Elliot Aronson Timothy D. Wilson Robin M. Akert 1000083856 Zysk i S-ka Wydawnictwo 730382 Tytuł oryginału SOCIAL PSYCHOLOGY The Heart and the Mind Copyright © 1994 by HarperCollins College Publishers Ali rights reserved Copyright © 1997 for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c., Poznań Published with arrangement by HarperCollins College Publishers Copyright © lor ihe covcr illirii..11.111 by Je.iii-P.iul Garciii/1 )i;il No. 4 \iu AXXA lnteni.ilioii.il Sp. 7. D.o., Agenci.i l-'olii!Jiutic/]i:iFn-'c Przekładu dokonali: Anna Bezwińska (rozdz. 11, 12), Waldemar Domachowski (Przedmowa, Wskazówki dla studentów, O autorach, rozdz. l, 5, 13,15 — s. 652-673), Mirosław Draheim (rozdz. 3, 8, 15 — s. 631-651), Elżbieta Hornowska (rozdz. 10, 14), Marek Kowalczyk (rozdz. 4, 6), Zbigniew Kowalik (rozdz. 9), Marzena Zakrzewska (rozdz. 2, 7) Redaktor naukowy dr hab. Waldemar Domachowski Instytut Psychologii, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Redaktor Zofia Domańska Wydanie I ISBN 83-7150-016-5 Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c. ul. Wielka 10, 61-774 Poznań fax 526 326 Dział handlowy tel./fax 532 751 Redakcja tel. 532 767 Łamanie: perfekt s.c. ul. Grodziska 11, Poznań Niech zechcą przyjąć Vera, Hal, Neal, Julie i Joshua Aronsonowie — E.A. Niech zechcą przyjąć Deirdre Smith oraz Christopher i Leigh Wilsonowie — T.D.W. Mojemu mistrzowi, moim współpracownikom, przyjaciołom oraz Dane Archer — R.M.A. Szczegółowy spis treści ix Wstęp do wydania polskiego xvii Przedmowa xxi Wskazówki dla studentów xxix O autorach xxxii Wizualny przewodnik po podręczniku xxxv CZĘŚĆ PIERWSZA Rozdział l. Wprowadzenie do psychologii społecznej 2 Rozdział 2. Metodologia: proces przeprowadzania badań 32 CZĘŚĆ DRUGA Rozumienie siebie i świata społecznego Rozdział 3. Dysonans poznawczy a potrzeba podtrzymywania samooceny 78 Rozdział 4. Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 124 Rozdział 5. Spostrzeganie społeczne: jak dochodzimy do rozumienia innych ludzi 170 Rozdział 6. Rozumienie siebie: w jaki sposób poznajemy samych siebie 214 CZĘŚĆ TRZECIA Wpływ społeczny Rozdział 7. Konformizm: wpływanie na zachowanie 262 Rozdział 8. Postawy i zmiana postaw: wpływanie na myśli i uczucia 310 Rozdział 9. Procesy grupowe 354 viii Zarys treści CZĘŚĆ CZWARTA Stosunki społeczne Rozdział 10. Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 402 Rozdział 11. Zachowanie prospołeczne: dlaczego ludzie pomagają innym 452 Rozdział 12. Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 494 Rozdział 13. Uprzedzenie: przyczyny i lekarstwa 536 CZĘŚĆ PIĄTA Rozdział 14. Zdrowie i środowisko 590 Rozdział 15. Prawo i biznes 630 Słownik 675 Bibliografia 689 Wstęp do wydania polskiego xvii Przedmowa xxi Wskazówki dla studentów xxix O autorach xxxii Wizualny przewodnik po podręczniku xxxv CZĘŚĆ PIERWSZA Rozdział 1 Wprowadzenie do psychologii społecznej 2 Czym jest psychologia społeczna 5 Psychologia społeczna a mądrość ludowa i filozofia 8 Psychologia społeczna a inne nauki społeczne 10 Psychologia społeczna a psychologia osobowości 11 Moc wpływu społecznego 13 Moc sytuacji subiektywnych: krótka historia idei 16 Skąd się biorą konstrukty: podstawowe motywy ludzkie 19 Podejście związane z samooceną: pragnienie, by czuć, że jest się dobrym 21 Podejście związane z poznawaniem społecznym: potrzeba bycia adekwatnym 24 Psychologia społeczna a problemy społeczne 28 Podsumowanie 30 Literatura zalecana 31 Rozdział 2 Metodologia: proces przeprowadzania badań Formułowanie hipotez i teorii 37 Inspiracje płynące z wcześniejszych teorii i badań 37 Hipotezy oparte na osobistych obserwacjach 38 32 x Szczegółowy spis treści Metoda obserwacyjna: opisywanie zachowania społecznego 40 Obserwacja systematyczna 41 Obserwacja uczestnicząca 42 Analiza archiwalna 42 Ograniczenia metody obserwacyjnej 45 Metoda korelacyjna: przewidywanie zachowania społecznego 46 Pomiary 47 Korelacja nie jest tożsama z przyczynowością 50 Metoda eksperymentalna: odpowiadanie na pytania o przyczynę 53 Zmienne niezależne i zależne 56 Ustalanie trafności wewnętrznej w eksperymentach 58 Ustalanie trafności zewnętrznej w eksperymentach 62 Podstawowy dylemat psychologa społecznego 67 Badania podstawowe a badania stosowane 69 Problemy etyczne w psychologii społecznej 71 Podsumowanie 74 Literatura zalecana 75 CZĘŚĆ DRUGA ROZUMIENIE SIEBIE l ŚWIATA SPOŁECZNEGO Rozdjriał 3 Dysonans poznawczy a potrzeba podtrzymywania samooceny 78 Teoria dysonansu poznawczego 81 Zachowanie racjonalne a racjonalizujące 83 Decyzje, decyzje, decyzje 84 Uzasadnianie wysiłku 92 Psychologia niewystarczającego uzasadnienia 96 Co rozumiemy przez „niewystarczające uzasadnienie" 103 Następstwa dobrych i złych uczynków 105 Dowody świadczące o istnieniu napięcia motywacyjnego 110 Nowe kierunki w badaniach nad podtrzymywaniem samooceny 112 Teoria podtrzymywania poczucia własnej wartości 112 Teoria autoafirmacji 116 Podwyższanie poczucia własnej wartości czy samopotwierdzanie? 118 Unikanie pułapki racjonalizacji 119 Podsumowanie 121 Literatura zalecana 122 Rozdział 4 Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 123 Zwykli ludzie jako teoretycy codziennej rzeczywistości: schematy i ich oddziaływanie 128 Funkcja schematów: do czego one nam służą 130 Wybór schematu: rola dostępności i zdarzeń poprzedzających 132 Szczegółowy spis treści xi Zmienianie schematów: jak łatwo ludzie modyfikują swoje poglądy 136 Sprawianie, że nasze schematy stają się prawdą: samospełniające się proroctwo 143 Czy kiedykolwiek uznajemy nasze schematy za nietrafne lub zmieniamy zdanie 146 Heurystyki wydawania sądów 147 Heurystyka dostępności: co przychodzi na myśl 149 Heurystyka reprezentatywności: jak podobne jest A do B 152 Zakotwiczenie i dostosowanie: branie za dobrą monetę tego, co się pojawia 153 Posługiwanie się uproszczonymi metodami myślowymi w wydawaniu sądów społecznych 155 Wnioskowanie z prób niereprezentatywnych: uogólnianie na podstawie informacji z prób 156 Szacowanie współzmienności: przewidywanie jednej zmiennej na podstawie innej 160 Czy ludzie rzeczywiście myślą tak źle 162 Charakterystyka ludzkiego wnioskowania 163 Korygowanie ludzkiego wnioskowania 165 Podsumowanie 168 Literatura zalecana 169 Rozdział 5 Spostrzeganie społeczne: jak dochodzimy do rozumienia innych ludzi 170 Zachowanie niewerbalne 173 Mimiczne wyrazy emocji 174 Inne kanały komunikacji niewerbalnej 177 Wielokanałowa komunikacja niewerbalna 177 Różnice płciowe w komunikacji niewerbalnej 180 Ukryte teorie osobowości: zapełnianie luk 182 Atrybucja przyczyn: odpowiadanie na pytanie „dlaczego?" 186 Istota procesu atrybucyjnego 187 Teoria wnioskowania z czynników towarzyszących: od działań do dyspozycji 188 Model współzmienności: atrybucje wewnętrzne przeciw atrybucjom zewnętrznym 192 Stosowanie skrótów poznawczych podczas dokonywania atrybucji 195 Stosowanie schematów i teorii 195 Podstawowy błąd atrybucji: ludzie jako psychologowie osobowości 195 Różnica między aktorem a obserwatorem 201 Atrybucje w służbie ego 204 Na ile dokładne są nasze atrybucje i wyobrażenia 208 Dlaczego nasze wyobrażenia dotyczące innych są czasem błędne 209 Szczegółowy spis treści Dlaczego czasem wydaje się, że wyobrażenia są dokładne 210 Podsumowanie 212 Literatura zalecana 213 Rozdział 6 Rozumienie siebie: w jaki sposób poznajemy samych siebie 214 y\ U Natura Ja 216 Definicje Ja w różnych kulturach 219 Poznawanie siebie poprzez introspekcję 221 Teoria samoświadomości 221 Ocenianie, dlaczego odczuwamy to, co odczuwamy; mówimy więcej niż wiemy 224 Konsekwencje introspekcyjnej refleksji nad przyczynami 227 Poznawanie siebie poprzez obserwację własnego zachowania 229 Teoria spostrzegania siebie 229 Efekt nadmiernego uzasadnienia 234 Dwuczynnikowa teoria emocji 239 Błędne określenie przyczyn pobudzenia 242 Poznawanie siebie poprzez schematy Ja 246 Pamięć autobiograficzna 248 Poznawanie siebie poprzez interakcję społeczną 249 Ja odzwierciedlone 250 Teoria porównań społecznych 250 Kierowanie wrażeniem 254 Cały świat jest sceną 254 Podsumowanie 258 Literatura zalecana 259 CZĘŚĆ TRZECIA WPŁYW SPOŁECZNY Rozdział 7 Konformizm: wpływanie na zachowanie 262 Konformizm: kiedy i dlaczego 264 Informacyjny wpływ społeczny. Potrzeba bycia przekonanym o tym, co jest słuszne 268 Przemiany i kryzysy 272 Kiedy konformizm informacyjny nie sprawdza się 274 Kiedy ludzie podporządkowują się informacyjnemu wpływowi społecznemu 276 Opieranie się informacyjnemu wpływowi społecznemu 277 Normatywny wpływ społeczny: potrzeba bycia zaakceptowanym 278 Konsekwencje opierania się normatywnemu wpływowi społecznemu 283 Normatywny wpływ społeczny w codziennym życiu 284 Szczegółowy spis treści xiii Bezrefleksyjny konformizm normatywny: działanie na zasadzie automatycznego pilota 287 \/ Kiedy ludzie podporządkowują się normatywnemu wpływowi społecznemu 290 «/ Opieranie się normatywnemu wpływowi społecznemu 296 Wpływ mniejszości: kiedy kilku wpływa na wielu 296 Posłuszeństwo autorytetowi 299 Podsumowanie 307 Literatura zalecana 308 Rozdział 8 Postawy i zmiany postaw: wpływanie na myśli /i uczucia 309 O Definicja postaw 313 Komponent emocjonalny, poznawczy i behawioralny 314 Zmienianie postaw poprzez zmianę zachowania. Jeszcze raz o teorii dysonansu poznawczego 315 Komunikaty perswazyjne i zmiana postaw 317 Kto mówi, co i do kogo 317 Centralna i peryferyczna strategia perswazji 319 -Komunikaty wzbudzające strach 325 Zmienianie postaw o różnej sile i różnym pochodzeniu 328 Różne źródła postaw 328 Siła postawy a jej dostępność 334 Jak uodpornić ludzi na zmianę postawy 337 Wzmacnianie wartości 337 Uodpornienie postawy 338 Kiedy w perswazji występuje efekt bumerangowy. Teoria reaktancji 341 Powody wewnętrzne a zewnętrzne: efekt naduzasadnienia 341 Kiedy na podstawie postaw można przewidywać zachowania 342 Przewidywanie zachowań spontanicznych 344 Przewidywanie zachowań zamierzonych 344 Reklama. Dlaczego jest skuteczna 347 Podsumowanie 351 Literatura zalecana 353 Rozdział fT Procesy grupowe 354 Definicje: czym jest grupa 356 Grupy niespołeczne: skutki fizycznej obecności innych 358 / Facylitacja społeczna: kiedy obecność innych mobilizuje nas 358 -/ Próżniactwo społeczne: kiedy obecność innych uspokaja nas 363 xiv Szczegółowy spis treści Facylitacja społeczna czy próżniactwo społeczne: co jest kiedy 365 Deindywiduacja: zagubienie w tłumie 366 Grupy społeczne: jak podejmowane są decyzje 371 Grupowe a indywidualne podejmowanie decyzji 372 Myślenie grupowe: wiele głów, jeden umysł 379 Polaryzacja grupy: dążenie do skrajności 382 Interakcje w grupie: konflikt i współpraca 386 „Dylemat więźnia" 388 ^ Stosowanie gróźb 392 Skutki komunikowania się 394 O Negocjacje i przetarg 395 Podsumowanie 398 Literatura zalecana 399 CZĘŚĆ CZWARTA STOSUNKI SPOŁECZNE 10 Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 402 Główni protoplasci atrakcyjności 405 Osoba z sąsiedztwa: efekt częstości kontaktów 406 Wpływ atrakcyjności fizycznej na to, czy kogoś lubimy 410 Podobieństwo: swój ciągnie do swego 417 Dopełnianie: czyż przeciwieństwa się nie przyciągają? 419 Obsypywanie pochwałami 420 Lubić i być lubianym 422 Teorie atrakcyjności interpersonalnej: wymiana społeczna i równość 426 Związki uczuciowe 430 Przyczyny miłości 435 Wymiana społeczna w związkach długotrwałych 436 °i Równość: czy zawsze musi być „coś za coś"? 438 Atrakcyjność fizyczna a związki długotrwałe 441 Style przywiązywania się a związki uczuciowe 442 Kłopoty w raju 446 Podsumowanie 450 Literatura zalecana 451 Rozdział 11 Zachowanie prospołeczne: dlaczego ludzie pomagają innym 452 Geneza zachowania prospołecznego: dlaczego ludzie pomagają 455 Socjobiologia: instynkty i geny 455 Wymiana społeczna: zyski i koszty związane z pomaganiem 457 Empatia i altruizm: pomoc bezinteresowna 461 Szczegółowy spis treści xv Indywidualne przesłanki zachowań prospotecznych: dlaczego niektórzy ludzie bardziej niż inni są skłonni do pomocy 467 Różnice indywidualne: osobowość altruistyczna 467 Płeć a zachowanie prospołeczne 471 Wpływ samopoczucia na udzielanie pomocy: czujesz się dobrze, czynisz dobrze 472 Sytuacyjne determinanty zachowania prospołecznego: kiedy ludzie pomagają 477 Środowisko wiejskie a miejskie 477 Liczba świadków: efekt widza 478 Charakterystyka ofiary 486 Konsekwencje udzielenia pomocy 488 Jak możemy zwiększyć gotowość do udzielania pomocy 490 Podsumowanie 492 Literatura zalecana 493 /--- ) (Rózdze 12 agresja;: dlaczego ranimy innych ludzi 494 Czym jest agresja 497 Czy agresja jest wrodzona czy wyuczona 497 o Co różni ludzi od myszy 500 Sytuacyjne uwarunkowania agresji 502 Procesy neuronalne i chemiczne jako przyczyna agresji 502 Ból i niewygoda jako przyczyny agresji 503 Sytuacje społeczne prowadzące do agresji 505 Wpływ agresji oglądanej w środkach masowego przekazu 512 Przemoc, pornografia i akty agresji wobec kobiet 516 Jak zmniejszać agresję 518 Czy kara sprzyja hamowaniu zachowań agresywnych 518 Katharsis i agresja 521 Jak radzić sobie z gniewem 528 Podsumowanie 534 Literatura zalecana 535 Rozdział 13 Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 536 Uprzedzenia: powszechne zjawisko społeczne 539 Zdefiniowanie uprzedzeń, stereotypizacji i dyskryminacji 542 Uprzedzenia: komponent afektywny 543 Stereotypy: komponent poznawczy 543 Dyskryminacja: komponent behawioralny 546 Co powoduje uprzedzenia 547 Sposób, w jaki myślimy: poznawanie społeczne 548 xvi Wstęp do wydania polskiego Sposób, w jaki przypisujemy znaczenie: tendencyjność atrybucji 561 P Sposób, w jaki rozmieszczamy zasoby: teoria rzeczywistego konfliktu 567 Sposób, w jaki się dostosowujemy: reguły normatywne 573 Jak można osłabić uprzedzenia 578 Hipoteza kontaktu 578 Kiedy kontakt osłabia uprzedzenia: sześć warunków 580 Współpraca i wzajemna zależność: klasa mieszana 582 Podsumowanie 585 Literatura zalecana 587 CZĘŚĆ PIĄTA Rozdział 14 Zdrowie i środowisko 590 Rola stosowanej psychologii społecznej 592 Psychologia społeczna a zdrowie 593 Spostrzeganie społeczne a zdrowie: interpretowanie negatywnych wydarzeń życiowych 594 Wykorzystanie ustaleń psychologii społecznej do doskonalenia nawyków zdrowotnych 608 Psychologia społeczna a środowisko 611 Spostrzeganie społeczne a środowisko: interpretowanie stresorów środowiskowych 611 Zastosowanie psychologii społecznej do zmieniania szkodliwych dla środowiska zachowań 619 Podsumowanie 628 Literatura zalecana 629 Rozdział 15 Prawo i biznes Psychologia społeczna a prawo 632 Zeznania świadków 633 Q Wykrywanie kłamstw 642 Sędziowie przysięgli: procesy grupowe w działaniu 646 Psychologia społeczna a biznes 652 Zachowania konsumenckie 652 Dobór pracowników: przepustka do świata biznesu 662 Przywództwo: osiąganie szczytu w świecie biznesu 665 Podsumowanie 672 Literatura zalecana 673 Słownik 675 Bibliografia 689 630 Już na samym początku należy wyraźnie podkreślić, że niniejsza praca jest prezentacją amerykańskiej psychologii społecznej. Nawet jeśli czytel- nik nie jest zorientowany w tym, czym się ta dziedzina psychologii zaj- muje, i tak bez trudu odkryje, iż jest to oferta przede wszystkim jej ame- rykańskiej gałęzi, poczynając od bibliografii przez zalecaną literaturę i do- bór zagadnień aż do sposobu rozłożenia akcentów w obrębie jej dorobku. Tak się jednak szczęśliwie składa, że prezentacja ta stanowi dość wierne odzwierciedlenie tego, z czym mamy dziś do czynienia w świecie psy- chologii społecznej. Nie oznacza to oczywiście, że istnieje znak równości między tym, co się dzieje w amerykańskiej psychologii społecznej, i tym, co jest przedmiotem zainteresowań w innych niż anglosaski kręgach kul- turowych. Oznacza tylko tyle, że tętno tej gałęzi nauki narzuca w wielu momentach swój rytm psychologii społecznej uprawianej poza granica- mi Stanów. Dla polskiego czytelnika ma natomiast ta książka walor do- datkowy. Pozwala mianowicie wyraźnie uświadomić sobie, zwłaszcza w przypadku zastosowań, odmienność zadań badawczych. Można jed- nocześnie oczekiwać, że wiele zagadnień mających swoje „dziś" w Sta- nach — jutro może stać się naszym palącym problemem. Pozwala rów- nież uświadomić sobie, jak wiele rozwiązań, sposobów badań i myślenia o problemach jest zdeterminowanych warunkami społecznymi, środowi- skowymi czy kulturowymi. Oznacza to między innymi, że owych propo- zycji rozwiązań nie daje się mechanicznie przenieść na inny grunt. W naj- lepszym razie mogą się stać jedynie analogią pokazującą sposób myślenia o problemie. Wymagają jednak pełnej świadomości wszelkich pułapek, jakie niesie ze sobą szukanie rozwiązań w ten sposób. W zasadzie każdy wstęp pisany do jakiejkolwiek książki powinien spełnić jedno podstawowe zadanie — ma ułatwić czytelnikowi kontakt z książką, czyli zachęcić go do jej studiowania, uprzedzić o ewentualnych trudnościach w percepcji, zwrócić uwagę na szczególnie ważne problemy w niej podjęte. Przy pisaniu wstępu do podręcznika opracowanego przez zagranicznych autorów zadanie to nabiera dodatkowej wagi. Jest tak z wielu powodów: dużej liczby potencjalnych czytelników o zróżnicowa- nych zainteresowaniach i zapotrzebowaniu na wiedzę, zakresu porusza- nych zagadnień, odmiennych tradycji kulturowych, w których książka powstała, itd. Przedstawiany podręcznik psychologii społecznej został napisany w Stanach Zjednoczonych. Jest to podręcznik, który można uznać za ty- xviii Wstęp do wydania polskiego pową egzemplifikację amerykańskiego spojrzenia na uprawianie nauk społecznych. W Polsce przetłumaczono dużo amerykańskich książek psychologicznych. Nie było wśród nich zbyt wielu podręczników. Wy- danie podręcznika jest zawsze inicjatywą o szczególnym charakterze. Trzeba mieć świadomość, że nie jest to tylko książka naukowa. Ma szcze- gólny wpływ na sposób myślenia o rzeczywistości tych osób, które są zainteresowane poszerzeniem własnej wiedzy o świecie, a szczególnie studentów mających w przyszłości tworzyć elitę intelektualną naszego kraju. Na autorach i wydawcach podręczników ciąży więc szczególna odpowiedzialność, której nie zawsze jesteśmy świadomi. Wszak oni właśnie określają nie tylko to, jaka będzie wiedza osób studiujących dany temat, ale również to, czy ta wiedza zostanie doceniona i wykorzysta- na w życiu. Uzasadnione więc wydaje się postawienie w tym miejscu pytań: czy jest to rzeczywiście dobra decyzja wydawnicza? czy nie moż- na byłoby zastąpić tego wydania polskim podręcznikiem? a może lepiej pokusić się o przekład jednego z wielu podręczników wydanych w kra- jach europejskich? Pytania te oczywiście nie powinny zostać bez odpo- wiedzi. Po pierwsze, dorobek amerykańskiej psychologii społecznej jest ogromny. W żadnym innym kraju nie stworzono tylu teorii wyjaśniają- cych społeczne zachowania ludzi, jak właśnie w Stanach Zjednoczonych. Nigdzie też nie zadbano tak dobrze o empiryczną weryfikację tych teorii. Nie wydaje się, aby intensywny rozwój psychologii społecznej na drugiej półkuli wynikał ze szczególnej pasji poznawczej amerykańskich badaczy. Przyczyny tak dynamicznie rozwijającej się psychologii społecznej były z pewnością bardziej prozaiczne. Chodziło przede wszystkim o zdobycie wiedzy o życiu społecznym ludzi — o powodach, dla których jednych lubimy, a innych nienawidzimy, o przyczynach podatności i odporności na wpływy społeczne, o racjach, które decydują o zaangażowaniu w re- alizację tylko niektórych zadań społecznych itd. Może być ona przydatna w życiu poszczególnych osób, ale również dużych społeczności. Ogólnie można powiedzieć, że amerykańska psychologia społeczna nigdy nie tra- ciła z pola widzenia potrzeb codziennego życia. Potrzeby takie ma oczy- wiście nie tylko społeczeństwo amerykańskie. Podobne zapotrzebowanie odczuwane jest coraz wyraźniej w naszym kraju. I chociaż w pewnych zakresach nasze życie różni się od życia w USA, to jednak problemy są w większości podobne i podobnej potrzeba wiedzy, aby się do nich od- powiednio odnosić. Podręcznik E. Aronsona, T.D. Wilsona i R.M. Akert jest z całą pewnością skarbnicą takiej wiedzy. Został napisany z pozycji bliskiej życiu i jako taki powinien być odpowiednio doceniony nie tylko w środowiskach akademickich. Po drugie, nie można postawić znaku równości między tym, co się dzieje w amerykańskiej psychologii społecznej, a stanem europejskiej, w tym również polskiej, psychologii społecznej. Inne problemy niosą od- mienne zagadnienia badawcze. Bardzo wyraźne staje się to w obrębie różnic we wpływach kulturowych, które wytwarzają nietożsame realności społeczne. Wpływy te powodują również, że inaczej są rozłożone akcenty w zapotrzebowaniu społecznym na znalezienie praktycznych rozwiązań. I stąd między innymi wcześniejsza uwaga o złudności poszukiwań roz- wiązania naszych problemów przez szukanie prostych analogii z rozwią- zaniami proponowanymi przez północnoamerykańską psychologię społeczną w odniesieniu do północnoamerykańskich problemów Wstęp do wydania polskiego xix społecznych, nawet wówczas, gdyby na pierwszy rzut oka wydawały się bardzo podobne do naszych własnych. Po trzecie, amerykańska psychologia społeczna wywierała i nadal wy- wiera wpływ na kształtowanie się tej dyscypliny naukowej w innych kra- jach. Co więcej, uważamy, że oddziaływania te nie ograniczają się do psychologii społecznej, lecz dotyczą wszystkich nauk społecznych. Polska myśl społeczna, niezależnie od tego czy była w opozycji do sposobów ujmowania rzeczywistości przez amerykańskich psychologów społecznych, czy też pozostawała pod ich urokiem, także została nasycona dominują- cymi tam orientacjami badawczymi. Niech nam będzie wolno wymienić tylko kilka nazwisk uczonych polskich, którzy przyczynili się twórczo do asymilacji amerykańskiego dorobku psychologii społecznej w Polsce. Wspomnieć należy przede wszystkim Floriana Znanieckiego, wybitnego socjologa, który mimo dużej oryginalności teoretycznej doceniał i rozwijał nurt myślenia naukowego popularny także w Stanach Zjednoczonych. Nasuwa się tu także nazwisko Andrzeja Malewskiego, socjologa chcącego pogodzić niejako ogień z wodą, czyli marksowską myśl społeczną z ame- rykańską psychologią społeczną. Nie nam osądzać, czy zadanie to zostało uwieńczone sukcesem, jednak jego praca z pewnością przyczyniła się do zakorzenienia amerykańskiej psychologii społecznej w polskiej humani- styce. Stefan Baley, autor pierwszego powojennego podręcznika psycho- logii społecznej, także wniósł znaczący wkład w zainteresowanie polskich psychologów dorobkiem amerykańskim. Pierwsi polscy psychologowie społeczni z tego źródła korzystali, zapoznając się z klasycznymi badania- mi Ascha, Scheriffa i Newcomba. Ogólnie można więc powiedzieć, że nauki społeczne w naszym kraju są przygotowane do odbioru dorobku amerykańskiej psychologii społecznej. Jednak od wydania w 1975 roku amerykańskiego podręcznika Psychologia społeczna, autorstwa Newcomba, Conversea i Tumera, wiele się w tym dorobku zmieniło. Prezentowane opracowanie uświadamia nam to w całej pełni. Jest to przecież praca, którą otrzymał do ręki amerykański czytelnik w 1994 roku. Aktualność zawartej tu informacji pozwala na w miarę pełne zorientowanie się w kie- runkach badań amerykańskiej psychologii społecznej. Pamiętajmy przy okazji, że kierunki te określają, chcemy tego czy też nie, trendy rozwoju psychologii społecznej na całym świecie. Po czwarte, amerykańskie podręczniki akademickie posiadają określo- ne walory dydaktyczne. W tym względzie różnią się zasadniczo od na- szych polskich opracowań tego rodzaju. Być może amerykańskie wyob- rażenie osoby studiującej jest nieco inne niż w Polsce i nie przyjmuje się tam założenia, iż niezależnie od tego, j a k książka jest napisana, i tak zostanie przeczytana, jeśli będą w niej zawarte mądre i ważne treści. Ame- rykańscy autorzy prac naukowych dbają i zabiegają o czytelników. I trze- ba przyznać, że potrafią to robić. Podręczniki prawie zawsze są dobrze ustrukturalizowane, mnóstwo w nich rozwiązań graficznych, które uła- twiają studiowanie, ale przede wszystkim są napisane w taki sposób, aby zainteresować czytelników, wzbudzić w nich pasję poznawania i przy- swajania wiedzy. Trzeba obiektywnie przyznać, że niekiedy stwarzane ułatwienia idą zbyt daleko. Dążąc do zaprezentowania złożonych zagad- nień możliwie prosto, przedstawia się je w sposób zbytnio uproszczony. Można tę osobliwość amerykańskich podręczników długo dyskutować. W tym miejscu jednak postąpimy po amerykańsku i powiemy krótko — nie ma róży bez kolców. Podręcznik został przez trójkę autorów napisany xx Wstęp do wydania polskiego po mistrzowsku. Każdy jego rozdział można czytać prawie jak kryminał. Najpierw zostaje postawiony problem, a potem śledzimy pracę wielu de- tektywów — psychologów społecznych, którzy mozolnie prowadząc swoje eksperymenty, przyczyniają się stopniowo do wyjaśnienia zagadki naukowej. Dzięki wybranej przez autorów formie przedstawienia mate- riału czytelnik śledzi, krok po kroku, zmagania naukowców z ich, a jed- nocześnie z naszymi problemami — zapoznaje się z psychologią społe- czną nie tylko od strony uzyskiwanych przez nią rezultatów badawczych, ale poznaje również proces dochodzenia do nich, proces tworzenia wiedzy naukowej. Ta właściwość podręcznika, którego jeden z autorów (E. Aron- son) znany jest w naszym kraju z równie ciekawej pracy (Człowiek — istota społeczna), jest także ważnym argumentem za jego wydaniem w Pol- sce. Może polscy badacze pójdą tym śladem i będą opracowywać równie ciekawie i jednocześnie kompetentnie swoje podręczniki. Życzymy tego wszystkim polskim czytelnikom. Od kilku lat w USA przetacza się fala walki z tzw. seksizmem. Ta książka także nie jest od tego wolna. Autorzy poszli tu nawet o krok dalej, niż zwykle to się czyni. Postanowili mianowicie zrezygnować z inicjałów imion i pisać je w pełnym brzmieniu po to, by jednoznacznie można było zidentyfikować, czy konkretny wkład w rozwój psychologii społecznej jest dziełem kobiety czy mężczyzny. Widać tu również wyraźne starania o to, by ten kobiecy wkład maksymalnie eksponować. Ponieważ autorzy korzy- stają w zasadzie wyłącznie z badań amerykańskich, stąd zadanie to było zapewne dość trudne. Na szczęście sytuacje te nie wpływają na zawartość pracy. Wartość wkładu w rozwój danej dziedziny nauki nie zależy ostate- cznie od tego, czy nazwisko (przynajmniej w języku polskim) kończy się na „i" czy na „a". Jest to jednak niewątpliwy smaczek tej pracy. Intencją autorów podręcznika było zaprezentować psychologię społe- czną w sposób możliwie pełny. Wszystkie wywody zostały podporząd- kowane idei przewodniej, której najpełniejszym reprezentantem jest Elliot Aronson. Jej istotnym składnikiem jest specyficznie rozwinięta teoria dy- sonansu poznawczego. Znalazł się tu również rozdział poświęcony me- todologii badań w psychologii społecznej, często zresztą przywoływany w toku analizy różnorodnych eksperymentów i badań stanowiących pod- stawową tkankę pracy i punkt wyjścia formułowanych wniosków. Można także znaleźć fragment unikatowy nie tylko dla książek tego typu. Są to mianowicie uwagi zrodzone w dużej mierze z ustaleń psycho- logii uczenia się. Zmierzają do zaoferowania wszystkim uczącym się rad, które ułatwiają przyswojenie i przechowywanie materiału; mimo że są po- myślane głównie dla potrzeb tej książki, dadzą się wykorzystać wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z procesem uczenia się i nauczania. Podsumowując, trzeba stwierdzić, że jest to dobrze napisana i szczegó- łowo przemyślana praca prezentująca psychologię społeczną i ucząca jej. Celem autorów było nie tylko przedstawić obecny dorobek tej gałęzi wie- dzy, ale i pokazać, w jaki sposób można z niego korzystać, by rozwiązywać różnorodne problemy społeczne, z jakimi przychodzi nam się borykać. Jest to niewątpliwie jedna z podstawowych zalet tej książki, z którą w zawody może iść tylko wielość różnorodnych zagadnień, w odniesieniu do których autorzy potrafią zastosować rozwiązania proponowane przez psychologię społeczną. STANISŁAW KOWALIK WALDEMAR DOMACHOWSKI Witamy w książce Psychologia społeczna. Serce i umysł. Dziękujemy za za- proszenie do waszej sali wykładowej. Jako nauczyciele czujemy się za- szczyceni, ponieważ teraz więcej osób będzie mogło uczyć się z nami, niż gdybyśmy czynili to indywidualnie. Poświęciliśmy nasze zawodowe życie tej właśnie dziedzinie badań i choć nie oczekujemy od nikogo, by uczynił to samo, jesteśmy głęboko przekonani, iż każdy może skorzystać z wiedzy wypracowanej przez psychologię społeczną. Jest to obszar usta- leń naukowych dotyczących rzeczywistego życia. Dlaczego w otaczającym nas świecie istnieją uprzedzenia? Dlaczego ludzie potrafią być pomocni i uprzejmi w jednych sytuacjach, a zachowywać się agresywnie i dążyć do przemocy w innych? Co powoduje, iż zakochują się, by nie wspominać już o odkochiwaniu się? Krótko mówiąc, dlaczego robią to, co robią? Nieważne, sam czy w obecności innych, jesteś zawsze istotą społeczną. Wiesz o tym, nawet nieświadomie, że jesteś częścią większej, interaktyw- nej sieci składającej się z osób, które kształtują twoje myśli, uczucia i za- chowanie. To, co inni myślą i mówią o nas — niezależnie od tego, czy się z tym zgadzamy — bierze się stąd, że my, ludzie, reagujemy zwykle na siebie nawzajem. Zachowanie społeczne jest skomplikowaną miesza- niną emocji i poznawania. Podtytuł Serce i umysł odzwierciedla naszą opi- nię o przedmiocie psychologii społecznej. Bo, jak napisał Karol Dickens, „Istnieje mądrość umysłu i... mądrość serca". Możemy być logiczni i ana- lityczni; możemy też być gwałtowni i zmienni. Możemy podążać za tym, co nam dyktuje głowa, ale i za tym, czym kieruje się nasze serce. Czasami udaje się pogodzić oba dyktaty. Psychologia społeczna zajmuje się bada- niem takich właśnie procesów. Praca nad tą książką wymagała wysiłku zarówno serca, jak i umysłu. Łącznie, cała nasza trójka uczy psychologii społecznej 65 lat i w tym czasie przynajmniej 65 razy przeglądaliśmy różne podręczniki, usiłując wybrać z nich to, co byłoby najlepsze dla naszych studentów, i prawie zawsze te wybory niezupełnie zaspokajały nasze oczekiwania. Dlatego zdecydo- waliśmy się napisać własną książkę. Psychologia społeczna. Serce i umysł odzwierciedla sposób nauczania sto- sowany przez nas podczas zajęć. Jest to postępowanie łączące rygor na- ukowy (cudowna nauka empiryczna) i intelektualną ekscytację (w jaki sposób rzeczywiste życie może być najbardziej podniecającą grą?). Mó- wiąc bardziej szczegółowo — jest naszym „wyśnionym" podręcznikiem psychologii społecznej. xxii Przedmowa Humanistyczne podejście do nauki Bardzo poważnie traktujemy cel nauczania formułowany przez nauki humanistyczne; pragniemy tak kształcić ludzi, by byli i artystami, i na- ukowcami, zaznajomionymi zarówno z humanistycznym spojrzeniem na świat, jak i tym, które jest oferowane przez naukę. Psychologia społeczna jest, naszym zdaniem, doskonałym miejscem na spotkanie się tych dwu tradycji. Po pierwsze, jest bogatą nauką empiryczną. Przez jej zgłębianie studenci uzyskają sporą wiedzę o metodzie naukowej, „wzorcu" umożli- wiającym dotarcie do odpowiedzi na pytania o związki przyczynowo- -skutkowe w odniesieniu do dowolnego obszaru zainteresowań. Uważamy, że każdy, kto kończy studia, powinien posiadać wiedzę z zakresu metodologii. Ponieważ psychologia społeczna koncentruje się na życiu codziennym — sytuacjach, myślach i działaniach — jest atra- kcyjnym sposobem przyswajania sobie zasad poznawania stosowanych w nauce. Tak więc w rozdziale poświęconym metodologii (rozdz. 2) ob- szernie omówiliśmy to, w jaki sposób psychologowie społeczni radzą so- bie z nauką empiryczną. Pozwoli to studentom zdobyć podstawową wie- dzę umożliwiającą zrozumienie „działania" nauki. Prezentacja badań pro- wadzonych w ramach psychologii społecznej rozszerzy tę wiedzę, dając jednocześnie podstawę naukowej edukacji. A co o sztuce? Ludzie nie mogą żyć wyłącznie nauką. Jesteśmy prze- konani, iż naukowe sposoby badania i realne życie, stanowiące tkankę naszej nauki, pomogą nam połączyć ze sobą naukę i sztukę. Tworzenie dobrze skonstruowanego eksperymentu jest działaniem artystycznym wy- magającym twórczej wyobraźni. Podejmując badanie, formułuje się wiele hipotez i podtrzymując najlepsze, łączy się je w nowe kombinacje — tak jak artysta, który — nim rozpocznie malowanie farbami — tworzy wie- le ołówkowych szkiców. Przeprowadzanie eksperymentu jest bardzo po- dobne do reżyserowania filmu albo sztuki: „Światła, kamera, akcja!" Takie badanie rozpoczyna się, gdy pierwszy jego uczestnik przekracza próg. Czy ty, reżyser (pisarz albo producent), skonstruowałeś sytuację ekspery- mentalną, która na tyle przypomina rzeczywiste życie, że potrafi wyzwo- lić w uczestnikach prawdziwe zachowania? Jeśli nie, nie odniesiesz su- kcesu ani jako artysta, ani jako naukowiec. W tekście rozsialiśmy cytaty pochodzące od pisarzy, artystów i poli- tyków oraz powszechnie znanych osób. Zawarte w nich prawdy są zgod- ne z tym, co psychologowie społeczni ustalili i odkryli w toku ekspery- mentów. Cytaty te przypominają nam, iż życie społeczne nie jest wyłączną domeną naukowców, lecz również artystów — każdy z nas przecież podlega prawidłowościom psychospołecznym. Podczas gdy cytaty unaoczniają nam wkład literatury światowej w zro- zumienie psychologii społecznej, ilustracje w książce ukazują, jak bardzo sztuki wizualne ożywiają życie społeczne. Obraz jest naprawdę wart setki słów. Z dużą uwagą dobieraliśmy fotografie. W wielu przypadkach po- chodzą one z naszych własnych zbiorów lub materiałów wykorzystywa- nych podczas nauczania. Naszym celem było wywołanie zaangażowa- nia wizualnego czytelnika przez wykorzystanie pięknych, ale i prowo- kujących do zastanowienia wyobrażeń. Co więcej, na użytek tej książki stworzyliśmy oryginalne historyjki obrazkowe, które objaśniają trudne i skomplikowane koncepcje zjawisk psychospołecznych — w przycią- gający oko i zaskakujący wizualnie sposób. Stwierdziliśmy, iż komiksy Przedmowa xxiii są cudownym narzędziem wykładu na naszych zajęciach; pozwalają od- nieść skomplikowane koncepcje teoretyczne do codziennego życia i po- magają studentom poznać je bezpośrednio. Jesteśmy szczególnie zado- woleni, że udało się nam zamienić amatorskie wykonania na zrealizowane przez profesjonalnych artystów wspaniale prace, które zobaczycie. Proces badawczy jest rygorystyczny, ale i ekscytujący Kiedy we troje planowaliśmy tę książkę, przyjęliśmy, że naszym pier- wszym i nadrzędnym celem będzie zaprezentowanie czytelnikowi badań psychospołecznych w całej ich złożoności i rozległości; chcieliśmy za- razem, by studiujący poznał coś więcej niż same tylko wyniki tych ba- dań. Pragnęliśmy pokazać, jak ekscytującym i intelektualnie pobudza- jącym wysiłkiem jest ich prowadzenie, które w rzeczywistości może stać się zabawą. Jednocześnie jest to ściśle kontrolowany proces wyma- gający bardzo szczegółowego zaplanowania, precyzyjnych decyzji i do- kładnego wykonania. Głównym wyznacznikiem naszych tożsamości ja- ko psychologów społecznych są badania eksperymentalne. Pragnęliśmy, by ten podręcznik odzwierciedlał nasz entuzjazm i zaangażowanie w proces badawczy. Nigdy nie przestał nas intrygować i zadziwiać, a czasem nawet zmuszać do śmiechu. Chcieliśmy, by te sentymenty przewijały się przez nasze dyskusje poświęcone teoriom i ustaleniom psychologii społecznej. Nie wierzymy, że trzeba rozwodnić informację, by uczynić ją strawną lub zrozumiałą. Nawet bardzo złożony materiał może być łatwo przy- swojony pod warunkiem, iż jest atrakcyjnie podany. Usiłujemy „nie prze- mawiać z góry" do naszych uczniów; staramy się tego uniknąć również i w tej książce. Prowadzimy naszego czytelnika poprzez sporą liczbę złożonych (a wspaniałych) badań w psychologii społecznej. W większo- ści przypadków usiłujemy prosto opisać sposób, w jaki je zaaranżowano; co badani spostrzegli i co zrobili; skąd wziął się model postępowania i co odzwierciedla; bieżące zagadnienia teoretyczne i to, dlaczego wy- niki badań świadczą na rzecz wysuniętych hipotez. Jeśli na tym polega naukowa dyscyplina, to w jaki sposób zaprezentować ich walor zaba- wowy? Jednym z możliwych sposobów jest uprzytomnienie czytelnikom, iż w rzeczywistości to ludzie, zwykli zjadacze chleba, których znamy (włą- czając w to nas samych), robili te badania. W tej książce użyliśmy imion uczelnianych kolegów. Prawdziwi ludzie, głęboko zaangażowani w swą pracę, jawią się wyraźniej, gdy czytasz ich pełne imiona i nazwiska w toku wywodu, a nie jedynie w imiennym spisie. Zastosowanie imion pozwala także zwrócić uwagę czytelnika na znaczny badawczy wkład kobiet w tę dziedzinę wiedzy — fakt, który niezamierzenie zostaje ukryty, gdy uży- wamy tylko nazwisk. Gdzie to było uzasadnione, włączyliśmy informację anegdotyczną o tym, w jaki sposób badanie zostało przeprowadzone, bądź jak zaistniało; te krótkie historyjki pozwalają czytelnikowi poznać „kulisy" — ukryty dotąd świat tworzenia eksperymentów. xxiv Przedmowa Zastosowanie psychologii społecznej do spraw codziennego życia Jesteśmy przekonani, że psychologia społeczna jest w sposób naturalny interesującym obszarem wiedzy, który winien zwrócić uwagę studenta — niezależnie od jego zainteresowań, pochodzenia czy skłonności. Wszy- scy ludzie są w codziennym życiu „aktorami", wytyczającymi swoją drogę w świecie społecznym, często z poczuciem, iż brakuje im mapy! Zagad- nienia, które badamy w ramach psychologii społecznej, mogą dostarczyć studentom odpowiedniego rozpoznania, to jest określonej wiedzy, obej- mującej teorię i ustalenia empiryczne, które wyjaśniają, dlaczego ludzie robią to, co robią. Uczynienie zjawisk codziennego życia przedmiotem zajęć z psycholo- gii społecznej daje wiele korzyści. Studenci otrzymujący informację, która jest w sposób naturalny interesująca, są silniej motywowani do pracy z nią, do jej badania i przyswajania. Ukazanie związku realnych wydarzeń życiowych z procesami psychologicznymi pozwala studentom zrozumieć materiał akademicki na bardziej wyrafinowanym i złożonym poziomie. Wreszcie, i to jest najważniejsze, powiązanie wiedzy czerpanej z książki z wiedzą uzyskiwaną poprzez doświadczenie daje uczącym się coś, co mogą zabrać ze sobą, kiedy zajęcia się skończą — umiejętność zastoso- wania teorii psychologii społecznej do realizacji swych przyszłych życio- wych zadań i do analizowania wydarzeń na świecie. Naszym zdaniem, za- jęcia z psychologii społecznej nigdy się nie kończą — stajesz się po pro- stu swym własnym nauczycielem (acz nie musisz zdawać egzaminów!). Wyzwaniem dla nauczyciela psychologii społecznej (i autora podręcz- nika) jest stworzenie i trafne wskazanie wyraźnego i rzeczywistego związ- ku między wiedzą akademicką a doświadczeniem codziennego życia. Po- traktowaliśmy to wyzwanie bardzo poważnie. Każdy rozdział otwiera się opowiadaniem nawiązującym do realnej sytuacji życiowej takiej, jak: bie- żące wydarzenie, zdarzenie z przeszłości, toczącą się dyskusja polityczna czy popularne zjawisko kulturowe. Owe wprowadzające w zagadnienie winiety zachęcają, i to od samego początku rozdziału, do popatrzenia na codzienne doświadczenia z punktu widzenia psychologii społecznej. Co najważniejsze, w toku wywodu odwołujemy się do tych przedstawień, wzbogacając wykład i ułatwiając zrozumienie problemu w świetle teorii i wyników badań, które właśnie omawiamy. Oczekujemy, że ta edukacyjna technika zachęci studentów do wykorzystania zdobytej wiedzy w ich włas- nym życiu, a także ułatwi zrozumienie tego, co się dzieje w otaczającym ich świecie. Zachęcanie do krytycznego myślenia W ostatnich paru latach było sporo zgiełku wokół umiejętności „kryty- cznego myślenia" u studiujących. Co dla nas oznacza krytyczne myśle- nie? Pragniemy, aby nasi studenci byli aktywnymi, a nie tylko pasywny- mi odbiorcami informacji, aby wychodzili poza rolę konsumenta tego, co wyprodukowano. Pragniemy, by zadawali pytania, podejmowali wyzwa- nie i angażowali się w zdobywanie tej wiedzy. Mówiąc krótko, chcemy, by nasi studenci myśleli, a nie tylko mechanicznie zapamiętywali. Czyż nie jest to marzeniem każdego nauczyciela? (Nie powinno być także Przedmowa xxv marzeniem każdego uczestnika takich zajęć?) Co możemy zrobić jako au- torzy podręcznika, by promować ten rodzaj myślenia? Jesteśmy przekonani, iż odpowiedź wiąże się ze sposobem prezentacji wiedzy teoretycznej i empirycznej. Zarówno teoria, jak i wyniki badań muszą mieć jednakową wagę. Ich wzajemne oddziaływanie na siebie czy nawet napięcie między nimi wywołuje intelektualne podekscytowanie. Czy badacz właściwie przetłumaczył teorię na odpowiedni wzorzec ba- dawczy? Czy postawione hipotezy testują tę teorię? Czy rezultaty są war- tościowe i znaczące? Czy wyniki podtrzymują teorię czy też zmieniają niektóre jej elementy? Aby skłonić do krytycznego myślenia, szczegółowo opisaliśmy sporo złożonych eksperymentów tak, by jasno ukazać, jak i dlaczego badacze realizowali swe prace. W jaki sposób badacz przeprowadził badanie, by uzyskać postulowany wniosek? Dlaczego te rezultaty są trafne, interesu- jące czy użyteczne? Próbowaliśmy pokazać bardzo wyraźny związek teo- rii i badań, omawiając teoretyczną bazę zjawisk, wyjaśniając pytania, które wynikają z teorii, a następnie pokazując odpowiednie dowody empiry- czne. Taki sposób prezentacji często obejmuje otwarte omówienie również takich obszarów dociekań, w odniesieniu do których dowody są niejedno- znaczne, gdzie dane z wielu badań nie dostarczają jeszcze spójnej czy wyczerpującej odpowiedzi na sformułowane wstępnie pytania. Pragnie- my przypomnieć naszym uczniom, że nauka żyje — ciągle ewoluuje, na- wet wtedy, gdy o tym czytają. Ten styl przedstawiania zachęca studentów do krytyki badań i do de- cydowania na własny użytek, czy ich wyniki są trafne, wartościowe i godne zaufania. Krytyczne myślenie to zwłaszcza zadawanie pytań i myślenie na własny użytek. Studenci otrzymują „panoramiczny obraz" ujawniający swoiste sprzężenie zwrotne, które istnieje między wnioskowaniem a dzia- łaniem — nazywa się to testowaniem hipotez — gdy czytają o tym, jak i dlaczego badacz przeprowadził badanie. Powinniśmy przypomnieć, że krytyczne myślenie nie oznacza po pro- stu krytykowania tego, co ktoś pisze. Oznacza również systematyczny i analityczny styl myślenia. Prezentowanie informacji powinno to pre- ferować. Krótko mówiąc, sądzimy, że można skłonić ucznia do czytania tego podręcznika i spowodować, by myślał! Promujemy taką krytyczną postawę poprzez precyzyjne rozplanowanie naszych rozdziałów. Usy- tuowanie i przepływ materiału oraz przemyślane stosowanie nagłów- ków pomogą czytelnikowi w wytworzeniu sobie owego „panoramicz- nego obrazu". Wreszcie, ważnym elementem krytycznego myślenia jest zdolność do wyjrzenia poza swojskie i „znane". Pragniemy, by czytelnicy zdali sobie sprawę z tego, że to, jak myślą i działają Amerykanie w USA, w swoim świecie społecznym, daleko odbiega od pełnej opowieści o ludzkim ist- nieniu. Włączyliśmy także, tam gdzie to było potrzebne, informację mię- dzykulturową, z intencją zachęcenia studentów do rozważenia różnic — tak w obrębie ich własnej kultury, jak i poza nią. Podręcznik i wykłady: bliźniacze dzieci różnych rodziców Dobry podręcznik powinien się stać częścią doświadczenia związanego z uczestnictwem w zajęciach i być utwierdzeniem wizji nauczyciela. Psy- xxvi Przedmowa ekologia społeczna. Serce i umyśl dostarcza wielu uzupełnień, które wzbo- gacają zarówno nauczycielską prezentację tej nauki, jak i jej rozumienie przez studenta. Po pierwsze, w oryginale naszemu podręcznikowi towarzyszy podrę- cznik instruktora napisany przez Freda W. Whitforda ze State University w Montanie. Obejmuje on konstrukcję poszczególnych rozdziałów, część „nauczyciel nauczycielowi", wskazówki co do dalszej lektury, rodzaje aktywności w trakcie zajęć, strategie uczenia, pytania do przemyślenia i dyskusji oraz listę wybranych prac do każdego z rozdziałów. Ponadto zawiera niektóre z naszych własnych ćwiczeń realizowanych w trakcie zajęć i obszerniejsze wykazy taśm wideo i filmów na ich użytek. Po drugie, towarzyszy naszej pracy obszerny zbiór testów opracowany przez Kurta Holzhausena i Richarda P. McGłynna, obu z Texas Tech Uni- versity. Zawiera on ponad 1000 pytań o charakterze wielokrotnego wy- boru lub eseju, które zostały wyczerpująco zanalizowane przez psycho- logów społecznych. Każde pytanie jest odniesione do odpowiedniego te- matu w tekście oraz do strony podręcznika. By zwiększyć łatwość testo- wania, około 15% pytań wielokrotnego wyboru z tego banku testów wy- stępuje także w przewodniku dla uczniów. Bank testów jest również dostępny — za pośrednictwem oprogramo- wania TestMaster dla komputerów typu IBM lub Macintosh — w skom- puteryzowanej formie umożliwiającej prowadzącemu wyświetlenie istnie- jącego pytania lub dodanie nowego. Na potrzeby ucznia Kurt Holzhausen i Richard P. McGłynn napisali przewodnik, który zawiera przeglądy rozdziałów i wskazówki co do dal- szego studiowania, zarysy poszczególnych rozdziałów, problemy do przyswojenia, terminy kluczowe i dwa testy odnoszące się do praktyki, które wykorzystują zarówno wielokrotny wybór, jak i eseje odwołujące się do krytycznego myślenia — osobno do każdego z rozdziałów. Ponad- to przewodnik zawiera nasze wyczerpujące testy dla czytelnika, związane z zawartością podręcznika. Dziękujemy za wybór naszej książki. Prosimy o komentarze i sugestie. W razie potrzeby prosimy do nas pisać pod adresem: HarperCollins Pub- lisher, 10 East 53rd Street, New York, NY 10022. Podziękowania Elliot Aronson pragnie podziękować Carrie Fried, bardzo pomocnej w po- szukiwaniu niektórych materiałów do tej książki, oraz Verze Aronson, która, jak zwykle, dostarczyła inspiracji i działała jak płyta rezonansowa wielu jego idei. Timothy Wilson dziękuje swemu promotorowi, Richardowi E. Nis- bettowi, który wykształcił jego zainteresowanie tą dziedziną badań i po- kazał związek między psychologią społeczną jako dyscypliną naukową a życiem codziennym. Dziękuje też swym studentom: Ericowi Anderse- nowi, Kate Etiing, Sarze Hodges, Chrisowi Houstonowi, Kristen Klaaren, Suzanne LaFleur i Samuelowi Lindseyowi, którzy pomogli mu utrzymać równowagę między funkcjami profesora jako badacza, nauczyciela i au- tora. Dziękuje także swym rodzicom, Elizabeth i Geoffreyowi Wilsonom, za ich komentarze do wstępnych wersji rozdziałów i całościowe wspar- cie. Przede wszystkim zaś dziękuje żonie, Deirdre, i swym dzieciom, Przedmowa xxvii Christopherowi i Leighi, za ich miłość, cierpliwość i zrozumienie, nawet wówczas, gdy godzina była późna, a komputer ciągle włączony. Robin Akert dziękuje swoim studentom i kolegom z Wellesley College za ich poparcie i zachętę. Szczególnie zaś jest zobowiązana profesorom: Julie Drucker, Patricii Berman, Nancy Genero, Abigail Panter i Jonatha- nowi Cheekowi. Ich rady, uwagi i poczucie humoru były nie do przece- nienia. Jest głęboko wdzięczna swej rodzinie. Michach i Waynowi Aker- tom oraz Lindzie i Jerry'emu Wuichetom; ich niewyczerpany entuzjazm i nieograniczone poparcie pozwoliły jej wytrwać w tym projekcie, mimo wszystkich przeszkód. Dziękuje też C. Issakowi i G. Livetowi za autorską inspirację. Wreszcie, żadne słowo nie jest w stanie wyrazić jej wdzięcz- ności i długu wobec Dane Archer, promotora, koleżanki i przyjaciela, któ- ra otworzyła dla niej świat psychologii społecznej i ciągle pozostaje w nim jej przewodnikiem. Żadna książka nie może być napisana ani opublikowana bez pomocy wielu osób, które pracują z autorami, sami pozostając za kulisami. Rów- nież nasza książka nie jest tu wyjątkiem. Po pierwsze, pragniemy podzię- kować kolegom, którzy czytali pierwsze wersje rozdziałów i dostarczyli wielu niezwykle pożytecznych uwag. Byli to: Jeffrey B. Adams z College Saint Michael; John R. Aiello z Rutgers University; Charles A. Alexander z Rock Valley College; Joan W. Baiły z Jersey City State College; Norma Baker z Belmont University; William A. Bamard z University of Northern Colorado; Susan E. Beers ze Sweet Briar College; Thomas Blass z Univer- sity of Maryland, Baltimore County; C. Georg Boeree z University Ship- pensburg; Lisa M. Bohon z California State University w Sacramento; Peter J. Brady z Ciark State Community College; Kelly A. Brennan z University of Texas w Austin; Susan D. Clayton z Allegheny College; Brian M. Cohen z University of Texas w San Antonio; Steven G. Cole z Texas Christian University; Eric J. Cooley z Western Oregon State College; Keith E. Davis z University of South Carolina-Columbia; Karen G. Duffy ze State Uni- versity of New York w Geneseo; Steve L. Eiłyson z Youngstown State University; Susan Fiske z University of Massachusetts w Amherst; Robin Franek z Southwestem College; William Rick Fry z Youngstown State University; Frederick X. Gibbons z Iowa State University; Judith Harac- kiewicz z University of Wisconsin-Madison; Trący B. Heniey z Mississippi State University; David E. Hyatt z University of Wisconsin-Oshkosh; Ja- mes D. Johnson z University of North Carolina-Wilmington; Lee Jussim z Rutgers University; G. Daniel Lassiter z Ohio University; Joann M. Mon- tepare z Tufts University; W. Gerrod Parrott z Georgetown University; M. Susan Rowley z Champlain College; Connie Schick z Bloomsburg Uni- versity; Richard C. Sherman z Miami University of Ohio; Randolph A. Smith z Ouachita Baptist University; T. Gale Thompson z Bethany College; Garry L. Wells z Iowa State University; Pauł L. Wienir z Western Michigan University; William H. Zachry z University of Tennessee-Martin. Pragniemy także podziękować wyspecjalizowanemu zespołowi wy- dawniczemu z HarperCollins, szczególnie zaś Catherinie Woods, nasze- mu Acquisitions Editor oraz Mimi Melek, naszemu Developmental Edi- tor. Nasze podziękowania niech zechcą również przyjąć: Susan Driscoll, Editorial Director; Marcus Boggs, Editor-in-Chief; Art Pomponie, Direc- tor of Development; Paula Soloway, Project Editorial Manager; Evelyn Owens, Supplements Editor; Mark Paluch, Marketing Manager; Tony Griego, Cartoonist; Sally Steele i Thompson Steel, Book Production, De- xxviii Przedmowa sign and Production Group oraz Laura Pearson i Chris Olson. Na koniec dziękujemy Mary Falcon, bez której nigdy nie rozpoczęlibyśmy tego przedsięwzięcia. ELLIOT ARONSON TIMOTHY D. WILSON ROBIN M. AKERT Tak więc istnieje zarówno twórcze czytanie, jak i twórcze pisanie. — Raiph Waldo Emerson, 1837 Jestem jak rzep; przyczepię się. — William Szekspir, 1604 Oba powyższe cytaty określają wszystko to, co powinieneś uznać, by sku- tecznie przyswajać wiedzę: być aktywnym i twórczym odbiorcą informacji i mieć pewność, że owa wiedza z tobą pozostanie! Jak to ze sobą pogodzić? Tak naprawdę nie jest to zbyt trudne. Jak wszystko w życiu wymaga jedynie nieco pracy — inteligentnej, dobrze zaplanowanej, celowej. Po- niżej o tym, jak to zrobić. Zapoznaj się z podręcznikiem Wierz lub nie, ale dokładnie przemyśleliśmy organizację i strukturę każ- dego rozdziału. Istnieje powód, dla którego zagadnienia pojawiają się w taki, a nie inny sposób. Chcemy mianowicie, byś przyswoił sobie ten materiał tak dalece, jak to tylko możliwe. A oto garść wskazówek, na co zwrócić uwagę w poszczególnych rozdziałach: • Ważne definicje czy kluczowe terminy są zapisane pogrubionym drukiem, by były łatwo widoczne. Definicje podajemy w tekście, a także powtarzamy na marginesie. Ma ci to pomóc, jeśli zapomniałeś znaczenia danego terminu. Owe definicje z marginesu dają się szybko odszukać. Możesz je także znaleźć w słowniku na końcu książki. • Upewnij się, iż zwróciłeś uwagę na nagłówki rozdziałów i podty- tuły (pogrubione). Czytając, ludzie mają tendencję najpierw do pobieżne- go przeglądu jedynie nagłówków, bez rzeczywistego zapoznania się z ni- mi. To właśnie jest powodem zakłopotania, jakie odczuwasz, gdy po prze- czytaniu kilku bieżących stron nie bardzo rozumiesz, o co tu chodzi. Na- główki są szkieletem, który utrzymuje rozdział w całości. Łączą się one wzajemnie, tworząc kręgosłup. Gdybyś się poczuł zagubiony, wróć do poprzedniego nagłówka i jeszcze wcześniejszych — dostarczy to „pano- ramicznego obrazu" tego, do czego zmierza dany rozdział. Pomoże ci także zobaczyć związki w obrębie prezentowanego materiału. xxx Wskazówki dla studentów • Podsumowanie na końcu każdego rozdziału jest zwięzłą, skrótową formą prezentacji materiału w nim zawartego z terminami kluczowymi podanymi pogrubionym drukiem. Powinieneś to przeczytać i upewnić się, że nie potykasz się o „niespodzianki". Jeśli w podsumowaniu jest coś, co nie rodzi odpowiedniego odzewu, wróć do rozdziału i przeczytaj tę część powtórnie. Najważniejsze to pamiętać, iż podsumowanie celowo jest krótkie. Całość materiału powinna być dla ciebie zrozumiała. Wyko- rzystaj podsumowanie jako pomoc przed egzaminem. Gdy je przeczy- tasz, wszystko winno być swojskie i pozostawiać cudowne odczucie, że wiesz więcej, niż ono zawiera. Oznacza to, że jesteś gotowy przystąpić do egzaminu. • Na końcu każdego rozdziału wymieniamy książki lub artykuły do- tyczące danego zagadnienia. Uważamy je za szczególnie godne polecenia. Są one wspaniałymi źródłami dla wszelkich prac, które będziesz pisał w trakcie zajęć. Jest to pierwsze miejsce, od którego należy rozpocząć poszukiwania bibliograficzne pozycji odpowiadających przedmiotowi twej pracy. Jak zwykle przy poszukiwaniach literatury odkrywamy kolejne źródła. Udanego polowania! Nie daj się zwieść pozornej oczywistości tekstu Ponieważ psychologia społeczna zajmuje się codziennym życiem, może cię uśpić przekonanie, iż wszystko jest tu zdroworozsądkowe, a więc i ła- twe. Nie daj się zwieść pozorom. Materiał jest bardziej skomplikowany, niż by się mogło wydawać. Dlatego pragniemy podkreślić, iż najlepszym sposobem opanowania tego materiału jest aktywne podjęcie tematu. Nie możesz oczekiwać, iż po prostu przeczytasz jakiś rozdział, a wiedza w nim zawarta z tobą pozostanie. Musisz się przezeń przedrzeć, mocować z jego treścią, łączyć go z innym na swój własny sposób, zadawać pytania i myśleć o nim. Aktywna praca powoduje, iż lepiej zapamiętujemy; dzieje się to wówczas samo z siebie. Dobrze jest założyć, iż ktoś zamierza później zapytać o to, co zostało zapamiętane. Chcesz zapamiętać, to uczyń, co tylko możesz, by zrobić to już teraz. A oto niektóre techniki w tym po- mocne: • Zaznajamiając się — zaznaczaj! Stosuj żółty znacznik! Szalej, pisz na marginesach! Dorysuj wąsy na fotografii Williama Jamesa (tak napra- wdę, to on już je ma). Innymi słowy, stwórz swoją własną książkę. Jeśli podkreślasz, rozjaśniasz, otaczasz kółkiem lub rysujesz małe hieroglify obok istotnych elementów, to zapamiętasz je lepiej. Zdając egzaminy, nie- raz przypominamy sobie nie tylko stronę podręcznika, na której dana treść była prezentowana, ale i małe zakrętasy czy gwiazdki narysowane na marginesach. Bywają więc bardzo pomocne. • Czytaj rozdział podręcznika, nim znajdzie on zastosowanie podczas zajęć, a nie później. W ten sposób wyniesiesz z nich więcej, ponieważ rozszerzą twą wiedzę o nowy materiał. Dostarczy ci to zarówno owego „panoramicznego obrazu", jak i wielu szczegółów. Wykład wzbogaci po- siadaną już informację i pomoże ci zebrać wszystko razem. Jeśli tego nie uczynisz, to możesz nie zrozumieć niektórych wątków w toku wykładu bądź nie uznać ich za ważne. • Zapoznawaj się także regularnie z notatkami czynionymi podczas wykładów, a nie dopiero dzień przed egzaminem. Jedynie regularne czy- Wskazówki dla studentów xxxi tanie pozwoli ci stwierdzić, czy zapamiętujesz i rozumiesz materiał na poziomie, którego oczekuje od ciebie wykładowca. Jeśli dotrzesz do cze- goś, czego w swoich notatkach nie rozumiesz, poproś o wyjaśnienie. Nie- porozumienie dziś małe może się stać wielkim w miarę, jak postępują zajęcia. Jeśli naprawdę nie zrozumiesz wcześniejszego wątku, to napo- tkasz kłopoty z bardziej złożoną informacją, która pojawi się później. Roz- wiązuj problemy wtedy, gdy są małe. • A oto dobry sposób na zapoznawanie się z materiałem: opisz trudną koncepcję lub badanie (albo opowiedz je sobie na głos) swymi własnymi słowami, bez zaglądania do książki lub notatek. Czy potrafisz to zrobić? Na ile poprawna była twoja wersja? Czy opuściłeś coś ważnego? Czy utknąłeś w jakimś miejscu, niezdolny do przypomnienia sobie, co było dalej? Jeśli tak, to już wiesz, że powinieneś powtórnie prześledzić infor- mację, tym razem bardziej szczegółowo. Możesz także uczyć się z kimś jeszcze, przedstawiając sobie nawzajem teorie i badania i sprawdzając, czy zawierają istotę rzeczy. • Jeśli masz kłopoty z przypomnieniem sobie wyników ważnego ba- dania, spróbuj wyrysować własną wersję wykresu z wynikami (możesz wykorzystać tę proponowaną przez nas, by wiedzieć, o co chodzi). Jeśli w danej teorii wprawiają cię w zakłopotanie różne jej elementy, spróbuj wyrysować własny diagram obrazujący, jak to działa. Prawdopodobnie stwierdzisz, iż zapamiętujesz wyniki badań znacznie lepiej, gdy mają one postać rysunku, a nie słów i że teoria staje się mniej zagmatwana, jeśli ją naszkicowałeś. Narysuj daną informację kilka razy, a pozostanie z tobą. • Pamiętaj: im więcej pracujesz z danym materiałem, a więc piszesz o nim własnymi słowami, mówisz o nim, wyjaśniasz innym lub rysujesz jego prezentacje, tym lepiej go poznasz i zapamiętasz. Na koniec, choć nie jest to bynajmniej mało ważne, zapamiętaj, iż pre- zentowany materiał zawiera wiele zabawnych elementów. Jeszcze nawet nie zacząłeś czytać tej książki, ą my już wiemy, że ją polubisz. Szczególnie wtedy, gdy zobaczysz, jak wiele psychologia społeczna ma do powiedze- nia o rzeczywistym, codziennym życiu. W miarę, jak przybywać ci będzie wiedzy, zaczniesz obserwować wydarzenia ze swego życia innymi ocza- mi, oczami psychologa społecznego i stosować tę wiedzę do analizy za- chowań przyjaciół, znajomych i nieznajomych i — tak, tak — również swego zachowania. Kiedy czytasz gazetę czy czasopismo lub oglądasz ostatnie wiadomości, myśl o tym, co psychologia społeczna ma do po- wiedzenia na temat prezentowanych wydarzeń i zachowań; dojdziesz z pewnością do wniosku, iż twoje rozumienie codziennego życia jest bo- gatsze. Jeśli zauważysz w gazecie lub czasopiśmie artykuł, który twoim zdaniem jest szczególnie dobrym przykładem psychologii społecznej „w działaniu" — wyślij nam z dokładną informacją, gdzie to znalazłeś. Jeśli zdecydujemy wykorzystać go w kolejnej edycji naszego podręcznika, zamieścimy twoje nazwisko wśród naszych podziękowań. Sądzimy, że zapewne za jakieś dziesięć lat nie będziesz pamiętał wszy- stkich faktów, teorii i nazwisk, których się teraz uczysz. Mamy co prawda nadzieję, iż chociaż niektóre z nich zapamiętasz. Jednak przede wszystkim zamierzamy cię wyposażyć na przyszłość w duży zasób ogólnych kon- cepcji psychologii społecznej. Jeśli otworzysz się na magię tej wiedzy, będziemy uważali, że wzbogaciło to twój sposób patrzenia na świat i twój sposób życia. ELLIOT ARONSON Wzrastałem w rodzime żydowskiej, jedynej żydowskiej rodzinie w jadowicie antysemickim sąsiedztwie. Każdego dnia, późnym popołudniem, musiałem chodzić do hebrajskiej szkoły. Ponieważ byłem jedynym młodzieńcem tam się uczącym, czyniło mnie to łatwym celem dla co niektórych starszych chuliganów mieszkających w pobliżu. Gdy wracałem o zmroku ze szkoły, na mojej drodze zasadzały się i maltretowały mnie, wykrzykując antysemickie epitety, włóczące się gangi. Żywo pamiętam, jak z poczuciem wielkiej krzywdy siedziałem na krawężniku po jednej z takich bójek, ocierając sobie krwawiący nos czy rozbite wargi. Zastanawiałem się, jak to było możliwe, że te dzieciaki mogły mnie tak nienawidzić, choć mnie nawet nie znały. Rozmyślałem o tym, czy nauczono je takiej nienawiści czy też, w jakiś sposób, urodzili się już tacy. Zastanawiałem się, czy ich nienawiść można zmienić; czy gdyby mnie poznali lepiej, nienawidziliby mniej? Rozmyślałem nad swoim charakterem. Co zrobiłbym, gdybym był w ich skórze, a więc gdybym był większy i silniejszy niż oni? Czy potrafiłbym zbić ich bez powodu? Oczywiście, nie zdawałem sobie z tego wówczas sprawy, lecz w końcu odkryłem, iż były to zasadnicze pytania. Blisko trzydzieści lat później, jako przeprowadzający eksperymenty psycholog społeczny, miałem to wielkie szczęście znaleźć odpowiedź na niektóre z nich i wynaleźć techniki służące do redukowania uprzedzeń, które ustawiły mnie na pozycji ofiary. Elliot Aronson ukończył studia na Brandeis Unwersity, a stopień doktorski uzyskał na Stanford Unwersity, pracując z Leonem Festingerem. Zrealizował pionierskie badania nad wpływem społecznym, perswazją i redukowaniem uprzedzeń. Aronson napisał kilka książek, a mianowicie: The Social Animal [Człowiek — istota społeczna; Warszawa 1978 — przyp. tłum.], The Jigsaw Ciassroom i Methods of Research in Social Psychology. Otrzymał American Psychological Association's Distinguished Teaching Award oraz Distinguished Research Award przyznaną przez American Association for the Advancement of Science. Uczy psychologii na Unwersity of CaUfornia w Santa Cruz. TIM WILSON Gdy miałem osiem lat, paru kolegów z sąsiedztwa powiedziało mi z wielkim podekscytowaniem, że znaleźli opuszczony dom niedaleko szosy. „To absolutna prawda — powiedział jeden z nich. — Wyłamałem okno i nikt na to nie zwrócił uwagi!" Wraz z moim najlepszym przyjacielem wybraliśmy się na rozpoznanie i wkrótce znaleźliśmy ten dom. Szybko rzucił kamieniem w okno na pierwszym piętrze. Był mocno podniecony, kiedy usłyszał dźwięk tłukącej się szyby, szczególnie, że nic złego się po tym nie wydarzyło; rzeczywiście, dom był opuszczony. Kolejno wybiliśmy prawie wszystkie szyby, po czym wspięliśmy się i przez okno na pierwszym piętrze weszliśmy do środka. I wtedy zdaliśmy sobie sprawę z tego, że coś tu jest nie tak. Dom zupełnie nie wyglądał, że jest niezamieszkany. Pokoje były ładnie umeblowane, na półkach stały książki, a na ścianach wisiały obrazy. Staliśmy bardzo zażenowani, a jeszcze bardziej przestraszeni. Wkrótce dowiedzieliśmy się, iż dom jest zamieszkiwany przez starsze małżeństwo, które przebywało na wakacjach. Odkryli to moi rodzice i sporo zapłacili, by pokryć szkody. Przez lata rozmyślałem nad tym wydarzeniem: dlaczego tak okropnie postąpiłem? Czy byłem złym dzieckiem? Ani ja, ani moi rodzice tak nie myśleli. Ale dlaczego dobre dziecko uczyniło tak złą rzecz? Nawet, gdy dzieciaki z sąsiedztwa powiedziały, iż był to dom porzucony, dlaczego ani ja, ani mój przyjaciel nie dostrzegliśmy wyraźnych sygnałów, iż ktoś tu mieszka? Jak dalece istotne było to, że był tam mój przyjaciel i rzudt pierwszy kamień? Choć wówczas tego nie wiedziałem, moje refleksje dotykały wielu klasycznych zagadnień psychologii społecznej. Takich, jak pytanie, czy tylko źli ludzie robią złe rzeczy, czy też presja społeczna może być tak silna, iż potrafi zmusić dobrych ludzi do czynienia zła, i to w taki sposób, że oczekiwania co do przebiegu zdarzeń mogą utrudnić ujrzenie ich w takim świetle, w jakim się one w rzeczywistości prezentują. Na szczęście, moja kariera wandala skończyła się wraz z powybijaniem owych szyb. Incydent ten jednakże określa początek moich fascynacji podstawowymi pytaniami o to, jak ludzie rozumieją siebie i świat społeczny — pytaniami, na które odpowiedzi poszukuję do dziś. Timothy D. Wilson swoją pracę magisterską zrealizował w Williams and Hampshire Colleges. Doktorat uzyskał na Unwersity of Michigan, pod kierunkiem Richarda E. Nisbetta. Obecnie jest profesorem psychologii na Unwersity of Yirginia. Opublikował wiele artykułów z zakresu introspekcji, tworzenia sądów i zmiany postaw. Jego badania były sponsorowane przez National Science Foundation i National Institute for Mentol Health. Jest członkiem Executive Board of the Society for Experimental Social Psychology, członkiem Social and Groups Processes Review Committee w National Institute of Mentol Health oraz członkiem zespołów wydawniczych kilku profesjonalnych czasopism. ROBIN AKERT W jeden z jesiennych dni, gdy miałam około 16 lat, spacerowałam wraz z przyjacielem wzdłuż brzegu Zatoki San Frandsco. Zajęta rozmową spojrzałam przez ramię i zobaczyłam przewróconą żaglówkę. Zwróciłam mu uwagę, lecz on zainteresował się tym tylko przelotnie i wrócił do rozmowy. Ja jednakże obserwowałam to, spacerując i uświadomiłam sobie, że dwóch żeglarzy znajduje się w wodzie, kurczowo trzymając się wywróconej łodzi. Powtórnie powiedziałam coś do przyjaciela, a on odpowiedział: „Och, oni ją wkrótce postawią, nie martw się". Ja się jednak martwiłam. Czy potrzebowali pomocy? Mój przyjaciel tak nie sądził. A ja nie byłam żeglarzem i nie wiedziałam nic o jachtach. Ale cały czas się zastanawiałam: „Woda jest naprawdę zimna. W takiej wodzie nie mogą wytrzymać zbyt długo". Pamiętam, iż byłam zakłopotana i niepewna. Co powinnam zrobić? Czy w ogóle cokolwiek powinnam robić? Czy oni naprawdę potrzebują pomocy? Byliśmy niedaleko restauracji z wielkim oknem wychodzącym na Zatokę i postanowiłam wejść do środka i zobaczyć, czy ktokolwiek coś robi w sprawie tego jachtu. Wielu ludzi na to patrzyło, lecz pozostali obojętni. Wprawiło mnie to w jeszcze większe zakłopotanie. Grzecznie zapytałam barmana, czy dzwonił po jakąś pomoc. A on wzruszył ramionami. Wróciłam do okna i patrzyłam na dwie małe figurki w wodzie. Dlaczego wszyscy byli tacy obojętni? A może ja zwariowałam? Po latach dopiero zdałam sobie sprawę z tego, jak trudne było dla mnie to, co zrobiłam. Zmusiłam barmana, aby udostępnił mi telefon. W tych dniach nie było jeszcze „911", ale na szczęście wiedziałam, że jest tu, w rejonie Zatoki, stacja Straży Wybrzeża i poprosiłam telefonistę o połączenie z nimi. Bardzo mi ulżyło, gdy usłyszałam, że ratownik potraktował moje zgłoszenie bardzo poważnie. Znajdowali się w niebezpieczeństwie. Obserwowałam kuter Straży Wybrzeża pędzący po zatoce i ratowników wyciągających żeglarzy na pokład. Tym, co naprawdę pozostało we mnie po tym wydarzeniu jest pamięć o tym, jak inni się zachowywali i jak ja wtedy się czułam. Ci inni obserwatorzy wydawali się nie zainteresowani i nie zrobili nic, by pomóc. Ich reakcje spowodowały, że zrodziły się we mnie wątpliwości utrudniające mi podjęcie odpowiedniego działania. Kiedy później studiowałam psychologię społeczną, zdałam sobie sprawę, iż wówczas na wybrzeżu Zatoki San Francisco doświadczyłam w pełni działania „efektu widza": obecność innych, wyraźnie nie zainteresowanych widzów, utrudniła mi rozstrzygnięcie tego, czy była to sytuacja zagrażająca życiu i czy winnam udzielić pomocy. Robin M. Akert ukończyła summa cum laude [z najwyższym wyróżnieniem — przyp. tłum.] Unwersity of Califomia w Santa Gruz, specjalizując się w psychologii i socjologii. Doktoryzowała się w zakresie eksperymentalnej psychologii społecznej na Princeton Unwersity. Obecnie jest docentem w Wellesley College, gdzie uzyskała Pinanski Prize for Excellence m Teaching. Jej publikacje dotyczą głównie zagadnień komunikacji niewerbalnej. Jest także współautorem mającej się ukazać książki Interpretation and Awareness: Verbal and Nonverbal Factors in Person Perception. WIZUALNY PRZEWODNIK PO PODRĘCZNIKU SERCE I U M Y S Ł Elliot Aronson, University of California, Santa Cniz Timothy D. Wilson, University of Yirginia Robin M. Akert, Wellesley College 0-06-04(694-6 Prezentowany tekst z zakresu psychologii społecznej został napisany przez zespół autorów, których wszechstronny lider, Elliot Aronson, jest jednym z najbardziej twórczych badaczy tego obszaru (przeprowadził pionierskie badania zarówno podstawowe, jak i stosowane nad wpływem społecznym, perswazją i redukowaniem uprzedzeń; zdobył znaczące nagrody w dziedzinie badań, nauczania, relacji rasowych, publikacji i służby publicznej). W Psychologii społecznej Aronson i współautorzy: Tim Wilson (szeroko znany badacz zajmujący się poznawaniem społecznym, introspekcją i postawami) oraz Robin Akert (zdobyła wiele nagród w sferze nauczania; jej zainteresowania naukowe koncentrują się na komunikacji niewerbalnej i stereotypach seksualnych) toczą opowieść o psychologii społecznej, korzystając ze swego wielkiego doświadczenia dydaktycznego i głębokiego zrozumienia procesu badawczego. Wszyscy troje od wielu już lat uczą psychologii społecznej. Ich łączne doświadczenie dydaktyczne w tym zakresie sięga 65 lat. Ci aktywni badacze stworzyli bardzo aktualne i przyjazne w narracji dzieło, które oddaje ich ekscytację i entuzjazm dla psychologii społecznej. RYCINA 4.1. W jaki sposób Inierpniujsmy •ytuscK nkfUnoiiuczną: rola doitipnoici l i(krz«« poprrdriących wpływem zdarzeń poprzedzających: zwiększanie się dostępności schematu pod wpływem tego, co było doświadczane bezpośrednio przedtem otrzymywała inne słowa do zapamiętaniu. Ludnie, którzy zapamiętywali określenia: miłośnik przygody, ufny we własne siły, niezależny, wytrwały, tworzyli sobie pozytywny obraz Donalda, spostrzegając go jako osobę bu- dząca sympatię, która cieszą nowe wyzwania. Ludzie, którzy zapamięty- wali określenia: lekkomyślny, zarozumiały, skryty, niezdolny do ustępstw, tworzyli sobie negatywny jego obraz, spostrzegając go jako człowieka za- dufanego w sobie, który bez potrzeby podejmuje awanturnicze prz.edsię- zdarzeri poprzedzających. Określenia przyswajane sobie przez badanych w pierwszej części eksperymentu zwiększały dostępność rożnych sche- matów, wpływając na sposób myślenia o Donaldzie, Należy zauważyć, że nie samo zapamiętywanie zabarwionych pozy- tywnie albo negatywnie słów wpływało na to, jak spostrzegano Donalda. W innym wariancie eksperymentu uczestnicy badań również zapamięty- wali określenia, które miały wydźwięk albo pozytywny, albo negatywny, jak np. schludny (w jednej grupie) bądź nieuprzejmy (w innej). Te słowa nie wpływały jednak na spostrzeganie przez nich Donalda. ponieważ nie miały związku z jego działaniami. Na przykład, kiedy próbie oceny Oryginalne „kreskówki" Wymyślone przez autorów „komiksy" przenoszą różne koncepcje psychologii społecznej na grunt realnego życia. Opisy eksperymentów 92 Rozdział 3 Autorzy szczegółowo i barwnie opisują eksperymenty przeprowadzone w ramach psychologii społecznej oraz zachęcają studentów, by postawili się w miejscu badanych. Opisy te nie tylko przedstawiają zjawiska, które poddano badaniu, lecz także pokazują, dlaczego badania w psychologii społecznej są prowadzone w taki, a nie inny sposób. twojej postawy wobec i łagodną ocenę twojego stepstwo bez ofiar, klon i, prze koń ego siebie, że jest f . Jak /.redukowałbyś s w przeciwnym kierunku. Znaczy to. /•e aby uzasadnić rezygnację z uzy- ale rzeczywista zmian. wartości; jednostki stojące przed tego rodzaju wyborem będą albo lago- lnteresu)ącym i ważnym spostrzeżeniem do zapamiętania jest to, że dwie osoby przyjmujące różne sposoby zachowania, jak opisane powyżej, mo- gły na początku mieć prawie identyczne postawy wobec tego faktu. Ich decyzje mogły się ważyć do ostatnie] chwili — jedna była o włos ud od. oparcia się jej, ale os/ukata, Jednakże, gdy decyzje .-.ostały już podjęte, Spekulacje te zostały poddane weryfikiieji empiryc/ne) przez Judsona Millsa (l'ró8) w eksperymencie, który przeprowadził nn w szkole podsta- wowej. Mills zbadał najpierw postawy uczniów szóstej klasy wobec pro- egz.iminie, w którym zwycięzcom oferowano atrakcyjne nagrody- Sytuac)ę .'aaranżowano tak, że zwycięstwo bez oszukiwani.) prawie nie było możli- a tego wykryć. W tych w. jęty nieprzejednana p. ^obec takiego zachowani.) lejpoku: / czy|e i. Następnie usiłujemy zmodyfikować tę atry- jednak zauważyliśmy, nie zawsze modyfikacja w tym drugim etapie jest wy stare zająca, Interes u ja CA implik.n-j.-i tego f.iktu jest to, ze podczas wy- jaśniania czyjegoś zachowania, gdy uwaga jest rozproszona, może do tego drugiego etapu nie dojść, a nawet powstać jeszcze skrajniejsza atrybucja trznej atrybucji) pojawia się szybko i spontanicznie, podczas gdy krok drugi (uwzględnienie sytuacji) wymaga większego wysiłku i świadome} uwagi. Daniel Gilbert wykonał sporo eksperymentów, które potwierdzają jak np. przypominanie sobie os m ioc y f rów ego numeru. Formułowali oni jes/cze bardziej skrajne atrybuoje wewnętrzne niż a, których myśli nie były odrywane od przedmiotu uwagi. Ta radykrilnosć opinii była spowo- tego. co w niej tkwi bez uwzględniania wpływu sytuacji (Gilbert, Osborne, 1484; Ciiibert, Pelham, Krull, i%8), Rola kultury. Drugą przyczyna pojawiania się podstawowego błędu odwołujących się do dyspozycji. Nie występuje to w kulturach, które kła- dą mniejszy nacisk na swobodę i autonomie jednostki (Zebrowitz-McAr- thur, 1988). Na przykład joan Miller (1984) poprosiła osoby należące do różnych kultur — Hindusów żyjących w Indiach i Amerykanów żyją- cych w Stanach — by zastanowili się nad zachowaniami swoich przyja- ciół i określili powód ich wystąpienia. Zgodnie z tym. cośmy dotychczas powiedzieli. Amerykanie preferowali uzasadnianie zachowań dyspozy- cjami, Przyczyn zachowań znajomych dopatrywali się raczej w ich indy- widualnych cechach, a nie we właściwościach sytuacji, w ramach których działali. I odwrotnie, badani Hindusi preferowali sytuacyjne wyjaśnienia zachowań swych przyjaciół (Miller, 1984), zupełnie różne przykłady. Może Hindusi myśleli o zachowaniach, które w rzeczywistości są bardziej sytuacyjnie uwarunkowane, podczas gdy Amerykanie o zachowaniach, które rzeczywiście były wywołane bardziej przez dyspozycje. By zbadać te alternatywne hipotezy, Miller (1984) popro- Uzasadnianie wysiłku czego pragnie. To jest oczywiste. Na przykład, jeśli jest jakaś konkretna praca, którą chcesz otrzymać, to prawdopodobnie przejdziesz dodatkową milę, aby ji( zdobyć. Może to być zakup najmodniejszej odzieży, ciekawe serii nieprzyjemnych wywiadów. aby zostać członkiem konkretnego klubu i ukazuje się, że jest to bezwar- tościowa organizacja, do której należą nudni, pompatyczni ludzie z.aan- nie pracuje ciężko, aby osiągnąć coś trywialnego, W takich okolicznościach Okresowe podsumowania W każdym rozdziale zawarto okresowe podsumowania, które rekapitulują trudniejsze zagadnienia i przypominają te teorie psychologii społecznej, które omówiono we wcześniejszych fragmentach rozdziału. Definicje na marginesach Wpnnndzwito do p«yehoki«ll •ptoczrwJ 13 Próbując przekonać ludzi, że na ich zachowanie wpływa wydatnie oto- czenie społeczne, psycholog staje przed potężna przeszkodą: skłonnością, która, wszyscy podzielamy, do wyjaśniania zachowania w terminach oso- bowościowych (jak w przytoczonym wcześniej przykładzie kelnerki). Za- gadnienie to było omawiane przez wielu psychologów społecznych, naj- dobitniej jednak przez Fritza Heidera (1958), E.E. ionesa (1979) i Lee Rossa (1977). Ross traktuje to jako podstawowy błąd atrybucji lub tendencje do wyjaśniania własnego zachowania oraz zachowania innych wyłącznie w terminach cech osobowości, przy niedocenianiu siły wpływu społecz- nego. Z powodu tendencji do przeoczania tej siły jesteśmy, jako autorzy niniejszej książki, w pełni świadomi, że stajemy w obliczu konieczności podjęcia uciążliwej walki. Jeśli jesteś jak większość ludzi, to spotykając się po raz pierwszy z przykładami zachowania społecznego, będziesz miał tendencje do wyjaśnienia tego zachowania w terminach osobowości osób w to zaangażowanych. Wszystko, o co prosimy to to, abyś w trakcie czytania tej książki spróbował wstrzymać się na krótko ze swoim osądem i przyjął, że aby zrozumieć, dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej, ko- nieczne jest bliższe rozpoznanie istoty sytuacji społecznej. Dlaczego ludzie mają tendencje do niedoceniania siły wpływu spo- łecznego? Istnieje bardzo wiele przyczyn; przyjrzymy się im szczegóło- wo w rozdziale 5. Natomiast obecnie należy zauważyć, że skłonność ta tworzy niepożądane nastawienie, które może prowadzić do niekorzyst- nych postaw i zachowań. Jej opanowanie staje się wiec koniecznością. Jednym z głównych problemów związanych z taką tendencja jest to, iż tworzy ona poczucie fałszywego bezpieczeństwa. Prawdę mówiąc, sy- stematycznie nie doceniając siły wpływu społecznego, intensyfikuje- my ryzyko, że jej ulegniemy. Na przykład, kiedy próbujemy wyjaśnić, dlaczego ludzie robią odrażające bądź dziwaczne rzeczy — takie jak ci w Jonestown czy Waco, którzy odbierają życie sobie i swoim dzieciom — pociągapce i wygodne jest opisanie ofiar jako ludzi niepełnowarto- ściowych. Pozostałym daje to poczucie, iż nam nigdy nie może się to przydarzyć — co wzmaga naszą własną podatność na wpływ społecz- ny. Ponadto nie doceniając w pełni siły oddziaływania sytuacji, jeste- śmy skłonni do nadmiernego upraszczania złożonych okoliczności; takie uproszczenie obniża nasze zrozumienie przyczyn wielu ludzkich za- chowań, Między innymi może to prowadzić do zawstydzania ofiar — jak to się stało po tragedii w Jonestown — w sytuacjach, gdy jedno- stka była zdominowana przez siły społeczne, którym trudno się było oprzeć. Poniżej przedstawiamy przykład takiego nadmiernego uproszczenia. Przyjmijmy, że jest to sytuacja, w której ludzie grają w dwuosobową grę nazwaną „Dylematem więźnia". Mogą wybrać jedną z dwóch strategii; grać rywalizujące, gdy próbują wygrać tyle pieniędzy, ile to tylko mo- żliwe, pewni, że ich partner stracił tyle, ile tylko się dato; lub grac ktf operacyjnie, gdy starają się uzyskać pewność, że zarówno oni, jak i ich partner uzyskają tyle samo. Szczegóły tej gry omówimy w rozdziale 9- Obecnie ważne jest jedynie to, by zwrócić uwagę, że są tu dwie podsta- wowe strategie, które można zastosować, grając w tę grę: rywalizacja albo Cytaty na marginesach Cytaty na marginesach zaczerpnięte z literatury, filozofii, kultury masowej i psychologii ujawniają paralele między kluczowymi koncepcjami i ideami omawianymi w tekście a rzeczywistym życiem. podstawowy błąd atrybucjt: tendencja do przeceniania zachowanie ludzi jest dyspozycji wewnętrznych, ii niedocenianie roli czynników sytuacyjnych Nt.Kto. .lip. « Płyt. •,,^3,1^^^ "^^yy: * *-CW>'Bf w^f^.:' • N^lBBflr . -•< :'?,.'.••'•' •' '' '•...'•. •:•.".•. -..^IteaTy^t^-nwM'' ,.^^:^;^^S»»»»^^? Bieżący słowniczek na marginesach definiuje kluczowe terminy, które zostały wyróżnione w odpowiadających im fragmentach tekstu. Dyofwn* poznawczy a potrzeba podtrzymywnia wmooc«ny 105 na przykład przyjaźń. Lubimy naszych przyjaciół, ufamy im, wyświad- czamy im przysługi. Załóżmy, że jesteś na oficjalnym obiedzie u przy- jaciółki. Przyjaciółka podaje dość dziwnie wyglądającą przekąskę. To nie- zupełnie kawałek ziemniaka, choć wygląda na usmażone. „Co to jest?" pytasz przezornie. „To jest smażony konik polny; naprawdę chciałabym, abyś tego spróbował" — odpowiada przyjaciółka. To sympatyczna dziewczyna i nie chcesz sprawić jej przykrości w obecności innych gości, dlatego bierzesz jednego owada z talerza, wkładasz do ust, przeżuwasz i połykasz. Jak bardzo — twoim zdaniem — będzie ci smakował ten nowy rarytas? Zapamiętaj to, ponieważ będziemy rozwijać ten przykład- Załóżmy, że jesteś gościem na obiedzie w domu kogoś, kogo nie bardzo lubisz. Podaje ci on smażonego konika polnego i mówi, że bardzo chciałby, abyś tego spróbowi. Wkładasz go do ust, przeżuwasz i połykasz. A teraz kluczowe pytanie; w której z tych dwóch sytuacji konik polny bardziej będzie ci smakował? Zdrowy rozsądek mógłby podpowiadać, że konik będzie bardziej smakował, gdy jest polecany przez przyjaciela. Zastanów się jednak nad tym przez chwile. W której sytuacji występuje mniejsze uzasadnienie zewnętrzne? Nie zważając na zdrowy rozsądek, teoria dy- sonansu formułuje przeciwstawne przewidywania. W pierwszym przy- padku, gdy pytasz siebie: „ Dlaczego zjadłem tego obrzydliwego owa- da?", dysponujesz wystarczającym uzasadnieniem: zjadłeś go, poniewa prosiła cię o to twoja dobra przyjaciółka. W drugim przypadku brakuje ci tego rodzaju uzasadnienia. Dlatego musisz znaleźć jakieś swoje włas- ne wyjaśnienie, Musisz przekonać samego siebie, że było to smaczniej- sze niż się spodziewałeś, że prawdę powiedziawszy, to było nawet dobre. Chociaż może się wydawać, że to dość dziwaczny przykład redukcji dysonansu, nie jest tak naciągany, jak mógłbyś sądzić- Philip Zimbardo i jego współpracownicy (1965) rzeczywiście przeprowadzili eksperyment analogiczny do naszego przykładu. W tym eksperymencie proszono re- zerwistów o zjedzenie smażonego konika polnego i przedstawiono to pko część badań nad pożywieniem, które daje szansę przeżycia. Rezer- wiści, którzy zjedli owada na prośbę srogiego, nieprzyjemnego przeło- żonego, polubili koniki polne znacznie bardziej niż ci, którzy zjedli je, spełniając prośbę podziwianego i lubianego przełożonego, ponieważ mieli małe zewnętrzne uzasadnienie dla swoich działań. W konsekwencji przyjęli oni bardziej pozytywną postawę wobec spożycia koników pol- nych, aby usprawiedliwić swoje skądinąd dziwne i wzbudzające dyso- nans zachowanie. .•.^-totetliwyhi^^1-- b«rdzo u A*ro, którym •: w )«kl •poa4b myślimy o iwtocte •potocznym IM Mianem poznania społecznego określa sil; dziedzinę badań nad tym, w jaki sposób ludzie selekcjonup, zapa- i w podejmowaniu decyzji dotyczących rzeczywistości społecznej. Świat społeczny zawiera za dużo informacji. byśmy mogli w całości ją ogarnąć, zinterpretować i uwzglę- dnić w swoim zachowaniu. Radzimy sobie z tym nadmia- rem, stosując metodę oszczędności poznawczej: wy- korzystujemy schematy i heuryfityki wydawania sądów, które pomagają nam zinterpretować zachowania ludzi i sytuacje oraz odpowiednio zareagować. Schenuty to struktury poznawcze, które organizują informacji; według pewnych tematów. Schematy wywierają silny wpływ na to, co z otrzymanej informacji zauważamy, o czym myś- limy i co później pamiętamy. Kiedy spotykamy sytuacje niejednoznaczną, interpretujemy ją zgodnie z naszym schematem. Zwykle łatwiej zauważamy i zapamiętujemy informację odpowiadającą naszym schematom, a lekcewa- żymy i zapominamy informację niezgodna z nimi. Ponie- waż ludzka pamięć ma charakter rekonstrukcyjny, „przy- pominamy sobie" informacje zgodna, z naszymi schema- tami nawet wtedy, gdy nigdy się z nią nie zetknęliśmy. Konsekwencją takiego zniekształcania tego, co spostrzega- my, może być zjawisko wrogich mediów. Polega ono na tym, że każda z antagonistycznych, silnie zaangażowa- nych w coś grup, spostrzega neutralne, zrównoważone przekazy mediów jako sobie wrogie. Ponieważ media nie przedstawiły faktów w jednostronnym ujęciu, które anta- goniści spostrzegają jako prawdziwe, każda z grup jest przekonana, że są, wobec niej negatywnie nastawione. Niekiedy do jednej sytuacji ma zastosowanie wiele schematów; to, którym z nich rzeczywiście się posługu- jemy, może zależeć od doftlepnoici i od wzbudzenia schematu pod wpływem zdarzeń poprzedzających. Schemat może stać się bardziej dostępny w pamięci za sprawa ostatnich myśli i doświadczeń- Te niedawne zda- rzenia mogą zatem wzbudzić określony schemat i spra- wić, że będziemy myśleli o rzeczywistości w sposób z nim zgodny. Poleganie na schematach jest do pewnego stopnia przystosowawcze i funkcjonalne, ale ludzie mogą. być nadgorliwymi teoretykami. Na przykład, jak dowo- dzą badania nad efeklem uporczywo&i, niekiedy upar- swoich przekonań nawet wtedy, kiedy a ich bezpodstawność. Niekiedy znie- nacje w taki sposób, by pasowała do na- r- Przykładem tego jest efekt pierwsieri- wsze wrażenie dotyczące innej osoby pretacje jej dalszego zachowania, które sposób zgodny ze schematem. Wreszcie schematy wpływają również na nasze postępowanie, są podstawa naszego działania. Najbardziej fascynującym tego przykładem jest samospetniajace si; proroctwo: sprawiamy, iż nasze schematy stają się prawdą, nieświa- domie odnosząc się do innych w taki sposób, że ich re- akcja sianowi dla nas potwierdzenie trafności schematu. Poza schematami wykorzystujemy też heurystyki wy- dawania sadów, by poradzić sobie z wielką ilością infor- macji społecznej, z którą mamy do czynienia. Heurystyki są nieformalnymi regułami stosowanymi przez ludzi, by wydawać sądy w sposób szybki i efektywny. Heurysłylu dostępności dotyczy tego, jak łatwo możemy cos przywo- łać na myśl. Ma to istotny wpływ na spostrzeganie przez nas świata. Heuryrtylu repiezenlatywnofci pomaga nam rozstrzygnąć, jak podobna jest jedna rzecz do innej; posłu- gujemy się nią, klasyfikując ludzi bądź sytuacje na podsta- wie ich podobieństwa do przypadków typowych. Gdy wykorzystujemy tę heurystykę, mamy tendencje do igno- rowania informacji o proporcji podstawowe!, to znaczy o apriorycznym prawdopodobieństwie tego, że ktoś lub coś należy do tej kategorii. Ludzie posługują sit; również heurystyka zakolwiczenu/doahMowuii*L Polega ona na tym, że jakaś informacja odgrywa rolę punktu zakotwicze- nia czy punktu wyjściowego dla następnych ocen danego zjawiska. Choć wszystkie trzy heurystyki są użyteczne, mogą one także prowadzić do błędnych wniosków. Rozważyliśmy również stosowanie przez ludzi my- ślowych uproszczeń w wydawaniu sądów dwóch specy- ficznych rodzajów. Po pierwsze, ludzie często popełniają błąd polegający na wnioskowaniu z prób niereprezw- Utywnych, kiedy to dokonują uogólnień na podstawie próbek informacji, o których wiedzą, że są tendencyjne bądź nietypowe. Po drugie, często nietrafne są również nasze oceny związane z przewidywaniem jednej zmien- nej na podstawie innej, czyli inaczej z •zacowaniem wipótzmiennoid. Jeśli spodziewamy się, że pomiędzy dwiema zmiennymi występuje korelacja w świecie spo- łecznym. mamy skłonność do znajdowania świadectw ją potwierdzających, co w elekcie daje kociJcje pozorną. Schematy i heurystyki wydawania sadów istnieją, po- nieważ w większości wypadków są przystosowawcze i funkcjonalne. Jednak posługiwanie się nimi jest zwią- zane z pewnym ryzykiem — niekiedy prowadzą do wysoce nietrafnych wniosków. Dalej, ludzie muszą po- radzić sobie z buiera nadmiernej ufno«ci: są zbyt silnie przeświadczeni o trafności własnych sądów. Na szczęście ostatnie badania pokazują, że niektóre z tych niedostat- ków ludzkiego wnioskowania mogą być skorygowane, zwłaszcza przez kształcenie w zakresie statystyki. Fiske. S. T., Taylor, S- E. (1991). Swial cosnilhn iwiecznej fnychotogii salwspi-iniaią- ceso się proroctw. W:). Brzeziński. |- Siuta (red.) Spił- fecznw kontekst badań psvcholo{;KZnvch i yedagosicmuch. Wybór tekstów. Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM. Skarżyńska, K. PWN, 1981). Spostrzeganie ludzi. War Autorzy starannie dobrali uzupełniającą literaturę do tematów związanych z danym rozdziałem, by studenci mogli kontynuować naukę na własną rękę. Każda z zalecanych pozycji jest opatrzona komentarzem i oceną autorów. [Dodatkowo podano zalecaną literaturę w języku polskim — przyp. red.] 1 J 1 ; Psychologia społeczna zajmuje się badaniem interakcji zachodzących między ludźmi — tym, jak ludzie wiążą się ze sobą, i tym, jak wpływają na siebie. W jaki sposób możemy zrozumieć owe relacje oraz wpływ społeczny? Badając sposób, w jaki ludzie odczuwają, i sposób, w jaki myślą — mówiąc krótko, badając serce i umysł. — Autorzy E Zadaniem psychologa jest zrozumienie i przewidzenie ludzkich zachowań. Poszczególni badacze dążą do tego różnymi drogami. My spróbujemy pokazać, w jaki sposób czynią to psychologowie społeczni. Zacznijmy od kilku przykładów, Niektóre z ludzkich zachowań mogą się wydać ważne, inne zaś trywialne; a bywają i zatrważające. Dla psychologa społecznego wszystkie są interesujące. Czytając poniższe przykłady, spróbuj pomyśleć o tym, w jaki sposób ty byś wyjaśnił opisywane wydarzenia. l. We wczesnych godzinach czerwcowego świtu w 1981 r. mieszkańcy wytwornej dzielnicy Los Angeles usłyszeli, dochodzące z żółtego domu, desperackie tozytó wzywające pomocy. „Proszę, nie zabijaj mnier — krzyczała jakaś kobieta. Niektórzy sąsiedzi mówili później, że słyszeli krzyki maltretowanej i wołania o litość. Jednak nikt nie uczynił nic, by sprawdzić, o co chodzi, bądź by w jakiś sposób pomóc. Nikt nawet nie zadzwonił na policję. Jedna z kobiet, która mieszkała dwa domy dalej, wyszła na'fea|kon, kiedy usłyszała krzyki, ale szybko wróciła do mieszkania. Dwanaście godzin później """'-, do żółtego domu przybyli znajomi, którzy odkryli, iż czworo ludzi zostało brutalnie zamordowanych. Piąta osoba była śmiertelnie ranna i przez dwanaście godzin leżała w sypialni, czekając na próżno, by któryś z sąsiadów się zainteresował i zadzwonił na policję („New York limes", 3 July, 1981). 4 Rozdział 1 Dlaczego sąsiedzi niechętnie udzielają pomocy? Jak sądzisz, dlaczego sąsiedzi nic nie zrobili, słysząc wołanie o pomoc? Zastanów się przez chwilę: jakimi są ludźmi? Czy chciałbyś ich mieć za przyjaciół? Czy zatrudniłbyś którąś z tych sąsiadek jako opiekunkę do swojego dziecka? 2. Jedna z naszych studentek, Sally, opowiedziala nam o następującym wydarzeniu. Oglądała telewizję wraz z kilkoma znajomymi, gdy ważne przemówienie polityczne wygłaszał prezydent Clinton. Sally po raz pierwszy od czasu kampanii prezydenckiej widziała prezydenta Clintona w akcji i wystąpienie to wywarło na niej pozytywne wrażenie. Dzięki temu prezydent „urósł" w jej oczach; Sally czuła, iż jest prawy, szczery i prostolinijny. Po zakończeniu przemówienia jej przyjaciółka, Melinda, powiedziała: „Chłopie, aleś fałszywy. Nie powierzyłabym temu facetowi nawet złamanego szeląga, nie mówiąc o narodzie. Nie dziwię się, że nazywają go Gładki Willi!" Inni szybko się z nią zgodzili, podzielając argumentację. Sally poczuła się zaniepokojona i była szczerze zdumiona. W końcu wymamrotała: „Taak, sądzę, że wypadł trochę nieszczerze". Jak myślisz, co się stało z Sally? 3. Mamy przyjaciela. Nazwijmy go Charlie. Jest w średnim wieku, a pracuje jako kierownik w jednym z towarzystw przygotowujących oprogramowanie komputerowe. Przed wielu laty Charlie studiował na wielkim uniwersytecie Środkowego Zachodu i był tam członkiem pewnego stowarzyszenia. Nazwijmy je Delta Nu. Przypomina sobie, iż aby się nim stać, przechodził przez bardzo surowe i niebezpieczne rytuały inicjacyjne wierząc, że członkostwo jest tego warte. Choć był bardzo przestraszony inicjacją, kochał tych, którzy byli z nim stowarzyszeni, i był dumny, że jest członkiem Delta Nu — z pewnością najlepszego ze wszystkich stowarzyszeń. Kilka lat temu jego syn. Sam, wstąpił na ten sam uniwersytet. Charlie nalegał, aby Sam złożył ślubowanie w Delta Nu: „To znaczące stowarzyszenie, zawsze przyciąga sporą rzeszę członków. Naprawdę to pokochasz". Sam rzeczywiście złożył ślubowanie wobec Delta Nu i został przyjęty. Charlie odetchnął z ulgą, gdy dowiedział się, że syn nie musiał przechodzić przez procedurę surowej inicjacji, by stać się członkiem stowarzyszenia; czasy były inne i o inicjacji zapomniano. Gdy w okresie przerwy świątecznej Sam przyjechał do domu, Charlie zapytał go o stowarzyszenie. „Myślę, że wszystko w porządku — odpowiedział — lecz większość moich przyjaciół do niego nie należy". Charlie był zdumiony. Jak to się dzieje, iż Charlie był tak rozkochany w swoich stowarzyszonych braciach, a Sam nie? Czy zanikły standardy starej Delta Nu? Czy stowarzyszenie przyjmuje teraz mniej pożądaną grupę młodych ludzi niż w czasach Charliego? A może jest to po prostu jedna z tych rzeczy, które nie dają się wyjaśnić? Co o tym myślisz? 4. W połowie lat siedemdziesiątych kilkuset członków sekty religijnej, Świątynia Ludu z Kalifornii, wyemigrowało do Gujany pod przewodnictwem swego proroka, wielebnego Jima Jonesa. Ich celem było utworzenie modelu międzyrasowej społeczności, nazwanej Jonestown, a opartej na „miłości, ciężkiej pracy i oświeceniu duchowym". W listopadzie 1978 r. kongresman z Kalifornii, Leo Ryan, poleciał do Jonestown w celu przeprowadzenia Wprowadzenie do psychologii społecznej śledztwa, czy niektórzy członkowie sekty nie są tam przetrzymywani wbrew ich woli. Odwiedził komunę i stwierdził, iż wielu mieszkańców pragnie wraz z nim wrócić do Stanów. Wielebny Jones wyraził zgodę na ich odejście, lecz kiedy Ryan znalazł się na pokładzie samolotu, on i kilku członków delegacji zostało ostrzelanych i zabitych przez wyznawców Świątyni Ludu, najwyraźniej na rozkaz Jonesa. Słysząc, że kilka osób z delegacji Ryana zdołało zbiec, Jones poczuł się zniechęcony i zaczął przemawiać do pozostałych wiernych, zapewniając ich o pięknie śmierci i ponownym spotkaniu się wszystkich w innym świecie. Mieszkańcy zgromadzili się wokół zbiornika zawierającego mieszaninę cyjanku. Według tych, co przeżyli, prawie wszyscy dobrowolnie wypili śmiertelny roztwór. Rodzice podali truciznę blisko 80 dzieciom i niemowlętom, a następnie sami ją wypili. Zmarło ponad 800 osób, łącznie z wielebnym Jonesem. Jak to się dzieje, że ludzie zgadzają się zabić siebie i swoje dzieci? Czy oszaleli? Czy byli pod wpływem jakichś oddziaływań hipnotycznych? Jak byś to wyjaśnił? Dlaczego mieszkańcy Los Angeles zignorowali wołania dobiegające z żółtego domu, mimo że mogli zapobiec tragedii? Dlaczego Sally zmieniła swą opinię dotyczącą wiarygodności nowego prezydenta i przychyliła się do opinii znajomych? Dlaczego Charlie polubił swych braci ze stowarzyszenia znacznie bardziej niż Sam? W jaki sposób wielka liczba ludzi w Jonestown została nakłoniona do zabicia swoich dzieci i samych siebie? W rozdziale tym próbujemy ustalić, co łączy te przykłady i dlaczego interesują one psychologów społecznych. Psychologia społeczna bada to, co się dzieje w sercach i umysłach istot ludzkich. Mimo wielu różnic przykłady te mają jedną cechę wspólną: zja- wisko nazwane wpływem społecznym. Tak czy inaczej myśli, uczucia bądź zachowania ludzi są wywoływane przez innych. Jest to centralne zagadnienie psychologii społecznej, którą można określić jako naukowe badanie sposobu, w jaki na ludzkie myśli, uczucia i zachowania wpływa rzeczywista bądź wyobrażona obecność innych (Allport, 1985). Ale co dokładnie rozumiemy przez określenie „wpływa"? Pierwszymi przykła- dami, które przychodzą na myśl, są bezpośrednie próby perswazji, gdy ktoś usiłuje rozmyślnie zmienić nasze zachowanie. To właśnie dzieje się w trakcie kampanii reklamowej wykorzystującej wyrafinowane techniki po to, by skłonić nas do kupna określonego rodzaju pasty do zębów lub proszku do prania. Szczególnie obecne jest to w trakcie kampanii wybor- czej stosującej podobne techniki po to, by skłonić do głosowania na okre- ślonego kandydata. Z bezpośrednimi próbami perswazji mamy też do czynienia wówczas, gdy nasi przyjaciele usiłują namówić nas do zrobienia czegoś, czego nie chcemy („No chodź, strzelimy sobie jeszcze jednego — wszyscy to robią"), lub gdy tyrani ze szkolnego podwórka stosują siłę albo groźby, by zmusić mniejsze i mniej agresywne dzieci do podzielenia się z nimi pieniędzmi przeznaczonymi na drugie śniadanie, lub do zgody na odpisanie pracy domowej. Te bezpośrednie próby wywarcia wpływu na zachowania ludzi sta- nowią główny przedmiot zainteresowań psychologii społecznej i zostaną przedstawione w następnych rozdziałach poświęconych konformizmowi, postawom i procesom grupowym. Jednak dla psychologa społecznego wpływ społeczny to sprawa szersza niż usiłowania jednego człowieka psychologia społeczna: naukowe badanie sposobu, w jaki rzeczywista bądź wyobrażona obecność innych ludzi wywiera wpływ na ludzkie myślenie, odczuwanie i zachowania Mimo wszelkich przeszkód spośród wszystkich gatunków jesteśmy najtrwalej i najbardziej obsesyjnie społeczni, bardziej od siebie zależni niż sławne owady społeczne, a prawdę mówiąc, gdy się nam przyjrzysz, to nieskończenie bardziej obdarzeni wyobraźnią i smykałką do życia społecznego. — Lewis Thomas The Medusa and the Snail 6 Rozdział 1 konstrukt: sposób, w jaki ludzie spostrzegają, pojmują i interpretują świąt społeczny zmierzające do zmiany zachowania kogoś drugiego. Po pierwsze, nie tyl- ko zachowanie, lecz również nasze myśli i odczucia są spowodowane przez innych. Po drugie, wpływ społeczny przybiera wiele form, a nie tylko postać umyślnych prób podejmowanych przez innych, by zmienić nasze zachowanie. Jak zauważono wcześniej, na ludzi często oddziałuje wyobrażona lub zakładana obecność innych. Nawet kiedy inni nie są fizycznie obecni pośród nas, ciągle wywierają swój wpływ; tak więc, w jakimś sensie, nosimy w sobie nasze matki, naszych ojców, przyjaciół czy nauczycieli, gdy próbujemy podjąć decyzje, które pozwolą, by byli z nas dumni. Na bardziej subtelnym poziomie każdy z nas działa w określonym społecznym i kulturowym kontekście. Psychologowie społeczni są zainteresowani badaniem tego, jak i dlaczego nasze myśli, uczucia i zachowania są kształtowane przez te wewnętrzne środowiska społeczne — ich definicje są szerokie — i co się dzieje, gdy jedno z tych oddziaływań pozostaje w konflikcie z innym. Spójrzmy na sytuację, gdy młodzi ludzie rozpoczynają studia. Większość z nich od czasu do czasu przeżywa konflikt między przekonaniami i wartościami, które przyswoili sobie w domu, a przekonaniami i wartościami, które są wyrażane przez ich nauczycieli lub rówieśników. Gdy tak się stanie, jak sobie z tym radzisz? Jak zobaczymy za chwilę, dyscypliny nauki takie, jak antropologia czy socjologia również interesuje to, jak na istoty ludzkie oddziałuje ich śro- dowisko społeczne. Psychologia społeczna różni się jednak od nich pod wieloma względami. Po pierwsze, nie zajmuje się sytuacjami społecznymi w jakimkolwiek obiektywnym sensie, lecz tym, jaki wpływ wywiera na ludzi sformułowana przez nich interpretacja czy też konstrukt tego spo- łecznego otoczenia. Oznacza to, podkreślają psychologowie społeczni, że aby zrozumieć, w jaki sposób otoczenie społeczne wywiera wpływ na daną osobę, ważniejsze jest wyjaśnienie tego, jak ludzie spostrzegają, poj- mują czy interpretują swoje otoczenie niż obiektywny obraz otaczającego ich środowiska (Lewin, 1943). Weźmy za przykład Jasona — studenta szkoły wyższej, który będąc nieśmiałym, z daleka uwielbia Debbie. Twoim zadaniem, zadaniem począt- kującego psychologa społecznego, jest przewidzieć, czy Jason zaprosi De- bbie na tańce. Mógłbyś to zrobić, obserwując zachowanie Debbie wobec Jasona. Czy zwraca na niego uwagę i dużo się do niego uśmiecha? Jeśli tak, to przypadkowy obserwator mógłby przyjąć, że Jason ją zaprosi. Jed- nak jako psycholog społeczny jesteś bardziej zainteresowany tym, by spoj- rzeć na Debbie oczami Jasona — a więc tym, w jaki sposób Jason inter- pretuje zachowanie Debbie. Jeśli ona uśmiecha się do niego, czy potraktuje to wyłącznie jako wyraz grzeczności, rodzaj uprzejmości, którą obdarza każdego ze swych adoratorów? Czy też odbierze ten uśmiech jako wyraz zachęty, coś, co skłoni go do zebrania całej swej odwagi, by poprosić ją o spotkanie? Jeśli natomiast dziewczyna go ignoruje, to czy Jason dojdzie do wniosku, że gra ona rolę „trudnej do zdobycia"? Czy może raczej uzna, iż jest to wyraz braku jej zainteresowania dla niego? By przewidzieć, jak postąpi Jason, nie wystarczy szczegółowo poznać zachowanie Debbie; ko- nieczna jest wiedza o tym, jak Jason je interpretuje. Psychologowie społeczni doceniają doniosłość tego, w jaki sposób lu- dzie interpretują świat społeczny, jednak szczególną uwagę zwracają na źródła interpretacji. Na przykład, czy ludzie konstruując swe środowisko, koncentrują się głównie na formułowaniu interpretacji, które pokazują Wprowadzenie do psychologii społecznej Dla psychologów społecznych obiektywny stan rzeczy jest mniej ważny niż zrozumienie, w jaki sposób ludzie konstruują (tzn. spostrzegają albo interpretują) rzeczywistość. Problem polega na tym, aby uwolnić się od spostrzegania nas jako tych, którzy mają lewe zarobki, ale nie od tych zarobków. ich w bardziej pozytywnym świetle (np. Jason jest przekonany, że „Debbie pójdzie na tańce z Erikiem, ponieważ próbuje wzbudzić we mnie za- zdrość") czy też tworzą bardziej adekwatne interpretacje, nawet jeśli są one dla nich mniej pochlebne (np. „Choć to bolesne dla mnie, muszę uznać, iż Debbie woli się wybrać na tańce z tym morskim ślimakiem niż ze mną")? Sporo badań w psychologii społecznej zostało poświęconych tym i innym determinantom ludzkich myśli i zachowań. Szerzej pomó- wimy o nich w dalszej" części tego rozdziału. Inną znaczącą cechą psychologii społecznej jest to, iż ta nauka testuje empirycznie swe założenia, przypuszczenia i idee dotyczące społecznego zachowania człowieka, a nie polega tylko na mądrości ludowej, zdrowym rozsądku czy odwoływaniu się do opinii bądź intuicji filozofów, pisarzy, politycznych luminarzy, babć czy innych mądrych osób. Większość stu- dentów, myśląc o nauce eksperymentalnej, ma na uwadze nauki przy- rodnicze takie, jak biologia czy chemia — kobiety i mężczyźni w białych laboratoryjnych kitlach dokonują sekcji żab lub mieszają odczynniki w zlewce. Pomysł, że psychologowie społeczni przeprowadzają szczegó- łowo zaplanowane i dobrze kontrolowane eksperymenty dotyczące za- chowania ludzi, nie jest czymś, co łatwo kojarzy się z eksperymentami. Szczerze mówiąc, psychologia społeczna nie różni się niczym od takich nauk eksperymentalnych, jak biologia czy chemia. Psychologowie społe- czni, usiłując przewidzieć zachowanie wysoce złożonego, skomplikowane- go organizmu, stają w obliczu szczególnego łańcucha wyzwań, próbując 8 Rozdział 1 znaleźć odpowiedzi na ważne pytania — takie jak te o przyczyny agresji, o uprzedzenia i atrakcyjność lub o to, dlaczego pewne rodzaje reklamy politycznej działają skuteczniej niż inne. Sposób, w jaki zajmujący się eksperymentowaniem psychologowie społeczni podchodzą do tych za- dań, zostanie przedstawiony w toku tej książki, a przeanalizowany szcze- gółowo w rozdziale 2. Niniejszy rozdział w większości jest poświęcony rozszerzeniu zagad- nień zasygnalizowanych wcześniej, a mianowicie czym jest psychologia społeczna i co ją różni od innych, pokrewnych dyscyplin. Dobrym po- czątkiem niech będzie ukazanie, czym psychologia społeczna nie jest. Psychologia społeczna a mądrość ludowa i filozofia Spójrzmy powtórnie na zaprezentowane wcześniej przykłady. Dlaczego ludzie zachowali się tak, a nie inaczej? Jednym ze sposobów udzielenia odpowiedzi na to pytanie byłoby po prostu zapytać te osoby. Moglibyśmy więc zapytać mieszkańców Los Angeles, dlaczego nie wezwali policji; zo- rientować się, co spowodowało zmianę opinii Sally o Billu Clintonie. Po- jawiający się tu problem sprowadza się do tego, że ludzie nie zawsze są świadomi źródeł swych reakcji (Nisbett, Wilson, 1977). Jest, na przykład, bardzo mało prawdopodobne, by owi sąsiedzi dokładnie wiedzieli, dla- czego poszli spać, nie wzywając policji. Mądrość ludowa. Alternatywnie moglibyśmy polegać na mądrości starców i mędrców. Filozofowie, opiniodawcy czy pisarze mogą wiele interesującego powiedzieć o takich sytuacjach, a jeśli nie oni, to z pew- nością nasze babcie. Taka mądrość jest powszechnie określana jako zdro- wy rozsądek. Weźmy przykład, gdy ludzie nie interweniują w sytuacjach wymagających udzielenia pomocy innym — tak jak to było w przypadku mieszkańców Los Angeles, którzy zignorowali wezwania o pomoc do- chodzące z żółtego domu. Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że muszą oni mieć jakieś wady osobowościowe: z pewnością normalny, zaniepoko- jony człowiek postanowiłby wykonać tak niewielki krok, jakim jest zate- lefonowanie na policję. Podobnie pomyślmy o masowym samobójstwie w Jonestown, które przyciągnęło uwagę mediów. Wyjaśnienia rozciągały się od analizy tzw. diabolicznej, mesjanistycznej i osobistej władzy Jima Jonesa do spekulacji orzekającej, że ludzie, których przyciągnął do swo- jego kultu, musieli posiadać jakieś nieprawidłowości osobowościowe i dą- żyć do samodestrukcji. Historia ma tendencję do powtarzania się. Gdy piszemy te słowa, podobny ciąg teorii wysnuwa się przy okazji pożaru w Waco w Teksasie, gdzie osiemdziesięciu sześciu wyznawców apoka- liptycznego kultu, znanego jako Sekta Dawidowców, odebrało życie sobie i swoim dzieciom. I wtedy, i teraz owe spekulacje są prawie w całości nieprawdziwe lub, w najlepszym razie, nadmiernie uproszczone. Nie osądzajcie nas źle. Jesteśmy przekonani, że o zachowaniu społe- cznym możną się sporo dowiedzieć od filozofów, opiniodawców, pisarzy czy babć — i w tej książce będziemy często czerpali cytaty ze wszystkich tych źródeł (z wyjątkiem naszych babć). Jednakże odwoływanie się do nich wiąże się z pewną trudnością: stosunkowo często nie zgadzają się one między sobą i nie jest łatwo określić, które z nich są prawdziwe. Zobaczmy, co mądrość ludowa ma do powiedzenia o czynnikach, które Wprowadzenie do psychologii społecznej 9 decydują o tym, jak bardzo lubimy innych ludzi. Z jednej strony wiemy, ze „ptaki z tego samego gniazda trzymają się razem". Skłania nas to do przypomnienia sobie wszystkich tych przypadków, gdy darzymy sym- patią i przebywamy wśród ludzi, którzy mają to samo pochodzenie i zain- teresowania. Niemniej czasem pociąga nas coś wręcz przeciwnego. Cóż jest więc prawdziwe? Podobnie, czy wierzymy w to, iż „Co z oczu, to i z myśli", że „Nie- obecność sprawia, iż serce nabrzmiewa czułością", że „Nienawiść pusto- szy" lub iż „Niezdecydowany jest ostatni"? I kto potrafi powiedzieć, czy masakra w Jonestown wydarzyła się dlatego, że: a) wielebnemu Jonesowi udało się, ponieważ przyciągnął do siebie ludzi znajdujących się w stanie depresji; b) jedynie ludzie z tendencjami do samodestrukcji dołączają do wyznań kultowych; c) Jones był tak silną, mesjanistyczną i charyzmatycz- ną osobą, że nikt — nawet silna, niedepresyjna jednostka jak ty lub ktoś z nas — nie oparłby się jego wpływowi; d) ludzie, którzy odcinają się od społeczeństwa, są szczególnie podatni na wpływ społeczny; e) wystą- piły tu wszystkie te powody jednocześnie; f) żadne z powyższych tłuma- czeń tego nie wyjaśnia? Filozofia. Zamiast polegać na mądrości ludowej i przysłowiach, być może powinniśmy zwrócić się do filozofów i innych wielkich myślicieli, aby uzyskać odpowiedź na pytania o ludzką naturę i konsekwencje wpły- wu społecznego. W historii psychologii filozofią stanowiła istotne źródło wglądu w naturę ludzką. Jest wielu filozofów, którzy dołączyli do psy- chologów, by wspólnie odpowiedzieć na ważne psychologicznie pytania o istotę świadomości (np. Dennett, 1991) czy o to, jak ludzie formułują przekonania dotyczące świata społecznego (np. Gilbert, 1991). Czasem jednak nie zgadzają się ze sobą również wielcy myśliciele i trudno jest określić, który z nich ma rację. Aby uzyskać jednoznaczne ustalenia, psychologowie społeczni — stawiając wiele takich samych pytań jak filozofowie i twórcy mądrości ludowej — usiłują rozstrzygnąć je naukowo. Tak jak fizyk realizuje eks- perymenty, które testują hipotezy dotyczące natury świata fizycznego, tak psychologowie społeczni przeprowadzają eksperymenty, by przete- stować hipotezy dotyczące natury świata społecznego. Główną przyczy- ną sprawiającą, iż aforyzmy ludowe niejednoznacznie określają, jakich ludzi lubimy i jaki jest związek między nieobecnością ą sympatią, jest to, że istnieją zarazem warunki powodujące, iż ptaki z tego samego gniazda latają razem, jak i takie, które sprawiają, że przeciwieństwa się przyciągają; podobnie pewne warunki doprowadzają do tego, że nie- obecność sprawia, iż serce nabrzmiewa czułością, inne natomiast, iż co z oczu, to i z myśli. Tak więc oba wyjaśnienia są prawdziwe. Ale czy wystarczająco dobre? Niezupełnie. Ponieważ, jeśli naprawdę chcemy zrozumieć ludzkie zachowanie, to nie wystarczy nam wiedzieć, że oba wyjaśnienia są prawdziwe. Jednym z zadań psychologa społecznego jest zaprojektowanie wystarczająco wyrafinowanego eksperymentu, aby stworzyć specyficzne sytuacje, które pozwolą wyjaśnić, co w danym przypadku jest zasadne. Wzbogaca to zrozumienie natury ludzkiej i po- zwala formułować dokładniejsze przewidywania, gdy znamy już klu- czowe elementy dominującej sytuacji. W rozdziale 2 omówimy bardziej szczegółowo naukowe metody badań stosowane przez psychologów społecznych. 10 Rozdział 1 Psychologia społeczna a inne nauki społeczne Zainteresowanie zachowaniem społecznym jest wspólne wielu innym dyscyplinom z kręgu nauk społecznych, jak socjologia, ekonomia i nauki polityczne. Każda z nich zajmuje się wpływem czynników społecznych i socjalnych na ludzkie zachowanie. Istnieją jednak istotne różnice między psychologia społeczną a innymi naukami społecznymi, spowodowane analizowaniem tych samych zjawisk na różnych poziomach. Psychologia społeczna jest częścią psychologii, toteż jej zainteresowania koncentrują się na poszczególnych jednostkach, kładąc nacisk na psychologiczne pro- cesy przebiegające w sercu i umyśle. Na przykład, aby zrozumieć, dlacze- go ludzie ranią się wzajemnie w sposób zamierzony, psychologowie spo- łeczni interesują się procesami psychologicznymi uruchamiającymi agre- sję. Do jakiego stopnia agresja jest poprzedzona stanem frustracji? Czy frustracja jest do tego konieczna? Jeżeli ludzie czują się sfrustrowani, to w jakich warunkach pofolgują sobie poprzez otwarte, agresywne działa- nia? Jakie czynniki mogą przeszkodzić sfrustrowanej jednostce w agresyw- nym zareagowaniu? Czy poza frustracją również inne czynniki mogą spo- wodować agresję? (Odpowiedzi na te pytania zawarte są w rozdziale 12). Inne nauki społeczne są bardziej skoncentrowane na czynnikach so- cjalnych, ekonomicznych, politycznych i historycznych, które wpływają na ludzkie zachowanie. Socjologia, na przykład, interesuje się takimi za- gadnieniami, jak: klasa społeczna, struktura społeczna i instytucje społe- czne. Nie mówi się przy tym, że ponieważ społeczeństwo tworzą ludzie, z konieczności więc występuje nakładanie się obszarów zainteresowań socjologii i psychologii społecznej. Główne różnice są następujące: socjo- logia, nie zajmując się psychologią jednostki, zmierza do koncentracji na skali makro — tej, która dotyczy całego społeczeństwa. Choć socjologo- wie, tak jak psychologowie społeczni, interesują się zachowaniem agre- sywnym, istnieje większe prawdopodobieństwo, iż socjologowie zajmą się tym, dlaczego w poszczególnych społecznościach występują różne po- ziomy i rodzaje agresji wśród jej członków. Albo dlaczego wskaźnik mor- derstw w Stanach jest znacznie wyższy niż w Kanadzie? A w obrębie Stanów — dlaczego wskaźnik morderstw występujący w pewnych kla- sach społecznych jest wyższy niż w innych? W jaki sposób zmiany spo- łeczne są związane ze zmianami w agresywnym zachowaniu? Różnica między psychologią społeczną a innymi naukami społecz- nymi, odnosząca się do analizowanego poziomu zjawiska, odzwierciedla inną różnicę — to, co próbują one wyjaśnić. Celem psychologii społe- cznej jest określenie uniwersalnych właściwości natury ludzkiej, które powodują, iż każdy — niezależnie od klasy społecznej czy kultury — jest podatny na wpływ społeczny. Zakłada się, na przykład, że prawa rządzące relacjami między frustracją a agresją są prawdziwe dla wię- kszości ludzi, a nie tylko dla członków jakiejś klasy społecznej, grupy wiekowej czy rasy. Psychologia społeczna jest młodą nauką, która do niedawna rozwijała się głównie w Stanach Zjednoczonych; powoduje to, że wiele jej ustaleń nie zostało jeszcze przetestowanych w innych kulturach, by stwierdzić, czy rzeczywiście są one uniwersalne. Celem psychologów społecznych jest dotarcie do takich praw. Toteż stopnio- wo, gdy metody i teorie sformułowane przez amerykańskich psycho- logów społecznych są przejmowane przez psychologów społecznych z Europy, Azji, Afryki, Środkowego Wschodu i Ameryki Południowej, Wprowadzenie do psychologii społecznej 11 dowiadujemy się coraz więcej o tym, w jakiej mierze te prawa są uni- wersalne. W kolejnych rozdziałach przedstawimy przykłady takich mie- dz ykulturowych badań. Psychologia społeczna a psychologia osobowości W obrębie psychologii występują także inne dyscypliny, które — jak psy- chologia społeczna — interesują się badaniem jednostek i tego, dlaczego działają one tak, a nie inaczej; najważniejszą z nich jest właśnie psycho- logia społeczna. Ponieważ psychologia osobowości i psychologia społe- czna mają ze sobą wiele wspólnego, pomocna mogłaby być próba okre- ślenia, czym się różnią psychologia społeczna i psychologia osobowości w swym podejściu i zainteresowaniach. Jeśli postępujesz jak większość ludzi, to analizując przykłady przed- stawione na początku tego rozdziału i myśląc o nich jako o zdarzeniach, które już zaszły, zaczynasz się na wstępie zastanawiać nad siłą, słabymi punktami czy kaprysami osobowości zaangażowanych w to uczestników. Gdy ludzie zachowują się intrygująco lub dziwacznie, naturalna jest próba ustalenia tego, jakie to elementy ich osobowości wyzwalają u nich obser- wowane zachowania. Dlaczego mieszkańcy Los Angeles nie wezwali po- licji, kiedy słyszeli wołanie o pomoc? Większość z nas zakłada, iż przy- czyną była ich osobowość lub zadziałał kaprys, który spowodował, że nie udzielili pomocy. Co to mogło być? Niektórzy z nas są szefami, inni zaś podwładnymi; niektórzy są zuchwali, a inni nieśmiali; są tacy, co działają społecznie, i są egoiści. Tak to właśnie wygląda. A gdyby pomy- śleć inaczej: jak byś odpowiedział na pytanie, czy chciałbyś, aby byli oni twymi przyjaciółmi lub opiekunkami twoich dzieci? Psychologowie zajmujący się osobowością zasadniczo koncentrują swoją uwagę na różnicach indywidualnych jako wyjaśnieniach zachowa- nia społecznego. Na przykład, by wyjaśnić, dlaczego ludzie w Jonestown pozbawili życia siebie i swoje dzieci, wypijając truciznę, wydaje się na- turalne zwrócenie uwagi na ich osobowości. Być może wszyscy oni byli typami konformistycznymi lub mieli słabą wolę; a może byli chorzy psy- chicznie. Psychologowie społeczni sądzą, że takie podejście wzbogaca nie- co naszą wiedzę o zachowaniu człowieka, jednak próba wyjaśnienia głów- nie w terminach czynników osobowościowych prowadzi do istotnego nie- doceniania roli głównego źródła ludzkiego zachowania — wpływu spo- łecznego. W tym kontekście ważne jest, by pamiętać, iż to nie garstka osób popełniła samobójstwo w Jonestown, lecz prawie 100% mieszkańców tej wioski. Można sobie wyobrazić, że wszyscy byli psychotykami, jednak jest to wysoce nieprawdopodobne. Bardziej uzasadniona staje się konie- czność zrozumienia siły i wpływu tak charyzmatycznego człowieka jak Jim Jones i tego, co powoduje, że różne osoby stają się tak podatne na ów wpływ (zob. ryć. 1.1). Te dwa różne podejścia można najlepiej zilustrować, koncentrując się na bardziej codziennym przykładzie. Przypuśćmy, iż zatrzymałeś się w przydrożnej restauracji na kawę i kawałek ciasta. Przychodzi kelnerka, by przyjąć zamówienie, jednak ty masz trudności z wyborem ciastka. Gdy się zastanawiasz, kelnerka niecierpliwie postukuje długopisem w bloczek zamówień, spogląda w sufit, patrzy na ciebie wilkiem, aż wreszcie wy- rzuca z siebie: „Och, nie mogę tu w końcu spędzić całego dnia!" różnice indywidualne: składniki osobowości, które odróżniają nas od innych ludzi 12 Rozdział 1 RYCINA 1.1. Psychologia społeczna a dyscypliny Jakie są twoje wnioski dotyczące tego wydarzenia? W konfronta- cji z taką sytuacją większość ludzi sądzi, że kelnerka jest niegodziwą lub nieprzyjemną osobą. Przypuśćmy jednak, że jest ona samotną matką i nie spała całą noc z powodu płaczu swego najmłodszego dziecka, któ- re cierpi na bolesną śmiertelną chorobę; że jej samochód został rozbity w drodze do pracy, ona zaś nie ma pojęcia, skąd wziąć pieniądze na jego naprawę; że kiedy wreszcie przyszła do restauracji, dowiedziała się, iż jej współpracownik jest zbyt pijany, by pracować, co wymaga od niej obsługi dwukrotnie większej liczby stołów niż zwykle; że szybkie ze- branie zamówienia dla kuchni powstrzymuje pretensje kucharza pod jej adresem. Być może, dysponując całością tej informacji, zrewidował- byś swój sąd i doszedłbyś do wniosku, że to niekoniecznie zła osoba — nie różni się od innych, lecz jedynie znajduje się w stanie niezwykłego stresu. Faktem jednak pozostaje, że próbując znaleźć wyjaśnienie czyje- goś zachowania w złożonej sytuacji, większość ludzi stwierdzi, iż mia- ło ono wiele wspólnego z osobowością tych, którzy tam działali. I ten fakt — często pomijany — jest ważny dla psychologa społecznego, ja- ko że ma to duży wpływ na zachowania ludzi w kontaktach z innymi. Wracając do powyższego przykładu — sposób, w jaki zareagujesz na kelnerkę, jest wyrazem tego, jak interpretujesz jej zachowanie względem siebie. Podsumowując, aby wyjaśnić zachowanie społeczne, psychologia spo- łeczna sytuuje się między jej najbliższymi kuzynami: socjologią i psycho- logią osobowości. Z socjologią dzieli zainteresowanie sytuacyjnymi i so- cjalnymi czynnikami wpływającymi na zachowanie, lecz koncentruje się bardziej na psychologicznej strukturze jednostek, która powoduje, iż stają się one podatne na wpływ społeczny. Tak jak i psychologia osobowości kładzie nacisk na psychologię jednostki, koncentrując się jednak nie tyle na tym, co ludzi różni od siebie, ile na takich procesach psychologicznych, które obecne u większości ludzi sprawiają, że są oni podatni na wpływ społeczny. Takie podejście satysfakcjonuje, oczywiście, jedynie w takim zakresie, w jakim wpływy społeczne rzeczywiście kształtują ludzkie zachowanie. Gdyby każdy poszedł swoją własną drogą, niepodatny na to, co inni robią lub myślą, wówczas nie potrzebowalibyśmy nauki nazwanej psychologią społeczną. Nie ulega jednak wątpliwości, że inni na nas wpływają. Jednak siła i rozmiar tego wpływu — jak zobaczymy — nie zawsze są łatwo dostrzegalne. Wprowadzenie do psychologii społecznej 13 Próbując przekonać ludzi, że na ich zachowanie wpływa wydatnie oto- czenie społeczne, psycholog staje przed potężną przeszkodą: skłonnością, którą wszyscy podzielamy, do wyjaśniania zachowania w terminach oso- bowościowych (jak w przytoczonym wcześniej przykładzie kelnerki). Za- gadnienie to było omawiane przez wielu psychologów społecznych, naj- dobitniej jednak przez Fritza Heidera (1958), E.E. Jonesa (1979) i Lee Rossa (1977). Ross traktuje to jako podstawowy błąd atrybucji lub tendencję do wyjaśniania własnego zachowania oraz zachowania innych wyłącznie w terminach cech osobowości, przy niedocenianiu siły wpływu społecz- nego. Z powodu tendencji do przeoczania tej siły jesteśmy, jako autorzy niniejszej książki, w pełni świadomi, że stajemy w obliczu konieczności podjęcia uciążliwej walki. Jeśli jesteś jak większość ludzi, to spotykając się po raz pierwszy z przykładami zachowania społecznego, będziesz miał tendencję do wyjaśnienia tego zachowania w terminach osobowości osób w to zaangażowanych. Wszystko, o co prosimy, to to, abyś w trakcie czytania tej książki spróbował wstrzymać się na krótko ze swoim osądem i przyjął, że aby zrozumieć, dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej, ko- nieczne jest bliższe rozpoznanie istoty sytuacji społecznej. Dlaczego ludzie mają tendencję do niedoceniania siły wpływu spo- łecznego? Istnieje bardzo wiele przyczyn; przyjrzymy się im szczegóło- wo w rozdziale 5. Natomiast obecnie należy zauważyć, że skłonność ta tworzy niepożądane nastawienie, które może prowadzić do niekorzyst- nych postaw i zachowań. Jej opanowanie staje się więc koniecznością. Jednym z głównych problemów związanych z taką tendencją jest to, iż tworzy ona poczucie fałszywego bezpieczeństwa. Prawdę mówiąc, sy- stematycznie nie doceniając siły wpływu społecznego, intensyfikuje- my ryzyko, że jej ulegniemy. Na przykład, kiedy próbujemy wyjaśnić, dlaczego ludzie robią odrażające bądź dziwaczne rzeczy — takie jak ci w Jonestown czy Waco, którzy odbierają życie sobie i swoim dzieciom — pociągające i wygodne jest opisanie ofiar jako ludzi niepełnowarto- ściowych. Pozostałym daje to poczucie, iż nam nigdy nie może się to przydarzyć — co wzmaga naszą własną podatność na wpływ społecz- ny. Ponadto nie doceniając w pełni siły oddziaływania sytuacji, jeste- śmy skłonni do nadmiernego upraszczania złożonych okoliczności; takie uproszczenie obniża nasze zrozumienie przyczyn wielu ludzkich za- chowań. Między innymi może to prowadzić do zawstydzania ofiar — jak to się stało po tragedii w Jonestown — w sytuacjach, gdy jedno- stka była zdominowana przez siły społeczne, którym trudno się było oprzeć. Poniżej przedstawiamy przykład takiego- nadmiernego uproszczenia. Przyjmijmy, że jest to sytuacja, w której ludzie grają w dwuosobową grę nazwaną „Dylematem więźnia". Mogą wybrać jedną z dwóch strategii: grać rywalizujące, gdy próbują wygrać tyle pieniędzy, ile to tylko mo- żliwe, pewni, że ich partner stracił tyle, ile tylko się dało; lub grać ko- operacyjnie, gdy starają się uzyskać pewność, że zarówno oni, jak i ich partner uzyskają tyle samo. Szczegóły tej gry omówimy w rozdziale 9. Obecnie ważne jest jedynie to, by zwrócić uwagę, że są tu dwie podsta- wowe strategie, które można zastosować, grając w tę grę: rywalizacja albo podstawowy błąd atrybucji: tendencja do przeceniania rozmiaru, w jakim zachowanie ludzi jest wynikiem oddziaływania dyspozycji wewnętrznych, a niedocenianie roli czynników sytuacyjnych Naczelna małpa w Paryżu włożyła czapeczkę podlóżną i wszystkie małpy w Ameryce zrobiły to samo. — Henry David Thoreau Walden, 1854 14 Rozdział 1 Często sądzimy, że ludzie zachowują się niecodziennie z powodu natury swych osobowości. Czasem jednak takie zachowania mogą być spowodowane przez silne wpływy społeczne. W filmie Nieoczekiwana zmiana miejsc bohater, grany przez Dana Aykroyda, był bogaty, wygodny i normalny — dopóki nie został złapany w sieć wpływów społecznych, które dramatycznie zmieniły jego życie. kooperacja. A teraz pomyśl o niektórych z twoich znajomych. Jak sądzisz, jak oni by tu zagrali? Niewielu ludzi ma trudności ze znalezieniem odpowiedzi na to pyta- nie; wszyscy mamy uczucie, że nasi przyjaciele mają tendencję do rywa']- lizowania. „No dobrze — mógłbyś powiedzieć — jestem pewien, że Bob, który jest szefem zbójeckiego interesu, zagrałby w tę grę bardziej rywalizacyjnie niż moja przyjaciółka, Karen, która jest prawdziwie opie- kuńczą, kochającą osobą". Oznacza to, iż pod uwagę bierzemy osobowości naszych znajomych i zgodnie z tym odpowiadamy. Nie zastanawiamy się zwykle nad naturą sytuacji, gdy przewidujemy. Na ile jednak dokładne są takie przewidywania? Czy powinniśmy się zastanowić nad sytuacją społeczną? By to stwierdzić, Steyęn Samuels i Lee Ross (1993) przeprowadzili następujący eksperyment. "Wybrali grupę studentów ze Stanford Univer- sity, którzy zostali uznani przez współmieszkańców z tego samego aka- demika za zdecydowanie kooperacyjnych bądź wyraźnie rywalizujących. Uzyskali to, prezentując „Dylemat więźnia" swoim współpracownikom i prosząc ich o wskazanie, którzy ze studentów w ich akademiku najpra- wdopodobniej przyjęliby strategię rywalizacyjną, a którzy kooperacyjną. Tak jak oczekiwano, nie mieli oni kłopotu z przypisaniem swych kolegów do jednej z kategorii. Następnie Samuels i Ross zaprosili wytypowane osoby do gry w „Dy- lemat więźnia" w prowadzonym eksperymencie psychologicznym. Za- stosowano tu niewielkie oszustwo: badacze zmienili mało znaczący ele- ment sytuacji społecznej — to znaczy nazwę gry. Połowie badanych Wprowadzenie do psychologii społecznej 15 Dlaczego jakakolwiek rozsądna osoba miałaby ślepo podążać za kimś, kto ogłasza się Chrystusem, rezygnując z wolności osobistej, pozwalając przywódcy na swobodne współżycie ze swoją żoną i dyktowanie sobie, jakie stosunki osobiste może kontynuować? Dlaczego tak łatwo można pomniejszyć wartość osób podążających za przywódcą kultu, takim jak David Koresh, określając ich mianem głupców, podczas gdy tak nadmierne uproszczenie i zaprzeczanie sile wpływu społecznego może prowadzić do obciążania winą ofiar. powiedzieli, że nazywa się to „Grą na Wali Street", a drugiej połowie, iż „Grą wspólnych interesów". Poza tym elementy gry były identyczne. Tak więc ci, którzy zostali przydzieleni do jednej z powyższych kategorii (rywalizujący lub kooperujący), grali w grę, która była nazywana zarówno „Grą na Wali Street", jak i „Grą wspólnych interesów", co dawało rozkład czteropolowy. Jak sądzisz, co się stało? Jak twoi znajomi zagraliby w tę g"?7 I znów większość z nas idzie przez życie zakładając, iż tym, co się naprawdę liczy, jest osobowość jednostki, a nie coś tak trywialnego jak nazwa gry. Niektórzy ludzie wydają się rywalizujący z natury i znajdują przyjemność w walce z rywalem. Inni, bardziej nastawieni na współ- pracę, osiągną większą satysfakcję, upewniwszy się, że nikt nie utracił zbyt dużo pieniędzy ani że niczyje uczucia nie zostały zranione. Pra- wda? Nie tak szybko. Jak pokazuje rycina 1.2, nawet tak trywialny aspekt sytuacji jak nazwa gry wywołał dramatyczną różnicę w tym, jak się ludzie zachowali. Gdy nazwano to „Grą na Wali Street", około dwóch 16 Rozdział 1 „Qra >ił8p:r.ansuJ, kiedy stają wobec elementów poznawczych c.-.rózacych się do jakiegoś aspektu zachowania, które t--; rufcZĘodne z ich pojęciem Ja. Wtedy są pobudzani ;'; .:xwidowania tego dysonansu albo przez zmianę swe- L- /chowania, albo przez jego usprawiedliwianie tak, *c". bvto ono zgodne z pozytywnym obrazem samego -Ji"CTr Powstająca w ten sposób zmiana zachowania jest •-.Tu-kiem procesu autoperswazji. D-.scnans nieuchronnie pojawia się po podjęciu waż- T .:- .źccyzji (dysonans podecyzyjny), gdy element :*;./-.i.-.c2y: „Wybrałem alternatywę X" jest niezgodny ,' "Je—wtem: „Skorzystałbym znacznie więcej, wybiera- —: ż--e"atywę Y". Można usunąć taki dysonans, _pod- '«'•» r-Ja^s. ocenę wybranego przedmiotu, a _zanjzając JK3"r>i alternatywy odrzuconej. Pozbawieni skrupułów -cr-za-J^ .<;',• znani są z tego, że wykorzystują tę tenden- •» f-c./; -'osuląc strategię zwaną techniką niskiej pił- •.. *-.ri :x.'!e^a na stworzeniu w umyśle klienta iluzji, •K T,A'Łtr;'ź transakcja kupna produktu, podczas gdy » ~r--~.-r^".--~\L'-sC.\ nic takiego nie zaistniało, Z".-.-'-ź.-- pojawia się także wtedy, kiedy ludzie »'»sa»SAB -:-Z.J •A-ysiłku, aby czynić coś nudnego lub uzy- -aut: ;•-- r-iCpotrzebnego. Pojawia się wtedy dążenie do •o—Anau wysiłku, co prowadzi do podniesienia oce- Tli« "»-ay •«-"- '"•-«—--=•' /'•^•dłem dysonansu są niemoralne lub nie- ii«cntiBi«iiiT*' J-T;i-.'-'v.'ania, którym brak wystarczającego sa»amccsw:" ^i \a przykład, jeżeli ludzie mówią coś •••»'3e!—-TtT / ••.ia?na postawą (bronienie stanowiska i x wtasną postawą) przy niskim uzasadnie- •- znajdują wewnętrzne uzasadnienia swojego zachowania i zaczynają wierzyć w to, co powie- dzieli. Podobnie jest, gdy ludzie unikają czegoś, co lu- bią, a towarzyszy temu niewystarczająca kara, to będą wierzyć, że tego czegoś naprawdę nie lubią. Tak samo oddanie komuś przysługi przy braku wystarczającego uzasadnienia pociąga za sobą pojawienie się przeświad- czenia o sympatii dla tej osoby. Zaskakującem efektem tego rodzaju redukcji dysonansu są groźne konsekwen- cje: jeśli ludzie przyłapią się na sprawianiu komuś przy- krości przy braku wystarczającego uzasadnienia, to będą poniżać swoją ofiarę, zakładając, że sobie na to zasłużyła. Zgodnie z koncepcją, że dysonans jest stanem przykrego napięcia, które pobudza ludzi do jego usunięcia, istnieją dowody na to, że dysonansowi towarzyszy napięcie fi- zjologiczne. W ostatnich latach psychologowie społeczni rozwinę- li nowe i fascynujące kierunki badań oparte na koncepcji zakładającej, że ludzie dążą do podtrzymywania swojej samooceny. Teoria podtrzymywania poczucia własnej wartości mówi, że dysonans powstaje w związkach inter- personalnych, jeśli ktoś nam bliski osiąga wyższy poziom wykonania w zadaniu, które ma duże znaczenie dla two- rzenia obrazu Ja. Ludzie mogą zmniejszać ten dysonans, dystansując się od"'fej~ osoby, podwyższając swój po- -zipm wykonania, zaniżając poziom wykonania tej dru- giej osoby'lub obniżając znaczenie'danego zadania. Teo- ria~aut(!afirmaC]i Zakłada, że ludzie są bardzo elastycz- ni w zmaganiu się z zagrożeniami swej samooceny. Jeśli dysonans nie może być zmniejszony przez usunięcie kon- kretnego zagrożenia, to ludzie mogą podnieść swoją sa- moocenę poprzez potwierdzenie się w jakiejś innej dzie- dzinie. Badania nad teorią samopotwierdzania sugerują, że potrzeba podtrzymania samooceny wchodzi czasem w konflikt z potrzebą zweryfikowania obrazu samych sie- bie. Jeżeli osoby z negatywnym obrazem samych siebie obawiają się ujawnienia, że nie są kimś, kim się wydają, i kiedy sądzą, że możliwa jest zmiana i poprawa mniej 122 Rozdział 3 pożądanych stron samego siebie, to będą wybierać taką informację zwrotną, która potwierdza ich niskie mniema- nie o sobie, a nie informację zwrotną, która je podnosi. Niebezpieczeństwo redukcji dysonansu przez pod- niesienie samooceny wynika z tego, że może to zakoń- czyć się pułapką racjonalizacji, która wywołuje coraz to głupsze i bardziej niemoralne działania. Jak sugeruje teo- ria autoafirmacji, możemy uniknąć tej pułapki, uświada- miając sobie, że jesteśmy dobrymi i uczciwymi ludźmi, tak ze nie musimy uzasadniać i racjonalizować każdego naszego działania. Literatura zalecana Aronson E. (1969). The theory of cognitwe dissonancc: A cur- rent perspectiye. W: L. Berkowitz (red.), Adyances m experimental social psychology (Vol. 4, s. 1-34). New York: Academic Press. Rewizja oryginalnej teorii w terminach samooceny i pojęcia Ja. Aronson E. (1992). The return of the repressed: Dissonance theory makes a comeback. „Psychological Inquiry", 3, s. 303-311. Krótka próba uaktualnienia teorii dyso- nansu poznawczego przez omówienie związku za- chodzącego między teorią dysonansu poznawczego a postępem wiedzy w dziedzinie psychologii po- znawczej. Festinger L. (1957). A theory of cognitiye dissonance. Stan- ford, CA: Stanford University Press. Oryginalna pre- zentacja teorii dysonansu. Klasyka w psychologii spo- łecznej — napisana jasno, zwięźle i zachęcająco. Wicklund R., Brehm J. (1976). Perspectiyes on cognitwe dis- sonance. Hillsdale, NJ: Earibaum. Profesjonalna, przy- stępna prezentacja teorii dysonansu napisana prawie 20 lat po jej ogłoszeniu. Zawiera opis dużej liczby wczesnych badań oraz kilka ważniejszych, pojęcio- wych modyfikacji tej teorii. Aronson E. (1978, 1995). Człowiek — istota społeczna. War- szawa: PWN. Grzelak J. (1971). Teoria dysonansu poznawczego. W: L. Wo- łoszynowa (red.). Materiały do nauczania psychologii. Warszawa: PWN. FoiRozdział 4 Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie P 3 czerwca 1988 r. Gorący, wilgotny dzień w Zatoce Perskiej. Członkowie załogi USS „Ymcennes" bronią swojego statku uporczywie ostrzeliwanego przez kilka irańskich kanonierek. Od miesięcy międzynarodowe tankowce przebywające w zatoce są atakowane przez irańskie statki i samoloty. Prezydent Reagan zadecydował o wysłaniu amerykańskiej floty, by utrzymać drożność tych ważnych morskich szlaków. Pomiędzy siłami Iranu i Stanów było już kilka poważnych potyczek. Niedawno samolot irański wystrzelił rakietę w stronę USS „Stark". Zginęło trzydziestu siedmiu żołnierzy, a statek omal nie zatonął. Kapitana „Starka" obwiniono o niewłaściwą obronę okrętu i zmuszono do odejścia z marynarki. 126 Rozdział 4 Powietrze wypełnia gryzący dvm, kiedy irańskie jednostki ostrzeliwują „Vincennesa" z karabinów maszynowych i z wyrzutni rakietowych. Nagle nowoczesny svstem radarowy „Vincennesa" sygnalizuje, że jakiś samolot wystartował z irańskiego lotniska i kieruje się w stronę okrętu. Operatorzy radaru spieszą się z identyfikacją maszyny. Pamiętając atak na „Starka", gorączkowo analizują napływające dane i dochodzą do wniosku, że jest to irański myśliwiec F-14, który lotem nurkującym zbliża się do „Vincennesa". To złowieszczy zwiastun. Taki tor lotu obierają samoloty mające wystrzelić rakietę powietrze-statek. „Vincennes" natychmiast wysyła samolotowi ostrzeżenia radiowe, żądając zmiany kursu, ale nie otrzymuje żadnej odpowiedzi. Na domiar złego zacina się działo rufowe i statek musi wykonać gwałtowny skręt przy sterze wychylonym na burtę, idąc z prędkością 30 węzłów, co powoduje jego przechył o 32 stopnie. Światła mrugają i wszystko, co nie jest umocowane, fruwa w powietrzu. Kapitan Rogers ma tylko chwilę na podjęcie decyzji. Rozważa informację otrzymaną od operatorów radaru. Samolot to irański F-14, który lotem atakującym kieruje się prosto na statek, nie odpowiedziawszy na ostrzeżenia radiowe. Uznając, że nie może czekać dłużej, kapitan przekręcą klucz odpalający, co powoduje wystrzelenie dwóch rakiet statek-samolot. Kilka sekund później maszyna zostaje zniszczona w powietrzu. Ku przerażeniu Rogersa i całego świata Iran wkrótce oświadcza, że nie był to myśliwiec F-14, ale cywilny samolot rejsowy Iran Air, lot 655, z 290 niewinnymi pasażerami na pokładzie. Nikt nie ocalał. Jak mogło dojść do tej tragicznej pomyłki? Komisja śledcza Marynarki rozpatrywała możliwość, że zawiodło nowe, oparte na najnowocześniejszej technologii wyposażenie radarowe „Vincennesa", które błędnie zidentyfikowało samolot jako F-14. Prowadzący dochodzenie stwierdzili jednak, że sprzęt radarowy działał bez zarzutu. Taśmy z zapisami sygnałów radaru pokazywały wyraźnie, że samolot wznosił się, a nie zniżał w kierunku „Vincennesa", że nie był to F-14 i że znajdował się w korytarzu lotów cywilnych. Z jakichś przyczyn operatorzy radaru błędnie zidentyfikowali samolot wbrew wyraźnym danym. Jak mogła popełnić tę tragiczną omyłkę wysoko wyszkolona, wdrażana do działań w warunkach bojowych obsługa radaru? Oto przedmiot tego rozdziału. l odejmujemy decyzje każdego dnia. Niektóre nie mają wielkiego zna- czenia, jak na przykład, czy południowy posiłek zjeść w pobliskiej sma- żalni, czy też w barze na rogu. Inne są bardzo ważne, na przykład decyzja, gdzie studiować; zostać psychologiem czy prawnikiem; poślubić Billy'ego czy Jima. W niniejszym rozdziale zajmujemy się tym, jak podejmujemy tego rodzaju decyzje. Ujmując rzecz bardziej formalnie, jego przedmiotem Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 127 jest poznanie społeczne: analiza tego, w jaki sposób ludzie selekcjonują, interpretują i wykorzystują informację do formułowania sądów i podej- mowania decyzji dotyczących świata społecznego. Przekonamy się, że lu- dzkie istoty często podejmują decyzje znakomicie, w sposób bardziej wyrafinowany niż najpotężniejsze komputery. Zobaczymy też, że w pew- nych okolicznościach jesteśmy narażeni na popełnianie brzemiennych w skutki pomyłek we wnioskowaniu, takich jak uznanie przez operato- rów radaru, że rozbłysk na ekranie ich urządzenia to myśliwiec F-14. Obsługa radaru miała do czynienia z wielką ilością informacji i musiała w bardzo krótkim czasie podjąć dramatyczną decyzję. Na szczęście, zwykle nie znajdujemy się pod tak straszliwą presją, gdy dokonujemy naszych codziennych wyborów. Są jednak pewne analogię pomiędzy tym, jak ope- ratorzy radaru interpretują sygnały pojawiające się na ich ekranach, a co- dziennym podejmowaniem decyzji. W obydwu wypadkach ludzie muszą dokonywać przeglądu wielkiej ilości informacji i rozstrzygać, co jest ważne, a co może być zignorowane. Pomyśl, jak wiele danych przetwarzasz za każdym razem, kiedy rozmawiasz z inną osobą albo gdy wkraczasz w ja- kiekolwiek otoczenie społeczne — czy jest to prywatka, czy dworzec ko- lejowy. W tym, co się dzieje, zawarte są dosłownie tysiące bitów informacji. Czy jesteś zdolny wszystkie zarejestrować, przemyśleć, zareagować na nie? Gdybyś, rozmawiając z innymi, za każdym razem musiał zauważać w naj- drobniejszych szczegółach każde wypowiadane przez nich słowo (i rozwa- żać każde, które nie zostało użyte), każdy niuans tonu ich głosu, wyrazu twarzy i gestykulacji, każdy aspekt ich wyglądu fizycznego, każdą właści- wość otoczenia społecznego, w którym toczy się rozmowa, i wszystko, czego kiedykolwiek się dowiedziałeś o tych ludziach i o tym otoczeniu, to... byłbyś sparaliżowany. Spostrzeganie i myślenie pochłaniałoby cię do tego stopnia, że zabrakłoby już czasu i energii na jakąkolwiek reakcję. Najwyraźniej, my ludzie, wynaleźliśmy sposób rozwiązania tej trudności. Są nim uproszczone metody myślenia. Korzystając z nich, możemy zwracać uwagę tylko na część z zawrotnej ilości informacji, ażeby odpowiedzieć na nmdamentalne pytania: Co się tu dzieję, w jaki sposób powinienem się poznanie społeczne: sposób, w jaki ludzie myślą o sobie samych i o świecie społecznym; a dokładniej, jak selekcjonują, interpretują, zapamiętują i wykorzystują informację społeczną w wydawaniu sądów i w podejmowaniu decyzji To umysł kreuje świat wokół nas i nawet gdybyśmy stanęli tuż obok siebie na tej samej łące, moje oczy nigdy nie ujrzą tego, co widzą twoje. — George Gissing The priyate papers of Henry Ryecroft, 1903 Nasza rzeczywista pierwsza linia obrony, czy nie zgodzi się pan ze mną, ze to nasza zdolność rozumowania. 