Leon} Korusiewicz WOJNA SECESYJNA 186G-1865 Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1985 Projekt okładki Andrzej Pilich Redaktor Bożena Żóltowska Redaktor kartograf Irena Makarewicz Redaktor techniczny Jolanta Cibor Korektorzy Maria Lukas, Grażyna Lesner PRZEDMOWA © Copyright by Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1985 ISBN 83-01-04588-4 PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE Wydanie I. Nakład 9750 + 250 egzemplarzy. Arkuszy wydawniczych 21,0. Arkuszy drukarskich 21,75. Papier druk. sat. kl. IV, 71 g, 61X86 cm Oddano do składania w październiku 1982 r. Podpisano do druku w styczniu 1984 r. Druk ukończono w kwietniu 1985 r. Zamówienie nr 1011/82. U-7. Cena zł 280,— WROCŁAWSKIE ZAKŁADY GRAFICZNE Przyczyny wojen i ich irracjonalny charakter były od dawna przedmiotem zainteresowania historyków. Ze szczególną wnikliwością badali je historycy amerykańscy; chodziło bowiem o wyjaśnienie tego potężnego wstrząsu całego życia amerykańskiego, jakim była i wojna secesyjna — najkrwawsza chyba wojna I domowa XIX w. Wojna ta wywarła bardzo głęboki wpływ na rozwój Stanów Zjednoczonych, a jej skutki odczuwa się do dnia dzisiejszego. Do tej pory śpiewane są pieśni wojenne z tego okresu; z tej epoki pochodzą najlepsze amerykańskie poezje wojenne; na jej tie osnuły został znany poemat Stephena Beneta John Brown's Body. Z drugiej strony zaś żadna z amerykańskich wojen nie wywołała tylu kontrowersji — wokół każdej kampanii ^każdej ważniejszej decyzji politycznej toczyły się dyskusje, nawet kłótnie i swary, które trwają do dnia dzisiejszego. Wojna secesyjna była twardą szkołą dla Amerykanów; wymagała żelaznej dyscypliny i podporządkowania interesów lokalnych i regionalnych interesowi ogólnemu; tymczasem żarów no unioniści, jak i konfederaci — zdecydowani indywidualiści — lekceważyli sobie zdyscyplinowanie wojskowe. Wojna wymagała sprawnej organizacji, tymczasem w rzeczywistości u obu stron walczących występowrał raczej jej brak. Wojna zaskoczyła naród amerykański, zupełnie nieprzygotowany do wojny ani materialnie, ani psychicznie.'Uważano nawet, że Amerykanie nie są w stanie wytrzymać dłuższej wojny — zwłaszcza rolnicze Południe — a jednak oba regiony zażar- cię walczyły przez 4 lata. Zwycięska Północ wyszła z konfliktu wzbogacona, Południe natomiast, mimo wyczerpania nie przegrało żadnej bitwy z braku uzbrojenia i ekwipunku wojskowego. Obie strony, jak to zauważył Lincoln, czytały tę samą Biblię i modliły się do tego samego Boga; żołnierze wiedzieli, o co walczą i walczyli z wytrwałością i odwagą; również ich dowódcy byli przekonani, że walczą o dobrą sprawę. Najbardziej znamienne było to, że kiedy nadszedł koniec, nie było zemsty i rozlewu krwi (nie licząc późniejszej Rekonstrukcji). Był to jeden z rzadkich przypadków/że rebelię zgnieciono bez ukarania przywódców. Żywiołowa industrializacja spowodowana potrzebami wojennymi oraz daleko posunięta centralizacja i zdyscyplinowanie, wprowadzone w wyniku wojny, zmieniły oblicze ekonomiczne i polityczne kraju, a także wycisnęły trwałe piętno na charakterze amerykańskim. Poznanie tego dynamicznego okresu historii amerykańskiej jest niezbędne dla zrozumienia współczesnej postawy społeczeństwa amerykańskiego wobec ważnych, stojących przed nim problemów. O wojnie secesyjnej pisali wszyscy wybitni historycy amerykańscy; spośród nowszych: Allan Nevins, James G. Randall, Albert J. Beveridge i Kenneth Stampp, a także pisarze: Henry James, Mark Twain i William Faulkner. Warto podkreślić, że po przeszło 100 latach wysiłków badawczych poglądy historyków na to Doniosłe wydarzenie nadal nie są zgodne — brak zwłaszcza porozumienia między amerykańskimi historykami ze stanów północnych a badaczami ze stanów południowych. Są to więc jakby echa dziewiętnastowiecznego konfliktu we współczesności. Analiza przyczyn tej pamiętnej wojny, jej przebieg i skutki są przedmiotem niniejszej pracy. WSTĘP Wschodnie, nadatlantyckie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, u jego naturalnymi i dobrze osłoniętymi zatokami, szczególnie się nadawało do budowania portów i zakładania samodzielnych Bolonii. Niektóre zatoki obejmowały ujścia rzek, które pozwalały na penetrację przyległych terenów i ewentualnie wybranie sobie miejsca na osiedlenie lub zapoczątkowanie handlu z Indianami. Tego rodzaju zatoki, choć korzystnie usytuowane, były jednak znacznie od siebie oddalone. Dlatego też poszczególne kolonie anglosaskie rozwijały się w pewnej od siebie izolacji i niezależności. To z kolei powodowało, że po uzyskaniu niepodległości kolonie te przyjmowały status suwerennych stanów, a następnie przystępowały do utworzenia państwa federalnego, a nie scentralizowanego, jak to było np. w koloniach francuskich. W procesie formowania się osobowości amerykańskiej — odrębnej od europejskiej — uczestniczyli nie tylko Anglicy, ale w pewnej mierze również Francuzi i Holendrzy, z którymi we wczesnym okresie zasiedlenia koloniści angielscy toczyli długotrwałe walki i spory. Jednakże najgłębsze i najtrwalsze piętno na społeczeństwie amerykańskim wycisnęła Anglia, co jest zrozumiałe wobec wspólnego pochodzenia i bliskiego współżycia od samego zarania kolonii angielskich na kontynencie północnoamerykańskim. Ślady różnych konfliktów kolonialnych na tych terenach do dzisiaj jeszcze nie zostały zatarte, choć potomkowie tych, co w starciach uczestniczyli, stanowią obecnie część składową społeczeństwa amerykańskiego. Przeniesione przez wczesnych kolonistów na kontynent amerykański angielskie zwyczaje, prawa i instytucje --a nawet sposób myślenia - - stały się wzorem i wywarły wielki wpływ na tworzące się prawodawstwo amerykańskie. Nie bez wpływu na to prawodawstwo pozostały też prawa i instytucje krajów współzawodniczących z koloniami angielskimi, a więc Francji i Holandii. Przeniesiony na grunt amerykański porządek prawny starano się zazwyczaj przystosować do nowych warunków. Rozwój osadnictwa angielskiego w Ameryce był znacznie ułatwiony dzięki rozwiniętemu we wczesnym okresie osiedlenia zapleczu gospodarczemu, politycznemu, a przede wszystkim kulturalnemu, do którego koloniści w razie potrzeby lub niebezpieczeństwa mogli się odwołać. Atlantyk, który początkowo wydawał się barierą nie do pokonania, wkrótce okazał się raczej drogą łączącą dwa kontynenty, żeglarze bowiem stosunkowo szybko potrafili sprostać trudnościom nawigacji po tej oceanicznej „magistrali". Przybywający do Ameryki emigranci uważali się za Europejczyków i do czasu Rewolucji Amerykańskiej za poddanych brytyjskich. Wobec wspomnianej już pewnej izolacji, w jakiej powstawały poszczególne kolonie, nie doszło później do powstania jednej wspólnej kolonii, tylko doVzwiązku kolonii. Po uzyskaniu przez kraj niepodległości powstała więc federacja, złożona z 13 suwerennych stanów. Należy podkreślić, że niepodległe już kolonie — a później stany — utrzymywały nadal ścisłą łączność i współpracę z macierzą, równocześnie starając się utrzymywać niezależność jednej kolonii od drugiej. Dużą rolę w formowaniu się narodu amerykańskiego odegrał łańcuch górski Appalachów, ciągnący się równolegle do całego wschodniego wybrzeża Atlantyku, od Nowej S?kocji niemal do Zatoki Meksykańskiej. Łańcuch ten przez długi okres stanowił granicę osiedlenia dla osadników brytyjskich. Dzięki tej granicy stopniowo następowało zagęszczenie ludności na terenach po-brzeża atlantyckiego. Kiedy później koloniści amerykańscy przekroczyli Appalachy i ruszyli potężną falą na Zachód, pozostawiali za sobą silne zaplecze ludności już ustabilizowanej, która mogła ich wesprzeć w razie niebezpieczeństwa czy ze strony Indian, czy z innych powodów. Zupełnie inaczej — iż dużą szkodą dla siebie - - postąpili Francuzi. Ich posuwanie się na Zachód, wzdłuż rzeki Świętego Wawrzyńca i Wielkich Jezior, a następnie do Doliny Missisipi, spowodowało zupełne ich rozproszenie. Toteż, gdy przyszło -później do walnej rozprawy z bardziej skoncentrowanymi i liczniejszymi kolonistami angielskimi, Francuzi przegrali batalię i utracili rozległe obszary Kanady oraz wielkie tereny w Dolinie Missisipi. ~-.N Ogromna,, Dolina Missisipi była przez długie lata głównym terenem zasiedlenia kolonistów amerykańskich i emigrantów europejskich. Dolina ta zajmuje niemal połowę powierzchni Stanów Zjednoczonych i więcej nawet niż połowę urodzajnej gleby zdatnej do uprawy. Te rozległe tereny, rozciągające się od Gór Appalachów na wschodzie po Góry Skaliste na zachodzie, posiadały również wielkie bogactwa mineralne. Na tych wielkich obszarach, gdzie było niewiele przeszkód terenowych, mieszali się dawni osadnicy ze świeżo przybyłymi emigrantami z Europy. Tutaj odbywał się proces stapiania się przedstawicieli różnych narodowości w nowo tworzący się typ Amerykanina. Szczególnie jednolity charakter posiadała ludność Nowej Anglii, w ogromnej większości pochodząca z Anglii, gdzie zajmowała się rolnictwem lub rzemiosłem. Nowi przybysze, jeśli już nie byli purytanami, to przeważnie do nich dołączali, jako do wyznania panującego. Emigranci przybywali na miejsce osiedlenia przeważnie grupowo ze swym proboszczem na czele i zwykle zakładali osobną wioskę lub miasteczko. Ten stale, przez wieki, rosnący przypływ imigrantów z Europy — zwłaszcza radykałów i katolików — wywoływał niezadowolenie wśród rodowitych Amerykanów, tym bardziej że przybysze stwarzali konkurencję na rynku pracy. Nieraz dochodziło do starć z nimi, a nawet do rozruchów. We wczesnych latach pięćdziesiątych XIX w. zaczęły powstawać organizacje mające na celu obronę rodowitych Amerykanów, przed inwazją przybyszów z Europy, jakoby zniekształcających dotychczasowy charakter życia amerykańskiego. Organizacje te działały przeważnie tajnie, a ich członków instruowano, by na pytania dotyczące organizacji odpowiadali: „Nic nie wiem" (I know nothing). Stąd też ich organizacje zaczęto nazywać Know Nothings. W po- 8 łowię lat pięćdziesiątych organizacje te zjednoczyły się pod nazwą' Partii Amerykańskiej, która wkrótce zaczęła odnosić wielkie zwycięstwa w wyborach do władz stanowych i federalnych, zwłaszcza w Massachusetts, Pensylwanii i w Nowym Jorku; jednakże rozbieżności poglądów w sprawie niewolnictwa i brak horyzontów spowodowały szybki upadek tej organizacji. Podstawą funkcjonowania demokracji amerykańskiej i fede-ralizmu jest konstytucja z 1789 r. Ustanowiono w niej — zgodnie z zasadami Monteskiusza — podział władzy na: ustawodawczą, wykonawczą i sądownicza oraz system wzajemnej kontroli i równowagi władz (checks and balances). Prace ustawodawcze powierzono dwuizbowemu Kongresowi. Izbę Reprezentantów wybiera się na dwa lata w głosowaniu proporcjonalnym. W senacie kadencja jest 6-letnia, z tym że co dwra lata wybiera się 1/3 składu Senatu — dla zapewnienia ciągłości. Każdy stan wysyła do Kongresu dwóch senatorów bez względu na liczbę mieszkańców7 stanu. Ma to być wyrazem demokratycznej równości stanów. Kompetencje izby są ściśle określone w konstytucji. Wszelkie uprawnienia nie zastrzeżone dla Izby lub Senatu należą do poszczególnych stanów. Do uprawnień Kongresu należą: nakładanie podatków i ceł oraz uchwalanie budżetu państwa. Senat ma ponadto prawo zatwierdzania zawartych przez rząd traktatów międzynarodowych oraz nominacji wyższych urzędników. W ten sposób władza ustawodawcza kontroluje prezydenta, a więc władzę wykonawczą. Prezydent ze swej strony kontroluje Kongres poprzez prawo weta uchwalanych przez izby ustaw. Kongres może jednakże uchylić weto, uchwalając ustawę ponownie większością 2/3 głosów. Uchwalona w ten sposób ustawa staje się prawem. Niezmiernie ujemnym zjawiskiem w pracy obu izb była działalność „grup nacisku" i interwencjonistów kuluarowych, którzy dla własnych korzyści starali się oddziaływać na ustawodawstwo. Władza wykonawcza należy do prezydenta, wybieranego na okres 4-letni w głosowaniu powszechnym, z prawem ponownego wyboru na jedną dalszą kadencję. Mianuje on rząd, który jest odpowiedzialny przed nim, a nie przed Kongresem. Prezydent jest naczelnym zwierzchnikiem sił zbrojnych państwa; mianuje też wyższych urzędników i zawiera traktaty międzynarodowe. W okresie poprzedzającym wojnę secesyjną rząd federalny składał się tylko z 6 departamentów (rodzaj ministerstw). Ich personel był szczupły, np. w Departamencie Stanu pracowało 18 urzędników. Departamenty Obrony i Marynarki zatrudniały jedynie czterdziestu kilku pracowników. Jeden tylko Departament Skarbu zatrudniał 400 ludzi, ale do jego kompetencji należały wszystkie sprawy podatkowe, celne i żeglugowe. Konstytucja reguluje również sądownictwo i określa kompetencje sądów federalnych i stanowych, które mają osobne organizacje. Naczelną instytucją sądową jest Sąd Najwyższy, który odgrywa szczególną rolę: posiada bowiem prawo orzekania o zgodności ustaw z konstytucją. Uprawnienie to nie jest przewidziane w konstytucji, lecz powstało stopniowo w drodze precedensów, zwłaszcza za 35-letniej prezesury Johna Marshalla z Wirginii. Sędziów Sądu Najwyższego mianuje prezydent, w ten sposób kontrolując do pewnego stopnia sądownictwo. Każdy obywatel Stanów Zjednoczonych jest równocześnie n obywatelem jednego ze stanów i jakiegoś hrabstwa (nazwa obwodu przeniesiona z Anglii), a także miasta lub wsi. Podlega on przeto prawom tych jednostek terenowych; oczywiście podlega on również prawom federalnym. Prawodawstwo stanowe reguluje konstytucja stanu. Reguluje ona również organizację administracji stanowej i lokalnej, a także sądownictwa stanowego. Legislatury stanowe są z reguły dwuizbowe. Członkowie izby reprezentantów są wybierani na okres dwuletni, kadencja zaś senatu stanowego jest czteroletnia. Procedura ustawodawcza w legislaturze stanowej podobna jest do postępowania w Kongresie. Gubernator stanu ma prawo weta w stosunku do uchwał legislatury, lecz może ono być obalone, jeśli w ponownym głosowaniu ustawa uzyska kwalifikowaną większość, zazwyczaj 2/3 głosów. Dwuizbowość legislatury jest od dawna krytykowana, gdyż powoduje znaczne zwolnienie procedury ustawodawstwa oraz utrudnia ustalenie odpowiedzialności za ustawy. Z drugiej strony jednak jedna izba jest pewnego rodzaju kontrolerem w stosunku do drugiej. Na czele administracji stanowej stoją wybieralni urzędnicy — przede wszystkim gubernator. Jest on głównym urzędnikiem wykonawczym i czuwa nad przestrzeganiem praw; ma też prawo zwoływania legislatury na nadzwyczajne sesje;''gubernator jest zwierzchnikiem milicji stanowej i ma prawo jej użyć, np. w wypadku rozruchów. Pozostali głównijitządniey-stanowi, pochodzący z wyboru, stoją na czele poszczególnych działów administracji stanowej. Gubernator nie jest ich zwierzchnikiem, lecz tylko współpracownikiem, a więc - - inaczej niż w przypadku prezydenta, który jest zwierzchnikiem swego gabinetu. Podział na partie w Stanach Zjednoczonych dokonywał się stopniowo, głównie na zasadzie przesłanek ekonomicznych i regionalnych. Delegaci na konwencję (zjazd), która uchwaliła konstytucję amerykańską, pochodzili w większości 2 warstw zamożnych, zainteresowanych w rozwoju handlu, przemysłu i budownictwa, okrętowego oraz silnego rządu centralnego, ale część delegatów popierała interesy agrarne zarówno plantatorskie, jak i farmerskie. Związane z tym podziałem trudności wystąpiły już w okresie ratyfikowania konstytucji przez poszczególne stany. Niektórzy bowiem przywódcy radykalni, jak Samuel Adams z Massachusetts i Patrick Henry z Wirginii przeciwni byli wzmacnianiu rządu centralnego kosztem ograniczenia władzy poszczególnych stanów. Domagali się również włączenia do konstytucji postanowień zapewniających swobody obywatelskie (bili of rights), co też zaraz uwzględniono w formie poprawek do konstytucji. Za prezydentury Waszyngtona, który był przeciwny tworzeniu partii politycznych, rywalizacja powyższych dwu ugrupowań nie przybierała ostrzejszych form, ale polityka ministra skarbu, Alexandra Hamiltona, wyraźnie sprzyjała interesom kupców i przemysłowców. Jego zwolennicy nazywali siebie fęderalisŁifiii. Polityka Hamiltona wzbudzała niezadowolenie rolników, zwłaszcza drobnych farmerów, gdyż powodowała wzrost cen i podatków, szczególnie na whisky, która była głównym źródłem gotówkowych dochodów farmerów. Na czoło opozycji przeciwko takiej polityce Hamiltona wysunęli się wkrótce tak wybitni przywódcy, jak Thomas Jęfferson i James Madison z Wirginii. Początkowo odłam ten nie miał nawet ustalonej nazwy, ale stopniowo utarła się dla niego nazwa: demokratyczni republikanie, a potem — po zakończeniu prezydentury Jacksona — demokraci. Po upadku federalistów i zniknięciu ze sceny politycznej w latach dwudziestych XIX w., ich spadkobiercy — którzy przejęli nazwę opozycyjnego ugrupowania angielskiego tzw. whigów, a później — w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych — nazwę republikanów, przyłączyli się do tworzącej się żywiołowo partii antyniewolnic2L^2^TI oni zwolennikami polityki protekcjoni-stycznej, mającej na celu obronę przemysłu krajowego oraz utrzymanie waluty opartej na złocie i centralistycznej bankowości. Demokraci natomiast byli zwolennikami niskich taryf celnych, progresywnych podatków od dochodów oraz bronili praw stanowych przed próbami ograniczania ich uprawnień dla roz-sze^rzenia kompetencji rządu federalnego. W miarę upływu czasu - - zwłaszcza w okresie prezydentury Jacksona — struktura partii zmieniała się i komplikowała. O przynależności do jednej lub drugiej partii decydowały już nie tylko same przesłanki materialne, ale także takie czynniki, jak: przeważające wpływy 12 13 r partii w danej okolicy", liczenie się z przynależnością polityczną pracodawców;' tradycja rodzinna, "a także większa przychylność danej partii dla grup narodowych, religijnych i mniejszościowych. Centralnej organizacji partyjnej podlegały organizacje sta--nowe, które posiadały jednak dużą niezależność; ale ze swej strony musiały się liczyć z przywódcami podległych im organizacji w hrabstwach i miastach. Znaczenie organizacji centralnej polegało głównie na tym, że rozporządzała dużymi funduszami i posadami, zwłaszcza gdy dana partia była u władzy. Poparcie zaś materialne dla organizacji stanowych było niezbędne, by mogły one działać efektywnie. Bardzo ważną funkcją organizacji partyjnej było zawsze wystawianie kandydatów na urzędy stanowe oraz przedstawicieli do Kongresu. Początkowo o kandydatach na te stanowiska decydowała rada przywódców, czyli tzw. caucus, później, począwszy od 1831 r. weszło WT życie zwoływanie konwencji centralnych i stanowych, które stanowią znacznie szersze przedstawicielstwo terenowe. / Duże osiągnięcia mieli Amerykanie w dziedzinie oświaty już w pierwszej połowie XIX w. Szkołę powszechną uważali za instytucję niezbędną w demokratycznym społeczeństwie t-to nie tylko z uwagi na kształcenie obywateli, lecz również dla zacierania różnic klasowych. Nowoczesny typ szkół powszechnych rozwinął się stopniowo, najpierw w Massachusetts, głównie z inicjatywy Horace'a Manna, i stamtąd promieniował na inne stany, zwłaszcza w latach pięćdziesiątych, mimo opozycji części pedagogów i konserwatystów. Należy zaznaczyć, że szkoły powszechne, utrzymywane z funduszów publicznych, na ogół nie podlegały związkom religijnym, natomiast szkoły średnie przeważnie były zakładane i kontrolowane przez sekty, takie jak: prezbi-terianie, metodyści i baptyści. Wobec bardzo szybkiego rozwoju szkolnictwa Amerykanie uważali się za ludzi najbardziej wy-. kształconych na świecie. O ogromnym rozwoju tych szkół świadczą liczby w stanie nowojorskim. W 1852 r. do szkół powszechnych uczęszczało tam 862 tyś. dzieci, w Pensylwanii — 492 tyś. i 199 tyś. w Massachusetts. Południe, region znacznie uboższy, z ludnością żyjącą w rozproszeniu, pozostawało daleko w tyle za północnymi stanami. W miastach szybko również rozwijały się szkoły średnie. W programach kładły nacisk na-łacinę i matematyk. W 1860 r. stan Massachusetts miał takirWy jr^A- --41, Ohio — 48. Rozszerzano również zakłady kształcenia nauczycieli. W latach pięćdziesiątych w całym kraju wzrastała też liczba col-lege'ów. W Ohio było ich 17, w Pensylwanii — 16, a w stanie Nowy Jork — 15. Szkoły te były przeważnie zakładane i prowadzone przez sekty religijne; natomiast uniwersytety stanowe już od zarania były wolne od wpływów kościołów. Obok szkół publicznych funkcjonowały liczne płatne szkoły prywatne, tzw. akademie, przeznaczone dla dzieci zamożniejszych rodzin. Początkowo uważano, że celem szkół — zwłaszcza college'ów — jest tylko kształcenie elity; zasada ta jednak zaczęła się zmieniać, podobnie jak i programy szkół — ze ściśle klasycznych i teologicznych na nowocześniejsze, zawierające historię, prawo, ekonomię i języki nowożytne (duża była w tym zasługa Jeffersona, pod którego wpływem zmieniono programy cieszącego się dużym autorytetem College'u William and Mary, na którym wzorowały się inne szkoły). Dawny ideał edukacji religijnej ustępował demokratycznemu ideałowi kształcenia obywatelskiego. Dużą pomocą w rozwoju szkół wyższych były wielkie nadania ziemi państwowej dla nowo zakładanych college'ów i uniwersytetów. Do wojny secesyjnej założono 21 uniwersytetów stanowych. Wraz ze wzrostem oświaty w latach poprzedzających wojnę secesyjną nastąpił wzmożony rozwój twórczości wybitnych pisarzy i poetów. Był to złoty wiek amerykańskiego romantyzmu. Znakomitym pisarzem tego okresu był James Fenimore Cooper; jego twórczość doskonale odzwierciedla atmosferę ówczesnego amerykańskiego środowiska. Jako przedstawiciel starszej generacji szczególnym autorytetem cieszył się Washington Irving, autor monumentalnej biografii Waszyngtona w pięciu tomach oraz słynnej satyry: Knickerbocker History of New York, skierowanej głównie przeciwko administracji Jeffersona. Niepoślednią rolę odegrał w ruchu kulturalnym James Russell Lowell nie tylko jako długoletni redaktor poważnego miesięcznika „Atlantic Monthly" (założonego w 1857 r.), ale jako poeta, autor wielu 14 15 znanych poematów. Wywierał on znaczny wpływ na ówczesne koła intelektualistów i środowisko literackie. Początkowo twórczość literacka najżywiej rozwijała się w stanach środkowych, ale z biegiem czasu punkt ciężkości przeniósł się do Nowej Anglii, w okolice Bostonu (Concord i Cambridge). Głównym inspiratorem i autorytetem literackim stał się Ralph Waldo Emerson. (1803 -1882). Wysuwający się na czoło grupy pisarzy tej okolicy Emerson, poeta i filozof, wywierał przemożny wpływ na swych towarzyszy i całe otoczenie. Był potomkiem długiej linii kaznodziejów Nowej Anglii. Po otrzymaniu starannego wykształcenia przyjął funkcje duszpasterskie w sekcie unitarianów w Bostonie. Wkrótce jednak zrezygnował z tego stanowiska, doszedł bowiem do przekonania, że teologia unitariań-ska, nie jest zgodna z jego osobistymi przekonaniami. W czasie studiów i podróży po Europie Emerson zapoznał się z idealistyczną filozofią Kanta, która wywarła na nim duże wrażenie i wpłynęła na ukształtowanie się poglądów. W 1836 r. powstała w Bostonie z jego udziałem niewielka grupa pisarzy i poetów o podobnych zapatrywaniach. Grupie tej nadano nazwę „transcen-dentalistów", a ich wersję filozofii kantowskiej „transcendenta-lizmem". Zespół wydawał czasopismo ,,Dial", w którym drukowano między innymi prace Emersona. Do tej grupy, która niebawem stała się sławna, należeli tak wybitni intelektualiści, jak: Henry Thoreau, znany mistrz angielskiej prozy, kaznodzieje Bron-son Alcott i Theodore Parker, historyk George Bancroft i wy-dawczyni Margaret Fuller. Pragnieniem transcendentalistów było, żeby Ameryka dorosła do szans, jakie się wówczas przed nią otwierały i żeby pokazać praktyczny przykład „systemu braterskiej współpracy", założono specjalną farmę (w West Roxbury, Massachusetts) na zasadzie wspólnej własności i równo przydzielonej pracy. Dużo czasu rezerwowano na działalność społeczną i literacką. Farma funkcjonowała przez wiele lat i stała się głośna dzięki udziałowi w niej amerykańskich pisarzy. Temu nowemu, wybitnemu ruchowi literackiemu i społecznemu nadano nazwę Renesansu Nowej Anglii. Kontrast bowiem między zastojem umysłowym na przełomie XVIII i XIX w. a okresem następującym był tak duży, że Emerson nie wahał się napisać, iż „od 1790 do 1820 r. 16 nie było książki, mowy, rozmowy ani myśli" w całym stanie Massachusetts. Emerson, być może, przesadził, ale przełom intelektualny w tym okresie był rzeczywiście uderzający. Następowało przezwyciężanie dławiącej wolną myśl ortodoksyjnej teologii kalwińskiej. Wielką popularnością cieszył się również romantyczny poeta Henry Wadsworth Longfellow (1807 -1882), profesor języków nowożytnych na Uniwersytecie Harvardzkim. Zarzucano mu, że w swym pisarstwie ulegał zbytnio wpływom europejskim, lecz korzystał on również z tematów miejscowych oraz indiańskich (Hiawatha). Innym wybitnym przedstawicielem Nowej Anglii był poeta, kwakier John Greenleaf Whittier (1807 -1892), nawołujący do zniesienia niewolnictwa w pokojowy sposób. Temu zadaniu poświęcił też znaczną część swego życia kosztem twórczości poetyckiej. Wybitnymi pisarzami Nowej Anglii tuż przed wojną secesyjną i podczas jej trwania byli także: Nathaniel Hawthorne (1804 --1864), Oliver Wendell Holmes (1809 - 1894) i James Russell Lo-well (1819 - 1891). Hawthorne bardziej niż inni pisarze wykorzystywał w swej twórczości tematy amerykańskie. Jego I hę Scar-let Letter był potężnym potępieniem purytanizmu i jego wartoś-ei moralnych. Piękny język i głęboka wnikliwość psychologiczna pozostały stałą wartością jego pisarstwa. Podobnie i Holmes nienawidził kalwinizmu, a zyskał uznanie przez swoje poczucie humoru; pisał z równym powodzeniem wierszem i prozą. Walt Whitman (1819 - 1892), bardziej może niż ktokolwiek inny, potrafił oddać ducha swego czasu i to w nowej oryginalnej formie wierszy. Jego Leaves of Grass świadczy o zupełnym zerwaniu z tradycją europejską. Edgar Allan Poe (1809 - 1849) uważany jest często za południowego poetę, choć urodził się w Bostonie i znaczną część swego życia spędził w Nowym Jorku. Był długoletnim wydawcą znanego czasopisma „Southern Literary Messenger". Południe w porównaniu z Północą nie posiadało Wybitniejszych talentów literackich. William G. Simms był bardzo młodym pisarzem, starającym się naśladować Byrona i Scot-ta, ale głównym przedmiotem jego wysiłków była obrona instytucji niewolnictwa. 2 — Wojna secesyjna... 17 Nowa Anglia może też się poszczycić osiągnięciami w dziedzinie historii. Zarówno Jared Sparks-(1790 - 1866), jak i George Bancroft (1800 - 1891) zajmowali się amerykańską historią. Ban-croft napisał monumentalną historię Stanów Zjednoczonych w 12 tomach, w której zresztą ogromnie wyidealizował swój kraj. Tymczasem William H. Prescott (1796 -1859) pisał na tematy z historii Hiszpanii i Ameryki Łacińskiej, a John Lothrop Mot-ley (1814-1877) zajmował się historią Holandii. Wreszcie Frań-cis Parkman (1823-1893) pisał na temat Francuzów w Ameryce Północnej. Wyjątkowo szybko rozwijało się w Stanach Zjednoczonych dziennikarstwo. Nastąpiła swego rodzaju demokratyzacja prasy. We wcześniejszym okresie tylko ludzie zamożni mogli sobie pozwolić na prenumeratę czasopisma. Począwszy jednak od lat trzydziestych zaczęła się rozwijać masowa produkcja tanich ga-jzeyw których zamieszczano wiadomości o charakterze sensacyjnym. Żywot tych czasopism był zazwyczaj krótkotrwały, lecz niektóre z nich, zwłaszcza dzienniki nowojorskie, nabrały charakteru niemal instytucji (np. „New York Herald" Jamesa Gor-dona Bennetta i „New York Tribune" Horace'a Greeleya). Szybko również zaczęły się rozwijać magazyny. Niektóre z nich — jak „Graham's Magazine" i „Southern Literary Messen-ger" - wychodziły przez długie lata. Często zamieszczano też utwory pisarzy, które w ten sposób docierały do wiadomości czytelników. Był to również okres, w którym wielu pisarzy wyjeżdżało na tzw. tury odczytowe, urządzane przez różnego rodzaju kółka literackie, tzw. lyceumś/Niektórzy literaci z tych „tur" się utrzymywali. Najgłośniejszym pisarzem, który regularnie wyjeżdżał na „tury odczytowe", był Ralph Waldo Emerson. Jego odczyty cieszyły się ogromnym powodzeniem. Rozpoczął się również w tym okresie rozwój prac naukowych w różnych dziedzinach, przede wszystkim mających zastosowanie praktyczne, jak medycyna, geologia, zoologia itd. Jest rzeczą osobliwą, że rozwojowi literatury w Stanach Zjednoczonych w połowie XIX w. nie towarzyszył rozwój innych dziedzin sztuki: \architektury, malarstwa i muzyki; wykazują one nawet pewien upadek w stosunku do okresu następującego bezpośrednio po uzyskaniu niepodległości. Zapewne trudno było wyłamać się szybko ze sztywnych form narzuconych przez tradycję i dorównać również i w tych dziedzinach zwycięskiej rewolucji politycznej. W architekturze ciągle jeszcze panował styl klasyczny, stosowany zwłaszcza przy wznoszeniu budowli publicznych. Były to zazwyczaj wzory brane z elementów wczesnych świątyń greckich. Natomiast budownictwo mieszkalne było przeważnie nadal wzorowane na stylu kolonialnym, zwanym georgian. W połowie stulecia, w ślad za architektami europejskimi, amerykańscy budowniczowie zaczęli się też przyłączać do rewolty przeciwko kla-sycyzmowi. Odżyły formy gotyckie, wrócono do bujnej ornamentacji, brak było jednak oryginalnych pomysłów — kwitło naśladownictwo artystów europejskich. Również w dziedzinie rzeźbiarstwa brak było oryginalniejszych dzieł. W okresie po Rewolucji Amerykańskiej nie brakło wyróżniających się malarzy — głównie portrecistów, później jednak nastąpił i w tej dziedzinie upadek, być może pod wpływem ówczesnego rozwoju fotografii. Obok portrecistów powstała również grupa malarzy pejzażystów, zrzeszonych w tzw. Hudson River School. Ich zasługą jest zwrócenie uwagi współrodaków na rzeczywiste piękno amerykańskiego krajobrazu. Rozwój teatru w czasach kolonialnych był ledwie dostrzegalny. Hamowała go atmosfera purytanizmu w Nowej Anglii; a poza tym teatr w ogóle uważano za instytucję raczej obcą na gruncie amerykańskim. W latach trzydziestych i czterdziestych jednak placówki teatralne powstały w dużych miastach. Często miały one charakter objazdowy. Publiczność teatralna zwracała głównie uwagę na aktorów, a nie autorów sztuk. Najchętniej grano Szekspira, rzadko zaś utwory współczesne, lecz dużym powodzeniem cieszyły się i niektóre nowe sztuki, jak np. komedia Taylora: Our American Cousin — ta sama, w czasie której w Teatrze Forda w Waszyngtonie zastrzelono prezydenta Lincolna. Amerykanie interesowali się również muzyką i w większych Ciastach powstawały towarzystwa muzyczne oraz orkiestry symfoniczne. Dużą rolę w rozwoju muzyki amerykańskiej odgrywały 18 19 także częste turnee po kraju artystów europejskich. Spośród rodzimych twórców wybijał się szczególnie Lowell Mason (1792 --1872), autor znanych hymnów, które dotąd są śpiewane w kościołach. Mason zdziałał też wiele na rzecz wprowadzenia muzyki do szkół publicznych. Bardzo popularnym autorem licznych pieśni był także Stephen C. Foster (1826-1864), który nie wahał się zająć opracowywaniem pieśni murzyńskich, a które dzięki temu nie uległy zapomnieniu. Rozdział I KRAJ U PROGU WOJNY Przywóz Murzynów do kolonii angielskich na większą skalę rozpoczęto w wieku XVIII. W 1800 r. było ich już około miliona (biorąc pod uwagę również przyrost naturalny). Pierwsze grupy niewolników traktowano tak jak służbę europejską, uwalniano ich też zwykle po kilku latach służby lub gdy przyjęli chrześcijaństwo. Jednakże na skutek rozwijających się uprzedzeń rasowych stopniowo zaczęto traktować niewolnictwo jako formę prawa własności. Niemniej wszystkie stany północne w latach/1790--1.804 bądź zniosły niewolnictwo, bądź też stworzyły podstawy do stopniowej emancypacji. W tym czasie nawet w stanach południowych, zwłaszcza w Wirginii i Marylandzie, zaznaczyła się silna tendencja do uwalniania niewolników. Na początku 1832 r. w legislaturze Wirginii odbyła się wielka debata na temat ewentualnego zniesienia niewolnictwa. Dalszej ewolucji w tym kierunku przeszkodziła jednak obawa, czy możliwe będzie przystosowanie już bardzo licznej grupy Murzynów do współżycia z ludnością białą. Jeszcze bardziej na zahamowanie tego liberalnego prądu wpłynęła szybko rosnąca opłacalność pracy niewolników po rozpowszechnieniu odziarniarki bawełny, za pomocą której można było oddzielić ziarno bawełny od włókien kilkadziesiąt razy szybciej niż tradycyjną, ręczną metodą. Mimo definitywnego- zakazu przywozu niewolników z Afryki, wydanego w 1808 r., do stanów południowych sprowadzano ich nadal potajemnie. Kontrola tego przywozu była trudna, gdyż niimo kilkakrotnych porozumień z Wielką Brytanią co do wspól-nego patrolowania wód afrykańskich, Stany Zjednoczone stale odmawiały brytyjskim statkom wojennym prawa rewizji statków amerykańskich. Handel niewolnikami wewnątrz kraju nie był zakazany. Można więc było Murzynów sprzedawać i transporto-, wać ze stanu do stanu oraz na nowe tereny, w miarę przyjmo-s wania do Stanów Zjednoczonych nowo powstających stanów południowych. W ten sposób wprowadzono niewolnictwo do: Ken-tucky, Tennessee, Alabamy, Missisipi, Luizjany i Florydy (po przyłączeniu ich do Stanów Zjednoczonych), a także Teksasu, gdzie amerykańscy farmerzy wprowadzili niewolnictwo przed włączeniem (w 1845 r.) tego stanu do Stanów Zjednoczonych. Na Południu stopniowo zorganizowano niewolnictwo w pewien system. W zwykłych gospodarstwach, niewyspecjalizowa-nych, zajmujących się uprawą zbóż, roślin okopowych, tytoniu oraz hodowlą - - a takie przeważały na górnym Południu - - zatrudniano najwyżej po kilku niewolników, którzy pracowali w polu wraz z gospodarzem, mieszkali w tym samym domu i korzystali z tego samego wyżywienia. Na tego typu farmach po prostu nie opłacało się uprawiać wielkich obszarów przy pomocy niewolników, gdyż ich praca wymagałaby fachowości i indywidualnego nadzoru1. Więksi farmerzy i drobni plantatorzy, zatrudniający 10-30 niewolników, zwykle nie pracowali już sami w polu, musieli się bowiem zajmować ogólnym zarządem farmy i organizacją zbytu. Wyznaczali jednego ze swych Murzynów, by nadzorował pracującą grupę, a sami tylko od czasu do czasu sprawdzali stan robót w polu. Tylko w dużych gospodarstwach o charakterze plantacji zatrudniano białych nadzorców lub rządców. Byli to zazwyczaj ludzie szorstcy i brutalni, stojący na dość niskim poziomie kulturalnym. Za typowe plantacje uważało się gospodarstwa rolne posiadające ponad 30 niewolników. Były one skupione na dolnym Południu (nazywane też dalekim Południem - - stany należące do Unii w chwili jej utworzenia) i specjalizowały się przede wszystkim w uprawie bawełny, ryżu, a także trzciny cukrowej. Ponadto w Kentucky i Missouri uprawiano na dużą skalę konopie. Tego typu gospodarstw było na Południu około|25 t ogólnej liczby posiadaczy niewolników. Tylko 8 tyś. rodzin posiadało ponad 50 niewolników, a ponad 500 miało ich tylko 11. Może najbardziej charakterystyczne jest to, że większość Murzynów była niewolnikami skupionymi w ręku stosunkowo niewielkiej liczby plantatorów (tylko 25% pracowało na farmach zatrudniających ponad 10 niewolników). Trzeba ponadto dodać, że wielka własność plantatorska była skupiona w okolicach, gdzie były najlepsze gleby nadające się do uprawy bawełny, trzciny cukrowej i ryżu2. Rozwój ludności białej oraz murzyńskiej na v... Północy i Południu w latach 1790-1850 ilustrują tabele I - IV. Jak wynika z tych tabel (s. 26, 27), z upływem czasu procentowy udział białej ludności na Południu spadał w stosunku do ogólnej liczby białych w całym kraju. Wynikało to z niechęci emigracji zamorskiej do osiedlania się tam przy równoczesnym przenoszeniu się części ludności białej z południa na udostępnione dla osadnictwa tereny na północy. Motywem tego przesiedlania była niejednokrotnie chęć wydostania się z atmosfery niewolnictwa. Było również widoczne pogarszanie się procentowego stosunku całej ludności stanów południowych (licząc wraz z niewolnikami) w stosunku do ogólnej liczby ludności Stanów Zjednoczonych. Opłacalność pracy niewolników dla właścicieli różniła się znacznie w zależności od regionu. I tak np. na nowo zasiedlonych terenach, w stanach: Alabama, Luizjana, Missisipi i Teksas, zatrudnieni tam niewolnicy dawali 12%) rocznego zysku w stosunku do zainwestowanego w nich kapitału. Tymczasem w dawnych stanach nadbrzeżnych, a więc w Wirginii, obu Karolinach i Ma-rylandzie, niewolnicy przynosili tylko 3 - 4% zysku, a miejscami byli w ogóle nieopłacalni. Toteż z tych nadbrzeżnych stanów masowo sprzedawano niewolników, kierując ich na południowy zachód, na nowe, zyskowne tereny. Tymczasem w stanach graniczących ze stanami północnymi niewolnictwo zaczęło zanikać i to w sposób naturalny. W hrabstwach sąsiadujących z wolnymi stanarn^niewolnicy stale ucie-kali. Zresztą w tych pogranicznych stanach, a zwłaszcza w Mary-landzie i Wirginii, sami właściciele uwalniali Murzynów, toteż obszar tych stanów był największym ich skupiskiem. W 1860 r. na całym terytorium Stanów Zjednoczonych wolnych Murzynów 1 K. M. Stampp, The Peculiar Institution, New York 1956, s. 30 - 31. 25 9HBHH TABELA I Wzrost ludności białej w Stanach Zjednoczonych Rok Stany północne w tyś. mieszkańców Stany południowe w tyś. mieszkańców Procentowy udział ludności ze stanów południowych 1790 1 900 1 271 40,1 1800 2602 1693 39.4 1810 3653 2 192 37,5 1820 5034 2809 35,8 1830 6871 3633 34,6 1840 9557 4601 32,5 1850 13330 6184 31,7 1860 18825 8036 29,9 Źródło: J.T. Carpenter, The South as a Conscious Minority 1789-1861, New York 1930, s. 22. TABELA II Rozmieszczenie ludności murzyńskiej w stanach północnych i południowych Rok Ludność murzyńska w północnych stanach w tyś. Ludność murzyńska w południowych stanach w tyś. Procent Murzynów w stanach południowych w stosunku do całej ludności murzyńskiej 1790 67 689 91,1 1800 83 914 91,6 1810 105 1264 92,3 1820 118 1642 93,2 1830 141 2175 93,9 1840 1850 1860 171 196 226 2688 3428 4201 94,0 94,6 94,9 Źródło: J.T. Carpenter, op. cit., s. 14. było około pół miliona, w tym więcej niż połowa na południu kraju. W niektórych stanach ustawodawstwo starało się utrudniać uwalnianie Murzynów, np. wymagając, żeby przed uwolnieniem Murzyn był przeniesiony do innego stanu; w innych wolno było uwalniać Murzynów tylko w testamencie, którego spad- TABELA III Procent Murzynów w stosunku do całej ludności w stanach północnych i południowych Rok W stanach północnych W stanach południowych 1790 3,4 35,2 1800 3,1 35,1 1810 2,8 36,6 1820 2,3 36,9 1830 2,0 37,4 1840 1,8 36,9 1850 1,4 36,7 1860 1,2 34,3 Źródło: J.T. Carpenter, op. cit., s. 15. TABELA IV Liczba posiadaczy niewolników w Stanach Zjednoczonych w 1850 r. » Liczba niewolników u poszczególnych właścicieli Liczba posiadaczy niewolników 1 68820 2-4 105683 5-9 80765 10-19 54 595 20-49 29 743 50 - 99 6196 100 - 199 1479 100 - 299 187 300 - 499 56 500 lub więcej 11 Źródło: J.G. Randall i D. Donald, The Divided Union, Boston 1961, s. 67. kobiercy często nie respektowali. Wolnym Murzynom groziła też i zawsze możliwość porwania ich i ponownej sprzedaży w niewolę. Nigdzie nie byli oni pełnoprawnymi obywatelami. W niektórych stanach przepisy przewidywały, że wolny Murzyn może być ska-znany na ponowną niewolę, np. za włóczęgostwo, lenistwo albo 26 27 za przekroczenie zwykłych przepisów porządkowych; gdy skazywano go pierwszy raz — był niewolnikiem przez pewien okres, a natomiast po raz drugi — na stałe. Niesprzyjającą okolicznością dla niewolniczego Południa było stopniowe zanikanie niewolnictwa w świecie, a zwłaszcza w Ameryce. Pierwszym wielkim ciosem dla niewolnictwa było zniesienie go w imperium brytyjskim w .1833 r). W ślad za tym poszła Francja w^lS^r. i Portugalia w 1858 r/, Meksyk już w 1829, r. uwolnił niewolników. Miało to szczególne znaczenie dla sąsiadujących z tym krajem stanów niewolniczych, z których zniewoleni mogli odtąd zbiegać do Meksyku. W 1860 r. niewolnictwo pozostało jeszcze, tylko w Brazylii (najwięcej było tam ludności czarnej) oraz w Puerto Rico i na Kubie. Wobec jaskrawego przedziału rasowego sprawa pomieszania się ras miała ogromne znaczenie na Południu, gdzie odsetek Murzynów był tak wysoki, że pomieszanie ras prowadziłoby do powstania nowej rasy; a to było perspektywą nie do zniesienia dla białych, którzy prawie niczego się tak nie obawiali, jak tego, że skóra ich potomków będzie kiedyś koloru mlecznej kawy. Natomiast w odróżnieniu od Ameryki Łacińskiej pomieszanie się rasowe białych z Indianami w Stanach Zjednoczonych prawie nie wchodziło wówczas w rachubę, gdyż Indianie zostali tam albo wytępieni, albo wypędzeni za Missisipi. O ile trafiały się przypadki pomieszania ras, to raczej czarnej z indiańską. Należy dodać, że niewolnictwo w stanach południowych ulegało stałej stopniowej ewolucji. W .ostatnim dziesięcioleciu przed wojną secesyjną warunki życia codziennego niewolników polepszyły się. Lepsze było wyżywienie i ubranie, poprawiły się warunki zakwaterowania, pozwalano niewolnikom na uprawę własnych poletek i mniej ich eksploatowano. Coraz częściej powierzano im też funkcje nadzorców. Z drugiej strony jednak mniej, mieli swobody poruszania się i dysponowania wolnym czasem, np. aby wynająć się do pracy umożliwiającej zdobycie jakichkolwiek kwalifikacji. Toteż zwłaszcza dla zdolniejszych i ambitniejszych Murzynów ta niezmienność niewolnictwa i brak jakichkolwiek perspektyw stawały się coraz bardziej nie do zniesienia. Tymczasem biali w stanach niewolniczych uzasadniali istniejący stan rzeczy twierdząc, że Murzyni są rasą niższą i dlatego^ 28 niewolnictwo jest sprawą naturalną. Począwszy od lat trzydziestych XIX w. cały wysiłek elity umysłowej Południa był skierowany na udoskonalenie systemu niewolnictwa; z drugiej zaś strony na uzasadnienie, że jest ono istotnym dobrem dla wszystkich zainteresowanych. Ich wysiłki były tym gorliwsze, im bardziej stawało się jasne dla wielu południowców, że na dłuższą metę niewolnictwo nię^da się utrzymać, zwłaszcza wobec rosnącej presji opinii światowej. Niemniej wspomniany typ myślenia i rozumowania wpajano nadal niemal całemu społeczeństwu Południa. Tymczasem niewolnictwo stawało się instytucją niemal zastygłą z rozległym systemem praw restrykcyjnych, patroli, straży, ciągłej czujności oraz zakazu kształcenia i komunkowa-nia się wzajemnego Murzynów na szerszą skalę. Wszystko to było jawnym zaprzeczeniem solidarności kapitału i pracy, jedności pana i niewolnika, które głosiły południowe teorie. Mimo ogólnego braku realizmu i oszukiwania samych siebie co do wyższości systemu niewolnictwa istniała i wśród południowców, zwłaszcza przed 1830 r., ale także i później, to, że z chwilą napływu do Missouri niewolników teren ten bę-[ izie faktycznie zamknięty dla białych osadników, którym trudno byłoby konkurować z Murzynami. Rozgoryczenie wśród północnych mieszkańców wywoływało również nieprzychylne stanowisko ~ Wojna secesyjna... oo południowców wobec ważnych dla rozwoju tego regionu taryf celnych i inwestycji z funduszów publicznych. Wprawdzie konflikt został na razie zażegnany zawarciem kompromisu, jednakże sprawa ta wywołała głębokie zaniepokojenie w całym kraju i obawę, że kiedyś będzie musiało dojść do rozwiązania tej podstawowej sprzeczności. Żyjący jeszcze wówczas Jefferson oświadczył, że sprawa ta zaalarmowała go i napełniła przerażeniem. Zaś John Quincy Adams zanotował w swym dzienniku, iż jest to tylko wstępem, stroną tytułową do wielkiego i tragicznego tomu. Tak więc dawniejszy ideał wybitnego południowca, Jeffer-sona, został całkowicie zarzucony, a jego miejsce zajęła w południowych stanach wręcz przeciwna zasada nierówności ludzi oraz pogląd, że niewolnictwo jest istotnym dobrem, przy czym pogląd ten stał się bardzo popularny. Należy jednak stwierdzić, że pojawiały się i wśród południowców, choć nieczęsto, głosy sprzeciwiające się temu ogólnemu prądowi. Do takich należały poglądy wyrażane w „Southern Literary Messenger" albo w broszurze Daniela R. Goodlowa, przede wszystkim zaś w książce Hintona R. Helpera: The Impeding Crisis of the South (1857). Wprawdzie Helper nie sprzyjał Murzynom, ale napiętnował oligarchię plantatorów. Za pomocą różnych danych statystycznych dowodził on, że konspiracja plantatorów była przyczyną zacofania ekonomicznego stanów południowych. Książka Helpera odegrała dużą rolę w kampanii prezydenckiej północnych mieszkańców w 1860 r. jako argument przeciwko plantatorom. Upowszechnianie tej książki zostało jednak w południowych stanach zakazane, podobnie jak i wszystkich innych książek i czasopism, które krytykowały panujące tam stosunki. Mówiąc o niewolnictwie działacze i pisarze południowi podkreślali płynące z niego korzyści społeczno-ekonomiczne, które miały je stawiać wyżej niż północny system pracy najemnej. podkreślano w szczególności, że interesy pana i niewolnika, a więc kapitalisty i pracownika, są w tym systemie identyczne: a przy tym istnieje częściowa wspólnota własności; nie może więc być konfliktu między kapitałem a pracą, jak to jest w systemie pracy najemnej. Za bardzo istotną zaletę systemu niewolniczego uważano i to. 34 że daje podstawę do rozwoju charakteru oraz pełnej swobody i beztroski kultury białych. Biali bowiem, uwolnieni od pracy fizycznej, będą mogli się skoncentrować na pracy umysłowej, co doprowadzi do rozkwitu nauki i literatury w całym regionie. Na zarzuty północnych mieszkańców oraz wybitnych cudzoziemców, jak Thomas Macaulay, Charles Dickens, Anthony Trollope i Harriet Martineau, odpowiadano, że system wyzysku przemysłowego w stanach północnych i w Anglii jest gorszy niż niewolnictwo, gdyż o robotnika przemysłowego nikt nie dba i nikt się nim nie interesuje; jest on brutalnie i bezlitośnie wyzyskiwany przez pracodawców, często cierpi głód i niedostatek, nie ma mieszkania ani żadnego ubezpieczenia. Poza tym robotnik taki przywiązany jest do swego warsztatu, fabryki czy pola i nie jest wiele swobodniejszy od niewolnika. Według znanego współczesnego historyka amerykańskiego, Allana Nevinsa, pierwszym krokiem do stopniowej emancypacji powinno było być ograniczenie instytucji niewolnictwa do 15 stanów, w których ono już istniało. Drugim etapem byłaby i tak już posuwająca się naprzód w sposób naturalny likwidacja niewolnictwa w stanach pogranicznych: Missouri, Kentucky i De-laware. Następnie dopiero przyszłaby kolej na stopniową przemianę niewolnictwa w system wolnej pracy z równoczesną, częściową choćby, emancypacją za odszkodowaniem dla właścicieli. W okresie przejściowym dyscyplina powinna się opierać na nagrodach, a nie na karach: powinno się było stworzyć ./bodźce do pilności, energii i cnoty", zaiteresować niewolników udziałem w zyskach i najbardziej zaawansowanych prowadzić przez stopniowe uniezależnienie do zupełnej wolności. Przy takim rozwiązaniu ponadto musiałyby oba regiony współpracować. Tymczasem w stanach północnych rej wodzili abolicjoniści domagający się natychmiastowej likwidacji niewolnictwa bez odszkodowania jako instytucji niemoralnej. Równocześnie zaś i w stanach południowych ton nadawali radykałowie, którzy nie chcieli nawet słyszeć o takim rozwiązaniu. Towarzyszyła im inercja większości ludności idącej z falą i nie chcącej niczego przedsięwziąć. Sto-stosunkowo najrozsądniejsze sugestie dochodziły z północno-za-chodnich stanów (Douglas i Lincoln). W ogóle lata 1830 - 1860 nie sprzyjały rozsądnemu rozwiązaniu problemu niewolnictwa, 3» 35 gdyż był to okres panowania raczej myśli konserwatywnej, zresztą nie tylko w Stanach Zjednoczonych, okres reakcyjnego prą-' wodawstwa w stanach południowych, zaostrzenia kontroli nad niewolnikami oraz zwyciężenia poglądu, że niewolnictwo było jedyna możliwa formą współżycia między obu rasami, przy tym korzystną zarówno dla białych, jak i dla czarnych3. Zdaniem A. Nevinsa rozwiązanie sprawy niewolnictwa miałoby pewne szansę, gdyby północne stany dość wcześnie (jeszcze przed sporem o Kansas) wystąpiły z poważnym planem uwolnienia Murzynów na zasadzie odszkodowania z równoczesnym rozproszeniem ich po całych Stanach. Usunęłoby to bowiem istniejące napięcia i nastawiłoby stany niewolnicze przychylniej do tego rodzaju planu. Faktycznie wszystkie zalecenia i programy rozbijały się przede wszystkim o problem stosunków rasowych, który uważano za najstraszniejszy. Dla ogromnej bowiem większości południowców perspektywa takiej rewolucji w systemie pracy i systemie społecznym i ekonomicznym, która mogłaby w przyszłości doprowadzić do zrównania prawnego, a później ewentualnie i do pomieszania obu ras, była uważana za niebezpieczeństwo nieobliczalne i absolutnie nie do przyjęcia4. Gdy koloniści amerykańscy przekroczyli Missisipi, zaczęli pożądliwie spoglądać na sąsiadujące tereny Meksyku, słabo zaludnione i nie wyzyskane, a zwłaszcza na Teksas, gdzie były dobre ziemie, nadające się do uprawy bawełny. Bardziej przedsiębiorczy zaczęli przenikać przez granice i osiedlać się w Teksasie; do 1830 r. było ich tam już około 20 tyś. Chociaż niewolnictwo było już w Meksyku zniesione (1829 r.), niektórzy osadnicy amerykańscy sprowadzali do Teksasu swych niewolników. Rząd meksykański, doszedłszy do przekonania, że osadnicy! ci mogą się okazać niebezpieczni, zaczai wprowadzać ogranidbemri' zarówno co do imigracji nowych osadników, jak też i importu amerykańskich towarów. Ze swej strony osadnicy amerykańscy, którzy od początku myśleli o przyłączeniu Teksasu do Stanów Zjednoczonych, skorzystali z okazji wprowadzenia w 1836 r. przez Meksyk nowej konstytucji, ograniczającej autonomię poszczególnych 5 A. Nevins, The Emergence oj Lincoln, t. I - II, New York 1950, t. I, s. 343 - 346 i t. II, 165 - 168. « A. Nevins, Ordeal oi the Union, t. I - II, New York 1947, t. I, s: 461- prowincji, i ogłosili Teksas niepodległą republiką. Zaraz też u-chwalili własną konstytucję sankcjonującą niewolnictwo. Ówczesny prezydent Meksyku, gen. Santa Anna, próbował bronić Teksasu, lecz poniósł klęskę i sam dostał się do niewoli. W Stanach Zjednoczonych oderwanie się Teksasu wywołało niejednolite reakcje. Południe zdecydowanie sprzyjało przyłączeniu Teksasu do St-anów, widząc w tym teren do ekspansji niewolniczej, obawiając się rosnącego zagęszczenia niewolników na dotychczasowym terytorium. Ponadto południowcy zdawali sobie sprawę, że wielki obszar Teksasu można było podzielić na kilka stanów niewolniczych i w ten sposób przywrócić równowagę między obu regionami, zachwianą już przez szybszy rozwój terytorialny i ludnościowry stanów północnych. Tam natomiast, zwłaszcza w Nowej Anglii, widziano w projektach południowych spisek plantatorów mających na celu ekspansję niewolnictwa. Wobec tak podzielonej opinii własnego społeczeństwa oraz zdając sobie sprawę z tego, że aneksja może doprowadzić do wybuchu wojny z Meksykiem, rząd amerykański wahał się. W końcu jednakże prezydent Andrxew Jackson w przedostatni dzień swego urzędowania (w 1837 r.) uznał niepodległość nowej republiki, podobnie jak później prezydent John Tyler w ostatnim dniu swej kadencji (w 1845 r.) zawiadomił Teksas o przyjęciu go do Stanów Zjednoczonych jako stanu w drodze uchwały Kongresu. Rząd meksykański, nie czując się na siłach do podjęcia akcji zbrojnej, zaprotestował tylko przeciwko aneksji Teksasu i zerwał ze Stanami Zjednoczonymi stosunki dyplomatyczne5. Ciągłe parcie na zachód osadników amerykańskich było od samego zarania najbardziej charakterystyczną cechą rozwoju Stanów Zjednoczonych. W atmosferze tego podświadomego nieraz, a niemniej spontanicznego, dążenia do ekspansji rzucono w 1845 r. hasło, że rozszerzanie demokracji amerykańskiej na cały kontynent — przynajmniej północnoamerykański - - jest „oczywistym przeznaczeniem" (manifest destiny) Stanów Zjednoczonych. Hasło to przyjęło się ^i rozszerzyło błyskawicznie, nadając eks- 5 F. J. Turner, The United States in 1830 -1850, New Y"ork 1935, S. 513-534. 36 37 pansjonistycznym tendencjom amerykańskim wybitnie dynamiczny charakter, który przejawił się w różnych planach aneksji: Meksyku, Kuby i innych krajów Zatoki Meksykańskiej6. Wybrany w takiej atmosferze w 184^ r. prezydent James K. Polk uważał za swe główne zadanie me''tylko obronę zaanekto . wanego właśnie Teksasu, ale i wielką ekspansję na zachód. Cho-| dziło o przyłączenie do Stanów Nowego Meksyku i Kalifornii a także położonych między nimi ogromnych dzikich obszarów Gór Skalistych7. Polk próbował najpierw osiągnąć swój cel w drodze negocjacji popartych odpowiednią ofertą dolarową. Gdy jednak rząd meksykański nie skłaniał się do rokowań, Polk polecił gen. Zachariahowi Taylorowi przekroczyć graniczną rzekę Nueces i zająć pozycję na brzegach Rio Grandę, co stanowiło okupację dodatkowego terytorium meksykańskiego. Rząd meksykański i tym razem powstrzymał się od akcji zbrojnej, a nawet dał do zrozumienia, że byłby gotów negocjować co do odstąpienia Stanom Teksasu. Polk tymczasem — nastawiony już na anek-sję Nowego Meksyku i Kalifornii — zaczął pod koniec kwietnia 1846 r. przygotowywać orędzie do Kongresu w sprawie wypowiedzenia Meksykowi wojny. A gdy się dowiedział o potyczce między oddziałem meksykańskim a jednym z oddziałów Taylora, zrzucił natychmiast całą winę za ten incydent na Meksyk i podał go jako powód wypowiedzenia wojny. Kongres uchwalił odpowiednią rezolucję ogromną większością głosów8. Wojna ta była bardzo popularna na Południu, natomiast w stanach północnych abolicjoniści i inni przeciwnicy niewolnictwa uważali, że została ukartowana przez południowych plantatorów. Przystępując do ofensywy oddziały amerykańskie pod dowództwem Taylora ruszyły od północy, rozpoczynając akcję wojskową. Gen. Taylor odniósł zdecydowane zwycięstwa pod Monterey i Buena Yista. Tymczasem gen. Winfield Scott po wylądowaniu w Vera Gruz ruszył na stolicę Meksyku, którą zajął po kilku bitwach w dniu 17 września. W Kalifornii — podobnie jak przedtem w Teksasie — osad- 6 O. A. Singletary, The Mexican War, Chicago 1960, s. 14 - 16. 7 J. K. Polk, Inaugural Address, March 4, 1845, A Compilation oj the Messages, t. V, New York 1897, s. 2223 - 2232. 8 McCoy, Polk and the Presidency, Austin 1960, s. 114-120. 38 nicy amerykańscy najpierw wywołali rewolucję, proklamując Republikę Kalifornii, a potem przy pomocy amerykańskich od- / działów wojskowych i marynarki wojennej opanowali całą prowincję jeszcze pod koniec 1846 r. W ten sposób odniesiono nad nie przygotowanym krajem dość łatwe zwycięstwo. W traktacie pokojowym w ^uadelupe Hidalgo Meksyk zmuszony był zrzec się ogromnego teTytóHmnT^bejmującego Nowy Meksyk, Kalifornię i Góry Skalistej Część ludności Stanów pod wpływem szybkiego zwycięstwa zaczęła się nawet domagać aneksji całego Meksyku. Jednakże Nowa Anglia i część stanu nowojorskiego były całkowicie przeciwne tej ekspansji na południe. Konstytucja Kalifornii wykluczała niewolnictwo, podobnie zresztą jak i późniejsza konstytucja Nowego Meksyku, co było bardzo nie na rękę plantatorom, którzy planowali ekspansję niewolniczą i na te złotodajne tereny10. 9 Treaty oj Cuadelupe Hidalgo, Documents oj American History, ed. H. S. Commager, New York 1958, s. 313-314. 10 „The Charleston Mercury" 28 II 1860, cyt. za: K. M. Stampp, op. cit., s. 123 - 124. 39 •B W wyborach prezydenckich 1848 r. następcą Polka wybrano zwycięzcę spod Buena Yista gen. Zachariaha, Taylora. Nowy prezydent niebawem wydał zalecenie Kalifornii i Nowemu Meksykowi, by opracowali swe konstytucje i wystąpili o przyjęcie do Unii. Po rozpoczęciu wojny z Meksykiem członek Izby Reprezentantów David .Wilmot zgłosił w sierpniu 1846 r. klauzulę do złożonego w-Izbie wniosku przezydenta Polka o uchwalenie funduszów na zakup terytorium od Meksyku. Zawierała ona postanowienie, że na terenach nabytych od Meksyku nie będzie ani niewolnictwa, ani przymusowej służby. Zastrzeżenie to njir brało w krótkim czasie wielkiego rozgłosu w całym kraju. W północnych stanach powitano klauzulę z radością, prawie wszystkie północne legislatury potwierdziły ją w swych uchwałach. Na południu natomiast klauzulę przyjęto z oburzeniem i potępiono ją w licznych uchwałach i rezolucjach. Podkreślano przy tym, że ma ona na celu pozbawienie południowców prawa kolonizacji wielkich obszarów zachodnich, zdobytych przecież głównie ich wysiłkiem i ofiarami. Przywódca stanów południowych w Senacie John Calhoun oświadczył, że Południe raczej wystąpi z Unii, niżby miało uznać tego rodzaju ograniczenie. Dodał .ponadto, że Kongres nie ma w ogóle prawa regulowania niewolnictwa w nowo nabytych terytoriach, mimo iż do tej pory nikt takiego prawa Kongresowi nie kwestionował. Calhoun twierdził, że każdy obywatel nie tylko ma prawo przenosić na nowe terytoria swą własność z niewolnikami włącznie, lecz że obowiązkiem Kongresu jest udzielenie mu w razie potrzeby pomocy dla ochrony jego własności11. W odezwie do ludności Południa Calhoun wręcz groził secesją. Tymczasem przywódcy Północy i Zachodu, jak: Henry Clay, Daniel Webster i Thomas Benton, byli innego zdania. Jednakże w odpowiedzi na apel Calhouna dwa stany, Karolina Południowa i Missisipi, wyraźnie wypowiedziały się za zwołaniem specjalnego zjazdu delegatów Południa, czyli konwencji, aby powziąć decyzję o secesji. Zjazd tego rodzaju zapowiedziano na czerwiec 1850 r. w Nashville, w stanie Ten- 11 J. G. Randall, D. Donald, The Divided Union, Boston 1961, s. 83 - 85. nessee. Wywołało to zaniepokojenie w całym kraju i przekonanie, że trzeba szukać jakiegoś kompromisowego rozwiązania. Klauzula Wilmota, przyjęta już przez Izbę upadła wprawdzie w Senacie, lecz poruszyła do głębi cały kraj, powodując gwałtowne debaty i stawiając w całej ostrości sprawę kolonizacji niewolniczej terytoriów. Oskarżano Południe, że sprowokowało wojnę dla rozszerzenia niewolnictwa na cały Zachód. Południe zaś widziało w tym wniosku potępienie i moralne napiętnowanie całej instytucji niewolnictwa. Prezydent Polk proponował kompromisowe załatwienie sprawy przez przedłużenie linii Kompromisu Missouri (36C30' szer. geogr.) aż do Pacyfiku, lecz ekstremiści z obu stron nie zgodzili się na takie rozwiązanie12. Więcej szczęścia w tej sprawie miała inicjatywa Senatu, w której zasiadali wówczas wybitni przywódcy obu partii: Daniel Webster, Henry Clay i John Calhoun. Projekt załagodzenia obustronnych sprzeczności złożył w Senacie w styczniu 1850 r. bardzo popularny i znany jako mistrz kompromisu senator Henry Clay. Główne postanowienia jego projektu zawierały - -'Uchwalenie nowego surowego prawa o zbiegłych niewolnikach i wprowadzenie zakazu handlu niewolnikami w stolicy kraju, Waszyngtonie. Chodziło tu tylko o zaprzestanie sprzedaży niewolników na licytacjach, które tak raziły północnych członków Kongresu. Samo niewolnictwo natomiast miało nadal w Waszyngtonie pozostać. Projekt Claya przewidywał również niezwłoczne przyjęcie Kalifornii do Unii jako stanu wolnego. Ponadto miały wstąpić do Unii jako stany — Nowy Meksyk i Utah, ale bez określe-„nia na razie ich stosunku do niewolnictwa, choć nietrudno było już wówczas zgadnąć, że stany te pozostaną wolne. Projekt Claya został zredagowany na podstawie różnych projektów zgłoszonych już przedtem w Kongresie13. Debaty trwały z przerwami aż do września i należą do najbardziej wiekopomnych przykładów amerykańskiego oratorstwa. Szczególnie doniosłą rolę odegrały przemówienia Claya i Webstera w obronie Unii i projektów kompromisu oraz złowieszcza mowa przywódcy Połud- 12 Z. Taylor, First Annual Message, Dec. 4, 1849, A Compilation of the Messages, t. V, s. 25 - 57. 13 Clay's Resolutions, Documents oj American History, s. 20 - 39. 40 41 ijfj i śnią Calhouna, który ostrzegał, że jeśli na Północy nie ustanie krytyka niewolnictwa i agitacja abolicjonistyczna, to doprowadzi to nieuchronnie do secesji i kataklizmu. Również i Webster w proroczych słowach przepowiadał straszliwe skutki rozbicia Unii. Calhoun był już wówczas tak schorowany i słaby, że nie mógł sam wygłosić swej mowy; odczytał ją w jego obecności senator Mason z Wirginii. Calhoun zmarł jeszcze w tym samym miesiącu, pochowany z wielkimi honorami w Charlestonie niemal jak bohater narodowy14. W lipcu tegoż roku umarł również nagle prezydent Taylor, który miał pewne zastrzeżenia co do propozycji Claya i obawiano się, żeby nie czynił trudności. Projekt kompromisu przyjęto ostatecznie we wrześniu 1850 r. Na razie zarówno stany północne, jak i południowe przyjęły z ulgą to kompromisowe rozwiązanie mimo głośnych protestów abolicjonistów na Północy i ekstremistów na Południu. Zwołana wcześniej do Nasłwille Konwencja nie podjęła żadnej akcji sece- 14 Major Crises in American History: Documentary Problems, eds. L. Levy i M. D. Peterson, New York 1962, s. 417-420. 42 Henry Clay syJneJ> ale było to groźne ostrzeżenie dla Unii. Kompromis przy- ^ jęły oba regiony, ale każdy z innych powodów. Północy zależało i na wielkim południowym rynku zbytu dla produktów przemysłowych — kupcy z północnych stanów robili na Południu dobre interesy. Jednakże pogodzenie się z wykonaniem prawa o zbiegłych niewolnikach było dla mieszkańców Północy bardzo bolesne. Prawo to działało wstecz ^obowiązywało do zwrotu niewolników bez względu na to, jak dawno zbiegli, a za ułatwienie im ucieczki groziła kara więzienia i tysiąc dolarów grzywny. Liczba zbiegłych, szacowana w 1850 r. na 1000, nie była wielka, jeśli wziąć pod uwagę, że w samej tylko Karolinie Płd. niewolników było około 400 tyś. Jednakże liczby zbiegłych ze stanów 43 :"'.: :•'-,-.-^ •• południowych i schwytanych na Północy były przesadzone w sposób fantastyczny, zwłaszcza w regionach odległych od wspólnej granicy, gdzie przypadki zbiegostwa były właśnie najrzadsze. Wzmagało to abolicjonizm na Północy a stan zagrożenia na Południu. Trafiające się przypadki odbicia przez ludność schwytanych niewolników jeszcze bardziej zwiększały napięcie. Oburzano się przede wszystkim na fakt, że sprawy zbiegłych nie były rozpatrywane zgodnie z konstytucją przez sądy przysięgłych, jak wszystkie sprawy majątkowe powyżej 20 dol. wartości, lecz tylko przez specjalnie powołanych mandatariuszy federalnych. Opłata dla mandatariusza w razie zwolnienia Murzyna wynosiła 5 dol.. podczas gdy w przypadku przekazania go właścicielowi - - 10 dol. Stanowiło to więc rodzaj łapówki dla mandatariusza, mimo wyjaśnień, że wydawanie zaświadczenia uznającego pretensję właściciela wymagało więcej formalności. Ten stan rzeczy wywoływał oburzenie na Północy. W większych miastach, takich jak Chicago, Boston i Nowy Jork, odbywały się wiece protestacyjne. Na razie jednak społeczeństwo, zmęczone długotrwałym na- 44 John C. Calhoun pięciem i nieustanną agitacją, z pewną ulgą przyjęło uchwalony ' kompromis. Ujawniło się to w wyborach prezydenckich, w których — wobec niezdecydowanego stanowiska wigów - - demokraci, opowiadający się za lojalnym stosowaniem kompromisu dla utrzymania Unii, odnieśli walne zwycięstwo. Nowym prezydentem został Franklin Pierce. Daniel Webster, przywódca wigów pominięty przez własna partię, oraz inspirator kompromisu Henry Clay zmarli jeszcze tego samego roku. Oznaczało to koniec partii wigów, która, skłócona wewnętrznie i pozostawiona bez przywódców i własnego programu, zaczęła się rozpadać. Miało to bardzo duże znaczenie, gdyż jako partia ogólnonarodo-.wa była ona jednym z łączników między południowym a północnym regionem. Nowy prezydent był człowiekiem słabym i nie miał zdolności rządzenia ani też własnego programu. Kierował nim wewnętrznie skłócony gabinet, w którym przeważali liczbowo i odgrywali ważną rolę sympatycy niewolnictwa, jak Jefferson Davis i Caleb 45 Cushing. Sekretarzem stanu został William L. Marcy z Nowego Jorku. W Kongresie po śmierci wybitnych przywódców również zaczęły się walki ugrupowań. W prasie ukazywały się od czasu do czasu notatki o brutalnym traktowaniu niewolników oraz o dążeniach secesjonistycznych niektórych południowców. Wszystko to sprawiało wrażenie, że mimo zawartego kompromisu należy się liczyć z możliwością jakichś gwałtownych wstrząsów. Podczas gdy walki polityczne pogłębiały się, a spór o niewolnictwo zajmował naczelne miejsce, kraj przeżywał w latach pięćdziesiątych XIX w. okres świetnego rozwoju gospodarczego. Głównym motorem tego rozwoju był szybki wzrost ludności. W ciągu dziesięciolecia 1850 - 1860 ludność kraju powiększyła się z 23 do 31 min, a więc o 35*/o, przy czym największy wzrost liczbowy wykazywały stany Środkowego Zachodu. Ludność wiejska wzrosła o 30%, natomiast ludność miast o 75%,. Znaczna «|gfL przyrostu stanowili emigranci europejscy, pochodzący głównie (96%) z północno-zachodniej Europy — Wysp Brytyjskich, Niemiec i Skandynawii. Ich liczba podwoiła się w ciągu dziesięciolecia — z około 2 min w 1850 r. do ponad 4 min w 1860 r. Wielu z tych emigrantów osiedlało się w dużych miastach. Najmniejszy stosunkowo ich procent kierował się do regionu południowego kraju. Równolegle z przyrostem naturalnym i szybkim rozwojem życia gospodarczego rozbudowywano miasta. Największym miastem w 1850 r. był Nowy Jork z ludnością wynoszącą 515 tyś. Na następnym miejscu była Filadelfia z 340 tyś. oraz Baltimore ze 169 tyś. Chicago było na razie na dwudziestym miejscu z 29 tyś. mieszkańców. W dziesięć lat później Nowy Jork miał już milion mieszkańców (wraz z przedmieściem — Brooklinem), a Filadelfia — 565 tyś. W ciągu tego samego dziesięciolecia ludność Chicago powiększyła się trzykrotnie. Stan i wygląd miast stopniowo się zmieniał - - poprawiano jezdnie, budowano chodniki, uruchamiano wodociągi i kanalizacje. Stwarzało to lepsze niż w wielu ówczesnych miastach europejskich warunki sanitarne. Wielkie przeobrażenia, jakie się dokonały w życiu gospodarczym kraju w okresie 1840 - 1860, były przede wszystkim wynikiem rewolucyjnych zmian w transporcie na skutek rozbudo- wy na ogromną skalę kolei .żelaznych15. Do 1840 r. zbudowano tylko 4511 km kolei i to raczej na próbę. Później jednak zaczęła się szybka ekspansja i łączenie odcinków w linie dalekobieżne. Szczególną rolę odegrały tu linie łączące żywiołowo rozwijający się Zachód ze wschodnim wybrzeżem, a zwłaszcza z Nowym Jorkiem. W latach pięćdziesiątych wielkim bodźcem dla budujących nowe linie towarzystw kolejowych były przyznawane im w formie uchwał Kongresu wielkie nadania ziemi państwowej wzdłuż budowanych linii. Do 1860 r. łączna długość linii kolejowych osiągnęła już 49 tyś. km. Najszybciej budowano koleje na północnym zachodzie i to przeważnie w kierunku równoleżnikowym, łącząc w ten sposób Zachód z północno-wschodnim i środkowym wybrzeżem Atlantyku, a w szczególności z portem nowojorskim. Miało to mieć niebawem doniosłe znaczenie polityczne, gdyż wiązało zachód kraju ze wschodem, a nie jak dotąd z południem. Zmniejszyło się przez to znaczenie Missisipi, głównej magistrali wodnej, a zarazem jedynej dotąd arterii handlowej Zachodu, prowadzącej do wielkiego portu w Nowym Orleanie. Wraz z rozbudowa kolei traciły na znaczeniu drogi wodne, zwłaszcza kanały. Niemniej w latach pięćdziesiątych około tysiąca statków kursowało na wodach dorzecza Missisipi, przewożąc wielkie ładunki towarów i tysiące pasażerów. Na południu kraju budowano koleje znacznie wolniej i to przeważnie linie lokalne, nie powiązane ze sobą (ten brak połączeń — zwłaszcza między wschodnim wybrzeżem na południu a Doliną Missisipi — dał się później południowcom dobrze we znaki w czasie wojny secesyjnej). W rezultacie w 1860 r. Południe posiadało tylko około 16 tyś. km kolei. Na północnym-zachodzie sieć kolejowa była dwa razy gęstsza, a na północnym-wschodzie nawet cztery razy. Również wielki rozkwit amerykańskiej marynarki handlowej przypada na dwudziestolecie przed wojną secesyjną. Amerykanie celowali w budowie bardzo szybkich nowoczesnych, o dużej ładowności żaglowców, tzw. clipperów, które biły rekordy szybkości i skutecznie konkurowały z angielskimi, dopóki w Wielkiej Brytanii nie udoskonalono parowca z napędem śrubowym. 15 A. Nevins, The Emergence o/ Lincoln, t. II, s. 309 - 310. 46 47 Rozbudowa kolei przyczyniła się też ogromnie do rozbudowy przemysłu w Stanach Zjednoczonych i doprowadziła do rewo- cji przemysłowej. Rozrzucone dotąd po całym kraju małe fa->ryki, pracujące na zaopatrzenie rynku lokalnego, zostały skon-i. Centrowane w rejonach, gdzie warunki produkcji dla poszczególnych gałęzi przemysłu były najkorzystniejsze, i stamtąd dopiero rozprowadzano wyroby do wszystkich stanów. I tak np. w Massachusetts zlokalizowany był przemysł tekstylny i obuwniczy, w Connecticut - - zegarmistrzowski, a w Pittsburgu przemysł hutniczy i węglowy. Był to też okres wielkich wyjialazków, takich jak: telegraf Morse'a, maszyna do szycia, opona pneumatyczna, żniwiarka McCormicka, lokomotywa elektryczna, wagon sypialny, itd. Przede wszystkim więc rozbudowano na wielką skalę przemysł ciężki i metalurgiczny. Wymagały tego potrzeby budownictwa kolejowego, a także szybko rozwijający się przemysł narzędzi rolniczych, maszyn do szycia i broni ręcznej. Szybko również rozwijał się przemysł tekstylny, zwłaszcza bawełniany. Pokrywał on zapotrzebowanie z wyjątkiem wyrobów wysokiej jakości, które nadal nadchodziły z Europy, głównie z Anglii. Zresztą z Europy sprowadzano także i inne towary, na które szybki wzrjDst ludności stwarzał ogromny popyt, a przemysł amerykański nie był jeszcze w stanie w pełni go zaspokoić. Import ułatwiała niska taryfa celna lat pięćdziesiątych, utrzymująca się dzięki solidarnej postawie w Kongresie zarówno rolników, jak i plantatorów - - i to mimo protestów domagających się ochrony celnej przedstawicieli młodego przemysłu amerykańskiego. 'Tymczasem południe kraju pozostało nadal regionem rolniczym, choć i tam zaczęły się rozwijać niektóre gałęzie przemysłu — głównie przemysł narzędzi rolniczych i maszynowy. -Dziesięciolecie poprzedzające wojnę secesyjną cechuje też szybki wzrost produkcji rolniczej. Produkcja kukurydzy wzrosła z 592 do 838 min buszli (buszel - - miara objętości, około 72 litrów), a zbiory pszenicy powiększyły się ze 100 do 173 min (w jednym tylko stanie Illinois zbiór pszenicy w ciągu dziesięciolecia podskoczył z 9 do 24 min buszli); zbiór zaś bawełny wzrósł z 2469 do 5387 tyś. bel (bela bawełny - - 217,4 kg). Do rozwoju produkcji rolnej przyczyniła się zwiększona imigracja, taniość gruntów i rozpoczynająca się mechanizacja, zwłaszcza dzięki rozpowszechnionej żniwiarce McCormicka. Jednak w ciągu dziesięciolecia 1850 - 1860 wartość produkcji przemysłowej kraju była już równa rolniczej (około 1900 min dol.). Później bardzo szybki wzrost przemysłu wyprzedził znacznie rozwój rolnictwa i wartość jego produkcji. Ten dynamiczny rozkwit życia gospodarczego lat pięćdziesiątych raz się tylko załamał na krótko w czasie ostrego kryzysu w roku 1857; kiedy to stanął przemysł i zbankrutowały koleje, a banki północne zawiesiły wypłaty. Tysiące ludzi pozostało bez pracy (w Nowym Jorku — 40 tyś.). Związki zawodowe były jeszcze w powijakach, miały charakter lokalny i branżowy. Brak było jeszcze związków ogólnokrajowych, które mogłyby efektywniej występować w obronie robotników. Południe zniosło ten kryzys znacznie łagodniej. Tylko niektóre banki południowe zawiesiły wypłaty dzięki temu, że panika gospodarcza nie zahamowała stale rosnącego zapotrzebowania na południową bawełnę, zwłaszcza w Europie, i jej ceny nie spadły. Posłużyło to później południowcom za argument, że gospodarka południowa jest o wiele zdrowsza i bardziej ustabilizowana niż północny system przemysłowy, oparty na pracownikach najemnych mieszkających w ruderach i bezwzględnie wyzyskiwanych przez ich pracodawców. W ogóle Południe rozwijało się znacznie wolniej od Północy, zarówno pod względem zatrudnienia, jak i stopy życiowej. W porównaniu z terenami północno-zachodnimi miało ono mniej bo- ; gactw naturalnych, gorsze gleby i bardziej dokuczliwy klimat. < Było też bardziej oddalone od Europy, głównego rynku zbytu / na bawełnę i tytoń, a finansowanie handlu idącego przez porty północne, jego transport i ubezpieczenie spoczywały w rękach kupców z Północy, którzy też osiągali z tych transakcji znaczne zyski. Należy dodać, że plantatorzy byli stale zadłużeni u importerów europejskich, od których kupowali potrzebne im towary na kredyt; nie mieli więc środków na finansowanie własnych operacji handlowych tym bardziej, że Południe własnej floty nie posiadało. Północ zarabiała także na swych wyrobach fabrycznych, idących na zaopatrzenie rynku południowego. Południe nie posiadało, jak wspomniano, większego przemysłu, a aku- 48 4 — Wojna secesyjna... 