pod rozkazami swoimi pięćdziesięciu ludzi. Co się zaś tyczy szariatu, to jest to każą święta z pensją dla kadiego w wysokości trzystu akcza. Jest tam siedem nabije i siedemdziesiąt osiem bogatych wiosek, więc tamtejszy kadi i wojewoda mają po sześć kies na rok. Przebywa tam kiahia sipahiów, dowódca janczarów i muhtesib. Zamku tam nie ma, nie ma więc i muftiego ani marszałka szeryfów, wszelako panów możnego rodu i szeryfów mieszka tam niemało. Miasto owo, nie osłonięte murami, na wzgórzu położone, liczy domów dwa tysiące; większą część ich pokrywa dachówka, reszta zaś ma dachy z gontów. Na każdym kroku widzi się tu sady i ogrody, ale z powodu mrozów owoców tam nie ujrzysz. Z dzielnic dzielnicę Musalli efendiego wymienić należy, Szejcha efen-diego, dzielnicę Gazibaba, dzielnicę hadży Mehmeda, hadży Chyzra, dzielnicę Eski i dzielnicę Czawuszpazary, z których miasto owo się składa. Z meczetów najsławniejsze są: Czarszy Dżamii, Czawusz Dżamii, Eski Dżami i dżamija Szejcha efendiego 15°, ale są tu jeszcze inne. Medresy ani niczego podobnego tu się nie znajdzie, ale za to mają tu jedenaście szkółek dla dziatwy, trzy łaźnie, trzy chany oraz ze dwieście kramów. Słynny ze swoich dobrych uczynków Ibrahim aga, kiahia Ah-meda paszy Kopruliizadego 151, wzniósł tu na rynku, przy gościńcu bedestan nowy - murowany, dachówką pokryty, po obu końcach zamykany wrotami wielkimi i setką kramów ozdobiony - czym dobrą sławę zapewnił miastu temu (które niech Bóg od niesławy zachowa!), zaś w pobliżu hal owych wybudował jeszcze łaźnię taką, że serce radością napawa. Ongiś miasto głośne było z tego, że brak wody odczuwało. Wszyscy mieszkańcy jego tylko gorzką wodę ze studni czerpać mogli. Sidżiłlaty notują, że Derwisz Mehmed pasza, przebywając 54 tu dla ochrony miasta jako namiestnik oczakowski152, zmusił je do dostarczania wody pitnej dla jego żołnierzy. Kosztowało to czterdzieści tysięcy kuruszy, które wyłożyli ze swojej kiesy wszyscy poddani i podwładni tamtejsi. Przez trzy miesiące pobytu w tym mieście pana naszego Melek Ahmeda paszy wypiło jego wojsko wody za trzy tysiące kuruszy. Miasto owo leży bowiem na glebie tak dalece bezwodnej, że ludzie tamtejsi wodę dla paszów w beczkach wożą. Gdzie indziej czegoś podobnego nie ma. Tedy tenże sam Ibrahim aga, kiahia Kopruliizadego, licząc na nagrodę od Ałłaha, wypłacił temu miastu siedemdziesiąt tysięcy, a za sprawą i staraniem Bekira agi (syna Ibrahima efendiego Czyragi agą zwanego, tego, co księgi rachunkowe prowadził), przekopawszy przez ową równinę rozległą rowy, przy których potem młyny wodne stanęły, w ciągu jednego roku doprowadził do miasta Hadżyogłupazary wodę z miejsca w górach o dwa dni drogi od niego oddalonego, a następnie w dziewięciu miejscach urządzono studnie z wodą bieżącą. Nie brakło tedy już miastu temu wody; wszystkie zwierzęta, sady i ogrody ożyły, tak iż owe ogrody do ogrodów rajskich stały się podobne. Później jednak mieszczanie tamtejsi przyszli do owego dobroczyńcy ze skargą, że miasto ich powódź zalała i w bagnisko grząskie obróciła. Wtedy łaskawca ten znowu okazał im ludzkość, pożyczając im z własnej szkatuły nowe trzy tysiące kuruszy i każąc ułożyć chodniki dla ludzi na drogach do studni i na innych ulicach miasta, przez co czystość tani zaprowadził.* Klimat w tym Hadżyogłu jest nader łagodny. Ludzie tamtejsi noszą przeważnie ferezje i kontusze. Pełno tam janczarów i sipahiów, ale ulemów brak. Ludzie stanu średniego odziewają się w futra jagnięce, kryte materią z bawełny, a głowy nakrywają kołpakami. Chodzą oni wespół z Tatarami na wyprawy wojenne, boć to przecież Dobrudzanie i wielu między nimi zuchów dzielnych i wybornych. Parają się oni kupiectwem i wojną i z tego też dochody czerpią. Co do potraw i napitków, to miasto słynie z białego chleba i pitnego miodu. Co się zaś rzemiosł tyczy, to w całej zamieszkanej ćwierci świata słynie ono z kołczanów, powlekanych juchtem nićmi ze szlachetnego kruszca haftowanym i ozdobionych masą perłową za sto kuruszy na jeden taki 55 kołczan, które aż stambulskim wielmożom w darze wysyłane bywają. Pośrodku miasta, na wielkim majdanie, raz w tygodniu gromadzi się parę tysięcy ludzi z różnych wsi i miasteczek, którzy na majdanie tym, gdzie przyjazne stosunki panują, towar swój rozkładają i kupczą. Ludzie z tego miasta noszą miano Czy-taków dobrudzkich; dziwny jest ich język, bo i oni sami są ludźmi przedziwnymi. [PODRÓŻ DO BAŁCZYKU I PIELGRZYMKA DO GROBU ŚWIĘTEGO AK JAZYŁEGO] Wyruszywszy stamtąd na wschód, dotarliśmy do Kuduma-nu 153, wsi muzułmańskiej z trzema setkami domów i zajazdem dla podróżnych. Aga tameczny, który dom przestronny posiada, wydał ucztę wielką na cześć paszy, po czym darował mu trzy wyborne konie pod siodło. Jadąc dalej na wschód, przybyliśmy na równinę Batowa154 nad Morzem Czarnym, całą porośniętą tulipanami i serce człowieka radością przepełniającą. W namiotach swoich, pośród całego taboru, spędziliśmy czterdzieści pięć dni, zażywając przyjemności i rozkoszy. Konie nasze, które pasły się tam na koniczynie i innym zielsku, takie się zrobiły mięsiste i tłuste, że trudno to wyrazić. Gdy zaś ze wszystkich okolicznych miasteczek zjechali się tam kramarze, przy obozie wojska powstało wielkie targowisko. Dostaliśmy byli rozkaz wzięcia w obronę przed Kozakami wstręty czyniącymi portowego miasta Warny oraz położonych na brzegu morza miasteczek Bałczyk, Kawarna, Giilgrad i Man-galia 155. Tymczasem zaś staliśmy niedaleko od położonego na tej samej równinie grobowca Ak Jazyłego. Pochwała grobowca Ak Jazyłego 1M Ów Ak Jazyły był w Balchu 157, Bucharze 158 i Chorasanie 159 uczniem wielkiego przodka naszego, Turka z Turków - chodży Ahmeda Jesewiego 16°. Potem przywędrował on był razem z ha-dży Bektaszem Welim 161 do Brusy, a gdy ziemia Rumu zdobyta 56 została, za pozwoleniem zwierzchników swoich sam już tam dom derwiszów założył i przełożonym jego został. Sławne czyny Ak Jazyłego Osiedliwszy się w tej dolinie Batowa za zgodą panującego w Prowadii muzułmańskiego króla Dobrudży, upiekł on sobie pewnego dnia pieczeń, a gdy ją spożył, wetknął w ziemię kij, który mu za rożen służył. Z woli Boga wyrosło z tego drzewo kasztanowe i w tejże samej chwili wydało owoce. - Owoc z tego drzewa to owoc kraju mego rodzinnego. W cieniu drzewa tego jest przeto moje miejsce! - raczył powiedzieć mąż święty. W cieniu tego drzewa doskonałego pełnił on przez czterdzieści lat w pokorze służbę Bożą, a teraz owo niezrównane drzewo jest źródłem dobrodziejstw. Rosną na nim kasztany wielkości jaja, a gdy konia czyjego kolka męczy lub glisty, wystarczy nakarmić konia tymi kasztanami, a choroba wnet ustąpi. W cieniu tego doskonałego drzewa, w kaplicy wysokiej, ciem-nobłękitnym ołowiem krytej, spoczywa święty Ak Jazyły. Świetlany sarkofag otaczają misternie wypisane wersety z Koranu tudzież liczne koneweczki z pachnącą wodą różaną, kadzielnice i chorasańskiej roboty lichtarze. Gdy człowiek wchodzi do wnętrza, dreszcz przenika jego ciało, a nozdrza pielgrzymów przepełnia aromat ambry i piżma czystego. Strażnik grobowca spryskuje każdego przybysza różaną wodą i pali wokół niego wonności. Od treli zaś i śpiewów tysięcy i tysięcy słowików, które gnieżdżą się wśród róż i głogów, hiacyntów i jaśminów w ogrodach, grobowiec ten ze wszystkich czterech stron otaczających, a ogrody wspartego na kolumnach Iremu na myśl przywodzących, nowy duch wstępuje we wsłuchanych w nie pielgrzymów. Gdym do przybytku tego zdążał, czułem się ja, nędzny, niezdrów, bo mię gorączka trawiła. Wszedłem wszelako do jego wnętrza, zmówiłem za duszę owego męża świętego siedem wersetów Fatihy, a wtedy w myślach moich taki oto dwuwiersz się zrodził: Fale gorączki biją we mnie. a nie mam lekarstwa na nie. Bądź mi pomocny teraz, o Ak Jazyły, mój sułtanie! Dwuwiersz ten ośmieliłem się wykaligrafować pismem dżeli 57 na murze po tej stronie, gdzie spoczywa szczęśliwa głowa jego. Potem wlazłem pod zielone sukno, które pokrywa jego sarkofag, i wypowiedziałem słowa: "Wstąp we mnie, o święty!" Bóg mi niech będzie świadkiem i raczy to wiedzieć, że senność ogarnęła tego oto sługę mizernego i żem się zdrzemnął. Po chwili ocknąłem się. Ciało moje było zlane potem, ale czułem się jak nowo narodzony, a członki moje odzyskały tężyznę i siłę. Wyleczony, dzięki Ałłahowi, od gorącości owej, zacząłem wtedy Koran święty recytować od początku do końca za duszę tego starca. Niech Ałłah będzie miłościw dla niego! Inny czyn sławny Ów mąż święty żył od czasów Orchana Gaziego 162 aż do czasu Murada Drugiego - Murada Starego, którego synem był Ojciec Zwycięstwa i który panował dwukrotnie. Arsłan bek z rodu Gazi Michała 163, jeden z uczniów świętego, nieustannie i z bezgranicznym oddaniem posługi mu oddawał, niby niewolnik jaki noszonym w uchu kolczykiem oznaczony. Gdy mąż święty dokądś w drogę wyruszał, siadał Arsłan bekowi na plecy i tak podróż odbywał przez sady i ogrody, przez równiny i góry. - Sułtanie nasz! Ilekroć mąż święty na waszym grzbiecie zasiądzie, w żaden sposób nie możemy nadążyć za waszą wielmoż-nością! Cóż to za cud Boży? - tak mawiali do Arsłan beka i tak go zapytywali różni biedacy. - Dalibóg, toć i ja się temu dziwuję! To zapewne Stwórca siłę ową przemożną mi daje, że się w jakowyś sposób odmieniam i nigdy zmęczenia nie czuję - odpowiadał Arsłan bek. Siodło zaś i strzemiona (jedno i drugie wyrobione stosownie do postury ludzkiej), które święty zakładał na plecy Arsłan beka, wierzchem jeżdżąc na nim, i teraz widzi się i pgląda w owym przybytku. Po tysięcznych objawieniach i cudach podobnych przeniósł się Ak Jazyly za panowania Murada chana Drugiego do świata wiekuistego. Wspomniany tu Arsłan bek pogrzebał świętego pod jego kasztanem i wzniósł pełną jasności kaplicę nad nim, po przeciwnej zaś stronie - przybytek taki, że równego mu w całej zaludnionej ćwierci świata się nie znajdzie. 58 r Pochwała klasztoru Na przestronnej równinie nad brzegiem morza położonej, pomiędzy Warną i portem Bałczykiem, przy alejce skrajem lasku biegnącej, wznosi się sięgająca szczytu niebios siedmiokątna z kamienia zbudowana wieżyca, tak wysoka, jak ta wieża na Galacie (tm) w Stambule. Półksiężyc, który wieńczy kryty ołowiem spiczasty dach jego, połyskuje wśród chmur i błękitu nieba. Zwieńczenie to jest zrobione z drzewa, nie żadna to kopuła kamienna, a wnętrze owej wspaniałej kopuły tworzą pokryte malowidłem deski pułapu. Rzecz to osobliwa, że pośrodku tak olbrzymiej kopuły nie widać żadnego filaru. Malowany jak kameleon w różne kolory sufit o tak wielkiej powierzchni trzyma się bez żadnej podpory, a z samego środka jego zwisa pająk na trzysta lampek oliwnych, który niemało przecież obciąża owo sklepienie, bo cały jest z żelaza zrobiony. Co wieczór derwisze zapalają owe lampki, a kiedy kopuła rozbłyśnie jasnością nad jas- Topchane w Stambule ' - Księga podroży.. nościami, owi prawi miłośnicy Boga studiom, nauce lub biesiadzie serdecznej się oddają. Podróżnicy, co po morzach i lądach wędrują, wszyscy aż palce gryzą z zadziwienia, że przybytek ten bez filaru się trzyma. Ode drzwi do ogniska naliczyć tu można stóp setkę. Cały ten majdan wyłożony jest nie gładzonym białym marmurem, a pośrodku jego tryska fontanna, z której rozko-chani w Bogu derwisze piją i gaszą pragnienie. Na środku przybytku stoi ponadto kilkaset lichtarzy wielkości człowieka, z mosiądzu żółtego wyrobionych, a każdy z nich to dar któregoś z padyszachów. Wielcem się dziwował ja, nędzny, wytrzymałości powały w kopule owej, aż wreszcie za pozwoleniem mieszkańca tego klasztoru imieniem Arsłan Dede wspiąłem się na strych kopuły i obejrzałem go sobie. O, jakże wielki jest Ałłahl Budowniczy ustawił w tej kopule słup drewniany, długi, sięgający od samego półksiężyca aż do powały, a do niego przymocował parę-set tysięcy belek i tym sposobem stworzył istny las słupów drewnianych. Taka to sztuka, że rozum ludzki jej nie pojmie, a łzą przesłonięty wzrok mąci się na jej widok. (Aliści wiersz powiada: "Kiedyż to samo słuchanie o czymś równa się ujrzeniu tej rzeczy'"...) Po czterech stronach tego majdanu znajdują się okna z żelaznymi kratami; wychodzą one na ogród kwiecisty, który się wokoło rozciąga. Pomiędzy oknami stoją szafy z piętrzącymi się jedna nad drugą półkami dla każdego derwisza z osobna. Dookoła tego majdanu rozesłane są skóry zarżniętych tu na ofiarę baranów, na każdej zaś skórze siedzi mąż łaską Bożą obdarzony, w rzeczach Ałłaha dotyczących głęboko uczony i w Ałłahu do nieprzytomności rozmiłowany i zajmuje się nauką lub pracą jakąś, bo wśród zbolałych od owej mistycznej miłości derwiszów w tym przybytku bytujących nie ma ani jednego takiego, który by umiejętności jakiejś nie posiadał. Z korzenia tarniny wyrabiają oni łyżki z rzeźbionymi trzonkami wartości pięciuset para za jedną, koszyki dla derwiszów chodzących po kweście, laseczki rozmaite, skrobaczki, rękojeści do kindżałów i mnóstwo innych przedmiotów, które potem w myśl powiedzenia: "Zyska ten, kto Ałłaha miłuje", rozdają po jednym wszystkim przychodzącym tu dobroczyńcom swoim, za co też datki "na habit" dostają. W zamian za to przez rok cały, rano i wieczorem, obdzielają 60 oni jadłem każdego, kto przyjdzie do nich, czy będzie to starzec, czy młodzik, bogacz czy biedak. W kuchni ich od czasu starca owego Ak Jazyłego ogień nigdy nie gaśnie i strawa jest zawsze gotowa. Mają oni bowiem dochody znaczne z darowizn i innych fundacji, a ponadto młyny i lasy posiadają, stada owiec, koni i bydła rogatego tudzież pola. W lasach tych, gdy zima nastanie, ścinają oni dęby, a wtoczywszy je na wozach przez bramę do środka, na ów majdan, nakładają do ogniska dwa wozy - całą górę! - drewna, tak że robi się tam po prostu gorąco, a wtedy derwisze wszyscy i goście, jacy się tam znajdują, w błogości czas spędzają. Majdan to bowiem tak olbrzymi, że wozem tu można zajechać; jego bramy i okna w zimowe noce zawiesza się kotarami. W każdym zakątku tego przybytku widzi się rozliczne pamiątki po wielu podróżnych, goszczących tu niegdyś, napisy różne mądrości głoszące, które na lat parę lektury by dostarczyły. Ze stu derwiszów, jacy tam mieszkają, większa część to mężowie całą duszą w Ałłahu rozmiłowani, a każdy z nich funkcję jakowąś pełni: jeden gospodarki dogląda, drugi dba o porządek na majdanie, trzeci ma pieczę nad grobowcem świętego, czwarty marszałkiem tu jest, piąty zarządza chanem, szósty pokoje sprząta, a siódmy ma staranie o zajazd dla podróżnych. Oprócz tego przybytku stoi tu bowiem jeszcze osobny dom dla przyjezdnych, gdzie co noc dwustu gości bawi, którym też derwisze owi przez poszanowanie usługują przy rozpakowaniu sakw i tobołów. Gość taki, jeśli zechce, może tu siedzieć choćby przez trzy dni, ale po trzech dniach mówią do niego: "Miło nam było z tobą, kochany!", i trzewiki jego ku drzwiom obróciwszy drogę mu w ten sposób pokazują. Wszelako każdy, kto tutaj zawita, rano niezawodnie otrzyma śniadanie (a kuchnię to oni mają wyśmienitą!). Słowem, w całym Rumie i Adziamie przybytku takiegom nie widział, chyba tylko przybytek imama Alego w Bagdadzie 165 i przybytek imama Husejna 166. * [POTYCZKA Z KOZAKAMI W BAŁCZYKU] Jadąc stamtąd ciągle na północ, dotarliśmy do portowego miasta Bałczyku. Gdyśmy tak w okolicy Bałczykbaszy167 zwanej w namiotach, pośród całego taboru naszego, zasiedli i spoczynku 7* 61 we śnie zażywali, chłop jeden, poczciwa dusza, do paszy przybiegłszy, taką mu nowinę obwieścił: - Trzydzieści sześć czajek kozackich swawoli po morzu, mój sułtanie! Można oczekiwać, że pewnego pięknego dnia o samym świcie złupią oni i splądrują miasto portowe Bałczyk. Człowiek ten zaraz odszedł. O północy wysłał pasza boliikba-szów Zipira, Garto, Czinto i Husejna wraz z setką ich piechurów, a także tysiąc młodzieniaszków abchaskich, czerkieskich i gruzińskich na zacnych koniach arabskich i kazał im stać w kryjówce jednej. Zrządzeniem boskim zaraz po północy wysadzili Kozacy na ląd ludzi swoich, którzy miasto Bałczyk z czterech stron podpalili. Potem, gdy mieszkańcy miasta w popłoch wpadli i uderzyli w- lament, nieposkromieni Kozacy miasto łupić, rabować i głośno hukać ,,ju!" i ,,ju!" poczęli. O brzasku dnia podpłynęło im na pomoc jeszcze owych trzydzieści sześć czajek, co się na morzu znajdowały, a i z tych Kozacy na ląd wypadłszy do grabieży się zabrali. Na statkach owych zostało było tylko po pięciu lub po dziesięciu giaurów. Kiedy się już rozwidniło, pozostające w ukryciu nasze wojsko piesze, sejmenowie i sarydżowie, z głośnym wołaniem "Ałłah! Ałłah!" zbiegli z góry po stoku, a rzuciwszy się na stojące u brzegu okręty nieprzyjaciół i nikomu zmiłowania nie okazując, w jednej chwili siedemnaście z nich w kluby władania swojego wzięli. Wyzwoliwszy potem znajdujących się na nich muzułmanów, którzy do niewoli się byli dostali, nakazali im wiosłować i wszczęli pościg na morzu, a gdy dopadli także tych czółen, które uciekały, na otwartym morzu je zakotwiczyli. Kozacy, którzy miasto grabili, widząc to musieli pozostać już na lądzie, a wtedy, zatrwożeni o dusze swoje, powłazili oni do owych spichrzów zbożowych, które są w Bałczyku, przeto i tam rozgorzała bitwa. Inni znów kupami w góry uciekali, ale Melek Ahmed pasza nadciągnął co koń wyskoczy z Bałczykbaszy na odsiecz, wpadł na zmykających nieprzyjaciół, i jednych w jasyr połapał, innych zaś starł na miazgę. Jeszcze innych wzięły w górach do niewoli oddziały Czytaków. Trzymali się tylko ci Kozacy, którzy w strachu o swoje dusze zamknęli się w spichrzach w okolicy miasta Bałczyku. Pasza sypnął tedy trochę grosza swojemu wojsku, a starszyzna zawołała: 62 - Żywo, sokoły! Zdobycz wszystka i jasyr do was należy! Skoczyło więc wojsko w ogień, owe budy rozniosło i w siedem godzin cała okolica opanowana została. Trzystu Kozaków dostało się w jasyr, czterystu zaś zginęło tam marnie, zdobyto też trzydzieści sześć ich czajek, więc wszyscy bólukbaszowłe zostali uhonorowani odznakami za męstwo i wspaniałymi chylatami. Z trzystu jeńców około stu, jak się czyta w relacji o tym, wysłano na rumelijskich czajkach do Porty Szczęśliwości, a resztę jasyru rozdzielono między agów. Tę część łupów znajdujących się na owych trzydziestu sześciu ruskich czajkach, która mienie wziętych do niewoli muzułmanów stanowiła, zwrócono tymże, resztę zaś oddano na naprawę i odbudowę zamków w Kilii168 i Aker-manie. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się być obecnym przy tak pięknym zwycięstwie 169. Z tego powodu ułożyłem na poczekaniu taki oto chronogram: Ujrzawszy triumf oczywisty, datę jego wyraził Ewlija słowami: «Błogosław im, Ałłahu, bo jeszcze nie było takiej wojny z giaurami!» Rok 1061."" Ta radosna nowina doszła do monarszego dywanu, a Giirdżi Mehmed pasza, opowiedział o tym wydarzeniu jego sułtańskiej mości Mehmedowi chanowi Czwartemu. Uradował się szczęśliwy padyszach, więc Melek Ahmedowi paszy wkrótce potem przywieziono chylat wspaniały i wieść dobrą, że urząd swój nadal będzie piastował. Kapydżybaszemu Mustafie adze, który to potwierdzenie przywiózł, wręczył pasza siedem kies rumskich. Potem przystąpił on do odbudowy zniszczonego pożarem miasta Bałczyku. OPIS MIASTECZKA KONSTANCY m Kalwara m, syn króla dobrudzkiego, wzniósł był ongiś w tym miasteczku zamek. Zamczysko to było potężne i mocne, przeto sułtanowi Bajezidowi Piorunowi niełatwo je było zdobyć. Gdy zaś je posiadł, zburzyć je rozkazał, a kamienie, z których zamek był zbudowany, do morza powrzucał. Dziś na wysokim wzniesie- 63 niu nad brzegiem morza tylko fundamenty dawnego muru widnieją. Ludność zamku wsiadła wówczas na okręty i uciekła do króla genueńskiego 173, który w zamku Kaffie m panował, bo wszystkie siedemset siedemdziesiąt zamków, jakie się na wybrzeżu Morza Czarnego znajdują, w owych czasach we władzy Genueńczyków były, a w ręku cesarza bizantyjskiego Konstantyna 175 jedynie zamki Terkoz, Amasra, Synopa i Trapezunt176 pozostawały. Później, gdy sułtan Bajezid Święty177 staraniem Gedik Ahmeda paszy 178 jeszcze zamki Kaffę i Azow zdobył, Genueńczykom już nic nie pozostało do roboty na Morzu Czarnym, pozwolono im tedy bezpiecznie przez Bosfor wyjechać. Udali się oni na Chłos 179. Tam, na owej przebogatej wyspie, ufortyfikowali się i aż dt> czasów sułtana Sulejmana władali nią. Atoli z biegiem czasu pokój zaczęli mącić, bo muzułmanów, którzy tędy okrętami z pielgrzymką zdążali, do niewoli brali. Na rozkaz prześwietny sułtana Sulejmana Kodża Pijale pasza 18°, mając we władzy swojej sto siedemdziesiąt galer, stanął na redzie u brzegów Anatolii, koło miejscowości Czeszme 1S1, naprzeciw wyspy Chios położonej. Kapitanowie, książęta i inni dostojnicy genueńscy przybieżeli wówczas z podarkami do Pijale paszy, a on podarki przyjął i tak się odezwał: - A, wy zdrajcy jedni! Obok tej wyspy Chios muzułmańscy pielgrzymi i inni wyznawcy Ałłaha drogę wolną mieć muszą. Czemu tedy podróżnych wszelkich, kupców, pielgrzymów i inny lud nękacie, czemu udręki i cierpienia im zadajecie? Zaraz mi tę wyspę Chios padyszachowi oddajcie, bo was co do jednego wyrżnąć rozkażę! To im powiedział i jeszcze na Ałłaha zaprzysiągł, że tak z nimi postąpi, a potem wszystkich siedmiuset dostojników, co do niego z podarkami zjechali, w kajdany i dyby zakuł. Następnie ze słowami "Bismillah! Oto na łaskę Ałłaha się zdaję!", żagle największe rozwinął i aż u wyspy Chios, w miejscowości Kiremitlik 182 zwanej, kotwicę zarzucił. Zaraz też na ląd wojska wysadził i ar-maty-bałjemezy wytoczył, po czym do zamku Chios zaufanego posła wyprawił z takim oto listem przez jednego z uwięzionych książąt pisanym: 64 - Biada wam, ludzie! Nie ma rady, zamek poddać musicie, bo się pucharem w ręku Pijalego-Puchara 183 stanie, a ten szklenicę ową napojem śmierci napełni i nas do wypicia jego przymusi. Już on tak zrobi, że wy, którzyście się w zamku Chios zawarli, na wieki wieków o wszelkiej radości zapomnicie! Na taką wiadomość Genueńczycy w przerażenie i panikę wpadli. - O! On nam książąt naszych i wszystkich mężów dostojnych naszego państwa wysiecze! - wołali oni. Tedy po pertraktacjach pakta zawarli, po czym Chios z armatą całą i skarbami wszystkimi Pijalemu paszy oddali, a sami wynieśli się na wyspę Rodos, która we władzy Malty się znajdowała 184. Potem Pijale pasza zawiózł sułtanowi Sulejmanowi wiadomość o zdobyciu Chios i podnóżek tronu jego ucałował. Ziemię u stóp padyszacha również król chioski całował, który też islamem zaszczycony 185 został, a następnie tak oto do sułtana przemówił: - Za twojego przodka, sułtana Bajezida Pioruna, mój pady-szachu, zamek Konstanca, co nad Morzem Czarnym w Rumelii niedaleko Babadagu 186 leży, należał do naszego króla genueńskiego. Dziad twój zamek ów przemocą z rąk naszych wydarł. Wszyscy, którzy przed mieczem uszli, uciekli na statkach do Kaffy, ale w ruinach zamku konstanckiego, pod progiem baszty portu broniącej, ukryli oni siedem dzbanów złota i drogich kamieni. Jeżeli powierzysz mi odnalezienie ich, wrócę do ciebie, mój pady-szachu, z ogromnym skarbem. Męża tego, co genueńskim kapitanem będąc na islam się jednak nawrócił, sułtan Sulejman w tejże chwili kapydżybaszym mianował, a potem go z trzystoma sługami do miasta Konstancy wyprawił. Człowiek ten, skoro tam przybył, rychło - jak gdyby sam rękami swoimi te rzeczy tam ukrył - nie tylko siedem dzbanów po same brzegi florenami napełnionych, ale też tysiące sztuk zbroi oraz tysiące rubinów, szafirów i diamentów z ukrycia wygarnął. Potem ze skarbami owymi, których liczba samemu tylko Stwórcy była wiadoma, do padyszacha powrócił. Padyszach ten, co był ostoją i ratunkiem dla ludzi świata całego, łaski mu swoje okazał i dobrodziejstwami obsypał; za uzyskane w ten 65 sposób pieniądze dżamije Szehzade i Sulejmanije187 wystawił, a resztę tych skarbów na upiększenie miasta Konstancy obrócił. Atoli Konstanca przez to, że nad samym morzem leży, tak bardzo ludna i bogata nie jest, wielekroć bowiem przez Kozaków buntowniczych grabiona, plądrowana, a także ogniem niszczona bywała. Stanowi ona jedną z kaź ejaletu sylistryjskiego nad brzegiem Morza Czarnego położoną oraz do Karasu 188 przynależną i temuż podległą; kadi ma tam sto pięćdziesiąt akcza, a z okręgu swojego na rok trzy kiesy dostaje. Miasteczko .liczy razem jakich sto pięćdziesiąt domów; tych część jedna gontami, druga zaś dachówką jest kryta, a z jednej tylko dzielnicy się składa. Znajduje się tam piękny, acz niewielki meczet i chan jeden, w okolicy portu zaś stoi ze czterdzieści lub pięćdziesiąt składów różnych, wielkich niby karawanseraje, a także kramów parę. Innych wielkich budowli tam się nie znajdzie. W dawnych czasach król, który w Stambule panował, zdjęty strachem i bojaźnią przed Tatarami, co na nieprzyjaciół polują, fosę olbrzymią 189 od tej Konstancy aż do rzeki Dunaj w okolicy Karasu przekopał i Dunaj do Karaharmanu 19° płynąć zmusił, a wtedy zamki Babadag i Tulcza 191 oraz miejscowość Besztepe 192 utworzyły wyspę. Na brzegu owej fosy, w tym miejscu, gdzie ludzie przez nią przechodzić zwykli, jeszcze teraz szczątki budowli różnych i zamku są widoczne 193, a domy we wszystkich wioskach, jakie w okolicy tej się znajdują, z kamieni, którymi owa fosa murowana była, wzniesione zostały. Tę Konstancę zowią ludzie "Konstancą nad Morzem Czarnym", jako że w okolicy Sofii jeszcze druga jest, która Bania Konstanca się nazywa 194. Ta Konstanca nadmorska była ongiś olbrzymim portem, ślady budowli owego portu jeszcze dziś są widoczne. W porcie tym bez przesady tysiąc statków pomieścić by się mogło, jeno że z biegiem czasu port ten kamieniami i śmieciem wszelakim, ziemią i piaskiem zasypany został, przez co teraz na łaskę i niełaskę fal morskich jest wystawiony i niekiedy kilka statków na rok zgubę swą tu znajduje. Obyż Ałłah sprawił, aby to miasto rozkwitło! Stamtąd dalej na północ jechaliśmy i do wioski tatarskiej jed- 66 nej195 przybyli, gdzie domostw dwie setki i meczet jeden stoi; ta także konstanckiemu kadiemu podlega. Jadąc zaś dalej na północ, dojechaliśmy do zamku Karaharman. ZAMEK KARAHARMAN we Okolica tu przestronna i żyzna, więc też Sary Sałtyk baj197 wraz z derwiszami swoimi rolę tu uprawiał, a że sobie tu właśnie klepisko dla młocki zrobił, tedy miejscowość tę Karaharman nazwano. Przedtem tutaj miasto portowe było. Od Genueńczyków odebrał je sułtan Bajezid Piorun, który zamek tutejszy z ziemią zrównał. Atoli potem, gdy za sułtana Murada Czwartego trzeba było bronić tych okolic przed atakami swawolnych Kozaków i bezpieczeństwo jej zapewnić, Redżeb pasza 198, co był kapudanem, fer-man od tegoż sułtana dostawszy, przybył tu z flotą monarszą i kotwicę zarzucił. Po modłach i błogosławieństwach, idąc za radą najprzedniejszych mężów tego kraju, zakrzątnął się on wokół założenia fundamentów pod nowy zamek u ujścia jednego z odgałęzień Dunaju do morza 199. Mając istne morze wojska, tysiące robotników i budowniczych, wzniósł zamek w ciągu trzech miesięcy, zanim jeszcze zima nastała. We wszystko też, co dla obrony ważne a konieczne było, zamek ten pasza ów wyposażył, osadziwszy tu komendanta z trzystu ludźmi załogi tudzież siedem armat-bałjemezów im dawszy. W końcu Redżeb pasza klucze od zamku i klucz od znajdującego się w zamku meczetu w imieniu sułtana Murada Czwartego władcy temu z błogosławieństem przesłał, czym ten uradowany był wielce. Zamek to świetny, a ludzie tamtejsi szczęśliwi są, iż go posiadają. Wygląd zamfcw Karaharman Zamek ten, z kamienia na kształt czworoboku pięknie zbudowany, wznosi się na równinie murawą porośniętej na brzegu Morza Czarnego, u ujścia rzeki Dunaj. Obwód jego wynosi tysiąc sto kroków, a wewnątrz niego tylko ze dwadzieścia domów się znajduje. Nocą warty go strzegą, które w bębny i kotły biją, na fle- 67 tach i piszczałkach grają głośno wołając: "Jeden jest Ałłah, jedyny!" Zamek na brzegu morza stoi, więc fosy wokół niego nie ma (lecz wystarczy tam raz kilofem uderzyć, a już woda wytryska). Okolice te stanowią jedną z nahii kazy babadagskiej w eja-lecie sylistryjskim. Władzę tutaj podsędek sprawuje. Urzęduje tu również celnik, innych zaś władz nie ma. Miasto liczy około trzystu domów, a te dachówką lub gontami są kryte. Koło przystani stoi meczet oraz ze siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt zajazdów kupieckich, pełnych rozmaitego towaru. Odkąd zbudowano ten zamek, Kozacy ani do tego portowego miasta, ani do miasta Ba-badagu dostępu już nie mają. Źródłem wody dla ludzi jest tu Dunaj. Klimat tutejszy ^niezbyt jest przyjemny. W dawnych czasach port wielki tu się znajdował, atoli teraz jest on śmieciem różnym zasypany, wszelako zimą statki wszystkie w odnodze Dunaju pewne i bezpieczne schronienie znajdują. Odnoga owa, która koło Karaharmanu płynie, to jedna z pięciu odgałęzień Dunaju, ze wszystkich najmniejsza. Można tedy sądzić, że w czasach, gdy tu niewierni panowali, to koryto przez ludzi wykopane zostało *. OPIS MIASTA BABADAG 20° Miasto owo z tego powodu Babadag się nazywa, że tam Sałtyk ba j jest pochowany. Okolicę tę niegdyś las tylko porastał. Ba-jezid Święty, Sałtyk baja raz we śnie ujrzawszy, klasztorowi jego miasto zapisał. Ziemię, na której leży to miasto, najpierw chan Piorun zdobył, a Bajezid Święty następnie to miasto założył. Zamek tamtejszy w ruinie leży, a mury jego też się rozpadły, przeto Kozacy czółnami po Dunaju do miejscowości Jenisała201 podpływając, po kilkakroć na miasto Babadag napadali. Razu pewnego zabrali oni półmiski, rondle i inne statki z klasztoru Sałtyk baja, atoli gdy potem przez dzień jeden i przez jedną noc w koło błądząc czółen swoich odnaleźć nie mogli, wszystkie owe miedziane naczynia z powrotem do klasztoru odnieśli. Gdy zaś stamtąd powracali, przez okolicznych ludzi w jasyr pojmani 68 byli, a potem statki ich na morzu stojące fala silna na brzeg wyrzuciła i do cna zdruzgotała tak, iż wszystek łup ich ludzie tameczni pomiędzy siebie rozdzielili. Od tego czasu giaurzy już nijak do Babadagu nie trafią. Na wieść o tym sułtan jegomość Murad chan Czwarty wysłał był zaraz do Kodży Kenana paszy, zięcia sułtana Ahmeda, męża sułtanki Atike202, namiestnika, władzę nad ejaletem oczakow-skim dzierżącego, chattyszerif z poleceniem w te słowa: - Jeśli ci głowa twoja miła, zbuduj zamek na stosownym wzniesieniu, aby miasto Babadag zabezpieczone było. Klucze od niego przyślij potem do Porty Szczęśliwości mojej. Kenan pasza usłuchał i ukorzył się, a w okolicy na wschód od Babadagu, na wzgórzu wysokim, pośród ogrodów fundamenty pod zamek piękny założył. Ale gdy zamczysko już ukończone być miało, odebrano Kenanowi paszy urząd i dzisiaj tam jeno podmurowanie pod fortecę i basztę zostało, bez komendanta i bez załogi. Gdyby zaś tak budowę tego zamku do końca doprowadzić, miasto Babadag pewność by i bezpieczeństwo zyskało. Pan nasz Melek Ahmed pasza powziął był zamysł dokończenia owego zamku, atoli gdy o tym do monarszego strzemienia doniósł, stanowiska swojego pozbawiony został: ejalet oczakowski Sijawuszowi paszy darowano, zaś Melek Ahmedowi paszy łaskawie ejalet ru-melijski nadano203... Zamek w Babadagu byłby teraz wielce przydatny, bo to miasto portowe, bogate. Miasto domenę paszy ejaletu oczakowskiego stanowi, lecz i wojewoda tu siedzi. Piękny to majątek: sto cztery kiesy intraty przynosi. Zarazem jest to każą święta, której kadi trzysta akcza dostaje (ale mułłom pięćset przyznano); ma on siedmiu podsędków dla wszystkich nahii. Meczety w Babadagu Do prześwietnego przybytku Sary Sałtyka sułtana przylega meczet Ułu Dżami204, budowla okazała i pełna powabu. Opisać go żaden język nie byłby zdolen. * Na bazarze znajduje się meczet Alego paszy. * Dalej pomiędzy domami wznosi się świet-1 listy meczet defterdara Derwisza paszy z minarecikiem niewiel-, kim, a oprócz tych jest tu jeszcze parę innych meczetów. Medres w Babadagu jest aż trzy, a szkółek dla dziatwy dwa- 69 dzieścia Są tu też trzy łaźnie, a najświetniejsza z nich to łaźnia przez Bajezida Świętego ufundowana.* Kramów tu trzysta dziewięćdziesiąt, atoli krytego bazaru tu nie ma. W większości kramy te należą do sukienników albo do takich, co strzały i łuki robią i sprzedają, ale osiem z nich to kawiarnie i garbarnie. Klasztorów jest tam osiem, a najbardziej dostatnie, dzięki zapisom różnym najlepiej urządzone i najbogaciej te są: klasztor świętego Sałtyk baja Mehmeda z Buchary oraz klasztor Uzun Imania205 i inne. Co się tyczy jadła, to Babadag słynie z ośmiu gatunków winogron, które rodzą jego winnice, z chleba białego i jogurtu. A co do napitków, to słynie tu sok słodki z gron winnych, przez Tatarów spijany. * GROBOWIEC ŚWIĘTEGO W BABADAGU20' Rzecz to bezsporna, ze zdrój wiedzy tajemnej, jaki w owym mieście wytryska, i owo schronienie mężów cnotliwych, jakie tam powstało, początek biorą z korzenia czystego - od świętego sułtana Sary Sałtyka Mehmeda z Buchary, który w czynach swoich prawością się kierował i w naukach celował. Żywot i przymioty wszystkie Sałtyk baj sułtana opisał był w osobnym traktacie autor "Muhammediji", Jazydżyogłu z Gallipoli rodem. Ten, jako że żył w czasach Zdobywcy, czyli niewiele później od hadży Bektasza Welego i Sary Sałtyka, czyny jego spisał z wielką dokładnością. Kenan pasza natomiast, ten, który w Babadagu jako namiestnik oczakowski lat parę przebywał i tam komendę sprawował, zebrawszy z dzieła Jazydżyogłu i jeszcze z traktatu pod tutułem: "Zwycięstwa Tochtamysza chana", wiadomości o czynach Sary Sałtyka sułtana i o walkach, jakie ten zmienioną postać przybrawszy był toczył, napisał o nim dzieło prawie w czterdziestu rozdziałach. Na opis dzieła owego po prostu słów braknie. Jest to historia pod tytułem "Księga o Sałtyku", pisana językiem potoczystym i gładkim, wierszami i pieśniami gęsto przeplatana, pełna swady i krasomówstwa207. (Nieboszczyk Kenan pasza był do tego jeszcze kaligrafem i dzieło swe spisał duktem rejhani w stylu kaligrafa Demircziogłu, który przypomina pismo Jakuta Mustasimiego.) 70 Sułtan Mehmed II Zdobywca Ludzie temu świętemu niechętni różności o nim opowiadali, rozgłaszając kłamliwie, że Sałtyk był mnichem chrześcijańskim, czym tylko grzech na siebie ściągnęli. W rzeczy samej w portowym mieście Gdańsku 208 w ziemi polskiej, mieszkał mnich imieniem Sałtyk baj. Atoli gdy święty, udawszy się do tego mnicha Sałtyk baja, wezwał go do przyjęcia religii muzułmańskiej, a ten wiary tej nie przyjął, święty zabił go w jego własnej celi, potem 71 zaś w jego szaty się przyoblekł. Później wielu, wielu ludzi, którzy drogą błędów kroczyli, święty ów islamem zaszczycił, a do Ba-badagu ("który jemu nazwę swoją zawdzięcza) dotarłszy, stąd w końcu przed oblicze Miłościwego się przeniósł. Tak właśnie prawią o nim księgi i przeróżne dzieła historyczne, osobliwie zaś panegiryk godnego wiary Jazydżyzadego. Persowie, chęcią zagarnięcia państw dynastii Osmana wiedzeni, doszli byli do Arpaczukuru, do Siwasu i Tokatu 209 i miejscowości owe zajęli, ponieważ Bajezid chan całkiem się sprawami tego świata nie zajni9wał, przez co też miano Czóldżi210 Baba zyskał. Tenże jednak Bajezid Święty przedsięwziął był wyprawę dla zdobycia zamków Kilii i Akermanu211. Gdy do Babadagu dotarł, przyszło do niego wielu pobożnych muzułmanów i lak oto mu się skarżyli: - O padyszachu! Kiedyś stał tu pełen jasności grobowiec imię Sary Sałtyka noszący. Ale niecni ludzie go zburzyli, ziemią i gruzem zasypali, a jeszcze i słowa kłamliwe miotając, wszelki ślad świętego grobu zatarli. Przyszedł tedy Bajezid chan do owego wysypiska śmieci, na kobiercu modlitewnym razem z Kara Szemseddinem212 po dwa-kroć słowa modlitwy zmówił i bił pokłony stosowne, a potem obaj na posłaniu się ułożyli i umyślili, że postąpią wedle tego, co im się przyśni. Wnet się im też Sary Sałtyk sułtan ukazał z twarzą bladą i brodą zbielałą, w turbanie zielonym, i w te słowa przemówił: - Witaj mi, Bajezidzie! W roku, którego liczbę wyrażają litery słowa fatahna213, zdobędziesz ty niechybnie na giaurach mołdawskich stolicę Salsala214- zamek Akerman, zamek Kilię i ziemię Kamaralkum, zaś potomstwo twoje Mekką i Medyną 215 zawładnie. Wyzwól mnie jeno spod tych hańbiących mnie zwałów ziemi! Gdy się Bajezid chan ze snu obudził, rzekł zaraz do Kara Szems-eddina w te słowa: - O, panie mój! Opisz na karteczce to, co ci się przyśniło, ja zaś swój sen opiszę, a potem wyślemy to do szejchulislama. Zobaczymy, co też on na to odpowie. Obaj tedy, każdy gdzie indziej się usadowiwszy, opisali swe 72 senne widzenia, a potem relacje owe pieczęciami swoimi zaniknąwszy do szejchulislama posłali. Bóg sprawił, że obaj sen jednaki mieli i że obaj go też tymi samymi słowy opisali. - O, padyszachu! - raczył powiedzieć mufti. - Na tym miejscu winieneś przybytek wznieść przeogromny. Dostojny padyszach rozkazał tedy, by miejsce to oczyszczono. Gdy tam porządki czyniono, ukazał się oczom ludzi sarkofag z marmuru, na którym pismem tatarskim były wykaligrafowane słowa: "Jest to grób Sałtyk baja Sejjida Mehmeda Gaziego". Zjechali się tam zaraz budowniczowie i architekci i jęli wznosić mauzoleum jasności pełne, dżamiję, a także inne gmachy dla dobra i pożytku ludzi. A Bajezid chan zamki Akerman i Kilię zaiste w roku fatahna bez trudu zajął. Zdobywcą stolicy Salsala i Kumrałkumu zostawszy, przyciągnął on w triumfie do Babadagu, tam przez rok obozem stał i w okolicy - we wszystkich czterech stronach - porządki zaprowadził, miasto Babadag założył, a wszystkie owe piękne i nadobne budowle Baba-sułtanowi zapisał i darował. I teraz jeszcze Babadag jest domeną Baba-sułtana. W taki to sposób Bajezid chan Święty, padyszach dostojny, mocą wiedzy tajemnej zwiedział się o tym, co z owym mężera błogosławionym zrobiono, a potem przez wielkoduszność swoją sumy wielkie na jego intencję wyłożył. Co się zaś Kara Szems-eddina tyczy, to był to człowiek świadomy spraw obu światów i przymiotami wielkimi obdarzony, a wiedza o całej wielkości owego Baba-sułtana i jemu sposobem tajemnym była objawiona. Dzięki objawieniu, obu tym świątobliwym mężom zesłanemu, sława jego dostojności Sałtyka sułtana w dwójnasób wzrosła. Kto by więc jeszcze teraz miał co do niego wątpliwości jakie, ten - od czego nas, Ałłahu, uchowaj! - w błąd i grzech popadnie! Tak to wielkimi świętymi byli Zdobywca i Ak Szemseddin216, Bajezid chan i Kara Szemseddin, których Ałłah świętą tajemnicą swoją na wyżyny wyniósł. O kształtach grobowca Sałtyk suitana Gdy Bajezid chan Święty ducha Sałtyk sułtana o pomoc uprosił i gdy grobowiec oraz inne budowle, medresa, karawanseraj i bazary sułtańskie, to jest wszystko, co padyszach gwoli świętemu 73 ufundował, gotowe już były, sułtan Bajezid Święty chana krym-skiego Mengli Gereja 217 nadzorcą nad budowlami owymi mianował i o wszystko, czego by tam jeszcze potrzeba było, dbać mu przykazał. Żył wówczas biedaczyna ze zgromadzenia bektaszytów Kydemli Dede sułtan 218, starzec słabowity, który z samym jego dostojnością hadży Bektaszem Świętym z Chorasanu był przywędrował, a który dwustu siedmiu lat dożył. Tego Bajezid Święty przełożonym nad bektaszytami naznaczył i kobierczyk do modlitwy mu przyznał taki, jaki ich sułtanowie mają, a za przyzwoleniem sądu egzemplarz jeden swojego aktu darowizny oddał jemu, drugi zaś egzemplarz Mengli Gerej chanowi doręczył. Po odjeździe Bajezida chana do Rumu, zaraz pierwszej nocy, ukazał się Sałtyk sułtan we śnie Kydemli Dedemu i Mengli Gerej chanowi i tymi słowy im rozkazał: - Zerwijcież tę kopułę z ołowiu, co jest nade mną, a na jej miejsce zróbcie inną, z desek! Gdy rano na jaw wyszło, że obaj sułtanowie jednakiej treści sny mieli, owa murowana a z wierzchu ołowiem pokryta kopuła zburzona została. Dzisiaj nad czworokątnym murem wznosi się aż do niebios wspaniała kopuła z gontów misternie wyrobionych, która w całym kraju owym równej sobie nie ma. Na prawo od szczęśliwej bramy do tej pełnej jasności kaplicy grobowej, na czworobocznej płycie marmurowej, widnieje wypisany w stylu dżeli następujący chronogram. "Przybywajcie, do bram tych wspaniałych pielgrzymki odbywajcie!" Ja, biedny, ukradkiem przywarłem twarzą do ściany przybytku i wówczas w myślach moich taki oto dwuwiersz ułożyłem, którym też nagryzmolił na prawo od tej szczęśliwej bramy: Otośmy grób Saltyka sułtana odwiedzili Dzięki Ci, Boże, żeśmy jego widzieli i do Ciebie się tu modlili' Z "Bismillah" na ustach wszedłem do wnętrza i z myślą o sułtanie samym, z rewerencją i atencją głęboką dla niego wyrzekłem: "Pokój z tobą, o ojcze ubogich!"; potem na kolana padłem i począłem recytować Ja-Sin święty, błogosławieństwa, jakich się przez akt ten cd Ałłaha spodziewałem, na intencję Mehmeda z Bu-chary ofiarowując. Potem po przybytku owym chodzić i wnętrze jego oglądać zacząłem. 74 Grób święty, zielonej barwy suknem okryty, otacza paręset pulpitów z Koranami świętymi przez różnych świetnych jak Dżem padyszachów darowanymi, a pisanymi tak pięknie, że podobnych ksiąg świętych nawet Ajasofia ani Sulejmanije nie posiada. U wezgłowia i u nóg stoją lichtarze pozłacane, wielkości człowieka, a po bokach rozstawiono jeszcze setki innych lichtarzy, kadzielnic i dzbanuszków z wodą różaną. Wiszą tu rozmaite pająki kosztowne, którym podobne rzadko ujrzeć można, ściany zaś o-zdabia mnóstwo pięknie pisanych sentencji. Miałem zaszczyt pogawędzić z dziadkiem, co grobowca pilnuje; ten świątobliwą ręką swoją mnie, nędznemu, rękę wodą różaną pokropił i błogosławił. Potem, kiedym już z grobowca wyszedł, całowałem się i witałem na majdanie z mężami sędziwymi i z młodzikami, których ze stu pięćdziesięciu było, a którzy mnie potem na posłaniu ze skór usadowili. Znajduje się tu bowiem majdan dla derwiszów deskami wyłożony i skórami baranów na ofiarę zarżniętych dokoła' usłany. Wszyscy ci mężowie to ludzie, którzy w czystości, w pobożności i w ascezie żyjąc, czas swój na zgłębianiu tajemnic Ałłaha trawią. Mają oni w gronie swoim pacholików wielu, ślicznych jak słońce i jak blask księżyca; ci boso chodzą i z głową odkrytą. Na rozkaz dziadka, co majdanem zawiaduje, wszyscy malcy ci na majdan zabaw wyległszy różne wiersze deklamowali, pieśni śpiewali, facecje przezabawne i dykteryjki dla żartu mówili. Słowem, ugościli mnie tak, że tego żaden język opowiedzieć nie zdoła! Po posiłku derwisze, których tam ze dwustu było, zaprowadzili mnie, nędznego, do rozmównicy. Tam pozdrowiłem zebranych takim oto powitaniem poczwórnym: - Pokój z wami, ludzie szariatu przestrzegający, ludzie drogą ascezy kroczący, ludzie prawdę miłujący, ludzie tajemnic Ałłaha dociekający! - Iz tobą pokój, o mężu w Ałłahu rozmiłowany! - odpowiedzieli mi wszyscy, po czym ja, nędzny, z każdym z osobna się przywitałem i tak otom rzekł: - O, mężowie łaską obdarzeni! Otom dostąpił tego szczęścia, żem mógł swe lica o próg przybytku świętego otrzeć, a waszą, 8 - Kstęga pocjrozy ,, 75 mężów pobożnych, doskonałość błogosławioną oglądając, przez was chlebem i solą witany byłem. Bogu za to dzięki składam, a do was prośbę zanoszę, abyście za mnie, nędznego, mahome-tańską modlitwę odmówili na tę intencję, by Stwórca Pan mi sprzyjał, by mi na tym świecie zdrowie cielesne dał i podróży wiele, a w chwili ostatniego tchnienia w wierze mię umocnił. Gdym ja, nędzny, taką prośbę wyraził, wszyscy Boga szczerze miłujący, czcigodni, w ubóstwie żyjący mężowie dłonie gestem modlitewnym rozwarłszy, zaintonowali modlitwę mahometańską o ziszczenie się pragnień moich. Zaczem ręce wszystkich ucałowałem i ze wszystkimi się pożegnawszy, udałem się z dziadkiem, co tam tego majdanu pilnuje, na obchód grobowców, jakie się w samym mieście znajdują. * Na odwiedzaniu grobowców owych, na strzeżeniu i pilnowaniu ziem okolicznych miesiąc jeden nam zeszedł w mieście Babie. Potem na koniach rozstawnych, szybko jak piorun, przyjechał od Porty Szczęśliwości kapydży Jyłdyrym listy przywożąc Melek Ahmedowi paszy od sułtanki Kaji, od kiahii dworu jego i od wszystkich możnych i wielkich. Po otrzymaniu wiadomości, iż w zilhidżdże roku tysiącznego sześćdziesiątego drugiego 219 Giirdżi Mehmedowi paszy wezyrstwo odebrano, a wezyrem wielkim na jego miejsce Tarchundży Ahmed220 pasza mianowany został, pasza w rozgoryczenie popadł. Ale choć do nowego wezyra wstręt odczuwał, wysłał przecież dla złożenia powinszowań agę pewnego z liczby kapydżych swoich z darami dla niego. W ostatnich zaś dniach zilhidżdże roku 1062 221 Melek Ahmed pasza od ejaletu oczakowskiego uwolniony został, bo mu ejalet rumelijski łaskawie dano. Sijawuszowi paszy zaś władzę w Ru-melii odebrawszy, na ejalet oczakowski go naznaczono. [3.] NASZA PODRÓŻ Z BABADAGU DO EJALETU RUMELIJSKIEGO W OSTATNICH DNIACH ZILHIDŻDŻE ROKU 1062 [WYJAZD Z BABADAGU] adąc z Babadagu na południe, przybyliśmy do wsi Jajła, a później do wsi Inechanczeszmesi wśród wielkich lasów położonej 222. Jadąc zaś dalej dotarliśmy do miasteczka Esterabad. OPIS MIASTECZKA ESTERABAD (tm) Miasteczko to, w ejalecie oczakowskim, a w babadagskiej nahii położone, stanowi domenę agów janczarów i kapydżych Wysokiej Porty, toteż żadnym władzom nie podlega i każdy ją z daleka obchodzi. Wszyscy urzędnicy tameczni przez agę janczarów są ustanowieni; jest tu zaś subaszy i kiahia miasta pilnujący. Miasto owo, na zboczu wzgórza, w szerokiej kotlinie położone, z tysiąca pięciuset domów się składa; te dachówką i gontem są kryte, sadami i ogrodami otoczone, bogato i dostatnio się prezentując. Muzułmanów tu niewielu. Znajdziesz tu chany, winiarnie i szynki, gdzie buzę sprzedają, i kramów prawie 200; dużo tu również cerkwi. Ludność miasteczka tego podarki paszy przyniosła, ten zaś im wiele uprzejmości okazał. Stamtąd jechaliśmy znowu na południe przez bogate i dobrze utrzymane wsie, ażeśmy dotarli do miasteczka Karamuradły. 77 MIASTECZKO KARAMURADŁY 22< Jest to miasteczko muzułmańskie tysiąc domów liczące, w obszernej dolinie położone, a należy do nahii sędziego babadag-skiego. Znajduje się tu meczet gontami pokryty i dwa chany. Z innych zaś budowli znaczniejszych ani śladu tu nie ma, bo znajduje się tu tylko dziesięć kramików i trzy szkółki dla dziatwy. Zamieszkane jest ono w całości przez plemię tatarskie.* Jadąc stąd wciąż na południe, przybyliśmy do miasteczka Karasu. Leży ono w głębi Dobrudży, więc rzek tu nie ma, a tylko co roku zostają rozlewiska po wylewach Dunaju; wody w nich bywają mętne i stąd też wzięła się nazwa Karasu225. Dawniej ta bogata ziemia krainą łowów była. Książę Musa Czelebi, syn Bajezida Pioruna, zapędziwszy się tu raz w nocy, zajął był to miasto i częściowo je spalił, ale je potem Bajezid Święty do rozkwitu doprowadził. Obecnie stanowi ono włość wezyrów ejaletu oczakowskiego i z domen sułtańskich jest wyłączone; rządzi tu też jeden z agów paszyńskich i wojewoda. Aga ten gospodarzy tu z siedmioma podwładnymi i zbiera siedem kies dla paszy, a cztery kiesy dla siebie. Stanowi ono też każę; kadi ma tu trzysta akcza ze skarbu, a z nahii swojej zbiera kies siedem. Siedzi tu również kiahia sipahiów, dowódca janczarów, celnik i muhtesib. Miasteczko to z trzech dzielnic się składa *. Jako że jest to Dobrudza, przeto pszenicy tu wiele posiadają. Zimy bywają tu surowe. Woda z zalewu dunajskiego pochodzi. Jest tu meczet (niewielki, ale modły w nim zanoszone pożądany skutek odnoszą), chan jeden, niewymyślnej budowy łaźnia, siedem szkółek dla dziatwy, są studnie w siedmiu różnych miejscach, dwie kawiarnie i dwie farbiarnie, trzy karczmy z buzą oraz czterdzieści czy pięćdziesiąt kramów. Kobiety, co grą i tańcami na chleb zarabiają, nazywają tu ludzie bajarkami226. Chodzą one od domu do domu tłumnie, bo wiele ich tu mieszka, i na przeróżnych instrumentach muzykują. Nic tedy dziwnego, że panowie możni wszyscy za nimi przepadają. Żaden sędzia - ani ten, co wedle szariatu sądzi, ani ten, co wedle prawa zwyczajowego - nie ma siły, by kres temu położyć, bo się ludzie z zakazem jego nie liczą. A tymczasem ba-jarki owe już na tysiące domów nieszczęście ściągnęły, zaś gos- 78 ' Vx"^ L "v"' > { \i\v.t *x;Y Wytrysk źródła płynącego okresowo podarzy ich do ubóstwa i żebractwa doprowadziwszy, w sługi swoje obróciły *. Potem na południe jadąc, po dniu drogi tysiącem utrapień usianej i ciągle pod górę prowadzącej, dotarliśmy z trudem do wioski Czałykkawak m. Uchowaj mię, Ałłahu, przed tą drogą skroś lasy! Drugiej takiej nigdzie się nie zoczy, bo też takich topoli, sosen, dębów i platanów jak tu w żadnym kraju nie ma. Drzewa rosną tu tak gęsto, że do ziemi nawet nikły promyk słońca nie dociera. Owe siedem domów Czałykkawaku leżą przy wielkim gościńcu, ale jechać tamtędy nie sposób, bo się tu mnóstwo zbójców kryje (będzie ich setka albo i dwie!) i okolica ta tak srogim lękiem n' strachem przejezdnego przepełnia, że mu to wszelką odwagę odbiera. Z wiosek tutejszych zamożna jest wieś Bałkan228. Dla: zaprowadzenia spokoju i bezpieczeństwa w tym Bałkanie ludność tamtejszą pozostawiono w spokoju całkowitym i od wszelkich danin zwolniono. Ale ściągają tu rozbójnicy z innych stron, którzy w wąwozie tym na karawany napadają, a dobrze się obłowiwszy, prędko umykają. PRZYGODA NĘDZNEGO EWLIJI (tm) Rozgościwszy się w tym to Bałkanie razem z całą służbą swoją w jednym z bułgarskich domów, stałem sobie wesoło w izbie jednej przy ognisku i właśnie wtedy ją zobaczyłem. Oto do komnaty tej weszła wiedźma plugawa, która co chwila tarmosząc na sobie przyodziewek siadła sobie bez żadnej obawy koło ognia i w osobliwszej gwarze swojej miotała bez przerwy jakieś przekleństwa. Pomyślałem sobie ja, nędzny, że to zapewne słudzy moi, co na dworze stali, butnie sobie poczynając i swawoląc, gwałtów jakichś się dopuścili. Wezwałem tedy sługi swoje do siebie i strofowałem ich, ale ci się zaklinali, że o niczym nie wiedzą. Potem do staruchy tej przyszło siedmiu młodzianków, którzy coś po buł-garsku szwargocąc kołem otoczyli ognisko, tak że dla mnie już tam miejsca nie stało. ,,A to ci dziwo!" - pomyślałem sobie i usunąłem się na bok, bacząc pilnie, co się tam dzieje. Patrzę, ja wiedźma wzięła z ogniska trochę popiołu, potarła nim tego i owego, a nad resztą popiołu, która jej w garści została, zaklęcia jakieś 80 wymówiła; potem popiołem tym posypała dziewczęta i chłopców nago przy ogniu leżących. Wszystkich siedmiu młodzianków owych przemieniło się wtedy w dorodne kurczęta i popiskiwać zaczęło. Wtedy stara wysypała z garści ostatek popiołu sobie na głowę i włosy, w jednej chwili przedzierzgnęła się w wielką kwokę i pogdakując jak kwoka przez drzwi na dwór wyskoczyła, a za nią owych siedem kurcząt wyszło. - Chłopcy! - zakrzyknąłem wtedy z całej siły, wielkim lękiem przejęty. Chłopcy moi ze snu się zerwali, przyszli i widzą, że mi krew z nosa się leje. - Co się tu dzieje? - powiedziałem. - Wyjdźcie no na dwór, bo tam hałas jakiś! / Wyszli chłopcy na dwór i widzą, że to ta kura z kurczętami pomiędzy konie wlazła, a te wówczas, z uwięzi się pozrywawszy, jedne z drugimi bić się zaczęły na śmierć! (A zwykle to konie bardzo lubią kury i świnie, bo kiedy te się przy nich kręcą, to się ich osy i glisty nie imają. Dlatego to, tak jak nie ma młyna bez wieprzów, tak też -nie ma kuźni bez kur.) Aliści chłopi we wsi posłyszeli, że konie gdzieś na śmierć się biją, więc zaraz przybiegli, spętali je i związali. Zaczarowane kury gdzieś uciekły. Widział je potem jeden ze sług i tu przytaczam jego relację: - Widziałem - powiedział mi - jak giaur jeden moczem swoim na każdą z kur sikał, a gdy się te osiem kur zaraz w ludzi przemieniło i z kwoki starucha się zrobiła, wówczas ten, co to lał na nie, bijąc raz po raz starą i młodzianków, kędyś ich poprowadził. Śledziłem ich: do cerkwi poszli. Babę człek ten popowi oddał, a ten modlił się i klątwę na nią rzucił. Mój sługa przysięgał, że mówi prawdę, a inni tak powiadali: - Słudzy muezzina Mehmeda efendiego z Ajintabu i słudzy matradżybaszego byli świadkami, jak się te kury w ludzi poprze-mieniały. Czy to ze strachu, czy też z powodu silnej cyrkulacji krwi, nocy tej aż do rana krew mi z nosa iść nie przestawała i krwotok ustąpił dopiero z nastaniem świtu. Pytałem potem sług muezzina i matradżybaszego: 81 - Wałłahi! - odpowiedzieli mi oni. - Kiedy w nocy Bułgar ten moczem owe kury obsikał, zaraz się one w ludzi przemieniły. Jeżeli chcecie, to wam przyprowadzimy tego Bułgara, co lał na nie. - A przyprowadźcie, moi kochani! - rzekłem. - Sułtanie mój! - oświadczył ów Bułgar z uśmiechem. - To niewiasta csobliwa: rokrocznie w jedną noc zimową w czarnego wampira się zamieniała, a tego roku to się w kurę obróciła. Wszelako szkody nikomu nie czyni. To powiedziawszy, poszedł sobie. Taka to historia przydarzyła się mnie, nędznemu, w tym Cza-łykkawaku. Omal żem od tego - czego nie daj, Ałłahu! - zmysłów nie postradał... Nazajutrz rano przeprawiliśmy się przez górę Czałykkawak i w dół po niej schodząc na południe, przybyliśmy do wsi Dobrał. Wieś to bułgarska, liczy trzysta domów i stanowi niezależny zia-met. Jadąc stamtąd dalej na południe, dotarliśmy do wsi Dilawera efendiego, muzułmańskiej, z meczetem jednym i setką domów. Tutaj Dilawer efendi ucztą paszę powitał i konia jednego mu darował. Stąd jechaliśmy już nie na południe, lecz ku zachodowi i przez wioski różne dotarliśmy do wsi Saraj 23°. Za czasów sułtana Czelebi Mehmeda chana było to zamożne miasteczko. Teraz pośród majdanu pozostał tu ciekawy, acz niewielki zameczek Su-lejmana chana i meczet przez matkę jego wystawiony; oprócz tego jest tu tylko około stu domów biedaków. Jadąc stamtąd zboczami gór Czałykkawak na zachód, przybyliśmy do miasteczka Sliwen. OPIS MIASTECZKA SLIWEN231 Jako letnia stolica króla adrianopolskiego było to ongiś wielkie miasto. Oblegał ten zamek potem Chudawendigiar Gazi z zamiarem zdobycia go, ale że to wiele trudów i wysiłków go kosztowało, tedy zdobywszy je, rozkazał zwalić mur. Siady budowli tych widnieją dziś na wzgórzu na północ od miasta leżącym; w miejscu tym widać także fundamenty jakiegoś okazałego kościoła. Sułtan Czelebi Mehmed, zachwycony klimatem tego miasta, zjeżdżał tu- 82 taj na łowy i polowania oraz powietrza świeżego zażywał. Na równinie położonej na południe od miasta widnieją dzisiaj zręby wielkiego pałacu, który sułtan zbudować był kazał *. Spośród dwunastu świątyń tutejszych najokazalszy jest pełen jasności meczet na rynku, z jednym minaretem i liczną gminą wiernych. Wiele tu szkółek dla dzieci. Chanów jest itu jedenaście, a z nich wszystkich najokazalszy jest wzniesiony na bazarze chan przesławnego wezyra Kodża Mehmeda paszy ze zgromadzenia me-wlewitów, defterdara sułtana Murada Czwartego *. Niezliczone rzeki, jakie tam ze wzgórz spływają, obracają nieskończoną ilość zbudowanych nad nimi młynów mąkę mielących, kół wodnych w garbarniach, a wreszcie zwoje wojłoków, kilimów i sukna. Jeśli bowiem o słynne wyroby tego miasta chodzi, to jednym z nich jest tkanina suknem jambolskim 232 zwana, w tym właśnie mieście wyrabiana, a stąd do Rumu, do Arabii i Adziamu wywożona. Bogacze z tej okolicy najwięcej handlują suknami rozmaitymi i derami różnej barwy przez miejscowych rzemieślników wytwarzanymi, którzy też z przemysłu owego profit wielki i zarobek mają. Bele tkanin takich w młynach tych się obracając, w wodzie się macerują. Dziw człeka bierze, gdy się patrzy na koła owe, ogromne jak krąg niebios *. Ludzie tu noszą stroje z sukna różnej barwy, rozmawiają zaś po bułgarsku, bo wszystek lud pospolity tutaj to Bułgarzy. Tuśmy przez dzień jeden popasali. Na drugi dzień zaś, przez wioski dostatnie u podnóża góry po zachodniej stronie jadąc, do wsi Chyzyra agi dotarliśmy. Wioska to muzułmańska. U stóp góry leży, ma domów dwieście, meczet i chan *. Wszystka jej ludność od ciężkich powinności jest uwolniona. Jadąc ciągle skrajem góry na zachód, przybyliśmy do zamku Nowa Zagora. OPIS ZAMKU NOWA ZAGORA233 Z powodu sporu o dziewczynę jedną, jaki w dawnych czasach wiedli między sobą Bułgarzy i Serbowie, okolica ta przez okres pewien w upadku się znajdowała, aż w roku 766 234 Chudawendi- 83 giar Gazi za sprawą Lala Szahina paszy235 ją zdobył, a zamek ten za to, że opór stawiał, w ruinę obrócony został. Miasto owo, które człowieka w zachwyt wprawia, a które jest rumelijskim Damaszkiem jak raj pachnącym, domenę paszy czirmeńskiego 236 stanowi. Zarządza nim wojewoda stu służby mający *. Mieszkają tu rumelijscy Czytacy i Jiirukowie 237, a rajowie tameczni to Grecy i Bułgarzy *. W mieście tym znajduje się grobowiec jego dostojności szejcha Kara Szemseddina z Simawu 238, męża wielkiego ze zgromadzenia chalweti, co miał tysiące uczniów i był szejchem sułtana Czelebi Memisza 239. Słynął on z podróży rozlicznych, biegły był w sztuce wróżenia z gwiazd i z rysunków na piasku, ale za występki jako-weś na wygnanie z kraju swego skazany będąc, w tym mieście Nowej Zagórze osiadł i stąd też na świat wieczny się przeniósł. Są tu zresztą jeszcze i inne grobowce i miejsca pielgrzymek *. Jedną z budowli ku pożytkowi ludzi służących, których sułtan Czelebi Mehmed chan tej Nowej Zagórze przysporzył, jest kanał z wodą, który płynie ku polom na południe od miasta leżącym. O godzinę jazdy na południe od tejże Nowej Zagory, na drodze do Płowdiwu 24°, leży okolica Adatepe241 zwana, pusta i bezludna, a tak niezmiernie wysoko wzniesiona, że piąć się ku niej trzeba przez pół godziny. Na samym wierzchołku jej grobowiec Kydemli Baba sułtana się znajduje. Był to niewolnik w ręku ludu Kazachów w ziemi chińskiej zamieszkałego242, wyrobnik jak popiół marny, a korny, człowiek tajemnic Ałłaha świadomy, wiedzą serca obdarzony, który za pozwoleniem chodży Ahmeda Jesewiego do Rumu był przywędrował. Otrzymawszy od Hadży Bektasza Świętego to, czego do życia w ubóstwie trzeba, górę wysoką ową za schronienie sobie był obrał i tu w kornej postawie, na modlitewnym kobiercu siedząc, przez siedem lat tysiącom dusz nauk udzielał. Gdy w końcu w drogę do ostatecznego schronienia się udał, pochowano świętego na wzniesieniu wysokim, na świat cały widocznym. Sułtan Czelebi Mehmed chan o śmierci świętego się dowiedziawszy, wysłał w pośpiechu z Adrianopola umyślnego z przykazaniem, by nad świętym pełen jasności grobowiec zbudował. Osobno zaś klasztor, budynek ludziom na pożytek służący, spichlerz, meczet i majdan dla derwiszów urządziwszy, uposażył 84 ich wsiami siedmioma. Do owego świętego wszyscy możni w tych stronach nabożeństwo żywią i dary tu znoszą. Święty ten za życia swego pasterstwem się trudnił, na flecie sobie grywał, a teraz flet ten u wezgłowia jego wisi. Obyż on nas tajemnicą świętą swoją uświęcił! Wróciwszy się stamtąd do Nowej Zagory, jechaliśmy potem na zachód i przybyliśmy do wsi Chyzyr beja, w której Bułgarzy i muzułmanie mieszkają i która domenę muzułmańskich duchownych stanowi. Jadąc stąd dalej ku zachodowi, przybyliśmy do miasta Stara Zagora. OPIS STAREJ ZAGORY 2« Dawniej miasto to nazywało się Augandira, co po grecku "czerwone jajko" się tłumaczy. Nazwę taką od tego ono wzięło, że w wielk m mcnasterze, jaki się w tym mieście znajduje w dzień Czerwonego Jajka 244 zbierają się wszyscy chrześcijanie, z wiosek sąsiednich i okolicy całej. Wielu królów tym miastem władało, a było ono bogate. Aliści w roku 766, za czasów sułtana Bajezida Pioruna, zdobył je ręką swoją Kodża Lala Szahin pasza, a wtedy zamek tutejszy zniszczony został i teraz w kilku miejscach tylko ślady budowli jego widnieją. Okolica ta stanowi wolny ziamet rycerza świetnego, Abaza245 Mehmedem agą zwanego. Każą to święta, gdzie kadi ma trzysta akcza, a ze stu dwudziestu wsi jej, na siedem nahii podzielonych, zyskuje się rocznie, jak się po sprawiedliwości należy, kies siedem na uposażenie kadiego; tamtejszy zaś zaim z dziesięciny sułtań-skiej, z grzywien różnych a opłat "wiatrem i powietrzem" 246 zwanych też siedem kies zbiera. Mają tam swe siedziby: mufti, marszałek szeryfów, podkiahia sipahiów, starszy janczarów, celnik miejski i muhtesib. Subaszę tamtejszego zaim ustanawia, ale poborca haraczu w imieniu padyszacha działa *. Meczetów mają tu siedemnaście. Na rynku stoi wielki meczet zwany meczetem Hamzy beja.* Tamże stoi świetlisty, cieszący serce meczet Jeni Dżami247, ale kto go zbudował, tego nie wiem. Ten, jak i cztery inne meczety - Noktadżego, Nał beja, Alego paszy 85 i klasztorny - po jednym minarecie mają *. Przy każdym mećzś-cie publicznie nauka jest udzielana. Prócz tego istnieje tu me-dresa imieniem Alego paszy nazwana. Szkółek jest tu 42, a z nich najdoskonalsza jest zapisami uposażona szkółka Hamzy beja. Łaźni mają tam pięć: Podwójną, co na rynku stoi, Kolorową, Małą, Paszyńską i Nową, a prócz tych jeszcze dwieście innych. Ozdobą miasta jest 755 kramów, od bramy Mącznej, aż do Długiego Bazaru się ciągnących. Widać tu wielki dostatek, zaś potężnej budowy murowana hala, gdzie bogatych kupców wielu, jest naprawdę piękna. Ulemów, poetów, ludzi pobożnych jest tu wielu, a szejchów, ima-mów, derwiszów co niemiara; wszyscy ubierają się w kamloty, w sukna rozmaitego kroju i barwy oraz inne piękne materie 248. Klimat tam panuje bardzo łagodny, więc słynie to miasto z białego chleba, pigw, miodu żółtego, placków orzechowych, pierogów kurzym mięsem nadziewanych, z gruszek "bejówek", z gruszek "Józefa pięknego" 249, moszczu słodkiego tudzież wielu gatunków czereśni *. W mieście tym przez trzy dniśmy zabawili na serdecznych biesiadach z jego mieszkańcami *. Stąd na południe wyruszyliśmy i przyjechaliśmy do sławnego miasta Płowdiw. OPIS WIELKIEGO MIASTA PŁOWDIW 25° Miasto to nazywają Filipopol (poi znaczy "miasto"). Jeździłem ci ja, nędzny, kiedyś do cesarza niemieckiego 251. Ten bardzo a bardzo o to miasto Płowdiw wypytywał, a potem z żalem i z westchnieniem ciężkim powiedział, że gdyby to on w mocy swojej posiadał owe złoża złota i srebra, żelaza i ołowiu, jakie się w górach wokół Płowdiwu znajdują, to świat cały by zawojował. Miasto owo królowie różni jeden po drugim zdobywali, a wreszcie Chudawendigiar Gazi sam Adrianopol zająwszy, Lala Szahin paszę wodzem prześwietnym mianował i z wojskiem niezliczonym na Filipopol posłał. Wtedy miasto oblężone zostało, mostów siedem przez rzekę Maricę 252 zbudowano i zamek filipopolski szablą Szahina gwałtem i siłą zdobyty został. Zamek to, co prawda, nie- 86 wielki, ale w owych czasach był on nie do zdobycia. Stare jego mury, formę pięcioboku mające, i dziś jeszcze stoją na skale jednej. Zamek pośrodku miasta się wznosi, więc domów mieszkalnych w jego obrębie ani śladu; mieszczą się tu jedynie składy różne i spichlerze na pszenicę. Zamek znajduje się w głębi kraju, przeto armata i żołnierze są tam zbyteczni. Stoją tu jeno dwa działa szahi, a biciem z nich nastanie błogosławionych świąt się oznajmia (strzela zaś nadzorca płowdiwski Mehmed aga) *. Ludzie w tym mieście jeno za uciechami gonią. Wielu tu jednak jest ulemów, szejchów i kaznodziejów, a kadich jest tutaj tyle, że to wszelką liczbę przechodzi. Wielu jest tu również wielce uczonych ulemów, poetów wytrawnych i ludzi naukami się parających. Stan wyższy tworzą tu agowie, którzy różne stanowiska piastują; ci chodzą w szatach wspaniałych z sukna różnorako barwionego. Rzemieślnicy, stan średni stanowiący, noszą odzież niebieską lub białą, zawsze schludną. Godne podziwu rzeczy w Płowdiwie W mieście tym jest wzgórze Górką Zegarową zwane. Na samym jego szczycie stoi wysoka aż do nieba wieża zegarowa, która wyglądem swoim minaret przypomina. Na niej to znajduje się zegar, który w południe dwa razy bije, wydając przy tym dźwięk przeraźliwy. Głos jego słychać o dzień drogi na wschód czy na zachód od Płowdiwu, a ludzie umyślnie pod tę wieżę zegarową przychodzą, aby to dziwo zobaczyć. Podziw wzbudza również most drewniany na rzece Maricy, na tysiąc kroków długi. Miasto leży w samym środku klimatu piątego, przeto sadów i ogrodów tudzież topoli białych jest tu mnóstwo, a piękna ta ziemia dochód wielki daje. Rzemieślnicy tutejsi, co jedwabie robią, i krawcy są biegłymi w zawodach swoich mistrzami. Pewien zaś gatunek materii wełnianej piękną barwą białą lub czarną się odznaczającej i w dotyku przyjemnej jedynie tu wyrabiają. Z zakładów ku pożytkowi ludzi służących godzi się wymienić gospodę, którą Szehabeddin pasza 253 własnym sumptem zbudował. Mieści się ona opodal mostu i każdy, kto jeno przejeżdża tędy, biedny czy bogaty, czy to nocą, czy za dnia, znajdzie tu darmo stół mnóstwem jadła zastawiony. Gospoda taka przy meczecie wielkim 87 otwarta jest tylko od czasu do czasu, ale gdy ramazan nastanie, to i ona no w noc posiłku łudź om dostarcza. Co do płodów ziemi, to rośnie tu wyśmienity, gruboziarnisty ryż biały, ale udaje się również odmiana czerwona. Jeśli o jego smak chodzi, to ryż tutejszy stanowi potrawę wyborną i wyśmienitą, gdyż po ugotowaniu miększy jest aniżeli ryż egipski z Fares-koru, Manzali, Rosetty czy Damietty254. Stwórca Pan ziemię tę tak szczodrze pobłogosławił, że gdyby Stambuł z Egiptu ryżu nie dostał, to dość by mu było ryżu płowdiwskiego. W miasteczku, po przeciwnej stronie mostu, stajnie się znajdują, gdzie wielbłądów255, które do padyszachów z pokolenia Osmana należą, tysiąc się pomieści. Istne to stajnie Antara256; każda z nich po pięćset kroków mierzy, a w ich obrębie mieści się wiele domów dla poganiaczy wielbłądów, wiele kuchen i łaźni. Na obszernych pobliskich placach, które potrzebom wojska służą, zawołani jeźdźcy płowdiwscy - masztalerze i sipahiowie - konie ujeżdżają i próbki kunsztu swego dają *. Wszedłszy na wieżę zegarową, obejrzałem ja, nędzny, całą zabudowaną przestrzeń miasta Płowdiwu, a w dziewiętnastu miejscach gmachy ołowiem kryte dostrzegłem. Bardzo bogate i wielkie to miasto *. W końcu opuściliśmy to miasto i przez most przeszedłszy, jechaliśmy na zachód niekiedy brzegiem Maricy, niekiedy zaś przez wioski dostatnie i w ten sposób do miasteczka Tatarpazardżyku przybyliśmy. POCHWAŁA MIASTECZKA TATARPAZARD2YK w Jest to ludne miasteczko, wśród urodzajnej równiny u zachodniego krańca niziny płowdiwskiej położone, niedaleko gór Des-pot258. Ongiś była to wioska maleńka. Atoli podczas licznych wypraw na kraje nielitościowych Niemców, za panowania Sulejma-na chana podejmowanych, uznano, że dobrze by było w miejscu tym osadę zbudować. Ibrahim pasza 259, słynny, a przez sułtana miłowany wezyr czasu owego, pięknie przeto ową wioseczkę rozbudował i tak z niej miasteczko powstało. Dziś miasteczko to, do 88 rumelijskiego ejaletu należąc, pod władzą płowdiwskiego nadzorcy zostaje i każą świętą jest, której kadi ma trzysta akcza, a ponadto za wymierzanie sprawiedliwości siedem kies pobiera. Nadzorca zaś czterdzieści kies otrzymuje, wszystkie bowiem pola ryżowe jego zarządowi podlegają, a tylko pola uprawne nad starym kanałem Murada chana położone, z których plony na dobroczynne cele zapisane zostały, przez wykonawcę testamentu są zarządzane. Na równinie tej od rzeki Maricy kanały biegną, z których każdy z osobna fosy zamkowe w Aleppo 26° lub w Kandii 261 przypomina. Chłopi i poddani tamtejsi rokrocznie kanały te oczyszczają i ryż sadzą, toteż wieśniacy ci w dostatku i radości żyją. Ma tu swoją siedzibę podkiahia sipahiów, starszy janczarów, muhtesib i subaszy, muftiego jednak ani marszałka szeryfów tu nie ma *. Opis przyjemnego karawanseraju Ibrahima paszy, wezyra sułtana Sulejmana Olbrzymie to zamczysko, które na gruntach miasta leży, mieści w swoim wnętrzu zagrodę dla wielbłądów, gdzie miejsca na dwa tysiące wielbłądów będzie, a także stajnię iście Antarową dla trzech tysięcy koni. Dla sławnych i możnych jest tu ze siedemdziesiąt lub osiemdziesiąt pomieszczeń i komnat osobnych. Na przyjęcie podróżujących wezyrów i namiestników przygotowano tu oddzielne pomieszczenia z pokojami i przedsionkami, na dole i na piętrze rozmieszczonymi. Dla prostych podróżnych, bogatych czy biednych, po obu stronach tego potężnego chanu przeznaczone są wielkie izby z dwustu pryczami, przy których ognie się palą. W ścianach tkwią tu haki żelazne, by sprzęt różnoraki i oręż rozwiesić było można, tudzież żelazne pierścienie do uwiązywania koni. Dziedziniec letni, "gołębnikiem" zwany, to majdan przeogromny, wysoką - aż niebios sięgającą drewnianą kopułą przykryty; wokół niego znajdują się pomieszczenia na noclegi latem przeznaczone, gdzie ognisk już nie ma. Na zewnątrz zaś znajduje się majdan rozległy, kamieniem białym brukowany, na którym - niby na Atmejdanie 262 w Stambule - pięć tysięcy koni stanąć może; w samym środku tego dziedzińca znajduje się wielki okrągły basen, z którego konie wszystkich podróżnych piją, aby pragnienie ugasić. 89 Po jednej stronie tego dziedzińca znajduje się refektarz przestronny, gdzie jadło darmo wydają. Czy to w dzień, czy w nocy, każdemu, kto tu przebywa, czy będzie to giaur w bezeceństwie żyjący, czy człek bezbożny ludzi nękający, po zachodzie słońca przynoszą służący z owej kuchni królewskiej na tacy miedzianej do jego ogniska michę polewki pszennej i chleba skibę, a także i świecę łojową, koniowi zaś jego torbę obroku dają. Aż dziw bierze, że dobroczyńca ów rzecz taką ufundował, która trwa tak niezmiennie. Niech Ałłah będzie za to miłościw dla niego! Gdy zmrok zapadnie, gra w karawanseraju kapela, a potem bramy żelazne jego się zamyka. O świcie znów rżnie kapela, a gdy się podróżni ockną i ze snu przebudzą, wtedy się bramy rozwiera. Karawanseraj ten to dom taki, gdzie co noc mnóstwo ludzi bezpłatny przytułek znajduje. W kącie jednym zewnętrznego dziedzińca tego chanu, po północnej stronie, stoi z desek zbudowana wieżyczka z zegarem, który godziny pięciu modlitw263 i północ obwieszcza. Ale zdaje się (Ałłah to lepiej wiedzieć raczy), że gdy dobroczyńcy, który karawanseraj ten ufundował, Ibrahimowi paszy, choć był faworytem, śmierć zadano, chan nie dokończony pozostał. Na portalu, nad żelaznymi wrotami, taki bowiem napis widnieje: Za duszę budowniczego gorąco się modląc, wyraziła datę Sułtanka Ajsza264 słowami: «Na chwałę Ałłaha zbudowałam studnię* 265. (Wiersz to bez ładu i składu, ale tak tam jest napisane.) Słowem, czterdzieści lat już podróżuję po świecie: po Runre, Adzłamie i Arabii, po Szwecji, Polsce i Czechach266, a takiego chanu, jak zamczysko jakie wielkiego, jeszczem nie widział. Niechże go Bóg po wsze czasy w dobrym i kwitnącym stanie zachowa! Klimat miasta tego upałami wielkimi się odznacza, a od tego powietrze tutejsze ciężkie się staje, zaś ludzie stanu średniego (których tu najwięcej, choć mieszkają także osoby pobożności wielkiej i szacunkiem się cieszące), mężczyźni jak i niewiasty, wskutek gorąca w białe szaty się odziewają. Okolice te słyną ze wspaniałego sukna i z derek juruckich, zamieszkuje je bowiem przeważnie plemię Jiiruków, które w lipcu na pastwiska w górach Despot się przenosi. Osobliwe to plemię. Mieszka ono w ejalecie 90 Janczar z czasów Mehmeda II rumelijskim, a ma osobne narzecze i wyrażenia własne, które - jeśli mi Ałłah pozwoli! - w stosownym miejscu opiszę *. Chudawendigiar Gazi nazwał to miasto Tatarpazardzyk, jako że tu pewne plemię tatarskie osadził *. Wyruszywszy stąd, jechaliśmy raz brzegiem Maricy, raz przez 9 - Księga podróży... 91 wsie różne i w ten to sposób, drogę przez połoniny w górach Des-pot po prawej stronie zostawiwszy, dojechaliśmy do miasteczka Ichtiman, które ongiś z taką bezwzględnością zniszczone zostało. OPIS MIASTECZKA ICHTIMAN267 Lala Szahin pasza posiadł był owo miasteczko od Bułgarów w epoce Chudawendigiara Gaziego drogą pokojową, "układ" - ahd - z nimi zawarłwszy ,,i bezpieczeństwo" - u aman - jego mieszkańcom zapewniwszy. Od tych zaś słów - ahd u aman - które zniekształceniu uległy, nazwali je ludzie Ichtiman. Gdy miasteczko zdobyte zostało i gdy ludność tamtejsza wyniosła się do zamku Samokowa 268, wówczas dla zabezpieczenia się przed powrotem Bułgarów i przed ponownym ufortyfikowaniem się ich, 'zamek spalono i z ziemią zrównano, a całą tę połać ziemi wraz z pozostałymi budowlami do muzułmańskich posiadłości przyłączono. Obecnie miasteczko to do ejaletu rumelijskiego należąc stanowi dziedziczną posiadłość bejów jiiruckich, spod nadzoru władz wyłączoną i przez żadnych urzędników nie nachodzoną. Dokoła miasteczka tego znajduje się szesnaście dostatnich wiosek i właśnie owe szesnaście wsi wraz z Ichtimanem bejowi temu oddane zostały, ten zaś - pomimo iż sam bęben posiada269 - wszelako z trzystu pachołkami zbrojnymi z włości owych zebranymi na wojnę pod sztandarem rumelijskiego namiestnika chodzi *. Bej, który tą posiadłością włada, z rodu Michała270 pochodzi*. Wyruszywszy stąd, jechaliśmy przez doliny i wzgórza na zachód, ażeśmy dojechali do wsi Ormanły271. Jest to wieś muzułmańska z meczetem na błoniach sofijskich położona. Do tej to miejscowości przybyli z podarkami wszyscy znakomici mieszkańcy Sofii i szeryfowie tamtejsi, aby paszę powitać, a musellim Ahmed aga z Ergani rodem ucztę wydał oraz niewolników czterech i kohejlana paszy darował. Potem, wyruszywszy stamtąd o świcie w pochodzie okazałym, odbyliśmy wjazd do miasta Soifii, gdzie wezyrowie ejaletu rumelijskiego swą siedzibę mają. O, wielki Boże! Ludzie starzy i biedni, młodzi i majętni z błagalnie rozwartymi rękami wzdłuż drogi tam 92 stali i modły odmawiali, a było ich bez końca i kresu! (Wszystko to dlatego, że nasz poprzednik, Sijawusz pasza, któremu przy utracie pieczęci wielkowezyrskiej całe mienie i cały dobytek na rzecz skarbu zabrano, przyjechawszy do miasta Sofii golusieńki, przemocy i zdzierstwa się dopuścił). Gdy zaś pasza, pan nasz, do pałacu sofijskiego się wprowadził, tenże musellim Ahmed aga dwa tysiące półmisków jadłem wypełnionych postawił ł we wspaniałym gmachu dywanu wszystkich znakomitych mężów tej ziemi ucztą podejmował. Potem, gdy na polecenie paszy przyodziano musellima w chylat sobolami poszyty, zaś innych, co w dywanie zasiadali, w innego rodzaju chylaty rozmaite, zagrała kapela, po czym w powadze dostojnej rozpoczęło się posiedzenie dywanu, które do sądu Asafa 272 przyrównać by można. Pasza słuchał tam skarg przeróżnych, a ludzie odchodzili ukontentowani i radzi. Błogosławili go też wszyscy, chwalili i tak powiadali: - Dzięki Ci, Boże, żeśmy za wezyra Anioła 273 dostali! OPIS STAROŻYTNEJ STOLICY RUMELII, CZYLI MIASTA SOFII 274 O tym starożytnym mieście dziejopisowie wiary chrześcijańskiej wszyscy zgodnie taką oto relację podają: Prorok Noe 275, drugi Adam i nasz praojciec, cało wyszedłszy z potopu, porozsyłał był owych siedemdziesięciu ludzi, których miał przy sobie, we wszystkie strony świata. Mędrzec imieniem Kalimun 276 udał się był wtedy do Egiptu, a jako że góry - piramidy owe 277, według nauk proroka Idrisa 278 tam zbudowane, od potopu nieznacznie tylko ucierpiały, Kalimun szkody te usunął i tam zamieszkał, kiedy zaś umarł, w jednej z piramid pochowany został. Miejsce po nim syn jego Misraim 279 zajął, który władcą potężnym był i miasto Fustat 28° zbudował. Ów Misraim pozostawił po sobie siedemdziesięcioro potomstwa. I oto jeden z synów jego, Syrfiail281, zawędrował najpierw do Rumu, a potem, po licznych podróżach, klimat okolic Sofii sobie upodobał i tam się osiedlił, zaś jego potomkowie posiadłości swoje rowem otoczywszy, też tam w gromadzie pozostali. Syn Syrfiaila, który się Sofa 282 nazy- 9* 93 Tancerka turecka wał i który, podobnie jak ojciec jego, żył bardzo długo, sto miast i zamków na ziemiach wokół Sofii założył, a i ten, i inni jego potomkowie prorokom czasów swoich wierni zostali i pogańskiej wiary nigdy nie przyjęli. Od tego to Sofy zaczyna się też opis dziejów w kronice językiem łacińskim pisanej.