128 Rozdział 4 oszczędność poznawcza: teza mówiąca, że ludzie uczą się stosować efektywne uproszczenia myślowe i praktyczne reguły zdroworozsądkowe, które pomagają im zrozumieć rzeczywistość społeczną, ponieważ nie są zdolni przetwarzać całej oddziałującej na nich informacji społecznej zachować? Z olbrzymią liczbą danych, które do nas stale docierają, radzi- my sobie, stosując metodę oszczędności poznawczej (Fiske, Taylor, 1991). Zwykle obieramy drogę najmniejszego oporu i poddajemy się prawu naj- mniejszego wysiłku, pobierając tylko tyle informacji, ile potrzeba, by zrobić to, co należy: podjąć decyzję, wybrać reakcję itd. Jak przekonamy się w trakcie lektury rozdziału, te uproszczenia myślo- we są użyteczne. Zaufanie im wiąże się jednak z pewnym ryzykiem, po- nieważ niekiedy okazują się po prostu całkowicie błędne. Kiedy wykorzy- stujemy tylko część informacji, a ignorujemy resztę, narażamy się na nie- bezpieczeństwo zlekceważenia tego, co może być naprawdę ważne. Nasze metody oszczędności poznawczej mogą sprawiać, że będziemy dokonywali nietrafnych ocen czy nawet będziemy w sposób zniekształcony spostrze- gali i interpretowali rzeczywistość społeczną. Jeszcze bardziej komplikuje problem to, iż często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że się mylimy. Tak więc, chociaż poznawcze teorie i uproszczone metody myślowe, o których będziemy mówić, pomagają nam poruszać się w święcie społecznym z płyn- nością i gracją tancerzy baletowych, prawdą jest również to, że z ich po- wodu niekiedy depczemy po nogach innym ludziom i sami się potykamy. Zwykli ludzie jako teoretycy codziennej rzeczywistości: schematy i ich oddziaływanie schematy: struktury poznawcze, za pomocą których ludzie organizują swoją wiedzę o świecie według pewnych tematów; schematy silnie wpływają na to, co / otrzymanej informacji zauważamy, o czym myślimy i co później pamiętamy W nauce instytucjonalnej badacze formułują wiele teorii i hipotez doty- czących przedmiotu swoich zainteresowań — czy będzie to zachowanie się cząstek elementarnych, czy zachowanie się świadków wypadku. Rów- nież każdy z nas w codziennym życiu posługuje się teoriami, które do- tyczą jego samego oraz społecznego świata wokół. Tę teorie interesują psychologów społecznych, ponieważ wpływają one znacząco na sposób rozumienia i interpretacji przez ludzi samych siebie, innych osób i wszy- stkich interakcji i sytuacji społecznych. Nasze teorie dotyczące rzeczywistości społecznej, nazywane schemata- mi (Bartlett, 1932; Markus, 1977; Taylor, Crocker, 1981), mają istotny wpływ na to, co zauważamy, o czym myślimy, co później sobie przypominamy. Jak zauważył Norman Maciean w opowiadaniu A Rivcr Runs Through It: „Wiem, że często nie spostrzegłbym czegoś, jeśli najpierw o tym bym nie pomyślał". Schematy są strukturami poznawczymi w naszych głowach, które organizują informację według pewnych tematów. Dotyczą one róż- nych spraw: innych ludzi, nas samych, ról społecznych (np. jakim człowie- kiem jest bibliotekarz albo kelnerka), a także określonych zdarzeń (np. co się zwykle dzieje, gdy ludzie jedzą posiłek w restauracji). W nich zawiera się nasza podstawowa wiedza o świecie i nasze odczucia. Na przykład, schemat dotyczący członków Bractwa Domu Zwierzęcego może ujmować ich jako hałaśliwych, odrażających miłośników pijatyk, którzy mają zwy- czaj wymiotowania wokół. Wart uwagi jest wpływ funkcjonującego schematu na przetwarzanie i zapamiętywanie przez nich nowej informacji. Jeśli napotkasz członka Brac- twa Domu Zwierzęcego, który zachowuje się powściągliwie i uprzejmie, to jego sposób bycia będzie niezgodny ze schematem i jest prawdopodobne, że umknie twojej uwadze, zostanie zignorowany lub że nie będziesz go Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 129 później pamiętał. Schematy działają jak filtry, które „odsiewają" informację sprzeczną lub niespójną z dominującym motywem (Higgins, Bargh, 1987; Stangor, Ruble, 1989). Niekiedy, oczywiście, jakiś fakt może być do tego stopnia niezgodny ze schematem, że uwydatnia się jak kwiatek na tle kożucha i prawdopo- dobne jest, że go zapamiętamy. Jeśli napotkamy członka Bractwa Domu Zwierzęcego, który aktywnie walczy o to, by alkohol wolno było sprzeda- wać dopiero osobom powyżej 25 roku życia, i który woli wieczorki poetyc- kie od wrzaskliwych imprez towarzyskich, to jest on tak jaskrawym wy- jątkiem od naszego schematu, że wbije się nam w pamięć — zwłaszcza jeśli będziemy się zastanawiać, jak w ogóle mógł znaleźć się w tym samym domu studenckim, co jego miłujący zabawę współbracia (Hastie, 1980; Srull, 1981). Na ogół jednak prawdopodobnym przedmiotem naszej uwagi i refleksji będą te zachowania członków Bractwa Domu Zwierzęcego, które odpowiadają naszym wyobrażeniom o tych ludziach. W ten sposób sche- maty stają się wraz z upływem czasu coraz silniejsze i coraz mniej podatne na zmiany. Na przykład Ciaudia Cohen (1981) pokazywała badanym oso- bom film wideo z zapisem czynności wykonywanych przez pewną kobietę i przedstawiała ją jako bibliotekarkę albo jako kelnerkę. Uczestnicy badań, których poproszono później o przypomnienie sobie scen z filmu, bardziej trafnie odtwarzali fakty zgodne z etykietą określającą zawód jego bohaterki — na przykład to, że bibliotekarka słuchała muzyki klasycznej. Co więcej, nasza pamięć ma charakter rekonstrukcyjny. Nie zapamię- tujemy dokładnie — na podobieństwo kamery filmowej — tego/ cc) się /darzyło w określonych okolicznościach. Pamiętamy tylko część informacji ' szczególnie tę, którą spostrzegamy i analizujemy za sprawą naszych sche- matów) i „przypominamy sobie" to, czego nie było, rzeczy, które bezwied- nie dodaliśmy później (Loftus, Palmer, 1974; Markus, Zajonc, 1985). Na przykład, jeśli zapytasz ludzi o najsłynniejszą kwestię z Casablanki z Hum- phreyem Bogartem i Ingrid Bergmąn, prawdopodobnie usłyszysz: „Zagraj •o jeszcze raz. Sam". Tak samo, jeśli zapytasz ich o jedną z najsłynniejszych kwestii w pierwszym cyklu odcinków (1966-1969) telewizyjnego serialu Star Trek", prawdopodobnie odpowiedzą: „Zabierz mnie stad, Scotty"*. Podamy szczegół, który być może ciebie zaskoczy: obydwie te kwestie •^a rekonstrukcjami — zarówno bohaterowie filmu, jak i serialu telewizyj- nego nigdy nie wypowiedzieli tych zdań. Nic dziwnego, mamy tendencję io rekonstruowania wydarzeń w taki sposób, by były zgodne z naszymi -chomątami. Na przykład uczestnicy badań Cohen (1981) dotyczących -chematu bibliotekarza i kelnerki błędnie przypominali sobie, co w filmie nła bibliotekarka. W dokonywanej przez nich pamięciowej rekonstrukcji .-.'aściwej sceny było to wino, a nie piwo, ponieważ picie wina pozosta- ••• ało w zgodzie z ich schematem bibliotekarki. Jak pokażemy w rozdziale "-; ten właśnie sposób działania schematów sprawia, że nasze uprzedze- r:a -ul w znacznym stopniu oporne na zmiany. \\ dalszej części rozdziału rozważymy szczegółowo, jak uproszczone TTY?ti>dv myślowe wpływają na sposób interpretowania świata społecznego. " -»^sm mc up, Scotty", dosłownie': „Nadaj (wyemituj) mnie w góry, Scotty". Miałoby i -'~'-.:/ac prośbo o „przetransformowanie" z powrotem na statek kosmiczny po stwier- „"-•-...; /v na danej planecie nic ma poszukiwanej pozaziemskiej inteligencji. Wyrażenie to •"'•'• -. _:/;~ia) używane jako sarkastyczny komentarz do mało inteligentnych zachowań ludzi i- /-tr~-: przyp. tłum.). Teoria pomaga nam znosić nieznajomość faktów. — George Santayana The Sense of Beauty, 1896 130 Rozdział 4 „Zabierz mnie stąd, Scotty". Czy bohaterowie pierwszego cyklu odcinków serialu telewizyjnego „Star Trek" kiedykolwiek wypowiedzieli tę kwestię? Pokażemy, że — w dosłownym sensie — przekonania mogą kreować rzeczywistość. Funkcja schematów: do czego one nam służą Jak by to było, gdybyś był pozbawiony schematów twojego otoczenia społecznego? Gdyby wszystko, co napotykasz, było niezrozumiałe, my- lące i niepodobne do niczego, co już poznałeś? Przypominałoby to pobyt na obcej planecie, gdzie nic nie jest dla ciebie jasne. Przeczytaj poniższy fragment i spróbuj dociec, o czym on mówi: Procedura jest zupełnie prosta. Najpierw posortuj rzeczy na różne grupy. Oczywiście jeden stos może wystarczyć, to zależy, ile jest do zrobienia. Jeżeli musisz iść gdzie indziej, bo sam nie masz odpowiednich udogodnień, to jest to następny krok; jeżeli nie, jesteś już dość dobrze przygotowany. (Bransford, Johnson, 1973, s. 400) Czyż nie brzmi to dość dziwnie? Co u licha oznacza stwierdzenie „jeden stos może wystarczyć"? Ale przypuśćmy, że powiedzieliśmy ci, iż przyto- czony fragment dotyczy tego, jak masz zrobić pranie. Jeżeli dysponujesz już tym schematem interpretacyjnym dla tekstu, staje się on całkowicie zrozumiały. Schematy pomagają nam kategoryzować bodźce, dostarczając odpowiedzi na pytanie „co to jest?", gdy napotykamy coś nieznanego. Odnoszenie nowych doświadczeń do tego, co już wiemy, jest efektywnym Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 131 Ludzie, którzy go znają, uważają go za osobę raczej Ludzie, którzy go znają, uważają go za osobę bardzo chłodną, pracowitą, krytyczną, praktyczną i zdecydowaną, ciepłą, pracowitą, krytyczną, praktyczną i zdecydowaną. sposobem osiągania zrozumienia społecznej rzeczywistości, szczególnie je- di te nowe doświadczenia są niejednoznaczne i trudne do rozszyfrowania. Rozważmy na przykład, jak ludzie interpretowali niejednoznaczną in- formację w klasycznym eksperymencie Harolda Kelleya (1950). Studen- tom z różnych sekcji na pewnym roku ekonomii w jednym z college'ów mówiono, że prowadzący zajęcia wyjechał i tego dnia gościnnie zastąpi y» inny wykładowca. Ażeby wytworzyć schemat dotyczący tego wykła- dowcy, Kelley powiedział studentom, że wydział ekonomii interesuje się tym, jak słuchacze poszczególnych lat reagują na różne osoby prowadzące za^ęda, i z tego powodu przed pojawieniem się wykładowcy otrzymają •ego krótką notkę biograficzną. Notka zawierała dane o wieku, wykształ- ceniu i dotychczasowej pracy nauczycielskiej. Dostarczała również jedne- go z dwóch opisów osobowości wykładowcy. Jedna wersja głosiła, że Judzie, którzy go znają, uważają go za osobę raczej chłodną, pracowitą, krytyczną, praktyczną i zdecydowaną". Druga wersja była identyczna, i tym wyjątkiem, że określenie „osoba raczej chłodna" zastąpiono okre- Anuem „osoba bardzo ciepła". Studenci losowo otrzymywali jeden z tych dwóch opisów osobowości. Następnie zaproszony wykładowca przeprowadzał trwającą dwadzie- ścia minut dyskusję w grupie, po czym studenci dokonywali ocen, kierując ae wrażeniem, jakie na nich wywarł. Co z jego poczuciem humoru? Czy es* towarzyski? Delikatny w kontaktach z innymi? Ponieważ sytuacja była iio pewnego stopnia niejednoznaczna — w końcu studenci widzieli wy- cładowcę tylko przez krótki czas — Kelley zakładał, że aby odpowiedzieć aa te pytania, posłużą się oni swoim schematem, wytworzonym na pod- amne notki biograficznej. Hipoteza ta została potwierdzona. Studenci, któ- mr spodziewali się, że wykładowca będzie „ciepły", oceniali go znacznie wq mz studenci oczekujący od niego zachowania „chłodnego", chociaż •dta i drudzy obserwowali tego samego nauczyciela, zachowującego się w — sam sposób. Ci, którzy oczekiwali, że wykładowca będzie „ciepły", 132 Rozdział 4 częściej również zadawali mu pytania i częściej zabierali głos w dyskusji. Pomyśl przez chwilę, czy tobie nie przytrafiło się kiedyś coś podobnego. Czy ci się nie zdarzyło, że to, co wiedziałeś o profesorze przed pierwszymi zajęciami, wpłynęło na to, jak go odebrałeś? Czy stwierdziłeś, rzecz dziwna, że profesor zachowywał się dokładnie tak, jak się spodziewałeś? Przy naj- bliższej sposobności zapytaj koleżankę albo kolegę, którzy mieli inne ocze- kiwania, co oni myśleli. Sprawdź, czy wasze spostrzeganie wykładowcy różni się, ponieważ posługiwaliście się różnymi schematami. Oczywiście, ludzie nie są całkowicie ślepi na to, co się wokół dzieje. Niekiedy to, co spostrzegamy, jest względnie jednoznaczne i nie musimy uciekać się do naszych schematów, by dokonać interpretacji. Na przykład w jednej z grup, w których Kelley przeprowadzał swoje badania, zapro- szony wykładowca był wyraźnie pewny siebie, a nawet zarozumiały. Po- nieważ jego zarozumiałość była dość oczywista, studenci nie musieli po- legać na swoich oczekiwaniach, żeby odpowiedzieć na pytania. Ocenili wykładowcę jako mało skromnego zarówno w tych wypadkach, gdy in- strukcja przypisywała mu „ciepło", jak i wtedy, gdy określała go jako osobę „chłodną". Jednakże oceniając poczucie humoru prowadzącego za- jęcia, nie demonstrowane już tak wyraźnie, studenci odwoływali się do swoich oczekiwań. Ci, którym wykładowcę przedstawiono jako „ciepłe- go", przypisywali mu większe poczucie humoru niż ci, którzy dowiady- wali się, że jest on „chłodny". A zatem użycie przez ludzi schematów, żeby odpowiedzieć na postawione pytania, jest bardziej prawdopodobne wtedy, gdy nie są całkowicie pewni, czym jest to, co obserwują. Trzeba podkreślić, że w postępowaniu studentów badanych przez Kel- leya nie ma nic niewłaściwego. Tak długo, jak długo ludzie mają powód, by wierzyć, że ich schematy są trafne, w pełni sensowne jest posługiwanie się nimi dla radzenia sobie z wieloznacznością. Jeśli w ciemnej uliczce podejdzie do ciebie podejrzanie wyglądający osobnik i powie: „Wyciągnij portfel", schemat dotyczący takich spotkań podpowie ci, że ten człowiek chce ukraść pieniądze, a nie podziwiać zdjęcia twojej rodziny. Ten schemat pozwala ci uniknąć niebezpiecznego, a być może nawet śmiertelnego nie- porozumienia. Schematy dostarczają także użytecznych wskazówek doty- czących naszego działania, tak że nie musimy zatrzymywać się i zastana- wiać nad każdym kolejnym krokiem. Na przykład, gdy idziemy coś zjeść poza domem, przywołujemy scenariusz „w restauracji" — schemat, który opisuje, jakiego rodzaju zdarzenia mogą zajść i w jakiej kolejności. Nie musimy tracić czasu na zastanawianie się, czy wręczyć napiwek kelnerce przed złożeniem zamówienia czy po posiłku albo czy najpierw powinniśmy zamówić deser czy drugie danie. Zarówno nasze własne zachowanie, jak i zachowanie kelnerki w tej sytuacji jest w znacznym stopniu określo- ne przez scenariusz. Jednakowe odczytywanie tego scenariusza umożliwia płynną i realizowaną bez wysiłku interakcję społeczną (Abelson, 1976). Wybór schematu: rola dostępności i zdarzeń poprzedzających Niekiedy sytuacji odpowiada tylko jeden schemat, a zatem nie mamy pro- blemu z wyborem. Kiedy wchodzimy do restauracji, wiemy, że powin- niśmy przywołać scenariusz „w restauracji", ponieważ żaden inny nie jest odpowiedni. [Kiedy w najbliższym czasie będziesz w restauracji, spróbuj Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 133 przywołać zamiast niego scenariusz „przyjęcia domowego". Po skończo- nym posiłku podziękuj twojemu „gospodarzowi" (kelnerowi), a potem wstań i skieruj się do wyjścia — zobaczysz, co się stanie!] Kiedy indziej znowu wcale nie jest tak jasne, którym ze schematów powinniśmy się posłużyć, żeby zrozumieć sytuację czy drugą osobę. Wyobraź sobie, że siedzisz w autobusie obok osobnika, który zachowuje się nieco dziwnie. Mruczy coś bez związku sam do siebie, kryje twarz w dłoniach, a potem nieoczekiwanie zwraca się do ciebie i pyta: „Czy w tym wszystkim jest jakiś sens?" Jaki schemat przywołasz, próbując zrozumieć, co się z tym człowiekiem dzieje? Ostatnie badania pokazują, że zależy to od dostę- pności schematów. Możemy ją zdefiniować jako łatwość uświadamiania sobie przez ludzi myśli i idei (tych, które akurat znajdują się najbliżej „powierzchni" naszego umysłu; Higgins, 1989; Wyer, Srull, 1989). Jest interesujące, że — jak wykazały badania — dostępność takich czy innych treści może zależeć od czynników dość przypadkowych. To, co zdarzy nam się przed dostrzeżeniem faktu robić czy myśleć, może wpłynąć na wzbudzenie określonego schematu, czyniąc go bardziej dostępnym. Zwiększą się wtedy prawdopodobieństwo, że zostanie on użyty do zinter- pretowania tego, co obserwujemy. Załóżmy na przykład, że tuż zanim mężczyzna w autobusie usiadł obok ciebie, czytałeś Lo( nad kukułczym ^niaz- dcm Kena Kęseya, powieść o pacjentach w szpitalu psychiatrycznym. Jeżeli dostępne w twojej głowię myśli byłyby związane z pacjentami szpitali psy- chiatrycznych, to zauważywszy dziwnie zachowującego się pasażera au- tobusu, przypuszczalnie przywołałbyś schemat „człowieka z zaburzeniami umysłowymi", zakładając, że mężczyzną mą poważne problemy psychicz- ne. Gdybyś jednak myślał właśnie o czymś, co ma związek z alkoholem — np. tuż przed chwilą widziałeś alkoholika wspartego o budynek i piją- Łfgo wino z butelki — przypuszczalnie przywołałbyś schemat „pijanego", zakładając, że mężczyzna ma za sobą o kilka kolejek za dużo (por. ryć. 4.1). Tak więc ostatnie doświadczenia mogą zaktywizować schematy, które ludzie wykorzystują do zinterpretowania sytuacji niejednoznacznych. To- ry- Higgins, Stephen Rholes i Cari Jones (1977) zademonstrowali efekt wpływu zdarzeń poprzedzających w następującym eksperymencie. Wyobraź sobie, że jesteś jego uczestnikiem. Po przybyciu na miejsce do- wiadujesz się, że masz uczestniczyć w dwóch odrębnych badaniach. Pier- w>»/e dotyczy spostrzegania. Będziesz w nim rozpoznawał różne kolory, przechowując jednocześnie w pamięci zbiory słów. Drugie badanie doty- czy rozumienia czytanego tekstu. Zapoznasz się z notatką mówiącą o kimś imieniem Donald, ą następnie podzielisz się swoimi wrażeniami .^wiązanymi z tą osobą. Tekst notatki jest przedstawiony na rycinie 4.2. Poświęć chwilę na jego przeczytanie. Co myślisz o Donaldzie? Być może zauważyłeś, że wiele z jego działań jest niejednoznacznych - mogą być one zinterpretowane zarówno w kategoriach pozytywnych, •łk i negatywnych. Weźmy fakt, że pilotował łódź, nie mając o tym wiel- LK>;O pojęcia, i że chce przepłynąć żaglówką Atlantyk. Możną to potra- Łl».»wdc jako coś zasługującego na aprobatę, dostrzegając u Donalda godną pAŁiriwu żyłkę podróżnika. Równie łatwo jednak możną ocenić te dzia- tiKł krytycznie, uznając go za osobę dość lekkomyślną i niebezpieczną. JU. interpretowali to uczestnicy badań? Higgins i jego współpracownicy I'-^""'' stwierdzili, zgodnie z własnymi oczekiwaniami, że zależy to od IIR&.-. c/v dostępny był schemat pozytywny czy negatywny. W pierwszym i—LliOiM eksperymentatorzy podzielili ludzi na dwie grupy. Każda z nich dostępność: łatwość, z jaką możemy sobie uświadomić rozmaite myśli i idee; idea dostępna to taka, która jest obecnie uświadamiana albo która może zostać łatwo przywołana do świadomości 134 Rozdział 4 RYCINA 4.1. W jaki sposób interpretujemy sytuację niejednoznaczną: rola dostępności i zdarzeń poprzedzających wzbudzanie schematu pod wpływem zdarzeń poprzedzających: zwiększanie się &os^pw»d sdYCTMAu ^od wpływem tego, co było doświadczane bezpośrednio przedtem otrzymywała inne słowa do zapamiętania. Ludzie, którzy zapamiętywali określenia: miłośnik przygody, ufny we własne siły, niezależny, wytrwały, tworzyli sobie pozytywny obraz Donalda, spostrzegając go jako osobę bu- dzącą sympatię, którą cieszą nowe wyzwania. Ludzie, którzy zapamięty- wali określenia: lekkomyślny, zarozumiały, skryty, niezdolny do ustępstw, tworzyli sobie negatywny jego obraz, spostrzegając go jako człowieka za- dufanego w sobie, który bez potrzeby podejmuje awanturnicze przedsię- wzięcia. To jest właśnie przykład wzbudzenia schematu pod wptywem zdarzeń poprzedzających. Określenia przyswajane sobie przez badanych w pierwszej części eksperymentu zwiększały dostępność różnych sche- matów, wpływając na sposób myślenia o Donaldzie. Na\e'z^ iwwyi^d, te wie samo zapamiętywanie zabarwionych pozy- tywnie albo negatywnie stów wpływało na to, jak spostrzegano Dona\Aa. W innym wariancie eksperymentu uczestnicy badań również zapamięty- wali określenia, które miały wydźwięk albo pozytywny, albo negatywny, jak np. schludny (w jednej grupie) bądź nieuprzejmy (w innej). Te słowa nie wpływały jednak na spostrzeganie przez nich Donalda, ponieważ nie miały związku z jego działaniami. Na przykład, kiedy próbie oceny Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 135 Negatywne Pozytywne Słowa zapamiętywane w pierwszym badaniu Charakterystyka Donalda Donald spędzał mnóstwo czasu na poszukiwaniu tego, co lubił określać mianem podekscytowania. Wspiął się na Mt. McKinIey, przepłynął kajakiem przez bystrza Colorado, wziął udział w samochodowym rodeo i prowadził łódź z silnikiem odrzutowym — nie wiedząc o łodziach zbyt wiele. Często narażał swoje zdrowie, a nawet życie. Wciąż poszukiwał nowych emocji. Myślał o akrobacji przy wykonywaniu skoków ze spadochronem albo o przepłynięciu Atlantyku łodzią żaglową. Obserwując jego postępowanie, można było się łatwo domyślić, że jest przekonany o własnych możliwościach wykonania wielu rzeczy dobrze. Jeśli pominąć sprawy zawodowe, jego kontakty z innymi ludźmi były dość ograniczone. Czuł, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Gdy Donald powziął jakieś postanowienie, to tak, jakby ta rzecz już była zrobiona, bez względu na to, jak długa i trudna mogła się okazać droga do celu. Zwykle trwał przy swoim, nawet wtedy, gdy znacznie lepiej byłoby zmienić zdanie. RYCINA 4.2. Wpływ zdarzeń poprzedzających a dostępność. Ludzie na podstawie powyższego tekstu tworzyli sobie obraz Donalda. W uprzednim badaniu niektórzy zapamiętywali określenia, które mogły być użyte do zinterpretowania osoby Donalda w sposób negatywny (np. lekkomyślny, zarozumiały). Inni zapamiętywali określenia, które mogły być użyte do zinterpretowania Donalda w sposób pozytywny (wielbiciel przygody, polegający na sobie). Jak widać na wykresie, ci, którzy zapamiętywali określenia negatywne, tworzyli sobie bardziej negatywny obraz Donalda niż ci, którzy zapamiętywali określenia pozytywne (zaadaptowano z: Higgins, Rholes, Jones, 1977) poddawany jest fakt, że Donald pragnie przepłynąć łodzią żaglową At- lantyk, mało pomocne są określenia: schludny i nieuprzejmy, ponieważ to, jak bardzo ktoś jest schludny czy uprzejmy, nie ma wiele wspólnego z prowadzeniem łodzi. Określenia: miłujący przygodę i lekkomyślny są tu natomiast znaczące i wpływały one na odbiór Donalda. Schemat musi być zarazem i adekwatny, i dostępny, by został wykorzystany w budo- waniu obrazu świata społecznego. Wróćmy na chwilę do przykładu, od którego rozpoczęliśmy rozdział, czyli do tragicznej pomyłki popełnionej przez załogę USS „Vincennes". Zjawiska dostępności i wzbudzenia schematu pod wpływem zdarzeń po- przedzających pomagają zrozumieć, jak mogło dojść do takiego błędu we nuoskowaniu i w decyzji. Jakie myśli mogły być najbardziej prawdopo- dołme u członków załogi tuż przed dostrzeżeniem irańskiego samolotu? Z»»-ażywszy, że znajdowali się oni pod ostrzałem irańskich kanonierek, srrypuszczalnie najbardziej dostępny był schemat, zgodnie z którym ten ałmolot to również przeciwnik szykujący się do ataku. Dobrze do te- »y pasowałby brak odpowiedzi na wezwania radiowe, atakujące F-14 bo- kiem nie kontaktują się przez radio ze swoimi ofiarami. Nastawieni na dostrzeżenie maszyny wroga operatorzy radaru błędnie rozpoznali wzór, •*r saki układały się napływające dane, odczytując go jako obniżanie się, a aae t»-znoszenie nadlatującego samolotu. Dominujący i dostępny schemat ipcani. ze zinterpretowali niejednoznaczne dane w sposób z nim zgodny. FnOtimuwc decyzję, kapitan „Vincennesa" bez wątpienia pamiętał o USS ..-cark'. który nie podjął właściwego działania i został trafiony przez prze- ci'o»-nika Mając w pamięci te wydarzenia (a także, być może, pamiętając Całe myślenie jest sztuką kojarzenia. To, co masz przed sobą, wydobywa z twojej pamięci coś, o czym prawie nie wiedziałeś, że wiesz. — Robert Frost, wywiad, Writers at Work: Second Series, 1963 136 Rozdział 4 o losie kapitana „Starka"), dowódca „Vincennesa" postąpił zgodnie z in- formacją, którą dostarczyli mu podwładni, i wydał rozkaz odpalenia ra- kiet. To wszystko mogło się wtedy uczestnikom wydarzeń wydawać lo- giczne. Schemat, że są atakowani przez samolot wroga, był tak dostępny i silnie wzbudzony, iż patrząc wstecz, nie można sobie wyobrazić, że mogliby podjąć jakąkolwiek inną decyzję. Należy podkreślić, że spostrzeganie świata przez pryzmat schematów przynosi niezliczone korzyści. Jedzenie w restauracji nie wymaga od nas wiele wysiłku poznawczego, ponieważ schemat, którym dysponujemy, pozwala nam gładko przechodzić przez to doświadczenie, bez koniecz- ności specjalnego namysłu. Porównaj swoje zachowanie z zachowaniem małego dziecka. Pobyt w restauracji to dla maluchów często trudna sy- tuacja, ponieważ nie mają one odpowiedniego schematu, który pomógłby im ją zinterpretować. Małe dzieci znają tylko scenariusz „jedzenie w do- mu", dzięki któremu rozumieją to, co się dzieje podczas kolacji. Nie poj- mują zatem, dlaczego danie nie zjawia się natychmiast, dlaczego nie mogą dostać dokładki i dlaczego nie mogą odejść od stołu zaraz po zjedzeniu. Posiłek w restauracji odbiega w każdym aspekcie od jedynego scenariu- f sza, który znają, i zanim nie wytworzą sobie nowego, specjalnego sche- matu dla tej sytuacji, jedzenie poza domem będzie dla nich przykrym doświadczeniem (tak jak i dla każdej innej osoby!). Spostrzeganie świata przez pryzmat schematów może być zarazem źródłem problemów. Jeżeli będzie on nietrafny, nieuchronnie doprowadzi do błędnych ocen, tak jak to było w wypadku załogi „Vincennesa". Często | przesadnie przywiązujemy się do swoich teorii, trwając zbyt długo przy schematach, które się nie potwierdziły jako trafna reprezentacja rzeczy- wistości. Przejdziemy teraz do przedstawienia problemów, które mogą wynikać z nadmiernego polegania na schematach. Zmienianie schematów: jak łatwo ludzie modyfikują swoje poglądy Większość z nas zna przynajmniej jednego starego zrzędę, który ma usta- lony, nieustępliwie broniony pogląd na niemal każdą sprawę. Co w kraju wymaga dziś naprawy? Nasz Stary Zrzęda (S.Z.) zna odpowiedź. Dla- czego nasze szkoły są w tak kiepskiej kondycji? Co musi zrobić miejscowa drużyna baseballowa, żeby zdobyć mistrzostwo? Jaki samochód jest naj- lepszy? Po prostu spytaj S.Z. Gdybyśmy ośmielili się przedstawić takiej osobie dane niezgodne z jej przekonaniami, bez wątpienia usłyszelibyśmy w odpowiedzi wykład o zawodności statystyki, o próbie zagmatwania problemu przez przygłupich liberałów (albo durnych konserwatystów) lub być może pouczenie w rodzaju: „To jest wyjątek, który potwierdza regułę". Łatwo uśmiechać się na myśl o takich wszystkowiedzących, będąc w bezpiecznym przekonaniu, że nie jesteśmy ani trochę tak sztywni i niezmienni w naszych poglądach na świat jak oni. Sporo danych prze- mawia jednak za tym, że większość ludzi nie zmienia łatwo swoich prze- konań, nawet w obliczu sprzecznej z nimi informacji. Być może nie je- steśmy aż tak skostniali w poglądach jak Stary Zrzęda, ale także i my nie zmieniamy lekko własnych schematów, nawet kiedy dane wskazują, że powinniśmy to uczynić. Na przykład, kiedy Michaił Gorbaczow został Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 137 sekretarzem generalnym [partii komunistycznej — przyp. tłum.] Związ- ku Radzieckiego, stawało się stopniowo coraz bardziej jasne, że nie jest to zwykły sowiecki przywódca. Doprowadził on do zakończenia zimnej wojny i do rozpadu Związku Radzieckiego. Inaczej niż jego poprzednicy, nie sprzeciwiał się, a nawet sprzyjał zakończeniu panowania komuni- stów w Europie Wschodniej. Stosunki między Zachodem i Związkiem Radzieckim nigdy nie były lepsze niż w czasie sprawowania władzy przez Gorbaczowa. Jednak konserwatywni politycy i komentatorzy nie potrafili odrzucić poglądu, że Związek Radziecki to — jak go określił Reagan — „imperium zła". Jeden z nich powiedział: „Rzeczywisty prob- lem nie polega na tym, czy [Gorbaczow] obierze kurs odmienny niż jego poprzednicy, ale czy będzie go realizował bardziej skutecznie". Inny su- gerował, że „niebezpieczne jest myślenie, iż Gorbaczow będzie choć od- robinę bardziej »liberalny« czy »elastyczny« w stosunkach międzynaro- dowych". Nie dawniej niż w 1989 r. wiceprezydent Ouayle powiedział: „Nie sądzę, że nastąpiła istotna zmiana w ich polityce zagranicznej... Wciąż mamy do czynienia z rządem totalitarnym". Dlaczego ludzie tak trwają przy swoich z góry przyjętych założeniach, nawet gdy mają do czynienia z wyraźnie niezgodną z nimi informacją? Jeden powód poznaliśmy w rozdziale 3: uznanie, że nie mamy racji, wzbu- dza dysonans, a spostrzeganie rzeczywistości jako zgodnej z naszymi po- trzebami, życzeniami i przekonaniami przynosi naszemu ego satysfakcję. Decyduje tu także sposób funkcjonowania umysłu. Dane potwierdzają- ce'nasze przekonania są przez nas łatwiej zauważane, lepiej pamiętane i uznawane za ważniejsze. Informacja niezgodna z przekonaniami częściej zostaje przeoczona, zapomniana i częściej jest uznawana za nieistotną, nawet gdy nie jest ważna dla naszej samooceny. Poniżej przedstawimy kilka przykładów ilustrujących skłonność ludzi do upartego trzymania aę własnych schematów. Niektóre z tych przypadków mogą być wiązane i czynnikami motywacyjnymi, takimi jak dysonans, inne ze sposobem, i*" pki rejestrujemy i zapamiętujemy informację. Ludzie spostrzegają nowe dane przez pryzmat schematów. Posługi- *rame się schematami w celu zinterpretowania zachowania wieloznaczne- ao. jak czynili to studenci oceniający wykładowcę w eksperymencie Ha- lolda Kelleya (1950), to jedna sprawa, a druga, to gdy schematy dyktują im treść spostrzeżeń. Jeżeli zniekształcamy dane, by stały się zgodne t uszymi schematami, niewielkie są szansę, że zostanie zarejestrowana fl&akołwiek prawdziwie niezgodna z tymi schematami informacja. Klasyczna demonstracją tego zjawiska są badania przeprowadzone prań Ala Hastorfa i Hadleya Cantrila (1954). Pokazywali oni studentom Obrcmouth i Princeton film z meczu futbolowego pomiędzy drużynami z Tvch uczelni i prosili o zanotowanie liczby przewinień popełnionych przez zawodników każdego z zespołów. Gra była szczególnie brutalna, «• wzbudzało gorące protesty w obu społecznościach studenckich: każda JT i—Ol obwiniała drugą o kontuzje, do których doszło. Hastorf i Cantrii Mww—H^b przypuszczenie, że jednym z powodów niezgodności opinii było J& B ifudenci z obydwu uniwersytetów, wskutek swojego zaangażowania p» niaeq ze stron, w rzeczywistości widzieli różne mecze. Badania po- a-Tmtnły tę hipotezę. Studenci Princeton, którzy oglądali film, rejestro- ww. wvcef przewinień popełnianych przez drużynę z Dartmouth niż craer współ z Princeton, podczas gdy studenci Dartmouth dostrzegali Kardynalnym błędem jest teoretyzowanie przed zebraniem wszystkich faktów. Wypacza to sąd. — Sheriock Holmes (Sir Arthur Conan Doyle), 1988 138 Rozdział 4 Ludzie spostrzegają rzeczywistość przez pryzmat schematów. Studenci z Princeton i Dartmouth oglądali ten sam film o brutalnym meczu futbolowym pomiędzy obydwiema szkołami. Studenci z Princeton spostrzegali więcej przewinień popełnianych przez drużynę z Dartmouth, podczas gdy studenci z Dartmouth widzieli więcej przewinień po stronie zespołu z Princeton. zjawisko wrogich mediów: odkrycie, że każda z antagonistycznych, silnie zaangażowanych w coś grup spostrzega neutralne, zrównoważone przekazy mediów jako sobie wrogie, ponieważ media nie przedstawiły faktów w jednostronnym ujęciu, o którym antagoniści „wiedzą", że jest prawdą coś przeciwnego. Należy podkreślić, że zapisując swoje spostrzeżenia, stu- denci byli absolutnie szczerzy — naprawdę w tym samym filmie wi- dzieli dwie różne rzeczywistości. Zniekształcanie przez schematy tego, co spostrzegamy, sprawia, że mamy tendencję do ujmowania świata w ka- tegoriach czarno-białych, gdzie po naszej strome jest dobro, a po prze- ciwnej zło. Tendencyjne spostrzeganie może powodować, że osoby mocno w coś zaangażowane będą sądziły, iż większość innych ludzi interpretuje rzeczywistość błędnie. Na przykład, co by było, gdyby studenci Princeton i Dartmouth obejrzeli w wiadomościach telewizyjnych zrównoważoną, neutralną relację, zgodnie z którą obie drużyny przejawiały brutalne, nie- sportowe zachowanie? Każda ze stron uznałaby doniesienie za tenden- cyjne, ponieważ nie przedstawiało ono skrajnego stanowiska uznawanego przez nią za prawdę. Vallone, Ross i Lepper (1985) zademonstrowali zja- wisko wrogich mediów, pokazując studentom proarabskim i proizrael- skim relacje telewizyjne dotyczące konfliktów na Bliskim Wschodzie (przedstawiały one masakrę ludności cywilnej z obozu dla uchodźców w Libanie w 1982 r.). Jak oczekiwano, każda grupa była przekonana, że doniesienia miały charakter stronniczy i faworyzowały drugą stronę, po- nieważ nie pokazywały jednostronnego punktu widzenia, który był przez nią uznawany za prawdę. Uczestnicy badań Hastorfa i Cantrila (1954) oraz Vallone'a i jego współpracowników (1985) byli mocno zaangażowani w owe konflikty i było dla nich ważne, by widzieć swoją stronę jako tych „w porządku". Prawdopodobnie działały tu siły motywacyjne, takie jak dysonans. Na przykład, kiedy studenci Princeton zauważali, że jeden z ich graczy robi Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 139 ;i» problematycznego, skłonni byli to interpretować jako twardą, ale mie- •szczacą się w regułach sportową walkę, ponieważ zależało im, by wize- ••Jnek ich szkoły pozostawał bez skazy. Studenci z Dartmouth to samo zachowanie gotowi byli interpretować jako bezwzględną, niesportową :"robę sfaulowania zawodnika z ich drużyny, co pomagało im utrzymać :viglad, że własna strona jest bez zarzutu. Wystarczy przysłuchać się kilku «CTawom rozwodowym, by zaobserwować podobne zniekształcanie fa- ww w służbie ego. W pewnych okolicznościach ludzie będą jednak interpretowali fakty ił&o zgodne z własnymi schematami i oczekiwaniami nawet wtedy, gdy aae SĄ zbyt głęboko zaangażowani w sprawę. Rozpatrzmy badania doty- ;zaoe zjawiska nazwanego efektem pierwszeństwa. Kilka eksperymen- x*»«" dowiodło, że pierwsze wrażenia często są bardzo ważne, ponieważ ••-pływają na to, jak interpretowana jest informacja napływająca później. Choć w pewnych okolicznościach występuje efekt świeżości — naj- większy wpływ ma informacja uzyskana na końcu — jak się wydaję, są Ł-- icdnak zjawiska o charakterze wyjątku od reguły). Efekt pierwszeństwa swrze się stąd, że na podstawie informacji otrzymanej na początku ludzie r-wza schematy, a te wpływają na sposób interpretowania dalszej infor- BaciL To znaczy, ludzie często uporczywie kierują się swoim pierwszym wrażeniem i późniejsza informacja, która mu przeczy, jest ignorowana, •cz-awana za nieistotną czy niewiarygodną lub bywa reinterpretowana. Tę dominację pierwszego wrażenia zademonstrowali w prostym i ele- canckun eksperymencie Jones, Rock, Shaver, Goethals i Ward (1968). Lcaestnicy badania obserwowali studenta, który w teście wielokrotnego wrboru rozwiązywał trzydzieści problemów dotyczących związków ana- JpCT- Mówiono, że problemy te cechują się jednakowym stopniem trud- &XCL Student zawsze rozwiązywał poprawnie połowę z nich. Jedyna róż- •nca »»• warunkach eksperymentalnych polegała na tym, że raz zaczynał •w haidzo dobrze, rozwiązując poprawnie większość początkowych za- Sss w teśde, a potem następowało pogorszenie i rozwiązywał źle wię- Ksmac zadań końcowych, a kiedy indziej ten porządek był odwrócony: 3«aez r-iększość początkowych pozycji testu popełniał błędy, a potem ycrs większości pozycji końcowych — odnosił sukces. Po zakończo- no' obserwacji uczestnicy eksperymentu byli proszeni o ocenę inteligencji •o Aodenta i o przypomnienie sobie, jak wiele problemów rozwiązał amprJime- jbfc przewidywano, badani okazywali się nieprzejednanymi teoretyka- mi. kurzy zniekształcali dane tak, by pasowały do pierwszego wrażenia. C. którzy widzieli, jak student rozwiązuje poprawnie większość począt- HIMTH h problemów, w odróżnieniu od tych, którzy widzieli, jak wykonuje • aSs. aanawali go za bardziej inteligentnego i pamiętali, że odpowiedział •nf na więcej pytań w teście. Przypomnijmy, że w obydwu wy- db student rozwiązywał piętnaście z trzydziestu zadań, z których Jar lwłv jednakowo trudne. Pomimo to u uczestników ekspery- i «mQpd silny efekt pierwszeństwa: to, co zobaczyli najpierw, zdo- alD ich odczucia, prowadząc do pomniejszenia wagi (i w istocie IMO" reprezentowania) tego, co nastąpiło później (por. ryć. 4.3). Ukaepoi tak się działo? Wydaje się mało prawdopodobne, iż uczest- ntu zniekształcali rzeczywistość, by mieć lepsze zdanie wytaśnień odwołujących się do pojęcia samooceny (np. Lczestnicy eksperymentu oceniali nie siebie samych, efekt pierwszeństwa: proces, za sprawą którego nasze pierwsze wrażenie dotyczące innej osoby wpływa na to, że jej późniejsze zachowanie interpretujemy w sposób zgodny z tym pierwszym wrażeniem •O Rozdział 4 Obserwowana osoba rozwiązuje pierwsze zadanie testowe poprawnie — popełnia Ui|dy w zadaniach późniejszych Obserwowana osoba rozwiązuje pierwsze zadanie testowe niepoprawnie — później wykonuje je właściwie RYCINA 4.3. Dominacja pierwszego wrażenia. Ludzie obserwowali odpowiedzi studenta na trzydzieści pytań testowych i następnie przypominali sobie, jak wiele z nich byto poprawnych. Ci, którzy widzieli, że jego odpowiedzi na pytania początkowe były w większości poprawne, przeceniali całkowitą liczbę poprawnych odpowiedzi, natomiast ci, którzy zaobserwowali, że większość jego odpowiedzi na pytania początkowe była błędna, nie doceniali tej liczby (zaczerpnięto z: Jones i in., 1968) lecz jakiegoś nie znanego im studenta, którego prawdopodobnie już nigdy później nie mieli spotkać. Zważywszy, że sytuacja nie była dla nich zbyt angażująca, jest mało prawdopodobne, iż za zniekształcenia tego, co ob- serwowali, ponosiły odpowiedzialność potrzeby związane z samooceną. Wydaje się raczej, że to raz utworzone schematy zaczynają żyć własnym życiem, wpływając na spostrzeganie przez nich nowej informacji, bez względu na to, czy zagraża samoocenie czy też nie. Ludzie utrzymują swoje schematy, nawet gdy pierwotne dane je wspierające zostaty podważone. Niekiedy słyszymy o jakiejś sprawie czy osobie coś, co potem okazuje się nieprawdą. Moglibyśmy na przykład się dowiedzieć, że Bob dokonuje nielegalnych obrotów akcjami firmy, w któ- rej zajmuje kierownicze stanowisko, że Susan jest alkoholiczką albo że Philip i Jane się rozwodzą — po to tylko, by później stwierdzić, że te plotki są fałszywe. Podobnie ława przysięgłych może usłyszeć w sali są- dowej o oskarżonym coś, co jest nieprawdą lub zostało zakwalifikowane jako „dowód niedopuszczalny". Sędzia udziela wówczas pouczenia, by nie uwzględniała tej informacji. Czy trudno jest nam odrzucić przekonania lub schematy, gdy fakty wykazują ich fałszywość? W świetle badań Lee Rossa, Marka Leppera i Michaela Hubbarda (1975) — nie tak łatwo to zrobić. Wyobraź sobie, że jesteś uczestnikiem tych badań. Otrzymujesz stos kartek, które zawierają zarówno rzeczywi- ste, jak i fikcyjne listy pisane przez samobójców. Twoje zadanie polega na wskazaniu, które z nich są autentyczne, rzekomo w celu badania, jak oddziałują procesy fizjologiczne w trakcie podejmowania decyzji. Po każ- dej próbie eksperymentator mówi ci, czy odgadnięcie było poprawne. Wy- konując zadanie, przekonujesz się, że jesteś w tym dość dobry. Odgadu- jesz trafnie 24 z 25 kart. Jest to rezultat znacznie przewyższający przeciętną szesnastu trafnych odgadnięć. Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 141 24 22 20 18 16 14 12 10 Informacja zwrotna o sukcesie Informacja zwrotna o porażce Oszacowanie liczby Oszacowanie liczby poprawnych odpowiedzi poprawnych odpowiedzi w obecnym zadaniu w przyszłym zadaniu RYCINA. 4.4. Efekt uporczywości. Ludziom mówiono, że bardzo dobrze (informacja zwrotna o sukcesie) albo bardzo słabo (informacja zwrotna o porażce) wykonywali zadania w teście wrażliwości społecznej. Następnie mówiono im, że rionnacja ta była spreparowana i nie miała nic wspólnego z ich rzeczywistymi wynikami. Odczucie ludzi, że wykonywali zadanie dobrze albo źle utrzymywało aę nawet po tym, jak dowiedzieli się, że informacja zwrotna była nieprawdziwa (zaczerpnięto z: Ross, Lepper, Hubbard, 1975) W tym momencie prowadzący badania ogłasza, że eksperyment jest skończony, i wyjaśnia, że dotyczył on w rzeczywistości wpływu sukcesu i porażki na reakcje fizjologiczne. Dowiadujesz się, że informacja zwrotna, która otrzymałeś, była spreparowana; to znaczy, na zasadzie losowej zo- aałeś przydzielony do grupy, gdzie eksperymentator w 24 wypadkach na 25 mówił, że decyzja jest trafna, niezależnie od jej faktycznej popra- wności. Następnie prowadzący badania daje ci końcową ankietę, w której «est pytanie, w ilu wypadkach, twoim zdaniem, podjąłeś trafną decyzję, i iak sądzisz — w ilu wypadkach twoje decyzje byłyby trafne w kolejnym, •ednakowo trudnym teście z nowymi kartami. Co byś odpowiedział? Te- raz wyobraź sobie, że trafiłeś do innej grupy eksperymentalnej. Wszystko odbywałoby tu się tak samo, z tym wyjątkiem, że w miarę wykonywania zadania przekonywałbyś się, że nie jesteś w tym dobry. Powiedziano by a- ze odpowiedziałeś trafnie tylko w 10 wypadkach na 25, co jest wyni- kiem znacznie gorszym od przeciętnego. Wszystko po to tylko, by nastę- me u)awnić, że ta informacja zwrotna była celowo spreparowana. Jak odpowiedziałbyś na pytania ankiety dowiedziawszy się, że informacja •nrrotna była fałszywa? W zależności od tego, w której grupie się znalazłeś, utworzyłbyś sobie yWmat, zgodnie z którym jesteś bardzo dobry albo bardzo słaby w tego »Kłrayn zadaniach. Co się dzieje, gdy dane wspierające ten schemat zo- «a— podważone? Ross i jego współpracownicy (1975) starali się, by ucze- •—cy eksperymentu uwierzyli, iż o informacji zwrotnej, którą otrzymy- wk. zadecydował przypadek i że nie miała ona nic wspólnego z tym, •fc. ir istocie wykonywali zadanie. Chociaż badani rzeczywiście w to •nerzvh. to ci uczestnicy eksperymentu, którzy otrzymali informa- flr łftctoa o sukcesie, nadal myśleli, że wykonali poprawnie więcej 142 Rozdział 4 efekt uporczywości: odkrycie, że przekonania ludzi dotyczące ich samych i świata społecznego utrzymują się nawet wtedy, gdy dane wspierające te przekonania zostały podważone zadań i zakładali, że osiągnęliby w następnym teście lepsze wyniki niż sądzili to o sobie uczestnicy badań, którym zakomunikowano porażkę (por. ryć. 4.4). Ten rezultat został nazwany efektem uporczywości, ponieważ prze- konania ludzi utrzymywały się uporczywie nawet wtedy, kiedy pierwotne świadectwa na ich rzecz zostały podważone. Dlaczego to robią? I znowu, jedna możliwość to nasz stary przyjaciel — podtrzymywanie samooceny: ludzie mogą trwać przy swoich przekonaniach, ażeby nie stracić dobrego zdania o sobie. Ta interpretacja nie może jednak wyjaśnić faktu, że osoby z grupy „porażki" utrzymywały przekonanie, iż nie były zbyt dobre w wykonywaniu zadania. Przekonanie to przecież nie bardzo schlebiało ich samoocenie. Gdyby nadrzędnym celem badanych było utrzymanie tego przekonania, które jest dla nich najbardziej pochlebne, to ci, którzy dowiadywali się, że wykonywali zadanie słabo, powinni być szczególnie skorzy do zaakceptowania faktu, że informacja zwrotna była fałszywa. Dlaczego tak się nie stało? Ponieważ schemat, do którego się odwołali, kształtował ich spostrzeganie rzeczywistości. Po otrzymaniu informacji zwrotnej wyjaśniali sami sobie, dlaczego wykonywali zadanie tak źle lub tak dobrze, przywołując zgodne z uzyskanym wynikiem fakty z prze- szłości (np. „Naprawdę jestem bardzo spostrzegawcza. W końcu tylko ja zauważyłam w zeszłym tygodniu, że Jennifer jest przygnębiona" albo „Tak, nie jestem w tym zbyt dobry, przyjaciele zawsze mówią, że o wszy- stkim dowiaduję się ostatni"). Te myśli pozostawały żywe w pamięci tak- że, gdy dowiadywali się, że informacja zwrotna była fałszywa. Sprawiały one, że sądzili, iż zadanie wykonywali szczególnie dobrze albo szczegól- nie źle. 'A Obecność efektu uporczywości nie jest ograniczona do przekonań do- tyczących nas samych — uporczywie utrzymywane są również sche- maty odnoszące się do innych osób. Przypuśćmy, że powiedziano ci, iż najlepsi strażacy to ludzie z natury bardzo ostrożni. Pomyśl, dlaczego tak jest. Jeżeli jesteś podobny do uczestników eksperymentu Craiga An- dersona. Marka Leppera i Lee Rossa (1980), przypuszczalnie nie sprawiło ci specjalnych trudności znalezienie odpowiedzi. Płonący budynek to miejsce niebezpieczne, gdzie zdarzają się sytuacje nieprzewidywalne i gdzie ważne jest działanie z rozwagą. Gdybyś rzeczywiście był stra- żakiem, kogo wolałbyś mieć obok siebie: osobę nierozważną, ryzykanc- ką, która wymachuje toporkiem w dziki, beztroski sposób, czy też kogoś z natury ostrożnego i pamiętającego o możliwych niebezpieczeństwach? Wyobraź sobie jednak, że poprosiliśmy ciebie o wyjaśnienie faktu prze- ciwnego — mianowicie, że najlepszymi strażakami są ludzie z natury skłonni do ryzyka. I znowu, jeżeli jesteś podobny do osób badanych w eksperymencie Andersena i jego współpracowników (1980), nie miał- byś kłopotu z wyjaśnieniem również i tego faktu. Strażacy nieraz muszą podejmować ryzyko, by ratować ludzkie życie i dobytek. Gdybyś był uwięziony w ogniu, to czy wolałbyś, żeby pozbawiony lęku, kochający niebezpieczeństwo strażak rzucił się przez płomienie tobie na ratunek, czy też, by niezdecydowana, bojaźliwa osoba pozostawała na zewnątrz, zastanawiając się, czy to jest warte ryzyka? Rzecz w tym, że ludzie mają skłonność do wyjaśniania wszelkiego rodzaju faktów dotyczących ich samych i świata społecznego. Nawet jeśli podważona zostanie podstawa, na której te fakty się opierały, to wyjaś- nienia, które miały je interpretować, zachowują swoją moc i sprawiają, Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 143 że ludzie nie rewidują swoich przekonań. To właśnie stwierdził Andersen i jego współpracownicy. Po przedstawieniu osobom badanym danych do- wodzących, że najlepsi strażacy są ostrożni (albo skłonni do ryzyka) zako- munikowano, że zostały one spreparowane. Pomimo to wszyscy trwali uporczywie w przekonaniu o takim związku pomiędzy osobowością i zdolnościami do walki z ogniem, jaki im wcześniej przedstawiono, po- nieważ nie utraciły swojej wiarygodności schematy, które utworzyli, by ten związek wyjaśnić. Sprawianie, że nasze schematy stają się prawdą: samospetniające się proroctwo Przedstawione badania wykazały, że gdy ludzie uzyskują nowe dane albo gdy stare dane tracą dla nich swą wiarygodność, nie zmieniają swoich schematów w takim stopniu, jak można by tego oczekiwać. Nie jesteśmy jednak tylko biernymi odbiorcami informacji. Często wykorzystujemy swoje schematy w działaniu i w ten sposób wpływamy na to, w jakim stopniu zostają one potwierdzone bądź podważone. Badania dotyczące tego procesu — nazwanego samospełniającym się proroctwem — do- wiodły, że ludzie niekiedy bezwiednie zachowują się w sposób, który prowadzi do wytworzenia danych wspierających schemat. Są to, być mo- że, najbardziej pesymistyczne badania, jeśli chodzi o naszą zdolność do zmiany własnych schematów i przekonań. Klasyczna demonstracja tego efektu została dokonana w połowie lat sześćdziesiątych przez Roberta Rosenthala i Lenore Jacobson (1968) w jed- ne] ze szkół podstawowych. Każdego z uczniów tej szkoły badali oni testem inteligencji i powiedzieli nauczycielom, że niektórzy uczniowie uzyskali wyniki tak dobre, iż w nadchodzącym roku szkolnym niewąt- pliwie nastąpi rozkwit ich osiągnięć. W rzeczywistości nie musiało to być prawdą. Uczniowie wskazywani jako „talenty", które rozkwitną, zostali wybrani przez badaczy na zasadzie losowej. Jak była o tym mowa w roz- dziale 2, posłużenie się procedurą doboru losowego oznacza, że uczniowie d nie byli, przeciętnie rzecz biorąc, bardziej bystrzy i nie mieli więcej szans na sukces niż pozostałe dzieci. Różnili się oni od swoich rówieśni- ków jedynie w wyobrażeniach nauczycieli (ani uczniom, ani ich rodzicom nie mówiono nic o rezultatach testu). Po wywołaniu u nauczycieli oczekiwań, że niektóre z dzieci osiągną szczególnie dobre wyniki, Rosenthal i Jacobson nie ingerowali w to, co się miało dalej wydarzyć. W trakcie roku szkolnego co jakiś czas obserwowali rozwój sytuacji w klasach, a na koniec nauki ponownie przebadali wszy- stkie dzieci prawdziwym testem inteligencji. Czy proroctwo się spełniło? Rzeczywiście to się stało. Ci nieliczni uczniowie w każdej klasie, którzy zostali określeni jako „talenty", w znacząco większym stopniu polepszyli SBTOfe wyniki w teście niż inni (por. ryć. 4.5). Jak mogło do tego dojść? W pki sposób oczekiwania nauczycieli stały się rzeczywistością? Należy podkreślić, że nauczyciele nie poświęcali „talentom" wszystkich wnch sił i całego ograniczonego czasu, bezdusznie uznając resztę klasy a —ewarta troski. Twierdzili nawet, że spędzali nieco więcej czasu z ucz- ——_ którzy nie uzyskali etykiety „talentu". Stawiali natomiast „talen- ——* wyższe wymagania, zakładając, że uczniowie ci mają większe zdol- ——CL Dawali im więcej materiału do opanowania, przydzielali materiał samospełniające się proroctwo: zjawisko polegające na tym, że ludzie: (a) mają określone oczekiwania dotyczące innej osoby, co (b) wpływa na ich postępowanie względem tej osoby, które (c) powoduje, że zachowuje się ona w sposób zgodny z ich wyjściowymi oczekiwaniami Proroctwo to najbardziej niepotrzebny rodzaj błędu. — George Eliot (Mary Ann Evans Cross) 1871 144 Rozdział 4 „Talenty" Pozostali uczniowie Wzrost ilorazu inteligencji o10 punktów Wzrost ilorazu inteligencji o 20 punktów Wzrost ilorazu inteligencji o 30 punktów RYCINA 4.5. Samospełniające się proroctwo: procent uczniów z pierwszej i z drugiej klasy, którzy polepszyli swój wynik w teście inteligencji w trakcie trwania roku szkolnego. Ci uczniowie, od których nauczyciele oczekiwali dobrych wyników, rzeczywiście dokonali większego postępu niż pozostali (zaczerpnięto z: Rosenthal, Jacobson, 1968) trudniejszy, dostarczali więcej informacji zwrotnej dotyczącej ich pracy i dawali częściej możliwość odpowiedzi w klasie. Ponadto nauczyciele stwarzali cieplejszy klimat emocjonalny wokół tych, u których oczekiwali sukcesów, poświęcając im więcej osobistej uwagi, dostarczając więcej za- chęty i wsparcia (Rosenthal, 1974). Te zachowania nauczycieli sprawiały, że uczniowie określeni jako „talenty" bardziej się starali i więcej się uczyli, a także zwiększała się ich pewność siebie i samoocena. Uczniowie ci re- agowali na poświęcaną im uwagę oraz przyjmowali wskazówki i ich zdol- ności rzeczywiście rozkwitały (Brophy, 1983; Jussim, 1986; Snyder, 1984). Następne badania wsparły pogląd, że samospełniające się proroctwa nie są wynikiem celowego dążenia do potwierdzania własnych schema- tów. Pojawiają się one rączej w sposób nieświadomy i mimowolny. Nawet gdy ludzie próbują traktować innych w sposób jednakowy i bez uprze- dzeń, ich oczekiwania mogą dojść do głosu niepostrzeżenie, wpływając na zachowanie. To zaś z kolei zmienia zachowanie osoby, z którą wchodzą w interakcję (Darley, Gross, 1983; Word, Zanna, Cooper, 1974). Na przy- kład Myra i David Sadker (1985) w kilku szkołach średnich zaobserwo- wali występowanie klasycznego efektu samospełniającego się proroctwa zarówno w stosunku do chłopców, jak i dziewcząt. Nauczyciele swoim zachowaniem bardziej zachęcali chłopców, niż dziewczęta do śmiałego wyrażania własnego zdania i do aktywności na zajęciach. Większość na- uczycieli zaprzeczała jednak takiemu swojemu zachowaniu. W istocie na- wet nie zdawali sobie oni sprawy z tego, że chłopcy mówią więcej. Nauczy- cielom pokazano film z rzeczywistej dyskusji toczonej w klasie i pytano ich o to, kto mówił więcej. Odpowiadali, że dziewczęta, podczas gdy naprawdę to chłopcy mówili trzy razy więcej niż ich koleżanki. Badacze Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 145 (Sądker, Sadker, 1985) twierdzą, że stereotypy związane z płcią mogą od- działywać podświadomie, wpływając na spostrzeganie przez nauczycieli otoczenia oraz na ich zachowanie w taki sposób, że nie zdają sobie oni z tego sprawy. Samospełniające się proroctwa dotyczą nie tylko nauczycieli i trakto- wania przez nich uczniów. Każdy z nas ma najróżnorodniejsze schematy odnoszące się do innych ludzi. Jeżeli kierując się tymi schematami, dzia- łamy w taki sposób, że stają się one prawdą, wówczas mamy do czynienia z samospełniającym się proroctwem (Darley, Fazio, 1980). Występowanie samospełniających się proroctw zostało stwierdzone w tak różnych po- pulacjach i w odniesieniu do tak różnych oczekiwań, jak schematy doty- czące potencjalnego partnera randki u studentów college'u, schematy u matek odnoszące się do wcześniąków czy schematy pracowników nad- zoru dotyczące aktywności robotników zatrudnionych przy taśmie pro- dukcyjnej (King, 1971; Snyder, Swann, 1978; Stern, Hildebrandt, 1986). Badania nad samospełniającym się proroctwem prowadzą do przy- gnębiającego wniosku, że nasze schematy mogą być odporne na zmiany, ponieważ widzimy wielką liczbę fałszywych świadectw potwierdzają- cych. Przypuśćmy, że jakaś nauczycielka żywi przekonanie, iż chłopcy mają wrodzone zdolności, dzięki którym osiągają lepsze wyniki w mate- matyce niż dziewczęta. „Pani Jones — moglibyśmy powiedzieć — jak pani może w to wierzyć? Mnóstwo dziewczyn świetnie sobie radzi z ma- tematyką". Pani Jones prawdopodobnie pozostałaby nieprzekonana, po- nieważ dysponuje danymi, które potwierdzają jej schemat. „W klasach, w których uczyłam przez lata — mogłaby odpowiedzieć — celowało w matematyce prawie trzykrotnie więcej chłopców niż dziewcząt". Po- pełniany przez nią błąd tkwi nie w opisie faktów, ale w tym, że nie zdaje sobie ona sprawy z własnej roli w ich wykreowaniu. Robert Merton (1948) określił ten proces jako „panowanie błędu": ludzie mogą „przywoływać to, co się rzeczywiście zdarzyło, na dowód, że od samego początku mieli rację". Przez chwilę pomyśl o swoich własnych schematach i oczekiwaniach związanych z innymi grupami społecznymi, szczególnie z tymi, których nie darzysz wielką sympatią. Mogą to być przedstawiciele określonej rasy czy grupy etnicznej, członkowie rywalizującej korporacji studenc- kiej, jakiejś partii politycznej czy ludzie o określonej orientacji seksualnej. Dlaczego nie lubisz członków tej grupy? Być może pomyślisz: „Jednym z powodów jest to, że ile razy mam do czynienia z czarnymi (podstaw tu sobie białych. Żydów, gejów, homoseksualistów, heteroseksualistów, członków jakiejś korporacji studenckiej, demokratów, republikanów albo takakolwiek inną grupę społeczną), robią wrażenie chłodnych i nieprzy- liznych". I być może masz rację. Reagują na ciebie w sposób chłodny i n»eprzy)azny. Nie dlatego jednak, że tacy są z natury, ale dlatego, że odpowiadają na sposób, w jaki ty się do nich odnosisz. Rycina 4.6 ilu- «rtt»e ten smutny, samonapędzający się cykl sąmopotwierdzającego się proroctwa. Czysto prosimy naszych studentów, by w ramach eksperymentu spró- hcMah przeciwstawić się temu procesowi. Kiedy następnym razem bę- dtoesi miał do czynienia z członkiem grupy, której nie lubisz, spróbuj «okp wyobrazić, że jest to najbardziej przyjazna, uprzejma, czarującą oso- ba. prika kiedykolwiek spotkałeś. Bądź tak ujmujący i przyjacielski, jak Być może zaskoczą cię efekty. Ludzie, o których sądziłeś, 146 Rozdział 4 RYCINA 4.6. Samospełn iające się proroctwo. Smutny cykl w czterech aktach że są z natury chłodni i nieprzyjaźni, mogą nagle sami zacząć zachowywać się w sposób ciepły i przyjacielski, odpowiadając na twoje odnoszenie się do nich. Spróbuj! Czy kiedykolwiek uznajemy nasze schematy za nietrafne lub zmieniamy zdanie Nie chcemy przesadzać z oceną ludzi jako upartych, niezdolnych do ustępstw teoretyków. Po pierwsze, w pewnych okolicznościach ludzie bę- dą kierowali swoją uwagę na informację niezgodną z posiadanymi sche- matami, a nawet będą takiej informacji poszukiwali. Na przykład, jak wcześniej wspomnieliśmy, jeżeli jakaś informacja jest do tego stopnia nie- zgodna ze schematem, że ludzie poświęcają czas, próbując ją wyjaśnić lub pogodzić z uprzednimi przekonaniami, to przypominają sobie później tę informację zupełnie trafnie (Hastie, 1980; Srull, 1981). Po drugie, jeżeli lu- dzie znajdują się w sytuacji, w której jest dla nich ważne, by ich przekona- nia były trafne i dawały się obronić (np. jeżeli muszą publicznie uzasadnić, dlaczego wyznają takie, a nie inne poglądy), to bardziej prawdopodobne będzie dostrzeganie i uwzględnianie przez nich informacji niezgodnej, a nie jej ignorowanie i pomniejszanie jej znaczenia (Kruglanski, Freund, Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 147 1983; Tetlock, 1983). Po trzecie, zidentyfikowano pewne okoliczności, w których ludzie poszukują informacji zarówno mogącej potwierdzić ich hipotezy, jak i im zaprzeczyć i unikają przez to samospełniającego się proroctwa. Stwierdzono, że ludzie traktują innych w sposób nietenden- cyjny, jeśli nie są pewni, czy ich schemat jest trafny, jeśli istnieje dla niego jasna alternatywa, albo kiedy są specjalnie proszeni o to, by go podważyć (Higgins, Bargh, 1987; Swann, Ely, 1984; Trope, Bassok, 1983). Twierdzimy po prostu, że ludzie na ogól wykazują opór przed zmianą własnych poglądów i w większości sytuacji zabiera im ona znacznie wię- cej czasu niż wymagałaby tego logika. Na przykład Carretta i Moreland (1982) ustalili, że w lecie 1972 r., kiedy przesłuchania kongresowe zwią- zane z aferą Watergate ujawniały coraz to więcej negatywnych faktów dotyczących prezydenta Richarda Nixona, ludzie, którzy głosowali na Ni- xona, trwali w swoich pozytywnych opiniach o nim. Przychodzi jednak taki moment, kiedy niezgodnych danych jest tyle i mają one taki ciężar gatunkowy, że nie można ich dalej ignorować i wtedy zmieniają przeko- nania. Jest to prawdopodobne, zwłaszcza gdy istnieje silny nacisk innych, żeby przyjąć nowe poglądy. Na przykład Theodore Newcomb (1963) w połowie łat trzydziestych badał postawy kobiet, studentek Bennington College. Kiedy zaczynały one uczęszczać do college'u, większość z nich podzielała konserwatywne polityczne poglądy własnych rodziców. Jed- nak do czasu ukończenia przez nie studiów znacząco zmieniły swą orien- tację. Opuszczając uczelnię, większość z nich wyznawała poglądy skrajnie liberalne. Zmiana ta była częściowo spowodowana tym, że Bennington tworzyło silnie zintegrowaną społeczność, gdzie normę stanowiły poglądy liberalne: kobiety rozpoczynające studia podlegały znacznej presji rówieś- ników, by stać się liberałami. Tak więc, chociaż ludzie wysoko cenią sobie własne schematy oraz przekonania i często trwają przy nich nawet w obli- czu niezgodnych z nimi danych, to w pewnych okolicznościach zmiany zachodzą. Podsumowując, stwierdziliśmy, że ilość informacji, z którą mamy do czynienia każdego dnia, jest tak ogromna, że musimy dokonywać jej re- dukcji do takiej wielkości, nad jaką możemy zapanować. Ponadto ta in- formacja w pokaźnej części jest wieloznaczna i trudna do rozszyfrowania. jednym ze sposobów zaradzenia tym problemom jest odwołanie się do schematów, które pomagają zredukować liczbę koniecznych do uwzględ- nienia danych i zinterpretować informację wieloznaczną. Obecnie zajmie- my się innymi, bardziej specyficznymi uproszczeniami myślowymi, które są wykorzystywane przez ludzi. Pomyśl, w jaki sposób szachiści podejmują decyzję dotyczącą wyboru ru- chu. Dobrzy gracze rozważają kilka możliwych posunięć, zastanawiają si^. jak prawdopodobnie odpowie przeciwnik, jak oni odpowiedzieliby na tę odpowiedź i tak dalej. Nawet jednak najlepsi gracze nie są w stanie uwzględnić wszystkich możliwych układów przyszłych posunięć. Na przykład, rozpoczynając grę, możesz wykonać ruch jednym z dziesięciu pionków. \'a każdy z tych dziesięciu ruchów partner może odpowiedzieć 148 Rozdział 4 heurystyki wydawania sądów: uproszczone reguły wnioskowania, którymi posługują się ludzie, by wydawać sądy w sposób szybki i efektywny ruchem każdego z dziesięciu własnych pionków. Musisz następnie roz- ważyć, jak odpowiedziałbyś na każdą z tych stu możliwych kombinacji posunięć. Liczba możliwych zestawień szybko rośnie do wartości tak wiel- kich, że nawet najpotężniejsze komputery nie mogą przetworzyć ich wszystkich. Co zatem robią szachiści reprezentujący poziom mistrzowski? Wybie- rają tylko te możliwe ruchy, które są najbardziej obiecujące, i następnie rozgrywają w myślach posunięcia i kontrposunięcia związane z tymi nie- widoma możliwościami. To znaczy posługują się strategiami czy też do- brze wypróbowanymi regułami o charakterze nieformalnym tak, aby zre- dukować ilość informacji, z którą mają do czynienia, do takiego rozmiaru, nad jakim mogą zapanować. Dokładnie to samo robią ludzie w swoim codziennym życiu. Pomyśl, jak podejmowałeś decyzję o wyborze uczelni. Mogłeś gruntownie przestudiować wszystko, co wiadomo o ponad 2000 college'ów i uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych, czytając od deski do deski ich informatory, odwiedzając każdą z tych szkół, rozmawiając ze studentami itd. Byłoby to jednak kosztowne i zabrałoby ci wiele czasu. Zamiast tego prawdopodobnie ograniczyłeś swój wybór do małej liczby college'ów, kierując się określonym przez siebie zbiorem reguł, i dowie- działeś się o nich tego, co było możliwe. Inaczej mówiąc, oparłeś się na uproszczonych regułach myślowych. Te reguły nie zawsze prowadzą do decyzji tak dobrej, jaką podjąłbyś, gdybyś przeanalizował wszystkie dane. Na przykład gdybyś wyczerpująco przebadał wszystkie 2000 uczelni w Stanach Zjednoczonych, być może odkryłbyś taką, która odpowiada- łaby ci bardziej niż szkoła, w której jesteś. Uproszczone reguły myślowe są jednak efektywne i zwykle prowadzą do dobrych decyzji, podejmo- wanych w rozsądnym czasie. Czym są te uproszczenia? Stwierdziliśmy już, że należy do nich posługiwanie się schematami. Inną uproszczoną regułę postępowania rozważaliśmy w rozdziale 3: wybierz alternatywę, która da ci poczucie jak największego zadowolenia z siebie. Podstawowe założenie wyjaśnień odwołujących się do pojęcia samooceny, takich jak teońa dysonansu, głosi, że w naszych sądach i decyzjach kierujemy się potrzebą podtrzymania samooceny. Próbując podjąć decyzję, gdzie ubiegać się o przyjęcie na studia, mogli- byśmy rozpatrywać tylko te uczelnie, które dadzą nam poczucie najwię- kszej własnej wartości, takie jak Harvard czy Stanford. Najwyraźniej jednak ta strategia nie doprowadzi nas dalej. Spostrzeganie tylko tego, co chce się widzieć, i myślenie tylko o rzeczach przyjemnych, budujących poczucie własnej wartości, może mieć skutki bardzo niekorzystne. Wyobraź sobie, że wszyscy absolwenci szkół średnich starają się o przyjęcie jedynie na Harvard University bądź Stanford University, nie zważając na to, że wię- kszość się tam nie dostanie. Często konieczne jest utworzenie sobie tak trafnego obrazu rzeczywistości, jak tylko potrafimy, nawet jeśli nie przy- niesie wielkiej satysfakcji naszemu ego. Przeanalizujemy trzy uproszczenia myślowe stosowane przez ludzi w próbach budowania trafnego obrazu świata. Są one nazywane heury- stykami wydawania sądów. "Wyraz„heurysJtyia^pochcid^iod greckiego słowa oznaczającego ..odkrywać". W dziedzinie poznania społecznego heurystyki to reguły, którymi kierują się ludzie, by formować sądy w spo- sób szybki i efektywny. Zanim przejdziemy do ich omówienia, podkre- ślmy, że nie ma gwarancji, iż wnioski dotyczące rzeczywistości, które ludzie wyciągają za ich pomocą, będą poprawne. Niekiedy heurystyki są Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 149 nieodpowiednie do wykonywanego zadania albo są niewłaściwie zasto- sowane i wtedy prowadzą do błędnych ocen. W istocie pokaźna część badań w dziedzinie poznania społecznego dotyczy właśnie takich błędów w rozumowaniu. Przedstawimy w tym rozdziale wiele przykładów tego rodzaju pomyłek, takich jak nietrafna identyfikacja irańskiego samolotu pasażerskiego dokonana przez obsługę radaru „Vincennesa". Jednak, cho- ciaż mówimy tu o strategiach umysłowych, które czasem prowadzą do błędów, należy pamiętać, że posługiwanie się przez ludzi heurystykami ma sens: w większości wypadków są one wysoce funkcjonalne i dobrze nam służą. Heurystyka dostępności: co przychodzi na myśl Wyobraź sobie, że jakiś przyjaciel podwozi cię na prywatkę. Wsiadasz do samochodu i wahasz się przez chwilę, czy zapiąć pasy. Twoja decyzja będzie przypuszczalnie zależała od tego, jak oceniasz prawdopodobień- stwo, że tego wieczora zdarzy się wam wypadek. Na tę ocenę z kolei wpłynie to, jak łatwo możesz przypomnieć sobie przykłady wypadków samochodowych. Przypuśćmy, że inny twój przyjaciel doznał poważnych obrażeń w kolizji na drodze albo że właśnie przeczytałeś w gazecie o szczególnie wstrząsającej katastrofie. Przykłady wypadków drogowych łatwo przyjdą ci na myśl sprawiając, że będziesz bardziej skłonny zapiąć pasy. Tą nieformalna reguła wnioskowania została nazwana heurystyką dostępności. OdnQsL-aie^na^<)_wydawania--sądev^-Tia-^^ tego, )ak l.ąt^c^jest nani^gs^prz^ow^^ic^świadorności (Schwartz i in., 1991; Tversky, Kahneman, 1973). W wielu sytuacjach heurystyką dostępności jest dobrą strategią. Przy- puśćmy, że poprosiliśmy cię o oszacowanie, jaki procent lekarzy w Stanach Zjednoczonych stanowią kobiety. Mógłbyś uzyskać z Amerykańskiego Sto- warzyszenia Medycznego listę wszystkich lekarzy albo zgadywać na chybił trafil. Inne rozwiązanie to posłużenie się heurystyką dostępności: mógłbyś pomyśleć o lekarzach, których spotkałeś, określić, jak wielu z nich to ko- biety, i na podstawie tej próby dokonać umotywowanego oszacowania. Tego rodzaju strategia przypuszczalnie prowadziłaby do całkiem dobrej odpowiedzi. Problem z heurystyką dostępności polega na tym, że niekiedy to, co jest dostępne w naszej pamięci, ma charakter nietypowy i prowadzi do błędnych ocen. Jeżeli przypadkowo wśród pięciu spotkanych przez ciebie ostatnio lekarzy były cztery kobiety, mógłbyś znacznie zawyżyć procent lekarzy-kobiet w Stanach Zjednoczonych, ponieważ tak wiele przykładów lekarzy tej płci jest dostępnych w twojej pamięci. Z kolei zastanów się nad pytaniem: Czy więcej jest w języku angiel- skim wyrazów, które zaczynają się na literę „r", czy też takich, w których pojawia się ona na trzeciej pozycji? Większość ludzi ocenia, że więcej jest wyrazów rozpoczynających się na „r", chociaż w rzeczywistości znacznie łfiecej )est wyrazów, w których „r" występuje jako trzecia litera. Słowa, które zaczynają się od „r", są bardziej dostępne w pamięci, a zatem łatwiej nesi (e sobie przypomnieć niż słowa z „r" na trzeciej pozycji. Tversky i Kahneman (1973), a także inni, przedstawili kilka interesu- •tCł-ch przykładów pokazujących okoliczności, w których heurystyką do- •aeyłtiKłn może prowadzić do nietrafnych wniosków. Wiele z tych badań heurystyką dostępności: nieformalna reguła umysłowa, na mocy której ludzie wydają sądy kiernprc się'tym, jak " łatwo mogą coś przywołać do świadomości 150 Rozdział 4 Ludzie przeceniają procent osób umierających w pożarach, a nie doceniają liczby osób ginących wskutek utonięcia. Wypadki śmierci w pożarach mają większe szansę znalezienia się w relacjach środków przekazu i stąd są bardziej dostępne w pamięci ludzi. dotyczyło sądów i zachowań, które są ważniejsze dla ludzi niż to, ile słów zaczyna się na „T". Na przykład, częste jest przekonanie, że więcej osób traci życie w pło- mieniach niż wskutek utonięcia. Ta ocena bierze się stąd, że wypadki śmier- ci w wyniku pożaru mają większe szansę znalezienia się w relacjach środ- ków przekazu i tym samym są bardziej dostępne w pamięci ludzi (Slovic, Fischhoff, Lichtenstein, 1976). W rzeczywistości ludzie znacznie częściej toną niż giną w pożarach. Podobnie, gdybyś prosił ludzi o oszacowanie liczby popełnianych każdego roku w Stanach Zjednoczonych przestępstw z użyciem przemocy, uzyskałbyś bardzo różne odpowiedzi w zależności od tego, ile czasu spędzają przed telewizorem w porze największej oglą- dalności. Ci, którzy poświęcają na telewizję dużo czasu — a zatem oglą- dają w wielkiej ilości wyprodukowaną dla nich przemoc — w ogromnym stopniu przeceniają liczbę rzeczywistych przestępstw popełnianych w na- szym kraju (Gerbner, Gross, Morgan, Signorielli, 1980). Oto przykład heu- rystyki dostępności, który możesz sprawdzić na sobie: jaki jest stosunek liczby morderstw do liczby samobójstw w Stanach Zjednoczonych? Nasi studenci niezmiennie odpowiadają, że więcej jest morderstw, jak sądzi każ- dy, kto czyta gazety lub ogląda wiadomości telewizyjne. W rzeczywistości samobójstw jest co roku blisko 40% więcej niż morderstw. Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 151 Kooperujący Rywalizujący •S Osoby, które słyszały w radiu pozytywną wiadomość • Osoby, które słyszały w radiu negatywną wiadomość RYCINA 4.7. Dostępność i traktowanie innych. Czekając na eksperyment, ludzie słyszeli w wiadomościach radiowych doniesienie pozytywne albo negatywne. Osoby, które słyszały wiadomość pozytywną, częściej niż te, które słyszały wiadomość negatywną, przejawiały skłonność do współdziałania z innym uczestnikiem eksperymentu. Osoby, które słyszały wiadomość negatywną, częściej niż te, które słyszały wiadomość pozytywną, zachowywały się względem niego rywalizacyjnie (zaczerpnięto z: Hornstein i in., 1975) Efekty stosowania heurystyki dostępności to nie tylko jałowe wnioski bez większego znaczenia. Mogą one w istotny sposób wpływać na ludzkie zachowanie. Chociaż dobrze wiadomo, jak ważne są okresowe badania lekarskie, wielu ludzi nie odwiedza lekarza tak często, jak by należało. Na przykład liczba śmiertelnych ofiar raka piersi byłaby mniejsza, gdyby więcej kobiet regularnie poddawało się badaniom mammograficznym. Jednym ze sposobów poprawy sytuacji byłoby szersze rozpowszechnienie danych statystycznych dotyczących prawdopodobieństwa zachorowania na raka piersi. Inny sposób to ukazanie ludziom wyrazistego przykładu osoby, która ma raka piersi. Jeden wyrazisty przykład, łatwo dostępny w pamięci, sprawia, że są oni bardziej skłonni dostrzegać ryzyko własnego zachorowania. Tak się właśnie stało, kiedy żony dwóch prezydentów USA — Betty Ford i Nancy Reagan — wykryły, że mają raka piersi. Kie- dy to opublikowano, znacząco wzrosła w Stanach liczba kobiet, które poddały się badaniom mammograficznym. Wpływ wysoce dostępnego przykładu na zachowanie ludzi został zademonstrowany eksperymentalnie przez Harveya Hornsteina i jego współpracowników (1975). Wyobraź sobie, że przyszedłeś wziąć udział w tvm eksperymencie i poproszono ciebie, żebyś posiedział kilka minut w poczekalni. Tak się składa, że włączone jest radio nadające muzykę rozrywkową. Po kilku chwilach dziennikarz podający informacje opisuje albo brutalne morderstwo, albo akt wielkiej wspaniałomyślności — ktoś ofiarował własną nerkę zupełnie nieznajomej osobie z dysfunkcją tych narządów. Następnie pojawia się eksperymentator i wyjaśnia ci, że bę- dziesz brał udział w grze na pieniądze z innym uczestnikiem badań. W tej 152 Rozdział 4 grze możesz wybrać kooperację — próbując zmaksymalizować kwotę pieniędzy, którą wygrywasz zarówno ty, jak i partner — albo rywalizację — próbując samemu wygrać większość pieniędzy. Co robisz? W rzeczy- wistym eksperymencie zachowanie ludzi zależało od tego, które z donie- sień zostało przeczytane w ich obecności (por. ryć. 4.7). Osoby, które usły- szały o ofiarodawcy nerki, były bardziej skłonne do współdziałania z part- nerem niż osoby, które usłyszały o morderstwie. Te różne doniesie- nia zwiększyły w umysłach uczestników badań dostępność przykładów zachowań — odpowiednio: prospołecznych i antyspołecznych. (Autorzy eksperymentu wykluczyli inne interpretacje tego wyniku, np. możliwość, że doniesienie wpłynęło na nastrój osób badanych, a ten z kolei na ich zachowanie się w grze). heurystyka reprezentatywności: uproszczona metoda wnioskowania polegająca na tym, że klasyfikacji czegoś dokonuje się na podstawie stopnia podobieństwa do przypadku typowego informacja o proporcji podstawowej: informacja o częstości występowania w populacji przedstawicieli różnych kategorii Heurystyka reprezentatywności: jak podobne jest A do B Załóżmy, że uczęszczasz na uniwersytet w Nowym Jorku. Na zebraniu związku studenckiego spotykasz studenta imieniem Brian. Brian jest blon- dynem, robi wrażenie człowieka bardzo przyjaznego, pogodnego i rozluź- nionego i lubi chodzić na plażę. Jak myślisz, z którego stanu pochodzi? Ponieważ wygląd Briana odpowiada dość powszechnemu wyobrażeniu Kalifornijczyka, być może wysunąłeś przypuszczenie, że pochodzi on z Kalifornii albo przynajmniej poważnie rozpatrywałeś tę możliwość. Gdyby tak było, posługiwałbyś się heurystyka reprezentatywności, co oznacza klasyfikowanie rzeczy na podstawie ich podobieństwa do przy- padku typowego (np. na podstawie tego, w jakim stopniu Brian odpo- wiada twojemu wyobrażeniu Kalifornijczyka). Kategoryzowanie rzeczy na podstawie ich reprezentatywności jest w pełni sensowne. Gdybyśmy nie posługiwali się heurystyka reprezen- tatywności, jak inaczej zadecydowalibyśmy, skąd pochodzi Brian? Czy powinniśmy po prostu na chybił trafił wybrać któryś stan, nie próbując oceniać podobieństwa Briana do naszego wyobrażenia studenta ze stanu Nowy Jork i studenta pochodzącego spoza niego? Jest jeszcze inne źródło informacji, które moglibyśmy wykorzystać. Gdybyśmy nie wiedzieli nic o Brianie, rozsądne byłoby przypuszczenie, że pochodzi on ze stanu No- wy Jork, ponieważ na uniwersytetach stanowych więcej jest studentów miejscowych niż przybyłych z zewnątrz. Gdyby nasze przypuszczenie brzmiało „stan Nowy Jork", posługiwalibyśmy się tak zwaną informacją o proporcji podstawowej albo inaczej — informacją o względnych czę- stościach przedstawicieli różnych kategorii. Co czynią ludzie, kiedy dysponują zarówno informacją o proporcji pod- stawowej (np. wiedząc, że na uniwersytecie jest więcej mieszkańców stanu Nowy Jork niż Kalifornijczyków), jak i skłaniającą do odmiennych wnio- sków informacją o rozpatrywanej osobie (np. wiedząc, że Brian jest spo- kojnym i przyjaźnie nastawionym do ludzi blondynem, który lubi spędzać długie godziny na plaży)? Kahneman i Tversky (1973) stwierdzili, że ludzie ignorują proporcję podstawową, kierując się jedynie oceną reprezentatyw- ności informacji o konkretnej osobie — dla kategorii ogólnej (takiej, jak np. Kalif ornijczycy). O ile nie jest to zła strategia, gdy informacja dotycząca tej osoby w dużym stopniu zasługuje na zaufanie, o tyle może nam ona przysporzyć kłopotów, jeżeli jest niepewna. Skoro proporcja podstawo- wa studentów z Kalifornii na uniwersytecie stanu Nowy Jork jest niska, Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 153 potrzebowałbyś przekonywających danych wskazujących na to, że ten czło- wiek jest Kalifornijczykiem, żeby ją zignorować i zaryzykować twierdzenie, iż należy on do tych nielicznych wyjątków. Ponieważ nie jest wcale tak niezwykłe spotkanie ludzi ze wschodnich stanów, którzy mają jasne włosy, są pogodni i zrelaksowani oraz lubią przebywać na plaży, należałoby w tym wypadku nie lekceważyć proporcji podstawowej. Przyjrzyjmy się innemu przykładowi, który pokazuje, jak nasze pole- ganie na heurystyce reprezentatywności może prowadzić do błędnego sądu. Zastanów się nad następującym opisem kobiety o imieniu Linda: Linda ma 31 lat, jest niezamężna, otwarta i bardzo inteligentna. Ukończyła studia filozoficzne. Jako studentka była bardzo zaangażowana w kwestie dyskryminacji rasowej i sprawiedliwości społecznej, a także uczestniczyła w demonstracjach antynuklearnych. (Tversky, Kahneman, 1983, s. 297) Teraz spróbuj odgadnąć, który z następujących opisów Lindy jest bar- dziej prawdopodobny: „Linda jest kasjerką w banku" czy „Linda jest ka- sjerką w banku i działa w ruchu feministycznym". Jeżeli przypominasz uczestników badań, które przeprowadzili Tversky i Kahneman (1983), uznałeś drugi z tych opisów za dużo bardziej prawdopodobny niż pier- wszy. W końcu kasjerka z banku, która działa w ruchu feministycznym, bardziej przypomina kogoś, kto będąc w college'u zajmował się proble- mem dyskryminacji niż osoba określona po prostu jako kasjerka. Uważny czytelnik zauważy jednakże, że ten sąd narusza podstawowe prawo pra- wdopodobieństwa. Logicznie rzecz biorąc, dwa wzajemnie niezależne zdarzenia nie mogą być łącznie bardziej prawdopodobne niż każde z nich osobno. Ponieważ kategorią „kasjerka w banku" obejmuje zarówno osoby, które działają w ruchu feministycznym, jak i osoby, które nie są z nim związane, nie może być bardziej prawdopodobna niż kategoria „kasjerki, które są aktywnymi feministkami". Tak więc heurystyka reprezentatywności, którą się ludzie posługują, prowadzi niekiedy do problematycznych wniosków. Przez wieki, na przy- kład, zakładano, że lekarstwo zwalczające chorobę musi w jakiś sposób przypominać jej symptomy. Płuca lisa muszą być specjalnym środkiem na astmę, ponieważ to zwierzę cechuje wyjątkowo rozwinięta zdolność oddychania. Kurkumina ma jaskra- wy żółty kolor, co wskazuje na to, że leczy żółtaczkę. (Mili, 1974, s. 767) Kierowanie się reprezentatywnością niekiedy opóźniało odkrycie rze- czywistej przyczyny choroby. Gdzieś na przełomie wieku artykuł reda- kcyjny w jednej z waszyngtońskich gazet potępił lekkomyślne trwonienie funduszy federalnych na dziwaczne, naciągane pomysły dotyczące żółtej febry, takie jak absurdalna idea niejakiego Waltera Reeda, że przyczyną żółtej febry jest — ostatnia z możliwych rzeczy, czyli komary. Zakotwiczenie i dostosowanie: branie za dobrą monetę tego, co się pojawia Przypuśćmy, że pewnego dnia twój profesor ekonomii prosi grupę o osza- cowanie, jaki procent rodzin w Stanach Zjednoczonych ma dochód o war- tości co najmniej 40 000 dolarów. Ktoś z pierwszego rzędu podsuwa 154 Rozdział 4 heurystyka zakotwiczenia/dostosowania: uproszczona metoda wnioskowania, która polega na posłużeniu się jakąś liczbą czy wartością jako punktem wyjściowym i następnie na sformułowaniu odpowiedzi na pytanie przez zmodyfikowanie tej wartości stanowiącej zakotwiczenie; ludzie często nie modyfikują jej w stopniu wystarczającym odpowiedź, że 25%. Profesor stwierdza, iż jest ona błędna i prosi, byś ty spróbował zgadnąć. W tej sytuacji większość osób posłuży się jako zako- twiczeniem czy też punktem wyjściowym wartością 25%, wysuniętą przez pierwszego studenta. Ludzie często dokonują oszacowań w ten sposób, że rozpatrują pewną wartość początkową i następnie decydują, jak muszą ją zmodyfikować w swojej odpowiedzi. Badania wykazały, że oszacowa- nia są niezbyt odległe od punktu zakotwiczenia (DePaulo, Stone, Lassiter, 1985; Edwards, 1968; Jones, 1990; Ross, 1977; Slovic, Lichtenstein, 1971). To znaczy, że twoje oszacowanie przypuszczalnie byłoby dość bliskie war- tości 25%, a przynajmniej bliższe niż gdybyś zaczął od rozpatrzenia jakiejś innej wartości, np. 50%. Ta uproszczona metoda dokonywania oszacowań została nazwana przez Tversky'ego i Kahnemana (1974) heurystyka za- kotwiczenia/dostosowania. Nieoddalanie się zbytnio od wyjściowego zakotwiczenia często jest do- brą strategią dokonywania oszacowań, zwłaszcza jeśli masz podstawy, by zakładać, że wartość punktu zakotwiczenia jest bliska prawdy. Gdybyś wiedział, na przykład, że przypuszczenie 25% wysunął zdolny student ekonomii, którego ulubionym zajęciem jest zgłębianie statystyk rządowych, mógłbyś przyjąć, że jego oszacowanie nie odbiega zbytnio od prawdy, i sa- memu podać wartość zbliżoną. Jednak tak, jak to było w wypadku innych rozpatrywanych przez nas heurystyk, ludzie niekiedy zbyt silnie polegają na heurystyce zakotwiczenia, która może również prowadzić do biednych oszacowań. Stwierdzono, że w niedostatecznym stopniu modyfikują oni wartość wyjściową, nawet kiedy wiadomo, że jest ona nieprawdziwa. Wiele zademonstrowanych w badaniach przykładów działania heury- styki zakotwiczenia dotyczyło oszacowań wartości liczbowych. Na przy- kład Tversky i Kahneman (1974) prosili o ocenienie procentu krajów afry- kańskich należących do ONZ. Przedtem jednak należało określić, czy pro- cent ten jest wyższy czy niższy od pewnej wartości arbitralnej, wskazanej przez zakręcenie kołem ruletki. W przypadku niektórych badanych osób koło zatrzymało się na liczbie 10; tak więc oceniali oni, czy właściwa wartość jest większa czy też mniejsza od 10%. W tych okolicznościach badani określali przeciętnie, że prawidłowa odpowiedź to 25%. W przy- padku innych badanych koło zatrzymało się na liczbie 65 i szacowali oni — jeśli uśrednić ich oceny — że prawidłowa odpowiedź to 45%. Jak się okazuje, dokonywane oszacowania były zakotwiczone przez wartość wyj- ściową, mimo że badani wiedzieli o jej arbitralnym wyborze. Tendencja do trzymania się blisko wartości wyjściowej czy wyjścio- wego przekonania i niekiedy do niewystarczającego korygowania włas- nych sądów jest głęboko zakorzenioną, fundamentalną cechą ludzkiego umysłu. Filozof Benedykt Spinoza trzy wieki temu dokonał ważnej ob- serwacji dotyczącej poznawczego funkcjonowania człowieka. Twierdził, że kiedy ludzie po raz pierwszy coś widzą, słyszą lub po raz pierwszy o czymś się dowiadują, biorą to za dobrą monetę i uznają za prawdę. Dopiero po zaakceptowaniu prawdziwości faktu wykonują krok wstecz i rozstrzygają, czy mógł on być fałszywy (Gilbert, 1991, 1993). Chociaż inni filozofowie (np. Kartezjusz) nie zgodzili się z tym poglą- dem, badania nad heurystyka zakotwiczenia pokazują, że to, co głosił Spinoza, było zasadne. Jeżeli ludzie wstępnie uznają za prawdę wszy- stko, co widzą bądź słyszą, zrozumiałe jest, iż wychodząc od punktu za- kotwiczenia często niewystarczająco modyfikują swoje przekonania. Na przykład, być może członkowie załogi obsługujący nowoczesny radarowy Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 155 system ostrzegawczy „Vincennesa" dopuścili, by to, co zdarzyło się USS „Stark", zbyt silnie zakotwiczyło ich oceny. Fakt, że wcześniej irański my- śliwiec zaatakował rakietą amerykański statek, mógł utrudniać przyjęcie scenariusza alternatywnego — na przykład takiego, że rozbłysk na ekra- nie radaru to samolot cywilny. Powyższy przykład unaocznia, że heurystyka zakotwiczenia wpływa nie tylko na oszacowania wartości liczbowych. Kiedy formujemy sądy o rzeczywistości, pozwalamy często, by nasze osobiste doświadczenia i obserwacje stanowiły zakotwiczenie dla obrazu, który tworzymy, nawet gdy wiemy, że te doświadczenia nie są typowe. Przypuśćmy na przykład, że wybierasz się do popularnej restauracji, którą zachwycają się wszyscy twoi przyjaciele. Tak się akurat złożyło, że danie, które zamówiłeś, jest przypalone, a kelner zachowuje się grubiańsko. W gruncie rzeczy wiesz, że to doświadczenie ma charakter nietypowy — wszyscy znajomi wy- nosili z tej restauracji wspaniałe wrażenia. Jednak przypuszczalnie stanie się ono zakotwiczeniem dla twojej oceny owego lokalu, sprawiając, że będziesz miał opory, by go ponownie odwiedzić. Nieco dalej przedsta- wimy inne przykłady ilustrujące wpływ heurystyki zakotwiczenia na sądy społeczne. Podsumowując, omówiliśmy funkcjonowanie dwóch rodzajów upro- szczeń myślowych: schematów i heurystyk wydawania sądu. Pomiędzy tymi dwoma typami poznawczego przetwarzania istnieje ścisły związek. Schematy są zorganizowanymi fragmentami wiedzy o ludziach i o sytu- acjach, podobnie jak książki w bibliotece. O tym, który spośród schema- tów jest przywołany (która z książek zostaje wyjęta z regałów), decydują heurystyki wydawania sądu. Im schemat jest bardziej dostępny w pa- mięci — im łatwiej znaleźć książkę na regale — tym większe prawdopo- dobieństwo, że tą właśnie książką się posłużymy. Im bardziej osoba czy sytuacja jest reprezentatywna dla określonego schematu (im większe jest podobieństwo pomiędzy treścią książki i sytuacją, w jakiej się znajduje- my), tym bardziej prawdopodobne, że go wykorzystamy. A kiedy już przywołamy określony schemat i posłużymy się nim jako punktem wyj- ścia do zinterpretowania sytuacji, to im większa jej reprezentatywność dla tego schematu, w tym większym stopniu będzie on zakotwiczał nasze doznania, utrudniając przywołanie schematów alternatywnych (kiedy książka została już wydobyta i przeczytana, trudno jest całkowicie ją za- pomnieć i odesłać na półkę, zastępując inną). Teraz po przedstawieniu podstawowych mechanizmów poznawania społecznego — roli schema- tów i heurystyk wydawania sądu — przejdziemy do omówienia sposo- bów stosowania przez ludzi tych uproszczeń myślowych przy wydawa- niu specyficznego rodzaju sądów dotyczących świata społecznego. Rozpatrzymy tutaj dwojakiego rodzaju procesy wydawania sądu: a) do- konywanie uogólnień z próby na populację; b) określanie związku po- między dwiema zmiennymi, to znaczy tego, jak trafnie na podstawie jed- nej z nich można wysnuwać przewidywania dotyczące drugiej. Z każdym .156 Rozdział z tych typów sądów wiąże się pewna zniekształcająca tendencja w ludz- kim funkcjonowaniu poznawczym: nie zawsze wykorzystujemy informa- cję w sposób całkowicie logiczny i racjonalny. Wnioskowanie z prób niereprezentatywnych: uogólnianie na podstawie informacji z prób Po kilkudniowym pobycie w New Jersey większość ludzi ma odczucie, że się czegoś dowiedzieli o tym stanie. Tworzymy sobie pogląd na temat bezdomnych po obejrzeniu w telewizji kilku wywiadów z nimi czy po spotkaniu kilku z nich na ulicy. Dokonawszy kilku obserwacji zachowa- nia naszych znajomych, mamy wrażenie, że całkiem dobrze poznaliśmy ich osobowość. W każdym z tych przykładów wiedza — o mieście czy o człowieku — jest fragmentaryczna. Nie odwiedziliśmy każdego zakąt- ka New Jersey, nie kontaktowaliśmy się ze wszystkimi bezdomnymi i nie byliśmy świadkami wszystkich zachowań naszych znajomych. A jednak tak jak naukowcy na podstawie prób danych wyciągają wnioski dotyczące populacji, tak często my wypełniamy luki w wiedzy zakładając, że to, czego nie zobaczyliśmy, jest podobne do tego, co zostało przez nas zaob- serwowane. Jak to omówiliśmy w rozdziale 2, naukowcy dokonując doboru prób, dążą do tego, by próba była reprezentatywna dla całej populacji. Nieroz- sądny byłby badacz opinii publicznej starający się przewidzieć wynik wy- borów na podstawie małej próbki osób najbardziej bogatych. Badacze opi- nii publicznej usiłują raczej wyselekcjonować próby, które są reprezenta- tywne dla całego elektoratu. W życiu codziennym jednak ludzie zwykle nie starają się dobierać prób reprezentatywnych. W istocie często chcemy, by nasze próby były pod różnymi względami tendencyjne. Kiedy zapra- szamy gości na prywatkę, nie pragniemy, by była to próba dobrana Wnioskowanie z prób niereprezentatywnych: jakie byłyby twoje odczucia dotyczące całego stanu New Jersey, gdybyś odwiedził tylko jedno z tych miejsc? Stwierdzono, że ludzie dokonują uogólnień na podstawie niewielkich prób informacji, nawet gdy wiedzą, że są one nietypowe czy niereprezentatywne. Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 157 losowo spośród wszystkich naszych znajomych. Chcemy zaprosić tych, którzy są szczególnie zabawni i interesujący i którzy będą się wzajemnie akceptowali. Jeżeli zwiedzamy Chicago, to nie robimy tego w taki sposób, że wyciągamy plan miasta, zamykamy oczy i odwiedzamy te miejsca, na które zrządzeniem losu opadł nasz palec: próbujemy raczej dobrać ten- dencyjną próbę miejsc, które są szczególnie interesujące. Skoro ludzie często celowo dobierają próby niereprezentatywne, mo- glibyśmy oczekiwać, że nie będą skorzy do dokonywania na ich pod- stawie uogólnień. Jeśli wiemy, że odwiedziliśmy tylko warte zobaczenia fragmenty Chicago, to prawdopodobnie będziemy ostrożni przed przy- jęciem założenia, iż całe Chicago jest podobne do miejsc, które zobaczy- liśmy. Ludzie często jednak przejawiają niewrażliwość na to, że próba ma charakter tendencyjny, i mają silną skłonność do uogólniania swoich ograniczonych doświadczeń. Proces ten nazywamy wnioskowaniem z prób niereprezentatywnych. Na przykład pewnego dnia psycholog społeczny jadł lunch z kilkoma kolegami. Jeden z nich powiedział: „Słuchaj, czytałeś w ostatnim »New Yorkerze« artykuł o samotnej matce żyjącej z zasiłku socjalnego? Co za patologia społeczna! To skłania do zastanowienia się nad naszym syste- mem świadczeń socjalnych". Tak się złożyło, że wśród osób przy stole był też wybitny ekonomista, ekspert w dziedzinie systemu opieki społe- cznej. „Dlaczego myślisz, że ona jest typowa?" zapytał. „W rzeczywistości w ogóle nie jest typowa. Przede wszystkim średni czas pobierania zasiłku w jej stanie wynosi dwa lata, podczas gdy ona jest na zasiłku od ponad dziesięciu lat". To założenie psychologa społecznego, iż wspomniana matka korzy- stająca z zasiłku jest typowa, stanowiło inspirację badań, które wraz z dwoma kolegami przeprowadził jeden z nas (Hamill, Wilson, Nisbett, 1980). Daliśmy osobom badanym skróconą wersję artykułu z „New Yor- kera". Zawierał on wyrazisty opis Carmen Santany, żyjącej wraz z dziećmi z zasiłku. Santana była przyjacielska i ciepła, ale prowadziła życie — według standardów większości łudzi — nieodpowiedzialne i ponure. Często swój czek z zasiłkiem traciła na stanowych loteriach i w nielegal- nych totalizatorach. To, co zostawało, wydawała na czynsz, żywność z drogiego miejscowego sklepu i comiesięczne raty za drogie, choć tan- detne, pokryte plastikiem meble. Mieszkała w budynku rojącym się od szczurów, ze zniszczonymi drzwiami i dziurawymi skrzynkami na listy, popękanymi ścianami i sufitami, niesprawnymi urządzeniami sanitarny- mi. Najmłodsze z jej ośmiorga dzieci (będących rezultatem kontaktów z trzema różnymi mężczyznami) nosiły starą, podartą odzież, a do szkoły uczęszczały — w najlepszym razie — w kratkę. Jedno z nich jeszcze nie zaczęło chodzić do szkoły, ponieważ pani Santana nie miała odpisu jego świadectwa urodzenia. Starsze dzieci były zamieszane w nielegalne zakłady, handel heroiną i prostytucję. Wszystko to razem tworzyło po- nury, przygnębiający obraz. Byliśmy ciekawi, czy po lekturze artykułu o pani Santanie ludzie będą nastawieni bardziej negatywnie do osób żyjących z zasiłku — to zna- czy, czy wyciągną wnioski dotyczące populacji na podstawie próby obej- mującej jedną osobę, o której czytali. Logicznie rzecz biorąc, powinno to zależeć od tego, za jak typową dla wszystkich pobierających zasiłek uznali oni panią Santanę. Aby sprawdzić, czy badani zachowają się zgod- nie z tą logiką, niektórym powiedzieliśmy otwarcie, że pani Santana jest wnioskowanie z prób niereprezentatywnych: dokonywanie uogólnień na podstawie prób informacji, o których wiadomo, że są tendencyjne bądź nietypowe Rozdział 4 Pozytywne 24 23 22 21 20 Negatywne Grupa Grupa typowa nietypowa (znająca artykuł) (znająca artykuł) Grupa kontrolna (nie czytająca artykułu) RYCINA 4.8. Postawy względem osób pobierających zasiłek. Ludzie, którzy przeczytali artykuł o nie budzącej sympatii, pobierającej zasiłek kobiecie, mieli bardziej negatywne postawy względem pobierających zasiłek w ogóle, niezależnie od tego, czy sądzili, że ta kobieta jest typowa czy nietypowa (zaczerpnięto z: Hamill, Wilson, Nisbett, 1980) bardzo nietypowa, gdyż pobiera zasiłek znacznie dłużej niż przeciętny odbiorca. Innym zaś, że jest pod tym względem typowa — pobiera za- siłek mniej więcej tak samo długo. Obserwowaliśmy następnie, czy te dwie grupy zmienią swoje postawy wobec zasiłku społecznego, porów- nując ich poglądy z opiniami osób z grupy kontrolnej, które nie czytały artykułu. Kiedy badanym mówiono, że pani Santana jest typowa, ich postawy względem osób pobierających zasiłek stawały się bardziej negatywne (por. ryć. 4.8). Być może nie ma w tym nic specjalnie dziwnego: ludzie ci wie- dzieli, że pani Santana jest co najmniej pod jednym względem podobna do przeciętnego odbiorcy zasiłku, a zatem to, czego się o niej dowiedzieli, uogólniali na całą grupę. Co jednak zaskakujące, w takim samym stopniu skłonni do uogólniania byli uczestnicy badań, którzy dowiadywali się, że pani Santana nie jest typowa. Mimo że potrafili sobie przypomnieć tę informację, w niewielkim stopniu zmieniała ona ich gotowość do wy- ciągania wniosków ogólnych na podstawie tego, co przeczytali. Stawali się tak samo negatywnie nastawieni do osób pobierających zasiłek, jak osoby, które wierzyły, że pani Santana jest typową przedstawicielką tych osób. Nawet jeżeli wiemy, że informacja ma charakter tendencyjny albo że dotyczy zjawiska o charakterze wyjątkowym, zupełne jej zlekceważenie może okazać się trudne. Wszyscy wiemy, że reporterzy telewizyjni rzadko przedstawiają informację, która dotyczy rzeczy typowych, ponieważ ich praca polega na relacjonowaniu tego, co niezwykłe, interesujące, co przy- ciąga uwagę, a nie tego, co zwyczajne. (Jak często słyszymy dzienni- karza telewizyjnych wiadomości, który mówi: „Oto główne informacje wieczoru: Barbara Kowalska nie uległa wypadkowi samochodowemu po drodze do biura, a Stan Smith jak co dzień prowadził autobus tam i z powrotem Main Street"?) Tym niemniej, jak się wydaje, nie jest łatwo Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 159 powstrzymać się od uogólniania tego, co widzimy. Czy to czegoś nie przypomina? Mamy tu jeszcze jeden przykład heurystyki zakotwicze- nia/dostosowania. Ludzie wychodzą od punktu początkowego, czyli ina- czej od punktu zakotwiczenia („Pani Santana naprawdę była życiową ba- laganiarą"), i powinni następnie skorygować swój sąd („Ona nie jest typowa dla całej populacji, a zatem nie możemy na tej podstawie wyciągać wniosków o wszystkich pobierających zasiłek"). Jednakże, tak jak w wy- padku innych efektów zakotwiczenia, tak i tutaj ludzie nie korygują swo- ich sądów wystarczająco i zanadto ulegają wpływowi jednostkowego wyj- ściowego przykładu. Ta tendencja nie jest ograniczona do opinii o innych ludziach. Możemy dokonywać nieuzasadnionych uogólnień nawet w odniesieniu do nas sa- mych, na podstawie próbek naszego własnego zachowania. Jones, Rho- dewalt, Berglas i Skelton (1981) instruowali badanych, by zachowywali się w stosunku do osoby przeprowadzającej wywiad: a) w sposób ma- ksymalnie konstruktywny, kompetentny i wrażliwy albo b) w sposób skrajnie negatywny, świadczący o niekompetencji i o braku wrażliwości. Po wypełnieniu tego zalecenia uczestnicy eksperymentu dokonywali sa- mooceny, rzekomo w ramach udziału w innym eksperymencie. Mógłbyś pomyśleć, że ci ludzie spostrzegali swoje zachowanie podczas wywiadu jako tendencyjną próbę, z której nic nie wynika dla oceny ich osobowości. W końcu robili po prostu to, co polecił im eksperymentator. Jednakże, tak jak w badaniach Hamillą i współpracowników (1980) dotyczących matki żyjącej z zasiłku, uczestnicy eksperymentu najwidoczniej dokony- wali uogólnień na podstawie tego, o czym wiedzieli, że jest próbą ten- dencyjną. Ci, których poproszono o reagowanie w sposób pozytywny, W książce Podróże z Charleyem John Steinbeck relacjonuje swoje wrażenia dotyczące Ameryki po przejechaniu ze swym psem Charleyem kilku tysięcy mil w samochodzie z nadbudówką kempingową. Jednym z celów tej podróży było, jak napisał, znalezienie odpowiedzi na pytanie: „Jacy są dzisiaj mieszkańcy Ameryki". Jednak zdawał sobie dobrze sprawę z niereprezentatywności prób. 160 Rozdział 4 relacjonowali znacząco większe poczucie własnej wartości niż ci, których proszono o reagowanie negatywne. Ludzie często dokonują nieuzasadnionego uogólniania na podstawie tendencyjnej próby obserwacji miast. Przytoczmy dla przykładu Johna Steinbecka, który wyraziście zilustrował ten problem w następującym fragmencie: Nie łudzę się, że w niniejszej relacji operuję elementami stałymi. Dawno temu byłem w starożytnym mieście Pradze i jednocześnie był tam Joseph Asiop, cieszący się zasłużoną sławą krytyka miejsc i wydarzeń. Rozmawiał z dobrze poinformowanymi ludźmi, z urzędnikami, ambasadorami, czytał sprawozdania, nawet rozporządzenia i cyfry, podczas gdy ja w swój nie- dbały sposób wałęsałem się z aktorami. Cyganami, włóczęgami. Joe i ja wracaliśmy tym samym samolotem do Ameryki i po drodze opowiedział mi o Pradze, i jego Praga nie miała nic wspólnego z miastem, które wi- działem i słyszałem. Po prostu nie była tym samym miejscem, a przedeż obaj jesteśmy uczciwi, żaden z nas nie jest kłamcą, jeden i drugi jest według wszelkich kryteriów dosyć dobrym obserwatorem, i przywieźliśmy do do- mu dwa miasta, dwie prawdy. (Przełożył Bronisław Zieliński) szacowanie współzmienności: ocenianie stopnia, w jakim dwie zmienne są skorelowane, to znaczy przewidywanie jednej zmiennej (np. tego, jak przyjacielska jest dana osoba) na podstawie innej zmiennej (np. płci tej osoby) Szacowanie współzmienności: przewidywanie jednej zmiennej na podstawie innej Jim jest miłym facetem, kiedy spotykasz go na zajęciach. Czy byłby też dobrym współmieszkańcem? Czy to, że podobają ci się zajęcia z psycho- logii społecznej, oznacza, że będą ci się podobały zajęcia z psychologii rozwojowej? Czy prawdą jest, że blondynki lepiej się bawią albo że dziew- czyny rudowłose mają gorący temperament? Każde z tych pytań dotyczy tego, w jakim stopniu możesz przypisać jednej zmiennej (zachowanie się Jima na zajęciach) — inną zmienną (zachowanie się Jima jako współmie- szkańca). Takie wnioskowanie nosi nazwę szacowania wspótzmienności i obejmuje ocenianie korelacji pomiędzy dwiema zmiennymi. Bez rozu- mienia współzmienności — nie mając wiedzy, z jaką trafnością możemy przewidywać jedną zmienną na podstawie innej — żylibyśmy w świecie nieprzewidywalnym, gdzie wszystkie przyszłe wydarzenia byłyby nie- oczekiwane i zaskakujące. Wyobraź sobie, że nie rozumiesz związku po- między przekręceniem kluczyka zapłonu i uruchomieniem silnika w sa- mochodzie i musisz odkrywać ten związek za każdym razem, gdy chcesz gdzieś jechać. Wtedy świat byłby niezbyt przyjemnym miejscem do mie- szkania! Stwierdzono, że ludzie mają całkiem dobrą zdolność wykrywania współzmienności/ przynajmniej wtedy, kiedy nie dysponują z góry jakimś schematem czy oczekiwaniem, które jej dotyczy. Na przykład Jennings, Amabile i Ross (1982) pokazywali osobom badanym kilka obrazków przedstawiających mężczyzn z laskami i prosili te osoby o określenie związku pomiędzy wzrostem mężczyzn i długością lasek. Badani radzili sobie znakomicie, dokonując oszacowania tej współzmienności. Kiedy ist- niał silny związek pomiędzy wzrostem i długością lasek, zauważali go, gdy go nie było, twierdzili, że korelacji nie ma. Choć nie można powie- dzieć, że wykrywamy współzmienność w sposób doskonały, zazwyczaj jednak robimy to zupełnie dobrze. Nie jest to zbyt zaskakujące, jeśli wziąć Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 161 pod uwagę znaczenie przystosowawcze trafnego dokonywania takich oszacowań. W końcu nawet zwierzęta uczą się wielu korelacji, takich jak np. związek pomiędzy przybiegnięciem na zawołanie a otrzymaniem psiej nagrody. Jednakże dla każdego z nas trudne byłoby uczenie się każ- dej współzmienności od nowa. Wyobraźmy sobie, że nie mamy pojęcia, które rośliny są jadalne, a które trujące, albo czy jest związek pomiędzy paleniem papierosów i zachorowalnością na raka lub na choroby serca. W końcu moglibyśmy odkryć te związki samodzielnie, ale dopiero po wielu próbach, błędach i (potencjalnie zgubnych) fałszywych założeniach. Na szczęście nie musimy sami uczyć się każdej współzmienności, ponie- waż nasza kultura wyposaża nas w schematy i oczekiwania dotyczące wielu z nich. Niekiedy jednak współzmienności, których uczy nas nasza kultura, sa- me są błędne. Zastanów się nad następującymi teoriami: ludzie są w le- pszym nastroju w dni wolne od pracy niż w poniedziałki; jedzenie czeko- lady zwiększa prawdopodobieństwo pryszczy; wychodzenie w wilgotną, chłodną pogodę zwiększa ryzyko przeziębienia. Czy nie brzmi to sensow- nie? Ale przeprowadzono badania, które wskazują, że te założenia są błęd- ne (np. Williams, 1983; Wilson, Laser, Stone, 1982). Skoro wiedza o pew- nych współzmiennościach, którą sobie przyswajamy, jest błędna, może naj- lepszym rozwiązaniem byłoby dowiadywać się, co ma do powiedzenia kultura o związku pomiędzy na przykład takimi zmiennymi, jak jedzenie czekolady i nabawianie się trądziku, a następnie sprawdzać na swój własny użytek, czy te sądy są prawdziwe. Moglibyśmy przekonać się sami, czy współzmienność: czekolada-trądzik potwierdza się w naszym wypadku, zjadając wielkie ilości czekolady (jako dobrzy naukowcy chcemy mieć dużą próbę), by zaobserwować, jak bardzo ucierpiała na tym nasza cera. Być może w tym momencie odezwał się w twojej głowie jakiś dzwonek. „Chwi- leczkę — mówisz — czy nie skończyliście właśnie nas przekonywać, że jak już ludzie mają schemat, to nie jest im tak spieszno do jego podważe- nia?" Rzeczywiście, tak napisaliśmy i istotnie mamy tu do czynienia z je- szcze jednym przykładem sytuacji, w której człowiek zachowuje się jak uparty, nieustępliwy teoretyk. W kilku badaniach stwierdzono, że kiedy badani dokonują oszacowań współzmienności i spodziewają się związku pomiędzy dwiema zmiennymi, to będą go dostrzegali. Na przykład jeden z nas przeprowadził badania, w których studenci college'u przez pięć tygo- dni codziennie obserwowali swój własny nastrój (Wilson, Laser, Stone, 1982). Śledzili oni również kilka czynników, z którymi ich nastrój mógł być skorelowany, na przykład ilość snu ostatniej nocy oraz pogodę. Na pod- stawie tych danych mogliśmy się dowiedzieć, które ze zmiennych (np. pogoda) rzeczywiście korelowały z nastrojem. Porównywaliśmy później te rzeczywiste korelacje z ocenami osób badanych dotyczącymi tego, z jakimi zmiennymi związany był ich nastrój. Należy podkreślić, że uczestnicy tych badań, w przeciwieństwie do osób, które szacowały związek pomiędzy wzrostem mężczyzn i długością lasek, dysponowali apriorycznymi teoriami dotyczącymi ocenianych zmiennych. Jest wiele powszechnie podzielanych przekonań o czynnikach wpływających na nasz nastrój, jak na przykład, że mamy gorsze usposo- bienie na początku tygodnia i że w złe samopoczucie wpędza nas brak snu. W badaniach Wilsona i współpracowników (1982) wyznawane przez ludzi teorie, jak się wydaje, w znacznym stopniu determinowały ich opi- nie o tym, co współzmieniało się z nastrojem, nawet jeżeli te teorie były 162 Rozdział 4 Badania nie potwierdziły jakiejkolwiek trafności diagnostycznej testu „rysunku postaci ludzkiej", w którym prosi się pacjenta o narysowanie jakiejś osoby. W kolejnych badaniach stwierdzano, że rodzaj wykonywanego przez ludzi rysunku nie jest związany z ich osobowością. Jednak wielu psychoterapeutów trwa w przekonaniu, że test jest trafny. Przyczyną tego są ich schematy, zgodnie z którymi pewne typy rysunków (np. postacie z dużymi oczami) oznaczają obecność pewnych problemów (np. paranoi). korelacja pozorna: przekonanie, że dwie zmienne są skorelowane, podczas gdy w rzeczywistości tak nie jest; wynika ono ze schematu, zgodnie z którym istnieje pomiędzy nimi związek błędne. Na przykład sporo z nich twierdziło, że brak snu pociągał za sobą kiepski nastrój następnego dnia, gdy dla większości badanych nie było to prawdą. W innych badaniach stwierdzono, że przyswojone schematy mogą zdominować oceny współzmienności, prowadząc do dostrzegania kore- lacji pozornych (Alloy, Tabachnik, 1984; Berman, Kenny, 1976; Crocker, 1981; Kunda, Nisbett, 1986; Nisbett, Ross, 1980; Trolier, Hamilton, 1986; Wright, Murphy, 1984). Loren Chapman i Jean Chapman (1967) stwier- dzili, że wielu psychologów klinicznych nadal wierzy w trafność pewnych testów diagnostycznych, co do których wielokrotnie wykazywano, że nie sygnalizują poprawnie choroby umysłowej. Jednym z nich jest test „ry- sunku postaci ludzkiej". Psycholog wnioskuje o osobowości pacjenta na podstawie sposobu, w jaki rysuje on postać człowieka. Kilka prac wyka- zało, że ten test nie ma żadnej wartości diagnostycznej. To, jakiego rodzaju rysunki wykonują ludzie, nie ma związku z tym, jakimi są ludźmi. Dla- czego więc wielu klinicystów nadal posługuje się tym testem? Według Chapmana i Chapman (1967) wielu z nich dysponuje schematem, zgodnie z którym pewne rodzaje reakcji w tym teście — powiedzmy, rysunek człowieka z dużymi oczami — oznaczają pewne rodzaje patologii, na przykład paranoję — i ten schemat przesądza o tym, jakiego rodzaju współzmienności dostrzegają u swoich pacjentów. Tak więc prawdopo- dobnie psychologowie ci będą bardziej skłonni pamiętać przypadek, gdy ktoś narysował duże oczy i był paranoikiem, niż przypadki, gdzie ten związek nie zachodził. Dotychczas przedstawiliśmy całkiem niemało słabych stron ludzkiego ro- zumowania. Pokazaliśmy, że ludzie zbyt mocno polegają na praktycz- nych regułach myślenia opartych na doświadczeniu, pozwalają, by ich Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 163 schematy oddziaływały nawet wtedy, gdy w grę wchodzi informacja z ni- mi niezgodna, a ponadto dokonują pochopnych uogólnień na podstawie doświadczeń nietypowych. Niekiedy skutki tych wad ludzkiego rozumo- wania są tragiczne, tak jak wtedy, kiedy operatorzy radaru na „Vincen- nesie" mylnie uznali, że atakuje ich irański myśliwiec, mimo że urządze- nia radarowe sygnalizowały coś innego. Czy w istocie nasze myślenie może być aż tak niedoskonałe? W końcu większość z nas daje sobie codziennie radę bez większych potknięć. Nie- którzy twierdzą, że psychologowie społeczni przesadzają w ocenach wad- liwości ludzkiego rozumowania. Zgodnie z tym poglądem, sprytnie proje- ktują oni zadania, które wciągają ludzi w pułapki i sprawiają, że ci popeł- niają błędy. Faktycznie postępowanie osób badanych, gdy wykonują te zadania, nie jest reprezentatywne dla sposobu wnioskowania w codzien- nym życiu. Zwolennicy tego poglądu utrzymują, że zadania wykorzysty- wane w eksperymentach są podobne do sztuczek magicznych. Iluzjonista może wywołać w nas złudzenie, że rozpłynął się w obłoku dymu, ale to nie oznacza, że nasze spostrzeganie codziennych zdarzeń jest w zasadniczy sposób zaburzone. Inni twierdzą coś przeciwnego: chociaż ludzie potrafią dokonywać złożonych wnioskowań, popełniają również błędy, które mają istotne życiowe konsekwencje. Charakterystyka ludzkiego wnioskowania Określenie, czym jest „poprawne" wnioskowanie, stanowi podstawową trudność w tej dyskusji. Czy można czynić ludziom zarzut z tego, że nie przeprowadzają wnioskowań w taki sam sposób jak wyćwiczeni logicy? Czy powinniśmy aspirować do bycia komputerami, pozbawionymi uczuć czy emocji, które przetwarzają informację racjonalnie w każdej sytuacji? Kto jest ostatecznym arbitrem ludzkiego myślenia? Oto trudne problemy filozoficzne, które nie mogą być tutaj podjęte w odpowiedni sposób (por. Cohen, 1981; Kahneman, Tversky, 1983; Nisbett, Ross, 1980; Stich, 1990; Stich, Nisbett, 1980, gdzie kwestie te są głęboko analizowane). To, co przedstawiamy, stanowi najlepsze, naszym zdaniem, rozwiązanie sporu o ocenę ludzkiego wnioskowania. Ludzie robią to, co robią, z sensownych powodów. Reguły wniosko- wania (np. heurystyki wydawania sądów), które rozwijały się przez ty- siąclecia, są funkcjonalne i zazwyczaj służą nam dobrze. Chociaż niekiedy sprowadzają nas na manowce, częściej jednak są użyteczne. Na przykład jedna z tez tego rozdziału głosi, że ludzie są nieustępliwymi teoretykami trzymającymi się swoich schematów nawet wtedy, gdy niezgodne z nimi dane jaskrawo im przeczą. Nie brzmi to najlepiej. Ale czy chcielibyśmy, by ludzie odrzucali wszystkie swoje apńoryczne oczekiwania i schematy, kiedy wkraczają w nową sytuację? Z pewnością nie. Z przystosowawcze- go punktu widzenia jest bardzo cenne, że podchodzimy do nowych sy- tuacji wyposażeni w schematy, które pomogą" nam zinterpretować to, co zobaczymy. Kilku filozofów wysuwało argumenty na rzecz tezy, że lepiej jest zbagatelizować znaczenie danych, które wchodzą w konflikt z przy- jętym wcześniej schematem, niż całkowicie zmieniać nasz pogląd za każ- dym razem, kiedy napotykamy jakiś niezgodny z nim fakt (np. Kuhn, 1962; Polanyi, 1958). Powiedziałbym, że największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego. — Thomas Cariyle Nieufność skromna, zdaniem świata, jest — William Szekspir (przełoży} Leon Urlich) Jako inny przykład rozpatrzmy heurystykę zakotwiczenia/dostosowa- nia. Zapoznaliśmy się z kilkoma przykładami, kiedy to ludzie nie mody- fikują wystarczająco swoich sądów w stosunku do punktu wyjściowego, tak jak wtedy, kiedy uznają próby tendencyjne za reprezentatywne dla całej populacji. Podobnie jak wiele innych błędów, które popełniamy, mo- że to być skutkiem ubocznym użytecznej strategii wnioskowania: tenden- cji do przyjmowania za prawdę tego, co widzimy. Zakładanie, że świat jest taki, jaki nam się wydaje, a nie powątpiewanie za każdym razem w prawdziwość danych, które do nas docierają, jest korzystne z przy- stosowawczego punktu widzenia („Czy to jakiś samochód zjeżdża na mój pas? Być może powinienem poczekać na dalszą informację przed roz- strzygnięciem, co to jest... BANG!"). W końcu — to, co widzimy i sły- szymy, na ogół prawdopodobnie jest tym, czym się wydaje (Gilbert, 1991). Dane świadczące o błędach we wnioskowaniu mogą być wyolbrzy- miane. Eksperymenty dotyczące błędów we wnioskowaniu mogą, przy- najmniej w jakimś stopniu, wyolbrzymiać skalę ich występowania w co- dziennym życiu. W wielu eksperymentach ludzie byli proszeni o doko- nywanie oszacowań, które nie miały dla nich wielkiego znaczenia. Wobec takich zadań mogli oni nie troszczyć się zbytnio o trafne wnioskowanie, do którego są zdolni, lecz kosztem większego wysiłku. To domniemanie potwierdzają badania, które wykazały, że kiedy stosowane są zadania o bardziej znaczących konsekwencjach, ludzie dokonują wnioskowań ce- chujących się większym stopniem złożoności i większą trafnością (Borgi- da, Howard-Pitney, 1983; Chaiken, Liberman, Eagły, 1989; Darley, Fle- ming, Hilton, Swann, 1988). Tak było w eksperymencie Allana Harknessa, Kennetha DeBono i Eugene Borgidy (1985). Jego uczestniczki otrzymy- wały informację o człowieku nazwiskiem Tom Ferguson, którego nigdy wcześniej nie spotkały. Dowiadywały się, jak bardzo Tomowi zależało na tym, by umówić się z każdą z kilku kobiet, i poznawały pewne fakty z nimi związane, na przykład, czy mają poczucie humoru. Uczestniczki badań proszono o ocenę związku pomiędzy cechami kobiet (np. ich po- czuciem humoru) i gotowością Tomą, by się z nimi umówić. Harkness i jego współpracownicy (1985) stwierdzili, że — podobnie jak w wielu in- nych badaniach zdolności ludzi do szacowania współzmienności — ucze- stniczki eksperymentu posługiwały się prostymi strategiami i dokonywały oszacowań, które choć niecałkowicie złe, nie były też najtrafniejsze. Działo się tak wtedy, kiedy nie były specjalnie zainteresowane, by do- konywać oszacowań jak najstaranniej. Część uczestniczek eksperymentu sądziła, że bierze udział w badaniach dotyczących randek i że one same będą się przez kilka tygodni spotykały z Tomem. Gdy uczestniczkom bardziej zależało na stwierdzeniu tego, co się Tomowi podoba i co mu się nie podoba u kobiet, z którymi się umawia, stosowały bardziej złożone strategie szacowania współzmienności i dokonywały bardziej trafnych ocen (zob. również Dunn, Wilson, 1990; Flink, Park, 1991; Kruglanski, 1989; Petty, Cacioppo, 1986; Tetlock, 1985). Jest wiele do ulepszenia w ludzkim wnioskowaniu. Być może nie- które laboratoryjne demonstracje błędów w ludzkim wnioskowaniu po- ciągnęły za sobą przesadną ocenę skali występowania tych błędów w co- dziennym życiu. Tym niemniej jesteśmy zdania, tak jak i liczni inni autorzy, że wiele z nich może mieć istotne znaczenie (np. Gikmch, 1991; Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 165 Nisbett, Ross, 1980; Quattrone, 1982; Slusher, Andersen, 1989). Na przy- kład w rozdziale 13 przekonamy się, że źródło uprzedzeń rasowych może tkwić po części w procesach błędnego wnioskowania. Inny przykład to tragiczny przypadek „Vincennesa". Decyzja o zestrzeleniu irańskiego sa- molotu mogła mieć wśród swoich przyczyn kilka błędów wnioskowania. Korygowanie ludzkiego wnioskowania Skoro skutki niedostatków ludzkiego funkcjonowania poznawczego mogą być przykre, a nawet tragiczne, należy zastanowić się nad tym, jak można te błędy skorygować. Czy można nauczyć ludzi bardziej poprawnego wnioskowania dla uniknięcia błędów, które rozważaliśmy w tym rozdzia- le? Jeśli tak, to jaki jest najlepszy sposób osiągnięcia tego celu? Pedagodzy, filozofowie i psychologowie roztrząsali tę kwestię przez dziesiątki lat, a ostatnio pewne fascynujące eksperymenty przyniosły obiecujące rezul- taty. Jedno podejście polega na wzbudzeniu w ludziach nieco więcej pokory w ocenie własnych zdolności rozumowania. Często mamy do swoich są- dów zaufanie większe niż powinniśmy. Członkowie załogi „Vincennesa" obsługujący system radarowy za bardzo wierzyli swoim interpretacjom rozbłysków na ekranie i nie sprawdzili wydruków komputerowych, które pokazywały, że irański samolot się wznosił, a nie obniżał. Tę ludzką nad- mierną pewność siebie ilustrują wyniki kilku badań, w których proszono uczestników o ocenę, jak bardzo są pewni, że znają odpowiedź na posta- wione im pytanie, a następnie porównywano ich sądy z rzeczywistymi rezultatami. Na przykład Vallone, Griffin, Lin i Ross (1990) pytali studen- tów, jak zachowają się w przyszłości i prosili ich o ocenę, jak bardzo są pewni poprawności własnych odpowiedzi. Uczestnicy tych i wielu podo- bnych badań wyrażali nadmierną pewność: ich odpowiedzi nie były tak poprawne, jak przewidywali. Kiedy ludzie są w stu procentach prze- konani, że znają odpowiedź, zazwyczaj odpowiadają poprawnie tylko w 85% wypadków. Kiedy szansę tego, że znają odpowiedź, oceniają na 75%, zazwyczaj odpowiadają poprawnie tylko w 60% wypadków (Lich- tenstein, Fischhoff, Phillips, 1982). Każdy zatem, kto usiłuje udoskonalić ludzkie wnioskowanie, musi sta- wić czoło barierze nadmiernej ufności. Wielu, jak się wydaje, sądzi, że ich rozumowanie jest bez zarzutu i nie wymaga żadnego poprawiania. Drogą do polepszenia ludzkiego wnioskowania może być zatem zajęcie się bez- pośrednio tą nadmierną ufnością i uzmysłowienie ludziom, że mogą się mylić. Tę metodę obrali Lord, Lepper i Preston (1984). Stwierdzili, że kiedy prosili badanych o rozpatrzenie stanowiska przeciwstawnego do tego, któ- re ci podzielali, wtedy budziła się w nich świadomość, że są inne sposoby interpretowania rzeczywistości niż te, które uznawali, i malała częstość popełnianych przez te osoby błędów (zob. również Andersen, Lepper, Ross, 1980; Andersen, Sechler, 1986; Koriat, Lichtenstein, Fischhoff, 1980). Inne podejście to bezpośrednie uczenie ludzi pewnych podstawowych zasad poprawnego wnioskowania, w nadziei, że będą je stosowali w swo- im codziennym życiu. Wiele z nich stanowi już przedmiot nauczania na zajęciach ze statystyki i metodologii badań empirycznych, tak jak zasada, że jeśli chcesz uogólniać z próbki informacji (np. jedna matka żyjąca z za- siłku) na populację (np. wszystkie matki żyjące z zasiłku), musisz mieć bariera nadmiernej ufności: zbyt duże zaufanie do trafności własnych sądów; zazwyczaj nie są one tak trafne, za jakie się je przyjmuje 166 Rozdział 4 1. MIalte.MMeopcte od półtora roku ^'.i^^^^^Il^^ililli^.lliAo^^" ^rwinirweił rolate *amhte^pol|ts^y.:.i^t!ij^|^|^^ ' ffifemowaaB, nie mW iiy postawo publiczni* QQ :bl"oB^••QBl^|^^^|ey|^;i^^^3®^ , J;; ' y^tanowiA..»wl^^tf-.iK^^^a^ti:. ^i>.-';y-^:'. , ;;' ,'.)(|^B»,,BPWi»^^^^' :•i^^:1B|t<^jiM^|liB:'w»?^^r : ':^;i|gg^^^|tMi|J' RYCINA 4.9. Próbka pytań z testu ludzkich zdolności wnioskowania (zaczerpnięto z: Lehman, Lempert, Nisbett, 1988) Oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie. — F. Scott Fitzgerald dużą, nietendencyjną próbę. Czy ludzie, którzy przechodzą przez zaję- cia ze statystyki i metodologu, stosują te zasady w codziennym życiu? Czy rzadziej popełniają takie błędy, jakie rozważaliśmy w tym rozdzia- le? Czy żeby poznać te zasady, trzeba odbyć cały semestralny kurs, czy można je sobie przyswoić w trakcie jednorazowych zajęć? Seria badań wykonanych ostatnio przez Richarda Nisbetta i jego współpracowników przyniosła pokrzepiające odpowiedzi na te pytania. Nisbett wykazał, że jakość wnioskowania u ludzi może być poprawiona przez akademickie kursy statystyki, zaawansowane zajęcia z metodologii badań empirycz- nych, a nawet przez krótkie, jednorazowe lekcje (Cheng, Holyoak, Nis- bett, Oliver, 1986; Fong, Krantz, Nisbett, 1986; Nisbett, Fong, Lehman, Cheng, 1987; Nisbett, Krantz, Jepson, Kunda, 1983). Na przykład jedna grupa badań dotyczyła tego, jak różne rodzaje za- awansowanych zajęć wpływają na wnioskowanie, kiedy rozwiązywane są codzienne problemy angażujące rozumowanie statystyczne. Innymi sło- wy, były to problemy sprawdzające popełnianie błędów podobnych do tych, które rozważaliśmy w tym rozdziale, na przykład sprawdzające Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 167 100 90 80 70 60 50 40 30 20 10 0 Chemia Prawo Medycyna Psychologia RYCINA 4.10. Wyniki testu zdolności wnioskowania statystycznego uzyskane przez zaawansowanych studentów różnych kierunków. Po dwóch latach studiów słuchacze psychologii i medycyny wykazywali znaczniejszy postęp w rozwiązywaniu problemów wymagających wnioskowania statystycznego niż słuchacze prawa i chemii (zaadaptowano z: Nisbett i in., 1987) rozumienie współzmienności (patrz ryć. 4.9, gdzie znajdują się przykła- dowe pytania z tego testu). Badacze przewidywali, ze studenci psycho- logii i medycyny będą sobie lepiej radzić z problemami wymagającymi wnioskowania statystycznego niż studenci prawa i chemii, ponieważ pro- gramy starszych lat studiów psychologicznych i medycznych obejmują więcej zajęć ze statystyki niż programy pozostałych dwóch kierunków. Jak widać na rycinie 4.10, te przewidywania zostały potwierdzone. Po dwóch latach studiów słuchacze psychologii i medycyny osiągnęli większy postęp w rozwiązywaniu zagadnień statystycznych niż studenci prawa i chemii. Poprawa była szczególnie imponująca u studentów psy- chologii kolejnych lat. Jest interesujące, że studenci różnych kierunków nie różnili się pod względem inteligencji ogólnej, na co wskazują jedna- kowo dobre wyniki, które uzyskali, odpowiadając na podzbiór pytań z Graduate Record Exam. Wydaje się, że na trafność i logiczną popra- wność ich wnioskowania przy rozwiązywaniu problemów dotyczących życia codziennego wpłynął raczej różny rodzaj kształcenia, w którym uczestniczyli (Nisbett, Fong, Lehman, Cheng, 1987). Tak więc są powody do optymizmu, jeśli chodzi o możliwość przezwyciężenia takich błędów, jakie udokumentowaliśmy w tym rozdziale. I nie musimy odbywać za- awansowanych studiów, żeby tego dokonać. Niekiedy wystarczy po pro- stu zastanowić się nad stanowiskiem przeciwstawnym do własnego, tak jak robili to uczestnicy badań przeprowadzonych przez Lorda i jego współpracowników (1984). Poza tym pomocne jest formalne kształcenie w zakresie statystyki — zarówno na poziomie podstawowym, jak i za- awansowanym. Jeśli zatem bałeś się zajęć ze statystyki, nabierz otuchy: mogą one nie tylko stanowić spełnienie pewnego warunku ukończenia studiów, ale także czynnik poprawiający jakość twojego wnioskowania! 168 Rozdział 4 Mianem poznania społecznego określa się dziedzinę badań nad tym, w jaki sposób ludzie selekcjonują, zapa- miętują i wykorzystują informację w wydawaniu sądów i w podejmowaniu decyzji dotyczących rzeczywistości społecznej. Świat społeczny zawiera za dużo informacji, byśmy mogli w całości ją ogarnąć, zinterpretować i uwzglę- dnić w swoim zachowaniu. Radzimy sobie z tym nadmia- rem, stosując metodę oszczędności poznawczej: wy- korzystujemy schematy i heurystyki wydawania sądów, które pomagają nam zinterpretować zachowania ludzi i sytuacje oraz odpowiednio zareagować. Schematy to struktury poznawcze, które organizują informację według pewnych tematów. Schematy wywierają silny wpływ na to, co z otrzymanej informacji zauważamy, o czym myś- limy i co później pamiętamy. Kiedy spotykamy sytuację niejednoznaczną, interpretujemy ją zgodnie z naszym schematem. Zwykle łatwiej zauważamy i zapamiętujemy informację odpowiadającą naszym schematom, a lekcewa- żymy i zapominamy informację niezgodną z nimi. Ponie- waż ludzką pamięć ma charakter rekonstrukcyjny, „przy- pominamy sobie" informację zgodną z naszymi schema- tami nawet wtedy, gdy nigdy się z nią nie zetknęliśmy. Konsekwencją takiego zniekształcania tego, co spostrzega- my, może być zjawisko wrogich mediów. Polega ono na tym, że każda z antagonistycznych, silnie zaangażowa- nych w coś grup, spostrzega neutralne, zrównoważone przekazy mediów jako sobie wrogie. Ponieważ media nie przedstawiły faktów w jednostronnym ujęciu, które anta- goniści spostrzegają jako prawdziwe, każda z grup jest przekonana, że są wobec niej negatywnie nastawione. Niekiedy do jednej sytuacji ma zastosowanie wiele schematów; to, którym z nich rzeczywiście się posługu- jemy, może zależeć od dostępności i od wzbudzenia schematu pod wpływem zdarzeń poprzedzających. Schemat może stać się bardziej dostępny w pamięci za sprawą ostatnich myśli i doświadczeń. Te niedawne zda- rzenia mogą zatem wzbudzić określony schemat i spra- wić, że będziemy myśleli o rzeczywistości w sposób z nim zgodny. Poleganie na schematach jest do pewnego stopnia przystosowawcze i funkcjonalne, ale ludzie mogą być nadgorliwymi teoretykami. Na przykład, jak dowo- dzą badania nad efektem uporczywości, niekiedy upar- cie trzymamy się swoich przekonań nawet wtedy, kiedy została wykazana ich bezpodstawność. Niekiedy znie- kształcamy informację w taki sposób, by pasowała do na- szych schematów. Przykładem tego jest efekt pierwszeń- stwa: nasze pierwsze wrażenie dotyczące innej osoby wpływa na interpretację jej dalszego zachowania, które spostrzegamy w sposób zgodny ze schematem. Wreszcie schematy wpływają również na nasze postępowanie, są podstawą naszego działania. Najbardziej fascynującym tego przykładem jest samospełniające się proroctwo: sprawiamy, iż nasze schematy stają się prawdą, nieświa- domie odnosząc się do innych w taki sposób, że ich re- akcja stanowi dla nas potwierdzenie trafności schematu. Poza schematami wykorzystujemy też heurystyki wy- dawania sądów, by poradzić sobie z wielką ilością infor- macji społecznej, z którą mamy do czynienia. Heurystyki są nieformalnymi regułami stosowanymi przez ludzi, by wydawać sądy w sposób szybki i efektywny. Heurystyka dostępności dotyczy tego, jak łatwo możemy coś przywo- łać na myśl. Ma to istotny wpływ na spostrzeganie przez nas świata. Heurystyka reprezentatywności pomaga nam rozstrzygnąć, jak podobna jest jedna rzecz do innej; posłu- gujemy się nią, klasyfikując ludzi bądź sytuacje na podsta- wie ich podobieństwa do przypadków typowych. Gdy wykorzystujemy tę heurystykę, mamy tendencję do igno- rowania informacji o proporcji podstawowej, to znaczy o apriorycznym prawdopodobieństwie tego, że ktoś lub coś należy do tej kategorii. Ludzie posługują się również heurystyką zakotwiczenia/dostosowania Polega ona na tym, że jakaś informacja odgrywa rolę punktu zakotwicze- nia czy punktu wyjściowego dla następnych ocen danego zjawiska. Choć wszystkie trzy heurystyki są użyteczne, mogą one także prowadzić do błędnych wniosków. Rozważyliśmy również stosowanie przez ludzi my- ślowych uproszczeń w wydawaniu sądów dwóch specy- ficznych rodzajów. Po pierwsze, ludzie często popełniają błąd polegający na wnioskowaniu z prób niereprezen- tatywnych, kiedy to dokonują uogólnień na podstawie próbek informacji, o których wiedzą, że są tendencyjne bądź nietypowe. Po drugie, często nietrafne są również nasze oceny związane z przewidywaniem jednej zmien- nej na podstawie innej, czyli inaczej z szacowaniem współzmienności. Jeśli spodziewamy się, że pomiędzy dwiema zmiennymi występuje korelacja w świecie spo- łecznym, mamy skłonność do znajdowania świadectw ją potwierdzających, co w efekcie daje korelację pozorną. Schematy i heurystyki wydawania sądów istnieją, po- nieważ w większości wypadków są przystosowawcze i funkcjonalne. Jednak posługiwanie się nimi jest zwią- zane z pewnym ryzykiem — niekiedy prowadzą do wysoce nietrafnych wniosków. Dalej, ludzie muszą po- radzić sobie z barierą nadmiernej ufności: są zbyt silnie przeświadczeni o trafności własnych sądów. Na szczęście ostatnie badania pokazują, że niektóre z tych niedostat- ków ludzkiego wnioskowania mogą być skorygowane, zwłaszcza przez kształcenie w zakresie statystyki. Poznanie społeczne: w jaki sposób myślimy o świecie społecznym 169 Fiske S.T., Taylor S.E. (1991). Social cognition (wyd. II). New York: McGraw-Hill. Aktualny, encyklopedyczny przegląd literatury na temat poznania społecznego, autorstwa dwóch ekspertów w tej dziedzinie. Gilovich T. (1991). How we know what isn't so: The fallibility of human reason in eueryday Ufe. New York: Free Press. Zabawny przegląd wielu możliwości popadnięcia przez nas w kłopoty wskutek stosowania uproszczeń myślowych. Kahneman D., Slovic P., Tversky A. (1982). Judgment un- der uncertainty: Heuristics and biases. New York: Cam- bridge University Press. Klasyczny wybór tekstów na- pisanych przez badaczy zajmujących się wnioskowa- niem u ludzi. Nisbett R.E., Ross L. (1980). Human inference: Strategies and shortcomings of human judgment. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Zajmujący, zgryźliwy przegląd my- ślowych uproszczeń i zniekształceń w ludzkim my- śleniu, napisany przez ludzi, którzy odkryli wiele z nich. Kruglanski A.W. (1986). Logika poznania naiwnego —proces i treść. W: T. Maruszewski (red.), Poznanie i zachowanie. Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM. Rosenthal R. (1991). O społecznej psychologii samospelniają- cego si( proroctwa. W: J. Brzeziński, J. Siuta (red.). Spo- łeczny kontekst badań psychologicznych i pedagogicznych. Wybór tekstów. Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM. Skarżyńska K. (1981). Spostrzeganie ludzi. Warszawa: PWN. mgasie ^mm al iloeloiriffl; mumienii \m\ \ib\ T A T jednej z telewizyjnych reklam kobieta, która właśnie kończy podawać gośeiom V Y obiad, stwierdza, że zabrakło jej kawy. Biegnie szybko do drzwi mię^fearila obok i pożycza jej od swego nowego sąsiada. Zatrzymuje się na chwile, on uśMechatsię kokieteryjnie. Zastanawiamy się — o co tu chodzi? Czy ja zaprosi? By to sprawdzić, wystarczy włączyć telewizję, gdy będą emitować następny odcinek reklamy tewy Taster's Choice. W kolejnym epizodzie kobieta oddaje kawę/ a ^mężczyzna nadal jest nią zainteresowany, lecz — hm, och — ktoś jest w mieszkaniu, prawdopodobnie inna kobieta. Nieco później sąsiedzi spotykają się na jakimś przyjęciu i on proponuje jej, by wyszli razem. Następnie widzimy ich pierwszą randkę, po której mężczyzna pyta, czy 172 Rozdział 5 może wpaść na (a na cóż by innego?) filiżankę kawy. Co się wydarzy? Czy się pocałują? Niezależnie od faktu, że jest to reklama, za pomocą której próbuje się nam coś sprzedać, stwierdzamy, iż „zahaczyła" nas opowiadaną fabułą. Rozważmy również reklamę prasową na rzecz papierosów marki Benson & Hedges, tę, która jest znana jako „Jammy mań". Tutaj mężczyzna stoi w drzwiach, ubrany tylko w spodnie od piżamy, naprzeciw grupy śmiejących się osób, które (oczywiście) palą i piją wino. Ta reklama zwraca uwagę, ponieważ domaga się wyjaśnienia — dlaczego ten człowiek jest w piżamie, podczas gdy odbywa się wesołe przyjęcie? Scena z telewizyjnej reklamy Taster's Choice. Czy jest chory? (Jednak wygląda krzepko i zdrowo!) Czy to jego dom, czy jest tu gościem? Dlaczego ktoś wznosi szklanką wina toast na cześć „Jammy mana"? I dlaczego kobiety się śmieją? Liczba czytelników zainteresowanych „Jammy manem" urosła tak wysoce, iż obecnie spółka bierze udział w narodowym sporze o najlepsze wyjaśnienie jego zachowania („Jammy mań", 1988). Takie kampanie reklamowe odnoszą sukces dzięki obecności istotnego elementu związanego z naturą ludzką: jesteśmy nieskończenie ciekawi innych ludzi. Każdy z nas poświęca sporo czasu i energii, próbując wyjaśnić ich zachowanie. Dlaczego? Ponieważ to pomaga nam zrozumieć i przewidzieć nasze społeczne światy (Heider, 1958; Kelley, 1967). W tym rozdziale omówimy spostrzeganie społeczne — prześledzimy, w jaki sposób tworzymy wyobrażenia innych i formułujemy o nich sądy. spostrzeganie społeczne: badanie, w jaki sposób tworzymy wyobrażenia iMiych~:lBt-*(e isr-zyczyr-t potoLtCiz-onI.f- Gdy kobieta poctehod-^łłaa dc* m^^-czy^r-t r>a budzącym gro^ę \rt/iszącym mo^de i FłroEiiłea ich o \rt/yF>e»łnie.nio kwostionariLis-za, znacznej części .z nich wydawała się pociągające* i dzwoni l i do niej później, fc>y się t-imówic. Ody ta sama kobieta podchodziła do mężczyzn, którzy już przeszli przez most i odpoczywali, stosunkowo niewielu chciało się z nią um>Jzwyczajania się od palenia papierosów, podczas gdy obiektywne dane wskazują, że większość z nich jest nieskuteczna? Conway i Ross (1984) wykazali, że jednym z powodów jest sposób funkcjonowania pamięci u ludzi. Po udziale w takich spotkaniach obserwują, co się z nimi dzieje obecnie, jeśli chodzi o dana; zmienną (np. ile ważą). Ponieważ maja teorie, /e terapia była skuteczna, przeceniają swoje dotychczasowe zaangażowa- nie w niepożądana aktywność (np. ile jedli). Tym samym przesadzają w ocenie pozytywnych skutków uczestnictwa w danym programie. W konkluzji możemy stwierdzić, że nabywamy wiedze o sobie samych poprzez introspekcje i obserwacje własnego zachowania, a następnie orga- nizujemy te' wiedze w schematy Ja. Również nasza przeszłość interpre- tujemy, posługując się schematami i teoriami dotyczącymi tego, w jaki sposób mogą zmieniać się nasze postawy i zachowania. Choć te źródła wiedzy o sobie są bardzo ważne, jednak czegoś tu brakuje. W świetle przedstawionych poglądów jesteśmy samotnymi poszukiwaczami wiedzy o sobie, którzy ani się nie konsultują, ani nie porównują z innymi. Obecnie przejdziemy do omówienia dwóch odmiennych sposobów nabywania sa- mowiedzy. Obydwa mają charakter wyraźnie i jednoznacznie społeczny — w tym sensie, że aby zdobyć wiedze' o sobie samych, odwołujemy się do innych ludzi. Poznawanie siebie poprzez interakcję społeczną Wiele dowiadujemy się o sobie od innych ludzi. Może to sic' oczywiście dokonywać w sposób subtelny („Każdy mnie lubi, musze- więc chyba być osobą sympatyczną"), ale nieraz przyjmuje formy bardziej otwarte. Ludzie mówią ci, co o tobie myślą. Te komunikaty pojawiają się' w najwcześniej- szym dzieciństwie i są obecne w toku całego życia; ocenia ciebie rodzina, przyjaciele, a czasem także obcy. To jest tak, jak gdyby trzymali przed tobą lustro, w którym możesz się przejrzeć. Czasem obraz w nim utwier- dza twoje przekonania o sobie. Czasem jest on niespodzianką, być może nawet bolesną. Czy nie usłyszałeś kiedyś od przyjaciela o sobie czegoś, co było dla ciebie zaskoczeniem („Ja jestem taki?"), i to tym większym, że zostało wypowiedziane jak oczywistość? Być może powiedział: „Wście- kasz się na kogoś i mówisz tak, jakbyś zamierzał coś z. tym zrobić, ale nigdy nie przeciwstawiasz się tej osobie". Myślisz: „Naprawdę? Rzeczy- wiście taki jestem? Naprawdę tak postępuję?" Być może zapytałeś ustę- pliwie: „Co masz na myśli?" l kiedy przyjaciel dokładniej to wyjaśnił, przyznałeś sam przed sobą, że ma rację — zawsze myślałeś, że jesteś tak samo ostry w działaniu jak w języku, podczas gdy on spostrzegał ciebie jako człowieka w gruncie rzeczy łagodnego i ustępliwego. 