49 mulacja kapitału, jaką głównie rozporządzali plantatorzy, zamiast być zużyta na jego rozwój, była z reguły przeznaczana na zakup nowych obszarów ziemi i dodatkowych niewolników16. Winę za ten stan rzeczy, choć spowodowany głównie przez samych południowców, przypisywano północnym kupcom i bankierom, którzy, czerpiąc zyski z pośrednictwa w handlu Południa — głównie zagranicznego — jakoby przyczyniali się do obniżenia zamożności tego regionu i do jego zacofania. Południe skarżyło się ponadto, że jest eksploatowane przez region północny za pomocą podatków i taryf celnych, gdyż dochody z tych źródeł są wydatkowane głównie na Północy, gdzie zatrudniano większość urzędników federalnych i dokonywano głównych zakupów państwowych. Podobnie rzecz się miała z udzielaniem subsydiów na budowę kolei, dróg, kanałów i portów. W gruncie rzeczy podatki były wówczas niewysokie, a wydatki federalne na inwestycje ograniczone, nie mogły one mieć większego wpływu na ogólną sytuację gospodarczą każdego z regionów17. Na Południu niejednokrotnie obradowano nad sposobami zmiany tej niekorzystnej sytuacji: zwoływano nawet w tym celu specjalne zjazdy. Nawoływano na nich do wysiłków zmierzających do rozbudowy przemysłu, do przejęcia handlu z Europa we własne ręce oraz budowy własnej floty handlowej, która by ożywiała porty południowe. Tak kosztowne inwestycje wymagały dużych kapitałów, tymczasem plantatorzy albo posiadali długi, albo też — zgodnie z tradycją — lokowali swe kapitały w ziemi i niewolnikach. Toteż z tych wszystkich planów i apeli prawie nic nie wyszło. Nie zrealizowano nawet połączenia kolejowego z północnym zachodem, które mogłoby skierować handel tego szybko rozwijającego się obszaru do portów południowych i związałoby ten region również i politycznie z Południem. Dokonały tego natomiast stany wschodnie, wiążąc swój region z portami północnymi, głównie Nowym Jorkiem, i stwarzając w ten sposób podstawy do późniejszego zjednoczenia politycznego 18 T. P. Kettel, Southern Wealth and Northern Profits, cyt. za: K, M. Stampp, The Causes o/ the dvii War, New York 1959, s. 65-66, 17 K. M. Stampp, The Causes of the Civil War, s. 69 - 71. całej Północy — z wielką szkodą dla Południa, które straciło w ten sposób możliwość współdziałania wielkiego potencjału ludnościowego i gospodarczego, a w końcu i wojennego, co mogło przesądzić o wyniku zbliżającej się wojny. Gdy we wschodnich stanach rozbudowano już dość gęstą sieć kolejową, zaczęto się interesować budową linii transkontynental-nych, które by łączyły oba oceany. Na początku lat pięćdziesiątych istniały projekty trzech linii tego rodzaju: południowej — z Nowego Orleanu nad Zatoką Meksykańską do San Diego nad Pacyfikiem oraz linii centralnej i północnej, które by prowadziły przez terytoria jeszcze nie zorganizowane i będące w posiadaniu Indian. Południe opowiadało się oczywiście za linią południową jako najkrótszą i przebiegającą przez stosunkowo najdogodniejszy teren, posiadający władze terytorialne, zaplecze gospodarcze, a więc zorganizowany. Zwolennicy linii północnej, mającej brać początek w St. Louis lub Chicago, zdawali sobie sprawę, że zorganizowanie terenów zachodnich, czyli wybór władz terytorialnych lub stanowych i zaakceptowanych przez Kongres, byłoby ważnym atutem przy rozstrzyganiu, która z projektowanych linii transkontynentalnych będzie przyjęta przez Kongres. Ważnym bodźcem do podjęcia tej sprawy były nalegania zachodnich farmerów, by otworzyć do kolonizacji zachodnie tereny, znane wówczas pod ogólną nazwą Nebraska. Formalnie inicjatywa ustawodawcza w sprawie organizowania nowych terenów należała w Kongresie do przewodniczącego Komisji Terytoriów. Był nim senator z Illinois Stephen A. Douglas. Douglas pochodził z Yermontu. Mając 20 lat przeniósł się na ówczesny Zachód, do Illinois. Tam rozpoczął pracę w sądownictwie, lecz niebawem poświęcił się karierze politycznej. Wybrany najpierw do Izby Reprezentantów, od 1847 r. piastował funkcje senatora. Poza prawem i historią polityczną nie miał szerszych zainteresowań, ale dzięki swym zdolnościom i wielkiemu talentowi oratorskiemu szybko się wybił i nabrał ogólnokrajowego rozgłosu. Wierzył w czynniki materialne i samorząd ludowy, natomiast nie doceniał znaczenia strony moralnej. Stąd też niektóre z jego projektów ustawodawczych nie były dobrze przemyślane i okazywały się w praktyce niebezpieczne. Douglas był znakomitym przywódcą parlamentarnym. Ponieważ był małego 51 wzrostu, ale potężnej budowy, nadano mu przydomek „Małego Olbrzyma" (Little Giant). Douglasowi leżała na sercu przede wszystkim budowa linii transkontynentalnej, która by się zaczynała w Chicago. Nie chcąc się jednak narażać żadnemu z regionów, w styczniu 1854 r. złożył w Senacie projekty wszystkich trzech linii kolejowych. Wkrótce potem dołączył też w Komisji Terytoriów swój własny projekt organizacji Nebraski. Decyzję co do ewentualnego podziału tego terytorium na razie odłożył na przyszłość. Już wówczas jednak zakładano, że tereny te będą podzielone na dwa stany, odpowiadające dolinom dwóch rzek: na północy - - Platte, w sąsiedztwie stanu Iowa i bardziej na południe - Kansasr w sąsiedztwie niewolniczego stanu Missouri. Sądzono też już wówczas, że dolina Platte będzie terenem kolonizacyjnym mieszkańców wolnego stanu Iowa, podczas gdy dolina Kansas stanie się terenem ekspansji sąsiadującego z nią stanu niewolniczego Missouri. W kilka dni po złożeniu swego projektu Douglas dodał jeszcze do niego-postanowienie, że ludność terytorium sama zadecyduje, czy ma ono być wolne, czy niewolnicze. Ponieważ terytorium Nebraski leżało powyżej równoleżnika 36°30', uznanego przez Kompromis Missouri za linię oddzielającą stany niewolnicze od wolnych, projekt Douglasa zawierał pośrednie uchylenie postanowień tego kompromisu. Na domiar złego, Douglas , po pewnym wahaniu przyjął jeszcze do swego projektu poprawkę południowego senatora Archibalda Dixona, uchylającą wyraźnie postanowienie Kompromisu Missouri. Douglas widocznie już wówczas zdawał sobie sprawę z reakcji, jaką może wywołać tak zmodyfikowany wniosek, gdyż zaraz oświadczył senatorowi Dixonowi, że projekt ten może „wywołać piekielną burzę"18. Koncepcję Douglasa przekazania samej ludności decyzji, czy dany teren ma być niewolniczy czy wolny, nazwano zasadą „suwerenności ludowej". Był to zręczny manewr, odwołujący się do zasad demokratycznych cenionych na Północy przy równoczesnym otwarciu dla Południa drogi do uchylenia dotychczasowego ograniczenia dalszej ekspansji terytorialnej niewolnictwa. W związku z nową zasadą nasuwało się zaraz pytanie, w jakim 18 Documents of American History, s. 339 - 345. stadium organizacyjnym ludność ma decydować o tym, czy dane terytorium ma być wolne czy niewolnicze? Czy ma to być ustalone na początku zasiedlenia, czy po osiedleniu się określonej liczby ludności, czy też dopiero w konstytucji stanowej, tuż przed przyjęciem do Unii? Było to rzeczą bardzo ważną, gdyż jeśli decyzja miałaby zapaść dopiero przy wstępowaniu terytorium do Unii, po uchwaleniu jego konstytucji, to znaczyłoby, że do tego czasu wolno byłoby wprowadzać niewolników na terytorium. Nie pozostałoby to oczywiście bez wpływu na ostateczną decyzję. Ponadto długi okres niepewności mógłby prowadzić do rozruchów, poruszających całe społeczeństwo. Zadawano sobie nieraz pytanie, co skłoniło Douglasa do tak niefortunnego kroku. Na ogół przeważa przekonanie, że chodziło mu o zapewnienie sobie poparcia Południa dla jego kandydatury prezydenckiej w 1856 r.; liczył może także na to, że^uda mu się za zgodą Południa przeforsować transkontynentalną linię kolejową, zaczynającą się w Chicago, gdzie miał on swą siedzibę i prowadził interesy, oparte głównie na spekulacji gruntami. Natomiast los niewolników był raczej Douglasowi obojętny — sądził, że niewolnictwo dobre jest tam, gdzie się opłaca, a złe tam, gdzie nie przynosi zysku. Nie doceniał on doniosłości czynników społecznych i etycznych -- ich wpływu na postawy ludzi. Nie zdawał sobie widocznie jeszcze sprawy z tego, jak dalece niewolnictwo było już w tym czasie na Północy znienawidzone. Projekt Douglasa wywołał silny odzew nie tylko w Kongresie, lecz we wszystkich stanach. Przywódcy demokratyczni przeciwni niewolnictwu zwrócili się bezzwłocznie z apelem protestacyjnym, który odbił się głośnym echem po całym kraju. • Apel stał się hasłem do gwałtownej kampanii antyniewolniczej w prasie i w różnych organizacjach, a przede wszystkim wśród abolicjonistów, którzy ruszyli zaraz do ataku. Dyskusja nad projektem trwała w Kongresie aż 4 miesiące. Orędownikom ustawy przewodził oczywiście sam Douglas. Napotkał jednakże tak potężnych i znanych przeciwników, jak senatorzy William H. Seward z Nowego Jorku, Salmon P. Chase z Ohio i znany wróg niewolnictwa oraz namiętny mówca Charles Sumner z Massachusetts. Mimo to - - dzięki ścisłej dyscyplinie partyjnej 53 i zakulisowym manewrom - udało się w końcu Douglasowi swój projekt przeforsować. Długotrwałym debatom w Kongresie towarzyszyły burzliwe dyskusje i polemiki. W rezultacie konflikt ten doprowadził do rozbicia Partii Demokratycznej i zupełnego rozkładu Partii Wi-gów, jeszcze do niedawna stanowiącej poważną siłę w kraju, działającej na rzecz Unii. Zniszczenie Partii Wigów ułatwiło powstanie. Partii Republikańskiej^tóra jednak reprezentowała tył- ^"**^^^ ko Północ7~byia~~więc ugrupowaniem o charakterze dzielnicowym, a nie ogólnonarodowym, co miało później bardzo niekorzystne skutki przy próbach utrzymania jedności Unii. Tak więc Douglas przez swą nieoględną i nieprzemyślaną politykę, przez prywatę rozpalił znowu trochę już uspokojone zadrażnienia i nienawiść między zwolennikami a przeciwnikami niewolnictwa; rozbudził namiętności, których już nikt nie potrafił kontrolować. Na domiar złego, podczas gdy w Kongresie przeciągały się polemiki w sprawie przyszłości terytorium Kansas-Nebraska, w kraju dochodziło do gwałtownych demonstracji i rozruchów przeciwko wydawaniu właścicielom zbiegłych na Północ niewolników. Spory i starcia przeniosły się też na samo terytorhmi Kansas-Nebraski; cały kraj stał się widownią polemik i demonstracji. Praktyczne skutki zastosowania zasady suwerenności ludowej stały się wkrótce widoczne na przykładzie terytorium Kansas, będącego właśnie w stanie organizacji. Otóż zasada ta doprowadziła do stworzenia w Kansas dwóch rywalizujących ze sobą administracji oraz fali oszustw i gwałtów. Ludność tego terytorium pochodziła częściowo ze stanów niewolniczych, częściowo byli to osadnicy przybyli tu aż z odległej Nowej Anglii, przede wszystkim zaś z bliżej położonych stanów: Ohio, Indiana i Illinois. Część osadników korzystała z opieki specjalnie ku temu powołanych towarzystw, popierających lub zwalczających niewolnictwo. W miarę zasiedlania terytorium między osadnikami przybyłymi ze stanów południowych i pragnącymi, by Kansas zostało stanem niewolniczym a osadnikami ze stanów wolnych zaczęło dochodzić do zajść i zatargów. Były_Ion_ę głównie inspirowane przez przywódców sąsiedniego stanu niewolniczego — Missouri. sStćn ter. wsuwał się 'klinem między wolne terytoria :f i był jakby wysuniętą na Północ forpocztą niewolnictwa. Jego przywódcy zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli nie uda im się opanować i pozyskać tworzącego się stanu Kansas, to i w Missouri niewolnictwo nie utrzyma się, gdyż niewolnicy będą mieli możność łatwej ucieczki. Dlatego też, by nie dopuścić do masowego osiedlania się w Kansas zwolenników „wolnej ziemi", zaczęto nasyłać na ten obszar uzbrojone bandy awanturników nie tylko z pogranicza Missouri, ale i z odległej Alabamy i innych stanów południowych. Mimo bardzo jeszcze słabego zaludnienia (8500 mieszkańców) w marcu 1855 r. zarządzono w Kansas wybory do legislatury stanowej. Zostały one sfałszowane. Specjalnie przybyłe na głosowanie grupy z Missouri spowodowały, że władze, a później i konstytucja stanowa miały charakter pro-niewolniczy. Zwolennicy „wolnej ziemi", by się bronić przed narzuceniem w Kansas niewolnictwa, zorganizowali osobno włas ne wybory, wybrali własne władze i przyjęli konstytucję, uznającą Kansas za terytorium wolne. Ten stan rzeczy wywoływał nieustanne zatargi i walki, w których ginęli ludzie po obu stronach. Latem 1856 r. nabrały one wręcz charakteru lokalnej wojny domowej. Obie strony odwołały się do Waszyngtonu — każda starała się o uznanie swych władz i swej konstytucji. Nie ulegało wątpliwości, że w Kansas przewagę mieli zwolennicy „wolnej ziemi". Jednakże "krzyżujące się wpływy i intrygi w Waszyngtonie spowodowały, że zarówno prezydent Franklin Pierce, jak i później prezydent James Buchanan uznali konstytucję ustanawiającą niewolnictwo. Na Kongresie przez długie miesiące niczym innym się nie zajmowano tylko sprawą stanu .JDansas. W końcu po długich dyskusjach, głosowaniach i zażarfśj walce poddano oszukańczą konstytucję proniewolniczą pod referendum ludności, która odrzuciła ją ogromną większością. W rezultacie sprawę odroczono na blisko 2 lata. Skutki walki o Kansas były daleko idące. Doprowadziło to do dalszego pogłębienia nieufności między Południem a Północą oraz spotęgowania podniecenia w obu regionach. Na Południu obawiano się, że jeśli nawet Kansas nie może być przyjęty do Unii jako stan niewolniczy, to po planowanym już przyłączeniu Nebraski, Oregonu i Minnesoty jako stanów wolnych, a ewen- 55 /" v tualnie jeszcze i innych, Północ może uzyskać taką przewagę w Unii, że będzie w stanie zmienić konstytucję i wprowadzić na Południu zakaz niewolnictwa. W tej sytuacji - - podkreślano -Południu nie pozostaje nic innego jak tylko secesja. Na Północy 'natomiast podejrzewano, że Południe, zachęcone sukcesem w Kansas, może — po j Środkową — uzyskać rżenie niewolnictwa^ ianowanej ekspansji 'na Kubę i Amerykę w Unii i pokusić się o rozsze-Dwnież i na stany północne. Należy pod- kreślić, że oba te poglądy opierały się nie na realizmie i zdrowym rozsądku, lecz wynikały głównie z wzajemnej nieufności. Tę pełną napięcia atmosferę zaognił jeszcze bardziej incydent, jaki się zdarzył w Kongresie w maju 1856 r. Otóż senator z Massachusetts Charles Sumner wygłosił w Senacie gwałtowne przemówienie, w którym zaatakował przywódców Południa, szczególnie zaś senatorów, Andrew P. Butlera z Karoliny Południowej i Stephena Douglasa. Douglas od razu odpowiedział w równie ostrym tonie, natomiast za nieobecnym senatorem Butlerem ujął się jego siostrzeniec, członek Izby Reprezentantów, Preston Brooks, który na sali Senatu pobił brutalnie Sum-nera (Sumner przez długi czas potem chorował). Incydent ten wzbudził entuzjazm na Południu, a na Północy wywołał ogromne oburzenie, co pogłębiło jeszcze bardziej antagonizm. Jak już wspomniano — kompromis z 1850 r. wywołał silne reakcje w obu partiach, szczególnie zaś wstrząsnął Partią Wi-gów. Najostrzejszy sprzeciw — i to w odłamach obu partii — wywołało nowe prawo o zbiegłych niewolnikach. Z drugiej strony jednak umiarkowani wigowie, zwłaszcza południowi, byli oburzeni na swego nowojorskiego przywódcę Williama Sewarda i jego popleczników, za ich zbytni radykalizm. Skrzydła konserwatywne niebawem poniosły porażki wyborcze w Nowym Jorku i Massachusetts. W stanach tych nawet demokraci poszli za zwolennikami Partii Wolnej Ziemi (Free Soil Party — powstałej w 1848 r.), której idee zawierały się w haśle: „Wolna Ziemia, Wolna Mowa, Wolna Praca i Wolni Ludzie". Również i debaty nad ustawą Kansas-Nebraska wykazały, że w obu partiach są odłamy sprzeciwiające się rozszerzeniu niewolnictwa. Szczególnie krytykowano przywódców, którzy przez swą kompromisowa postawę przyczynili się do przyjęcia ugody z 1850 r. Równo- cześnie antyniewolnicze skrzydła obu partii domagały się utworzenia nowej, która by się bezwzględnie sprzeciwiła dalszej ekspansji niewolnictwa. Ruch zmierzający do utworzenia takiej partii miał szczególnie spontaniczny i żywiołowy charakter na północnym Zachodzie. Tamtejsi farmerzy bowiem - - niezależnie od antyniewol-niczego sentymentu — czuli się zagrożeni przez plantatorów w swym prawie do ekspansji wolnego osadnictwa. Nic więc dziwnego, że właśnie tam w 1854 r. odbyły się pierwsze wielkie zgromadzenia powołujące nową organizację. W lutym 1854 r. odbył się w Ripon w stanie Wisconsin wielki wiec, a na lipiec tegoż roku zwołano konwencję do Jackson w stanie Michigan, na której utworzono pierwszą organizację stanową, nazywając ją spontanicznie [Partią Republikańską. Na północnym wschodzie organizowanie nowego ugrupowania postępowało wolniej, na skutek taktyki przywódcy nowojorskiego Williama Sewarda, jednakże do jesieni 1855 r. w nowej partii znalazła się zarówno większość północnych wigów, jak i Know Nothings, a ponadto demokratyczni zwolennicy Partii Wolnej Ziemi, oburzeni na Douglasa za jego forsowanie ustawy Kansas-Nebraska. Do nowej organizacji wstąpili też niebawem tak znani działacze demokratyczni, jak Horace Greeley, Simon Cameron i Thurlow Weed. Nawet w wielu stanach tradycyjnie demokratycznych większość wyborców głosowała na kandydatury republikańskie, powołując republikańskie legislatury stanowe. Wszędzie w północnych stanach Partia Demokratyczna ponosiła klęski, a Partia Wigów niemal przestała istnieć. Tylko jeszcze w stanach południowych wigowie utrzymali się przez pewien czas, ale już nie potrafili tam odegrać większej roli. Natomiast demokraci południowi^ uważając ustawę o Kansas-Nebraska za klęsTrę-~5Ho1icjonistów, pozostali igierni swej partii. Nowo powstała Partia Republikańska składała się więc z różnorodnych, nie skonsolidowanych jeszcze grup, a mianowicie: wigów, demokratów, Know Nothings i abolicjonistów, których łączyła wola niedopuszczenia do dalszego rozszerzania się niewolnictwa. Douglas zupełnie stracił popularność na Północy. Likwidacja Partii Wigów i osłabienie Partii Demokratycznej okazały się brzemienne w skutkach. Dotąd bowiem obie partie, 56 57 Stephen A. Douglas jako ogólnonarodowe, były czynnikami łagodzącymi spory i hamującymi tendencje odśrodkowe niektórych regionów kraju. Tymczasem nowo utworzona Partia Republikańska miała charakter wyłącznie regionalny — tylko północny. Powstała ona wyraźnie po to, by się przeciwstawić tendencjom proniewolniczym na Południu; nie mogła więc odgrywać roli pośredniczki. * Nic też dziwnego, że partia ta została od razu napiętnowana w południowych stanach i nazwana „czarnymi republikanami", a więc uznana za czynnik wrogi. Rozbicie tradycyjnych partii oraz napięcie wywołane wypadkami w Kansas wywarły znaczny wpływ na wybory prezydenckie 1856 r. Demokraci wysunęli jako swego kandydata, Jamesa Buchanana, z pominięciem Douglasa i urzędującego prezydenta Pierce'a, jako zbyt zaangażowanych w walkach w Kansas. Bu-chanan, znany długoletni działacz kongresowy, był w ostatnich latach posłem w Londynie, nie miał więc okazji narazić się ugrupowaniom politycznym. Choć sam pochodził z Północy, utrzymywał bliskie stosunki z przywódcami południowymi i cieszył się od dawna ich poparciem; miał też — jak oni — nastawienie proniewolnicze i popierał doktrynę suwerenności ludowej. Republikanie wysunęli jako swego kandydata, Johna C. Fre- monta, który odznaczył się śmiałą postawą bojową w okresie przyłączenia Kalifornii do Stanów Zjednoczonych. Republikanie jako partia regionalna, aby wygrać wybory musiałaby zwyciężyć we wszystkich stanach północnych. Tymczasem James Bu-chanan miał też poparcie w innych stanach, a zwłaszcza w Pensylwanii (z której pochodził). Sytuację komplikowała jeszcze mająca antycudzoziemski charakter Partia Amerykańska, która jako trzecia wystawiła własnego kandydata, byłego prezydenta Miliarda Fillmore'a. Partia ta jednak wkrótce się rozpadła z braku zgody w ustosunkowaniu się do zasady suwerenności ludowej. W wyborach zwyciężył demokrata Buchanan, który uzyskał 59%) głosów elektorów, choć padło na niego tylko 45% głosów wyborców. Fremont otrzymał 30% głosów, a Fillmore 25%. Republikanom brakowało tylko dwóch stanów do zwycięstwa, choć głosowano na nich tylko na Północy. Nie sprzyjało to jedności Unii. Gubernator Wirginii Henry A. Wise już zaczął organizować południową secesję na wypadek, gdyby wybory wygrali republikanie. Na domiar złego między Buchananem a Douglasem ujawnił się antagonizm. Douglas jako jeden z przywódców Partii Demokratycznej domagał się wpływu na obsadę gabinetu i politykę rządu, tymczasem prezydent go zlekceważył i usiłował 58 59 podporządkować dyscyplinie partyjnej. Antagonizm ten wywierał bardzo niekorzystny wpływ na sytuację polityczną. Po wyborach Buchanan utworzył gabinet złożony w większości z południowców. Nie było w nim wybitniejszych indywidualności. Podczas gdy kraj czekały czasy dramatyczne, wymagające stanowczych decyzji i umiejętności kierowania ludźmi, nowy prezydent był człowiekiem taktownym wprawdzie, ale niezdecydowanym, bojaźliwym i ugodowym; nie kierował nawet swym gabinetem, tylko mu ulegał - - zwłaszcza grupie południowców. W dniu 6 marca 1857 r. całym krajem wstrząsnął wyrok, stwarzający precedens Sądu Najwyższego, w sprawie Dreda Scotta. Scott był niewolnikiem w stanie Missouri, skąd został zabrany przez swego pana, lekarza wojskowego, do wolnego stanu Illinois, a następnie na terytorium Minnesoty. Po powrocie do Missouri Scott wystąpił ze skargą do sądu federalnego żądając uznania go za wolnego wobec przebywania przez wiele lat na terytorium, gdzie niewolnictwo było zniesione. Sprawa trafiła w apelacji do Sądu Najwyższego, który wydał słynny wyrok — stwierdzający, że Scott jako Murzyn nie może być obywatelem Stanów Zjednoczonych, a jego uprzednie zamieszkanie na wolnym terytorium Minnesoty nie mogło spowodować jego emancypacji, gdyż Kongres nie ma prawa wykluczać niewolnictwa w terytoriach, przeciwnie, ma prawo i obowiązek ochrony posiadaczy niewolników i ich własności. Z tego z kolei wynikało, że uchwała Kongresu, znana pod nazwą Kompromisu Missouri, była niekonstytucyjna i nieważna od samego początku, a więc można było, przynajmniej teoretycznie, wprowadzać niewolników na cały obszar Stanów Zjednoczonych. Decyzja o tak ważnym znaczeniu - - zwłaszcza wobec szczególnej roli Sądu Najwyższego w amerykańskiej praktyce konstytucyjnej — wywołała wielkie zadowolenie na Południu, a oburzenie na Północy. Republikanie uznali zaraz tę decyzję za przekroczenie kompetencji sądu i oświadczyli, że jej się nie podporządkują. Tymczasem prezydent Buchanan widocznie wierzył, że kraj podda się decyzji Sądu Najwyższego, która byłaby ciosem dla republikanów i frakcji demokratycznej Douglasa. Decyzja sądu wykluczała bowiem również stosowanie zasady „suwerenności ludowej" — przynajmniej do czasu uchwalenia konstytucji stanowej dla danego terytorium. Wkrótce jednakże zarówno rozwój wydarzeń w Kansas, jak i debaty w Kongresie wykazały, że republikanie — wbrew przypuszczeniom Bucha-nana — decyzji sądu nie uznają19. ly J. G. Randall, D. Donald, op. cii., s. 103- 114. 60. Rozdział II LINCOLN PREZYDENTEM, SECESJA STANÓW POŁUDNIOWYCH Podczas gdy na tle sporów o niewolnictwo atmosfera w kraju stawała się coraz bardziej naprężona, debaty nad ustawą o Kań-sas-Nebraska przedłużały się, a dyskusje ogarnęły całe społeczeństwo, na szerszej widowni politycznej ukazał się człowiek, który miał odegrać ważną rolę w nadchodzącym konflikcie — Abraham Lincoln. Potomek pogranicznych osadników, urodzony w Kentucky 12 lutego 1809 r., wychowywał się na farmie w puszczy Indiany, dokąd jego rodzice przenieśli się w grudniu 1816 r. W warunkach pogranicza niewiele rn,iał okazji do nauki w szkołach otwieranych przygodnie na krótkie okresy przez wędrownych nauczycieli. Abraham pracował na farmie ojca lub jako wyrobnik u sąsiadów. Wieczory spędzał przy ognisku, czytając książki — dobór ich był zupełnie przypadkowy. Po dojściu do pełnoletności pożegnał dom rodzinny i osiadł w kresowej wiosce w New Salem, w stanie Illinois, gdzie przez kilka lat zarabiał na życie jako wyrobnik, subiekt sklepowy, poczmistrz wioskowy i pomocnik geometry, równocześnie starając się sam uzupełniać swe wykształcenie. Lincoln był człowiekiem bardzo prostym, nie posiadał wyrobienia towarzyskiego; jego prymitywne maniery i czasem niewybredne żarty zrażały wielu. Jednakże był niezwykle ujmujący. Pragnąc zostać adwokatem, Lincoln sam uczył się prawa. Ale jego ambicje nie kończyły się na tym. Wcześnie zaczął się interesować polityką, co u kresowego adwokata było wówczas rzeczą naturalną. Jego prawdomówność i uczciwość oraz życzliwość, z jaką odnosił się do ludzi, zjednywały mu sympatię. Cechą 62 Abraham Lincoln w 1858 r. raczej niezwykłą na stosunki kresowe była jego skłonność do kontemplacji. Ożenił się z Mary Todd, bardzo kapryśną, pocho-izącą ze znanej rodziny z Kentucky; pożycie z nią nie była łatwe dla Lincolna. W swych poglądach ideologicznych wzorował się na Jefferso-nie i często powoływał się na Deklarację Niepodległości, a zwłaszcza na zawartą w niej zasadę równości wszystkich ludzi. Uważał, że nawet prości ludzie zdolni są do uczestniczenia w samorządzie i w tej dziedzinie można im zaufać. Był gorącym orędownikiem utrzymania Unii, ale niewolnictwo zawsze potępiał; mimo to nie aprobował agitacji abolicjonistycznej, jako zbyt złośliwej i nie prowadzącej do celu. Uznawał kompromis z 1850 r./ choć miał do niego pewne zastrzeżenia. Wcześnie zainteresował się życiem politycznym kraju i wkrótce zasłynął jako mówca wiecowy; to mu utorowało drogę do legislatury stanowej Illinois w wieku 25 lat. W legislaturze zasiadał przez cztery kadencje i piastował godność przewodniczącego Partii Wigów w Izbie; odgrywał też czołową rolę w kierownictwie politycznym swej partii na terenie stanu. Życie polityczne w Illinois było wówczas dosyć skorumpo- 63 wane. Politycy dbali przede wszystkim o własne interesy i nie mieli wielkich skrupułów. Lincoln jednak, mimo iż wszedł w to środowisko i przebywał w nim przez dłuższy czas, nie uległ jego wpływom. Przyczyniło się to niewątpliwie do jego sukcesów w wyborach do legislatury stanowej. Praca w legislaturze ułatwiła mu podjęcie pracy w adwokaturze. Ażeby uzyskać uprawnienia adwokackie nie trzeba było mieć wówczas większych kwalifikacji poza znajomością ogólnych zasad prawa. Lincoln opanował je jako samouk. Po otrzymaniu licencji przeniósł się do stolicy stanu Illinois, Springfield, gdzie w 1837 r. rozpoczął praktykę adwokacką, nie przestając brać nadal udziału w życiu politycznym jako stronnik wigów. Po kilkuletniej współpracy z adwokatami o większym doświadczeniu i zdobyciu niezbędnej praktyki, w 1844 r. wszedł w spółkę z młodym, początkującym adwokatem Williamem H. Herndonem. Jednakże, gdy został wybrany jako przedstawiciel wigów na dwuletnią kadencję do Izby Reprezentantów w Waszyngtonie, zakończył pracę w legislaturze stanowej i prze rwał praktykę adwokacką. Lata 1847 - 1849 spędził więc w stolicy. Większej roli tam na razie nie odegrał. Popierał antynie-wolniczą klauzulę Wilmota, a w swych przemówieniach podkreślał, że wojna meksykańska została wywołana niepotrzebnie. Takie stanowisko nie mogło się podobać jego wyborcom w Illinois, którzy entuzjastycznie witali zwycięstwa nad Meksykiem: toteż jego wystąpienia w Kongresie popsuły mu na pewien czas reputację wśród wyborców i zaprzepaściły szansę ponownego wyboru wiga na opuszczone przez Lincolna miejsce w Izbie Reprezentantów w Waszyngtonie w następnych latach. Po nieudanych zabiegach o zdobycie jakiegoś stanowiska w administracji federalnej, Lincoln w 1849 r. wrócił do Springfield i postanowił wycofać się z czynnego życia politycznego, a poświęcić się całkowicie adwokaturze, którą uprawiał nadal wspólnie z Herndonem (spółka ta formalnie przetrwała aż do śmierci Lincolna). Jego działalność adwokacka polegała głównie na występowaniu przed sądem objazdowym, z którym podróżował nieraz całymi tygodniami, a nawet miesiącami, podejmując się obrony zgłaszających się w trakcie sesji klientów. Były to przeważnie sprawy drobne, przynoszące niewielkie honoraria. W okresach długo- 64 trwałej nieobecności Lincolna w Springfield Herndon prowadził kancelarię i bronił miejscowych klientów. Mimo prymitywnych warunków kresowych, długotrwałych przejazdów z miejsca na miejsce i wielkich niewygód (zimna, deszczów i śniegów) Lincoln lubił ten tryb życia, a zwłaszcza wieczory, gdy po zamknięciu posiedzenia sądowego adwokaci zbierali się w miejscowej gospodzie na wieczory humoru. Wśród współzawodniczących w dowcipach i opowiadaniu wesołych historii rej wodził wówczas Lincoln, znany ze swego szczególnego zmysłu humoru i talentu mimicznego. Było jednak rzeczą zaskakującą i trudną do wyjaśnienia, że po okresach pełnych werwy, humoru i sypania dowcipami, zupełnie nieoczekiwanie dla otoczenia nawiedzały go okresy melancholii. Te periodycznie przeplatające się stany humoru i głębokiej melancholii były bardzo charakterystyczną i osobliwą cechą jego charakteru. Należy dodać, że ciągłe podróżowanie po rozległym dystrykcie stanu i poznawanie coraz to nowych ludzi bardzo mu się potem przydało w jego karierze politycznej, przysparzając mu popularności i powodzenia w wyborach. W miarę jak Lincolna poznawano bliżej, wyrabiał sobie zarówno u sądu, jak też wśród klienteli oraz kolegów reputację bezwzględnie uczciwego człowieka i zdolnego adwokata. Mimo niesprzyjających warunków potrafił przez systematyczną pracę nad sobą rozwinąć zdolność logicznego myślenia oraz wyrażania swych myśli w sposób tak prosty i jasny, a jednocześnie dokładny, że każdy mógł go zrozumieć, przede wszystkim zaś przysięgli — ludzie zwykle prości — przed którymi większość spraw się odbywała. Wyrobiona w czasie występowania przed sądami logika oraz precyzja myślenia przydała mu się później w życiu politycznym przy przeprowadzaniu argumentacji wyrażanej w sposób dobitny i przekonywający. Wraz z umacnianiem się re-Putacji adwokackiej zwiększała się jego klientela. Powierzano ^u coraz poważniejsze sprawy. Zaczęły się do niego zwracać duże towarzystwa kolejowe, a więc zaczął więcej zarabiać, choć incoln nigdy nie pobierał nadmiernych opłat. Niejednokrotnie awet, gdy widział, że klient jest w trudnym położeniu, załatwiał mu sprawę bezpłatnie. W ten sposób w pięć lat po powrocie : Waszyngtonu wyrobił sobie pozycję znanego i cenionego adwo- i- Wojna secesyjna... 65 r L kata z liczną klientelą. Należy jednak dodać, że jego reputacja nie sięgała na razie poza teren stanu Illinois. Obierając karierę polityczną, Lincoln musiał działać w organizacjach partyjnych, współdziałać z innymi politykami i brać udział w manewrach politycznych — tylko bowiem poprzez partię mógł być wysunięty na wysoki urząd wybieralny. Obserwując z bliska życie polityczne niejednokrotnie podkreślał, że politycy powinni się wznieść na wyższy ponadpartyjny poziom, by walczyć o dobro kraju, a nie tylko wyszukiwać wzajemnie • błędy i toczyć między sobą batalie. W czasie kilkunastoletniej pracy w legislaturze stanowej Lincoln opanował technikę ustawodawczą — redagował nie tylko własne wnioski, ale także projekty ustaw wnoszone przez innych członków. Nabrał też doświadczenia i poznał metody działań politycznych, umiejętności kompromisu i perswazji, a także zręcznego manewru. Mimo iż wyróżniał się dodatnio od innych, był ciągle jeszcze politykiem o ograniczonych horyzontach, liczącym się w swym działaniu z wymogami politycznej wygody. Wiadomość o uchwaleniu przez Kongres ustawy dotyczącej terytorium Kansas-Nebraska i uchylającej Kompromis Missouri wstrząsnęła Lincolnem do głębi. Toteż uznał za swój obywatelski obowiązek podjęcie walki o uchylenie tej ustawy. Oznaczało to zarazem jego powrót do życia politycznego. Akcję rozpoczął od wzięcia udziału w kampanii wyborczej swego stanu, popierając kandydatów sprzeciwiających się nowemu prawu i jego inicjatorowi, senatorowi Douglasowi. Spośród jego przemówień w trakcie kampanii na szczególną uwagę zasługuje mowa w Peorii z 16 października 1854 r.1, w której potępił istniejącą obojętność wobec rozszerzania się niewolnictwa. Zwrócił'też uwagę na fakt, że amerykański republikanizm nie wywiera należnego mu wpływu w świecie, a jego przeciwnicy mają możność piętnowania Amerykanów jako obłudników. Wielu ludzi zaczyna krytykować Deklarację Niepodległości i nabierać przekonania, że jedyną słuszną zasadą działania jest tylko własny interes. A przecież podstawową ideą amerykańską jest przekonanie, że nikt nie ma 1 The Collected Works oj Abraham Lincoln, edsi R. P. Basler, M. P-Pratt, L. A. Dunlop, t. I - IX, New Brunswick 1953, t. II, s. 247-283. 66 prawa rządzić drugim człowiekiem bez jego zgody — nawet Murzynem. Na zarzut Douglasa, że Lincoln w swej interpretacji Deklaracji Niepodległości dąży do całkowitego zrównania Murzynów z białymi zarówno pod względem politycznym, jak i towarzyskim, aż do zawierania małżeństw włącznie, Lincoln zaprotestował w swej mowie w Springfield, oświadczając: „Istnieje naturalna odraza w umysłach niemal wszystkich białych do przemieszania rasy białej z czarną [...]. Protestuję jednak przeciwko rozumowaniu pozbawionemu logiki, że ponieważ nie chcę mieć czarnej kobiety za niewolnicę, to koniecznie muszę ją pojąć za żonę. Nie potrzebuję jej ani w jednym, ani w drugim charakterze, mogę ją po prostu pozostawić w spokoju"2. W 1858 r. wypadały wybory senatora ze stanu Illinois na miejsce Douglasa, którego kadencja właśnie się kończyła. Douglas pod koniec swej kadencji stracił wiele na swej popularności jako współwinny uchylenia Kompromisu Missouri i autor niefortunnej zasady suwerenności ludowej. Mimo to nie miał zamiaru ustępować i demokraci ponownie wysunęli jego kandydaturę. Republikanie zaś na swej czerwcowej konwencji powierzyli kontrkandydaturę dobrze już znanemu na terenie stanu Illinois Lincolnowi. Formalnie były to wybory do legislatury stanowej i ta dopiero — zgodnie z ówczesnym prawem — miała dokonać wyboru między kandydatami. Lincoln przewidując wysunięcie go przez konwencję republikańską na kandydata, przygotował sobie zawczasu starannie zredagowane przemówienie, które przed zebraniem przeczytał grupie przyjaciół. Choć ostrzegali go, że brzmi ono zbyt skrajnie, Lincoln wygłosił swe przemówienie na konwencji bez zmian3. Nawiązując do rosnącego w kraju wzburzenia z powodu niewolnictwa podkreślił, że jego zdaniem „nie ustanie ono, aż dojdzie do kryzysu i kryzys się przesili". Potem cytując Pismo Święte, zaznaczył:„«Dom rozdzielony niezgodą ostać się nie może». Sądzę, że jest rzeczą niemożliwą, aby nasz ustrój pozostał na stałe półniewolniczy i półwolny [...]. Albo przeciwnicy niewolnictwa zahamują dalsze jego rozprzestrzenianie się 2 The Collected Works oj Abraham Lincoln, t. II, s. 405. 3 A House Divided Speech, Abraham Lincoln. His Speeches and Writings, ed. R. P. Basler, New York, 1962, s. 372-331. 5» 67 . i doprowadzą do takiej sytuacji, że opinia publiczna uspokoi się w przeświadczeniu, że jest ono na drodze do ostatecznego wygaśnięcia, albo też zwolennicy niewolnictwa zdołają je przeforsować i będzie prawnie dopuszczone we wszystkich stanach, zarówno starych, jak i nowych, zarówno na Północy, jak i na Południu. Zasada suwerenności osadników, zwana też świętym prawem samorządu - - dodał Lincoln - - sprowadza się właściwie do tego, że jeśli jakiś człowiek będzie chciał zrobić z drugiego niewolnika, to trzeciemu nie będzie wolno się sprzeciwiać". Lincoln podkreślił ponadto, że Douglas nie nadaje się na przywódcę antyniewolnigzego odłamu społeczeństwa, gdyż niewolnictwo jest mu moralnie obojętne4. Lincoln poważnie podważył swymi wywodami pozycję Douglasa na Północy. Jego mowa o „domu rozdzielonym" wywarła wielkie wrażenie, mimo że w niektórych kołach, nawet republikańskich, uznano ją za zbyt radykalną. W gruncie rzeczy Lincoln zajął stanowisko raczej konserwatywne, ponieważ nie poruszał problemu niewolnictwa w stanach, w których już ono istniało. Niemniej nie ukrywał swego negatywnego stosunku do systemu niewolniczego, który uważał za szkodliwy zarówno z punktu widzenia społecznego, jak i ekonomicznego. Tymczasem Douglas, zaalarmowany wiadomością o wystąpieniach swego rywala, przyjechał z Waszyngtonu, by wziąć udział w kampanii wyborczej. Był to groźny przeciwnik. Znakomity mówca elektryzował i czarował tłumy swą postawą i zręcznością w debatach. Lincoln znał dobrze jego taktykę z poprzednich kampanii, jego giętkość i brak zasad w sprawach politycznych. Douglas ze swej strony liczył się z Lincolnem, który, choć nie próbował olśniewać swego audytorium, oddziaływał na nie apelem do uczuć humanitarnych i siłą swego rozumowania. Jego przemówienia bardziej wbijały się w pamięć niż krasomówcza błyskotliwość Douglasa, wzbudzały szczególnie żywe echo wśród prostych ludzi z Illinois i cieszyły się wielkim, przez niego samego nie oczekiwanym powodzeniem. Gdy Douglas przybył z Waszyngtonu do Illinois, by wziąć udział w kampanii wyborczej o fotel senatorski, Lincoln, kie- 4 Ibidem, s. 375 - 376. rując się radą przyjaciół, wyzwał go na serię wspólnych debat na terenie stanu. Douglas wahał się, zdając sobie sprawę, że tego rodzaju debaty nie przyniosą mu korzyści, mogą natomiast dodać rozgłosu w całych Stanach Zjednoczonych mało dotąd znanemu Lincolnowi. Ponieważ jednak nie wypadało mu odmówić, zgodził się na siedem wspólnych debat — po jednej w każdym dystrykcie w okresie od sierpnia do października 1858 r. Debaty te były bardzo efektowne, przybierające charakter festynu. Odbywały się pochody i capstrzyki. Po udekorowanych flagami i kwiatami ulicach maszerowali wyborcy, towarzyszyły im orkiestry i konne kawalkady, bito w dzwony, a nawet oddawano salwy armatnie. Ze wszystkich stron przybywali ludzie furgonami, konno lub pieszo i boso. Na debatach bywały 10-15 tyś. tłumy. Cała preria tętniła życiem. Douglas przybywał do miasteczka, gdzie miał prowadzić kampanię, udekorowaną salonką lub nawet specjalnym pociągiem w towarzystwie pięknej "żony, sekretarza i licznych popleczników. Na miejsce wiecu przybywał otwartym powozem, z orkiestrą i przy akompaniamencie salw armatnich. Tymczasem Lincoln przyjeżdżał zazwyczaj w zatłoczonym wagonie, a na zebranie przychodził pieszo, nawet jeśli podróżował tym samym pociągiem co Douglas. Był jednym z tłumu, stawał się jakby symbolem równości i demokracji. Potwierdzał swoim postępowaniem prawdziwość głoszonych poglądów. .Stosunek obu kandydatów do Murzynów był jednym z głów4 nych tematów debat. Douglas zaraz w pierwszej debacie oświad-| czył: „ze swej strony nie uważam Murzyna za równego sobie i stanowczo zaprzeczam, żeby był moim bratem lub żeby między nami zachodziło jakiekolwiek pokrewieństwo [...]. On należy dc rasy niższej i musi zawsze zajmować niższą pozycję, ale nie znaczy to, że musi być niewolnikiem".5 Lincoln również uznawał pewne różnice rasowe, jednak uważał, że „nie ma absolutnie żadnego powodu, aby Murzyn nie mógł korzystać na równi z człowiekiem białym ze wszystkich praw naturalnych wymienionych w Deklaracji Niepodległości: z prawa do życia, wolności i dążenia do szczęścia [...]. Zgadzam 5 The Collected Works of Abraham Lincoln, t. III, s. 10- 11. 68 69 się z sędzią Douglasem — dodał — że Murzyn nie jest mi równy pod wielu względami, z pewnością nie pod względem koloru i może nie pod względem poziomu moralnego lub intelektualnego. Ale w prawie jedzenia chleba [...], na który zapracuje własnymi rękami, jest mi równy i równy sędziemu Douglasowi oraz równy każdemu żyjącemu człowiekowi"6. Najdosadniej „prawdziwą istotę sporu" przedstawił Lincoln w czasie ostatniej debaty z Douglasem. Stwierdzając, że niewolnictwo jest groźbą dla wolności kraju i całości Unii, podkreślił, że demokraci w przeciwieństwie do republikanów nie traktują niewolnictwa jako zło; przy czym jedni z nich uważają je za istotne dobro, drugim zaś — jak Douglasowi — jest ono obojętne. Ta postawa stanowi istotę problemu. „To jest - - zaznaczył z naciskiem — wiekuista walka między dwoma pierwiastkami — dobrem i złem — na całym świecie"7. Podstawowa różnica zapatrywań między Douglasem a Lincolnem miała więc charakter etyczny. Lincoln dochodził do wniosku, że opinia publiczna w poczuciu krzywdy moralnej wcześniej czy później zwróci się przeciwko niewolnictwu. Douglas zaś uważał, że nie należy do tego 'dopuścić. W innych dziedzinach różnice między dyskutantami były raczej pozorne, sztucznie tylko wyolbrzymiane, gdyż po prostu chodziło o wygranie wyborów. Douglas, nawiązując do przemówienia Lincolna o „domu podzielonym" — zarzucał mu, że nastawia jeden region przeciwko drugiemu, propaguje zatem bratobójczą doktrynę, w przeciwieństwie do jego wielkiej zasady suwerenności ludowej, na której podstawie ludność terytorium może wykluczyć niewolnictwo w każdym czasie. Tymczasem Lincoln udowodnił mu, że ta jego zasada sprzeczna jest z decyzją Sądu Najwyższego w sprawie Dreda Scotta, respektowaną przez Partię Demokratyczną, a więc Douglas przyparty do muru przez Lincolna w czasie debat we Freeport bardzo zręcznie znalazł trzecie wyjście. Oświadczył mianowicie, że bez względu na to, jaka jest decyzja Sądu Najwyższego, niewolnictwo w takim czy innym terytorium, czy stanie nie może się ani jednego dnia utrzymać, jeśli nie ma oparcia \v 8 Ibidem, s. 16. 7 Ibidem, s. 340. 70 przepisach policyjnych regulujących postępowanie z niewolnikami, zwanymi czarnymi kodeksami. Nikt zaś nie może zmusić legislatury miejscowej do uchwalenia takich przepisów, o ile ludność sobie tego nie życzy. Interpretacja ta, będąca obejściem decyzji Sądu Najwyższego, zjednała Douglasowi wielu zwolenników na północy kraju, lecz zadała mu potężny cios w niewolniczych stanach południowych, pozbawiając go dalszego poparcia tego regionu i grzebiąc szansę wyboru na prezydenta w / 1860 r. Stanowisko to przyczyniło się również bardzo do rozbicia Partii Demokratycznej, co automatycznie dawało szansę republikanom, a w szczególności, jak się wkrótce okazało, ich kandydatowi Abrahamowi Lincolnowi8. Douglas, robiący lepsze bezpośrednie wrażenie, wybory na senatora Illinois wygrał, zwłaszcza że na jego korzyść działało przestarzałe prawo wyborcze, ale zapłacił to szansą dojścia do prezydentury. Tymczasem wobec obszernych reportaży z debat i to nie tylko w pismach miejscowych, ale i w prasie całego kraju — Lincoln po raz pierwszy stał się osobistością znaną w całym kraju, a fakt, że potrafił stawić czoła powszechnie znanemu i podziwianemu Douglasowi, typował go na wysokie stano--wisko i postawił w zasięgu prezydentury. Tymczasem napięcie z powodu niewolnictwa stale się potęgo-v^vało. W sposób bardziej dobitny niż Lincoln, scharakteryzował ówczesną sytuację jeden z głównych przywódców republikańskich, senator nowojorski, William H. Seward, który w swej mowie w Rochester (w październiku 1858 r.) oświadczył: „Czyż mam wam powiedzieć, co znaczy to starcie? Ci, którzy myślą, że jest ono przypadkowe, niepotrzebne, że jest dziełem kierujących się interesami fanatycznych agitatorów i dlatego jest efemeryczne, mylą się całkowicie. Jest to bowiem konflikt nie do stłumienia między przeciwstawnymi i nie przemijającymi siłami, który oznacza, iż Stany Zjednoczone muszą się stać, i wcześniej czy później się staną, albo narodem opartym na pracy niewolniczej, albo też wyłącznie na pracy wolnej"9- Jednakże problem 8 Abraham Lincoln. His Speeches and Writings, s. 405 - 424. 9 B. P. Thomas, Abraham Lincoln, London 1953, s. 81 - 82. 71 niewolnictwa nie był jedyną przyczyną rosnących napięć i konfliktów. Południowcy, którzy byli w zasadzie za utrzymaniem Unii, sprzeciwiali się postępującemu scentralizowaniu państwa. Chcieli, żeby kraj pozostał zrzeszeniem niezależnych i suwerennych stanów, luźno tylko zespolonych i to raczej przez więzy uczuciowe niż prawne. W takim bowiem układzie łatwiej byłoby im zachować dawny tryb życia i swe instytucje, a także niewolnictwo. Stopniowo rozpowszechniało się też w południowych stanach przekonanie o tak dużej odrębności mieszkańców i stosunków panujących w ich regionie, iż właściwie stanowią już osobny naród, a więc są uprawnieni do osobnej państwowości, tym bardziej że — ich zdaniem — istniały polityczne warunki do jej ustanowienia. Uważano, że Południe, będąc krajem niezależnym, zyskałoby wiele — przede wszystkim w dziedzinie gospodarczej, wyzwalając się z przewagi Północy, próbując się usamodzielnić10. Antagonizm coraz bardziej się zaostrzał na skutek przeciwstawnych stanowisk zajmowanych przez przedstawicieli obu stron w Kongresie. Południowcy często paraliżowali plany polityków północnych. I tak np. sprzeciwiali się podniesieniu taryfy celnej, wbrew żądaniom przemysłowców północnych, chcących się uchronić'od zbytniej konkurencji towarów europejskich. Podobnie przedstawiciele z Południa utrącili projekt północnej linii transkontynentalnej, na której północnym stanom bardzo zależało. Na Południu obawiano się bowiem, że kolej ta mogłaby ułatwić i tak już nadmierny rozrost terytorialny i gospodarczy stanów Północy. Szczególnie boleśnie odczuwano na północy kraju zahamowanie od wielu lat przez przedstawicieli stanów południowych w Kongresie projektu ustawy o nadawaniu bezpłatnych parcel na farmy z gruntów państwowych, czyli Homestead Bili. O tę ustawę zabiegali od dawna drobni farmerzy i pracownicy najemni. Jej projekt przewidywał, że zarówno obywatele Stanów jak i imigranci, którzy zadeklarowali chęć zostania nimi, mieliby prawo zajmowania po 160 akrów (64 ha) ziemi państwowej na 5 lat, a 10 J. G. Randall, D. Donald, op. cit., s. 106. 72 po tym czasie mogliby ją nabyć za nominalną cenę 25 centów za akr. Kiedy wreszcie po latach starań Kongres ustawę tę uchwalił, prezydent Buchanan założył weto, uzasadniając stereotypowo, — że to wyludniłoby stare stany, ściągnęłoby ze wszystkich krańców świata amatorów bezpłatnych farm, nadawanych za samą tylko deklarację intencji pozostania obywatelami Stanów Zjednoczonych. Dopiero po opuszczeniu Kongresu przez przedstawicieli z Południa projekt ten, uchwalony i podpisany przez prezydenta Lincolna, stał się prawem. Ze swej strony południowcy oskarżali Północ o nieprzestrzeganie prawa o zwracaniu zbiegłych niewolników, które stało się niemal martwą literą. Poszczególne stany północne uchwalały bowiem tzw. prawa wolności osobistej, które w praktyce anulowały ustawę federalną o zbiegach, nie mówiąc już o wrogiej postawie społeczeństwa północnego i przypadkach odbijania zbiegów z rąk ich łapaczy. Na te oskarżenia przedstawiciele z Północy odpowiadali zarzutem, że południowcy gwałcą ustawę zakazującą sprowadzania do kraju niewolników z zagranicy. Douglas szacował ten nielegalny przemyt na 15 tyś. rocznie. Inną okazją do wzajemnych oskarżeń była wydana w 1857 r. książka Hintona Helpera: The Impending Crisis of the South (Grożący kryzys Południa): Helper był południowcem, ale nie jfjbył plantatorem. W swej książce starał się za pomocą danych •'statystycznych, choć niezbyt dokładnych, uzasadnić tezę, że przyczyną wielkiego ubóstwa mas białych na Południu było niewolnictwo. Domagał się zatem zniesienia niewolnictwa, a także obalenia „oligarchicznego despotyzmu" plantatorów, którzy dzięki tej instytucji rządzili Południem. W 1859 r. ukazało się drugie wy-[ danie tej książki z aprobatą przywódców Partii Republikańskiej i z przeznaczeniem do rozpowszechniania jako wydawnictwo antynie3Siolfiiexe i materiał propagandowy. Oburzenie posiadaczy /fnewolników\iie miało granic, tym bardziej że republikanie oficjalnie twierdzili, iż przeciwstawiają się dalszemu rozszerzaniu niewolnictwa, ale nie mają zamiaru go atakować w stanach, w których ono już istnieje. Tymczasem propagowana przez nich książka Helpera domagała się wręcz likwidacji niewolnictwa na Południu i obalenia rządów plantatorów. Nieustanne polemiki na forum Izby Reprezentantów doprowadziły do tego, że 73 1 jak twierdzili obserwatorzy, członkowie Izby z obu partii przychodzili na posiedzenia z bronią. Ich popleczników na galeriach podejrzewano nawet o zmowę mającą na celu współdziałanie w przypadku ewentualnej, zbrojnej awantury na terenie Izby. Wszystko to świadczyło, do jakiego stopnia doszło już napięcie i wzajemne podejrzenia. Oczywiście nowy Kongres, który się zebrał w grudniu 1859 r., nie mógł zdziałać wiele w takiej atmosferze i przy braku wyraźnej większości. fl \/~ Podstawowym problemem w konflikcie stanów północnych z V południowymi był problem znalezienia sposobu współżycia i współpracy obu ras •— białej i czarnej — na nowych podstawach. Sprawa ta bowiem budziła najwięcej animozji i wzajemnych podejrzeń, a przede wszystkim — strachu. Na Południu obawiano się najbardziej tego, że stany północne mogą kiedyś niespodziewanie doprowadzić do uwolnienia 4 min. niewolników, które „zaleją" południowe stany (niektóre stany północne formalnie zabroniły Murzynom osiedlać się na swym terenie) i mogą zmusić do zmiany obyczajów, stosunków gospodarczych oraz społecznych. Było to nie do przyjęcia dla południowców tym bardziej, że ugruntowywał się pogląd o niewolnictwie, że jest istotnym dobrem dla obu stron — niewolnika i pana, że jest słuszne moralnie, niezbędne społecznie oraz korzystne ekonomicznie. Utrzymanie zaś niewolnictwa było nie do przyjęcia przez stany północne wobec odrębnej struktury społecznej i ekonomicznej, głoszonych idei demokratyzmu, których wyrazicielem w oczach świa-^ ta miały być Stany Zjednoczone. Sytuację pogarszał jeszcze fakt, ] że podczas gdy w północnych stanach w znacznej mierze pa-! nowała wolność słowa, w południowych była ona ściśle ograni-,t czona, a sprowadzane czasopisma i książki były cenzurowane. Ażeby zapobiec dalszemu pogarszaniu się tak napiętej sytuacji, należało działać szybko. Tylko wybitni mężowie stanu mogliby podołać tak trudnym zadaniom, a takich ludzi właśnie zabrakło po obu stronach i w centralnych organach politycznych. Nowo wybrany Kongres, który się zebrał w grudniu 1859 r., nie posiadał zdecydowanej większości: tylko w Senacie przewagę mieli demokraci. Zamiast przystąpić do rzeczowych debat nad palącymi problemami, które czekały na rozwiązanie, Kongres stał się areną kłótni i jałowych sporów. Także i prezydenci te- go okresu — zamiast zachować postawę arbitrów i inspiratorów niezbędnych rozwiązań — dali się wciągać w spory f akcyjne. W tych warunkach widać było coraz wyraźniej — przed czym przestrzegał Lincoln11 w swej mowie o „domu rozdzielonym" -że utrzymanie Unii w dotychczasowym stanie półniewolniczym i półwolnym nie będzie na dłuższą metę możliwe na południu kraju. Bystrzejsi obserwatorzy już wówczas zapowiadali, że sprawa niewolnictwa wcześniej czy później doprowadzi do konfliktu między Południem a Północą. Nikt jednak nie przeczuwał, jak straszliwy będzie to konflikt i że pochłonie blisko milion ofiar12. Tak bardzo już zaognione stosunki między oboma regionami uległy dalszemu gwałtownemu zaostrzeniu na skutek wyprawy Browna na Harpers Ferry w Wirginii, w październiku 1859 r. John Brown (ur. w 1800 r.) był purytańskim reformatorem i idealistą, nieprzejednanym wrogiem posiadaczy niewolników, kto- o lilii ill Ud 5 Ś Z Z QC > ukrywali również swego .niezadowolenia z Douglasa, którego uważali za zdrajcę, a więcWchodzącego w rachubę jako ich kandydat prezydencki. Liczono także, że jeśli konwencja uchwali program ochrony niewolnictwa w terytoriach, to przez to samo wyeliminuje się Douglasa jako kandydata. Delegatom południowym chodziło o to, by północne stany uznały oficjalnie niewolnictwo za istotne dobro, podczas gdy tam właśnie uważano je za bezwzględne zło. Gdy jednak zjazd przyjął program Douglasa broniący zasady suwerenności ludowej, a nie program południowy, to większość delegacji południowych opuściła zjazd, doprowadzając do rozłamu. Konwencję odroczono. Po ponownym zebraniu się w'Baltimore uchwalono większością głosów północnych wykluczenie z udziału w obradach tych delegacji południowych, które poprzednio opuściły zjazd wywołując rozłam. Wówczas cała delegacja południowa opuściła konwencję. Pozostali tylko delegaci północni, którzy na kandydata prezydenckiego wybrali Douglasa. Tymczasem zebrani osobno przedstawiciele południowi wybrali na kandydata prezydenckiego Johna C. Breckinridge'a z Kentucky. Równocześnie uchwalili swój program wyborczy, zawierający gwarancję utrzymania niewolnictwa. Do jeszcze większego rozbicia politycznego doszło na skutek powstania w okresie wyborczym nowej organizacji, partii Unii Konstytucyjnej. Była to partia konserwatywna, popierana głównie przez niedobitki dawnych wigów, Know Not-hings. Jej programem było tylko utrzymanie Unii, konstytucji i respektowanie praw, natomiast partia ta unikała zajmowania stanowiska w istotnych sprawach aktualnych. Jej kandydatem prezydenckim został John Bell, człowiek zdolny, ale mogący liczyć tylko na poparcie stanów pogranicznych oraz konserwatywnych ośrodków Nowej Anglii. W skład tej nowej organizacji wchodziło wiele wybitnych osobistości, starszych wiekiem, toteż nazwano ją też „partią starszych panów"15. Wobec rozbicia głosów demokratycznych niemal od początku kampanii wyborczej można było oczekiwać, że spośród 4 kandydatów zwycięzcą będzie Lincoln. Większe znaczenie miało jednak pytanie, czy Unia się rozpadnie. 15 Constitutional Union Platform, Documents oj American History. 83 Breckinridge i Bell byli dobrze znanymi kandydatami, mającymi za sobą długie kariery polityczne, Douglas w ciągu ostatniego dziesięciolecia stanowił jedną z centralnych postaci w życiu politycznym kraju. Mało znanym natomiast kandydatem był Abraham Lincoln. Toteż po ogłoszeniu jego kandydatury wyrażano zdziwienie i obawy, czy zdoła on pozyskać głosy kluczowych stanów, jak Pensylwania i Nowy Jork. Jednakże nawet jego przeciwnik wyborczy, Douglas, gdy się dowiedział o wysunięciu jego kandydatury, oświadczył grupie republikanów w Waszyngtonie: „Panowie, wybraliście bardzo zdolnego i bardzo uczciwego człowieka". Opinię tę podzielali również obserwatorzy zagraniczni, np. londyński „Critic" pisał: „Odnosimy wrażenie z mów pana Lincolna, że jest to umysł raczej prostolinijny niż subtelny, że raczej dobiera on wielkie zasadnicze fakty, aby z nich wyciągnąć proste konkluzje, zamiast budować eleganckie lecz kruche teorie"16. Republikanie starali się podkreślać w poszczególnych regionach te zagadnienia, które były ważne dla danego terenu; na północnym zachodzie kraju np. akcentowano szczególnie dezyderat nadawania bezpłatnych przydziałów ziemi dla nowych osadników (Homestead Bili), imigrantom zaś obiecywano równe traktowanie z Amerykanami. Toteż na Lincolna głosowało wielu imigrantów, którzy zwykle głosowali na Partię Demokratyczną. Opowiedzieli się również za nim robotnicy północni, których dotychczasowe antymurzyńskie nastawienie uległo zmianie. Duże wrażenie na robotnikach robiło często powtarzane przez mówców republikańskich pytanie: czy wolny robotnik może liczyć, że kiedykolwiek otrzyma 2 dolary dziennie za swoją pracę, dopóki utrzymanie czarnego niewolnika kosztuje jego pana tylko 10 centów dziennie? W odróżnieniu od pozostałych kandydatów Lincoln nie brał udziału w kampanii wyborczej. Uważał bowiem, że jego poglądy na wszystkie ważniejsze zagadnienia są już znane z jego poprzednich przemówień i ich powtarzanie nie miałoby celu. Należy dodać, że już wówczas zaznaczył się wśród republikanów podział na skrzydło umiarkowane i skrajne, co bardzo utrud- 18 A. Nevins, The Emergence of Lincoln, t. II, s. 272-276 i 277. niało Lincolnowi pracę w czasie jego kadencji prezydenckiej. Do skrzydła umiarkowanego należeli: William Seward, Edward Bates, Simon Cameron i Francis Blair, a do skrajnego: Salmon Chase, Charles Sumner, Horace Greeley i Joshua Giddings. Demokraci mogliby mieć szansę zwycięstwa jedynie wtedy, gdyby wysunęli jednego kandydata na miejsce trzech wybranych na skutek rozłamu. Bell i Breckinridge przychylali się nawet do tej koncepcji. Jednak Buchanan był jej przeciwny, chodziło mu bowiem o utrącenie za wszelką cenę Douglasa, który oznajmił, że w razie ustąpienia głosy jego zwolenników byłyby oddane nie na demokratów, lecz na Lincolna, Północ bowiem nigdy się nie zgodzi na proniewolniczego kandydata. Wkrótce zresztą po rozpoczęciu agitacji przedwyborczej Douglas zorientował się, że nie ma szans. Mimo to przeprowadził wspaniałą kampanię wyborczą, głównie w stanach południowych, występując przede wszystkim w obronie Unii. Tragiczne było to, że skrajne elementy południowe właściwie życzyły zwycięstwa Lincolnowi, uważając, że to dałoby im najlepszy pretekst do secesji, o której w południowych stanach mówiono już głośno i wręcz przygotowywano się do niej. Zgodnie z amerykańskim systemem wyborczym, choć Lincoln otrzymał tylko nieco ponad 1/3 głosów wyborców całego kraju, to uzyskał głosy 180 elektorów na ogólną ich liczbę 303, czyli bezwzględną większość. Lincoln miał niewielką przewagę we wszystkich 17 wolnych stanach, a były to stany ludne, wybierające znaczną liczbę elektorów. Tymczasem Douglas, któremu w tych samych stanach brakowało tylko niewiele głosów do wygrania, w rezultacie stracił je prawie wszystkie. Cechą charakterystyczną tych wyborów był fakt, że po raz pierwszy w historii Stanów wszystkie południowe stany głosowały tylko na kandydatów południowych - Breckinridgea i Bella, a wszystkie północne na północnych -Lincolna i Douglasa. Dowodziło to zupełnego rozłamu politycznego kraju. Dzień wyborów spędził Lincoln w miejscu zamieszkania — w Springfield. Wieczorem zaczęły nadchodzić informacje o wynikach głosowania — na ogół pomyślne dla Lincolna. Jednak długo nie było wiadomości z kluczowego stanu nowojorskiego. Wiel- 84 ki tłum zgromadzony w domu stanowym w Springfield wyczekiwał z niecierpliwością. Kiedy wreszcie nadeszła pomyślna nowina z Nowego Jorku, zelektryzowała do tego stopnia cały ten tłum, że ludzie ściskali się z radości, wznosili okrzyki i wyrzucali w górę kapelusze. Ich entuzjazm udzielił się wszystkim mieszkańcom, którzy wiwatowali na ulicach niemal do samego rana17. Po wyborze Lincoln pozostał w Springfield, uważając się do czasu objęcia władzy za zwykłego obywatela. Unikał też wszelkich publicznych wystąpień. Zgodnie z przestarzałym postanowieniem konstytucji musiał czekać 5 miesięcy na objęcie władzy, a nowo wybrany Kongres czekał aż 13 miesięcy na swą pierwszą sesję18. Nastroje na Północy wciąż w tym okresie się zmieniały. Bezpośrednio po wyborach przeszła przez stany północne fala optymizmu; panowało dość powszechnie przekonanie, że ze stanami południowymi można się będzie jakoś porozumieć i że użycie siły byłoby niewłaściwe, jak też praktycznie niemożliwe. Niektóre czasopisma północne uznawały nawet prawo poszczególnych stanów do secesji. W każdym razie aż do faktycznego wystąpienia Karoliny Południowej z Unii nie wierzono w secesję, przypuszczając, że tak jak i w przeszłości będzie dużo hałasu, a potem wszystko wróci do normy19. Tego zdania byli republikanie i część północnych demokratów. Stanowisko to podzielał prezydent Bu-chanan, a Lincoln w ciągu listopada też był nastawiony optymistycznie. Sądzono bowiem, że masy południowe, przywiązane do Unii, nie dadzą się uwieść hasłom skrajnych polityków. Niektórzy jednak republikanie wyrażali przekonanie, że wyzwanie południowych stanów trzeba wreszcie przyjąć i sprawę raz na zawsze wyjaśnić. Jednakże zaostrzający się kryzys wywołał, krótkotrwałą wprawdzie, ale dość ostrą recesję gospodarczą. Spadły gwałtownie akcje, banki - - głównie północne — zawiesiły wypłaty w złocie, zaczęło się bezrobocie. Ucierpiały zwłaszcza interesy wiel- 17 Ibidem, t. II, s. 314 - 315. 18 K. M. Stampp, And the War Came, Baton Rouge 1950, s. 45 - 53. 19 A. Nevins, The Emergence of Lincoln, t. II, s. 335 - 340. kich przemysłowców północnych i handlowców dostarczających Południu narzędzia rolnicze i wyroby tekstylne. Natomiast stany południowe zaczęły się ociągać z płaceniem należności i wycofywać swe kapitały z Północy. Ta panika gospodarcza, wywołana — jak to określił Lincoln — przez „przyzwoitych łajdaków'', skłoniła północnych przedsiębiorców do szukania dróg kompromisu. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy secesji starali się o uzasadnienie prawne swego stanowiska. Na południu kraju opierano się głównie na zasadzie umowy. Według tej teorii poszczególne stany tworząc Stany Zjednoczone nie wyrzekły się swej suwerenności. Wobec tego tak jak przy tworzeniu Unii stany przelewały część swych praw suwerennych w drodze uchwał powziętych na konwencjach, tak i teraz mogą na podobnych zasadach wycofać się i opuścić Unię, zwłaszcza wobec jawnego gwałcenia przez północne stany praw stanów południowych. Natomiast północni zwolennicy utrzymania Unii zajmowali w tej sprawie zupełnie inne stanowisko. Twierdzili oni, że rząd federalny nie został powołany przez poszczególne stany', lecz „przez naród Stanów Zjednoczonych", jak głosi sama konstytucja. Konstytucja stworzyła więc Unię stałą nie przewidując występowania z niej (tylko wstępowanie), czego dowodem jest nieobecność w konstytucji przepisów regulujących występowanie z Unii. Zresztą ludność uważa Unię za wieczną. Secesja byłaby zatem tylko rewolucją polityczną — rebelią.\Na takim stanowisku stali na Północy zarówno republikanie, jak i demokraci20. Wbrew dość powszechnym oczekiwaniom na „północy kraju akcja secesyjna rozpoczęła się dość szybko i nieoczekiwanie nawet dla samych stanów południowych. Przykład innym stanom niewolniczym dała \JCarolina .Południowa.} Stan ten miał od dawna opinię najbardziej buntowniczego i już w .1832 r. próbował wyłamać się z Unii, wówczas na podstawie tzw. teorii nullifi-kacji, czyli rzekomego prawa do unieważniania postanowień federalnych przez poszczególne stany. Wówczas z braku poparcia ze strony innych stanów i energicznego stanowiska prezydenta Jacksona Karolina Południowa zmuszona była wycofać się ze 20 K. M. Stampp, And the War Came, s. 31 - 38. 86 87 ?0 Pl swej inicjatywy. Tym razem jednak zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich stan ten zwołał swą konwencję na ^0 grudnia 1860 r. i na niej zapadła jednogłośna uchwała stwierdzająca, że „Unia istniejąca obecnie między Karoliną Płd. i innymi stanami pod nazwą Stany Zjednoczone Ameryki zostaje rozwiązana"21. Następnie odwołano przedstawicieli stanu w Kongresie (natomiast urzędnicy federalni podali się do dymisji), pozdejmowano flagi federalne, a ponadto uchwalono 100 tyś. dolarów na zakup broni. Gwardia narodowa (milicja) rozpoczęła ćwiczenia wojskowe. Ten niespodziewany akt secesyjny odbił się głośnym echem we wszystkich południowych stanach i zachęcił inne stany głębokiego Południa do podobnej akcji. Wobec jednomyślności uchwały secesyjnej Karoliny Południowej na uwagę zasługuje skład delegatów (169) na konwencję. Otóż 90,5°/o tych wysłanników było posiadaczami niewolników,'; a 61,5% należało do klasy plantatorów. Znaczny odsetek stano-1 wili również prawnicy. Przeciętna majątku delegatów wynosiła około 104 tyś. dol., co w wysokim stopniu przekracza poziom dochodów przeciętnego białego mieszkańca tego stanu. Z powyższych danych wynika, że przeciętny wysłannik na konwencję był zamożnym plantatorem, większym farmerem lub prawnikiem posiadającym niewolników. Biorąc pod uwagę, że najistotniejszym motywem secesji była sprawa ochrony i rozszerzania niewolnic-wa, nie można się dziwić, że przy takim składzie delegacji uchwała w sprawie secesji w Karolinie Południowej zapadła jednomyślnie. Podobny był skład konwencji stanu Missisipi, posiadającego również tradycje secesjonistyczne. Missisipi było głównym inicjatorem konwencji secesyjnej w 1850 r. Toteż uchwałę secesyjną tego stanu powzięto bez trudności na,zebraniu w dniu 15 stycznia stosunkiem głosów 84 do 15. Łatwe również zwycięstwo odnieśli secesjoniści na Florydzie. Dość ostra natomiast walka wywiązała sig w Georgii między zwolennikami secesji a tymi, którzy chcieli odroczyć sprawę do rozstrzygnięcia przez wspólną konwencję wszystkich stanów południowych. Jednakże uchwała secesyjna została przeprowadzona. Secesjoniści zwyciężyli także 21 Documents oj American History, s. 372. i w Luizjanie2*. Ostra walka rozegrała się w Alabamie, gdzie siły były niemal równo podzielone między secesjonistów a zwolenników odroczenia sprawy. Zwyciężyli jednak ostatecznie secesjoniści, wsparci przez znanych miejscowych demagogów, jak np. William Yancey. W_Teksasie, gdzie znaczna część ludności pochodziła z Północy, wytworzyła się sytuacja dość szczególna. Stan jako pograniczny i zależny od federalnej pomocy wojskowej miał tendencje do utrzymania łączności z Unią. Gorącym zwolennikiem utrzymania Unii był znany gubernator stanu Sam Houston. Jednakże przywódcy secesji zastosowali w Teksasie w , czasie krótkiej kampanii wyborczej brutalne metody zastraszania i terroru, grożąc śmiercią działaczom sprzeciwiającym się secesji. Zebrana w tej atmosferze konwencja zakończyła się cał-j kowitym zwycięstwem secejonistów, podobnie jak i późniejszy' plebiscyt, zorganizowany dla potwierdzenia uchwały. W ślad więc za Karoliną Południową, w okresie do [l lutego 1861 ;L., 1 6 stanów wystąpiło z Unii, przy czym uchwały secesyjne na konwencjach tych stanów zapadły następującą większością głosów23. TABELA V Uchwały secesyjne Stan Liczba głosów za przeciw Karolina Płd. 164 0 Missisipi 84 15 Floryda 62 7 Alabama 61 39 Georgia 208 89 Luiz jana 113 17 Teksas 166 8 88 Źródło: L. Korusiewicz, Przyczyny wojny secesyjnej, Warszawa 1967, s. 310. Jak wspomniano, najbardziej popierali secesję plantatorzy, zajmujący najurodzajniejsze, nizinne obszary stanów południowych, które były zarazem największymi skupiskami niewolni- 22 A. Nevins, The Emergence of Lincoln, t. II, s. 416-421. 23 Ibidem, t. II, s. 417. 89 ków. Ale byli też i plantatorzy secesji przeciwni, głównie ci, którzy należeli dotąd do Partii Wigów. Na dalekim Południu za secesją wypowiedzieli się również prawnicy i lekarze. Natomiast duchowni podzielili się niemal na równo za i przeciw rozdziałowi. W stanach pogranicznych za secesją opowiadali się na ogół plantatorzy i farmerzy oraz drobniejsze grupy zawodowe, natomiast prawnicy byli tam raczej rozdzieleniu się przeciwni. Wreszcie w stanach pogranicznych -- Missouri i Kentucky zarówno prawnicy, jak i farmerzy opowiedzieli się za pozostaniem w Unii w stosunku 2:1. Wpływ na stanowisko wobec secesji miała też przynależność partyjna: demokraci byli przeważnie za podziałem kraju, podczas gdy stronnicy wigów głosowali raczej przeciw niemu. Należy zaznaczyć, że najsilniejsze tendencje secesjonistyczne przejawiały tereny o największym zagęszczeniu niewolników. I tak w rejonach, gdzie niewolnicy stanowili tylko 25°/o zaludnienia, przewaga głosów na rzecz secesji była w stosunku 2:1, natomiast tam, gdzie stanowili oni powyżej 62%, przewaga ta wynosiła 4:1. Przeciętna wynosiła niecałe 3:1. A więc delegaci z terenów o wysokim procencie ludności murzyńskiej byli najgłębiej przeświadczeni o. konieczności secesji, jakoj*warancji utrzymania stosunków spnj^7.nn^ko^oniicznychT~Z^fych terenów pochodzili też ekstremiści, którzy przyczynili się najbardziej do rozpadu Unii. W każdym razie przywódcy secesjonistów przez zręczne wykorzystanie sprzyjających okoliczności i panującego podniecenia odnieśli zdecydowane zwycięstwo, tym bardziej że mając dobrą organizację i działając szybko uniemożliwiali zorganizowanie się opozycji. Tymczasem zwolennicy Unii składali się z ludzi raczej biernych i nie przygotowanych na tak szybki rozwój wypadków, toteż na zebraniach dawali się sterroryzować ekstremistom, którzy zasypywali ich wyzwiskami i obelgami. W odróżnieniu od stanów dolnego Południa, które przeprowadziły u siebie uchwały secesyjne, ^stany górnego JPpjudnia (są to: Karolina Północna, Tennessee, Arfeftnsas)" JaJeJ^Dozyc je niektóre, iak^Wirginia^i Karolina Północna,' dą- trudnośc WfffrMkuiąca^a nie*.tui c, K*^^,^. _~^.— ---- żyły do utrzymania Unii przez pokojow^jisunięcie trudności, i^z^rjidEei%^Q skargUiii. Toj^utfóhne stanowisko górnego^^PtJtutlhia stworzyło wieftcr-p^oblem dla oddzielających się stanów," Które same prawdopodobnie byłyby za słabe, by przeprowadzić pla- nowany podbój Ameryki Środkowej. Nie chodziło tu tylko ooitrzy-manie systemu niewolniczego, ale o ekspansję niewolnictwa w ogóle. Niektórzy przywódcy planowali podbój całej Ameryki' Środkowej i stworzenie wielkiego imperium niewolniczego dookoła Zatoki Meksykańskiej. Obawiano się ponadto, że stany górnego Południa, gdzie niewolników było stosunkowo mało, mogą znieść u siebie niewolnictwo za_„oolszkodQwaniem. Wiadome" było, że tego rodzaju plany już rozważano w stanach północnych. W takiej sytuacji wobec braku nowych terenów kolonizacyjnych i przy szybkim przyroście naturalnym w populacji murzyńskiej na dalekim Południu niewolnicy w niedługim czasie mogliby się stać większością, a to z kolei mogłoby prowadzić do tragicznych konsekwencji — ewentualnego krwawego buntu niewolników. Zdawano sobie sprawę, że górnego Południa nie będzie można przyciągnąć do wspólnej akcji bez zbrojnego wystąpienia dolnego Południa. Tak się też później potoczył bieg wypadków, mimo iż na razie południowcy pocieszali się, że Jankesi z powodu secesji nie będą walczyć. Ostatecznie strzały na Fort Sumterj i wybuch wojny spowodował, że stany niewolnicze górnego Południa czuły się zmuszone do solidarnego stanowiska z resztą niewolniczego regionu i - - choć bez entuzjazmu - - wystąpiły z Unii uchwalając secesję. Południowcy stopniowo tracili dawne przywiązanie do Unii obawiając się, że Unia nie zapewni już Południu ochrony interesów, a przede wszystkim nie gwarantuje utrzymania w dotychczasowej formie instytucji niewolnictwa. Stopniowo zmieniające się postawy ludności obu regionów wynikały nie tylko z ogólnikowych zarzutów i stanów rozdrażnienia, ale też z konkretnych pretensji. Chodziło w szczególności o wydawanie zbiegłych na północ niewolników, których liczbę południowcy wyolbrzymiali; np. spis z 1860 r. wykazał ich tylko 800, a propaganda południowa zrobiła z tej sprawy wielki problem. Kamieniem obrazy dla południowców było — jak wiadomo — opowiedzenie się stanów północnych, a zwłaszcza Lincolna, przeciwko wprowadzeniu niewolnictwa na nowe terytoria, zdobyte na Meksyku. Tymczasem życie wkrótce wykazało, że nie miało oito tam ładnych szans rozwoju. Ciągły niepokój stanów południowych wynikał też z obawy 91 l majoryzacji ludności białej przez Murzynów oraz z przypuszczeń, że jeśli stany północne uzyskają większość w obu Izbach Kongresu i opanują Sąd Najwyższy, to po zorganizowaniu dalszych stanów na nowo nabytych terytoriach mogą one uzyskać większość pozwalającą na zmianę Konstytucji i zniesienie niewolnictwa na terenie całej Unii. Wprawdzie w odpowiedzi na te obawy ze strony republikanów wyjaśniono, iż na 72 lata dotychczasowego niepodległego bytu kraju przez 60 lat rządy w Waszyngtonie sprawowali politycy południowi, ale nie było to w stanie rozproszyć obaw plantator^gL? którzy uważali, że po wyjściu z Unii łatwiej im będzie zachować niewolnictwo. Inne pretensje południowców odnosiły się do rzekomego wyzysku gospodarczego przez mieszkańców Północy. Utrzymywano np., że stany południowe płaciły rocznie 50 min dol. opłat celnych, a północne — tylko 20. Z kwoty tej zaś tylko 20 min wydaje się na południe kraju. Ponadto — jak twierdził John Town-send w wydanej przez siebie broszurze — kupcy Północy zarabiali 20 min dol. rocznie jako zysk ze sprzedaży w stanach południowych swoich towarów. Podobnie miała się rzecz z armatorami, którym południowcy płacili 30 min rocznie za usługi. „W zamian zaś za to — twierdził Townsend — Południe otrzymuje tylko obelgi i podsycanie niewolników do buntu"24. Wielu mieszkańców południowych stanów pocieszało się więc nadzieją, że po secesji będą mogli korzystniej__urządzić -&we~ży-cie gospodarcze, rozbudowując przemysł, miasta, koleje i porty, a także tworząc własną marynarkę handlową. Jednak w praktyce prawie nic z tego nie zrealizowano i południowe stany V..__wciąż pozostawały krajem czysto rolniczym. Znaczną rolę w stosunkach ze stanami pójnognymi odegrała też obrażona duma południowców, którzy twierdzili, że niepodobna ~ dale j tolerować kpin i szyderczego tonu pism nowojorskich i bostońskich na temat południowców. Zresztą sądzono wówczas, że była to ostatnia szansa udanej secesji, gdyż wobec szybko wzrastające] przewagi ludnościowej na północy kraju będzie to w przyszłości niemożliwe. Łudzono się także, że konflikt z północnymi stanami da się załatwić w sposób pokojowy, a jeśli dojdzie do wal- 24 Major Crises in American History, s. 499-500. ki, to najwyżej między fakcjami na północy. Te nierealne przewidywania wkrótce miały się niestety zakończyć tragicznym przebudzeniem. W początkowej fazie kryzysu secesyjnego na Północy zastanawiano się nad tym, czy nie pogodzić się z istnieniem silnych tendencji separatystycznych w stanach południowych i nie sprzeciwiać się ich secesji w myśl utartego wówczas powiedzenia: „Kapryśne siostry, odejdźcie w pokoju". Za takim załatwieniem sprawy był początkowo nawet głównodowodzący gen. Wmfield Scott oraz znany redaktor poczytnego dziennika nowojorskiego „The New York Daily Tribune" Horace Greeley, a nawet urzędujący jeszcze przez 4 miesiące po wyborach stary prezydent — Buchanan. Liczący już 70 lat Buchanan miał wprawdzie duże doświadczenie dyplomatyczne, ale był człowiekiem wahającym się i bojaźliwym. Tymczasem niespokojna epoka potrzebowała człowieka czynu. Nawet gdyby północne stany pogodziły się z secesją stanów południowych, to i tak przecież powstałoby zaraz wiele poważnych problemów do rozwiązania — jak podzielić wspólne terytoria i wspólne długi kraju, jak uregulować tak istotny dla. północnego zachodu kraju spływ rzeką Missisipi, której ujście pozostałoby pod południową kontrolą. Rozstrzyganie takich problemów mogłoby również prowadzić do konfliktu i w dalszym ciągu nie byłoby gwarancji pokoju, a może nawet spowodowałoby to wyścig zbrojeń. Nie wykluczałoby to również przyszłych dalszych podziałów na mniejsze regiony, co mogłoby z kolei doprowadzić do zależności od mocarstw europejskich. Oczywiście istniała i druga droga rozwiązania konfliktu — zmuszenie stanów południowych siłą do pozostania w Unii. To jednak uważano za ostateczność i próbowano rozwiązania kompromisowego, na którym też skupiły się najpierw wysiłki administracji Buchanana i Kongresu. Była to droga trudna, gdyż między regionami panowała już głęboka nieufność, a nawet nienawiść. Przedstawiciel Alabamy oświadczył np., że wrogość między Południem a Północą jest „głębsza od piekła". Podobne głosy dochodziły i z innych stanów. Skrajni przywódcy republikańscy zajmowali równie nieprzejednane stanowisko — senator Charles Sumner zagadnięty przez prezydenta w sprawie ewentualnego 92 kompromisu z południowymi stanami, odpowiedział, że jego stan wolałby, żeby go „morze pochłonęło". Zaraz po wyborach prezydenckich Buchanan wystąpił ze słuszną inicjatywą zwołania ogólnokrajowej konwencji, aby opracować program wzajemnego porozumienia i pojednania — słowem znaleźć wyjście z kryzysowej sytuacji. Spotkał się jednak zaraz ze sprzeciwem swych południowych ministrów, Cobba i Floyda, a Buchanan ze swym gabinetem się liczył. Ministrowie ci zresztą już wówczas brali czynny udział w przygotowaniach do secesji i niebawem ustąpili z gabinetu. W tej sytuacji Buchanan porzucił swój trafny plan zwołania ogólnokrajowej konwencji (która zapewne skupiałaby uwagę całego kraju, dodała otuchy zwolennikom Unii na południu kraju oraz wzmocniła autorytet prezydenta). Nie usłuchał też Buchanan słusznej rady głównodowodzącego, gen. Winfielda Scotta, żeby wysłać posiłki do fortów federalnych na Południu, co byłoby ostrzeżeniem dla sece-sjonistów, ponieważ obawiał się, by nie uznano tego posunięcia za prowokację. W ogóle wobec przygotowań do secesji Buchanan zajął stanowisko wyczekujące. Gdy na początku grudnia lj60 r, zebrał się na ostatnią sesję stary, rozbity i skłócony Kongres Buchanan w swym orędziu przekazał mu całą sprawę potęgującego się konfliktu do załatwienia bez żadnego wniosku ze swej strony. Zalecił tylko pokojowe załatwienie sprawy. W swym orędziu stwierdził ponadto, że żaden stan nie ma prawa do secesji, ale również rząd federalny nie ma prawa mu w secesji przeszka-dzić. Była to paradoksalna teoria ustrojowa, pokutująca wówczas jeszcze, której dopiero Lincoln zaprzeczył w swym przemówieniu inauguracyjnym25. W czasie secesji, wraz z innym majątkiem federalnym, sece-sjonistom poddały się również fortyfikacje położone w stanach południowych z wyjątkiem dwóchffrFortu Pickens, położonego na Florydzie obok bazy marynarki wojennej w Pensacola orażfefortyfikacji, broniących wejścia do głównego portu południowego, Charlestonu. Te ostatnie składały się z Fortu Moultrie, posiadającego 60 ludzi załogi pod dowództwem wiernego Unii mjr. 25 W. A. Dunning, Essays on the dvii War and Reconstruction, s. 397... cyt. za: A. Neyins, The Emergence of Lincoln, t. II, s. 342 - 347. 94 Roberta Andersena, pochodzącego z południowego stanu Kentuc-ky} a także nie obsadzonych na razie Castle Pinckney i położonego na wyspie Fortu Sumter. W grudniu 1860 r. Buchanan ustalił z reprezentacją Karoliny Południowej — choć bez zawierania formalnego porozumienia — że żadna ze stron nie podejmie inicjatywy wojskowej. Te pertraktacje z secesjonistami wywołały wówczas oburzenie na Północy, a sekretarz stanu Cass na1 znak protestu ustąpił z gabinetu. Sytuacja uległa dalszemu zaostrzeniu, gdy w nocy 26 grudnia mjr Robert Andersen przeniósł swój oddział z trudnego do obrony Fortu Moultrie do położonego na wyspie Fortu Sumter. Manewr Andersena przyjęto w Charlestonie jako groźbę wojny i gubernator Karoliny Południowej Pickens wysłał emisariuszy do Waszyngtonu z żądaniem wycofania załogi z powrotem do Fortu Moultrie. Tymczasem na północy kraju obsadzenie przez oddział Andersena Fortu Sumter wywołało falę entuzjazmu, natomiast pertraktacje Buchanana z wysłannikami Karoliny Południowej oraz jego niezdecydowana postawa spowodowały powszechne oburzenie. Podejrzewano go nawet o zdradę. Wszystkie stany północne zaczęły nawoływać do zbrojnej akcji, nie czekając na „zdradzieckiego" Buchanana. Ówczesną atmosferę charakteryzuje list Horacego White'a z „Chicago Tribune", pisany do przyjaciela: „gdyby stary Buchanan pokazał się w tamtych stronach, to tak szybko by go powiesili, że i diabeł nie wiedziałby, gdzie szukać jego zdradzieckiej duszy"28. Pod wpływem opinii publicznej i rozwoju wypadków prezydent został zmuszony do reorganizacji swego gabinetu. Prosece-syjni ministrowie, — Floyd i Thompson — ustąpili. Cennym nabytkiem dla rządu federalnego był nowo mianowany minister sprawiedliwości Edwin M. Stanton, wybitny adwokat z Pittsbur-gha, człowiek o niespożytej energii i żelaznej woli, a przy tym doskonały organizator. Dopiero po reorganizacji gabinetu pozostali ministrowie skłonili Buchanana do wysłania posiłków do Fortu Sumter, czego domagał się dowódca tego fortu mjr Andersen. Ku zadowoleniu 28 F. B. Washbourne, Papers, cyt. za: K. M. Stampp, And the War , s. 73. 95 północnej opinii publicznej 8 stycznia wyruszył do fortu statek z 200 żołnierzami. Kiedy jednak statek ten próbował wpłynąć do; portu w Charlestonie, został"ostrzelany przez działa Karoliny Południowej i zmuszony do odwrotu. Właściwie był to już atak wojenny ze strony tego stanu, lecz Buchanan wolał go zignorować i więcej nie próbował wysyłania posiłków do fortu. Krok ten zjednał mu nawet krótkotrwałą popularność stanów północnych. Gdy jednak następne stany południowe zaczęły przyłączać się do secesji, zajmując arsenały, forty i inną własność federalną, a Buchanan nie reagował, powstała nowa fala oburzenia. „New York Times" z 16 stycznia 1861 r. tak charakteryzował prezydenta: „Ten tchórz i nikczemnik uroczyście schował ' do kieszeni zniewagi"27. Na całej Północy odbywały się zebra-• nią i wiece protestacyjne, na których wzywano do broni. Jednakże w rejonie samego Fortu Sumter nikt na razie nie miał odwagi oddania pierwszego strzału i wzięcia odpowiedzialności za {J_Jkonsekwenc j e. Historycy odnoszą się na ogół do działalności Buchanana krytycznie, podkreślają jego słabość i brak zdecydowania w tak trudnym okresie secesji. Porównują go z prezydentem Jackso-nem, który w podobnej sytuacji dzięki energii i groźbie użycia siły zmusił sprzeciwiających się prawu do rezygnacji. Niektórzy, jak J. G. Randall, nie zgadzają się jednak z tradycyjnie krytyczną postawą w stosunku do prezydenta; twierdzą, że Jackson w gruncie rzeczy posłużył się kompromisem, a przecież Buchanan również do niego dążył, tyle tylko, że inicjatywę pozostawił komisjom Kongresu. Inni jednak, jak Allan Nevins, uznając ^słuszność polityki Buchanana, zmierzającej do pokoju i pojednania podkreślają równocześnie, że w praktyce wykazał on wszelkie cechy słabości i niezdecydowania. Gdyby bowiem wcześniej wzmocnił forty federalne, jak mu radził gen. Scott, mogłoby to służyć jako ostrzeżenie dla stanów południowych, że secesji nie można dokonać bez wojny. Błędem było również wycofanie się przez Buchanana z projektu ogólnokrajowej konwencji, która mogła odegrać zbawienną rolę. Natomiast nie załatwiło sprawy przekazanie całego problemu Kongresowi, który nie posiadał w swym składzie mężów stanu zdolnych do myślenia w sprawach ogólnonarodowych i sprostania wyjątkowo trudnej sytuacji. Trudno też było oczekiwać rozwiązania groźnego już konfliktu od republikanów, którzy stanowili jeszcze nie skonsolidowane środowisko/wigów, demokratów i zwolenników Partii Wolnej Ziemi. Obawiając się ewentualnego wewnętrznego rozbicia, republikanie zajmowali na razie stanowisko wyczekujące, tym bardziej że nie mieli większości w obydwóch izbach Kongresu. W takiej sytuacji, aby jakaś poważna akcja odniosła skutek, najpierw należałoby odrobić zaniedbania i błędy ostatniego dwudziestolecia, to zaś przy ówczesnym składzie Kongresu nie było możliwe. W każdej bowiem sprawie, nad jaką dyskutowano w czasie sesji, i stany^ północne, i południowe zajmowały stanowiska przeciwstawne. Południu chodziło przede wszystkim o wstrzymanie północnej agitacji antyniewolniczej. To zaś stawało się coraz bardziej niemożliwe wobec rosnącej sprzeczności niewolnictwa z duchem czasu i ekonomią całego kraju. Z drugiej strony północnym stanom chodziło o wyrzeczenie się przez południowe stany dalszej ekspansji terytorialnej niewolnictwa, co znowu dla południowców było nie do przyjęcia. W rezultacie południowi senatorowie* zwrócili się 13 grudnia z otwartą odezwą do ludności swych stanów, oświadczając, że zgasła już wszelka nadzieja zaspokojenia ich dezyderatów w drodze akcji Kongresu lub poprawki konstytucyjnej i że wobec tego honor południowych stanów, ich bezpieczeństwo i niepodległość można zapewnić tylko przez stworzenie niezależnej konfederacji28. Równocześnie ekstremiści republikańscy zajmowali również nieprzejednane stanowisko i obie strony nie ufały sobie nawzajem. Południowcy uważali, że projekty kompromisowe ^ają jedynie na celu uśpienie czujności na Południu, by je móc później tym łatwiej sparaliżować. Republikanie znowu byli zdania, że południowcy są już zdecydowani opuścić Unię i od swego Zamiaru nie odstąpią. Nawet gdy po długich debatach i przetargach Kongres uchwalił wreszcie ustawę o przydziale ziemi państwowej dla nowo po- 27 Ibidem, s. 95. 28 Major Crises in American History, s. 491 - 492. 96 7_ Wojna secesyjna... 97 wstających farm na Zachodzie, prezydent Buchanan założył weto i cały ten wysiłek zmarnował. W takiej atmosferze Jąaidziej optymistyczni przywódcy sta-nów północnycfr, jak William H. Seward i Stephen Douglas w Senacie oraz John Sherman w Izbie Reprezentantów, próbowali jeszcze szukać kompromisowego załatwienia konfliktu,' lic^uu. ze ma"sy foludńla nie dadzą się wciągnąć w akcję secesyjną, przynajmniej dopóki Wirginia i 7 stanów pogranicznych pozostaną w Unii. Jednak do akcji przystąpiono zbyt późno — dopiero ^nii postanowiono utworzyć w Senacie Komisję Tr?yna ira miała podjąć próbę doprowadzenia ao kompromisu ""-----J--~ 4-1 ,„ ^nin w kt.órvn stu1.- która miała podjąć prooę aopru\vttu/.cma. ^ „.„...,.