* Atoli po śmierci tego króla synowie jego wzajemnie zwalczać się zaczęli. Wtedy przyszedł z Bułgarii Manuel283 i ten Sofię podbił; ten, przez lat trzysta władzę nad nią sprawując, kraj ów do rozkwitu doprowadził. Tymczasem za życia Pana Jezusa284, kiedy to król imieniem Alina jeszcze Stambuł budował, żyła sobie w mieście Filipopolu dziewica przesławna imieniem Aj Sofia 285. Ta, wojsko zebrawszy, Sofię zdobyła i przez lat sto pięćdziesiąt tam panowała, a dzięki licznym skarbom, które na górze Witoszy 286 odkryła, miasto owo rozbudowała, i dlatego też nazwano je Sofią. Jej ojciec, który o skarbach przez nią znalezionych usłyszał, córkę do Stambułu zaprosił, gdzie też za znalezione pieniądze w ciągu lat czterdziestu kościół, co Aja Sofia się zowie, zbudowała. (Fundatorkę tę po śmierci pogrzebano na samym szczycie wysokiej kolumny opodal Łaźni Kadiaskera287 stojącej, w sarkofagu marmurowym, gdzie wszelako zalęgło się potem pełno żmij i robactwa wszelkiego.) Słowem, okolice te po kilkakroć spod panowania jednego państwa pod władzę innego przechodziły. Wskutek przemian owych, które do zmian migotliwego lśnienia barw atłasu lub tafty przyrównać by można, miasto Sofia raz do rozkwitu dochodziło, kiedy indziej zaś w ruinę popadało. Wreszcie w roku 706 od hidżry Proroka 288 Bałaban pasza, jeden z wezyrów Chudawendigiara Gazie-go, otoczył Sofię bezkresnymi jak morze wojskami swoimi i równo po siedemdziesięciu dniach, w ciągu których wszystkich z głębi kraju na odsiecz temu miastu śpieszących pokonał, miasto do poddania się przymusił i przykazawszy mieszkańcom, by je opuścili, zamek ów opanował289. A gdy owa twierdza zdobyta została, wódz prześwietny Bałaban pasza burzyć ją począł i w ciągu dni czterdziestu wieże jej i mury z ziemią zrównał. Kronika językiem łacińskim pisana głosi, ze zamek ten rozmiarami swoimi stambulskiemu dorównywał i że była to potężna twierdza o obwodzie czterdziestu siedmiu tysięcy kroków. Ja, 95 nędzny, obszedłem też i obejrzałem sobie jej fundamenty i szczątki, zachowane na szczycie góry Witoszy, w dzielnicy Kurubagła-ry290 zwanej, w pobliżu grobowca Bali efendiego291, w okolicy Pinewicze, na drodze do wsi Hadży Karamani, wśród wzgórz Łoz-na aż po brzegi rzeki Iskyr tudzież na gruntach folwarku Kenana paszy. Widać je tam na każdym kroku, toteż całej ludności Sofii są one dobrze znane 292. Kronika Junwana podaje, że ongiś było tam dwadzieścia siedem bram, a baszt tysiąc siedemset, siedemdziesiąt tysięcy blanków i wykuszy, a talizmanów przeróżnych aż siedem tysięcy. Sofia dzisiejsza to jak gdyby tylko kwartał niewielki w jednym zakątku obwarowań dawniejszych. O sprawach miasta Sofii Chudawendigiar Gazi, który po zdobyciu tego miasta trzy lata w nim przemieszkał, pragnąc, by stało się ono stolicą wezyrów kraju rumelijskiego, wszystkie zawojowane przez siebie ziemie do tego miasta jako ejalet przypisał. W czasach późniejszych, gdy sułtan Sulejman nowy ład w posiadłościach osmańskich zaprowadził i dokładne ich opisy sporządził, stało się miasto Sofia ośrodkiem sandżaku w ejalecie rume-lijskim, zaś wezyr tamtejszy, naczelne dowództwo nad wojskiem sprawując, został ministrem prześwietnym z własnym skarbcem tudzież kancelarią, do której pisma rozmaite wpływają i która o sprawach państwa tego relacje do Stambułu przesyła. Zdanie jego takim się szacunkiem cieszyło, że ilekroć komendant zamku Jedikule293 w Stambule umierał, natenczas urzędu tego aż do nadejścia pisma odnośnego od wezyra Rumelii nikomu nie oddawano. Dobra paszy rumelijskiego dają obecnie po jedenaściekroć sto tysięcy - l 100 000 - akcza. Podskarbi do spraw timarów, rejent kancelarii skarbowej jego, jako też ałajbejowie prawego i lewego skrzydła wojsk to dygnitarze po dwa buńczuki posiadający. Majątek podskarbiego do spraw timarów daje dochodu pięćdziesiąt tysięcy akcza. W całości zaś ejalet ów czterdzieści tysięcy świetnie uzbrojonego i wybornego żołnierza wystawia. W ejalecie rumelijskim przebywa ośmiu bejów junackich, a to: bej ichtimański, bej pleweński294, bej nałdókeński295, bej wizeń- 96 ski296, bej jambolski, bej owczepolski297, bej koczański298 oraz bej salonicki2". Gdy owi bejowie wespół z paszą na wojnę jadą, wtedy - wedle statutów sułtana Sulejmana - przed każdym z nich powinno się we trzy bębny bić i na dwóch surmach wygrywać, a po jednym buńczuku i po chorągwi jednej nosić 30°, każdy z nich zaś ma po trzystu pancernych zuchów jiiruckich prowadzić. Ziamety, które ci bejowie posiadają, takie oto im dochody przynoszą: ichtimańskiemu bejowi 900 akcza, wizeńskiemu 300, jambol-skiemu 535, tekfurdagskiemu301 600, owczepolskiemu 400, ko-czańskiemu 400, salonickiemu 635, a nałdókeńskiemu 335 akcza. Oprócz tego jest jeszcze ziamet kapitana kawalijskiego 302, który daje 40 412 akcza. Jest tu jeszcze bej wojnuków, którego ziamet na 5 453 akcza się ceni. Ten u Porty Szczęśliwości jako mirachor aga służy wespół z trzema tysiącami swoich ludzi, którzy na pastwiskach koło Kiagytchane 303 przez trzy miesiące w roku stadniny padyszachowej doglądają. Ziamet podskarbiego rumelijskiego 52 000 akcza przynosi. Wszyscy wymienieni posiadają razem 9 000 dżebelich i wojska dobrze zbrojnego. Co do beja kawalijskiego, to ten na wypadek niepokoju na morzu jedzie na wojnę z kapuda-nem paszą, mając pod rozkazami swoimi trzy galery. Miasto Sofia to sandżak paszyński, do którego trzysta dwadzieścia dwa tłmary należą, a w czasie wojny wystawia trzy tysiące doborowego żołnierza* Wszyscy timarioci i ałajbejowie rumelijscy podlegają rozkazom dwóch wodzów, z których jeden nosi tytuł beja skrzydła prawego, a drugi - tytuł beja skrzydła lewego. Ci wojska do kopania szańców oraz do innych prac używają, żołnierzom ośmiu bejów juriickich bawołami armaty przywozić rozkazują, a gdy zajdzie potrzeba, Jurukom płotki przy działach stawiać polecają. Nadto do nich wydawanie rozkazów w czasie bitwy należy. Do spraw ich nie tylko wezyr rumelijski, lecz nawet padyszach szczęśliwy się nie miesza, bo to ludzie walki, co dzień i co noc w ogniu bitewnym spędzają, dusze i głowy swoje na zgubę narażając. Sandżaki w ejalecie rumelijskim te są: sandżak konstancki, sandżak szkoderski 304, sandżak trikalski3C5, sandżak ohrydzki306, sandżak waloński307, sandżak janijski308, sandżak kruszewacki, sandżak prizreński309, sandżak wuczitrnski 31° oraz sandżak czir-meński. Razem zaś jest tam sandżaków szesnaście. Dostarczają 97 one czterdziestu tysięcy wojska, oprócz którego jest jeszcze trzy tysiące wojska paszyńskiego, a od Jiiriików dochodzi dziewięć tysięcy, czyli wszystkiego wojska znajduje się tam 52 000. W aktach urzędowych jest ponadto wyraźna zapiska o tym, że namiestnik ejaletu rumelijskiego Dzanbuładzade Mustafa 3U, wezwany fer-manem do wyprawy na Erywań 312, poszedł na nią z 53 000 wojska, oraz o tym, jak to stał on potem w Stambule na Okmejdanie 313, a z Besziktaszu 314 do Uskiidaru - mając siedemdziesiąt promów takich, co i konie zabierają - przez czterdzieści dni się przeprawiał! Z ejaletu rumelijskiego wybierało się 700 koni luzaków (wszystkie srokacze), a lustracja, za czasów sułtana Murada Czwartego (kiedy namiestnikiem rumelijskim był Bajram pasza 315) przeprowadzona, wykazała, że i wojska razem z pancernymi takaż ilość się tam znajdowała. Sułtan Sulejman zaś, przedsiębiorąc wyprawy na Węgry, zwykł był nie przeprawiać wojsk z Anatolii do Rumelii. Tylko w czasie bitwy pod Mohaczem316 miał przy sobie wojska z ejaletów anato-lijskiego, maraskiego 317 i karamańskiego318, kiedy indziej jednak wojska rumelijskiego używał on jeno do walk w Rumelii, a wojska anatolijskiego jedynie w Anatolii, bo takie liczne było owo rume-lijskie wojsko. Warto porównać tedy z tym ejaletem ejalety takie jak bośniacki319, budziński 32°, egerski321 czy temeszwarski322. Wedle statutów sułtana Sulejmana do ejaletu rumelijskiego wchodziły sandżaki: morejski, sylistryjski, nikopolski, akermański, widiński323, oczakowski i benderski324. Później, gdy na Morzu Czarnym Kozacy się pojawili, Sylistrię wraz z okolicą jej z ejaletu rumelijskiego wydzielono, z czego osobny wezyrat powstał. Co się zaś morejskiego sandżaku tyczy, tedy i ten jako osobny ejalet wydzielono, a to dlatego, aby do zabrania wybrzeży śródziemnomorskich przez Franków nie dopuścić. Wszelako ejalet rumelijski nadal wielce rozległym pozostał i żeby go wzdłuż i wszerz zjeździć, aż pięciu miesięcy potrzeba. Urzędnicy w mieście Sofii Zwierzchnikiem pierwszym jest tu mąż szlachetny ze zgromadzenia mewlewitów, który sądy wedle szariatu Mahometowego sprawuje325. Ten dziennie pięćset akcza dostaje i chorągiew ma 98 własną, a chociaż prostą derwiszów odzież nosi, przecież ma jan-czarów i czuchadarów oraz przełożonego swej świty, którym jest jeden z kapydżych Porty Wysokiej. Z wiosek i miast, władzy jego podległych, kadi tamtejszy dwadzieścia kies rocznie zbiera, pasza tamtejszy zaś po sprawiedliwości sto tysięcy kuruszy dostaje. Przełożonym trzecim jest tu szejchulislam, czyli mufti. Zwierzchnikiem czwartym jest tu marszałek szeryfów; piątym - podsędek sądu doraźnego; zwierzchnikiem szóstym - kiahia sipahiów; siódmym - przełożony janczarów, który dowództwo nad jancza-rami, topczymi i dżebedżymi sprawuje; zwierzchnikiem ósmym - muhtesib miejski; dziewiątym - wojewoda z ramienia paszy; dziesiątym - kiahia miasta; jedenastym - celnik, a dwunastym - poborca haraczu. A nad wszystkimi tymi urzędnikami władzę sprawuje pasza. Budowle w mieście Sofii Olbrzymie miasto owo leży w równinnej okolicy, w południowej części niziny sofijskiej, u stóp góry Witoszy i gajów Kurubagła-ry - istnych ogrodów Iremu na kolumnach wspartego - które stoki jej pokrywają. Po stronie zachodniej i północnej rozciąga się tu równina urodzajna - różami kwitnąca, bogata i dobrze zagospodarowana każą ichtimańska, gdzie wieś jedna koło drugiej leży.* Tu znajduje się przestronny i piękny pałac paszów. Okna jego wychodzą na górę Witoszę, a obszerny dziedziniec służy za plac igrzysk z dzirytem i turniejów konnych, czyli za hippodrom. Zdobi go gmach dywanu i budynek piętrowy z siedemdziesięcioma komnatami dla służby, a także spiżarnia, kuchnia i łaźnia.* Okna komnat tych zwrócone są na gościniec i na meczet Czelebi Dżamii. Znajduje się tu również wielki seraj księcia Czelebiego, jako też dworki Jakuba agi, Kodża Mehmeda agi, Kodża Pelteka326, Jakuba czawusza, mułły, Ganai efendiego, Durganły agi i inne. Meczety Meczet Gul Dżamii był kiedyś wielką cerkwią; ten kopułą i kształtnym minaretem się wyróżnia. 99 Meczet Mahmuda paszy mierzy wzdłuż i wszerz dwieście stóp i osiemnaście kopuł posiada, a drugiej takiej starej świątyni, która by większa od niego była, w tym mieście się nie ujrzy. * Imaniem był tu swego czasu Szaban efendi, człek szlachetny i święty, lecz słaby na ciele staruszek. Razu pewnego, gdy na minbarze chutbę odmawiał i do słów: "...i imamów niestrudzonych..." doszedł, sen go zmorzył, a gdy się zdrzemnął, turban spadł mu z głowy i po schodkach minbaru na dół się potoczył. Zbudził się tedy i powiedziawszy: "Podajcież mi prędko ten turban", począł dalej odmawiać słowa chutby: "...którzy z zaparciem wielkim cierpienia znosili, którzy pomarli i na polach bitew za islam życie swe złożyli". Wtedy człowiek jakiś wyszedł na minbar i podał śpiewającemu chutbę imamowi turban jego, ale że psoty lubił, tedy nie zszedł z nrnbaru po stopniach, jeno kozła fiknął i tak na ziemię upadł. Na drugi dzień imam już nie przyszedł do meczetu: na świat wieczny się przeniósł. Niech Ałłah będzie miłościw dla niego! Tak sobie myślę, że imam ten umarł ze wstydu, bo całe zgromadzenie wiernych śmiechem w meczecie wybuchło. Atoli Ałłah jeden tylko wie, jak się rzecz ta miała w istocie. Meczet Kodża Derwisz Mehmeda paszy 327, jednego z wezyrów sułtana Sulejmana *, posiada kopułę wysoką niby jaki meczet przez sułtanów ufundowany.* Ten pełen światłości meczet jest dziełem Kodża Sinana, architekta, który w służbie sułtana Sulejmana pozostawał.* Meczet Mułły efendiego rano i wieczór pełen wiernych bywa, gdyż znajduje się w ludnej dzielnicy Baniabaszy 328.* Stary meczet Sijawusza paszy, wezyra sułtana Sulejmana, z dawnej cerkwi został przerobiony. Meczet ten na wzgórzu pewnym się wznosi i jeden tylko minaret posiada. Naprzeciw pałacu paszyńskiego stoją ołowiem kryte, licznie przez wiernych odwiedzane, meczety Czelebłego i Szeftaliliego, w których też piątkowe nabożeństwa się odbywają. Wśród ogrodów, miasto pierścieniem otaczających, stoją jeszcze setki innych meczetów, medres, zajazdów, łaźni, meczecików niewielkich tudzież domostw derwiszów, te jednak - przez wiernych opuszczone będąc - w ruinę popadły.* 100 Pochwała ciepłych źródeł w mieście Sofii W kraju tym na cieplicę mówią bania (Serbowie natomiast nazywają je kiistendże)329. Cieplic w Sofii jest pięć. Źródło Kobiece, z woli Bożej, niewiastom bardzo pomaga. Gdy do wód jego mężczyzna wejdzie, tedy wyłysieje, brodę straci i wychudnie do ostatnich granic. Skoro jednak niewiasta w nim się zanurzy, to włosów nie straci, lecz ciała i tłuszczu jej przybędzie. Cieplica giaurska dla chrześcijanek jest przeznaczona. Z cieplicy grecko-łacińskiej korzystają Grecy i Łacinnicy. Czwarta to cieplica żydowska, gdzie sami Żydzi się kąpią, bo inni się nią brzydzą. Każde z tych czterech kąpielisk jakowąś osobliwą właściwość posiada, ale tylko niektóre z nich w budynkach okazałych i z kamienia zbudowanych się mieszczą. W wodach zaś, które z basenów łaźni owych po kąpieli się wylewa, garbarze sofijscy w dzień i w nocy stosy skór moczą i garbują. Piąte kąpielisko ciepłe znajduje się w samym środku miasta. Przykryte jest ono wielką oszkloną kopułą, a pomieści się w niej z tysiąc ludzi. Wewnątrz niej jest basen i wodotrysk, dalej zaś, w głębi budynku, wznosi się owa kopuła - tak wielka, że człowiek stanąwszy tu pod jedną ścianą z trudem jeno rozróżnić może, kto po stronie przeciwnej stoi. Pod kopułą tą rozmieszczono wzdłuż ścian sześć kurków, z których strumienie wody na grubość ręki spływają do wgłębień, pod każdym z tych kurków w kamieniu wykutych. Znajdują się tu również komnatki spore dla takich, co na osobności kąpać się zwykli. W jednej z nich, "białą separatką" zwanej, jest pod kurkiem zagłębienie z wyobrażeniem żaby, co tak pojmować należy: "Jesteś człowiekiem, nie siedź przeto w wodzie tak długo jak żaba". Separatkę tę dla tej przyczyny białą nazywają, że jest tu bardzo jasno i że cała wyłożona jest osobliwym białym marmurem. Drugą z tych komnatek nazywają "czarną separatką", bo to w rzeczy samej mroczny loch jakiś. O jednym z wymienionych wgłębień z kurkami, które na lewo od wielkiego basenu się znajduje, mówią "tamten kurek". Tu, z dala od wgłębienia, w ścianie przedziwna dziura widnieje, do której, gdy kto palec wsadzi i potem w nią dmuchnie, woda ciec przestaje, a gdy palec wyciągnie i znowu podmucha, woda na nowo płynąć zaczyna. Pod samym szczytem owej ogromnej kopuły mieści się basen 101 obszerny, głębokością swoją wzrost ludzki po stokroć przechodzący, po brzegi wypełniony wodą czystą i ciepłą, a wokół niego są schody sześć stopni liczące. Do basenu tego leje się z lwich paszcz woda życiodajna o nadzwyczaj gorzkim smaku. W łaźni tej nie ma żadnej różnicy między bogaczem i biedakiem, bo gdy kto własny ręcznik posiada, to przy wyjściu łaziebnemu ani jednego akcza nie daje; zapłata należy się jedynie temu, co przyodziewku strzeże (ciągle tu bowiem kręcą się nieprzeliczone rzesze ludzi wszelkiego autoramentu). Jeśli jednak własnego ręcznika człowiek nie posiada i od łaziebnego bierze, a do tego jeszcze mydła używa, tedy dwa akcza płaci. W długie noce zimowe zbiera się tu niekiedy z osiemdziesiąt osób, starych i młodych, spośród najznakomitszych mieszkańców miasta, w przyjaźni ze sobą żyjących, którzy tu na osobności biesiady urządzają. Płonie tu wówczas kilkaset świeczek kamforą pachnących, a ludzie, o błahostkach świata zapomniawszy, aż do nadejścia świtu toczą serdeczne rozmowy.* Pierwsza tedy zasada jest taka, że kto wyjdzie z kąpieli, a osobliwie z takiej cieplicy, ten jak najprędzej w koszulę, szarawary i inne szaty przyodziać się musi.* Inny zwyczaj Każdy bogacz trzyma w domu co najmniej pięć, a czasem i dziesięć służebnic spośród dziewek bułgarskich i wojnuckich. Wołają tu na nie urfina 33°, to znaczy służebnica, chociaż w innych okolicach powiedzieć o dziewczynie urfina to tak, jakby się ją wszetecznicą nazwało. Bardzo przyjemne są te dziewczyny tutejsze. Usługując na rynkach, bazarach czy też po domach miejskich, chodzą one między ludźmi z twarzami nie zasłoniętymi, a do każdej posługi skore są i ochocze. W tym mieście od da-wlien dawna zawsze tak bywało. Wszelako gdyby się która z nich wieczorem do bani wybrała, toby jej to bardzo za złe miano.* OKOLICE ZA MIEJSCA PRZECHADZEK SŁUŻĄCE l ZWYCZAJE LUDNOŚCI SOFIJSKIEJ Ludzie dobrym zdrowiem się cieszący wodą z bani owej piękne dzbany napełniają, a gdy chłody nastaną, wtedy piją ją, bo to prawdziwa woda życia. Wody wszystkich cieplic sofijskich siarką albo arszenikiem cuchną, a srebro od nich barwę swą zmienia. Tymczasem woda w tej łaźni ani woni takiej lub podobnej nie wydziela, ani też barw nie odmienia, ba - dzięki niej złoto i srebro nabiera niebywałego blasku i jasności. Kto przez siedem dni pije ją i myje się w niej, ten z wyroku Wszechmądrego od dolegliwości takich, jak słoniowacizna, wysypka, trąd, świerzb, żółtaczka, palpitacja serca czy wypadanie włosów wyleczony zostaje. Kto pije ją stale, pozbywa się biegunki, pleurytu, gazów i hemoroidów, a kogo dręczy gorączka, ten kilka razy w wodzie tej się wykąpawszy zdrowie odzyskuje. Wszelako przy kąpielach w tej bani- o jednej rzeczy godzi się pamiętać. Sofia to miasto, w którym zimy mroźne bywają, tedy kto w tej cieplicy lub pod ową kopułą oszkloną zbyt długo zabawi, ten potem od tego zimna tak może się "wykurować"', że się na tamten świat przeniesie. 102 Dookoła Sofii można naliczyć ze dwadzieścia jeden ustroni takich, gdzie ludzie przechadzek i wytchnienia zażywają. Między górą Witoszą a miastem Sofią rozciąga się ustronie Kurubagłary zwane,* ale owe sofijskie ustronie to gaj taki, że pośród różnego rodzaju drzew nie ma tam ani jednego uschniętego, bo wszystkie one to piękne drzewa zielone. Gdy człowiek wejdzie w te gaje latem, to w nozdrza bije mu woń rozmaitego kwiecia, zaś w porze kwitnienia wiśni cała ziemia płatkami zasłana tam bywa.* W owym Kurubagłary można znaleźć setki uroczych zakątków, ale opisać je wszystkie nie sposób.* O pół godziny drogi od miasta Sofii na zachód, na wzniesieniu takim, że świat cały z niego podziwiać można, leży folwarczek szejcha Ishaka efendiego syna Kutbuafaka Bali efendiego, a opodal znajduje się cieplica pod kopułą wspaniałą, chociaż nie oszkloną. Źródło to jednak taką gorącością się odznacza, że człowiek nie zniósłby kąpieli w nim: w ukropie tym głowę czy nóżki baranie uwarzyć by się dało, a jajko do niego włożone w jednej chwili się ugotuje. Woda ta niepomiernie rozgrzewa, ale kto 103 na zapalenie płuc czy na żółtaczkę choruje, albo kogo palpitacje serca nękają, ten, gdy się w tej wodzie wykąpie, wnet mu to zapalenie i inne boleści miną. Niemało też takich, co owych wielorakich właściwości gorącego źródła na sobie już doświadczyło. Niedaleko źródła tego, w pobliżu wsi Baliefendi, ustronie się znajduje, które Cieplicą Bali efendiego zowią. Ta bania na brzegu jaru jednego, w budyneczku kształtnym z niewielką kopułką się mieści. Woda jej siarką cuchnie, ale Bułgarzy, wojnucy i Serbowie z okolicznych wiosek, kąpiąc się w niej, od kiły, słonio-wacizny, raka i róży uzdrowieni zostają. O zbawiennych właściwościach tej wody wielu już się przekonało. W pobliżu zaś ustronie się znajduje, które miano Gaju Bali efendiego nosi. Gaj ten czy też las, który u stóp góry Witoszy rośnie, taki ci jest gęsty, że gdy strzałę wypuścisz albo kulę wystrzelisz, to się przez gąszcz ten nie przebije. Powabu jemu przydają niebosiężne i wspaniałe jawory, dęby, topole i jałowce, a drzewa takie, jakie tu rosną, chyba tylko w górach koło Raw-na331 w Bośni albo na połoninach wokół Czemerna332 spotkać można. W gaju tym co krok to potoczek jakiś płynie, a pod osłoną licznych wierzb płaczących, ku ziemi pochylonych, niejeden z tych, których umiłowanie Ałłaha i tęsknota do Niego przepełnia, rozkoszy i wytchnienia zażywa, Ałłahowi w pokorze cześć oddaje i imię Jego w modlitwach sławi. W gaju tym pustelnia i miejsce modłów się znajduje, które nazywają Skałą Bali efendiego. Ustronie to wielkie mnóstwo drzew wysokich porasta, a listowia i owoców na tych drzewach tyle, że światło słoneczne, co świat cały opromienia, tutaj przeniknąć nie może. W tym to cienistym borze okrągła skała się wznosi, a na niej, w miejscu, gdzie przesławny mąż święty Bali efendi na kobierczyku modły odprawiał i bił pokłony, ślad głowy błogosławionej jego w kamieniu odciśnięty widnieje. W dołku, który swą świętą głową w owej epoce twardej wybił, deszcz, oznaką zmiłowania Ałłahowego będący, się zbiera, a wodę tę wszelki zwierz dziki i ptactwo pije i pragnienie nią gasi. Przedziwne jest to ustronie! Opodal niego inne ustronie się znajduje, które zowią Domem 104 Sułtana Sulejmana. Sułtan Sulejman, jadąc na podbój Segedy-nu 333 w ziemi niemieckiej, chciał zobaczyć się ze świątobliwym Bali efendim, który żył właśnie w tym czasie. Sam tedy sułtan, we własnej osobie, z tysiącami wojsk swoich przybył do tego ustronia i tu się obozem rozłożył. Bali efendi, słysząc o tym, tak oto powiedział: - Dziw to, że sułtan Sulejman już przez czterdzieści osiem lat wojny i boje z niewiernymi prowadzi, a zniszczyć ich nie potrafi. Czyżby więc teraz, w ostatnim roku życia swojego, setki tysięcy ludzi i sług swoich groźbą do posłuszeństwa przymusiwszy, przyszedł tu, by gaj ten zniszczyć, co pod moją opieką zostaje? Zwinął święty swój kobierczyk, co mu przy modłach służył, i uciekł w góry. Sulejman chan, któremu się nie udało z nim spotkać, szejchulislamowi Ebussuud efendiemu przebrać się polecił i do świętego z darami bogatymi wysłał, by go o pomoc dla niego uprosił. Święty jednak, skoro tylko Ebussuud efendi do niego przyszedł, w sposób cudowny prawdę o nim odgadł i tymi słowami go przywitał: - Toć jasne, żeś ty jest Ebussuud efendi! Miło mi, że do mnie przyszedłeś, służ jeno wiernie szariatowi Proroka, z drogi kontemplacji nie zbaczaj, a szardat i kontemplacja niech będą dwoma szalami wagi, na której uczynki swoje odważać będziesz. Ebussuud efendi ucałował tedy rąbek szat jego, a święty tak do niego przemówił: - Dobra ci wszelakiego życzę, mój mułło, i tego, abyś ty oraz ród i całe potomstwo twoje aż do końca świata szczęścia owego, którego zapowiedź w imieniu twym się zawiera 334, w stopniu najwyższym zawsze zaznawali! A sułtan Sulejman czy i na tamtym świecie padyszachem być pragnie? Jeśli tak, to niechże pójdzie, niech sobie Segedyn dobrze obejrzy, a potem drzewami tymi, które w gaju moim nałamał, niech jezioro koło Segedynu leżące wypełni. Już się tam znajdzie taki, co zamek ów dostanie, on zaś serce swoje niechaj tam złoży, a potem w gajach owych, gdzie Adam mieszkał, niech się ze mną spotka i pogodzi, bo w gaju tym tutaj nie spotkamy się. Niechże mu Ałłah dopomaga! A tymczasem pójdź i pozdrowienie mu przekaż ode mnie! 105 ir Z tymi słowami, w skarby metafor przybranymi, odprawił święty Ebussuuda do Sulejmana chana. Sułtan Sulejman, wojownik w rzeczach subtelnych doświadczony, rzekł wtedy do Ebussuuda: - Ałłah mi świadkiem, mój mułło, że ciężko mi będzie pod tym Segedynem. Ze słów: "Niech jezioro tamtejsze drzewami zapełni, a już się znajdzie taki, co zamek ów dostanie", wyrozumieć łacno, że nie ja ten zamek zdobędę. Słowa świętego: "Niech tam serce swoje złoży", oznaczają, że tam życia dokonam, atoli jego słowa o tym, że się z nim na tamtym świecie zobaczę, wielką pociechę mi niosą. Tejże samej godziny gaj ów sułtan Bali efendiemu na własność oddał, na dowód czego też chattyszerif z opisem granic nadania tego wystawił. Opuściwszy później ten gaj, ku Segedynowi pociągnął. Tam zaraz drzewa olbrzymie na górach i skałach okolicznych rosnące ścinać kazał i ciskać do segedyńskiego zalewu pospołu z drzewami z Gaju Bali efendiego przywiezionymi, przez co jezioro owo po same brzegi nimi zapełnił335. Atoli gdy się następnie o zdobycie owego zamku pokusił, na dyzenterię umarł. Stary Mehmed pasza Sokołłu, Asaf prześwietny czasów owych, serce Sulejmana chana tymczasowo w ziemi tam pogrzebał, a zwłoki jego najjaśniejsze solą obsypał i w miejscu sekretnym ukrył. Żołnierze, którzy o tym najmniejszego pojęcia ni wiadomości nie mieli, za sprawą i przyczynieniem się wezyra przezornego po woli i po niewoli od strony jeziora do zamku segedyńskiego szturm przypuścili, tak iż zamek ten siłą a przemocą Węgrom wydarli336. W tymże samym czasie Pertew pasza zamek Gyula w ziemi siedmiogrodzkiej zdobył i stąd też między ludem krąży powiedzenie, że "Sulejmana chana zwłoki zamki Gyulę i Segedyn zdobyły" 337. A święty Bali efendi, który wtedy \v gaju swoim przebywał, w chwili zgonu Sulejmana tymi słowy się ozwał: - Przyrzekłem Sulejmanowi chanowi spotkać się z nim. I oto, bracia serdeczni, on odszedł. Tedy i ja pójdę, by się z nim zobaczyć. Przedtem wszakże w tej cieplicy mc j e j się wykąpię. Potem zaś, po wielu słowach znamiona proroctwa zdradzających, pożegnał się święty z derwiszami swoimi i ducha wyzionął, a ci go w jego gaju pogrzebali. 106 Selim Drugi, który wpierw co koń wyskoczy do Segedynu pośpieszył, a później w Belgradzie na tron wstąpił 338, gdy następnie do tego miasta Sofii przybył, nad efendim kaplicę z kopułą wysoką zbudował, zaś w stolicy sułtanatu swojego derwiszom Balego klasztor ufundował. Ustronie owo przeto wzniosły przybytek stanowi, gdzie się takie oto rzeczy niezwykłe działy. Niech tedy Bóg stróżem jego będzie, niech cieniste aleje owe aż do ostatnich dni świata zachowa! Amen! W cieniu drzew licznych w ustroniu owym przepięknym i ja, nędzny, rozkoszy i wytchnienia zażywałem, a do Boga kornie modły słałem. Obyż Stwórca obu światów wysłuchać ich raczył!... W roku 1035 339 Etmekczizade Ahmed pasza 34° w tej wsi Bali efendi potężny chan ołowiem kryty zbudował, co ze czterdzieści czy pięćdziesiąt ognisk liczy, a nadto kramów pięćdziesiąt, przez co się wioska ta ożywiła i wzbogaciła. Takie są sławne i pochwały godne ustronia w mieście Sofii, któreśmy tam obejrzeli sobie. POŁONINA NA GÓRZE WITOSZY W czasie wędrówek po Rumelii zwiedziłem również połoninę na wysokiej górze Witoszy. Wyjechawszy pewnego lipcowego 341 dnia pospołu z siedemdziesięcioma przyjaciółmi serdecznymi z o-wego tak wygodnie urządzonego miasta Sofii, na połoninie owej namioty rozbiliśmy i tam czas jakiś spędziliśmy na zabawie, wędrówkach i zwiedzaniu okolic. Na samym szczycie tej góry setki tysięcy owiec z Salonik, Seres 342, Kawali i z Rumelii całej pasą się i przez siedem miesięcy w roku wesoło sobie baraszkują. Z tych to stad owiec więcej niż sto jagniąt nam się dostało, z których pieczyste robiliśmy sobie. Co dzień też w jeziorach rybyśmy łowili, które jedliśmy usmażone na maśle, a były to ryby takie, że słów brak po prostu: po sześć i siedem okka wagi! Na drzewach i krzewach rosną tam w jarach wyborne wiśnie i maliny, kasztany przepyszne, gruszki, tarnina, nieszpułki i jarzębiny, więc piliśmy tam bez przerwy sok wiśniowy z podobnymi do kryształów bryłkami lodu 10 - Księga podróży... 107 Młodzieniec turecki z sokołem zmieszany. Ludzie tamtejsi opowiadali, że na tej wysokiej górze jest trzy tysiące stajen, czy raczej zagród lub obór dla owiec. Doglądają ich pasterze serbscy, bułgarscy i wojnuccy, chłopy rosłe, jak te stągwie na galerach. W ich szałasach piliśmy słodkie i kwaśne mleko, śmietanę, jogurt i zajadaliśmy smażone na maśle racuchy i pączki, gołąbki z serem, podpłomyki i inne właściwe Jurukom lekkie potrawy. Jedliśmy też pieczyste z jagniąt tłustych, tak że na całym ciele i na twarzy dobrześmy przytyli. Wreszcie, po czterdziestu dniach, podczas których każdy zakątek oraz każdy szałas Juruków i Czytaków obeszliśmy i pięk-nieśmy się zabawili, ruszyliśmy z połoniny w drogę powrotną. Za przewodników mieliśmy przy tym tychże właśnie Juruków. Gdyśmy tak w dół schodzili, jeden z nich, człek już stary, powiada: - Tutaj, na skale pewnej, źródło wytryska, które ludzie Źródłem Szczęścia zowią. Idźcie tam, to szczęście swoje znajdziecie. Pojechaliśmy tedy do owej doliny. - Czy wiesz, co to jest owo Źródło Szczęścia, o którym mówił ów stary Juriik? - zapytał mnie Szafii Czelebi z Sofii rodem, syn Refiego, kiedyśmy z trudem pokonywali drogę. - Nie wiem. Nie miałem sposobności widzieć go - odparłem ja, nędzny. - Słuchajcież tedy, bracia kochani! - począł Szafii Czelebi. - Owo Źródło Szczęścia to zdrój wody przeczystej, z którego nikt, co w życiu swoim krew przelał albo w młodości czynu nieprzy-stojnego się dopuścił, wody zaczerpnąć lub napić się nie zdoła. Kto się jednak niczym nie splamił, ten się bez obawy napić może, bo ta woda wesele i radość daje 343. Ludzie, którym nie będzie dane napić się tej wody, stronić potem będą od bliźnich, wstydzić się ich będą i złą sławą się okryją, więc może byśmy do tego źródła nie jechali? - Szafii Czelebi już od czterdziestu dni poza domem bawi, więc mu spieszno do miasta i do haremu! - krzyknęli na to z wyrzutem niektórzy z kompanii. - Prowadź tedy, ojcze Jiiruku, drogę nam pokaż! * A kto z nami nie pojedzie, ten niech się w wiedźmę zamieni! - powiedział wtedy Szafii Czelebi. 10* 109 Ruszyliśmy tedy do owego Źródła Szczęścia. Wielu z nas utyskiwać poczęło, że droga wielce stroma lub że bardzo daleka, aleśmy wreszcie jakoś dojechali do tego upragnionego źródła wody życiodajnej i z koni pozsiadawszy rozsiedli się w lasku. Opowiem tedy o przygodach, jakie się tam naszym towarzyszom miłym przydarzyły. Otośmy ujrzeli tam skałę wysoką do samego nieba, urwistą, stromą i całkiem gładką, z której woda przezroczysta spływała. Przyjaciele jedni drugich wypychać ku niej i naradzać się między sobą poczęli, ale nikt jakoś nie miał dość odwagi, aby podejść tam i wody tej zaczerpnąć. - Ja, dzięki Bogu, mogę powiedzieć o sobie, że od dzieciństwa bez żadnego grzechu i zmazy żyłem - ozwał się Szafii Czelebi. Zawoławszy "Bismillah!", poszedł on tedy śmiele przed siebie, wody zaczerpnął i napił się. Więc i Ali Czelebi, syn muez-zina, na odwagę się zdobył. Dano mu przeto do ręki kubek drewniany, ale gdy poszedł, by nabrać wody, ta w jednej chwili ciec przestała. - Ale grzesznik z ciebie! - zawołali ze śmiechem towarzysze, a wtedy ten nieborak zbladł jak płótno i aż zdrętwiał cały. - No, to teraz ja zaczerpnę, bo wam się nie uda! - zaczęli wołać jedni do drugich. - Napijmy się! - wołali jedni. - Nie! Jedźmy stąd! - krzyczeli drudzy. Wreszcie, gdy się wszyscy zmówili i zaprzysięgli na to, że cokolwiek by się tu działo, w tajemnicy przed innymi zachowają, poczęli kolejno podchodzić do źródła, by z niego wody nabrać. Poszedł więc brat Szaf i Czelebiego, ale skoro tylko rękę ku źródłu wyciągnął, woda przerwała swój bieg, więc kompania znowu się śmiała. Poszedł potem Chymchym 344 Mehmed Czelebi, syn Szejch-zade Czelebiego, ale gdy ten jeszcze o dziesięć kroków od wody był oddalony, źródło płynąć przestało. Kompania śmiechem potężnym wybuchła, wołając, że i ten jest grzeszny. Potem z "Bismillah" na ustach poszedł odważnie Resmi Czele-bii i napił się. Po nim Muhzyrzade. Wtedy źródło zrazu wstrzy- ^ 110 mało swoje wody, ale po chwili na nowo popłynęło, więc i on się napił, ale kompania w żaden sposób wymiarkować nie mogła, co by to znaczyć miało. Z kolei sługa mój jeden poszedł bez strachu i ten także się napił. - I wy się napijcie. Koniecznie! - poczęli wtedy molestować mnie, nędznego, wszyscy, jacy tam byli. - O przyjaciele mili! Tociem ja, co po całym świecie jeżdżę, po tysiąckroć zadawał się z dziewczątkami niezbyt cnotliwymi. Nie przymuszajcież mnie do tego! - prosiłem i wymawiałem się. - Musisz! Widziałeś, jacy my jesteśmy, więc teraz my prawdę o tobie znać chcemy - odparli przyjaciele ze śmiechem siłując i przymuszając mnie, bym i ja tak uczynił. Ja, nędzny, byłem pewien siebie, ale lęk jakiś w sercu odczuwałem. Przetom do ducha wielkiego przodka swojego, Turka z Turków, jego świątobliwości chodży Ahmeda Jesewiego, z prośbą o pomoc westchnąłem, "Bismillah" powiedziałem, kubek do ręki wziąłem, a wody przeczystej zaczerpnąwszy, ku radości przyjaciół wszystkich, go wychyliłem. Po mnie Mehmed Czelebi, rymarz, jej nabrał, za co też Bogu dziękował. Zaczem poproszono Jiiruka starego, co nas tam przyprowadził, aby i on poszedł do źródła. - Mnie, moi synowie, szczęście nie sprzyja. Źródło pewnie ustanie, kiedy podejdę do niego! - powiedział ze smutkiem. Poszedł jednakże, ale z niczym wrócił, więc się kompania gromko śmiała. Słowem, ze siedemdziesięciu nas próbowało wypić wody ze źródła, ale jedynie pięciu się jej napiło, a innym się to nie udało. Niezwykłe to jakieś, dziwne i czarodziejskie źródło. Tajemnicy jego nikt zgłębić nie zdołał. Nazajutrz, czterdziestego pierwszego dnia od naszego wyjazdu z Sofii, znowuśmy tam przybyli.* O GODNYM UWAGI DZIWOWISKU Na ołowianym dachu pewnej świątyni sofijskiej, co się Czelebi Dżamii zowie, a naprzeciw pałacu paszyńskiego stoi, para bocianów gniazdo sobie uwiła i złożyła w nim jaja. Hultaj niesławny imieniem Tabakogłu345 wszedł na meczet, jaja bocianie 111 zabrał, a na ich miejsce podłożył gawronie, więc gdy godzina i chwila stosowna nadeszła, dwa malutkie gawrony się z nich wykluły. Jest takie powiedzenie: Z jajek gawronich, choćby pod rajskiego pawia 346 podłożonych, Byś nie wiem, co czynił, wylęgną się tylko gawrony. Bocian-ojciec wrócił z łowów i patrzy, a tu w jego bocianim gnieździe dwa małe gawronki się rozsiadły! Obił bocian-ojciec matkę-bocianicę dziobem porządnie, w górę się poderwał, zaczem z krzykiem i lamentem latać i krążyć nad całym miastem Sofią i okolicą jego zaczął. Tysiące bocianów, klekotaniem jego zwabione, nadleciały nad meczet Czelebiego i na jego kopułach się usadowiły. Ptaków tych na kopułach i na dachu całym było tak wiele, że ołowiu, który meczet pokrywa, spod nich nie było widać. Bociany, w takim mnóstwie tam zgromadzone, wszystkie po kolei przylatywały po jednym nad gniazdo owej pary bocianiej, a ujrzawszy owe gawronie podrzutki, odlatywały znów na kopuły z klekotaniem takim, że wyglądało ono na jęki i słowa rozpaczy w ich osobliwym języku, tak iż ludziom, którzy świadkami tej ich rozpaczy byli, ze współczucia aż żółć pękała. Żaden bocian dnia tego nic nie jadł, ani też nie pił niczego, a w całym mieście Sofii od głosu bocianów chwili spokoju nie było, bo wszyscy ludzie zajęcia swe porzucili i zbiegli się, by bociany oglądać. Na koniec tysiące tych bocianów rzuciło się na gawroniątka i śmierć im zadało, a potem matkę bocianią, że bękarty na świat wydała, dziobami w drobne kawałki poszarpało, szczątki jej na oczach tłumnie zgromadzonych ludzi z dachu meczetu na ziemię zrzuciło, po czym, osobliwie jakoś klekocząc, ojcu-bocianowi nową bocianicę za małżonkę przydało i dopiero później wszystkie do gniazd swoich odleciały. Cała ludność miasta dziwowała się temu, a pan nasz Melek Ahmed pasza, który też się o tym oburzającym wydarzeniu dowiedział, powiedział był: - Zaraz mi tu nicponia tego przyprowadźcie, co te jaja zamienił. Już ja mu dam za to! 112 Atoli potem się zmitygował. - Poczekajcie! - powiedział. - Wszechmocny Ałłah, Wszechpotężny i Sprawiedliwy 347, sam łotrowi temu sprawiedliwość wymierzy i karę nań ześle. W trzy dni potem zrządzeniem Bożym Tabakogłu, łotr nikczemny, który bocianom jaja podmienił, a który u segbanów jako uszkurta 348 służył, na wpół pijany będąc, zaszedł do domu ślicznotki pewnej, przyjaciółki swojej, i bezeceństwa z nią wyprawiał. W tym momencie mąż niewiasty owej znienacka do izby przyszedł i ujrzał, co się tam dzieje. Gniew i oburzenie go zdjęło, krew mu uderzyła do głowy, więc chęcią zemsty ogarnięty, białogłowe i uszkurtę poranił, a potem oboje ich za włosy chwycił i na dwór wywlókł głośno wołając: "Patrzcie, o, mahometanie!" W ten sposób przyprowadził tych dwoje aż do bani, która so-fijskim mędrcom za miejsce zgromadzeń służy i gdzie ludzie zaprzyjaźnieni spotykać się zwykli; tam jednak janczarowie burdę o tę kobietę wszczęli. Niewiasta owa była kochanką owego Tabakogłu, który bocianom jaja podmienił. Tabakogłu zrzucił więc z siebie więzy i ukochaną sWoją z rąk janczarskich uwolnić próbował. Rozgorzała tedy zawzięta bójka; rozwścieczeni janczarowie rzucili się na Tabokogłu, posiekali go na kawałki wraz z jego kochanką i oboje ich pod tą banią porzucili. Wtedy wielka zgraja czeladników garbarskich z Sofii całej przyniosła trupa Tabakogłu do pałacu paszyńskiego, lamentując i skarżąc się w te słowa: - Janczarowie krew przelali: majstra naszego na kawałki porąbali! Oto trup jego! Pasza niezdrów był trochę, więc garbarczykowie zewłok Tabakogłu złożyli pod okapem meczetu, co naprzeciw paszyńskiego pałacu stoi. I oto patrzcie, ludzie, jak się tu wszechmoc Stwórcy objawiła. Gdy Tabakogłu bocianom ich jaja podebrał, a na ich miejsce jaja gawronie podłożył, i gdy się potem małe gawronki wylęgły, ptaki owe bocianicę na kawałki rozszarpały i pod okap meczetu zrzuciły. Zaś w trzy dni potem, wedle słów wiersza: "Jedno z imion Wiekuistego brzmi Mściciel", sprawił Ałłah, że za tę bocianicę i ten łotr, i kochanica jego na kawałki rozsiekani zostali, a w tym miejscu, gdzie bociany samiczkę rzeczoną strą- 113 ciły, tam też trup Tabakogłu porzucony został. Bo Ałłah jest sprawiedliwy! Pasza, gdy mu o tym dać znano, tak oto rozkazał: - Miałem go sam ukarać, alem to Ałłahowi zostawił, a Pan Najwyższy już trzeciego dnia karę mu wymierzył. Zasłużył sobie ten łotr na to. A teraz niech to ścierwo przeklęte zabiorą spod meczetu, w matę owiną i tak niech go pogrzebią! Zbiry garbarskie zabrały tedy zewłok garbarzowego syna do bani, by go tam wygarbować. Było to widowisko niezwykłe, a wielu ludzi je oglądało. Koniec tego był taki, iż po historii z tym Tabakogłu, która się w mieście Sofii rozegrała, pasza, pan nasz, nierządnice wszystkie, jakie w tym mieście mieszkały, poza granice jego -przepędził. Pragnąc zaś, by się ludzie poprawili, kilkoma z tych dziewek na mocy wyroku sądowego miasto przybrał, przykazawszy je na rogach ulic do słupów przywiązać, przez co wyglądały, jak gdyby były powieszone. Co przedniejsi mieszkańcy miasta dziękowali paszy, iż spokój miastu przywrócił i że je od nierządnic uwolnił. Wszelako łotrzykowie i motłoch rozmaity dla uciechy własnej tysiączne plotki i wymysły rozsiewać poczęli, powiadając: - Bogactwa, dobrobyt w mieście naszym już z kretesem przepadły. Teraz głód przyjdzie i drożyzna, a może i zaraza... I w rzeczy samej, spodobało się Bogu, że w mieście niespodziewanie mór się pojawił i przez miesiąc jeden tak się srożył, iż co dzień po pięćset mężczyzn i kobiet umierało, przez co też parę tysięcy ludzi z Sofii uciekło i po innych miastach się roz- • jechało. Zmarło też sześćdziesięciu siedmiu agów znacznych i znakomitych, co stanowiska w dywanie szczęśliwego pana naszego piastowali, a i paszę ciężka niemoc do łoża przykuła. Głowa mu spuchła, jak dynia z Adany349, język do cna sczerniał, z uszu ropa płynąć zaczęła i kilkakrotnie przychodziła agonia. W tym samym czasie też nasz reisulkuttab Ganai efendi ciężko się rozchorował. Gdy wieść o tym do szlachetnych uszu prze-zacnego paszy dotarła, ten z owego powodu wielce się zafrasował. Pociechę znajdował pasza w ustawicznym dopytywaniu się o Ganai efendiego i wspominaniu jego. Posyłał mu on kosze jadła i napojów wszelakich, a ponadto kiesę pieniędzy "na łaźnię" i dziewicę Czerkieskę mu darował. 114 Sułtan Selim I Tymczasem sam pasza tak niedobrze się poczuł, że już niewiele mu brakowało do końca, przetom ja, nędzny, Ja-Sin święty odśpiewał. Wszyscy zaczęliśmy płakać, szlochać i zawodzić, aż agów tych wszystkich wprost trudno było poznać. Lekarze stanęli bezradni wobec choroby paszy, a najbliżsi słudzy wszelką nadzieję na jego wyzdrowienie stracili. Atoli jeszcze tego sa- 115 mego dnia krew się paszy z nosa puściła, co mu ulgę niejaką przyniosło. Na drugi dzień poszedłem ja, nędzny, do niego, rękę czcigodną jego ucałowałem, a gdym go po prawicy głaskał, odezwał się pasza do mnie słabym głosem: - Ewlijo! Miałem ci ja sen jakiś, ale i ty go śniłeś, tedy opowiedz mi go teraz. - Toć wcale nie sen, że was widzę, mój sułtanie. Ja was zdrowym na jawie oglądam! - odparłem ja, nędzny, a łzy krwawe jedna za drugą ciec mi zaczęły. - Nie, mój Ewlijo! Opowiedz ten sen, który dzisiejszej widziałeś nocy - odezwał się pasza i Fatihę zaczął odmawiać. Gdyśmy tedy tak Fatihę recytowali, przypomniało mi-się, że tej nocy w rzeczy samej sen długi miałem i że mi się na koniec pasza przyśnił, który też mi wtedy nakazał, abym mu sen ów rano opowiedział. W pierwszej chwili mego pobytu u paszy, kiedy nim samym bardzo zajęty byłem, jakoś ja, nędzny, o tym zapomniałem. Atoli teraz, gdy mi on sen opowiedzieć rozkazał, wnetem sobie to wszystko przypomniał. Tedym mu tak oto mówił: O DZIWACH, KTÓRE EWLIJA NĘDZNY, LECZ FAŁSZEM SIĘ BRZYDZĄCY, W BŁOGOSŁAWIONYM ŚNIE OGLĄDAŁ 350 - Śniło mi się tej nocy, o mój sułtanie - mówiłem do paszy- że wszyscy w Stambule jesteśmy. Opodal Bramy Ogrodowej 351 wy, mój panie, galion zbudowaliście byli. Ten jeszcze na lądzie się znajdował, a rufę i dziób miał tak wysoka, że aż do nieba sięgały. - Czy uda się ten galion szczęśliwie ściągnąć z lądu na morze? - dziwili się ludzie, tłumnie wokół niego zebrani. Wtedy chodzą ze zgromadzenia nakszbendytów, który akurat w tym czasie tam przyszedł, powiedział: - Da Ałłah, że galion ten z ziemi na morza świata szczęśliwie będzie spuszczony, a potem znowu na ląd się wydźwignie. Ludzie Fatihę - sedno Koranu - odśpiewali, a potem przy wtórze słów: "Ałłah! Ałłah!" okręt wasz pomyślnie na morze 116 spuszczony został; po salwach armatnich, na znak radości oddanych, przyholowano go przed składy Pod Ołowiem352, gdzie okręt siedem kotwic zarzucił i spokojnie stanął. Lud cały biegł tam, aby okręt podziwiać, i wszyscy radzić nad okrętem waszym zaczęli, bo jedni tę, a drudzy inną część przerobić chcieli. Był tam Frank długowłosy, lekarz z zawodu, który tak perorował: - Niejeden, o niejeden ja już okręt na morzach widziałem, ale statku tak doskonałego i tak zbrojnego, z takiego drzewa zbudowanego, zewnątrz i w środku tak mocnego nigdym jeszcze nie oglądał! Jeno że na przodzie różnymi rzeczami on zagracony, a wewnątrz balastu nie ma, przez co burzom na morzu oprzeć się nie zdoła. Trzeba tedy dno jego tłuszczem wysmarować, szpary dobrze uszczelnić, a w kabinie sternika baranów parę na ofiarę zarżnąć, aby okręt krwią został zbryzgany. Maszt na tym galionie też bardzo niebezpieczny, obciąć go trzeba, by się statek przed burzami świata całego obronił. Doktor odszedł sobie potem, a wtedy Ałłah Najwyższy burzę tak gwałtowną rozpętał, że okrętu waszego siedem kotwic utrzymać nie zdołało. Przy pięciu z nich liny się zerwały i kotwice owe w morzu zostały, a wasz okręt z dwiema kotwicami po morzu rozszalałym i wzburzonym krążyć począł. Już niewiele brakowało, aby zatonął. Marynarze, co się na statku znajdowali, krzyczeć, lamentować i: "Ludzie, ratujcie, pomóżcie!" wołać zaczęli, a wtedy bostandżybaszy, co się na Przylądku Sarajowym 353 znajdował, rozkazaniu padyszacha szczęśliwego posłuszny, z dziesięcioma łodziami, żołnierzami zapełnionymi, na morze się wyprawił, a ci okręt ze wszech stron otoczyli i na pokład jego się wspięli. Przedtem zaś widziałem, jak Frank-doktor, który się tam był zjawił, bostandżybaszemu tak oto perswadował: - Sułtanie mój, jeśli okręt ten ocalić pragniecie, to koniecznie maszt jego ściąć musicie. Ów maszt bowiem wielkie niebezpieczeństwo dla tego okrętu stanowi. Wszyscy tedy bałtadżowie z bostandżybaszym na czele siekierami maszt ten rąbali, a gdy go do morza zwalili, burza na morzu w jednej chwili ucichła. I tak oto okręt wasz, już bezpieczny i ocalony, u składów Pod Ołowiem zacumowano. 117 Takimi to słowami sen swój, tak jakem go widział, paszy opowiedziałem, a ten mnie z pilną uwagą wysłuchał. - Przenieście mnie na inne łoże! - polecił pasza agom, co mu w domu usługiwali. Ci dźwignęli go i na innym posłaniu ułożyli. Pasza pojękując wsparł się o poduszki i głosem niewyraźnym w te słowa przemówił: - Zapytajcie Ewliji, co ten sen błogosławiony oznacza! Potem i do mnie, nędznego, się zwrócił: - Tej nocy śniłeś o mnie i o tym śnie ci przedtem mówiłem. Ten błogosławiony sen to jak gdyby jedno z owych marzeń sennych, które widział i tłumaczył Józef dostojny (nad którym pokój niech będzie!). Obyż się on na dobre obrócił! Jużem go sobie zresztą sam wytłumaczył, bo dzięki natchnieniu od Boga danemu sens jego sercu memu stał się jasny. Zmówmyż tedy Fatihę na tę intencję! Gdy to powiedział, wszyscy na tym zgromadzeniu obecni wyrecytowali siedem wersetów owej sury świętej. Wszyscy agowie Bogu dziękowali i radowali się, że pasza - chwała Bogu! - przecież lepiej się już poczuł. A oto przedziwny wykład snu błogosławionego Sen mój, sługi nędznego, sam Melek Ahmed objaśnił, który, choć słaby i niezdrów jeszcze, przecież szybko tymi słowy przemówił: - Okręt ów, który u bram parku zbudowałem, to nawa mojego ciała. Brama Ogrodowa, o której wspominałeś, to brama do ogrodów wokół pałacu padyszachów z rodu Osmana prowadząca. Jam się w tych ogrodach rajskich od czasów sułtana Ahmeda 354 począwszy przez lat czterdzieści siedem chował i w przybytku czcigodnym miłością do Ałłaha pałałem: służyłem przecież w osobnych komnatach pałacu sułtańskiego, gdzie święty płaszcz Proroka 355, Pana naszego, spoczywa, a w Przybytku Szczęśliwości 356, owym morzu miłości, noce i dnie trawiłem. - Rufa i dziób galionu z tej to się przyczyny w powietrzu - jakeś powiedział - wznosiły, iż głowa moja teraz opuchła i od powietrza jest wzdęta. - Ludzie, którzy na okręt wszedłszy obawiali się, czy się 118 on bezpiecznie na morze opuści, to agowie w domu moim, którzy się naradzali, jak pan ich na morzu świata tego zdrowie odzyska. - Fakir ów z grona chodżów nakszbendytów twierdził, iż statek ów pomyślnie na wody opadnie i znowu z nich wyjdzie. To oznacza, iż ja, chodzą takowym będąc, dzięki modłom zgromadzenia owego zdrowie i spokój odzyskawszy, urząd jeden po drugim obejmować i składać będę. - To, że tysięczne tłumy zgromadzone przy statku "Ałłah! Ałłah!" wołały, gdy statek na morze zepchnięto, że z armat na wiwat strzelano, tak się tłumaczy, iż ludzie wszyscy, co ode mnie czegoś dobrego zaznali, do Ałłaha się o mnie modlili, a potem z dział palili na wieść o wyzdrowieniu moim. - Holowanie statku przez ludzi, co się do lin zaprzęgli, aż do składów Pod Ołowiem, i jego postój tam na siedmiu kotwicach - to obraz ludzi, od których moje losy zależą, a którzy sami w służbę Boga się wprzęgli. Składy Pod Ołowiem to skarbiec żywota wiecznego. Siedem kotwic żelaznych zamiast siedmiu moich ludzi zatopiono tam w morzu. Owe składy Pod Ołowiem oznaczały przecież skarbnicę wiary i religii mojej, a jako że wiara moja jako ten ołów jest ważka, tedym dzięki niej leżał bezpiecznie (bo zakotwiczenie okrętu to obłożnej choroby mojej był obraz). - To, iż jedni tamto, drudzy zaś owo w statku poprawić radzili, to obecne przyjaciół moich serdecznych rozmowy o tym, co by dla przywrócenia mi zdrowia należało przedsięwziąć. - Frank ów, co tam był przyszedł i nawę ciała mojego obejrzał mówiąc, iż sporo okrętów już widział, ale takiego jeszcze nie oglądał, jest to wizerunek wszystkich lekarzy biegłych w swej sztuce, którzy orzekli, iż nigdy jeszcze wśród ludzi choroby takiej nie widzieli. Frank ten powiedział, iż statku tak świetnego i wspaniałego, tak zewnątrz i w środku mocnego, jeszcze nie widział: znaczy to, iżem w wierze swej czysty i prawością swą zbrojny, żem na wskroś od nienawiści i fałszu jest wolny. Powiedział on również, że w przedzie statku wiele gratów się znajduje ze szkodą dla statku: tak ja, który w wirze świata tego tkwię, ciężar poddanych licznych na sobie dźwigam, głowie mojej zaś 119 szkodliwa jest jej opuchłość. Słowa jego o tym, iż we wnętrzu statku balastu żadnego nie ma, oznaczają, iż żołądek mój czczy jest i pusty, bom przez chorobę jeść nie mógł. Jego powiedzenie, iż statek czoła stawić nie zdoła burzom, odnosiło się do ludzi, co niczym nawałnica przybiegli do mnie, przeróżne medykamenty podsuwając, którymi kurować mnie chcieli. Rzekł on, że statek od spodu tłuszczem wysmarować potrzeba: oto przez siedemdziesiąt dni, które w pościeli niby w jasyrze spędziłem, na całych plecach ranę przy ranie natarłem i w rzeczy samej maściami je natłuścić się godzi. Jego słowa o tym, że w kabinie sternika barany rżnąć i krew przelać potrzeba, oznaczały, że moja głowa to sternik statku ciała mego, zaś lekarze nacięcie na niej zrobią i krwi upuszczą, przez co do zdrowia wrócę, a wtedy-barany na ofiarę rżnąć winien będę. Słowa zaś o tym, że maszt na tym okręcie jest nieprzydatny i że go zmienić należy, oznaczają, że ktoś jeden z ludzi moich, co sprawami moimi zarządza, zemrze, a dwaj inni żyć będą. - Krzyki marynarzy, iż statek tonie, to lamenty agów domowych moich, przejętych obawą, iż pasza umiera. - Bostandży, który z Przylądka Sarajowego nadjechał i maszt zrąbał, to znak, że od padyszacha chasseki bostandży przyjedzie, spodziewając się wieść o śmierci mojej posłyszeć, a tymczasem stanie się świadkiem zgonu człowieka, który niczym filar urząd mój wspiera. - Nagłe uciszenie się burzy po ścięciu masztu, to znak, że ja - rychło po śmierci tego człowieka - wyleczony będę. - To, że mój statek przez gwałtowną burzę zaskoczony został, oznacza, że barkę ciała mojego niespodziewanie choroba nawiedziła. - Słowa o tym, iż mało brakuje, by ów statek zatonął, odnoszą się do stanu mojego sprzed dwu dni, kiedy w ciele moim jeno resztki życia się tliły. - Wejście na pokład statku bostandżybaszego z Frankiem--doktorem oznacza, że bałtadży od sułtanki Kaji przybędzie, który mi czarnoksiężnika w sprawach ciała ludzkiego doświadczonego przywiezie i każe mu mnie na nogi postawić. Gdy do zdrowia przyjdę, będę musiał lekarzowi temu prawdziwie serdeczną 120 wdzięczność okazać i szczodrze go obdarować. Ale Ałłah widzi, że prognostyk najważniejszy to ten, że gdy maszt na statku ciała mojego ścięty i od statku ciała mojego oddzielony będzie, wtedy ja, da Ałłah, w swoją drogę wyruszę i od choroby się uwolnię! To rzekłszy, pasza Fatihę odmówił, a potem tak się do mnie odezwać raczył: - Od dawnaś był mi, Ewlijo, przyjacielem szczerym, toteż dlatego sen ten o mnie tobie się przyśnił. Ale tejże nocy i ja sen miałem, w którym znak mi był dany, abym ciebie o sen twój zapytał, gdyż w śnie twoim prawda objawiona została. Z tego to powodu pytałem ciebie o twoje widzenie, teraz zaś dzięki natchnieniu, od Boga mi zesłanemu, ja, nędzny, sam go wytłumaczyłem. Oby tylko to wszystko na dobre wyszło! Ta długa mowa osłabiła paszę i wyczerpała, tedy ciężko westchnął, a potem głowę na posłaniu złożył i w spokojnym uśpieniu się pogrążył. Wszyscy agowie dworu jego, jako też ci, co służbę nie tak blisko przy nim pełnili, i inni uczestnicy zgromadzenia tego od takiego wykładu snu przez paszę aż palce do ust przytknęli. - Pięknie, po stokroć tysięcy pięknie, Meleku paszo, i po stokroć bądź pochwalony! Zaprawdę człowiekiem wielkiego rozumu jesteś. Niechże Bóg da ci zdrowie! - mówili do niego i tak go błogosławili. - A ty, Ewlijo, też prawdziwy zuch jesteś i podróżnik naprawdę cnót wszelkich pełen, skoro sen taki zbożny miałeś - mówili do mnie, nędznego. Bardzo mnie też tam chwalono i wysławiano, przeto też z ludźmi tymi serdecznie się zaprzyjaźniłem. Pasza ocknął się potem ze snu i powiedział do imama Sakałłego, podskarbiego swojego: - Już siedemdziesiąt dni głód cierpię, łaknąc kawałka chleba, i tylko mocą ducha trzymam się przy życiu. Zaraz też pasza kęs chleba i rosół z kurczaka spożył, a potem kubek sorbetu wypił. Bóg Żywy i Wszechmocny sprawił, że tejże chwili nowe życie w niego wstąpiło, więc też od razu siedem tysięcy złotych ze skarbca swojego wyjąwszy, tysiąc dał agom domu swojego, tysiąc kapydżybaszym straże na zewnątrz pełnią- 121 cym, tysiąc różnym mężom czcigodnym, tysiąc muteferrikom, tysiąc delim i góntillim, tysiąc kucharzom i podczaszym, szafarzom i wielbłądnikom, koniuszym i latarnikom, a jeszcze jeden tysiąc sofijskiej biedocie darował. Mnie, nędznemu, dał on osobno trzysta złotych oraz futro sobolowe, które zwykł był wkładać do łaźni się udając. Z woli Bożej co dzień też mu zdrowia przybywało. Właśnie w tym czasie przyjechał bałtadży przez sułtankę Kaję wysłany oraz podskarbi Ahmed aga, kiahia jej dworu, a z nim Frank jeden, doktor. Pasza ubrał się w szaty przez sułtankę Kaję przysłane, a następnie nakazał, by go do innej komnaty, do alkowy innej przenieś'ono. Zaczem lekarz ów, choć się pasza wzdragał, do ku-rowania jego się zabrał. Bó« sprawił, że w trzy dni po owym tłumaczeniu snu człowiek -oczkiem w głowie paszy będący, od czterdziestu lat przyjaciel zażyły i towarzysz jego, reisiilkuttab Ganai efendi zmarł, a dusza jego do najwyższych sfer raju uleciała. Niech Ałłah będzie miłoś-ciw dla niego! Ja, nędzny, dostałem wówczas polecenie, abym spadek po nim spisał. SPADEK PO GANAIEFENDIM Dwanaście tysięcy złotych weneckich; tysiąc talarów (w każdej monecie po dziesięć dirhemów złota); dziewięć kies pieniędzy i suma dwunastu wypłat żołdu, jaki maja sipahiowie; szabli i kader sześć sztuk; uprzęży końskich czterdzieści; dwudziestu niewolników; dwanaście zbroi; tarcz sztuk dwadzieścia; muszkietów sztuk siedem; dzid sztuk czterdzieści; futer sobolowych siedem; dwa namioty z zasłonami po obu końcach; namiotów nowych z materii woskowanej sztuk dziesięć; wielbłądów sznury cztery; mułów pięć sznurów. Odpowiednio do tego było tam również mnóstwo naczyń, kilimów i kap przeróżnych. Także ksiąg pięknych sto pięć, każda niby dla króla jakowegoś pisana, przez wezyrów i dostojników różnych Ganai efendiemu podarowanych. Wszystkom to ja spisał i zabezpieczył, a następnie, za pozwoleniem paszy i na podstawie rejestru przez sądowego kuratora 122 spadku sporządzonego, podskarbiemu paszyńskiemu oddałem. Tego samego dnia pasza ze schedy Ganai efendiego jedną kiesę pieniędzy wziął, za które go oporządzić i w całun owinąć przykazał, a następnie polecił pogrzebać go w mieście Sofii naprzeciw meczetu Sufi Mehmeda paszy, od strony mihrabu.* Ganai efendi sześćdziesiąt jeden lat przeżył i zmarł w sześćdziesiątym drugim roku żywota swojego, a pochodził z Trapezuntu na brzegu Morza Czarnego. Po zdobyciu Bagdadu 357 był on reisiil-kiittabem wielkiego wezyra Tajjar Mehmeda paszy 358, a następnie na mocy fermanu sułtana Murada Czwartego został reisulkuttabem Melek Ahmeda paszy w ejalecie bagdadzkim. Był to w państwie osmańskim wyborny stylista, znawca języka urzędowego, jurysta i pisarz biegły, tej miary, co Tadż, Okczyzade czy Wejis, tak iż rzec by można, że to jakiś sekretarz kadiego. Niech się Ałłah ulituje nad nim! Gdy mienie i zapasy jego na przechowanie wzięte zostały, wysłano umyślnego do jego syna Czelebi Alego efendiego, który w Trapezuncie mieszkał. Ten szczęśliwie do Sofii przyjechał, a wtedy pasza, ani ziarenka sobie nie wziąwszy, znowu za zgodą sądu wszystko do najdrobniejszej rzeczy synowi Ganaiego oddał. Potem, wspaniałymi sobolami go obdarowawszy, na miejsce ojca reisem go pasza mianował. Był to bowiem człowiek taki, że ze wszech miar na urząd reisiilkuttaba zasługiwał i nadawał się. Przez czas pewien siedziałem spokojnie w mieście Sofii, po czym znowu nie omieszkałem zwiedzać i oglądać to miasto.* [WYJAZD Z SOFII DO STAMBUŁU] W tym czasie ze Stambułu umyślni przyjechali. Pasza, choć niezdrów był, przecież ich przyjął. Wśród przybyszów musellim się znajdował. - Niech Ałłah was błogosławi! - przywitał ich pasza, a potem zawołał: - Chylat mi podajcie! Ustroił pasza tego musellima w chylat i mówi: - Jeśli Ałłah pozwoli, to za tydzień do Porty wyruszymy. Potem listy od wielkiego wezyra Czerkies Mehmeda paszy 359 11 -Księga podroży... 123 oraz dostojników i wezyrów wszystkich czytać kazał. Ci tak do niego pisali: - Przyjeżdżajcie do Porty Szczęśliwości, a zostaniecie drugim wezyrem. Jeno bez zwłoki przybądźcie, a wnet się wam raźniej zrobi na duszy! I w paszę, pana naszego, i w agów wszystkich świeży duch wstąpił, a wszyscy przygotowaniami do podróży się zajęli. Dnia trzeciego sławetnego miesiąca redżeba roku 1063 36° pan nasz Melek Ahmed pasza zwolniony został od zwierzchnictwa nad ejaletem rumelijskim. Rumelię Silihdarowi Musalli paszy z łaski nadano, który wtedy do godności wezyra wyniesiony został. Pan nasz jeszcze cały tydzień w seraju przemieszkał. Gdy zaś wszystko, co na drogę konieczne, gotowe już było, wyruszył z pałacu. Odwiedziwszy w podgrodziu grób przeczysty Bali efendiego, zatrzymał się w dworku Sejjida Mustafy Czelebiego i tam, jako gość bawiąc, wszystko, co jeszcze potrzebne było, załatwił. Zaczem wszystkim agom i całej służbie na utrzymanie w drodze dwadzieścia kies ofiarował 361. CZĘŚĆ III Podróż do Wiednia (1665) [SPOTKANIE Z LUDŹMI CESARZA NA GRANICY ZIEM MUZUŁMAŃSKICH] Podążając w kierunku zachodnim, dotarliśmy aż do Wiednia i Pragi, do Istrenii i do Londżat1. Są to kraje austriackie, niemieckie2. Począwszy od tego miejsca giaurzy węgierscy nie mogą już do ziem austriackich wkraczać zbrojnie, a tylko podróżują tam pieszo lub też na wozach. Jeśli jednak cesarz, w stanie wojny z królem jakimś będąc, Węgrów na pomoc przywoła, wówczas wszyscy Węgrzy z bronią przybywają, ale od Niemców na osobności się trzymają, a krom dowódców z grona wojska węgierskiego mają oni wtedy jeszcze wodzów niemieckich. Między Niemcami bowiem a Węgrami nigdy nie było dobrego współżycia, jedni do drugich nie potrafią żywić wiary i zaufania, zaś Madziarzy oraz poddani Zrinyich i Bat-thyanich, poddawszy się sułtanowi Sulejmanowi, nieraz pomagali Osmanom ujarzmiać ziemie i kraje austriackie. Te dwa narody giaurskie tak sobie niechętne są z powodu tego, że Węgrzy są wyznania luterańskiego, Austriacy zaś to papiści i nie ma mowy o tym, by się pogodzili, bo przecież, jak przysłowie powiada: "Dwie przeciwności nie stworzą jedności". Z drugiej strony nie sposób też, by Austriak - czy to z bronią, czy bez broni - mógł pójść stąd do Ostrzyhomia lub do Szekes-fehervaru 3. Kraj ten należy wprawdzie do Austrii, ale Niemcy się tam nie zapuszczają ze strachu przed Węgrami i jeżdżą tam tędy i owędy wtedy tylko, gdy są w wielkiej kupie. Dwa narody te rozmawiają ze sobą tylko językiem miecza, a przecież jedni drugich nie opuszczają, bowiem "giaurzy to 127 jedno plemię". Tylko że państwo autriackie jest potężne, a państwo Węgrów - od kiedy za sułtana Sulejmana stracili oni koronę oraz zamek Ostrzyhom i trzysta innych zamków - jest słabe. Austriacy napadli potem na Węgrów i uczynili ich swoimi poddanymi, ale właściwie to Austriacy w porównaniu z Węgrami są niby Żydzi jacy: animuszu nie ma w nich zgoła żadnego i do walki na szable ani do jazdy na koniu się nie nadają. Muszkie-terzy austriaccy jednak dobrze ze strzelb swoich strzelają (mają oni przytroczony do boku rapier, a kiedy strzelają, to opierają muszkiety na drewnianych widełkach i tak dają ognia, z ręki zaś - jak to Osmanowie czynią - nie strzelają). Kiedy zaś dają ognia, to zawsze mrużą oczy. Mają duże czarne kapelusze, buty z długimi czubami i na wysokich obcasach, a czy to zima, czy lato, to nie ma mowy, by który z nich zdjął z rąk rękawice. Co się zaś Madziarów tyczy, to choć państwo ich jest słabe, stół jednak zawsze suto zastawiony mają, a gościom wielce są radzi. Lud to rolniczy, który swą ziemię obsiewa i plony z niej potem zbiera. Jest to zaiste dzielny lud: do każdego kraju, niby ci Tatarzy, na swych rączych koniach wpadną, zaś obwieszeni są pięcioma albo i dziesięcioma strzelbami, a do tego jeszcze u pasa szable noszą. Niczym się też oni od żołnierzy naszych z pogranicza nie różnią, bo tak samo jak oni się ubierają i tak samo na kohejlanach pięknie jeżdżą, dobrze się karmią i człeka przyjezdnego ugoszczą. Jeńców swoich nie męczą, tak jak to Austriacy czynią, a szablą władają równie sprawnie co Osmanowie. Słowem, jedni i drudzy to giaurzy, bezbożniki, ale Węgrzy to giaurzy najpoczciwsi na świecie, a czyści: nie myją oni rano twarzy swoich uryną, jak to Austriacy czynią, lecz podobnie jak Osmanowie - wodą co dzień rano swoje oblicza obmywają. Ale dość o tym! Wracajmy do rzeczy! Od zamku Óvar 4 żaden jeździec madziarski nie śmie zapuścić się w głąb kraju na zachód, od zamku tego bowiem zaczynają się prowincje austriackie, a posiadłości węgierskie tutaj się kończą. W tej to miejscowości do paszy naszego i posła przybył bas-tard poległego w bitwie nad Rabą obmierzłego Zrinyfego 5, któ- 128 ry też z paszą się spotkawszy o wyniesienie jego na ojcowski tron książęcy prosił. Opodal obozu wojska muzułmańskiego rozłożyło się około trzech tysięcy żołnierzy madziarskich, którzy tam bez broni żadnej byli przyszli.* Potem od cesarza sławnego przyjechał dragoman najwyższy Michał 6 oraz naczelny komisarz. - Jego cesarska mość wita cię, mój sułtanie! Jutro święta niedziela nasza, tedy powiedział cesarz, abyście z Ałłaha Najwyższego pomocą właśnie jutro uroczysty wjazd do miasta odbyć raczyli. Jego cesarska mość raczył także powiedzieć, by podwody z rzeczami wszystkimi, jakie macie, przodem przed wami ruszyły! - oświadczyli owi posłannicy. - Niech mi tu nikt rzeczami moimi się nie rozporządza. Na tych podwodach podarki od naszego padyszacha się znajdują i nam pod opiekę oddane zostały, tedy owe podwody z nami pojadą! - zareplikował z miejsca pasza. O KŁÓTNI PASZY-POSŁA Z DRAGOMANEM I NACZELNYM KOMISARZEM - Mówiliśmy, by rzeczy wasze przodem jechały tylko dla tej przyczyny, iż kwatera wasza poza obrębem zamku leży i gdyby rzeczy przodem powieziono, wówczas wam, nasz sułtanie, przez ciasne uliczki w zamku łacniej byłoby się przedzierać - powiedzieli giaurzy. - W takim razie podwody i wielbłądy niech jadą osobno, karawana mułów zaś wszystka niech przy mnie kroczy - odpowiedział pasza. - Jego cesarska mość raczył w majestacie swym powiedzieć tak... - zaczął mówić komisarz, ale na to pasza w te słowa się ozwał: - Wałłahil Jeśli raz jeszcze z ust twoich usłyszę słowa: "cesarz w majestacie swoim tak powiedzieć raczył", to cię rękojeścią kindżału swojego na śmierć zatłukę, ty przeklęty bezbożniku! Majestat jest tylko jeden - Ałłahowy. Nawet nasz pady-szach - pan Mekki i Medyny - nie używa słowa "majestat", a ty mi co drugie słowo o majestacie prawisz!7 129 Giaur oniemiał zupełnie i w zadziwieniu takim trwał, aż dra-goman Michał przemówił: - Sułtanie mój! - ozwał się. - Cesarz śle wam mnóstwo pozdrowień i życzy sobie, byście przy wjeździe uroczystym do naszego zamku chorągwi, proporców i sztandarów swoich nie rozwijali oraz drzewców od chorągwi wysoko nie podnosili, lecz by je ludzie na ramionach wsparte nieśli, bo brama zamku jest niska. Także, abyście muzykantom swoim grać nie przykazywali, bo cesarska kapela przed wami idąc grać będzie, a nasi książęta i synowie ministrów naszych też przodem przed wami mają kroczyć, a za wami, paszo, paziowie cesarscy postępować będą. Raczył też cesarz powiedzieć, aby rycerstwo jego całe oraz hrabiowie, kapitanowie, wojsko i panowie wszyscy też przodem przed wami, paszo, jechali. Pasza aż purpurowy się zrobił słysząc te słowa. - Toście po to nas, wy giaury jedne, przez cały tydzień w tym mieście trzymali? Cześć nam okazać czy ubliżyć chcecie, że proponujecie nam rzeczy tak niestosowne? - zapytał. - Ale broń Boże, broń Boże, mówiliśmy tak nie po to, aby was upokorzyć, nasz sułtanie! Przecież my ze wszystkimi waszymi braćmi-paszami, jacy do nas w poselstwach zjeżdżają, właśnie tak rozmawiamy. Takie to już u nas prawo i zwyczaj! -odrzekli giaurzy. - Owo wasze "prawo"- powiedział wówczas pasza fortunny-to bezprawie giaurów, co bez religii s żyją, w błędach pogrążeni! Ale ja - perswadował pasza fortunny -jam jest wezyr padyszacha muzułmańskiego, bejlerbej rumelijski i prawo moje stare, na islamie ugruntowane! Zaś reguły ceremoniału naszego są takie, że mam od padyszacha nadaną mi domenę monarszą, która mi dwanaściekroć po sto tysięcy akcza intraty przynosi - obojętnie, czy urząd swój piastuję, czy nie, że sprawy rozsądzam, a przestępców na śmierć posyłam, wieszam i ścinam, że gdy parady odbywam, to mi kapela gra taka, iż ile jest instrumentów, to po siedmiu ludzi na jednakowych muzykuje, że w orszaku moim ani jednego obcego człeka nie ścierpię, bo gdyby się wśliznął jaki, to go zabić rozkażę! Jestem posłem padyszacha Mekki i Medyny, Jerozolimy świętej, Bagdadu, Damaszku i Aleppo - 130 Sułtan Sulejman Wspaniały i Chajreddin Barbarossa czemuż bym tedy chorągwi Wysłannika Ałłahowego miał nie rozwinąć, czemu mi moja kapela ma nie grać, czemu do swojego orszaku giaurów miałbym dopuścić i w ten sposób ordynek agów wszystkich moich zburzyć, czemu mam przyzwolić, by w moim orszaku giaurzy na swoich trąbach, na bębnach, na cymbałach przygrywali? O, teraz tom już przejrzał wasze zamysły i plany! Nie pojadę ja do króla waszego w ten sposób, jakeście mi doradzali, i praw osmańskich ja nie podepczę. Jeżeli mię zaś do innych posłów przyrównujecie, to przyjeżdżali tu jacyś paszowie z Ka-nizsy ° albo z Temesvaru, którzy swoją chciwością hańbę na dynastię Osmana ściągali, którzy z ręki cesarza pili napój zakazany - wino. Ale ja bogactw i pieniędzy ani wina nieszczęsnego 131 nie pożądam, ja jeno o dobre imię padyszacha dbam i o sławę Mahometa stoję! Jeżeli więc, jak nasze ustawy przykazują, każdemu z pięciuset sześćdziesięciu ludzi moich po jednej okka chleba i po okka mięsa, zaś pięciuset koniom 10 moim po miarce obroku dacie i resztę tego, czego nam do jadła potrzeba, dostarczycie, tedy zgoda będzie. Gdybyście zaś na ustawy nasze nie zważali i nas źle potraktowali, to ja w tej miejscowości nawet przez dziesięć lat siedzieć będę ze wszystką służbą moją, sokiem z daktyli wyciskanym i syropem cukrowym ją karmiąc oraz wszystką ją w brokaty, jedwabie, altembasy strojąc, a gdy wielkiemu wezyrowi dokładnie opiszę, jak wy mojemu honorowi uchybiacie, wtedy waszego posła w Islambole mniej niż za psa mieć będą i zgoła żadnego mu poszanowania, czci ani poważania nie-okażą! Wtedy będzie on w karczmach na Galacie jadał plugastwo różne: kraby, raki, krewetki, małże, ostrygi i ślimaki, wszelakie mięczaki, żółwie i ośmiornice! Po tych zaś słowach dodał pasza zaraz: - Wołajcie mi tu prędko sekretarza dywanu mojego, aby wezyrowi wielkiemu znać dał, jak my się tu mamy, i żeby tam wojska całego i żołnierza tatarskiego nie rozpuszczano! Gdy pasza kanclerzowi swojemu taką relację pisać rozkazał, wnet dragoman i komisarz od zmysłów odchodząc paszy do nóg przypadli, a tak mówili: - Zmiłujże się, nasz sułtanie, łaskę tę uczyń, abyś relacji nie pisał, a my pójdziemy i raz jeszcze z cesarzem naradzimy się. - Ach, wy przeklęci, wy bezbożni! - powiedział pasza. - To, gdy do słów przyjdzie, mówicie o cesarzu, że taki on "przewspa-niały", "majestatyczny" i tak dalej, i tak dalej, a teraz czyż jest tu o czym z cesarzem konferować? Czyliż nie ma pośród was nikogo krom cesarza, kto by się na rzeczach znał i mówić rozsądnie potrafił? Nasi osmańscy wezyrowie sami wszystko robią, sami zamki zdobywają i burzą, króla siedmiogrodzkiego u, hospodarów wołoskiego i mołdawskiego władzy pozbawiają, sami siedmiogrodzkie zamki - Jeno 12 i Yarad 13 - zabierają, a pady-szach o niczym nie wie, aż go potem listem z relacją o zwycięstwie i o wszystkim tym powiadamiają; wy zaś z cesarzem kon- 132 ferujecie o tym, czy posłowi o jeden bochen chleba i o jedną okkę mięsa więcej dać można! A nadto imaginujecie sobie, żeście Os-manom równi!... Giaurzy wszyscy, którzy zwykle więcej przepraszają, niżeli nabroją, słysząc te słowa zamilkli. Po wielu tedy takich oto przekomarzaniach się i targach pasza nasz i poseł - chwała Ałła-hoWi - giaurom nędznym ani na krzynę nie ustępując i nie ulegając, we wszystkich punktach na swoim postawił. Po tygodniu sporów zawziętych cesarz tak oto powiedział: - Na wszystko, czego pasza-poseł żądał, przyzwolenie swoje monarsze daję. Witajcież mi, a zdrowiż mi bywajcie i jak u siebie się czujcie! Jeno gdy przez zamek w orszaku przeciągać będziecie, zniżcie nieco swoje chorągwie... Tak to prosił on. Więc gdy przedtem mówili, by chorągwi nie rozwijać i by je całkiem na dół opuścić, to teraz prosili, by je tylko nieco obniżyć. - Przenigdy! - odpowiedział na to pasza bez namysłu.- Niech trupem padnę, jeśli chorągwie zniżę! Po owej przysiędze jeszcze wiele razy próbowano skłonić go do ustępstw, ale koniec końców giaurzy nikczemni i cesarz ich niecny bezradni się okazali, bo ani jedna ich prośba skutku nie odniosła. O PORZĄDKU UROCZYSTEGO WJAZDU NASZEGO DO ZAMKU WIEDNIA Nazajutrz rano przyszedł do paszy Michał - główny dragoman, a z nim komisarz naczelny i drugi minister. Ucałowawszy ziemię u stóp paszy, tak oto mówili oni: - Cesarz pozdrowienia wam śle. Pozwólcie więc: wjazd wasz paradny może się odbyć tak, jak sobie sami życzycie. Przywieźli oni też drogimi kamieniami obsypaną i w osiem koni zaprzężoną karetę, powóz prześliczny, który niechybnie do samego cesarza-króla należał. Na jego widok oczy się ludziom od zachwytu zaświeciły, aliści pasza ozwał się tak: - Nie pojadę ja powozem! Myśmy Osmanowie i mamy w zwyczaju na kohejlanach harcować, dzirytem się zabawiać, a na wojny 133 chodzić. Takimi powozami w Islambole naszym białogłowy jeżdżą, a mnie on niepotrzebny 14. - Wasza wola, nasz sułtanie! - powiedzieli na to giaurzy. Potem usunęli się i całe wojsko muzułmańskie tudzież kapela, w której* po siedmiu muzykantów na jednego rodzaju instrumencie grało, w szyki się pięknie ustawiła - wszyscy w zbrojach i w pełnym rynsztunku - i tak w gotowości stali. W sobotę, dnia...... miesiąca zilkade roku 1074 15, zawiózł kwatermistrz z wielką ceremonią buńczuki paszyńskie do Wiednia, a cała służba nasza kwatery pozajmowała i tam już na nas czekała. Służba wszystka w pełnym uzbrojeniu była. Z podskarbim, który pięknie przybrany jechał, ruszyli agowie najbliżsi jego w stal zakuci, ale po swojsku ubrani i z kołczanami, potem zaś karawana mułów, wozów i wielbłądów skarbem objuczona. Zwierzęta pobrzękiwały dzwonkami przeróżnymi, a siodła na każdym z nich proporczykami były przybrane. Wszyscy podczaszowie i klucznicy jechali uzbrojeni na kohejlanach, w bębny bijąc, a lance, które dzierżyli w ręku, proporczykami z jedwabiu różnobarwnego były ozdobione. Wszystkie wozy, przez Austriaków do przewiezienia ciężarów dane, też chorągiewkami były przyozdobione. Tak oto jechało się do kwater, gdzie też rzeczy wszystkie złożone zostały. Przenosiny te trwały jeszcze drugiego dnia, to jest w niedzielę. Stajenni i poganiacze mułów już tam pozostali, ale kwatermistrz i podskarbi z całą służbą i janczarami do miasta Peszpehilu 16 wrócili. Agowie powsiadali tedy na konie i na trzy godziny przed południem całe wojsko muzułmańskie już w gotowości stało. Na samym przedzie kroczyli namiotnicy, jako też słudzy z pochodniami, którzy drzewca pochodni owych w atłasy różnego koloru poowijali i do pochodni samych dla ozdoby tulipany, hiacynty, fiołki, bzy, róże i bazylijki powtykali, a krocząc wznosili, jak to jest w zwyczaju, okrzyki: "Niech Ałłah zwycięstwo da sułtanowi!". Za nimi jechało wojsko tatarskie, potem podczaszowie i klucznicy, za tymi kucharze i muteferrikowie, dalej zaś czcigodni agowie, później wysłani wespół z nami agowie z Budy, Egru, Kanizsy i Ostrzyhomia - w hełmach pozłocistych z chro- 134 niącą kark siatką ze stalowych pierścieni zrobioną, w skórach tygrysich i z orlimi skrzydłami na plecach, w czapach na głowach, jakie ongiś Salih, Jahia, Gurz Ilias, Porcza i Ewrenos 17 nosili, oraz myckach niewielkich z wypustkami, co jak żagle wyglądały. Ci konie mieli przednie, bystre niby prąd dunajski przy Demir-kapu, z grzywami i ogonami henną ubarwionymi, i takież konie też luzem prowadzili; dzierżyli oni w rękach lance takie, jakie w miasteczku Kostajnicy są wyrabiane, w skórę wilczą z włosiem oprawne i proporczykami z rozmaitego jedwabiu u góry ozdobione oraz strzelby przez plecy przerzucone mieli i tak szli równo z głowami końskimi. Za nimi postępowali paszyńscy de-lijowie, a potem goniillujowie, również świetnie odziani i wspaniale się prezentujący. Wśród wojska tego widziało się dwunastu czawuszów porządku tej parady doglądających, którzy mieli broń przecudną, przebogate, złotem haftowane kaftany do połowy ciała im sięgające, srebrem i złotem przerabiane pasy, przepiękne srebrzyste posochy, szarawary z aksamitu czarkabem zwanego, a na głowach turbany najrozmaitsze, pióropuszami różnorakimi, piórami żurawi i sokołów przybrane. Konie owych czawuszów także miały na głowach pióropusze, a na szyjach dzwonki oraz były pokryte czaprakami i sześciodzielnymi pancerzami ze stali nachiczewańskiej 18, kutasami19 obwieszone i tygrysimi skórami osłonięte. Tak krążyli oni pośród wojska poddając wszystkim żołnierzom okrzyki: "Ałłah akbar!" ł rzucając komendę: "Dwójkami, dwójkami, agowie!" Z kolei jechali obok siebie, strzemię w strzemię, na kohejlanach kapydżybaszowie, z których jeden miał pieczę nad taboretem, co to pasza z niego konia dosiada, a drugi karawany mułów i wielbłądów doglądał. Ci broni pełno mieli oraz w szaty litym złotem tkane i w sobolowe futra przyodziani byli, a i ich wierzchowce szły kutasami i pancerzami okryte. Za każdym zaś z owych agów następowały służki jego długie posochy dzierżące, a przodem przed agami kroczył rząd jeden stajennych w szatach pięknych ozdobnych, z których każdy po dwa kohejlany luzem za uzdy prowadził. Za tymiż agami, atoli przed buńczukami i przed chorągwiami, następowali: imam, muezzin i ja, nędzny, a dalej paszów szejch, 135 kadi efendi i przełożony dywanu, kiahia kapydżych, jako też bej-efendi, paszy syn,, a wszyscy odświętnie przyodziani. Dalej wśród tego wojska jechało ze czterdziestu lub pięćdziesięciu jeźdźców prze wy bornych. Ci szarawary czerwone mieli, jechali zaś stojąc na koniu, a niektórzy z nich na końskim grzbiecie na głowach stali i sztuki mistrzów jazdy konnej pokazywali: buławami się przerzucali i w lot je chwytali; jechali na koniu z nogami pod siebie podwiniętymi albo też na siodle klękali; gnali konie ogromnie szybko i wtedy im pod brzuchami z jednej strony na drugą przełazili albo uwiesiwszy się koniowi u szyi do galopu go przymuszali i obywając się bez strzemion z powrotem na konia wsiadali; albo popędzali konia do biegu, popuszczając mu popręgi, a gdy mknął on niby błyskawica, brali siodło pod pachę i jechali na oklep, po czym znowu siodło zakładali i do konia uwiązywali, wtedy zaś stawali na koniu i namaz odprawiali, czasem zaś stawali na koniu na jednej nodze; niektórzy zaś nawet spali siedząc wierzchem na koniu. Tak to każdy z owych jeźdźców wprawnych zręcznością albo sztuką jeździecką się popisywał, a giaurzy te umiejętności ich obserwując z zadziwienia wyjść nie mogli! Pośród owego wojska znajdowali się także różnego rodzaju zawodnicy: jedni maczugami ciężkimi się zabawiali, inni strzelaniem z łuku, inni fechtunkiem i robieniem szablą, a jeszcze inni zręcznym wskakiwaniem na konie i wielbłądy. Było tam również kilka par zapaśników, którzy na swych tłustością wysmarowanych ciałach mieli jeno krótkie skórzane spodnie, gdy reszta ciała golizną świeciła. W czasie owego pochodu osiłkowie ci strzelali z łuków żelaznych, a grubych niby jarzmo wołu; od czasu do czasu jeden z drugim za bary się brał lub też innych sztuk dokazywali i innych umiejętności swoich dawali dowody. Dalej, już za buńczukami, pierwszy masztalerz paszy następował ze wszystkimi jego rymarzami, którzy ciężkie lance w rękach dzierżyli. Z kolei szło dwanaście kohejlanów przez naszego padyszacha cesarzowi w podarunku posłanych, wierzchowców do owych rumaków króla Salomona 20 podobnych. Wszystkie te wspaniałe wierzchowce pochodziły ze stadniny potomków Osma-na. Zdobiły je czapraki cudne, srebrem przetykane i narzuty 136 z brokatu, na głowach zaś miały one przeróżnymi frędzlami przybrane kantary z łańcuszkami dwoma, za które każdego z nich wiodło po dwóch luzaków w kapeluszach białych. Na nogach niektórych wierzchowców podzwaniały głośno łańcuchy, którymi je spętano. Konie te skakały, harcowały i rżały niby jakie smoki siedmiogłowe. Przy każdym z koni, których głowy były ozdobione pióropuszami ślicznymi i kamieniami drogimi, szli wytrawni koniuszowie arabscy, a także szło po dwóch masztalerzy ze stadniny sułtańskiej w białych kapeluszach tudzież służba piesza, w takież kapelusze przybrana. Dalej jechał główny masztalerz z dwoma końmi-kohejlanami, które dla cesarza przeznaczono, te zaś całe obsypane były drogimi kamieniami i ozdobami ze złota, a także siodło, rząd cały i łuki klejnotami - perłami, rubinami i szafirami - gęsto wysadzane na sobie dźwigały. Przy tych koniach znajdowali się pomocnicy masztalerza i luzacy w szaty piękne oraz w białe kapelusze przystrojeni. Za nimi jechał kiahia stadniny paszyńskiej z dziewięcioma sługami-luza-kami, którzy odzież od złota kapiącą, kapelusze, hełmy oraz rynsztunek pełny i rzędy dla koni klejnotami wysadzane mieli, a na kohejlanach siedząc konie powodne prowadzili. Z kolei kroczyło parami dziesięciu szatyrów w hełmach złocistych z białymi kitkami, z toporkami w ręku, w chylatach z brokatu i jedwabiu, złotogłowiu i czarkabu perłami naszywa-nych, w spódnicach złototkanych i butach perłami obsypanych, z przypiętymi do boku brzękadłami, dzwoneczkami i dzbanuszkami na wodę, z pasami zdobionymi kamieniami drogimi, do których klejnotami wysadzane szable kadery przytroczone mieli. Dalej, po prawicy i lewicy paszy, we własnej osobie jego, jechali: strażnik polowej flaszy jego i strażnik muszkietów jego w dolmanach z sukna czerwonego. Pierwszy wiózł klejnotami zdobioną, na czterdzieści tysięcy kuruszy szacowaną flaszę jego od Sinana paszy 21 pochodzącą, drugi - muszkiety jego taliańskie 22 zaopatrzone w celowniki kamieniami drogimi i złotem zdobione tudzież perłową macicą wykładane. Obaj zaś mieli na głowach kapelusze pilśniowe, nicią złotą haftowane i białymi pióropuszami przybrane. Pasza szczęsny i dostojny, cały w złocie skąpany, siedział na kohejlanie niby sam Rustem2S, w turbanie selimi, ozdobionym kitą z piór orłosępa, zatkniętą w oprawę ze szlachet- 137 1 nych kamieni, w futrze sobolowym z przywieszoną u pasa szablą klejnotami sadzoną i kołczanem czarkabem obciągniętym. Z tyłu za nim jechali silihtar i czuchadar jego, obaj w czerwonych kapeluszach pilśniowych, za tymi zaś sto par agów pokojowych w pełnym rynsztunku. Wszyscy agowie pokojowi, w pełni uzbrojeni będąc, jechali para za parą na kohejlanach pancerzami okrytych i chwastami obwieszonych, trzymając dzidy czarną wypraw-ną skórą obciągnięte i w srebro okute. Potem następowało pięćdziesiąt par służby pieczę nad namiotami mającej, a ci też w pełni uzbrojeni byli, jako że maczugi i muszkiety dźwigali. Zaczem przeciągnął paszyński kiahia z ludźmi jego w pełnym uzbrojeniu, potem sztandary i chorągwie, na koniec zaś, piękne melodie na nutę si-giah i hudawi wygrywając, podążała kapela, _w której na każdego rodzaju instrumencie aż siedmiu przednich muzykantów grało. Dalej jechali jeszcze siodlarze agów pokojowych, dzidy dzierżący i w pełni uzbrojeni, tuż za nimi woziwody w czarne skórzane dolmany odziani, którzy bukłaki z wodą i swoje konie kwieciem umajone mieli, a stojących po obu stronach i podziwiających nas giaurów co bliższych miodowym sorbetem częstowali. Skorośmy tak na podobieństwo pochodu jakiego z udziałem padyszacha dotarli w okolicę ogrodu, gdzie ongiś były rozbite namioty sułtana Sulejmana 24, wówczas Rudolfus, pierwszy wezyr cesarski 25, przybył do paszy prowadząc mu w darze od cesarza kohejlana z siodłem klejnotami wysadzanym. Ucałował on paszę w pierś, inni zaś - książęta i synowie wielmożów - wszyscy z koni pozsiadawszy, kraj szaty paszyńskiej całowali. Pasza, na sto tysięcy sposobów dając poznać, jak mało o to wszystko dba i jak mało to sobie ceni, dosiadł przysłanego mu przez cesarza wierzchowca, aliści ujechawszy nieco, rychło zsiadł z tego konia. Giaurzy przeklęci przysłali bowiem paszy konia narowistego, przeto wolał on jechać dalej na koniu własnym. Wszyscy giaurzy, jacy tam do nas dołączyli, pojechali teraz przodem przed naszymi szeregami, minister zaś do cesarza podążył. Pozostało jednakże przy nas, przed paszyńskimi luzaka- 138 ^ List Sijawusza paszy do kanclerza wielkiego koronnego Stefana Korycińskiego mi jadąc, sześciu innych ministrów, przed którymi też sześć giaurskich trębaczy grało, zaś wśród agów pokojowych paszy znaleźli się różni synowie dostojników i książęta - młodzieńcy śliczni niby jasność słońca lub poświata księżycowa. W takim to ordynku posuwaliśmy się powoli z całym wojskiem naszym, ze wszech stron otoczeni istnym morzem żołnierza giaurskiego w czarnych kapeluszach na głowach. Tak oto wjechaliśmy przez bramę Peszpehilską26 do zamku Wiednia. Brama owa w istocie niewielka była, przeto chorągwie, sztandary i buńczuki trzeba było z obsadek powyciągać i przenieść przez bramę na ramionach, atoli już za bramą, wewnątrz zamku się znalazłszy, ludzie je zaraz rozwinęli, więc znowu uka- 12 - Księga podróży... 139 zał się suto złotem na nich wyszywany werset z Koranu: "Pomoc od Ałłaha i zwycięstwo bliskie" 27. Tak naprzód się posuwając, przejechaliśmy przez wszystkie ulice zamku Wiednia, obok wszystkich kramów i wysokich, po sześć i siedem pięter liczących pałaców, gdzie każdy mur i dach, każdy wykusz i ganek prawdziwe morze ludzi obsiadło, aby oglądać i podziwiać nasz wjazd. Przez całą godzinę wodzono nas tak po zamku Wiedniu - to na północ, to na południe, to przez jedną, to przez drugą ulicę, ażeśmy wreszcie przy wtórze gromkich dźwięków kapeli janczar-skiej naszej, od których całe miasto rozbrzmiewało, wyszli poza obręb zamku wiedeńskiego przez potrójną żelazną bramę po północnej stronie miasta się znajdującą. Dalej jechaliśmy wszyscy przez rzekę Dunaj po moście z drewnianych belek zbudowanym i odprowadziliśmy paszę do jego kwatery w dzielnicy miasta na wyspie położonej. Tam to dla wszystkich agów, jako też dla sześciu ministrów cesarskich i dla owych książąt, którzy nam w owym pochodzie za przewodników służyli, wydał pasza ucztę tak wystawną, iż zapachy piżma i ambry, od potraw owych bijące, giaurom i innym aż dech zapierały. Gdy się biesiada skończyła, przybył od cesarza pierwszy komisarz z tłumaczem Michałem i w te słowa przemówił: - Cesarz kazał was serdecznie pozdrowić i powiedzieć, abyście wy, podróżą zdrożony będąc, przyjęli te oto frukta, cukry, konfitury i sorbety, a także te oto prześcieradła, kołdry i szaty nocne z brokatu złotem przetykanego, jedwabiu i altembasu wyrobione, i byście przez tydzień sobie wypoczęli. W przyszłą niedzielę, z pomocą Ałłaha, spotka się on z wami. Przy tych słowach czterystu giaurów wniosło takie ilości jadła, napojów, przyodziewku prześlicznego i wybornych owoców, iż każdy z nas swoją część dostał i radość miał z tych rzeczy. Potem darował pasza każdemu z giaurów, którzy podarki owe przynieśli, po dziesięć sztuk złota, a gdy się już wszyscy giaurzy wynieśli, rozgościliśmy się spokojnie w naszych kwaterach. Czas schodził nam przyjemnie na codziennych wędrówkach i przechadzkach po zamku Wiedniu i na oglądaniu jego. Co się zaś mnie, nędznego, tyczy, tom miał bardzo przyjemne, iście królewskie mieszkanko nad samym Dunajem. 