250 Rozdział 6 Ja odzwierciedlone: spostrzeganie siebie oczami innych ludzi i włączanie ich opinii do własnego pojęcia Ja Ja odzwierciedlone Charles Horton Cooley (1902) i George Herbert Mead (1934), dwaj wcześni i wpływowi teoretycy w psychologii społecznej, rozważali gruntownie kwestię kluczowego znaczenia innych ludzi w tworzeniu przez nas swo- jego pojęcia Ja. Cooley (1902) posłużył się terminem Ja odzwierciedlone dla podkreślenia stopnia, w jakim zdefiniowanie naszego Ja zależy od informacji zwrotnej i opinii uzyskiwanych od innych ludzi. Mead (1934) rozwinął tę ideę twierdząc, że zdolność przyjmowania perspektywy in- nych osób ma decydujące znaczenie dla rozwoju poczucia Ja. Przyjmo- wanie ocen innych oznacza zrozumienie tego, że mogą oni spostrzegać rzeczywistość inaczej niż ty i że ich spostrzeganie ciebie jest różne od twojego. Ja odzwierciedlone jest konstruowane w miarę, jak z biegiem czasu przejmujemy opinie innych ludzi o nas (Mead, 1934). Co by było, gdyby perspektywa innych była dla nas niedostępna? Rzecz dziwna — jeśli nie moglibyśmy widzieć siebie oczami innych lu- dzi, nasz obraz siebie byłby nieostry, ponieważ zabrakłoby nam społecz- nego zwierciadła, w którym moglibyśmy się przejrzeć. Czy pamiętasz test lustra i pomalowanej twarzy, który przedstawiliśmy wcześniej, a prowa- dzący do odpowiedzi na pytanie, czy zwierzęta i małe dzieci mają pojęcie Ja? Przypominasz sobie, że dzieci w wieku od dziewięciu do dwunastu miesięcy nie reagują na swój czerwony nos, gdy się widzą w lustrze, a czynią to dzieci dwuletnie. Młodsze nie rozumieją, że jest to obraz ich samych. Dlaczego? Jedną z przyczyn jest to, że mają znacznie mniejsze doświadczenie związane z interakcją społeczną niż dzieci dwuletnie. Eksperymenty z małpami człekokształtnymi pokazały, że kontakty społeczne są rzeczywiście kluczowe dla rozwoju pojęcia Ja. Na przykład Gordon Gallup (1977) porównywał zachowanie szympansów hodowa- nych w normalnych grupach rodzinnych z zachowaniem szympansów hodowanych pojedynczo, w całkowitej izolacji społecznej. Jedne i drugie były malowane czerwonym barwnikiem, tak jak to opisaliśmy wcześniej, i umieszczane pojedynczo w pokoju bez lustra. Notowano, jak często dotykają zabarwionego, ale nie widzianego przez siebie łuku brwiowego bądź ucha: te dane zostały przedstawione na rycinie 6.8 jako wyniki protestu. Następnie przynoszono do pokoju lustro. Teraz szympansy mo- gły zobaczyć siebie i swoją nową „kosmetykę". Szympansy z doświad- czeniami społecznymi przejawiały zachowanie typowe dla małp człeko- kształtnych (i ludzi) — natychmiast wykorzystywały obraz w lustrze do zbadania czerwonych miejsc na swoich głowach. Natomiast mał- py, które były hodowane w izolacji społecznej, w ogóle nie reagowały na swoje odbicie — ich zachowanie świadczyło o tym, że szympansa w lustrze nie uznawały za siebie (patrz ryć. 6.8). U naczelnych, tak jak u człowieka, interakcja społeczna ma kluczowe znaczenie dla rozwoju pojęcia Ja. Teoria porównań społecznych Do wiedzy o sobie dochodzimy również poprzez porównywanie się z in- nymi (Brown, 1990; Kruglanski, Mayseless, 1990; Pyszczynski, Green- berg, LaPrelle, 1985; Wood, 1989). Gdy próbujesz określić swoje uczucia, cechy i zdolności, inni ludzie i ich uczucia, cechy i zdolności stanowią Rozumienie siebie: w jaki sposób poznajemy samych siebie 251 Szympansy rozwijające się w społeczności Szympansy rozwijające się w izolacji Protest (Brak lustra w pokoju) Test (Lustro w pokoju) RYCINA 6.8. Konsekwencje izolacji społecznej dla rozwoju pojęcia Ja. W obecności lustra szympansy, które były hodowane w izolacji, znacznie rzadziej dotykały zabarwionej części głowy niż robiły to szympansy hodowane w grupach społecznych (zaadaptowano z: Gallup, 1977) wartościowe źródło informacji. Załóżmy na przykład, że daliśmy ci test mierzący twoją wrażliwość społeczną czy też to, w jakim stopniu zdajesz sobie sprawę z problemów bliźnich. Test polega na czytaniu fragmentów autobiografii i odgadywaniu, jakie — jeśli w ogóle jakieś — problemy osobiste mieli ich autorzy. Po wykonaniu przez ciebie testu mówimy ci, że uzyskałeś 35 punktów. Czego się dowiedziałeś o sobie? Niezbyt dużo, ponieważ nie wiesz, co oznacza ten wynik. Czy 35 punktów to dobry czy zły rezultat? Przypuśćmy, że powiedzieliśmy ci, iż skala testu rozciąga się od O do 50. Czego dowiedziałeś się teraz? Być może trochę więcej niż poprzednio, ponieważ obecnie wiesz, że chociaż nie uzyskałeś wyniku maksymalnego, uplasowałeś się powyżej środka skali. Informacyjna war- tość tego nadal jednak nie jest zbyt wielka, jeżeli nie wiadomo, jak wy- konywali test inni. Gdybyśmy powiedzieli ci, że wszystkie pozostałe oso- by w twojej grupie uzyskały wyniki między O a 20 punktów, wyciągnąłbyś z tego wniosek, że jesteś bardzo wrażliwy — przynajmniej w świetle wy- ników testu. I byłbyś z tego całkiem zadowolony — z pewnością bardziej niż wtedy, gdybyśmy powiedzieli ci, że wszyscy inni uzyskali od 45 do 50 punktów. Powyższy przykład ilustruje teorię porównań społecznych Leona Fe- stingera (1954). Jej założenie wyjściowe głosi, że mamy potrzebę oceniania własnych poglądów i zdolności, poznawania swoich mocnych i słabych stron dla uzyskania trafnego obrazu siebie. Zdaniem Festingera, kiedy tylko jest to możliwe, ludzie będą wykorzystywali kryteria obiektywne, takie jak odczyt ze stopera po przebiegnięciu mili. Jednakże tego rodzaju informację zwrotną raczej niełatwo jest uzyskać w życiu. Najróżnorod- niejsze interesujące właściwości twojej osoby, o których przypuszczalnie chciałbyś wiedzieć więcej, nie poddają się obiektywnym pomiarom. Czy jesteś osobą atrakcyjną pod względem fizycznym? Czy dobrze grasz na wiolonczeli? Czy masz szczególny dar wczuwania się w przeżycia innych? Czy w sytuacji trudnej zachowujesz spokój i opanowanie? Czy jesteś teoria porównań społecznych: koncepcja, zgodnie z którą poznajemy swoje własne zdolności i postawy poprzez porównywanie się z innymi ludźmi 252 Rozdział 6 Zawiść, tak jak ogień, kieruje się w górę. — Liwiusz. •/. Padwy (59 r. p.n.e. - 17 r. n.c.) porównania społeczne w górę: porównywanie' siebie 7. ludźmi, którzy lokuje się wyżej niy. my w zakresie jakiejś zdolności c/y cechy, mające na celu określenie' standard u doskonałości konserwatystą w sprawach życia prywatnego bądź publicznego? Czy czę- sto kłamiesz? Czy jesteś dobry z matematyki? Żeby odpowiedzieć na takie pytania, musisz się pod względem odpowiedniej cechy porównać z in- nymi. Jak wypadasz w tej konfrontacji? Teoria porównań społecznych koncentruje się na dwóch ważnych za- gadnieniach (Goethals, 1986; Łatane, 1966): a) kiedy angażujesz się w dokonywanie porównań społecznych; b) kogo wybierasz jako tego, z kim się porównujesz. Jak wskazał Festinger (1954), dokonujesz porów- nań społecznych, gdy nie ma obiektywnego standardu, według którego mógłbyś siebie ocenić, i kiedy nie masz pewności, jaki jesteś pod okre- ślonym względem (Suls, Fletcher, 1983; Suls, Miller, 1977). Tak więc, kiedy nie masz pewności, jaka jest wartość twojego działania lub jakie dokładnie są twoje uczucia, będziesz obserwował innych ludzi i porównywał siebie z nimi. Na przykład Jcrry Suls i Barbara Fletcher (1983) badali proces porównań społecznych u naukowców, posługując się metodą analizy dokumentów. Należy do zwyczajów naukowców, że kie- dy przygotowują do publikacji artykuł dotyczący badań, proszą cieszą- cych się uznaniem kolegów o informację zwrotną i komentarze dotyczące tekstu. W specjalnej części publikowanego artykułu umieszcza się podzię- kowania dla nich. Suls i Fletcher (1983) wysunęli hipotezę, że w naukach, w których istnieją standardy cechujące się większym stopniem obiekty- wizmu, badacze nie mają tak dużej potrzeby dokonywania porównań spo- łecznych jak w dyscyplinach, w których standardy mają charakter mniej obiektywny. Nauki przyrodnicze zostały określone jako dyscypliny, w których standardy są bardziej obiektywne — w sensie stosowanych procedur badawczych i w wysokim stopniu sprecyzowanych obszarów badań — niż w naukach społecznych. Odpowiednio do tego autorzy ci sformułowali tezę, że przedstawiciele nauk przyrodniczych będą dzięko- wali w swoich pracach mniejszej liczbie osób, co wskazywałoby na to, że prosili mniej osób o komentarz do swojej publikacji. Analizując kilkaset artykułów, Suls i Fletcher (1983) ustalili, że średnio liczba osób, którym dziękowano w jednym artykule, wynosiła w wypadku fizyków i chemi- ków 0,5, w wypadku psychologów — 1,2, a socjologowie dziękowali w artykule przeciętnie dwóm osobom. Druga kwestia dotyczy tego, z kim powinieneś się porównywać. Masz tutaj prawdziwy dylemat. Czy jeżeli zastanawiasz się nad swoimi uzdol- nieniami artystycznymi, powinieneś porównywać się z Picassem, z twoją młodszą siostrą czy z kolegą z zajęć plastycznych? Nie zaskakuje odpo- wiedz, iż ludzie najczęściej porównują się z osobami, które są do nich podobne pod względem istotnej cechy bądź wymiaru (Goethals, Darley, 1977; Miller, 1982; Wheeler, Koestner, Driver, 1982). Obserwowanie, co potrafią twoi koledzy z roku, powie ci, jakiego rodzaju talentem artysty- cznym ty jesteś obdarzony. Porównywanie siebie z Picassem to sięganie zbyt wysoko: tylko się zniechęcisz, jeśli jako początkujący będziesz się porównywał z jednym z największych artystów XX w. Badania pokazują, że chociaż ludzie niekiedy dokonują porównań społecznych w górę (to znaczy porównują się z osobami, które mają większe osiągnięcia niż oni sami), czynią to po to, by określić, na czym polega doskonałość, czy jaki jest poziom najwyższy. Bardziej ważne dla nich — ze względu na sa- mowiedze — jest porównywanie się z kimś podobnym (Thornton, Ar- rowood, 1966; Wheeler i in, 1982; Zanna, Goethals, Hill, 1975). Podobnie porównywanie własnego talentu artystycznego z uzdolnieniami, które Rozumienie siebie: w jaki sposób poznajemy samych siebie 253 Oczywiście że będziesz przygnębiony, jeśli nie przestaniesz się porównywać z ludźmi sukcesu. przejawia twoja kilkuletnia siostra, jest sięganiem za nisko: jej dziecinna bazgranina nie powie ci zbyt wiele o twoich własnych umiejętnościach. Festinger (1954) zauważył jednak, że tworzenie trafnego obrazu siebie samego jest wprawdzie zasadniczym, ale nie jedynym powodem doko- nywania przez nas porównań społecznych. Kiedy próbujemy określić, gdzie się lokujemy w zakresie cechy, która jest dla nas ważna, wykorzy- stujemy porównania społeczne także dla podbudowania ego. Czy prze- konanie, że jesteś fantastycznym artystą-w-rozwoju ma dla ciebie bardzo duże znaczenie? Jeśli tak, porównaj siebie z twoją małą siostrą — rze- czywiście jesteś lepszy! Takie wykorzystywanie porównań społecznych w dół jest strategią służącą ochronie i wspomaganiu siebie (Pyszczynski i in., 1985; Taylor, Lobel, 1989; Willis, 1981). Jeśli porównujesz się z ludźmi, którzy są mniej bystrzy, utalentowani czy mniej uprzejmi niż ty, czujesz się z siebie bardzo zadowolony. Podobnie możesz porównywać swoje zdrowie ze zdrowiem ludzi, którzy czują się gorzej od ciebie i w ten sposób podbudowywać swoją samoocenę. Na przykład Joannę Wood, Shelley Taylor i Rosemary Lichtman (1985) uzyskały dane świadczące o porównywaniu w dół — w wywiadach, które przeprowadzały z cho- rymi na raka. Ogromna większość ankietowanych spontanicznie porów- nywała się z innymi osobami chorymi na raka, znajdującymi się w gor- szym stanie niż oni sami. Przypuszczalnie był to sposób zwiększenia włas- nego optymizmu co do przebiegu choroby u siebie. Zatem, to, z kim się porównujemy, zależy od tego, co chcemy osiągnąć. Gdy chcemy uzyskać trafną ocenę naszych zdolności i poglądów, porównujemy siebie z ludźmi podobnymi do nas samych. Jeżeli potrzebna jest nam informacja, ku cze- mu możemy zmierzać, dokonujemy porównań społecznych w górę. Wre- szcie, kiedy naszym celem jest wsparcie samych siebie, porównujemy się z tymi, którym szczęści się mniej niż nam; w świetle takich porównań w dół wypadamy lepiej. porównania społeczne w dół: porównywanie siebie z ludźmi, którzy lokują się niżej w zakresie jakiejś zdolności czy cechy, mające na celu uzyskanie poczucia większego zadowolenia z siebie 254 Rozdział 6 Kierowanie wrażeniem autoprezentacja: próba zakomunikowania poprzez nasze wypowiedzi, zachowania niewerbalne i działania, kim jesteśmy albo za kogo chcielibyśmy być uważani przez innych kierowanie wrażeniem: świadome bądź nieświadome aranżowanie starannie skonstruowanej prezentacji Ja, która wytworzy u innych określone wrażenie, zgodne z naszymi celami czy potrzebami w interakcji społecznej Cokolwiek robisz, ^zachowuj pozory. — Karol Dickens, 1843 Żeby odnieść sukces, robimy wszystko, co możemy, by sprawiać wrażenie, że go odnieśliśmy. — La Rochefoucauld, 1678 Teraz, gdy już siebie poznałeś, co robisz z całą tą wiedzą? Należąc do gatunku wysoce uspołecznionego, przedstawiasz siebie innym. Twoje po- jęcie Ja ma wiele aspektów: możesz być wieloma osobami. Tak więc pod- stawowym przejawem twojej egzystencji społecznej jest autoprezentacja: za pomocą słów, zachowań niewerbalnych i działań komunikujesz, kim jesteś (albo kim w oczach innych chciałbyś być) (DePaulo, 1992; Goffman, 1959; Schlenker, 1980; Tedeschi, 1981). Autoprezentacja nie zawsze jednak jest procesem prostym i jasnym; niekiedy chcesz, by ludzie tworzyli sobie określony obraz twojej osoby. W takich wypadkach angażujesz się w kie- rowanie wrażeniem, świadomie bądź nieświadomie aranżując starannie skonstruowaną prezentację Ja, która wytworzy u innych określone wra- żenie, zgodne z twoimi celami czy potrzebami w interakcji społecznej (Goffman, 1959; Schlenker, 1980). Cały świat jest sceną Pojęcia autoprezentacji i kierowania wrażeniem rozważał ze swadą Erving Goffman (1955; 1959; 1967; 1971). Jego teoria interakcji społecznej została oparta na modelu dramaturgicznym: teatr jako metafora życia społeczne- go. Na scenie aktorzy przedstawiają sobie wzajemnie pewne aspekty włas- nego Ja (czy swoje role). Goffman twierdzi, że robimy to samo w codzien- nym życiu, w naszych interakcjach społecznych. Tak jak teatr, prawdziwe życie składa się z tego, co na scenie, i z tego, co za kulisami. „Na scenie" jesteś wtedy, gdy odgrywasz swoją rolę, w sposób aktywny przedstawia- jąc innym określone Ja, tak by w nich wywołać bądź podtrzymać pewne wrażenie. Gruntowne sprzątanie pokoju, mieszkania czy domu przed przyjściem gości (i stwierdzanie: „Och, to nic takiego" w odpowiedzi na zachwyty, jak ładnie mieszkasz) to przygotowanie się do występu i na- stępnie występ na scenie. Z kolei „za kulisami" jesteś wtedy, kiedy nie próbujesz aktywnie kierować wrażeniem czy też go kreować w określony sposób. Czujemy się niezbyt dobrze, gdy ludzie wkraczają za nasze kulisy, ponieważ jesteśmy wtedy — z definicji — nie przygotowani. Przyznaj, jak bardzo jest denerwujące, jeżeli ludzie, na których chciałbyś wywrzeć wrażenie, wpadają do ciebie bez uprzedzenia, gdy w twoim mieszkaniu panuje bałagan, a ty prezentujesz się niechlujnie! Zabawnym przykładem kierowania wrażeniem jest „sztuka zyskiwa- nia przewagi" Stephena Pottera (1971) albo inaczej, sztuka wywierania wrażenia, że się jest kimś znacznie więcej niż jest się naprawdę. Potter (1971) opisał dwie strategie autoprezentacji dla studentów college'u. Po- winno się sprawiać wrażenie, że nie robi się nic innego poza pracą, albo wrażenie, że w ogóle nigdy się nie pracuje. Kreowanie pierwszego obrazu, obdarzone przez autora mianem strategu edynburskiej (od uniwersytetu w Edynburgu w Szkocji), wygląda następująco: Specjalność J. Reida [...] to wejście długimi krokami do czytelni [...] zbli- żenie się bez wahania do regału z książkami o tematyce, która niekonie- cznie stanowi przedmiot jego studiów (taktyka szerszych zainteresowań), sięgnięcie po jedną z nich tak, jakby wiedział, że właśnie tam się znajduje, Rozumienie siebie: w jaki sposób poznajemy samych siebie 255 Kierowanie wrażeniem w działaniu. W latach siedemdziesiątych David Duke byt liderem Ku-Klux-Klanu. W 1991 r. wystartował w wyborach gubernatorskich stanu Luizjana jako przedstawiciel głównego nurtu konserwatywnych republikanów. W jego sposobie prezentacji siebie nastąpiła wtedy znacząca zmiana. Poza poddaniem się operacji plastycznej, mającej na celu poprawę wyglądu, Duke twierdził w czasie kampanii, że nie popiera już ideologii nazistowskiej ani Ku-Klux-Klanu. odszukanie w niej jakiejś informacji i wymaszerowanie z czytelni w sposób cichy, lecz zauważalny. Przez twarze studentów, którzy to widzą, przebiega cień niepokoju, pod- czas gdy w istocie Reid po prostu właśnie wyjął książkę z cytatami, żeby sprawdzić jakieś hasło do krzyżówki. Wykonując odpowiednio wiele tego rodzaju mało znaczących gestów [...] Reid potrafił pognębić swoich kole- gów z roku, wzbudzając w nich poczucie beznadziejności jakichkolwiek wysiłków wobec takiego współzawodnictwa, (s. 12) Druga strategia, którą Potter (1971) nazywa harwardzką, polega na sianiu lęku w sercach kolegów przez sprawianie wrażenia, że się nigdy nie uczymy, a mimo to otrzymujemy najwyższe oceny. J. FitzJames znikał z college'u zazwyczaj w połowie styczniowego okresu przygotowawczego, mniej więcej właśnie wtedy, gdy jego koledzy zaczy- nali się już na dobre uczyć. Pojawiał się w dniu swojego pierwszego eg- zaminu, wchodząc spacerkiem do sali egzaminacyjnej pięć minut po cza- sie, ubrany w lekki strój w stylu Palm Beach i mocno opalony. Siadając obok kolegi, przeglądał niedbale swoje papiery i nie spiesząc się, zaczynał pisać. Później okazywało się, że zaliczył przedmiot na piątkę. Jakie jest tego wy- jaśnienie? FitzJames ukrywał się w wynajętym marnym pokoiku w Bosto- nie, otoczony wszystkimi lekturami obowiązkowymi i nadobowiązkowy- mi, i przez trzy tygodnie harował jak wół, obnażony do pasa, między dwiema lampami kwarcowymi, (s. 13) 256 Rozdział 6 ingracjacja: proces polegający na tym, że ludzie schlebiają jakiejś osobie, często o wyższym statusie, wychwalają ją i w ogóle próbują wzbudzić w niej sympatię do siebie promowanie siebie: proces polegający na tym, że ludzie próbują wywrzeć pozytywne wrażenie na innych, opisując własne talenty i manifestując swoją wiedzę pławienie się w cudzej chwale: dążenie do poprawienia własnego wizerunku przez wiązanie się z ludźmi, którzy odnieśli sukces lub są sławni Inny o wiele bardziej niepokojący przykład kierowania wrażeniem to manipulacja własnym wizerunkiem dokonana przez Davida Duke'a w tra- kcie kampanii wyborczej o stanowisko gubernatora Luizjany w 1991 r. (patrz fotografie na poprzedniej stronie). Duke, przez większą część życia otwarty zwolennik dominacji białych i antysemita, który w 1989 r. sprze- dawał w swoim biurze prawnym literaturę nazistowską, w listopadzie 1991 r. ubiegał się o fotel gubernatora jako przedstawiciel głównej grupy konserwatywnych republikanów (Duke, 1991). W jego sposobie prezentacji siebie nastąpiła znacząca zmiana. Poza tym, że poddał się operacji plasty- cznej mającej poprawić jego wygląd, Duke twierdził w czasie kampanii, że nie popiera już ideologii nazistowskiej ani Ku-Klux-Klanu, którego był lide- rem (czy też Wielkim Magiem) w latach siedemdziesiątych. Wyborcy gło- sujący w Luizjanie jednak właściwie odebrali jego wyborczą retorykę jako to samo rasistowskie przesianie, tyle że w nowym przebraniu, i Duke został pokonany przez kandydata demokratów, Edwina Edwardsa. Większość z nas oczywiście nie posuwa się aż tak daleko w kierowaniu wywieranym przez siebie wrażeniem. Próbujemy jednak do pewnego sto- pnia nad nim panować. Edward Jones i Thane Pittman (1982) scharakte- ryzowali kilka strategicznych technik autoprezentacji, którymi ludzie po- sługują się w życiu codziennym. Czytając o nich, zastanów się nad włas- nym zachowaniem oraz zachowaniem twoich znajomych. Czy potrafisz rozpoznać te strategie w działaniu? Pierwsza z nich to ingracjacja, pole- gająca na tym, że schlebiasz jakiejś osobie, wychwalasz ją i w ogóle starasz się jej przypodobać, przy czym często jest to osoba o wyższym statusie (Jones, Wortman, 1973). Zachowania ingracjacyjne mogą przybierać formę prawienia komplementów, przytakiwania, wyrażania swojego współczu- cia i gotowości pomocy i tak dalej. Jeśli trzyletni bobas twojego profesora opluł ciebie i kopnął w goleń, a ty mówisz: „Co za urocze dziecko!", prawdopodobnie jest to ingracjacja. Ingracjacja stanowi skuteczną techni- kę, ponieważ wszyscy lubimy, gdy ktoś jest dla nas miły, a to ingracjator potrafi. Mimo to taka taktyka może obrócić się przeciwko tobie, jeżeli obiekt zabiegów ingracjacyjnych domyśli się twoich intencji (Jones, 1964; Kauffman, Steiner, 1968). Druga strategia to promowanie siebie, czyli aktywne eksponowanie zalet własnej osoby poprzez opisywanie swoich zdolności, manifestowa- nie wiedzy i uparte dążenie do wywarcia na innych korzystnego wrażenia (Arkin, 1981; Godfrey, Jones, Lord, 1986). Ci, którzy podejmują takie dzia- łania, muszą jednak być ostrożni. Jeśli słuchacze znają ich słabsze strony, należy o nich uczciwie wspomnieć i dopiero potem przejść do swoich zalet (Baumeister, Jones, 1978; Jones, Gergen, Jones, 1963). Oczywiście, w promowaniu siebie można przebrać miarę; nikomu nie podoba się na- dęty, butny pyszałek (Godfrey i in., 1986). Odmienna forma promocji siebie to pławienie się w cudzej chwale. Nie możesz być dobry we wszystkim, a zatem nie zdołasz promować siebie skutecznie na wszystkich polach. Możesz jednak zbliżyć się do osób, które mają talent lub odniosły sukces, i pławić się w ich sławie i chwale. Innymi słowy, możesz imponować innym, ponieważ znasz imponujących ludzi lub też się z nimi wiążesz. Robert Cialdini i jego współpracownicy (1976) stwierdzili, że relacjonując wyniki lokalnych rozgrywek futbolowych, ki- bice mówią „wygraliśmy" i „oni przegrali", l Ostatnia z omawianych strategii autoprezentacji, której poświęca się najwięcej uwagi w badaniach, to kreowanie usprawiedliwień dla możliwej Rozumienie siebie: w jaki sposób poznajemy samych siebie 257 porażki. Jest ona połączeniem atrybucji w służbie Ja (rozważanych wcześ- niej w rozdziale 5) i kierowania wrażeniem. Działanie niezbyt udane albo też nieradzenie sobie z zadaniem wpływa negatywnie na twoja samooce- nę. W istocie nawet dobre rezultaty mogą wzbudzić niepokój, jeśli są gorsze od oczekiwanych osiągnięć czy też od tych, które uzyskiwałeś w przeszłości. W jaki sposób za pomocą atrybucji możesz sobie radzić z tym rozczarowaniem? Kreowanie usprawiedliwień dla możliwej poraż- ki jest dość zaskakującym rozwiązaniem: możesz kreować powody nie- powodzenia, zanim ono nastąpi, to znaczy, zanim jeszcze zaangażujesz się- w wykonywanie zadania, możesz zapewnić sobie gotowe wytłuma- czenie ewentualnych niezadowalających jego rezultatów (Arkin, Baum- gardner, 1985; Jones, Berglas, 1978). Powiedzmy, że jest wieczór przed twoim końcowym egzaminem z ja- kiegoś przedmiotu. To ważny przedmiot, wymagany do specjalizacji, i chciałbyś go dobrze zdać. Sensownie byłoby zjeść smaczną kolację, po- uczyć się trochę", a potem wcześnie pójść do łóżka i dobrze przespać noc. Strategią kreowania usprawiedliwień polegałaby na poświęceniu ca- łej nocy na naukę (albo spędzeniu jej na zabawie), a potem stawieniu się rankiem na egzamin z zaczerwienionymi oczyma i z przytępionym umysłem. Jeśli ci się nie powiedzie, masz wytłumaczenie. Innymi słowy, dysponujesz zewnętrzną przyczyną, którą możesz przedstawić innym jako wyjaśnienie osiągniętego przez siebie rezultatu. Tą zewnętrzna atry- bucja zapobiega dokonaniu przez nich niepożądanej atrybucji wewnę- trznej (nie jesteś bystry). A jeśli zdasz egzamin świetnie — to tym lepiej. Dokonałeś tego pomimo niesprzyjających okoliczności (brak snu), co ka- że sądzić, że naprawdę jesteś mądry i utalentowany. Są dwa główne sposoby kreowania usprawiedliwień możliwej porażki. Najbardziej skrajna metoda polega na tym, że ludzie tworzą utrudnienia, które zmniejszają prawdopodobieństwo sukcesu. A zatem, jeśli rzeczywi- ście poniosą porażkę, mogą winę za nią składać na te właśnie utrudnienia, ą nie na swój brak zdolności. Jak stwierdzono, ludzie uciekają się do takich środków osłabiających szansę sukcesu, jak alkohol, zmniejszony wysiłek wkładany w wykonywanie zadania i brak treningu przed ważnymi za- wodami sportowymi (Berglas, Jones, 1978; Greenberg, 1983; Higgins, Har- ris, 1988; Koditz, Arkin, 1982; Rhodewalt, Davison, 1984; Tucker, Vuchi- nich. Soboli, 1981). Drugi sposób kreowania uzasadnień możliwej porażki ma charakter mniej radykalny. Ludzie nie tworzą przeszkód na drodze do sukcesu, lecz wymyślają gotowe usprawiedliwienia na wypadek porażki (Baum- gardner. Lakę, Arkin, 1985; Greenberg, Pyszczynski, Paisley, 1984; Smith, Snyder, Perkins, 1983; Snyder, Smith, Augelli, Ingram, 1985). Zatem nie musimy posuwać się aż tak daleko, że nie śpimy całą noc przed ważnym egzaminem, lecz zamiast tego możemy narzekać na złe samopoczucie. Stwierdzono, że ludzie uzbrajają się w najróżniejszego rodzaju usprawied- liwienia, takie jak zrzucanie winy na własną nieśmiałość, lęk egzamina- cyjny, kiepski nastrój, dolegliwości fizyczne i niesprzyjające zdarzenia w przeszłości. Z przygotowywaniem sobie usprawiedliwień na zapas wiąże się jednakże niebezpieczeństwo, że w efekcie będziemy wkładali mniej wysiłku w samo zadanie. Chociaż kreowanie usprawiedliwień ewentualnej porażki może zapobiec niepochlebnym dla nas wyjaśnieniom niepowodzenia, często wywiera ono niesprzyjający wpływ na nasze dzia- łanie, stając się przyczyną tego, czego się tak obawiamy. kreowanie usprawiedliwień dla możliwej porażki: twor/cnic utrudnień i wymyślanie usprawiedliwień dla samego siebie, /.cby w wypadku niepowodzenia dysponować gotowym wytłumaczeniem Poznnj siebie! 258 Rozdział 6 W tym rozdziale rozważaliśmy, w jaki sposób ludzie poznają samych siebie. Na Ja, które poznajemy, składa się świadomość (poznający) oraz pojęcie Ja (poznawane). Świadomość własnego Ja jest wspólna dla ludzi i dla małp człekokształtnych. Dzieci nabywają poczucie Ja w wieku około dwóch lat. W miarę jak dojrzewają, ich autopercepcje stają się coraz bardziej złożone, abstrakcyjne i w coraz wię- kszym stopniu odnoszą się^lo cech psychologicznych. De- finicja Ja, którą omawialiśmy, jest w głównej mierze wyni- kiem kultury Zachodu. W innych czasach i kulturach Ja de- finiowane było całkiem odmiennie. Są cztery zasadnicze drogi dochodzenia przez człowie- ka do wiedzy o sobie: introspekcja, obserwacje własnego zachowania, schematy Ja i interakcja społeczna. Introspe- kcyjna refleksja nad tym, co odczuwamy i jakimi jesteśmy ludźmi, może dać lepszy wgląd we własne uczucia i cechy, zwłaszcza — jak pokazują badania związane z teorią samoświadomości — gdy koncentrujemy na sobie uwa- gę innych. Zupełnie odmienną rzeczą jest refleksja nad tym, dlaczego odczuwamy to, co odczuwamy. Wiele ba- dań pokazuje, że sądy n^ temat przyczyn uczuć i działań są często nietrafne. Częściowo bierze się to stąd, iż wyjaś- niając własne zachowanie, odwołujemy się do teorii przy- czynowości. Ponadto może dojść do zmiany postawy pod wpływem wyszukiwania powodów, gdy zaczynamy wie- rzyć, iż nasze uczucia są zgodne z przyczynami, które aku- rat przyszły nam na myśl. Tłumienie, czyli usiłowanie, że- by o czymś nie myśleć, również rodzi problemy, ponieważ może powodować, że ludzie będą się koncentrować na tej właśnie myśli, którą próbują stłumić. Teoria spostrzegania siebie zajmuje się kwestią, w ja- ki sposób poznajemy siebie poprzez obserwacje własnego zachowania — podobnie, jak poznajemy innych. Wystę- puje to zwłaszcza wtedy, gdy brakuje nam wyraźnych wskazówek co do rodzaju naszych przekonań czy uczuć. Na przykład zgodnie z hipotezą mimicznego sprzężenia zwrotnego wnioskujemy o przeżywanej przez siebie emocji na podstawie własnego wyrazu mimicznego. Inne interesujące zjawisko wyjaśniane przez teorię spostrzega- nia siebie to efekt nadmiernego uzasadnienia. Polega on na pomniejszaniu naszej wewnętrznej motywacji do wy- konania danego zadania, a w konsekwencji uznanie, że angażujemy się w jego wykonywanie z powodu moty- wacji zewnętrznej. To znaczy, nagrody i oddziaływania zewnętrzne mogą osłabić nasze wewnętrzne zaintereso- wanie: to, co przedtem sprawiało nam przyjemność, prze- staje być zabawą, a staje się pracą. Rozwinięciem teorii spostrzegania siebie jest dwuczynnikowa teoria emocji: dochodzimy do określenia przeżywanych emocji, wnio- skując o nich na podstawie sytuacji, w której się znaj- dujemy. Ponieważ pobudzenie fizjologiczne trudno jest zaklasyfikować, może dojść do błędnego określenia przyczyn pobudzenia, kiedy to swoje pobudzenie wią- żemy z niewłaściwym źródłem (czy też z niewłaściwym aspektem sytuacji). Informację o sobie organizujemy w schematy Ja. Są to oparte na naszych przeszłych doświadczeniach stru- ktury wiedzy o nas samych, które pomagają nam zrozu- mieć, wyjaśnić i przewidzieć własne zachowanie. Orga- nizując pamięć autobiograficzną, to jest pamięć doty- czącą własnych myśli, uczuć i zachowań w przeszłości, często posługujemy się ukrytymi teoriami stałości myśli i zachowań. Czwarty sposób poznawania siebie to inter- akcja społeczna. Wchodząc w interakcję z innymi ludźmi, rozwijamy Ja odzwierciedlone — określamy, kim jeste- śmy, na podstawie tego, jak spostrzegają nas inni. Pozna- jemy siebie również przez porównywanie się z innymi. Teoria porównań społecznych głosi, że dokonujemy po- równań, gdy nie mamy pewności, jacy jesteśmy pod względem danej cechy, i nie ma żadnego obiektywnego kryterium, którym moglibyśmy się posłużyć. Zazwyczaj za przedmiot porównań wybieramy sobie tych, którzy są do nas podobni, ponieważ ma to największą wartość diagnostyczną. Jeżeli chcemy ustalić poziom doskonało- ści, dokonujemy porównań społecznych w górę, to zna- czy porównujemy siebie z tymi, którzy pod względem danej cechy plasują się wyżej od nas. Aby poprawić swoje samopoczucie w związku z oceną siebie samych, doko- nujemy porównań społecznych w dół, to znaczy porów- nujemy siebie z tymi, którzy pod względem danej cechy zajmują pozycję niższą od naszej. Jeżeli już poznaliśmy siebie, często próbujemy po- przez autoprezentację i kierowanie wrażeniem panować nad tym, jakie Ja demonstrujemy innym. Życie społecz- ne w znacznym stopniu przypomina teatr, w którym przedstawiamy otoczeniu różne Ja (czy odgrywamy róż- ne role). Są cztery zasadnicze strategie autoprezentacji: ingracjacja, promocja siebie, pławienie się w cudzej chwale i kreowanie przyczyn możliwej porażki. Ostat- nia podana strategia polega na tym, że przed jakimś na- szym działaniem przygotowujemy sobie zachowanie, ce- chę czy okoliczność zewnętrzną, do których można by się potem odwołać, żeby usprawiedliwić ewentualne nie- powodzenie. Rozumienie siebie: w jaki sposób poznajemy samych siebie 259 Dęci E.L., Ryan R.M. (1985). Intńnsic motwation and self- -detennination. New York: Plenum. Przegląd badań nad motywacją wewnętrzną i nadmiernym uzasad- nieniem przedstawiający pewną alternatywę w sto- sunku do ujęcia atrybucyjnego, które omówiliśmy w tym rozdziale. Fiske S.T., Taylor S.E. (1991). Social cognition (wyd. II). New York: McGraw-Hill. Aktualny encyklopedyczny przegląd literatury dotyczącej poznania społecznego, sporządzony przez dwóch ekspertów w tej dziedzi- nie. Zawiera rozdział poświęcony poznaniu społecz- nemu oraz Ja, obejmujący materiał, który w znacz- nym stopniu pokrywa się z treściami omówionymi w niniejszym rozdziale. Olson ]., Zanna M.P. (red.) (1990). Self-inference: The On- tario Symposium (Vol. 6). Hillsdale, NJ: Eribaum. Zbiór tekstów poświęconych teorii spostrzegania siebie i kon- cepcjom pokrewnym, napisanych przez czołowych badaczy w tej dziedzinie. Schlenker B.R. (1980). Impression management: The self-con- cept, social identity, and interpersonal relations. Monterey, CA: Brooks/Cole. Klasyczne spojrzenie na badania dotyczące kierowania wrażeniem oraz autoprezentacji. Snyder M., Cantor N. (1986). Znajomość siebie i innych: obserwacyjna samokontrola a wiedza społeczna. W: T. Ma- ruszewski (red.), Poznanie i zachowanie. Poznań: Wy- dawnictwo Naukowe UAM. Wojciszke B. (1986). Teoria schematów społecznych. Struktu- ra i funkcjonowanie jednostkowej wiedzy o otoczeniu spo- łecznym. Wrocław: Ossolineum. Wojciszke B. (1991). Procesy oceniania ludzi. Poznań: Na- kom. Korzenie się ik dostosowywanie, czy to do starej doktryny, czy świeżych działań propagandowych, jest słabością ciągle władającą ludzkim umysłem —•Chariotte Peridns Gilman Humatt Work, -1904 ft 7 t M 9 ULU L l d końcu lat sześćdziesiątych Jim Jones założył kościół o nazwie Świątynia Ludu, w którym głosił tolerancję i akceptację rasową. W 1977 r. po ukazaniu się w prasie niepochlebnego artykułu o tym kościele Jones i jego kongregacja wyemigrowali do Gujany i osiedlili się w odległej części dżungli. Tam zbudowali Jonestown. Z biegiem lat Jones stał się dla swoich wyznawców kimś w rodzaju mesjasza. Żądał całkowitej lojalności, oddania oraz posłuszeństwa i je otrzymywał. Dezerterzy z Jonestown mówili podczas wywiadów, że stosował surowe kary, od publicznego upokarzania do bicia, w stosunku do każdego, kto się z nim nie zgadzał. W listopadzie 1978 r. kalifornijski kongresmeo, Leo Ryan, udał się do Jonestown w celu zbadania oskarżeń o to, że niektórzy członkowie kościoła są przetrzymywani tam wbrew własnej woli. Kiedy kongresmen i towarzyszące mu osoby 264 Rozdział 7 przygotowywali się do odlotu, uzbrojeni ludzie z sekty zaskoczyli ich i zastrzelili Ryana i jego czterech ludzi. W czasie popełniania tych morderstw Jones zebrał wspólnotę i zakomunikował swoim wyznawcom, że ich wrogowie są wszędzie i że nadszedł czas dokonania „ rewolucyjnego samobójstwa". Podczas gdy najbardziej zaufani członkowie sekty Jonesa zostali uzbrojeni, tworząc jego straż przyboczną, pozostali wypijali napój zaprawiony cyjankiem. Jones pouczył rodziców, by najpierw podali truciznę swoim dzieciom, a następnie wypili ją sami. Kilką osób próbowało odwieść Jonesa od zamiaru doprowadzenia do zbiorowego samobójstwa, ale zostało zakrzyczanych przez resztę zgromadzenia. Kiedy władze przybyły na miejsce zdarzenia, znalazły członków kongregacji martwych, obejmujących się nawzajem ramionami. Ponad 800 osób odebrało sobie tego dnia życie (Osherow, 1988). Świat był zaszokowany i przerażony wydarzeniami w Jonestown. Jak ludzie mogli tak bezmyślnie podążyć za jednym człowiekiem, Masowe samobójstwo w Jonestown. dostosować się do jego życzeń i wykonywać jego rozkazy do tego stopnia bezkrytycznie, że zabili własne dzieci i popełnili samobójstwo? My wiemy, że taki destrukcyjny konformizm i posłuszeństwo nie jest zjawiskiem niespotykanym. Niestety historia powtórzyła się w 1993 r., kiedy to David Koresh, przywódca duchowy Branch Davidians, przez pięćdziesiąt jeden dni przetrzymywał w niewielkiej odległości od swoich zabudowań działających w imieniu prawa przedstawicieli władzy w Waco w Teksasie. Katastrofalny pożar, który wybuchł 20 kwietnia, strawił budynki sekty, a prawie wszyscy pozostający w nich ludzie zginęli. W momencie powstawania tej pracy nie bardzo jeszcze wiadomo, co właściwie wydarzyło się tego dnia w Waco. Oficjalne czynniki rządowe oświadczają, że to dawidowcy podłożyli ogień pod swoje zabudowania. Jednak Koresh i kilka innych osób zmarło w wyniku ran postrzałowych w głowę, a nie na skutek zatrucia dymem. I choć nie wiemy jeszcze, jak wyglądały ostatnie godziny wspólnoty, to pewne jest, że David Koresh stworzył tak silne więzy konformizmu i posłuszeństwa wśród swoich wyznawców, że ponad osiemdziesiąt osób, dorosłych i dzieci, pozostało w budynkach i się spaliło. Jak mogło dojść do takiego aktu konformizmu? W jakich warunkach i z jakich przyczyn ludzie ulegają wpływom innych? Zastanówmy się przez chwilę nad słowem konformizm. Który z dwóch podanych poniżej cytatów bardziej do ciebie przemawia? Który z nich najlepiej określa twoją bezpośrednią reakcję na to słowo? Konformizm: wpływanie na zachowanie 265 Czyń, co większość czyni, a [ludzie] będą o tobie mówić dobrze. — Thornas Fuller Nie byłoby najlepiej, gdybyśmy wszyscy myśleli podobnie. Istnieje różnica zdań i ona właśnie jest sygnałem do wyścigu. — Mark Twain Nie bylibyśmy zdziwieni, gdybyście wybrali drugi cytat. Amerykańska kultura akcentuje wagę nieulegania konformizmowi. Amerykanie uwa- żają siebie za naród surowych indywidualistów, za ludzi, którzy samo- dzielnie myślą, zawsze stawiają czoło trudnościom i płyną pod prąd, jeżeli wydaje im się to konieczne. Takie kulturowe samowyobrażenie zostało ukształtowane przez sposób, w jaki naród powstał, przez system rządów i przez doświadczenia historyczne związane z ekspansją na Zachód — „ujarzmianiem" Dzikiego Zachodu (Tumer, 1932). Mężczyzn i kobiety, którzy byli pionierami w tym kraju, cechowała niezależność i wytrwałość w przekształcaniu marzeń w rzeczywistość. Mitologia amerykańska celebrowała wyrazistą indywidualność na wie- le sposobów. I tak na przykład, jedną z najdłużej trwających i najbardziej popularnych kampanii reklamowych w historii Ameryki jest „Mariboro Mań". Począwszy od 1955 r., zdjęcie samotnego kowboja z bezkresną pa- noramą w tle stało się obrazem archetypowym. Przyczyniło się ono oczy- wiście do wysokiej sprzedaży tej marki papierosów. Ludzie, którzy nigdy nie widzieli konia, i nigdy nie byli na amerykańskim Zachodzie, od ponad trzydziestu pięciu lat reagują na ten prosty, sugestywny wizerunek. Naj- wyraźniej mówi on nam coś o nas samych, coś, co chcielibyśmy słyszeć i czego lubimy słuchać. Mówi nam, że sami podejmujemy decyzje i że nie jesteśmy słabymi konformistami pozbawionymi kręgosłupa. Nie je- steśmy marionetkami. Jesteśmy graczami. Czy rzeczywiście jesteśmy istotami nonkonformistycznymi? Czy przy podejmowaniu każdej decyzji opieramy się na tym, co sami myślimy, czy też może czasami odwołujemy się w takich chwilach do zachowania in- nych ludzi? Czy jeżeli podążamy za tłumem, to dlatego że nie chcemy się z niego wyróżniać, popaść w kłopoty albo też narażać na krytykę lub odrzucenie? Oczywiście, robimy to. Każdy z nas od czasu do czasu wy- kazuje oznaki konformizmu, który możemy zdefiniować jako zmianę w zachowaniu na skutek rzeczywistego lub wyimaginowanego wpływu innych ludzi (Kiesler, Kiesler, 1969). Wbrew lansowanemu amerykańskie- mu modelowi surowego indywidualizmu nie zawsze popłaca bycie non- konformistą. Czy wolałbyś być spostrzegany jako gracz zespołowy czy raczej jako ktoś, kto nigdy z nikim nie współpracuje? Konformizm nie jest sam w sobie po prostu ani „dobry", ani „zły". Zamiast etykietować konformizm jako dobry albo jako zły, psycholo- gowie społeczni interesują się samym zjawiskiem. Jeżeli będziemy wie- dzieli kiedy i dlaczego ludzie ulegają wpływom innych, łatwiej przyjdzie nam zrozumieć, czy dany akt konformizmu w naszym własnym życiu był mądry czy głupi. Na początku naszych rozważań zaprezentujemy kil- ka bardzo różnych przykładów konformizmu. Gdy będziesz czytał o każ- dym z tych przypadków, zastanów się, jakie siły społeczne zmuszały ludzi do konformizmu i dlaczego poddali się tej presji. W 1930 r. Mohandas Gandhi zorganizował masowy protest przeciwko bry- tyjskiemu kolonializmowi w Indii. Zasada sprzeciwu bez przemocy wyma- gała od jego uczestników, by biernie poddali się każdej formie stłumienia konformizm: zmiana w zachowaniu na skutek rzeczywistego lub wyimaginowanego wpływu innych ludzi Czasami różne grupy mają bardzo odmienne przekonania o tym, jakie zachowania są właściwe. We wczesnych latach sześćdziesiątych Jeźdźcy Wolności rozmyślnie łamali prawo dotyczące segregacji, narażając się na gniew wielu białych mieszkańców Południa. go przez władze brytyjskie. Tysiące zwolenników Gandhiego odpowie- działo na jego apel i wbrew swoim osobistym odczuciom nie reagowało agresywnie, gdy osadzano ich w więzieniach, bito i gdy do nich strzelano. Ta nowa forma protestu doprowadziła do sukcesu. W 1947 r. Anglicy for- malnie zakończyli swoje kolonialne rządy w Indii. Tak narodziło się auto- nomiczne państwo rządzone przez Hindusów. (Kytle, 1969) Amerykański ruch praw obywatelskich w 1961 r. przejął zainicjowaną przez Gandhiego formę protestu bez przemocy i przygotował swoich Jeźdźców Wolności do pasywnej postawy w obliczu stosowanej wobec nich prze- mocy. Tysiące afrykańskich Amerykanów z Południa wraz z mniejszą licz- bą białych (głównie studentów) z Północy demonstrowało, protestując przeciwko prawom segregacji rasowej obowiązującym na Południu. W na- stępujących po sobie konfrontacjach członkowie ruchu praw obywatelskich nie reagowali agresją, gdy byli bici pałkami, polewani wodą, chłostani, gwałceni, a nawet zabijani przez szeryfów i policję z Południa (Powledge, 1991). To wzorowe podporządkowanie się ideałowi protestu bez przemocy pomogło wprowadzić w 1964 r. Civil Rights Act, która zapoczątkowała nową erę amerykańskiej walki o równouprawnienie. W końcu marca 1954 r. gazety w Seattie zaczęły zamieszczać sporadyczne doniesienia o skazach przednich szyb samochodów, które polegały na two- rzeniu się w nich drobnych otworków i maleńkich pęcherzyków. Przez następne trzy tygodnie pisano o wandalizmie, który rozprzestrzenił się w całym kraju. Tysiące obywateli zgłaszało policji uszkodzenia przednich szyb w samochodach. Burmistrz Seattie ogłosił 15 kwietnia, że kwestia owych zniszczeń nie jest już sprawą policji, i poprosił o pomoc gubernatora Konformizm: wpływanie na zachowanie 267 oraz prezydenta Eisenhowera. Aby zabezpieczyć dowody, uszkodzone szyby samochodów ludzie przykrywali gazetami i wykładzinami podłogo- wymi. Rozpowszechniła się pogłoska, że tworzenie się otworków w szkle może być spowodowane pyłem meteorologicznym albo opadem radio- aktywnym powstałym przy ostatnich próbach z bombą wodorową. Kilka tygodni później artykuły w gazetach sugerowały, że to, co się zdarzyło, było masową histerią — ludzie patrzyli z bliska na swoje (zawsze pokryte dziurkami) przednie szyby, zamiast patrzeć poprzez nie. „Epidemia otwor- ków w przednich szybach aut w Seattie" zakończyła się tak samo nagle, jak się rozpoczęła. (Medalia, Larsen, 1969) W latach siedemdziesiątych wśród studentów pewnego wschodniego uni- wersytetu stanowego była popularna dziwaczna i niebezpieczna gra. Stu- denci prowokowali się nawzajem do przechodzenia na czworakach pod samochodami ciężarowymi, które zatrzymywały się na światłach ulicz- nych. Aby podwyższyć stawkę, biegacze ruszali przez jezdnię dokładnie w chwili, w której światło zmieniało się na zielone. Należało dotrzeć do przeciwległej strony jezdni i nie dać się potrącić przez ciężarówkę. Pewnej nocy jedna ze studentek namówiona przez kolegów zdecydowała się pod- jąć ryzyko. Kiedy przebiegała pod ciężarówką, potknęła się i upadła. Cał- kowicie nieświadomy jej obecności kierowca nadusił nogą na pedał gazu i ruszył. Młoda kobieta zginęła na miejscu. W 1968 r. w czasie wojny w Wietnamie kompania żołnierzy amerykańskich przygotowywała się do wkroczenia do wioski My Lai. Żołnierze ci prze- bywali w Wietnamie dopiero od trzech dni i miała to być ich pierwsza akcja bojowa. Byli bardzo przestraszeni, ponieważ krążyła pogłoska, iż wioska jest okupowana przez czterdziesty ósmy batalion Yietcongu, naj- bardziej przerażającą jednostkę wroga. Rankiem 16 marca pierwsza armia ruszyła helikopterami w kierunku wioski. Jeden z pilotów podał przez Ofiary masakry w My Lai. 268 Rozdział 7 radio, że widzi w dole żołnierzy Vietcongu, a więc amerykańscy żołnierze będą skakać prosto na lufy karabinów. Szybko się okazało, że ów pilot nie miał racji — nie było ostrzału karabinowego. Pierwszy pluton, dowo- dzony przez porucznika Williama Calleya, wkroczył do wioski i tam rów- nież nie napotkał żadnego oporu. Kilkoro mieszkańców, same kobiety, starcy i dzieci, przygotowywało przy małych ogniskach śniadanie. Nagle ciszę poranka przerwały strzały z rewolweru. Calley rozkazał jednemu z żołnierzy zastrzelić cywilów, których więzili. Inni zaczęli również strze- lać i rozpoczęła się rzeź. Żołnierze Kompanii C spędzili wszystkich mie- szkańców My Lai w jedno miejsce i systematycznie mordowali. Spychali kobiety i dzieci do wąwozu i zabijali strzałami z karabinów. Wrzucali ręczne granaty do chat pełnych ukrywających się tam mieszkańców wioski. Nikt nie zna dokładnej liczby zabitych, ale szacuje się ją na 400 do 450 wietnamskich cywilów. (Hersch, 1970; „Time", 1969) Powyższe przykłady pokazują, jak ludzie dają się złapać w pułapkę wpływu społecznego. W odpowiedzi na żądania wyrażone wprost albo i nie, ludzie zmieniają swoje zachowanie i podporządkowują się ocze- kiwaniom innych. Rezultat ich konformistycznego zachowania w poda- nych przykładach jest oczywiście zróżnicowany — od użyteczności i szlachetności do histeńi i tragedii. Ale dzieje się tu o wiele więcej i dla- tego nie możemy się ograniczyć tylko do pozytywnej lub negatywnej oceny aktu konformizmu. Najważniejsza jest odpowiedź na pytanie, dla- czego ludzie się podporządkowują? Czym tak kusi nas grupa, że nie możemy się jej oprzeć i zmieniamy swoje zachowanie, dostosowując się do innych? Niektórzy tak postępowali, ponieważ nie wiedzieli, co robić w za- skakującej ich i niezwykłej sytuacji. Zachowanie innych traktowali jako użyteczną informację i decydowali się reagować tak samo. Być może podporządkowywali się, gdyż nie chcieli być ośmieszeni lub ukarani za odmienność. Wybrali taki sposób działania, jakiego oczekiwała od nich grupa, aby nie być odrzuconym czy źle potraktowanym przez jej członków. Sprawdźmy, jak działa każda z powyższych przyczyn konfor- mizmu. Interakcja z innymi ludźmi przynosi przede wszystkim informację. Nie powinieneś być zdziwiony, gdy słyszysz, że ludzie czasami nie wiedzą, jak postąpić w danej sytuacji, albo też nie wiedzą, co takiego się właściwie wydarzyło. Życie niestety nie daje nam instrukcji zalecających, co zrobić i jak się zachować. Świat społeczny jest często niejasny i niedookreślony. Jak powinieneś, na przykład, zwracać się do swojej profesorki psy- chologii — doktor Berman, profesor Berman, pani Berman czy też Pa- trycjo? Którego ze sztućców (trzy widelce, dwa noże i cztery łyżki) uży- jesz, jeżeli pierwszy raz jesz w eleganckiej francuskiej restauracji? Jak powinieneś głosować w nadchodzącym referendum na uczelni, które ma Konformizm: wpływanie na zachowanie 269 rozstrzygnąć, czy będzie podniesione czesne w zamian za lepsze usłu- gi dla studentów? Jakie cechy fizyczne są najbardziej charakterystyczne dla pięknej kobiety albo przystojnego mężczyzny? Czy krzyk, który sły- szałeś na dworze, był głosem osoby bawiącej się z przyjaciółmi, czy też wydała go ofiara napadu? W takich i w wielu innych sytuacjach z życia codziennego często nie wiemy, jak zareagować albo co myśleć. Nie mamy po prostu wystarcza- jącej wiedzy, by podejmować właściwe decyzje. Mamy na szczęście dostęp do bardzo dobrego i użytecznego źródła wiedzy, jakim jest zachowanie innych ludzi. Pytanie innych o to, co myślą, oraz obserwacja tego, co robią, pozwala nam na zdefiniowanie sytuacji (Deutsch, Gerard, 1955; Kel- ly, 1955; Thomas, 1928). Gdy później będziemy działać tak jak każdy inny człowiek, będziemy zachowywać się konformistycznie, ale wcale nie dla- tego, że jesteśmy słabymi i pozbawionymi kręgosłupa osobami, które nie mogą polegać na samych sobie. Będziemy się zachowywać tak jak inni, ponieważ ich zachowanie jest dla nas informacją. Definiuje ono niejasne dla nas sytuacje i pomaga obrać właściwy kierunek działania. Nazywamy to informacyjnym wpływem społecznym. Prześledźmy przykład ilustrujący, jak to się dzieje, że inni ludzie stają się źródłem informacji. Wyobraź sobie, że jesteś uczestnikiem ekspery- mentu Muzafera Sherifa (1936). W pierwszej fazie tych badań sadzają cię samego w ciemnym pokoju i proszą, byś skupił uwagę na oddalonym o piętnaście stóp punkcie świetlnym. Następnie eksperymentator prosi, byś oszacował, o ile cali ów świetlny punkt się przesunie. Gorliwie wpa- trujesz się w światło i widzisz, że rzeczywiście przesunęło się troszeczkę. Mówisz więc: „O około dwa cale", chociaż wcale nie jest łatwo określić tę odległość dokładnie. Światło znika, a następnie pojawia się znowu. Ponownie proszą cię o określenie tej odległości. Ponieważ wydaje ci się, że punkt przesunął się trochę bardziej, mówisz: „Cztery cale". Po kilku takich próbach wydaje ci się, że za każdym razem światło przesuwa się tak samo daleko, a więc o około dwóch do czterech cali. Najbardziej interesujące w wyżej opisanym zadaniu było to, że ów punkt świetlny w rzeczywistości wcale się nie poruszał. Wydawało się, że zmieniał swoje położenie na skutek złudzenia wzrokowego, które jest nazywane efektem autokinetycznym. Jeżeli wpatrujesz się w jas- ne światło w jednolicie ciemnym środowisku (np. patrzysz na gwiazdę w ciemną noc), będzie ci się zdawało, że światło migocze. Dzieje się tak, ponieważ nie masz żadnego stabilnego punktu odniesienia, aby za- kotwiczyć pozycję światła. Dystans, jaki zdaje się ono pokonywać w ta- kiej sytuacji, jest różny w przypadku różnych osób, ale jest stały w czasie dla jednego człowieka. W eksperymencie Sherifa (1936) w trakcie pier- wszej fazy badań wszyscy badani dochodzili do swoich własnych, sta- bilnych ocen. Osoby te jednak różnie oceniały ową odległość. Jedni ucze- stnicy eksperymentu utrzymywali, że punkt świetlny przesuwa się tylko o mniej więcej jeden cal, inni zaś mieli wrażenie, że pokonał on około dziesięciu cali. Sherif wybrał właśnie efekt autokinetyczny do swojego eksperymentu, ponieważ chciał stworzyć sytuację, która byłaby dla badanych nieokre- ślona, a więc poprawna definicja tej sytuacji byłaby dla nich niejasna. Kilka dni później, w drugiej fazie badań, uczestnicy eksperymentu zostali połączeni w trzyosobowe grupy. Każdy badany miał za sobą to samo doświadczenie — indywidualną ocenę przesunięcia punktu świetlnego. Zwykle najlepiej w takich sytuacjach robić to, co robi tłum. Ale załóżmy, że są dwa tłumy — zasugerował pan Snodgrass. Krzycz razem z tym większym — odpowiedział pan Pickwick. — Karol Dickens Klub Pickwicka informacyjny wpływ społeczny: wpływ innych ludzi, który prowadzi nas do konformizmu, ponieważ spostrzegamy te osoby jako źródło informacji, dające wskazówki dla naszego zachowania; dostosowujemy się, ponieważ wierzymy, że cudza interpretacja niejasnej sytuacji jest bardziej poprawna niż nasza 270 Rozdział 7 prywatna akceptacja: dostosowanie się do zachowania innych ludzi bez prawdziwego przekonania o tym, że to, co oni robią albo mówią, jest słuszne publiczny konformizm: dostosowanie się publiczne do zachowania innych ludzi, bez konieczności wiary w to, co robimy lub mówimy Teraz uczestnicy eksperymentu zostali postawieni w prawdziwie społe- cznej sytuacji. Każdy z członków grupy miał wypowiadać swoje sądy głośno. Pamiętajmy, że u różnych ludzi efekt autokinetyczny jest doświad- czany w różny sposób. Niektórzy widzą duży ruch, inni zaś o wiele mniej- szy. Co zatem robili słysząc, że ich partnerzy z grupy inaczej niż oni oceniają odległość? W trakcie serii liczącej kilka prób badani dochodzili do wspólnej oceny, a każdy członek grupy z tą oceną się zgodził. Znaczy to, że wykorzysty- wano siebie nawzajem jako źródło informacji, uzyskując w ten sposób przekonanie, że ocena wypracowana przez grupę jest poprawna (patrz ryć. 7.1). Ważną cechą informacyjnego wpływu społecznego jest to, że wpływ ten może doprowadzić do prywatnej akceptacji, kiedy ludzie za- czynają wierzyć w definicję sytuacji, której nauczyli się od innych. Jest jednak równie prawdopodobne, iż było tak, że poszczególne osoby publicznie podporządkowały się grupie, ale prywatnie nadal były prze- konane, że światło przemieściło się tylko o niewielką odległość. Ktoś mógł na przykład sądzić, że punkt świetlny przesunął się o dziesięć cali, ale głośno twierdził, że były to trzy cale, a więc tyle, ile wynosił szacunek grupy. Mógł to powiedzieć tylko po to, by nie być odebranym przez po- zostałych członków grupy jako nierozsądny czy głupi. (Byłby to przypa- dek publicznego konformizmu bez prywatnej akceptacji). Sherif prosił badanych o indywidualną ocenę ruchu światła jeszcze raz, po badaniu w grupach. Nawet wtedy, gdy badani nie musieli się już obawiać, że w oczach innych wypadną niemądrze, odpowiadali tak, jak wcześniej od- powiadała grupa. Wyniki innych badań wykazały, że ludzie podporządkowywali się ocenie wypracowanej przez grupę nawet wtedy, gdy w rok później indy- widualnie oceniali tę odległość (Rohrer, Baron, Hoffman, Swander, 1954). Świadczy to o tym, że istnieje wzajemnie zaufanie do siebie, jeśli chodzi o definiowanie rzeczywistości i uleganie ocenie wypracowanej przez grupę. Oczywiście na ogół raczej rzadko pytamy innych o to, jak bardzo prze- suwa się nieruchomy punkt. Dlatego trzeba tutaj mocno zaakcentować, że w wielu sytuacjach życia codziennego odwołujemy się do innych osób, by pomogły nam zdefiniować to, co się wokół dzieje. Przypomnij sobie, kiedy byłeś pierwszy raz na koncercie w filharmonii lub na przedstawie- niu baletowym. Wiedziałeś, że czasami oklaski przerywają występ, ale czy wiedziałeś dokładnie kiedy? I na jak długo? A co z owacją na stojąco albo z okrzykami „Bis!" czy „Brawo!"? Bez wątpienia spoglądałeś w stro- nę innych osób na widowni, aby pomogły ci zinterpretować właściwy sposób okazywania aprobaty w tej całkowicie formalnej sytuacji. Również zachowanie publiczności podczas przedstawienia może być powodowane konformizmem. Oto jak Davies (1988) opisywał wykorzystywanie klaki (opłaconych braw) w operze z początków XIX w.: Publiczność opery musi składać się z ludzi, którzy dobrze znają tę pracę. Nikt nie ośmieli się klaskać, jeżeli nie wie gdzie, kiedy ani dlaczego. Taka osoba mogłaby popełnić żenującą pomyłkę i ośmieszyć się [...] Klaka jest małą grupą ekspertów. Oklaski, oczywiście, ale nie nie zorganizowany harmider. Musisz mieć swoich bisseurs, którzy będą głośno domagali się bisów; swoich rieurs, którzy będą się śmiać we właściwych miejscach — lecz pełnym aprobaty chichotem zachęcającym innych, a nie głośnym Konformizm: wpływanie na zachowanie 271 8 7 S- +1 badany +2 badanych + 3 badanych W samotności 1 2 Próby grupowe RYCINA 7.1. Oszacowania jednej z grup w badaniach Sherifa nad efektem autokinetycznym. Ludzie określali, jak daleko się przesunął świecący przed nimi w ciemnym pokoju punkt. Gdy każdy z uczestników eksperymentu obserwował światło, będąc sam w pokoju, oszacowania poszczególnych badanych bardzo się różniły. Gdy natomiast połączono ich w grupy i każdy badany słyszał, co mówią inne osoby, zgadzali się na grupowe oszacowanie odległości, o jaką przemieścił się punkt świetlny (zaczerpnięto z: Sherif, 1936) rechotem; swoich pleureurs, którzy będą szlochać, kiedy plącz jest potrzeb- ny. [...] A wszystko to musi być dokładnie zorganizowane — tak, musi to być zaaranżowane — przez capo di daąue. Zapewniamy (kompozyto- rowi) sukces! (Davies, 1988, s. 390-391) Wykorzystywanie innych osób do definiowania rzeczywistości spole- cznej może mieć również duży wpływ na nasze emocje. Zobaczmy, co zdarzyło się naszemu przyjacielowi podczas lotu z Nowego Jorku do Te- ksasu. Czytał spokojnie gazetę, lecz w pewnym momencie spojrzał przez okno samolotu. Zobaczył, że z silnika wydobywa się smuga pary albo dymu. „To dziwne — pomyślał — może to jakiś normalny wydmuch albo efekt kondensacji". Ponieważ jednak nigdy nie widział niczego ta- kiego, trochę się zdenerwował. Czy działo się coś niedobrego? Czy po- winien zawiadomić pilota? Tak jak uczestnicy eksperymentu Sherifa zwrócił się do innych, by pomogli mu określić, co się właściwie dzieje. Postanowił: „Zobaczę, czy załoga jest zaniepokojona". Z początku nasz przyjaciel nie widział ani jednej osoby z personelu. Odwrócił głowę i sprawdził, co się dzieje z tyłu samolotu. Zauważył, że jedna osoba z obsługi wpatruje się w okno z twarzą wykrzywioną grymasem strachu, dwie inne zaś trzymają się nawzajem w objęciach i płaczą. Co czułbyś wtedy, gdybyś był w skórze naszego przyjaciela? Było oczywiste, że natychmiast ogarnął go paniczny strach. Zrozumiał, że pali się silnik i że samolot znalazł się w ogromnym niebezpieczeń- stwie. Na szczęście pilotowi udało się wykonać awaryjne lądowanie i ni- komu nic się nie stało. Ten przykład ilustruje, że inni ludzie wpływają nie tylko na naszą ocenę ruchu światła czy na nasz sposób zachowania się w teatrze. Jak 272 Rozdział 7 pokazaliśmy w rozdziale 6, mogą też być głównym źródłem informacji o naszych emocjach (Schachter, 1959; Schachter, Singer, 1962). Przyjaciel, o którym opowiadamy, gdy zobaczył dym, nie wiedział, czy się bać czy nie. Spojrzenie na osoby z obsługi podpowiedziało mu natychmiast, co ma czuć. Takie kierowanie się zachowaniem innych w celu zdefiniowania swoich emocji pojawia się w życiu człowieka bardzo wcześnie. Kiedy dziecko upadnie i zadrapie sobie kolana, natychmiast patrzy na rodziców. Jeżeli rodzice są zatroskani i mówią: „Och, kochanie, skaleczyłeś się?", dziecko zaczyna płakać. Jeżeli natomiast rodzice się uśmiechają i zacho- wują beztrosko, dziecko zwykle wstaje i bawi się dalej (Campos, Stern- berg, 1981). Tak w pierwszym, jak i w drugim przypadku reakcja dzie- cka jest skutkiem tego, jak definiują sytuację rodzice. Zatem inni ludzie są ważnym źródłem potencjalnej informacji. Nigdy nie wyzbędziemy się potrzeby sprawdzania rzeczywistości poprzez obserwację zachowania innych. Przemiany i kryzysy Informacyjny wpływ społeczny jest niewątpliwie częścią codziennego ży- cia. Jednak ta forma społecznego wpływu uderza w nas czasem w daleko bardziej dramatyczny sposób. I tak na przykład wchodzi ona w grę, kiedy człowiek doświadcza przemiany — nagłej zmiany w pojmowaniu swojego życia, opartej na nowej wiedzy otrzymanej od grupy (Berger, 1963; Berger, Luckmann, 1967). Przemiany mogą się dokonać w stosunku człowieka do religii, do ideologii politycznej albo do któregokolwiek kultu spośród wielu, które pojawiły się w ostatnich dziesięcioleciach. Często dzieje się tak, że przed ową zmianą człowiek odczuwa niezdecydowanie i zakłopotanie, niezadowolenie z własnego życia, a często nawet despe- rację. Spotkanie członków nowej grupy to często poznanie całkowicie no- wej definicji sytuacji, radykalnie różniącej się od dotychczas uznawanej. Te nowe przekonania spostrzegane są przez człowieka jako lepsze i bar- dziej użyteczne od tych, które żywił dotąd. Przemiana wymaga, by jed- nostka podporządkowała się systemowi przekonań nowej grupy odnie- sienia. Arthur Koestler (1959), dawny komunista, tak opisuje zwrot w swoich poglądach, który nastąpił w 1930 r.: Wyrażenie, że ktoś „zobaczył światło", ubogo opisuje to umysłowe unie- sienie, które zna tylko przemiana (bez względu na to, czego dotyczy). [...] Cały świat dopasowuje się wtedy do wzorca, jak oderwane kawałki ukła- danki złożone jednym ruchem, niemal magicznie. Teraz znamy odpowiedź na każde pytanie, a wątpliwości i kontrowersje są już tylko sprawą drę- czącej przeszłości, (s. 19) Dramatyczna forma informacyjnego wpływu społecznego pojawić się może w czasie kryzysów. Człowiek staje wówczas w obliczu niepokojącej, potencjalnie niebezpiecznej sytuacji i nie mą wystarczającej wiedzy, by na nią zareagować (Killian, 1964). Może po prostu nie wiedzieć, co się właściwie wokół dzieje albo jak powinien postąpić. Kiedy zagrożone jest bezpieczeństwo jednostki, uzyskanie informacji staje się konieczne. Wtedy właśnie zachowanie innych bywa jej bogatym źródłem. Konformizm: wpływanie na zachowanie 273 Rozpatrzmy wydarzenia nocy Halloween w 1938 r. Orson Welles, uta- lentowany aktor i reżyser filmowy, wraz z teatrem Mercury przedstawili w radiu słuchowisko oparte na powieści fantastycznonaukowej H.G. We- llsa Wojna światów. (Pamiętajmy, że były to czasy przed powstaniem te- lewizji. Radio było wtedy źródłem rozrywki i nadawało programy mu- zyczne, komediowe i dramatyczne. Było też jedynym sposobem na szyb- kie rozpowszechnienie wiadomości). Tej nocy Welles i jego koledzy akto- rzy wyemitowali program radiowy traktujący o pewnym kataklizmie — o inwazji na Ziemię wrogo usposobionych Marsjan. Audycja była tak re- alistyczna, że co najmniej milion amerykańskich słuchaczy się przeraziło, a kilka tysięcy uległo panice (Cantrii, 1940). Dlaczego aż tylu Amerykanów było przekonanych, że to, co słyszą, jest prawdziwą relacją z rzeczywistej inwazji przybyszów z obcej planety? Pierwszą przyczyną było to, że występujący w przedstawieniu aktorzy znakomicie naśladowali normalne wiadomości radiowe, a wielu słuchaczy opuściło początek audycji (kiedy wyraźnie zapowiedziano, że jest to słu- chowisko radiowe), ponieważ w innym programie kończył się właśnie show numer jeden na amerykańskiej liście przebojów, „Charlie McCarthy". Drugą przyczyną był jednak informacyjny wpływ społeczny. Wiele osób słuchało audycji wspólnie z rodziną albo przyjaciółmi. Porozumiewali się oczywiście między sobą, by się upewnić, czy uwierzyć w to, co słyszą. Widząc zaniepokojenie i zatroskanie na twarzach swoich bliskich, słucha- cze popadali w coraz większą panikę. „Całowaliśmy się nawzajem, bo czuliśmy, że wszyscy umrzemy" — relacjonował później jeden ze słu- chaczy (Cantrii, 1940, s. 95). W dodatku wiele przerażonych osób tak interpretowało rzeczywi- ste zdarzenia, by pasowały do „wiadomości" nadawanych przez radio: „Spojrzeliśmy przez okno i zauważyliśmy, że ulica Wyoming jest pełna Dziewięćdziesiąt dziewięć procent lodzi na świecie to głupcy, a reszta narażona jest na ogromne ryzyko zarażenia się. — Thomton Wilder ->->.. ] i.HO • indukowanie: szybkie rozprzestrzenianie się emocji lub zachowań w tłumie samochodów. Chyba ludzie uciekają" albo „Żaden samochód nie prze- jeżdża moją ulicą. Myślę, że ruch jest zablokowany, ponieważ drogi zo- stały zniszczone" (Cantrii, 1940, s. 93). Kiedy sytuacja jest w wysokim stopniu niejasna, a ludzie zaczynają wierzyć w to, że wiedzą, co się dzie- je, będą tak interpretować potencjalnie nie pasujące fakty, że dostosują je do swojej definicji sytuacji. Gustav LeBon (1895) byt pierwszym badaczem, który opisał, jak w nie kontrolowany sposób mogą rozprzestrzeniać się emocje i zachowania w tłumie. Zjawisko to nazwał indukowaniem. Wiemy już, że zawsze wte- dy, gdy człowiek znajdzie się w niejasnej dla siebie sytuacji, najprawdopo- dobniej będzie odwoływał się do interpretacji innych ludzi. Niestety w pra- wdziwie wieloznacznej i pogmatwanej sytuacji także oni mogą być niewiele lepiej zorientowani i działać niewiele bardziej adekwatnie niż my sami. psychoza tłumu: pojawienie się w grupie ludzi podobnych fizycznych symptomów bez znanej fizycznej przyczyny Kiedy konformizm informacyjny nie sprawdza się Incydent z Wojną światów przypomina nam, że wykorzystywanie innych ludzi jako źródła informacji może być niebezpieczne. Jeżeli są źle poin- formowani, będziemy przejmować te same pomyłki i ich złą interpretację. Zależność od innych, którzy mają pomóc w określeniu sytuacji, może cza- sami doprowadzić do sformułowania rzeczywiście nieadekwatnej defini- cji. Przypomnijmy sobie prezentowaną wcześniej „epidemię otworków w przednich szybach w Seattie" (Medalia, Larsen, 1969). Pierwszego dnia mieszkańcy zachodniej części stanu Waszyngton są zajęci swoimi spra- wami (jeżdżą też samochodami) i żaden z nich nie martwi się, że coś „zabawnego" stanie się z przednimi szybami ich samochodów. Drugiego dnia^ci sami ludzie zaczynają reagować na nową informację, że dzieje się coś złowieszczego i niezwykłego. Niejasność tej sytuacji wyraża się w py- taniu, czy działa jakaś szczególna siła, która powoduje powstawanie otworków w przednich szybach aut? Ludzie sprawdzają swoje samocho- dy... i dostrzegają drobne skazy, których nie widzieli wcześniej. Rozma- wiają o tym ze swoimi przyjaciółmi. Coraz więcej osób zgłasza uszko- dzenie szyb. Potrzeba wyjaśnienia tego zjawiska sprzyja tworzeniu się rozmaitych teorii. Szczególnie popularna jest teoria o opadzie radioaktyw- nym, który powstał w trakcie ostatnich prób z bombą wodorową. Cały czas rośnie informacyjny wpływ społeczny. Ludzie zaczynają stosować środki ostrożności w celu ochrony swoich samochodów i te działania słu- żą znowu jako nowa informacja, do której wszyscy się dostosowują. Ma- sowe ogłupienie trwać będzie do czasu, kiedy zostanie szeroko rozpro- pagowane przekonujące wyjaśnienie zaistniałych wydarzeń. Wraz z nową definicją sytuacji panika czy też histeria skończy się tak szybko, jak się zaczęła (Medalia, Larsen, 1969). Innym przykładem krańcowego i źle skierowanego informacyjnego wpływu społecznego jest psychoza tłumu (Colligan, Pennebaker, Murphy, 1982). Jest to pojawienie się w grupie ludzi podobnych fizycznych sym- ptomów bez żadnej fizycznej przyczyny. Ta forma indukowania zwykle zaczyna się tak, że jedna osoba lub więcej osób informuje innych o po- jawieniu się u nich pewnych dolegliwości fizycznych. Najczęściej są to ludzie, którzy żyją pod wpływem jakiegoś stresu. Ich otoczenie formułuje wtedy opinie, które wydają się racjonalnym wytłumaczeniem stwierdzonej choroby. To wyjaśnienie, a więc nowa definicja sytuacji, rozprzestrzenia Konformizm: wpływanie na zachowanie 275 «CT»J»''it. « s*TOao*Y—siFt(><»ia »~'l»«»««S-%UrS;">Sl«»«t»" 1Mr<»rf-rf- .•&.«&.•— tiw «>"» —tól Wt tt»ttn» U»» Mattoon swi^A^ PrineiDal ^^^sSK^w M. S. SMS^SWm BHJit—*t «a >iiane—*tX _- „ •oma 'H) tKfaaa •l» wart to tlą fa&j&iAtfl "*«» t*!1 u>*t(a '•''o*^**,50?118^^^ C«rr«a>aadtBt. nipEU-tOf vi tht lorK-flottrra łtATIOOM 111.. anot, B.—Mtt» »»nt»e. I r«tH<> »» 1 »t«(»P«tf tttto »^»artttJ(»»& 3% *t«4%» «toa th" Matloon itKit »«»oot, ttłtiUtd hlirólfttii BK»t ołttKi g"".,.,., tod»» tbirt. the. h*r łisrtw tt»l Ttett othtr punon* »«» w" ttA«Brthitrwrttt««t-Mia«itaiH»»»e Winu "'^'•"""^'•a WM^SJES' » Btr»t (U łhtKMT h» »o». MW. "„JfiaS 1^.^'S Kła 8m»tt»,»»» ilttw. Utotttt* _ _»»»n. I S^tStttoA.^g?""-^'^"" "»* ****»< ""J'*"!,'11' %M|t^^^S^SS.!^- »we*uty. Ut» m^ «t t>Btea» C—tk—Ml «B fWt» t. Cli—M ł, Przykład psychozy tłumu. się i coraz więcej osób zaczyna sądzić, że odczuwa te same objawy. Wraz ze wzrostem liczby ludzi dotkniętych owymi dolegliwościami — tak fi- zyczne symptomy, jak i ich domniemane wyjaśnienie stają się bardziej wiarygodne i tym samym coraz szerzej rozpowszechnione (Kerckhoff, Back, 1968). Kilku psychologów społecznych badało pojawiające się naturalnie sy- tuacje psychozy tłumu (np. Colligan, Murphy, 1979; Kerckhoff, Back, 1968; Schuler, Parenton, 1943; Singer, Baum, Baum, Thew, 1982; Stahl, Lebedun, 1974). Donald Johnson (1945) analizował szczególnie interesujący przy- padek, który wydarzył się w Mattoon w stanie Illinois i został nazwany widmem znieczulacza. Oto relacja Johnsona (1945): Historia „widma znieczulacza" zaczyna się w Mattoon, w stanie Illinois, pierwszej nocy września 1944 r. Pewna kobieta zawiadomiła policję, że ktoś otworzył okno w jej łazience i opryskał ją gazem o mdlącym, słodkim zapachu, co częściowo sparaliżowało jej nogi i spowodowało, że źle się poczuła. Wkrótce zgłoszono inne podobne przypadki i policja podjęła wy- siłki na wielką skalę, by złapać nieuchwytnego „gazera". Niektórzy oby- watele Mattoon uzbrojeni w pistolety czatowali na schodach swoich do- mów. Byli tacy, co utrzymywali nawet, że widzieli napastnika przez mgnienie oka i słyszeli odgłos rozpylania gazu. Liczba podobnych incy- dentów stale rosła, a kiedy doszła do siedmiu w ciągu jednej nocy, mo- żliwości lokalnej policji okazały się za małe, by opanować sytuację. Zwró- cono się o pomoc do policji stanowej. Wkrótce do pracy przystąpili eks- perci w wykrywaniu przestępstw, którzy przeprowadzili analizy kawał- ków materiałów nasączonych gazowymi chemikaliami oraz sprawdzali rejestry pacjentów zwolnionych ostatnio ze szpitali psychiatrycznych. Nie- bawem informacja o „widmie znieczulacza" w Mattoon pojawiła się 276 Rozdział 7 w gazetach w całych Stanach Zjednoczonych. [...] Po dziesięciu dniach na- pięcia i emocji, kiedy wciąż nie odnaleziono żadnych konkretnych śladów, policja zaczęła mówić o „fantazji", a niektóre gazety pisały o „masowej histerii". Epizod „widma znieczulacza" się zakończył, (s. 175) Jak rozprzestrzeniała się ta psychoza? Dlaczego ludzie wierzyli, że ich dolegliwości fizyczne wystąpiły po dziwacznym ataku? Johnson (1945) stwierdził, że informacyjny wpływ społeczny zaistniał przede wszystkim poprzez prasę. Niewiele ofiar znało się nawzajem, a więc ta informacja nie mogła być przekazywana pomiędzy nimi bezpośrednio, w osobistych kontaktach. Krzykliwe nagłówki i sensacyjne artykuły w gazetach były środkiem, przez który nową definicję sytuacji podano do wiadomości pub- licznej. Szczególnie interesująca w rozpowszechnianiu przypadków psychozy tłumu (jak i innych dziwacznych form konformizmu) jest ogromna rola środków masowego przekazu. Poprzez telewizję, radio, dzienniki i tygo- dniki informacja szybko dociera do niemal wszystkich osób tworzących populację. W średniowieczu potrzeba było dwustu lat, by „tańczący obłęd" (rodzaj psychozy tłumu) obiegł całą Europę (Sirois, 1982). Dziś wystarczy kilka minut, aby większość mieszkańców naszej planety dowiedziała się o niezwykłych wydarzeniach. Na szczęście środki masowego przekazu mogą też stłumić szerzenie się indukcji poprzez przekazywanie logicz- nych wyjaśnień niejasnych zdarzeń. Kiedy ludzie podporządkowują się informacyjnemu wpływowi społecznemu Przeanalizujmy sytuacje, w których ludzie najczęściej zachowują się kon- formistycznie właśnie z powodu informacyjnego wpływu społecznego. Kiedy sytuacja jest niejasna. Jest to najbardziej istotna kwestia dla stwierdzenia, czy ludzie wykorzystują siebie nawzajem jako źródło infor- macji. Jeżeli nie jesteś pewien poprawnej odpowiedzi, właściwego zacho- wania czy słusznej idei, będziesz bardziej otwarty na wpływ innych. Im mniej masz pewności, tym bardziej im ufasz (Allen, 1965). Wiele opisa- nych już w tym rozdziale sytuacji, to sytuacje niejasne dla ludzi w nie uwikłanych. Jaką drogę powinieneś obrać, jeżeli chcesz zmienić istniejący porządek społeczny czy polityczny w twoim społeczeństwie? Jak ty i twoi koledzy powinniście się zachować w obliczu nieuniknionej konfrontacji z przedstawicielami władzy? Czy zasada działania bez przemocy, zasto- sowana w Indii i na południu Stanów Zjednoczonych, reprezentuje nową definicję sytuacji, której nauczyli się jej zwolennicy? W obu tych history- cznych przykładach mamy do czynienia z masowym konformizmem w stosunku do nowej informacji, która spowodowała demonstracje o wiel- kiej sile i w konsekwencji okazały się efektywne. Natomiast konformizm, który pojawił się w Jonestown albo w My Lai, był przerażający i tragiczny w skutkach. Informacyjny wpływ społeczny odegrał tam jednak także sporą rolę, ponieważ sytuacje te były niejasne dla uwikłanych w nie osób. W Jonestown na przykład, wielebny Jones osiągnął taką siłę perswazji, że ludzie pozwolili mu za siebie definiować rzeczywistość. Po pewnym czasie mieszkańcy Jonestown wierzyli niemal Konformizm: wpływanie na zachowanie 277 we wszystko, co im powiedział. Nie mieli żadnej niezależnej definicji sy- tuacji dotyczącej ich życia. Uwierzyli Jonesowi, gdy powiedział, że otoczył ich wróg i że sytuacja jest beznadziejna. Uwierzyli, gdy ich przekonywał, że samobójstwo jest w tej sytuacji właściwym zachowaniem. Przykłady kontroli umysłu albo „prania mózgu" są w istocie skrajnymi przykładami informacyjnego wpływu społecznego. Są one do tego stopnia ekstremalne, że Jones potrafił nakłonić prawie wszystkich mieszkańców wioski do po- pełnienia samobójstwa. Kiedy sytuacja jest kryzysowa. Znamy dwie zmienne, często współ- występujące z niejasną sytuacją, które przyczyniają się do wykorzysty- wania innych jako źródła informacji. Po pierwsze, kiedy zaistnieje jakiś kryzys, zwykle nie mamy czasu, aby się dokładnie zastanowić, co po- winniśmy zrobić. Musimy działać natychmiast. Jeżeli jesteśmy przes- traszeni albo ogarnięci paniką i nie wiemy, co czynić, rzeczą naturalną jest obserwowanie innych osób i działanie w podobny sposób. Niestety, ci, których naśladujemy, są też przestraszeni i nie zachowują się racjo- nalnie. Na przykład żołnierze skierowani do My Lai spodziewali się, że przyj- dzie im tam walczyć, i byli z tego powodu niewątpliwie przestraszeni i podnieceni. Wiadomo było, że wietnamscy cywile, zwolennicy Vietcon- gu, kładli miny na ścieżkach, po których poruszali się żołnierze amery- kańscy, że strzelali z ukrycia i podkładali granaty. W wojnie partyzanckiej, takiej jak ta w Wietnamie, często trudno określić, czy cywil jest w istocie cywilem czy wojskowym albo czy jest on sprzymierzeńcem czy wrogiem. Dlatego gdy dwóch żołnierzy zaczęło strzelać do mieszkańców wioski, nie było być może zaskakujące, że inni zrobili to samo wierząc, iż jest to działanie słuszne. Gdyby żołnierze nie byli w kryzysowej sytuacji i gdyby mieli więcej czasu, by się zastanowić nad swoim zachowaniem, może nie doszłoby do tragedii. Kiedy inni ludzie są ekspertami. Zwykle jest tak, że im większym ekspertem jest dana osoba i im większą ma wiedzę, tym jej zachowanie jest bardziej wartościowe jako wskazówka w niejasnej sytuacji (Bickman, 1974). Na przykład pasażer, który widzi dym wydobywający się z silnika samolotu, będzie prawdopodobnie rozglądał się w poszukiwaniu osób z obsługi samolotu, by sprawdzić ich reakcję. Uzna ich za większych eks- pertów niż siedzącego obok człowieka udającego się na wakacje. Eksperci jednak nie zawsze są rzetelnym źródłem informacji. Wyobraź sobie strach, jaki odczuwa młody mężczyzna, słuchając Wojny światów, który, gdy dzwoni do lokalnego komisariatu policji po wyjaśnienia, odkrywa, że po- licjanci również są przekonani, iż opisywane przez radio wydarzenia rze- czywiście są prawdziwe. Opieranie się informacyjnemu wpływowi społecznemu Jak pokazaliśmy wyżej, pewność, że inni pomogą zdefiniować wydarzenia dziejące się wokół nas, może się okazać pożyteczna, ale może też dopro- wadzić do tragedii. W jaki sposób możemy się dowiedzieć, kiedy inni ludzie są dobrym źródłem informacji, a kiedy powinniśmy oprzeć się ich definicji danej sytuacji? 278 Rozdział 7 Tak, z pewnością musimy się trzymać razem albo niezawodnie będziemy wisieć oddzielnie. — Benjamin Franklin do Johna Hancocka przy składaniu podpisu pod Deklaracją Niepodległości Trzeba pamiętać przede wszystkim, że sprzeciwienie się niesłusznemu i niewłaściwemu informacyjnemu wpływowi społecznemu jest możliwe. We wszystkich naszych przykładach pojawili się ludzie, którzy nie pod- porządkowali się temu, co spostrzegali jako niepoprawną informację. W My Lai nie wszyscy żołnierze wzięli udział w masakrze. Jeden z sier- żantów wyznaczonych do „zniszczenia wioski" po prostu odmówił wy- konania rozkazu. Inny żołnierz widząc, co się dzieje, rozmyślnie prze- strzelił sobie stopę, aby w ten sposób usprawiedliwić swoją ewakuację z miejsca owych wydarzeń. Któryś z pilotów helikoptera, widząc, co się dzieje, wylądował, zabrał piętnaścioro wietnamskich dzieci i przewiózł je w bezpieczne miejsce głęboko w lesie. Niektórzy żołnierze odrzucili więc zachowanie innych jako poprawne w tej sytuacji, a sięgnęli do włas- nej wiedzy o tym, co jest właściwe i moralne. Sprzeciwili się udziałowi w zabijaniu niewinnych ludzi. Tak samo w czasie emisji Wojny światów nie wszyscy słuchacze ulegli panice (Cantrii, 1940). Niektórzy podjęli racjonalne próby rozwiązania problemu. Przełączali swoje radia na inne fale i stwierdzili, że żadna inna stacja nie przekazuje takich wiadomości. Zamiast sugerować się zacho- waniem innych ludzi, już schwytanych w pułapkę indukcji i masowej paniki, sami szukali informacji i sami je odnaleźli. Gdy znajdziesz się w niejasnej sytuacji i się zorientujesz, że patrzysz na innych i słuchasz ich, zadaj sobie kilka kluczowych pytań: Czy ci ludzie wiedzą więcej niż ja wiem o tym, co się tutaj dzieje? Czy jest w pobliżu ekspert, a więc ktoś, kto powinien wiedzieć o tym więcej? Czy działania tych ludzi albo tych ekspertów wydają się sensowne? Czy jeżeli zachowam się też w taki sposób, nie będzie to wbrew mojemu zdrowemu rozsądkowi albo wbrew mojemu wewnętrznemu rozeznaniu, co jest dobre, a co złe? Jeżeli wiesz, w jaki sposób działa informacyjny wpływ społeczny w życiu codziennym, masz większą szansę na ocenie- nie, kiedy jest użyteczny. normy społeczne: ukryte albo jasno sprecyzowane reguły grupy dotyczące akceptowanych zachowań, wartości i przekonań jej członków Jest jeszcze jeden aspekt konformizmu, jeszcze jeden — poza potrze- bą posiadania informacji — powód, który sprawia, że zmieniamy swoje zachowanie i upodobniamy się do innych. W tym przypadku zachowu- jemy się konformistycznie po to, by być akceptowanym przez innych ludzi i do nich podobnym. Podporządkowujemy się normom społecz- nym grupy, które są ukrytymi (a czasami wyrażonymi wprost) regułami dotyczącymi akceptowanych zachowań, wartości i przekonań (Deutsch, Gerard, 1955; Kelley, 1955). Grupa ma pewne oczekiwania co do za- chowania się jej członków, a „członkowie o ustalonej pozycji w grupie" dostosowują się do tych reguł. Osoby, które tego nie robią, są odbie- rane jako inne, trudno dostępne albo nawet dewiacyjne. Człowiek spo- strzegany jako dewiant może być ośmieszany, karany, a nawet odrzu- cony przez pozostałych członków grupy (Miller, Andersen, 1979; Scha- chtęr, 1951). Ludzie ze swej natury są istotami społecznymi. Niewielu z nas potra- fiłoby być szczęśliwymi, wiodąc życie pustelnika, nie spotykając innych Konformizm: wpływanie na zachowanie 279 ludzi i z nikim nie rozmawiając. W trakcie interakcji z innymi otrzymu- jemy wsparcie emocjonalne, uczucie i miłość, z innymi dzielimy przyjem- ne doświadczenia. Inni ludzie są dla naszego samopoczucia niezwykle ważni. Badania nad długotrwałą izolacją wykazały, że deprywacja kon- taktu z innymi ludźmi jest dla człowieka przeżyciem stresującym i trau- matycznym (Curtiss, 1977; Schachter, 1959; Zubek, 1969). Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż poczucie społecznej wspólnoty jest podstawową potrzebą człowieka, nie może dziwić, że często zacho- wujemy się konformistycznie po to, by zostać zaakceptowanym. Konfor- mizm z powodów normatywnych pojawia się wtedy, gdy upodobniamy swoje zachowanie do zachowania innych nie dlatego, że służą nam oni jako źródło informacji, ale dlatego, że nie chcemy skierować na siebie czyjejś uwagi, nie chcemy być wyśmiani, popaść w kłopoty albo zostać odrzuceni. Podporządkowujemy się, bo chcemy nadal być członkami gru- py i zbierać korzyści, jakie wynikają z przynależności do niej. Nazywamy to normatywnym wpływem społecznym. Prawdopodobnie nie jesteś bardzo zaskoczony słysząc, że ludzie cza- sami zachowują się konformistycznie po to, by inni ich lubili i akcep- towali. Jeżeli grupa jest dla nas ważna, a wymaga jedynie noszenia od- powiedniej odzieży albo używania pewnych slangowych wyrażeń, to dlaczego tego nie robić? Jednak w przypadku ważniejszych zachowań, jak na przykład krzywdzenie innego człowieka, zdecydowanie powin- niśmy oprzeć się presji konformizmu. Nie należy się też podporządko- wywać, gdy mamy pewność, że nasze zachowanie jest słuszne, chociaż presja ze strony grupy mówi nam, że nie należy się tak bardzo do tego przekonania przywiązywać. Czy może powinniśmy? Pamiętaj, że image Amerykanina to surowy indywidualista. Czy my rzeczywiście, tak jak „Mariboro Mań", przecieramy szlaki czy tylko nimi podążamy? Do jakiego stopnia powinniśmy się podporządkować normatywnym naci- skom? Aby znaleźć odpowiedź na te pytania, Solomon Asch przeprowadził serię klasycznych eksperymentów analizujących różne parametry norma- tywnego wpływu społecznego (Asch, 1951, 1956). Asch rozpoczął swój program badawczy, ponieważ był przekonany, że istnieje granica, poza którą ludzie się nie podporządkują. Argumentował, że uczestnicy ekspe- rymentów Sherifa zachowywali się konformistycznie, ponieważ sytuacja,! w jakiej ich postawiono (próba oceny odległości przesunięcia się światła), j była dla nich bardzo niejasna. Asch był jednak przekonany, że gdy sytu-i acja będzie całkowicie jednoznaczna, ludzie będą racjonalnie i obiektyw- nie rozwiązywać problemy. Jeżeli grupa powie lub zrobi coś, co jest sprze- czne z oczywistą prawdą, ludzie z pewnością oprą się naciskom społe- cznym i sami zadecydują, jak postąpić. Chcąc stwierdzić, czy tak jest, Asch przeprowadził niżej opisane ba- dania. Gdybyś był uczestnikiem jego eksperymentu, dowiedziałbyś się, ze są to badania dotyczące sądów percepcyjnych i że oprócz ciebie będzie w nich jeszcze uczestniczyć kilku innych studentów. Scenariusz ekspery- mentu był następujący. Eksperymentator pokazywał każdemu dwie plan- sze. -\a pierwszej znajdowała się pojedyncza linia, na drugiej zaś trzy linie zaopatrzone w kolejne numery (l, 2, 3). Następnie poprosił, by każdy z was ocenił, która z trzech linii na drugiej planszy jest najbardziej zbli- żona długością do linii z pierwszej planszy, i dopiero potem głośno wy- powiedział swoją opinię (patrz ryć. 7.2). normatywny wpływ społeczny: wpływ innych ludzi, który prowadzi nas do konformizmu, ponieważ chcemy być przez nich lubiani i akceptowani 280 Rozdział 7 Unia standardowa 1 2 3 Linie porównawcze RYCINA 7.2. Zadanie polegające na porównywaniu długości linii w badaniach Ascha. Uczestnicy eksperymentu oceniali, która z trzech linii z planszy prawej jest najbardziej zbliżona długością do standardowej linii z planszy lewej (zaczerpnięto z: Asch, 1956) Oczywiste jest, że chodzi tu o linię numer 2. Nie ma więc nic zaska- kującego, gdy każdy kolejny uczestnik eksperymentu mówi: „Linia nu- mer 2". Ty odpowiadasz przedostatni i oczywiście również stwierdzasz, że jest to linia numer 2. Ostatni uczestnik eksperymentu udziela takiej samej odpowiedzi. Eksperymentator pokazuje nowe plansze i znowu pro- si grupę o ocenę długości linii i wypowiedzenie na glos swojej opinii. Ponownie odpowiedz jest oczywista i każdy z uczestników odpowiada poprawnie. Do tego momentu myślisz prawdopodobnie: „Co za nudny eksperyment. Jak długo będziemy musieli oceniać te głupie linie? Jestem ciekaw, co podadzą dziś wieczorem na obiad". Kiedy twój umysł zaczyna sobie tak swobodnie błądzić, zdarza się coś zaskakującego. Eksperymentator pokazuje trzecią grupę linii i znowu odpowiedź jest oczywista — linia numer 3 na drugiej planszy jest naj- bardziej zbliżona długością do linii z pierwszej planszy. Jednak pierwszy uczestnik eksperymentu mówi, że jest to linia numer l! Myślisz sobie: „Och, ten chłopak musi być tak zmęczony, że przysnął". Wtedy druga z kolei osoba zauważa, że jej zdaniem jest to linia numer l. Trzeci, czwar- ty, piąty i szósty uczestnik eksperymentu zgadza się z sądem pierwsze- go. Nadchodzi twoja kolej. Prawdopodobnie wpatrujesz się zaskoczony w obie plansze, by sprawdzić, czy czegoś nie pomyliłeś. Według twojej oceny poprawna odpowiedź brzmi: „Linia numer 3". Co zrobisz? Czy powiesz odważnie: „Linia numer 3", czy podążysz za grupą i udzielisz niepoprawnej odpowiedzi: „Linia numer l"? Jak widzisz, Asch stworzył taką sytuację, by można było stwierdzić, czy ludzie zachowają się konformistycznie nawet wtedy, gdy poprawna odpowiedź jest zupełnie oczywista. Inni uczestnicy eksperymentu byli w rzeczywistości współpracownikami eksperymentatora i mieli udzie- lać błędnych odpowiedzi w dwunastu na szesnaście przeprowadzo- nych prób. Wbrew oczekiwaniom Ascha pojawiło się zaskakująco dużo Konformizm: wpływanie na zachowanie 281 Uczestnicy eksperymentu Ascha porównujący długości linii. Osoba badana siedzi w środku. Jest ona otoczona współpracownikami eksperymentatora, którzy właśnie udzielają złej odpowiedzi. zachowań konformistycznych. 76% osób badanych przyjęło ocenę innych w przynajmniej jednej próbie. Osoby badane podporządkowywały się średnio w trzech próbach na dwanaście tych, w których współpracow- nicy eksperymentatora dawali złe odpowiedzi (patrz ryć. 7.3). Dlaczego badani w tym eksperymencie aż tak często podporządkowy- wali się innym? Być może bardzo się mozolili przy tym zadaniu, więc przyjęli, iż inni lepiej oceniają długość linii. Jeżeli byłoby właśnie tak, mielibyśmy do czynienia z kolejnym przypadkiem informacyjnego wpły- wu społecznego, wykazanego w badaniach Sherifa. Ta interpretacja nie ma jednak większego sensu, ponieważ poprawna odpowiedź była tu oczy- wista. Badani z grupy kontrolnej, którzy sami oceniali długość linii, pra- wie nigdy się nie pomylili. Zadziałał tu zatem nacisk normatywny. Nawet wtedy, gdy badani nie znali pozostałych uczestników eksperymentu, strach przed wejściem w rolę samotnego odszczepieńca był bardzo silny i to on powodował, że ludzie — przynajmniej od czasu do czasu — zachowywali się konformistycznie. Jeden z uczestników eksperymentu tak później wyjaśniał tę sytuację: „To była grupa. Oni mieli sprecyzowany pogląd, a moje zdanie z nim się nie zgadzało. To może budzić gniew. [...] Mogłem wyjść na wielkiego niedołęgę [...] Nie miałem ochoty zrobić z siebie głupca. [...] Czułem, że mam całkowitą rację, ale oni mogli po- myśleć, że jestem dziwakiem" (Asch, 1955, s. 46). Są to klasyczne normatywne powody konformizmu. Ludzie wiedzą, że postępują niewłaściwie, ale zachowują się tak, by nie czuć się dziwa- cznie albo nie wyjść na głupców. Te przykłady ilustrują ważną cechę nor- matywnego nacisku. W odróżnieniu od informacyjnego wpływu społecz- nego presja normatywna zwykle prowadzi do publicznego konformizmu bez udziału prywatnej akceptacji. Ludzie naśladują grupę nawet wtedy, gdy nie wierzą w to, co robią, albo gdy wiedzą, że postępują niewłaściwie. Szczególnie zadziwiające w badaniach Ascha jest to, że ludzie obawiali się wyjść na głupców w oczach obcych sobie ludzi. Nie byłoby to dziwne, gdyby groził im ostracyzm osób, na których im zależy. Nie ryzykowali utratą szacunku ludzi sobie bliskich, czyli przyjaciół i rodziny. Przepro- wadzone do tej pory badania wykazały, że konformizm ze względów normatywnych może pojawić się po prostu dlatego, że nie chcemy nara- żać się na dezaprobatę społeczną, nawet ze strony obcych ludzi, których nigdy więcej nie zobaczymy (Crutchfieid, 1955; Tanford, Penrod, 1984). Moscovici (1985) powiedział, że badania Ascha są „jedną z najbardziej To nic trudnego utrzymać się przy życiu, kochani — nie stwarzajcie kłopotów, a jeśli już musicie, to stwarzajcie takie, których można się spodziewać. Robert Bolt, A Mań for Ali Seasons, 1962 282 Rozdział 7 O 1-3 4-C 7-9 10-12 Liczba prób, w których badani zachowali się konformistycznie RYCINA 7.3. Wyniki badań Ascha. 76% badanych zachowało się konformistycznie przynajmniej w jednej próbie (zaczerpnięto z: Asch, 1957) dramatycznych ilustracji konformizmu, ślepego podążania za grupą na- wet wtedy, gdy jednostka dostrzega, że zaprzecza rzeczywistości i pra- wdzie" (s. 349). Asch (1957) przeprowadził inny eksperyment, który pokazał, z jaką siłą społeczna dezaprobata modeluje zachowania jednostki, tak jak w pier- wszym badaniu, gdy na szesnaście prób współpracownicy eksperymen- tatora dawali złe odpowiedzi w dwunastu przypadkach. Jednak tym ra- zem uczestnicy eksperymentu nie odpowiadali głośno, ale zapisywali swoje odpowiedzi na kartce papieru. Nie musieli już się obawiać, co po- myśli o nich grupa, ponieważ grupa nigdy nie dowiedziała się, jak od- powiadali. Liczba zachowań konformistycznych wyraźnie spadła. Poja- wiały się one średnio w 1,5 przypadków na dwanaście prób. Normatywny wpływ społeczny najlepiej oddaje pejoratywne stereoty- py konformizmu, do których odwoływaliśmy się wcześniej. Czasami kon- formizm z powodów normatywnych może być oznaką słabości. Może też mieć negatywne konsekwencje. Na przykład studenci, którzy bawili się w przebieganie pod ciężarówkami, podporządkowali się definicji sytuacji, którą im oferowali koledzy, nie ze względów informacyjnych. Gdybyś, namówiony przez kolegów, przebiegał pod wielką ciężarówką dokładnie w momencie, gdy światło zmienia się na zielone, to nie mógłbyś powie- dzieć: „Och, cóż za niejasna sytuacja. Nie wiem, jak postąpić. Chyba po- winienem zrobić to co oni". Wiedziałbyś w tej sytuacji, tak jak wiedzieli uczestnicy eksperymentu Ascha, że to zachowanie jest bardzo niebezpie- czne. Mógłbyś jednak mimo wszystko podjąć zabawę z powodu norma- tywnej presji społecznej, której czasami trudno się oprzeć. Potrzeba bycia akceptowanym jest częścią ludzkiej natury, ale czasem może mieć tragi- czne konsekwencje. Konformizm: wpływanie na zachowanie 283 Konsekwencje opierania się normatywnemu wpływowi społecznemu Jednym ze sposobów oceny siły normatywnego wpływu społecznego jest obserwacja sytuacji, gdy ludzie potrafią się mu oprzeć (Milgram, Sabini, 1978). Co się stanie, jeżeli człowiek odmówi tego, o co prosi go grupa, i w ten sposób naruszy grupowe normy? Pomyśl o normach obowią- zujących w gronie twoich przyjaciół. W niektórych środowiskach obo- wiązują egalitarne normy w podejmowaniu grupowych decyzji. Jeżeli na przykład grupa wybiera dla siebie film, to najpierw każdy z jej człon- ków przedstawia innym swoje preferencje, a następnie grupa tak długo dyskutuje, aż osiągnie porozumienie i zgodzi się na jeden wariant. Co by się stało, gdybyś jako członek grupy, w której obowiązuje właśnie taka norma, oświadczył, że chcesz zobaczyć wyłącznie Rebel Without a Cause i nie pójdziesz z nimi na żaden inny film. Twoi przyjaciele byliby zaskoczeni takim zachowaniem. Byliby też zirytowani, a może nawet rozgniewaliby się na ciebie. Jeżeli kpiłbyś nadal z norm przyjaźni obo- wiązujących w waszej grupie i się im nie podporządkował, to najpra- wdopodobniej doszłoby do następującej sytuacji. Przede wszystkim członkowie grupy próbowaliby „zapędzić cię z powrotem do gromady", głownię poprzez nasilanie komunikowania się z tobą. Potem wysłuchał- byś drażniących komentarzy i długich dyskusji, jako że twoi przyjaciele staraliby się dowiedzieć, dlaczego postępujesz tak dziwacznie i usiło- waliby cię nakłonić do podporządkowania się ich oczekiwaniom (Gar- finkle, 1967). Jeżeli te rozmowy nie odniosłyby skutku, najprawdopo- dobniej zmniejszyliby natężenie komunikowania się z tobą (Festinger, Thibaut, 1951; Gerard, 1953). W tym momencie byłbyś rzeczywiście od- rzucony. Proces monitorowania, przekonywania i ewentualnego odrzucenia de- wianta został zademonstrowany w badaniach Stanieya Schachtera (1951). Poprosił on grupę studentów, by przeczytali i potem przedyskutowali historię o Johnnym Rocco, nieletnim przestępcy. Większość studentów zajęła w stosunku do tego przypadku stanowisko pośrednie oznajmiając, że Rocco powinien otrzymać rozsądnie zrównoważoną dawkę miłości i dyscypliny. Schachter bez wiedzy uczestników eksperymentu umieścił w grupie dyskutantów swojego współpracownika, który miał za zadanie nie zgadzać się z zaleceniami grupy. Współpracownik ten, bez względu na to, co mówili inni członkowie grupy, konsekwentnie dowodził, że Roc- co powinien zostać bardziej surowo ukarany. Jak potraktowano dewianta? To do niego właśnie prawdziwi ucze- stnicy eksperymentu kierowali najwięcej komentarzy i pytań aż do mo- mentu, w którym — prawie przy końcu dyskusji — natężenie ko- munikacji z nim wyraźnie spadło. Grupa starała się przekonać go, aby zgodził się z jej zdaniem. Kiedy okazało się, że wszelkie wysiłki nie przy- noszą pożądanego efektu, zignorowano go. W dodatku grupa ukarała dewianta. Po dyskusji poproszono osoby badane o wypełnienie kwe- stionariusza, który rzekomo miał odnosić się do następnych spotkań dys- kusyjnych tej grupy. Poproszono, by wskazali jednego spośród siebie, który zostałby wyeliminowany z następnych dyskusji, gdyby wielkość grupy miała ulec zmniejszeniu. Wybrali dewianta. Poproszono ich rów- nież, by wyznaczyli członków grupy do różnych zadań w przyszłych spotkaniach. Badani wyznaczyli tę samą osobę do mało ważnej i nudnej Zwyczaje nie wiążą się z tym, co dobre, ani z tym, co złe, ani z przyczyna. Trzeba im się jednak podporządkować: ktoś wyjaśnia tym wszystko dookoła, aż się nie zmęczy, jednak nie wolno mu ich naruszyć; jest to surowo wzbronione. — Mark Twain 284 Rozdział 7 Sukces bądź niepowodzenie wynikają z konformizmu wobec okoliczności. — Machiavelli pracy — do robienia notatek. Grupy społeczne mają spore doświadcze- nie w tym, jak przywoływać nonkonformistów do porządku. Nic więc dziwnego, że tak często ulegamy naciskom normatywnym! Normatywny wpływ społeczny w codziennym życiu Normatywny wpływ społeczny działa na wielu poziomach naszego życia. Odzież, którą nosimy, to tylko jeden przykład. Niewielu jest wśród nas niewolników mody. Jednak zwykle ubieramy się w to, co jest uważane za odpowiednie i gustowne w danym czasie. Mężczyźni w latach siedem- dziesiątych nosili szerokie krawaty, a w latach osiemdziesiątych kupowali krawaty wąskie. Bez wątpienia w następnym dziesięcioleciu znowu wrócą do szerokich krawatów. Podobnie, długość kobiecych strojów skracała się i wydłużała przez cały ubiegły wiek. Normatywny wpływ społeczny ujawnia się zawsze wtedy, gdy zauważasz, że wyglądasz podobnie do ludzi z pewnej grupy. Tak właśnie wyglądała „bobby-soxer" — nastolatka z lat czterdziestych i pięćdziesiątych oraz „zoot-suiter" — młody męż- czyzna z lat czterdziestych. Bez wątpienia za lat dwadzieścia wygląd ko- biety z początku lat dziewięćdziesiątych, ubranej w legginsy i luźną bluzę, będzie wydawał się przestarzały i śmieszny i nikt spośród nas w ten sposób się nie ubierze. Przykładem normatywnego wpływu społecznego są też dziwactwa. Pewne rodzaje aktywności albo pewne obiekty mogą nagle stać się popu- larne i porwać całe kraje. W latach trzydziestych studenci jedli złote rybki. W latach pięćdziesiątych do budek telefonicznych wpychało się tyle osób, ile tylko mogło się w nich zmieścić, a w latach siedemdziesiątych popular- ny był „streaking" (przebieganie nago) wśród zgromadzonych tłumów. „Zoot-suiter" z roku 1942. Marynarka ma sześciocalowe podkładki na ramionach, a balonowe spodnie podciągnięte są do wysokości klatki piersiowej. Moda damska dzisiaj. „Bobby-soxer": moda nastolatek z roku 1944. Konformizm: wpływanie na zachowanie 285 Szaleństwo hula-hoop, Union, New Jersey, 1958. Hula-hoop to zabawka, którą w latach pięćdziesiątych trzeba było mieć. W przeciwnym wypadku narażałeś się na społeczny ostracyzm. Ro- bin Akert wspomina pewne sobotnie popołudnie spędzone z rodziną w 1958 r.: Jeździliśmy od sklepu do sklepu w poszukiwaniu hula-hoop. Wszędzie, gdzie byliśmy, mówiono nam, że sprzedano już wszystkie. Moja siostra i ja siedziałyśmy na tylnym siedzeniu, szlochając z zawodu. Ku większe- mu zmartwieniu naszych rodziców modliłyśmy się cienkimi, wysokimi głosikami o pomoc w znalezieniu hula-hoop jeszcze przed zapadnięciem nocy! Groźniejszą formą normatywnego wpływu społecznego jest taką, którą zmuszą kobiety do podporządkowania się kulturowej definicji atrakcyj- nego ciała. Podczas gdy w wielu, jeżeli nie we wszystkich, społeczeń- stwach świata uważa się, że pulchność kształtów u kobiet jest atrakcyjną (Ford, Beąch, 1952; Rudofsky, 1972), kulturą Zachodu, ą szczególnie kul- turą amerykańska najbardziej ceni u kobiet szczupłą sylwetkę (Gąrnęr, Gąrfinkel, Schwąrtz, Thompson, 1980). Silverstein, Perdue, Peterson, Kelley (1986) analizowali fotografie ko- biet, które pojawiły się w magazynach „Lądies' Home Journął" i „Vogue" od 1901 do 1981 roku. Badacze ci mierzyli (w centymetrach) kobietom na zdjęciach obwód biustu oraz talii i obliczali iloraz obwodu w piersiach i obwodu w pąsie. Wysoki wskaźnik oznaczał bardziej obfite i zmysłowe ciało, niski zaś — ciało bardziej wiotkie i szczupłe. Wyniki ich analiz pokazały wstrząsającą serię zmian w kulturowej definicji atrakcyjności kobiecego ciała od początku XX w. (patrz ryć. 7.4). Na początku wieku ciało atrakcyjnej kobiety było zmysłowe i obfite. Od okresu „zwiewności" lat dwudziestych ideał wyglądu kobiety zmieniał 286 Rozdział 7 • —• „Vogue" •—• ,1-adies1 Home Joumal" 1901 1909 1917 1925 1933 1941 1949 1857 1965 1973 1981 Rok RYCINA 7.4. Średnia wskaźnika obwodu biustu do obwodu talii modelek z reklam „Vogue" i „Ladies' Home Journal" w obecnym stuleciu. To, co było uważane za atrakcyjne w ciele kobiety, dramatycznie zmieniało się w ciągu ostatnich stu lat: od obfitych kształtów na początku wieku, przez sylwetki chude jak patyk w latach dwudziestych, następnie bardziej obfite kształty w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, do szczupłych figur w latach sześćdziesiątych. Począwszy od lat sześćdziesiątych moda ta wciąż się utrzymuje (zaczerpnięto z: Silverstein, Perdue, Peterson, Kelley, 1986) się. W latach dwudziestych atrakcyjna kobieta miała płaski biust i była chuda jak patyk. Norma sylwetki kobiecej zmieniła się ponownie w latach czterdziestych. Wtedy to „pinup girls" z czasów drugiej wojny światowej prezentowały, podobnie do Betty Grabie, znowu bardziej obfite kształty. W latach pięćdziesiątych nadal popularne były pulchne kształty. Przykła- dem może być Marilyn Monroe. Jednak „ swingu jące lata sześćdziesiąte" przyniosły znów modę na bardzo szczupłe figury, co uosabiała wiotka jak trzcina brytyjska modelka Twiggy. Brett Silverstein i jego współpracownicy (1986) zwracają uwagę, że wskaźnik obwodu biustu do obwodu talii od roku 1963 jest bardzo niski. Jest to najdłuższy przedział czasowy w całym obecnym stuleciu, kiedy standard kobiecej atrakcyjności fizycznej to nie- zwykle szczupłe ciało. Informacyjny wpływ społeczny może być mechanizmem, za pomocą którego kobiety się uczą, jakie ciało uważane jest za atrakcyjne w ich kulturze i w czasie, w którym żyją. Normatywny wpływ społeczny po- maga natomiast tłumaczyć ich próby stworzenia takiego ciała poprzez stosowanie diety i, co jest bardziej niepokojące, poprzez zaburzenia łak- nienia, takie jak anoreksja czy bulimia (Bruch, 1973, 1978; Palazzoli, 1974). Już w 1966 r. badacze stwierdzili, że wśród badanych dziewcząt ze szkół wyższych 70% jest nieszczęśliwych z powodu wyglądu swoje- go ciała i chciałoby stracić na wadze (Heunemann, Shapiro, Hampton, Konformizm: wpływanie na zachowanie 287 Mitchell, 1966). Gdy w 1991 r. Ellisa Koff i Jill Rierdan zadały pytanie: „Czy kiedykolwiek w życiu czułaś, że ważysz zbyt dużo?", 72% ba- danych jedenaste- i dwunastoletnich dziewczynek odpowiedziało twier- dząco („Boston Globe", 1992). Społeczno-kulturowa presja na kobiety (i w mniejszym stopniu na mężczyzn; patrz Silverstein i in., 1986), by zachowały szczupłą sylwetkę, jest formą normatywnego wpływu społe- cznego, która może być fatalna w skutkach. Kiedy wcześniej — w latach dwudziestych — standardem atrakcyjności była bardzo szczupła syl- wetka, rozprzestrzeniła się epidemia zaburzeń łaknienia (Silverstein, Pe- terson, Perdue, 1986). Inny typ normatywnego wpływu społecznego jest widoczny przy zmianach społecznych, które tworzą nowe reguły dla akceptowanych społecznie zachowań. Prawie przed stu laty, od czasu rekonstrukcji po- przez wojnę domową aż do 1950 r., afrykańscy Amerykanie w połu- dniowych stanach żyli w ramach amerykańskiej wersji apartheidu — według praw „Jima Crowa". Czarni na przykład nie mogli jeść w wię- kszości restauracji i zatrzymywać się w większości hoteli. Nie mogli uczyć się w szkołach ani na uniwersytetach dla białych. Mogli korzystać ze środków transportu publicznego, lecz miejsca dla nich znajdowały się w tylnej części pojazdów. Nie mogli korzystać z publicznych ujęć wodnych i poczekalni z wyjątkiem tych, które opatrzone były napisem „Murzyni". Niektórzy biali mieszkańcy Południa uważali te prawa za skandaliczne. Ogromna większość jednak przeżywała swoje życie, rzad- ko mówiąc albo robiąc coś, co mogłoby sprzeciwić się konformizmowi wobec tych norm społecznych. W 1955 r. Rosa Parks wsiadła do prawie pełnego autobusu w Mont- gomery, w stanie Alabama, i usiadła w „murzyńskiej" części pojazdu, z tyłu. Kiedy kierowca poprosił, by przesiadła się na siedzenie dla białych, odmówiła. Parks została wyprowadzona z autobusu przez policję i are- sztowana. Jedyną reakcją białych pasażerów było ciche pomrukiwanie i chichotanie (Toch, 1965). Bohaterskie zachowanie Parks wyraźnie naru- szało obowiązujące wówczas normy. Jej odmowa podporządkowania się im dała impuls do rozwoju ruchu praw obywatela i uchylenia praw Jima Crowa w południowych stanach. Bezrefleksyjny konformizm normatywny: działanie na zasadzie automatycznego pilota Jak pokazaliśmy wyżej, normatywne naciski na zachowania konformi- styczne mogą być bardzo silne, a gwałcenie tych norm może mieć roz- maite konsekwencje. Nie podporządkowując się normom segregacji obo- wiązującym w południowych stanach. Jeźdźcy Wolności narażali się na słowne i fizyczne zniewagi. Nic więc dziwnego, że w obliczu takich szy- kan ludzie zachowywali się konformistycznie. Zdarzało się, że miesz- kańcy Południa, nie aprobując segregacji, postępowali tak, jak gdyby ją akceptowali. Podobnie uczestnicy eksperymentu Ascha wiedzieli, że większość udziela błędnych odpowiedzi, porównując długość linii, ale podporządkowali się im, by nie wyjść na głupców, nie „pozostać sam jak palec". Jest jeszcze jeden ważny powód posłuszeństwa normom społecznym. Czasami są tak zakorzenione, że zostają zinternalizowane i uznane za Nie możesz uczynić człowieka z owcy postawionej na tylnych nogach. Stawiając jednak w ten sposób stado owiec, możesz utworzyć tłum ludzi. — Sir Max Beerbohm 288 Rozdział 7 bezrefleksyjny konformizm: posłuszne zinternalizowanie norm społecznych, bez zastanowienia się nad ich działaniem poprawne sposoby zachowania. W konsekwencji ludzie są posłuszni tym normom nawet wtedy, gdy nikt nie wywiera na nich żadnej presji. Na- uczyliśmy się nosić skarpetki w tym samym kolorze i witać się z wię- kszością ludzi podaniem ręki, a nie poklepywaniem ich po głowie. Na- uczyliśmy się, że konik polny to wstrętny owad, a nie przysmak. Jed- nak ludzie wyrastający w innych społeczeństwach internalizują inne nor- my. Na przykład w Japonii pieczone koniki polne są wielkim przy- smakiem! Wiele norm jest do tego stopnia zakorzenionych, że internalizujemy je bezrefleksyjnie, bez zastanawiania się nad tym, co robimy i dlaczego. Działamy tak, jak działa automatyczny pilot. To dobrze, ponieważ mo- żemy wtedy reagować automatycznie. Dokładnie wiemy, co powinniśmy robić, i nie tracimy czasu na rozważanie każdej najmniejszej czynności, którą musimy wykonać. Kiedy ubieramy się rano, nie zastanawiamy się nad kolorem każdej ze skarpetek. Wkładamy obie w tym samym kolorze, ponieważ taka jest norma. Są też jednak złe strony zbyt bezrefleksyjnego stosowania się do norm. Niektóre są restrykcyjne i niesprawiedliwe. W wielu subkulturach w Sta- nach Zjednoczonych normą są uprzedzenia w stosunku do mniejszości narodowych — Amerykanów pochodzenia murzyńskiego, hiszpańskie- go, azjatyckiego czy Żydów. Niestety wielu członków owych subkultur takie postawy internalizuje. Zwalczenie tak mocno zakorzenionych norm może być bardzo trudne nawet wtedy, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, że są one niesprawiedliwe (Devine, 1989). Jest jeszcze jeden ujemny aspekt zbyt bezrefleksyjnego podporząd- kowywania się normom. Działając jak automatyczny pilot, nie obserwując uważnie, co się wokół dzieje, czasami podporządkowujemy się nieodpo- wiednim normom społecznym (Cialdini, 1988; Langer, 1989). W rezultacie zachowujemy się niewłaściwie i wpędzamy się w kłopoty. Na przykład o Robercie Oppenheimerze, naukowcu zajmującym się atomistyką, mówi się, że pewnego ranka przy śniadaniu był tak pochłonięty czytaniem ga- zety, że gdy wstawał, rzucił na stół napiwek zapominając, że jadł w domu, a nie w restauracji (nie trzeba dodawać, że jego żona nie była tym roz- bawiona). Konsekwencje takiej bezrefleksyjnej internalizacji są czasami humorystyczne, ale mogą też być przerażające. Weźmy jako przykład badania przeprowadzone przez Ellen Langer i jej współpracowników (1978). Wysłano do czterdziestu sekretarek z no- wojorskiego uniwersytetu notatkę, prosząc o natychmiastowe odesłanie jej do pokoju 238. Była to dość niemądra prośba. Po co ktoś w ogóle wysyła notatkę, jeżeli sam chce ją mieć? Badacze chcieli się dowiedzieć, czy sekretarki ją zwrócą, podporządkowując się bezrefleksyjnie normie, która mówi: „Rób to, o co cię proszą w notatce". Postawiono hipote- zę, że sekretarki zastosują się do prośby tylko wtedy, gdy notatką bę- dzie wyglądała tak jak te, które zwykle przyjmowały. Jeżeli rzut oka na nią wykaże, że jest podobną do setek innych, które już widziały, wów- czas prawdopodobnie bezrefleksyjnie to zrobią. Jeżeli jednak notatka bę- dzie wyglądała inaczej, mogą się wstrzymać i zastanowić nad tym, co chcą uczynić. Aby sprawdzić tę hipotezę, do jednej grupy sekretarek wysłano no- tatkę, która wyglądała jak tuziny notatek pojawiających się na ich biur- kach każdego tygodnia. Napisano na niej bezosobowo: Ten papier ma być nieznacznie zwrócony pocztą wewnętrzną do pokoju 238 — i nie była Konformizm: wpływanie na zachowanie 289 podpisana. (Badacze wiedzieli, po przejrzeniu wyrzuconych do kosza na śmieci starych notatek, że nie podpisane i bezosobowe notatki były normą na tym uniwersytecie). Druga notatka różniła się od pierwszej tym, że była napisana w formie osobowej: Byłbym wdzięczny, gdyby mogła pani niezwłocznie zwrócić ten papier pocztą wewnętrzną do pokoju 238 i pod- pisana: Z poważaniem, John Lewis. Gdy notatka była podobna do tych, najczęściej odbieranych, 90% sekretarek posłusznie odesłało ją do pokoju 238. Jeżeli miała formę inną, znacznie częściej wyłączały one automaty- cznego pilota i zastanawiały się nad tym, co robią, spostrzegając, że jest to niemądra prośba. Tylko 60% sekretarek w tym przypadku zwróciło notatkę. Jedną z norm, której często podporządkowujemy się zbyt bezre- fleksyjnie, jest norma wzajemności, która stwierdza, że jeżeli ludzie zro- bią dla nas coś miłego, jesteśmy zobowiązani uczynić coś miłego dla nich. Jeżeli ktoś zaprasza nas do swojego domu, uważamy, że powin- niśmy zaprosić tę osobę do siebie. Jeżeli ktoś daje nam prezent, czuje- my się zobowiązani również coś ofiarować tej osobie. Pewien badacz — aby zilustrować siłę, z jaką ta norma działa, oraz to, jak bezrefleksyj- nie ludzie się jej podporządkowują — wybrał losowo z książki tele- fonicznej nazwiska i każdej z wylosowanych osób wysłał podpisaną swo- im nazwiskiem kartkę świąteczną na Boże Narodzenie (Kunz, Wool- cott, 1976). Większość z tych osób w odpowiedzi przysłała mu również kartki świąteczne, mimo że był on dla nich całkowicie obcym czło- wiekiem! Komiwojażerzy i kwestorzy często wykorzystują skłonność do bezre- fleksyjnego podporządkowywania się normie wzajemności. Dają nam ma- ły upominek, na przykład kartkę z życzeniami albo wizytówkę, po to, byśmy poczuli się zobowiązani do wzajemności i kupili ich produkt albo wrzucili do puszki datek pieniężny. Sprzedawcy w sklepach również od- wołują się do normy wzajemności, wręczając nam w upominku darmowe próbki swoich towarów. Załóżmy na przykład, że pewnego dnia wcho- dzisz do sklepu spożywczego, który oferuje darmowe porcje nowego ga- tunku sera. Kobieta stojącą za atrakcyjnie wyglądającym stołem pyta cię, czy nie zechciałbyś spróbować troszeczkę. Zgadzasz się i ona podaje ci nieduży kawałek sera na wykałaczce. Jest to ser o pikantnym i intensyw- nym smaku z gatunku tych, których nie lubisz. Sprzedawczyni pyta cię wyczekująco: „Jak panu smakuje?" „Jest dobry" — odpowiadasz grze- cznie. Chwilę się wahasz, a następnie wkładasz opakowanie tego sera do swojego koszyczka, chociaż wiesz, że będzie on prawdopodobnie tygo- dniami leżał w twojej lodówce, porastając różnymi gatunkami pleśni, aż w końcu go wyrzucisz. Ludzie czują się zobowiązani odwzajemnić grzeczność i kupują ser, zapominając o tym, że tutaj norma wzajemności nie obowiązuje. Nie siedzisz w pokoju gościnnym przyjaciela i nie jesz hors d'oeuvre, przy- stawki przyrządzonej według utrzymywanego w sekrecie rodzinnego przepisu. Jesteś celem handlowej promocji towaru w sklepie spożyw- czym. Mimo to wielu postępuje zgodnie z normą wzajemności. Jeden z właścicieli supermarketu powiedział, że w kilka godzin sprzedał po- nad 1000 funtów sera, gdy zaczął proponować klientom darmowe próbki (Packard, 1957). Wkrótce zobaczymy, że bezrefleksyjne podporządkowanie się innej normie — regule, która stwierdza, że powinniśmy być posłuszni osobie norma wzajemności: norma społeczna, która stwierdza, że jeżeli otrzymujesz coś dobrego od innej osoby, to jesteś zobowiązany odpłacić jej tym samym (zachować się podobnie) 290 Rozdział 7 obdarzonej autorytetem — może mieć nawet tragiczne konsekwencje. Najpierw jednak zastanówmy się, dlaczego ludzie najczęściej podporząd- kowują się normatywnemu wpływowi społecznemu. teoria wpływu społecznego: teoria, według której dostosowanie się do wpływu społecznego zależy od siły, bezpośredniości i liczby innych ludzi w grupie Kiedy ludzie podporządkowują się normatywnemu wpływowi społecznemu Nie zawsze ulegamy presji innych i nie zawsze bezrefleksyjnie podpo- rządkowujemy się nieodpowiednim normom. Mimo że konformizm jest zjawiskiem powszednim, nie jesteśmy lemingami, które robią to, co robi każdy z pozostałych. I z pewnością nie jesteśmy zgodni co do wszystkich kwestii pojawiających się w trakcie ożywionych publicznych debat na takie tematy, jak aborcja/ wartość rodziny czy akcje charytatywne. (Wy- starczy posłuchać jakiejś telewizyjnej albo radiowej dyskusji, by stwier- dzić, jak bardzo ludzie nie zgadzają się w takich kwestiach). Kiedy więc najczęściej ulegamy normatywnym naciskom? Odpowiedzi na to pytanie dostarcza teoria wpływu społecznego au- torstwa Bibba Łatanego (1981). Zgodnie z tą teorią prawdopodobieństwo, że zareagujesz na wpływ społeczny wywierany przez innych, zależy od trzech elementów: siły odwołującej się do tego, jak ważna jest dla ciebie grupa ludzi; bezpośredniości odwołującej się do odległości, w jakiej znaj- duje się ta grupa, oraz do czasu, w którym następują próby wywierania wpływu; liczby odwołującej się do liczebności grupy. Teoria wpływu społecznego przewiduje, że konformizm powinien wzrastać wtedy, gdy wzrasta siła i bezpośredniość. Oczywiste jest, że im grupa będzie dla nas bardziej ważna i im częściej będziemy się z nią spotykać, tym jest bardziej prawdopodobne, że będziemy podporządko- wywać się jej normatywnym naciskom. Na przykład uczestnicy niebez- piecznej zabawy z ciężarówkami zatrzymującymi się na światłach ulicz- nych narażeni byli na wysoki stopień siły i bezpośredniości, co dopro- wadziło do tragicznych skutków. Liczba działa w inny sposób niż siła i bezpośredniość. Jeżeli wielkość grupy rośnie, to każda kolejna osoba w grupie wywiera mniejszy wpływ. Zmiana liczebności grupy z trzech osób na cztery osoby daje z punktu widzenia częstości występowania zachowań konformistycznych o wiele silniejszy efekt niż zmiana liczebności grupy z pięćdziesięciu trzech na pięćdziesiąt cztery osoby. Jest to podobne do ekonomicznego prawa zmniejszania się dochodów, które mówi, że wzrost majątku o jednego dolara wydaje się znacznie większy wtedy, gdy mamy tylko jednego do- lara, niż wtedy, gdy mamy na koncie tysiąc dolarów. Podobnie rzecz się ma z odczuwaniem nacisków na zachowania konformistyczne ze stro- ny grupy. Dodanie jednej osoby do grupy powoduje o wiele większą różnicę wtedy, gdy składa się ona z trzech osób, niż wtedy, gdy liczy ich pięćdziesiąt. Łatane (1981) stworzył matematyczny model efektu siły, bezpośredniości oraz liczby i zastosował ten model do swoich ba- dań nad konformizmem. Pozwoliło mu to bardzo trafnie przewidzieć stopień konformizmu, jaki rzeczywiście się pojawił w analizowanych przez niego badaniach (Łatane, 1981; Łatane, Wolf, 1981; Tanford, Pen- rod,1984). Teoria wpływu społecznego ujmuje konformizm wobec wszystkich ro- dzajów wpływu społecznego. Sprawdźmy teraz bardziej szczegółowo, co Konformizm: wpływanie na zachowanie 291 12 3 456 7 8 9 10 11 12 13 14 15 Liczba osób, które nie zgadzały się z osob^ badani; RYCINA 7.5. Wpływ wielkości grupy na konformizm. Asch różnicował wielkość jednomyślnej większości i stwierdził, że jeżeli większość składa się z co najmniej czterech osób, to dodawanie do niej większej liczby osób ma niewielki wpływ na natężenie konformizmu (zaczerpnięto z: Asch, 1955) mówi o warunkach, w których ludzie ulegają normatywnemu wpływowi społecznemu. Kiedy grupa liczy trzy osoby albo więcej osób. Pokazaliśmy już, że konformizm wzrasta, jeżeli rośnie liczba członków grupy — ale tyko do pewnego momentu. Wyobraź sobie, że jesteś uczestnikiem badań Solo- mona Ascha i porównujesz długości linii. Jeżeli zadanie wykonujesz tylko ty oraz jeszcze jeden uczestnik eksperymentu i ta druga osoba rażąco źle oceni długość linii, to czy jest bardziej prawdopodobne, że podporząd- kujesz się odpowiedziom tej jednej osoby czy że podporządkujesz się wte- dy, gdy pięciu innych uczestników tego badania będzie udzielać złych odpowiedzi? A co się stanie, jeżeli większość będzie się składać z pięć- dziesięciu osób? Asch (1955) analizował takie sytuacje i — jak widzimy na rycinie 7.5 — konformizm wzrastał wraz ze wzrostem liczby osób w grupie, ale tylko do pewnego punktu. Badania zapoczątkowane przez Ascha (1955) oraz dalsze przeprowa- dzone później przez innych badaczy wykazały, że w tego typu sytuacjach wzrost konformizmu jest niewielki, jeżeli grupa liczy więcej niż czterech lub pięciu członków (Gerard, Wilhelmy, Conolley, 1968; McGuire, 1968; Rosenberg, 1961). Jest więc dokładnie tak, jak sugeruje to teoria wpływu społecznego. Krótko mówiąc, aby stworzyć normatywny nacisk społeczny, wcale nie potrzeba bardzo wielkiej grupy. Mark Twain w Przygodach Hucka napisał: „Czyż nie mamy wszystkich głupców w mieście po swojej stronie? I czyż oni nie są wystarczającą większością w każdym mieście?" Kiedy zależy nam na grupie. Kolejną zasadą teorii wpływu społecz- nego jest to, że wielkość konformizmu zależy od siły grupy odwołującej się do stopnia, w jakim grupa ta jest dla nas ważna. Normatywny nacisk jest o wiele większy wtedy, gdy pochodzi od ludzi, którzy nas darzą 292 Rozdział 7 przyjaźnią, miłością albo szacunkiem, ponieważ w takiej sytuacji istnieje niebezpieczeństwo utraty tejże miłości i szacunku. Dlatego grupy, które są dla nas szczególnie atrakcyjne albo z którymi bardzo się identyfikuje- my, będą na nas wywierały silniejszy wpływ normatywny niż grupy, do których jesteśmy tylko trochę przywiązani lub nie jesteśmy związani z ni- mi wcale (Ciark, Maass, 1988; Lott, Lott, 1961; Nowak, Szamrej, Łatane, 1990; Sakurai, 1975; Wolf, 1985). Jedną z konsekwencji tego faktu jest to, że kontrolowanie decyzji silnie zwartej grupy może być bardzo niebez- pieczne, ponieważ troszczy się ona bardziej o przyjemności każdego ze swoich członków i o unikanie konfliktów niż o logikę i mądrość podej- mowanych decyzji. Kilka przykładów tego zjawiska przytoczymy w roz- dziale 9 traktującym o procesach grupowych. Kiedy grupa jest jednomyślna. Normatywny wpływ społeczny jest najsilniejszy wtedy, gdy każdy członek grupy mówi to samo i wierzy w to samo — na przykład wtedy, gdy cała grupa twoich przyjaciół jest przekonana, że 101 Dalmatyńczyków to najlepszy film, jaki kiedykolwiek wyprodukowano. Opieranie się takiemu jednomyślnemu wpływowi spo- łecznemu jest trudne, a czasami nawet niemożliwe, chyba że masz sprzy- mierzeńca. Jeżeli jakaś inna osoba nie zgodzi się z grupą i powie, że na przykład Obywatel Kane jest filmem wszechczasów, to jej zachowanie może ci pomóc również sprzeciwić się grupie. Aby zilustrować wagę, jaką ma posiadanie sprzymierzeńca, Asch (1955) przeprowadził inną wersję eksperymentu analizującego konfor- mizm. W tej wersji sześciu z siedmiu obecnych tam współpracowników eksperymentatora udzielało nieprawidłowych odpowiedzi. Jeden z nich odpowiadał prawidłowo w każdej próbie. Teraz badany nie był sam. Za- wsze, gdy nie zgadzał się z większością, miał jednego sprzymierzeńca, który pomagał mu opierać się normatywnym naciskom. Ludzie zachowali się konformistycznie tylko w 6% ogólnej liczby prób przeprowadzonych w tych badaniach. W wersji eksperymentu, w której wszyscy współpra- cownicy eksperymentatora dawali złe odpowiedzi, konformizm pojawił się w 32% prób. Niektóre inne badania wykazały, że obserwowanie, jak inna osoba opiera się normatywnemu wpływowi społecznemu, zachęca badanych do takiego samego postępowania (Allen, Levine, 1969; Morris, Miller, 1975; Nemeth, Chiles, 1988). Posiadanie sprzymierzeńca powoduje pewne interesujące anomalie w codziennym życiu. Ludzie, którzy mają niepopularne przekonania, po- trafią je zachować w sytuacji nacisku grupy, jeżeli tylko zdołają do nich przekonać przynajmniej kilka innych osób. W rozdziale 3 przedstawili- śmy członków małej grupy kultowej trwających w swojej wierze, że zbli- ża się koniec świata nawet wtedy, gdy ów koniec świata nie nastąpił. Oczywiście fakt, że inni wyznawcy tego kultu nadal w to wierzyli, po- mógł każdemu członkowi grupy zlekceważyć kpiny, z którymi spotykali się ze strony ludzi z zewnątrz. Podobnie mężczyzna z Lancaster w Ka- lifornii wierzył, że Ziema jest płaska, wbrew dowodom, że tak nie jest, dostarczanym przez naukowe eksperymenty przeprowadzane od kilku wieków (patrz reprint artykułu na następnej stronie). Utrzymanie takie- go niepopularnego (i nieprawdziwego!) zdania jest trudne. Nie jest więc zaskakujące, że mężczyzna ten aktywnie szukał zwolenników i starał się przekonać innych do swojego stanowiska poprzez wydawanie „Flat Earth Newsietter". Konformizm: wpływanie na zachowanie 293 StiU a Hoax to Flat-Earth Group M«*t ppopic law come ta acttpt (tui (4ea Unt the nm, the ftutit (tml ttM ntoati are all »ptt«n», md tftat «!Ctlf»»i!» oeoar twcautc ot lite rowlon ot the earth aroulKi tte suń and of ttu- tnaan around tlwe»rttt. »aKH»)pB«w^(«i'opte, theto. »irn»llfl»»ał Plot EarólR«»«m* SOCKty, aif'.'w,!i», behewa th«t photogr»[ito lakw tnm«(>*c«. •cwatt irf a(»tc» twwl lut virtualtyev('ryttiingets«cann«ci(», they cali a — ł>a» tetan (rydw to (ort »»> ptopte iiilih thl» nottoB lhattheeanhiaat»iil,"IAr Jotmsontónl tnaatetepirttw. "Stanteg arouwl 16BK, ttei ttits ww t;Mt »-«»ay by th» priewset t»» »»•' ceił- gjoa," !•«» saU, "iind the »Mt. gtobtł oan gaBM! ti»g»«- Tl<»y got n»as pecpłB ta ac" cw awirhMut. litit aotua." Nteolatts Coperatea »ttt a PotMi »*• l tonwner whiMC 1JM3 publlca-lon A»ci1t)- mg ihe moUtw ot pUaet* •iw»»d tir »» rwolutionizw) astroromy. Fortntrty. (h« vie socieiy te tteni&t, wMch w».<> (wsKtodl to ItSB, MW hal tboul 1.800 (omiitl rneint»r» to the Uniled SlAtei. te addłtion la some 1,000 bclH-ying outsin"»d«m Caner'» attenUon to Ci* tact" ttitt ta 18BB « n>ovte WB ia»$» by Uw Thw Sloogia sbotit a cotnic nittet trtp tt»w- (iniwted » th» «wx»." Mr. jo»i>e<>n!i»ltw>»l»«d^»» ot tbe aam. litr. Jokow wM. "W« dont reoBy go teto tó that. •nie BiNt ttll* *B tbat tise bcawro TB a inyaway," Jeżeli znajdziesz kilku sprzymierzeńców, którzy będą się z tobą zgadzać, łatwiej ci będzie opierać się większości i wierzyć nawet w coś dziwacznego („New York Times", February 26, 1979). Kiedy wyrastasz w pewnej kulturze. Czy społeczeństwo, w którym wyrastasz, ma wpływ na częstość pojawiania się normatywnego wpływu społecznego? Być może nikt nie będzie zaskoczony, gdy usłyszy odpowiedź twierdzącą. Stanicy Milgram (1961, 1977) przeprowadził eks- perymenty Ascha w Norwegii i we Francji. Stwierdził, że Norwegowie uczestniczący w jego eksperymentach częściej zachowywali się konformi- stycznie niż uczestnicy tego samego eksperymentu we Francji. Opisał nor- weską społeczność jako „w wysokim stopniu zwartą [...] z głębokim po- czuciem identyfikacji grupowej". O Francuzach napisał natomiast, że w porównaniu z Norwegami „wykazują daleko mniejszą zgodność tak w życiu społecznym, jak i w życiu politycznym" (1961, s. 51). Mogłoby się wydawać, że w kulturze japońskiej ludzie tak samo często będą ulegać konformizmowi, jak to czynią w naszej kulturze. Tymczasem w badaniach podobnych do eksperymentów Ascha okazało się, że gdy grupa jedno- myślnie podawała prawidłową odpowiedź, niektórzy japońscy studenci celowo odpowiadali źle. W Japonii studentów najwyżej nagradza się za niezależność. Wydaje się, że ci studenci wyrażali przeciwną opinię po to, by dowieść, że nie są konformistąmi (Frager, 1970). W innych badaniach międzykulturowych James Whittaker i Robert Meade (1967) dowiedli, że ludzie żyjący w Libanie, Hongkongu oraz Bra- zylii ulegali konformizmowi tak samo często (podobnie w każdym z tych krajów i podobnie do próby Amerykanów). Uczestnicy takich samych eksperymentów, wywodzący się ze szczepu Bantu z Zimbabwe, podpo- rządkowywali się jednak w znacznie większym stopniu. Badacze pod- kreślali, że konformizm ma bardzo dużą wartość społeczną w kulturze Bąntu. I wreszcie na koniec należy wspomnieć o pewnych intrygujących 294 Rozdział 7 dowodach na to, iż konformizm obecnie ulega zmniejszeniu. Powtórzenie badań Ascha w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych po trzydziestu latach od jego pierwszych eksperymentów wykazało, że mniejszy procent ludzi zachowuje się konformistycznie (Nicholson, Cole, Rocklin, 1985; Per- rin, Spencer, 1981). Kiedy jesteś pewnym typem człowieka. Wszystkie wyżej przedsta- wione warunki, w których człowiek ulega konformizmowi, odnoszą się do grupy. Teraz rozważmy z kolei wpływ indywidualnych cech człowieka na zachowania konformistyczne. Czy pewni ludzie częściej podporząd- kowują się naciskom normatywnym? Badacze, którzy interesowali się tym problemem, skupili się na dwóch kwestiach, a mianowicie na osobowości i na płci. Stwierdzenie, że niektórzy ludzie są typami konformistycznymi, inni natomiast mają osobowości, które czynią ich odpornymi na naciski nor- matywne, wydaje się uzasadnione. Solomon Asch (1956) zasugerował, iż osoby o niskiej samoocenie mogą być w szczególnym stopniu konformi- styczne, ponieważ boją się odrzucenia albo ukarania przez grupę. W pier- wszych badaniach nad cechami osobowości i nad konformizmem Richard Crutchfieid (1955) potwierdził istnienie takiego właśnie związku pomię- dzy samooceną i normatywnym konformizmem. Mark Snyder i William Ickes (1985) wykazali, że osoby spostrzegające u samych siebie dużą po- trzebę aprobaty ze strony innych, są bardziej skłonne do okazywania nor- matywnego konformizmu. Niestety, związek pomiędzy cechami osobowości i zachowaniami kon- formistycznymi nie zawsze jest tak wyraźny. Z niektórych badań wynika, że jest on słaby albo że w ogóle nie istnieje (Marlowe, Gergen, 1970). Powodem takiego stanu rzeczy może być to, że ludzie nie są konsekwentni w swoich reakcjach w odmiennych sytuacjach społecznych (McGuire, 1968; Mischel, 1968). Inaczej mówiąc, nie zawsze w różnych okoliczno- ściach i w różnym czasie ich zachowania konformistyczne kształtują się w taki sposób, jaki wynikałby z cech ich osobowości. Rodzaj sytuacji rów- nież wpływa na ich zachowanie. Tak więc w pewnych warunkach zacho- wują się konformistycznie, w innych zaś nie, i to bez względu na typ ich osobowości. Możemy w tym miejscu powtórzyć przytoczoną już w roz- dziale l podstawową zasadę psychologii społecznej: dla zrozumienia za- chowania człowieka często ważniejsza jest sytuacja społeczna niż jego oso- bowość. Drugą analizowaną zmienną osobowościową była płeć. Czy kobiety różnią się istotnie od mężczyzn gotowością do ulegania normatywnym naciskom? Od wielu lat powszechnie panowało przekonanie, iż odpo- wiedź na to pytanie jest twierdząca, a więc że kobiety są bardziej kon- formistyczne niż mężczyźni (Crutchfiełd, 1955). W czasach gdy my, au- torzy tej książki, studiowaliśmy, prezentowano nam taki właśnie punkt widzenia. Jednak przegląd najnowszej literatury wskazuje na to, że nie jest to wcale takie jednoznaczne. W ostatnich kilku latach badacze próbowali obiektywnie rozważyć ten problem i odwoływali się do m e t a a n a l i z y. Metaanaliza to technika statystyczna, która pozwala zbierać wyniki z dużej liczby badań, analizować je łącznie i wyprowadzać statystyczne wnioski sumaryczne. I tak na przykład Alice Eagły i Linda Carli (1981) przeprowadziły metaanalizę 145 badań dotyczących wpływu społecznego, ^ , ... - Konformizm: wpływanie na zachowanie 295 w których uczestniczyło 21 000 osób. Zgodnie z wcześniejszymi doniesie- niami z literatury okazało się, że średnio mężczyźni są mniej podatni na wpływ społeczny niż kobiety. Badaczki stwierdziły jednak, że różnica ta jest bardzo mała. Różnice w podatności na wpływy pojawiają się wtedy, gdy uśrednimy wyniki kilku tysięcy osób. Nie znaczy to wcale, że każdy mężczyzna, którego spotkasz, będzie mniej podatny na wpływy niż każda napotkana kobieta. I rzeczywiście, Eagły i Carli (1981) wykazały, że tylko 56% mężczyzn jest mniej podatnych na wpływ społeczny niż przeciętna kobieta. Znaczy to oczywiście, że wielu jest mężczyzn bardziej podatnych na wpływy niż przeciętna kobieta. Różnice w podatności na wpływy wynikające z płci są nie tylko małe, ale zależą też od typu wywieranej na ludzi presji społecznej. Eagły (1987) i Becker (1986) wykazali, że różnice w zależności od płci najczęściej ujaw- niają się wtedy, gdy grupa wywiera nacisk, a widzowie mogą wprost obserwować stopień, w jakim ty podporządkujesz się tej presji (jak na przykład w badaniach Ascha, gdzie każdy z uczestników wiedział, czy odpowiada tak samo jak reszta badanych). Na ten rodzaj nacisku społe- cznego kobiety istotnie częściej reagują konformistycznie niż mężczyźni. Zdarzają się jednak pewne sytuację, w których tylko my wiemy, czy za- chowujemy się konformistycznie czy nie. Dzieje się tak na przykład wte- dy, gdy słuchamy, kiedy inna osoba wygłasza mowę o treści sprzecznej z naszym punktem widzenia, a następnie rozstrzygamy, w tajemnicy przed innymi, w jakim stopniu zgadzamy się z jego argumentami. W sy- tuacjach tego rodzaju różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami doty- czące ich podatności na wpływy właściwie zanikają. Eagły (1987) suge- ruje, że może to wynikać ze społecznych ról mężczyzny i kobiety, których nas nauczono. Kobiety uczy się, by były skłonne do zgody i dawały wspar- cie innym, mężczyzn natomiast — by byli niezależni w obliczu bez- pośredniego nacisku społecznego. Eagły sądzi, że i mężczyźni, i kobiety w sytuacjach publicznych, kiedy każdy może zobaczyć, jak reagują, pre- zentują zwykle takie zachowania, które są właściwe danej płci (np. ba- dania nad konformizmem podobne do eksperymentów Ascha). Trzeba jednak pamiętać, że wielkość różnic związanych z płcią jest stosunkowo niewielką. Inny wniosek wynikający z badań dotyczących tej kwestii jest zaska- kujący i kontrowersyjny. Eagły i Carły (1981) wynotowały płeć badaczy, którzy przeprowadzali badania nad konformizmem, i stwierdziły, że ba- dacze znacznie częściej niż badaczki wyprowadzali wniosek, iż mężczyźni są mniej podatni na wpływy. Chociaż powód takiego stanu rzeczy nie jest jeszcze znany, Eagły i Carli (1981) zasugerowały pewne wyjaśnienie. Otóż badacze i badaczki mogą skłaniać się do wybierania takiego mate- riału eksperymentalnego i takich sytuacji, które są bliskie ich płci. Na przykład badacze mogą chętniej sprawdzać, czy ludzie ulegają presji wia- domości sportowych, badaczki zaś — czy ludzie ulegają przekonującym wiadomościom na temat większej familiarności w stosunku do kobiet. Jak pokazaliśmy wcześniej, ludzie są bardziej skłonni do konformizmu wtedy, gdy sytuacja jest im nie znana lub niejasna. Dlatego kobiety mogą częściej ulegać konformizmowi w nie znanych sobie sytuacjach stworzonych przez eksperymentatorów płci męskiej. Podsumujmy to, co zostało wyżej powiedziane. W badaniach oka- zało się, że kobiety wykazują nieco większą podatność na wpływy niż mężczyźni, szczególnie w sytuacji presji grupowej. Wcześniej owe 296 Rozdział 7 niewielkie różnice zostały wyolbrzymione w badaniach przeprowadza- nych przez badaczy płci męskiej. Są oni bardziej od badaczek skłonni wykazywać, że kobiety przejawiają większą podatność na wpływy niż mężczyźni. kredyt zaufania: zaufanie, które w ciągu długiego czasu zdobywa człowiek, dostosowując się do norm grupowych; kiedy zdobędzie już dość zaufania, może — jeżeli jest ku temu sposobność — zachować się niezgodnie z normami, bez groźby odwetu ze strony grupy Opieranie się normatywnemu wpływowi społecznemu Zwykle normatywny wpływ społeczny bywa użyteczny i właściwy. Nie zawsze jednak tak jest. W jaki sposób możemy się oprzeć niewłaściwemu normatywnemu wpływowi społecznemu? Najlepszym sposobem uchro- nienia się przed bezrefleksyjnym podporządkowywaniem się niewłaści- wym normom społecznym jest zwrócenie baczniejszej uwagi na to, co robimy. Jeżeli zastanowimy się nad tym/ czy norma, która wydaje się stosować do naszej sytuacji, jest rzeczywiście normą właściwą, to jest bardziej prawdopodobne, że dostrzeżemy te normy, którym podporząd- kować się nie powinniśmy. Uświadomienie sobie obecności normatywnego wpływu społecznego jest pierwszym krokiem do stawienia oporu. Drugim krokiem jest pod- jęcie działania. Dlaczego nie działamy? Z powodu obawy przed śmie- sznością, zakłopotaniem albo możliwością odrzucenia. Wiemy jednak, że posiadanie sprzymierzeńca może nam pomóc w opieraniu się nor- matywnej presji. Dlatego jeżeli znajdziesz się w sytuacji, w której nie będziesz chciał iść z tłumem, ale boisz się reperkusji z tego powodu, staraj się znaleźć inną osobę (a najlepiej grupę osób), która myśli podo- bnie jak ty. W dodatku, prawdziwe uleganie normatywnemu wpływowi w wię- kszości przypadków daje tobie prawo do tego, że od czasu do czasu w przyszłości możesz zachować się odmiennie bez poważnych konse- kwencji. Tę interesującą obserwację poczynił Edwin Hollander (1958, 1960), który stwierdził, że konfonnistyczne zachowanie wobec grupy przez pewien czas powoduje, że grupa ta obdarza cię kredytem zaufania (przypominającym składanie pieniędzy w banku). Dlatego twój wcześ- niejszy konformizm pozwala ci w przyszłości nieraz odejść od grupy (działać niezgodnie). Jeżeli na przykład odmówisz komuś pożyczenia two- jego samochodu, przyjaciele nie będą zaniepokojeni tym, co zrobiłeś, jeśli w przeszłości w innych obszarach działania podporządkowywałeś się obowiązującym w waszej grupie normom przyjaźni. Przez to podporząd- kowywanie się zapracowałeś na prawo bycia innym, na prawo odstępstwa od reguł normatywnych obowiązujących w tym obszarze. Opieranie się normatywnym wpływom społecznym może nie być trudne, jeżeli zdoby- łeś kredyt zaufania grupy. Wpływ mniejszości: kiedy kilku wpływa na wielu Nie chcielibyśmy kończyć naszej dyskusji na temat normatywnego wpły- wu społecznego, pozostawiając wrażenie, że jednostka nie może wpływać na grupę. Jak powiedział Serge Moscovici (1985), jeżeli grupom rzeczy- wiście udawałoby się uciszać nonkonformistów, pozbywać się dewian- tów i przekonywać każdego, by przyjął punkt widzenia większości, to w jaki sposób moglibyśmy wprowadzić jakąkolwiek zmianę w systemie? Konformizm: wpływanie na zachowanie 297 Mu-idib\ sm\ być wszyscy podobni do małych robotów, które zsynchro- nizowane, monotonnie maszerowałyby za innymi, i nigdy nie potrafili- byśmy przystosować się do zmiennej rzeczywistości. Moscovici (1985) do- wodzi, że także jednostka lub mniejszość może wpływać na większość. Przykładem tego jest Rosa Parks i jej odważne zachowanie w autobusie w Montgomery. Nazywa się to wpływem mniejszości. Tutaj kluczem jest zgodność. Ludzie, którzy reprezentują punkt widzenia mniejszości, muszą przez pewien czas wyrażać te same przekonania, a różni członkowie tejże mniejszości powinni się nawzajem ze sobą zgadzać. Jeżeli człowiek re- prezentujący mniejszość balansuje pomiędzy dwoma różnymi punktami widzenia albo jeżeli dwie osoby dają wyraz różnym mniejszościowym przekonaniom, wtedy większość odprawi ich jako jednostki, które wyra- żają dziwaczne albo bezpodstawne opinie. Jeżeli jednak mniejszość wy- raża zgodne i niezachwiane opinie, to większość najpewniej je zauważy i być może nawet zaadaptuje punkt widzenia mniejszości (Moscovici, Ne- meth, 1974). Istnieją różnice opinii co do tego, dlaczego zgodna mniejszość wpływa na większość. Jednak ostatnio badacze wskazali na pewne możliwe do przyjęcia wytłumaczenie. Jak dowiodły wczesne eksperymenty Ascha, u osób znajdujących się w mniejszości występowało zjawisko publicznego konformizmu. Nie pojawiła się jednak prywatna akceptacja. Ludzie znaj- dujący się w mniejszości zachowywali przekonanie, że mają rację. Zostali oni po prostu zniechęceni do publicznego wyrażania swojej opinii. Jeżeli jednak mniejszość wyrazi publicznie swoją opinię, to i tak nie ma siły, która zmusiłaby większość do podporządkowania się im. Mimo to wię- kszość mogłaby ulec, gdy to, co słyszy, powoduje pewne informacyjne konsekwencje. Członkowie większości mogą dojść do przekonania, że ist- nieją jeszcze inne poglądy oprócz ich perspektywy, i dlatego mogą roz- ważyć te kwestie bardziej uważnie. W rezultacie większość może zająć daleko bardziej rozważne i głęboko przemyślane stanowisko wobec zda- nia mniejszości, a to z kolei prowadzić może do przekonania, że punkt widzenia mniejszości jest wartościowy (Łatane, Wolf, 1981; Levine, Russo, 1987; Maass, Ciark, 1984; Moscovici, 1980; Nemeth, 1986; Nemeth, May- seless, Sherman, Brown, 1990). Krótko mówiąc, większość często wywo- łuję zjawisko publicznego konformizmu za sprawą oddziaływania nor- matywnego wpływu społecznego. Mniejszość natomiast, posługując się informacyjnym wpływem społecznym, wywołuje prywatną akceptację. Aby podsumować to, co zostało już powiedziane, przywołajmy trzy przyczyny konformistycznego zachowania się ludzi. Zachowujemy się konformistycznie: ponieważ inni ludzie są dla nas użytecznym źródłem informacji (informacyjny wpływ społeczny), z powodu nacisków na podporządkowywanie się normom (normatywny wpływ społeczny) oraz dlatego, że posiadamy zintemalizowane normy społeczne i bezrefleksyj- nie im się podporządkowujemy. Wróćmy raz jeszcze do masakry w My Lai. Przypuszczamy, że połą- czyły się tu wszystkie trzy przyczyny ludzkiego konformizmu, wywołując to okrucieństwo. Zachowanie innych żołnierzy spowodowało, że zabijanie wydawało się w tej sytuacji właściwe (wpływ informacyjny). Żołnierze chcieli też uniknąć odrzucenia przez kolegów i ośmieszenia się w ich oczach (wpływ normatywny). I wreszcie, zbyt łatwo podporządkowali się społecznej normie posłuszeństwa autorytetowi, bez stawiania pytań i bez wzięcia na siebie osobistej odpowiedzialności za własne czyny. To wpływ mniejszości: przypadek, w którym mniejszość członków grupy wpływa na zachowanie albo na przekonania większości 298 Rozdział 7 Ofiary holocaustu, Nordhausen, kwiecień 1945 r. Zgodnie z opinią psychologów społecznych większość niemieckich żołnierzy i obywateli, którzy uczestniczyli w holocauście, to nie byli szaleńcy, ale zwyczajni ludzie wystawieni na oddziaływanie niezwyczajnych wpływów społecznych. okoliczności wymuszające konformizm, a nie osobowościowe defekty żoł- nierzy amerykańskich doprowadziły do tragedii. W tym świetle ów in- cydent jest jeszcze bardziej przerażający, ponieważ wskazuje, że podobne wypadki mogą się wydarzyć w każdej grupie żołnierzy, jeżeli tylko pojawi się w niej podobna presja. Nie wolno jednak zapominać, że tragiczne konsekwencje konformizmu nie dotyczą tylko żołnierzy. Filozof Hannah Arendt (1965) dowodzi, iż większość uczestników holocaustu to nie sadyści czy psychopaci lubujący się w masowych morderstwach na niewinnych ludziach, lecz zwyczajni obywatele, poddani jednak kompleksowej i niezwykle silnej presji społe- cznej. Arendt analizowała przebieg procesu Adolfa Eichmanna, nazisto- wskiego urzędnika, odpowiedzialnego za wysyłanie Żydów do obozów śmierci. Stwierdziła, że Eichmann nie był potworem, za jakiego powszech- nie się go uważa, ale typowym biurokratą jak wielu innych, który bez stawiania pytań przełożonym robił, co mu kazano. Nie chcemy oczywiście powiedzieć, że powinniśmy usprawiedliwić przestępstwa, których dopuścili się żołnierze w My Lai czy Eichmann. Chcemy tylko stwierdzić, że wyjaśnianie ich zachowania jako działania złych ludzi jest zbyt proste. O wiele bardziej owocne, ale także bardziej przerażające jest potraktowanie ich zachowania jako działania ludzi prze- ciętnych, narażonych na niezwykły wpływ społeczny. Skąd jednak wiemy, że taka interpretacja holocaustu i wydarzeń w My Lai jest właściwa? Czy możemy być pewni, że to właśnie wpływ społeczny był przyczyną tych Konformizm: wpływanie na zachowanie 299 wszystkich okrucieństw i że nie stało się to jedynie za sprawą złych ludzi? Odpowiedzi należy szukać w badaniach nad presją społeczną, przepro- wadzanych w kontrolowanych warunkach laboratoryjnych. Moglibyśmy wybrać próbę przeciętnych obywateli, poddać ich różnym rodzajom spo- łecznego wpływu i stwierdzić, w jakim stopniu się podporządkują i będą posłuszni. Czy eksperymentator może w taki sposób wpłynąć na tych ludzi, by popełniali niemoralne czyny, takie jak na przykład zadawanie dotkli- wego bólu niewinnym widzom? Staniey Milgram (1963,1974,1976) podjął się tego zadania i przeprowadził najsłynniejszą w psychologii społecznej serię badań. Wyobraź sobie, że jesteś jednym z uczestników badań Milgrama i pomyśl, jak ty byś reagował. Odpowiedziałeś na ogłoszenie w gazecie, w którym proszono o udział w badaniach nad pamięcią i uczeniem się. (Inni ucze- stnicy badań są w wieku od dwudziestu do pięćdziesięciu lat i są z za- wodu robotnikami). Kiedy wchodzisz do laboratorium, spotykasz drugie- go uczestnika eksperymentu. Ma on czterdzieści siedem lat, ma nadwagę i wygląda na miłego faceta. Eksperymentator wyjaśnia, że jeden z was będzie grał rolę nauczyciela, drugi zaś ucznia. Wyciągasz z kapelusza karteczkę i dowiadujesz się, że ty masz być nauczycielem. Okazuje się, że twoim zadaniem jest nauczenie twojego ucznia par wyrazów (np. nie- bieska-skrzynka, miły-dzień), a następnie sprawdzenie, czy umie je na pamięć. Eksperymentator mówi ci, że będziesz wymierzał uczniowi wstrząs elektryczny za każdym razem, kiedy się pomyli, ponieważ celem tych badań jest sprawdzenie wpływu kary na proces uczenia się. Widzisz, jak drugi uczestnik eksperymentu — twój uczeń — w są- siednim pokoju zostaje przywiązany do krzesła i jak mu przymocowują elektrody do rąk. Siedzisz przed generatorem wstrząsów elektrycznych zaopatrzonym w trzydzieści przełączników, za pomocą których emituje się wstrząsy o napięciu prądu od 15 do 450 woltów (każdy kolejny prze- łącznik wymierza wstrząs silniejszy o 15 woltów). Przy przełącznikach Na lewo: Generator wstrząsów elektrycznych używany w eksperymentach Milgrama. Na prawo: uczeń (współpracownik eksperymentatora) jest przywiązany do krzesła, a do rąk ma podłączone elektrody (zaczerpnięto z: Milgram, 1974). Konformizm: wpływanie na zachowanie Na początku wszystko przebiega gładko, ponieważ pierwsze odpowiedzi ucznia są prawidłowe. Później jednak pada zła odpowiedź, zatem, jak cię poinstruowano, wymierzasz uczniowi wstrząs elektryczny. Zaczynasz się prawdopodobnie niepokoić o liczbę i siłę wstrząsów, jakie będziesz musiał zastosować. Kiedy dochodzisz do poziomu 75 woltów, uczeń, którego sły- szysz przez interkom, wydaje z siebie odgłos bólu. Być może w tym mo- mencie przerywasz i pytasz eksperymentatora, co powinieneś zrobić. On odpowiada: „Proszę kontynuować". Uczeń popełnia kolejne pomyłki, a ty aplikujesz mu kilka następnych wstrząsów. Uczeń protestuje, krzyczy: „Eksperymentatorze! Już dość! Proszę mnie stąd wypuścić!" Patrzysz na eksperymentatora zaniepokojony, on jednak mówi: „Proszę kontynuować, to jest absolutnie konieczne" (patrz ryć. 7.6). Jak byś postąpił? Jak myślisz, ile osób byłoby nadal posłusznych ekspe- rymentatorowi i zwiększałoby natężenie wstrząsów, aż do zaaplikowania wstrząsu o maksymalnej sile — 450 woltów? Kiedy zadano to pytanie studentom starszych lat psychologii z Uni- wersytetu Yale, odpowiedzieli, że postąpiłoby tak jedynie około l % popu- lacji. Podobne przewidywania poczyniła grupa dorosłych osób wywodzą- cych się z klasy średniej oraz grupa psychiatrów przyjmujących pacjentów w ramach ubezpieczeń społecznych. Ty jednak, po naszej dotychczaso- wej dyskusji na temat konformizmu, nie jesteś prawdopodobnie takim optymistą. Nikt by nie przypuszczał, że holocaust czy masakra w My Lai mogą się zdarzyć, a jednak tak było. Podobnie jak żołnierze w My Lai tak większość uczestników badań Milgrama uległa presji osoby obdarzo- nej autorytetem. Średnie maksymalne natężenie zaaplikowanych ucznio- wi wstrząsów elektrycznych wyniosło 360 woltów, a 62,5% badanych za- stosowało szok o najwyższym natężeniu — 450 woltów, 80% uczestników eksperymentu emitowało wstrząsy nadal, nawet wówczas, gdy uczeń — który wcześniej wspominał, że ma kłopoty z sercem — krzyczał: „Po- zwólcie mi stąd wyjść! Pozwólcie mi stąd wyjść! Serce mi nawala! Pozwól- cie mi stąd wyjść! [...] Zabierzcie mnie stąd! Nie chcę już uczestniczyć w tym eksperymencie!" (Milgram, 1974, s. 56). Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że uczeń w rzeczywistości był współpracownikiem eksperymentatora i grał swoją rolę. Faktycznie nie odbierał żadnych wstrząsów. Równie ważne jest to, że badania zostały zaaranżowane w sposób bardzo przekonujący, tak że badani byli prze- konani, iż naprawdę wymierzają partnerowi wstrząsy elektryczne. Oto jak Milgram opisał reakcję jednego z uczestników eksperymentu, grają- cego rolę nauczyciela: Obserwowałem wykształconego i zrównoważonego biznesmena, który wkraczając do laboratorium, uśmiechał się i był pewny siebie. W ciągu 20 minut zmienił się w bełkoczącego i jąkającego się osobnika bliskiego sta- nowi załamania nerwowego. Stale chwytał się za uszy i wykręcał sobie ręce. W pewnym momencie położył dłoń na czole i wymamrotał: „Boże, niech to się skończy". Jednak cały czas reagował na każde słowo ekspe- rymentatora i był mu posłuszny do końca. (Milgram, 1963, s. 377) Dlaczego tak wielu uczestników eksperymentu (zróżnicowanych pod względem wieku od dwudziestu do pięćdziesięciu lat) uległo życzeniom eksperymentatora do tego stopnia, że (przynajmniej we własnym przekona- niu) zadawali wielki ból innemu człowiekowi? I dlaczego studenci, oso- by dorosłe, wywodzące się z klasy średniej, oraz psychiatrzy tak bardzo 302 Rozdział 7 Wersja standardowa Dwóch innych nauczycieli odmawia kontynuacji Eksperymentator opuszcza pokój i inny nauczyciel wydaje polecenie kontynuacji Badani sami wybierają silę wstrząsu, który wymierzą ucznioyi RYCINA 7.7. Wyniki różnych wersji eksperymentu Milgrama. Posłuszeństwo było najwyższe w wersji standardowej, w której badanym polecano wymierzać innej osobie wstrząsy elektryczne o wzrastającym napięciu (słupek z lewej strony). Posłuszeństwo obniżyło się wtedy, gdy inni uczestnicy eksperymentu byli nieposłuszni oraz wtedy, gdy osoba ciesząca się autorytetem nie była obecna (dwa środkowe słupki). W końcu, gdy nie wydawano poleceń, aby zwiększać intensywność wstrząsów elektrycznych, prawie żaden uczestnik eksperymentu nie użył mocniejszych wstrząsów (słupek po prawej stronie). Kontrast pomiędzy dwoma skrajnymi słupkami pokazuje siłę społecznej normy posłuszeństwa (zaczerpnięto z: Milgram, 1974) mylili się, próbując przewidzieć, co badani zrobią w tej sytuacji? Wszystkie trzy przyczyny, dla których ludzie zachowują się konformistycznie, zasto- sowane jednocześnie w podstępny sposób powodowały, że uczestnicy eks- perymentu Milgrama byli posłuszni — tak jak byli posłuszni żołnierze w My Lai. Rozważmy działanie tych przyczyn w eksperymencie Milgrama. Oczywiste jest przede wszystkim to, że z powodu normatywnego nacisku ludziom trudniej było odmówić eksperymentatorowi i przerwać emitowanie wstrząsów. Pokazaliśmy już, że jeżeli ktoś rzeczywiście chce nas do czegoś skłonić, to sprzeciwienie się jemu może być trudne. Jest to prawda szczególnie w odniesieniu do takich sytuacji, gdy ów „ktoś" jest osobą cieszącą się autorytetem. Uczestnicy eksperymentu Milgrama byli prawdopodobnie przekonani, że jeżeli odmówiliby współpracy, ekspery- mentator byłby zawiedziony, urażony, a może nawet zły — i każda z tych ewentualności stwarzała przymus do kontynuacji. Trzeba jednak zauwa- żyć, że tu, inaczej niż w badaniach Ascha, eksperymentator aktywnie pró- bował nakłonić uczestników do konformizmu, wydając im surowe polece- nia w rodzaju: „Proszę kontynuować, to jest absolutnie konieczne". Jeżeli osoba ciesząca się autorytetem tak bardzo domaga się, byśmy byli posłu- szni, trudno jej odmówić. Obecność normatywnej presji w badaniach Milgrama stała się oczywista po przeprowadzeniu jednej z odmian standardowej wersji eksperymen- tu. Tym razem w eksperymencie brało udział trzech nauczycieli, przy czym dwóch z nich było współpracownikami eksperymentatora. Jeden Konformizm: wpływanie na zachowanie współpracownik odczytywał listę par wyrazów, drugi natomiast informo- wał ucznia, czy jego odpowiedź jest poprawna. Zadaniem rzeczywistego uczestnika eksperymentu było podawanie wstrząsów elektrycznych. Tutaj, podobnie do oryginalnego eksperymentu, z każdym kolejnym błędem wzrastała siła wstrząsu. Przy wstrząsie 150 woltów, kiedy uczeń po raz pierwszy gwałtownie zaprotestował, jeden ze współpracowników odma- wiał dalszego udziału, mimo że eksperymentator nakłaniał go do tego. Przy wstrząsie o napięciu prądu 210 woltów odmawiał drugi współpra- cownik. Jaki był wynik tego eksperymentu? Gdy badani zauważali, że inni są nieposłuszni, uwalniali się od swego konformizmu i łatwiej im było również powiedzieć „nie". Jedynie 10% badanych zastosowało w tym eks- perymencie najsilniejszy wstrząs (patrz ryć. 7.7). Istnieje więc duża presja na konformizm wtedy, gdy ludzie pozostają sam na sam z osobą cieszącą się autorytetem. Jest im jednak łatwiej zbuntować się, gdy ktoś inny zrobi to samo. Wniosek ten jest zgodny z wynikami eksperymentu Ascha, który wykazał, że ludzie znacznie rzadziej ulegają konformizmowi, jeżeli jeden współpracownik eksperymentatora wyłamuje się z grupy i konsekwentnie podaje prawidłowe odpowiedzi. Pomimo swojej siły normatywny wpływ społeczny nie był jedyną przy- czyną ulegania. Eksperymentator, choć autorytatywny i stanowczy, nie straszył przecież nikogo pistoletem i nie groził badanym „konformizm albo nic". Uczestnicy eksperymentu mogli zrezygnować i wyjść w każdej chwili. Dlaczego tego nie zrobili, zwłaszcza że badacz był dla nich obcym czło- wiekiem, którego nigdy przedtem nie spotkali i z którym prawdopodobnie już nigdy więcej się nie zobaczą? Wcześniej mówiliśmy już, że jeżeli ludzie znajdą się w zaskakującej sytuacji i nie wiedzą, jak postąpić, wykorzystują innych, by pomogli ją zdefiniować. Informacyjny wpływ społeczny jest szczególnie silny wtedy, gdy sytuacja jest niejasna albo kryzysowa, a inni ludzie znaj- dujący się w tym samym położeniu są spostrzegani jako eksperci. Okoli- czności, w jakich znaleźli się uczestnicy badań Milgrama, były w sposób oczywisty zaskakujące i nieznane, a przy tym niepokojące. Dopóki eks- perymentator objaśniał zadanie, wszystko wydawało się proste. Wkrótce jednak natknęli się na coś zupełnie innego. Uczeń krzyczał z bólu, a eks- perymentator tłumaczył, że chociaż wstrząsy elektryczne mogą być bolesne, nie powodują trwałych uszkodzeń tkanek. Badani nie chcieli nikogo skrzyw- dzić, ale zgadzając się brać udział w eksperymencie, wykonywali polecenia. W obliczu takiego konfliktu było naturalne, że użyli oni eksperta — ekspe- rymentatora — by pomógł im rozstrzygnąć, jak należy postąpić. Dowodów na obecność informacyjnego wpływu społecznego dostar- czyła kolejna wersja standardowego eksperymentu Milgrama. Różnił się od oryginalnego tylko w trzech kluczowych punktach. Po pierwsze, eks- perymentator nigdy nie mówił, jak silnych wstrząsów należy użyć, po- zostawiając tę decyzję nauczycielowi (prawdziwej osobie badanej). Po drugie, przed zakończeniem badań wywoływano eksperymentatora do telefonu, a on wychodził z pokoju, polecając badanym, by kontynuowali bez niego. Po trzecie wreszcie, jeden ze współpracowników eksperymen- tatora grał rolę dodatkowego nauczyciela, którego zadaniem było reje- strować, ile czasu potrzebuje uczeń na reakcję. Gdy eksperymentator był nieobecny, drugi nauczyciel oznajmiał, że wymyślił właśnie dobry system. Proponował, by badany zwiększał siłę wstrząsu za każdym razem, gdy uczeń się pomyli. Upierał się, by zastosować taką procedurę. 