— Członków Komisji mianowano 20 grudnia, tj. w dniu, w którym pierwszy stan niewolniczy, Karolina Południowa, uchwalił akt secesyjny. Do Komisji — prócz wymienionych senatorów północnych — weszli przedstawiciele z południa kraju, przede wszystkim Jefferson Davis i Robert Toombs. Przewodniczącym został ogólnie poważany senator John J. Crittenden z Kentucky, kontynuator tradycji kompromisowej Henry Claya. On też wysunął najpoważniejszy projekt, który stał się podstawą dyskusji. Polubowny projekt Crittendena koncentrował się na rozwiązaniu podstawowego problemu niewolnictwa. Proponował on poprawki konstytucyjne, które by podzieliły terytorium Stanów wzdłuż linii Kompromisu Missouri, z jej przedłużeniem, czyli wzdłuż równoleżnika 36° 30'. Na północ od tej linii niewolnictwo byłoby zakazane, a na południe od niej uznane, z tym jednak, że nowe stany, utworzone w przyszłości poniżej tej linii, same decydowałyby w swych konstytucjach, czy będą niewolnicze, czy wolne. Kongresowi natomiast odebrano by prawo znoszenia niewolnictwa w tych stanach, w których już istniało, i do mieszania się do międzynarodowego handlu niewolnikami. Zmiana tych postanowień w przyszłości przez nową poprawkę konstytucyjną byłaby zakazana29. Projekt Crittendena uzupełniono rezolucjami zalecającymi ścisłe przestrzeganie prawa o zbiegłych niewolnikach oraz uchylenie w stanach północnych tzw. praw wolności' osobistej, które utrudniały ściganie i oddawanie właścicielom zbiegłych Murzynów. W. A. Dunning, op. cit., s. 7 - 83. 98 Senatorowie południowi Davis i Toombs skłonni byli poprzeć projekt Crittendena, jeśli również republikanie będą za nim głosowali. Wszyscy oczekiwali teraz, co powie Seward, typowany na głównego doradcę Lincolna. On miał bowiem przedstawić stanowisko republikanów. Seward, sprzyjający ugodzie, wolał jednak zasięgnąć przedtem opinii Lincolna. Lincoln skłaniał się do przyjęcia wszystkich postanowień opracowanego kompromisu, ale z jednym zasadniczym wyjątkiem - - stanowczo sprzeciwiał się rozszerzaniu niewolnictwa na nowe terytoria i w tym punkcie był nieugięty. Wobec takiej postawy Prezydenta senatorowie republikańscy w Komisji Trzynastu głosowali ostatecznie przeciwko projektowi Crittendena, który też odrzucono w Senacie stosunkiem Włosów 20 : 19. W ten sposób republikanie przyjęli odpowiedz: alność za upadek projektu30. Wprawdzie przedstawiciele dalekiego IPołudnia również nie poparli Crittendena, ale zapewne głosowaliby inaczej, gdyby republikanie zajęli przychylne sta-nowisko. Crittenden, cbcąe ocalić swój plan, proponował podda-ie go pod ogólnokrajowe referendum, ale republikanie i temu ię sprzeciwili, motywując, że w Stanach Zjednoczonych tego odzaju procedura nie jest przyjęta. Tak więc działalność senac-:iej komisji zakończyła się fiaskiem. Podobny bjłjrezultat burzliwych i jałowych deba^Komisji Trzyclżiestu Trzech; wyłonione.] przez Izbę Reprezentantów. Uchwalono tylko projekt trzynastej poprawki do konstytucji, zakazującej Kongresowi mieszania się do spraw niewolnictwa w stanach. Ten akt prawny nigdy zresztą nie wszedł w życie. Uchwalono także wnioski o przestrzeganie przepisów o zbiegłych nie'wolnikach i o uchylenie stanowych praw wolności osobistej. Natomiast upadł ciekawy wniosek członka Izby Jołma Shermana, który proponował natychmiastowe Przyjęcie do Unii wszystkich terytoriów, z tym że przed ich formalnym przyjęciem określiłyby one same w swych konwentach konstytucyjnych, czy chcą wstąpić do Unii jako stany nie-^olnicze czy wolne? Rozwiązałoby to automatycznie najtrudniejszy problem terytoriów, tym bardziej że Sherman podkreślał w 30 Crittenden Peace Resolutions, Documents oj American History, s' 369 - 371. 99 swym wystąpieniu, iż jeśli stany południowe będą się upierały przy secesji, to wojna jest nieunikniona. BezowocniejjakońcŁyja się też inicjatywa legislatury Wirginii, dzięki której Cj/utego 1861 r. zebrała się w Waszyngtonie ogólnokrajowa konferencja pokojowa z udziałem wybitnych przedstawicieli, przeważnie starszego pokolenia. Trzytygodniowe obrady konferencji i wygłoszone na niej podniosłe przemówienia nie • dały żadnego rezultatu. Secesja była już zbyt daleko posunięta. • Przedstawiciele dalekiego Południa już od czasu wyboru Lincolna więcej myśleli o secesji niż o kompromisie. W połowie grudnia w apelu do swego regionu oświadczali, że uważają dyskusję za zakończoną. Dawali przy tym do zrozumienia, że nie spodziewają się niczego dobrego po administracji Lincolna. Toteż niezbyt chętnie wstępowali do komisji poszukujących kompromisowego wyjścia z impasu. Z chwilą zaś gdy ich stany podejmowały uchwały secesyjne, opuszczali Kongres i komisje, nie ukrywając, że aprobują secesję. W tej atmosferze projekt Crittendena był jedynym, który miał jakieś szansę przyjęcia przez stany południowe, gdyż pozwalał — przynajmniej w teorii — na rozszerzenie niewolnictwa na wszystkie terytoria, położone- na południe od linii Kompromisu Missouri, także i na te, które jeszcze nie były do Unii włączone. Właśnie o tereny jeszcze nie przyłączone chodziło stanom południowym. W każdym razie niepowodzenie akcji kompromisowej ugruntowało jeszcze bardziej w południowych stanach przeświadczenie o konieczności secesji31. Formalną jednak odpowiedzialność za upadek projektu kompromisowego Crittendena ponoszą — jak już wspomniano republikanie pochodzący ze stanów północnych, którzy w obu izbach głosowali przeciwko projektowi i późniejsze próby zrzucenia tej odpowiedzialności na przedstawicieli z południa kraju — Davisa i Toombsa — są nieuzasadnione, mimo że głosowali oni również przeciwko projektowi; postawa bowiem republikanów miała decydujące znaczenie. Dlaczegóż więc ci ostatni, którzy byli zwolennikami Unii, zajęli tak nieprzejednane stanov^' sko? Należy pamiętać, że wygrali oni wybory pod hasłem nie* 31 K. M. Stampp, And the War Came, s. 132 -136 i 167 -171 100 dopuszczenia do rozszerzenia się niewolnictwa na terytoria. Gdyby więc po wyborach poszli w tej zasadniczej sprawie na ustępstwa, straciliby zaufanie swych wyborców i rację bytu swej partii, która prawdopodobnie by się rozpadła, a na jej gruzach demokraci skonsolidowaliby swe własne stronnictwo. Zresztą jl^j kakolwiek organizacja polityczna, pragnąca mieć szerokie poparcie na Północy, musiałaby zająć bezwzględne stanowisko wobec niewolnictwa w terytoriach. Republikanom zaś, a przede wszy^, stkim Lincolnowi chodziło o zjednoczenie tej opinii, a to mogło stać się tylko w razie przestrzegania niewzruszonych zasad. Mimo takiej własnej postawy republikanie nie zrezygnowali ~ ze względów taktycznych z próby przerzucenia na południowców' odpowiedzialności za niedojście do skutku proponowanego kompromisu. Miało to dopomóc w zjednoczeniu Północy i rozbiciu Południa. Zresztą republikanie zajmowali stanowisko poniekąd wyczekujące, nie chcąc doprowadzić do groźnego kryzysu przed objęciem władzy przez Lincolna; sądzili bowiem, że łatwiej będzie załatwić zasadnicze sprawy po zorganizowaniu republikańskiej administracji. Tymczasem pora na kompromis przeminęła, o ile jego osiągnięcie było kiedykolwiek możliwe. Istota probemu polegała bowiem na tym, czy rozwiązanie konfliktu między stanami południowymi a północnymi było możliwe bez zasadniczych zmian w stosunkach społecznych i systemie gospodarczym jednego lub obu regionów i czy istniało dążenie do niezbędnej dla kompromisu przemiany przeżytych już instytucji społecznych?32 W społeczeństwie amerykańskim brak było dostatecznej skłonności, czy też zdolności zajęcia się głębszymi aspektami sprzeczności regionalnych. Utrudniało to oczywiście, a nawet paraliżowało akcję inspiratorów ugody. Równocześnie zaś nieprzejednana i agresywna postawa południowych secesjonistów oraz nieustępliwość północnych republikanów sprawiały, że sytuacja stawała się coraz bardziej beznadziejna. Ponury nastrój wywołany przez ~Łcesję pogłębiło jeszcze zupełne fiasko prac komisji kongre-[Lwych. Tymczasem wybór Lincolna, a nawet inauguracja jego pręży- 32 Ibidem, s. 131 - 132. 101 r~U dentury 14 marca 1861 r. była interpretowana jako wyraz, większości ludności Stanów Zjednoczonych, umiarkowania, pragnienia pokoju, kompromisu.; Większość Amerykanów, mimo że nastąpiła secesja i utworzenie konfederacji południowej, wierzyła, że zatarg między Północą a Południem da się jednak załatwić bez rozlewu krwi. Byli jednak i ludzie trzeźwiej oceniający rzeczywistość, jak np. przewodniczący wspomnianej Komisji Trzydziestu Trzech, który po załamaniu się , próby kompromisu pisał do Lincolna: „Jeśli w uczuciach i poglądach poszczególnych stanów nie ma więcej harmonii niż w ich 33 przedstawicielach, to aczkolwiek sama myśl o tym jest przerażająca, musimy się rozdzielić i musi nastąpić długa i krwawa wojna. Nie mogę zrozumieć szaleństwa naszych czasów. Południowcy są niedorzeczni w swych teoriach. Ekstremiści północni są w praktyce szaleńcami. A jedni i drudzy są doprawdy takimi samymi wariatami. Zdrada wisi w powietrzu wokół nas wszędzie. Obawiam się, że Bóg jeden może nam dopomóc"33. Panowało jakieś dziwne zaślepienie. Nikt nie wierzył w wojnę — nawet Lincoln i Seward. Ten ostatni był zdania, że dojdzie tylko do starcia między przeciwnikami i zwolennikami Unii w południowych stanach, a potem nastąpi odrodzenie Stanów Zjednoczonych. Południowcy liczyli ponadto, że bezideowe stany północne pozbawione ducha bojowego, zainteresowane tylko w zyskach materialnych, ustąpią i pozwoli to tworzącej się „południowej republice" iść swoją drogą. Licząc na ten brak bojowości Północy, poparcie stanów pogranicznych oraz przychylność ze strony potrzebujących bawełny europejskich potęg morskich, południowcy patrzyli z ufnością w przyszłość. Równocześnie jednak, szukając dodatkowej gwarancji swej niepodległości, region ten zaczął się zbroić i obsadzać federalne dotąd forty południowe. Przychodziło to tym łatwiej, że prawie wszyscy wybitniejsi generałowie opowiedzieli się za stroną południową. Północ także liczyła na zachowanie pokoju, ale na podstawie innych przesłanek. Przypominano sobie, że podobne zataugi byty 33 R. Todd, Lincoln Papers, cyt. za: A. Nevins The Emergence oi Lincoln, t. II, s. 410. iuż w przeszłości, a jednak zawsze kończyły się ugodowo. Pocieszano się więc, że pretensje południowe nie mają zasadniczego znaczenia, z chwilą więc gdy tamtejsi działacze ochłoną, rozsądek oraz wpływ pogranicznych stanów niewolniczych skłoni południowców do powrotu do Unii, zwłaszcza gdy zdadzą sobie sprawę, że nowo utworzona republika byłaby zbyt słaba do planowanej od dawna przez Południe ekspansji w Ameryce Środkowej. A więc zarówno dla stanów północnych, jak i południowych bardzo ważna była postawa stanów pogranicza. Tragizm sytuacji polegał na tym, że tym razem każda ze stron uważała, iż nie może ustąpić ze swego stanowiska. Południe było zdecydowane obstawać przy swojej zadeklarowanej niepodległości, w przeświadczeniu, że tylko w ten sposób może uniknąć wtrącania się stanów północnych do jego spraw wewnętrznych, a przede wszystkim do instytucji niewolnictwa. Powrót zaś do Unii zdaniem południowców oznaczałby poświęcenie zasad konstytucyjnych, ostateczne podporządkowanie się Północy i upokarzający cios dla ich dumy i poczucia honoru. Po przeprowadzeniu secesji w okresie od 20 grudnia do l lutego 1861 r. i utworzeniu w dniach 8-9 lutego 1861 r. Konfederacji, ;a także zaborze znajdującej się na terenie Południa własności federalnej, powstało pytanie, czy zaraz uderzyć na pozostające nadal we władaniu załóg północnych forty południowe. Ważna stała się znów postawa stanów pogranicznych. Tymczasem północne stany również wykazywały nieustępliwość w kwestii rozdzielenia kraju. Już Webster powiedział, że pokojowa secesja jest absurdem. Podobnego zdania był w swoim czasie również Henry Clay. Od czasu prezydenta Jacksona na północy kraju powszechnie uznawano i ceniono hasło: „Unia mu- być zachowana". Poza uczuciowym przywiązaniem do niej stały też wspomniane już względy praktyczne i materialne. Przede wszystkim zaś, jak sądzono, secesja oznaczałaby koniec amerykańskiej wielkości i amerykańskiego przywództwa libery ralnych sił całego świata. Zamiast tego powstałyby dwa wrogie sobie kraje, zmuszone do militaryzacji. Niechęć do podziału kraju była jeszcze spotęgowana przez rosnące przeświadczenie, że secesja była dziełem konspiracji, głównie plantatorów. Stanowisko Lincolna wobec niewolnictwa znane było szer- 102 103 szemu ogółowi z jego debat z Douglasem w 1858 r. Na te debaty też, i na wcześniejsze wystąpienia, powoływał się Lincoln w czasie kampanii prezydenckiej. Z tych wcześniejszych wypowiedzi zaś wiadomo było, że jest gorącym orędownikiem utrzymania Unii, wierzy w demokrację amerykańską i ma zaufanie do mądrości narodu i jego zdolności do samorządu. Nie znaczyło to jednak, żeby był radykałem społecznym lub doktrynerem. Aczkolwiek zdecydowanie sprzeciwiał się rozszerzaniu niewolnictwa, nie wierzył w istnienie równości rasowej. Uznawał prawo południowców do utrzymania ich własności niewolniczej oraz obowiązek wszystkich stanów do respektowania prawa o zbiegłych niewolnikach z równoczesnym uchyleniem przez nie stanowych przepisów, utrudniających przestrzeganie przepisów o zwracaniu zbiegów właścicielom. Było to stanowisko umiarkowane, typowe dla przeciętnych obywateli Północy, a więc stanowisko popularne. Należy dodać, że niedopuszczenie do rozszerzania się niewolnictwa na terytoria nie stanowiło dla Lincolna — podobnie jak dla wielu republikanów — celu ostatecznego, lecz tylko początek ewolucji, która wcześniej czy później miała doprowadzić do zupełnej likwidacji niewolnictwa na terenie całego kraju. Dlatego też plan kompromisu Crittendena również niezgodny był ze sta-' nowiskiem Lincolna, gdyż przewidywał terytorialne rozszerzanie niewolnictwa. Gdyby nawet Lincoln zrobił ustępstwo w tej kwestii, to prawdopodobnie załagodziłby kryzys, jednak nie na długo, gdyż po planowanej przez Południe aneksji Kuby lub Meksyku wybuchłby on ponownie i może z jeszcze większą siłą. Na razie nie było wiadomo, jak Lincoln ma zamiar ustosunkować się do secesji. Wydaje się, że początkowo nie miał on po prostu wyrobionego poglądu na tę kwestię i zajmował postawę wyczekującą, licząc optymistycznie, że przywiązana do Unii ludność weźmie na Południu górę i nastąpi odbudowa federacji. Jednakże postępująca secesja i agitacja na Południu zaniepokoiły go. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja staje się groźna, szczególnie wobec zbliżającego się terminu wyjazdu prezydenta elekta do Waszyngtonu dla objęcia władzy, czyli na tzw. inaugurację. Trzeba było bowiem się zdecydować, jakie zająć stanowisko wobec najważniejszych aktualnych problemów. Tolerowanie Kon- 104 Skróty C. - Connecticul D. - Deławare Ha. - Harrisburg - Hartford - Maryland N. H. - New Hampshire N. J. - New Jersey R. I. - Rhcde Island W. - Waszyngton V. - Vermont Stany Zjednoczone stany pograniczne stany skonfederowane 2. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej w 1861 r. federacji lub zgoda na daleko idący kompromis pozostawiałyby podstawowe problemy, jakie wywołały kryzys, nie rozwiązane i groziłyby nowymi wstrząsami w przyszłości. Poza tym zdyskredytowałyby republikanów i samego prezydenta. Niektórzy autorzy wysuwają też optymistyczne przypuszczenia, że przy zachowaniu pokoju niektóre sprawy ułożyłyby się same, a przede Wszystkim niewolnictwo mogłoby w stosunkowo krótkim czasie 105 •ulec likwidacji na skutek przyczyn naturalnych; nie wyjaśniają jednak bliżej, jak sobie to wyobrażają34. Ostatecznie Lincoln doszedł do przekonania, że musi Połudi nie utrzymać w Unii bez względu na konsekwencje — utrzymać forty, zachować lub odebrać secesjonistom własność federalną, zapewnić pobieranie podatków i ceł na całym obszarze Stanów. Bardzo ważnym bieżącym zadaniem było również utrzymanie w Unii stanów pogranicznych. W każdym razie po pewnych wahaniach wszedł on na drogę akcji, zmierzającej do wypełnienia jego konstytucyjnych obowiązków, co nie znaczy, że chciał wojny — przeciwnie, starał się jej uniknąć. \ Tymczasem jeszcze na miesiąc przed inauguracją prezydencka Lincolna przedstawiciele 7 stanów niewolniczych, które wystąpiły z Unii, zebrali się w Montgomery w stanie Alabama i już 8 lutego 1861 r. uchwalili tymczasową konstytucję nowej republiki pod nazwą Skonfederowane Stany Ameryki (Confederate States of America); następnie wybrali prezydenta i wiceprezydenta nowej republiki. Prezydentem został Jefferson Davi-z Missisipi, a wiceprezydentem Alexander Stephetfs z Georgii. Przyjęta definitywnie w parę miesięcy później ustawa zasadnicza wzorowana była na konstytucji Stanów Zjednoczonych, ale zawierała zasadnicze zmiany. Przede wszystkim formalnie legalizowała instytucję niewolnictwa z prawem rozszerzania jej na inne terytoria, sankcjonowała również suwerenność poszczególnych stanów. Znaczną zmianą było przedłużenie kadencji prezydenta do lat 6, ale bez prawa reelekcji. Zmniejszało to częstotliwość wyborów prezydenckich, które, podobnie jak i teraz, nieraz na długo paraliżowały działalność prezydenta, podporządkowując ją celom wyborczym. W maju stolicę Konfederacji przeniesiono z Montgomery do Richmond w Wirginii, by rząd mógł być bliżej stanów pogranicznych, na których pozyskaniu tak bardzo secesjonistom zależało. Z Richmond było też bliżej do rejonu ewentualnych działań wojennych. Nowy prezydent, Jefferson Davis, pochodził ze skromnej rodziny walijskiej. Niemal rówieśnik Lincolna, urodzony był w 1808 r. w tym samym stanie Kentucky, jednakże drogi ich się 34 A. O. Craven, op. cit., s. 435 - 436. Prezydent Konfederacji Jefferson Davis rozeszły. Podczas gdy Lincoln powędrował na północ, by dzięki swej działalności politycznej dojść do prezydentury jako przedstawiciel antyniewolniczej Partii Republikańskiej, koleje życiowe Jeffersona Davisa skierowały go na południe Stanów, gdzie dorobił się majątku i zrobił karierę polityczną jako rzecznik interesów plantatorów. W młodości skończył szkołę zawodową wojskową w West Point i służył przez kilka lat na zachodnim pograniczu indiańskim pod dowództwem gen. Z^ckariaha Taylora. W czasie wojny meksykańskiej. jako dowódca ochotniczego pułku z Missisipi odznaczył się pod Monterey i Buena Yista. Następnie pełnił funkcje senatora stanu Missisipi i ministra wojny w gabinecie prezydenta Pierce'a; wykazał duże zdolności administracyjne. Jefferson, Davis był praktycznym politykiem, przemawiającym w sposób jasny i przekonywający, ale zarazem wyniosłym i nie cierpiącym sprzeciwu, początkowo popierał tendencje secesyjne, ale później był raczej za ochroną interesów południowców 106 107 poprzez ugruntowanie wpływów tego regionu w rządzie federalnym. Do końca miał nadzieję, że uda się to osiągnąć kompromisowo. Znany był też z tego, że bardzo dobrze się obchodził ze swymi niewolnikami, a nawet pozwolił im na pewien stopień samorządu. Z powodu słabego stanu zdrowia Davis często nie panował nad nerwami. Nie miał daru zjednywania sobie współpracowników i raczej ich sobie zrażał; otaczał się posłusznymi mu miernotami. Uważał się przede wszystkim za wojskowego i miał szczególnie wygórowaną opinię o swych zdolnościach i wiedzy w tej dziedzinie. Starał się wywierać więc bezpośredni wpływ na dowódców wojskowych. Często wtrącał się do planów swych generałów, a nawet dyktował im taktykę, co utrudniało działanie, a niejednokrotnie prowadziło do ostrych starć i nieporozumień. Niektóre z jego nominacji i posunięć były wręcz niefortunne i wychodziły na korzyść dowództwa wojsk północnych> Natomiast jego działalność polityczna miała charakter umiarkowany. Wiceprezydent Konfederacji, Alexander H. Stephens, był długoletnim członkiem Izby Reprezentantów w Waszyngtonie. Spotkał się tam i zaprzyjaźnił z Lincolnem w czasie dwuletniej kadencji tego ostatniego w Izbie. Jako człowiek powściągliwy i mądry, Stephens był przeciwnikiem secesji, gdy jednak do niej doszło, podporządkował się decyzji Konfederacji, a nawet oświadczył, że Południe będzie walczyło do ostatniego człowieka, W sprawie Murzynów uważał, że są rasą niższą i ich podporządkowanie białym jest rzeczą naturalną i normalną. Sekretarzem stanu Konfederacji został tymczasowo Robert Toombs. Wkrótce jednak zastąpił go na tym stanowisku Judah P. Benjamin, Żyd sefardyjski z Nowego Orleanu. Na ministra skarbu powołano znanego z uczciwości i dokładności imigranta niemieckiego, Christophera Gustavusa Memmingera. Powołany przez Davisa rz^d nie miał partyjnego charakteru i pod względem organizacyjnym był wzorowany na gabinecie waszyngtońskim, jednakże w odróżnieniu od zespołu, jaki sobie dobrał Lincoln, rząd Davisa posiadał w swym składzie niewiele wybitnych jednostek. Rozdział III WYBUCH WOJNY, PIERWSZE BATALIE ... f 4 Si^fiMjN -U Do pierwszych obowiązków nowego prezydenta należało utworzenie gabinetu. Lincoln przystąpił do tego zadania jeszcze w grudniu w Springfield. Była to rzecz trudna, gdyż Partia Republikańska była podzielona na dwie zwalczające się fakcje: umiarkowaną i skrajną. Umiarkowanej przewodzili William Seward i Charles FTAetams, skrajnej zaś tacy politycy, jak Charles Sum-ner, Salmon Chase, Benjamin F. Wadę czy Zachariah Chandler. Każda z tych fakcji chciała mieć przewagę w gabinecie. Fakcja Sewarda stała na stanowisku, że do Południa trzeba podchodzić ugodowo, by utrzymać w Unii przynajmniej pograniczne stany niewolnicze, natomiast grupa Sumnera nie chciała nawet słyszeć o jakimkolwiek kompromisie z Południem. Prezydent tymczasem nie miał zamiaru ulegać żadnej z tych fakcji i postanowił obsadzić miejsca w gabinecie przywódcami obu, zachowując dla siebie rolę arbitra. .Najważniejsze miejsce w gabinecie — stanowisko sekretarza stanu, Lincoln powierzył Sewardowi z uwagi na jego wykształcenie i wielkie doświadczenie polityczne. Nominacja ta wywołała gwałtowny sprzeciw jego przeciwników — Sumnera i Chase'a-Chase został ministrem skarbu, ministrem marynarki zaś Lincoln mianował Gideona Wellesa (na wniosek wiceprezydenta Hanni-bala Hamlina). Na stanowisko ministra sprawiedliwości Lincoln powołał Edwarda Batesa. «Montgomery Blair, członek wpływowej w życiu politycznym rodziny, został ministrem poczt, a Caleb B. Smith — ministrem spraw wewnętrznych. Najwięcej kłopotu miał Prezydent z Simonem P. Cameronem, 109 Gideon Welles któremu podobnie jak i Smithowi przyobiecano w czasie konwencji republikańskiej w Chicago miejsce w gabinecie i to bez wiedzy Lincolna. Cameron, magnat przemysłowy z Pensylwanii, który dorobił się majątku na polityce, był człowiekiem wątpliwego charakteru, oskarżanym często o korupcję. Lincoln dowiedziawszy się o tym próbował go skłonić do wycofania swej kandydatury do gabinetu, lecz ten tym bardziej zwiększył presję na Prezydenta, który czuł się zmuszony przyjąć go do rządu i powierzyć mu kierownictwo ministerstwa wojny. Dla pozyskania Południa Prezydent próbował zagwarantować przynajmniej jedno miejsce w gabinecie południowcowi, ale mu się to nie udało, gdyż wytypowani kandydaci albo odrzucali propozycję, lub też stawiali warunki nie do przyjęcia. Ostatecznie obie fakcje republikańskie były zadowolone, że udało im się wprowadzić do gabinetu swych czołowych przywódców. Tymczasem zbliżała się data inauguracji prezydenckiej i Lincoln czynił ostatnie przygotowania przed wyjazdem do Waszyngtonu. Atmosfera polityczna nie napawała optymizmem Lincoln zdawał sobie teraz sprawę z powagi sytuacji, toteż w swym przemówieniu pożegnalnym do przyjaciół w Springfield oświadczył, że czeka go zadanie większe niż to, jakie przypadło v? udziale Waszyngtonowi. W dniu 11 lutego prezydent-elekt wyruszył do Waszyngtonu okrężną drogą przez Cincinnati, Buffalo, Nowy Jork i Baltimore. W licznych przemówieniach wygłaszanych po drodze starał się uspokajać Południe i unikać podejrzenia o jakieś agresywne zamiary i ewentualną próbę interwencji wojskowej; zaznaczał przy tym, że do starcia mogłoby dojść tylko z inicjatywy Południa j secesjonistów. Już w czasie podróży dowiedział się z ulgą, że zebrane w Waszyngtonie — zgodnie z konstytucją - - Kolegium Elektorów formalnie wybrało go na prezydenta. Obawiano się bowiem, by przy tej okazji nie doszło do zamieszek, a nawet zbrojnej interwencji sąsiadującej z Waszyngtonem Wirginii. Jednakże głównodowodzący, gen. Winfield Scott, zagroził, iż „wystrzeli z armaty" tego, który by się odważył przeszkadzać w procedurze głosowania i to, być może, poskutkowało. W czasie podróży do Waszyngtonu witano wszędzie nowego prezydenta entuzjastycznie. W Nowym Jorku ogromny tłum oczekiwał go z zaciekawieniem na Broadwayu. Jednakże w Harris-burgu doniesiono mu, że w sprzyjającym secesji mieście Baltimore, przez które Prezydent właśnie miał przejeżdżać, szykuje się na niego zamach. W związku z tym, choć niechętnie, Lincoln czuł się zmuszony zmienić plan swej podróży i ostatni jej etap przebył nocą sleepingiem incognito, przybywając wcześnie rano do Waszyngtonu. Na dworcu oczekiwali go tylko dwaj bliscy przyjaciele. Ten niezbyt reprezntacyjny wjazd do stolicy wywołał rozczarowanie wśród jego zwolenników, a nawet trochę go ośmieszył, tym bardziej że w prasie ukazały się zaraz karykatury oparte na nieprawdziwej i złośliwej informacji, że odbył on tę podróż w przebraniu w długi płaszcz wojskowy i szkocki beret. Podróż Lincolna trwała 11 dni i w Waszyngtonie pozostało mu jeszcze 9 dni do inauguracji. Na razie zatrzymał się w Willard Hotel, gdzie zafaz obiegł go tłum polityków, poszukiwaczy posad i innych osób. Przybywający do Waszyngtonu, aby objąć stanowisko prezydenckie, Lincoln był jeszcze mało znany na szerszej arenie po- ili Biały Dom w 1861 r. litycznej kraju. Uważano go za dość dobrego kresowego adwo -kata, zręcznego mówcę wiecowego oraz przeciętnego działacza i przywódcę politycznego — ale nie za męża stanu. Toteż powodzenie jego administracji uzależniano od tego, jakich sobie dobierze doradców. Przypuszczano, że rolę tę będzie pełnił Seward -albo Chase. Z czasem dopiero okazało się, że Lincoln o wiele przerasta ludzi spośród swego otoczenia. TTrnryygfg ohjppio pr7g>7 T-jr^^lna urzędu prezydenckiego wypadło w dniul4 marca 1861 m Jak nigdy przedtem - - w stolicy panowała atmosfera"hel'wuwfgo podniecenia. Trasa pochodu prezydenckiego wzdłuż Penhsylvania Avenue obstawiona była wojskiem, a strzelcy wyborowi czuwali na dachach. Gen. Scott nie pominął żadnego środka bezpieczeństwa. Rozchodziły się bowiem uporczywe pogłoski, że secesjoniści z Wirginii i Baltimore planują najazd na Waszyngton, żeby nie dopuścić do objęcia władzy przez Lincolna. Odprężenie nastąpiło dopiero, gdy Prezydent przystąpił do odczytania swego uroczystego orędzia inauguracyjnego. Przygotował je jeszcze w Springfield i wcześniej przedstawił tylko kilku zaufanym osobom, przede wszystkim Sewar--dowi, od którego przyjął parę sugestii. Odczytane orędzie zrobiło 112 na zgromadzonym tłumie duże wrażenie, ale jeszcze większe na tych, którzy je później uważnie przeczytali (widać w nim już było mistrzostwo Lincolna w przygotowaniu zasadniczych dokumentów państwowych). Swój zasadniczy pogląd w sprawie Unii Lincoln ujął następująco: „Uważam, że z punktu widzenia praw i konstytucji Unia jesr nienaruszalna i w miarę mych zdolności będę się starał 0 to - - czego sama konstytucja wyraźnie ode mnie żąda — żeby prawa Unii były wiernie stosowane we wszystkich stanach. [...J Wykonanie tego nie wymaga rozlewu krwi ani gwałtu 1 nie będzie go też, chyba że go się narzuci władzom państwowym". Niezależnie od jasnego i zdecydowanego sformułowania zasady nienaruszalności Unii, orędzie zawierało wiele oświadczeń mając^cJ3^cJ2^§jLfc«iL^ Prezydent ponownie podkreślił, że nie ma zamiaru wtrącać się do niewolnictwa w stanach, gdzie ono już istnieje, i że w sprawie zbiegłych niewolników Kongres musi przestrzegać postanowień konstytucji. Przypominając następnie obywatelom Południa obowiązek podporządkowania się większości, Prezydent oświadczył: ,,W waszym ręku, moi niezadowoleni współrodacy, a nie w moim, leży doniosła sprawa wojny domowej. Rząd nie napadnie na was. Możecie nie mieć żadnego konfliktu, jeśli sami nie będziecie agresywni". Orędzie Lincoln zakończył apelem do uczuć współobywateli, mówiąc: „Nie jesteśmy wrogami, tylko przyjaciółmi. Nie wolno nam być nieprzyjaciółmi. Nie wolno, aby namiętności przerwały nasze więzy sympatii, choć mogły je nadwerężyć"1. Lincoln stanął więc w swym orędziu fna stanowisku niena- y ruszalności Unii i suwerenności państwa (a nie poszczególnych) \ stanów). Z tego więc wynikał wniosek, że uchwały dotyczące secesji są nieważne i rząd Unii ma nadal obowiązek wykonywania będących w mocy praw na całym terytorium Unii. Był *o pogląd nowy, odmienny od poprzednich teorii, które utrzy-^ywały, że rząd federalny nie jest uprawniony do stosowania Przymusu do suwerennych stanów. Ta nowa teoria była tak 2ręcznie skojarzona z odwołaniem się do patriotycznych uczuć, 1 Lincoln's first Inaugural Address, Documents of American History, s- 368 - 388. W ojna secesyjna... 113 że na Północy została przyjęta bez zastrzeżeń. Lincoln uzupełnił swe wywody konstytucyjne w orędziu do Kongresu, gdy ten zebrał się na sesję nadzwyczajną w dniu 4 lipca 1861 r.2 Prezydent nie podzielał poglądu stanów południowych, które utrzymywały, że stały się już osobnym narodem, maja zatem prawo do samostanowienia. Co więcej, rozwinął on nową interpretację konstytucji^ opartą na zasadzie konieczności zachowania państwa i wyprowadził z niej nowy szeroki zakres władzy prezydenckiej. Na tej podstawie podejmował potem doniosłe decyzje, jeśli je uważał za niezbędne dla ratowania państwa, jak np. zawieszanie prawa chroniącego obywateli od arbitralnych aresztowań, tzw. 'Habeas Corpus, \ motywowane konieczriościa wojskową. Legalność takich aktów była jednak wątpliwa, a posunięcia tego rodzaju nie miały pokrycia w dotychczasowej praktyce konstytucyjnej, według której władzy wykonawczej wolno podejmować tylko takie akty, na które konstytucja wyraźnie pozwala. W ciągu wojny Lincoln posługiwał się szeroko tą nową teorią rozszerzonej władzy wykonawczej; rezultat był taki, że pod koniec wojny dawny system ograniczonej egzekutywy można już było uważać za martwą literę3. Interpretując szeroko zakres swej konstytucyjnej władzy, Lincoln miał na usprawiedliwienie służbę najwyższemu celowi, jakim było ocalenie Unii. Za tym zaś krył się cel jeszcze szerszy, oparty na przekonaniu Lincolna, że od ocalenia Unii amerykańskiej zależała przyszłość demokracji na całym świecie. Z drugiej strony jednak pozostawało otwarte pytanie, czy pod rządem demokratycznym mniejszość nie ma nigdy prawa do buntowania się, zwłaszcza gdyby większość okazała się tyranizująca lub zaistniała ostra różnica poglądów między większością a mniejszością. C^y-mniejszość nie ma wówczas prawa się oddzielić? Na Południu Lincoln był zupełnie nieznany. Uważano go za abolicjonistę i radykała, podczas gdy w gruncie rzeczy reprezentował on skrzydło umiarkowane. Wpłynęło to niewątpliwie na negatywną reakcję Południa na orędzie prezydenckie, tym bardziej że postawiło ono południowców w trudnej sytuacji. Według 2 The Collected Works o/ Abraham Lincoln, t. IV, s. 421-441. 3 W. A. Dunning, op. cit., s. 15 - 16. 114 bowiem zasad sformułowanych w orędziu wszelka akcja secesjo-nistów mogła być poczytana za atak na Unię i wszczęcie wojny z rządem federalnym. Nawet w stanach pogranicznych secesjo-niści potępili orędzie jako wojenne4. Na Północy natomiast orędzie Prezydenta zrobiło dobre wrażenie — podobał się jego ton i zręczne ujęcie. Stanowisko Lincolna poparli tam nie tylko republikanie, ale i demokraci, choć godzili się oni na użycie siły dopiero, gdy wszelkie próby pojednawcze całkowicie zawiodą. Nawet potężny rywal Lincolna — Douglas solidaryzował się z jego stanowiskiem i oświadczył w Senacie, że nie można popierać zdrady i jeśli dojdzie do rozlewu krwi, to Południe będzie za to odpowiedzialne. Oczywiście stanowisko demokratów południowych było inne. Na tle różnicy stanowisk w sprawie niewolnictwa nastąpiło zupełne rozbicie Partii Demokratycznej, z czego skorzystali republikanie, odnosząc zwycięstwo. W każdym razie na Północy ogromna większość wyraziła Lincolnowi poparcie i opowiedziała się za obroną Unii. Nie dopuszczano tam już myśli o secesji. Kompromis upadł. Coraz trudniej było nawet zachować postawę wyczekującą, sytuacja bowiem w Forcie Sumter coraz bardziej się zaostrzała. Sprawa niewolnictwa zeszła na razie na plan drugi, lecz nie na długo. Okazało sjię "bowiem z czasem, że jego likwidacja jest niezbędna dla zachowania jedności kraju. Wiele żołnierzy nie chciało, walczyć, widząc że toleruje się nadal niewolnictwo. Lincoln wprawdzie stale podkreślał priorytet Unii i gotów był uczynić wszystko dla jej utrzymania, ale i on stopniowo nabierał przekonania, że dla jej uratowania konieczne jest zniesienie niewolnictwa na całym jej obszarze5. Najbardziej nieprzejednane stanowisko wobec secesjonistów zajęły stany zachodnie (mimo iż znaczna część ich ludności pochodziła z południowych stanów). Jednakże interesy ich zostały ściśle związane z Unią; po rozbudowie bowiem linii kolejowych w kierunku wschodnim eksport Zachodu kierował się przede Wszystkim do Nowego Jorku, mimo że wielka arteria komunikacyjna, jaką stanowiła rzeka Missisipi, była nadal ważna. 4 J. G. Randall i D. Donald, op. cit., s. 166 - 169. 5 K. M. Stampp, And the War Came, s. 208-209, 214-218 115 Zgodnie z konstytucją — Prezydent po objęciu urzędu miał przesłać Senatowi do zatwierdzenia listę swego gabinetu. Tymczasem w ostatniej chwili, tuż przed inauguracją, Seward wycofał się z ostatecznie już zaplanowanego gabinetu, oświadczając, że nie może współpracować z Chasem. Chodziło mu po prostu 0 wyeliminowanie swego rywala. Lincoln pozostał jednak nieugięty wobec tego ultimatum i prosząc Sewarda w przesłanej mu notatce o zmianę postanowienia dla dobra kraju, ostrzegł go zarazem, że w razie odmowy wykluczy z gabinetu obu rywali. Seward ustąpił wówczas i Lincoln był w stanie przesłać Senatowi listę gabinetu w poprzednio uzgodnionym składzie8. Seward pisał potem do swej żony, że ustąpił, nie chcąc wystawiać kraju na pastwę losu. Prezydent odniósł w ten sposób duży sukces, gdyż utrzymał gabinet, w którym siły konserwatywne i skrajne równoważyły się; jemu więc przypadł głos rozstrzygający. Lincoln stał zatem nie tylko konstytucyjnie, ale i faktycznie na czele swego gabinetu, a przy tym oba zwalczające się odłamy były zadowolone. Natomiast niezbyt dobrze wróżył fakt, że 4 spośród 7 członków gabinetu rywalizowało z Lincolnem w ostatnich wyborach, a Seward i Chase pełnili przedtem funkcje gubernatorów dużych stanów. Obaj też mieli więcej niż Lincoln administracyjnego doświadczenia, a przy tym uważali, że górują zdolnościami nad tym kresowym, małomiasteczkowym adwokatem i spodziewali się, że obejmą faktycznie kierownictwo nad krajem. Obejmując urząd prezydencki, Lincoln rzeczywiście nie miał doświadczenia na skalę państwową, ani też wyrobionej w kraju reputacji. Nie mógł też liczyć na większą pomoc ze strony swego gabinetu, tym bardziej że żaden z ministrów nie pracował przedtem w powierzonej mu teraz dziedzinie. Toteż w początkowym okresie jego działalności widać było niezdecydowanie 1 wahania, a także niekonsekwencje i błędy7. Seward, obserwując niepewność i zakłopotanie Prezydenta próbującego znaleźć dla siebie właściwą drogę, przesłał mu w 6 The Collected Works oj Abraham Lincoln, t. IV, s. 273. 7 Some Thoughts for the Presidenfs Consideration, The Works of Abraham Lincoln, t. IV, s. 317 - 318. 116 Collected niecały miesiąc po objęciu władzy (l kwietnia) pismo zatytułowane Parę myśli prezydentowi pod rozwagę, w którym skarżąc się na brak sformułowania do tej pory polityki wewnętrznej i zagranicznej, w zawoalowanej formie dawał Lincolnowi do zrozumienia, że on powinien pozostać kimś w rodzaju premiera, który by kierował rządem, a nawet Prezydentem. Równocześnie proponował osiągnięcie ponownego zjednoczenia narodu przez sprowokowanie wojny z Francją i Hiszpanią8. Lincoln, nie obrażając się, w spokojnej i dobrze uzasadnionej odpowiedzi stwierdził z godnością, że nie może przekazywać nikomu swej konstytucyjnej odpowiedzialności i rządem będzie kierował sam, zasięgając rady całego gabinetu. Podkreślił też, że jego polityka zgodna jest z linią wytkniętą w orędziu inauguracyjnym9. Seward przyjął uwagi Prezydenta spokojnie i odtąd zaczai się do niego odnosić z większym szacunkiem. Pisząc do swej żony dwa miesiące później, zaznaczył: ,,Umiejętność kierowania z siłą i wigorem jest rzadką zaletą. Prezydent jest z nas najlepszy". Lincoln dął więc Sewardcwi do zrozumienia, że mylił się, uważając siebie za premiera, a prezydenta tylko za „pieczątkę". Zaraz po inauguracji Prezydent zmuszony był zająć się pilną sprawą zagrożonego Fortu Sumter. Major Robert J. Andersen, dowódca tego garnizonu, depeszował, że zapasy żywności są na wyczerpaniu i będzie musiał się poddać, jeśli do połowy kwietnia nie otrzyma zaopatrzenia i posiłków. Anderson pozostał wierny Unii, mimo iż pochodził z południowego stanu Kentucky. Wykazał przy tym dużą przezorność, gdy w kilka dni po secesji Karoliny Południowej przeniósł swą załogę stacjonującą dotąd w położonym na wybrzeżu Forcie Moultrie do bardziej bezpiecznego, bo zbudowanego na wyspie w środku portu Charlestonu, Fortu Sumter (26 grudnia 1860 r.). Wywołało to wówczas wielkie oburzenie na Południu i żądania ewakuacji oddziału Andersena jako symbolu władzy federalnej w niepodległym już teraz stanie. Po utworzeniu Konfederacji południowej jej świeżo powołany Kongres powziął 22_Jutego uchwałę, że obsadzone jeszcze 8 Ibidem, s. 316. 9 The Collected Works oj Abraham Lincoln, t. IV, s. 316. 117 Zgodnie z konstytucją — Prezydent po objęciu urzędu miał przesłać Senatowi do zatwierdzenia listę swego gabinetu. Tymczasem w ostatniej chwili, tuż przed inauguracją, Seward wycofał się z ostatecznie już zaplanowanego gabinetu, oświadczając, że nie może współpracować z Chasem. Chodziło mu po prostu o wyeliminowanie swego rywala. Lincoln pozostał jednak nieugięty wobec tego ultimatum i prosząc Sewarda w przesłanej mu notatce o zmianę postanowienia dla dobra kraju, ostrzegł go zarazem, że w razie odmowy wykluczy z gabinetu obu rywali. Seward ustąpił wówczas i Lincoln był w stanie przesłać Senatowi listę gabinetu w poprzednio uzgodnionym składzie8. Seward pisał potem do swej żony, że ustąpił, nie chcąc wystawiać kraju na pastwę losu. Prezydent odniósł w ten sposób duży sukces, gdyż utrzymał gabinet, w którym siły konserwatywne i skrajne równoważyły się; jemu więc przypadł głos rozstrzygający. Lincoln stał zatem nie tylko konstytucyjnie, ale i faktycznie na czele swego gabinetu, a przy tym oba zwalczające się odłamy były zadowolone. Natomiast niezbyt dobrze wróżył fakt, że 4 spośród 7 członków gabinetu rywalizowało z Lincolnem w ostatnich wyborach, a Seward i Chase pełnili przedtem funkcje gubernatorów dużych stanów. Obaj też mieli więcej niż Lincoln administracyjnego doświadczenia, a przy tym uważali, że górują zdolnościami nad tym kresowym, małomiasteczkowym adwokatem i spodziewali się, że obejmą faktycznie kierownictwo nad krajem. Obejmując urząd prezydencki, Lincoln rzeczywiście nie miał doświadczenia na skalę państwową, ani też wyrobionej w kraju reputacji. Nie mógł też liczyć na większą pomoc ze strony swego gabinetu, tym bardziej że żaden z ministrów nie pracował przedtem w powierzonej mu teraz dziedzinie. Toteż w początkowym okresie jego działalności widać było niezdecydowanie i wahania, a także niekonsekwencje i błędy7. Seward, obserwując niepewność i zakłopotanie Prezydenta próbującego znaleźć dla siebie właściwą drogę, przesłał mu W ' The Collected Works of Abraham Lincoln, t. IV, s. 273. 7 Some Thoughts for the Presidenfs Consideration, The Collected Works of Abraham Lincoln, t. IV, s. 317 - 318. niecały miesiąc po objęciu władzy (l kwietnia) pismo zatytułowane Parę myśli prezydentowi pod rozwagę, w którym skarżąc się na brak sformułowania do tej pory polityki wewnętrznej i zagranicznej, w zawoalowanej formie dawał Lincolnowi do zrozumienia, że on powinien pozostać kimś w rodzaju premiera, który by kierował rządem, a nawet Prezydentem. Równocześnie proponował osiągnięcie ponownego zjednoczenia narodu przez sprowokowanie wojny z Francją i Hiszpanią8. Lincoln, nie obrażając się, w spokojnej i dobrze uzasadnionej odpowiedzi stwierdził z godnością, że nie może przekazywać nikomu swej konstytucyjnej odpowiedzialności i rządem będzie kierował sam, zasięgając rady całego gabinetu. Podkreślił też, że jego polityka zgodna jest z linią wytkniętą w orędziu inauguracyjnym9. Seward przyjął uwagi Prezydenta spokojnie i odtąd zaczął się do niego odnosić z większym szacunkiem. Pisząc do swej żony dwa miesiące później, zaznaczył: „Umiejętność kierowania z siłą i wigorem jest rzadką zaletą. Prezydent jest z nas najlepszy". Lincoln dął więc Sewardowi do zrozumienia, że mylił się, uważając siebie za premiera, S.prezydenta tylko za „pieczątkę". Zaraz po inauguracji Prezydent zmuszony był zająć się pilną sprawą zagrożonego Fortu Sumter. Major Robert J. Andersen, ' dowódca tego garnizonu, depeszował, że zapasy żywności są na wyczerpaniu i będzie musiał się poddać, jeśli do połowy kwietnia nie otrzyma zaopatrzenia i posiłków. Andersen pozostał wierny Unii, mimo iż pochodził z południowego stanu Kentucky. Wykazał przy tym dużą przezorność, gdy w kilka dni po secesji Karoliny Południowej przeniósł swą załogę stacjonującą dotąd w położonym na wybrzeżu Forcie Moultrie do bardziej bezpiecznego, bo zbudowanego na wyspie w środku portu Charlestonu, Fortu Sumter (26 grudnia 1860 r.). Wywołało to wówczas wielkie oburzenie na Południu i żądania ewakuacji oddziału Ander-sona jako symbolu władzy federalnej w niepodległym już teraz stanie. Po utworzeniu Konfederacji południowej jej świeżo powołany Kongres powziął 22,_lutego__uchwałę, że obsadzone jeszcze 8 Ibidem, s. 316. 9 The Collected Works of Abraham Lincoln, t. IV, s. 316. 116 117 Zgodnie z konstytucją - - Prezydent po objęciu urzędu miał przesłać Senatowi do zatwierdzenia listę swego gabinetu. Tymczasem w ostatniej chwili, tuż przed inauguracją, Seward wycofał się z ostatecznie już zaplanowanego gabinetu, oświadczając, że nie może współpracować z Chasem. Chodziło mu po prostu o wyeliminowanie swego rywala. Lincoln pozostał jednak nieugięty wobec tego ultimatum i prosząc Sewarda w przesłanej mu notatce o zmianę postanowienia dla dobra kraju, ostrzegł go zarazem, że w razie odmowy wykluczy z gabinetu obu rywali. Seward ustąpił wówczas i Lincoln był w stanie przesłać Senatowi listę gabinetu w poprzednio uzgodnionym składzie8. Seward pisał potem do swej żony, że ustąpił, nie chcąc wystawiać kraju na pastwę losu. Prezydent odniósł w ten sposób duży sukces, gdyż utrzymał gabinet, w którym siły konserwatywne i skrajne równoważyły się; jemu więc przypadł głos rozstrzygający. Lincoln stał zatem nie tylko konstytucyjnie, ale i faktycznie na czele swego gabinetu, a przy tym oba zwalczające się odłamy były zadowolone. Natomiast niezbyt dobrze wróżył fakt, że 4 spośród 7 członków gabinetu rywalizowało z Lincolnem w ostatnich wyborach, a Seward i Chase pełnili przedtem funkcje gubernatorów dużych stanów. Obaj też mieli więcej niż Lincoln administracyjnego doświadczenia, a przy tym uważali, że górują zdolnościami nad tym kresowym, małomiasteczkowym adwokatem i spodziewali się, że obejmą faktycznie kierownictwo nad krajem. Obejmując urząd prezydencki, Lincoln rzeczywiście nie miał doświadczenia na skalę państwową, ani też wyrobionej w kraju reputacji. Nie mógł też liczyć na większą pomoc ze strony swego gabinetu, tym bardziej że żaden z ministrów nie pracował przedtem w powierzonej mu teraz dziedzinie. Toteż w początkowym okresie jego działalności widać było niezdecydowanie i wahania, a także niekonsekwencje i błędy7. Seward, obserwując niepewność i zakłopotanie Prezydenta próbującego znaleźć dla siebie właściwą drogę, przesłał mu W 8 The Collected Works oj Abraham Lincoln, t. IV, s. 273. 7 Some Thoughts for the Presidenfs Consideration, The Collected Works of Abraham Lincoln, t. IV, s. 317 - 318. 116 niecały miesiąc po objęciu władzy (l kwietnia) pismo zatytułowane Parę myśli prezydentowi pod rozwagę, w którym skarżąc się na brak sformułowania do tej pory polityki wewnętrznej i zagranicznej, w zawoalowanej formie dawał Lincolnowi do zrozumienia, że on powinien pozostać kimś w rodzaju premiera, który by kierował rządem, a nawet Prezydentem. Równocześnie proponował osiągnięcie ponownego zjednoczenia narodu przez sprowokowanie wojny z Francją i Hiszpanią8. Lincoln, nie obrażając się, w spokojnej i dobrze uzasadnionej odpowiedzi stwierdził z godnością, że nie może przekazywać nikomu swej konstytucyjnej odpowiedzialności i rządem będzie kierował sam, zasięgając rady całego gabinetu. Podkreślił też, że jego polityka zgodna jest z linią wytkniętą w orędziu inauguracyjnym9. Seward przyjął uwagi Prezydenta spokojnie i odtąd zaczął się do niego odnosić z większym szacunkiem. Pisząc do swej żony dwa miesiące później, zaznaczył: „Umiejętność kierowania z siłą i wigorem jest rzadką zaletą. Prezydent jest z nas najlepszy". Lincoln dął więc Sewardowi do zrozumienia, że mylił się, uważając siebie za premiera, a prezydenta tylko za „pieczątkę". Zaraz po inauguracji Prezydent zmuszony był zająć się pilną sprawą zagrożonego Fortu Sumter. Major Robert J. Anderson, dowódca tego garnizonu, depeszował, że zapasy żywności są na wyczerpaniu i będzie musiał się poddać, jeśli do połowy kwietnia nie otrzyma zaopatrzenia i posiłków. Anderson pozostał wierny Unii, mimo iż pochodził z południowego stanu Kentucky. Wykazał przy tym dużą przezorność, gdy w kilka dni po secesji Karoliny Południowej przeniósł swą załogę stacjonującą dotąd w położonym na wybrzeżu Forcie Moultrie do bardziej bezpiecznego, bo zbudowanego na wyspie w środku portu Charlestonu, Fortu Sumter (26 grudnia 1860 r.). Wywołało to wówczas wielkie oburzenie na Południu i żądania ewakuacji oddziału Ander-sona jako symbolu władzy federalnej w niepodległym już teraz stanie. Po utworzeniu Konfederacji południowej jej świeżo powołany Kongres powziął 22,_lutego uchwałę, że obsadzone jeszcze 3 Ibidem, s. 316. 3 The Collected Works o/ Abraham Lincoln, t. IV, s. 316. 117 • -i -n'1 M -wmnH przeL._siły federalne forty południowe, Sumter w Charlestonie i Pickens w Zatoce Meksykańskiej, należy jak najprędzej zająć — nawet siłą. Tego samego zdania był również prezydent Konfederacji Jefferson Davis. W związku z tym 12 marca przybyli do Waszyngtonu trzej emisariusze rządu Konfederacji, aby przeprowadzić rokowania w sprawie ewakuacji Fortu Sumter. Se-wardowi, który prowadził z nimi nieoficjalne negocjacje, szczególnie zależało na osiągnięciu jakiegoś kompromisu. Dał więc południowym emisariuszom zapewnienie, że Fort Sumter będzie ewakuowany, nie porozumiewając się z Lincolnem i bez jego wiedzy. Przyjmując to zapewnienie, emisariusze o tym nie wiedzieli i później zarzucano Lincolnowi, że nie dotrzymał obietnicy i działał_w złej wierze. "Tymczasem Lincoln w sprawie Fortu Sumter zwrócił się o opinię do swego gabinetu i do głównodowodzącego gen. Scotta. Spośród siedmiu członków gabinetu tylko jeden — Blair — był przeciwny ewakuacji fortu, a Chase z zastrzeżeniami. Gen. Scott oświadczył, że utrzymanie fortu wymagałoby 20 tyś. ludzi, t j. więcej niż wynosiła cała ówczesna armia zawodowa kraju. Fort nie miał strategicznego znaczenia na wypadek wojny. Konsekwencje polityczne ewakuacji byłyby jednak nieobliczalne. Mogłoby to bowiem oznaczać milczące uznanie secesji, wbrew u-przednim zapowiedziom Prezydenta, że własność federalna na Południu, a w szczególności forty, będą utrzymane. Mimo więc -przeciwnej opinii gabinetu i głównodowodzącego, Prezydent zde-^cydował, że należy wysłać pomoc do Fortu Sumter. Na decyzję Lincolna wpłynął również fakt, że pogłoski o ewakuacji załóg z południowych fortów wywołały gwałtowną reakcję zarówno części prasy północnej, jak i radykalnego skrzydła Partii Republikańskiej — uważano, że byłoby to równoznaczne z rozwiązaniem Unii. Lincoln nabrawszy więc przeświadczenia, że wbrew wszelkim radom musi władzę federalną w forcie utrzymać, zdecydował podjąć próbę zaopatrzenia tamtejszego garnizonu i odpowiednia ekspedycja wypłynęła z Nowego Jorku 8 kwietnia pod dowództwem śmiałego oficera marynarki, Gustavusa Foxa, późniejszego podsekretarza stanu marynarki. Równocześnie Prezydent powiadomił oficjalnie gubernatora Karoliny Południowej Generał Pierre G. T. Beauregard Pickensa o wysłaniu ekspedycji zaznaczając, że jeśli nie będzie oporu, to fortowi dostarczy się tylko żywność. Jak jednak twier- zą niektórzy, na jednym ze statków załadowanych było 200 żołnierzy10. Ekspedycji miał również towarzyszyć okręt wojenny. Jednakże Seward, któremu — z uwagi na dane emisariuszom południowym zapewnienie — szczególnie zależało na uniknięciu starcia, przez zręczną intrygę spowodował, że okręt wojenny zo-wysłany z transportem wyruszającym do Fortu Pickens. Vmczasem ekspedycja do Fortu Sumter przy wpływaniu do portu w Charlestonie została ostrzelana i zmuszona była wycofać się na redę. Gubernator Pickens po otrzymaniu zawiadomienia od Lin-olna o wysłaniu zaopatrzenia do Fortu Sumter zwrócił się natychmiast do rządu Konfederacji w Montgomery o instrukcje. W odpowiedzi, dowodzący garnizonem federalnym w Charlestonie gen. Pierre G. T. Beauregard otrzymał 10 kwietnia polece- Le Comte de Paris, Histoire de la guerre civile en Ameriaue Paris 1874, s. 247. 118 119 nie, by zażądał poddania się fortu, a w razie odmowy zajął go siłą. Zgodnie z tą instrukcją nazajutrz Beauregard zażądał formalnego poddania się załogi. Mjr Anderson odrzucił żądanie, lecz ustnie dodał, że brak żywności zmusi go wkrótce do kapitulacji. Po ponownym zwróceniu się do władz Konfederacji Beauregard otrzymał instrukcję wstrzymania się z bombardowaniem fortu, o ile Anderson da zapewnienie bezwarunkowej kapitulacji w oznaczonym dniu. Anderson oświadczył, że gotów jest poddać się 15 kwietnia w południe, jeśli przedtem nie otrzyma wiążących go instrukcji z Waszyngtonu lub też zaopatrzenia. Oficerowie południowi uznali tę odpowiedź za warunkową, a więc niewystarczającą. Zaraz też zredagowali na miejscu oświadczenie, stwierdzające, że w ciągu godziny fort zostanie ostrzelany i udali się wprost do swych baterii z rozkazem otwarcia ognia o godzinie 4,30, tj. o świcie; potem dopiero podążyli do kwatery Beauregarda. Ta ich gorliwość wynikała z obawy, iż jeśli zaraz nie rozpoczną działań, to Jefferson Davis i William Se-ward mogą sobie podać ręce i wymknie im się jedyna dla Południa szansa rozpoczęcia wojny. Tak więc w dniu 12 kwietnia o świcie padł pierwszy strzał na Fort Sumter. Ze względów kurtuazyjnych pozwolono go oddać znanemu zapalonemu secesjoniście, 75-letniemu Edmundowi Ruffinowi z Wirginii. Ostrzeliwanie fortu trwało cały dzień, a nazajutrz (w niedzieję) tłumy wyległy nad morze, by obserwować dalsze bombardowanie. Cały elegancki Charleston przyglądał się z radością artyleryjskiemu pojedynkowi. Po południu na skutek pożaru koszar upał w forcie stawał się nie do zniesienia, a magazyn prochu groził wybuchem. Wywieszono wówczas białą flagę. Należy zaznaczyć, że mimo długotrwałej kanonady nikt nie zginął po żadnej stronie. Załodze pozwolono na przemarsz w zwartym szyku przy dźwiękach werbli i udanie się do portu. Tam nastąpiło zaokrętowanie na te same statki, które niedawno na próżno usiłowały dostarczyć do fortu zaopatrzenie i dotąd stały na redzie. Po zaokrętowaniu się załogi statki odpłynęły do Nowego Jorku11. Mimo że zdobycie Fortu Sumter 11 K. P. Williams, Lincoln Finds a General, t. I - V, New York 1950 -- 1959, t. V, s. 47-48 i 57 - 58. nie miało żadnego strategicznego znaczenia, to polityczne znaczenie miało ogromne — stało się hasłem do wybuchu wojny12. Historycy południowi utrzymywali (szczególnie w okresie międzywojennym), że południowcy zostali zmuszeni do ostrzelania Fortu Sumter przez tajne intrygi Lincolna, niehonorowanie przez niego uprzednich porozumień, a także wysyłanie ekspedycji do fortów południowych. Historyk południowy Avery Craven wprawdzie przyznawał, że trudno jest ustalić, na ile to wszystko było wynikiem świadomej kalkulacji Lincolna, a na ile popełnionych błędów, ale twierdził, że przyczyną starcia była sztywna i bezkompromisowa polityka Prezydenta13. Te poglądy wywołały gorące debaty, w których zdecydowana większość historyków (J. G. Randajll, D. H. Potter i K. Stampp) odrzuciła tezy południowe. Powoływano się w szczególności na fakt oficjalnego uprzedzenia przez Lincolna gubernatora Pickensa o wysłaniu do Fortu Sumter okrętów z zaopatrzeniem i instrukcją wyładowania tylko żywności. A więc trudno tu mówić o wmanewrowaniu secesjonistów i zmuszeniu ich do oddania pierwszego strzału. Jest rzeczą znamienną, że gdy 3 miesiące wcześniej statek wysłany z polecenia prezydenta Buchanana z zaopatrzeniem dla fortu został ostrzelany, nie zrobiło to w kraju większego wrażenia, zaatakowanie zaś Fortu Sumter wywołało powszechne oburzenie. A gdy Prezydent, zgodnie z jednomyślną opinią gabinetu, zwrócił się do kraju z apelem o dostarczenie 75 tyś. ochotników dla „ przy wrócenia na Południu praworządności"14, jego wezwanie spotkało się w wolnych stanach z jednomyślnym, wręcz entuzjastycznym uznaniem i to bez względu na przynależność partyjną czy klasową. Swe poparcie wyrazili także byli prezydenci, Pierce i Buchanan, a nawet przeciwnik Lincolna - Douglas, który po rozmowie z Prezydentem oświadczył, że każdy obywatel musi się opowiedzieć za lub przeciw rządowi, gdyż w tej walce nie może być neutralnych, tylko patrioci lub zdrajcy. Należy podkreślić, że również południowcy nie byli na- 12 Major Crises in American History, s. 520 - 526. 13 A. Craven, The Corning of the dvii War, Chicago 1957, s. 437 - 438. 14 „New York Trdbune" 9 V 1861, cyt. za: A. Nevins, The War for the Union, t. I, s. 102. 120 121 stawieni pacyfistycznie — woleli wojnę niż podporządkowanie się decyzji wyborów, które powołały na prezydenta Lincolna i jego program, a nie kandydata południowego, muszą więc w najlepszym razie dzielić współodpowiedzialność za rozpoczęcie działań wojennych. Nie wytrzymuje też krytyki zarzut stawiany Lincolnowi, że spowodował on incydent w Forcie Sumter, aby uchronić swą nie skonsolidowaną partię od rozbicia. Niewątpliwie wojna pomogła w utrzymaniu zwartości Partii Republikańskiej i Lincoln mógł sobie z tego zdawać sprawę, ale wcale to nie znaczy, że sobie wojny życzył. Istniejące źródła prowadzą raczej dc konkluzji, że w całej tej sprawie Lincoln działał w imię interesu narodowego, a nie partyjnego. Chodziło o to, żeby nie dopuścić do osłabienia państwa przez secesję i ewentualne dalsze podziały i pokazać światu, że jedyny demokratyczny kraj nie da się rozbić, ale będzie nadal się rozwijał jako przykład do naśladowania dla krajów rządzonych despotycznie15. Północ uważała, że w Stanach nie powinno być odstępstw od zasad demokracji, samorządu i równości. Tymczasem na Południu zasady te były gwałcone. Południe hamowało postęp i obniżało dobrobyt. Mówiło się już nie tylko o przywróceniu porządku prawnego w stanach secesyjnych, ale też o rozbiciu ,,cytadeli niewolnictwa", o ekspedycji, która by pozwoliła na wprowadzenie na Południu „oświecenia i prawdziwej cywilizacji". Podkreślając kontrasty obu regionów, zwracano na Północy uwagę na fakt, że tam ludność korzysta z dobrodziejstwa szkół publicznych i wyższej kultury, podczas gdy na Południu ciemne masy są uciskane przez arogancką arystokrację plantatorską. Ich zacofanie oraz ignorancja, atmosfera linczu i innych gwałtów prowadzą również do rozkwitu zdrady, przejawiającej się w aktach secesjonistów. Wielu południowców wciąż wypominało mieszkańcom Północy, jak bogacili się ich kosztem. Równocześnie panowało dość powszechne przekonanie, że teraz, po secesji, to wszystko się skończy, a ekonomika Północy, pozbawiona południowych zysków, załamie się zupełnie. Wiceprezydent Konfederacji, Step-hens, już w maju (1861 r.) oświadczył triumfalnie: „Pijawki 15 J. G. Randall i D. Donald, op. cit., s. 170 - 177. zdają sobie teraz sprawę, czyje bogactwo ich utrzymywało". W płomiennym przemówieniu wygłoszonym do zebranych tłumów w Atlancie Stephens mówił: „Mamy dziesięć milionów ludzi oddanych nam duszą i ciałem i gotowych nas bronić aż do śmierci. W razie potrzeby możemy powołać milion ludzi, a kiedy ci polegną, możemy powołać drugi milion i jeszcze jeden '[...] czeka nas triumfalne zwycięstwo i niepodległość oraz niezrównana sława, powodzenie i niepodległość"16. . // , Zresztą walka o utrzymanie jedności Stanów miała nie tylko podłoże ideologiczne. Secesji sprzeciwiała się także wpływowa grupa północnych kapitalistów. Początkowo byli oni za kompromisem, ale gdy próby te nie powiodły się, opowiedzieli się za wojną. Secesja bowiem już od samego początku wpłynęła bardzo niekorzystnie na północne interesy gospodarcze. Ceny akcji i obligacji państwowych spadły gwałtownie. -/ Groziło również zamrożenie lub utrata kapitałów zainwestowanych na Południu, gdzie już rozważano możliwość wprowadzenia moratorium lub też spłaty długów w zdeprecjonowanej walucie południowej;1 Grożono nawet bojkotem północnych towarów oraz dopuszczeniem firm brytyjskich do bardzo zyskownej żeglugi przybrzeżnej, będącej dotąd monopolem północnych firm shippingowych. Na Południu myślano również o skierowaniu handlu zagranicznego tego regionu, dotąd obsługiwanego głównie przez port nowojorski, do portów południowych — Charlestonu i Nowego Orleanu. Pozba-wionoby przez to armatorów i kupców nowojorskich znacznych dochodów. Największą groźbą był jednak zamiar powrotu na Południe do dawnej niskiej taryfy celnej. Przy jej stosowaniu bardziej by się opłacało sprowadzać towary europejskie przez porty południowe i to nie tylko dla Południa, ale również dla stanów zachodnich, a nawet szmuglować je masowo na Północ, co przy ogromnej, niemożliwej do strzeżenia granicy, nie byłoby rzeczą trudną. Oczywiście Północ mogłaby stracić również południowy rynek dla swych towarów oraz ważne źródło surowców dla swego przemysłu — przede wszystkim bawełny. Jak już wspomniano, południowcy pokładali wielkie nadzie- 16 Adams, Sunshine and Shadows of the Army Life, cyt. za: The and the Cray, ed. H. S. Commager, New York 1950, s. 73-74. 122 123 je w światowej roli ich głównego produktu — bawełny. „Bawełna jest królem" (Cotton is King) — głoszono często na Południu. Uważano, że wstrzymanie dostawy bawełny do Wielkiej Brytanii i Francji mogłoby tam wywołać nawet rewolucję. Na tym też budowano nadzieję, że państwa te będą zmuszone poprzeć Południe i wymusić uchylenie północnej blokady morskiej. Konfederację spotkał jednak zupełny zawód - - do interwencji an-gielsko-francuskiej nigdy nie doszło. Gdyby Południe na początku wojny, zamiast hamować eksport bawełny do Europy, maksymalnie go zwiększyło, póki blokada Północy nie była jeszcze efektywna, uzyskałoby rezerwy walutowe, za które mogłoby następnie sprowadzać z Europy tak potrzebną broń i amunicję oraz niezbędne towary. Tymczasem wobec braku takich rezerw, import Południa z Europy poważnie się zmiejszył i z konieczności trzeba było improwizować na miejscu produkcję wielu niezbędnych artykułów, a to z kolei hamowało koncentrację na samym wysiłku bojowym. , Secesja miałaby również ogromne znaczenie międzynarodowe. Kraj uległby znacznemu osłabieniu i nie mógłby wypełnić przypisywanej vmu „misji", którą był ciągły rozwój kraju i nieustanna ekspansja. Zamiast tego mogłoby dojść wcześniej czy później do konfliktu między niepodległymi republikami i do dalszego ich podziału, podobnie jak to było w Południowej Ameryce, mogłyby np. odpaść odległe terytoria nad Pacyfikiem, a nawet mógłby się usamodzielnić północny Zachód. Osłabiony w ten sposób kraj musiałby prawdopodobnie wyjść z izolacji i wplątać się w europejskie alianse (przed którymi tak ostrzegał Wa szyngton). Doktryna Monro'ego zabraniająca mocarstwom europejskim mieszania się do spraw amerykańskich pozostałaby wówczas martwą literą. Jednakże chęć pokazania światu, że jedyny wówczas kraj wolny i demokratyczny potrafi się rozwijać i nie da się rozbić przez tendencje odśrodkowe — była może najsilniejszym bodźcem antysecesyjnym. Stany pograniczne oraz górnego Południa zarówno z uwagi na interesy, jak i pokrewieństwo czuły się związane z obu stronami. Uznawały prawo stanów do występowania z Unii, ale secesji były początkowo przeciwne -- dążyły raczej do pogodzenia antagonistów i rekonstrukcji Unii. Z chwilą jednak wybuchu wojny poczucie wspólnoty z regionem niewolniczym skłoniło je do połączenia się z Konfederacją. Tak więc stany górnego Południa — Wirginia, Karolina Północna, Arkansas i Tennessee, przyłączyły się do secesji. Maryland natomiast pozostał po stronie Północy, choć nie bez presji ze strony rządu federalnego, W ważnym porcie Baltimore, należącym do Marylandu, tłumy nawet zaatakowały pierwsze oddziały ochotników północnych, spieszących na pomoc stolicy - - Waszyngtonowi, którego teren był; otoczony z trzech stron przez terytorium Marylandu. Stan ten jednak stopniowo się uspokoił i przekazał do armii federalnej wyznaczony mu kontyngent żołnierzy. Z niewielkim terenem niewolniczym Delaware, który opowiedział się po stronie Północy, nie było większego kłopotu. Natomiast kluczowy pograniczny stan niewolniczy Kentucky początkowo ogłosił neutralność, ale dzięki przezornej i cierpliwej polityce Lincolna w ciągu następnych kilku miesięcy został jednak pozyskany dla Unii. W Kalifornii odbyła się zażarta walka między sympatykami i przeciwnikami secesji. Zwyciężyli uniści, lecz stan ten z uwagi na wielką odległość mógł tylko dostarczać pomocy pieniężnej. Terytorium Indiańskie, czyli rezerwat na południo-zachodzie, przystał do Południa. Osadnicy zachodni, którzy - - jak już wspomniano - sami chcieli zasiedlać terytoria i utrzymać je wolnymi, od samego początku ostro potępili secesję i opowiedzieli się za Unią. W tej atmosferze apel Lincolna z 15 kwietnia o 75 tyś. ochotników do walki z rebelią wywołał na Południu powszechne obu-rzetnie, gdyż nawet ci południowcy, którzy byli przeciwni secesji, na ogół uznawali, że każdy stan ma do niej prawo. Nic więc dziwnego, że już w dwa dni później, 17 kwietnia, konwencja kluczowego stanu południowego - Wirginii, uchwaliła rezolucję o wystąpieniu z Unii i przyłączeniu się do Konfederacji. Powszechne głosowanie w Wirginii potwierdziło (23 , maja) tę uchwałę ogromną większością głosów. Tylko górskie hrabstwa, gdzie prawie nie było niewolników, głosowały przeciwko secesji. Tymczasem w ślad za Wirginią poszły trzy stany niewolnicze górnego Południa: Arkansas, Karolina Pn. i Tennessee. Dołączyły one do pobratymczych stanów południowych, z którymi czuły się związane południowym pochodzeniem i kulturą (sta- 124 125 ny te bowiem zostały zasiedlone osadnikami, przybyłymi głównie z Południa). W chwili wybuchu wojny układ sił między Północą o Południem był dość nierówny i wydawał się sprzyjać stanom północnym, które miały przede wszystkim dużą przewagę ludnościową (spośród 33 stanów 22 pozostałyby Unii). Obszar Północy zamieszkiwały 22 min. ludzi, a na terenie podporządkowanym Konfederacji było ich tylko 9,51 min, z czego 3,5 min to ludność murzyńska. Należy zaznaczyć, że ich praca na roli i w służbie przyfrontowej miała duże znaczenie, gdyż pozwalała Południu na zmobilizowanie do walki znacznie większej liczby ludności białej, niż to było możliwe na Północy. Północ górowała nad Południem pod względem zasobów gospodarczych; w jej posiadaniu bowiem znajdowały się prawie wszystkie znane wówczas bogactwa mineralne — węgiel, żelazo, miedź; a ponadto przeszło 90°/o przemysłu obejmującego gałęzie niezbędne dla produkcji wojennej - - przede wszystkim przemysł ciężki, metalurgiczny i włókienniczy. Na Południu natomiast w chwili wybuchu wojny czynna była tylko jedna huta (Tredegar Iron Works w Richmond), zdolna do podjęcia produkcji ciężkiego sprzętu i artylerii. Konfederaci byli więc w dużej mierze uzależnieni od importu broni i amunicji z Europy. Należy jednak dodać, że w pierwszej połowie wojny - - na skutek częstych zwycięstw - - południowcy zdobywali też dużą ilość uzbrojenia i materiałów bojowych na nieprzyjacielu. Toteż mimo znacznie mniejszych zdolności produkcyjnych nie zdarzyło się ani razu, żeby południowcy przegrali jakąś większą bitwę z powodu braku amunicji. Niemniej, na skutek stale zacieśniającej się blokady północnej, import broni z Europy i eksport bawełny, którą płacono za dostawy, były coraz bardziej utrudnione. Jak się jednak później okazało, jeszcze większą rolę odegrała duża przewaga Północy pod wzgl^ejiugęstości i strategicznego położenia sieci kolejowej, a także jej lepszego powiązania. Nie tylko zresztą północna sieć kolejowa była przeszło dwa razy dłuższa, ale też prawie cały przemysł produkujący wagony, parowozy i szyny był zlokalizowany na Północy. Stąd też na Południu w miarę zużycia szyn i taboru przerzucanie wojsk i zaopatrzenia napotykało coraz większe trudności, wskutek cze- go dawał się miejscami odczuwać głód zarówno w oddziałach wojskowych, jak i wśród ludności cywilnej, mimo iż Południe produkowało dostateczną ilość żywności. Z drugiej strony jednakże Południe, jako strona pozostająca przeważnie w defensywie, mogło korzystać z krótszych wewnętrznych linii komunikacyjnych. Amerykańskie wojsko w chwili wybuchu wojny liczyło 25 tyś. ludzi — z tego 16 tyś. służyło w siłach lądowych i 9 tyś. w marynarce wojennej. Armia ta nie posiadała ani sztabu, ani planów na wypadek wojny. Jej oddziały stacjonowały głównie na pograniczu indiańskim, gdzie strzegły bezpieczeństwa kraju, toteż nie bardzo je było można z tych placówek odwołać. Drugą linię obrony kraju stanowiła milicja obywatelska — rodzaj gwardii narodowej — bardzo nieliczna, najwyżej kilkanaście tysięcy w całym kraju, słabo wyćwiczona i licho uzbrojona. Po secesji zasadnicza część armii i marynarki wojennej pozostały po stronie Północy, podobnie jak i większość posiadanej broni, . jednakże najlepsi oficerowie armii zaciągnęli się do wojsk południowych. Południowcy chwalili się swą bojowością, twierdząc, że „każdy południowiec może pobić pięciu Jankesów" - było to oczywiście przesadą. Niemniej posiadali oni rzeczywiście większą bit-ność i umiejętność w obchodzeniu się z bronią, przede wszystkim zaś celowali w jeździe konnej, co bardzo pomagało w szybkim zorganizowaniu doskonałej kawalerii.. Południe zaczęło się też wcześniej przygotowywać do wojny oraz ćwiczyć swoją milicję i to mu dało początkową przewagę. Dowództwo konfederatów miało natomiast znaczne trudności, wynikające z uznawania suwerenności poszczególnych stanów. Wymagało to bowiem — dla użycia jednostek wojskowych poszczególnych stanów - - uprzedniego porozumiewania się z władzami stanowymi i uzyskania zgody na użycie ich jednostek wojskowych, co utrudniało sprężyste prowadzenie wojny i było źródłem licznych konfliktów. Bardziej scentralizowana administracja północna nie miała tych problemów. Postawa ludności wobec stron walczących nie była jednolita. W każdym stanie zarówno północnym, jak i południowym służyli zwolennicy obu stron. Więcej jednak było obywateli po- 126 127 łudniowych w armii Unii niż pochodzących z Północy żołnierzy w armii konfederatów. Jednakże tzw. sfery towarzyskie takich miast, jak Filadelfia, Nowy Jork i Baltimore, do końca sympatyzowały z Południem. Nawet członkowie najwybitniejszych rodzin byli podzieleni. Bratanek gen. Roberta Lee, naczelnego wodza Konfederacji, służył w szeregach Unii. Robertowi Lee Lincoln proponował objęcie dowództwa wojsk Unii, generał odmówił, gdyż uważał, że obowiązuje go wierność w stosunku do swego stanu Wirginii. W armii Unii pełnili służbę bliscy krewni żony prezydenta Konfederacji. Natomiast trzech braci żony Lincolna walczyło w armii południowej (wszyscy polegli). Dosłownie brat walczył przeciwko bratu, np. bracia Crittenden, obaj generałowie, walczyli każdy po innej stronie. Mniej rozeznani w podłożu konfliktu obywatele szli, jak to bywa, za przykładem sąsiadów, ale ludzie dojrzali politycznie świadomie wybierali jedną albo drugą stronę, zależnie od swych przekonań — zresztą wojna przyspiesza rozwój świadomości w społeczeństwie. Strategię każdego regionu dyktowały jego cele. Celem Południa było zapewnienie sobie niepodległości' Północy natomiast chodziła o przywrócenie Unii. Południu dla uzyskania niepodległości wystarczało tylko się bronić, nie dopuszczając przeciwnika na swe terytorium i zmusić go w ten sposób do uznania stanu faktycznego -- podziału kraju, dokonanego w wyniku secesji. Północ tymczasem, by zwyciężyć, musiała zdobyć i okupować całe terytorium przeciwnika oraz zniszczyć jego nowo utworzony rząd. Nie było to łatwe zadanie. Odizolowanie bowiem od strony morza i lądu ogromnych obszarów Południa, a następnie zdobycie ich -- przy stale wydłużających się liniach komunikacyjnych - - wymagało o wiele większych sił niż ich obrona i o wiele większej wytrwałości, niezbędnej dla utrzymania armii północnych w ciągłej ofensywie. W takiej sytuacji przewaga materialna i liczebna Północy mogła się okazać iluzoryczna. Na wiadomość o upadku Fortu Sumter i apelu Prezydenta 0 zaciąg ochotników przez cały kraj przeszła potężna fala entuzjazmu. Zwoływano wiece; urządzano pochody z orkiestrami po udekorowanych flagami ulicach; nie brakło wesołych okrzyków 1 wybuchów śmiechu, jak gdyby się stało coś naprawdę radosne- 128 go. Ochotnicy zgłaszali się tłumnie, pełni zapału i przekonani, że będzie to krótka batalia. Ludzie nie zdawali sobie jeszcze sprawy, co to będzie za wojna. Wybuch wojny wzbudził jeszcze większy zapał na Południu niż na Północy. We wszystkich miastach grały orkiestry i odbywały się parady wojskowe; artyleria oddawała salwy honorowe; na szczytach wzgórz zapalano ogniska. Mówcy przemawiali do rozentuzjazmowanych tłumów, nawołując do oporu przeciwko tyranii i do walki o wolność, przy czym powoływali się na przykład Rewolucji Amerykańskiej. Zaciąg pod sztandary, przy akompaniamencie oklasków kobiet, był równie tłumny jak na Północy. Duchowni wyświęcali sztandary wojskowe. Nawet obywatele o wysokiej randze społecznej nie wahali się wstępo -wać do armii jako zwykli żołnierze. Zamożniejsi subskrybowali pożyczki państwowe. Farmerzy, mechanicy, przedstawiciele wolnych zawodów — wszyscy zgłaszali gotowość do poświęceń dla południowej sprawy. Towarzystwa kolejowe samorzutnie zaproponowały zniżki za przewozy wojsk i zaopatrzenia. Chwilowo zapanowała zdumiewająca jedność, a ci, którzy byli odmiennego zdania, przezornie zachowywali milczenie17. Prezydent Konfederacji Jefferson Davis informował społeczeństwo, że zaciąg do armii ochotniczej postępował tak szybko, i z takim entuzjazmem, że niebawem można się spodziewać stutysięcznej armii południowej, gotowej do natychmiastowej walki. Powszechnie wierzono w bliskie zwycięstwo, a to tym bardziej, że najzdolniejsi oficerowie armii i marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych w liczbie 313 (czyli około jednej trzeciej korpusu oficerskiego) wstąpili do nowo tworzącej się armii południowej. Pod sztanda- " ry południowe zaciągnęli się między innymi tak zdolni oficerowie, jak "fchomas Jackson (Stonewall), Joseph E. Johnston i Kirby--Srnith, a przede wszystkim najwybitniejszy z nich, Robert • Lee. Tak więc zarówno najdostojniejsi obywatele Południa, JalOnrajlepsi generałowie z tego regionu podejmowali decyzje potwierdzające rozdział kraju na dwa wrogie obozy. Secesja stanów pogranicznych i górnego Południa nastąpiła w'nieco odmiennej atmosferze. Ich rezolucje secesyjne na kon- 17 B. p. Thomas, op. cit., s. 168. ~ jna secesyjna... 