140 OPIS STOŁECZNEGO GRODU NIEMCÓW NIESZCZĘSNYCH, REZYDENCJI CESARZA-IMPERATORA I KRÓLA WĘGIERSKIEGO, CZYLI POTĘŻNIE UFORTYFIKOWANEGO "ZŁOTEGO JABŁKA" ALBO TWIERDZY WIEDNIA Kronikarze narodów chrześcijańskich, mówiąc o początkach tej twierdzy, podają, iż Szymon-Piotr, jeden z pomocników i uczniów Pana Jezusa, który tak jak i Pan Jezus po całym świecie chodził i wędrował, zaszedł był też do kraju niemieckiego i że to właśnie za jego radą założył twierdzę Wiedeń jeden z potomków Menuczehra - Menczarijan, z którym Szymon-Piotr miał zaszczyt pospołu przebywać 28. - Gdy nastanie rok, którego liczba od hidżry Mahometa literami słowa zulla wyrażać się będzie i z Konstantynopola Sulej-man tutaj nadciągnie, tedy się niczego nie obawiajcie, jeno zamek mocno opatrzcie. Miejcie się tylko na baczności przed późniejszym przyjściem sułtana Jusufa Mehmeda w roku słowem ganim lub słowem gunam się wyrażającego i z mahometanami pokój zawrzyjcie!29 Takie oto wyrocznie i przepowiednie wygłosił oraz takich przestróg udzielił Szymon-Piotr, ten zamek Wiedeń przykazując zbudować, a te prorocze słowa jego o tym, iż to "Złote jabłko" - Wiedeń, jako też "Złote jabłko" papieża rzymskiego 30 Osma-nowie zabiorą, wypisane są w kościele wiedeńskim Stefana oraz we wszystkich kronikach madziarskich, niemieckich, łacińskich i greckich. Bo też w rzeczy samej w roku, którego liczba od hidżry Proroka- tak, jak to Szymon-Piotr słowami swymi do deszczu pereł podobnymi był wyraził - liczbą liter zulla się wyraża, czyli w niefortunnym roku 935, przyciągnął był sułtan Sulejman pod tę twierdzę Wiedeń. Rustem pasza tudzież zrazu lubiany, a później na śmierć skazany Ibrahim pasza miny pod nią zakładali, ze wszystkich stron szturmy przypuszczali. Wreszcie do placu Czerkieskiego dotarto i giaurów szablami w koło gromiąc, z murów i blanków do mahometańskiej modlitwy wzywano, i już w zamku samym skarby nieprzebrane i niezliczone bogactwa zagarniać poczęto, atoli zrządzeniem Bożym szturm ten, przez 141 trzymane w odwodzie wojska nie poparty, na krótko odłożony został. Padł tam wówczas za islam wraz z koniem, przez giaurów kulami ugodzony, jeden z wojaków, którzy się byli do środka zamku wdarli, pewien śmiałek chrobry imieniem Dajy Czerkies, który walczył tam bez wytchnienia. Zwłoki tego Czerkiesa, wojownika za sprawę islamu, nie rozłożyły się, jeno wyschły i dziś stoi on wraz ze swoim koniem pod sklepieniem na placu Czer-kieskim w Wiedniu 31. Jako że są to zbocza Gór Niemieckich, tedy nocy pewnej spadły tam ogromne śniegi, zerwały się burze i śnieżyce, tak iż całe wojsko muzułmańskie już bliskie zagłady było. Sułtan Sulejman bowiem, ciągnąc na oblężenie tego zamku, zajął był po drodze sześćdziesiąt sześć zamków nieprzyjaciela, więc też tu z opóźnieniem przyszedł. Wśród wojska muzułmańskiego jęły się szerzyć choroby. Gdy więc giaurzy zwiedzieli się, iż muzułmański żołnierz przez zimę zaskoczony został, wnet wojska te obskoczyły ze wszystkich czterech stron giaurskie zastępy siedmiu królów wiarę błędów pełną wyznających32. Na wieść o tym zwołał sułtan Sulejman wszystkich doświadczonych dowódców wojsk swoich i tak przemówił: - Miałem ci ja zamiar króla wiedeńskiego Ferdynanda 33 do rozumu przywieść. Sześćdziesiąt sześć zamków jego opanowaliśmy, a ten oto zamek Wiedeń takeśmy "urządzili", iż wszystkie baszty i umocnienia jego z ziemią zrównane; zniszczone i spustoszone zostały, atoli Bóg dał, że tak jak miecz na człowieka spada, tak zima tu na nas spadła. Rada teraz jest taka, by jedni z dwunastoma, drudzy z czterdziestoma tysiącami zuchów - wszyscy zaś pod zwierzchnim dowództwem wojewody Kasy-ma34 - za Dunaj się wyprawili, a potem drogę przez most na Dunaju odciąwszy, kraj po tamtej stronie rzeki ogniem niszczyli i nikogo w jasyr nie biorąc, wszystkich giaurów od razu w pień rżnęli. Tedy jazda, za Dunaj! Wówczas na ferman padyszacha przeprawił się był za Dunaj wojewoda Kasym z czterdziestoma tysiącami zuchów jednych i dwunastoma tysiącami drugich, a giaurów szablą trzebić zaczai. Giaurzy po tej stronie rzeki stojący, ujrzawszy to, już następ- 142 nego dnia przestali następować na sułtana Sulejmana i w pogoń za wojskiem wojewody Kasyma się rzucili. Wtedy to, dnia szesnastego miesiąca safera roku 93635, porzucił sułtan Sulejman pod zamkiem wiedeńskim cały swój tabor i ratując jeno wielką armatę, jaka się teraz w Osijeku36 znajduje, tudzież skarbiec swój i chorągiew Posłannika Ałłahowego, w dniu dwudziestym drugim rzeczonego miesiąca 37 przybył do Dżankurtaran 38, gdzie się też już bezpiecznym poczuł, a następnie do Budy przybył.* Sułtan Sulejman oblegał zamek Wiedeń w osiemdziesiąt siedem tysięcy żołnierza, toteż gdy przyszedł tam jeszcze Sahib Gerej chan 39 ze stu pięćdziesięcioma tysiącami wojska tatarskiego, które na nieprzyjaciela łowy sobie urządza, sułtan Sulejman tegoż samego dnia odprawił chana tatarskiego na Krym. W ten sposób naraził on swoje wojska, albowiem bez wojska tatarskiego Osmanowie obejść się nie mogą... Ten zamek Wiedeń leży u stóp Gór Niemieckich, przeto zima tu nadzwyczajnie surowa bywa i o trzy miesiące wcześniej niźli w innych krajach nastaje. Kto by chciał tedy zamek ten wiedeński oblegać, ten by musiał przedtem w Budzie zimować, a pod zamkiem Wiedniem rozłożyć się na śniegu jeszcze przed Nowym Rokiem perskim40, gdy śniegi dopiero czernieć zaczynają, zaś poczyniwszy co trzeba, z nadejściem wiosny armie osmańskie jeszcze o podobne do morza wojska tatarskie wzmocnić, ziemie giaurów ze wszech stron najazdami nękać, wszystkie wojska giaurskie zamkowi wspomnianemu na odsiecz śpieszące rozbijać i w ten sposób oblężenie zamku wedle swojej woli prowadzić.* Za sułtana Sulejmana miał pono Wiedeń mury pojedyncze. Teraz zaś giaurzy tak się już okopali i obwarowali jak ta gazela, co się z rąk myśliwego wyrwała, więc też powstała tam warownia potężna, rzekłbyś, że to mur Goga i Magoga, którego opisać i przedstawić niepodobna. Ale tak jak zgodnie z przepowiednią Szymona-Piotra, apostoła Pana Jezusowego, wedle której miano się w roku zulla sułtana Sulejmana nie lękać- w roku owym z woli Bożej sułtan Sulejman z niczym stąd odejść musiał, tak da Ałłah jeszcze, że w roku ganim i w roku, którego liczba słowem gunam się wyraża, Osmanie będą ten zamek oblegać. Oby Bóg pomógł im go zdobyć! 143 Atoli astrologowie giaurscy tak oto powiadają: - Wojsko tureckie jeszcze tu przyjdzie, ale nas wtedy Tatarzy wesprą i rozgromimy Turków, a wezyrów tureckich zabijać i w jasyr brać będziemy. I gdyby nawet wielkiej sławy mąż jakiś zamek ten opanował, to w końcu jednak my będziemy górą i wiele zamków odbierzemy Turkom 41. Tak mówią księża i władykowie ich, którzy w gwiazdach czytać umieją. O WIELORAKICH DZIWACH W ZAMKU WIEDNIU Na placu Słoniowym, o którym już się było wspomniało42, pod łukiem wysokim ustawiony jest słoń z brązu zrobiony, wielki jak minaret. Stoi on na czterech nogach. Oczy jego, jego uszy i trąba znajdują się w nieustannym ruchu, aliści gdy nadejdzie godzina południa, słoń raz tylko zamacha uszami, a potem gałkami oczu przekręca, później zaś unosi trąbę aż na wysokość dachów przeciwległych domów i bije się nią w pierś swoją gniewu pełną, a ta wtedy huk taki wydaje jak kotły Chosroesa43. Pierś jego jest bowiem dzwonem, jaki się w zegarach znajduje, a gdy ten słoń dwanaście razy trąbą swoją w pierś uderzy, tedy wiadomo, że to już południe nastało. Dziwny i niezwykły jest ów zegar ze słoniem. Okolicę tę nazywają ulicą Słoniową. A oto jeszcze inne dziwowisko. Na pewnym zbiegu ulic i także pod łukiem stoi słoń biały, który znów godziny nocy wydzwania. Jest to pięknie i kunsztownie wykonany posąg słonia, w środku cały z brązu, a z zewnątrz w prawdziwą słoniową skórę obleczony. Czy się rusza, czy też nie, wyglądem swoim przywodzi on na myśl słonia czarnego. Wspaniałe jest to widowisko, cudowne i niezwykłe, na którego widok ludzie aż zamierają z podziwu. I jeszcze jedna cudowność. Oto na placu dość obszernym, przy zbiegu innych znowu ulic, na szczycie kolumny z czerwonego porfiru, umieszczona jest płyta miedziana wielkości stołu, a na niej stoi figura pawia z miedzi zrobiona i cała pozłacana. W południe paw ten wydaje okrzyk, skrzydłem o skrzydło uderza, 144 dwanaście razy obchodzi ową płytę miedzianą po brzegu i dwanaście razy bije skrzydłami, a od dzwonienia owego zegara ludzie aż głuchną. A oto jeszcze jedna kunsztowna sztuka. Oto na innym znowu rogu ulicy stoi figura kozła z brązu, ale pozłocista. Rzecz ta przedziwna z takim kunsztem jest wykonana, iż rzekłbyś, że to kozioł prawdziwy. Inną jeszcze rzecz osobliwą godzi się tam obejrzeć w okolicy, którą placem Każni zowią. Tam po obu stronach ulicy stoją pod arkadami dwa barany z brązu zrobione, w baranie skóry obszyte. W południe barany te zaczynają ruszać się: nogami przebierają i biegną - jeden ku drugiemu - aż na sam środek ulicy, gdzie też trykają się tak, że od uderzenia ich głów aż się ziemia trzęsie. Uderzają one tak oto głowami w południe dwanaście razy, a dzwonki, wewnątrz ich głów umieszczone, dźwięk przy tym wydają 44. Kiedy zaś na kim kara śmierci ma być wykonana, wówczas przyprowadzają go przed barany owe, po czym związawszy takiemu skazańcowi duże palce u obu rąk i nóg, wieszają go za ręce i nogi niby torbę jaką pod łukiem owym, dokładnie w tym miejscu, w którym owe barany zderzyć się że sobą mają. Jeśli zbrodzień taki już żadnej nadziei na ocalenie nie żywi, tedy dusza jego już sama stamtąd do piekieł ulatuje. Jeśli się zaś człek taki przerazi owego uderzenia tych baranich łbów i winy swoje tam wyzna, wówczas albo wolno go puszczają, albo też na owym placu straceń te dwa barany po dwanaściekroć głowami swoimi w niego ogromnie boleśnie walą, od których to uderzeń i słoń mengeluski45 na drobny mak starty by został. W owym czasie zaś, kiedy sułtan Sulejman był się wyprawił, aby ten zamek oblegać, wszystkie te zegary i wszystkie te dziwy załadowano na statki i wywieziono do zamku Pragi, lecz potem z powrotem je sprowadzono. Tak samo mają one być wywiezione i w roku dziewięćdziesiątym 46. Ulice zaś, przy których dziwy owe się znajdują, od nich też odpowiednio ponazywane zostały i pod tymi nazwami są powszechnie znane. 145 O WIDOWISKU NAJDZIWNIEJSZYM ZE WSZYSTKICH Oglądając tak i obchodząc miasto Wiedeń, zawędrowałem ja, nędzny, na Rynek Doktorów, gdzie sto kramów się znajduje. Przed niektórymi z nich siedzieli na ławkach jeńcy muzułmańscy w lśniących bielą turbanach bądź też w czapach takich, jakie w Tekke czy w Hamidzie noszą 47. Są to ludzie o rysach tatarskich, takież tatarskie stroje i kołpaki tatarskie na sobie mają, a wszyscy z żelaznymi łańcuchami na rękach i nogach. Byli wśród nich czarni Murzyni, byli dziarscy młodzieńcy oraz starcy z brodami jak śnieg i niedołężni. Siedząc na ławkach ze smutno zwieszonymi głowami, tłukli oni w ustawionych przed nimi olbrzymich brązowych moździerzach gałkę muszkatołową i kubebę, cynamon i pieprz, kardamon, imbir, korzeń fiołkowy oraz inne jeszcze leki, a czynili to z takim pośpiechem, jak gdyby ktoś z mieczem w dłoni stał im nad karkiem d wołał: "Tłuczcie prędko!" Starcy, jacy tam wśród nich byli, pracowali bardzo wolno i z wysiłkiem niezmiernym, rozglądając się bezradnie to w prawo, to w lewo. Widząc, jak wyczerpani są ci ludzie, poczułem dla nich ja, nędzny, litość wielką i jużem był swą sakiewkę dobył, aby owym starym niewolnikom grosza trochę rzucić, ale zaim Bośniak Ali z Ostrzyhomia powstrzymał mię przed tym. - Nie czyń teraz tego! - ozwał się. - Wieczorem będziemy tędy przechodzić i wtedy im daj, bo teraz przy tych jeńcach kręcą się ich panowie i co im dasz, to im zabiorą. Przyznałem mu słuszność ja, nędzny, i schowałem sakiewkę do kieszeni. Pod wieczór, kiedyśmy już zwiedzili i obejrzeli nie widziane przez nas jeszcze rynki i bazary, dzielnice miasta oraz różne gmachy i budowle, przyszliśmy znowu do owych jeńców. Gdyśmy tam nadeszli, zaczęto właśnie zamykać kramy. Przyszło tam też kilku giaurów, którzy muzułmanom owym zdjęli z bioder pasy, a także ściągnęli z nich turbany, kołpaki, czapy i resztę przyodziewku, po czym każdemu z nich pod pachę wsunęli kluczyk taki, jakiego się do nakręcania zegarów używa, a gdy tym kluczem pokręcili, wówczas owym jeńcom mahometańskim ręce, głowy, oczy i brwi w bezruchu zastygły. Gdy zaś z ich głów zostały zdjęte turbany, a z grzbietów ich szaty - ujrzałem, że były to jak gdyby zegary na podobieństwo ludzi z brązu urobione i za 146 pomocą mechanizmów, podobnie jak zegary, w ruch wprawiane. Zdumiałem się ja, nędzny, niepomiernie, a mój towarzysz podróży Ali aga ozwał się do mnie żartobliwie: - Na Ałłaha, Ewlijo Czelebi! Dajże tym jeńcom parę akcza! Bo też było to widowisko naprawdę przedziwne i niezwykłe! O KOŚCIELE KSIĘŻY I ZAKONNIKÓW OPOWIADANIE BEZ POCHWAŁY W Wiedniu znajduje się aż sześćdziesiąt sześć klasztorów. Należą one do patriarchów i metropolitów 48 - księży zatwardziałych i sprośnych, a każdy z owych sześćdziesięciu sześciu olbrzymich monasterów 49 - przybytku zła i wiary fałszywej - przez jakiegoś bezbożnego króla zbudowany został. Okrom tego jest w mieście tym i poza jego murami jeszcze trzysta maleńkich kościółków. Atoli najwspanialszy ze wszystkich jest w tym mieście monaster imieniem Stefana nazwany50, a takiego wspaniałego gmachu, takiej budowli starodawnej nie ma nigdzie - ani w Rumie, ani w Arabii, ani w Adziamie, ani w ogóle w krajach giaurskich we wszystkich siedmiu strefach świata. Podróżni, co lądy i morza zwędrowali, mówią, że czegoś podobnego w całej zaludnionej części świata się nie znajdzie. Święta to prawda. Ja, nędzny, w czasie wędrówek po ziemi polskiej widziałem wielki, wspaniały, pięknie zbudowany, a pełny ozdób monaster... w portowym mieście Gdańsku, co nad oceanem się wznosi51, tudzież ...... monaster w mieście Koszycach na Węgrzech Środkowych 52. Wszakże ten monaster Stefana w mieście Wiedniu to budowla starożytna i nadzwyczaj wspaniała, a ile w niej się mieści bogactw i skarbów różnych, ile tam drogich kamieni i kosztowności rozmaitych ludzie w zaufaniu na przechowanie złożyli, to wie jeden tylko Stwórca. Ze wszystkich klasztorów, jakiem dotąd oglądał, ten właśnie monaster Stefana jest największy. Wspiera się on na szesnastu wysokich filarach, a w różnych miejscach wznoszą się nad nim kopuły murowane - takie wysokie, że aż do nieba sięgają 53. Widać tam również gdzieniegdzie strop na łukach sklepienia i na wysokich cyprysowych kolumnach spoczywający, w różne kolory malowany, wyzłacany i w prze- 147 dziwne ornamenty na europejską modłę złotem malowany. Nad stropem tym położony jest dach z czystego, błękitem lśniącego ołowiu. Aliści po części monaster ten jest pokryty także barwnie polewaną dachówką.* W ścianach znajdują się tu nisze, a właściwie komnatki niewielkie, wewnątrz ambrą czystą wymalowane, gdzie księgi Ewangelii, Tory,'Psałterze i Koran są przechowywane 54. Znajduje się tu również kiłkakroć po sto tysięcy cennych dzieł przeróżnych pisarzy i autorów, we wszystkich językach świata pisanych. Pieczę nad nimi sprawują specjalnie do tego wyznaczeni księża, a ta olbrzymia, godna obejrzenia biblioteka drugiego równego sobie księgozbioru nie ma na całym świecie. W meczetach sułtanów Barkuka i Feredża w Kairze 55, czy w meczetach sułtana" Sulej-mana i Bajezida Świętego oraz w meczecie Jeni Dżami w Stambule 56 też znajduje się ksiąg tyle, że liczba ich jednemu tylko Ałłahowi - Panu światów - jest wiadoma. Ale w tym monaste-rze Stefana jest ich jednak jeszcze więcej! Znajdują się tu księgi miniaturami zdobione, komentarze do Pism Świętych, dzieła z zakresu nauki o wszechświecie, jak "Atlas Minor", "Geografia" i "Mappa Mundi" 57 - literami giaurskimi we wszystkich językach pisane i w wielkiej liczbie nagromadzone. U nas malowanie postaci różnych jest zakazane, przeto i ksiąg z wizerunkami nie ma u nas 58, za to w tym monasterze wiedeńskim ksiąg takich wiele. Ja nędzny, wszedłszy do biblioteki owej za pozwoleniem księdza przełożonego, zwiedziłem ją całą i obejrzałem ku mojemu podzi-wieniu wielkiemu, a zapach piżma czystego i ambry aż mi dech tam zapierał. Trzeba ci też, czytelniku miły, po tych wielu słowach i długich wywodach, wiedzieć, iż giaurzy - jak im wiara giaurska przykazuje - księgi wszystkie owe za słowo Boże poczytują, a przeto co tydzień je odkurzają i obmiatają, do czego też tam ze siedemdziesięciu, a może i osiemdziesięciu służby mają. A tymczasem u nas, w egipskim mieście Aleksandrii, znajduje się ogromny meczet Dżami al-Attarin zwany 59. Mimo iż są tam setki kramów i karawanserajów, łaźni, składów kupieckich i innych budowli, które ku pożytkowi ludzi służą, wszelako meczet ten w ruinie i zaniedbaniu pozostaje. Deszcz, zwykle błogosła- 148 wieństwo niebios znamionujący, leje się tedy wprost na księgozbiór, jaki się tam mieści, a tysiące ksiąg kosztownych oraz cenne Korany ręką Jakuta Mutasimiego, Abdułłaha z Krymu, Szem-seddina Gomrawiego czy Szejcha Dżusziego misternie pisane - wszystkie od deszczu butwieją. Wśród muzułmanów zaś, którzy raz na tydzień na namaz piątkowy do tego meczetu się schodzą, nie znajdzie się ani jeden człek, który słysząc, jak mole, robaki i myszy owe księgi Boże chrupią, krzyknąłby, iż to przecież Bożych ksiąg tyle marnie ginie, i do zaradzenia temu w jakowyś sposób by się przyczynił. W ludziach tych po prostu nie ma tej miłości do ksiąg, jaka giaurów cechuje. Oby wreszcie ów meczet urządzono tak pięknie, jak ten monaster! Oby ludzie, którzy w dżamii nadzwyczajnej owej czy to posługują, czy też rządzą i rozkazują, litosnym okiem na nią popatrzyli... Brama wejściowa do pałacu sułtańskiego W tym kościele w Wiedniu przebywa co dzień tysiąc służby. Znaleźć tu można księży, władyków, kleryków oraz zakonników spośród giaurów siedemnastu królestw ziemi niewiernych. Każda nacja chrześcijańska posiada w monasterze tym własny zakątek i miejsce, a przebywają tu również giaurzy tacy, co w dzień i w nocy naukami wszelakimi i matematyką się parają. W klasztorze tym, a więc przed ołtarzem i w podziemiach świątyni, od czasu utracenia przez giaurów Szekesfehervaru 60, grzebie się różnych królów, zakonników i najważniejszych księży. Groby i krypty te biegną skrajem świątyni po obu jej stronach, pośrodku zaś znajduje się tam skarbiec podziemny, którego sklepienie dwieście filarów podpiera i który aż do samego ołtarza się ciągnie. Złota w tym skarbcu jest tyle, że liczba jego tylko Stworzycielowi istot wszelkich jest znana. Skarbiec zaś, w którym się talary chowa, znajduje się w lochach pod dziedzińcem kościelnym. Panna szczęśliwa Izabel asszony, córka jednego z królów dawnych 61, umierając bogactwa swe w tysiące milionów idące tudzież sto milionów złotych właśnie temu klasztorowi zapisała i po dziś dzień się one tu znajdują. Są tu schowane jeszcze liczne inne skarby milionowe, dlatego też król szwedzki62, ile razy sobie szklanicę wina - owego jadu - wypije, tak oto się zaklina: - Niechże mi ta korona i ten Aleksandrowy tron przodków moich63 odebrany będzie, niech ja i dzieci moje to państwo szwedzkie utracą, jeśli ja owych skarbów, co się w austriackim zamku Wiedniu, w Stefanowym monasterze znajdują, nie posiędę! Takie to niezmierzone skarby znajdują się w tym monasterze wspaniałym! Znajdują się tam również bożki M przeróżne, które ocenia się na parękroć tysięcy kwot takich, jakie Egipt sułtanom co roku w daninie składa, jako też setki tysięcy przecudnych pająków, z których każdy od innego króla i z warsztatu jakiegoś wytrawnego mistrza pochodzi. Lamp zaś złotych i srebrnych, drogimi kamieniami sadzonych, lichtarzy, świeczników tudzież kadzielnic różnych jest tam tyle tysięcy, że człowiek na ich widok wprost rozum traci. Posadzki w tej świątyni niczym zasłane nie są65, ale za to wszystkie wyżej opisane pomieszczenia tego olbrzymiego kościoła 150 wyłożone są różnorodną mozaiką, której kamyki - istne "ptasie oczka" - misternymi wzorami swoimi podziw w człeku budzą. Wszędzie stoją tu ławy. Liczba ich wynosi trzy tysiące, a na ich przyozdobienie złożyły się wszystkie stworzenia Ałłahowe, jakie się na tym świecie znajdują. Ławki te darowane zostały przez różnych królów bezbożnych i magnatów błędom hołdujących; siadają na nich giaurzy wszyscy, którzy tu modlą się wedle wyznawanej przez się fałszywej nauki i wiary Chrystusowej. Wśród wszystkich zaś ławek, jakie w świątyni tej się znajdują, nie ma nawet dwu takich, które do siebie podobne byłyby. Z owych zaś stolni, czyli stall, jedne są wykonane z kości ptasich, inne z kości ludzkich, kłów morsa 66, kości słoniowej i z różnych gatunków drzewa.* Drugiej takiej budowli w świecie całym nikt spośród architektów dawniejszych jeszcze nie wzniósł, jeno Mistrz Wiekuisty mógłby dzieło tak cudne stworzyć. [ZAPROSZENIE NA AUDIENCJĘ U CESARZA] Gdybyśmy wszakże wszystkie tysiączne cuda miasta tego opisać chcieli, to i roku byłoby na to za mało. Powróćmy tedy do opowieści o sprawach, któreśmy wyłożyć zamierzali i chcieli... Otośmy tedy przez sześć dni to miasto zwiedzali i oglądali. Cesarz powiedział był przedtem, że równo za tydzień będzie miał zaszczyt z posłem-paszą rozmawiać. Gdy przeto dzień siódmy nastał (a było to w piątek), przybył do paszy Michał, tłumacz naczelny, jako też komisarz naczelny i podskarbi, którzy w te słowa przemówili do paszy: - Cesarz-imperator raczył pozdrowienie wam przesłać, nasz sułtanie, tudzież wiadomość, iż was na jutro ma zaszczyt do siebie prosić. """^ PEŁNA POWABU OPOWIEŚĆ O UKŁADACH -'"*'• W SPRAWIE SPOTKANIA NAJJAŚNIEJSZEGO CESARZA Z POSŁEM KARA MEHMEDEM PASZĄ - Witam cię pięknie, komisarzu! - ozwał się pasza. - Atoli gdy do cesarza przybędę, musi on z tronu swojego zejść i wyjść 151 mi na spotkanie aż do samych drzwi komnaty, w której posłuchanie się będzie odbywać, tam zaś mnie w ramię pocałować, a ja go wtedy w pierś ucałuję. Potem ucałuje cesarz list od padysza-cha Mekki i Medyny i do czoła go sobie przyłoży, a tak długo, aż ten list monarszy odczytany zostanie, stać będzie. Mają nam też dać podarki wszystkie przepisami ustanowione, a roszczeń żadnych niestosownych nie wysuwać ponad to, co w piśmie monarszym i w liście wielkiego wezyra jako punkta i postanowienia naszego traktatu wymienione zostało. Oto są warunki, pod którymi do cesarza pójdę i z nim się spotkam. Jeżeli cesarz się na nie nie zgodzi, to klnę się na Pana Kaaby i na Proroka Pana Mahometa (który niech w spokoju spoczywa!), iż o wszystkim padyszachowi swojemu doniosę, a wtedy posła waszego w Stambule za nic sobie mieć będą i udrękę srogą mu tam zgotują!... - W przedziwne jakieś zapamiętanie wpadliście, mój sułtanie - rzekł na to pierwszy komisarz. - Żądań tak zuchwałych żaden jeszcze poseł od was nie stawiał najjaśniejszemu cesarzowi, co nad siedmioma królami panuje. Takie oto padały tam słowa i tak się tam długo dysputa toczyła, aż w końcu pierwszy komisarz zawołał; - Pójdę ja, mój sułtanie, do jego cesarskiej mości i mu te wasze żądania przedstawię. Po trzykroć chodzili ci trzej mężowie do cesarza. Za czwartym razem przychodzą i powiadają: - Cesarz z tronu zejdzie i siedem kroków w waszą, sułtanie, stronę postąpi, potem koronę z głowy zdejmie i tak pozdrowienia waszego wysłucha. Wówczas wy pocałujecie cesarza w pierś, a cesarz w turban odświętny was ucałuje. - Nie, w ramię ucałować mnie musi! - odparł, pasza. - Zgeda, mój sułtanie - prawił komisarz. - Na to zezwolono mi przystać. Tedy cesarz uc-ałuje was w ramię, pismo sułtańskie też ucałuje i do czoła je sobie przyłoży, a dopóki je czytać będą, cały czas stać będzie. Gdy wszelako podarki będą mu składane, cesarz będzie miał prawo zasiąść na tronie. - Dobrze, niechże usiądzie sobie! - rzekł pasza. - Cesarz, pan nasz, prośbę ma do was, nasz sułtanie - powiedzieli wówczas owi trzej mężowie. - Prosi was o to, aby ago- 152 wie wszyscy, którzy dary będą znosili, rąbek szaty jego cesarskiej mości ucałowali i u boku jego stali ze złożonymi rękami. A druga prośba jego jest taka, aby w czasie ceremonii składania podarków wasza osmańska kapela przyszła do niego i tam przygrywała. O to cesarz raczył was prosić. - Nie jest to u nas w zwyczaju - odparował pasza - aby w czasie składania podarków kapela przygrywała. Agowie zaś, którzy owe podarki znosić będą, to moi słudzy, czemuż tedy ci prości muzułmanie mają do cesarza podchodzić i w rękę go całować? Czyżby mieli w ten sposób być w oczach cesarza zrównani ze mną? I czyż nie ma już żadnego szacunku dla Mahometowego islamu, iż żąda się, aby moi agowie odstąpili mnie, a przy cesarzu ze złożonymi rękami stanęli? Niesłychane to jakieś wymaganie, a obyczajom osmańskim przeciwne i żądać ode mnie czegoś takiego prawa nie macie! Ta ostra odpowiedź paszy zadziwiła nas wszystkich niepomiernie. Toć jeszcze niedawno mówiliśmy między sobą, że w czasie parady składania podarków kapela nasza wystąpi i przygrywać będzie, teraz zaś,'gdy cesarz sam o tę przygrywkę prosi, pasza odmawia pod pretekstem, iż to wbrew zwyczajom by było... Giaurzy wszyscy, mocno tym urażeni, rzekli na koniec: - Tedy, nasz sułtanie, jutro będzie niedziela, dzień święty u nas, więc gdy od cesarza wiadomość dostaniecie, raczcie zaszczycić go przybyciem do niego. Cesarz z tronu zejdzie i stojąc przy drzwiach wewnątrz komnaty oczekiwać was będzie, tam też się z nim spotkacie. Potem spisy podarków od paszy wzięli i odjechali. Po naradzie u cesarza nad owymi spisami podarków przysłali oni paszy wykaz, wedle którego wszystkie owe dary miały być rozdzielone między samego cesarza tudzież jego wezyrów i ministrów; powiadali też, że takie u nich jest prawo, i prosili paszę, aby przywiezione prezenty i konie podarował wedle tego, co w tym wykazie napisane. Pasza, stosownie do rejestru przysłanego przez cesarza, przygotował dary jedne dla cesarza, inne dla matki jego, jeszcze inne dla pierwszego ministra tudzież dla najpierwszego wśród duchowieństwa - najstarszego biskupa, jako też dla innych ministrów i reszty bezbożników, godności różne piastujących. 153 Nazajutrz, a była to jedna z niedziel miesiąca zilkade roku......67, przysłał cesarz rano drugiego ministra swojego i komisarza naczelnego z powozem własnym w osiem koni zaprzężonym, dachem pozłocistym przykrytym, a tak bogato kamieniami drogimi wysadzanym i wyzłacanym, że na jego widok człowiekowi aż się w oczach ćmiło. Pasza wsiadł do owego powozu, agowie zaś wszyscy, w pełnym uzbrojeniu, w przyodziewku wspaniałym, pięknych koni dosiedli i w pogotowiu stanęli. Przodem ruszyło osiem wozów z kobiercami dywanowymi z jedwabiu, nicią złotą przetykanymi i zdobionymi różnymi wzorami. Za nim wieziono na jedenastu wozach namiot podziewiętny, na jednym maszcie się wspierający, złotą nicią suto przetykany i jak kameleon kolorami różnymi się mieniący, stroną wewnętrzną umyślnie na wierzch wywrócony. Przy nim kroczyli po bokach agowie w sobolowych futrach tudzież również strojni koniuszowie, strukczaszowie jako też służba, co rozbijaniem ł zwijaniem na-iriotów się trudzi, oraz naczelnik owych namiotników. Za tymi stąpała szóstka koni, każdy krwi czystej i kształtów nadobnych. Jeden z nich miał na sobie siodło i rząd klejnotami inkrustowane, buławę i kaderę do siodła przytroczone, czaprak złotem tkany, guzami ze szlachetnych kamieni i chwastami przybrany, sześć sakiew klejnotami obsypanych, zaś na głowie zatknięty miał pióropusz klejnotami sadzony. Konia tego prowadzili z prawej i lewej strony odziani w karmazynowe dolmany powodnicy ze stajni sułtańskiej pod nadzorem koniuszego sułtańskiego. Drugi koń przykryty był szczerym złotogłowiem, który na wietrze niby żagiel trzepotał. Jako trzeci szedł spokojny kohejlan, mający na sobie wysadzane drogimi kamieniami siodło i strzemiona takież tudzież przykrycie piękne i kosztowne; ten dla cesarzowej matki był przeznaczony, a i jego wiedli koniuszowie. Potem stąpało w pięknym szyku dwadzieścia par koni, na których siedzieli agowie trzymając z namaszczeniem wspaniałe chylaty. Z kolei wieziono dziesięć zwojów muślinu trojakiego rodzaju, jakiego muzułmanie na zawoje używają. Dalej wieziono dziesięć okk aloesu i wody różanej, a następnie ja, biedny, w złotem tkanej chuście wiozłem dziesięć kulek ambry najczystszej, w parze ze mną zaś jechał kiahia kapydżych wiozący dziesięć gałek piżma chotań- 154 skiego. Za nami jechał Husejn aga, kiahia paszy naszego, który dzierżył pióropusz iście królewski, a z nim w jednym szeregu jechał kapydżybaszy z obsypaną klejnotami buławą. Pasza, siedząc w powozie, minął most na Dunaju, a gdy tak w obręb zamku wjechał, na kohejlana swojego się przesiadł. I koń, i pasza połyskiwali mnóstwem złota i drogich kamieni. Jechał pasza powolutku, stępa. W odświętny turban jego wetknięty był kapiący od klejnotów pióropusz ongiś przez samego padyszacha noszony. W zanadrzu wiózł pasza list padyszacha, wetknięty tak, iż zarówno pokrowiec z kosztownej materii, w który list był zaszyty, jak też przybrana szlachetnymi kamieniami bulla złota, którą pokrowiec ów był zapieczętowany, spomiędzy fałdów krytego sobolami kopieniaka jego wystawała. W ten to sposób wszyscy słudzy jego flasze z napojami dla niego wiozący, wszyscy jego strzelcy, pokojowi, silihtarowie, czuchadarowie tudzież inni agowie dworu jego w pełnej zbroi i odzieży odświętnej, wszyscy agowie, którym dary wieźć przykazano, i inni, konno, parami w szyku niezmąconym naprzód się posuwając minęli bramę prowadzącą na dziedziniec pałacu cesarskiego (wieziono zaś najpierw kobierce, a za nimi namiot od padyszacha przysłany, za tym zaś konie stąpały) i na dziedzińcu tym rozkosznym stanęli. Z ludźmi wiozącymi dary i ja na podwórcu się znalazłem. Przed bramą do komnat w pałacu cesarskim wiodącą wszyscyśmy z koni pozsiadali, a tam nas drugi komisarz i młodsi dragomanowie wedle tamtejszego ceremoniału witali. Takeśmy przewędrowali przez siedem pięter cesarskiego pałacu, gdzie się tysiące dziwów i cudowności różnych ogląda, a człek patrząc na nie ze zdziwienia o świecie całym zapomina. Obeszliśmy tam wszystkie wspomniane siedem pięter pałacu, przeszliśmy przez trzy komnaty, gdzie się zebrania i narady odbywają, i weszliśmy aż na sam szczyt schodów kamiennych, sto dziewięćdziesiąt siedem stopni liczących. Przez dwa najwyższe piętra idzie się tam wszakże nie po schodach, lecz po pochylni takiej, jaka na górną galerię w stambulskim meczecie Aja Sofia prowadzi. Po owej to pochylni wjeżdża cesarz konno aż na drugie piętro, a stamtąd na dalsze cztery czy pięć pięter albo pieszo idzie, albo go tam giaurzy-tragarze w lektyce zanoszą. Na owych sied- 13 - Księga podróży... 155 miu piętrach jest razem siedem komnat, gdzie się zgromadzenia różne odbywają, a komnaty te tak są olbrzymie, że w każdej jest miejsce dla trzech, ba - i czterech tysięcy giaurów! Każda z nich inaczej się prezentuje i do innych podobna nie jest, a ściany owych komnat pokryte są oponami wielobarwnymi, złotem tkanymi. Okna zaś liczą się tu na setki, a w każdym z nich wprawione są szyby z kryształu bądź też ze szkła z Murano 68 sprowadzonego, bądź też z łyszczku zrobione. Ósma z komnat owych, olbrzymia, z kamienia i trzystu sześćdziesięciu złotych...... zbudowana, dla samego cesarza jest przeznaczona. Gdyśmy już wszyscy na najwyższe piętro weszli, spoczął pasza na' fotelu pięknej roboty, a potem matradżybaszego i mnie, biednego, do mniejszej komnaty cesarza posłał. - Pójdźcie i zobaczcie, czy cesarz z tronu zszedł i czy w owej komnacie u drzwi stoi - powiedział pasza. Poszliśmy tedy. Patrzymy, a cesarz już nie siedzi na tronie. Gdy zobaczył matradżybaszego w haftowanej złotem czapie jan-czarskiej na głowie, zaraz kapelusz zdjął, potem raz i drugi skłonił się przede mną, biednym, i przed matradżybaszym, a następnie znów się wyprostował, jak gdyby się nam kłaniał i na nasze pozdrowienia odpowiadał. Opowiedzieliśmy tedy paszy, cośmy tam widzieli, a wtedy pasza wolnym krokiem, bez pośpiechu, wszedł do tronowej sali cesarza. Cesarz w tejże chwili dziesięć kroków ku paszy-posłowi postąpił. Pasza kroczył kołysząc się z wolna w biodrach. RZECZYWISTY PRZEBIEG SPOTKANIA CESARZA Z PASZĄ-POSŁEM DOSTOJNYM Spostrzegłszy wszakże, że cesarz stoi, pośpieszył się pasza nieco i krokiem trochę szybszym, żywszym iść począł, po czym, udając, iż go słowem selam pozdrawia, powiedział do niego: sam alejkumł B9 W odpowiedzi na to cesarz zdjął czapkę swoją klejnotami naszywaną i tak z głową odkrytą pozdrowienie paszy przyjął. Wtedy pasza podszedł do cesarza, w pierś go pocałował, ten zaś ucałował paszę posła w ramię, tak jak się przedtem umówili. Następnie ujął cesarz rękę paszy w dłoń swoją, sam na tronie 156 usiadł i paszy miejsce wskazał, a witał go przy tym serdecznie i wiele honorów mu świadczył. Pasza prześwietny wyjął z zanadrza list sułtański, ucałował go, do czoła przytknął, a potem prawą ręką podał go cesarzowi. Ten ujął list oburącz i dwakroć go ucałował, do czoła przyłożył, po czym pokazał go wszystkim ministrom swoim, co po jego prawicy się znajdowali. Giaurzy wszyscy kapelusze pozdejmowali, przed listem sułtańskim na kolana padli i licami ziemi dotykali, modląc się i powiadając: - Bogu niech będą dzięki, żeśmy takiego oto pokoju dożyli! Potem pokazał cesarz ów list wszystkim książętom, księżom, dygnitarzom i urzędnikom, którzy po jego lewicy stali, a ci również głowy obnażyli, pokłony bili i modlili się, powtarzając szeptem: - Maria! Gott!70 Z kolei pokazał cesarz ów list sułtański matce swojej, która siedziała na wysokiej galerii w prawym rogu owej komnaty, a ta podobnie z miejsca swego powstała, ręce, głowę i ciało całe kornie ku ziemi pochyliwszy, modliła się i dziękowała Bogu. Zaczem cesarz-imperator po raz wtóry list sułtański ucałował i do czoła przyłożył, potem na tron się wspiąwszy schował list pod czapkę, czyli pod koronę Aleksandra Wielkiego, którą miał na głowie, zaś przekład listu na język niemiecki dał do odczytania drago-manowi Michałowi. A oto treść listu sułtańskiego, krótko przeze mnie zanotowana. Na wstępie widniały tam słowa: "Pokój temu, kto się nakazami Boga kieruje!" 71 Ustęp pierwszy brzmiał: "W imię Pana, którego potęga jest wielka, a majestat świetny i krom którego nie ma bóstwa żadnego!" W ustępie drugim czytało się słowa o Mahomecie, Panu naszym, który niech w pokoju i błogosławieństwie spoczywa, w trzecim zaś - o czterech wybranych towarzyszach jego, których niech Ałłah Najwyższy umiłuje sobie. Ustęp czwarty brzmiał tak: "Ja, sługa dwóch przybytków świętych72, sułtan dwóch lądów i chakan dwóch mórz, władca obydwóch Iraków73, pan nad królami Arabii i Adziamu, pan 13. 157 jarzma poddaństwa przez wiele ludów dźwiganego - sułtan i syn sułtana Mehmeda chana syna sułtana Ibrahima chana, władca Ma-grebu, Algieru, Tunisu, Trypolisu, Egiptu, Abisynii, Mekki i Me-dyny, Lahsy, Basry, Bagdadu, Wanu, Dijarbekiru, Erzerumu, Achałcychu, Gruzji, Dagestanu, Stepu Kipczackiego, Krymu, Tra-pezuntu, Erzerumu, Siwasu, Konii, Jordanii, Maraszu, Karamanu, Aleppo, Damaszku, Trypolisu w Syrii i Jerozolimy świętej, pan na lądzie i morzu, władca siedmiuset zamków nadmorskich, a w szczególności pan Brusy i Anatolii, miasta nadobnego Konstantynopola, Adrianopola, Rumelii, ejaletu oczakowskiego, Morei, Budy, Egru, Yaradu, Temesvaru, jako też trzech tysięcy siedmiuset innych zamków niezdobytych7*, sułtan Mehmed chan z pokolenia Osmana! Imperatorze i królu, przyjacielu mój! Doszło do uszu monarszych moich, że gdy minister mój świetny i wezyr z wojną się na ciebie wyprawił, prosiłeś o zawarcie pokoju na lat dwadzieścia. Tedy, gdy list mój monarszy przez posła doręczony ci będzie, pokój dwudziestoletni musisz przyjąć, który na dwudziestu czterech punktach przez obie strony uzgodnionych zasadzać się będzie!" W dalszym ciągu list monarszy zawierał takie oto nakazy: "Najpierw artykuł pierwszy: Wojska w liczbie ponad dwudziestu żołnierzy lub czatowników i armat z zamku do zamku przeprowadzać, z dział drewnianych75 podstępnie się ostrzeliwać - obu stronom nie wolno. Z naszej strony zostanie wzniesiony zamek na brzegu jeziora, które się między Dżigerdelenem76 a tJjva'rem 77 znajduje. Na waszą natomiast prośbę udzielam monarszego przyzwolenia na wybudowanie przez was na waszym własnym gruncie, na brzegu rzeki Wag, w odległości dnia drogi od tJjvaru, zameczku pod nazwą Geczit tJjvar 78, który by do strzeżenia przeprawy owej służył. Trzydzieści dwa zamki dq naszego TJjvaru przynależne i przez nas zdobyte w ruinie pozostawać będą, a dwadzieścia zamków do Jeni Kale 79 przynależnych także przez żadną ze stron odbudowane być nie mają. Granicę włości mojego zamku tJjvar i waszego zamku Komran 80 będą stanowiły rzeki Wag i Nitra, w okolicy Ostrzyhomia zaś będą wytyczały granicę znowu słupy owe, które 158 przodek mój, sułtan Sulejman, pod wsią Szóny 81 w ziemię powbijał. Jeni Kale zaś ma być przez was w ruinach pozostawiony. Prosiliście nas o zburzenie zamku Szekelyhid82 w Siedmiogrodzie naszym. Zostanie on przeto zburzony. Nie ma jednak zgody monarszej mojej na to, aby w zamkach siedmiogrodzkich chociażby garstka mała wojska waszego austriackiego się znajdowała, bo gdyby coś podobnego do uszu monarszych moich doszło, winni będziecie złamania traktatu i wojnę z wami niechybnie rozpętam. W zamian za to my ze swojej strony do ziemi Zrinyich wtrącać się nie będziemy, bo to wasi poddani. Ferman prześwietny monarszy wydałem, aby w miejscowości Degirmenlik Deresi83 zwanej, co się między zamkiem Pesztem, naprzeciwko naszej Budy leżącym, a zamkiem Hatvanen 84 znajduje, zamek wystawiono. Zamki, przez nas zdobyte i wojskiem obsadzone, w naszej mocy pozostać mają, zamki zaś Lćvę 85 i Nitra ae wy zatrzymacie. Gdy inne jakie fermany moje wydane zostaną, znakowi prześwietnemu 87 mojemu wiarę dać macie a przeciw pokojowi rzeczy najbłahszej nawet nie czynić. I pokój...88" - Posłuszny i uległy wobec nakazów tych będę! - oznajmił cesarz, gdy list sułtański odczytany został. Tymi słowami wyraził cesarz zgodę na pokój. Nasz kadiasker wciągnął tedy do swojego rejestru wszystkie punkta, postanowienia i nakazy, jakie w liście sułtańskim i traktacie pokoju przez sułtana wydanym zawarte były, a gdy je również ich chrześcijańscy biskupi do swoich rejestrów wpisali, rzecz cała ostatecznie załatwiona została. Cesarz odezwał się był tedy tak: - Traktaty i pakta, za panowania sułtana Sulejmana przez nas zawarte, przewidywały odnowienie traktatu pokoju po dwudziestu pięciu latach. Pasza-poseł odpowiedział mu wszakże tak oto: - O nie, na to się nasz padyszach nie zgodzi! Padyszach postanowił, że pokój ten po dwudziestu latach ma być ponowiony. Przecież nasz padyszach i całe wojsko muzułmańskie bez wojny i walki, bez zmagań i bojów nie potrafią usiedzieć. Toć Pan nasz 159 Mahomet na rozkaz Ałłaha szablą bić giaurów przykazał, a my, wolę jego spełniając, nieustannie szablą walczymy i wojny święte toczymy! Po tych jego słowach zgadzał się cesarz już tylko na dwadzieścia cztery lata pokoju, ale nasz pasza-poseł wciąż tylko o dwudziestu latach mówił. Było tam tedy co niemiara pertraktacji i targów rozmaitych, aż wreszcie na tym stanęło, iż cesarz przyobiecał, że co siedem lat będzie wysyłał na dwór osmański posła mniejszego, zaś raz na dwadzieścia lat będzie przyjeżdżał do strzemienia sułtańskiego poseł wielki ze skarbem wielkim w monecie i z bogatymi darami, który też nowy pokój zawrze. Gdyby bowiem po upływie owych dwudziestu lat poseł wielki się nie zjawił, najazd na ziemię węgierską przedsięwzięty zostanie. Zawsze też z początkiem roku powinien przyjeżdżać poseł mniejszy do rezydenta austriackiego przy Porcie, a na początku każdego miesiąca cesarz i pasza budziński wzajemnie do siebie po przyjaźni posłańców słać mają. Ponadto rokrocznie, w myśl postanowień sułtana Sulejmana, powinien cesarz przysyłać wozy szczerym srebrem i złotem zdobione, a w nich..... tysięcy złotych węgierskich haraczu, siedemdziesiąt kubków srebrnych wagi po jednej okka każdy tudzież dwa tysiące okk srebra w postaci rozmaitego sprzętu domowego, jako to szkatuły, zbiorniki na wodę i wodotryski, misy srebrne, srebrne meczeciki i cyprysy oraz tym podobne rzeczy z.czystego srebra wyrobione. Posłowie obu-stron mają otrzymywać po sto sześćdziesiąt talarów dziennie strawnego, a podczas podróży w obie strony z honorami traktowani być powinni. Cesarz prosił także, aby posłom jego w dywanie padyszachów cielesnych obrażeń nie zadawano, aby dch w żadną część ciała nie raniono, jako też by nosa ani uszu nie obcinano. - Wałłahil - odparł mu pasza poseł. - Gdyby się kiedyś zdarzyło, że poseł od nas przybyły wina się napije i w podchmielonym stanie w waszej, cesarzu, obecności nieprzystojnie wyrażać się będzie, tedy mu nie tylko nos, ale i język uciąć możecie! Atoli gdy tak samo poseł wasz do dywanu padyszacha przyjdzie, a wina się przedtem bez miary napije i w spowodowanej winem porywczości będzie przed padyszachem słowa niecne wygłaszał, to mu na oczach padyszacha nie nos, nie ucho i nie język obetną, 160 lecz go od razu o głowę skrócą. Nie ma u nas zwyczaju szanować posłów takich, co winem się upijają i potem niegodnie sobie poczynają. Raczcie tedy zaraz napomnieć posłów waszych, aby pijani będąc przed obliczem padyszacha nie stawali. Jeślibym zaś i ja kiedy przed wami, mój królu, winem zamroczony stanął, tedy i mnie ukarzcie! - Na Boga! Obyż to wszyscy posłowie padyszacha muzułmańskiego ludźmi tak zacnymi byli i tak o cześć padyszacha swojego stali. Wszakże o wielkości i chlubie władcy po przybyłym od niego pośle się sądzi - zawołał cesarz, a potem jeszcze tak dodał: - Paszo-pośle kochany, szczerze i serdecznie cieszę się z twojego przyjazdu do naszego kraju. Atoli muszę ci się poskarżyć na owych czatowników i rabusiów różnych, co na rubieżach waszych wokół Ostrzyhomia i Budy siedzą. Niechże się wreszcie uspokoją. Otośmy teraz przymierze i pokój zawarli na tej zasadzie, że zamki wszelkie, wsie, miasteczka i okolice całe do tej strony należeć będą, której już obecnie podlegają. Niech tedy żołnierze nasi z jednej strony, a czatownicy wasi z drugiej pod żadnym pozorem granicy nie przekraczają i niech już zamki nasze żadnych utrapień nie znoszą. - Mój cesarzu - odparł pasza - powściągnijcie jeno wy żołnierzy swoich! Nasza ludność na pograniczu nic przeskrobać nie zdoła, a tylko wtedy, gdy poseł od was długo nie przyjeżdża, ludzie owi po swojemu sobie tę okoliczność tłumaczą i wtedy wasze ziemie szarpać poczynają. Miejcie tedy tylko oko na swoich huzarów! Tu wdał się w rozmowę Rudolfus, wezyr cesarski. - Na naszych madziarskich żołnierzy nie ma zgoła żadnego sposobu. To złodzieje, więc gdy się znajdą w waszych granicach, chwytajcie ich i na pal wbijajcie! - Tak samo i my nie możemy sobie dać rady z wojskiem tatarskim na granicach lądowych i z algierskim na morzu 89. Jeśliby tedy nasze tatarskie wojsko, mimo zawartego obecnie pokoju, nadal nawiedzało "Czerwone Jabłko" i ziemię węgierską, to i wy Tatarów łapcie i oczy im wydłubujcie! - No! No!90 - zawołał wtedy cesarz, a wraz z nim minister Susa i minister Montecuccoli. 161 Potem, kapelusze z głów nieszczęsnych zdjąwszy, ciągnęli oni tak: - Jakiż to będzie pokój? Co się ostanie w kraju takim, na który zwali się czterdzieści lub pięćdziesiąt tysięcy Tatarów i do tego dwakroć sto tysięcy koni? O nie, sami, i to zaraz, musicie z wojskiem tatarskim porządek zrobić, a my swoich huzarów mocno w garść weźmiemy. Tedy, gdy pakta już spisane były, powiedział pasza-poseł: - Inszaaitiah, padyszach wyda teraz rozkaz stosowny i osadzimy Tatarów. Jeśliby się tedy w waszych krajach znalazł choćby jeden Tatar, tedy i to będzie stanowiło naruszenie pokoju. Od dziś porządek, spokój i bezpieczeństwo musi zapanować. Na te słowa jego giaurzy wszyscy, jacy tylko na dywanie cesarskim obecni byli, głowy obnażyli i padyszachowi naszemu, paszy-posłowi tudzież cesarzowi gorąco dziękowali. Takim to sposobem zawarty został traktat pokoju - i przez nich, i przez nas w dwudziestu punktach spisany, który przyjazd posła wielkiego z wieloma darami co dwadzieścia lat przewidywał. Po tym wszystkim tedy Fatihę odmówiliśmy, a pasza raporty i relacje do padyszacha sposobić nakazał. [UCZTA U WEZYRA CESARSKIEGO] Na drugi dzień podejmował wezyr cesarski paszę-posła wystawną ucztą, wydaną w zasadzonych różami i drzewami owocowymi ogrodach i sadach na brzegu Dunaju. Uczta to była przepyszna. Rano podano nam na śniadanie tysiąc pięknie ozdobionych porcelanowych talerzyków, talerzy i półmisków z takim mnóstwem smażonych w cukrze mirabelek i innych owoców, konfitur z płatków róży, rozmaitych galaretek owocowych tudzież konfitur pożywnych, zaprawionych korzeniami i wydzielających aromat iście piżmowy, że wprost trudno to opisać. Po śniadaniu wkroczyli liczni muzykanci i śpiewacy, którzy na sposób chrześcijanom właściwy wykonali wiele utworów. Mieliśmy z tego tyle ukontentowania, tyle zabawy i radości, iż zdawało się, że jesteśmy na biesiadzie przez Husejna Bajkarę91 162 wydanej. Mają zaś muzykanci tutejsi instrumenty o dźwiękach takich, że w niczym nie przypominają instrumentów i dźwięków ze Stambułu nam znanych. Brzmią bowiem te ich instrumenty niezwykle przejmująco, głęboko i melodyjnie. Śpiewacy natomiast zabawiali nas rozmaitymi śpiewami, piosenkami i przyśpiewkami żartobliwymi, śpiewając je głosami miłymi na melodie, jakie się zwykle pośród chrześcijan słyszy. Wracając potem do kwater naszych, natknęliśmy się na wielką rzeszę ludzi. O POCHODZIE NIESZCZĘSNYM I ŻAŁOŚCI PEŁNYM W pochodzie owym szło z dziesięć tysięcy giaurów, którzy z pobojowiska nad Rabą wracali, gdzieśmy przed trzema miesiącami walki z nimi toczyli92. W rzece Rabie wielu muzułmanów po-tonęło i śmierć znalazło. Giaurzy wyłowili przeto z jej fal wszystkich potopionych żołnierzy naszych wraz z całym ich dobytkiem i mieniem, potem zaś głowy im pościnawszy solą je zasypali i w ten sposób przez trzy miesiące cało je przechowali i w tym dniu właśnie, w którym na owej uczcie biesiadowaliśmy, w szyku do Wiednia przyszli - czyniąc tak umyślnie, aby pasza-poseł mógł to oglądać. Wszelakoż pasza-poseł, uprzedzony o tym, przykazał kapeli swojej grać gromko niby na jakim turnieju dzirytni-ków i w inną stronę odjechał i tylko ja, biedny, zostałem tam ze swoją służbą, by wszystko to dokładnie obejrzeć. Najpierw tedy ujrzałem prawie trzy tysiące sześćdziesiąt koni i trzysta wozów strzelbami załadowanych oraz trzysta wozów z porzuconymi przez nas w górach kulami armatnimi i różnym sprzętem wojennym. Na każdym z tych wozów było po pięćdziesiąt a może i sześćdziesiąt dzid i lanc wszelkich, a ponadto wieziono na nich siedem bębnów, na których ongiś grała kapela bejlerbejów. Potem przed moimi oczami przesunęło się siedem tysięcy i sześćdziesiąt głów zatkniętych na dzidach i po jednej niesionych przez giaurów. Potem widziałem ze dwa tysiące chorągwi zielonych, żółtych i karmazynowych, niesionych przez giaurów na drzewcach, a wszystkie owe sztandary i chorągwie były odwrócone szczytami do ziemi. Jeńców atoli na placu owym 163 nie było, bo ich w ukryciu trzymano, chociaż z drugiej strony wezyr cesarski podczas owej uczty część tych jeńców nam wydał. Dalej jechały dwie armaty szahi, a za nimi wozy z pięknie ułożonymi na nich niezliczonymi szablami, kaderami, kołczanami, tarczami, hełmami i wielkimi srebrnymi tasakami noszonymi przez starszyznę janczarską. Całą tę zdobycz, w istnej procesji nieszczęścia, wieziono wśród uciechy powszechnej - wojsku muzułmańskiemu na hańbę. Nazajutrz poszedłem z misją jakowąś od paszy do pierwszego ministra Rudolfusa, a ten mnie pyta: - Czyś widział, Ewlijo Czelebi, obcięte głowy żołnierzy waszych nad Rabą pobitych? - Od tej bitwy nad Rabą już* trzy miesiące upłynęły - odpowiedziałem na to ja, biedny. - Wiele to czasu, więceście zdążyli gładko ogolić niestrzyżone głowy swoich poległych żołnierzy i z głowami naszych zmieszać. Potem zaś przez trzy miesiące czekaliście na nasz przyjazd do Wiednia i teraz przywieźliście je tu z taką paradą, abyśmy to wszystko mogli zobaczyć. Jeśli tedy Proroka Jezusa i Matkę Maryję kochacie, to powiedzcie mi, proszę, tak po prawdzie: czy to my w bitwie nad Rabą przez was pokonani zostaliśmy, czy raczej myśmy sami was w siedmiu potyczkach gromili, a potem aż do Nśmetujvaru93 was bijąc wrócili do obozu wojsk naszych z mnóstwem jeńców i łupu wszelakiego? Choć i to prawda, że później, gdyśmy się wskutek błędów Ismadla paszy i Saliha paszy cofali, zrządzeniem Ałłaha niektórzy z nas w Rabie się potopili. Wszelako stało się to jedynie dlatego, że nasz sułtan Sulejman rzucił był kiedyś taką klątwę, że gdyby ktokolwiek z jego potomków, wezyrów lub wojska, a nawet z giaurów, przez tę rzekę Rabę w jedną lub drugą stronę chciał się przeprawić, ten w niej utonie. Nieszczęściem tedy dotknięte zostało i w Rabie się potopiło nasze wojsko z tej przyczyny, żeśmy testamentu sułtana Sulejmana nie uszanowali. Nie zostaliśmy przeto waszą szablą pobici. A możeście nas zwyciężyli, co? Powiedzcież prawdę, na Pana Jezusa! Zmiękli tedy giaurzy i powiadają: - O nie, to Ałłah was potopił! Myśmy potem trupy żołnierzy 164 Sulejman Wspaniały na polowaniu waszych z wody wyłowili, dodaliśmy do tego głowy tych, którzy na pobojowisku zostali, i tuśmy wszystkie teraz przywieźli. - Podczas zmagań na owym polu bohaterskich czynów - rzekłem na to ja, biedny - myśmy w walce oko w oko toczonej dwadzieścia tysięcy was chrześcijan szablami na śmierć wysiekli, a mimo to parady nie urządzaliśmy. Wy wszelako, chrześcijanie, wstydu nie znając, taką oto błahostkę wykorzystaliście, aby pochód urządzić i przed niewiastami swoimi się popisać. Zaiste, trzeba było przed posłem waszym w Stambule popis taki wspaniały zrobić i głowy żołnierzy waszych na polu pod Ostrzyho* miem przez nas pościnane w pochodzie pokazać, a także kapitanów waszych, co w więzieniu przy stoczniach sułtańskich jako niewolnicy są trzymani, prowadzić! Tam, pod Ostrzyhomiem, wbiliśmy przecież przed namiotami wielkiego wezyra dwadzieścia osiem głów takich na koły, aleśmy jednak popisu nie zrobili. - Si! Sil -powiedzieli na to wszyscy giaurzy i więcej już ani słowem się nie odezwali... Pasza-poseł nasz dowiedział się potem o owych dysputach moich z wezyrem cesarskim i z wielkiej radości zaprosił mnie, biednego, do siebie i sześćdziesięcioma trzema złotymi obdarował. Takoż i cesarz posłyszał, jaką to polemikę stoczyłem, więc za zgodą pana naszego, paszy-posła, raz po raz mnie, biednego, do siebie wołał. Siadałem sobie natenczas na tronie bursztynowym niby przyjaciel jaki cesarza i przez długie godziny gawędziłem z nim bardzo przyjemnie. Pewnego dnia w rozmowie takiej poprosiłem o uwolnienie pachołka mojego Sejfiego, co się przy zdobywaniu zamku ujwar-skiego do niewoli pod Komranem był dostał, a potem przez kapitana Jicziszwana94 był więziony. Cesarz w tejże chwili nakaz uwolnienia wypisać rozkazał i jeszcze kiesę talarów wyłożył na wykupienie sługi od kapitana. Posłaniec jego pojechał tedy, atoli po pięciu dniach wrócił z wiadomością, że chłopak mój właśnie w przeddzień jego przyjazdu umarł. Przyprowadził md on też konia po nieboszczyku i przywiózł szablę jego, cały jego dobytek i uzbrojenie. Następnego dnia zaś po pogrzebie kazał człek ów grób sługi mego otworzyć, odciął mu mały palec od prawej dłoni i mały palec od lewej, które to palce oba osobliwie 166 rozdwojone były, po czym włożył je do skrzyneczki z solą i przywiózł cesarzowi razem z ową kiesą talarów. Gdym ja, biedny, nieboszczyka mojego sługi palce, konia i wszystkie jego rzeczy zobaczył, płaczem wybuchnąłem. Cesarz, litością zdjęty, darował mi wówczas owe pieniądze, co na wykup pachołka mojego był przeznaczył. Gdym tedy stracił pacholika zacnego, zucha tęgiego jak skała, świat do cna mi obrzydł. Zamyśliłem sobie przeto, że pojadę obejrzeć ziemie giaurskie siedmiu królów. Pierwej wszakże raz jeszcze Wiedeń porządniem zwędrował i zwiedził. [OSTATNIE DNI POBYTU W WIEDNIU] Kiedym już te wszystkie wspaniałości, owe setki tysięcy najrozmaitszych, trudnych do opisania dziwów i osobliwości dokładnie obejrzał, zabawiłem w mieście Wiedniu jeszcze przez dwa miesiące i dni siedemnaście, sycąc oczy widokiem ciekawostek wszelakich i tysięcznych rzeczy zdumienie budzących. Atoli gdybym wszystkie wydarzenia i wszystkie biesiady z pięknościami tamtejszymi chciał po kolei opisać, to byłby z tego opisu miasta Wiednia tom cały i osobna księga. Sławne to jest państwo i miasto nad wyraz wspaniałe. Wszelako szał mnie, biednego, ogarnął, kiedym z rozmów z rozmaitymi zaufanymi i przyjaciółmi cesarza tudzież ze wszystkimi, jacy tam tylko są, ministrami i dostojnikami, z którymi znajomość zawarłem, wymiarkował, że nasz pasza-poseł aż do powrotu posła austriackiego ze Stambułu, za dwa lata oczekiwanego w Wiedniu, to jest przez dwa i pół roku, a co najmniej przez rok i sześć miesięcy w Wiedniu siedzieć będzie. - Czyż w tym świecie giaurów nie można podróżować, handlem się zająć albo miejsca święte odwiedzić? Czy można tu siedzieć jeszcze rok lub półtora niby w więzieniu jakim? - rozmyślałem. Jest takie mądre powiedzenie: "Gdy Ałłah zechce czego, tedy i okazję da po temu". Otóż i teraz z woli Pana Stwórcy naszego tak się stało. Po zawarciu pokoju już się była skończyła misja ministrów z Hiszpanii od króla-dzdewicy95, z Danii, z Dunkar- 167 kyzu n6, a wreszcie od siedmiu królów przybyłych, toteż wszyscy ci ministrowie za zgodą cesarza do odjazdu się szykowali. - Wyborna to okazja, aby zamiast bezczynnego siedzenia w tym Wiedniu pojechać do innych krajów. A do czasu, gdy pasza--poseł będzie stąd wyjeżdżał, na pewno zdążę powrócić! - powiedziałem do siebie ja, biedny. Zaraz tedy poszedłem do Susy, wezyra cesarskiego, z którym jeszcze od czasu pobytu w Siedmiogrodzie serdecznie się przyjaźniłem, a potem do wezyra Montecuccolego, do pierwszego wezyra Rudolfusa, do pierwszego komisarza i do prymasa, tudzież do wielu innych urzędników i zaufanych cesarskich. Każdemu z nich złożyłem w darze po chusteczce przez Kaję sułtankę haftowanej i oznajmiłem, że pragnę zwiedzić państwa siedmiu królów. Pierwszy wezyr wystarał się nazajutrz o posłuchanie dla mnie, biednego, u cesarza. Cesarzowi przyniosłem w darze dwie takie mieniące się kolorami jak kameleon i budzące podziw chusteczki roboty sułtanki Kaji, dwa szale kaszmirskie, obrazy Pana Jezusa i Matki Maryi, przez jakiegoś europejskiego artystę z niedościgłym kunsztem namalowane. Uradowałem tym cesarza bardziej nawet, niż gdybym mu darował parę tysięcy monetą, więc pozwolił mi mówić bez skrępowania żadnego. Pełne dwie godziny upłynęły nam na tej serdecznej rozmowie i gawędzie. Rozmowami takimi zaszczycał mnie cesarz zresztą już prawie od trzech miesięcy, a gawędziliśmy zazwyczaj o podróżowaniu. Cesarz wypytywał mnie dokładnie o Damaszek i Trypolis, o Dże-belę, Sajdę, Bejrut, Akkę, Jaffę, Askalon, Ramię, Gazzę i o Jerozolimę świętą, jako też o porty tamtejsze. Zawsze zaś, gdy o świętą Jerozolimę zagadywał, ja, biedny, chociażem wad różnych pełen, tak świadom spraw i sekretów różnych Jerozolimy świętej się okazywałem, że żaden inny podróżnik tyle o niej nie wiedział. Księża różni, co w Jerozolimie świętej wiele lat na umartwieniu ciał swoich strawili, poddawali nawet mnie, biednego, egzaminom z rzeczy jej się tyczących, ale sami nie wiedzieli tyle co ja, biedny, o kościele Grobu Świętego, o meczecie Omara, o meczecie Aksa, o Górze Oliwnej i źródle Siloa, które się tam znajdują97. Ba, wielu księży na kłamstwach przyłapałem,1 a tych księżych łgarzy kazał arcybiskup batogami oćwiczyć, 168 godności kapłańskiej pozbawił, a w końcu nie tylko z otoczenia cesarza, ale i z granic kraju przepędził. Cesarz, ten poganin, uradowany tym, żem tu taką gruntowną sprawę o Jerozolimie świętej zdał i żem tak dobrze tę ziemię j jeździł, obdarzył mnie, biednego, kiesą talarów pełną, dziesięcioma sztukami sukna i kamlotu tudzież trzynastoma zegarkami niemieckiego wyrobu. Ośmieliłem się tedy ja, biedak, prosić go o przyzwolenie na podróż i objazd po prowincjach siedmiu królów. - Wybornie! - zawołał cesarz. Zaczem kałamarz i pióro w ręce ująwszy, wypisał mi glejt, na mocy którego wszędzie honorowany i gościnnie podejmowany być miałem mogąc objechać i zwiedzić zamki, miasta, porty, wsie i miasteczka wszelkie, jakie się w jego siedmiu królestwach znajdują. Pismo to zaraz w oczach jego ja, biedny, ucałowałem, do czoła przyłożyłem i w pokrowcu brokatowym schowałem. Cesarz uradował się, żem pismu jego cześć taką okazał. Kazał mi tedy je zwrócić, a następnie nowe napisał, przykazując, by mi każdego dnia, na każdym postoju dawano barana, pięćdziesiąt bochenków chleba, dziesięć kur, obrok dla dwudziestu koni oraz dziesięć kobiet i dziesięciu pachołków do posługi, by mię od postoju do postoju odprowadzało stu konnych i stu pieszych pachołków giaurskich, by mnie goszczono w każdym -mieście tak długo, dopóki mi się spodoba tam siedzieć, a przy wyjeździe, by mnie wszyscy urzędnicy i najzacniejsi obywatele tamtejsi z honorami żegnali. Na koniec odesłał mnie, nędznego, w towarzystwie pierwszego komisarza do głównego wezyra swojego z surowym przykazaniem mówiąc: - Wszyscy, którzy mnie kochają, winni przyjacielowi mojemu Ewliji Czelebiemu cześć oddać! Udałem się tedy do pierwszego wezyra, a tam na mocy cesarskiego fermanu dostałem trzysta złotych, jako też podarków i prezentów bez liku. Inni wezyrowie i urzędnicy także obsypali mnie pięknymi upominkami. Pierwszy wezyr na mocy pisma cesarskiego zaopatrzył mnie w dobre glejty i odprawił wraz z rejentem kancelarii swojej do wezyrów Hiszpanii, Danii, Dunkarkyzu i wreszcie do wezyrów siedmiu królów. 169 Wezyrowie Hiszpanii, Francji i siedmiu królestw, którym okazałem pismo cesarza i ferman pierwszego wezyra z przyzwoleniem na podróż moją po siedmiu królestwach, wielce tym ucieszeni, zawołali: - A witajże nam, witaj! Z nami pojedziesz, to i kraje nasze zwędrujesz, przyjemności i rozkoszy zażyjesz. Ale zaraz zbieraj się w drogę, bo w poniedziałek ruszamy już z Wiednia. Pożegnałem się zatem ze wszystkimi wiedeńskimi dygnitarzami, ze wszystkimi wezyrami i dostojnikami, z cesarzem i matką jego i raz jeszcze przez nich podarkami obdarzony zostałem. Potem też pasza-poseł nasz pozwolenia mi swojego na tę drogę udzielił, dał mi kiesę pełną na ekspensy podróżne tudzież konia jak wiatr śmigłego, zaś wszystkim nam - i sługom moim, j mnie, nędznemu -po jednej zmianie odzieży wydzielił. W poniedziałek, dnia piętnastego miesiąca zilhidżdże roku 1075 98, wyjechałem z Wiednia stołecznego w podróż przez Węgry i ziemie niemieckie do Hiszpanii nad Oceanem położonej, do kraju Dunkarkyz, do kraju Danii, do miasta Amsterdamu we Flandrii się znajdującego, do kraju Londżat, do kraju Kalwinii, do kraju Ruj, do kraju Holandii, do kraju Brandeprusk tudzież do miasta Pragi i miasta Isizji - słowem w podróż po ziemiach królestw siedmiu aż do brzegów rzeki Wu ". ^ b n CZĘŚĆ IV Wyprawy z Tatarami i podróże po Krymie (1641-1667) 14 -Księga podróży.. .s M- - li \ " ' {l. GARŚĆ WSTĘPNYCH UWAG O TATARACH . I PAŃSTWIE TATARSKIM NA KRYMIE] PAŃSTWO DYFfASTlI CZYNGISYDCW ' , j < ^ ' Wedle słów kroniki Mirchona 1 Czyngis chan wstąpił na tron w roku ....... Czyngisydzi zaś tworzą dwanaście linii pady-szachów 2, w każdej takiej linii jest po piętnastu chanów i mirzów. Narody zaś Krymu i Dagestanu 3, Mogołowie-Bogoło-wie 4, Kumycy 5 i Kałmucy (tudzież dwunastu ich tajszów, czyli padyszachów, z których to tajszów każdy po dziesięćkroc sto tysięcy wojska posiada6), Chatajowie 7 i Chotańczycy 8, Fagf urowie 9, Lipkowie 10, Badyrakowie u, Hindusi i Sindowie 12, Adziamczy-cy 13, jako tez Turkmeni u oraz ród Osmana - wszyscy się od Tatarów wywodzą 15. Natomiast wedle słów "Kroniki państw podarek stanowiącej" 16, (jest to zaiste kronika-podarek), tedy wedle jej słów takoż i Pan Adam cechy Tatarzyna posiadał. Stwórca Pan bowiem oblicze ziemi najpierw koczowniczymi Tatarami przyozdobił, a dopiero potem od Pana Ismaela Arabowie ród swój wzięli. Za Pana Ismaela także język arabski po raz pierwszy się pojawił, żona bowiem jego Szitin, jako hurysa przybyła z raju, arabskim językiem mówiła. Synowie Adama innym językiem mówili, natomiast mowa arabska od Pana Ismaela się wywodzi. Mówiąc zaś prawdę, to i teraz poza Arabami i Tatarami niewiele jest narodów na obszarze ziemi. Wielem się ja, nędzny, po Krymie, Dagestanie, po ziemi Kałmu-ków, Nogajów 17 i Heszdeków 18, po Stepie Kipczackim 19 napodró- 14* 173 żował, ale poza Tatarami małom narodów widział. Wszyscy oni zaś, jednych Kałmuków wyjąwszy, to lud wierny, Bogu jedynemu cześć oddający. Co się zaś tyczy muzułmańskich padyszachów państwa dynastii Czyngisydów, to panują oni i rezydują na Półwyspie Krymskim, co sto siedemdziesiąt mil mierzy 20. Mają oni sto tysięcy wojska oraz po stokroć sto tysięcy koni21. Rzeczy, co przepychowi, zbytkowi, wystawności służą, u nich nie ma - ich bogactwo to konie, wielbłądy i owce. Nazywają ich chanami, a mają oni przydomek Gerej22. Tak dla przykładu mówi się Bahadyr Gerej23 lub Gazi Gerej chan 24. Samowładnymi zrobili się oni, kiedy za Tochtamy-sza chana Krym z ręki giaurów Genueńczyków wyrwali 25. Spomiędzy krewnych albo braci chana jeden bywa jego_wezyrem prawym i tego wołają kałgą sułtanem; ci przebywają w mieście zwanym Akmesdżid 26. Wezyra lewego nazywają nureddinem, środkowego zaś wezyra tytułują aka. Bejów rodów poszczególnych nazywają Szirin, Mansur, Sedżeut i Ułan. Ułanami nazywają się bejowie tacy, co się na ten przykład z chańskich córek porodzili. Stan wojskowy nosi nazwę kara-czych, lud krymski zaś nazywa się Badyrak 27. Gdy sułtan Bajezid chan Święty z rodu Osmana zamki Aker-rran i Kilię zdobywał, wówczas przyjechał był do niego z Krymu Mengli Gerej chan, który jako pierwszy zwierzchnictwu dynastii osmańskiej się poddał. Chanowie, ślubowaniu temu wiernymi zostając, dynastii osmańskiej pomocą służą, a za to na swoich monetach własne imiona swoje tłoczą. W ich chutbie wymienia s'ę najpierw potomków Osmana, a potem takiego a takiego Gerej chana 28. Do czasów sułtana Mehmeda Czwartego było tych chanów dwudziestu 29. Niech ich szczęsne panowanie trwa na wieki, bo ja, nędzny, łask licznych od nich zaznałem! [2. WŚRÓD PRZYJACIÓŁ TATARÓW POD AZOWEM I NA KRYMIE W LATACH 1641-1642] WYJAZD Z ZAMKU ANAPY NA WOJNĘ AZOWSKĄ Najpierw słów parę o przyczynie tej wojny azowskiej. Otóż gdy Murad chan Czwarty Bagdad rajsko piękny od Adziamu odebrał oraz jako triumfator i zwycięzca do swojego Progu Szczęśliwości powrócił, giaurzy wszyscy bardzo niepewnie się poczuli i zewsząd od nich posłowie zjeżdżać zaczęli, którzy pragnąc odnowienia pokoju wiele skarbów wspaniałych i podarków kosztownych składali. Od jednych tylko Maltańczyków nikt wtedy nie przyjechał. Z myślą o wyprawie wojennej na nich zbudowano tedy tysiąc okrętów, dwie karamawny tudzież trzy setki armat. Wtedy jednak, wedle tego jak się mówi: "Człowiek rachuje, Ałłah decyduje", sułtan Murad chan Czwarty do wieczności się przeniósł. Na tę wieść giaurzy wszyscy, niby ten smok siedmio-głowy, wysoko łby swoje unieśli i do zawładnięcia krajami osmańskimi sposobić się jęli. Pierwsi zaś Rusowie, którzy Moskwą są nazywani, Krym i okolice Azowa szarpać i pustoszyć zaczęli30. Chan krymski doniósł był o tym sułtanowi Ibrahimowi chanowi oraz wielkiemu wezyrowi Kara Mustafie paszy. Ci wszakże nie wzięli sobie tego do serca, ale gdy po śmierci sułtana Murada poddani poczęli rokosze wszczynać i nad wielkiego wezyra się wynosić, ten, uznawszy, że na złamanie hardości poddanych najlepsza wojna, zamyślił otrąbić wyprawę na kraj byle który. Akurat zaś w tym czasie Kozacy moskiewscy Azow zagarnęli i obsadzili 175 Szwedzka mapa ujścia Donu i okolic Azowa (XVIII w) go siedemdziesięcioma lub osiemdziesięcioma tysiącami giaurów, więc przez opieszałość chana krymskiego oraz wielkiego wezyra piękny ten zamek utracony został. Tego samego tez roku Kozacy w sto pięćdziesiąt czajek na Morze Czarne wypłynęli, statki kupieckie gromili i grabili, miasta i miasteczka na brzegach Morza Czarnego spalili i poburzyli. Gdy wieść o tej niedoli ludu maho-metańskiego dotarła do Bramy Szczęśliwości, wówczas różnych kapydzybaszych komisarzami mianowano i do wszystkich ejale-tów w Rumelii chattyszerify powiezione zostały 31. W pierwszym rzędzie ruszył tam Kodza Giirdzi Kenan pasza, który w ejalecie oczakowskim władzę sprawował, a z nim pasza rume-lijski tudzież sandżakbejów ze dwudziestu ośmiu, czterdzieści tysięcy Tatarów budziackich, czterdzieści tysięcy wojska wołoskiego i mołdawskiego, dwadzieścia tysięcy żołnierza siedmiogrodzkiego oraz osiemdziesiąt tysięcy lotnych, jak wiatr Tatarów z Krymu, które to wojska zamek azowski obiegły. Kapudan Sijawusz pasza z flotą monarszą, którą mieliśmy przy sobie, a na którą składało się sto pięćdziesiąt sztuk galer, galiot i bastard, sto pięćdziesiąt sztuk fregat, dwieście sztuk czajek i karamurselów, czyli razem czterysta statków, tudzież czterdzieści tysięcy świetnie uzbrojonego żołnierza morskiego - za radą kiahii arsenału morskiego Pijalego kiahii oraz agi janczarów, podniósłszy kotwice, wypłynął 176 z portu Anapy i przy pomyślnym wietrze minął ujście wielkiej rzeki Kubań32. Na siódmej mili minęliśmy zamek Tamań, a potem dotarliśmy do przylądka Kilisedżik 33, gdzie po prawicy mieliśmy Półwysep Tamański z przylądkiem Czoczka 34, po lewicy zaś przylądek Półwyspu Krymskiego. Od jednego do drugiego przylądka jest jedna mila, obszar zaś za tą cieśniną nazwę Morza Azowskiego nosi. Morze to płytkie Minąwszy ową cieśninę, zawinęliśmy pewnego dnia do limanu Balisyra, gdzieśmy kotwice zarzucili i okręty swoje zacumowali. Tam sprzęt cały, amunicję tudzież wszystkie zapasy jadła i napoje przeładowaliśmy na łodzie i fregaty, na czekelii, zarbuny i pontony. Do zamku azowskiego jest stamtąd (od Balisyry do Azowa) trzydzieści sześć mil, ale morze jest głębokie tylko na pięć arszynów, więc galery i czajki nie przeszłyby dalej, bo woda tam miałka bardzo. Ów liman Balisyra zwany to pustynna okolica na zachodnich, nadmorskich kresach stepu Hejhat blisko Półwyspu Tamańskiego się znajdujących. Atoli gdy nasze podobne do morza wojsko pobudowało sobie tam z trzcin składy i kramy, powstało tam coś w rodzaju wielkiego miasta. Miejscowość ta Azowowi za port służy 35. Do niej to dostarczył bejlerbej kaffeński Bekir pasza od plemion Szagak, Żane, Mamszuk, Nakafi, Buzuduk, Bułatkaj, Chatukaj, Besenej, Kabarda i Tawistan, które Czerkiesję zamieszkują36, a także od władcy Dagestanu szamchała sułtana Mahmuda około czterdziestu tysięcy wyborowego żołnierza i siedem tysięcy pod-wód. Cały sprzęt wojenny przewieziono zatem z tego portu do Azowa na podwodach. Tam wszyscy wojownicy muzułmańscy w okopach zasiedli37, a podzieliwszy się na siedem odcinków, zamek obiegli i tym, którzy w nim zamknięci byli, ani chwili wytchnienia nie dawali. Zaczęła się wojna i walka, co w dzień i w nocy bez przerwy się toczyła. Nadeszły posiłki z Anatolii: siedmiu wezyrów, osiemnastu bejlerbejów i sandżakbejów siedemdziesięciu. Jednego dnia zaś tak na wiwat z armat i rusznic bito, że - Boże mój ty wielki! - zdawało się, iż sklepienie niebieskie u najwyższego wierzchołka swojego w kawały się rozpadło i na ziemię spada! Chan tatarski dostał wtedy rozkaz, aby straże wystawił. Pilno- 177 wał więc wojska muzułmańskiego ze wszystkich czterech stron i straż nad nim trzymał chan jegomość razem z wojskiem krym-skim z plemion Ułu Nogaj i Kiczi Nogaj, Szajdak Nogaj, Orambet Noga j, Szirinli, Mansurłu, Sedżeutłu, Mangytły, Nakszewanły, Czeniszkeli, Batły, Orłu, Ułanły i Bardakły z dzielnic rozmaitych, jako to z dzielnicy Arsłan beka, z dzielnicy Czobana, dzielnicy Diweja czy dzielnicy Nouruza pochodzących 38, które masą perłową oraz srebrem, emalią czarną zdobionym jaśniało i świeżością tchnęło. Owej nocy Kozacy krnąbrni w zamku oblężeni taką wesołą palbę z rusznic urządzili, że zamek azowski jak ten ptak Semender w ogniu Nemrodowym 39 cały płomieniami był ogarnięty. Bili oni w bębny i zamek cały napełniali okrzykami: "Jeżurż! Jeżurż!"40, a na wszystkich murach zamkowych krzyże wystawili. Tej bowiem nieszczęsnej nocy przybyło Donem dziesięć tysięcy giaurów na odsiecz dla zamku. Od rana też strzelali oni bez przerwy z armat i rusznic, tak że sześciuset ludzi za islam życie oddało. Na drugi dzień z samego rana wyznaczono tatarskiego chana tudzież paszę sylistryjskiego Kenana paszę do trzymania straży koło ujścia Donu, a na wszystkie strony rozesłano czatowników oraz ludzi do zbierania paszy i prowiantu, zaś wszystkim bejler-bejom stanowiska wyznaczono.* Następnego dnia z siedmiu odcinków wojska siedmiuset ludzi wypiło czarę z napojem śmierci za islam, przeto dobytek ich oddano władzom pod ochronę. Od świtu też przy wtórze modlitw i błogosławieństw bito z armat niszcząc i rujnując bramy i mury zamkowe, a domy tamtejsze w perzynę obracając. Wszelako baszty i mury zamku, jeszcze przez Genueńczyków wzniesione 41, jako że mocne były i wytrzymałe, więc się ostały. Gdzieniegdzie jeno kule armatnie część murów zwaliły, giaurów na piekło skazanych na miejscu grzebiąc. Nocy tej usypano pośpiesznie szańce, rozstawiono kosze i ukrywszy się na nimi, wszczęto walkę od nowa. W ten sposób ostrzeliwano zamek bez przerwy przez siedem dni, więc się w murach nowe wyłomy pokazały. Wódz prześwietny, mąż pięknej postawy i uśmiechnięty, dzielny i nieustraszony, od okopu do okopu chodził, wojownikom muzułmańskim otuchy dodawał i do bitwy zagrzewał, w dobroci i łaskawości swojej żoł- f nierzowi uprzejmość i przychylność okazywał, a z monarszego arsenału nieustannie potrzebną amunicję dosyłał. Z całego zaś wojska właśnie jego oddziały najwięcej szkód zamkowi wyrządziły. Posunięcia jego wszystkie trafne się okazywały, a to dlatego, że je po naradzie z innymi w czyn wprowadzał. Na koniec przypuszczono szturm na te liczne miejsca, gdzie kule armatnie wyłomy w murach porobiły. Wielu wojowników zatknęło w tych wyłomach swoje sztandary, atoli później zobaczyli oni, że ci, którzy w ślad za nimi ruszyli, jakoś nie nadciągają. Skorzystali z tego giaurzy przewrotni i wojowników tych tak zlali ołowiem, że w jednej chwili setki ich kielich śmierci za islam wypiły. Ci jednak, którzy zostali, powtarzając sobie: "Cofanie się nie licuje z honorem muzułmanina", przez trzy dni i trzy noce zmagali się zaciekle na murach zamkowych, ataki giaurów pijanych odpierając. W końcu jednak, walcząc bez przerwy, odeszli stamtąd zostawiając w zamku wiele chorągwi i poległych. - Pewno los tak chce, że na zwycięstwo trzeba tu czekać do Sądu Ostatecznego! - pocieszali się wszyscy wojownicy. Żołnierze podjęli tedy walkę na nowo i jeszcze przez sześć dni nie dając giaurom ani chwili spokoju, całą fosą zamkową zawładnęli. Tego dnia przypłynęły Donem na czterdziestu fregatach giaurskich na odsiecz zamkowi azowskiemu cztery tysiące Kozaków jak byki, zuchów walecznych. Wojownicy muzułmańscy, którzy na odcinku namiestnika sylistryjskiego Kenana paszy w odwodzie gotowi do boju stali, podwiózłszy rzeką do tych statków armaty-bałjemezy, wszystkich ich wybili, potopili i zniszczyli. Tym zaś z nich, którzy na brzeg wyłazili myśląc, że się uratowali, na nogi kajdany założono i w nieszczęsny jasyr ich obrócono, przez co dobytek i łupy wojska wyznawców Boga Jedynego pomnożone zostały. - Wszelka zdobycz będzie do wojowników muzułmańskich należała! - poczęli tego dnia gromko ogłaszać dobosze. Radość ogarnęła tedy owej nocy wszystkich wojowników. Dokonawszy ablucji, spędzili oni noc całą aż do rana bezsennie. - Da Ałłah, rano szturm będzie! - mówili jedni do drugich i wszyscy, ze sprzętem i bronią w ręku, w pogotowiu trwali. Z bram i murów zamkowych ostała się tedy jeszcze tylko jedna 17S 179 Kościół ormiański w monasterze Surbchacz koło m. Eskikyrymu baszta na brzegu Donu, jedna baszta od strony lądu, koło grobowca świętego Jogurtczu Baba 42, a ponadto jedna baszta po stronie zachodniej, wszystkie inne zaś baszty przez ciągłe ostrzeliwanie z ziemią już były zrównane. Ale oblężeni w zamku giaurzy byli jak ten Ferhad 43 biegli w sztuce kruszenia skał. Głęboko w ziemię się wkopawszy i schrony tam sobie poczyniwszy, byli bezpieczni od kuł armatnich, przez co obronność zamku wzrastała ISO Takinr to sposobem wojsko muzułmańskie czterdzieści dni bezowocnie straciło, tedy wśród żołnierzy przeróżne wieści krążyć poczęły. Tymczasem giaurzy zaniechali wysyłania posiłków na fregatach, a tylko noc w noc przebywało rzekę Don wpław po pięć albo sześć tysięcy Kozaków, którzy się do naga rozbierali i dawali nurka w fale rzeki, oddychając jeno przez trzcinę w ustach trzymaną. W ten sposób przedostawali się oni do zamku Azowa i sił mu świeżych przysparzać zaczęli. Z dnia na dzień tedy stawali się giaurzy coraz śmielsi, zaczęli okopy atakować i nocne wypady robić, a za każdym razem pod ziemią się kryli. Nawet sprzęt rozmaity, amunicję i rynsztunek dostarczali oni do zamku, wszystko to wkładając do worów wielkich ze skór wołowych sporządzonych, które potem przez rzekę Don przeprawiali. Atoli wojownicy muzułmańscy zwiedzieli się o tych ich diabelskich sztuczkach, więc w koryto Donu wkopali maszty, pale powbijali i bariery z nich uczynili, dzięki którym wzbogacili się nawet, bo giaurski dobytek z Donu wyławiali. Giaurów tedy znowu rozpacz ogarnęła, ale poruszając się pod ziemią bez żadnego strachu lub lęku szańce wznosili i stawiali kosz«, nacierających mahometan kładąc trupem. Nastroje wśród ludzi zatem zmieniać się zaczęły. - Czyż wojna ta bez końca tak haniebnym trybem będzie sią toczyła? - pytali zatrwożeni wojownicy muzułmańscy. - Król moskiewski z dwustu tysiącami wojska tu ciągnie! - powtarzano też raz po raz. Ludzie potracili rozum. Wieści takie były w istocie tylko gadaniną nieprzyjaciela, ale siały panikę wśród wojska. Wezyrowie, mniej znaczni i wielcy dowódcy, mężowie doświadczeni i spraw różnych świadomi zebrali się tedy i wielką naradę odbyli. - Jeżeli wojna tak z dnia na dzień przewlekać się będzie - mówiono tam - to choćby nawet z zamku ślad najmniejszy nie pozostał, przecież zwycięstwa nie odniesiemy. Janczarowie pewnego dnia rokosz podniosą, okopy porzucą i ogłoszą, że wedle ustaw swoich nie więcej niż przez czterdzieści dni w okopach trzymani być mają. Z drugiej strony zima nastanie ostra jak szabla, Morze Azowskie zamarznie na głębokość dwóch kułaczy, zima przez pięć miesięcy trwać będzie i drogi odcięte zostaną. 181 Gdzież wtedy bezpieczne schronienie dla wojska muzułmańskiego znajdziemy? Gdzie zimować będziemy? Na nadejście odsieczy i prowiantu nadziei choćby najmniejszej nie ma!... A co będzie, jeśli - nie daj, Ałłahu! - dla wojska muzułmańskiego braknie prowiantu i głód zapanuje?... I komu zostawimy cały ten arsenał padyszachowski? Dokąd się udamy? Z jednej strony morze, od północy kraj giaurów, a na wschodzie i na południu step Hejhat!...44 Każdy na to tysiąc rad podawał, aż wreszcie Kodża Kenan pasza i kiahia floty Pijale aga tak oto raczyli oznajmić: - Sposób i rada skuteczna na to taka, aby dobosze ogłosili dzisiaj, że rano szturm przypuszczony będzie i że jest rozkaz, aby każdy, kto by timar lub ziamet dostać i sipahiem stać się pragnął - przyszedł, bo będzie przeprowadzony zapis siedmiu tysięcy ochotników i markietantów ze wszystkich siedmiu odcinków. Przygotujcie tedy do bitwy najzawziętszych spośród wojowników muzułmańskich, a potem zobaczymy, jaki się z tego obraz w zwierciadle losu wyłoni. Na tym naradę zamknięto, po której jeszcze Fatihę zmówiono. Radość i nastrój wesoły ogarnął wojowników. Z arsenału monarszego wydano żołnierzom muzułmańskim wedle spisu siedem tysięcy szabel, dwa tysiące tarcz, dwa tysiące rusznic, czterdzieści tysięcy strzał, pięć tysięcy łuków, sześć tysięcy halabard, pięć tysięcy pękatych granatów ręcznych oraz inne najprzeróżniejsze rzeczy, jakie do uzbrojenia należą. Potem w szczęśliwą godzinę wystrzelono na wszystkich siedmiu odcinkach z armat i rusznic, a z piersi żołnierzy wyrwał się okrzyk: "Ałłah!". Od dymu i od kurzawy aż pociemniało wokoło, ale podniósł się dobrotliwy wietrzyk, więc potem dało się już przyjaciela od nieprzyjaciela odróżnić. Żołnierze muzułmańscy w jeden miecz się zamienili, do zamku wpadli, a tam giaurów bez przerwy gromiąc do cytadeli ich wyparli. Słowem, taka się z tego zrobiła bitwa, że całe osiem godzin trwała i do bitwy pod Mohaczem stała się podobna. Giaurzy, którzy od miecza ocaleli, widząc, co się dzieje, do podziemnych chlewów swoich wleźli i pochowali się. Uciekli się jednak owi potępieńcy do takiej sztuczki szatańskiej, że podkopy robiąc i miny zakładając żołnierzy muzułmańskich w podniebne loty wyprawiali, przez co z godziny na godzinę coraz więcej 182 wojska muzułmańskiego trupem kładli45, A odsiecz z tyłu nie nadchodziła. Zobaczyli wojownicy, że się już wieczór zrobił. Resztki sił utracili, a tu ich jeszcze głód nękał i od tego wysiłku, od okropnego gorąca i ognia omal ducha nie wyzionęli. O zachodzie słońca przyszli czuwasze łącznikowi ze wszystkich odcinków i odwołali wojowników, tak oto do nich krzycząc: - Wracajcie, wojacy! Niech Bóg doda siły rękom waszym, ale już zmrok. Chodźcież, najedzcie się, bo to i do rana się nie skończy! Zabrali więc wojownicy zgromadzone na placu dobytki i łupy takie jak obcięte głowy, rusznice i inną broń, poległych swoich jeńcom dźwigać kazali i tak każdy do swojego oddziału powrócił. Była więc najpierw salwa z rusznic i salwa z armat, potem odbył się namaz za poległych i pogrzeb im wyprawiono. Rannym wyznaczono zapłatę za ich zasługi i felczerów do nich posłano. Kto głowę uciętą przyniósł, temu sto kuruszy dawano, kto zaś przyprowadził języka, ten jeńca jednego dostał, a wszystkim im jeszcze do turbanów odznaki za waleczność przypięto, żołd podwyższono, timary i ziamety ponadawano. Rzeczy tysiąca dwustu poległych muzułmanów natomiast zwierzchności pod opiekę oddano. Giaurzy zaś nocy tej pracowali jak ten Ferhad. Poburzone mury zamkowe tak ufortyfikowali i umocnili, kryjówki i strzelnice w nich tak ponaprawiali, iż rzekłbyś, że nowy mur Aleksandra 46 zbudowali. Na ten widok żołnierzy muzułmańskich żałość ogarnęła. Cóż było jednak począć! "Człowiek rachuje, Ałłah decyduje" powiedzieli sobie i we wszystkim na Boga się zdali. Mimo wszystko jednak raz i drugi wszczynano jeszcze utarczki. Tego zapału, tej serdecznej ochoty co przedtem już wszelako nie stało, ale próżno nie siedziano, rąk nie złożono i ani dzień, ani noc bez walki nie przemijała. Do pierwszego dnia zimy zostawało jeszcze około czterdziestu dni. - Cóż z nami będzie? - pytano się. Zgromadzili się tedy wszyscy wezyrowie, dostojnicy i naczelnicy i wedle słów Ałłahowych: ,,I poradź się ich w danej sprawie!" 