304 Rozdział 7 Zauważmy, że w tej sytuacji osoba wydająca polecenia nie jest eks- pertem. Jest ona teraz człowiekiem przeciętnym i nie dysponuje większą wiedzą niż którykolwiek z uczestników eksperymentu. Ponieważ osoba ta już nie jest ekspertem, ludzie będą chętniej traktować ją jako źródło informacji o tym, jak należy zareagować. Jak widać na rycinie 7.7, w tej wersji eksperymentu stopień ulegania obniżył się z 65% osób, które za- stosowały najsilniejszy wstrząs, do jedynie 20%. (To, że 20% osób ciągle jeszcze ulega, świadczy o tym, iż niektórzy są do tego stopnia niepewni, co robić, że wykorzystują jako wskazówkę nawet zachowanie osoby, która nie jest ekspertem). Jeszcze jedna wersja eksperymentu przeprowadzona przez Stanieya Milgrama podkreśla wagę osoby obdarzonej autorytetem jako eksperta w wywoływaniu konformizmu i posłuszeństwa. W tych badaniach dwóch faktycznych eksperymentatorów wydawało polecenia osobie badanej. Przy wstrząsie o napięciu prądu 150 woltów, kiedy uczeń po raz pierwszy krzyknął, że nie chce dalej odpowiadać, eksperymentatorzy rozpoczęli spór o to, czy powinni kontynuować badanie. W tym momencie 100% uczestników eksperymentu przestało reagować. Zauważmy, że nigdy ofiara nie sprawiła, żeby wszyscy badani przestali być posłuszni. Jednak wtedy, kiedy definicja sytuacji, którą znają osoby mające autorytet jest niejasna, uczestnicy eksperymentu wyłamują się ze swojej konformisty- cznej roli. Zatem w eksperymentach Milgrama ujawniały się normatywne i in- formacyjne wpływy społeczne. Jednak nie wyjaśniają nam one w pełni często wręcz niehumanitarnego postępowania. Tłumaczą tylko, dlaczego ludzie ulegli na początku. Ale dlaczego potem, gdy coraz bardziej oczy- wiste się stawało, iż wyrządzają krzywdę uczniowi, nie zauważyli, że ich postępowanie jest złe, i dlaczego go nie zaprzestali? Zupełnie jak żołnierze w My Lai, którzy wytrwale zabijali mieszkańców wioski jeszcze długo potem, gdy stało się jasne, że są to nie uzbrojeni i bezbronni cywile, tak wielu uczestników eksperymentów Milgrama naciskało dźwignię gene- ratora raz za razem, nie zważając na krzyki dręczonego człowieka. Aby zrozumieć owo uleganie, musimy rozważyć jeszcze jeden aspekt sytuacji. Przede wszystkim, jak już mówiliśmy wcześniej, ludzie czasami podporządkowują się nieodpowiednim normom społecznym, właśnie tak, jak sekretarki w badaniach Ellen Langer, które podporządkowały się nor- mie: „Rób to, o co cię proszą w notatce", nawet wtedy, gdy notatka była dziwaczna. Czasami też włączamy „automatycznego pilota" i nie zauwa- żamy, że norma społeczna, której się podporządkowujemy, jest^niewła- ściwa albo że nie przystaje do danej sytuacji. Nie chcemy sugerować, że uczestnicy badań Milgrama byli całkowicie bezrefleksyjni czy też że nie uświadamiali sobie tego, co robią. Wszyscy bar- dzo przeżywali położenie ofiary. Problem polegał na tym, że badani wpadli w pajęczynę sprzecznych norm i trudno im było określić, której z nich się podporządkować. Na początku eksperymentu było całkowicie uzasadnione posłuszeństwo normie mówiącej: „Bądź posłuszny ekspertowi, osobie uzna- nej za autorytet". Eksperymentator był pewny siebie i dobrze poinformo- wany, a badania sprawiały wrażenie sensownego sprawdzianu interesują- cej hipotezy. Dlaczego więc nie współpracować i nie robić tego, o co proszą? Stopniowo jednak reguły gry zmieniały się i normą „posłuszeństwa autorytetowi" stała się w pewnym momencie niewłaściwa. Eksperymen- tator, który przedtem wydawał się racjonalny, prosi nas teraz o zadawanie Konformizm: wpływanie na zachowanie wielkiego bólu innemu uczestnikowi badań. Jeżeli jednak człowiek raz podporządkuje się jakiejś normie, jest mu trudno zawrócić i uświadomić sobie, że stała się już ona nieodpowiednia i że teraz trzeba podporząd- kować się innej, która mówi: „Nie krzywdź niepotrzebnie drugiego czło- wieka". Przypuśćmy na przykład, że eksperymentator wyjaśniłby na po- czątku, że szuka chętnych do podawania wstrząsów elektrycznych, być może nawet śmiertelnych, innej osobie uczestniczącej w badaniach. Ilu ludzi wyraziłoby zgodę na udział w tym eksperymencie? Przypuszczamy, że niewielu, ponieważ jest jasne, że byłoby to pogwałcenie społecznej i osobistej normy niewyrządzania krzywdy drugiemu człowiekowi. Za- miast tego eksperymentator zastosował więc pewien rodzaj procedury „wabienia i przełączania". Najpierw stworzył wrażenie, że norma „po- słuszeństwa autorytetowi" jest w tej sytuacji odpowiednia, a następnie stopniowo normę tę łamał. Rezygnacja z normy posłuszeństwa autorytetowi jest szczególnie trud- na z powodu dwóch kluczowych aspektów sytuacji. Po pierwsze, ekspe- ryment toczył się szybko i badani nie mieli czasu na refleksję nad własnym zachowaniem. Byli zajęci odkodowywaniem odpowiedzi ucznia, utrzy- mywaniem kolejności podawanych mu wyrazów i określaniem, czy jego odpowiedzi były prawidłowe. Jeżeli zajmowali się tymi szczegółami uważnie i dostosowywali się do szybkiego tempa eksperymentu, to trud- no im było zauważyć, że norma, która kierowała ich zachowaniem — współpraca z osobą cieszącą się autorytetem — po pewnym czasie prze- stała być właściwa. Sądzimy, że jeżeli w połowie eksperymentu uczestnicy mieliby choćby pięciominutową przerwę i zostali sami w pokoju, to o wie- le większej liczbie osób udałoby się przedefiniować sytuację i odmówiliby dalszego udziału w badaniach. Po drugie, trzeba pamiętać, że eksperymentator prosił o zwiększanie siły wstrząsów elektrycznych o bardzo małą wielkość. Uczestnicy badań nie przechodzili od podania słabego wstrząsu do wstrząsu potencjalnie śmiertelnego. Za każdym razem stawali w obliczu decyzji, czy zwię- kszyć napięcie prądu jedynie o 15 woltów. Jak widzieliśmy w rozdziale 3, kiedy człowiek podejmuje ważną albo skomplikowaną decyzję, poja- wia się dysonans, a zaraz potem nacisk, by go zredukować. Efektywnym sposobem redukcji dysonansu, który pojawia się przy podejmowaniu trudnych decyzji, jest konkluzja, że podjęta decyzja była w pełni uza- sadniona. Ponieważ proces redukowania dysonansu uzasadnia wcześ- niejsze działanie, to w pewnych sytuacjach dzieje się tak, że człowiek staje się bardziej podatny na presję prowadzącą do eskalacji wybranej aktywności. Dlatego, jeżeli uczestnicy eksperymentu Milgrama zgodzili się zasto- sować pierwszy wstrząs, znaleźli się pod presją, która kazała im nadal się podporządkowywać. Kiedy podawali każdy następny impuls o coraz większym natężeniu, musieli to działanie wytłumaczyć samym sobie. Sko- ro zaś uzasadnili podanie wstrząsu o pewnej sile, trudne było wyprowa- dzenie wniosku, że mogliby przerwać tę serię. Co właściwie mogliby wte- dy powiedzieć? „Dobrze, zaaplikuję mu 200 woltów, ale nie 215. Nie, 215 nigdy!" Każde kolejne uzasadnienie prowadziło do następnego wstrząsu, a ten znowu wywoływał dysonans, który trzeba było zlikwidować. 215 woltów niewiele różni się od 200, a 230 nie jest dużo większe od 215. Ci, którzy przerwali serię, musieli stawić czoło ogromnej presji wewnętrznej pchającej ich ku kontynuacji. 306 Rozdział 7 Na koniec przypomnijmy, że uczestnicy badań Milgrama znaleźli się w złożonej sytuacji społecznej i w ich decyzji przyciśnięcia guzika gene- ratora brało udział kilka czynników. Informacyjny i normatywny wpływ społeczny był bardzo silny. Wiemy, że ludzie niechętnie ponoszą koszty wynikające z nieposłuszeństwa wobec osób o niekwestionowanym auto- rytecie, za jaką uważali eksperymentatora, który był dla nich wiarygodnym źródłem informacji. Jednocześnie zostali schwytani w pajęczynę sprzecz- nych norm społecznych i trudno im było się zorientować, że ta norma, której się od początku podporządkowali — posłuszeństwo autorytetowi — stała się wkrótce nieodpowiednia. Do tych wszystkich trudności do- chodziła jeszcze i ta, że proszeni byli o zwiększanie napięcia prądu o małe wielkości. Po uzasadnieniu przed samym sobą faktu zaaplikowania pier- wszego wstrząsu, było już bardzo trudno uznać, że podanie następnego, różniącego się przecież tak niewiele od tego pierwszego, jest złe. Zanim zakończymy dyskusję o badaniach Milgrama, musimy wspo- mnieć o jeszcze jednej możliwej interpretacji uzyskanych przez niego wy- ników. Być może osoby badane nie działały tak niehumanitarnie, ponie- waż w każdym z nas istnieje zła strona ludzkiej natury — gotowa ujawnić się zawsze wtedy, gdy znajdzie chociażby kruche usprawiedliwienie. Po- mijając wszystkie inne względy, wyrządzanie krzywdy drugiemu czło- wiekowi w eksperymencie Milgrama było przecież społecznie dopusz- czalne, co więcej — badanym polecano to robić. Być może pozwoliło to na ekspresję uniwersalnego popędu agresji. Aby sprawdzić tę hipotezę, Milgram przeprowadził jeszcze jedną wersję swojego eksperymentu, która różniła się od standardowej tylko tym, że eksperymentator poinstruował badanych, iż mogą wybrać natężenie wstrząsów, jakie będą podawać ucz- niom, gdy ci popełnią błąd. Milgram przyzwolił na użycie wstrząsów o najwyższej sile, twierdząc, że wykorzystując wszystkie poziomy, możną się wiele nauczyć. Ta instrukcja powinna pozwolić na uwolnienie niepo- skromionych agresywnych popędów. Tak się jednak nie stało. Badani sto- sowali bardzo łagodne wstrząsy (patrz ryć. 7.7). Jedynie 2^5% osób zas- tosowało wstrząs o najwyższej sile. Tak więc badania Milgrama nie potwierdziły tezy, że istnieje w ludziach skłonność do czynienia zła, która ujawnia się w pewnych warunkach. Badania te dowiodły natomiast, że naciski społeczne mogą działać tak podstępnie, iż ludzie zaczynają po- stępować niehumanitarnie. Niech nam będzie wolno zakończyć ten roz- dział słowami samego Stanieya Milgrama: Nawet Eichmann odczuwał mdłości, gdy objeżdżał obozy koncentracyjne, a jego uczestnictwo w masowym morderstwie sprowadzało się do siedze- nia za biurkiem i przerzucania papierów. Natomiast osoba w obozie, która rzeczywiście wpuszczała cyklon B do komór gazowych, mogła uzasadnić swoje postępowanie tym, że wykonywała jedynie rozkazy płynące z góry. Zatem mamy tu do czynienia z fragmentaryzacją całkowitego ludzkiego działania. Żaden człowiek nie zdecydował się i na wykonanie złego czynu, i na konfrontację z jego konsekwencjami. Nie ma osoby, którą można by obarczyć catą odpowiedzialnością za ten akt. Być może jest to najbardziej powszechna cecha zorganizowanego społecznie zła we współczesnym spo- łeczeństwie. (Milgram, 1976, s. 183-184) Konformizm: wpływanie na zachowanie 307 W tym rozdziale skupiliśmy się na konformizmie, czyli na tym, jak ludzie zmieniają swoje zachowanie wskutek rzeczywistego (lub wyimaginowanego) wpływu innych osób. Stwierdziliśmy, że istnieją dwa główne po- wody, dla których zachowują się konformistycznie: in- formacyjny oraz normatywny wpływ społeczny. Infor- macyjny wpływ społeczny pojawia się wtedy, gdy ludzie nie wiedzą, co zrobić albo co powiedzieć, aby ich zacho- wanie było poprawne (lub najlepsze). Taka reakcja zwy- kle następuje w nowych, zaskakujących albo kryzyso- wych sytuacjach, a więc wówczas, kiedy definicja sytuacji nie jest jasna. Ludzie patrzą na zachowanie innych jak na ważne źródło informacji i wykorzystują je do wybie- rania właściwych kierunków swojego działania. Informa- cyjny wpływ społeczny kończy się zwykle prywatną akceptacją, gdy ludzie prawdziwie wierzą w to, co inni mówią i robią. Istnieje większa skłonność do wykorzystywania dru- giego człowieka jako źródła informacji wtedy, gdy sytu- acja (a więc i to, co należy robić) jest niejasna. W takim przypadku jesteśmy bardziej otwarci na wpływ innych osób. Eksperci są bardzo dobrym źródłem wpływu, po- nieważ mają zwykle najwięcej informacji o właściwych reakcjach. Specjalnym typem niejasnej sytuacji jest kry- zys. Strach, zakłopotanie i panika zwiększają naszą wiarę w to, że inni pomogą nam rozstrzygnąć, jak postąpić. Wykorzystywanie innych jako źródła informacji może się jednak nie powieść. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy ludzie popadają w panikę dlatego, że inni poddają się panice. Indukowanie może pojawić się wtedy, gdy emocje i zachowania szybko rozprzestrzeniają się w dużej grupie. Przykładem jest zjawisko psychozy tłumu. Możesz najle- piej się uchronić przed niewłaściwym wykorzystaniem in- nych jako źródła informacji poprzez sprawdzanie, czy in- formacje, które od nich otrzymujesz, nie są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i twoimi zasadami moralnymi. Normatywny wpływ społeczny wynika z różnych przyczyn. Zmieniamy swoje zachowanie, by dorównać innym, nie dlatego, że zdają się wiedzieć lepiej, co się wokół dzieje, ale dlatego, że chcemy zostać człon- kiem grupy i chcemy nadal czerpać korzyści wynikające z uczestnictwa w niej albo też pragniemy uniknąć ośmie- szenia czy odrzucenia. Normatywny wpływ społeczny może pojawić się nawet w jednoznacznych sytuacjach. Ludzie będą podporządkowywać się innym z powodów normatywnych nawet wtedy, gdy wiedzą, że to, co robią, jest niewłaściwe. Normatywny wpływ społeczny zwykle kończy się publicznym konformizmem, lecz nigdy pry- watną akceptacją idei czy zachowań innych ludzi. Brak reakcji na wpływy normatywne może być bar- dzo bolesny w skutkach. Naciski normatywne działają na wielu poziomach życia społecznego. Wpływają na to, co mamy w zwyczaju jeść, na nasz image, nasze hobby itd. One promują poprawne (grzeczne) zachowanie w społeczeństwie i mogą też pośredniczyć w zmianach społecznych. Specjalnym typem konformizmu jest bezre- fleksyjne podporządkowanie się. Działamy wtedy tak, jakbyśmy byli pod wpływem automatycznego pilota. Nigdy nie kwestionujemy i nigdy nie myślimy o normach społecznych, jak na przykład norma wzajemności, któ- rym się podporządkowujemy. Teoria wpływu społecznego określa, w jakich wa- runkach jest najbardziej prawdopodobne ujawnienie się normatywnego wpływu społecznego, a mianowicie po- przez odwołanie się do siły, bezpośredniości i liczby członków grupy. Jesteśmy najbardziej skłonni zachować się konformistycznie, gdy zależy nam na grupie, gdy członkowie grupy są jednomyślni w swoich przekona- niach i zachowaniach i gdy grupa liczy co najmniej trzy osoby albo więcej osób. Możemy się opierać niewłaści- wemu konformizmowi z powodów normatywnych, bę- dąc bardziej rozważnymi wobec presji normatywnej i po- przez zarabianie (w czasie) na kredyt zaufania ze strony grupy, której członków cenimy. I wreszcie, może się też w pewnych warunkach pojawić wpływ mniejszości, gdy mniejszość członków grupy wpływa na przekonania i za- chowanie większości. W najsłynniejszej w psychologii społecznej serii ekspe- rymentów Staniey Milgram badał granice posłuszeństwa osobie cieszącej się autorytetem. Połączone naciski infor- macyjne i normatywne spowodowały wysoki poziom po- słuszeństwa. Większość osób badanych podawała w ich mniemaniu prawie śmiertelne wstrząsy elektryczne innym uczestnikom. Uczestnicy eksperymentu zostali schwytani w pajęczynę norm pozostających ze sobą w konflikcie. Trudno im się było zorientować, że ta norma, której się podporządkowali na początku (posłuszeństwo autoryteto- wi), przestała być normą właściwą. Trudności przysparzał dodatkowo fakt, że proszono o zwiększanie siły wstrzą- sów o małą wielkość. Po uzasadnieniu przed samym sobą podania wstrząsu o pewnym napięciu prądu, ludziom trudno było stwierdzić, że tylko trochę silniejszy wstrząs jest zły. Niestety, warunki, które powodowały takie eks- tremalnie antyspołeczne zachowania w laboratorium Mil- grama, powstają także w realnym życiu, czego przykła- dem mogą być takie tragedie, jak holocaust czy masowe morderstwo w My Lai w Wietnamie. 308 Rozdział 7 Cialdini R.B. (1993). Influence: Science and practice (wyd. III). New York: HarperCollins. Niezwykle interesują- ce i zabawne przedstawienie badań nad konformi- zmem z ich odniesieniem do życia codziennego. Milgram S. (1974). Obediencc to authority: Ań experimental view. New York: Harper & Rów. Szczegółowy opis najstynniejszej serii eksperymentów w psychologii społecznej. Mowa o tych eksperymentach, w których ludziom polecano podawać coś, co w ich mniemaniu było wstrząsami elektrycznymi o niemal śmiertelnym natężeniu. Prawie dwadzieścia lat po jej opubliko- waniu książka Milgrama wciąż jeszcze jest gorzkim Cialdini R. (1994). Wywieranie wpływu na ludzi. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. i wnikliwym wyjaśnieniem zjawiska posłuszeństwa autorytetowi. Sherif M. (1936). The psychologa of social norms. New York: Harper & Rów. Zabawny opis badań Sherifa nad in- formacyjnym wpływem społecznym, w których lu- dzie oceniali, jak daleko przesunęło się światło. Jesz- cze dziś warto to przeczytać. Turner J.C. (1991). Social influence. Pacific Grove, CA: Brooks/Cole. Współczesne i wnikliwe sprawozdanie z badań psychologów społecznych nad wpływem społecznym i konformizmem. Mika S. (1981). Psychologia społeczna. Warszawa: PWN. Latem 1988 r. wiceprezydent USA George Bush był daleko za gubernatorem Michaelem Dukaidsem w wyścigu do prezydentury. Niektórzy obserwatorzy byli przekonani, że Dukakis jest już nie do pokonania. Niespodziewanie jednak w ciągu kilku miesięcy przewaga zniknęła i w dniu wyborów Bush łatwo zwyciężył. Wielu analityków polityki ważną rolę w tym zwrocie przypisywało Williemu Hortonowi. Rzeczywiście, magazyn „Time" nazwał go „najbardziej wartościowym graczem George'a Busha". Kim był Willie Horton? Nie był żadnym z doradców w kampanii Busha; nie był też ważną osobą wspierającą finansowo kampanię Busha. W rzeczywistości nigdy się nie spotkali. Być może niektórzy z was pamiętają, że Willie Horton był skazańcem, który został zwolniony z więzienia w Massachusetts przed upływem kary, w ramach Postawy i zmiana postaw: wpływanie na myśli i uczucia 313 BASIC STRATE61ES • Stay potiliye Whf-n yw wake up, proiiuM: •/CTifłelf (hal ym wtni't iiTOikc • cigareite ihal (Liy • Piciurc Łuccess. ftan ahcad and thmic ofhow you '11 dcal wih firefiful Mtuation-k with&ut •iltlMWB "P. • Take a brotlhci, RcloJmtion ett.rctM'* heip rdiw utges lo urwAe. Reniembcr. iir{es to smofcc ara temporary- • Work MII. Kacrei-iC. like *wini- nnog, running and rackei spimi., hcip-t t«lieve lension aAd your uilic lei smakc. OUIT TIPS • Nibbk Ml Iow-calortC Uciw. likc carrot •uickl. ctflery and aJlples: suck cinnamyd »ticks ur chcw tum. • Sircich wil yeitti iwah-. eat itwty aild pauie betwecn biłeś. • Aftc( i».titł*Ki( p*» *«a«y 4* W"" łtft *if* »«« te *r /fK-i fAfHfft Jt« »»»•> »«ih *« «ix»** * >««<• *-*«« Hiwe* tłw »« ••i —<«,,...,. .....i.. ni Umn uuu n, .^.<.. ....•.-.t1 one chance. Reklamy samochodowe starają się wpłynąć na ciebie, abyś polubił (a potem kupił) określony samochód, ukierunkowując swój komunikat na każdy z trzech komponentów, które tworzą twoją postawę. Który z komponentów — emocjonalny, poznawczy czy behawioralny — autorzy obu reklam starali się wykorzystać w komunikacie perswazyjnym? Postawy i zmiana postaw: wpływanie na myśli i uczucia 315 znaczy w odpowiedzi na „wyobrażoną lub zakładaną obecność innych" i,Allport, 1985, s. 3), jak była o tym mowa w rozdziale l. Tak więc pomimo osobistego charakteru postawa jest faktycznie zjawiskiem na wskroś spo- łecznym. Zastanów się, jak często w ciągu dnia ktoś próbuje zmienić twoje po- stawy. Amerykańscy biznesmeni wydają rocznie miliardy dolarów na re- klamy, starając się sprzedać wszystko, począwszy od środków piorących, a skończywszy na prezerwatywach. Istnieją kanały telewizji kablowej, któ- re nie emitują niczego innego oprócz reklamy i transmisji ze sprzedaży towarów handlowych. Urzędnicy rządowi próbują przekonać nas, że wy- niki ekonomiczne są bardzo dobre i że warunki naszego życia się pole- pszają. Nie ma chwili, aby ktoś nie próbował zmienić naszej postawy wobec czegoś. W jakich warunkach postawy najprawdopodobniej się zmieniają? Wnikliwy czytelnik zapamiętał, że omówiliśmy już jeden czynnik, który powoduje zmianę postawy, a mianowicie gdy ludzie zachowują się nie- zgodnie ze swoimi postawami i nie mogą znaleźć zewnętrznego uzasad- nienia swojego zachowania. Mamy na myśli oczywiście teorię dyso- nansu poznawczego. Ponieważ przedstawiliśmy tę teońę szczegóło- wo w rozdziale 3, dlatego teraz ograniczymy się jedynie do krótkiego podsumowania. Dysonans poznawczy był pierwotnie definiowany jako niezgod- ność między dwoma elementami poznawczymi, takimi jak: „Jestem uczci- wą osobą" i: „Właśnie okłamałem mojego najlepszego przyjaciela". W miarę jak teoria się rozwijała, stało się jasne, że to nie sama niezgodność powoduje dysonans, lecz dyskomfort pojawia się z powodu niezgodności, jaka zachodzi między działaniem lub elementem poznawczym a wyo- brażeniem samego siebie (Aronson, 1969; Thibodeau, Aronson, 1992). Ludzie doświadczają dysonansu, gdy robią coś, co stanowi zagrożenie obrazu samego siebie jako osoby przyzwoitej, uprzejmej i uczciwej, szcze- gólnie jeśli nie ma możliwości wyjaśnienia tego zachowania uwarunkowa- niami okoliczności zewnętrznych. Rozważmy przykład przedstawiony w rozdziale 3. Odwiedzasz swo- jego przyjaciela Sama i widzisz okropny obraz na ścianie. Już prawie wy- buchasz śmiechem, kiedy Sam mówi z dużą radością i podnieceniem: „Podoba ci się? Namalowała go mało znana artystka, Carol Smear. Sądzę, że jest bardzo utalentowana, dlatego zadłużyłem się, by kupić ten obraz. Nie uważasz, że jest piękny?" Co odpowiesz? Wahasz się, zbierasz myśli. Sam wydaje się bardzo dumny ze swojego obrazu. Dlaczego masz zburzyć jego zadowolenie? Jeśli powiesz mu, jaka jest twoja prawdziwa opinia, to zranisz jego uczu- cia. Być może, nawet wpadnie w złość. Możesz mu uświadomić, że po- pełnił straszną pomyłkę. W każdym razie, i tak nie może już zwrócić obrazu. Jaki jest sens mówić mu prawdę? Ostatecznie więc mówisz, że obraz ci się bardzo podoba. Czy przeżywasz duży dysonans? Wątpimy 316 Rozdział 8 Przekonując innych, przekonujemy samych siebie. — Junius, 1769 komunikat perswazyjny: komunikat (np. przemówienie lub reklama telewizyjna) przekonujący do zajęcia określonego stanowiska w danej sprawie w to. Wiele elementów poznawczych jest zgodnych z popełnieniem tego kłamstwa, jak naszkicowano w zaprezentowanych powyżej wariantach twojego myślenia. Na przykład, element poznawczy mówiący, aby nie sprawiać bólu osobom, które lubimy, jest aż nadto wystarczającym ze- wnętrznym uzasadnieniem nieszkodliwego kłamstwa. Co się jednak stanie, jeśli powiesz coś, w co rzeczywiście nie wierzysz, i nie znajdziesz dla swego zachowania wystarczającego zewnętrznego uzasadnienia? Co będzie, jeśli twój przyjaciel Sam jest niewiarygodnie bogaty i stale kupuje obrazy? Ponadto, co będzie, jeśli ty jesteś uznanym historykiem sztuki, z którego opinią Sam się liczy? Co będzie, jeśli w prze- szłości powiedziałeś mu, że kupił nic niewarte bohomazy i nie zaszkodziło to waszej przyjaźni? Teraz zewnętrzne uzasadnienia okłamania Sama co do wartości obrazu są minimalne lub prawie nie istnieją. Jeśli nadal bę- dziesz się powstrzymywał od wyrażenia swojej prawdziwej opinii (mó- wiąc na przykład: „Ojej, Sam, obraz jest hm... interesujący"), to doświad- czysz dysonansu. JeśliJuę możesz znaleźć zewnętrznego uzasadnienia twojego zacho- wania, to będziesz szukał u z as a dnienia wewnętrz n^.g o — po- przez zmniejszenie rozbieżności między dwoma elementami poznawczy- mi (twoją postawą i twoim zachowaniem). Jak to zrobisz? Zaczynasz poszukiwać pozytywnych aspektów obrazu — walorów warsztatowych lub wyrafinowanego smaku, które poprzednio mogły ujść twojej uwagi. Jest szansa, że jeśli popatrzysz wystarczająco wnikliwie, to coś znajdziesz. W krótkim czasie twoja postawa wobec obrazu przesunie się w kierunku pozytywnych stwierdzeń, które poczyniłeś, i tak właśnie realizuje się za- sada „powiedzieć znaczy uwierzyć". To zjawisko jest ogólnie nazywane o b r OJo_a-_pog_Lady sprzecznego z p o s t a w ą. Jest to proces, w któ- • • -•—'- r^^—"——.——i——„.^„„,„——————fci——^^——A———a—^-.-- w————~^.-__1,, . .. - rym osoby są zachęcane do wyrażenia publicznie opinii sprzeczne) z ich osobistapostawą. Jeśli uda się to osiągnąć przy minimalnym zewnętrz- nym uzasadnieniu, to nastąpi zmiana osobistej postawy w kierunku wy- rażonej publicznie opinii. " Jak była już mowa w rozdziale 3, istnieją dowody na to, że obrona poglądu sprzecznego z postawą jest skuteczną metodą zmiany postaw. Jeśli chciałeś zmienić u swojego przyjaciela postawę wobec palenia, to mogłeś osiągnąć to poprzez zachęcenie go do wygłoszenia mowy prze- ciwko paleniu w warunkach niskiego zewnętrznego uzasadnienia. Co jed- nak można uczynić w kwestii zmiany postaw w skali masowej? Załóżmy, że zostałeś wynajęty przez Amerykańskie Towarzystwo Walki z Rakiem i twoim zadaniem jest opracowanie programu kampanii przeciwko pale- niu papierosów, która mogłaby być prowadzona w całym kraju. Chociaż techniki dysonansowe są skuteczne, są one bardzo trudne do przeprowa- dzenia w skali masowej (np. byłoby niemożliwe, aby wszyscy Ameryka- nie, którzy palą, mogli wygłosić mowy przeciwko temu nałogowi, i to w odpowiednich warunkach, tzn. niskiego zewnętrznego uzasadnienia). Aby zmienić postawy aż tylu ludzi, będziesz musiał zastosować inne te- chniki zmiany postaw. Prawdopodobnie wymyśliłbyś pewien rodzaj ko- munikatu perswazyjnego, który mógłby być ogłoszony w mass mediach. Jak powinieneś przygotować komunikat, aby rzeczywiście zmienił on po- stawy wielu ludzi? Postawy i zmiana postaw: wpływanie na myśli i uczucia 317 Komunikaty. ^rtw^^esł.:^|l|ia,|»<^^ Załóżmy, że Amerykańskie Towarzystwo Walki z Rakiem przyznało ci pięciocyfrową sumę pieniędzy, abyś mógł przeprowadzić swoją kampanię reklamową. Musisz podjąć wiele decyzji. Czy twoje publiczne ogłoszenia powinny zawierać informacje — fakty i liczby? Czy powinieneś kiero- wać uwagę ludzi na przerażające obrazy chorych płuc? Czy lepiej wynająć słynną gwiazdę filmową, aby przekazała twoją informację, czy może ra- czej laureata Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny? Czy masz mówić przyjaznym tonem i przyznać, że trudno jest rzucić palenie, czy raczej być bardziej twardy i powiedzieć palaczom (jak w przypadku reklam firmy Nike): „Po prostu zrób to". Rozumiesz, w czym rzecz — niełatwo jest skonstruować skuteczny komunikat perswazyjny. Szczęśliwie, psychologowie społeczni, począwszy od Carla Hovlanda i jego współpracowników (Hovland, Janis, Kelley, 1953), przeprowadzili w ciągu ostatnich 50 lat wiele badań, w których starano się udzielić od- powiedzi na pytanie, co decyduje o skuteczności komunikatu perswazyj- nego. Ponieważ ci badacze pracowali na Uniwersytecie w Yale, dlatego ich podejście do badania komunikatów perswazyjnych jest znane jako J^ioglairLJJniwersytetu Yale poświęcony badaniu zmiany postaw. Wy- korzystując swoje doświadczenia z czasów drugiej wojny światowej, kiedy pracowali dla Armii Stanów Zjednoczonych, starając się podwyższyć mo- rale żołnierzy amerykańskich (Stouffer i in., 1949), Hovland i jego współ- pracownicy przeprowadzili wiele eksperymentów nad warunkami, w ja- kich ludzie są najbardziej podatni na wpływ komunikatów perswazyj- nych. Badali trzy główne czynniki: źródło komunikatu (np. jak atra- kcyjną lub kompetentną osobą jest nadawca), sam komu.nikat (np. siła i rodzaj argumentów) oraz cechy odbiorców (np. jakie rodzaje argumentacji są skuteczne w przypadku odbiorców wrogo, a jakie wobec przyjaźnie usposobionych). Zdolność do zabicia lub uwięzienia człowieka jest stosunkowo prostym zadaniem w porównaniu ze zdolnością do zmiany jego umysłu. — Richard Cohen „Washington Post" Febmary 28, 1991 Program Uniwersytetu Yale poświęcony badaniu zmiany postaw: badanie warunków, w jakich ludzie są najbardziej skłonni zmienić swoje postawy w odpowiedzi na komunikaty perswazyjne; badacze koncentrują się na tym, „kto mówt. co j; do JbQgCLl,„to jest na źródle komunikatu, naturze komunikatu i naturze odbiorcy Kto mówi, co i do kogo W badaniach zmiany postaw prowadzonych zarówno przez grupę psy- chologów z Uniwersytetu Yale, jak i wielu późniejszych, udało się wy- kazać, że wszystkie trzy czynniki — kto mówi, co i do kogo — ma- ją wpływ na to, kiedy i w jakim stopniu ludzie zmienią swoje postawy (McGuire, 1985; Petty, Cacioppo, 1981). Na przykład, pewne badania po- twierdziły, że im bardziej nadawca jest kompetentny i wiarygodny, tym bardziej ludzie będą pod jego wpływem. Car! Hovland i Walter Weiss (1951) w jednym z pierwszych eksperymentów, ukazujących znaczenie wiedzy eksperta, prezentowali uczestnikom komunikaty perswazyjne na temat kilku zagadnień, zmieniając domniemanego autora tych komuni- katów. W jednym komunikacie argumentowano, że jest aktualnie możli- wy do zbudowania statek podwodny o napędzie nuklearnym (co nie było ; możliwe do zrealizowania w czasach, kiedy przeprowadzano ten ekspery- ment). Połowa uczestników była przekonana, że autorem komunikatu jest osoba o dużej wiarygodności — mianowicie J. Robert Oppenheimer, do- brze znany i cieszący się dużym poważaniem fizyk jądrowy. Inni wierzyli, że źródło komunikatu jest zdecydowanie niewiarygodne — mianowicie Słowo mówione dostarcza trzech stylów perswazji. Pierwszy rodzaj zależy od charakteru mówcy; drugi od tego, czy słuchacze ulegają jakiemuś wzruszeniu; trzeci od dowodu lub pozornego dowodu, jakiego dostarczają słowa samej mowy. — Arystoteles, Retoryka 318 Rozdział 8 Gdybyś kupował gitarę, byłbyś prawdopodobnie bardziej pod wpływem Flea, członka zespołu Red Hot Chili Peppers, niż innego mniej wiarygodnego źródła. „Prawda", oficjalna gazeta partii komunistycznej w byłym Związku Ra- dzieckim. Ludzie byli w dużo większym stopniu pod wpływem komu- nikatu, którego autorem był J. Robert Oppenheimer — wierząc, że ato- mowy statek podwodny niebawem powstanie. Podobnie liczne badania przeprowadzono nad wpływem treści samego komunikatu. Jeśli chcesz przekonać ludzi do konkretnej sprawy, to czy powinieneś prezentować argumenty wspierające tylko twoje stanowisko (komunikat jednostronny), czy też należałoby zaprezentować swoje stano- wisko i argumenty na rzecz stanowiska przeciwnego (komunikat dwu- stronny), a potem skrytykować argumenty drugiej strony. Istnieje tu pewne niebezpieczeństwo — przedstawianie poglądów strony przeciwnej jest zarazem ich popularyzowaniem; może więc powinieneś zaprezentować tyl- ko własne stanowisko. Z drugiej strony, mówiąc o argumentach za i prze- ciw, okazujesz się osobą bezstronną i postępującą fair i jeśli przedstawisz nieodparte argumenty mówiące o tym, dlaczego nie druga stroną, lecz ty masz rację, to możesz osiągnąć zamierzony cel. Cąrl Hovland i jego współ- pracownicy (Hovland, Lumsdaine, Sheffieid, 1949) stwierdzili, że jeżeli od- biorcy ogólnie zgadzali się ze stanowiskiem nadawcy, to większy wpływ miała argumentacja jednostronna. Komunikat dwustronny bardziej prze- konywał ludzi, którzy początkowo nie zgadzali się z poglądami nadawcy, ponieważ uznawał również ich stanowisko (ale wysuwał dobre argumenty na rzecz przeciwnego). Jednostronny komunikat jest najlepszy dla osób, które zgadzają się z twoim poglądem — nie wprowadzaj więc zamiesza- nia, przedstawiając argumenty drugiej strony. Program badania zmiany postaw realizowany na Uniwersytecie w Yale pozwolił udzielić odpowiedzi na pytanie, jak ludzie zmieniają swoje postawy pod wpływem komunikatów perswazyjnych. Podsumowanie Postawy i zmiana postaw: wpływanie na myśli i uczucia 319 Kto: źródło komunikatu • ^sS^^wIr^^rJE^ perswazji niż "Raaawe^^role";';;: wial^^^iMteia^.^li^riss^ ;:':,..;. :,,;^:,:,:.: v ,;„.':,,:,1 - \^.^ ^.^ .:,,,,. \: •„-.;„;„: , 1:1 :: : ~'^\ ^'•Y^yw^'^^ • 'Nta|ia«i^::::a|(ialgiSnie ipępistają twa|e ;stwiiawiN ::.*?< j,. -te: .:»:•». ^WWhfA, WBtWmit »a» »>;;»,;:»;» TO. ttt Wi *W^ H.fcMW* Kt At »1SW.. -!::1«- f* ^^*^»^ł*^»w-i:»;fełi »< ««•» ».)MWł»tl. ł*afc. •tt i* iiit*<;s»«.*łt W*'*** * '& M A.»*:»-ł>l; tt jftuw^ ftonni-f.nif.Wf iirifem ...ł W*i-t>MH,:. ^.* * » WiM-M.W.!'^**~t # łH (W**,**-*, riBfcWJltt^WW.WJtiBiB. "•.^ fc( )«W»ffH -<«W»fU ^ Ik A>» «( ^••i WKKfft ili,™^'»S^*^i^łtt^WW»»t»(W- i^T& )!>'H..-B!Ht: >iS W/h mttWUKS. M * łfc-t** « >;1»,. **>x ł» »*1» fl^^WWt' *»'Y ł MWWf «*:•'•*» f* "* fc^.^łw^M.^rfi^^w^^^^ »<^,^ł*s^^i%*»<(^'^«hiw*»**3 ^^i^,W^fci^wAfc:^M*Jfe awj^rtSM*. fef^tft.^w^^.^t*^ Bnd halitosis with I.rtTtKyNt ONA CHWYCIŁA BUKIET, ALE NIGDY NIE ZDOBYŁA NARZECZONEGO NIGDY TEGO NIE STOSOWAŁAŚ? — CÓŻ ZA PRÓŻNOŚĆ! POZBĄDŹ SIĘ HALITOZY Z POMOCĄ LISTERINY Ta reklama jest jedną z najsłynniejszych w historii działań reklamowych. Dzisiaj łatwo zauważyć, jak bardzo była ona obraźliwa i jakim była przejawem seksizmu. Jednakże gdy pojawiła się w 1936 r., skutecznie przyczyniła się do tego, że problem (cuchnący oddech) nabrał znaczenia osobistego przez odwołanie się do strachu i obaw o związki międzyludzkie. Czy możesz wskazać jakąś współczesną reklamę, która próbuje wzbudzić podobny strach? mycia jamy ustnej, ba, nawet nie wiedziano, że taki istnieje. I tak, wy- myślając lekarstwo, Lambert wynalazł chorobę. Spójrz na reklamę, która pojawiała się przez lata w niezliczonej liczbie czasopism. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że owa reklama jest niewiarygodnym prze- jawem nietolerancji płciowej, jednak w tamtych czasach większość Ame- rykanów nie spostrzegała jej jako obraźliwej. Natomiast reklama ta bardzo skutecznie odwoływała się do strachu przed odrzuceniem społecznym i porażką. Powiedzenie: „Ona często była druhną, ale nigdy panną mło- dą" stało się jednym z najsłynniejszych w historii reklamy. W kilku mą- drze dobranych słowach o dużych możliwościach manipulacyjnych udało się stworzyć problem o nazwie halitoza ważny osobiście dla milionów ludzi. Nawiasem mówiąc, możesz pomyśleć, że halitoza jest oficjalną na- zwą proponowaną przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne dla cu- chnącego oddechu. W rzeczywistości nie jest to nic więcej niż fantazja, medycznie brzmiąca nazwa wymyślona przez Geralda Lamberta i jego zespół zajmujący się reklamą, po to, aby sugerowała straszną chorobę, której musimy unikać za wszelką cenę — idąc do najbliższej apteki i za- opatrując się w środek do pielęgnacji jamy ustnej. Sukces Geralda Lamberta osiągnięty dzięki odwołaniu się do strachu i poczucia wstydu nie został zapomniany przez osoby zajmujące się re- klamą. Podobne reklamy zostały zaprojektowane, aby za ich pomocą stworzyć nowe rynki zbytu dla wielu produktów, w większości związa- nych z osobistą higieną lub zdrowiem; dotyczyły one np. środków od- waniających okolice ciała pod pachami, odwaniających mydeł, prepara- tów uzupełniających witaminy, otrębów owsianych, olejów z ryb i wielu 350 Rozdział 8 Agencje reklamowe są niezrównane w łączeniu emocjonalnych obrazów i stów z produktami. A co sądzicie o jednym 2 tych pogodnych, starych dziadków, który sprawił, że sprawy wyglądają uczciwie? innych. Takie kampanie reklamowe działają, przekonując ludzi, że mają problemy o dużym znaczeniu osobistym i że reklamowany produkt może je rozwiązać. W wielu reklamach próbuje się w większym stopniu kształtować po- stawy przez odwołanie się do emocji, kojarząc produkty z uczuciami i wartościami (patrz nasze wcześniejsze uwagi na temat warunkowania klasycznego). Rozważmy dla przykładu reklamy rozmów telefonicznych do odległych miejsc. Nie jest to sprawa, która u większości z nas wzbudza głębokie uczucia — do czasu, kiedy zobaczymy reklamę, w której męż- czyzna dzwoni do swojego długo nie widzianego brata, aby powiedzieć mu, że go kocha i tęskni za nim, lub reklamę, w której mężczyzna tele- fonuje do swojej matki, aby powiadomić ją, że właśnie kupił dla niej bilet lotniczy, może więc przyjechać do niego w odwiedziny. W tych reklamach W niektórych reklamach skutecznie powiązano pozytywne uczucia z produktem, wykorzystując w tym celu proces warunkowania klasycznego. Jednakże czyniąc to, musisz przedstawić reklamę, która wzbudza pozytywne uczucia razem z twoim towarem — o zasadzie tej zapomnieli twórcy reklamy samochodów Infiniti, którzy wykorzystali obrazy podobne do tej reprodukcji, ale nie pokazali samochodu. Postawy i zmiana postaw: wpływanie na myśli i uczucia nie ma nic logicznie przekonującego. Logicznie rozumując, nie mą żąd- nego powodu, aby wierzyć, że usługi jednej firmy telekomunikacyjnej bardziej przybliżą cię do twojej rodziny niż usługi innej. Jednakże poprzez kojarzenie pozytywnych emocji z produktem reklamą może zamienić neu- tralny towar w taki, który wywołuje uczucia nostalgii, miłości, ciepłą i ogólnej życzliwości. Interesujące jest, że niektórzy twórcy reklam doprowadzili to dzia- łanie do absurdu. Stworzyli reklamy, które wywołują pozytywne uczu- cia, ale zapomnieli o powiązaniu tych uczuć z produktem, który pró- bowali sprzedać. Gdybyś przeglądał czasopisma z łatą 1989 r., natknął- byś się na dziwną reklamę, którą wyglądała jak fotografią na poprze- dniej stronie. Było to dość atrakcyjne zdjęcie, ale, dziwna rzecz, nie wia- domo, co miało być sprzedawane. Nie pokazano żądnego produktu, nie było też żadnych napisów, z wyjątkiem jednego słowa umieszczonego w rogu: Infiniti. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiły się podobne reklamy w telewizji. Telewidzowie oglądali piękno natury, a melodyjny spokojny głos definiował pojęcie luksusu: „W Japonii, gdzie prawdzi- wy luksus jest rzadką, naturalną ideą, piękno zaś intymnym doświad- czeniem osobistym, istnieje nowe pojęcie luksusu — Infiniti". W miarę trwania kampanii reklamowej stało się jasne, co to jest Infiniti — był to nowy, luksusowy samochód wyprodukowany przez Nissaną. Ce- lem kampanii reklamowej było skojarzenie nazwy samochodu z natu- ralnym pięknem, spokojem i azjatyckim poczuciem estetyki. Niestety, w reklamie tej pogwałcono podstawową zasadę warunkowania klasy- cznego. Musisz zaprezentować bodziec, który wzbudza emocje (np. atra- kcyjne obrazy i uspokajające słowa), razem z bodźcem, który mą sprawić, aby z nim kojarzono te emocje (np. fotografię określonego samochodu). Jeśli nie pokażesz modelu samochodu lub nawet nie poinformujesz te- lewidzów, co to jest Infiniti, to reklama taka nie prezentuje niczego, z czym telewidzowie mogliby skojarzyć pozytywne uczucia. Wydaje się, że autorzy reklamy Infiniti w końcu zrozumieli swój błąd; w później- szych reklamach zawsze już prezentowali dobrze widoczną sylwetkę samochodu. Postawy to względnie trwałe oceny ludzi, obiektów i pojęć. Wszystkie postawy mają komponent emocjonalny, poznawczy i behawioralny, chociaż mogą być oparte bar- dziej na jednym z tych komponentów niż na pozostałych. Postawy można zmieniać na wiele różnych sposo- bów. Jak pokazano w badaniach teorii dysonansu po- znawczego,_Dostawy_,.ulega)a,,zmiąniie^ gdy,, ludzie an- gażują się w obronę stanowiska sprzecznego ZJwIasria^J postawą przy niskim uzasadnieniu zewnętrznym. Jeśli to "•*—- ——..••l l.——•J-""'"1"*""''-"^—————T- ^„,-„-^^-——^^-„^_________„^^*——w-w się zdarzy, to poszujoyą wewnętrznego uzasadnienia swojego zachowania, dostosowując do niego własną po- stawę. W inny sposób postawy zmieniają się, gdy ludzie otrzymują komunikaty perswazyjne. Zgodnie z Progra- mem Uniwersytetu Yale poświęconym badaniu zmian postaw perswazyjność komunikatu zależy od różnych aspektów nadawcy lub źródła komunikatu; różnych aspektów samego komunikatu (np. jego treści); i różnych aspektów odbiorcy. Model wypracowania prawdopo- dobieństw wyszczególnia, kiedy będziemy pod wpły- wem siły argumentów zawartych w komunikacie, a kie- dy znajdziemy się pod wpływem bardziej powierzchow- nych charakterystyk, takich jak atrakcyjność nadawcy. Ludzie będą aktywizować centralną strategię perswazji, 352 Rozdział 8 jeśli mają motywację i zdolności do skupienia uwagi na argumentach. Taka sytuacja zaistnieje prawdopodobnie, gdy treść komunikatu ma duże znaczenie osobiste. Lu- dzie będą aktywizować peryferyczną strategię perswa- zji, jeśli albo nie chcą, albo nie mogą skupić swojej uwagi na argumentach. Wówczas będą oni pod wpływem ta- kich peryfęrycznych wskazówek, jak atrakcyjność na- dawcy lub długość komunikatu. Zmiana postawy jest bardziej długotrwała i bardziej odpornana'»tak, jeśli za- chodzi przez zaktywizowanie strategii centralnej. Komunikaty wzbudzające strach mogą spowodować zmianę postawy, aktywizując albo strategię centralną, al- bo peryferyczną. Powodują one zmianę dzięki strategii centralnej, gdy komunikat wzbudza strach i ludzie wie- rzą, że treść komunikatu przyniesie uspokojenie. Skuteczność komunikatów perswazyjnych zależy tak- że od źródeł i siły postaw. Postawy oparte na poznaniu wynikają przede wszystkim z przekonań na temat wła- ściwości obiektu postawy. PoslalAiy-oparte-ria^emocJach powstają raczej na bazie emocji i wartości; można je też tworźyc~prżeź klasyczne i instrumentalne warunkowa- nie. Postawy oparte na zachowaniu są skutkiem dzia- łań wobec obiektu postawy. Badania teorii spostrzega- nia siebie pokazały, że jeżeli nasze postawy są słabe lub wieloznaczne, to wnioskujemy o nich na podstawie obserwacji swojego zachowania. Postawy oparte na za- chowaniu prawdopodobnie będą charakteryzować się wysoką dostępnością, która wyraża się siłą związku za- chodzącego między obiektem i postawą osoby wobec te- go obiektu. Istnieją dwa sposoby uodpornienia ludzi na ataki wy- mierzone w ich postawy. Po pierwsze, możesz dążyć, aby postawa oparta była na emocjach, poprzez wzmacnianie wyznawanych przez daną osobę wartości, co powinno uczynić ją względnie odporną na komunikaty perswa- zyjne, w których wykorzystuje się argumenty logiczne. Drugie podejście stosuje uodpornienie postawy, w któ- rym aplikujesz małą dawkę argumentów sprzecznych z danym stanowiskiem, ułatwiając w ten sposób odrzu- cenie tych argumentów, gdy zostaną użyte. To podejście może także uodpornić na ataki, które odwołują się do emocji i wartości, jeśli ludzie spotkają się wcześniej z ma- łą dawką tego rodzaju oddziaływań. Jednakże próby wywierania wpływu na nasze posta- wy nie powinny być dokonywane zbyt natarczywie. Su- rowe zakazy angażowania się w pewne zachowania mo- gą w konsekwencji spowodować wzrost zainteresowania tym działaniem. Po pierwsze, może zostać wzbudzona reaktancja, która jest nieprzyjemnym stanem doświad- czanym przez ludzi, gdy zostaje zagrożona ich wolność wyboru. Jednym ze sposobów redukcji reaktancji jest podjęcie zachowania, które zostało zagrożone. Po drugie, gdy istnieje zewnętrzny i wewnętrzny powód unikania jakiegoś działania, to może pojawić się efekt naduzasad- nienia. Jest to proces, w którym ludzie koncentrują się na zewnętrznych powodach swojego zachowania i po- mijają motywy wewnętrzne. Ważnym elementem, o którym należy pamiętać, kie- dy następuję zmiana postawy, jest jej związek z zacho- waniem. Jednakże związek między postawami i zacho- waniem nie jest tak prosty, jak kiedyś sądzono. Musimy odróżnić zachowania, które są spontaniczne, od zacho- wań, które będą raczej planowane i przemyślane. Przez odwołanie się do postaw można przewidywać zachpwa- 'ńia spontaniczne tylko wtedy, kiedy postawy są stosun- kowo łatwo dostępne. Jeśli postawy nie są dostępne, to "•jest bardziej prawdopodobne, że będą one pod wpływem czynników sytuacyjnych i społecznych. Teoria wyrozu- mowanego działania wyszczególnia, jak możemy prze- widywać planowane i przemyślane zachowania ludzi. Konieczna jest jednak zarówno znajomość postaw ludzi wobec konkretnego działania, jak i znajomość ich norm subiektywnych — przekonań na temat tego, jak inni oceniają zachowanie, o które chodzi. Poznanie tych dwóch elementów pozwala nam dobrze przewidywać behawioralne intencje innych, które są wysoko skorelo- wane z ich planowanymi zachowaniami. Rozdział kończy się omówieniem działalności rekla- mowej oraz próbą udzielenia odpowiedzi na pytanie, dla- czego jest ona skuteczna. Jej^iLEipstawa jest oparta na emocjach, tak jak w przypadku wielu postaw politycz- nych, to lepiej jest walczyć emocjami z emocjami niż sto- sować kampanię reklamową opartą na faktach. Jeśli po- stawa jest bardziej związana z poznaniem i dana sprawa ma duże znaczenie osobiste, to kampania reklamowa oparta na faktach będzie skuteczna. Co jednak zrobić, gdy postawy ludzi wobec twojego produktu nie opierają się na emocjach i twój towar nie ma dla nich dużego zna- czenia osobistego? W takim przypadku kampania rekla- mowa będzie skuteczna, jeśli wykreuje potrzebę posiada- nia danego artykułu, przekonując ludzi, że mą on istotne, osobiste znaczenie. Postawy i zmiana postaw: wpływanie na myśli i uczucia 353 Literatura zalecana ^ Ajzen l. (1988). Attitudes, personality, and brhayior. Chica- go, IŁ: Dorsey Press. Pogłębione omówienie związku pomiędzy postawami i zachowaniami, z naciskiem na teorię uzasadnionego działania. Eagły A., Chaiken S. (1993). Thc psychology o} attitudes. Fort Worth, TX: Harcourt Brace Jovanovich, Nadzwy- czaj sumienne, aktualne i wnikliwe spojrzenie na współczesne badania psychologii społecznej nad po- stawami. Petty R.E., Cacioppo J.T. (1986). Communication and per- siiasion: Central and periphcral routes to attitude change. New York: Springer-Verlag. Pogłębione omówienie wypracowanego modelu zmiany postaw opartego na prawdopodobieństwie. Pratkanis A.R., Aronson E. (1991). Agc of propaganda: The eyeryday use and abuse of persuasion. New York: Fre- eman. Zajmująca ocena tego, jak nasze postawy są kształtowane przez środki masowego przekazu. Mądrzycki T. (1977). Psychologiczne prawidłowości ksztatio- Mika S. (1981). Psychologia społeczna. Warszawa: PWN. wania się postaw. Warszawa: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne. Protest imm ewnego chłodnego styczniowego dnia 1961 r. John F. Kennedy został zaprzysiężony na trzydziestego piątego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Autor romantycznej opowieści nie mógłby wymyślić lepszej historii: Kennedy był młody, bystry i przystojny, pochodził z zamożnej, ustosunkowanej rodziny, był także bohaterem wojennym. Miał inteligentną, piękną żonę oraz dwójkę cudownych dzieci. Odnosząc swoje wyborcze zwycięstwo nad Riehardem Nixonem, Kennedy okazał się mistrzem strategii politycznej, a jego atrakcyjny wygląd, inteligencja i urok osobisty sprawiały, że doskonałe się prezentował w telewizji, stosunkowo nowym wówczas środku przekazu. Otoczył się tak utalentowanymi doradcami i członkami gabinetu, że jeden z publicystów uznał ich za „najlepszych i najwspanialszych" (Halberstam, 1972). p Kiedy w tamtym trudnym okresie Kennedy uchwycił stery rządu, natychmiast stanął w obliczu konieczności podjęcia ważnych decyzji dotyczących polityki 356 Rozdział 9 zagranicznej. Czy powinien kontynuować realizacje planów rozpoczętych przez administrację Eisenhowera i zaatakować Kubę? Fidel Castro stanął na czele rewolucji na Kubie kilka lat wcześniej, a jego komunistyczny rząd uznano za zagrożenie dla bezpieczeństwa USA. W tej sytuacji narodził się pomysł przerzucenia na wybrzeże Kuby niewielkiego oddziału przeszkolonych przez CIA uciekinierów kubańskich, którzy mieli sprowokować, a następnie kierować powstaniem ludowym przeciwko Castro. Kennedy zwołał swoich doradców, aby wspólnie rozważyć wszystkie za i przeciw takiej decyzji. Grupa stworzyła dobrze zgrany, spójny zespól, który jednak nie potrafił zająć stanowiska w tej sprawie. Po długim namyśle zdecydowano się w końcu na atak i 17 kwietnia 1961 r. oddział składający się z 1400 uchodźców wylądował na Kubie w rejonie znanym jako Zatoka Świń. Doszło jednak do całkowitej klęski. Oddziały Castro ujęły albo zabiły prawie wszystkich najeźdźców. Przyjazne Kubie kraje latynoskie poczuły się znieważone przeprowadzonym J.F.K. i jego doradcy w 1961 r. przez Stany Zjednoczone aktem agresji przeciwko swojemu sąsiadowi. Na dodatek Kuba jeszcze mocniej związała się ze Związkiem Radzieckim po nieudolnie przeprowadzonej na nią inwazji. Prezydent Kennedy zbyt późno zadał pytanie: „Jak mogliśmy być tak głupi?" (Sorenson, 1966). Gdzie popełniono błąd? Dlaczego tak świetna i kompetentna grupa ludzi, która wielokrotnie spotykała się w celu zbadania różnych wariantów działania, wybrała beznadziejnie słaby plan? Istnieje przekonanie, że grupy podejmują lepsze decyzje niż jednostki. Jednak w tym wypadku zespół ekspertów popełnił zdumiewająco dużo błędów. Czyż więc prezydent Kennedy podjąłby lepszą decyzję samodzielnie, bez konsultowania się ze swoimi doradcami? Można by tak myśleć, gdyby wkrótce nie nastąpił kolejny kryzys polityczny, który dotyczył także Kuby. W październiku 1961 r. CIA wykryła, że Związek Radziecki umieścił na Kubie pociski nuklearne, zaledwie 90 mil od wybrzeży Florydy. Wyrzutnie pocisków były skierowane na amerykańskie miasta. Teraz Kennedy wspólnie z doradcami wypracował taką strategię gróźb, blokad morskich i gestów pojednawczych, że udało się skłonić Chruszczowa, przywódcę Związku Radzieckiego, do wycofania pocisków. Na czym tym razem polegała różnica w działaniu Kennedy'ego i jego doradców? Czy po prostu udało się im trafić na dobrą strategię, czy też byli już mądrzejsi o zdobyte doświadczenia i błędy popełnione w Zatoce Świń? W tym rozdziale przyjrzymy się, jak ludzie współdziałają w grupach, szczególnie zaś — jak uczestnictwo w grupie wpływa na procesy podejmowania decyzji i efektywność tych procesów. Zaczniemy od zdefiniowania terminu „grupa". W swojej najbardziej podstawowej formie grupę stanowią dwie osoby lub więcej osób przebywających w tym samym miejscu w tym samym czasie. Zgodnie z szeroką definicją ludzie nie muszą współdziałać ze Procesy grupowe 357 sobą; muszą po prostu przebywać razem. Przykładowo można wymienić tu uczniów piszących sprawdzian, pasażerów samolotu, kibiców ucze- stniczących w meczu. W pierwszej części rozdziału będziemy się zasta- nawiać, jak przebywanie w takiej niespotecznej grupie — w której inni ludzie są wokół, ale nie współdziałają ze sobą — wpływa na zacho- wanie jednostki. Stajemy przed najbardziej fundamentalnym pytaniem dotyczącym grup: jakie są efekty jedynie fizycznej obecności innych osób? Chociaż rezultaty wpływu grup niespołecznych na pojedynczego człowieka są interesujące, to zazwyczaj myśląc o grupach, uznajemy je za coś więcej niż zbiór przypadkowych osób, którym przytrafiło się prze- bywać w tej samej przestrzeni. Myślimy wówczas o ludziach, którzy zgromadzili się dla realizacji jakiegoś wspólnego celu, tak jak doradcy Kennedy'ego wspólnie pracujący nad sformułowaniem określonej decy- zji związanej z polityką zagraniczną; obywatele spotykający się, aby roz- wiązać określony problem społeczny; lub ludzie, którzy przybyli na spot- kanie towarzyskie, aby się na nim zabawić. Dwie właściwości odróżniają takie zbiorowości, ad grup niespołecanych.: a5 ludzie ci współdziałają ze sobą; b) są^wząjęmme, od siebie uzależnieni w tym sensie, że zaspoko- jenie potrzeb i realizacja celów skłania ich do wzajemnego zaufania J_wpływanla na postępowanie wobec siebie (Lewin, 1948). Kiedy dwie osoby lub więcej osób będą spełniały te warunki, wówczas powiemy, że są one grupą społeczną. Zadaniem grup społecznych jest działanie na rzecz wspólnego dobra — na przykład poprzez podejmowane de- cyzje. Czy zawsze decyzje podejmowane w grupie będą lepsze od decyzji podjętych przez jednostki? Dlaczego doradcy prezydenta Kennedy'ego popełnili tyle błędów, decydując o inwazji na Kubę, lecz jednocześnie znaleźli wspaniałe rozwiązanie w kwestii kubańskich pocisków? Pyta- nia te dotyczą problemu współdziałania ludzi posiadających wspólny cel. Czasem jednak mamy do czynienia także z sytuacjami, gdy człon- kowie grupy mają odmienne cele, co może prowadzić do wzajemnych grupa niespołeczna: grupa, w której dwie osoby lub więcej osób znajduje się w tym samym miejscu, w tym samym czasie, lecz nie współdziała ze sobą (np. kibice na meczu) grupa społeczna: grupa, w której dwie lub więcej osób wpółdziąlą ze sobą oraz współzależy od siebie w tym sensie, że w zaspokajaniu potrzeb i osiąganiu celów musi na sobie polegać Na zdjęciu z 1902 r. imigranci oczekują na odprawę na Ellis Island w Nowym Jorku. Widoczne tu osoby tworzą grupę niespołeczna; wewnątrz niej można wyróżnić także grupy społeczne (np. grupa kobiet w centrum). 358 Rozdział 9 konfliktów. W końcowej części tego rozdziału zobaczymy, jak dochodzi do rozwoju konfliktów między jednostkami, a także grupami oraz jak można je redukować. Czy będziesz zachowywał się inaczej w obecności innych? Sama ich fizycz- na obecność może wywoływać wiele interesujących efektów uwidacznia- jących się w naszym zachowaniu. Przyjrzyjmy się, jak grupa wpływa na twoje zachowanie w znanej ci sytuacji zdawania egzaminu pisemnego. facylitacja społeczna: napięcie wynikające z obecności innych osób i możliwości oceny naszego działania, czego rezultatem jest lepsze wykonanie łatwiejszych zadań, lecz gorsze wykonanie zadań trudniejszych Już sann kontakt społeczny (...] powoduje pobudzenie zwierzęcego ducha, co zwiększa efektywność każdego robotnika. — Karol Marks (1818-1883) Facylitacja społeczna: kiedy obecność innych mobilizuje nas Nadszedł czas egzaminu z psychologii. Poświęciłeś dużo czasu na naukę i czujesz, że jesteś dobrze przygotowany. Po wejściu do sali egzamina- cyjnej zauważyłeś duży tłok. Sala jest mała, a zdających wielu. Wciskasz się do ławki, napierając na kolegów. Zjawia się profesor i oznajmia, że chętni mogą przejść do innej sali, w której będzie wygodniej pisać egza- min. Co powinieneś zrobić? Odpowiedź ma związek z facylitacja społeczną, czyli wpływem fizy- cznej obecności innych osób na poziom działania jednostek (Geen, 1989; Harkins, Szymanski, 1987; Zajonc, 1965). Fizyczna obecność innych osób może oznaczać albo wykonywanie zadania takiego samego, jakie wyko- nują inni, albo wykonywanie zadania samemu, podczas gdy inni tworzą widownię — obserwują ciebie, sami nic nie robiąc. W obu sytuacjach nie współpracujesz z nikim — inne osoby jedynie przebywają w tym samym pomieszczeniu co ty, tworząc grupę niespołeczną. Czy obecność innych ma dla ciebie jakieś znaczenie? Czy składając egzamin w zatłoczonej sali, będziesz zdenerwowany i będziesz miał kłopoty z przypomnieniem sobie materiału, którego się nauczyłeś? A może obecność kolegów zmobilizuje cię do lepszej pracy w porównaniu z sytuacją zdawania egzaminu w sa- motności? Chcąc rozwiązać ten problem, spróbujmy pomyśleć o insektach... Mo- żecie wierzyć albo nie, jednak klasyczne badania nad karaluchami sugerują odpowiedź na pytanie, jak należy zdawać egzamin z psychologii. Robert Zajonc wraz ze współpracownikami (1969) zbudował urządzenie, które miało pomóc w rozwiązaniu kwestii wpływu dużej liczby karaluchów na ich zachowanie. Badacze umieścili silne źródło światła, które jest dla nich szkodliwym bodźcem, w jednym końcu pokonywanej przez nie trasy i do- konywali pomiaru szybkości ich ucieczki do drugiego, zaciemnionego koń- ca trasy (patrz ryć. 9.1). Postawiono pytanie, czy karaluchy wykonają to proste zadanie szybciej, gdy są same, czy gdy jest ich więcej? Możesz zapytać, jak udało się badaczom skłonić insekty, aby wystąpiły w roli widzów. W tym celu karaluchy zostały umieszczone w przejrzystym, plastikowym pudełku bezpośrednio obok trasy ucieczki. Teraz nie miały już innego wyjścia i musiały obserwować działania pojedynczych ucieki- nierów (patrz ryć. 9.1). Okazało się, że karaluchy wykonywały zadanie 360 Rozdział 9 Na zdjęciu z lat dziewięćdziesiątych XIX w. widać turystów zwiedzających przedsiębiorstwo rybne w Mattapoisett w stanie Massachusetts. Teoria facylitacji społecznej przewiduje, że człowiek pracujący przy sortowaniu ryb (dobrze wyuczone zadanie) będzie się bardziej starał, jeśli będzie obserwowany przez innych, niż gdy zostanie sam. z karaluchami. Tym razem karaluchy umieszczono w labiryncie z kil- koma możliwymi drogami ucieczki/ jednak tylko jedna z nich prowadziła do zaciemnionej części pudełka. W trakcie wykonywania tego zadania karaluchy zademonstrowały odmienny wzorzec zachowania: w obecno- ści innych karaluchów wykonanie zadania trwało dłużej niż gdy były same. Wiele kolejno prowadzonych badań dowiodło, że zarówno ludzie, jak i zwierzęta pracują gorzej w obecności innych, jeśli zadanie jest trud- ne (Bond, Titus, 1983; Geen, 1989). Pobudzenie i dominująca reakcja. W artykule opublikowanym w 1965 r. Robert Zajonc zaproponował doskonałe teoretyczne wyjaśnienie wpływu obecności innych na lepsze wykonywanie działań dobrze wyuczonych oraz sprawne wykonywanie dominujących reakcji, a jednocześnie gorsze wyko- nywanie działań nowych lub słabo wyuczonych. Tok rozumowania Zajon- ca był następujący: po pierwsze, obecność innych podwyższa pobudzenie psychiczne ludzi (tzn. podwyższa się nasza witalność), po drugie, w trakcie takiego pobudzenia można łatwo wykonywać czynności proste, jednak trudno poradzić sobie z zadaniami nowymi lub skomplikowanymi. Przy- pomnijcie sobie, co lubicie chętnie robić, co jest wam szczególnie bliskie, na przykład jazda na rowerze czy składanie własnego podpisu. Jeżeli masz do wykonania coś bardzo prostego, to pobudzenie, które zostanie u ciebie wywołane obecnością innych, pomoże ci w tej pracy. Z drugiej strony, wyobraź sobie, że masz zrobić coś nowego, czego nie znasz, powiedzmy, że chodzi o udział w obcej ci dyscyplinie sportowej lub rozwiązanie trud- nego zadania matematycznego. Teraz pobudzenie może wpłynąć na po- gorszenie się twojej pracy w porównaniu z działaniem w samotności. Po- jawiłyby się błędy i czułbyś się sfrustrowany (Schmitt, Gilovich, Goore, Joseph, 1986). James Michaels ze współpracownikami (1982) zademonstrował to zja- wisko na sali bilardowej. Czteroosobowe grupy studentów obserwowały z pewnej odległości kilku bilardzistów. Wyróżnili wśród nich takich, któ- rzy reprezentowali wysoki poziom (mieli oni przynajmniej 2/3 trafnych uderzeń), oraz takich, którzy byli nowicjuszami w tej grze (mieli nie więcej Procesy grupowe 361 Poniżej średniej Powyżej śremie) l Obserwacja RYCINA 9.2. Facylitacja społeczna w sali bilardowej. Gdy bilardziści reprezentujący poziom poniżej średniego byli obserwowani, mieli mniej trafień (słupki w lewej części wykresu). Gdy bilardziści grający na poziomie wyższym od średniego byli obserwowani, mieli więcej trafnych uderzeń (słupki w prawej części wykresu) (zaczerpnięto z: Michaels i in., 1982) niż 1/3 trafnych uderzeń). Obserwatorzy od czasu do czasu podchodzili w pobliże stołu bilardowego i patrzyli na grę z bliska. Wyobraź sobie, że jesteś jednym z graczy. Grasz sobie spokojnie i nagle widzisz cztery nie znane ci osoby otaczające stół i obserwujące twoją grę. Co się stanie? Główna teza teorii facylitacji społecznej głosi, że jeśli grasz od dawna i poradziłbyś sobie z dobrymi zawodnikami, to pobudzenie wywołane obecnością innych przyczyni się do poprawy twojej gry. Jednak jeśli bę- dziesz nowicjuszem w tej dziedzinie i zdaje ci się, że masz dwie lewe ręce, wówczas pobudzenie rozłoży cię zupełnie. Do tego właśnie doszedł Michaels (1982). Rycina 9.2 pokazuje, że mistrzowie grali znacznie lepiej, gdy byli obserwowani, a nowicjusze w tej sytuacji mieli mniej trafień. Dlaczego obecność innych wywołuje pobudzenie. Stwierdziliśmy, że sama obecność innych wywołuje pobudzenie, a nasze działanie jest na wyższym poziomie, jeśli zadanie jest proste lub jego wykonanie dobrze wyuczone. Jednak, dlaczego obecność innych powoduje pobudzenie? Ba- dacze stworzyli -trzy- teoriewy^asRiają^e rolę pobudzenia w facylitacji spo- łeczna^-jPobudzenie może wywoływać u nas szczególnego rodzaju ży- wotność i czujność; może uwrażliwić nas na fakt, że jesteśmy poddawani ocenie; wreszcie może rozpraszać naszą uwagę. Pierwsza teza podkreśla, że obecność innych może nas ożywiać (pod- nosi poziom naszej żywotności). Gdy czytamy książkę w samotności, nie musimy zwracać uwagi na nic innego poza książką; nie musimy się zasta- nawiać, czy dywan przemówi do nas, a kanapa zaproponuje nam wypicie herbaty. W obecności innej osoby musimy być przygotowani, że uczyni ona coś, co będzie wymagało naszej reakcji. Ponieważ trudniej przewidzieć zachowania ludzi niż zachowania dywanu lub kanapy, dlatego w obecności innych osób znajdujemy się w stanie wyższej gotowości. Ten stan czujności podwyższa poziom naszego pobudzenia. Elegancja tego wyjaśnienia (pre- ferowanego przez Roberta Zajonca, 1980) polega na tym, że odnosi się 362 Rozdział 9 ono zarówno do wyników badań nad zwierzętami, jak i ludźmi. Samotny karaluch nie musi przejmować się innymi karaluchami, które znajdują się w sąsiednich pudełkach. Jednak musi zachować czujność w obecności in- nych karaluchów — to samo odnosi się do ludzi. Druga teoria podkreśla fakt, że nie jesteśmy karaluchami i jako ludzie mamy specyficzne problemy w związku z obecnością innych osób. Jeden z nich sprowadza się do pytania, co_myślą o mnie inni. „Lęk przed oceną" wywołuje w nas obawy i napięcie (pobudzenie), gdyż zdajemy sobie spra- wę z tego, że inni oceniają nasze postępowanie. Zgodnie z tym wyjaśnie- niem, nasze pobudzenie nie jest wywoływane przez samą obecność in- nych, lecz przez podejmowanie przez nich oceny naszego postępowania. Psychologowie społeczni przeprowadzili kilka interesujących ekspe- rymentów, które miały sprawdzić tę tezę. Badani mają wykonać samo- dzielnie zadanie w dwóch rodzajach warunków: w obecności innych, któ- rzy obserwują realizowane działanie, oraz są obecni, ale mają zawiązane oczy (Cottrell i in., 1968). Jeśli chodzi o to, czy sama obecność innych wyzwala pobudzenie, to rezultaty społecznej facylitacji powinny być wi- doczne niezależnie od tego, czy widownia prowadzi obserwację czy nie. Natomiast co do lęku przed oceną, który pobudza ludzi, to efekty facy- litacji społecznej powinny ujawnić się, gdy widownia ma możliwość ob- serwacji. Rezultaty badań nad tym zagadnieniem okazały się zróżnico- wane. Z jednej strony skłaniają one do przyjęcia wyjaśnienia odwołującego się do czynnika fizycznej obecności innych (Schmitt i in., 1986), z drugiej strony sugerują także ważność drugiego wyjaśnienia podkreślającego rolę lęku przed oceną (Cottrell i in., 1968). Biorąc pod uwagę fakt, że trudniej interpretować wyniki badań nad zwierzętami poprzez odwołanie się do lęku przed oceną (przypuszczalnie karaluchy nie lękają się oceny w takim stopniu jak ludzie), można uznać, że czynnik ten jest tylko jednym z wielu źródeł pobudzenia i nie tylko on tłumaczy efekty facylitacji społecznej. Trzecie wyjaśnienie wzrostu pobudzenia w obecności innych łączy się z rozpraszaniem naszej uwagi (Baron, 1986; Sanders, 1983). Jest to stano- wisko zbliżone do poglądu Roberta Zajonca (1980) mówiącego, że jeste- śmy czujni w obecności innych, z tą jednak różnicą, że tutaj nacisk po- łożony jest na konflikt, który w nas powstaje w związku z zakłóceniami w trakcie realizowanego działania. Każdy rodzaj zakłóceń — obecność innych osób, hałasy docierające do nas z przyjęcia odbywającego się obok — utrudnia koncentrację na tym, co robimy. Każdy wie, jak trudno się skupić jednocześnie na dwóch sprawach. Szczególnego napięcia wy- maga jednoczesne czytanie gazety i pilnowanie dwuletniego dziecka. Ro- bert Baron (1986) nawiązując do tej interpretacji stwierdził, że niespole- czne źródła rozproszenia uwagi, takie jak migoczące światło, wywołują podobne efekty w zakresie facylitacji społecznej jak obecność ludzi. Badania nad facylitacją społeczną podsumowaliśmy w górnej części ryciny 9.3 (dolną część tej ryciny omówimy dalej). Wynika z niej, że ist- nieje więcej niż jedna przyczyna pobudzenia spowodowanego obecnością innych. Konsekwencje tego pobudzenia są takie same: gdy jesteśmy wśród innych osób, lepiej wykonujemy proste, dobrze wyuczone zadania, lecz gorzej radzimy sobie z zadaniami trudnymi, wymagającymi opanowania nowych czynności. Teraz możemy już stwierdzić, że powinieneś zdawać egzamin z psy- chologii w obecności kolegów przyjmując, że na tyle dobrze znasz materiał, aby bez problemu go odtworzyć. Pobudzenie wywołane ciasnotą w sali Procesy grupowe 363 RYCINA 9.3. Facylitacja społeczna a próżniactwo społeczne. Obecność innych może wywoływać facylitację lub próżniactwo społeczne. Istotne aspekty różnicujące te zjawiska to ocena, pobudzenie i złożoność zadania (zaczerpnięto z: Cottrell i in., 1968) powinno wzmocnić twoje działanie. Można jednocześnie wysunąć wnio- sek, że kiedy będziesz przygotowywał się do egzaminu, a więc będziesz uczył się nowego materiału, powinieneś to robić sam, a nie w obecności innych. Wówczas pobudzenie wywołane czyjąś obecnością może sprawić, że trudniej będzie ci się skoncentrować nad nowym materiałem. Próżniactwo społeczne: kiedy obecność innych uspokaja nas Kiedy zdajesz egzamin z psychologii, twój indywidualny wkład pracy podlega ocenie. Typowym wynikiem badań nad facylitacją społeczną jest to, że ludzie wykonują pracę (samotnie lub w obecności innych), którą można łatwo określić i ocenić. Często zdarza się, że w obecności innych wykonujemy wspólne działanie, jednak nasz indywidualny wkład pracy może być odróżniony od wysiłku współpracowników. Z taką sytuacją mamy do czynienia, kiedy wspólnie przygotowujemy obiad, kiedy razem rozwiązujemy zadanie w klasie lub w grupie kierowców pomagamy wy- pchnąć z rowu samochód. Te sytuacje są dokładnym przeciwieństwem sytuacji facylitacji społe- cznej, o których była mowa wcześniej. Przy facylitacji społecznej obecność innych wysuwa cię na pierwszy plan i sprawia, że jesteś pobudzony. 364 Rozdział 9 próżniactwo społeczne: uspokojenie wywołane przekonaniem, że przebywanie w grupie utrudnia ocenę indywidualnego działania; uspokojenie osłabia wykonanie zadań prostych, lecz ułatwia wykonanie zadań trudnych Jednak bycie z innymi może także oznaczać wtopienie się w grupę, stanie się mniej zauważalnym niż kiedy byłbyś sam. Powinno to nas uspokajać. Również powinniśmy w mniejszym stopniu bać się oceny, gdyż nikt nie potrafi określić naszego działania. Co się dzieje w takiej sytuacji? Czy uspokojenie wywołane zagubieniem w tłumie przyczynia się do lepszego czy do gorszego działania? Także odpowiedź na to pytanie zależy od tego, czy zadanie jest proste czy złożone. Najpierw zajmiemy się prostymi zadaniami, takimi jak przeciąganie liny. Problem wpływu wspólnej pracy na nasze działanie badał po raz pierwszy w latach osiemdziesiątych XIX w. francuski inżynier rolnictwa Max Ringelmann. Wykazał on, że w sytuacji przeciągania liny przez ze- spół mężczyzn poszczególne osoby wkładały mniej wysiłku w wykony- wane zadanie w porównaniu z samodzielną pracą tego samego rodzaju. Sto lat później psychologowie społeczni Bibb Łatane, Kipling Williams i Stephen Harkins (1979) nazwali owo zmniejszenie indywidualnego wkładu pracy w grupie próżniactwem społecznym. „Wiele rąk czyni pra- cę lżejszą" głosi przysłowie, a występowanie próżniactwa społecznego stwierdzono u osób wykonujących różne proste zadania, takie jak: kla- skanie, głośne skandowanie, poszukiwanie jak największej liczby możli- wości zastosowania dla różnych przedmiotów (Ingham, Levinger, Graves, Peckham, 1974; Łatane, 1981; Łatane, Williams, Harkins, 1979). W jakim stopniu próżniactwo społeczne zależy od uspokojenia wyni- kającego z poczucia, że nasze działania nie mogą być oceniane? Jednym ze sposobów sprawdzenia tego jest takie włączenie ludzi w pracę grupo- wą, aby można było określić indywidualną pracę każdej jednostki. W ta- kich warunkach powinien powrócić lęk przed oceną, który eliminowałby próżniactwo społeczne. Tak właśnie postąpili Williams, Harkins i Łatane (1981). Prosili studentów, aby krzyczeli najgłośniej, jak tylko potrafią, su- gerując, że badają sensoryczne skutki hałasu wywołanego przez grupę. W jednej grupie studenci sądzili, że czynią to samodzielnie, a w drugiej, że krzyczą wspólnie z piątką innych osób. (Badani mieli zasłonięte oczy oraz słuchawki na uszach, nie mogli więc zorientować się, co robią inni). Próżniactwo społeczne, czyli mniejszy poziom krzyku, ujawniał się wów- czas, gdy badani sądzili, że krzyczą razem z innymi. Odwrotnie było wtedy, kiedy byli przekonam, że krzyczą sami. W drugiej części ekspe- rymentu te same osoby zostały poinformowane, że znowu będą krzyczeć grupowo, jednak każdy otrzyma mikrofon, co umożliwi zarejestrowanie siły głosu poszczególnych osób. Teraz próżniactwo społeczne nie wystą- piło. Badani wierzyli, że oceniane są ich indywidualne wysiłki i krzyczeli tak samo głośno, jak robili to w pojedynkę. Przeciąganie liny czy głośne krzyczenie są zadaniami bardzo prostymi. Jak jednak będzie wyglądało nasze działanie zespołowe, gdy indywidual- nych efektów pracy nie można odróżnić, a zadanie nie należy do łatwych? Powróćmy do wcześniej sformułowanej tezy głoszącej, że jesteśmy bardziej spokojni, gdy trudno rozpoznać rezultaty indywidualnego działania. Przy- pomnijmy sobie także wcześniejszą dyskusję nad wpływem pobudzenia na rezultaty naszego działania. Pobudzenie usprawnia wykonanie zadań prostych, jednak utrudnia realizację zadań bardziej złożonych. Konsek- wentnie rozumując, możemy dojść do wniosku, że uspokojenie poprawia wykonanie zadań trudnych — co już zostało wykazane — jednak rów- nocześnie utrudnia realizację zadań łatwiejszych. Gdy ludzie nie zwracają uwagi na oceny innych, stają się bardziej spokojni. Tym samym zmniejsza Procesy grupowe 365 Łatwe Trudne Trudność labiryntów Ocena indywidualnego wykonania Brak oceny indywidualnego wykonania RYCINA 9.4. Próżniactwo społeczne. Gorzej pracowali ci studenci, którzy rozwiązywali łatwe labirynty i byli przekonani, że ich indywidualny wkład pracy nie będzie oceniany (jak widać z lewej strony wykresu, rozwiązanie zadania zabierało im więcej czasu). Lepiej pracowali studenci, którzy rozwiązywali trudniejsze labirynty i byli przekonani, że ich indywidualny wkład pracy nie będzie oceniany (jak widać z prawej strony wykresu, rozwiązanie zadania zabierało im mniej czasu) (zaczerpnięto z: Jackson, Williams, 1985) się prawdopodobieństwo, że ulegną naporowi złożonego zadania i dane działanie będą wykonywać lepiej. Chcąc to sprawdzić, Jeffrey Jackson i Kipling Williams (1985) popro- sili grupę badanych o przebycie drogi w labiryncie, który pojawiał się na ekranie komputera. Posłużono się labiryntami prostymi i złożonymi. W tym samym pokoju dwie osoby pracowały równocześnie nad iden- tycznym labiryntem. Badacze części uczestników eksperymentu zapo- wiedzieli, że będą oceniać indywidualnie pracę każdego z nich (wywo- łując tym lęk przed oceną). Druga grupa uczestników była informowana, że komputer poda średnią wyników dla obu badanych osób i żadna z nich nie dowie się, jak wykonała zadanie (redukując tym lęk przed oceną). Czego należało się spodziewać? Osoby przekonane, że wyniki ich pracy zostaną sprowadzone do średniej, powinny być spokojniejsze: w rezultacie należało oczekiwać wystąpienia próżniactwa społecznego, gdy zadanie było proste. Jednak przy trudnych zadaniach uspokojenie powinno dawać korzystne efekty, prowadząc do lepszego działania. Jak widać na rycinie 9.4, dokładnie taki wzorzec działania został uzyskany w badaniach. Facylitacja społeczna czy próżniactwo społeczne: co jest kiedy Obecnie wiemy już, że wiele zmiennych wpływa na nasze zachowanie, kie- dy pracujemy z grupą lub w grupie. Bez wątpienia jednak jesteś ciekaw, „jak z góry się dowiedzieć, czy obecność innych polepszy czy też pogorszy wykonanie członków grupy?" Innymi słowy, pragniesz się dowiedzieć, jak Kto z nas jest przeznaczony do ciężkiej i brudnej pracy za innych — i za jaką cenę? — John Ruskin 366 Rozdział 9 w takiej sytuacji d/iałaja dwie' istotne' /mienne: mo/liwosć indywidualnego wartościowania oraz prostota w/glednie trudność danego nadania. Jeśli twe wysiłki mogą /ostać ocenione, wówc/.as obecność innych uc/.yni cię c/uj- nym i pobud/.onym. Doprowad/i to do efektów społec/.nej facylitacji, a wie'c leps/ego wykonywania prostych /adań, lec/, pogors/.enia wykona- nia /adań /.ło/onych (por. ryć. y.'3), Jeśli inni są obecni, lec/ nie daje się ocenić twoich wysiłków (t/n. jesteś tylko trybikiem w mas/ynie), wówc/.as prawdopodobnie stanies/ sic' bard/.iej odpre/ony. Doprowad/.i to do efe- któw pró/niactwa społec/nego, gdy lud/.ie /adania proste wykonują gór/ej, natomiast /.ło/one — lepiej (por. ryć. 9.3). Ustalenia powy/s/.e są bard/o pr/ydatne pr/.y organi/owaniu się grup. Jako kierownik powinieneś pamiętać, /e wska/ane jest, aby podwładni wykonujący stosunkowo proste /adanie ode/uwali niewielki lek pr/ed oceną — powinno to pr/yc/ynić się do podwy/s/enia po/iomu d/iała- nia. Nie nale/y organi/ować grup pracownic/ych w taki sposób, który utrudniałby os/acowanie indywidualnego wkładu pracy ka/dego / pra- cowników, gdy/ wówc/.as mo/e wystąpić /.jawisko pró/niactwa społec/- nego (gors/e d/iałanie pr/.y ro/wią/ywaniu prostych /.adań). Z drugiej strony, je/eli bed/.ies/ chciał podnieść po/.iom d/iałania pracowników wy- konujących trudne /adania, mo/es/. obni/yć u nich łyk pr/ed ocena po- pr/.e/. taka organi/acje pracy grupy, która uniemo/liwi ocenę indywidu- alnego wkładu pracy ka/dego / nich. deindywiduacja: utrata normalnej kontroli nad /uchowaniem, co pmwad/i do w/rostu impulsywnosci i patologic/nosci c/ynow Deindywiduacja: zagubienie w tłumie Je/eli da/.ys/ do uc/ynienia lud/i bard/iej anonimowymi, to powinieneś po/nać konsekwencje bycia be/imiennym w tłumie. Dotychc/as intereso- wał nas problem sposobów wpływania yupy na to, jak cie'/ko be'd/.iemy skłonni pracować albo jak sprawnie bc-d/.iemy sic' uc/.yli. Obecność innych mo/e równie/ prowad/ić do deindywiduacji i utraty poc/.ucia własnego Ja, co mo/e spowodować utratę,' normalnej kontroli nad własnym /acho- waniem, a w re/ultacie /.wieks/ać impulsywnosć i patolo^ic/.nosć postę- powania. Mówiąc inac/.ej, /.a^ubienie w tłumie mo/e wy/walać /.acho- wania, o które nawet siebie nie podejr/ewamy. W historii odnajd/.iemy wiele pr/.ykładów okrucieństw popełnianych pr/.e/ grupę, których nie dokonałby /aden / jej c/łonków, d/.iałajac po/a nią. W ro/.d/iale 7 omawialiśmy wydar/enia w My Lai pode/as wojny w Wietnamie. Wówc/.as grupa /ołnier/y / cała premedytacja wymordo- wała setki be/.bronnych kobiet, d/ieci i starców. W huropie grupy kibiców piłki no/.nej napadają na siebie w trakcie mec/.ów ich dru/yn. W Stanach Zjednoc/onych ro/.histery/.owani fani tratują się w/ajemnie na koncertach rockowych. W historii Stanów Zjednoc/onych /nane są wypadki linc/o- wania c/.arnych obywateli pr/.e/ Amerykanów ubranych w białe stroje, które /apewniały anonimowość. Brian Mullen (1%6) dokonał anali/.y informacji podanej w ga/.etach i dolic/.ył się s/esćd/iesic'ciu samosądów popełnionych w LSA w latach 1899-1946, Odkrył interesującą prawidłowość: im więcej osób lic/ył tłum, tym wifks/e wyka/ywał /e/wier/c'cenie i okrucieństwo, / jakim /abi- jał swoje ofiary. C/y potrafiłbyś wyjaśnić to /jawisko? Oto podpowied/.: Robert Watson (1973) poddał anali/.ie dane etnografic/ne pochod/ące / dwud/iestu kultur i odkrył, /e wojownicy, któr/.y pr/ed wyrus/.eniem Procesy grupowe 367 do walki zmieniali wygląd — na pr/ykład malując sobie ciało i twarz albo zakładając maski — cechowali sic' większa skłonnością Jo nabijania, torturowania i dręczenia jeńców w porównaniu z wojownikami, którzy nie byli zamaskowani w c/asie walki. Można się domyślać, /'e gdy tłum jest liczny, ludzie znajdujący się w nim czują sic' bardziej anonimowi, co może powodować deindywidu- acje. Co takiego tkwi w deindywiduacji, /.v. prowadzi ona do impulsyw- nych i często gwałtownych czynów? Badania wykonane przez Prentice- -Dunn i Kogersa (]^W) ora/' Dienera ('1980) wskazują na dwa czynniki. Pierwszym z nich jest umniejszona odpowiedzialność /.a własne czyny wywołana obecnością innych lub będąca wynikiem przebrania, /mniejsza się szansa, ze jednostka zostanie rozpoznana w tłumie i odpowie za swoje czyny. Drugim czynnikiem jest obniżona samoświadomość i utrata kon- centracji na normach moralnych, co wywołuje obecność innych. Przesle- dzmy, jak te czynniki doprowadzają do impulsywnych czynów, Znaczenie ograniczonej odpowiedzialności. Można uznać za rzecz oczywista to, ze w miarę wzrostu prawdopodobieństwa przyłapania nas na robieniu czegoś nieakceptowanego tracimy na to ochotę. Pewne bada- nia ilustrują to doskonale. Pytano na przykład ludzi, co by zrobili, gdyby na jakiś czas stali się niewidzialni i nie byłoby szansy wykrycia ich po- stępowania, Ponad połowa badanych wyznała, ze popełniałaby czyny de- wiacyjne lub nielegalne CDodd, 1985). CC-iekawe, ze studenci tak samo często mówili o podejmowaniu nielegalnych zachowań jak kryminaliści skazani na ciężkie wiezienie). Występując anonimowo — obojętnie czy w dużym tłumie, czy w przebraniu — odczuwasz, ze możesz się roz- grzeszyć ze skutków własnych uczynków, /atem, im większy będzie tłum Stroje i kaptury zapewniają członkom Ku-Klux-Klanu anonimowość; ich gwałtowne i mordercze postępowanie uzasadnia teorię deindywiduacji. W gromadzie ludzi nasila się okrucieństwo, chociaż żadna pojedyncza osoba nic jest okrutna ze swej natury. ....... C,(.org(' S;ivi]c odpowiedzialność: pr/ckoncinic, /•(• oUpowi.icJc] si(; Ze] włiisru' (zyny 368 Rozdział 9 Zamaskowane uczestniczki w badaniach Zimbardo (1970) dostarczały więcej wstrząsów elektrycznych swoim ofiarom niż uczestniczki eksperymentu, które nie były ubrane w pokazywany strój i łatwo można było je rozpoznać. Jeżeli potrafisz zachować własną głowę, gdy wszyscy wokół tracą swoje... — Rudyard Kipling dokonujący linczu, tym mniejsze poczucie odpowiedzialności poszczegól- nych uczestników tego aktu. Oczywiście, trudno zaaranżować eksperyment z linczującym tłumem. Nie jest więc łatwo ustalić, czy bardziej prawdopodobne jest, że do tłumu garną się ludzie okrutni i agresywni, czy też że przebywanie w dużym zbiorowisku wywołuje poczucie bezkarności i zwiększa impulsywność działania. Eksperymenty laboratoryjne potwierdziły znaczenie ograniczo- nej odpowiedzialności w wywoływaniu deindywiduacji. Na przykład w eksperymencie Philipa Zimbardo (1970) studentki zostały wprowadzo- ne w jedną z dwóch sytuacji. W warunkach deindywiduacji ubierano je w fartuchy i kaptury. Poza tym unikano zwracania się do nich po imie- niu, a pokój, w którym przebywały, był zaciemniony, co utrudniało zo- rientowanie się, kto jest kim. W porównywanych warunkach uczestniczki eksperymentu pozostawały we własnych ubraniach, otrzymały imienne identyfikatory wypisane czytelnym pismem oraz przebywały w jasnym pomieszczeniu. Osoby badane proszono o zaaplikowanie impulsów ele- ktrycznych (symulowanych) koleżankom. Okazało się, że w warunkach deindywiduacji uczestniczki eksperymentu były bardziej agresywne, a wy- woływane przez nie bodźce były częstsze i dłuższe w stosunku do bodź- ców dostarczanych przez osoby dające się łatwo rozpoznać. Trudno sobie wyobrazić, aby w normalnych sytuacjach życiowych skło- nić kogoś do założenia kaptura na głowę i szokowania tym otoczenia. Nie będzie jednak niczym niezwykłym, jeśli poproszeni ubierzemy się w sposób typowy dla danego środowiska. W zaaranżowanej sytuacji będziemy wy- glądali jak inni, a tym samym poczujemy się mniej odpowiedzialni za włas- ne postępowanie i w konsekwencji możemy być bardziej agresywni. Można na przykład zapytać, czy noszenie munduru wzmaga naszą agresywność. Badania Jurgena Rehma, Michaela Steinłeitnera i Waldemara Lilliego (1987) potwierdzają to przypuszczenie. Wybrali oni losowo piątoklasistów ze Procesy grupowe 369 szkół niemieckich, a następnie utworzyli z nich kilka pięcioosobowych dru- żyn, które rozgrywały między sobą mecze piłki ręcznej. W każdym meczu jedna drużyna była ubrana w stroje w kolorze pomarańczowym, a ich prze- ciwnicy grali w swoich prywatnych strojach. Zawodnicy w pomarańczo- wych koszulkach (trudniej było ich odróżnić) grali agresywniej niż dzieci ubrane we własne stroje (możliwość łatwej ich identyfikacji). Można podać wiele innych przykładów z codziennego życia, kiedy czujemy się anonimowo — takie sytuacje zwiększają naszą agresję. Nie jest wyłącznie sprawą przypadku, że żołnierze noszą mundury, a często wymaga się od nich krótko obciętych włosów, przez co stają się jeszcze bardziej do siebie podobni. Nie ma wątpliwości, że zauważyliście podo- bieństwo między strojami uczestników badań Zimbardo i ubiorami człon- ków Ku-Klux-Klanu — kolejnego przykładu deindywiduacji prowadzącej do aktów gwałtu. Zawsze, gdy ludzie stają się bardziej anonimowi, wzra- sta prawdopodobieństwo popełnienia przez nich impulsywnych, antyspo- łecznych czynów. Znaczenie ograniczonej samoświadomości. Obecność innych poza ograniczeniem odpowiedzialności może dodatkowo prowadzić do zmian w uwadze, co także prowokuje impulsywne zachowanie. Trudno jed- nocześnie skupić uwagę na sobie i na otaczającym świecie. Jeśli chcesz się w pełni przekonać o słuszności tej tezy, spróbuj pomyśleć o czymś, co aktualnie zaprząta twoją myśl — na przykład o bliskim przyjacielu — w czasie czytania tych słów. Robienie dwóch rzeczy jednocześnie nie jest łatwe. Stwierdziliśmy już w rozdziale 6, że w każdych okolicznościach możemy w różnym stopniu być świadomi siebie samych (Carver, Scheier, 1981; Duval, Wicklund, 1975). W sytuacji skłaniania nas do zachowania dewiacyjnego albo antyspołecznego kontrola naszego postępowania przez zasady moralne i wartości będzie tym większa, im bardziej będziemy świadomi siebie samych. Oznacza to, że gdy nasza samoświadomość jest wysoka, to lepiej będziemy pamiętać o akceptowanych przez nas zasadach takich, jak „Nie należy kłamać". Gdy mamy ograniczoną samoświado- mość, w mniejszym stopniu myślimy o akceptowanych zasadach, a wów- czas wzrasta prawdopodobieństwo niezgodnego z nimi działania. Kiedy można osiągnąć stan ograniczonej samoświadomości? Po pier- wsze, będziemy w mniejszym stopniu świadomi siebie, jeśli nie odczuje- my, że inni zwracają na nas uwagę. Będziesz na przykład bardziej świa- domy siebie w sytuacji wypowiadania się przed grupą studencką niż w czasie wysłuchiwania takiej wypowiedzi. Po drugie, będziemy mieć mniejszą samoświadomość w warunkach dużej stymulacji ze strony oto- czenia, która będzie rozpraszała naszą uwagę. Będzie wtedy skierowana na zewnątrz, a nie na siebie, nie będziemy mniej siebie świadomi. W ba- daniach nad tłuszczą dokonującą linczu (Mullen, 1986) stwierdzono, że ludzie nie potrafią skoncentrować swego myślenia na sobie, jeżeli znajdą się w środku wzburzonego tłumu. Podniecony tłum zmusza każdego do koncentrowania uwagi na otoczeniu. Dodać należy na koniec, że do ogra- niczenia samoświadomości może dojść także pod wpływem używania alkoholu albo narkotyków (Huli, 1981). Do deindywiduacji dochodzi najczęściej, gdy ludzie nie czują się od- powiedzialni za swoje czyny (tzn. gdy jest mała szansa ich rozpoznania) oraz gdy znajdują się w stanie ograniczonej samoświadomości (Harkins, Szymanski, 1987; Mullen, Baumeister, 1987; Prentice-Dunn, Rogers, 1989). samoświadomość: skupienie uwagi na własnych uczuciach, przekonaniach i wartościach 370 Rozdział 9 Warunki doprowadzające do obniżenia odpowiedzialności i samoświa- domości są identyczne z tymi, które skłaniają tłum do gwałtu i innych dewiacyjnych postępków. Zanim zmienimy temat, należy uczynić ważne zastrzeżenie. Stwier- dziliśmy, że deindywiduacja sprzyja impulsywnym, nietypowym i dewia- cyjnym uczynkom. Podaliśmy także kilka przykładów deindywiduacji wyzwalających przemoc i agresję. Jednak nie wszystkie impulsywne czy- ny muszą mieć charakter przemocy lub agresji. Innymi przykładami ta- kich zachowań może być nadmierne objadanie się albo wykonanie zwa- riowanego tańca w czasie zabawy. Deindywiduacja skłania do czynienia także tego typu impulsywnych postępków. Jakie czynniki determinują ujawnienie pozytywnych albo negatyw- nych zachowań w stanie deindywiduacji? Jeśli jesteś dobrym psycholo- giem społecznym, znajdziesz z pewnością odpowiedź: jest to uzależnione od kontekstu sytuacyjnego zachęcającego do negatywnego albo pozytyw- nego postępowania (Gergen, Gergen, Barton, "l 973). Jeżeli złościmy się na kogoś, to w stanie deindywiduacji rozluźniamy się i możemy być bardziej agresywni. Na przyjęciu, jeśli znajdujemy się w stanie deindywiduacji, będziemy prawdopodobnie jedli ponad miarę, o ile będziemy głodni, a potraw będzie dużo. Mówiąc inaczej, im bardziej powstrzymujemy się przed wykonaniem czegoś, co nie łączy się z agresją (np. jedzenie) lub sprawia nam przyjemność (np. przytulanie kogoś), tym łatwiej przekro- czymy odpowiednie zakazy, znajdując się w stanie deindywiduacji. Zwróćmy uwagę na rycinę 9.5. Ilustruje ona badania Roberta Johnsona i Leslię Downing (1979), w których wykorzystano pomysł Zimbarda zmie- niania strojów, choć na nieco innej zasadzie. W tym eksperymencie osoby badane były ubierane w strój Ku-Klux-Klanu albo pielęgniarek. Badacze poinformowali uczestników, że przebrano ich, aby zatuszować indywi- dualne różnice w wyglądzie. Badanym tłumaczono, że wybór użytych rodzajów strojów był przypadkowy — ubiór Ku-Klux-Klanu łatwo moż- na było wykonać, a stroje pielęgniarek udało się wypożyczyć dzięki uprzejmości pobliskiego szpitala. Po przebraniu jednym spośród bada- nych przywrócono indywidualność (przypięto im fotografię z imieniem i nazwiskiem), a innych deindywiduowano (nie wręczono im imiennych RYCINA 9.5. Średni poziom stosowanego szoku jako funkcja deindywiduacji i wskazówki związanej ze strojem. Deindywiduacja może prowadzić do prospołecznego lub antyspołecznego zachowania — zależnie od kontekstu lub sytuacyjnych wskazówek. W strojach Ku-Klux-Klanu badani byli bardziej agresywni w porównaniu z badanymi ubranymi w stroje pielęgniarek (zaczerpnięto z: Johnson, Downing, 1979) Największe natężenie SZOku Najmniejsze natężenie szoku Strój pielęgniarki Strój Ku-KliBC-Klanu Warunki indywiduacji (można rozpoznać badanych) Warunki deindywiduacji oczycie własnej nie- ,_qmy],n.ośd.i-siły.-Ludzre nie zajmują się sprawami spornymi (autocenzura), ponieważ obawiają się krytyki. Tak więc, Arthur Schlesinger, jeden z do- radców prezydenta Kennedy'ego, miał duże wątpliwości co do inwazji na Kubę, nie mówił jednak o nich, obawiając się, że „inni potraktują to jako przejaw zarozumialstwa, dążenia do konfrontacji profesora akade- mickiego z dostojnymi przedstawicielami najważniejszych urzędów pań- stwowych" (Janis, 1982, s. 32). Kto wygłasza opiniesprzeczne z poglądami dominującymi, zawsze spotka "śTę"ż krytyką i naciskiem, aby-dostosował się do zdania większości. Schlesinger przedstawił swe wątpliwości De- anowi Ruskowi, sekretarzowi stanu. Kiedy dowiedział się o tym Robert Kennedy (prokurator generalny i brat prezydenta), w prywatnej rozmowie oznajmił mu, że prezydent zadecydował już o inwazji, a przyjaciele po- winni popierać tę decyzję. Takie postępowanie stwarza złudzenie jed- nomyślności — pozory, że wszyscy są ze sobą zgodni. W dniu, w którym podjęto decyzję o inwazji, prezydent Kennedy pytał każdego z doradców oddzielnie o jego stanowisko w tej sprawie. Pominięty został tylko Arthur Schlesinger. Wady grupowego myślenia skłaniają ludzi do wprowadzania w życie gorszych decyzji (patrz ryć. 9.8). Grupa nie analizuje wszystkich możli- wych rozwiązań, nie przygotowuje planów działania na wypadek nie- powodzenia, mało realistycznie ujmuje ryzykowność preferowanego roz- wiązania. Czy przypominacie sobie jakieś inne decyzje rządowe, które doprowadziły do porażki za sprawą myślenia grupowego? Janis (1972, 1982) odwołuje się do kilku takich decyzji. Zalicza do nich błąd popeł- niony przez dowództwo wojskowe USA w Pean Harbor w związku z przewidywaniem ataku Japończyków w 1941 r.; decyzję o inwazji na Koreę Południową w 1950 r., kiedy to prezydent Truman zbagatelizował ostrzeżenie Chińczyków o zdecydowanym kontrataku z ich strony; de- cyzję prezydenta Johnsona o eskalacji wojny w Wietnanie w połowie lat sześćdziesiątych oraz zatuszowanie afery Watergate przez prezydenta Procesy grupowe 381 Myślenie grupowe Warunki sprzyjające wystąpieniu myślenia grupowego ^Dii&a^póinośe^grapyF 'grupa1 zapewniti ^reistiz;^ j$st aitatf ^.UMttei»'cheĄido m^frtleż^.^ ,:1:•:-:'/:1::1:1•^1:",: ::•l'yll^; IzolaćSs tjnJpyygriipa i»st lwyaotoywią, chronioiia przed • ::,; :;:il|Qysi^i.i&^ ^•^f.';::;;^:1^1^1^1';^11':'^ ^-J':'^ :•:::; _ aNteryterr^przywSc^^^^ f1'-'1 ^wyraźma ^Rrzed^gwtai.sY^le^zl^^nia.'.';111,^1.,, ^ ::' •^:::';11:1::1:^:::1\1^:^1,:;.:;• ^11^ ^r&s;- czfc>BfeQw%:^ru|3y :|@aczBwa|ą,zagrazeńie\4|»:'8Wy^ ^^^^Moowa^fr^pes^ ' .SyBua;oi^:n^Ś:tote:::swW^^ ,;,^l,l:y'l^ll\ll'lll:l: •;, -1 tSwSs.eaw ^oapffiiTłoIctffa: :atakK^I^(.fp8:::^»teaNal: swoja, :Pr2eKooa»^(« "^ ^eraM^^-mcj^igriliy: :»Bi^|ea"z:^OTK|41^ . Stereotypowe: .SR^lTzeganiapffe^wntiTOW::,^:.^^''^ s:l::;::;ń: 1'1 /' c.^teNbtypowy).1'1"1'111":111 '1; -1: r ;''• "1' •:1 '\:1?11:1:'' 1"/,:11 :;,ll:../:ĄI:l^;ll:ll:••::l?::y^^llllrs;TI:'^l::l^^^^^^^^ Autocęnzyw, łudzie dot)rowQlnłe ocIrzucajĄ praeeiwstawns poglądy, ąt»y nie ,1,,,, gtotpedować-saroyctT^elte",! „,,; ••:': , '1: ''•:,''", '", 11 :11'1. :1:1:'1^1,• .U(aei"u;nfev>%ny itacisk ^al dysydentów, aoy^poćt:)Qrządla3wa(i się ; ^ \' więfóiosci:-ieżeit ttiozie wyrażała itine opisie, w^erany^^^ .^^i^^S^W^fó^BpO^ RYCINA 9.8. Grupowe myślenie: warunki, symptomy i konsekwencje. W pewnych sytuacjach utrzymanie spójności i solidarności grupowej jest ważniejsze od liczenia się z realiami (zwróć uwagę na punkt „warunki sprzyjające wystąpieniu myślenia grupowego"). Gdy to się zdarzy, mogą się pojawić takie symptomy jak złudzenie nieomylności (zwróć uwagę na punkt „symptomy myślenia grupowego"). Symptomy te mogą doprowadzić do błędów w podejmowaniu decyzji (zaczerpnięto z: Janis, 1982) Nixona i jego doradców. Innym przykładem może być fatalna decyzja NASA o wystrzeleniu wahadłowca kosmicznego „Challenger". Inży- nierowie ostrzegali wówczas, że niska temperatura może uszkodzić gumowe uszczelki pierścieni (te, które zawiodły w czasie startu, powo- dując eksplozję rakiety i śmierć całej załogi). Wszystkie te decyzje za- kończyły się niepowodzeniem z powodu symptomów i konsekwencji grupowego myślenia (por. ryć. 9.8). _ Należy podkreślić, że grupowe myślenie nie dotyczy wyłącznie pre- zydentów i urzędów państwowych USA. Zawsze kiedy spójna grupa ma podjąć decyzję, istnieje niebezpieczeństwo myślenia grupowego, obo- jętne, czy będzie to rodzina planująca wyjazd na wakacje, stowarzyszenie przyjmujące nowych członków czy samorząd szkolny ustalający przy- szłoroczny budżet. Opisane przez Janisa procesy grupowego myśle- nia zostały ujawnione także w badaniach eksperymentalnych (Callaway, Esser, 1984; Courtright, 1978; McCauley, 1989) oraz w badaniach nad Rozdział 9 symulowaniem kryzysów międzynarodowych (Druckerman, 1968; Guetz- kow, 1968). Mimo wszystko nie powinniśmy wyciągać wniosku, że myślenia gru- powego nie można uniknąć, kiedy spójna grupa spotyka się w celu pod- jęcia jakiejś decyzji. Mądry przywódca może wykonać kilka działań, aby mieć pewność, że jego grupa jest uodporniona na ten sposób podejmo- wania decyzji. Przywódca nie powinien być autokratyczny, lecz bezstron- ny. Powinien być otwarty na zewnętrzne opinie wyrażane przez osoby spoza grupy, którym nie zależy na zachowaniu jej spójności. Powinien podzielić grupę na małe zespoły, które najpierw spotykałyby się oddziel- nie, a dopiero potem dyskutowały na forum grupy o swoich pomysłach. Przywódca może także zarządzić tajne głosowanie lub zebrać anonimowe opinie na piśmie. Pozwoli mu to upewnić się, że poglądy poszczególnych osób są prawdziwe, nie ocenzurowane obawą o wywoływanie wzaje- mnych pretensji (Flowers, 1977; McCauley, 1989). Na szczęście prezydent Kennedy wyciągnął wnioski z błędów, które popełnił w kwestii Kuby, i zastosował się do powyższych zaleceń, aby uniknąć niepowodzeń grupowego myślenia, gdy stanął w obliczu kolejnej, ważnej decyzji politycznej dotyczącej kubańskich pocisków rakietowych. Gdy jego doradcy intensywnie debatowali, jak działać po wykryciu radziec- kich pocisków na Kubie, sam Kennedy unikał tych spotkań, aby nie wpły- wać na przebieg dyskusji. Wprowadził także do grupy doradców nowych ekspertów (np. Adiai Stevensona). Sukces w negocjacjach nad wycofaniem radzieckich pocisków był z pewnością wynikiem wprowadzonych przez prezydenta udoskonalonych metod podejmowania decyzji. Im bardziej dokuczliwe jest prze|fe|e ż jednej skrajności w drugą, tym dokuczliwsze będą te skrajności. — John Milton Polaryzacja grupy: dążenie do skrajności W ramach omawiania kwestii podejmowania decyzji powinniśmy rozwa- żyć jeszcze jedną okoliczność, mianowicie czy rzeczywiście decyzje gru- powe są bardziej wyważone i mniej radykalne od decyzji pojedynczych Procesy grupowe 383 osób? Odwołajmy się do naszego przykładu z pomysłem produkowania lodów zawierających wodorosty. Działający w pojedynkę kierownik mógł- by narazić firmę na ryzyko wynikające z tego przedsięwzięcia. Natomiast od zespołu kierowniczego można oczekiwać bardziej wyważonych decy- zji, akceptujących pomysł tylko w sytuacji dużej szansy na jego powo- dzenie (pamiętając o możliwości ujawnienia się grupowego myślenia). Czy mamy rację? Nathan Kogan i Michael Waliach (1964) porównywali podejmowanie decyzji przez grupy i poszczególne jednostki w warunkach ryzyka. W ba- daniach tego typu uczestnicy otrzymują zwykle kwestionariusz rozwią- zywania dylematów (Choice Diiemmas Ouestionnaire — CDQ), który prezentuje osobie badanej serię opowiadań przedstawiających dylemat głównego bohatera. Osoba badana ma oszacować prawdopodobieństwo sukcesu dla każdej alternatywy, a potem dokonać wyboru jednej z nich (Kogan, Waliach, 1964). Przykład CDQ dotyczącego szachisty został po- kazany na rycinie 9.9. Badani niezależnie rozwiązują te zadania, a potem w grupowej dyskusji podejmują wspólne decyzje dotyczące kolejnych kwestii. W jaki sposób można porównać te dwa zbiory rozwiązań? Czy bardziej ryzykowne decyzje preferują grupy czy raczej pojedyncze osoby? Waliach ze współpracownikami odkrył, że grupy podejmują bardziej ry- zykowne decyzje niż jednostki. Zjawisko to nazwano przesunięciem ry- zyka. I tak, pojedyncze osoby twierdziły, że przy trzydziestoprocentowym prawdopodobieństwie szansy wygrania meczu szachowego gracz może sobie pozwolić na wykonanie ryzykownego posunięcia; grupy natomiast ustaliły, że takie ryzyko można podjąć już przy 10% szansy na zwycięstwo (Waliach, Kogan, Bem, 1962). W wielu innych badaniach dotyczących Amerykanów wykazano występowanie przesunięcia ryzyka przy podej- mowaniu decyzji grupowych. Istnieją również dowody, że w innych kra- jach zachodnich jest podobnie (Bateson, 1966; Beli, Jamieson, 1970; Kogan, Doise, 1969; Lamm, Kogan, 1970; Pruitt, 1971; Rim, 1963). Wraz ze wzrostem liczby badań okazało się, że historia ma swój ciąg dalszy. Zwrócono uwagę, iż w dawniejszych badaniach posługiwano się dylematami, które skłaniały do ryzyka nawet tych, którzy ryzykantami RYCINA 9.9. Kwestionariusz rozwiązywania dylematów (zaczerpnięto z: Waliach, Kogan, Bem, 1962) 384 Rozdział 9 polaryzacja grupowa: tendencja grup do podejmowania decyzji, które są bardziej skrajne niż początkowe inklinacje członków nie byli (Brown, 1965; Myers, Arenson, 1972; Teger, Pruitt, 1967). Dyskusja grupowa skłoniła ich do przyjmowania jeszcze bardziej skrajnego stano- wiska w stosunku do tego, które mieli początkowo — bardziej zdecy- dowanie preferowali ryzyko. Rozważmy następującą sytuację: Roger, mło- dy małżonek z dwojgiem dzieci, ma stabilną, ale słabo płatną pracę, nie ma w związku z tym oszczędności. Ktoś przekazuje mu wiadomość o wy- przedaży akcji przedsiębiorstwa. Wartość tych akcji może wzrosnąć trzy- krotnie, jeśli nowa produkcja firmy okaże się trafiona, ale firma może upaść, jeżeli nowy produkt „nie chwyci". Czy Roger powinien sprzedać swoją polisę ubezpieczeniową na życie i zainwestować w przedsiębior- stwo? Większość ludzi zalecałaby wybór bezpieczniejszego rozwiązania: Roger powinien kupić akcje tylko wtedy, kiedy będzie pewny sukcesu nowego produktu na rynku. Co się stanie, jeśli ta sprawa stanie się przed- miotem dyskusji w grupie? Wtedy wszyscy będą znacznie bardziej kon- serwatywni i uznają, że nowy produkt musi mieć 100% szansy na sukces, aby możną doradzać Rogerowi kupienie akcji przedsiębiorstwa. Tak więc nie zawsze grupa podejmuje bardziej ryzykowne decyzje. Raczej jest tak, że są podejmowane decyzję o podobnym kierunku, jaki wyznaczały początkowe preferencje jednostki, z tym że jeszcze bardziej skrajne. Będzie się tak działo niezależnie od tego, czy wcześniejsze prefe- rencje miały charakter ryzykancki czy asekurancki. Ten wzorzec działania określany jest jako polaryzacja grupowa. Nazwa ta podkreśla rolę grupy jako czynnika wzmacniającego początkowe skłonności swoich członków ku zwiększonemu ryzyku, jeśli wykazywali tendencję do ryzyka, lub ku zwiększonej ostrożności, jeśli ostrożność kierowała nimi od początku. Czynniki poznawcze i motywacyjne. Dlaczego dochodzi do polary- zacji grupowej? Grupy umacniają początkowe skłonności swoich człon- ków z dwóch powodów: na skutek działania procesów poznawczych oraz czynników motywacyjnych. W pierwszym wypadku wszyscy członkowie grupy przedstawiają własne argumenty przemawiające za ich pierwotnym stanowiskiem. Do tych argumentów, łącznie zebranych, nie miała dostępu żadna z pojedynczych osób. Na przykład, kto może zwrócić uwagę, że zlikwidowanie przez Rogera polisy ubezpieczeniowej będzie niesprawied- liwe z punktu widzenia jego dzieci, jeśli on sam umarłby przedwcześnie. Seria badań wykonana przez Eugene Burnstęin i Amirama Vinokura (1977) uzasadnia słuszność stanowiska podkreślającego znaczenie argu- mentów perswazyjnych dla polaryzacji grupowej, kiedy poszczególni członkowie grupy podawali argumenty, których inni nie brali pod uwagę. Gromadzenie nowych informacji można więc uznać za ważny czynnik wywołujący efekt polaryzacji grupowej (Ebbesen, Bowers, 1974). Interpretacja odwołująca się do perswazyjnych argumentów sugeruje, że ludzie, starając się przyjąć najbardziej logiczne stanowisko w danej spra- wię, opierają się przędę wszystkim na faktach. Jednakże chcąc się nimi kierować, ulegają także społecznym uwarunkowaniom, takim jak dążenie do zyskania sympatii innych członków grupy. Gdy ludzie dyskutują w gru- pie, najpierw określają to, co inni myślą na dany temat. Czy w grupie cenione jest ryzyko czy raczej ostrożność? W celu zdobycia sympatii innych wiele osób przyjmuje nie stanowisko ogólnie podzielane, lecz bardziej skrajne. Dzięki temu jednostka szanuje wartości grupy, a jednocześnie pre- zentuje się w pozytywnym świetle — jako osoba awangardowa i ciekawie myślącą. Tak więc zarówno czynniki poznawcze (wysłuchiwanie nowych, Procesy grupowe 385 DZIWNA SPRAWA DYSCYPLINY OLIMPIJSKIE DLA OSTROŻNYCH Rysunki śmieszą nas, ponieważ należymy do kultury ceniącej ryzyko. (Zwróć uwagę, że nie byłyby one śmieszne, gdyby przedstawiały ludzi wykonujących czynności głupie i ryzykowne). przekonujących argumentów), jak i czynniki motywacyjne (chęć zyskania sympatii w grupie) skłaniają członków grupy do przyjmowania bardziej skrajnych wariantów ich pierwotnych poglądów (Blaskovich, Ginsburg, Veach, 1975; Brown, 1986; Isenberg 1986; Myers, 1982). Teoria wartości kształtowanej kulturowo. Podczas gdy zgodnie z kon- cepcją polaryzacji grupowej może ona być spowodowana skrajnie od- miennymi czynnikami, Roger Brown (1965) wskazuje, że należy także uwzględnić fakt, iż Amerykanie "przedkładają ryzyko nad ostrożność. W swojej teorii wartości kształtowanej kulturowo Brown omawia zagad- nienie wpływu kultury amerykańskiej, opartej na kapitalistycznym syste- mie ekonomicznym, na gotowość do podejmowania ryzyka i podejmo- wanie nowatorskich działań. W porównaniu z tą kulturą, tam gdzie mamy do czynienia z ostrożnością jako wartością dominującą — występuje re- latywnie wysoki poziom obaw i konserwatyzmu. Zgodnie z hipotezą wy- wodzącą się z teorii wartości kształtowanej kulturowo, jedne kultury po- winny skłaniać do ryzyka, a inne do ostrożności. Teorię Browna potwierdzają pewne badania wskazujące, że Amery- kanie spostrzegają bardziej pozytywnie ludzi, którzy są ryzykantami, niż tych, którzy wykazują ostrożność w swoich decyzjach (Madaras, Bem, 1968); preferują sytuacje o wieloznacznym ryzyku niż sytuacje jednozna- cznie pewne (Lamm, Schaude, Trommsdorff, 1971); wierzą, że ryzykanci są bardziej kompetentni od osób wybierających ostrożne rozwiązania (Jel- lison, Riskind, 1970). Wydaje się, że w Stanach Zjednoczonych ryzyko jest cenione. Dla porównania — w dwóch badaniach międzykulturowych wykazano, że w krajach afrykańskich podstawową wartością kulturową jest ostrożność. Zarówno w Ugandzie, jak i w Liberii osoby grupowo 386 Rozdział 9 wypełniające kwestionariusz rozwiązywania dylematów okazały się bar- dziej ostrożne niż jednostki, które w porównaniu z badanymi w kulturach Zachodu były zdecydowanie ostrożniejsze (Carlson, Davis, 1971; Gologor, 1977). Gdy dochodzi do grupowych dyskusji, wzmacniają one to wszy- stko, co jest wzmacniane przez wartości kulturowe w danym społeczeń- stwie — tak więc polaryzacja grupowa skierowana na ostrożność pojawi się wówczas, kiedy jednostki zorientują się, że są mniej ostrożne niż inni w grupie, a ostrożność będzie cenioną wartością w ich kulturze. Zatem grupy podejmują często nie lepsze (bywa, że gorsze) decyzje niż jednostki. Jest to wyraźne zwłaszcza wówczas, gdy grupa pracuje nad: a) zadaniem addytywnym — dochodzi do próżniactwa społecznego; b) nad zadaniem koniunktywnym — praca osoby najmniej sprawnej za- niża wyniki pracy grupy; c) nad zadaniem dysjunktywnym — dochodzi do straty w toku procesu, jeżeli ludzie nie uwzględniają wskazówek naj- sprawniejszego członka grupy (Littiepage, 1991). Oczywiście, gdy grupa jest bardzo spójna, dochodzi do myślenia grupowego. Grupy będą po- dejmowały lepsze decyzje, jeśli uchronią się przed stratą w toku procesu i od innych będą zdobywały informację, której same nie mają. Wreszcie, w grupach występuję tendencja do podejmowania decyzji bardziej skraj- nych niż te, które są podejmowane przez jednostki; przy czym ta rady- kalizacja zmierza w tym samym kierunku, ku któremu skłaniał się każdy członek grupy na początku. Osobiście wierzę, że postępowanie Rosjan i Chińczyków wynika z nieufności co do naszych intencji, a także z naszej nieufności wobec nich. Może to oznaczać, że my sami mamy duży wpływ na ich zachowanie — traktując ich wrogo, zapewniamy sobie ich wrogość. — J. William Fulbright Interakcje w grupie: konflikt l współpraca Przeprowadziliśmy wyżej analizę pracy członków grupy, którzy wspólnie rozwiązują problemy. Dotyczyła ona jednak tylko takich sytuacji, w któ- rych członkowie grupy mają wspólny cel. Często jednak ludzie dążą do odmiennych celów, co prowadzi do konfliktów. Mogą one wystąpić mię- dzy dwiema osobami, na przykład parą zakochanych spierających się, kto posprząta w kuchni, albo między dwiema grupami, na przykład mię- dzy związkiem zawodowym i kierownictwem przedsiębiorstwa, które nie mogą porozumieć się w sprawię wynagrodzeń czy warunków pracy. Kon- flikty mogą także wystąpić między dwoma narodami, jak to obserwujemy w wypadku Izraela i jego arabskich sąsiadów. Możliwość konfliktu inter- personalnego pojawia się wtedy, gdy dwie osoby lub więcej osób wchodzi z sobą w interakcję. Freud (1930) twierdził wręcz, że konflikt jest nieunik- nionym produktem cywilizacji. Cele i potrzeby jednostek są często sprze- czne z celami i potrzebami współobywateli. Wiele konfliktów rozwiązywanych jest pokojowo i pozostawiają one wówczas niewielkie urazy. Małżeństwo może znaleźć sposób na uzgod- nienie odmiennych stanowisk, a i pracownicze pertraktacje czasami koń- czą się przyjaznym uściskiem dłoni. Jednak zbyt często konflikty prze- radzają się w otwartą wrogość. Wskaźnik rozwodów w USA jest za- trważająco wysoki. Ludzie coraz częściej uciekają się do gwałtu, aby roz- strzygnąć różnice zdań, na co wskazuje liczba morderstw popełnianych w Stanach Zjednoczonych — „stolicy mordu cywilizowanego świata" — wzrastająca w alarmującym tempie („Newsweek", July 16,1990). Na wię- kszą skalę wojny między narodami są ciągle powszechnym sposobem `Procesy grupowe 387 rozwiązywania sporów międzynarodowych. W rzeczy samej, jeśli prze- analizujemy historię wojen z ostatnich pięciu wieków, to stwierdzimy, że wiek XX wiedzie prym w zażartości walk (określanych liczbą pole- głych) i zajmuje drugie miejsce, jeśli chodzi o liczbę wojen (Levy, Mor- gan, 1984). Dlatego tak ważną sprawą jest znalezienie sposobu na po- kojowe rozwiązywanie konfliktów. Ludzkość, którą przy zastosowaniu broni nuklearnej może zniszczyć samą siebie, staje przed — poważniej- szym niż kiedykolwiek — problemem określenia przyczyn oraz zapo- bieganiem konfliktom międzyludzkim. Zacznijmy od określenia podstawowych pojęć. Interesuje nas konflikt interpersonalny, a nie konflikt intrapersonalny (wewnętrzny). Konflikt intrapersonalny jest to napięcie wywołane sprzecznością celów jed- nostki. Może on polegać na dążeniu rodziców do zrobienia kariery za- wodowej i jednocześnie sprawowania prawidłowej opieki nad dziećmi (konflikt intrapersonalny omówiliśmy w rozdziale 3). Konflikt interper- sonalny polega na napięciu między dwiema lub więcej osobami lub gru- pami, które mają sprzeczne cele. Ten rodzaj konfliktów można podzielić na dwa typy. W konflikcie o sumie zerowej zysk jednej strony jest za- wsze równoznaczny ze stratą drugiej strony. Obie strony nie mogą jed- nocześnie ani wygrać, ani przegrać w tym konflikcie. Przykładem mogą być zawody lekkoatletyczne, w których zawsze mamy zdecydowanego zwycięzcę i przegranego; podobnie jest w takich grach jak szachy albo poker. Użycie terminu „suma zerowa" jest podyktowane tym, że kiedy potraktujemy nagrody w sposób policzalny (np. kwota, jaką można wy- grać lub stracić w pokera), wtedy suma wygrana przez jedną stronę jest równa stracie poniesionej przez stronę drugą i różnica wynosi zero. Jeżeli Janice gra w pokera z Bobem i wygra 5 dolarów, to Bob traci te 5 do- larów. W codziennym życiu konflikty o sumie zerowej są stosunkowo rzad- kie. W przypadku, gdy ludzie mają przeciwstawne cele, istnieją takie rozwiązania, które mogą zadowolić obie strony w tym sensie, że każda z nich dobrze na tym wychodzi. Niestety, są także rozwiązania mało atrakcyjne dla obu stron, w których nikt niczego nie zyskuje. Wez'my pod uwagę wyścig zbrojeń między USA i dawnym ZSRR. Oba państwa mogły wiele zyskać, gdyby zgodziły się na rozbrojenie, wycofując ze konflikt intrapersonalny: napięcie jednostki wywołane dążeniem do dwóch lub więcej sprzecznych celów (np. rodzice pragną przebywać w domu z dziećmi, ale jednocześnie chcą robić karierę zawodowa) konflikt interpersonalny: napięcie między dwiema lub więcej osobami albo pulpami, które maja sprzeczne cele konflikt o sumie zerowej: konflikt:, w którym wygrana jednej strony jest zawsze równa przegranej drugiej strony, tak jak w zawodach lekkoatletycznych Konflikt międzygrupowy jest jednym z najbardziej palących problemów, które stoją dzisiaj przed nami. Gdy piszemy ten rozdział, Bośnia jest rozdarta konfliktami etnicznymi. Na zdjęciu uciekinierzy kryją się podczas ostrzału na bośniackim punkcie kontrolnym. Procesy grupowe 381 Myślenie grupowe Warunki sprzyjające wystąpieniu myślenia grupowego Qi,%8 spójność grupy: flrypą zapewnia prestir i jest atTaktyjr^ : . ludzie ćheądo nie| należeć. , '' ,,:,:,: : : ': ^^'..,-•x--::.:,; Izolacja grupyŁ^irupa ^JesI wyizolowana, chroniona przed iattemBtpwnyritt, ''^ ,'pcngląiteiai.l^-' - ^,; :^.: ^::::- -: .: -, ;1:11;' , :,:;,' :11^. 1 ^ :\: ':^l;;l;l,llil:;:X:::l;., Autenytarny przywódca: pizywódea kontrotuj® dyskusje w grupłe '?!'$% ; ; iy:,wyraźh^,lpEzed8tawla:^sv^e-zyc2^^ ,, , ..:;\ :;^:;^:;,, . - Silny stres; czfóakoww orupy odczuwają zagrożenie dla grupy.; :; ^ ^ ,i§łats8 wypracwana sposoby podejtnewśnia decyzji; brak^stend^afewych rrelW Irózpajrywariia laiłsmafytynycrt pogl^ów.^ Symptomy myślenia grupowego :;;:1'-,; ,'^ -1\1'1,,, ^ ^ ^ :lll;\:;^ll:,f:;^ Y:111:."1;^^ audzerae-^ai^M^i^^ •Przekónańje-o ~wMi'v;^ ta^h^pOT^^gIM^ ^St®reotypóWs|^tr?a^ani8,prz@<^nsiih ^^aetow^eN^upedi^i^a^ón;:^®:^® ::\1-1::1.1^:,1:.:-\ '-.'-'l'1' ;:::1.':1:•::':;'1,-'1 •ZNffliehie' jec^royślrOTNi-ztodzenie.^le^wszysey grupy RYCINA 9.8. Grupowe myślenie: warunki, symptomy i konsekwencje. W pewnych sytuacjach utrzymanie spójności i solidarności grupowej jest ważniejsze od liczenia się z realiami (zwróć uwagę na punkt „warunki sprzyjające wystąpieniu myślenia grupowego"). Gdy to się zdarzy, mogą się pojawić takie symptomy jak złudzenie nieomylności (zwróć uwagę na punkt „symptomy myślenia grupowego"). Symptomy te mogą doprowadzić do błędów w podejmowaniu decyzji (zaczerpnięto z: Janis, 1982) Nixona i jego doradców. Innym przykładem może być fatalna decyzja NASA o wystrzeleniu wahadłowca kosmicznego „Challenger". Inży- nierowie ostrzegali wówczas, że niska temperatura może uszkodzić gumowe uszczelki pierścieni (te, które zawiodły w czasie startu, powo- dując eksplozję rakiety i śmierć całej załogi). Wszystkie te decyzje za- kończyły się niepowodzeniem z powodu symptomów i konsekwencji grupowego myślenia (por. ryć. 9.8). _ Należy podkreślić, że grupowe myślenie nie dotyczy wyłącznie pre- zydentów i urzędów państwowych USA. Zawsze kiedy spójna grupa ma podjąć decyzję, istnieję niebezpieczeństwo myślenia grupowego, obo- jętne, czy będzie to rodzina planująca wyjazd na wakacje, stowarzyszenie przyjmujące nowych członków czy samorząd szkolny ustalający przy- szłoroczny budżet. Opisane przez Janisa procesy grupowego myśle- nia zostały ujawnione także w badaniach eksperymentalnych (Callaway, Esser, 1984; Courtright, 1978; McCauley, 1989) oraz w badaniach nad 388 Rozdział 9 konflikt motywów mieszanych: konflikt, w którym obie strony mogą zyskać dzięki współdziałaniu, a jednostka może zyskać jeszcze więcej dzięki rywalizowaniu ze swoim partnerem swoich arsenałów drogie środki rażenia. Obie strony mogły dalej pono- sić straty, gdyby kontynuowały wydawanie ze swoich budżetów ogro- mnych sum pieniędzy na coraz nowocześniejsze systemy uzbrojenia. Tyl- ko jedna strona mogła wygrać, gdyby zdobyła tak znaczną przewagę nad przeciwnikiem, że byłby on zmuszony do kapitulacji. Psychologowie społeczni określają taki rodzaj rokowań mianem kon- fliktu motywów mieszanych. Definiują go jako konflikt, w którym obie strony mogą zyskać, jeśli będą współdziałać, jednak jednostka może osiąg- nąć większy zysk, jeśli będzie rywalizować z partnerem. Nazwa „motywy mieszane" oznacza, że ludzie mają do wyboru dwie możliwości: mogą rywalizować (w rezultacie osiągną dla siebie zysk) lub mogą współdziałać (maksymalizując zyski dla obu stron). Większość badań psychologii spo- łecznej odnosiła się do konfliktów o motywach mieszanych (a nie o sumie zerowej). Dwa były tego powody. Po pierwsze, konflikty o motywach mieszanych częściej występują w codziennym życiu niż konflikty o sumie zerowej. Po drugie, konflikty o motywach mieszanych są bardziej intere- sujące, ponieważ nie wiadomo, jak będą reagowały obie strony. O ile w konfliktach o sumie zerowej ludzie powinni maksymalnie rywalizować z przeciwnikiem, ponieważ ta sytuacja wyklucza wygraną obu stron rów- nocześnie, o tyle w konfliktach o motywach mieszanych nie jest sprawą jednoznaczną, jaką strategię powinna przyjąć każda ze stron — współ- działania czy rywalizacji. Istnieje wiele sposobów przewidywania reakcji ludzi na konflikty o motywach mieszanych wykorzystujących socjologiczne badania maso- wych ruchów społecznych oraz historyczne, ekonomiczne i politologiczne badania nad stosunkami międzynarodowymi. Podejście psychologii spo- łecznej jest unikatowe, gdyż usiłuje ona badać konflikty w laboratorium, określając eksperymentalnie ich przyczyny i zasady rozwiązywania. Ba- dacze wprowadzają dwóch lub więcej ludzi w warunki skłaniające do współzawodnictwa i obserwują rozwój konfliktu. Oczywiście względy etyczne i praktyczne ograniczają możliwości wywoływania wielu rodza- jów konfliktów. Tak więc nie można w warunkach laboratoryjnych zaj- mować się problemem wpływu zagrożenia na rozwiązywanie konfliktów międzynarodowych. Ze względu na powyższe trudności psychologowie społeczni badający konflikty posługują się grami. Opracowano kilka interesujących gier zwią- zanych z mieszanymi motywami, które skłaniają do współdziałania i jed- nocześnie zniechęcają do rywalizacji. Oczywistym ograniczeniem takiego podejścia jest trudność z generalizowaniem zachowań przejawianych w takiej grze na życie codzienne. Jednak większość psychologów społe- cznych jest przekonana, że konflikt zaaranżowany w grze przypomina prawdziwy konflikt życiowy, zatem z gier można się wiele nauczyć. Naj- częściej wykorzystuje się grę zwaną „Dylematem więźnia". DziwŁ^się,: że ludzie w^ą;l»|^ia».:,, ,,,^ ', ;1' ':1 , ••;;-,-— Wiiłiam Szekspir „Dylemat więźnia" Przypuśćmy, że dwóch więźniów. Bili i Jesse, zostało aresztowanych za rozbój z bronią w ręku, jednak policja nie ma dostatecznych dowo- dów, dlatego oskarżono ich tylko o włamanie i naruszenie cudzej włas- ności. Policja umieszcza podejrzanych w dwóch oddzielnych pokojach przesłuchań i proponuje każdemu z nich zawarcie następującej umowy: Procesy grupowe 389 ::ll:il:llil:''^t:l";l::::l;l•l:l:';:l'l;::l•^':',!llll:,';:l ''-.Jeaśl - T'11:;^ ;:•:,,,. ..^:^Gm.^ B; nie, zeznaje,' : ; '/.^ • ^•tem^wl^Bia"-:' : Jessezeznąje :/:'' „: ,; , :;, „ ''-'^fliti:;^;:'1','',1''^ ;::: : :,., WyrolUesssgpr / .1 ; ] Wsffok Bitl$ Wyrok Je88e§o • ^Alie.^nwL • , ,,; j,..: i1:,..:',1,:;,.: ^.lata '^ c-,:,^2!eznaj81.1.1..,:. ,':^^;,: .,:-'^,. waMóny '' ^1,:1-:1.1^ :: -^^W^,:,,! :li:::130•:::IW.;l,:|:ll^^: ^jih''^1'"':^.^:1":11,?0: ::;,:!l:,:i:;;•;^;:';,•ls:lll;::::,? lat zwoiniorfy ' :: lat : ,. 10 lat ''::::,': .:,-:Stud%at, ^ 'wybiera;'1. ^^p^g;:^1:111':; 1- „,^:.-^.: F^ti^aiy;:'^,1"11?11"1'11^'.1''^ . fuBktylstuaerfta;::^. '1;:'111::1:';^1-(•31:'1^1:1:•11?;:;11•::;1 l:lil:l:^11-1;..::'^.:.^:- ;[eŁlnkły:steKie^jta:!^ ::":^:':'11::'.:111•1:::11+311:1::;11:11:?11;,::' ,-,,;- :-:1;':::;\:;,^;;:1,;111.1;11-„: ; |?anlgy,:st»(ję:nta A Punkty studenta & —t1 +6 —1 RYCINA 9.10. Laboratoryjne gry stosowane w badaniu konfliktów interpersonalnych. W górnej części ryciny przedstawiono grę „Dylemat więźnia". Wyrok uzyskany przez każdego z oskarżonych zależy zarówno od ich własnych zeznań, jak i od zeznań drugiego z oskarżonych. Pierwsze podano możliwe wyroki Billa, a następnie wyroki Jessego. Jeśli Bili zezna, a Jesse nie zezna, to Bili zostanie zwolniony, a Jesse dostanie 30 lat. W dolnej części ryciny przedstawiono „Grę motywów mieszanych" stosowaną w badaniach laboratoryjnych. Liczby przedstawiają punkty, które będą dodane lub odjęte od wyniku studenta na koniec badania. Punkty studenta A podano w pierwszej kolumnie, a obok mamy punkty studenta B. Jeśli student A wybierze opcję Y, a student B opcję X, wówczas student A otrzyma sześć dodatkowych punktów, a student B straci sześć punktów (zaczerpnięto z: Rapoport, Chammah, 1965) jeśli zgodzi się zeznawać przeciwko partnerowi, to zostanie zwolniony. Jak powinni obaj postąpić? Mają zeznawać czy milczeć? Górna część ry- ciny 9.10 określa konsekwencje każdego z możliwych działań. Jeżeli obaj będą milczeć, wówczas zostaną oskarżeni o włamanie i naruszenie cu- dzej własności i pozbawieni wolności na trzy lata. W tym przypadku obaj oskarżeni są w stosunkowo dobrej sytuacji. Jeżeli Bili przyzna się, a Jesse będzie milczał. Bili zostanie zwolniony, ale Jesse otrzyma trzy- dziestoletni wyrok. Jeżeli obaj przyznają się, policja nie będzie miała uza- sadnienia, aby wykorzystać ich jako świadków i otrzymają jednakowe wyroki, każdy po dziesięć lat. Ponieważ dochodzi do konfrontacji własnych interesów z interesami partnera, dlatego można mówić o klasycznym konflikcie motywów mie- szanych. Aby przekonać się, jak ludzie rozwiązują ten konflikt, psycho- logowie społeczni prosili o udział w wyżej przedstawionej grze lub w setkach podobnych gier (Kelley, Thibaut, 1978; Pruitt, Kimmel, 1977; Rapoport, Chammah, 1965). Zamiast odwoływać się do wyroków otrzy- mywanych przez więźniów, badacze zazwyczaj stosowali w swoich eks- perymentach monety lub punkty, które pełniły funkcję wypłaty, oraz przeprowadzali kilka kolejek danej gry. Przyjrzyjmy się na przykład „wypłatom" w dolnej części ryciny 9.10. Wyobraź sobie, że przedsta- wione tam liczby oznaczają punkty, które zostaną dodane lub odjęte od twojego wyniku na końcu badania. Grasz przeciwko innemu studentowi 390 Rozdział 9 i musisz wybierać między opcją X i Y, nie wiedząc, jakiego wyboru do- kona partner. Podobnie jak w „Dylemacie więźnia", od wyboru twojego, a także twojego partnera zależy, ile punktów zarobisz albo stracisz. Jak będziecie grali? Jeżeli jesteście podobni do innych osób, zaczniecie od wyboru opcji Y. W najgorszym wypadku stracicie tylko jeden punkt, a w najlepszym wygracie maksymalną liczbę punktów. Wybierając opcję X, zwiększacie możliwość zdobycia jakichkolwiek punktów przez obie strony. Jednak jest to ryzykowny wybór. Jeżeli partner wybierze Y, a ty X, to zaczniesz dużo tracić. Wybór opcji Y może sprawiać wrażenie wyboru najbezpiecz- niejszego, jeśli nie potrafisz określić, na ile można zaufać partnerowi (Ra- poport, Chammah, 1965). Sęk w tym, że obaj gracze pomyślą prawdo- podobnie w taki sposób, a wtedy obie strony stracą (patrz domy, prawy róg ryciny 9.10). Postępowanie ludzi w czasie takich gier może odzwierciedlać wiele konfliktów codziennego życia. Aby znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony, ludzie muszą sobie ufać. Ponieważ często nie ma tego zaufa- nia, to dochodzi do eskalacji kolejnych zachowań o charakterze rywa- lizacyjnym i w końcu nikt nie zwycięża. Dwa państwa uczestniczące w wyścigu zbrojeń mogą sądzić, że nie wolno im redukować uzbrojenia, ponieważ grozi im wykorzystanie tej sytuacji (własne osłabienie) przez drugą stronę. W rezultacie obie strony zawzięcie powiększają zapasy bro- ni. Nikt nie zdobywa przewagi, a wydawane są fundusze, które można by wykorzystać do rozwiązania wewnętrznych problemów kraju (Deutsch, 1973). Taką samą eskalację konfliktu daje się zaobserwować w przypadku rozwodzących się małżeństw. Czasami w dążeniu do celu jedna osoba rani drugą w większym stopniu niż wymagają tego własne potrzeby (albo potrzeby dzieci). W filmie The War of the Roses dochodzi do nieporozumień między małżonkami, które szybko przemieniają się w prawdziwą wojnę. Małżonkowie znajdują coraz bardziej przemyślne sposoby krzywdzenia Konflikt rozszerza się często w taki sposób, że żadna strona nie uzyskuje zwycięstwa. Procesy grupowe 391 przeciwnika, raniąc przy okazji samych siebie. W końcu cierpią oboje, gdyż — ujmując to metaforycznie — spędzają zbyt wiele czasu w opcji Y pokazanej u dołu ryciny 9.11. Takie konflikty mogą przechodzić z po- kolenia na pokolenie, jak w słynnym konflikcie między rodami Hatfiel- dów i McCoyów z Zachodniej Wirginii i Kentucky. Te narastające konflikty — chociaż częste — są do uniknięcia. Z wie- lu badań wynika, że ludzie grający w „Dylemat więźnia" przyjmują w pewnych warunkach wariant postępowania nastawiony na współdzia- łanie (opcja X). Doprowadza on obie strony do pozytywnego wyniku. Natura twoja i twojego przeciwnika. W pewnych warunkach bardziej niż w innych ludzie skłonni są do współdziałania. Trudno się dziwić, że grając z przyjacielem lub partnerem, który może ze mną współdziałać jeszcze w przyszłości, chętniej wybiorę strategię współpracy maksymali- zującą zarówno zysk własny, jak i partnera (Pruitt, Kimmel, 1977). Poza tym socjalizacja w pewnych społeczeństwach, że wskażemy tu kultury azjatyckie, w większym stopniu skłania do orientowania się na współ- działanie niż dzieje się to w kulturach Zachodu (Leung, 1987; Markus, Kitayama, 1991). Wreszcie również w obrębie tej samej kultury jedni są bardziej od innych nastawieni na współdziałanie. Wpływy te określają ich zachowanie w „Dylemacie więźnia". Nawet gdy jedna osoba jest chętna do współpracy, to konflikt może wywołać druga osoba, która będzie zmuszała partnera do rywalizacji (Kel- ley, Stahelski, 1970; McCIintock, Liebrand, 1988). Można to tłumaczyć tym, że jeśli twój partner będzie ciągle podejmował działania rywalizacyjne — wybierając opcję Y z ryciny 9.10 — ty nie będziesz miał wielkiego wyboru, będziesz musiał się bronić, także decydując się na opcję Y. W przeciwnym razie twoje straty będą jeszcze większe. Interesującą konsekwencją tego zjawiska jest tendencja do przeceniania przez osobę rywalizującą liczby ludzi o podobnym jak ona nastawieniu. Osoba ta dostrzegając przede wszy- stkim rywalizacyjne reakcje, stanowiące odpowiedź na jej własne działania rywalizacyjne, dochodzi do wniosku, że świat jest pełen osób rywalizują- cych („Światem rządzi prawo dżungli — musisz mieć się na baczności, gdyż inaczej ludzie wejdą ci na głowę"). Jednostka taka nie zdaje sobie sprawy, że zwykle to jej własne postępowanie zmusza innych do rywali- zacji, a nie jest wynikiem natury tych osób (Kelley, Stahelski, 1970). Strategia coś za coś. Jeżeli chcesz nakłonić partnera do współdziałania, mógłbyś zacząć od opcji X i posługiwać się nią w ciągu całej gry, poka- zując przeciwnikowi, że nie próbujesz go wykorzystać. Problem polega jednak na tym, że łatwo można cię rozszyfrować. Partner zdaje sobie spra- wę, że w każdej chwili może cię zdemaskować dzięki wyborowi opcji Y. Lepsza jest strategia coś za coś: zaczynamy od reakcji ukierunkowanej na współdziałanie (opcja X), następnie wybieramy tę samą opcję, na którą się zdecydował partner bezpośrednio przed tobą. Jeżeli partner zastoso- wał reakcję wskazującą na rywalizację (opcja Y), odpowiadasz mu w ten sam sposób. Jeżeli natomiast wybiera reakcję wskazującą na współdzia- łanie (opcja X), odpowiadasz w taki sam sposób w następnym posunięciu. Strategia ta informuje o chęci do współdziałania oraz gotowości do obrony przed wykorzystaniem przez partnera, który by z tobą nie współdziałał. Strategia coś za coś jest zazwyczaj skuteczną metodą skłaniania drugiej osoby do współdziałania dzięki postępowaniu wzbudzającemu zaufanie strategia coś za coś: oznacza zachęcanie do współdziałania najpierw przez stosowanie zachowań kooperacyjnych, a potem przez powtarzanie działań przeciwnika (współdziałania lub rywalizacji), które podjął on bezpośrednio przed nami 392 Rozdział 9 (Axelrod, 1984; McCIintock, Liebrand, 1988). W przypadku wyścigu zbro- jeń byłoby to połączenie dążenia do uzyskania przewagi militarnej nad wrogim krajem oraz stosowania pojednawczych gestów, takich jak za- mrożenie prób nuklearnych. Rywalizujące osoby lub grupy. Ludzie chętniej współdziałają, gdy grają przeciwko pojedynczej osobie niż przeciwko grupie (Ińsko, Schopler, Hoyle, Dardis, Graetz, 1990; McCallum, Harring, Gilmore, Drenan, Chase, Ińsko, Thibaut, 1985). Jesteśmy bardziej skłonni uwierzyć w naturalną chęć do współpracy takiej jednostki, której można zaufać. Z kolei uzna- jemy, że większość grup jest wrogo nastawiona i każda użyłaby najnie- cniejszego podstępu, by nas pokonać. Jak już wykazaliśmy we wcześniej- szej dyskusji nad deindywiduacją, przypuszczenie to może się często sprawdzić — ludzie w grupie w mniejszym stopniu czują się rozliczani ze swoich czynów i bardziej prawdopodobne jest wtedy ich antyspołeczne zachowanie (np. rywalizacyjne). Można z tego wnioskować, że przywódcy państw bardziej skłanialiby się do współdziałania, negocjując sam na sam, niż gdyby spotykały się grupy ich doradców. Stosowanie gróźb Mogliście zauważyć, że jeden czynnik sprawia, iż gra w „Dylemat więź- nia" różni się od konfliktów w codziennym życiu — chodzi o brak mo- żliwości komunikowania się z przeciwnikiem. Większość wariantów tej gry zakłada ów brak, a o partnerze wiesz tylko tyle, że wybrał opcję X lub Y w kolejnych posunięciach. Co by się stało, gdybyś mógł rozmawiać z przeciwnikiem? Co wtedy byś mówił? Wielu z nas w przypadku uwi- kłania w konflikt zastosowałoby groźby wobec konkurenta, aby dopro- wadzić do spełnienia swoich życzeń. Często ludzie wydają się popierać strategię, którą określamy jako „siedź cicho, ale trzymaj kij w ręku". Ro- dzice używają zazwyczaj gróźb, aby zmusić dzieci do posłuszeństwa, a nauczyciele straszą uczniów karami lub rozmową z dyrektorem. Bar- dziej może niepokoić liczba dzieci, które mają broń i używają jej do roz- wiązywania swoich konfliktów, które dawniej rozstrzygały bójką na boi- sku. Równie często używa się gróźb w wymiarze międzynarodowym w celu wsparcia własnych interesów wobec innego narodu. Seria klasycznych badań Mortona Deutscha i Roberta M. Kraussa (1960, 1962) wskazuje, że groźby są skutecznym środkiem zażegnywania konfliktów. Badacze ci opracowali grę, w której dwie osoby badane grają role szefów przedsiębiorstw transportowych — ACME i BOLT. Każde z przedsiębiorstw ma jak najszybciej dostarczyć towary do miejsca prze- znaczenia. Osoby badane otrzymują po 60 centów za każdy przewóz, ale odejmuje się im po cencie za każdą sekundę jazdy. Najkrótsza droga dla każdej z firm to jednopasmówka, po której jednorazowo może jechać tylko jedna ciężarówka. Stawia to obie firmy w obliczu konfliktu, co ilustruje rycina 9.11. Jeżeli ACME i BOLT będą starały się zawładnąć tą drogą, wówczas ciężarówki nie będą mogły się wymijać i oba przedsiębior- stwa stracą pieniądze. Każda firma mogła wybrać inną drogę, lecz ten wariant zabierał więcej czasu na jazdę, co przynosiło straty przynajmniej 10 centów za przejazd. Gra kończyła się, gdy każde przedsiębiorstwo wy- konało dwadzieścia kursów. Procesy grupowe 393 Gra w „Jazdę ciężarówek" Deutscha i Kraussa •- •». — RYCINA 9.11. Gra w „Jazdę ciężarówek". Osoby badane odgrywają role szefów przedsiębiorstw transportowych ACME i BOLT. Aby zarobić, muszą umożliwić przejazd ciężarówek od punktu startu do punktu docelowego, tak szybko, jak to możliwe. Najszybszy przejazd umożliwia jednopasmówka, lecz nie mogą po niej jechać jednocześnie obie ciężarówki. W niektórych wersjach badania ich uczestnicy mieli do dyspozycji szlabany, które mogli wykorzystywać do zablokowania strony przeciwnej (zaczerpnięto z: Deutsch, Krauss, 1960) Jak osoby badane reagowały na ten dylemat? Już po chwili większość z nich wypracowała rozwiązanie, które pozwalało obu ciężarówkom za- robić skromną sumę pieniędzy. Na zmianę czekali, aż jeden z nich prze- jedzie jednopasmówkę. Postępowano tak, gdy żadna strona nie miała środków, aby zagrozić stronie przeciwnej. W innej wersji badania ekspe- rymentatorzy udostępnili ACME szlaban, który umożliwiał zablokowanie drogi ciężarówce BOLT. Można by sądzić, że użycie siły — szlabanu — zwiększy zyski ACME, gdyż firma ta zagrozi firmie BOLT,'żądając, aby ta ostatnia zrezygnowała z przejazdów jednopasmówka. W rzeczywistości zaobserwowano coś zupełnie innego. Jak to pokazano z lewej strony ry- ciny 9.12, w przypadku, gdy jedna strona dysponuje szlabanem, obie stro- ny tracą więcej, niż gdy szlabanu nie było. Zestawiono ogólne zyski i stra- ty obu firm (ACME zarobiła trochę więcej niż BOLT, gdy dysponowała szlabanem, ale zyskała dużo więcej, gdy go nie było). BOLT często pro- testował, parkując na jednopasmówce i blokując w ten sposób przejazd ciężarówki strony przeciwnej. Mijał czas i obie strony traciły pieniądze. Co by się stało, gdyby sytuacja była bardziej sprawiedliwa, tzn. gdyby obie strony dysponowały szlabanem? Z pewnością szybko nauczyłyby się ze sobą współdziałać, zauważając, że znajdą się w martwym punkcie, jeśli posłużą się barierami. W przeciwnym wypadku, przy wzajemnych 394 Rozdział 9 Brak rozmowy Dobrowolna rozmowa Wymagana rozmowa Brak Jedncstronna Obustronna Brak itednostronna Obustronna Brak Jadnostronna Obustronna groźby groźba groźba groźby groźba groźba groźby groźba groźba RYCINA 9.12. Wyniki badań przy zastosowaniu gry w „Jazdę ciężarówek". Z lewej strony ryciny przedstawiono ilość pieniędzy uzyskanych przez osoby badane (ACME i BOLT), gdy nie mogły się one ze sobą porozumiewać. Po wprowadzeniu zagrożenia w postaci szlabanu wobec jednej strony obie strony traciły pieniądze. Środkowa część wykresu pokazuje sumę pieniędzy uzyskanych przez uczestników eksperymentu, gdy mogli oni w mniejszym lub większym stopniu rozmawiać ze sobą. Po wprowadzeniu szlabanów suma zdobytych pieniędzy się zmniejszyła. W prawej części wykresu pokazano uzyskane sumy, gdy wymagano, aby osoby badane porozumiewały się ze sobą przy każdej próbie, l znowu wprowadzenie szlabanów zmniejszyło ich zyski (zaczerpnięto z: Deutsch, Krauss, 1962) groźbach (jak to można zobaczyć po lewej stronie ryciny 9.12), obie strony narażą się na utratę większych kwot pieniędzy niż w innych warunkach. Raz ACME blokowało BOLTA, ale BOLT odpłacał się tym samym ACME przy następnej okazji, kiedy tylko ciężarówka konkurenta wjeżdżała na trasę — prowadziło to do sytuacji patowej, którą nie była zainteresowana żadna ze stron. Czy to czegoś nam nie przypomina? Przez kilka dziesięcio- leci Stany Zjednoczone i dawny Związek Radziecki zablokowały się wza- jemnie w eskalacji wyścigu zbrojeń, grożąc sobie zniszczeniem. Skutki komunikowania się Gra w „Jazdę ciężarówek" Deutscha i Kraussa (1960,1962) jest w pewnym stopniu odległa od codziennego życia: obie strony mogły wykorzystywać behawioralnę groźby (zamykanie szlabanu), ale nie mogły się ze sobą porozumiewać. Czy przeciwnicy doszliby do porozumienia, gdyby im to umożliwiono? Aby to wyjaśnić, Deutsch i Krauss pozwolili osobom ba- danym rozmawiać przez CB-radio. W jednym wariancie mogły one roz- mawiać tak często, jak chciały. Jak pokazuje środkowa część ryciny 9.12, taka rozmowa dawała niewielkie efekty (porównaj środkowy wykres z wykresem po lewej stronie ryciny). Znamienne jest, że ludzie w tych warunkach porozumiewają się tylko w pięciu przypadkach na dwadzie- ścia podjętych prób. Procesy grupowe 395 l Innym razem badacze postanowili, że będą wymagać od uczestników eksperymentu porozumiewania się przy każdej próbie. Wydawać by się mogło, że ludzie zmuszeni do rozmawiania ze sobą, powinni lepiej współ- pracować. Jednak jak widać po prawej stronie ryciny 9.12, nie doszło do zasadniczego wzrostu zysku w warunkach „wymuszonej rozmowy", a je- dynie trochę zmniejszyło ponoszone straty, gdy ACME dysponowało szla- banem (w warunkach jednostronnej groźby), ale wymuszanie porozumie- wania się nie doprowadziło do wzrostu współdziałania w żadnej z dwóch sytuacji (brak gróźb, obustronne groźby). Zatem zmuszanie ludzi do komunikowania się ze sobą nie prowadziło do zasadniczego zwiększenia zysków. Dlaczego tak się działo? Problem z porozumiewaniem się w badaniach z ciężarówkami polega na tym, że nie jest ono wiarygodne. Przeciwnie, osoby posługujące się CB-radiem przekazywały sobie pogróżki i okazywały nieufność. Ilustruje to następujący dialog; BOLT: Twój szlaban jest zamknięty. ACME: Wiem. BOLT: To nie jest w porządku. ACME: Nic nie jest w porządku... BOLT: Wydaje się, że nie mamy do siebie zaufania... Czy masz zamiar otworzyć szlaban? ACME: Dlaczego miałbym otwierać? BOLT: Zrobię to samo następnym razem. ACME: Grozisz mi? BOLT: A ty się ze mnie nabijasz? (Deutsch, 1973 s. 241-242) Nikogo nie może dziwić, że słowne groźby nie wzmacniały współ- działania. Dlaczego miałbym miło i grzecznie odpowiadać komuś, kto jest wyraźnie nieszczery? Współdziałanie jest możliwe przy wzajemnym zaufaniu. Jeśli poprzez rozmowę uda się stworzyć zaufanie, wówczas wpłynie to na wzrost współdziałania (np. Deutsch, 1973; Voissem, Si- strunk, 1971). Robert Krauss i Morton Deutsch zademonstrowali to zja- wisko w późniejszym wariancie gry w „Jazdę ciężarówek". Dokładnie informowali ludzi, jak powinni rozmawiać, aby mogli dojść do rozwią- zania korzystnego dla obu stron, czyli takiego, które mogliby zaakcepto- wać, będąc na miejscu drugiej strony. W takich warunkach słowne poro- zumiewanie się doprowadziło do zwiększenia ilość pieniędzy zdobytych przez obie strony. Rozmowa wzbudzała wzajemne zaufanie zamiast za- ogniać rywalizację (Krauss, Deutsch, 1966). Negocjacje i przetarg W dotychczas omawianych grach eksperymentalnych ludzie mieli ogra- niczone możliwości dokonywania wyboru. Mogli wybrać opcję X albo Y w „Dylemacie więźnia" lub kilka dróg umożliwiających dojazd ciężaró- wek do punktu docelowego w grze w „Jazdę ciężarówek". W przeci- wieństwie do tych laboratoryjnych sytuacji konflikty w codziennym życiu stawiają ludzi przed liczniejszymi możliwymi wyborami. Spójrzmy na dwie osoby, które targują się o cenę samochodu. Obie, klient i sprzedawca, mogą uwzględniać wszystkie, tylko niektóre albo żadne z wzajemnych 396 Rozdział 9 Jeżeli zostaną zastosowane dobre strategie, to negocjacje mogą doprowadzić do pozytywnego rozwiązania konfliktów. negocjacje: forma porozumiewania się przeciwnych stron konfliktu, gdzie zainteresowani składają wzajemne propozycje i kontrpropozycje, a problem jest rozwiązany pod warunkiem, że obie strony osiągną zgodę rozwiązania integrujące: rozwiązania konfliktów z korzyścią dla obu stron życzeń. Każda ze stron może odstąpić od transakcji w dowolnej chwili. Ludzie rozwiązują konflikty w warunkach dużej swobody, ale szczególnie ważna jest możliwość komunikowania się obu stron. Poprzez rozmowę, targowanie się i negocjowanie można osiągnąć satysfakcjonujące porozu- mienie. Negocjację określa się jako formę porozumiewania się przeciw- nych stron konfliktu, gdzie zainteresowani składają wzajemne propozycje i kontrpropozycje, a problem jest rozwiązany pod warunkiem, że obie strony osiągną zgodę (Rubin, Brown, 1975; Thompson, 1990). Z jakich strategii można korzystać w negocjacjach? Które są najbardziej skuteczne? Poszukiwanie rozwiązań integrujących. Ludzie zbyt często są prze- konani, że tkwią w konflikcie o sumie zerowej, z którego może wydostać się tylko jedna strona. Nie zdają sobie sprawy, że w omawianych wyżej konfliktach o mieszanych motywach możliwe są rozwiązania korzystne dla obu stron. Takie efekty nazywane są rozwiązaniami integrującymi. Przyjrzyjmy się dwóm osobom, które negocjują w związku z zakupem samochodu. Leigh Thompson (1991) poprosił pary studentów, aby ode- grali role nabywcy i sprzedawcy. Mieli oni negocjować cenę, wielkość odsetek od kredytu pobranego na zakup samochodu, warunki gwarancji i termin dostawy auta — w każdym z dyskutowanych zagadnień wy- różniono kilka możliwych wyborów (na przykład okres gwarancji mógł się wahać od sześciu do trzydziestu miesięcy). Wielu uczestników bada- nia wybierało rozwiązanie kompromisowe w każdym z dyskutowanych zagadnień (zgoda na osiemnastomiesięczny okres gwarancji). Jednak takie postępowanie nie dawało optymalnego rozwiązania, ponieważ i klient, i sprzedawca mieli odmienne punkty widzenia na ważność każdego z omawianych zagadnień: dla klienta najważniejszy był jak najdłuż- szy okres gwarancji, a dla sprzedawcy była to sprawa mało ważna; dla Procesy grupowe 397 sprzedawcy natomiast ważniejsze były odsetki od kredytu, to zaś nie mia- ło znaczenia dla nabywcy. Kilku uczestników badań Thompsona (1991) doszło do takiego optymalnego rozwiązania, jednak osiągnęli je dopiero po wyraźnej podpowiedzi, że należy skupić się na rozpoznaniu preferencji partnera. Zatem chcąc osiągnąć wzajemnie korzystne rozwiązanie, sprawdź, które sprawy są najważniejsze dla każdej z negocjujących stron. Określ skalę ustępstw. Jak już wcześniej stwierdziliśmy, jednym z naj- lepszych sposobów zachęcania przeciwnika do współdziałania w „Dyle- macie więźnia" jest strategia coś za coś, polegająca na doprowadzeniu do pojawienia się własnych działań rywalizacyjnych oraz takich samych dzia- łań drugiej strony i do współwystąpienia działań nastawionych na współ- pracę. Podobną strategią jest odwoływanie się do zasady wzajemności, którą omawialiśmy w rozdziale 7. Jeżeli ty w czymś ustępujesz, skłaniasz także do ustępstw drugą stronę. W oficjalnych negocjacjach należy czynić to ostrożnie i w sposób uporządkowany, posługując się specjalną proce- durą, zwaną stopniowym i odwzajemnianym skłanianiem do obniżenia napięcia (GRIT — graduated and reciprocated initiatives in tension-re- duction) (Lindskold, 1978; Osgood, 1962). Strategia ta składa się z czterech etapów: a) poinformuj o swojej chęci do współpracy; b) tak współpracuj z partnerem, aby zauważył, że postępujesz zgodnie z tym, co mówisz; c) poczekaj na działania świadczące o współpracy drugiej strony, a potem szybko odwzajemnij się takim samym działaniem; d) jeśli konkurent po- dejmie próbę niekorzystnego dla ciebie działania rywalizacyjnego, odpo- wiedz tak samo, działając rywalizacyjnie, zgodnie ze strategią coś za coś. Zwróć uwagę, że strategia GRIT przypomina strategię coś za coś, jed- nak pierwsza nie wymaga dokładnego przekazywania własnych intencji przeciwnikowi. Stąd GRIT jest użyteczną w warunkach bezpośredniego komunikowania się zainteresowanych, jak to się dzieje w czasie między- państwowych negocjacji dotyczących zawieszenia broni albo w trakcie negocjacji policji z terrorystami, którzy przetrzymują zakładników. GRIT okazała się skuteczną techniką skłaniającą do współdziałania wrogo na- stawionych do siebie przeciwników (Lindskold, Hań, 1988). Uwzględnij możliwość mediacji lub arbitrażu. Czasami dochodzi do zablokowania porozumienia i sprowadzenia go do gróźb i wyzwisk. Jeżeli zaistnieje taka sytuacja, warto skorzystać z udziału trzeciej strony, aby ułatwić proces wzajemnego porozumiewania się. Robert M. Krauss oraz Morton Deutsch (1966) wykazali, że możliwa jest poprawa współ- działania, jeżeli możliwe będzie porozumiewanie się. Do rozmowy ma- jącej na celu poszukiwanie kooperacyjnych rozwiązań nakłaniała i od- powiednio instruowała trzecia osoba (eksperymentator). W bardziej formalnych sytuacjach ludzie czasami wykorzystują mediatorów. Zawo- dowi mediatorzy służą radą w nieporozumieniach w zakładach pracy, utarczkach prawnych i sporach partyjnych. Chociaż nie mogą oni na- rzucić zwaśnionym stronom własnego stanowiska, to jednak często po- magają rozwiązać zaistniały problem, wskazując na istnienie wzajemnie akceptowanych rozwiązań. Ich działanie polega na skłanianiu jednej lub obu stron do ograniczenia żądań oraz na określaniu warunków, w któ- rych partnerzy negocjacji będą omawiali istniejące nieporozumienia (Carnevale, 1986; Emery, Wyer, 1987; Kressel, Pruitt, 1989). Jeśli mediacja okazuje się nieskuteczna, strony mogą zgodzić się na arbitraż, w którym GRIT, czyli stopniowe i odwzajemnione skłanianie do obniżenia napięcia: strategia ograniczania konfliktu w sytuacjach codziennego życia, w których: a) informujesz o swojej chęci do współpracy, b) współpracujesz, c) odwzajemniasz każde kooperacyjne działanie, ale d) jeżeli twój oponent działa agresywnie, odpowiadasz mu tym samym mediacja: wyrażanie zgody na udział trzeciej strony przy rozwiązywaniu zaistniałego konfliktu arbitraż: sposób rozwiązywania konfliktów polegający na tym, że trzecia strona narzuca rozwiązanie konfliktu skłóconym partnerom 398 Rozdział 9 kontrpartnerzy prezentują swe racje trzeciej, neutralnej stronie i akcep- tują takie rozwiązanie, jakie ona zaproponuje. Przykładem może być ar- bitraż dotyczący nieporozumień zarobkowych, z którego korzystają wła- ściciele ligowych drużyn baseballowych oraz zawodnicy. Gdy wynik ich nie satysfakcjonuje, mogą się odwołać do systemu prawnego, przedsta- wiając swój konflikt w sądzie. W kulturach indywidualistycznych (Stany Zjednoczone) preferowane są takie metody rozwiązywania konfliktów, w których trzecia strona narzuca wiążące decyzje. Tak jest z arbitrażem i z postępowaniem sądowym. Z kolei w kulturach kolektywistycznych (Chiny, Japonia) ludzie wolą metody, w których strony same podejmują ostateczne decyzje. Należą do nich przetarg i mediacja (Leung, 1987). Należy zaznaczyć, że niektórzy badacze zgłaszali wątpliwości, czy można generalizować ustalenia dotyczące konfliktów uzyskane przy wy- korzystaniu gier eksperymentalnych na konflikty występujące w codzien- nym życiu (Galio, 1966; Nemeth, 1972). Czy możemy nauczyć się czegoś od dwóch osób uczestniczących w wymyślonej grze, czy może być to lekcja przydatna w sporze między właścicielem i dzierżawcą lokalu, roz- wodzących się małżonków starających się o przyznanie opieki nad dziec- kiem czy wreszcie w rokowaniach prowadzonych między państwami, które znajdują się na krawędzi wojny? Jak wspominaliśmy już w rozdziale 2, jest to podstawowy problem w badaniach empirycznych. Zaletą badań prowadzonych w warunkach laboratoryjnych jest możliwość losowego doboru uczestników i usytuowanie w różnych warunkach. Jednak wyniki takich badań należy traktować z dużą ostrożnością. Należy je zweryfiko- wać w rzeczywistych sytuacjach życiowych, aby upewnić się, że może być dokonane uogólnienie. W tym kierunku zmierzają liczne ostatnio badania, w których konflikt symulowany w grze laboratoryjnej bardzo przypomina prawdziwe spory. Prowadzone są także badania nad rozwiązywaniem konfliktów w rzeczywistych warunkach, np. nad skutkami stosowania mediacji w sprawach dotyczących przyznania opieki nad dzieckiem (Eme- ry, Matthews, Wyer, 1991). Rozpoczęliśmy ten rozdzial od analizy skutków prze- bywania w niespołecznej grupie, w której nie dochodzi do współdziałania między tobą i otaczającymi cię osoba- mi. Zauważyliśmy, że jeżeli może dojść do oceny twojego indywidualnego wysiłku, to już sama obecność innych wywołuje facylitację społeczną. Przy prostych zadaniach twoje działanie się poprawia, lecz przywYkonYwanmza- dań •^^"•^""yr^i ,'f^^Jain'p tr> "IggfL.cgg''"''-'7''""1. w sytu- acji, gdy twój indywidualny wysiłek nie może zostać oce- niony, sama obecnOsifTnriyćrT może doprowadzić do wystąpienia próżniactwa społecznego: będziesz gorzej wykonywał proste zadania, lecz lepiej wykonasz zadania złożone. Wreszcie, obecność innych prowadzi do dein- dywiduacji, czyli poczucia anonimowości, którą łączy się z utratą dyscypliny związanej z własnym zachowaniem. Prospołeczne zachowania grupowe zastępowane są za- chowaniami antyspołecznymi, kiedy ludzie tracą własną indywidualność. Ta zmiana zachowania spowodowana jest ograniczeiuen"> odpowiedzialności oraz ogranicze- niemJsaxn.Q8wiadomości. Gdy mamy wokół siebie innych ludzi, często wcho- dzimy z nimi w interakcje w ramach grup społecznych. Wykazaliśmy, że grupy mogą być lepsze albo gorsze od pojedynczych osób w zakresie podejmowania decyzji. Za- skakujące jest to, że grupy są często gorsze, szczególnie w trakcie pracy nad zadaniami koniimktywnymi lub.za- daniami dysjunktywnymi. Także zadania addytywne mogą być wykonywane gorzej przez grupę, jeżeli dojdzie do straty w toku procesu — nastąpi to wówczas, gdy naj- sprawniejsza jednostka w grupie nie potrafi zmobilizować Procesy grupowe 399 pozostałych członków oraz kiedy członkowie grupy nie będą wymieniać między sobą informacji, która jest tylko im dostępna. Niestety, nawet stosowanie takich technik, jak burza mózgów, które mają pomóc grupie w podejmowaniu decyzji, okazuje się zawodne. Ściśle związane, spójne gru- py są także skłonne do grupowego myślenia, które w wię- kszym stopniu zapewnia zachowanie spójności i solidar- ności w grupie niż odwoływanie się do faktów i realisty- czne myślenie. W końcu, dzięki polaryzacji grupy wzrasta tendencja do podejmowania bardziej skrajnych decyzji, ukierunkowanych na podkreślenie wstępnych preferencji członków. Decyzje te mogą być ryzykowne albo aseku- ranckie w zależności od postawy preferowanej w grupie. Jeżeli dochodzi do interakcji między ludźmi, mogą zdarzyć się konflikty interpersonalne — napięcia mię- dzy dwiema osobami lub większą liczbą osób. Przeciwień- stwem jest konflikt intrapersonalny — napięcie występu- jące u osoby dążącej do sprzecznych celów. Istnieją dwa ty- py konfliktów interpersonalnych: konflikt o sumie ze- rowej oraz konflikt motywów mieszanych. Najczęściej badaną formą konfliktu motywów mieszanych jest „Dyle- mat więźnia" — gra zmuszająca dwóch uczestników do do- konania wyboru, czy dbać wyłącznie o własne interesy, czy również liczyć się z interesami przeciwnika. Strategia coś za coś jest użytecznym sposobem radzenia sobie z konfli- ktem motywów mieszanych. Polega ona na podejmowaniu działania kooperacyjnego albo rywalizacyjnego w odpo- wiedzi na to, jak działa partner. W rozwiązywaniu konfli- któw tego typu zasadnicze znaczenie ma stworzenie zaufa- nia między konkurentami. Określiliśmy, w jakich warun- kach dochodzi do wzrostu lub zaniku wrogości, łącznie z tym, jak stosowanie gróźb i przerwanie porozumiewania się może wpłynąć na nasilenie konfliktu. W negocjacjach istotne znaczenie ma uwzględnianie rozwiązania integru- jącego i doprowadzanie do ustępstw. W rozwiązywaniu konfliktów szczególnie przydatna jest procedura GRIT; można także odwołać się do mediacji i arbitrażu, gdy stro- ny konfliktu same nie znajdą rozwiązania. Większość ba- dań omówionych w tym rozdziale koncentruje się na okre- śleniu sposobów unikania przykrych konsekwencji proce- sów grupowych. Jeśli będziemy uwzględniali je, to nasze stosunki z innymi mogą być przyjemniejsze i bardziej saty- sfakcjonujące. Mając na uwadze liczne konflikty między ludźmi, grupami i narodami, należy zdać sobie sprawę z tego, jak wiele można skorzystać z badań psychologów społecznych w redukowaniu wrogości. Hendrick C. (red.) (1987). Group processes and intergroup relations. Newbury Park, CA: Sagę. Przegląd aktual- nych osiągnięć w zakresie takich zagadnień, jak: próż- niactwo społeczne, grupy w organizacjach oraz spo- łeczna psychologia grup terrorystycznych. Janis I. (1982). Groupthink: Psychological studies of policy decisions and fiascoes (wyd. II). Boston: Houghton Mif- flin. Autor wykazuje, że wiele ważnych decyzji poli- tycznych było obciążonych grupowym myśleniem, w którym istotniejsze znaczenie miało zachowanie spój- ności i solidarności niż wykorzystanie faktów w re- alistyczny sposób. Paulus P.B. (red.) (1989). Psychology of group influence (wyd. II). Hillsdale, NJ; Eribaum. Specjaliści od bada- nia procesów grupowych omawiają nowe koncepcje dotyczące m.in. facylitacji społecznej, próżniactwa społecznego i deindywiduacji. Pruitt D.G., Rubin J.Z. (1986). Conflict. New York: Ran- dom House. Przegląd badań nad konfliktem. Corey M., Corey G. (1995). Grupy, zasady i techniki grupo- wej pomocy psychologicznej. Warszawa: Instytut Psy- chologii Zdrowia i Trzeźwości. Domachowski W. (1984). Syndrom grupowego myślenia. W: W. Domachowski, S. Kowalik, J. Miluska, Z zagadnień psychologii społecznej. Warszawa: PWN. Mika S. (1981). Psychologia społeczna. Warszawa: PWN. Szmatka J. (1989). Małe struktury społeczne. Warszawa: PWN. l ł l Myślę, że gdyby w ogóle nie było żydów czykatolików, a wszyscy'ludzie byliby białymi lub Niemcami czy Amerykanami, gdyby Ziemia była jednym państwem zamieszkanym przez jedna rasę, wówczas wynaleźlibyśmy całkowicie nowe, ^twórcze: uzasadnienie faktu zabijania innych ftN|ł — leworęcznych, tych, którzy wolą waftiiię odtruskawek, wszystkich spiew^c^fc barytonem czy każdego, kto nosi buty do konnej fazdy^ — Woody AlleiR Rozdzial 10 Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrazenia do zwiazkow uczuciowych Czasami miłość zakwita w zupełnie nieoczekiwanych okolicznościach. Weźmy dla przykładu przypadek Hildy Vogel i Nathana Seriina, którzy spotkali się 21 stycznia 1940 roku — tuż po tym, jak Hilda spadła w głąb szybu windy. Oto jak felietonista Andrew Malcom opisał to zdarzenie: Wszystko zaczęto się od tego, że Hilda Vogel poczuła się głodna. Panna Vogel, 23-letnia asystentka lekarza, która niedawno udeSa z Niemiec, odwiedziła swego brata w jego studio fotograficznym mieszczącym się na 48 East Sfreet. Ponieważ nieobecność brata przeciągała się, panna Vogel chcąc wykorzystać ten czas na zjedzenie obiadu — wezwała windę. Drzwi windy otworzyły się. Hilda Vogel weszła do środka, chcąc nacisnąć przycisk na tablicy świetlnej. Ouu! W środku nie było kabiny. Jedynie czarna próżnia. Hilda zaczęła spadać na spotkanie własnej śmierci. Tymczasem w szpitalu miejskim dyżurujący internista również był głodny. Wtem nadeszło wezwanie; kobieta spadła na dno szybu windy. Internista ubłagał swojego kolegę, Nathana Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 405 Pragnienie bycia lubianym przez innych wychodzi jednak daleko poza proste recepty pomagające nam osiągnąć sukces w świecie biznesu. Jak zaznaczyła Ellen Berscheid (1985), my ludzie, będący najbardziej uspo- łecznionymi istotami spośród uspołecznionych zwierząt, przetrwaliśmy jako gatunek głównie z powodu naszych zdolności oceny, czy inne stwo- rzenia lub ludzie są dla nas dobrzy czy źli. „Problemy atrakcyjności inter- personalnej — twierdzi — są, całkiem dosłownie, sprawą życia i śmier- ci nie tylko dla jednostki, ale dla całej ludzkości" (Berscheid, 1985, s. 414). W rozdziale tym omówimy to, co poprzedza atrakcyjność, od wstępnej sympatii dwojga ludzi spotykających się po raz pierwszy do wzajemnej atrakcyjności dwóch bliskich przyjaciół i wreszcie miłości, która rozwija się w związku uczuciowym. Zastanówmy się, dlaczego jednych znajomych lubimy bardziej niż innych. Kiedy zadaliśmy to pytanie naszym studentom, najczęściej odpowiadali, że osoby, które lubią najbardziej to: a) ci, których wierzenia i zaintereso- wania są podobne do ich własnych; b) ci, którzy mają podobne umiejęt- ności, zdolności czy kompetencje; c) ci, którzy posiadają miłe i pożądane cechy, takie jak lojalność, rozsądek, uczciwość i uprzejmość; oraz chyba najważniejsze d) ci, którzy także ich lubią. Badania eksperymentalne przeprowadzane zarówno w laboratorium, jak i w środowisku naturalnym świadczą, że te raczej nieformalne twier- dzenia znajdują się w centrum uwagi. Jak się przekonamy, takie sprawy, jak podobieństwo innych osób do nas, ich pożądane cechy, stosunek do nas mogą wpłynąć na to, czy będziemy je lubić. Jednakże, podobnie jak już stwierdziliśmy w poprzednich rozdziałach, przekonamy się, że intuicje ludzi dotyczące przyczyn ich zachowań nie zawsze są całkowicie trafne. Rozpoczniemy od omówienia jednej z nich, która jest tak oczywista, że często pomijana, ale która — bez względu na jej oczywistość — nieko- niecznie działa w sposób jednoznaczny. Bliskich przyjaciół poznajemy często w czasach studenckich, m.in. z powodu dłuższego okresu „częstych kontaktów". 