129 wencjach stanowych nie były już podejmowane pod wpływem silnych emocji, jak to bywało przy secesji stanów głębokiego t Południa. (Decyzje secesyjne podejmowano raczej z żalem i złowróżbnymi-przeczuciami na przyszłość. Poprzedzały je ożywione dyskusje. Wielu miało pretensje zarówno do niezrównoważonych działaczy dalekiego Południa, jak i do bezwzględnych polityków Północy. Ponure przepowiednie południowców pod adresem Północy wydawały się nawet chwilowo usprawiedliwione, gdyż w tym czasie (w 1861 r.) na Północy rzeczywiście zapanował krótki, lecz ostry kryzys i wiele firm zbankrutowało. Cieszyło to redaktorów południowych czasopism, którzy przepowiadali, że jeśli tak dalej pójdzie, to ulice Nowego Jorku porosną trawą. Inni południowi patrioci głosili znowu, że Południe jest jednym z najbogatszych krajów świata, gdyż jego gospodarka jest oparta na produktach rolnych, na które jest w świecie większy popyt niż podaż. Tymczasem — jak twierdzono na Południu — ekonomia Północy, oparta na wyrobach przemysłowych, na które może każdej chwili braknąć popytu, jest bardzo chwiejna. Przypominano przy tej okazji wypowiedź Napoleona, skierowaną niegdyś pod adresem Anglii, ó „narodzie sklepikarzy", którym brakowało postawy bojowej. Opinia ta, zdaniem konfederatów, pasowała teraz bardzo do ludności Północy. Konfederaci byli lepiej przygotowani do walki, gdyż zaraz po secesji zaczęli rekrutację i ćwiczenie żołnierzy oraz gromadzenie materiałów wojennych. Tymczasem w Waszyngtonie dopiero z chwilą wybuchu wojny uświadomiono sobie, że stolica kraju nie posiadała żadnej osłony wojskowej, poza 6 kompaniami regularnego wojska i oddziałem nie wyćwiczonej jeszcze milicji. W ogóle położenie Waszyngtonu na samej granicy z Południem i jego ciągłe zagrożenie musiało być odtąd przez całą wojnę przedmiotem stałej troski w planach strategicznych Północy. Utrata stolicy mogłaby bowiem zadać śmiertelny cios północnej sprawie i zniechęcić zwolenników Unii do dalszej akcji. Na domiar złego stolicę ogarnęła panika. Oczekiwano lada dzień inwazji wojsk południowych i ucieczki rządu. Opustoszały główne ulice miasta. Pozamykano sklepy i pozabijano okna des- j karni. Ceny żywności wzrosły jak w czasach głodu. Przed wej- < 130 iem do budynków publicznych - - również i przed Kapitelem wzniesiono barykady i wystawiono warty (nawet senatorowie kongresmeni pełnili w mieście służbę wartowniczą). Wszyscy ikowali swe rzeczy, szykując się do ucieczki. Pewnego wie-,oru Lincoln wybrawszy się na przechadzkę po mieście zastał -senał z otwartą bramą i zupełnie przez nikogo nie strzeżony. Sytuację pogarszał jeszcze fakt, że Waszyngton jako miasto ołudniowe liczył dużo sympatyków Konfederacji. Wielu spośród ich pracowało jeszcze w urzędach federalnych. Chodzili po uli-ich ze znaczkami secesjonistycznymi i zapewne powitaliby radością wkroczenie konfederatów, o których zbliżaniu się do ^olicy kursowały fantastyczne pogłoski. Przygnębiony tym -szystkim Lincoln oczekiwał pełen niepokoju nadejścia pomocy 2 stanów północnych. Jego ministrowie, Seward i Cameron, ysyłali rozpaczliwe telegramy do Nowego Jorku o nadesłanie wojska drogą morską do Annapolis, a stamtąd drogą lądową do tolicy. Wprawdzie nadchodziły doniesienia, że wojska północne ą w drodze, ale na razie żaden oddział nie przybywał. Przez ztery dni ani jeden pociąg nie przyjechał do Waszyngtonu, tymczasem pierwsze oddziały podążające z Massachusetts do rtolicy zostały — jak już wspomniano — zaatakowane przez .vrogo nastawione tłumy w centrum znanego z sympatii secesjo-ustycznych miasta \Baltimore. Zginęło przy tym 4 żołnierzy L 9 cywilów, a kilkadziesiąt osób odniosło rany. W rezultacie .nusiano wstrzymać chwilowo dalsze transporty wojsk północnych tą drogą, ale napadnięty w Baltimorze 6 Pułk z Massachusetts jeszcze tego samego dnia przed wieczorem przybył do Waszyngtonu i pomaszerował wprost do Kapitolu, gdzie zakwaterował się w sali posiedzeń Senatu. W kilka dni później przybył do stolicy 7 Pułk Nowojorski, a następnie inne oddziały. W końcu kwietnia w Waszyngtonie było już 10 tyś. wojska — stolicajjyja uratowana. Pierwszym zadaniem nowo powołanych władz zarówno Konfederacji, jak i Unii było '^zorganizowanie oraz uzbrojenie armii. vongres^jConfećleracji jeszcze przed rozpoczęciem wojny uchwa-utworzenie stutysięcznej armii z zaciągiem ochotników na miesięcy lub jeden rok. Gdy~~"wojna wybuchła, liczbę tę po- 9* 131 Ochotnik Unii większono do 400 tyś., przy czym okres służby miał trwać 3 lata lub też do końca wojny. Lincoln ze swej strony zwrócił się do społeczeństwa Północy z apelem o zaciąg ochotniczy dopiero po wybuchu wojny i na razie tylko o 75 tyś. na 3-miesięczny okres służby. Po obu stronach ochotnicy zgłaszali się tłumnie, ale na razie nie wiadomo było, jak ich organizować i kto ma nowe jednostki uzbrajać i umundurować. Na Północy faktycznie głównymi organizatorami akcji rekrutacyjnej byli gubernatorzy stanowi. Pomagały i# organizacje samorządowe i społeczne. Na Południu większą roi*" odgrywały czynniki społeczne. W obu regionach wybitniejsi oby< watele tworzyli kompanie spośród sąsiadów, a ci wybierali & 132 swego grona oficerów, przy czym kapitanem kompanii zostawał zwykle jej inicjator. W pierwszej kolejności jednak mobilizowano istniejące już w każdym stanie w czasie pokoju jednostki milicji. Jednostki te były zorganizowane w kompanie i rozrzucone po całym terytorium stanu miały tworzyć pułk stanowy. Oficerowie tych kompanii, a nieraz też dowódcy pułku byli wybierani przez ochotników — i to nie na zasadzie wyszkolenia, czy doświadczenia wojskowego, którego z reguły nie posiadali — lecz raczej na podstawie popularności osobistej lub pozycji społecznej — przy braku dyscypliny sprzyjało to rozwojowi demagogii. Kompanie takie nie miały żadnego wyszkolenia bojowego. Znały tylko trochę musztry — i to raczej pod kątem udziału w paradach. Prawie nigdy nie zbierały się na wspólne ćwiczenia w ramach pułku, nie było więc między nimi żadnej koordynacji, mimo iż ówczesna taktyka wymagała manewrowania na polu bitwy dużymi formacjami. Nic więc dziwnego, że przy takim braku wyszkolenia jednostek operowanie nimi na polu walki było bardzo utrudnione. W regularną armię oddziały te przekształciły się dopiero w połowie wojny. Z braku należytej centralnej organizacji i dobrego wyposażenia poszczególne stany starały się zaopatrywać swych zgłaszających się do służby ochotników we własne umundurowanie i uzbrojenie, o ile takowe w ogóle posiadały. Ponadto ochotnicy przywozili ze sobą broń, jaką mieli, nawet strzelby skałkowe i miecze. Kolory umundurowania były zazwyczaj bardzo ostre, a nazwy oddziałów pretensjonalne. Ponieważ wszystko trzeba było improwizować, panował w tej dziedzinie zupełny chaos. Na domiar złego w początkowej fazie wojny ani federalny minister wojny, ani minister wojny Konfederacji nie posiadali dla zgłaszających się ochotników dostatecznego wyposażenia, niejedno-rotnie więc odmawiali wręcz przyjęcia przekazywanych im oddziałów. W szczególności minister wojny Konfederacji L. P. Wal-zmuszony był z braku wyekwipowania odmówić przyjęcia "tyś. ochotników. Prezydenci obu regionów też byli bezsilni, głównodowodzący, gen. Scott, był zwolennikiem tworzenia działów ochotniczych wokół kadry zawodowej, co znacznie zyspieszyłoby wprowadzenie dyscypliny wojskowej i wyszko- 133 lenie oddziałów. Zwyciężyła jednak koncepcja przeciwna, którą poparł też Lincoln - - mianowicie tworzenia nowych oddziałów przez władze stanowe, niezależnie od armii zawodowej. A więc miał to być rodzaj armii amatorów. Nawet na niektóre stanowiska generalskie powoływano cywilów — głównie spośród przywódców politycznych. Faktycznie naturalna selekcja dowódców odbywała się dopiero na polu walki. Na czele głównej armii Północy, stanowiącej osłonę Waszyngtonu, stał zawodowy oficer gen.:;Irving McDowell. Dalej na zachód armią utworzoną w stanie Ohio dowodził młody i zdolny gen. George B. McClellan. Dowództwo zaś w St. Louis nad Missisipi objął 25 lipca 1861 r. John Charles Fremont, znany z wcześniejszych sukcesów odkrywczych w Kalifornii. Zgłaszający się pod sztandary ochotnicy zarówno na Północy, jak i na Południu nie zdawali sobie zupełnie sprawy z tego, co to jest wojna. Wspomnienia walk z wojny o niepodległość były już tylko legendą, a krótkie epizody kampanii z 1812 r. i wojny z Meksykiem nie dawały pojęcia, jak długotrwała i jak krwawa może być przyszła kampania. Dla młodych rekrutów zaciągających się pod sztandary — przy dźwięku orkiestr i płomiennych przemówień mówców wiecowych — wojna wydawała się wielką romantyczną przygodą, w której oni będą mieli szczęście uczestniczyć. Wielu obawiało się 'nawet, żeby się nie spóźnić przed zakończeniem wojny. Ci zaś, których nie przyjęto do służby z powodu przepełnienia obozów rekrutacyjnych, wracali do domu głęboko zawiedzeni. Obozy szkoleniowe dla rekrutów, zwłaszcza we wcześniejszym okresie wojny, zupełnie nie przypominały późniejszych nowoczesnych ośrodków treningowych. Niektórzy ochotnicy południowi pochodzący z bogatych rodzin przybywali do obozów z własnymi ordynansami oraz kuframi zapasowej odzieży. Tabory wszystkich oddziałów były początkowo przeładowane bagażami. Ponadto pułki milicji wynajmowały sobie cywilnych kucharzy, którzy za pieniądze składkowe żołnierzy starali się p°~ prawić poziom przysługującego im przepisowego wyżywienia-Były też takie oddziały, które przyjmowały do swych szeregó^ tylko tych rekrutów, których same zaakceptowały przez głosowanie — zupełnie jak w zamkniętych klubach towarzyskich. Na' leży zaznaczyć, że żołd żołnierski w armii Unii był o wiele wyższy niż w ówczesnych armiach europejskich i wynosił na początku wojny 11 dolarów miesięcznie, później mimo podwyżki (do 16 dolarów w 1864 r.) nie nadążał jednak za rosnącą in-flancją. Dyscyplina w nowo powstałych oddziałach pozostawiała wiele do życzenia. Wychowani w atmosferze demokratycznych haseł ochotnicy uważali, że byłoby poniżej ich godności respektowanie rozkazów przełożonych bez uprzedniej dyskusji, a przynajmniej bez żądania pewnych wyjaśnień. Na Południu zdarzało się nawet, że młody żołnierz wyzywał oficera kompanii na pojedynek. Na Północy nie było wprawdzie pojedynków, ale walki na pięści między żołnierzami a oficerami zdarzały się dość często. Na obniżenie dyscypliny wpływał również fakt, że znaczna większość oficerów pułkowych pochodziła z wyboru żołnierzy lub nominacji gubernatora stanu. Ten ostatni kierował się często względami politycznymi, patrząc na żołnierzy przede wszystkim jako na przyszłych wyborców. Podobne nastawienie mieli również niektórzy oficerowie z ambicjami politycznymi, którzy starali się być popularni i nie zniechęcać żołnierzy zbyt surowymi wymaganiami. Brak więc było dyscypliny wojskowej, niezbędnej do prowadzenia regularnej wojny. Armia amerykańska nie posiadała żadnych szkół dla rezerwistów i tylko jedną szkołę dla kształcenia oficerów zawodowych w West Point pod Nowym Jorkiem i podobną dla oficerów marynarki w Annapolis, niedaleko Waszyngtonu. Część absolwentów tych szkół wracała do życia cywilnego. W silnie rozbudowywanej po wybuchu wojny armii oficerowie zawodowi stanowili niewielki procent. Nawet część generałów uczyła się sztuki wojennej dopiero w trakcie walki (powodując śmierć .setek żołnierzy). Niektórzy dopiero teraz na gwałt kupowali podręczniki wojskowe i studiowali je po nocach, ale nie mogło to zastąpić normalnego wyszkolenia wojskowego. Szczęśliwsi byli więc ci żołnierze, którzy mieli jako dowódców pułku lub brygady oficerów zawodowych; ci ostatni bowiem zazwyczaj poświęcali dużo czasu na przeszkalanie swych oddziałów. Jednak nawet tak przeszkoleni żołnierze amerykańscy nie osiągali takiego po-iomu wyszkolenia, jakim charakteryzowały się np. armie euro- 134 135 pejskie. Zresztą nie dbali oni nawet o to, podobnie jak i o tradycje europejskich służbistów. Toteż marszałek pruski, Helmut von Moltke, zauważył, że nie ma nawet co studiować wojny domowej w Ameryce, gdyż tam walczyły ze sobą tylko uzbrojone tłumy. Z biegiem czasu jednakże ochotnicy amerykańscy łagodzili swój indywidualizm i stawali się dobrymi bojowymi żołnierzami. Choć niezupełnie zdyscyplinowani w obozie i skłonni do rozpraszania się w czasie marszu, gdy przychodziło do akcji bojowej, wykazywali zazwyczaj dużo spontanicznej żołnierskiej karności i można było na nich polegać. Ze swej strony żołnierze ci oczekiwali od oficerów rozsądnego dowodzenia i fizycznej odwagi, która zwykle ujawniała się" W~pełni dopiero w czasie walki. Tych oficerów, którzy wykazywali tchórzostwo lub słabość, szybko się pozbywano i odbierano im dowództwo. Wyszkolenie wojskowe nowo zaciągniętych żołnierzy rozpoczynało się zwykle od tradycyjnej musztry — zwrotów, chwytów bronią itp. Szczególne znaczenie przywiązywano wówczas do ćwiczeń szkolących żołnierzy w zmianie formacji marszowej na bojową. Dywizja poruszająca się po drodze zazwyczaj maszerowała kolumną czwórkową, około półtora km długą. Gdy się zbliżano do pola bitwy, musiała ona zmienić całkowicie swój szyk tak, by móc obsadzić nakazany odcinek i uderzyć szerokim frontem na nieprzyjaciela. Nacierające oddziały kolumny musiały się przy tym również przystosowywać swym kształtem do warunków terenowych i rozwoju akcji. Ponieważ manewry kolumn bojowych musiały się często odbywać w czasie walki w trudnych warunkach (w puszczach i między wzgórzami lub nocą), było rzeczą niezmiernie ważną, by ich ruchy były jak najbardziej skordynowane i szybkie — to zaś wymagało długotrwałych ćwiczeń, na które nieraz nie było czasu w ówczesnych warunkach. Nie wyćwiczone należycie pułki nie mogły spełnić swego zadania (jak to w szczególności jaskrawo wykazała pierwsza bitwa pod Buli Run). J (~* -j-i*rp(, Niewiele zwracano wówczas uwagi na ćwiczenia w strzelaniu. Wychodzono bowiem z założenia, że każdy Amerykanin, wychowany w żywej przecież jeszcze tradycji puszcz i prerii, umie się dobrze obchodzić z bronią palną. Pogląd ten mijał się 136 z rzeczywistością, zwłaszcza na Północy, gdzie ludność uległa już znacznej urbanizacji. Toteż zdarzało się, jak np. w bitwie pod Shiloh, że wielu świeżo powołanych żołnierzy nie umiało nabijać strzelby. Inni znowu w podnieceniu bojowym ładowali swe strzelby raz za razem (ładowano je wówczas od strony lufy), zapominając o oddawaniu strzałów (np. po bitwie pod Gettys-burgiem znaleziono na polu walki tysiące strzelb nabitych dwa, trzy, a nawet dziesięć razy bez oddania jednego wystrzału). Wielu żołnierzy straciło życie na skutek nieprzystosowania taktyki do nowych rodzajów broni. W czasie wojny secesyjnej bowiem zamiast dawnego muszkietu coraz szybciej zaczęły wchodzić w użycie nowe strzelby gwintowane, zwłaszcza standardowe, marki Springfield i Enfield, o znacznie większym zasięgu i sile przebijania, choć nadal były one ładowane od strony lufy. Dopiero później zaczęto wprowadzać karabiny odtylcowe, na razie w ograniczonej liczbie. Przydzielano je głównie strzelcom wyborowym i kawalerii. Ogień dotychczasowych niegwintowa-nych muszkietów był skuteczny w odległości niewiele ponad 100 m, podczas gdy broń gwintowana mogła razić skutecznie na odległość kilkakrotnie większą. Toteż dotychczasowa taktyka uderzenia w zwartej masie z możliwie' największą szybkością, by najprędzej przebyć ową 100-metrową przestrzeń skutecznego rażenia strzelb niegwintowanych, okazała się wobec dużego zasięgu broni gwintowanej przestarzała i powodowała wiele ofiar, zwłaszcza gdy nieprzyjaciel był okopany, jak to bywało coraz częściej. Ataki frontalne na dobrze ufortyfikowane pozycje pociągały za sobą olbrzymie straty i załamywały się (jak to było np. w Wirginii, pod Fredericksburgiem, Chancellorsville czy Gettysburgiem). Nowa broń wymagała nowej taktyki, a tę opracowywano bardzo wolno, płacąc za błędy i opóźnienia życiem wielu tysięcy żołnierzy. Podobna sytuacja była w artylerii, gdzie obok dawnych mo-snych 4,5-calowych dział z niegwintowanymi lufami, strzelanych 12-funtowymi pociskami, zaczęto wprowadzać na coraz ' większą skalę żelazne gwintowane działa 3-calowe, lecz nadal bijane od strony lufy. Armaty te miały o wiele większy za-3iłę uderzenia. Mogły też bezkarnie razić baterie przeciwna, złożone z dział niegwintowanych, pozostając same poza 137 ich zasięgiem. Jednakże w walkach w lesistym i górskim terenie, w jakim najczęściej toczyły się boje, zasięg na 2 km dawnych mosiężnych dział był wystarczający, a znacznie większy zasięg baterii z gwintowanymi lufami przeważnie nie mógł być wyzyskany, tym bardziej że nie znano jeszcze metody ognia pośredniego, trafiającego do celów niewidocznych. Artylerzysta ówczesny musiał widzieć cel. Do strzałów kartaczami na bliskie odległości (poniżej 250 m) działa o niegwintowanych lufach nawet lepiej się nadawały. Unikano jeszcze wówczas strzelania ponad głowami własnych oddziałów — chyba w ostateczności — gdyż zapalniki były bardzo zawodne i przy strzelaniu nad głowami często zamiast razić nieprzyjaciela raniły swoich. Armia Unii miała znaczną przewagę w artylerii nad konfederatami. Wynikała ona ze znacznie większej zdolności produkcyjnej północnego przemysłu i przydatności żołnierzy północnych do służby artyleryjskiej. Na Południu dawał się szczególnie odczuwać brak umundurowania i sprzętu lekarskiego. Narzekano też na organizację, brak amunicji i ekwipunku. Niektóre oddziały nie miały nawet prochu do ćwiczeń strzeleckich. Żołnierze odbywali musztry ze zwykłymi strzelbami i dubeltówkami. Ze stanów południowych najlepszy stopień przygotowania wojskowego wykazywał stan \Virginia7.^ to m.in. dzięki energii jej gubernatora Letchera i zdolnościom organizacyjnym gen. Lee, mianowanego dowódcą sił zbrojnych Wirginii tuż po secesji tego stanu. Został on równocześnie faktycznym zastępcą ministra wojny Konfederacji. ^ W ciągu dwóch pierwszych lat wojny głównym dostawcą broni dla Południa była Europa, z której mimo blokady zdołano przemycić około 300 tyś. sztuk karabinów dla armii Konfederacji i drugie tyle przemycono dla, poszczególnych stanów południowych, które miały pod kontrolą swe własne oddziały wojskowe. W drugiej połowie wojny — dzięki rozbudowie przemysłu zbrojeniowego i kontraktów z indywidualnymi producentami — Południe zapewniło sobie własną produkcję broni i amunicji- Gorzej było z zaopatrzeniem w żywność, umundurowani^ a przede wszystkim w obuwie, którego brak dotkliwie dawał się na Południu we znaki, tak że wprowadzano nawet w buty płócienne z drewnianymi podeszwami. Stopniowo dał 13-calowy moździeż federalny. tói 'Hat' °dCTaĆ ^^ k°ni ' mu!ÓW dla . - * Pucków lT *yZyWienie w°Jska sl*dalo się początkowo kukurydz.anych, tłustego bekonu, grochu i kawy; sło- skarTyH sil""' t^ transP°rtowan° - dzbankach, żofnierze s t na ruską jakość tego wyżywienia, zwłaszcza na nie- gdyż w^rf u3, żywności wywoływał szczególne oburzenie, em y każdTu'że Po!udnie produku* żywn°- o,T' ^ ™ brak J6St lylko win«- fansportu. Sy-Państm v ' ę P°lePszyć wzięcie pod centralny zarząd c,a D! ' hCZnyCh drob«ych k°'*i Pitnych, ale administra-A i,, ' mla!a °dwagi naruszae Praw własności prywat- ,WeSZCie ,w luty™ 1865 r. uchwalono ustawę o wpro-^"wojskowego nad ładunkami wojskowymi prze- P k°leje- by'° już za Późno - - Konfederacja się 138 Mimo trudnych warunków armia południowa miała ogromną przewagę nad północną w. kawalerii.— przynajmniej w pierwszej połowie wojny. Na Południu nie przydzielano żołnierzom koni, więc każdy, kto chciał służyć w kawalerii, musiał posiadać własnego wierzchowca. Były to przeważnie dobre, rasowe konie, gdyż na Południu ceniono tradycje kawaleryjskie (wyruszanie konno na wojnę nawiązywało do europejskich tradycji rycerskich, wciąż żywych w tym regionie). W przeciwieństwie do Południa kawaleria północna była wyposażona w konie przydzielone służbowo, a pochodzące często od niezbyt zazwyczaj uczciwych handlarzy. W tych warunkach zarówno południowi kawalerzyści, jak i ich wierzchowce górowały od początku wojny nad ich odpowiednikami północnymi, których często trzeba było dopiero uczyć jazdy, a nawet siedzenia w siodle. W kawalerii południowej trudności rozpoczynały się z chwilą, gdy poszczególni jeźdźcy tracili swe konie i musieli na własną rękę starać się o nowe. W tym celu dawano im zwykle urlop do domu, ale tam też nie zawsze znajdowali odpowiednie wierzchowce, a w najlepszym razie nie tak dobre jak poprzednie. Odbijało się to oczywiście na sprawności oddziałów. Należy też zaznaczyć, że kawaleria południowa miała wybitnych dowódców, takich jak Thomas J. Jackson (Stonewall), James E. B. Stuart, a na niższym szczeblu - - John Hunt Morgan i Nathan Bedford Forrest. Jazda spełniała głównie funkcje zwiadowcze i ubezpieczające, jednakże w trakcie wypełniania swych zadań nieraz wypadało jej staczać zacięte walki, choć brała mniejszy bezpośredni udział w wielkich bitwach wojny. Rosnącą rolę w wojnie odgrywali saperzy, budując drogi i mosty oraz fortyfikacje. W pracy swej posługiwali się często ludźmi z oddziałów liniowych. W każdym bowiem pułku można było znaleźć żołnierzy należących do wszystkich zawodów i to nieraz lepszych fachowców w pracach ziemnych oraz budowlanych niż zawodowi saperzy. Nie mniej ważna była praca wykwalifikowanych oficerów z uwagi na stronę organizacyjną pracy saperów. Warto przypomnieć, że do korpusu saperów należeli zarówno późniejszy naczelny wódz konfederatów gen. Robert Lee, jak i głównodowodzący północy gen. George B. McClellan. Początkowo obie armie południowa i północna miały charak- 140 ter czysto ochotniczy, jednak później wobec braku dostatecznej liczby ochotników trzeba było się uciec do poboru. Wprowadzenie obowiązkowego poboru wojskowego napotykało sprzeciwy zarówno na Północy, jak i na Południu. Było to bowiem sprzeczne z angielską i amerykańską tradycją służby ochotniczej i uważane za ograniczenie wolności, a więc niedemokratyczne. Jest rzeczą charakterystyczną, że na Południu, gdzie przywiązywano tak wielką wagę do praw stanowych, pobór został wprowadzony jako instytucja ogólnopaństwowa, a więc na terenie wszystkich stanów, znacznie wcześniej niż na Północy i w sposób bardziej rygorystyczny. Wynikało to stąd, że gdy zima 1862 r. minęła bezczynnie, wielu ochotnikom południowym, którzy zaciągnęli się na jeden rok, terminy służby zaczęły upływać i to akurat w czasie, gdy McClellan rozpoczynał tzw. kampanię półwyspową (na półwyspie między rzekami James i York). Zanosiło się więc na to, że armia południowa po prostu się rozejdzie. Wówczas to, by ratować sytuację, Kongres Konfederacji pospiesznie uchwalił ustawę poborową (16 kwietnia 1862 r.), obejmującą obowiązkiem służby wojskowej mężczyzn w wieku od 18 do 35 lat. W pół roku póź-mej tę granicę rozszerzono do 45 lat, a w lutym 1864 r. objęto poborem wszystkie roczniki od 17 do 50 lat. Szczególnie ostrą krytykę wywołały na Południu postanowienia ustawy poborowej, zwalniające od służby różne kategorie mężczyzn, takie jak: szewcy, kowale, garbarze, grabarze, nauczyciele, duchowni, aptekarze oraz ci, którzy mieli pod nadzorem 20 lub więcej niewolników. Najsurowiej krytykowano wyłączenie tej ostatniej kategorii oraz postanowienie ustawy, pozwalające poborowemu na zwolnienie się od służby przez wynajęcie zastępcy. Tego rodzaju zwolnienia przyczyniały się do rozpowszechnienia opinii, że toczący się konflikt jest „wojną bogatych, w której ciężar walki spada na biednych". Na Północy wprowadzono pobór dopiero w marcu 1863 r. ł on również bardzo niepopularny, mimo iż nie stosowano go bezwzględnie jak na Południu. Wywołał on nawet rozruchy kilku miastach Północy - - największe w Nowym Jorku, gdzie 3 dni tłum panował nad miastem, rozbijając biura rekru- lcyjne, dopuszczając się rabunków i wzniecając liczne pożary; 141 liczba zabitych i rannych przekroczyła tysiąc. Policja była bezsilna i dopiero sprowadzone pospiesznie z frontu jednostki wojskowe stłumiły te krwawe rozruchy. Przy ogłaszaniu każdego nowego zaciągu liczba potrzebnych rekrutów była zwykle ustalana przez rząd federalny i każdemu stanowi przydzielano przypadający na niego kontyngent. Jeśli stan potrafił wywiązać się z wyznaczonego kontyngentu ochotniczego, to nie stosowano w nim poboru. Toteż w każdym stanie bardzo się starano znaleźć wymaganą liczbę ochotników. Ażeby kandydatów zachęcić do ochotniczego zaciągu, wprowadzono system tzw. premii. Polegał on na tym, że stan wyznaczał dla zaciągającego się ochotnika premię w gotówce, uzupełnianą przez hrabstwa, gminy i miasta, z których ochotnicy pochodzili. W ten sposób w wielu rejonach zgłaszający się do wojska kandydat za samo wstąpienie do służby mógł zebrać ponad tysiąc dol. Również sam rząd federalny wydał na te cele w ciągu całej wojny blisko miliard dol. Prawdopodobnie byłoby rzeczą korzystniejsza dla kraju, gdyby część tych ogromnych funduszów wypłacanych na premie przeznaczono raczej na podniesienie żołdu lub zasiłki dla rodzin żołnierzy. Był to system bardzo kosztowny, a armia nie miała z tego rodzaju premiowanych ochotników wielkiej pociechy. Wielu z nich bowiem nie miało od początku zamiaru brać udziału w jakiejkolwiek akcji wojskowej i dezerterowało przy najbliższej okazji. Następnie tego rodzaju żołnierze udawali się w inną okolicę i tam znowu zaciągali się do wojska pod zmienionym nazwiskiem, pobierając ponownie wyznaczone premie itd. Ci tzw. bounty jumpers dezorganizowali armię i jak każde męty społeczne byli znienawidzeni przez uczciwych żołnierzy. Gen. Grant np. wyraził pod koniec wojny przekonanie, że spośród rekrutów z wysokimi premiami nawet jedna ósma nie spełniła użytecznej służby w wojsku. Ustawa poborowa na Północy pozostawiała i pod innym względem wiele do życzenia. Poborowy mógł bowiem być zwolniony od służby (do czasu ogłoszenia następnego poboru), jeśli wniósł opłatę w wysokości 300 dol. A gdy na swoje miejsce wynajął zastępcę, to był zupełnie zwolniony od służby wojskowej. Wyszukiwaniem takich zastępców zajmowali się specjalni przedsiębiorcy i dostarczali ich za odpowiednią opłatą. Wśród owych 142 zastępców" często byli ludzie fizycznie niezdolni do wojska, \ a nawet upośledzeni umysłowo. Ustawa poborowa miała wszakże tę dobrą stronę, że groźba poboru pobudzała do premiowanego ochotniczego zaciągu — ochotnik bowiem był wszędzie lepiej widziany. Dzięki więc z jednej strony zachęcie, a z drugiej groźbie, liczba żołnierzy, którzy się znaleźli w armii w drodze poboru, była stosunkowo niewielka. Premie oraz specjalne urlopy skłaniały też część żołnierzy, którzy przesłużyli już swój okres trzyletni, do ponownego zaciągu do armii. Ci byli zwykle wartościowymi żołnierzami, a niektóre pułki, posiadające wielu tego typu żołnierzy, przybierały dumną nazwę „pułków weteranów". Trudno jest ustalić liczbę żołnierzy, którzy służyli w obu armiach w czasie wojny. Niektórzy szacują ich liczbę na 2900 tyś. w wojskach północnych i 1300 tyś. u konfederatów. Liczby te jednak są zbyt wysokie, gdyż obejmują również wielki liczebnie zaciąg krótkoterminowy, a ponadto niektóre były ponawiane. Bardziej realny wydaje się szacunek, w którym przyjęto, że liczba zaciągów do oddziałów północnych — w przeliczeniu na służbę trzyletnią — wynosiła 1500 tyś., a do armii południowych — l min. Do ścisłego obliczenia stanów liczebnych obu armi brak jest po prostu niektórych danych; inne zaś nie dają przejrzystego obrazu. Przybliżoną liczbę żołnierzy poległych na polu walki i zmarłych z chorób przyjmuje się na 359 tyś. w szeregach Unii i 258 tyś. po stronie konfederatów. W stosunku do liczby służących w obu armiach są to straty ogromne. Doszły one do tych rozmiarów na skutek wzrostu w tym okresie siły niszczącej broni i braku nowej taktyki dosto- ' sowanej do tej broni. Wiele strat spowodował bardzo jeszcze niski poziom wiedzy medycznej i brak należytych warunków sanitarnych. Nie znano też przyczyn nawet tzw. chorób obozowych, jak: tyfus plamisty, brzuszny, dyzenteria oraz zapalenie płuc. Przypisywano je niezdrowym wyziewom (miasmatic odors), tymczasem żołnierze masowo umierali na te choroby. Dużo ofiar powodowała też malaria18. <. P° zapewnieniu bezpieczeństwa stolicy przez poddanie pod -ontrolę wojskową stanu Maryland, a szczególnie buntującego J- G. Randall, D. Donald, op. cit., s. 529 - 532. 143 się miasta Baltimore oraz odebraniu zajętego w czasie secesji przez konfederatów arsenału w Harpers Ferry, wojska federalne osłaniające Waszyngton przystąpiły do ubezpieczenia dostępu do stolicy od strony Wirginii. W tym celu wojska federalne, tuż po wprowadzeniu w życie uchwały secesyjnej w Wirginii, 23 maja przekroczyły rzekę Potomac i zajęły położone na drugim brzegu miejscowości — Arlington i Alexandrię. Konfederaci wycofali l się bez walki. Chodziło tu o ufortyfikowanie wzgórz położonych l za rzeką. Stan Maryland wkrótce się uspokoił i dostarczył wyznaczony mu kontyngent ochotników do armii federalnej, a nawet go przekroczył. O wiele trudniejsza była sytuacja w kluczowe po łożonym stanie Kentuck^ który zajął na razie wyczekujące sta-I nowisko. Jego postawa mogła zadecydować o wyniku wojny. „Stracić Kentucky — jak powiedział Lincoln — to znaczy niemal [...] stracić całą grę. Z chwilą, gdy Kentucky odejdzie, nie możemy utrzymać Missouri ani też Marylandu"19. Dlatego też Lincoln, który sam pochodził ze stanu Kentucky i znał dobrze panujące tam nastroje, starał się wszelkimi siłami dostarczać pomocy unionistom. Nie było to początkowo łatwe zadanie. Sprzy :y secesjonistom gubernator tego stanu Beriah Magoffin na Prezydenta o dostarczenie ochotników odpowiedział: „Wasz n otrzymano. W odpowiedzi stwierdzam, z naciskiem, że Kentucky nie dostarczy żadnych wojsk dla niegodziwego ujarzmienia bratnich stanów południowych"20. Charakterystyczne dla tamtejszych stosunków i panującej tam atmosfery było to np., że w Louisyillejnijały się na ulicy maszerujące kolumny ochotników — jedne szykujące się do obrony Unii, drugie — Konfederacji. Zdarzało się też, że w jednym wagonie pociągu jechali ochotnicy południowi, w drugim północni. Stopniowo jednaK stan ten został całkowicie pozyskany dla Unii. Podobna sytuacja była w innym stanie pogranicznym — iMissouri^który wprawdzie również nie wystąpił z Unii, ale sympatie jego ludności były mniej więcej równo podzielone. Natomiast gubernator stanu opowiedział się po stronie Południa i obok 19 W. H. Townsend, Lincoln and the Bluegrass: Slavery and Cttrt War in Kentucky, Kentucky 1955, s. 281. 20 K. P. Williams, op. cit., s. 61. 144 oficjalnych władz federalnych istniały ukryte władze konfederatów. Ich oddziały wojskowe początkowo okupowały część stanu, a nawet przedmieście St. Louis nad Missisipi. Mimo iż oddziały te zostały później wyparte, w Missouri w okresie wojny nie ustawały walki partyzanckie. Tymczasem opinia publiczna domagała się rychłych działań zaczepnych. Głównodowodzący Unii 75-letni wówczas gen. Scotf zdawał sobie sprawę z ograniczonej użyteczności niewyszkolo-nycłi ochotników, doradzał więc odroczenie walki, dopóki oddziałynie przejdą odpowiedniego przeszkolenia wojskowego. Z drugiej strony chodziło jednak o użycie w walce powołanych uprzednio na 3 miesiące ochotników przed terminem ich zwolnienia, który upływał przed końcem lipca.\ Natychmiastowe j akcji J domagała się prasa, a zwłaszcza wydawca bardzo poczytnego pisma nowojorskiego „The New York Tribune", Horace Greeley, który doradzał, by uderzyć wprost na stolicę Południa Richmond. Miasto to było oddalone od Waszyngtonu tylko około 160 km, a obszar podległy Koniederacji sięgał aż po rzekę Potomac, czyli do samych przedmieść Waszyngtonu. Ulegając wywieranym na niego z różnych stron naciskom, Lincoln sugerował głównodowodzącemu przyśpieszenie działań wojennych. zwołano na. 29 czerwca naradę starszyzny woj-Białego Domu, na której postanowiono bezzwłocznie uderzyć na armię konfederatów, przy czym dowództwo tej ope-powierzono gen.* Iryingowi-M«Dowełlow,i, wychowankowi Point, który miał pod swym dowództwem 36 tyś. żołnie-Druga armia federalna stacjonowała w Martinsburgu w rginii. Jej zadaniem było nie dopuścić do połączenia się dwóch armii konfederatów stacjonujących na terenie Wirginii. W dniu 16 lipca 1861 r. liczące 30 tyś. oddziały północne McDowella wyruszyły w kierunku wojsk konfederackich. Tymczasem po stronie konfederatów jedna armia pod dowództwem znanego gen.. Pierre'a G. T. Beauregarda w sile około 22 tyś. stacjonowała obok węzła kolejowego Manassas, położonego w ° ległości około 50 km na południowy zachód od Waszyngtonu. rugie zgrupowanie konfederatów liczące ok. 10 tyś. zajmowało s anowiska w Winchester u wejścia do Doliny Shenandoah. Do-Z1* nim gen^SJoseph E. Johnston. Lokalizacja obu ugrupo- 10 — Wo]na 145 wań południowych była tak pomyślana, by w razie bitwy mogły się one połączyć dzięki dogodnej komunikacji kolejowej. Dowództwo wojsk północnych zdawało sobie z tego sprawę i aby do takiego połączenia nie dopuścić, umieściło 14-tysięczny korpus gen. Roberta Pattersona tylko o kilka kilometrów od oddziałów Johnstona, by je trzymać w szachu. Konfederaci zajęli pozycje wzdłuż potoku Buli Run, wpadającego do rzeki Potomac. McDo-well mając przewagę liczebną był pewien zwycięstwa. Marsz wojsk północnych był bardzo powolny i trwał 5 dni. Dopiero 21 lipca wojska McDowella stanęły naprzeciw nieprzyjaciela. Dzień był wyjątkowo upalny. Zmęczeni, a nawet głodni żołnierze wychodzili z szeregów, szukając wody. Inni zatrzymywali się na polankach, zbierając dojrzewające jeżyny. Główną walkę nad potokiem Buli Run nawiązano około godziny 10, na całej szerokości frontu. Żołnierze obu stron walczyli dzielnie. Pod silnym natarciem wojsk Unii lewe skrzydło południowe zaczęło ustępować w nieładzie, zwycięstwo wydawało się przechylać na stronę Unii. Około godziny drugiej po południu wojska federalne miały już taką przewagę, że zarówno raporty wysyłane do Richmond, jak i do Waszyngtonu donosiły o zwycięstwie Północy. Sytuacja zaczęła się jednak szybko zmieniać w godzinę później, gdy przybywające właśnie na pomoc Beauregardowi oddziały gen. Johnstona wprost z pociągów ruszały do ataku. Presja tych świeżych wojsk i wiadomość o rosnącej przewadze prze-• ciwnika załamały morale wojsk północnych i w ciągu godziny zaczął się ich odwrót, a potem bezładna ucieczka, która pod wpływem uciekających tłumów cywilów przerodziła się w panikę. Tymczasem w Waszyngtonie Prezydent, ministrowie i gen. Scott zebrali się w Ministerstwie Wojny, by śledzić przebieg bitwy na podstawie nadchodzących depesz. Wiadomości były dobre. Z telegramu, jaki nadszedł o wpół do szóstej po południk wynikało, że zwycięstwo Unii jest już pewne. Słysząc to Lincoln. wybrał się na swą zwykłą popołudniową przejażdżkę. W pół g°* dziny potem wpadł do Białego Domu blady i przerażony Seward- Gdy sekretarze Prezydenta pokazali mu ostatnie pomyślne cle' peszę, powiedział: „Nie mówcie nikomu. To nie jest prawda- Bitwa jest przegrana. Telegraf donosi, że McDowell jest w p6*' 146 nym odwrocie i apeluje do gen. Scotta, żeby ratował stolicę". Lincoln po otrzymaniu tej wiadomości udał się natychmiast do Ministerstwa Wojny, gdzie poinformowano go, że armia McDowella nie nadaje się już nawet do reorganizacji. Przyczyną zupełnego rozprzężenia i popłochu wojsk Unii była panika, jaka powstała wśród cywilów przybyłych oglądać bitwę. Widząc cofające się wojska, wszyscy rztfcili się do ucieczki, zatarasowując jedyną drogę, prowadzącą do Waszyngtonu, z której musiały również korzystać cofające się oddziały. Panika uciekających cywilów udzieliła się i wojsku. Pierwsi uciekinie- ; rży dotarli do Waszyngtonu z hiobową wieścią już około północy, ale rozbite oddziały wojskowe nadciągały przez długi most na rzece Potomac dopiero o świcie. Korespondent londyńskiego „Timesa" William H. Russell tak opisuje ich widok: „Deszcz lał strumieniami i uderzał głucho o blachę ołowianą za moim oknem, lecz głośniej niż to wszystko dochodził dziwny dźwięk jakby kroków ludzkich, stąpania z pluskaniem oraz szmer głosów. Wstałem i podbiegłem do frontowego pokoju, którego okna wychodziły na ulicę i tam ku memu ogromnemu zdumieniu ujrzałem nieprzerwaną rzekę ludzi pokrytych błotem, przemokniętych do suchej nitki, którzy przelewali się bezładnie bez śladu jakiegokolwiek porządku, wzdłuż Pensylvania Avenue w kierunku Kapitelu. Gęsty obłok pary unosił się z tłumu; przyglądając się bliżej ludziom, zauważyłem, że należeli oni do różnych pułków: z Nowego Jorku, Michigan, Rhode Island, Massachusetts, Minnesota - - wszyscy pomieszani bezładnie. Wielu z tych ludzi było bez tornistrów, strzelb i pasów na naboje. Niektórzy nie mieli ani płaszcza, ani butów, inni byli okryci kocami"21. Wyczerpani żołnierze upadali na ulicach, układali się do spoczynku na schodach domów, a znużeni kawalerzyści chwiali się w siodłach. Kobiety skupiające się na rogach ulic nalewały im -iliżanki gorącej kawy. Lincoln mógł to wszystko widzieć z okien Białego Domu. Spodziewano się, że lada chwila nadciągną w scigu konfederaci. Obawa przed ich najazdem trwała jeszcze ałymi tygodniami. Oddziały Beauregarda wstrzymały się jed-nak od pościgu, częściowo z powodu ulewnego deszczu, ale prze- !1 B. p. Thomas, op. cit., s. 176 - 178. 10* 147 de wszystkim dlatego, że — jak tov przyznali sami dowódcy południowi - - ich oddziały - - też przeważnie złożone ze świeżych ochotników — uległy większej dezorganizacji w trakcie zwycięstwa niż armia Unii wskutek klęski. Na Północy szukano zaraz kozła ofiarnego. Niektórzy winili gen. Spotta, choć on właśnie najbardziej odradzał pośpiech w prowadzeniu akcji zaczepnych. Niewątpliwie część winy ponosił Lincoln, który ulegając presji polityków i opinii publicznej, ponaglał do rozpoczęcia akcji. Bezprzykładna klęska i zupełne rozpadnięcie się armii ochotniczej w wyniku jednego uderzenia wytworzyło ponurą atmosferę na Północy. Zwracano uwagę na bardzo wysokie straty, które wyniosły około 3 tyś. zabitych, rannych i zaginionych po stronie Unii i około 2 tyś. w oddziałach Konfederacji. Straty te faktycznie w porównaniu ze stratami w późniejszych bitwach wojny można uznać raczej za niskie, ale na razie wyobrażano sobie jeszcze, że wojna powinna być krótka i zakończy się łatwym zwycięstwem. Toteż wyzbycie się tej iluzji i zdecydowanie do dalszej walki było największą korzyścią, jaką Północ wyciągnęła z poniesionej klęski. Stawało się już teraz jasne, że ostateczne zwycięstwo będzie wymagało długotrwałych wysiłków i wielkich poświęceń. Na Południu natomiast całkowite zwycięstwo nad przeciwni- -kiem wzbudziło w tamtejszym społeczeństwie zbytnią pewność siebie i pogardę dla Jankesów. Przywódcy południowi jednak zdawali sobie sprawę, że o niepodległość Południa trzeba będzie jeszcze długo i uporczywie walczyć. Po klęsce i w obliczu bezpośredniego zagrożenia stolicy Lincoln nie załamał się. Jeszcze tej samej nocy zaczął pracować nad 'planem opanowania sytuacji i przejścia następnie do ofensywy-Było to Memorandum Polityki Wojskowej, przewidujące: 1) utrzymanie dotychczasowych pozycji; 2) powołanie nowych oddziałów wojskowych na okres trzyletni przy równoczesnej demobilizacji trzymiesięcznych ochotników (których termin służby i tak ste kończył); 3) wreszcie równoczesne uderzenie na armie konfederatów w Wirginii, Tennessee oraz marsz w dół rzeki Missisipi* a także zaostrzenie blokady. Wprowadzenie w życie tego planu Generał George B. McClellar wymagało przede wszystkim reorganizacji armii, jej zdyscypli-lowania i gruntownego przeszkolenia. Do nowego planu strategicznego potrzebny był Prezydento-nowy dowódca. Wybór padł na młodego, zaledwie 35-letniego •rała, George'a B. McClellana, sktóry niedawno odznaczył się kalnych walkach z konfederatami na zachodzie Wirginii, lekarza z Filadelfii, McClellan ukończył z odznaczeniem l wojskową w West Point, a następnie służył na pograniczu 'kim jako oficer saperów. Był wysoko ceniony za swój wzii kampanii meksykańskiej pod dowództwem gen. Scotta. y* ) go później do Europy jako obserwatora w czasie wojny iej. Potem przeszedł do pracy cywilnej, pełniąc kolejno ^ głównego inżyniera towarzystwa kolejowego, a następ-3eg dyrektora. Pozwoliło mu to na zdobycie dużego docenia administracyjnego. McClellan był demokratą, ale 148 149 polityką się nie interesował i polityków miał w pogardzie. Lincoln, choć sam republikanin, starał się w swych nominacjach obronnych nie brać pod uwagę poglądów politycznych. McClellan, świetny organizator, potrafił w krótkim czasie wprowadzić ład i dyscyplinę wojskową w rozproszonych oddziałach. Było to niezbędne, ponieważ na ulicach oraz w barach i hotelach Waszyngtonu przewijało się wówczas mnóstwo pijanych oficerów i żołnierzy, którzy bez przepustek opuszczali swe oddziały i wałęsali się po mieście. Tymczasem w obozach wojskowych szerzyła się epidemia, szczególnie tyfus. Armia, jak ją określał sam McClellan, stanowiła zbiorowisko niezdyscyplinowanych, niewyszkolonych i pozbawionych odpowiedniego dowództwa żołnierzy, zdemoralizowanych na skutek klęski i gotowych do ucieczki za pierwszym wystrzałem. McClellan zdołał jednak nie tylko przywrócić dyscyplinę w oddziałach, lecz także wznieść fortyfikacje dookoła stolicy oraz połączyć liniami telegraficznymi stolicę z dowództwami22. Tak zorganizowana armia nosiła nazwę Armii Potomacu. McClellan planował zgniecenie rebelii w jednej kampanii. Miał jednakże skłonność do przeceniania sił przeciwnika i minimalizowania własnych. W rezultacie tego stale uważał, że armia nie jest jeszcze dostatecznie przygotowana. McClellan cieszył się dużą popularnością w Waszyngtonie. Całe społeczeństwo pokładało w nim nadzieję i liczyło na zwycięstwo pod jego dowództwem. Lubili go żołnierze i wkrótce nadali mu przydomek „Mały Napoleon". W stosunku do tych jednak, którzy ośmielali mu się przeciwstawiać, potrafił być. opryskliwy i arogancki. Choć był przeciwnikiem niewolnictwa, uważał, że emancypacja "Murzynów powinna następować stopniowo, w miarę podnoszenia się ich poziomu umysłowego i przystosowania do samodzielności. Nie uznawał autorytetu ani Prezydenta, ani głównodowodzącego gen. Scotta, który dotknięty jego lekceważącym stosunkiem, podał się do dymisji i l listopada p° uroczystym pożegnaniu z udziałem całego gabinetu przeszedł na emeryturę. McClellan został wówczas naczelnym dowódcą wojsK Unii, zachowując dotychczasowe bezpośrednie dowództwo Armii " H. Hansen, The dvii War, New York 1961, s. 170-171. potomacu. Miał on również w pogardzie cały rząd, o którym pisał w liście do swej żony: ,,Co dzień czuję większe obrzydzenie do naszej administracji — mam jej już zupełnie dosyć. Niektórzy z członków gabinetu należą do największych głuptasów, jakich kiedykolwiek widziałem - - wystarczy to, by wyczerpać cierpliwość Hioba"23. Tymczasem okoliczności niespodziewanie się tak ułożyły, że Północ omal nie została wplątana w dodatkowy zbrojny koń- -flikt z Anglią, gdzie sfery arystokratyczne i rządowe sympatyzowały z Południem. Rosnąca potęga amerykańskiej demokracji wywołała w tych sferach niepokój i obawę przed dalszą ekspansją, zwłaszcza w kierunku Meksyku, a nawet Kanady. Obawiano się również rozpowszechnienia amerykańskiego demokratycznego ustroju, a w szczególności, by nie ogarnął on samej Wielkiej Brytani. Po wybuchu wojny domowej wielu Brytyjczyków krytykowało Północ za brak tolerancji i odmawianie Południu prawa urządzenia swego życia zgodnie z życzeniami tamtejszej ludności. ^ (j^ u-ei. Już 13 maja (1861 r.) rząd brytyjski uznał Konfederację za stronę wojującą i ogłosił deklarację neutralności. Krok ten ułatwił rządowi brytyjskiemu sam prezydent Lincoln, ogłaszając blokadę portów południowych i przez to nadając Konfederacji status strony wojującej. Gdyby Lincoln był lepiej zorientowany w przepisach prawa międzynarodowego, ten sam efekt mógł uzyskać, zamykając porty południowe. Tymczasem po ogłoszeniu brytyjskiej neutralności statki Południa, jako strony wojującej, mo§ty korzystać z tych samych praw w portach brytyjskich i na pełnym morzu co okręty Północy. Jeszcze ważniejszym i dla Północy wysoce niekorzystnym aktem byłoby uznanie Południa za państwo niepodległe, o co Południe zaczynało zabiegać. Spra-tę rozważały już rządy francuski i angielski, zachęcane przez swych posłów w Waszyngtonie. Ażeby się zabezpieczyć przed taką ewentualnością, Seward tanowił wysłać posłowi amerykańskiemu w Londynie, Char-i F. Adamsowi, synowi byłego prezydenta, instrukcję (zre-'owaną w ostrej formie) z poleceniem zaprotestowania u rzą- 0 McClellan's Own Story, New York 1948, s. 34 - 35. 151 150 m du brytyjskiego, a nawet zagrożenia wojną na wypadek, gdyby Londyn rzeczywiście zamierzał uznać niepodległość Południa. Wykonanie tego rodzaju instrukcji mogło doprowadzić do wybuchu wojny, tym bardziej że rząd brytyjski odnosił się z nieufnością do Sewarda. Brytyjczycy wiedzieli bowiem, że amerykański sekretarz stanu jeszcze przed upadkiem Fortu Sumter planował sprowokowanie zbrojnego konfliktu z Anglią, być może nawet — jak podejrzewano — z zamiarem zagarnięcia Kanady. Na szczęście instrukcję tę przejrzał Lincoln, wprowadzając wiele istotnych, łagodzących poprawek, równocześnie pozostawiając do uznania Adamsowi, kiedy i w jakiej formie ma ją przekazać brytyjskiemu sekretarzowi stanu lordowi Russelowi. Seward starał się również wpłynąć na rząd Francji przestrzegając posła francuskiego w Waszyngtonie Henri Merciera, że w razie obcej ingerencji w konflikt między Południem a Północą armia północna będzie walczyła do upadłego, podobnie jak Francuzi w okresie swej Wielkiej Rewolucji. Tymczasem zupełnie niespodziewanie wydarzył się incydent, który wywołał groźne napięcie w stosunkach między Wielką Brytanią a Północą i omal nie doprowadził do wybuchu wojny. Otóż w ramach akcji dyplomatycznej, zmierzającej do skłonienia Anglii i Francji do uznania niepodległości Południa, rząd Konfederacji wysłał do Europy dwóch przedstawicieli, obu znanych polityków południowych —Jamesa M. Masona L Wirginii %J^L łu^a Slidella\ z Luizjany. Jeden z nich udawał się do Francji, drugi"— do Wielkiej Brytanii. Obaj, przemknąwszy się przez blokadę, przedostali się na Kubę, do Hawany, gdzie zaokrętowali się na brytyjski statek pocztowy „Trent", zmierzający do portu Southampton w południowej Anglii. O ich wypłynięciu z Hawany dowiedział się dowódca niewielkiego amerykańskiego okrętu wojennego „San Jacinto", ; Charles Wilkes. Dnia 8 listopada (1861) Wilkes zaczaił się na statek brytyjski w Kanale Bahamskim i zatrzymał strzałem ostrzegawczym, następnie zaś wysłał łodzie z uzbrojonymi marynarzami. Dowódca łodzi po sprawdzeniu listy pasażerów zażądał wydania Masona i Slidella oraz ich sekretarzy, a gdy ci wraz z kapitanem protestowali, przywołał swych uzbrojonych mary narzy i zabrał polityków południowych na „San Jacinto". Wił' 152 kęs zawiózł wysłanników Południa aż do Bostonu, gdzie umieszczono ich w forcie za miastem. Wiadomość o wyczynie Wilkesa dostała się do wiadomości publicznej w Stanach 16 listopada, a w Wielkiej Brytanii - - 28 listopada, t j. z chwilą przybycia statku do portu brytyjskiego. Na Północy wiadomość o ujęciu agentów południowych wywołała powszechną radość — w Bostonie i Nowym Jorku wydano bankiety na cześć Wilkesa. Izba Reprezentantów uchwaliła nadanie mu złotego medalu, a minister marynarki udzielił mu pochwały. W prasie ukazały się entuzjastyczne artykuły21. Tymczasem w Wielkiej Brytanii wyczyn Wilkesa wywołał wielkie wzburzenie opinii publicznej. Rząd brytyjski, na którego czele stał wówczas lord Henry J. Palmerston, wydał rozkaz skoncentrowania 8 tyś. żołnierzy i eskadry okrętów w gotowości bojowej do ewentualnego przewiezienia ich do Kanady. Do Waszyngtonu napływały z Londynu alarmujące ostrzeżenia znanych polityków o grożącym niebezpieczeństwie wojny i sugestie zajęcia przez rząd Unii ugodowego stanowiska. Początkowo wojna wydawała się niemal nieunikniona. Palmerston przygotował z lordem Russellem projekt noty, utrzymanej w ostrym tonie, która prawdopodobnie byłaby nie do przyjęcia przez rząd amerykański. Złagodzenie tej noty przypisuje się księciu małżonkowi, Albertowi, który jako doradca i sekretarz prywatny królowej Wiktorii — mimo śmiertelnej choroby - - zdobył się jeszcze na ten ostatni akt polityczny swego życia, mianowicie zredagowanie dla królowej memorandum, sugerującego znaczne złagodzenie noty brytyjskiej, tak by dać możność rządowi amerykańskiemu wycofania się z niebezpiecznej sytuacji. Palmerston i Russell uwzględnili te poprawki, wniesione w imieniu królowej. Niemniej nota przekazana rządowi Unii domagała się zezwolenia na wyjazd wysłanników południowych oraz przeprosin. Ponadto poseł brytyjski w Waszyngtonie, Lord Richard B. P. Lyons, otrzymał od swego gabinetu instrukcję opuszczenia stolicy Unii z całym personelem, gdyby rząd waszyngtoński nie zastosował się w ciągu 7 dni do żądań -169. 24 J. Monaghan, Diplomat in Carpet Slippers, New York, 1945, s. 167- 153 brytyjskich. Rząd Lincolna znalazł się w trudnej sytuacji, gdyż rozentuzjazmowana wyczynem Wilkesa opinia publiczna na Północy była raczej za wojną niż ustąpieniem pod presją brytyjską. Stopniowo jednak nastąpiło uspokojenie i na posiedzeniu w dniu Bożego Narodzenia 1861 r. rząd Unii mimo wahań -- nawet prezydenta - - przyjął warunki brytyjskie. Wysłannicy południowi zostali uwolnieni i zabrani do Anglii przez brytyjski okręt wojenny. W ten sposób groźny incydent, który mógł doprowadzić do wybuchu wojny, został zażegnany ku zadowoleniu obu stron. W następnych latach nie brak było nowych trudności i zatargów w stosunkach między Waszyngtonem a Londynem, lecz żaden z nich nie przybrał już tak niebezpiecznych rozmiarów, jak sprawa „Trentu". Począwszy od 1863 ir. stosunki między obu stolicami polepszały się coraz bardziej, zwłaszcza w miarę zwycięstw Północy. Tymczasem zwolnieni po incydencie agenci południowi, Mason i Slidell, niczego nie osiągnęli ani w Paryżu, ani w Londynie (gdzie nie doczekali się nawet oficjalnego przyjęcia). Stosunki Wielkiej Brytanii z amerykańskim Południem pogarszały się stopniowo wraz z przegraną konfederatów i wreszcie doszło do odwołania przez rząd Davisa agentów południowych. Wyrazem oburzenia na postawę brytyjską wobec Konfederacji było wydalenie z Południa konsulów brytyjskich wraz z całym personelem (w październiku 1863 r.), pod zarzutem bezprawnego przypisywania sobie jurysdykcji na terytorium Konfederacji — szczególnie w przypadkach powoływania obywateli brytyjskich do armii Konfederacji. Łańcuch górski Appalachów, ciągnący się z północy na południe, dzieli wschodnie stany na dwie części. Podział ten z chwilą wybuchu wojny dyktował utworzenie dwóch teatrów wojennych: wschodniego i zachodniego. Na froncie wschodnim po klęsce Unii pod Buli Run nastąpiła długa przerwa w działaniach wojennych. Natomiast z początkiem 1862 r. ożywiły się walki na zachodzie i tam też Unia uzyskała swe pierwsze sukcesy. Siły zbrojne Unii na Zachodzie składały się z Armii Ohio, dowodzonej przez gen. don Carlosa Buella oraz l Armii, której dowódcą był gen.'Henry W. Halleck Prócz tego na terenie Missouri utworzono dowództwo okręgu wojskowego z siedzibą V 154 gt. Louis nad Missisipi, któremu podlegały stany zachodnie. Dowództwo tego wyjątkowo trudnego odcinka Lincoln powierzył 'Johnowi C. Fremontowi, który przybył do St. Louis w końcu lipca 1861 r. i w miesiąc później wydał proklamację, nakazującą konfiskatę majątków i uwolnienie niewolników tych mieszkańców Missouri, którzy wzięli udział w zbrojnych wystąpieniach przeciwko Unii. Do wydawania tego rodzaju zarządzeń Fremont nie miał żadnego prawa. Kongres uchwalił wprawdzie 6 sierpnia ustawę o konfiskacie dóbr osób, które przyłączyły się do rebelii, ale w każdym przypadku o utracie mienia miały decydować sądy cywilne, a nie jak w rozkazie Fremonta — czynniki wojskowe. Najważniejsza jednak była sprawa uwolnienia Murzynów, która odbiła się głośnym echem po całym kraju, wywołując radość wśród abolicjonistów i skrajnych radykałów na Północy. Groziło to jednak niebezpieczeństwem przejścia na stronę Konfederacji kluczowych stanów zachodnich, gdzie było wielu zwolenników Unii, którzy jednak nie chcieli słyszeć o u-wolnieniu niewolników z równoczesnym pozostawieniem ich na miejscu (jedna kompania na wieść o rozkazie Fremonta rzuciła broń i rozeszła się do domu). W tej sytuacji Lincoln zwrócił się listownie do Fremonta z prośbą o zmodyfikowanie wydanej proklamacji, tak by była zgodna z ustawą Kongresu. Fremont jednakże odmówił wprowadzenia zmian, zaznaczając, że jego proklamacja „równała się zwycięstwu w polu", a jeśli Prezydent się z nią nie godzi, to może sam wydać odpowiedni rozkaz. Wówczas Prezydent wydał takie polecenie, a wkrótce potem Fremont został zdymisjonowany; jego miejsce zajął gen. Henry W. Halleck. Dymisja Fremonta wywołała burzę wśród radykalnego odłamu polityków, części kleru i prasy antyniewolniczej. Równocześnie w kraju szerzyło się niezadowolenie z braku jakiejkolwiek akcji zbrojnej przeciwko konfederatom. Dały temu wyraz ostre scysje na dorocznej sesji Kongresu, który ze- brał się w końcu listopada. Szczególnie gwałtownie zaatakowali dniinistrację trzej senatorowie, Ben Wadę, Lyman Trumbull ^achariah Chandler, z których też inicjatywy powstała sied- 'Psobowa Komisja do Spraw Prowadzenia Wojny (Committee tnę Conduct of the War) złożona z senatorów i członków Izby 155 Reprezentantów, która miała zająć się badaniem przyczyn niedawnych klęsk Unii (w ogóle Komisja ta miała jeszcze potem przysporzyć administracji wiele kłopotów). Po wielkim entuzjazmie, ale zawiedzionych nadziejach, pierwszych miesięcy wojny, nastąpiło zniechęcenie i całkowity zastój zarówno na wschodnim, jak i na zachodnim teatrze działań wojennych. Nawet Prezydent, choć nie stracił wiary, był przygnębiony brakiem jakiegokolwiek większego sukcesu Unii. Na wschodzie McClellan nadal powiększał tylko i ćwiczył oddziały , urządzając częste defilady i parady, a oficjalne komunikaty donosiły monotonnie, że cisza panuje nad Potomakiem. Jednakże zreorganizowanie i znaczne powiększenie wojska, jak również mianowanie nowego ministra wojny ..Edwina M. Stantona (12 stycznia 1862 r.) i nowych generałów wzbudzało ponowne nadzieje na zwycięstwo i dodawało społeczeństwu otuchy. Pierwsze zwycięstwa siły zbrojne Unii odniosły na Zachodzie. Dowódcami na tym terenie byli: następca Fremonta gen. Halleck i gen. Buell. Zwycięstwa te nie były jednak dziełem generałów dowodzących zachodnim teatrem wojny, lecz ich podkomendnych, m.in. gen, Ulyssesa S. Grantą. Sukcesy Unii nie przychodziły łatwo, gdyż naczelnym dowódcą konfederatów na tym terenie był jeden z najzdolniejszych południowych generałów, Albert Sidney Johnston. Z drugiej strony należy jednak dodać, że strona północna prócz piechoty rozporządzała na tamtym terenie flotyllą rzeczną kanonierek, co było szczególnie ważne, akcja bowiem toczyła się wzdłuż wielkich rzek. Kombinowane działania tych kanonierek oraz piechoty pod dowództwem gen. Grantą doprowadziły do pierwszego poważniejszego zwycięstwa, a mianowicie do zdobycia w lutym 1862 r. Fortu Henry i Fortu Donelson (w tym ostatnim poddało się 12 tyś. żołnierzy). Zwycięstwo to bardzo podniosło na duchu społeczeństwo Północy-Autor pierwszych sukcesów wojskowych wojsk Unii Ulysses S. Grant był synem garbarza z Ohio. W 1843 r. ukończył szkołę wojskową w West Point, a następnie w stopniu podporucznika wziął udział w wojnie meksykańskiej, w czasie której niczym się jednak specjalnym nie wyróżnił. Wkrótce po wojnie wysłano go na zachodnie pogranicze, gdzie spędził kilka lat na odosobnionej placówce i dosłużył się stopnia kapitana. Monoton- 156 „, <• Ą s V *• , tłtV-^ATV| Generał Ulisses S. Grant w 1863 r. na służba i kresowe osamotnienie spowodowały, że się rozpił. W 1854 r., by uniknąć oddania go pod sąd wojskowy za pijaństwo, zwolnił się ze służby. Następne lata spędził w biedzie i niepowodzeniu, próbując różnych zajęć. Zaraz po wybuchu wojny i apelu Lincolna Grant zgłosił się do służby na terenie swego stanu, prosząc o stopień pułkownika w oddziałach ochotniczych, do którego upoważniało go posiadane doświadczenie wojskowe i przyjęta praktyka (oficerów młodszych do kapitana włącznie, ochotnicy zwykle wybierali sami spośród siebie). Prośba Grantą, skierowana zarówno do władz stanowych, jak i do Waszyngtonu została na razie zignorowana. Kiedy jednak gubernator stanu Illinois Richard Yates szef stanowego zarządu wojskowego nie mogli sobie dać rady z napływającymi tłumnie, skłonnymi do buntu ochotnikami, po-^ierzono Grantowi utworzenie nowych oddziałów. Grant w krótkim czasie wywiązał się doskonale z powierzonego mu zadania, 157 wprowadzając ład i porządek wśród wyjątkowo trudnych do opa. nowania rekrutów. Wkrótce potem — dzięki poparciu, posiadającego wpływy w Waszyngtonie miejscowego polityka, Washbur-ne'a — Grant otrzymał nominację na brygadiera i przydzielono go do służby na tereny zachodnie, gdzie był najpierw podkomendnym Fremonta, a później gen. Hallecka. Fremont poznał się na nim i powierzył mu odpowiedzialne dowództwo w Cairo nad Missisipi, na południowym cyplu stanu Illinois. Tam też — jak już wspomniano — odniósł pierwsze zwycięstwa, zdobywając forty, Henry i Donelson. Już te pierwsze działania ujawniły determinację Granta i jego zdolność do podejmowania prawidłowych decyzji i szybkiej ich realizacji. Posiadał ponadto dar do-f bierania sobie odpowiednich podkomendnych. Był to w tej wojnie pierwszy trafnie wyznaczony dowódca armii północnych. Lincoln bowiem nie miał szczęścia w doborze dowódców, a może nawet i nie bardzo było w czym wybierać, skoro najlepsze talenty wojskowe niewielkiej dotąd armii amerykańskiej zaciągnęły się do wojsk konfederatów. W ogóle nie było w Stanach Zjednoczonych nikogo, kto by miał doświadczenie w dowodzeniu wielkimi zgrupowaniami, jakie ta wojna niebawem stworzyła. Po pierwszych zwycięstwach Grantowi wydawało się nawet, że wojna zakończy się klęską konfederatów jeszcze w ciągu tego samego (1862) roku, tymczasem niedługo jego samego czekała bardzo ciężka próba (która przejściowo poderwała jego reputację). Była nią krwawa bitwa pod Shilofi} Armia Granta obozowała wówczas na zachodnim brzegu rzeki Tennessee w Pittsburgu Landing, sięgając jednym skrzydłem do wiejskiego kościoła w Shiloh. Sam Grant spędzał noce w kwaterze na drugim brzegu rzeki o 11 km dalej. Armia federalna oczekująca nadejścia posiłków gen. Buella była raczej tf ofensywie, więc nie okopała się i nie była należycie ubezpieczona. Przeciwnikiem Granta był zdolny generał południowy Albert Sidney Johnston, który przygotowując się do ofensywy postanowił pierwszy niespodziewanie uderzyć. Toteż, gdy wczesnym rankiem w niedzielę 6 kwietnia 1862 r. konfederaci na-gle natarli na oddziały Granta, zaskoczenie było całkowite; dodatku Grant był początkowo nieobecny na polu walki. ~ waż oba zgrupowania składały się z młodych jeszcze i nie wyćwiczonych żołnierzy, walka miała charakter bardzo chaotyczny, a jednocześnie niezmiernie krwawy. Zaskoczone wojska Unii zmuszone były do wycofania się ze swych pozycji i zostały przyparte do rzeki. Ich całkowita klęska wydawała się nieunikniona. Jednakże wieczorem na pomoc Grantowi zaczęły nadciągać oddziały federalne Buella; konfederatów natomiast spotkał dotkliwy cios — poległ ich dowódca gen. Johnston, który ranny w nogę, zmarł z upływu krwi, nie chcąc opuścić swego posterunku na polu walki. Następnego dnia, z pomocą nowo przybyłych oddziałów Buella, wojska federalne uzyskiwały stopniowo przewagę i przed wieczorem gen. Beauregard, który objął dowództwo po Johnstonie, zmuszony był się wycofać w kierunku miejscowości Corinth, na pograniczu stanów Tennessee i Missisipi, gdzie założył swą bazę. Niewyszkolone i niezdyscyplinowane oddziały po obu stronach zostały w trakcie bitwy tak zdezorganizowane i przemieszane, że nie było mowy o jakimkolwiek pościgu. Obie strony rościły sobie pretensje do zwycięstwa. Była to do tej pory najkrwawsza bitwa wojny; straty federalne wynosiły 13 tyś., a konfederatów — 11 tyś. żołnierzy i oficerów. Gdy do Waszyngtonu dotarły wiadomości o dotkliwych stratach oddziałów Umi oraz pogłoski, że początek bitwy zastał Granta w stanie nietrzeźwym, powstały przeciwko niemu gwałtowne ataki i domagano się jego zwolnienia. Jednakże Lincoln mimo silnej presji odmówił, wyjaśniając, że Grant jest najbardziej bojowym generałem,, jakiego posiada armia Unii. Sam Grant nosił się z myślą podania do dymisji. Przełożony Granta, gen. Halleck — zazdrosny o jego sukce-- przyjął wiadomość o porażce swego podkomendnego ze słabo ukrywaną przyjemnością, oznajmił przy tym, że odtąd sam obejmie bezpośrednie dowództwo. Skoncentrował następnie wszy-^kie siły federalne stacjonujące na podlegającym mu zachodnim okręgu wojskowym i uzyskał przez to wielką przewagę nad konfederantami zgrupowanymi w Corinthie. Następnie wyruszył ich kierunku, ale będąc nadmiernie ostrożny, posuwał się ze ślimaczą szybkością - - l mili dziennie. Kiedy wreszcie dotarł } Corinthu, nie zastał tam już nikogo — konfederaci zdążyli Sle. spokojnie i bezpiecznie ewakuować. Niemniej bitwa pod Shi- 158 159 f~ loh i zajęcie Corinthu, będącego bardzo ważnym węzłem kolejowym, było początkiem stopniowego, ale ciągłego tracenia przez konfederatów terenów i osłabiania ich pozycji na zachodnim froncie wojennym. Tymczasem na wschodzie, zwłaszcza w Wirginii, konfederaci długo jeszcze odnosili imponujące zwycięstwa. Pierwsze sukcesy Granta na Zachodzie i bitwa pod Shiloh były tylko częścią strategii Unii, zmierzającej do wyparcia nieprzyjaciela z wielkich zachodnich obszarów. Chodziło przede wszystkim o opanowanie Doliny Missisipi — wielkiej magistrali transportowej. Opanowanie Missisipi oznaczałoby zarazem odcięcie i odizolowanie, położonych poza tą rzeką stanów południowych od głównego obszaru Konfederacji.^ Odcięte w ten sposób tereny nie mogłyby już więcej udzielać Konfederacji posiłków w ludziach i zaopatrzeniu. Toteż wielkie wysiłki, jakie czynił Grant i inni dowódcy federalni, zmierzały do tego celu. Ważną rolę w działaniach wojennych na tych terenach ode grały flotylle rzeczne. W tym samym czasie, gdy Grant walczył pod Shiloh, dowódca flotylii rzecznej na Missisipi, złożonej z ka-nonierek, admirał Foote, współdziałając z oddziałami lądowymi pod dowództwem gen. Johna Pope'a, zmusił konfederatów do poddania ważnej strategicznie i ufortyfikowanej wyspy na Missisipi, tzw. Wyspy nr 10, której broniła 5-tysięczna załoga. Kontynuując tą akcję, flotylla Unii odniosła zdecydowane zwycięstwo nad działającą również na Missisipi flotyllą konfederatów. Walka rozegrała się w pobliżu Memphis. Był to ważny port rzeczny nad Missisipi, od którego biegła na wschód główna linia kolejowa łącząca region Missisipi z kluczowymi ośrodkami Konfederacji, a zwłaszcza z Wirginią. Niebawem też Memphis — po jego zdobyciu (6 czerwca) — został obrany przez Granta na siedzibę dowództwa. Dążenie do usunięcia konfederatów z regionu Missisipi i przywrócenia żeglugi federalnej na tej rzecznej magistrali nie ograniczało się tylko do akcji Granta i Pope'a oraz Foote'a. Równocześnie bowiem u |ijścia Missisipi rozpoczęły się działania marynarki wojennej Unii pod dowództwem admirała Davida G-Farraguta. Uderzył on od strony Zatoki Meksykańskiej na silnie ufortyfikowane ujście rzeki i po zaciętych walkach i długotrwałym bombardowaniu fortów broniących wstępu do portu Walki o porty Missisipi w 1862 i 1863 r. 160 u - Wojna secesyjna... 161 Admirał David G. Farragut zmusił je do poddania się. Utorowało to drogę do głównego por- Vtu i największego ośrodka miejskiego Południa — Nowego Orleanu. W dniu 28 kwietnia siły federalne wkroczyły do miasta. Następnie zaś zwycięskie jednostki floty federalnej ruszyły dalej w górę rzeki, docierając stopniowo aż w pobliże głównej twierdzy konfederatów nad Missisipi — Yicksburga. Tymczasem marynarce federalnej sprzyjało szczęście również w operacjach wodno-lądowych na wybrzeżu atlantyckim. W krótkim czasie zdobyła ona ważne pozycje nad Atlantykiem, takie jak: Norfolk w Wirginii, wyspa Roanoke Island u wybrzeży Karoliny Północnej i Fort Pułaski u wejścia do portu Savan-nah. Sam port jednak pozostał nadal w ręku konfederatów, podobnie jak porty: Charleston, Wilmington i Mobile. Doniosłe znaczenie dla postępu w sztuce wojennej miała bitwa morska w pobliżu \Hampton Roads (u ujścia rzeki James) w dniach 8 i 9 marca. Było to starcie dwóch opancerzonych okrętów -- „Monitor" i „Merrimack". Wykazało ono zupełną przewagę opancerzonych jednostek morskich nad drewnianymi, powszechnie jeszcze używanymi we flotach wojennych. Był to przełom w rozwoju marynarki wojennej świata. Odtąd też zaczęła 162 się istna rewolucja w uzbrojeniu i metodach prowadzenia wojen morskich. Sytuacja na zachodzie Stanów skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy konfederaci, nie chcąc się pogodzić z poniesionymi tam dotkliwymi stratami, przystąpili do kontrofensywy. Znany południowy generał Braxton Bragg wyruszył z Chattanoogi przez Tennessee i Kentucky, zamierzając dotrzeć do przedwojennej granicyJPołudnia, jaką była rzeka Ohio. W początku października 1862 r. został on jednak zatrzymany w swym marszu przez dowódcę Unii gen. Buella, a następnie zmuszony do powrotu do Chattanoogi. W tym samym czasie zakończyła się fiaskiem również druga wyprawa konfederatów w Tennessee. Chodziło im głównie o odzyskanie ważnej linii kolejowej łączącej wspomniany już port rzeczny Memphis nad Missisipi z równie ważnym węzłem kolejowym w miejscowości Corinth. Jednak i tutaj na skutek przewagi liczebnej sił Unii akcja konfederatów nie powiodła się. Ponadto w stanie Arkansas, podtPea Ridge\, zgrupowanie konfederatów pod dowództwem gen/ Kafla von Dorna zostało pobite przez siły federalne gen. Samuela Curtisa. Jednakże kluczowa twierdza Yicksburg, hamująca północną żeglugę na rzece Missisipi, nadal pozostawała w rękach konfederatów. Dopiero pod koniec roku gen. Grant przystąpił do nowej długotrwałej ofensywy, z niełatwym zadaniem zdobycia tej twierdzy. jW odróżnieniu od zwycięskich kampanii na froncie zachodnim, na wschodnim froncie, w Wirginii, działania wojenne nie układały się pomyślnie. W prasie zwracano uwagę na pogodną wczesną jesień i suche jeszcze drogi, a więc doskonałe warunki do ofensywnych działań wojennych. Kiedy pod wpływem presji polityków i opinii publicznej McClellan zdecydował się wreszcie na wysłanie niewielkiej siły na drugi brzeg Potomacu, w starciu pod BalPs Bluff oddziały federalne zostały rozbite. Poległ tam przyjaciel Prezydenta płk. Edward D. Baker (21 października 1861 r.). Na domiar złego McClellan zachorował w grudniu na tyfus, nikomu nie powierzając swych planów (nawet teściowi — szefowi sztabu). Trudno więc na razie było mówić o jakichkolwiek działaniach. Tymczasem ze szczególnie gwałtowną krytyką administracji, a zwłaszcza McClellana, wystąpili w Kongresie radykalni republikanie oraz Komisja do Spraw Prowadzenia 164 początku .stycznia 1862 r. Komisja przybyła do Białego Domu, surowo krytykując McClellana, domagała się ujawnienia jego planów lub dymisji. Pod wpływem tych nacisków i trwającej choroby McClellana Lincoln odbył 10 stycznia w Białym Domu naradę wojenną i udziałem generałów, aby przedyskutować plan uderzenia na południe. W 3 dni później na zebraniu pojawił się niespodziewanie McClellan, ale nadal nie chciał ujawnić swych planów motywując odmowę obawą ujawnienia tajemnicy wojskowej. W tym stanie rzeczy Prezydent, jako konstytucyjny naczelny wódz, wydał pod koniec stycznia ogólny rozkaz, aby wszystkie zgrupowania były gotowe do natarcia 22 lutego (w rocznicę urodzin Waszyngtona). Armia Potomacu miała uderzyć na skoncentrowane w rejonie Waszyngtonu siły konfederatów, a szczególnie stacjonujące w pobliżu węzła kolejowego Manassas. McClellan miał znaczną przewagę nad konfederatami i jego uderzenie mogłoby im zadać dotkliwy cios. McClellan jednak rozkazu prezydenta nie wykonał, natomiast opracował swój własny plan ataku na stolicę konfederatów. W swym planie ataku McClellan przewidywał marsz na Rich-mond drogą okrężną. Najpierw wojska miałyby być przewiezione statkami i łodziami w dół rzeki York i James, które chroniłyby flanki zgrupowania przy pomocy kursujących na nich kano-nierek. U cypla tego półwyspu leżał federalny Fort Monroe, w którym w razie niepowodzenia operacji Armia Potomacu mogłaby znaleźć schronienie. Wobec tego, że większość generałów poparła projekt McClellana, Lincoln, choć niechętnie, odstąpił od swego planu, ale domagał się pozostawienia w rejonie Waszyngtonu dostatecznej liczby wojska dla zabezpieczenia stolicy przed niespodziewanym atakiem. Rolę tę miał spełniać korpus McDowella. Strapiony Prezydent miał poważne kłopoty nie tylko z głównodowodzącym sił zbrojnych Unii, lecz również ze swym ministrem wojny Simonem P. Cameronem, który okazał się człowiekiem nieodpowiedzialnym — wykazał ogromną lekkomyślność w doborze dostawców zaopatrzenia dla armii. Wychodziły później na jaw różne kombinacje godzące w skarb państwa, wielkie nadużycia, łapówki, a także marnotrawstwo i niedołęstwo. Wpraw- 165 dzie Cameron nie czerpał bezpośrednich zysków z tych nadużyć ale kontrakty były niejednokrotnie formą spłaty jego długów politycznych. Sam Lincoln, choć bardzo wyrozumiały, postanowił Ca-merona zwolnić, tym bardziej że na domiar złego ogłosił bez porozumienia się ż Prezydentem swe doroczne sprawozdanie do Kongresu, w którym, aby się przypodobać radykałom, zajął w sprawie niewolnictwa zupełnie odmienne stanowisko niż Lincoln. Naraziło to Prezydenta na ataki ze strony prasy i przeciwników politycznych. Po tym incydencie Cameron podał się do dymisji (Lincoln mianował go jednak zaraz potem posłem amerykańskim w Petersburgu). Na miejsce Camerona Lincoln powołał jednego z najostrzejszych krytyków jego administracji i samego Prezydenta, demokratę Edwina M. Stantona. Wybitny prawnik Stanton był już w gabinecie Buchanana jako minister sprawiedliwości i odegrał wówczas pozytywną rolę. Lincoln pamiętał go jeszcze z dawniejszych czasów, gdy wspólnie mieli wystąpić przez sądem w obronie jednego z klientów (Stanton zachował się wówczas w stosunku do Lincolna ordynarnie i obraźliwie). Prezydent powierzył mu jedno z najbardziej odpowiedzialnych ministerstw, uważając, że sprosta zadaniu. I nie omylił się. Przywiązanie Stantona do Unii i jego niesprzedajność, a przede wszystkim niespożyta energia i wielki talent organizacyjny odegrały poważną rolę w pokierowaniu wysiłku wojennego całego społeczeństwa. Zreorganizował ministerstwo (aby stało się dynamiczniejsze), ukrócił korupcję i łapownictwo. Stanton lubował się we władzy i bywał bezwzględny oraz opryskliwy w stosunku do podwładnych i dostawców. Lincoln starał się trochę łagodzić jego despotyzm, ale pozostawiał mu dużo swobody i bagatelizował liczne skargi (kiedyś np. powiedział: „Pozwólmy mu najpierw trochę popodskakiwać")25. Stanton zmie-i nił wkrótce swe zdanie o Prezydencie i ci tak odmienni ludzie zżyli się z sobą w codziennej wspólnej pracy nad ocaleniem Unii-Stanton był zwolennikiem prowadzenia energicznej akcji militarnej przeciwko Konfederacji. Wobec ciągłego odraczania przez McClellana rozpoczęcia działań wojennych posądzono go wręcz o sympatie propołudniowe- 25 B. P. Thomas, op. cit., s. 296. Edwin M. Stanton Być może pod wpływem tych nastrojów i własnej niepewności, co do stanowiska McClellana, Prezydent w dniu 8 marca 1862 r. pozbawił go naczelnego dowództwa, pozostawiając mu tylko dowództwo najważniejszej zresztą Armii Potomacu. McCellan czuł się tym dotknięty (twierdził, że dowiedział się o dymisji najpierw z gazet). Należy zaznaczyć, że McClellan w czasie pełnienia naczelnego dowództwa innymi teatrami wojennymi poza Wirginią mało się interesował, gdyż organizowanie i dowodzenie Armią Poto-macu niemal całkowicie pochłaniało jego czas i energię. Ponieważ zaś Prezydent nie miał na razie odpowiedniego kandydata na to stanowisko, postanowił pełnić tę funkcję przez pewien czas sam, do czego zresztą upoważniała go formalnie konstytucja. Główne siły południowe były skoncentrowane koło Richmon- ;_ część jednak wojsk południowych pod dowództwem gen. Jo- sepha E. Johnstona zajmowała umocnione pozycje tuż naprzeciw- ] Waszyngtonu z wielkimi działami wycelowanymi na stolicę. Na ;ć o zapowiadającej się wreszcie wyprawie McClellana, oddzia-y południowe skoncentrowane naprzeciwko Waszyngtonu postanowiły się wycofać, obawiając się odcięcia ich od głównych sil onfederacji. Manewr ten został przeprowadzony tak sprawnie i 166 167 dyskretnie, że dopiero gdy konfederaci podpalili swe puste jus baraki, McClellan zorientował się w sytuacji (mając przecież w re jonie Waszyngtonu wielką przewagę, mógł uderzyć na te oddziały i zadać im dotkliwy cios). McClellan ośmieszył się nawet, okazało się bowiem, że wielkie działa konfederatów, wymierzone na Waszyngton, których się obawiano, okazały się po prostu gruby mi drewnianymi słupami, pomalowanymi na czarno. Wszystko te świadczyło kompromitująco o sprawności jego wywiadu (polega tylko na informacjach prywatnej agencji detektywistycznej Pin kertona; ta zaś przesadnie wysoko szacowała siły nieprzyjaciela] Dopiero na początku kwietnia zgrupowanie McClellana znalazło się na półwyspie między rzekami York i James, skąd miało ru szyć na stolicę konfederatów. Korpus McD6we)lla na rozkaz Lin colna i Stantona pozostał na razie w pobliżu Waszyngtonu dla osłony stolicy od nagłego ataku. — Plan McClellana marszu na Richmond polegał na posuwaniu się wzdłuż półwyspu, prawym skrzydłem w kierunku Yorktown a lewym do Williamsburga i dopiero po zdobyciu tych miejscowości miało nastąpić bezpośrednie uderzenie na Richmond. Niebawem jednak zaczęły padać deszcze i drogi, które według informacji McClellana miały się nadawać do użytku przy każdej pogodzie zamieniły się w bajora, w których zapadały się działa i wozy, z żołnierze grzęźli po kolana w błocie. W tych warunkach marsz odbywał się w żółwim tempie. Drogę zagradzała ponadto linia forty-fikcji, która ciągnęła się w poprzek całego półwyspu. Dopien pod koniec kwietnia, gdy zgrupowanie McClellana liczyło już l K tyś., odważył się on ruszyć naprzód. Konfederaci, którzy mieli tylko 65 tyś. żołnierzy, 3 maja sami opuścili Yorktown, do któregc .zdobycia McClellan niepotrzebnie długo się przygotowywał, dwa dni później po krótkiej walce konfederaci wycofali się z: Wił-liamsburga. W ten sposób przednie straże McClellana znajdowały się już tylko o 10 km od Richmondu. W połowie maja rząd Konfederacji zaczai się przygotowywać do opuszczenia stolicy. Mc- fa , Clellan jednak jak zwykle nadmiernie ostrożny nie uderzył na t^—^. **ł Port w°Jenny Norfolk, okupowany miasto, lecz oczekiwał na nadejście posiłków. dprnf tT7 " łr~~~ "~J-----J •""*•""*>> okupowany przez konfe- ^ratow. W porcie stacjonował groźny, opancerzony okręt połud- Lincoln postanowił wówczas sam zbadać sytuację na froncie c2e d™^ dla dągle ***" I 6 maja przybył z ministrami, Chasem i Stantonem do twierdzy kom fed^alnym dostel l l 7' %&**** ™ ^ kanonie<- — 4. ,. ^ueramym dostęp do rzeki James, stanowiące! " Monroe. Naprzeciw tej twierdzy, po drugiej strome wąskiej zato- DOU,«„:_ n/r.™ ,, ** V-J 168 "j Lincoln, dowiedziawszy się, że McClellan nic dotąd nie przed- ^ sięwziął, żeby odebrać konfederatom Norfolk i usunąć groźbę „Merrimaca", dokonał osobiście rekonesansu przyległych terenów posługując się holownikiem, a następnie nakazał desantowi w wybranym przez niego punkcie uderzenie na'Norfolk. Po krótkiej walce port został zdobyty i 6-tysięczny garnizon oraz załoga „Mer-rimaca" wzięta do niewoli (konfederaci sami wysadzili w powietrze okręt pancerny) i kanonierki Unii mogły zaraz wpłynąć na rzekę James, ubezpieczając w ten sposób skrzydło McClellana. Epizod ten przeszedł do historii jako tzw./wspaniała tygodniowa kampania prezydencka Po tej inspekcji postanowiono w Waszyngtonie wysłać McClel-lanowi korpus McDowella, bez którego nie chciał on rozpoczynać planowanego natarcia. Lecz w chwili, gdy korpus ten miał- już wyruszyć i oblężenie oraz ewentualne zdobycie stolicy przeciwnika, Richmondu, zdawało się już być na jak najlepszej drodze- 170 dwie niespodzianki pokrzyżowały;zupełnie plany McClellana. Jedną był nagły atak kawalerii gen. Jacksona na odległym od Richmondu froncie — w 'Shenandoah Yalley; drugą — gwałtowne deszcze, powodujące wylewy bagnistej rzeki Chickahominy, po której obu brzegach McClellan umieścił swe zgrupowanie. Wobec wylewu rzeki wojska federalne zostały faktycznie podzielone na dwie.jczeJci^.Jktóre nie mogły ze sobą współdziałać -było to wielkim błędem McClellana. Nie omieszkał z niego skorzystać dowódca konfederatów genfjJoseph E. Johnston, który 31 maja (1862 r.) uderzył na dwa wysunięte korpusy Unii, odizolowane od reszty wojsk federalnych przez wezbraną rzekę. Jedyny prowizoryczny most, którego powódź jeszcze nie zabrała, groził zawaleniem w każdej chwili. W tej sytuacji tylko opóźnienie ataku konfederatów i częściowa pomoc przerzucona przez ten jedyny most uratowały oba korpusy Unii od zupełnego zniszczenia. Straty wojsk federalnych wyniosły 5 tyś. żołnierzy; straty konfederatów też były wysokie, a ich dowódca, gen. Johnston, został ciężko ranny. Obie strony były tak wstrząśnięte poniesionymi stratami, że nastąpiło unieruchomienie obu armii. Sytuacja wojsk Unii, która wydawała się tak bliska zwycięstwa, uległa radykalnej zmianie — znów trzeba było zrezygnować z marzeń o szybkim zakończeniu wojny. Niespodzianką, która pokrzyżowała całkowicie plany McClellana, było nagłe uderzenie 16-tys. korpusu kawalerii południowej pod dowództwem .gen. \Jacksona j na liczące ok. 34 tyś. siły federalne, rozrzucone w położonej dość blisko Waszyngtonu górskiej dolinie rzeki Shenandoah. Te oddziały federalne wraz z korpusem McDowella stanowiły osłonę Waszyngtonu. Dowództwu konfederatów chodziło o to, by przez zagrożenie Waszyngtonu odwrócić od Richmondu uwagę wojsk Unii i nie dopuścić do przesłania McClellanowi dalszych posiłków, a w szczególności liczącego 41 tyś. korpusu McDowella, którego udział w dalszej akcji niewątpliwie ułatwiłby uderzenie na stolicę konfederatów. Nagły atak i szybki marsz Jacksona (por. mapa na s. 174) do-Prowadził do panicznej ucieczki oddziałów federalnych dowodzonych przez gen. Banksa. W ciągu jednego tylko dnia przebyły °ne, uciekając wzdłuż doliny, ponad 50 km. Atak Jacksona wywołał również nieuzasadnioną panikę w Waszyngtonie, gdzie się oba- 171 rtuuert EJ. wiano, iż może on z kolei uderzyć na stolicę. Przerażony minister wojny Stanton zwrócił się do gubernatorów Północy o natychmiastowe nadsyłanie posiłków dla ratowania Waszyngtonu. W związku z tym wydano też rozkaz McDowellowi, by natychmiast zawrócił i włączył się do obrony Waszyngtonu. O to właśnie chodziło południowemu ólowództwu — stolica konfederacji została dzięki temu uratowana. Lincoln i Stanton, którzy w tym czasie sami dowodzili działaniami wojennymi przy pomocy telegrafu, chcieli przeciąć Jac-ksonowi, po jego śmiałym ataku, odwrót z Doliny Shenandoah i pochwycić go w pułapkę. Jednak zręcznemu generałowi udało się wymknąć i spokojnie dołączyć do głównych sił konfederatów w Wirginii26. W czasie tej kampanii zwrócił na siebie powszechną uwagę wspomniany wyżej dowódca kawalerii południowej, gen. Thomas Jonathan Jackson (Stonewall; już w czasie pierwszej bitwy pod Buli Run żołnierze nadali mu przydomek Stonewall — Mur za jego niewzruszoną postawę w obronie). Jednak prawdziwe mistrzo- 26 H. Hansen, op. cit., s. 179 - 197. stwo wykazał on w ataku. Cechowała go ostrożność i śmiałość zarazem oraz brawurowa szybkość działań aż do zupełnego wyczerpania przeciwnika. Jego zasadą było trzymanie nieprzyjaciela w ciągłej niepewności i takie manewrowanie, by móc swymi głównymi siłami uderzyć w słabsze ogniwa armii przeciwnika, niszcząc je. Dbał o żołnierzy, którzy byli mu też całkowicie oddani i wkrótce zaczęli śpiewać na jego cześć pieśni. Powstała wokół niego za życia legenda. Jeszcze większą chyba rolę w wojnie odegrał inny wybitny dowódca południowy, Robert Edward Lee, który po ciężko rannym Josephie E. Johnstonie objął dowództwo armii Wirginii, a w późniejszej fazie wojny (na początku 1865 r.) miał zostać naczelnym wodzem sił zbrojnych Konfederacji. Liczący 54 lata w chwili wybuchu wojny, Lee był synem generała z czasu amerykańskiej Wojny rewolucyjnej, a zarazem bliskiego przyjaciela Waszyngtona. Ożenił się z panną Randolph Custis, prawnuczką Marty Waszyngton. Należał zatem do jednej z pierwszych w kraju, choć zubożałej rodziny. Po ukończeniu szkoły wojskowej w West Point spędził wiele lat w służbie zawodowej jako oficer saperów. W cza- 172 173 się wojny meksykańskiej zabłysnął talentem, pracując w sztabie \ głównodowodzącego gen. Scotta, który uważał go za najzdolniej-\szego oficera armii amerykańskiej. Lee był przeciwnikiem secesji i do końca żywił nadzieję, że uda się uniknąć zbrojnego konfliktu między Południem a Północą. Gdy jednak doszło do starcia i secesji Wirginii, stanął po stronie swego stanu i grzecznie odmówił przyjęcia naczelnego dowództwa wojsk Unii, jakie mu w imieniu Lincolna proponowano; oświadczył, że nie może wystąpić przeciwko rodzinnemu stanowi i wziąć udział w inwazji na Południe. Jego wybór nie miał więc charakteru ideologicznego, ale powodowało nim trochę, już wówczas staroświeckie, pojęcie lojalności względem swego stanu. Świadczy o tym też list napisany przez Lee 5 maja 1861 r. do dziewczyny z Północy, która prosiła go o fotografię. „Przykro mi na myśl, jak wielu przyjaciół zostanie rozdzielonych i dotkniętych przez nasz nieszczęsny rozłam. Oby Bóg ponownie złączył nasze zerwane więzy i zwrócił serca nasze ku pokojowi! Mogę szczerze powiedzieć, że nie mam żalu do nikogo, ktokolwiek może ponosić winę, ale faktem jest, że prowadzimy bratobójczą wojnę. Muszę się opowiedzieć za lub przeciw mojemu regionowi. Nie mogę podnieść ręki przeciwko mojemu miejscu urodzenia, mojemu domowi, moim dzieciom"27. Dla jego stosunku do niewolnictwa znamienny jest fakt, że już dawno uwolnił własnych niewolników. Po podaniu się do dymisji z armii Unii pojechał do Wirginii, gdzie powołano go na dowódcę sil zbrojnych stanu, a niebawem prezydent Konfederacji Davis powierzył mu funkcje swego najbliższego wojskowego doradcy. Lee był chyba najbardziej wykształconym wojskowym w kraju. Poza szybką orientacją posiadał dar tworzenia złożonych planów operacyjnych oraz energicznego i szybkiego wprowadzania ich w życie, choć nieraz było to połączone z ryzykiem. Zdawał on sobie spraw? że z uwagi na znacznie mniejszą liczebność wojsk Konfederacji ich taktyka musi polegać na szybkich ruchach i dobrze przemy sianych uderzeniach na tych odcinkach, gdzie posiadają one chwi" Iową przewagę. Należy podkreślić, iż sam fakt, że dwaj tak wybitni generało wie (Lee i Jackson) wstąpili do armii konfederatów i poświęć^ 27 D. S. Freeman, R. E. Lee. A Biography, t. l, New York 1945, s. $ 176 swe talenty południowej sprawie, niewątpliwie wywarł doniosły wptyw na przebieg wojny i przedłużenie się oporu Południa. Gdyby Lee przyjął dowództwo wojsk Unii, wojna — jak się wydaje — trwałaby krócej. Objąwszy dowództwo po ciężko rannym w kampanii półwy-spowej Johnstonie, Lee dokonał reorganizacji wojsk i wysłał na zwiady gen. Jeba Stuarta, który podobnie jak Jackson śmiałym zagonem kawalerii okrążył całe zgrupowanie McClellana i przywiózł cenne informacje o rozlokowaniu jego oddziałów. Następnie, uprzedzając McClellana, który obiecując przypuścić atak na Richmond czekał na posiłki, Lee uderzył 26 czerwca na podzieloną przez wezbraną rzekę armię federalną - - zwłaszcza na oddziały stacjonujące na północ od rzeki Chickahuminy. Wywiązała się wówczas siedmiodniowa bitwa. Właściwie było to wiele bitew (pod Mechanicsville, Gaines's Mili, Savage's Station, Frayser's Farm, Malvern Hill), zakończonych odwrotem Armii Potomacu. Uderzenia gen. Lee zmierzały najpierw w kierunku bazy zaopatrzenia wojsk Unii w White House Landing i zmusiły McClellana do wycofania się pod nieustannym ogniem oraz do przetransportowania przez bagnisty teren ciężkiego sprzętu i zaopatrzenia do nowej bezpieczniejszej bazy w Harrison's Landing nad rzeka James. I tym razem McClellan nie wykorzystał w tej bitwie 60 tyś. żołnierzy, jakimi dysponował po drugiej stronie rzeki, gdzie miał przewagę liczebną nad przeciwnikiem. Po bardzo krwawych walkach, z wielkimi stratami po obu stronach, armia McCleJJana została zupełnie pobita i odepchnięta od Richmond i nie była na razie zdolna do dalszej akcji ofensywnej. Natomiast Lee, dzięki swemu zwycięstwu, otworzył sobie drogę do wyprawy na stany północne i niebawem z niej skorzystał, wzbudzając na Północy obawy o bezpieczeństwo samego Waszyngtonu. McClellan tymczasem daremnie domagał się przysłania mu dalszych 50 "tyś. żołnierzy dla wznowienia natarcia na Richmond. Straty McClellana w czasie kampanii półwyspowej prekracza-ty 15 tyś. w zabitych i rannych oraz 10 tyś. wziętych do niewoli. =>traty konfederatów — jako strony atakującej -- też były znacz-, ne, ale Lee ocalił stolicę Konfederacji i zniweczył nadzieje Pół-1 nocy na szybkie zakończenie wojny. Prezydent Konfederacji Jef-ferson Davis zarządził odprawienie modłów dziękczynnych za od- Wojna secesyjna... 