47 - radę odbyli, na której postanowiono wysłać Bahadyr 183 Gereja /chana z siedemdziesięcioma tysiącami wojska i jazćljry aby aż po stolicę króla moskiewskiego 48 grabił i ^plądrował. < " W dniu czternastym od wyruszenia w tę drogę powrócił BahąJ dyr G er e j wraz z wojskiem złożonym z plemion tatarskich do stojącego pod Azowem wojska muzułmańskiego, mając czterdzieści pięć tysięcy jasyru, koni dwieście tysięcy, niezliczone mnóstwo cennego dobytku i rozmaitych rzeczy z miedzi, cyny, porcelafny. W obumarłe serca żołnierzy muzułmańskich wstąpiło tedy nowe życie. Tatarzy zaś urządzili pod zamkiem Azowem taki popis wojsk, że podobnego jeszcze za żadnego z potomków Cźyn-gisa świat nie oglądał. Giaurzy widząc, w jakim ich lud, przez Tatarów do niewoli wzięty i tam przyprowadzony, przygnębieniu i opłakanym stanie się znajduje, wniebogłosy lamentować i zawodzić poczęli. Tejże nocy część pewna z tych, którzy w zamku głodni i bezradni siedzieli, wyszła stamtąd, a do jasyru się dostawszy, przed oblicze wodza świetnego przyprowadzona została. Jednym z nich zmiłowanie okazano, innych zaszczycono islamem, a potem wynieśli się oni do zamku Choroskerman, który od zamku azowskiego w takiej jeno odległości się znajduje, że z jednego do drugiego pianie koguta słychać 49. Po powrocie Tatarów z tak obfitym łupem okazało się, że zdobyczy mnóstwo takie zagarnęli, iż konia za kurusz jeden, a dziewicę nie tkniętą za pięć kuruszy sprzedawało się i kupowało, więc za zdrowie Tatarów trzy salwy z armat i rusznic oddano. Aliści już i bezlitosna zima azowska znać o sobie dawać zaczęła. Lęk przed wielkimi mrozami zapanował powszechny, więc się znowu na radę zgromadzono. Całe dowództwo jako też i cała tatarska starszyzna jednej myśli i jednego zdania się okazała, przeto sporządzono relację trzystoma pieczęciami potwierdzoną i do Bramy Szczęścia ją wysłano. Treść jej była taka oto: - W tym roku zdobyć zamek nie sposób. Nadeszła zima. Zniszczone i ograbione zostały ziemie aż po starą stolicę króla moskiewskiego. Prawie siedemdziesiąt tysięcy giaurów wzięto w jasyr, ze sto tysięcy ich natomiast pastwą miecza padło. Królowi moskiewskiemu dano nauczkę jak się patrzy. Skoro zaś ta relacja wyprawiona została, wówczas jeńcom 184 dwóm, z którymi dogadać się można było, wodze^ popuszczono i w ten sposób do zamku uciec dano. Ci poszli tam i tym, co * r^^śi&^wjńJ •^^H^iC^^rT^Hi -^w^^^-1 t# y ' ' List chana Mehmeda Gereja IV do króla Jana Kazimierza miotów lub ładunków. Jest tam tylko osiemdziesiąt tysięcy żołnierzy - samych jeźdźców, ochoczych do walki, z sahajdakami w ręku, oraz sześć albo i siedemkroć sto tysięcy koni i ogierów, podzielonych na kosze i powiązanych ze sobą ogonami. W każdym koszu, czyli co sto kroków, znajduje się kocioł zwany hoszczy, 281 przytroczony rzemiennymi pasami do jednego konia, a także parę koni, które dźwigają zawiniętą w skóry owcze i kozie "fałszywą wędzonkę", to znaczy uprażone jagły i ser suszony. Inne zaś zapasy żywności są im nie znane. Owa tłuszcza Tatarów, szybkich jak wiatr łowców nieprzyjaciela, ma zwyczaj taki, iż drogę dziesięciu postoi zawsze w jeden dzień przebywa. Osobliwsza to rzecz, że nie mają przy tym żadnej paszy ani obroku, ani innej karmy dla koni. Gdy tylko bowiem z koni zsiada, wypędzają je zaraz pod dozorem swoich chłopców w pole, te zaś, kiedy już się wytarzają, nawierzgają i wyhasają, zaczynają się paść. Jeżeli wyprawa zimową porą się zdarzy, konie wygrzebują spod śniegu trawę, czyli wyciągają i zjadają zeschłą trawę pozostałą z ubiegłego lata. Koni swoich Tatarzy jęczmieniem nie karmią, atoli gdy je do wyprawy wojennej szykują, wówczas przez czterdzieści albo i pięćdziesiąt dni nie dają im ani słomy, ani siana, jeno im na dzień cały i całą noc torby pełne jęczmienia zawieszają. Podczas surowych zim, jakie w owych krajach bywają, Tatarzy namiotów nie używają. Związują oni rzemiennym pasem wierzchołki czterech żerdzi, zaczem grubsze ich końce w ziemię wtykają, a potem na owych żerdziach rozwieszają zdjęte z pleców wojłokowe jamurłachy swoje 30°. Zrobiwszy w ten sposób coś na kształt namiotu, ścielą na śniegu czaprak z konia, a pod głowę siodło sobie podkładają. Potem odwiązują swoje szable z pochwą i sahajdak, a nawet zdejmują koszule, rozesławszy zaś je na kożuchu, układają się wszyscy do snu zupełnie nago. Rano naciągają oni te swoje płócienne koszule, czerwone i niebieskie. Kiedy zaś wstaną, zaraz ów jamurłach, u góry nad nimi jako namiot zawieszony, na końskim grzbiecie zamiast czapraka ścielą, a potem koniowi kulbakę nakładają i tę dwoma rzemieniami w dwóch miejscach przymocowują. Zaczem w oka mgnieniu koni dosiadają, a już wierzchem siedząc szablę i sahajdak przypinają sobie. Koń, raz i drugi kańczugiem smagnięty, w cwał rusza, od tego zaś na owym mrozie i koń, i sam jeździec się rozgrzewa, i tak w drogę ruszają. Słowem, lud to przez Ałłaha umyślnie do wojen stworzony. Wszelako chan, kałga, nureddin i Szirin bej mają nieduże na- 282 F miociki z wojłoku. Ponadto chan posiada namiocik z samego tylko płótna, w osiem kwater. I to już jest wszystko. Mówiąc krótko, dziwne jest to wojsko krymskie. Również dziwne i nader osobliwe są statuty, obyczaje i rządy chanów krymskich. Nie masz u nich takiego przepychu, wspaniałości ani wystawności jak u padyszachów osmańskich, szachów adziamskich lub u innych padyszachów i królów. Nie myślą oni nawet o tym. Powiadają bowiem: - Nie widzieliśmy tego u dziadów i ojców naszych, przeto i sami nie chcemy tych nowin. Mają oni własne pieniądze i chutbę, za co też im się słusznie chwała należy. Posiadają oni własną monetę, osmańskie zaś pieniądze na Krymie pomiędzy Tatarami nie kursują i tylko w Kaffie są w obiegu. Osiem takich chańskich akcza stanowi jeden dirhem, a są to akcza białe, z czystego srebra o dobrej próbie. Na monetach tych znajduje się napis: "Sułtan Mehmed Gerej chan syn Selamet Gerej chana. Oby wielkie było jego zwycięstwo! Wybito w Bag-czesaraju". Kopalni srebra w tym kraju nie ma, toteż przetapiają oni nieprzebrane skarby, które napływają od wszystkich giaur-skich królów i z tego monetę biją. W chutbie po pierwszych słowach: "W imię Pana, którego Majestat niech będzie pochwalony!", wspomina się tam Mahometa Mustafę, potem czterech jego wiernych przyjaciół, stryjecznego brata Proroka i poległych na pustkowiach Kerbeli; potem sługę dwu miast świętych, pana nad królami Arabii, Persji, obu Iraków, sułtana dwóch lądów i chakana dwóch mórz - sułtana Mehmeda chana syna Ibrahima chana, który był bratem Gazi Murad chana, a synem Ahmeda chana 301. Po nim wymienia się pana Kipczaku i Sołgatu, wielkiego i potężnego sułtana Gazi Mehmed Gerej chana syna sułtana Selamet Gerej chana syna...... - i tu kaznodzieja wylicza poprzednich chanów aż do Sahib Gerej chana; Hadży Gerej chana i Mengli Gerej chana. Po kazaniu chutba kończysię takim oto wersetem: "Oto Ałłah nakazuje być sprawiedliwym i dobro czynić" 302. Z szacunku dla imienia sułtana osmańskiego, jako padysza-cha Mekki i Medyny, wymienia się go na początku, a także i dla- 21 - Księga podróży... 283 tego, że sułtan osmański ma władzę mianowania chanów krym-skich. Z tego to powodu wymieniają oni w swojej chutbie najpierw sułtana osmańskiego i dusze poległych za wiarę. Kazania wygłaszane w czasie tej chutby składają się z wersetów Koranu i z przypowieści o Proroku, które wojowników muzułmańskich do walki z niecnymi giaurami zagrzewają. Zaiste, są to wojownicy i rycerze, co to nie za żołd i nie za zapłatę toczą wojny i boje za sprawę Ałłaha, i muzułmanie dobrzy. W ich krajach wielkie bezpieczeństwo, ład i sprawiedliwość panuje. O CHWALEBNEJ NATURZE MJEHMED GEREJ CHANA - CZŁOWIEKA MIŁEGO USPOSOBIENIA, KTÓREGO OBY AŁŁAH OD NIESZCZĘŚĆ ZACHOWAŁ Jest to człek wielce bogobojny, religijny, dobrotliwy, gorliwy w wierze, daleki od rzeczy przez religię zabronionych, pobożny, wolny od niskiej chciwości, świetlany starzec o wielkim doświadczeniu życiowym, człek szczodry i przejęty troską o dobro innych, który spełnił wiele dobrych i pięknych uczynków i na wszystkich kengeszach, czyli naradach, zawsze głosi słowo Boże. Darząc życzliwością ludzi uczonych i cnotliwych, dostąpił zaszczytu poprzestawania z wieloma wielce świątobliwymi mężami. A jest to mówca wyśmienity i mądry, człowiek wszechstronnie wykształcony, głęboki znawca spraw świata, a także spraw Bożych i świata tamtego, wzór dobrego postępowania, władca o rzadkich przymiotach i niby Dżem majestatyczny303. Zawsze też miał za swoich przyjaciół i zaufanych podróżników, co jeżdżą po lądach i morzach, a w domu i w samotni swojej toczył z dociekliwymi uczonymi i najtęższymi umysłami swoich czasów dysputy o prawach szariatu tudzież o innych dziwnych i rzadkich naukach. On też jest autorem zbioru poezji - pięknych wierszy, pisanych czystym językiem czagatajskim, które pisał pod pseudonimem Cham'304. Zawsze skory służyć chwale Ałłaha, prowadzi i toczy walkę o sprawę Ałłaha, zemstę na giaurach wywiera i żyje z tego, co 284 na wojnie świętej zdobędzie. Drugiego tak świetnego chana jegomości- władcy tak znakomitego, doskonałego, wspaniałego i dzielnego - nie widziałem. Oby Pan Najwyższy stale pomnażał jego godność i chwałę! Przez całe swe życie cieszył się oddaniem i przywiązaniem wszystkich swoich poddanych i podwładnych, służebnic i sług; o upiększenie miasta Bagczesaraju się troszczył i rozmaite ulepszenia wprowadzał. Niech go Bóg Wszechmocny szczęściem za to nagrodzi na tym i na tamtym świecie! Najpierw o budowlach i urządzeniach wzniesionych przez tegoż w mieście Bagczesaraju Na początku godzi się wymienić dżamije, które zbudowali pobożni władcy. W całym mieście Saraju są dwadzieścia cztery świątynie muzułmańskie, dalej dwa piękne, kryte ołowiem mauzolea, zbudowane przez dobroczyńców, dawnych chanów, na podwórcu pałacu chańskiego. W ich wnętrzu są pogrzebani zmarli chanowie, a mianowicie chanowie....... W jednym z nich zaś - grobowcu jasności pełnym - w trumnach spowitych suknem zielonym spoczywają: Gazi Islam Gerej chan syn Selamet Gerej chana, jego dzieci i krewni, bijimy i bukcze. Grobowiec ten, strzeżony przez specjalnego dozorcę, znajduje się w dobrym stanie, jest piękny i licznymi nadaniami obdarowany. Nie opodal tego pełnego jasności grobowca wznosi się dżamija Sahib Gerej chana, piękny dom Boży, zbudowany na starą modłę, o mocnych ścianach z kamienia, atoli pokryty łupanymi z drzewa gontami. W dżamii tej panuje pobożny nastrój, ponieważ wzniesiono ją za pieniądze zdobyte na świętej wojnie. Jest tam wielu mężów świątobliwych i zacnych, o wzniosłych myślach. W dżamii tej jest jej arabski imam...... efendi, kulawy i paraliżem tknięty nauczyciel szkółki i kilku innych nabożnych członków gminy. Dżamija ta, mierzona od bramy południowej aż do mihrabu, ma sto dziesięć stóp długości i siedemdziesiąt stóp szerokości. Ma ona siedemdziesięciu sług. We wnętrzu znajduje się dwadzieścia kazalnic wspartych na pięknych dębowych kolumnach, a sufit jej jest kunsztownie zdobiony w starym stylu. Po prawej stronie w dżamii tej jest wspaniała galeria, przybrana srebrnymi lampami i kunsztownymi festonami, gdzie najjaśniejsi 285 chanowie się modlą. Nie ma jednak przed dżamiją podwórca, bowiem rzeka Cziiruksu płynie tuż przed jej bramą wejściową. Ma ona bramę główną ł bramę chańską, niski minaret w starodawnym stylu i okna po stronie prawej i lewej, a także od strony ogrodu przy mauzoleum*. O studniach z wodą bieżącą Jest tam siedemdziesiąt źródeł, z których płyną wody życiodajne, jak kryształ czyste i lśniące. Z nich wszystkich najlepsza jest woda ze studni najjaśniejszego chana w pobliżu pałacu Se-fer Gaziego agi. Woda w niej jest jasna i przezroczysta jak oko sokoła, a tak zimna, że nawet w lipcu nikt nie potrafi z niej spokojnie wypić trzech łyków! Jest tam jeszcze wiele innych studzien z wodą, która wprost ze skał płynie. W mieście jest studnia Ahmeda agi*, następnie zaś studnia Ebu Ahmeda agi, studnia Sefer Gaziego agi, studnia Mehmed Gerej chana i inne. O liczbie krzepiących dmszę studzien przydrożnych W różnych okolicznych zakątkach znajduje się czterdzieści siedem studzien publicznych, zbudowanych za spokój dusz wojowników poległych na pustkowdach Kerbeli. Są to studnie: Islam Gerej chana, Sefer Gaziego agi, agi Tatów305 Tanburi Ramazana agi, Alemszacha i inne studnie przydrożne. O liczbie i nazwach dzielnic miasta Jest tam...... dzielnic. Najważniejsze z nich to dzielnica chańską, dzielnica Sefer Gaziego agi, dzielnica Kuba, dzielnica Islama agi i dzielnice...... O liczbie pałaców i dworów mężów zacnych i znakomitych Jest tam przede wszystkim pałac chana jegomości, następnie pałac Sefer Gaziego agi, pałac Mengli Gerej chana w Saładżyku, pałac Kajtasa agi, pałac podskarbiego Islama agi, pałac jały-agi Ahmeda agi, pałac Szach Bułata agi, pałac Ebu Ahmeda agi, pałac emildasza Ahmeda agi i kilka innych wielkich pałaców. O karawanserajach, czyili zajazdach dla podróżnych Umyślnych wielkich budowli dla podróżnych tam nie ma. Wszelako w skałach, po obu stronaclh tego miasta Saraju, znajduje się 286 kilkaset ogromnych pieczar, gdzie nocuje po paręset podróżnych, i to są karawanseraje tamtejsze - niezwykłe i dziwne. O chanach dla panów kupców Jest tam siedem chanów. Najważniejszy z nich to chan Sefer Gaziego agi, który na rynku stoi, a wygląda niby forteca. Ten piękny chan murowany z kamienia sto sześćdziesiąt siedem komnat na dole i na piętrze posiada. Drugiego takiego nie ma na całym Krymie. Są to jak gdyby sukiennice miejskie, bo tam kupcy z Grecji mieszkają, Arabii i Adziamu. Nad jej żelazną bramą widnieje następujący chronogram: Każdemu, kto tę budowlę ujrzy, przystoi powiedzieć: «Chan to wygodny i piękne to miejsce*. Rok 10713»6. O pomieszkaniach dla samotnych i nieżonatych Jest tam siedem kwater dla ludzi nieżonatych. Mieszkają w nich różni rzemieślnicy, którzy przyjechali tu z obcych stron i którzy tam pracują. Po większej części mieszkają tu ludzie żyjący w stanie bezżennym, którzy wyrabiają pantofle, czyli papucie, a także nieżonaci czapnicy i krawcy. I tutaj, podobnie jak w chanach, są gospodarze i rządcy. O rynku, bazarze i sukiennicach W całym mieście jest tysiąc sto sklepów. Są to murowane cha-ny, podobne do sukiennic, gdzie znajdują się liczne towary. Jest tam bardzo wielu szewców, sprzedawców wonności, korzeni i kawy, złotników i sprzedawców buzy. Płatnerzy tam jednakowoż me ma. Pochwała jasnych łaźni dających wytchnienie duszy Są tam cztery łaźnie o bardzo dobrym powietrzu. Najlepsza i najwspanialsza jest łaźnia Mehmed Gerej chana. Jest to łaźnia przyjemna, pełna światła, o kopułach pokrytych piękną dachówką, czerwoną jak rubiny. Drugiej tak przyjemnej łaźni nie ma na całym Krymie. Atmosfera w niej, owa budowla i styl jej są niezrównane. Podobna jest do niej chyba tylko Łaźnia Paszy w Stambule. Nad bramą tej niezrównanej łaźni wypisano złotymi i błękitnymi literami w stylu dżeli następujący chronogram: 287 Sprawca czynów dobrych i pięknych, sułtan Gazi Mehmed Gerej chan syn Selamet Gerej chana syna Dewlet Gerej chana. Oby życie jego i szczęście trwało po wsze czasy aż do skończenia świata! Amen, o Wspomożycielu, o Ty, którego o wspomożenie błagamy! Rok 1071. Inny piękny chronogram: W witrynie na tejże łaźni inny chro-nogram na arkuszu papieru wypisany widnieje: Sto tysięcy pochwał dla mądrości i rozumu wielkiego Chana z ojca chana - chana Selamet Gereja syna, Czyli sprawiedliwego sułtana Mehmed chana, Za to, że zbudował tutaj tę łaźnię. Niegodny Fazli ułożył wiersz na datę jej zbudowania: «Jest to miejsce wesela, co duszę raduje». Rok 1070 307. Ta łaźnia, tak pięknie zbudowana i o tak dobrym powietrzu, godna jest siedemdziesięciu takich wierszy. Przypomina ona łaźnię Abu Ali Siny 308. Podłoga w niej białymi marmurami jest wyłożona. Znajduje się tam sześć pokoi. Zbiorniki na wodę, pięknie ozdobione i polerowane, szlam i rdza pokrywa, ale kurki nad nimi są pozłacane, a także i miseczki do polewania się wodą wyglądają, jak gdyby szczerym złotem powleczone były. Pośrodku jest wielka sala w kształcie ośmio-boku z wodotryskiem, którego strumienie biją aż do kryształów i szkiełek pod samym stropem kopuły zawieszonych. Pod tą fontanną zaś jest nadzwyczaj piękna misa. Tameczni łaziebnicy to dorodne pacholęta abchaskie, gruzińskie, ruskie i polskie w wieku od dziesięciu do piętnastu lat. Owijają oni swoje srebrzyste ciała w jedwabne fartuchy, u pasa włochate rękawice do mycia gości przewieszają, a ręce henną umalowawszy dumni niczym pawie paradują. Przychodzą oni do kąpiącego się i dotknąwszy się go, spełniają z niepomiernym wdziękiem wszelkie jego zachcianki i życzenia, tak iż w człowieku wszystkie struny się poruszają, widząc bowiem te przemiłe gołe ich ciałka, człek omal ducha nie wyzionie! Tacy to są tam wyćwiczeni, wyszkoleni i wyborni łaziebnicy! Każdy też z owych nadobnych pacholików kołysze w rękach kadzielnice z drzewem sandałowym albo innym jakim pachnidłem, przez co nozdrza człowieka woń owa wypełnia. 288 Słowem, ktokolwiek do tej olśniewającej łaźni wejdzie, zastanie tam kilku miłych przyjaciół, a gdy się zapozna z nimi, świeżość i rześkość odzyska. Łaźnię tę, o tak przyjemnym powietrzu i wodzie i o tak pięknej architekturze, że jej nawet zachwalać ani zalecać nie trzeba, zbudował Gazi Mehmed Gerej chan. Niech Ałłah da mu zdrowie za to! Następnie jest tam łaźnia Sahib Gerej chana. Ta przemiła łaźnia znajduje się w pobliżu pałacu chańskiego. Nad wejściem do niej znajduje się taki napis: "Tę wspaniałą budowlę wzniósł Sahib Gerej chan syn Mengli Gerej chana syna Hadży Gerej chana w roku 939" 309. Z kolei łaźnia Mała. Kto ją zbudował, nie wiadomo, albowiem jest to bardzo stara łaźnia. O prywatnych łaźniach panów możnych Wszyscy znakomici mieszkańcy mają łaźnie - jak to oni sami prawdziwie mi powiadali - w swoich wspaniałych dworach i pałacach, których tutaj jest sześćset. Tak z dumą podają miłośnicy Krymu, a mówią oni szczerze. O mostach, które podziw wzbudzają W mieście tym są czterdzieści trzy piękne mosty na rzece Czuriiksu, z kamienia lub drzewa zbudowane. O moście Hadży Osmana agi, kamiennym, który jeden ma tylko łuk i na drodze do pałacu Kajtasa agi się wznosi, ja, niegodny, taki chronogram ułożyłem: "Oby Bóg Najwyższy, Ałłah, zawsze ten most błogosławił! - powiedział Ewlija, A datę jego wyraził słowami: "Dla chwały Bożej to czyn". Rok...... '"> O jadłodajniach dła ubogich i podróżnych Trzy są tam kuchnie dla ubogich, otwarte przez cały rok - rano i wieczorem - dla bogatych i biednych, starych i młodych. Pierwsza to kuchnia dobroczynna w pałacu chańskim, gdzie ludzie głód zaspokoiwszy modlą się za dawnych padyszachów. 289 O ustroniach dla kochanków i zakochanych Jest tam dwadzieścia sześć ustroni dla przechadzek, nade wszystko zaś wyżej opisany stary ogród chański Aszłama. Strażnicy nie bronią dostępu do niego wojownikom, dokąd też kochankowie, zakocham, uczeni i wędrowcy, co po lądach i morzach podróżują, zachodzą, oglądają je z zachwytem i zabawiają się. Inne ustronia dla przechadzek i zabaw to ogrody Kaczy, ogrody w Siiren, a dalej polana i promenada wokół pałacu Sefer Ga-ziego agi biegnąca, gdzie grusze tudzież tulipany i przeróżne inne kwiaty rosną. Następnie parki w...... i Kuba 3n, ogrody Eski- jurtu 312 oraz musalla Mehmed Gerej chana na wzgórzu wznoszącym się na południe od Bagczesaraju. Na tej to obszernej równinie, trawą i kwieciem porośniętej, może się pomieścić siedemdziesiąt albo i osiemdziesiąt tysięcy ludzi, którzy choćby raz jeden tylko przypadli tam twarzą do ziemi i modlitwę odmówili, z pewnością szczęścia na tym i na drugim świecie zaznają. Nad południową bramą tego namazgiahu widnieje taki oto napis: "Na-mazgiah chana Mehmeda żywot darzący i niezrównany. Rok 1071". Gdy się od tego placu modłów idzie pod górę, ku południowi, dochodzi się do zacisznego ustronia koło zamku Jusuf - wielkiego zamku zbudowanego przez chana Mehmed Gereja, a podobnego do pałacu Chawernak 313. Widać z niego dokładnie wszystkie dachy, ogrody i sady tudzież kominy domów w całym mieście Bagczesaraju. Miejsce to, z którego tak wspaniały widok się roztacza, leży na wysokim wzgórzu sięgającym aż do niebios. W rezydencji owej, otoczonej sadami i ogrodami, które przecinają potoki ożywczej wody, płynące pośród niedawno posadzonych drzew, liczne a rozmaite pokoje się mieszczą, a takoż alkowy, kuchnie i komnaty...... Inne jeszcze ustronia to...... O barwie lic starców i młodzieży Wszyscy tameczni mieszkańcy są nadzwyczaj żywotni i długowieczni. Jeśli nawet siłę d urodę utracą dożywszy szacownego wieku stu siedemdziesięciu lat, stając się całkiem niedołężnymi i bezsilnymi, mimo to lica ich rumianą barwę zachowują.* 290 O kobietach pięknych jak księżyc i gwiazdy Osłonięte woalami tameczne kobiety są wielce nadobne i piękne. Każdy włos w ich lokach jest czarny jak noc, a pieprzyki na ich liczkach są jak pieprzyki Haszymitek 314.* Imiona światłych mężów, którzy mnie braterską przyjaźnią zaszczycili Przyjaciółmi naszymi i druhami, od których doznaliśmy życzliwej obrony przed ludźmi ogarniętymi wściekłością i wzburzeniem, byli: umiłowany nasz brat, aga krainy Tatów - Tanburi Ramazan aga, pisarz Hasan efendi, Ali Chan i Muhsin Chan, Czołak Dedesz aga, Mustafa aga z Czorguny, Czelebi syn Ebu Ahmeda agi i kilkuset innych. O uczoności tamecznych doświadczonych lekarzy To stare miasto jest kolebką wielu uczonych, skupiskiem ludzi wykształconych, siedzibą poetów tudzież wielu znakomitych lekarzy. Ci doświadczeni lekarze i wytrawni chirurdzy są wielkimi mistrzami, a wśród nich Alisz Ata i niewolnik Ebu Ahmeda agi są w sztuce medycznej mistrzami równymi Galenowi. O uczoności i wielkim mistrzostwie tamecznych chirurgów Życie mieszkańców tego kraju na ustawicznych zwadach i potyczkach upływa, na wojnach i bitwach; po każdej zaś wyprawie kilkuset ludzi ranami okrytych wraca. Są tam jednakże chirurdzy doskonali jak oprawcy, jako to na przykład chirurg chański Dede Masum, niewolnik Tarkyn lub Ałp Akaj, którym nikt na całym świecie dorównać nie jest w stanie. O najwybitniejszych poetach Najznakomitszym wśród wszystkich tych pieśniarzy jest rejent dywanu chana jegomości Abdulmumin efendi z Kastamo-nu315, który układa kasydy pod przybranym imieniem...... oraz jest kaligrafem i miniaturzystą. Po nim idzie Fazli Czelebi, niedościgły w sztuce układania chronogramów. Nadto mieszka tu Kybti Czelebi, sługa pana naszego Selim Gerej sułtana, biegły w recytacji Koranu i prowadzeniu dysput, a także wyborny znaw- 291 ca astrologii. Zawołany ten towarzysz biesiad, gdy się podochoci i fantazji pofolguje, wiersze, pełne czaru prawdziwej poezji, układa. Jest tam również sekretarz chański Nedżati Czelebi i Ha-san Akaj efendi, który podpisuje się przybranym imieniem Kia-tibi, i wielu innych poetów*. O wierzchniej odzieży mężczyzn Ludność cała odziewa się w sukienne kontusze i sukienne szarawary. Wszelako wszyscy członkowie drużyny chańskiej, agowie rady, atałykowie, mirzowie i sułtanowie sobolowe futra i takież kołpaki noszą. Takich, co sobie głowę białym turbanem obwiązują, jest mało. Wszyscy też jeżdżą konno i noszą papucie i ciżmy. O szatach niewieścich Wszystkie kobiety noszą ferezje sukienne. Mają one głowy krótkie a szerokie. Na nogi wkładają buty lub ciżmy, ale z domu wychodzą tylko wtedy, gdy udają się do łaźni. Urodziwe niewiasty tameczne i cnotliwe dziewice są tak skromne, pobożne i powściągliwe jak Rąbią z plemienia Adi. O wiecznie łagodnym powietrzu Woda i powietrze są tam niezwykle przyjemne i wielce łagodne, dlatego też tameczni chłopcy i dziewczęta dorodną postawą się odznaczają, a członki mają tak mięciutkie jak koniuszek ucha. Żyje tam wiele pięknych jak księżyc kobiet i chłopców czerkie-skich, abchaskich, polskich, ruskich i moskiewskich. Gruzinów jednak tam mało. Imiona wojowników W Bagczesaraju spotyka się najczęściej imiona: Alisz aka, Dedesz aka, Subhan Gazi aga, Ułan Mehmed aga, Dżan mirza, Dżan Ataj, Eli Dżan, Czakir aga, Kajtas aga, Arabadan aga, Kut-łu baj, Mamaj, Chankułu, Kerem baj, Sewincz baj, Buga Alisz i tym podobne. Imiona kobiet - stworzeń do intryg skorych Giilefzun, Sibadżan, Bikedżan...... 292 Imiona jeńców, którzy z pierścieniem w uchu chodzą Niewolnicy mają parę tysięcy różnych imion. Najbardziej znane są jednak imiona niewolników: Timursza, Jaszarsza, Bajyzbaj, Kiiledżbaj, Laczin...... Imiona obcych kobiet O położeniu kraju tego wedle mędrca Ptołemeusza Wedle obserwacji poczynionych za pomocą astrolabium tudzież wedle wskazań kwadrantu astronomicznego ten kraj krymsko-soł-gacki znajduje się w dwudziestym ósmym klimacie pozornym, a w piątym klimacie prawdziwym. Horoskop dla tamtejszych mieszkańców, ułożony przez astrologów Zdaniem wytrawnych astrologów i mistrzów astrologii Kuszdży Alego i Mengli Gerej chana losy tego miasta Bagczesaraju są związane ze znakami Skorpiona i Marsa. Dlatego to tameczni żołnierze to wojownicy okrutni, bezlitośni i krwawi. O lecznicach, czyli szpitalach Lubo chorych i słabych pielęgnować zwykła czeladź domowa, wszelako Tatarzy z obawy przed morowym powietrzem uciekają od nich. Z tego to powodu w pobliżu dżamii Sahib Gerej chana jest kilka pomieszczeń szpitalnych, gdzie chorzy zapewnioną opiekę znajdują. O niegodnych pochwały kościołach mnichów i ksie_ży W okolicy...... są kościoły Greków i Ormian. Synagogi żydowskiej tam nie ma. Żydzi mieszkają w górnym Czufudkalesi i tam też mają swoją świątynię zwaną synago 316. Kościoła madziarskiego ani polskiego w mieście tym również nie ma. O godnych pochwały pracach i rzemiosłach Na pochwałę zasługują zajęcia i prace ludności tego miasta - wyrób różnego rodzaju siodeł na konie, tatarskich szajdaków, czyli batów, i strzał zaopatrzonych w nieduże pióra. Takich zaś 293 płócien z białym brzegiem i haftowanych koszul jak sarajskie nie spotyka się w żadnym innym kraju. O roślinach uprawnych Rośnie tu nade wszystko pszenica, tak zwany "wielbłądzi ząb" 317, o sześciu gatunkach ziarna, a także czarna odmiana jęczmienia, którego czterech okk nie potrafi zjeść żaden koń. Po wysianiu jednego kile zbiera się potem pięćdziesiąt. Chłopi sieją tu również dużo jęczmienia, którego zwykle używa się do wyrobu buzy: jęczmień ten jedzą i robią z niego buzę. Jedno kile takiego jęczmienia wydaje sto kile. O roślinach używanych jako przyprawy W dolinach rosną rozmaite zioła, takie jak trzcina aromatyczna i trawa "czarnym zielem" zwana, podobna do dziewczęcych warkoczy. Koń, który się pasie na takiej trawie przez tydzień, staje się taki mięsisty i tłusty, że aż chodzić nie może. Słynie takoż tamtejsza cebula, rzeżucha i mięta pieprzna. O przewybornym smaku potraw Na pochwałę zasługują wszelakie tameczne potrawy. A więc przewybornie smakuje pieczyste z tak zwanej kury polskiej, której z dziobu zwisa płat czerwonego mięsa niby trąba słoniowa 318, a także pieczyste z drobno krajanej baraniny, usmażonej na ogniu z koła od arby. O różnych owocach Owoce tamtejsze są nader soczyste. Rosną tam w wielkiej obfitości grusze, wiśnie, czereśnie, śliwy i jabłonie. A że zimy bywają tam bardzo mroźne, przeto winogrona, choć soczyste, są w smaku kwaśne i niesmaczne. Oliwki, figi ani owoce granatu tam nie rosną i te przywozi się z ziemi Tatów 319. O przeróżnych krzepiących napojach Okrom kilkuset rodzajów życiodajnej wody jest tam wspaniała, smaczna jak szpik buza tatarska, którą przeciera się przez wiele gęstych sit, a nadto kumys z cztero- lub pięciodniowego 294 Przemarsz wojsk tureckich kobylego mleka, jazma z pełnotłustego jogurtu, talkan tudzież buza mukaseme. Tę zaś mogliby pić nawet szejchowie 32°. O ogrodach radujących oko i do ogrodów Iremu podobnych Wedle księgi gruntowej tamecznego muhtesiba agi, w okolicach Bagczesaraju jest razem dziewięć tysięcy ogrodów podobnych do ogrodów Iremu i do ogrodów rajskich. Jednakże ogrody w Kaczy, w Surenie, nad rzeką Kazykłyozen i ogrody Belbek 321 leżą w okolicach o łagodnym klimacie, toteż winogrona z tych stron są bardzo smaczne. O żyzności gleby To miasto Sołgat322 słynie na cały Krym jako ogród różany i hiacyntowy, ogród zapachów wszelakich, ogród rajski, gaj rusałek. Liczbę tych ogrodów zna jeden tylko Strażnik ogrodów - Pan na wysokościach. Grunty tego miasta to ziemia wielka rozmiarami i wielką cenę mająca, której równej ani podobnej nie ma na całym świecie okrom jednych chyba równin Hawrań w Syrii. Kraj to jest wielki i piękny, a mieszkańcy jego to ludzie, którzy ciągle zabawiają się pomstą na niewiernych. Dobrze oni sobie tam żyją na ziemi pięknej jak ambra i słynącej wśród ludzi, mając pól wiele i obfitujących we wszystko, zaś na Stepie Kip-czackim i stepie Hejhat posiadają bezkresne i nieprzeliczone obszary, gdzie różne rośliny i zioła zbierają i gdzie łowy i polowania urządzają. Uboga ludność tameczna i dzielne zuchy-żołnierze żywią się buzą, tałkanem, suszonym serem, ajranem z jogurtu i polewką z ciastem. Wszelako ludzie bogaci i znakomici mają potrawy rozmaite. Bagczesaraj to miasto, przez które płyną rzeki u stóp dalekich gór wytryskujące i toczące swe wody przez inne jeszcze miasta 323...... Piękny i żyzny jest ten Bagczesaraj! W zimowe wieczory urządza się na całym Krymie wspaniałe zabawy po domach, przez parę dni słodycze i posiłki smakowite się jada i różne napoje się pije. W czasie tych pysznych zabaw wieczornych zarzyna się barana, takiego, co z pięćdziesiąt okk waży, kraje się go na drobne skrawki, bierze się żelazny rożen 296 i nadziewa się to mięso na ów rożen - paskami cienkimi u końców, a w środku grubymi, ściśle jeden przy drugim. Później rąbie się koło od arby, powolutku rozpala się pod tym kebabem wielki ogień i wtedy piecze się mięso. Bywa on podobny do szpiku! Wśród Tatarów wielu takich się trafia, którzy blisko pięćdziesiąt okk tak upieczonego kebabu zjadali i wypijali po sto okk buzy, to znaczy, że jeden Tatar zjadał to wszystko za jednym przysiadem. Tak dobry, soczysty, świeży i mięciutki kebab przyrządzają oni, że nigdzie indziej na świecie takiego wypiec nie umieją! Gotowanie zaś na ogniu z koła od arby jest zwyczajem tatarskim. Opowiadanie Do pewnego Tatarzyna, który mieszkał i koczował na,stepie Hejhat, zawitał pewnego razu w gościnę Nogaj jeden. Gospodarz jurty powiedział więc sobie: - Trzeba by tego gościa czymś uczcić, czyli uhonorować. Miał on zaś na swej arbie żonkę niedawno poślubioną a prześliczną, która milsza mu była nad duszę. Wziął on tedy tłustego barana z trzody swojej, ogłuszył go i zarżnął, zaczem jedno koło od arby porąbał, a jego ślicznotka kebab upiekła. Trudno było zrobić inaczej, bo na Stepie Kipczackim drew nie ma. Źle jednak postąpił, bo przez to ukochaną swoją na pozostanie w stepie skazał, ale upiekł barana i gościa nogajskiego godnie uczcił. Zaraz potem ten Nogaj przywiózł ze swojego kraju siedem wozów różnorakiego dobra i darował je swojemu gospodarzowi. Od tego to czasu Tatarzy, chcąc sobie nawzajem szacunek okazać, karmią jeden drugiego pieczenia baranią, upieczoną na ogniu z koła od arby, i wypijają parę tustaganów, to jest uchatych^ czasz buzy. A gdy Tatarzyn z kimś się pgkłóci, to mówi do niego: "Czegoś się do mnie przyczepił? Co to, możem ja jadł twój kebab pieczony na ogniu z koła od arby?" Bo to stało się u nich już przysłowiem. Jakie owoce na Krymie są, a jakich nie ma Są tam gruszki, śliwki, jabłka, winogrona, wiśnie i czereśnie. Nie ma zaś pigwy, fig, oliwek, owoców granatu, jarzębiny, nie-szpułek, migdałów, orzechów laskowych, pistacji. 297 Jakie drzewa na Krymie rosną, a jakie me rosną W samym Bagczesaraju nie ma innych drzew okrom topoli, ale w wysokich górach wokół niego rośnie wiele jałowców, zaś cyprysów, sosen, pinii, buków, tui, figowców, granatów i drzew morwowych tam nie ma. Rośnie tam za to dużo wierzb. Opis ziemi Tatów Okolice na południu Krymu, za Czatyrdagiem, leżące na wybrzeżu morza, w ejalecie kaffeńskim, nazywane są krainą Tatów. W tym wielkim kraju nie ma mrozów i klimat jest łagodny. Ludność tameczna to po większej części niewierni Grecy i z piekła rodem Lazowie 324. O trzysta mil bowiem od tego kraju, po drugiej stronie Morza Czarnego, znajduje się wilajet trapezuncki, skąd też ludzie przyjeżdżają na okrętach, aby osiedlić się tutaj. Są to okolice rozkoszne, bo klimat tam jest doskonały, toteż chłopcy i dziewczęta greckie są mili i piękni. Strony te, które z woli Ałłaha nad brzegiem morza leżą, połowę całego Krymu stanowią. W tamtejszych górach i na polach rosną nadzwyczajne figi, cytryny, pomarańcze, oliwki, granaty, brzoskwinie, czereśnie, wiśnie, morwy, cyprysy, topole, wierzby płaczące, buki, jarzębiny, niesplik, delikatna pigwa, kasztany, śliwki i morele. Rosną tam również goździki o bardzo pięknym zapachu, takie jak w mieście Turabiefzun, czyli Trapezuncie. Władzę z ramienia chana w ziemi Tatów sprawuje aga, zwany agą Tatów. W porze dojrzewania owoców ten aga przywozi zawsze chanowi, kałdze, nureddinowi i innym sułtanom rozmaite soczyste owoce, od których człowiek oderwać się nie może. Takie to soczyste, wyborne w smaku i godne pochwały są owe niezrównane owoce. Szczególna zaś pochwała należy się tamtejszym figom, pigwom, winogronom i granatom.* O kunsztownym narzeczu plemienia Badyraków Ci Badyrakowie 325 to dorodny lud, który mieszka w głębi Półwyspu Krymskiego. Wprawdzie są to Tatarzy, ale ponieważ w miastach mieszkają, to mają kunsztowny język, którego okoliczni Nogajowie nie rozumieją. Nogaj-Tatarzy bowiem mają sześć różnych języków. 298 Piosenki ich w rytmie mustafilatun32i Mój miły ojczulku, Gdy do twojej chaty Przyjdzie ten gołowąs, n Nie puść go do chaty! Pierogi w saganie Muszą się gotować, Zaś piękne dziewczyny Muszą zatańcować. O TYM, JAKEŚMY W OBJAZD I OGLĘDZINY ZIEMI KRYMSKIEJ SIĘ PUŚCILI Jego chańska mość w zamku Or przebywał i komendę tam sprawował, miasto Bagczesaraj bowiem i kraj cały w tym czasie zaraza nawiedziła. Tedy i myśmy tam długo nie zabawili. Z Bagczesaraju pojechaliśmy na wschód, drogą, która obok szubienicy prowadzi. Potem przeprawiliśmy się na koniach przez rzekę Badak, która z Czatyrdagu wypływa, a do rzeki Ałmy wpada. Po pół godziny jazdy przebyliśmy konno jeszcze rzekę Sałgyr, która tak samo z Czatyrdagu wypływa i do rzeki Ałmy wpada327. Stamtąd jechaliśmy wolnym krokiem przez cztery godziny na wschód pośród stepu, pól uprawnych i bogatych wsi. OPIS STOLICY KAŁGI SUŁTANA, CZYLI STARODAWNEGO, LUDNEGO I ZABUDOWANEGO MIASTA AKMESDŻID Miejsce to jest stolicą i stałą siedzibą kałgów. Zgodnie z ustawami rodu Czyngisydów jest ono siedzibą kadiego, który otrzymuje trzysta akcza. Należy do niego trzysta siedemdziesiąt wsi, nad którymi czuwa dziesięciu podsędków. Rządzi tam kał-ga, kadi, subafezy i muhtesib, innych zaś urzędników tam nie ma328. 22 - Księga podróży... 299 Opis wyglądu miasta Miasto leży w samym środku Krymu, na skraju pięknej, szerokiej i trawą porośniętej równiny, a na południe od niego, w odległości trzech godzin jazdy, wznosi się Czatyrdag z wierzchołkiem sięgającym nieba. Ta wielka góra jest widoczna na odległość pięciu dni drogi. Na jej ośnieżonym szczycie żyje od czasu potopu robak, opisywany pod nazwą ab-i zulal. Miasto Akmesdżid zostało zbudowane na żyznym gruncie, daleko od podnóża tej góry. Wschodnia część miasta leży na urwistych skałach pełnych pieczar. W tej części miasta stoi dwa tysiące domów z kamienia, parterowych i piętrowych, silnie murowanych, pokrytych dachówką czerwoną jak rubin. Jest to kwitnące miasto: ma przestronne domy, dwieście sklepów oraz osobne sklepy, które po obu końcach zaopatrzone są w dwie bramy jak sukiennice, obok zaś jest chan dla podróżnych kupców. W tym mieście nie ma żadnego ogrodu, ale koło seraju Sefer Gaziego agi jest gaj iście iremski, nie dającej się wyrazić słowem ani piórem piękności. Są tam trzy chany dla kupców. Jeden z nich wybudowała żona Sefer Gaziego agi, Ajsze chatun. Chan ów, który dla kupców jest przeznaczony, to prawdziwa forteca, a wszyscy najbogatsi kupcy tam właśnie mieszkają. Miasto posiada pięć świątyń. Pierwsza z nich to dżamija Mengli Gerej chana pośrodku podwórca pałacu kałgów. Jest to meczet w starożytnym .stylu, pokryty dachówką, z jednym kamiennym minaretem. W mieście jest meczet-dżamija Abdurrahmana beja, stara świątynia, kryta dachówką, też z jednym kamiennym minaretem. Chronogram wypisany nad jej wejściem brzmi: Ten błogosławiony meczet wybudował za panowania sułtana Mengli Gerej chana najnędzniejszy ze sług Abdurrahman bej syn Alego - nad nim i jego rodziną oby się Ałłah zlitował! - w świętym miesiącu rnuharrem roku dziewięćsetnego czternastego329. Okrom tych dwu dżamij są tam jeszcze trzy meczety dzielnicowe i dwie medresy. W trzech zaś klasztorach derwiszów reguły chalweti, a między innymi w klasztorze Mehmeda ef endiego z Kó-ledżu 33° przebywają derwisze. Ci noszą owinięte muślinem koł- 300 paki z powtykanymi w nie miswakami331 i wygalają sobie wąsy. Wąsy zaś golą dlatego, aby nie zamoczyć ich w buzie i by jej przez to nieczystą nie uczynić; usuwają je zaś za pomocą brzytwy. Są to sufijowie o wyglądzie dziwnym i wstrętnym. Do jednego z nich zwróciłem się ja, ubogi, z takim oto zapytaniem: - Słuchaj, człowieku, czy ty jesteś muzułmaninem? - A ten mi na to: - Dżonk, men sopu men! (To znaczy: "Nie, ja jestem sufi!") 332. Wtedy ja powiadam do niego: - Jakże to, byłeś ponoć muzułmaninem! Wtedy on rozzłościł się i rzekł: - Człowieku, ja jestem sufi! Popatrz-no, mam miswak na głowie! Zapytałem wówczas, ja, ubogi: - Skoro jesteś sufi, to powiedz mi, kim byli ojciec i matka naszego Proroka? 333 Ten mi zaś na to odparł tak: - Nie wiem, kim byli jego matka i ojciec, i w błąd ciebie wprowadzać nie będę. Ale matką Jezusa, proroka Kozaków, którzy wojują z nami, była Matka Maryja, a nasi kozacy lubią Jego dobrego ojca 334. Oto słowa, które usłyszałem od niego. Tacy są to sufijowie, że podobnych nigdy w życiu nie widziałem! Ulemowie tatarscy utrzymują tam trzy szkółki dla dzieci, w których uczą czytania. Są tam również cztery studnie z wodą do picia i jedna stara łaźnia z dwiema kabinami, z poczekalnią pośrodku, szatnią i wodotryskiem. Pochwała pałacu kałgi sułtana U stóp skał, które do południowego krańca miasta przylegają, leży jeszcze małe miasteczko: wszystko to są pałace kałgi sułtana, w których jest dwieście pięknych i mocno murowanych koriinu-szów tudzież komnat z wykuszami i oknami. Aliści nie są one aż tak bardzo ozdobne i pięknie urządzone, to znaczy nie dorównują pałacowi chańskiemu w Bagczesaraju. Po jednej stronie pałacu znajdują się pomieszczenia dla straży i kuchnia książęca, a na obszernym podwórcu pałacowym stoi 22* 301 meczet, o którym poprzednio była mowa, a przy nim kamienny minaret. ' Miasteczko to liczy trzysta siedemdziesiąt mocno murowanych domów, pokrytych doskonałą dachówką, i jest ludnym i gęsto zabudowanym podgrodziem. Wszystkie jego budowle stoją nad rzeką Sałgyr, od strony Akmesdżidu. A jest tam jeno parę sklepików, jeden chan i jeden meczet. Rzeka Sałgyr wypływa jako wielkie źródło z alei, porośniętego trawą ustronia u stóp Czatyrdagu, gdzie przez gęstwinę koron drzew promienie słoneczne nie mogą się przedrzeć. Tu, do ustronia tego, schodzą się wszyscy chanowie i kałga sułtanowie, nad brzegiem wód namioty rozbijają, bawią się tu przez miesiąc albo i przez dwa miesiące, a w okolicznych górach łowy i polowania urządzają. I ja spędziłem w tym miejscu trzy radosne i beztroskie dni. Wszystkie potoki, które z północnego zbocza tej wysokiej góry wypływają, w kierunku północnym płyną i na północy wpadają do Morza Azowskiego. Te zaś rzeki, które po stronie wschodniej i południowej tej ogromnej góry wpływają, przepływają ziemie Tatów i do Morza Czarnego wpadają. W samym mieście Akmesdżid nie ma winnic ani ogrodów. Wszystkie winnice i ogrody tego miasta nad rzeką Sałgyr leżą, która przepływa przez jego środek, a zatem leżą one na drugim jej brzegu. Ten drugi brzeg bowiem posiada urodzajną glebę. Rośnie tam trawa, płynie woda i jest to ziemia urodzajna, zaś miasto Akmesdżid zbudowano na gruncie kamienistym. Po tej stronie rzeki stoi również pałac wezyra Sefer Gaziego agi, do ogrodu Iremu podobny. Jest tam razem ponad tysiąc winnic i ogrodów. Każdy z owych ogrodów, podobnych do gajów raju, nawadniają wody źródła lub rzeczki oraz zdobią owoce rozmaitych drzew i jagód. Do wyśmienitych owoców tamtejszych należą pigwy, gruszki, jabłka, śliwki i inne podobne soczyste frukta, którym równych nie ma na całym Krymie. Jest to miasto o przyjemnym klimacie i pięknych budowlach. Leży ono u stóp wyżyn Czatyrdagu, pośrodku kraju krymskiego, kształt trójkąta mającego. Są to najlepsze okolice kraju tatarskiego, przez samych jeno Tatarów zamieszkałe. 302 POSTÓJ WE WSI AZIZLER Tu335, pośród dolin i wzgórz, pan nasz Mehmed Gerej chan pałac gościnny dla podróżnych zbudował. Tak pięknej budowli nie udało się wznieść jeszcze żadnemu władcy! Jest tam dwadzieścia komnat. Wewnątrz tego bardzo obszernego i wielkiego chanu może się pomieścić sto koni. Chan ten, murowany, kryty wspaniałą dachówką, jest nader starannie utrzymany. * W sąsiedztwie tego chanu stoi grobowiec wielkiego świętego Baba Jadigiara. Baba Hindi, strażnik tego grobowca, ma w przyległym ogrodzie domek, gdzie mieszka ze swoją rodziną. Jest on bardzo gościnny dla podróżnych. Stamtąd pojechałem dalej na wschód. Po dwóch godzinach jazdy minąłem dolinę Ołasan336, potem zaś piękne wsie pośród uprawnych pól położone. OPIS MIASTA WIELKIEGO, OSIEDLA PIĘKNIE UTRZYMANEGO I STARODAWNEGO, GRODU ZACHWYCAJĄCEGO, CZYLI PORTU KARASU To bogate i piękne miasto337 (któremu nie daj, o Ałłahu Najwyższy, aby nieprzyjaciel miał jaką szkodę wyrządzić!) pozostaje pod zarządem niejakiego Szejtan Baki Czelebiego, naczelnika ceł, sprawującego ten urząd z ramienia kałgi sułtana i chana. Ma tam siedzibę swoją również kadi, który otrzymuje płacę w wysokości trzystu akcza i któremu dziewięciu naibów w poszczególnych na-hijach podlega. Urzęduje tam również szejchulislam, marszałek szeryfów i dowódca janczarów z ramienia agi janczarskiego w Kaf-fie; wszelako podbiahii sipahiów tutaj nie ma. Mieszka tam także muhtesib, nadzorca ceł i szejch portu. Pochwała dzielnic i budowli Przez miasto płynie rzeka Karasu, przeto wielkie to miasto, leżące po obu jej brzegach, jest ludne i piękne. W części południowej, położonej na wzgórzach, stoją przeważnie domy giaurów Ormian. W części zachodniej, która na gładkiej równinie leży, stoi pięć tysięcy pięćset piętrowych domów pokrytych dachówką, z sa- 303 darni i ogrodami. Gdzieniegdzie domy są pokryte ziemią. Dokoła miasta pobudowano ostatnimi czasy wielkie piętrowe dwory i miasto z dnia na dzień piękniejsze i lepiej utrzymane się staje. Ludność tameczna to po większej części przybysze z miast ana-tolijskich Tokat, Siwas i Amasja 338, którzy spod panującego tam ucisku uszli, znajdując na Półwyspie Krymskim ład i sprawiedliwość. Dlatego to miasta Krymu są tak bogate i piękne. Miasto leży w samym środku Krymu. Obejścia tu są przeważnie z drzewa. Żyje się tu bez żadnego lęku lub strachu, toteż owe kilkaset domów nie z kamienia pobudowano, lecz z drzewa. W każdym zaś domostwie znajdzie się niezawodnie źródło wody płynącej. O młynach wodnych Na rzece, która przez to miasto płynie, znajduje się ponad sto młynów wodnych. Przez miasto przepływa również wiele potoków, nawadniając sady i ogrody. O mostach dla ludzi i zwierząt Jest tam osiem mostów zbudowanych z drzewa, albowiem rzeka Karasu w okresie powodzi staje się olbrzymią rzeką, która płynie i pieni się z taką wściekłością, że filary mostu kamiennego burzy. Zaś w miesiącu lipcu jest w niej wody bardzo mało. Rzeka ta bierze początek na wschodnich stokach Czatyrdagu, a przepłynąwszy przez sam środek tego miasta, na północ od niego, we wsi Szejchili, staje się wielką rzeką i do Morza Azowskiego wpada. Woda w niej jest bardzo czysta 339. O ilości dżamij dla ludu wiernego Razem jest tutaj dwadzieścia siedem świątyń muzułmańskich. W pięciu z nich, dżamijach murowanych, krytych dachówką i posiadających kamienne minarety, odprawia się nabożeństwa piątkowe. Wszystkie te świątynie liczne gminy wiernych skupiają, jako że tutejsi mieszkańcy to ludzie wielce nabożni.* O chanach dla panów kupców, którzy jeżdżą po lądach i morzach Jest tam osiem wielkich i wspaniałych chanów. Największy z nich to chan wielkiego wezyra Sefer Gaziego agi, 304 wzniesiony na rynku, w samym środku miasta. Jest to jak gdyby zamek miasta Karasu, bo zamku w tym mieście nie ma. Obwód tego wielkiego karawanseraju około czterystu długich kroków wynosi. Ta piękna, mocna i potężna warownia, zbudowana z kamienia i podobna do budowli Szeddada340, dwie bramy żelazne posiada. Wewnątrz znajduje się studnia z wodą do picia. Ów chan posiada sto dwadzieścia komnat na dwu kondygnacjach. W murach jego ze wszystkich czterech stron są strzelnice, a na wszystkich czterech rogach stoją strażnice ogromne jak wieże. W razie oblężenia chan ten jest mocniejszy od niejednego zamku. Fosy dookoła niego jednak nie ma, a to z tej przyczyny, że wzniesiono go w miejscu gęsto zabudowanym, pośrodku rynku. Gdyby ten chan, podobny do zamku, fosę jeszcze posiadał, to byłaby to warownia obronna, potężna forteca i zamek mocny jak mur Aleksandra341. Wewnątrz tego chanu stoi mały, lecz ładny meczet, bez minaretu. Strażnicy przy bramach dają pilne baczenie tak na wchodzących, jak i wychodzących i nie wpuszczą do chanu nikogo obcego, a jeśli już wpuszczą, to dopiero wtedy, gdy się go o wszystko wypytają, dowiedzą się i przekonają, że w ważnej przychodzi sprawie i że bezpieczeństwu chanu nie zagraża, a jeno interes ma jakiś. Do pilnowania i strzeżenia tego chanu wyznaczają strażników czujnych, jako że mieszkają tam najbogatsi kupcy ze wszystkich siedmiu klimatów.* W niewielkim od tego pięknego chanu oddaleniu, tam, gdzie szewcy mieszkają, stoi chan Szirin beja, według planu karawanseraju Sefer Gaziego agi zbudowany, ale mniejszy od niego. Okrom tych dwóch chanów, inne nie są już podobne do zamków i te nie mają żelaznych bram, lecz i one są dobrze urządzone. O łaźniach, które dają wytchnienie Są tam cztery cudowne łaźnie. Pierwsza to mała, ale pięknie zbudowana łaźnia Tajmaz mirzy na rynku, która ma dobre powie-trze.**Również łaźnia Szirin beja jest piękna i cudowna.* Opis rynku, wagi i sukiennic W mieście tym znajduje się tysiąc sto czterdzieści sklepów. Bardzo dużo tam kramów z papuciami, tatarskimi łukami, z tatar- 305 skina miodem i buzą. Tatarzy szczególnym upodobaniem darzą bu-zą, dlatego też sklepów z buzą będzie tam ze sto pięć. Aliści murowanych sukiennic tutaj nie ma, gdyż wszelkie kosztowne towary w chanach się znajdują. Dużo tam też mieszka ludzi innych zawodów.* Wszelako więcej niż w jakimkolwiek innym miejscu jest tu mistrzów w dwojakiego rodzaju rzemiośle biegłych. Jedni z nich biorą niewolników kozackich, którzy już są głusi i mają po 40 lub 50 lat, do łaźni prowadzą ich, tam im masaż robią, a po wyjściu z łaźni tak go leczą, iż po kuracji owej wypadają mu wąsy i broda. W ten sposób zamieniają go w nadobnego pacholika o licach jasnych jak słońce, a potem tego dorodnego niewolnika sprzedają. A potrafią przy tym oszukać nawet takich handlarzy jasyru, którzy w życiu swoim sprzedali już wiele setek jeńców. Wszakże po miesiącu lub po dwóch, gdy ci wywiozą już takiego niewolnika do obcych krajów, wyrasta mu siwa broda i wąsy, tak iż zamienia się znowu w starego niewolnika kozackiego, co ani jednej nie wart akcza. Znają oni jeszcze jedną sztuczkę. Niewiastę taką, co już siedem albo osiem razy rodziła, z piersiami niczym torby obwisłymi, prowadzą do łaźni, a po kąpieli poddają jej twarz, oczy i dolną część ciała wzmiankowanym zabiegom za pomocą koperwasu, barwika, pestek z pigwy, ałunu i brzytwy. Tymże sposobem przeobrażają ją w niewinną dziewicę o licach jak rubiny i piersiach jak pomarańcze, po czym przyoblekają ją w suknie obcisłe i barwne oraz na ławę sadzają, gdzie się niewolników sprzedaje. Potem taka stara, wynędzniała kobieta urodziwą dzieweczkę udaje. Lecz jeśli się zdarzy, że kupiec jakiś ujrzawszy takie dziewczę, olśniewające jak planeta Jowisz, kupi je, to się sromotnie oszuka. Albowiem przychodzi czas, że u dziewczyny tej znowu występuje miesiączka, a wtedy kupiec zaczyna biadać: "Zabierzcie tę dziewczynę1 O, biada mej duszy! Och, moje pieniądze!" Ale na cóż się to zda, skoro już ją kupił z tymi wszystkimi ułomnościami! Tacy to sprytni są ci handlarze jasyru z Karasu! Nie są to jednak Tatarzy, ale przybysze z Anatolii, osobliwie zaś z ejaletu Kajserije 342. Żyją tam również bardzo sprytne staruchy. Jeśli powiedzą, że jakaś dziewczyna jest dziewicą, to nie wolno im wierzyć, 306 Wnętrze meczetu sułtana Ahmeda bo to znane oszustki i stręczycielki, i trzeba się mieć na baczności! Miasto niewiele ma bruków. W zimie, gdy tysiące konnych Tatarów do miasta ściągają i harce tam wyprawiają, robi się morze błota, tak iż ludzie niekiedy w nim toną. Wszelako hala targowa, pokryta z wierzchu deskami, jest w środku wybrukowana kamieniem. Aby zaś ci Tatarzy do owej hali konno nie wjeżdżali, stoją u wylotu ulic, od jednego węgła do drugiego, powbijane słupy, pomiędzy którymi Tatarzyn konno w żaden sposób nie przejedzie. Na tych sułtańskich ulicach nie ma więc błota ani trochę, a także i sułtański bazar jest zupełnie czysty. Sukiennic wprawdzie tam nie ma, ale wszelkie jedwabie, złotogłów i morę dostać tu można. Jest to bardzo piękne miasto portowe. Mieszka tam dwa tysiące rajów ormiańskich, którzy haracz płacą, pięciuset haraczników - giaurów greckich - tudzież trzystu haraczników żydowskich. Wszyscy ci niewierni rajowie noszą kołpaki zwane szapartma, takie same jak kołpaki tatarskie. Wszyscy jednak giaurzy greccy i Ormianie mają na swoich niebieskich lub fioletowych kołpakach oznakę z kawałka niebieskiego sukna wielkości kurusza, żydzi zaś naszywają na swoje kołpaki kawałek sukna żółtego. Wszyscy tameczni żydzi to karaimi, czyli kyzyłbasze wśród żydów343. żydom, Ormianom i Grekom nie wolno wkładać w łaźni drewnianych chodaków, muszą też do kostek u nóg przywiązywać sobie dzwonki i kąpią się w osobnej sali. Po tych oznakach poznać, że to giaurzy i żydzi. Na obszernym placu pod ścianą chanu Szirin beja znajduje się wielki bazar niewolników. Przedziwny jest ten nieszczęsny bazar. Do niego to stosują się słowa: "Kto sprzedaje człowieka, ścina drzewo lub zrywa tamę - ten przeklęty jest od Boga na tym i na tamtym świecie". (W innej przypowieści zamiast słów: "Kto przerywa tamę" jest powiedziane "kto zabija krowę"). Tyczy się to handlarzy jasyru, jako że ludzie ci są ponad wszelką miarę niemiłosierni. Kto nie widział owego bazaru, ten niczego nie widział na świecie. Matkę odrywają tam od syna i córki, syna - od ojca i brata i sprzedają ich pośród lamentu, wołania o ratunek, jęków i płaczu. 308 Opis gospod dla ludzi nieżonatych i niezamożnych Jest tu w sumie siedem gospod dla ludzi samotnych. Mieszkają tam i pracują wszyscy niewolnicy, wszyscy rzemieślnicy samotni i nieżonaci, albo tacy, co gdzie indziej pracy znaleźć nie mogą. Dom bez ogrodu jest w tym mieście rzadkością, a takie bywają chyba tylko domy niewiernych. Rośnie tu wiele tui, które przypominają cyprysy, i ogromne topole, lecz prawdziwych cyprysów tam nie ma. Woda i powietrze są tu łagodne, toteż jest tutaj bardzo wielu ładnych chłopców i dziewcząt. Osobliwie dużo widzi się tam dziewcząt rosyjskich z wielkimi brzuchami, a także chłopców i dziewcząt czerkieskich, abchaskich i polskich. Na pochwałę zasługują tameczne winnice i ogrody, których jest bez liku w obu częściach miasta - na prawym i lewym brzegu rzeki Karasu. Winogrona tam są jednak kwaśne i na pochwałę nie zasługują. Za to są tam czereśnie i wiśnie, śliwki, jabłka tudzież biały chleb po półtora okki za jedną akcza, baranina po dwie akcza za okkę i mięso wołowe po. akcza za okkę. Mięsa jagniąt Tatarzy nie jedzą, twierdzą bowiem, że jest niedobre. Za to kupując koninę, kłócą się o nią i aż zabijają. Konina bowiem to mięso i pożywne, i do strawienia łatwe. Gdybyśmy jednak chcieli opisać to miasto ze wszystkimi szczegółami, to z tego opowiadania i rozprawiania o nim ani żadnego pożytku ani korzyści by nie było, a tylko wiele pisać byśmy musieli, co by w podróżach nam przeszkodziło. Tedy pożegnawszy się z ludźmi pobożnymi, z którymi zawarliśmy w tym mieście przyjaźń, pojechaliśmy stamtąd na wschód i po półtora godzinie do rzeki Kucziik Karasu dotarliśmy. Ta rzeka wypływa spod Czatyrdagu. Jedna jej odnoga zaczyna się w górach w pobliżu zamku Sudak, a potem obie łączą się i razem do Morza Azowskiego wpadają 344. Przebyliśmy tę rzekę Kucziik Karasu na koniach i stanęliśmy w tymże samym miejscu na postój we wsi Kuczuk Karasu. W wiosce tej jest dwieście domów, meczet, chan, łaźnia i trzysta domostw345. Po trzech godzinach jazdy stamtąd stanęliśmy na postój we wsi Tojły. Jest to wieś niewiernych Ormian, zbudowana w kotli- 309 nie i licząca sto domostw. Wszystkie tamtejsze domy są, podobnie jak domy w okręgu Erzerum, zbudowane z bali sosnowych. Zaś na brzegu pewnej kotliny stoi kościół Ormian 346. Po trzech godzinach jazdy z tej wsi dalej na południe zatrzymałem się na postój we wsi Czerkes. Jest to wieś położona na wyniosłym wzgórzu, z meczetem i stoma czerkieskimi domami. Po trzech dalszych godzinach jazdy stanąłem w wiosce muzułmańskiej Suwuksu, położonej w kotlinie. Jest tam bardzo dużo owiec347. OPOWIEŚĆ O EJALECIE KAFFENSKIM Miejscowość ta leży w ejalecie kaffeńskim, a rządzi nią śubaszy osmański. Zachodnia część wsi Suwuksu należy do chana, część zaś południowa i wschodnia jest osmańska. Potem jechałem znowu dwie godziny na południe przez doliny rozciągające się u stóp Skały Żabiej i Skały Rybiej, potem jechałem dwie godziny tą samą doliną aż do zamku Sudak. W owych dolinach jest trzydzieści tysięcy ogrodów, od których właściciele ich na ręce paszy kaffeńskiego dziesięcinę składają. Ludność Kaffy spędza w tych ogrodach całe sześć miesięcy letnich, a na całym Półwyspie Krymskim nie ma ogrodów tak rozkosznych, jak te ogrody koło Sudaku. Są jeszcze ogrody w pobliżu zamku Mangub, w dolinie Kaczy i ogrody Belbek, ale tych nawet porównać z ogrodami sudackłmi nie można, albowiem ogrody sudackie są położone wysoko, mają klimat przyjemny i w miarę rozległe pola. Źródła tryskają tu ożywczą wodą, a każdy ogród rozkoszny przypomina ogrody raju. Potem przez 2 godziny jechałem w weselu i radości poprzez te ogrody. I oto - POCHWAŁA ROZKOSZNEGO OGRODU, CZYLI MOCNEGO I POTĘŻNEGO ZAMKU SUDAK W roku...... zdobył go od Genueńczyków przy pomocy Mengli Gerej chana sułtan Bajezid Święty ręką Gedik Ahmeda paszy. 310 Na mocy rozporządzenia sułtana Bajezida stanowi on teraz województwo w ejalecie kaffeńskim i każę, w której kadi sto pięćdziesiąt akcza dostaje, a która obejmuje..... wsi. Jest tu komendant zamku i pięćdziesięciu żołnierzy załogi. Innych zaś urzędników tam nie ma 348. Opis zamku Sudak Zbudował go pewien królewicz genueński, który, porzuciwszy zamek Suda na wyspie Krecie, przybył tu i nazwał go Suda. Szybki jak wiatr naród Tatarów nazywa go jednak Sudakker-man. Teraz zamek ten stoi nad brzegiem Morza Czarnego, na wysokim wzgórzu, uformowanym na kształt góry pilawu 349, tak wysokim, że wierzchołek jego sięga prawie Drogi Mlecznej na firmamencie niebieskim. Jest to warowna twierdza, mur potężnie zbudowany a wysokiej pochwały godny. Mieszkańcy tameczni to ludzie wielce czcigodni, a ich wspaniała forteca szydzi sobie z wszelkiego niebezpieczeństwa. Wewnątrz jej nie ma żadnych domów ani budowli publicznych, tylko wartownia, w której kilku ludzi trzyma na zmianę straż z obawy przed niewiernymi Kozakami. Dawniej w owej twierdzy była również latarnia morska. Po jej świetle, widocznym na Morzu Czarnym z odległości stu pięćdziesięciu mil, poznawano zamek i okręty do tamecznego portu nawet o północy zawijały. Przyczyna, dla której w zamku tym nie ma ludzi Zamek ten aż do niebios sięga i w chmurach tonie, zaś schodzenie stamtąd i wspinanie się do niego wiele trudności sprawiało ludziom, przez co uciekli oni stamtąd. Nikt tedy w owym zamku nie mieszka, jeno tych kilku wartowników, którzy na zmianę czuwają. Stoi tam żelazna brama, otwierająca się na północ. Jest jednak w owej twierdzy dziesięć murowanych domów, a te do niewiernych należą. Bramy ich są zamknięte, ale wewnątrz cały dobytek ich właścicieli się znajduje, zaś baszta Dziewicza pełna jest prosa. Jest tam tylko jedna doskonała armata oblężnicza, atoli jej gardziel pozostaje dniem i nocą zamknięta; rzecz to niesłycha- 311 nie ciekawa, jak działo takie zdołano wciągnąć na sam wierzchołek tej wysokiej góry okrytej chmurami. Mieszkańcy Sudaku nazywają tę cytadelę Zamkiem Dziewiczym. Pochwala zamku niższego, średniego Zamek ten, który poniżej pierwszego się wznosi, zamkiem środkowym zowią. Jest to zamek o pojedynczym, mocno zbudowanym murze - nasypie ziemnym. Długość tego muru tysiąc kroków wynosi. Zamek ma jedną bramę zwróconą na północ, ale jest to podwójna brama z żelaza. Wewnątrz tego zamku jest około dziesięciu domów dla załogi, krytych dachówką, ale i tu nikt nie mieszka. Nikt tu zaś nie mieszka, albowiem zamek ten jest bardzo wysoki, przeto wspinanie się do niego i schodzenie jest uciążliwe. Również i tutaj są strażnicy. Ten drugi zamek wcale muru od strony morza nie posiada, bo z tej strony ciągnie się aż do samego morza urwista skała, wysoka na trzysta arszynów i do góry Bisutun 35° podobna. W dole pod nią kilka małych statków stoi, które pod występ skalny wpływają z podniesionymi żaglami. Są to skały ciemne, urwiste i groźne, pełne gniazd sokołów, kań i orłów brunatnych, a takie, że żaden szpon ptasi o nie się nie zaczepi. Podanie W ową noc, gdy niewierni mieli poddać ten zamek Gedik Ahme-dowi paszy, wyrąbali oni w tej skale, na której stoi zamek - w ciągu tej jednej nocy! - trzy tysiące stopni, załadowali na okręty cały swój kosztowny majątek i odpłynęli do zamku Suda, do swojej dawnej siedziby na Krecie, i tam zamieszkali. Dlatego ten zamek nazywa się Sudak. Schody, które niewierni wyrąbali w ciągu jednej nocy, do dziś się zachowały. Praca to była ponad ludzkie siły! Opowieść o zamku dolnym Na równinie, leżącej poniżej tego zamku środkowego, wznosi się zamek dolny. Ten zamek dolny albo podgrodzie otacza pół- 312 - kołem zamek leżący ponad nim i obejmuje od końca do końca cały zamek średni. Ów zamek dolny to twierdza potężnie ufortyfikowana murem obronnym długości trzech tysięcy kroków. Jest to budowla potężna, do budowli Szeddada podobna, mury zaś posiada takie jak żadna inna forteca. Są tam dwadzieścia cztery baszty, które wszelkie niebezpieczeństwo za nic sobie mają. Na każdej baszcie znajdują się z dwu stron czworokątne marmurowe płyty z herbami giaurskich Franków-Genueńczyków oraz przedziwnymi rycinami ich panów, królów i magnatów, którzy baszty poszczególne wystawili. Zamek ten zbudowano bowiem przy poparciu tysiąca niewiernych wielmożów genueńskich. W przeciwnym razie nie ukończono by jej nawet w ciągu stu lat - tak wielka to i potężna twierdza. Dlatego to właśnie na każdej baszcie umieszczono wizerunki wszystkich tych panów. Fosa tej twierdzy to z woli Ałłaha ogromny parów w skale wykuty, do czeluści piekielnej i do głębokiej przepaści podobny. Otwarta jest tam tylko jedna brama, ta od strony północnej; co się zaś tyczy bramy wychodzącej na zatokę i bramy od strony ogrodów, pozostają one stale zamknięte na klucz. Wewnątrz tej wielkiej twierdzy było za czasów niewiernych tysiąc małych kościółków. Stoją one tam i teraz, wszelako obecnie mieszczą się w nich obory dla bydła i stajnie dla źrebaków. W owych czasach mury te były w tak wyśmienitym stanie, że w obrębie tej twierdzy czterdzieści tysięcy domów stało; były one przytulone do skał i pobudowane jedne nad drugimi. Niekłamanym świadectwem dobrobytu i rozkwitu miasta w owych czasach jest czterdzieści tysięcy ogrodów, które się tam znajdują. Teraz w tym dolnym zamku jest sto domów. Są one pokryte dachówką, wiele jednak z ziemi ma dachy. Są tam również dwa zbory wiernych. Pierwszy to dżamija sułtana Bajezida Świętego we wschodniej części zamku, nad brzegiem morza, z kamienną kopułą i kamiennym minaretem. Ta stara dżamija i minaret są zbudowane z jakiegoś miękkiego gatunku kamienia. W meczecie tym znajduje się mihrab, z tegoż samego kamienia rzeźbiony. Człowiek staje 313 przed nim podziwem ogarnięty. Jest on tak piękny jak mihrab dżamii przewielebnego szejcha Szamiego w Keskin w ejalecie Siwas3S1. Wszelako wapień na wysokich kopułach tej dżamii od starości jest uszkodzony i ten stary meczet sułtański wymaga odnowienia i naprawy, a to wedle przykazania świętego: "Meczety Ałłahowe naprawiane być winny". Za czasów niewiernych pewien syn padyszacha uzbeckiego wraz z poddanymi został wzięty na morzu do niewoli przez giau-rów Franków-Genueńczyków z tego miasta. Ten z drużyną swoją, za pozwoleniem króla Zalla352, meczet zbudował, który z tego powodu ma mihrab ustawiony we właściwym kierunku, to jest ku Mekce. Ów syn padyszacha uzbeckiego miał potem dzieci i wnuków, którzy utworzyli gminę mahometańską około trzech tysięcy ludzi liczącą. Nikczemni giaurzy, którzy bali się ich z powodu tak wielkiej liczby, razu pewnego, gdy ci w dżamii się zebrali i nabożeństwo piątkowe odprawiali, wymordowali ich wszystkich i pogrzebali dookoła tej dżamii. Jeszcze dzisiaj widać na jej ścianach krew pomordowanych. Książę uzbecki, szczęśliwy, że poległ za wiarę, w wielkim grobowcu spoczywa. Koło dżamii tej nie ma żadnych domów. Chan Bajezid Święty po zdobyciu miasta przywrócił jej charakter świątyni. Przedziwna jest owa dżamija! Stoi tu również meczet Hadży baja. Kramów jednak, chanów, łaźni, medres, szkółek ani domów derwiszów nie ma tutaj. Są to puste tereny, które do zamku tego należą. Wiele tu za to sadów i ogrodów. Nie ma zaś w tym miejscu wody. Jest tam wszelako dużo zbiorników na wodę, tych jednak nikt nie używa i wyglądają, jak gdyby dopiero przed chwilą zostały ukończone przez budowniczych.* Za bramą zamku dolnego, po drugiej stronie doliny, leży dzielnica muzułmanów z dwustu domami krytymi ziemią, meczetem i studnią z wodą ożywczą.* W podgrodziu, położonym w dole, poniżej tej studni, ciągnie się pojedynczy mur obronny, od skały do skały. Dawniej, za czasów niewiernych, wielkie miasto i port tu był. Dalej, nad morzem, wielki akwedukt się wznosi. Wody płynące z tych dolin 314 List Sefer Gaziego agi, wezyra chańskiego, do kanclerza w. koronnego w sprawie tatarskiego poselstwa do Danii i wzgórz po jego arkadach ściekały, a następnie płynęły przez liczne młyny, winnice i ogrody, po czym do morza wpadały. Nad brzegiem morza miasto portowe było, w którym budowano galery. Budowle te widać i teraz. Obecnie w porcie pięćdziesiąt statków się mieści, a w jego łożysku doskonale kotwice się trzymają. Gdyby tu ludzie żyli, a okolica zagospodarowana była, to byłyby to istne gaje Iremu na Krymie. Atoli wśród podróżników całego świata, którzy po lądach i morzach jeżdżą, słynie zamek Sudak z ogrodów i sadów. Sławą cieszy się również łagodne powietrze tamtejsze. Ogrodów tych jest czterdzieści tysięcy, a ożywiają je oraz piękna i powabu im przydają rozmieszczone wśród nich tysiące domków z tysiącami 23 - Księga podróży... 315 kuchen i komnat tudzież tysiące kunsztownych zameczków - istnych pałaców Chawernak353, które otaczają przestrzenie do wypoczynku i zabaw z idącymi w tysiące fontannami, basenami na wodę i źródłami.* Sława owych ogrodów w Sudaku na Krymie aż do Rumu 354, do Arabii i Adziamu sięga. Kto zaś w tych ogrodach sudackich wśród uciech żyje, ten nigdy na ból głowy nie cierpi.* Zwiedziwszy tedy i ten zamek, jechałem dalej pięć godzin na północ wśród ogrodów, zażywając przy tym różnych przyjemności. POCHWAŁA GÓRZYSTEJ KRAINY TATÓW Wznosi się tu wielka góra i z najwyższego jej szczytu widzieć można bez trudu cały Półwysep Krymski, który ma kształt trójkąta. Na wschód i na zachód od opisanego powyżej Sudaku górzysty kraj Tatów355 się ciągnie, w ejalecie kaffeńskim. Pełno tam urwistych gór i przełęczy. Ludność tameczna to narody Greków i Łazów, mówiące między sobą po grecku. Razem jest tu około piętnastu tysięcy narodu Tatów, którzy znani są jako strzelcy. Mówią zaś oni między sobą po grecku, ale mają również inny język i wyrażenia. O OSOBLIWYM NARZECZU I WYRAŻENIACH NARODU TATÓW 356 Ta kraina Tatów leży na południu Półwyspu Krymskiego, na końcu przylądka, w miejscu pełnym urwistych skał. Mają oni osobliwe narzecze i słowa. Nie jest to ani język grecki, ani też język żydowski lub język narodu Alanów357, lecz narzecze odmienne. Gdy między sobą rozmawiają, człowiek wielce się zdumiewa. W krainie tego ludu Tatów łagodny klimat panuje. Przy opisie Bagczesaraju zostały szczegółowo opisane posiadane przez nich winne jagody, owoce granatu, oliwki, cytryny i pomarańcze tudzież inne rozmaite soczyste owoce. 316 Na północ od tych gór ciągnie się step na cały kraj tatarski, w którym z powodu mroźnych zim nie ma drzew ani owoców. Po zwiedzeniu tych ziem Tatów jechałem sześć godzin na północ mijając góry i lasy. O ZACHWYCAJĄCYM MIEŚCIE I STARODAWNEJ STOLICY, WAROWNI POTĘŻNEJ I TWIERDZY NIEZDOBYTEJ, WIELKIM ZAMKU I STAROŻYTNEJ FORTECY, CZYLI O ZAMKU KAFFIE, PIĘKNEJ I UROCZEJ POŁACI ZIEMI KRYMSKIEJ Wedle wiarogodnych relacji kronikarzy358 greckich, jako też historyków łacińskich i frankijskich, żył sobie za czasów proroka Dawida (który niech w pokoju spoczywa!) król Genawa albo Genuez Drugi. Przyjął on był wiarę, przez Dawida proroka głoszoną, atoli trzej niecni synowie jego, nauką proroka Dawida wzgardziwszy, odwrócili się od ojca swojego i wszyscy trzej z kraju jego wywędrowali. Jeden z nich osiadł w mieście ......, co w kraju Genui niedaleko Hiszpanii się znajduje, i miasto owo zaludnił. Brat jego, który we sto statków po Morzu Egejskim pływał, upodobał był sobie klimat na Chios i niby ambrą pachnącą jej glebę, tak iż wyspę ową za siedzibę sobie obrał. Drugi jego brat, syn owego króla Genueza, który też się z flotą na morze wypuścił, wielką życzliwość króla Bizancjum był sobie zaskarbił. Bizancjum zaś to starożytna nazwa Konstantynopola, miasta, które potem Wielką Macedonią było zwane, a od odnowiciela swojego, Konstantyna, w końcu Konstantynopolem przezwane zostało. Otóż ów syn króla Genueza najpierw u króla Bizancjum jako gość przez wiele lat bawił, a gdy z wyroku Stwórcy król bizantyjski zmarł, stał się królem samowładnym Bizancjum i Greków, zdobywcą świata, podobnie jak ów Janko syn Madi-jana. Ten to monarcha, króla Genueza syn, który imię...... nosił, zamek poczwórnie warowny na Galacie 359 w Stambule zbudował, a potem z tysiącem okrętów na Morze Czarne wypłynął oraz wszystkie zamki mocne i miasta ogromne, jakie po prawej i lewej stronie Morza Czarnego leżały, opanował. Także w zatoce pod zamkiem Kaffą razu pewnego kotwicę 23* 317 zarzucił. Okolica to bezpieczna, zatoka urocza, klimatem miłym, roślinnością i trawą bujną tudzież obfitymi wodami płynącymi się odznaczająca, więc na jej widok król ten tak zakrzyknął: - Wnet mi w tym miejscu zamek budujcie! Zaraz przeto zebrało się tam wojsko, ogromem swym do morza podobne, jako też tysiące robotników i tysiące budowniczych, w swej sztuce mistrzów doskonałych, i ci w siedem miesięcy zamek na bram siedem zamykany wznieśli. Król od imienia swojego był mu nazwę Kafajan nadał, ale tę później przez odrzucenie zakończenia "Jan" na Kaffa przerobiono. Rozmaici kronikarze ową nazwę Kaffa przekręcili potem na Kefe i tą skróconą nazwą Kefe się kontentując, pod taką właśnie nazwą o zamku owym pisali. Słowem, sprawa budowniczego tego zamku i nazwy jego tak się właśnie przedstawia, jak to wyłuszczone zostało. Atoli w roku....... za czasów sułtana Bajezida, zamek ów przez znakomitego wodza Gedik Ahmeda paszę z pomocą chana Mengli Gereja z rąk Franków-Genueńczyków odebrany był. Po zdobyciu jego został był tam bejlerbejem najpierw książę Selim chan, następnie zaś książę Sulejman chan 36°. Mieli oni tu własną stolicę i w imieniu dynastii osmańskiej monety tu bito, a ich mennica i pięknie murowany pałac, który był siedzibą owych książąt, do dziś dnia tam stoją. Na mocy fermanu sułtana Bajezida Świętego Kaffa stanowi ejalet, który także wezyrom, co po dwa lub trzy buńczuki posiadają, nadawany bywał. Pasza ta-meczny pobiera ze skarbu monarszego padyszachów 507 766 akcza, atoli timaru ani ziametu nie posiada, jako że wszystkie okoliczne pola i wioski do chanów należą. Nie posiada też tutejszy pasza ałajbeja ani czeribaszego, jeno defterdara i pisarzy dywanu. W czasach, gdy Kaffa była stolicą książąt osmańskich, był tu wprawdzie kiahia czawuszów z trzema setkami czawuszów i pisarzem czawuszów tudzież z dwunastu urzędnikami dywanu; wszelako usunięto ich potem stąd i dziś jeno domy stoją, w których oni mieszkali. Za to urzęduje tu obecnie nadzorca ceł, ten zaś u bram portu z pięćdziesięcioma podwładnymi swoimi dziesięcinę sułtańską od okrętów zawijających i wypływających pobiera, a jest to urząd bardzo ważny. Przebywa tu takoż aga z jed- 318 nym oddziałem janczarów, aga z oddziałem dżebedżich i aga z oddziałem jednym topczych, którzy wszyscy ze Stambułu przybyli tutaj i straż na zamku tutejszym trzymają. Po morzu krąży ustawicznie z pięcioma fregatami kapitan kaffeński, a na zamku siedzi komendant z korpusu janczarów się wywodzący z trzystu ludźmi załogi zamkowej i ośmioma agami zamkowymi, z których każdy buńczuk posiada, bo takie tutaj dziwne obyczaje i prawa prastare panują. Urzęduje tutaj też muhtesib aga, poborca ceł, urzędnik miasta pilnujący i poborca haraczu, subaszy miejski, urzędnik nad połowem ryb pieczę sprawujący, aga budowli dozorujący, zawiadowca prochowni i zawiadowca zbrojowni, mu-sellim, kajmakam, podkiahia sipahiów oraz inni, słowem - czterdziestu dowódców wojskowych. Co się urzędów sądowych tyczy, to mieszka tutaj mułła me-wlewita, co na dzień pięćset akcza dostaje, i szejchulislam obrządku hanefickiego. Muftich obrządków szafiickiego, malikickiego ani hanbalickiego tu nie ma. Nie potrzeba ich tu zresztą, a gdyby się nawet potrzebni okazali, hanefita zaraz by temu się sprzeciwił. Drugi urzędnik sądowy to marszałek szeryfów z pokolenia Mahometowego. Władzę sądową sprawuje tutaj także kadi mewle-wita, który po trzysta akcza dostaje, a z wiosek na ....... nahii podzielonych po sprawiedliwości co roku z góry trzy tysiące ku-ruszy pobiera. Pasza tutejszy z dóbr swoich ma szesnaście tysięcy kuruszy intraty, a razem z mytem bazarowym, z grzywnami różnymi i opłatami, "wiatrem i powietrzem" zwanymi 361, ma rocznie dwadzieścia sześć tysięcy kuruszy, chociaż taki Monła Gani pasza czy Ak Mehmed pasza lub Sarchosz Ibrahim pasza po czterdzieści, a nawet po pięćdziesiąt tysięcy kuruszy zbierali. Pozostali urzędnicy sądowi to naib, który w bramie miejskiej urzęduje, namiestnik muhtesiba i naib dla nahii za bramą położonych. Co się sandżaków w ejalecie kaffeńskim tyczy, tedy sandżak-bejów jest tam siedmiu. Najpierw więc jest sandżak zamku kerczeńskiego362, potem sandżak półwyspu Szahi i zamku ta-mańskiego 363, potem sandżak ziemi Tatów 364, potem sandżak Morza Azowskiego - balisyrski365, ale ten sandżakbej włości nie ma, jeno z dwudziestoma fregatami na Morzu Azowskim straż dzierży, za co z kaffeńskiej komory celnej, wedle prawa, dziesięć 319 kies jurgieltu dostaje. Następny to sandżak adachuński, który z dziesięcioma fregatami trzyma straż nad cieśniną Czoczka, cieśniną Jeliszke, cieśniną na Morze Azowskie prowadzącą, nad ujściem rzeki Kubań i zatoką przy zamku Temriik, za co i on ze skarbu kaffeńskiego dziesięć kies jurgieltu dostaje366. San-dżakbej na zamku azowskim dostaje dwadzieścia kies od stawów rybnych wokół Azowa leżących367. Sandżak kaffeński stanowi rezydencję paszów. Atoli od roku 1067 368 paszowie kaffeńscy rezydują w zamku Azowie, a urząd beja azowskiego jest zniesiony. Kaffa zaś - miasto takie olbrzymie- jeno siedzibą kajmakama się stała. Kóprulii Mehmed pasza 369 zmianami tymi dobrze się wierze mahometańskiej i państwu przysłużył, wszelako wezyrom, co nad Azowem straż trzymać muszą, wiele cierpienia i udręki przysporzył. Zamek kaffeński tedy dopełnia prawem ustanowionej liczby siedmiu sandża-ków w ejalecie owym. O TYM, ŻE BEJOWIE ZIEMI CZERKIESKIEJ NA MOCY STATUTÓW KAFFIE PODLEGAJĄ W roku 991, za panowania sułtana Selima Drugiego, Osman pasza syn Uzdemira, ciągnąc przez Czerkiesję na Szirwan i Sze-machę, bejów tamecznych pod zwierzchnictwo ejaletu kaffeńskiego poddał. Pobrał też od nich zakładników, a własną córkę i syna własnego bejowi Kabardy w zakład dawszy i z Kabardy pannę pojąwszy, z ziemią Czerkiesów fortunnie więzami krwi się połączył. Potem siłami siedemdziesięciu tysięcy bohaterów czer-kieskich, czyli z pomocą bejów czerkieskich i bejów władcy Dagestanu, zdobył on Gendżę, Szirwan, Szemachę, Tyflis, Tomanis, Derbend, miasto Serirellan, miasto Arisz, miasto Nijazabad i miasto Saburan, razem siedemdziesiąt sześć miast znacznych i zamków. Beja kabardyjskiego zaś imieniem Iskender bej kaffeńskim paszą ustanowił i narodem czerkieskim Półwysep Tamański zasiedlił, przez co giaurscy Kozacy azowscy na Morze Czarne już się wypuszczać nie mogli 37°. Bejów czerkieskich, począwszy od Półwyspu Tamańskiego aż po górę Elbrus, do której stamtąd przez siedemdziesiąt dni na 320 wschód jechać trzeba, jest razem czterdziestu, a każdemu z nich jurgielt jest naznaczony. Gdy Osmanowie wojnę jaką prowadzą, jadą oni na nią z paszą kaffeńskim. Wszakże miast jurgieltu daje się im sukno, dery, łuki, strzelby, proch, kule, płótno i bagazje. Są to poddani dynastii osmańskiej, a sułtanowie osmańscy są władni usuwać ich z urzędu i na urząd mianować. Gdy bej jakiś umrze, urząd po nim jego synowi albo innemu krewnemu, który sobie na to zasłużył, nadany zostaje. Buńczuków wszakże, chorągwi, sztandarów ni proporców żadnych bejowie ci nie posiadają. Nie mają też bębnów, chociaż ludzi, co na bębnach tarabanić umieją, nie brak. Od czasu Osmana paszy syna Uzdemira byli oni zawsze wierni i posłuszni dynastii osmańskiej. Wszelako od wojny chocimskiej w roku 1031, za osmańskiego sułtana Osmana371, defterdarzy kaffeńscy wstrzymali byli pomienionym bejom czerkieskim jurgielt za służbę. Od owego tedy czasu ni to się oni przeciw Os-manom buntują, ni to posłuszeństwo im okazują, bo gdy się ich na wojnę wzywa, wtedy do świadczenia posługi owej się nie stawiają, ale bywa też, że przyjeżdżają do chanów krymskich i w różnych sprawach się do nich udają. Jurgieltu brak temu wojsku czerkieskiemu, a tym by się je udobruchało i przywiązało do siebie! Muzułmańskiej ani innej religii nie wyznają. Wszelako niech Bóg ich pomnoży, bo to lud górski, szlachetnego serca, który tak islamu, jak i religii giaurskiej jest wprawdzie nieświadom, aliści wiary w zmartwychwstanie i Sąd Ostateczny nie odrzuca. Lud to zaiste dziwny. WYLICZENIE KAŹ W EJALECIE KAFFEŃSKIM SIĘ ZNAJDUJĄCYCH Ejalet ten z Kaffy i siedmiu kaź się składa. Każę pierwszą ziemia Tatów stanowi, a inne kazy to Bałakława, Sudak, Mangub, Kercz, Tamań, Temruk i Azow372. Jest tu również osiem województw, a wszystkie po owych ka-zach są rozmieszczone. Za pieniądze, z dóbr tych województw zebrane,, pasza trzy tysiące żołnierzy utrzymuje, z którymi na wojnę chodzi. Jeśli zaś i czerkiescy bejowie się stawią, jak dawne 321 statuty przykazują, bywa, iż wojska tego dwadzieścia tysięcy się zbierze. Oby Pan jeszcze je pomnożył! OPIS ZAMKU KAFFY Jest to twierdza zawsze gotowa do walki, forteca bezpieczna, warownia otoczona potężnym kolistym murem, który ciągnie się od wybrzeża morskiego pomiędzy zachodnią i południową stroną wielkiej zatoki aż do szczytu wielkiej góry zwanej Bajrakły 373. Obwód jej wynosi osiem tysięcy kroków. Co do długości obwodu i liczebności załogi dorównuje ona zamkowi w Salonikach. W głębi lądu Kaffa rozciąga się na sześć tysięcy kroków, a wzdłuż morza na dwa tysiące kroków; przemierzyłem ten obszar swoimi krokami aż trzykroć. Od strony lądu ciągną się tam dwa mury - jeden za drugim, bardzo silne i potężne niby wały Aleksandra. Mur wewnętrzny to ściana wysoka na pięćdziesiąt arszynów, a na pięć arszynów szeroka. Mur, wzniesiony przed nim, jest wysoki na trzydzieści arszynów, gruby zaś na siedem arszynów. Ten znowu, zbudowany z głazów wielkich jak słonie, przywodzi na myśl wał Jadżudża 374. Dalej przed tymi murami biegnie głęboki jar czy też fosa, wykuta w skale na głębokość dwudziestu arszynów i na -pięć arszynów szeroka. Przed bramami stoją mosty. W czasie oblężenia lub jakiegoś niebezpieczeństwa mosty te podnosi się i opiera o żelazne bramy twierdzy. Na tych podwójnych murach od strony lądu widać sto osiemnaście rozmaitych baszt i umocnień, a na obu tych murach dwa tysiące sześćset blanków. Od strony morza wznosi się tam tylko pojedynczy mur, na dwadzieścia arszynów wysoki i na pięć kroków gruby. Jest tu brzeg morza, przeto fosy po tej stronie nie ma zupełnie. Dużo tam baszt i blanków, lecz liczba ich jest mi nie znana. Do fortecy owej prowadzi z różnych stron dwanaście wielkich, mocno i potężnie zbudowanych żelaznych bram. Cztery takie olbrzymie bramy znajdują się od strony lądu. Pierwsza to brama Basztowa, zwrócona na północ. Idąc od niej pod górę dochodzi się do bramy patriarchy Jakuba, która jest zwrócona na południe. Dalej brama chana Jusufa, która otwiera się na południe, a po- 322 tem Lwia Brama, która również otwiera się na południe. Bramy te mają podwójne żelazne wrota. Strzegą ich nieustannie wartownicy, celnicy i czeladź. Z nastaniem zmierzchu zamykają oni bramy i klucze na noc dowódcy janczarów oddają. Rano odbierają oni klucze i przy wtórze modlitwy oraz mahometańskiego wyznania wiary otwierają bramy. W czasach, gdy w Kaffie rządził młody sułtan Selim i młody sułtan Sulejman chan375, każdego ranka w pobliżu tej bramy w chwili otwierania jej zarzynano na ofiarę przy wtórze modlitwy jakieś zwierzę, atoli dzisiaj nawet kury nie zarzyna się. O tych ofiarowaniach napisałem na podstawie opowieści zasłyszanej od sędziwych Tatarów, którzy liczą sobie po dwieście lat! Nad brzegiem morza bram jest osiem. Dwie z nich to niezwykle mocne, a przy tym ozdobne i piękne bramy nad zatoką. Z tych jedna to brama w porcie, gdzie zawijają wszystkie okręty. W wielkiej komorze celnej za tą bramą mieszka naczelnik ceł. Wykusze i okna jego domu wychodzą na zatokę. Ów dom naczelnika ceł to pięknie ozdobiona i wspaniała budowla! Powyżej bramy Portowej rozciąga się taras pałacu paszów kaf-feńskich. Wszystkie wykusze d okna sali posiedzeń dywanu oraz innych komnat tego pałacu wychodzą na zatokę. Przy murze fortecznym za tą bramą, po stronie prawej, gdy się wchodzi przez nią do wnętrza miasta, wystają niezbyt wysoko nad ziemię trzy żelazne pierścienie, grube jak trzy męskie ramiona, a tak wielkie, że człowiek może przejść przez nie. Do tych żelaznych pierścieni uwiązuje się rufy okrętów, które zarzucają kotwice w zatoce. Następna to brama Targu Rybnego, żelazna, tylko pojedyncza. Dalej brama Farbiarzy, mała furta żelazna, również pojedyncza. Potem jest brama Środkowa - mała, żelazna. Potem brama Cechowa, zwana też bramą Ukrytą, stale zamknięta i otwierana rzadko tylko. Wymienione osiem bram to bramy nader uczęszczane, które otwierają się na zatokę i wychodzą na piaszczyste wybrzeże morskie od strony północnej. Jest tam sto siedemnaście wysokich baszt. W najbliższym sąsiedztwie zamku, i to zarówno wewnątrz tego grodu, jak też na zewnątrz niego, nie ma wszakże ani śladu jakichkolwiek budowli. 