406 Rozdział 10 Nie wierzę - w przeciwieństwie do obiegowej prawdy — że naszymi przyjaciółmi są ludzie/których najbardziej lubimy; są to raczej ci, którzy po prostu trafili do nas pierwsi. Peter Ustinow, 1977 efekt częstości kontaktów: zjawisko polegające na tym, że im częściej widzimy i kontaktujemy się z druga osobą, tym większe prawdopodobieństwo, że zostanie ona naszym przyjacielem Osoba z sąsiedztwa: efekt częstości kontaktów Na świecie mieszka około pięciu miliardów ludzi. Bez względu na to, jak bardzo Dale Carnegie mógłby się starać zdobyć przyjaźń ich wszystkich, będzie on skazany na porażkę. W całym swoim życiu mamy szansę spotkać i nawiązać kontakty jedynie z minimalnym procentem osób zamieszkują- cych nasa^ planetę. Tak więc nie zdziwi nas fakt, że jedną z najprostszych determinant atrakcyjności interpersonalnej jest bliskość — czasami nazy- wana częstością kontaktów. Osoby, które przypadkowo są tymi, z którymi najczęściej się spotykamy i nawiązujemy kontakty, mają największe szansę zostać naszymi przyjaciółmi i ukochanymi (Newcomb, 1961; Priest, Sawyer, 1967; Segal, 1974). Teraz może się to wydawać oczywiste — i bez wątpie- nia myślicie: „Oczywiście, jak mogę zostać najlepszym przyjacielem kogoś, kogo w ogóle nie spotkałem i kto mieszka 3000 mil ode mnie?" Uderzającą jednak cechą bliskości i atrakcyjności, czy inaczej efektu częstości konta- któw, jak nazywają to zjawisko psychologowie społeczni, jest to, że ujawnia się on na każdym, nawet najniższym, poziomie. Na przykład Mady Segal (1974) wykazała istnienie efektu częstości kontaktów w grupie studentów pierwszego roku Maryland State Police Training Academy. Studentom tym RYCINA 10.1. Częstość kontaktów a wybór przyjaciół. Ludzie, których nazwiska zaczynały się na litery znajdujące się blisko siebie w alfabecie, byli najlepszymi przyjaciółmi (punkty blisko przekątnej), co jest odzwierciedleniem faktu, że miejsca w klasie i pokoje w domu studenckim były przydzielane alfabetycznie (zaczerpnięto z: Segal, 1974) Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 407 wskazano miejsca w klasie oraz pokoje w akademiku zgodnie z porząd- kiem alfabetycznym ich nazwisk. Segal (1974) poprosiła ich o wskazanie trzech najlepszych przyjaciół w grupie. Jak się możemy przekonać, anali- zując rycinę 10.1, zebrane odpowiedzi niemal dokładnie odpowiadały re- gułom alfabetyzacji. Larson przyjaźnił się z Lee, a nie z Abramowitzem czy Ziernickiem, mimo że Abramowitza i Ziemicka dzieliła od nich odległość jedynie kilku jardów (Byrne, 1961; Kipnis, 1957). W podobnych badaniach wykazano, że efekt częstości kontaktów ujawnia się w zachowaniu ludzi niemal w każdym wieku — od małych dzieci w przedszkolu do osób starszych mieszkających w domach pomocy społecznej (Nahemow, Lawton, 1975). Przeanalizujmy klasyczne już ba- danie przeprowadzone w kompleksie mieszkalnym dla studenckich par małżeńskich w MIT*. Leon Festinger, Stanicy Schachter i Kurt Back (1950) śledzili powstawanie więzi przyjacielskich pomiędzy parami mieszkają- cymi w różnych pokojach. I tak, jedna z części tego kompleksu składała się z siedemnastu dwupiętrowych budynków, z których każdy posiadał dziesięć mieszkań (por. zdjęcie). Mieszkańcy zostali przydzieleni do mie- szkań w sposób losowy (w kolejności zwalnianych mieszkań) i w chwili wprowadzania się prawie nikogo nie znali. W trakcie badań mieszkańcy zostali poproszeni o wskazanie trojga najbliższych przyjaciół mieszkają- cych na terenie kampusu. Dokładnie tak, jak można było oczekiwać po efekcie częstości kontaktów, 65% osób uznanych za przyjaciół mieszkało w tym samym budynku co osoby wybierające, mimo że pozostałe budynki znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie. Jeszcze bardziej uderzający był schemat zawieranych przyjaźni wśród mieszkańców tego samego bu- dynku. Budynek Westgate West został zaprojektowany tak, jak to przed- stawiono na rycinie 10.2 — sześć i pół metra dzieliło większość mieszkań od głównego wejścia, a największa odległość pomiędzy mieszkaniami wy- nosiła jedynie trzydzieści metrów. Badacze stwierdzili, że 41% osób zaj- mujących najbliżej położone mieszkanie wskazało swych sąsiadów jako Zdjęcie przedstawia kompleks domów studenckich Westgate West, w którym Leon Festinger wraz ze współpracownikami przeprowadził — dziś już klasyczne — badania nad wpływem częstości kontaktów (bliskości) na to, czy kog9Ś lubimy. * Massachusetts Institute of Technology - (przyp. tłum.). - Instytut Technologiczny Stanu Massachusetts 408 Rozdział 10 RYClNTl0.2. Rozmieszczenie mieszkań w budynku Westgate West Wszystkie budynki kompleksu byty identycznie rozplanowane (zaczerpnięto z: Festinger, Schachter, Back, 1950) najlepszych przyjaciół. Tak samo zachowało się 22% osób, które mieszkały oddzielone jednym mieszkaniem, oraz 10% studentów mieszkającychna przeciwległych krańcach korytarza. Festinger i współpracownicy (1950) wykazali, że atrakcyjność i częstość kontaktów zależą nie tylko od rzeczywistej odległości fizycznej, lecz także od odległości psychologicznej (funkcjonalnej). Ta ostatnia jest wyznaczona określonymi elementami projektu architektonicznego zwiększającego pra- wdopodobieństwo, że niektórzy ludzie częściej będą się kontaktować właśnie ze sobą nawzajem, a nie z innymi. Na przykład, więcej przyjaźni zostało zawartych przez osoby mieszkające na tym samym piętrze niż przez osoby z różnych pięter. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że wejście po schodach, aby odwiedzić kogoś mieszkającego na piętrze, wy- magało więcej czasu niż przejście wzdłuż korytarza. Intrygującym przy- kładem siły oddziaływania odległości funkcjonalnej są przyjaźnie zawie- rane przez mieszkańców mieszkań nr l i 5 (patrz ryć. 10.2). Mieszkanie blisko schodów i w jednym przypadku blisko skrzynki pocztowej oznaczało, że te pary miały wiele okazji do spotykania mieszkańców z piętra. Prawie na pewno mieszkańcy apartamentów l i 5 we wszystkich budyn- kach w kompleksie mieli więcej przyjaciół mieszkających na piętrze niż małżeństwa zajmujące pozostałe mieszkania na piętrze, i z kolei byli czę ściej wskazywani jako przyjaciele przez osoby zamieszkałe na piętrze niż osoby mieszkające na parterze. „,,<-„pra w Nawet w przypadku tak ważnej decyzji, jaką jest wybór partnera ży ciowego, efekt bliskości odgrywa podstawową rolę. Między innymi wyka- zano, że większość ludzi żeni się lub wychodzi za mąż za osobę, z którą chodzili do jednej klasy, którą znają z sąsiedztwa lub z którą pracowali w tym samym biurze czy fabryce (Bossard, 1932; Burr, 1973; Clarke, 1952; Katz, Hill 1958). Wniosek płynie z tego taki: gdybyś kiedykolwiek siedział w pierwszej ławce, a nie w ostatniej, mieszkał parę kamienic dalej, zdecydował się na pierwszą proponowaną ci posadę, to całe twoje życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Jeżeli natomiast twoje relacje z innymi ludźmi nie satysfakcjonują ciebie, to - odwołując się do efektu częstości kontaktów - proponujemy oczywiste rozwiązanie: wprowadź się do no wego lokalu, bez względu na to, czy znajduje się on na parterze w akade- miku czy domu mieszkalnym. Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 409 Fotograf, odwracając negatyw, może zrobić zarówno portret osoby, jak i jego lustrzane odbicie, co pokazano na zdjęciu. Zgodnie z efektem czystej ekspozycji ludzie preferują ten swój portret, który najczęściej oglądają — tj. lustrzane odbicie własnej twarzy. Ich bliscy przyjaciele natomiast zdecydowanie wolą drugie zdjęcie, obraz, który oni najczęściej oglądają. Efekt częstości kontaktów powstaje jako wynik naszego oswojenia się z innymi osobami czy też prostej dostępności do osób, które są blisko nas, jest to tzw. efekt czystej ekspozycji. Osoby takie spotykamy często i im bardziej są one nam znane, tym większa zawiązuje się przyjaźń. Czy jednak teza ta nie stoi w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem czy tzw. mądrością ludową? Wszyscy znamy przecież powiedzenie „zażyłość prowadzi do pogardy". Czy stwierdzenie to, wobec tego, co powiedziano wyżej, jest fałszywe? Odpowiedź na to pytanie brzmi zdecydowanie i niemal niepod- ważalnie „tak". Powiedzieliśmy „niemal", gdyż jedynie w przypadku osób niesympatycznych, które zachowują się w sposób nieprzyjemny czy nie- grzeczny, częstsze kontakty prowadzą do większej niechęci (Swap, 1977). W sytuacji, gdy owe negatywne zjawiska nie występują, zażyłość prowadzi do zwiększenia atrakcyjności i przyjaźni, a nie do pogardy. W seńi klasycznych eksperymentów Robert Zajonc i jego współpra- cownicy wykazali, że gdy bodźcem był rysunek, nieznane słowo lub nie- znana osoba, to im częstsze były kontakty z bodźcem, tym bardziej był on lubiany (Moreland, Zajonc, 1982; Zajonc, 1968). W jednym z ekspery- mentów pokazywano studentom fotograf ię^albo osoby A, albo B. Foto- grafia ta była wyświetlana na ekranie z taką szybkością, że studenci nie byli nawet świadomi, że ją widzieli. Po ekspozycji fotografii studentów poproszono o przeprowadzenie krótkiej rozmowy z prawdziwą osobą A oraz B, a następnie o ocenę każdej z nich. Studenci, którzy wcześniej oglądali fotografię osoby A, bardziej polubili osobę A niż B; ci z kolei, którzy oglądali fotografię osoby B, woleli osobę B niż A (Bomstein, Leone, Galley, 1987).^ Zażyłość jest rzeczywiście silnym czynnikiem — niemal zawsze powoduje wzrost atrakcyjności drugiej osoby. Na koniec naszych rozważań o wpływie oswojenia na spostrzeganą atrakcyjność drugiej osoby warto wspomnieć/ze sami wolimy te podobizny naszej osoby, do których jesteśmy najbardziej przyzwyczajeni. W jednym z bardziej pomysłowych eksperymentów zrobiono zdjęcia kilkunastu stu- dentom, a następnie pokazywano im je wraz z jego lustrzanym odbi- ciem (por. fotografie powyżej). Na pytanie, które zdjęcie podoba im się efekt czystej ekspozycji: zjawisko polegające na tym, że im częściej jesteśmy wystawieni na ekspozycję bodźca, tym bardziej jesteśmy skłonni ten bodziec polubić 410 Rozdział 10 bardziej, przytłaczająca większość wskazywała zdjęcie będące lustrzanym odbiciem właściwej fotografii (Mita, Dermer, Knight, 1977). Dlaczego? Za- stanówmy się — lustrzane odbicie jest przecież tą podobizną naszej włas- nej osoby, którą znamy najlepiej. Czesząc włosy, myjąc zęby czy zerkając ukradkiem na własne odbicie w szybie wystawowej — widzimy się właś- nie w ten sposób. Aby jeszcze dokładniej potwierdzić interpretację otrzy- manych wyników, eksperymentatorzy pokazali dwa rodzaje zdjęć bliskim przyjaciołom osób badanych. Zgadniecie, co się stało? Przyjaciele woleli oryginalne zdjęcia bardziej niż ich lustrzane odbicia — bo przecież to z tym obrazem swoich przyjaciół byli najbardziej zżyci. To tylko powierzchowni ludzie nie oceniają po wyglądzie. — Oscar Wilde, 1891 ^pływ atrakcyjności fizycznej na to, czy kogoś lubimy Bliskość nie jest oczywiście jedyną determinantą tego, jak bardzo kogoś lubimy. Czasami, kiedy spotykamy jakąś osobę po raz pierwszy, zaczy- namy ją natychmiast lubić bądź nie lubić — i to nawet wtedy, gdy nie- wiele o niej wiemy. Dlaczego? Jedyne, co znamy, gdy widzimy kogoś pierwszy raz, to jego wygląd. Nathan Serlin wspomina, że zakochał się w momencie, w którym ujrzał oczy Hildy Vogel. No i właśnie, jaki jest wpływ atrakcyjności fizycznej na nasze pierwsze wrażenie o danej osobie? Większość studentów college'u pytana o oczekiwania co do ewentu- alnej randki, umieszczała „atrakcyjność fizyczną partnera" na początku listy (Tesser, Brodie, 1971). Z całą pewnością jest to odzwierciedlenie ich oczekiwań, a nie ich rzeczywistych zachowań. Dlaczego? Większość z nas byłaby niezadowolona z sugestii, że piękno fizyczne odgrywa główną rolę w naszych sympatiach i antypatiach. Nie chcemy myśleć o sobie, że jesteśmy na tyle powierzchowni, aby lubić osoby ładne lub przystojne bardziej niż osoby nieatrakcyjne. Sądzimy, że o naszym stosunku do in- nych winien decydować charakter i osobowość. Wolimy myśleć, że wy- gląd zewnętrzny nie ma znaczenia... Ale czy rzeczywiście? W eksperymentach naturalnych, w których badano rzeczywiste zacho- wania (w odróżnieniu od rejestrowania tego, co badani mówią, że będą robić), w przytłaczającej większości studenci college'u poszukiwali osób atrakcyjnych fizycznie. W jednym z badań Eląine Hatfieid (Walster) wraz z zespołem (1966) wyznaczyła losowo „ślepe" randki 752 świeżo upieczo- nym studentom uniwersytetu w Minnesocie. Mieli się oni spotkać na za- bawie tanecznej, zorganizowanej w trakcie obchodów dni studenta pier- wszego roku. Mimo że studenci zostali wcześniej przebadani baterią testów osobowości i zdolności, badacze połączyli ich w pary całkowicie losowo. W noc zabawy pary spędziły ze sobą kilka godzin, tańcząc i rozmawiając. Następnie badani mieli ocenić swoją randkę i określić, jak bardzo chcieliby się spotkać z tą samą osobą ponownie., Z wielu możliwych cech, które mogłyby determinować to, czy ludzie będą się nawzajem lubić — takich jak inteligencja partnera, męskość, kobiecość, dominacja, uległość, zależ- ność, niezależność, wrażliwość czy szczerość — zdecydowanie dominu- jąca była atrakcyjność fizyczna, .Co więcej, nie zanotowano w tym wzglę- dzie dużej różnicy między opiniami kobiet i mężczyzn. Uzyskane dane zburzyły popularny mit, że to jedynie mężczyźni zwracają głownię uwagę na atrakcyjność fizyczną swoich partnerek. Ogólne podobieństwo między mężczyznami i kobietami w tym zakresie potwierdzono także i w wielu innych eksperymentach (Andersen, Bem, 1981; Crouse, Mehrabian, 1977; Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 411 Hatfieid, Sprecher, 1986; Stretch, Figley, 1980). Również w badaniach, w których udział brały profesjonalne agencje matrymonialne, otrzymano takie same rezultaty (Lynn, Shurgot, 1984; Woli, 1986). Opisana wyżej ogólna prawidłowość nie ogranicza się wyłącznie do „ślepych" randek. Gregory White (1980) badał proces zalecania się wśród młodych par na Uniwersytecie Kalifornijskim. Podobnie jak Elaine Hat- fieid i jej współpracownicy (1966) White stwierdził, że kluczowym czyn- nikiem była atrakcyjność fizyczna(}ednakże w jego badaniach to podobna atrakcyjność osób tworzących parę decydowała, czy ich związek miał szansę na stabilizacjęy^onkretnie, po około dziewięciu miesiącach od pier- wszego spotkania te pary, które były dobrze dobrane pod względem fi- zycznej atrakcyjności (według rankingu ustalonego przez eksperymenta- tora), były bardziej zaangażowane w związek w porównaniu z parami, które tworzyły osoby różniące się pod względem atrakcyjności fizycznej.' Dobranie się na zasadzie atrakcyjności fizycznej może również odgrywać rolę w powstawaniu przyjaźni. Thomas Cash i Valerian Derlaga (1978) wykazali, że przyjaciele tej samej płci (dwie kobiety lub dwóch mężczyzn) byli bardziej podobni do siebie pod względem atrakcyjności fizycznej niż do innych osób badanych, z którymi losowo ich porównano. Założenia przyjmowane w stosunku do ludzi atrakcyjnych. Jedną z uderzających prawidłowości, odnoszącą się do zjawiska atrakcyjności fi- zycznej jest powszechne przeświadczenie, iż atrakcyjność fizyczna jest ści- śle powiązana z innymi pożądanymi cechami. W jednym z badań Kąren Dion i jej współpracownicy (1972) pokazywali studentom college'u fotogra- fie osób studiujących na trzech różnych latach. Fotografie zostały celowo dobrane w taki sposób, aby różniły się ze względu na stopień atrakcyjności: jedna osoba była atrakcyjna, inna przeciętna, a jeszcze inna nieatrakcyjna. Uczestników eksperymentu poproszono o oszacowanie każdej osoby przed- stawionej na zdjęciu na 27 różnych wymiarach osobowości, a następnie o określenie ich przyszłego szczęścia. Co się okazało? Otóż osobom atrakcyj- nym przypisano zdecydowanie więcej cech pozytywnych i dawano lepsze prognozy pomyślności..'Wniosek ten był prawdziwy zarówno wtedy, gdy mężczyzna oceniał mężczyznę czy kobietę, jak też, gdy to kobieta oceniała mężczyznę lub kobietę. Z tęgo, jak i z wielu innych podobnych badań wy- nika wyraźnie, że tak mężczyźni, jak i kobiety są przekonani, że ludzie atrakcyjni odnoszą więcej sukcesów, są bardziej inteligentni, lepiej przy- stosowani, bardziej sprawni społecznie, bardziej interesujący, zrównoważe- ni, fascynujący, niezależni i bardziej atrakcyjni seksualnie w porównaniu z osobami mniej atrakcyjnymi fizycznie (Brigham, 1980; Calvert, 1988; Eagły, Ashmore, Makhijani, Longo, 1991; Hassebrauck, 1988; Moore, Graziano, Millar, 1987). Wyniki tych badań wskazują, że piękno tworzy silny ste- reotyp, polegający na przeświadczeniu, że pozytywne cechy idą w parze z urodą. Karen Dion, Ellen Berscheid i Elaine Walster (1972) określiły to zja- wisko jako stereotyp typu „To, co jest piękne, jest i dobre" (patrz ryć. 10.3). Chociaż większość stereotypowych cech i zdolności przypisywanych ludziom urodziwym to cechy pozytywne i pożądane, jednak — o czym trzeba wspomnieć — nie patrzy się na nich wyłącznie poprzez różowe okulary. Na przykład często się sądzi, że piękne kobiety są bardziej próżne i egoistyczne niż kobiety mniej atrakcyjne. O przystojnych mężczyznach myśli się z kolei, że są mniej inteligentni w porównaniu z mężczyznami nie tak atrakcyjnymi (Bar-Tal, Saxe, 1976; Dermer, Thiel, 1975). Ponadto Piękno jest lepszą rekomendacją od najlepszego listu polecającego. — Arystoteles IV w. p.n.e, 412 Rozdział 10 RYCINA 10.3. Stereotyp „To, co ^est piękne, jest i dobre". Ludzie wierzą, że wiele cech oozytywnych jest powiązanych z atrakcyjnością fizyczną •zaczerpnięto z: Dion, Berecheid, Walster, 1972) Och, jałdie nikczemną rzeczą jest ludzka woda — kfmpSstiftrkorumpuje wszystko, czego się dotknie. — Orestes, 408 r. p.n.e, większość z nas — z obawy przed manipulacją — /jest ostrożna w obec- ności ludzi zbyt przyjaznych, zbyt chętnie nas zadowalających, mówią- cych za dużo komplementów. Podobny stosunek mamy do osób zbyt atrakcyjnych. Spostrzegamy ich bowiem jako mających określoną władzę i nieco ich się obawiamy sądząc, że mogliby użyć swojej siły, aby nami manipulować. W jednym z eksperymentów Harold Sigall i Nancy Ostrove (1975) przedstawiali studentkom i studentom college'u opis sprawy kry- minalnej, w której oskarżona, atrakcyjna kobieta, była ewidentnie winna popełnienia zbrodni. Badanych poproszono następnie o zaproponowanie właściwego ich zdaniem wyroku. W sytuacji, w której popełniona zbrod- nia nie miała związku z urodą oskarżonej (włamanie), osoby badane pro- ponowały znacznie łagodniejsze wyroki niż w sytuacji, gdy związek taki istniał (oszustwo, w którym oskarżona nakłoniła kawalera w średnim wie- ku do zainwestowania w nie istniejącą spółkę). W tym ostatnim przypad- ku osoby badane, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, proponowali su- rowszą karę.' Ludzie — w stosunku do osób urodziwych — są skłonni zakładać raczej ich niewinność niż winę. Gdy jednak stwierdzą, że osoba atrakcyjna wykorzystała swoją urodę dla osiągnięcia korzyści, będą wobec niej bardziej surowi. Co, w takim razie, jest piękne? W opisanych eksperymentach dowie- dziono, że w taki czy inny sposób, atrakcyjność fizyczna decyduje o tym, kto kogo lubi, i to zarówno na krótki, jak i długi dystans. Co więcej, w ba- daniach tych wykazano istnienie zarówno w USA, jak i w innych krajach pewnych wyraźnych standardów kulturowych określających, kogo się uważa za atrakcyjnego fizycznie. Sędziowie kompetentni pochodzący z wszystkich części Stanów Zjednoczonych nie mieli trudności z szacowa- niem ludzi pod względem atrakcyjności fizycznej, a ich oceny wykazywały Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 413 dużą zgodność. Ponadto wyniki eksperymentów, w których osobom ba- danym pokazywano fotografie „pięknych", świadczą o tym, że zdjęcia osób uważanych przez eksperymentatora za atrakcyjne oraz zdjęcia ludzi uwa- żanych przez niego za nieatrakcyjne w różny — choć przewidywalny — sposób wyznaczają zachowania badanych. Czy dziwi was to, że dla większości istnieje zgodność cech fizycznych i towarzyszących im cech osobowości, przypisywanych osobom uważa- nym za urodziwe? Chyba jednak nie powinno. Już od wczesnego dzie- ciństwa''media uczą nas/ co jest piękne, wskazując na związek owego piękna z pojęciem dobrą. Na przykład ilustratorzy tradycyjnych książek dla dzieci oraz twórcy postaci do filmów Disneya nauczyli nas, że łagodne i czarujące bohaterki, takie jak Królewna Śnieżka, Calineczka, Piękna (z bajki Piękna i Bestia) czy Śpiąca Królewna — podobnie jak postacie książąt, którzy je bronią i zdobywają (a w przypadku Pięknej i Bestii książę, w którego zamienia się bestia) — wszystkie wyglądają podobnie. Mają Można wskazać na wyraźne kulturowe standardy piękna w danej dziedzinie w Stanach Zjednoczonych. Standardy piękna zmieniają się jednak szybciej dla kobiet niż dla mężczyzn. Górne zdjęcia, to wzorce kulturowe z lat czterdziestych i pięćdziesiątych; zdjęcia dolne obrazują aktualne wzorce kulturowe. 414 Rozdział 10 Marzenie, aby mieć ciało odpowiadające kulturowym wzorcom piękna, daje stałą pracę amerykańskim chirurgom plastycznym. Chociaż na ogół operacjom poddają się kobiety, to wielu mężczyzn także ucieka się do tego sposobu. Górne zdjęcie (fragment reklamy Calvina Kleina) przedstawia wygląd idealnego torsu mężczyzny. Na dolnych zdjęciach przedstawiono wygląd mężczyzny przed wszczepieniem i po wszczepieniu silikonowego implantu. Zdjęcie „po" zdecydowanie bardziej przypomina zdjęcie mężczyzny z reklamy. regularne rysy twarzy, małe nosy, duże oczy, ładnie wykrojone usta, cerę gładką i czystą oraz szczupłe (a w przypadku książąt atletyczne) ciała — bohaterki są podobne do lalki Barbie. Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że gabinety chirurgii plastycznej skracające i prostujące nosy, korygujące usta, zwiększające lub zmniejsza- jące biusty czy prostujące zęby, tak znakomicie prosperują w całych Sta- nach. Chirurgia kosmetyczna jest oczywiście skuteczna. Michael Kalick (1977) poprosił studentów o ocenę zdjęć kilkunastu kobiet, wykonanych przed operacją i po operacji kosmetycznej. Kobiety po zabiegu nie tylko zostały uznane za piękniejsze, ale także za cieplejsze, bardziej wrażliwe i bardziej atrakcyjne seksualnie. Kulturowe standardy piękna są wcześnie przyswajane. Konsekwen- cją tego stanu rzeczy jest, między innymi, wczesne przyswajanie kultu- rowych standardów piękna. Szczególnie dotyczy to dzieci, które są głów- nymi odbiorcami lalek Barbie czy kreskówek Disneya. W jednym z bardzo ciekawych badań Karen Dion i Ellen Berscheid (1974) stwierdziły, że na- wet w przedszkolu dzieci są wrażliwe na fizyczną atrakcyjność swoich rówieśników. W badaniu tym Dion i Berscheid poprosiły najpierw grupę kilku niezależnych ekspertów (studenci ostatnich lat studiów) o ocenę stopnia fizycznej atrakcyjności dzieci chodzących do przedszkola. Nastę- pnie ustaliły, kto kogo lubi w grupie dzieci. Okazało się, że atrakcyjność fizyczna była ważnym determinantem popularności. Jedną z przyczyn tego, że dzieci wolą atrakcyjnych rówieśników, może być naśladowanie zachowań dorosłych. Dorośli bowiem także mają ten- dencję do faworyzowania ludzi atrakcyjnych (Berkowitz, Frodi, 1979; Dion, 1972). Karen Dion (1972) poprosiła kobiety o przeczytanie sprawozdania Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 415 Informacje o tym, co jest piękne, dzieci czerpią z telewizji, filmów i zabaw ze swoimi lalkami. nauczyciela, w którym opisywał on swoje kłopoty w prowadzeniu klasy. Do każdego sprawozdania dołączono fotografię dziecka, które uważano za przyczynę tych kłopotów. Zdjęcia zostały podzielone na dwie grupy — dzieci atrakcyjnych fizycznie (zarówno chłopców, jak i dziewczynek) oraz mniej atrakcyjnych. Rezultaty? Kobiety miały tendencję do większego ob- winiania dzieci mniej atrakcyjnych fizycznie; sądziły także, że dzieci te zachowują się tak samo na co dzień. W przypadku dzieci atrakcyjnych natomiast starały się je usprawiedliwiać. Jedna z badanych kobiet powie- działa: „Ona tak ładnie bawi się ze wszystkimi i — jak każdy — może mieć po prostu zły dzień. Tego, że była okrutna... nie można brać poważ- nie". Kiedy w tej samej sytuacji winowajczynią była nieatrakcyjna dziew- czynka, typową odpowiedzią było: „Wydaje mi się, że to dziecko jest raczej rozpuszczonym bachorem i może sprawiać kłopoty nauczycielom. Można sądzić, że będzie szukała zwady z innymi dziećmi... Tak czy owak będzie z nią prawdziwy problem" (s. 211). Samospełniające się proroctwo. Jedną z najbardziej irytujących konse- kwencji stereotypu opartego na fizycznej atrakcyjności jest możliwość po- jawiania się samospełniającego się proroctwa (problem ten omawialiśmy w rozdziale 4). Dokładnie rzecz biorąc, sposób, w jaki tra- ktujemy ludzi, wpływa na ich zachowanie i na to, co myślą o sobie. W eks- perymencie, którego autorami byli Mark Snyder, Elizabeth D. Tanke i Ellen Berscheid (1977), efekt ten ujawnił się bardzo wyraźnie. Grupie studentów college'u przekazano wiele informacji o innej uczestniczce eksperymentu oraz jej fotografię. Fotografia przedstawiała albo bardzo atrakcyjną, albo nieatrakcyjną kobietę. Studentom powiedziano, że mają z nią przeprowa- dzić rozmowę telefoniczną (warunki eksperymentu dopuszczały jedynie komunikację werbalną — z wyeliminowaniem gestykulacji i mimicznych wyrazów twarzy). Fotografia miała wzbudzać w badanych i ujawniać ste- reotyp „To, co jest piękne, jest i dobre", a więc oczekiwanie, że z kobietą atrakcyjną rozmowa będzie przyjemniejsza, swobodniejsza i zabawniejsza niż z kobietą nieatrakcyjną. Fotografie, które otrzymali studenci, nie były fotografiami kobiet, z którymi oni rzeczywiście rozmawiali. Czy to, w co uwierzyli, stworzyło jakąś rzeczywistość? 416 Rozdział 10 Kiedy się w tobie zakochałem, wydawało mi się, ze nie masz takiego zeza. Badania pokazują, że to, czy lubimy daną osobę, wpływa na to, jak bardzo wydaje nam się ona atrakcyjna fizycznie. Tak. Studenci, którzy wierzyli, że rozmawiają z kobietą atrakcyjną, od- powiadali w sposób łagodny, bardziej akceptowany społecznie niż studen- ci, którzy sądzili, że rozmawiają z kobietą nieatrakcyjną. To jednak nie wszystko — zachowanie mężczyzn wpłynęło na sposób prowadzenia roz- mowy przez kobiety. Niezależni obserwatorzy bowiem, wysłuchawszy na- grania tylko tej części rozmowy, którą one prowadziły (a więc nie oglądając ich zdjęć), ocenili te kobiety, które rozmawiały z partnerami zakładającymi, że są one atrakcyjne, jako bardziej atrakcyjne, budzące zaufanie, ożywio- ne i ciepłe w porównaniu z kobietami, których rozmówcy sądzili, że są nieatrakcyjne. Zatem gdy mężczyźni uważali, że rozmawiają z atrakcyjną kobietą, rozmawiali z nią w sposób ujawniający jej najlepsze strony. Badanie to zostało później powtórzone, z tą różnicą, że odwrócono role. Susan Andersen i Sandra Bem (1981) pokazały kobietom zdjęcie atrakcyj- nego oraz nieatrakcyjnego mężczyzny. Zadanie kobiet polegało na prze- prowadzeniu rozmowy telefonicznej ze wskazanym mężczyzną. Mężczyź- ni natomiast nie wiedzieli, co o nich sądzą owe kobiety. Podobnie jak w eks- perymencie Snydera, Tanke i Berscheid (1977) kobieta zachowywała się zgodnie z własnymi przewidywaniami („proroctwem"), a mężczyzna od- powiadał adekwatnie do jej zachowania. Badania te sugerują, żą ludzie atrakcyjni fizycznie mogą myśleć o sobie jako o osobach dobrych bądź miłych, ponieważ są konsekwentnie trakto- wani w taki sposób. I odwrotnie, ludzie mniej atrakcyjni mogą zacząć traktować siebie jako gorszych czy nie lubianych, ponieważ są ciągle tak odbierani (i to już od dzieciństwa). Można więc stwierdzić, że ludzie mogą zacząć zachowywać się w sposób zgodny z takim obrazem siebie — to jest w sposób zgodny z tym, jak byli traktowani na początku. Jeżeli nie urodziliście się z wyglądem lalki Barbie czy Kena, nie bierzcie sobie tego do serca. Richard Nisbett i Timothy Wilson (1977) wykazali bowiem, że zasada ta działa w dwie strony. To prawda, że bardziej lubimy ludzi atrakcyjnych fizycznie, lecz prawdą jest również, że to, jak bar- dzo lubimy innych, wpływa na to, co myślą oni o swojej atrakcyjności. W omawianych badaniach studenci oglądali nagrany na taśmie wideo wywiad z pracownikiem college'u, który przedstawiał swoją filozofię pro- cesu nauczania. W „zimnych" warunkach nauczyciel był pełen rezerwy, autokratyczny, krytykujący studentów za ich brak wnikliwości i przygo- towania. Jak przypuszczano, studenci, którzy oglądali ten program, zde- cydowanie nie polubili tego wykładowcy. W „ciepłych" warunkach ten sam pracownik był łagodny, przystępny, zapewniający, że bardzo dba o swoich studentów i że docenia ich wysiłki. Studenci, którzy oglądali tego wykładowcę, polubili go natychmiast. Podstawowe pytanie brzmiało: Czy dwie grupy studentów różnie będą oceniać stopień atrakcyjności fizycznej nauczyciela, czy też atrakcyjność fizyczna jest cechą obiektywną, niezależną od tego, jak bardzo kogoś lu- bimy. Jak widać na rycinie 10.4, grupa, która oglądała „zimnego" prele- genta, oceniła go jako zdecydowanie mniej atrakcyjnego fizycznie w po- równaniu z grupą, która oglądała go jako osobę „ciepłą". Być może teraz przenikliwy czytelnik dostrzeże możliwość, że w „zimnej" wersji nauczy- ciel mógł przyjąć bardziej niedbałą postawę oraz mógł robić więcej gry- masów, co obiektywnie sprawiało, że prezentował się mało atrakcyjnie. Nisbett i Wilson wyeliminowali tę możliwość przez pokazywanie dwóm oddzielnym grupom uczestników taśm z wyłączonym dźwiękiem, tak że nie poznali oni poglądów oglądanej osoby. Tym razem badani oglądający Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 417 5 •Sj 80 70 60 50 40 30 20 10 0 Nauczyciel ichowująeyśi w .zimny" (twrnalny) śposfib Nauczyciel zachowujący się w.ciepty" (przystępny) sposób RYCINA 10.4. Okiem obserwatora. Osoby, które obserwowały nauczyciela college'u zachowującego się w sposób sympatyczny, uważały, że jest on atrakcyjny fizycznie; natomiast osoby, które obserwowały tego samego nauczyciela, lecz zachowującego się niesympatycznie, sądziły, że jest człowiekiem nieatrakcyjnym fizycznie. Działo się tak nie dlatego, że nauczyciel był obiektywnie bardziej atrakcyjny wtedy, gdy zachowywał się sympatycznie, lecz dlatego, że na nasze oceny stopnia atrakcyjności drugiej osoby wpływa to, jak bardzo tę osobę lubimy (zaczerpnięto z: Nisbett, Wilson, 1977) „zimną" i „ciepłą" wersję nie różnili się między sobą stopniem sympatii do przedstawionego im nauczyciela. I co ważniejsze, nie ocenili go jako mniej atrakcyjnego fizycznie w przypadku „zimnej" wersji. Jedynie w sy- tuacji, gdy opinie o nauczycielu oparte były na tym, co powiedział, przy- pisywano mu różną atrakcyjność fizyczną. Tak więc, chociaż bez wątpie- nia istnieją obiektywne cechy, które sprawiają, że dana osoba wydaje się innym ludziom atrakcyjna, to piękno jest cechą patrzącego. Im bardziej kogoś lubimy, tym przyjemniejszy wydaje nam się jego wygląd. Podobieństwo: swój ciągnie do swego Przekonaliśmy się już, że im więcej kontaktów mamy z ludźmi, tym bardziej ich lubimy (pokrewieństwo, znajomość), i że atrakcyjność fizy- czna jest istotnym warunkiem naszych sympatii. Jednakże, im bardziej kogoś poznajemy, tym więcej innych czynników zaczyna mieć znacze- nie. To prawda, fizyczne pojawienie się jest często pierwszą rzeczą, jaką zauważamy w przypadku innych osób, lecz ostatecznie dowiadujemy się o nich o wiele więcej, np. czy są uprzejmi, uczciwi, otwarci i twórczy, poznajemy ich preferencje polityczne i ulubione programy telewizyjne. W jakim zakresie te cechy innych wpływają na naszą do nich sympatię? Podstawowe dla sprawy jest, jak się wydaje, pytanie nie o to, o które dokładnie cechy drugiej osoby chodzi, ale o to, na ile jest ona podobna do nas samych. 418 Rozdział 10 Weźmy dla przykładu osobę Chia-Ann, adwokatki, która na biurowym przyjęciu zaczyna rozmawiać z Rebecką, młodszą koleżanką, którą ledwie zna. W trakcie rozmowy okazuje się, że obie panie mają ze sobą dużo wspólnego i zgadzają się w wielu ważnych kwestiach — w tym w opi- niach na temat różnych kandydatów do urzędu prezydenckiego, co do problemu zniesienia kary śmierci i nierówności w systemie podatkowym. Po powrocie do domu Chia-Ann opowiada swojemu mężowi, że choć roz- mawiała z Rebecką tylko 15 minut, czuje, że ma nową przyjaciółkę. To, czego doświadczyła Chia-Ann, to silny wpływ podobieństwa, czyli jak my sami jesteśmy podobni do drugiej osoby. Jednym ze sposobów spostrzegania podobieństwa jest podzielanie po- staw czy wartości — jak to wystąpiło w przypadku Chia-Ann i Rebecki. W bardzo wielu dobrze kontrolowanych eksperymentach wykazano, że jeżeli cała wiedza o drugiej osobie sprowadza się do znajomości jej opinii w różnych kwestiach, to im bardziej te opinie są podobne do naszych własnych, tym bardziej jesteśmy skłonni polubić tę osobę. W ekspery- mencie przeprowadzonym przez Donna Byrne'a i Dona Nelsona (1965) uczestnicy dowiadywali się, że inny student ma podobne — choć w róż- nym stopniu — postawy do ich własnych. Pytani, jak bardzo lubią tę osobę (której nigdy nie spotkali), biorący udział w eksperymencie ujaw- niali, że stopień sympatii był ściśle uzależniony od spostrzeganego po- dobieństwa postaw. Jak widać na rycinie 10.5, sympatia rośnie liniowo wraz z procentem wspólnych postaw. Theodore Newcomb (1961) prowadził długofalowe badania na temat związku pomiędzy atrakcyjnością i podobieństwem. Na początku roku aka- demickiego w sposób losowy przydzielił grupie studentów uniwersytetu w Michigan współmieszkańców w akademiku. Czy na podstawie podo- bieństwa będzie można przewidywać zawiązywanie się przyjaźni? Odpo- wiedź brzmiała twierdząco. Studenci nawiązywali przyjaźnie zarówno z ty- mi, którzy byli do nich podobni pod względem demograficzmym (np. wiej- skie pochodzenie), jak też z kolegami, którzy podzielali ich poglądy i posta- wy (np. ich głównym przedmiotem była inżynieria, bądź byli liberałami). Dlaczego podobieństwo jest tak ważne dla zjawiska atrakcyjności inter- personalnej? Istnieją co najmniej dwie odpowiedzi. Po pierwsze, ludzie, RYCINA 10.5. Podobieństwo a atrakcyjność interpersonalna. Dane przedstawione na wykresie przedstawiają sumaryczne wyniki ośmiu eksperymentów przeprowadzonych przez Donna Byrne'a i współpracowników, którzy wykazali, że istnieje silny liniowy związek pomiędzy atrakcyjnością interpersonalną a podobieństwem postaw. Im większe było podobieństwo postaw uczestników badań, tym większa ich wzajemna sympatia (zaczerpnięto z: Byrne, Nelson, 1965) .00 .10 .20 .30 .40 .50 .60 .70 .80 .90 Proporcja podobnych postaw Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 419 Podobieństwo jest podstawowym determinantem atrakcyjności interpersonalnej. którzy są podobni do nas, dostarczają społecznego wsparcia dla naszych własnych cech i wierzeń — innymi słowy, potwierdzają nasze przekona- nie, że mamy rację •(Byrne, Clore, 1970). Świadomość, że nie jest się osa- motnionym, działa uspokajająco, a to sprawia, że lubimy tych, którzy się z nami zgadzają. Po drugie, jest prawdopodobnie tak, że myślimy nega- tywnie o osobach, które się z nami nie zgadzają w ważnych kwestiach — nie tyle z powodu braku wsparcia, ile dlatego, że takie opinie przypominają nam spotkane w przeszłości osoby niemiłe, niemoralne, słabe czy bezmy- ślne. Zatem brak zgody w ważnych kwestiach prowadzi do repulsji (Ro- senbaum, 1986). Na przykład, jeżeli jesteś przeciwnikiem kary śmierci i spotkasz kogoś, kto jest jej zwolennikiem, to możesz przypuszczać, że osoba ta jest agre- sywna i mściwa. Jeżeli jesteś zwolennikiem kary śmierci, to możesz sądzić, że jej przeciwnicy to osoby słabe i pobłażliwe dla przestępców. W tym przypadku będziesz odbierać cudze postawy jedynie jako jedną z możli- wych informacji o tym, jak bardzo dana osoba może nie dawać się lubić. Tak więc chęć bycia popieranym oraz wnioski, jakie wyprowadzamy o czy- imś charakterze, odgrywają ważną rolę w zwiększaniu atrakcyjności osób o podobnej umysłowości i zmniejszaniu atrakcyjności tych, którzy są inni od nas (Byrne, Clore, Smeaton, 1986; Condon, Crano, 1988; Griffitt, Veitch, 1974). Dopełnianie: czyż przeciwieństwa się nie przyciągają? Jak się przekonaliśmy, prawdziwe wydaje się znane przysłowie: „Swój ciągnie do swego". A co z innym, równie znanym powiedzeniem, że prze- ciwieństwa się przyciągają? Wiele miejsca poświęcono rozważaniom na 420 Rozdział 10 Na przekór ludowemu porzekadłu, że „przeciwieństwa się przyciągają", najbardziej podobają nam się te osoby, które są do nas podobne. temat rodzajów sytuacji i charakterystyk, do których ta potencjalna reguła atrakcyjności może się odnosić. Na przykład Winch (1958) twierdzi, że osoba uległa może być atrakcyjna dla kogoś, kto lubi wychowywać in- nych, osoba nieśmiała może być atrakcyjna dla kogoś, kto jest otwarty i odważny społecznie, gaduła może być atrakcyjna dla osoby małomównej i chętnie słuchającej. Idea, że przeciwieństwa są atrakcyjne, jest komple- mentarną hipotezą, zgodnie z którą jesteśmy atrakcyjni dla osób posia- dających nie podobne, lecz przeciwne niż my cech^. Badania w tym za- kresie koncentrowały się głównie na cechach osobowości — na przykład kiedy osoba nieśmiała tworzy parę z ekstrawertykiem. Eksperymentalne dowody na istnienie zjawiska komplementarności są w najlepszym razie wieloznaczne i wynikają z kilku jedynie badań. I tak, gdy jeden z badaczy potwierdził, że przeciwne osobowości w rzeczywisto- ści się przyciągają (Wagner, 1975), to inni wykazali, że to podobieństwo — a nie komplementarność — stanowi podstawę tworzenia się związków przyjacielskich (Levinger, 1964; Meyer, Pepper, 1977). Z kolei niektórzy twierdzili, że podobieństwo odgrywa ważną rolę w pierwszym etapie two- rzenia się związku, podczas gdy komplementarność staje się ważna później i zyskuje na randze w miarę wydłużania się relacji interpersonalnych (Campbell, 1980; Kerckhoff, Davis, 1962). Inni badacze nie potwierdzili jed- nak roli czasu w ujawnianiu się funkcji komplementarności (Levinger, Senn, Jorgensen, 1970). Jednym słowem — mamy tu całkowity bałagan. Chociaż idea komplementarnych osobowości i potrzeb przemawia do serca, to jed- nak duża liczba dowodów eksperymentalnych stanowi mocne poparcie dla koncepcji przewagi podobieństwa nad komplementarnością jako waż- niejszego wskaźnika atrakcyjności. Tom Boyden i współpracownicy (1984) potwierdzili znaczenie podobieństwa osobowości w męskich związkach homoseksualnych. I tak, homoseksualiści uzyskujący wysokie wyniki w te- ście stereotypowych cech kobiecych poszukiwali partnera najbardziej eks- presyjnego — co jest stereotypową cechą kobiecą. Oczywiście niezbędne są dalsze badania w tej dziedzinie; badania wykorzystujące obszerniejsze listy zarówno cech osobowości, jak i potrzeb interpersonalnych. Obsypywanie pochwałami Jak wykazaliśmy wyżej, można wymienić kilkanaście cech charakteryzu- jących ludzi, a wpływających na nasze sympatie i antypatie. Należą do Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 421 nich przede wszystkim: fizyczna obecność oraz podobieństwo postaw. Jednakże to tylko niewielka część naszej opowieści. To, w jaki sposób ludzie zachowują się wobec nas, ma bowiem także ogromne znaczenie. Na przykład, czy lubimy tych, którzy nas chwalą i obsypują komplemen- tami? Właśnie tak myślał Dale Carnegie i stąd jego radą, jak zdobyć przy- jaciół: „Obsypuj pochwałami". Badania prowadzone w ramach psycholo- gii społecznej potwierdzają, że jest to rzeczywiście dobra strategia. W kil- kunastu eksperymentach pokazano, że częściej czujemy większą sympatię w stosunku do tych osób, które oceniają nas pozytywnie, niż do tych, które wyrażają o nas opinie negatywne (Aronson, Worchel, 1966; Jones, 1964; Jones, Gergen, Davis, 1961; Sigall, Aronson, 1969). Czy oznaczą to, że zawsze lubimy osoby, które ustawicznie krążą w pobliżu nas, mówiąc miłe rzeczy? Nie. My — ludzie — mamy bo- wiem znacznie bardziej skomplikowaną naturę. Sądzimy, że osoby do- strzegające nasze rysy i skazy są inteligentne i bardziej interesujące w porównaniu z tymi, które widzą jedynie pozytywy. W eksperymencie przeprowadzonym przez Theresę Amabile (1983) okazało się na przykład, że w sytuacji, w której wszystkie inne czynniki zostały wyrównane, a na- tkniemy się na negatywną opinię, to generalnie zwiększa ona podziw, jaki czujemy w stosunku do osoby, która ją wypowiada. Amabile w swoich badaniach prosiła studentów college'u o przeczytanie wyjątków dwóch recenzji powieści. Recenzje te — jak powiedziano studentom — ukaza- ły się w „New York Timesie", w dziale recenzji książek. Obie noty były utrzymane w podobnej stylistyce — z tym, że jedna była zdecydowanie pozytywna, a druga zdecydowanie negatywna. Badani studenci ocenili autora negatywnej recenzji jako wyraźnie bardziej inteligentnego, kom- petentnego i znającego się na rzeczy niż recenzenta pozytywnej notki. Oczywiście w eksperymencie Amabile osoba krytykująca oceniała cu- dzą pracę. Czy w takim razie będziemy zachowywać się podobnie, gdy krytyka dotyczyć będzie nas samych? To jest już problem bardziej złożo- ny. Z jednej strony, większość ludzi woli raczej być chwalona niż kryty- kowana. Z drugiej strony zaś, chcemy mieć pewność, że otrzymywane pochwały są i szczere, i rozumne. Przypuśćmy na przykład, że Sally jest inżynierem i że na jej biurku powstają rewelacyjne projekty. Jej szef mówi: „Dobra robota, Sally". Ogólnie rzecz biorąc, miło usłyszeć takie słowa i — odwołując się do Carnegiego — powinny one zwiększyć sympatię, którą Sally czuje do swojego szefa. Przypuśćmy jednak dalej, że Sally ma gorszy dzień i to, co zrobiła, nie jest tak dobre jak zwykle i — co waż- niejsze — Sally o tym wie. Czy w tej sytuacji pochwała szefa będzie miała również nagradzający charakter? Być może. Dla Sally słowa szefa mogą oznaczać próbę zachęty do lepszej pracy, nawet w obliczu miernych efektów — a to ze względu na jego uprzejmość. Sally może go nawet polubić bardziej niż wtedy, gdyby jej praca była bez zarzutu. Jest to skomplikowana sytuacja i więcej uchodzi naszej uwagi, niż daje się dostrzec. Sally może na przykład przypisywać swojemu szefowi wszelkie właściwości lub ukryte motywy. Może przy- puszczać, że jest on sarkastyczny, nieuczciwy, mało spostrzegawczy, pro- tekcyjny, uwodzicielski, głupi czy manipuluje innymi. Każda z tych cech może zmniejszyć sympatię Sally. Badania w tej dziedzinie pokazały, że chociaż ludzie lubią być chwa- leni i darzą sympatią osoby chwalące, to nie chcą być manipulowani.' Jeżeli pochwała jest zbyt szczodra, jeżeli wydaje się nieuzasadniona lub Nie góry złota są pokusą dla niektórych ludzi, lecz jest nią pochlebstwo. — Henry Ward Beecher 1877 422 Rozdział 10 ingracjacja: stosowanie strategii (np. polegających na udzielaniu pochwal, dostarczaniu pozytywnego wsparcia) w celu manipulowania innymi czy zdobywania ich sympatii — co ważniejsze — jeżeli osoba chwaląca może coś na tym zyskać, to nie będzie ona lubiana/Edward E. Jones (1964, 1990) prowadził szerokie badania nad zjawiskiem ingracjacji — rozmyślnej próby manipulowa- nia innymi poprzez udzielanie pochwał i pozytywnego wsparcia (sprzę- żenia zwrotnego). W typowym eksperymencie pomocnik eksperymenta- tora obserwował studentkę, z którą przeprowadzano wywiad, i następnie starał się ją ocenić. Oceny zostały uszeregowane następująco: część bada- nych została oceniona negatywnie, część pozytywnie i część neutralnie. W jednym z badań osobie oceniającej (pomocnikowi) przypisano ukryty motyw — dokładnie rzecz biorąc, studentom powiedziano, że osoba oce- niająca jest eksperymentatorem poszukującym ochotników do własnych badań i będzie później pytać studentów o zgodę. W rezultacie okazało się, że studenci bardziej lubili osoby oceniające ich pozytywnie niż te, które oceniały ich negatywnie — z jednym dramatycznym wyjątkiem: osoby oceniającej, której przypisano ukryty motyw. W stosunku do tej ostatniej studenci zakładali, że nagradzanie albo „maślenie im" bierze się wyłącznie z chęci pozyskania ochotników do badań, pochwała nie jest szczera i jest jedynie próbą manipulacji poprzez ingracjację. Stare przy- słowie „Pochlebstwo prowadzi donikąd" jest zatem jawnie błędne. Po- chlebstwo jest skuteczne, choć należy pamiętać o ograniczeniach i tak jak skomentował to Edward Jones „pochlebstwo zawsze gdzieś cię zaprowa- dzi", choć niekoniecznie tam, gdzie byś chciał. Życie ^owiano być ufortyfikowane wieloma piasyialjtaaaA Kochać i być kochanym to największa r»dtóji;i«(aiea»a.1;1; - ^ ' ; ^ ^^Sydaey 8i:mth, 1855, Lubić i być lubianym To, jak bardzo ludzie nam schlebiają, nie jest jedynym czynnikiem wpły- wającym na nasze uczucia do innych. Jak bardzo inni są przyjacielscy i mili — czy inaczej: jak bardzo nas lubią — ma również znaczenie. Wszyscy bowiem lubimy być lubiani. To wspaniałe uczucie, gdy pod- chodzimy do kogoś i widzimy, że osoba ta wita nas z radością i za- dowoleniem. Jest to uczucie o ogromnym znaczeniu i jeden z podsta- wowych determinant atrakcyjności interpersonalnej. Uczucie to jest tak ważne, że działa nawet wtedy, gdy brak jest innego czynnika — po- dobieństwa. W jednym z eksperymentów, kiedy młoda kobieta wyrażała zainteresowanie badanymi mężczyznami jedynie poprzez nawiązywanie kontaktu wzrokowego (nachylała się ku nim, słuchając uważnie ich wy- powiedzi), okazało się, że mężczyźni ci zdecydowanie ją polubili, mi- mo że nie zgadzała się z nimi w wielu ważnych kwestiach (Gold, Ryck- man, Mosley, 1984). Bez względu na to, czy wskaźniki, do których się odwołujemy, mają charakter werbalny czy niewerbalny, to najważniej- szym wyznacznikiem tego, czy lubimy osobę A, jest prawdopodobnie to, czy osoba A lubi nas (Berscheid, Walster, 1978; Condon, Crano, 1988; Hays, 1984; Kenny, La Voie, 1982; Kenny, Nasby, 1980; Secord, Backman, 1964). Oczywiście to, co myślimy, wpływa na to, co robimy. Przekonanie, że nowo poznana osoba nas lubi, zachęca do zachowywania się w sposób przyjacielski i bardziej otwarty niż wtedy, gdybyśmy sądzili inaczej. Co sądzicie, jaki efekt będzie miało nasze zachowanie? Osoba ta bez wąt- pienia odpowie ciepło na nasze przyjazne gęsty, a jej zachowanie wzmoc- ni z kolei nasz serdeczny stosunek do niej. Jest to jeszcze inny przykład samospełniającego się proroctwa, kiedy początkowa wiara w to, że jest Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 423 Mój eksperymentalny partner mnie lubi Mój eksperymentalny partner mnie nie lubi Szacunkowe oceny stopnia sympatif wysławione przez osoby badane w stosunku Szacunkowe oceny stopnia sympatii wystawione przez partnerów 2 ekspatymentu do ich partnerów 2 eksperymentu w stosunku do osób badanych RYCINA 10.6. Lubić i być lubianym. Badanym podano nieprawdziwą informację zwrotną, że ich partner eksperymentalny lubi ich lub że ich nie lubi. Osoby badane bardziej polubiły swoich partnerów, jeżeli im wcześniej powiedziano, że ich partner je lubi (porównaj część wykresu po lewej stronie), partnerzy zaś odpłacali tą samą monetą. Przekonania naprawdę kształtują rzeczywistość (zaczerpnięto z: Curtis, Miller, 1986) się lubianym, pcha nas do równie przyjaznych zachowań, wywołując ponownie przyjazne reakcje wobec nas i oczywiście dalej — nas wobec kogoś. Aby zilustrować ten proces, Rebecca Curtis i Kim Miller (1968) zapla- nowały bardzo pomysłowy eksperyment. Połączyły one studentów bio- rących w nim udział w pary; studenci przed eksperymentem się nie znali. W każdej parze jednej z osób, wybranej w sposób losowy, przekazywano specjalnie dobraną informację. Curtis i Miller stworzyły sytuację ekspery- mentalną w taki sposób, aby część badanych studentów uwierzyła, że jest lubiana przez partnera, a część uważała, że jest nie lubiana. Osoby badane spotkały się w parach po raz kolejny, by ze sobą porozmawiać. I tak — jak przewidziano — osoby, które sądziły, że są lubiane, zacho- wywały się w sposób bardziej przyjacielski wobec partnera czy partnerki, mówiły więcej o sobie, chętniej zgadzały się w istotnych kwestiach po- ruszonych w dyskusji i ogólnie zachowywały się serdeczniej, bardziej przyjacielsko niż osoby sądzące, że są nie lubiane. Co więcej, osoby uwa- żające, że są lubiane, rzeczywiście były lubiane, i to o wiele bardziej niż osoby zakładające, że są nie lubiane. Zatem partnerzy w diadzie odzwier- ciedlali swoje zachowania. Przedstawione na rycinie 10.6 rezultaty wyraź- nie wskazują, żeneżeli zachowujemy się w sposób wyrażający naszą wiarę w to, że dajemy się lubić i wszyscy dookoła nas lubią, to zwiększamy prawdopodobieństwo, że inni nas polubią. „Śmiej się, a świat będzie się śmiał do ciebie" — trudno nie przyznać racji staremu porzekadłu. Konsekwencje zmian w czyjejś sympatii do nas: efekt zysku-straty. Jak się przekonaliśmy, to, czy jesteśmy lubiani, jest ważnym wyznacz- nikiem naszych sympatii do innych. Jedno z oczywistych pytań, które 424 Rozdział 10 Nienawiść całkowicie pokonana przez miłość przechodzi w miłość; a miłość staje się wówczas większa, gdy pierwej była nienawiść. Ten, kto zaczyna kochać rzecz, której z przyzwyczajenia nienawidził czy tez o której myślał z bólem w sercu — niezależnie od samej miłości — czuje przyjemność. — Spinoza, 1663 efekt zysku-straty: zjawisko polegające na tym, że tym bardziej lubimy daną osobę, im więcej wysiłku musieliśmy wlożyć w zmianę jej pierwotnej opinii o nas (tj. nie lubiani na początku znajomości teraz jesteśmy lubiani), natomiast tym mniej lubimy daną osobę, im więcej jej pierwotnej sympatii straciliśmy (tj. jeżeli na początku znajomości nas lubiła, a teraz nas nie lubi) należałoby postawić w tym miejscu, brzmi następująco: Czy wraz ze wzrostem sympatii innych do nas oraz częstotliwości okazywania nam przyjaznych uczuć wzrasta nasz stopień sympatii do drugich? Odpowiedź nie jest prosta. Umówmy się, że spotkaliście Alberta na przyjęciu i że rozmawialiście z nim przez kilka minut. Następnie odwiedzaliście go w akademiku kilka razy, wdając się z nim siedmiokrotnie w dyskusję. Dla psychologa spo- łecznego szczególnie interesujące są cztery rezultaty tych rozmów: a) Al- bert w czasie wszystkich siedmiu spotkań zachowuje się wobec was wyłącznie pozytywnie; b) Albert zachowuje się wobec was wyłącznie ne- gatywnie we wszystkich siedmiu rozmowach; c) jego zachowanie podczas pierwszych rozmów jest negatywne, lecz z czasem staje się coraz bardziej pozytywne; d) jego zachowanie podczas pierwszych kilku spotkań jest pozytywne, lecz z czasem staje się coraz bardziej negatywne. W której z tych sytuacji polubilibyście Alberta najbardziej? Aby odpowiedzieć na to pytanie, Elliot Aronson i Darwyn Linder (1965) stworzyli dokładnie takie sytuacje eksperymentalne, jak wyżej wy- mienione. Studentki college'u spotykały się parę razy z koleżanką z wy- ższego roku i rozmawiały z nią na różne tematy. Po każdym spotkaniu uczestniczki mogły podsłuchać rozmowę pomiędzy eksperymentatorem i tą właśnie studentką, która oceniała swoje rozmówczynie. W rzeczy- wistości oceniająca była współpracownikiem eksperymentatora, a jej oce- ny zostały dokładnie wcześniej ustalone i były zgodne ze schematem, jaki został opisany powyżej. Były one: a) całkowicie pozytywne; b) cał- kowicie negatywne; c) realizujące zasadę zysku (najpierw negatywne, potem coraz bardziej pozytywne); d) realizujące zasadę straty (najpierw pozytywne, potem coraz bardziej negatywne). Uczestniczki eksperymen- tu poproszono następnie, aby powiedziały, na ile polubiły studentkę, która je oceniała. Może się wydawać, że im bardziej pozytywne były oceny, tym wię- kszą sympatią była darzona współpracowniczka eksperymentatora. W rzeczywistości jednakże uczestniczki znajdujące się w warunkach zy- sku, polubiły ją o wiele bardziej niż uczestniczki, które otrzymały jedynie pozytywne oceny. Tak samo studentki, które znalazły się w sytuacji stra- ty, polubiły starszą koleżankę znacznie mniej w porównaniu z tymi, któ- re otrzymywały jedynie oceny negatywne. Takie zjawisko znane jest pod nazwą efektu zysku i straty. Powstaje jednak pytanie: dlaczego zysk daje w rezultacie lepsze efekty w porównaniu ze stałą pozytywną oceną?' I dlaczego strata jest bardziej dotkliwa niż stała negatywna ocena? Istnieje kilka możliwych wyjaśnień. Jedno z nich zostało zapropono- wane już 300 lat temu przez filozofa Benedykta Spinozę, którego cyto- waliśmy wcześniej. To jego intuicja zainspirowała właśnie Aronsona i Lindera w 1965 r. do opracowania opisanego wyżej eksperymentu. Aronson i Linder uważali, że aby wystąpił efekt zysku i straty, muszą zostać spełnione dwa warunki. Po pierwsze, zysk albo strata nie powstaje w wyniku działania jakiejkolwiek sekwencji pozytywnych czy negatyw- nych twierdzeń — konieczna jest zintegrowana sekwencja prowadząca do zmiany istoty rzeczy. Innymi słowy, jeżeli na początku określicie ko- goś jako osobę głupią i nieszczerą, ą następnie stwierdzicie, że jest ona wspaniałomyślna i wysportowana, to zjawisko zysku nie powstanie, po- nieważ w grę wchodzą zupełnie różne atrybuty. Jeżeli natomiast na po- czątku dana osoba zostanie oceniona jako głupia i nieszczera, a następnie Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 425 stwierdzicie, że zmieniliście zdanie i że ta osoba jest mądra i szczera, to mamy tu do czynienia z prawdziwym zyskiem. W tej ostatniej sytuacji postawy negatywne zostały bowiem zastąpione postawami dokładnie odwrotnymi. Eksperyment, w którym ta zależność została potwierdzona, był przeprowadzony przez Davida Mettee i współpracowników (1973). Efekt zysku ujawniał się tylko w sytuacjach, w których zmiana dotyczyła istoty rzeczy. Po drugie, aby efekt zysku i straty mógł się ujawnić, zmiana postaw musi zachodzić stopniowo. Jak wykazali to w swoim eksperymencie Da- vid Mettee i Elliot Aronson (1974) nagła zmiana postawy jednej osoby odbierana jest przez zainteresowanego podejrzliwie i ze zmieszaniem, zwłaszcza gdy przesłanki tej zmiany były znikome. Na przykład, jeżeli ktoś — na podstawie jednego spotkania — ocenia drugą osobę jako głu- pią, a już po drugim jako mądrą, to taka zasadnicza i szybka zmiana wywołać może tylko podejrzenia. Czy ta osoba chce czegoś — zastana- wiamy się? Czy jest to próba ingracjacji (Jones, 1964)? Tymczasem sto- pniowa zmiana cudzej opinii o nas (warunki powstania zjawiska zysku) wydaje się uzasadniona. Nie budzi naszych podejrzeń, a osobę lubimy nawet bardziej, ponieważ sądzimy, że ją do siebie przekonaliśmy. Co więcej, jak już mówiliśmy w tym rozdziale, ludzie, którzy potrafią być krytyczni, wydają się bardziej inteligentni, bardziej kompetentni i przenikliwi w porównaniu z tymi, którzy dostrzegają wyłącznie po- zytywną stronę rzeczy (Amabile, 1983). Być lubianym przez kogoś, kto lubi wszystkich, jest oczywiście lepsze niż nie być lubianym przez ni- kogo, lecz nie jest to uczucie szczególnie satysfakcjonujące. Jeżeli lubi nas ktoś, kto jest spostrzegawczy, kto ma wysokie standardy, kto nie czuje przymusu mówienia wszystkim miłych rzeczy, to czujemy się szczególnie docenieni. Elaine Walster i współpracownicy (1973) przeana- lizowali warunki typu „partner trudny do zdobycia" w sytuacji randki. Stwierdzili oni, że osoba zachowująca się według tego wzoru nie jest atrakcyjna dla innych, gdyż wywołuje duży lęk przed odrzuceniem. Naj- bardziej preferowanym typem randki była natomiast sytuacja typu „part- ner selektywnie trudny do zdobycia", a więc spotkanie z osobą, która wyraża zainteresowanie nami, ale nie jest pod wrażeniem innych osób, naszych potencjalnych konkurentów. W terminach zysku i straty jednym ze sposobów zademonstrowania umiejętności różnicowania ocen jest wcześniejsze wyrażanie negatywnych opinii, co sprawi, że oceny pozy- tywne będą znacznie cenniejsze. Na koniec przeanalizujmy drugą stronę zagadnienia — warunki stra- ty. Ciąg nie słabnących negatywnych ocen, chociaż bolesny, można uza- sadnić, przypisując osobie oceniającej cechy mizantropa, czyli uważając ją za osobę skwaszoną, wiecznie niezadowoloną, która nie lubi nikogo i niczego. Natomiast sytuację, w której na początku obdarowano nas po- zytywnymi uczuciami, ale przechodzącymi następnie w uczucia coraz bardziej negatywne, trudno zbyć stwierdzeniem, że osoba wypowiadająca takie opinie jest kompletnie nieodpowiedzialna. Przecież, mimo wszystko, była ona dla nas bardzo miła na początku. Tak więc warunki straty, w po- równaniu z warunkami całkowitej negacji, stwarzają sytuację bardziej do- kuczliwą i prowadzą w efekcie do ujawniania się silniejszych uczuć o za- barwieniu negatywnym. 426 Rozdział 10 Miłość często nie jest niczym innym jak korzystną wymianą pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy otrzymują maksimum tego, czego mogli się spodziewać, wziąwszy pod uwagę ich wartość na rynka osobowości. — Erich Fromm, 1955 teoria wymiany społecznej: w teorii tej zakłada się, że to, co ludzie sądzą o swoim związku z inną osobą, zależy od tego, jak spostrzegają nagrody, które daje im ten związek, koszty, na jakie się narażają, na jaki — ich zdaniem — związek zasługują i jakie jest — ich zdaniem — prawdopodobieństwo nawiązania lepszych stosunków z kimś innym Teorie atrakcyjności interpersonalnej: wymiana społeczna i równość Determinanty atrakcyjności interpersonalnej, o których mówiliśmy do tej pory, obejmują cechy sytuacji (pokrewieństwo, powtarzająca się ekspo- zycja), cechy indywidualne (fizyczna atrakcyjność, podobieństwo, uzu- pełnianie się) oraz elementy zachowania (nagradzanie, komunikowanie sympatii). Teraz natomiast chcielibyśmy zająć się tymi teoriami atrakcyj- ności interpersonalnej, które wiążą ze sobą wszystkie omówione wyżej zjawiska. Teoria wymiany społecznej. Wiele ze zmiennych, które omówiliśmy do tej pory, możemy potraktować jako przykłady nagród społecznych. Miło jest otrzymać potwierdzenie trafności własnych postaw; im bardziej cudze postawy są podobne do naszych, tym bardziej czujemy się nagro- dzeni. I podobnie, nagrodą jest przebywanie z kimś, kto jest fizycznie atrakcyjny, kto nas nagradza i kto nas lubi. Tak więc, jednym ze sposobów podsumowania naszej dyskusji jest stwierdzenie, że im więcej nagród spo- łecznych otrzymujemy ze strony drugiej osoby (inaczej: im mniejsze są koszty), tym bardziej tę osobę lubimy. Ten punkt widzenia pojawił się już około trzystu lat temu w pracach francuskiego eseisty i prowokującego felietonisty Francois La Rochefou- caulda, który w sposób pokrętny zdefiniował przyjaźń jako „plan wzaje- mnej wymiany osobistych awantaży i łask". Chociaż La Rochefoucauld był prawdopodobnie nadmiernie cyniczny, proponując taką definicję, to niewątpliwie jest w niej ziarno prawdy. Jeżeli koszty utrzymywania związku (np. w kategoriach niepokoju emocjonalnego) znacznie przewy- ższają zyski (np. w kategoriach otrzymywania pochwał czy wsparcia), to najprawdopodobniej nie potrwa on zbyt długo. Ten prosty pomysł, że relacje między ludźmi (podobnie jak rynek) można opisać za pomocą ekonomicznego modelu kosztów i zysków, zo- stał rozwinięty przez psychologów i socjologów w złożone teorie wymia- ny społecznej (Blau, 1964; Romans, 1961; Kelley, Thibaut, 1978; Thibaut, Kelley, 1959). W teorii wymiany społecznej zakłada się, że to, co ludzie sądzą (pozytywnie lub negatywnie) o swoim związku z inną osobą, będzie zależało od tego, jak pojmują nagrody, które daje im ten związek, koszty, na jakie się narażają, co sądzą o tym, na jaki związek zasługują, i jakie jest, ich zdaniem, prawdopodobieństwo nawiązania lepszych stosunków Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych 427 z kimś innym. Innymi słowy, kupujemy to, co najlepsze, a wiec taki zwią- zek, który daje nam najwięcej korzyści za nasze emocjonalne dolary. Pod- stawowymi pojęciami teorii wymiany społecznej są pojęcia nagrody, ko- sztów, efektów i poziomu porównywania czy inaczej — odniesienia (Se- cord, Backman, 1964). Nagrody są pozytywnymi aspektami związku, które czynią go war- tościowym i wzmacniającym. Przez to pojęcie rozumiemy zarówno cechy indywidualne, konkretne zachowania naszego partnera (o których mówi- liśmy do tej pory), jak i nasze umiejętności osiągania zewnętrznych ko- rzyści dzięki znajomości zalet partnera (np. dostęp do pieniędzy, status, działalność czy grono interesujących przyjaciół; Lott, Lott, 1974). Kosz- ty to oczywiście druga strona medalu i każda przyjaźń czy romantycz- ny związek wiąże się z pewnymi kosztami (np. konieczność znoszenia wszystkich drażniących nawyków czy wad drugiej osoby). Efektem związku jest rachunek nagród i kosztów. Można o tym myśleć w kate- goriach formuły matematycznej, której wynik otrzymuje się, odejmując koszty od nagród. (Jeżeli otrzymacie wynik ujemny, to wasz związek nie jest w dobrej kondycji). Harold Kelley i John Thibaut (1978; Thibaut, Kelley, 1959) twierdzą, że to, czy dany związek jest dla nas satysfakcjonujący, zależy od innej zmiennej, a mianowicie od poziomu odniesienia, czyli od tego, jakiego efektu (wyrażonego w terminach kosztów i zysków) oczekujemy od kon- kretnego związku. W ciągu całego życia zbieramy historie związków z in- nymi ludźmi, a to powoduje, że mamy określone oczekiwania co do na- szych aktualnych i przyszłych związków. Niektórzy ustawiają poprzeczkę (poziom odniesienia) bardzo wysoko, oczekując wielu nagród i licząc na małe koszty. Jeżeli dany związek nie spełnia tych oczekiwań, to będą oni nieszczęśliwi i niezadowoleni. I przeciwnie — ci, których poziom odnie- sienia umieszczony jest nisko, będą — w takim samym związku — szczęśliwi, ponieważ dla nich jest oczywiste, że związki rodzą trudności, a więc są kosztowne. Wreszcie nasza satysfakcja z danego związku zależy od tego, jak spo- strzegamy prawdopodobieństwo zastąpienia go innym, bardziej satysfa- kcjonującym, czy mówiąc inaczej, zależy od porównawczego poziomu odniesienia dla związków alternatywnych. Przecież tyle osób znajduje się w naszym zasięgu. Może związek z inną osobą przyniesie lepsze efekty czy wyższe nagrody i mniejsze koszty w porównaniu z aktualnym związ- kiem? Ludzie mający wysoki poziom odniesienia dla związków alterna- tywnych — czy to dlatego, że wierzą, iż cały świat pełen jest wspaniałych ludzi pragnących nawiązać z nimi kontakty, czy też dlatego, że znają taką osobę — łatwiej znajdują nowego przyjaciela czy kochanka. Natomiast osoby o niskim poziomie odniesienia prawdopodobnie będą dążyć do zachowania kosztownego związku, ponieważ dla nich to, co mają, nie jest może zbyt wartościowe, ale na pewno lepsze od ich oczekiwań wobec tego, co mogą znaleźć gdzie indziej (Simpson, 1987). Teoria wymiany społecznej uzyskała wiele dowodów natury ekspery- mentalnej. Przyjaciele (a także — jak pokażemy dalej — romantyczne pary) zwracają uwagę na koszty i nagrody, które przynoszą im własne związki — to zaś warunkuje, czy pozytywnie je oceniają (Jacobson, Wal- dron, Moore, 1980; Rusbult, 1983; Wills, Weiss, Patterson/ 1974). Jak w przypadku wszystkich uogólnień i tu napotykamy jednak wyjątki. Do tej pory poznaliśmy jeden z nich: w eksperymencie Aronsona i Lindera poziom odniesienia: bilans (wyrażony w terminach kosztów i nagród), jakiego oczekujemy od danego związku porównawczy poziom odniesienia: bilans (wyrażony w terminach kosztów i nagród), jakiego oczekujemy od danego związku, w porównaniu z innym, możliwym związkiem 428 Rozdział 10 W badaniach wykazano, że jeżeli ludzie są doskonali we wszys^wh ciz/ffatsy^c-/?, /' mywali przeróżne produkty przemysłowe. Właśnie z tego powodu zdo- bycie skór stało się przedmiotem rywalizacji między Irokęzami a są- siadującym plemieniem Huronów. Znalazło to wyraz w potyczkach, do których dochodziło między obu plemionami. W krótkim czasie Irokezi przemienili się w dzikich i okrutnych wojowników. Trudno byłoby utrzy- mać hipotezę, że Irokezi byli tak krwiożerczy i barbarzyńscy z powodu swego nie kontrolowanego instynktu agresji. Agresja ich miała swoje źródło w przemianach społecznych, które doprowadziły do pojawienia się nastawienia rywalizacyjnego (Hunt, 1940). Ostatecznie wszystkie zgromadzone fakty nie dają podstaw do jedno- znacznego zawyrokowania o naturze agresji — o tym, czy ma ona cha- rakter instynktowy czy wyuczony. Jednak bez względu na to mamy do- stateczne dowody, aby stwierdzić, że zarówno w przypadku zwierząt, jak i człowieka agresja nie jest wyłącznie reakcją instynktową. Istnieją określone społeczne i sytuacyjne czynniki, które wywołują zachowania agresywne, a także modyfikują ich nasilenie i sposób przejawiania. Inny- mi słowy, agresywne zachowanie może być zmieniane. To sprawiło, że problem agresji stał się kluczowym zagadnieniem psychologii społecznej. 502 Rozdział 12 ciało migdałowate: obszar w korze mózgowej mający związek z przejawami agresji testosteron: hormon mający związek z przejawami agresji Lizzie Borden siekierą wymierzyła swej matce 40 ciosów. Kiedy uświadomiła sobie, co zrobiła, następne 41 ciosów zadała swemu ojcu. Chociaż ekstremalna przemoc nie jest obca kobietom, to jednak w porównaniu z mężczyznami dopuszczają się jej znacznie rzadziej. Proces sądowy Lizzie Borden, oskarżonej o zabójstwo swych rodziców, był jednym z najgłośniejszych procesów XIX w. Procesy neuronalne i chemiczne jako przyczyna agresji Do sytuacyjnych wyznaczników zachowań agresywnych należą zmiany zachodzące wewnątrz naszego organizmu. Na przykład obszar rdzenia kręgowego zwany ciałem migdałowatymJyydaje sie,,^rawflw.a^optrplę "^'jLzi^^bpwaniamr^g^588^6^^^'^'^^^ Drażnienie ciała migdałowatego przemienia potulne zwierzęta w agre- sywne bestie. Natomiast przerwanie dopływu stymulacji do tego obszaru powoduje, że zwykle agresywne zwierzęta stają się łagodne (Moyer, 1976). Jednak zależność ta może być modyfikowana przez wpływ czynników społecznych, i to już w przypadku małp człekokształtnych. Zaobserwo- wano, że zachowanie samca małpy, w przypadku drażnienia ciała mig- dałowatego w jego mózgu, zależy od obecności innych małp. Jeśli w po- bliżu znajduje się małpa stojąca niżej w hierarchii stada, to wspomniany samiec zaatakuje ją, jeśli będzie to małpa zajmująca wyższą pozycję, sa- miec rzuci się do ucieczki. Testosteron. Wykryto, że określone związki chemiczne wpływają na przejawianie agresji. Na przykład zaaplikowanie zwierzęciu testosteronu — męskiego hormonu płciowego — spowoduje nasilenie u niego agresji (Moyer, 1983). W przypadku człowieka istnieje analogiczna zależność. Stwierdzono wyższy poziom testosteronu u więźniów skazanych za prze- stępstwa z użyciem przemocy fizycznej niż u skazanych za inne wykro- czenia. Okazało się, że zależność ta jest prawdziwa zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn (Dabbs, Ruback, Frady, Hopper, Sgoutas, 1988). Czy mężczyźni są bardziej agresywni niż kobiety, skoro poziom testo- steronu wpływa na nasilenie agresji? Wszystko" wskazuje na słuszność tego przypuszczenia. Eleanor Maccoby i Carol Jacklin (1974) zajmując się tą problematyką, przeprowadziły dziesiątki eksperymentów laboratoryjnych i badań terenowych, objęły nimi dzieci pochodzące z różnych kultur i klas społecznych. Jednoznacznie stwierdziły, iż niezależnie od okoliczności, chłopcy wykazują bardziej agresywne postawy niż dziewczęta. Podobna tendencja dotyczy osób dorosłych, co można zaobserwować, analizując zja- wisko przestępczości. Więzienia zapełnione są głównie mężczyznami. Co więcej, kobiety skazywane są raczej za przestępstwa przeciwko własności (kradzież, fałszerstwo, defraudacja) niż za przestępstwa z użyciem prze- mocy (morderstwo, napad, rabunek). Czy przyczyny stwierdzonych różnic mają charakter biologiczny czy społeczny? Nie ma w tej kwestii całkowitej pewności, ale istnieją pewne dowody pozwalające przypuszczać, że różnice w nasileniu agresji związane z płcią mają swoje biologiczne podstawy. Radykalnym zmianom roli kobiet we współczesnym społeczeństwie, które zaszły w przeciągu ostatnich 35 lat, nie towarzyszył wzrost liczby popeł- nianych przez kobiety przestępstw z użyciem przemocy (oczywiście w od- niesieniu do danych dotyczących populacji mężczyzn). Nastąpił natomiast znaczny wzrost popełnianych przez kobiety pozostałych rodzajów prze- stępstw — bez użycia siły i przemocy (Wilson, Hermstein, 1985). Z drugiej jednak strony Eagły i Steffen (1986) dokonali przeglądu badań, z którego wynika, że prezentowane różnice między kobietami i mężczyznami nie są aż tak znaczące. Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 503 a ^tr^Tryff^U 1 l I^H f i Alkohol znosząc hamulce, |^ zwiększa prawdopodobieństwo pojawienia się agresji. To nie ja mówiłem, to przemawiał alkohol. Alkohol. Jak zapewne wie wielu studentów lubiących życie towarzy- skie, alkohol obniża nasze opory przed dokonywaniem czynów narusza- jących ogólnie przyjęte normy społeczne, w tym czynów agresywnych (Desmond, 1987; Taylor, Leonard, 1983). Potoczne obserwacje potwier- dzają związek między agresją a spożyciem napojów alkoholowych. Na przykład wszyscy dobrze wiemy, że bójki często wybuchają w barach i nocnych klubach, a awantury rodzinne zdarzają się po wypiciu alkoholu. Nawet w większości oglądanych filmów, gdy pojawia się jakaś pijana postać, to szuka pretekstu do zwady. Te potoczne obserwacje znajdują potwierdzenie w danych naukowych. Na przykład 75% przestępców po- dejrzanych o morderstwa, napady i gwałty jest w chwili aresztowania pod wpływem alkoholu (Shupe, 1954). Nawet w warunkach kontrolowa- nego eksperymentu laboratoryjnego badani, których wprowadza się w stan upojenia alkoholowego, bardziej gwałtownie i wrogo reagują na próby prowokacji niż badani, którym w ogóle nie podaje się alkoholu lub podaje się go w małych ilościach (Taylor, Leonard, 1983). Nie oznacza to jednak, że alkohol automatycznie powoduje wzrost na- stawienia agresywnego, a ludzie będący pod jego wpływem krążą w po- szukiwaniu obiektu do bicia. Wyniki przeprowadzonych eksperymentów wskazują raczej, że alkohol znosi nasze hamulce i rozluźnia kontrolę. Pod wpływem alkoholu ujawniają się pierwotne dążenia i pragnienia, na co dzień skrywane pod maską norm i konwenansów. Człowiek tęskniący za bliskością drugiej osoby będzie okazywał czułość, natomiast w człowieku skłonnym do przemocy wyzwoli się agresja. Analogicznie można stwier- 1 dzić, że osoby podlegające silnej presji społecznej, wymierzonej przeciwko . oznakom agresji, doznające frustracji czy spotykające się z prowokacją pod wpływem działania alkoholu łatwiej pozbędą się swych oporów i złamią normy społeczne, dopuszczając się aktów przemocy (Jeavons, Taylor, 1985; Steele, Josephs, 1990; Steele, Southwick, 1985; Taylor, Sears, 1988). Ból i niewygoda jako przyczyny agresji Jeśli zwierzę doświadcza bólu i nie może uciec od jego źródła, to prawie zawsze podejmie atak. Dotyczy to takich gatunków zwierząt, jak: szczu- ry, myszy, chomiki, lisy, małpy, raki, węże, szopy, aligatory oraz wielu 504 Rozdział 12 innych (Azrin, 1967; Hutchinson, 1983). Wspomniane zwierzęta w wa- runkach uniemożliwiających im ucieczkę potrafią zaatakować przedsta- wiciela swojego lub innego gatunku oraz każdy przedmiot znajdujący się w ich zasięgu, łącznie z lalką i piłeczką tenisową. Jak sądzisz, czy te ob- serwacje dotyczą także człowieka? Pozwólmy sobie na moment refleksji, a odpowiedź nasunie się sama. Większość z nas pamięta uczucie irytacji doświadczane w przypadku nagłego i niespodziewanego bólu (np. przy nieszczęśliwym potknięciu) i ochotę, aby uderzyć w jakiś pobliski obiekt. Leonard Berkowitz (1983, 1988) stwierdził, że studenci, których ręka była zanurzana w bardzo zimnej wodzie, okazywali nagłe nasilenie wrogości w stosunku do osób znajdujących się w pobliżu. Podążając tym tropem, zaczęto się zastanawiać, czy innego rodzaju przykre doznania, takie jak upał, nadmierna wilgotność, zanieczyszcze- nie powietrza czy smród mogą obniżać próg zachowań agresywnych. W końcu lat sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych w Sta- nach Zjednoczonych w związku z polityką wewnętrzną rządu, która za- owocowała wojną w Wietnamie i konfliktami rasowymi, wzrósł znacznie poziom napięcia społecznego. Zaobserwowano wówczas fenomen na- zwany „zjawiskiem długiego, gorącego lata". Okazało się mianowicie, że prawdopodobieństwo społecznych rozruchów wzrasta w okresie upal- nego lata, a zmniejsza się w czasie chłodniejszych pór roku. Czy to tylko spekulacje, czy rzeczywiście kryje się w tym ziarno prawdy? J. Merrill Carismith oraz Craig Andersen (1979) zanalizowali dane z 79 miast do- tyczące społecznych niepokojów, do których doszło w latach 1967-1971. Okazało się, że rzeczywiście zamieszki częściej wybuchały w gorące niż w chłodne dni. Wykryte zależności ukazuje rycina 12.1. Sprawa ma się podobnie, jeśli chodzi o prawdopodobieństwo popełnienia brutalnego przestępstwa. W większości amerykańskich miast, od Houston w Teksa- sie do Des Moines w Iowa, zwiększa się ich liczba wraz ze wzrostem upału (Andersen, Andersen, 1984; Cotton, 1981, 1986; Harries, Stadler, 1988; Rotton, Frey, 1985). Czytelnik naszej książki już jest zorientowany, że z wielką ostrożnością należy interpretować zdarzenia zachodzące w naturalnym środowisku. Fakty przytoczone powyżej skłaniają do postawienia pytania, czy wzrost tendencji agresywnych w upalne dni to efekt wzrostu temperatury czy może częstszego wychodzenia ludzi na ulice przy ładnej pogodzie (co grozi tym, że będą sobie wzajemnie wchodzili w drogę!). Jak możemy dotrzeć do prawdziwej przyczyny? Jedynie dzięki zainscenizowaniu wła- ściwej sytuacji w warunkach laboratoryjnych. W jednym z zainspirowa- nych tym problemem eksperymentów William Griffitt i Roberta Veitch (1971) poprosili studentów o rozwiązanie testu. Badanych rozdzielono na dwie grupy i zaprowadzono do oddzielnych pokoi. W jednym pomiesz- czeniu panowała normalna temperatura, w drugim podwyższono tempe- raturę do 27°C. Studenci z przegrzanego pokoju nie tylko donosili o na- rastającym uczuciu agresji, ale również prezentowali nieprzyjazny stosu- nek wobec człowieka, którego mieli opisać i ocenić. W wielu innych ba- daniach stwierdzono podobną zależność między temperaturą a nastrojem człowieka (Beli, 1980; Rule i in., 1987). Również obserwacje poczynione w naturalnych warunkach świadczą o istnieniu opisanego zjawiska. Na przykład w rozgrywkach baseballowych więcej złośliwie podkręconych piłek zdarza się przy temperaturze powyżej 32°C niż przy temperaturze niższej (Reifman, Larrick, Fein, 1988). Natomiast w miastach pustynnej Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 505 '•f ' o S l Temperatura <°C) Arizony, np. w Phoenix, w przypadku utknięcia w korku ulicznym kla- ksonów używają częściej ci kierowcy, których samochody nie są wypo- sażone w urządzenia do klimatyzacji (Kenrick, MacFarlane, 1986). RYCINA 12.1. Długie, gorące lato. Wraz ze wzrostem temperatury zwiększa się częstotliwość występowania rozruchów ulicznych i aktów przemocy (zaczerpnięto z: Carlsrnith, Andersen, 1979) Sytuacje społeczne prowadzące do agresji Frustracja jako przyczyna agresji. Wyobraź sobie, że twój przyjaciel Sam odwozi cię na lotnisko na samolot, którym chcesz lecieć do domu, aby spędzić tam zbliżające się święta Bożego Narodzenia. Sam przyjeżdża nie- co spóźniony, ale gdy czynisz wzmiankę na ten temat, stwierdza, że jesteś zbyt spięty i zapewnia cię, że zna drogę dobrze i dowiezie cię na lotnisko pół godziny przed odlotem samolotu. W połowie drogi samochód się za- trzymuje; utknęliście w ulicznym korku. Spoglądasz na zegarek. Sam raz jeszcze zapewnia, że macie mnóstwo czasu, ale w jego głosie wyczuwasz już nutę niepokoju. Po pewnym czasie zauważasz, że ściskasz nadgarstki, a twoje dłonie bardzo się pocą. Kilka minut później wysiadasz z samo- chodu i spoglądasz na drogę — widzisz nie kończący się sznur pojaz- dów, zderzak przy zderzaku. Wracasz do wozu, zatrzaskujesz drzwi i pa- trzysz na swojego przyjaciela. Sam uśmiecha się niepewnie i stwierdza: „No, skąd mogłem wiedzieć, że utkniemy w korku?" Czy byłoby rozsąd- niej z jego strony, gdyby zszedł ci w tym momencie z oczu? Uczucie frustracji wywołane jest pojawieniem się przeszkód na drodze do osiągnięcia celu. Wszyscy doświadczamy czasem frustracji o różnym stopniu nasilenia. W rzeczywistości trudno bez niej przeżyć nawet ty- dzień. Badania wykazały, że doświadczanie frustracji może zwiększać prawdopodobieństwo zachowania agresywnego. Prawidłowość ta jest opisana w teorii frustracji-agresji. Jak się za chwilę przekonamy, frustra- cja nie w każdej sytuacji prowadzi nieuchronnie do agresji. Zdarza się to jednak dość często. W klasycznym już dzisiaj eksperymencie Rogera Bar- kera, Tamary Dembo i Kurta Lewina (1941) pokazano dzieciom pokój teoria frustracji-agresji: teoria, zgodnie z którą przeszkody występujące na drodze do osiągnięcia upragnionego celu zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia reakcji agresywnych 506 Rozdział 12 Uczucie frustracji może się pojawić, gdy na drodze do upragnionego celu pojawiają się przeszkody, które opóźniają lub uniemożliwiają jego osiągnięcie. Na przykład utknięcie w korku ulicznym może wywołać agresywne zachowania kierowców, począwszy od bezcelowego trąbienia, poprzez prowokowanie bójki, aż do sięgnięcia po pistolet. wypełniony pięknymi zabawkami. Nie pozwolono im jednak się nimi ba- wić, mogły je tylko oglądać spoza drucianego ogrodzenia. Dopiero po długim czasie oczekiwania wpuszczono dzieci do pokoju pełnego uprag- nionych zabawek. Drugiej grupy dzieci nie poddano takiej frustracji i po- zwolono im od razu bawić się nowymi zabawkami. Ta druga grupa zajęła się beztroską zabawą. Natomiast grupa dzieci, które przedtem doświad- czyły frustracji, zaczęła niszczyć zabawki, rzucać nimi o ścianę, roztrza- skiwać je i deptać. Istnieje kilka czynników, które mogą zwiększać doznania frustracji i w efekcie sprzyjać wystąpieniu agresji. Jednym z nich jest dystans dzie- lący nas od osiągnięcia upragnionego celu lub obiektu. Im bliżsi jesteśmy realizacji naszych zamierzeń, tym większa jest nasza frustracja przy na- potkaniu przeszkody. Im większej doświadczamy frustracji, tym bardziej skłonni jesteśmy zareagować agresją. Mary Harris (1974) pokazała tę za- leżność w eksperymencie terenowym. Pomocnik eksperymentatora wcis- kał się do kolejek stojących w różnych miejscach — przed kinem, restau- racją, kasą w sklepie spożywczym. Próbował zająć miejsce przed drugą lub dwunastą osobą w kolejce. Na tę zuchwałość silniejszą agresją reago- wały osoby, które zajmowały drugą pozycję w kolejce niż będące na po- zycji dwunastej. Tendencje agresywne wzrastają także wtedy, gdy frustracja dotyka nas niespodziewanie lub gdy uważamy, że doświadczamy jej niesłusznie. Ja- mes Kulik i Roger Brown (1979) zatrudnili studentów przy telefonicznym zbieraniu datków na cele dobroczynne. Obiecali im wynagrodzenie na zasadach prowizji, czyli zależnie od zebranej sumy pieniędzy. W pier- wszej grupie studentów rozbudzono oczekiwania dużych zysków, drugą uprzedzono o możliwości poniesienia fiaska. Eksperyment zaaranżowano tak, że żadna z pytanych telefonicznie osób nie zgadzała się na ofiaro- wanie swych pieniędzy na cele dobroczynne. Okazało się, że studenci spodziewający się zysków, przy odmówię ze strony swych rozmówców, byli bardziej skłonni do agresji werbalnej oraz gwałtownego rzucania słu- chawką na widełki. Jak zaznaczyliśmy, frustracja nie zawsze prowadzi do agresji. Na ogół wywołuje ona złość czy irytację, a zachowania agresywne jedynie Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 507 w innych, sprzyjających im okolicznościach (Berkowitz, 1978, 1988, 1989, 1993; Gustafson, 1989). Na czym polegają te okoliczności? Oczywiste zna- czenie ma wygląd i silą osoby, która ponosi odpowiedzialność za naszą frustrację oraz" jej potencjalna zdolność do rewanżu. Nieporównanie ła- twiej jest trzasnąć słuchawką opornemu rozmówcy,odktórego dzielą cię mile i który na dodatek nie wie, kim jesteś, niż okazać swoją wściekłość środkowemu rozgrywającemu drużyny Chicagowskich Byków, który właśnie spogląda ci prosto w oczy. Poza tym frustracja zwykle nie pro- wadzi do agresji, jeśli jej przyczyny są zrozumiałe, kiedy zasłużyliśmy sobie na nią i nikt celowo się do niej nie przyczynił. Eugene Burstein i Philip Worchel (1962) przeprowadzili eksperyment, w toku którego po- mocnikowi eksperymentatora psuła się aparatura nagłaśniająca. Z tego powodu grupa nie mogła rozwiązać postawionego zadania. Wywołana tym frustracja nie prowadziła do agresji. Innymi słowy, jeśli źródłem fru- stracji jest osoba, która robi, co może, aby dobrze wypełnić powierzone zadanie, to większość osób potrafi kontrolować swoje agresywne reakcje. Należy zauważyć, że frustracja i deprywacja różnią się od siebie. Dzie- ci, które nie mają zabawek, nie reagują z tego powodu agresją. W prze- prowadzonym przez Barkera, a omówionym powyżej eksperymencie, u dzieci pojawiła się frustracja i agresja dlatego, że miały one wszelkie podstawy, aby przypuszczać, że eksperymentator pozwoli im się bawić nowymi zabawkami. Ich racjonalne oczekiwania nie zostały spełnione i dlatego przejawiły one tak niszczycielskie zachowania. Do poczynionego rozróżnienia nawiązuje także komentarz Jessego Jacksona (1968), doty- czący narastającej fali zamieszek rasowych w latach 1967-1968. Z pra- wdziwą przenikliwością zauważył on, że do rozruchów doszło „w sytuacji rosnących oczekiwań z jednej strony, z drugiej zaś nieadekwatnie zwię- kszających się wydatków społecznych". Innymi słowy, Jackson sugeruje, że za wywołanie frustracji i agresji, znajdujących swe ujście w ulicznych zamieszkach, odpowiedzialne były w dużej mierze nie spełnione oczeki- wania. Jest to zgodne z obserwacjami poczynionymi przez psychiatrę Je- romę'a Franka (1987). Stwierdził, że najgwałtowniejsze rozruchy w ostat- nich latach wybuchały nie na obszarach największego ubóstwa, ale w Watts i Detroit, gdzie sytuacja czarnych obywateli jest zadowalająca. Tajemnica sprowadza się do tęgo, że czarna ludność oceniała swoją sy- tuację jako złą w odniesieniu do standardów życia białej ludności i ocze- kiwanych zmian własnego poziomu życia. Agresję wywołuję nie depry- wacja, ale deprywacja relatywna. Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w 1991 r. w Europie Wschodniej, gdy po rozluźnieniu sowieckiego reżimu doszło do wybu- chów społecznego niezadowolenia. To zjawisko opisuje również Primo Levi (1985, s. 203), były więzień Oświęcimia. Z jego relacji wynika, że nieliczne próby rebelii, do których dochodziło w obozie zagłady, by- ły wszczynane nie przez „obozowe pospólstwo", które doświadczało pełni koszmaru obozowego życia, ale przez grupy uprzywilejowanych więźniów. Czas na konkluzję. Jak wynika z poczynionych rozważań, frustracja nie prowadzi automatycznie do agresji. Frustracja me^jęst,rówmeż_bęzpQ- średnia konsekwencja_d[eprywacji, leczjesESlektemdęprywacji relatywnej, CZ5dUE!oczyci§LWYWO^ane§.o spostrzeżeniem, że posiadasz mniej niż za- ^sługu^esz.-lub mruęj niż pozwoIpno^p^ocź^Wać^^lg^^^^^ siadają ludzie do ciebie podobni. Prawdopodobnie mieszkańcy Rumunii, deprywacja relatywna: poczucie jednostki (albo grupy społecznej), że posiada mniej niż zasługuje lub umiej niż pozwolono jej oczekiwać/ lub też mniej niż posiadają ludzie do niej podobni 508 Rozdział 12 Nic nie jest bardziej kosztowne i jałowe niż zemsta. — Winston Churchill (1874-1965) Łotwy, Estonii i byłej Jugosławii, żyjąc w skrajnej nędzy, nie doświadczali w pełni frustracji, dopóki nie zdali sobie sprawy, że mogą żyć inaczej. Bezpośrednia prowokacja i odwet. To jesteś ty — pracujący na pół etatu w ruchliwym barze szybkiej obsługi. Podajesz niezliczoną liczbę hamburgerów, a dzisiaj musisz pracować jeszcze szybciej, bo twój kolega zza lady zachorował. Kolejka klientów przechylona przez bufet domaga się swoich hamburgerów. W pośpiechu obracasz się zbyt gwałtownie i w chwili, gdy na horyzoncie pojawia się twój szef, strącasz na podłogę słój pikli. „Chłopcze, co za niezdara z ciebie! — krzyczy szef. — Potrącę ci dziesięć dolarów z pensji, a tymczasem idź po szczotkę i posprzątaj to. Ja zastąpię cię za ladą". Spoglądasz na niego, jak gdybyś mógł wzro- kiem zabić. Miałbyś ochotę rzucić czymś lub przynajmniej powiedzieć, co myślisz o pracy u niego. Jedna z oczywistych przyczyn agresji jest związana z pragnieniem od- wetu w momencie, gdy spotykamy się z agresywnym zachowaniem ze strony drugiej osoby. Chociaż tak wspaniałe jest chrześcijańskie przyka- zanie nadstawiania drugiego policzka, to nie znajduje ono zastosowania w autentycznych międzyludzkich relacjach. Wykazano to w wielu ekspe- rymentach przeprowadzonych zarówno w laboratorium, jak i w terenie. Jednym z typowych jest eksperyment Roberta Barona (1988). Uczestników proszono o przygotowanie reklamy pewnego towaru. Następnie praca każdego uczestnika była oceniana przez pomocnika eksperymentatora, który w każdym przypadku wyrażał krytyczną opinię. W stosunku jednak do osób z pierwszej grupy czynił to w sposób delikatny i wyważony („Myślę, że wiele należałoby tu zmienić"). Natomiast wobec osób z drugiej grupy wyrażał się wprost i dosadnie („Myślę, że nawet gdybyś się starał, nie stać by cię było na oryginalność"). Gdy stworzono uczestnikom eks- perymentu okazję do rewanżu, skorzystali z niej głównie ci, których po- mocnik eksperymentatora obraził, mówiąc im o braku oryginalności. Sprawa ma się tu podobnie jak w przypadku frustracji i agresji. Tak samo jak nie zawsze reagujemy agresją na frustrację, tak też nie zawsze odpowiadamy odwetem na prowokację. Podjęciu działań rewanżowych sprzyja zamierzona prowokacja. Natomiast jeśli prowokacja jest przypad- kowa i nie wynika z czyichś intencji, to większość z nas powstrzyma się przed odwetem (Kremer, Stephens, 1983). Agresja zwrotna nie pojawi się także wówczas, gdy znane są pewne okoliczności łagodzące, to znaczy wiemy, dlaczego ktoś nas prowokuje i usiłuje rozzłościć. Jednak wiedza ta tonuje nasze emocje tylko wówczas, gdy posiadamy ją jeszcze przed zaist- nieniem krytycznego zdarzenia. Łatwiej będzie to zrozumieć na przykła- dzie. W eksperymencie Johnsona i Rule'a (1986) pomocnik eksperymenta- tora obraził zgromadzonych studentów. Wytłumaczono im, że jego niesto- sowne zachowanie było spowodowane krzywdząco niską oceną otrzymaną przez niego na egzaminie z chemii. Połowie studentów powiedziano o tym, nim doszło do obraźliwego wystąpienia, połowie natomiast jakiś czas po incydencie. Wszystkim uczestnikom eksperymentu stworzono później oka- zję do rewanżu — regulowali natężenie nieprzyjemnego hałasu odbiera- nego przez pomocnika. Studenci, których wcześniej poinformowano o jego niepowodzeniu i złym humorze, wybierali niższy poziom hałasu, czyli łagodniejszy rewanż. Jak możemy wyjaśnić różnicę? Wydaje się, że studen- ci uprzedzeni o nastroju pomocnika nie odbierali osobiście jego obraź- liwych słów i dlatego nie pojawiło się u nich pragnienie odwetu. Taka Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 509 interpretacja znajduje potwierdzenie we wskaźnikach fizjologicznego po- budzenia mierzonych w czasie eksperymentu. U studentów uprzedzonych o złym humorze pomocnika akcja serca w czasie odbierania obrazy nie wzrastała tak gwałtownie jak u pozostałych studentów. Obecność przedmiotów kojarzonych z agresją jako przyczyna agre- sji. Jak wiemy, człowiek jest istotą złożoną. Nasze zdolności poznaw- cze są zadziwiające, pozwalają nam one rozwiązywać złożone problemy, tworzyć nowe koncepcje, wynalazki, technologie. Dzięki zdolnościom po- znawczym człowiek może również przysporzyć sobie kłopotów. W od- niesieniu do agresji! wystarczy stwierdzić, ze sama obecność bodzcawy- zwalającego agresję, czyli przedmiotu kojarzonego potocznie z agresją, -^K>wadrrtfo~\^zrosru^yawaop'oaSBienstwa wystąpienia zacinowąrragre- J^wnych. WJdasycznym eksperymencie Berkowitza i LePage'a (1967) usi- łowano rozzłościć studentów biorących udział w badaniu. Czyniono to w różnych okolicznościach. Część z nich prowokowano do złości w po- koju, gdzie znajdował się pistolet (zostawiony tam rzekomo po poprze- dnim eksperymencie), pozostałych w pokoju, gdzie zamiast pistoletu znajdowała się rakieta badmintonowa. Następnie uczestnikom dawano możliwość aplikowania wstrząsów elektrycznych swoim kolegom. Osoby, które doświadczały złości i widziały przy tym pistolet, używały prądu o wyższym natężeniu niż osoby, które widziały rakietę badmintonowa. Wyniki pokazane są na rycinie 12.2. Przedstawiony eksperyment daje wie- le do myślenia. W jego świetle fałszywy wydaje się slogan oglądany często na zderzakach samochodów: „To nie pistolety zabijają, lecz ludzie". Leo- nard Berkowitz (1981) tak wyraził swoją refleksję: „Rozzłoszczona osoba może pociągnąć za spust, kiedy chce popełnić zbrodnię, jednak spust może także sprowokować ruch palca lub wywołać inne agresywne zachowanie, bodziec wyzwalający agresję: przedmiot kojarzony potocznie z działaniami agresywnymi (np. rewolwer); sama jego obecność zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia aktów agresji Sir, w niebieskim pokoju buszuje włamywacz. Czy pan będzie strzelał do nie^o, nim wezwę policję? Czy palec pociąga za spust, czy spust prowokuje ruch palca? 510 Rozdział 12 ^ 40 i o ^o if^ Pistolet Rakieta badmintonowa w pokoju w pokoju RYCINA 12.2. Spust może sprowokować ruch palca. Narzędzia agresji, takie jak broń, wywołują wzrost poziomu agresji (zaczerpnięto z: Berkowitz, LePage, 1967) jeśli tylko człowiek jest gotowy zareagować agresją i nie ma dostatecznych hamulców" (s. 12). Czy sytuacja wygląda podobnie w świecie rzeczywistym? Czy widok pistoletu może skłaniać do agresywnego działania? Wydaje się, że tak. Przyjrzyjmy się statystykom dwóch miast: Seattie w USA w stanie Wa- szyngton i Vancouver w Kanadzie w prowincji Kolumbia Brytyjska. Są to miasta pod wieloma względami podobne do siebie, rzec można — bliźnia- cze. Prawie taki sam klimat, populacja, gospodarka, ogólny wskaźnik prze- stępczości oraz liczba dokonywanych napadów. Miasta te natomiast różnią się w dwóch kwestiach: a) w Vancouver w przeciwieństwie do Seattie pra- wo posiadania broni jest bardzo restrykcyjne i niewiele osób broń posiada, b) w Seattie wskaźnik dokonanych morderstw jest dwukrotnie wyższy niż w Vancouver (Sloan i in., 1988). Czy jedno stanowi przyczynę drugiego? Nie możemy być tego pewni. Jednak eksperymenty laboratoryjne przepro- wadzone przez Berkowitza i jego współpracowników pozwalają przypu- szczać, że wszechobecność bodźców wyzwalających agresję w codziennym życiu w Stanach Zjednoczonych wpływa na kształtowanie się agresywnych nastawień obywateli. Dane liczbowe zebrane przez Dane Archer i Rosema- ry Gartner (1984) korelują z przytoczonymi opiniami. Badaczki te są auto- rkami obszernego studium nad zachowaniami agresywnymi, w którym znalazły się wyniki badań z wielu krajów. Jednoznacznie wskazują one na istnienie wysokiej korelacji między liczbą dokonanych w danym kraju za- bójstw a dostępem do broni palnej. Na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka czterokrotnie mniej osób niż w Stanach Zjednoczonych i gdzie zakazane jest posiadanie broni, popełnianych jest 16 razy mniej morderstw. Teoria społecznego uczenia: naśladownictwo i agresja. Głównym źródłem agresji jest społeczne uczenie się. Dzieci naśladują swoich rodzi- ców oraz innych dorosłych i w ten sposób uczą się rozwiązywać konflikty przy użyciu siły, zwłaszcza gdy obserwują korzystny rezultat agresywnego Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 511 Z badań przeprowadzonych przez Bandurę i jego współpracowników (1961, 1963) jasno wynika, że dzieci uczą się zachowań agresywnych przez naśladownictwo i modelowanie. zachowania. Na przykład w takich grach, jak piłka nożna czy hokej, naj- większą sławę zyskują zwykle najbardziej brutalni gracze (oni dostają również najwyższe wynagrodzenie), a zwycięstwo przypada zwykle naj- bardziej agresywnej drużynie. W tych sportach nie opłaca się być subtel- nym i delikatnym; jak określił to Leo Durocher, jeden z baseballowych działaczy: „Mili faceci finiszują ostatni". Fakty potwierdzają jego słowa. Stwierdzono, że w grze w hokeja najwięcej bramek zdobywają ci zawodni- cy, którzy najczęściej są wysyłani przez sędziego na ławkę kar (McCarthy, Kelley, 1987). Tego typu sportowcy służą za wzór młodemu pokoleniu, przekazują mu, że agresja przynosi sławę i powodzenie. Istnieją także dowody na to, że wielu rodziców stosujących kary cie- lesne wobec swych dzieci doświadczało w dzieciństwie przemocy (Silver, Dublin, Lourie, 1969; Strauss, Gelles, 1980). Przypuszczalnie, traktując bru- talnie swe dzieci, wpaja się im, że przemoc jest właściwym środkiem od- działywania wychowawczego. Oczywiście nie jest to jedyny wniosek, jaki można wysnuć z przytoczonych faktów. Wspominaliśmy już wcześniej, że nie do końca wyjaśniona jest kwestia genetycznych uwarunkowań agresji. Jeśli agresja jest przekazywana dziedzicznie, to może agresywni rodzice mają po prostu agresywne dzieci. I znowu stajemy przed proble- mem określenia wpływu jakiegoś czynnika na dane zjawisko. Tym razem wpływu naśladownictwa na kształtowanie zachowań agresywnych. Za- pewne domyślasz się już, że całą rzecz należy zbadać w laboratorium. W klasycznej serii eksperymentów Bandura wraz ze współpracownikami (1961,1963) zademonstrował rolę społecznego uczenia się w wywoływa- niu agresji. Zazwyczaj widok agresywnych działań drugiej osoby nasila tendencje agresywne u obserwującego dziecka. We wspomnianych eks- perymentach wykorzystano plastikową, napełnioną powietrzem lalkę o imieniu Bobo, która odbija się po uderzeniu. Dorosły chwytał lalkę, Dzieci zwykle nie słuchają dorosłych, natomiast doskonale ich naśladują. — James Baldwin, Nobody Knows My Name, 1961 teoria społecznego uczenia się: teoria, zgodnie z którą uczenie się społecznych zachowań następuje poprzez obserwację i naśladownictwo innych ludzi 512 Rozdział 12 a następnie rzucał nią brutalnie, walił w nią drewnianym młotkiem, ude- rzał dłonią, kopał i ze złością krzyczał w jej stronę. Później pozwolono dzieciom bawić się lalką. Okazało się, że naśladują one dorosłego i ob- chodzą się z lalką równie brutalnie. Co więcej, dzieci, które były świad- kami maltretowania lalki, posługiwały się tymi samymi sposobami ata- kowania zabawki i używały wobec niej tych samych słów co brutalny dorosły. Niektóre nawet posunęły się dalej, wymyślając nowe sposoby znęcania się nad lalką. Dzięki telewizji morderstwo znowu zagościło w domowych pieleszach. Wróciło tam, gdzie jego miejsce. ~ Alfred Hitchcock „The Observer" December 19, 1965 Wpływ agresji oglądanej w środkach masowego przekazu Wpływ agresji oglądanej w środkach masowego przekazu na dzieci. Jeśli dziecko naśladuje brutalne zachowanie osoby dorosłej wobec lalki, to jaki wpływ mogą wobec tego wywierać na nie filmy, w których aż roi się od scen przemocy? Jest to interesujące pytanie, a odpowiedź na nie ma istotne społeczne znaczenie. W wielu przez lata prowadzonych bada- niach stwierdzano, że im bardziej brutalne filmy człowiek ogląda w dzie- ciństwie, tym częściej jako nastolatek lub dorosły posługuje się przemocą (Eron, 1982, 1987; Huesmann, 1982; Turner i in., 1986). W badaniach pro- szono nastolatków, aby przypomnieli sobie, jakie filmy i jak często oglą- dali w dzieciństwie. Filmy te następnie były oceniane pod względem pre- zentowanej w nich przemocy przez sędziów kompetentnych. Natomiast nauczyciele i rówieśnicy wystawiali niezależne opinie objętym badaniami nastolatkom, głównie pod kątem przejawianych przez nich postaw agre- sywnych. Nie tylko stwierdzono istnienie wysokiej korelacji między liczbą oglądanych brutalnych filmów a skłonnością do zachowań agresywnych, ale stwierdzono także, że wraz z upływem lat badanego korelacja ta staje się silniejsza. Zebrane dane nie dowodzą jednak z całą pewnością, że oglą- danie filmów z aktami przemocy powoduje, że z dziecka wyrasta agre- sywny nastolatek. Dlaczego nie przyjąć, że rodzą się agresywne dzieci, które uwielbiają przemoc, co znajduje swój wyraz zarówno w ich agre- sywnym zachowaniu, jak i zainteresowaniu brutalnymi filmami? Po raz kolejny w rozstrzygnięciu wątpliwości pomaga kontrolowany ekspery- ment laboratoryjny. Stwierdzenie poprzez eksperyment związku między oglądaniem brutalnych filmów a skłonnością do zachowań agresywnych dowodzi, że związek taki rzeczywiście istnieje. Znaczenie tego zagadnienia sprawiło, że przeprowadzono wiele rzetel- nych badań. Chociaż nie wszystkie one dostarczają wyników całkowicie zgodnych, to jednak ponad wszelką wątpliwość stwierdzono, że oglądanie przemocy rzeczywiście wywołuje agresywne zachowania (Hearold, 1986). Na przykład w jednym z wcześniejszych eksperymentów prowadzący ba- danie Robert Liebert i Robert Baron (1972) pokazywali dzieciom „Niedo- tykalnych", popularny w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych serial kryminalny. Była to typowa dla tamtych lat produkcja telewizyjna, wyróż- niająca się jednak szczególnym spiętrzeniem aktów przemocy. Grupa kon- trolna oglądała przez taki sam czas pasjonującą, lecz pozbawioną elemen- tów agresji relację z wydarzeń sportowych. Każdemu dziecku pozwolono następnie w oddzielnym pomieszczeniu bawić się z inną grupą rówieśni- ków. Dzieci, które oglądały „Niedotykalnych", wykazywały względem swych kolegów więcej agresji niż dzieci, które widziały program sportowy. Wyniki eksperymentu przedstawia rycina 12.3. W jednym z podobnych Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 513 Chłopcy Program telewizyjny Program telewizyjny z elementarni przemocy bez elementów przemocy RYCINA 12.3. Przemoc w telewizji a agresja. Oglądanie przemocy na ekranach telewizorów nasila u dzieci zachowania agresywne (zaczerpnięto z: Liebert, Baron, 1972). eksperymentów (Josephson, 1987) stwierdzono zgodnie z oczekiwaniami, że oglądanie brutalnych scen wywiera największy wpływ na dzieci mające skłonności do okazywania agresji. W toku tego eksperymentu dzieci znowu podzielono na dwie grupy — jednej wyświetlono film o akcji policjantów (ze sporą dozą przemocy)/ a drugiej film o rajdzie rowerowym (bez aktów przemocy). Później pozwolono im grać w hokej pokojowy. Okazało się, że więcej agresywnych napaści podejmowały podczas gry dzieci, które oglą- dały film o policjantach — zwłaszcza te spośród nich, które poprzednio zostały przez swoich nauczycieli ocenione jako wykazujące znaczne nasi- lenie postaw agresywnych. Wspomniane dzieci znacznie częściej niż ich rówieśnicy, którzy oglądali film policyjny, lecz zostali scharakteryzowani przez nauczycieli jako nieagresywni, lub którzy zostali scharakteryzowani przez nauczycieli jako agresywni, lecz oglądali zawody sportowe, dopusz- czały się aktów agresji, częściej uderzały przeciwników kijami, popychały i były krzykliwe. Nasuwa się przypuszczenie, iż oglądanie scen przemocy jest odbierane jako przyzwolenie na wyrażenie własnej agresji. Ekspery- ment przeprowadzony przez Josephsona wskazuje jednocześnie, że dzieci, które nie okazywały przedtem postaw agresywnych, nie uczą się przemocy po obejrzeniu jednego brutalnego filmu. Ostatnie stwierdzenie jest bardzo istotne i może sugerować, że nieagre- sywne dzieci poddane przez dłuższy czas specjalnej „kuracji" oglądania aktów przemocy zmienią się i zaczną prezentować zachowania agresywne. Badania terenowe wykazały istnienie takiej zależności (Leyens i in., 1975; Parkę i in., 1977). Oddzielnym grupom dzieci pokazywano brutalne filmy przez różne okresy. W każdym razie nie był to jednokrotny seans jak w eks- perymencie opisanym powyżej. Większość dzieci, nawet nie przejawiają- cych poprzednio tendencji agresywnych, pod wpływem długotrwałego kontaktu z aktami przemocy poprzez ekran telewizyjny, zaczęła wykazy- wać nasilone tendencje agresywne. Grupa tych dzieci została porównana z analogiczną grupą kontrolną, której w czasie zarezerwowanym na oglą- danie filmów nie wyświetlano scen przemocy. Może na koniec warto do- dać, iż obliczono, że przeciętny dwunastolatek zdążył obejrzeć w ciągu swego życia na ekranie telewizyjnym ponad 100000 aktów agresji. Rozdział 12 higieniczna. Usunięto z niej ból, udoskonalono niskie instynkty, nie pozostawiała uczucia niesmaku. Mistrzowie sieci telewizyjnych nie dopuściliby do bałaganu na „parkietach salonu". — Donald Goddard „The New York Times" February 27, 1977 Wpływ agresji oglądanej w środkach masowego przekazu na do- rosłych. Do tej pory dyskutując o wpływie oglądania przemocy w środ- kach masowego przekazu, skupialiśmy swoją uwagę głównie na dzie- ciach. Takie podejście do problemu jest uzasadnione. Im człowiek młod- szy, tym bardziej podatny na oddziaływanie środowiska, tym bardziej jego postawy i zachowania mogą ulegać zmianom w wyniku obserwacji otoczenia. Jednak skutki prezentowania przemocy na ekranach nie ogra- niczają się tylko do dzieci. Wiele tragicznych wydarzeń zdaje się suge- rować, że dorośli także naśladują brutalne sceny oglądane na ekranie telewizyjnym — przedmiotem ich agresji nie są jednak lalki. Kilka lat temu w Killeen w Teksasie mężczyzna wjechał ciężarówką do zatłoczonej kawiarni, wysiadł z kabiny i zaczął strzelać do obecnych tam osób. Nim policja zdążyła przybyć, zabił 22 osoby. Była to najkrwawsza strzelanina w dziejach Ameryki. Później zastrzelił samego siebie. W kieszeni męż- czyzny znaleziono bilet do kina na film zatytułowany Fisher King. W jed- nej ze scen tego filmu szaleniec otwiera ogień do ludzi zgromadzonych w barze, zabijając kilkanaście osób. Czy obejrzenie filmu przez owego kierowcę doprowadziło do jatki w Killeen? Nie możemy mieć co do tego pewności. Wiadomo jednak, że prezentowana w mediach przemoc wywiera przemożny wpływ również na zachowanie się osób dorosłych. Kilka lat temu David Phillips (1983, 1986) dokonał ciekawej analizy zbrodni popełnionych w Stanach Zjedno- czonych. J;;^kaaalfr.sie»Jlsi^^ „nnitfFiiijitrym pn TfaJfcDrh-^^^Tnw w^gj cięż.kiej. Co więcej, im liczniej zgromadzona publiczność, tym wzrost ten jest większy. Najbardziej szo- kujący jest fakt, że kolor skóry przegrywającego boksera koreluje z kolo- rem skóry ofiar morderstw, do których później dochodzi. Jeśli w walce ponosi porażkę biały zawodnik, w następnym tygodniu można się spo- dziewać wzrostu morderstw popełnianych na białych mężczyznach, pod- czas gdy wskaźnik zabójstw czarnych mężczyzn utrzymuje się na poprze- dnim poziomie. Odwrotna zależność zachodzi, gdy w walce przegrywa czarny bokser — wtedy zaczyna ginąć więcej czarnych mężczyzn. Dane zebrane przez Phillipsa są wiarygodne, ich spójność jest na tyle duża, że nie mogą być wyłącznie rezultatem zbiegu okoliczności. Nie stanowi to jednak podstawy, aby sformułować wniosek, iż wszyscy ludzie lub okre- ślony ich procent dopuszcza się aktów agresji pod wpływem widzianej przemocy. Natomiast stwierdzić można, że takich aktów dopuszczają się niektórzy ludzie i to wystarcza, aby skutki tego były tragiczne. Znieczulający efekt oglądania przemocy w środkach masowego prze- kazu. Wiele wskazuje na to, że powtarzający się kontakt z budzącymi grozę zdarzeniami obniża naszą wrażliwość na tego typu sytuacje. Jeden z autorów tej książki — Eliot Aronson podaje następujący przykład z własnego życia: Kilkanaście lat temu przeprowadziłem się na parę miesięcy na Manhattan. Wkrótce po przybyciu wraz z przyjacielem — który jest nowojorczykiem od urodzenia — przechadzałem się Piątą Aleją. Byłem wstrząśnięty wi- dokiem bezdomnych ludzi żyjących w kartonowych pudłach i noszących swój nędzny dobytek w papierowych torbach lub ciągnących go za sobą w zniszczonych wózkach sklepowych. Cały czas podczas naszego spaceru sięgałem do kieszeni i rozdawałem monety tym nieszczęśnikom. Mojego Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 515 Czy ważne wydarzenia w brutalnych dziedzinach sportu wpływają na zwiększenie liczby zabójstw? przyjaciela przeraziło to zachowanie. „Będziesz się musiał nauczyć nie zwracać uwagi na tych ludzi" — powiedział. „Nigdy" — odrzekłem oburzony, ale były to faryzeuszowskie słowa. Po kilku tygodniach spo- strzegłem, że przechadzam się ulicami Manhattanu, patrząc prosto przed siebie i trzymając ręce z dala od kieszeni. Zadziwiające, tak przywykłem do widoku bezdomnych, że pomimo wszystkich złożonych sobie przedtem obietnic zacząłem ich ignorować. Czy możliwe jest, że stały kontakt z aktami przemocy poprzez środki masowego przekazu sprawia, że wykazujemy większą tolerancję, styka- jąc się z przejawem autentycznej przemocy? Zebrane dane sugerują, że tak właśnie jest. Victor Cline i jego pomocnicy (1973) w przeprowadzo- nym eksperymencie dokonali pomiaru wskaźników pobudzenia fizjo- logicznego w grupie młodych mężczyzn podczas oglądania krwawej i brutalnej walki bokserskiej. Ci z mężczyzn, którzy sporo wolnego czasu spędzali na oglądaniu telewizji, nie reagowali znacząco na prezentowane okrucieństwo. Nie pojawiły się u nich fizjologiczne wskaźniki niepokoju czy podniecenia. Przyglądali się walce z całkowitą obojętnością. Nato- miast mężczyźni, którzy oglądali telewizję sporadycznie, odpowiedzieli na pokaz fizjologicznym pobudzeniem. Ujrzane okrucieństwo napra- wdę ich poruszyło. Margaret Hanratty Thomas wraz ze współpracowni- kami (1977) przeprowadziła podobny eksperyment. Pokazała, że oglą- danie przemocy może w następstwie osłabić reakcje ludzi w przypadku zetknięcia się z autentyczną agresją. Thomas wyświetlała uczestni- kom eksperymentu brutalny film policyjny lub relację z meczu siatków- ki. Po projekcji aranżowano sytuację, w której badani stawali się świad- kami werbalnej i fizycznej agresji między przedszkolakami. Osoby, które oglądały poprzednio film policyjny, wykazywały słabsze reakcje emo- cjonalne niż osoby, które widziały mecz siatkówki. Wydaje się, że uprzednie zetknięcie się z aktami przemocy osłabiło ich wrażliwość na inne akty tego typu. Nie okazywali poruszenia w sytuacji, która po- winna ich poruszyć. Taka reakcja pełni na pewno funkcje obronne, chro- ni nas przed przykrymi emocjami. Może jednak sprawić, że okażemy obojętność wobec ofiar przemocy lub zaakceptujemy codzienne przeja- wy agresji, uznając je za nieodłączny element życia we współczesnym święcie. 516 Rozdział 12 Czy oglądana w telewizji przemoc sprzyja rozwojowi postaw agresywnych u dzieci? A co z dorosłymi? Dlaczego przemoc w środkach masowego przekazu modyfikuje na- szą gotowość do reagowania agresją? Cztery przyczyny są odpowiedzial- ne za nasilenie tendencji agresywnych w wyniku kontaktu z przemocą poprzez środki masowego przekazu: 1. Jeśli oni mogą to robić, to ja też mogę. Oglądanie bohaterów tele- wizyjnych zachowujących się agresywnie może osłabić przyjętą przez nas w dzieciństwie normę, nakazującą kontrolowanie impulsów agresywnych. 2. Ach, więc tak to się robi! Oglądanie agresywnych działań może dostarczać pomysłów, jak ujawnić własne agresywne odczucia. 3. Myślę, że to, co czuję, to właśnie agresja. Oglądanie przemocy sprawia, że lepiej uświadamiamy sobie własną złość i szybciej urucha- miamy działania agresywne. Łatwo możemy posunąć się do przesady, błędnie interpretując zaledwie lekkie poirytowanie jako złość i wyłado- wując ją w aktach agresji. 4. Ale lipa, znowu się tłuką, a co jest na innym kanale? Oglądanie wielu krwawych scen likwiduje nasze przerażenie i wstręt na widok prze- mocy i zmniejsza współczucie wobec ofiary. Sprawia, że łatwiej nam za- akceptować istnienie przemocy. Przemoc, pornografia i akty agresji wobec kobiet Poważnym problemem społecznym w naszym kraju stają się akty prze- mocy dokonywane przez mężczyzn na kobietach, zwłaszcza rosnąca sta- tystyka gwałtów. Wiadomo, że w 1990 r. zostało zgwałconych około 103 000 Amerykanek. Oznacza to, że częściej niż co pięć minut zdarza się gwałt. Zgodnie z danymi FBI począwszy od lat sześćdziesiątych liczba gwałtów wzrosła czterokrotnie. Oczywiście nie są to dane pełne, rzeczy- wista liczba gwałtów jest znacznie wyższa, gdyż często kobiety nie zgła- szają przestępstwa, zwłaszcza gdy gwałciciel jest osobą znajomą, a do czynu doszło w czasie randki. Wzrostowi liczby gwałtów w ostatnich dziesięcioleciach towarzyszyła większa dostępność magazynów, filmów i kaset wideo przedstawiają- cych bardzo śmiałe sceny erotyczne. Nie wiadomo, czy to dobrze czy źle, ale w ostatnich latach znacznie wzrosła swoboda obyczajów w naszym Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 517 społeczeństwie i tolerancja w stosunku do pornografii. Skoro oglądanie przemocy przyczynia się do wzrostu częstotliwości aktów agresji, to może oglądanie pornografii ma związek ze statystyką gwałtów? Chociaż ten punkt widzenia został przyjęty za niepodważalny przez grupę samozwań- czych stróżów moralności, to okazuje się jednak błędny. W 1970 r. po- wołana przy prezydencie Komisja ds. Pornografii ogłosiła po przestudio- waniu dostępnych danych, że ekspozycja materiału o treściach erotycz- nych nie powoduje wzrostu liczby przestępstw seksualnych, aktów prze- mocy wobec kobiet i innych przejawów antyspołecznych zachowań. Może pamiętasz omówione w rozdziale 2 postanowienia komisji powołanej w 1985 r. przez Edwina Meese'a? Edwin Meese piastował stanowisko ge- neralnego prokuratora w czasach prezydentury Ronalda Reagana. Zwołał komisję, która obaliła ustalenia wcześniejszego raportu i w swych wnio- skach stwierdziła, że pornografia jest czynnikiem warunkującym wzrost liczby przestępstw z użyciem przemocy przeciwko kobietom. Pojawia się pytanie, która komisja miała rację? A może ustalenia obydwu komisji były prawdziwe — to znaczy w ciągu piętnastu lat, dzielących powstanie obydwu raportów, wyszły na jaw nowe fakty, które doprowadziły Ko- misję Meese'a do odmiennych wniosków? Po gruntownym przestudiowaniu wszystkich dostępnych danych nie sposób dalej utrzymać stanowiska Komisji Meese'a. Wydaje się, że do jego sformułowania przywiodły członków komisji względy polityczne i ideologiczne, a nie rzetelnie zebrany materiał naukowy. Dzisiaj, podo- bnie jak w 1970 r., skłonni bylibyśmy twierdzić, że pokazywanie scen erotycznych nie prowadzi do żadnych negatywnych efektów ubocznych. Sprawa nie jest jednak zupełnie prosta, gdy w grę wchodzi kombinacja seksu i przemocy. Prezentacja takich scen wywiera bardzo niepożądany wpływ na widza. Neił Malamuth i Edward Donnerstein w ciągu ostatnich paru lat przeprowadzili wiele laboratoryjnych i terenowych badań w celu dokładnego ustalenia skutków pokazywania pornografii połączonej z przemocą. Otrzymane wyniki dowodzą, że prezentacja brutalnej porno- grafii prowadzi do zwiększenia akceptacji przemocy seksualnej wobec kobiet i stanowi czynnik odpowiedzialny za agresywne zachowania w sto- sunku do nich (Donnerstein, 1980; Donnerstein, Berkowitz, 1981; Mala- muth, 1981, 1986; Malamuth, Briere, 1986). W jednym z eksperymentów (Donnerstein, Berkowitz, 1981) kobieta, pomocnik eksperymentatora, ce- lowo wywoływała u badanych mężczyzn uczucie irytacji i złości. Później uczestnikom wyświetlano jeden z trzech filmów: brutalny pornograficzny film ze sceną gwałtu, zwykły film pornograficzny oraz film bez motywów seksualnych, ale pokazujący przemoc wobec kobiet. Po obejrzeniu filmów zaproponowano badanym mężczyznom udział w nowym eksperymencie, pozornie nie wiążącym się z poprzednim. Miął on dotyczyć problemów uczenia się. Zadanie uczestników polegało na aplikowaniu pomocnicy eksperymentatora wstrząsów elektrycznych za każdym razem, gdy udzie- lała ona błędnej odpowiedzi. Mężczyźni mogli dowolnie wybierać natę- żenie prądu (oczywiście cała sytuacja była zaimprowizowana, nikt nie otrzymywał wstrząsów elektrycznych). Okazało się, że badani, którzy po- przednio oglądali brutalny film pornograficzny ze sceną gwałtu, skłonni byli aplikować wstrząsy o najwyższym natężeniu prądu. Najłagodniej z pomocnicą eksperymentatora obeszli się ci, którym wyświetlono zwykły film pornograficzny. Istnieją również wyniki wskazujące na to, że męż- czyźni oglądający brutalny gwałt wykazywali tendencję do aplikowania 518 Rozdział 12 W Stanach Zjednoczonych próbuje się ograniczać dostęp dzieci do filmów erotycznych. Badania dowodzą jednak, że znacznie bardziej negatywny wpływ na dzieci wywiera oglądanie scen przemocy. Wreszcie film bez tej niesmacznej golizny. bardzo bolesnych wstrząsów elektrycznych jedynie kobiecie. Gdy na jej miejscu siedział mężczyzna, stosowali oni niższe natężenie prądu. Neił Malamuth (1981) przeprowadził podobny eksperyment, w którym studenci płci męskiej oglądali dwa erotyczne filmy. W jednym pokazywano akt miłosny pary kochanków, a w drugim gwałt. Po prezentacji filmów poproszono mężczyzn o snucie fantazji erotycznych. W fantazjach osób, które oglądały scenę gwałtu, więcej było elementów przemocy niż w fan- tazjach tych, którzy widzieli scenę miłosną z udziałem pary kochanków. Stwierdzono ponadto, że podobnie jak przy oglądaniu przemocy dłu- gotrwały kontakt z brutalnym seksem sprawia, że ludzie wykazują wię- kszą gotowość do jego akceptacji i obdarzają mniejszym współczuciem ofiarę przemocy seksualnej (Linz, Donnerstein, Penrod, 1984, 1988; Zil- Imann, Bryant, 1984). Wspomniana zależność odnosi się zarówno do ko- biet, jak i do mężczyzn. Jednak należy podkreślić, że wyniki omówionych eksperymentów wcale nie stanowią potwierdzenia raportu Komisji Me- ese'a. Wskazują one, że pornograficzne filmy nie wywierają żadnego ne- gatywnego czy niepożądanego wpływu na widza, nawet jeśli kobieta jest w nich tylko obiektem zachowań seksualnych. Niebezpieczne są jedynie filmy stanowiące kombinację seksu z przemocą, szkodliwość ich oddzia- ływania na potencjalnego widza została dowiedziona. Każda kara wyrządza szkodę. Każda kara jest złem. — Jeremy Bentham Principles of Morals and Legislation Czy kara sprzyja hamowaniu zachowań agresywnych Wiele potocznych przekonań dotyczy przeciwdziałania oznakom agresji. Istotne jest, aby przyjrzeć się tym mądrościom ludowym i odnieść je do wyników badań naukowych. Na przykład weźmy pod uwagę stare po- rzekadło: „Dziateczki rózeczką Duch Święty bić każe". Zgodnie ze sfor- mułowaną w tym przysłowiu radą należałoby swemu dziecku wymierzyć solidnego klapsa, ilekroć będzie przejawiało agresję, zwłaszcza gdyby jej Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 519 obiektem były młodsze i słabsze dzieci. Powinno to wyeliminować agre- sywne zachowania dziecka. Zgodnie z takim myśleniem właściwą metodą walki z przestępczością jest wymierzanie kryminalistom surowych kar. Na przykład przedłużenie przebywania w więzieniu do paru dziesięcio- leci lub wprowadzenie kary śmierci. Być może jest to świetna recepta na przeciwdziałanie przejawom agresji. Karanie stanowi złożone zjawisko, zwłaszcza gdy jest reakcją na agresję. Z jednej strony, jak łatwo się domyślić, karanie każdego zachowania, włą- cznie z zachowaniem agresywnym, zmniejsza częstotliwość jego występo- wania. Z drugiej strony, ponieważ karanie przybiera zwykle formę prze- mocy, osoba, która próbuje wyeliminować u kogoś oznaki agresji, może zamiast osiągnięcia zamierzonego celu stać się wzorem zachowania agre- sywnego i stworzyć warunki sprzyjające procesowi modelowania. Wydaje się, że prawidłowość ta dotyczy dzieci. We wcześniejszych paragrafach tego rozdziału zwróciliśmy uwagę, że dzieci posiadające surowych i ka- rzących rodziców, gdy są dorosłe, wykazują agresywne skłonności. W rozdziale 3 omówiliśmy kilka eksperymentów przeprowadzonych w przedszkolu. Wynikało z nich, że groźba surowej kary za ewentualny odwet na rywalu nie zmniejszała znacząco pokusy rewanżu. Natomiast groźba mniejszej kary, na tyle jednak przykrej, że czasowo powstrzymy- wała agresję, skłaniała dzieci do zweryfikowania własnej umiejętności pa- nowania nad sobą i w ostateczności zmniejszała atrakcyjność działań od- wetowych (Aronson, Carismith, 1963; Freedman, 1965). Dzięki pomysłom Davida Olweusa (1991), pracującego w norweskim szkolnictwie, liczba przypadków znęcania się nad słabszymi uczniami w tamtejszych szkołach zmniejszyła się o 50%. Wszystko to dzięki przeszkoleniu nauczycieli i pra- cowników administracji i, w rezultacie, stosowaniu przez nich rozsądnych i szybkich interwencji. Wyniki badań wskazują, że u dzieci, które nie mają jeszcze rozwiniętego systemu wartości, można wytworzyć niechęć wobec agresji przez stosowanie błyskawicznych i niezbyt dolegliwych kar za przejawy zachowań agresywnych. Co jednak z dorosłymi — zwłaszcza tymi, którzy już wykazują ten- dencję do stosowania przemocy? W przypadku dorosłych wskazane zależ- ności przedstawiają się nieco inaczej. W większości systemów społecznych Surowa kara nie jest właściwą metodą przeciwdziałania agresji u dzieci. Daje ona ograniczone i chwilowe efekty. 520 Rozdział 12 surowe kary stosuje się jako środek zapobiegania groźnym przestępstwom. Czy groźba bardzo dolegliwej kary za popełnienie przestępstwa takiego, jak zabójstwo, okaleczenie, napad czy gwałt zmniejsza częstotliwość ich popełniania? Czy ludzie, którzy odczuwają pokusę popełnienia któregoś z tych przestępstw, pomyślą przedtem: „Lepiej zastanowię się jeszcze nad tym, bo jak mnie złapią, to mi się dostanie". Zebrane dane nie pozwalają na wyciągnięcie jednoznacznych wniosków. W warunkach idealnych, stworzonych przez eksperyment laboratoryjny, kara odgrywa rolę środka zapobiegawczego (Bower, Hilgard, 1981). Przez warunki idealne rozumie- my w tym przypadku natychmiastowe i nieuchronne wymierzenie kary. Kara następuje zaraz po dopuszczeniu się aktu przemocy, a szansę jej uniknięcia są znikome. Jednak rzeczywisty świat nie stwarza takich ide- alnych warunków, zwłaszcza w społeczeństwach o wysokim stopniu or- ganizacji, w których wskaźnik popełnianych przestępstw jest wysoki (tak jak w naszym społeczeństwie). W większości amerykańskich miast pra- wdopodobieństwo, że osoba dopuszczająca się przestępstwa zostanie are- sztowana, oskarżona, skazana i ukarana nie jest zbyt wysokie. Co więcej, biorąc pod uwagę natłok spraw, którymi zajmują się sądy, i ostrożność w podejmowaniu wszelkich decyzji, termin wymierzenia kary budzi duże zastrzeżenia. Kara jest zwykle odraczana na miesiące lub lata. Konsekwen- cje są takie, że inaczej oddziałuje na człowieka kara wymierzana przez eksperymentatora, a inaczej wyrok zasądzony przez system sprawied- liwości. W tym ostatnim przypadku nie ma ona takiej wartości prewen- cyjnej. Powyższe przypuszczenia znajdują potwierdzenie w społecznych fa- ktach. Groźba surowej kary nie zapobiega popełnianiu przestępstw. Na przykład w krajach, które powróciły do stosowania kary śmierci, stosu- nek liczby przestępstw do liczby mieszkańców nie przybiera niższej war- tości niż w krajach, w których nie wymierza się kary śmierci. W przy- padku USA w stanach, które zdecydowały się na zniesienie kary śmier- ci, nie doszło do przewidywanego przez grupę ekspertów wzrostu wskaźnika popełnianych groźnych przestępstw (Archer, Gartner, 1984; Nathanson, 1987). W podobnym duchu Ruth Peterson i William Bai- ley (1988) gruntownie zbadali ten okres w historii Stanów Zjednoczo- nych, kiedy to wychodząc od stwierdzenia Sądu Najwyższego, uznają- cego karę śmierci za przejaw nie licującego z systemem sprawiedliwo- ści okrucieństwa, jej wykonywanie zostało zawieszone. Gdy w 1976 r. powrócono do stosowania kary śmierci, nie odnotowano spadku liczby popełnianych morderstw. Reprezentatywny zbiór danych, pozwalający porównać Stany Zjednoczone z innymi krajami, przedstawiono na ryci- nie 12.4. Należy stwierdzić, że kara o średnim stopniu dolegliwości, wymie- rzana jednak konsekwentnie, zapobiega dokonywaniu aktów przemocy przez osoby dorosłe. Weźmy pod uwagę poważny problem społecz- ny naszych czasów, jakim jest znęcanie się mężów nad żonami. Policja tradycyjnie wykazuje niechęć do interwencji w przypadku kłótni rodzin- nych. W przeszłości, gdy doszło już do ingerencji policji, zwykle awan- turujący się mąż nie zostawał aresztowany. Funkcjonariusze albo udzie- lali mu ostrzeżenia, albo nakazywali opuszczenie domu na parę godzin i uspokojenie się. Na ile efektywna jest taka interwencja? Czy aresztowanie maltretują- cego swoją żonę męża byłoby bardziej skuteczne? Aby ostatecznie ustalić Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 521 ? Nowa Zelandia • Kanada • Anglia i Watta • Francja • Niemcy • Stany Zjednoczone 1951-1960 1961-1970 Współczynnik zabójstw w Stanach Zjednoczonych i pięciu innych uprzemysłowionych krojach RYCINA 12.4. Ameryka prowadzi. Wskaźnik zabójstw dokonanych w USA jest znacznie wyższy niż analogiczny wskaźnik w innych uprzemysłowionych krajach (zaczerpnięto z: Archer, Gartner, 1984) fakty, Departament Policji stanu Minneapolis zainicjował przeprowadze- nie prostego eksperymentu (Sherman, Berk, 1984). Funkcjonariusze poli- cji wzywani do rodzinnych awantur w sposób losowy wybierali jedną z trzech strategii interwencji: udzielali mężowi ostrzeżenia na miejscu, nakazywali mu opuszczenie domu na osiem godzin lub dokonywali are- sztowania. Następnie przez sześć miesięcy starannie analizowano wszy- stkie nadchodzące raporty policyjne. Okazało się, że podczas tych sześciu miesięcy awantury rozpoczynało ponownie 19% mężczyzn, którzy zostali upomnień! na miejscu, 24% z tych, którzy opuścili dom na jakiś czas, i tylko 10% mężów, którzy jedną lub dwie noce spędzili w policyjnym areszcie. Uzyskane wyniki wskazują, że zobligowanie policji do trakto- wania awantur rodzinnych z całą powagą i aresztowanie ich sprawcy w dużym stopniu zapobiega rodzinnej przemocy. Departament Policji sta- nu Minneapolis po zapoznaniu się z tymi wynikami wprowadził zmiany w sposobie postępowania policjantów podczas interwencji w przypad- kach awantur rodzinnych. Wyniki te, zwłaszcza że zostały potwierdzone badaniami przeprowadzonymi przez Langera (1986) i Shermana (1992), wzbudziły zainteresowanie w całym kraju. Katharsis i agresja Istnieje rozpowszechnione przekonanie, że sposobem rozładowania włas- nej agresji jest dokonanie czynu noszącego znamiona agresji. „Wyrzuć to z siebie" — tak brzmiała rada powtarzana przez wiele lat. Jeśli czujesz złość, nie próbuj tego ignorować, ale krzycz, płacz, przeklinaj, rzucaj po- rcelaną o ścianę. W ten sposób pozbędziesz się negatywnych odczuć i nie Po raz pierwszy poczułam coś jak smak zemsty; wydawała się spijaniem aromatycznego wina, gorącego i pełnego smaku; jednak pozostawiła po sobie metaliczny smak i osad korozji, jakby mnie otruto. — Charlotte Bronte Dziwne losy Jane Eyre, 1847 522 Rozdział 12 katharsis: pojęcie określające zjawisko uwalniania nagromadzonej agresywnej energii poprzez wysiłek fizyczny, obserwację zachowań agresywnych innych ludzi lub dopuszczenie się samemu czynu noszącego znamiona agresji. Takie „wypuszczenie pary" obniża prawdopodobieństwo podjęcia agresywnych działań w przyszłości będą one podlegać kumulacji, przemieniając się w siłę, która może wy- rwać się spod kontroli. Do tego sprowadzała się filozofia takiego myślenia. Wywodzi się ono z uproszczenia psychoanalitycznej koncepcji zjawiska katharsis (Freud, 1933; Dollard, 1939) i przełożenia jej na język potoczny. Jak już wcześniej wspominaliśmy, Freud propagował tzw. hydrauliczną teorię agresji. Zgodnie z nią, jeśli człowiek nie będzie miał możliwości ekspresji swej agresji w możliwie mało szkodliwy sposób, to jego agre- sywna energia zostanie zablokowana, ulegnie kumulacji i ujawni się bądź w postaci aktu ekstremalnej przemocy, bądź symptomów choroby psy- chicznej. Istnieją dane świadczące o tym, że blokowanie uczuć może pro- wadzić do choroby (Pennebaker, 1990), jednak nie oznacza to wcale, że ujawnienie tych uczuć w sposób niezróżnicowany jest wskazane i służy naszemu zdrowiu. Freud był wielkim myślicielem, jednak w swych radach stosował nadmierne uproszczenia. Wszakże gdy teoria Freuda stała się elementem kultury masowej, przybrała formę rzekomo udowodnionych faktów i zależności. W ten sposób koncepcja katharsis trafiła do kącika porad dla czytelników gazet i skłoniła redaktorkę takiej kolumny, Ann Landers (1969), do sformułowania przesłania, że „należy uczyć młodzież uwalniać złość". Daje to nadzieję, że rozładowanie napięcia nie tylko po- lepszy ludziom samopoczucie, ale także pozbawi ich ochoty do dokony- wania dalszych aktów przemocy. Pozornie wydaje się, że tak jest. Wynika to z naszego własnego do- świadczenia. Gdy damy upust naszym uczuciom, zwłaszcza w momen- tach frustracji lub złości (przeklinając, krzycząc lub nawet uderzając ko- goś), to nasze napięcie spada. Jednak, czy pojedyncza reakcja agresywna zmniejsza prawdopodobieństwo pojawienia się następnych aktów agresji? Nim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie, zastanówmy się nad po- tencjalnymi sposobami rozładowania nagromadzonej agresywnej energii. Aby się jej pozbyć, można: a) uczestniczyć w fizycznych formach aktyw- ności (np. w grach z elementami rywalizacji); b) przyglądać się innym ludziom biorącym udział w owych grach i wyładowywać swoją agresyw- ną energię w sposób zastępczy; c) podejmować bezpośrednie działania agresywne (np. uderzając inną osobę, raniąc ją, wpędzając ją w kłopoty lub przypisując jej negatywne cechy). Weźmy pod uwagę metodę pierwszą, czyli angażowanie się w społe- cznie akceptowane formy agresywnych zachowań w postaci rywalizacji sportowej. Rozpowszechniona jest, również wśród psychologów, wiara w efektywność tego sposobu rozładowywania agresji. Nawet znany tera- peuta, założyciel świetnej kliniki nazwanej jego imieniem, William Men- ninger (1948) powiedział, że „gry sportowe stwarzają niepowtarzalną oka- zję do ujawnienia się instynktu agresji". W rzeczywistości eksperyment terenowy przeprowadzony przez Arthura Pattersona (1974) dostarcza da- nych, które podważają przytoczony punkt widzenia. Wspomniany badacz oceniał nasilenie wrogości wśród członków studenckiego klubu piłkar- skiego, tydzień przed i tydzień po zakończeniu sezonu piłkarskiego. Jak wiadomo, mecz piłki nożnej stwarza zawodnikom okazję do fizycznego wysiłku i ujawnienia zachowań agresywnych. Powinien więc zgodnie z takimi poglądami służyć rozładowaniu napięcia wywołanego tłumie- niem agresji i prowadzić do zaniku wrogich postaw. Zamiast oczekiwa- nych rezultatów okazało się, że rozegrane w czasie sezonu mecze przy- niosły znaczne nasilenie uczuć wrogości u badanych zawodników. Rów- nież w eksperymencie Warrena Johnsona (1970), w którym brali udział Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 523 Sympatycy sportu nie pozbywają się agresji przez kibicowanie brutalnym rozgrywkom sportowym. ciężarowcy, nie uzyskano wyników potwierdzających koncepcję katharsis. Nie wynika z tego, że ludzie nie czerpią przyjemności z udziału w grach s^o^o-w^dy. \M^cz ^TŁedwwie, ^ teiV\e Aos\.aYCŁa\^. sa^s^aV.c\\., ^eAnaYs. me stanowią one sposotou na poźDyńe się agresywny cn śAolmosa.