177 niesione zwycięstwa. Na Północy natomiast rozszerzające się wieś ci o klęsce, zwłaszcza zaś nadchodzące transporty zabitych i ran* nych, wywołały ogromne przygnębienie. Rozległy się głosy ostre krytyki i protestu oraz nowe ataki radykałów — tym razem ju nie tylko przeciw McClellanowi, podejrzewanemu wręcz o zdradę lecz również i przeciwko Prezydentowi za jego rzekomą słaboś i brak odpowiednich dowódców. Czyniono też zarzuty Sewardo wi o to, że wtrąca się niepotrzebnie do spraw wojskowych. Po ostatnich klęskach Lincoln stracił już nadzieję szybkie zakończenia wojny i doszedł do wniosku, że kampania potrw jeszcze około dwóch lat. Stało się teraz jasne — kraj potrzebuj nowych ochotników. Tymczasem Stanton, ufając w szybkie zwy cięstwo, za zgodą Lincolna nie tylko wstrzymał dalszy zaciąg woj ska, ale nawet rozwiązał biura werbunkowe. W tej sytuacji Prę i zydent bał się zwrócić do obywateli z apelem o dalszych ochotni : ków, by nie wywołać paniki i wrażenia, że kraj jest w rozpa czliwej sytuacji. Wysłał więc najpierw dyskretnie Sewarda do kilku gubernatorów z listami zapewniającymi, iż walka będzie kontynuowana do ostateczności, ale niezbędne jest powiększenie armii. W wyniku misji Sewarda gubernatorzy sami publicznie zaapelowali do Prezydenta o wznowienie rekrutacji i dopiero na tej podstawie Lincoln zwrócił się do kraju o dalsze 300 tyś. żołnierzy — i to już na okres 3-letni. Było to dowodem wyzbycia się złudzeń co do szybkiego zakończenia wojny. Wobec domagania się przez McClellana dalszych posiłków, Lincoln postanowił przekonać się osobiście, jaki jest stan oddziałów McClellana. W tym celu udał się do bazy Armii Potomacu w Harrison's Landing ^ 8 lipca dokonał przeglądu wojsk, które odpoczęły już trochę po trudach walki i marszów W błotnistym malarycznym terenie. Prezydentowi chodziło o zorientowanie się, czy McClellanowi warto posłać nowe oddziały, czy też lepiej wycofać całe zgrupowanie w okolice Waszyngtonu i tam połączyć je z oddziałami osłaniającymi stolicę, pod wspólną nazwą — Armia Wirginii. Chodziło tu przede wszystkim o to, by nie dopuścić do pobicia przez konfederatów każdego zgrupowania federalnego z osobna przed ich połączeniem się. Po inspekcji i wzięciu pod uwagę mnożących się w kraju głosów domagających się zmian w dowództwie Prezydent dokonał reorganizacji w dowództwie sił zbrojnych Unii'. Postano\v:i więc zaprzestać zajmowania się bezpośrednim dowodzeniem i J.l lipca 1862 r. mianował naczelnym dowódcą wszystkich frontów z siedzibą w Waszyngtonie gen. Henry'ego Wagera Hallecka, rekomendowanego przez gen. Scotta28. Halleck przybył z Zachodu,, gdzie kierował dotąd działaniami wojennymi i 22 lipca objął naczelne dowództwo. Posiadał teoretyczne wykształcenie wojskowe, ale wolał raczej pracę sztabową niż bezpośrednie dowodzenie oddziałami ? polu i łączącą się z tym odpowiedzialność. Jako naczelny dowódca zgrupowań zachodnich zebrał część laurów, przypadających raczej jako zdolnym podkomendnym — głównie Granto\vi i Sher-manowi. Mimo to jego nominację można uważać za dość udaną. Natomiast powierzenie przez Lincolna w mniej węcej tym samym czasie powództwa nowo utworzonej Armii Wirginii gen/^Johnowi |Pope'owi okazało się zdecydowanie niefortunne. Jego szumne zapowiedzi szybkiego zwycięstwa zamiast entuzjazmu wywołały tylko kpiny żołnierzy oraz zniechęcenie oficerów. Po objęciu dowództwa Halleck udał się na inspekcję do oddziałów McClellana, by ocenić ich stan faktyczny. Mimo że zgrupowa-nie odpoczęło już po ostatnich walkach, widać było jsszcze zmę- 28 The Collected Works o} Abraham Lincoln, t. V, s. 312 - 313. 178 179 •iwHH czenie żołnierzy; wiadomo też było, że tysiące ich zmarło, głównie na malarię i biegunkę, a lekarze zapowiadali, że jeśli oddziały-pozostaną w tym malarycznym terenie przez dalszą część lata, to pociągnie to za sobą dalsze ofiary. W tej sytuacji Halleck po powrocie do Waszyngtonu wysłał McClellanowi rozkaz wycofania całego zgrupowania w okolice Waszyngtonu, koło Aąuia Greek i połączenia go z wojskami Pope'a. McClellan gorąco zaprotestował i zaczął się ociągać z wykonaniem rozkazu. Halleck posłał mu wówczas ponaglenie, zwracając uwagę na niebezpieczeństwo, jakie grozi obu zgrupowaniom w przypadku, gdyby gen. Lee zdecydował się uderzyć na każde z nich z osobna. Lee rzeczywiście z takim zamiarem wyruszył właśnie na północ, w głąb terytorium Unii. Równocześnie zaś wysłał 25-ty-sięczny korpus pod dowództwem znanego już ze swych błyskawicznych i zaskakujących ataków gen. Jacksona dla dokonania manewru oskrzydlającego oddziały Unii i odcięcia na ich tyłach połączenia z Waszyngtonem. Spełniwszy swe zadanie, Jackson zdobył także na węzłowej stacji Manassas ogromne zapasy broni i ekwipunku wszelkiego rodzaju. Po zaopatrzeniu się w lepszą broń produkowaną na Północy, a także umundurowanie i wyposażenie wojskowe oraz po spaleniu reszty, konfederaci wycofali , się w kierunku Wzgórz Buli Run, gdzie czekał już na nich gen. Lee z głównymi siłami Południa. Tymczasem gen. Pope, zupełnie nie orietując się w położeniu nieprzyjaciela, ruszył w kierunku płonących jeszcze składów wojskowych w Manassas, spodziewając się tam zaskoczyć i zniszczyć korpus Jacksona. Jednakże płonące obozowisko było już puste. Natomiast gdy ruszył dalej ku północy, natknął się niespodziewanie na połączone już siły Lee i Jacksona. Pope spodziewał się, że w zapowiadającej się bitwie wezmą również udział pod jego dowództwem oddziały McClellana, lecz te dopiero nadciągały i to nie śpiesząc się, tak że część ich w ogóle nie wzięła udziału w rozpoczynającej się bitwie. W dwudniowej (29 i 30 sierpnia) niezmiernie krwawej i gwałtownej bitwie Lee i Jackson rozgromili zupełnie oddziały Pope'a i zepchnęli Ich-niedobitki na dawne pobojowisko pod Buli Run, pamiętne już z pierwszej klęski wojsk Unii na~początku wojny. Tak jak wówczas — znowu masy zdemoralizowanych żołnierzy, maruderów i uciekają- cych wraz z nimi Murzynów zaczęły nadciągać do Waszyngtonu,, zajmując wszystkie możliwe pomieszczenia — nawet gmach Ka-pitolu. Wielu rannych — na skutek braku odpowiedniej służby sanitarnej -— leżało po kilka dni na polu bitwy; część z nich w ogóle się pomocy nie doczekała. Stolica była znowu zagrożona. Pope składał winę za klęskę na brak współpracy oficerów oddanych McClellanowi. Rzeczywiście niechętny stosunek McClellana i niesubordynacja niektórych zaprzyjaźnionych z nim generałów przyczyniły się do klęski. Najpilniejszą na razie sprawą było zreorganizowanie rozbitego i zdemoralizowanego wojska. Lincoln miał już wprawdzie dosyć McClellana, podobnie zresztą jak i członkowie gabinetu oraz szerokie kręgi społeczeństwa; zdawał sobie jednak sprawę, że jest on jedynym generałem, który posiada jeszcze zaufanie większości oficerów i żołnierzy, a przede wszystkim można liczyć na jego znakomity talent organizacyjny. Dlatego też Prezydent postanowił — w chwili zagrożenia stolicy i kraju — zwrócić się do niego o ponowne objęcie dowództwa, mimo nadchodzących ze wszystkich stron protestów, sprzeciwów prasy i opinii publicznej. Był to z jego strony dowód dużej odwagi i niezależności oraz stawiania patriotycznego obowiązku i zgodności z własnym sumieniem ponad wszystkie inne wyrachowania i osobiste urazy. Tym razem szczęście sprzyjało McClellanowi. Jeden z jego żołnierzy znalazł (13 września) projekt planu operacyjnego gen. Lee, owinięty dookoła 3 cygar. Ponieważ Lee sądził, że reorganizacja wojsk Unii potrwa długo, maszerował swobodnie na Północ, podzieliwszy swą armię na osobno maszerujące kolumny. Nadarzała się więc dla McClellana okazja zniszczenia osobno poszczególnych jego oddziałów. McClellan jednak, jak to było jego zwyczajem, działał tak wolno i z taką ostrożnością, że Lee zdążył połączyć swe siły. Należy jednak przyznać, że McClellan nadspodziewanie szybko zreorganizował i ponownie wyekwipował rozbite oddziały Unii i podniósł morale, a ich liczebność znowu osiągnęła 100 tyś. ludzi wobec 50 - 60 tyś., którymi rozporządzał gen. Lee. Ten ostatni pomaszerował już daleko w głąb Północy poprzez Mary-zmierzając ku Pensylwanii i licząc, że uda mu się pobić 181 180 osobno oddziały Unii i wreszcie doprowadzić — pod presją zmęczonej już i rozczarowanej ludności stanów północnych — do zawarcia pokoju na zasadzie niepodległości Południa. Na Południu liczono ponadto, że wielkie zwycięstwa konfederatów sprowokują może wreszcie interwencję anglo-francuską, która również pomoże im w osiągnięciu upragnionego celu... Tym razem jednak McClellan zaskoczył gen. Lee szybkością, z jaką zreorganizował oddziały północne i na czele 100 tysięcznego zgrupowania wyruszył na jego spotkanie, które nastąpiło 16 września nad potokiem Antietam. Oczywiście znaleziony szczegółowy plan operacyjny gen. Lee był McClellanowi dużą pomocą. Rozporządzając znaczną przewagą liczebną, zmusił armię południową do odwrotu i wycofania się na teren Wirginii. A choć jej nie zniszczył, mimo że miał do tego dogodną okazję, to jednak był to znaczny sukces militarny. Bitwa była bardzo krwawa i Lee poniósł duże straty w ludziach, których niełatwo mu było zastąpić. Rozdział IV EMANCYPACJA Stany Zjednoczone, ze swymi hasłami równości, wolności i demokracji, były od chwili swego powstania wzorem i nadzieją dla ludów w Europie i poza nią, zwłaszcza po Wiośnie Ludów, gdy reżimy absolutne zdawały się umacniać. Jedynie w Anglii pod wpływem prądów liberalnych zaznaczał się pewien postęp, raczej powolny, hamowany przez koła arystokratyczne i górne warstwy klasy średniej. Pozostałości feudalizmu i ostry podział na klasy nadal utrudniały postęp społeczny oraz powszechny rozwój oświaty. Wprawdzie zwycięstwa Garibaldiego i Cavoura we Włoszech oraz zdecydowana postawa tak niezłomnych obrońców demokracji, jak we Francji Yictor Hugo i Leon Gambetta, a także niemały udział polskich bojowników, dodawały otuchy walczącym o wolność w całej Europie, to jednak najlepszym przykładem wolnego i postępowego kraju były nadal — dla milionów tęskniących za swoboda - - Stany Zjednoczone. Tam bowiem od trzech pokoleń dokonywał się polityczny i społeczny eksperyment: kraj iemal wolny od feudalizmu oraz arystokratycznych instytucji, 3 posiadający ustalonych podziałów klasowych, ani też religii anującej, otworzył szeroko bramy dla europejskich emigran-w> którzy wkrótce po przybyciu otrzymywali prawo głosu w wyborach powszechnych. Był to kraj, w którym nawet ludzie biedniejsi mieli pewną szansę dojścia do najwyższych stano-: i gdzie fundusze państwowe wydawano raczej na szkoły Hiczne niż na armię. I teraz ten wzór demokracji, ta Mekka tęskniących za wolnością i niejednokrotnie prześladowanych 183 liberałów europejskich, przeżywała głęboki kryzys i zachodziła obawa, że demokracja amerykańska się załamie, że zatriumfują europejskie systemy, a żandarmi Europy, głównie Rosja i Prusy, będą głosić całemu światu, że jednak one miały rację, że tylko reżim absolutny na dłuższą metę jest możliwy i korzystny dla wszystkich warstw ludności. Przyczyną kryzysu demokracji amerykańskiej był, jak wiadomo, przede wszystkim problem niewolnictwa. Z upływem czasu bowiem zmieniał się stosunek opinii światowej do tej instytucji, a potem - - zwłaszcza po zniesieniu niewolnictwa w imperium brytyjskim — doszło do zupełnego w tej dziedzinie przełomu. Niewolnictwo zostało potępione przez światową opinię publiczną i to nie tylko jako rzecz głęboko niemoralna, lecz także jako poważna przeszkoda ekonomiczna i społeczna dla rozwoju kraju. Tak też patrzyła na to amerykańska Północ, a nawet znaczna liczba mieszkańców Południa. Zarówno honor, jak i chęć wywierania większego wpływu w świecie wymagały zniesienia tej instytucji. Tymczasem w ciągu ostatnich siedemdziesięciu lat niewiele zrobiono dla jej likwidacji. Zamiast ustanowić prawną opiekę nad życiem Murzynów i dać im minimum wykształcenia, a następnie stopniowo reformować i likwidować niewolnictwo^ uznano je na południu Stanów za instytucję stałą; co więcej, domagano się rozszerzenia niewolnictwa na nowe terytoria. Zajęcie tak przeciwstawnych, a zarazem nieustępliwych stanowisk przez oba tak odrębne regiony nie wróżyło nic dobrego i po załamaniu się prób kompromisu doprowadziło — jak wiadomo - - do wybuchu wojny. W ten sposób zachwiała się rola republiki amerykańskiej, jako głównego wzoru demokracji libe----ralnej, skoro jej samej groziło rozpadnięcie się. Nowo obrany Prezydent bezwzględnie potępiał niewolnictwo jako zło moralne i ekonomiczne oraz jako skazę demokracji amerykańskiej, podając w wątpliwość szczerość jej ideałó^ wolności i równości. W jednym' ze swych listów tak określi* swe stanowisko w tej sprawie: ,,Jestem z natury antyniewolni* czy. Jeśli niewolnictwo nie jest złem, nic nie jest złem. Nie pamiętam, żebym kiedyś tak nie myślał i nie czuł". „A jednak -* zaznaczał — nigdy nie byłem zdania, że urząd prezydencki daj{' 184 mi nieograniczone prawo oficjalnego działania na podstawie tego poglądu i uczucia"1. Stanowisko Lincolna było więc niedwuznaczne. Mimo swego osobistego negatywnego stosunku do niewolnictwa dążył początkowo do przywrócenia Unii w takim stanie, w jakim była przed wojną, a więc z pozostawieniem niewolnictwa na Południu, nie dopuszczając jednak do dalszego rozprzestrzeniania się go na inne terytoria. Ten punkt widzenia przedstawił też najbliższej sesji Kongresu, który go zatwierdził. W sprawie likwidacji niewolnictwa Lincoln działał ze szczególną ostrożnością. Chodziło mu na razie o to, by sobie nie zrazić umiarkowanych wyborców, a petem, by nie sprowokować secesji pogranicznych stanów niewolniczych. Zresztą społeczeństwo amerykańskie u progu wojny domowej - - jak już wspomniano — miało na ogół charakter raczej konserwatywny i nie życzyło sobie większych zmian; wolało, by raczej wszystko pozostało po dawnemu. Jednakże bardziej uświadomieni obywatele opowiadali się za jedną lub drugą stroną, w zależności od tego, który styl życia bardziej im odpowiadał: północny czy południowy. Na ogół mieszkańcy Północy pragnęli zachować starą Unię, południowcy zaś — na pół feudalne stosunki, jakie w ich regionie panowały. Nawet po rozpoczęciu wojny każda ze stron życzyła sobie zwycięstwa, by móc je potraktować jako upoważnienie do powrotu do dotychczasowych stosunków. Jednak przedłużająca się wojna narzucała stopniowo coraz to głębsze przeobrażenia w warunkach życiowych i stawało się jasne, że o powrocie do stosunków przedwojennych nie mogło już być mowy. Mimo więc przezorności Lincolna sprawa niewolnictwa niedługo pozostawała na uboczu i zaczęła się komplikować, zwłaszcza gdy radykałowie z własnego obozu Prezydenta coraz silniej domagali się bardziej zdecydowanych posunięć wobec tej „szczególnej" instytucji (niewolnictwa). W tej sytuacji postawa Lincolna zaczęła również ewoluować, ale przede wszystkim sam bieg wypadków postawił znowu sprawę niewolnictwa na porządku dziennym. 1 The Collected Works of Abraham Lincoln, t. VII, s. 281. 185 Chodziło najpierw o to, jak postępować z niewolnikami zbiegłymi lub opuszczonymi przez uciekających właścicieli, którzy przybywali do obozów Unii, szukając w nich opieki. Niektórzy generałowie nie pozwalali zbiegłym wchodzić do obozów wojskowych, a nawet trafiały się przypadki zwracania ich właścicielom; jednakże przeważało bardziej humanitarne traktowanie. W związku z tą sytuacją Kongres już w sierpniu 1861 r. uchwalił, że właścicielom odbiera się pra\vo do zbiegłych niewolni, ków - - nie oznaczało to jednak jeszcze uznania tych Murzynów za ludzi wolnych. mj Nieco wcześniej gen. Benjamin Butler, dowódca twiergzy Monroe na wybrzeżu Wirginii, wpadł na oryginalny pomysł, żeby uznać przybywających na jego teren niewolników południowych za „kontrabandę wojenną", podlegającą konfiskacie. Butler używał tych zbiegów do pomocy przy pracach fortyfikacyjnych, otaczając równocześnie opieką ich rodziny. Powstało jednak pytanie, czy ci Murzyni mają być traktowani nadal jako „własność" czy też już jako ludzie wolni? Otóż ustawa Kongresu z lipca 1862 r. postanowiła, że niewolnicy chroniący się do obozów Unii, których właściciele są nielojalni, uzyskiwali wolność. Postanowienie to miało charakter emancypacyjny, choć o ograniczonym zakresie. Podobnie uzyskiwali wolność dla siebie i swych rodzin niewolnicy wstępujący do armii Unii bądź to jako ochotnicy, bądź też później nawet z poboru. Z jeszcze śmielszą inicjatywą likwidacji niewolnictwa wystąpił gen. David Hunter, gdy objął dowództwo nad oswobodzonymi obszarami nadbrzeżnymi Florydy, Georgii i Karoliny Południowej. Nakazał mianowicie w kwietniu 1862 r. uwolnienie niewolników, którzy się wówczas znaleźli w rękach wojsk Unii; następnym zaś rozJ-kazem, wydanym w miesiąc później, przyznał on wolność wszystkim niewolnikom na podległym mu obszarze. Hunter posunął się więc znacznie dalej niż Fremont, którego rozkaz dotyczący uwalniania niewolników Lincoln uchylił. Hunter nie miał do wydawania tego rodzaju rozkazów emancypacyjnych żadnych uprawnień, popadł więc w wyraźną kolizję z prerogatywami Prezydenta, który zastrzegł sobie prawo regulowania kwestii niewolnictwa w zależności od potrzeb i konieczności wojennych. Toteż po porozumieniu się z gabinetem Lincoln 19 maja rozkaz Huntera odwołał, zwracając się równocześnie do pogranicznych stanów niewolniczych z ponownym gorącym apelem o przystąpienie do dobrowolnej emancypacji niewolników za odszkodowaniem z funduszów federalnych. Apel ten jednak — jak się wkrótce okazało — był bezskuteczny2. Doszło natomiast wreszcie do tylokrotnie debatowanej przedtem emancypacji niewolników w stolicy kraju, Waszyngtonie. Nastąpiło to w formie uchwały Kongresu, podpisanej przez Prezydenta 16 kwietnia 1^62 r. Emancypacja miała być przeprowadzona za odszkodowaniem w wysokości 300 dolarów za niewolnika. Niewolnictwo w Waszyngtonie samo już zresztą wygasało; tylko 2% mieszkańców Dystryktu Kolumbii (nazwa obwodu zajmowanego przez stolicę kraju) posiadało niewolników. W sumie było ich około 3 tyś. Wkrótce potem — wbrew opinii Sądu Najwyższego — Kongres zakazał też wprowadzania niewolnictwa w terytoriach. Była to raczej tylko formalność, gdyż praktycznie i tak nie zanosiło się już na rozszerzenie instytucji niewolnictwa na te tereny. Tymczasem należało się zająć główną masą niewolniczą na Południu, nadal posłusznie pracująca u swych właścicieli. Było rzeczą jasną, że emancypacja ludności murzyńskiej przyczyniłaby się do konsolidacji Partii Republikańskiej. Można się też było spodziewać, że akt tej miary odbiłby się szerokim echem wśród europejskich ugrupowań liberalnych, a przede wszystkim przyczyniłby się do porzucenia przez mocarstwa europejskie projektów uznania Konfederacji za niepodległe państwo. Z drugiej strony należało się jednak obawiać reakcji pogranicznych, lojalnych dotąd stanów niewolniczych: Kentucky, Missouri, Mary-land i Delaware, które wstrzymały się od przystąpienia do se-esji, polegając na zapewnieniu Prezydenta, że nie będzie się wtrącał do niewolnictwa tam, gdzie ono już istniało. Ich ewentualne wystąpienie z Unii, usprawiedliwione pogwałceniem da-lej przez Prezydenta obietnicy, byłoby oczywiście wielkim ciosem dla Północy. Lincoln więc działał bardzo ostrożnie. Pierwszy jego projekt Przedstawiony gabinetowi przewidywał emancypację całkiem do- 2 Ibidem, t. V, s. 222 - 223. 186 187 browolną i za odszkodowaniem dla właścicieli niewolników. Według projektu — fundusze na rekompensatę za utraconych niewolników miał dostarczyć rząd federalny w formie oprocentowanych obligacji. Funduszami tymi dysponowałyby jednak władze stanowe. One też — w porozumieniu z właścicielami —. miałyby się zająć wcieleniem w życie tej stopniowej emancypacji. Jej zaś całkowite przeprowadzenie mogłoby się, zdaniem Lincolna, przeciągnąć nawet do 1900 r. Zarówno gabinet, jak i Kongres zatwierdził projekt Prezydenta w formie rezolucji 10 maja 1862 r.3^ Lincoln, któremu na przyjęciu i przeprowadzeniu tego projektu szczególnie zależało — podkreślał, iż jego urzeczywistnienie mogłoby się przyczynić do skrócenia wojny, gdyż samo rozpoczęcie dobrowolnej emancypacji w stanach pogranicznych odebrałoby Południu nadzieję na przeciągnięcie tych stanów na swoją stronę. Reakcje na plan Lincolna były różne — od wyrazów uznania w czasopismach do ostrej krytyki.' Ogólnie biorąc, plan został przyjęty przychylnie przez społeczeństwo; poparła go prasa i kościoły. Praktyczny rezultat zależał jednak od postawy właścicieli niewolników w stanach pogranicznych, a zwłaszcza w Kentucky, gdzie mieściło się główne skupisko niewolników tego obszaru. Ci jednakże od początku odnosili się do pro-- jęktu Lincolna raczej chłodno i z rezerwą. Chcąc ich za wszelka cenę zjednać, Prezydent dwukrotnie zaprosił przywódców tych stanów na długie rozmowy do Białego Domu, usiłując ich przekonać, że reforma ta leży w ich interesie, gdyż niewolnictwo r— i tak już należy do spraw przegranych. Lincoln podkreślał również, że koszt odszkodowań dla właścicieli niewolników w stanach lojalnych — licząc 300 dolarów za jednego Murzyna — wyniósłby tylko tyle, co koszt trzymiesięcznego prowadzenia wojny. Rząd federalny pokryłby również koszty wywiezienia uwolnionych osób w celu osiedlenia się za granicą, czego domagali się ich właściciele, obawiając się pozostawienia uwolnionych na dawnym miejscu, tak jak chcieli abolicjoniści. Działał tu strach \ przed nieznanym; nie wiadomo było bowiem, jak by się ułożyły stosunki z Murzynami po emancypacji. Obawiano się też pod- 3 Ibidem, s. 529 - 537. stepu; mianowicie, by po wyrażeniu przez właścicieli zgody na emancypację Kongres nie odmówił funduszy i aby — jak się wyraził jeden z polityków z Kentucky — cały ten plan nie okazał się „ocukrowaną pigułką arszeniku". Trzeba dodać, że właściciele niewolników mieli duże — i jak | życie wykazało — uzasadnione wątpliwości, co do realności planu wywiezienia Murzynów za granicę. Liberia w ogóle nie wchodziła w rachubę, jako kraj zbyt odległy. Lincoln początkowo myślał o osiedleniu Murzynów na Florydzie, która miała jeszcze wówczas rzadkie zaludnienie. Jednak poniechał tego projektu, natomiast wraz z sekretarzem stanu czynił wysiłki dla znalezienia odpowiednich terenów w Ameryce Środkowej. W rezultacie tych starań znaleziono teren osadniczy na terytorium Chiriąui, położonym w pobliżu Panamy^z wyjściem na dwa oceany. Dru- j gim terenem osadniczym miała być wyspa haitańska a Vache. ' Lincoln starał się pozyskać i Murzynów do współpracy w przygotowaniu ich dobrowolnej emigracji. W tym celu zaprosił do Białego Domu grupę przywódców wolnych Murzynów i w j dniu 14 sierpnia (1862 r.) odbył z nimi rozmowę, przedstawiając im krzywdy przez nich doznane i trudności we współżyciu obu ras. „Wy i my — oświadczył — należymy do różnych ras; jest między nami większa różnica niż między chyba jakimikolwiek innymi rasami [...] Słusznie czy niesłusznie różnica ta powoduje, że Murzyni nie są przystosowani do asymilacji w społeczeństwie amerykańskim. Nawet wolność nie rozwiąże tych problemów. [...] Wasza rasa cierpi moim zdaniem największą krzywdę, jaką wyrządzono jakiemukolwiek narodowi. Lecz nawet gdy przestaniecie być niewolnikami, to jeszcze daleko wam będzie do równości z białą rasą"\ Prezydent prosił następnie delegację murzyńską 9 poparcie jego projektu kolonizacji Murzynów za granicą, a w szczególności założenia dla nich kolonii na terenie Chiriąui, gdzie Jakoby odkryto pokłady węgla nadające się do eksploatacji5. Ga- _J tunek tego węgla, który miał być podstawą egzystencji kolonistów, okazał się jednak mało wartościowy. Ponadto sąsiednie kra- ^ le środkowoamerykańskie — Honduras, Nikaragua i Kosta Rika 4 Address on Colonisation, Ibidem, s. 371-372. 5 Ibidem, s. 372 - 375. 188 189 — wyraziły swój sprzeciw wobec tego projektu, a nawet zagroziły użyciem siły. ^Zakładanie tam więc kolonii było od początku nierealne. Mimo to wywieziono na terytorium Chiriąui przeszło 400 Murzynów, nie zapewniając im niezbędnych środków utrzymania, a przy tym szerzyła się tam ospa. W rezultacie musiano przewieźć z powrotem do Stanów tych osadników, ale około stu spośród nich już nie doczekało powrotu. Z drugiej strony dla złagodzenia ataków antyniewolniczego skrzydła swej partii Prezydent zawarł układ z Wielką Brytanią o współpracy w ściganiu okrętów niewolniczych. Kapitan jednego z nich, Nathaniel Gordon, został skazany na śmierć i stracony w Nowym Jorku. Ponadto Lincoln doprowadził do uznania przez Stany niepodległości republik murzyńskich: Haiti i Liberii. Świadczyło to o zmianie postawy Stanów Zjednoczonych wobec niewolnictwa w ogóle. Należy zaznaczyć, że niektórzy właściciele niewolników ze stanów lojalnych skłonni byli do skorzystania z dobrowolnej emancypacji, zwłaszcza na takich terenach, jak Delaware, gdzie niewolników było mało, a reszta uciekała wobec bliskości granicy z Północą. Podobna sytuacja istniała w Missouri. W Ken-tucky odniesiono się do emancypacji najchłodniej. Na razie zwyciężyła więc w stanach pogranicznych nietolerancja rasowa oraz obojętność na los czarnych i nikt w tych stanach nie przystąpił do praktycznego wprowadzenia w życie uchwalonego już przez Kongres planu emancypacji. Tymczasem pomimo częściowego zniesienia niewolnictwa opinia publiczna Północy, a zwłaszcza koła abolicjonistyczhe i silny radykalny odłam republikanów, na którego poparciu Lincolnowi szczególnie zależało, domagały się coraz głośniej zdecydowanych kroków, zmierzających do rychłej likwidacji niewolnictwa — jako niezbędnego warunku wygrania wojny; np. minister skarbu, Chase, podkreślał, że szaleństwem byłoby myśleć o wygraniu wojny przy równoczesnym utrzymaniu niewolnictwa. Również i wystąpienia przywódców abolicjonistycznych stawały się coraz gwałtowniejsze. W tej sytuacji Lincoln, który był bardzo wyczulony na zmiany opinii publicznej, zdawał sobie sprawę, że nie będzie już mógł długo czekać z podjęciem zdecydowanego kroku. 190 wadzenia przymusowej emancypacji niewolników w drodze poprawki do konstytucji. Jest to jednakże w amerykańskim systemie ustrojowym procedura bardzo przewlekła i w krytycznej sytuacji wojennej, wymagającej szybkiego działania, nie wchodziła w rachubę. Lincoln postanowił uciec się do innego rozwiązania, tym bardziej iż był przekonany, że jego przysięga prezydencka nakłada na niego obowiązek zachowania państwa i ustroju za pomocą każdego niezbędnego środka6. Uznał więc za właściwe odwołanie się do prerogatyw wojennych Prezydenta, jako konstytucyjnego naczelnego wodza i na ich podstawie wywiódł swe uprawnienie wojenne do uregulowania sprawy niewolnictwa własnym aktem prawnym. Z punktu widzenia konstytucyjnego stanowisko to wydaje się Jednak raczej wątpliwe. Może bardziej zgodne z prawem byłoby w tej sytuacji zwołanie nadzwyczajnej sesji Kongresu i uchwalenie w przyspieszonym trybie jakiejś ustawy o stanie wyjątko- 8 A. Nevins, The War for the Union, t. I, IV, New York 1959 - 1971, *• IV. 3. 282. 191 — wyraziły swój sprzeciw wobec tego projektu, a nawet zagroziły użyciem siły. (Zakładanie tam więc kolonii było od początku nierealne. Mimo to wywieziono na terytorium Chiriąui przeszło 400 Murzynów, nie zapewniając im niezbędnych środków utrzymania, a przy tym szerzyła się tam ospa. W rezultacie musiano przewieźć z powrotem do Stanów tych osadników, ale około stu spośród nich już nie doczekało powrotu. Z drugiej strony dla złagodzenia ataków antyniewolniczego skrzydła swej partii Prezydent zawarł układ z Wielką Brytanią o współpracy w ściganiu okrętów niewolniczych. Kapitan jednego z nich, Nathaniel Gordon, został skazany na śmierć i stracony w Nowym Jorku. Ponadto Lincoln doprowadził do uznania przez Stany niepodległości republik murzyńskich: Haiti i Liberii. Świadczyło to o zmianie postawy Stanów Zjednoczonych wobec niewolnictwa w ogóle. Należy zaznaczyć, że niektórzy właściciele niewolników ze stanów lojalnych skłonni byli do skorzystania z dobrowolnej emancypacji, zwłaszcza na takich terenach, jak Delaware, gdzie niewolników było mało, a reszta uciekała wobec bliskości granicy z Północą. Podobna sytuacja istniała w Missouri. W Ken-tucky odniesiono się do emancypacji najchłodniej. Na razie zwyciężyła więc w stanach pogranicznych nietolerancja rasowa oraz obojętność na los czarnych i nikt w tych stanach nie przystąpił do praktycznego wprowadzenia w życie uchwalonego już przez Kongres planu emancypacji. Tymczasem pomimo częściowego zniesienia niewolnictwa opinia publiczna Północy, a zwłaszcza koła abolicjonistyczhe i silny radykalny odłam republikanów, na którego poparciu Lincolnowi szczególnie zależało, domagały się coraz głośniej zdecydowanych kroków, zmierzających do rychłej likwidacji niewolnictwa — jako niezbędnego warunku wygrania wojny; np. minister skarbu, Chase, podkreślał, że szaleństwem byłoby myśleć o wygraniu wojny przy równoczesnym utrzymaniu niewolnictwa. Również i wystąpienia przywódców abolicjonistycznych stawały się coraz gwałtowniejsze. W tej sytuacji Lincoln, który był bardzo wy czulony na zmiany opinii publicznej, zdawał sobie sprawę, że nie będzie już mógł długo czekać z podjęciem zdecydowanego kroku. 190 IW normalnych czasach można by było podjąć próbę przeprowadzenia przymusowej emancypacji niewolników w drodze poprawki do konstytucji. Jest to jednakże w amerykańskim systemie ustrojowym procedura bardzo przewlekła i w krytycznej sytuacji wojennej, wymagającej szybkiego działania, nie wchodziła w rachubę. Lincoln postanowił uciec się do innego rozwiązania, tym bardziej iż był przekonany, że jego przysięga prezydencka nakłada na niego obowiązek zachowania państwa i ustroju za pomocą każdego niezbędnego środka6. Uznał więc za właściwe odwołanie się do prerogatyw wojennych Prezydenta, jako konstytucyjnego naczelnego wodza i na ich podstawie wywiódł swe uprawnienie wojenne do uregulowania sprawy niewolnictwa własnym aktem prawnym. Z punktu widzenia konstytucyjnego stanowisko to wydaje się Jednak raczej wątpliwe. Może bardziej zgodne z prawem byłoby w tej sytuacji zwołanie nadzwyczajnej sesji Kongresu i uchwalenie w przyspieszonym trybie jakiejś ustawy o stanie wyjątko- 9 A. Nevins, The War jor the Union, t. I, IV, New York 1959 - 1971, V, 3. ?82. 191 wym. Jednakże należało działać szybko, gdyż z różnych stron nadchodziły alarmujące ostrzeżenia. Dyplomaci amerykańscy ostrzegali, że dla osłabienia sympatii dla Konfederacji we Francji i Wielkiej Brytanii niezbędne jest zajęcie zdecydowanie antynie-wolniczego stanowiska. Gubernatorzy północni uprzedzali, że jeśli instytucja niewolnictwa pozostanie nadal prawnie chroniona, ' ochotnicy przestaną wstępować do armii Unii. Ponadto z kół wojskowych przychodziły sugestie, że należałoby przyjmować do wojska ochotników murzyńskich, którzy pragną sami walczyć 0 wolność — wzmocniłoby to też liczebnie armię. W miarę też jak po obu stronach rosły straty — coraz więcej było zabitych i rannych, narzucała się konieczność usprawiedliwienia tak wielkich ofiar i wykazania, że nie poszły one na marne. Usprawiedliwieniem mogło być tylko całkowite zwycięstwo, a do tego niezbędne było zniszczenie armii południowej 1 jej zaplecza — zdolności produkcyjnych Konfederacji. Główną zaś siłą produkcyjną Południa byli niewolnicy, których tam traktowano jako rodzaj inwentarza, niezbędnego do gospodarowania na plantacjach i większych farmach. Pozbawienie więc południowców owego „inwentarza" mogło się stać jednym z decydu- , jących czynników, zmuszających Konfederację do poddania się. W tym czasie tkwiło w dalszej perspektywie przeło- mowe znaczenie proklamacji emancypacyjnej Prezydenta. Oczywiście wciąż wisiała groźba wystąpienia z Unii lojalnych stanów niewolniczych. Istotna była również opinia żołnierzy, a zwłaszcza oficerów — istniała obawa, że pokaźna ich część może na znak protestu porzucić broń. Bardzo ważne więc było wybranie właściwego momentu do przystąpienia do dzieła. Lincoln miał dobre wyczucie nastrojów' społecznych. Zaczął przygotowywać swą proklamację emancypacyjną w okresie dużych niepowodzeń wojskowych Unii, mniej więcej na początku lipca 1862 r. - - w zupełnym sekrecie (praca trwała parę tygodni). W jakich okolicznościach nastąpiło ogłoszenie proklamacji, opowiedział później Lincoln w rozmowie z malarzem F. B. Carpenterem, gdy ten odtwarzał na płótnie scenę tego historycznego wydarzenia. „Musiało to nastąpić — mówił Lincoln — w środku lata 1862 r. Sprawy układały się coraz gorzej; czułem, że gonimy 192 resztkami sił w działaniach wojennych, jakie prowadziliśmy, że niemal zagraliśmy ostatnią kartą i musimy zmienić naszą taktykę lub przegrać. Wówczas zdecydowałem się na zastosowanie polityki emancypacyjnej i bez uzgodniania z gabinetem oraz bez jego wiedzy przygotowałem pierwszy projekt proklamacji, po czym po długim i głębokim przemyśleniu zwołałem posiedzenie gabinetu w tej sprawie"7 Lincoln zwierzył się ze swego planu po raz pierwszy ministrowi Gideonowi Wellesowi i Williamo-wi Sewardowi, gdy 13 lipca 1862 r. jechali razem na pogrzeb dziecka Stantona. Zgodnie z późniejszą relacją Lincolna — po sporządzeniu projektu proklamacji zwołał posiedzenie gabinetu 1(1:2 lipca 1862 r.), któremu przedstawił całą sprawę. Wszyscy członkowie, prócz Sewarda i Wellesa, byli zupełnie zaskoczeni. Blair obawiał się, że z powodu tej proklamacji przegra swe wybory. Chase radził użycie bardziej zdecydowanego języka w sprawie uzbrojenia Murzynów. Komentarze te nie zdziwiły Lincolna, natomiast uderzyła go wypowiedź sekretarza stanu Sewarda, który powiedział, że „aprobuje proklamację, ale kwestionuje celowość jej ogłoszenia w obecnym czasie", wobec bowiem klęsk militarnych (Fredericksburg, Chancellorsville) akt ten może być uznany za ostatni akt chylącego się do upadku rządu. Lincoln odłożył więc ogłoszenie proklamacji, tym bardziej że właśnie Po-pe poniósł klęskę pod Buli Run. Napięcie spowodowane klęską potęgowały jeszcze liczne skargi abolicjonistów oraz ataki na Prezydenta znanego nowojorskiego dziennika „Tribune", a zwłaszcza artykuł wydawcy tego pi- > smą, Horace'a Greeleya (z 19 sierpnia) pt. Modlitwa dwudziestu milionów. Greeley oskarżał Lincolna za to, że jakoby chce stłumić rebelię, tolerując równocześnie niewolnictwo, które ją wywołało. Lincoln odpowiedział na te zarzuty pamiętnym listem, wydrukowanym 22 sierpnia w „Tribune" o treści następującej: »Moim głównym celem w tej walce jest ocalenie Unii, a nie uratowanie lub zniszczenie niewolnictwa. Gdybym mógł ocalić -l Unię bez uwalniania niewolników w ogóle, to bym to uczynił; 1 gdybym mógł Unię ocalić uwalniając wszystkich niewolników, 7 P. B. Carpenter, Six Months at the White House with Abraham Lincoln: The Story of the Picture, New York 1867, s. 21 - 22. 13 — Wojna secesyjna... 193 też bym to uczynił; i gdybym mógł tego dokonać obdarzając wolnością tylko niektórych [...] również bym to zrobił. Wszystkim moim poczynaniom w sprawie niewolnictwa i rasy kolorowej przyświeca wiara, iż przyczynią się one do ocalenia Unii [...j. Przedstawiłem tu mój cel zgodnie z pojęciem oficjalnego obowiązku i nie zamierzam zmieniać często wyrażanego życzenia, żeby wszyscy ludzie wszędzie byli wolni"8. Było to jakby przygotowanie społeczeństwa do przyjęcia proklamacji emancypacyjnej. Chodziło tylko o to, kiedy wojska Unii odniosą zwycięstwo, które by stworzyło dogodną atmosferę dla" dokonania tego doniosłego aktu. Był nim sukces McClellana nad Antietam (jedyny zresztą w ciągu niemal roku). Nadeszła wreszcie chwila, gdy „niewolnictwo musi zginąć, aby naród mógł żyć"9. Zebranie gabinetu, na którym Lincoln zapoznał swych ministrów z ponownie zredagowaną proklamacją emancypacyjną, odbyło się!.22 września w południe10. Lincoln oświadczył wówczas: „Złożyłem uroczyste ślubowanie wobec Boga, że jeśli gen. Lee zostanie wyparty z Pensylwanii, ukoronuję ten rezultat, ogłaszając deklarację wolności dla niewolników [...] Zebrałem panów, abyście wysłuchali tego, co napisałem. Nie chodzi mi o radę co do istoty sprawy — gdyż to sam zdecydowałem"11 Wszyscy ministrowie zgodzili się z treścią proklamacji, choć poczynili parę Drobnych poprawek. Proklamacja została ogłoszona w prasie następnego dnia (23 września), Lincoln zaznaczył w niej na wstępie, że wydaje ją jako naczelny dowódca armii i marynarki wojennej. Chodziło mu o podkreślenie, że proklamacja została wydana na mocy prerogatyw wojennych, jakie przysługują prezydentowi. Podstawowy JeJ ustęp głosił: „Od dnia l stycznia roku pańskiego 1863 wszystkie osoby pozostające w niewoli w jakimkolwiek stanie, [...] którego ludność będzie wówczas trwała w rebelii przeciwko Stanom Zjednoczonym, zostaną odtąd na zawsze wolne i organj 8 The Collected Works oj Abraham Lincoln, t. V, s. 388-389. 9 F. B. Carpenter, op. cit., s. 76 - 77. 18 The Lije and Letters oj John Hay, ed. W. R. Thayer, London 194* t. I, s. 191. 11 F. B. Carpenter, op. cit., s. 90. Proklamacja emancypacyjna wykonawcze Stanów Zjednoczonych wraz z ich władzą wojskową i marynarką wojenną będą uznawały i strzegły wolności tych osób"12. Równocześnie proklamacja zawierała zapowiedź późniejszego wyszczególnienia, do których stanów i rejonów proklamacja będzie się odnosiła, ale nastąpi to dopiero w osobnym akcie, który miał być ogłoszony l stycznia 1863 r. Chcąc okazać dobrą wolę, Lincoln dał więc przeciwnikom sto dni czasu do namysłu i ewentualnego powrotu do Unii. Prezydent ponadto zapewnił, że po zjednoczeniu Stanów wyda zalecenie, by wolni obywatele otrzymali rekompensatę za straty poniesione wskutek aktów Unii, w tym także za utraconych niewolników13. Proklamacja była ujęta w suchym języku prawniczym. Niektórzy żałowali, że nie zredagowano jej bardziej kwieciście. Na-teży podkreślić, że proklamacja nie dotyczyła lojalnych stanów niewolniczych. Stanowiła więc jakby specjalną karę na rebelian-tów, choć na razie ich nie dosięgała. Do pewnego stopnia była 12 The Collected Works of Abraham Lincoln, t. V, s. 434. 13 Ibidem, s. 436. 194 195 więc słuszna uwaga Sewarda, że proklamacja emancypowała niewolników tam, gdzie ich nie mogła dosięgnąć, a pozostawiała w więzach tam, gdzie mogła ich uwolnić. Niemniej w dalszej perspektywie skutki proklamacji miały ogromne znaczenie. Odtąd^ bowiem tereny odbierane konfederatom stawały się automatycznie ziemią wolną, z gwarancją tej wolności przez wojska federalne, mające obowiązek respektowania i obrony praw nabytych przez dotychczasowych niewolników na skutek aktu emancypacy jn ego. Proklamacja emancypacyjna zyskała ogromny rozgłos na całym świecie, przez co niejako zobowiązywała Stany Zjednoczone do całkowitej likwidacji niewolnictwa na swym terenie. Z raz obranej drogi nie było odwrotu. Sam Lincoln był w głębokim przeświadczeniu, że wybrał właściwy moment dla proklamacji, spokojny o konsekwencje, podkreślając, że ma czyste sumienie co do swej roli w tej doniosłej sprawie. Uważał on emancypację za główne dzieło swej administracji i wielkie wydarzenie XIX w. Na Północy proklamacja wywołała wśród większości szczerą radość z powodu uwolnienia Murzynów14. Zaraz po - wydaniu proklamacji urządzono Prezydentowi owację przed Białym Domem, a następnie tłum udał się do rezydencji ministra skarbu Chase'a, wiwatując na jego cześć. Chase nazwał emancypację „świtem nowej ery". W Bostonie urządzono wielki wiec na cześć znanego abolicjonisty, senatora Sumnera. Zarówno Chase jak i Sumner przypisywali sobie duże zasługi w doprowadze-' niu do proklamacji. W ogóle północni abolicjoniści przyjęli ten akt z entuzjazmem. Niektórzy padali na kolana do modlitwy i hymnów pochwalnych. Ówcześni pisarze — William Bryant, John Whittier i James Lowell powitali proklamację płomiennymi przemówieniami. Najbardziej dobitne było oświadczenie Ral-fa Waldo Emersona, który w miesięczniku „Atlantic" podkreślił, że proklamacja oznaczała ostateczne wypowiedzenie się Stanów Zjednoczonych za sprawiedliwością — przy czym dodał, że żołnierze Unii nie polegli na próżno, gdyż akt Lincolna zmienił poniesione klęski w zwycięstwo. 14 J. G. Randall, Lincoln the President, t. I - IV, New York 1945 - 1955. t. II, s. 172. Adam Gurowski (karykatura) Jednakże nawet na Północy nie wszyscy się cieszyli z dó~-niosłego aktu Prezydenta, bo również wśród abolicjonistów powstawały pewne wątpliwości. I tak redaktor „Liberatora" J. G. Garrison wprawdzie przyznawał, że proklamacja jest powodem do radości, uważał ją jednak za dzieło nie dokończone, gdyż po- I zostawiało nadal niewolnictwo w stanach lojalnych15. Byli rów- j nież tacy, którzy uznawali wprawdzie proklamację za słuszną, lecz nie przypisywali Lincolnowi żadnej w tym zasługi, uważając, że akt ten został wydany przez niego niechętnie i tylko pod presją opinii publicznej. Słuszniejsza była natomiast krytyczna uwaga hr. Adama Gurowskiego, który w liście do gubernatora Massachusetts, Johna A. Andrewa, podkreślił, że proklamacja została wydana „bez ustalonego, szerokiego pozytywnego planu, który by przewidywał, co konkretnie należy robić z uwolnionymi Murzynami"16. 15 Ibidem, s. 171. 16 A. Nevins, The War jor the Union, t. II, s. 237 - 240. 196 197 Jak się tego można było spodziewać, proklamacja wywołała szczególnie wielkie podniecenie w lojalnym stanie niewolniczym - Kentucky,1 choć akt ten go "Bezpośrednio "nie dotyczył. Nikt jednak nie łudził się już, że tego rodzaju wyjątek nie da się na dłuższą metę utrzymać. Toteż niektórzy obywatele tego stanu, zainteresowani utrzymaniem niewolnictwa, oburzeni na Lincolna, odmawiali nawet przyjmowania jego nominacji na lokalne urzędy, uważając Prezydenta za zdrajcę południowe] ludności. W niektórych rejonach północnych natomiast ludność obawiała się też, że proklamacja może spowodować silny napływ Murzynów na ich tereny. Cześć tych stanów — jak Illinois i Indiana -wydała już nawet zakazy tego rodzaju migracji. Ciekawe było stanowisko gubernatorów na zjeździe, zapowiedzianym jeszcze przed proklamacją. Zamierzano na nim poddać ostrej krytyce administrację Lincolna za zwlekanie z wystąpieniem przeciwko niewolnictwu. Faktycznie gubernatorowie, zebrawszy się już po wydaniu proklamacji emancypacyjnej, zamiast krytyki uchwalili wystosować pochwalne pismo do Prezydenta17. Niemniej wobec zbliżających się wyborów jesiennych (1862) do Kongresu przeciwnicy Lincolna, dokonując zręcznej i złośliwej interpretacji proklamacji, wykorzystywali ją do ataków na Prezydenta. Tą metodą posługiwała się szczególnie część prasy północnej sprzyjająca Południu. Grożono, że proklamacja powiększy o 300 tyś. ochotników armię południową, a wojska Północy stracą 30 tyś. żołnierzy pochodzących z Kentucky, gdyż przejdą oni na stronę konfederatów. Trudno jes.t dokładnie określić postawę wojskowych z Północy wobec proklamacji, ale odpowiadała ona z grubsza postawie reszty społeczeństwa — przeważająca więc większość żołnierzy i oficerów była za proklamacją, choć może tylko część z nich z pobudek humanitarnych, a reszta z nienawiści do Południa. Na Południu — jak to było do przewidzenia — proklamacja wywołała reakcję zdecydowanie negatywną. Prezydent Davis wydał kontrpr okłamać je, w której zagroził egzekucją każdemu białemu oficerowi, który by się ośmielił dowodzić murzyńską jed- 17 J. Monaghan, op. cit., s. 254. nostką wojskową18. Davis oświadczył ponadto, że proklamacja Lincolna pozostawia Południu tylko jedno z trzech wyjść — eksterminację niewolników, wygnanie całej ludności białej z terenu Konfederacji, lub wreszcie całkowitą separację stanów niewolniczych od Stanów Zjednoczonych. Prasa na Południu uznała akt emancypacyjny za najbardziej zdumiewającą zbrodnię polityczną w Ameryce, podkreślając, że jednym pociągnięciem pióra Lincoln stara się zniszczyć własność niewolniczą reprezentującą wartość 4 mld dolarów oraz doprowadzić do katastrofy ekonomicznej, gdyż zdaniem wielu południowców rolnictwo na Południu nie mogło istnieć bez niewolników. Początkowo ochotnikom wstępującym do wojsk północnych chodziło przede wszystkim, albo jedynie, o utrzymanie Unii. Co do niewolnictwa, to żołnierze niektórych pułków — zwłaszcza z Nowej Anglii lub abolicjonistycznych rejonów Środkowego Zachodu — mieli zdecydowanie anty niewolnicze nastawienie; inni jednak skłonni byli tolerować południowe niewolnictwo, niektórzy zaś wręcz sprzyjali jego utrzymaniu — byli to głównie żołnierze pochodzący z pogranicznych stanów niewolniczych oraz południowego Illinois i Indiany, zasiedlonych głównie osadnikami przybyłymi z Południa. Po ogłoszeniu proklamacji emancypacyjnej pułki pochodzące z tych rejonów były bliskie buntu. Stopniowo jednak poglądy tych żołnierzy się zmieniały i opanowano sytuację. Podobnie biali żołnierze i oficerowie byli początkowo przeciwni tworzeniu z Murzynów regularnych oddziałów wojskowych ~ dawanie im broni do ręki, a zwłaszcza bratania się z nimi na stopie równości. Również rząd był początkowo temu przeciwny, lecz zarówno wymogi życiowe, jak i chęć wykorzystania ich do Walki, w której mogli zastąpić białych, zmniejszając przez to ch straty - - wszystko to sprawiło, że rząd stopniowo nie tylko zezwolił, lecz nawet zachęcał do tworzenia pułków murzyńskich, e dowodzonych przez białych oficerów. Ostatecznie sprawa zo-uregulowana w ustawie o poborze powszechnym (1863), w czarni i biali zostali potraktowani na równi. W połowie tó . * r. pułki murzyńskie zaczęły szybko powstawać. Choć od- 18 A. Nevins, The War for the Union, t. IV, s. 278 - 279. 198 199 u działów murzyńskich używano głównie do prac fortyfikacyjnych i służb garnizonowych, jednak niektóre z nich brały udział w walkach frontowych i na ogół dobrze się wywiązywały ze swego zadania. W sumie do sił zbrojnych Unii powołano około 186 tyś. Murzynów. • W tych warunkach było oczywiście nie do pomyślenia, żeby tych żołnierzy nie traktować jako ludzi wolnych, a także ich rodzin. Z drugiej strony, z chwilą gdy część Murzynów uzyska-- ła już wolność, trudno jej było odmawiać pozostałym. Odtąd więc w miarę zajmowania terenów południowych przez armię Unii cała ludność murzyńska stawała się wolna. Informacje o emancypacji przenikały do niewolników na Południu niespodziewanie szybko, bądź pocztą pantoflową, bądź też przez podsłuchanie rozmów białych, wyczucie naprężonej atmosfery itd. Częste panowie słyszeli o proklamacji po raz pierwszy od swych niewolników. Jeden z nich nawet powiedział swemu panu o deklaracji pięć dni wcześniej, niż on słyszał o tym z ja-.kiegokolwiek innego źródła. Często ukrywali swoją radość z powodu proklamacji sugerując właścicielom, że nie rozumieją znaczenia proklamacji a nawet ją potępiają. Jednocześnie na wieść o emancypacji rozpoczęły się masowe ucieczki Murzynów na Północ zasilając wojsko, klasę robotniczą Unii, a więc wzmacniając potencjał przemysłowy. Proklamacja emancypacyjna wywarła również wpływ na sy tuację międzynarodową Unii. W tym czasie bowiem ważyły się losy interwencji europejskiej w Ameryce. Po klęsce pod Buli Run i nieudanej kampanii McClellana nastroje wśród angielskich kół rządzących były tak nieprzychylne Unii, że w jesieni 1862 r. powstało wyraźne niebezpieczeństwo interwencji dyplomatycznej. Napoleon III był też do ingerencji gotów, zachęcony między innymi przez posła francuskiego w Waszyngtonie Merciera, który przewidywał jeszcze silniejsze zaostrzenie się kryzysu amerykańskiego po wydaniu proklamacji19. Francja jednakże nie chciała występować bez udziału Wielkiej Brytanii. Premier zaś brytyjski, lord Palmerston, oczekiwał jakichś większych sukcesów koń- 19 Archives des Affaires Etrangeres, Paryż. Etats-Unis, 1862, Juill^ a Decembre, Tome 132, k. 78, 111, 121. 200 —t federatów przed ewentualną interwencją. W tej sytuacji zatrzy-'manie pochodu konfederatów nad Antietam i zmuszenie ich do odwrotu, a w pewnym stopniu również proklamacja emancypacyjna wpłynęły na porzucenie przez rząd brytyjski rozważanych już projektów interwencji mediacyjnej. Wprawdzie proklamację emancypacyjną potraktowano w Londynie na razie z rezerwą, stopniowo jednak wywarła ona wielki wpływ na tamtejszą opinię publiczną. Oczywiście duże znaczenie dla polityków brytyj-__j skich miały równocześnie rosnące szansę ostatecznego zwycięstwa Północy, którego zapowiedzią były rozległe przygotowania wojenne i widoczne zdecydowanie doprowadzenia wojny do ^ zwycięskiego końca. W dodatku na początku 1863 r. na skutek aktu emancypacji nastąpił wyraźny przełom w brytyjskiej opinii publicznej na korzyść Północy, z którym koła rządowe musiały się liczyć. Południe mogłoby znacznie poprawić swe szansę uznania niepodległości przez zagranicę, gdyby dało zapewnienie, że z chwilą jej uzyskania rozpocznie u siebie stopniową likwidację niewolnictwa — systemu potępionego przez zachodnią Europę. Jednak o tym na Południu nie mogło być mowy, skoro walczyło ono przecież o utrzymanie niewolnictwa, za pomoc zaś w przełamaniu blokady obiecywało Europie tylko wielkie dostawy bawełny i swą przyjaźń20. W miarę upływu czasu po wrześniowej proklamacji emancypacyjnej coraz więcej ludzi wątpiło, czy Lincoln wyda w dniu l stycznia 1863 r. orędzie wprowadzające w życie akt wrześniowy, tak jak to zapowiedział. W swym grudniowym bowiem orędziu do Kongresu Lincoln tylko marginesowo wspomniał o wrześniowej proklamacji. Cały natomiast nacisk położył na dobrze już znany jego plan dobrowolnej emancypacji za odszkodowaniem, dodając zalecenie uchwalenia przez Kongres i legislatury stanowe odpowiedniej poprawki konstytucyjnej. Lincoln jednakże raz jeszcze pokazał, że choć do swych decyzji dochodził wol-no, to potem rzadko je zmieniał. W przeddzień Nowego Roku ^rezydent przedstawił gabinetowi gotowy już projekt proklamacji emancypacyjnej. Po dyskusji uzupełnił go tylko jednym zda- A. Nevins, The War for the Union, t. II, s. 212 - 274. 201 niem, zaproponowanym przez Chase'a; po czym przepisał proklamację własnoręcznie, by nazajutrz była gotowa do podpisu. W dniu noworocznym tradycyjnie już odbywało się w Białym Domu przyjęcie. Mimo słoty goście przybywali tłumnie. Po przyjęciu udał się do swego gabinetu, gdzie zebrało się około dziesięciu osób -- w tym kilku ministrów. W ich obecności nastąpiło podpisanie proklamacji emancypacyjnej — bez żadnej specjalnej ceremonii. Deklaracja, przypominając akt wrześniowy, stanowiła, że wszyscy niewolnicy na terenie stanów rebelianckich są odtąd i mają pozostać na zawsze wolni. Proklamacja nadal nie odnosiła się do lojalnych stanów niewolniczych oraz do terenów odzyskanych przez armię Unii, które już dokonały wyboru przedstawicieli do Kongresu. Nieobjęcie tych terenów proklamacją Lincoln tłumaczył ich lojalnością, a przez to samo brakiem w tych rejonach konieczności wojskowej, która jedynie nadawała charakter konstytucyjny tego rodzaju aktom. Odezwa apelowała zarazem do Murzynów, by się powstrzymali od wszelkich gwałtów i kontynuowali pracę, ale za wynagrodzeniem już jako ludzie wolni; głosiła równocześnie, że Murzyni zdolni do służby wojskowej mają prawo, jeśli zechcą, wstępować do armii. Proklamacja — jako akt sprawiedliwości — kończyła się uroczyście odwołaniem do poparcia ludzkości i Łaski Bożej21. Jak się tego można było spodziewać, orędzie odbiło się szerokim echem w całym kraju. W dużych miastach północnych oddawano salwy armatnie, wszędzie gromadziły się tłumy urządzające radosne obchody, niektóre z nich trwały całą noc, modlono się, śpiewano i wznoszono radosne okrzyki. Oczywiście Murzyni witali wiadomość o emancypacji ze szczególnie głębokim wzruszeniem. Część społeczeństwa była jednakże niezadowolona, a przede wszystkim skrajni abolicjoniści, którzy uważali załatwienie sprawy za połowiczne i podobnie jak przedtem po wrześniowej proklamacji zwracali uwagę, że niewolnictwo pozostało nadal nietknięte w stanach lojalnych, a emancypacją są objęci tylko niewolnicy na obszarach znajdujących się - - przynajmniej na ra- 21 The Collected Works oj Abraham Lincoln, t. VI, s. 28 - 30. 202 zie — poza zasięgiem władz Unii. Z drugiej strony proniewolni-Czy demokraci uważali emancypację po prostu za oszustwo ze strony Lincolna, który wciągnął ich do wojny o zachowanie Unii, a tymczasem teraz zmienił jej charakter, przekształcając ją na rozprawę z niewolnictwem. Na razie nawet wśród przyjaciół aktu proklamacyjnego wielu wątpiło w jego moc prawną. Również niektórzy członkowie gabinetu obawiali się, czy sądy uznają konstytucyjność proklamacji. Ponieważ był to tylko akt prezydencki, powstawało również pytanie, czy następca Lincolna nie może go odrzucić wraz ze wszystkimi płynącymi z niego konsekwencjami. Nawet sam Lincoln zdawał sobie sprawę^ z potrzeby poprawki konstytucyjnej, aby ostatecznie wyjaśnić sprawę, choć liczył, że sądy uznają jego proklamację za prawnie ważną. Zaproponowane przez niego zmiany uchwalono dopiero po śmierci Prezydenta. Ponieważ proklamacja odnosiła się do terenów nie będących na razie pod kontrolą Unii, jej rezultaty były chwilowo niewielkie, lecz w miarę zajmowania przez wojska federalne coraz nowych terenów niewolniczych na Południu, następowały ogromne zmiany. Nie spełniły się natomiast obawy powstań niewolniczych, zapowiadanych zwłaszcza przez prasę angielską. Żadnych powstań murzyńskich w czasie wojny nie było. Wynikało to z izolacji terenów niewolniczych od reszty świata. Na głębokim Południu niewolnicy pracowali wiernie dla białych, radowali się zwycięstwami konfederatów i smucili ich klęskami, dzielili wraz ze swymi panami strach i nienawiść do Jankesów. Niemniej tęsknili za wolnością i z chwilą gdy się dowiadywali o proklamacji Lincolna, często opuszczali plantacje i nieraz całymi tysiącami przybywali do obozów Unii. Większość ich jednakże pozostawała nadal w miejscach dotychczasowego pobytu, zachowując się bez zarzutu w stosunku do właścicieli i oczekując od swych panów potwierdzenia ich wolności. Czasem tylko dochodziło do zamieszek, zwłaszcza na terenach już okupowanych przez oddziały federalne. Wprowadzenie tak rewolucyjnych zmian i na tak ogromną skalę — wchodziły tu bowiem w grę miliony ludzi — nawet w czach pokojowych byłoby niezmiernie trudnym zadaniem, wyma-wszechstronnego planowania, z uwzględnieniem aspek- 203 tów społecznych, ekonomicznych i politycznych dokonywanych przemian. O takim zaś planowaniu w czasie toczącej się wielkiej wojny nie mogło być mowy. Ograniczano się więc na razie tylko do poczynań raczej przypadkowych, a nieraz i utopijnych, np. postanowiono umacniać w Murzynach poczucie wolności przez wręczanie im blaszanych medalików z napisem „Wolny Murzyn, l stycznia 1863" oraz z odpowiednim cytatem z Pisma Świętego. Medaliki te mieli szmuglować na Południe zbiegli stamtąd Murzyni, którzy znali drogi i ścieżki leśne na terenach, gdzie pra- cowaliJ Prócz określenia nowego statusu uwolnionych — ich praw cywilnych i politycznych — należało przede wszystkim zabezpieczyć byt materialny Murzynów bądź to przez nadziały ziemi, bądź przez uregulowanie warunków ich zatrudnienia, a także J przez zorganizowanie dla nich nauki i praktyki zawodowej. Należało się bowiem obawiać, że w braku zabezpieczenia materialnego mogą oni ponownie popaść w faktyczną niewolę pod pozorem opieki ze strony białych, instynktownie niemal skłaniających się do separacji rasowej. Murzyni ze swej strony byli przywiązani do Południa, jego atmosfery i zwyczajów, uległości wobec białych, nawet przyjęli południową niechęć do Jankesów. Zajęcie się uwolnionymi Murzynami należało do wielkich problemów. Przybywający do obozów wojskowych Unii Murzyni byli analfabetami, nie zdającymi sobie nawet dobrze sprawy, o co toczy się wojna i jaka ich czeka przyszłość. Ich obecność tak liczna w obozach wojskowych była bardzo kłopotliwa zarówno dla dowódców, jak i żołnierzy. Urządzano więc dla nich osobne, prowizoryczne obozy, w których wielu umarło z głodu, chorób epidemicznych i niedbalstwa. Ogromna ich większość jednak przetrwała i część zatrudniono do budowy dróg i fortyfikacji oraz do zbioru bawełny (na zasadzie kontraktu) na terenach już okupowanych przez wojsko Unii, a także do różnych prac obozowych. Tak wielkie zbiorowiska wymagały też nadzoru dla utrzymania porządku w obozach. Biali żołnierze nie chcieli się takich funkcji podejmować, powołano więc odpowiednie straże z samych Murzynów, ubierając ich w stare, zniszczone mundury wojskowe. Dowódcy wojskowi Unii, na których z reguły spadał obowią-zek zajęcia się zbiegłymi lub uwolnionymi Murzynami, 204 dawali im polecenie, żeby pozostali tam, gdzie się znajdują i żeby się nie gromadzili w obozach i miastach, gdzie bez pracy nie będą żywieni. Zdarzało się nawet czasem, że placówki wojskowe Unii zwracały niewolników byłym właścicielom, otrzymując w zamian odpowiednie „nagrody". Niektórzy Murzyni wreszcie łączyli się w grupy i kryjąc się po lasach i zaroślach żywili się zwierzyną i rybami, albo też robili wypady na plantacje i farmy, żeby się zaopatrzyć w uzupełniające artykuły żywnościowe. Inni, pozostając na plantacjach, przestawali słuchać swych panów i pracować, mówiąc, że teraz są wolni. Inni jeszcze odgrażali się, że w razie próby zmuszenia ich do czegokolwiek nie cofną się przed gwałtem22. W miarę jak wojska Unii okupowały tereny południowe, coraz więcej niewolników zyskiwało wolność, ale ogromna ich większość została uwolniona dopiero po klęsce Konfederacji, po zakończeniu wojny i ustanowieniu okupacji Południa przez armię Unii. Pierwszy dzień wolności przychodził do niewolników różnie — z reguły bez fanfar i dramatycznych okoliczności. Jak pisze Fleming, w typowym domu południowym, posiadającym Murzynów, ich faktyczne uwolnienie odbywało się w sposób następujący: „Na parę tygodni przed powrotem pana (z wojska) do domu Murzyni wiedzieli, że w rezultacie wojny są wolni. Pracowali jednakże w dalszym ciągu, trochę niespokojni [...] aż on przybył i zebrał ich i powiedział, że są wolni. To była zwykła droga, w jakiej Murzyn był poinformowany o swej wolności. Ogromna większość czarnych [...] czekała więc, aby usłyszeć od własnych panów potwierdzenie '[...] wolności, oraz informacje o ich położeniu, uprawnieniach i odpowiedzialności"23. Jeszcze w czasie wojny w okolicach Południa już okupowanych przez wojska Unii, np. w Luizjanie, władze skarbowe przekazywały tzw. „porzucone" plantacje do prowadzenia lojalnym dzierżawcom. Murzyni pracowali na tych plantacjach na zasadzie kontraktu. Lecz mając niewielkie pojęcie, co to jest kontrakt, uważali, że będąc już wolni, mogą opuścić plantacje, kiedy im się po- a A. Nevins, The War for the Union, t. II, s. 296 - 297. 3 W. L. Fleming, dvii War and Reconstruction in Alabama, s. 270, cyt. za: J. G. Randall, Lincoln the President, t. II, s. 200-201. 205 doba, tym bardziej że wobec ogólnego braku rąk do pracy byli zwabiani na plantacje obietnicami wyższych płac. Zresztą nie tyL ko oni nie przestrzegali kontraktów. Dzierżawcy ze swej strony nie wywiązywali się z obowiązku dostarczania pracującym u nich Murzynom racji żywnościowej i odzieży, a także zaopatrzenia**dla rodzin pracujących, a więc żon i dzieci. Zwłaszcza nowo przybyli z Północy pracodawcy nie dbali — w przeciwieństwie do dotychczasowych panów (!) — o „nieproduktywnych" członków rodzin Murzyna. Złe ich traktowanie przez nowych pracodawców ułatwiała okoliczność, że płace za pracę na roli nie były ustalone i nieraz nie były miesięczne, lecz roczne, albo opierały się na prymitywnym systemie podziału zbiorów. Zdarzały się przypadki, że niezadowolenie w ten sposób traktowanej ludności murzyńskiej prowadziło do buntu i interwencji wojskowych. Władze wojskowe w takich przypadkach wydawały nieraz rozkaz dostarczania racji przez nadzorców wszystkim, a więc zarówno pracującym, jak i niepracującym członkom rodziny. Nowi pracodawcy, którzy przybyli z Północy, byli też znacznie bardziej wymagający co do pełnego wyzyskania dnia pracy. Murzyni tymczasem przywykli od młodości do innego, powolniejszego i spokojniejszego sposobu pracy i życia, do którego bardziej apatyczni pracodawcy południowi odnosili się na ogół z dobroduszną obojętnością. Toteż Murzyni, o ile mieli wybór, woleli wracać do służby u południowców. Po radosnych więc chwilach przy uzyskaniu wolności, gdy się okazywało, co faktycznie ta wolność przynosi, wśród ludności murzyńskiej następowało rozczarowanie, a po zakończeniu wojny stawało się jasne, że prawdziwa walka o wolność dopiero się rozpoczęła24. Definitywna emancypacja niewolników i wysiłki zmuszające do wprowadzenia jej w życie wywarły w całym świecie duże i korzystne dla Unii wrażenie. WLJWie4kiej- Brytanii mimo niechęci kół arystokratycznych masy robotnicze powitały ją entuzjastycznie na licznych wiecach i zebraniach, demonstrując równocześnie na rzecz praw robotniczych. Niektóre z uchwał podjętych na tych spontanicznych zebraniach kierowano wprost do 24 B. I. Wiley, Southern Negroes, 1861-1865, s. 344, cyt. za: J. G-Randall, Lincoln the President, t. II, s. 200 - 201. Charles F. Adams Lincolna, .nieraz z tysiącami podpisów. Było, rzeczą uderzającą, że nie tylko ludność Londynu, ale również Manchesteru uchwaliła na zebraniu i przesłała Lincolnowi list z wyrazami uznania, mimo że wiele ucierpiała na skutek zastoju w przemyśle włókienniczym, wywołanego przerwą w dostawie amerykańskiej bawełny, którą spowodowała blokada. Choć nie było wówczas w zwyczaju, aby głowa jednego państwa zwracała się bezpośrednio do obywateli drugiego, Lincoln odpowiedział na przesłane mu gorące słowa uznania osobnymi listami, zaadresowanymi: jeden Do robotników Manchesteru i drugi Do robotników Londynu. Wszystko to świadczyło o głębokim wpływie, jaki wywarła proklamacja na przeważającą część angielskiej opinii publicznej. Poseł amerykański w Londynie, Charles F. Adams, informował Waszyngton, że proklamacje emancypacyjne przyczyniły się więcej do wzmocnienia pozycji Unii w Wielkiej Brytanii niż wszystkie jej poprzednie zwycięstwa i wysiłki dyplomatyczne. Londyński „Times" już po wrześniowej proklamacji skarżył się, • zniewalała ona Południe do kontynuowania wojny do ostateczności i że prócz tego stanowiła groźbę niewolniczego powstała. Sprzyjający Konfederacji „Manchester Guardian" podkreś- i ze swej strony brak w proklamacji zasady, która by jednako- 206 wo objęła wszystkich niewolników. Zwrócił na to również uwagę brytyjski minister spraw zagranicznych lord Russell. W innych krajach europejskich akty emancypacyjne spotkały się z przyjaznym przyjęciem, w szczególności we Francji, która jeszcze rok temu gotowa była uznać Konfederację. Skłaniał się ku temu wówczas Napoleon III oraz jego otoczenie i tylko upadek fortu Donelson, jak też zdobycie przez wojska Unii Nowego Orleanu powstrzymało rząd francuski od tego kroku. Stanowisko rządu popierały sprzyjające mu dzienniki, takie jak: „Constitu-tionnel", „Patrie" i „Pays". Jednakże również Unia miała we Francji swych wypróbowanych przyjaciół. Opowiadał się za nią „Journal des Debats" i tacy politycy, jak hr. Agenor Gasparin i Charles de Montalembert, zwłaszcza zaś znany profesor Sorbony, Edu-ard Laboulaye. Poseł francuski w Waszyngtonie, Mercier, wprawdzie zaznaczał w swym raporcie ze stycznia 1863 r.25, że na razie proklamacja nic faktycznie nie zmieniła, ale podzielając zdanie abolicjonistów podkreślał, że jeśli wojna będzie się przedłużać, emancypacja ze wszystkimi jej konsekwencjami stanie się nieuchronną i z tej drogi nie będzie już odwrotu. Nawet w Hiszpanii, cała prasa, również i reakcyjna, poparła proklamację Lincolna. W ogóle akty emancypacyjne zmieniły w Europie pogląd na rolę Unii, a to z kolei odbiło się bardzo niekorzystnie na pozycji dyplomatycznej agentów Konfederacji. Tak więc proklamacja emancypacyjna otwierała nowy okres wojny, rozszerzając jej cele. Odtąd chodziło już nłe tylko o zachowanie Unii — choćby nawet z niewolnictwem. O taką Unię zdaniem wielu nie warto było walczyć. Równocześnie z likwidacją secesji niewolnictwo miało ostatecznie zniknąć, choćby przez to wojna miała się przedłużyć i stać się bardziej nieubłagana. Echa proklamacji emancypacyjnych pobudzały wyobraźnię ludzi prostych, w której powstawał legendarny obraz Lincolna. „Oto — mówiono — Mąż pełen potęgi powstał w swej mocy i wydał edykt, w krótkich słowach obwieszczający wolność. I zaraz opadły łańcuchy i okowy z ramion i nóg mężczyzn, kobiet 25 Archives des Affaires Etrangeres, Paryż, fitats-Unis, 1863, Janvier a Mars, Tome 129, k. 8-9. i dzieci, urodzonych w niewoli, w której mieli pozostać przez całe życie". Wkrótce też rozpowszechnił się pogląd uznający akty emancypacyjne za ukoronowanie działalności Lincolna. On sam zresztą skłaniał się do tego poglądu, uważając sprawę emancypacji „za największy problem, jaki kiedykolwiek postawiono przed mężem stanu do praktycznego rozwiązania"26. 28 J. G. Randall, Lincoln the President, t. II, s. 202 - 203. :208 u ~ Wojna secesyjna... 209Rozdział V KLĘSKI UNII, PRZEMIANY WEWNĘTRZNE OBU REGIONÓW, WIELKA BRYTANIA I FRANCJA WOBEC KONFLIKTU Wkrótce po wydaniu proklamacji emancypacyjnej odbyły się_ w połowie kadencji prezydenckiej wybory jesienne (1862) do Kongresu. Ich wyniki mogły, być sprawdzianem opinii kraju zarówno o akcie emancypacyjnym, jak i o strategii administracji Lincolna. Radykalny odłam Partii Republikańskiej, a więc partii Lincolna, nie wykazywał wielkiego zapału do akcji wyborczej, zarzucał bowiem Prezydentowi, że jego proklamacja ma zbyt ograniczony charakter. Lincolnowi miano również za złe zbyt długie tolerowanie niefortunnego dowództwa McClellana. Z drugiej strony demokraci krytykowali proklamację jako niekonstytucyjną i niesłuszną. Do spadku popularności administracji Lincolna przyczyniły się jednak przede wszystkim niepowodzenia wojenne — nieudana kampania półwyspowa McClellana i brak świeżych sukcesów na Zachodzie, gdzie wielka arteria komunikacyjna, Missisipi, pozostawała nadal zablokowana. Wreszcie przygnębiające wrażenie wywołała klęska Pope'a pod Buli Run. Klęsk tych nie mógł już zrównoważyć umiarkowany sukces nad Antietam. Prezydenta obwiniano zarówno o błędy strategiczne, jak i niefortunny dobór dowódców. On sam zresztą był z nich niezadowolony. Należy dodać, że do ogólnego niezadowolenia przyczyniał się także wzrost podatków i inflacja. Liczne sprzeciwy budziły również, uważane za bezprawne, aresztowania obywateli podejrzanych o nielo-jalność. W rezultacie liczba przedstawicieli opozycji w Kongresie znacznie wzrosła. Lincoln próbował tłumaczyć porażkę wyborczą swej partii twierdzeniem, że większość republikanów poszła fl'1 vvojnę, podczas gdy demokraci pozostali w domu. Nagonka prasowa, która oczerniała administrację i dostarczała demokratom dogodnych argumentów w kampanii wyborczej, również zrobiła swoje. W rezultacie Lincoln — jak to sam określał — czuł się jak chłopiec, który się uderzył w palec u nogi; był za duży, żeby płakać, ale zbyt go bolało, żeby się śmiać. Mimo porażki wyborczej Lincoln był zdecydowany jeszcze bardziej nasilić akcję wojenną. W swym dorocznym orędziu do Kongresu podkreślił, że proklamacja emancypacyjna jest zapowiedzią. rewolucji. Można się więc było spodziewać, że jeśli południowcy nie skorzystają z danych im przez proklamację stu dni do namysłu i nie dokonają radykalnej zmiany swej polityki, wojna przybierze charakter brutalny. Tymczasem gen. Lee po bitwie nad Antietam wycofał się do Doliny Shenandoah, by oddziały jego mogły wypocząć i uzupełnić swe zapasy, McClellan zaś pozostał na swych pozycjach na północ od rzeki Potomac. Ponieważ położenie armii gen. Lee, z dala od głównych ośrodków Południa i stolicy, nie było bezpieczne, Lincoln starał się nakłonić McClellana do niezwłocznego uderzenia na konfederatów. Ażeby go zachęcić do akcji, l października 1862 r. złożył mu nawet wizytę w obozie, stwierdzając po przeglądzie, że nastroje w wojsku były dobre. McClellan jednak zupełnie się nie kwapił do akcji bojowej, tłumacząc się" stale różnymi brakami zaopatrzenia. Nawet wydany poprzez Hal-lecka formalny rozkaz, nakazujący mu uderzenie na nieprzyjaciela, nie poskutkował. I tak upływały jesienne tygodnie, gdy drogi były suche, a McClellan nie ruszał się z miejsca. A kiedy wreszcie po 6 tygodniach od bitwy nad Antietam McClellan wyruszył z wolna w kierunku stolicy konfederatów, zatrzymując się w Warrenton, gen. Lee uprzedził go, zajmując dogodne pozycje między zgrupowaniem McClellana a Richmond, zapewniając w ten sposób osłonę swej stolicy. W tym samym czasie dochodziły Lincolna pogłoski, iż niektórzy oficerowie rozpowszechniają pogląd, że właściwie nie na-*eży dążyć do pobicia Południa, ale raczej czekać, aż zmęczenie 1 Wyczerpanie wojną skłoni obie strony do zawarcia kompromisowego pokoju z zachowaniem instytucji niewolnictwa. Podej- 210 211 Prezydent Abraham Lincoln i gen. George B. McClellan nad Antietam w październiku 1862 r. rzewano nawet, czy McClellan nie opiera swej strategii na dążeniu do podobnego celu. Ta jego kunktatorska i lekceważąca taktyka wyczerpała wreszcie nawet cierpliwość Prezydenta i 5 listopada, w dzień po klęsce doznanej w wyborach (do której generał się w znacznej mierze przyczynił), Lincoln podpisał rozkaz zwalniający McCle-llana. Po przeczytaniu rozkazu generał, wykrzyknął tylko: „Biada mojemu biednemu krajowi". Pożegnanie McClellana z armią było wzruszające. Oficerowie i żołnierze żałowali go i wznosili na jego cześć entuzjastyczne okrzyki. Niektórzy wyżsi oficerowie radzili mu, żeby się nie poddawał rozkazowi, tylko wyruszył z oddziałami na Waszyngton, by zrobić tam porządek i wprowadzić dyktaturę. McClellan tych sugestii nie wziął pod uwagę, __wrócił do New Jersey i w wojnie więcej nie brał udziału. < Na następcę McClellana Lincoln mianował gen. \Ambrosego E-BurnsideW (jednego z podwładnych McClellana), który poprzednio już dwukrotnie odmawiał przyjęcia dowództwa Armii Poto-macu, nie czując się na siłach do objęcia tak odpowiedzialnego stanowiska, czego nie ukrywał przed swymi kolegami; teraz 212 nominację przyjął, ale tylko z poczucia obowiązku. Jego wybór okazał się wkrótce rzeczywiście niefortunny., Ażeby oddać McClellanowi sprawiedliwość, należy podkreślić jego duże zasługi w pracy nad organizacją armii federalnej na początku wojny, a następnie po drugiej klęsce pod Buli Run. W czasie akcji bojowych poniósł on wprawdzie dotkliwe porażki, lecz nie były to jeszcze totalne klęski, a przy tym w każdej bitwie zadawał duże straty nieprzyjacielowi i to w okresie, gdy armia południowa była u szczytu swego rozwoju i dowodzili nią najlepsi oficerowie Konfederacji. Również koncepcje strategicz- l ne McClellana nie były pozbawione zalet, natomiast ich zbyt [ ostrożne i powolne przeprowadzanie nie pozwalało na osiągnięcie zamierzonego celu. „Dżentelmeński", kunktatorski i pozbawiony zapału sposób prowadzenia wojny nie dawał rezultatów mimo ogromnych wysiłków włożonych w zorganizowanie od podstaw armii i w uzbrojenie i wyekwipowanie żołnierzy. Tymczasem konfederaci, bosi i oberwani, nie posiadający nawet połowy tego zaopatrzenia, odnosili dzięki dobremu dowództwu sukces za sukcesem. Dla Lincolna w dalszym ciągu głównym problemem pozostało znalezienie zdolnego i naprawdę bojowego generała, który nadałby ofensywny charakter działaniom wojennym* i przeniósł je w głąb terytorium przeciwnika. Do znalezienia takiego dowódcy Prezydent dążył wypróbowując kolejnych wyższych oficerów; lecz tego rodzaju metoda szukania właściwego wodza musiała kosztować kraj jeszcze wiele klęsk i rozczarowań. Na razie podobne trudności, jak z McClellanem na wschodzie, miał Lincoln na zachodnim teatrze wojny z dowodzącym tam gen.|Buellem, Który miał szansę zajęcia ważnego obszaru wschodniej Tennessee, lecz również — podobnie jak McClellan — wahał s^ i ociągał z marszem, wynajdując różne przeszkody. Gdy mi- j nio ponagleń Hallecka Buell ciągle odraczał działania wojenne, Lincsln zwolnił go, mianując na jego miejsce gen. Williama S. .' ł^osecransa. Tymczasem" świeżo mianowany dowódca Armii Potomacu 38--letni generał Burnside przedstawił Prezydentowi plan kampanii,, który przewidywał marsz wprost na Richmond, drogą na Fre-dericksburg, gdzie miała nastąpić przeprawa przez rzekę Rap- 213 pahannock po moście pontonowym. Prezydent zgodził się na plan Burnside'a, podkreślając konieczność szybkiego działania. Chodziło o zaskoczenie konfederatów i uderzenie na nich przed dołączeniem korpusu Jacksona do głównych sił gen. Lee. Lincoln złożył nawet jeszcze krótką wizytę Burnside'owi. Zgodnie z planem, Burnside szybkim marszem przerzucił swe siły na punkt przeprawy, ale tam okazało się, że potrzebne do budowy mostu pontony jeszcze nie nadeszły. Podczas gdy Burnside czekał na nie niecierpliwie, gen. Lee szybko zajął jFrederick-sburg. położony po drugiej stronie rzeki. Miasto to i wzgórza za nim położone stanowiły doskonałą pozycję dla wojsk Południa. Tymczasem po zbudowaniu mostu sprzyjająca mgła pozwoliła Burnside'owi na przerzucenie przez rzekę bez przeszkód większości swych sił liczących 113 tyś. i zajęcie stanowisk naprzeciwko armii konfederatów, liczącej wprawdzie tylko 72 tyś. ale znakomicie usytuowanej. Frontalne ataki Burnside'a na oddziały południowe rozpoczęły się 13 grudnia 1862 r. przed południem i trwały nieprzerwanie aż do zmierzchu. Pole walki było tak zasłane trupami i rannymi, że stanowiło to przeszkodę dla późniejszych ataków. Była to właściwie masakra, jakiej nie pamiętali nawet starsi oficerowie. Straty sił Burnside'a wynosiły 20 tyś. zabitych i rannych, straty konfederatów — tylko jedną piątą tej liczby. Była to najstraszniejsza z dotychczasowych bitew wojny, a jednocześnie największa dotąd klęska Unii. Klęska pod Fredericksburgiem wywarła w całym kraju wstrząsające wrażenie. Niektórzy domagali się zawarcia kompromisowego pokoju, inni żądali wprowadzenia dyktatury. Szerzyły się dezercje. Niektóre pułki były bliskie buntu. Jednakże większość obywateli wypowiadała się za prowadzeniem walki aż do zwycięstwa. Na Północy powszechna krytyka rządu zwracała się przede wszystkim przeciwko Lincolnowi. Zarzucano mu brak energii i niefortunny dobór dowódców. W prasie zaczęły się pojawiać głosy żądające reorganizacji administracji, a nawet ustąpienia Prezydenta. Lincoln był zdesperowany1. W ogólnej krytyce rozlegającej się po klęsce w całym kraju 1 H. Hansen, op. cit., s. 278 - 293.. 214 Pokój przyjęć Prezydenta szczególną rolę odegrali radykalni senatorowie (przewodzili im minister Skarbu — Chase i minister Wojny - - Stanton). Dnia 16 grudnia 1862 r., tuż po zamknięciu sesji Kongresu, zebrali się oni na tajną naradę, aby obmyślić taktykę wystąpienia przeciwko administracji i domagać się zmian w gabinecie. Szczególnie ostro atakowano sekretarza stanu Sewarda, zarzucając mu, że doprowadził kraj do ruiny przez swą nieudolność, że wciąż dąży do kompromisowego pokoju, że wywiera zgubny wpływ na Lincolna. Postanowiono wysłać 9 senatorów spośród swego grona do Prezydenta jako delegację, która zażądałaby „zmiany i częściowej rekonstrukcji gabinetu". Chodziło tu w praktyce o ustąpienie Sewarda przy równoczesnym wzmocnieniu pozycji ~hase'a i zapewnienie przewagi w gabinecie grupie radykalnej. Zaraz po tym zebraniu senator Preston King (z Nowego Jorku) udał się do Sewarda, a następnie do Prezydenta i zapoznał ich ' przebiegiem zebrania. Seward przesłał mu natychmiast swe 3ismo rezygnacyjne, lecz Lincoln rezygnacji nie przyjął. 215 Delegacja senatorów przybyła do Białego Domu 18 grudnia. w sobotę wieczorem, odczytując Lincolnowi swe żądania. Ażeby ułatwić sobie zadanie, senatorowie zaprezentowali nową interpretację konstytucji, niezgodną z dotychczasową praktyką, a sugerującą, że Prezydent powinien wszystkie istotne decyzje i nominacje podejmować wspólnie z gabinetem po dyskusji i dojściu do wspólnegp stanowiska, a nominacje powinny być również uzgadniane z Senatem przed ich dokonaniem. W gruncie rzeczy ; chodziło po prostu o to, aby Lincoln utworzył taki gabinet, który odpowiadałby Chase'owi. Lincoln wysłuchał spokojnie argumentów senatorów, po czym oświadczył, że całą sprawę przemyśli. Następnego dnia zwołał zebranie gabinetu, na którym poinformował ministrów o przebiegu spotkania z senatorami i zaproponował, aby wszyscy ministrowie wzięli udział w wieczornym spotkaniu z senatorami. Był to pomysł — jak się później okazało — zaskakujący przeciwników. Obecność rządu była oparciem dla Lincolna w konfrontacji z radykalnymi senatorami, a przy • tym ujawniła postawę Chase'a, który musiał zdradzić albo Prezydenta, albo radykalnych senatorów. Zebranie prowadził Lincoln. Najpierw podsumował wnioski z ostatniego spotkania i od- .; czytał deklarację senatorów, następnie omówił metodę swej współpracy z gabinetem, przy czym nie ukrywał, że nie we wszystkich sprawach zwraca się o radę do rządu, bo nie ma do tego konstytucyjnego obowiązku. Wymienił nawet przypadki ważnych decyzji, jak nominacja Hallecka i ponowne powierzenie dowództwa McClellanowi, które wobec grożącego niebezpieczeństwa podejmował sam bez rady, a czasem nawet i bez wiedzy części gabinetu. Jednakże z reguły wszyscy członkowie rządu godzili się z podjętymi już aktami politycznymi po ich rozważeniu. Lincoln, zwracając się do wszystkich ministrów, a szczególnie do Chase'a, zapytał: „Czy nieprawda?" Chase musiał potwierdzić prawdziwość słów Lincolna, jednak wyrażał się przy tym w sposób tak dwuznaczny i wymijający, że zirytował nawet niektórych senatorów. Podwójna gra Chase'a została zdemaskowana. Oburzenie byłe ogólne. Chase, choć niechętnie (chciał kandydować na pręży' denta), złożył dymisję. Lincoln, mając w ręku rezygnację obu mi* nistrów, mógł dać do zrozumienia radykałom, że jeśli Sewaro 216 ustąpi, to również Chase będzie musiał odejść, a więc równowaga w rządzie i tak będzie zachowana. W rezultacie obaj ministrowie zostali. Rozwiązanie kryzysu wzmocniło autorytet Lincolna i oczyściło atmosferę polityczną. Prezydent w rezultacie nie dopuścił do narzucenia sobie niepożądanego składu gabinetu, a także nie pozwolił na stworzenie niebezpiecznego dla przyszłości precedensu konstytucyjnego2. Rok 1863 rozpoczął się pod znakiem ożywienia na froncie zachodnim. Pod Murfreesboro, w stanie Tennessee, oddziały konfederatów pod dowództwem gen. Braxtona Bragga uderzyły niespodziewanie na 40-tysięczną armię Unii pod dowództwem gen. Williama Rósecransa. Na skutek gwałtownych ataków konfederatów jedno skrzydło wojsk Unii zaczęło ustępować, jednakże drugie skrzydło pod dowództwem pochodzącego z Południa gen. Geor-ge'a H. Thomasa wytrzymało wszystkie potężne uderzenia konfederatów — dochodziło nawet do walki wręcz. Postawa Thomasa oraz sławnego odtąd Irlandczyka gen. Phila Sheridana uratowała sytuację i zapobiegła zupełnej klęsce oddziałów Unii, na którą się już wyraźnie zanosiło. Niemniej straty po obu stronach były dotkliwe: straty Unii w zabitych i rannych wynosiły 11 tyś. ludzi, straty konfederatów 13 tyś. Była to jedna z najkrwawszych bitew wojny. Niebawem jednak front wschodni — uważany za najważniejszy - - znowu zwrócił na siebie główną uwagę obu stron wojujących. Gen. Burneside po klęsce pod Fredericksburgiem chciał się jak najprędzej zrehabilitować, nie zważając na zimowe trudności, tym bardziej że wówczas pogoda jeszcze była dobra, a drogi suche. Uzgodnił on swój plan z Prezydentem i gen. Hallec-kiem, biorąc pod uwagę, że nie można trzymać tak dużego zgrupowania w bezczynności. Jednak gdy tylko po zlikwidowaniu obozu armia Burnesida wyruszyła w pole, zaczęły się gwałtowne ulewy, a przemoczeni żołnierze i sprzęt Unii grzęzły w błocie. Gen. Burneside zarządził więc odwrót do zdewastowanego i nieprzygotowanego na warunki zimowe obozu. Żołnierze drżeli ZŁ zimna, a chorzy umieszczeni w namiotach i pozbawieni wszelkiej opieki zamarzali na śmierć. Wszystko to wywołało po- A. Nevins, The War fo-f the Union, t. II, s. 347 - 351. 