323 Wyjątek stanowi komora celna i pałac paszy, te jednak zabudowania znajdują się w niejakim oddaleniu od zamku. Mur od strony morza, choć niski, posiada gęsto rozmieszczone baszty, blanki i posterunki dla wartowników. Woda morska podchodzi niekiedy pod same mury zamku i dlatego od strony morza fosy tam nie ma. Opis cytadeli w zamku kamieńskim Mieszkańcy tych okolic nazywają cytadelę zamkiem Franków. Ta mocna forteca, opasana pojedynczym murem, wznosi się w zachodnim zakątku owej fortecy zewnętrznej. Cytadela ta nie ma tak wielkiego znaczenia, jak wielka twierdza zewnętrzna, gdyż cytadela znalazła się w środku miasta. Długość jej murów wynosi dwa tysiące dużych kroków. Jest to mur zbudowany z olbrzymich głazów, bez fosy, do muru Szeddada 376 podobny; stronę jego zwróconą ku morzu stanowi mur zamku zewnętrznego. Ten mur Franków to ściana pojedynczej grubości i wysokości, która znalazła się w środku miasta. Bram w tym murze jest pięć, a wszystkie one są zbudowane z drewna i otwierają się do wnętrza miasta. W dawnych czasach bramy te były z żelaza.* Kiedym zaś sobie już to miasto Kaffę zwiedził i obejrzał, a od Durmusza agi, który przez dni piętnaście był kajmakamem Ak Mehmeda paszy377, fermany i podarki otrzymał, pojechałem z Kaffy przez wioski na wschód od niej leżące. Jadąc tak przez kraj tatarski i słone wody tam pijąc, stanąłem po pięciu godzinach na odpoczynek we wsi Bozmak378. Stamtąd, drogą wśród uroczysk, gdzie gorzkie wody popijałem, jechałem znowu przez kraj tatarski pięć godzin dalej na wschód i oto - OPIS PIĘKNEGO ZAMKU KERCZ Naród tatarski nazywa go Kersz, a to z tego powodu, że...... Został on zbudowany przez Franków-Genueńczyków, a w roku...... zdobył go sułtan Bajezid Święty ręką Gedik Ahmeda paszy. Teraz jest to subaszostwo w ejalecie kaffeńskim. W porcie tamecznym siedzi powiernik kałgi sułtana. Jest to siedziba ka-diego z płacą trzystu akcza, któremu podlega....... wsi379. 324 List grecki chana Mengli Gereja I do Genueńczyków w Kaffie Zamek ten leży nad brzegiem morza, nad wielką zatoką. A jest to zamek piękny, kwadratowy, z kamienia, podobny do budowli Szedddda. Jego obwód tysiąc kroków wynosi. Po bokach jego są dwie bramy. Mała, żelazna brama nad brzegiem morza otwiera się na wschód. Wozy nie mogą przecisnąć się przez nią, bo jest to tylko furta, mała a piękna. Nad tą bramą jest taki chrono-gram: Ten zamek Kercz zbudował sułtan Bajezid chan syn Mehmeda chana, którego panowanie oby Ałłah umocnił! Zaraz po lewej stronie tego chronogramu, na czworokątnej płycie białego marmuru, widnieje wizerunek stworzenia o czterech nogach, skrzydłach i o głowie wielbłąda. Najwięksi astrologowie giaurów wyrazili tym wizerunkiem myśl, że pewnego dnia nadciągnie do tego kraju na wielbłądach naród tatarski, pędząc i lecąc jak ptak. Zaprawdę, przedziwne jest owo wyobrażenie wielbłąda!380 325 Brama ta jest podwójna, ale jako że jest to wybrzeże morskie, fosy po tej stronie nie ma zupełnie. Jest tutaj port, do którego wpływają wszystkie okręty z Morza Czarnego i Morza Azow-skiego. Ta wielka zatoka, bezpieczna od wiatrów południowych, zachodnich i północnych, mieści w sobie tysiąc i jeden okrętów choćby największych. Ryb zaś w tej zatoce jest mnóstwo. Druga, wielka brama od strony lądu wychodzi na zachód.* Jest to potężna brama podwójna. Pomiędzy obiema tymi bramami, nad bramą zewnętrzną, znajduje się rzeźbione w marmurze wyobrażenie lwa.* Lew ten napawa strachem; kto go ujrzy, temu zdaje się, że jest żywy. Poza tą bramą ciągnie się rów wykopany od jednego morza do drugiego, a na potężnym, podwójnym, prostopadłym murze obronnym wznoszą się mocne baszty i blanki, piękne i ozdobnie murowane. Na wszystkich pięćdziesięciu basztach są ustawione wyborne działa, skierowane na fosę i na morze. W czasach giaurów w rowie tym fale morskie pluskały, gdyż z biegiem czasu wodą się napełnił. Można by go znowu rozkopać i wpuścić do niego morze, ale wymagałoby to pracy olbrzymiej, bo odległość od jednego morza do drugiego jest bardzo duża. Zamek Kercz leżał w tych czasach jak gdyby na wyspie.* Na brzegu morza, w miejscu, gdzie ludzie nabożni odbywają przechadzki i zebrania kontemplacyjne, jest pięknie zbudowany meczet z kopułą ołowiem krytą, a poniżej jego dziedzińca są źródła, z których wytryskują czyste jak łza potoki wody grubości ramienia ludzkiego. Z tych źródeł czerpie wodę cała ludność miasta. Koło meczetu znajduje się sto sklepów i trzynaście dobrze utrzymanych domów z dachami pokrytymi ziemią. U stóp skał stoi jeszcze jeden meczet, wszelako nie pomnę już jego nazwy. Jest tam meczet, łaźnia, chan, szkoła dla dzieci, pustelnia derwiszów i medresy. Ogrodów ani sadów w mieście tym nie ma wcale, gdyż klimat jego jest nader chłodny. Wśród tamtejszych specjałów słynie ryba kałkan i tatarska buza 3S1. Na zachód od tego miasta wznoszą się liczne kopce. Ludzie po- 326 wiadają, że w każdym z nich król jakiś jest pogrzebany; inni zaś utrzymują, że leżą tam skarby ukryte. Kopców takich jest tam bez l.ku 382. Jadąc z tego zamku i kierując się ze wschodu na północ, dojechałem po czterech godzinach do wsi Czerkes 383, kwitnącej wioski tatarskiej chanom tatarskim podległej. Po dalszej godzinie drogi na wschód dojeżdża się do zamku Wiran Kilisedżik384. Za czasów giaurów była to forteca bardzo mocna i warowna. Zburzyli ten zamek Kozacy azowscy, gdy zamek Kercz pod osmańskie panowanie się dostał. Kozacy zniszczyli ten zamek dawno już, a z przyczyny tej, że tędy prowadzi droga morska, więc obawiali się oni, iż Osmanowie w zamku tym siedząc ukrócą wypady ich statków na Morze Czarne. Gdyby go jednak naprawić, to zamek ten zagrodziłby tę cieśninę. Leży on bowiem na stromej skale u wąskiej gardzieli, przez którą Morze Azowskie wlewa się do Morza Czarnego. Po stronie przeciwnej znajduje się wąski cypel, który odchodzi w morze od Półwyspu Tamańskiego, a zwie się Czoczka 385. Oba brzegi dzieli cieśnina wąska, dwie mile mierząca. Za tą to cieśniną, gdy się nią na północ płynie, Morze Azowskie się znajduje. Jadąc na północ, ku Morzu Azowskiemu, brzegiem cieśniny owej, na którym stoi zburzony zamek Kilisedżik zwany, spocząłem ja, nędzny, po 8 godzinach, w zamku Tanabaj lub Danabaj386. Jest to wioska tatarska z meczetem jednym i trzema setkami domów gliną krytych. Stamtąd jechałem 9 godzin brzegiem Morza Azowskiego przez kwitnącą okolicę i ziemię zwaną Szejcheli387. POSTÓJ WE WSI KARAAŁP Wszyscy Tatarzy tamtejsi to uczniowie świątobliwego Ahmeda efendiego z Kóledżu 388, którzy wąsy sobie golą, brody zaś mają rzadziutkie - po pięć włosków. Jest to zatem wieś tatarskich supu, czyli sufich, wieś do kwitnącego miasteczka podobna, ma bowiem meczet piękny, łaźnię, kramów parę i trochę sadów śliwowych i jabłoniowych 389. Bóg jeno raczy wiedzieć, jak to się stało, ale zasnąłem krzepko 327 i spałem, gdy wtem na drugim brzegu morza, po stronie Tamania, zjawił się Tatarzyn z rzadką bródką i zawołał do mnie, ubogiego: - Ewlijo ako! Przybywaj z chanem Mehmed Gerejem tu, na ten brzeg! Dobrze i bezpiecznie jest tutaj! Wyciągnąłem tedy przez sen rękę na drugi brzeg i krzyknąłem. Natychmiast też ja, ubogi, obudziłem się. Był już ranek, odmówiłem przeto modlitwę poranną. Gospodarz tego domu był człowiekiem głębokiej wiary, gdy mu tedy opowiedziałem swój sen, rzekł: - To ja, przyłożywszy rękę do ust, przywoływałem ciebie na przeciwległy brzeg. Teraz przeprawisz się na tamtą stronę, a pojedziesz do władcy Dagestanu. Gdy zaś sułtan osmański usunie z tronu Mehmeda chana, to jest Mehmed Gerej chana, i Mehmed Gerej chan uda się do Tawistanu 39°, ty jedź z nim, a potem wracaj do mnie! Tak oto wytłumaczył mi ten człowiek owo moje widzenie senne. - Da Bóg, wszystko dobrze będzie! - pomyślałem sobie. Zmówiłem więc Fatihę, po czym opuściłem tę wieś i przez ..... godzin jechałem brzegiem Morza Azowskiego na zachód, przez kwitnące wioski Półwyspu Krymskiego. OPIS BASZTY ARABAT Jest to olbrzymia budowla - baszta mocno w kształcie koła murowana, położona w ziemi krymskiej na ostrym cyplu wrzynającym się w Morze Azowskie, w miejscu równinnym, trawą i tulipanami porośniętym. Wzniósł ją w roku ..... pan nasz Mehmed Gerej chan 391. Zbudował on ją zaś dla tej przyczyny, że pewnego razu kilku niewolników kozackich spośród Kozaków krymskich, ze sposobnej okazji korzystając, popłynęło z tego cypla przez Morze Azowskie i przedostało się na stepy Hejhat392 po przeciwnej stronie. Stamtąd do Tatarów kałmuckich udali się i tak powiedzieli: - Oto Morze Azowskie od Mierzei Arabackiej płytkie było, więceśmy stamtąd uciekli i do was przybyli. Powstańmyż przeto niezwłocznie, pójdźmy i uderzmy na Półwysep Krymski. Zdobędziemy na Tatarach mnóstwo dobytku i wiele jasyru naszego wyzwolimy. 328 Wielu niewiernych Kałmuków przebyło wówczas razem z Kozakami Morze Azowskie wpław, jako że jest ono płytkie. W ten sposób dostali się oni na Mierzeję Arabacką, a potem pewnego dnia znienacka na Krym wpadli, splądrowali go i ograbili, unosząc łupy i dostatki liczne oraz uprowadzając mnóstwo jasyru. Kałmucy niewierni uderzyli nawet na meczet Ahmeda efendiego we wsi Kóledż tudzież na okolice zamku Kercz. W trzy dni potem, jak się Kałmucy z tymi ogromnymi łupami z Mierzei Arabackiej ruszyli, chan Gazi Mehmed Gerej pośpiesznie konia dosiadł i z czterdziestoma tysiącami wojowników tatarskich z zamku Or się wyprawił. Po trzech dniach jazdy rzucili się oni na tyły Kałmuków, a potem przez dzień i noc jedną gonili ich przez stepy i ścierali się z nimi. Od szabel mahometańskich wszyscy Kałmucy padli. Zabrano czterdzieści siedem tysięcy kałmuckich koni, pojmano z powrotem do niewoli wszystkich nie-wolników kozackich, którzy uciekli byli z Krymu, a po powrocie na Krym wymierzono im sprawiedliwą karę, zabijając wszystkich Kozaków. Po tym wszystkim zbudowano fortecę Arabat, a powód zbudowania jej był właśnie taki. Jest to baszta zaiste mocna i potężna. Obwód jej wynosi sto pięćdziesiąt długich kroków. Jest tam komendant zamku i stu pięćdziesięciu żołnierzy, doskonała zbrojownia i wyborne armaty w strzelnicach, gotowe do strzału. Na wzniesieniu stoi żelazna brama, zwrócona ku Krymowi, i wspaniała baszta z kopulastym dachem krytym deskami. Dzięki Bogu, od kiedy wybudowano tę wysoką wieżę, Kozacy i Kałmucy nawet nie wiedzą o Krymie i przestali wspominać jego nazwę. Od baszty tej ciągnie się na przestrzeni dziewięciu godzin drogi wielki cypel, który rozdziela wody Morza Azowskiego. Jest to teren nizinny, porośnięty wszelaką zielenią, trawą i tulipanami, a po obu jego stronach Morze Azowskie leży. Na cyplu tym pasą się i przebywają zwierzęta całej ludności Krymu. Niewierni Kałmucy, korzystając z płytkości Morza Azowskiego, przedostali się na ten cypel, zagarnęli i uprowadzili znajdujące się tam stada, które są własnością całej ludności Krymu, lecz Mehmed Gerej chan wypadł na Kałmuków z bram zamku Or i odbił je, zmuszając Kałmuków do porzucenia wszystkich zwierząt. Sami 329 jednakże Kałmucy czary rzuciwszy uszli cało i nie dało się ich wytępić. Później na samym końcu tego cypla wystawiono zamek i nazwano go Czeniszke. POCHWAŁA PIĘKNEGO ZAMKU CZENISZKE I ten zbudowany został w roku ..... przez Mehmed Gerej chana, po czym Kałmucy już w żaden sposób nie mogli przedostać się na Krym393. Ongiś, za chanów Bahadyr Gereja i Islam Gereja, w latach tysiąc pięćdziesiątych, o Kałmukach w stepach Hejhat słuch wszelki zaginął. Potem jednak, w owych właśnie latach, minąwszy Hejhat, zamek Azow i kraj Kozaków, zaczęli napadać na Półwysep Krymski394. Oby to Ałłah na dobre obrócił! Wybór miejsca na budowę tego zamku okazał się nader trafny. Po drugiej bowiem stronie, za Morzem Azowskim, stepy Hejhat się rozciągają, okolice sitowiem porośnięte, gdzie żyją i koczują Kałmucy tudzież Kozacy azowscy. Mehmed Gerej chan wyłożył na ten zamek ogromne sumy, a kiedy go był zbudował, osadził w nim komendanta z dwustu sejmenami zbrojnymi w rusznice i wyposażył ich w amunicję, wyborne armaty i zapas żywności. I ten zamek deskami jest pokryty. Znajduje się tam jedna brama żelazna, zwrócona na południe. Miejsce to jest jednak wielce niebezpieczne. Stamtąd jechałem ja, ubogi, cztery godziny brzegiem Morza Azowskiego, w kierunku Półwyspu Krymskiego. Przeprawiwszy się na koniach przez wielką rzekę Karasu (która przepływa przez miasto Karasu) w tym miejscu, gdzie wpada ona do morza 395, stanąłem na postój we wsi Jagubata, czyli Jakubdede396. Jest to wioska tatarska. Rosną tam same pigwy, a także jest sto domów, dżamija i łaźnia. Po czterech godzinach dalszej jazdy minąłem okolicę Naksze-wan, czyli kraj bejów Szirinów397, z dobrze utrzymanymi wsiami, po czym zatrzymałem się na postój we wsi Czongar 398. Również i tutaj, niedaleko brzegów Morza Azowskiego, znajduje się nie- 330 bezpieczny bród. Topi się tam wiele koni i ludzi, więc jest to miejsce niebezpieczne i nieprzyjemne. Po dalszych dziewięciu godzinach jazdy na zachód, wzdłuż brzegów przeprawy Sasykły, dojechałem do wsi Tup. Tatarzy mówią "przeprawa Tup", to znaczy "bród Dip". Ta zaś przeprawa Sasykły, czyli Śmierdzący Bród, cuchnie tak, że niech Ałłah uchowa! Od tego okropnego fetoru giną konie i ludzie 399. Po wyruszeniu z tej wioski Tup odpoczywaliśmy w pięknych salach, gdzieśmy jedli łachszę, czyli polewkę z ciastem, i tłuste mięso źrebięce, tałkan i suszone sery, bawiąc się i weseląc oraz popijając jazmę i kumys 40°. Wreszcie po raz wtóry stanęliśmy w zamku Or 401. Skończyła się przeto nasza podróż po Półwyspie Krymskim przez siedemset siedemdziesiąt mil, które przebyliśmy w ciągu dwóch i pół miesięcy od chwili naszego pierwszego przyjazdu do tego zamku. Zostawszy przez jedną noc w gościnie u beja orskiego Tiriaki Ferrasz beja i dowiedziawszy się, że pan nasz Mehmed Gerej chan udał się do Bagczesaraju, wyruszyliśmy stamtąd nazajutrz rano na południe i po sześciu godzinach przybyliśmy do bogatej tatarskiej sala - wioski Beszbawly402. Po dziewięciu zaś godzinach jazdy po stepie minęliśmy sto pięć bogatych tatarskich sała, czyli siół, zażywając w państwie chana, pana naszego, rozlicznych rozkoszy. Tak dojechaliśmy do pięknej sała Bułganak 403, gdzie jest meczet. Stamtąd jechaliśmy pięć godzin i oto - ZNOWU POCHWAŁA STOLICY DYNASTII CZYNGISYDOW - MIASTA BAGCZESARAJU, SIEDZIBY SUŁTANÓW ORAZ Z DZIADA-PRADZIADA CHANÓW Dzięki niech będą Ałłahowi! W dniu dwudziestym wspaniałego miesiąca szabana404 znaleźliśmy pana naszego Mehmed Gereja chana, tak jakeśmy tego pragnęli i życzyli sobie, w jego pałacu wśród ogrodów rozkosznych położonym. - A witajże mi, Ewlijo, mój bracie i przyjacielu! - wykrzyknął chan, gdy mnie ujrzał, i objął za szyję. Potem dał mi tysiączne dowody swej uprzejmości i powiedział: 24 - Księga podiózy... 331 - Zostań tutaj przez tę zimę - mój Ewlijo, to się zabawimy, ile dusza zapragnie! Przygotował tedy dla mnie komnatę, darował mi dwóch niewolników i dwa rącze konie, a dla ośmiu koni, którem miał już, wyznaczył tyle obroku, że wystarczyłoby go dla dziesięciu. Okrom tego dał mi mnóstwo innych rzeczy. Bawiłem się więc i weseliłem pospołu ze wszystkimi sułtanami - jego dziećmi i krewnymi, z dworzanami jego i wszystkimi agami. Noce moje były podobne do Nocy Cudów 405, a moje dnie do Święta Ofiar 4oe, bo noce i dnie spędzałem na biesiadach niczym Husejn Bajkara407 w dniach swego szczęśliwego panowania. Potem święty miesiąc ramazan 4oa nastał. Użyłem wtedy wraz z najjaśniejszym chanem tudzież przybocznymi szehrijara-- sułtanami kozackimi409, w szczególności zaś z dobrodziejem moim Selim Gerejem sułtanem, zabaw ramazanowych takich, jakich jeszcze w żadnym kraju nie miałem. Później bajram święty nadszedł, przeto wszyscy dostojni i możni, agowie i sułtanowie, przyjaźń sobie nawzajem oświadczali i jedni drugich po domach odwiedzali. Wtedy to właśnie, wedle słów: "A jeden z cudów przedziwnych to sen zbożny", cud Boży się wydarzył. Oto trzeciej nocy bajramu świętego ujrzałem w marzeniu sennym Kor Jusufa Dede, męża owego, co mię w Eskikyrymie 41° był błogosławił, tudzież gospodarza naszego na noclegu we wsi Karaałp, który mi się też był tam przyśnił. Ów to gospodarz domu, w którymeśmy tam nocowali, rękę był wtedy do mnie, nędznego, przez morze wyciągnął i wołał: "Jeźdźcie, proszę, z chanem do padyszacha Dagestanu!" Teraz natomiast śniło mi się, że Kor Jusuf Dede i gospodarz owego noclegu tak oto do mnie mówili: - Wstawajcie, a buntu przeciwko Osmanom nie podnoście! Ty, Ewlijo, ruszaj z chanem o świcie do Dagestanu, bo się w ten sposób ocalicie i bezpieczni będziecie! Potem ty, Ewlijo, na Krym wracaj, chan zaś niech w Dagestanie zostanie, a później niech zwłoki jego na Krym przywiozą! Przeraziłem się tym bardzo i natychmiast ocknąłem się ze snu. Nie była to jeszcze nawet godzina modlitwy porannej (bo działo się to w noc bajramową), wszelako pospieszyłem do chana i, we- 332 zwawszy imię Ałłaha, opowiedziałem mu po kolei wszystko, co mi się przyśniło. Chan podziękował mi, po czym niezwłocznie przywołał był arabskiego imama wielkiej dżamii i powtórzył mu sen. - Ałłah jest wszechwiedzący, a Jego Wysłannik ostatnim z proroków! - powiedział szejch i tak oto pięknie wyłożył i wytłumaczył ten sen: - Wasza chańska mość podróż do Dagestanu odbędzie albo pojedzie w górzyste i skaliste okolice Krymu na polowanie i łowy. To rzekłszy zmówił szejch Fatihę i odszedł do swojego domu. O CUDOWNIE PRZEZ BOGA OBWIESZCZONYM STRĄCENIU Z TRONU MEHMED GEREJA CHANA SYNA SELAMET GEREJA CHANA, KTÓREGO OBY AŁŁAH OD NIESZCZĘŚĆ ZACHOWAŁ Gdy po tej nocy, kiedy to Ałłah ów sen mi zesłał, nastał trzeci dzień bajramu świętego 4n, a wszyscy dostojnicy krymscy znowu chodzili jeden do drugiego w gościnę, przyjechał od Porty Sulej-man aga - aga z dworu wielkiego wezyra, a w rzeczy samej Tatarzyn rodem z gór tatarskich, człowiek o jednej tylko ręce. Przywiózł on od Fazył Ahmeda paszy syna Koprulego ferman padyszachowski i listy wezyrskie. Listy te, które w chańskim koruniiszu odczytane zostały, brzmiały - mówiąc krótko - tak oto: - Mehmedzie Gereju, ongiś chanie krymski! Szczęśliwy pady-szach Mekki i Medyny pozbawił cię godności chana Krymu i godność chana darował......412 Gerej chanowi z rodu Czoban Gerejów. Jego wezyrem będzie Islam aga syn szczęśliwego, że życie za islam oddał - nieboszczyka Sefer Gaziego agi; jego nureddinem - Mubarek Gerej sułtan, jego zaś kałgą - Krym Gerej sułtan. Udają się oni na Krym z wojskiem ejaletu oczakowskiego oraz z wojskami mołdawskimi i wołoskimi. Po nadejściu mojego przyjaznego listu winieneś przeto okazać posłuszeństwo rozkazom padyszacha i wraz ze wszystkimi swoimi sułtanami do Progu Szczęśliwości przybyć, gdzie wszystkim sułtanom i tobie łaski i dobrodziejstwa okazane będą, większe nawet, aniżeli się wam należą 24t 333 wedle prawa. Zaufaj temu i staw się u Bramy Szczęśliwości lub też przyślij zadowalającą odpowiedź, zanim jeszcze flota sułtańska odpłynie na wyspę Kretę. I pokój! Gdy ten grozą przejmujący list został odczytany w dywanie, a potem podany do wiadomości całego narodu krymskiego, w chań-skim koriinuszu odbył się wielki kengesz, to jest narada. O wielki Ałłahu! Wojsko krymskie, które do morza jest podobne, też niby morze się tam mąciło, burzyło i falowało; karaczowie krzyk podnieśli i wrzawę, a wszystkich ogarnęło wzburzenie. Zaczęła się tedy narada wszystkich kapykułów. - Nie! - powiedzieli oni w końcu. - Jesteśmy sługami chana, ale jesteśmy też owymi dwoma tysiącami kapykułów, którzy od czasów osmańskiego sułtana Bajezida chana są postawieni nad chanami 413. Niech tedy chan, kimkolwiek on będzie, przyjeżdża sobie, a Ałłah niech go błogosławi! ' Ale karaczowie, Badyrakowde i Nogajowie oraz Szirinowie i Mansurowie oburzyli się i poruszyli słysząc te słowa. Wygłaszano tam tysiące różnych sądów, wszelako nie umiano dojść do zgody między sobą. - Niechaj Hadży Gerej sułtan pójdzie i oblega zamek w Kaf-fie! - mówili jedni. - Zbierzmy w zamku orskim wojska - mówili inni - i nie puszczajmy na Krym ani nowego wezyra chańskiego Islama agi, ani kałgi Krym Gereja. Będziemy się bić z Osmanami! - Nie! - wołali jeszcze inni. - Dosiądziemy tu w Krymie koni i, podobnie jak w górach w okolicach miast osmańskich Jam-bołu, Sliwena i Prowadii414 urządza się polowanie na zające, tak my po sam Adrianopol i Saloniki na ludzi polować będziemy. Takich nierozważnych głosów wiele się tam podnosiło, aliści ludzie mądrzy i spraw świadomi, starsi i atałykowie głosom tym nie dawali posłuchu i nie spełnili tych żądań pełnych skargi i oburzenia. - Tak się stanie, padyszachu! - rzekli oni do chana. - Godności na tym świecie są jak chustka do nosa. Już po raz drugi władzy pozbawiony zostajesz, ale bo też sułtan osmański chanem cię zrobił. Najlepiej tedy będzie, gdy do Adrianopola pojedziemy. Zresztą zobaczymy, co tam będzie. 334 - O, chanie! - powiedzieli na to karaczowie. - Jeśli poddasz się Osmanowi i pojedziesz tam, to i ciebie, i dzieci twoje wszystkie oszuka i pomorduje. Ruszaj tedy natychmiast, będziemy z Osmanami bić się i wojować! A tymczasem - jak to się mówi: "Człowiek medytuje, a wszystkim Ałłah kieruje". Chan, padyszach przezorny i dalekowzroczny, głęboko wierzący w Boga Jedynego i godny jak Dżem415, nie posłuchał rad ludu krymskiego. Buntowanie się uznał za rzecz niestosowną i niewłaściwą. Aliści nie miał również ochoty jechać do Porty, więc nie przejmował się tym, co mu tam radzono, i powiedział: - Ci, którzy udają się do Bramy Szczęśliwości, niech jadą morzem bądź lądem. Co do mnie, to załatwię tu wszystkie sprawy i pojadę ze swoimi karaczymi lądem. Słysząc taką odpowiedź lud krymski ucieszył się. - Skoro chan jedzie lądem, to z pewnością najedzie ziemie osmańskie! - mówiono. Radowali się przeto, uspokojeni tym wielce. O WYNIKU NARADY NAJJAŚNIEJSZEGO CHANA Pewnej nocy chan zwołał swoich zaufanych, przyjaciół, kazak-daszów i towarzyszy podróży oraz tak do nich przemówił: - Słuchajcie, mężowie! Przed dwudziestu siedmiu laty śniło mi się, że podniosłem rąbek szaty władcy Dagestanu i wetknąwszy pod niego głowę powiedziałem: "Ratuj mnie, mój padyszachu!" Ten sen opowiedziałem wówczas Ewliji Czelebiemu, a on mi rzekł: "Pewnie pojedziesz, mój padyszachu, wojować z padyszachem Dagestanu". Otóż sen ten sprawdza się właśnie dzisiaj. Pojadę więc do szacha Kumyków 416 i derwiszem zostanę. W tym wieku nie trzeba mi już ani korony, ani bogactw, ani szczęścia, ani tronu. Zaczem otworzył on swój skarbiec, lecz mimo to stu worów wagi niewielkiej, ale znacznej wartości, jakie się tam znajdowały, nie zabrał, gdyż na to potrzeba było kilku nocy. Zostawiwszy tam również swojego najstarszego syna Ahmed Gerej sułtana wziął ze sobą synów swoich Selim Gerej sułtana, Auz Gerej sułtana, Dża-nibek Gerej sułtana i Mubarek Gereja. Wziął też ze sobą trzystu 335 żołnierzy na koniach szybkich jak ptaki. Potem wyzwolił z oko-wów jeńca swojego Szeremeta bana, który siedział w Czufudka-lesi 417, skuł mu ręce założone na karku i wsadził go na konia, a na koniec sam się przygotował do drogi. Pojąłem wówczas ja, biedny, że tym razem przyjechałem na Krym w niedobrą godzinę. Gdym zaś zobaczył, że nadszedł dzień rozstania, westchnąłem ciężko i aż mi w oczach pociemniało. - Ach, mój chanie! - powiedziałem. - Komuż zostawisz tu mnie, obcego? Skoro ciebie tutaj zabraknie, już mi nie będzie wolno przebywać na Krymie. Pójdę z tobą, mój chanie, wszędzie, dokąd i ty pójdziesz! - Ewlijo! - odparł chan. - Nie żal mi, że tron utracę, dostatki i szczęście. Jedź tylko ze mną! Dał też mnie, biednemu, sobolowe futro, siedem koni i trzysta złotych na drogę i tak jeszcze powiedział: - O, jak to dobrze, jak dobrze, że mój Ewlija razem ze mną pojedzie! Zostawiwszy w Bagczesaraju koronę i tron, bogactwo i szczęście, czeladź swoją, rodzinę i dom, chan z modlitwą na ustach wyjechał o świcie razem z wyborowym wojskiem ze swego seraju. Gdy zaś przyjechał pod szubienicę, która się opodal Bagczesaraju wznosi, zszedł z konia, dwakroć się pomodlił i bił pokłony, a potem tak przemówił: - Boże mój, Władco i Stworzycielu! Tych, co mnie na stare lata pozbawili tronu i korony - tego czarnego wezyra, i kajmaka, i defterdara Husejna paszy, i Chalila agę marszałka dworzan - Ty życia pozbaw; niech z rozkazu padyszacha rychło staną na placu kaźni i niech im głowy z karków1 pospadają! A ten syn Kópriilego - żeby późnych lat nie doczekał! Potem zmówił Fatihę, wsiadł na szybkiego jak wiatr konia arabskiego i w drogę ruszył. Wszyscy karaczowie i Badyrakowie rzucili się do chana ze słowami: - Dokąd jedziesz, chanie? - Hadży Gereja i Krym Gereja posłałem, aby obiegli Kaffę i odcięli dopływ wody do niej, sam zaś pod górę Akkaja jadę 418 - odpowiedział im chan. 336 Karaczowie i Badyrakowie słysząc te słowa bardzo ucieszyli się i uspokoili. - Będziesz zatem, chanie, z Osmanami wojował? - powiedzieli oni, a potem dodali: - Dajże tedy karaczym sto kies złota, to i my będziemy się bić z Osmanami. - Jeśli tak, to wszyscy pod Akkaja się zgromadźcie! Odbędziemy tam naradę! - rzekł chan. - Pieniądze dam, gdy się już ułożymy co do owych spraw. Po tych słowach udał się on do Akmesdżidu. Tam wszystkich swoich czterdziestu sułtanów w sajdaki i oręż wszelką zbrojnych do Bałakławy, na okręty wysłał. Podczas gdy ci do Progu Szczęśliwości jechali, ja, biedny, wraz ze sługami swoimi, załatwiwszy wszystko, co było potrzebne, ubrałem się znowu jak Tatarzyn w swój kołpak sobolowy zwany szapartma i pojechałem do kraju padyszacha Dagestanu. O MIEJSCOWOŚCIACH, W KTÓRYCH ODPOCZYWALIŚMY JADĄC NA POCZĄTKU MIESIĄCA...... ROKU 1077 Z BAGCZESARAJU DO PADYSZACHA DAGESTANU O PRZYCZYNIE, DLA KTÓREJ MEHMED GEREJ CHAN TRONU POZBAWIONY ZOSTAŁ Najpierw, w roku....... gdy stary Koprulii Mehmed pasza pojechał był zdobywać Janowe, Mehmed Gerej chan, który miał rozkaz wziąć udział w wyprawie na Janowe, wyruszył tam niechętnie i zbyt późno, przez co w wojnie tej nie uczestniczył. Wezyr Kóprti-lii, chcąc zgładzić Dżelali Hasana paszę, galopem wrócił spod Janowy do Stambułu, toteż Mehmedowi Gerejowi nie udało się nawet spotkać z Kopriilum. Syn Kópriilego przejął był po ojcu płynącą stąd urazę do chana 419. Po wtóre - w roku 1073 syn Kópriilego wezyr Fazył Ahmed pasza wyprawił się pod tJjvar. Mehmed Gerej chan miał również od padyszacha rozkaz udania się na wojnę o tJjvar, a czawuszba-szy Ibrahim aga przywiózł chanowi dwanaście tysięcy ałtynów. Gdy jednak chan jechał już pod tJjvar, niewierni Kałmucy na 337 oczach czawuszbaszego na Krym wtargnęli i napadli na wiele miejsowości, po czym, cofnąwszy się z łupami na stepy Hejhat, spokojnie sobie odjechali. Przerażony tym Mehmed Gerej chan nie mógł zatem pojechać na wojnę pod tJjvar, więc wysłał tam swojego syna Ahmed Gerej sułtana z czterdziestoma tysiącami Tatarów lotnymi jak wiatr i ścigającymi wrogów 42°. Złośliwi oszczercy donieśli synowi Kópriilego, że chan powiedział: "Wezyr to młody chłopak, a mój syn to też młody książę, więc młodzik z młodzikiem dobrze się zgodzi. Jam nie poszedł nawet do jego ojca Kópriilego, teraz zaś miałbym iść do syna!" Syn Kópriilego słysząc to powiedział: - Bardzo dobrze, niech nie przychodzi! Po trzecie, gdy giaurscy hospodarowie Wołoszczyzny i Mołdawii zaczęli użalać się i skarżyć na gwałty ze strony Tatarów Adil--Nogajów, którzy ze strachu przed Kałmukami do Akermanu przybyli w roku 1076 i gdy kapydżybaszy Chalil aga przywiózł chanowi pismo sułtańskie z rozkazaniem, by Tatarów budziackich tudzież Tatarów nogajskich Adila mirzy koniecznie przesiedlił na Krym, chan wysłał do Nogajów tylko jednego z sułtanów i nie zadbał należycie o to, aby Tatarzy Nogajowie spod Akermanu 421 zostali usunięci. Wówczas to Osmanowie przypisali owych Nogaj-Tatarów jako poddanych do nowo zbudowanego meczetu Walide Sułtan422. Nogajowie zaś poniszczyli swoje wozy i stali się prawdziwymi poddanymi. Gdy chan dowiedział się o tym, postąpił wedle rozporządzenia sułtana, które był otrzymał przed rokiem, i stoczył pod Akerma-nem wielką bitwę z Nogajami, po czym przepędził ich wszystkich na Krym. Osmanowie i to uznali za przewinienie ze strony chana. Pozbawieniu władzy Mehmed Gerej chana z powodu tych to Nogaj-Badyraków poświęciłem ja, biedny, taki oto nieudolny chro-nogram: "Powód detronizacji chana i jej data wyraża się słowem Nogaj. Rok 1077" 423. Wyruszyłem tedy ja, nędzny i wad pełen, za chanem z Bagcze-saraju, a poleciwszy się opiece Ałłaha pojechałem dalej na wschód. Po postojach w mieście Akmesdżid, a potem w Eskikyrymie 424, stanąłem na 338 POSTÓJ W SALA KOLEDŻ, TO JEST WE WSI KOLED2 Jest to piękna wioska w pobliżu zamku Kaffy. Znajduje się tam dwieście domów tatarskich, meczet z wysoką kopułą i kamiennym minaretem (meczet jest cały kryty ołowiem), łaźnia, winnice i ogrody. Mieszka tam wielebny szejch Ahmed efendi z Kóledżu rodem, czczony przez wszystkich pobożnych ludzi wielki ich sułtan i mistrz tych, co w habitach chodzą, to jest derwiszów reguły chalweti. Ma on teraz czterdzieści tysięcy uczniów ze zgolonymi wąsami. Te czterdzieści tysięcy uczniów zaś to jego wierni przyjaciele na Krymie mieszkający. Jego przybytek jest w dzień i w nocy gościnnie otwarty dla wszystkich przejezdnych - tak dla bogatych, jak i dla biednych 425. Po ośmiu godzinach jazdy stamtąd na wschód stanęliśmy we wsi Kujułar. Na gruntach tych wiosek wytryska ropa naftowa. Ludzie zbierają ją z powierzchni wód czerpakami i palą nią w lampach. Gdyby to były tereny osmańskie, to zajęto by je na rzecz skarbu państwa 426. Stamtąd chan pojechał niby to oblegać Kaffę. Tejże wszelako nocy wymknął się był spośród wojska tatarskiego i po dziewięciu godzinach stanął pod opisanym już zamkiem Kercz. Tameczny komendant zawarł jednak bramę zamkową i nie wpuścił chana do środka 427. Potem pojechaliśmy dalej na wschód i stanęliśmy na przylądku Kilisedżik 428. Znaleziono tu statki, więc wszyscy wojownicy i chan w jednym mgnieniu oka przepłynęli szczęśliwie osiemna-stomilową cieśninę Morza Czarnego oraz znaleźli się na półwyspie Szahi, po drugiej stronie cieśniny 429. OPIS BEZPIECZNEJ FORTECY, CZYLI STAROŻYTNEGO ZAMKU TAMANIA W katastrze chańskim nosi on nazwę półwyspu Szahi. Jest to półwysep długości sześćdziesięciu siedmiu mil, z trzech stron otoczony cieśniną Morza Czarnego zwaną Czoczka430. Szahi jest to piękny i bogaty półwysep w kształcie sześcioboku, położony pomiędzy południowym krańcem stepu Hejhat a rzeką Kubań, 339 która z gór w kraju Czerkiesów wypływa. Na jego terenie znajduje się osiemdziesiąt czerkieskich wsi. Gdy już Mehnied Gerej chan przeprawił się był, Tatarzy, którzy zostali po stronie przeciwnej, krymskiej, wielce zasmuceni i skonfudowani, zawyli. - Ratunku! Chan buntu nie podniósł, lecz nam się z rąk wymknął! Chan jegomość natomiast, od Tatarów się uwolniwszy, pozostał w zamku Tamań. O kształtach zamku tamańskiego W roku ....... za panowania sułtana Bajezida Świętego, zdobył go Gedik Ahmed pasza na Frankach-Genueńczykach. Półwysep ten zdobią wioski i folwarki, a w głębi jego trzy piękne znajdują się zamki. Najpiękniejszy ze wszystkich jest jednak zamek Tamań 431. Sandżak ten w obrębie ejaletu kaffeńskiego leży. Domena ta-mecznego beja daje wedle prawa 320 000 aspr rocznie. Timarów i ziametów tam nie ma, jako ze jest to województwo. Jest to każą we władzy osmańskiej, gdzie kadi sto pięćdziesiąt akcza dostaje. Są tam trzy nahije, a mianowicie: nahija..... , nahi-ja...... i nahija...... Ten zamek Tamań wznosi się na brzegu morza, na gliniastym wzgórzu. A jest to zamek stary, pięknie murowany w kształcie pięcioboku, lecz niewielki, obwód jego bowiem około sześciuset kroków wynosi. Dookoła niego stoi dziesięć wspaniałych baszt pod dachem, a także dziesięć baszt bez dachu, nie pokrytych ani deskami, ani dachówką. W narożniku zaś, od strony zachodniej, gdy się idzie pod górę, wznosi się baszta bardzo wielka; jest to cytadela. Okrom domu komendanta nie ma tam innych domów, ten zaś wypełnia po brzegi oręż i amunicja. W tym pięknym zamku są wspaniałe, choć niezbyt wielkie armaty, zwrócone na zatokę d fosę zamkową. Pochwała zamku zewnętrznego Od zachodniej strony zamek zewnętrzny ma niewielkie podwójne furty żelazne. Te furty są dlatego podwójne, że w tej stro- 340 Indyk -ptak zwany na Krymie "polską kurą" nie również mur zamkowy jest podwójny. Nad fosą, przed tymi bramami, są mosty zwodzone, zrobione z drzewa. W czasie walk mosty te za pomocą kołowrotu do góry się podnosi i osłania nimi furty. Gdy się wejdzie przez te furty, idzie się potem wąziutkimi dróżkami pod górę do środka miasta i dochodzi do bramy Portowej. Jest to brama bardzo uczęszczana, potężna, również z żelaza, ale pojedyncza i na północ zwrócona. U stóp tej bramy leży port, rozległy i głęboki, osłonięty od wszystkich możliwych ośmiu wiatrów, do którego wszystkie statki zawijają. Za tą bramą Portową, od strony wewnętrznej, znajduje się studnia z wodą do picia, podobną do wody życia. Cała ludność miejscowa gasi pragnienie wodą z tej studni. Naprzeciw tej-bramy, po wewnętrznej stronie, pawilon się znajduje, który za miejsce zebrań służy. Dwadzieścia dział szahi, ku temu miejscu zgromadzeń zwróconych, znajduje się poniżej. Opis zamku dolnego Jest to mały zameczek z osobną fosą i żelazną bramą od zachodu. Wewnątrz są trzy domy. Za panowania niewiernych zamek ten bronił portu. I teraz jest tam brama od strony portu, ale zamknięta. Po obu stronach tej bramy są tam lwy w marmurze wykute. Zamek ma trzy wielkie baszty. Pochwała budowli w zamku średnim Jest tam dżamija Kasyma paszy 432, piękna, pełna światła świątynia, zbudowana w dawnym stylu, pokryta ziemią czystą jak ambra. Minaret przy niej zbudowany jest z drzewa, ale i minaret, i dżamija są pięknie ozdobione. W jej wnętrzu są dwie przepiękne kolumny z białego marmuru. Obie te kolumny są tak wypolerowane, jak gdyby dopiero przed chwilą wyszły spod ręki szlifierza i niby kryształ połyskują. Na zewnątrz, na ścianie południowej od ulicy, na czworokątnej tablicy z białego marmuru, widnieje taki oto chronogram wykaligrafowany pismem dżeli: "Dżamiję tę wybudował Hadży Gerej chan"433. Mimo to tę dżamiję nazywają dżamija Kasyma paszy. Łaźnia Kasyma paszy, która stoi naprzeciw tej dżamii, jest również bardzo piękna. Jest tam jeszcze inna dżamija, ale brzydka. 342 Domy, które są w tej okolicy, noszą nazwę dzielnicy Kasyma paszy. Jest tam dwieście domów krytych ziemią i pięćdziesiąt sklepów, a także i sąd, w którym sądzą wedle szariatu Proroka. Wszystkie ulice są jednak nader wąskie, nie wybrukowane i tak ciasne, iż nie tylko wóz tam nie wjedzie, ale nawet dwa konie wyminąć się nie mogą, ani też zawrócić. Dlatego do zamku tego nie wolno wjeżdżać na koniach; zresztą również i bramy są zbyt małe. W zamku tym jest medresa, dom derwiszów i szkółka, innych zaś budynków publicznych tam nie ma. Opis podgrodzia zewnętrznego Poza obrębem owego zaniku Tamań, na zachód od niego, równo w połowie drogi od niego do podgrodzia, leży jezioro ze słodką wodą. Wody tej używa się do różnych celów, ale się jej nie pije. Na zachód od jeziora, na niewysokim gliniastym wzgórzu, leży owo podgrodzie Tamania. Wszystkie jego domy stoją na brzegu owego jeziora. A są to domy duże, zbudowane z drzewa, od góry do dołu pokryte piękną gliną. Razem jest tych domostw tysiąc. W tym jeziorze służba z owych domów poi wszystkie zwierzęta, a niektórzy odzież tam swoją piorą i używają wód jego do innych celów. Dlatego to woda z niego nie nadaje się do picia dla ludzi. W okolicznych dolinach jest małe jeziorko, powstałe ze zbierających się tam wód deszczowych. Obwód jego wynosi około jednej mili. Pośrodku niego jest dużo skał. Na zachód od tego jeziora stoi meczet Hadży Ferhada z białym minaretem. O podgrodziu zwanym "Bazarem Niewiernych" Również i to podgrodzie jest piękne. W podgrodziu tym znajduje się meczet Hadży agi pokryty ziemią, z pięknym minaretem. Skupia on liczną gminę wiernych, tu bowiem mieszkają wszyscy kupcy handlujący masłem i jest sto pięćdziesiąt sklepów. Wszelako po większej części mieszkają tu niewierni Tatowie 434, Grecy i Ormianie. Oba podgrodzia, leżące w okolicy tego jeziora, nie są otoczone ani murami obronnymi, ani też fosą. W tym mieście Tamaniu, to znaczy w samym mieście i na jego przedmieściach, stoi dziewięć świątyń muzułmańskich. Pięć z nich to dżamiję, w których odbywają się nabożeństwa piątkowe, cztery 343 zaś pozostałe to meczety dzielnicowe. Jest też tysiąc sto domów zbudowanych prosto i krytych ziemią, trzy medresy, siedem szkółek i trzy domy derwiszów, dwie łaźnie (obie znajdują się w zamku), pięć niedużych chanów i kiszkineków (jest to wyraz tatarski) 435. Tyle więc jest tam budowli publicznych. Muftiego ani marszałka szeryfów tam nie ma, jest za to komendant zamku, trzystu ludzi załogi, muhtesib, zarządca i celnik, a takoż dowódca janczarów. Kiahii sipahiów i innych władz tam nie ma. Wszystkie drogi tameczne są nie wybrukowane. Nie ma też na tym półwyspie ani w mieście nawet śladu ogrodu lub sadu, a to dlatego, że powietrze jest tam bardzo chłodne. Woda ma zaś smak gorzki i wszyscy muszą mieć studnie. Jako specjalność słyną tamtejsze pierogi tamańskie i masło, a także uprząż i tatarskie kańczugi. Chan jegomość wysłał był stamtąd dwóch swoich synów do sułtana osmańskiego w charakterze zakładników i tak do Porty o sobie napisał: - Wyrzekłem się korony i tronu, bogactwa i szczęścia, a teraz jadę w świat szeroki. Został on tam jeszcze przez parę dni, aby wojska zgromadzić. Ja zaś, biedny, wyruszyłem w owym czasie na objazd i zwiedzanie Półwyspu Tamańskiego 436. [5. POWRÓT Z PÓŁWYSPU TAMAŃSKIEGO NA KRYM, GOŚCINA U CHANA ADIL CZOBAN GEREJA ORAZ WYJAZD DO STAMBUŁU W ROKU 1667] OPIS POSTOJU W ZAMKU BEZPIECZNYM, CZYLI MOCNEJ TWIERDZY TAMANIU Gdyśmy wjeżdżali do tego zamku 437, cała ludność Tamania wyszła na powitanie paszy, a na zamku strzelano na wiwat z armat. Był tam obecny syn Osmana paszy i kadi, Sej-jid ...... efendi rodem z Kaffy. Oni to całej świcie paszy rozdali kartki, a na tych kartkach wypisane były domy, w których kwatery im wyznaczono. Pasza rozgościł się w pałacu syna Osmana paszy, a potem każdy w swojej kwaterze na spoczynek się udał. Aliści nadeszła wieść, że z Półwyspu Tamańskiego nie sposób przedostać się na przeciwległy Półwysep Krymski, jako że pomiędzy przylądkiem Czoczka i przeciwległym przylądkiem krym-skim Kilisedżik 438 płyną lody, które od Morza Azowskiego napierają. Gdy pasza to usłyszał, wydał rozkaz pozostania w zamku Tamań. Zabudowę, kształty i inne szczegóły tego zamku Tamania opisałem już wyżej, gdyśmy się swego czasu z Mehmed Gerej chanem do Dagestanu udawali. Mówiąc krótko, to podczas owej podróży zwiedziliśmy sto pięćdziesiąt wielkich zamków moskiewskich, poczynając od moskiewskiego zamku Terek nad brzegiem Morza Chazarskiego, aż do Baluchana, Astrachania, Atry, Kazania, Saraju, Mużykkermanu i aż po brzegi rzeki Wołgi, rzeki Dża- 345 jyk i po Przekop Turecki, a także inne jeszcze miejsca. Potem, przybywszy nad rzekę Don do zamku Azowa, zwiedziliśmy wszystkie...... zamków na prawym i lewym brzegu Donu, jeżdżąc po zamarzniętym morzu na łodziach kozackich, zaopatrzonych w żagle trzcinowe. Z Azowa jechaliśmy przez step Hejhat czterdzieści dni w porze najtęższych mrozów po przesileniu nocnym, cierpiąc we dnie i w nocy tysięczne boleści i przykrości oraz setki tysięcy mąk na skutek silnych mrozów, aż po tysiącach trudów dotarliśmy do ziemi Czerkiesów 439. W owym czasie ja, najniegodniejszy sługa, dzięki Bogu, nawet przez jeden dzień nie chorowałem, ani też cierpień nijakich nie zaznałem. Kiedym zaś cały i zdrowy do krajów muzułmańskich i do tego oto zamku przybył, w jednej chwili o wszelkich trudach podróży zapomniałem. Wszędzie przeto, gdziem mieszkał, rankiem i wieczorem dziękowałem Ałłahowi za to.* W tym zamku Tamań spędziłem z paszą dziesięć dni i dziesięć nocy na rozlicznych miłych zabawach z synem Osmana paszy, z Ali Dżanem synem Derwisza Alego beja i innymi tamecznymi znakomitymi mężami. Atoli pewnej nocy mroźny wiatr powiał i cała osiemnaście mil licząca cieśnina Morza Czarnego pomiędzy Półwyspem Tamańskim a Półwyspem Krymskim zamarzła i lodem grubym na trzy arszyny pokryła się. Na wieść o tym pasza natychmiast bić w bęben na znak odjazdu rozkazał i zwołał całą swoją świtę. Cały tabor wyruszył tedy z Tamania i po godzinie drogi stanął w miejscu, które nazywa się przylądkiem Czoczka. Tam pasza z konia zsiadł i rozsiadł się na kobiercu, po czym powiedział, by po tym lodzie przeszli na drugą stronę ci, którzy najmniej ważą. Wezwawszy Ałłaha na pomoc słowami "Bismi-llah" 44°, ja, niegodny, pierwszy ruszyłem na koniu w towarzystwie około pięciuset innych pieszych ludzi. W jednej chwili znalazłem się po drugiej stronie, po czym oddałem konia swojej służbie i sam bez obawy powróciłem po lodzie z dzidą w ręce. Zimno było tam takie, że ludzie odwagę tracili, a nie mogąc utrzymać się w siodle walili się z koni. Aliści ja, niegodny, odważyłem się po raz wtóry ruszyć na Tamań. A kiedy do paszy przyszedłem, rzekłem mu: 346 - Panie mój, dobra nowina! Lód zgrubiał tak dobrze, że jest niby stal nachiczewańska! Wyborna to sposobność, mój panie, aby przedostać się w ten zimny poranek na drugą stronę! Zaraz tedy posadzono paszę na saniach o dwóch długich płozach i ciągnięto z przodu na długich postronkach. Ja, niegodny, kroczyłem obok paszy po lodzie i kroki liczyłem. Przebywszy prędko, w pięciuset krokach, niecałą milę, dzielącą przylądek Czoczka od przeciwległego brzegu krymskiego, stanęliśmy na postój na przylądku Kilisedżik. Pasza wysiadł tam z sani i spocząwszy na kobiercu pilnował przeprawy reszty wojska na Półwysep Krymski. Cały dobytek paszy, wszyscy jego poddani i podwładni tudzież wszystkie zwierzęta przeszły w ciągu jednej godziny. Także i moi ludzie z całym moim dobytkiem szczęśliwie przedostali się na brzeg i przypadli twarzą do ziemi krymskiej. Wszelako o godzinie trzeciej od żaru słońca, które świat promieniami swoimi oświeca, lody na morzu jęły trzeszczeć, a potem to tu, to tam pękać, przy brzegach zaś od ciepła ziemi lód począł tajać. Tymczasem w tyle pozostało na lodzie wielu jeszcze kupców, pielgrzymów i Tatarów, około południa przeto, gdy słońce na samym szczycie firmamentu stanęło, nastał czas grozy. A że spiekota panowała, więc lody huczeć jęły i w niektórych miejscach kruszyć się z łoskotem, tak iż między lodami szczeliny się potworzyły. Przezorny pasza wysłał paru śmiałków spośród swoich przybocznych do ludzi na drugim brzegu z wieścią, że lód popękał i aby nikt więcej przeprawiać się nie ważył. Wszelako ci, nie bacząc na prawdziwość tej wiadomości, wyszli na morze. O stratach powstałych na skutek pękania lodu Sprytni i zwinni Tatarzy, gdy jeno znaleźli się na lodzie, poczęli z kry na krę przeskakiwać - jedni na koniach, inni zaś pieszo - i w ten sposób się uratowali. Ci jednak, co na krach pozostali, aby wozów pilnować - a było tam piętnaście wozów i około dwudziestu ludzi - tonąć zaczęli. Niektórym z nich udało się rzucić powrozy i wyciągnąć ich, jednakże wielu na dno poszło i śmiercią wojownika zginęło. 25 - Księga podróży... 347 O dzielności i odwadze mężnych i bohaterskich wojowników Zwinni jeźdźcy owi, przeskakując w ten sposób na koniach z jednej kry na drugą, na Krym się przedostali. Zobaczyli to ci, co byli w tyle za nimi, i zaraz też rozniosło się to od jednego do drugiego. Natychmiast więc ludzie pościągali koniom uzdy, pozdejmowali z grzbietów siodła i popręgi, a potem, gdy już pozostawili konie na lodzie, sami uszli szczęśliwie, skacząc z kry na krę, w czym pomagali sobie dzidami i włóczniami. Inni również wydostali się z tych lodów, ale po tysięcznych wysiłkach, stojąc bowiem na lodzie nie potrafili wbić w niego włóczni, gdyż im się ześlizgiwały. Słowem, odwaga to wielki dar Ałłaha! Tymczasem powiał wiatr południowy, przez co lód na^morzu w jednej chwili rozpadł się na kawałki mniej więcej wielkości klepiska i kawałki te spływać w kierunku Morza Czarnego poczęły. Zostało na nich jednak ze dwadzieścia osób z końmi i ze siedemdziesięciu albo osiemdziesięciu pieszych. Ludzie ci skakali po tych taflach lodu wielkości dużego klepiska, ale gdziekolwiek się obrócili, wszędzie wokół nich było morze. Toteż w końcu dwudziestu z nich, kręcąc się po lodzie niby tańczący derwisze mewle-wi, krzycząc i jęcząc, łkając i lamentując, wśród tego zimna na Morze Czarne popłynęło. Zwinni junacy, którzy przytomność umysłu i zaradność zachowali, gdy tylko w pobliżu jakąś inną krę zoczyli, przeskakiwali z jednej na drugą i w ten sposób wychodzili żywi na brzeg. Inni przedni i zmyślni śmiałkowie, nie wypuszczając z rąk lejców swoich koni, zanurzonych w wodzie, sami stali na takiej małej tafli lodu. Koń holował takiego pomiędzy bryłami lodu, a on sam przeskakiwał z jednej kry na drugą, kierując się ku brzegowi, i w ten sposób razem z koniem i ładunkiem wychodził na brzeg cieśniny pod zamkiem Kercz. Wszyscy żołnierze muzułmańscy sławili dzielność takiego zucha, aż palec z podziwu na usta lub na zęby kładli, bo był to czyn zaiste niezwykły. Ale dobry wojak musi posiadać dobrego wierzchowca, jako że koń jest bratem człowieka. Rasę koni wierzchowych stworzył Ałłah ręką swoją wszechmocną z tej samej gliny z Kaaby, z której uformował był praojca Adama. Konie istniały na świecie już 34R przed stworzeniem Adama, ale były to konie osobliwej maści, ze skrzydłami u grzbietu i z parzystymi kopytami. Tymczasem inni trzej zuchowie, widząc, że wraz z końmi swoimi na Morze Czarne wypłynęli, w jednej chwili porzucili siodła koni na lodzie, a rozebrawszy się do naga i Bożej pomocy wezwawszy, siedli goło na swoje rumaki i z lodu wskoczyli w nurty Morza Czarnego. Grzywy końskie od mrozu pokryły się szronem. Wszyscy trzej przepłynęli na koniach około dwudziestu mil, jak mówi wiersz: Tysiąc rozkoszy w morzu znajdziesz, człowieku, Ratunku przecież szukać musisz na brzegu. Zaczem wyszli na brzeg pod zamkiem Kercz, gdzie miejscowi ludzie w odzież ich zaopatrzyli. Jeden z tych dzielnych Tatarów wpadł do wody, ale uczepił się konia za ogon i z woli Ałłaha koń szczęśliwie go wyciągnął. Inny koń wyratował podobno dwóch ludzi. Bo w rzeczy samej koń to stworzenie szlachetne, a Stwórca wypowiedział był w surze Sad swojego wspaniałego Koranu - sławetnego Furkanu - o koniu słowa następujące: "Przeto iż o zmroku przyprowadzono rumaki kopytami o ziemię bijące..." 441 Dlatego to ja, niegodny, miłuję konie i już od pięćdziesięciu jeden lat miewam ich zawsze po pięć albo i po dziesięć. Siedmiu ludzi aż do Kerczu dopłynęło, siedmiu innych - na Półwysep Tamański po drugiej stronie, a tylko siedmiu na wirujących po wodzie taflach lodu spłynęło na naszych oczach na Morze Czarne. Na krze pozostało też dziesięć koni, ale i te z pomocą Pana Światów, Stwórcy Wszechmocnego, uratują się, bo może spotkają na morzu okręt świętego Chyzra 442. W taki to sposób, Bogu dzięki, przeprawił się na ten brzeg pasza i tyle wojska, a przy tym nikomu nie stała się żadna krzywda. Zdrowi i z dobytkiem całym stanęliśmy na POSTÓJ W ZAMKU KERCZ :. W zamku tym spędziliśmy trzy dni. Ludziom, którzy przeprawili się skacząc z kry na krę, tym, którzy szczęśliwie dotarli na tę stronę przepływając morze wraz ze swoimi końmi, tudzież 25« 349 człowiekowi, który wyszedł z opresji uczepiwszy się końskiego ogona, jak też owym siedmiu, którzy sami przepłynęli morze, pasza ofiarował po komplecie pięknej odzieży i po dziesięć czerwonych, za co go oni bardzo błogosławili. Chwalił też wielce pasza owe konie, a owym siedmiu okrom odzieży dał po pięćdziesiąt czerwonych. Trzem jeźdźcom, którzy nago jechali, podarował również siodła i uprząż na konie, czym owych młodzieńców wielce uradował. Niech Pan Najwyższy i jego wszelakim dobrem obdarzy! Owa cieśnina Czoczka, która znajduje się pomiędzy Morzem Azowskim i Morzem Czarnym, ma niecałe dwie mile długości. Gdyby z obu jej stron były zamki, to dońscy Kozacy nie mogliby - minąwszy zamek Azow - na Morze Czarne wypływać. Od strony Półwyspu Tamańskiego leży mielizna szeroka na milę, a głęboka na wysokość człowieka albo tylko na arszyn. Gdyby władcy zechcieli wybudować zamek na tej szerokiej na milę mie-liźnie od strony Tamania, na półwyspie Czoczka, to przez tę cieśninę, długości około mili, nawet ptak by nie przeleciał. Ta cieśnina pomiędzy przylądkami Czoczka i Kilisedżik, przez którą przeprawiliśmy się dzisiaj, to ta sama ufortyfikowana, niezdobyta, a nieszczęsna cieśnina, pod lodami której, na skutek załamania się ich, ponad dziesięć tysięcy żołnierzy muzułmańskich się potopiło, kiedy to w roku 976, za panowania sułtana Selima Drugiego, wojsko na rozkaz Sokołłu Mehmeda paszy kopało nad opisaną przez nas wyżej rzeką Wołgą kanał zwany Przekopem Tureckim 443. Potem zaś zostawszy tam na zimę - po porzuceniu zamiaru przekopania tego kanału - cała armia muzułmańska, podobnie jak teraz my, przebywszy podczas mrozów step Hejhat, dotarła nad ową cieśninę i, znowu tak jak my, przeprawiała się po lodzie na Krym. My, dzięki Bogu, przebyliśmy ją szczęśliwie, a potem dwa dni zabawiliśmy w tym zamku Kercz. Dokładny opis jego wyglądu i kształtów podaliśmy poprzednio w czasie podróży po Krymie, kiedyśmy razem z Mehmed Gerej chanem jechali do Dagestanu. Potem wyruszyliśmy z tego zamku Kercz i jechaliśmy przez Półwysep Krymski na zachód. Po siedmiu godzinach minęliśmy piękną i bogatą wieś tatarską Chalilata 444. Stamtąd jechaliśmy znowu sześć godzin w kierunku zachodnim. 350 OPIS ZAMKU KAFFY Na powitanie Mehmeda paszy wyległa cała ludność Kaffy. Paszy, wszystkim jego poddanym i podwładnym wyznaczono kwatery, po czym wszyscy przyjmowali w swoich pomieszczeniach znakomitych mężów tamecznych i bawili się wesoło. Na drugi dzień przyjechał z Trapezuntu do Kaffy z dziesięcioma bardzo wielkimi okrętami Sarchosz Ibrahim pasza, namiestnikiem kaffeńskim 445 mianowany. Gdy wjeżdżał on z wielką paradą do Kaffy, na spotkanie jego wyszli miejscowi dostojnicy, a później, gdy z wielkim orszakiem do swego pałacu wkraczał, to na jego cześć oddano na zamku pięćdziesiąt salw armatnich. Ak Mehmed pasza poszedł powitać Ibrahima paszę, ten bowiem, który karierę swoją rozpoczął od urzędu bostandżybaszego, od dawna był już wezyrem. Wydano tedy wielką ucztę, a nazajutrz Ibrahim pasza odwiedził Ak Mehmeda paszę i znowu urządzono wystawną biesiadę. Następnego zaś dnia - -! u,; OPIS PRZYJAZDU NOWEGO CHANA TATARSKIEGO W dzień Święta Ofiar, dziesiątego zilhidżdże roku 1077 446, zawinęło do portu kaffeńskiego i wśród wielkich owacji zarzuciło tam kotwice piętnaście galer floty sułtańskiej pod dowództwem kapudana paszy Imarzadego. Na wszystkich statkach, jakie się w porcie znajdowały, oddano na powitanie tych galer salwy z armat i rusznic oraz wiwatowano na cześć przybywającego kapudana paszy. Na jednej z tych galer znajdował się nowy chan krymski Czo-ban Gerej chan. Chan przez trzy dni i trzy noce przebywał na galerze kapudana paszy. Gdy wieść o przyjeździe nowego chana obiegła cały naród krymski, w mieście Kaffie zebrały się tak wielkie tłumy ludzi, że trudno było przecisnąć się przez największe nawet ulice. Rzecz to niezmiernie dziwna, że nowy chan tatarski przyjechał z Bramy Szczęśliwości i stanął na Krymie dopiero teraz, po tak 351 długim czasie, podczas gdy my z Mehmed Gerej chanem przemierzyliśmy taki szmat ziemi czerkieskiej i udaliśmy się do padysza-cha Dagestanu. Potem ja, niegodny, udałem się przez Morze Cha-zarskie do perskiej prowincji Gilan i do moskiewskiej twierdzy Terek, później zaś zwiedziłem leżący w krajach moskiewskich Astrachań i Baluchan, prowincję Kazań oraz kraje Atra, Heszde-ków i Kałmuków, aż wreszcie przez Azow przybyłem do zamku Kaffy 447. Brama Szczęśliwości nie wysyłała chana na Krym dotąd z tego zapewne powodu, iż mniemała, że Mehmed Gerej chan może się zbuntować przeciwko niej, a cała ludność krymska po jego stronie stanie. Czwartego dnia Ak Mehmed pasza, namiestnik ejaletu kaffeń-skiego Sarchosz Ibrahim pasza, wszyscy dostojnicy, wielmoże i szeryfowie udali się na galerę, aby chana powitać, i wprowadzili go z wielką paradą jako gościa do domu Mehmed Baki Czelebiego w Kaffie przy wtórze powitalnych strzałów z armat na zamku tudzież z armat wojskowych bałjemez. Na drugi dzień przyjechał do Kaffy kałga sułtan z wielką ilością wojska tatarskiego i nureddin sułtan, Islam aga syn nieboszczyka wezyra chańskiego Sefer Ga-ziego agi, defterdar Islam aga, dawny wezyr chański Kajtas aga, kadiasker Murtaza Ali efendi i kilka tysięcy innych dostojników, aby wprowadzić chana z wielką paradą do Bagczesaraju i tam go na tronie osadzić. Najjaśniejszy chan Czoban Gerej przybył tedy do pana naszego Ak Mehmeda paszy, który wydał wspaniałą ucztę, po czym chan zaprosił Ak Mehmeda paszę, aby i on wraz z innymi towarzyszył mu w drodze do Bagczesaraju. - Mój padyszachu! - powiedział na to Ak Mehmed pasza. - Racz najpierw sam udać się tam szczęśliwie i na wyniosłym tronie swoim zasiąść. Mnie raczysz wezwać do siebie później, a wtedy ja przybieżę do Bagczesaraju, aby twarz swoją otrzeć o twoje stopy. Teraz wszelako zabierz, proszę, ze sobą brata naszego Ewli-ję Czelebiego, który niech będzie tam naszym kwatermistrzem, niech też dla całej naszej świty pomieszczenia stosowne przygotuje. Załatwiłem tedy ja, ubogi, co trzeba było, a potem w drogę się udałem. 352 WYLICZENIE I OPIS MIEJSCOWOŚCI, W KTÓRYCH ZATRZYMYWALIŚMY SIĘ JADĄC Z CHANEM KRYMSKIM Z KAFFY DO BAGCZESARAJU Najpierw więc chan, kałga, nureddin, Islam aga i ja, niegodny, pożegnaliśmy się z Ak Mehmedera paszą i wyruszyliśmy z Kaffy. Gdyśmy zaś jechali tak z podobnymi do morza wojskami na zachód do Eskikyrymu, wszyscy dostojnicy krymscy wyjechali na spotkanie chana winszując mu słowami: "Bądź błogosławiony!" Ocierali przy tym swe lica o nogi chańskiego rumaka, a zdjąwszy z głów kołpaki szapartma, z golą głową tulili twarze do chańskiego strzemienia. Atoli nazajutrz przyjechali Szirinowie w pełnym rynsztunku, prowadząc blisko dwadzieścia tysięcy żołnierzy w pancerzach i zbrojach, guniach watowanych i kożuchach. Nie pozsiadali oni jednak z koni, a tylko siedząc w siodłach kołpaki z głów pozdejmowali. Skoro zaś sami pozdrowieni zostali, cofnęli się z całym tłumem ludzi swoich, przyłączyli się do orszaku i pojechali jako słudzy chana, ale po drodze gestami różnymi, zachowaniem się i mową dziwną niechęć swoją do chana okazywali. Chan wszakże przezornym będąc człowiekiem, wcale nie zważał na te ich maniery nieprzystojne i grubiańskie i każdemu., stosownie do jego dostojeństwa, okazywał łaskawość, uprzejmość, serdeczność i przyjaźń, pozdrawiał lud Boży, gromadzący się po jego prawicy i lewicy, a biednym podarki i jałmużny rozdawał. Gdy zaś po postojach w mieście Eskikyrymie, w mieście Karasu, a następnie w Akmesdżid448, wkraczał on do wielkiego miasta Bagczesaraju, wszyscy dostojnicy i wielmoże krymscy z rodu Kara Hasana, Szirinów, Mansurów, Sedżeutów, Argynów, Bar-gynów, i Mangytów, jak też ułanowie, Badyrakowie 449, wszyscy kapykułowie i wszyscy mirzowie, imamowie, kaznodzieje, ulemo-wie, ludzie pobożni, szejchowie i sufijowie wprowadzili chana z wielką pompą do kóruniiszu w Bagczesaraju, gdzie na swym tronie zasiadł. Szejchulislam przypiął chanowi do pasa miecz, a do ręki chańskiej włożył Słowo Ałłahowe, po czym tak przemówił: 353 - Mój padyszachu, nie czyń inaczej, niż to nakazuje Księga Ałłahowa! 45° r Gdy wyrecytowano siedem pierwszych sur Koranu, wszyscy możni i maluczcy, najpierw zaś ulemowie, a potem wezyrowie, Szirinowie, Mansurowie i wszyscy inni składali chanowi hołd ze słowami: - Niech będzie błogosławiony! Zaczem spożyto pieczyste z kilku koni i wiele tysięcy rozmaitych potraw, które podawano na tysiącach wspaniałych mis. Po modlitwach zaś i dziękczynieniach wszyscy się rozeszli. Mirzowie Szirinowie jednakże na tę ucztę nie przybyli. Po tych powinszowaniach przez trzy dni i trzy noce odbywały się w mieście takie uciechy i zabawy oraz iluminacje kunsztowne, że owe dnie radosne były jak dnie świąteczne lub jak dzień Nowego Roku na dworze szacha Chorezmu 451, zaś mroczne noce - rozświetlone płomieniem kilkuset tysięcy świec - w istną noc podróży Proroka po niebiosach452 się przemieniły. Takie to były uroczystości wspaniałe, że podobne bywają tylko w Stambule. W piątym dniu owych radosnych uroczystości wszyscy dostojnicy krymscy zgromadzili się w kóruniiszu, co się w chańskim pałacu w Bagczesaraju znajduje. Bogaci i biedacy, starcy i młodzi odbyli tam naradę, na której tak powiedzieli chanowi tatarskiemu: - Nasze statuty czyngischańskie nakazują, że z tej to racji, iż obrót firmamentu niebieskiego trwa trzydzieści lat, po upływie owych lat trzydziestu chan - ktokolwiek by nim był - ma prawo ściągnąć daninę za jasyr, jaki się na Krymie znajduje, a to po jednym czerwonym złotym od każdego niewolnika. Koniec obecnego okresu trzydziestoletniego przypadł na panowanie tego nowego chana, a ponieważ zaciągnął on dług u sułtana osmańskiego, to niech za każdego niewolnika po pięć kuruszy pobierze. Dano też na to przyzwolenie w myśl prawa szariatu i ustaw państwowych, a po spisaniu jasyru we wszystkich dwudziestu czterech kazałykach na Półwyspie Krymskim okazało się, że jasyru kozackiego jest tam po czterykroć sto tysięcy. W rzeczy samej choćby kamień pękł, to na Krymie nie ma wojska więcej niż osiemdziesiąt siedem tysięcy, a okrom wojska 354 jest jeszcze sto tysięcy wyznawców Proroka, wszelako jasyru kozackiego mają oni po czterykroć sto tysięcy. Jeśliby się więc - przed czym niech nas Ałłah uchowa! - owa tak wielka ilość niewiernych a krnąbrnych Kozaków zbuntowała i powstała, toby cały Półwysep Krymski wywrócili do góry nogami. Aliści dzięki błogosławieństwom, jakie z cudów Mahometa Mustafy453 płyną, są oni do buntu całkiem niesposobni. Daninę od stu tysięcy z liczby owych czterystu tysięcy jasyru kozackiego darował chan jegomość mirzom i żołnierzom. Daninę od drugich stu tysięcy jeńców oddał on karaczym i kapykułom swoim. Daninę od następnych stu tysięcy przeznaczył był na podarek monarszy dla imamów, kaznodziejów, mężów świątobliwych, szejchów i sufich. W ten sposób zostało jeszcze sto tysięcy jasyru, z tego zaś daninę od pięćdziesięciu tysięcy podarował on wszystkim bijimom, biikczom i chatunom, atałykom i towarzyszom swoim, agom dywanu i kozakom chańskim. Gdy już wszyscy dostojnicy z całego kraju wyrazili swą zgodę na ten zamysł i na ten dywan, na zobowiązanie i umowę, wówczas na rozkaz chana rozjechali się agowie chańscy po wszystkich kazałykach, aby zbiór pieniędzy przeprowadzić. W jednej chwili spisano tedy wszystkich jeńców na całym półwyspie, który na siedemset siedemdziesiąt mil się rozciąga. Naliczono ich przy tym więcej, niż przedtem naliczyli ich kadijowie, bo spisano nawet takich, którzy do chanów należeli. W tenże sposób narachowano po sześćkroć sto tysięcy jeńców. Spisano także sto dwadzieścia tysięcy niewolnic, kobiet i dżioefc, a nadto dwakroć po sto tysięcy kopnów, czyli chłopców niewolnych, bowiem kopna to nazwa nieletniego jasyru. Owe dziewczęta diwki, niewolników kopnów i niewolnice Marije także spisano, lubo, wedle statutów, spisywać ich nie należało454. Dla ściągnięcia pieniędzy rozjechali się na wszystkie strony, do wszystkich kazałyków krymskich zbrojni w muszkiety sejmeno-wie, którzy - jak tyran Jusuf - rozpoczęli na Półwyspie Krymskim zdzierstwa i rabunek. Gdy ja, niegodny, zapytałem raz: - Powiedz-no mi, moja duszko, a ilu to było tych jeńców na Krymie? - to Dżan mirza z Tamania tak mi na to odpowiedział: 355 - Ewlijo Czelebi, jest tu więcej niż cztery albo i pięć razy po sto tysięcy niewolnych. Jeśli chan ściągnie daninę po jednym złotym od wszystkich niewolników, od kopnów i od diwek, to się potem chyba zbuntuje i przeciw sułtanowi osmańskiemu powstanie. Zawsze tak bywało, że chanowie ......... i ....... z rodu tych Czoban Gerejów455 buntowali się przeciw osmańskim sułtanom i janczarów gromili. Niech Bóg nas broni przed tym, ale za parę dni sam zobaczysz, co się będzie działo na Krymie. Och, po coś ty tutaj został z Mehmedem paszą! Lepiej by było, gdybyście sobie pojechali do Progu Szczęśliwości. Takie to dziwne rzeczy on mi opowiadał. O buncie Tatarów przeciw zdzierstwom '* *' Pewnego dnia ujrzeliśmy z trwogą, jak chańscy agowie^ którzy byli wyjechali dla zebrania daniny od niewolników, przyszli do chańskiego kóriinuszu z porozbijanymi głowami, połamanymi rękami i powybijanymi oczyma - z krzykiem i lamentem, aby poskarżyć się chanowi. - Bejowie szirińscy napadli na nas, przepędzili i tak oto rozprawili się z nami, więc uciekliśmy! - Tak, tak, moi wielcy karaczowie, tak to bywa! - odparł chan swoją mową jąkały, zgoła nic tym nie przejęty. Bejowie szirińscy zaś byli uderzyli na tych agów, odebrali zebrane przez nich pieniądze, agów natomiast poturbowali i rozpędzili. Na drugi dzień rozległy się na całym Półwyspie Krymskim szemrania ludu i głosy oburzenia, a u stóp gór zebrało się istne morze wojska dobrze uzbrojonego, w sajdaki i oręż wszelki wyposażonego. - Tego chana z Czoban Gerejów i jego wezyra Islam agę w kóriinuszu zamkniemy! Me dozwolimy ściągać tego nowego podatku! - mówiono i wykrzykiwano. I tak jeszcze w języku tatarskim uskarżano się tam: - Niech będzie tak, jak drzewiej bywało! Spisali sześćkroć po sto tysięcy jeńców kozackich na Krymie, a kto ma kopnów - pa-cholików nieletnich - albo diwki-Marije, to i tych spisują, krzywdzą i daninę ściągają! Czy tak nakazuje Ałłah? Jeśli tak będą na Krymie sobie poczynali, to my te gwałty na Osmanach potrafimy pomścić! 356 Było tam mnóstwo grup i partii, a każda kupa ludu krzyczała: "A już! A już!", aż wrzaski o niebo biły. Na koniec w południe przyszli parlamentariusze i uradzono, że sto tysięcy nieletnich kopnów, diwek i niewolnic Marij po dawnemu daruje się ulemom, ludziom pobożnym i szejchom, kadim, bijimom i bukczom, kał-dze i nureddinowi, bejom rodów Mansurów i Sedżeutów, dworzanom i kapykułom. Potem odmówiono Fatihę i uradzono, że będzie się brać po jednym czerwonym. W ten sposób zażegnano tego dnia nieszczęście i uchroniono się przed tym nowym podatkiem. Na drugi dzień wojsko beja Szirinów znowu podniosło tumult, a pod Bagczesaraj przyszedłszy, krzyczało tak oto: - Nie pozwolimy na takie zdzierstwa z tą daniną od jasyru! Nie chcemy chana ani jego wezyra Islama agi, ani kadiaskera, ani kałgi sułtana, który jest przy chanie! - Niech tak będzie, moi karaczowie! - powiedział chan. - Od Szirinów i od ich kapykułów nie będzie się pobierać daniny od jasyru. Ale, moi karaczowie, na wyprawę przeciw niewiernym Moskalom się sposobimy, przeto bądźcie mi rychło gotowi. Co zaś do tej daniny od jasyru, to ją wam daruję. Ucieszyli się wszyscy żołnierze Szirinów i mówili sobie: - Tęgośmy nastraszyli chana! Zmusiliśmy go, żeby zaniechał tej daniny! Ciesząc się tak rozjechali się do swoich domów. Gdy zaś świt nastał, mądry chan rozkazał doboszom ogłosić, by ludzie szykowali konie do wyprawy na Moskwę. Najjaśniejszy chan zebrał był w ten sposób cały tysiąc dzielnych i sławnych zuchów w rusznice zbrojnych. Kałga sułtan zgromadził pięciuset strzelców, pięciuset też zebrał nureddin sułtan, a wezyr chański Islam aga zgromadził trzystu strzelców. Sułtanowie z linii Czoba-nów, którzy przedtem jako zakładnicy w ziemi Czerkiesów przebywali, nadciągnęli z jeszcze dwoma tysiącami strzelców. Razem tedy znalazło się w gotowości cztery tysiące trzystu pieszych strzelców, a nadto osiemdziesiąt tysięcy jazdy tatarskiej. Bejowie Szirinów, kiedy wieść o tym do nich doszła, dworowali sobie z chana, powiadając, że chanowie tatarscy nigdy nie mieli nawet pięciuset strzelców, i nie przyjechali, aby do chańskiej wyprawy się przyłączyć. Wszyscy zaś lotni jak wiatr Tatarzy Sziri- 357 nów w liczbie czterdziestu tysięcy zgromadzili się na polach pod miastem Akkaja, które leży niedaleko miasta Karasu456, i uradzili, że uderzą na Bagczesaraj oraz zabiją chana, kałgę i wezyra Islama agę. O tym, że o świcie mają oni uderzyć na Bagczesaraj, doniesiono chanowi. Rozkazał on tedy swoim strzelcom kopać szańce wokół Bagczesaraju, pod skałami i u wylotów dolin, po czym zasiadł w tych okopach. Rychło też dano znać o tym adze krainy Tatów, w ejalecie kaffeńskim, ten zaś też przybył o północy z dwoma tysiącami swoich wyborowych strzelców tackich 457. Ci, zebrawszy się jak zwykle w jednym miejscu, stanęli w pogotowiu. Były tam również wojska osmańskie z sandzaków sylistryjskiego, nikopol-skiego, wizeńskiego, kyrkkiliskiego, czirmeńskiego i benderskiego, które towarzyszyły kałdze sułtanowi i wezyrowi Islamowi adze w ich podróży lądem, tudzież całe wojsko tatarskie z Budziaku i Dobrudży 458, które towarzyszyło jadącemu lądem kałdze sułtanowi. Razem ze wszystkimi Tatarami budziackimi było tam więc sześćdziesiąt trzy tysiące wojska z Rumelii, które również otoczyło Bagczesaraj i w pogotowiu stało. W Bagczesaraju znajdował się również kapudan Imarzade pasza, który na galerach floty suł-tańskiej przywiózł chana tatarskiego z Progu Szczęśliwości, a także janczaraga - dowódca pięćdziesiątego pierwszego pułku jancza-rów - Nakkaszzade Szaszi Mehmed aga z trzema tysiącami jan-czarów. Kapudan Imarzade pasza znajdował się w Bagczesaraju z dwoma tysiącami swojego wojska, jako że spodziewał się nagrody od chana. Przybył tam również Kaja, bej rodu Mansurów 459, z dziesięcioma tysiącami swojego wyborowego wojska, by hołd oddać chanowi. Wieści o tym szeroko się rozniosły, a gdy wojsko Szirinów, zgromadzone w wielkiej liczbie w mieście Karasu, posłyszało, że przy boku tego chana stanęło sto pięćdziesiąt tysięcy wybornie uzbrojonych strzelców osmańskich, wtedy miast ruszyć do ataku, do ucieczki się rzuciło. Opatrzność Boska pokrzyżowała ich plany uderzenia na Bagczesaraj i sprawiła, że stało się wedle przysłowia: "Człowiek krocie liczy siedząc sobie w chacie, ale na bazarze tak się nie wzbogaci". Wszyscy zatem rozpierzchli się i do swoich domów udali. 358 Posłyszawszy o tym, najjaśniejszy chan, wśród modłów i dziękczynień, dobył ze skarbca świętą chorągiew Proroka 46° i wziął sto kies pieniędzy, po czym rozkazał, aby wszyscy wierni wyznawcy Boga Jedynego i posłuszni muzułmanie ściągnęli pod sztandar Proroka. Chwała niech będzie Ałłahowi! Gdy owi wierni, Boga Jedynego wielbiący i pobożni Tatarzy ujrzeli blask chorągwi Wysłannika Ałłahowego, zebrało się wojska tatarskiego istne morze, które kołysało się i burzyło niczym fale. OPOWIEŚĆ O MIEJSCOWOŚCIACH, PRZEZ KTÓRE JECHALIŚMY Z BAGCZESARAJU PRZECIWKO BEJOM SZIRINÓW W DZIELNICY NAKSZEWAN TUDZIEŻ O LOSACH PLEMIENIA SZIRINÓW Gdy w myśl nakazów szariatu Wysłannika prawdziwego do tego wojska Szirinów udał się był poseł z wezwaniem, aby pod chorągwią Wysłannika Ałłahowego wzięli oni udział w wyprawie na Moskwę, ci pobili posła owego, poturbowali go i przepędzili. Nie posłuchali też nakazów szariatu Wysłannika Ałłahowego i na wyprawę się nie stawili, przez co postąpili wbrew nakazowi zawartemu w wersecie: "Bądźcie posłuszni Ałłahowi i bądźcie posłuszni Wysłannikowi tudzież tym z was, którzy władzę sprawują" «i. Z tego to powodu Najjaśniejszy Chan, otrzymawszy od muftich wszystkich czterech obrządków surowe fetwy o potrzebie unicestwienia wojska Szirinów, rozkazał bić w bębny chakańskie i trąbić w trąby esfendijarskie462, po czym chorągiew Wysłannika Ałłahowego rozwinął i z Bagczesaraju na wojnę świętą ruszył. Po postoju w mieście Akmesdżid i po postoju w mieście Karasu jechał przez pięć godzin na południe. Bejowie szirińscy ujrzawszy, że na granicy dzielnicy Nakszewan, czyli krainy Szirinów 463, tyle tysięcy wojska stanęło, odstąpili od swych zamysłów i rzucili się do ucieczki. Wszyscy bejowie z rodu Szirinów jedynie z trzystu zamieszkałymi na Krymie muzułmańskimi Tatarami-Kałmukami oraz trzystu swoimi Tatarami, jadącymi na parzystokopytnych koniach 464, porzucili, tak jak przedtem Mehmed Gerej chan, swoje rodziny i żony, dobra i rozliczne dostatki, i wszyscy, powodowani 359 jedną myślą o ratowaniu życia, jęli uciekać przez przeprawę Ara-bat w pobliżu krymskiego zamku Czeniszke465. Wielu ich Kał-muków oraz wielu ich własnych dzielnych zuchów potopiło się w tym brodzie, sami oni jednak uciekli i ocalić się zdołali. Gdy jeno chan dowiedział się był o tym, wysłał w pogoń za Szirinami ich zaciekłych nieprzyjaciół Mansurów tudzież trzy tysiące swoich dzielnych i bohaterskich karaczych. Ci tedy, przeprawiwszy się przez bród Sasykłyk 466, ścigali Szirinów na stepie Hejhat. Dopędziwszy na koniec Szirinów i uciekających z nimi trzystu Kałmuków, Mansurowie rzucili się na nich. Jednakoż Szirinowie, mocny kosz jazdy mający, zbiegli do Sulejmana paszy i Monła Ganiego paszy w zamku Azowie i uprosili ich o użyczenie im schronienia. W ten sposób zdołali się ocalić, ale każdemu-z nich pozostał tylko jeden koń, całe zaś swoje mienie utracili. Tę ciężką karę, .która na głowy Szirinów spadła, ściągnęła klątwa bojownika za wiarę - chana Mehmed Gereja. Ci bowiem trzymanego w niewoli wezyra Szeremeta bana 467 oraz innych znakomitych jeńców przemocą z rąk chana Mehmed Gereja wydarli, aby ten jasyr nowemu chanowi wydać, a wówczas chan Mehmed Gerej, z odkrytą głową stojąc, złorzeczył im słowami: "Dałby Ałłah, abyście z chanem się spotkawszy, tak jak ja od rodzin i czeladzi swoich odłączeni byli!" Otóż stał się cud Stwórcy, że modlitwa chana Mehmed Gereja wysłuchana została i po niecałych ośmiu miesiącach spadło na głowy Szirinów nieszczęście takie, iż chan Czoban Gerej wszystkich ich rodzin i czeladzi pozbawił. Szirinowie nie zabawili jednak w zamku Azowie. Ałłah sprawił, że zatęsknili oni za przebywającym w Dagestanie Mehmed Gerej chanem. Jednakże w czasie ich ucieczki do Dagestanu ścigający Szirinów Mansurowie znowu przyszli do syna Czoban Gerejowego i donieśli chanowi, że Szirinowie zbiegli z zamku w Azowie do Dagestanu. Chan natychmiast ruszył się z pól pod Karasu i zagarnął całe mienie Szirinów znajdujące się w okręgu Nakszewan, wszystkie ich sady, parki i ogrody, pałace, ziemie ze wszystkimi plonami, sługi i dworzan, a także nieprzeliczoną mnogość zwierząt. Resztę zaś ich dobytku oddał chan na pastwę grabieży, tak że i lud krym-ski się wzbogacił. 360 Zagarnąwszy takie skarby i łupy, najjaśniejszy chan wyruszył w drogę powrotną, a po postojach w mieście Karasu i w mieście Akmesdżid uroczyście do Bagczesaraju wjechał. Znowu więc rozjechało się po wszystkich kazałykach kilkuset agów, aby daninę od wszystkich jeńców znajdujących się na Półwyspie Krymskim zbierać - i to po pięć akcza. Zgromadzili oni ogromne skarby, ale bili przy tym ludzi kijami i takich gwałtów się dopuszczali, jakich nie popełnił nawet tyran Jusuf Hadż-dżadż 468. O niezwykłym ucisku i jawnym gwałcie Ludzie wielce sędziwi, bo liczący lat sto albo i sto pięćdziesiąt, jakich na Krymie wiele żyje, powiadali, że tego bezwstydnego gwałtu na ludzie Krymu dopuścił się był wezyr Czoban Gerej chana Islam aga, pod pozorem ściągnięcia daniny za jeńców, chcąc wywrzeć pomstę za śmierć swojego ojca Sefer Gaziego, zgładzonego ongiś za sprawą ludzi krymskich. - Ani od ojców, ani od naszych dziadów nie słyszeliśmy o takich gwałtach i o takiej przemocy! Od kiedy Krym Krymem, nie widzieliśmy takiego bezprawia. Nikt tak nie znęcał się nad nami za dawnych chanów, ani za Hiilagii chana, ani za Tochtamysz chana, za Czyngis chana, za Kiinbaj chana, za Menkertum chana, ani też za chanów Gerejów, za Mengli Gerej chana, za Feth Gerej chana, za chana Mehmed Gereja Tłustego, za Bahadyr Gerej chana i za Islam Gerej chana, ani też za tego Mehmed Gerej chana, który teraz do Dagestanu uszedł! 469 Tak oto biadali i płakali mieszkańcy Krymu. Ale gdybyśmy owe żale i lamenty Tatarów z powodu tych gwałtów spisali tak, jakeśmy je słyszeli i widzieli, ściśle wedle tego, jak się oni wyrażali, trudno byłoby to pojąć, jako że jest to język osobliwy, dziwny a niepojęty. W rzeczy samej wielką krzywdę i niesprawiedliwość wyrządzono w owym czasie biednemu ludowi krymskiemu. Niektórzy przeto pobożni mężowie, chcąc zatrzymać przy sobie jeńców i spłacić pogłówne od nich, sprzedawali na targowisku ich dzieci. Trzech dorodnych jeńców szło podówczas za jednego złotego. Nie było bowiem naonczas żadnego pokupu na ludzi, toteż pięknych niewolników i piękne niewolnice za bezcen sprzedawano. 361 Ten zaś kwiecisty wstęp do tego zmierza, że na Krymie jest sto tysięcy wojska, a gdy chanowie na wojnę wyruszają, to biorą ze sobą co najmniej siedemdziesiąt lub osiemdziesiąt tysięcy. Po górach, ogrodach i polach chodzi wówczas sześćkroć po sto tysięcy niewiernych jeńców ze skutymi rękami i nogami, ale cudem ja-kowymś ani jeden z tych sześciuset tysięcy niewiernych Kozaków zbiec z Półwyspu Krymskiego nie zdoła. Gdy bowiem wszyscy krymscy wojownicy na wojnę z chanem wyjadą, to miast nich wszystkie żony Nogajów i Badyraków krymskich, jakie na Krymie zostaną, dosiadają koni, szable sobie do pasa przypinają, przewieszają przez ramię sajdak i razem z Kozakami wyjeżdżają do sadów, w góry i pola oraz na roli pracują. Kiedy więc mężowie ich z wyprawy powracają, plony już zebrane znajdują. Z tego to powodu mieszkańcy Krymu zgodzili się byli płacić tę krzywdzącą daninę od niewolników, choć była to nieprawość tak jawna, że niech Ałłah broni! O haniebnym a wielkim bezprawiu W roku 1077 47° do chana Krymu, Mehmed Gereja, nadszedł był jarłyk prześwietny, wzniosłe pismo szahinszahowe sułtana osmańskiego i list wezyra Fazył Ahmeda paszy, syna Kópriilego. - Były chanie krymski Mehmed Gereju! - pisał sułtan osmański. - Gdy dojdzie cię moje święte pisanie, masz razem z siedemdziesięcioma siedmioma zbrojnymi w sajdaki, pancerze i hełmy swoimi sułtanami przybyć do Progu Szczęśliwości. Godność chana krymskiego bowiem powierzyłem Czoban Gerej chanowi. Gdy to święte pisanie nadeszło, nieszczęsny Mehmed Gerej chan porzucił pozostawione mu przez jego ojców i dziadów dziesięć skarbów egipskich pieniędzy i mnóstwo bogactw, liczne swoje żony i dziatki małe i z płaczem do padyszacha Dagestanu pojechał. Z tym starym padyszachem pojechałem i ja, niegodny. Bezprawie, którego dopuszczono się na Krymie z powodu tej daniny od niewolników, przewyższyło nawet gwałty Hadżdżadża. Z daniny od niewolników napływały do chana i wezyra Islama agi dzień w dzień tak niezliczone i nieprzebrane ilości niegodziwie zdobytych bogactw i skarbów, że skarbce wypełniły się po same brzegi. 362 - Do końca życia starczy mi tego! - powiedział chan na widok tylu tysięcy kies pieniędzy. Dał on tedy czterdzieści kies kapudanowi Imarzademu paszy, który go na galerach sułtańskich od Progu Szczęśliwości przywiózł, dziesięć kies marynarzom na galerze, czterdzieści kies jan-czaradze, dziesięć kies janczarom, dżebedżim zaś i bombardierom też po dziesięć kies. Wojskom z sandżaków sylistryjskiego, niko-polskiego, wizeńskiego, kyrkkiliskiego i czirmeńskiego, które prowadziły lądem kałgę jego i wezyra, dał chan po dziesięć kies. Po pięć kies dał wojsku tatarskiemu z Budżaku, kapykułom krym-skim swoim dał dziesięć kies, dziesięć kies wszystkim sejmenom oraz pięć kies ludziom z dzielnicy Tatów. Razem w ciągu jednego tygodnia rozdał on dwa tysiące kies. Toteż cała ludność krymska była wielce ukontentowana, cieszyła się i radowała. Potem za te nieprawnie zdobyte pieniądze, uzyskane z daniny, zebrał on pięciuset kozackich jeńców, sto dziewcząt i stu chłopców, pięknych jak słońce, a jak dzbany smukłych i kształtnych, sto rączych rumaków z siodłami srebrem zdobionymi, dwieście rączych koni nie osiodłanych, pięćdziesiąt krymskich koni pociągowych, sto par sokołów, krzeczotów i białozorów, sto tresowanych psów arabskich i sto podpalanych ogarów, parę tysięcy kosztowności ze szlachetnymi kamieniami, kilkaset zdobionych czar, talerzy i wazonów z wyzłacanej i posrebrzanej porcelany, a'przy-dawszy do tego jeszcze pięćset kies gotowizny, wysłał swego wezyra Islama agę z tymi i innymi jeszcze upominkami do Bramy Szczęśliwości, aby je złożył w darze padyszachowi osmańskiemu, wielkiemu wezyrowi, sułtance-matce, szejchulislamowi, kadias-kerom, mulle miasta Stambułu i innym dostojnikom. Nazajutrz odprawił on do bawiącego w Kaffie Ak Mehmeda paszy dwustu dzielnych jeźdźców z dwudziestoma kiesami pieniędzy, piędziesięcioma wierzchowcami i pięćdziesięcioma rączymi końmi pociągowymi, dziesięcioma niewolnikami polskimi, rosyjskimi i czerkieskimi, z powozem tudzież z listem, zapraszając Ak Mehmeda paszę do Bagczesaraju. Ak Mehmed pasza, z otrzymanych podarków kontent, przyjechał po czterech dniach z Kaffy i przywiózł ze sobą do chana syna Szirin beja i syna Subhan Ga-ziego agi 471, których zabrał on z zamku Nouruz *72, jadąc z Azowa 26 - Księga podróży... 