^eśh mają jakikolwiek wpływ na agresję, to raczej ją nasilają. Zastanówmy się teraz, jak oddziałuje na ludzi przyglądanie się spor- towej rywalizacji. Być może jest to właściwy sposób wyładowania agresji. Gordon Russell (1983), kanadyjski psycholog zajmujący się sportem, badał nasilenie wrogości u widzów podczas szczególnie brutalnego meczu ho- kejowego. Okazało się, że w miarę rozwoju akcji na tafli lodowej wrogość obserwatorów stopniowo narastała, aż osiągnęła pod koniec meczu wy- jątkowo wysoki poziom, który nawet kilkanaście godzin po zakończeniu gry nie powrócił do stanu wyjściowego. Podobne rezultaty przyniosły badania przeprowadzone wśród kibiców meczu piłki nożnej oraz zawo- dów zapaśniczych (Anns, Russell, Sandiiands, 1979; Goidstein, Arms, 1971). Ostatecznie można stwierdzić, że zarówno uczestnictwo, jak i ki- bicowanie rywalizacji sportowej nasila agresywne zachowania. Pozostał jeszcze trzeci potencjalny sposób rozładowania agresji, czyli skierowanie jej bezpośrednio przeciwko źródłu negatywnych uczuć. Czy redukuje to potrzebę dalszego agresywnego zachowania? Wyniki wię- kszości eksperymentów dostarczyły odpowiedzi negatywnej (Geen, Ouanty, 1977), a nawet wykazały istnienie odwrotnej zależności. Doko- nanie czynu o znamionach agresji zwiększa skłonność do dokonywania podobnych czynów w przyszłości. W jednym z eksperymentów badają- cych ten problem, zorganizowanym przez Russella Geena i jego współ- pracowników (1975), brali udział studenci. Każdemu uczestnikowi przy- dzielono osobę, z którą miał stanowić parę. Byli to pomocnicy ekspe- rymentatora, ale studenci wierzyli, że są to inni, tacy jak oni badani. Pomocnicy mieli za zadanie zdenerwować studentów. W czasie dyskusji dotyczącej różnych zagadnień mogli aplikować swym współpartnerom wstrząsy elektryczne, ilekroć nie zgadzali się z ich opiniami. Wydaje się, że takie działanie wystarcza do wzbudzenia złości. Była to pierwsza część eksperymentu. W drugiej części, dotyczącej rzekomo wpływu kar na pro- ces uczenia się, prawdziwy uczestnik oraz pomocnik eksperymentatora 524 Rozdział 12 zamieniali się rolami. Student stawał się nauczycielem, który miał wy- łapywać wszystkie błędy popełnione przez swego ucznia, czyli pomoc- nika eksperymentatora. Uczestników eksperymentu podzielono na tym etapie na dwie grupy. Studenci, którzy znaleźli się w pierwszej gru- pie, mieli po prostu zapisywać wszystkie błędy popełnione przez swe- go współpartnera. Studenci należący do drugiej grupy mieli karać go wstrząsami elektrycznymi przy każdej zauważonej pomyłce. W trze- cim etapie eksperymentu wszystkim bez wyjątku studentom stworzono okazję aplikowania wstrząsów swym współpartnerom. Zgodnie z kon- cepcją katharsis należałoby oczekiwać, że studenci, którym już w dru- gim etapie eksperymentu stworzono okazję do karania współpartnera, w trzecim etapie powinni wymierzać mu mniej bodźców o słabszym na- tężeniu prądu. Te oczekiwania się nie sprawdziły, a stało się wręcz od- wrotnie. Studenci, którzy wcześniej mieli okazję wymierzać wstrząsy, w trzecim etapie wykazywali większą skłonność do aplikowania współ- partnerowi następnych impulsów. Występowanie opisanego fenomenu nie ogranicza się do warunków laboratoryjnych, pojawia się on tak- że w realnym świecie. Werbalna agresja, raz wyrażona, zwiększa pra- wdopodobieństwo podjęcia następnych ataków. W jednym z ekspery- mentów terenowych kilkunastu zwolnionym z pracy technikom stwo- rzono możliwość werbalnego okazania niezadowolenia byłym szefom. Następnie poproszono ich o dokonanie opisu swoich eks-szefów. Oka- zało się, że bardziej negatywny opis stworzyli ci, którzy przedtem głośno wyrazili swoją negatywną ocenę opisywanej osoby (Ebbesen, Duncan, Konecni, 1975). Zgromadzone dane nie dają podstaw do utrzymania koncepcji kathar- sis. Pozornie wydaje się ona słuszna: przecież, jeśli jakaś osoba rozzłości nas, to okazanie jej naszych wrogich uczuć sprawia, że pozbywamy się napięcia i odzyskujemy dobre samopoczucie. Chodzi jednak o to, aby nie mylić dobrego samopoczucia z redukcją wrogości. W przypadku człowie- ka agresja zależy nie tylko od tego, co on czuje, ale także od tego, co myśli. Spróbuj wyobrazić sobie siebie na miejscu uczestników opisanych eksperymentów. Zaaplikowanie wstrząsów drugiej osobie lub okazanie swej złości szefowi sprawia, że uczynienie tego po raz drugi jest już ła- twiejsze. Raz wyrażona agresja znosi nasze opory przed działaniami ma- jącymi znamiona agresji. W pewnym sensie sprawia, że działania takie nabierają oficjalnego statusu. Zaatakowanie drugiej osoby staje się dzięki temu znacznie łatwiejsze. Jednak najważniejszym odkryciem, które przy- niosły badania nad tymi zagadnieniami, było stwierdzenie, że dopusz- czenie się aktu otwartej agresji względem jakiejś osoby zmienia nasz sto- sunek wobec tej osoby. Zaczynamy wykazywać wobec niej negatywne nastawienie, co dodatkowo zwiększa w przyszłości szansę użycia w sto- sunku do niej przemocy. Czy to ci się z czymś kojarzy? Jeśli tak, to masz rację. W rozdziale 3 doszliśmy do wniosku, że krzywda wyrządzona drugiej osobie uruchamia procesy poznawcze, których celem jest usprawiedliwienie wyrządzonego tej osobie zła. Kiedy ranisz innego człowieka, doświadczasz dysonansu poznawczego. Stwierdzenie „Skrzywdziłem Charliego" stoi w sprzeczno- ści ze stwierdzeniem „Jestem życzliwą i rozsądną osobą". Skutecznym sposobem redukcji powstałego dysonansu jest przekonanie samego siebie, że twoje zachowanie nie było wcale tak nieuzasadnione i niegodne czło- wieka takiego jak ty. Wystarczy, że delikatnie pominiesz zalety Charliego, Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 525 a położysz nacisk na jego wady. W końcu dojdziesz do wniosku, że Char- lie jest na tyle wstrętną osobą, że zasługiwał na to, co go z twojej strony spotkało. Opisana prawidłowość występuje zwłaszcza wtedy, gdy dopu- ściliśmy się agresji wobec osoby zupełnie niewinnej. Przypomnijmy sobie eksperyment Davida Glassa (1964) oraz Keitha Davisa i Edwarda E. Jonesa (1960) opisany szczegółowo w rozdziale 3. Jego uczestnicy zadawali psy- chiczny i fizyczny ból osobom, które nic im złego nie zrobiły. Efektem tego była późniejsza deprecjacja skrzywdzonych osób. Uczestnicy ekspe- rymentu wyrażali opinie, że osoby, którym zadały ból, nie były zbyt sym- patyczne i zasłużyły sobie na takie traktowanie. Takie postępowanie po- zwala zredukować powstały dysonans, ale jednocześnie sprzyja dalszemu przejawianiu agresji. Kiedy obniżenie czyjejś wartości okazuje się skute- cznym narzędziem usprawiedliwienia swego działania, łatwiejsze staje się krzywdzenie innych. Jak wygląda sytuacja, gdy nasza ofiara nie jest moralnie nieskazitel- na? Wyobraź sobie na przykład, że zrobiła ona coś, co było dla ciebie irytujące lub niepokojące i właściwie zasłużyła sobie na twój odwet. W takim przypadku sytuacja jest bardziej złożona, a jednocześnie bar- dziej interesująca. Michael Kahn (1966) przeprowadził kilkanaście lat te- mu eksperyment poświęcony temu zagadnieniu. W jego trakcie pomoc- nik eksperymentatora udawał pielęgniarza, który dokonywał na studen- tach pomiarów pewnych wskaźników fizjologicznych. Czynił przy tym nieprzyjemne i nieuprzejme uwagi wobec osób, którymi się zajmował. Następnie podzielono studentów na dwie grupy. Osoby, które znalazły się w pierwszej grupie, mogły wyrazić swoją złość i gniew na pielęg- niarza. Mogły opowiedzieć o jego zachowaniu przełożonemu personelu pielęgniarskiego, przy czym stworzono pozory, że z powodu ich skargi pielęgniarz dostanie reprymendę lub nawet zostanie zwolniony z pracy. Studenci z drugiej grupy nie mieli okazji wyrażenia swego gniewu z po- wodu niestosownego zachowania pielęgniarza. Okazało się, że badani, którym umożliwiono wyrażenie negatywnych uczuć wobec osoby pie- lęgniarza, w konsekwencji żywiły w stosunku do niego więcej wrogo- ści niż osoby, które musiały kontrolować swoją agresję. Innymi słowy, ekspresja agresji nie hamuje tendencji agresywnych. Wręcz odwrotnie, sprzyja ich wzrostowi, nawet jeśli celem ataku nie jest człowiek bez za- rzutu. Otrzymane wyniki sugerują, że ludzie sprowokowani do złości często rewanżują się „z nawiązką", ich zemsta jest nieadekwatna w stosunku do czynu winowajcy. Pokazał to również wyżej omówiony eksperyment: czy rzeczywiście pielęgniarz za swoje niestosowne uwagi powinien zostać zwolniony z pracy? Zarówno skrzywdzenie niewinnej osoby, jak i „re- wanż z nawiązką" wywołują podobne uczucie dysonansu. Oznacza to, że jeśli nasz odwet jest nieproporcjonalnie wysoki w stosunku do wyrzą- dzonej nam przykrości, to musi on zostać usprawiedliwiony przez dewa- luację obiektu zemsty. Jeśli sugerowane zależności rzeczywiście zachodzą, to mogą one wy- jaśniać zjawiska obserwowane w przypadku wybuchu wojny między dwoma narodami. Stwierdzono mianowicie, że obywatele zwycięskiego państwa wyrażają znikomą dozę współczucia wobec niewinnych ofiar wojny po stronie nieprzyjaciela. Przypomnijmy sobie drugą wojnę świa- tową. W ostatnich jej dniach Amerykanie zrzucili bombę atomową na Hiroszimę i Nagasaki. Skutkiem jej wybuchu była śmierć ponad 100 000 526 Rozdział 12 osób cywilnych, w tym wiele dzieci, oraz niezliczone przypadki chorób wywołanych szkodliwym promieniowaniem. Niedługo po zrzuceniu bomby atomowej przeprowadzono wśród Amerykanów sondaż. Otrzy- mane wyniki były szokujące. Mniej niż 5% ankietowanych wyraziło opi- nię, że Ameryka nie powinna była użyć broni atomowej, podczas gdy 23% stwierdziło, że należało zrzucić jeszcze więcej bomb na Japonię przed stworzeniem jej okazji do poddania się. Dlaczego tak wielu Ame- rykanów domagało się śmierci niewinnych ludzi? Nasza hipoteza brzmi następująco. W czasie trwania działań wojennych znaczny odsetek oby- wateli Stanów Zjednoczonych przyjął postawę wrogości i lekceważenia wobec Japończyków. Sprawiła ona, że zadawanie im cierpienia, a nawet zabijanie stawało się łatwe do zaakceptowania. Przy tym w im większym stopniu Amerykanie stawali się przyczyną nieszczęść Japończyków, tym bardziej negatywny mieli do nich stosunek. Wywołało to spiralę agresji i usprawiedliwiania agresji, która doprowadziła do punktu, w którym część Amerykanów nie chciała zakończenia wojny, aby móc dalej gnębić naród japoński. Czy wydaje ci się, że było to tak dawno, iż brzmi prawie jak opowieść o starożytnym świecie? Przypomnij więc sobie, że w obecnym dziesię- cioleciu USA stoczyły wojnę z Irakiem, odnosząc szybkie i oszałamiające zwycięstwo. W wojnie tej, w której siły obu stron były bardzo niepropo- rcjonalne, Stany Zjednoczone poniosły nieliczne ofiary, podczas gdy Irak stracił dziesiątki tysięcy ludzi, w tym śmierć poniosło także wielu cy- wilów. Większość Amerykanów z radością i dumą przyjęła wieść o zwy- cięstwie, uczczono je paradami, defiladami i festynami. Nastąpił również gwałtowny wzrost popularności ówczesnego prezydenta. Zwróć uwagę na to, że nie podajemy w wątpliwość celowości tej wojny. Naszym je- dynym zamierzeniem jest postawienie pytania, jak wielu Amerykanów Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 527 Kraje Krają zaangażowane niezaangażowane Kraje, w których wystąpił wzrost Kraje, w których wystąpił spadek RYCINA 12.5. Wpływ wojny na sytuację w krajach zaangażowanych i niezaangażowanych w działania wojenne. Po zakończeniu wojny w państwach, które brały w niej bezpośredni udział, obserwuje się wzrost wskaźnika przestępstw dokonywanych z użyciem przemocy. Jak wyjaśniłbyś to zjawisko? (zaczerpnięto z: Archer, Gartner, 1976) chociaż przez chwilę zdobyło się na refleksję i doświadczyło smutku lub żalu z powodu poległych w tej wojnie niewinnych irackich cywilów? Jak myślisz, ilu? Sondaże wykazały znikome współczucie dla ofiar tej wojny po stronie nieprzyjaciela. Czy wynika z tego, że Amerykanie są szczególnie okrutnym i niewrażliwym narodem? Tak chyba nie jest. Po- siadasz już wystarczający zasób wiedzy, aby wyjaśnić opisane zjawisko. W czasie wojny paaistwo sankcjonuje zabijanie. Gdy wojna się kończy, jeszcze prze» wiele lat pozostaje po nie] zepsucie moralne. — Erazm z Rotterdamu 1514 Z sytuacją wojny związany jest jeszcze jeden fenomen. Okazuje się, że jej efekty nie ograniczają się tylko do wzrostu wrogości ukierunko- wanej ściśle na nieprzyjaciela. W czasie wojny nawet obywatele nie zaan- gażowani bezpośrednio w działania wykazują ogólny wzrost tenden- cji do działań agresywnych, a obiektem tych działań stają się zarówno obywatele własnego, jak i wrogiego państwa. Dane Archer i Rosemary Gartner (1976, 1984) zebrały dane o przestępstwach dokonanych w 110 krajach od 1900 r. (patrz ryć. 12.5). Wskazują, że w krajach, które an- gażowały się w działania wojenne, obserwowano po ich zakończeniu znaczący wzrost wskaźników przestępczości w porównaniu z innymi krajami. Nie powinno to budzić zdziwienia — dane te są zgodne z tym, co powiedzieliśmy o społecznych uwarunkowaniach agresji. W pewnym sensie sytuacja wojny jest analogiczna do sytuacji oglądania szczególnie krwawego, brutalnego i obfitującego w sceny przemocy filmu. Tak jak stykanie się z agresją za pośrednictwem ekranu telewizyjnego, tak też ''^SX'^'^^^';S^&•^S^'^SS^-^'^S^5S5&^^S^S^^^S^^^ -^ss^s&sss^fess^ -łeE^^^^^i^oBe^ssss^^^^&ssss^-^s^i^ss^os^^^Ys^s^^ osłabienie wrażliwości na okrucieństwo, co zmniejsza współczucie wo- bec ofiar agresji. Ponadto udział w wojnie sankcjonuje przemoc jako me- todę rozwiązywania trudnych problemów. 528 Rozdział 12 Lepiej jest podjąć dyskusję, niż toczyć wojny. ~ Winston OiwchilL 1954 Byłem zły na przyjaciela. Powiedziałem O swoim gniewie i gniew znikit^ł. — WUliam Blake (1757-1827) Jak radzić sobie z gniewem Rozładowanie a samoświadomość. Jeśli stosowanie przemocy prowadzi do usprawiedliwiania i do nowych aktów przemocy, to jak można pora- dzić sobie z narastającym uczuciem gniewu? Czy najlepszym rozwiąza- niem jest tłumienie tego uczucia? Zygmunt Freud i Ann Landers mieli po części rację zakładając, że nie ujawniona złość może mieć negatywne skutki dla jednostki. Jak wspominaliśmy poprzednio, ostatnie badania do- wodzą, że tłumienie silnych emocji może być źródłem fizycznych chorób i dolegliwości (Pennebaker, 1990). Zatem negatywne efekty przynosi za- równo nieujawnianie uczuć, jak i ich swobodna ekspresja. Jak wobec tego powinniśmy postępować, co robić z naszymi uczuciami? Problem ten nie jest tak trudny, jak się wydaje. Trzeba zdać sobie sprawę, że istnieje za- sadnicza różnica między doświadczaniem uczucia gniewu a wyrażeniem go poprzez przemoc i akty niszczycielskie. Ujawnianie gniewu w odpo- wiedni sposób, we właściwych okolicznościach, jest zjawiskiem normal- nym, nie przynoszącym żadnych niepożądanych następstw. Istnieją formy wyrażania gniewu, nie wiążące się ze stosowaniem przemocy. Jedną z nich jest jasne zakomunikowanie otoczeniu, że jesteś zły i podanie przy- czyn twojego złego samopoczucia. Przyznanie się do własnej złości łago- dzi doświadczane napięcie i poprawia samopoczucie. Jednocześnie nie uruchamia procesów poznawczych służących dewaluacji obiektu agresji, gdyż nie krzywdząc drugiej osoby, nie musimy usprawiedliwiać swojego zachowania. Co więcej, otwarte, jasne i pozbawione pretensji powiedzenie o doświadczanych negatywnych uczuciach umacnia wzajemne zrozumie- nie i sprzyja nawiązaniu bliskiej więzi między przyjaciółmi i znajomymi. Czy to rozwiązanie nie wydaje się zbyt proste? Okazuje się, że przyzna- nie się do gniewu przynosi więcej korzyści niż krzyki, przekleństwa, tłu- czenie porcelany lub cierpienie w milczeniu i robienie dobrej miny do złej gry. Prawdopodobnie najlepszym wyjściem jest powiadomienie o odczu- wanej złości tej osoby, która ją wywołała, jednak określone korzyści może także dać podzielenie się swoimi negatywnymi uczuciami z kimś innym. Chociaż James Pennebaker nie zajmował się bezpośrednio problemem agresji, odkrył jednak zależność, która do uczuć agresji także może się odnosić. Stwierdził on mianowicie, że w przypadku doświadczania stresu emocjonalnego pomocne jest podzielenie się własnymi uczuciami z drugą osobą. W wymyślonym przez niego eksperymencie badani doświadczali różnych traumatycznych wydarzeń. Po sześciu miesiącach lepiej się czuli i przejawiali mniej somatycznych dolegliwości ci, którym w trakcie eks- perymentu pozwolono opowiadać innym osobom o okolicznościach owych zdarzeń i towarzyszących tym zdarzeniom uczuciach. Więcej ne- gatywnych skutków stresu w postaci złego samopoczucia i dolegliwości fizycznych doświadczali ci, którzy cierpieli w milczeniu lub ci, którzy relacjonowali co prawda innym przebieg przykrych wydarzeń, ale nie mogli dzielić się z nimi własnymi uczuciami. Pennebaker sądzi, że efekty pozytywne, jakie przynosi „zwierzenie się", związane są nie tylko z wyładowaniem emocjonalnym, ale także ze zdobywaniem samoświadomości i wglądu we własne procesy psychiczne. Eksperyment przeprowadzony przez Leonarda Berkowitza i Bartholmeu Troccolego (1990) potwierdza opinię Pennebakera. W jego trakcie młode kobiety przysłuchiwały się rozmowie między kandydatką do podjęcia Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 529 Kompetencje komunikacyjne odgrywają laB.-lfc i"';'.' ważną rolę w zapobieganiu wybuchom '""-^rt agresji. Zawrę z tobą układ. Jak nie będziesz naciskał moich przycisków, ja nie będę pociągał za twoje sznurki. pewnej pracy a specjalistą dokonującym naboru pracowników. Połowa z badanych kobiet musiała słuchać wywiadu, trzymając rękę wyciągniętą przed siebie, co było pozycją bardzo niewygodną, sprawiającą lekki ból. Natomiast druga połowa kobiet w tym czasie wygodnie trzymała rękę na stole. W obydwu przypadkach niektóre z kobiet proszono o dzielenie się doświadczanymi uczuciami w czasie, gdy przysłuchiwały się prze- prowadzanemu wywiadowi. Oczekiwano, że wyrażenie własnych uczuć pomoże im uświadomić sobie odczuwany dyskomfort i zyskać wgląd we własne procesy psychiczne. Rezultaty okazały się zadziwiające. Badane, które doświadczyły bólu i niewygody i nie mogły nikomu o tym powie- dzieć, kierowały swoje negatywne uczucia ku kandydatce ubiegającej się o pracę. Przy tym im bardziej przykre było dla nich trzymanie ręki wy- ciągniętej przed siebie, tym bardziej negatywny stosunek przejawiały względem kobiety, z którą przeprowadzano wywiad. Natomiast grupa badanych kobiet, którą poproszono o składanie relacji z tego, co czują, nie była niesprawiedliwa wobec kandydatki ubiegającej się o pracę. Przeprosiny jako sposób na rozładowanie gniewu. Skutecznym spo- sobem przeciwdziałania reakcjom agresywnym drugiej osoby jest pod- jęcie działań ukierunkowanych na likwidację jej złości i irytacji. Stwier- dziliśmy poprzednio, że frustracja nie prowadzi do agresji, jeśli osoba jej doświadczająca jest przekonana, że człowiek, który uniemożliwił jej osiągnięcie zamierzonego celu, nie miał złych intencji. Wynika z tego, że skutecznie przeciwdziałać czyjejś agresji może osoba, która przyczy- niła się do jej frustracji. Wystarczy, że poczuje się odpowiedzialna za swoje działania, przeprosi i obieca, że dana sytuacja więcej się nie po- wtórzy. Załóżmy, że umówiłeś się ze swoją przyjaciółką, iż przyjedziesz po nią samochodem o 19.30, aby zabrać ją na koncert, który planowo zaczyna się o 20.00. W koncercie ma wystąpić jej ulubiony solistą i wiesz, że marzyła o tym wieczorze, a teraz podekscytowana oczekuje na ciebie. Wyjeżdżasz z domu nieco spóźniony, a po paru minutach jazdy spostrze- gasz, że „złapałeś gumę". Wymiana koła zabiera ci tyle czasu, że w chwili, gdy docierasz do domu przyjaciółki, koncert trwa już od dwudziestu minut. Wyobraź sobie, jak może zareagować twoja przyjaciółka w dwóch 530 Rozdział 12 odmiennych sytuacjach: a) wchodzisz pewnym krokiem, uśmiechnięty i mówisz: „Wiesz, to na pewno nie był ciekawy koncert. Nie przejmuj się tym tak bardzo; w końcu nic wielkiego się nie stało. No, gdzie po- działo się twoje poczucie humoru?"; b) wchodzisz z wyrazem smut- ku i boleści na twarzy, pokazujesz brudne od smaru ręce i mówisz, że wyjechałeś z domu o czasie, ale złapałeś gumę. Szczerze przepraszasz i przyrzekasz, że wynagrodzisz jej stracony koncert. Przypuszczam, że twoja przyjaciółka miałaby chęć agresywnego wy- ładowania raczej w pierwszej niż w drugiej sytuacji. Takie założenie znaj- duje potwierdzenie w kilkunastu przeprowadzonych eksperymentach (Baron, 1988,1990; Weiner, Amirkhan, Folkes, Yerette, 1987). Eksperyment opracowany przez Ohbuchiego, Kamedę i Agariego (1989) stanowi typo- wy przykład badania tej problematyki. W tym badaniu studenci z powo- du błędów popełnionych przez prezentującego instrukcję i udzielającego wyjaśnień asystenta eksperymentatora osiągali słabe wyniki w złożo- nym i trudnym zadaniu. Następnie podzielono badanych na trzy grupy. W każdej grupie asystent postępował według innego wariantu: przepra- szał publicznie za popełnione błędy, przepraszał każdego studenta od- dzielnie oraz nie wyrażał żadnej skruchy. Sytuację skomplikowano do- datkowo, wprowadzając osobę samego eksperymentatora. Niektórym stu- dentom z ostatniej grupy (która nie otrzymała żadnych przeprosin od asystenta) tłumaczył, że podejrzewa istnienie pewnego błędu w samej formule zadania, co obciąża jego samego za ich słabe wyniki. Rezultaty eksperymentu nie budziły żadnych wątpliwości. Studenci przejawiali bar- dziej pozytywny stosunek wobec asystenta i byli mniej skłonni do oka- zywania mu agresji, jeśli spotkali się z jego strony z przeprosinami. Za- leżność ta w niewielkim stopniu była modyfikowana przez zachowanie eksperymentatora, który swymi wyjaśnieniami likwidował poczucie po- rażki. Nieistotny okazał się także sposób przeprosin — publiczny lub w zaciszu gabinetu. Okazało się, że każde przeprosiny, w których wino- wajca bierze na siebie odpowiedzialność za zaistniałą sytuację, skutecznie przeciwdziałają agresji. Jeden z autorów tej książki, Elliot Aronson, zastanawiał się kiedyś nad pomysłem wyposażenia samochodów w specjalną sygnalizację umo- żliwiającą kierowcom wzajemne przeprosiny. Jak wielki postęp w łago- dzeniu obyczajów panujących na drogach mógłby zostać dzięki temu osiągnięty! Wyobraź sobie taką scenę. Zatrzymujesz się przed znakiem stop, a po chwili, gdy ruszasz, uświadamiasz sobie, że złamałeś przepisy i wymusiłeś pierwszeństwo. Niestety jest już za późno, abyś mógł napra- wić swój błąd. Jaki przewidujesz dalszy rozwój wydarzeń? W większości przypadków kierowca, któremu zajechałeś drogę, zacząłby z wściekło- ścią trąbić klaksonem lub pokazałby ci ten, prawie międzynarodowy, gest gniewu i lekceważenia, którym jest skierowanie ku górze środko- wego palca. Ponieważ nikt nie lubi być obrażany, poczułbyś z pewnością pokusę, aby mu odtrąbić. Tym samym zostałaby uruchomiona narasta- jąca spirala gniewu i agresji i sytuacja dla obu stron stałaby się bardzo nieprzyjemna. Jednak takiemu rozwojowi wypadków można by zapo- biec, gdyby każdy samochód oprócz klaksonu (powszechnie służącego jako instrument wyrażania własnej złości) posiadał „sygnalizację prze- praszającą". Mógłby to być, na przykład, specjalny przycisk, po którego naciśnięciu z maski samochodu wyskakiwałaby chorągiewka z napisem „Przepraszam, nie chciałem". W opisanej sytuacji w chwili, gdy zdałeś Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 531 Martin Luther King odniósł znaczny sukces w zmniejszaniu i przeciwdziałaniu przemocy. Udało mu się to, bo stworzył wzór pokojowego działania. Wyrzeczenie się przemocy w obliczu panującej przemocy jest trudne, ale odnosi pożądany skutek. sobie sprawę, że złamałeś przepisy, mógłbyś posłużyć się „przeprasza- jącą sygnalizacją" i zapobiec powstaniu zamkniętego koła agresji i kon- tra gresji. Modelowanie nieagresywnego zachowania. Stwierdziliśmy, że jeśli dzieci obserwują stosowanie przemocy wobec innych dzieci lub lalek, to gdy w przyszłości znajdą się w podobnej sytuacji, będą przejawiały skłonność do reakcji agresywnych. Spróbujmy odwrócić sytuację. Co się stanie, jeśli przedstawimy dziecku odmienny wzór zachowania, jeśli po- każemy mu ludzi, którzy pomimo prowokacji są racjonalni, uprzejmi i zachowują kontrolę nad swymi reakcjami? Poświęcono temu proble- mowi kilkanaście eksperymentów (Baron, 1972; Donnerstein, Donnerstein, 1976). Przebiegały one według następującego schematu. Najpierw dzieci uczestniczące w eksperymencie przyglądały się swym rówieśnikom, któ- rzy w sytuacji mogącej wzbudzać złość i irytację potrafili hamować re- akcje agresji. Następnie dzieci te prowokowano do przejawiania zacho- wań agresywnych. Okazało się, że dzieci, którym uprzednio udostępnio- no wzór zachowania nieagresywnego, w sytuacji prowokacji o wiele rza- dziej niż dzieci, którym takiego wzoru nie udostępniono, reagowały agresją. Trening umiejętności komunikacyjnych i strategii rozwiązywania problemów. Nie można przejść przez życie, a w pewnych okoliczno- ściach trudno nawet przeżyć jeden dzień, nie doświadczając frustracji, irytacji, gniewu i nie stając się uczestnikiem konfliktów. Stwierdziliśmy, że odczuwanie złości jest normalnym zjawiskiem, które stanowi nieod- łączny atrybut człowieczeństwa. Problemem jest natomiast przejawianie agresji poprzez przemoc. Nie rodzimy się wyposażeni w wiedzę o tym, jak ujawnić rodzący się w nas gniew i irytację w sposób konstruktywny, nie przynoszący niepożądanych skutków i nie odwołujący się do prze- mocy. Naturalną konsekwencją odczuwania złości — jak zauważyliśmy — wydaje się jej wybuch. Hans Toch (1980) dowodzi, że w większo- ści społeczeństw najbardziej skłonne do rozwiązywania problemów interpersonalnych poprzez przemoc są osoby, które nie mają właściwie Człowiek musi znaleźć taki sposób rozwiązywania międzyludzkich konfliktów, który odrzuca wszelką zemstę, odwet i agresję. — Martin Luther King Nobel Prize Acceptance Speech December 11,1964 532 Rozdział 12 rozwiniętych umiejętności społecznych. Dlatego jednym ze sposobów za- pobiegania agresji jest kształcenie ludzi w zakresie konstruktywnego wy- rażania gniewu i krytycyzmu, negocjowania i poszukiwania kompromi- su w przypadku zaistnienia konfliktów oraz wrażliwości na potrzeby i pragnienia innych. Zebrano dane potwierdzające rolę treningu inter- personalnego w przeciwdziałaniu zachowaniom agresywnym (Aronson, 1992; Davitz, 1952). W eksperymencie przeprowadzonym przez Joela Da- vitza pozwolono dzieciom bawić się w grupach czteroosobowych. W jed- nych grupach zabawowych uczono dzieci zasad współpracy i nagradzano je później za wszelkie przejawy zachowań opartych na współdziałaniu. W innych natomiast grupach nie przeprowadzono żadnego treningu i nagradzano dzieci za okazywanie nastawienia rywalizacyjnego. W dal- szej części eksperymentu stworzono takie warunki, w których wszystkie dzieci doświadczyły frustracji. Oczekiwały one, że eksperymentator wy- świetli kilka zabawnych filmów. Projekcja nawet się rozpoczęła, ob- darowano także dzieci czekoladkami, ale w momencie, gdy akcja fil- mu znajdowała się w kulminacyjnym punkcie, przerwano wyświetlanie i odebrano dzieciom słodycze. Następnie pozwolono swobodnie im się bawić. Stworzono zatem w ten sposób sytuację sprzyjającą wystąpieniu zachowań agresywnych. Okazało się, że dzieci, które poddano uprzednio treningowi umiejętności współdziałania w grupie, po doświadczeniu fru- stracji reagowały znacznie bardziej racjonalnie i przejawiały mniej oznak agresji. Rozwijanie empatii. Powróćmy do problemu używania przez kie- rowców klaksonu. Wyobraź sobie taką sytuację: sznurek samochodów na ruchliwym skrzyżowaniu czeka na zmianę świateł. Zapala się zielone światło, kierowca pierwszego samochodu przez dziesięć sekund waha się i nie rusza z miejsca. Co się wówczas dzieje? Można z dużą dozą pewności przypuszczać, że pozostali kierowcy uruchomią klaksony. Przy tym nie będzie to krótki, ostrzegawczy sygnał, ale ogłuszający i nieusta- jący dźwięk. Robert Baron (1976) stwierdził w warunkach eksperymentu kontrolowanego, że jeśli pierwszy samochód w szeregu nie rusza po za- paleniu się zielonego światła, to prawie 90% kierowców samochodów stojących za nim zacznie agresywnie trąbić pod jego adresem. W tra- kcie trwania tego samego eksperymentu zaaranżowano sytuację, pod- czas której w czasie oczekiwania kierowców na zmianę świateł pieszy przechodził na drugą stronę ulicy. Nie przechodził po pasach, lecz po- między pierwszym a drugim z oczekujących samochodów. Przed zmianą świateł znajdował się już po drugiej stronie ulicy. Jak łatwo się domyślić, nie wywarło to wpływu na zachowanie kierowców. Nadal w 90% przy- padków osoby widzące, że kierowca pierwszego samochodu nie reaguje na zmianę świateł, zaczynały cisnąć klaksony. Sytuacja ulegała jed- nak zmianie, gdy przechodzień poruszał się o kulach. Chociaż w tym przypadku również udawało mu się przejść między samochodami, nim zapaliło się zielone światło, to jednak procent kierowców, którzy użyli swego klaksonu, spadł do 57. Jak można to wyjaśnić? Przypuszczal- nie widok osoby poruszającej się o kulach wzbudzał empatię w gronie kierowców. Tendencja do zachowania się w sposób empatyczny prze- ważała nad skłonnością do agresji. Wyniki eksperymentu przedstawia rycina 12.6. Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 533 B Brak przechodniów • Przechodnie przechodzący między samochodami przed zmianą świateł • Osoba o kulach przechodząca miedzy samochodami przed zmianą świateł RYCINA 12.6. Wpływ empatii na agresję. Kiedy odczuwamy empatię, przejawiamy mniejszą skłonność do zachowań agresywnych. W omawianym przypadku empatię wzbudził widok osoby poruszającej się o kulach (zaczerpnięto z: Baron, 1979) Rola empatii w zapobieganiu agresji nie budzi wątpliwości. Seymour Feshbach i Norma Feshbach (1969, 1971, 1978) zauważyli, że jeśli nie znajdziemy sposobu dehumanizacji potencjalnej ofiary naszego ataku, to celowe zadanie jej bólu będzie sprawiało nam trudność. Dlatego gdy Stany Zjednoczone toczyły wojny z narodami azjatyckimi (Japonia w la- tach czterdziestych, Korea w pięćdziesiątych, Wietnam w sześćdziesią- tych), przedstawiciele sił militarnych często posługiwali się w odniesie- niu do Azjatów określeniem „żółtek". W ten sposób dokonywał się proces dehumanizacji, który pozwalał usprawiedliwić wszelkie akty okrucieństwa. Znacznie łatwiej jest użyć przemocy wobec „żółtka" niż wobec drugiego człowieka. Zbliżając się do końca tego rozdziału, zda- jemy już sobie sprawę, że tego typu racjonalizacja (określenie drugiego człowieka mianem żółtka) nie tylko umożliwia dokonanie pojedynczego aktu agresji, ale w ogóle sankcjonuje stosowanie przemocy. Dlaczego? Ponieważ jeśli raz zdołaliśmy przekonać siebie, że nasz wróg nie jest naprawdę bratnią istotą ludzką, ale po prostu „żółtkiem", to będziemy mieć mniej oporów przed okrucieństwem, przemocą i bestialstwem. Fo- tografie ze strony 526 stanowi właściwą ilustrację tych twierdzeń. Dehumanizacja nie jest zjawiskiem rzadko występującym. Każdego dnia gazety dostarczają nowych jej przykładów. W chwili, gdy rozpoczy- naliśmy pisanie tego rozdziału, jeden z autorów natknął się w magazynie „New Yorker" na takie doniesienie: Ostatnio na trasie nowojorskiego metra wydarzyły się trzy śmiertelne wy- padki. Zginęli pracownik ekipy remontowej metra, bezdomny i pies. Dzie- więćdziesiąt osób zadzwoniło do wydziału komunikacji, wyrażając swoje ubolewanie z powodu przejechania psa. Śmierć pracownika metra wzbu- dziła zainteresowanie tylko trzech osób, natomiast nikt nie zadzwonił w sprawie bezdomnego. dehumanizacja: proces polegający na pozbawieniu ofiary cech ludzkich i deprecjonowaniu jej wartości (np. gdy słowo „człowiek" zastępujemy określeniem „żółtek"). Dehumanizacja obniża opór przed dokonywaniem aktów agresji i sprawia, że raz podjęta agresja ułatwia następne zachowania tego typu i znacznie zwiększa prawdopodobieństwo ich wystąpienia 534 Rozdział 12 Zrozumienie procesu dehumanizacji stanowi pierwszy krok na drodze do jej powstrzymania. Jeśli prawdą jest, że większość ludzi, aby dokonać aktu okrucieństwa, musi pozbawić swoją ofiarę cech ludzkich, to sprzy- janie rozwojowi nastawienia empatycznego między ludźmi powinno za- pobiegać popełnianiu przez nich agresywnych czynów. Feshbach i Fesh- bach (1969) dowiedli istnienia negatywnej korelacji między empatią a agresją u dzieci. Im więcej dziecko przejawia empatii, tym mniej jest skłonne do zachowań agresywnych. Wspomniani badacze opracowali dla dzieci efektywny program treningu mający ich nauczyć przyjmować per- spektywę innych osób. Szczególny nacisk położyli na wyrobienie zdol- ności rozpoznawania cudzych emocji. Cel ten jest osiągany dzięki odgry- waniu przez dzieci ról w warunkach prowokujących odmienne emocje. Zaproponowane przez nich formy ćwiczenia empatii u dzieci redukują tendencję do przejawiania agresji. Szczegółowo omówimy to zagadnienie w następnym rozdziale, gdy zajmiemy się problemem uprzedzeń. Agresję definiujemy jako działanie intencjonalne, ukierunkowane na spowodowanie szkody fizycznej lub psychicznej. Celem agresji wrogiej jest zadanie bólu lub zranienie. Agresja instrumentalna służy do osiągnięcia innego celu poza zadaniem bólu i zranieniem. Dzisiaj na skutek rosnącej liczby przestępstw z użyciem przemocy, popełnianych zwłaszcza w wielkich miastach, obserwuje się w Ameryce wzrost społecznego zainteresowania pro- blemami agresji. Od dawna wśród naukowców toczy się dyskusja i trwa spór na temat tego, czy agresja jest popędem wro- dzonym czy wyuczonym sposobem zachowania. Freud dowodził, że człowiek rodzi się wyposażony w dwie rów- nie potężne siły instynktowe: instynkt życia nazwany ero- sem i instynkt śmierci nazwany tanatosem. Instynkt śmierci może zostać skierowany do wewnątrz i wtedy w swej ekstremalnej formie przejawia się w próbie samo- bójczej lub może zostać skierowany na zewnątrz i wów- czas znajduje wyraz we wrogości, destrukcji albo morder- stwie. Zgodnie ze sformułowaną przez Freuda teorią hy- drauliczną energia agresywna musi zostać rozładowana, gdyż w przeciwnym wypadku następuje jej wybuch. W związku z tym, że agresja ma określone znaczenie adaptacyjne, większość współczesnych psychologów akceptuje przekonanie, że tendencje agresywne wykształ- ciły się w toku rozwoju ewolucyjnego. Równocześnie człowiek ma rozbudowane mechanizmy kontroli impul- sów agresywnych, a jego zachowanie ulega modyfikacji w zależności od zmian zachodzących w środowisku. Dla- tego ujawnienie agresji zależy od interakcji między takimi czynnikami, jak: biologiczne wyposażenie człowieka, wrodzone i wyuczone wzory zachowania oraz cechy sy- tuacji społecznej. Istnieje wiele czynników sytuacyjnych począwszy od procesów neurologicznych i chemicznych, a skończy- wszy na uwarunkowaniach społecznych, które są odpo- wiedzialne za występowanie zachowań agresywnych. Uważa się, że obszar mózgu nazwany ciałem migdało- watym sprawuje kontrolę nad impulsami agresywnymi. Znaleziono dowody potwierdzające istnienie zależności między zachowaniem agresywnym a hormonem o na- zwie testosteron. Na przykład więźniowie skazani za przestępstwa z użyciem przemocy wykazują wyższy po- ziom testosteronu niż ci, którzy popełnili innego rodzaju przestępstwa. Koreluje to z różnicami międzypłciowymi w poziomie przejawianej agresji — mężczyźni na ogół są bardziej agresywni niż kobiety. Alkohol to jeszcze je- den związek chemiczny wywołujący wzrost agresji. Jego działanie polega na zniesieniu hamulców przed przeja- wianiem wszelkich zachowań niezgodnych z normami społecznymi, w tym zachowań agresywnych. Stwierdzo- no, że wystąpieniu aktów agresji sprzyja także odczuwa- nie bólu i dyskomfortu (w ten sposób wyjaśnia się feno- men „długiego, gorącego lata"). Istnieje również wiele czynników społecznych wa- runkujących agresję. Zalicza się do nich frustrację. Zgod- nie z teorią frustracji-agresji doświadczanie frustracji może zwiększać prawdopodobieństwo wystąpienia re- akcji agresywnych. Jednak frustracja nie prowadzi w spo- sób bezwarunkowy i automatyczny do agresji. Większe Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi 535 prawdopodobieństwo, że wyzwoli ona agresję, zachodzi wtedy, jeśli niespodziewanie napotykamy przeszkodę na drodze do osiągnięcia celu i mamy poczucie, że spotkała nas z tego powodu niesprawiedliwość. Należy także do- dać, że frustracja nie jest rezultatem deprywacji, ale względnej deprywacji, czyli poczucia, że posiadamy mniej niż zasługujemy lub mniej niż posiadają ludzie do nas podobni. Agresja bywa również wynikiem prowokacji lub obe- cności bodźca wywołującego agresję, czyli przedmiotu kojarzonego potocznie z działaniami agresywnymi, np. rewolweru. Zgodnie z teorią społecznego uczenia się ogromną rolę w kształtowaniu zachowań agresywnych odgrywa obecność odpowiedniego wzorca wywołującego proces naśladownictwa. Wzorce zachowań agresywnych są dostępne zarówno w realnym świecie, jak i w świecie przedstawianym na ekranie telewizora. W Stanach Zjed- noczonych szczególną uwagę psychologów zajmujących się zagadnieniami społecznymi zwraca problem wpływu agresji oglądanej w środkach masowego przekazu. Wiąże się to ze znacznym nasileniem obecności scen przemocy w większości programów telewizyjnych. Ten wzrost zainteresowania zaowocował odkryciem, że przemoc prezentowana w telewizji nie tylko wywołuje u widzów nasilenie agresji, ale również obniża ich wrażliwość na przejawy agresji w codziennym życiu społecznym i spra- wia, że zaczynają te-przejawy akceptować (nazwano to zjawisko efektem znieczulającym). Odwrotnie ma się rzecz z pornografią. Efekty jej prezentacji są stosunkowo nieszkodliwe. Jeśli jednak sceny pornograficzne zawiera- ją elementy przemocy, to ich oglądanie zwiększa akcep- tację agresji wobec kobiet i sprawia, że częściej dochodzi do przypadków użycia przemocy wobec kobiet. Istnieje wiele sposobów przeciwdziałania agresji. Wśród nich wymienić można: omawianie przyczyn gnie- wu i wrogości, modelowanie zachowania nieagresywnego, ćwiczenie umiejętności pokojowego rozwiązywania kon- fliktów, kompetencji komunikacyjnych i umiejętności pro- wadzenia negocjacji oraz sprzyjanie rozwojowi empatii. Szczególmę.ważne-jesŁroz-wijanie empatii, gdyż zapobiega ona występowaniu tendencji do dehumanizacji ofiary. Rola karania w przeciwdziałaniu zachowaniom agre- sywnym nie jest jednoznaczna. Karanie może przynieść pożądane efekty, jeśli wymierzana kara nie jest zbyt su- rowa i następuję, natychmiast po dopuszczeniu się aktu ^^^^^^^TOtWWł*""'"^" ..-v. .,.,,. l ^ .,,* ,....- •..•,.„,,., ^.-.. .„, .-.t-"."'"'"-' ''agresji. Nieskuteczna okazuje się kara odroczona oraz ^SByC^-y-TO^a. Nie znaleziono danych przemawiających za istnieniem zjawiska katharsis polegającego, jak zakłada- no, na redukcji skłonności agresywnych dzięki obserwacji zachowań agresywnych innych ludzi lub dopuszczeniu się samemu czynu noszącego znamiona agresji. W toku przeprowadzonych badań stwierdzono raczej istnienie odwrotnej zależnośd. Dopuszczenie się aktu agresji uru- chamia proces poznawczy zmierzający do usprawiedli- wiania swego działania. Zwiększa to prawdopodobień- stwo wystąpienia następnych aktów agresji. Baron R.A. (1992). Human Aggression. New York: Plenum. Wnikliwa analiza zjawiska agresji z punktu widzenia psychologii społecznej. Berkowitz L. (1993). Aggression. Its causes, consecfuences, and control. New York: McGraw-Hill. Jeden z najwię- kszych żyjących autorytetów w dziedzinie analizy za- chowań agresywnych przedstawia wykładnię swoich poglądów. Tavris C. (1989). Anger: The misunderstood emotion. New York: Touchstone/Simon & Schuster. Ciekawa i do- brze napisana analiza zjawiska agresji. Bandura A., Waltera R.H. (1968). Agresja w okresie dora- stania. Warszawa: PWN. Fraczek A. (red.) (1993). Socjalizacja a agresja. Warszawa: PWN Thompson C. (1966). Psychoanaliza: narodziny i rozwój. Warszawa: PWN. •sy • Spośród wszystkich zachowań społecznych, omawianych w tej książce, uprzedzenie jest prawdopodobnie najbardziej rozpowszechnione i zapewne najbardziej niebezpieczne. Istnieje w życiu prawie każdego. Wielu z nas jest ofiarami stereotypizacji, czasem wręcz przemocy, a wszystko to z powodu przynależności do różnych grup. Ci, którzy podtrzymują takie tendencyjne przekonania, są również pod wpływem negatywnych oddziaływań; życie naznaczone aktywną niechęcią lub nienawiścią do innych grup z pewnością nie jest afirmujacym, pozytywnym doświadczeniem. Przytoczmy jedno z ulubionych opowiadań Thurgooda Marshalla: Jako młody prawnik pracujący dla NAACP* pan Marshall pojechał do małego miasteczka na południu Stanów, by bronić czarnego mężczyznę oskarżonego o poważne przestępstwo. Gdy przyjechał, był zaszokowany i przerażony wiadomością, że pozwany nie żyje — został zlinczowany przez wściekłą tłuszczę białych. Z ciężkim sercem pan Marshall wrócił na stację na * NAACP — National Association for Advancement of Colored People, Krajowe Stowarzyszenie Postępu Ludów Kolorowych (USA) (przyp. tłum.). 538 Rozdział 13 powrotny pociąg do JacH od wielu godzin, odczuf nagle dojmujący głód. Spostrzegł z ulgą na peronie mały kiosk z przekąskami. Zastanawiał się, czy powinien zamówić kanapkę od frontu (do czego miał pełne prawo), czy raczej podejść od tyłu (co było powszechną praktyką czarnoskórych na Południu w owym czasie). Jednakże, nim dotarł do kiosku, natknął się na wielkiego, zwalistego mężczyznę, który spoglądał na niego podejrzliwie. Marshall wziął go za jakiegoś przedstawiciela prawa; mimo iż nie miał żadnej odznaki ani munduru, przechadzał się w aurze władzy i Marshall zauważył charakterystyczne wybrzuszenie w kieszeni spodni, spowodowane przez pistolet. „Hej, chłopcze — zawołał mężczyzna do Marshalla — co tu robisz?" „Właśnie czekam na pociąg" — odpowiedział Marshall. Człowiek rzucił gniewne spojrzenie i podszedł kilka kroków bliżej, przyglądając mu się natarczywie. „Nie dosłyszałem. Co powiedziałeś, chłopcze?" Marshall zdał sobie sprawę, iż jego odpowiedź na pytanie nieznajomego nie była wystarczająco uniżona. „Bardzo przepraszam, proszę pana, lecz właśnie czekam na pociąg". Nastąpiła długa chwila milczenia, w trakcie której człowiek Thurgood Marshall, główny doradca NAACP, przed budynkiem Sądu Najwyższego w 1954 r. powoli lustrował Marshalla z góry do dołu, a następnie powiedział: „Złap lepiej ten pociąg, chłopcze — i to szybko, ponieważ w tym mieście słońce nigdy nie towarzyszy życiu czarnucha". Jak przypomina sobie Marshall, w owej chwili jego dialog wewnętrzny dotyczący tego, jak należałoby zamówić kanapkę, stał się czysto akademicki. Stwierdził, że jedyną rzeczą, której pragnie, nie jest zjedzenie kanapki, lecz to, by jak najszybciej znaleźć się w jakimkolwiek pociągu, dokądkolwiek by jechał. Nawiasem mówiąc, w ogóle przestał odczuwać gtód L7 -l 001 t_ Thurgood Marshall objął stanowisko głównego doradcy prawnego NAACP; w 1954 r. skutecznie argumentował przed Sądem Najwyższym w sprawie „Brown przeciwko Radzie Wychowawczej", pokazowej, znaczącej sprawie, która obaliła doktrynę „oddzielnie, lecz równo" i położyła kres zalegalizowanej segregacji rasowej w szkołach publicznych. W następstwie tego Marshall został powołany na członka Sądu Najwyższego, gdzie odgrywał znaczącą rolę aż do przejścia na emeryturę w 1991 r. Wiele lat minęło od owego wydarzenia na peronie, nim sędzia Marshall zdecydował się je opowiedzieć. Od dawna już na południu Stanów nie zdarzały się lincze, ruch zaś na rzecz równych praw rozwinął się niebywale w drugiej połowie XX w. Chociaż współczesne manifestacje uprzedzeń zdają się mniej ohydne niż dawniej, nadal jednak zbierają obfite żniwo wśród prześladowanych ofiar — budzą krańcowy lęk, niszczą samoocenę, pozbawiają szans, a czasem również prowadzą do przemocy fizycznej. Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 539 Kim są ofiary uprzedzeń? Właściwie bywa nią każdy. Pierwszą z grup, do których należysz, i najbardziej obszerną, jest twój naród. Amerykanie na przykład od lat są obiektem uprzedzeń na całym świecie. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych komuniści z Północnego Wietnamu traktowali Amerykanów jak „pędzące psy kapitalistycznego imperiali- zmu". W 1980 r. iracki reżim, kierowany przez ajatoiłaha Chomeiniego, określił Amerykanów jako bezwzględny, żądny władzy i niemoralny na- ród — uznając go za „wielkiego szatana". Nawet polityczni sprzymierzeńcy postrzegają Amerykanów według stereotypów. Brytyjscy badacze biorący udział we wspólnych pracach określają Amerykanów jako natrętnych, bezczelnych i karierowiczów. Z kolei amerykańscy badacze odbierali Brytyjczyków jako ludzi zimnych i usztywnionych (Campbell, 1967). Poza narodowością wiele innych elementów twej przynależności po- woduje, że zostajesz naznaczony. Głównym elementem tendencyjnych Nienawiść i stereotypy skierowane przeciwko Amerykanom wyglądają znajomo. 540 Rozdział 13 Mała czarna dziewczynka tęskni za niebieskimi oczami małe; białe) dziewczynki, lecz horror, Jaki budzi w jej sercu owa tęsknota, przewyższy jedynie złośliwość spełnienia. — Toni Morrison The Bluest Eye, 1970 postów jest przynależność rasowa i etniczna. Jak wiesz. Amerykanie, któ- rych korzenie sięgają Afryki, Azji, Hiszpanii lub są rdzennymi miesz- kańcami Ameryki [Indianami — pfzyp. tłum.], stanowią cel uprzedzeń. Podobnie jest z niektórymi grupami Amerykanów pochodzących z An- glii czy z innymi nacjami, czego przykładem może być nie słabnąca po- pularność dowcipów o Polakach albo negatywne stereotypy Ameryka- nów włoskiego czy irlandzkiego pochodzenia. Również inne elementy naszej przynależności sprawiają, iż stajemy się wrażliwi na zranienie — na przykład płeć, preferencje seksualne czy religia. Wygląd lub stan fi- zyczny także rodzą uprzedzenia; otyłość, inwalidztwo czy taka choroba jak AIDS niejednokrotnie powodują, że ludzie nimi dotknięci traktowani są przez innych inaczej. Podczas pisania tej książki przez kraj przetacza się nowa seria dowcipów, a mianowicie żarty o „głupiej blondynce". Odgrzano tu stary stereotyp, w myśl którego blondynki to pustogłowe lale. I wreszcie, również zawód albo hobby mogą być obiektem stereo- typizacji. Wszyscy znamy schematy „skąpego Szkota" czy „maniaka komputerowego". Niektórzy przyjmują negatywne postawy wobec ro- botników; inni wobec osób najbogatszych. Istotą sprawy jest to, że nikt nie jest całkowicie wolny od uprzedzeń, jest to problem wszystkich i dla wszystkich. Uprzedzenie jest nie tylko szeroko rozpowszechnione, ale także nie- bezpieczne. Zwykła niechęć do danej grupy może prowadzić do jej znie- nawidzenia, do myślenia o jej członkach jako podludziach, a w skraj- nych sytuacjach do torturowania ich, mordowania, a nawet do ludo- bójstwa. Nawet jednak, jeśli nie dochodzi do zabijania czy ludobójstwa jako skutku tendencyjnych przekonań, obiekty wszelkich uprzedzeń zawsze doznają uszczerbku, choć w mniej drastyczny sposób. Jedną z prawie nieuniknionych konsekwencji jest obniżenie samooceny. Jak wykazaliśmy w rozdziale 3, samoocena jest zasadniczym składnikiem życia każdego człowieka. To, kim myślimy, że jesteśmy, jest kluczowym determinantom tego, jak się zachowujemy i kim się stajemy. Osoba z niską samooceną będzie, z samej definicji, uważała, iż jest niegodna dobrego wykształcenia, przyzwoitej pracy, ekscytującego partnera i tak dalej. Tak więc, osoba mającą niską samoocenę, jest bardziej skłonna czuć się nieszczęśliwą i nie odnoszącą sukcesów aniżeli ktoś o wysokiej samoocenie. W społeczeń- stwie demokratycznym taki człowiek rzadziej wykorzystuje sprzyjające okazje. W osobach, które są obiektami uprzedzeń, ziarna niskiej samooceny zostają zasiane w początkach życia. W klasycznym eksperymencie prze- prowadzonym w 1940 r. psychologowie społeczni, Kenneth Ciark i Mamie Ciark (1947), zademonstrowali, że czarne dzieci — niektóre zaledwie trzyletnie — są przekonane, że nie jest dobrze być czarnoskórym Ame- rykaninem. Dzieciom dano do wyboru zabawę z białą albo z czarną lalką. Zdecydowana większość z nich odrzuciła czarną lalkę z odczuciem, że biała jest ładniejsza i generalnie częściej ją wybierano. W swoim wystąpieniu przed Sądem Najwyższym w 1954 r. Thurgood Marshąll powołał się na ten eksperyment na dowód tego, że segregacja czyni niepowetowane szkody psychologiczne w samoocenie dzieci czar- nych Amerykanów. Rozważając ten dowód, sąd uznał, że oddzielanie czarnych dzieci od białych wyłącznie na podstawie rasy „generuje po- czucie niższości w odniesieniu do ich statusu w społeczeństwie, co może Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 541 Pięćdziesiąt lat temu dzieci czarnych Amerykanów traktowały czarne lalki jako niepożądane. Obecnie nie zauważa się już tego. Dlaczego? ranić ich serca i umysły w sposób nieodwracalny [...] Odrębne szkolnic- two w sposób nieuchronny prowadzi do nierówności" (sędzia Eari War- ren przemawiający w imieniu większości w sprawie „Brown przeciwko Radzie Wychowawczej", 1954, cytowane w: Stephan, 1978). Obniżenie samooceny dotyka również inne ciemiężone grupy. Philip Goldberg (1968) wykazał, że podobnie jak czarni Amerykanie również kobiety w tej kulturze nauczyły się traktować siebie jako intelektualnie słabsze od mężczyzn. W swoim eksperymencie Goldberg prosił studentki college'u o przeczytanie studenckich prac i ich ocenę w odniesieniu do zaprezentowanej wiedzy i stylu języka. Niektórym badanym wręczono artykuły podpisane nazwiskami mężczyzn (np. John T. McKay), nato- miast innym te same artykuły podpisane nazwiskiem kobiety (np. Joan T. McKay). Studentki oceniały prace znacznie wyżej wówczas, gdy ich autorstwo było przypisane mężczyznom, niż gdy te same artykuły zo- stały przypisane kobietom. Innymi słowy, kobiety wyuczyły się swego miejsca: wytwory innych kobiet były przez nie określane jako z założenia gorsze od wytworów mężczyzn, tak jak dzieci czarnych Amerykanów 542 Rozdział 13 wyuczyły się traktować czarne lalki jako gorsze od lalek białych. Jest to spuścizna społeczeństwa z uprzedzeniami. Eksperyment Ciarka i Ciark został zrealizowany ponad pięćdziesiąt lat temu, a eksperyment Goldberga trzydzieści lat temu. Od tego czasu w amerykańskim społeczeństwie zaszły spore zmiany. Między innymi znacznie zmalała liczba rażących przejawów nie skrywanych uprzedzeń czy dyskryminacji; przywrócenie praw dyskryminowanym stworzyło więcej możliwości dla kobiet i mniejszości narodowych, środki masowego przekazu otwarcie zaś pokazują, jak kobiety i członkowie mniejszości wy- konują ważną pracę na odpowiedzialnych i eksponowanych stanowi- skach. Jak można było oczekiwać, zmiany te znalazły odzwierciedlenie w stopniowym wzroście samooceny u osób z tych grup, co potwierdza fakt, że większość współczesnych badań, będących próbą powtórzenia wcześniejszych eksperymentów, kończy się niepowodzeniem. Czarne dzieci są obecnie bardziej zadowolone z czarnych lalek, niż obserwowano to w 1940 r. (Porter, 1971; Porter, Washington, 1979), ludzie zaś zaniechali dyskryminacji kobiet (Swim i in., 1989). Także ostatnie badania wskazują, że być może, nie ma zasadniczych różnic w ogólnej samoocenie u czar- nych i białych czy mężczyzn i kobiet (Crocker, Major, 1989; Steele, 1992). Mimo że ten postęp rzeczywiście się dokonał, byłoby błędem sądzić, iż uprzedzenia przestały być poważnym problemem. Istnieją one nadal, dając o sobie znać w bardziej lub mniej subtelny sposób. W Ameryce pod koniec XX w. uprzedzenia na ogół stały się mniej jawne (Pettigrew, 1985). Jednak od czasu do czasu ujawniają się z taką siłą, że trafią na czołówki gazet — jak wówczas, gdy Yusuf Hawkins, młody czarnoskóry Amery- kanin, został brutalnie pobity i zamordowany przez gang młodocianych białych, gdy szedł spokojnie do swojego biura w Bensonhurst, części Brookłynu, zasiedlonej głównie przez Amerykanów włoskiego pochodze- nia. Powód? Został błędnie rozpoznany jako ktoś, kto miał randkę z białą kobietą. W pierwszej połowie wieku psychologowie społeczni walnie przyczy- nili się do zrozumienia procesów społecznych, które tkwią u podłoża uprzedzeń, oraz rozpoznali i ukazali możliwe sposoby rozwiązania tego problemu. Czym jest uprzedzenie? Jak do niego dochodzi? I dlaczego tak trudno je zmienić? Uprzedzenie jest postawą. Jak mówiliśmy w rozdziale 8, składa się ono z trzech komponentów: afektywnego albo emocjonalnego, który repre- zentuje zarówno typ emocji powiązany z postawą (np. złość, serdeczność), jak i nasycenie postawy (np. umiarkowany niepokój, otwarta wrogość); poznawczego — obejmującego przekonania lub myśli (poznanie) two- rzące postawę; behawioralnego — odnoszącego się do czyichś działań — nie jest tak, że ludzie po prostu przyjmują postawy, lecz również dzia- łają zgodnie z nimi. Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 543 Uprzedzenia: komponent afektywny Termin uprzedzenie odnosi się do generalnej struktury potrzeby i jej afektywnego komponentu. Technicznie rzecz biorąc, zdarzają się uprze- dzenia negatywne i pozytywne. Na przykład, twoje uprzedzenie mo- głoby być skierowane przeciwko Teksasowi lub na jego korzyść. W pierw- szym przypadku twoja emocjonalna reakcja będzie negatywna; kiedy ktoś zostanie ci przedstawiony jako „Bob z Teksasu", to będziesz od niego oczekiwał szczególnych zachowań, które wiążesz z „tymi nieznoś- nymi Teksańczykami". I odwrotnie, jeśli twoja reakcja emocjonalna jest pozytywna, to będziesz zachwycony, spotykając jednego z tych „cudow- nych Teksańczyków", i będziesz oczekiwał, iż Bob okaże wiele pozy- tywnych cech, takich jak serdeczność i przyjacielskość. Mimo że uprze- dzenie może wyzwalać zarówno uczucia negatywne, jak i pozytywne, to psychologowie społeczni (i ludzie w ogóle) rezerwują słowo uprze- dzenie jedynie do negatywnej postawy wobec innych. Dokładnie zaś, uprzedzenie jest definiowane jako wroga bądź negatywna postawa wo- bec osób w wyróżnionej grupie, oparta wyłącznie na tym, że są one jej członkami. Gdy mówimy na przykład o kimś, że jest uprzedzony do czarnych, to chcemy powiedzieć, iż ta osoba jest gotowa do zacho- wywania się wobec Murzynów zimno lub wrogo, zakładając, iż wszyscy oni są mniej więcej tacy sami. Oznacza to, że osoba ta przypisuje czar- nym wyłącznie cechy negatywne i bez oporów stosuje ową opinię do tej grupy jako całości — indywidualne cechy albo zachowania obiektu uprzedzenia nie zostaną zauważone lub będą pominięte. Uprzedzenie: wędrująca opinia bez widomych dowodów na swe poparcie. — Ambrose Bierce, 1911 uprzedzenie: wroga bądź negatywna postawa dotycząca wyróżniającej się grupy ludzi, oparta wyłącznie na ich przynależności do tej grupy Stereotypy: komponent poznawczy Zamknij na chwilę oczy i wyobraź sobie wygląd i cechy charakterysty- czne następujących osób: szkolnego tamburmajora; kierowcy nowojor- skiej taksówki, żydowskiego lekarza, czarnego muzyka. Można sądzić, że żądanie to nie jest szczególnie trudne. Nosimy te wyobrażenia w gło- wach. Wybitny dziennikarz, Walter Lippman, który ponad siedemdzie- siąt lat temu wprowadził termin stereotyp w książce Public Opinion (1922), napisał, że nosimy w swoich umysłach małe obrazki. W obrębie danej kultury te obrazki są znacząco do siebie podobne. Bylibyśmy na przykład zdumieni, gdyby twoje wyobrażenie szkolnego tamburmajora zawierało coś więcej niż obraz osoby energicznej, pełnej animuszu, ład- nej, bez skłonności do intelektualizowania i (oczywiście!) będącej kobie- tą. Bylibyśmy także zdziwieni, gdyby żydowski lekarz lub nowojorski taksówkarz w twoim wyobrażeniu byli kobietami — lub gdyby czarny muzyk grał muzykę klasyczną. Nie ma wątpliwości, że istnieją tamburmajorzy mężczyźni, kobiety le- karki i czarni muzycy grający muzykę klasyczną, jak i nie ma wątpliwości, że taksówkarzami w Nowym Jorku są ludzie wszelkiego wyglądu, tem- peramentu, rasy i płci. Mamy jednak skłonność do kategoryzowania ich zależnie od tego, co przyjmiemy jako zgodne z normą. W obrębie zaś danej kultury to, co ludzie traktują jako taką zgodność, jest bardzo do siebie podobne, częściowo dlatego, że wyobrażenia te są powtarzane i roz- powszechniane przez środki masowego przekazu tej kultury. Jednakże ste- reotypizowanie idzie o krok dalej niż prosta kategoryzacja. Stereotyp jest stereotyp: generalizacja odnosząca się do grupy, w ramach której identyczne charakterystyki zostają przypisane wszystkim bez wyjątku jej członkom, niezależnie od rzeczywistych różnic między nimi '"^544 Rozdział 13 generalizacją tego, co dotyczy grupy ludzi, gdzie identyczna charaktery- styka jest przypisana zasadniczo wszystkim jej członkom, niezależnie od rzeczywistych różnic między nimi. Raz sformułowane stereotypy są od- porne na zmianę pod wpływem nowej informacji. Ważne jest, by zauważyć, że stereotypizowanie niekoniecznie jest tylko emocjonalne i nie musi prowadzić do zamierzonych aktów obrażania. Często stereotypizowanie jest wyłącznie sposobem na uproszczenie na- szego spojrzenia na świat — i do pewnego stopnia wszyscy to robimy. Dla przykładu, Gordon Allport (1954) określił stereotypizowanie jako „prawo najmniejszego wysiłku". Według Allporta świat jest dla nas po prostu zbyt skomplikowany, by mieć wysoce zróżnicowane postawy w odniesieniu do wszystkiego. Zamiast tego maksymalizujemy czas i ener- gię przeznaczone na poznawanie, tworząc eleganckie, adekwatne postawy wobec niektórych obiektów, podczas gdy spostrzegając ludzi, polegamy na prostych, szkicowych przekonaniach. (Powinno ci to przypomnieć róż- norodne oblicza spostrzegania społecznego, które omówiliśmy w rozdzia- le 4). Uwzględniając naszą ograniczoną zdolność do przetwarzania infor- macji, rozsądne jest to, że ludzie zachowują się jak „oszczędzający na poznawaniu", wykorzystując skróty poznawcze i stosując pewne prakty- czne reguły podczas prób zrozumienia innych (Fiske, 1989; Jones, 1990; Taylor, 1981). Dopóki powstały w ten sposób stereotyp wynika z doświad- czenia i jest generalnie adekwatny, dopóty może być przystosowawczą, uproszczoną metodą radzenia sobie ze złożonymi zjawiskami. Z drugiej jednak strony, jeśli stereotyp uniemożliwia dostrzeżenie indywidualnych różnic w obrębie grupy ludzi, to jest nieprzystosowawczy, szkodliwy i po- tencjalnie obraźliwy. Stereotypy, atrybucja a płeć. Szczególnie wyraźna stereotypizacja wy- stępuje w odniesieniu do ról związanych z płcią. Na przykład kobiety prawie powszechnie są spostrzegane jako genetycznie bardziej poddające się wychowaniu i mniej asertywne niż mężczyźni. Jak wskazują Alice Eagły i Valerie Steffen (1984), takie spostrzeganie może odnosić się do roli — co oznacza, iż kobietom tradycyjnie przypisuje się rolę twórców domowego ogniska. Zjawisko sięga jeszcze głębiej. W jednym z eksperymentów lekarkę o bardzo znaczących osiągnięciach studenci spostrzegali jako mniej kom- petentną i mającą łatwiejszą drogę do sukcesu niż odnoszących sukcesy lekarzy (Feldman-Summers, Kiesler, 1974). Natomiast studentki widziały to odmiennie: choć spostrzegały lekarzy i lekarki jako jednakowo kom- petentnych, to mężczyzn spostrzegały jako tych, którzy mniej się przy tym napracowali. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety przypisywali lekar- kom silniejszą motywację. Należy zauważyć, iż przypisywanie kobietom wysokiego stopnia motywacji może być jednym ze sposobów dawania do zrozumienia, że są one mniej uzdolnione niż mężczyźni (np. „Ona nie jest zbyt bystra, ale bardzo się stara"). Prześledźmy podobne badanie wy- konane przez Kay Deaux i Tima Emsweilera (1974), w którym stwierdzili oni, że jeżeli stereotyp seksualny jest wystarczająco silny, to nawet człon- kowie grupy, która jest nim obdarzona, są skłonni do przyjęcia go. W tym eksperymencie badanym pokazywano tak studentów, jak i studentki, któ- rzy z powodzeniem wykonywali skomplikowane zadanie, a następnie proszono o wyjaśnienie, jak do tego doszło. Gdy mężczyzna odniósł su- kces, to zarówno studenci, jak i studentki przypisywali jego osiągnięcie Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 545 W tym komiksie, mimo że nauczyciel nie chce szkodzić, jego seksizm jest szkodliwy. zdolnościom; natomiast, gdy sukces odniosła kobieta, studenci obu płci sądzili, że osiągnięcie to było głównie sprawą szczęścia. W kolejnych badaniach wykazano, że dziewczęta miały tendencję do zaniżania swych zdolności. O ile czteroletni chłopcy przypisywali su- kces odniesiony w trudnym intelektualnie zadaniu swym zdolnościom, o tyle dziewczynki były skłonne umniejszać własne osiągnięcia. Co wię- cej, eksperyment ten pokazał, że podczas gdy chłopcy nauczyli się chro- nić własne ego przez przypisywanie swych błędów brakowi szczęścia, to dziewczynki winę za swoje niepowodzenia przypisywały sobie (Ni- chols, 1975). Atrybucje związane z płcią mogą działać w obie strony, co oznacza, iż od mężczyzn oczekuje się sukcesów, lecz kiedy im się nie powiedzie, traktowani są surowiej niż kobiety, którym się nie udało. Zostało to po- kazane w eksperymencie przeprowadzonym przez Kay Deaux i Janet Taynor (1973), które dawały badanym do wysłuchania nagraną na ta- śmie rozmowę ze studentem college'u, kandydatem do uzyskania pre- stiżowego stypendium. Gdy kandydatowi dobrze poszło w czasie tego wywiadu i był mężczyzną, to badani oceniali go jako bardziej kompe- tentnego niż kobietę, która wypadła równie dobrze. Jeśli jednak kandy- dat-student wypadł źle, oceniano go jako znacząco mniej kompetentne- go niż studentkę, która również wypadła źle. Podsumowując badania nad stereotypami płci, należy sformułować wniosek, iż społeczność jest szczególnie czuła na niepowodzenia mężczyzn i wyraźnie powściągliwa, gdy powiedzie się kobiecie. Mówiąc dokładniej — ponieważ w naszej społeczności od mężczyzn oczekuje się sukcesów, są oni traktowani su- rowiej, gdy ich nie odnoszą. Ponieważ zaś od kobiet nie oczekuje się sukcesów, to gdy je odnoszą, są spostrzegane przez innych (i przez sie- bie) albo jako wyjątkowe osoby, o szczególnie wysokim poziomie mo- tywacji albo, po prostu, jako mające dużo szczęścia. Gdy kobietom się 546 Rozdział 13 nie powiedzie, są traktowane znacznie bardziej wyrozumiale, gdyż jeśli nie oczekuje się wiele od danej osoby, to jak można surowo oceniać jej niepowodzenie. dyskryminacja: nie usprawiedliwione, negatywne lub krzywdzące działanie skierowane przeciwko członkowi danej grupy, wyłącznie dlatego, iż do niej należy Dyskryminacja: komponent behawioralny Doszliśmy do ostatniego składnika uprzedzeń: gdy przekonania są prze- kładane na działanie. W tym przypadku stereotypowe przeświadczenia, powiązane z negatywnymi reakcjami emocjonalnymi, zostają przekształ- cone w krzywdzące traktowanie albo nawet w przemoc, innymi słowy, w dyskryminację, określaną jako nie usprawiedliwione negatywne lub szkodliwe działanie skierowane przeciwko członkom jakiejś grupy tylko dlatego, że do niej należą. Doskonałym przykładem dyskryminacji jest badanie przeprowadzo- ne przez Charlesa Bonda i współpracowników (1988), którzy postanowili porównać sposób leczenia czarnych pacjentów z leczeniem białych w szpitalu psychiatrycznym prowadzonym przez wyłącznie biały per- sonel. Wyniki zostały przedstawione na rycinie 13.1. Badacze prześledzili dwie, najczęściej przez personel stosowane metody radzenia sobie z fu- riackimi zachowaniami pacjenta: a) zamykanie w izolatce; b) krępowanie pacjenta kaftanem bezpieczeństwa i przymusowe aplikowanie mu środ- ków uspokajających. Analiza akt choroby w okresie osiemdziesięciu pię- ciu dni ujawniła, że metoda surowsza — krępowanie fizyczne i dzia- łanie chemiczne — była wobec czarnych pacjentów stosowana blisko cztery razy częściej niż wobec białych. Wystąpiło to mimo zasadniczego braku różnic w liczbie ataków u jednych i drugich pacjentów. Co więcej, takie dyskryminacyjne traktowanie występowało, choć czarni pacjenci kierowani na leczenie byli na ogół diagnozowani jako mniej pobudliwi niż pacjenci biali. Badanie to doprowadziło do istotnego pozytywnego faktu: po kilku tygodniach udało się przezwyciężyć istniejące stereotypy. Personel w koń- cu dostrzegł, że czarni i biali pacjenci nie różnią się w swoich zacho- waniach i zaczął traktować wszystkich jednakowo. Mimo że powyższe RYCINA 13.1. Stosowanie krańcowych ocen skierowanych przeciwko czarnym pacjentom chorym psychicznie. W ciągu pierwszych 30 dni leczenia wydawało się, że należy założyć, iż czarni są bardziej pobudliwi niż biali (zaczerpnięto z: Bond i in., 1988) Czarni Biali 0-30 dni 31 l więcej dni Okres kontaktów z personelem Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 547 ustalenie jest zachęcające, to jednak całościowa wymowa badania jest rów- nie jasna jak żenująca: istniejące stereotypy prowadziły do niezasłużone- go, surowszego na początku, traktowania czarnych pacjentów przez wy- szkolony personel. Jednocześnie fakt, że rzeczywistość przezwyciężyła stereotyp, jest zasługą profesjonalizmu personelu, ponieważ, jak zobaczy- my, w większości przypadków nie jest łatwo zmienić głęboko zakorze- nione uprzedzenia, stereotypy i dyskryminację. Skąd się biorą uprzedzenia? Czy jest to element biologicznego mecha- nizmu promującego przetrwanie rodziny, szczepu czy rasy i służącego wyrażaniu wrogości wobec obcych? Jak zauważono w rozdziale 11, so- cjobiologowie sugerują, że wszystkie organizmy mają tendencję do pre- ferowania osobników podobnych genetycznie oraz wyrażania strachu i nienawiści wobec organizmów niepodobnych, nawet gdyby te ostatnie nie uczyniły im nigdy nic złego (Rushton, 1989; Trivers, 1985). A może odwrotnie, to nasza kultura (np. rodzice, rówieśnicy, społeczność lokalna i środki masowego przekazu) uczy nas wyodrębniania negatywnych ja- kości i przypisywania ich ludziom, którzy są inni niż my? Psychologowie i socjologowie wiedzą, że uprzedzeń łatwo się nauczyć i że dzieci skłaniają się do podtrzymywania tych samych tendencyjnych postaw, co ich ro- dzice. Mimo że możemy przejawiać biologicznie odziedziczone skłon- ności, które predysponują nas do tendencyjnych zachowań, to nikt nie ma pewności, czy takie uprzedzenia są elementem biologicznego wy- posażenia. Wiemy, że nie da się ich sprowadzić do takich oczywistych biologicznie czynników, które nas różnią, jak rasa czy płeć; istnieją one również u ludzi biologicznie podobnych, którzy mają nieco odmienne wierzenia religijne — na przykład, jak protestanci i katolicy w Irlandii Północnej. Prawdę mówiąc, uprzedzenia można zaszczepić nawet u ucz- niów w odniesieniu do takich trywialnych różnic, jak kolor oczu, długość włosów czy styl ubierania się. Przyjrzyjmy się niektórym przyczynom uprzedzeń. W późnych latach sześćdziesiątych nauczycielka uczniów z trzeciej klasy szkoły w Riceville ze stanu Iowa, Jane Elliot, uświadomiła sobie, że jej uczniowie nie mają tak naprawdę pojęcia, co to jest rasizm albo uprzedzenie. Wszystkie dzieci żyły w rolniczym stanie Iowa, wszystkie były białe i były katolikami. W jaki sposób Elliot mogła nauczyć ich, czym jest odczucie, że jest się dyskryminowanym i obiektem stereoty- pizowania? Pewnego dnia Elliot podzieliła klasę według koloru oczu. Powiedzia- ła swoim uczniom, że ludzie o jasnych oczach są lepsi od tych o oczach ciemnych — są bystrzejsi, milsi, bardziej prawdomówni i tak dalej. Cie- mnookie dzieci musiały zakładać specjalne kołnierze, tak że zawsze moż- na je było rozpoznać jako należące do gorszej grupy. Uczniowie o jasnych oczach mogły się dłużej bawić na przerwach, w stołówce mogły dostać dokładkę, częściej były chwalone na lekcjach. W jaki sposób zareagowały dzieci? Uprzedzenia są podporami cywilizacji. — Andre Gide, 1939 548 Rozdział 13 Świat jest pełen garnków gwiżdżących na kociołki. — La Rochefoucauld, 1678 W czasie krótszym niż pół godziny Elliot stworzyła w swej klasie mi- krokosmos społeczności: społeczność z uprzedzeniami. Podczas gdy wcześniej dzieci tworzyły współpracującą, spójną grupę, od tego momen- tu klasa została naprawdę podzielona. Uczniowie dominujący, o jasnych oczach, naśmiewali się z kolegów o oczach ciemnych, nie chcieli się z nimi bawić, skarżyli na nich nauczycielowi, wymyślali wciąż nowe ogranicze- nia i kary, a nawet zaczynali z nimi walkę na pięści na szkolnym boisku. Dzieci „gorsze", o oczach ciemnych, były przygnębione i zdemoralizowa- ne. Tego dnia znacząco gorzej wykonywały zadania szkolne. Stały się cieniami swych poprzednich szczęśliwych Ja. Następnego dnia Elliot uruchomiła nowe stereotypy dotyczące koloru oczu. Powiedziała, że popełniła omyłkę — w rzeczywistości to ludzie o oczach ciemnych są lepsi. Kazała dzieciom o ciemnych oczach przekazać kołnierzyki dzieciom o oczach jasnych. Zrobiły to z radością. Karta się odwróciła i teraz uczniowie o ciemnych oczach triumfowali. Rankiem trzeciego dnia Elliot wyjaśniła dzieciom, że uczono ich o uprze- dzeniach i dyskryminacji i o tym, jak to jest być w społeczeństwie czło- wiekiem o innym kolorze skóry. Dzieci omówiły dwudniowe doświad- czenie i bez trudności zrozumiały, o co tu chodziło. Elliot spotkała się później ze swoimi uczniami z owej klasy, gdy mieli już po około dwa- dzieścia lat. Ich wspomnienia dotyczące tego doświadczenia były wciąż żywe — wszyscy stwierdzili, że wywarło ono olbrzymi wpływ na całe ich życie. Czuli, iż są mniej uprzedzeni i bardziej świadomi dyskrymino- wania innych, a zawdzięczali to doświadczeniu, które przeprowadziła na- uczycielka. Sposób, w jaki myślimy: poznawanie społeczne W myśl naszego pierwszego wyjaśnienia przyczyną uprzedzeń jest nie- wątpliwie uboczny efekt sposobu, w jaki przetwarzamy i organizujemy informację — inaczej mówiąc, jest to ciemna strona ludzkiego pozna- wania społecznego (zgodnie z ustaleniami poczynionymi w roz- dziale 4). Nasza tendencja do kategoryzowania i grupowania informacji w schematy, wykorzystywane następnie do interpretowania nowej lub niezwykłej informacji, do polegania na potencjalnie nieprawdziwych heurystykach (skrótach w procesie myślenia) i do uzależniania się od tego, co jest często wadliwym procesem pamięci — wszystkie te prze- jawy poznawania społecznego mogą prowadzić do tworzenia negatyw- nych stereotypów i uzasadnienia dyskryminacji. Kategoryzacja społeczna: my a oni. Pierwszym krokiem na drodze tworzenia uprzedzeń jest wykreowanie grup — to znaczy zaklasyfiko- wanie pewnych ludzi do grupy cechującej się określonymi właściwo- ściami, innych zaś do takiej, która ma odmienne cechy. Wiodącym wąt- kiem naszego poznawania społecznego jest właśnie kategoryzacja — grupowanie bodźców podobnych i przeciwstawianie im bodźców od nich różnych (Rosch, Lioyd, 1978; Taylor, 1981; Wilder, 1986). Sens na- szemu światu fizycznemu nadajemy na przykład poprzez taksonomicz- ne grupowanie zwierząt i ludzi; sens światu społecznemu nadajemy, grupując ludzi według płci, narodowości, przynależności etnicznej i tak Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 549 dalej. Nie reagujemy na każdy bodziec, z którym się zetkniemy, jak na nowy i całkowicie nie znany. Jesteśmy raczej skłonni polegać na spo- strzeżeniach dotyczących podobnych bodźców w przeszłości, które po- magają nam określić, jak zareagować na ten szczególny bodziec (Ande- rsen, Klatzky, 1987). Z tego powodu kategoryzacja społeczna jest zarów- no użyteczna, jak i niezbędna; niemniej ten prosty proces poznawczy ma głębokie implikacje. Uczniowie pogrupowani przez Jane Elliot według koloru oczu zaczęli działać w sposób zróżnicowany, oparty na tej społecznej kategoryza- cji. Dzieci o oczach jasnych, owa nadrzędna grupa, trzymały się razem i aktywnie lansowały i wykorzystywały swój wysoki status i władzę w klasie. Uformowały grupę własną, a więc tą, z którą jednostka się iden- tyfikuje i której członkiem się czuje. Dzieci o jasnych oczach spostrzegały swoich kolegów o oczach ciemnych jako osoby z zewnątrz — inne i gor- sze. Dla dzieci o oczach jasnych te z ciemnymi były grupą obcą, określaną jako ta, z którą jednostka się nie identyfikuje. Kurt Vonnegut wspaniale uchwycił tę koncepcję w swej powieści Kocia kołyska. Pewna kobieta odkrywa, że osoba, którą przypadkowo spotkała na pokładzie samolotu, pochodzi z Indiany. Natychmiast nawiązuje się między nimi pewna wspólnota: — Mój Boże! — zawołała — czy pan pochodzi z Indiany? Przyznałem, że tak. — Ja też pochodzę z Indiany — pisnęła radośnie. — Nie trzeba się tego wstydzić. — Nie wstydzę się tego i nie spotkałem człowieka, który by się tego wsty- dził — powiedziałem. (Przełożył Lech Jęczmyk) Jaki mechanizm tworzy tę stronniczość wobec grupy własnej — to znaczy pozytywne uczucia i wyróżniające traktowanie ludzi, których określiliśmy mianem członków własnej grupy, a negatywne uczucia i nie- sprawiedliwe traktowanie innych po prostu dlatego, że określiliśmy ich jako należących do grupy obcej? Brytyjski psycholog społeczny, Henri Tajfel (1982), uważał, że zasadniczo podstawowym motywem jest samo- ocena: jednostki poszukują potwierdzenia swej samooceny przez iden- tyfikowanie się ze specyficznymi grupami społecznymi. Wzmocnienie sa- mooceny może nastąpić tylko wówczas, gdy jednostka spostrzega je jako nadrzędne wobec innych grup. Tak więc członkom Ku-Klux-Klanu nie wystarczy wiara, że powinna istnieć segregacja rasowa. Muszą się jeszcze utwierdzać w przeświadczeniu, że biali są rasą dominującą. By odkryć czytelne, jednoznaczne mechanizmy kierujące tym zjawi- skiem, Tajfel i jego współpracownicy stworzyli pewne całości, które na- zwali grupami minimalnymi (Tajfel, 1982; Tajfel, Bili, 1974; Tajfel, Tur- ner, 1979). W tych eksperymentach z zupełnie obcych sobie ludzi for- mowano grupy, stosując kryteria najbardziej trywialne z możliwych do wyobrażenia. Na przykład, w jednym z nich badani obserwowali rzut moneta, gdzie orzeł losowo przydzielał ich albo do grupy X, albo do W. W innym badanych proszono najpierw o wyrażenie opinii dotyczącej artystów, o których nigdy nie słyszeli, a następnie byli losowo przy- dzielani do grupy, którą określano albo jako „styl Klee", albo jako „styl Kandinsky ego", rzekomo na podstawie ich malarskich preferencji. W badaniach Ta|tcla uderza to, że chociaż badani przed eksperymentem grupa własna: grupa, z którą jednostka się identyfikuje i czuje się jej członkiem grupa obca: grupa, z którą jednostka się nie identyfikuje stronniczość wobec grupy własnej: szczególnie pozytywne odczucia i uprzywilejowane traktowanie ludzi, których określamy jako część naszej własnej grupy, negatywne zaś odczucia i nieuczciwe traktowanie innych tylko dlatego, że określiliśmy ich jako należących do grupy obcej grupy minimalne: nic nie znaczące grupy utworzone przez zgrupowanie obcych ludzi na podstawie trywialnych kryteriów; jednak owo minimalne członkostwo nadal przejawia się w stronniczości wobec grupy własnej 550 Rozdział 13 NEW YORK aviewoftheworid ŚWIAT WIDZIANY Z NOWEGO JORKU Ta zabawna kartka pocztowa uchwyciła istotę jednorodności grupy obcej. Podczas gdy własne miasto jest wyrysowane bardzo szczegółowo (różnorodność grupy własnej), dalsza okolica jest spostrzegana jako prawie jednolita. się nie znali, a w jego trakcie nie wchodzili ze sobą w interakcję, to zachowywali się tak, jakby ktoś, komu przydzielono to samo nic nie znaczące miano, był ich bliskim przyjacielem lub członkiem rodziny. Bar- dziej lubili członków własnej grupy; oceniali ich jako mających przyje- mniejsze osobowości i lepiej pracujących niż członkowie grup obcych. Co jednak najbardziej zaskakujące — oferowali więcej pieniędzy i in- nych nagród tym, których przydzielono do tej samej grupy, i czynili to w sposób dość wrogi, wręcz bandycki — to znaczy, gdy dano im swo- bodny wybór, wówczas skłaniali się do przyznania sobie dwóch dola- rów, gdy oznaczało to, że członkowie grupy obcej otrzymają tylko po dolarze, zamiast przyznać sobie trzy dolary, gdyby prowadziło to do tego, że członkowie grupy obcej otrzymaliby cztery (Abrams i in., 1990; Brewer, 1979; Oakes, Turner, 1980; Wilder, 1981). Mówiąc krótko, nawet gdy powody zróżnicowania są minimalne, to będąc członkiem własnej grupy, pragniesz pokonać członków grupy ob- cej, traktując ich niesprawiedliwie, ponieważ taka taktyka służy budo- waniu własnej samooceny. Kiedy twoja grupa zwycięża, wzmaga to u ciebie uczucie dumy i identyfikację z nią. Nasze okazjonalne obser- wacje wskazują na przykład, że znacznie częściej powiewano flagami oraz paradowano, a politycy chętniej wygłaszali patriotyczne przemó- wienia po zwycięskiej wojnie przeciwko Irakowi niż po znacznie mniej chlubnej wojnie w Wietnamie. W bardziej systematycznej obserwacji Ro- bert Cialdini i jego współpracownicy (1976) policzyli po prostu liczbę koszulek z nadrukiem symbolu college'u oraz przepoconych dresów włożonych w poniedziałek po zakończeniu rozgrywek amerykańskiego futbolu w siedmiu uniwersytetach, które traktują futbol bardzo poważnie: Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 551 Arizona State, Louisiana State, Notre Damę, Michigan, Ohio State, Pit- tsburgh i University of Southem California. Wyniki? Zgadłeś: studenci byli bardziej skłonni wkładać odzież ze znakami uniwersytetu po zwy- cięstwie niż po porażce. Poza stronniczością wobec własnej grupy istnieje również inna kon- sekwencja kategoryzacji społecznej: spostrzeganie jednorodności grupy obcej (Linville, Fischer, Salovey, 1989; Ouattrone, 1986). Jest to znane przekonanie, że „oni wszyscy są tacy sami", z którym niewątpliwie spot- kaliście się wcześniej. Członkowie grupy własnej są skłonni spostrze- gać członków grupy obcej jako bardziej jednorodnych niż są oni na- prawdę, jak również jako bardziej jednorodnych niż członkowie grupy własnej. Czy twój college ma rywala (np. w sporcie lub na gruncie akademic- kim)? Jako członek grupy własnej prawdopodobnie umieszczasz swoją in- stytucję wyżej niż jednostkę z wami rywalizującą (by podwyższać i chro- nić swą samoocenę) i prawdopodobnie spostrzegasz studentów rywali- zującej uczelni jako bardziej podobnych do siebie (np. jako osoby danego typu) niż studentów własnej uczelni. George Ouattrone i Edward E. Jones (1980) przebadali to zjawisko, wykorzystując rywalizujące z sobą uniwer- sytety: Princeton i Rutgers. Rywalizacja między nimi toczy się na polu sportowym, w dziedzinie osiągnięć akademickich, a nawet świadomości klasowej, jako że Princeton jest szkołą prywatną, Rutgers zaś państwową. Badani mężczyźni oglądali sfilmowane na taśmie wideo sceny, w których trzech młodych ludzi proszono o podjęcie decyzji — na przykład, w jed- nej z nich eksperymentator pytał owego człowieka, czy woli słuchać mu- zyki rockowej czy klasycznej. Badanym mówiono, że osoba na filmie była studentem odpowiednio Princeton albo Rutgers; tak więc, dla niektórych jednorodność grupy obcej: spostrzeganie tych, którzy należą do grupy obcej, jako bardziej do siebie podobnych (jednorodnych) niż w rzeczywistości, a zarazem bardziej do siebie podobnych niż członkowie grupy własnej 75 70 65 60 S5 SO Sądy o członkach grupy własnej RYCINA 13.2. Sądy dotyczące członków grupy własnej i grupy obcej. Po obejrzeniu na filmie osoby dokonującej wyboru między dwoma alternatywnymi rozwiązaniami badanych proszono o ocenienie, jaki procent studentów z ich uczelni (grupa własna) i tych z uczelni rywalizującej (grupa obca) dokonałby takiego samego wyboru. Stwierdzono stronnicze spostrzeganie jednorodności grupy obcej: studenci wyżej szacowali jednorodność członków grupy obcej (większe podobieństwo) niż własnej (zaczerpnięto z: Ouattrone, Jones, 1980) 552 Rozdział 13 Nasze umysły obrastają plamami i jak plamy tłuszczu te plamy się powiększają. Lecz my przeciwstawiamy się temu powiększaniu wyjątkowo słabo; niezmiennie za to utrzymujemy tyle naszej starej wiedzy jak również naszych starych uprzedzeń i przekonań, ile się da. — William James, 1907 sfilmowany był członkiem grupy własnej, a dla innych obcej. Zadaniem badanych było przewidzieć, co wybierze osoba sfilmowana. Po obejrzeniu osoby dokonującej wyboru (np. muzyka rockowa czy klasyczna) proszono o oszacowanie, jaki procent studentów tej uczelni dokonałby takiego sa- mego wyboru. Czy te przewidywania zmieniały się zależnie od tego, czy osoba sfilmowana należała do grupy własnej czy obcej? Jak pokazuje ry- cina 13.2, wyniki potwierdzają hipotezę o spostrzeganiu jednorodności grupy obcej: gdy sfilmowany był członkiem grupy obcej, badani sądzili, że jego działanie pozwalało trafniej przewidywać wybór jego kolegów niż wówczas, gdy był on członkiem grupy własnej (studentem ich własnej uczelni). Innymi słowy, jeśli wiesz cokolwiek o jednym z członków grupy obcej, to jesteś bardziej skłonny sądzić, iż wiesz coś o pozostałych. Wiedza o członku grupy własnej nie jest tak diagnostyczna; wiesz wszakże, jak odmienni i niepowtarzalni są jej członkowie (Judd, Park, 1988; Park, Roth- bart, 1982). Błąd logiczny. Każdy, kto kiedykolwiek próbował dyskutować z ludź- mi przejawiającymi głęboko zakorzenione uprzedzenie do jakiejś grupy, wie, jak trudno jest zmienić ich sposób myślenia. Nawet ci, którzy zwykle są wrażliwi i rozsądni, stają się odporni na racjonalne, logiczne argumen- ty, jeżeli sprawa dotyczy obiektu ich uprzedzeń. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, głównym czynnikiem jest emocjonalny składnik postaw, któ- ry powoduje, że osoba uprzedzona jest odporna na argumentację; jak do- brze wiesz, logiczne argumenty przeciwstawione emocjom nie działają zbyt efektywnie. Trudność w stosowaniu argumentów w celu zmiany ten- dencyjnej postawy jest pięknie zilustrowana przez Gordona Allporta w je- go przełomowej książce The naturę ofprejudice (1954). Allport przedstawia dialog między Panem X i Panem Y: Pan X: Kłopot z Żydami polega na tym, że dbają oni wyłącznie o własną grupę. Pan Y: Ale wyniki kampanii na rzecz potrzebujących pokazują, że dają w porównaniu z innymi więcej datków na rzecz potrzebujących niż nie- -Żydzi. Pan X: Znaczy to, że zawsze usiłują kupić przychylność i wtrącać się w sprawy chrześcijan. Nie myślą o niczym więcej, tylko o pieniądzach; to dlatego wśród Żydów jest tak wielu bankierów. Pan Y: Jednak ostatnie badania wskazują, że procent Żydów zajmują- cych się bankowością jest marginalny, daleko mniejszy niż procent nie- -Żydów. Pan X: To jest właśnie to; nie zajmują się prawdziwym biznesem; pracują albo w przemyśle filmowym, albo prowadzą nocne kluby. (Allport, 1954, s. 13-14) Umysł bigota jest jak źrenica oka: im więcej na nią rzucisz światła, tym bardziej się zamknie. — Oliver Wendell Holmes, Jr„ 1901 Ponieważ przekonania Pana X o Żydach mają emocjonalny charakter, nie czuje się szczególnie związany zwykłymi ograniczeniami logicznej dyskusji. W konsekwencji uprzedzony Pan X stwierdza: „Nie mów mi o faktach; ja już się zdecydowałem". Nie czyni prób, by odeprzeć istotne wyniki badań podnoszone przez Pana Y. Albo zniekształca fakty dla wsparcia swej nienawiści do Żydów, albo ignoruje je i po prostu inicjuje nowy obszar ataku. Tendencyjna postawa pozostaje nie naruszona, mimo Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 553 że odnoszące się do sprawy argumenty Pana X, od których zaczynał dys- kusję, leżą teraz w strzępach u jego stóp. Po drugie, poznawczy komponent tendencyjnej postawy sam w sobie stwarza trudności osobie, która usiłuje zredukować czyjeś uprzedzenia, ponieważ jak wskazywaliśmy we wcześniejszych rozdziałach, postawa narzuca sposób, w jaki przetwarzamy istotną informację o obiektach tych postaw. Nikt z nas nie jest stuprocentowo wiarygodny, gdy przychodzi do przetwarzania informacji społecznej, która jest dla nas istotna; z po- wodu sposobu, w jaki pracuje ludzki mózg, nie mamy po prostu mo- żliwości obiektywnego określania zdarzeń. Tak więc ci, którzy posiada- ją specyficzne opinie (albo schematy) na temat określonych grup, będą przetwarzali informację o nich w inny sposób niż w odniesieniu do po- zostałych. Dokładnie mówiąc, informacji zgodnej z ich wyobrażeniami poświęcą więcej uwagi, będą ją powtarzać (albo przypominać sobie) czę- ściej i stąd lepiej ją zapamiętywać niż tę, która jest niezgodna z ich wyob- rażeniami (Bodenhausen, 1988; Bodenhausen, Lichtenstein, 1987; Dovi- dio, Evans, Tyler, 1986; 0'Sullivan, Durso, 1984; Wyer, 1988). Są to znane nam efekty schematycznego przetwarzania, które omówiliśmy w roz- dziale 4. Odnosząc je do uprzedzeń, możemy stwierdzić, że jeżeli kie- dykolwiek członek jakiejś grupy zachowuje się tak, jak tego od niego oczekujemy, to zachowanie jego potwierdza, a nawet utrwala nasz ste- reotyp. W ten sposób stereotypy stają się względnie niepodatne na zmia- nę; niezależnie od wszystkiego dowód ich poprawności leży już poza nimi — to znaczy, staje się nim efekt funkcjonowania naszych prze- świadczeń. Aktywizacja stereotypów. Stereotypy odzwierciedlają przekonania kulturowe — są one opisami ludzi należących do różnych grup obcych, które są szeroko znane wielu członkom społeczności. Nie jest nam obcy, na przykład, stereotyp kobiety kierowcy. Nawet jeśli nie uznajemy owych stereotypów, to o nich wiemy. Otóż, w serii badań przeprowa- dzonych na uniwersytecie w Princeton w okresie około trzydziestu lat proszono studentów o przypisanie cech członkom różnych grup etnicz- nych i narodowych (Gilbert, 1951; Karlins, Coffman, Walters, 1969; Katz, Brały, 1933). Badani czynili to z łatwością i w znacznym stopniu zgadzali się ze sobą. Znali te stereotypy, nawet w odniesieniu do grup, co do których ich rzeczywista wiedza była bardzo nikła, na przykład na temat Turków. Rycina 13.3 pokazuje fragmenty rezultatów z lat 1933, 1951 i 1969. Zauważ, jak negatywne były stereotypy w roku 1933 i jak wraz z upływem czasu stawały się nieco bardziej pozytywne. Szczególnie inte- resujące w tych badaniach jest to, że badani w 1951 r. wyrażali niezado- wolenie z konieczności wykonania tego zadania (nawiasem mówiąc, problem ten nie istniał w 1933 r.). W 1969 r. wielu badanych rezygnowało z określania rozmaitych grup, ponieważ nie akceptowali stereotypów; uczynili to dopiero po upewnieniu się, że dokonany przez nich wybór odzwierciedla stereotypy funkcjonujące w ich społeczności (i z tego po- wodu im znane), lecz nie ukazuje ich własnych przekonań (Karlins i in., 1969). Pojawia się tu interesujący problem związany z poznawaniem społe- cznym, a mianowicie jeśli znasz jakiś stereotyp, to czy wpłynie to na twoje procesy poznawcze odnoszące się do osoby, która jest obiektem owego stereotypu, nawet jeśli ani go nie uznajesz, ani nie uważasz siebie 554 Rozdział 13 RYCINA 13.3. Niektóre z powszechnie znanych stereotypów podzielanych przez studentów uniwersytetu w Princenton. Zauważ ogólną stabilność oraz zmiany w stereotypach (zaczerpnięto z: Gilbert, 1951; Karlins, Coffman, Walters, 1969; Katz, Brały, 1933) za osobę uprzedzoną wobec danej grupy? Wyobraź sobie następującą sy- tuację: jesteś członkiem grupy, która ma ocenić daną osobę. Ktoś z twojej grupy formułuje negatywny, stereotypowy komentarz dotyczący tego człowieka. Czy wpłynie to na twój osąd tej osoby? Prawdopodobnie po- myślisz: „Zlekceważyłbym to zupełnie". Czy potrafiłbyś jednak to zrobić? A może ten komentarz mógłby uruchomić w twoim umyśle wszystkie inne negatywne stereotypy i przekonania o ludziach z owej grupy i wpły- nąć na twój sąd. Jeff Greenberg i Tom Pyszczynski (1985) postanowili to sprawdzić. Mieli dwóch współpracowników, jednego białego i jednego czarnego, któ- rzy inscenizowali wśród badanych dyskusję poświęconą energii nuklear- nej. Dla połowy uczestników eksperymentu czarny członek debaty pre- zentował daleko lepsze argumenty i wyraźnie ją wygrał: dla drugiej części to biały uczestnik dyskusji wypadł zdecydowanie lepiej i wyraźnie wy- grał. Badanych poproszono o ocenę umiejętności obu dyskutantów. Tuż przedtem jednak zastosowano zasadniczą manipulację eksperymentalną. Współpracownik eksperymentatorów, funkcjonujący jako członek grupy, postępował trojako: a) wygłaszał rasistowskie uwagi dotyczące czarnego członka dyskusji: „Nic nie wskazuje, by to czarnuch wygrał dyskusję"; b) formułował nierasistowską opinię dotyczącą czarnego dyskutanta: „Nic nie wskazuje, by któryś z nich wygrał debatę"; c) nie czynił żadnych komentarzy. Sądzono, że jeżeli badani, którzy słyszeli rasistowski komentarz, po- trafią całkowicie go zignorować, to nie będą osądzać czarnego dys- kutanta ani trochę inaczej, niż gdyby czynili to w innych warunkach Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 555 Komentarz (grupa kontrolna) nierasłstowski Komentarz rasistowski Przegrywający debatę czarny dyskutant Przegrywający debatę bial dyskutant RYCINA 13.4. Aktywizacja stereotypowych przekonań. Jeżeli byt wygłaszany uwłaczający komentarz pod adresem czarnego dyskutanta, wówczas zaktywizowano utajone stereotypy obserwatorów, które powodowały obniżanie oceny (zaczerpnięto z: Greenberg, Pyszczynski, 1985) eksperymentalnych. Czy tak się stało? Dane przedstawione na rycinie 13.4 wyraźnie przeczą temu stwierdzeniu. Pozwalają one porównać sza- cowanie umiejętności czarnych i białych członków debaty, gdy odgry- wali role przegrywających. Jak możesz stwierdzić, badani jednakowo oceniali umiejętności zarówno czarnych, jak i białych dyskutantów, gdy nie było żadnego komentarza; tak samo, gdy wygłaszano nierasistowską, niestereotypową opinię dotyczącą czarnego dyskutanta, był on oceniany jako tak samo przekonujący jak biały dyskutant. Jeśli jednak stereotyp rasowy został uruchomiony w umysłach badanych przez rasistowski ko- mentarz, wówczas oceniali czarnego uczestnika dyskusji znacząco niżej niż badani w pozostałych grupach. Innymi słowy, ów uwłaczający ko- mentarz aktywizował negatywne, stereotypowe przekonania o czarnych u badanych, którzy pod jego wpływem oceniali tego samego dyskutanta jako mniej kompetentnego. Wyniki te sugerują, że wszystko, co jest aktywizowane przez stereotyp, może mieć krańcowo odmienne konsekwencje dla sposobu spostrzegania poszczególnych członków grupy obcej. W jaki sposób działa proces akty- wizacji? Patricia Devine (1989) wykonała fascynujące badania dotyczące tego, jak stereotypowe i tendencyjne przekonania wpływają na procesy poznawcze. Devine rozróżnia automatyczne przetwarzanie informacji i kontrolowane przetwarzanie informacji. Proces automatyczny to taki, nad którym nie mamy kontroli. Polega on na tym, że nawet jeśli lokujesz się bardzo nisko na skali uprzedzeń, z pew- nością znasz pewne stereotypy, które istnieją w danej kulturze, takie jak: „Czarni są wrogo nastawieni", „Żydzi są nastawieni materialistycznie" lub „Homoseksualiści są zniewieściali". Stereotypy te są uruchamiane w określonych warunkach — po prostu pojawiają się w naszym umyśle. Ponieważ proces ten jest automatyczny, nie możesz go kontrolować ani nie dopuścić do niego. Są ci znane te stereotypy i dlatego przychodzą ci 556 Rozdział 13 na myśl, gdy — powiedzmy — spotykasz kogoś bądź oceniasz jakąś osobę. Jednakże ludzie, którzy nie są głęboko uprzedzeni, kontrolują te procesy tak, że potrafią stłumić bądź pominąć stereotypy. Na przykład, mogą sobie powiedzieć: „Hej, ten stereotyp nie jest sprawiedliwy — czarni nie są bardziej wrogo nastawieni niż biali. Ignoruj stereotypy do- tyczące czyjegoś pochodzenia". Można więc rzec, iż teoria Patricii Devine sugeruje dwustopniowy model poznawczego przetwarzania informacji: przetwarzanie automa- tyczne dostarcza informacji — w tym przypadku stereotypu — nato- miast kontrolowane (lub świadome) przetwarzanie może je odpierać lub pomijać. Co się jednak dzieje, gdy jesteś zaabsorbowany, przygnębiony, roztargniony lub nie zwracasz na to większej uwagi? Możesz wtedy nie uruchomić owego kontrolowanego poziomu przetwarzania, co oznacza, że informacja dostarczona przez proces automatyczny — stereotyp — jest ciągle obecna w umyśle i nie zostaje odrzucona. Devine (1989) prze- badała to dokładnie: stereotyp zostaje uruchomiony, gdy spotka się członka grupy obcej; można go uniknąć dzięki świadomemu przetwa- rzaniu — na przykład, przez ludzi, którzy nie są uprzedzeni (patrz ryć. 13.5). Devine przeprowadziła na dużej liczbie studentów test na uprzedze- nia i, zgodnie z jego wynikami, podzieliła badanych na grupy posiada- jące silne i słabe uprzedzenia. Wykazała następnie, że członkowie obu grup posiadają jednakową wiedzę dotyczącą stereotypów rasowych. Te- raz przyszła kolej na test automatycznego i świadomego przetwarza- nia. W dalszej kolejności wyświetlała na ekranie słowa związane ze stereotypem (np. czarny, wrogi, leniwy, opieka społeczna) oraz słowa neutralne (np. jakikolwiek, co, powiedział) z taką szybkością, że znaj- dowały się one poniżej spostrzeżeniowej (kontrolowanej) świadomości badanych. Mówili coś, lecz nie byli pewni, co to znaczy, nie mieli mo- żliwości identyfikowania słów. Jednakże słowa te były rozpoznawane dzięki ich automatycznemu przetwarzaniu. W jaki sposób Devine mogła to stwierdzić? Po wyświetleniu słów prosiła badanych o przeczytanie opowiadania o „Donaldzie" (nie wspominano o jego pochodzeniu etnicznym) i przed- stawienie swych wyobrażeń o bohaterze. Donald był opisany nieco am- biwąłentnie; pewne jego zachowania mogły być zinterpretowane zarów- no pozytywnie, jak i negatywnie. Badani, którym wyświetlono słowa odzwierciedlające stereotyp czarnych Amerykanów, zinterpretowali za- chowanie Donalda jako zdecydowanie bardziej negatywne niż ci, którym pokazano słowa neutralne. Tak więc dla jednej grupy uruchomiono ne- gatywny stereotyp (uaktywniony nieświadomie przez automatyczne przetwarzanie); na zachowanie badanych wpływały wrogie i negatywne określenia, bez udziału ich świadomości, na co wskazywała ich ocena charakteru Donalda. Ponieważ stereotypy te działały poza ich świadomą kontrolą poznawczą, biali studenci, którzy lokowali się nisko na skali uprzedzeń, byli tak samo pod wpływem kulturowych stereotypów (np., że czarni są wrogo usposobieni), jak studenci lokujący się wysoko na tej skali. W końcowej fazie eksperymentu Devine dawała studentom zadanie, które angażowało u nich świadome przetwarzanie: prosiła mianowicie o wymienienie wszystkich słów, o których myśleli, lub których uży- wali, opisując czarnoskórych Amerykanów. Studenci o wysokim stopniu Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 557 Dwustopniowy model poznawczego przetwarzania stereotypów Automatyczne przetwarzanie jest wówczas, gdy pojawia się odpowiedni bodziec — czy to członek grupy, będącej celem stereotypu, czy też stereotypowe stwierdzenie — co uaktywnia stereotypy wobec tej grupy udostępniane przez pamięć. Automatyczne przetwarzanie pojawia się bez udziału świadomości. Nie myślisz o nich w sposób zamierzony; one się po prostu „dzieją" uruchomione obecnością bodźca. A K Kontrolowane przetwarzanie pojawia się przy udziale twej świadomości —jak wówczas, gdy decydujesz się, by odrzucić lub zignorować stereotypizowana informację, która została wniesiona do umysłu. uprzedzenia wymieniali znacznie więcej negatywnych określeń niż stu- denci o niskim stopniu uprzedzenia. Inaczej mówiąc, badani słabiej uprzedzeni stosowali świadome przetwarzanie, by usunąć negatywny stereotyp, i dzięki temu reagowali w sposób, który był wolny od jego wpływu. Przypominacie sobie gościa programu telewizji dziecięcej, który zwykł mawiać: „Włóżcie swoje czapeczki do myślenia"? Badania Patricii Devine wskazują, jak ważne jest, by wkładać czapeczkę do świadomego prze- twarzania, a nie jedynie tę do przetwarzania automatycznego. Tylko w ten sposób możemy zwalczyć stereotypy, których wyuczyliśmy się, będąc członkami swej kultury. Korelacja pozorna. Inną formą utrwalania myślenia stereotypowego przez poznawcze przetwarzanie jest zjawisko korelacji pozornej (Chap- man, 1967). Mamy silną tendencję do odkrywania współzależności tam, gdzie one nie istnieją. Kiedy oczekujemy powiązania ze sobą dwóch zja- wisk, to kompromitujemy się wierząc, że ono naprawdę istnieje, gdy w rzeczywistości go nie ma. W naszym społeczeństwie występuje wiele takich pozornych współzależności. Na przykład znane jest powszechne przekonanie, że małżeństwa, które nie mogą mieć dzieci, będą je miały, RYCINA 13.5. Dwustopniowy model poznawczego przetwarzania stereotypów korelacja pozorna: tendencja do spostrzegania związków lub korelacji pomiędzy zdarzeniami, które nie są powiązane 558 Rozdział 13 ^l Są' ^ it;'1 Zachowania pożądane Zachowania niepożądane Grupa A Grupa B Rzeczywista współzależność Reprezentacje rzeczywistego stosunku zachowań pożądanych do niepożądanych przedstawiane badanym. Stosunek ten (2:1) jest taki sam dla obu grup Grupa A Grupa B Pozorna współzależność Reprezentacje oszacowań dokonanych przez badanych, dotyczące stosunku informacji przedstawionej obu grupom. Zwróć uwagę na niedokładność występującą w grupie 6: pozorna współzależność RYCINA 13.6. Pozorna współzależność. Im mniej informacji posiadasz o grupie, tym bardziej jest prawdopodobne, że padniesz ofiarą pozornej zależności (zaczerpnięto z: Hamilton, Gifford, 1976) fanatyk te ktoś, kto nie potrafi zmienić swej opinii aniswe pmgaie zmiany jej 'oNrittttf.;^11,, '_„ ':,, 111. , , ' :\—,:.%?ll^^ ' gdy zdecydują się na adopcję — zapewne dlatego, że po adopcji nie od- czuwają już strachu ani stresu. Dlaczego? Jest to wyłącznie korelacja po- zorna. Od czasu do czasu pozornie bezpłodnej parze rodzi się dziecko już po dokonaniu adopcji, jednak dzieje się to nie częściej niż w przypadku pozornie bezpłodnych par, które nie decydują się na adopcję. To pierwsze zdarzenie, z powodu swej jaskrawości, wywiera na nas po prostu większe wrażenie, tworząc w ten sposób pozorną współzależność (Gikmch, 1991). Co to wszystko ma wspólnego z uprzedzeniami i stereotypami? Po- zorne współzależności mają tendencję do pojawienia się wówczas, gdy zdarzenia bądź ludzie wyróżniają się szczególną cechą, to znaczy, gdy wyróżniają się w rutynowej, typowej społecznej scenerii, do której się przyzwyczailiśmy (Hamilton, 1981; Hamilton, Gifford, 1976). Na przykład członkowie grup mniejszościowych, definiowani na podstawie przyna- leżności rasowej, są odmienni z racji samej definicji, ponieważ jest ich mniej niż tych z grupy dominującej — w tym przypadku białych — obecnych w społeczności. Inne zbiorowości, które nie wyróżniają się ze względu na liczebność — tak jak kobiety, które stanowią 50% ludności — mogą mimo to stać się odmienne lub wyróżniać się z powodu nieste- reotypowego zawodu albo talentu — jak na przykład kobieta jako czło- nek Senatu Stanów Zjednoczonych. David Hamilton i Robert Gifford (1976) wykazali, że takie odmienności prowadzą do wytworzenia wiary w pozorną współzależność — związek między wyróżniającą się osobą, która jest obiektem, a zachowaniem, które przejawia. Owa pozorna współzależność jest następnie odnoszona do wszystkich członków wyróżnianej grupy. Hamilton i Gifford (1976) przed- stawili badanym informację dotyczącą dwóch hipotetycznych grup ludzi: A i B. Zawierała ona w dwóch trzecich pozytywną, w jednej trzeciej zaś negatywną informację dla obu grup. Generalnie jednak, przedstawiono więcej informacji dotyczącej grupy A niż grupy B. Tak więc, mimo iż stosunek informacji pozytywnej i negatywnej był taki sam dla obu grup, to jednak dostarczono ponad dwukrotnie więcej informacji o grupie A niż Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 559 o grupie B. Gdy badanych poproszono o ocenę, ile informacji obu rodza- jów przedstawiono w odniesieniu do każdej grupy, przeceniali oni liczeb- ność dwu najbardziej wyrazistych (najrzadszych) zmiennych, które ze so- bą połączono — grupę B i niepożądane zachowanie. Rycina 13.6 ilustruje te zależności. Członkowie grupy B bardziej rzucali się w oczy, ponieważ rzadziej się pojawiali; niepożądane zachowanie stało się bardziej wyrazi- ste, ponieważ rzadziej je obserwowano i dlatego dostrzeżono między nimi korelację pozorną. Jak to się ma do codziennego życia? Powiedzmy, że nie znasz wielu Żydów, toteż kontakt z jednym z nich jest dla ciebie zdarzeniem znaczą- cym. Żydzi w ogóle są dla ciebie ludźmi znaczącymi. Twój nowy znajomy jest brokerem. Kolejny Żyd, którego spotykasz, jest pośrednikiem hand- lowym. Pomiędzy Żydami a pieniędzmi zostaje utworzona korelacja po- zorna. Jeśli także znasz stereotyp, według którego są oni nastawieni materialistycznie, owa spostrzegana przez ciebie, a oparta na osobistych doświadczeniach współzależność wydaje się szczególnie wyraźna. W kon- sekwencji staniesz się bardziej skłonny dostrzegać w przyszłości przede wszystkim takie sytuacje, w których Żydzi będą wykazywać orientację materialistyczną; mniejszą zwrócisz uwagę na te, w których zachowają się odmiennie; będziesz zarazem mniej zauważał sytuacje, w których nie- -Żydzi zachowują się materialistycznie. Nową informację przetworzysz zgodnie z dostrzeganą przez ciebie pozorną współzależnością, widząc to, co chcesz zobaczyć. Wzmocnisz także ową pozorną współzależność, utwierdzając się w przekonaniu, że stereotyp jest prawdziwy (Hamilton, Gifford, 1976; Hamilton, Sherman, 1989; Mullen, Johnson, 1988). Należy jednocześnie podkreślić, że pozorne współzależności są również budowa- ne w znacznie bardziej pasywny sposób. Nie jest tu konieczne osobiste doświadczenie z ludźmi należącymi do wyróżniającej się grupy. Telewi- zja, gazety i inne środki masowej komunikacji budują pozorne współza- leżności, gdy opisują kobiety, mniejszości czy inne grupy w stereotypo- wych rolach (Busby, 1975; Friedman, 1977; McArthur, Resko, 1975). Zmienianie stereotypowych przekonań. Całość tych rozważań po- święconych niebezpieczeństwom związanym z przetwarzaniem informa- cji wprowadziła cię zapewne w stan pewnego przygnębienia. W jaki spo- sób możesz skłonić ludzi do zmiany ich stereotypowych przekonań? Czy możliwe jest, by ten proces społecznego poznawania został przełamany? Jaki rodzaj informacji zdołałby odeprzeć stereotyp? Powiedzmy, że nasz najbliższy sąsiad przyswaja sobie dwa obraźliwe stereotypy, które są dla nas szczególnie dokuczliwe: sądzi, że profesorowie są leniwi, ą czarno- skórzy oraz pochodzący z Azji Amerykanie nie są patriotami. Co by się stało, gdybyśmy dostarczyli mu dowodów na to, że takie stereotypy są nieprawdziwe? Na przykład, gdybyśmy pokazali mu dane oparte na obserwacji 27 000 wybranych losowo profesorów z całego kraju, które by wykazywały, że profesorowie pracują pięćdziesiąt cztery godziny w tygodniu? Co by się stało, gdyby mu przypomnieć, że generał Colin Powell, poprzedni szef Połączonych Sztabów i najbardziej wpływowa, z wojskowego punktu widzenia, osoba w kraju, jest czarnoskórym Ame- rykaninem oraz że jednostka wojskowa, która w czasie drugiej woj- ny światowej otrzymała najwięcej odznaczeń, była złożona wyłącznie z Amerykanów pochodzenia azjatyckiego? Czy te informacje zmieniłyby stereotyp naszego sąsiada? 560 Rozdział 13 model buchalteryjny: informacja niezgodna ze stereotypem, prowadząca do przekształcenia tego stereotypu model przekształceniowy: informacja niezgodna ze stereotypem, prowadząca do radykalnej zmiany stereotypu model wykształcania stereotypu niższego rzędu: informacja niezgodna ze stereotypem, prowadząca do stworzenia stereotypu niższego rzędu, w celu przyswojenia tej informacji, bez konieczności zmieniania początkowego stereotypu Według Renee Webber i Jennifer Crocker (1983) zależy to od tego, w jaki sposób zostaje przedstawiona owa niezgodna z przekonaniem in- formacja. Webber i Crocker proponują trzy możliwe teorie czy modele umożliwiające zmianę stereotypowych przekonań: a) model buchalteryj- ny, w-ramach którego każdy fragment informacji zaprzeczającej zmienia stereotyp; b) model przeksztatceniowy, gdy to stereotyp ulega radykalnej zmianie pod wpływem silnej, wyrazistej informacji; c) model wykształ- cania stereotypu niższego rzędu, gdy stereotypy podporządkowane albo subkategorie tworzone są w celu wchłonięcia informacji zaprzeczającej. By się przekonać, który z tych modeli jest skuteczny, Webber i Crocker (1983) przeprowadziły wiele eksperymentów. Przedstawiły badanym in- formację niezgodną z ich stereotypami dwóch grup zawodowych — bib- liotekarzy i prawników. W ramach jednego z warunków eksperymental- nych badani otrzymywali informację w stylu buchalteryjnym, gdzie fakty zaprzeczające były podawane kolejno po sobie. Inna grupa otrzymywała informację przekształcającą, a więc taką, która silnie zaprzeczała ich ste- reotypowi. Ostatnia część badanych otrzymywała informację, która mogła doprowadzić do wytworzenia stereotypu niższego rzędu. Czy te trzy style podawania informacji zaprzeczającej wpłynęły na zmianę stereotypów? Webber i Crocker (1983) ustaliły, że buchalteryjny styl podawania informacji oraz styl prowadzący do tworzenia stereotypów niższego rzę- du osłabiły posiadane przez badanych stereotypy, natomiast nie miała takiej mocy informacja przekształcająca. Dlaczego? Oto, co się zdarzyło. Kiedy rozpowszechniono informację niezgodną ze stereotypem, poka- zując, że wielu członków grupy zaliczonych do danej kategorii ma cechy nie pasujące do stereotypu, to badani zastosowali strategię buchalteryjną i stopniowo zmieniali swe przekonania. Innymi słowy, gdyby nasz sąsiad uwierzył, że wielu profesorów pracuje pięćdziesiąt cztery godziny tygo- dniowo, to ostatecznie, choć powoli, doprowadziłoby to do odrzucenia jego wcześniejszego spostrzeżenia, że profesorowie są leniwi. Jeśli na- tomiast taka niezgodna z posiadanym przez niego stereotypem cecha dotyczyłaby jedynie paru jednostek z danej grupy, wówczas badani zastosowaliby model wykształcania stereotypu niższego rzędu. Inaczej Colin Powell i szefowie Połączonych Sztabów. Czy Powell jest spostrzegany jako wyjątek potwierdzający regułę? Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 561 mówiąc, gdyby nasz sąsiad poznał niezaprzeczalne fakty potwierdzające patriotyzm generała Powella, doprowadziłoby to do utrwalenia starego stereotypu o czarnoskórych Amerykanach oraz wytworzenia stereotypu niższego rzędu, według zasady, że „może istnieć parę wyjątków, jak Colin Powell"; w ten sposób generał Powell staje się dobrze znanym wyjątkiem potwierdzającym regułę, pozostawiając oryginalny stereotyp całkowicie nietknięty. Wreszcie, podejście mówiące o przemianie zwy- czajnie nie działa: jeden fakt dotyczący grupy obcej jako dowód prze- ciwko stereotypowi nie był po prostu dostatecznie silny, by zmienić przekonanie ludzi — co cię zapewne nie dziwi, uwzględniwszy wcześ- niejsze omówienie procesów społecznego poznawania. Podkreślić należy natomiast dwa fakty: a) do pewnego stopnia wszy- scy stereotypizujemy innych — jest to oszczędność w procesie pozna- wania; b) postawy emocjonalne są oporniejsze wobec zmiany niż nieemo- cjonalne. Sprawia to, iż silnie uprzedzona osoba angażuje się w proces stereotypizacji głębiej, bardziej całościowo niż reszta. Wówczas tenden- cyjne postawy stają się fortecami — czy jeśli wolisz, zamkniętymi obie- gami poznawania — i fortece te drastycznie redukują efektywność logi- cznego argumentu lub zaprzeczającej informacji. Sposób, w jaki przypisujemy znaczenie: tendencyjność atrybucji Jak pokazywaliśmy w rozdziale 5, ludzie i sytuacje, z którymi się spoty- kamy w naszym społecznym świecie, nie są opisywane za pomocą neo- nów, które mówią nam wszystko to, co chcielibyśmy o nich wiedzieć. Zamiast tego musimy polegać na jednym elemencie społecznego pozna- wania — procesach atrybucyjnych — by rozstrzygnąć, dlacze- go ktoś zachowuje się tak, a nie inaczej. Tak jak tworzymy atrybucje, by nadać sens czyjemuś zachowaniu, tak również tworzymy atrybucje doty- czące całych grup ludzi. Jak się przekonasz, tendencyjność atrybucyjna, o której mówiliśmy w rozdziale 5, wróci, by straszyć nas w daleko bardziej szkodliwej i niebezpiecznej postaci: uprzedzeń i dyskryminacji. Wyjaśnienia odwołujące się do dyspozycji i sytuacji. Jedną z przy- czyn, dla których stereotypy są tak podstępne i trwałe, jest ludzka skłon- ność do atrybucji z dyspozycji — to znaczy skwapliwość, z jaką formu- łujemy wniosek, że czyjeś zachowanie jest spowodowane cechami osobo- wości, a nie, że może równie dobrze wynikać z czego innego: jakichś elementów sytuacji. Jest to znany nam podstawowy błąd atry- bucji, który omówiliśmy w rozdziale 5. Choć przypisywanie odpowie- dzialności za zachowanie dyspozycjom ludzi jest często słuszne, to jednak jest ono kształtowane również przez siły sytuacyjne. Z tego powodu nad- mierne poleganie na atrybucjach z dyspozycji prowadzi często do pomy- łek atrybucyjnych. Słyszymy, że Dawn czyni obrażliwą uwagę dotyczą- cą Kristen i tworzymy na tej podstawie atrybucje odwołującą się do jej dyspozycji: że jest niegrzeczną, arogancką osobą. Czyniąc tak, nie bierze- my pod uwagę tego, co jeszcze w tej sytuacji mogło prowokować zacho- wanie Dawn. (Co wcześniej powiedziała do niej Kristen? Czy coś złe- go przytrafiło się dziś Dawn, co spowodowało jej napięcie i nieprzyjem- ny nastrój?) Formułując atrybucje z dyspozycji tam, gdzie nie są one Przyczyna jest ukryta, lecz wynik znany. — Owidiusz 562 Rozdział 13 krańcowy błąd atrybucji: skłonność do czynienia atrybucji z dyspozycji w odniesieniu do całej grupy ludzi uzasadnione, możemy wpaść w kłopoty. Twoja opinia o Dawn będzie z pewnością inna, gdy sformułujesz atrybucję z dyspozycji niż wówczas, gdybyś ją sformułował na podstawie sytuacji. Spostrzeganie jej zachowa- nia jako spowodowanego przez dyspozycje spowoduje, że będziesz ocze- kiwał od niej również w przyszłości przejawów złego wychowania; mo- żesz uznać, że nie potrafisz jej zaufać. Przyjmując, że ten rodzaj procesów działa na poziomie jednostki, wyobraźmy sobie, jakie problemy i z jakim stopniem skomplikowania pojawiają się, gdy nadgorliwie popełniamy podstawowy błąd atrybucji wobec całej grupy ludzi — grupy obcej. Stereotypy są atrybucjami z dyspozycji — tymi negatywnymi. Tho- mas Pettigrew (1979) nazwał owo tworzenie atrybucji z dyspozycji w od- niesieniu do całej grupy ludzi (jak wówczas, gdy dokonujemy ich stereo- typizacji) krańcowym błędem atrybucji. W ten sposób niektóre ze ste- reotypów charakteryzujących antysemityzm są rezultatem popełnianego przez katolików podstawowego błędu atrybucji przy interpretacji zacho- wania Żydów. Stereotypy te mają długą historię, ciągnącą się przez wiele wieków. Kiedy Żydzi zostali zmuszeni do opuszczenia ziemi ojczystej, około 2500 lat temu, to nie mogli posiadać ziemi lub zostać rzemieślnikami w nowych regionach swego osiedlenia. Aby pozyskać konieczne środki do życia, niektórzy trudnili się pożyczaniem pieniędzy — było to zajęcie, które pozwolono im wykonywać. Choć ten wybór zajęcia był przypad- kowym produktem ubocznym restryktywnego prawa, doprowadziło to do formułowania atrybucji z dyspozycji o Żydach: że interesują ich tylko pieniądze, a nie uczciwa praca, taka jak uprawa ziemi. Gdy ta atrybucja stała się krańcowym błędem. Żydów zaczęto, w zmowie z pożyczkodaw- cami, określać mianem lichwiarzy, uznano za niebezpiecznych pasożytów w rodzaju tych, których udramatyzował i unieśmiertelnił Szekspir w po- staci Szajloka w Kupcu weneckim. Taki, odwołujący się do dyspozycji, ste- reotyp przyczynił się wielce do barbarzyńskich konsekwencji antysemi- tyzmu w Europie w latach trzydziestych i czterdziestych i trwa on nawet Niestety, klasyczne dzieła, takie jak Kupiec wenecki mogą pomagać w utrwalaniu negatywnych stereotypów Żydów. Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 563 w obliczu wyraźnego, sprzecznego z nim dowodu, którym jest powstanie państwa Izrael, gdzie Żydzi uprawiają ziemię, a pustynię czynią kwitnącą. Atrybucje z dyspozycji łatwo zaobserwować w działaniu. Jak już wcześniej wzmiankowano, Alice Eagley i Valerie Steffen (1984) wskazują, że o kobietach sądzi się, iż są genetycznie bardziej podatne na wycho- wanie i mniej asertywne niż mężczyźni, ponieważ tradycyjnie przezna- czano im role gospodyń domowych. Dlatego w atrybucjach dotyczących kobiet istnieje tendencja do odwoływania się do dyspozycji (np. podatne na wychowanie, podporządkowujące się), podczas gdy sytuacyjne uza- sadnienia ich zachowania (wymogi i ograniczenia roli gospodyni domo- wej) są ignorowane albo po prostu nie zauważane. Wśród wielu Amerykanów rozpowszechniony jest także stereotyp czarnoskórych Amerykanów i Latynosów, przypisujący im agresywność i skłonność do stosowania przemocy — bardzo silną ątrybucję z dys- pozycji. Galęn Bodenhausen (1988) stwierdził, że studenci college'u gra- jący role członków ławy przysięgłych częściej uznawali oskarżonego winnym popełnienia danego przestępstwa, jeśli tylko nazywał się np. Carlos Ramiręz, a nie Robert Johnson. Tak więc każda informacja doty- cząca sytuacji lub okoliczności łagodzących, które mogły tłumaczyć dzia- łania oskarżonego, była ignorowana, gdy została stereotypowo urucho- miona wszechwładna atrybucja z dyspozycji — w tym przypadku po- przez latynoskie nazwisko. W kolejnym badaniu Galen Bodenhausen i Robert Wyer (1985) wpro- wadzili możliwości wnioskowania albo z dyspozycji, albo z sytuacji, da- jąc badanym do czytania fikcyjne akta więźniów, by na tej podstawie podjęli decyzję warunkowego zwolnienia. Czasami przestępstwo paso- wało do rozpowszechnionego stereotypu oskarżonego — na przykład, gdy Hiszpan, Carlos Ramiręz, kogoś pobił, albo gdy Ashiey Chamber- laine, przedstawiciel wyższej warstwy Anglosasów, dokonał malwersa- cji. W innych przypadkach przestępstwa nie odpowiadały stereotypom. Gdy przestępstwo więźnia okazywało się zgodne ze stereotypem bada- nego, to wtedy surowsze były wnioski o warunkowe zwolnienie. Ponad- to byli oni skłonni do pomijania innej informacji niż ta, która była istotna dla podjęcia decyzji o warunkowym zwolnieniu, ale niezgodna ze ste- reotypem, jak dobre sprawowanie więźnia. Tak więc, gdy ludzie zacho- wują się w sposób odpowiadający naszym stereotypom, mamy skłonność do pomijania informacji dostarczającej przesłanek do wnioskowania o przyczynach takiego, a nie innego zachowania. Zamiast tego zakłada- my, że to coś tkwiącego w ich charakterze bądź w dyspozycjach, a nie sytuacja lub okoliczności życiowe wywołały dane postępowanie. Innymi słowy, gdy fundamentalny błąd atrybucji podnosi swój wstrętny łeb, wówczas tworzymy ątrybucję z dyspozycji (bazujące na naszych stereo- typowych przekonaniach dotyczących danej grupy etnicznej czy raso- wej), a nie ątrybucję z sytuacji. Oczekiwania i zniekształcenia. Jak zauważyliśmy wcześniej, gdy członek grupy obcej zachowuje się w sposób przez nas oczekiwany, to nie tylko potwierdza, ale i wzmacnia nasz stereotyp. Co się jednak dzieje, gdy osoba taka zachowuje się w sposób nieoczekiwany, niestereotypowy? Odpowiedzi dostarcza teoria atrybucji: potrafimy po prostu zaangażo- wać się w wyobraźni w atrybucyjny drybling i wyłonić się stamtąd z nie- tkniętym stereotypem opartym na dyspozycjach. Zasadniczo potrafimy Będę poszukiwał wszelkich dodatkowych dowodów potwierdzających moją wcześniejszą opinię. — Lord Molson brytyjski polityk obwinianie ofiary: skłonność do obwiniania ludzi (dokonywania atrybucji z dyspozycji) za to, że stają się ofiarami, a motywowana głównie przez pragnienie wiary w to, że świat jest sprawiedliwy OŁTkanywac anyoucJi z &yruaqi, w odniesieniu ao takiego wy;ątKu na przykład, że ta osoba naprawdę jest inna, lecz w tej sytuacji tego nie widać. Zjawisko to zostało doskonale uchwycone w warunkach laboratoryj- nych przez Williama Ickesa i jego współpracowników (1982). Studen- ci brali udział w eksperymencie podzieleni na pary. Niektórych z nich eksperymentator mimochodem informował, że partner jest krańcowo wrogo usposobiony; natomiast innym mówił, że jest on usposobiony nadzwyczaj przyjaźnie. W obu przypadkach badani starali się usilnie, by być miłym dla partnera, a ten odwzajemniał ich życzliwość, zacho- wując się równie serdecznie. Różnica polegała na tym, że badani, którzy oczekiwali, iż ich partner będzie nieprzyjazny, interpretowali jego przy- jacielskie zachowanie jako obłudę — czasową, zafałszowaną reakcję na ich uprzejme zachowanie. Byli przekonani, że tak naprawdę pod przy- krywką życzliwości jest on wrogo nastawiony. Odpowiednio do tego, gdy zaobserwowane zachowanie — przyjacielskość — było nieoczeki- wane i niezgodne z atrybucją z dyspozycji, wówczas badani przypi- sywali to wpływowi sytuacji: „On po prostu udaje, że jest nastawiony przyjaźnie". Rysunek obok ukazuje praktykę wyjaśniania takich niezgodnych z ocze- kiwaniami, a dostarczanych przez sytuację dowodów, i podtrzymywania stereotypu wywnioskowanego z dyspozycji. Pochodzi on z 1951 r. i jest rasistowskim opisem opartym na stereotypie Meksykanina — leniucha. Podczas gdy w tle widać dziesięciu ciężko pracujących Meksykan, uwaga koncentruje się na stereotypowym wyobrażeniu z pierwszego planu. Prze- słanie tego rysunku jest utożsamieniem lenistwa z tą grupą etniczną. Nie- zależnie od tego, jak wiele osób tej narodowości obala ów stereotyp, rysu- nek utwierdza jego prawdziwość. (Zauważ, że czterdzieści lat temu nie tylko akceptowano taki przesąd, lecz że scenka ta została wybrana jako jeden z najlepszych dowcipów w owym roku). Obwinianie ofiary. Ludziom, którzy rzadko byli dyskryminowani, trudno jest zrozumieć, co to znaczy być obiektem uprzedzenia. Pełni do- brych intencji członkowie dominującej większości będą współodczuwali położenie czarnoskórych Amerykanów, Amerykanów pochodzenia hisz- pańskiego, azjatyckiego. Żydów, kobiet, homoseksualistów czy innych grup ciemiężonych w naszym społeczeństwie, jednak prawdziwa empatia nie przychodzi łatwo tym, którzy są przyzwyczajeni do ocen tworzonych na podstawie własnych zasług, a nie rasowej, etnicznej, religijnej czy innej przynależności. Kiedy zaś brak empatii, czasem trudno jest uniknąć pu- łapki obwiniania ofiary za jej położenie. Może to przybierać formę „do- brze zasłużonej reputacji". Przebiega to czasem następująco: jeżeli Żydzi w swej historii byli tak często ofiarami, to musieli robić coś, czym sobie na to zasłużyli; kobieta, która została zgwałcona, powinna się umawiać z większą ostrożnością. Takie sugestię formułują wobec członków grupy obcej żądanie, by bardziej podporządkowywali się standardom zachowa- nia niż dominująca większość. Jest jednak ironią losu, jak zauważono w rozdziale 5, że owa tendencja do obwiniania ofiar za to, iż stają się ofiarami — przypisywanie ich kło- potliwego położenia brakowi zdolności i charakteru — jest wynikiem nie uświadomionego pragnienia świata sprawiedliwego, gdzie ludzie otrzy- mują to, na co sobie zasłużyli, i zasługują na to, co otrzymują. Jak wykazał Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 565 Melvin Lerner (1980), większość ludzi skonfrontowanych z niesprawied- liwą i trudną do uzasadnienia sytuacją znajduje sposób, by obwinić ofiarę. W jednym ze swych eksperymentów Lerner wraz ze współpracownikami stwierdził, że jeżeli dwóch ludzi jednakowo ciężko pracuje nad takim samym zadaniem i, na zasadzie rzutu monetą, jeden z nich otrzymuje znaczącą nagrodę, a drugi nie otrzymuje nic, to obserwatorzy — po fa- kcie — mają tendencję do takiego rekonstruowania wydarzenia, które przekonałoby ich samych, że osoba, której się nie poszczęściło, musiała nie dość dobrze pracować. Podobnie negatywne postawy wobec biednych i bezdomnych — zarzucające im także winę za ich położenie — prze- ważają wśród osób, które przejawiają silną wiarę w sprawiedliwy świat (Furnham, Gunter, 1984). W jaki sposób wiara w sprawiedliwy świat prowadzi do umniejszania wartości ofiary? Gdy inną osobę dotknie zło (np. zostanie obrabowana albo zgwałcona), to niewątpliwie będziemy jej współczuli, lecz jednocześ- nie doznamy ulgi, że nas to nieszczęście ominęło. Zarazem pojawi się obawa, że to samo może się przydarzyć w przyszłości również nam. Jak możemy sobie poradzić z tymi myślami i lękami? Najlepszym sposobem obrony przed strachem wywołanym czyjąś tragedią jest przekonać siebie, że owa osoba musiała zrobić coś takiego, co na nią to nieszczęście ściąg- nęło. Tak więc, w naszym własnym rozumieniu, czujemy się bezpiecznie, ponieważ my sami zachowalibyśmy się z większą ostrożnością (Jones, Aronson,1973). Wielu z nas dość biegle rekonstruuje sytuację po fakcie, by podtrzy- mać swą wiarę w sprawiedliwy świat. Właśnie to wymaga dokonywania atrybucji z dyspozycji ofiary, a nie z właściwości sytuacji, jak w przy- padku nieszczęśliwego losowego wydarzenia, które może się przytrafić każdemu w dowolnym czasie. W fascynującym eksperymencie, przepro- wadzonym przez Ronnie Janoff-Bullman i jej współpracowników (1985), studenci, którym dostarczono opis życzliwego zachowania się młodej kobiety wobec pewnego mężczyzny, określili to zachowanie jako całko- wicie właściwe. W innej wersji tego eksperymentu badanym prezento- wano ten sam opis wraz z informacją, że spotkanie zakończyło się zgwał- ceniem owej kobiety przez tego mężczyznę. W tym przypadku studenci ocenili jej zachowanie jako niewłaściwe, prowokujące gwałt. Ustalenia te nie ograniczają się wyłącznie do studentów amerykańskich czytają- cych o hipotetycznych przypadkach. W badaniu przeprowadzonym w Anglii stwierdzono, że aż 33% populacji wierzyło, że ofiary gwałtu są prawie zawsze temu winne (Wagstaff, 1982). W jaki sposób możemy się wytłumaczyć z tak surowych atrybucji? Większość z nas uważa, że groźne jest przeświadczenie, iż żyjemy w świecie, w którym ludzie nie z własnej winy mogą zostać zgwałceni, być dyskryminowani, pozbawia- ni jednakowej płacy za jednakową pracę lub pozbawieni tego, co do życia niezbędne. Tak samo, jeżeli 6 milionów Żydów zostało eksterminowa- nych bez widocznych powodów, to wygodnie jest, w jakiś dziwny spo- sób, wierzyć, iż musieli zrobić coś, co ściągnęło na nich te wydarzenia. Ironia tej interpretacji jest obezwładniająca: dzięki takiemu myśleniu świat wydaje nam się bezpieczniejszy. Samospełniające się proroctwa raz jeszcze. Jeśli sądzisz, że Amy jest głupia i traktujesz ją zgodnie z tym przekonaniem, to jest pewne, że w twojej obecności nie powie zbyt wielu mądrych rzeczy. Jest to dobrze 566 Rozdział 13 RYCINA 13.7. Eksperyment demonstrujący samospełniające się proroctwo znane zjawisko samospełniającego się proroctwa, omówione w rozdziale 4. Jak do tego dochodzi? Sądząc, że Amy jest głupia, pra- wdopodobnie nie zadasz jej interesujących pytań i nie będziesz słuchał uważnie tego, co mówi; prawdę mówiąc, możesz nawet wyglądać przez okno lub ziewać. Zachowujesz się w ten sposób z powodu prostego prze- świadczenia: po co tracić energię, zwracając uwagę na Amy, jeżeli jest mało prawdopodobne, iż powie coś mądrego lub interesującego? Ma to wtórnie silny wpływ na zachowanie Amy, ponieważ jeśli obecni nie zwrócą większej uwagi na to, co mówi, to poczuje się zaniepokojona i prawdopodobnie zamilknie i nie ujawni całej swej błyskotliwości i wie- dzy, która w niej tkwi. Przede wszystkim posłuży to utrwaleniu prze- konania, które o niej masz. Koło się zamyka; samospełniające się pro- roctwo zostaje zrealizowane. Ważność tego zjawiska dla stereotypizacji i dyskryminowania została przekonująco zademonstrowana w eksperymencie przeprowadzonym przez Carla Worda, Marka Zanna i Joela Coopera (1974). Poprosili oni białych studentów college'u o przeprowadzenie wywiadów z osobami starającymi się o pracę; niektórzy z nich byli biali, a inni czarni. Nie zdając sobie z tego sprawy, studenci ujawnili niezadowolenie i brak zaintereso- wania, kiedy rozmawiali z czarnymi kandydatami. Na przykład, siadali dalej, jąkali się, wywiad zaś kończyli znacznie wcześniej niż wówczas, gdy była to rozmowa z białymi kandydatami. Czy potrafisz zgadnąć, jak wpłynęło to zachowanie na czarnych kandydatów? By to stwierdzić, ba- dacze w drugiej fazie eksperymentu w sposób kontrolowany zmieniali Badanie 1: Badanie 2: Kandydaci ocenieni jako nerwowi, nieefektywni i mniej kompetentni. Kandydaci ocenieni jako zrównoważeni, efektywni i kompetentni. ^owadzący ^d siada bliżei ' Omawia dtużej. Kandydaci oceniani jako nerwowi, nieefektywni i mniej kompetentni. Kandydaci ocenieni jako zrównoważeni, efektywni i kompetentni. Przeprowadzająca wywiad osoba biała w czasie wywiadu traktuje kandydatów odmiennie, zależnie od rasy. Oceniający później czarnych kandydatów niezależni sędziowie stwierdzają, że są oni gorsi niż biali kandydaci. Kiedy przeprowadzająca wywiad biała osoba została przeszkolona w stosowaniu jednego z dwóch „stylów" prowadzenia wywiadu z badania 1, to wówczas, gdy wobec białych kandydatów stosowano styl, którego poprzednio użyto wobec czarnych, zostali oni ocenieni gorzej niż wtedy, gdy stosowano wobec nich styl, poprzednio użyty wobec białych. Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 567 zachowanie prowadzącego wywiad (w rzeczywistości swojego współpra- cownika), tak by odpowiadało sposobowi, w jaki osoby rzeczywiście prze- prowadzające rozmowy traktowały czarnych albo białych kandydatów w pierwszym eksperymencie. Teraz wszyscy kandydaci byli biali. Bada- cze nagrali na taśmie wideo całość postępowania i o ocenę kandydatów poprosili niezależnych sędziów. Ci stwierdzili, że kandydaci, którzy zo- stali potraktowani w trakcie wywiadu tak, jak czarni w pierwszym eks- perymencie, byli oceniani jako bardziej nerwowi i mniej efektywni niż ci, z którymi przeprowadzano wywiad tak, jak z białymi w pierwszym eks- perymencie. Eksperymenty te jasno pokazują, że kiedy z czarnymi prze- prowadzają wywiady biali, to w sposób niezamierzony sytuują ich w gor- szej pozycji, co sprawia, iż działają oni gorzej niż ich biali rywale (patrz ryć. 13.7). Na poziomie socjalnym podstępność samospełniającego się proroctwa jest daleko bardziej niebezpieczna. Przypuśćmy, że istnieje ogólne prze- konanie, iż określona grupa jest głupia, tępa i nadaje się jedynie do prac pomocniczych. Po co tracić na nich środki przeznaczone na kształcenie? Dlatego nie posyła się ich do odpowiednich szkół. I co stwierdzasz po trzydziestu latach? Cała grupa, z paroma jedynie wyjątkami, nadaje się tylko do wykonywania prac pomocniczych. Widzisz? „Cały czas miałem rację — mówi świętoszek. — Jak szczęśliwie się składa, że nie tracili- śmy naszych cennych zasobów edukacyjnych na takich ludzi!" Samospeł- niające się proroctwo działa i w tej sytuacji. Sposób, w jaki rozmieszczamy zasoby: teoria rzeczywistego konfliktu Jednym z najbardziej oczywistych źródeł konfliktu i uprzedzeń jest rywalizacja — o wszelkie dobra, o władzę polityczną, o status społe- czny. Tak naprawdę można powiedzieć, że jakiekolwiek problemy wy- nikną z przeciwstawienia sobie grupy własnej i obcej, to ulegną one wzmocnieniu poprzez rzeczywistą rywalizację ekonomiczną, polityczną czy w zakresie statusu. Teoria rzeczywistego konfliktu stwierdza, że kiedy zasoby są ograniczone, powstaje rzeczywisty konflikt między gru- pami; po prostu brakuje wartościowych towarów. Konsekwencjami ry- walizacji, co nie zaskakuje, są negatywne uczucia rozwijane wobec gru- py, z którą się rywalizuje. Stąd już tylko mały krok do uwłaczających atrybucji, nieprzyjemnych stereotypów i bezpośredniej dyskryminacji członków grupy obcej (Levin, Campbell, 1972; Olzak, Nagel, 1986; Sherif, 1966; White, 1977). Tak więc tendencyjne postawy wzmagają się, gdy czasy są napięte i istnieje konflikt wzajemnie wykluczających się celów. Na przykład, znane są uprzedzenia między Anglosasami a Amerykana- mi pochodzenia meksykańskiego, którzy emigrowali w poszukiwaniu pracy, a związane z ograniczoną liczbą miejsc pracy; między Arabami i Żydami w związku ze spornym terytorium oraz między Południow- cami a mieszkańcami Północy w kwestii zniesienia niewolnictwa. Obe- cnie taki rzeczywisty konflikt przejawił się w Niemczech erupcją prze- mocy wobec tureckich imigrantów, stosowaną przez niemieckich neofa- szystów. teoria rzeczywistego konfliktu: teoria, w myśl której ograniczenie zasobów prowadzi do konfliktu między grupami, którego konsekwencją jest nasilenie uprzedzeń i dyskryminacja 568 Rozdział 13 Rywalizacja ekonomiczna i polityczna. W swoim klasycznym stu- dium nad uprzedzeniami, przeprowadzonym w małym mieście przemy- słowym, John Dollard (1938) był jednym z pierwszych, którzy udoku- mentowali związek miedzy dyskryminacją a rywalizacją ekonomiczną. O ile początkowo nie było dostrzegalnych uprzedzeń skierowanych prze- ciwko niemieckim imigrantom do tego amerykańskiego miasta, o tyle roz- kwitły one, gdy liczba miejsc pracy zaczęła się kurczyć. Zamieszkali tu biali, wywodzący się głównie z okolicznych farm, przeja- wiali sporą agresję skierowaną bezpośrednio przeciwko nowym przyby- szom. Wyrażano pogardliwe i uwłaczające uwagi pod adresem Niemców, biali zaś mieli zadowalające poczucie przewagi nad nimi... Głównym czyn- nikiem wyzwalającym agresję skierowaną przeciwko Niemcom była ry- walizacja o pracę i status w lokalnych plantacjach drzew. Biali tubylcy czuli się wyraźnie zagrożeni utratą pracy z powodu napływających grup Niemców, a w przypadku nadejścia złych czasów mieli szansę obarczyć Niemców winą za to, że byli rywalami na kurczącym się rynku pracy. Wydawało się, że brakuje tu tradycyjnego wzorca uprzedzeń skierowanych przeciwko Niemcom, zastąpionego jedynie szkieletową nieufnością skie- rowaną przeciwko wszystkim członkom grup obcych (która zawsze ist- nieje). (Dollard, 1938) W podobny sposób uprzedzenia, przemoc i negatywna stereotypiza- cja wobec chińskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych ulegała zna- cznym wahaniom w XIX w. w rezultacie narastającej rywalizacji ekono- micznej. Przykładowo, gdy Chińczycy zostali także ogarnięci gorączką złota w Kalifornii, konkurując bezpośrednio z anglosaskimi górnikami, zostali określeni jako „zdeprawowane i rozpustne [...] wielkie żarłoki, [...] krwiopijcy i nieludzcy" (Jacobs, Landau, 1971, s. 71). Jednak zaledwie kilka lat później, gdy zgodzili się podjąć wyczerpującą pracę robotników budujących transkontynentalne szosy — pracę, którą tylko niewielu bia- łych chciało wykonywać — zostali określeni jako trzeźwo myślący, pra- cowici i prawomyślni. W rzeczywistości byli tak wysoko cenieni, że Charles Crocker, jeden z wielkich potentantów finansujących budowę dróg, napisał: „Są równi najlepszym białym [...] Są w wysokim stop- niu godni zaufania, bardzo inteligentni i żyją zgodnie z umowami" (Ja- cobs, Landau, 1971, s. 81). Z końcem wojny domowej nastąpił gwałtow- ny przypływ byłych żołnierzy na już wcześniej zatłoczony rynek pracy. Spowodowało to natychmiastowy dramatyczny wzrost negatywnych po- staw wobec Chińczyków: stereotyp zmienił ich w przestępców, wspól- ników nieczystych interesów, przebiegłych i głupich (Jacobs, Landau, 1971). Zmiany te ukazują, że kiedy czasy są ciężkie, a zasoby się kurczą, wtedy członkowie grupy własnej czują się bardziej zagrożeni przez człon- ków grupy obcej i z tego powodu wykazują większą skłonność do uprze- dzeń, dyskryminacji i stosowania wobec nich przemocy niż wcześniej. Jak przetestować tę hipotezę? Możemy poszukać przykładów aktów prze- mocy wobec członków grup mniejszościowych w czasach kryzysów eko- nomicznych. Car! Hovland i Robert Sears (1940) tak właśnie zrobili, ko- relując dwa zbiory całkowicie odmiennych danych: a) ceny bawełny w stanach południowych w latach 1882-1930; b) liczbę linczów na czar- noskórych Amerykanach z tych stanów w tym samym okresie. W owym Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 569 Wyżej .S Wyżej RYCINA 13.8. Stosunek całkowitej liczby linczów do ceny bawełny. Zwróć uwagę, że skala linczu największą częstość pokazuje u dołu wykresu (zaczerpnięto z: Hovland, Sears, 1940) czasie bawełna była najważniejszą uprawą na Południu; gdy zaprzestano tej uprawy, upadła i gospodarka. Hovland i Sears (1940) stwierdzili, że występuje znacząca współzależność między tymi dwiema zmiennymi, r = -.72. Jak sobie przypominasz z rozdziału 2, jest to zarówno wysoka współzależność oznaczająca, że dwie zmienne są ze sobą silnie powiązane, jak i negatywna oznaczająca, że wzrost jednej zmiennej jest powiązany ze spadkiem drugiej. Innymi słowy, gdy spadały ceny bawełny, wzrastała liczba linczów (patrz ryć. 13.8). Krótko mówiąc, gdy członkowie grupy własnej doznają niewygód związanych z kryzysem ekonomicznym, to sta- ją się bardziej wrodzy wobec członków grupy obcej, których prawie nie- zawodnie spostrzegają jako zagrożenie swego bytu. Wrogość ta prowadzi do wzrostu liczby aktów przemocy. (Choć dane te były zbierane przed ponad pięćdziesięciu laty, trzeba stwierdzić, że są one nadzwyczaj wia- rygodne; współcześni badacze, stosując bardziej wyrafinowane techniki statystyczne, potwierdzili ostatnio dokładność oryginalnych badań; Hep- worth, West, 1988). Podobnie w badaniu przeprowadzonym w 1970 r. najsilniejsze uprze- dzenia skierowane przeciwko czarnym można było spotkać wśród lu- dzi, którzy socjoekonomicznie lokowali się jeden szczebel wyżej od nich. I jak można oczekiwać, uprzedzenia były najsilniejsze tam, gdzie biali i czarni rywalizowali o pracę (Simpson, Yingęr, 1985; Vannęmann, Petti- grew, 1972). Należy jednak zauważyć, że jest to badanie poszukujące zależ- ności; jak mówiliśmy już w rozdziale 2, wzorce badań eksperymentalnych 570 Rozdział 13 pozwalają formułować twierdzenia przyczynowo-skutkowe ze znacznie większym stopniem ufności niż badania zależnościowe. W jaki więc spo- sób możemy eksperymentalnie badać powiązania między rywalizacją a uprzedzeniami? W klasycznym eksperymencie Muzafer Sherif wraz ze współpracowni- kami (1961) poddał badaniu teorię konfliktu grupowego, korzystając z na- turalnych warunków stworzonych na chłopięcym obozie harcerskim. Członkami obozu byli normalni, dobrze przystosowani dwunastoletni chłopcy, których losowo przydzielono do dwóch grup: Orłów albo Grze- chotników. Każda grupa przebywała w swoim szałasie; były one wystar- czająco oddalone od siebie, by ograniczyć kontakty między tymi grupami. Chłopcom stwarzano sytuacje zwiększające spójność w obrębię własnej grupy, organizując różnego rodzaju zabawy, takie jak wspinaczki i pły- wanie, a także grupowe prace obozowe, poświęcone różnorodnym pro- jektom budowlanym, przygotowywaniu posiłków i tak dalej. Kiedy w każdej grupie rozwinęło się poczucie wspólnoty, badacze wprowadzili serię zadań nastawionych na rywalizację, w których wystę- powały one przeciwko sobie w takich grach, jak amerykański futbol, base- ball czy podchody, a zwycięski zespół zdobywał nagrodę. Te rywalizacyjne gry wzmagały poczucie wrogości i napięcie między obiema grupami. Co więcej, badacze stworzyli inne jeszcze sytuacje, które nasilały konflikt. Zor- ganizowano obozowe przyjęcie, ale każdej z grup podano inną godzinę rozpoczęcia, tak by Orły mogły przybyć na długo przed Grzechotnikami. Przekąski na przyjęciu składały się z dwóch różnych rodzajów potraw: połowa była świeża, pociągająca i apetyczna, druga zaś nieświeża, brzydka i nieapetyczna. Jak można było oczekiwać. Orły zagarnęły większość naj- lepszych przekąsek, pozostawiając swoim przeciwnikom tylko te najmniej interesujące, najmniej apetyczne, nadpsute i połamane kawałki. Kiedy wre- szcie przybyła grupa Grzechotników i zobaczyła, co się stało, jej członkowie wpadli we wściekłość — taką, że zaczęli wykrzykiwać pod adresem swo- ich przeciwników dość niecenzuralne słowa. Ponieważ Orły sądziły, że zasłużyły sobie na to, co dostały (kto pierwszy przychodzi, dobrze na tym wychodzi), poczuli się dotknięci przezwiskami i odpłacili w naturze. Kłót- nia przerodziła się w wyrywanie sobie jedzenia, a wkrótce poszły w ruch pięści i rozpoczęła się prawdziwa bójka. Po tym wydarzeniu badacze postarali się uśmierzyć wrogość, którą przedtem wywołali. Wyeliminowano rywalizacyjne gry i zainicjowano różne niekonfliktowe sytuacje społeczne. Kiedy jednak wrogość została już wzbudzona, to zwyczajne wyeliminowanie rywalizacji jej nie stłumiło. Ona ciągle narastała, nawet gdy obie grupy były zaangażowane w tak niewinne zajęcie, jak wspólne oglądanie filmu. W końcu badaczom udało się zmniejszyć wrogość; jak to osiągnięto, zostanie szczegółowo omówione na końcu tego rozdziału. Rola kozła ofiarnego. Szczególnym przypadkiem teorii konflikt-ry- walizacja jest teoria kozła ofiarnego (Allport, 1954; Berkowitz, Green, 1962; Miller, Bugelski, 1948). Jak wskazano wyżej, gdy czasy są ciężkie, ą sprawy mają się źle, jednostki są skłonne do napadania na członków tej grupy obcej, z którą bezpośrednio rywalizują o niewystarczające dla wszystkich zasoby. Są jednak sytuacje, w których brak logicznego uzasadnienia ist- nienia rywala. Tak na przykład w Niemczech po pierwszej wojnie świato- wej inflacja wymknęła się spod kontroli, ludzie zaś byli krańcowo biedni, Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 571 zdemoralizowani i sfrustrowani. Kiedy w latach trzydziestych naziści do- szli do władzy, uczynili wszystko, by skoncentrować frustrację Niemców na Żydach, łatwej do zidentyfikowania i pozbawionej władzy grupie ob- cej. To nie Żydzi byli powodem, że niemiecka gospodarka była w złym stanie, powstaje jednak pytanie, kto to sprawił? Trudno jest walczyć z tym, co się dzieje na świecie lub z rządem — szczególnie gdy ów rząd zrzuca z siebie odpowiedzialność i obwinia kogoś innego. W ten sposób naziści stworzyli wrażenie, że gdyby można było ukarać Żydów, pozba- wiając ich praw publicznych i ostatecznie eliminując ze społeczeństwa, wówczas zniknęłyby wszystkie problemy, które trapią Niemców. Żydzi posłużyli za wygodnego kozła ofiarnego, ponieważ byli łatwi do rozpo- znania, ich pozycja zaś nie pozwalała im się obronić czy oddać cios (Ber- kowitz, 1962). Nie zawsze jest łatwo oddzielić uprzedzenia spowodowane wyłącznie i bezpośrednio rywalizacją ekonomiczną od uprzedzeń związanych z sy- tuacją kozła ofiarnego w ogóle. Na przykład, omawiana przez nas współ- zależność ceny bawełny i liczby linczów na południu Stanów zawiera prawdopodobnie oba te elementy. Innym przykładem ich powiązania jest tragiczny przypadek młodego Amerykanina pochodzenia azjatyckiego, który przed kilku laty w Detroit został pobity na śmierć przez paru białych Amerykanów. Mordercami byli bezrobotni mechanicy samochodowi, wściekli na japoński przemysł samochodowy, przekonani, że to właśnie rywalizacja ze strony tego przemysłu jest główną przyczyną ich bezro- bocia. Taki stan frustracji spowodował wybuch irracjonalnej wrogości, skierowanej przeciwko ludziom pochodzącym z Japonii, a wyładowanej na niewinnym młodym człowieku (będącym — jak się okazało — Ame- rykaninem chińskiego pochodzenia). Czy poszukiwanie kozła ofiarnego zaczyna się, gdy ludzie są tylko sfrustrowani i źli i gdy nie istnieje bezpośrednia rywalizacja ani konflikt? W eksperymencie przeprowadzonym przez Ronalda Rogersa i Stevena Prentice'a-Dunna (1981) białym studentom z University of Alabama po- lecono, by aplikowali serie szoków elektrycznych innym studentom, w ra- mach eksperymentu dotyczącego uczenia się. Mogli dowolnie określać poziom intensywności bodźców. W rzeczywistości uczeń był współpra- cownikiem eksperymentatora i nie był podłączony do aparatury apliku- jącej szoki. W badaniu tym nie istniał konflikt ani rywalizacja; niemniej u niektórych badanych wzbudzono uczucia frustracji i gniewu. Współ- pracownik został pouczony, by albo być przyjacielskim wobec badanych, albo ich znieważać. Ponadto współpracownikiem był zarówno biały, jak i czarny. Czy biały student w złości zareagowałby bardziej agresywnie wobec studenta czarnego niż wobec białego? Odpowiedź jest twierdząca. Gdy współpracownik znieważał, wówczas badani aplikowali daleko bar- dziej intensywne szoki czarnym studentom niż białym; gdy był przyja- cielski, badani aplikowali czarnym studentom szoki o nieco słabszym na- tężeniu. Wyniki pokazano na rycinie 13.9. Eksperyment ten dostarczył ustaleń prawie identycznych z tymi, które uzyskano we wcześniejszym doświadczeniu, wykonanym przez Donalda Weatherly'ego (1961). Studenci college'u zostali w nim narażeni na znaczną frustrację. Niektórzy byli zdecydowanymi antysemitami, natomiast inni nie. Badanych poproszono następnie o napisanie opowiadań na kanwie obrazków, które im pokazano. Na niektórych bohaterowie mieli żydowskie imiona. Wyłoniły się dwa zasadnicze ustalenia: a) sfrustrowani i antyse- Rozdział 13 l' lii Wysoka 160 145 130 115 100 Niska 85 Czarna ofiara Biała ofiara Brak zniewagi Zniewaga RYCINA 13.9. Poszukiwanie kozła ofiarnego. Znieważeni ludzie są bardziej skłonni zareagować agresywnie przeciwko mniejszościom (zaczerpnięto z: Rogers, Prentince-Dunn, 1981) poszukiwanie kozła ofiarnego: skłonność ludzi, gdy są sfrustrowani lub nieszczęśliwi, do przemieszczania agresji na grupy, które są nie lubiane lub słabe, i wyróżniają się w widoczny sposób micko nastawieni studenci pisali opowiadania, które zawierały więcej agre- sji skierowanej ku żydowskim bohaterom niż prace tych, którzy nie byli antysemitami; b) różnice między antysemitami a pozostałymi nie wystąpi- ły, kiedy bohaterowie rysunków nie byli identyfikowani jako Żydzi. W opartym na podobnym pomyśle eksperymencie przeprowadzonym w Ka- nadzie Kanadyjczycy angielskojęzyczni po doznaniu frustrującego niepo- wodzenia oceniali członków grupy obcej (Kanadyjczyków francuskojęzy- cznych) bardziej negatywnie niż ci, którzy nie doznali owej frustracji (Me- indl, Lerner, 1985). Po raz kolejny eksperymenty laboratoryjne pomagają wyjaśnić dyna- mikę leżącą u podłoża wydarzeń w rzeczywistym świecie. Co wspólnego mają wszystkie te eksperymenty z poszukiwaniem kozła ofiarnego? Ogólny obraz, jaki się wylania, jest taki, że kiedy ludzie są sfrustrowani lub nie- szczęśliwi, są skłonni przemieszczać agresję na grupy, które nie są lubiane, wyróżniają się i wydają się względnie bezbronne. Ponadto forma, jaką przybiera agresja, zależy od tego, co jest dozwolone bądź aprobowane w grupie własnej wobec członków grupy obcej. W ciągu ostatnich czter- dziestu lat liczba linczów czarnych i pogromów Żydów zmniejszyła się znacząco, ponieważ zostały one uznane przez dominującą subkulturę za nielegalne. Jednak nie każdy postęp jest liniowy. W ostatnich kilku latach mieliśmy okazję obserwować, jak były Związek Radziecki traci panowanie nad krajami Europy Wschodniej, a nawet nad swoimi republikami. Choć cieszy nowa wolność pojawiająca się w tym regionie, to trzeba zauważyć, że towarzyszą jej nasilające się przejawy nacjonalizmu (my i oni), które wtórnie wzmagają urazy i uprzedzenia skierowane przeciwko grupom obcym. Stąd w krajach bałtyckich i na Bałkanach nasila się nacjonalizm, któremu towarzyszą wybuchy wrogości (i wojna) między Serbami, mu- zułmanami i Chorwatami, między Azerami i Armeńczykami i tak dalej. I, oczywiście, w ciągu kilku ostatnich lat obserwowaliśmy eskalację nie- wątpliwej wrogości wobec znanych w świecie kozłów ofiarnych (wzma- gający się antysemityzm w krajach Europy Wschodniej) (Singer, 1990). Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 573 Sposób, w jaki się dostosowujemy: reguły normatywne Jak stwierdziliśmy, uprzedzenia są wywoływane i podtrzymywane przez wiele sil działających w świecie społecznym. Niektóre możemy obserwować, analizując zachowanie osoby, jak w przypadku sposobów, za pomocą których przetwarzamy informację i przypisujemy znaczenie zaobserwowanym wydarzeniom. Pewne z nich są obecne w całych gru- pach, jak konsekwencje rywalizacji, konfliktu czy frustracji. Nasze koń- cowe wyjaśnienie dotyczące przyczyn pojawiania się uprzedzeń można również zaobserwować na poziomie grupy: konformizm wobec stan- dardów normatywnych lub reguł obowiązujących w społeczności. Jak to przedstawialiśmy w rozdziale 7, konformizm jest częstym elementem życia społecznego, obecnym zarówno podczas zbierania informacji (kon- formizm informacyjny), jak i podczas dopasowywania się, ułatwiają- cym uzyskanie akceptacji (konformizm wobec norm). I znów, względnie nieszkodliwe zachowanie społeczne — w tym przypadku konformizm — staje się szczególnie niebezpieczne, gdy wstępujemy na teren uprze- dzeń. Teoria społecznego uczenia się. Normy są przekonaniami utrzymy- wanymi przez społeczeństwo, a służącymi określeniu tego, co jest wła- ściwe, dające się zaakceptować i dozwolone. Oczywiście normy różnią się znacznie w obrębię kultur; są społecznie skonstruowanymi stan- dardami czy regułami związanymi z określonymi elementami ludzkiego zachowania (Berger, Luckman, 1967). Tak więc w Stanach Zjednoczonych nieślubne ciąże są nieaprobowane i unikane, podczas gdy w Szwecji około 50% wszystkich urodzin pochodzi spoza związków małżeńskich, a rodzi- cielstwo bez ślubu jest społecznie akceptowane. Istnieje również wyraźne zróżnicowanie regionalne uznawanych norm w obrębię tego samego kra- ju. Na przykład jeszcze do niedawna segregacja rasowa w hotelach, re- stauracjach, kinach objazdowych, pijalniach napojów czy toaletach była regułą normatywną na południu Stanów Zjednoczonych, ale nie na pół- nocy. Tak naprawdę można powiedzieć, że przed rokiem 1954 segregacja obecna była w niemal wszystkich dziedzinach życia społecznego na Po- łudniu. W jaki sposób uczymy się norm swojej kultury? W rzeczywistości jest to bardzo proste. Jak wyjaśnia teoria społecznego uczenia się, każdy nas Aż do połowy XX w. widoczne przykłady uprzedzeń i dyskryminacji były powszechne w Stanach Zjednoczonych. Poczynając od roku 1948, gdy prezydent Truman zintegrował wojsko, a Sąd Najwyższy położył kres restrykcjom stosowanym w celu podtrzymania segregacji mieszkaniowej, widoczne symbole segregacji poczęły zanikać. 576 Rozdział 13 Oto, jakie zmiany zaszły w ciągu zaledwie dziesięciolecia. Na zdjęciu po lewej, w 1963 r. gubernator George Wallace przeciwstawia się prawu federalnemu, fizycznie uniemożliwiając pierwszym czarnym studentom wejście na University of Alabama. Na zdjęciu po prawej dziesięć lat później gubernator Wallace z zadowoleniem gratuluje odwiedzającej uczelnię młodej kobiecie wybranej na królową University of Alabama. norm został zaobserwowany w małych górniczych miasteczkach w Za- chodniej Wirginii: czarni i biali górnicy wypracowali wzorzec życia, któ- ry tworzył pełną integrację pod ziemią, a na powierzchni pełną segre- gację (Minard, 1952; Reitzes, 1953). Co więcej, badania przeprowadzone w ostatnich pięćdziesięciu latach pokazują wyraźnie, że w umysłach Amerykanów dokonała się gruntowna zmiana. Na przykład w 1942 r. przeważająca większość białych Amery- kanów uważała, że oddzielne przedziały dla czarnych i białych w auto- busach to dobry pomysł. Dwu z każdych trzech przebadanych białych Amerykanów uważało, że szkoły winny być segregacyjne. Na Południu te dane były jeszcze wyraźniejsze: w 1942 r. 98% populacji sprzeciwiało się desegregacji szkół (Hyman, Sheatsiey, 1956). Zupełnie inaczej wyglą- dało to w 1988 r., gdy tylko 3% białych Amerykanów stwierdziło, że nigdy by nie chcieli, by ich dzieci chodziły do szkoły wraz z czarnymi dziećmi. Jest to zaprawdę istotna zmiana! Przesunięcie w obrębie norm kulturowych dobrze ilustrują dwie fo- tografie zamieszczone powyżej, z których każda pokazuje gubernatora Alabamy, George'a Wallace'a. Na jednej z nich gubernator wraz z policją stanową usiłuje zablokować drzwi miejscowego uniwersytetu, gdy pier- wsi czarni studenci próbują się zarejestrować w college'u. Jedynie obe- cność sił stanowych i telefoniczna interwencja prezydenta Johna Kenne- dy'ego zmusiły gubernatora Wallace'a do wycofania się. Zaledwie dekadę później tego samego gubernatora Wallace'a można było zobaczyć — po- kazuje to druga fotografia — jak składa gratulacje młodej kobiecie, wy- branej przez samorząd studencki swoją królową. Tak się składa, że jest ona czarna. Współczesny rasizm. Podczas gdy zmiany normatywne w Stanach Zjednoczonych doprowadziły do spadku dyskryminacji w ciągu ostat- nich pięćdziesięciu lat, uprzedzenia w żadnej mierze nie zostały wyko- rzenione. Stały się jedynie bardziej subtelne. Gdy norma zmienia się w kierunku takiej, która zaleca tolerancję wobec grup obcych, to wiele osób staje się po prostu bardziej ostrożnych — zewnętrznie działają bez Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 577 uprzedzeń, podczas gdy wewnętrznie utrzymują swoje stereotypowe wi- zerunki. Zjawisko to jest nazywane współczesnym rasizmem; uprzedze- nia przejawiane są bardziej subtelnie, nie tak bezpośrednio; ludzie na- uczyli się ukrywać je w sytuacjach, które by dały podstawę do określenia ich mianem rasisty. Gdy sytuacja staje się bezpieczna, ujawniają swe uprzedzenia (McConahay, 1986; Kinder, Sears, 1981; Gaertner, Dovidio, 1986). Gdy prawdą jest, że niewielu Amerykanów sprzeciwia się desegregacji w szkole, to zaczyna być interesująca niezgoda większości białych rodzi- ców na dowożenie swoich pociech do szkół, do których uczęszczają dzieci innej rasy, co było organizowane w celu uzyskania równowagi rasowej. Pytani o powód, utrzymują, że ich sprzeciw nie ma nic wspólnego z uprzedzeniami; oni po prostu nie chcą, by dzieci traciły tak wiele czasu w autobusie. Jak jednak pokazał John McConahay (1982), większość bia- łych rodziców nie sprzeciwia się specjalnie dowożeniu ich pociech, gdy dotyczy to „białej" szkoły — usilnie protestują tylko wówczas, gdy ma to służyć w istocie pokonywaniu uprzedzeń międzyrasowych. Uwzględniając właściwości współczesnych uprzedzeń, rasizm i se- ksizm można badać skutecznie jedynie za pomocą subtelnych i nie rzu- cających się w oczy metod (Crosby, Bromley i Saxe, 1980). Na przykład Edward E. Jones i Harold Sigall (1971) stworzyli pomysłowe urządzenie, tzw. wariostat (bogus pipeline), do badania rzeczywistych postaw, a nie tylko tych społecznie pożądanych. Wariostat to skomplikowanie wyglą- dająca maszyna, którą przedstawia się badanym jako rodzaj wykrywacza kłamstwa. Tak naprawdę, jest to zestaw elementów elektronicznych, któ- rych tarcze pozwalają na dokonywanie sekretnych manipulacji. A oto, jak badacze wykorzystują owo urządzenie: badani są losowo przydzie- lani do jednej z dwóch sytuacji eksperymentalnych, w których prezen- tują swe postawy zarówno w kwestionariuszach typu papier-ołówek (gdzie łatwo udzielić społecznie aprobowanych odpowiedzi) lub poprzez użycie owego wariostatu (gdzie, jak sądzili, maszyna ujawni ich pra- wdziwe postawy, w razie gdyby kłamali). Harold Sigall i Richard Page (1971) stwierdzili, że więcej rasowych uprzedzeń pojawiło się w re- akcjach wówczas, gdy zastosowano wariostat. W podobnym ekspery- mencie studenci i studentki college'u wyrażali prawie identyczne pozy- tywne postawy wobec praw kobiet i ról kobiecych w społeczeństwie, gdy zastosowano pomiar typu papier-ołówek. Gdy natomiast zasto- sowano omawiane urządzenie, to większość mężczyzn ujawniła daleko mniejszą sympatię wobec kobiecych poglądów niż kobiety. Możemy również znaleźć przykłady rasizmu i seksizmu w zachowa- niach jawnych — choć jest to często subtelny element. Na przykład łan Ayers i jego współpracownicy (1991) odwiedzili dziewięćdziesiąt salo- nów samochodowych w obrębie Chicago, gdzie stosowali szczegółowo opracowaną strategię negocjowania możliwie najniższej ceny na nowy samochód (taki, który sprzedawcę kosztował około 11 000 dolarów) i stwierdzili, że biali mężczyźni ostatecznie uzyskiwali cenę średnio oko- ło 11 362 dolary, białe kobiety 11 504 dolary, czarni mężczyźni 11 783 do- lary, czarne kobiety zaś 12 237 dolarów. Tak więc, przy jednakowych pozostałych składnikach, kiedy przychodzi do kupowania nowego sa- mochodu, bycie czarnym lub kobietą jest wadą. Wydaje się to także po- jawiać przy dużej liczbie dążeń ekonomicznych, chociaż taka dyskrymi- nacja jest nielegalna. współczesny rasizm: uprzedzenia ujawniane w subtelny i niebezpośredni sposób, ponieważ ludzie nauczyli się ukrywać swe uprzedzenia, by uniknąć posądzenia o rasizm Wszyscy gardłujemy przeciwko uprzedzeniom, choć wszyscy jesteśmy uprzedzeni. — Herbert Spencer, 1873 578 Rozdział 13 Czasem subtelne, a czasem brutalnie jawne uprzedzenia są niewątpli- wie obecne wszędzie. Co możemy zrobić, by wyeliminować albo przy- najmniej zredukować ów szkodliwy element społecznych zachowań czło- wieka? Czy jest rzeczywiście zbyt późno, by porzucić swoje uprzedzenia? Nigdy! Wierzymy, że Thoreau miał rację. Ludzie mogą się zmienić. Ale jak? Ponieważ stereotypy i uprzedzenia oparte są na błędnej informacji, przez wiele lat obserwatorzy życia społecznego sądzili, że wszystko, co należy zrobić, to odpowiednio wychowywać ludzi — wystawić ich na oddziaływanie właściwej informacji — a ich uprzedzenia znikną. Oka- zało się to jednak naiwnym oczekiwaniem (Lazarsfeid, 1940). Po przeczy- taniu niniejszego rozdziału aż do tego miejsca, wiesz już dlaczego. Po- wodem jest emocjonalność — główny składnik uprzedzeń, jak również koleiny poznawcze, w które wpadliśmy (np. tendencyjność atrybucyjna, tendencyjne oczekiwania i pozorne współzależności). Stereotypy oparte na błędnej informacji są trudne do zmiany wyłącznie poprzez dostarczenie właściwej informacji. Jednakże jest pewna nadzieja. Prawdopodobnie do- świadczyłeś na samym sobie, że powtarzające się kontakty z członkami grupy obcej mają pozytywny wpływ na stereotypy i uprzedzenia. Jak jednak zobaczymy, sam tylko kontakt nie wystarcza — konieczny jest szczególny rodzaj kontaktu (Pettigrew, 1958). Nigdy nie Jest zbyt późno, by pozbyć się swych uprzedzeń. — Nenry David Thoreau 1854 Hipoteza kontaktu W 1954 r., gdy Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zarządził koniec segregacji w szkołach, wśród psychologów społecznych nastąpiło znaczne poruszenie. Ponieważ segregacja obniżała samoocenę dzieci wywodzą- cych się z mniejszości, sądzono, iż jej zniesienie w szkołach doprowadzi do wzrostu samooceny wśród młodzieży. Co więcej, psychologowie spo- łeczni mieli nadzieję, że desegregacja szkół zapoczątkuje zanikanie uprze- dzeń. Ów sąd opierał się na założeniu, że jeżeli dzieci różnych ras i o róż- nym pochodzeniu etnicznym zbierze się razem, to kontakt ten doprowa- dzi w końcu do erozji uprzedzeń. Optymizm ów nie był bezpodstawny, jako że miał uzasadnienie teo- retyczne, a dowody empiryczne podtrzymywały przeświadczenie o wa- dze kontaktu między rasami. Już w 1951 r. Morton Deutsch i Mary Ellen Collins przebadali postawy białych wobec czarnych w obrębię dwóch osiedli mieszkaniowych, różniących się stopniem integracji rasowej. Mó- wiąc dokładnie, w jednym z tych osiedli, rodzinom białych i czarnych były losowo przydzielane mieszkania w poszczególnych budynkach wy- znaczonych według zasad segregacji. W drugim przypadku przydział dotyczył budynków zintegrowanych — czarne i białe rodziny dostawa- ły mieszkanie w tym samym budynku. Po kilku miesiącach mieszkań- cy w budynkach zintegrowanych informowali o większej pozytywnej Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 579 zmianie w swoich postawach wobec czarnych niż mieszkańcy budyn- ków zasiedlonych segregacyjnie, nawet jeśli ci pierwsi nie byli począt- kowo zainteresowani mieszkaniem w budynkach zasiedlonych integra- cyjnie. Natomiast desegregacja szkól nie przebiegała tak gładko. Daleka od szans na harmonię desegregacja w szkole prowadziła często do napięcia i zamieszania w klasie. W szczegółowej analizie wyników badań nad desegregacja szkół Walter Stephan (1978) nie potrafił wskazać choć jed- nego badania, które by dowodziło, że nastąpił znaczący wzrost samo- oceny wśród czarnych dzieci, gdy tymczasem 25% badań ujawniło u nich wyraźny spadek samooceny po wprowadzeniu desegregacji. Co więcej, uprzedzenia nie zostały zredukowane. Stephan (1978) stwierdził, że w rzeczywistości w 53% tych badań ujawnił się wzrost uprzedzeń, a w 34% nie pojawiła się żadna zmiana. Gdyby zaś zrobić zdjęcie z lotu ptaka dziedzińców szkół, w których nastąpiła desegregacja, to można byłoby stwierdzić, że integracja jest tu bardzo niewielka: białe dzieci skła- niały się do przebywania z białymi dziećmi, czarne z czarnymi, hisz- pańskie z hiszpańskimi i tak dalej (Aronson, 1978; Aronson, Gonzalez, 1988; Schofieid, 1986). Wskazuje to wyraźnie, że sam tylko kontakt nie jest wystarczający. Cóż więc takiego zadziałało niewłaściwie? Dlaczego desegregacja w miejscach zamieszkania przyniosła lepsze skutki niż desegregacja szkół? Przyjrzyjmy się bliżej hipotezie kontaktu. Chwila refleksji dopro- wadzi do oczywistego wniosku, że nie wszystkie rodzaje kontaktu mogą zmniejszyć uprzedzenia i podnieść samoocenę. Na Południu, na przykład, czarni i biali mają liczne kontakty datujące się od czasów, gdy czarni po raz pierwszy przybyli z Afryki na statkach niewolników, a mimo to uprze- dzenia istnieją. Jest oczywiste, że rodzaj owych kontaktów nie był wła- ściwy i nie mógł doprowadzić do pożądanych wyników. W swej przeni- kliwej pracy The Naturę of Prejudice Gordon Allport (1954) w następujący sposób mówi o hipotezie kontaktu: Uprzedzenia mogą zostać zredukowane wyłącznie poprzez wzajemny kontakt posiadających jednakowy status grup większościowych i mniej- szościowych w dążeniu do wspólnych celów. Wynik jest zdecydowanie lepszy, jeżeli taki kontakt jest usankcjonowany instytucjonalnym wspar- ciem (np. za pomocą prawa bądź zwyczaju czy lokalnej atmosfery) tego rodzaju, które prowadzi do dostrzeżenia wspólnych zainteresowań i wspólnego człowieczeństwa. (Allport, 1954, s. 281) Innymi słowy, Allport nie mówi wyłącznie o kontakcie; jest dla niego jasne, że musi to być kontakt między ludźmi posiadającymi jednakowy status, którzy starają się osiągnąć wspólne cele. Zauważ, że na podstawie badania Deutscha i Collinsa (1951), dotyczącego projektów przydziału mieszkań, można wywnioskować, że obie grupy posiadały jednakowy status w obrębię tęgo projektu i że nie istniały między nimi żadne oczy- wiste przesłanki do zaistnienia konfliktu. Parę dziesiątków lat badań skon- kretyzowało wcześniejsze twierdzenie Allporta określając warunki, które muszą zostać spełnione, by kontakt mógł doprowadzić do osłabienia uprzedzeń między grupami (Cook, 1985). Wróćmy obecnie do omówienia tych warunków. 580 Rozdział 13 Orty Orzechotniki Zanim wprowadzono zajęcia wymagające współpracy Po wprowadzaniu zajęć wymagających Współpracy RYCINA 13.10. Napięcie między grupami zostało osłabione dopiero wówczas, gdy członkowie zaangażowali się w zajęcia kooperacyjne (zaczerpnięto z: Sherif i in., 1961) Kiedy kontakt osłabia uprzedzenia: sześć warunków Przypominasz sobie badanie Muzafera Sherif a (1961) przeprowadzone wśród chłopców na obozie — wśród Orłów i Grzechotników? Stereo- typizacja i uprzedzenia zostały uruchomione przez podsycanie konfliktu i rywalizacji między chłopcami. Kolejne działania podjęte przez Sherifa i jego współpracowników zmierzały do osłabienia uprzedzeń, które wcześ- niej sprowokowali. Poczynione przez nich na tym obozie ustalenia wy- jaśniają w dużej mierze, który rodzaj kontaktu może się do tego przyczy- nić, a który takich skutków nie przynosi. Po pierwsze, badacze ustalili, że z chwilą pojawienia się wrogości i nie- ufności nie można przywrócić harmonii między chłopcami wyłącznie przez zlikwidowanie przyczyn konfliktu i rywalizacji. W gruncie rzeczy wszystkie próby, by zgromadzić te grupy w sytuacji neutralnej, prowa- dziły jedynie do narastania wrogości i nieufności. Dzieci w tych grupach miały do siebie nawzajem pretensje, nawet wtedy, gdy tylko wspólnie oglądały film. W jaki sposób udało się Sherifowi osłabić ich wrogość? Poprzez za- aranżowanie takich sytuacji, w których chłopcy byli od siebie wzajemnie zależni — sytuacji, które zmuszały ich do wzajemnej współpracy dla osiągnięcia wspólnego celu. A więc badacze stworzyli sytuację krytycz- ną, uszkadzając system dostawy wody. Jedyny sposób jego naprawy wymagał, by Grzechotniki i Orły podjęły natychmiastową współpracę. Innym razem zepsuła się obozowa ciężarówka, gdy chłopcy byli na wy- cieczce. Jedynym sposobem uruchomienia było wepchnięcie jej na dość strome wzgórze. Było to możliwe jedynie wówczas, gdy wszyscy chłopcy pchali samochód jednocześnie, niezależnie od tego czy byli Orłami czy Grzechotnikami. W końcu ten rodzaj sytuacji doprowadził do osłabienia Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 581 wrogich uczuć i negatywnej stereotypizacji. Istotnie, kiedy wprowadzo- no wszystkie sytuacje wymagające współpracy, znacznie wzrosła liczba chłopców, którzy twierdzili, że ich najbliżsi przyjaciele znajdują się w innej grupie (patrz ryć. 13.10). Tak więc, dwa kluczowe czynniki, które zapewniają sukces kontaktowi, to wzajemna zależność i wspólny cel — sytuacja, gdy grupy potrzebują się nawzajem i są od siebie uzależnione, jeśli chcą osiągnąć cel, który jest ważny dla każdej z nich (Amir, 1969, 1976). Trzecim wymogiem jest jednakowy status. Na obozie chłopców (Sherif i in., 1961) oraz w projektach przydziałów mieszkań (Deutsch, Collins, 1951) członkowie grupy byli zasadniczo podobni do siebie w kategoriach statusu i władzy. Żaden z nich nie był szefem ani też żaden nie miał mniejszej władzy. Jeżeli status nie jest jednakowy, wówczas interakcja łatwo może przebiegać według stereotypowych wzorców. Istotą sprawy związanej z możliwością kontaktów jest to, że pozwala ludziom dostrzec, iż ich stereotypy są błędne; kontakt i interakcja powinny doprowadzić do obalenia negatywnych, stereotypowych przekonań. Gdyby jednak sta- tus w grupie nie był jednakowy, interakcja byłaby kształtowana właśnie przez różnicę statusów — szefowie działaliby jak stereotypowi szefowie, a pracownicy jak stereotypowi podwładni — i nikt nie dotarłby do no- wej, nie obarczonej uprzedzeniami informacji o innej grupie (Pettigrew, 1969; Wilder, 1984). Po czwarte, kontakt musi przebiegać w przyjacielskich, nieformalnych warunkach, gdzie członkowie grupy własnej mogą wchodzić w interakcję z członkami grupy obcej na zasadzie każdy z każdym (Brewer, Miller, 1984; Cook, 1984; Wilder, 1986). Zwyczajne spotkanie dwóch grup w po- koju, gdzie nadal mogą pozostać podzieleni, niewiele pomoże we wzaje- mnym zrozumieniu czy uzyskaniu wiedzy o sobie. Po piąte, przez przyjacielskie, nieformalne interakcje z wieloma człon- kami innej grupy możemy dowiedzieć się, że nasze dotychczasowe prze- konania o jej członkach były błędne; w innym zaś przypadku mogłoby dojść do utrwalenia stereotypu przez uznanie jakiegoś członka grupy ob- cej za wyjątek od reguły (Wilder, 1984). W Waszyngtonie, na przykład, badano policjantów, którym jako partnerów przydzielono policjantki. Ba- danie pozwoliło stwierdzić, że choć policjantów satysfakcjonowało towa- rzystwo koleżanek, to nadal byli przeświadczeni, że nie należy przyjmo- wać kobiet do służby w policji. Spostrzegali swoje koleżanki jako wyjątki; ich stereotypowe wyobrażenie stopnia przydatności kobiet do służby w policji się nie zmieniło i pozostało identyczne z tym, które mieli poli- cjanci współpracujący z mężczyznami (Milton, 1972). Po szóste i ostatnie, najbardziej prawdopodobne jest, że kontakt do- prowadzi do osłabienia uprzedzeń, gdy normy społeczne, które promują i podtrzymują równość grup, regulują działanie w danej sytuacji (Amir, 1969; Wilder, 1984). Znamy siłę norm społecznych; mogą zostać wprzęg- nięte w proces motywowania ludzi do wyciągania ręki ku członkom gru- py obcej. Na przykład, jeśli szef w pracy lub nauczyciel podczas zajęć stwarzają i wzmacniają normę akceptacji i tolerancji, to członkowie grupy zmienią swe własne zachowanie, by dopasować je do tej normy. Można więc stwierdzić, że jeśli owe sześć warunków związanych z kontaktem — wzajemna zależność, wspólny cel, jednakowy status, nieformalny, interpersonalny kontakt, kontakty wzajemne, społeczne nor- my równości — zostaną osiągnięte, to grupy żywiące względem siebie Musimy sobie uświadomić, iż pod naszą powięiCischowna klasyfikacją płci i rasy tkwią te same możliwości, przekazywane z pokolenia na pokolenie, a ginaee jedynie dlatego, ze społeczeństwo nie ma dla nich miejsca. ~~ Margamt M$ad Mak andfemitłe, WS wzajemna zależność: sytuacja, gdy dwie grupy lub więcej grup potrzebuje siebie nawzajem i musi na sobie polegać, by osiągnąć cel, który jest ważny dla każdej z nich 582 Rozdział 13 Rysunek jest zabawny, ale pokazuje, że wspólny wysiłek naprawdę wzmaga sympatię. Chciałbym, byśmy się spotkali w innych okolicznościach... podejrzenia albo nawet grupy sobie wrogie zredukują stereotypowe, obar- czone uprzedzeniami i dyskryminujące innych zachowania (Aronson, Bridgeman, 1979; Cook, 1984; Riordan, 1978). Lepie) jest dwom niż jednemu, gdyż mają dobry zysk m swej pracy. Bo gdy upadną, jeden podniesie drugiego. Lecz samotnemu biada, gdy upadnie, a nie ma drugiego, który by go podniósł. Również, gdy dwóch ^pi razem, nawzajem się grzeją; jeden natomiast jakże się zagrzeje? — Eklezjasta 4:9-12 Współpraca i wzajemna zależność: klasa mieszana Teraz, gdy już wiemy, jakie warunki muszą istnieć, by kontakt realizował oczekiwania, lepiej możemy zrozumieć trudności, które się pojawiły, gdy integrowano szkoły. Naszkicujmy typowy scenariusz. Wyobraźmy sobie szóstoklasistę, Amerykanina meksykańskiego pochodzenia, którego bę- dziemy nazywali Carlosem. Carlos chodzi do szkoły w swej biednej dziel- nicy, w której mieszka całe życie. Ponieważ szkoły w tej okolicy nie są dobrze wyposażone ani nie posiadają dobrych nauczycieli, pierwsze pięć lat jego nauki szkolnej miało wiele braków. Nagle, bez żadnego uprze- dzenia ani przygotowania, zostaje zawieziony do szkoły w uprzywilejo- wanej dzielnicy białej klasy średniej. Jak wiesz z własnego doświadczenia, tradycyjna klasa jest środowi- skiem bardzo rywalizującym. Typowa sceneria przedstawia nauczyciela zadającego pytanie; nagle las rąk unosi się w górę, ponieważ uczniowie chcą pokazać, że znają odpowiedź. Kiedy nauczyciel pyta jedno dziecko, wielu innych jęczy, ponieważ stracili okazję do wykazania się wiedzą. Jeżeli wywołane dziecko się waha lub daje złą odpowiedź, powtórnie podnosi się w górę las rąk, może nawet towarzyszy temu gwizdanie i szy- dercze komentarze skierowane do ucznia, któremu się nie powiodło. Tak więc Carlos stwierdza, że musi rywalizować z uczniami pochodzącymi ze średniej klasy białych, którzy mają lepsze przygotowanie niż on i którzy postępują zgodnie z wartościami swej klasy nakazującymi ciężko praco- wać, by osiągnąć dobre oceny, podnoszącymi z entuzjazmem rękę, gdy tylko nauczyciel zadaje pytanie i tak dalej. W efekcie Carlos został wtło- czony w wysoce rywalizacyjną sytuację, do której nie jest przygotowa- ny, gdzie zyski zależą od zdolności, których jeszcze w sobie nie rozwi- nął. Jest zasadniczo narażony na porażkę. Po kilku niepowodzeniach Car- los, czując się pokonany, upokorzony i zniechęcony, przestanie podnosić rękę i z trudem doczeka dzwonka sygnalizującego koniec dnia w szkole. W typowej klasie bez segregacji uczniowie, stosując terminologię Allporta (1954), nie mieli jednakowego statusu i nie zmierzali do osiąg- nięcia wspólnych celów. Zamiast tęgo, rzec można, znajdują się w stanie Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 583 wojny, na wyboistym polu walki. Gdy bliżej przyglądać się tej sytuacji, to łatwo ustalić, dlaczego Stephan (1978) stwierdził po wprowadzeniu desegregacji generalny spadek samooceny u dzieci pochodzących z mniej- szości narodowych. Ponadto, biorąc pod uwagę rywalizacyjną atmosferę klasy, jest prawdopodobne, że sytuacja ta uaktywniłaby wszelkie stereo- typy, które przed desegregacją były obecne w umysłach młodzieży. Wia- domo, że dzieci wywodzące się z mniejszości były źle przygotowane do rywalizacji w klasie, zatem nie zaskakuje, iż niektóre z białych dzieci szyb- ko dochodziły do wniosku, że dzieci te są głupie, pozbawione motywacji i ponure (Wilder, Shapiro, 1989). Co więcej, jest prawdopodobne, że dzieci wywodzące się z mniejszości mogły dojść do wniosku, że to białe są aro- ganckie. Jest to przykład wcześniej omawianego samospełniającego się proroctwa. Jak można zmienić atmosferę w klasie, by zbliżyć się do opisanej przez Gordona Allporta skuteczności kontaktu? A dokładnie mówiąc, jak do- prowadzić do tego, by biali uczniowie i wywodzący się z mniejszości mieli jednakowy status, byli wzajemnie od siebie zależni i dążyli do osiąg- nięcia wspólnych celów? Jeden z autorów tego podręcznika usiłował to ustalić. W 1971 r. poddano desegregacji system szkolny w Austin w Te- ksasie. W ciągu kilku tygodni szkoły wrzały. Otwarty konflikt wystąpił między czarnymi, białymi oraz dziećmi meksykańskiego pochodzenia; na boiskach i korytarzach szkolnych trwała walka na pięści między różnymi grupami rasowymi. Do Elliota Aronsona, który był wówczas profesorem University of Texas, przybył kurator, prosząc o podjęcie dowolnych, mie- szczących się w granicach rozsądku działań, które by stworzyły większą harmonię środowiskową. Po kilku dniach spędzonych na obserwacji dy- namiki różnych klas Elliot i współpracujący z nim studenci byli pod sil- nym wrażeniem sytuacji przypominającej tę, która zaistniała podczas eks- perymentu Sherifa na obozie harcerskim. Mając w pamięci ustalenia tam poczynione, opracowali technikę, która wytworzyła w klasie poczucie wzajemnej zależności, a mianowicie stworzono takie sytuacje, w których Struktura techniki mieszania wymaga, by uczniowie zwrócili uwagę na siebie nawzajem i by się wspierali, zamiast rywalizować. 584 Rozdział 13 klasa mieszana: takie zorganizowanie miejsc w klasie, by sprzyjało redukowaniu uprzedzeń i podnosiło samoocenę dzieci, poprzez umieszczenie ich w małych, zdesegregowanych grupach i spowodowanie, by każde dziecko w grupie musiało polegać na pozostałych, chcąc nauczyć się bieżącego materiału i dobrze funkcjonować w klasie dzieci należące do różnych rasowych i etnicznych grup zmierzały do osiągnięcia wspólnych celów. Nazwali to rozwiązanie klasą mieszaną, ponieważ przypominała układanie łamigłówek (Aronson, Stephan, Sikes, Blaney, Snapp, 1978; Aronson, Bridgeman, 1979; Aronson, Gonzales, 1988; Aronson, Thibodeau,1992). Polegało to na tym, że uczniów połączono w sześcioosobowe grupy. Każda lekcja została podzielona na sześć fragmentów, każdy zaś uczeń otrzymał do opracowania jeden z nich. Więc gdy uczą się o życiu Eleanor Roosevelt, to jej biografia zostaje podzielona na sześć części. Każdy dys- ponuje unikatową, ale i niezbędną częścią informacji, która jak fragmenty układanki musi zostać złożona razem, by poznać cały obraz. Uczeń musi się nauczyć swego fragmentu, a następnie przekazać tę wiedzę pozo- stałym członkom swej grupy — którzy nie mają dostępu do jego ma- teriałów. Tak więc, jeżeli Debbię chcę dobrze zdać nadchodzące egzami- ny z życia Eleanor Roosevelt, to musi uważnie wysłuchać Carlosa (który opisuje jej dziewczęce lata), Natalię (która mówi o pobycie Roosevelt w Białym Domu) i tak dalej. Odmiennie niż w tradycyjnej klasie, gdzie uczniowie rywalizują ze sobą, klasą mieszana wymusza poleganie na sobie. Gdyby w tradycyjnej klasie Carlos z powodu lęku i skrępowania miał trudności z przekazaniem informacji, to inni uczniowie mogliby go zlekceważyć (a nawet zmusić do milczenia) w zapale wykazania przed nauczycielem, jacy oni są mą- drzy. Natomiast gdyby Carlos miał takie trudności w klasie mieszanej, to w najlepiej pojętym interesie uczących się byłoby być cierpliwym, za- chęcać, a nawet zadawać przyjazne, sondujące pytania ułatwiające Car- losowi przekazanie wiedzy, którą posiądą. Dzięki procesowi mieszania dzieci zaczynają zwracać na siebie wię- kszą uwagę i okazywać innym szacunek. Jak można oczekiwać, dziecko takie jak Carlos zareagowałoby na podobne traktowanie odprężeniem, a jednocześnie zwiększonym zaangażowaniem; niewątpliwie polepszy- łoby swoją zdolność porozumiewania się. I rzeczywiście, po kilku tygo- dniach uczniowie byli pod wrażeniem tego, że Carlos okazał się znacznie mądrzejszy, niż początkowo sądzili. Nawet go polubili. Carlos zaczął znajdować przyjemność w chodzeniu do szkoły i spostrzegać anglosa- skich uczniów ze swej grupy nie jako dręczycieli, lecz jako udzielających pomocy i poczuwających się do odpowiedzialności kolegów z zespołu. Co więcej, gdy Carlos czuł się coraz lepiej w klasie i miał do siebie wię- ksze zaufanie, zaczął się też lepiej uczyć. Ucząc się coraz lepiej, podwy- ższał swą samoocenę. Zaklęty krąg został przerwany; czynniki, które po- wodowały spadanie po równi pochyłej, uległy zmianie — spirala zaczęła się kierować ku górze. Oficjalne dane, które zebrał Aronson wraz kolegami w toku owe- go eksperymentu, były jednoznaczne i zastanawiające. W porównaniu z uczniami w klasach tradycyjnych, u uczniów w klasach mieszanych nastąpił spadek uprzedzeń i stereotypizacji, a zarazem wzrost sympatii do członków swej grupy, zarówno w obrębie granic etnicznych, jak i ponad tymi granicami. Co więcej, uczniowie z klas mieszanych lepiej zdawali egzaminy i osiągnęli znaczniejszy wzrost samooceny niż u dzieci z klas tradycyjnych. Dzieci z klas mieszanych wykazywały daleko wię- kszą sympatię wobec szkoły aniżeli ich koledzy z klas tradycyjnych. Ponadto, w szkołach, gdzie stosowano tę technikę, zaobserwowano istot- ne przejawy rzeczywistej integracji — na boisku szkolnym, na przykład, Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 585 istniała zdecydowanie większa integracja różnych grup rasowych i etnicz- nych aniżeli na boiskach szkolnych, gdzie stosowano bardziej tradycyjne techniki pracy z klasą. Wreszcie, u dzieci z klas mieszanych rozwinęła się większa niż w klasach tradycyjnych zdolność do empatycznego re- agowania i do spostrzegania świata z perspektywy innych. Ostatnio Sa- muel Gaertner ze współpracownikami (1990) pokazał, że proces koope- racji jest po części dlatego taki skuteczny, że już sam tylko udział we współpracującej grupie prowadzi do załamania się spostrzegania w ka- tegoriach grupa własna-grupa obca i umożliwia jednostce wypracowanie poznawczej kategorii danej grupy. Podejście zakładające mieszanie grup zostało po raz pierwszy przeba- dane w 1971 r.; w ostatnich latach opracowano wiele podobnych technik współpracy (patrz Cook, 1985; Johnson, Johnson, 1987,1989; Sharan, 1980; Slavin, 1980). Owe przedstawione wyżej korzystne wyniki osiągnięto w setkach klas we wszystkich rejonach kraju i za granicą. Działania na- stawione na współpracę w procesie kształcenia jako sposób na osiągnięcie desegregacji szkół są coraz częstsze i obecnie można mówić o pewnego rodzaju rewolucji w obrębie powszechnego kształcenia. Alfie Kohn (1986) szacuje, że wyłącznie w USA ponad 25 000 nauczycieli stosuje obecnie jakąś formę uczenia poprzez współpracę, a każdego roku przybywają ich kolejne setki. John McConahay (1981), jeden z wybitnych ekspertów w dziedzinie stosunków rasowych, nazwał uczenie poprzez współpracę najbardziej efektywną, samodzielną techniką, doskonalącą stosunki raso- we w desegregowanych szkołach. W sumie, choć początkowy optymizm dotyczący wyeliminowania uprzedzeń, jaki zapanował po decyzji Sądu Najwyższego w 1954 r., był nieco przedwczesny, to obecnie dysponujemy uzasadnionymi dowoda- mi, że jest to dobry kierunek. Badania nad grupami współpracującymi w toku uczenia się są niezwykle zachęcające i pokazują bez żadnej wąt- pliwości, że przy odpowiedniej opiece i wrażliwym środowisku zin- tegrowany kontakt doprowadzi do znaczącego złagodzenia uprzedzeń i istotnego podwyższenia samooceny uczniów oraz wzrostu efektywne- go uczenia się. Eksperymenty z klasą mieszaną pokazały, że w odpo- wiednich warunkach kontakt jest skutecznym i silnym narzędziem w ba- talii przeciwko uprzedzeniom. Uprzedzenia są zjawiskiem szeroko rozpowszechnio- nym, obecnym we wszystkich społeczeństwach świata. Psychologowie społeczni definiują uprzedzenia jako emocjonalny komponent postaw, a mówiąc dokładnie, ja- ko negatywną albo wrogą postawę wobec ludzi wyod- rębnionych wyłącznie na podstawie grupowej przynależ- ności. Stereotypy, poznawcze komponenty postawy, są definiowane jako generalizacje dotyczące grupy, gdzie zasadniczo wszystkim jej członkom przypisuje się te same cechy, niezależnie od rzeczywistego ich zróżnicowania. Dyskryminacja, komponent behawioralny, jest określona jako nieuzasadnione, negatywne czy krzywdzące działa- nie skierowane przeciwko członkom danej grupy, na pod- stawie ich grupowej przynależności. Jako głęboko zakorzeniona i silna postawa uprzedze- nie ma wiele przyczyn. Omówiliśmy cztery elementy ży- 586 Rozdział 13 cia społecznego, które przyczyniają się do ich powstania: sposób, w jaki myślimy, sposób, w jaki przypisujemy zna- czenie czy dokonujemy atrybucji, sposób, w jaki rozmie- szczamy zasoby, oraz sposób, w jaki dostosowujemy się do reguł społecznych. Procesy poznawania społecznego są ważnymi ele- mentami w tworzeniu i podtrzymywaniu stereotypów i uprzedzeń. Kategoryzowanie w odniesieniu do grup lu- dzi prowadzi do tworzenia kategorii grup własnych i grup obcych. Tendencyjność wobec grupy własnej oznacza, że „naszych" potraktujemy bardziej pozytywnie niż „innych", tak jak to pokazano w badaniach nad mi- nimalnymi grupami. Spostrzeganie jednorodności grupy obcej jest inną konsekwencją kategoryzacji: członkowie grupy własnej spostrzegają tych z grupy obcej jako bar- dziej podobnych do siebie niż w rzeczywistości. Stereo- typy są powszechne w danej kulturze; nawet jeśli w nie nie wierzysz, to mogą one wpływać na przetwarzanie informacji o członkach grupy obcej. Na przykład ostatnie badania dowodzą, że stereotypy są uruchamiane auto- matycznie; muszą więc zostać zlekceważone albo stłu- mione przez kontrolowane i świadome przetwarzanie in- formacji. Korelacja pozorna jest innym rodzajem stereo- typowego myślenia wpływającym na procesy; jesteśmy skłonni spostrzegać współzależności tam, gdzie ich nie ma, szczególnie jeśli zdarzenia te bądź ludzie wyróżniają się w jakiś sposób. Badania nad poznawaniem społecz- nym wskazują, że stereotypy można korygować; proces taki opisuje model buchalteryjny oraz model tworzenia stereotypów niższego rzędu (natomiast nie pokazuje ta- kich dróg model przekształcania). Podstawowy błąd atrybucji odnosi się do uprzedzeń — mamy tendencje do przeceniania roli czynników dys- pozycyjnych, gdy nadajemy znaczenie czyjemuś zacho- waniu. Stereotypy mogą funkcjonować jako krańcowy błąd atrybucji — tworzenie negatywnych atrybucji z dys- pozycji o całości grupy obcej. Kiedy jej członkowie za- chowują się niestereotypowo, to mamy tendencje do do- konywania atrybucji z sytuacji podtrzymującej nasze ste- reotypy. Co więcej, nasza wiara w sprawiedliwy świat skłania do poniżania ofiar oraz członków grupy obcej: spostrzegamy ich jako sprawców swojego losu, a także wypadków, które im się przydarzyły. Jest to powszechnie znane jako obwinianie ofiary. Wreszcie, samospeł- n i a j ą c e się proroctwa są atrybucyjnymi procesa- mi, dzięki którym znajdujemy potwierdzenie i dowód prawdy naszych stereotypów, ponieważ traktując człon- ków grupy obcej w określony sposób, mimo woli wywo- łujemy u nich stereotypowe zachowanie. Teoria rzeczywistego konfliktu stwierdza, że uprze- dzenie jest niewątpliwie produktem ubocznym rzeczywi- stego konfliktu między grupami, wywołanego ograniczo- nymi zasobami — obejmuje to zarówno ekonomię, jak i władzę czy status. Rywalizacja o zasoby prowadzi do poniżania i dyskryminowania rywalizującej grupy obcej. Poszukiwanie kozła ofiarnego jest procesem, za pomocą którego sfrustrowani i poirytowani ludzie są skłonni przemieszczać agresję z prawdziwego źródła na wygod- ny obiekt — grupę obcą, która jest nie lubiana, wyróżnia się i jest względnie słaba. W myśl teorii społecznego uczenia się, właściwych norm naszej kultury uczymy się — w tym również ste- reotypów i postaw tendencyjnych — od dorosłych, ró- wieśników czy poprzez środki masowego przekazu. Zinstytucjonalizowany rasizm i seksizm są norma- mi działającymi w obrębie danej struktury społecznej. Konformizm wobec norm albo pragnienie bycia zaak- ceptowanym i „pasowania" prowadzi do postępowania zgodnego ze stereotypowymi przekonaniami i do ich nie- kwestionowania. Współczesny rasizm jest przykładem przesunięcia w regułach normatywnych w odniesieniu do uprzedzeń: obecnie wielu ludzi ujawnia swe uprze- dzenia w sposób subtelny, pośredni; nauczyli się ukrywać uprzedzenia w sytuacjach, gdy prowadziłoby to do uz- nania ich za rasistów. Uwzględniając bardziej skrywaną naturę uprzedzeń, do badań nad rzeczywistymi posta- wami ludzi wobec grupy obcej stosuje się takie urządze- nia, jak wariostat. W jaki sposób można zmniejszać uprzedzenia? Naj- ważniejszą drogą jest doprowadzenie do kontaktu — zebrania razem członków grupy własnej i grupy obcej. Jednakże doprowadzenie wyłącznie do kontaktu jak wówczas, gdy szkoły publiczne zostały po raz pierwszy zdesegregowane, nie jest wystarczające, a nawet może rozjątrzyć istniejące negatywne postawy. Taki kontakt musi spełniać następujące warunki: wzajemną zależność; wspólny cel; jednakowy status; nieformalny, międzyo- sobowy kontakt; wielość kontaktów; normy społeczne uznające równość. Klasa mieszana to sposób nauczania, w ramach którego dzieci muszą polegać na sobie nawza- jem i razem pracować podczas uczenia się i dążenia do wspólnych celów. Pozwala na redukowanie stereotypiza- cji i uprzedzeń istniejących między dziećmi o różnym po- chodzeniu etnicznym. Allport G. (1954). The naturę of prejudice. Reading MA: Addison-Wesley. Napisane w tym samym roku co przełomowa decyzja Sądu Najwyższego dotycząca desegregacji. Ta klasyczna praca pozostaje ekscytują- cą i przenikliwą analizą społecznej psychologii uprze- dzeń. Aronson E., Stephan C., Sikes ]., Blaney N., Snapp M. (1978). The jigsaw dassroom. Beverly Hilis, CA: Sagę. Opis eksperymentu poświęconego funkcjonowaniu klasy, który pomógł we wprowadzeniu desegregacji w szkołach i który przyczynił się do uruchomienia kierunku działania zmierzającego do uczenia współ- pracy. Chlewiński Z., Kurcz I. (red.) (1992). Stereotypy i uprze- dzenia. Warszawa: Instytut Psychologii PAN. Grzegołowska-Kląrkowska H.J. (1986). Mechanizmy obron- ne osobowości. Warszawa: PWN. Uprzedzenia: przyczyny i lekarstwa 587 Pettigrew T.F. (1969). Racially separate or together? „Journal of Social Issues", 1, s. 43-69. Wywierająca silne wra- żenie obrona desegregacji napisana przez jednego z wiodących znawców tej dziedziny. Stephan W.G. (1985). Intergroup relations. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), Handbook of social psychology (Vol. 2, s. 599-658). New York: Random House. Być może najbardziej przystępnie napisane, zwięzłe wprowa- dzenie w problematykę uprzedzeń i sposobu ich usu- wania; nadaje się zarówno do wstępnego nauczania, jak i dla zaawansowanego czytelnika. Kurcz I. (1994). Zmienność i nieuchronność stereotypów. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Psychologii. C ! S l i Nie ma nic rówme prakiwziłeeo ł . ' »/ .. ..•.. .: Cy. • • • fak dobra teoria. — Kurt Lewin, 1951 Poznajcie kobietę nazwiskiem Beatrice Cole. Pani Cole miała bardzo udane ubiegłe dziesięć lat swego życia — te między osiemdziesiątką a dziewięćdziesiątką. Pani Cole, teraz w dziewięćdziesiątym pierwszym roku życia, błogosławi każdy dzień „jako dar, na który cieszę się z góry, i żyję każdego dnia tak, jakby to był mój dzień ostatni" (Cole, 1991, s. 20). Ma bardzo wypełniony porządek dnia, a wstaje wcześnie rano, by zabrać Pierre'a, swego psa, na długi spacer. Po powrocie do apartamentu na Manhattanie zjada duże śniadanie, czyta gazetę i trochę sprząta. Następnie zwykle zaprzęga Pierre'a do wózka na zakupy i idzie na rynek. Jeden dzień w tygodniu spędza przy pracy jako wolontariuszka w lokalnej synagodze, inny zaś w czytelni muzeum. Każdego wieczoru przygotowuje czterodaniowy obiad, usługując sobie, jakby była gościem. I regularnie zaprasza znajomych, przyjmując ich wymyślnym obiadem i grając z nimi w scrabbie [gra polegająca na tworzeniu słów z losowo dobranych liter — przyp. tłum.]. 592 Rozdział 14 Życie pani Cole nie jest wolne od kłopotów. Ostatnio zauważyła, że prosi ludzi o powtórzenie tego, co powiedzieli, i zdała sobie sprawę, że jej słuch się pogarsza. Kiedy miała osiemdziesiąt osiem lat, skręciła nogę w kostce, a innym razem upadła z powodu uszkodzenia nerwu w rdzeniu. Co jednak charakterystyczne, potraktowała owe nieszczęśliwe przypadki jako umiarkowane niewygody. „Głuchota nie jest takim strasznym upośledzeniem — mówi. — W nocy, gdy odkładam aparat słuchowy, cisza jest wspaniała" (s. 21). Po wzmocnieniu nogi klamrą i z pomocą laski jest prawie tak ruchliwa jak wcześniej. Regularnie jeździ autobusami po Manhattanie i często podróżuje poza miasto, by odwiedzić przyjaciół i rodzinę. Zgodnie z jej osobistą filozofią należy zawsze patrzeć na jasną stronę zdarzeń i nigdy nie dumać Pani Cole odpoczywa z Pierre'em, swoim psem. nad czymś dłużej niż dwadzieścia minut. Jakie odczucia towarzyszą pani Cole w związku z tym, że jej życie zbliżą się do końca? Daleko jej do poczucia przygnębienia czy zalęknienia, do swojej nieuchronnej śmierci podchodzi z charakterystycznym optymizmem: To jeszcze jedna przygoda przede mną, największe doświadczenie ze wszystkich — jedyny doskonały stan w życiu, bez zadzierzgniętych więzów i bez porzuconych zakończeń. Całkowita doskonałość. Taka jest śmierć. Myślę o niej jako o doskonałym końcu długiego, szczęśliwego życia. (Cole, 1991, s. 21) Beatrice Cole nie jest typową starszą osobą, nieprawda? W jaki sposób udaje jej się pokonywać stres związany z postępującą starością i chorobą somatyczną (jak również stres wynikający z życia w wysoce zurbanizowanym środowisku) z takim optymizmem i cierpliwością? Czego możemy się dowiedzieć od psychologów społecznych o naszym zdrowiu i środowisku, by zwielokrotnić nasze szansę na bycie w wieku dziewięćdziesięciu jeden lat kimś takim jak Beatrice Cole? W toku tej książki mieliśmy okazję zaobserwować, jak wiele wyników badań psychospołecznych może znaleźć zastosowanie w rozwiązywaniu rzeczywistych problemów. Jako przykłady można podać zapobieganie błędom w rozumowaniu (rozdz. 4), zmienianie niepożądanych postaw (rozdz. 8), doskonalenie metod podejmowania decyzji grupowej (rozdz. 9), wzmacnianie zachowań prospołecznych (rozdz. 11), zmniejszanie agre- sji (rozdz. 12) czy usuwanie uprzedzeń (rozdz. 13). W ostatnich dwóch rozdziałach zajmiemy się bardziej szczegółowym omówieniem innych je- szcze zagadnień psychologii stosowanej, które dotyczą życia nas wszy- stkich, a mianowicie zdrowia i środowiska (rozdz. 14) oraz prawa i bi- znesu (rozdz. 15). Każde z nich dotyczy obszarów obejmujących inte- resujące zagadnienia psychologiczne. Bardzo niewielu ludzi bowiem Zdrowie i środowisko 593 zaprzeczy, że psychika i ciało tworzą jedność i to, jak spostrzegamy i in- terpretujemy świat, ma ważne konsekwencje dla naszego zdrowia soma- tycznego. Badania psychologiczne dotyczące zdrowia, środowiska, prawa i bi- znesu rozwinęły się w ostatnich latach, przekształcając się w samodzielne dziedziny w obrębie psychologii. Są znane jako: psychologia zdro- wia (Pennebaker, 1982; Taylor, 1985), psychologia ekologiczna (Darley, Gilbert, 1985; Stokols, Altman, 1987), prawo i psycholo- gia (Wrightsman, 1987) oraz psychologia organizacji i psy- chologia konsumencka (Cafferata, Tybout, 1989; Kolb, Rubin, Mcintyre, 1984). Każda z nich obejmuje wiele dyscyplin psychologicz- nych, takich jak psychologia kliniczna, społeczna, psychologia osobowo- ści, rozwojowa, poznawcza czy fizjologiczna. Co psychologowie społeczni mają im do zaoferowania? Po pierwsze, jak przedstawialiśmy to w książce, są przekonani, że dla zrozumienia zachowania społecznego często znacznie ważniejsze jest zbadanie, na czym zasadza się sytuacja społeczna, niż określenie właściwości danej osoby. Tak więc psychologowie społeczni sądzą, używając słów Judith Rodin, że „to nie źli ludzie, lecz złe sytuacje stwarzają problemy społe- czne" (Rodin, 1985, s. 808). Co więcej, jak podkreślaliśmy w rozdziale l, to nie obiektywne, lecz subiektywne sytuacje uruchamiają nasze zacho- wania. To znaczy, że aby zrozumieć, dlaczego ludzie zachowują się tak, a nie inaczej w danych warunkach, musimy patrzeć na tę sytuację ich oczami, rozumieć, jak oni ją pojmują i interpretują. Zasadą ta będzie waż- na dla zrozumienia wielu zastosowań psychologii społecznej, którym się przyjrzymy w tym oraz w następnym rozdziale. W tym rozdziale zastanowimy się, jak ludzie interpretują i rozumieją sytuacje społeczne, które bezpośrednio dotyczą ich zdrowia, a przy tym stwarzają zagrożenia dla środowiska. Rozważmy jedną z nich, mianowicie wstrząsy przeżywane w związku z rozwodem. Czy tak istotna zmiana w życiu może zwiększyć podatność ludzi na choroby somatyczne? Odpowiedź, jak zobaczymy, zależy od tego, jak jest interpretowane i spo- strzegane to wydarzenie. Równie ważna dla zdrowia i środowiska jest zdolność zmiany po- stawy i zachowania. Namówienie nas, byśmy pomagali swemu zdrowiu, na przykład nie palili, jest na pewno korzystne. Nakazem chwili jest także skłonienie ludzi do zachowań, które są mniej szkodliwe dla śro- dowiska. Jak widzieliśmy, gdy chodzi o wpływanie na postawy i za- chowania, to właśnie psychologowie społeczni są tymi, których się prosi o pomoc (patrz rozdz. 7-10). Obecnie przyjrzymy się, w jaki sposób psy- chologowie społeczni zmieniają zachowania społeczne związane ze zdro- wiem i środowiskiem. Dlaczego Beatrice Cole żyje tak długo, a życie sprawia jej tyle radości? Czy została po prostu obdarowana dobrymi genami oraz szczęściem? Al- bo czy fakt, że nie poddaje się i jest optymistycznie nastawiona, jest waż- niejszy niż szczęście lub zbieg okoliczności? Sporo badań wskazuje, że Nie istnieje jedno uniwersalne znaczenie dla wszystkich, istnieje jedynie takie, które każdy z nas nadaje swemu życiu. — AnaiS Nin, 1967 594 Rozdział 14 istnieje silny związek między spostrzeganiem społecznym ludzi — spo- sobem, w jaki rozumieją samych siebie i świat społeczny — a ich zdro- wiem somatycznym. To duch czyni ciało. — Sojoumer Truth okotol877 Ach, to pat to! Ciało płaci za umysł. — Maria Edgeworth, 1812 Spostrzeganie społeczne a zdrowie: interpretowanie negatywnych wydarzeń życiowych Istnieje mnóstwo anegdotycznych dowodów na to, że przekonania do- tyczące świata mogą mieć doniosłe znaczenie dla naszego fizycznego samopoczucia. Przyjrzyjmy się przykładom przedstawionym przez psy- chologa W.B. Cannona (1942). Po zjedzeniu porcji owoców Nowozeland- ka dowiaduje się, że pochodzą one z zarezerwowanej dostawy przezna- czonej wyłącznie dla szefa. Jest przerażona, podupada na zdrowiu, a na- stępnego dnia umiera. Człowiek w Afryce je śniadanie z przyjacielem, zjada wszystko z apetytem, a następnie wyrusza w drogę. Rok później dowiaduje się, że jego przyjaciel przygotował potrawę z dzikiej kury, żywności ściśle zakazanej w jego kulturze. Natychmiast zaczyna drżeć i umiera w ciągu dwudziestu czterech godzin. Po rzuceniu przez au- stralijskiego czarownika uroku na pewnego człowieka stan jego zdrowia się pogorszą, a ulega poprawie dopiero wówczas, gdy urok zostaje od- czyniony. Przykłady te są łatwe do zbycia jako dziwaczne opowieści podobne do sensacji, jakie możemy przeczytać w rubrykach świątecznych gazet poświęconych niezwykłym wydarzeniom. Choć są to krańcowe przypad- ki, odkrywają bliski związek ciała i umysłu. Pomyśl o położeniu starego człowieka, który przez długi czas przebywa w zakładzie opiekuńczym w Stanach Zjednoczonych. W wielu takich placówkach mieszkańcy mają niewielką kontrolę nad swym życiem. Nie mogą wybierać, co zjeść, w co się ubrać, a nawet kiedy pójść do łazienki. Często więc są pasywni i wy- cofują się, gasną i umierają. Zupełnie inaczej niż Beatrice Cole na początku dziesiątej dekady swego życia! Przykłady powyższe świadczą, że nie tylko zarazki i choroby wpły- wają na nasze zdrowie; musimy także uwzględnić psychologiczne reakcje na to, co się wydarza w naszym życiu. Owe zaś psychologiczne reakcje będą w dużym stopniu zależały od naszego rozumienia i interpretacji świata społecznego. Dwóch ludzi może doświadczyć tego samego wyda- rzenia — jak utrata słuchu lub rozwód — lecz w sposób całkowicie od- mienny. Jest to oczywiście podstawowe założenie psychologu społecznej, co przedstawiono w rozdziałach l i 5. Poniżej omówimy trzy elementy określające rozumienie przez ludzi świata społecznego, a mające wielkie znaczenie dla zdrowia: a) jak widzą stresujące wydarzenia; b) stopień kontroli, którą — jak sądzą — mają nad swoim środowiskiem; c) sposób, w jaki wyjaśniają przyczyny negatywnych zdarzeń. Związek między stresem a zdrowiem. Z całą pewnością życie bywa trudne, a im jest trudniejsze, tym trudniej się z nim uporać. Ci, którzy żyją w stanie silnego napięcia (śmierć ukochanej osoby, utrata pracy, roz- wód) mogą być bardziej podatni na chorobę niż ci, którzy nie mają takiego obciążenia. Nie jest jednak tak, że choruje każdy, kto jest narażony na niebezpieczeństwo choroby. Niektórzy chwytają każde przeziębienie, podczas gdy inni przez całe lata nie opuszczą nawet jednego dnia pracy. Zdrowie i środowisko 595 Czy stres wpływa na nasz system immunologiczny, czyniąc nas bardziej podatnymi na chorobę? Hans Selye (1956, 1976) był jednym z pierwszych badaczy skutków stresu, który zdefiniował je jako fizjologiczną reakcję ciała na zagrażające wydarzenia. Późniejsi badacze natomiast koncentrowali się na tym, co powoduje, że niektóre sytuacje życiowe stają się zagrażające dla naszego zdrowia. Holmes i Rahe (1967) na przykład wskazują, że stres jest to sto- pień, w jakim ludzie muszą zmienić i przystosować swoje życie do wy- darzenia zewnętrznego. Im większej to wymaga zmiany, tym silniejszy wyzwala stres. Jeżeli umiera współmałżonek czy partner, to zaburzony zostaje prawie każdy obszar życia danej osoby, co prowadzi do powstania potężnego stresu. Taka definicja stosuje się również do szczęśliwych wy- darzeń, jeżeli zmuszają do zmiany codziennego trybu życia. Na przykład szczęśliwym wydarzeniem jest ukończenie college'u, które jednak może być stresujące, gdyż niesie ze sobą sporo zmian w dotychczasowym życiu. By zmierzyć zmiany w życiu, Holmes i Rahe (1967) zbudowali skalę, nazwaną skalą do pomiaru wtórnego przystosowania się społecznego (patrz tab. 14.1). Niektóre wydarzenia, takie jak śmierć współmałżonka albo partnera, zawierają wiele „jednostek zmiany życia", ponieważ doty- czą większości spraw w codziennym trybie. Inne, jak mandat drogowy, 596 Rozdział 14 TABELA 14.1. Skala do pomiaru wtórnego przystosowania się społecznego. Im większej liczby „jednostek zmian życia" obecnie doświadczasz, tym większe prawdopodobieństwo, że zapadniesz na chorobę somatyczną (zaczerpnięto z: Holmes, Rahe, 1967) To rzeczywistość jest główną przyczyną dopadających nas stresów. Mogę ją zażywać w małych dawkach, jednak }ako styl życia jest to zbyt ograniczone. — Janę Wagner, The Search for Signs of Intelligent Life i'» the Unwerse, 1986 (w wykonaniu Lily Tomlin) mają w sobie względnie mało owych jednostek. A oto, jak działa ta skala: badani zaznaczają wszystkie wydarzenia, które im się przytrafiły w mi- nionym roku, uzyskany zaś w ten sposób wynik określa całkowitą liczbę jednostek zmiany życia wywołanych tymi wydarzeniami. Jest to następnie korelowane z częstotliwością chorób lub dolegliwości somatycznych. Z wielu ustaleń wynika, że im większa liczba zmian w czyimś życiu, tym większe prawdopodobieństwo, że osoba ta zachoruje (Elliot, Eisdorfer, 1982). Wiążą się z tym jednak dwa problemy. Po pierwsze, jak to już zapewne odkryłeś, jest to ustalenie poczynione na podstawie korelacji, a nie wynik eksperymentalny. To, że zmiany w życiu są skorelowane z problemami zdrowotnymi nie oznacza, że zmiany życiowe spowodowały problemy Zdrowie i środowisko 597 zdrowotne (zobacz omówienie korelacji i przyczynowości w rozdziale 2). Czy potrafisz przedstawić inne interpretacje tych ustaleń? Niektórzy ba- dacze wnioskowali o istnieniu „trzeciej zmiennej", takiej jak neurotyzm, bowiem ludzie neurotyczni częściej dochodzą do wniosku, iż są chorzy i boleśniej doświadczają zmiany w życiu (Schroeder, Costa, 1984; Watson, Pennebaker, 1989). Według tych badaczy to nie zmiany w życiu wywołują problemy zdrowotne, lecz neurotyzm, który wpływa na obie zmienne. Powstaje kolejny problem, ponieważ pomiar zaistniałych obiektyw- nych zdarzeń — takich jak ślub lub utrata pracy — gwałci podstawową zasadę psychologii społecznej, mianowicie, że sytuacje subiektywne mają większy wpływ na ludzi niż sytuacje obiektywne (Griffin, Ross, 1991). Ważne jest, by ustalić, jak spostrzegamy i interpretujemy dane zdarzenie. Niektórzy spostrzegają mandat jako bolesne wydarzenie, podczas gdy in- ni traktują to jako drobny incydent. Są tacy, którzy określają zasadnicze zdarzenia życiowe, takie jak rozwód, jako oswobodzającą ucieczkę od nie- właściwego związku, podczas gdy dla innych jest to niszczące osobiste niepowodzenie. Richard Lazarus (1966) w swej pionierskiej pracy na temat stresu stwierdził, że to subiektywny, a nie obiektywny stres rodzi pro- blemy. Jakieś wydarzenie tylko wtedy jest stresujące, jeśli zinterpretujemy je jako stresujące — co zdarza się zawsze wtedy, gdy ludzie czują, że nie potrafią stawić czoła wymogom środowiska (Lazarus, Folkman, 1984). Przyjrzyjmy się sytuacji dziewięćdziesięcioletniej Beatrice Cole. Gdy- by wypełniła skalę do pomiaru wtórnego przystosowania się społecz- nego, stwierdziłaby, że najwłaściwsza dla niej jest pozycja szósta, „zra- nienie lub choroba", co wskazywałoby, że doświadczyła wielu kłopotów ze zdrowiem. Otrzymałaby więc dużą liczbę jednostek zmian życia. Zgodnie z teorią powinno w jej przypadku pojawić się wysokie ryzyko następnych chorób z powodu stresu wywołanego utratą słuchu i pro- blemami z kręgosłupem. Jest jednak w tym wszystkim pewien haczyk, mianowicie pani Cole nie przejmuje się tym szczególnie. Z charaktery- stycznym dla siebie optymizmem przyjmuje jasną stronę zdarzeń i wita z zadowoleniem fakt, że głuchota nie dopuszcza do niej niepożądanych dźwięków, gdy śpi. Ponieważ spostrzega wydarzenia jako takie, z któ- rymi względnie łatwo można sobie poradzić, nie pasują one do naszej definicji stresu. By wykazać, że kluczem do stresu jest sposób interpretacji danego zda- rzenia, Richard Lazarus (1966) przeprowadził serię klasycznych badań. W jednym z nich poprosił badanych, by uważnie obejrzeli film z zakresu bezpieczeństwa pracy, przeznaczony dla pracowników tartaków, a prezen- tujący kilka przerażających wypadków. Jednemu z nieostrożnych pracow- ników piła odcięła palec; inny mężczyzna, który nieprawidłowo obsługiwał piłę tarczową, spowodował, że obrabiana deska wyrwała się i uderzyła śmiertelnie współpracownika. Czy byłoby ci przyjemnie oglądać takie sce- ny? Mamy tutaj, jak się wydaje, do czynienia z obiektywnym wydarzeniem, które każdy uznałby za — przynajmniej umiarkowanie — stresujące. Lazarus (1966) wykazał jednak, że wszystko zależy od tego, jak zo- stanie zinterpretowane to doświadczenie. Poinstruował niektórych bada- nych, by oglądali film z intelektualnym dystansem, koncentrując się na stosunkach między robotnikami, a więc obserwując sposób, w jaki bry- gadzista przekazuje informację o ważności przestrzegania przepisów bez- pieczeństwa. Inni oglądali film bez owych dodatkowych instrukcji. Zgod- nie z oczekiwaniem osoby z drugiej grupy były bardziej poruszone, co stres: negatywne uczucia i przekonania, które się pojawiają, gdy ludzie mają poczucie, że nie radzą sobie z wymogami środowiska Największymi nieszczęściami są te, które sami sobie prokunqemy. — Sofokles (około 496-406 r. p.n.e.) Edyp król. 598 Rozdział 14 objawiło się znacznym wzrostem częstotliwości uderzeń serca podczas projekcji. Ci, którzy intelektualizowali owo doznanie, odczuli to słabiej. Tak jak reakcja lekarza na krew i rany różni się zasadniczo od reakcji większości z nas, tak ci badani przyswoili sobie bardziej chłodne, kliniczne spojrzenie na pokazane w filmie wypadki, przekształcając stresujące wy- darzenie w sytuację względnie neutralną. Badanie Lazarusa dowodzi, że sposób, w jaki interpretujemy nieprzy- jemne wydarzenia, wpływa na to, jak dalece zaburzającymi je spostrze- gamy. Nie stwierdza jednak, by istniał związek między subiektywnie zin- terpretowanym stresem a chorobą somatyczną. Został on jednak ostatnio wykazany przez Sheldona Cohena, Davida Tyrrella i Andrew Smitha (1991) w badaniu osób, które zachorowały na grypę. Gdy wirus grypy zaatakuje, zapada nań od 20% do 60% zakażonych. Czy jest możliwe, by stres był jednym z detenninantów, który decyduje o tym, kto znajdzie się wśród tych 20-60%? Aby to sprawdzić, Cohen wraz ze współpracow- nikami poprosił ochotników, by spędzili tydzień w ośrodku badawczym na południu Anglii. Aby zmierzyć stres, polecono badanym przygotować listę wypadków, które im się ostatnio przytrafiły, a które miały negatywny wpływ na ich życie. Zgodnie z naszą definicją stresu wymienili tylko te wydarzenia, które odczuwali jako trudne do pokonania. Następnie poda- no im albo krople do nosa, które zawierały wirus grypy, albo tylko fizjo- logiczny roztwór soli. Następnie zostali izolowani, tak że nie mieli kon- taktu z innymi. Czy ci, którzy doznali większego stresu w ostatnim okre- sie, byli bardziej podatni na zachorowanie na grypę niż osoby, które do- znały go mniej? Jak możesz sprawdzić na rycinie 14.1, otrzymane wyniki zdecydowanie to potwierdzają. Spośród tych, którzy mówili o mniejszym stresie, jedynie 27% zapadło na grypę. Wskaźnik ten wzrastał w sposób ciągły, proporcjonalnie do wzrostu stresu, aż do wielkości wskaźnika bli- skiej 50% w grupie, która doświadczyła najsilniejszego stresu. (Wpływ 50 45 40 85 30 25 3-4 5-6 7-8 9-10 11-12 Wskaźnik stresu psychologicznego RYCINA 14.1. Stres a prawdopodobieństwo zachorowania na grypę. Badanych poddano działaniu wirusa grypy, a następnie izolowano. Im większy stres, którego doświadczali, tym większe prawdopodobieństwo zachorowania (zaczerpnięto z: Cohen i in., 1991) Zdrowie i środowisko 599 stresu objawił się nawet wówczas, gdy pod uwagę wzięto wiele innych czynników, które ułatwiają zarażenie grypą, takich jak pora roku, wiek, waga czy płeć). Badanie to dostarcza jednego z najlepszych dowodów na to, że stres może obniżać odporność ludzi na infekcje. Zatem można stwierdzić, że im większy przeżywamy stres, tym mniejsza jest nasza od- porność na choroby (Cohen, Williamson, 1991; Krantz, Grunberg, Baum, 1985; 0'Leary, 1990). Tak więc to subiektywny, a nie obiektywny stres prowadzi do kłopotów ze zdrowiem. Jest to ważne stwierdzenie, niemniej zmusza do postawienia zasadniczego pytania: co sprawia, że jedna osoba łatwo sobie radzi z jakimś zdarzeniem, podczas gdy dla innej jest ono stresujące? Przejdźmy obecnie do dwóch kluczowych determinantów stresu: a) czyjegoś przekonania o tym, jak dalece kontroluje swoje środowisko; b) w jaki sposób wyjaśnia przyczyny zdarzenia. Rozważmy najpierw kontrolę spostrzeganą. Ważność kontroli spostrzeganej. Uderzającą właściwością życia Be- atrice Cole jest to, że miała ona nad nim znaczną kontrolę. Jest odpowie- dzialna za opiekę nad swoim psem Pierre'em, to ona decyduje, kiedy zaprosić gości, i ona określa, kiedy wybrać się na wycieczkę za miasto czy odwiedzić przyjaciół lub rodzinę. Czy jest możliwe, że właśnie owo poczucie kontroli nad swym życiem w pewnym stopniu decydowało o jej odporności? Badania nad przewlekle chorymi sugerują, że tak właśnie jest. Na przy- kład Shelley Taylor wraz ze współpracownikami (1984) przeprowadziła wywiady z kobietami, które miały nowotwór piersi, i stwierdziła, iż wiele z nich było przekonanych, że potrafi wpłynąć na to, czy nastąpi nawrót choroby. A oto jak pewien mężczyzna charakteryzował swoją żonę: „Ku- puje książki, broszury, studiuje je, rozmawia z pacjentami dotkniętymi nowotworem. Ze wszystkim, co jej się przydarza, walczy. Jest w ciągłym stanie wojny. Nazywa to "zabieraniem tego do tajnego miejsca i ogradza- niem^' (cyt. za: Taylor, 1989, s. 178). Badacze stwierdzili, że kobiety, które wierzą, iż mają kontrolę nad chorobą, były lepiej psychologicznie przy- stosowane niż te, którym tego przekonania brakowało. Istnieją dowody, że ludzie starający się kontrolować samą chorobę i proces jej leczenia, żyją nieco dłużej od tych, którzy tego nie czynią (Taylor, 1989). Koniecznie trzeba zauważyć, że przeświadczenia przynajmniej części chorych kobiet co do możliwości kontrolowania nowotworu, nie miały w rzeczywistości racji bytu. Jedna z nich, pracownica sklepu odzieżowe- go, powiedziała, że całymi latami na lewym ramieniu przenosiła ubiory ze stelażami do przymierzalni, co powodowało, że uciskała sobie lewą pierś. Gdy rozwinął się tam nowotwór, przypuszczała, że powodem był długotrwały ucisk tego samego miejsca. Od tego momentu ubranie wraz ze stelażem przesuwała po podłodze. Według specjalistów uciski na pierś nie są przyczyną raka. Niemniej kobieta ta dzięki swemu rozumowaniu uzyskała poczucie kontroli wierząc, że poznała przyczynę choroby i robiła coś, co sądziła, że jej pomoże. To sugeruje, iż złudzenie kontroli może być równie ważne jak rzeczywista kontrola. Trzeba zaznaczyć, że w badaniach nad spostrzeganym stopniem kon- troli u osób przewlekle chorych z konieczności wykorzystuje się metody korelacyjne, a nie eksperymentalne. Badacze mierzą wielkość kontroli, któ- rej ludzie doświadczają, i korelują to z ich psychologicznym i somatycz- nym przystosowaniem do choroby. Poczynione w ten sposób ustalenia kontrola spostrzegana: przekonanie, że możemy wywierać wpływ na nasze środowisko w sposób, który decyduje o tym, czy doświadczamy pozytywnych czy negatywnych wyników 600 Rozdział 14 Wiedza o tym, że ma się lekarstwo w zasięgu ręki, jest często równie skuteczna jak samo lekarstwo. — F. Anstey, 1900 nie dowodzą, że poczucie kontroli wpływa na polepszenie stanu zdrowia; jest możliwe, że to poprawa powoduje, iż ktoś odczuwa wzrost stopnia kontroli. Stawiając pytanie o to, czy poczucie kontroli wywiera pożądany i przyczynowy wpływ, trzeba przeprowadzić badania eksperymentalne, w ramach których ludzie zostaną losowo przypisani do grup o „wysokim" i „niskim" stopniu spostrzeganej kontroli. Szczęśliwie się składa, że wykonano ich wiele. Interesujące jest, że ten kierunek badań koncentrował się początkowo na zwierzętach, a nie na ludziach. Martin Seligman i jego współpracownicy poczynili serię kla- sycznych doświadczeń nad spostrzeganym przez psy stopniem kontroli (Overmeier, Seligman, 1967; Seligman, Maier, 1967). Część psów została umieszczona w klatkach i poddana obserwacji dla ustalenia, ile czasu im zajmie zorientowanie się, że naciśnięcie nosem guzika wyłączy emitowany wstrząs elektryczny. Większość wyuczyła się tego bardzo szybko. W dru- giej wersji eksperymentu czworonogi również otrzymywały bodźce o tej samej sile i tym samym czasie trwania z tym wyjątkiem, że naciskanie nosem guzika nie dawało żadnych efektów. Tak więc owo obiektywne wydarzenie — liczba i natężenie wstrząsów elektrycznych — było do- kładnie takie samo dla obu grup psów. Natomiast psychologicznie to, czego doświadczały, było całkowicie odmienne, ponieważ pierwsza gru- pa mogła kontrolować wstrząsy (kończyć je, naciskając przycisk nosem), podczas gdy psy z drugiej grupy nie mogły tego uczynić (wstrząsy po- jawiały się i zanikały bez ich udziału). Następnie wprowadzono zwierzęta w nową sytuację, kiedy wszystkie mogły się nauczyć unikać wstrząsów. Zostały umieszczone w wielkim pudle ze ścianami, które obniżały się pośrodku. Po dziesięciu sekundach od podania sygnału następowało uderzenie prądem, jeśli pies nie prze- skoczył ponad barierą na drugą stronę pudła. Jak zareagowały psy w wa- runkach wysokiej kontroli w porównaniu z niską? Te, które wcześniej doświadczyły wstrząsów elektrycznych i mogły je kontrolować, zupełnie dobrze nauczyły się unikać nowych. Nawet wykonanie w tej grupie było nieco lepsze niż wśród psów, które przedtem nigdy szoków nie doznały (patrz ryć. 14.2). Jednakże psy, które wcześniej nie mogły kontrolować otrzymywanych wstrząsów, reagowały zupełnie odmiennie: nie potrafiły kontrolować również nowej sytuacji i większość z nich bezradnie je zno- siła, nie próbując znaleźć sposobu, by szoków uniknąć; po prostu wyda- wało się, że się poddały (patrz ryć. 14.2). Podobne reakcje na utratę kon- troli zostały zaprezentowane w przypadku innych gatunków, takich jak szczury, koty i ryby (Richter, 1957; Seligman, 1975). Wiele eksperymentów pokazuje, że poczucie kontroli jest korzystne również dla ludzi. Albert Bandura (1986) wraz ze współpracownikami stwierdził, że wzmacnianie w nas przekonania, iż możemy kontrolować negatywne wydarzenia, miało pozytywny wpływ na nasz system odpo- rnościowy. W jednym z badań osoby, które bały się węży, brały udział w sesjach, podczas których uczono je kontroli zachowań w obecności żywego węża. Najpierw obserwowały kogoś, kto pokazywał, jak bez strachu zbliżyć się do zwierzęcia, a następnie z pomocą owej modelowej osoby stopniowo same uczyły się to czynić. W trakcie takich ćwiczeń ludzie doświadczali poczucia panowania nad swym strachem. Przed i po sesjach treningowych badacze mierzyli reakcje odpornościowe u ba- danych na podstawie próbek krwi. Stwierdzono, że im lepiej wyuczyli się oni kontrolować swój strach, tym korzystniejsza była ich reakcja Zdrowie i środowisko 601 100 80 60 40 20 0. Brak wstrząsów Możliwość kontrolowania wstrząsów Brak możliwości kontrolowania Doświadczenia początkowe RYCINA 14.2. Osłabianie wpływu braku kontroli na uczenie się. Po doświadczeniach z brakiem wstrząsów elektrycznych, z możliwością kontrolowania ich wystąpienia lub z brakiem takiej możliwości, stworzono sytuację, w której psy musiały się nauczyć nowego sposobu unikania nieprzyjemnych doznań. Te, które doświadczyły sytuacji braku możliwości ich uniknięcia, rzadziej potrafiły wyuczyć się, jak uciec od nowych wstrząsów (zaczerpnięto z: Seligman, Maier, 1967) odpornościowa. Świadczy to jednoznacznie, iż im większy odczuwamy stopień kontroli nad stresującym wydarzeniem, tym skuteczniej nasze ciała będą się bronić przed chorobą (Wiedenfeid i in., 1990). Stopień posiadanej kontroli u ludzi w podeszłym wieku. Wykaza- no, że wzrost poczucia kontroli ma szczególnie poważne konsekwen- cje w przypadku ludzi w podeszłym wieku znajdujących się w domach opieki społecznej. Wielu z nich, dożywających swych dni w takich pla- cówkach oraz w szpitalach, odczuwa, że utraciło kontrolę nad własnym życiem (Raps i in., 1982). Są oni często skazywani na długotrwałą opiekę wbrew swym życzeniom i niewiele mają do powiedzenia na temat tego, czym się chcą zająć, z kim spotkać czy co zjeść. Ellen Langer i Judith Rodin (1976) pokazały, że byłoby z korzyścią dla takich podopiecznych wzmóc w nich poczucie kontroli. W trakcie eksperymentu dyrektor jed- nego z domów opieki w Connecticut zebrał razem niektórych miesz- kańców i powiedział im że, choć sądzą inaczej, sami ponoszą odpo- wiedzialność za to, co się dzieję z ich życiem. Oto fragment jego wy- powiedzi: Byłem zdumiony dowiadując się, że [...] wielu z was nie zdaje sobie spra- wy, że będąc tu, wciąż macie wplyw na swe życie. Pomyślmy przez chwilę o decyzjach, które możecie i powinniście podejmować. Na przykład, je- steście odpowiedzialni za dbanie o siebie, decydujecie o tym, czy chcecie czy też nie, by uczynić ten dom takim, byście byli z niego dumni i czuli się w nim szczęśliwi. To wy macie decydować o tym, w jaki sposób ma być urządzony wasz pokój — czy chcecie, by pozostał taki, jaki jest, czy też pragniecie, by personel pomógł wam go przemeblować. Powinniście 602 Rozdział 14 Stworzenie osobom starszym możliwości poczucia kontroli nad swym życiem przysparza zarówno fizycznych, jak i psychologicznych korzyści. też decydować o tym, jak chcecie spędzać czas [...] Jeśli jesteście z czegoś niezadowoleni, to możecie to zmienić. Od was zależy, czy poznamy wasze życzenia i propozycje zmian. To wy macie nam powiedzieć, co chcieliby- ście zmienić, czego oczekujecie. Jest to zaledwie kilka przykładów spraw, o których możecie i powinniście decydować i myślcie o tym teraz i później, każdego dnia. (Langer, Rodin, 1976, s. 194-195) Innym razem dyrektor poinformował, że przez kolejne dwa wieczory bę- dzie wyświetlany film i że powinni sami zdecydować, którego dnia chcą go obejrzeć. Na koniec każdemu podopiecznemu ofiarował roślinę doni- czkową podkreślając, że teraz od nich zależy, jak się nią będą opiekować. Dyrektor zwrócił się także z odpowiednią przemową do innych mie- szkańców ośrodka, traktowanych jako grupa porównawcza. Różnica była jedna, ale zasadnicza — zostały usunięte wszystkie odniesienia mówiące o podejmowaniu decyzji i ponoszeniu za siebie odpowiedzialności. Dy- rektor podkreślił, że chce, by mieszkańcy byli szczęśliwi, lecz nie powie- dział nic, że mogą kontrolować swe życie. Poinformował, że w przyszłym tygodniu dwukrotnie zostanie wyświetlony film, jednak nie dodał, że sa- mi mają zdecydować, kiedy go obejrzą. Dał im również rośliny donicz- kowe, ale zaznaczył, że opiekować się nimi będą pielęgniarki. Wydaje się, że nie jest to znacząca ingerencja w życie mieszkańców tego ośrodka. Mieli oni okazję wysłuchać jednej przemowy o odpowie- dzialności za swe życie, którą mają przejąć, i ofiarowano im roślinkę do podlewania. Prawda, że nie wydaje się to zbyt silnym oddziaływaniem? Trzeba jednak koniecznie pamiętać, że dla osoby skazanej na opiekę in- stytucji, czującej, że jest bezradna i ograniczana, uzyskanie nawet niewiel- kiej dozy kontroli może mieć istotne znaczenie. Najbardziej wstrząsające było to, że owa interwencja zwiększająca poczucie kontroli spowodowała poprawę stanu zdrowia rezydentów tego ośrodka oraz zmniejszenie ich śmiertelności (Rodin, Langer, 1977). Osiemnaście miesięcy po przemówie- niu dyrektora zmarło 15% osób z grupy, u której zwiększono poczucie kontroli, w porównaniu z 30% w grupie porównawczej (zobacz lewy wy- kres na rycinie 14.3). Richard Schulz (1976) także przebadał związek poczucia kontroli ze zdrowiem ludzi w podeszłym wieku; wzmacniał on w różny sposób owo Zdrowie i środowisko 603 30 20 10 Trwała Grupa kontrola porównawcza Rodin, Langer (1977) Czasowa kontrola Grupa porównawcza Schulz, Hanusa (1978) RYCINA 14.3. Spostrzegany stopień kontroli a umieralność. W dwóch badaniach mieszkańców w podeszłym wieku z domów opieki społecznej zwiększono poczucie kontroli nad własnym życiem. W jednym eksperymencie (Rodin, Langer, 1977) interwencja była trwała, toteż badani mieli stałe poczucie kontroli. Jak widać po lewej stronie wykresu, interwencja wpłynęła na zmniejszenie wskaźnika umieralności: ci, którzy uzyskali takie poczucie, żyli osiemnaście miesięcy dłużej od tych, którzy go nie mieli. W innym badaniu (Schulz, Hanusa, 1978) interwencja była tylko czasowa. Kiedy się zyskuje kontrolę, a następnie jest ona odbierana, wówczas zwiększa to wskaźnik umieralności, jak widać po prawej stronie wykresu (zaczerpnięto z: Rodin, Langer, 1977; Schulz, Hanusa, 1978) poczucie u mieszkańców domów opieki. Schulz rozpoczął swój program w domu pomocy w Karolinie Pomocnej, gdzie studenci odwiedzali ba- danych raz w tygodniu przez dwa miesiące. W warunkach wzmacniania poczucia kontroli badani mogli decydować, kiedy mają się odbyć i jak długo trwać owe wizyty. W losowo dobranej próbie porównawczej roz- strzygali o tym nie mieszkańcy, lecz studenci. Tak więc, w obu sytuacjach mieszkańców wizytowano, lecz tylko w jednej to do nich należała de- cyzja o częstotliwości i czasie trwania owych spotkań. Różnica może się wydać niewielka, lecz stworzenie ludziom pozoru kontroli nad ich ży- ciem miało znaczący skutek. Po dwóch miesiącach ci, którym zwiększono poczucie kontroli, byli szczęśliwsi, zdrowsi, bardziej aktywni i zażywali mniej leków niż osoby z grupy porównawczej. Schulz powrócił kilka miesięcy później do tego samego ośrodka, by oszacować długotrwałe skutki swej interwencji, również te dotyczące wskaźnika umieralności. Sugerując się wynikami badania Langer i Rodin (1976), moglibyśmy oczekiwać, że osoby, które mogły kontrolować wi- zyty studentów, będą zdrowsze i bardziej żywotne niż te, które takiej możliwości nie miały. Istnieje jednak między tymi badaniami zasadnicza różnica, która mogła wpłynąć na trwałość skutków oddziaływania. U ba- danych w eksperymencie Langer i Rodin wytworzono trwałe poczucie sprawowania kontroli. Mogli oni nadal wybierać, w którym dniu ucze- stniczyć w jakich zajęciach, nadal opiekowali się swoimi roślinkami i dalej mieli poczucie, że mogą wpływać na to, co im się przydarzy — Bycie zniechęconym często oznacza poddanie się niepowodzaniiu, Daniel Defoe Dola i niedola stawnej Moll Fianders, 1722 604 Rozdział 14 nawet wówczas, gdy program został zakończony. Odmiennie było w ba- daniu Schulza — gdy się zakończyło, studenci zaprzestali swoich wizyt. Ci, którzy mogli wpływać na odwiedziny studentów, nagle utracili mo- żliwość takiej kontroli. Powstaje pytanie, co się dzieje, gdy ludzie uzy- skują poczucie kontroli, lecz wkrótce się ją im odbiera? Niestety, inter- wencja Schulza miała niezamierzony efekt: z upływem czasu ludzie, u których wytworzono poczucie kontroli, funkcjonowali coraz gorzej (Schulz, Hanusa, 1978). W porównaniu z osobami z grupy kontrolnej, ich zdrowie szybciej się pogarszało i częściej umierali (zobacz prawy wy- kres na rycinie 14.3). Badanie to wywarło duży wpływ na wiele progra- mów, w których dobrowolnie uczestniczyli studenci, odwiedzając mie- szkańców domów opieki, więzień i szpitali psychiatrycznych. Były to programy korzystne na krótką metę, jednak czyniły więcej złego niż do- brego po ich zakończeniu. W sumie więc mogliśmy się przekonać, że poczucie kontroli nad tym, co się nam przydarza, jest korzystne i pomaga radzić sobie ze światem, który jest często nieobliczalny i brutalny. Świadomość kontroli ma zwią- zek z korzystniejszą adaptacją do przewlekłej choroby, większą odporno- ścią na nią, a wśród mieszkańców domów opieki — z lepszym zdrowiem i przystosowaniem (Rodin, 1986; Taylor, Brown, 1988). Badanie Schulza (1976) sugeruje, że konsekwencje stopnia spostrzeganej kontroli są tak ważne, że powinniśmy być bardzo ostrożni z wprowadzaniem jej, a na- stępnie odbieraniem. Skutki posiadania kontroli i jej utraty nie różnią się od jej braku. Kończymy ten fragment ostrzeżeniem. Choć istnieje związek między spostrzeganą kontrolą ą zdrowiem somatycznym, to nie należy go jednak przeceniać. Jak zauważyła Susan Sontag (1978, 1988), gdy społeczeństwo zostaje dotknięte plagą śmiertelnej, lecz słabo rozpoznanej choroby, takiej jak gruźlica w XIX w., a AIDS dziś, jest to często traktowane jako kara za ludzką niedoskonałość, jak brak wiary, słabość moralna czy złamane serce. W rezultacie ludzie często obwiniają siebie za chorobę, nawet do tego stopnia, że nie poszukują skutecznego jej leczenia. Rozmiar, w jakim poczucie kontroli wywiera wpływ na zdrowie so- matyczne, jest do pewnego stopnia paradoksalny. Z jednej strony jest korzystne dla ludzi, gdy odczuwają, że kontrolują swą chorobę, tak jak w przypadku wcześniej opisanych pacjentów z nowotworem. Z drugiej jednak strony związane z tą strategią ryzyko polega na tym, że jeśli ko- muś się nie powiedzie, to może obwiniać siebie i mieć poczucie porażki. Tragiczne jest, że choroby, takie jak rak, mogą być śmiertelne, niezależnie od tego, jak silny jest stopień odczuwanej kontroli. Wzmaga to jedy- nie tragedię, jeżeli poważnie chorzy mają poczucie moralnej słabości i obwiniają siebie za chorobę, która była nie do uniknięcia. Tak więc, nawet jeśli istnieje psychologiczny składnik choroby, najlepiej jest uni- kać samoobwiniania i poszukiwać najlepszego z dostępnych sposobu le- czenia. Wyjaśnianie negatywnych wydarzeń: wyuczona bezradność. Przeko- naliśmy się, że wydarzenia życiowe są spostrzegane jako bardziej stresu- jące, gdy człowiek odczuwa, że ma małą kontrolę nad nimi lub w ogóle jej nie ma. Drugim ważnym czynnikiem warunkującym stres są przyczyny owego wydarzenia, jakich dopatrują się ludzie. Weźmy na przykład dwój- kę studentów pierwszego roku, którzy otrzymali oceny niedostateczne ze Zdrowie i środowisko 605 swego pierwszego kolokwium. Studentka wyjaśnia sobie: „Założę się, że ten profesor celowo przygotował tak trudne zadania, by zmobilizować nas do lepszej pracy. Muszę się więcej pouczyć. Jeśli naprawdę przygotuję się porządnie do następnego kolokwium, to z pewnością je zdam". Stu- dent natomiast mówi do siebie: „No nie, myślę że naprawdę nic nie po- trafię! Martwiłem się, że nie jestem dostatecznie mądry, by dać sobie radę w college'u, ale czy kiedykolwiek zrobiłem coś dobrze!" Jak sądzisz, ko- mu powiedzie się na następnym kolokwium? Oczywiście studentce, po- nieważ wyjaśniła swą słabą ocenę w sposób bardziej sobie pochlebiający i dający jej poczucie większej kontroli. Natomiast inaczej jest w przypadku studenta, który ma tendencję sytuować siebie w stanie wyuczonej bez- radności, wierząc, że nie może nic zrobić, by poprawić swą ocenę. Wyuczona bezradność jest pesymistycznym, nie prowadzącym do przystosowania sposobem wyjaśniania negatywnych zdarzeń (Abram- son, Seligman, Teasdale, 1978). Trzy sposoby wyjaśniania mogą prowa- dzić do pesymizmu, mianowicie spostrzeganie przyczyn niepomyślnego wydarzenia jako a) stabilnego (długotrwałego) w odróżnieniu od nie- stabilnego (krótkotrwałego); b) wewnętrznego (coś związanego z tobą) w przeciwieństwie do zewnętrznego (to nie dotyczy ciebie); c) global- nego (coś, co wpływa na ciebie w wielu rozmaitych sytuacjach) w od- różnieniu od specyficznego (oddziałuje na ciebie w jednej tylko sytuacji). Zgodnie z teorią wyuczonej bezradności czynienie stabilnych, wewnę- trznych i globalnych atrybucji w odniesieniu do negatywnych wydarzeń prowadzi do depresji, zniechęca do wysiłku i utrudnia uczenie się (patrz ryć. 14.4). Student wierzy, że przyczyna jego złej oceny jest stabilna (brak inteli- gencji będzie trwał zawsze), wewnętrzna (przyczyna wstydu tkwi w nim) i globalna (brak inteligencji ujawnia się w wielu rozmaitych sytuacjach, a nie tylko przy rozwiązywaniu zadań). Ten rodzaj wyjaśnień prowadzi do wyuczonej bezradności, powodując depresję, zmniejszenie chęci do jakichkolwiek wysiłków oraz niezdolność do uczenia się nowych rzeczy. Studentka zaś sądzi, że przyczyna jej złej oceny jest niestabilna (następne kolokwium będzie łatwiejsze, a ona bardziej przyłoży się do nauki) i spe- cyficzna (jest mało prawdopodobne, by to, co spowodowało złą ocenę, mogło wpłynąć na coś innego, np. na wynik testu z angielskiego). Ludzie, którzy wyjaśniają niepomyślne wydarzenia w ten bardziej optymistyczny sposób, są mniej podatni na depresje i jest bardziej prawdopodobne, że lepiej wykonują różnorodne zadania (Peterson, Seligman, 1984; Sweeney, Andersen, Bailey, 1986). Bez trudu możesz zauważyć, że teoria wyuczonej bezradności jest mocno związana z teorią atrybucji, którą omawialiśmy w rozdziale 5. Teoretycy atrybucji zakładają, że postawy i zachowania zależą od sposo- bu, w jaki interpretujemy przyczyny zdarzeń. Zauważ, że nie znamy rze- czywistej przyczyny, z powodu której nasi hipotetyczni studenci nie zdali kolokwium. Bardziej — według teorii wyuczonej bezradności — ważne jest, jak ludzie spostrzegają owo niepowodzenie. Rzeczywiste przyczyny nie są, oczywiście, obojętne. Jeżeli studentom brak zdolności matematy- cznych, to prawdopodobnie w przyszłości również wypadną źle w roz- wiązywaniu zadań matematycznych. Natomiast często w życiu to, co aktualnie powoduje nasze zachowanie, nie jest tak jasne ani tak jedno- znaczne. W podobnych sytuacjach dokonywane przez ludzi atrybucje przyczyn ich problemów mogą być bardzo ważne. wyuczona bezradność: stan pesymizmu, który wynika z wyjaśniania negatywnego wydarzenia jako spowodowanego przez stabilne, wewnętrzne i globalne czynniki; wyuczona bezradność powoduje depresję, zniechęca do wysiłku i utrudnia uczenie się nowego materiału atrybucja stabilna: przeświadczenie, że przyczyna zdarzenia jest spowodowana przez czynniki, które nie zmienią się wraz z upływem czasu (np. twoja inteligencja), przeciwne do czynników niestabilnych, które zmieniają się w czasie (np. wysiłek włożony w wykonanie zadania) atrybucja wewnętrzna: przeświadczenie, że przyczyna zdarzenia jest spowodowana twoimi właściwościami (np. zdolności lub wysiłek), przeciwnymi do czynników, które są względem ciebie zewnętrzne (np. trudność zadania) atrybucja globalna: przeświadczenie, że przyczyna zdarzenia zależy od czynników, które występują w wielu różnych sytuacjach (np. inteligencja, która wpływa na wykonanie różnych zadań w wielu dziedzinach), przeciwstawne do przeświadczenia, że przyczyna jest specyficzna i dotyczy tylko ograniczonej liczby sytuacji (np. zdolności muzyczne, które wpłyną na wykonanie zadań w trakcie kursu gry na jakimś instrumencie, ale nie w innych dziedzinach) 606 Rozdział 14 TEORIA WYUCZONEJ BEZRADNOŚCI Niestabilna, zewnętrzna, specyficzna atrybucja t Niedostateczny %, ^ z kolokwium. No dobrze, ' (założę się, że profesor '^ celowo zadał tak trudne ' zadanie, l muszę przyznać, że trzeba się bardziej przyłożyć do nauki. Wzmożony wysiłek Polepszone wykonanie Stabilna, wewnętrzna, globalna atrybucja Niedostateczny z kolokwium. Obawiałem się, że nie jestem wystarczająco 3 inteligentny, by studiować, \ i teraz wiem, że to y prawda. J Wyuczona bezradność (depresja, brak chęci do wysiłku, słabe uczenie się) Słabe wykonanie RYCINA 14.4. Teoria wyuczonej bezradności By zbadać związek między wyuczoną bezradnością a osiągnięciami akademickimi, Timothy Wilson i Patricia Linville (1982) przeprowadzili badanie z udziałem studentów pierwszego roku. Przypuszczali, że wielu z nich ma trudności w nauce ze względu na niszczący wzorzec przypi- sywania przyczyn. Trudności z przystosowaniem się do nowego akade- mickiego i społecznego środowiska sprawiają, że w pierwszym roku nauki w college'u prawie każdy napotyka jakieś przeszkody. Wynika to z tego, że na ogół nie zdajemy sobie sprawy, jak powszechne są problemy z przy- stosowaniem się, a zamiast tego przypisuje się za nie winę swoim indy- widualnym właściwościom, nie bardzo dającym się zmienić — jest to więc ten rodzaj atrybucji, który prowadzi do wyuczonej bezradności. Próbowaliśmy zwalczyć ten pesymizm, dostarczając studentom obie- ktywną informację na temat niestabilnej natury problemów związanych z początkiem życia akademickiego. W Duke University studenci pier- wszego roku, których akademickie funkcjonowanie analizowano, wzięli udział w ankiecie, o której sądzili, że jest badaniem związanym z wyższą uczelnią. W warunkach eksperymentalnych, kiedy starano się wywrzeć zamierzony wpływ, powiedziano im, że otrzymają wyniki wcześniej- szych badań tego samego rodzaju, by zapoznali się z zadawanymi im później pytaniami. Przeglądali więc dane statystyczne pokazujące, że na pierwszym roku osiągnięcia na uczelni są dość skromne, ale później po- prawiają się. Dodatkowo eksperymentator pokazywał nagrane na taśmie Zdrowie i środowisko 607 0,4 .--W 0,2 0,1 -<3,1 100 90 80 70 60 SO Oddziaływanie Warunki kontrolne Oddziaływanie Warunki kontrolne RYCINA 14.5. Zwalczanie wyuczonej bezradności u studentów pierwszego roku. W tej części eksperymentu, w której wywierano zamierzony wpływ, studenci dowiadywali się, że przyczyny słabych osiągnięć na pierwszym roku mogą być tylko czasowe. Prowadziło to do polepszenia ich przeciętnych ocen i zmniejszało prawdopodobieństwo rezygnacji ze studiów (zaczerpnięto z: Wilson, Linville, 1982) wideo wywiady z czterema studentami wyższych lat, którzy opowiadali o swoich słabych ocenach w pierwszym roku nauki, a które od tamtego czasu znacząco się poprawiły. Krótko mówiąc, przesłanie do badanych zmierzało do uświadomienia im, że przyczyny słabych ocen są często tylko czasowe. Zakładano, że ten prosty komunikat pomógłby zapobiec wyuczonej bezradności, wzma- gając motywację do większego wysiłku i likwidując niepotrzebne zamar- twianie się brakiem zdolności. Sądząc po przyszłych osiągnięciach stu- dentów, oczekiwanie to zostało zrealizowane. W porównaniu z osobami z grupy kontrolnej, które brały udział w badaniu, lecz nie oglądały danych statystycznych ani nie wysłuchały nagranych wywiadów, studenci z gru- py eksperymentalnej poprawili swoje oceny jeszcze bardziej w roku na- stępnym i byli mniej skłonni do rezygnacji ze studiów (patrz ryć. 14.5). Podobne rezultaty uzyskano w późniejszych badaniach na University of Virginia (Wilson, Linville, 1985) oraz ze studentami belgijskimi (Van Over- walle. De Metsenaere, 1990). Ponieważ dokonywane atrybucje nie były bezpośrednio mierzone w badaniu Wilsona i Linville (1982), możemy jedynie wnioskować, że studenci poprawili swe oceny dzięki korzystnym zmianom w swych atrybucjach. Niemniej w wielu innych badaniach dokonano bezpośred- nich pomiarów tworzonych w nich atrybucji i stwierdzono, że ludzie wyjaśniający niekorzystne wydarzenia w sposób optymistyczny cieszą się lepszym zdrowiem oraz mają większe osiągnięcia szkolne i zawodo- we. Peterson, Seligman i Vaillant (1988) przebadali dane mężczyzn, któ- rzy ukończyli Harvard University w okresie ostatnich pięćdziesięciu lat. W 1964 r., mając dwadzieścia pięć lat, wypełnili kwestionariusz doty- czący swych doświadczeń z czasów drugiej wojny światowej. Bada- cze oznakowali wydarzenia, w odniesieniu do których odpowiedzi od- zwierciedlały pesymistyczny styl atrybucji udzielanych odpowiedzi (tzn. Gdyby umysł biedził się jedynie wydobywaniem tego, co najgorsze w każdym nieprzyćłiylnyni wydarzeniu, to nigdy nie zapragnąłby nieszczęścia. — Samuel JRichardson, 1747 608 Rozdział 14 Różnica między optymizmem a pesymizmem jest zabawna: optymista dostrzega ciastko z dziurką, natomiast pesymista dostrzega tylko dziurę. — McLandburgh Wilson 1915 przypisywali negatywne wydarzenia działaniu stabilnych, wewnętrz- nych i globalnych przyczyn), w odróżnieniu od optymistycznego stylu atrybucji (tzn. przypisywania negatywnych wydarzeń działaniu niesta- bilnych, zewnętrznych i specyficznych przyczyn). Interesujące było, że mężczyźni, którzy w wieku dwudziestu pięciu lat ujawniali styl pesy- mistyczny, częściej zapadali na zdrowiu w wieku czterdziestu, pięćdzie- sięciu i sześćdziesięciu lat (patrz także Nolen-Hoeksema, Girgus, Selig- man, 1986; Scheier i in., 1990; Seligman, Schulman, 1986; Snyder, Irving, Andersen, 1991). Konkludując, stwierdziliśmy, że kiedy ludzie doświadczają początko- wo zdarzeń negatywnych, takich jak niepowodzenie w teście, to dwa ro- dzaje spostrzegania społecznego określają, na ile stresujące będzie to wy- darzenie: a) stopień kontroli, który ich zdaniem mają nad danym wyda- rzeniem; b) sposób, w jaki wyjaśniają przyczyny wydarzenia. Poczucie kontroli i optymistyczny styl atrybucji są związane z lepszym przystoso- waniem psychologicznym i somatycznym. Ci, którzy mają poczucie braku kontroli lub wyjaśniają przyczyny zdarzeń w kategoriach pesymistycz- nych (tzn. doznają wyuczonej bezradności), są bardziej skłonni do zapa- dania na zdrowiu oraz doświadczają kłopotów w życiu akademickim i za- wodowym. Władza naszej psychiki nad ciałem jest oczywiście ograniczo- na. Niemniej badania pokazują, że zarówno spostrzeganie zdolności do kontrolowania, jak i brak wyuczonej bezradności są korzystne i ułatwiają radzenie sobie z trudnościami, których dostarcza życie. Wykorzystanie ustaleń psychologii społecznej do doskonalenia nawyków zdrowotnych Niezwykle korzystne byłoby skłonienie ludzi do zmiany nawyków zwią- zanych ze zdrowiem, jak rzucenie palenia, pozbycie się nadwagi, sto- sowanie zdrowszej diety i tak dalej. Jak już wspomnieliśmy wcześniej, Amerykanie uczynili postęp w doskonaleniu nawyków służących zdrowiu, jednak w innych obszarach nie działają szczególnie dobrze. W jaki sposób psychologia społeczna może pomóc ludziom działać tak, by sprzyjało to zdrowiu? Zdrowie i środowisko 609 jest to obszar, w którym psychologia społeczna jest szczególnie pomoc- na, ujawniając to, co wiemy o wpływie społecznym i interakcji społe- cznej. Amerykanie osiągnęli niekwestionowany sukces, doskonaląc niektóre ze swych nawyków związanych ze zdrowiem. W 1993 r. ankietowe ba- dania Harrisa pokazały, że jedynie 24% dorosłych pali papierosy, co jest najniższym wskaźnikiem, jaki kiedykolwiek zanotowano („USA Today", March 12,1993). Ludzie są dziś bardziej niż jeszcze kilka lat temu skłonni unikać żywności zawierającej dużo cholesterolu, a także więcej kobiet aniżeli dawniej poddaje się obecnie badaniom wykorzystującym rozmaz w celu wykrycia raka. Jednakże w wielu innych ważnych obszarach związanych ze zdrowiem nasze działanie nie jest tak skuteczne. To samo badanie Harrisa ustaliło, że 66% Amerykanów ma nadwagę — więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Inne badania ujawniły, że ludzie piją więcej alkoholu, mniej ćwiczą i mniej czasu poświęcają na sen niż pięć lat temu („Scientific American", September, 1986). Wreszcie, ostatnie takie bada- nia ujawniły, że zagrożeni AIDS nie stosują wystarczających zabezpie- czeń, aby zapobiec chorobie. Spośród tych, którzy stwierdzili, że w ubie- głym roku mieli więcej niż jednego partnera seksualnego, zdecydowana większość nie używała prezerwatyw przynajmniej przez jakiś czas. Je- dynie 17% potwierdziło, że stosowało ją w czasie każdego stosunku („Science News", August 31, 1991). W jaki sposób przekonać ludzi do zmiany nawyków związanych ze zdrowiem? Pomyśl — wykorzystując to, czego się wcześniej dowiedzia- łeś — jak byś próbował to zrobić. Jednym ze sposobów zmiany postaw, jak to przedstawiliśmy w rozdziale 8, jest próba zastraszenia, by zostały przyswojone nawyki służące zdrowiu. Na przykład moglibyśmy pokazać realistyczne obrazy osoby, która umiera z powodu AIDS, dołączając in- formację, że każdemu, kto nie będzie uprawiać seksu w sposób bezpie- czny, może się to przytrafić. Jak pokazano w rozdziale 8, apele nastawione na wzbudzenie strachu mogą działać, przynajmniej w pewnym zakresie, jeśli towarzyszy im ubezpieczająca informacja o tym, jak najlepiej poradzić sobie z danym problemem. Kiedy jednak przychodzi zmienić oporne, silnie zakorzenione nawyki związane ze zdrowiem, wtedy apele wywołujące strach mogą odnieść ograniczony efekt. Wielu palaczy dostrzegło ogłoszenia usiłujące ich za- straszyć i skłonić do wyrzucenia papierosa, jednak ciągle mają z tym trud- ności. Kłopot polega na tym, że w przypadku wielu problemów zdro- wotnych trzeba radykalnie zniszczyć potężne bariery. Weźmy pod uwagę stosowanie prezerwatyw. Większość ludzi jest świadoma tego, że AIDS jest poważnym problemem i że stosowanie prezerwatyw stwarza pewne zabezpieczenie przed zakażeniem. Ciągle jednak zadziwiająco mało osób je stosuje. Wielu uważa, że prezerwatywy są niewygodne i pozbawiają współżycie romantyzmu, jak również przypominają o chorobie — czymś, o czym nie chcą pamiętać, gdy uprawiają seks. Gdy pojawia się zacho- wanie seksualne, odzywa się silna tendencja do zaprzeczania — w tym przypadku, do uznania, że choć AIDS jest poważnym problemem, to jed- nak nam nie zagraża. Co można zrobić, by zmienić tę potencjalnie śmier- telną postawę? / Jedną z najważniejszych wskazówek, którą daje psychologia społeczna, jest, że aby zmienić czyjeś zachowanie, trzeba zmienić jego samoocenę w taki sposób, by działała na jego korzyść — psychologicznie — by Publiczne palenie, tak jak publiczne spluwanie, staje się nie akceptowanym społecznie nawykiem. -- Ellen Goodman, 1988 610 Rozdział 14 Szok przyszłości l—l szarpiący nerwy stres i dezorientacja, które wzniecamy w ludziach, poddając ich zbyt wielkim zmianom w zbyt krótkim czasie. — Alvin Toffier Szofe przyszłości, 1970 zmieniała zachowanie. Czyniąc tak, mają o sobie dobre mniemanie, pod- trzymują swoją samoocenę. Brzmi to znajomo? Jest to podstawowa zasada teorii dysonansu poznawczego, omówionego w rozdziale 3. Jak możesz sobie przypomnieć, jeden z autorów pokazał ostatnio, że zasady teorii dysonansu poznawczego mogą być zastosowane do stworzenia nawyków korzystniejszych dla zdrowia, takich jak częstsze stosowanie prezer- watyw. Aronson, Fried i Stone (1991; Stone, Aronson, Crain, Winslow, Fried, w druku) poprosili studentów college'u o przygotowanie mowy na temat niebezpieczeństw związanych z AIDS i uzasadniającej stosowa- nie prezerwatyw „za każdym razem, gdy uprawiasz seks". Studenci wy- głaszali je przed kamerą wideo, wiedząc, że nagranie to zostanie odtwo- rzone uczniom szkoły średniej. Czy wygłoszenie tego referatu wystarczyło do zmiany ich zachowań i sprawiło, że sami chętniej stosowali prezer- watywy? Jak się mogliśmy przekonać w rozdziale 3, odpowiedź jest twierdząca tylko wówczas, gdy studenci również przypomnieli sobie swoje niepo- wodzenia związane ze stosowaniem prezerwatyw. Stwierdzali, że szcze- gólnie trudne, zawstydzające, czy „niemożliwe" było użycie prezerwa- tywy. Ci byli najbardziej świadomi własnej hipokryzji — to znaczy te- go, że zalecali uczniom szkół średnich zachowania, których sami nie re- alizowali. Ponieważ nikt nie lubi się czuć hipokrytą, stąd badani musieli wykonać działania stabilizujące ich zaburzoną samoocenę. Prostą drogą było praktykowanie tego, co zalecało się innym. Właśnie to ustalił Aron- son i jego współpracownicy: studenci w fazie badań zmierzającej do wy- wołania uczucia hipokryzji okazywali największą chęć do stosowania w przyszłości prezerwatyw i rzeczywiście zaczęli kupować ich dużo więcej niż studenci, u których nie wywołano uczucia hipokryzji. Badanie Aronsona i jego współpracowników (1991) nad stosowaniem prezerwatyw jest jeszcze jedną ilustracją znanego zjawiska, że czasem naj- lepszym sposobem na zmianę czyjegoś zachowania jest zmiana interpre- tacji samego siebie i sytuacji społecznej. Nie poczyniono żadnej próby bezpośredniej zmiany zachowania badanego (stosowania przez nich pre- zerwatyw). Nie byli nagradzani za ich stosowanie, nie podano im także żadnej informacji, która by mówiła, co się zdarzy, jeśli nie będą tego robić. Zamiast tego, badacze zmienili sposób, w jaki badani zinterpretowali swo- je niepowodzenie w użyciu prezerwatyw. W warunkach wyzwalających poczucie hipokryzji niestosowanie prezerwatyw uzyskało nowe znacze- nie. Wcześniej studenci prawdopodobnie traktowali używanie prezerwa- tyw jako niezbyt istotne; niezależnie od wszystkiego z pewnością nigdy nie zaraziliby się AIDS. Po przygotowaniu przemówienia dla uczniów szkoły średniej i zastanowieniu się nad własnym zachowaniem w prze- szłości, niestosowanie zabezpieczeń nabrało zupełnie nowego znaczenia: stało się pozbawionym skrupułów, pełnym hipokryzji działaniem i — już wkrótce! — studenci zdecydowali o częstszym stosowaniu prezer- watyw. Nie możemy nie docenić tego ważnego psychospołecznego prze- słania: jednym z najlepszych sposobów rozwiązywania praktycznych pro- blemów jest zmiana interpretacji danej sytuacji. Obecnie zastanowimy się, jak to przesłanie można wykorzystać względem innego ważnego źródła wpływów na nasze zdrowie i dobre samopoczucie — mianowicie do śro- dowiska, w którym żyjemy. Zdrowie i środowisko 611 We wcześniejszej części tego rozdziału omawialiśmy wpływy stresu na zdrowie ludzi i ustalaliśmy, co takiego jest w danym wydarzeniu, że czyni je stresującym. Gdy zasiedlamy Ziemię w alarmującym tempie, nasz świat staje się miejscem stwarzającym nam coraz więcej trudności. Czy kiedykolwiek znalazłeś się w korku ulicznym i rozładowałeś swój gniew i frustrację, naciskając klakson? Albo czy drażnił cię hałas samo- chodów, samolotów, a także głośnych przyjęć? Jeśli tak, to właśnie śro- dowisko było źródłem twego stresu. Co zatem sprawia, że identyczne zjawiska — takie jak głośna muzyka — raz mogą dostarczać przyje- mności, a innym razem wywołują rozdrażnienie? Zapewne znasz już od- powiedz na to pytanie. Otóż zależy to od tego, jak ludzie spostrzegają i interpretują swoje środowisko — a więc, na przykład, w jakim stopniu w swoim przekonaniu kontrolują muzykę i panują nad nią. Jednocześnie z analizą poświęconą związkom psychologii społecznej i zdrowia zajmiemy się rolą spostrzegania społecznego w określaniu te- go, czy środowisko jest dla nas źródłem stresu, podobnie jak w przy- padku roli spostrzeganej kontroli. W uzupełnieniu rozważań poświę- conych wpływom środowiska istotne jest jednak, by omówić wpływy wywierane nań przez ludzi. Niewiele problemów wymaga tak pilnej interwencji, jak szkody, które wyrządzamy otaczającemu nas światu, a mianowicie: zatruwanie powietrza i wody, odpady toksyczne, prze- ludnienie, globalne ocieplenie czy niszczenie lasów podzwrotnikowych. Podobnie jak omawialiśmy sposoby postępowania psychologów społe- cznych prowadzące do zmiany naszych nawyków związanych ze zdro- wiem, przedstawimy sposoby zastosowania techniki wywierania wpływu społecznego, skłaniające nas do harmonijnego współbrzmienia z wymo- gami środowiska. Spostrzeganie społeczne a środowisko: interpretowanie stresorów środowiskowych W pewnym sensie środowisko zawsze było dla nas źródłem stresu. Za- pominamy czasem, siedząc w wygodnych, dobrze ogrzanych domach, jedząc żywność kupioną w sklepie spożywczym, jak cienka jest nić na- szego istnienia. Naszym przodkom nie był obcy głód — wystarczyły złe zbiory lub nieudany sezon łowiecki. Surowe zimy obficie zbierały ofiary, podobnie jak choroby, które rozprzestrzeniały się w sposób nie kontro- lowany, czy to z powodu zakażenia wody do picia, czy złych warunków sanitarnych. U progu XXI w. potrafimy już opanować większość środo- wiskowych niebezpieczeństw, które niegdyś dziesiątkowały naszych przodków (choć, paradoksalnie, w wielu rejonach świata głód i możliwe do uniknięcia choroby są główną przyczyną śmierci). Stało się jednak tak, że gdy ludzie uczyli się poskramiać środowisko, jednocześnie je niszczyli. Jak zobaczymy w dalszej części tęgo rozdziału, rasa ludzka systematycz- nie zatruwa planetę, istnieje więc pilna konieczność powstrzymania owe- go procesu dewastacji. Wraz z postępem cywilizacji tworzymy nowe stresory tzw. cywiliza- cyjne, z którymi nasi przodkowie nigdy się nie spotkali. Rozważmy życie Ziemia, które niewłaściwie używamy, i żywe stworzenia, które zabijamy, wezmą w końcu na nas odwet; eksploatując nasze środowisko, obniżamy jakość własnej przyszłości. — Marya Mannes, 1958 612 Rozdział 14 Podczas gdy środowisko może wywierać na nas presję, my także wywieramy na nie nacisk. plemienia Mabaan, które żyje w Sudanie w Afryce, niedaleko równika. Podczas badań w 1962 T., wykonanych przez Samuela Rosena i jego współ- pracowników, była to kultura prawie nie tknięta przez współczesną cy- wilizację. Ludzie mieszkali w bambusowych szałasach, ubierali się skąpo, a ich pożywieniem było ziarno, ryby i drobna zwierzyna. Ich środowisko było spokojne i nie zatłoczone, wolne od stresorów znanych we współ- czesnym życiu. Nie było więc zakłócających sen hałasów wywoływanych przez klaksony i ciężarówki, korków ulicznych trwających do końca dnia ani zagrożenia przestępstwem. Rosen i jego koledzy stwierdzili, że w po- równaniu z dorosłymi w Stanach Zjednoczonych, u członków Mabaan rzadziej występowało nadciśnienie, zaobserwowano mniejszą otyłość, a zdecydowanie lepszy słuch. Nie możemy być oczywiście pewni, że brak współczesnych stresorów środowiskowych, takich jak problemy ze zurbanizowanym życiem, de- cydował o doskonałym stanie zdrowia członków plemienia Mabaan. Na- wet jednak gdyby tak było, możemy nie wierzyć, iż życie we współ- czesnych zurbanizowanych rejonach jest zawsze stresujące i pociąga za sobą problemy zdrowotne — wystarczy przpomnieć sobie Beatrice Co- le, która doskonale funkcjonowała w samym centrum Nowego Jorku. Jak już zauważyliśmy, to samo obiektywnie zdarzenie, takie jak niezda- rne egzaminu, jest w pewnych sytuacjach doświadczane jako stresujące, natomiast w innych nie. W jakich zatem warunkach czynniki związane ze współczesnym środowiskiem, jak hałas i zatłoczenie, będą powodo- wać stres? Psychologowie społeczni przeprowadzili wiele badań, by zna- leźć odpowiedź. Hałas. Michael i Jeanne Schatzki postanowili uciec od pośpiechu i krzątaniny życia w mieście. Po długim poszukiwaniu znaleźli w końcu zakątek, który wydawał się idealnym miejscem — dom stojący na końcu ślepej uliczki w przepięknym, odosobnionym sąsiedztwie Far Hilis w New Jersey. „Nadeszła wiosna — mówi pan Schatzki — i siedzieliśmy 612 Rozdział 14 Podczas gdy środowisko może wywierać na nas presję, my także wywieramy na nie nacisk. plemienia Mabaan, które żyje w Sudanie w Afryce, niedaleko równika. Podczas badań w 1962 r., wykonanych przez Samuela Rosena i jego współ- pracowników, była to kultura prawie nie tknięta przez współczesną cy- wilizację. Ludzie mieszkali w bambusowych szałasach, ubierali się skąpo, a ich pożywieniem było ziarno, ryby i drobna zwierzyna. Ich środowisko było spokojne i nie zatłoczone, wolne od stresorów znanych we współ- czesnym życiu. Nie było więc zakłócających sen hałasów wywoływanych przez klaksony i ciężarówki, korków ulicznych trwających do końca dnia ani zagrożenia przestępstwem. Rosen i jego koledzy stwierdzili, że w po- równaniu z dorosłymi w Stanach Zjednoczonych, u członków Mabaan rzadziej występowało nadciśnienie, zaobserwowano mniejszą otyłość, a zdecydowanie lepszy słuch. Nie możemy być oczywiście pewni, że brak współczesnych stresorów środowiskowych, takich jak problemy ze zurbanizowanym życiem, de- cydował o doskonałym stanie zdrowia członków plemienia Mabaan. Na- wet jednak gdyby tak było, możemy nie wierzyć, iż życie we współ- czesnych zurbanizowanych rejonach jest zawsze stresujące i pociąga za sobą problemy zdrowotne — wystarczy przpomnieć sobie Beatrice Co- le, która doskonale funkcjonowała w samym centrum Nowego Jorku. Jak już zauważyliśmy, to samo obiektywnie zdarzenie, takie jak niezda- nie egzaminu, jest w pewnych sytuacjach doświadczane jako stresujące, natomiast w innych nie. W jakich zatem warunkach czynniki związane ze współczesnym środowiskiem, jak hałas i zatłoczenie, będą powodo- wać stres? Psychologowie społeczni przeprowadzili wiele badań, by zna- leźć odpowiedź. Hałas. Michael i Jeanne Schatzki postanowili uciec od pośpiechu i krzątaniny życia w mieście. Po długim poszukiwaniu znaleźli w końcu zakątek, który wydawał się idealnym miejscem — dom stojący na końcu ślepej uliczki w przepięknym, odosobnionym sąsiedztwie Far Hilis w New Jersey. „Nadeszła wiosna — mówi pan Schatzki — i siedzieliśmy Zdrowie i środowisko 613 na ławeczce z tyłu domu. Powiedziałem do Jeanne: »Wiesz, coś cholernie dużo tych samolotów w górze«. Spojrzałem do góry, a tam sunął jeden po drugim" („New Yorker", October 21, 1991, s. 31). Okazało się, że Federalna Administracja Lotnictwa Cywilnego (FAA) zmieniła właśnie schemat lądowań na lotnisku w Newark, trzydzieści pięć mil stamtąd. Podczas gdy samoloty lądujące i startujące z lotniska w Newark latały zwykle w pewnej odległości od Far Hilis, obecnie trzysta odrzutowców dziennie przelatywało bezpośrednio nad domem Schatzkich. Dobrze wiadomo, że powtarzający się hałas prowadzi w końcu do utraty słuchu. Samuel Rosen i jego współpracownicy (1962) przypisywali nadzwyczajny słuch członków plemienia Mabaan częściowo temu, że środowisko, w którym żyli, było w porównaniu ze współczesnym zur- banizowanym rejonem nadzwyczaj ciche. Czy głośne hałasy są zawsze stresujące dla człowieka? Odpowiedz, jak można wnioskować na pod- stawie naszej wcześniejszej analizy poświęconej stresowi i zdrowiu, za- leży od tego, jak ludzie interpretują hałas i jaki stopień kontroli nad nim odczuwają. Wielu z nas dobrowolnie idzie na koncerty rockowe, gdzie muzyka jest nadzwyczaj głośna, głośniejsza niż dźwięk przelatu- jącego odrzutowca. Inni uciekają przed pośpiechem, krzątaniną i hałasem panującymi w zurbanizowanym życiu, zaszywając się w zaciszu swego mieszkania. W przeciwieństwie do nich Michael i Jeanne Schatzki nie mieli wyboru i nie mogli uciec od ryku odrzutowców przelatujących nad ich domem. Mimo tych przekonujących przykładów nie możemy mieć pewności, że wielkość spostrzeganej kontroli eliminuje stresowe konsekwencje ha- łasu. Należałoby przeprowadzić dobrze kontrolowane eksperymenty. Szczęściem taką właśnie serię badań wykonali David Glass i Jerome Singer (1972). Typowy eksperyment wyglądał następująco: badanym dano do rozwiązania kilka zadań, jak złożone dodawanie czy zrobienie korekty. Podczas pracy słyszeli wybuchy hałasu, które były podobne do odgłosów, jakie wydaje powielacz czy maszyna do pisania. Natężenie wynosiło 108 decybeli, a więc odpowiadało hałasowi pracującej nitownicy lub hałasowi startującego dużego pasażerskiego odrzutowca. W jednej z faz eksperymentu emisje hałasu miały nieprzewidywalną długość i nie dające się przewidzieć przerwy w okresie dwudziestopię- ciominutowej sesji. W drugiej fazie badani słyszeli tę samą sekwencję ha- łasów, lecz mieli poczucie kontroli nad nimi. Eksperymentator powiedział im, że w każdej chwili mogą powstrzymać hałas, naciskając przycisk. „To, czy naciśniesz ten przycisk czy nie, zależy tylko od ciebie — wyjaśnił. — Wolelibyśmy, byś tego nie robił, jednak decyzja należy do ciebie" (Glass, Singer, 1972, s. 64). Ważne jest to, że w rzeczywistości nikt nie skorzystał z przycisku. Tak więc w tej fazie badani słyszeli ten sam hałas co w fazie uniemożliwiającej kontrolę; jedyna różnica polegała na tym, że byli przekonani, iż mogą się od niego uwolnić, kiedy tylko zechcą. Eksperyment zawierał również trzecią fazę, w której jego uczestnicy roz- wiązywali swoje zadania w ciszy i spokoju. Badani, pracujący dotychczas w tych zróżnicowanych warunkach, rozwiązywali teraz nowe problemy bez udziału dźwięków z zewnątrz. Znaczące jest to, że hałas wywierał mały wpływ w czasie trwania owej początkowej dwudziestopięciominutowej sesji. Jak długo zadanie nie by- ło zbyt skomplikowane, tak długo badani znosili czy wręcz ignorowali nieprzyjemne hałasy, wykonując zadanie tak samo dobrze, jak ci, którzy Hałas, p. Smród w uchu [...j Główny wytwór i autentyczny znak cywilizacji. — Ambrose Bierce, The Devil's Dictionary, 1911 Rozdział 14 pracowali w ciszy. Natomiast inny obraz reakcji się pojawił w drugiej sesji, gdy każdy mógł wybierać między zgiełkiem a ciszą. Jak możesz zobaczyć na rycinie 14.6, ci, którym aplikowano nie kontrolowane hałasy, popełniali tu znacząco więcej błędów niż ci, którzy w czasie pierwszej sesji nie doświadczyli takich zakłóceń. A co w przypadku ludzi, którzy słyszeli te hałasy, lecz byli przekonani, że mogą je kontrolować? Jak po- kazuje rycina 14.6, ci wykonywali swoje zadania prawie tak dobrze jak badani, którzy w ogóle nie słyszeli hałasu. Gdy wiemy, że w każdej chwili możemy go wyłączyć, to jest on znacznie łatwiejszy do tolerowania i nie wpływa na naszą pracę — nawet wówczas, gdy badani nigdy z tej mo- żliwości nie skorzystali. Dlaczego hałas pogarsza efekty wykonywanego zadania wówczas, gdy już się zakończył i dlaczego tak się dzieje tylko wtedy, gdy nie można go kontrolować? Odpowiedź jest zawarta w tym, cośmy wcześniej mówili w odniesieniu do teorii wyuczonej bezradności. Jak wykazaliśmy, gdy badani są wcześniej poddani oddziaływaniu nie kontrolowanych, ne- gatywnych wydarzeń, to często próbują się z nimi uporać najlepiej, jak potrafią. Ludzie, którzy mieszkali w okolicy lotniska w Newark, gdzie wprowadzono nową organizację lądowań, początkowo walczyli z tym, nachodząc urzędników FAA, by protestować przeciwko ogłuszaniu przez odrzutowce. Jak długo czuli, że jest w ich staraniach jakiś postęp, hałas był prawdopodobnie mniej stresujący. Tak samo w badaniu przeprowa- dzonym przez Glassa i Singera (1972) ludzie początkowo kontrolowali dokuczliwe skutki hałasu, wytrzymując go i koncentrując się tak, jak tylko potrafili. Jeśli jednak negatywne, nie kontrolowane wydarzenia trwają na- dal mimo naszych najszczerszych wysiłków, by im zaradzić, wtedy po- jawia się bezradność (Abramson i in., 1978; Wortman, Brehm, 1975). Jedną z konsekwencji wyuczonej bezradności jest zmniejszenie chęci do wysiłku 50 40 30 10 Brak hałasu RYCINA 14.6. Hałas a spostrzeganie możliwości kontrolowania. Ludzie, którzy byli przekonani, że mogą kontrolować dokuczliwe dźwięki, pracowali prawie równie dobrze jak osoby, które w ogóle nie doświadczały hałasu w czasie badań (zaczerpnięto z: Glass, Singer, 1972) Zdrowie i środowisko 615 oraz trudność w uczeniu się nowego materiału. Tak więc badani, którzy nie umieli kontrolować hałasu w eksperymencie Glassa i Singera (1972), potrafili sobie z tym poradzić i początkowo dobrze rozwiązywać zadany im problem, jednak brak kontroli, którego doświadczyli, zebrał w końcu swoje żniwo powodując, że działali gorzej przy drugim zadaniu. W prze- ciwieństwie do nich, badani, którzy sądzili, że mogą kontrolować hałas, nigdy nie doświadczyli wyuczonej bezradności i dlatego mogli działać efektywnie w drugiej fazie działania. Niestety we współczesnym, zurbanizowanym życiu głośne dźwięki często nie poddają się kontroli i trwają znacznie dłużej niż początkowe dwudziestopięciominutowe sesje w badaniu Glassa i Singera (1972). Shel- don Cohen i jego współpracownicy pokazali, że ludzie narażeni na takie hałasy w rzeczywistym życiu reagują na nie tak jak osoby w fazie braku możliwości kontrolowania hałasu w badaniach Glassa i Singera (1972). Badali oni dzieci mieszkające w wieżowcach w Nowym Jorku, niedaleko ruchliwej autostrady (Cohen, Glass, Singer, 1973). Dzieci, które mieszkały na niższych piętrach, a więc były narażone na silniejszy uliczny hałas, czytały gorzej niż mieszkające na wyższych piętrach. W kolejnym badaniu Cohen wraz ze współpracownikami (1980,1981) przebadał dzieci, które chodziły do szkól w obrębie korytarza powie- trznego lotniska w Los Angeles. Ponad trzysta odrzutowców przelaty- wało tam każdego dnia, powodując niezwykle wysoki poziom hałasu. W porównaniu z dziećmi, które uczęszczały do cichych szkół (z uwzglę- dnieniem rasy, grupy etnicznej, zamożności i klasy społecznej), dzie- ci z hałaśliwych miejsc miały wyższe ciśnienie krwi, łatwiej się dekon- centrowały i łatwiej się poddawały podczas pracy nad trudnymi zada- niami. Wiele z tych trudności istniało nadal, kiedy przebadano dzieci powtórnie rok później, co sugeruje, że długotrwałe przebywanie w za- sięgu głośnego, nie kontrolowanego hałasu może wywołać poważne pro- blemy u dzieci. Częściowo z powodu tych badań podjęto ostatnio próby zmniejszenia natężenia hałasu oddziałującego na ludzi — na przy- kład, przez wykładanie ścian budynków materiałami dźwiękochłonnyni Częsty hałas jest nie dającym się uniknąć elementem miejskiego życia. Badania wykazały, że dzieci narażone na oddziaływanie stałego hałasu, wywoływanego np. przez samoloty, mają wyższe ciśnienie krwi, łatwiej się dekoncentrują i są bardziej skłonne do poddawania się, gdy napotykają jakieś trudności. Rozdział 14 [Opisywanie Londynu;] Ttamy bez towarzystwa l rozpusta bez przyjemności. — Edward Gibbon Menwirs, 1794 i instalowanie odpowiednich urządzeń w silnikach odrzutowców, by mniej hałasowały. Zatłoczenie. Ziemię zamieszkuje 5,4 miliarda ludzi — jest to więcej niż ogólna liczba żyjących do tej pory. Każdego dnia populacja zwiększą się o ćwierć miliona. Przy tym wskaźniku wzrostu liczba ta podwoi się przed upływem 2025 r. i będzie się podwajała w coraz krótszych odcin- kach czasu. Dwieście lat temu angielski duchowny Thomas Malthus ostrzegał, że liczba ludzi rośnie tak szybko, iż wkrótce zabraknie żywno- ści, by wszystkich nakarmić. Pomylił się jedynie co do daty, głównie dla- tego, że postęp technologiczny w uprawie ziemi pozwolił kolosalnie po- większać zbiory. Dostawy żywności jednak maleją, a liczba ludzi niedo- żywionych wzrasta (Sadik, 1991). Wielu naukowców żywi obawę, że prze- widywania Malthusa któregoś dnia się sprawdzą. Nawet gdy wystarczy żywności, by każdego nakarmić, nadmierne za- tłoczenie może być źródłem poważnego stresu — tak dla zwierząt, jak i dla ludzi. Gdy zwierzęta zostają stłoczone, niezależnie czy w swoim naturalnym środowisku, czy w laboratorium, zmniejsza się ich rozrod- czość, niewłaściwie opiekują się młodymi i stają się bardziej podatne na choroby (Calhoun, 1973; Christian, 1963). Badania nad wpływem zatło- czenia na ludzi wykazują podobnie negatywne skutki. Gdy na przykład wzrasta zatłoczenie w więzieniu, wzrasta również liczba problemów dys- cyplinarnych, samobójstw oraz wskaźnik śmiertelności (Paulus i in., 1981). Badania w akademikach ujawniają, że studenci mieszkający w przelu- dnionych budynkach (np. z długimi korytarzami ze wspólną łazienką i świetlicą) mniej się angażują społecznie i częściej ujawniają sygnały wy- uczonej bezradności niż ich koledzy z mniej przepełnionych domów stu- denckich (np. z mniejszymi pokojami i z własną łazienką; Baum, Valins, 1977, 1979). Co sprawia, że zatłoczenie jest tak przykre? By odpowiedzieć na to pytanie, musimy najpierw zdać sobie sprawę z tego, że obecność innych nie zawsze jest nieprzyjemna. Wielu z nas — takich jak Beatrice Cole, kobieta, którą przedstawiliśmy na początku tego rozdziału — uwiel- bia życie w wielkim mieście, a kiedy nadchodzi sobotni wieczór, jest Gdy ludzka populacja wybucha, nasza planeta staje się coraz bardziej zatłoczona. W jakich warunkach zatłoczenie będzie stresujące? Zdrowie i środowisko 617 gotowych przyłączyć się do swych przyjaciół, by wspólnie się zabawić, czując, że im więcej ludzi ich otacza, tym weselej. Prawidłowość ta skła- nia badaczy do rozróżnienia dwóch kategorii. Pierwsza z nich to gęstość, która jest neutralnym terminem, odnoszącym się do liczby osób znaj- dujących się w danej przestrzeni. Klasa, w której przebywa dwudziestu uczniów, ma mniejszą gęstość niż ta sama sala z pięćdziesięcioma ucz- niami w środku. Zatłoczenie natomiast jest definiowane jako subiektyw- ne poczucie, że w danej przestrzeni znajduje się za dużo osób. W pew- nych okolicznościach klasa z dwudziestoma uczniami może być do- świadczana jako bardziej zatłoczona niż ta sama klasa z pięćdziesięcioma uczniami. Kiedy gęstość zmienia się w zatłoczenie? Jednym z takich czynników jest to, w jaki sposób ludzie interpretują obecność innych, co obejmuje kontrolę, jaką mają, ich zdaniem, nad warunkami powodującymi stłocze- nie (Baron, Rodin, 1978; Schmidt, Keating, 1979; Sherrod, Cohen, 1979). Jeżeli obecność innych obniża nasze poczucie kontroli — a więc powo- duje, że odczuwamy, iż jest nam trudniej się poruszać, niż byśmy tego chcieli, lub trudniej uniknąć spotkania z tymi, których właśnie nie chcie- libyśmy spotkać — to jest prawdopodobne, że odczujemy tłum jako stre- sujący. Jeśli zaś czujemy, iż mamy kontrolę nad sytuacją — na przykład, jeśli wiemy, że każdej chwili możemy to miejsce opuścić i znaleźć ulgę w jakimś zaciszu — jest wówczas mało prawdopodobne, by powstało odczucie stresu. Aby zweryfikować tę hipotezę, Drury Sherrod (1974) zrealizował ba- danie bardzo podobne do przeprowadzonego przez Glassa i Singera (1972), a dotyczące wpływu hałasu. Prosił uczniów szkoły średniej o wy- konanie pewnego zadania w pokoju pełnym ludzi. W jednej fazie ekspe- rymentu mówił im, że w każdym momencie mogą stamtąd wyjść. „Po- przednio niektórzy z waszych kolegów wyszli stąd — powiedział — jed- nak nie wszyscy. Wolelibyśmy, byście i wy tego nie robili, jednak zależy to wyłącznie od was" (Sherrod, 1974, s. 176). Uczniowie w drugiej fazie eksperymentu pracowali w warunkach identycznego zatłoczenia, jednak nie mogli wyjść w trakcie jego trwania. Wreszcie, ci w trzeciej fazie pra- cowali w pokoju nie zatłoczonym. Po pracy nad początkowym zbiorem zadań badani zostali przeniesieni do pokoju nie zatłoczonego, gdzie pra- cowali nad serią trudnych zagadek. Wyniki są odbiciem tego, co uzyskali Glass i Singer (1972). Po pier- wsze, uczniowie, którzy byli stłoczeni — niezależnie od tego, czy mieli poczucie kontroli — rozwiązali tyle samo zadań co ci, którzy nie doznali warunków zatłoczenia. Początkowo potrafili się skoncentrować, ignorując obecność innych. Jednak w fazie, w której nie mogli wyjść z pokoju, brak kontroli wziął w końcu górę. Jak widać na rycinie 14.7, uczniowie, którzy w trakcie pierwszej sesji nie mieli kontroli nad warunkami powodującymi zatłoczenie, w trakcie drugiej sesji rozwiązywali znacząco mniej zagadek w porównaniu z uczniami z innych faz. Badani, którzy mieli poczucie, że mogą kontrolować warunki, w których pojawia się zatłoczenie, roz- wiązali prawie tę samą liczbę trudnych zagadek, co ci, którzy w ogóle nie doznali zatłoczenia. Oznacza to, że skutki hałasu i zatłoczenia wydają się podobne. Jeżeli czujemy, że kontrolujemy warunki środowiskowe, to nie przysparzają nam one szczególnych kłopotów. Jeśli nie mamy nad nimi kontroli, to potrafimy, na krótką metę, skoncentrować się na zadaniach i zlekceważyć gęstość: liczba ludzi, którzy zajmują daną przestrzeń zatłoczenie: subiektywne odczucie nieprzyjemności spowodowane obecnością innych ludzi Goś, Co w metize ześtajte nazwane tłokiem, jest •wysoce pożądane w nocnym khiNe jako intynmofó —Sirneón Struasky, 1954 618 Rozdział 14 30 25 RYCINA 14.7. Zatłoczenie a spostrzegana kontrola. Ludzie, którzy byli przeświadczeni, że mają kontrolę nad warunkami w sytuacji zatłoczenia, prawie w takim samym stopniu starali się rozwiązać zadanie, co osoby, które w ogóle nie zaznały tłoku (zaczerpnięto z: Sherrod, 1974) a 20 15 10 Brak Zatłoczenie Zatłoczenie zatłoczenia przy przy braku odczuwanej poczucia kontroli kontroli przeciążenie sensoryczne: sytuacja, gdy bodźce pochodzące ze środowiska przekraczają możliwość poświęcenia im uwagi lub uniemożliwiają ich przetworzenie nieprzyjemne skutki działania stresorów. W końcu jednak skutki te uzy- skują przewagę, osłabiając naszą zdolność do zaradzenia im. W kwestii stopnia spostrzeganej kontroli należy jeszcze dodać, że rów- nież inne czynniki mają wpływ na to, jak dalece nieprzyjemna jest dla ludzi sytuacja zatłoczenia. Dobrze na przykład wiadomo, że obecność in- nych osób powoduje wzrost pobudzenia (Zajonc, 1965). Jak stwierdzi- liśmy w innym miejscu tej książki, pobudzenie może mieć jednak inte- resujące konsekwencje. Czasem prowadzi do zupełnie różnych emocji, zależnie od tego, jakie atrybucje czynimy w odniesieniu do ich źródła (Schachter, Singer, 1962). Tak więc, jak można oczekiwać, ważnym deter- minantem tego, jak nieprzyjemne może być zatłoczenie, jest istota atry- bucji, które ludzie tworzą w odniesieniu do pobudzenia wywoływanego zatłoczeniem. Jeżeli wiążą swoje pobudzenie z obecnością innych, to zin- terpretują je jako znak, że w danych warunkach panuje nadmierne zatło- czenie i będą odczuwali niezadowolenie, skrępowanie i irytację. Jeśli przy- piszą pobudzenie innemu czynnikowi, to nie poczują się stłoczeni (Aiello, Thompson, Brodzinsky, 1983; Schmidt, Keating, 1979). Jeśli studentka na zajęciach, w których bierze udział trzysta osób, przypisuje swoje pobu- dzenie ciekawemu wykładowi, którego słucha, to będzie miała poczucie mniejszego zatłoczenia aniżeli słuchacz znudzony treścią wywodu, który przypisuje swoje pobudzenie temu, że czuje się jak sardynka w puszce. Zatłoczenie budzi niechęć, jeżeli prowadzi do przeciążenia sensory- cznego (Cohen, 1978; Milgram, 1970). Jest to termin określający sytuację, w której jesteśmy bombardowani stymulacją pochodzącą ze środowiska w stopniu przewyższającym nasze możliwości przetworzenia. Ponie- waż to inni są głównym źródłem stymulacji, stąd jedynym przypadkiem, w którym przeciążenie sensoryczne może się pojawić, jest sytuacja, gdy wokół nas jest tak wiele osób, że nie na wszystkich możemy zwrócić uwagę. Na przykład, jeżeli w czasie rozmowy kwalifikacyjnej w sprawie pracy pytało cię dziesięć osób, to czułeś się zobowiązany zwrócić uwagę na to, co każda z nich powiedziała. Rezultat? Jest to dla twej uwagi surowy wymóg — i najprawdopodobniej wynikają z tego dla ciebie ne- gatywne konsekwencje. Zdrowie i środowisko 619 Gęstość czy zatłoczenie? Czy wielkie grupy zawsze wyzwalają stres? Czy powiedziałbyś, że ludzie na tym zdjęciu mają poczucie zatłoczenia? Gdy nasza rasa się rozwijała, uczyła się jednocześnie opanowywać wiele niebezpieczeństw niesionych przez środowisko, jednak w toku tego procesu stworzyła także liczne nowe zagrożenia, takie jak hałas czy za- tłoczenie. Ludzie szkodzą swemu fizycznemu środowisku na wiele róż- nych sposobów. Konieczne są zmiany postaw i zachowań, by uniknąć katastrofy środowiskowej. Jak wskazywaliśmy wcześniej, psychologowie społeczni przebadali wiele technik wykorzystania wpływu społecznego i interakcji społecznych, które by skłaniały ludzi do traktowania swojego środowiska bardziej przyjaźnie. Zastosowanie ^sych.ol.o^ii sipolecz.iye.^ Ao •z.ccA&YYYaLYAaL szkodliwych dla środowiska zachowań Ludzie traktują Ziemię jak puszkę na śmieci, napełniając glebę, wodę i atmosferę wszystkimi rodzajami zanieczyszczeń. Na przykład zanie- czyszczenie w obrębie Los Angeles jest tak znaczne, że płuca dorasta- jących tu dzieci pracują 10-15% mniej efektywnie niż płuca ich rówieś- ników żyjących na mniej zanieczyszczonym obszarze (Basu, 1989). Kiedy człowiek żył w małych grupach myśliwych i zbieraczy, wolno mu było wyrzucać swe śmieci wszędzie; ponieważ jest nas teraz ponad 5 miliar- dów (policzonych) i wytwarzamy śmieci toksyczne, które pozostaną tru- jące jeszcze przez wieki, konieczna staje się zmiana naszych zachowań (Gilbert, 1990). Jak skłonić ludzi do przyjaznego traktowania środowiska? Rozpoznasz to oczywiście jako klasyczne, psychospołeczne pytanie o to, w jaki sposób możemy zmienić nasze postawy i zachowania. Przyjrzyjmy się, jakie roz- wiązania proponują psychologowie społeczni wobec pilnej konieczności rozwiązania problemów ekologicznych. Dylematy społeczne. Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że zajmujemy się szczególnym rodzajem konfliktu motywacyjnego (patrz rozdz. 9), nazywanym dylematem społecznym. Dylemat społeczny pojawia Ludzie nie tylko zanieczyszczają środowisko fizyczne, lecz również doprowadzają do stłoczenia (albo systematycznie eksterminują) wiele innych gatunków. dylemat społeczny: sytuacja, w której działania najbardziej korzystne dla jednostki będą miały, jeśli zostaną wybrane przez większość ludzi, wysoce szkodliwy wpływ na społeczność 620 Rozdział 14 Pomocy! Tracenie,'niszczenie' naszych zasobow naturalnych, skalpowanie wyjawianie ziemi [...] zniszczy; dobrobyt naszych dzieci, który powinniśmy im zapewnić, rozwijając i udoskonalając te zasoby. — Theodore Roosevelt z przesiania do Kongresu USA, 1907 Niewłaściwie użytkujemy Ziemie, albowiem traktujemy ją jako naszą własność. Dostrzegając Ziemię jako społeczność, do której należymy, zaczniemy ją traktować z miłością i szacunkiem. — Aldo Leopold, 1949 się wówczas, gdy dane działanie przynosi korzyść jednostce, lecz gdyby większość z nas tak czyniła, wszyscy by ucierpieli. Przyjrzyjmy się, jak gospodaruje się zapasami wody w takich stanach, jak Kalifornia, które często doświadczają dokuczliwości jej braku. W niektórych rejonach jest taki niedostatek wody, że mieszkańcy są zobowiązani do rygoru w uży- waniu jej (branie bardzo krótkich pryszniców i zakręcanie kranu, kiedy np. czyszczą zęby). Polewanie trawników jest traktowane jako marno- wanie cennych zasobów. Wiele społeczności zatrudnia policję wodną, która patroluje okolicę, sprawdzając, czy mieszkańcy ściśle stosują się do nakazów. Indywidualnie każdy Kalifomijczyk skorzystałby, gdyby mógł zaży- wać codziennej kąpieli, myć samochód tak często, jak tego pragnie, czy podlewać regularnie ogród. Jednakże czyniłby to ze świadomością, że takie działania wpłyną negatywnie na całościowy zapas wody. Cóż zna- czy parę galonów wody tu czy tam? Gdyby jednak wszyscy przyjęli taką egoistyczną postawę, wówczas zabrakłoby wody i ucierpiałby każdy. Jest to klasyczny dylemat społeczny, ponieważ to, co jest dobre dla jednostki, jest złe dla grupy jako całości (Dawes, 1980; Hardin, 1968; Messick, Brewer, 1983). Stajemy w obliczu coraz poważniejszych tego typu dylematów spo- łecznych związanych z ekologią, gdzie potrzeby i pragnienia jednostki pozostają w konflikcie z potrzebami i pragnieniami ludzi w ogóle. Jak możemy rozwiązywać dylematy społeczne? Jak możemy skłonić ludzi do porzucenia egoistycznego sposobu działania na rzecz działania mającego na celu dobro powszechne? Psychologowie społeczni opracowali interesujące gry laboratoryjne, by odpowiedzieć na to pytanie. Wyobraź sobie, że zostałeś uczestnikiem gry opracowanej przez Johna Orbella, Alphonsa van de Kragta i Robina Dawesa (1988), wspólnie z sześcioma innymi osobami, których nigdy wcześniej nie spotkałeś. Eksperymentator wręczył każdemu po 6 dola- rów i powiedział, że możecie sobie zatrzymać te pieniądze. Istnieje jed- nak również inny wybór. Każda osoba może ofiarować swoje pieniądze na rzecz pozostałych członków grupy, dzieląc je później równo między siebie. Gdyby każdy tak uczynił, eksperymentator zwiększyłby tę sumę dwukrotnie. Na przykład, ty po oddaniu swoich pieniędzy otrzymałbyś sumę 12 dolarów. Gdyby pozostali uczestnicy gry przekazali swoje kwoty Zdrowie i środowisko 621 do wspólnej puli, to suma ta zostałaby również dwukrotnie zwiększona i otrzymałbyś swoją część. Pomyśl o dylemacie, z którym się zetknąłeś. Gdyby każdy (włączając ciebie) współpracował z grupą, oferując swoje pieniądze, to suma zo- stałaby zdublowana i twój udział wyniósłby 12 dolarów. Jednakże takie zachowanie jest ryzykowne; jeśli będziesz jedyny, który to uczyni, skoń- czysz z niczym, choć przyczynisz się do wzrostu nagrody dla pozosta- łych graczy (patrz tab. 14.2). Innymi słowy, twoje pieniądze pozwoli ci utrzymać najbardziej samolubny (i ostrożny) sposób postępowania oraz założenie, że inni ofiarują swoje. W ten sposób mógłbyś dojść do 18 dolarów — twoje sześć plus udział w kwotach, które pozostali przeka- zaliby do wspólnej puli. Oczywiście, jeśli każdy pomyśli w ten sposób, to zarobisz tylko 6 dolarów, ponieważ nikt nie zaoferuje pieniędzy gru- pie. Zauważ, że jest to dylemat podobny do tego, który spotkał Kalifor- nijczyków w związku z ograniczeniem korzystania z wody. Jednostki zyskują, gromadząc wodę na własny użytek, jednak jeśli każdy tak uczy- ni, wszyscy na tym ucierpią. Jak byś postąpił, uczestnicząc w badaniu Orbełła i jego współpra- cowników (1988). Gdybyś był taki jak większość rzeczywistych bada- nych, zatrzymałbyś swoje 6 dolców. Pomijając wszystko inne, jak możesz zobaczyć w tabeli 14.2, zawsze uzyskasz więcej pieniędzy, trzymając swoje 6 dolarów niż je wydając (tzn. wygrane w górnym rzędzie tabeli 14.2 są zawsze wyższe niż wygrane w dolnym rzędzie). Jedyna trudność związana z tą strategią jest taka, że ponieważ większość ludzi ją stosuje, to każdy traci. To znaczy, ogólna suma do podziału pozostaje niska, ponieważ niewielu badanych pozwoliło eksperymentatorowi ją zdublo- wać, ofiarowując swoje pieniądze na rzecz grupy. Jak w przypadku wię- kszości dylematów społecznych, dbamy o siebie i w rezultacie wszyscy tracimy. W jaki sposób można nas przekonać, byśmy zawierzyli pozostałym uczestnikom gry, współpracując z nimi w taki sposób, że każdy z nich skorzysta? Powszechnie znana jest trudność rozwiązywania dylematów społecznych, jak tego dowodzi choćby sprawa nakłonienia do oszczę- dzania wody podczas suszy, utylizacji śmieci i utrzymywania w czysto- ści wspólnie użytkowanych części mieszkania czy akademika. W innej TABELA 14.2. Wielkość sumy, którą mogłeś wygrać w eksperymencie Orbella, van de Kragta i Dawesa. Mogłeś albo zatrzymać, albo zaoferować swoje 6 dolarów innym członkom grupy. Gdybyś je ofiarował, suma ta byłaby podwojona, tak że każdy otrzymałby 2 dolary więcej. Większość ludzi, którzy grali w tę grę, pragnęła zatrzymać pieniądze, by zmaksymalizować własne zyski. Im więcej jednak jest osób, które zatrzymują pieniądze, tym więcej każdy z nich traci (zaczerpnięto z: Orbell i in., 1988) 622 Rozdział 14 fazie swego eksperymentu John Orbell i jego współpracownicy (1988) uzyskali zastanawiający wynik: umożliwienie grupie porozumiewania się zwiększyło liczbę osób, które przekazały do podziału swe pieniądze: z 38% aż do 79%. Wzrost liczby ofiarodawców doprowadził do powiększenia wspólnej puli, przeciętnie z 32 dolarów do 66 dolarów. Poro- zumiewanie się jest istotne, ponieważ pozwala każdemu stwierdzić, czy inni zamierzają współpracować czy rywalizować i zarazem wyperswa- dować tym drugim chęć działania na własną korzyść (np. „Ofiaruję swoje pieniądze, jeśli ty zaofiarujesz swoje"). Ustalenie jest zachęcające, lecz może się ograniczać do małych grup, w których jest możliwość porozumiewania się każdego z każdym. Co się jednak dzieje, gdy cała społeczność zostaje wciągnięta w dylemat społe- czny? Jest niemożliwe, by wszyscy mieszkańcy Kalifornii zebrali się razem i dyskutowali o oszczędzaniu wody, a nawet by zebrali się wszyscy mie- szkańcy tylko jednego miasta. Gdy dotyczy to wielkich grup, konieczne są inne rozwiązania. Jednym z nich jest uczynienie zachowania innych ludzi tak publicznym, jak to tylko możliwe. Jeśli mogą swoje egoistyczne zachowania realizować po cichu, bez wiedzy sąsiadów, to często tak zro- bią. Jeśli jednak te działania są publiczne, wówczas pojawia się rodzaj normatywnych nacisków (patrz rozdz. 