21T •wszechne oburzenie, także wśród podległych Burnesidowi generałów. Burneside wystąpił wówczas do Prezydenta z wnioskiem o zwolnienie niektórych dowódców, grożąc w razie odmowy dymisją. Lincoln po porozumieniu się z Halleckiem i Stantonem zwolnił Burneside'a. Prezydent doszedł bowiem do przekonania, że generał stracił zupełnie zaufanie zarówno oficerów, jak i żołnierzy. Na miejsce Burneside'a Lincoln mianował gen. Josepha Hoo-kera, najgłośniejszego krytyka dotychczasowej polityki administracji, który domagał się wprowadzenia dyktatury w kraju. Prezydent, powierzając Hookerowi dowództwo, podkreślił, iż czyni to nie z obawy o jego nawoływania do dyktatury, ale oceniając w nim gotowość do znacznego polepszenia warunków zaopatrzenia i zakwaterowania żołnierzy, co wkrótce poprawiło nastroje i morale jego oddziałów oraz wzmocniło dyscyplinę i zmniejszyło szerzącą się dezercję. Prezydent, który na początku kwietnia przybył do obozu Hookera, był zadowolony z poprawy atmosfery i wspólnie z generałem opracował plan strategiczny następnej batalii. Liczące 115 tyś. żołnierzy siły Hookera oraz o połowę mniejsze gen. Lee stały naprzeciw siebie po obu stronach rzeki Rap-pahannock. 30 kwietnia Hooker rozpoczął działania wojenne przekraczając rzekę i przechodząc pod miejscowość ^Chancellorsville. Gen. Lee i tym razem skorzystał ze swego ulubionego manewru oskrzydlającego nieprzyjaciela. Atak powierzył oddziałom kawalerii pod dowództwem słynnego już gen. Jacksona, który wykonał swe zadanie po mistrzowsku, podjeżdżając mało znanymi dróżkami leśnymi aż pod sam obóz Hookera. Zaskoczenie było zupełne i tylko dzięki zapadającej ciemności opanowano jpaniez-ną ucieczkę oddziałów Hookera. Następnego dnia jednak Lee okrążył całkowicie siły Hookera i zadał im miażdżącą klęskę. Walki toczyły się przeważnie w gęstwinach leśnych, gdzie posz-czególne oddziały traciły szybko orientację i łączność z resztą LCh wojsk. Rozbite oddziały Unii ratowały się ucieczką za rzekę, 'itwa pod Chancellorsville była najwspanialszym zwycięstwem ien. Lee; stanowiła zarazem największą z dotychczasowych klęsk Północy. Straty Unii wynosiły 17 tyś. ludzi. Wrażenie w całym było wstrząsające, lecz konfederaci ponieśli również dość l 219 l__ znaczne straty, szczególnie wśród kadry wyższych oficerów. Najbardziej bolesna była śmierć wybitnego generała Jacksona, który padł od kuł własnych oddziałów, gdy nie rozpoznany wracał z nocnego rekonesansu. Jego śmierć okryła całe Południe głęboką żałobą3. Zawieszenie przez Prezydenta dawnego przywileju nie pozwalającego aresztować bez decyzji sądu cywilnego, Habeas Cór-pus, wzbudziło żywe protesty. Najpierw decyzja Lincolna miała charakter lokalny — w związku z rozruchami w Baltimore. Następnie Prezydent rozciągnął decyzję o zawieszeniu tego przywileju na inne zagrożone rejony, a od września 1862 r. — tuż po ogłoszeniu proklamacji emancypacyjnej — Habeas Corpus uchylono wobec wszystkich aresztowanych na zasadzie rozkazów wojskowych. Ówczesne zarządzenia Lincolna zakwestionował jednak prezes Sądu Najwyższego Roger B. Taney, twierdząc że przywilej ma prawo zawiesić tylko Kongres. Lincoln ze swej strony wyjaśnił, że sama konstytucja nie określa, czy prawo to przysługuje kongresowi, czy prezydentowi; on zaś poczuwał się do obowiązku zawieszenia przywileju, aby ratować państwo od spisków i sabotażu. Kongres ze względów taktycznych zwlekał z podjęciem w tej sprawie jakiejkolwiek uchwały. Dopiero ustawa z 3 marca 1863 r. stwierdziła, że prezydent ma prawo zawieszać Habeas Corpus w czasie toczącej się wojny na obszarach, gdzie jego zdaniem bezpieczeństwo publiczne jest zagrożone. W takich rejonach w sprawach o działalność antypaństwową miały orzekać zamiast sądów cywilnych komisje wojskowe, a decyzje o aresztowaniach przysługiwały wyższym dowódcom wojskowym. Na podstawie tej ustawy w czasie wojny dokonano ponad 13 tyś. aresztowań i to raczej na zasadzie podejrzenia, a nie udowodnionej winy. Nadzór nad wykonywaniem tego prawa sprawował początkowo sekretarz stanu Seward, później — minister wojny, Stanton, znany ze swej bezwzględności. Ponieważ aresztowani byli w większości demokratami, dało to przeciwnikom administracji pretekst do zarzutu, że Prezydent przeprowadza czystkę wśród demokratów, choć Lincoln w czasie wojny starał się przedstawicieli obu partii traktować jednakowo. Dowolne 3 Ibidem, s. 352 - 363. 220 aresztowania przez czynniki wojskowe stały się przedmiotem •ciągłych ataków prasy, zwłaszcza demokratycznej. Działalność opozycji wzmogła się szczególnie po wprowadzeniu w marcu 1863 r. ustawy poborowej, co było sprzeczne z tradycją amerykańską. Niektórzy przedstawiciele opozycji nawoływali wprost do buntu i dezercji. Tego rodzaju opozycjonistom nadano nazwę Copperheads (Miedziane Głowy) od nazwy jadowitych wężów, często spotykanych w Stanach Zjednoczonych. Jednym z najbardziej gwałtownych krytyków gabinetu, oskarżających administrację o marnotrawstwo pieniędzy i lekkomyślne szafowanie życiem ludzkim był demokrata z Ohio, członek Kongresu, Clement Yallandigham. Po jednym z napastliwych przemówień został aresztowany przez władze wojskowe i zasądzony na pobyt w areszcie do końca wojny. Lincoln, który o aresztowaniu Yallandighama nie był uprzedzony, aby nie robić z niego męczennika, znalazł zręczne rozwiązanie sprawy — polecił mianowicie przekazać go, jako sympatyka Południa, konfederatom. Oddział kawalerii doprowadził więc wielkiego agitatora do linii wojsk południowych i oddał go placówce konfederatów. Demokraci podnieśli wówczas wielką wrzawę w całym kraju. Lincoln odpowiedział na to, że gdyby chodziło tylko o akty rządu zmierzające do wyciągania korzyści politycznych dla swej partii, to krytycyzm byłby usprawiedliwiony, lecz Yallandigham sprzeciwiał się np. rekrutacji wojskowej i namawiał do dezercji, a więc dążył do rozbicia Północy. Południe szczyciło się zawsze tym, że wydało największych 'w kraju przywódców politycznych, prezydentów, sędziów Sądu Najwyższego i przywódców kongresowych, takich jak: Waszyngton, Jefferson, Jackson, Marshall, Taney i Calhoun. Mimo woli nasuwa się więc pytanie, czy ten poziom przywództwa utrzymał się w secesyjnym rządzie południowym. Wybrany na prezydenta Jefferson Davis i na wiceprezydenta Alexander H. Stephens należeli do grona wybitnych działaczy politycznych, lecz rząd powołany przez nich był dobrany nie tyle na zasadzie talentów poszczególnych ministrów, co potrzeby obdzielenia miejscami w gabinecie przedstawicieli najbardziej zaludnionych stanów. Sekre-arzem stanu został Robert A. jTopmbs, 4 tekę ministra sprawiedliwości objął wybitny prawnik"Judah Benjamin. Ci byli znanymi 221 w kraju politykami, ale pozostali członkowie gabinetu należeli raczej do ludzi mniejszego formatu. A tymczasem nie otrzymali poważniejszych stanowisk znani działacze południowi. Zmiany w rządzie południowym były częste. Toombs okazał się mało przydatny na swym stanowisku i pierwszy opuścił gabinet. Judah P. Benjamin, ulubieniec, częsty towarzysz i doradca prezydenta, stosunkowo dobrze się wywiązywał z obowiązków ministra sprawiedliwości, a potem sekretarza stanu; jednakże jako minister wojny — bo i to stanowisko przez pewien czas piastował - - wykazał brak zrozumienia dla spraw i wymagań stanu wojennego. Toteż trafnie określił go H. Hunter, gdy powiedział: „Pan Benjamin jest wybitnym prawnikiem, ale tyle wie o wojnie, co Arab o kazaniu na górze". Ogólnie biorąc, członkowie gabinetu Davisa byli niezłymi administratorami, lecz nie wywierali żadnego szerszego wpływu na południowe społeczeństwo, które tak potrzebowało moralnego przewodnictwa i inspiracji wzbudzającej wiarę w zwycięstwo i słuszność sprawy Południa. Ale też w gruncie rzeczy trudno było oczekiwać natchnionego przywództwa i porywającego nastroju, gdy się działało w obronie niewolnictwa. Brak więc było na Południu zupełnie tych podnoszących na duchu i opartych na idealistycznych przesłankach apeli oraz towarzyszącej im podniosłej atmosfery, jaką na Północy wzbudzać potrafił Lincoln. Brak było również na Południu dziennikarskich i literackich talentów, które mogłyby się przyczynić do ideowej podbudowy sprawy Południa. Choć również na Północy wojna nie wpłynęła inspirująco na rozwój literatury, to jednak region ten rozporządzał takimi talentami poetyckimi i głośnymi nazwiskami, jak Ralph W. Emerson, Henry W. Longfellow, Walt Whit-man, John G. Whittier, James Lowell, czy znanymi kaznodziejami, jak Henry Ward Beecher lub Starr King. Jefferson Davis od śmierci Calhouna stał się bardziej niż ktokolwiek inny rzecznikiem Południa. Jemu też głównie — podobnie jak przedtem Waszyngtonowi — przypadła rola dokonania próby powołania do życia nowego — południowego państwa-Nie udało się jednak skonsolidować południowego społeczeństwa i natchnąć go duchem czynu oraz wzbudzić odrębną świadomość 222 Był to już jeden kraj i jeden naród mimo tak wielu sprzeczności. Jefferson Davis, jak wiadomo, długo sprzeciwiał się secesji — toteż po jego wyborze na prezydenta radykałowie podejrzewali go, że jako konserwatysta dąży wraz z wiceprezydentem, Ste-phensem, do odbudowy Unii. Davis, mając na względzie wzmożenie sprawności i siły państwa, już na początku 1862 r. zaaprobował ustawę o poborze wojskowym, a także ustawę upoważniającą prezydenta do zawieszenia przywileju wolności osobistej, wspomnianego już Habeas Corpus — aby ochronić państwo przed szpiegami, zdrajcami i unionistami. Jako zwolennik centralizacji, niezbędnej do sprawnego prowadzenia wojny, Davis musiał się narazić szermierzom praw stanowych. Należał do nich wiceprezydent Stephens, który uważał, że ochotniczy zaciąg do armii byłby wystarczający, a zawieszanie przywileju wolności obywatelskiej prowadzi do „tyranii wojskowej". Stephens podejrzewał nawet Davisa, że dąży do dyktatury. Wynikłe na tym tle nieporozumienie między dwoma najwyższymi urzędnikami państwa pogłębiało się, w miarę jak wojna się przedłużała. Stephens uważał, że Davis był człowiekiem słabym i wahającym się, a ponadto upartym i opryskliwym, że w ogóle nie miał cech męża stanu dużego formatu. W tej krytyce prezydenta Stephens nie był odosobniony, z podobną bowiem, a nawet jeszcze ostrzejszą, krytyką Davisa występowali również inni działacze południowi, zwłaszcza zaś pierwszy sekretarz stanu Konfederacji Robert Toobms. Podobnie jak Stephensa początkowo brano Toobmsa pod uwagę jako kandydata na prezydenta (zanim nie wybrano Davisa). Za ich krytyką mogła się więc kryć i zazdrość. Lecz krytycznie odnosili się do prezydenta również inni działacze, jak Clement C. Clay, Robert M. T. Hunter, Wil-M. Yancey oraz znany redaktor wychodzącego w Richmon-ie dziennika „Examiner" John M. Daniel, a także niektórzy gubernatorzy stanowi i grupy opozycyjne w różnych stanach. Davisowi brak było stałości, a jego skłonność do faworyzowania pewnych osób widoczna była w stosunkach z gabinetem, zwłasz-Cza w częstych zmianach ministrów wojny. Davis mianował też tficerów, przydzielał im funkcje i przemieszczał wojska, nie radząc się nikogo. Darzył jednak szczególnym zaufaniem i powie- 223 r rżał ważne funkcje gen. Braggowi, który był powszechnie w wojsku nielubiany. Nie doceniał natomiast gen. Jamesa Long streeta, a szczególnie wybitnego i zasłużonego dowódcy gen. Jo-sepha E. Johnstona, który m.in. mimo znacznej przewagi liczebnej przeciwnika skutecznie opóźniał potem pochód gen. Williama T. Shermana na Zachodzie. Zwalniając wówczas Johnstotna, Davis oddał tylko wielką przysługę Północy. Zawiódł też zupełnie jako dowódca w rejonie Yicksburga nad Missisipi inny faworyt Da-visa, gen. John C. Pemberton. Oczywiście najłatwiej było składać winę za wszystkie niepowodzenia na prezydenta, mimo iż zadania, jakie przed nim postawiono, były niemal niemożliwe do wykonania. Początkowo, po jego wyborze i różnorodnych wypowiedziach, większość ludności i przywódców konfederacji obdarzyła Davisa zaufaniem, a zwycięstwo pod Buli Run dodało mu jeszcze prestiżu. Jednakże po klęskach na Zachodzie, zacieśnieniu blokady oraz zachwianiu się finansów kraju wzmogły się głosy krytyczne i oskarżenia o zbytnią powolność prezydenta, a także niewłaściwe nominacje. I tak już było przez cały okres wojny. Gdy na przełomie lat 1862-1863 konfederaci odnosili"jedno zwycięstwo za drugim, przez Południe przechodziły fale wielkiej i beztroskiej radości. Fredericksburg, Chancellorsville, Chickamauga, a poniekąd Murfreesboro, znaczyły sukcesy kofederatów i ich dowództwa. Podnosiły one na duchu ludność i dodawały pewności siebie, a także ugruntowywały przeświadczenie, że Południe potrafi pobić każdą choćby najpotężniejszą armię przechwalającej się i pozbawionej skrupułów Północy. Kiedy jednak później szala się przechyliła i przyszły wielkie zwycięstwa wojsk Unii - - pod Yicksburgiem, Gettysburgiem, Chattanoogą i Górą Widokową (Lookout Moutain), Konfederację ogarnęła depresja. Obwiniano po kolei południowych dowódców: Beauregarda, Johnstona, Bragga, a nawet gen. Lee, że nie potrafili wykorzystać swych zwycięstw do definitywnego pokonania nieprzyjaciela. Tymczasem oni po prostu nie mieli na to potrzebnych rezerw, podczas gdy Północ posiadała je do końca wojny. Do wiosny 1863 r., mimo rozszerzenia wieku poborowego na łatę od 18 do 45, rezerwy ludzkie Południa były już niemal wyczerpane. W niektórych stanach południowych liczba powołanych pod sztandary mężczyzn wynosiła 224 Zebulon B. Vance około 20%> białej ludności — a więc odsetek bardzo wysoki. Odbijało się to już na produkcji i zagrażało utrzymaniu wielu rodzin, ale świadczyło zarazem o wielkim poświęceniu. Sytuację wewnętrzną Południa komplikowały jeszcze spory o prawa stanowe. Konfederacja została utworzona pod hasłem niepodległości poszczególnych stanów oraz respektowania ich praw, co od samego początku stwarzało powody do wewnętrznych konfliktów — wojna bowiem wymagała daleko idącej centralizacji. Nic też dziwnego, że na tym tle dochodziło do ostrych starć między rządem Konfederacji a niektórymi stanami szczególnie akcentującymi swój status suwerenny. Największe trudności w tej dziedzinie stwarzali gubernatorowie Karoliny Północnej — Ząbulon Yance i Georgii -- Joseph • Brown. Stanęli oni w szczególnie ostrej opozycji do prezydenta Davisa. Brown, uważając się za szefa niepodległego stanu, wysyłał nawet swych przedstawicieli dyplomatycznych do niektórych rządów, a w szczególności do królowej Wiktorii i ce- *rza Napoleona III, domagając się traktowania Georgii jako nie-dległego państwa. Gdy wojna się przedłużała, Brown myślał lawet o zawarciu odrębnego pokoju Georgii z rządem Unii. Yance ~~ Wojna secesyjna... 225 i ze swej strony domagał się ścisłego poszanowania praw swego stanu przez rząd Konfederacji. Niektórzy gubernatorowie stanów wręcz odmawiali wprowadzenia w życie nowego prawa, zanim nie zdjStanie zatwierdzone przez legislaturę stanową, twierdząc, że rząd federalny uzurpuje sobie zbyt duże uprawnienia, nie przewidziane w konstytucji. Gubernator Alabamy nie pozwolił nawet na ściąganie podatków na terenie swego stanu przez federalnych agentów skarbowych. Mimo niezadowolenia, oporów i licznych protestów wojna wprowadzała zarówno na Północy, jak i na Południu głębokie, jak się później okazało, na ogół trwałe zmiany w amerykańskim systemie federalnym, idące w kierunku ogólnej centralizacji i wzmocnienia rządu federalnego kosztem autonomii i praw stanowych. Przyczynił się do tego nie tylko pobór i zawieszenie Habeas Corpus w obu regionach, lecz także wprowadzenie nowych podatków państwowych, centralizacji bankowości, ingerencji rządu federalnego w problemy stanowe oraz wybory, a także wprowadzenie na czas wojny sądownictwa i zarządów wojskowych na terenie stanów. Wszystkie te objawy zwiększania centralizmu i kontroli państwowej wzbudzały obawy, że jeśli ich się zawczasu nie zahamuje, to osłabią one autonomię stanów i ugruntują nacjonalizm. To właśnie wzmocnienie władzy federalnej okazało się później jednym z głównych skutków wojny. Tymczasem na Południu szerzyła się już niesubordynacja. Dezercje przybrały zastraszające rozmiary, szczególnie w oddziałach gen. Pembertona, broniących Yicksburga nad Missisipi. Sądy wojskowe nieustannie działały, lecz nawet bardzo surowe kary nie powstrzymywały od dezercji. Dezerterzy tłumaczyli się z reguły tym, że musieli wracać do domu dla ratowania rodziny od nędzy i głodu. Rzeczywiście żołnierze otrzymywali rozpaczliwe listy od swych rodzin, błagające ich, by za wszelką cenę i nie licząc się z żadnym ryzykiem przybywali, aby ich ratować. Dezercje przybierały szczególnie duże rozmiary z nadejściem wiosny. Żołnierzom chodziło bowiem nie tylko o sprawdzenie, jak ich rodziny przetrzymały zimę, lecz również o przeprowadzenie podstawowych prac wiosennych w polu, a więc — siewu i sadzenia. Dla dokonania tych prac żołnierze domagali się dłuższych urlopów. Szczególny ich niepokój budziły również wiado- mości, że tereny, gdzie mieszkały ich rodziny, zostały zajęte przez wojska Północy. Z drugiej strony rodziny te martwił często brak od żołnierzy nieraz przez długie miesiące jakiejkolwiek wiadomości, lub też wiadomość, że dostali się do niewoli i żyją w opłakanych warunkach. Wiadomo było bowiem, że żołnierze z oddziałów Unii wzięci do niewoli w drodze do obozów jenieckich ogałacani byli przez eskortę południową ze wszystkiego, co posiadali, z mundurem włącznie, otrzymując w zamian stare łachmany. Wiadomo było również, że w obozach dla jeńców i więzieniach — również i na Północy — brak było podstawowych warunków sanitarnych. Na przykład obóz Douglas koło Chicago położony był na błotnistej równinie nad brzegiem jeziora i po każdym deszczu na pół zatapiała go woda. W tym obozie, pełnym robactwa, żyli w łachmanach głodujący żołnierze południowi nie posiadający żadnego przykrycia. W ciągu 3 miesięcy zmarło tam 750 jeńców. W czasie jednej tylko zawiei trzydziestu z nich zamarzjo na śmierć4. W tych warunkach tym bardziej przygnębiały klęski, jakie od lata 1863 r. coraz częściej spadały na Konfederację. Niektórzy południowcy myśleli nawet o zwróceniu się do Francji o pomoc i protekcję. Wojna nie oszczędzała nawet szkół. Wojska Unii spaliły np. College of William and Mary — najstarszą obok Harvardu uczelnię w kraju. Gubernator Wirginii John Letcher w swym dorocznym orędziu pisał: „Tak więc mamy nowy dowód wandalskiego ducha ożywiającego armię Jankesów"5. Narzekano na spekulantów bez skrupułów dopuszczających się zdzierstw i wyzysku, a jednocześnie uchylających się od służby wojskowej. Żołnierze południowi skarżyli się otwarcie, że ich się odrywa od domów i skazanych na głodowanie rodzin po to tylko, by bronili własności posiadaczy niewolników, którym się pozwala na spokojne zażywanie wygód i luksusu. A więc szeregowi żołnierze — przeważnie drobni farmerzy, w większości ludzie bez niewolników — byli coraz mniej przekonani o słuszności walki w obronie niewolnictwa. Rosło rozprzężenie i znie- 4 H. Hansen, op. cit., s. 293 - 325. 5 D. J. Boorstin, The Americans; The National Eocperience, New York 1973, s. 316 - 318. 226 15* 227 chęcenie w miarę poniesionych klęsk przez Południe (szczególnie w 1863 r.)- Wysokie ceny, głód i niedostatek, a może jeszcze bardziej napięta nerwowa atmosfera i tłumione dotąd emocje, doprowadziły w kwietniu 1863 r. w Richmondzie do gwałtownych rozruchów, tzw. chlebowych. Tłum (szacowany na l - 3 tyś. ludzi, złożony głównie z kobiet uzbrojonych w kije, kamienie i kilka sztuk broni palnej) ruszył, rozbijając sklepy oraz rabując żywność i ubiory. Na głównej ulicy powybijano szyby wystawowe i rabowano jedwabie, biżuterię i inne wartościowe przedmioty. Nawet groźba użycia wojska nie pomogła — tłum zajął groźną postawę i nie rozszedł się. Dopiero przybycie na miejsce rozruchów prezydenta Davisa (któremu poprzedniej nocy też ukradziono najlepszego wierzchowca) i jego przemówienie, nawołujące do spokoju, pohamowało tłum. Rząd był tymi rozruchami zupełnie zaskoczony. Prasa południowa starała się zbagatelizować i napiętnować zajścia. Wychodzący w Richmond dziennik ,,Examiner" 4 kwietnia np. pisał o rozruchach, że wzięła w nich udział garstka prostytutek, zawodowych złodziei, Irlandczyków oraz „wiedźm jankeskich" i szubieniczników ze wszystkich krajów z wyjątkiem Południa. W miarę jak wojna się przedłużała, również na Północy dawały się odczuwać braki, ale na Południu ludność bardziej dotkliwie odczuwała podatki, a jeszcze gorsze były rekwizycje żywności i furażu oraz mułów i koni, które były niezbędne do prowadzenia gospodarstwa na farmach i plantacjach. Wskutek tych rekwizycji część ziemi pozostawała nie uprawiona, niektóre farmy w ogóle pozostawały bez siły pociągowej. Byli i tacy, którzy sprzeciwiali się działalności rekwizycyjnej, uważając ją za bezprawną i niesprawiedliwą, a nawet stawiali opór i próbowali organizować powstania. Ludziom wpływowym i bogatym udawało się często wykręcić od ciężarów podatkowych i rekwizycji, które przez to tym większym ciężarem spadały na niezamożnych. Wobec rosnącej inflacji (przyczyną był niedostatek towarów i brak transportu), ograniczonych wpływów z podatków i pożyczek, rząd nie miał innego wyjścia jak tylko dalszą emisję banknotów dla pokrycia zobowiązań państwowych. W miarę jak wszyscy biednieli, a wielu znalazło się we wręcz krytycznej sy- «*-j tuacji, antagonizm między klasami wzrastał — również między armią a ludnością cywilną. Jedynie nienawiść do Jankesów łączyła mieszkańców Południa, / Na początku wojny wygłaszano piękne przemówienia, stwierdzające, że nie dopuści się do tego, żeby rodziny biednych żołnierzy cierpiały, lecz szybko zapominano o tych zapewnieniach i na próżno biedne rodziny oczekiwały pomocy. Brak było funduszów, spotykały się jedynie z ogólną apatią. Tego rodzaju warunki zmuszały wiele kobiet do prostytucji. Określenie „wdowa wojenna" stawało się potocznie symbolem życia niemoralnego. W jeszcze gorszych warunkach żyli niewolnicy, zwłaszcza w tych okolicach, gdzie ich panowie nie byli w stanie karmić ich należycie i ubierać. Przygnębienie zwiększało się na widok niszczejących i spalonych budynków, stałej ruiny Południa. Z braku szyn i lokomotyw ruch na kolejach malał, zmniejszała się szybkość pociągów, wyszukiwano dawne ręczne warsztaty tkackie, jakich używano w okresie walki o niepodległość, by na nich wyrabiać prymitywne materiały; brakowało również wyrobów żelaznych — nawet podków dla koni kawaleryjskich. Sami żołnierze byli zmuszeni często żyć na zniżonych racjach — nie posiadali należytego umundurowania, a zwłaszcza butów. Zdarzało się nawet, że w czasie bitwy część żołnierzy była trzymana na tyłach i czekała aż dostanie buty z poległych żołnierzy. Demoralizacja nie ominęła stolicy konfederatów — Richmon-du. Jak pisał tamtejszy dziennik „Examiner" w styczniu 1864 r., przeminęły dni dawnych amerykańskich rodów, które nadawały ton miastu. Zamiast nich widziano wówczas chuliganów z Baltimore, agentów sprzedających zastępców poborowych, uciekinierów zapełniających piwnice i żyjących z drobnego handlu lub hazardu. Zawszeni dezerterzy paradowali w łachmanach, nie bojąc się ani władz cywilnych, ani wojskowych. W tymże mieście otwartych zostało wiele lokali rozrywkowych, a teatry nigdy przedtem nie były tak przepełnione8. Jednocześnie wiadomo, że Richmond, jako miasto przez więk-SZ3 część wojny przyfrontowe, miało też dzielnych obrońców, 8 The Collected Works oj Abraham Lincoln, t. VI, s. 78 - 79. 228 którzy z dużym poświęceniem dzień i noc pełnili służbę w fortyfikacjach, nie mając do jedzenia nic poza skromną racją chleba z kukurydzy i trochę bekonu. Miasto musiało się stale liczyć z tym, że zostanie szybko zajęte przez nieprzyjaciela. Wielu podróżnych odwiedzających Richmond podkreślało nieugiętą wolę znacznej większości mieszkańców kontynuowania walki do samego końca oraz szeroko rozpowszechnione przeświadczenie, że znużenie wojną na Północy doprowadzi ostatecznie do uznania południowej niepodległości (zresztą wspominają również o bezprawiu panującym w mieście). Znaczny wpływ na kształtowanie się nastrojów wywierała prasa. Prym wiodły czasopisma wychodzące w Richmondzie, gdzie była skoncentrowana prasa Południa (na Północy centrum prasowym był Nowy Jork), wychodziło pięć dzienników „Enqui-rer" i „Whig" były umiarkowane w swych opiniach. Natomiast uznany za najbardziej interesująco redagowany „Examiner" miał charakter sensacyjny. Wydawany przez zdolnego pisarza, Johna M. Daniela, odzwierciedlał krytyczny odłam opinii publicznej i atakował wszystkich i wszystko. Z periodyków najpoważniejsze były — „De Bow's Review" i „Southern Literary Messenger". Redaktor tego ostatniego, G. W. Bagby, zajmował również krytyczne stanowisko w stosunku do południowej administracji, szczególnie zaś gwałtownie atakował prezydenta Davisa, któremu przypisywał główną winę za niepowodzenia Konfederacji. Bagby podkreślał zarozumiałość i chłód prezydenta, jego opry-skliwość i ciasnotę umysłową, a także upór i złośliwość. Tymczasem do oddziałów południowych wcielano ostatnich poborowych, jakich można było jeszcze znaleźć na wykrwawionym Południu.' Nie byli oni już w stanie zastąpić poniesionych strat i przeciwstawić się rozporządzającym zdecydowaną przewagą siłom Północy. Nawet w kawalerii, w której przedtem południowcy górowali wyszkoleniem, rozmachem i fantazją, teraz Północ osiągnęła przewagę. Wiele ostatnich zwycięstw Południa •— jak np. pod Ćhickamaugą — na skutek wielkich strat w ludziach okazało się „pyrrusowymi zwycięstwami". Szczególnie krwawe i desperackie ataki w rejonie Atlanty południowego dowódcy na froncie zachodnim gen. J. B. Hooda pociągnęły za sobą wielkie straty, a nie osiągnęły zamierzonego celu. 230 Ginęli najlepsi, najbardziej utalentowani ludzie Południa, wzbudzając głęboki żal wśród swych bliskich. Ich przedwczesna śmierć wpływała na obniżenie się poziomu duchowego południowego społeczeństwa, a nawet rzutowała na świadomość następnych pokoleń. Mimo trwającego do końca heroicznego oporu na południu narastało uczucie nieuniknionej klęski. Wywoływały je - - jak już wspomniano - - wielkie straty oraz rosnące przekonanie, że wszystkie dotychczasowe wysiłki i poświęcenia w końcu mogą się okazać próżne wobec zdecydowanej przewagi liczebnej Północy, zwłaszcza w dziedzinie produkcyjnej i transportowej. W dodatku w lipcu 1864 r. Lincoln wystąpił z apelem do obywateli Unii o nowe pół miliona rekrutów, którzy mieli wzmocnić i tak już mające dużą przewagę siły armii Północy. Tej rosnącej groźbie Południe na dłuższą metę nie miało się już czym przeciwstawić. Było znamienne, że do takich funkcji, jak strzeżenie mostów, pilnowanie jeńców, a częściowo i obsadzanie fortyfikacji używano już młodych chłopców i ludzi starych. Na-. suwało się też coraz natarczywiej pytanie, jaki jest cel tego dalszego wykrwawiania w obliczu i tak nieuchronnej klęski? Wielu ludzi - - również wyższych oficerów - - już na wiele miesięcy przed zakończeniem wojny zdawało sobie sprawę z bezcelowości dalszych wielkich strat, jednakże „spartańskie" poczucie obowiązku nie pozwalało im na zaprzestanie działań i uniknięcie dalszych bezcelowych rzezi bez żadnej nadziei zwycięstwa. Zwycięstwo w nowoczesnej wojnie zależy nie tylko od męstwa, poświęcenia i wiary w słuszność sprawy, ale także od tego, » czy żołnierz na polu walki posiada odpowiednie uzbrojenie, opo-rządzenie oraz sprzęt wojskowy i jak jest zaopatrywany w żyw- l ność i furaż, to zaś z kolei zależy od poziomu ekonomicznego kraju — stopnia rozwoju przemysłu, sieci komunikacyjnej i organizacji transportu. Południe bazy tej nie posiadało i do tego rodzaju wojny nie było przygotowane. Na domiar złego w ślad za marszami armii Shermana przez całe Południe pozostawała tylko spalona ziemia. Wszystko celowo i systematycznie palono i niszczono, nawet linie kolejowe. Tylko w dziedzinie rolnictwa sytuacja Południa była początkowo dobra. System niewolnictwa okazał się bowiem o tyle ko-2ystny, że pozwalał Południu na powołanie pod sztandary 231 znacznie większej procentowo liczby białych mężczyzn, niż to było na Północy. Rachuby na to, że brak dostaw bawełny zmusi europejskich użytkowników tego surowca do interwencji w konflikcie, okazały się zupełnie nierealne. Przywódcy Południa zorientowali się zbyt późno, jak błędne były ich rachuby w tej dziedzinie. Blokada stała się jedną z głównych przyczyn upadku Konfederacji. Zastosowana przez Północ zaraz po rozpoczęciu wojny, nie była początkowo efektywna z braku odpowiedniej liczby statków patrolowych, lecz już po roku jej działanie dawało się wyraźnie odczuwać. Eksport bawełny do Europy, który w 1861 r. wyniósł 3,5 miliona bel, w następnym roku spadł do 132 tyś., a w 1863 wyniósł 168 tyś. bel. Równocześnie Południe otrzymało z Europy w ciągu wojny duże ilości niezbędnych artykułów, przede wszy-skim dla armii, takich jak: broń ręczna (600 tyś. sztuk), koce (400 tyś.) i duże ilości odzieży, obuwia, mięsa i kawy, a także ołowiu. W miarę zacieśniania blokady i zdobywania portów południowych, coraz trudniej było o dostawy z Europy i trzeba było płacić za nie coraz więcej. Dostawy te jednak pozwoliły Konfederacji przetrwać i do końca utrzymać swą armię na froncie w gotowości bojowej. Spośród około 2 tyś. statków i okrętów przekradających się przez blokadę w ciągu wojny patrole blokady przechwyciły około 500. Z biegiem czasu rozwinięto specjalny typ statków, niedużych ale szybkich, którym łatwiej było niepostrzeżenie wypłynąć z nadbrzeży małych portów, lecz w miarę doskonalenia blokady, coraz więcej i tych jednostek morskich było przechwy-tywanych. W pierwszym roku wojny mniej więcej na 10 statków przekradających się przez blokadę jeden zostawał zatrzymany; a w następnym roku jeden na 8, w latach 1863 i 1864 jeden na 3, wreszcie w ostatnim roku wojny co drugi statek był przechwy-tywany. To już była proporcja rujnująca. Na ogół proceder ten stanowił bardzo zyskowne zajęcie dla właścicieli statków, np-statek, który zabierał do Europy 1000 bel bawełny, dawał na czysto 30 tyś. dolarów zysku, a jeśli w drodze powrotnej z Europy zabierał broń, amunicję i lekarstwa, mógł ten zysk podwoić. Zysk z tych statków był jeszcze większy, zazwyczaj bowiem nie ograniczano się do brania ciężkich ładunków, lecz zabierano tak- 232 że z Europy wiele artykułów luksusowych, takich jak: jedwabie, wina, zegarki, biżuteria, które dawały największy zysk. Oczywiście nie było to korzystne dla Południa — kraju wojującego, który potrzebował raczej maszyn, instrumentów chirurgicznych i leków. Poza tym było to demoralizujące dla patrzącej na to biednej ludności, żyjącej w bardzo trudnych warunkach. Blokada wyrządzała więc Południu wielkie szkody zarówno ekonomiczne, jak i moralne. Prócz przemykających się przez blokadę handlarzy z Południa do Europy kwitł na dużą skalę przez cały czas wojny na półlegalny oraz całkiem nielegalny handel między obu stronami wojującymi. Administracja południowa przymykała oczy na transakcje handlowe z Północą, gdyż tylko stamtąd można było otrzymać za bawełnę cukier i tytoń, wyroby przemysłowe, wełnę, lekarstwa, a nawet broń i amunicję. Handel ten uprawiano droga morską wzdłuż wybrzeża atlantyckiego oraz drogą lądową na zachodzie Stanów; był ponadto uprawiany wzdłuż Missisipi i jej dopływów oraz drogą na Rio Grandę i wybrzeże Zatoki Meksykańskiej. Handel drogą zachodnią rozwinął się szczególnie, gdy na skutek coraz to ściślejszej blokady wymiana z Europą stawała się trudniejsza i pociągała za sobą rosnące ryzyko utraty ładunków i statków. Szacowano, że w ciągu całej wojny do samego tylko Nowego Jorku i Bostonu przywieziono 900 tyś. bel bawełny, z tego zaś tylko 250 tyś. legalnie. Nie brakowało przy tym korupcji i współdziałania urzędników celnych z handlarzami, zwłaszcza w porcie nowojorskim. Obliczano również, że wartość towarów, które udało się przywieźć na Południe mimo blokady morskiej, wyniosła co najmniej 200 min dolarów7. Handel drogą lądową, rzeczną i wzdłuż Atlantyku był częściowo legalny, tzn. oparty na specjalnej ustawie waszyngtońskiego Kongresu. Wymagał on zezwolenia bądź to prezydenta, bądź też ministerstwa skarbu i — zgodnie z zarządzeniem prezydenta — podlegał nadzorowi władz wojskowych, które mogły nie respektować zezwoleń, jeśli uznały, że transakcje wspomagają nieprzyjaciela i szkodzą akcji wojskowej. Handel ten — zwłaszcza zaś obroty bawełną — był bardzo lukratywny i nie- 7 J. G. Randall, D. Donald, op. cit., s. 6-7. 233 którzy handlarze dorabiali się na nim majątków. Dlatego też w obu regionach nie brakło spekulantów starających się o zezwolenia na ten handel. Różni politycy i aferzyści wywierali stale nacisk na Prezydenta o wydawanie zezwoleń protegowanym przez nich osobom. Lincoln często tym presjom ulegał. Przede wszystkim jednak kwitł handel nielegalny — bez zezwolenia. W tych zyskownych obrotach — także głównie bawełną — uczestniczyli południowcy, Brytyjczycy i handlarze z Północy, a także niemały udział miało w tym również wielu oficerów, a nawet żołnierzy stacjonujących w garnizonach federalnych na południu i południowym zachodzie. Oczywiście osłabiało to dyscyplinę i morale wojska.,Nawet Lincoln pewnego razu zauważył: ,,Sama armia jest odrywana od walki z rebelian-tami do spekulacji bawełną". Minister skarbu, Chase, aby opanować sytuację, wydelegował swych agentów na tereny, gdzie kwitł handel bawełną, lecz jak się wyraził admirał David D. Porter: „Nigdy większej bandzie łotrów nie udało się ujść szubienicy". Kawalerzysta David Perry tak pisał na ten temat do swego ojca: „Ubiegłego lata i jesieni poświęcono życie wielu, aby pewni wyżsi oficerowie mogli zrobić fortuny na handlu bawełną i wielu biednych czarnuchów, którzy uciekli do nas, zostało sprzedanych za bawełnę przez oficerów piastujących wysokie stanowiska w armii i w świecie"*. Handlem zajmowali się nawet generałowie, jak np. James Washington Singleton, który uzyskał zezwolenie na wyjazdy do Richmond, rzekomo dla prowadzenia nieoficjalnych rozmów pokojowych, a faktycznie zawierał — w porozumieniu ze swymi wspólnikami cywilnymi — transakcje, mające na celu zakup dużych partii tytoniu, które miały być dostarczone na Północ poprzez linię frontu w zamian za bekon. Gen. Grant skarżył się, że tego rodzaju transakcje przynoszą miliony aferzystom, którzy równocześnie nie wahają się poświęcać wszelkich interesów kraju, byle im się tylko udały ich nieuczciwe zabiegi handlowe. W związku też z tym — choć dopiero po wojnie — rozpowszechniło się przekonanie, że do zwycięstwa Północy doszłoby wcześniej, gdyby od początku bezwzględnie przestrzegano zakazu wszelkiego handlu z nieprzyjacielem i trzy- 8 A. Nevins, The War for the Union, t. III, s. 374 - 379. 234 mano się ściśle odpowiednich przepisów, stosując doraźne sankcje wobec handlarzy. Jednakże w ówczesnych stosunkach i atmosferze byłoby to prawdopodobnie niewykonalne. Należy dodać, że stosunki międzyludzkie i osobiste oraz przepływ informacji między Południem a Północą nie były nigdy przez wojnę przerwane. „Koleją podziemną" przesyłano nie tylko listy i paczki na teren nieprzyjaciela, lecz także ludzi, mimo że część z nich przechwytywano. Władze Północy znały np. nazwiska zwolenników Unii w Richmondzie i stale się z nimi komunikowały; znały one także informatorów Południa w Nowym Jorku, Chicago i Waszyngtonie. Wiadomo było również, że konfederaci mają w Waszyngtonie specjalnych agentów, którzy dostarczali im informacje. Co więcej, w Nowym Jorku istniały poufne biura przyjmujące korespondencje do przesłania na Południe. Były one dostarczane adresatom z równą sprawnością jak listy wewnątrz kraju. Wiadomo też było władzom wojskowym — i zapewne działo się to za ich cichą zgoda — że z północnego portu Baltimore odchodziła codziennie poczta do stolicy konfederatów Richmondu,. lecz nikt nie mógł dojść, jak się to dzieje, Nie mogąc zbyt wiele liczyć na import z Europy, Południe zmuszone było stopniowo zreorganizować swe życie gospodarcze na zasadzie samowystarczalności i w tej dziedzinie zrobiono bardzo wiele. Przestawiono część areału dotychczas zajętego przez bawełnę na produkcję artykułów żywnościowych, rozbudowano - jak już wspomniano — na dużą skalę jedyne większe na Południu zakłady hutnicze — Tredegar Iron Wprks w Richmondzie, produkujące działa, płyty pancerne i inny ciężki sprzęt wojskowy- Budowano stocznie, arsenały, fabryki prochu, powstawały zakłady włókiennicze. Wszystko to budowano od podstaw, gdyż nie było na to ani kapitału, ani surowców, ani potrzebnych maszyn. Nade wszystko brakowało wykwalifikowanych pracowników. W tym stanie rzeczy trudno było zaspokoić choćby z grubsza potrzeby ludności, a zwłaszcza wojska. Niemniej trzeba zaznaczyć, że armia ta nigdy nie przegrała większej bitwy z powodu braku amunicji. Wielką bolączką był niski poziom konserwacji linii kolejowych, wskutek czego transport, zwłaszcza przewozy wojska mu-się odbywać w ślimaczym tempie. Brak było taboru i ma- 235 teriałów do jego konserwacji, Południe bowiem tego nie produkowało. Na domiar złego wojska Unii, gdzie tylko miały okazją, niszczyły tory kolejowe na Południu, demontując i wyginając szyny, a nawet okręcając je dookoła drzew, aby uniemożliwić dalsze ich użycie. Największym jednak mankamentem Południa był brak jako tako ustabilizowanej waluty. Banknoty południowe bowiem nie miały prawie żadnego pokrycia. Gdy w 1861 r. Christopher G. Memminger objął kierownictwo resortu finansów, skarb Konfederacji był dosłownie pusty (minister za własne pieniądze umeblował swoje biuro). Dopiero pożyczki banków z Nowego Orleanu i stanu Alabama pozwoliły na rozpoczęcie funkcjonowania funduszów Konfederacji. Kraj nie był przyzwyczajony do większych podatków, obawiano się więc, że ich podwyższenie może podkopać popularność nowego rządu. Zresztą wprowadzo~ ny zaraz na początku wojny podatek majątkowy nie dał większych rezultatów; dopiero w dwa lata później wprowadzono łączny podatek — dochodowy, skarbowy i akcyzowy. Ponadto nałożono podatek w naturze od wszystkich produktów rolnych i ich przetworów. Podatek ten wprawdzie ułatwiał zaopatrzenie armii, był jednak bardzo niepopularny wśród farmerów. W sumie dochody stąd płynące nie przynosiły skarbowi Konfederacji wielkiego zysku i trzeba było oprzeć finanse kraju na pożyczkach oraz emisji banknotów bez pokrycia. Pierwszą 100-milionową pożyczkę wewnętrzną subskrybowali głównie plantatorzy, płacąc za obligacje częściowo w produktach rolnych, głównie w bawełnie. Także następne pożyczki oparte były częściowo na produktach rolnych, co zresztą było ogólną cechą charakterystyczną pożyczek wojennych na Południu. W sumie Konfederacja uzyskała z tego źródła 712 min dolarów, tj. 39°/o swych wszystkich dochodów. Podstawowym jednak źródłem finansowania wojny było drukowanie przez rząd banknotów bez pokrycia, zapas bowiem złota, jaki skarb konfederatów zdołał zebrać, był minimalny (około l min dolarów). Początkowo wypuszczano banknoty w ograniczonej liczbie — chodziło o zwiększenie ich cyrkulacji w codziennym obrocie handlowym oraz wykorzystanie ich jako środków spłaty bieżących zobowiązań państwowych. Później ze względu na niewielkie wpływy z innych źródeł banknotów erni* 236 towano coraz więcej. Początkowo wartość takiego papierowego dolara wynosiła w złocie 90 centów; w pierwszych miesiącach 1863 r. spadła już do 29 centów. Do momentu zakończenia wojny emisja papierowych środków płatniczych na Południu wyniosła półtora miliarda dolarów __ było to przeszło trzy razy więcej banknotów bez pokrycia, niż wypuściła Północ. Emisja tak wielkiej liczby banknotów przy równoczesnym spadku produktywności na Południu oczywiście potęgowała inflację. W okresie od października 1861 r. do marca 1864 r. ceny na Południu stale wzrastały — przeciętnie 10% miesięcznie, później po kilkumiesięcznej stabilizacji znowu ceny zaczęły gwałtownie rosnąć, w końcu indeks cen wykazał 92-krotny wzrost w stosunku do przedwojennego. Należy zaznaczyć, że wszelkiego rodzaju płace pozostawały daleko w tyle za cenami, powodując nie tylko wielki niedostatek, ale nawet nędzę ludzi utrzymujących się z pracy najemnej — także i wśród pracowników państwowych. Realne płace wielu robotników spadły do 1/3 przedwojennej wartości. Z wyjątkiem spekulantów i dłużników wszystkie warstwy społeczne cierpiały z powodu gwałtownie wzrastającej inflacji — zwłaszcza zaś rodziny żołnierzy. Wtedy to utarło się powiedzenie, że obywatel, który idzie po zakupy, niesie swoje pieniądze w koszyku, a wraca z zakupami w portfelu. W miarę jak wojna się przedłużała w społeczeństwie amerykańskim, szczególnie na Północy, widoczne były głębokie przemiany polityczne, gospodarcze i społeczne. Rozwój ten tak charakteryzował „The Scientific American" w styczniu 1863 r.: „Może nas samych bardzo dziwić, jak również wszystkie inne narody, że w roku największej ze znanych wojen domowych kraj asz wspaniale się rozwija w dziedzinie produkcji i handlu [...], Wielki sekret bogactwa i siły naszego narodu leży w niezmier-lej obfitości naturalnych zasobów, rozwiniętych przez pracowi- T naród. Pod tym względem jesteśmy pierwsi wśród narodów świata. Kraj osiągający corocznie tak ogromne zbiory zboża - może nigdy cierpieć biedy. Kryzysy gospodarcze mogą się Darząc od czasu do czasu i klęski wojenne mogą zmieniać bieg irodukcji i handlu, lecz dopóki elementy prawdziwego bogactwa po klęsce zawsze będzie następował dobrobyt". Zdanie 237 • to podzielał też znany senator John Sherman, który w listopadzie 1863 r. oświadczył: „Jesteśmy przykładem narodu bogacą, cego się w czasie wielkiej wojny. I dowodzą tego nie ceny ulegające inflacji, ale wzrost produkcji, nowe zakłady przemysłowe, nowe koleje, drogi, domy i inne zdobycze '[...]. Naprawdę, każda gałąź życia gospodarczego jest aktywna i obiecująca"9. A przecież gdy wojna wybuchła, kraj nie wyszedł jeszcze całkiem z depresji 1857 r., a strata około 300 min dol., na jaką Południe było zadłużone' u północnych przedsiębiorców, chwilowo jeszcze spotęgowała kryzys. Rosnąca liczba ofiar na polu walki oraz spadek stopy życiowej robotników na skutek inflacji również pogłębiały nastroje depresyjne. Wobec jednak ogromnych zakupów państwa na potrzeby wojskowe wre wszystkich niemal dziedzinach, ta początkowa depresja gospodarcza nie trwała zbyt długo i już w połowie 1862 r. rozpoczęła się dobra koniunktura w handlu i przemyśle. Z pośpiechem, zwłaszcza na Północy, budowano nowe fabryki i modernizowano stare, a zanim przemysł krajowy się rozwinął, sprowadzano duże ilości różnych artykułów z zagranicy. Wzrosło też ogromnie zapotrzebowanie na produkty rolne. Wobec tego wielkiego i stale rosnącego popytu na artykuły rolnicze farmerzy brali coraz to nowe dziewicze obszary ziemi pod uprawę, tym bardziej że nie brakowało jej nie tylko na kresowym pograniczu, lecz również w dawnych, rozwiniętych stanach. Zagospodarowanie nowych ziem ułatwił uchwalony przez Kongres w 1862 r. Homestead Act,- który w praktyce pozwalał na przydzielanie za niską nominalną cenę działek ziemi z gruntów państwowych każdemu, kto podejmował się ją uprawiać. Projekt tej ustawy był od wielu lat zwalczany przez przedstawicieli południowych stanów w Kongresie i dopiero po secesji mógł się stać prawem. Podobnie było z ustawą o transkontynentalnej linii kolejowej. Zwyciężyła koncepcja północna linii z Chicago do San Francisco. Budowę rozpoczęto natychmiast, nie zważając na wojnę. W tym samym roku Kongres uchwalił również tzw./Mor-rill Land Grant Act, który przyznawał dużą pomoc federalną 9 Ibidem, s. 216. dla tworzących się stanowych szkół rolniczych w formie nadań znacznych obszarów gruntu. Prawo to odegrało dużą rolę w tworzeniu i rozwoju szkół rolniczych, podnosząc przez toi poziom techniki rolniczej. Niektóre z tych szkół, powstałych na podstawie tej ustawy, rozwinęły się i następnie przekształciły w wyższe uczelnie i uniwersytety. Jak już wspomniano, wojna wywołała wielki wzrost zapotrzebowania na produkty żywnościowe zarówno dla wojska, jak i na eksport do Europy, głównie do Wielkiej Brytanii (z powodu panującej tam w latach 1863-1864 suszy). Farmerzy z Północy sprostali temu zapotrzebowaniu dzięki wzmożonemu wysiłkowi, wzięciu pod uprawę nowych terenów oraz wykorzystaniu przypadającego na lata wojenne okresu dobrych urodzajów. Potrzeby armii wymagały także urozmaicenia upraw — wobec braku bawełny zwiększono więc wydatnie uprawę lnu oraz produkcję wełny, by w miarę możności zastąpić materiały bawełniane wełnami. Szczególnie produktywnym regionem rolniczym były żyzne środkowo-zachodnie tereny kraju, a głównym ośrodkiem skupu i ekspedycji płodów rolnych oraz hodowlanych stało się wkrótce na tamtejszym terenie Chicago, miasto rozwijające się w zdumiewającym tempie. W 1865 r. z Chicago wysłano na rynki kra-Ijowe i zagraniczne 7 min buszli pszenicy, 25 min buszli kukurydzy, 10 min buszli owsa, żyta i jęczmienia, a ponadto l min baryłek mąki. Chicago było też największą centralą produkcji mięsa, a to z uwagi na swe centralne położenie, dobrą komunikację we wszystkich kierunkach i rozbudowę wielkich rzeźni i pakowni mięsa. W Chicago — jak pisał brytyjski obserwator - ,,corocznie zabija się milion świń na użytek publiczny. Są one zabijane za pomocą maszynerii w najszybszy i najbardziej naukowy sposób. W ciągu 20 minut od chwili, gdy się słyszy kwik świni, jest ona zabita, porąbana, zapakowana w baryłki i skierowana na drogę do Europy". O rozwoju produkcji świadczy fakt, że podczas gdy w 1860 r. zabijano w Chicago 270 tyś. świń, te w ostatnim roku wojny liczba ta wzrosła do 900 tyś. Równocześ-podwoiła się cena bydła, z czego oczywiście skorzystali far-Mięso, które wysyłano przed wojną na południe drogą 238 239 wodną, rzekami Ohio i Missisipi — obecnie transportowano kolejami do portów wschodniego wybrzeża i do Europy10. Wzrosła również hodowla koni i mułów, potrzebnych zarówno w rolnictwie i przemyśle, jak i w transporcie cywilnym oraz wojskowym, a ponadto w kawalerii i artylerii. Ich hodowla nie mogła jednak nadążyć za zapotrzebowaniem wojennym. Zwiększyło się także ogromnie zapotrzebowanie na skóry, przeznaczone nie tylko na obuwie dla wojska, lecz również na uprząż dla setek tysięcy koni i mułów, używanych przez armię. O dynamice rozwoju produkcji rolnej w czasie wojny świadczy fakt, że podczas gdy ogólna wartość tej produkcji w 1862 r. wyniosła 706 min dol., to w 1864 r. osiągnęła już sumę l mld. 440 min dol., a więc się podwoiła. Przy tym zwiększyły się przede wszystkim uprawy najbardziej potrzebne dla celów wojennych. Szczególnie uderzał utrzymujący się przez całą wojnę wysoki poziom eksportu. W 1860 r. wyniósł on 400 min dol. i przewyższał import, który wyniósł 362 min dol. Ta przewaga amerykańskiego eksportu nad importem utrzymywała się przez większą część wojny. Poza wzrostem eksportu pszenicy zwiększył się także znacznie eksport innych artykułów, zwłaszcza: powozów, wyrobów szklanych, obuwia, odzieży oraz maszyn do szycia (50 tyś. rocznie).11 W związku ze wzrostem eksportu zbóż wzrosły odpowiednio dochody farmerów, którzy potrafili wyprodukować te nadwyżki płodów rolnych przy równoczesnym wielkim ubytku siły roboczej na roli. Młodzi mężczyźni bowiem z rejonów farmerskich zgłaszali się najtłumniej do ochotniczej służby wojskowej. Jednakże farmerom przyszły na pomoc w samą porę rozpowszechniające się właśnie wynalazki, zaoszczędzające pracę ludzką — rozpoczęła się masowa produkcja kosiarek, żniwiarek, siewników i innych maszyn rolniczych. Zaczęto stosować w przemyśle nowe, doskonalsze technologie oraz wprowadzono nową organizację przemysłu, handlu i bankowości. Ponadto rozpoczęta tuż przed wojną eksploatacja ropy naftowej zapowiadała rewolucję przemysłową i mechanizację dotychczasowej pracy ręcznej. Ten pęd ku mechanizacji rozwijał się'tylko na Północy, sną Południu nie- •-ł—— ' •.......•' •*-«••• f 10 Ibidem, s. 233 - 234. 11 J. G. Randall, D. Donald, op. cit., s. 6-7. mai wyłącznie opierano...się na ręcznej pracy niewolniczej. Dlatego też na Północy klęski znoszono łagodniej, bo pomyślność ekonomiczna kompensowała w pewnym stopniu niepowodzenie ponoszone na polach bitew; ułatwiała ich przetrwanie i dodawała otuchy. Podwyższenie taryfy celnej, ustanie importu wielu towarów, wielkie kontrakty wojenne spowodowały, że przedsiębiorcy północni ciągnęli niemałe zyski. Z czasem zabrakło rąk do pracy. Zaczęto więc zatrudniać kobiety, ludzi starych i młodzież; wzrosły przez to również płace, choć inflacja redukowała realną wartość zarobków. Z każdym dniem wzmagało się zapotrzebowanie na uzbrojenie i ekwipunek wojskowy. Cały tabor kolejowy i wszystkie statki rzeczne nie mogły podołać zwiększonym przewozom, toteż wzrastało stale zapotrzebowanie na wagony, lokomotywy i szy- j ny wobec dalszej rozbudowy linii i połączeń kolejowych. _W_9J-risuJłyła wielkim bodźcem , przede wszystkim do rozwroju produkcji żelaza, stali i wyrobów metalowych. Uruchomiono stare nieczynne piece oraz pobudowano nowoczesne urządzenia do wytopu surówki. Powstały nowe walcownie. Ta gałąź .wytwórcza rozwinęła się przede wszystkim na wschodzie Pensylwanii, która została odtąd głównym ośrodkiem tego przemysłu na cały kraj. W 1863 r. wyprodukowano w Pensylwanii 580 tyś. ton żelaza, podczas gdy na całej Północy jego produkcja wyniosła około l min ton. Zakłady Pensylwanii stały się także głównym producentem lokomotyw i wagonów, których dla samego tylko towa- i rzystwa kolejowego Pensylvania Railroad wyprodukowały około 3 tyś. sztuk. Tam też rozwinięto produkcję dział. Po uruchomieniu kolei do Michigan stan ten rozwinął się również jako ośrodek produkcji żelaza,, i miedzi. Po chwilowym spadku na początku wojny rozwinęła się także produkcja metali szlachetnych. Do czasu wojny Kalifornia była głównym dostawcą złota. W 1860 r. wydobyto go około 57 ton. Później zaczęły się dostawy i z nowo odkrytych pól złotodajnych w Montanie. Ogółem złoto wydobyte w stanach zachodnich, które były głównym producentem, szacowano na 43 min dol.; w 1866 r. wartość ta wzrosła już do 106 min dol. Przed wojną wydobycie srebra było w Stanach Zjednoczonych niewielkie, lecz 240 secesyjna. 241 już w 1861 r. kopalnie Newady rozwinęły wydobycie srebra na dużą skalę. Zachodnie kopalnie złota i srebra przyciągały osadników, którzy mimo wojny w znacznej liczbie podążali na Zachód. Część z nich uciekała tam od służby wojskowej. Południowcy uchodzili także w obawie przed zwycięzcami z Północy. Ponadto tysiące mormonów podążało do zachodniego Stanu Utah, głównego ośrodka osiedlenia tej sekty. W chwili wybuchu wojny najbardziej rozwinięty na Północy .był baweniany, przemysł włókienniczy. W samej Nowej Anglii, która była głównym ośrodkiem tego przemysłu, zatrudnionych było w nim 200 tyś. robotników. Brak bawełny nie dawał się na razie odczuwać, gdyż właściciele fabryk przezornie zgromadzili zapasy bawełny wystarczające na cały rok produkcji. Natomiast dezorganizacji uległ handel tekstyliami, odpadł bowiem południowy rynek zbytu na gotowe wyroby. Wobec rosnących potrzeb armii zabrano się do rozwinięcia przemysłu wełnianego z wielką energią, tak że produkcja co roku niemal się podwajała. Wełnę kupowano na całym świecie - - połowę zaopatrzenia pokrywała Argentyna i Urugwaj, resztę nabywano w Europie, Kanadzie i Australii. Ceny wzrastały gwałtownie i wszyscy -- zarówno producenci wełny, jak pośrednicy i amerykańscy fabrykanci — robili na niej interesy przechodzące wszelkie oczekiwania. Na Północy (głównie w Nowej Anglii) modernizowano fabryki, budowano nowe i instalowano nowoczesne maszyny__ W Stanach Zjednoczonych już przed wojną produkowano gotowe ubrania, głównie dla górników, marynarzy, robotników rolnych, a przede wszystkim dla niewolników. Produkcję tego typu przyspieszyło wynalezienie maszyny do szycia. Gdy wojna wybuchła i odpadł duży rynek południowy, obawiano się zastoju w tym przemyśle. Jednak wielkie zamówienia na mundury i inne części odzieży wojskowej wyrównały popyt. Podobne obawy zastoju odczuwano w stosunku do produkcji obuwniczej, która przed wojną w dużym stopniu pokrywała potrzeby rynku południowego. Po wybuchu wojny początkowo wprowadzono pewne ograniczenie, lecz wkrótce potrzeby armii przywróciły pełne zatrudnienie i spowodowały istotne zmiany w produkcji — z systemu chałupniczego produkcja obuwnicza przekształciła się w wielki przemysł, oparty na surowcach kra- 242 jowych. Nowe fabryki budowano przeważnie w stanach środko-wo-zachodnich, gdzie wielkie rzeźnie dostarczały skór w nieograniczonych ilościach. Wynalezienie w tym czasie specjalnej maszyny do szycia obuwia bardzo ułatwiało i potaniało wielkoseryjną produkcję. W czasie wojny nastąpił również bardzo szybki rozwój prze-mysłujiaftowego, choć wojna go nie wywołała i nie miała na je-'gćTrozwój większego wply >vu. Gorączka ropy rozpoczęła się w Pensylwanii, gdzie niespodziewanie odkryto ją w 1859 r. Okazało się wkrótce, że rafinowanego oleju można używać do (o; świetlenia U że daje on piękne, jasne światło, a przy tym jest znacznie tańszy od dotychczas używanego oleju z tłuszczu wielorybiego lub wieprzowego, a tym bardziej od świec. Oleju zaczęto też używać do ogrzewania oraz jako smaru do maszyn, Rzeczą dotychczas niespotykaną była szybkość, z jaką nowy produkt się rozpowszechnił. W ciągu trzech lat zaczęto go używać do oświetlenia nie tylko w Stanach Zjednoczonych, lecz w wielu krajach świata. Jlopa_ stała się wkrótce największym obok zboża amerykańskim produktem eksportowym, wywożonym do wielu państw (w 1863 r. już około miliona baryłek). Eksport ten był także poważnym źródłem uzyskiwania złota, tak potrzebnego krajowi w czasie wojny. Rozwój przemysłu naftowego był tak szybki, że do końca wojny zainwestowano w nim już około pół miliarda dolarów. Przedsiębiorcy robili błyskawiczne fortuny, ale też wielu bankrutowało. Ceny ropy zmieniały się z dnia na dzień. Wojna wywołała lub przynajmniej przyśpieszyła zasadnicze zmiany w amerykańskim systemie transportowym. Przedtem dominującą rolę odgrywała sieć rzeczna, a przede wszystkim arteria wodna wzdłuż rzek Missisipi i Ohio. Przed wojną kursowało na niej 1600 statków parowych, przewożących w dół rzeki do Nowego Orleanu wielkie ilości zboża, mięsa i innych towarów. Wojna przerwała tę komunikację. Nowy Orlean został odcięty od północnego zaplecza, a transport kierowany dotąd w dół rzeką Missisipi, został przerzucony na koleje łączące zachód ze Wschodem — Nowym Jorkiem i innymi portami wschodniego Wybrzeża. Od wybuchu wojny na tej wielkiej arterii wodnej kursowały głównie tylko kanonierki i przewożono transporty wojskowe. 16* 243 f Koleje odegrały bardzo ważną rolę w przebiegu wojny i wpłynęły W sposób istotny na jej wynik. Umożliwiały one bowiem szybki transport wojsk z jednego teatru wojennego na drugi. Podobnych operacji nie mogły się podjąć słabo jeszcze rozbudowane i nie powiązane ze sobą koleje Południa. Dzięki silnej presji wojny rozwój przemysłu amerykańskiego został przyspieszony, prawdopodobnie o całe pokolenie. Wojna poprawiła też sytuację finansową kolei. Niektóre towarzystwa kolejowe miały przed wojną duże trudności i ponosiły straty. Od początku wojny wszystko to się zmieniło. Ogromne transporty dla armii przynosiły przedsiębiorstwom wielkie dochody — akcje towarzystw kolejowych stale rosły. W tym okresie rozpoczęły się też pierwsze na dużą skalę walki spekulacyjne między znanymi później tytanami biznesu, takimi jak — Yanderbilt, Gould, Fisk i Drew. Wzrastający brak siły roboczej, w związku z zaciągiem wojskowym mężczyzn i wzmożonym popytem na artykuły żywościo-we oraz inne towary, stał się., dużym bodźcem do rozwoju mecha-jiizjLCJi_(wspomniane maszyny do szycia, które po raz pierwszyx> ukazały się w 1849 r., z chwilą rozpoczęcia wojny znalazły szerokie zastosowanie przy szyciu wojskowych mundurów i obuwia). Przy zastosowaniu napędu parowego maszyny pozwoliły na stu-' 4 krotny wzrost produkcji w przemyśle obuwniczym. Wzrosło też, | ogromne zainteresowanie dalszymi wynalazkami, których tysiące "^ ^"przedstawiano corocznie do opatentowania. Brak rąk do pracy spowodował też wzrost zatrudnienia kobiet Ina roli, w przemyśle i handlu oraz w dziedzinach, gdzie dotąd •fpraćowali tylko mężczyźni. W szkolnictwie np. przeważali dotąd l \ mężczyźni, kobiety uczyły zazwyczaj tylko w młodszych klasach. W czasie wojny zatrudnienie kobiet tak się zwiększyło, że na jednego nauczyciela .przypadały już dwie nauczycielki. Później szkolnictwo jeszcze bardziej stawało się domeną kobiet. Należy dodać, że płace kobiet pozostawały znacznie niższe niż mężczyzn. Wielką pomocą w przezwyciężaniu wojennego zapotrzebowania na siłę robocza okazała się imigracja. W ciągu dwóch pierwszych lat wojny nie przekraczała ona 100 tyś. rocznie, lecz w 1863 r-wyniosła już 176 tyś., a w ostatnim roku wojny — 248 tyś. Wśród tych imigrantów okresu wojennego największy odsetek stanowi' li Brytyjczycy, Irlandczycy i Niemcy (przybywali też Polacy, ale 244 w niewielkiej liczbie). Imigracja ta w dużym stopniu powodowała, że jnjmo ciężkich strat na frontach ludność Północy w czasie wojny nadal wzrastała. Spośród nowych imigrantów 10% zaraz po przybyciu zaciągało się do wojska. Spośród 800 tyś. osób przybyłych do Stanów w czasie wojny, 631 tyś. stanowili ludzie w wieku od 15 do 40 lat, a więc roczniki najbardziej produktywne. Tylko 1/3 przybyłych stanowiły kobiety. Należy dodać, że ówczesne płace w stanach północnych były mimo inflacji trzy lub cztery razy wyższe niż gdziekolwiek w Europie, Niemniej położenie robotników i ludzi o stałych dochodach było trudne. Toteż wywoływało często niepokoje, zwłaszcza wśród robotników kopalń węgla w Pensylwanii — był to również protest przeciwko fatalnym warunkom pracy; władze często jednak traktowały wystąpienia robotników jako objawy sympatyzowania z secesjo-nistami12. Obok pracujących w trudnych warunkach i cierpiących na skutek inflacji pracowników nie brakowało już wówczas wzbogaconych dostawców, którzy niejednokrotnie za grube pier.iądze sprzedawali armii tandetne mundury, tekturowe obuwie, klejone tornistry, które się rozlatywały po pierwszym deszczu, podobnie spekulanci dostarczali armii nie nadające się do wojska konie i licho ^naprawioną broń. Ludzie ci, w czasie gdy kraj ponosił ogromne ofiary, nie wahali się ostentacyjnie wydawać nieuczciwie zdobytych pieniędzy na zabawy i różne ekstrawagancje. Trzeba jednak dodać, że część tych spekulantów robiła zapisy na rzecz college'ów, uniwersytetów oraz różnych organizacji użyteczności publicznej. Koszty utrzymania w latach wojennych stale rosły, a podwyżki płac nie nadążały za wzrostem kosztów utrzymania — pozostawały o rok w tyle. Przeciętna cena podstawowych artykułów wzrosła w ciągu wojny na Północy c 75%, przeciętnie zaś płace robotników - - tylko o 52%. Jeśli przeciętne ceny artykułów konsumpcyjnych w 1860 r. przyjąć jako 100% to w poszczególnych latach wojennych rosły one następująco: 1861 -'- 101%, 1862 -- 113%, 1863 — 139%, 1864 — 176%13. Najbardziej wzrosły koszty ubrania, bo ze 100 w 1860% r. 12 Ibidem, s. 9 - 12. 13 Ibidem, s. 10-13. 245 do 238 w roku 1865, Dystans między bogatymi i biednymi w czasie wojny się zwiększył. Powiększyła się grupa ludzi bardzo bogatych.. Robotnicy tymczasem nie tylko otrzymywali niskie płace, ale również pracowali przeważnie 14 godzin dziennie, rzad^ ko 12 godzin. W związku z tym dochodziło do demonstracji zwłaszcza w Nowym Jorku, ale nie dawało to większych rezultatów. Dużo pozostawiały też do życzenia warunki życia robotników. Domy czynszowe, w których mieszkali w wielkich miastach, były bardzo zniszczone - - nadmierne zagęszczenie, wilgoć i brak wentylacji dawały się szczególnie we znaki. Nieraz w jednym pokoju mieszkały rodziny składające się z 10 osób; była to zarazem kuchnia, jadalnia i sypialnia. Należy jednak dodać, że wobec^ozywionej Koniunktury gospodarczej prawie nie było w. kraju bezrobocia. Niewspółmierność płac w stosunku do inflacji, wywołująca niezadowolenie wśród robotników i powoli powiększająca antagonizm klasowy, przyspieszała tworzenie się związków zawodowych i aktywizację już istniejących. W samym Nowym Jorku powstało około 300 nowych związków, lecz były to małe organizacje zazwyczaj zrzeszające robotników jednego tylko zakładu, toteż ich strajki o podwyżkę płac i skrócenie czasu pracy często się nie udawały. Organizacja związków zawodowych na skalę ogólnopaństwową nabrała rozmachu dopiero w pewien czas po wojnie. Finansowanie wojn^jia terenie Unii odbywało się w różny sposób: w drodze podatków, opłat akcyzowych; sprzedaży ziemi państwowej, a przede wszystkim w drodze pożyczek wojennych, których ogólna suma przekroczyła 2 mld dol. Były one rozprowadzane po kraju przez banki prywatne. Przed wojną podatki w Stanach Zjednoczonych były niewielkie i w ogóle kraj nie był przyzwyczajony do większych podatków. Podwyższono opłaty akcyzowe, głównie za napoje alkoholowe i tytoń; opodatkowano fabryki, koleje, banki i towarzystwa ubezpieczeniowe. Wprowadzono również podatek dochodowy. Dochody państwa z wymienionych źródeł byłyby znacznie większe, gdyby nie nadużycia przy pobieraniu podatków i opłat akcyzowych, zwłaszcza od napojów alkoholowych i tytoniu. Przed wojną secesyjną system walutowy i bankowy Stanów Zjednoczonych nie był należycie uregulowany. Banknoty były wypuszczane przez 1500 różnych banków stanowych i lokalnych, kierujących się różnorodnymi przepisami. Banknoty te nie miały należytego pokrycia i stałej wartości, a ich emisje dawały okazję do różnych nadużyć. Sprawy te zostały uregulowane przez uchwalenie przez Kongres w lutym 1863 r. ustawy bankowej (National Banking Act). Nowa ustawa powołała do życia bank państwowy: centralna instytucję, która miała koordynować działalność finansową i inwe- i stycyjną w kraju. Akt ten uporządkował niezdrowe stosunki, wytwarzane przez często bankrutujące banki lokalne i stanowe. x Odtąd prawo emisji banknotów miałv tvlko banki państwowe, przy czym ustawa wprowadziła jedną walutę ogólnopaństwową. Nowy system uporządkował też finanse państwa i ułatwił obroty gospodarcze kraju. Wobec jednak braku dostatecznej liczby banknotów ,w obrocie dla szybko rozwijającego się przemysłu i handlu oraz konieczności zawieszenia wypłat w złocie, Kongres dał \ upoważnienie do wypuszczenia papierowych środków płatniczych o wartości 450 min dol. Były to tzw. greenbacks (jedna bowiem strona tych banknotów była koloru zielonego). Nie miały one pokrycia, niemniej uznane były za prawny środek płatniczy - - ich kurs, zwłaszcza wobec rozwiniętej spekulacji — spadał i doszedł do 173 dolarów za 100 dolarów w złocie; jednakże nigdy najgół-nocy nie doszło do takiej skrajnej inflacji jak na Południu14. Wojnę secesyjną charakteryzuje również ogromny rozwój na Północy mniejszych i większych zakładów (reprezentowały one kapitał około 5 min dol., a ich roczne zyski szacowano na 12 -- 15°/0) Większość późniejszych wielkich przedsiębiorstw7, takich jak rafinerie Johna D. Rockefellera i huty Andrew Carnegiego, rozpoczęły swój rozwój właśnie w czasie wojny secesyjnej. Stworzony przez wojnę typ „kapitanów" przemysłu i śmiałych biznesmenów przejawiał wielką energię i zdolności organizacyjne. Byli to przeważnie ludzie jeszcze młodzi, ale już zapowiadający burzliwą przyszłość, dążący do stworzenia fortun, bezwzględni ^ walce konkurencyjnej — z uporem pokonujący wszystkie przeszkody - - nie zawsze zgodnie z prawem i etyką oraz interesami | 14 Ibidem, s. 11. 246 247 społeczeństwa. Należeli do nich tak znani biznesmeni, jak Andrew Carnegie, John D. Rockefeller, J. Pierpont Morgan czy Cyrus W. Field, Collis P. Huntington oraz wielu innych. Niektórzy z tych nowo wzbogaconych przedsiębiorców nie omieszkali zaraz korzystać z łatwo zdobytych fortun v; sposób ostentacyjny. Głównym centrum ówczesnego życia towarzyskiego i ich niewybrednych zabaw był Nowy Jork, którego beztroską atmosferę w najbardziej ponurym roku wojny tak charakteryzuje „Prairie Farmer" z października 1864 r.: ,,Nowy Jork nigdy tak nie błyszczał i nie był tak czarujący [...]. Nasza elita, nasza arystokracja pieniądza, nasi pretensjonalni ludzie nigdy się tak szalenie nie uganiali za ekstrawaganckim pokazywaniem się w modnych kąpieliskach, skąd wracają, by rozpocząć w mieście sezon szumnego przechwalania się. Wszystkie klasy korzystają z rozrzutności i lekkomyślności czasów". Mimo podniesienia cen o 50% teatry były przepełnione. Wielu ludziom wystarczały przedtem dwa konie, teraz weszły w modę powozy cztero-, a nawet sześciokonne. „Ozdoby pań, jedwabie, satyny i koronki kosztują teraz tyle co waga płaconych za nie banknotów". A co najbardziej zdumiewało, to to, że mimo tych wysokich cen popyt jest większy niż kiedykolwiek. Wojny, zwłaszcza domowe, zazwyczaj pociągają za sobą spustoszenie, wyludnienie, nędzę oraz ogólny upadek. Tym bardziej więc uderzająca cechą wojny .secesyjnej był wielki ITOZ;VÓj ekonomiczny w latacłhi4863---t86^-rra-Północy/ I co jest znamienne — ten rozkwit we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego nabrał rozmachu po dwóch latach wojny, w czasie których Północ ponosiła przeważnie klęski. -Nie doszło do oczekiwanego przez niektórych załamania finansów Północy i do zapowiadanego przez południowców upadku północnego przemysłu z powodu braku południowych surowców oraz odcięcia południowego rynku zbytu. Okazało się na odwrót, że mimo dużych strat wojennych na Północy rosła liczba ludności i jej bogactwo, postępowało nieprzerwanie osadnictwo, zwiększały się zbiory, odkryto nowe złoża srebra i złota wzrosła wydajność kopalń, rozbudowywano koleje i linie telegraficzne. Słowem, nie tylko nie było widocznych oznak wyczerpania materialnego, lecz przeciwnie, uderzające do- wody energii i mocy; zasoby kraju zarówno materialne, jak i ludzkie zdawały się być nie do wyczerpania. Południe tymczasem __jak wspomniano — było już na pół zrujnowane na skutek strat w bitwach, braku rak do pracy i blokady15. Jak pisał ,,Scientific American" w styczniu 1863 r.: „Jest rzeczą uderzającą, że kraj, który zaledwie wychodził z kryzysu i został rozdarty przez secesje, potrafi prowadzić długą wielką wojnę, w której biorą udział setki tysięcy ludzi, jednocześnie zaś nie tylko utrzymuje normalne życie gospodarcze, lecz doprowadza je do szybkiego rozwoju i rozkwitu". Podstawowym elementem tego sukcesu gospodarczego byli ludzie — ich pełna energia, pracowitość i przedsiębiorczość oraz zmysł organizacyjny. Należy dodać, że nie było jeszcze wówczas ingerencji rządu w mechanizm życia gospodarczego; nie było też kontroli cen i płac, racjonowania ani żadnej reglamentacji. Mimo wszystko po obu stronach widoczne było duże zmęczę- ' nie; na skutek zarówno poniesionych klęsk i ogromnych ofiar w ludziach, jak i braku wyraźnych oznak, kiedy wreszcie wojna się zakończy i po której stronie będzie zwycięstwo. Odzywały się głosy, zwracające np. uwagę na ogrom długów państwowych i groźbę narodowego bankructwa. Jednakże rozwój kraju był widoczny i oczywisty, choć nie wszyscy z niego korzystali. Padał też na niego zawsze cień toczących się krwawych zmagań. Uczucia były więc podzielone: z jednej strony optymizm i pewność siebie na widok żywiołowego rozwoju we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego, z drugiej zaś koszmarne wiadomości o rozpaczliwych walkach, śmierć tysięcy ludzi, stałe zagrożenie. Tak jak niegdyś działalność założycieli republiki amerykańskiej dokonała rewolucji politycznej, tak teraz gorączkowe wysiłki wybijających się magnatów przemysłu i finansów stały się Ważnym czynnikiem nowej rewolucji ekonomicznej, która niebawem miała objąć i przebudować wszystkie regiony kraju. Nie-którzy historycy nazywają wojnę secesyjną Drugą Rewolucja Amerykańską. W każdym razie dała^ona początek rewolucji gospodarczej, przyspieszając znacznie zarysowujące się już przed 15 A. Nevins, The War jor the Union, t. III, s. 217-221. 248 249 wojną tendencje do zmiany w przemyśle, rolnictwie i systemie komunikacyjnym kraju16. Europa pilnie obserwowała przebieg amerykańskiej wojny domowej, zwłaszcza pod koniec lata 1862,r., gdy szczególnie żywo rozważana była możliwość interwencji europejskiej w konflikcie amerykańskim. Interwencja europejska prawdopodobnie utrwaliłaby rozłam Stanów Zjednoczonych i zadała cios liberalizmowi na świecie; z drugiej zaś strony mogłaby doprowadzić do podbicia Kanady przez Stany Zjednoczone i utrwalenia francuskiego panowania w Meksyku (z pogwałceniem doktryny Mon-roe'go). Rządowi brytyjskiemu, z premierem Palmerstonem na czele, chodziło przede wszystkim o obronę interesów brytyjskich, a tym służyło na razie nieangażowanie się w konflikt amerykański. Trzeba było bowiem liczyć się równocześnie z możliwością wplątania Wielkiej Brytanii w jakąś awanturę europejską, co było tym niebezpieczniejsze, że długa granica kanadyjska nie miała od strony Stanów prawie żadnej obrony. W ogóle Wielka Brytania trzymała się - - jak wiadomo — zasady nieinterwencji w obce konflikty, byleby interesy brytyjskie nie były zagrożone. Stanowisko torysów i arystokracji brytyjskiej reprezentował główny organ wyższych klas, londyński ,,Times", cieszący się wielkim autorytetem zarówno w Anglii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Początkowo nastawienie tego dziennika było umiarkowane, a jego zdolny korespondent waszyngtoński W. H. Rus-sell pisał bezstronne artykuły. Korespondencje jego następców były już wyraźnie krytyczne w stosunku do Północy, a więc zgodne z ogólnym nastawieniem „Timesa". Zgodnie też z tym nastawieniem artykuły korespondenta „Timesa", nadsyłane z Konfederacji, były przychylne dla Południa. Należy jednak zaznaczyć, że „Times" nigdy nie doradzał interwencji brytyjskiej w konflikcie, a raczej przed nią ostrzegał. Podobnie nieprzychylne dla Unii było nastawienie londyńskich czasopism zachowawczych: „Morning Post" i „Saturday Review". Jednakże część prasy angielskiej („Daily News", „Morning Star" i inne), a także większość klasy średniej i niższej sympatyzowały z Północą i były 16 Ibidem, t. II, s. 483-511. potężnym hamulcem w stosunku do zwolenników interwencji. Propółnocna była również ogromna większość pisarzy i intelektualistów brytyjskich z Johnem Stuartem Millem na czele (pisarze obojętni, jak np. Thomas Carlyle, należeli do wyjątków). Szczególnym poparciem cieszyła się Północ, gdy Lincoln wystąpił zdecydowanie przeciwko niewolnictwu w swych aktach emancypacyjnych i wykazał bezwzględna gotowość prowadzenia walki aż do zwycięstwa17J W tej atmosferze nie tvlko została załatwiona pokojowo oma- i. i U wiana już sprawa .-.Trentu". lecz stopniowo uregulowano i inne kwestie, zakłócające dotąd stosunki brytyjsko-amerykańskie. Jed- _ na z nich był handel niewolnikami, lecz potem zawarto amery-kańsko-brytyjski traktat o współpracy w zwalczaniu tego handlu. Nieco wcześniej rząd W. Brytanii zakazał zawijania do portów swego kraju statków kaperskich, co praktycznie godziło w Południe, pozbawiając je w dużej mierze warunków do ścigania obcych statków przemytniczych, czyli tzw. kaperstwa. .Eliminowało to też z góry możliwe na tym tle nieporozumienia. Pomyślnie zlikwidowano również głośny zatarg o „Alabamę". Ten krążownik zbudowany — wbrew zasadzie neutralności - - przez .stocznie brytyjską przekazano marynarce południowej w lipcu 1862 r., mimo ostrzeżeń amerykańskiego ambasadora Adamsa. Przeznaczony był do ścigania nieprzyjacielskich jednostek morskich i przez dwa lata był postrachem statkóvV Północy, aż wreszcie został zatopiony przez krążownik Unii „Kearsarge" w pobliżu Cherbourga wr czerwcu 1864 r. - Mimo stopnio\vej poprawy w stosunkach Wielkiej Brytanii z Północą dyplomacja brytyjska nie miała nadal wielkiego zaufania do amerykańskiego sekretarza stanu Sewarda, pamiętając o jego niedawnych, niefortunnych projektach sprowokowania wojny z Francją i Hiszpanią, aby w ten sposób zjednoczyć naród amerykański i nie dopuścić do secesji. Ponadto aż do czasu ogłoszenia deklaracji emancypacyjnej przez Lincolna sprawa, o którą walczyła Północ, nie wydawała się w Wielkiej Brytanii dostatecznie usprawiedliwiona, by warto było o nią walczyć i ponosić tak ogromne ofiary. 17 J. G. Randall, D. Donald, op. cit., s. 14-15. 250 51 W miarę więc jak w Stanach niszczono zamożne regiony kraju, wzbudzając wzajemną nienawiść, wśród wielu ludzi ugruntowywało się przeświadczenie, że ten przelew krwi sprzeczny był z chrystianizmem, humanitarnymi zasadami i zdrowym rozsądkiem. Dopiero deklaracje emancypacyjne Lincolna zmieniły zasadniczo poglądy na sens tej wojny; stworzyły też bardziej przyjazną atmosferę i wzbudziły życzliwość dla sprawy Unii zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i na kontynencie europejskim. Skutki tej wojny dały się dotkliwie odczuć w ośrodkach europejskich przemysłu bawełnianego, głównie na wyspach brytyjskich i we Francji, gdzie nie posiadano zapasów tego surowca. W angielskim centrum przemysłu bawełnianego w Lancashire z braku surowca pracowała w pełnym wymiarze godzin tylko 1/4 ] przeszło półmilionowej załogi robotniczej tego przemysłu. Tysiące ludzi żyło w nędzy, chodziło w łachmanach i musiało korzy-, stać z zapomóg lub wprost żebrać. Mimo to ludzie ci na ogół k~ sympatyzowali z Północą. Duże znaczenie dla przebiegu amerykańskiego konfliktu mogła mieć również postawa Francji. Już w ciągu zimy 1861/1862 r. wyszło na jaw, że Napoleon III nosi się z zamiarem.„interweniowania w amerykańskiej wojnie domowej. Chodziło mu q uznanie niepodległości Południa i złamanie blokady, ale Napoleon starał się jednocześnie, by Wielka Brytania współuczestniczyła w tych działaniach. Sama Francja bowiem mogła się okazać za słaba, aby przeciwstawić się europejskim zwolennikom nieingerencji i jednocześnie walczyć w Ameryce. Wielka Brytania nie była skłonna do działań w tym kierunku, biorąc pod uwagę stałą rywalizację obu państw w Europie i w koloniach. WT dodatku ryzykowne zaangażowanie się Francji w Meksyku nie podobało się Brytyjczykom. Jak bowiem wiadomo, w jesieni 1861 r. Francja, Hiszpania i Wielka Brytania zawarły umowę, by wspólnie interweniować w Meksyku w celu wymuszenia spłaty zaciągniętych długów i ochrony swych oby.wateli w tym państwie, które wówczas uwikłane było w niszczycielską wojnę domową. Umowa trzech mocarstw przewidywała również, że żadna ze stron nie będzie wywierała wpływu na stosunki wewnętrzne kraju i kwestionowała jego prawa do wybrania sobie własnej formy ustroju. P° 252 * bezkrwawym zajęciu Vera Gruz przez oddziały wojskowe trzech krajów Hiszpania i Wielka Brytania, zaspokojone rozsądnymi koncesjami i zapewnieniami ze strony ówczesnego indiańskiego prezydenta Meksyku (Benito Juareza), wkrótce wycofały swe wojska z kraju. Tymczasem okazało się, że Napoleon III dąży do opanowania stolicy kraju i utworzenia cesarstwa meksykańskiego z wybranym przez siebie katolickim monarchą na czele. NałeLy zaznaczyć, że nawet po.osadzeniu przez Napoleona III na tronie meksykańskim brata cesarza Franciszka Józefa Północ nie przestała uznawać Juareza za prezydenta; Południe natomiast uznało cesarza Maksymiliana. Napoleon III chciał — prócz podniesienia prestiżu swej dynastii - - odnowić wpływy francuskie w Ameryce Środkowej, zabezpieczyć kolonie francuskie na Antylach i otworzyć nowy rynek dla towarów francuskich. W zasadzie zaś chodziło o zorganizowanie pod egidą Francji obszaru cywilizacji łacińskiej na południe od Rio Grandę dla zrównoważenia wpływów kultury anglosaskiej na północ od tej granicy. Zresztą antagonizm, jaki by się zapewne utrwalił między niepodległym Południem a Północą, zostawiałby Francji wolną rękę w Ameryce Łacińskiej. Wielka Brytania poniekąd tolerowała tę awanturnicza grę Napoleona III, wychodząc z założenia, że skierowanie wysiłków cesarza francuskiego ku Ameryce jest najlepszą gwarancją, że nie zakłóci on równowagi sił i pokoju w Europie. Choć na ogół większość Francuzów sympatyzowała z Południem — w niemałym, stopniu z uwagi na kryzys wywołany przez blokadę i brak południowej bawełny — Północ również miała wielu przyjaciół we Francji i to głównie wśród intelektualistów oraz części wpływowej prasy francuskiej. Dużą role w mobilizowaniu oraz inspirowaniu wybitnych przyjaciół Unii we Francji odegrał bardzo zdolny i ruchliwy konsul amerykański w Paryżu, John Bigelow. Natomiast ambasador Unii w Paryżu, W. L. Dayton. który nawet nie znał języka francuskiego, większej roli nie odegrał. Dla północnej sprawy zasłużył się szczególnie profesor Sorbony, Eduard Laboulay, jak również znany publicysta Agenor de Gasparin (pisał poważne, przychylne dla Unii prace na tematy amerykańskie). Tymczasem dzienniki kontrolowane przez rząd, takie jak „Pays", „Contitutionnel", 253 „Patrie", domagały się uznania Południa i krytykowały blokadę. Niemałą rolę w powstrzymaniu uznania przez Francję niepodległości Południa odegrała również pszenica amerykańska, którą Francja zmuszona była sprowadzać z Północy. Unia przeżywała właśnie lata wyjątkowego urodzaju, podczas gdy Francja w tym samym czasie cierpiała nieurodzaj. Gdy sprawa anglo-francuskiej mediacji w amerykańskiej wojnie domowej weszła w jesieni 1862 r. na porządek dzienny dyskusji w Londynie, gorąco wypowiedział się za nią ówczesny brytyjski minister skarbu William Gladstońe. a także minister spraw zagranicznych, lord John Russell. Przeciwko mediacji wypowiedział się jednakże cieszący się dużym autorytetem minister wojny, George Cornewall Lewis, przede wszystkim zaś wywierający największy wpływ premier brytyjski lord Palmerston. Oświadczył on już przedtem, że byłby za mediacją tylko w przypadku poniesienia przez Unię wielkiej kieski. Obawiano się bowiem, że narzucona mediacja, która właściwie wobec odmowy Północy sprowadzałaby się do interwencji, mogłaby wplątać Wielką Brytanię w wojnę ze Stanami Zjednoczonymi. Toteż gdy w końcu października 1862 r. Napoleon III wystąpił z ponowną propozycją mediacji, z udziałem wszystkich pięciu mocarstw europejskich, gabinet brytyjski publicznie odrzucił tę propozycję. W ten sposób zakończyła się sprawa mediacji i ewentualnej zbrojnej interwencji mocarstw, a przede wszystkim Francji i Wielkiej Brytanii w amerykańskim konflikcie. \Nalezy podkreślić, że czynnikiem, który odegrał ważną rolę w zapobieżeniu interwencji europejskiej, była ogłoszona właśnie przez prezydenta Lincolna proklamacja emancypacyjna. Południe niewątpliwie pragnęło interwencji europejskiej i jego agenci we Francji oraz w Wielkiej Brytanii usilnie o to zabiegali, uważając, że interwencja taka doprowadzi do uznania niepodległości Południa i jego oddzielenia od Unii. Konfederacja mogła ogromnie poprawić swe szansę pomocy zagranicznej, a nawet uznania jej niepodległości, gdyby dała publiczne zapewnienie, że po uzyskaniu niepodległości będzie stopniowo uwalniać niewolników. Jednak Południe na tak daleko idący krok nie było w stanie się zdobyć. 