363 przez kraj Czerkiesów. Gdy Mehmed pasza do Bagczesaraju wjeżdżał, chan wyszedł mu na spotkanie z wieloma tysiącami uzbrojonego i świetnego wojska, a potem wystawne uczty na cześć paszy i wszystkiej jego świty wydał. Pasza, za co chwała niech będzie Ałłahowi, pojednał chana z Szirinami. Pierwszy kapydżybaszy i medyk chański zawieźli Szirin bejowi chańską przysięgę na Ałłaha i chustę przebaczenia, a potem przywiedli go do chana i Szirin bej rękę chańską ucałował. Takoż i syn Subhan Gaziego ucałował rękę chańską, po czym rejestr przewinień ojca jego, Subhan Gaziego agi, został przekreślony piórem przebaczenia. Potem, gdy na zaproszenie Subhan Gaziego agi pojechał do niego jego syn z jednym z kapydżyba-szów, również on sam do chana przyjechał i rękę jego ucałował. Na Krymie zapanował spokój, a chan stał się chanem udzielnym, do czego również Ak Mehmed pasza się przyczynił. Począwszy od pierwszego dnia świętego miesiąca ramazanu 473 odbywały się co noc uczty tak wystawne, jak biesiady Husejna Bajkary474. Bawiliśmy się wtedy i weselili tak, że trudno to opisać. Mehmed pasza, któremu kwaterę dano w kórimiiszu zbudowanym przez Mehmed Gerej chana, codziennie okrom jadła i napitków otrzymywał po sto piastrów na różne potrzeby. Również i ja, sługa niegodny i biedak przez los w pole wyprowadzony, doświadczyłem przeogromnej dobroci czcigodnego, wielkodusznego i szlachetnego chana jegomości. Mieszkanie dano mi w pałacu szczęśliwego, bo za sprawę islamu zmarłego Sefer Gaziego agi, z którego łaskawości korzystałem w roku pięćdziesiątym pierwszym. Islam aga, zostawszy teraz wezyrem, wyjechał był do Progu Szczęśliwości, przeto gościnnym gospodarzem moim był jego brat młodszy - Mehmed mirza. Z haremu Ajsze chatun, czyli pani Ajszy 475, posyłano mi wszelakie jadło i napitki, więc żyłem sobie wesoło i rozkosznie, chan zaś darował mnie, ubogiemu, szatę zaszczytną i futro z łapek sobolowych. Po dwudziestu dniach pobytu naszego z Mehmedem paszą w Bagczesaraju zimna i mrozy ustąpiły, ptaki zaczęły śpiewać i klimat na Krymie z wolna łagodny się stawał. Mehmed pasza spędzał z chanem w owe długie zimowe noce po siedem albo i po osiem godzin na uczonych dysputach, rozprawiając w gronie ule-mów krymskich o prawach szariatu. 364 Wszelako Mehmed pasza, sam kosmografem będąc, zapytał raz w obecności chana jegomości i licznie zgromadzonych kronikarzy tatarskich: - Nijak pojąć nie mogę, mili efendiowie moi, kiedy to naród tatarski zawładnął Krymem, jacy to byli pierwsi jego zdobywcy i udzielni władcy i czemu przyjęli oni tytuł chanów oraz przydomek Gerej? Kadiasker krymski Murtaza Ali efendi, jeden z najświatlejszych mężów swoich czasów, zaraz odpowiedział na to pytanie paszy: - Pierwotnie, za czasów świątobliwego proroka Dawida, który niech w spokoju spoczywa, naród nasz tatarski mieszkał w Chata-ju, Chotanie 476 i w Chinach. Potem, rozmnożywszy się, wywędro-wał on z tych krajów i osiedlił się w kraju Mahan w Mawerannah-rze 477. W szczęśliwej epoce Pana Proroka pojawił się Czyngis chan. Ów Czyngis" chan i dynastia osmańska są sobie braćmi stryjecznymi, ale gdy przodkowie dynastii osmańskiej, Sulejman szach i Ertogruł, poszli do krajów Bizancjum i Grecji, nasz Czyngłs chan osiadł nad brzegami Wołgi, a gdy się tam rozmnożył, przeszedł stepy Hejhat i Krym zawojował478. Ale oto nasz atałyk Imram posiada dokładną i wiarygodną kronikę, gdyby ją odczytać, to wszyscy byśmy odnieśli z tego pożytek. Ów zaś atałyk imieniem Imram swą kronikę miał w zanadrzu, toteż na rozkaz kadiaskera efendiego zaraz dobył ją i głośno czytać zaczął. Posiadacz owej kroniki Imram atałyk, stary, studwudziestoletni krępej budowy kozak z rzadką bródką, dobył ją z zanadrza i jął nam czytać historię znakomitego kronikarza Tochta baja. Autor ów był przodkiem tego Imram atałyka i dlatego to Imram atałyk nosił tak owo dzieło swego dziada w zanadrzu. Była to piękna, kunsztowna i obszerna kronika Tochta baja, czagatajskim językiem 479 pisana. * Nocy owej biesiada nasza ze wszystkimi ulemami upłynęła na rozkoszy słuchania tej kroniki. * Na drugi dzień Ak Mehmed pasza, za przyzwoleniem chana, miał wyruszyć do Bramy Szczęśliwości. Chan jegomość dał przeto Ak Mehmedowi paszy piętnaście kies piastrów i pięć tysięcy zło- 26* 365 tych, dziesięciu niewolników, dziesięć kłusaków z kulbakami srebrzystymi, dwieście koni z kulbakami tatarskimi dla jego podwładnych, dwadzieścia dziewcząt czerkieskich, nieopisane mnóstwo jeńców i prezentów dla brata paszy tudzież jego syna, jego kiahii, rejenta jego dywanu i innych urzędników. Również ja, nędzny, otrzymałem od chana jegomości, kałgi, nureddina tudzież od wszystkich dostojników, przyjaciół moich, jedenastu niewolników, dziesięć kłusaków i dwanaście koni nogajsklch, trzy pary odzieży oraz osiemset siedemdziesiąt kuruszy. O MIEJSCOWOŚCIACH, W KTÓRYCH ZATRZYMYWALIŚMY SIĘ JADĄC W ROKU ...... 48U Z AK MEHMEDEM PASZĄ Z KRYMU DO STAMBUŁU Najpierw tedy z przyjaciółmi i druhami naszymi, wszystkimi pożegnaliśmy się, a potem także chan jegomość z wieloma tysiącami wojska dosiadł konia i pojechał, by Mehmedowi paszy towarzyszyć w drodze. Ruszywszy z Bagczesaraju na zachód, polowaliśmy po drodze i urządzaliśmy łowy i tym sposobem po 6 godzinach stanęliśmy na odpoczynek w sala Kamyszły 481. Potem zboczyliśmy z tego naszego szlaku o dzień drogi i przez 7 godzin na północ jechaliśmy. Postój w Sala Czbpczi Mehmeda efendiego Jest to duża wieś tatarska pięćset domów licząca 482. Pierwszą osobą jest tu Mehmed efendi, jeden z owych łaskawców świętych, których modlitwy zawsze spełnione zostają. W tej wsi robią kazany z litego żelaza - kazany przeolbrzymie, bo w każdym kazanie takim po jednym albo i po dwa woły by się zmieściły. Pokłady żelaza tego zaś w samym Krymie mają, w górach Cza-tyrdagu. Osobliwe są one i koniecznie by je zwiedzić należało. Kopalnie żelaza bowiem są różne: w Rumie, w Kararas na granicy Bośni, w sandżaku Kigi w ejalecie erzerumskim483, a wreszcie pokłady w górach Czatyrdagu w ziemi krymskiej. W Kigi i w Kararas z zasobów żelaza owego odlewają armatnie kule, tu natomiast, w Czópczi, odlewają z żeliwa kazany. Kotły zaś tego Czop-366 czi Mehmeda efendiego aż w ziemiach Balchu, w Bucharze, w Sa-manganie, w Luristanie, Multanie 484 i na całym świecie słyną. Przez Mehmeda efendiego, chwała Bogu, pobłogosławiony i za> szczytem ucałowania jego ręki uhonorowany, wyjechałem w końcu stamtąd i po 5 godzinach drogi przez bogate sala stanąłem w saia Bajłar 485. W tej to miejscowości chan z Mehmedem paszą pożegnali się, żeby już naprawdę się rozstać, po czym chan na Krym, my zaś na północ pojechaliśmy. W 9 godzin potem spoczęliśmy w sala Tuzła, przy owej wielkiej salinie przez chańskiego powiernika zarządzanej, która już wyżej była opisana486. Potem zaś 5 godzin znowu na północ podążaliśmy. POSTÓJ W ZAMKU FERAHKERMAN Znaczy to - w zamku Oragzy 487, gdzie się Półwysep Krymski z jednej strony kończy. Ten Półwysep Krymski to półwysep u północnych kresów Morza Czarnego, kształtu trójkątnego i sto siedemdziesiąt mil mierzący. Jego część południowa to górzysta dzielnica Tatów z ośmioma zamkami mocnymi, która stanowi ejalet kaffeński, dynastii osmańskiej podległy 488. Północna połowa tego półwyspu to okolice stepowe bez sadów i ogrodów. Znajduje się tam tysiąc sześćdziesiąt siedem sala, kwitnących i dobrze zagospodarowanych, z dżamijami, meczetami i medresami. Każda z nich to istne morze ludzi, a wszystkie władzy tatarskich chanów podlegają. Liczba wsi w tej połowie owego Półwyspu Krymskiego, którą chanowie krymscy władają, jest tedy taka. Wojska jednak wystawia ona sto tysięcy. Jasyru zaś spośród krnąbrnych Kozaków spisano tam sześćkroć po sto tysięcy. Ulemów, mężów pobożnych, imamów, kaznodziejów, ludu biednego i słabego, kadich i szejchów także sto tysięcy tam naliczono. Ludu zaś kupieckiego, co po lądach i morzach jeździ, tudzież rzemieślniczego - również około stu tysięcy. Co dzień się tam trzy tysiące owiec, dwieście sztuk bydła rogatego, czterdzieści lub pięćdziesiąt koni tudzież czterdzieści albo pięćdziesiąt wielbłądów zabija. Co dzień się tam po siedem tysięcy 367 kile pszenicy spożywa oraz dziesięćkroć stu tysiącom koni torby z obrokiem zawiesza, konie bowiem wszyscy mieszkańcy Krymu chowają. Ich najmilsze zajęcie to wojna święta. . Konie, wielbłądy i bydło rogate dostarcza im pożywienia i napoju. Piją oni mleko kobył i wielbłądzic, kumys i buzę oraz tałkan i miód płynny 489. Tatarzy tamtejsi mało chleba jedzą, wielu zaś z nich w ogóle go nie jada. Za pożywienie służą im jagły, za odzież - skóry. Przysłowie o nich ułożono takie: "Domy mają z trzciny, a sami są nie bez winy". Wszyscy zaś Tatarzy tytoniem się namiętnie upajają. Dymu z niego nie wydychają, a tylko go wdychają aż do upojenia,-potem zaś przewracają się jak pijani, powiadając przy tym jeszcze: Esirik ołganmyz 49°. Lud to jednak bohaterów, śmiałków i mocarzy wielkich, ludzie pełni animuszu, dowcipu i świetności. Wszyscy ludzie tamtejsi zaprzęgają wielbłądy do pługów i wozów oraz...... O Półwyspie Krymskim jednakże i o tym to zamku Or już się wyżej nieraz pisało i opowiadało. Tak więc dnia dwudziestego trzeciego ramazana roku 1077 491, pod opiekę Ałłaha się uciekłszy, ruszyliśmy się z tego zamku Or, mając przy sobie strzelców chańskich i jego wojsko beszbawły. Wyszedłszy poza Or o świcie - na przestwory Hejhatu wjechaliśmy... Przypisy i słownik terminów orientalnych Przypisy do części I WYKAZ SKRÓTÓW SEN O SPOTKANIU Z PROROKIEM Skrócone nazwy języków: ar. - arabski; gr. - grecki; hebr. - hebrajski; kr. - krymskotatarski; mong. - mongolski; nowogr. - nowogrecki; osm. - osmańskoturecki; pers. - perski; rum. - rumuński; słów. - języki słowiańskie; tur. - turecki (osmański; także wyrażenia ogólnotureckie, wspólne dla osmańskiego i krymskotatarskiego); węg. - węgierski. Inne skróty: h. - hidżra; M. - Morze; m. - miasto; m-ko - miasteczko; w. - wiek, wieś; wym. - wymowa. Pozostałe nie wymagają objaśnień. W przypisach, mówiąc o naszym autorze tureckim, skracamy też stale wyraz Czelebi (Cz.) - właściwie tylko jego tytuł. Dzieło swe rozpoczął Ewlija Cz. opowiadaniem o śnie, w którym ukazał mu się "serdecznie umiłowany i upragniony" przezeń Prorok. Dzięki owemu cudownemu spotkaniu z Mahometem spełniły się jego młodzieńcze marzenia o podróżach, a co ważniejsza - powstała jego Sejahatname, tj. "Księga podróży". W atmosferze żarliwej religijności dawnych wieków sny muzułmanów o Mahomecie nie należały do rzadkości. Ewlija Cz. opowiada na przykład, jak Prorok, pojawiając się we śnie sułtanowi Selimowi II i jego wezyrowi, doprowadził do tego, że sułtan spełnił śluby i w podzięce Ałłahowi za zdobycie Cypru (1573) wzniósł wielki meczet w Adrianopolu (Sejahatname, t. III, s. 438). Znany jest wypadek w Stambule w r. 1636, kiedy sen, w którym Mahomet ściął pewnego mułłę, rozgłoszony przez nieprzyjaciela tegoż, przyprawił owego biedaka o rychłą śmierć ze zgryzoty. Por. J. v. H a m m e r, Geschichte des Osmanischen Reiches, t. V, Pest 1829, s. 214-215. Najwytraw-niejszemu myślicielowi tureckiemu XVII w. śnił się Prorok dwakroć i w obu wypadkach udzielił mu rad i odpowiedzi na nurtujące go problemy z dziedziny wiedzy i religii. Por. The Balance of Truth by K a t i b C h e -1 e b i, Translated with an Introduction and Notes by G. L, L e w i s, Lon-don 1957, s. 145-146. Sen o Mahomecie - "orędowniku wiernych" przed obliczem Ałłaha - u spragnionego podróży i przygód młodzieńca wydaje się nam przeto zupełnie zrozumiały. Czytelnika polskiego wprowadzi to opowiadanie w duchowy klimat dawnej Turcji oraz zapozna z wieloma momentami z wczesnej historii islamu, liturgią muzułmańską, z licznymi realiami stambulskimi, a wreszcie z żywym i barwnym stylem Ewliji Cz. 1 We wstępach do dzieł autorów muzułmańskich po pochwale Ałłaha następuje zawsze pochwała Mahometa. 2 Jedno z licznych u Ewliji Cz. powiedzeń arabskich. 3 Prawdziwy, Król królestwa (lub: Król królestwa niezrównanego), Stworzyciel - trzy z setki tzw. "najpiękniejszych nazw" Ałłaha. Owe nazwy i epitety Boga odmawiają muzułmanie jako swoistą modlitwę różańcową. 371 Zebrał je oraz objaśnił po polsku W. Kazimirski (tłum.), Gulistan, czyli Ogród różany Sa'dego z Szyrazu, Paryż 1876, s. 321-322. 4 Dwuwiersz w języku arabskim. 5 cień Ałłaha na ziemi - tytuł sułtanów tureckich. 6 rząd i ład dwóch kontynentów - tytuł sułtanów osmańskich jako władców obszernych terytoriów po obu stronach Bosforu. Tytuł ten brzmiał właściwie: "sułtan dwóch kontynentów i dwóch mórz", czyli M. Czarnego i "Białego" (Egejskiego i Śródziemnego). 7 Gazi (ar. "rycerz") - przydomek wielu sułtanów tureckich. 8 Murad IV - sułtan turecki (1623-1640). Przeprowadził on pewne reformy w wojsku oraz toczył wojny z Persją o Erywań i Bagdad. Stosunki z Polską za jego czasów, uregulowane traktatami z Zygmuntem III w r. 1623 i Władysławem IV w r. 1634, układały się na ogół pokojowo, chociaż swawola Kozaków z jednej strony, a napady Tatarów i atak Abaza Mehmeda paszy na Kamieniec w r. 1633 z drugiej stwarzały wiele momentów zapalnych. 9 Ahmed I - sułtan turecki (1603-1617). 10 Mehmed III - sułtan turecki (1595-1603). Toczył wojny z Austrią i szachem perskim Abbasem I Wielkim (1586-1628). Sprawy z Polską uregulował traktatem pokoju w r. 1598. 11 Murad III - sułtan turecki (1574-1595). W wojnach z Persją uzyskał tereny kaukaskie i dostęp do M. Kaspijskiego. Sprawy z Polską uregulował traktatami w r. 1577 z królem Stefanem i w r. 1588 z Zygmuntem III. W jego czasach wzmogła się korupcja i wewnętrzny upadek Turcji oraz rozpoczął się długi okres intryganckich "babskich rządów" jego matki i rywalizujących ze sobą żon. 12 Selim II - sułtan turecki (1566-1574), syn Sulejmana i słynnej Rok-solany, branki ruskiej, podobno córki popa z Brzeżan; przezwany przez historyków tureckich wzgardliwie Pijanym i Żółtym. Rządy za niego sprawował ambitny i skory do wojen Serb, wielki wezyr Mehmed pasza Soko-łowić (tur. Sokołlu). 13 Sulejman I - sułtan turecki (1520-1566), w Turcji zwany Prawodawcą, w Europie - Wspaniałym. Toczył zwycięskie wojny z Iranem oraz z Węgrami (1526 - bitwa pod Mohaczem, 1541 - zajęcie Budy); w r. 1529 podjął nieudaną próbę zdobycia Wiednia (por. o tym tu s. 141 i n.). W polityce europejskiej, skierowanej przeciw papiestwu i Habsburgom, oparł się on na sojuszu z Francją i Polską (traktaty pokoju i przyjaźni z Zygmuntem Starym w r. 1525, 1528 i 1533 oraz z Zygmuntem Augustem w r. 1553). 14 Selim I - sułtan turecki (1512-1520), zwany Okrutnym. Znakomicie powiększył państwo osmańskie przez podbój wsch. terenów Azji Mn., części kaukaskich posiadłości Iranu, a przede wszystkim Syrii i Egiptu (1517), co dało mu też władzę nad świętymi miastami islamu (Mekką ł Medyną) oraz tytuł kalifa. Z Polską utrzymywał stosunki pokojowe. 15 Bajezid II - sułtan turecki (1481-1512), zwany Świętym. Przydomek 372 ten zdobył sobie fanatyczną religijnością oraz potępieniem "nowinkarstwa" swego znakomitego ojca, sułtana Mehmeda II, który nie bał się kontaktów z "giaurską" Europą. Religijność godził wszakże z wojnami, dzięki którym uzyskał terytoria weneckie w Grecji (1499-1503), Hercegowinę oraz porty mołdawskie - Kilię i Akerman (1484). Jego wojny na wschodzie, z sąsiadami muzułmańskimi, były nie tak udane. Pokój z Polską, zawarty w r. 1489 na okres dwóch lat i periodycznie ponawiany, zamącił jedynie najazd Turków na Ruś i Małopolskę w r. 1498. 16 Mehmed II - sułtan turecki (1451-1481), zwany Zdobywcą lub Ojcem Zwycięstwa za zdobycie Konstantynopola (1453) oraz podbój obszarów w Azji Mn., na Bałkanach i na Krymie (1475 - zajęcie przez Turków posiadłości genueńskich na Krymie i nad M. Azowskim, podporządkowanie chanatu krymskiego zwierzchnictwu Porty). Oprócz cech świetnego wodza posiadał też wielkie zalety umysłu, co wyrażało się m.in. w śmiałych kontaktach z Europą w dziedzinie techniki i kultury. 17 Dżem - legendarny mędrzec i władca perski, zwany też Dżemszidem. 18 Murad IV zdobył Bagdad w r. 1638. 19 R. 1041 h. przypadł na lata 1631-1632 n.e. Data zresztą wątpliwa, gdyż dalej mówi autor o r. 1040 h. (por. przyp. 23). 20 Irem - legendarne m. w Arabii płd., słynne z parków i wspaniałej architektury, której też zawdzięcza nazwę "Irem na kolumnach wsparty". 21 Nazwę swą zachował Konstantynopol także w czasach tureckich, choć była ona przez Turków używana rzadko. Turcy stosowali jej ar. przeróbkę Kustantinije. 22 Chluba Stworzeń - epitet Mahometa; "przeczysty ogrójec" - wzniosła nazwa grobu Proroka w Medynie. 23 aszura (ar.) - dziesięć pierwszych dni miesiąca muharrema, a szczególnie dzień 10, stanowiący święto na pamiątkę ocalenia Noego, którego muzułmanie czczą jako proroka. W r. 1040 h. owo święto przypadło na 19 sierpnia 1630 r. n.e. 24 Stambuł (właściwie /.stanowi) - tur. nazwa Konstantynopola, urobiona z gr. zwrotu is ten Polin, tj. "do Miasta". Bizantyjczycy nazywali swą stolicę zazwyczaj tylko "Miastem", podobnie jak Rzym był potocznie nazywany Urbs. 25 al-Furkan (ar. "Rozróżnienie") - nazwa Koranu jako świętej księgi, w której w rzeczach religii zostało przeprowadzone "rozróżnienie" prawdy od fałszu i zabobonu. 26 Jemisz - przystań na płd. (prawym) brzegu Złotego Rogu, nieco wyżej od Nowego Mostu, który dziś łączy właściwy Stambuł z Galatą, dzielnicą na płn. (lewym) brzegu Złotego Rogu. "- " Saad ibn abi Wakkas - przyjaciel Mahometa, jeden z najpierwszych wyznawców islamu, później dowódca wojsk muzułmańskich w wojnach z pogańskimi Arabami oraz Persami. 373 28 Kerbela - m. w Iraku o 100 km na płd.-zach. od Bagdadu. W r. 680 została tu stoczona krwawa bitwa między kalifem Jezidem a jego przeciwnikami, którzy uważali, że godność kalifa winni piastować tylko potomkowie Mahometa. 29 Abu Bekr, Omar, Osman, Ali - czterej pierwsi kalifowie, tj. następcy Proroka, nazywani "czterema wybranymi przyjaciółmi" jego. 30 Uwejs el-Karni - jeden z wodzów muzułmańskich. 31 Bilal - niewolnik abisyński w Mekce, jeden z pierwszych wyznawców islamu, później muezzin Mahometa w Medynie. 32 Amr Ijar az-Zamiri - może Amr bin Al-As as-Sahmi, wódz muzułmański, zdobywca Egiptu. 33 Hamza - stryj Mahometa, wsławiony bohaterstwem w wojnach z przeciwnikami islamu, przezwany "lwem Ałłaha i Jego Proroka". 34 Azow (tur. Azak) - m. nad M. Azowskim, które pozostając od r. 1475 we władzy Turków często było atakowane przez Moskwę i Kozaków dońskich. 35 Islamboł - nazwa Konstantynopola, nadana mu po zdobyciu jego przez Turków w r. 1453. Składa się ona z nazwy religii muzułmańskiej i skróconego gr. polis "miasto", które u Turków przechodziło w boi, więc oznacza "Islampol" lub "Islamogród". Nazwy tej używali Turcy rzadko; u Persów zachowała się ona po dziś dzień. 36 W czasie, gdy Ewlija Cz. miał ów sen o Proroku, panował na Krymie chan Dżanibek Gerej (1627-1635). 37 Hasan - starszy z dwóch wnuków Mahometa, syn jego córki Fatimy i jego kuzyna Alego, kalifa w latach 656-661. Po śmierci ojca prawa swoje do kalifatu odprzedał Hasan swemu przeciwnikowi Muawiji. 38 Husejn - młodszy wnuk Mahometa. W przeciwieństwie do brata Hasana podjął on walkę zbrojną z Muawiją i w r. 680 zginął w bitwie pod Kerbela. 39 O tytule imam por. Słownik terminów. 40 Allah akbar (ar.) - "Ałłah jest wielki (dosłownie: "największy")". 41 Werset o tronie Ałłahowym - słynny werset 256 sury II Koranu. Zwany jest on tak od ostatnich słów swoich: "Tron Jego (tj. Ałłaha) ogarnia niebiosa i ziemię..." 42 subhanullah (ar.) - "chwała Ałłahowi". 43 elhamdulillah (ar.) - "sława (lub: "dzięki") Ałłahowi". 44 amin (ar.) - "amen". 45 Tewhid (ar.) - "głoszenie (wyznawanie) Jedyności [Ałłaha]". W liturgii muzułmańskiej nazywa się tak chóralna recytacja utworów poetyckich, sławiących Ałłaha oraz rozwijających tezy monoteizmu, które stanowią sedno nauki Mahometa. 46 Zdanie w języku arabskim. 374 47 szefaat (ar.) - "orędownictwo". Dla lepszego zrozumienia tekstu pozostawiono w przekładzie wyraz ar. oraz dodano słowa "cię proszę". 48 Wysłannik (lub: Posłannik) Ałłaha - epitet Mahometa. 49 W ten sposób, z zasłoną na twarzy (którą często zakrywa płomień bijącego od niej świętego blasku) przedstawiają Mahometa również miniatury muzułmańskie. 50 Chakani - poeta turecki z drugiej połowy XVI w., autor dziełka pt. "Konterfekt święty", opisującego osobę Proroka. 51 Zdanie w języku arabskim. 52 Sad - nazwa sury XXXVIII Koranu od tajemniczej litery S (zwanej sad) na jej początku. Słowa "I daliśmy...", przytoczone tu przez Ewliję Cz., to początek wersetu 29 tej sury; jej wersety 29-38 opowiadają o biblijnym królu Salomonie. 53 Ja-Sin - nazwa XXXVI sury Koranu od stojących na jej początku liter J (ja) i S (sin). Sura ta, nazwana przez Mahometa "sercem (tj. sednem) Koranu", opowiada o zmartwychwstaniu zmarłych, o Bożym przebaczeniu, nagrodzie dla sprawiedliwych itd. Muzułmanie odmawiają ją przy łożu konającego i na grobach swoich świętych oraz w innych okolicznościach jako modlitwę szczególnie skuteczną. 54 "Jeśli przyjdą" - pierwsze słowa sury LXIII Koranu, zwanej właściwie "Obłudni", ponieważ Ałłah przestrzega w niej Mahometa, aby nie wierzył obłudnikom, "jeśli przyjdą" do niego i będą go zapewniać, że wierzą w jego posłannictwo. 55 Obie sury o uciekaniu się do Pana - dwie ostatnie sury Koranu (CXIII-CXIV), zwane tak od pierwszych słów ich: "Uciekam się do Pana świtu" i "Uciekam się do Pana nad ludźmi" - mianowicie pod opiekę Ałłaha przed złymi ludźmi i złymi duchami. 56 Fatiha (ar. "Otwierająca, Rozpoczynająca") - I sura Koranu, będąca najczęściej odmawianą modlitwą muzułmańską. 57 sejahat (ar.) - "podróż". Słowo to łatwo pomylić z szefaat z powodu ich podobieństwa dźwiękowego, a ponadto zachodzi tu typowe freudowskie "przejęzyczenie". 58 Kasympasza - portowa dzielnica Stambułu na płn. (lewym) brzegu Złotego Rogu, zwana tak od imienia jej założyciela, Giizeldże Kasyma paszy (XVI w.). 5<ł Ewlija Cz. bynajmniej nie przesadza mówiąc o siedmiu dziełach, które przestudiował pragnąc poznać historię rodzinnego miasta. Siady tej lektury w jego dziele przeanalizowała uczona turecka dr M. E ren, Evliya Celebinin Seyahatn&mesi brinci cildinin kaynaklari iizerinde bir arastirma ["Studium o źródłach pierwszego tomu "Księgi podróży" Ewliji Czelebiego"], Istanbul 1960. 60 Mustafa (ar. "Wybraniec") - tu epitet Mahometa jako wybrańca Bożego. 375 61 Mekka - rodzinne m. Mahometa, które z powodu niechęci jego mieszkańców do islamu opuścił on w r. 622 n.e., a w r. 630 zdobył - bez większego trudu, gdyż bramy miejskie, poza jedną tylko, otwarto mu dobrowolnie. 62 Chajbar - oaza o 150 km na płd. od Medyny, siedziba bogatej gminy żydowskiej, zdobyta przez Mahometa w r. 628 fortelem. 63 Badr - oaza na brzegu M. Czerwonego, o 150 km na płd.-zach. od Medyny. Mahomet rozgromił tu w r. 624 zbrojną karawanę kupców mek-kańskich. 64 Hunajn -oaza, koło której w r. 630, niedługo po zdobyciu Mekki, Mahomet pokonał czekające na niego w zasadzce liczne wojsko nieprzyjaciół islamu i w iC|h obozie wziął bogate łupy. 65 Machlatejn (?) - miejscowość nieznana. 66 Muawija -wódz muzułmański, kalif w latach 661-680. 67 Chalid ibn Walid - słynny wódz arabski, przezwany "mieczem islamu". 88 Ebu Ejjub Ansari - uczestnik pierwszych walk muzułmanów o Konstantynopol, który zginął pod jego murami na płd. brzegu Złotego Rogu i został tam pochowany. Grób jego został odnaleziony przez Turków po zdobyciu Bizancjum w r. 1453 i otoczony wielką czcią, a meczet zbudowany przez nich w sąsiedztwie tego grobu stał się widownią uroczystych ceremonii przy wstępowaniu sułtanów tureckich na tron. 89 Abdulaziz - syn kalifa Walida I, uczestnik walk z Bizancjum w latach 709-710 i późniejszych. 70 Wyprawy lądem i morzem na Konstantynopol podejmowali Arabowie już od r. 653, a pierwszy atak ich floty na to miasto odbył się w r. 672. Bizancjum stawiło skutecznie czoło Arabom i padło dopiero pod ciosami Turków w r. 1453. 71 W ostatnim zdaniu tego wstępnego rozdziału przechodzi Ewlija Cz. do opowieści o Stambule. Opuszczamy je ze zrozumiałych względów. Przypisy do części II PODROŻĘ PO EJALECIE RUMELIJSKIM I OCZAKOWSKIM (1651-1653) Od snu Ewliji Cz. o spotkaniu z Mahometem dzieli nas co najmniej dwadzieścia lat. Błogosławieństwa i obietnice, udzielone mu wtedy przez Proroka, spełniły się: przez ten czas zdążył Ewlija Cz. przewędrować wiele prowincji państwa osmańskiego, zwiedził nawet - na razie pobieżnie - Krym (por. tu s. 185-192), był świadkiem wielu doniosłych wydarzeń. W sierpniu 1650 roku wuj jego, Melek Ahmed pasza, został powołany na urząd wielkiego wezyra. Był to wielki moment również w życiu naszego autora, mógł bowiem teraz poznać z bliska wiele spraw dworu stambul-skiego, które też potem opisał. Dobry jak anioł, ale też niepraktyczny i naiwny Melek (ar. "Anioł") niedługo jednak utrzymał się na tym równie zaszczytnym co niebezpiecznym stanowisku. W sierpniu r. 1651 został on pozbawiony pieczęci wielkowezyrskiej i zesłany do Sylistrii, siedziby namiestników ejaletu zwanego formalnie oczakowskim, a jesienią r. (1652 przeniesiony do Sofii, stolicy Rumelii, gdzie pozostał do czerwca 1653 r. Ewliji Cz. dało to możność zwiedzenia nie znanych mu do tego czasu europejskich posiadłości sułtanów tureckich aż po bułgarskie miasta nad Dunajem na granicy z Wołoszczyzną, po Babadag w dzisiejszej rumuńskiej Dobrudży oraz po Sofię i jej malownicze okolice. Uczestniczył również w wyprawie Meleka paszy przeciw Kozakom pustoszącym wówczas wybrzeża M. Czarnego oraz oglądał bitwę z nimi w okolicy Warny (Bałczyk). Z licznych podróży Ewliji Cz. po Półwyspie Bałkańskim i podległych Porcie terenach na płn. od Dunaju mogliśmy jedynie te uwzględnić w naszej książce. Wybraliśmy zresztą takie prowincje państwa osmańskiego, które w dawnej Rzeczypospolitej budziły żywe zainteresowanie zarówno w czasie pokoju, jak też wojny z jej muzułmańskimi sąsiadami. Turcy i Tatarzy oczakowscy, dobrudzcy, sylistryjscy i rumelłjscy (tudzież skorzy do samosądu nad nimi Zaporożcy) spędzali sen z powiek strażnikom wschodnich rubieży Rzpltej, a paszowie sylistryjscy zawsze odgrywali wielką rolę w sprawach granicznych między Polską a Turcją. Tędy wiodły drogi naszych kupców i dyplomatów zdążających do Stambułu, a wiele miast, opisanych tu przez Ewliję Cz., opisali też trzej nasi posłowie do Porty w XVI w.: Erazm Otwinowski (1557), Piotr Zborowski (1568) i Andrzej Taranowski (1569), których relacje ogłosił J. I. Kraszewski, Podróże i poselstwa polskie do Turcji, Kraków 1860. 377 Odnośne partie dzieła Ewlijł Cz. nieraz już były opracowywane i przekładane na języki europejskie. Ostatnio wysoko ocenił jego zapiski z tych terenów prof. H. J. K i s s l i n g, który omówił krytycznie część tekstów przetłumaczonych przez nas (Beitrage żur Kenntnis Thrakiens im 17. Jahr-hundert, Wiesbaden 1956, s. VII ł 5-36). Informacje Ewliji Cz. o wcześniejszych dziejach interesujących nas tutaj terenów nie zawsze zasługują na wiarę. Za to jeśli chodzi o tak ważny w dziejach stosunków polsko-tureckich w. XVII, czytelnik polski znajdzie tu bogaty w szczegóły obraz owego spichlerza i bazy wypadowej Turków w ich wojnach z Rzpltą. Ale przebijający wszędzie u Ewliji Cz. militarny potencjał tych terenów to tylko jeden z aspektów ich życia pod panowaniem tureckim. Warto tu zwrócić uwagę m.łn. na stosunki Turków z ludnością chrześcijańską w Bułgarii i na zagadnienia gospodarcze. Do idylli było w tych sprawach daleko, ale niesprawiedliwe byłoby też mniemanie, że panowaniu tureckiemu w tym kraju towarzyszył nieprzerwany ciąg gwałtów i grabieży. Nie twierdzi tak dzisiaj nawet obiektywna nauka bułgarska, a uważne wczytanie się w tekst Ewliji Cz. również doprowadzi nas do wniosku, że Turcy troszczyli się tam o bezpieczeństwo i ład powszechny, rozwijali rzemiosła ł handel, a pewne innowacje w rolnictwie, wprowadzone przez Turków (hodowla jedwabników, uprawa róży lub wspomniana tu uprawa ryżu koło Płowdiwu), stanowią po dziś dzień podstawę dobrobytu poważnej części narodu bułgarskiego. * 1 Oczaków - m-ko na Ukrainie, na zach. brzegu limanu dnieprowsko-buskiego, ongiś warowny zamek, założony w r. 1498 przez chana krymskiego Mengli Gereja I, później zaś zajęte przez Turków. Tatarzy zwali je Dżan-kerman, tj. "Nowe Miasto", "Nowogród", Osmanowie zaś Ozi kalesi lub Ozu kalesi, tj. "Zamek Dnieprzański" (od Ozi, Ozii, tj. "rzeka" - nazwy Dniepru zarówno u Turków, jak i u Tatarów). Ejalet oczakowski obejmował Dzikie Pola oczakowskie oraz tereny na płd. od Oczakowa aż po Dunaj. Namiestnik tamtejszy przebywał zazwyczaj w Sylistrii, stąd też w źródłach polskich stale mowa o paszy sylistryjskim jako gospodarzu terenów okolicznych Oczakowa, na pograniczu z Rzpltą. O sprawach tych por. tu s. 45. 2 Rumelia (tur. Rum eli, dosłownie "kraj Romajów", tj. Bizantyjczy-ków) - europejskie posiadłości Turcji po Dunaj z wyjątkiem Bośni oraz wybrzeży i wysp M. Egejskiego. Siedzibą bejlerbeja Rumelii było najpierw bułgarskie m. Płowdiw (zdobyte przez Turków w r. 1363), później zaś Sofia (od r. 1385). f 3 Topczyłar (tur. "Puszkarze, Bombardierzy")-w. za murami Konstantynopola, w sąsiedztwie Ejjubu (por. przyp. 6). Tu znajdował się pałacyk Mełek Ahmeda paszy. 4 Dawudpasza - równina na płd. od Topczyłar, za bramą Topkapu (tur. "Brama Armatnia"). Okolica ta bywała miejscem pierwszego postoju wojsk tureckich w czasie wypraw na państwa europejskie. 378 5 Właściwa tur. nazwa tego m-ka brzmi Kiiczuk Czekmedże. Ewlija nazywa je po pers.-ar. Czekmedże-ji Sagyr, wobec czego i my przełożyliśmy tę nazwę. Leży ono o 20 km na zach. od Stambułu. 6 Ejjub - dzielnica Stambułu na prawym brzegu Złotego Rogu, poza murami miejskimi. Nazwę swą bierze od imienia pogrzebanego tam rycerza arabskiego Ejjuba, o którym por. przyp. 68 do cz. I. 7 Tekke Dżamii (tur.-ar.) - "Dżamija Klasztorna", tj. położona w sąsiedztwie domu czy klasztoru derwiszów. 8 Czarszy Dżamii (pers.-ar.) - "Dżamija Rynkowa", tj. położona na rynku. 9 Janko syn Madijana - postać nieznana (pewno zmyślona przez Ewliję. Cz.). Z jego imieniem wiąże Ewlija Cz. wiele wydarzeń z dziejów Konstantynopola i Bałkanów. 10 A. A d n a n Adivar, Osmanh Tiirklerde ilim ["Nauka u Turków osmańskich"], Istanbul 1964, s. 133, uważa, że "kronikarz król Junwan", o którym czytamy u Ewliji Cz. wielokrotnie, to uczony niemiecki Johann Oarion (1499-1537), którego łacińską "Kronikę", bardzo popularną w Europie, przełożył na turecki znakomity Katłb Czelebi. Jest to jednak raczej Jan VI Kantakuzen - regent, potem też cesarz (czyli "król"!) i zarazem historyk bizantyjski z XIV w. 11 Demirkapu (tur. "Żelazna Brama")-przełom Dunaju między Karpatami Płd. i płn.-zach. częścią Starej Płaniny oraz rumuńskimi miastami Orsova i Turnu-Severin. Na prawym brzegu Dunaju zachował się tu żeglowny kanał z czasów cesarza Trajana (98-117). Kanał ten jest o wiele krótszy, niż sądził Ewlija Cz., mierzy bowiem zaledwie 3 km. 12 Miejscowość o nazwie Tachtały (tur. "Zbudowana z desek") nad Dunajem jest nieznana. 13 Azadły (pers.-tur. "Wolny" lub "Wolni") - miejscowość nieznana. Jej nazwa przypomina polskie nazwy miejscowości Wola itp. 14 Jenibagcze (tur.-pers. "Nowy Ogród") - okolica na zach. krańcu Stambułu, koło bramy Topkapu. Przecina ją nie kanał poprowadzony aż od Dunaju, lecz potoczek, który wypływa o 2,5 km za murami miasta. 15 Brania o nazwie Łanga (gr.) musiała znajdować się nad M. Marmara, w okolicy dzisiejszego parku Łanga (lub Ułanga). 16 Jenahłsar (gr. Genna z dodatkiem ar. hisar "zamek") - miejscowość o 10 km na płn.-zach. od Pynarhisar (por. przyp. 17). 17 Pynarhisar (tur.-ar. "Zamek nad Potokiem") - m-ko w Turcji o 85 km na wsch. od Adrianopola. 18 Kyrkkilise (tur.-ar. "Czterdzieści Kościołów") - dziś Kyrkłareli, m. o 50 km na wsch. od Adrianopola. Pynarhłsar i Kyrkkilise leżą nad niewielkimi rzeczkami wypływającymi z niewysokich gór Istrandża położonych na płn. od tych miast. 19 Prowadia - m. we wsch. Bułgarii, o którym por. tu s. 30-32. 20 Miasteczko to, położone o 35 km na zach. od Stambułu, nazywa się ?7 - Księga podróży... 379 Biijiik Czektnedże. Ewlłja Cz. nazywa je po ar. Czekmedże-ji Kebir, wobec ' czego i my przekładamy jego nazwę. Kamienne mosty w obu Czekmedżach istniały jeszcze za cesarza Justyniana (482-565), a sułtan Sulejman Wspaniały wzniósł tu nowy. 21 Sinan - najznakomitszy architekt turecki (1498-1578), twórca ponad 300 różnych budowli na terenie całego państwa osmańskiego. Był on z urodzenia Grekiem. Imię Abdulmennan (ar. "Sługa [Ałłaha] Miłościwego"), jakim autor nasz nazywa jego ojca, to imię fikcyjne, jakie Turcy nadawali zawsze chrześcijańskim rodzicom poturczeńców. Dla odróżnienia od swojego ucznia a zarazem imiennika bywa ten Sinan nazywany Kodża, tj. "Stary" (tur.). 22 Kewser (ar. "Obfite") - rzeka czy też źródło w raju, o którym opowiadają legendy muzułmańskie. 23 Siliwri - m. w Turcji nad M. Marmara, o 60 km na zach. od Stambułu, zdobyte przez sułtana Mehmeda II w r. 1454. * 24 Adrianopol (po tur. Edirne) - m. w Turcji niedaleko granicy greckiej, zdobyte przez Murada I w r. 1365, stolica sułtanów osmańskich aż do zdobycia Konstantynopola (1453). 25 Murad I - sułtan turecki (1359-1389), który znacznie powiększył posiadłości osmańskie w Azji Mn. i Europie. 26 Kosowe Pole - kotlina w płd.-zach. Serbii, w której dnia 15 (?) czerwca 1389 r. rozegrała się bitwa Turków z Serbami, zakończona śmiercią króla serbskiego Łazarza, a zarazem zabójstwem sułtana Murada I przez rycerza serbskiego Miłosza Kobilicia. 27 Zdania historyków co do okoliczności tego zabójstwa są rzeczywiście rozbieżne. 28 Bajezid I Piorun - sułtan turecki (1389-1402). Świetny ten wódz oblegał Konstantynopol przez 7 lat, atoli daremnie. 29 Sirkedżi (tur. "wytwórca i sprzedawca octu") - dzielnica Stambułu w pobliżu pałacu sułtańskiego. 30 Ewlija Cz. myli się tu: Alemszach był synem Bajezida II, zmarł zaś w r. 1510, więc nie mógł zdobyć Siliwri za Bajezida I Pioruna. Atak ,tego sułtana na Siliwri, jak mówi wyżej sam nasz autor, został przez Greków odparty. 31 Brusa - m. w Azji Mn., stolica osmańska do r. 1365. 32 Anatolia (gr. "Wschód"; po tur. Anadołu) - bizantyjska nazwa zach. części Azji Mn., obecnie nazwa całego półwyspu. 33 Saadi Baba - jeden z licznych derwiszów, których groby są otoczone wielką czcią i stanowią cel pielgrzymek wiernych. 34 Mehmed pasza zwany Hajdaragazade (tj. "syn Hajdara agi") - kajma-kam, uduszony w r. 1655 za spisek przeciw sułtanowi Mehmedowi IV. Wiadomość o jego śmierci, późniejszej od opisanej tu podróży, dodał Ewlija Cz. widocznie przy ostatecznej redakcji tej partii "Księgi podróży". 380 35 Mehmed pasza z przezwiskiem Bojnu Egri (tur. "Krzywa Szyja") - wielki wezyr od kwietnia do września 1656 r. 36 Czorłu - m-ko o 40 km na płn.-zach. od Siliwri, dziś stacja kolejowa na linii Stambuł - Adrianopol. 37 Murad I, zdobywca Adrianopola, zajął Czorłu nie w r. 720 h. (1320 n.e.), lecz w 761 (13*0). 38 Burgaz (właściwie Liileburgaz) - m. w Turcji o 150 km na płn.-zach. od Stambułu. 39 Idrun - Adrianopol. Nazwa ta przypomina płd.-słow. nazwę tego miasta: Odryn. 40 Alina syn Janka - postać nieznana. Imię Alina, niby męskie, przypomina imię gr. Helena, które nosiła m.in. matka cesarza Konstantyna Wielkiego. 41 Istrandża - rz. wpadająca do jeż. Terkos o 30 km na płn.-zach. od Stambułu. 42 Mehmed pasza - Serb rodem ze wsi Sokół i stąd zwany Sokołowićem, a przez Turków Sokołłu, wielki wezyr w latach 1565-1578 (tj. za Sulejmana Wspaniałego, Selima II ł Murada III), wsławiony energią i mądrością tudzież licznymi budowlami i fundacjami na dobroczynne cele. 43 Chudawendigiar Gazi - dwa tytuły, które łącznie stanowią przydomek Murada I. Podana tu data zdobycia Burgasu jest mylna (por. wyżej przyp. 37). 44 Mehmed pasza z przydomkiem Żal (jest to imię legendarnego bohatera perskiego), który zawdzięczał swej wielkiej sile, wsławiony tym, że własnoręcznie wykonał wyrok śmierci Sulejmana Wspaniałego na następcy tronu, sułtanie Mustafie (1553). , 45 Ibrahim pasza z przydomkiem Tawaszi (ar. "Eunuch") - jeden z wezyrów Sulejmana Wspaniałego, kajmakam w czasie jego wojny z Persją w r. 1554. 46 Brama Syliwryjska - jedna z bram w dawnych bizantyjskich murach na zach. granicy Konstantynopola. 47 Kaligrafia jest jedną z najwyżej rozwiniętych gałęzi sztuk plastycznych w świecie muzułmańskim, a kunsztowne napisy różnej treści pta-nowią w krajaqh muzułmańskich wysoko cenioną ozdobę ścian budowli sakralnych i świeckich. 48 R. 956 h. przypadł na 1549 n.e., kiedy Mehmed Sokołowiić dopiero rozpoczynał swą karierę i tak wspaniałego meczetu nie mógł wystawić. Datę właściwą uzyskamy sumując cyfrowe wartości liter drugiego pół-wiersza (litery alfabetów semickach - podobnie jak wzorowanego na nich alfabetu greckiego - oznaczają także liczby). Dają one r. 977 h., tj. 1569- 1570 n.e., gdy Sokołowić, jako wielki wezyr Selima II, podjął był niefortunną wyprawę na zagarnięty przez Moskwę Astrachań. Kudsi to pse- 27* 381 udonim autora tego okolicznościowego wiersza, wskazujący, że pochodził on z Jerozolimy (po ar. Kuds, tj. właściwie "Świętość", "Świątynia"). 49 Ergene - rz. w Turcji (lewy dopływ Maricy), nad którą leży m. Lii-leburgaz. 50 Rum (ar. "Rzym") - nazwa cesarstwa wsch.-rzymskiego u Arabów, przeniesiona później na państwo osmańskie. 51 Adziam (ar. adżam "obcy") - ar. nazwa Persów i Persji, używana także przez Turków, a od nich w w. XVI-XVIII przejęta także do języka polskiego (kobierce "adziamskie", tj. perskie). 52 Mehmed pasza Sokołowić został śmiertelnie raniony sztyletem przez pewnego Serba przebranego za derwisza w momencie, gdy wieczorem w domu swoim przyjmował skargi i petycje ubogich. 53 Arabskie litery tego chronogramu tworzą datę 973 r.h. (1565-1566 n.e.), tj. pierwszego roku wielkiego wezyrstwa Sokołowića. 54 Opis drogi Ewliji Cz. z Liileburgaz na płn. nie wnosi niczego istotnego, toteż go opuszczamy. 55 Ajtos (po tur. Ajdos) -m-ko w Bułgarii o 30 km na płn.-zach. od portowego m. Burgas, słynne z uprawy wina. Nazwę taką nosi także m-ko w Turcji w okolicy Kyrkkilise oraz szczyty górskie na terenie Azji Mn. Ewlija Cz. myli się chyba, wywodząc ją od imienia założyciela miasta (choć w starożytności było znane męskie imię gr. Ajthos). K i s s l i n g, o.c., s. 21 wywodzi nazwę tę z nowogr. aetos "orzeł". 56 R. 814 h. przypadł na lata 1411-1412 n.e. 57 Musa Czelebi - jeden z czterech synów Bajezida I Pioruna, który panował w latach 1410-1413, a poległ w walce ze swoim bratem i rywalem Mehmedem I. 58 Czenge - góra lub niewielkie pasmo we wsch. części Bałkanów (Kam-czijska Płanina), w sąsiedztwie miejscowości o tejże nazwie, o której autor mówi nieco dalej. 59 Wsi o nazwie Kurdmahallesi (tur.-ar. "Dzielnica Wilków") dostępne nam mapy nie notują. 60 Czenge - m-ko o 35 km na płn. od Ajtos, zwane również Owczaga (obecnie, jak się zdaje, przemianowane na Komunari). 61 Prowadia (po tur. Prawadi) -m. o 30 km na płn.-zach. od Czenge, opisane przez autora nieco dalej. 62 Jenikoj (tur. "Nowawieś") - m-ko o 10 km na płn. od Czenge, zwane przez Bułgarów Nowe Seło (ostatnio, jak się zdaje, przemianowane na Dyłgopol). 63 Nazwę Kamczija (z tur. Kamczy "Bicz") noszą dwie rzeki w Bułgarii. Jenikoj (Nowe Seło) leży nad rz. Golama Kamczija (bułg. "K. Wielka"). Nad jej prawym dopływem, zwanym Luda Kamczija (bułg. "K. Szalona"), leży m-ko Czenge (dziś Komunari). 382 64 Morea (po tur. Mora) - średniowieczna nazwa Peloponezu. 65 Gumiildżine - m. w Grecji (Tracja Zach.), zwane po gr. także Ko-motini. 66 Anadołuhisary (tur.-ar. "Zamek anatolijski") - bizantyjski zamek z końca XIV w. na azjatyckim brzegu Bosforu, o parę km na płn. od Stambułu. 67 Od Jenikoj (Nowego Seła), poprzedniego popasu Ewliji Cz., jest Prowadia oddalona o 20 km na płn.-zach. 68 Dobrudza - historyczna kraina między dolnym Dunajem a M. Czarnym, której część płn. z głównym m. Konstancą należy dziś do Rumunii, a część płd. z głównym m. Tołbuchin - do Bułgarii. Nazwę swą zawdzięcza Dobrotyczowi lub Dobryczowi, wojewodzie bułgarskiemu, który w drugiej połowie XIV w. założył tu osobne księstwo. - Hluni (?), o którym mówi Ewlija Cz., to jedna z licznych u niego postaci zmyślonych. 69 Kruszewac - m. w Serbii, przez Turków zwane Aładżahisar (tur.-ar. "Pstry zamek)". 70 Tulcza (pisownia rum.: Tulcea) - m. w Dobrudży rumuńskiej. 71 Smenderewo (po tur. Semendere) - m. w Serbii, o 40 km na płd.-wsch. od Belgradu. 72 Iskyr - rz. w Bułgarii (dopływ Dunaju), która wypływa z Rodopów o 70 km na płd. od Sofii i następnie przecina Równinę Sofijską. 73 Kumrałkum (tur. "Ceglaste Piaski") - nieznana z innych źródeł nazwa stepów akermańskich u Ewliji Cz. 74 Akerman (kr. Akkerman, tj. "Białygród" - odpowiednik wcześniejszej nazwy słów. Białogród lub rum. Cetatea Alba) - warowne m. u ujścia Dniestru, zdobyte w r. 1484 przez Bajezida II, później stolica Budża-ku, tj. "Kąta" (tur.), między Dniestrem a Dunajem. Dziś należy do Ukraińskiej SRR oraz nosi nazwę Biełgorod Dniestrowskij. 75 Czyngis chan (1155-1227), słynny założyciel imperium mongolskiego, w triumfalnym pochodzie na zachód dotarł jedynie do Azji Środkowej (Samarkanda, Buchara). 76 Tochtamysz - chan Złotej Ordy (1377-1395), w Polsce znany z tego, że w r. 1393 przysłał poselstwo na dwór Jagiełły w Krakowie. 77 Ewlija Cz. ma tu niewątpliwie na myśli Dobrotycza (por. przyp. 68), który istotnie żył współcześnie z Tochtamyszem. 78 Mehmed bej - wezyr Musy Czelebiego, bejlerbej Rumelii, który padł w r. 1422 pod m. Iznik w Azji Mn. Był on synem Michała, greckiego pana okolic góry Olimp koło Brusy, który przeszedł na islam i odegrał znaczną rolę w tureckim podboju Hellady, za co uzyskał zaszczytny tytuł Gazi. 79 Plewna (lub Plewen) - m. w Bułgarii płd. nad rz. Wid. 80 Ewlija Cz. ma tu na myśli ustawy czy też statuty (ar. kanun, z gr.) 383 Sulejmana Wspaniałego-Prawodawcy, który m.in. uregulował terytorial-no-administracyjny podział Turcji. 81 Opisane tu zjawisko polega na tym, że na przedmiotach zanurzonych w pewnych źródłach osadzają się rozpuszczone w wodzie minerały. 82 Ewlija Cz. mówi tu o jednym z licznych miejsc kultu grobów świętych (derwiszów) muzułmańskich. Opis wyżej zorganizowanej formy tego kultu znajdziemy na s. 57 i n. oraz 70 i n. 83 Edże - przydomek "Stary", utworzony z adży - powszechnej w Turcji i na Krymie gwarowej formy wyrazu ar. hadżdży, hadży "pielgrzym" (tytuł •pielgrzymów do Mekki). 84 Sulejman pasza - syn Orchana, a wnuk Osmana, założyciela dynastii sułtanów tureckich, drugi z kolei wezyr osmański. Dokonany przez niego podbój niewielkiego terytorium koło Gajllipoli na brzegu Cieśniny Dardanelsfciej ,(1356) dał początek zwycięstwom Osmanów w Europie. Ewlija Cz. rnyli się przypisując mu zdobycie Prowadił. Zdobycie tego miasta, które sam autor odnosi do r. 814 h. (1411-1412), przypada na okres rządów Musy Czelebiego, kontynuatora dzieła podboju Bałkanów, prowadzonego przez innego Sulejmana - emiira Sulejmana, władcy osmańskiego w latach 1403-1410. 85 Kapudagy (tur. "góra Brama", gr. Cyzicus) - płw. na płd.-wsch. brzegu M. Marmara. Z portu na tym plw. wyruszył Sulejman pasza na podbój europejskich posiadłości Bizancjum. 86 Madara - w. o 30 km na zach. od Prowadii po drodze do Szumen (por. przyp. 90), słynna z tego, że w jej sąsiedztwie, na terenie starożytnego zamczyska, znajduje się wykuta w skale płaskorzeźba przedstawiająca nieznanego rycerza (tzw. "Jeździec z Madary"). 87 Wsi Alajbeji (nazwa od tytułu właściciela) na dostępnych nam mapach nie ma. 88 O Czytakach jest mowa na s. 41, 50, 62, 84 i 109. Ewlija Cz. podaje też próbki ich języka, który wykazuje cechy odmienne od osmańskiego (t. III, s. 357-358; tu opuszczone). Wzmianki o ich religii brak, ale chodzi tu o muzułmańską ludność turecką Bułgarii płn.-wsch. i Dobrudży, wywodzącą się częściowo od Pieczyngów, osiedlonych tam jeszcze przez Bizancjum (1055), częściowo zaś od późniejszych kolonistów osmańskich i tatarskich. Czytak to pospolite w Bułgarii przezwisko tych miejscowych Turków. Obok nich mieszkają na owych terenach również Gagauzowie, lud turecki, wyznający chrześcijaństwo obrządku greckiego. Zagadnienia te omówił znakomity orientalista polski, badacz folkloru tureckiego na Bałkanach, prof. T. Kowalski (1889-1948) w pracach pt. Les Turcs et la langue turąue de la Bulgarie du Nord-Est, Kraków 1933 oraz Les elements ethniąues turcs de la Dobroudja, "Rocznik Orientalistyczny", t. XIV (Lwów 1939), s. 66-80. 89 Wsi o tej nazwie (zapewne od imienia jej właściciela) na mapach nie znajdujemy. 384 90 Szurnen (u Ewliji Cz. Szumnu) - Szumią, dziś Kołarowgrad, m. o 50 km na płn.-zach. od Prowadii, zamieszkałe dotąd w znacznej części przez Turków, bogate w zabytki architektury tureckiej. Zdobył je nie Bajezłd I, leqz wódz turecki Ali pasza w r. 1389 - jeszcze za życia Mu-rada I, a ta nazwa miasta jest znana od X w. 91 Nikopol (po tur. Nigebołu i Nijebołu) - m. w Bułgarii nad Dunajem, o 180 km na płn.-zach. od Szumen. Por. jego opis tu na s. 39 i n. 92 Ganai efendi - rejent kancelarii Melek Ahmeda paszy. 93 Mowa o wyprawie Osmana II na Polskę w r. 1621, zakończonej klęską Turków pod Chocimem. 94 Durchandży - pewno Turchan (Turhan), w. w sąsiedztwie m. Szumen. Por. M. Tayyib G o k b i l g i n, Rumelide Yiiriikler, Tatarlar ve Evlad-i F&tihan ["Jiirukowie, Tatarzy i potomkowie zdobywców w Ru-melii"], Istanbul 1957, s. 149. (O Jiiriikach por. przyp. 237). 95 Hezargrad (po bułg. Razgrad) - rn. o 50 km na płn.-zach. od Szumen, założone przez Turków, słynne z wyrobu kobierców i uprawy wina. Opis jego, nie wnoszący nowych elementów do obrazu Bałkanów w XVII w., opuszczamy. 90 Ruszczuk - Ruse, m. w Bułgarii nad Dunajem, o 60 km na płn.-zach. od Razgradu, na granicy z Rumunią (ongiś z Wołoszczyzną). Opowiadanie Ewliji Cz. o jego początkach jest zmyślone. W rzeczywistości powstało ono na miejscu osady rzymskiej Sexanta Prista ("60 statków"), gdzie - jak wskazuje nazwa - istniał wówczas port wojenny. Swój charakter, jako ważny punkt strategiczny, zachował Ruszczuk także w czasach panowania tureckiego. 97 Timur - znakomity wódz i założyciel państwa obejmującego Azję Śr., Iran ł inne tereny, zwany Kulawym (tur. Aksak Temir; pers. Timur-i Lang, a stąd jego nazwa w Europie: Tamerlan), zm. w r. 1405. Po przegranej bitwie z Tamerlanem pod Ankarą w r. 1402 Bajezid I dostał się do niewoli, w której też zmarł w niespełna rok potem. 98 Mehmed Czelebi - sułtan Mehmed I (1413-1421), syn Bajezida I, następca swego brata i rywala Musy Czelebiego. 99 O Jerkoki (Dżurdżewie) por. niżej s. 37-38 i przyp. 105. 100 Ahmed I, .sułtan turecki (1603-1617). O wspomnianym tu kapitanie floty dunajskiej za czasów tego sułtana nie mamy żadnych wiadomości. 101 Ostrzyhom (nazwa polska) - m. Esztergom na Węgrzech nad Dunajem, o 40 km na płn.-zach. od Budapesztu, zajęte przez Turków w r. 1543 i ponownie w 1595. 102 Rustem pasza - zięć sułtana Sulejmana Wspaniałego (mąż sułtanki Mihrimah, jego córki z Roksolany) i jego wezyr w r. 1544. 103 W rzeczywistości istnieje tylko jeden język rumuński, wspólny dla mieszkańców dawnej Mołdawii i Wołoszczyzny. 385 104 Monety wołoskiej o nazwie penz nie było. Jest to wyraz węg. (penz, z języków słów.), który oznacza wszelki "pieniądz". 105 Jerkóki (tur. "Korzeń ziemi") - m. w Rumunii nad Dunajem, naprzeciw bułgarskiego m. Ruse (Ruszczuka), znane pod nazwą rum. Giur-giu (wym. Dżurdżu) i bułg. Dżurdżewo, urobionymi od nazwy tur. Przytoczona przez Ewliję Cz. nazwa jego Czół (tur. "Pustynia") z innych źródeł nie jest znana. Zamek tutejszy zbudował rzeczywiście Mehmed I, ale niie w r. 816 h. (1413), lecz w trzy lata później. 106 Bukareszt, ongiś siedziba hospodarów wołoskich, jest oddalony od Ruszczuka i Dżurdżewa o 60 km. Wiadomość o darach, jakie hospodar wołoski przysłał bawiącemu na granicy Wołoszczyzny Melek Ahmedowi paszy, jest przeto zrozumiała. Co do ilości tych darów, to Kwlija Cz. niewątpliwie przesadza swoim zwyczajem i tutaj. 107 Ergani - m-ko w Anatolii, niedaleko źródeł rz. Tygrys. 108 Nikopol, zwany przez Ewliję Cz. przedtem Nigebołu lub Nijebołu, jest tu i dalej nazwany Inebolu lub raczej Inebuli, jak wskazuje podana dalej fantastyczna etymologia tej jego nazwy. Por. s. 39 i przyp. 111. 109 wsi Obłakowa (lekcja niepewna) na mapach nie ma. 110 Swisztowa (po tur. Zisztowa) - m. w Bułgarii nad Dunajem, o około 60 km na płd.-zach. od Nikopola, w czasach tureckich ważny ośrodek rzemiosł i handlu oraz forteca na granicy właściwych posiadłości osmańskich. Miasto powstało niedaleko ruin osady rzymskiej Novae, znanej od I w.n.e. Opowiadanie Ewliji Cz. o jego początkach nie zasługuje na wiarę. 111 Nazwa Nikopola (gr. Nikopolis) składa się z wyrazów nike "zwycięstwo" i polis "gród", "miasto", więc znaczy "Miasto Zwycięstwa". Ewlłja Cz. pomylił nowogr. poli "miasto" z nowogr. puli "ptak" (wyrazem w nazwach miast zgoła niemożliwym!) i wywodząc je mylnie od imienia jego fikcyjnego założyciela, ucieka się do zmyślonego, jak się zdaje, nowogr. wyrazu ine "raj" (ten nazywa się u Greków paradisos). Nikopol został założony w r. 629 przez cesarza Herakliusza. 11? Chodzi tu o akcza (aspry). 113 "Rusznice wewnątrz gwintowane" nie były bynajmniej wynalazkiem rusznikarza tureckiego z Nikopola, gdyż pojawiły się w Europie już w w. XVI. 114 Sułtanka Kaja - żona Melek Ahmeda paszy, córka sułtana Ibra-hima, siostra Mehmśda IV panującego w czasach, o których tu mowa. 115 Wałłahi! (ar.) - "Na Ałłaha!" 116 Redżeb pasza - wielki wezyr od lutego do maja r. 1632, zgładzony na rozkaz sułtana Murada IV. Był on drugim mężem siostry tegoż, suł-tanki Gewherchan. Por. o nim też s. 67 i przyp. 198. 117 Sijawusz pasza - wielki wezyr od 21 sierpnia do 30 października 1651 r., niefortunny następca Melek Ahmeda paszy na tym zaszczytnym, 386 ale też niebezpiecznym najwyższym urzędzie w Turcji osmańskiej. Nie był on żonaty z córką Redżeba paszy, jak twierdzi Ewlija Cz., lecz był trzecim (przedostatnim) mężem wdowy po tymże, tj. sułtanki Gewherchan. 118 Melek Ahmed pasza i Sijawusz pasza byli spowinowaceni przez swe żony, sułtanki osmańskie. Obaj byli z pochodzenia Abchazami, tedy mogli być również związani prawdziwym pokrewieństwem. 119 Chodzi tu o Turchan Chadidże, matkę aktualnie panującego pady-szacha. 120 Mehmed IV, podówczas chłopię niespełna dziesięcioletnie (ur. 2 stycznia 1642 r.). 121 Kyzłaraga Sulejman - eunuch, który doprowadził do usunięcia Sijawusza paszy ze stanowiska wielkiego wezyra. 122 Mehmed pasza z przydomkiem Giłrdżi (tur. "Gruzin", z racji jego pochodzenia) - wielki wezyr od 30 października 1651 r. do 19 czerwca 1652 r. 123 Tu mowa o krwawym przewrocie pałacowym w Stambule w dniu 2 września 1651 r., podczas którego została w bestialski sposób uduszona "stara walide", babka sułtana Mehmeda IV, oraz pomordowani liczni jej stronnicy. Bezstronni historycy tureccy, jak np. znany i u nas Naima świadczą, że Sijawusz pasza nie był winny tej zbrodni. 124 Sijawusz sprawował rządy wielkowezyrskie przez dni 70. 125 Sijawusz stracił urząd i całe mienie wskutek tego, że kyzłar;ga oskarżył go o sprzeniewierzenie wielkich sum skarbowych. Zarzut był niesłuszny. 126 O Babadagu por. niżej s. 68 i n. oraz przyp. 200. 127 Arabadżyłar (tur. "Woźnice", "Furmani") - w. po drodze z Ruszczuka do Sylistrii, o 80 km na płd.-wsch. od Ruszczuka, a o 32 km na płd.-zach. od Sylistrii. 128 Zilkade r. 1061 h. trwał od 16 października do 14 listopada 1651 r. n.e. 129 Sylistria (po bułg. i tur. Silistra) - m. w Bułgarii płn.-wsch. nad Dunajem, o 130 km na płn.-wsch. od Ruszczuka, w czasach tureckich właściwa siedziba paszów oczakowskich. 130 Darigazijan (ar.-pers.) to "Siedziba Rycerzy (muzułmańskich)", Sed-diiman (ar.) zaś - "Mur Wiary (muzułmańskiej)". Sens tych dwu literackich, praktycznie nie używanych nazw Sylistrii, z których drugą dla lepszego jej zrozumienia można by oddać jako "Przedmurze Wiary (muzułmańskiej)", tłumaczy autor nieco dalej. 131 R. 794 h. trwał od października r. 1391 do listopada r. 1392 n.e. W rzeczywistości Turcy posiedli Sylistrię w r. 1390 132 Dar-i 7/fafc (ar.-tur.) znaczy "Stolica Wołoszczyzny". Ta trzecia literacka nazwa Sylistrii u Turków odpowiada prawdzie tylko o tyle, że 387 paszowie sylistryjscy spełniali nadzór z ramienia Porty nad Wołoszczyzną. 133 "Słowem Ałłahowym" nazywają muzułmanie Koran wierząc, że został on w całości podyktowany Mahometowi przez Boga. Wyraz hafiz objaśniony w Słowniku terminów. 134 Dzielnice Zulfikara agi i Rankowicia biorą swe nazwy od imienia czy nazwiska założyciela (fundatora), dzielnica Charadżdży - od tytułu jakiegoś "poborcy haraczu". Paszyńska była siedzibą paszy. W Derwisz-efendi mieszkał kiedyś pobożny derwisz, o którym czytamy dalej. Cza-nakczy to dzielnica "Garncarzy" (tur.); Bazarjeri to "miejsce bazaru" ("Targowica", "Rynek"). W Akkuju znajdowała się jakaś "Biała Studnia", w Daragaczy - "szubienica", w Mahkeme - "sąd", w Namazgiah - "dziedziniec modłów" (dalej mowa o takim dziedzińcu w dzielnicy Cza-jyr), w Kurszunłu zaś - meczet "Pod Ołowiem", o którym autor opowiada nieco dalej. 135 Buda, zajęta przez Turków w r. 1541, była siedzibą namiestnika zarządzającego całą turecką częścią Węgier. 136 Sarajewo (tur. Saraj Bosna) - stolica Bośni, ongiś siedziba paszy - namiestnika ejaletu Bośni. 137 Uskiidar - Skutari, m. na azjatyckim brzegu Bosforu, dzielnica Konstantynopola. 138 Kralowa (?) - miejscowość nieznana. 139 Husejn pasza syn Nasucha paszy - namiestnik Rumelii w r. 1643. 140 Kenan pasza ("Kodża", t j. Stary) był na przełomie dwudziestych i trzydziestych lat XVII w. namiestnikiem oązakowskim (sylistryjskim); prowadził walki z powstańcami w Rumelii, a w porozumieniu z Rzpltą akcję przeciw Zaporożcom, którzy nękali tureckie posiadłości nad M. Czarnym. Ewlija Cz. wspomina o nim dalej kilkakrotnie. , 141 Wyraz transa, jakoby nazwa statków dunajskich, jest niejasny. 142 Rebiiilewwel r. 1062 h. trwał od 11 lutego do 11 marca r. 1652 n.e. Ewlija Cz. myli się tu: odnośna zmiana na stanowisku wielkiego wezyra nastąpiła 15 zilkade r. 1061 h. (30 października 1651 r.). O Kożda Giir-dżim Mehmedzie paszy. por. przyp. 122. 143 3 rebiiilewwela r. 1062 h. - 13 lutego 1652 r. n.e. 144 Nazwa dzielnicy Czajyr znacjzy "Łąka", "Pastwisko" (tur.). 145 12 rebiiilewwela r. 1062 h., tj. 22 lutego 1652 r. n.e., przypadł nie na poniedziałek, lecz na czwartek. 146 Adały - nazwa tur. od ada "wyspa". Wsi takiej na mapach nie znajdujemy. 147 Aluzja do nazwy wsi (por. przyp. 144). Wsi tej na mapach nie ma. 148 Wsi Rengler (pers.-tur. "Kolory") na mapach nie znajdujemy. 149 Hadżyogłupazary - m. w Bułgarii (płd. Dobrudza) o 45 km na 388 płn.-zach. od Warny, a o 75 km na płd.-wsch. od Sylistrii, dziś zwane Tołbuchin. Nazwę jego ("Bazar syna hadżego", tj. pielgrzyma do Mekki) Ewlija Cz. dalej słusznie wywodzi od patronimu założyciela. Od XVI w. miasto jest znane pod nazwą skróąoną Bazardżyk lub Bazarczyk (pers.-tur. "Ryneczek") i tak brzmiała ona do niedawna (rum. Bazargic, wym. Bazardżlk), jednak została zmieniona przejściowo na Dobricz. Muzułmanie (Turcy i Tatarzy) oraz liczne meczety (aż 12) do dziś dnia nadają swoiste piętno starej części tego miasta. 150 Nazwy tych dzielniic( pochodzą przeważnie od imion założycieli. Dzielnica Eski (tur.) to "Stara"; tam też musiała znajdować się Eski Dżami, "Stara Dżamija". Czawuszpazary i Czawusz Dżamii (to bazar i dżamija Czawusza (por. Słownik terminów). Czarszy Dżarnii to dżamija Na Rynku. 151 Ahmed pasza syn Mehmeda paszy Kopriilego, wielkiego wezyra w latach 1656-1661 - następca ojca na stanowisku wielkiego wezyra (1661-1676), znany z historii wojen turecko-polskich. 152 Derwisz Mehmed pasza - ongiś namiestnik oczakowski i(sylistryj-sfci), później admirał floty sułtańskiej ("kapudan pasza"), w końcu wielki wezyr od 23 marca 1653 r. do śmierci w dniu 29 października 1654 r. 153 wsi o nazwie Kuduman (lekcja niepewna) na drodze z Hadżyogłupazary (dziś Tołbuchin) do Bałczyku i Warny dostępne nam mapy nie notują. 154 Batowa - okolica na płd.-zach. od Bałczyku. Tekke (tur. "Klasztor (derwiszów)" - w. o 10 km na zach. od Bałczyku, która swą nazwę zawdzięcza znajdującemu się tam klasztorowi derwiszów, opisanemu dalej przez Ewliję Cz. IBS z wymienionych tu miejscowości Warna objaśnień nie wymaga. Bałczyk (tur. "Błoto") to m-ko nadmorskie o około 50 km na płn. od Warny, zamieszkałe do dziś częściowo przez Turków i posiadające piękny sitary meczet. Kawarna to miejscowość nadmorska o 15 km na płn.-wsch. od Bałczyku. Giilgrad to tur.-bułg. nazwa przylądka Kaliakra na płn.-wsch. od Warny. Mangalia to portowe i letniskowe m-ko w płn. (rumuńskiej) części Dobrudży, o około 70 km od Bałczyku, w pobliżu którego zatrzymał się nasz autor. 156 Ewlija Cz. jest jedynym autorem, który spisał miejscowe legendy o świętym derwiszu Ak Jazyłym. Dane jego nie są jednak ścisłe: nie możemy np. uwierzyć, by mąż ów żył od XI/XII w. aż do czasów Mura-da II (1421-1451). 157 Balch - m. w płn. Afganistanie. 158 Buchara - m. w Azji Sr. (Uzbecka SRR). 159 Chorasan - kraina w płn.-wsch. części Iranu. 160 Ahmed Jesewi (tj. z Jesi, m-ka w dzisiejszej Kazachskiej SRR) - mistyk, założyciel osobnego zgromadzenia derwiszów i poeta (druga po- 389 łowa XI w.), który w wielkim stopniu przyczynił się do umocnienia islamu wśród Kirgizów i Kazachów. 161 Bektasz z tytułem hadży (ar. "pielgrzym" do Mekki) i przydomkiem Weli (ar. "Święty") - derwisz turecki (XIV w.), założyciel zgromadzenia derwiszów bektaszytów, patron korpusu janczarów jako swoistego muzułmańskiego zakonu rycerskiego. 162 Orchan - syn Osmana, założyciela dynastii tureckiej, drugi władca osmański (1326-1359). 153 Murad II - sułtan turecki (1421-1451), ojciec słynnego Mehmeda II, o którym por. przyp. 16 do cz. I. - Arsłan bek - drugi syn znanego nam już Greka Michała (por. przyp. 78). 164 Galata - dzielnica Konstantynopola na płn. (lewym) brzegu Złotego Rogu. Znajduje się tam wieża zbudowana przez cesarza Zenona (474-491), wysoka na 68,5 m, z której szczytu rozciąga się wspaniały widok na miasto i morze. 165 O Alim por. przyp. 29 do cz. I. Ewlija Cz. ma tu na myśli grób jego w Bagdadzie. lee Tu mowa o grabie Husejna w Kerbeli. Por. przyp. 28 i 38 do cz. I. 167 Bałczykbaszy (tur., dosłownie "początek Bałczyku") - może okolica rzeczki w pobliżu m. Bałczyk. 168 Kilia - m. w Rumunii w delcie Dunaju, zdobyte przez Bajezida II równocześnie z Akermanem w r. 1484. 169 Opisana tu zwycięska bitwa Melek Ahmeda paszy z Kozakami (tym razem dońskimi) w Bałczyku wiąże się z ich napadem na czarnomorskie wybrzeże Anatolii, o którym pisze historyk turecki Naima. Naima opowiada tylko o 16 czajkach kozackich, o incydencie zaś w Bałczyku nie wie. Ewlija Cz. przesadził malując grozę sytuacji (podwoił bowiem liczbę napastników), w całości jednak relacja jego wygląda na prawdziwą. Zachodnie brzegi M. Czarnego bywały nieraz celem wypraw Kozaków (Dońców lub Zaporożców). Turecką miniaturę z XVII w. ze sceną walki morskiej Turków z Kozakami koło Warny reprodukuje G. M. Meredith-- O w e n s, Turkish Miniatures, London (British Museum) 1963, tabl. XXV. 170 Tu pomyłka: opisana bitwa odbyła się w r. 1062 h. 171 Konstanca (po tur. Kustendże} - wielkie m. portowe w płn. (rumuńskiej) części Dobrudży. Powstało ono w okolicy osady greckiej Tomi z VI w. p.n.e., dzięki inicjatywie cesarza Konstantyna Wielkiego (ok. 280-377), któremu też zawdzięcza swą nazwę (pierwotnie Constantiana). 172 Kalwara - postać zmyślona. 173 Genua - m we Włoszech, które od r. 1261 władało płd.-wsch wybrzeżem Krymu i terenami nad M. Azowskim. Genua stanowiła republikę. 174 Kaffa (po tur. Kefe) - m. na Krymie (dziś Fieodosija), o którym Ewlija Cz. opowiada w opisie tego półwyspu (tu s. 317 i n.)- Od r. 1261 390 do 1475 była ona centrum administracyjnym genueńskich posiadłości na Krymie i nad M. Azowskim. 175 Konstantyn XI, ostatni cesarz bizantyjski, poległy w dniu zdobycia Konstantynopola przez Turków (29 maja 1453). ne Terkoz, Amasra, Synopa i Trapezunt - porty na czarnomorskim wybrzeżu dzisiejszej Turcji. 177 Ewlija Cz. myli się tu: sukcesy oręża tureckiego, o których tu mowa, przypadły na okres panowania Mehmeda II. 178 Gedik Ahmed pasza - wódz turecki, który w r. 1475 położył kres panowaniu Genueńczyków na Krymie i w rejonie M. Azowskiego zdobywając Kaffę, Azow i pomniejsze kolonie ich tamże. 179 Chios (po tur. Sakyz) - wyspa u zach. wybrzeży Azji Mn., która pozostawała we władaniu Genui (dziś grecka). 180 Pijale pasza z przydomkiem Kodża (tur. "Stary") - admirał floty sułtańskiej w latach 1554-1578, wsławiony rozbojami na M. Śródziemnym, rodem Chorwat. Opisany tu atak jego na Chios nastąpił w poniedziałek wielkanocny (14 kwietnia) 1566 r. 181 Czeszme (tur. "Źródło", "Studnia") - port na zach. brzegu Azji Mn., oddzielony od wyspy Chios cieśniną szerokości 10 km. 182 Kiremitlik (gr.-tur. "Fabryka dachówek") - zapewne nazwa m. Chios lub Kastron, stolicy wyspy Chios, a może m-ka Kardamila lub m-ka Kalamoti na tejże wyspie. IBS Tu gra słów: imię Pijale to wyraz pospolity pijale (pers.) "fioła", "czara", "puchar". 184 Rodos, który od r. 1309 znajdował się we władzy kawalerów maltańskich, został zdobyty przez Turków w r. 1530. Genueńczycy z Chios nie mogli tedy w r. 1566 uciekać tam przed Turkami. iss Ewlija Cz. mija się tu z prawdą: chrześcijanie nie zostali wypędzeni z Chios w r. 1566, a "król" tej wyspy nie został "islamem zaszczycony", tj. nawrócony na islam, takiego bowiem króla nie było. Pijale wywiózł tylko dwunastu patrycjuszy sprawujących rządy na wyspie, a zwolnił ich dopiero po usilnych staraniach papieża i zaprzyjaźnionego z Turcją króla francuskiego. Nieco dalej autor nasz mówi, że na islam przeszedł nie "król", lecz jeden z genueńskich "kapitanów" na Chios. Ile prawdy jest w tych jego słowach, trudno dociec. 186 O m. Babadag w Dobrudży por. s. 66 i n. oraz przyp. 200. 187 Szehzade Dżamii (pers.-ar. "Dżamija księcia") została wzniesiona przez Sulejmana Wspaniałego w r. 1521, po śmierci jego syna Mehmeda. Meczet Sulejmanije, zwany tak od imienia tego władcy, został ufundowany przez niego również znacznie wcześniej od zwycięstwa Pijalego paszy, które poprzedziło zgon sułtana zaledwie o cztery miesiące. 188 Karasu (tur. "Czarnawoda") - m. Cernayoda w Dobrudży rumuńskiej nad Dunajem, o ponad 50 km na płn.-zach. od Konstancy. 391 189 Chodzi tu o często zalewaną przez Dunaj naturalną dolinę koło m. Karasu (Cernavoda), która - w przeciwieństwie do miasta - dotąd zachowała nazwę turecką. Karasu i jego okolicę opisał Ewlija podczas powrotu z Babadagu (tu s. 78). 190 O m. Karaharman por. s. 67-68 i przyp. 196. 191 Tulcza (pisownia rum.: Tulcea) - m. w Dobrudży rumuńskiej nad płd. odnogą Dunaju. 192 Besztepe (tur. "Pięć Wzgórz") - górzysta okolica na płd.-wsch. od Tulczy, koło m-ka Mahmudia. 193 Są to resztki tzw. Wału Trajana, który ciągnął się ongiś od brzegu M. Czarnego aż po Dunaj, do dzisiejszego Karasu (Cernavoda). 194 U Ewliji Cz.: "Bana Kiistendże". Jest to Kiustendił lub Kiustendił-Bania (bułg. "K. Zdrój"), m. o 60 km na płd.-zach. od Sofii. 195 w tekście tureckim puste miejsce na nazwę wsi. 196 Karaharman - m-ko w Dobrudży rumuńskiej o 30 km na płn. od Konstancy. Nazwa jego składa się z tur. kara "czarny" i pers. charman (u Turków harman) "młócka", "gumno", "klepisko", toteż jej objaśnienie u Ewliji Cz jest wielce prawdopodobne. Na mapach bywa ono niekiedy zwane Kara Kerman (krym. "Czarnogród"), dziś zaś nosi oficjalną nazwę Karaorman (tur. "Czarny Las", wg pisowni rum.: Caraorman). 197 Sałtyk z przydomkiem Sary (tur. "Żółty", tj. "Bladolicy" lub "Jasnowłosy") - derwisz turecki z XIII w., czczony jako święty przez muzułmańską ludność Bałkanów. 198 O Redżebie paszy por. przyp. 116. W latach 1623 - ok. 1628, po świetnym zwycięstwie nad Kozakami na M. Czarnym w r. 16^2, był on admirałem floty sułtańskiej ("kapudanem paszą"). 199 Ewlija Cz. myli się: w okolicach Karaharmanu nie ma żadnej naturalnej ani sztucznej odnogi Dunaju. Niewielkie rzeczki, jakie wpadają tu do M. Czarnego, nie pozostają w żadnym związku z Dunajem. 200 Babadag - m w Dobrudży rumuńskiej nad zalewem morskim o tejże nazwie (rum. "Lacul Babadag", tjj. "jeż. Babadag") o 50 km na płn. od Karaharmanu (Caraorman). Nazwę j"go Babadagy, tj. "Góra Ojczulka" - pogrzebanego tam derwisza - objiaśnił Ewlija Cz. słusznie. Nazwa ta bywa często skracana (Baba; tak te>ż tu, s. 76). Dzięki znajdującemu się tam grobowi świętego Sałtyka stanowił Babadag w przeszłości ważny ośrodek religijno-kulturalnego życia muzułmanów dobrudzkich. Dziś grobowiec ten jest jedną z atrakcji turystycznych tego miasta i całej Dobrudży. 201 Nazwa Jenisała, złożona z osm. jeni "nowy, -a, -e" i obcego osmań-szczyźnie, tatarskiego iwyrazu sala "wieś" (prawdopodobnie pożyczka z języków słów.; por. roś. sieło, ukr. seło), wskazuje, że było to początkowo "Nowe Sioło" tatarskie. Miejscowość ta, dziś m-ko Enisala, leży o 8 km na wsch. od Babadagu, nad morskimi zalewami Babadag i Razelm. 392 202 O Kenanie paszy por. przyp. 140. Był on żonaty z sułtanką Atike, córką sułtana Ahmeda I. 203 O tej zmianie na stanowisku paszy oc"zakowskiego (sylistryjskiego) czytamy dokładniej na s. 76. 204 Ułu Dżami (tur.-ar.) - "Dżamija Wielka". 205 Uzun Imam (tur.-ar.) - "Długi Imam" (przezwisko duchownego). 206 Opisany tu grobowiec Sary Sałtyka w Babadagu zwracał na siebie uwagę posłów polskich, którzy jeździli tędy do Stambułu i z powrotem. E. Otwinowski zanotował, że "w tem miasteczku Babie jest bałwochwalstwo u grobu Mikołajowego, dirbisze albo mniszy tureccy". Por. Kraszewski, o.c., s. 10. Autor polski dostrzegł tu bardzo ciekawy związek kultu świętego-derwisza muzułmańskiego z popularnym na Bałkanach kultem świętego greckiego. Grób Sary Sałtyka pokazują też w innych miejscowościach na Bałkanach, np. koło albańskiego m. Kruji. Por. J. Grzegorzewski, Albania i Albańczycy, Lwów 1914, s. 129 i n., gdzie autor, zasłużony nasz orientalista, przytacza zasłyszaną w Kruji legendę o Sałtyku uderzająco podobną do tej, jaką Ewlija Cz. opowiada w związku z opisem Babadagu w t. II, s. 137 i n. swej Sejahatname. 207 Wszystkie wymienione tu dzieła o Sałtyku zaginęły. 208 Ewlija Cz. nazywa Gdańsk stale Danska ( z węg. Dancka). O Gdańsku opowiada on również we wspomnianej wyżej, a pominiętej przez nas relaqji o Sałtyku w t. II swego dzieła. Czytamy tam, że w owym mieście "w ziemi polskiej" położonym znajduje się jedna z siedmiu trumien z cudownie rozmnożonymi zwłokami tego krzewiciela islamu, który za życia walczył właśnie w Gdańsku z podszywającym się pod jego imię mnichem chrześcijańskim. Wiedząc już o związku kultu Sary Sałtyka z kultem św. Mikołaja możemy przypuszczać, że o gdańskim epizodzie z życia tego derwisza i o pogrzebaniu jego ciała w Gdańsku mówi Ewlija Cz. dlatego, że dowiedział się o istnieniu w tym mieście kościoła św. Mikołaja. Informację tę mógł on zdobyć od Tatarów, którzy w r. 1650 jeździli przez Gdańsk do Szwecji, w poselstwie od chana Islam Gerejalll do królowej Krystyny. Por. echa tego poselstwa tu, s. 194 i 202 oraz przyp. 78 do cz. IV. 209 O miejscowości Arpaczukuru (tur. "Jęczmienny Jar") w historii wojen Osmanów z ich wschodnimi sąsiadami nie słychać, a Siwas i To-kat - dwa miasta w Anatolii wsch. - nigdy nie były zajęte przez Persów. Ewlija Cz. miał na myśli zapewne wojnę Bajezida II z mameluckim Egiptem, na skutek której, po przegranej Turków pod Aga Czajyry (tur. "Łąka Agi"; nazwa przypomina nieco Arpaczukuru!), utracili oni przejściowo miasta Adanę i Tarsus w Anatolii płd.-wsch. Wypadki te rozegrały się w r. 1488. 210 Czóldżi (tur. "Pustelnik") - przydomek Bajezida II z innych źródeł nie znany. O sułtanie tym por. przyp. 15 do dz. I. 211 Wyprawa ta odbyła się w r. 1484. 393 212 O Kara Szemseddinie (tur.-ar. "Czarne Słońce Wiary") por. s. 73. 213 Wyraz ar. Jatahna znaczy "zdobyliśmy", a suma wartości liczbowych liter tego wyrazu tworzy datę r. 539 h. (1144-1145 n.e.). Mołdawska wyprawa Bajezida II przypadła na r. 889 h! 214 Salsal - postać legendarna. 215 Mekką i Medyną władali sułtanowie osmańscy od r. 1517. 216 Ak Szemseddin (tur.-ar. "Białe Słońce Wiary") - derwisz, duchowy opiekun sułtana Mehmeda II, który też odegrał wielką rolę przy zdobyciu Konstantynopola przez tegoż. 217 Mengli Gerej I - chan krymski (1467-1474, 1475-1476 i 1478-1514). 218 O derwiszu Kydemli Dede por. s. 84-85. 219 Zilhidżdże r. 1062 h. trwał od 3 listopada do l grudnia 1652 r. n.e. 220 Tarchundży Ahmed pasza objął urząd wielkiego wezyra dnia 19 czerwca 1652 r. ł sprawował go do 18 lutego r. 1653. Data, którą_ podaje Ewlija Cz., odnosi się zapewne do momentu wystawienia listów wielkiego wezyra do Melek Ahmeda paszy z wiadomością o objęciu przezeń steru rządów, a zarazem fermanu sułtańskiego o zmianie na stanowisku namiestnika cczakowskiego (sylistryjskiego). 221 Dni 21-29 zilhidżdże r. 1062 h. przypadły na 23 listopada - l grudnia r. 1652 n.e. Z dalszego tekstu wynika, że jest to data otrzymania przez Melek Ahmeda paszę fermanu o jego przeniesieniu do Sofii, wystawionego widocznie na początku zilhidżdże. 222 Niewielkich wsi Jajła (tur. "Połonina", "Hale") i Inechanczeszmesi (lub może Ajnachanczeszmesi, pers. "Studnia przy chanie-karawanseraju Lustrzanym") na mapach nie znajdujemy. 223 Esterabad (pers. "Muligród", "Mulice") - m-ko w Dobrudży rumuńskiej na linii kolejowej z Tulczy do Warny o 50 km na płd. od Baba-dagu, dziś zwane Ester. 224 Karamuradły - m-ko o 5-6 km na płd. od Esterabadu (Esteru), a o 60 km na płd. od Babadagu, zwane zwykle Karamurat (tur. "Czarny Murad"; wg pisowni rum. Caramurat). Przed ostatnią wojną nosiło ono nazwę Ferdinand I. 225 Por. o tym przyp. 188 i 189. Od Karamuradły (Caramurat) do Karasu (Cernavoda) jest około 30 km na płd.-zach. 226 Owe wędrowne pieśniarki i muzykantki nazywa Ewlija Cz. gujende (pers. "narrator", "narratorka"; "bajarz", "ba j arka"). 227 Z Karasu (Cernayoda) nad Dunajem dotarł Ewlija Cz. najpierw do Hadżyogłupazary (Bazarczyk, Tołbuchin), potem do muzułmańsko-buł-garskiej wsi Arnawudłu (dziś Tiirk-Arnaut, m. o 50 km na zach. od Warny), w końcu zaś do Kópriikojii (tur. "wieś Mostowa", dziś m-ko o 20 km na płd.-wsch. od Szumen). Stamtąd był już tylko dzień drogi do Czałykkawak (tur. "Krzywa Topola"). Nazwę tę nosi nie tylko wspomniana przez niego wioska, lecz także ważna przełęcz w Bałkanłe Wsch. lub Ma- 394 łym na wysokości 402 m npm, o 25 km na płd. od Kóprukojii. Tak nazywa autor dalej również góry w tej okolicy. 228 Nazwa tej wsi pochodzi od nazwy okolicznych gór. Jest to nazwa tur.; bałkan znaczy "łańcuch górski (pokryty lasami)". 229 Opowiadanie o czarach bułgarskiej wiedźmy należy między liczne, przez Ewliję Cz. zmyślone, bajki włożyć. 230 Nazwa wsi Dobrał wywodzi się z języka bułg. Wieś Dilawer efendi bierze nazwę od pers. imienia jej tureckiego właściciela (dilawer "śmiały", "chrobry"). Saraj - nazwa od znajdującego się w okolicy tej sułtańskiego pałacyku (pers. saraj). 231 Sliwen (u Turków Islimije) - m. w płd.-wsch. Bułgarii, do dziś bogate w zabytki architektury tureckiej oraz dotąd - jak w w. XVII - stanowiące ważny ośrodek rzemiosła i przemysłu sukienniczego, kobier-niczego i garbarskiego. 232 Jamboł (tur. Jambołu; z gr. Diampolłs) - m. o 25 km na płd.-wsch. od Sliwen. Jego okolice stanowiły dobra krymskiej dynastii Gerejów. 233 Nowa Zagora (tur. Jeni Zagra; u Ewliji Cz.: Zagra Jenidżesi) - m. o 30 km na płd.-zach. od Sliwen, ważny węzeł komunikacyjny oraz ośrodek zainicjowanego tu przez Turków przemysłu jedwabniczego. 234 R. 766 h. trwał od września r. 1364 do września r. 1365 n.e. 235 Szahin pasza z przydomkiem Lala (pers. "Wuj"; tu "Ochmistrz" sułtanów osmańskich) - wódz turecki za Murada I, wsławiony podbojem Bałkanów. 236 Czirmen - m. Czirpan w Bułgarii, o 70 km na płd.-zach. od Nowej Zagory. 237 Juriik (tur., od jurumek "chodzić") - nazwa koczowników tureckich, trudniących się przeważnie pasterstwem. 238 Simaw - m-ko w Anatolii zach., o 120 km na płd. od Brusy. 239 Memisz to zdrobniała forma imienia Mehmed, Memet. O tym sułtanie por. przyp. 98. 240 O m. Płowdiw por. s. 86-88 oraz przyp. 250. 241 Okolicy o nazwie Adatepe (tur. "Wzgórze-Wyspa") na mapach nie znajdujemy. 242 O derwiszu tym była już mowa na s. 74. Kazachowie (tur. Kazok) to lud turecki Azji Śr. (Kazachska SRR), których terytoria graniczą na wsch. z Chinami. 243 Stara Zagora - m. w żyznej okolicy na płd. stokach Srednej Góry o 35 km na płd.-zach. od Nowej Zagory, znane ze źródeł leczniczych oraz jako ośrodek rolnictwa i węzeł komunikacyjny. Rozwinęło się z trackiej osady Berrhoea, przez Rzymian ufortyfikowanej i nazwanej Augusta Traiana. Nazwa słów. Zagora jest znana od VIII-IX w. Nazwa bułg. Stara Zagora pojawiła się później jako przekład tur. Eski Zagra. Zamek tam- 28 - Księga podróży... 395 tejszy, utrzymany w stanie obronnym przez Bizancjum i Bułgarów, został zburzony po zdobyciu go przez Lala Szahina paszę (1365-1366). 244 "Czerwone Jajko" to nazwa Wielkanocy (od koloru pisanek) u Turków i Tatarów. Po gr. Wielkanoc nazywa się Pascha lub Labri, jajko zaś - augo, co przypomina pierwszą część przytoczonej przez Ewliję Cz. starożytnej nazwy St. Zagory, ale "czerwony" po nowogr. - kokkinos, "pisanka" zaś - to paschaliatiko augo. Nazwa Augandira to niewątpliwie przekręcona łaq. nazwa tego grodu Traiana (Augusta Traiana). 245 Abaza to tur. nazwa kaukaskich Abchazów, którzy dostarczali wiele jasyru na rynki stambulskie, przy czym wielu z tych niewolników dochodziło w Turcji do wysokich stanowisk. 245 Tak dosłownie tłumaczy się użyty tu przez autora termin pers.-ar. bad u hawa, oznaczający różne podatki dorywcze, a więc niejako "przyniesione przez wiatr i powietrze". Por. V. P. MJutafćijewa, O osmańskiej kategorii podatkowej "bad u hava", "Przegląd Orientalistyczny", 1958, nr 3 (27). 247 Jeni Dżami (tur.-ar.) - "Nowa Dżamija". 248 -yy tym miejscu znajdują się w tekście tureckim dwie niezrozumiałe nazwy tkanin: 2091 i melai (?). ( 249 Chodzi tu o biblijnego Józefa syna Jakuba. Historię jego znają muzułmanie z sury XII Koranu. 250 piowdiw - drugie co do wielkości m. Bułgarii, wielki ośrodek gospodarki i kultury. Od St. Zagory jest Płowdiw oddalony o 80 km na płd.-zach. Jego bułg. nazwa pochodzi od trackiej nazwy itej starożytnej osady - Pulpudewa "gród Filipa", drugiego tego imienia króla macedońskiego (359-336 p.n.e.). Ewlija Cz. nazywa je po tur. Filibe, wyprowadzając tę nazwę słusznie od gr. formy owej antycznej nazwy - Filip-popol(is). Płowdiw został zdobyty przez Turków w r. 1365 i aż do r. 1385 był siedzibą paszów namiestników Rumelii. Turcy uczynili wiele dla rozwoju tego miasta, a m.in. wprowadzili tu uprawę ryżu, o czyni Ewlija Cz. pisze nieco dalej. 251 Podróż do Wiednia odbył Ewlija Cz. w r. 1665. Por. cz. III. 252 Marica (po tur. Mericz; gr. Hebros) - rz. długości 490 km, która wypływa spod góry Musałła koło słynnego monasteru Rilskiego w Bułgarii, a wpada do M. Egejskiego tworząc w dolnym biegu granicę między Turcją i Greqją. 253 Szehabeddin (ar. "Meteor Wiary") - wódz turecki w pierwszej połowie XV w. 254 Fareskor (ar. Fariskur), Manzala, Rosetta (ar. Reszid), Damietta (ar. Dumiat) - miasta i porty w delcie Nilu, słynne centra uprawy ryżu i handlu nim. 2" Wielbłądy te służyły jako zwierzęta juczne w wyprawach tureckich wojsk; tak np. wielką ilość ich pozostawili Turcy w r. 1683 pod Wiedniem. 396 "Miasteczko", o którym tu mowa, to tylko dzielnica Płowdiwu, który jest zbudowany po obu stronach Maricy. 256 Antar - legendarny bohater arabski, którego czyny opiewa wielki epos pt. Sirat Antar, tj. "Żywot Antara" lub "Opowieść o Antarze". Por. G. R o u g e r, Romans Antara, przeł. F. Mirandola, Lwów-Poznań b.d. 257 Tatarpazardżyk - dziś Pazarczyk, m. nad Marica o 36 km na zach. od Płowdiwu, słynne z uprawy ryżu. Jego pierwotna nazwa tur. brzmi Tatarpazardżygy "Mały Targ Tatarski"; pochodzenie jej tłumaczy Ewlija Cz. nieco dalej. i 258 Despot (także Despoto, Dospat) - góry Rodopy w płd. Bułgarii. 259 Ibrahim pasza - Grek, ulubieniec Sulejmana Wspaniałego, wyniesiony przez niego ze stanu niewolnicjzego do godności wielkiego wezyra (1523-1536), a następnie za nadmierne panoszenie się skazany na śmierć przez uduszenie. 260 Aleppo (ar. Haleb) - m. i zamek w Syrii, zdobyty przez sułtana tureckiego Selima I w r. 1516. 261 Kandia - stolica Krety, spustoszona przez Turków dwukrotnie w w. XVI, oblegana w r. 1648-1649, a zdobyta dopiero w r. 1669. 262 Atmejdany (tur. "Plac Konny") - dawny Hippodrom (gr. "Tor wyścigów konnych") w Konstantynopolu, w pobliżu pałacu sułtańskiego, gdzie odbywały się rozmaite igrzyska i uroczystości. 263 Muzułmanie są obowiązani do pięciu modłów dziennie o ściśle określonych godzinach. 264 Sułtanka Ajsza - córka Murada III, żona Ibrahima paszy, wielkiego wezyra od kwietnia do października r. 1596 (r. h. 1004-1005). 265 Arabskie litery tego chronogramu wyrażają datę r. 1004 h., tj. pierwszych miesięcy wielkiego wezyratu Ibrahima paszy. Sułtanka Ajsza wybudowała zatem tę studnię (lub rozpoczęła jej budowę) w podzięce Ałła-howi za pomyślny obrót spraw jej męża. l 268 Opis tej zmyślonej podróży Ewliji Cz. po Czechach, Polsce i Szwecji znajdzie Czytelnik tu na s. 193 i n. Wzmianka o 40 latach podróży autora jest tu dodatkiem późniejszym (około r. 1680). 267 Ichtiman (po tur. Ihtiman) - m-ko o 70 km na płn.-zach. od Tatar-pazardżyku (Pazardżyku), zdobyte przez Lala Szahina paszę w r. 1365, Za czasów rzymskich znajdował się tu warowny obóz, którego ruiny zachowały się do dziś dnia i o nich to zapewne mówi Ewlija Cz. Etymologia jego nazwy, podana przez Ewliję Cz., nie zasługuje na wiarę (nazwa Ichtiman wywodzi się raczej od dawniejszego Sztiponje). 268 Samokow - rn-ko o 35 km na płd.-zach. od Ichtłmanu, zdobyte przez Turków podobnie jak to w r. 1365. 269 Bęben stanowił jedną z oznak dowódcy w Turcji. 270 Chodzi tu o Greka Gazi Michała, o którym por. przyp. 78. 28* 397 271 Ormanły (tur. "Lesista") - w. na mapach nie notowana. 272 Asaf - legendarny "wezyr" biblijnego króla Salomona, sławiony przez muzułmańskich autorów za nieubłagane zwalczanie politeizmu i wielką mądrość. 273 Aluzja do przydomka paszy (ar. Melek znaczy "Anioł"). 274 Sofia była stolicą Rumelii od r. 1385. Leży ona na miejscu osady tracko-rzymskiej Serdica, zwanej później przez ludy słowiańskie Sred-cem. Nazwa dzisiejsza, znana od w. XIV, pochodzi od nazwy tamtejszego kościoła (cerkwi) św. Zofii. 275 Historię Noego znają muzułmanie z licznych wzmianek w Koranie, a szczególnie z nazwanej jego imieniem sury LXXI. 276 Kalimun - postać zmyślona. 277 Egipt i piramidy opisał Ewlija Cz. w t. X swej "Księgi". 278 Idris - ar. imię Henocha, jednego z legendarnych praojców" ludzkości, wielkiego wędrownika, mędrca i nauczyciela ludzi w dziedzinie wielu sztuk i umiejętności. Postać ta, wywodząca się z podań babilońskich, przelotnie wspomniana w Starym Testamencie, do legend arabskich dostała się z późniejszej literatury żydowskiej. 279 Misraim - postać zmyślona. Podobne imię nosił syn Chama, o którym czytamy w l Księdze Mojżeszowej, X, 6 i 13 (hebr. Micraim; tak brzmi też hebr. nazwa Egiptu, który po ar. nazywa się Misr). 280 Fustat (ar. al-Fustat) - stara dzielnica Kairu. 281 Syrfiail - postać zmyślona. Jej imię przypomina tur. nazwę Serbów (Syrf). 282 Sofa - postać zmyślona przez Ewliję Cz. dla wyjaśnienia nazwy Sofii. 283 władca bułgarski imieniem Manuel nie jest znany. Chodzi tu zapewne o cesarza bizantyjskiego Manuela I Komnena (1143-1180), który toczył wojny z Bułgarami, a którego śmierć dała temu narodowi możność odbudowania własnego państwa ze stolicą w Tyrnowo. 284 Jezus Chrystus jest uznany w Koranie za proroka i jednego z nielicznych wysłanników Ałłaha, stąd też bywa przez Turków nazywany stale hazret-i Ysa, tj. "Pan Jezus". 285 Chodzi tu o legendarną św. Sofię, patronkę kościołów zarówno w Konstantynopolu (dziś meczet Aja Sofia), jak i w dawnym Sredcu (Sofii). Wyraz aj, aja to nowogr. forma klasycznego hagios, hagia "święty, -a". 286 Witosza (lub Witosz, jak u Ewliji Cz.) - pasmo gór w sąsiedztwie Sofii z najwyższym szczytem Czerni Wrych (2290 m npm), pokryte lasami i żyznymi łąkami. 