'Przeciwnie, znaczna część południowego społeczeństwa działała w przeświadczeniu, że walczy właśnie o utrzymanie niewolnictwa. Nawet gdy pod koniec wojny kon-federaccy dowódcy wojskowi, widząc beznadziejność położenia, zalecali przyjmowanie do armii Murzynów (w zamian za wolność), to ich postaw7a wywoływała gwałtowne sprzeciwy na Południu18. w A. Nevins, The War /or in.e Union, t. II, s. 242-274. 254 Rozdział VI DECYDUJĄCE BATALIE I WALKI POLITYCZNE, ŚMIERĆ LINCOLNA Zasadniczym celem sił Unii na zachodnim teatrze wojennym było opanowanie wielkiej arterii wodnej Missisipi, która była do niedawna główną droga transportową i handlową dla Zachodu. Nawet po rozbudowie kolei rzeka Missisipi zachowała swe znaczenie komunikacyjne i handlowe. Toteż posiadanie nadal przez Południe kontroli nad środkowym odcinkiem tej rzeki pozwalało rządowi Konfederacji na utrzymanie łączności ze stanami niewolniczymi położonymi za nią, mianowicie: Arkansasem, Teksasem i zachodnią Luizjana. Stany te dostarczały Konfederacji rekrutów i żywności, a ponadto stanowiły jedyną bezpieczną drogę, która konfederaci mogli otrzymywać europejską broń i produkty przemysłowe, dostarczane statkami do portów meksykańskich, a następnie dowożone drogą lądową (furgonami i na mułach). Wstrzymywanie tego zaopatrzenia i przecięcie Konfederacji na dwie części przez opanowanie środkowego odcinka Missisipi było więc niezmiernie ważne dla dalszego przebiegu wojny. Należy tu przypomnieć, że pozostałe odcinki Missisipi, t j. górny i doln^ wraz z wielkim portem Nowego Orleanu, były już wówczas w rękach wojsk Unii. By opanować środkowy 400 km odcinek Missisipi (od Yicks-burga do portu rzecznego Hudson), który pozostawał nadal w rękach konfederatów, trzeba było przede wszystkim zdobyć twierdzę Yicksburg, naturalna redutę, wznoszącą się na 70 metrów nad brzegiem rzeki i bronioną przez 35 tyś. oddziały południowe pod dowództwem gen. Pembertona. Nieopodal stolicy 256 stanu Missisipi —^ Jackson stacjonował z 30 tyś. wojska generał południowy, Johnston. Podjęcie się niezmiernie trudnego zadania — zdobycia twierdzy Yicksburg - - przypadło gen. Ulyssesowi S. Grantowi, który objął naczelne dowództwo na Zachodzie po przejściu gen. Hallecka do Waszyngtonu. Grant znany już był ze swych wcześniejszych, przeważnie zwycięskich walk (Forty Henry i Donelson oraz pod Shiloh, w Missisipi, Tenessee). Nie tylko zdobycie, ale również dojście do twierdzy Yicksburg stanowiło bardzo trudne zadanie. Trzeba się bowiem było posuwać po błotnistym, ma-larycznym terenie wśród ,odgałęzień i zalewów Missisipi, budując drogi, a nawet kopiąc kanały. Wybrana przez Granta droga wymagała również dwukrotnego przeprawienia się przez wielką rzekę. W dodatku w Waszyngtonie kursowały przygnębiające pogłoski, że Grant znowu zaczyna pić. Wysłana specjalnie z Waszyngtonu komisja dla zbadania tej sprawy oczyściła jednak Granta z tych zarzutów. Grant wyruszył w kierunku Yicksburga w drugiej połowie listopada (1862 r.). Jego marsz był bardzo wolny z uwagi na trudny teren.. Właściwą kampanię przeciwko twierdzy i dwu zgrupowaniom południowym rozpoczął dopiero 11 maja (1863). Jeszcze na miesiąc przedtem udało się federalnej flotylli rzecznej pod dowództwem admirała Davida Portera przepłynąć w nocy 16 kwietnia u samych stóp twierdzy i pod ogniem wszystkich jej baterii. Flotylla ta odegrała później ważną rolę w opanowaniu kontrolowanego dotąd przez konfederatów odcinka Missisipi. W kilkunastodniowej kampanii (11-24 maja 1863 r.) przeciw oddziałom południowym Grant zmusił po 5 zwycięskich bitwach gen. Johna Pembertona do zamknięcia się z całym swym wojskiem w umocnieniach Yicksburga, a gen. Josepha Johnstona do wycofania się do Jackson1, który zresztą wkrótce zdobył. Zanim jednak nastąpił ostateczny atak i zdobycie twierdzy Vicksburga, na froncie wschodnim doszło do epokowych wydarzeń wojennych, które na pewien czas przyćmiły wszystko, co się działo na zachodzie kraju. W Wirginii na początku maja gen. Robert Lee odniósł świet - 17 1 The Collected Works oj Abraham Lincoln, t. VI, 281 - 282. Wojna secesyjna... 257 ne zwycięstwo nad wojskami Unii^pod Chancellorsville| nie była ono jednak decydujące, gdyż oddziały Hookera, choć pobite, nie uległy zupełnemu zniszczeniu i trzeba było się liczyć z tym, że w niedługim czasie po uzupełnieniu i reorganizacji znowu będą gotowe do walki. Ale inicjatywa po klęsce Północy przeszła do konfederatów, wobec czego rząd i naczelne dowództwo Konfederacji zastanawiało się nad planem dalszej akcji. Jeśliby teraz wojsko gen. Lee pozostało nadal w Wirginii, należałoby się spodziewać, że siły Unii z chwilą odzyskania gotowości bojowej ruszą ponownie ku południowi na spotkanie z armią konfederacką i jeśli nawet znowu zwyciężyliby południowcy, to ich zwycięstwo byłoby kosztowne i nie przyniosłoby ostatecznego rozstrzygnięcia, lecz tylko dalsze wyniszczenie i tak już wyniszczonej Wirginii. Drugą ewentualnością, jaka się nasuwała, był marsz gen. Lee na północ i zdobycie Marylandu oraz Pensylwanii. Można było mieć nadzieję, że taki zwycięski marsz konfederatów ku północy — prócz osiągnięcia zasadniczego celu — zmusi dowództwo federalne do wycofania części swych wojsk z zachodnich stanów, aby je użyć jako posiłki dla zagrożonego wschodniego frontu Unii. Przez to automatycznie zmniejszyłaby się presja na wojska konfederatów na Zachodzie i ustałoby zagrożenie Yicks-burga. W najgorszym nawet razie zwycięstwo oddziałów gen. Lee na Północy zrównoważyłoby ewentualne dalsze straty konfederatów na zachodnich terenach. W Richmondzie uznano zatem wysyłanie części sił gen. Lee na zachód za niecelowe. Niemniej jednak marsz wojsk Konfederacji na północ był ryzykowny wobec znacznej przewagi liczebnej i materialnej Unii. Musiałby to być marsz szybki i prowadzący do rychłej rozprawy z siłami przeciwnika, gdyż skromne zasoby Południa nie pozwalały na podtrzymanie dłuższej kampanii poza własnym terytorium. Rząd i dowództwo konfederatów liczyło jednak na to, że ich zdecydowane zwycięstwo na Północy mogłoby wymóc rozstrzygnięcie wojny — a więc uzyskanie przez Południe niepodległości. Konfederaci spodziewali się również, że takie zwycięstwo skłoniłoby mocarstwa europejskie do uznania Konfederacji, o co agenci południowi od dawna tak usilnie, a zarazem bezskutecznie, zabiegali. Tak więc w pierwszych.dniach czerwca 1863 r. gen. Lee wy- 258 ruszył ze swymi oddziałami na północ, maszerując wzdłuż Doliny Shenandoah, gdzie po drodze otoczył i zmusił do poddania się garnizon w Winchester; po czym wkroczył na żyzne i nietknięte jeszcze przez wojnę tereny Marylandu i Pensylwanii. Tymczasem w Waszyngtonie nie zdawano sobie sprawy, dokąd zmierzają siły konfederatów; ich celem mogła być Filadelfia, Harrisburg, lub nawet stolica Unii. Gen. Hooker, dowódca wojsk federalnych na wschodnim froncie, chciał początkowo uderzyć na stolicę konfederatów, korzystając z tego, że gen. Lee, wyruszając na północ, pozostawił Richmond bez dostatecznej osłony. Lincoln jednak uważał, że celem powinny być wojska południowe, a nie Richmond. Zresztą zadaniem sił federalnych musiało być nie tylko powstrzymanie niebezpiecznej inwazji Północy, lecz także ubezpieczenie Waszyngtonu przed bezpośrednim uderzeniem konfederatów. W czasie swego marszu na północ Lee wysłał na zwiady kawalerię, która śmiałym manewrem okrążyła całe zgrupowanie Hookera od wschodu i południa. Nagłe pojawienie się konfederatów w pobliżu Waszyngtonu wzbudziło panikę w stolicy i na przyległych terenach. "Lee stracił jednak na kilka dni kontakt ze swą kawalerią i dlatego nie wiedział, gdzie się wojska Unii znajdują. Myśląc, że są one jeszcze daleko, pozwolił na rozproszenie swych oddziałów w południowej Pensylwanii na przestrzeni 70 km. Sytuację Unii pogarszał jednak fakt, że właśnie wybuchł tlący się już od dawna konflikt między gen. Hookerem a głównodowodzącym, gen. Halleckiem2. W tej sytuacji Hooker podał się do dymisji, którą Lincoln po krótkiej naradzie ze Stantonem i Sewardem przyjął. Hooker bowiem na skutek poniesionej klęski stracił pokładane w nim dotąd zaufanie. Nowym dowódcą, armii federalnej został mało znany gen.-?George G. MeadL z Pensylwanii, człowiek odważny i skromny; odznaczył się w ostat-nich kampaniach w Wirginii. Wbrew przewidywaniom gen. Lee wojska Północy już 25/26 czerwca przekroczyły Potomac. Lee dowiedział się o tym do- 2 B. Catton, The Centennial History of the dvii War, t. I - III, New York 1961 - 1965, t. III: Never Cali Retreat, s. 178 - 192. 259 Generał George G. Meade piero w dwa dni później, gdy cała armia Unii była już skoncentrowana koło miejscowości Frederick\ w Marylandzie, a więc na jego flance. Lee dowiedział'się również, że armia Północy zmieniła dowódcę. Te wiadomości trochę go zaniepokoiły i nakazał natychmiast szybką koncentrację swych oddziałów koło miasteczka Gettysburga, gdzie znajdował się dogodny węzeł komunikacyjny. Tymczasem siły federalne poruszały się równolegle do wojsk gen. Lee po ich wschodniej stronie, aby ubezpieczać Waszyngton od nagłego ataku. Żaden z głównodowodzących nk1 myślał jednak jeszcze o zajmowaniu pozycji do generalnej rozprawy, choć Lee zdawał sobie sprawę, że nie może opuścić terenu Unii bez stoczenia bitwy. Bezpośrednim celem gen. Meade'a było na razie niedopuszczenie do przekroczenia przez przeciwnika rzeki Susąuehanna, co by mu otwarło drogę do głównych ośrodków Północy. Ażeby dokonać rekonesansu, gen. Meade wysłał w kierunku północnym, ku Gettysburgowi, korpus pod dowództwem gen-Johna Reynóldsa. W dniu l lipca oddziały konfederatów, nie 260 wiedząc o tak bliskiej obecności wojsk federalnych, weszły do miasteczka Gettysburg z zamiarem zaopatrzenia się w buty w tamtejszych sklepach (konfederaci cierpieli wciąż na dotkliwy brak obuwia). Jednak niespodziewanie natknęli się tam na od-~~ dział kawalerii federalnej, a później również na piechotę. Natychmiast wywiązała się walka, do której obie strony wprowadzały dalsze nadciągające oddziały. W coraz bardziej nasilającym się starciu, w którym poległ już gen. Reynolds, konfederaci mieli tego dnia zdecydowaną przewagę i zmusili oddziały federalne do wycofania się. Uchodzące z miasta w kierunku południowym oddziały .Unii zajęły, raczej przypadkowo, tz,w. |Wznie-sienie Cmentarne (Cemetery Ridge — znajdował się tani cmentarz). Konfederaci* natomiast zajęli położone naprzeciw i oddalone o półtora km równoległe wzgórze, zwane Wzgórzem Seminaryjnym (od nazwy luterańskiego seminarium, które się tam znajdowało). Między obu wzniesieniami leżała niezbyt głęboka^ dolina. Pierwszy dzień walki był zwycięski dla mających na tym odcinku przewagę liczebną konfederatów. Walka koło Gettysburga zawiązała się więc zupełnie przypadkowo i spontanicznie - - nie była przez nikogo zaplanowana._ Oddziały obu stron były jeszcze w marszu i dopiero się zaczynały koncentrować. Gen. Lee, słysząc huk dział, przybył pośpiesznie na miejsce walki z zamiarem jej przerwania. Gdy jednak spostrzegł, że jego oddziały zajęły dogodne pozycje, tak że lepszych nie można by zaplanować i mają już przewagę nad nieprzyjacielem, zmienił zamiar i dał rozkaz do generalnego natarcia. Drugi dzień walki upłynął głównie na atakach konfederatów na flanki pozycji federalnej, ulokowanej na Wzniesieniu Cmentarnym i otaczających go wzgórzach. Działaniom piechoty towarzyszył silny ogień artyleryjski. Mimo lokalnych sukcesów konfederatom nie udało się wyprzeć oddziałów Unii z ich dogod-nych pozycji. W czasie wieczornej narady sztabowej generał południowy James Longsteet odradzał uderzenie czołowe i próbował skłonić gen. Lee do obejścia lewej flanki przeciwnika, a następnie do uderzenia od tyłu, co jego zdaniem zmusiłoby oddziały Unii do wycofania się z ich pozycji. Lee jednak nie przyjął tej gdyż nie mając rozeznania na tyłach nieprzyjaciela, oba- 261 5. Bitwa pod Gettysburgiem w 1863 r. wiał się, że może w ten sposób wpaść w zasadzkę i doprowadzić do zniszczenia swych wojsk (kawaleria południowa pod dowództwem gen. Jeba Stuarta powróciła ze swego zbyt długiego rajdu rozpoznawczego dopiero drugiego dnia bitwy wieczorem). Z tą linią rozumowania gen. Lee zgadzali się później prawie wszyscy rzeczoznawcy wojskowi. Gdy więc ataki flankowe konfederatów w drugim dniu bitwy zawiodły, pozostało tylko uderzenie czołowe w sam środek po- zycji nieprzyjaciela na Wzgórzu Cmentarnym i to marszem wiodącym w górę bez żadnej osłony. Znany, jako mistrz manewru, gen. Lee nie miał w tej sytuacji żadnego wyboru, liczył więc tylko na to, że potężne frontalne uderzenie najlepszych oddziałów południowych zdoła przełamać pozycje nieprzyjaciela i zmusi go do bezładnego odwrotu. Tymczasem na nocnej naradzie dowódców Unii postanowiono pozostać na dotychczasowych pozycjach na Wzniesieniu Cmentarnym i czekać na atak konfederatów. Gen. Meade trafnie przewidywał, że atak pójdzie na środek jego pozycji i odpowiednio przygotował obronę, umieszczając tam dwa korpusy i przygotowując z tyłu łatwe do przerzucenia rezerwy. Rozstrzygający atak konfederatów na pozycje federalne nastąpił trzeciego dnia bitwy (3 lipca). Właśnie przybyła na pole walki wyborowa dywizja Wirginii; dołączyła do niej jedna z dywizji Karoliny Północnej i inne doborowe oddziały — w sumie 15 tyś. żołnierzy. Był to kwiat armii południowej. Gen. Lee postanowił użyć tych oddziałów jako kolumny szturmowej do frontalnego uderzenia na silne i dobrze przygotowane pozycje federalne na Wzniesieniu Cmentarnym. W upalne popołudnie lipcowe — po krótkiej przerwie w walce nastąpił atak. Złowieszczą ciszę przerwały dwa wystrzały armatnie, a po nich rozpoczęła się kanonada 130 dział konfederatów, a niebawem i całej artylerii Unii. Ten huraganowy ogień trwał przez dwie godziny i około godziny trzeciej znowu nastąpiła cisza na zadymionych polach i wzgórzach. Dopiero po chwili zaczęła się wyłaniać z lasów naprzeciw pozycji Unii kolumna szturmowa konfederatów; Po wyjściu na otwarte pola kolumna zatrzymała się, wyrównując swe szeregi jak na mustrze lub przed .paradą; następnie ruszyła na półtora kilometra szeroką falą z rozwiniętymi sztandarami, ale bez żadnej osłony i cały czas pod górę przez istne piekło ognia artyleryjskiego, dla którego była doskonałym ce-tem. Gdy kolumna szturmowa zbliżyła się już na 200 m do linii leprzyjaciela, spotkały ją mordercze salwy ognia karabinowe-?°- Kolumna zachwiała się i zaczęła się załamywać, jednakże Ikuset żołnierzy dopadło do samego środka pozycji nieprzyja-Nastąpiła rozpaczliwa walka wręcz. Nie uszedł stamtąd ani z atakujących żołnierzy - - wszyscy albo polegli, albo do- 262 263 r stali się do niewoli. Główna część nacierającej kolumny — wobec przerażających strat — ostatecznie załamała się i zawróciła - - nadal pod gwałtownym ogniem artylerii. Wobec zapadającego mroku bitwa była zakończona. Tylko połowa atakujących żołnierzy zdołała powrócić do pozycji wyjściowej, reszta zginęła. W samej dywizji Wirginii na 4500 żołnierzy, którzy wzięli udział w ataku, 3392 zginęło. Z liczącej 93 tyś. armii Unii poległo 23 tyś., gen. Lee ze swych 70-tysięcznych sił stracił 30 tyś. wyborowych żołnierzy. Zwracając się po bitwie do jednego ze swych generałów Lee powiedział: „To jest mój błąd — to ja przegrałem walkę, a wy musicie mi dopomóc wydobyć się z tego, jak można najlepiej". Lee podał się też zaraz do dymisji, lecz prezydent Davis jego dymisji nie przyjął, podkreślając jego zasługi. Lee wycofał się po bitwie na Południe, lecz musiał się zatrzymać przed wezbraną wówczas rzeką Potomac. Była to dobra okazja dla gen. Meade'a do uderzenia i ewentualnego zniszczenia armii konfederatów, do czego Lincoln go namawiał, przysyłając mu na pomoc 20 tyś. żołnierzy. Jednak Meade, człowiek bardzo ostrożny, nie chciał ryzykować swej reputacji i Lee przez nikogo nie ścigany przeprawił się szczęśliwie przez Potomac i uszedł ze swymi oddziałami na Południe. Bitwa pod Gettysburgiem uważana jest za największą w czasie całej wojny zarówno pod względem strat, jak i liczby biorących w akcji żołnierzy; stała się przedmiotem do dzisiaj nie" kończących się dyskusji, badań i inspiracji dla poetów oraz pisarzy. Zwycięstwo to natchnęło również Lincolna do słynnego przemówienia gettysburskiego. Bitwa ta uważana jest też za przełomowy punkt wojny, przynajmniej pod względem politycznym. Gdyby bowiem zwyciężyli konfederaci, otworzyłoby im to drogę do kluczowych ośrodków Północy, a nawet do Waszyngtonu, zaktywizowałoby północnych zwolenników kompromisowego pokoju. Prawdopodobnie doprowadziłoby również do uznania Południa przez mocarstwa europejskie za niepodległe państwo, a nawet do interwencji tych mocarstw na rzecz Konfederacji- Pod względem militarnym jednak bitwa pod Gettysburgiem nie stanowiła jeszcze przełomu. Dopiero niezmiernie krwaw^ walki następnego lata przechyliły zdecydowanie szalę zwycięstwa na rzecz Unii. Już teraz jednak zdziesiątkowana armia konfede- ratów, której rezerwy były na wyczerpaniu, nie mogła sobie więceJ pozwolić na atak na Północ na większą skalę3. Z punktu widzenia strategicznego natomiast przełomowe znaczenie miało równoczesne z bitwą pod Gettysburgiem wielkie zwycięstwo Unii-jna zachodzie kraju, gdzie w dniu święta na-narodowgo, 4 lipca, poddała się wojskom Granta twierdza Yicks-burg wraz z całą załogą (w liczbie 32 tyś.). Po zajęciu jeszcze w kilka dni później portu rzecznego. Hudson nad Missisipi pod kontrolę Unii dostał się cały bieg tej wielkiej wodnej magistrali komunikacyjnej. Ogromnej wagi był też fakt, że przez uzyskanie kontroli federalnej nad całym biegiem Missisipi Konfederacja została przecięta na dwie części. Stany położone na zachód od rzeki, a więc Teksas, Arkansas i zachodnia Luizjana* nie mogły więcej dostarczać rekrutów do armii Konfederacji ani przekazywać dostaw zagranicznych, przychodzących morzem przez porty meksykańskie i dalej tranzytem lądowym przez te stany. Odcięte od reszty Konfederacji, stany te mogły odtąd co najwyżej uprawiać partyzantkę. Po otrzymaniu niemal równocześnie tak szczęśliwych wiadomości Lincoln wysłał do Granta list gratulacyjny. Przez całą Północ przeszła fala radości — po wsiach i miastach bito w dzwony oraz oddawano honorowe salwy armatnie4. Na zachodzie kraju prócz wojsk Granta stacjonowała druga armia federalna pod dowództwem generała^Williama S. Rosec-ransa. Po rozegraniu przez nią na przełomie roku 1862/1863 bitwy koło miejscowości Murfreesboro w stanie Tennessee oddziały te stały bezczynnie przez pół roku. Prezydent starał się nakłonić gen. Rosecransa do marszu na wschód stanu Tennessee, nie tylko z uwagi na strategiczne znaczenie tego regionu, ale także by przez związanie sił konfederatów zapobiec odsieczy otaczanego przez Granta Yicksburga. Chodziło ponadto o udzielenie ochrony licznym tamtejszym zwolennikom Unii. Rosecrans jednakże do wyruszenia w pole wcale się nie kwapił, wynajdując różne wymówki, jak brak odpowiedniego zaopatrzenia, złe drogi, niesprzyjająca pogoda itd. Wreszcie, w końcu lipca, wy- 3 H. Hansen, op. cit., s. 358 - 408. 4 Ibidem, s. 326 - 353. 264 265 ruszył w kierunku ważnego punktu strategicznego i węzła kolejowego Chattanooga w południowb-wschodnim Tennessee. Na razie szczęście mu sprzyjało — dzięki zręcznym manewrom w górskim terenie udało mu się zmusić dowódcę konfederatów gen. Bragga do opuszczenia bez walki Chattanoogi, którą Rosecrans sam zajął. Chattanooga była nie tylko ważnym węzłem kolejowym na głównej drodze łączącej zachodnie stany Konfederacji ze wschodnimi, lecz zarazem - - panując nad wielką rzeką Tennessee - - stanowiła bramę wejściową do stanu Georgia, a więc w samo serce Konfederacji. Gen. Rosecrans nie czuł się tam bezpiecznie, dochodziły bowiem wieści, że konfederaci wysyłają jego przeciwnikowi, gen. Braggowi, znaczne posiłki, z Wirginii poci dowództwem znanego południowego generała Jamesa Longstreeta. Ażeby zrównoważyć te posiłki konfederatów, dano z Waszyngtonu rozkaz gen. Burnsidowi, dowodzącemu stacjonowaną bardziej na Północ Armią Ohio, by pośpieszył na pomoc Rosecransowi. Burnside jednakże rozkaz ten zlekceważył i wyruszył w przeciwnym kierunku, aby zlikwidować jakiś mało znaczący oddział partyzancki. W .tej sytuacji 19 września konfederaci pod dowództwem gen. Bragga zaatakowali armię Rosecransa w pobliżu Chattanoogi nad potokiem Chickamauga. Pierwsze ataki zostały odparte z ciężkimi stratami i depesze, jakie Lincoln otrzymał od Rosecransa, przepowiadały zwycięstwo nazajutrz. Prezydent jednakże od początku miał wątpliwości co do tej zapowiedzi. Obawy Lincolna okazały się słuszne. Następnego dnia w niedzielę po południu nadszedł raport Ch. A. Dana'ego, specjalnego obserwatora ministra Stantona, przydzielonego do kwatery głównej Rosecransa. Donosił on o klęsce federalnej, równej katastrofie pod Buli Run. Po gwałtownej bitwie prawe skrzydło wojsk Rcsecransa, choć złożone z weteranów, pierzchnęło w popłochu, nie mogąc wytrzymać gwałtownych ataków przeważających sil przeciwnika. Zniknęło też całe dowództwo. Jednakże na lewym skrzydle gen.^George H. Thomas z 25 tyś. ludzi, dobrze usadowionymi na skalistym wzgórzu w kształcie podkowy, odpierał wszystkie ataki mimo liczebnie dwukrotnej przewagi przeciwnika. Chwilami z powodu braku amunicji dochodziło tam nawet •do walki wręcz. Tymczasem Rosecrans, nie czekając na koniec oddziały wojsk federalnych oddziały wojsk konfederackich 6. Bitwa pod Chickamauga w 1863 r. bitwy, odjechał do Chattanoogi, jakoby dla zorganizowania tam obrony wycofujących się i uciekających, pobitych jednostek. Thomas natomiast wytrzymał napór nieprzyjaciela do samego końca, t j. do wieczora, następnie wycofał się w porządku do Chattanoogi. Mimo zwycięstwa konfederaci nie osiągnęli swego głównego - - nie zdobyli tak ważnej strategicznie Chattanoogi. Gen. Rosecrans pozostał ze swymi oddziałami w mieście, choć nie był pewien, czy uda mu się w nim utrzymać, tym bardziej że z braku zapasów wojsko musiało otrzymywać zmniejszone racje żywnościowe i furażu. Jednak wkrótce nadeszły posiłki — z zachodu ?en. Grant wysłał korpus pod dowództwem gen. Shermana, a ze wschodu z Armii Potomacu wyekspediowano pośpiesznie 30 tyś. ludzi pod dowództwem gen. Hookera. Lincoln ponadto depeszował Rosecransowi, aby za wszelką cenę utrzymał miasto. Nato-ftiast rząd Konfederacji nie był w stanie wysłać posiłków wojsku Bragga, które miało 18 tyś. strat w zabitych i rannych, więc 1/3 swego ogólnego stanu. Przyjechał tylko prezydent 266 267 Konfederacji Jefferson Davis, by odwiedzić oddziały Bragga Tak więc podczas gdy siły Unii dzięki wielkim zasobom Północy otrzymały znaczne posiłki, Południe nie było już w stanie zastąpić w znaczniejszym stopniu strat ponoszonych przez swe wojska - - musiały one walczyć nadal tylko tym, co jeszcze posiadały. W ten sposób mimo ostatniego zwycięstwa konfederatów perspektywy Południa nie zapowiadały się dobrze5. W październiku 1863 r. Prezydent mianował zwycięzcę spod Vicksburga, gen.* Granta, głównodowodzącym wszystkich wojsk Unii na zachodnim froncie. Nominację przywiózł mu osobiście min. wojny Stanton, który równocześnie odbył z generałem naradę, zostawiając mu wolną rękę w wyborze dowódcy okręgu Tennessee. Grant, gdy się dowiedział, że Rosecrans chce się z Chattanoogi wycofać, zaraz z tego prawa skorzystał i telegraficznie dał rozkaz Thomasowi przejęcia dowództwa od Rosecran-sa, który zresztą już przedtem stracił wszelki prestiż, gdy wyszło na jaw, że uciekał on w panice do Chattanoogi z pola bitwy nad Chickamauga i wiadomość o tym dostała się do prasy. Tho-mas po swej nominacji natychmiast na apel Granta telegraficznie oświadczył, że Chattanoogę utrzyma, dopóki wojsko nie będzie przymierać głodem. Grant zresztą sam niebawem ruszył do wygłodzonej i praktycznie już oblężonej Chattanoogi. Ostatnie 90 km odbywał konno po bezdrożach w górskim terenie i uległ wypadkowi, spadając z konia. Jechał jednak dalej i 23 października o kulach przybył do oblężonego miasta. Przyjazd świeżo okrytego sławą generała dodał otuchy żołnierzom i poprawił morale całej armii. W ciągu dwóch tygodni Grant uzyskał kontrolę nad rzeką Tennessee, zabezpieczył łączność oraz otworzył drogę dostaw dla głodujących żołnierzy. Armia Unii odzyskała inicjatywę i wyparcie konfederatów z tego regionu było teraz tylko kwestią czasu. Na razie jednak zadanie, jakie czekało oddziały Unii, było niełatwe ze względu na wyjątkowo dogodne pozycje zajęte przez, nieprzyjaciela nad rzeką Tennessee. Konfederaci usadowili si? na tzw. Górze Widokowej, wznoszącej się stromo, niemal prostopadle, 300 metrów nad rzeką. Prócz tego konfederaci zajęli stro- B. Catton, op. cit., t. III, s. 238-255. Generał George H. Thomas my grzbiet urwistego wzgórza z poszarpanymi zboczami, zwany Wzgórzem JMftsgrjiiym. Na tym wzgórzu rozlokowana była artyleria, która mogła dawać potężne wsparcie okopanej u podnóża góry piechocie. Na tę piechotę z rozkazu Granta uderzył korpus Thomasa złożony z czterech dywizji. Zadaniem tego ataku było tylko zdobycie pozycji piechoty u stóp wzgórza. Mimo gwałtownego ognia artylerii konfederatów ze szczytu korpus George'a Thomasa wykonał swe.zadanie. Ale teraz okazało się — czego nikt nie przewidywał — że utrzymanie zdobytych pozycji wobec huraganowego ognia konfederatów ze szczytu wzgórza jest zupełnie niemożliwe i trzeba było albo natychmiast się wycofać, albo wspinać się niemal pionowo po zboczu góry. Niektórzy dowódcy kom-Panii i pułków zupełnie spontanicznie zaczęli piąć się za uciekającymi konfederatami, a po chwili wahania w ich ślady poszli wszyscy żołnierze. Konfederaci usadowieni na wierzchołku byli tym nieprawdopodobnie zuchwałym atakiem nieprzyjaciela 268 tak zaskoczeni i skonsternowani, że gdy żołnierze federalni, pnąc się po stromej, urwistej ścianie dopadli szczytu wzgórza, konfederaci po raz pierwszy w tej wojnie rozpierzchli się w zupełnej panice i przerażeniu. Tymczasem zdobywcy w szaleńczym podnieceniu cieszyli- się jak dzieci — siadali na zdobytych armatach rozwijali zdobyte na nieprzyjacielu sztandary, skakali z radości, a nawet wywracali koziołki. Konfederaci bitwę całkowicie przegrali i wkrótce potem musieli się wycofać na wschód w kierunku Wirginii. Było widoczne, że ich siły się wyczerpują i nie ma ich czym zastąpić, l Grant wysłał Prezydentowi depeszę donoszącą o zwycięstwie Obszerniej o wygranej bitwie informował obserwator ministra wojny przy sztabie gen. Granta, Charles A. Dana. Jego telegram głosił: „Zdobycie szturmem stromego grzbietu przez nasze wojska było jednym z największych cudów w historii wojskowej Żaden człowiek, który się wspina którąś z dróg, jakie się wiją po jego zboczu, nie może uwierzyć, że osiemnaście tysięcy ludzi wdrapało się po jego poszarpanej i kruszącej się powierzchni chyba że sam miał szczęście być świadkiem tego wyczynu"8. Gdy te radosne dla Unii wiadomości dotarły do Białego Domu, Lincoln leżał chory na ospę, jednakże podjął decyzję mianowania ^Granta głównodowodzącym wszystkich wojsk Unii. Bitwa pod Chattanoogą stanowiła dla konfederatów przełom gdyż musieli się po niej wycofać na całej linii na wschód — aż do Georgii. A to już oznaczało przegranie przez nich wojny na zachodnim teatrze wojennym. Należało się przeto spodziewać, że z nastaniem wiosny presja wojsk Unii będzie już taka, że ni^ wytrzymają jej topniejące siły Konfederacji. Toteż główny wysiłek wojsk Unii miał się odtąd koncentrować na wschodnim teatrze wojennym7. Po jesiennych wyborach stanowych 1863 r., do których wygrania niemało się przyczynił szeroko opublikowany list Prezydenta do znanego polityka republikańskiego, Jamesa C. Conklinga8. 6 The Blue and the Cray, New York 1950, s. 102-113, 879-880. 7 C. Sandburg, Abraham Lincoln, His Speeches and Writings, New York 1959, s. 720 - 724, 8 Address Delivered at the Dedication, oj the Cemetery ot Gettys-burg. The Collected Works oj Abraham Lincoln, t. VII, s. 2,3, / >^ oddziały wojsk federalnych oddziały wojsk konfederackich 7. Walki pod Chattanoogą w 1863 r. / wyjaśniający w sposób mistrzowski stosunek do ewentualnych propozycji pokojowych i przyszłej roli uwalnianych Murzynów — Lincoln niebawem rzucił nowe światło na istotny sens toczącej się wojny i rolę demokracji amerykańskiej w swym słynnym przemówieniu gettysburskim z 19 listopada 1863 r. Okazję do tej pamiętnej mowy dała uroczystość poświęcenia cmentarza dla poległych w bitwie pod Gettysburgiem. Ciała poległych w tej bitwie początkowo pochowano na polu walki. Później jednak postanowiono je ekshumować i przenieść na Wzgórze Cmentarne, a następnie dokonać uroczystego poświęcenia nowego cmentarza. Zorganizowaniem tej uroczystości zajeła się komisja utworzona przez 18 gubernatorów stanów Północnych. Termin poświęcenia wyznaczono na 19 listopada 1 zaproszono na tę uroczystość członków Kongresu, gabinetu, korpusu dyplomatycznego i wyższych urzędników stanowych. 270 271 70-letni Edward Everett, były rektor Harvardu, uchodzący za największego wówczas oratora, podjął się wygłoszenia głównej mowy w czasie uroczystości; zaproszenie Lincolna na uroczystość potraktowano raczej marginesowo. Wiadomo było bowiem, że będąc zbyt zajęty ważnymi sprawami państwowymi, zwykło odmawiał udziału w obchodach połączonych z wyjazdem z Waszyngtonu. Jednakże tym razem - - ku ogólnemu zdziwieniu -Lincoln zaproszenie bez wahania przyjął. Widać było, że zależało mu na uczestniczeniu w uroczystości ku czci wielu tysięcy poległych i to nie tylko w Gettysburgu, ale też na innych wielkich pobojowiskach tej wojny. Zapewne uznał to za swój obowiązek, a przemówieniem pragnął podnieść na duchu pogrążone w żałobie tysiące rodzin, a także cały naród przez wykazanie głębszego sensu i znaczenia tych na pozór bezdusznych rzezi, nawet gdy są zwycięskie9. Mimo że perspektywy zakończenia wojny wydawały się jeszcze odległe i mgliste, Lincoln przygotował plan przyszłej odbudowy Unii i 8 grudnia 1863 r. przedstawił go Kongresowi wraz z dorocznym orędziem. Plan nosił tytuł: -Proklamacja amnestii i odbudowy10. Prezydentowi chodziło o to, żeby plan ten był powszechnie zaakceptowany i żeby jego wcielenie w życie rozpoczęło się jeszcze w czasie wojny na terenach odebranych Konfederacji. Plan Lincolna przewidywał amnestię dla mieszkańców Południa pod warunkiem złożenia uroczystej przysięgi wierności konstytucji i Unii oraz respektowania wszystkich aktów Kongresu uchwalonych podczas wojny, w tym także proklamacji emancypacyjnej. Wykluczeni od przysięgi mieli być jednak członkowie południowego kongresu i sędziowie federalni, a także wszyscy wyżsi urzędnicy Konfederacji i stanowi oraz oficerowie zawodowi, którzy przeszli na stronę rebelii. Prócz tego plan postanawiał, że z chwilą gdy 10°/o uprawnionych do głosowania obywateli stanu południowego złoży przepisaną przysięgę, stan ten będzie miał prawo wybrać władze stanowe i przedstawicieli do Kongresu w Waszyngtonie. Wybrane władze takiego stanu 9 B. Catton, op. cit., s. 286-289. 10 J. G. Randall, Lincoln the President, t. IV, s. 138 - 139. 272 byłyby uznane za legalne, podobnie jak wybrani przedstawiciele do Kongresu. Stan odzyskałby równocześnie swe pełnoprawne niiejsce w Unii. Proklamacja Lincolna została początkowo przyjęta z powszechnym uznaniem wśród republikanów — nawet radykalnych. Tylko demokraci odnieśli się do proklamacji krytycznie, twierdząc, że Prezydent nie ma prawa do regulowania tego rodzaju kwestii, choć w sprawie ogłoszenia amnestii korzystał z przyznanego mu wcześniej przez Kongres uprawnienia. Jego akt był więc całkowicie legalny. Niemniej Lincoln zdawał sobie__\ sprawę, że Kongres, któremu przysługiwało prawo ostatecznego decydowania o ważności mandatów nowo obranych członków parlamentu, może w przyszłości przejąć w swe ręce sprawę odbudowy i nadać jej inny kierunek. Radykalny bowiem odłam Partii Republikańskiej — mimo początkowych pozornych pochwał -- nie był z prezydenckiego planu odbudowy zadowolony. Plan Lincolna nie przewidywał bowiem — jak tego chcieli radykałowie — ostrych represji i wieszania zdrajców. Lincolnowi^ tymczasem chodziło o rzeczywiste pojednanie obu' regionów, a nie o zemstę. Radykałowie byli zdania, że przed ponownym j przyjęciem stanów niewolniczych do Unii przynajmniej połowa uprawnionych do głosowania obywateli powinna złożyć przysięgę i to znacznie surowszą, niż przewidywał projekt prezydencki. Uważali również, iż należy znacznie bardziej rozszerzyć kategorie pozbawionych prawa głosu, włączając w nie wszystkich, którzy zajmowali jakiekolwiek poważniejsze stanowiska w Konfederacji. W jednym tylko radykałowie zgadzali się z Lincolnem, a mianowicie, że Unia musi być przywrócona, a niewolnictwo — zniesione. Przede wszystkim zaś radykałowie — podobnie jak demokraci — twierdzili, że Prezydent nie ma prawa do stanowienia o odbudowie - - uzurpuje sobie więc władzę, która należy do Kongresu. Lincoln ze swej strony podkreślał, że uprawnienie to przysługuje mu jako konstytucyjnemu naczelnemu wodzowi, gdyż podyktowane jest koniecznością wojenną; zaznaczał także, że dopóki będzie prezydentem, nie zmieni swych proklamacji emancypacyjnych i nie pozwoli na wzięcie w niewolę żadnego Murzyna. W związku z planem odbudowy powstawało zasadnicze py- 18 — Wojna secesyjna... 273 tanie, czy uwalniani Murzyni mają zaraz uzyskać całkowitą równość prawną i polityczną z białymi, a więc czy mają otrzymać i prawo głosowania? Lincoln na razie nie miał w tej sprawie wyrobionego zdania. Sugerował tylko prywatnie przyznanie takiego prawa tym, którzy walczyli w szeregach Unii. Ponadto Prezydent uważał, że do programu odbudowy należy włączyć edukację Murzynów, co też niebawem rozpoczęto zwłaszcza w murzyńskich jednostkach wojskowych, które pod koniec 1863 r. liczyły już około 100 tyś. ludzi. Zresztą ogólna sytuacja ludności murzyńskiej zmieniała się teraz szybko — wojska Unii posuwając się w głąb Konfederacji oswabadzały ich coraz więcej. Z drugiej strony pozostające w Unii niewolnicze stany pograniczne, które do niedawna nie chciały nawet słyszeć o dobrowolnej emancypacji i odrzucały wielokrotne sugestie Prezydenta w tej sprawie, widząc jak szybko postępuje emancypacja, zaczęły się same wypowiadać za zniesieniem niewolnictwa i chodziło już tylko o wybranie najlepszej drogi do wprowadzenia w życie tej wielkiej reformy. Lincoln zresztą skłonny był pozostawić ludności Południa wypracowanie praktycznej metody dla ułożenia współżycia między obu rasami na nowych warun kach. Mimo początkowo tak pomyślnie zapowiadających się perspektyw wprowadzenia w życie prezydenckiego planu odbudowy, radykałowie nie uznali projektów Lincolna. Złożyli oni w Kongresie swój własny plan, o wiele surowszy od prezydenckiego. W Izbie Reprezentantów przedstawił go członek Izby, Henry Winter Davis, a w izbie wyższej senator Benjamin F. Wadę stąd też utarła się nazwa tego projektu ustawy: Wade-Davis Bili Ten plan opozycyjny został uchwalony przez Kongres 2 lipca 1864 r. i zaraz przedstawiono go do podpisu Prezydenta. Lincoln jednak tego planu nie podpisał, zaznaczając, że musi go jeszcz^ przestudiować, a zresztą miał wątpliwości w sprawie kompetencji Kongresu do stanowienia w tej dziedzinie. Ustawa nie weszła więc w życie, wywołując ogromne oburzenie radykałów. Prezydent ze swej strony, podejmując niezwykły krok, zwrócił się zaraz z proklamacją do społeczeństwa, w której wyjaśnił, że w sprawie odbudowy nie może być związany planem Kongresu, który anulowałby uchwalone już na podstawie jego planu nowe konstytucje stanów Arkansas i Luizjany oraz ich zarządy stanowe. Plan Lincolna zmierzał do szybkiego pojednania i powrotu stanów południowych do Unii - - zdecydowanie przeciwny był odświeżaniu i podsycaniu nienawiści wojennych. Ze swej strony radykałowie odpowiedzieli na proklamację Lincolna manifestem ogłoszonym (5 sierpnia) w nowojorskiej „Tribunie", gwałtownie atakując Prezydenta jako uzurpatora, któremu chodziło o pozy—t* skanie sobie głosów nowo przyjętych stanów w nadchodzących wyborach prezydenckich. Lincoln odczuł te ataki, pochodzące spośród jego własnej partii, bardzo boleśnie. Grant obejmując dowództwo wybrał na swą główną kwaterę nie stolicę, gdzie pozostał nadal gen. Halleck jako szef sztabu i łącznik z rządem, ale położoną o kilkadziesiąt kilometrów od Waszyngtonu miejscowość Culpeper Court House. Tylko od cza su do czasu Grant przyjeżdżał do stolicy, by uzgodnić swe plany z Prezydentem, który pozostawił mu wolną rękę w dowodzeniu, wyjaśniając skromnie, że na wojskowości się nie zna. Nie znaczyło to jednak, że Lincoln działalnością dowództwa przestał się interesować; przeciwnie, śledził pilnie wszystkie większe ruchy wojsk i zapewne miał wpływ na opracowywanie planów, ale w szczegóły Grant go nie wtajemniczał. Należy dodać, że formalnie dowódcą Armii Potomacu pozostał nadal gen. Meade, lecz faktyczne jej dowództwo objął odtąd gen. Grant. Pierwszym zadaniem Granta było teraz opracowanie planów ofensywy dla frontu Wirginii, której rozpoczęcie ustalono na 4 maja. Odtąd miała się też zmienić zupełnie strategia wojny. Do tej pory polegała ona na tym, że jedna ze stron — przeważnie północna - - rozpoczynała działania ofensywne, zakończone wielką bitwą (zazwyczaj dwudniową), którą przeważnie wygrywali konfederaci; pobita armia wycofywała się i następowała długa przerwa na reorganizację i uzupełnienia. Grant postanowił zmienić tę strategię. Odtąd wojska północne miały przejść do nieustannego natarcia, aż do zupełnego wyczerpania przeciwnika. Miała to być - jak się niebawem okazało — wojna totalna11. Armia, nad którą Grant objął teraz dowództwo, od czasu 1 The Blue and the Cray, s. 969 - 972. 274 18* Kasyno podoficerskie bitwy pod Gettysburgiem nie brała udziału w żadnych większych operacjach; liczyła obecnie 122 tyś. żołnierzy dobrze uzbrojonych i zaopatrzonych, podczas gdy siły Południa liczyły tylko 62 tyś., przy czym ich wyekwipowanie i zaopatrzenie pozostawiało wiele do życzenia. Żołnierze Konfederacji cierpieli na brak odzieży i żywności, a czasem nawet przymierali. głodem; byli jednak zahartowani i zaprawieni w bojach. Konfederatom sprzyjał też teren, który gen. Lee znał dokładnie i potrafił zręcznie wyzyskiwać. Planując swą ofensywę Grant liczył na bezpośrednie wsparcie liczącego około 30 tyś. korpusu gen. Butlera, stacjonującego w twierdzy Monroe (z powodu niedołęstwa Butlera jego oddziały nie odegrały większej roli). Taktyka Lee, wobec znacznie mniejszej liczebności jego sił, polegała na zajmowani 276 silnych pozycji obronnych i zadawaniu przeciwnikowi tak poważnych strat, żeby go to wreszcie zniechęciło do dalszej wojny12. Dnia 4 maja zgodnie z planem Grant wyruszył z obozu, by rozpocząć 40-dniową kampanię, najbardziej krwawą w całej wojnie. Pierwszy etap walki rozpoczął się w puszczy za%zeką Rapidan. Grantowi nie było to na rękę, gdyż pragnął wydać bitwę dopiero po przejściu lasu - - na otwartym terenie, gdzie mógłby wyzyskać swą przewagę liczebną i zmasowany ogień artylerii — ale opóźniły się tabory, co Lee zaraz wykorzystał, narzucając przeciwnikowi walkę w samej gęsto podszytej puszczy. Armia federalna w ciągu dwóch dni straciła w tym starciu 18 tyś. ludzi, a straty konfederatów też były wysokie — przekroczyły 10 tyś. ludzi. Tym razem mimo wielkich obustronych strat nie nastąpiła przerwa i Grant ruszył dalej, lecz Lee znowu zagrodził mu drogę, wznosząc szybko linię silnych i pomysłowo zamaskowanych fortyfikacji (z ziemi i drzewa) z dobrym polem obstrzału. Tutaj rozegrała się 7-dniowa bitwa. W powtarzających się raz za razem atakach na umocnienia południowców oddziały Unii ponosiły ciężkie straty od ognia flankowego konfederatów (był on tak gęsty, że nawet ścinał drzewa). Lee bezpośrednio na linii bojowej zagrzewał swych żołnierzy i oficerów do walki. Dopiero po 7 dniach nastąpiła przerwa w działaniach. W rezultacie walk Grant stracił około 1/3 swego wojska, a konfederaci nie dali się wywabić z ufortyfikowanych pozycji. Zresztą ulewne deszcze nie pozwoliły na dalsze poruszanie się w terenie. Nie zrażony takimi stratami Grant wysłał 13 maja telegram do głęboko zaniepokojonego Prezydenta, informując go, że zamierza wywalczyć rozstrzygnięcie na tej linii, choćby to miało trwać całe lato. Po krwawych walkach Grant ruszył dalej na południe i dotarł do Cold Harbor. Tam Lee znowu zastąpił mu drogę na silcie ufortyfikowanych pozycjach. 3 czerwca Grant rzucił 3, korpusy wprost na ufortyfikowaną linię nieprzyjaciela. Ataki tn znów drogo kosztowały wojsko Unii — 12 tyś. zabitych i ran-nych. Jak sam Grant przyznał później, był to wielki błąd. ^ ogóle w całej kampanii od walk w puszczy do Cold Harbor 12 B. Catton, op. cit., s. 379 - 380. r straty Unii wyniosły około 55 tyś. ludzi, czyli niemal tyle, ii0 liczyły siły gen. Lee. Po 40 dniach walki, mimo ogromnych strat poniesionych prze/ oddziały Unii, Grant postanowił obejść flankę nieprzyjaciela i ruszył ze swą armią ku południowi, by po przekroczeniu rzeki f James wziąć Richmond od południa. Droga prowadziła prze? . PetersbiSifc, niewielkie miasteczko, które jednak jako ważny węzeł kolejowy stanpwiki_Jducz do stolicy. Przed tym miasteczkiem w dniach 15-18 czerwca^ wywiązały się gwałtowne walki, lecz konfederaci^żtfółałi utrzymać swe pozycje, a następnie silnie je ufortyfikowali. Nie widząc innego wyjścia, Grant rozkazał wznieść dla własnych wojsk linię fortyfikacji naprzeciw nieprzyjaciela. W ten sposób rozpoczęło się oblężenie-Petersburga, które trwało już aż <łe> wiosny; 1865 r. i ograniczało się do walk pozycyjnych, nękania nieprzyjaciela i przecinania mu linii komunikacyjnych Obie armie zostały tam wzajemnie zablokowane, tracąc swobody manewru. Choć Grantowi, mimo bezprzykładnych ofiar, nie udało się wymusić rozstrzygnięcia przed zimą, to o połowę mniejsza armia konfederatów poniosła tak wielkie straty, że nie mogła ich już uzupełnić — jej rezerwy ludzkie, w przeciwieństwie do Północy, były już całkowicie wyczerpane. Istniało więc ogromne niebezpieczeństwo, że w razie silnego uderzenia wojsk Granta na jeden ufortyfikowany odcinek trzeba byłoby z braku rezerw ściągnąć posiłki z innego odcinka. Obawiano się, że wówczas wytworzy się luka i dodatkowe uderzenie na osłabiony odcinek może spowodować załamanie się całego frontu. Na razie nie udała się też jeszcze jedna próba przełamania obrony wojsk Konfederacji — po długotrwałym drążeniu przez górników z Pensylwanii podkopu pod liniami nieprzyjaciela u-mieszczono pod umocnieniami konfederatów ogromną jak na owe czasy minę (zawierała 4 tony prochu) i natychmiast po wybuchu oddziały Unii wdarły się do fortyfikacji przez wyrwę przypuściwszy gwałtowny atak zakończony walką wręcz. Konfederaci jednak, wykazując wyjątkowe męstwo, utrzymali się na swycł1 pozycjach. Straty Unii w tej jednej operacji były duże, wynosf 4 tyś. ludzi. W czasie trwania kampanii prasa donosiła codziennie o Fortyfikacje konfederatów dokoła Petersburga żartych walkach i wielkich stratach wojsk Unii. Do Waszyngtonu przywożono statkami i ambulansami tysiące rannych oraz zabitych. Stolica zamieniała się w ogromny i przepełniony szpital. Opinia publiczna była coraz bardziej wzburzona ogromnymi stratami, wynoszącymi przeciętnie dziennie ponad tysiąc ludzi. Oburzenie to zwracało się głównie przeciwko Lincolnowi. Uważano bowiem, że popełnił wielki błąd, mianując Granta naczelnym dowódcą. [Prezydent, który w tym czasie odwiedził wraz ze swym synem wojsko Granta, również czuł się bardzo rozczarowany brakiem rezultatów przy tak wielkich ofiarach i zapewne rodziły się w nim wątpliwości co do kwalifikacji wojskowych tego generała. Niepokój Lincolna był tym większy, że nasuwała się konieczność ogłoszenia nowego poboru, zazwyczaj bardzo niepopularnego, zwłaszcza zaś niedogodnego dla Prezydenta i jego partii w roku wyborów prezydenckich. Jednakże, biorąc na siebie ryzyko porażki w wyborach, ogłosił w lipcu nowy pobór w wy-^kości 500 tyś, ludzi. Jak się tego można było spodziewać, pobór en wywołał istną burzę; zapowiadał bowiem dalszy rozlew krwi. Na domiar złego w lipcu liczący 17 tyś. korpus konfederatów 278 pod wodzą gen.-Jubala Early'ego wkroczył do Marylandu, pobił wysłane przeciw niemu oddziały i 11 - lipca^stanął pod. Waszyngtonem. Stolica nie miała wówczas żadnej osłony. Nikt się bowiem nie spodziewał, że konfederaci, zagrożeni przez wojska Granta, mogą sobie jeszcze pozwolić na taki wypad i zagrozić stolicy Unii. W Waszyngtonie powstała panika. Na gwałt zaczęto ćwiczyć w strzelaniu urzędników wszystkich ministerstw i obsadzać forty rekrutami i rekonwalescentami. Prezydent nie zważając na ogień nieprzyjaciela dwukrotnie odwiedzał Fort Stevens na przedmieściu stolicy. Panika w Waszyngtonie ustała dopiero po przybyciu do stolicy posiłków, pośpiesznie wysłanych przez Granta. Early wycofał się spod Waszyngtonu pod osłoną nocy i w końcu lipca bezpiecznie dołączył do głównych sił konfederatów13. Jego śmiała operacja bardzo zaszkodziła prestiżowi administracji Lincolna. Opinia publiczna, która spodziewała się raczej zajęcia przez Granta Richmondu, była zdumiona, że konfederaci nie tylko skutecznie odpierali ataki, lecz mogli sobie jeszcze pozwolić na zagrożenie stolicy Unii14. Dla Północy lato 1864 r., tzw. czarne łato, było okresem największego zmęczenia, przygnębienia i rozczarowania. Wobec ogromnych wysiłków i poniesionych ofiar rezultaty wydawały się nikie. Ofensywa Granta utknęła pod Richmondem, na zachodzie kraju też chwilowo nie było większych sukcesów. Obwiniano Prezydenta, że nie przejawia inicjatywy do zawarcia pokoju. Lincoln nie chciał przyznać Południu niepodległości, a przecież bez tego nie było mowy o zawarciu porozumienia z Konfederacją. Wszystkie niepowodzenia i klęski wojenne w pierwszych dwóch latach wojny zadawane wojskom Unii przez liczebnie słabszego przeciwnika wywoływały wątpliwości, co robią przywódcy i czy nie oszukują tylko społeczeństwa, które nie może już dłużej znosić tego stanu niepewności. Uważano, że zarówno Prezydent, jak i gabinet nie wykazują ani odwagi, ani stałości, które mogłyby uspokoić obywateli. Szczególnie niepokojące było' rozbicie Partii Republikańskiej na odłam popierający Lincolna i'na frakcje radykalną, w której 15 Ibidem, s. 388. 14 J. G. Randall, The Diuided Union, s. 473. 280 rej wodził minister skarbu, Salmon P. Chase, konkurent Lincolna vv wyborach prezydenckich 1860 r., znany z nie opuszczających go nadal ambicji. Współdziałali z nim gen. Butler i były dowódca zachodniego frontu, John C. Fremont (zmuszony do ustąpienia po ostrym zatargu z Prezydentem w sprawie emancypacji). Radykalne skrzydło republikanów, od dawna dążące do przechwycenia władzy, stosowało różne manewry, skierowane przeciwko Prezydentowi. To jednak z kolei skłaniało zwolenników Lincolna do łączenia się i wspólnej akcji. Jedyną pobudką, jaka te frakcje łączyła, była chęć wygrania wyborów przez partię, co nakazywało solidarność wobec demokratów, ale wcale nie znaczyło, że solidarność ta przetrwa moment zwycięstwa. Na kontrka»€lydata Lincolna wybrano McClellana, którego partia mogła przedstawić jako ofiarę prześladowań republikańskich i jako człowieka, który dokonał wiele, a byłby dokonał o wiele więcej, gdyby nie stawiane stronnicze przeszkody. Należy zaznaczyć, że Lincoln miał oficjalne poparcie Partii Republikańskiej — a więc całej maszyny partyjnej, która posiadała wpływ na rozdział posad państwowych. Ponadto prawie wszystkie konwencje stanowe, wysyłając delegatów na republikańską konwencję ogólnopaństwową, dawały im instrukcję głosowania na Lincolna. Świadczyło to jednak o popularności Lincolna wśród szerokich mas. Przeciwnikami ponownego kandydowania Lincolna na prezydenta była nie tylko'grupa radykałów, niezadowolona z prezydenckiego planu odbudowy, ale również tak znani ludzie, jak wydawca poczytnej nowojorskiej „Tribune" Horace Greeley i kon-gresman John Sherman. Praktycznym wynikiem tego niezadowolenia było powstanie ugrupowania politycznego popierającego kandydaturę Salmona P. Chase'a, który sam po cichu współdziałał z wysuwającymi go politykami. Kandydaturę Chase'a poparła również grupa kongresmenów pod kierunkiem senatora Samuela C. Pomeroya z Kansas. Rozesłał on do znanych działaczy politycznych i redaktorów czasopism poufne pismo, tzw. Okólnik Pomeroya, w którym twierdził, że ponowny wybór Lincolna jest praktycznie niemożliwy na skutek jego niewłaściwej Polityki, a najlepsze kwalifikacje na to stanowisko posiada Chase. Nagonka niezadowolonych radykałów na Lincolna wkrótce 281 jednak straciła początkowe tempo, zwłaszcza po bardzo ostrym ataku na Chase'a w Kongresie przyjaciela Lincolna z Missouri. Francisa P. Blaira, który podniósł przeciwko Chase'owi wiele poważnych zarzutów. Gdy Okólnik Pomeroya został wydrukowany w prasie, Chase czuł się zmuszony napisać do Lincolna, odżegnując się od współdziałania z Pomeroyem oraz złożyć swą dymisję. Prezydent nie podając w wątpliwość wyjaśnień Chase'a, jego dymisji nie przyjął. Wobec wycofania się Chase'a i zbliżającej się konwencji republikańskiej (zwołano ją na dzień 7 czerwca do Baltimore) radykałowie, nie czując się na siłach do otwartego wystąpienia przeciwko Lincolnowi na tej konwencji, zwołali wcześniej — już w końcu maja — osobną konwencję, na której wysunęli kandydaturę gen. Fremonta. Na ten zjazd nie przybył jednak nikt z poważnych polityków, a Fremont sam później zrezygnował z kandydowania na stanowisko prezydenckie. Gdy się zebrała właściwa konwencja republikańska, Lincoln — zgodnie ze zwyczajem — nie brał w niej osobiście udziału, lecz w jego imieniu działał jego sekretarz osobisty John G. Ni-cclay, który dbał o to, by konwencja nie uchwaliła niczego niekorzystnego dla Lincolna, zwłaszcza w sprawie programu wyborczego i kandydata na wiceprezydenta. Przeforsowano tylko rezolucję zalecającą zmianę w gabinecie Lincolna. Konwencja wypowiedziała się też za poprawką do konstytucji znosząca niewolnictwo. Program wyborczy był zredagowany tak, by zadowalał wszystkie odłamy partii; utrzymany w uroczystym i patriotycznym tonie, potępiał niewolnictwo jako przyczynę wojny i zapowiadał jego zupełne wykorzenienie; wzywał do zachowania jedności dla zgniecenia rebelii; zalecał popieranie imigracji i postanowił budowę transkontynentalnej linii kolejowej. Wobec wyraźnej różnicy zdań co do przyszłej odbudowy kraju temat ten pominięto, by nie psuć atmosfery jedności. Lincoln został wybrany na republikańskiego kandydata do prezydentury jednomyślnie, co jest zadziwiające wobec silnej opozycji, jaka się przejawiła w okresie poprzedzającym konwencję-Jednak wkrótce po tej jednomyślnej renominacji opozycja wewnątrzpartyjna wybuchła na nowo i doprowadziła do uchwalenia przez Kongres radykalnego programu rekonstrukcji, tzw. Żołnierze Pensylwanii głosujący w dowództwie armii w 1864 r. Wade-Davis Bili oraz do nowej nagonki na Prezydenta i prób zwołania nowej konwencji republikańskiej, aby wybrać innego kandydata na miejsce Lincolna. Należy dodać, że konwencja -zgodnie z życzeniem Prezydenta — wybrała na wiceprezydenta gubernatora Tennessee, Andrew Johnsona, a więc południowca, co miało swą polityczną wymowę. Wkrótce pp renominacji Lincolna doszło też wreszcie do ustąpienia Chase'a z gabinetu. Chase już kilkakrotnie przedtem podawał się do dymisji, gdy zachodziła różnica zdań między nim a Lincolnem i gdy mu zależało na wymuszeniu zmiany stanowiska Prezydenta w danej sprawie. Lincoln zwykle ustępował i ^łiase pozostawał w gabinecie. Tym razem jednak (30 czerwca), ku rozczarowaniu Chase'a, stało się inaczej. Chodziło o to, że zgodnie z utartym zwyczajem nominacje na urzędy federalne w poszczególnych stanach następowały w porozumieniu z senatorami z tych stanów lub spośród 3 kandydatów przez nich przedstawionych. Tymczasem Chase chciał mianować zastępcę skarbni-a w Nowym Jorku wbrew życzeniu tamtejszych senatorów. Gdy ^mcoln zwrócił mu uwagę na konieczność respektowania tego czaju, Chase odpowiedział podaniem się do dymisji, a Prezy-dent dymisję przyjął. 282 > 283 " wycofał się ze Mimo toczącej się wielkiej wojny domowej społeczeństwo Pół- ^icy Lincolna z jego włas . naJbardziej zagorzali przeciw- nocy przystępowało do wyborów prezydenckich zgodnie z nor- go kandydaturą i popierarnej PaPtU °becnie °P°wiadali się za je-malną procedurą demokratyczną i ich wyników nikt nie mógł Niemniej pozo t : g° w kampanii wyborczej, do ostatniej chwili przewidzieć — ani ludność, ani administracja wolenia. Szczeg'1 ' K n wśród wyborców dużo niez d — choć mogła ona wpływać na pewne kategorie osób od niej większe rozmiary pobór° ^T° ^ ^ przybieraJący coraz to zależnych. Nie była to więc tylko formalność lub manipulowany /których ministrów zwł W°J °.wv'. Surowo krytykowano też nie plebiscyt. Przez dłuższy okres zapowiadało się na to, że nastą- wego usposobienia' Tote^^ Blaira' znanego ze swego"zjadli-pi zmiana administracji, a więc zarówno polityki, jak i naczel- (22 września 1864 r ) p^ Z, Zą ulg^ Przyjęto wiadomość że nego dowództwa15. Sam Lincoln rniał duże wątpliwości i poważ- to Lincolnowi wiele sł ^ * przyjał JeS° dymisję. Zjednało nie liczył się z tym, że wybory wygrają demokraci. Przygotował Neutralizować wph^o ^ Wyborczych- Udało mu się również nawet tajne memorandum, określające jego rolę w okresie przej-Prezydenta redaktora iT^ ZaWSZe dotad ostro krytykującego ściowym między wyborami a objęciem władzy przez nowego prę- netta, któremu Lincoln" b^ ł* Herald" Jamesa Gordona Ben zydenta, by zapewnić ciągłość wysiłku wojennego. go w Paryżu. Bennett ° *• n°minac^ na Posła amerykańskie- Tymczasem na Zachodzie po trudnych walkach Sherman za- stał atakować Prę H f nomLnacJi n*e przyjął, lecz odtąd jął (l września) stolicę Georgii, Atlantę — ważny węzeł koleje ^rezydenrtio • i &' T1'06 2e wzniosłL Pan" WyborczeJ towarzyszyły jak K Response to a Serenadę, Nov. 10, 1864, Abraham Lincoln, H'chodniamj Ar PrzenlOWieniami, pochody z orki«of Speeches and Writings, s. 763-764. ^nych n ? °gnie bengalskie. Nie brakło tp- Stl>aini 1 P0~ yCh °skar^n i kalumnii. Choć Lont. te\oczyw^e wza- ° °gromna większość demokra- prze- 284 Generał William T. Shor mań Armia Shermana wkracza do Atlanty przez udział w kampanii i głosowaniu, ale pieniężne na ™^K^~-~ L-- T tów, podobnie jak republikanie, wypowiadała się za utrzymamen Unii zarzucano demokratom, że popierają rozłam, a po ciem także rebelię i zdradę. Demokratyczni mówcy ze swe] strony szkalowali Lincolna, zarzucając mu szafowanie krwią obywał^ _ai w *ampanu1 giosowani ^ i przypisując tendencje dyktatorskie. Oskarżano go o pobierań ipienęzne wyborczy fundusz Wszyscy prą ' pe^sfw złocie, podczas gdy żołnierzom płacono «leprec3ow^ ^aterstw wojny, skarbu i poczty /ostali opfflC7 mi banknotami, co było nieprawdą. Mimo iż panował jowc* °mitet wykonawczy Partii składką w wysokości 5o/(Tpo zwyczaj, że kandydat prezydencki nie powinien brać udziału • P - kampanii wyborczej, Lincoln dyskretnie śledził 3ej przebieg i %^^^orow w dużym stopniu zależały od postawy gęst(> wahał się interweniować w miejscach, gdzie powstawały ^ Wpr^f pnow' ^ ^ak - Ohio, Indiana i Pensylwa-gólne trudności. Było rzeczą charakterystyczną, ze od prącej ^ P awdzie rezultaty wyborów październikowych na sT ków federalnych oczekiwano, iż poprą urzędującego Prężyde^ 'anowe zapowiadały dla republikanów pozytywne Wyr 286 l-w wyborach prezydenckich, to ^^^S^Z nie był pewien, jak będzie to wygl^w Względem zalud- czowy. Wybory w całym Kr^ » * w Waszyngtonie uli- na^ Największą przewagę Lincoln osiągnął w Massachusetts, gdzie ^ było żadnych ™^™t%%La w Białym Domu zupeł- padło na mego 71«/o głosów, najmniejszą zaś w stanie nowojor- ce były opustoszałe^Lin.In P eby ^^ ^ ^ sk gdzie ? tyj ^^ ^ McClellana ^_ „ie samotny P^™™°^ierzył się ze swego niepokoju sunkowo najmniej głosów padło na Lincolna w wielkich miastach „ikarzowi, Noahow! ^sowi zwi y^ ę ^ ^ w N Du^ ^ ^ ^ , o wynik wyborów. Dodał ze^est ™^^^^^-011-wtlząc że ma okazję do pośrednictwa, napisał Ust do Lincolna prezydentem Davisem i sekretarze^"sanu luf^rT™* * rawiadamiający go o emisariuszach południowych, przypomina. nem. Rozmowa nie m ^nu Ju^ R _ _ ląc mu równocześnie w przesadnej formie, że „nasz Krwawiący, wial jako bezwzględ - uznan e niV ^ ^ ^ zbankrutowany i niemal umierający kraj także tęskni za pokojen, ,ud„ja. U2"a"'e niepodległości Po- wzdraaa się przed perspektywą nowego poboru, dalszych kom- Osobna inicjatywa rozDor/pH., , " ych spu oleń i nowych rzek krwi ludzkiej'"'. Greeley wzy- od znanegQ . ^J^rj^^*"! ™»«™™ ^a.. Prezydenta do zaproszenia do Waszyngtonu rzekomych p, ci^rBlfe,^ ^ał LbSa"sf ^ Po^^4_ słów Davisa. ^ . upoważniający do przekrocz^nt linifCtoweT P" T "**' Lincoln, choć nie wierzył w gotowość Południa do zawarć, Riehmond Blair przeprowadził rozmowy z Da4e° T^ ju z przywróceniem Unii, czując się zmuszony podjąć m ny był _ o ile Linco}n ^ wyl^l we redaktora, odpowiedział: „Jeśli pan może gdziekolwie nu swych emisari * ^ wysłać do ™ć jakąkolwiek osobę, oświadczającą, że posiada jakiekolze celem spotkania miałoby być I! apUJenT T wiek propozycje Jeffersona Davisa na piśmie w sprawie P*o].krajow Mimo że formuła ^ ^ .^^ P* T przy wróceniem Unii i zniesieniem niewolnictwa, cokolwiek „ Unu> Lincoln ^^ ^ § fa -^ nego by ponadto zawierała, niech pan jej powie, ze może do mmKonfederacj, i zaproponował odbycie go „a przybyć z Panem [...]. Tak samo gdyby były dwie lub widnego „River Queen" - -- - y e «° na osób" Lincoln w ten sposób zręcznie przerzucił na Greeleya ^a r wy ze strony ___...... danie sprowadzenia emisariuszy do Waszyngtonu. Gree Lmcolnowi wiceprezydent Konfederaci wprawdzie wolałby pozostać w roli obserwatora . krytyka, * którym niegdyś zasiadał razem w d °bu statku t na Haya20. Tam jednakże okazało się, że rzekomi emisjanusze nie żadnych pełnomocnictw i są tylko agentami konfederackiego * ^ wiadu, kierującymi znad granicy kanadyjskiej dywersyjną dzyarunek łalnością na terenie Unii, a w szczególności agitacją, zimerzajołudyi._ ca do przeszkodzenia Lincolnowi w powtórnym wyborze na w tobójczej wojny domowej obie armie ul Meksyku. Lincoln ze swej strony postawi, . - « Ibidem, t. VII, s. 440 - 442. 20 Ibidem, t. VIII, s. 149. 290 podporządkowanie się Południa prawow " "' d°dawał' że Jeai P° wojnie stany to właściciele od rządu centralnego, uważał bowiem, że odpowiedzialność za niewolnictwo spada zarówno na Południe, jak i na Północ. Jednakże spotkanie zakończyło się zupełnym, fiaskiem. Jeszcze na kilka dni przed tym spotkaniem Izba Reprezentantów w Waszyngtonie uchwaliła poprawkę konstytucyjną znoszą-^ ca niewolnictwo. Według normalnej procedury konstytucyjnej akt tej wagi musiałby być uchwalony w drodze poprawki konstytucyjnej, przyjętej większością dwóch trzecich głosów obu izb Kongresu, a następnie zatwierdzony przez legislatury przynajmniej trzech czwartych stanów. Otóż w 1864 r. podjęto w Kongresie akcję, zmierzająca do potwierdzenia zniesienia niewolnictwa na terenie całej Unii, w ten właśnie sposób. Już w kwietniu !''go roku Senat uchwalił odpowiednią poprawkę, lecz upadła ona w głosowaniu w Izbie Reprezentantów. Sprawę podjął jednakże sam Lincoln w swym grudniowym orędziu do Kongresu, zalecając ponowne rozważenie sprawy21. Jako doświadczony polityk Prezydent dołożył też starań, aby pozyskać dla projektu niektórych wahających się demokratów przez różne proponowane im i pośrednio obietnice. Toteż w ponownym głosowaniu w Izbie wy- f znaczonym na 31 stycznia 1865 r. projekt poprawki konstytu-1 cyjnej miał już lepsze szansę, lecz nadal nie było pewności. Nic | więc dziwnego, że głosowanie odbyło się w atmosferze pełnej na-1 pięcia. Galerie Izby były przepełnione publicznością. Gdy pc 4 obliczeniu głosów ogłoszono, że poprawka przeszła większości! |j 3 głosów, entuzjazm ogarnął Izbę i galerie. Nawet poważni konj l__. gresmeni skakali z radości, wznosząc równocześnie okrzyki. Na:|| zajutrz Lincoln wygłosił przemówienie z balkonu Białego do wiwatujących tłumów, wyrażając radość z osiągniętego cesu oraz dziękując Kongresowi za uchwałę. Tak więc zamiast 13 poprawki konstytucyjnej, planowanj przed secesją, która miała zagwarantować istnienie niewolnic^ po wsze czasy w stanach, w których było ono już wprowadzonj nowa 13 poprawka znosiła zupełnie tę haniebną instytucję. Tymczasem Grant, zostawszy głównodowodzącym wojsk zdał swe dotychczasowe dowództwo na froncie zachodnim Williamowi T. Shermanowi. Grant i Sherman długo już wsp 21 The Blue and the Gray, s. 925. 292 pracowali ze sobą i doskonale się wzajemnie rozumieli. Wspólnie też opracowali plan kampanii na rok 1864. Ich akcja miała być skoordynowana mimo wielkiej odległości obu frontów. Podczas gdy Grant dowodził bezpośrednio głównymi siłami Unii na wschodzie kraju, Sherman miał objąć dowództwo na zachodzie. Głównym celem Shermana było zniszczenie zachodniego zgrupowania Konfederacji, dowodzonego przez wspomnianego już gen. .lohnstona. Mimo że siły południowe były liczebnie o połowę mniejsze, droga Shermana nie była łatwa. Musiał on się bowiem poruszać po bardzo trudnym górzystym terenie, dzikim i zalesionym, pozbawionym dróg, poprzecinanym rzekami i wąwozami. Teren ten nadawał się natomiast idealnie do obrony, a dowódca konfederatów był mistrzem w taktyce obronnej. Którą te?, zastosował jako jedyną możliwą przy tym układzie sii, polegającą na powolnym wycofywaniu się przed dużo liczniejszymi wojskami północnymi na z góry przygotowane, dobrze upatrzone stanowiska, zadając znaczne straty nieprzyjacielowi.* Czynił to wbrew nierealistycznym instrukcjom swego rządu, które zaleca- __ły działania ofensywne22. Jednakże prezydent Davis, niezadowolony z tej defensywnej taktyki Johnstona, zwolnił go z dowództwa, mianując na jego miejsce znanego z bojowości, ale nie dość ostrożnego i rozważnego gen. Johna B. Hooda. Davis oddał przez to mimowolną przysługę Shermanowi, gdyż Hood ruszył do natarcia, ale w kilku bitwach poniósł duże straty, których wyczerpana już Konfederacja nie miała czym uzupełnić. Toteż gdy Sherman zbliżył się do Atlanty i poprzecinał linie kolejowe łączące to kluczowe miasto z resztą Konfederacji, oddziały południowców zmuszone byty opuścić Atlantęnktóra Sherman zajął 2 września. To niespodziewane a wielkie zwycięstwo ułatwiło - - jak wiadomo - - Lincol nowi wygranie wyborów prezydenckich2". Z Atlanty Sherman postanowił ruszyć ze swym wojskiem -liczącym 62 tyś. doborowych i zahartowanych żołnierzy — $ wschód przez sam środek terytorium nieprzyjaciela z zamiaretf dotarcia do portu Savannah nad Atlantykiem, gdzie spodziewa 22 Ibidem, s. 929. 23 The Collected Works o/ Abraham Lincoln, t. VIII, s. 332-335. 294 Ostatni pociąg z Atlanty się nawiązać kontakt z marynarką federalną i otrzymać uzupełnienia oraz niezbędne zaopatrzenie. Przed opuszczeniem stolicy Georgii Sherman polecił ewakuować ludność miasta i spalić wszystkie budynki publiczne, fabryki i składy. W dniu 10 listopada oddziały Shermana wyruszyły z płonącej jeszcze Atlanty przy dźwiękach orkiestr i chóralnym śpiewie popularnego wówczas marsza John Brown's Body. Dziennie przebywały one około 25 km pomimo chłodnych dni. Chcąc złamać opór Południa, Sherman postanowił zastosować nową taktykę, a mianowicie żyć kosztem terenów, przez które wojska się posuwały, a ponadto palić i niszczyć wszystko po drodze na obszarze szerokości około 100 km. Niszczono więc budynki, fabryki, wszelkie składy i zapasy, mosty i linie kolejowe, a nawet domy mieszkalne, tak by po przejściu oddziałów pozostał szeroki pas pustyni, gdyż tylko w ten sposób -- jak sądził Sherman — będzie można zmusić Południe do poddania się, a jednocześnie miała to być kara za rebelię. W tej niszczycielskiej akcji walnie pomagała oddziałom Shermana armia maruderów i dezerterów, która po prostu rabowała, co się dało. 295 Od wymarszu z Atlanty przez przeszło miesiąc Waszyngton nie miał żadnej wiadomości o zgrupowaniu Shermana, nie miało ono bowiem zupełnie łączności, operując w samym środku nieprzyjacielskiego terytorium. Jedynym źródłem informacji była przez ten czas prasa południowa, która donosiła, że oddziały Shermana głodują i uległy demoralizacji. Dopiero w dzień Bożego Narodzenia Prezydent otrzymał wysłany 3 dni wcześniej telegram Shermana: „Pragnę panu sprezentować jako podarunek świąteczny — miasto Savannah ze 150 ciężkimi działami i mnóstwem amunicji, a także 25 tyś. bel bawełny". Wiadomość ta wywołała entuzjazm na Północy, gdzie rozległy się zaraz wiwaty i honorowe salwy armatnie24. Należy dodać, że nieco wcześniej gen. Thomas rozbił pod Nashyille działające tam pod dowództwem gen. Hooda, zreorganizowane zgrupowanie konfederatów i to tak kompletnie, że tylko niedobitki wycofały się na południe za rzekę Tennessee. Odtąd też, poza rozrzuconymi tu i ówdzie oddziałami, nie było już na froncie zachodnim żadnej liczącej się siły konfederatów. Tymczasem oddziały Shermana po miesięcznym odpoczynku i uzupełnieniu uzbrojenia oraz ekwipunku ruszyły l lutego z portu Savannah wprost na północ, znowu przez sam środek terytorium nieprzyjaciela. Celem tego marszu było dotarcie do stolicy Konfederacji od strony południowej, by wspólnie z Grantem wziąć we dwa ognie broniące się tam siły gen. Lee i doprowadzić do kapitulacji lub zniszczenia miasta. Po drodze zgrupowanie Shermana zostało jeszcze wzmocnione przez liczący 21 tyś. ludzi korpus Shofielda. Przeciwstawiające się Shermanowi wojska południowe pod komendą przywróconego do dowództwa gen. John-stona liczyły już tylko 30 tyś. żołnierzy i nie miały żadnych możliwości uzupełnienia. Siły te mogły jedynie prowadzić akcję nękającą i opóźniającą marsz Shermana. Sherman w swym marszu na północ przez obie Karoliny stale stosował metodę zupełnej dewastacji kraju. Nocami na całej trasie jego pochodu widać było ogromne łuny pożarów. Ze szczególną nienawiścią żołnierze odnosili się do Karoliny Południo- 24 The Blue and the Cray, s. 929 - 933. wej, która pierwsza rozpoczęła akcję secesyjną i uderzeniem na fort Sumter rozpoczęła wojnę. Żołnierze niszczyli tam, palili i rabowali wszystko, a stolica stanu Columbia została doszczętnie spalona, przy czym do dzisiaj nie ustał spór, czy dokonali tego żołnierze Shermana, czy też ustępujące oddziały południowe. Uważano to za należną temu stanowi karę. Padło dumne miasto Południa, Charleston, zajęte przez inne oddziały Unii, posuwające się od strony Atlantyku. Na zrujnowanym \Forcie Sumter - tam gdzie się rozległy pierwsze wojenne wystrzały -- zatknięto flagę federalną. Należy dodać, że wyniszczenie terytorium nieprzyjaciela nie ograniczało się tylko do pochodu Shermana, ale na jego wzór gen. JPhil Sheridan z rozkazu gen. Granta zniszczył kompletnie dolinę rzeki Shenandoah23. Dolina ta, wiodąca od rzeki Potomacu w okolicy Harpers Ferry w kierunku południowo-zachodnim, przebiegała niedaleko Waszyngtonu. Ubezpieczona górami od strony wschodniej, stanowiła doskonałą drogę wypadową Południa w kierunku tak ważnych ośrodków północnych, jak: Baltimore, Waszyngton i miasta Pensylwanii. Niemal wszystkie wyprawy wojsk południowych przeciwko Unii wiodły tą bardzo urodzajną doliną, która stanowiła dla nich spichlerz, tym bardziej że jej ludność sympatyzowała z Konfederacją. Otóż Grant polecił Sheridanowi zniszczyć tę dolinę kompletnie, tak aby nie mogła więcej służyć Południu za drogę wypadową. Sheridan zabrał się tak gorliwie do wykonania powierzonego mu zadania, że zupełnie zdewastował całą dolinę, paląc wszystkie budynki gospodarskie farmerów i wszelkie zapasy, nie zważając na to, że ludność doliny pozostanie bez środków do życia. Inauguracja drugiej kadencji "prezydenckiej Lincolna wypadała 4 marca 1865 r. Po zabłoconej Pennsylvania Avenue posuwał się z wolna tradycyjny, ale tym razem niewielki pochód prezydencki w kierunku Kapitolu. Towarzyszyła mu eskorta wojskowa 1 orkiestra. Pierwszy składał przysięgę wiceprezydent Andrew Johnson w sali Senatu, a następnie wszyscy zebrani przyszli pod specjalnie zbudowany na tę uroczystość portyk na wschodniej ścianie Kapitolu i Lincoln odczytał uroczyste słowa orędzia inau- 25 G. p,andall, The Dimded Union, s. 527. 296 297 guracyjnego26. Zaznaczył, że podstawowe fakty najważniejszej obecnie sytuacji wojskowej są powszechnie znane i w zasadzie zadowalające, „dodają więc wszystkim otuchy". Następnie główne stwierdzenia Prezydenta brzmiały następująco: „Żadna ze stron nie spodziewała się wojny ani takich jej rozmiarów [...]. Każda liczyła na łatwy triumf. Obie czytają tę samą Biblię i modlą dc* tego samego Boga i każda wzywa jego pomocy przeciwko drugiej [...] Modlitwy obu stron nie mogły być wysłuchane I...1 Wszechmogący ma swe własne cele '[...]. On zsyła zarówno na Północ, jak i na Południe tę straszną wojnę jako karę należną tym, którzy się dopuścili ciężkich przewinień •[...]. Bez złej woli wobec kogokolwiek, z miłością chrześcijańską do wszystkich, niewzruszeni w słusznym postępowaniu, tak jak Bóg pozwala nam je rozumieć, dążymy do ukończenia podjętego dzieła, opatrzenia ran narodu, zaopiekowania się tymi, którzy dźwigali ciężar walki oraz wdowami i sierotami — do zrobienia wszystkiego, co może się przyczynić do osiągnięcia i umiłowania słusznego i trwałego pokoju [...]"". Przemówienie Lincolna kilkakrotnie przerywały oklaski, a po jego zakończeniu odezwały się długo niemilknące brawa, niektórzy mieli nawet łzy w oczach, pojmując głębsze znaczenie uroczystego przemówienia. Nie było w nim ani słowa potępienia czy goryczy w stosunku do nieprzyjaciół. Panował nastrój dobrej woli i przebaczenia. „Nie sądźmy, abyśmy nie byli sądzeni" oto rada dla współrodaków28. Mowa Prezydenta spotkała się z korzystnym, a nawet pełnym uznania przyjęciem zarówno wśród obecnych, jak i na łamach prasy. Komentatorów uderzała wielka prostota i bezpośredniość przemówienia. Emerson np. był zdania, że przeżyje ono wszystko, co dotąd wydrukowano w języku angielskim. Choć zaraz zwracano uwagę na podniosły charakter przemówienia Prezydenta, to jednak na razie nienawiść między obu walczącymi stronami była tak wielka, że traktowanie obecnych nieprzyjaciół zgodnie 2 26 Second Inaugural Address, Abraham Lincoln. His Speeches and Writings, s. 792. 27 Ibidem. 28 A. Nevins, The Statesmanśhip of the dvii War, New York 1953, s. 151 - 157. zasadami miłosierdzia i miłości chrześcijańskiej było rzadkie. Lecz to pamiętne napomnienie wywarło trwały wpływ na następne pokolenia i stawia się je na równi z mową pożegnalną Waszyngtona. Po wygłoszeniu orędzia przysięgę od Lincolna odebrał nowo mianowany prezes Sądu Najwyższego, Chase (ten sam, który czynił tak wielkie wysiłki, by zastąpić Lincolna na urzędzie prezydenckim, którego Lincoln mimo to zaszczycił potem najwyższym stanowiskiem sądowym w kraju). Po złożeniu przysięgi — zgodnie ze starą tradycją — Prezydent pocałował otwartą Biblię. Mimo trudnego położenia Konfederacji i o połowę mniejszych liczebnie wojsk gen. Lee w porównaniu ze stojącymi naprzeciw siłami Unii, front w Wirginii - - jak już wspomniano - - ustabilizował się od lata 1864 r. Zdecydowały o tym bardzo silne umocnienia, jakie się udało gen. Lee zbudować na całej długości frontu. Ten stan rzeczy trwał do wczesnej wiosny 1865 r. Mimo ogólnego zastoju — ciągłe lokalne starcia i wymiana ognia na tej linii pociągnęły za sobą po obu stronach jeszcze 75 tyś. zabitych i rannych. Szerzyły się dezercje. W armii konfederatów przybrały one ogromne rozmiary — na całym obszarze Konfederacji było już około 100 tyś. dezerterów (część z nich straciła wiarę w celowość dalszej walki, inni udawali się do własnych rodzin, od których otrzymywali listy, opisujące ich nędzę i napady maruderów). O beznadziejnej sytuacji świadczył fakt, że kongres Konfederacji po burzliwych debatach uchwalił na początku 1865 r. ustawę upoważniającą do tworzenia oddziałów wojskowych z niewolników - - rzecz nie do pomyślenia rok czy dwa wcześniej. Tworzenie takich oddziałów miało się rozpocząć wiosną. Również ?en. Lee poparł ten projekt, który w praktyce oznaczałby początek końca niewolnictwa na Południu i to z inicjatywy samych 'ładz południowych. Ówczesny południowy sekretarz stanu Judah P. Benjamin próbował nawet uzyskać uznanie suweren-°ści Konfederacji przez Wielką Brytanię i Francję w zamian a dobrowolne zniesienie niewolnictwa. Przed dwoma lub trzema aty inicjatywa tego rodzaju prawdopodobnie spotkałaby się życzliwym przyjęciem, ale wobec widocznego już załamania ••' 2(98 299 się i upadku konfederatów propozycja ta nie wzbudziła żadnego zainteresowania. Jeszcze przed rozpoczęciem wiosennej ofensywy Lincoln z rodziną (żoną i synami, Tadeuszem i Robertem, który służył \\ randze kapitana w sztabie Granta) przybył z wizytą do kwatery gen. Granta. Przybyli również gen. Sherman walczący z John-stonem w Karolinie Północnej oraz admirał David D. Porter. Na pokładzie statku „River Queen" Lincoln omówił z nimi plany mającego się niebawem rozpocząć skoordynowanego uderzenia sił Unii, a także dyskutowano nad tym, jak się ustosunkować do pobitych wojsk południowych oraz ich dowódców, a jak do przywódców politycznych Konfederacji, szczególnie zaś do prezydenta Davisa. Lincoln wyraził przekonanie, że żołnierze Konfederacji powinni się jak najprędzej rozjechać do swych domów i warsztatów pracy, co zaś do Davisa, to miał nadzieję, że umknie on gdzieś tak, żeby nie było z nim kłopotu. W całej dyskusji widać było współczujące ustosunkowanie się Lincolna do mieszkańców Południa. Prezydent pozostał jeszcze w kwaterze Granta przez kilka dni, by śledzić rozwój ostatnich i decydujących bitew tej wojny. Grant informował go o przebiegu opera'cji na bieżąco, a Lincoln z kolei przekazywał wiadomości do Waszyngtonu. Wobec zbliżającej się wiosny i obeschnięcia dróg nadchodził czas ostatecznej rozgrywki na froncie Wirginii, wokół oblężonej stolicy południowców. Doceniając znaczenie zaskoczenia i szybkości manewru, Lee uderzył pierwszy; 25 marca o świcie i zdobył federalny Fort Stedman, lecz cała akcja załamała się pod j «/ . .. ciężkim ogniem artylerii federalnej. Inicjatywa przeszła w ręce Granta, który l kwietnia uderzył w sam środek umocnionych linii obronnych konfederatów i przełamał je. Konfederaci, aby uniknąć otoczenia, musieli się teraz szybko wycofać z pozycji obronnej i ewakuować zarówno Petersburg, jak i Richmond Szybkość tej akcji była wielkim zaskoczeniem dla ludności stolicy i dla rządu Południa. W dniu ^kwietnia, w pierwszy ciepły wiosenny dzień, tysiące ludzi wyszło na ulice, gdyż była to niedziela. Wielu udawało się na nabożeństwo. W kościele Sw. Pawła uczestniczył w nabożeństwie również Davis oraz niektórzy członkowie rządu i gene- 300 rałowie. W czasie nabożeństwa prezydentowi wręczono depeszę od gen. Lee. Po przeczytaniu jej Davis wyszedł z kościoła. Wkrótce potem zaczęto wywoływać ze świątyni również innych dygnitarzy. Miasto obiegła wiadomość, że wojsko i rząd opuszczają stolicę. Wieczorem rząd rzeczywiście opuścił Richmond, udając się specjalnym pociągiem do Danville. W mieście powstało zamieszanie i panika. Jeszcze też tej samej nocy wycofały się z miasta ostatnie oddziały, podpalając przedtem magazyny wojskowe, składy bawełny i tytoniu. Płonące miasto zostało zaraz opanowane przez przestępców i tłum dezerterów, którzy zaczęli plądrować i rabować magazyny i sklepy, a nawet mieszkania, pozostawione bez opieki. Reszty dopełniły znalezione tam nietknięte jeszcze beczki whisky. Całe centrum miasta spłonęło, nikt nie gasił pożarów. Następnego dnia po zajęciu Richmondu przez wojska Unii Lincoln udał się tam, a ponieważ jego eskorta pozostała w tyle, wyruszył pieszo w 3-kilometrową drogę przez całe miasto tylko w towarzystwie admirała Portera i 10 marynarzy. Wiadomość o jego przybyciu rozeszła się momentalnie i chodniki zapełniły się mieszkańcami; z zaciekawieniem, ale w zupełnym milczeniu, przyglądano się Lincolnowi. Tylko podążający za nim tłum Murzynów wiwatował entuzjastycznie, przy czym każdy z nich starał się dotknąć ręki lub choćby ubrania Prezydenta. Lincoln szedł z twarzą poważną, nie okazując żadnej obawy, mimo że nieprzyjazny przecież tłum stanowił poważne niebezpieczeństwo. Gdy doszedł do dotychczasowej rezydencji prezydenta Davisa, gdzie mieściła się już kwatera garnizonu federalnego, na zapytanie dowódcy gen. Godfreya Weitzela, jak należy traktować ludność, odpowiedział że będąc na jego miejscu traktowałby ich bardzo łagodnie. Wróciwszy do bazy w City Point, Lincoln zamierzał obserwować dalszy rozwój wydarzeń na froncie aż do kapitulacji Lee, lecz na wiadomość o poważnym wypadku Se-warda 9 kwietnia wrócił do Waszyngtonu. Tego samego dnia wieczorem Prezydent otrzymał od Granta depeszę donoszącą 0 Poddaniu się pod Appomattox gen. Lee z całą Armią Północnej Wirginii. Zanim to jednak nastąpiło, wojsko Południa, choć zmuszone 301 wyjść ze swych fortyfikacji, było zdecydowane kontynuować walkę z przeszło dwa razy liczniejszą Armią Potomacu. Lecz przy takim układzie sił trudno było myśleć o zwycięstwie przy frontalnym starciu obu stron. Dla konfederatów pozostawała więc tylko jedna, bardzo zresztą wątpliwa szansa, a mianowicie — wymknąć się jakoś z zamykającej się obręczy gen. Granta i podążając szybkimi marszami ku południowi, połączyć się tam z liczącym około 35 tyś. żołnierzy zgrupowaniem gen. Johnstona. Oddziały te nadal toczyły walki w Karolinie Północnej, próbując opóźniać marsz gen. Shermana zmierzającego ku północy. Po połączeniu swych wojsk dowódcy południowi mogliby ewentualnie próbować jeszcze pobić Shermana; a gdyby im się to udało -jak już wspomniano - - wrócić ponownie na północ i z wyrównanymi już mniej więcej szansami uderzyć na główne siły gen. Granta. Jednak wykonanie tak śmiałego planu wymagałoby nie tylko szczęścia, lecz również pokonania tylu trudności, że udanie się takiego przedsięwzięcia wydawało się od początku mało prawdopodobne. Niemniej było widoczne, że gen. Lee — nie mając innego wyjścia — próbuje taki właśnie plan zrealizować. Sytuacja konfederatów pogorszyła się jeszcze, gdy od zachodu przybył Grantowi na pomoc bardzo ruchliwy gen. Phil^Sheri-dań z kawalerią liczącą 12 tyś. Obszedł on flankę gen. Lee od południowego zachodu, po czym - - z pomocą nadesłanej mu przez Granta piechoty - - odniósł zwycięstwo na ważnym skrzyżowaniu dróg w Five Forks, fodcinając przez to konfederatom ostatnią linię kolejową prowadzącą na południe. Lee miał właśnie nadzieję tą drogą oderwać się od nieprzyjaciela i połączyć z siłami Johnstona. Jednakże pod uderzeniem Sheridana zmuszono wojsko gen. Lee do zmiany kierunku wycofywania się z południowego na zachodni. Ponadto znaczne opóźnienie zaplanowanego manewru gen. Lee wywołał brak żywności dla oddziałów, ponieważ wskutek zamieszania spowodowanego ucieczką rządu ze stolicy nie dostarczono prowiantu w umówionym miejscu na linii marszu. Zaraz po opuszczeniu Richmondu gen. Lee wyruszył ze swymi wyczerpanymi do ostateczności żołnierzami w kierunku na Danville. Jego żołnierze wytrwali dotąd tylko dzięki bezgranicznemu zaufaniu do swego wodza. Jednak kawaleria federalna ctt •<-» W o 00 302 nękała ich nieustannie. Wreszcie pod Sayler's Greek uderzyła na nich z tyłu zarówno kawaleria, jak i piechota Unii biorąc do niewoli tysiące jeńców i niszcząc tabory. Gen. Lee, który obserwował ze wzniesienia przebieg walki, zwracając się do jednego z generałów, zauważył ponuro, że połowa jego armii jest już zniszczona. Wreszcie kawaleria Sheridana przecięła ostatnią drogę odwrotu konfederatów, a przy tym potężne siły były już na ' ich flance, ponadto z tyłu nacierała ogromna masa piechoty. Otoczony w ten sposób Lee utracił wszelkie szansę manewru; nie miał też już widoków na ucieczkę na zachód ani na orężne wyrwanie się spośród otaczających go ze wszystkich stron sił , nieprzyjaciela. Wojsko gen. Lee, które liczyło jeszcze niecałe 30 tyś. żołnierzy, zaczęło się teraz szybko rozpadać. Zgłodniali i zniechęceni żołnierze opuszczali szeregi. Wzdłuż drogi marszu widać było wszędzie porzucane lub wbite w ziemię bagnetem w dół karabiny. Część żołnierzy maszerowała bez broni z tyłu kolumny. Z całej armii tylko 8 tyś. żołnierzy było uzbrojonych i gotowych walczyć do końca. Grant, nie chcąc dopuścić do ostatecznego miażdżącego ataku, który zniszczyłby resztę sił konfederatów, przesłał gen. Lee 7 kwietnia poprzez linię frontu pismo, proponujące mu poddanie się i zakończenie dalszej bezcelowej walki. Lee odpowiedział propozycją zawarcia pokoju między Południem a Północą. Ponieważ Lincoln zastrzegł sobie prowadzenie negocjacji politycznych, Grant odpowiedział, że może tylko dyskutować warunki kapitulacji w sensie wojskowym. Dopiero 9 kwietnia po odcięciu mu przez Sheridana ostatniej drogi odwrotu, Lee przyjął propozycję Granta. H W pewnym momencie między dwoma nieprzyjacielskimi liniami, gotującymi się do ostatniego boju, ukazał się jeździec konfederatów z białą flagą powiewającą na szczycie masztu. Na szerokich polach dzielących obie linie bojowe nagle nastąpiła zupełna cisza. Żołnierze obu armii patrzyli na siebie, nie mogąc uwierzyć, że walki były wreszcie zakończone. Równocześnie dowódcy obu stron walczących zbliżali się do małego miasteczka Appomattox Court House, ażeby w nie umeblowanym saloniku opuszczonego mieszkania uzgodnić warunki .kapitulacji. Lee, dbający o żołnierską postawę i dystyngowany .304 wygląd, przybył na to spotkanie w galowym mundurze. Grant natomiast przyjął go w wyszarzałym polowym stroju, jaki nosił na co dzień. Warunki kapitulacji, jakie Grant zaproponował, były bardzo łagodne. Żołnierze i oficerowie mieli złożyć broń i dać słowo, że nie będą więcej walczyć przeciwko Stanom Zjednoczonym. Oficerowie mogli przy tym zatrzymać broń boczną, swe konie i bagaże (na Południu oficerowie posiadali zwykle własne konie). Na wniosek gen. Lee dodano postanowienie, że również żołnierze, posiadający własne konie lub muły, mogą je zabrać ze sobą dla ułatwienia im pracy w gospodarstwie. Kapitulacja objęła 27 tyś. żołnierzy, gdyż wielu maruderów, słysząc o pokoju, dołączyło do swych oddziałów. W rokowaniach Grant wykazał dużo delikatności dla pokonanego. Nie okazywał żadnych oznak triumfu czy radości, zakazał oddawania salw triumfalnych, zwracając uwagę swym żołnierzom, że południowcy są znowu ich współobywatelami. Bardzo ważnym punktem umieszczonym, na życzenie Granta, w warunkach kapitulacji, było zobowiązanie, że nikt z tych, którzy będą przestrzegać postanowienia aktu kapitulacyjnego, nie będzie niepokojony przez władze federalne. Miało to doniosłe znaczenie z uwagi na to, że wielu ludzi na Północy oczekiwało wieszania przywódców Konfederacji. A skoro z warunków kapi-pitulacji wynikało, że Lee nie mógł być powieszony — to tym bardziej nie można było wieszać pomniejszych osobistości. Warunki te wykluczały więc wszelkie listy proskrypcyjne i egzekucje. Z drugiej strony Lee oddał całemu krajowi wielką przysługę, że nie poszedł za głosem niektórych generałów, którzy mu doradzali, żeby rozpuścił armię i zalecił uprawianie partyzantki, dopóki ostatni Jankes nie opuści Południa. To oczywiście byłoby połączone ze wszystkimi okropnościami i nienawiścią na całe pokolenia, jaką ten rodzaj walki po sobie pozostawia. Po podpisaniu warunków kapitulacji Lee wrócił do obozu, a następnie objechał wszystkie swe oddziały i osobiście pożegnał się z żołnierza-^i, a w ostatnim rozkazie podkreślił ich bezprzykładną odwagę 1 hart ducha. Po pożegnaniu Lee opuścił obóz i udał się do Rich- Na wieść o kapitulacji w Appomattox, gen. Johnston 18 kwiet-a poddał się Shermanowi, który zaoferował mu jeszcze liberal- 20 wojna secesyjna... 305 niejsze warunki niż Grant generałowi Lee. Inspiracja do tak łagodnego potraktowania nieprzyjaciela pochodziła zapewne z sugestii •Lincolna, wyrażonych w czasie ostatnich rozmów na statku „River Queen". Prezydent zastrzegał jednak sprawy polityczne dla siebie, tymczasem umowa kapitulacyjna zawarta przez Shermana z Johnstonem obejmowała również kwestie polityczne. Na skutek protestu ze strony rządu federalnego, a przede wszystkim min. Stantona i republikańskich radykałów Sherman musiał zmienić podpisane już uprzednio warunki i upodobnić je do postanowień zawartych w umowie kapitulacyjnej gen. Lee. Za przykładem kapitulacji gen. Lee i gen. Johnstona poszły i inne oddziały konfederatów, rozproszone po całym Południu - - aż do Missisipi. Niektóre poddały się jednostkom federalnym dopiero pod koniec maja. Wojska federalne zajęły też zaraz wszystkie ważniejsze ośrodki Południa. Tymczasem Gabinet Konfederacji po opuszczeniu Richmondu udał się przez Karolinę Północną i Południową do Georgii i planował przedostać się stamtąd za Missisipi, by tam kontynuować walkę. Jednakże do tego nie doszło i rząd Konfederacji wkrótce rozproszył się i przestał istnieć. Prezydent Jefferson Davis zo- , stał ujęty przez kawalerię federalną na terenie Georgii i osadzony w Forcie Monroe. Mimo gwałtownych żądań, stawianych na Północy, aby go osądzić i powiesić jako zdrajcę, nie wytoczono mu procesu i po 2 latach został wypuszczony na wolność Biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich Davisowi wypadło działać, należy zaznaczyć, że mimo poważnych błędów dał on dowody prawości oraz wykazał wiele odwagi i wytrwałości, a także całkowitego oddania się sprawie, w której słuszność wierzył. Zapewne niewielu by się znalazło na Południu takich, którzy znacznie lepiej niż on potrafiliby tym regionem pokierować w tak beznadziejnej sytuacji. Tymczasem na wieść o kapitulacji Konfederacji w Waszyngtonie rozległy się o świcie salwy armatnie. Dzienniki pod ogromnymi tytułami obwieszczały tak długo oczekiwaną nowinę. Tłumy ciągnęły pod Biały Dom, aby urządzić Prezydentowi owację-Zmęczony, ale szczęśliwy Lincoln dwukrotnie pokazał się w oknie swego gabinetu, zapowiadając przemówienie na następny wie' czór, a tymczasem poprosił orkiestrę o zagranie znanej południo- 306 Generał Robert E. Lee wej melodii Dixie, wyjaśniając, że odtąd można ją również uważać za trofeum wojenne. Następnego wieczoru wszystkie budynki rządowe były iluminowane. Przed Białym Domem zgromadził się potężny tłum, wiwatujący na cześć Prezydenta i oczekujący jego mowy. W swym przemówieniu czytanym z rękopisu w oknie Białego Domu Lincoln niewiele uwagi poświęcił zwycięstwu. Jego myśl koncentrowała się na ponownym podjęciu stosunków między Unią a zbuntowanymi stanami. „Zjednoczmy się mówił - [...] dla przywrócenia właściwych praktycznych stosunków między tymi stanami a Unią"29. Chodziło mu o jak naj-rychlejsze zabliźnienie ran zadanych krajowi przez tak długą 1 krwawą wojnę. Jego szlachetny apel o pojednanie z Południem 29 Ibidem, s. 137 - 139. 20« 307 Prezydent Abraham Lincoln nie bardzo jednak pasował do nastrojów jego słuchaczy. Niektórzy stali w milczeniu, zaskoczeni wywodami Lincolna, inni odchodzili rozczarowani. Jego poglądy były również znów zbyt umiarkowane dla radykalnego skrzydła jego własnej partii. Radykalni politycy myśleli raczej o zemście, o pozbawieniu praw politycznych południowych obywateli i konfiskacie ich majątków. Wszystko to nie wróżyło pomyślności łagodnemu, liberalnemu programowi odbudowy Lincolna30. W dniu 14 kwietnia 1865 r., w Wielki Piątek, w czasie przedstawienia w Teatrze Forda, został zastrzelony prezydent Lincoln-"-•-x Zabójcą był południowiec, aktor Jofen Wilk^es Booth. Po doko-^/ naniu morderstwa wyskoczył on z loży ~ Pre"źycTenta na scens i opuściwszy teatr zdołał zbiec na wcześniej przygotowany^1 koniu. Był to fanatyk nienawidzący Jankesów, który jednak me zaciągnął się do armii południowej i nie wziął udziału w walce. s° A. Nevins, The War for the Union, t. IV, s. 392-404. tym bardziej teraz, gdy wojna się skończyła, chciał coc zdziałać dla południowej sprawy. Początkowo planował porwanie Prezydenta i uprowadzenie go na Południe, ale widząc nierealność takiego przedsięwzięcia, postanowił z pozostałymi spiskowcami zamordować Prezydenta, wiceprezydenta Johnsona, gen. Granta i sekretarza stanu Sewarda. Ten ostatni został ciężko raniony przez spiskowca i ledwie uszedł śmierci. W stosunku do Granta i Johnsona zamach nie doszedł do skutku. Booth po kilkudniowej ucieczce (utrudniała mu ją złamana w czasie zamachu noga) został otoczony przez pościg wojskowy w suszarni tytoniu. Gdy suszarnię podpalono, zmuszony był wyjść i został natychmiast zastrzelony. Pozostali spiskowcy zostali ujęci i powieszeni. Zabójstwo Lincolna było brzemienne w skutki. Największą szkodę poniosło Południe, któremu Booth przez zamordowanie Lincolna chciał się przysłużyć. Wraz z Prezydentem pogrzebany bowiem został wspaniałomyślny plan odbudowy, a jego miejsce zajął o wiele surowszy, bardziej bezwzględny plan radykałów. Funkcje prezydenckie objął dotychczasowy wiceprezydent Andrew Johnson, lecz w pierwszych tygodniach po śmierci Lincolna faktyczną władzę i to niemal dyktatorską dzierżył samozwańczo minister wojny Stanton, człowiek bardzo ^energiczny i bezwzględny, a przy tym chorobliwie podejrzliwy. Stanton w publicznym oświadczeniu stwierdził — nie mając na to żadnych dowodów -że Lincoln został zamordowany przez agentów Jeffersona Davisa i że cały spisek był ukartowany przez konfederatów. Faktycznie zamach był dziełem kilku nieodpowiedzialnych fanatyków, a rząd Konfederacji nie miał z morderstwem nic wspólnego. Mimo to oburzenie, jakie wywołało oświadczenie Stantona, było ogromne i jeszcze nasiliło nienawiść do Południa. Nastroje te podsycały długotrwałe ceremonie pogrzebowe. Trwający 12 dni i nocy przejazd pociągu z ciałem Lincolna oglądały miliony lu-tei. Przez cały kraj przeszła potężna fala oburzenia. W takiej atmosferze mało kto chciał ryzykować wypowiedź popierającą pokojowy plan Lincolna. Sprawa pokoju i odbudowy znalazła s*6- w rękach radykałów, którzy w atmosferze ogólnego żalu 1 gniewu znaleźli dogodne warunki do przeprowadzenia swego Bezwzględnego programu, podyktowanego uczuciami zemsty, 1 nie wybiegającego w przyszłość. J 308 ZAKOŃCZENIE Niektórzy historycy nie przypisują ostatecznej klęski Południa przeważającej potędze Północy, ani też blokadzie lub innemu czynnikowi zewnętrznemu, lecz słabości wewnętrznej Konfederacji, wynikającej z przyznawania pierwszeństwa prawom stanów przed potrzebami centralnych władz południowych. Ciągłe spory na tle respektowania uprawnień stanowych prowadziły do zatrucia atmosfery wewnątrz Konfederacji i osłabienia jej zdolności do koncentrowania wysiłków wojennych. Według przybliżonego szacunku oddziały pozostawione do wyłącznej dyspozycji poszczególnych stanów wynosiły około 100 tyś. ludzi. Podobnie było z bronią pozostającą w posiadaniu stanów -- gdyby ją oddano w całości do dyspozycji władz Konfederacji, można byłoby uzbroić w nią dodatkowe 200 tyś. ludzi. To samo dotyczy umundurowania. Podczas gdy na pół już naga armia gen. Lee z całym poświęceniem walczyła w ostatnich bitwach wojny, gubernator Karoliny Północnej trzymał w składach stanowych 92 tyś. nietkniętych sortów mundurowych. Ze szczególną też opozycją obrońców praw stanowych spotkało się na Południu uchwalenie ustawy poborowej. Najpoważniejszą jednak przeszkodą w pełnej mobilizacji sil społecznych Południa i w uzyskaniu poparcia zagranicy było nie' wolnictwo. Południe przystępowało do secesji, powołując siś głównie na pogwałcenie suwerennych praw stanów, a przez * i wolności. Wiadomo było jednak — i do tego znaczna część p0' łudniowców otwarcie się przyznawała — że główną przyczyń secesji była chęć utrzymania za wszelką cenę instytucji niewól' 310 nictwa. Znany polityk południowy, Robert M. T. Hunter, bez ogródek oświadczył, że Południe .dokonało secesji, przede wszystkim aby utrzymać niewolnictwo. Trudno wobec tego było głosić walkę o wolność Południa, skoro równocześnie odmawiało się elementarnej wolności milionom Murzynów,, a nawet sprzeciwia-no się złagodzeniu charakteru ich niewoli. Proklamowano więc walkę o szlachetny ideał wolności i samookreślenia, podczas gdy faktycznie południowcom chodziło przede wszystkim o utrzymanie niewolnictwa. Cele te zupełnie do siebie nie pasowały i stawiały Południe w fałszywym świetle na szerszej arenie światowej. Z chwilą zakończenia wojny stawało się oczywiste, że problem murzyński musi być rozwiązany, nie tylko lokalnie, lecz w skali ogólnokrajowe j - i to na podstawach raczej naukowych, .a nie dotychczasowych przesądów rasowych, zakorzenionych zarówno na Południu, jak i na Północy. Poglądy te jednak dopiero pod koniec wojny zaczęły się zmieniać. Część południowców do- 1 ' chodziła już wówczas do przekonania, że niewolnictwo nie może być wieczne i już się przeżywa — będzie więc musiało ulec najpierw modyfikacji a następnie likwidacji; podkreślali oni jed- <* •nak, że o okolicznościach i czasie, kiedy to ma nastąpić, powinni decydować sami południowcy; zaznaczali, że rozwiązanie tak ;•' skomplikowanego problemu musi następować stopniowo, by uniknąć katastrofalnej rewolucji społecznej. Bardziej przewidujący obywatele południowi zdawali sobie też już sprawę, że nawet wygrana wojna nie uratuje niewolnictwa. Alternatywą mogłaby być tylko brutalna represja, a i to wiele by nie pomogło. Tak czy inaczej, nawet w razie zwycięstwa Południa niewolnictwo musiałoby ulec likwidacji, a Murzyni musieliby odzyskać wolność. W tym świetle secesja faktycznie od j Początku mijała się z celem, tym bardziej że i presja całego świata byłaby w tej sprawie ogromna. Południe bowiem byłoby ostatnim krajem w świecie chrześcijańskim, który jeszcze nie ^niósł, albo nie był w trakcie znoszenia, niewolnictwa. Południe byłoby też zbyt słabe, by móc się oprzeć potężnemu naciskowi — ocby tylko moralnemu — opinii światowej. Tak więc przez ^ ak na Fort Sumter niewolnictwo już było skazane na zagładę be 2 względu na wynik rozpoczętego konfliktu. 311 iegc S?=sJS*si-~ ^^sss^^Ss tll865ASo ^dotoy '- »U do każdego f*3-*3 lud* 5°*an° Ow i'y zaciX n 'deCyd°Wal'vfa ^. To P°--ł^nio^coV7ł ^T(łent JoTanson fc sV7ą zi tvrncxa- żZ~LzLZ?<&- ZL ^ ~ *' ag::ri&^^^ t:^:; ,«r«iast opłaty ^ _o. wiasciciei t__,Tf.v* 2.0 _ zaz^" 0 te- Po wojnie ua-- osiadaniu -- - ^ a^~ kató «P"ytaronial^ x najwie.ks«*, ^ nadal Je tylko jedny^ _ ^ 312 kie stały przed krajem. Ludzie światlejsi zdawali sobie spra\v^ że wcześniej czy później oba regiony będą musiały się wyrzec-dotychczasowych przesądów i panującej ignorancji. Stawało się oczywiste, że ten skomplikowany problem muą być rozwiązany w skali ogólnonarodowej. Było to tym ważnie]. sze, że nadal tkwiło rozpowszechnione na Północy i niemal po. wszechne na Południu, a bardzo trudne do wykorzenienia prze-świadczenie o wrodzonej niższości Murzynów i potrzebie specjalnego ich traktowania, do stosowania linczu włącznie. Tymczasem południowcy przeżywali innego rodzaju wstrząs, Okazało się bowiem, że z upadkiem niewolnictwa nie doszło dc bankructwa. Na odwrót, stawało się w jakiś czas po wojnie jasne, że wolna praca ludności murzyńskiej przynosiła południowemu społeczeństwu o wiele więcej korzyści, a stany południowe podniosą się z wojennej ruiny szybciej, niż to byłoby możliwe y okresie niewolnictwa. Nastąpiła też istotna różnica w podziale dochodów - - korzyści z pracy ludności murzyńskiej dotąd czerpali tylko ich właściciele, po wojnie przypadały w udziale o wiele szerszym kręgom społeczeństwa. Zaczęto też coraz powszechniej doceniać talenty muzyczne Murzynów oraz ich na ogół pogodną i przyjazną postawę wobec otoczenia. Rozpowszechniało się też, szczególnie na Północy, przekonanie, że choć skutki zacofania ludności murzyńskiej wynikłe z długotrwałego niewolnictwa będą jeszcze trwać dość długo, te jednak mogą one być stopniowo wyeliminowane przez edukacją Szczególnie mocno podkreślali tę okoliczność abolicjoniści, którzj też z zapałem zabrali się do pracy oświatowej wśród ludność murzyńskiej, zarówno pod egidą Biura Uwolnionych, jak też p°' za nim. Sami Murzyni garnęli się do nauki. Ci z nich, którzj służyli w wojsku w czasie wojny (około 180 tyś. w armii Unii) spisywali się tak dobrze jak biali zarówno w obozach i marszu jak i na polu bitew, zasługując sobie na powszechne uznanie. Dokładne ustalenie strat wojennych po obu stronach nie j^3, możliwe z uwagi na brak pełnych danych. Według obliczeń Th°' masa Livermore'a (w pracy H. S. Commangera, The Blue aw the Gray) w wojskach Unii służyło w ciągu wojny około półtog miliona żołnierzy (1556 tyś.), a w południowych około miHOIV (1082 tyś.). Z tego sumę strat po obu stronach szacuje się 3 około milion - - wraz ze zmarłymi później z powodu odniesionych ran. Obok liczby poległych i zmarłych wskutek ran należy jeszcze wspomnieć o podobnej liczbie inwalidów. Straty Południa — zwłaszcza w stosunku do liczby ludności białej - - były 0 wiele większe niż Północy. Dla całego 33-milionowego narodu były to poważne straty biologiczne. Po obu stronach zginęło wielu utalentowanych ludzi, którzy mogliby później dużo pomóc swemu regionowi w odbudowie. Wojnie domowej towarzyszyła też fala dewastacji, potęgująca się z roku na rok. Najwięcej ucierpiały terytoria, przez które maszerował Sherman ze swymi oddziałami, a więc Georgia i obydwie Karoliny. Wojna domowa rozwinęła jeszcze bardziej cechę niepokoju 1 pogoni „za interesem" w życiu amerykańskim. Przez skupienie całej energii na rozwoju produkcji oraz zaopatrzeniu armii spotęgowała jeszcze i tak już silną tendencję amerykańskiej cywilizacji do kierowania się względami raczej materialnymi. Wielkie kontrakty wojenne, inflacja, system premii dla nowo zaciąganych ochotników, dawały spekulantom okazje do robienia interesów na nieszczęściach kraju. W ogóle spekulacja weszła w modę, a korupcja stała się zjawiskiem powszechnym. Atmosfera wojenna sprzyjała rozpowszechnieniu demoralizacji. Długa i zaciekła wojna domowa jest najstraszniejszym przej- ściem, na jakie naród może być narażony, przy czym znacznie gorsze od szkód materialnych są szkody moralne. Wojna ta prócz wielkich zniszczeń i cierpienia pozostawiła po obu stronach na •ele lat zakorzenioną nieufność i nienawiść, która nawet po- głębiła się jeszcze w pierwszych latach niefortunnej odbudowy, nacechowanych nieprzejednaniem i chęcią odwetu - - co z kolei szcze bardziej utrudniło pojednanie i ponowne zjednoczenie. ołudnie, na którego terenie odbywała się większość walk, wię- I ucierpiało, a ponadto, jako strona pobita, zdane było na łaskę wycięzców, którzy narzucali rewolucję w postaci emancypacji niewolników. W°jna domowa - - tak jak większość wojen - - wpłynęła też *eJ hamująco na rozwój kultury kraju. Należy jednak pod- lc, że nie sprawdziły się obawy, iż w rezultacie długotrwa- społeczeństwo amerykańskie ulegnie duchowi milita- 314 315 ryzmu i zostanie przepojone ideałami oraz tradycjami wojsko* wymi, że da się namówić do granicznych awantur, podbojóy, i interwencji wojskowych. Obawy takie nie spełniły się, przy. najmniej do końca XIX stulecia. Taka militaryzacja byłaby nie, wątpliwie śmiertelnym ciosem dla demokracji amerykańskiej, na której przez cały wiek XIX wzorowały się narody, dążące dc wolności. Po zakończeniu wojny zaczęły powstawać różne koncepcje odbudowy. Lincoln w swych planach wychodził — jak wiadomo — z za« łożenia, że oba walczące regiony można będzie pogodzić i połą. czyć w duchu dobrej woli i przebaczenia. O tym, żeby wracać do stanu sprzed wojny, oczywiście nie mogło być mowy. Zresztą z końcem działań wojennych mało kto sobie już tego życzył. Obu stronom przypadło teraz zadanie uregulowania wzajemnych stosunków na nowych zasadach, ale w tym przełomowym momencie zabrakło Lincolna, a nowy prezydent był początkowo za surowym potraktowaniem Południa. Wkrótce jednak zorientował się, że plan Lincolna był słuszny i zaczai działać w kierunku jego realizacji. Johnson jednak nie posiadał talentu swego poprzednika, a stojące przed nim zadanie przerastało jego zdolności. W planie odbudowy Lincolna przejawiała się szczególnie jego dalekowzroczność. Wierzył on, że obie strony ponoszą winę za wojnę i dlatego wspólnie muszą ponosić jej koszty. Nie mogło być zatem, jego zdaniem, mowy o represjach karnych, ani też o powrocie do uchylonych przez wojnę instytucji, a przede wszystkim — niewolnictwa. Uważał ponadto, że nie może być triumf" jednej ze stron, lecz raczej wspólny triumf nad wspólnym nieszczęściem. Lincoln przekazał ustnie zarys tego rodzaju polityk1 swym głównodowodzącym, Grantowi i Shermanowi, w czasie spotkania w lutym na statku rzecznym River Queen (na krótk" przed rozpoczęciem ostatniej batalii wojny). Jednakże w atmosferze napięcia wywołanego tragiczną śmie*' cią Prezydenta, trudno było o racjonalne załatwienie wiek sprawy tym bardziej, że prezydent Johnson nie potrzebnego ku temu autorytetu. Posiadali go zwycięzcy rałowie Grant oraz Sherman i zapewne skłonni byliby 316 poparcia liberalnemu planowi odbudowy, naszkicowanemu przez Lincolna, w którym już częściowo współuczestniczyli. Nowy pre-zydent nie potrafił ich jednak dla tej sprawy pozyskać. Trudno powiedzieć, jakby ostatecznie wypadł plan Lincolna po późniejszej próbie uzgodnienia go z Kongresem. Niewątpliwie jednak długa przerwa letnia w sesji Kongresu sprzyjałaby temu planowi odbudowy. Prezydent spodziewał się w tym czasie wprowadzić w życie swoje projekty i postawić wracających z wakacji kongresmenów przed faktem dokonanym. Nie na próżno więc radykalni republikanie, którzy myśleli o odbudowie stanów południowych przy pomocy masowych aresztowań i konfiskat, obawiali się, że Lincolnowi może się udać przeprowadzenie jego łagodnego planu, zwłaszcza że miał on szerokie poparcie w społeczeństwie. Toteż niektórym z nich trudno było nawet ukryć uczucie ulgi, z jaką przyjęli nagłą śmierć Prezydenta. Radykałom wydawało się, że przy nowym prezydencie, łatwiej będzie przeprowadzić ich plany. Johnson pochodził z równie skromnej rodziny, jak Lincoln i tak samo był samoukiem. Był demokratą i południowcem, ale nie należącym do klasy rządzącej na Południu, której rządy często piętnował. Ta jego krytyczna postawa wobec Południa odpowiadała radykałom, tym bardziej że Johnson po objęciu władzy nakazał aresztowanie wielu przywódców Południa. Rozpoczął on swą działalność zgodnie z zasadą, że zdrada jest zbrodnią, a zbrodnia musi być ukarana. Jednak to jego surowe nastawienie nie trwało długo i niebawem przejął on politykę zainicjowaną przez Lincolna. W ślad a nim uznał też za zgodne z prawem zorganizowane już, lojalne >2ądy stanów Luizjany, Tennessee, Arkansas i Wirginii złagodził nowe, początkowo ostre, zarządzenia w stosunku do Południa. szystko to nie odpowiadało jednak radykałom. Liczyli oni, e Przez areszty i konfiskaty na dużą skalę zapobiegną przejęciu rządzącą dotąd na Południu klasę władzy w nowym ukła- Radykałowie postulowali przy tym wprowadzenie na Po- p ] rządów wojskowych i to na okres dostatecznie długi, aby Republikańska umocniła się tam jako ugrupowanie do- jyj ' ^ce- Sprzyjałoby temu również przyznanie prawa głosu •2ynom; toteż zabiegi o prawa polityczne ludności murzyń- J skiej stały się jednym z głównych punktów republikańskiego gramu. Radykalni działacze spodziewali się przy tym, że publiczna udzieli poparcia ich drastycznym krokom, zwłaszcza wobec spotęgowania się nienawiści do Południa po zabójstw^ Lincolna i długotrwałych widowiskowych uroczystościach pQ. grzebowych. Tymczasem nowy prezydent, nawiązując do ugodowego planu Lincolna, starał się w ciągu wakacji parlamentarnych przepro. wadzić własny, liberalny plan odbudowy i postawić politykó\\ , przed faktami dokonanymi. Plan Johnsona był nawet bardziej liberalny niż Lincolna. :Dla podlegających rekonstrukcji stanów, Johnson mianował tymczasowych gubernatorów, przy czym na te stanowiska wyznaczył ludzi miejscowych, znających lokalne stosunki. W myśl jego planu każdy tymczasowy gubernator miał zwołać konwencję konstytucyjną stanu. Do jej wyboru mieliby prawo ci z dotychczasowych białych elektorów, którzy byli gotowi do złożenia przysięgi wierności Stanom Z jednoczonym.! Każda konwencja stanowa miała następnie uchwalić unieważnienie aktu secesyjnego stanu, zniesienie niewolnictwa i unieważnienie wszelkich długów, zaciągniętych przez Konfederację na prowadzenie wojny. Inne postanowienia nowej konstytucji stanowej były pozostawione do uznania elektorów. Johnson pozostawił też konwencjom decyzję w sprawie, cz^ i w jakiej mierze ma być nadane dotychczasowym niewolnikom prawo głosowania, bądź też piastowania urzędów. Prezydent sugerował, że powinno się przyznać prawo głosowania Murzynom umiejącym czytać i pisać oraz posiadającym choćby niewielką nieruchomość. Chodziło również o to, by przez odmówienie Murzynom prawa głosu nie dawać argumentów dla spodziewanej krytyki radykałów. Żadna jednak z konwencji stanów południowych nie przyznała Murzynom praw politycznych. Co gorsza. konwencje te nie wykazały skłonności do ograniczenia uprawnień politycznych dotychczasowych przeciwników Unii. Ponadto pierwsze wybory wykazały, że byli przywódcy Konfederacji & nadal uznawani za przywódców Południa, np. w Alabamie 3/4 członków nowej legislatury brało udział w walkach po stroni Konfederacji. Jednakże wszystkie legislatury z wyjątkiem Miss*' sipi ratyfikowały trzynastą poprawkę do konstytucji, znoszą^ 318 ie Ożywione też zostały poprzednie zarządy hrabstw miast, często z niewielkimi zmianami personalnymi. •VV grudniu 1865 r., gdy ponownie zebrał się Kongres, prezy-rlent mógł oznajmić, że odbudowa Stanów Zjednoczonych została rzeprowadzona, z wyjątkiem stanów Florydy i Teksasu, gdzie była na ukończeniu. W swym orędziu do Kongresu Johnson uznał, że południowe stany nigdy nie przestały istnieć, były tylko w stanie zawieszenia. Od obu izb Kongresu zależało teraz, czy przedstawicielstwa tak odbudowanych stanów południowych zostaną uznane. Należało tu brać pod uwagą, że radykalni przywódcy, jak Charles Sumner i Thaddeus Stevens, byli żarliwymi przeciwnikami niewolnictwa, a stąd wrogami Południa i w sprawie przyjęcia przedstawicielstw Południa do Kongresu zupełnie nie podzielali poglądów prezydenta. Interwencje radykałów zmierzające do zastąpienia prezydenckiego planu odbudowy o wiele surowszym, własnym planem ułatwiła wspomniana postawa stanów południowych, całkowicie odmawiających Murzynom praw politycznych. Stany te bowiem w osobnym prawodawstwie stanowym dla Murzynów, czyli czarnych kodeksach, wprowadziły różne ograniczenia ich wolności, nawet swobody ruchów i zatrudnienia. Faktycznie anulowało to uchwaloną wówczas trzynastą poprawkę konstytucyjną o zniesieniu niewolnictwa. Pierwsze zderzenie między prezydentem i jego stronnikami a bardzo wpływową grupą radykalnych polityków w Kongresie wynikło na tle nowego projektu ustawy o Biurach Uwolnionych (Freedmen's Bureau Bili). Ustawa w tej sprawie była podpisana jeszcze przez Lincolna, zawierała postanowienia, że w rok po zakończeniu wojny biuro będzie zamknięte. Radykałom chodziło 0 rozszerzenie zakresu działalności tej pożytecznej instytucji na czas nieokreślony. Biuro to miało charakter humanitarny i za-^wniało Murzynom pomoc oraz opiekę w okresie przejściowym xdzy niewolnictwem a dobrowolnym ich zatrudnieniem; poddało ono wojsku i sprawowało przez swych agentów opiekę i rozdziałem pomocy dla ludności murzyńskiej oraz przydzie-jej kawałków ziemi porzuconych przez byłych właścicieli. też ono o to, żeby Murzyni zawierający kontrakty z bia- i , - 1 nie byli oszukiwani. Prezydent, który miał zastrzeżenie, co 319 • do potrzeby wojskowego charakteru tej organizacji w czasie p. Specjalne ustawodawstwo Kongresu stworzyło nowy program koju i braku gwarancji prawnych poręczonych przez sądy e ^budowy, który jednocześnie unieważniał wszystko to, czego wilne, założył weto wobec uchwalenia przez Kongres usta\vj0tąd w sprawie odbudowy dokonali Lincoln i Johnson. Nowy Po tej chwilowej porażce w sprawie Biura Uwolnionych radyk jan przewidywał poddanie stanów secesyjnych pod żarząc! ^woj-łowie, którym Johnson w tym czasie bardzo się naraził, złożj^owy. W tym celu podzielono Południe na pięć dystryktów woj-w Kongresie projekt Praw Cywilnych (Civil Rights), który prz^owych. Każdy z nich podlegał dowódcy w randze generała, znawał uwolnionym Murzynom pełny status obywatelski na rozgadaniem każdego z dowódców było przede wszystkim zarządzeni z białymi i zagrażał surowymi karami za próby obejścia \,^e spisu uprawnionych do głosowania z wykluczeniem nielojal-ustawy na terenie poszczególnych stanów. Prezydent, jako p(nych. Murzyni zostali uprawnieni do głosowania na równi z bia-łudniowiec, znał dobrze tamtejsze stosunki i zdawał sobie sprfjymi; uzyskali również prawo do wybrania w każdym stanie we, że nie można z dnia na dzień dać Murzynom prawa głoscdeiegatów na konwencję konstytucyjną, której zadaniem było wania, które wobec ich braku rozeznania mogło być wykorz;,0pracowanie projektu konstytucji stanowej, zawierającej m.in. stywane (jak faktycznie później się stało) dla prywatnych celópostanowienie o pejnym prawie głosowania dla Murzynów. Gdy białych przywódców. Johnson znowu więc założył weto, . a opracowany przez konwencję projekt konstytucji stanowej użytym razem obie izby Kongresu uchwaliły ustawę ponownie wjskał w powszechnym głosowaniu stanu większość, dowodzący w maganą większością 2/3 głosów. W ten sposób Kongres postaw dystrykcie generał zarządzał na jej podstawie wybory do stano-na swoim i stworzył warunki do przejęcia inicjatywy w sprawiwych organów wybieralnych. Nową konstytucję musiał jednak odbudowy w swoje ręce i przeprowadzenia jej według swegzatwierdzić Kongres. On też decydował o przyjęciu wybranych planu, tj. zgodnego z zamierzeniami radykałów. przedstawicieli danego stanu do Izby Reprezentantów i Senatu. Odpowiedni projekt - - przedstawiony Kongresowi w forrai Głównym motywem, jaki skłaniał radykałów do przyznania czternastej poprawki konstytucyjnej został przygotowań Murzynom prawa głosu, była chęć zapewnienia sobie na dłuższy przez komisję mieszaną złożoną z senatorów i deputowanyc okres znacznej większości w wyborach na Południu, a więc z Izby Reprezentantów, w której wodzili rej radykałowie. Pcrównież przewagi politycznej. W prowadzonej przez radykałów prawka zawierała gwarancję praw obywatelskich dla wszystkie wśród Murzynów akcji propagandowej zapewniano ich, że tylko obywateli amerykańskich, równocześnie zaś pozbawiała praw przy ustanowieniu większości radykalnej możliwe będzie utrzy-piastowania urzędów wszystkich przywódców Konfederacji i wszy manie ich praw politycznych. Politycy radykalni obawiali się stkich tych, którzy będąc na Południu urzędnikami jeszcze prze bowiem, że z czasem demokraci mogą odzyskać przewagę na secesją, w czasie wojny pomagali konfederatom. Poprawka za Południu, a nawet w całej Unii. Żeby temu zapobiec i utrzymać wierała również postanowienie anulowania długów zaciągnięty^1 swe pozycje, niezbędne było pozyskanie na jak najdłużej głosów przez Konfederację, natomiast gwarantowała spłatę długów za Murzyńskich, ciągniętych przez wierzycieli Unii. Osiągnąwszy dzięki przewadze w Kongresie taki prymat po- Dokonanie zmian przez radykałów ułatwiło w 1866 r. wygra %czny, radykałowie chcieli się też pozbyć niedogodnego im nie przez nich wyborów do obu izb Kongresu i to zdecydować Johnsona. Szukali więc okazji, żeby go postawić w stan oskar-większością głosów. Ostateczna klęska programu Johnsona starzenia przed Trybunałem Stanu, którym według konstytucji Sta-się teraz nieunikniona, a jego władza została przy tym poważnif nów Zjednoczonych jest Senat. Ponieważ prezydent był dość ograniczona przez specjalne ustawodawstwo Kongresu, w ^ sln%upulatny w wykonywaniu swych obowiązków, trudno było których punktach niezgodnie z konstytucją. Wprowadzono coś * ° o coś oskarżyć. Wreszcie jednak nadarzyła się - - jak sądzili rodzaju dyktatury Kongresu. racłykałowie — sposobna okazja. Był nią zatarg prezydenta z po- 320 Wojr secesyjna... 321 vin wśród białych rej wodzili ludzie świeżo przybyli z Północy ° v to z armią lub Biurem Uwomionych, czy też po prostu, by ryby w mętnej wodzie". Wszyscy ci, którzy przybyli z. wołanym jeszcze przez Lincolna i utrzymanym przez J orni w gabinecie ministrem wojny Stantonem. Po śmierci Lincolna Johnson pozostawił cały gabinet w tychczasowym składzie, w tym także ministra wojny Stanto5.L)ynocy po wojnie, byli republikanami: zwano ich „carpetbaggers" Pod wpływem odmiennych poglądów z Johnsonem, niektóry 0(j nazwy używanych wówczas toreb podróżnych, szytych z członkowie gabinetu podawali się do dymisji. Stanton natomias, materiału używanego na dywany, które jakoby wystarczały tym mimo iż przyłączył się do nieprzyjaciół prezydenta, z urzędu ni rzybyszom na pomieszczenie całego ich mienia — tak dalece ni-rezygnował. Panowało dość powszechne przekonanie, że peczegO nie posiadali. Natomiast południowych ubogich białych, został na tym stanowisku, by być informatorem radykałów ;ktorzy z nimi współdziałali, zwano „scalawags" (nicponie). Kongresie. W sierpniu 1867 r. Johnson zirytowany do ostatec? Zgodnie z planem rekonstrukcji radykałów przystąpiono na ności powiedział Stantonowi, żeby zrezygnował z urzędu. Statp^udniu do uchwalania nowych konstytucji stanowych. Zawiera-ton odmówił. Wówczas Johnson zawiesił go w urzędowaniu i jj one często bardzo postępowe i pożyteczne postanowienia, np. jego miejsce powołał generała Granta. Zmiana na stanowisLjotyczące organizowania systemu szkół publicznych, nie znanego ministra w myśl konstytucji wymaga zatwierdzenia Senatu. Dotychczas na Południu, albo nowych postępowych metod opo-sprawie Stantona Senat takiego zatwierdzenia odmówił, Gralokowania i finansów. Dla Murzynów szczególnie ważne były zrezygnował więc ze stanowiska, ale piastowany urząd przekazaszkoły, których brak uważano za największą przeszkodę w przy-— wbrew uprzednim porozumieniom z prezydentem — ponosi stosowaniu się ludności murzyńskiej do życia publicznego i za-nie Stantonowi. Wówczas prezydent, niezgodnie z ustawą o piawodowego. stowaniu urzędów (Tenure of Office Act), którą uważał za nie Przy głosowaniach powszechnych nad przyjęciem uchwalo-konstytucyjną, próbował pozbawić Stantona urzędu. Ten akt oranych przez konwencje konstytucji stanowych wyborcy byli po-parę innych rzekomych przewinień posłużyły radykałom za poodzieleni na dwa ugrupowania. Jedno stanowili republikanie, do stawę do postawienia Johnsona w stan oskarżenią:pmpeachmentktórego weszli prawie wszyscy Murzyni, a także „carpetbaggers" Sprawę zgodnie z konstytucją sądził Senat pod przewodnictweri część „scalawags". Dla pozostałych — głównie miejscowych j__prezesa Sądu Najwyższego Chase'a. Sprawa miała charakter wybiałych — zjednoczonych teraz w opozycji, przyjęła się ogólna bitnie polityczny i było widoczne, że radykałowie chcą doprowanazwa — demokraci. W głosowaniach, mimo opozycji białych, dzić do skazania Johnsona i pozbawienia go urzędu za wszelkprzyjęto projekty konstytucji dla poszczególnych stanów połud- r" cenę. Widząc to, 9 senatorów republikańskich — wbrew dyscyni°wych. Wyjątek stanowił stan Missisipi, w którym nową kon-plinie partyjnej — głosowało przeciwko aktowi oskarżenia. DzW^ucję przyjęto dopiero po dokonaniu pewnych poprawek, ki temu prezydent -«ostał uniewinniony z braku jednego gło* W ten sposób, w okresie od czerwca 1868 r. do lipca 1870 r. do wymaganej do skazania większości (35 do 19). Po uchylę^' szystkie 10 stanów południowychuchwaliło swe nowe konsty-oskarżenia Stanton wreszcie urząd opuścił. - c;|e i ukończyło proces odbudowy, przepisany przez akty Kon- Przy rejestrowaniu uprawnionych wyborców, do których nals^S1J' Ponadto wybrani w stanach południowych do Kongresu żeli teraz wszyscy Murzyni, zwracano szczególną uwagę na ^.J1 or°wie i deputowani zostali nareszcie przyjęci i zajęli swe by ich przekonać, że nie mogą ufać swym byłym panom i rep^i^W °bu izbach Kongresu — w ogromnej większości jako tylko republikańska większość może być gwarancją ich wolnoś' p "kanie. Było wśród nich wielu Murzynów. Po dokonaniu rejestracji okazało się, że w pięciu spośród ^ letnica wycofania wojsk północnych z Południa po jego stanów południowych murzyńscy wyborcy stanowili większ0 stfukcji nie została jednak zrealizowana, gdyż opozycja do a w pozostałych stanach większość białych była znikoma. ?r w "Carpetbaggers" rosła na Południu tak gwałtownie, że 2l» 322 323 i tylko przy poparciu armii mogile one utrzymać. W wyb )Ią L w zależności od możliwości płatniczych podatników. Spotkała do władz i legislatur stanowych V^^K> także wielu Murzyni z poparciem pomoc dla biednych. Zabrano się też do odbu-a w Karolinie Południowej stanowili^^awet większościowy dróg, mostów i gmachów publicznych, zniszczonych w cza-brano również ich na niektóre stanowiskami^^ ^ wojny. Może jeszcze ważniejsze było znaczenie psychologicz-ko jeden Murzyn zajął stanowisko wicegubernatora (w Luizjaruine faktu, że — jak już wspomniano — po raz pierwszy ubodzy a drugi został sekretarzem stanu (w Karolinie Południowej). Wybiali i Murzyni byli powołani do udziału w rządzeniu, l mimo sze stanowiska zajęli biali, przybyli z Północy po wojnie lub stże ten udział został wkrótce potem mocno ograniczony, pozostała cjonujący tu w czasie działań wojennych. Wybrani urzędni,jednak wśród nich pamięć o nim i dążenie do odzyskania go na stanowi należeli do ludzi biednych, nie posiadających żadną zdrowszych zasadach. Również ubodzy biali zaczynali się odtąd majątku. Wielu spośród wybranych białych i ogromna większocoraz mocniej dopominać o udział w administracji. Wszyscy za-Murzynów była zupełnymi analfabetami, choć znaleźli się wysmakowali w demokracji, choć stało się jasne, że trzeba do niej nich nawet tacy, których wybrano na stanowiska sądowe. najpierw dorosnąć. Te rządy często nieuczciwych i niekompetentnych „carpetbą Wojna secesyjna — uważana przez wielu za drugą rewolu-gers" doprowadziły do wzrostu korupcji. Zawierano porozum! cję amerykańską — jest często porównywana z wojną o niepod-nia, kontrakty, płacąc z publicznych funduszów bardzo wysokległość Stanów Zjednoczonych, którą powszechnie uznaje się za. ceny za towary i usługi. Część zysków trafiała do kieszeni urzępierwszą rewolucję. Rewolucja amerykańska w przekonaniu jej ników. twórców miała szerszy, nie tylko lokalny charakter. Wywalczy- Jeden z gubernatorów, znających dobrze ówczesne stosunl^ ona bowiem nie tylko niepodległość dla dotychczasowych ko-charakteryzując wydatki dokonywane z funduszów publicznytlonii angielskich, lecz także stworzyła ustrój demokratyczny, któ-stwierdzał, że trwoniono je na opłaty za przejazdy i diety czło;ry mógł być wzorem i natchnieniem dla innych narodów. Zasa-ków, za nigdy nie świadczone usługi, za rzeszę bezużyteczny:^ równości w obliczu prawa, równości politycznej, społecznej biuralistów. Dla pokrywania takich wydatków trzeba było pa1 ekonomicznej, a także równości szans życiowych, choć nie w nosić podatki do sum nigdy dotąd nie notowanych oraz zaciągPełni zrealizowana, była jednak urzeczywistnieniem tego, co dla długi, które potem poszczególne stany zmuszone były uniewawielu narodów zarówno w Europie, jak i na kontynencie ame-njac> rykańskim było dotąd tylko — jak się wydawało — nieziszczal- Spośród wszystkich, którzy brali udział w tej inspirowan nym pragnieniem. Epoka rewolucji amerykańskiej wydała mężów przez radykałów odbudowie, najmniej można winić Murzynó'janu tej miary, co J. Waszyngton, B. Franklin, J. Jefferson,. gdyż tylko niewielu z nich rozumiało, o co w tym wszystkim cli • Madison, J. Adams i A, Hamilton. dziło — padali oni przeważnie ofiarą niesumiennych spryciar? Wojna secesyjna tymczasem nie może się poszczycić tak zna-którzy nimi dyrygowali. obitymi przywódcami — z wyjątkiem jednego Lincolna. Bo do Należy jednak przyznać, że były też niektóre dobre ^^^^^ Stanu ~ mim° wszystkich zasłu§ ~ nie można działalności tych niesumiennych rządów -zostali bowiem po *st^t * Osobistości> Jak William K' Seward' Edwm M" pierwszy dopuszczeni do współudziału w rządach ludzie ubo*^ J°n,' Salo™n P. Chase na Północy, lub Jefferson Davis, Ta nowa administracja zainicjowała bądź co bądź wiele posuń* ^ *a*der H. Stephens i Judah Benjamin na Południu. Nasuwa --•--•- -------'--------• - irego człowieka. Czyn^y Q^ Pytanie, Jaka była tego przyczyna? Otóż wydaje się, że wprowadzenie bezpłatnych szkół publicznych zar° nych zmierzających do polepszenia losu szarego człowieka. Czynisz y ^ T*™' Jaka ^ t6g° ^^cz^na' Otóż Wydaje **' Że starania o wprowadzenie bezpłatnych szkół publicznych żar*nv*,°^_§ł°wnie w odmiennym charakterze obu wojen i odmien- no dla białych, jak i dla czarnych. Nawet nieuzasadnio: • mykający się spod kontroli, ciężar podatkowy był lepiej roz nie . ^wach> Jakie one stwarzały. Wojna o niepodległość tv] ' Przyniosła sukces samym Amerykanom, lecz wzbudzi- .324 325 la także nadzieje rządzonych jeszcze despotycznie narodów i fj. dawała im otuchy oraz wiary, że wcześniej czy później pr?^ dzie kolej na ich wyzwolenie. Natomiast wojna domowa, jaką była wojna secesyjna, grozi, wprost załamaniem się wielkiego demokratycznego eksperyme/ j tu amerykańskiego i świadczyła o dotychczasowej słabości i ni( trwałości amerykańskich demokratycznych instytucji. Wojna t nie otwierała żadnej nowej ery i nie budziła żadnego natchną nią. Chodziło w niej o uratowanie status quo. Wobec ogromny^ strat w ludziach, jakich doznały obie strony, oraz obniżenia Sj ogólnego poziomu etyczno-moralnego, trudno było oczekiwać Q tej wojny czegokolwiek uszlachetniającego. Była to wojna ponu ra, destruktywna i tragiczna, a nade wszystko bratobójcza; ni otwierała rozległych horyzontów postępu; wyglądała raczej n karę za nieudolność, pychę i szaleństwo. Przyczynili się do teg stanu rzeczy sami obywatele — w znacznej mierze jeszcze anal fabeci — niedorośli do swych funkcji demokratycznych. Zby' często bowiem wybierali oni na odpowiedzialne stanowiska nie uczciwych demagogów i miernoty. Z drugiej strony jednak pobudzany przez wojnę bujny roz\vi życia gospodarczego na Północy oraz ponowne zjednoczenie kra; j u. otwierały zupełnie nowe i na ogół nieoczekiwane perspekty wy. Z zakończeniem wojny bowiem naród amerykański zacz$ sobie zdawać sprawę z szerszego przeznaczenia i nowej ro! - z tego, że stoją przed nim nie tylko czysto krajowe zadania Znany włoski patriota Giuseppe Mazzini wystąpił wówczas l twierdzeniem, że Stany Zjednoczone w ciągu swej czteroletnie; walki zdziałały więcej dla sprawy republikańskiej niż 50-letni> dyskusje na ten temat w Europie. Wzywał przy tym Stany Zjed noczone do objęcia przewodnictwa w rozgrywającej się we wszy stkich krajach walce między tyranią a wolnością, między przy; wilejem a równością. Nawoływał, by demokracja amerykańska H nie zasklepiając się w swych sprawach wewnętrznych -- podj<9 się zadań o charakterze międzynarodowym. Podobne stanowisko zajął już wcześniej Abraham Lincol11 czemu dał szczególny wyraz w swym przemówieniu gettysbUl skim. Odwołując się do idealizmu mas, podkreślał, że walka, kW ra się toczyła, była walką moralną o prawa Murzynów do l h samych warunków życiowych — przynajmniej materialnych iakie posiadali biali. Przypomniał również z całym naciskiem, była to wojna o odnowienie ustroju demokratycznego, tak Z by mógł on być wzorem do naśladowania dla walczących o J olność uciśnionych narodów. Podkreślał, że rezultaty walk to-\onycrr w Ameryce będą oddziaływały nie tylko na współczesnych, ale i na wiele przyszłych pokoleń, że amerykańska wojna domowa była też walką o przyszłość ludzkości, o stworzenie nowej, lepszej cywilizacji. 326 BIBLIOGRAFIA Archives des Affaires Etrangeres Paris, Etats-Unis, t. 124 -133. Angle P. M., Created Eąual? The Complete Lincoln-Douglas Debatę* oj 1858, Chicago 1958. The American Past, Conflicting Interpretations of the Great Issues, eck S. Fine, G. S. Brown, New York 1961. Aptheker H., A Documentary History of the Negro People in the United, States, New York 1951. Bailey T., A Diplomatic History of the American People, New York 1931 [wyd. 3]. Beale H. K., What Historians Have Said about the Causes of the CM War „Theory and Practice in Historical Study", „Social Science Research Council Bulletin" 1946, nr 54. Bellot H., Hale American History and American Historians, Londyn 1953. Beard Ch. A. i M. R., Rozwój cywilizacji amerykańskiej, t. I - II, Warszawa 1961. Belperron P., La guerre de secession (1861 - 1865). Ses causes et ses suites, Paris 1947. Bemis S. F., A Diplomatic History of the United States, New York 1955. Beveridge A. J., Abraham Lincoln 1809-1858, Boston 1928. Billington R. A., Westward Expansion. A History of the American Frort-tier, New York 1949. Birbeck M., Notes on a Journey in America from the Coast of Vtr0tiW to the Territory of Illinois, Philadelphia 1817. The Blue and the Gray. The Story of the dvii War as told by P arii' cipants, ed. H. S. Commager, Indianapolis 1950. Boorstin D. J., The Americans: The Democratic Experience, New 1973. Boorstin D. J., The Americans: The National Experience, New York Boorstin D. J., The Genius of American Politics, Chicago 1969. Brock W., The Character of American History, London 1960. ogan D. W., The American Character, New York 1959. ce j., The American Commonwealth, t. I-II, London 1891. mrgess J- W., The dvii War and the Constitution 1859-1865, New Yorkr 1901. rarpenter F. B., Six Months at the White House with Abraham Lincoln.. The Story of the Picture, New York 1867. Carpenter J. T., The South as a Conscious Minority. 1789-1861, New ' York 1930. Catton B., The Centennial History of the dvii War, t. I - III, t. I: The Corning Fury, t. II: The Terrible Suńft Sword, t. III, Never Cali Re- treat, Garden City, NY, 1961 - 1965. Catton B., This Hallowed Ground. The Story of the Union Side of the- Civil War, Garden City, NY, 1956. Catton B., Stillness at Appomattox, Garden City, NY, 1953. Catton B., Grant Moves South, Boston 1960. The Causes of the dvii War, ed. K. M. Stampp, Englewood Cliffs, NY„ 1959. Channing E., A History of the United States, t. I - VI, New York 1905- -1930. Charnwood L, Abraham Lincoln, New York 1952. Cole A. C., The Irrepressible Conflict, 1850-1865, [w:] History of American Life, t. VII, New York 1934. The Collected Works of Abraham Lincoln, eds. R. P. Basler, M. D. Pratt,, L. A. Dunlop, t. I - IX, New Brunswick, NJ, 1953. A Compilation of the Messages and Papers of the Presidents, ed. J. D> Richardson, t. III - VII, New York 1897. Le Comte de Paris, Histoire de la Guerre Cimle en Ameriąue, Paris 1874. Cotteril R. S., The Old South, Glendale, Ca., 1936, Coulter M. E., The Confederate States of America 1861 -1865, Baton. Rouge, La, 1950. Craven A. O., The Corning of the dvii War, Chicago 1957 [wyd. 2]. Current R. N., The Lincoln Nobody Knows, New York 1958. Current R. N., Lincoln and the First Shot, Philadelphia 1963. Daridau J., Abraham Lincoln, Paris 1962. °avis j., The Rise and Fali of the Confederate Government, t. I - IŁ. New York 1880. ercientew I. P., Amerikanskaja istoriografia grażdanskoj wojny w SSĄ W61-1865), Moskwa 1963. Th* Diary Of Edward Bates, 1859-1866, ed. H. K. Beale, Washington 1933. Chmary of American Biography, t. I - XXI, 1928 - 1944, eds. A. Johanson^ D- Malone. 'tofnatic Correspondence of the United States: Inter-American Affairs^ ed- W. R. Manning, Washington 19S7. 328 Documents of American History, ed. H. S. Commager, New York 11( [wyd. 6]. Dodd W. E., The Cotton Kingdom [w:] Chronicless of America, i. XXVr Yale 1919. Donald D., The Excess of Dernocracy: The American dvii War and ?;,( Social Process, Oxford 1960. Donald D., Lincoln's Herndon, New York 1948. Donaldson J., Pratt E. J., Europę and the American dvii War, Bosto- 1931. Drohojowski J., Abraham Lincoln, Warszawa 1962. Dubois W. E. B., Black Reconstruction, New York 1935. Dumond D. L., Antislavery Origins of the dvii War in the United State» Ann Arbor, 111., 1939. Dumond D. L., Antislavery: the Crusade for Freedom in America, Ań; Arbor, 111., 1961. Dunning W. A., Essays on the dvii War and Reconstruction, New Yoii 1931. Eaton C., A History of the Old South, New York 1949. Eefimow A. B., Zubok L. I., K stoletiu grażdanskoj wojny w SSĄ, Mc skwa 1961. The Enduring Lincoln, ed. N. A. Grabner, Urbana, 111., 1959. Faulkner H. U., American Economic History, New York 1955. Fischer L. H., Lincoln's Gadfly, Adam Gurowski, Norman, Oki., 1964. Fitzhugh G., Sociology for the South, Richmond 1854. Foner P. S., The Life and Writings of Frederic Douglass, New Yori 1950. Foster W. Z., The Negro People in American History, New York 1954. Franklin J. H., From Slavery to Freedom: A History of American M groes, New York 1949 [wyd. 2]. Freeman D. S., R. E. Lee, A Biography, t. I - IV, New York 1945. Freeman D. S., Lee's Lieutenants. A Study in Command, New York 194t Gabriel R. H., The Course of American Democratic Thought. Ań Intel lectual History sińce 1815, New York 1940. Gorer G., The Americans: A Study in National Character, London 1948 Gray L. C., History of Agriculture in the Southern United States to 1^' New York 1949. Great Issues in American History: A Documentary Record, t. I: tf^' - 1865, ed. R. Hofstadter, New York 1958. Grzybowski K., Demokracja Stanów Zjednoczonych Ameryki Północni Kraków 1947. Gurowski A., Diary, t. I, Boston 1862; t. II, New York 1864. Haiman M., Historia udziału Polaków w amerykańskiej wojnie dorno^(' Chicago 1928. Hacker L. M., The Triumph of American Capitalism, New York 1940. Hansen H., The dvii War, New York 1961. 330 n'Haucourt G., La vie agricole et rural dans l'Etat d'Indiana a l'epoque pionniere, Paris 1961. Hendrick B. G., Lincoln's War Gabinet, Boston 1946. Hart A. B., Slavery and Abolition, 1831 - 1841 [w:] TJie American Nation, t. XVI, New York 1906. Herndon W., Weik J. W., Herndon's Lincoln. The True Story of a Great li}e, Cleveland 1949. Herndon's Life of Lincoln, ed. P. M. Angle, Cleveland 1949. Hesseltine W. B., The South in American History, Baton Rouge, La, 1943. tfistorical Statistics of the United States 1789-1945, Washington D.C., 1949. Hicks J. D., The Federal Union, Cambridge, Mass., 1952 [wyd. 2]. Hofstadter R., The American Political Tradition and the Men Who Madę It, London 1962. Inside Lincoln's Gabinet. The dvii War Diaries of Salmon Portland Chase, ed. D. Donald, New York 1954. Iwanów R. F., Awraam Lincoln i grażdanskaja wojna w SSĄ, Moskwa 1964. Katz H., Anglia n progu demokracji, Warszawa 1965. Keckley E., Behind the Scenes. Thirty Years Slave, and Four Years in the White House, New York 1868. Kuczyński J., Położenie robotników w Stanach Zjednoczonych, Warszawa 1950. Kukieł M. W., Jak polski „Judasz" trząsł Bialym Domem [artykuł o Gu- rowskim], „Wiadomości" Londyn 5 XI 1964. Laboulaye E., Les Etats-Unis et la France, Paris 1862. Lacour-Gayer R., La vie ąuotidienne aux Etats-Unis d la veille de la guerre de secession 1830 -1860, Paris 1957. Lamon W. H., Abraham Lincoln. From His Birth to His Inauguration as President, Boston 1872. Leech M., Reveille in Washington 1860 - 1865, New York 1962. Lemonnier L. B. R., La Guerre de secession, Paris 1943. The Letters of Stephen A. Douglas, ed. R. W. Johannsen, Urbana 1961. The Life and Letters of John Hay, t. I - II, ed. W. R. Thayer, London 1915. Onn E., Foreigners in the Union Army and Navy, Baton Rouge, La, 1951. O.JOT Crises in American History: Documentary Problems, eds. L. W. Levy i M. D. Peterson, New York 1962. 1 artineau H., Society in America, t. I - III, London 1837. acy J., The Antislavery Crusade [w:] Chronicles of America, t. XXVIII, New Haven 1921. ar* K., Engels F., The dvii War in the United States, New York 1940 wyd. 2J. 331 McClellan G. B., McClellan's Own Story. The War for the Union, Ne^ York 1948. Mearns D. C., Lincoln Collections in the Library of Congress, Washingto, 1943. Milton G. F., The Eve of Conjlict. Stephen A. Douglas and the Needl^ War, Boston 1934. Monaghan J., Diplomat in Carpat Slippers. Abraham Lincoln Deals iuit, Foreign Affairs, New York 1945. Monaghan J., Lincoln Bibliography, 1839-1939, t. I-II, Springfield, ^ 1943. Moore G., The Missouri Controversy, 1819-1821, Lexington, Ky, 1953 Morison S. E., Commager H. S., The Growth of the American Republic t. I -II, New York 1955 [wyd. 4]. Myrdal G., Ań American Dilemma: The Negro Problem and Moden Democracy, New York 1962. Narrative of the Life of Frederick Douglass an American Slave Wrjtter by Himself, ed. B. Quarles, Cambridge, Mass., 1960. Nevins A., dvii War Books: A Critical Bibliography, t. I - II, Baton Rouge La, 1969. Nevins A., Ordeal of the Union, t. I - II, New York 1947. Nevins A., The Emergence of Lincoln, t. I - II, New York 1950. Nevins A., The War for the Union, t. I - IV, New York 1959-1971. Nichols R. F., The Disruption of American Democracy, New York 1941 Nicolay J. G., Hay J., Abraham Lincoln. A History, t. I - X, New Yorl 1890. Ogg F. A., Ray P., Orman Introduction to American Government, Ne? York 1948 [wyd. 9]. Olmstead F. L., The Cotton Kingdom. A Traveller's Observations ff Cotton and Slavery in the American Slave States, New York 1953. Olmstead F. L., A Journey in the Seabord Slave States, t. I - II, Ne' York 1904. Owsley F. L., King Cotton Diplomacy, Foregin Relations of the Confedt ratę States of America, Chicago 1959. Parkman F., The Oregon Trail, New York 1949. Parrington V. L., Main Currents in American Thought, t. I - III, Ne' York 1927 - 1930. Paxon F., History of the American Frontier, 1763 - 1893, Boston 1924. Pelling H., American Labor, Chicago 1960. Phillips Ulrich B., American Negro Slavery, New York 1918. Phillips Ulrich B., Life and Labor in the Old South, Boston 1929. Potter D. M., Lincoln and His Party in the Secession Crisis, New 1942. Pratt H. E., Abraham Lincoln. Chronology 1809-1965, Springfield Pressley T. J., Americans Interpret their dvii War, Princeton, N J, J. G., The dvii War and Reconstruction, New York 1937. Randall J. G., Constitutional Problems under Lincoln, Urbana, 111., 1964. J. G., Lincoln the President, t. I - IV, New York 1945 - 1955. J. G., Lincoln the Liberal Statesman, New York 1947. J. G., Donald D., The Divided Union, Boston 1961. Randall R. P-, Mary Lincoln. Biography of the Marriage, Boston 1953. Rhodes J. F., History of the United States, t. I - IX, New York 1928. Riddle D. W., Congresman Abraham Lincoln, Urbana 1957. Russell R. R., Economic Aspects of Southern Sectionalism [w:] University of Illinois Studies in the Social Sciences, Urbana 1923. Sandburg C., Abraham Lincoln: The Prairie Years and the War Years, t. I - III, New York 1954. Scott A. U., Political Thought in America, New York 1959. Sherman W. T., Memoirs t. I - II, London 1875. Simon P., Lincoln's Preparation for Greatness. The Illinois Legislative Years, Oklahoma 1965. Singletary O. A., The Mexican War, Chicago 1960. Smith T. C., Parties and Slavery, 1850-1859 [w:] The American Nation, t. XVIII, New York 1906. Soule G., Vincent P. C., American Economic History, New York 1957. Stampp K. M., And the War Came; The North and the Secession Crisis 1860 - 1861, Baton Rouge, La., 1950. Stampp K. M., The Peculiar Institution; Slavery in the Antebellum South, New York 1956. Sydnor C. S., The Development of Southern Sectionalism 1819 - 1848, Baton Rouge, La., 1948. Szelągowski A., Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Warszawa 1929. Thomas B. P., Abraham Lincoln: A Biography, London 1953. Thomas B. P., LmcoZn's New Salem, Springfield, 111., 1934. Three Against Lincoln: Murat Halstead Reports the Caucuses of 1860, ed. W. B. Hesseltine, Baton Rouge, La, 1960. Tocąueyille A., De la democratie en Ameriąue, t. I - III Paris 1864 [wyd. poi. pt. O demokracji w Ameryce, Warszawa 1976]. Townsend W. H., LżncoZn and His Wife's Home Town, Indianopolis 1929. Fownsend W. H., Lincoln and the Bluegrass. Slavery and dvii War in Kentucky, Kentucky 1955. Trent W. P., A Short History of American Literaturę, New York 1922. °llope F., Domestic Manners of the Americans, New York 1949. urner F. J., The Frontier in American History, New York 1920. rurner F. J., The United States; The Nation and Its Sections, New York 1935. ashington B. T., Autobiografia Murzyna, przekład M. G., Warszawa 1905. heare K. C., Abraham Lincoln and the United States, London 1948. •• E., The Forty-Niners, Chronicles of America, t. XXV, Yale 1921. lczerzak J., A Polish Chapter in dvii War America, New York 1967. 332 333 Williams K. P., Lincoln Finds a General. A Military Study oj the War, t. I - V, New York 1950 - 1959. Wooster R. A., The Secession Conventions oj the South, Princeton 196$ Writing oj Southern History, eds. A. S. Link, R. W. Patrićk, Baton Rouge La, 1951. Wytrwał J. A., America's Polish Heritage, Detroit 1961. Zaremba P., Kilka uwag o Wojnie Secesyjnej, „Teki Historyczne" t. \ Londyn 1959. INDEKS OSÓB Adams Charles F. 109, 151, 152, 207 Adams John Quincy 32, 34, 325 Adams Samuel 13 Albert ks. 153 Alcott Bronson 16 Anderson Robert J. 95, 117, 120 Andrew John A. 197 Bagby G. W. 230 Baker Edward D. 164 Bancroft George 16, 18 Banks Nathaniel P. 171 Basler R. P. 66, 67 Bates Edward 78, 85, 109 Beauregard Pierre G. T. 119, 120, 145 - 147, 159, 224 Beecher Henry Ward 222 Bell John 83, 85 Benet Stephen 5 Benjamin Judah P. 108, 221, 222, 291, 299, 312, 325 tennett James Gordon 18, 285 !nton Thomas 40 veridge Albert J. 6 ?elow John 253 ney James G. 31 Francis P. 85, .282, 291 ' M°ntgomery 109, 118, 193, 285 ^orstin D. j. 227 Bra J°hn Wilkes 3°8, 309 B*axton 164, 217, 224, 266 - 268 Breckinridge John C. 83 - 85 Brooks Noah 288 Brooks Preston 56 Brown John 75, 76 Brown Joseph E. 225 Bryant William 196 Buchanan James 55, 58 - 61, 73, 77„ 85, 86, 93 - 96, 98, 121, 166 Buell Carlos 154, 156, 164, 213 Burnside Ambrose E. 212 - 214, 217 - -219, 266 Butler Andrew P. 56, 276, 281 Calhoun John 40 - 42, 45, 221, 222 Cameron Simon P. 57, 78, 80, 85, 109, 110, 131, 165, 166 Campbell John A. 291 Carlyle Thomas 251 Carnegie Andrew 247, 248 Carpenter F. B. 192 - 194 Carpenter J. T. 26, 27 Cass Lewis 95 Catton B. 259, 268, 272, 277 Cavour Camillo 182 Chandler Zachariah 109, 155 Chase Salmon P. 53, 78, 79, 85, 109, 112, 116, 118, 169, 190, 193, 196, 202, 215 - 217, 234, 281 - 283, 285, 299, 322, 325 Clay Clement C. 223 335 Clay Henry 29, 30, 40-43, 45, 98, 103 Cobb Howell 94 Commager H. S. 39, 123, 314 Conkling James C. 270 Cooper James Fenimore 15 Craven Avery O. 22, 106, 121 Crittenden John J. 98 - 100, 104 Crittenden bracia 128 Curtis Samuel 164 Cushing Caleb 45, 46 Dana Charles A. 266, 270 Daniel John M. 223, 230 Davis sędzia 80 Davis Henry Winter 274 Davis Jefferson 45, 98 - 100, 106 - 108, 118, 120, 129, 139, 154, 176, 177, 198, 199, 221-225, 228, 230, 264, 268, 290, 291, 294, 300, 301, 306, 309, 312, 325 Dayton William L. 253 Dickens Charles 35 Dixon Archibald 52 Donald D. 27, 40, 61, 72, 115, 122, 143, 233, 240, 251 Dorn Earl von 164 Douglass Frederick 32 Douglas Stephen A. 35, 51 - 54, 56 - 59, 61, 66-71, 73, 77, 83-85, 98, 104, 121 Drew Daniel 244 Dunlop L. A. 66 Dunning W. A. 94, 98, 114 Early Jubal 280, 285 Emerson Ralph Waldo 16 -18, 76, 196, 222, 298 Everett Edward 272 Farragut David G. 160, 162 Faulkner William 6 Field Cyrus W. 248 Fillmore Miliard 59 Fisk James 244 Fleming W. L. 205 Floyd John B. 94, 95 Foote Andrew H. 160 Forrest Nathan Bedfort 140 Foster Stephen C. 20 Fox Gustavus 118 Franciszek Józef Habsburg 253 Franklin Benjamin 325 Freeman D. S. 176 Fremont John Charles 58, 59, 155, 156, 158, 186, 281, 282, Fuller Margaret 16 Gambetta Leon 183 Garibaldi Giuseppe 183 Garrison J. G. 197 Garrison William L. 31, 58 Gasparin Agenor 208, 253 Giddings Joshua 32, 85 Gilman J. R. 291 Gladstone William 254 Goodlow Daniel R. 34 Gordon Nathaniel 190 Gould Jay 244 Grant Ulysses S. 142, 156-160, 179, 234, 257, 265, 267-270, -280, 292, 294, 296, 297, 300-304 - 306, 309, 316, 322 Greeley Horace 18, 57, 85, 93, 193, 281, 290 Gurowski Adam 197 Halleck Henry Wager 154 -156, 159, 179, 180, 211, 213, 216, 219, 257, 259 Hamilton Alexander 13, 325 Hamlin Hannibal 109 Hansen H. 150, 172, 214, 227, 265 Hawthorne Nathaniel 17 Hay John 288 Helper Hinton R. 34, 73 Henry Patrick 13, 29 Herndon William H. 64, 65 Hesseltine W. B. 77 Holmes Oliver Wendell 17 Hood John B. 230, 294, 296 Hooker Joseph 219, 258, 259, Houston Sam 89 Oliver O. 313 Hugo Victor 76, 183 Hunter David 186, 187 Hunter H. 222 Hunter Robert M. T. 223, 291, 311 Huntington Collis P. 248 jrving Washington 15 jackson Andrew 13, 37, 87, 96, 221 jackson Thomas Jonathan (Stone- wall) 129, 140, 172, 174-175, 176, 180, 214, 219, 220, 312 James Henry 6 Jacąuess James 291 Jefferson Thomas 13, 15, 29, 30, 34, 63, 221, 325 Johnson Andrew 283, 297, 309, 313, 316-322 Johnston Albert Sidney 156, 158, 159 Johnston Joseph E. 129, 145, 146, 167, 170, 171, 173, 177, 224, 257, 294, 296, 300, 302, 305, 306 Juarez Benito 253 Kant Immanuel 16 Kettel T. P. 50 King Preston 216 King Starr 222 Kirby-Smith gen. 129 Korusiewicz Leon 89 /e Edouard 208, 253 Lee Robert Edward 128, 129, 138, 14o> 173, 176, 177, 180-182, 194, 211, 214, 219, 224, 257-264, 276-•278, 296, 299-302, 304-307, 310, er John 138, 227 L. 42 II Linę " George Cornewall 254 || eoln Abraham 6, 35, 62-71, 73, ' 78-8l, 83-85, 87, 91, 94, 99-13 °4' 1Q6-119, 121, 122, 125, 128, 155* 132> 134) 144 "148' 151 '153' ' 157-159, 165, 166, 168-170, 172, 176, 178, 179, 181, 185, 187--199, 201-203, 207-217, 219-222, 231, 234, 251, 252, 254, 256, 259, 264-267, 270-275, 279-286, 288--292, 298-301, 304, 306-309, 316--319, 321, 322, 325, 326 Lincoln Tadeusz 300 Lincoln Robert 300 Livermore Thomas 314 Longfellow Henry Wadsworth 17, 76, 222 Longstreet James 224, 261, 266 Lowell James Russell 15, 17, 19(J, 222 Lyons Richard B. P. 153 Macaulay Thomas 35 Madison James 13, 29, 30, 325 Magoffin Beriah 144 Maksymilian Habsburg 253 Mann Horace 14 Marcy William L. 46 Marshall John 11, 221 Martineau Harriet 35 Mason James M. 152, 154 Mason Lowell 20, 42 Mazzini Giuseppe 326 McClellan George B. 134, 140, 141, 149, 150, 156, 164-171, 177-182, 194, 200, 210-213, 216, 281, 288, 289 McClernand John A. 169 McCormick 48, 49 McCoy 38 McDowell Irving 134 - 146, 165, 170 - -172 Meade George G. 259, 260, 263, 264, 275 Memminger Christopher Gustavus 108, 236 Mercier Henri 152, 200, 208 Mili John'Stuart 251 Moltke Helmut von 136 vMonaghan J. 153, 198 Monroe James 124, 250 Montalembert Charles de 208 .336 337 Monteskiusz 10 Morgan John Hunt 140 Morgan John Pierpont 248 Morse Samuel 48 Motley John Lothrop 18 Napoleon Bonaparte 130 Napoleon III Bonaparte 200, 208, 225, 252 - 254 Nevins Allan 6, 35, 36, 47, 75, 84, 89, 94, 96, 102, 121, 191, 197, 199, 201, 205, 217, 234, 249, 255, 288, 298, 308 Nicolay John G. 282 Norwid Cyprian Kamil 76 Palmerston Henry J. 153, 200, 250, 254 Parker Theodore 16, 31 Parkman Francis 18 Patterson Robert 146 Pemberton John C. 224, 226, 256, 257 Perry David 234 Peterson M. D. 42 Philips Endell 58 Pickens 95, 119 Pierce Franklin 45, 55, 58, 107, 121 Pinkerton Allan 168, 169 Poe Edgar Allan 17 Polk James K. 38, 40, 41 Pomeroy Samuel C. 281, 282 Pope John 160, 179 -181, 193, 210 Porter David D. 234, 257, 300, 301 Potter D. H. 121 Pratt M. D. 66 Prescott William H. 18 Randall James G. 6, 27, 40, 61, 72, 96, 115, 121, 122, 143, 196, 205, 206, 209, 233, 240, "251, 272, 280, 288, 297 Randolph Custis 173 Reynolds John 260, 261 Rockefeller John D. 247, 248 Rosecrans William S. 213, 217, 265--268 Ruffin Edmund 120 Russell John 152, 153, 208, 254 Russell William H. 147 - 250 Sandburg Carl 270 Santa Anna A. 37 Scott Dred 60, 61, 70 Scott Winfield 38, 39, 93, 94, 96, Hj 118, 133, 145 - 150, 176, 179 Seward William H. 53, 56, 57, 71, 77. - 81, 85, 98, 99, 102, 109, 112, Hej -120, 131, 151, 152, 178, 193, 195 215, 216, 220, 251, 259, 291, 301, 30ł 325 Sheridan Phil 217, 285, 297, 302, 3dł Sherman John 98, 238, 281 Sherman William T. 179, 224, 231 267, 284, 286, 287, 292, 294, 295J -297, 300, 302, 305, 306, 315, 316 Shofield John M. 296 Simms William G. 1^7 Singletary O. A. 38 Singleton James Washington 234 Slidell John 152, 154 Smith Caleb B. 80, 109 Sparks Jared 18 Stampp Kenneth M. G. 6, 25, 39. 5( 86, 87, 95, 100, 115, 121 Stanton Edwin M. 95, 156, 166 - 16f 172, 178, 193, 216, 220, 259, 261 268, 306, 309, 325 Stephens Alexander H. 106, 108, 121 123, 221, 223, 291, 325 Stevens Thaddeus 319 Stówę Harriet Beecher 31 Stuart James E. B. 140 Stuart Jeb 177, 262 Sumner Charles 53, 56, 85, 93, Ul 191, 196, 319 Szekspir William 19 W. R. 194 B. P. 71, 166 George H. 217, 266 -269, 296 fhompson Jacob 95 Thompson George 58 Thoreau Henry 16, 76 Todd Mary 63 Todd R- 102 Toombs Robert 98 -100, 108, 221 -223 Townsend John 92, 144 Trollope Mrs 35 Trumbull Lyman 155 Tubman Harriet 32 Turner F. J. 37 Turner Nat 31 Twain Mark 6 Tyler John 37 Yallandigham Clement 221 Vance Zebulon B. 225 Yanderbildt Cornelius 244 Vesey Denmark 31 Wadę Benjamin F. 109, 155, 274 Walker L. P. 133 Washburne 158 Washburne F. B. 95 Waszyngton płk. 76 Waszyngton Jerzy 13, 15, 29, 111, 165, 173, 221, 222, 299, 325 Waszyngton Marta 173| Webster Daniel 40 - 42, 44, 45, 103 Weed Thurlow 57 Weitzel Godfrey 301 Weld Theodore D. 31 Welles Gideon 109, 110, 193 Whitman Walt 17, 222 Whittier John Greenleaf 17, 196, 222 Wiktoria królowa 153, 225 Wiley B. I. 206 Wilkes Charles 152 - 154 Williams K. P. 120, 144 Wilmot David 40, 41, 64 Wise Henry A. 59 White Horace 95 Yancey William M. 89, 223 Yates Richard 157 Tallmadge James 33 Taney Roger B. 220, 221 Tappan Arthur 31 Taylor Bayard 19 Taylor Zachariah 38, 40 - 42, 10? 338 INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH I ETNICZNYCH Afryka 21 Alabama 22, 24, 25, 55, 89, 93, 106, 226, 236, 285, 318 Alexandria 144 Ameryka Łacińska 18, 28, 253 Ameryka Południowa 124 Ameryka Północna 8, 18, 252, 327 Ameryka Środkowa 56, 91, 103, 189, 253 Amerykanie 5, 9, 14, 47, 66, 84, 102, 136 Anglia (Wielka Brytania) 7, 12, 21, 35, 47, 48, 124, 130, 151 - 154, 183, 190, 200, 206, 207, 210, 239, 250 - -254, 299 Anglicy (Brytyjczycy) 7, 151, 234, 244 Annapolis 13.1, 135 Antietam 182, 194, 201, 210, 211 Antyle 253 Appalachy 8, 9, 154 Appomattox Court House 301, 304, 305 Aquia Greek 180 Argentyna 242 Arkansas 90, 125, 164, 256, 265, 275, 317 Arlington 144 Atlanta 123, 230, 284, 287, 294-296 Atlantyk 8, 47, 162, 233, 294, 297 Australia 242 Bahamski Kanał 152 Ball's Bluff 164 Baltimore 46, 83, 111, 112, 125, 125 131, 144, 220, 229, 235, 282, 2ą 297 Boston 16, 17, 44, 153, 196, 233 Brazylia 28 Brooklin 46 Brytyjskie Wyspy 46 Buena Yista 38, 40, 107 Buffalo 111 Buli Run 136, 146, 154, 172, 180. 191 200, 210, 213, 224, 266 Cairo 158 Cambridge 16 Castle Pinckney 95 Chancellorsville 137, 193, 219, 22i 258 Charleston 31, 42, 81, 94 - 96, 117 - 12J 123, 162, 297 Chattanooga 164, 224, 266 - 268, 271 271 Cherbourg 251 Chicago 44, 46, 51-53, 79, 110, 22' 235, 238, 239 Chickahomina 171, 177 Chickamauga 224, 230, 266 - 268 Chiriąui 189, 190 Cincinnati 60, 80, 111 City Point 301 Cmentarne Wzgórze (Cemetery Rid- ' ge) 261, 263, 271 Cmentarne Wzniesienie 261, 263 Cold Harbor 277 Columbia 297 Concord 16 Connecticut 48 Corinth 159, 160, 164 Court House 275 Danville 301, 302 Decatur 78 Delaware 35, 125, 187, 190, 289 Douglas 227 Europa 9, 16, 48 - 50, 76, 124, 126, 138, 149, 152, 183, 184, 201, 208, 232, 233, 235, 239, 240, 242, 245, 250; 250, 252, 253, 312, 325, 326 Europejczycy 8 Filadelfia 31, 46, 128, 259 Five Forks 302 Floryda 22, 24, 88, 94, 186, 189, 319 Fort Donelson 156, 158, 208, 257 Fort Henry 156, 158, 257 Fort Monroe 165, 168, 186, 276, 306 Fort Moultrie 94, 95, 117 Fort Pickens 94, 118, 119 Fort Pułaski 162 Fort Stedman 301 Fort Stevens 280 Fort Sumter 91, 95, 96, 115, 117-119, 121, 122, 152, 297, 311 Francja 8, 28, 117, 124, 152, 183, 192, 200, 208, 210, 227, 251 - 254, 299 ^rancuzi 7, 18, 152, 253, 291 Freyer's Farm 177 Frederick 260 Fredericksburg 137, 193, 213, 214, 217, 224 Freeport 70 JaineS's Mili 177 10r§ia 24, 88, 106, 186, 225, 266, 270, 284, 295, 306, 315 Gettysburg 137, 224, 260 - 262, 264, 265, 271, 272, 276 Guadelupe Hidalgo 39 Haiti 190 Hampton Roads 162 Harrisburg 111, 259 Harrison's Landing 177, 178 Harpers Ferry 75, 144, 297 Hawana 152 Hiszpania 18, 117, 208, 251 -253 Honduras 189 Holandia 8, 18 Holendrzy 7, 9 Hudson m. 256, 265 Illinois 48, 51, 54, 60, 62-64, 66-68, 78, 79, 157, 158, 198, 199, 288 Indiana 54, 62, 79, 80, 198, 199, 297 Indianie 7, 8, 28, 51 Iowa 52 Irlandczycy 228, 244 Jackson 57, 257 James 141, 162, 165, 168-170, i 77, 278, 291 Kalifornia 38 - 41, 125, 134, 241 Kanada 9, 32, 151, 242, 250 Kansas rz. 52 Kansas stan 54-58, 62, 66, 75, 77,' 281 Karolina Południowa 24, 25, 40, 43, 56, 86-89, 95, 96, 98, 117, 118, 125, 186, 296, 297, 315, 324 Karolina Północna 25, 90, 125, 162, 225, 263, 300, 302, 306, 310, 315 Kentucky 22, 35, 63, 83, 90, 95, 98, 106, 117, 125, 144, 164, 187-190, 198, 289 Kosta Rika 189 Kuba 28, 3,8, 56, 104, 152 Lancashire 252 Liberia 189, 190 Londyn 58, 151, 153, 154, 201, 207, 254 340 341 Louisville 144 Luizjana 22, 24, 25, 33, 89, 152, 256 265, 275, 317, 324 Maine 33 Malvern Hill 177 Manassas 145, 165, 180 Manchester 207 * Martinsburg 145 Maryland 21, 25, 125, 143, 144, 181 187, 258 - 260, 280 Massachussetts 10, 13 - 17, 48, 53, 56 131, 147, 197, 289 Mechanicsville 177 Meksyk 28, 36-40, 64, 91, 104, 134 151, 250 - 252, 253, 291 Meksykańska Zatoka 8, 38, 51, 91 118, 160, 233, 285 Memphis 160, 164 Michigan jezioro 79 Michigan stan 57, 147, 241 Minnesota 55, 60, 61, 147 Missisipi rzeka 28, 33, 36, 47, 93, 115 134, 145, 148, 155, 158, 160-162 164, 210, 224, 226, 233, 240, 242 256, 157, 265 Missisipi stan 22, 24, 25, 40, 88, 106, 107, 159, 257, 306, 318, 323 Missisipi Dolina 9, 47,. 160 •Missouri stan 22, 32, 33, ,35, 52, 54, 55, 60, 61, 66, 67, 78, 90, 100, 144, 145, 154, 155, 187, 190,, 282 Misyjne Wzgórze 269 Mobile 162, 285 Montana 241 Monterey 38, 107 Montgomery 106, 119 Murfreesboro 217, 224, 265 Murzyni 121, 22-34, 36, 44, 61, 67, 69, 74-76, 92, 98, 108, 150, 155, 181, 184, 186, 188-190, 193, 196--200, 202, 204-206, 255, 271, 273, 274,,301, 311, 312, 314, 317-326 Nasłwille 40, 42, 296 Nebraska 51, 52, 54 - 57, 62, 66 Newada 242 New Jersey 80, 212, 289 New Salem 62 Niagara Fallsr290 Niemcy państwo 46 Niemcy naród 244 Nikaragua 189 Norfolk 162, 169, 170 Nowa Anglia 9, 16, 17, 19, 37, 35 54, 83, 199, 242, 288 Nowa Szkocja 8 Nowy Jork miasto 17, 44, 46, 47, 49 50, 111, 115, 118, 120, 128, 13o| 131, 135, 153, 190, 230, 233, 235, 243, 246, 248, 289 Nowy Jork stan 10, 15, 33, 53, 56 78, 84, 86, 147, 288 Nowy Meksyk 38 - 41 Nowy Orlean 47, 51, 108, 123, 162 163, 208, 236, 243, 256 NTueces 38 Ohio rzeka 33, 164, 240, 243 Ohio stan 15, 53, 54, 78, 81, 134, 151 221, 287 Oregon 55 Pacyfik 41, 80, 124 Panama 189 Paryż 154, 185 Pea Ridge 164 Pensylwania 10, 14, 15, 78, 80, 84, 110, 181, 194, 241, 243, 245, 25ll 259, 278, 283, 287, 288, 297 Peoria 66 Petersburg w USA 178, 179, 300 Petersburg w Rosji 166 Pittsburg 48, 95 Pittsburg Landing 158 Platte 52 Polacy 244 Portugalia 28 Potomac 144 -147, 156, 164, 211, 26* 297 Prusy 184 Puerto Rico 28 Eapidan 277 Bappahannock 213, 214, 219 Rhode Island 147 Richmond 106, 126, 146, 165, 167, 170, !77, 211, 213, 223, 228-230, 234, 235, 258, 259, 278, 280, 291, 300, 301, 305 Rio Grandę 38, 233, 253 Ripon 57 Roanoke Island 162 Rochester 71 Bosja 184 San Diego 51 San Francisco 238 Savage's Station 177 Savannah 162, 294, 196 Sayler's Creek 304 Seminaryjne Wzgórze 261 Shenandoah rzeka 171 Shanandoah Dolina 145, 171, 172, 175, 211, 259, 285, 297 Shiloh 137, 158 - 160, 257 Skaliste Góry 9, 38, 39 Skandynawia 46 Southampton 152 Spirngfield 64, 65, 67, 85, 86, 111, 112 St. Louis 51, 134, 155 Susąuehanna 260 Świętego Wawrzyńca rzeka 9 Teksas 22, 25, 36 - 38, 89, 265, 319 Tennessee rzeka 268, 296 Tennessee stan 22, 40, 41, 90, 125, 1*8, 158, 159, 164, 213, 217, 257, 265, 266, 268, 283, 317 Terytorium Indiańskie 125 Urugwaj 242 Utah 41, 242 Vera Cruz 38, 253 Vermont 51 Yicksburg 162, 164, 224, 226, 256, 257, 268 Warrenton 211 Waszyngton 41, 55, 64, 65, 68, 81, 84, " 92, 95, 100, 104, 110-112, 118, 120, 125, 130, 131, 135, 144-147, 150--153, 157-159, 165, 167, 168, 170--172, 177-181, 187, 200, 207, 208, 212, 235, 257, 259, 264, 266, 272, 275, 279, 280, 288, 290-292, 295, 297, 300, 301 West Point 107, 135, 145, 149, 156, 173 West Roxbury 16 White House Landing 177 Widokowa Góra (Lookont Mountain) 224, 268 Wielkie Jeziora 9 Williamsburg 168 Wilmington 162 Winchester 145, 259 Wirginia 11, 13, 21, 25, 31, 42, 59, 75, 90, 98, 100, 106, 111, 112, 120, 125, 128, 13,7, 138, 144, 145, 148, 149, 152, 160, 162, 164, 167, 172, 173, 182, 186, 227, 257, 258, 263, 264, 266, 270, 275, 299, 301, 317 Wisconsin 57 Włochy 183 Wyspa nr 10 160 York rzeka 141, 165, 168 Yorktown 168 342 343 SPIS ILUSTRACJI SPIS MAP 5. Bitwa pod Gettysnurgi 6. Wa.ki pod Chictemauga w 1863 r. ,. W.1K1 pod Chattanooga w 86S r. 8 Ostatnia batalia wojny w - i w 1860 r. 82 r 1861 r. 82 • 161 Jacksona 174-175 262 267 271 . 303 -r w , A N-ins, t. I, .. «« , Wendel PhUHps, A. Nevins, Ordeal, t. I, s. 73 . . • ' James Buchanan, A. Nevins, ibidem, t. I, s ^ Stephen A. Douglas, ibidem . • • ' t n Konwencja Demokratyczna w Cincinati w 6 r, ib« , ^ • w t- -H, NeW Yor, William Seward, J. Randal, D. 1961, s. 238 ....... Salmon P. Chase, A. Nevins, The War, t. III • • ' Poszukiwacze posad w Waszyngtonie, A. Nevins, Ortea l t I Prezydent Konfederacji Jefferson Davis, A. NevmSl > ^ • s. 58 ...••• • • • Gideon Welles, ibidem, s. 154 . . • w Biały Dom w 1861 r, C. Sandburg, Abraham Ltticoln, t, York 1954, t. II, naprzeciw karty tytułowe, , . ^- — Generał Pierre G. T. Beauregard, J. G. ] Diuided Union, po s. 238 . °chotnik Unii, ibidem ...... 60 63 71 79 81 107 110 li:1 119 132 344 139 149 162 163 167 169 170 173 179 191 195 197 207 13-calowy moździerz federalny, ibidem......... Generał George B. McClellan, ibidem......... Generał Ulisses S. Grant w 1863 r., A. Nevins, The War, i. II, naprzeciw karty tytułowej............157 Admirał David G. Farragut, G. Randall, D. Donald, The Divided Union, s. 430............... Nowy Orlean w okresie największego rozkwitu handlu bawełną, A. Nevins, Ordeal, t. II, s. 168.......... Edwin M. Stanton, A. Nevins, The War, t. II, s. 96..... Allan Pinkerton ze służby bezpieczeństwa, prezydent Lincoln, gen. John A. McClernand w dowództwie Armii Potomacu w październiku 1862 r., C. Sandburg, Abraham Lincoln, t. I, s. 592 . Generał Joseph E. Johnston, A. Nevins, The War, t. III, s. 58 . Generał Thomas J. Jackson (Stonewall), J. Randall, D. Donald, The Divided Union, s. 238.............172 Generał Robert E. Lee, A. Nevins, The War, t. I, s. 84 . Generał Henry W. Halleck, ibidem, s. 238........ Charles Sumner, ibidem............. Proklamacja emancypacyjna, C. Sandburg, Abraham Lincoln, t. II, s. 438.................. Adam Gurowski (karykatura), ibidem, s. 338....... Charles F. Adams, J. Randall, D. Donald, The Divided Union, s. 238 Prezydent Abraham Lincoln i gen. George B. McClellan nad Antie-tam w październiku 1862 r., ibidem......... Pokój przyjęć Prezydenta, C. Sandburg, Abraham Lincoln, t. II s. 308 „Marsz w błocie" oddziałów Burneside'a, J. Randal, D. Donald, The Divided Union, s. 238............. Zebulon B. Yance, C. Sandburg, Abraham Lincoln, t. I, s. 265 . Generał George G. Meade, J. Randall, D. Donald, The Divided Union, s. 238.................. Generał George H. Thomas, A. Nevins, The War, t. III, s. 226 . . Kasyno podoficerskie, J. Randall, D. Donald, The Divided Union, s. 238.................. Fortyfikacje konfederatów dokoła Petersburga, ibidem .... Żołnierze Pensylwanii głosujący w dowództwie armii w 1864 r., ibidem................. Palisady chroniące Atlantę, ibidem, s. 238...... Generał William T. Sherman, C. Sandburg, Abraham Lincoln, t. III, s. 604 ................. Armia Shermana wkracza do Atlanty, C. Sandburg, ibidem, Izba Reprezentantów 31 stycznia 1865 r. po przegłosowaniu poprawki do konstytucji znoszącej niewolnictwo, A. Nevins, The War, t. IV, s. 298............... 260 269 27fi 279 283 284 28' Ostatni pociąg z Atlanty, J. Randall, D. Donald, The Divided Union S. 238......... Generał Robert E. Lee, A. Nevins, The War, t/IV,' naprzeciw karty tytułowej......... prezydent Abraham Lincoln, ibidem, t. III, naprzeciw karty tytułowej .... 295 307 308 346 SPIS TREŚCI Przedmowa.......... 5 Wstęp........... 7 Rozdział I. Kraj u progu wojny . . . . 21 Rozdział II. Lincoln prezydentem, secesja stanów południowych.......'62 Rozdział III. Wybuch wojny, pierwsze batalie 109 Rozdział IV. Emancypacja...... ,183 Rozdział V. Klęski Unii, przemiany wewnętrzne obu regionów, Wielka Brytania i Francja wobec konfliktu....... 210 Rozdział VI. Decydujące batalie i walki poli- tycze, śmierć Lincolna...... 256 Zakończenie.......... 310 Bibliografia.......... 328^ Indeks osób......... 335 Indeks nazw geograficznych i etnicznych . 340 Spis map.......... 344 Spis ilustracji........ 345 .