287 Łaźnia Kadiaskera - jedna z licznych łazien w Stambule. Opowiadanie o sarkofagu ze zwłokami św. Zofii, umieszczonym na kolumnie 398" w pobliżu tej łaźni (może chodzi tu o tzw. Kyztaszy, "Kamień Dziewicy", tj. kolumnę cesarza bizantyjskiego Marcjana) to oczywiste zmyślenie. 288 EWHja Cz. myli się tu. Turcy zdobyli Sofię nie w r. 706 h. (1306- 1307 n.e.), lecz 784 (1382). 239 Zdobycie Sofii nie przyszło Turkom tak łatwo. Miasto opierało się im przez parę lat, a wódz turecki Bałaban beg (a nie "pasza") zmusił je do poddania się dopiero wtedy, gdy w sposób zdradziecki pojmał bułgarskiego komendanta zamku. 290 W tekście tur. jest tu mylnie Kurd baglary ("Wilcze sady"), dalej jednak stale Koru bagłary ("Leśne sady"). Z uwagi autora (tu s. 103), że w "gaju" tym nie ma ani jednego drzewa suchego, wnosimy, że tur. koru "gaj", "lasek" pomylił on z tur. kuru "suchy". 291 Bali efendi - derwisz, który żył za panowania Sulejmana Wspaniałego. Czytamy o nim tu na s. 103 i n. 292 Wzgórza Łozna to Łozenska Pianina, pasmo górskie na płn.-wsch. krańcu Równiny Sofijskiej, gdzie też znajduje się w. Łożeń. Innych wsi, o których tu czytamy, mapy nie notują. 293 Jedikule (tur. "Siedem Wież") - zamek na zach. granicy Stambułu, gdzie więziono przestępców szczególnie groźnych, a w razie wojny także posłów państw obcych. W dawnych źródłach polskich nosi on nazwę Jedykuła. 294 Plewen (po tur. Plewne) - m. w Bułgarii o 130 km na płn.-wsch. od Sofii, a o 30 km na płd. od Dunaju. 295 Nałdóken (ar.-tur. "Kujący podkowy") - część Jiiriików, rozsiedlona po całej Bułgarii i Dobrudży, zobowiązana do różnego rodzaju pomocniczej służby w wojsku osmańskim. O Jiiriikach por. przyp. 237. 296 wizę - m-ko w Turcji w połowie drogi między Stambułem a Adria-nopolem (Edirne). 297 Ovće polje (po tur. Ofczabołu) - nizina w Jugosławii (Macedonii) między miastami Stip i Skopje (po tur. Isztip i Uskiib). Ośrodkiem administracyjnym tego regionu było m. Stip. 298 Kocani (po tur. Koczana) - m-ko w Jugosławii (Macedonii) o 80 km na wsch. od Skopje. 299 Saloniki (tur. Selanik) - znane m. w Grecji płn.-wsch., zdobyte przez Turków w r. 1430, a zwrócone Grekom w r. 1912. 300 Liczebność orkiestry, liczba buńczuków i innych oznak władzy dowódców tureckich zależała od ich rangi. 301 Tekfurdagy (tur. "Góra Cesarska", dziś Tekirdag) - pasmo niewysokich gór na zach. brzegu M. Marmara oraz m-ko na brzegu morza tamże, o 125 km od Stambułu. 302 Kawala - m. portowe w Grecji (Tracja zach.) nad nazwaną od niego zatoką M. Egejskiego, zdobyte przez Ewrenos bega około r. 1373. Rolę swą jako ważny port zachowała Kawala także w czasach panowania tureckiego, 399 dlatego też czytamy tu o kapitanie (beju) - dowódcy stacjonujących tam jednostek floty osmańskiej. 303 Kiagytchane (pers. "Papiernia") - obfitująca w roślinność, malownicza okolica na zach. krańcu Złotego Rogu, ongiś tereny wypasu stadniny sułtańskiej, a do dziś dnia miejsce świątecznego wypoczynku i zabaw ludności Stambułu. 304 Szkodra lub Skutari (po tur. Iszkodra lub - jak u Ewliji Cz. - Iskenderije, tj. Aleksandria) - m. w płd. Albanii. 3°s Trikala lub Trikkala (tur. Tyrbała) - m. w Grecji (Tessalii). 306 Ohrid lub Ohrida (po tur. Ohri) - m. w Jugosławii płd.-zach. na granicy z Albanią. 307 Yalona lub Vlora (po tur. Awłona) - m. portowe w Albanii. 308 Jania albo Janina, Joannina - m. w zach. Grecji. 309 prizren (po tur. Pirzerin) - m w Jugosławii (Serbia). 310 Yućitrn (po tur. Wiilczetrin) - m. w Jugosławii (Serbia). 311 Dżanbuładzade ("syn Dżanbułada") Mustafa pasza - szwagier sułtana Murada IV, skazany przez niego na śmierć w r. 1636. 312 Erywań (pers., tur. Rewan) - dzisiejszy Erewan, stolica Armeńskiej SRR, która w przeszłości była kością niezgody między Persją a Turcją. Tu mowa o wyprawie tureckiej w f- 1635, kiedy Turcy zdobyli Erywań, a w r. 1636 utracili go znowu. W tej wojnie Dżanbuładzade spisał się bardzo chlubnie. 313 Okmejdany (tur. "Pole strzały") - okolica na płn. brzegu Złotego Rogu, gdzie w czasach bizantyjskich i tureckich odbywały się ćwiczenia i popisy łuczników. 314 Besziktaszy (tur. "Kaniień-kołyska", gr. Diplonkion) - okolica na europejskim brzegu Bosforu na płn. od Pery, dziś elegancka dzielnica wielkiego Stambułu, gdzie od dawna znajduje się przystań. 315 Bajram pasza - w latach 1634-1635 kajmakam, a w latach 1637- 1638 wielki wezyr sułtana Murada IV- 316 Mohacz - m-ko na płd. Węgier o 11 km od granicy z Jugosławią. Bitwa Węgrów z Turkami pod Mohaczem 28 sierpnia 1526 r. skończyła się klęską Węgrów i śmiercią króla Ludwika II, co położyło kres niepodległości Węgier. 317 Marasz - m. w Anatolii płd.-w5Ch. 318 Karaman - państewko turecKie w centralnej Anatolii ze stolicą w Konii (Ikonium), podbite w XV w- przez Osmanów. 319 Bośnia (po tur. Bosna) - kraina w Jugosławii, zdobyta przez Turków w XV w. i zamieniona na osobny ejalet ze stolicą w Sarajewie. 320 O Budzie por. przyp. 135. 321 Eger - m. na Węgrzech o 110 Km na płn.-wsch. od Budy, w czasach 400 tureckich siedziba paszy - zarządcy ejaletu, podległego bejlerbejowi bu-dzińskiemu. 322 Temeszwar (węg. Temesyar, rum. Timisoara) - m. w Rumunii zach., historycznie związane z Węgrami, w czasach tureckich ośrodek ejaletu podległego bejlerbejowi Budy. 323 widin - m. nad Dunajem, w płn.-zach. zakątku Bułgarii. 321 Bender - m. w Mołdawskiej SRR (dziś Bendery) na prawym brzegu Dniestru o 80 km od jego ujścia. 325 Mowa tu o kadim. 320 Wyraz tur. peltek znaczy "jąkała" (tu przezwisko). 327 Derwisz Mehmed pasza z przydomkiem Kodża (tur. "Stary") - może namiestnik rumelijski za Sulejmana Wspaniałego. 328 Nazwa ta składa się z bułg. bania (w wymowie tur. band) "łaźnia" i tur. basz "głowa" - tu w znaczeniu przyimka "koło", "obok". Dzielnica ta znajdowała się koło czynnej do dziś łaźni, w sąsiedztwie podziwianego do dziś przez turystów meczetu w centrum Sofii, który dotąd nosi nazwę Baniabaszy dzamii, tj. "dżamija Koło Łaźni". 329 Wyraz bania oznacza "cieplicę", "łaźnię" zarówno w bułgarskim, jak i w serbskim. Mowa tu o m. Kiustendił, o którym por. wyżej przyp. 194. 330 Wyraz urfina (lub orfina) przywodzi na myśl gr. orfano "sierota". 331 Rawno - m-ko w Bośni o 90 km na zach. od Sarajewa, pośród gór, których najwyższy szczyt Czinger, oddalony od Rawna o 20 km, wznosi się na wysokość 2006 m npm. 332 Czemerno - szczyt w górach Jelica Pianina w Serbii (1649 m npm). 333 Segedyn (węg. Szegedin, Szeged lub - jak też u Ewliji Cz. - Szi-gethvar) - m. na płd. Węgier. Opisana tu wyprawa Sulejmana Wspaniałego, zakończona zdobyciem Segedynu przez Turków, odbyła się w r. 1566. 334 Imię Ebussuud (ar.) znaczy "Ojciec wielkiego szczęścia" (tj. "Wielce szczęśliwy"). 335 Opisany tu fortel od dawna był stosowany przez Turków przy zdobywaniu zamków, więc doświadczony w bojach Sulejman Wspaniały rady takiej na pewno nie potrzebował. Cała ta opowieść wydaje się bezkrytycznie powtórzoną przez Ewliję Cz. bajeczką o świętym Balim, którą derwisze strzegący jego grobu opowiadali przybywającym tam poczciwym pielgrzymom muzułmańskim, aby w nich umocnić wiarę w tego świętego i cudotwórcę, a tym samym powiększyć płynące z tego kultu własne korzyści materialne. ssę Turcy zdobyli Segedyn 8 września 1566 r., Sulejman zaś zmarł w nocy z 5 na 6 tegoż miesiąca. Wielki wezyr Mehmed pasza Sokołowić dla uniknięcia paniki w wojsku tureckim zataił śmierć padyszacha nawet przed innymi wezyrami bawiącymi pod Segedynem. 337 Gyula - m. na Węgrzech, o 110 km na płn.-wsch. od Segedynu. 401 Ewlija Cz. myli się pisząc, że ,,zwłoki Sulejmana chana" zdobyły i ten zamek: Pertew pasza zdobył go już l września - na 5 dni przed zgonem padyszacha. Sulejman zmarł nie wiedząc o tym triumfie swoich wojsk. ssą yj momencie śmierci ojca przebywał Selim II (o którym por. przyp. 12 do cz. I) poza Stambułem. Wezwany tam na polecenie wielkiego wezyra, wstąpił on 24 września na tron, po czym 24 października w Belgradzie (zdobytym przez Sulejmana Wspaniałego w r. 1521) został obwołany sułtanem wobec wojska powracającego spod Segedynu. 339 R. 1035 h. trwał od 3 października r. 1625 do 21 września r. 1626 n.e. 340 Chodzi tu niechybnie o Ahmeda paszę z przydomkiem Etmekczizade (tur.-pers. "Syn Piekarza"), namiestnika rumelijskiego w latach 1608-1612, a kajmakama w r. 1615. Losy jego w r. 1035 h. nie są nam znane. 341 Obok arabskiego kalendarza księżycowego stosowano w Turcji (szczególnie w gospodarce i skarbowości) kalendarz juliański z rachubą lat od hidżry oraz grecko-syryjskimi nazwami miesięcy. 342 Seres lub Serres (po tur. Serez; u Ewliji Cz. Siroz lub Siruz) - m. w Grecji wsch. (Macedonia). Od Witoszy dzieli je 170 km, Saloniki zaś i Kawale - po 210 km. Można tedy wątpić, czy stada owiec z tych okolic rzeczywiście pasły się na tej górze. 343 Opisana tu zabawa w wykrywanie grzeszników przy pomocy cudownego "źródła szczęścia" polegała na tym, że było to źródło wytryskające periodycznie. Zjawisko to spotyka się rzadko, ale nie ma w tym niczego nadprzyrodzonego, jak się zdawało Ewliji Cz. i innym uczestnikom tej zabawy. 344 Chymchym (tur.) - przezwisko "Gęgała" (człowiek mówiący przez nos). 345 Tabakogłu (ar.-tur.) - przydomek "Syn garbarza". 348 Rajski paw - poetyczna nazwa hurys. 347 Wszechmocny, Wszechpotężny, Sprawiedliwy oraz przytoczone dalej: Wiekuisty i Mściciel - pięć tzw. "najpiękniejszych nazw" Ałłaha, o których por. przyp. 3 do cz. I. 348 Znaczenia terminu uszkurta (lekcja niejasna; wyraz najwidoczniej bułgarski) nie udało się nam ustalić. 349 Adana - m. w Anatolii pł.-wsch. 350 Opowiedziany tu sen chorego Melek Ahmeda paszy oparty był na prawdziwym wydarzeniu - tragicznej katastrofie wielkiej galery, zbudowanej w Stambule na rozkaz tego paszy w okresie jego rządów wielko-wezyrskich. Okręt ten zatonął od razu przy wodowaniu grzebiąc w falach Złotego Rogu ponad pół setki ludzi zebranych na jego pokładzie i w ładowniach dla nadania mu równowagi przy opuszczaniu na wodę. Wydarzenie to, znane nam z dzieła historyka Naimy i z opowiadania samego Ewliji Cz. (t. III; tu opuszczone), było jedną z przyczyn usunięcia Meleka paszy ze stanowiska wielkiego wezyra. Można przypuszczać, że sen chorego 402 ! o owym okręcie był koszmarny, a Ewlija Cz. przeinaczył go, przedstawiając go jako symboliczną zapowiedź wyzdrowienia swego dobrodzieja. 351 Brama Ogrodowa (tur. Bagcze Kapusu) - jedna z wielu bram w murach Konstantynopola na płd. brzegu Złotego Rogu, obok której mieściła się część portu wojskowego i stoczni. 352 Z t. I, s. 417 Sejahatname Ewliji Cz. wiadomo, że chodzi tu nie o jeden, lecz siedem składów Pod Ołowiem w portowej dzielnicy Kasym-pasza w Stambule (por. przyp. 58 do cz. I). 3^3 Przylądek Sarajowy (tur. Saraj Burnu) - cypel na płd. brzegu Złotego Rogu, w pobliżu pałacu (pers. saraj) sułtanów. 354 Sułtan Ahmed I (1603-1617). 355 "Płaszcz święty" Mahometa - jedna z relikwii mahometańskich, przechowywanych od r. 1517 w pałacu sułtańskim w Stambule. 356 przybytek Szczęśliwości - nazwa pałacu sułtańskiego w Stambule. 357 Tu mowa o wojnie turecko-perskiej w r. 1638. 358 Mehmed pasza z przydomkiem Tajjar (ar. "Lotny", "Niestały") - wielki wezyr, poległy pod Bagdadem w r. 1638, zaledwie po miesiącu piastowania tego urzędu. 359 Mehmed pasza, Czerkies z urodzenia - wielki wezyr od marca r. 1653 do października 1654. 360 3 redżeba r. 1063 h. - piątek 30 maja r. 1653 n.e. 361 Z Sofii wyjechał Melek Ahmed pasza, a z nim też Ewlija Cz., dopiero 27 czerwca t. r., kierując się najpierw do m. Kiustendił (o którym por. wyżej przyp. 194), a później na wschód - do Adrianopola. Krótki opis tej podróży (t. III, s. 418-423) nie wnosi wiele nowego do obrazu Bułgarii w XVII w., toteż go w naszej książce opuszczamy. Przypisy do części III PODRÓŻ DO WIEDNIA (1665) Czas dzielący nas od chwili wyjazdu Ewliji Cz. z Sofii do Stambułu w r. 1653 upłynął mu na licznych nowych podróżach i na wojaczce w różnych krajach. Uczestniczył on m.in. w wojnie tureoko-austriackiej, która, po zdobyciu przez muzułmanów zamku Ujyar (Nove Zamky w Słowacji) w r. 1663, a następnie ich klęsce pod węgierskim miasteczkiem Szentgot-thard nad rz. Rabą w dniu l sierpnia r. 1664, zakończyła się dnia 10 t.m. pokojem w Vasvar (Eisenburg) w Węgrzech zach. Układ ten miał być ratyfikowany w Stambule i Wiedniu przez posłów obu stron. Z posłem Porty Kara Mehmedem paszą pojechał w r. 1665 do Wiednia również Ewlija Cz., wiedziony chęcią ujrzenia sławnej stolicy cesarstwa, o którą pokusił się był w r. 1529 sułtan Sulejman Wspaniały, a której zdobycie było nadal najgorętszym pragnieniem Turków, w tej liczbie także naszego podróżnika. Drogę swą do Wiednia i pobyt tam opisał Ewlija Cz. niezwykle barwnie; z fantazją (często przesadną) a obszernie (Sejahatname, t. VII, s. 202-327). Po Węgrze I. Karacsonie (por. Bibliografia, s. XXIII) pełny przekład opisu tej jego podróży ogłosił R. F. Kreutel, Im Reiche des Goldenen Apjels. Des tiirkischen Weltenbummlers Evliy& Celebi denkwiirdige Reise in das Giaurenland und in die Stadt und Festung Wien anno 1665, Graz-Wien-Koln 1957. W naszej książce znalazły się tylko najważniejsze ustępy tej relacji, które najdobitniej charakteryzują reakcję Turka-muzułmanina w zetknięciu z chrześcijańskim Zachodem. Materiał do poniższych objaśnień czerpiemy przeważnie z cennej pracy R. F. Kreutela. Pewne jednak koncepcje orientalisty wiedeńskiego są, naszym zdaniem, chybione, stąd (też polemika z, nim w niniejszych przypisach oraz odmienne niż w jego książce ujęcie pewnych partii tekstu. i 1 Wiedeń nazywali Turcy dawniej Becz (z węg.); dziś nazywa się bn po tur. Wijana. Pragę nazywa autor Prak (z niem.). Istrenię uważa Kreutel, o.c., s. 208-209 za identyczną z m. Isizją, o którym czytamy tu na s. 170 oraz na s. 204, w opowieści o zmyślonej podróży autora z Tatarami w r. 1663 do Czech l innych krajów Europy, czyli za Śląsk (łac. Silesia) 404 Cieszyński, spustoszony w tym czasie przez Tatarów. O Londzat lub Loi-czat czytamy tu na s. 170, że jest to "kraj", gdzie indziej zaś (Sejahatname, t. X, s. 78) Ewlija Cz. opowiada, że jest to wielki port i stolica państwa Dunkarkyz, które uważamy za Anglię (por. przyp. 95-96). Jest to zatem nazwa Londynu, chociaż Ewlija Cz. zna też właściwą postać jej (tur. Lon-dura; por. wł. Londra, franc. Londres). 2 Austrię nazywali Turcy dawniej Nemcze lub Nemse (tj. "Niemcy"; nazwa słów.), dziś zaś Awusturia. Niemcy nazywają oni od dawna Ał-mania (z franc.). 3 Szekesfeheryar - m. na Węgrzech; por. przyp. 60. 4 Ovar (węg. "Stary Zamek") - m-ko w płn.-zach. zakątku dzisiejszych Węgier, dziś zwane Mosonmagyaróvar ("Stary Zamek Madziarski [w ko-mitacie] Moson"), o 55 km na wsch. od Wiednia. 5 Chodzi tu o Mikołaja Zrinyi'ego, słynnego z wojen z Turkami bana chorwackiego i poetę (zm. 1664), oraz jego następcę Piotra Zrinyi'ego (nie "bastarda", lecz brata Mikołajowego). 6 Kreutel, o.c., s. 211-212 wyjaśnia, że imienia Michał używał w stosunkach z Turkami znakomity orientalista Fr. Mesgnien-Meniński, który karierę swą rozpoczął na dworze króla Jana Kazimierza (gdzie też został nobilitowany i otrzymał polskie nazwisko), a od r. 1661 pełnił służbę naczelnego tłumacza na dworze cesarskim. O Fr. Mesgnien-Menińskim por. B. Baranowski, Znajomość Wschodu w dawnej Polsce do XVIII wieku, Łódź 1950, s. 112-115. 7 Oburzenie paszy jest niezrozumiałe. Wyraz, którego "giaurzy" używali mówiąc o swoim cesarzu (ar. azamet "wielkość", "wzniosłość"; "majestat"), był używany w Turcji na określenie sułtanów (azametlil "majestatyczny" - jeden z epitetów padyszachów). 8 Za religię (ar. din) uchodził w oczach prawowiernego Turka w XVII w. tylko islam. Ludy inne uważał on za żyjące "bez religii" (pers.-ar. bi-din) lub co najmniej "w błędzie". 9 Kanizsa - m. w płd.-zach. Węgrzech, zdobyte przez Turków w r. 1600 i stanowiące do r. 1690 siedzibę paszy-bejlerbeja, podległego bejlerbejowi budzińskiemu. 10 Ewlija Cz. podaje liczby przesadzone. Według źródeł austriackich Kara Mehmedowi paszy towarzyszyło 298 osób, koni zaś miało poselstwo tylko 168. Por. Kreutel, o.c., s. 321. 11 Mowa o ostatnim księciu siedmiogrodzkim, Jerzym II Rakoczym (1648-1660), który jako wasal Porty został przez nią w r. 1658 zdetronizowany za zdradziecki najazd na Polskę, a za samowolne odzyskanie tronu zapłacił życiem, umierając od ran otrzymanych w walce z Turkami. 'Jego śmierć położyła kres niepodległości Siedmiogrodu, który został wcielony do posiadłości osmańskich. 12 Jeno (nazwa węg.; po tur. Janowa, dziś po rum. Ineu) - m. w Sied- 405 miogrodzie, zdobyte przez wielkiego wezyra Kópriilii Mehmeda paszę w r. 1658, po oblężeniu trwającym jedną dobę. 13 Varad (po tur. Warat; dawniej po węg. Nagy-Varad, dziś po rum. Oradea Marę - obie nazwy znaczą "Wielki W.") - m. w Siedmiogrodzie, zdobyte przez Turków w r. 1660 po sześciu tygodniach walk. 14 Z dalszego opowiadania Ewliji Cz. wynika, że poseł turecki postawił na swoim i wjazd do Wiednia odbył konno, później jednak na audiencję u cesarza udał się karocą. Źródła świadczą zresztą, że Turcy bynajmniej nie gardzili tym środkiem lokomocji, a w czasie wyprawy na Wiedeń w r. 1683 sułtan Mehmed IV musiał nawet wydać specjalny ferman zabraniający paszom używania tego wygodnego pojazdu. 15 Zilkade r. 1075 h. trwał od 16 maja do 14 czerwca r. 1665 n.e. Wjazd poselstwa tureckiego do Wiednia odbył się nie w sobotę, lecz w poniedziałek 8 czerwca t.r. Por. Kreutel, o.c., s. 222. 16 Peszpehil to Schwechat, m-ko o niecałe 10 km na płd.-wsch. od-Wiednia, gdzie Turcy popasali po raz ostatni przed wjazdem do stolicy cesarstwa. Por. Kreutel, o.c., s. 213. 17 Mowa tu o tureckich wodzach XIV-XV w., wsławionych podbojem krajów europejskich. 18 Nachiczewan - m. ongiś ormiańskie, dziś stolica zamieszkałej głównie przez Azerbejdżanów Nachiczewańskiej ASR na pograniczu ZSRR z Iranem. 19 Polski wyraz kutas "ozdobna frędzla" pochodzi z tur. (kutas lub ko-tas), gdzie oznaczał on początkowo jaka (wołu tybetańskiego), później chwasty takie z długiego włosia jaka, w końcu zaś takie "kutasy", "frędzle", "chwasty" z włosia końskiego. W w. XVII takie "kutasy" (podobnie jak i buńczuki, które pierwotnie robiono również z włosia jaka) sporządzano w Turcji wyłącznie z włosia końskiego. Kreutel, o.c., s. 70 niesłusznie tedy mówi o "Quasten aus Yakhaaren". 20 Chodzi .tu o biblijnego króla Salomona. O jego ognistych rumakach mówi werset 30 sury XXXVIII Koranu. 21 Ewlija Cz. ma tu na myśli przypuszczalnie Sinana paszę, wielkiego wezyra w ostatnim dwudziestoleciu XVI w., świetnego wodza, a zarazem wielkiego miłośnika zbytku. 22 Ewlija Cz. używa tu ludowej formy talian (zamiast poprawnej italian), co oddajemy podobnym gwarowym wyrazem polskim. 23 Rustem - legendarny bohater perski. 24 Tu i dalej mowa o nieudałym oblężeniu Wiednia przez Turków w r. 1529, pod wodzą sułtana Sulejmana Wspaniałego. 25 Kreutel, o.c., s. 211, przypuszcza, że Rudolfusem nazywa Ewlija Cz. Hannibala Fr. Marię Gonzagę, przełożonego cesarskiej rady wojennej. 26 Poselstwo tureckie w r. 1665 wjechało do Wiednia nie przez bramę 406 "Peszpehilską" (tj. Schwechacką; por. przyp. 16), lecz przez Karyncką ("Karntnertor"). Por. Kreutel, o.c., s. 226. 27 Ten cytat z Koranu (sura LXI, werset 13) znajdujemy m.in. na jednej z chorągwi tureckich wystawionych na Wawelu. 28 Opowiedziana tu "historia" początków Wiednia jest równie niedorzeczna, co znana nam już historia Sofii (s. 93 i n.). Ewlija Cz. ma tu na myśli apostoła Szymona - św. Piotra oraz legendarnego władcę perskiego Me-nuczehra. Jego wywody o pochodzeniu Madziarów od Menuczehra opierają się na pewnym, czysto przypadkowym podobieństwie tego perskiego imienia i nazwy Węgrów. W t. X, s. 76 Sejahatname wywodzi zresztą Ewlija Cz. Węgrów od Gruzinów. 29 W usta św. Piotra wkłada tu Ewlija Cz. koncepcje własne. Zdaniem jego wyprawa Sulejmana Wspaniałego na Wiedeń w r. 1529 nie powiodła się dlatego, że odbyła się w r. 935 h., którego liczbę wyraża w sposób już nam znany (przyp. 48 do cz. II) złowieszcze słowo ar. zulla "chmura". Aktualnie panującemu Mehmedowi IV (któremu najpierw nadano imię Jusuf, a dopiero potem rozmyślono się i przemianowano go na Mehmeda!) wróży on powodzenie w podobnym przedsięwzięciu w r. h., którego liczbę wyrażają tak miłe sercu każdego "wojownika" ar. wyrazy ganim "dźwigający łupy" (1091) lub gunam "bogata zdobycz wojenna", "łupy" (1090). Lata 1090-1091 h. trwały od 12 lutego r. 1679 do 20 stycznia r. 1681 n.e. Sfabrykowane przez naszego autora "wyrocznie i przepowiednie... oraz ... przestrogi" św. Piotra nie zyskały widać posłuchu Porty, bowiem wyprawa Kara Mustafy na Wiedeń odbyła się dopiero w r. 1094 h. Kreutel, o. c., s. 227-228, dowodzi, że Ewlija Cz. pisał te słowa najpóźniej w r. 1090 h., a po rozczarowaniach r. 1094 h. (1683) nie zdążył usunąć ze swego dzieła owego ustępu o zlekceważonych przez Portę napomnieniach jakoby samego św. Piotra. Orientalista wiedeński uważa ponadto, że po klęsce Kara Mustafy Ewlija Cz. dodał jeszcze "proroctwo" o niepowodzeniu muzułmanów j>od Wiedniem w r. 1094 h. Aby dojść do takiego z góry wytyczonego wniosku, musiał jednak Kreutel, o.c., s. 62 (przekład) i 219-220 (komentarz) popełnić wiele rażących nieścisłości. Ustęp ten (Sejahatname, t. VII, s. 238) musieliśmy w naszej książce opuścić, a na wyczerpujące omówienie tej kwestii również nie mamy miejsca. Zauważmy tedy tylko ogólnie, że Ewlija Cz., wróżąc Turkom czy sułtanowi Mehmedowi IV zdobycie Wiednia, miał na uwadze raczej owe bogate "łupy" niż ścisłą datę (1090-1091 r.h.). Podobnie przecież, mówiąc przedtem o zdobyczach Baje-zida II, nie cofnął się on przed pomyłką w dacie prawie o 350 lat, byleby tylko móc dla określenia daty owego wydarzenia użyć efektownego słowa "zdobyliśmy". Por. o tym wyżej s. 72 i przyp. 213 do cz. II. 3" "Złotym Jabłkiem" nazywali Turcy obrazowo bogate miasta Zachodu, których zdobycie stawiali sobie za cel. "Złote Jabłko papieża rzymskiego" to, jaicjz jasna, Rzym. 31 Placu Czerkieskiego w Wiedniu nie ma. Kreutel, o.c., s. 235, sądzi, że Ewlija Cz. opisuje tu kamienną rzeźbę na frontonie pewnego domu 407 w Wiedniu, przedstawiającą jeźdźca tureckiego z szablą wzniesioną do ciosu. Rzeźba ta ma zresztą pochodzić sprzed r. 1529. 32 K r e u t e l, o.c., s. 229, uważa, że wyrażenie tur. jedi kyral "siedmiu królów", spotykane u Ewliji Cz. w różnych miejscach, oznacza siedmiu elektorów cesarstwa. Tak je tłumaczy mianowicie Fr. Mesgnien-Me-niński, Complementum thesauri linguarum orientahum seu onomasti-cum Latino-Turcico-Arabico-Persicum, Yiennae 1687, szp. 3659 (pod hasłem kyral "król"), który znał je z ówczesnej oficjalnej korespondencji turecko-austriackiej. U Ewliji Cz. termin ten ma jednak znaczenie zgoła inne. W Sejahatname, t. X, s. 78, gdzie mowa o Austrii, czytamy, że cesarz • "sprawuje władzę nad siedmioma królami, o którycpi była mowa poprzednio - aż do króla polskiego". "Siedmiu królów" Ewliji Cz. tedy to - cofając się od ustępu o Austrii "aż do króla polskiego" (tamże, s. 76) - królowie i książęta: Dunkarkyzu (por. przyp. l i 95-96), Danii, Niderlandów, Szwecji, tzw. Węgier Środkowych, Siedmiogrodu, Czech i chyba także Polski (razem byłoby więc ośmiu "królów"). W takim znaczeniu termin jedi kyrdł spotykamy tylko w oficjalnych źródłach krymskich z drugiej połowy XVII w. Por. W. W. Weliaminow-Ziernow (wyd.), Materiały dla istorii Krymskago chanstwa..., Sanktpeterburg 1864, s. 873, gdzie czytamy o "siedmiu władcach chrześcijańskich, którym [cesarz] nadaje korony - takim jak król polski, szwedzki, hiszpański czy siedmiogrodzki". U Ewliji Cz. termin ten spotykamy także w opowieści o jego fikcyjnej podróży po owych właśnie krajach Europy Środkowej i Zachodniej, odbytej - rzecz znamienna - właśnie w towarzystwie Tatarów (por. tu s. 193-208). Nie ulega tedy wątpliwości, że termin jedi kyral - w sensie dla Osmanów obcym - zaczerpnął nasz autor od Tatarów krymskich, z którymi przeżył on niemało różnych przygód i którzy też byli dla niego źródłem - niestety, mocno bałamutnych wiadomości o krajach europejskich. 33 Ferdynand I - "król wiedeński" od r. 1521, późniejszy cesarz. 34 Wojewoda Kasym - dowódca wojsk bośniackich, który padł w czasie wyprawy Sulejmana Wspaniałego na Austrię w r. 1532. 35 16 safera r. 936 h. - 20 października r. 1529 n.e. 36 Osijek - m. w Jugosławii niedaleko ujścia Drawy do Dunaju. 37 26 października 1529 r. 38 Dżankurtaran (tur. "Zbawca Duszy") - m. Adony na Węgrzech, o 50 km na płd. od Budapesztu. 39-Sahib Gerej I - chan krymski (1532-1551), ulubieniec Sulejmana Wspaniałego, brał udział w jego wyprawie na Austrię dopiero w r. 1532. 40 Nowy Rok perski (pers. Nouruz "Nowy Dzień") przypada na 21 marca. 41 W tekście tureckim (t. VII, s. 250) ostatnie zdanie jest częściowo niejasne. Z tego powodu Kreutel, o.c., s. 81, tłumaczy je inaczej: "Ein hochmachtiger Wiirdentrager wird dann wegen dieser Festung das Leben yerlieren...". Wierny swej teorii o "fałszywym proroctwie" Ewliji Cz. o klęsce Turków pod Wiedniem w r. 1683 (o czym por. przyp. 29), wyjaśnia 408 on na s. 230, że autor turecki mówi tutaj o śmierci Kara Mustafy i stracie przez Turków wielu zamków po r. 1683, wobec czego przyjmuje również, że ustęp ten dopisał Ewlija Cz. dopiero po lecie r. 1684. Takie tłumaczenie wydaje się nam mało wiarogodne. Prościej będzie przyjąć, że Ewlija Cz. przytacza tu zasłyszane w Wiedniu w r. 1665 głosy może rzeczywiście księży i "władyków" (tj. biskupów) - bynajmniej nie "astrologów", lecz ludzi pozostających w ścisłym kontakcie z dworem cesarskim i stąd dobrze poinformowanych o opinii miarodajnych kół rządowych i wojskowych - głosy wzywające lud wiedeński do niepoddawania się panicznemu strachowi przed Turkami i szerzące nadzieje na ostateczne zwycięstwo nad groźnym sąsiadem. Orłentalista wiedeński nie zwrócił również uwagi na zawartą tu niezmiernie ciekawą wiadomość, że w r. 1665 wierzono w Wiedniu w możliwość krymsko-tatarskiej odsieczy na wypadek nowego oblężenia miasta przez Turków. Wiadomość ta jest zupełnie wiarygodna. Skądinąd mianowicie wiadomo o bezpośrednich kontaktach między Krymem a Wiedniem w XVII w. oraz o tym, że czasem (jak np. w r. 1650) - przy okazji poselstw krymskich do Wiednia - rozważano tam nawet plany wspólnego uderzenia na Turków. Inna rzecz, że mimo głębokiej niechęci Tatarów do Porty usłuchali oni w r. 1683 nakazu padyszacha i wspomagali Turków pod Wiedniem. 42 O pl. Słoniowym czytamy u Ewliji Cz. w opuszczonym przez nas rozdziale pt. "Opis źródeł wody bieżącej" (t. VII, s. 262). O jaki plac (czy ulicę) chodzi mu tutaj, nie wiadomo. 43 Chosroes (pers. Chosrew) - imię dwóch władców perskich w VI- VII w.n.e. 44 Kreutel, o.c., s. 236, przypuszcza, że chodzi tu po prostu o kamienną rzeźbę wyobrażającą dwa bodące się kozły, a stanowiącą godło pewnej kamienicy w sąsiedztwie katedry św. Stefana. Być może też, że w w. XVII istniał tam również jakiś zegar z "koziołkami", takimi jak na zegarze wieży ratuszowej w Poznaniu. 45 Mengelus - m. w Indiach, słynne z wielkich białych słoni. 46 Chodzi tu o r. 1090 h., w którym - według znanej nam już "przepowiedni św. Piotra" - groził Wiedniowi nowy najazd turecki. 47 Tekke i Hamid - miasta w Anatolii zach., których ludność męska nosiła ongiś stożkowate kapelusze pilśniowe. 48 Ewlija Cz. przenosi tu na kler katolicki hierarchie właściwe Kościołowi greckiemu, znane mu z rodzinnego Stambułu. Wyżej, gdzie była mowa o biskupach - "astrologach", określił on ich tytułem słów. "władyka". 49 Klasztorami (ar. dejr) i monasterami (gr.) nazywa Ewlija Cz. po prostu wiedeńskie kościoły, które Turcy określają zazwyczaj ar. wyrazem kilise (z gr. ekklesia). ' 50 Katedra św. Stefana w centrum Wiednia, założona w r. 1144, a ukończona w połowie w. XV. 409 51 Ewlija Cz. ma tu na myśli kościół N. P. Marii w Gdańsku. O jego wiadomościach o Gdańsku por. przyp. 208 do cz. II. 52 Największy kościół w Koszycach to katedra św. Elżbiety. Równie stary jak katedra (XIII w.) jest tamtejszy kościół św. Michała. 53 Wyrazem ar. kubbe "kopuła" określa Ewlija Cz. strzeliste wieże katedry św. Stefana, z których szczególnie jedna (południowa) może się wydawać naprawdę niebotyczną, gdyż mierzy 136 m. 54 Autor ma na myśli pewnie kaplice w bocznych nawach katedry wiedeńskiej. Szczegół o przechowywaniu tam egzemplarzy Koranu to oczywisty wymysł Ewliji Cz.! 55 Barkuk i Feredż - dwaj manieluccy sułtani Egiptu (w. XIV-XV). 56 Jeni Dżami (tur.-ar. "Nowa Dżamija") - wielki meczet w Stambule, zbudowany w latach 1598-1663. 57 "Atlas Minor" to dzieło kartografów holenderskich G. Mercatora i J. Hondłusa, wydane w Antwerpii w r. 1621, a w Turcji znane dzięki przekładowi wspomnianego już przez nas Katiba Czelebiego (1653). "Geografią" nazwał tenże w innym swoim dziele księgę A. Orteliusa pt. "The-atrum orbis terrarum" (wyd. 1570), zawierającą 53 mapy. "Mappa Mundi" (u Ewliji Cz. Papamonta) to jakaś średniowieczna europejska "Mapa świata". Mętność wyobrażeń Ewliji Cz. o Zachodzie, jaka przebija z całego jego dzieła, świadczy, że z ksiąg tych, których znajomością chwali się on nieraz, nauczył się bardzo mało. 58 To zdanie u Ewliji Cz. jest jakimś nieporozumieniem. W świecie muzułmańskim, a w tej mierze również w Turcji, kwitła wysoko rozwinięta sztuka malarstwa miniaturowego i księgi (rękopisy) różnej treści, ozdobione miniaturami, były tam nierzadkie. Ewlija Cz. mógł zazdrościć Europie chyba tylko grafiki (drzeworytu, miedziorytu), w której do pięknych wyników doszli m.in. tak podziwiani przez niego europejscy kartografowie. Nie znała też Turcja aż do początku w. XVIII druku. 59 Dżami al-Attarin (ar. "Dżamija Perfumiarzy") - meczet w Aleksandrii, zbudowany w XI w. przez wezyra, który dorobił się majątku na handlu lekami i wonnościami. 60 Szekesfeheryar (u Turków ze słowiańska: Istolni Belgrad) - m. na Węgrzech o 45 km na płd.-zach. od Budapesztu, ongiś stolica i miasto koronacyjne królów węgierskich. 61 U Ewliji Cz. czytamy Izarila son, co K r e u t e l, o.c., s. 239, uważa za wadliwy zapis węg. zwrotu Izabel asszony, tj. "pani Izabela". Chodzi tu o córkę króla Zygmunta Starego, a żonę Jana Zapolyi, która po śmierci męża zmuszona była przyjąć zwierzchnictwo Porty (1541). 62 Mowa tu o królu szwedzkim Karolu X Gustawie (1654-1660), zawziętym wrogu katolicyzmu i Habsburgów. Ewlija Cz. świetnie uchwycił tu niepomierną chciwość i grabieżczość Szwedów w XVII w., którą odczuła także Rzplta. 410 63 Ewlłja Cz. daje tu wyraz powszechnemu w dawnej Turcji mniemaniu, że korona austriacka i węgierska została odziedziczona przez odnośnych władców po Aleksandrze Wielkim względnie po przedmuzułmańskich władcach Persji. 64 Wyraz tur. put wywodzi się od imienia Buddy oraz oznacza posągi jego tudzież inne podobne "bożki" i figury o charakterze kultowym. 89 Szczegół ten odnotował Ewlija Cz. dlatego, że był przyzwyczajony do kobierców na posadzkach świątyń muzułmańskich. Nie ma natomiast w meczetach ławek, krzeseł czy stall, które tak zadziwiły go w katedrze św. Stefana. 66 Kłów morsa używano podobnie jak kości słoniowej do inkrustacji wyrobów z drzewa, a surowca tego dostarczała na rynki zachodnie i orientalne Moskwa. Rosjanie zwali je pospolicie ryłtij zub, a i po tur. nazywają się one bałyk diszi, tj. "rybi ząb". Kreutel, o.c., s. 111, tłumaczy mylnie "Fischgrate" ("ości"). 67 O zilkade r. 1075 h. por. przyp. 15. Opisana tu audiencja posła tureckiego u cesarza odbyła się w rzeczywistości we czwartek dnia 18 czerwca 1665 r. (tj. 4 zilhidżdże 1075 r.h.). Por. Kreutel, o.c., s. 247. 68 Murano - przedmieście Wenecji, słynne z produkcji sz,kła. 89 Pasza "pozdrowił" cesarza w ten sposób, że w ar. formule Selam alejkilm! "Pokój z wami!" zastąpił słowo selam podobnie brzmiącym ar. sam "śmierć". Jego "pozdrowienie" Sam alejkum! znaczyło zatem "Śmierć na was!" 70 Ewlija Cz., zawsze ciekaw obcych języków, przytoczył w relacji ze swego pobytu w Wiedniu krótki słowniczek niemiecko-turecki oraz niemieckie teksty modlitewne, zasłyszane podczas jakiejś procesji (była to, jak się zdaje, procesja w dniu Bożego Ciała). Odnośne ustępy uważaliśmy za zbędne w naszej książce. 71 Formuła ta, dobrze znana nam z listów sułtanów tureckich do królów polskich, nigdy nie znajduje się na początku listu, lecz stanowi zawsze ostatnie zdanie jego. Por. przyp. 88. 72 Chodzi tu o Mekkę i Medynę, święte miasta islamu, nad którymi władzę i pieczę sprawowali od r. 1517 sułtanowie tureccy. 73 Rozróżnia się dwie krainy historyczne: Irak Perski oraz Irak Arabski, stanowiące teren pograniczny między Płw. Arabskim a Persją. 74 Z posiadłości sułtanów tureckich, zawsze skrzętnie wymienianych we wstępie do uroczystych listów padyszachów do władców krajów sąsiednich, a przez Ewliję Cz. wyliczonych tu z wieloma lukami, objaśnień wymagają tylko nieliczne. Magreb to Afryka płn.-zach. Lahsa to zamek na brzegu Zatoki Perskiej. Wan, Dijarbekir, Erzerum (wymieniony tu aż dwukrotnie!), Siwas, Konia, Marasz i Brusa to miasta, Karaman zaś to znana nam już kraina historyczna w Azji Mn, Achałcyche to m. w Gruzji. Dagestan to kraina na płn.-wsch. Kaukazie (dziś ASRR). Step Kipczacki ( - Księga podróży... 411 wreszcie to obszary między M. Czarnym a Kaspijskim, zamieszkałe ongiś przez turecki lud Kipczaków (Połowców). 75 O owych drewnianych działach por. niżej s. 203. 76 Dżigerdelen (tur. "które dziurę robi w wątrobie (sercu)") - m. Stu-rovo w płd. Słowacji nad Dunajem naprzeciwko węgierskiego m. Ostrzy-homia (Esztergomu). W Polsce jest ono znane pod nazwą Parkany (z węg. Parkany - czytaj Parkan.') i pamiętne krwawą bitwą z Turkami, stoczoną tu 9 października 1683 r. przez wojska króla Jana III Sobieskiego, w wyniku której miasto zostało zajęte przez wojska chrześcijańskie. 77 tjjvar (węg. "Nowy Zamek") - m. Nove Zamky w płd. Słowacji nad rz. Nitra, o 35 km na płn.-zach. od Parkanów. 78 Geczit tjjvar (tur.-węg. "Nowy Zamek nad Brodem") - zamek i m-ko Leopoldstadt (dziś Leopoldoyo) nad dolnym Wagiem w Słowacji. Por. Kr eutel, o.c., s. 350. j 79 Jeni Kale (tur. "Nowy Zamek") - zameczek Zrłnyiyar na dzisiejszej granicy węgiersko-jugosłowiańskiej u zbiegu rzek Drawy i Mury, założony w r. 1661 przez M. Zrinyi'ego (por. przyp. 5), a przez Turków zdobyty i zniszczony 7 lipca 1664 r. Por. H a m m e r, o.c., t. VI, s. 84, 105 i 132-134. 80 Komran- tur. nazwa m. Komarno w Słowacji, w widłach między Dunajem i jego lewym dopływem Małym Dunajem. 81 Szony- w w. iXVII wieś, dziś m-ko na Węgrzech o parę km na wsch. od Komorom (naprzeciwko słowackiego Komarna). 82 Szekelyhid - m-ko i zameczek w Siedmiogrodzie, niedaleko granicy węgierskiej, dziś zwane po rum. Sacueni. i 83 Degłrmenlik Deresi - okolica na wsch. od Budapesztu, w sąsiedztwie m-ka Pecel, w innych źródłach tureckich zwana Degirmen Deresi, po węg. zaś Malornyolgy. Obie nazwy, tur. i węg., znaczą "Młyńska Dolina". Por. K r e u t e l, o. c., s. 250 oraz L. F e k e t e, Tiirkische Schrtften aus dem Archive des Palatins Nikolaus Eszterhazy (1606-1645), Budapest 1932, s. 447 i mapka. 84 Hatvan - m. o 40 km na płn.-wsch. od Budapesztu. 85 Leva (nazwa węg.) - m. Levice w Słowacji o 85 km na wsch. od Bratysławy. i 86 Nitra - m. w Słowacji o 60 km na płn.-wsch. od Bratysławy. 87 "Znak prześwietny" na listach i rozporządzeniach sułtanów tur. to tzw. tugra (por. Słowniczek terminów). 88 "I pokój..." - pierwsze słowa końcowej formuły listów sułtańskich, którą przedtem Ewlija Cz. przytoczył mylnie na wstępie tego streszczenia traktatu turecko-austriackiego. Por. przyp. 71. 89 Tu mowa o korsarzach algierskich, którzy, podobnie jak krymscy Tatarzy, sprawiali Porcie, zwierzchniczce Algierii, wiele trudności w pokojowym ułożeniu stosunków z państwami chrześcijańskimi. 412 90 No! No! oraz Sl! SU, które czytamy niżej (s. 166), to wyrazy z włoskiego, języka przyjętego w w. XVII w dyplomacji europejskiej i na dworze cesarskim. 91 Husejn mirza, od imienia dziada zwany Bajkara - sułtan Chorasanu, tj. płn.-wsch. połaci Iranu (1469-1506), słynny protektor uczonych i artystów, których często gościł na swym dworze w m. Herat. 92 K r e u t e l, o.c., s. 259, uważa całe niniejsze opowiadanie za wymysł Ewliji Cz. oraz podkreśla, że owa bitwa nad rz. Rabą, o której tu mówi autor, odbyła się l sierpnia 1664 r., tj. nie o trzy, lecz o dziesięć miesięcy przed przyjazdem poselstwa tureckiego do Wiednia. 93 Nemetujyar (węg. "Nowy Zamek Niemiecki") - m-ko Giissing w Austrii, niedaleko granicy węgierskiej. 94 Kr eutel, o.c., s. 260-261, uważa, że "imię" Jicziszwan to zniekształcone węg. imię i nazwisko Zich Istyan (Zicz Isztwari). 95 Wyrażenie to brzmi po tur. kyz kyral (kyz "dziewica", "panna", "dziewczyna"; kyral "król"). W r. 1665, tj. podczas opisanych tu wydarzeń, nie było w Europie żadnego samodzielnego "króla-dziewicy", można tu jednak podejrzewać jakąś omyłkę autora, u którego anachronizmy spotyka się na każdym kroku. Najbliższa tym czasom była Krystyna szwedzka (1632-1654), wydaje się nam jednak, że Ewlija Cz. ma na myśli królową angielską Elżbietę (1558-1603). Zważywszy, że to właśnie Elżbieta pierwsza w dziejach Anglii nawiązała trwałe stosunki polityczne i gospodarcze z Turcją (1578) i że wiadomości o niej u Ewlłji Cz. pochodzą najpewniej z lat jego młodości (ur. 1611), kiedy pamięć o tej królowej była w Stambule jeszcze żywa, możemy przypuszczać, że nasz autor, bardzo słabo zorientowany w aktualnym stanie rzeczy w Anglii, mógł do najpóźniejszych lat swego życia uważać ów kraj za rządzony przez kobietę. O innych argumentach przemawiających za naszą hipotezą por. przyp. 96. 96 O "państwie Dunkarkyz" opowiada Ewlija Cz. wyczerpująco w t. X, s. 78 swej Sejahatname. Leży ono "naprzeciwko Anglii". Jego stolica Londżat lub Lonczat (por. przyp. 1) i w ogóle cały ów kraj żyje z handlu z zamorskimi krajami oraz słynie z olbrzymich statków, które docierają do Indii i Nowego Świata. Tamtejsi królowie noszą tytuł dunkar (co znaczy tyle co "sułtan"), mają jednak również inne tytuły. Ewlija Cz. zwiedził ten kraj w r. 1074 h. (1664), a wtedy "dunkarowały", czyli panowały, tam dwie siostry, wobec czego na monetach tamtejszych umieszczano podobizny obu tych panien (tur. kyz) razem. Nazwa Dunkarkyz składa się z dunkar - skróconego dunkarka, domniemanego tytułu królów tego państwa, oraz tur. kyz "dziewica", "panna", "dziewczyna". Jest to tedy właściwie państwo rządzone przez dunkarka kyz lub dunkark kyz - "dunkara (króla)-dziewicę". Wyraz dunkarka, dun-kark czy dunkar to synonim tytułu kyral "król"; ma tedy rację Kreu-tel, o.c., s. 265, twierdząc, że dunkar(ka)kyz to po prostu znana nam już 29* 413 kyz kyrał "król-dziewica" (por. przyp. 95). Pozostaje nam jeszcze pytanie, jaki to kraj miał na uwadze Ewlija Cz. W żegludze i handlu morskim miała Anglia w w. XVII groźnego rywala w Holandii, tam jednak nie było wówczas na tronie kobiety, tedy nazwa Londżat, stolicy kraju Dunkarkyz, może się odnosić tylko do Londynu. Ewlija Cz. zna też prawdziwą nazwę Anglii i jej stolicy (Ingilis i Londura; por. przyp. 1) oraz wie o jej wyspiarskim położeniu, ale twierdzi, że tytuł królów angielskich brzmi irlanda (Sejahatname, t. X, s. 78-79). Chodzi tu oczywiście nie o właściwy tytuł królów angielskich, lecz o nazwę Irlandii, jednej z ich posiadłości, która wraz z innymi podobnymi nazwami figurowała w uroczystej tytulaturze tych królów. Podobnie ma się tedy i z dunkarka - jednym z licznych "tytułów" króla (królowej) państwa Dunkarkyz. Badacze od dawna wskazywali, że jest to nazwa m. Dunkierki (franc. Dunąuerąue; ang. Dunkirk). Tu musimy przypomnieć, że miasto owo, w w. XVII wielki ośrodek handlu morskiego, w latach 1658-1662 należało właśnie do Anglii, a więc nazwa jego musiała w czasach" Ewliji Cz. występować w tytulaturze królów angielskich. Z przyp. 95 wiemy, że Ewlija Cz. mógł mieć na myśli tylko jednego "króla-dziewicę": Elżbietę I, królową angielską. Mówiąc o dwu siostrach, które panują w Dunkarkyz równocześnie, miał on na myśli może jeszcze Marię Stuart, przyrodnią siostrę Elżbiety, królową szkocką (1561-1588). Nawet nie mając pewności, czy istniała jakaś moneta (lub medal) z podobizną obu sióstr, musimy stwierdzić, że Dunkarkyz Ewliji Cz. wykazuje cechy Anglii z różnych epok. Anglii Ewlija Cz. nie widział, a jego opowiadanie o pobycie tam jest równie fikcyjne jak przytoczona przez nas niżej (s. 193 i n.) opowieść o podróży na Zachód w r. 1663. Wiadomości jego o Anglii, zaczerpnięte z mętnych opowiadań osób trzecich, są niejasne i trudno tu zorientować się we wszystkich szczegółach. 97 Wymienione tu miejscowości w Ziemi Świętej i Syrii znał Ewlija Cz. z wędrówek po tych krajach. Opis ich znajdujemy w t. X jego "Księgi podróży". 98 15 złlhidżdże r. 1075 h., tj. 29 czerwca r. 1665 n.e., przypadł rzeczywiście na poniedziałek. Tak bezbłędnie można było zapisać ową datę tylko na bieżąco. Nie znając innej relacji o pobycie poselstwa tureckiego w Wiedniu w r. 1665, z której Ewlija Cz. mógłby zaczerpnąć tę datę, skłonni jesteśmy przyjąć, że ten szczegół zanotował on sam - właśnie w Wiedniu, czyli że jego opis Wiednia, mimo wszystkich nieścisłości, jest oparty na własnych przeżyciach. 99 Nazwa "Kraju Kalwinia" występuje w t. VI Sejahatname (w innych miejscach Klewinia, w transkrypcji dokładniejszej niż tutaj - wyraźnie zaznaczona samogłoska -e-; lekcja niepewna) oraz z opisem głoszącym, że jest to wielki port nad wspomnianą i tu rz. Wu (por. tu s. 198). Turecki wydawca t. VI uważał, że rz. Wu to Waal, jedno z ramion delty Renu, a Kalwinia to Cleves (Kleve), port nad żeglownym kanałem uchodzącym do Renu. Cleves jednakże to mieścina mała, więc można by tu myśleć ra- 414 czej o naprawdę wielkim mieście ł porcie Kolonii nad Renem. Nazwa Ruj przypomina tytuł królów francusikch (roi, tj. rua), może tedy chodzi tu o Francję. Brandeprusk to, oczywiście, Brandenburgia, o której czytamy również w opowiadaniu Ewliji Cz. o wielkiej podróży po Europie w r. 1663 (por. tu s. 193 i n.). O nazwie Istrenia (w innych miejscach Isizja, lekcja niepewna) por. przyp. 1. Tej podróży z Wiednia aż nad Ren Ewlija Cz., oczywiście, nie odbył. Puste karty w tym miejscu w rękopisach jego dzieła świadczą dobitnie, że zamierzał on zapełnić je wiadomościami o odnośnych krajach uzyskanymi od osób trzecich. Granice i trasy tej zmyślonej "podróży" naszego autora w r. 1665 pokrywają się na ogół z tymi, które nakreślił on we wspomnianej relacji o równie fikcyjnej podróży na Zachód w r. 1663, przytoczonej w cz. IV naszej książki. Przypisy do części IV WYPRAWY Z TATARAMI I PODRÓŻE PO KRYMIE (1641-1667) Rzeczpospolita przedrozbiorowa, na której losy Tatarzy krymscy wywierali wpływ niemały, zawsze żywo interesowała się owymi swoimi sąsiadami, a dzieła autorów polskich XVI i XVII w. o Krymie były ważnym źródłem informacji o Tatarach dla całej Europy. Najważniejsza jest tu Tartariae descriptio M. Broniewskiego, posła na Krym w r. 1582 i 1592, wydana w Kolonii w r. 1595 i wielekroć wznawiana. W r. 1570 ukazało się Krótkie wypisanie drogi do Konstantynopola, a z tamtąd zaś do Astrachania... A. Taranowskiego, który pisał m.in. o sprawie tatarskiego wojska w ciągnieniu na Astrachań wraz z Turkami w r. 1569, a dziełko jego już w r. 1571 ukazało się w przekładzie niemieckim. W XVI w. powstały też uwagi De monbus Tartarorum, Lituanorum et Moschorum nie znanego bliżej Michalonis Lituani, z których ocalałe fragmi-na X wydano w r. 1615 w Bazylei. Wreszcie jedynie dzięki pobytowi w Rzpltej mógł Francuz G. Levasseur de Beauplan napisać słynną Description d'Ukranie (Rouen 1660), w której czytelnik zachodni znajdował aktualne wiadomości również o Tatarach krymskich, tak głośnych wówczas na międzynarodowej arenie politycznej. Zainteresowanie Krymem nie słabło u nas także po rozbiorach, a zarazem po upadku chanatu krymskiego (1783). Na czoło Polaków, którzy zwiedzili i opisali tę ziemię w w. XIX, wysuwa się A. Mickiewicz, a szlak jego wędrówek, jaki rysuje się w Sonetach krymskich, pokrywa się z częścią tras podróży po Krymie naszego autora tureckiego. Jest przeto zrozumiałe, że do notatek Ewliji Cz. o Krymie i Tatarach krymskich odnieśliśmy się z wielką pieczołowitością. O Tatarach wspomina on już we wstępie do swego dzieła (por. tu s. 6) i odtąd aż do t. X (ostatniego) znajdujemy u niego liczne wiadomości o nich - owoc wielu wędrówek po Krymie oraz wypraw wojennych u boku Tatarów poza Krymem. Niewybaczalne błędy i zmyślenia na temat przeszłości opisywanego kraju znajdujemy u Ewliji Cz. i tutaj, na pewnych nieścisłościach (czasem wprowadzonych świadomie) przyłapujemy go także wtedy, gdy mówi o sprawach współczesnych, szczegóły te jednak wcale nie umniejszają wagi jego zapisek dla poznania Krymu w tak ważnym w dziejach stosunków połsko-tatarskich w. XVII. 416 W niniejszym wyborze z dzieła Ewliji Cz. przytaczamy zasadniczo wszystko, co pogłębia naszą znajomość chanatu krymskiego. Zaczynamy od ustępu z ostatniego tomu Sejahatname, tam bowiem znajdujemy pewne podstawowe informacje o tym dawnym sąsiedzie Rzpltej. Dalsze materiały są ułożone w porządku chronologicznym (z tym, że opis zmyślonej podróży autora z Tatarami na Zachód w r. 1663 - echo odsieczy tatarskiej w Polsce przeciw Szwedom w r. 1656-1657 - właściwie wyprzedza czasowo część III książki). Czytelnik znajdzie tam opisy miast i zamków na Krymie i części Płw. Tamańskiego, wiadomości etnograficzne o Tatarach i innych ludach chanatu, ustępy o organizacji państwa i wojska krymskiego. Wiele rzeczy można tu wyczytać między wierszami. Ciekawy jest stosunek tureckiego autora do Tatarów, znamienny wybuch żywiołowej nienawiści Tatarów do Osmanów w momencie brutalnej detronizacji chana Mehmed Gereja IV przez Portę w r. 1666, nie brak też opisów konfliktów między Tatarami a podległymi im Nogajami tudzież między chanem a niesfornymi feudałami krymskimi. Na koniec mnóstwo tu informacji o Polsce i Polakach - od spraw polityki, poprzez obrazy doli i niedoli jasyru polskiego i ruskiego na Krymie aż do indyka, "kury polskiej" wedle pojęcia Tatarów. Teksty te - poza ustępami z t. II i VI (których wcześniejsze opracowania były nam niedostępne) i kilkoma stronicami z t. VII, niedawno przełożonymi na rosyjski (o publikacji tej por. niżej przyp. 105) - nie były dotąd przez nikogo opracowane i w naszej książce po raz pierwszy ukazują się w nietureckiej szacie językowej. 1 Mirchon - historyk perski Mohammed ibn Chawend Szah z przydomkiem Mirchond (1433-1498). 2 Czyngis chan (1155-1227) rozpoczął swe podboje w r. 1203, władcą ogólnomongolskim zaś został obwołany w r. 1205 lub 1206. 3 Dagestan - kraina na płn.-wsch. Kaukazie (dziś ASRR w ramach Rosyjskiej FSRR). 4 Mogoi to pers.-tur. nazwa Mongołów (po mong. Mongoł). Wyraz mong. bogoi to znany z XIII w. termin na oznaczenie mongolskich rodów "podbitych", stanu "poddanych, niewolników" w imperium Czyngis chana. Od pers.-tur. nazwy Mongołów różni się on tylko początkowym b zamiast m, a ponieważ na Krymie te dwie wargowe stale się wymieniały, tedy w w. XVII nazwę Bogoi mogli Tatarzy, pewno już nieświadomi jego pierwotnego znaczenia, uważać po prostu za oboczną formę nazwy Mongołów. 5 Kumycy - lud turecki zamieszkały na Kaukazie (w Dagestanie). 6 Kałmucy - lud mongolski, który w w. XVII osiadł nad dolną Wołgą i, zachowując dawną swą organizację, przyjął poddaństwo moskiewskie, wskutek czego dawał się we znaki Tatarom krymskim. Kałmucy wyznają buddyzm (lamaizm). Dziś tworzą Kałniucką ASRR w ramach Roś. FSRR ze stolicą Elista o około 200 km na zach. od Astrachania. 417 7 Chataj (lub Chata) - nazwa Chin płn., którą później określano całe państwo chińskie (por. roś. Kitaj). 8 Chotan - oaza i m. w Turkiestanie Wsch. (chińskiej prowincji Sin-kiang). 9 Fagfur (z sanskr. bhagaputra) - tytuł cesarzy chińskich, używany przez autorów muzułmańskich także na oznaczenie ich państwa. 10 Lipkowie - Tatarzy litewscy, zwani tak od tatarskiej nazwy Litwy (Lipka). 11 Badyrak (lub Badrak, Bodyrak) - plemię nogajskie, zamieszkałe ongiś także na Krymie. 12 Sind - prowincja w dzisiejszym Pakistanie Zach. 13 O Adziamie por. przyp. 51 do cz. II. 14 Turkmeni - lud turecki zamieszkały na wsch. od M. Kaspijskiego (dziś Turkmeńska ASRR). 15 Wszystkie wyliczone tu narody, m.in. nawet Hindusów, wywodzi Ewlija Cz. od Tatarów jedynie na tej podstawie, że kiedyś wchodziły w skład imperium mongolskiego. 16 M. E r e n, o.c., s. 46, naliczyła w księgozbiorach stambulskich aż około 30 dzieł historycznych noszących ar. tytuł Tuhfe ("Podarek"). Dzieło pod takim tytułem, o treści odpowiadającej licznym cytatom z niego u Ewliji Cz., nie zachowało się. 17 Nogajowie - związek plemion mongolskich, później sturczonych, które w w. XIII oderwały się od Złotej Ordy i zajęły terytoria od stepów na płn. od Kaukazu aż po Budżak. W w. XVII orda nogajska została pokonana przez chanat krymski. 18 Heszdekami nazywa Ewlija Cz. Tatarów astrachańskich (por. Seja-ha.tna.me, t. VII, s. 809-812). Nazwa ta, u innych autorów tureckich nie spotykana, wywodzi się niewątpliwie od nazwy m. Astrachania (pierwotnie Hadzdż Tarchan). 19 O Stepie Kipczackim por. iprzyp. 74 do cz. III. 20 Odległość między wsch. wybrzeżem Płw. Kerczeńskiego a przylądkiem Tarchankut na zach. Krymu wynosi 325 km, od Perekopu zaś po przylądek Sarycz na płd. - około 200 km. 21 Dane liczbowe u Ewliji Cz. są zazwyczaj nieścisłe, niepomiernie przesadzone. 22 Gerej - swoiste nazwisko lub przydomek dynastii krymskiej, wywodzące się od imienia pierwszego niezawisłego władcy krymskiego, chana Hadży Gereja I (zm. 1466). 23 Bahadyr Gerej I - chan krymski (1637-1641), za którego panowania Ewlija Cz. po raz pierwszy zetknął się z Tatarami i przebywał na Krymie. Opis tych podróży jego znajdzie Czytelnik tu na s. 175-188. 24 Do czasów Ewliji Cz. panowało na Krymie dwóch chanów o imieniu 418 Gazi: Gazi Gerej I (1523-1524) i Gazi Gerej II (1588-1608 z małą przerwą w r. 1596). 25 O Tochtamyszu chanie por. przyp. 76 do cz. II. 26 Akmesdżid (tur.-ar. "Biały Meczet") - m. o 30 km na płn.-wsch. od Bagczesaraju, zwane też Akmesdżidsaraj (tur.-ar.-pers. "Rezydencja Biały Meczet"), stolica kałgów. Por. opis jego na s. 299-302. W w. XVIII w jego sąsiedztwie powstało rosyjskie m. Symferopol. 27 Szirin, Mansur, Sedżeut (lub Sedżewut) to nazwy trzech najmożniej-szych rodów krymskich. Wyraz tur. ułan to, jak się zdaje, tylko tytuł "dzieci", a szczególnie "synów" feudałów krymskich z małżeństwa z księżniczkami z rodu Gerejów. Wyraz haraczy (mong.) to nie nazwa "stanu wojskowego" na Krymie, lecz bejów najważniejszych rodów: Szłrinów, Mangytów, Sedżeutów i Argynów, a w pewnych okresach także Mansurów. O nazwie Badyrak por. przyp. 11. 28 O Kilii i Akermanie por. przyp. 74 i 168 do cz. II; o Mengli Gereju - przyp. 217 tamże. Chanowie krymscy, będąc wasalami Porty, mieli jednak prawo bicia własnej monety, a w meczetach krymskich odmawiano chutbę (por. Słownik terminów) na ich intencję, co uchodziło za atrybuty suwerennych władców muzułmańskich. 29 Chanem dwudziestym z kolei był przyjaciel naszego autora Mehmed Gerej IV (1641-1644 oraz 1654-1666), który też umożliwił mu gruntowne zwiedzanie Krymu w r. 1666. Por. opis tego pobytu Ewliji Cz. na Krymie tu na s. 209-344. 30 Mowa tu o wojnie turecko-perskiej, uwieńczonej zdobyciem Bagdadu 25 grudnia 1638 r. O zwycięstwie tym, zakończonym okrutną rzezią ludności miasta, powiadomił Murad IV panujących europejskich listami z 27 t.m.; list taki otrzymał również król polski Władysław IV. Po powrocie do Stambułu (9 czerwca 1639 r.) przyjmował sułtan posłów europejskich, przybyłych z gratulacjami z okazji tego triumfu oręża osmańskiego. Poselstwo takie - w odpowiedzi na list sułtana spod Bagdadu - pośpieszył wysłać nawet cesarz Ferdynand III. Lato r. 1639 upłynęło Turkom na udanych walkach z Kozakami na M. Czarnym i jego płn.-wsch. wybrzeżach. Wojna o Azow, utracony na rzecz Moskwy w r. 1637, miała rozpocząć się dopiero w r. 1641, za nowego sułtana Ibrahima (1640-1648). Murad IV, krwawy tyran, który jeszcze na łożu śmierci domagał się zgładzenia tego swego brata, zmarł 9 lutego 1640 r. 31 Sułtan Ibrahim wstąpił na tron w dniu śmierci Murada IV, rządził zaś do 8 sierpnia 1648 r., a 10 t.m. został na mocy wyroku uduszony za liczne wykroczenia przeciw prawu i obyczajom. Wielki wezyr Kara Mustafa pasza z przydomkiem Kemankesz (pers. "Łucznik") objął ten urząd pod Bagdadem (1638), a stracił go wraz z życiem 10 lutego 1643 r., ale "rokosze" przeciw niemu, o których czytamy tu, były podnoszone już w r. 1639, i to nie przez "poddanych", lecz przez możnych zauszników Murada IV. 419 Kłopoty z Kozakami i z Azowem, jakeśmy już wspomnieli, wybuchły na nowo jeszcze za Murada IV. 32 Podczas tej bezowocnej wyprawy turecko-tatarskiej na Azow w r. 1641 wojskami lądowymi Porty dowodził Dęli Husejn pasza, były admirał floty sułtańskiej i namiestnik sylistryjsko-oczakowski, wspomniany tu dopiero na s. 185. Operacjami floty kierował nowy kapudan, Sijawusz pasza (por. przyp. 117 do cz. II); towarzyszył mu wspomniany tu Pijale, który odznaczył się uprzednio w walce z Kozakami dońskimi na M. Czarnym. O udziale Kenana paszy (por. przyp. 140 do cz. II) w tej wyprawie niewiele wiadomo. Wojskami sylistryjskimi i oczakowskimi dowodził wtedy ówczesny namiestnik tamtejszy Mehmed pasza. Posiłki tatarskie i no-gajskie pod wodzą Bahadyr Gereja niewiele zdziałały wskutek walk wewnętrznych wśród Nogajów, niesnasek tych z Tatarami i małej aktywności chana. Koleje tej wyprawy omówił H a m m e r, o.c., t. V, s. 310 i n., a szczególnie wnikliwie przedstawił je A. A. Nowosielski j, Bor'ba Moskowskogo gosudarstwa s Tatarami w pierwoj połowinie XVII" wieka, Moskwa-Leningrad 1948, s. 282-293. Relacje Ewliji Cz., jeśli chodzi o liczbę wojsk, są przesadzone. Port Anapa wraz z całym Płw. Tamańskim należał do Porty od r. 1475. 33 Kilisedżik (ar.-tur. "Kościółek") - przylądek na Płw. Kerczeńskim. Por. o nim niżej s. 327-339. 34 Czoczka (tur. "Świnia") - długa mierzeja po wsch. stronie Cieśn. Kerczeńskiej, którą kończy się Płw. Tamański, znana dziś pod nazwą roś. Czuszka, wywodzącą się z jęz. tatarskiego. 35 Nazwy Balisyra (wymowa niepewna) używa Ewłija Cz. w t. VII, s. 514 (tu s. 227) na określenie M. Azowsklego. Tamże, na s. 51'5 (w ustępie przez nas pominiętym) mówi on o "zamku Balisyra tia brzegu M. Azow-skiego", co stoi w sprzeczności z jego słowami o pustynnym charakterze tej okolicy, jakie czytamy tutaj. Balisyra, sądząc z podobieństwa nazw, to pewno Balzimachi (dziś roś. Jejsk) na wsch. brzegu M. Azowskiego, odległe od Azowa o 100 km; "Morze Balisyrskie" zaś to zapewne tylko płn. część M. Azowskiego (Zatoka Taganrogska). Niżej, s. 319, czytamy o sandżaku balisyrskim w obrębie ejaletu kaffeńskiego. Może to być też tatarski zamek Bołysaraj nad rz. Kalmius (por. przyp. 57), o którym mówi N o w o s i e l s k i j, o. c., s. 33. 36 Czerkiesi - właściwie Adyge, narodowość zamieszkująca płn.-zach. zbocza Kaukazu. 37 Opisane tu oblężenie Azowa zaczęło się w czerwcu 1641 r. 38 Ulu Nogaj oraz Kiczi Nogaj to rodzime nazwy Nogajów Wielkich i Małych. Szajdak-Nogaj to plemię nogajskie zwane także Szajdak-Tam-gały, czyli "pieczętujące się tamgą (herbem) Sz." Orambetowie to ród mirzów nogajskich, zwany także Or Mehmed, czyli wywodzący się od Meh-meda z Oru (Perekopu). Nakszewanły to "nakszewańczycy", mieszkańcy okolicy, o której por. niżej s. 360 oraz przyp. 296. Batły to Tatarzy "z Bat", 420 Orłu zaś to "perekopczycy". Niektóre z wymienionych tu "dzielnic" (tur. el), jak to wynika z t. VII Sejahatname, znajdowały się na Płw. Tamań-skim. 39 Wyraz pers. semender ("w ogniu [przebywający]") oznacza salamandrę i legendarnego Feniksa. Nemrod to znany ze Starego Testamentu (l Mojż., X, 8-10) myśliwiec i król babilońsko-asyryjski, który wedle innych podań miał wtrącić do ognia znienawidzonego przez siebie patriarchę biblijnego Abrahama. Opowieści te wywodzą się z babilońsko-asyryjskich legend o wojowniczym bogu Nimurta lub Namurtu. 40 Jeżurż to zniekształcona postać słowackiego i czeskiego imienia Jezusa Chrystusa: Jeżiś (tj. Jeżisz). Por. także węg. Jezus (tj. Jezusz) i jezsuita (tj. jezuita). 41 Azow, założony podobno przez Chazarów niedaleko starożytnej greckiej kolonii Tanais, należał od w. XIII do zdobycia jego przez Turków w r. 1475 do Genueńczyków, którzy znacznie go rozbudowali i ufortyfikowali, a także nadali mu wzorowaną na starożytnej nazwę Tana. Jego dzisiejsza nazwa wywodzi się z języka tureckich założycieli miasta (Azak "Ujście", gdyż m. leży u ujścia Donu, na jego lewym - wsch. brzegu). 42 Jogurtczu Baba (tur. "Ojczulek Jogurciarz (wytwórca i sprzedawca jogurtu)") - jeden ze świętych derwiszów azowskich, których groby były celem pielgrzymek okolicznych muzułmanów, takich samych jak on pasterzy i "jogurciarzy". 43 Ferhad - legendarny bohater perski, który dla przypodobania się swojej ukochanej Szirin przekopał skalistą górę. 44 Hejhat - tatarska nazwa Stepu Kipczackiego, o którym por. przyp. 74 do cz. III. 45 O spustoszeniu, jakie w wojnie tej siali wśród Turków i Tatarów moskiewscy specjaliści od min i podkopów, mówią też źródła rosyjskie. 46 Mur Aleksandra - potężny mur, który, według Koranu (sura XVIII, 92-96), zbudował Aleksander Wielki dla obrony pewnego narodu górskiego przed ludożerczymi plemionami Goga i Magoga. 47 Cytat z Koranu (sura III, urywek wersetu 153). 48 Tu Ewłija Cz. przesadził. Zagony tatarskie w r. 1641 docierały najwyżej do okolic Woroneża, skąd do Moskwy pozostawało jeszcze najmniej 500 km; były one zresztą rozpuszczone jeszcze przed rozpoczęciem działań pod Azowem. Por. Nowosielski j, o.c., s. 288-239. 49 Miejscowości o nazwie Choroskerman (pers.-krym. "Koguci zamek") koło Azowa przypuszczalnie nie było. Chodzi tu najpewniej o Koroczę, m-ko rosyjskie o 500 km na płn.-zach. od Azowa, w okolicy często nawiedzanej przez czambuły tatarskie. Por. Nowosielski j, o.c., s. 304 i tabl. V. Jego nazwę Choroskerman ukuł chyba sam Ewłija Cz. Wskazują na to mylne dane o odległości tego zamku od Azowa, których nie mógł on zaczerpnąć od dobrze w tych okolicach zorientowanych Tatarów. 421 50 O Husejnie paszy por. przyp. 32. Wojska muzułmańskie przerwały oblężenie Azowa we wrześniu. Data 30 października 1641 r., którą podaje H a m m e r, o.c., t. V, s. 311, jest zbyt późna (por. przyp. 61). 51 Słowa fcoszfca lub kuszka na oznaczenie jakiegoś zwierzęcia w językach tureckich, jak się zdaje, nie ma. Sądząc z opisu, chodzi o mięsistego i jadalnego bobra, o którym autor mówi pod koniec tej opowieści (tu s. 190), używając jego znanej tur. nazwy kunduz. Ewlija Cz. mówi o "ujściach" Donu, rzeka bowiem dzieli się pod Azowem na trzy odnogi. 52 Kaja bej jest znany z historii stosunków polsko-tatarskich w XVII w. Początkowo brał on udział w wyprawach chana Islam Gereja III na Rzpltą, zaś po r. 1654 posiłkował wojska polskie w walkach z Kozakami ukraińskimi. 53 Gozlewe (lub Gozlew) - m. portowe na zach. brzegu Krymu, dziś zwane Eupatorią. Por. opis jego na s. 238-246. 54 Wyraz tur. siit oznacza "mleko". Nazwę tur. tej rzeki zanotował w r. 1569 A. Taranowski ("Suth") objaśniając też, że się ona "po naszemu Ma-łoczina" nazywa. Por. Kraszewski, o.c., s. 45. Jest to rz. Mołoczna, która płynie o 300 km na zach. od Azowa, a wpada do odciętego od morza słonego jeziora. 55 Kuryłowice to jedna z nazw Kijowa u Ewliji Cz. ss Wyrażenie tur. besz basz ("pięć głów") - na oznaczenie niewielkich zagonów tatarskich - objaśnia autor niżej (s. 234). 57 Musz - rz. Kalmius lub Mius, która wpada do M. Azowskiego o 60 km na płn.-zach. od Azowa. 58 Wyraz usztuka to bułg. sztuka "szczupak", cziga zaś to również bułg. nazwa ryby czeczugi. 59 Oragzy - popularna nazwa Perekopu u Tatarów. 60 Cziiriiksu (tur. "Gniła Woda") - niewielka rzeczka, nad którą leży m. Bagczesaraj. 61 Po powrocie spod Azowa do Bagczesaraju w r. 1641 Ewlija Cz. chyba nie o Bahadyr Gereja modlił się do Ałłaha. Chan ten, zapadłszy na zdrowiu jeszcze pod Azowem, w dwa dni po przyjeździe na Krym, 18 października t.r., zmarł w Gózlewie i do stolicy Krymu przywieziono go już nieżywego. W Bagczesaraju gościł autora przysłany tam niebawem przez Portę chan Mehmed Gerej IV, który też uczestniczył w opisanej tu nowej wyprawie na Azow w r. 1642. 62 Ciżemkowe (czizme behasy, tj. "pieniądze na ciżrny") - zasiłek pieniężny przysyłany przez Portę chanom przy wezwaniu Tatarów do wspólnej wyprawy wojennej. 63 Załoga moskiewska opuściła Azow 30 kwietnia 1642 r. 64 Czerkeskerman (krym. "zamek Czerkieski") - moskiewski zameczek Czerkassk nad Donem, o 60 kin na płn. od Azowa, w którego okolicy po- 422 wstało później m. Nowoczerkassk. Czerkeskermanem nazywali Tatarzy i Turcy również znane m. Czerkasy na Ukrainie. 65 Znane nam źródła nie wymieniają w okolicy Azowa miejscowości o nazwie krym. Tuzłakerrnan ("zamek Salina", "Żupa") lub o podobnej nazwie rosyjskiej. Chodzi tu może o m. Tułę, odległą od Azowa o ponad 800 km na płn., a znane Tatarom z najazdów na Moskwę. Jego nazwę mógł Ewlłja Cz. zmienić w ten sam sposób, jak urobił nazwę Chorosker-man (por. przyp. 49). 66 Po oblężeniu 1641 r. ostały się w zamku azowskim z jedenastu baszt tylko trzy, i to na wpół zburzone, z murów zaś tylko tu i ówdzie sterczały szczątki. Właśnie niemożliwość naprawienia tych szkód skłoniła Moskwę do opuszczenia Azowa. 67 Osmanowie stanęli pod Azowem w r. 1642 w trzy dni po ewakuacji zamku przez Rosjan. Wojskami Porty dowodził namiestnik sylistryjsko-oczakowski Mehmed pasza z przydomkiem Dżewankapydżybaszy (pers.-tur. "Młody kapydżybaszy"). Flotą dowodził wówczas znany nam już Pijale, Sijawusz pasza bowiem za niepowodzenia wyprawy w r. 1641 został usunięty z tego stanowiska. es Wyspa Tamerlana to niewątpliwie jedna z dwu wysp między odnogami Donu w jej delcie. 69 O Kaffie i tamtejszym ejalecie por. niżej, s. 317-324. 70 Pertraktacje z Moskwą w sprawie Azowa rozpoczęła sama Porta, wysyłając swych posłów do cara już na początku r. 1642. Poseł moskiewski J. D. Miłosławski przybył do Stambułu dopiero w lipcu 1643 r. 71 Opowieść o pobycie na Krymie w latach 1641-1642 musiał Ewlija Cz. spisać w wiele lat po tych wydarzeniach, wiele bowiem szczegółów jest tu niezgodnych z prawdą. O tym, że w r. 1642 Bahadyr Gerej już nie żył, mówiliśmy w przyp. 61. Kałgą tego był jego brat Islam (później, 1644- 1654, chan Islam Gerej III), Sefer Gazi zaś był wówczas wezyrem kałgow-skim jeno, a po śmierci Bahadyr Gereja obaj musieli opuścić Krym i aż do r. 1644 bawili na w. Rodos i w Stambule. Mehmed Gerej, którego Ewlija Cz. nazywa mylnie kałgą chana Bahadyra, to Mehmed Gerej IV, następca tego na tronie krymskim, który lata 1637-1641 spędził poza Krymem. O pomniejszych osobistościach nie warto się rozwodzić. 72 Trabzon - Trapezunt, port na czarnomorskim brzegu Azji Mn. 73 Mingrelistan - perska nazwa Mingrelił (starożytnej Kolchidy), krainy nad M. Czarnym w centralnej części Gruzji. 74 Abchazowie - lud kaukaski w zach. części Gruzińskiej SRR. 75 Kaczy (krym. "Tama") - rz. na płd. od Bagczesaraju. 76 Bałakława - port na płd. wybrzeżu Krymu. Por. jego opis na s. 256- 259 i przyp. 243. 77 Do tego miejsca opowieść Ewliji Cz. da się pogodzić z wiarygodnymi relacjami o czambułach tatarskich, które po upadku zamku Ujvar (por. 423 przyp. 77 do cz. III) w r. 1663 rozbiegły się aż po Śląsk Cieszyński oraz Ołomuniec i Brno na Morawach, siejąc wszędzie śmierć i spustoszenie. Por. Hammer, o.c., t. V, s. 118-119. Słowaków nazywali Turcy Tot (z węg.); Ewlija Cz. zna też ich nazwę rodzimą. Góry Białe to Białe Karpaty na zach. od rz. Wag, w środkowym biegu tejże. Góry Kruszcowe to pewnie Wielka Fatra, łańcuch górski u źródeł Wagu, ongiś bogaty w rudy żelaza. Jakie to "zaniki kruszcowe" ma tu autor na myśli, trudno zgadnąć. Wag płynie nie "pod", lecz o 15 km na zach. od Ujvaru, a miasto owo leży nad rz. Nitra. 78 Ewlija Cz. mógł dotrzeć z Tatarami w r. 1663 tylko do połowy Moraw, dalsze natomiast jego podróże w tym czasie są zmyślone. Źródła bajki o jego pobycie z chanem Islam Gerejem III w Gdańsku wyjaśniliśmy w przyp. 208 do cz. II. Wiadomości o Holandii czerpał Ewlłja Cz. bądź to z opowiadań marynarzy tureckich, stykających się w Stambule z załogami statków holenderskich, bądź też z opowieści uczestników poselstw tureckich do Holandii w r. 1640 i 1648, z okazji wstąpienia na tron sułtanów Ibrahima i Mehmeda IV (por. o tym Hammer, o.c., t. V, s. 301 i 490-494). Wymysł o spustoszeniach tatarskich w Holandii ("mieście" i kraju zarazem!) należy chyba połączyć z wymysłem o geograficznej bliskości tejże do Gdańska, a jako że Gdańsk leży blisko "Szwecji" naszego autora, mielibyśmy tu echo utarczek Tatarów ze Szwedami w r. 1656 (por. przyp. 87). 79 Przymierze czy "braterstwo" polsko-tatarskłe, jak czytamy niżej, datowało się od r. 1654, kiedy po ugodzie B. Chmielnickiego z Moskwą Tatarzy odwrócili się od swoich "braci Kozaków" (kardasz Kazak, nazwa znana też Ewliji Cz.). 80 "Kraj Korol" to Ukraina, zwana tak przez Tatarów jako posiadłość polskiego króla (ruskie korol). Termin ten w postaci Koral jest znany jako tatarska nazwa Polski w w. XIII-XVI, chociaż dotąd wahano się, czy to czasem nie "królestwo" węgierskie. Por. P. P e 11 i o t, Notes sur l'histoire de la Hordę d'Or, Paris 1949, s. 160-162. Wątpliwość tę pozwoli nam rozstrzygnąć zanotowana przez Ewliję Cz. nazwa indyka na Krymie w XVII w., o czym por. niżej s. 294 i przyp. 318. 81 Warszałka bań - tatarska postać polskiego tytułu "pan marszałek". Z oficjalnej korespondencji krymsko-polskiej z r. 1665 wynika, że tak nazywali Tatarzy Jerzego Lubomirskiego, marszałka i hetmana w. kor. "Królem" "kraju Korol" nazywa Ewlija Cz. "pana marszałka" chyba z tej racji, że piastował on też urząd starosty w Perejasławiu na Ukrainie. Jerzy Lubomirski był synem Stanisława, wojewody krakowskiego, a później ruskiego. 82 Do jakiego miasta portowego może odnosić się nazwa Szwekoron (lekcja wątpliwa!), trudno orzec. 83 Nazwa Hejvar brzmi z węgierska, mogłaby więc odnosić się do któregoś ze złupionych przez Tatarów miasteczek słowackich. Wiadomość 424 o broniących tego miasta Kozakach i o pachołkach "korolskich", którą autor dostał tam od Tatarów, wskazywałaby znowu na Ukrainę. 84 Do Czech, jak już nam wiadomo, Tatarzy w r. 1663 nie dotarli. Za poddanych szwedzkich uważa Ewlłja Cz. Czechów z tego powodu, że według niego oba narody łączy wyznanie luterskie. 85 Imieniem Joachim nazwany jest dalej (tu s. 205) również władca "Isizji", tj. Śląska Cieszyńskiego. W Szwecji panował w latach 1660-1697 Karol XI, Czechy i Śląsk należały do króla i cesarza Leopolda I (1658- 1705), a króla Joachima w żadnym z tych krajów nigdy nie było. Chodzi tu o św. Joachima, patrona m. Sankt Joachimsthal (Jachymov) w czeskich Rudawach, którego podobizna widniała na monecie srebrnej, kursującej w krajach korony czeskiej od r. 1519, a bitej ze srebra dostarczanego przez kopalnie w okolicy tego miasta i przez to zwanej Joachimsthaler. 86 Morze "Małgijańskie" lub "Maglijańskie", jak czytamy na s. 203, to Bałtyk, w którego nazwie Tatarzy swoim zwyczajem zmienili wargowe b na pokrewne mu m. 87 W Sejahatname, t. VII, s. 817, wspomina Ewlija Cz., że grabieżcza wyprawa tatarska na Szwecję odbyła się "w roku 1050, za szczęśliwego panowania chana Islam Gereja, pod wodzą Subhan Gaziego agi". Data jest mylna: w r. 1050 h. (1640-1641) panował na Krymie Bahadyr Gerej, brat jego Islam zaś był jeno kałgą. Na początku niniejszej relacji czytaliśmy, że wyprawą Tatarów do "Szwecji" w r. 1663 dowodził jały-aga, tę zaś funkcję sprawował wtedy właśnie Subhan Gazi. Chodzi tu oczywiście o jedną i tę samą wyprawę tatarską na Szwedów. Historia zna tylko jeden wypadek tego rodzaju, kiedy Tatarzy w r. 1656 - za panowania Mehmed Gereja IV, ale pod wodzą Subhan Gaziego agi - przyszli na odsiecz Rzpltej, zagrożonej przez Szwedów, odznaczyli się w bitwie z nimi pod Warszawą (28-30 lipca) i w bitwach pomniejszych, w bitwie pod Prostkami (8 października) rozbili sprzymierzone wojska szwedzkie, brandenburskie i litewskie (B. Radziwiłła), potem wkroczyli do Prus książęcych pustosząc ich część płd.-wsch., w końcu zaś wycofali się przez Podlasie i woj. brzeskie. O dziejach tej ni to odsieczy, ni to najazdu tatarskiego por. K. Piwarski, Dzieje Prus Wschodnich w czasach nowożytnych, Gdańsk-Bydgoszcz 1946, s. 125 i B. Baranowski, Tatarszczyzna wobec wojny polsko-szwedz-kiej w latach 1655-1660, [w:] Polska w okresie drugiej wojny północnej 1655-1660, t. I, Warszawa 1957, s. 478-482. Ewlija Cz. musiał dowiedzieć się o tyrh wcześniejszych wyczynach Tatarów od nich samych w r. 1663 pod Ujyarem, a nie bardzo zdając sobie sprawę z geograficznego obrazu Europy, wyprawę tatarską przeciw Szwedom wziął za najazd ich na samą Szwecję. Tatarzy w owej "Szwecji" zamieszkali i mówiący tylko "po italiańsku" to Lipkowie (por. przyp. 10), którzy rychło po osiedleniu się w granicach Rzpltej zapomnieli swego języka macierzystego i mówili po polsku lub po białorusku, a mieszkali na terenach, przez które wiodła droga powrotna Tatarów krymskich z Prus. 425 88 Niżej (s. 204) czytamy, że powszechnie noszone w Europie kapelusze były "czarne". Wyraz ar. eflatuni, urobiony od ar. formy imienia Platona (Eflaturi), znaczy zasadniczo "platoński", Orientalistka praska, p. dr H. Tur-k o v a, Die Reisen und Streifziige Evliyd Celebis in Dalmatien und Bosnien in den Jahren 1659/61, Prag 1965, przyp. 468, wyjaśnia, że eflatuni oznacza też kolor "liliowo-czerwony", ale sama wątpi o słuszności takiego przekładu tego wyrazu w tekście, gdyż przedtem (s. 75-76) czytamy tam, że kapelusze te były "czarne, wysokie i spiczaste". Związek między starożytnym filozofem a nakryciami głowy w Europie w XVII w. jest chyba taki, że kapelusze tego typu, znane np. z obrazów Rembrandta, nosiły nazwę greckich. (Rozwiązanie tej zagadki zawdzięczam specjalistce w dziedzinie kostiumologii, p. doc. dr M. Rychlewskiej z Krakowa.) 89 O m. Klewina, rz. Wu i Dunkarkuszu (tj. Dunkarkyzie) por. przyp. 96 i 99 do cz. III. Tu zasługuje na uwagę jedynie wzmianka o Danii. Wplecenie jej do tekstu, który wywodzi się ze wspomnień Tatarów o pomocy udzielonej przez nich Rzpltej w okresie najazdu szwedzkiego, oznacza, że o Danii opowiadali Ewliji Cz. tatarscy uczestnicy wojny o Ujvar w r. 1663, którzy przedtem (w r. 1655) posłowali od chana Mehmed Gere-ja IV do króla duńskiego Fryderyka III, aby zapewnić jego poparcie dla króla Jana Kazimierza w konflikcie z Karolem X Gustawem szwedzkim. Korespondencję tatarsko-duńską z tego czasu, zachowaną w Archiwum Państwowym (Rigsarkivet) w Kopenhadze omówił B. L e w i s, Some Danish-Tatar Exchanges in the 17th Century, [w:] Zeki Velidl Togan'a Armagan - Symbolae in honorem Z. V. Togan, Istanbul 1950-1955, s. 137-144 i 3 tabl. Stosunki tatarsko-duńskie w tym okresie opracował orientalista węgierski J. M a t u z, Diplomatische Beziehungen zioischen dem Khanat Krim und Ddnemark in der zweiten Hdlfte des 17. Jahrhunderts (nie ogłoszona praca doktorska na Uniwersytecie we Freiburg in Brresgau). List wezyra chańskiego Sefer Gaziego agi do króla polskiego z zawiadomieniem o wysłaniu posła do Danii przełożył A. Z i h n ł Soysal, Jarłyki krymskie z czasów Jana Kazimierza, Warszawa 1939, nr 30, ale gdzie w oryginale jest mowa o Danii, tam w tłumaczeniu czytamy, że o przyjaźń i pomoc dla Polski "króla szwedzkiego" chan prosi! 90 Wyraz prande to bynajmniej nie nazwa wsi w holenderskiej prowincji "Klewina", lecz początek nazwy Brandenburgii. Por. niżej przyp. 95 i przyp. 99 do cz. III. 91 Nazwa "m. Frisz w Niderlandach" przypomina Fryzję, krainę nadmorską na pograniczu holendersko-niemieckim i pobliskie Wyspy Fryzyjskie. Opowiadanie Ewliji Cz. o wyczynach Tatarów w tym "mieście" powstało z połączenia jego niejasnych wiadomości o Niderlandach z przechwałkami Tatarów o pożodze i grabieży w r. 1656-1657 w Prusach. 92 Język holenderski nazywa Ewlija Cz. "filemenckim" od Filemenk - nazwy Flamandów i Flandrii, którą Turcy określali całe Niderlandy. Autor nasz używa też nazwy Holandia, która, jak wiadomo, oznacza właściwie tylko płn.-wsch. część Niderlandów. 426 93 O "świętach Czerwonego Jajka" por. przyp. 244 do cz. II. 94 "Hunza" to oczywiście nie Nowy Świat, lecz Hanza, wielki "Związek" płn.-niemieckich miast handlowych, który od średniowiecza aż do w. XVII panował na Bałtyku i M. Północnym. 95 Prandeburg - z lekka zniekształcona nazwa Brandenburgii. O innej postaci tej nazwy u Ewliji Cz. por. przyp. 99 do cz. III. O Brandenburgii dowiedział się Ewlija Cz. od Tatarów. Na początku r. 1658 chan Mehmed Gerej IV wysłał był poselstwo do elektora Fryderyka Wilhelma napominając go, oczywiście bezskutecznie, aby jako książę Prus i lennik Rzpltej pozostał wierny królowi Janowi Kazimierzowi. Por. Baranowski, o.c., s. 475. We wspomnianej wyżej bitwie pod Prostkami Tatarzy pokonali m. in. Brandenburczyków, jednakże w dwa tygodnie potem najeźdźcy wzięli górę nad wojskiem polskim i Tatarami. Wysokich gór nie ma ani w Brandenburgii, ani w Prusach, dalsze jednak słowa Ewliji Cz. o "błotach i trzęsawiskach" w owym "Brandeburgu", gdzie Tatarzy "w wielkiej obawie i ciągłej czujności przezd Szwedami żyli", można odnieść jedynie do Prus, Mazurów. 96 O nazwie Isizja por. przyp. l do cz. III. 97 O Joachimie, domniemanym władcy Śląska, por. przyp. 85. 98 Nazwa Holczar lub Holczwar (tak na s. 206) brzmi z węgierska. Jakie to miasto kryje się pod nią, trudno ustalić. 99 Wyraz tur. kardasz znaczy "brat" (znany jest on nam ze staropolskiej pieśni biesiadnej w zniekształconej postaci kurdesz). Do jakiego czasu i miejsca odnosi się niniejsze wspomnienie o spotkaniu Tatarów w polu z Polakami - "kardaszami" ich od r. 1654, trudno określić. 100 Nazwy geograficznej Drik (?) nie zdołaliśmy zlokalizować. Jeśli chodzi o pokłady srebra na terenach, które znalazły się w zasięgu czambułów tatarskich w r. 1663, to wchodziłyby tu w grę może kopalnie w sąsiedztwie słowackich miast Banska Stiaynica lub Kremnica, z których pierwsze leży o 80, drugie zaś o 100 km na płn.-wsch. od Ujyaru (Nowych Zamków). 101 O tytułach biskupów katolickich u Ewliji Cz. por. przyp. 48 do cz. III. 102 Lokman - legendarny mędrzec arabski, którego imię nosi sura XXI Koranu i któremu mahometanie przypisują liczne bajki, w treści często podobne do bajek Greka Ezopa. 103 Chankyszłasy (tur. "Chańskie Leże") - w w. XVII zamożna osada tatarska, dziś ukraińska w. Udobnoje o godzinę drogi na płd. od ujścia Dniestru. 104 O wojnie o Ujvar w r. 1663 i Ahmed Gereju sułtanie czytamy wyżej na s. 193, o klęsce Turków pod St. Gotthard nad rz. Rabą - na s. 163. Opis podróży Ewliji Cz. do Wiednia w r. 1665 stanowi cz. III naszej książki. 30 - Księga podróży... 427 105 O zmyślonych podróżach Ewliji Cz. po Europie Zach. por. wyżej s. 170 i 193-208. Podróże odbyte po wyjeździe z Wiednia, mianowicie po Węgrzech, Siedmiogrodzie, Wołoszczyźnie i Mołdawii (skąd przez Kiszy-niów i Bendery nad Dniestrem przybył do Chankyszłasy), opisał on w t. VII Sejahatname. Opis podróży po dzisiejszej Mołdawskiej SRR znajdzie Czytelnik w przekładzie rosyjskim pt. Kniga putieszestwija..., wyp. I: Ziemli Mołdawii i Ukrainy (red. A. S. T w e r i t i n o w a), Moskwa 1961. i 106 Ciężki dla Krymu r. 1663, kiedy Ahmed Gerej sułtan musiał wspomagać Turków pod tJjvarem, a chan Mehmed Gerej IV bronił Krymu przed Kozakami i Kałmukami, wykorzystali Nogajowie w ten sposób, że chcąc uwolnić się od płacenia podatków na rzecz chanatu (zbieranych w Budżaku przez jały-agę) przyjęli poddaństwo tureckie. Chan starał się udaremnić to posunięcie Nogajów, Porta zaś przechylała się raz na stronę tych, raz zaś - jak czytamy tutaj-na stronę chana polecając mu przesiedlić Nogajów na Krym. 107 włodarz Mekki ł Medyny - sułtan turecki, tu Mehmed IV. O tym tytule padyszachów por. przyp. 72 do cz. III. 108 "Szybkobieżne wierzchowce" - nazwa sury C Koranu, w której jest mowa o kruszącym uderzeniu jazdy na nieprzyjaciela. 109 Opisane tu spotkanie Ewliji Cz. z chanem Mehmed Gerejem IV tudzież bitwa tegoż z Nogajami budziackimi odbyła się w r. 1076 h. (14 lipca 1665 - 3 lipca 1666 r. n.e.; por. słowa autora niżej, s. 331) - jak się zdaje, jeszcze jesienią r. 1665. 110 Niektóre z wyliczonych tu plemion i rodów krymskich są nam już znane. Taragy to piętnie, które miało herb (tamgę) w kształcie "grzebienia" (tur. tarak), znany jako herb dynastii Gerejów, ale używany też przez niektóre plemiona nogajskie. Dairli (lub Dair) to ród mirzów posiadający dobra w okolicy Perekopu i na płn.-wsch. od Akmesdżidu (por. przyp. 26), między rzekami Sałgyr i Żują. Por. P. S. P a 11 a s, Obsenations faites dans un voyage entrepris dans les gouvernements meridiońaux de l'Empire de Russie dans les annees 1793 et 1794, t. II, Leipzig 1801, s. 308. 111 O Kerczu por. niżej s. 324-327 i przyp. 379. 112 O Czeniszke por. niżej s. 330 i przyp. 393. 113 O Arabacie por. niżej s. 328-329 i przyp. 391. 114 Adil-Nogajowie - ród nogajski biorący nazwę od imienia protoplasty (ar. Adil "Sprawiedliwy"). 115 Huszeng - jeden z pierwszych, legendarnych władców perskich. O chanach Tochtamyszu, Timurze (Tamerlanie) i Mengli Gereju I por. przyp. 76, 97 i 217 do cz. II. 116 Hulagu - władca mongolski, który w r. 1258 zniszczył Bagdad i położył kres świetności kalifatu arabskiego. 117 Nabuchodonozor - właściwie Nabu-kudurri-usur II, władca babiloń- 428 ski, który w r. 605 p.n.e. pobił Egipcjan pod Karkemisz nad Eufratem, w r. 586 zawojował Syrię i Palestynę oraz zburzył Jerozolimę, zaś w r. 568 przedsięwziął wyprawę na Egipt. - Safed to ar. nazwa m. Cafed koło Hajfy. 118 Kor Jusuf ("Ślepy Jusuf") - protoplasta, a może aktualny naczelnik (bej) jednego z licznych rodów nogajskich. - Ormit (lub może Or-met) - prawdopodobnie inna forma nazwy nogajskiego rodu Orambet, o którym por. przyp. 38. 119 Wiadomości Ewliji Cz. o Krakowie są niejasne i pełne sprzeczności. Uważał on, że jest to osobny kraj i czasami mówi o ,,królu krakowskim" niezależnie od króla polskiego. Samo m. Kraków lokuje on gdzieś na Ukrainie lewobrzeżnej. Por. Kniga putieszestwija, wg indeksu (s. 315). 120 Kałmucy, parci z różnych stron przez ludy mongolskie i tureckie, pojawili się w r. 1606 na Sybirze, w pobliżu Omska. Wodzów ich Ewlija Cz. nazywa niesłusznie "szachami", podczas gdy nosili oni mong. tytuł tajdży; tytuł ten bierze on za imię jednego z owych "padyszachów" kał-rnuckich. Ów "Tajszy szach" nazywał się w rzeczywistości Urliik tajdży, jego synowi zaś było na imię Dajczin, a nie Urmijet czy Ormit (lekcja niepewna). Mojundżak nazywał się właściwie Mondżak lub Monczak. W imieniu Kują Kałmacha część druga to zwykła nazwa Kałmuków u ludów tureckich na Kaukazie i Krymie. Kałmucy od razu byli zmuszeni przyjąć poddaństwo rosyjskie, ale wbrew przyrzeczeniom byli z początku niezbyt posłuszni swoim zwierzchnikom. - Czin to Chiny. - O Fagfur por. przyp. 9. - Mahan to okolica w Chorasanie na pograniczu persko-afgań-skim. ' 121 O Heszdekach por. przyp. 18. Pod Astrachaniem pojawili się Kałmucy w r. 1630. 122 Saraj (pers. "Pałac") - m. nad dolną Wołgą, stolica Złotej Ordy.- O Hejhat por. przyp. 44. - Wołgę przekroczyli Kałmucy w r. 1640, kierując się najpierw ku Kaukazowi. Pokonam tam przez Rosjan w r. 1644, przenieśli się oni pod Azow, który - jak już wiemy - od r. 1642 pozostawał we władzy muzułmańskich nieprzyjaciół Moskwy. 123 Ewlija Cz. ma tu na myśli oblężenie Azowa przez Kałmuków w r. 1657. 124 Drin (lekcja wątpliwa) - zapewne przekręcona nazwa jednego z dopływów rz. Donu. 125 O rz. Musz (przedtem zwanej Mus) por. przyp. 57. 126 Mowa tu o kłopotach Mehmed Gerej a IV z Kałmukami w r. 1663. Por. o tym wyżej też s. 328-329 oraz przyp. 77 i 106. 127 O Lokmanie por. przyp. 102. 128 Kyłburun - w w. XVII turecka osada i forteczka na lewym brzegu Dniepru u jego ujścia, która wraz z położonym naprzeciwko niej Oczako-wem odgrywała ważną rolę w walce Turków z Zaporożcami. Nazwę swą 30* 429 (dziś zmienioną na Kinburn) zawdzięcza ona kształtowi cypla, na któ-rym leży (tur. "Cypel [wąski jak] włos"). 129 O Oczakowie por. przyp. l do cz. II. 130 Kałgą chana Mehmed Gereja IV był Gazi Gerej sułtan, poprzednio nureddin i kałga Islam Gereja III. . 131 Opis tej podróży na Krym znajdzie Czytelnik w przekładzie rosyjskim w: Kniga putieszestwija, s. 195-200. 132 Or (krym. "Rów", "Przekop", "Perekop") - krymska nazwa Perekopu (fosy i zamku nad nią). O nazwie tej por. niżej s. 216 i 227-228. 133 M. Chazarskie - M. Kaspijskie, zwane tak na Wschodzie od Cha-zarów, ludu tureckiego, który w w. III-X władał terenami tymi aż po M. Czarne. 134 Maczin (z sanskr. Maha Czma "Wielkie Chiny") - jedna z nazw Chin u autorów muzułmańskich. 135 O m. Gozlewie (dzisiejszej Eupatorii) por. niżej s. 238 i n. oraz przyp. 200. - O Czufudkalesi (Czufutkale) por. s. 265-268 (gdzie miejscowość ta jest też nazwana Gewherkerman) i przyp. 265. 136 Informacje Ewliji Cz. są mylne: Dżoczi zmarł w r. 1227 i w podboju Krymu (podjętym przez Tatarów już w r. 1223) sam nie uczestniczył Genueńczycy natomiast pojawili się na Krymie dopiero w r. 1261 i władali jedynie płd.-wsch. wybrzeżem półwyspu. - Data powstania fosy pere-kopskiej nie jest znana. Przesmyk Perekopski mierzy 8-23 km szerokości Rozciąga się on od zatoki M. Azowskiego zwanej Siwaszem do Zatoki Perekopskiej, części Zatoki Karkinickiej; użytą tu nazwę ostatniej - M. Martwe - uzasadnia autor na s. 227. - Krymska nazwa Perekopu (fosy) brzmi Or. Jest to wyraz obcy osmańszczyźnie, toteż Ewlija Cz. objaśnia go kilkakrotnie, tłumacząc go przez zrozumiały dla Turków wyraz ar. chen-dek. Oba te wyrazy znaczą "fosa", "rów", "przekop". Nazwa krymska Or oraz przyjęta także w polszczyźnie nazwa ruska Perekop odpowiadają tedy sobie jak najściślej; obłe też odnoszą się i do samej fosy, i do zamku nad nią. Zamek ten bywa nazywany w źródłach tureckich Or kalesi, tj. "zamek orski, perekopski". Na s. 188 czytamy inną popularną jego nazwę: Or agzy, dosłownie "usta orskie", czyli "wejście do Oru (Perekopu)". Sens tej nazwy zrozumiemy lepiej, biorąc pod uwagę trzecią tur. nazwę zamku: Or kapusu, tj. "Brama orska, perekopska". W przeciwieństwie do tych, nazwa zamku perekopskiego Ferahkerman (ar.-krym. "Gród Radości"; "Zamek Wesoły") to nazwa oficjalna, ale nieco sztuczna; znamy ją z dokumentów krymskich i rzeczywiście z dzieł historyków krymskich. Uzasadnienie jej znajdziemy nieco dalej i na s. 228. 137 Ewlija Cz. myli się tutaj. Sahib Gerej I panował na Krymie w latach 1532-1551, natomiast nazwę Ferahkerman (lub pers.-ar. Szehr-i Ferah "Miasto Radości (Radosne, Wesołe)") znamy z listów Mengli Gereja I już z r. 1509. Sahib Gerej I mógł tedy najwyżej odnowić tamtejsze fortyfikacje, które "radowały" już jego poprzedników. 430 138 Muhjieddin Arabi - właściwie Abubekr Muhammed bin Ali zwany Ibn Arabi, mistyk-panteista muzułmański rodem z Andaluzji (ur. w r. 1165 w Murcji, zm. 1240 w Damaszku), autor dzieła pt. "Klejnoty mądrości". 139 Sołgat -m. na Krymie o 25 km na zach. od Kaffy (dziś Feodosji), pierwsza stolica tatarskich władców Krymu, której nazwę przeniesiono potem na cały Płw. Taurydzki. Tatarzy przemianowali ją potem na Ky-rym ("Rów", "Fosa"), stąd też dzisiejsza nazwa półwyspu, z kolei na Eski Kyrym, tj. "Stary Krym", od której to nazwy tatarskiej pochodzi dzisiejsza roś. nazwa miasta Staryj Krym. 140 Giilkend - m. Golconda w Indiach w sąsiedztwie Hajdarabadu. - Kałmadżowie to Kałmucy, Kajtakowie (Kajtagowie) zaś to jedno z plemion kumyckich (por. przyp. 5). Inne wymienione tu ludy i kraje, a także przesadne mniemanie autora o roli i rozprzestrzenieniu Tatarów na świecie są nam już znane. Ze zdziwieniem stwierdzamy tylko, że również Moskwę, a nawet Polaków wywodzi on od Tatarów. 141 O kronice pt. "Podarek" por. przyp. 16. - O historyku Junwanie por. przyp. 10 do cz. II. 142 Ewlija Cz. cytuje tu początek wersetu 52 sury III Koranu, gdzie jest mowa o tym, jak to Ałłah stworzył Jezusa Chrystusa jednym "Stań się!" wprost z prochu - bez udziału człowieka, który by Go spłodził, tj. tak jak został stworzony Adam. - Imran to koraniczne imię rodzica P. Marii. 143 Mianem Jonów (ar. Junani) oznaczają autorzy muzułmańscy Greków w ogólności. Dziś nazwy tej używają Turcy na określenie Greków - mieszkańców Grecji (zwanej Junan lub Junamstan), podczas gdy Grecy zamieszkali w Turcji noszą nazwę Rum lub Rumlu. O nazwie ostatniej por. przyp. 50 do cz. II. 144 Wyrażenia "zaszczycić islamem" używają autorzy muzułmańscy na oznaczenie nawrócenia na islam, przyjęcia na łono islamu. 145 Buza (tur. boża; na Krymie też bożka) - gęsty i słodki napój z lekko sfermentowanego prosa. 146 Kumys (kymyz), napój tatarski ze sfermentowanego mleka kobyle-go, był Turkom raczej nie znany. 147 Wyraz tałkan (z mong. talchan "proszek") oznaczał u Tatarów mąkę z uprażonego prosa. Wyraz ten jest znany na Rusi w postaci tolokno, stąd zaś przeszedł do polszczyzny (tłokno), na Słowiańszczyźnłe jednak oznacza mąkę z prażonego owsa. H8 Wyraz jazma na oznaczenie pewnego rodzaju napoju mlecznego dostępne nam słowniki języków tureckich nie notują. Wyraz ajran objaśnia dostatecznie sam autor. 149 Chodzi tu o zwykły makaron lub raczej łazanki, spożywane czasem w polewce. Nazwa ich u ludów tureckich brzmi tutmadż, tutmasz (u Turków z początkowym d- zamiast t-, charakterystycznego dla Krymu). Obok 431 tej nazwy rodzimej używali Turcy i Tatarzy zapożyczenia perskiego (nie ar.!) łaksza (lub łahsza). Od Tatarów ten wyraz pers. przejęli Rosjanie (roś. łapsza "ciasto w zupie", "makaron"). 150 Czagatajski to język starouzbecki, który pełnił rolę języka literackiego także na Krymie (por. s. 284, gdzie Ewlija Cz. mówi o czagatajskich wierszach chana Mehmed Gereja IV). Język "nogolski" nie istnieje; jest to przekręcona nazwa mongolskiego. Nie ma również języka "dagestań-skiego"; Ewliji Cz. chodzi zapewne o turecki język dagestańskich Kumy-ków (por. przyp. 5). Moracy (Muracy; Koracy lu'b Kuracy jak jest w jednym z rękopisów) stanowią dla nas zagadkę. Inne wymienione tu języki oraz teorie autora o tatarskim pochodzeniu różnych ludów już nie wymagają objaśnień. 151 Ewlija Cz. wymienia tu wszystkie cztery obrządki lub też szkoły religijno-prawnicze sunnickie, które w sposób nieco odmienny traktują pominięte w Koranie drobne sprawy życia codziennego. 152 O bitwie pod Chajbar por. przyp. 62 do cz. I. 153 Muslim i Buchari - twórcy najbardziej autorytatywnych zbiorów hadisów, tj. przekazów o czynach i wypowiedziach Mahometa. 154 Sefer Gazi aga - słynny wezyr chana Islam Gereja III i następnie Mehmed Gereja IV, świetny polityk i administrator. Jakie to jego zapiski o chanacie krymskim ma tu na myśli Ewlija Cz., niestety nie wiadomo. 155 Użyty tu przez Ewliję Cz. termin ar. fakir "ubogi", "biedny", "biedak" jest synonimem powszechnie znanego wyrazu pers. derwisz i podobnie jak on oznacza żyjących z jałmużny "mnichów" muzułmańskich. 156 Szeddad - legendarny władca płd.-arabski, budowniczy wielokrotnie wspominanego przez Ewliję Cz. miasta Iremu, o którym por. przyp. 20 do cz. I. - Co do informacji Ewliji Cz. o dacie powstania zamku pere-kopskiego por. przyp. 137. 157 Wyraz myłtyk na oznaczenie broni palnej jest znany z licznych języków wsch.-tureckich. Osmanom jest on obcy, a broń palną ręczną nazywają oni z perska tiifenk lub tiifek. 158 Terminu besz ewli (tur. "mający pięć domów") na oznaczenie pewnego rodzaju wojska na Krymie z innych źródeł nie znamy, a Ewlija Cz. też go nie wyjaśnia. 159 Co do wersetu o tronie Ałłahowym por. przyp. 41 do cz. I. 160 Kałałaj we bolała] - wyrazy niezrozumiałe. Jest to tylko przyśpiew do jakiejś wesołej pieśni biesiadnej Tatarów krymskich. lei wino, chociaż zakazane w Koranie, zawsze było mile widziane na stołach muzułmanów. Upijano się nim również na Krymie, chociaż na ten szlachetny trunek mogli sobie pozwolić tylko możni. W opisach uczt na dworze chańskim, jakie znajdujemy w dziełach historyków krymskich, czytamy, że prócz napojów specyficznie tatarskich (kumys,, buza, miód) 432 podawano tam również wino i "arak" - wódkę, czasami z Moskwy sprowadzaną. 162 O tym M. Martwym por. przyp. 136. 163 O nazwie Balisyra por. przyp. 35. 164 O zamku Bałakława por. niżej s. 256-259 i przyp. 243. O Kerczu por. niżej s. 324-327 i przyp. 379. 165 Zasługę ufortyfikowania Krymu od płn. przez wykopanie fosy pere-kopskiej i zbudowania nad nią zamku przypisuje Ewlija Cz. wyżej (s. 216) Dżocziemu (XIII w.). Chan Mehmed Gerej II z przydomkiem Tłusty panował w latach 1577-1584; mógł on tylko dokonać restauracji owych umocnień. IBS Q Ferahkenmanie - ar.-krym. nazwie Perekopu - por. wyżej s. 216 i 228 oraz przyp. 136 i 137. 167 O zamku Balisyra por. wyżej s. 177 i przyp. 35. - O Czeniszke - s. 330 i przyp. 393. - O Arabacie - s. 328-329 i przyp. 391. 168 Rzeki o nazwie tur. Kazykłyozen (dosłownie "rz. Z palami, kołami") lub o podobnej nazwie roś. pod Azowem nie ma. Nazwa ta odnosi się najpewniej do odnogi Donu w jej delcie, którą wedle opowiadania Ewliji Cz. (wyżej s. 181) przegrodzili Turcy podczas oblężenia Azowa w r. 1641 palami czy słupami celem udaremnienia odsieczy moskiewskiej dla załogi tego zamku. O rzece o tej nazwie na Krymie por. niżej przyp. 221. 169 Mehmed Gerej II Tłusty nie został powieszony w Kaffie, na Uzun Czarszy ("Długim Rynku"). Na wiadomość o przybyciu na Krym Kyłydż Alego paszy chan ten, opuszczony przez krymskich bejów, próbował ratować się ucieczką do Nogajów, lecz niedaleko za Perekopem został schwytany i na miejscu uduszony. 170 Po Mehmedzie Gereju II panował chan Islam Gerej II (1584-1588). 171 O murze Aleksandra Wielkiego por. przyp. 46. 172 O Kyłburunie por. przyp. 128. 173 Wymienione tu rody krymskie są nam już znane. Wyraz krym. kengesz, obcy osmańszczyźnie, znaczy rzeczywiście "rada", "narada". 174 Wyrażenia tur. besz basz ("pięć głów"), o którym czytamy niżej na s. 234, oraz czete, z którego wywodzi się polski wyraz "czaty", to dwie nazwy krymskich zagonów i ich najazdów na sąsiednie kraje. 175 Afrasijab - władca Turanu, o którym opowiadają legendy perskie. ne Nureddinem chana Mehmed Gereja IV był Dewlet Gerej sułtan. 177 przekład następującego tu obszernego opisu tatarskiej wyprawy na Ukrainę na przełomie lat 1665-1666 znajdzie Czytelnik w cyt. Kniga putieszestwija, s. 201-246. Z opisu tej wyprawy przytaczamy jedynie nieodzowny w naszej książce rozdział o "statutach dynastii Czyngisydów". i7a Wyrazem ar. kytar "szereg", "ciąg" (np. wielbłądów); "kolumna wojska" objaśnia Ewlija Cz. wyraz tur. tapkur, który w osmańskim jest zna- 433 ny tylko w znaczeniu "rzemienie na koniu", "popręgi", gdzie indziej jednak, m.in. na Krymie, oznaczał "oddział wojska (szczególnie oddział wysłany na zwiady)". 179 Ewlija Cz. mówi tu o kazak sałtanłary; o sułtanach owych czytamy też dalej na s. 278 i 332. Wyraz tur. kazak (z którego wywodzi się i nazwa ludu tureckiego Kazachów, i znanych nam Kozaków - dońskich lub zaporoskich) oznacza pierwotnie "człowieka wolnego", pędzącego życie samotne, z dala od swego rodu. Ze wzmianek u Ewliji Cz. można wywnioskować, że są to sułtanowie, tj. członkowie rodu Gerejów, którzy nie piastują określonych godności w chanacie (takich jak kałga i nureddin). Sułtanowie tacy mogli tedy przebywać poza granicami Krymu, skąd wraz ze swoimi "kozakami" przedsiębrali "na własną rękę" najazdy na sąsiednie kraje. 180 Na oznaczenie "wyprawy wojennej" używa Ewlija Cz. zwykłego w osmańszczyźnie określenia ar. se/er. Wyrażenie besz basz znaczy dosłownie "pięć głów". Wywody Ewliji Cz. na ten temat są dość niejasne; jego dane o liczebności owych zagonów są najwyraźniej przesadzone, przeto nie wiemy dokładnie, skąd bierze się taka nazwa małych zagonów tatarskich, które pod wodzą pomniejszych osobistości plądrowały ziemie Rzpltej i Moskwy. 181 Rejestry jeńców i łupów, zdobytych przez Tatarów podczas wypraw, były sporządzane z tego powodu, że od owej zdobyczy pobierano podatki w naturze (przedmiotach i ludziach) lub w gotówce na rzecz chana i innych przywódców. 182 "Ojcami" (tur. oto.) nazywano na Krymie ogólnie starszyznę. 183 O Gozlewie (Eupatorii) por. niżej s. 238-246 i przyp. 200. 184 Z Perekopu udał się Ewlija Cz. najpierw do nadmorskiego Gozlewu (Eupatorii), oddalonego od Perekopu o 110 km na płd.-zach. Dla zlokalizowania wspominanych przez niego miejscowości na tej trasie i w innych okolicach Krymu posłużyliśmy się znakomitą mapą pt. Specialnaja karta zapadTioj czasti Rossijskoj Imperii w skali 3 :420 000, opracowaną w latach 1826-1840 pod red. gen. Szuberta, a także pewnymi publikacjami nowszymi. Po r. 1945 nazewnictwo geograficzne na Krymie uległo zmianie. Ustalenie nowych nazw niewielkich miejscowości, o których mówi nasz autor, nie zawsze było możliwe. 185 Tuzła (tur. "Żupa", "Salina") - duża w. o 20 km na płd. od Perekopu nad Jeż. Słonym lub Starym. W okolicy tej znajduje się aż dziewięć większych i mniejszych jezior bogatych w różne cenne związki mineralne. W przeszłości dostarczały one tylko soli kuchennej, którą stąd wywożono m.in. na Ukrainę. 186 Kłszkara (może krym. "Czarny Soból") - duża w. o 10 km na płd.-zach. od poprzedniego miejsca postoju autora, na cyt. mapie zwana Kysz-kara. 434 187 Keneges - duża w. o 12 km na pld. od poprzedniej, biorąca swą nazwę od zamieszkałego tam plemienia Kenegesów. 188 Dżelairli - malutka wioska Dżelairów, sturczonego plemienia mongolskiego, o 7 km na płd. od poprzedniej. 189 Kodżamak - według map Kodżambak lub Kodżanbak (nazwa niejasna), duża w. o 6 km na płd. od poprzedniej. 190 Wsie o nazwie Beszewli (tur. "O pięciu domach"; por. ukr. nazwę miejscowości Piatychatky) spotyka się w różnych okolicach Krymu. Na trasie z Perekopu do Gozlewu (Eupatorii) wsi takiej na mapach nie ma. 191 Wsi o nazwie Elkesen (tur. "taki, co ucina rękę" lub "taki, co rżnie ludzi"!) na mapach nie znajdujemy. 132 Kodżałak (krym. ,.Sęp") - wioseczka o 12 kin na płd. od Kodżamak (Kodżambak), zwana na mapach mylnie Kodżłak i Koczałak. 193 Butasz (zapewne krym. "miejsce, gdzie rosną drzewa z przyciętymi gałęziami") - w. o 10 km od poprzedniej, na mapach zwana Botasz. 194 wsi o nazwie Soganły mapy nie notują. Nazwa jej, urobiona od tur. sogan "cebula", wskazuje na obficie rosnącą w tej okolicy pospolitą na Krymie dziką cebulę (Muscari racemosum). 195 Jajszyły - duża w. o 5 km na płd. od Butasz, na mapach zwana Dżajczy. Nazwie krym. Jajszyly odpowiada osm. Jajdżyly i tak też objaśnia ją autor. Obie są urobione od jaj "łuk" oraz osm. jajdży, krym. jajszy "łucznik", "człowiek wyrabiający łuki" i na polski przełożylibyśmy je "Łuczniki" (dosłownie wieś "taka, gdzie są łucznicy"). W krymskich dialektach "łuk" zwał się jaj lub dżaj, stąd też nazwa wsi Dżajczy, dosłownie "Łucznik". 196 Szenike to może w. o 4 km na płd. od Butasz, a około 5 km na wsch. od Jajszyły (Dżajczy), na mapach zwana Czinki (obie nazwy niejasne). Ewlija Cz. musiałby jednak tu i dalej często zbaczać z traktu prowadzącego do Gozlewu. 197 Bozjajszy - w. o 8 km na płd.-zach. od Butasz i o około 5 km na zach. od Czinki, czyli w okolicy Jajszyły (Dżajczy), na mapach zwana Bozdżajczy. Wyraz jajszy, dżajczy to "łucznik". Przymiotnik boz w odniesieniu do ludzi znaczy "siwy", "jasnowłosy", a także "bladolicy"; w odniesieniu do okolicy oznacza on równinę "szarą", "bezwodną". Byłaby to zatem w. "Łuczniki Szare (Bezwodne)" albo "Ł. Siwe (Jasnowłose, Blado-lice?)". Do Gozlewu stąd jeszcze najmniej 35 km. 198 Folwarczku (wioseczki) Ibrahima efendiego na mapach z XIX w. już nie znajdujemy. 199 Chodzi tu o wielkie jezioro słone w sąsiedztwie Gozlewu, zwane dotąd Sasyk (tur. "Śmierdzące"). Wspomniany tu most prowadzi przez wąską odnogę lub zatokę jeziora w jego płn.-zach. części. 200 Gozlew (lub Gózlewe) - m. portowe na zach. brzegu Krymu nad zatoką Kalamłta, ważny ośrodek gospodarczy i handlowy od czasów sta- 435 rożytnych, powstały na miejscu Kerkinitydy, osady greckiej, którą w w. III-II p.n.e. opanowali przejściowo Scytowie. W średniowieczu tereny te były zagospodarowywane m.in. przez osadników z Rusi kijowskiej. Tatarzy panowali tam od w. XIII, zachowując władzę nad Gozlewem także po usadowieniu się Turków na płd.-wsch. wybrzeżu Krymu (1475). Etymologia nazwy Gózlew, podana przez Kwliję Cz., budzi wiele zastrzeżeń. Po zajęciu Krymu przez Rosję w r. 1783 miastu nadano nazwę Eupatoria (roś. Jewpa-toria) na cześć Mitrydatesa VI Eupatora (132-63 p.n.e.), króla pontyjskie-go, wyzwoliciela Kerkinitydy spod władzy Scytów. 201 Mowa tu o wydarzeniach r. 1475, tj. nie za sułtana tureckiego Baje-zida II (1481-1512), lecz za jego ojca Mehrneda II Zdobywcy (1451-1481). Genueńczycy od r. 1261 panowali nad wsch. i płd. wybrzeżem Krymu, do Gozlewu jednak nie sięgali. 202 O rn. Jamboł w Bułgarii por. wyżej s. 83 i przyp. 232 cz. II. 203 O pozycji tureckich paszów Kaffy czytamy niżej, s. 318-321. - 204 O chanie Bahadyrze Gereju I por. przyp. 23. 205 Q architekcie Sinanie por. przyp. 21 do cz. II. 206 O chanie Sahibie Gereju I por. przyp. 137. 207 Mowa tu o chanie Islamie Gereju III (1644-1654), który dochody z dwu pierwszych wypraw swoich na Rzpltą w latach 1648-1649 zużył m.in. na fortyfikację Perekopu, upiększenie Bagczesaraju oraz na różne budowle użyteczności publicznej w Gozlewie. i 208 Dżewri - pseudonim Ibrahima Czelebiego, poety osmańskiego, z którym Islam Gerej III był zaprzyjaźniony od czasu pobytu na honorowym zesłaniu w Stambule w latach 1641-1644. 203 R. 1062 h. przypadł na lata 1651-1652 n.e. 210 Opuszczoną tu przez Ewliję Cz. cyfrę dałoby się obliczyć wedle zasad chronogramu (por. przyp. 48 do cz. II). Wydawca t. VII Sejahatname wykazał jednak, że odnośny wiersz jest zapisany błędnie, co uniemożliwia ustalenie daty. 211 Chronogram ten, jak wykazał wydawca turecki, podaje datę r. 1043 h. (1633-1634), kiedy na Krymie panował Dżanibek Gerej. Wydawca uważa, że tekst w tym miejscu jest zniekształcony, oraz wnosi poprawkę, przez co uzyskuje datę 1067 r.h. (1656-1657), przypadającą rzeczywiście na okres rządów chana Mehmed Gerej a IV. 212 Kóledż - miejscowość na Krymie, o której por. niżej s. 339 i przyp. 425. 213 O Dżemie por. przyp. 17 do cz. I. 214 R. 1061 h. trwał od grudnia 1650 do grudnia 1651 r. n.e. Z innych źródeł wiadomo, że ta studnia w Gozlewie została zbudowana na wiosnę r. 1651, przed wyruszeniem Islam Gereja III na trzecią wyprawę przeciw Rzpltej, zakończoną haniebną klęską Tatarów pod Beresteczkiem. 436 215 O bitwie pod Kerbelą por. przyp. 28 do cz. I. 216 Mówiąc o karaczych jako chańskich "sługach" ma Ewlija Cz. na myśli zapewne pierwotne znaczenie owego tytułu wysokich dygnitarzy krymskich. Por. o tym Słownik terminów. 217 Z Gozlewu jedzie Ewlija Cz. wąską mierzeją, która całkowicie odcięła dawną zatokę morską i utworzyła wspomniane wyżej (s. 238 i przyp. 199) wielkie jeż. Sasyk. 218 Tuzłu (tur. "Słona") - w. o 20 km na wsch. od Gozlewu, na brzegu innego, mniejszego jeziora. Na mapach i jezioro, i wieś są nazwane Tuzła (tur. "Żupa", "Salina"), jak wspomniana wyżej (s. 236 i przyp. 185) w koło Perekopu. 219 Wsi Mustafy-atałyka na mapach nie znajdujemy. 220 Ałmały (tur. "Jabłkowa") - w. o 30 km na płd. od Tuzłu (Tuzła), nad rz. Ałma (por. przyp. 221), o jakie 2 km od jej ujścia, na mapach z XIX w. zwana Ałma-Tamak (tur. "Gardło (tj. Ujście) Ałmy"). 221 Ałma (tur. "Jabłko") - rz. w płd.-zach. części Krymu długości 84 km, wypływająca na płd. od słynnej góry Czatyrdah i płynąca daleko na płn. od wspomnianych tu miejscowości. - O Bałakławie por. niżej s. 256 i przyp. 243, o Inkermanie zaś - s. 248 i przyp. 227. - Czorguna to w. o 9 km na płn.-wsch. od Bałakławy (dziś zwana Czornorieczenskoje), nad rz. zwaną przez Tatarów Czorguna bądź Biijiikozen (tur. "rz. Wielka") albo też Kazykłyozen (por. przyp. 168), którą to ostatnią nazwę spotykamy dalej u Ewliji Cz. Dziś rzeka ta nazywa się Czornaja. 222 Drugi wiersz tego chronogramu wyraża datę 1068 r.h. (1657-1658), podczas gdy opisany tu pobyt Ewliji Cz. na Krymie, na krótko przed ostateczną detronizacją Mehmed Gereja IV, przypada na koniec r. 1665 i pierwszą połowę r. 1666. 223 Kaczy (krym. "Tama") - rz. długości 69 km, wypływająca ispod góry Roman-Kosz (a nie spod odległego od tej o 12 km Czatyrdahu, jak czytamy tu na s. 248) i wpadająca do morza o 10 km na płn. od ujścia Ałmy. U jej ujścia leży opisana tu w. Kaczy, dziś osiedle typu miejskiego, przynależne administracyjnie do m. Sewastopola, odległego od niego o 23 km na płd. Zarówno rzeka jak i miejscowość zwą się dziś Kacza. 224 O krymskich Tatach i ich krainie por. niżej, s. 298 i 316 oraz przyp. 355. 225 Kabarta - rz. długości 63 km wpadająca do morza o około 9 km na płd. od ujścia rz. Kaczy i o tyleż na płn. od Sewastopola. Wypływa ona nie "w samym środku Krymu", jak czytamy u Ewliji Cz. nieco dalej, lecz z gór na płd. półwyspu, o 10 km od Jałty. 226 Belbek - druga, pospolitsza, a dziś oficjalna nazwa rz. Kabarty. "Ogrody Belbek" są to zatem po prostu ogrody i sady nad rz. Belbek lub Kabarta. Nazwę Belbek nosi również wioska położona w malowniczej okolicy nad tą rzeką (dziś stacja na linii kolejowej Symferopol-Sewastopol). 227 Inkerman (krym. "m. Jaskiniowe") - miejscowość u ujścia rz. Czor- 437 guny (por. przyp. 221), o 7 km na wsch. od Sewastopola. Nazwę tę, zachowaną do dziś, bierze ona od okolicznych szczątków wykutego w skałach średniowiecznego grodu greckiego Kalamita, zbudowanego na miejscu dawnej osady tauro-scytyjskiej. Ewlija Cz. myli się sądząc, że Inkerman należał ongiś do Genueńczyków. Kalamita stanowiła mianowicie port podległy greckiemu księstewku Teodoro lub Dori (por. przyp. 253) i jako taki rywalizowała z genueńskim portem Cembalo (por. przyp. 243). Podzieliła ona tylko los kolonii genueńskich na Krymie padając w tym samym czasie pod naporem Turków i wchodząc odtąd w skład osmańskiego eja-letu, na którego czele stał pasza kaffeński. Jaskinie Kalamity-Inkermanu stanowią dziś jedną z atrakcji turystycznych Krymu. 228 Mówiąc o Czatyrdagłary, tj. "górach Czatyr", ma Ewlija Cz. na myśli całe pasmo Gór Krymskich, wśród których nazwę Czatyr (pers. "Namiot") nosi tylko jeden szczyt (Czatyrdagy, znana z Sonetów krym-skich A. Mickiewicza góra Czatyrdah), bynajmniej nie najwyższy w tym łańcuchu (1525 m npm, podczas gdy Roman-Kosz mierzy 1545 m). - Ana-pa to znana miejscowość na wsch. brzegu Cieśn. Kerczeńskiej (por. wyżej s. 177 i przyp. 32). Tu i dalej (s. 253), gdzie mowa o "górach Anapa" na Krymie, może się ta nazwa odnosić jedynie do Ałupki; por. przyp. 237.- Jaką miejscowość krymską nazywa Ewlija Cz. "zamkiem Tat" (lub "zamkiem Tatów"), nie wiadomo. O Tatach na Krymie por. niżej s. 298 i 316 oraz przyp. 355. 229 O rz. Kazykłyozen por. wy.iej przyp. 221. 230 O Szeddadzie por. przyp. 156. 231 Bisutun (staropers. Bagastana "miejsce boga", tj. przypuszczalnie kultu Mitry) - góra w Persji, słynna z rzeźb ł napisów staroperskich, opiewana przez autorów muzułmańskich jako jeden z cudów świata. Por. o niej też przyp. 254. 232 R. 929 h. przypadł na lata 1522--1523 n.e. 233 Siwas - m. w Turcji o 360 km na wsch. od Ankary. 234 O wsi Kaczy i tamtejszych derwiszach por. s. 247-248 i przyp. 223. 235 Opowiadanie Ewliji Cz. o zburzeniu Inkermanu (Kalamity) przez Kozaków za chana Tochtamysza (por. przyp. 76 do cz. II) należy zaliczyć do jego zmyśleń. Por. podobną nieco opowieść w związku z pobliskim Sarkermanem i Salonią: 254-255 oraz przyp. 240. 2j" Q Ferhadzie por. przyp. 43. 237 Na s. 249 czytaliśmy o krymskim zamku Anapa, na Krymie zaś zamku ani góry (gór) o takiej nazwie nie ma. W niektórych rękopisach zamiast Anapa jest Ajaja. Może to być tedy góra Aj-Petri (gr. "św. Piotr"; góra 1233 m npm) i pobliska Ałupka, znana miejscowość nadmorska, gdzie źródła wymieniają jakiś zamek. 238 Zatoka Wielka to długa i odznaczająca się bogatym pionowym i poziomym ukształtowaniem brzegów Zatoka Sewastopolska. Pozostałe to 438 odnogi Zatoki "Wielkiej": zatoka Czorguna to najdalszy zakątek tejże, do którego wpada rz. Czorguna lub Kazykłyozen (por. przyp. 221); Ham-mamły to "Łaziebna"; Sułudża to "Wilgotna"; Bagczeli to "Ogrodowa" (dzisiejsze nazwy ich są nam nie znane). Nazwa Awłuta niejasna (może gr.). 239 Nazwy przetworów z mleka musimy pozostawić bez objaśnień. 240 Sarkerman (krym. "Żółtogród") - dawny Chersonesos, bogate m. greckie założone pod koniec V w. p.n.e., a zamarłe pod koniec w. XV n.e. głównie z powodu przemożnej konkurencji ze strony Genueńczyków. Ruiny jego, które w w. XVI opisał M. Broniewski, leżą o około 10 km na zach. od Inkermanu, a o 2 km na zach. od dzisiejszego Sewastopola. Słowa Ewlijł Cz. o założeniu miasta przez królów polskich są przypuszczalnie wymysłem jego własnym. W t. VIII Sejahatname, s. 46-47, w streszczeniu historii Tatarów krymskich pióra Tatarzyna Tochtabaja (por. o tym tu s. 365), czytamy, że około r. 690 h. (1291) Sarkerman należał do "Kozaków polskich", którzy odebrali go od Genueńczyków. Michał - szlachcic polski, który zbiegł do Moskwy, a którggo brat z nienawiści do niego zniszczył potem m. Sarkerman, o czym czytamy tutaj, to wedle wszelkiego prawdopodobieństwa kniaź Michał Gliński, zdrajca słynny w dziejach Polski i Moskwy, początkowo marszałek nadworny litewski, który poróżniwszy się z królem Zygmuntem I i panami litewskimi zbiegł do cara i przyp. 243. - O Sudaku por. s. 310 i przyp. 348. - O Mangubie por. s. 260-264 i przyp. 253. O wymienionych tu innych miejscowościach por. przyp. 362-364 i 366-367. Prócz Kaffy Ewlłja Cz. wylicza tu nie siedem, lecz osiem kaź! 373 W dwóch rękopisach Sejahatname góra owa zamiast Bajrakły (tur. "Sztandarowa") jest nazwana Japrakly (tur. "Liściasta"). Jest to chyba 449 błąd kopisty; stosowniejsza wydaje się nazwa pierwsza, która pochodzi od sztandaru (tur. bajrak) zatkniętego na tym najwyższym punkcie w JKaffie. 174 Jadżudż - ar. imię Goga, króla legendarnego narodu Magog (ar. Madżudż), o których por. przyp. 46. 375 O pobycie Selima I i Sulejmana Wspaniałego w Kaffie por. przyp. 360. 376 O Szeddadzie por. przyp. 156. 377 Ak Mehmed pasza, namiestnik kaffeński, bawił podówczas w Azowie, w Kaffie zaś reprezentował go kajmakam. Rozporządzenia paszów (lub w ich imieniu), w tym wypadku papiery dla Ewliji Cz, na dalszą drogę, nosiły nazwę bujurułdu, dosłownie "rozkazano" (tur.), fermanami zaś nazywano zwykle rozporządzenia sułtańskie. 378 Wsł o nazwie Bozmak na mapach nie znajdujemy. 379 Kercz - m. portowe ma wsch. wybrzeżu Krymu (Płw. Kerczeńskiego). Miasto powstało w w. VI pjn.e. dzięki kolonistom greckim z Miletu w Azji Mn. i pierwotnie nosiło* nazwę Pantikapaion. Po okresie świetności w w. V-IV p.n.e., jako stolica bogatego państwa bosporskiego, i po różnych klęskach w wiekach średnich zostało ono w XIII w. zajęte przez Genueńczyków, w r. 1475 zaś (nie za sułtana Bajezida II, lecz za Mehmeda II!) przez Turków. Nazwa dzisiejsza pojawiła się w XIII w. Genueńczycy używali jej w postaci zniekształconej Cerchio (tj. Czerkio), Turcy i Tatarzy zaś nazywali miasto Kerdż, Kersz lub Kercz. Ostatnią postać przyjęli też Rosjanie po zdobyciu Krymu w XVIII w., mimo iż w średniowieczu istniała nazwa ruska Korczew. - Powiernik (ar. emin) kałgi w porcie kerczeńskim zbierał tylko podatki na rzecz swego pana. O niezawisłości Kerczu od Tatarów świadczy zajście między osmańskim komendantem tutejszego zamku a chanem Mehmed Gerejem, opisane niżej na s. 339. 380 Opisana tu rzeźba przedstawia najwidoczniej legendarnego gryfa (nie "wielbłąda", lecz lwa z głową i skrzydłami orła), znanego jeszcze starożytnym Grekom, założycielom Kerczu (Pantikapeionu). 381 Ryba kałkan (tur. "tarcza") to rodzaj wielkiej flądry. - O buzie por. przyp. 145. i 382 Okolice Kerczu rzeczywiście obfitują w kurhany z różnych epok, zarówno greckie jak i scytyjskie. Kurhan scytyjski Kiiloba (tur. "Wzgórze popiołów"), zbadany w r. 1830, dostarczył cennych znalezisk z V w. n.e. (złota waza ze scenami z życia Scytów). Inne, jak monumentalny Kurhan Królewski (roś. Carskij Kurgan) z IV w. p.n.e., zbadany w r. 1837, zostały już dawno ograbione przez poszukiwaczy skarbów. 383 Wsi o nazwie Czerkes ("Czerkiesi") na Płw. Kerczeńskim mapy nie notują. 38i Q Wiran Kilisedżik ("Zburzony Kościółek") lub Kilisedżik por. przyp. 33. 385 O mierzei Czoczka por. przyp. 34. 450 386 Wsi o nazwie Tanabaj (lub Danabaj, jak czytamy dalej) nie znajdujemy na mapach. 387 Szejcheli (ar.-tur. "Dzielnica Szejcha") - tu w. o 32 km na zach. od Kerczu. 388 O Kóledż por. niżej s. 339 i przyp. 425. 389 Wsi o nazwie Karaałp (tur. "Czarny Bohater") na mapach nie znajdujemy, i 390 Tawistan - krymska postać nazwy Dagestanu (por. przyp. 3). 301 Arabat (z ar. rabat "posterunek wojskowy") - miejscowość na płn. brzegu przesmyku łączącego Krym z Fłw. Kerczeńskim, u początku piaszczystej mierzei oddzielającej zalew Siwasz od M. Azowskiego, zwanej od niej Mierzeją Arabacką. Ruiny opisanej tu baszty zachowały się do dziś dnia. 392 O Hejhat por. przyp. 44. 393 Aby dotrzeć do miejscowości zwanej Czeniszke (lub Czengiszke), musiał Ewlija Cz. po przebyciu 112 km, dzielących Arabat od płn. końca Mierzei Arabackiej, przeprawić się przez wąską cieśninę łączącą zalew Siwasz z M. Azowskiin, tzw. Cieśn. Cienką (roś. Tonkij proliw). Czeniszke bowiem to dzisiejszy Geniczesk na płn. brzegu tej cieśniny, m. zwane w przeszłości także Jeniczi (może od osm. jeni, jengi "nowy", co w dialektach krymskich musiało brzmieć dżeni, dżengi i może czeni, czengi). 394 Lata 1051-1060 h. przypadły na lata 1641-1650 n.e. Chan Bahadyr Gerej I panował w latach 1637-1641, Islam Gerej III zaś w 1. 1644-1654. O Kałmukach por. przyp. 6, 120 i 122. Po raz pierwszy uderzyli oni na Krym w r. 1651, tj. za Islam Gereja III, poważnie jednak zaczęli dawać się we znaki Tatarom w czasie drugiego panowania Mehmed Gereja IV (1654-1666). 395 Do morza (tj. do zalewu Siwasz) wpada nie rz. Karasu, lecz Sałgyr. Por. o tym przyp. 339. 396 Wsi o nazwie Jagubata (Jakubdede to osm. tłumaczenie jej; obie znaczną "Ojczulek (derwisz) Jakub") na mapach nie znajdujemy. 397 O dzielnicy Szirinów na Krymie por. przyp. 296. 398 -wsj o nazwie Czongar na mapach nie znajdujemy. Chodzi tu o miejscowość na płw. Czongar na płn. brzegu zalewu Siwasz. 399 Ewlija Cz. opisuje tu przeprawę przez wąską i płytką cieśninę między płw. Czongar a jednym z licznych cypli Płw. Krymskiego, przez którą obecnie prowadzi wielki most dla ruchu kołowego (roś. Czongarskij most). Wyraz krym. tip (w dialektach także tup), któremu odpowiada osm. dip, znaczy w danym wypadku "dno morskie". Nazwa taka w odniesieniu do owej cieśniny tłumaczy się tym, że częste w tej okolicy porywiste wiatry odsłaniają dno bardzo płytkiego tutaj zalewu Siwasz. Inna tur. nazwa tej cieśniny i przeprawy, Sasykły (lub Sasyklyk, jak czytamy na s. 360), tj. "Śmierdząca", tłumaczy się fetorem wydzielanym przez przesycone mine- 45! rałami i gnijącymi wodorostami wody Siwaszu. Wsi Tip lub Dip, czy też Tup nad tą przeprawą mapy nie notują. 400 Q krym. sala "sioło" por. przyp. 201 do cz. II. - O łachsza - tu przyp. 149; o tałkan - tu przyp. 147; o jazma, rodzaju kumysu - tu przyp. 148. 401 Or to Perekop. Por. o nim wyżej s. 215-231 oraz przyp. 136 i 137. 402 Wsi o nazwie Beszbawły (może Beszbagły "o pięciu sadach", tj. w. "Pięć Sadów") w okolicy Perekopu nie znajdujemy na mapach. 403 Bułganak - w. nad rz. Bułganak (kryjn. "Mętna" lub "Burzliwa", "Niespokojna") o 16 km na płn. od Bagczesaraju. , 404 Chodzi tu o dzień 20 szabana r. 1076 h. (25 lutego 1666). 405 Noc Cudów (tur. Kadyr gedżesi, dosłownie "Noc potęgi Bożej") - według wierzeń mahometan noc, podczas której został zesłany Mahometowi Koran, a w której rocznicę aniołowie schodzą na ziemię i w sposób cudowny spełniają wszelkie ludzkie życzenia. 406 Święto Ofiar - muzułmańskie święto w dniach 10-12 zilhidżdże (miesiąca pielgrzymki do Mekki), kiedy wierni składają Ałłahowł ofiary z rzeźnych zwierząt, których mięso rozdają ubogim. 407 O Husejnie Bajkara por. przyp. 91 do cz. III. 408 Ramazan - dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego, okres całodziennych ścisłych postów oraz całonocnych uczt i zabaw. W r. 1076 h. przypadł on na dni od 7 marca do 5 kwietnia 1666 r. 409 O sułtanach kozackich por. przyp. 179. 410 O m. Eskikyrym por. przyp. 139. Obszerny opis jego (Sejahatname, t. VII, s. 657-666), pełen informacji mało istotnych, musimy tu pominąć. 411 Tu mowa o tzw. Wielkanocy tureckiej - Bajramie Cukrowym lub Małym (w przeciwieństwie do Wielkiego - Święta Ofiar, o którym por. przyp. 406), obchodzonym po zakończeniu ramazanu, w dniach l-3 szaw-wala. W r. 1076 przypadł on na dni 6-8 kwietnia 1666 r. n.e. - Ferman sułtana Mehmeda IV o detronizacji chana Mehmeda Gereja IV, ogłoszony w Bagczesaraju - jeśli wierzyć Ewliji Cz. - dopiero 8 kwietnia, został wystawiony chyba równocześnie z fermanem o nominacji nowego chana, wydanym - jak wiadomo z innych źródeł tureckich - dnia 10 marca t.r. 412 Po chanie Mehmedzie Gereju IV panował na Krymie Adil Czoban Gerej (1666-1671). 413 O kapykułach czytamy wyżej, s. 278 ł 280. Zdaniem innych autorów tureckich formacja ta powstała na Krymie dopiero za chana Sahib Gereja I (1532-1551). i 414 Jamboł, Sliwen, Prowadia - miasta w Rumelii (Bułgarii), o których czytamy w cz. II oraz w przyp. 232, 231 i 61 tamże. 415 O Dżemie por. przyp. 17 do cz. I. ^ 416 O Kumykach por. przyp. 5. • 452 417 Szeremet - W. Szeremietiew, bo jarzyn i wojewoda moskiewski, który w chańskim więzieniu w Czufutkale spędził dwadzieścia lat (1661-1681). Por. o nim też niżej, s. 360. O więzieniu owym por. s. 267-268. 418 O Akkaja por. przyp. 296 i 337. Chan, który - jak się niebawem okaże - ani myślał o podjęciu walki zbrojnej z Turkami, tylko udał przed swymi poddanymi, że jedzie pod Akkaja. Było to tradycyjne miejsce sejmików feudałów tatarskich właśnie w momentach rokoszy przeciw Porcie i chanom, mianowanym przez Portę wbrew woli Tatarów. 419 O Kópriilum por. przyp. 369. - O jego wyprawie na Janowe por. przyp. 11 i 12 do cz. III. - Dżelalł Hasan pasza to sprawca rokoszu w Anatolii podczas owej wyprawy Kopriilego, ukarany przez tegoż śmiercią. 420 Q synu Kópriłlego por. przyp. 151 do cz. II. - O wyprawie tegoż pod tJjvar w r. 1073 h. (1663) i udziale w niej Tatarów por. s. 193 i 209 oraz przyp. 77. - O 12.000 zł ałtynów, przysłanych wówczas chanowi ze Stambułu, por. przyp. 62. 421 O tej rozprawie chana z Nogajami por. wyżej s. 210-214 oraz przyp. 109. 422 O tym meczecie "sułtanki-matki" por. przyp. 56 do cz. III. 423 Chronogram ten jest naprawdę "nieudolny". Wyraz Nogaj wyraża datę 1067 r.h. (1656-1657 n.e.,), a niezgodna z tym data 1077 jest również mylna (por. przyp. 411). Nie w r. 1077 h. zatem, jak czytamy na s. 362, lecz w r. 1076 h. - kwietniu 1666 r. n.e. - uciekł chan Mehmed Gerej IV, a z nim Ewlija Cz., z Bagczesaraju do Dagestanu. 424 O m. Akmesdżid por. wyżej s. 299-302 oraz przyp. 26. - O Eskikyry-mie por. przyp. 139 i 410. 425 Koledż - duża w. o 18 km na płn.-zach. od Kaffy, przy gościńcu do Kerczu, zwana na mapie gen. Szuberta Kolesz-meczit (tj. Kolesz--mesdżid "meczet K."). 428 Wsi o nazwie Kujułar (tur. "Studnie") po "drodze z Koledż (Kolesz) do Kerczu nie znajdujemy na mapach. - Płw. Kerczeński jest bogaty w różne minerały, m.in. w ropę naftową, którą obecnie wydobywa się tam w skali przemysłowej. 427 O Kerczu i opisanej tu scenie por. s. 324-326 i przyp. 379. 428 Q przylądku Kilisedżik por. wyżej s. 177 i 327 oraz przyp. 33. 429 O nazwie płw. Szahi por. przyp. 363. 430 Czoczka to właściwie mierzeja po wsch. stronie Cieśn. Kerczeńskiej u jej płn. wylotu. Por. wyżej s. 177 i 327 oraz przyp. 34. 431 Tamań - dziś stanica kozacka Tamań lub Tamanskaja na płd. brzegu zatoki wrzynającej się głęboko w Płw. Tamański. Jest to osada grecka Hermonassa z VI w. p.n.e., w w. VIII-IX n.e. chazarska Tamatarcha, • a w w. X-XII stolica ruskiego księstwa Tmutarakań, zajęta w w. XIIJ 453 przez Genueńczyków, w r. 1482 (tj. rzeczywiście za sułtana Bajezłda II) przez Turków, którzy musieli ustąpić ją Rosji w r. 1771. 432 Kasym pasza - namiestnik kaffeński, inicjator nieudanej wyprawy turecko-tatarskiej na Astrachań w r. 1569. "' Hadży Gerej I, założyciel chanatu krymskiego (zm. 1466). 434 O Tatach por. wyżej s. 298 i 316-317 oraz przyp. 355. 435 Wyrazu kiszkinek w dostępnych nam słownikach języków tureckich nie znajdujemy. Może jest to krym. kiszkine "maleńki" (tu: dom). 436 O podróżach Ewliji Cz. po przeprawieniu się na Fłw. Tamański znajdzie Czytelnik tu krótkie wzmianki na s. 345-346 i 352. W obszernym opisie tych podróży (Sejahatname, t. VII, s. 701-904 i t. VIII, s. 3-26) stwierdzamy znowu przedziwny splot prawdy, bardzo cennych wiadomości o różnych ziemiach i ludach, z wymysłem - szczególnie wyraźnym, jeśli chodzi o zasięg owych wędrówek. Ograniczając się tu z konieczności tylko do opisu Krymu, przyjmujemy na razie bez zastrzeżeń, że po pożegnaniu się z chanem Mehmed Gerejem IV dotarł Ewlija Cz. sam już do Azowa, a stamtąd wracał wsch. brzegiem M. Azowskiego w towarzystwie odwołanego do Stambułu namiestnika kaffeńsko-azowskiego Ak Mehmeda paszy. Rozdział następny zaczynamy od przyjazdu Ewliji Cz. i jego nowego protektora do Tamania. 437 Ten powrót Ewliji Cz. do Tamania nastąpił wedle wszelkiego prawdopodobieństwa na przedwiośniu r. 1667. 438 O tych dwóch przylądkach po obu stronach Cieśniny Kerczeńskiej por. wyżej s. 177 i 327 oraz przyp. 33 i 34. 439 Terek - Terskij gorodok (Terki), osada Kozaków moskiewskich u ujścia rz. Terek do M. Chazarskiego, tj. Kaspijskiego (por. przyp. 133). - O Saraju por. przyp. 122. - Dżajyk (lub Jajyk) - rz. Ural, która wpada do M. Kaspijskiego na wsch. od ujścia Wołgi. - Przekop Turecki (Tiirk Oru) - kanał, którym Turcy podczas wyprawy na Astrachań w r. 1569 chcieli połączyć Don z Wołgą. Por. o tym relację A. Taranowskiego: Kraszewski, o.c., s. 49-50. - O Hejhat por. przyp. 44. - Położenia Balucha-na, Atry (lub Itry) i Mużykkermanu (nazwa złożona z roś. muzyk "chłop" i krym. kerman "zamek", "gród", "miasto"), o których Ewlija Cz. mówi obszernie pod koniec t. VII Sejahatname, nie potrafimy określić. Podobnie fantasty-czną, choć nieco odmienną trasę owych podróży podaje autor niżej, na s. 352. 440 Bismillahl (ar.) - "W imię Ałłaha!" 441 Werset 30 sury XXXVIII Koranu. Por. przyp. 52 do cz. I i przyp. 20 do cz. III. - O al-Furkan por. przyp. 25 do cz. I. 442 Chyzr - postać z legend muzułmańskich, która m.in. niesie pomoc i pokrzepienie podróżnym. 443 O kanale tym por. przyp. 439. R. 976 h. przypadł na lata 1568-1569 n.e.. 454 natomiast ów kanał kopali Turcy w r. 977 h. - O Sokołłu Mehmedzie paszy por. przyp. 42 do cz. II. 444 Wsi o nazwie Chalilata ("Ojciec (derwisz) Chalil") na mapach nie znajdujemy. 445 W Sejahatname, i. VII, s. 902, czytamy, że po odwołaniu Ak Mehmeda paszy Porta mianowała namiestnikiem azowskim (azowsko-kaffeńskim) Monła Ganiego. O ostatnim czytamy też tu na s. 360. •na Ewlija Cz. podaje tu datę przyjazdu nowego chana, następcy zbiegłego do Dagestanu Mehmed Gereja IV, ze Stambułu do Kaźfy. Z przyp. 411 i 423 już wiadomo, że data r. 1077 h. u Ewliji Cz. odnośnie do tej opisanej przez niego zmiany na tronie krymskim jest mylna. W r. 1077 h. dzień 10 zilhiazaże, początek Święta Oliar (przyp. 406), przypadł na 3 czerwca 1667 r., czyli prawie w trzy miesiące po gościnie naszego autora u nowego chana i jego ostatecznym wyjeździe z Krymu do Stambułu (por. niżej s. 368 i przyp. 491)! O Adil Czoban Gereju wiadomo, że przybył na Krym latem r. 1666, można by tedy jako datę jego przyjazdu do Kafiy przyjąć 10 zilhiażdże r. 1076 h. (13 czerwca 1666). Z opisu przeprawienia się Ewliji Cz. przez Cieśn. Kerczeńską wynikałoby, że po ucieczce z Mehmed Gerejem IV wrócił on na Krym na przedwiośniu r. 1667, czyli ze z Adil Czoban Gerejem spotkał się po sześciu - ośmiu miesiącach od chwili wstąpienia tegoż na tron. Dalsza zatem, tak zajmująca relacja o burzliwych początkach panowania nowego chana jest oparta w całości wyłącznie na opowiadaniu osób trzecich, naocznych świadków tych wydarzeń. Możemy przypuszczać, że Ewlija Cz. dowiedział się o tych wydarzeniach od swoich krymskich przyjaciół - może od znanego nam już (s. 186, 279 i przyp. 52) Kaja beja, przywódcy Mansurów, którzy podczas tej wojny domowej na Krymie w r. 1666 wystąpili po stronie nowego chana, o czym por. niżej s. 358 i 360. 447 Gilan - prowincja perska na płn.-zach. brzegu M. Kaspijskiego, której część płn. od początku XIX w. należy do Rosji. - O innych wymienionych tu nazwach geograficznych por. przyp. 439, o Heszdekach zaś - przyp. 18. 448 O Eskikyrymie por. przyp. 410. - O Karasu por. s. 303-309 i przyp. 337. - O Akmesdżidzie por. s. 299-302 i przyp. 26. 449 Bargyn - możny ród krymski zamieszkały w okolicach m. Karasu (przyp. 337). Por. P a 11 a s, o.c., s. 308. Inne wymienione tu rody - poza jakimś widocznie nieznacznym, bo gdzie indziej nie wspominanym rodem Kara (tur. "Czarnego") Hasana - są nam już znane. 450 Słowo Ałłahowe, Księga Ałłahowa - Koran. - Ceremonii wstąpienia chana Czoban Adil Gereja na tron Ewlija Cz. sam nie oglądał (por. przyp. 446). Opisał on ją tedy wedle schematu uroczystości takich na dworze osmańskim pomijając moment najistotniejszy i najbardziej charakterystyczny dla Krymu: podniesienie nowego chana siedzącego starym zwyczajem na rozpostartym na ziemi wojłoku i osadzenie go na tronie przez czterech najmożniejszych bejów-karaczych. 455 451 Chorezm - kraina na płd. od Jeż. Aralskiego, której władcy (cho-rezmszachowie), od w. XI do najazdu Mongołów panowie ziem po Indus, Irak i Kaukaz, uczynili swój dwór w Urgenczu nad Amu-darią wielkim ośrodkiem kultury i sztuki. 452 Noc z 16 na 17 rebiiilewwela, podczas której (w r. 621, jeszcze przed wywędrowaniem z Mekki do Medyny) miał Mahomet odbyć cudowną podróż do Jerozolimy i stąd po całych niebiosach, jest corocznie obchodzona przez muzułmanów jako uroczyste święto. 453 Mustafa (ar. "Wybraniec") - przydomek Mahometa. 454 Wyraz ukr. diwka (u Ewliji Cz. difka) znaczy "dziewka", "dziewczyna"; kopna to widocznie ukr. chłopeć lub poi. chłopiec (konia na s. 279 to zapewne błąd kopisty zamiast kopna). Marija to oczywiście nie pospolita nazwa ruskich niewolnic na Krymie, lecz imię wielu z nich. 455 Chan Adil 'Gerej był jedynym władcą krymskim z bocznej linii Gerejów noszącej przydomek Czoban (tur. "Pastuch"). 455 Z pięciu rękopisów t. VII Sejahatname dwa mówią o "mieście", trzy zaś o "uroczysku" zwanym Akkaja. Chodzi tu o okolicę koło góry Akkaja (por. przyp. 296 i 418), czyli "Białej Skały" (tur.), gdzie obecnie znajduje się m-ko Biełaja Skała. 457 O nazwie Tat u Tatarów krymskich por. przyp. 355. 458 O wszystkich wymienionych tu miejscowościach czytamy w cz. II naszej książki. 459 O Kaja beju por. wyżej s. 186 i 279 oraz przyp. 52. 460 Według autorów osmańskich "świętą chorągiew Proroka" posiedli w r. 1517 sułtanowie tureccy, wzmianki zaś o udzieleniu przynajmniej skrawka owych relikwii mahometańskich chanom krymskim nie znajdujemy nigdzie. O chorągwiach chanów krymskich pisze w swej relacji z r. 1569 A. Taranowski. Por. Kraszewski, o.c., s. 54-55. 461 Urywek wersetu 62 z IV sury Koranu zwanej "Niewiasty". 403 Esfendijar - legendarny władca irański. 463 O posiadłościach Szirinów por. przyp. 296. 464 O koniach parzystokopytnych opowiada Ewlija Cz. na s. 348-349. 465 Chodzi tu o przeprawę przez Siwasz przy końcu Mierzei Arabackiej, opisaną wyżej na s. 330-331. 466 O nazwach tej przeprawy por. wyżej przyp. 399. 467 O "Szeremecie" por. wyżej s. 336 i przyp. 417. 468 Jusuf Hadżdżadż - arabski mąż stanu z przełomu VII i VIII w. n.e., znany jako energiczny (więc też bezlitosny) namiestnik Iraku. , 469 O Hulagu por. przyp. 116. - O Tochtamyszu por. przyp. 76 do cz. II. - Chanów Kiinbaja i Merrkertiima historia nie zna; pierwszy z nich to może chan Złotej Ordy Tenibek (1341-1342) lub Kibek (1414-1415), drugi - może chan Złotej Ordy Móngke Temiir (1267-1280). Dalej wymienieni są 456 chanowie krymscy: Mengli Gerej I (1467-1514 z przerwami), Feth Gerej (1596), Mehmed Gerej II Tłusty (1577-1588), Bahadyr Gerej I (1637-1641), Islam Gerej III (1644-1654) oraz Mehmed Gerej IV (1641-1644, 1654-1666). 470 Historia detronizacji Mehmed Gereja IV jest nam już znana ze s. 333 i n. O mylności daty 1077 h. w odniesieniu do tego wydarzenia por. przyp. 411 i 423. 471 O Subhan Gazim adze por. przyp. 87. 472 Nouruz - zameczek tatarski nad rz. Kubań, wokół którego rozpościerała się dzielnica Nouruz, o której czytamy na s. 178. Por. Sejahatname, t. VII, s. 731-732. 473 Mowa tu o ramazanie r. 1077 h. (25 lutego - 26 marca r. 1667 n.e.). Por. przyp. 408. 474 O Husejnie Bajkara por. przyp. 91 do cz. III. 475 Ajsze - żona Sefer Gaziego agi, wezyra chanów Islam Gereja III i Mehmed Gereja IV w czasie drugiego panowania tegoż. 476 O Chataju i Chotanie por. przyp. 7 i 8. 477 Mawerannahr (ar. "Zarzecze") - Transoxania. - O Mahanie por. przyp. 282. 478 Ewlija Cz. wykazuje tu wyjątkową ignorancję, skoro uważa, że Czyngłs chan (1155-1227) żył w czasach Proroka (zm. 632). Wykluczone jest również pokrewieństwo między Czyngis chanem a Sulejmanem (bynajmniej nie "szachem"!) i Ertogrulem - nie potomkami, lecz dziadem i ojcem Osmana. Sulejman opuścił Transoxanię właśnie ze strachu przed swym "stryjecznym bratem" Czyngis chanem. 479 O języku czagatajskim por. przyp. 150. Streszczenie owej kroniki Tochta baja zajmuje zbyt wiele miejsca (Sejahatname, t. VIII, s. 42-48) i zawiera zbyt wiele informacji spornych i niepewnych, byśmy mogli je tu zamieścić. Z odnośnego rozdziału zachowujemy tu jedynie ostatnie zdania łączące się z wyjazdem Ewliji Cz. z Krymu i dołączamy je do niniejszego ustępu naszej książki. 480 Chodzi tu o r. 1077 h., a 1&67 n.e. 481 Wsi o nazwie Kamyszły (tur. "gdzie rosną trzciny") w okolicy Bag-czesaraju nie znajdujemy na mapach. 482 Wsi w okolicy Bagczesaraju, noszącej imię Mehmeda efendiego, na mapach nie znajdujemy. O krym. sata por. przyp. 201 do cz. II. 483 Q Erzerumie por. przyp. 346. - O nazwie Rum por. przyp. 50 do cz. II i tu przyp. 143. - Kararas i Kigi (lekcje niepewne) - miejscowości nieznane. 484 O Balchu i Bucharze por. przyp. 157 i 158 do cz. II. - Samangan - m. w Iranie. - Luristan - kraina historyczna w zach. Iranie. - Multan - m. w Pendżabie (Pakistan Zach.). 485 Wsi Bajłar (krym. "Bogacze") na mapach nie znajdujemy. 457 486 O w. Tuzła por. wyżej s. 236 i przyp. 185. 487 O Ferahkermanie lub Orze (Oragzy), t j. Perekopie, por. wyżej s. 215- 231 oraz przyp. 136-137. 488 Q Tatach krymskłch i ich dzielnicy por. s. 298 i 316-317 oraz przyp. 355. "9 Q wymienionych tu napojach i pokarmach krymskich por. wyżej s. 220-221 oraz przyp. 145-149. 490 próbę języka krymsko-tatarskiego mieliśmy już na s. 301. Zdanie Esirik ołganmyz znaczy "Upiliśmy się". W ustach Tatara brzmiałoby ono raczej Esirik bołganmyz, gdyż osm. ol- "być" odpowiada w dialektach krymskich boi-. 491 23 ramazana r. 1077 h. przypadł na sobotę 19 marca 1667 r. n.e. Słownik terminów orientalnych (i kurusza), nazywana przez Europejczyków asprem - mianem aga (tur.) - tytuł z zakresu stosunków rodzinnych ("starszy brat"), przeniesiony potem na urzędników administracyjnych i dowódców wojskowych różnego stopnia. W Turcji tytuł ten nosił m.in. najwyższy dowódca janczarów. Na Krymie był to właściwy tytuł wezyrów chana, kałgi i nureddina. a k a, akaj - krymska forma tytułu aga. a k c z a (tur. "bialutka") - drobna moneta srebrna w Turcji i na Krymie takiejże "białej" monety bizantyjskiej. ałajbeji (tur.) - "bej (tj. dowódca) pułku", dowódca sipahiów w obrębie jednego sandżaku, któremu podlegali subaszowie. ałtyn (tur.) - "złoto", "złoty", złota moneta w Turcji i na Krymie. ansarowie (ar. ansar, l.mn. od nasir) - mieszkańcy Medyny, "pomocnicy", "obrońcy" Mahometa po opuszczeniu przezeń Mekki i schronieniu się do ich miasta. a r pały k (tur. od arpa "jęczmień") - "jęczmienne"; "pieniądze na jęczmień" (którym karmiło się konie zamiast owsa), dobra w Turcji osmańskiej, z których czerpali dochody wyżsi dygnitarze duchowni i świeccy. a t a ł y k (tur.) - "opiekun", "wychowawca", "ochmistrz" szczególnie młodych sułtanów (książąt domu panującego) na Krymie. azab (ar. "wolnego stanu", "nieżonaty") - rodzaj piechoty tureckiej. baba (tur.) - "ojciec", "ojczulek", tytuł szejchów, tj. przełożonych klasztorów bektaszyckich. b a j (tur.) - "gospodarz", "bogacz". ba j r a m (tur.) - "święto" (religijne). bałjemez (osm., z niem. Fanie Metze, nazwy wielkich dział w XIV- XV w.) - ciężkie działo używane przez Turków do burzenia murów obleganych przez nich zamków. bałtadży (tur.) - "drwal", członek specjalnej formacji w Turcji, używanej do ciężkich robót (trzebienia lasów, budowy dróg itp.) oraz do różnych posług na terenie pałacu sułtańskiego. Część bałtadżych pełniła także funkcje straży przybocznej sułtanów i różnych dostojników Porty. 459 basza - por. pasza. bazar, pazar (pers.) - "rynek", "targowisko". Ewlija Cz. używa często równocześnie z tym wyrazem jego synonimu czarszy (pers. "czworokąt"; "czworokątny [plac targowy]"). \ bedestan (pers.) - pierwotnie "płóciennice", tj. warsztaty i sklepy wytwórców płótna, później w ogóle nazwa krytych hal targowych (por. polskie "sukiennice"). bej (tur.; w Turcji do XVI w. beg, na Krymie bik i bij) - w Turcji tytuł wyższych wojskowych (ałajbeji, sandżakbeji, bejlerbeji), na Krymie tytuł naczelników rodów szlacheckich i niektórych wojskowych (np. "bej" perekopski - komendant zamku Perekop). Tytuł ten zastępowano często jego synonimem ar. emir. bejlik (tur.) - stanowisko beja; posiadłości beja lub terytorium pod jego zarządem. besz basz (tur.) - "pięć głów", nazwa niewielkich zagonów krym-skich pustoszących kraje ościenne. b i j i m (krym.) - "moja pani" (por. franc. "madame"), tytuł żon chanów krymskich. Pierwsza z nich nosiła tytuł ulug bijim "wielka pani"; chanowa-matka była zwana ana-bijim "pani matka". bik, bij - krymska forma tytułu bej. b o l ii k (tur.) - "oddział" lub "korpus wojska" w Turcji. bóliikbaszy (tur.) - "naczelnik oddziału", w Turcji tytuł dowódców różnych korpusów wojskowych. bostandży (pers.-tur.) - "ogrodnik", członek formacji pomocniczej na usługach Porty, zatrudnionej przy urządzaniu ogrodów i parków wokół pałacu sułtańskiego, w charakterze marynarzy na statku sułtana i innych "służbowych" statkach dworskich tudzież jako strażnicy portów nad M. Marmara, Bosforem i Złotym Rogiem. bostandżybaszy (pers.-tur.) - "naczelnik bostandżych", dowódca korpusu bostandżych. boża (tur., na Krymie bożka) - "buza", napój z prosa. bujurułdu (tur.) - "rozkazano", pisemne rozporządzenie paszów osmańskich zwane tak od ostatniego słowa takich dokumentów. biikcze (krym.; właściwie bikcze, bijcze - od bik, bij) - "pani". buza - por. boża. c h a k a n - tytuł dawnych najwyższych władców ludów tureckich i mongolskich, w czasach nowszych używany zarówno przez sułtanów osmańskich, jak też przez podległych im chanów krymskich. chalwetije (ar.) - zgromadzenie derwiszów, które nazwę swą bierze od ar. chalwet "odosobnienie", terminu oznaczającego pełne wyrzeczeń medytacje, jakim poddawali się ci asceci. chan I. - tytuł władców u ludów tureckich i mongolskich, stawiany - jak wszystkie inne tytuły pochodzenia tur.-mong. - zawsze po imieniu osoby. Używali jego również sułtanowie osmańscy, którzy łączyli go z ar. sułtan stawianym przed imieniem (np. sułtan Murad chan). 460 chan II. (pers.) - "zajazd dla podróżnych", toż samo co karawanseraj. chanym (tur.) - właściwie "mój chan" i wołacz "mój chanie!", pełne uszanowania określenie "pani", stawiane po imieniu (np. Fatime chanym "pani Fatima") lub po tytule (np. sułtan chanym "sułtanka pani"; "sułtanka dobrodziejka"). c h a s s e k i (ar.) - "osobisty", członek części korpusu bostandżych, która pełniła funkcje straży przybocznej sułtanów tureckich. chattyszerif (ar.) - "prześwietne pisanie", określenie fermanów władców osmańskich. c h a t u n (tur.) - "kobieta", "pani". chodzą (pers. chwadża) - tytuł grzecznościowy ("pan"), nadawany przez wzgląd na wiek, uczoność, stan duchowny lub majątek. chudawendigiar (pers.) - "pan", "władca", "panujący", tytuł władców osmańskich. chundkiar, chunkiar - skrócone postacie tytułu chudawendigiar. chutba (ar.) - modlitwa za panującego, odmawiana w meczetach po uroczystym nabożeństwie w piątek, dzień święty u muzułmanów, stanowiąca akt uznania władcy przez wiernych. Chutba (obok prawa bicia monety) była najważniejszą oznaką suwerenności władcy muzułmańskiego. c h y l a t (ar.) - ubiór wierzchni z kosztownego materiału, niekiedy podbity futrem, dawany przez władcę jako rodzaj honorowego wynagrodzenia lub odznaczenia za różne zasługi. czajka (tur.) "łódź", "łódka" (szczególnie kozacka). czawusz (tur.) - w Turcji członek specjalnego korpusu na usługach Porty, używanego jako służba porządkowa i eskorta sułtanów podczas uroczystości dworskich oraz jako posłańcy rozwożący listy i rozporządzenia padyszacha i wielkiego •wezyra do namiestników prowincji i panujących obcych. . czawuszbaszy (tur.) - w Turcji "naczelnik czawuszów", pełniący funkcje adiutanta wielkiego wezyra w sprawach administracji i wymiaru sprawiedliwości. czelebi (osm.; etymologia niejasna) - pierwotnie w Turcji tytuł wysokiego duchowieństwa muzułmańskiego i "książąt" z domu panującego, później tamże i na Krymie tytuł osób ze sfer urzędniczych ł inteligencji (zwanych także efendi). czeribaszy (tur.) - "naczelnik wojska", toż samo co subaszy. czuchadar (tur.-pers.) - "mający sukno"; "ubrany w odzież sukienną", pokojowy na dworze padyszacha lub paszy osmańskiego. darbuzen, zarbuzen (ar.-pers.) - "cios i uderzenie", nazwa lekkich dział tureckich (falkonet, śmigownłc). d e d e (tur.) - "dziadek", tytuł przełożonych klasztorów derwiszów. defterdar (ar.-pers.; z gr. diftera "pergamin") - "prowadzący księgi (skarbu)", podskarbi w państwach muzułmańskich. 461 dęli (tur. "szalony" lub z delii ar. "przewodnik") - rodzaj jazdy, utrzymywanej przez paszów osmańskich na pograniczu z krajami chrześcijańskimi. Wojsko to odznaczało się osobliwym strojem: przerzuconymi przez plecy skórami dzikich zwierząt i piórami lub skrzydłami orlimi na czapach, co potem znajdujemy w stroju husarii polskiej. derwisz (pers.) - "ubogi"', "żebrak", żyjący z jałmużny mnich (asceta) muzułmański. dinar (ar., z łac.) - "denar", nazwa złotych monet u Arabów. dirhem (ar., z gr.) - "drachma", jednostka wagi równa 3,21 gr.; w Turcji moneta równa 4 akcza. dobra jęczmienne - por. arpałyk. d ó n ii m (tur.) - miara powierzchni równa 919,3 m2. dywan (ar. diwari) - "kancelaria", a także "rada przyboczna" muzułmańskich władców (padyszachów osmańskich, chanów krymskich) bądź dygnitarzy (np. osmańskich paszów). Tak nazywano też "utwory zebrane", "zbiór wierszy" jednego poety (w przeciwieństwie do antologii utworów różnych autorów). Polski wyraz "dywan" na oznaczenie kobierca pochodzi od nazwy kobierców "dywanowych" - szczególnie pięknych i kosztownych, jakimi ozdabiano komnaty kancelarii sułtańskiej w Stambule. d ż a m i j a (ar.) - "zbór", wielki meczet. dżebedżi (ar.-tur.) - "płatnerze", w Turcji formacja wojskowa wyrabiająca broń i amunicję. dżebedżibaszy (ar.-tur.) - "naczelnik dżebedżich". dżebeli (pers.-tur.) - "pancerny", "pancerni", wojsko konne w Turcji na utrzymaniu feudałów-sipahiów, którzy byli obowiązani do wystawiania po jednym takim żołnierzu od każdych 3000 akcza rocznego dochodu z posiadanych dóbr lennych (timarów, ziametów). d żel i (ar. "jasny", "wyraźny") - rodzaj pisma arabskiego odznaczający się wytworną prostotą i czytelnością liter, stosowany w monumentalnych inskrypcjach. dżelwetije (ar.) - zgromadzenie derwiszów założone w XIV w., biorące swą nazwę od ar. dżelwet "zdjęcie osłon", terminu oznaczającego mistyczne zespolenie człowieka z Bogiem. d ż i z j e (ar.) - "danina'', "pogłówne" ściągane przez muzułmanów przy podboju obcego kraju i później od poddanych wyznających inną religię monoteistyczną (chrześcijan, Żydów). e f e n d i (osm. z nowogr. ajentis) - "pan", tytuł duchownych (muzułmańskich i chrześcijańskich) oraz osób ze sfer urzędniczych (niewojskowych!) i inteligencji w Turcji i na Krymie. e j ale t (ar.) - "gubernia", jednostka administracyjna w dawnej Turcji, odpowiadająca naszym województwom, zarządzana przez paszę z tytułem wali "gubernator", "namiestnik". Ejalety dzieliły się na sandżaki. emildasz (krym., od em- "ssać" i emil- "być karmionym piersią") - u Tatarów krymskich "mleczny brat" (lub "mleczna siostra"). 462 emir (ar.) - "rozkazodawca", "dowódca", "książę". U ludów tureckich tytuł ten odpowiadał rodzimemu beg, bej (na Krymie bik, bij). e z a n (ar.) - muzułmańskie "wezwanie" do modlitwy w meczecie, wygłaszane ze szczytu minaretu przez muezzina. fakir (ar.) - "ubogi", to samo co derwisz. F a t i h a (ar.) - "Otwierająca", "Rozpoczynająca" sura I Koranu. Zawiera ona wyznanie wiary w Ałłaha - Boga Jedynego - oraz prośbę o zmiłowanie boskie i o prowadzenie człowieka przez Boga drogą cnót, toteż stanowi ulubioną modlitwę muzułmanów w różnych okolicznościach. f e l u k a (ar.) - "statek", "okręt", zasadniczo niewielkich rozmiarów. f erezja (ar. feradże) - długa suknia kobieca; haftowany złotem lub srebrem ubiór wierzchni ulemów. f e r m a n (pers.) - "rozkaz", "rozporządzenie" pisemne sułtana osmańskiego, zwane czasem po ar. emr (w wymowie tureckiej emir). f e t w a (ar.) - "orzeczenie" muftiego. Frank - nazwa Europejczyków na Wschodzie muzułmańskim. g a z i (ar. "toczący wojnę świętą") - tytuł muzułmańskich "rycerzy" lub "wiarusów", przydomek niektórych wojowniczych sułtanów osmańskich, a na Krymie także popularne imię męskie. góniillu (tur.) - "dobrowolni", lekka jazda turecka, utrzymywana przez paszów. h adis (ar.) - "wiadomość", "przekaz", "tradycja" o czynach i słowach Mahometa w różnych okolicznościach, stanowiąca dla muzułmanów regułę postępowania w podobnych momentach. h a d ż y (tur. z ar. hadżdż i ar.-pers. hadżdżi) - "pielgrzym", tytuł pobożnych muzułmanów, którzy odbyli przepisaną w Koranie pielgrzymkę do świętych miast islamu w Arabii (Mekka z Kaabą i jej okolice; ewentualnie również Medyna z grobem Proroka). haf iż (ar.) - "strzegący", tj. "pamiętający", "umiejący na pamięć" - tytuł osób, które znają na pamięć cały Koran oraz recytują go bądź to w meczetach, bądź podczas modłów w domach prywatnych. haracz (ar. charadż; z gr. choragia, choregia) - podatek gruntowy, płacony przez chrześcijańskich poddanych Porty (z wyjątkiem tych, którzy jak np. wojnucy pełnili specjalną służbę na rzecz państwa). Poborca haraczu zwał się po tur. haradżdży. Czasem haraczem nazywano mylnie dżizje. harem (ar.) - "zakazana" dla obcych mężczyzn część domu muzułmańskiego przeznaczona dla kobiet i dziatwy. hidżra (ar.) - "emigracja" (nie zaś, "ucieczka"!) Mahometa z wrogo doń nastawionej rodzinnej Mekki do m. Jatrib, przezwanego później Medinat en-Nebi "miastem Proroka" (tj. Medyny). Wydarzenie to (r. 622 n.e.) stanowi początek ery muzułmańskiej. h u r y s a (ar. hawra) - "czarnooka", jedna z powabnych mieszkanek raju, które według Koranu towarzyszą prawowiernym muzułmanom w ich życiu pośmiertnym. 32 - Księga podróży... 463 imam (ar.) - "przywódca", tytuł wybitnych teologów muzułmańskich, którzy dali początek czterem obrządkom sunnickim (por. s. 222 i przyp. 151 do cz. IV), a zazwyczaj duchownych "kierujących" zbiorową modlitwą wiernych w meczecie lub na musalli (namazgłahu), islam (ar.) - nazwa religii mahometańskiej, która oznacza postulowane przez Mahometa "ukorzenie się" przed Ałłahem, "pogodzenie się" z Jego wyrokami. jały-aga (tur. jaly agasy) - "aga wybrzeża", zarządca nadmorskiego Budziaku z ramienia chana kryrnskiego. j a r ł y k (krym.) - na Krymie "rozporządzenie" chańskie. j a s a k c z y (tur. "obrońca") - w Turcji żołnierz straży granicznej lub członek straży przybocznej różnych osobistości (głównie posłów zagranicznych). jasyr (ar. esir "jeniec" - w potocznej wymowie tur. jesir) - w pol-szczyźnie pierwotnie tylko "jeniec", "jeńcy" wzięci przez muzułmanów (Tatarów, Turków), później także "niewola u muzułmanów". j u k (tur. juk "ciężar") - w dawnym tureckim systemie finansowym suma 100 000 kuruszy ("plastrów"). jiizbaszy (tur.) - "naczelnik setki", "setnik" sipahiów. k ad er a (tak w źródłach polskich; z ar. gaddare, tur. kaddere) - szabla na końcu obosieczna, używana przez turecką jazdę, przypinana zazwyczaj do siodła. k a d i (ar.) - "sędzia" muzułmański, urzędujący w miejscowościach stanowiących siedzibę władz sandżaku. kadiasker (ar. "sędzia wojskowy") - tytuł dwóch najwyższych sędziów w Turcji, z których pierwszemu podlegała azjatycka, drugiemu zaś europejska część imperium. kajmakam (osm., z ar. kaim makam) - pasza pełniący funkcję "zastępcy" wielkiego wezyra w razie nieobecności tegoż w Stambule. kalif (ar. chalife) - "następca" Mahometa jako religijnego i politycznego przywódcy świata muzułmańskiego. k a ł g a (mong. "brama") - na Krymie pierwszy współregent chana, zarządca prawej, tj. wschodniej, części chanatu i dowódca prawego, liczniejszego skrzydła jego sił zbrojnych. kapudan pasza (osm.) - w Turcji "kapitan", tj. naczelny dowódca floty wojennej. kapydży (tur.) - "odźwierny", żołnierz z korpusu sprawującego straż przy bramach pałacu sułtańskiego w Stambule. kapydżybaszy (tur.) - "naczelnik odźwiernych" lub raczej "starszy odźwierny", jeden z niższych oficerów korpusu kapydżych. Pełnili oni m.in. rolę posłańców i komisarzy Porty, gdy zachodziła konieczność przesłania na prowincję (lub za granicę) ważnego fermanu czy listu sułtańskiego oraz dopilnowania należytego wykonania takiego polecenia przez władze lokalne. 464 kapykułowie (tur. kapykułu; l.mn. kapykułłary) - "słudzy dworu"; w Turcji nazwa wszystkich wojsk pieszych i jezdnych na służbie Porty, na Krymie zaś druga obok sejmenów formacja wojska stałego, wyposażonego w broń palną, a opłacanego - w odróżnieniu od tamtych - przez samych chanów. Kara (tur.) - "Czarny", częsty przydomek różnych osób u ludów tureckich. k a r a c z y (mong. characzy "czerń", "lud prosty", później "sługa", "podwładny", "stronnik") - na Krymie tytuł bejów, tj. naczelników czterech (w pewnych okresach pięciu) najmożniejszych rodów feudalnych, którzy odgrywali wybitną rolę w wewnętrznej i zagranicznej polityce chanatu. karamawna - w Turcji okręt wojenny (galera) średniej wielkości (zwana częściej mawna). karamiirsel - w Turcji niewielkie okręty wojenne, które w w. XIV stanowiły zalążek floty osmańskiej, zwane tak od imienia jej organizatora Kara Miirsela. karawanseraj (pers. kerwansaraj) - "pałac dla karawan", zajazd (zwykle warowny) dający schronienie karawanom kupieckim oraz innym podróżnym. każą (ar.) - urząd kadiego, siedziba kadiego oraz podległy mu okręg sądowy, stanowił część sandżaku, a dzielił się na nahłje. kazakdasz (krym. "towarzysz tułaczki") - na Krymie tytuł przybocznych chana, którzy - jak wynika z tytułu - towarzyszyli mu, gdy z woli Porty przebywał poza Krymem. kiahia (osm.; z pers. ked-cłiuda "pan domu") - marszałek na dworze paszy osmańskiego; wójt; zastępca agi janczarów, dowódca sipahiów. kiesa (pers. kise, tur. kese) - "woreczek", "sakiewka", a w skarbo-wości tureckiej jednostka obrachunkowa równa 500 kuruszom (plastrom), czyli 60 000 akcza (asprom). kile (ar.) - "półkorzec", jednostka miary i wagi ciał sypkich w krajach muzułmańskich. klimat (ar. iklim, z gr. klima) - "strefa geograficzna". Kosmografowie średniowieczni, w tej mierze także arabscy, dzielili świat na siedem takich krain geograficznych. k o h e j la n (ar. kuheljan; u Turków kiihejlan) - koń rasy arabskiej. kosz (krym. koszun, z mong.) - "oddział wojska", "zagon", szczególnie tatarski (a także u Zaporożców). kuł acz (tur.) - tradycyjna miara długości u ludów tureckich: odległość między końcami palców wyciągniętych w bok obu rąk (około 1,83 m). k u r u s z (osm.; z niem. Groschen i słów. grosz) - "grosz", talar turecki, zwany przez Europejczyków z włoska piastrem. kyzłaraga (tur. kyzłaragasy) - "aga od dziewcząt", potoczna nazwa przełożonego eunuchów stanowiących straż haremu sułtańskiego. l i w a (ar. "chorągiew", "sztandar") - to samo co sandżak. 465 majdan (ar.; w tur. mejdan) - "plac"; w klasztorach derwiszów wielka sala, w której odbywały się ich zebrania i ceremonie religijne. matradżybaszy (ar.-tur.) - "główny flasznik", dworzanin wożący za swym panem (sułtanem, paszą) skórzaną flaszę czy bukłaczek (ar. motro) z wodą lub innym napojem (słynnymi ongiś w Polsce "sorbe- tami"). medresa (ar.; u Turków medrese) - "uczelnia", nazwa dawnych wyższych szkół (niejako "kolegiów" czy seminariów) muzułmańskich. mewlewici - zgromadzenie derwiszów tańczących, które nazwę swą bierze od przydomka założyciela, słynnego mistyka ł poety perskiego z XIII w., Mewlana Dżelaleddina Rumiego. m e w l u d (ar. mewlid) - "Narodzenie", święto Narodzenia Mahometa (12 rebiulewwela), od czasów Murada III (1574-1595) bardzo uroczyście obchodzone w Turcji. Tak nazywają się również swoiste kolędy muzułmańskie o cudownym narodzeniu. Proroka, śpiewane w tym dniu~po meczetach. mihmanseraj (pers.) - "pałac dla gości, przyjezdnych", to samo co karafwanseraj. m i h r a b (ar.) - wgłębienie we frontowej ścianie meczetu wskazujące kierunek ku Mekce, ku której zwracają się muzułmanie w czasie modlitwy. Koło mihrabu stoi też imam. minaret (ar.) - wieżyczka przy meczecie z galerią, z której muezzin o określonych porach dnia nawołuje wiernych do wspólnej modlitwy w świątyni. Meczety małe posiadają po jednym minarecie (lub nie posiadają go wcale), większe po dwa; olbrzymie meczety sułtańskie w Stambule mają cztery do sześciu. m i n b a r (ar.) - kazalnica w meczetach. mirachor (ar.-pers.) - "emir stajni (stadniny)", tytuł dwóch koniuszych zawiadujących stadniną sułtańską wypasaną w najbliższej okolicy Stambułu. mirimiran (ar.-pers.) - właściwie bejlerbej - "bej nad bejami", tj. pasza - namiestnik ejaletu. mirza (wymowa: mir-za; z ar.-pers. emir-zade "syn emira") - tytuł "synów emirów (bejów)" krymskich, krymskiej szlachty. U nas wyraz ten znany jest w postaci murza, według potocznej wymowy krymskiej miirza lub murza. muezzin (ar.) - duchowny muzułmański, który z minaretu głośną recytacją odpowiednich wersetów z Koranu zwołuje wiernych na zbiorową modlitwę w meczecie. m u f t i (ar.) - "wydający orzeczenia", "udzielający porad", znawca muzułmańskiego prawa kanonicznego (szariatu), do którego zwracano się w spornych kwestiach religijno-prawnych. muhadżir (ar.) - "wychodźca"; nazwa pierwszych wyznawców islamu, którzy towarzyszyli Mahometowi w czasie jego emigracji (ar. hidżra) z Mekki do Medyny. 466 muharrem (ar.) - pierwszy miesiąc księżycowego kalendarza arabskiego (30 dni). muhtesib (ar.) - "kontroler" lub "nadzorca" nad kupcami i rzemieślnikami z ramienia kadiego, pobierający też od nich podatki. mułła (tur. motta, monła; z ar. mewia "pan") - duchowny muzułmański. murza - por. mirza. m u s a 11 a (ar.) - "miejsce modlitw" we wsiach i miasteczkach pod gołym niebem, często z dala od meczetu, gdzie odbywają się tłumne nabożeństwa w czasie uroczystych świąt muzułmańskich lub nabożeństwa żałobne przy wyprowadzaniu zwłok na cmentarz. musellem (ar.) - "zwolniony [od podatków]", żołnierz jezdny turecki, który pełnił służbę wojskową w zamian za bezpłatne użytkowanie niewielkiego gospodarstwa rolnego. m ii s e 11 i m (ar.) - toż samo co miitesellim. miiteferrika (ar.) - członek gwardii przybocznej sułtanów tureckich, dostojników Porty ł paszów na prowincji, pełniącej też służbę posłańców Porty i posłów do państw obcych. miitesellim (ar. "zarządca") - iw Turcji zastępca paszy, namiestnika ejaletu lub sandżakbeja. mutewelli (ar.) - "nadzorca", "zarządca" wakfów, tj. fundacji na cele religijne i społeczne, podlegający kadiemu. n a h i j e (ar.) - "okolica", najmniejsza jednostka administracyjno-są-dowa w Turcji i na Krymie, część kazy (czasem tylko dzielnica wielkiego miasta), na której czele stał naib. naib (ar.; wymowa: na-ib) - "zastępca" kadiego, tj. podsędek sprawujący władzę sędziowską na obszarze nahii. nakszbendyci (ar.-pers. Nakszbendije) - zgromadzenie derwiszów, odznaczające się surowym przestrzeganiem nakazów Koranu, biorące swą nazwę od ar.-pers. Nakszbend "Malarz", "Hafciarz", "Kaligraf", przydomka założyciela (XIV w.). n a m a z (pers.) - "modlitwa, nabożeństwo w meczecie". namazgiah (pers.) - toż samo co musalla. namiestnik - por. wali. nureddin (ar. "świa.ło wiary") - na Krymie drugi po kałdze współ-regent chana, zarządca lewej, tj. zachodniej, części chanatu i dowódca lewego, mniej licznego skrzydła jego wojsk. o k k a (tur., z ar. wakije) - "funt". o t - a g a (krym. ot agasy "aga ogniska") - na Krymie dowódca kolumny jazdy w czasie wypraw pod wodzą chana lub jego współrządców. padyszach (pers. padiszah) - "władca", znany tytuł sułtanów osmańskich, którego używali też i chanowie krymscy i którym oznaczano także "władców" innych (chrześcijańskich). para (pers.) - moneta turecka wartości ~ kurusza (tureckiego talara, czyli "piastra"). 467 parasang (pers. farsang lub farsach) - mila perska (6-7 km). pasza (osm.) - tytuł najwyższych dostojników osmańskich w administracji i wojskowości, wywodzący się prawdopodobnie z pers. padiszan ("padyszach"). Oznaką paszów były buńczuki, które posiadali oni w ilości zależnej od zajmowanego stanowiska. W Europie (m.in. w Polsce) tytuł ten był znany w postaci zepsutej basza. p a z a r (pers.) - por. bazar. pilaw - popularna na Wschodzie potrawa z ryżu i mięsa. p i r (pers.) - "starzec", to samo co szejch. podkiahia (pers.-tur. ketchuda jeri) lub podkiahła sipahiów (pers.-tur. sipahiler k.j.) - oficer janczarski, sprawujący dowództwo nad sipa-hiami tzw. żołdowymi (najemnymi). podsędek - por. naib. pogłówne - por. dżizje. rają (ar. raaja, l.mn.) - "trzoda", tj. poddani w dobrach feudalnych w Turcji (do w. XVII nazwę tę stosowano także do poddanych muzułmańskich, później tylko do chrześcijan). r a m a z a n (ar.) - dziewiąty miesiąc kalendarza księżycowego muzułmańskiego (30 dni), miesiąc całodziennych postów oraz nocnych zabaw i uczt. rebiiilewwel (ar.) - trzeci miesiąc księżycowego kalendarza arabskiego (30 dni). r e d ż e b (ar.) - siódmy miesiąc księżycowego kalendarza arabskiego (30 dni). i r e i s (ar.) - "naczelnik", także skrót tytułu reisulkiittab. reisulkiittab (ar.) - "naczelnik pisarzy", rejent dywanu sułtań-skiego lub paszyńskiego. r e j h a n i (ar.) - rodzaj ozdobnego pisma arabskiego, zwany tak od jego twórcy, kaligrafa Rihana. saczma (tur.) - działo "rozrzucające, rozsypujące" pociski, tj. kartaczownica strzelająca pociskami napełnionymi śrutem. s a n d ż a k (tur.) - "chorągiew" w sensie dosłownym S jako nazwa obwodu administracyjno-wojskowego w Turcji i na Krymie. W Turcji sandżak stanowił część ejaletu (a więc jak gdyby powiat) i był zarządzany przez paszę z tytułem sandżakbeja, mianowanego (oraz w razie potrzeby przenoszonego na inne miejsce) przez Portę. Na Krymie nazwą sandżak oznaczano cztery dzielnice (tur. el), na jakie dzieliła się podległa chanom część półwyspu, na których czele stali bejowie (wodzowie, naczelnicy) naj-możniej szych rodów, czyli karaczowie, i stanowiące posiadłości odnośnych rodów. Na oznaczenie sandżaku używano w Turcji i na Krymie również wyrazu ar. liwa. sandżakbej (tur. sandżakbeji) - "pan (tj. zarządca) sandżaku", dowódca wojska z podległego mu terytorium. sandżakdar (tur.-pers.) - "chorąży". saraj, seraj (pers.) - "dwór", "pałac". 468 s a r y d ż a (tur.) - rodzaj nieregularnego wojska na żołdzie poszczególnych paszów, znanego z niesforności oraz gwałtów i rokoszy i za to też rozwiązanego pod koniec XVII w. Nazwę swą (tur. "żółtawi") wzięli oni od przydomka słynnego buntownika z XV w. Sarydża paszy. s a w g a (krym.) - na Krymie "gościniec", "podarek", a właściwie podatek na rzecz chana od zdobyczy wojennej i jasyru, pobierany w naturze bądź w pieniądzach. seferdasz (ar.-tur.) - "towarzysz podróży (wypraw)", na Krymie tytuł przybocznych chana jak kazakdasz. s e g b a n - por. sejrnen. s e j j i d (ar.) - "pan", tytuł potomków Mahometa; por. szerif. sejmen (pers. segban "psiarz") - w Turcji część janczarów, która początkowo miała pieczę nad psiarnią sułtańską, a także rodzaj piechoty na żołdzie paszów; na Krymie jedna z dwu formacji stałego wojska zbrojnego w broń palną, które w odróżnieniu od kapykułów otrzymywało hołd nie od chanów, lecz od Porty. seraj - por. saraj. sidżill (ar., z łac. sigillum)- "sydżillaty", protokoły rozpraw sądowych, prowadzone przez kadiego, księga protokołów. s i l i h t a r (osm., z ar.-pers. silahdar) - "miecznik" (dworzanin niosący lub wiozący za swoim panem jego paradną szablę). W Turcji nazywano w ten sposób także część sipahiów (tzw. żołdowych lub najemnych). sipahi (pers.; u nas spahi) - "jeździec", "rycerz", nazwa doborowej jazdy tureckiej. Sipahiowie dzielili się na tzw. lennych, obdarzonych dobrami lennymi (timarami, ziametami), i tzw. żołdowych lub najemnych. Pierwsi, którzy z dóbr swoich winni byli wystawiać wojsko konne (dże-beli), tworzyli turecką klasę feudałów, drudzy zaś - stałą armię na usługach Porty lub paszów prowincjonalnych, dowodzoną przez zawodowych oficerów janczarskich (por. podkiahia). s u b a s z y (tur.) - "naczelnik wojska", dowódca sipahiów w obrębie jednej kazy, pełniący w czasie pokoju także funkcje stróża porządku publicznego, a podległy ałajbejowi. Nosił on również tytuł czeribaszy. sułtan (ar.) - "władca", tytuł używany przez władców osmańskich i (rzadko) krymskich, a także przez nie panujących członków obu dynastii. Władcy osmańscy używali tego tytułu na równi z rodzimym chan, stawiając tytuł ar. przed imieniem, drugi - po nim (np. sułtan Murad chan). W odniesieniu do nie panujących członków obu dynastii tytuł ten zawsze stawiano po imieniu (np. Kaja sułtan "sułtanka Kaja"; nureddin Gazi Gerej sułtan) sura (ar.) - "rozdział" Koranu. sydżillaty - por. sidżill. szach (pers. szah) - znany tytuł "władców", "królów" perskich, używany potem także przez innych panujących muzułmańskich. s z a h i (pers. "szachowskie") - lekkie działo o dalekim zasięgu. 469 szajka (osm.) - ciężkie działa używane przez Turków do obrony zamków. szamchał - tytuł władcy Dagestanu. s z a r i a t (ar.) - muzułmańskie prawo kanoniczne, wyłożone w Koranie i stanowiące podstawę organizacji życia społecznego w krajach islamu. s z a t y r (ar. "sprytny", "zręczny") - członek specjalnej formacji gońców i służby przybocznej na dworach sułtanów i paszów osmańskich, odznaczającej się osobliwym strojem. szehrijar (pers.) - "władca", jeden z tytułów sułtanów osmańskich, czasem używany i przez chanów krymskich. s z e j c h (ar.) - "starzec", tytuł naczelników rodów arabskich bądź też muzułmańskich przywódców duchowych, szczególnie zaś przez przełożonych zgromadzeń derwiszów. Tytułowi temu odpowiada równie popularny w Turcji i na Krymie perski tytuł pir. szejchulislam (ar.) - "szejch (przełożony, zwierzchnik) islamu", tytuł najwyższego dostojnika duchownego w Turcji (zwanego także wielkim muftim), a także muftich prowincjonalnych (w tym ostatnim znaczeniu często u Ewliji Cz.). szeryf (ar.) - "szlachetny", tytuł potomków Mahometa, którzy w krajach muzułmańskich zażywali szczególnego szacunku, byli obdarzani licznymi przywilejami i stanowili swoistą szlachtę muzułmańską. Na czele ich stali "marszałkowie" (ar. nakib), którzy m.in. prowadzili genealogię szeryfów w celu zapobieżania nadużyciom ze strony samozwańców, podszywających się pod miano potomków Proroka ze względu na korzyści płynące z tego tytułu. Zewnętrzną oznaką szeryfów były pewne szczegóły stroju, głównie zaś turban zielony-koloru symbolizującego islam. t a j i n (ar.) - "przydział" prowiantu i gotowizny na utrzymanie poselstw obcych w Turcji (lub tureckich w krajach europejskich). t im ar (pers.) -niewielka posiadłość ziemska w Turcji, nadawana przez Portę na prawie lenna sipahiom, dająca dochód roczny w wysokości od 2 do 20 tysięcy akcza. timariota (pers.-tur. timardży)-posiadacz timaru. top czy (tur.) - w Turcji formacja "puszkarzy", "artylerzystów". topczybaszy (tur.) - "naczelnik, dowódca topczych". t u g r a (tur.) - emblemat na listach i rozporządzeniach władców tureckich (osmańskich padyszachów i następców tronu; krymskich chanów, kałgów i nureddinów), kunsztowny splot imienia wystawcy i jego ojca, ich tytułów oraz pewnych formuł. ' ulem a (ar.; forma l.mn. używana przez Turków jako l.poj.) - "uczeni", głównie znawcy Koranu, tradycji muzułmańskiej i szariatu; duchowieństwo muzułmańskie. wali (ar.) - "gubernator", "zarządca", "namiestnik" ejaletu w państwie osmańskim. 470 słów.) - w Turcji urzędnik poborcy podatków w poszczególnych w a l i d e (ar.) - "rodzicielka", "matka", tytuł sułtanki-matki (wali-de-sułtan) padyszachów osmańskich. wojewoda (osm. wojwoda; z języków z ramienia paszy pełniący funkcję miejscowościach. w o j n u k (lub wojnik jak w bułg.) - "wojownik", żołnierz posiłkowych oddziałów armii osmańskiej, złożonych z chrześcijańskich poddanych Porty, głównie Bułgarów. W czasie pokoju i wojny wojnucy pełnili służbę stajennych, a w szczególności pilnowali stadniny sułtańskiej. Posiadali oni własnego zwierzchnika, tzw. sandżakbeja wojnuckiego, a za swoją służbę, dziedziczną w ich rodzinach, korzystali ze swobody osobistej oraz ze zwolnień od ciężarów i podatków, przez co stanowili uprzywilejowaną warstwę wśród chrześcijańskiej ludności Turcji europejskiej. z a i m (ar.) - feudał turecki, sipahi nagrodzony posiadłością lenną zwaną ziamet. zarbuzen - por. darbuzen. ziamet (ar.; wymowa: zi-amet) - wielka posiadłość ziemska w Turcji nadawana na prawach lenna zasłużonym sipahiom, przynosząca dochód w wysokości od 20 do 100 tysięcy akcza rocznie. zilhidżdże (ar.) - jedenasty miesiąc księżycowego kalendarza muzułmańskiego (30 dni).