7), co powoduje, że ich zachowania stają się bardziej zgodne z normami grupowymi. Na przykład niektórzy Kalifomijczycy mieliby ochotę podlewać ogródki wężem, jeśli jednak na- biorą przekonania, że staną się pośmiewiskiem i obiektem pogardy dla swych sąsiadów, będą się od tego powstrzymywać. Inną skuteczną techniką jest zmiana sposobu, w jaki spostrzegamy samych siebie i swoje zachowanie społeczne. We wcześniejszej części tego rozdziału mieliśmy okazję zauważyć, że Aronson, Fried i Stone (1991) skutecznie skłonili ludzi do zdrowszych i społecznie bardziej odpowie- dzialnych sposobów zachowania — nabywania (i, jak można przypusz- czać, stosowania) prezerwatyw — przez spowodowanie, że swoje dotych- czasowe zachowania zaczęli oni spostrzegać jako obłudne. Czy byłoby możliwe nakłonienie nas za pomocą podobnych technik do zachowań bardziej przyjaznych środowisku? Jaki, zgodnie z wynikami badań psychospołecznych, jest najlepszy sposób nakłonienia ludzi do zmiany zachowań, które szkodzą środowisku? Zdrowie i środowisko 623 Oszczędzanie wody. Kilka lat temu administracja jednego z osiedli akademickich Uniwersytetu Kalifornijskiego stwierdziła, że studenci ko- rzystający z uniwersyteckich obiektów sportowych zużywają niezwykle dużo wody. W kabinach pryszniców przy salach odpowiednie służby umieściły tablice, które apelowały do zainteresowanych, by brali krótsze natryski i zakręcali wodę podczas namydlania. Administracja była prze- konana o skuteczności napisów, ponieważ zdecydowana większość stu- dentów w tym miasteczku akademickim miała nastawienie proekologi- czne. Niestety, systematyczna obserwacja wykazała, że jedynie 15% za- stosowało się do apeleu. Stwierdzono, że być może tablice nie zwróciły należytej uwagi korzy- stających z natrysków. Wobec tego każdą tablicę umieszczono na trójnogu u wejścia do kabin, tak iż studenci musieli obejść ten znak, by dostać się do środka. Spowodowało to pewien postęp (19% zakręcało kurek podczas namydlania się), lecz jednocześnie rozzłościło sporą liczbę studentów — tablica była ciągle przewracana i kopana, większość zaś nadal brała nad- zwyczaj długie prysznice, wyraźnie na znak sprzeciwu wobec takich na- kazów. Tablica uczyniła więcej szkody niż pożytku. Elliot Aronson wraz ze swymi studentami (Dickerson, Thibodeau, Aronson, Miller, 1992) postanowił zastosować do tej sytuacji technikę hi- pokryzji, którą opracowano wcześniej w badaniach nad używaniem pre- zerwatyw. Procedura sprowadzała się do zatrzymywania studentek, które przechodziły z basenu pod prysznic, i wprowadzania zamierzonego od- działywania. Następnie współpracowniczka badacza udawała się do umy- walni, gdzie dyskretnie mierzyła czas korzystania z natrysku. W jednej z faz eksperymentu prosiła studentki o wypełnienie krótkiego kwestio- nariusza dotyczącego wykorzystania wody; zadanie to zmierzało do uświadomienia im, jak marnują wodę podczas mycia się. W innej fazie studentki publicznie się zobowiązywały do popularyzowania idei oszczę- dzania wody. Dokładnie zaś, badane proszono o podpisanie listy, na któ- rej napisano „Bierz krótsze prysznice. Zakręcaj kurek, gdy się namydlasz. Jeśli ja mogę to zrobić, to i TY zrób to!" W fazie głównej, która zmierzała do wzbudzenia poczucia hipokryzji, badane robiły i jedno, i drugie (w ten sposób uświadamiano im marnotrawienie wody) oraz stwierdzały publicznie (na tablicy ogłoszeń), że oszczędzają wodę. Krótko mówiąc, były świadome tego, że zachęcają do zachowań, których same nie reali- zują. Było dokładnie tak jak w badaniu poświęconym stosowaniu prezer- watyw: te, które uświadomiły sobie własną obłudę, zmieniły swoje za- chowanie, by nie wywoływało ono dalej wyrzutów sumienia, a więc by stało się zgodnie z deklaracją. Prawdę mówiąc, procedura ta była tak skuteczna, że przeciętny czas spędzany teraz przez studentki pod prysz- nicem został skrócony do trzech i pół minuty. Oszczędzanie energii. Można również wykorzystać inne psycho- społeczne techniki, by wywołać zachowania korzystne dla środowiska. Weźmy pod uwagę oszczędzanie energii. W Stanach Zjednoczonych zu- życie energii na jednego mieszkańca jest daleko większe niż w którym- kolwiek innym kraju na świecie. Dawniej sądzono, że można było z niej korzystać bez ograniczeń, zakładano bowiem, że na naszej planecie są niewyczerpane pokłady ropy, gazu oraz zapasy energii elektrycznej. Nie jest to jednak prawda. Amerykanie wyczerpali już wiele swoich narodo- wych rezerw ropy i obecnie muszą ją importować z innych krajów. W wieky, w którym człowiek zapomniał o swych korzeniach i jest ślepy nawet na najbardziej podstawowe potrzeby służące przetrwaniu, woda wśród innych zasobów naturalnych stanie się ofiarą lej obojętności. — Racfael Carson The Sileni Sprint, 1962 Bóg dał Noahowi tęczowy senak, Miast wody, następnym razem będzie ogień. — Home in fhe Rock fragroent spirituałs 624 Rozdział 14 Zwiększone w ostatnim czasie zainteresowanie utylizacją odpadów jest w obszarach zurbanizowanych efektywnym sposobem zmniejszania ilości śmieci. Oszczędzanie energii jest nakazem chwili. Weźmy za przykład pry- watne domy. Przyjmując takie proste sposoby, jak polepszanie izolacji sufitów, ścian i podłóg, uszczelnianie szpar, stosowanie bardziej wydaj- nych żarówek i utrzymywanie pieców we właściwym stanie typowy ame- rykański konsument energii mógł zmniejszyć jej zużycie na ogrzewanie, oświetlenie i klimatyzację swego domu o 50% do 75% (Williams, Ross, 1980). Istnieje obecnie technologia zwiększająca efektywność zużytkowania energii, a jej zastosowanie mieści się w finansowych możliwościach wię- kszości właścicieli domów. Technologia ta nie tylko zmniejszyłaby za- potrzebowanie energetyczne, lecz również pozwoliłaby właścicielom do- mów zaoszczędzić sporo gotówki. Pomimo że jej społeczne i finansowe korzyści zostały mocno nagłośnione, właściciele domów na ogół nie wy- kazali zainteresowania. Dlaczego tak się stało? Dlaczego Amerykanie tak opieszale przystępują do działania, które leży w ich dobrze pojętym in- teresie? Budzi to zdziwienie ekonomistów i polityków, którzy jednak nie dostrzegli, że problem ma również aspekt społeczno-psychologiczny. W rozdziale 5 zauważyliśmy, że uwaga ludzi jest zasadniczo skiero- wana na te elementy środowiska, które są najbardziej widoczne i jaskrawe (tzn. elementy szczególnie godne uwagi). Elliot Aronson wraz ze swymi współpracownikami (Aronson, 1990; Aronson, Yates, 1985; Coltrane, Ar- cher, Aronson, 1986; Stern, Aronson, 1984) sądzili, że oszczędność energii nie jest w domu szczególnie istotnym problemem i dlatego nie myślimy o tym zbyt dużo. Rachunki za gaz i elektryczność przychodzą raz w mie- siącu i rozkładają się na rozmaite urządzenia, skutkiem czego właściciel domu nie ma rozeznania, które z nich jest najbardziej energochłonne. Skąd można się dowiedzieć, co zrobić, by oszczędzić pieniądze? Być może, gdy- by zużycie energii domowych urządzeń było wyraźniej określone, ludzie podjęliby odpowiednie działania. By zweryfikować tę hipotezę, Elliot Aronson wraz ze swymi współ- pracownikami (Aronson, Gonzales, 1990; Gonzales, Aronson, Constanzo, 1988) współdziałali z kilkoma audytorami energetycznymi w Kalifornii. Jak w wielu stanach tak i tu zakłady energetyczne oferują bezpłatne usługi, Zdrowie i środowisko 625 w tym udzielanie rad, na przykład, co zrobić, aby energia zużywana w do- mu była wykorzystywana efektywniej. Co za okazja! Problem polegał na tym, że mniej niż 20% osób proszących o radę rzeczywiście zastosowało się do zaleceń audytorów. Aby zwiększyć owo podporządkowanie się, zespół Aronsona wskazał im, jak to czynić. Weźmy na przykład uszczelnianie drzwi. Dla większości mała szpara pod drzwiami nie wydaje się powodem wielkiej utraty ener- gii, toteż kiedy inspektor twierdził, że powinno się je uszczelnić, na ogół reagowano ze zdziwieniem: „Też mi wielka sprawa". Badacze zalecili au- dytorom przedstawiać to w sposób bardziej sugestywny: Spójrz na wszystkie te szpary wokół drzwi! Mogą d się nie wydawać zbyt duże, jednak gdybyś dodał je wszystkie razem, to uzyskałbyś otwór wiel- kości piłki do koszykówki. Przypuśćmy, że ktoś zrobił ci w ścianie pokoju dziurę takiej wielkości. Pomyśl, ile ciepła ucieka przez nią — to pieniądze wyrzucone w błoto. Chciałbyś ją pewnie czym prędzej zatkać, czyż nie? Dlatego właśnie zalecam ci uszczelnienie drzwi. Podobnie postąpiono i w innych sprawach, na przykład w kwestii poddasza, które pozbawione izolacji jest „nagim poddaszem". Taki dom jest jak człowiek, który „stawia czoło zimie nie tylko bez płaszcza, ale w ogóle bez ubrania". Wyniki były zaskakujące. Procent właścicieli domów, którzy postąpili zgodnie z takimi obrazowymi zaleceniami, podniósł się do 61. Dowodzi to, że ludzie mogą postępować sensownie zarówno w kategoriach celów narodowych, jak i własnego interesu. Jeśli jednak trzeba pokonać stare nawyki, to przekaz musi być wystarczająco sugestywny. Zmniejszanie ilości śmieci. W porównaniu z innymi problemami eko- logicznymi śmiecenie może się wydawać sprawą niezbyt poważną. Choć tablice ogłoszeń błagają Amerykanów, by „zachować Amerykę piękną", większość wydaje się sądzić, iż nie jest wielką sprawą wyrzucenie papie- rowego kubka na pobocze drogi zamiast do kosza. Niestety owych pa- pierowych kubków jest coraz więcej. W ostatnich pięćdziesięciu latach zaśmiecenie Kalifornii wciąż narastało, tak że obecnie każdego roku trzeba wydać z budżetu 100 milionów dolarów, by przywrócić czystość (Cialdini, Kallgren, Reno, 1991). Śmieci, których się pozbywamy, zatruwają cieki wodne, zagrażają dzikim zwierzętom i kosztują nas miliony dolarów. Śmiecenie to jeden z klasycznych dylematów społecznych. Czasem nie jest łatwo znaleźć kosz na śmieci i, z indywidualnego punktu wi- dzenia, dodanie jeszcze jednego papierowego kubka do leżących już na poboczu nie wydaje się czynić wielkiej różnicy. Jak z wszystkimi dyle- matami społecznymi tak i tutaj, jeżeli każdy myśli w ten sposób, to wszy- scy na tym cierpią. Jak oduczyć ludzi samolubstwa, gdy mają w ręce papierowy kubek? Według Roberta Cialdiniego, Raymonda Reno i Carla Kallgrena na- leży przypomnieć normy społeczne, które zakazują śmiecenia (Cialdi- ni, Kallgren, Reno, 1991; Cialdini, Reno, Kallgren, 1990; Reno, Cialdini, Kallgren, 1993). Wyrażenie „norma społeczna", które ma w psychologii społecznej i socjologii długą historię, funkcjonuje w kilku znaczeniach. Cialdini i jego współpracownicy (1991) uważają, że spośród tych znaczeń Świadome marnotrawstwo prawie zawsze pociąga za sobą katastrofalny brak! — Ann Taytor (1782-.1866) 626 Rozdział 14 normy zakazujące: zachowania społecznie uznane — czyli takie, które ludzie spostrzegają jako zachowania zaaprobowane przez innych normy deskryptywne: sposób, w jaki ludzie spostrzegają rzeczywiste zachowanie innych w danej sytuacji, niezależnie od tego, które zachowania są społecznie aprobowane dwa są szczególnie istotne dla zrozumienia okoliczności, w których bę- dziemy śmiecić. Po pierwsze, istnieją normy zakazujące odnoszące się do naszego spostrzegania tego, co inni aprobują. Bez względu na to, jak ludzie naprawdę postępują, normy zakazujące dotyczą naszej wiedzy o tym, co aprobują. Możemy więc znajdować się w miejscu, gdzie inni śmiecą, mimo że istnieją normy zakazujące śmiecenia — większość tego nie aprobuje. Po drugie, istnieją normy deskryptywne odnoszące się do naszego spostrzegania tego, co większość z nas rzeczywiście czyni, bez względu na to, co uważamy za właściwe postępowanie. Nawet gdyby nie było norm zakazujących śmiecenia, moglibyśmy się niechętnie odnosić do śmiecenia wiedząc, że nikt więcej tego nie czyni. W rozdziale 7 pokaza- liśmy, że często obserwujemy zachowanie innych, by stwierdzić, jakie działanie jest właściwe w określonej sytuacji. Uznanie którejś z tych norm ogranicza śmiecenie. Raymond Reno wraz ze swymi współpracownikami (1993) przeprowadził eksperyment w warunkach naturalnych, by zbadać siłę norm zakazujących. Gdy czy- telnicy opuszczali lokalną bibliotekę i podchodzili do samochodu na par- kingu, eksperymentator zbliżał się do nich, podnosił z ziemi leżący w po- bliżu papier i wrzucał do kosza. W warunkach kontrolnych na ziemi nic nie leżało, współpracownik zaś jedynie przechodził koło kolejnych osób. Gdy te podchodziły do samochodu, za wycieraczką znajdowały ulotkę. Chodziło o stwierdzenie, ile spośród nich będzie śmiecić, rzucając ulotkę na ziemię? Reno wraz ze współpracownikami założyli, że dostrze- żenie kogoś, kto podniesie papier, będzie przypomnieniem normy za- kazu śmiecenia, a więc osłabi tendencję do śmiecenia. I mieli rację: w tej sytuacji jedynie 7% ludzi strącało ulotkę na ziemię, wobec 37% w wa- runkach kontrolnych. Zdrowie i środowisko 627 Jaki jest najskuteczniejszy sposób uzmysłowienia komuś norm de- skryptywnych zakazujących śmiecenia? Najbardziej bezpośrednim postę- powaniem, jak się wydaje, byłoby uprzątnąć z odpadków całe otoczenie, by pokazać, że tu nie ma śmieci. Z założenia jest prawdą, że im ich mniej w otoczeniu, tym ludzie mniej śmiecą (Krauss, Freedman, Whitcup, 1978; Reiter, Samuel, 1980). Od tej prawidłowości istnieje jednak interesujący wyjątek. Cialdini i jego współpracownicy (1990) wykazali, że widok jed- nego papierka leżącego na ziemi i psującego czyste otoczenie będzie le- pszym przypomnieniem norm deskryptywnych niż widok całkowicie wy- sprzątanego terenu. Pojedynczy odpadek działa jak bolący palec, przypo- minając ludziom, że nikt tu nie śmieci — poza jedną źle wychowaną osobą. Natomiast w sytuacji, gdy dane miejsce nie jest zaśmiecone, można sobie nawet nie uprzytomnić, co jest normą deskryptywną. Tak więc, pa- radoksalnie, ludzie częściej śmiecą w zupełnie czystym otoczeniu niż w miejscu, gdzie leży pojedynczy odpadek. By zweryfikować tę hipotezę, badacze wypełnili skrzynki listowe stu- dentów ulotkami, a następnie obserwowali z ukrycia, ilu wyrzuciło je na podłogę (Cialdini i in., 1990). W pierwszej fazie eksperymentu badacze posprzątali dokładnie owo pomieszczenie. W drugiej fazie na podłodze umieścili wydrążoną skórkę po melonie. W trzeciej fazie pozostawili nie tylko skórkę po melonie, lecz także rozrzucili dużo pogniecionych ulotek. Jak przewidywano, najniższy wskaźnik śmiecenia był w sytuacji, gdy na podłodze leżał tylko jeden odpadek (patrz ryć. 14.8). Pojedyncze pogwał- cenie normy deskryptywnej — skórka melona — uwydatniło fakt, że większość ludzi nie śmieciła. Teraz, kiedy uwaga została skoncentrowana na normie deskryptywnej skierowanej przeciwko śmieceniu, rzeczywiście żaden ze studentów nie śmiecił. Najczęściej rzucano na ziemię ulotki, gdy 30 Żyjemy w śiredowisfeu, którego głównym wytworem s^ śmieci. — Russełł Bate, 1968 20 10 o. Czysta odpadek zupełnie zaśmiecona RYCINA 14.8. Normy deskryptywne a śmiecenie. Kto najmniej naśmiecił: osoby, które nie widziały nikogo, kto by śmiecił, czy ludzie, którzy zauważyli pojedynczy odpadek na podłodze, a może ci, którzy widzieli dużo śmieci? Jak wynika z ryciny, byli to ci, którzy widzieli jeden odpadek. Widok pojedynczego śmiecia prawdopodobnie bardziej zwracał uwagę na to, że większość nie śmieci, co spowodowało, że sami byli do tego mniej skłonni (zaczerpnięto z: Cialdini i in., 1990) 628 Rozdział 14 podłoga była już nimi zaśmiecona; było oczywiste, że istniejąca norma deskryptywna dopuszcza śmiecenie i wielu studentów zgodnie z nią się zachowało. Tak więc zwrócenie uwagi zarówno na normy zakazujące, jak i de- skryptywne może ograniczać śmiecenie. Z tych dwóch rodzajów norm, zdaniem Roberta Cialdiniego i jego współpracowników, lepiej działają normy zakazujące. Normy deskryptywne funkcjonują tylko wówczas, gdy wszyscy współpracują — na przykład, utrzymując otoczenie względnie czyste. Nie jest to jednak metoda doskonała; jeśli śmieci przybywa, wów- czas pojawia się norma deskryptywna: „Zobacz, tu śmieci wielu ludzi!" i śmiecenie narasta. Z kolei Raymond Reno i jego współpracownicy (1993) stwierdzili, że przypomnienie norm zakazujących działa w wielu roz- maitych sytuacjach, niezależnie od tego, jak czyste jest otoczenie. Kiedy uzmysłowimy sobie, że „ludzie nie pochwalają śmiecenia", to jesteśmy mniej skłonni do śmiecenia w wielu rozmaitych okolicznościach. W rozdziale tym zajmowaliśmy się dwoma głównymi osiągnięciami psychologii społecznej: w'dziedzinie zdro- wia i środowiska. Pierwsze dotyczy podstawowej zasady psychologii społecznej, która głosi, że aby zrozumieć, dla- czego ludzie zachowują się tak, a nie inaczej w określonej sytuacji, trzeba na nią spojrzeć ich oczami i przyjąć ich interpretację. Zasada powyższa przyczynia się do rozu- mienia stresu. Aby zrozumieć, dlaczego zdarzenia takie, jak ożenek, choroba lub życie w warunkach zatłoczenia stają się stresujące, musimy zbadać, jak zainteresowani je interpretują i wyjaśniają. Jedna z kluczowych interpretacji podkreśla ważność stopnia spostrzeganej kontroli nad danym wydarzeniem. Im mniej ludzie maja kontroli „tym bardziej jest prawdopodobne^ ze dane zdarzenie spowo- duje u nich zmiany somatyczne bądź psychiczne. Jżeli człowieka w warunkach wysokiego zageszczenia czuje';' że ma mały stopień kontroli (tzn jest przzekonany ze byloby mu trudno stąd uciec w miejsce mniej zagęszczone)", to ma .uczucie stłoczenia, co wywołuje negatywne skutkii. Stłoczenie może być również nieprzyjemne, jeżeli prowa- dzi do przeciążenia zmysłów, które się pojawia, gdy inni nadmiernie forsują naszą uwagę. Ponadto sposób, w jaki wyjaśniamy przyczyny negatywnych wydarzeń, ma wpływ na to, jak dane zdarzenie zostanie zinterpretowa- ne, a więc i na to, jak będzie ono stresujące. Kiedy przyr. darzy się coś złego, to tego skutkiem będzie wyuczona Bezradność, wówczas ludzie tworzą stabilne, wewnętrz- ne i globalne atrybucje w odniesieniu do tego zdarzenia. Wyuczona bezradność prowadzi do depresji, niechęci do wysiłku oraz do trudności w uczeniu się nowego mate- riału. Zajmowaliśmy się także niektórymi sposobami korzy- stania z technik wywierania wpływu społecznego do zmiany zachowania na takie, które jest zdrowsze (np. uprawianie bezpieczniejszego seksu) oraz korzystniejsze dla środowiska (np. oszczędzanie wody i energii czy za- chowanie czystości). Nawyki zdrowotne są jednak trudne do zmienienia, wiele zaś problemów środowiskowych jest rezultatem dylematów społecznych, kiedy działania ko- rzystne dla jednostki są, jeżeli wykonuje je większość, szkodliwe dla zbiorowości. Niemniej, stosując uznane te- chniki zmiany postaw i zachowań, psychologowie społe- czni odnieśli pewien sukces w procesie nakłamania ludzi do działania sprzyjającego zdrowiu i korzystniejszego dla środowiska. Jedna z technik polega na wzbudzaniu dy- sonansu poznawczego, polegającego na unaocznieniu niezgodności postępowania z głoszonymi zasadami, gdy, na przykład, mimo przekonania o konieczności oszczę- dzania wody bierze się długi prysznic. Inna polega na przypomnieniu o istnieniu zarówno norm zakazujących, jak i deskryptywnych, skierowanych przeciwko działa- niom szkodzącym środowisku, jak np. zaśmiecanie. Zwrócenie uwagi ludzi na normy zakazujące śmiecenia — a więc na to, że rzucanie śmieci na ziemię nie jest zachowaniem aprobowanym społecznie — jest, jak się okazuje, szczególnie efektywne. Cohen S., Evans G.W., Stokols D.S., Krantz D.S. (1986). Behavior, health, and enyironmental stress. New York: Plenum. Analiza stresu i ludzkiego zdrowia, z pre- zentacją przeprowadzonych przez autorów badań nad tym, jak wpływa na dzieci hałas silników samo- lotowych. Seligman M.E.P. (1990). Leamed optimism. New York: Springer-Verlag. Interesująca książka poświęcona op- tymizmowi i teorii wyuczonej bezradności, napisana przez jednego z jej twórców. Stokols D., Altman I. (1987). Handbook of environmental psychology. New York: Wiley. Zbiór artykułów napi- sanych przez badaczy zajmujących się psychologią ekologiczną, obejmujący szeroki zakres zagadnień z tego obszaru. Domachowski W. (1984). Poczucie umiejscowienia kontroli jako wymiar osobowości. W: W. Domachowski, S. Ko- walik, J. Miluska, Z zagadnień psychologii społecznej. Warszawa: PWN. Kowalik S. (1996). Psychospołeczne podstawy rehabilitacji osób niepełnosprawnych. Warszawa: Interart. Zdrowie i środowisko 629 Taylor S.E. (1985). Health psychology. New York: Random House. Podręcznik dający szeroki pogląd na zagad- nienia psychologiczne wiążące się ze zdrowiem, takie jak stres, radzenie sobie z nim, nawyki zdrowotne i sposób, w jaki ludzie reagują na system opieki zdro- wotnej. Taylor S.E. (1989). Positwe illusions: Creatwe self-deception and the healthy mind. New York: Basie Books. Poczytna książka, która analizuje związki między złudzeniami, jakie ludzie mają co do siebie, a światem społecznym oraz zdrowiem somatycznym i psychicznym. Oma- wia wiele zagadnień ujętych w niniejszym rozdziale, m.in. stopień spostrzeganej kontroli oraz wyuczoną bezradność. Selye H. (1960). Stress życia. Warszawa: PZWL. Sokołowska M. (1984). Pojęcie stresu w interpretacji mecha- nizmów adaptacji biologicznej i społecznej. W: S. Nowak, Wizje człowieka i społeczeństwa w teoriach i badaniach naukowych. Warszawa: PWN. esteś sędzią przysięgłym. Jak byś głosował po wysłuchaniu następującego zeznania, które zostało złożone w rzeczywistej sprawie sądowej w Teksasie? W zimną i ciemną listopadową noc w 1976 r. policjant Robert Wood i jego partnerka zauważyli jadący z wyłączonymi światłami samochód. Po zatrzymaniu go Wood podszedł do auts zamierzając jedynie poinformować kierowcę, aby włączył światła, ale nie zdążył tego zrobić. Zanim jeszcze cokolwiek powiedział, kierowca strzelił do Wooda/ zabijając go ni miejscu. Policjantka towarzysząca Woodowi wystrzelała cały magazynek w kierunku odjeżdżającego samochodu, ale zabójca uciekł. J Miesiąc później policja aresztowała podejrzanego szesnastoletniego Davida Harrisa. Harris przyznał się, że ukradł sąsiadowi samochód i rewolwer dzień przed morderstwem, a także rozpoznał samochód i broń, z której zabito Wooda. Jednakże zaprzeczył zarzutom, że to właśnie on zabił policjanta. Powiedział, że zabrał autostopowicza o nazwisku Randall Adams i pozwolił mu prowadzić samochód. Zeznał, że to Adams, który sięgnął ręką pod siedzenie, chwycił rewolwer i strzelił do Wooda, natomiast zaprzeczył temu, że to on strzelał. 632 Rozdział 15 Kiedy policja przesłuchała Randalla Adamsa, ten przyznał, że jechał samochodem z Davidem Harrisem, ale powiedział, że Harris podrzucił go do jego motelu na trzy godziny przed dokonanym morderstwem. Dopóki policja nie znalazła trzech świadków, którzy potwierdzili zeznanie Harrisa, było to jedyne zeznanie obciążające Adamsa. Emilia i Robert Millerowie oświadczyli, że jechali za policyjnym samochodem tuż przed oddaniem strzału do Wooda. Chociaż było bardzo ciemno, widzieli dobrze kierowcę samochodu i oboje zidentyfikowali go jako Randalla Adamsa. „Kiedy opuścił szybę, można było wyraźnie zobaczyć jego twarz — powiedział Robert Miller. — Miał wąsy i niechlujne jasne włosy" (Morris, 1988). David Harris był natomiast dokładnie ogolony. Kiedy dokonano morderstwa, Randall Adams rzeczywiście pasował do opisu przedstawionego przez Millerów, tak jak to widać na zdjęciu powyżej. Trzeci świadek — Michael Randell, Randall Adams (po lewej) i David Harris (po prawej). Potwierdzony przez świadków fakt, że morderca miał długie włosy i wąsy, był głównym powodem, dla którego Adams został skazany za zamordowanie policjanta Wooda. sprzedawca, także owego wieczoru był w pobliżu i stwierdził, że widział w samochodzie dwie osoby. Zeznał też, że kierowca miał długie włosy i wąsy. Jak sądzisz, kto popełnił morderstwo? Sąd uznał zeznania świadków i skazał Adamsa na karę śmierci. Jednakże kiedy Adams usychał w więzieniu, czekając na wynik złożonej apelacji, kilku ekspertów zaczęło wątpić w jego winę. Na światło dzienne wyszły nowe okoliczności (przede wszystkim dzięki dokumentalnemu filmowi poświęconemu tej sprawie: The Thin Blue Linę Errola Morrisa). Stało się prawie pewne, że to jednak David Harris był mordercą. Harris został później skazany za inne morderstwo i fakt, że oczekiwał w celi śmierci, jednoznacznie sugerował, że to on, a nie Randall Adams strzelał do Wooda. Sąd apelacyjny uwolnił Adamsa po dwunastu latach więzienia, gdzie przebywał za przestępstwo, którego nie popełnił. Jeśli Adams był niewinny, to dlaczego świadkowie twierdzili, że kierowca samochodu miał długie włosy i wąsy? I dlaczego sąd uznał ich zeznania za prawdziwe? Jak często w sądach zachodzą takie pomyłki? W pierwszej części niniejszego rozdziału spróbujemy odpowiedzieć na te pytania, koncentrując się na roli procesów psychospołecznych w systemie prawnym. Zacznijmy od krótkiej prezentacji amerykańskiego systemu prawnego. Je- śli ktoś popełnia przestępstwo i policja zaaresztuje osobę podejrzaną, to sędzia lub ława przysięgłych decyduje, czy zebrano wystarczającą liczbę Prawo i biznes 633 dowodów, aby wnieść formalny akt oskarżenia. Jeśli tak, to obrońcy i oskarżyciele zbierają dowody i prowadzą między sobą negocjacje. W re- zultacie tych negocjacji oskarżony często przyznaje się do winy, aby uzy- skać niższy wyrok. Około jedna czwarta spraw kończy się rozprawą sądo- wą, podczas której ława przysięgłych lub sędzia decyduję o losie oskarżo- nego. Odbywają się także procesy cywilne, w których jedna strona (powód) z racji naruszenia jej praw składa skargę na drugą stronę (oskarżony). Na każdym etapie tych czynności prawnych pojawiają się problemy, które podejmuje psychologia społeczna. Na przykład: pierwsze wrażenie, jakie wywiera oskarżony lub świadek, ma istotny wpływ na policjantów i sędziów; również jak policja, adwokaci, ławnicy i sędziowie spostrzegają przyczyny popełnionego przestępstwa; także uprzedzenia i stereotypy wpływają na te atrybucje. Techniki perswazji i zmiany postaw są często stosowane w procesie sądowym, ponieważ prawnicy chcą przekonać sę- dziów przysięgłych, którzy później debatują nad przedstawionymi argu- mentami. Również błędy występujące w spostrzeganiu społecznym mają wpływ na decyzje sędziów przysięgłych, którzy orzekają o winie lub nie- winności. Psychologowie społeczni w ostatnich latach intensywnie anali- zują system prawny, zarówno z tego powodu, że daje to doskonałą spo- sobność do badania podstawowych procesów psychologicznych w kon- tekście stosowania prawa, jak i ze względu na ogromne znaczenie tych procesów w życiu codziennym. Jeśli będąc osobą niewinną, zostajesz oskarżony przed sądem o dokonanie przestępstwa, to co musisz wiedzieć, aby przekonać ten system prawny o swojej niewinności? Rozpoczniemy nasze rozważania od zeznań świadków — najbardziej kłopotliwego elementu sprawy Randalla Adamsa, którą wcześniej przed- stawiliśmy. W rozdziale 5 wykazaliśmy, że chociaż ludzie są zdolni do wytworzenia trafnego obrazu innych osób, to jednak mogą pojawić się błędy prowadzące do nieporozumień. Ściśle się z tym wiąże kwestia, na ile trafnie ludzie identyfikują osobę, która popełniła przestępstwo? Czy niektóre błędy pojawiające się w procesach spostrzegania społecz- nego występują również w zeznaniach świadków i rozpoznawaniu prze- stępców? Zeznania świadków Amerykański system prawny przywiązuje dużą wagę do zeznań świad- ków. Jeśli świadek wskazuje ciebie jako przestępcę, to jest bardzo pra- wdopodobne, że zostaniesz skazany, nawet jeśli istnieją istotne dane świadczące o twojej niewinności. Randall Adams został skazany przede wszystkim dlatego, że zidentyfikowali go świadkowie, pomimo że inne okoliczności świadczące przeciwko niemu były nikłe: nie był dotychczas notowany jako przestępca; właśnie znalazł stałą pracę; nie miał żadnego powodu, aby obawiać się zatrzymania go przez policję — był tylko auto- stopowiczem (jeśli rzeczywiście był w samochodzie, z którego zastrzelono Wooda). W przeciwieństwie do Adamsa David Harris miał powody, aby obawiać się policji: ukradł ten samochód, a także znaleziono przy nim skradziony pistolet. Dlaczego więc Randall Adams miałby zabijać fun- kcjonariusza policji? Czy nie byłoby bardziej logiczne podejrzewać o to Davida Harrisa? Pomimo małego prawdopodobieństwa, że mordercą był Adams, oraz mimo braku dowodów rzeczowych świadczących o związku Rozdział 15 Adamsa z tym przestępstwem zeznania świadków wskazujące, że to właś- nie Adams był kierowcą tego samochodu, wystarczyły, aby go skazać. Systematycznie prowadzone eksperymenty potwierdzają, że sędziowie rozstrzygając, czy ktoś jest winny, w dużej mierze opierają się na zezna- niach świadków. Niestety, sędziowie mają tendencję do przeceniania traf- ności zeznań świadków (Leippe, Manion, Romanczyk, 1992; Lindsay, Wells, Kumpel, 1981; Loftus, 1979; Wells, Lindsay, Ferguson, 1979). Rod Lindsay i jego współpracownicy (1981) przeprowadzili pomysłowy eks- peryment, który potwierdza dwie przedstawione powyżej tezy. Badacze ci najpierw zainscenizowali kradzież kalkulatora w obecności niczego nie podejrzewających studentów, a następnie badali, czy studenci trafnie wskażą „złodzieja" w zestawie sześciu fotografii. Wyróżniono trzy rodzaje warunków. W pierwszej grupie zidentyfikowanie złodzieja było trudne, ponieważ miał czapkę naciągniętą mocno na uszy i znajdował się w po- koju tylko przez 12 sekund. Druga grupa widziała złodzieja w czapce założonej tak, że częściowo odsłaniała włosy, więc jego zidentyfikowanie było średnio trudne. Dla trzeciej grupy złodziej miał gołą głowę i pozo- stawał w pokoju 20 sekund, tak więc rozpoznanie go było stosunkowo łatwe. Pierwsza część wyników okazała się zgodna z oczekiwaniami: im więcej dostępnej informacji wizualnej o złodzieju, tym większy procent studentów trafnie go zidentyfikował w serii zdjęć (dolna linia na rycinie 15.1). W drugiej fazie eksperymentu badacz odgrywający rolę prawnika zadawał studentom pytania na temat dokonanych przez nich identyfikacji, tak jak prawdziwy prawnik w procesie sądowym brałby świadka w krzy- żowy ogień pytań. Te sesje „przepytywania" świadków zostały zapisane na taśmie wideo. Nowa grupa uczestników występujących w roli sędziów obejrzała owe filmy wideo i miała określić, w jakim stopniu jest przeko- nana, że świadkowie trafnie zidentyfikowali złodzieja. Jak wskazuje górna 100 80 60 40 20 Słabe Średnie Dobre Warunki widoczności Sędziowie przekonani, ta świadkowie dokonali trałnej identyfikacji Świadkowie traf nie identyfikujący złodzieja RYCINA 15.1. Trafność identyfikacji przestępcy przez świadków. Trafność identyfikacji zależy od warunków widoczności w czasie popełnionego przestępstwa. Jednakże, tak jak w tym badaniu, większość sędziów jest przekonana, że świadkowie mogą właściwie zidentyfikować przestępcę nawet, gdy słabo go widzieli (zaczerpnięto z: Lindsay i in., 1981) Prawo i biznes 635 Zeznania świadków mają dużo większy wpływ na sędziów niż powinny, biorąc pod uwagę to, że często są nietrafne. Jeśli świadek zeznający w sądzie jest pewny swej opinii, to prawdopodobnie sędziowie przysięgli wydadzą wyrok skazujący. linia na rycinie 15.1, sędziowie ci przeceniali trafność spostrzeżeń świad- ków, szczególnie w warunkach, w których złodzieja było trudno ziden- tyfikować. Dlaczego sędziowie wierzą świadkom bardziej niż powinni? Jedną z przyczyn jest przyjmowane założenie, że im bardziej świadek jest pew- ny swojego zeznania, tym większa jego trafność. Na przykład wyobraź sobie, że to ty wysłuchujesz zeznań składanych przez świadków. Jeden mówi: „Z całą pewnością jest to facet, który wszedł do pokoju i zabrał kalkulator. Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości — rozpoznałbym go wszędzie". Inny świadek stwierdza: „Tak naprawdę to nie jestem pe- wien, to wszystko zdarzyło się tak szybko. Jeśli miałbym się domyślać, to powiedziałbym, że był to podejrzany nr 2, ale naprawdę nie jestem pewien". Komu byłbyś bardziej skłonny uwierzyć? Oczywiście świadko- wi, który był zdecydowanie pewny! Sąd Najwyższy w USA przychyla się do tego rozumowania, ponieważ stwierdził, że pewność, z jaką zeznają świadkowie, jest dobrym wskaźnikiem trafności ich zeznań („Neił prze- ciwko Biggers", 1972). Jednakże istnieją liczne badania, które wskazują, iż pewność, z jaką zeznaje świadek, nie jest istotnie związana z trafnością zeznania (Bothwell, Deffenbacher, Brigham, 1987; Smith, Kassin, Ellsworth, 1989). Przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że czynniki, które zwiększają pewność, nie- koniecznie zwiększają trafność. Co dzieje się po spostrzeżeniu przestę- pstwa przez świadka? Powtarza on swoje zeznania na procesie sądowym i to upewnia go w tym, co mówi, choć nie ma to wpływu na trafność identyfikacji. Ponadto istnieją czynniki, które zwiększają trafność, takie jak warunki widoczności w czasie popełniania przestępstwa, choć jedno- cześnie nie zawsze zwiększają pewność. Tak było w przypadku ekspery- mentu Lindsaya i jego współpracowników (1981), gdzie świadkowie w warunkach „trudnej identyfikacji" (złodziej miał czapkę naciągniętą na uszy) byli tak samo pewni swojej opinii jak świadkowie znajdujący się w innych okolicznościach, pomimo że ich zeznania były w istotnym Żadne subiektywne poczucie pewności nie może być obiektywnym kryterium poszukiwanej prawdy. — Hugo Mlinsterberg, 1908 636 Rozdział 15 zapamiętywanie: proces, dzięki któremu ludzie zauważają i kierują swoją uwagę na informację z otoczenia; ponieważ ludzie nie mogą spostrzegać wszystkiego, co się dzieje dookoła nich, dlatego przyswajają sobie tylko część informacji dostępnej w środowisku przechowywanie: proces, dzięki któremu ludzie przechowują w pamięci informację zaczerpniętą ze środowiska przypominanie: proces, dzięki któremu ludzie przywołują informację przechowywaną w pamięci stopniu mniej trafne (patrz ryć. 15.1). Tak więc fakt, że świadek jest pew- ny, nie oznacza wcale, że jego zeznanie jest trafne. W jakim stopniu są trafne zeznania świadków prawdziwych prze- stępstw? Co prawda, nie jest możliwe udzielenie dokładnej odpowiedzi na to pytanie, jednak są powody, aby wierzyć, że często popełniają oni błędy. Randall Adams został skazany, ponieważ świadkowie błędnie zidentyfikowali go jako kierowcę samochodu, skutkiem czego spędził dwanaście lat w więzieniu. Badacze udokumentowali więcej niż tysiąc przypadków takich błędnych aresztowań i w znacząco wysokiej licz- bie tych sytuacji została skazana niewłaściwa osoba, ponieważ świadek błędnie zidentyfikował ją jako przestępcę (Brandon, Davies, 1973; Wells, 1992). Tendencyjność przetwarzania pamięciowego. Nasze umysły nie fun- kcjonują jak kamery wideo, które mogą zarejestrować zdarzenie, prze- chować je dowolny czas i odtworzyć później z perfekcyjną dokładnością. Przypomnij sobie nasze rozważania o spostrzeganiu społecznym w roz- dziale 4 i 5, gdzie zapoznaliśmy się z licznymi zniekształceniami, które mogą się pojawić w procesach poznawania społecznego. Ponieważ iden- tyfikacja dokonywana przez świadka jest formą spostrzegania społecz- nego, dlatego występują tu podobne problemy, szczególnie te związane z funkcjonowaniem pamięci. Aby trafnie zeznawać jako świadek, konie- czne jest skuteczne zrealizowanie trzech faz procesu pamięciowego: zapamiętywania, przechowywania i przypominania zaobserwowanych zdarzeń. W każdym momencie ludzie kierują uwagę tylko na część in- formacji znajdującej się w otoczeniu, zatem przyswajanie dotyczy zale- dwie wycinka zdarzenia, które jest spostrzegane. Jeszcze mniejszy frag- ment tej informacji jest rzeczywiście przechowywany w pamięci. Z kolei z tego, co jest przechowywane w pamięci, tylko pewna doza może być przypomniana w późniejszym czasie (patrz ryć. 15.2). Świadkowie mogą popełniać błędy z powodu zakłóceń występujących w dowolnej z tych trzech faz. Zapamiętywanie. Nikt nie wątpi, że ludzie trafnie spostrzegają wiele informacji w otaczającym świecie. Niemniej nasza zdolność do przyj- mowania informacji jest ograniczona, szczególnie kiedy obserwujemy zdarzenia niespodziewane i złożone. Hugo Munsterberg (1908) opisał następującą sytuację z konferencji naukowej, na której byli obecni psy- chologowie, prawnicy i lekarze. W połowie tego posiedzenia do poko- ju wtargnął klown, a zaraz za nim mężczyzna z rewolwerem. Obaj głoś- no wykrzykując, mocowali się, a następnie upadli na podłogę w gwał- townej szamotaninie. Jeden wystrzelił z pistoletu; potem obaj wybiegli z sali. Wszystkich zgromadzonych poproszono, aby sporządzili dokładną relację z tego, co widzieli (w rzeczywistości było to zdarzenie odegrane przez dwóch aktorów). Relacje świadków okazały się zaskakująco zróż- nicowane. Większość przedstawiła błędny opis około połowy działań lub wręcz je przeoczyła. Nie byli też zbyt dokładni, jeśli chodzi o określenie czasu trwania incydentu. Chociaż dwóch mężczyzn znajdowało się w po- koju przez około 20 sekund, to świadkowie ocenili ten czas w przedziale od kilku sekund do kilku minut. John Yuille i Judith Cutshall (1986) otrzymali podobne wyniki w przypadku zeznań trzynastu świadków Prawo i biznes 637 Zagadnienie „najlepszego domysłu" w identyfikowaniu osób ustawionych w rzędzie Pytania sugerujące Źródłowo błędna atrybucja Złe warunki widoczności Skoncentrowanie się na broni Konsekwencje oczekiwań obserwujących prawdziwy rozbój, w którym złodziej został zabity. Na- oczni świadkowie przedstawili 24% nietrafnych opisów osób uczestni- czących w zajściu, nietrafnych było także 18% opisów wydarzenia oraz 11% opisów przedmiotów (np. broni). Ilość przyswajanej przez ludzi informacji zależy od wielu czynników, np. od tego, jak długo obserwują dane zdarzenie, czy od warunków wi- doczności. Równie oczywiste jest, że często się zapomina, jak bardzo te czynniki ograniczają zeznania świadka. Przestępstwa zwykle dokonywa- ne są w warunkach, które utrudniają proces zapamiętywania: trwają krót- ko, zdarzają się niespodziewanie przy słabej widoczności, na przykład w nocy. Takie warunki zapewne istniały w przypadku zabójstwa Wooda. Świadkowie jechali słabo oświetloną ulicą obok stojącego samochodu, kie- dy zdarzyło się coś nieoczekiwanego — rozległy się strzały i policjant upadł na ziemię. Na ile dokładnie mogli to zobaczyć? Ile informacji mogli sobie przyswoić w tych kilku sekundach, kiedy tam właśnie przejeżdżali? Powinniśmy także pamiętać, że jeśli świadkowie są ofiarami przestępstwa, to będą bardzo przestraszeni i skupią swoją uwagę na broni, którą widzą — czynnik ograniczający trafną identyfikację przestępcy (Brigham, Maass, Snyder, Spaulding, 1983; Christianson, 1992; Deffenbacher, 1983; Loftus, Loftus, Messo, 1987). Informacja, którą ludzie zauważają i na którą kierują swoją uwagę, jest rezultatem ich przewidywań, co spodziewają się zobaczyć. Rozważ- my pewne zdarzenie, które przytrafiło się naszemu przyjacielowi Ala- nowi, psychologowi społecznemu, który jest ekspertem w dziedzinie spostrzegania społecznego. Pewnej niedzieli Alana zaniepokoiło, że jego sąsiadka, wątła, osiemdziesięcioletnia kobieta, nie pojawiła się w ko- ściele. Kiedy po kilkakrotnym pukaniu do drzwi nikt nie odpowiadał, Alan włamał się przez okno i przeszukał dom. Jego najgorsze przeczucie RYCINA 15.2. Zapamiętywanie, przechowywanie i przypominanie 638 Rozdział 15 Wyobraź sobie, że stoisz na rogu ulicy i nagle stajesz się świadkiem rabunku dokonanego po jej drugiej stronie. Ktoś kradnie przechodniowi portfel i oddala się w ciągu kilku sekund. Jak sądzisz, na ile trafny byłby twój opis złodzieja? Kiedy to, co rzeczywiście widzimy, jest w konflikcie z naszymi oczekiwaniami, to oczekiwania mogą się okazać silniejszym determinantem spostrzeżenia i pamięci niż sama sytuacja. — Gordon Allport ż Leo Postman, 1947 szybko się sprawdziło: kobieta leżała martwa na podłodze w sypialni. Alan wstrząśnięty wrócił do siebie i telefonicznie poinformował o tym władze. Policja spędziła bardzo dużo czasu w domu sąsiadki, po czym przybył detektyw i zadawał Alanowi szczegółowe pytania, koncentrując się na tym, czy zauważył coś podejrzanego. Alan był speszony tym wy- pytywaniem i w końcu wybuchnął: „Dlaczego zadaje mi pan te pytania? Czyż nie jest oczywiste, że moja sąsiadka umarła śmiercią naturalną? Powinniśmy chyba zawiadomić jej rodzinę?" Teraz detektyw wyglądał na zaskoczonego. „Czy to nie pan odnalazł ciało?" — zapytał. Alan po- twierdził. „A czy nie zauważył pan, że jej sypialnia była splądrowana, że wszędzie leżało potłuczone szkło, a zmarła miała szyję obwiązaną paskiem?" Okazało się, że sąsiadka Alana została uduszona przez mężczyznę, który przyszedł rozpylić w jej domu płyn przeciw insektom. Prawdopo- dobnie wywiązała się szamotanina i było zupełnie oczywiste, że kobieta została zamordowana. Alan jednak niczego nie dostrzegł. Był zmartwiony, że jego sąsiadka, osoba w podeszłym wieku, zmarła. Kiedy stwierdził, że nie żyje, ostatnią rzeczą, o której mógł wtedy pomyśleć, było ewentualne morderstwo. W rezultacie zobaczył to, czego oczekiwał, i nie spostrzegł tego, czego się nie spodziewał. Kiedy policja pokazała mu później foto- grafie zrobione na miejscu przestępstwa, miał wrażenie, jakby nigdy tam nie był. Nie rozpoznał prawie niczego. Doświadczenia Alana są zgodne z naszymi rozważaniami w rozdzia- le 4, gdzie analizowaliśmy, jak ludzie stosują teorie i schematy. Posługu- jemy się wieloma teoriami na temat świata i ludzi i teorie te wpływają na to, co spostrzegamy i co zapamiętujemy. Ciaudia Cohen (1981) poka- zała osobom badanym film o kobiecie, która jadła kolację na przyjęciu uro- dzinowym. Połowę uczestników eksperymentu poinformowano, że oso- ba ta jest bibliotekarką, a drugiej połowie powiedziano, że jest kelnerką. To, co zapamiętali uczestnicy z tego filmu, było wynikiem oczekiwań lub stereotypów, które mieli na temat zawodów i klas społecznych. Na przy- kład osoby przeświadczone, że kobieta była bibliotekarką, powiedziały, Prawo i biznes 639 iż miała okulary (co nie było prawdą) i że piła wino (w rzeczywistości piła piwo), ponieważ tego rodzaju zachowania były zgodne z ich ste- reotypem bibliotekarki. Przechowywanie. Zapoznaliśmy się już z kilkoma zmiennymi, które ograniczają nasze spostrzeganie i zdolność przechowania spostrzeżeń w pamięci. Kiedy już jakaś informacja zostanie zapamiętana, może się wydawać, że pozostanie tam nie zmieniona. Wiele osób sądzi, że pamięć można porównać do albumu fotografii. Zapisujemy obraz zdarzenia, po- wiedzmy twarz przestępcy, i umieszczamy go w „albumie pamięci". Ob- raz może nie być doskonały, gdyż tylko niewielu z nas dysponuje „foto- graficzną pamięcią". Co więcej, obraz po pewnym okresie może zblaknąć, ponieważ, jak na prawdziwej fotografii, z czasem zaciera się on w pamięci. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, aby mógł się zmienić lub został wyretuszowany w tym sensie, że coś zostanie dodane lub usunięte. Jeśli przestępca, którego widzieliśmy, był dokładnie ogolony, to z pewnością nie domalujemy mu w późniejszym czasie wąsów. Tak więc fakt, że świa- dek zeznający w sprawie zabójstwa Wooda powiedział, jakoby kierowca samochodu miał długie włosy oraz wąsy, wydaje się ważnym dowodem obciążającym Randalla Adamsa. Niestety, rzeczywisty sposób funkcjonowania naszej pamięci nie jest tak prosty. Ludzie mogą pomylić, co i gdzie słyszeli lub widzieli, tak że pamięć z jednego „albumu" zostaje pomieszana z pamięcią z innego. W konsekwencji mogą błędnie przypominać sobie to, co widzieli. Do ta- kiego wniosku doszli Elizabeth Loftus i jej współpracownicy po latach badań pamięci rekonstrukcyjnej, definiowanej jako proces poznawczy, który powoduje, że pamięć zdarzenia zostaje zniekształcona przez infor- mację pojawiającą się po tym zdarzeniu (Loftus, 1979; Loftus, Hoffman, 1989). Zdaniem Loftus, informacja, która dociera do nas po rozegraniu się danego zdarzenia, może zmienić nasze wspomnienia o nim. W jednym z przeprowadzonych przez nią badań zademonstrowano studentom trzydzieści slajdów ukazujących różne fazy wypadku samo- chodowego. Treść jednego przezrocza była odmienna; część studentów widziała samochód stojący przed znakiem stop, a drugiej grupie pokazano go przed znakiem pierwszeństwa przejazdu (patrz zdjęcia na następnej stronie). Po pokazie studentom zadano kilka pytań odnoszących się do wypadku samochodowego, którego byli „świadkami". Krytyczne pytanie dotyczyło znaku drogowego. W jednym wariancie pytanie brzmiało: „Czy inny samochód wymijał czerwonego datsuna, kiedy ten stał przed zna- kiem stop?", a w drugiej wersji: „Czy inny samochód wymijał czerwonego datsuna, kiedy ten stał przed znakiem pierwszeństwa przejazdu?" Tak więc dla połowy uczestników w pytaniu była mowa o takim znaku dro- gowym, Jaki rzeczywiście widzieli. Natomiast dla pozostałych do pytania subtelnie wprowadzono nową informację — na przykład, jeśli widzieli znak stop, to w pytaniu występował znak pierwszeństwa przejazdu. Czy ta mała zmiana (podobna do tego, co może się zdarzyć, kiedy świadek jest przesłuchiwany przez policję lub prawników) ma wpływ na pamięć rzeczywistego zdarzenia? Wszystkim studentom przedstawiono dwie fotografie i zapytano, któ- re z nich widzieli w pierwotnej prezentacji. Większość osób (75%) spo- śród tych, które zapytano o znak rzeczywiście prezentowany, wybrała właściwe zdjęcie; to znaczy, jeśli widzieli znak stop i byli pytani o znak pamięć rekonstrukcyjna: proces powodujący, że pamięć o danym zdarzeniu zostaje zniekształcona przez informację, która do nas dociera po tym zdarzeniu 640 Rozdział 15 Studenci widzieli jedno z tych zdjęć, a później starali się przypomnieć sobie, czy widzieli znak stop czy znak pierwszeństwa przejazdu. Wielu z tych, którym zadano pytania sugerujące na temat znaku drogowego, błędnie identyfikowało znak wcześniej im pokazany (zaczerpnięto z: Loftus, Miller, Burns, 1978) stop, to na ogół właściwie identyfikowali fotografię ze znakiem stop (za- uważmy, że 25% osób popełniło krytyczny błąd w odpowiedzi na — wydawałoby się — proste pytanie). Jednakże wśród tych, którym za- dano sugerujące pytanie, tylko 41% poprawnie wybrało fotografię (Lof- tus, Miller, Burns, 1978). W następnych eksperymentach Loftus i jej współpracownicy stwier- dzili, że pytania sugerujące mogą mieć wpływ na ocenę prędkości, z jaką poruszał się samochód, a także czy w wypadku zostały rozbite szyby, czy paliło się czerwone czy zielone światło i — co miało znaczenie w procesie sądowym Randalla Adamsa — czy przestępca miał wąsy (Loftus, 1979). Badania te pokazują, że to, jakie pytania zadaje świadkom policja i prawnicy, może mieć wpływ na zeznanie dotyczące zdarzenia, które było widziane. (Są powody, aby przypuszczać, że w przypadku Randalla Adamsa policja mogła świadkom zadawać takie pytania, które sugerowały, że zabójcą policjanta był Adams, a nie Harris. W czasie, kiedy popełniono to morderstwo, Harris był nieletni i nie mógł być skazany na karę śmierci, Adams natomiast przekroczył trzydziestkę i mógł otrzymać taki wyrok. Wedle tego sposobu myślenia w oczach policji Adams był bardziej podejrzany niż Harris. Ale, moglibyśmy zapytać, czy pytania su- gerujące zmieniają to, co jest przechowywane w pamięci świadków, czy też pytania te zmieniają tylko to, co świadkowie są skłonni zeznać bez retuszowania reprezentacji pamięciowych? Chociaż istnieją kontrowersje w tej kwestii (Belli, 1989; Loftus, Hof- fman, 1989; Mcdoskey, Zaragoza, 1985; Smith, Ellsworth, 1987; Tversky, Tuchin, 1989), większość badaczy przyjmuje następujące stanowisko. 640 Rozdział 15 Studenci widzieli jedno z tych zdjęć, a później starali się przypomnieć sobie, czy widzieli znak stop czy znak pierwszeństwa przejazdu. Wielu z tych, którym zadano pytania sugerujące na temat znaku drogowego, błędnie identyfikowało znak wcześniej im pokazany (zaczerpnięto z: Loftus, Miller, Burns, 1978) stop, to na ogół właściwie identyfikowali fotografię ze znakiem stop (za- uważmy, że 25% osób popełniło krytyczny błąd w odpowiedzi na — wydawałoby się — proste pytanie). Jednakże wśród tych, którym za- dano sugerujące pytanie, tylko 41% poprawnie wybrało fotografię (Lof- tus, Miller, Burns, 1978). W następnych eksperymentach Loftus i jej współpracownicy stwier- dzili, że pytania sugerujące mogą mieć wpływ na ocenę prędkości, z jaką poruszał się samochód, a także czy w wypadku zostały rozbite szyby, czy paliło się czerwone czy zielone światło i — co miało znaczenie w procesie sądowym Randalla Adamsa — czy przestępca miał wąsy (Loftus, 1979). Badania te pokazują, że to, jakie pytania zadaje świadkom policja i prawnicy, może mieć wpływ na zeznanie dotyczące zdarzenia, które było widziane. (Są powody, aby przypuszczać, że w przypadku Randalla Adamsa policja mogła świadkom zadawać takie pytania, które sugerowały, że zabójcą policjanta był Adams, a nie Harris. W czasie, kiedy popełniono to morderstwo, Harris był nieletni i nie mógł być skazany na karę śmierci, Adams natomiast przekroczył trzydziestkę i mógł otrzymać taki wyrok. Wedle tego sposobu myślenia w oczach policji Adams był bardziej podejrzany niż Harris. Ale, moglibyśmy zapytać, czy pytania su- gerujące zmieniają to, co jest przechowywane w pamięci świadków, czy też pytania te zmieniają tylko to, co świadkowie są skłonni zeznać bez retuszowania reprezentacji pamięciowych? Chociaż istnieją kontrowersje w tej kwestii (Belli, 1989; Loftus, Hof- fman, 1989; McCIoskey, Zaragoza, 1985; Smith, Ellsworth, 1987; Tversky, Tuchin, 1989), większość badaczy przyjmuje następujące stanowisko. Prawo i biznes 641 Pytania sugerujące powodują wystąpienie problemu zwanego błędnym określeniem źródła (Johnson, Hashtroudi, Lindsay, 1993; Lindsay, John- son, 1989). Osoby, które widziały znak stop, ale którym zadano pytanie sugerujące istnienie znaku pierwszeństwa przejazdu, mają w pamięci dwa przekazy: znak stop i znak pierwszeństwa przejazdu. Wszystko jest w porządku, jeśli pamiętają, skąd te reprezentacje pamięciowe pochodzą: znak stop z wypadku, który widzieli wcześniej, znak pierwszeństwa przejazdu z pytania, które zadano im później. Problem polega na tym, że ludzie często mylą, gdzie i co słyszeli lub widzieli, co sprawia, że są przekonani, iż znak pierwszeństwa przejazdu musi być znany, ponieważ widzieli go w czasie prezentacji slajdów. Proces ten jest podobny do zjawiska błędnych atrybucji (patrz rozdz. 5), kiedy ludzie nie są pewni, co spowodowało u nich napięcie. Równie łatwo pomylić źródła naszych reprezentacji pamięciowych. Implikacje wynikające z tego dla systemu prawnego są poważne. Świadkowie, którym zadaje się pytania sugeru- jące, często zeznają, że widzieli rzeczy, których w rzeczywistości nie by- ło. Co więcej, mogą mylić się co do tego, dlaczego podejrzany wydaje im się znany. Jest prawdopodobne na przykład, że świadkowie w pro- cesie Randalla Adamsa widzieli jego zdjęcia w gazecie, zanim zeznawali na policji o tym, co widzieli krytycznej nocy. Gdy poproszono ich, aby przypomnieli sobie wydarzenia, mogli pomieszać reprezentacje pamię- ciowe z powodu błędnego określenia źródła. Pamiętali, że widzieli męż- czyznę z długimi włosami i wąsami, ale zapomnieli, gdzie wcześniej wi- dzieli tę twarz. Przypominanie. Załóżmy, że policja aresztowała podejrzanego i chce się przekonać, czy ty, czyli świadek, zidentyfikujesz go. Powszechnie stosowaną praktyką jest konfrontacja, w czasie której twoim zadaniem jest odpowiedź na pytanie, czy jedna spośród kilku przedstawionych osób była sprawcą przestępstwa. Czasami policja pokazuje świadkom zdjęcia, innym razem ustawia się w rzędzie prawdziwego podejrzanego i osoby, o których wiadomo, że nie są powiązane z przestępstwem. W jednym i w drugim przypadku, jeśli świadek zidentyfikuje podejrza- nego jako przestępcę, to jest bardzo prawdopodobne, że podejrzany zo- stanie oskarżony i skazany. Ostatecznie, argumentuje się, jeśli świadek widział podejrzanego na miejscu przestępstwa, a później wskazał go w konfrontacji, to jest to mocny dowód na to, że podejrzany jest winny. Tak jak istnieją problemy z przyswajaniem i przechowywaniem infor- macji, tak samo mogą wystąpić kłopoty z wydobywaniem informacji z pa- mięci. Poza przechowywanym w pamięci obrazem osoby wiele innych czynników może wpływać na to, czy świadkowie wskażą na kogoś w konfrontacji. Świadkowie często w konfrontacji wybierają osobę, która jest najbardziej podobna do przestępcy, nawet jeśli to podobieństwo nie jest zbyt silne. Załóżmy na przykład, że dziewiętnastoletnia kobieta do- konała kradzieży, a policja błędnie aresztowała ciebie, również kobietę dziewiętnastoletnią. Postawili cię w szeregu i poprosili świadków o wska- zanie przestępcy. Jak myślisz, co byłoby lepsze: gdyby osoby stojące obok ciebie były: dwudziestoletnim mężczyzną, trzyletnim dzieckiem i osiem- dziesięcioletnią kobietą, czy też gdyby wszystkie były dziewiętnastolet- nimi kobietami? W pierwszym przypadku świadkowie mogliby wskazać na ciebie tylko dlatego, że jesteś najbardziej podobna do rzeczywistego sprawcy (Buckhout, 1974). W drugim natomiast przypadku byłoby dużo błędne określenie źródła: błędne zidentyfikowanie źródła naszych reprezentacji pamięciowych (np. przekonanie, że rozpoznaję mężczyznę, ponieważ widziałem go na miejscu przestępstwa, podczas gdy faktycznie rozpoznaję go, ponieważ widziałem jego zdjęcie w gazecie) Dajcie nam tuzin zdrowych reprezentacji pamięciowych, dobrze ukształtowanych, a my gwarantujemy, ze biorąc losowo dowolną z nich, spowodujemy, iż stanie się ona wybraną przez nas reprezentacją: młotka, śrubokręta, klucza maszynowego, znaku stop, znaku ustąp pierwszeństwa przejazdu, wodza indiańskiego — niezależnie od jej źródła i mózgu, w którym jest przechowywana. -— Elizabeth Loftus i Hunter Hof f mań, 1989 642 Rozdział 15 To on! To właśnie ten!... Wszędzie rozpoznałbym ten głupi mały kapelusz! Nie kieruj się pozorami; kieruj się dowodami. Nie ma lepszej zasady. — Karol DSckens Wielkie nadzieje, 1861 mniej prawdopodobne, że świadkowie błędnie cię zidentyfikują, ponie- waż wszyscy w szeregu są w tym samym wieku i tej samej płci co prze- stępca (Wells, 1992; Wells, Luus, 1990). Aby uniknąć sytuacji, w której świadkowie wskazują na osoby, które najbardziej przypominają podejrzanego, psychologowie społeczni zalecają stosowanie się do następujących pięciu zasad: 1. Należy zadbać, aby wszystkie osoby biorące udział w konfrontacji były podobne do podejrzanego. 2. Nie należy mówić świadkom, że osoba podejrzewana o przestę- pstwo stoi w szeregu, ponieważ znacznie zwiększa to prawdopodobień- stwo, że świadek zidentyfikuje kogoś jako sprawcę przestępstwa, nawet jeśli wszyscy są niewinni (Malpass, Devine, 1981). 3. W pierwszej konfrontacji nie zawsze powinna brać udział osoba podejrzana. Jeśli świadek zidentyfikuje kogoś jako sprawcę w konfronta- cji, w której brały udział tylko osoby nie związane z przestępstwem, to będzie wiadomo, że takiemu świadkowi nie można ufać (Wells, 1984). 4. Fotografie należy prezentować sekwencyjnie, a nie jednocześnie, po- nieważ utrudnia to świadkowi porównywanie wszystkich zdjęć i wybór osoby najbardziej podobnej do przestępcy, nawet jeśli przestępca rzeczy- wiście nie bierze udziału w konfrontacji (Lindsay, Wells, 1985). 5. Należy prezentować świadkom zarówno zdjęcia, jak i nagrane na taśmie głosy osób. Świadkowie, którzy i widzą, i słyszą osoby biorące udział w konfrontacji, z większym prawdopodobieństwem zidentyfikują sprawcę przestępstwa niż osoby, które tylko widzą podobizny lub tylko słyszą głosy (Melara, DeWitt-Rickards, 0'Brien, 1989). Widzimy więc, że zeznania świadków nie są tak dokładne, jak na ogół się sądzi. Kilka czynników może zaburzać przyswajanie, przechowywanie i przypominanie sobie tego, co się widziało, prowadząc do fałszywych identyfikacji. W systemach prawnych niektórych krajów podejrzany nie może być skazany tylko na podstawie zeznania jednego świadka; musi być co najmniej dwóch niezależnych świadków. Przyjęcie tej bardziej su- rowej zasady w USA mogłoby spowodować, że niektórzy przestępcy po- zostaliby na wolności, ale pozwoliłoby to uniknąć wielu skazań osób nie- winnych. Wykrywanie kłamstw Istnieje jeszcze inny powód, dla którego zeznanie świadka może być nie- trafne: nawet jeśli świadek właściwie zapamiętał to, co widział, może jednak świadomie kłamać, stając przed sądem. Po skazaniu Randalla Adamsa wyszła na jaw informacja sugerująca, że niektórzy świadkowie zeznający przeciwko niemu kłamali. Na przykład córka jednego ze świadków została aresztowana za rozbój z bronią w ręku; ten świadek mógł być pod wpływem policji, zgadzając się mówić to, co oni chcieli usłyszeć, w zamian za łagodne potraktowanie córki. Jeśli tak, to dlaczego sędziowie przysięgli nie mogli rozpoznać, że ten świadek kłamał, kiedy mówił, że widział Randalla Adamsa w samochodzie tuż przed popeł- nieniem morderstwa? Rozważmy też kontrowersje, które powstały w związku z nomina- cją Clarence'a Thomasa na sędziego Sądu Najwyższego. W przeddzień głosowania w senacie w sprawie zatwierdzenia jego kandydatury wyszły Prawo i biznes 643 W przeddzień zatwierdzenia nominacji na członka Sądu Najwyższego sędzia CIarence Thomas został oskarżony o seksualne molestowanie byłego pracownika — Anity Hill. Stanowczo zaprzeczał temu oskarżeniu. Czy jest możliwe, aby eksperci mogli stwierdzić, czy kłamie CIarence Thomas czy Anita Hill? Niestety, nie istnieje całkowicie pewna metoda wykrywania kłamstw, na jaw oskarżenia, że sędzia Thomas seksualnie molestował swoją byłą pracownicę Anitę Hill. Przez kilka następnych dni miliony Amerykanów było przykutych do telewizorów, obserwując, jak profesor Hill przedsta- wia swoje oskarżenia i jak sędzia Thomas je odpiera. Kto mówił prawdę? Czy może oboje mówili prawdę, tak jak ją postrzegali? Zarówno senato- rowie, jak i cały naród amerykański byli głęboko podzieleni w swoich opiniach, komu wierzyć. Jak już była mowa w rozdziale 5, w kilku badaniach interesowano się zdolnością ludzi do wykrywania kłamstw. Gdy oglądamy na wideo aktorów kłamiących lub mówiących prawdę, w niewielkim tylko stopniu potrafimy to rozróżnić, inaczej mówiąc robimy to tylko nieznacznie le- piej niż gdybyśmy po prostu zgadywali (DePaulo, Stone, Lassiter, 1985). Niektórzy muszą być bardzo sprawni w wykrywaniu kłamstw, gdyż w pewnych zawodach niezbędna jest właśnie ta umiejętność. Na przy- kład funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości, którzy od lat pracują z podejrzanymi wymyślającymi historie mające świadczyć o ich niewin- ności, mogą być dużo lepiej niż przeciętna osoba wytrenowani w od- krywaniu prawdy. Aby dowiedzieć się, czy tak jest, Bella DePaulo i Roger Pfeiffer (1986) pokazali na filmie wideo ludzi, którzy kłamią i mówią prawdę, funkcjo- nariuszom związanym z różnymi instytucjami stosowania prawa (siły zbrojne, urząd celny, wywiad). Niektórzy z badanych byli nowicjuszami, inni weteranami ze średnio ośmioletnim stażem. Wyniki okazały się za- skakujące. Bez względu na doświadczenie funkcjonariusze nie byli bar- dziej skuteczni w wykrywaniu kłamstw niż studenci college'u, co wi- dać na rycinie 15.3. Podobne rezultaty uzyskali Pauł Ekman i Maureen CYSulliyan (1991) w badaniu detektywów pracujących w policji, a tak- że sędziów, psychiatrów i urzędników federalnych, którzy stosują testy Gdyby kłamstwo, tik jak prawda, miało tylko jedna twarz, bylihyinty w lepszej sytuacji, gdyż traktowalibyśmy fe jako j|ewttifryffzfedwientóm» tęga, co pottifdzsiał kłaatea. Alę odwrotność prawdy ma; sto tysięcy twarzy.1 \ • •11 ^' , 1! ^ -~ Montaigne, Próby, 1595 644 Rozdział 15 RYCINA 15.3. Czy doświadczenie zdobyte w instytucjach związanych z wymiarem sprawiedliwości zwiększa zdolności do wykrywania kłamstw? Doświadczeni funkcjonariusze instytucji związanych z wymiarem sprawiedliwości nie byli bardziej sprawni w wykrywaniu kłamstwa i prawdy niż funkcjonariusze niedoświadczeni oraz studenci college'u (zaczerpnięto z: DePaulo, Pfeiffer, 1986) •| 100 90 80 70 60 50 40 30 20 10 0 Studenci Niedoświadczeni Doświadczeni college'u funkcjonariusze funkcjonariusze poligraf; urządzenie, które mierzy reakcje fizjologiczne (np. tempo bicia serca); kiedy poligraf jest stosowany do wykrycia kłamstwa, badający próbuje wówczas stwierdzić, czy ktoś kłamie, obserwując reakcje fizjologiczne osoby odpowiadającej na pytania On mówi, że ma atak serca, a ja móluię, ze kłamie... wykrywające kłamstwa. Wniosek z tego jest taki, że jeśli ktoś ma istotne powody, by kłamać, to zwykle uda mu się tego dokonać. Nawet eksperci będą mieli kłopoty z udzieleniem odpowiedzi na pytanie, kto kłamie, a kto mówi prawdę. Test wykrywania kłamstw. Jeśli ludziom nie udaje się wykrywać kłamców, to może urządzenia zrobią to lepiej. Przyrząd służący do wy- krywania kłamstw, zwany poligrafem, monitoruje reakcje fizjologiczne, takie jak bicie serca, tempo oddychania czy intensywność pocenia się. Zakłada się, że gdy ludzie kłamią, powstaje u nich napięcie, które można wykryć, obserwując przyspieszone tempo bicia serca czy oddychania. Czy poligraf rzeczywiście wykrywa kłamstwa? Anita Hill miała wystar- czająco wiele zaufania do tego urządzenia, aby zgodzić się na prze- prowadzenie testu. Uzyskane wyniki zostały zinterpretowane dla niej pomyślnie, czyli wykazały, że mówi prawdę, oskarżając sędziego Tho- mąsa o seksualne molestowanie. Wielu pracodawców, włączając w to rząd federalny, wierzy w skuteczność poligrafu i wymaga od kandyda- tów starających się o pracę, aby przeszli przez badanie wykrywaczem kłamstw. Wśród psychologów trwają jednak spory co do tej metody. Z jednej strony są zdecydowani zwolennicy stosowania testów wykrywających kłamstwa (np. Raskin, 1986), z drugiej znajdują się wytrwali przeciwnicy (np. Lykken, 1984). Mając na uwadze te kontrowersje oraz szeroki za- kres użycia tego testu. Kongres Stanów Zjednoczonych Ameryki zwrócił się w 1983 r. do Biura Szacowania Technologii, aby wydało opinię na te- mat naukowych danych o niezawodności poligrafu. Kilku psychologów społecznych także dokonało analizy tych danych (Ekman, 1992; Saxe, Dougherty, Cross, 1985), dochodząc do podobnych wniosków. Po pier- wsze, w optymalnych warunkach ustalenia poligrafu mogą odznaczać się większym stopniem prawdopodobieństwa niż wykrycie przypadko- we. Nie znaczy to, że urządzenie jest doskonałe. Nawet w optymalnych Prawo i biznes 645 Choć poligraf może wykryć kłamstwo na poziomie lepszym niż wynik losowy, to z całą pewnością nie jest to metoda niezawodna. warunkach badanie może być niedokładne i często występuje wysoki poziom błędów. Jest on różny, w zależności od rodzaju zastosowanego testu. W przeglądzie, którego ostatnio dokonał Pauł Ekman (1992), uśred- niając wyniki dla różnych testów, czytamy, że poligraf błędnie identy- fikuje 15% kłamców jako osoby mówiące prawdę i 15% osób mówiących prawdę jako kłamców. Tak więc, jeśli ktoś uzyska pozytywny wynik w teście wykrywającym kłamstwa, zinterpretowanym przez doświadczonego egzaminatora, to prawdopodobieństwo, że został wykryty prawdziwy kłamca wynosi więcej niż 50%. Jednak taki wynik nie jest, jak nos Pinokia, niezawodnym dowodem kłamstwa. Załóżmy na przykład, że jesteś uczciwym pracow- nikiem zatrudnionym w nowoczesnym sklepie. „Jeśli jesteś niewinny — mówią — to czego się obawiasz?" To, czego musisz się obawiać, to pięt- nastoprocentowa możliwość, że poligraf zakwalifikuje cię jako osobę winną, w sytuacji kiedy jesteś niewinny. Czy byłbyś skłonny zaakcep- tować owe 15%? Możesz wszak stracić pracę i być zaaresztowanym za przestępstwo, którego nie popełniłeś. Ze względu na ten wysoki poziom błędu władze większości stanów nie godzą się, aby wyniki testu wy- krywania kłamstw były wykorzystywane w sądzie. W 1988 r. Kongres przyjął ustawę chroniącą pracowników przed poligrafem, która zakazuje stosowania go przez prywatnych pracodawców, z wyjątkiem szczegól- nych sytuacji (np. badani mogą być ci pracownicy, którzy mają bezpo- średni dostęp do narkotyków). Byłoby dobrze, gdyby istniało niezawodne badanie pozwalające stwierdzić, czy ktoś kłamie. Kontrowersje takie jak te, które wystąpi- ły między Anitą Hill i Thomasem, można by łatwo rozwiązać. Policja mogłaby ustalać, czy twierdzenie podejrzanego, że kiedy przestępstwo było popełnione, przebywał w domu i jadł kanapkę, jest prawdziwe, Większość psychologów wątpi, czy kiedykolwiek uda się stworzyć niezawodny test do wykrywania kłamstw. 646 Rozdział 15 a właściciele sklepów mogliby się dowiedzieć, czy ich pracownicy ukradli pieniądze z kasy. Wielu psychologów wątpi, czy taki test kiedykolwiek powstanie; niuanse ludzkiego zachowania są zbyt liczne i złożone, aby można było oczekiwać niezawodnych testów uczciwości. Z naszymi ocenami jest jak z zegarkami: każdy chodzi inaczej, a jednak wierzymy tylko swojemu. — Alexander Pope (1688-1744) Sędziowie przysięgli: procesy grupowe w działaniu Ostatecznie o tym, czy świadek mówi prawdę, nie decyduje poligraf, ale sędzia lub ława przysięgłych. Sędziowie przysięgli są szczególnym przedmiotem zainteresowania psychologów społecznych, ponieważ to, jak ustalają werdykty, ma bezpośrednio istotne znaczenie dla psycho- społecznych badań procesów grupowych i interakcji społecznych. Pra- wo do sądzenia przez równych sobie ma długą tradycję w angielskim i amerykańskim prawie. Sąd z udziałem ławy przysięgłych został wpro- wadzony w Anglii na początku XVII w., a ludzie, którzy tworzyli pier- wsze stałe angielskie kolonie w Ameryce Północnej w Jamestown w Wir- ginii, przywiedli tę tradycję z sobą (początkowo prawo to nie przy- sługiwało rdzennym Amerykanom i innym kolorowym nacjom, a także kilku rebeliantom angielskim, którzy zostali w trybie przyspieszonym powieszeni). Dzisiaj w Stanach Zjednoczonych każdy ma prawo być są- dzony, z wyjątkiem niektórych okoliczności, przez sąd z ławą przysię- głych. Pomimo tej wiekowej tradycji system sędziów przysięgłych jest czę- sto atakowany. Zdarza się, że sędziowie ustalają błędny werdykt, jak w przypadku Randalla Adamsa. Były dziekan Harwardzkiej Szkoły Pra- wa zapytywał: „Dlaczego powinniśmy sądzić, że dwanaście osób wzię- tych z ulicy, wyselekcjonowanych na różne sposoby, miałoby posiadać specjalne umiejętności rozwiązywania kontrowersji zachodzących mię- dzy ludźmi?" (Kalven, Zeisel, 1966, s. 5). Na poparcie tego argumentu Harry Kalven, Jr. i Hans Zeisel (1966) ustalili, że sędziowie, którzy prze- wodniczyli procesom sądowym z udziałem ławy przysięgłych, nie zgo- dzili się z werdyktem wydanym przez sędziów przysięgłych w 25% przypadków. System sędziów przysięgłych ma oczywiście swoich zagorzałych zwo- lenników i niewielu uważa, że należy z niego zrezygnować. Oczywiście nie jest to system doskonały i są powody, aby — opierając się na bada- niach prowadzonych w ramach psychologii społecznej — sądzić, że mo- że on źle funkcjonować. Problemy mogą pojawić się w każdej z trzech faz procesu sądowego: w sposobie wykorzystania informacji, którą sę- dziowie uzyskali przed rozpoczęciem procesu (rozgłos przedprocesowy), w sposobie przetwarzania informacji w czasie trwania procesu; w sposo- bie przeprowadzenia debaty w pokoju sędziów, kiedy już wszystkie do- wody zostały zaprezentowane. Konsekwencje rozgłosu przedprocesowego. Ponieważ mordercą Wo- oda w Teksasie zainteresowały się środki masowego przekazu, dlatego jest możliwe, że sędziowie przysięgli, jeszcze zanim rozpoczął się proces, zostali błędnie zasugerowani informacjami, które przeczytali w gazetach. Prasa donosiła, że najważniejszy świadek zidentyfikował Randalla Adam- sa w czasie konfrontacji, mimo że ta informacja nie była prawdziwa Prawo i biznes 647 i nigdy nie została zaprezentowana ławie przysięgłych podczas trwania procesu. Niemniej dwóch sędziów przysięgłych wspomniało w czasie de- baty, że są przekonani, iż świadek ten zidentyfikował Adamsa w kon- frontacji („Dallas Morning News", May 4, 1987). Nawet jeśli wiadomości podawane przez media są prawdziwe, to trze- ba pamiętać, że są one tendencyjne z prostej przyczyny — prasa otrzy- muje większość informacji od policji i prokuratury okręgowej, które są zainteresowane w prezentowaniu informacji przemawiającej przeciwko podejrzanemu. Tak więc nie ma nic dziwnego w tym, że im więcej ludzie dowiadują się o danej sprawie z mediów, tym bardziej są przekonani o winie podejrzanego. Geoffrey Kram er, Norbert Kerr i John Carroll (1990) dowiedli, że emo- cjonalny rozgłos, który porusza opinię publiczną, na przykład sensacyjna informacja o mordercy, ma szczególnie zniekształcający wpływ. Skon- taktowali się oni z osobami, które właśnie przestały pełnić funkcję sę- dziów przysięgłych w Michigan i poprosili ich, aby obejrzeli na wideo przebieg procesu sądowego mężczyzny oskarżonego o obrabowanie su- permarketu. Zanim sędziowie obejrzeli proces, badacze poddali ich dzia- łaniu: rozgłosu emocjonalnego (przekazali im informację, że samochód taki sam jak ten, którego użyto do obrabowania sklepu, przejechał się- ] ^'wfęctfI.ilM^.isa&^.^WEas^ dmioletnią dziewczynkę), rozgłosu informacji prawdziwej (podejrzany :^l^iN^:fWl^^ ma bogatą przeszłość kryminalną) lub nie stosowali żadnego rozgło- Jj^^^^^^ft^t*! su. Po obejrzeniu procesu i odbyciu debaty w zaimprowizowanej dwu- nastoosobowej ławie przysięgłych sędziowie oceniali, czy głosowali- by za skazaniem podejrzanego. Rozgłos emocjonalny miał największy wpływ na sędziów, znacząco zwiększając procent ławników, którzy wy- dali werdykt o winie — nawet pomimo że sędziom powiedziano, aby nie brali pod uwagę informacji, którą przekazano im przed obejrzeniem procesu. Sędziowie i prawnicy mają kilka sposobów zaradzenia tym proble- mom. Po pierwsze, prawnikom pozwala się przed rozpoczęciem rozpra- wy sądowej zadawać pytania sędziom, którzy prawdopodobnie będą pro- wadzić proces (proces zwany voir dire). Prawnicy pytają ludzi, czy słyszeli coś o sprawie, a jeśli tak, czy mają poczucie, że są zdolni do wydania obiektywnego werdyktu. W badaniu, które powyżej przedstawiliśmy, Kramer i jego współpracownicy (1990) zastosowali wobec sędziów pro- cedurę voir dire, eliminując z badania tych sędziów, którzy powiedzieli, że z powodu rozgłosu przedprocesowego nie byliby zdolni przedstawić obiektywnej opinii. Niemniej rozgłos emocjonalny miał wpływ na wer- dykty ustalone przez pozostałych. Po drugie, sędziowie mogą instruować sędziów przysięgłych, aby nie brali pod uwagę tego, co przekazały media. Jednakże w kilku badaniach pokazano, że takie instrukcje w małym stopniu niwelują wpływ rozgło- su przedprocesowego, a mogą nawet zwiększyć prawdopodobieństwo wpływu informacji prezentowane) w mediach (Kramer i in., 1990). ]eden z powodów, dla których to może się zdarzyć, polega na tym, że ^eśli pż coś usłyszeliśmy, bardzo trudno usunąć to z naszego umysłu. ^Rze- czywiście, jak była o tym mowa w rozdziale 6, im bardziej staramy się nie myśleć o czymś, tym bardziej to coś puka do naszej świadomości (Wegner, 1989; 1992; w druku). Aby zilustrować tę prawidłowość, prze- rw!) czytanie i postara) się nie myśleć o bialym niedźwiedziu, ^eśli nie różnisz się od większości ludzi, to im bardziej będziesz chciał nie myśleć 648 Rozdział 15 Przerwij czytanie, zamknij oczy i spróbuj przestać myśleć o tym białym, polarnym niedźwiedziu... Czy udało ci się? Podobnie informacja rozgłaszana przez media, a dotycząca danej sprawy, przed rozpoczęciem procesu może być dla sędziów trudna do usunięcia z ich umysłu. o białych niedźwiedziach, tym bardziej takie myśli i obrazy będą prze- dostawać się do twojej świadomości. Innym problemem związanym z rozgłosem przedprocesowym jest to, że łączenie nazwiska osoby z inkryminowanym zdarzeniem może spo- wodować powstanie negatywnego obrazu tej osoby, nawet jeśli media wprost zaprzeczają jakimkolwiek powiązaniom. Daniel Wegner, Richard Wenziaff, Michael Kerker i Ann Beattie (1981) stwierdzili, że kiedy ucze- stnicy ich badania przeczytali nagłówek dziennika, w którym zaprzecza- no, że ktoś dopuścił się czynu przestępczego — „Bob Talbert nie jest powiązany z mafią" — to powstał u nich bardziej negatywny obraz tej osoby niż kiedy przeczytali neutralny tytuł — „Bob Talbert przybywa do miasta". Sama wzmianka o Bobie Talbercie i mafii w jednym zdaniu wystarczyła, aby posiać ziarno wątpliwości u czytelników, pomimo że w tytule zaprzeczano jego związkowi z mafią. Tak więc media mogą wy- wierać nie intencjonalnie negatywny wpływ, który jeśli się już pojawi, jest trudny do usunięcia. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby w pro- cesie sądowym uczestniczyli tylko ci sędziowie, którzy nic nie słyszeli wcześniej o danej sprawie. W sprawach, które nabrały dużego rozgłosu, znalezienie takich sędziów może być trudne, co wymaga czasem prze- niesienia rozprawy tam, gdzie rozgłos jest mały. Przetwarzanie informacji w procesie sądowym. Co poszczególni sę- dziowie myślą o dowodach przedstawianych im na rozprawie? Jak wy- kazano w rozdziale 4, ludzie często konstruują teorie i schematy po to, aby interpretować świat wokół siebie. Tak samo postępują sędziowie (Smith, 1991). Nancy Pennington i Ręid Hastie (1990, 1992) sugerują, że wybierają oni tę wersję zdarzeń, która najlepiej wyjaśnia im wszystkie okoliczności. Następnie starają się dopasować tę wersję zdarzeń do po- tencjalnych werdyktów, które mogą wydać. Jeśli jeden z tych osądów Prawo i biznes 649 pasuje dobrze do preferowanych przez nich wersji zdarzeń, to prawdo- podobnie będą głosować za skazaniem. To wyjaśnienie ma ważne implikacje dla sposobu, w jaki prawnicy przedstawiają sprawy. Zwykle prezentują oni dane dwojako. W pier- wszym przypadku, zwanym uporządkowaną wersją zdarzeń, prezentują sprawę zgodnie z sekwencją pojawiających się zdarzeń, nawiązując tak dalece, jak to możliwe, do wersji, co do której chcą, aby sędziowie w nią uwierzyli. W drugim, zwanym uporządkowaną kolejnością świadków, prezentują świadków w takiej sekwencji, o której sądzą, że będzie miała największy wpływ na sędziów, nawet jeśli oznacza to, że zdarzenia nie będą opisane we właściwej kolejności. Na przykład prawnik może zacho- wać swojego najlepszego świadka na koniec chcąc, aby rozprawa kończyła się dramatyczną, zapadającą w pamięć informacją, nawet jeśli ten świadek opisuje początkowe zdarzenia domniemanego przestępstwa. Gdybyś był prawnikiem, którą metodę prezentowania danych wy- brałbyś? Prawdopodobnie potrafisz już wskazać, którą metodę Penning- ton i Hastie (1990, 1992) uważają za najbardziej skuteczną. Jeśli sędzio- wie są pod wpływem jakiejś wersji, czyli schematu, o którym sądzą, że najlepiej wyjaśnia sekwencję zdarzeń, to najlepszą strategią powinna być prezentacja zgodnie z metodą uporządkowanych zdarzeń, a nie meto- dą uporządkowanych świadków. Aby zweryfikować swoją hipotezę, Pennington i Hastie (1988) prosili osoby odgrywające sędziów, aby wy- słuchały symulowanego procesu sądowego w sprawie o morderstwo. Ba- dacze zmieniali porządek prezentacji danych przez stronę obrony i stro- nę oskarżenia. W jednej grupie badanych obie strony stosowały metodę uporządkowanych zdarzeń, a w drugiej — metodę uporządkowanych świadków. W dwóch pozostałych grupach — jedna strona przedstawia- ła uporządkowane zdarzenia, a druga — uporządkowanych świadków i odwrotnie. Wyniki dostarczyły jednoznacznego i mocnego poparcia dla strategii uporządkowanych zdarzeń. Jak to widać w tabeli 15.1, jeżeli prokura- tor stosował metodę uporządkowanych zdarzeń, a obrona metodę upo- rządkowanych świadków, to sędziowie byli najbardziej skłonni wierzyć TABELA 15.1. Jak prawnicy powinni prezentować przed sądem swoje sprawy? Prawnicy mogą prezentować sprawy na wiele różnych sposobów. W tym badaniu okazało się, że strategia uporządkowanych zdarzeń jest najlepsza. Polega ona na tym, że dane prezentowane są w takiej kolejności, która najlepiej koresponduje z wersją zdarzeń, w którą sędziowie mają uwierzyć (zaczerpnięto z: Pennington, Hastie, 1988) 648 Rozdział 15 Przerwij czytanie, zamknij oczy i spróbuj przestać myśleć o tym białym, polarnym niedźwiedziu... Czy udało ci się? Podobnie informacja rozgłaszana przez media, a dotycząca danej sprawy, przed rozpoczęciem procesu może być dla sędziów trudna do usunięcia z ich umysłu. o białych niedźwiedziach, tym bardziej takie myśli i obrazy będą prze- dostawać się do twojej świadomości. Innym problemem związanym z rozgłosem przedprocesowym jest to, że łączenie nazwiska osoby z inkryminowanym zdarzeniem może spo- wodować powstanie negatywnego obrazu tej osoby, nawet jeśli media wprost zaprzeczają jakimkolwiek powiązaniom. Daniel Wegner, Richard Wenziaff, Michael Kerker i Ann Beattie (1981) stwierdzili, że kiedy ucze- stnicy ich badania przeczytali nagłówek dziennika, w którym zaprzecza- no, że ktoś dopuścił się czynu przestępczego — „Bob Talbert nie jest powiązany z mafią" — to powstał u nich bardziej negatywny obraz tej osoby niż kiedy przeczytali neutralny tytuł — „Bob Talbert przybywa do miasta". Sama wzmianka o Bobie Talbercie i mafii w jednym zdaniu wystarczyła, aby posiać ziarno wątpliwości u czytelników, pomimo że w tytule zaprzeczano jego związkowi z mafią. Tak więc media mogą wy- wierać nie intencjonalnie negatywny wpływ, który jeśli się już pojawi, jest trudny do usunięcia. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby w pro- cesie sądowym uczestniczyli tylko ci sędziowie, którzy nic nie słyszeli wcześniej o danej sprawie. W sprawach, które nabrały dużego rozgłosu, znalezienie takich sędziów może być trudne, co wymaga czasem prze- niesienia rozprawy tam, gdzie rozgłos jest mały. Przetwarzanie informacji w procesie sądowym. Co poszczególni sę- dziowie myślą o dowodach przedstawianych im na rozprawie? Jak wy- kazano w rozdziale 4, ludzie często konstruują teorie i schematy po to, aby interpretować świat wokół siebie. Tak samo postępują sędziowie (Smith, 1991). Nancy Pennington i Reid Hastie (1990, 1992) sugerują, że wybierają oni tę wersję zdarzeń, która najlepiej wyjaśnia im wszystkie okoliczności. Następnie starają się dopasować tę wersję zdarzeń do po- tencjalnych werdyktów, które mogą wydąć. Jeśli jeden z tych osądów Prawo i biznes 649 pasuje dobrze do preferowanych przez nich wersji zdarzeń, to prawdo- podobnie będą głosować za skazaniem. To wyjaśnienie ma ważne implikacje dla sposobu, w jaki prawnicy przedstawiają sprawy. Zwykle prezentują oni dane dwojako. W pier- wszym przypadku, zwanym uporządkowaną wersją zdarzeń, prezentują sprawę zgodnie z sekwencją pojawiających się zdarzeń, nawiązując tak dalece, jak to możliwe, do wersji, co do której chcą, aby sędziowie w nią uwierzyli. W drugim, zwanym uporządkowaną kolejnością świadków, prezentują świadków w takiej sekwencji, o której sądzą, że będzie miała największy wpływ na sędziów, nawet jeśli oznacza to, że zdarzenia nie będą opisane we właściwej kolejności. Na przykład prawnik może zacho- wać swojego najlepszego świadka na koniec chcąc, aby rozprawa kończyła się dramatyczną, zapadającą w pamięć informacją, nawet jeśli ten świadek opisuje początkowe zdarzenia domniemanego przestępstwa. Gdybyś był prawnikiem, którą metodę prezentowania danych wy- brałbyś? Prawdopodobnie potrafisz już wskazać, którą metodę Penning- ton i Hastie (1990, 1992) uważają za najbardziej skuteczną. Jeśli sędzio- wie są pod wpływem jakiejś wersji, czyli schematu, o którym sądzą, że najlepiej wyjaśnia sekwencję zdarzeń, to najlepszą strategią powinna być prezentacja zgodnie z metodą uporządkowanych zdarzeń, a nie meto- dą uporządkowanych świadków. Aby zweryfikować swoją hipotezę, Pennington i Hastie (1988) prosili osoby odgrywające sędziów, aby wy- słuchały symulowanego procesu sądowego w sprawie o morderstwo. Ba- dacze zmieniali porządek prezentacji danych przez stronę obrony i stro- nę oskarżenia. W jednej grupie badanych obie strony stosowały metodę uporządkowanych zdarzeń, a w drugiej — metodę uporządkowanych świadków. W dwóch pozostałych grupach — jedna strona przedstawia- ła uporządkowane zdarzenia, a druga — uporządkowanych świadków i odwrotnie. Wyniki dostarczyły jednoznacznego i mocnego poparcia dla strategii uporządkowanych zdarzeń. Jak to widać w tabeli 15.1, jeżeli prokura- tor stosował metodę uporządkowanych zdarzeń, a obrona metodę upo- rządkowanych świadków, to sędziowie byli najbardziej skłonni wierzyć TABELA 15.1. Jak prawnicy powinni prezentować przed sądem swoje sprawy? Prawnicy mogą prezentować sprawy na wiele różnych sposobów. W tym badaniu okazało się, że strategia uporządkowanych zdarzeń jest najlepsza. Polega ona na tym, że dane prezentowane są w takiej kolejności, która najlepiej koresponduje z wersją zdarzeń, w którą sędziowie mają uwierzyć (zaczerpnięto z: Pennington, Hastie, 1988) 650 Rozdział 15 prokuratorowi — 78% głosowało za skazaniem podejrzanego. Jeżeli zaś prokurator stosował strategię uporządkowanych świadków, a obrona stra- tegię uporządkowanych zdarzeń, to tylko 31 % sędziów głosowało za ska- zaniem. Pennington i Hastie (1990) przypuszczają, że jednym z powodów wysokiego wskaźnika wyroków skazujących w Ameryce w procesach o morderstwo — około 80% — jest to, że w prawdziwych rozprawach sądowych prokuratorzy zwykle stosują metodę uporządkowanych zda- rzeń, podczas gdy obrona zazwyczaj wykorzystuje metodę uporządko- wanych świadków. Ci spośród naszych czytelników, którzy przygotowują się do wykonywania zawodu prawnika, powinni o tym pamiętać, kiedy będą przystępować do pierwszej swojej rozprawy sądowej. Debaty w pokoju sędziów przysięgłych. Być może zauważyłeś, że w naszej dyskusji pominęliśmy kluczową część procesu sądowego, a mia- nowicie część, w której sędziowie przysięgli udają się do pokoju sędziów i debatują przed wydaniem wyroku. Nawet jeśli większość sędziów jest skłonna głosować za skazaniem, może zdarzyć się, że mniejszość wpły- nie na zmianę decyzji u pozostałych sędziów. Czasami tę mniejszość two- rzy tylko jedna osoba, tak jak w klasycznym filmie Dwunastu gniewnych ludzi. Film rozpoczyna się w momencie, gdy sędziowie przysięgli wysłu- chawszy obu stron w sprawie o morderstwo głosują za skazaniem podej- rzanego. Czynią tak wszyscy, z wyjątkiem jednego. W ciągu następnych 90 minut ten jedyny, który nie zgadza się z większością, a którego gra Henry Ponda, przekonuje swoich kolegów, że istnieje powód, aby wątpić w winę młodego Hiszpana. Na początku inni sędziowie wywierają pre- sję na Fondę, aby zmienił swoje zdanie (stosując techniki informacyjnego i normatywnego konformizmu, o których mowa była w rozdziale 7), ale w końcu rozum zwycięża i inni sędziowie dają się przekonać, że Fonda ma rację. Mimo że film jest bardzo przekonywający, badania pokazują, że nie odzwierciedla on rzeczywistych debat sędziów przysięgłych (Kalven, Zei- sel, 1966; MacCoun, 1989; Stasser, Stella, Hanna, Colella, 1984). Na przy- kład w procesie Randalla Adamsa większość złożona z dwunastu sędziów (siedmiu mężczyzn i pięć kobiet) początkowo głosowała za skazaniem Adamsa. Po ośmiu godzinach rozważań wątpiący zmienili swoje zdanie i sędziowie anonimowo głosowali za skazaniem podejrzanego. Tenden- cja sędziów, aby przyjąć stanowisko większości jest powszechna. Harry Kalven, Jr. i Hans Zeisel (1966) sprawdzili sposób głosowania członków ponad 200 zespołów sędziów przysięgłych w rzeczywistych sprawach kryminalnych. W przytłaczającej liczbie przypadków (97%) ostateczna de- cyzja sędziów była taka sama jak prezentowana przez ogół sędziów w gło- sowaniu początkowym. A więc, właśnie tak jak zaznaczyliśmy w roz- dziale 7, gdzie była mowa o konformizmie, opinia większości zwykle przekonuje do swojego punktu widzenia, a odmiennie myślący dostoso- wują się do niej. Jeśli dyskusja prowadzona przez sędziów przysięgłych kończy się wy- daniem opinii, jaką ma na początku większość z nich, to czy nie powin- niśmy zrezygnować z prowadzenia tych debat pozwalając, aby wstępne głosowanie decydowało o uniewinnieniu lub skazaniu podejrzanego? Z dwóch powodów nie byłoby to dobre rozwiązanie. Po pierwsze, zmu- szanie sędziów przysięgłych do uzgodnienia anonimowego werdyktu powoduje, że rozważają oni dowody bardziej uważnie i po prostu nie Prawo i biznes 651 W tym klasycznym filmie Henry Fonda przekonuje wszystkich pozostałych sędziów do zmiany stanowiska w sprawie winy podejrzanego. Jednakże w realnym życiu przypadki, kiedy mniejszość sędziów przysięgłych przekonuje większość do zmiany zdania, zdarzają się rzadko. zakładają, że ich wstępne wrażenia w danej sprawie są prawidłowe (Hastie, Penrod, Pennington, 1983). Po drugie, mimo że mniejszość rzadko przeko- nuje większość do zmiany ich stanowiska co do tego, czy ktoś jest winny czy niewinny, to jednak mniejszości często udaje się przekonać większość, na ile dana osoba jest winna. W procesach karnych sędziowie przysięgli zwykle mają pewną swobodę wyboru typu werdyktu o winie. Na przykład w procesach o morderstwo często mogą decydować, czy uznać podejrza- nego winnym morderstwa pierwszego stopnia, drugiego stopnia czy za- bójstwa. Nancy Pennington i Reid Hastie (1990) stwierdzili, że przysięgli, którzy przyjmują punkt widzenia mniejszości, często rzeczywiście przeko- nują większość do zmiany stanowiska wobec konkretnego werdyktu, który mają wydać. Tak więc, podczas gdy jest mało prawdopodobne, że mniej- szość przekona większość, aby ta zmieniła swój werdykt z uznania oskar- żonego winnym popełnienia morderstwa pierwszego stopnia na uznanie jego niewinności, to może przekonać większość, aby wydała werdykt o morderstwie drugiego stopnia. Badania prowadzone w psychologii społecznej wskazują, że amerykań- ski system prawny może wykazywać różnorakie nieprawidłowości. Sędzio- wie bezkrytycznie przyjmują zeznania świadków, które w rzeczywistości często są błędne. Określenie, kiedy świadek mówi prawdę, jest bardzo trudne, nawet jeżeli zastosowany jest poligraf; a ponieważ sędziowie przy- sięgli tworzą zespoły, które starają się osiągnąć jednomyślność, dyskutując, argumentując i negocjując, dlatego określone rodzaje konformizmu i pro- cesów grupowych, o których była mowa w rozdziale 7 i 9, mogą prowadzić do podjęcia błędnych decyzji. Jednakże psychologowie społeczni wyjaśnia- jąc te problemy w toku prowadzonych przez siebie badań, mogą być po- mocni w zainicjowaniu zmian w systemie prawnym — zmian, które będą prowadziły do większej sprawiedliwości i równości dla wszystkich. 652 Rozdział 15 Ideały narodu możesz opisać jego reklamami. — Nonnan Douglas Przejdziemy obecnie do innego z obszarów zastosowań psychologii spo- łecznej: do świata biznesu. Dla większości z nas kontakt z biznesem jest nawet częstszy niż z systemem prawnym. Żyjemy w społeczeństwie sil- nie zorientowanym na konsumenta. Jak powiedział prezydent Calvin Coo- lidge w 1925 r.: „Głównym biznesem ludzi w Ameryce jest biznes". Ku- pujemy rzeczy, rozmawiamy o kupowaniu rzeczy, myślimy o kupowa- niu rzeczy — nie ma wątpliwości, że każdy z nas w danej chwili pra- gnąłby coś kupić. Niezależnie od tego, iż gramy rolę konsumenta od kołyski aż do grobu, wielu z nas jest (lub znajdzie się) po drugiej stronie lady, pracując dla firm, które wytwarzają produkty lub świadczą usługi dla konsumentów. Podobnie jak w przypadku zagadnień związanych z prawem, wiele elementów teorii i badań psychologii społecznej ma związek ze światem biznesu. Obecnie skoncentrujemy się na zachowa- niach konsumenckich, doborze personelu i kierowaniu organizacją. W odniesieniu do tych zagadnień psychologowie społeczni dysponują podstawowymi badaniami stosowanymi, wyprowadzonymi z rzeczy- wistych sytuacji społecznych. Zachowania konsumenckie Z punktu widzenia biznesmenów każdy z nas jest potencjalnym klientem, który może produkt albo wylansować, albo go zniszczyć. W Stanach Zjed- noczonych wytwórcy wydają w ciągu roku ponad 100 miliardów dolarów na reklamę, a wszystko w celu skłonienia nas do używania ich produktów. Przyjrzyjmy się, na ile skuteczne są te wysiłki. Reklama. W rozdziale 8 analizowaliśmy wykorzystywane w reklamie sposoby zmiany postaw odnoszących się do produktów i usług. Omó- wiliśmy techniki, które zarówno apelują do emocji, jak i odwołują się do faktów i danych. Większość przedstawionych badań została zreali- zowana w laboratorium, a badanymi byli studenci college'u (a nie, jak w rzeczywistych warunkach, kiedy mamy do czynienia z ludźmi w róż- nym wieku). Były one skoncentrowane na zmianach postaw, lecz nie na zmianach w rzeczywistym zachowaniu konsumenta. W tej części roz- działu stawiamy pytanie, na ile skutecznie reklama wpływa na za- chowania konsumenckie w życiu codziennym. Czy reklamy są jedynie pomniejszymi dokuczliwościami, które rzadko wpływają na nasze za- chowanie, czy też są silnymi determinantami naszych konsumenckich decyzji? Niewiele osób zgodziłoby się z opinią, że działania reklamowe są tak sugestywne, że reagujemy na nie jak roboty, maszerując do sklepu, by kupić wszystko, co nam każą. Zarazem jednak mnożą się dość niepokojące pytania związane ze skutecznością reklam. Reklamowanie wyrobów ty- toniowych w telewizji zostało zabronione, wiele zaś osób domaga się, by zabronić również reklam napojów alkoholowych — przypuszczalnie dla- tego, że reklamy te zwiększają spożycie tytoniu i alkoholu (Jacobson, Hac- ker, 1985). W 1990 r. Kongres USA uchwalił Children's Television Act, Prawo i biznes 653 który ogranicza liczbę reklam skierowanych do dzieci, a pokazywanych w określonych porach dnia. Ustawa została przyjęta, ponieważ rodzice i prawodawcy są głęboko przekonani, że dzieci są wyjątkowo podatne na kuszące działanie reklam. Czy jest powód do takich niepokojów? By stwierdzić, czy reklama rzeczywiście zwiększa sprzedaż, trzeba przeprowadzić dokładnie kon- trolowane badania. Najlepszego dowodu na to, że reklama jest skuteczna, dostarczają badania, które stosują metodę nazwaną testowaniem rynku za pośrednictwem telewizji kablowej. Reklamujący działają w porozu- mieniu z sieciami telewizji kablowych, pokazując wyselekcjonowane re- klamy losowo dobranym grupom. Obserwują, czy badani są bardziej chętni do kupowania tych produktów niż ci, którzy ich nie oglądali. Śledzą, co te osoby kupują. Czynią to dzięki specjalnym kartom iden- tyfikacyjnym, sprawdzanym przy kasie. Reklamujący (bądź badacze) mogą w ten sposób określić, czy ci, którzy oglądali reklamy produktu X, rzeczywiście kupują go więcej — jest to najlepszy pomiar skutecz- ności reklamy. Magid Abraham i Leonard Lodish (1990) przeprowadzili ponad 300 testów, korzystających z techniki badania rynku za pośrednictwem tele- wizji kablowej. Ich ustalenia wskazują, iż reklamowanie rzeczywiście jest skuteczne, zwłaszcza w odniesieniu do nowych produktów. Około 60% reklam poświęconych nowym produktom prowadzi do wzrostu sprzeda- ży, w porównaniu z 46% reklam poświęconych produktom już wprowa- dzonym na rynek. Badacze ci stwierdzili także, iż skuteczne reklamy zwię- kszają sprzedaż średnio o 21%. Choć wielkość ta wydaje się umiarkowana, to jednak jej rezultatem są miliony dolarów, jeżeli odnieść je do akcji reklamowej prowadzonej na skalę całego kraju. Co więcej, te skuteczne reklamy działają szybko, zdecydowanie zwiększając sprzedaż już w ciągu pierwszych sześciu miesięcy od momentu ich emisji. Reklamujący ciągle poszukują rozwiązań zwiększających efektywność ich działania. Jedna z technik, które zostały wypróbowane, to komunikaty podprogowe, określone jako słowa bądź obrazy, które choć nie zostały świadomie odebrane, mogą wpływać na nasze sądy, postawy i zachowa- nia w sposób nieuświadamiany. Większość z nas sądzi, że takie komu- nikaty mogą kształtować nasze postawy i zachowania, nawet gdy nie wiemy, co dotarło do naszego umysłu (Zanot, Pincus, Lamp, 1983). Ze względu na niezliczone pretensje zgłaszane pod adresem reklam podpro- gowych konieczne jest bardziej szczegółowe ich rozważenie. Komunikaty podprogowe. Gdyby istniała Sala Niesławy w Reklamie, to pewnym kandydatem na jej członka byłby właściciel firmy marketin- gowej, nazwiskiem James Vicary. W późnych latach pięćdziesiątych Vi- cąry przekonał kino w New Jersey do wypróbowania nowego podejścia w sprzedaży napojów i prażynek. Wyobraź sobie, że zdarzyło ci się pójść tego dnia do kina, by obejrzeć Piknik, popularny w owym czasie film. Bez twojej zgody i zgody innych widzów obejrzeliście coś więcej niż film: na ekranie migają komunikaty z taką prędkością, że nie możesz spostrzec ich świadomie, lecz które skłaniają cię do picia coca-coli i je- dzenia prażynek. Vicary przewidział, że zostaną one nieświadomie zare- jestrowane przez widzów i wywołają u nich nagłą ochotę na napoje i przekąski. Stwierdził, że sprzedaż coca-coli w kinie wzrosła o 18%, a prażynek o 58%. testowanie rynku za pośrednictwem telewizji kablowej: technika stosowana do badania efektywności reklamowania, kiedy reklamujący, w porozumieniu z ośrodkami telewizji kablowej i sklepami spożywczymi, pokazują reklamy losowo wybranym grupom ludzi, a następnie badają, czy ludzie ci są bardziej skłonni do kupowania reklamowanych produktów niż ci, którzy nie oglądali tych reklam Zyski można osiągnąć zarówno poprzez produkowanie tego, co ludzie chcą kupić, jak i przez spowodowanie, by zechcieli kupić to, co jest aktualnie produkowane. — Henry Simons, 1948 komunikaty podprogowe: słowa albo obrazy, które nie są świadomie spostrzegane, natomiast mają rzekomo wpływać na sądy, postawy i zachowania ludzi 654 Rozdział 15 OD 1957 R. LUDZIE USIŁUJĄ W TYCH KOSTKACH LODU DOSTRZEC KOBIECE PIERSI Nie ma naukowego dowodu, że wmontowanie w reklamę ukrytych obrazów seksualnych zwiększa sprzedaż danego produktu. Jednakże odbiorcy starają się tak wystrzegać tych podprogowych technik, że niektórzy zaczęli dla zabawy wykorzystywać elementy seksu w swoich reklamach. , iid^t}^ch>l^]TO^ omijających stojącą na straży świadomość. — Vawce Packard, 1958 Gdy Vicary ujawnił to, co zrobił, reakcja społeczna była natychmiastowa. Dziennikarze odsądzili od czci i wiary chęć Vicary'ego spowodowa- nia wzrostu sprzedaży w tak niecny sposób. Umysły zostały „złamane i otwarte", stwierdził „New Yorker" (1957, s. 33), „Nation" zaś ogłosił to „najbardziej alarmującym i oburzającym odkryciem od czasu wynalezie- nia pistoletu maszynowego przez pana Gatlinga" (Diddling the Subcon- scious, 1957, s. 206). Federalna Komisja ds. Komunikowania się zakazała stosowania takich komunikatów w radiu i telewizji w obawie, że wnet pojawi się coś w rodzaju kontroli umysłów, którą opisał George Orwell w powieści Rok 1984. Niemniej, nie była to ostatnia próba wywierania wpływu za pośrednic- twem komunikatów podprogowych. Według Wilsona Bryana Keya (1973, 1989), autora kilku bardzo poczytnych książek poświęconych technikom ukrytej perswazji, rutynowi twórcy reklam przemycają komunikaty seksu- alne, takie jak słowo „seks" w kostkach lodu, reklamując dżin, a męskie i kobiece genitalia niemal we wszystkich produktach, poczynając od masła, a na lukrze do tortów kończąc. Choć te komunikaty nie są spostrzegane świadomie, Key argumentuje, iż wprawiają one ludzi w dobry nastrój i skłaniają do skupienia uwagi na reklamie — wszystko to zaś może zwię- kszać prawdopodobieństwo, że będą kupować ten właśnie produkt. Komunikaty podprogowe nie mają wyłącznie charakteru wzrokowego; mogą być również słuchowe. W ostatnim dziesięcioleciu powstał ogromny rynek taśm magnetofonowych, zawierających podprogowe komunikaty pomagające zainteresowanym pozbyć się nadwagi, rzucić palenie, popra- wić nawyki związane z uczeniem się, podnieść samoocenę, a nawet zyskać kilka punktów podczas gry w golfa. W 1988 r. Amerykanie kupili ponad 5 milionów taśm z samopomocą, a sprzedaż w 1990 r. została oszacowana Prawo i biznes 655 na 50 milionów dolarów („Newsweek", July 30, 1990). Czy jednak komu- nikaty podprogowe są skuteczne? Czy naprawdę skłaniają nas do kupo- wania reklamowanych produktów i pomagają pozbyć się nadwagi lub rzucić palenie? Trzeba koniecznie zauważyć, iż zaledwie paru zwolenników reklamy podprogowej przeprowadziło badania kontrolne, by sprawdzić swe ocze- kiwania. James Vicary nie dysponował grupą kontrolną, która oglądała by w tym samym dniu ten sam film, lecz bez komunikatów podprogo- wych dotyczących coca-coli i prażynek. Tak naprawdę Vicary później za- przeczył, jakoby rościł sobie pretensje do działań reklamowych w biznesie Weir, 1984). Rówmez Yróson Bryan Key me ipYŁepro-waAził badań kon- trolnych, które by porównywały wpływ reklam zawierających ukryte ko- munikaty seksualne z wpływem takich samych działań pozbawionych tych komunikatów. Szczęśliwie się natomiast składa, że przeprowadzono liczne badania kontrolne nad spostrzeganiem podprogowym, które po- zwalają oszacować owe, nieco histeryczne, obawy. Mówiąc prosto, nie mą dowodu, że ten rodzaj podprogowych komu- nikatów, jaki jest stosowany w codziennym życiu, ma jakikolwiek wpływ na zachowanie ludzi. Ukryta zachęta, by jeść prażynki, nie skłoni nikogo do ustawienia się w kolejce liczącej więcej osób niż zwykle, natomiast polecenia podprogowe zawarte na taśmach z samopomocą nie pomagają (niestety) ani rzucić palenia, ani pozbyć się paru kilogramów nadwagi (Bornstein, 1989; Merikle, 1988; Moore, 1982,1992; Pratkanis, 1992). Antho- ny Greenwald wraz ze współpracownikami (1991) dokładnie przetestował efektywność tego rodzaju nagrań bazujących na bodźcach podprogowych. Połowa badanych wysłuchała tych, które według producenta zawierały komunikaty podprogowe służące poprawieniu pamięci (np. „Moja zdol- ność do zapamiętywania i przypominania wzrasta codziennie"), a pozo- 'iiw^s. -w^^sa^L \sai^%s^ 'L^^A&.^asKs. ^^W^SW^CKS. ^\^TX?^LW!(^\S'&- ^a> •^SS^S^SSSS^5®ES^SSSSS3<^S^"'5^%S^^^^SS^?S^^^S>^?S^^ wysoką samoocena). "Zahna z taśm nie wywarła najmniejszego wpływu na pamięć badanych ani na ich samoocenę. Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli ulepszyć samych siebie, słuchając po prostu muzyki, poprzetykanej komunikatami podprogowymi, lecz niestety, zarówno to badanie, jak i in- ne pokazują, iż taśmy z sygnałami podprogowymi nie są skuteczniejsze w magicznym rozwiązywaniu naszych problemów niż patentowane le- karstwa czy wizyty u astrologa. Interesujące, że osoby badane przez Greenwalda sądziły, iż taśmy z komunikatami podprogowymi działały, mimo iż tak się nie stało. Badacze dokonali tu małego oszustwa, ponieważ tylko połowę badanych w każdej grupie poinformowali, co właściwie zawierała taśma, natomiast oszukali pozostałych (np. połowie ludzi, którzy słuchali nagrania mającego pole- pszać pamięć, powiedzieli, iż poprawia ona pamięć, natomiast drugiej czę- ści, że poprawia ich samoocenę). Ci, którzy sądzili, iż wysłuchali nagrania polepszającego pamięć, uwierzyli, że uległa ona poprawie, ci zaś, którzy sądzili, że słuchali nagrania podwyższającego samoocenę, byli przekonani, iż to ona się poprawi. Działo się tak niezależnie od tego, której taśmy naprawdę słuchali. Te ustalenia wyjaśniają, dlaczego nagrania z bodźcami podprogowymi przynoszą ich producentom tak kolosalne zyski. Nawet jeśli nie przynoszą efektów, ludzie są przekonani o ich skuteczności. Gdy twierdziliśmy, że komunikaty podprogowe nie są skuteczne, mo- głeś zauważyć pewien warunek: nie działają, kiedy są stosowane w życiu 656 Rozdział 15 codziennym. Precyzyjnie kontrolowane badania laboratoryjne dostarczają jednak dowodu na to, że takie efekty występują. John Bargh i Paulo Pie- tromonaco (1982) wyświetlali na ekranie monitora słowa tak szybko, że nie mogły one być świadomie odebrane przez badanych. Połowa bada- nych „widziała" słowa nieprzyjazne, takie jak niegrzeczny i ubli- żający, podczas gdy innym pokazywano słowa neutralne, np. ludzie i woda. Każdy następnie czytał fragment tekstu o mężczyźnie imieniem Donald, zachowującym się w sposób, który można było interpretować albo jako wrogi, albo jako niezależny (np. nie godził się na oddanie krwi Czerwonemu Krzyżowi). Badani, którzy oglądali słowa o negatywnym zabarwieniu emocjonalnym, byli bardziej skłonni interpretować działania Donalda jako wrogie, niż ci, którzy obejrzeli słowa neutralne. Wielu in- nych badaczy uzyskało podobne rezultaty w laboratorium wykazując, że podprogowo migające słowa powodowały, iż pewne koncepcje czy po- stawy miały ułatwiony dostęp do umysłu tych, do których te słowa do- tarły, i tym samym wpływały na późniejszą interpretację niejasnej infor- macji (np. Baldwin, Carrell, Lopez, 1990; Bomstein, 1992; Bornstein, Leone, Galley, 1987; Devine, 1989; Fazio, Sanbonmatsu, Powell, Kardes. 1986). Zatrważające byłoby, gdyby na nasze zachowanie mogła wpływać in- formacja, o której nawet nie wiemy, że ją odebraliśmy. Nim jednak roz- pocznie się nowa fala histerii wokół kontroli umysłów, powinniśmy roz- ważyć pewne kluczowe uwarunkowania. Po pierwsze, nie ma dowodów, które by wskazywały, że komunikaty podprogowe mogą skłonić ludzi do działania wbrew ich życzeniom, wartościom czy osobowościom. Ste- ven Neuberg (1988) zademonstrował to w eksperymencie podobnym do tego, w którym badani określali, na ile wrogi był Donald. Neuberg po- kazywał migające podprogowo słowa, które albo były neutralne, albo mia- ły związek z rywalizacją. Następnie każdy z uczestników badania grał z innym w grę „Dylemat więźnia". (W rozdziale 9 pokazaliśmy, że w jej trakcie gracze mogą przyjąć strategię współpracy, maksymalizując zyski zarówno swoje, jak i swego partnera, albo strategię rywalizacji, maksy- malizując swój zysk kosztem partnera). RYCINA 15.4. Wpływ słów podprogowych na rywalizacyjność. Migające słowa związane z rywalizacją na poziomie podprogowym zwiększają zakres rywalizujących działań, jeśli trafiają do osób nastawionych rywalizacyjnie. Miały jednak mały wpływ na tych, którzy od początku byli nastawieni kooperacyjnie (zaczerpnięto z: Neuberg, 1988) Podprogowe słowa neutralne Podprogowe słowa dotyczące rywalizacji Osoby kooperujące Osoby rywalizujące Prawo i biznes 657 Neuberga interesowało, czy badani, którzy widzieli słowa związane z rywalizacją, działali w grze bardziej rywalizujące niż ci, którzy oglądali słowa neutralne. Odpowiedź była twierdząca, lecz jedynie w odniesieniu do osób, które z natury miały żyłkę rywalizacyjną. (Neuberg wcześniej sprawdził, czy badani reprezentowali generalnie skłonność do rywali- zacji czy do współpracy). Jak pokazuje rycina 15.4, jeżeli reprezentowali typ zorientowany na rywalizację, to podprogowe słowa dotyczące ry- walizacji służyły jako dodatkowa zachęta powodująca, iż w trakcie gry działali rywalizacyjnie. Jeżeli natomiast byli osobami raczej nastawiony- mi na współpracę, to natknięcie się na słowa mówiące o rywalizacji nie wpływało na ich zachowanie. Jak widać na rycinie 15.4, ludzie nasta- wieni na współpracę, którzy widzieli słowa kojarzące się z rywaliza- cją, reagowali nieco mniej kooperacyjnie, choć różnica ta nie była istotna statystycznie. Wyniki tego badania są istotne, ponieważ pokazują, że komunikaty podprogowe wpływają na zachowanie tylko wówczas, jeżeli ktoś z natury jest predysponowany do danego typu działania. Ludzie nastawieni ko- operacyjnie skłaniali się do współpracy ze swoim partnerem i nie można ich było zmusić do zachowania rywalizacyjnego po prostu przez poka- zanie im migających słów na poziomie podprogowym. Interesujące jest jednak to, że jeśli ktoś z natury jest nastawiony na rywalizację, to słowa podane podprogowo popychają go w tym kierunku. Czy techniki podprogowe, takie jak zastosowana przez Neuberga, mo- gą działać w życiu codziennym? Istnieje powód, by wątpić, iż jest to możliwe. Wszystkie te demonstracje były przeprowadzone w ściśle kon- trolowanych warunkach laboratoryjnych, które mogłyby być trudne do odtworzenia w realnym życiu. By być pewnym zarejestrowania podpro- gowych słów, badacze musieli zadbać o odpowiednie oświetlenie pokoju, o usadowienie badanych we właściwej odległości od ekranu oraz aby w czasie pokazywania migających podprogowo słów nie wydarzyło się nic, co mogłoby zaburzyć proces spostrzegania. Ironią wydaje się fakt, że histeria wokół komunikatów podprogowych przesłania istotę samego reklamowania: reklamy mają silniejszy wpływ, gdy możemy je odbierać świadomie. Jest wiele dowodów, że te, które Reklamy, które zawierają komunikaty wyraźne, łatwo dostrzegalne, mają większy wpływ niż reklamy z komunikatami podprogowymi. Wiele reklam jaskrawo wiąże swoje produkty z seksem bądź z przemocą i te produkcje mogą mieć większy wpływ niż bodźce seksualne ukryte w kostkach lodu lub w lukrowanym ciastku. 658 Rozdział 15 spotykamy w różnej formie w środkach masowego przekazu, wywiera- ją konkretny wpływ na nasze zachowanie, nawet jeśli nie wykorzystują oddziaływań podprogowych. Nie koniec na tym. Takie reklamy wpły- wają nie tylko na nasze zachowanie konsumenckie. Przekazują za po- mocą słów i obrazów stereotypy kulturowe, misternie wiążąc produkt z pożądanym wyobrażeniem (np. reklama Mariboro łączy papierosy z szorstkim supermanem; reklamy piwa z kolei kojarzą jego picie z se- ksem). Reklamy mogą wzmacniać i powtarzać stereotypowe sposoby myśle- nia o grupach ludzi. Jeszcze do niedawna pokazywały zawsze grupy bia- łych (obecnie występują również osoby o innym kolorze skóry); pary są zawsze heteroseksualne; rodziny tradycyjne, nuklearne, z matką, ojcem i dwójką lub większą liczbą dzieci (obu płci) itd. Można by pomyśleć, że nie istnieją rodziny rozbite, starcy, kolorowi, lesbijki i homoseksualiści, kaleki lub inni. Prawdopodobnie najbardziej rozpowszechnione w rekla- mowym wizerunku są stereotypy płci. Mężczyźni działają, kobiety są ob- serwatorkami. Erving Goffman (1976) w swej książce Gender Advertise- ments prezentuje fascynujące przykłady, jak owe reklamowe modele są upozowane, że ich zachowanie niewerbalne (np. gesty, pozycja ciała, mi- mika i sposób spoglądania) jest władcze, nieemocjonalne i aktywne, gdy są mężczyznami, a pasywne, podporządkowujące się i wysoce ekspresyj- ne, gdy są kobietami. Czyż nie bardziej niepokojący jest współczesny trend występujący w niektórych reklamach lub sposób ubierania się, który wiąże produkt z seksualną wrogością i przemocą? (Leo, 1991). Na przy- kład seria reklam poświęconych papierosom marki Newport przedstawia kobiety ciągnięte w chomącie, prawie zgniecione parą perkusyjnych tale- rzy lub niesionych na drągu jak ubita zwierzyna. Przemoc wobec kobiet w tych reklamach nie jest w żadnym przypadku ukazywana w sposób podprogowy; takie jednoznaczne i oczywiste prezentacje są znacznie sil- niejsze niż te ukryte w kostkach lodu czy w polukrowanym ciastku. Tak więc, nawet gdyby skuteczność komunikatów podprogowych w rekla- mach została w końcu udowodniona, to jest mało prawdopodobne, by były one bardziej skuteczne lub że trudniej byłoby im się oprzeć niż wpły- wom jasnych, świadomie odbieranych przekazów (Wilson, Brekke, 1993). Techniki nakłaniania: skłanianie do kupowania produktu. Biznes nie jest uzależniony tylko od reklamy skłaniającej nas do kupowania danych produktów. Większość spółek nieustannie inwestuje w sprzedawców, któ- rych praca polega na przekonaniu nas, iż ich produkt jest najlepszy z do- stępnych na rynku. Prawdopodobnie doświadczyłeś na sobie natrętnej perswazji sprzedawcy, gdy kupowałeś samochód lub zestaw stereo. Jeśli naprawdę nie trzymałeś się na baczności, to nieraz zapewne kupiłeś pro- dukt małowartościowy. Jak to się dzieje? Jakie stosuje się techniki? Weźmy za przykład wszechobecną formę — domokrążną sprzedaż subskrypcji czasopism. Jakie techniki są skuteczne w przekonywaniu ludzi, iż powinni zaprenumerować właśnie to czasopismo? Przez wiele lat tej praktyki domokrążcy udoskonalili swoją pracę. Omówimy tu dwa sposoby, których skuteczność została potwierdzona w kontrolowanych ekspery- mentach, a mianowicie techniki „drzwiami-w-twarz" i „stopa-w-drzwi". Ich znajomość nie tylko powinna ci pomóc we własnych próbach sprzedaży czegokolwiek, lecz także lepiej je rozpoznawać i się im opierać, gdyby zastosowano je wobec ciebie. Prawo i biznes 659 Pierwsza metoda działa w sposób następujący: po pierwsze, prosi się ludzi, by zaprenumerowali wielką liczbę czasopism, wiedząc doskonale, że najprawdopodobniej odrzucą taką propozycję. Proszę mi wybaczyć, możesz powiedzieć. Mam tu jednak nieco hitów. Co pan sądzi o zapre- numerowaniu dziesięciu czasopism? Gdy tylko ta oferta zostanie odrzu- cona, natychmiast stajesz się nieco rozsądniejszy. W porządku — możesz stwierdzić — czy zatem mógłby pan zaprenumerować chociaż jedno czy dwa pisma? Takie podejście jest nazywane techniką drzwiami-w-twarz, ponieważ pierwsza prośba jest celowo wygórowana, by pytani mieli ocho- tę zatrzasnąć ci drzwi przed nosem. Liczne badania pokazują, iż skute- cznie skłania to do wyrażania zgody na drugą, bardziej umiarkowaną pro- pozycję. Robert Cialdini i współpracownicy (1975) postanowili sprawdzić, czy zdołają skłonić studentów do dobrowolnego uczestnictwa w dwugo- dzinnej wycieczce do zoo w charakterze opiekunów nastolatków stwa- rzających problemy wychowawcze. Gdy zwrócili się z taką prośbą do osób mieszkających w miasteczku akademickim, zgodziło się na to zale- dwie 17% pytanych. Przy drugiej próbie zanim zwrócili się do studentów z powyższą prośbą, najpierw sformułowali niewspółmiernie bardziej absorbującą propozycję. „Prowadzimy właśnie wśród studentów uniwer- sytetu rekrutację do pracy w charakterze ochotników, nie opłacanych do- radców Okręgowego Ośrodka Młodocianych Przestępców — mówił eks- perymentator. — To zajęcie wymaga, byś poświęcał mu przynajmniej dwie godziny tygodniowo przez co najmniej dwa lata. Czy byłbyś zain- teresowany tą pracą?" (Cialdini i in., 1975, s. 208). Nic dziwnego, że nikt nie zgodził się na tak absorbującą działalność. Gdy studenci odrzucili tę prośbę, wówczas eksperymentator stwierdzał: „Rozumiem, ale być może zainteresuje cię inny program, który również realizujemy" i zadawał py- tanie o chęć uczestnictwa w wycieczce do zoo w charakterze opiekuna. Badani z tej grupy trzykrotnie częściej byli skłonni spełnić mniejszą pro- śbę — 50% zgodziło się wybrać na wycieczkę do zoo (patrz ryć. 15.5). Dlaczego technika drzwiami-w-twarz działa? Odpowiedzią jest nor- ma odwzajemniania przedstawiona w rozdziale 7, która powoduje, technika drzwiami-w-twarz: technika skłaniająca ludzi do ulegania prośbie, polegająca na tym, że ludzie najpierw są konfrontowani z wygórowaną prośbą, którą będą odrzucać, a następnie z mniejszą, bardziej rozsądną prośbą, co do której się sądzi, że zostanie zaakceptowana Technika drzwlami-w-twarz Tylko Duża prośba, umiarkowana a następnie prośba umiarkowana CIatdInl i In. (197S) Technika stopa-w-drzwi Tylko umiarkowana prośba umiarkowana Freedman, Fraser (1966) RYCINA 15.5. Dwa sposoby zwiększania uległości wobec prośby. Zarówno technika drzwiami-w-twarz, jak i stopa-w-drzwi zwiększają uległość wobec umiarkowanych próśb. Która jednak może na dłuższą metę skłonić ludzi do wyrażania zgody na powtarzające się umiarkowane prośby? Odpowiedź znajdziesz w tekście (zaczerpnięto z: Cialdini i in., 1975; Freedman, Fraser, 1966) 660 Rozdział 15 Z całą pewnością Calvin zbyt wiele razy zastosował technikę drzwiami-w-twarz. Mamo, czy mocję podpalić materac w łóżku? Czy mogę wynieść mój rowerek na dach? Calvin and Hubbe^ copyn^llt ® Watin-M '. Dat by UHłYERSAL PRESS SINDICATE. Kepriiltal mtll ptrmuswil. Ali technika stopy-w-drzwi: technika skłaniająca do ulegania prośbie, a polegająca na konfrontacji najpierw z małą prośbą, którą na ogół każdy zgadza się spełnić, a następnie z prośbą większą, co do której się oczekuje, że również zostanie przyjęta że czujemy się zobowiązani do potraktowania innych w ten sam sposób, w jaki oni nas potraktowali, a więc, na przykład, odwzajemnienia się życzliwością, gdy ktoś był miły. Kiedy jakaś osoba formułuje oczekiwa- nie, wycofując się jednocześnie z wcześniejszej ekstremalnej prośby ku prośbie umiarkowanej, wywiera to na nas presję, by odwzajemnić się złagodzeniem naszej dotychczasowej postawy — od jednoznacznego „Nie" do „No dobrze, zaryzykuję". Mamy wrażenie, jakby proszący czy- nił nam zaszczyt, zmieniając swoje stanowisko, próbując nas spotkać w pół drogi; w rezultacie normy odwzajemniania czujemy się zobowią- zani do odwzajemnienia życzliwości i zachowujemy się równie umiar- kowanie. To wyjaśnienie, dlaczego technika drzwiami-w-twarz jest skuteczna, ukazuje również pewne jej ograniczenia. Po pierwsze, osoba, która for- mułuje taką prośbę, musi być spostrzegana jako rozsądna i uprawniona. Jeśli jawi się jako manipulator, który usiłuje nam coś wmusić, wówczas czujemy się mniej zobowiązani do odwzajemniania życzliwości przychy- laniem się do mniejszej prośby (Patch, 1986). Po drugie, obie propozycje muszą wychodzić od tej samej osoby. Badanie przeprowadzone przez gru- pę Cialdiniego (1975) pokazuje tę prawidłowość w innej wersji ekspery- mentu, gdy początkowa, ekstremalna prośba była prezentowana przez jedną osobę, ktoś inny zaś formułował drugą, skromniejszą propozycję. Ponieważ to nie ta sama osoba wycofywała się z wielkiej prośby, by sfor- mułować małą, dlatego badani nie znajdowali żadnego powodu, by się odwzajemnić rezygnacją ze swego dotychczasowego stanowiska, i dlatego nie byli bardziej skłonni do wyrażania zgody na pójście do zoo. Po trzecie, oddziaływanie techniki drzwiami-w-twarz wydaje się względnie krótkotrwałe. Gdy ludzie wyrazili zgodę na mniejszą prośbę, spełnili swe zobowiązanie i nie godzą się na kolejne prośby. Przypuśćmy, że twoim celem jest skłonić kogoś do regularnej prenu- meraty czasopisma. Gdy tylko wycofałeś się z prośby dotyczącej dziesię- ciu tytułów i sformułowałeś rozsądniejszą, dotyczącą prenumeraty jedne- go bądź dwóch, a twój klient przystał na tę propozycję, to jego zobowią- zanie zostało zrealizowane. Jeśli teraz sformułujesz kolejny wniosek, na przykład o zaprenumerowanie innego czasopisma na następny miesiąc, to klient poczuje się eksploatowany, myśląc że jesteś nachalny. „Pewnie pomyślał, że mnie złamał, gdy poprzednio zachowałem się ugodowo". Jeśli chcesz uległości na dłuższą metę, to lepiej jest zastosować inne po- dejście, zwane techniką stopy-w-drzwi. Wyrażenie „stopa-w-drzwi" pochodzi od domokrążców, którzy od- kryli, że mogą więcej sprzedać (duża prośba), gdy uda im się skłonić Prawo i biznes 661 Gdy już zgodzimy się na wejście domokrążcy do domu, by zademonstrował nam swój produkt, jesteśmy bardziej skłonni go kupić. nabywcę do zaakceptowania wyjściowej, malej prośby, takiej jak wpusz- czenie ich do domu, by mogli zademonstrować swój towar. Jest to więc technika zupełnie odmienna niż metoda drzwiami-w-twarz. Czy działa? By to stwierdzić, Jonathan Freedman i Scott Fraser (1966) przeprowadzili sondaż, czy właściciele domów zgodziliby się, aby na frontowej ścianie ich posiadłości umieścić duże, brzydko wyglądające tablice, głoszące: Jedź ostrożnie. Zgodziło się na to jedynie 17% po bezpośrednim przedstawie- niu owej propozycji. Co by się jednak stało, gdyby wcześniej wyrazili zgodę na spełnienie małej prośby? Badacze poprosili najpierw inną grupę właścicieli o podpisanie petycji apelującej o ostrożną jazdę. Prawie każdy to uczynił. Dwa tygodnie później inna osoba prosiła ich o umieszczenie tych tablic na ścianie budynku. Pokazano im te same nieładne tablice co osobom z grupy kontrolnej, z którymi się wcześniej nie kontaktowano. Teraz trzykrotnie częściej właściciele godzili się umieścić ją na frontowej ścianie swego domu (patrz ryć. 15.5). Technika stopy-w-drzwi jest skuteczna dzięki procesom samoosądza- nia, o których mówiliśmy w rozdziale 3. Kiedy ludzie zgadzają się spełnić małą prośbę, to spostrzegają siebie jako osoby, które udzielają pomocy w ważnych dla społeczności sprawach. Jeżeli taka samoocena zostanie ukształtowana, jesteśmy bardziej skłonni pozytywnie reagować na drugą, większą prośbę, nawet gdy pojawia się dwa tygodnie później. Gdy więc zależy ci na wywarciu długotrwałej presji, to lepiej jest wywołać najpierw odpowiednie samowyobrażenie za pomocą techniki stopy-w-drzwi. Jeśli zbierasz pieniądze na towarzystwo dobroczynne i pragniesz, by sąsiedzi byli stałymi ofiarodawcami w długim okresie, to poproś ich najpierw o małą sumę, jakieś 50 centów lub jednego dolara. Gdy się na to zgodzą, 662 Rozdział 15 zaczną spostrzegać siebie jako osoby, które łożą na zbożny cel, co zwię- ksza prawdopodobieństwo, iż w przyszłości będą kontynuować to zacho- wanie. Podejście to ma również pewne ograniczenie. Namawiając swego sąsiada do zaofiarowania 50 centów na organizację charytatywną, nie skłonisz go prawdopodobnie do takich darowizn, jeśli nie będzie innych ofiarodawców. Sprawi to jednak, iż chętniej zgodzi się na spełnienie wię- kszych próśb niż wówczas, gdybyś go wcześniej nie poprosił o małą kwotę (patrz Burger, 1986; Cialdini, 1988; DeJong, 1979; Diiiard, Hunter, Burgo- on, 1984). trafność: to, na ile skutecznie test lub technika pomiaru (np. wywiad podczas starań o pracę) wskazuje, czego można oczekiwać (np. poziomu wykonywania pracy) Dobór pracowników: przepustka do świata biznesu Mieliśmy dotychczas okazję zapoznać się z tym, jak reguły psychologii społecznej odnoszą się do zachowań konsumenta. Obecnie wrócimy do wykorzystania wyników badań psychologii społecznej w staraniach o wej- ście w świat biznesu poprzez uzyskanie pracy, a następnie w dochodze- niu do pozycji szefa. Zacznijmy od omówienia, w jaki sposób winna być podejmowana decyzja. Wyobraźmy sobie, że jesteś kierownikiem kadr dużego marketu. Sprzedaje się tu różne rzeczy i masz zadecydować, kogo zatrudnić. Jakiego rodzaju informację pragniesz uzyskać od kandydatów? A kiedy już masz taką informację, to jak ją zastosujesz, by wcielić w życie swój zamysł? By odpowiedzieć na to pytanie, musimy znać zmienne, które pozwa- lają przewidzieć, kto będzie dobrym pracownikiem. Nie jest to błahe za- gadnienie. Stosowanie złych zasad doboru pracowników jest oczywiście nie w porządku wobec kandydatów, a kosztowne dla pracodawcy (Hun- ter, Hunter, 1984). Badania nad procedurą doboru ludzi pokazują, że wiele organizacji polega głównie na jednym źródle informacji: wywiadzie uzy- skanym podczas starań o pracę. Nie jest to niespodzianką, ponieważ po- wszechne jest przekonanie, iż dużą ilość pożytecznej informacji można uzyskać, przeprowadzając wstępną rozmowę z ubiegającymi się o pracę. Większość pracodawców z tym się zgadza; tak naprawdę wyjątkowo rzadko się zdarza, że zatrudnia się kogoś na zasadzie kupowania kota w worku. Jedynym rodzajem informacji, który jest częściej wykorzysty- wany niż wywiady, jest życiorys kandydata i inne dostarczone przez nie- go materiały (Ash, 1981). Jak jednak się przekonamy, badania sugerują, że informacja uzyskana podczas wywiadu w rzeczywistości niewiele mó- wi o umiejętnościach kandydata (Arvey, Campion, 1982; Hunter, Hunter, 1984; Mayfiełd, 1964; Uirich, Trumbo, 1965; Whetzel, McDaniel, Schmidt, 1985; Zedeck, Cascio, 1984). Michael Carrier wraz ze współpracownikami (1990) przebadał, jaką trafność ma informacja dostarczana w czasie wywiadu prowadzonego z kandydatem, by na tej podstawie przewidywać jego przyszłe osiągnięcia w sprzedaży polis ubezpieczeniowych na życie. Zadziwiające jest, iż wra- żenia doświadczonych osób, które prowadziły owe wywiady, w małym tylko stopniu wykazują związek z tym, jak kandydat ostatecznie poradzi sobie w pracy. Na przykład korelacja między oszacowaniami dokonanymi przez prowadzących rozmowy a wielkością rzeczywistej sprzedaży polis przez zatrudnionych agentów w ciągu pierwszego roku ich pracy sięgnęła zaledwie .02. (Przypominasz sobie z rozdziału 2, że korelacja może się zawierać w przedziale od zera do ± l; gdy wynosi zero, oznacza to brak Prawo i biznes 663 związku między zmiennymi). Korelacje, które wystąpiły w tych bada- niach, były tak bliskie zera, że znajomość oszacowań dokonanych przez prowadzących wywiady nie pozwoliła ani badaczom, ani pracodawcom przewidzieć, jak sprawnie będą działać kandydaci, gdy zostaną zatrud- nieni. Hunter i Hunter (1984) dokonali przeglądu badań dotyczących tej kwestii i stwierdzili, że przeciętna korelacja między efektywnością danej osoby przewidywaną na podstawie wywiadu a rzeczywistym wykony- waniem pracy była bardzo mała, bo .14. Jednym z powodów tak niskiej wartości danych uzyskanych w ten sposób jest to, że prowadzący wywiady często koncentrują się na niewła- ściwej informacji. Niestety na niektóre osoby zniekształcający wpływ wy- wiera tak przypadkowa informacja, jak płeć, rasa czy wiek — czynniki, których, prawdę mówiąc, nie powinno się brać pod uwagę (Arvey, 1979; Glick, Zioń, Nelson, 1988; Raiston, 1988). Jak pokazano w rozdziale 13, samospełniające się proroctwo może zadziałać wówczas, gdy prowadzący wywiad jest do kogoś uprzedzony, zatem zachowuje się wobec takich kandydatów z większym dystansem, co z kolei powoduje większą ner- wowość i mniejszą przydatność kandydata. Niewiedza, że to właśnie za- chowanie prowadzącego rozmowę spowodowało wrażenie nieodpowie- dniości danej osoby, skłania zbierającego dane do myślenia w następujący sposób: „Aha, jest właśnie tak, jak myślałem — on nie ma wystarczają- cych kwalifikacji". Również prowadzący wywiad, którzy odczuwają sym- patię do kandydata, będą interpretować jego zachowanie w szczególnie pozytywnym świetle. Tak więc, pierwsze wrażenie prowadzącego wy- wiady wpływa na jego zachowanie, które wtórnie oddziałuje na zacho- wania kandydatów. Zauważ także, jak niewiarygodną swobodę działania ma osoba zbierająca w ten sposób dane — dysponuje władzą. Różnym kandydatom może zadawać dowolne pytania i tym samym nieświadomie wykazuje tendencyjność (Binning, Goidstein, Garcia, Scattaregia, 1988; Neuberg, 1989; Snyder, Swann, 1978; Word, Zanna, Cooper, 1974). Jednym ze sposobów uniknięcia tych dwóch błędów — koncentro- wania się prowadzących wywiady na niewłaściwej informacji uzyskiwa- nej od kandydata i tendencyjności z powodu niewłaściwych pytań — jest stosowanie dla wszystkich kandydatów jednakowych, wcześniej przy- gotowanych pytań. Technika ta, nazwana wywiadem strukturalizowa- nym, w niewielkim stopniu doskonali jego wartość (Wiesner, Cronshaw, 1988; Wright, Lichtenfels, Pursell, 1989). Jednakże podstawowy problem dotyczy kwestii, czy na podstawie wy- wiadu można przewidywać rzeczywistą przydatność kandydata, nawet gdy jesteśmy dobrze przygotowani do prowadzenia takich rozmów i nie- tendencyjni. Wielu badaczy sądzi, iż wywiad po prostu dotyczy zbyt ma- łego fragmentu czyjegoś życia, by dostarczyć użytecznej informacji. Nie- zależnie od wszystkiego, podczas rozmowy ma się zaledwie godzinę, a nawet mniej, na to, by określić kwalifikacje kandydata, wielu zaś z nich jest prawdopodobnie zbyt nerwowych, na skutek czego wypadają gorzej niż w rzeczywistości. Tak więc, nawet przy udoskonalonych technikach zbierania wywiadu, informacja uzyskiwana od kandydatów nie jest szczególnie dobrym pro- gnostykiem ich przydatności do danej pracy. Jaką więc informację po- winno się wykorzystywać przy doborze pracowników? Na szczęście pe- wien jej rodzaj pozwala na znacznie trafniejsze przewidywania, co poka- zuje tabela 15.2. Dane są tu uśrednieniami wielu wyników różnych badań. wywiad strukturalizowany: technika zbierania danych podczas starań o pracę, polegająca na tym, że prowadzący wywiad zadaje wszystkim kandydatom te same pytania z przygotowanej wcześniej listy; pytania dotyczą wyłącznie kwalifikacji kandydata do wykonywania danej pracy Najlepszym wskaźnikiem okazały się wyniki kandydata w standaryzo- wanych testach badających zdolności do wykonywania danego zajęcia. (Liczby w tabeli są współczynnikami korelacji. Im taki współczynnik bar- dziej jest zbliżony do maksymalnej wartości równej l, tym lepiej ta zmien- na pozwala przewidywać rzeczywiste predyspozycje). Na przykład testy umiejętności motorycznych najlepiej mówią, kto będzie dobrym operato- rem ciężkiego sprzętu, natomiast testy dotyczące sprawności procesów poznawczych dostarczają danych wskazujących kandydata na kierownika lub sprzedawcę (Hunter, Hunter, 1984). Pomocą może być też obserwacja, jak sobie radzą w danej pracy, gdy są zatrudnieni na krótki okres. Choć wyniki badań przedstawione w tabeli 15.2 są powszechnie znane, nie mą to większego wpływu na ich wykorzystanie podczas wywiadów z kandydatami. Mógłbyś więc zapytać, dlaczego nadął'stosuje się tę wy- wiady, choć istnieją jednoznaczne dowody, że niewiele użytecznej infor- macji można z nich wydobyć. Odpowiedź jest dwojaka. Po pierwsze, nie- które instytucje wykorzystują je raczej jako sposób na przedstawienie sie- bie wykwalifikowanym kandydatom niż jako sposób oceny kandydata. Po drugie zaś (a jest to może powszechniejsze), szefowie biznesu nie mogą po prostu zaakceptować faktu, iż rozmowy takie są bezwartościowe, po- nieważ ulegają oni iluzji, że na podstawie wywiadu dowiadują się sporo na temat zgłaszających się do pracy. Co jest przyczyną tej iluzji? Jest to nasz stary znajomy — podstawowy błąd atrybucji (patrz rozdz. 5), założenie, że zachowanie ludzi jest bezpośrednim odzwiercied- leniem tego, kim są, czemu towarzyszy niedocenianie wpływu sytuacji na zachowanie. Błąd ątrybucyjny polega na tym, że prowadzący rozmowę zakłada, iż zachowanie kandydata w tych okolicznościach rzeczywiście odzwier- ciedla jego osobowość i kwalifikacje, a to pozwala przewidywać, jak efe- ktywna będzie jego praca. Jeżeli dana osoba zachowuje się nerwowo, wówczas skłania to do wniosku, iż jest osobą pobudliwą, której brakuje cech potrzebnych do radzenia sobie z klientami czy nabywcami. Atry- bucja ta może być całkowicie błędna. Być może kandydat staje się ner- wowy z powodu sytuacji — rozmowa taka wywołuje w nas daleko większą nerwowość, niż gdybyśmy wykonywali daną pracę. Być może to prowadzący rozmowę jest sprawcą nerwowego zachowania, ponieważ TABELA 15.2. Dobór pracowników: co pozwala przewidywać, jak efektywnie ludzie będą pracować? Dane stanowią połączenie wyników wielu badań, które korelują informację dotyczącą kandydatów z ich późniejszą efektywnością w pracy. Im wyższa liczba, tym lepiej dana zmienna pozwala przewidywać przydatność do danej pracy (zaczerpnięto z: Hunter, Hunter, Prawo i biznes 665 zadaje krępujące pytania i zachowuje się w sposób mało życzliwy. W każdym jednak przypadku podstawowy błąd atrybucji wywołuje du- że zaniepokojenie: jeżeli kandydat zachowuje się nerwowo, to prowa- dzący wywiad jest skłonny do czynienia atrybucji z dyspozycji. Rozważmy dla przykładu reakcję jednego z autorów tej książki wobec kobiety, z którą przeprowadzał wywiad, gdy starała się o pracę w pew- nym zakładzie naszego instytutu. Podczas rozmowy wydawała się osobą wysoce inteligentną, choć nieco sztywną i formalną. „Jest znakomita — stwierdził — choć nie jest kimś, kto szczególnie by się ożywiał w czasie party. Pracuje prawdopodobnie tak ciężko, iż nigdy się nie relaksuje ani nie ma czasu na zabawę". Zaoferowano jej pracę i ona to zaakceptowała. Następnym razem spotkał ją na początku następnego semestru, podczas przyjęcia z okazji nowego roku akademickiego. Był zdumiony, widząc zrelaksowaną, ożywioną i gustownie ubraną kobietę, która właśnie opo- wiadała dowcip. Czy to możliwe, by była to ta sama osoba, z którą roz- mawiał przed kilkoma miesiącami? Skąd to zdziwienie profesora? Oczywiście, popełnił podstawowy błąd atrybucji! Tym, co się tak radykalnie zmieniło w ciągu minionych paru miesięcy, była nie kobieta, lecz sytuacja, w której ją spotkał. Tak więc, niezależnie od tego, jak wiele potrafimy się dowiedzieć o jakiejś osobie podczas prowadzonej z nią rozmowy w sprawie pracy, zrobilibyśmy do- brze pamiętając, do jakiego stopnia to sytuacja dyktuje ludziom, jak mają się zachować. Przywództwo: osiąganie szczytu w świecie biznesu Wyobraź sobie teraz, że nie jesteś już osobą odpowiedzialną za dobór pracowników, lecz sprawujesz funkcję kierowniczą i próbujesz rozstrzy- gać, który z twoich współpracowników najlepiej nadawałby się na prze- łożonego. Masz wielu potencjalnych kandydatów, chcesz jednak znaleźć takiego, który byłby najbardziej skuteczny i inspirujący innych do pracy. W jaki sposób zdecydowałbyś, kogo wybrać? Teoria wybitnej jednostki. Pytanie, jaki rodzaj osób okazuje się naj- lepszym przywódcą, intryguje psychologów, historyków i politologów od wieków. Jednym z najwłaściwszych sposobów udzielenia odpowiedzi na to pytanie jest teoria wybitnej jednostki, w myśl której przywódcy się rodzą, a nie zostają na nich wykreowani. Utrzymuje ona, iż istnieje kilka podstawowych cech, które czynią z kogoś dobrego przywódcę, i je- żeli ich nie posiadasz, to twoja strata. „Historia świata nie jest niczym innym niż biografią wielkich ludzi", napisał Thomas Carłyle w 1841 r. Raiph Waldo Emerson (1829) podziela ten pogląd, argumentując, że nie ma historii, lecz jedynie biografia. Jeśli teoria wybitnej jednostki jest pra- wdziwa, to powinniśmy umieć wyodrębnić te aspekty osobowości, które czynią z kogoś zdolnego przywódcę. Czy jest to kombinacja inteligen- cji, charyzmy i odwagi? Czy lepiej jest być introwertywnym czy ekstra- wertywnym? Czy powinniśmy do tego dodać nieco bezwzględności, jak napisał w 1513 r. Niccołó Machiavelli w swym słynnym traktacie o przywództwie, zatytułowanym Książę7 A może najlepszymi przywód- cami zostają ludzie głęboko moralni? Psychologowie, politolodzy i hi- teoria wybitnej jednostki: teoria zakładająca, że istnieją podstawowe cechy osobowościowe, które czynią daną osobę dobrym przywódcą, niezależnie od specyfiki sytuacji, w której przychodzi jej działać 666 Rozdział 15 storycy studiowali osobowości przywódców w organizacjach rządowych, biznesowych i innych instytucjach, by znaleźć wspólne cechy. Zbliżając się do końca naszej książki, zdajesz sobie prawdopodobnie sprawę z tego, że świat nie kończy się na osobowości. Jednym z najbar- dziej istotnych zagadnień w psychologii społecznej jest zrozumienie za- chowania społecznego, a nie wyłącznie analiza cech osobowości — ko- nieczne jest również uwzględnienie sytuacji społecznej. Związki między właściwościami osobowościowymi a przywództwem zostały zebrane w tekście towarzyszącym fotografiom na następnej stro- nie. Są one niewielkie, na przykład przywódcy wydają się nieco bardziej inteligentni niż ci, którzy nimi nie są, i są bardziej kierowani przez dążenie do osiągnięcia władzy. Jednak najbardziej zaskakujący jest brak większych zależności. Wiele czynników osobowościowych nie koreluje z efektywno- ścią przywództwa, związki zaś, których istnienie stwierdzono, są małe. Simonton (1987) zebrał około stu cech osobowościowych wszystkich pre- zydentów USA, takich jak ich pochodzenie, wykształcenie, zawód i osobo- wość. Tylko trzy z tych zmiennych — wzrost, wielkość rodziny i liczba książek opublikowanych przed objęciem urzędu — była skorelowana z sukcesem na stanowisku prezydenta (według ocen historyków). Pozo- stałe dziewięćdziesiąt siedem właściwości, włączając w to cechy osobo- wości, w ogóle się z tym nie wiązało. Analiza czynników osobowościowych i sytuacyjnych. To, że teoria wybitnej jednostki nie odpowiada rzeczywistości, nie oznacza, iż cechy osobowości są całkowicie nieznaczące dla dobrego przywództwa. Jako dobrzy psychologowie społeczni powinniśmy uwzględnić zarówno natu- rę przywódcy, jak i sytuację, w której przewodzi. W myśl takiego spoj- rzenia nie wystarczy być osobą uzdolnioną; trzeba być właściwą osobą we właściwym czasie i w odpowiedniej sytuacji. Na przykład szef biznesu może być wysoce skuteczny tylko w pewnych sytuacjach, a w innych nie. Spójrzmy na Steve'a Jobsa, który w wieku dwudziestu jeden lat wraz ze Stephenem Wozniakiem założył spółkę Apple Computer. Jobs był wszy- stkim, tylko nie typem szefa korporacji według wzorca MBA*. Typowy przedstawiciel kontrkultury lat sześćdziesiątych zajmował się kompute- rami jedynie po zażyciu dawki LSD, podróżował do Indii i żył na sko- munizowanej farmie owocowej. W czasach, gdy nie było jeszcze kompu- terów osobistych, niekonwencjonalny styl Jobsa dobrze przystawał do okoliczności tworzenia się nowego przemysłu. W ciągu pięciu lat został szefem spółki wartej miliard dolarów. Jednakże nieortodoksyjny styl Jobsa nie przystawał do subtelnych me- tod zarządzania wielką korporacją na rywalizującym rynku. Problemy, z którymi borykają się wielkie, międzynarodowe kompanie, bardzo się różnią od wymagających twórczego działania problemów związanych z inicjowaniem, które Jobs z niezwykłym talentem rozwiązywał. Apple zaczęła przegrywać z innymi kompaniami i w 1985 r. Jobs musiał opuścić firmę, zmuszony do tego przez Johna Sculleya, którego sam wcześniej zatrudnił (Patton, 1989). Tak więc, jeśli pragniemy rozstrzygnąć, kto będzie najlepszym przy- wódcą, musimy wziąć pod uwagę zarówno jego osobowościowe właści- * MBA — Master of Business Administration — magister zarządzania przedsiębior- stwem (przyp. ttum.). Prawo i biznes 66" Inteligencja. Istnieje skromny, lecz pozytywny związek między inteligencją a efektywnością przywództwa (Simonton, 1985; StogdiII, 1974). Pułkownik Muammar Kadafi z Libii Mario Cuomo, burmistrz Nowego Jorku Motywacja. Przywódcy, którzy charakteryzują się silnym dążeniem do posiadania władzy (samoukierunkowanie, zafascynowanie prestiżem, energia), są nieco bardziej skuteczni (McCIelland, 1975; Sorrentino, Fieid, 1986; Winter, 1987). Wzrost. Istnieje niewielka zależność między wzrostem mężczyzny i prawdopodobieństwem, że zostanie on przywódcą grupy (StogdiII, 1974). W Stanach Zjednoczonych wybory prezydenckie wygrywał zawsze wyższy z dwóch kandydatów, poza dwoma przypadkami: Richard Nixon pokonał w wyborach George'a McGoverna w 1972 r., a Jimmy Carter Geralda Forda w 1976 r. (w 1992 r. Bili Clinton miał nad Georgem Bushem przewagę 1/4 cala wzrostu Abraham Lincoln, szesnasty prezydent USA [nieco ponad 0,5 cm — przyp. tłum.]. Piastujący swój urząd prezydenci wysocy, tacy jak Abraham Lincoln, częściej stawali się wielkimi przywódcami — według kryteriów historyków (Simonton, 1987). Moralność. Prześledzenie ustaleń historycznych pokazało, iż w próbce 600 monarchów najbardziej znaczący stali się ci, którzy byli albo bardzo moralni, albo bardzo niemoralni (Simonton, 1984). Sugeruje to, że istnieją dwie drogi do uzyskania znaczenia: posiadanie wielkiej moralnej prawości lub wielkiej przebiegłości. Franklin Delano Roosevelt, trzydziesty drugi prezydent USA Cechy osobowości. Zadziwiające, iż tak niewiele jest dowodów, które by potwierdzały, że takie cechy jak dążenie do dominacji, charyzma i pewność siebie pozwolą przewidzieć, kto stanie się przywódcą (StogdiII, 1974; Hollander, 1975). Malcolm X, Minister Narodów Arabskich Wielkość rodziny. Prezydenci USA, którzy pochodzili z małych rodzin, częściej stawali się wielkimi — według kryteriów historyków — przywódcami (Simonton, 1987). Wiktoria, królowa Wielkiej Brytanii Stwierdzono istnienie niewielkich związków między właściwościami osobowymi i efektywnością przywództwa. Trudno jest przewidzieć, jak dobrym przywódcą ktoś będzie, wyłącznie na podstawie jego osobowości. 668 Rozdział 15 zależnościowa teoria przywództwa: teoria, w myśl której efektywność przywództwa zależy zarówno od tego, czy ktoś jest zorientowany na zadanie bądź zorientowany na stosunki międzyludzkie, jak i od tego, jaka jest wielkość kontroli i wpływu przywódcy na grupę przywódca zorientowany na zadanie: przywódca zainteresowany głównie wykonaniem pracy, a mniej uczuciami i stosunkami między pracownikami przywódca zorientowany na stosunki międzyludzkie: przywódca skoncentrowany przede wszystkim na emocjach pracowników i stosunkach między nimi przewodzenia tajk C: naprawdę nie można ; zostać wyuczonym. MoźlRa się go najwyżej nauczyć: v — Harold Geneen, 198^ wości, jak i naturę sytuacji, w której się znajduje. Jak dotychczas najlepiej znaną teorią przywództwa, która uwzględnia i osobę, i sytuację, jest Freda Fiedlera (1967, 1968) zależnościowa teoria przywództwa. Fiedler formu- łuje założenie, że istnieją dwa typy przywódców: zorientowani na zadanie oraz zorientowani na stosunki międzyludzkie. Przywódca zorientowany na zadanie jest skoncentrowany głównie na dobrym wykonaniu, podczas gdy przywódca zorientowany na stosunki międzyludzkie bardziej zaj- muje się emocjami pracowników i związkami między nimi. W interesujący sposób Fiedler bada te dwie orientacje — głównie pro- sząc przełożonych, by ocenili pracownika, z którym najtrudniej im się współpracuje (najmniej preferowany współpracownik, tzw. LPC). Szefo- wie, którzy owym LPC dali niskie oceny, są traktowani jako zorientowani na zadanie. Wykonanie zadania jest dla nich tak ważne, że oceniają każ- dego pracownika zdecydowanie negatywnie. Kierownicy, którzy szacują owych LPC pozytywnie, są traktowani jako zorientowani na stosunki mię- dzyludzkie. Choć ci LPC nie pracują dobrze, szefowie tacy potrafią do- strzec ich zalety, mówiąc „Wykonanie pracy to nie wszystko — ta osoba ma pewne dobre cechy". Jaki typ szefa jest bardziej skuteczny? Zgodnie z teorią Fiedlera, by odpowiedzieć na to pytanie, trzeba rozważyć istotę sytuacji — a mówiąc dokładnie, wielkość kontroli i wpływu, jakim wobec grupy dysponuje jej przywódca. W warunkach charakteryzujących się wysoką kontrolą szef ma wspaniale stosunki ze swoimi podwładnymi, jego pozycja w instytucji jest spostrzegana jako silna, praca zaś, którą grupa musi wykonać, jest uporządkowana i dobrze zdefiniowana. W słabo kontrolowanych sytu- acjach znajdujących się na przeciwnym biegunie — szef ma złe stosunki ze swoimi podwładnymi, jego pozycja jest — w kategoriach spostrzega- nej władzy — chwiejna, a praca, która musi zostać wykonana, nie jest jasno określona. Sednem zależnościowej teorii Fiedlera jest to, iż przywódcy zorien- towani na zadanie są najbardziej efektywni w sytuacjach, które chara- kteryzują się albo bardzo wysoką, albo bardzo niską kontrolą, podczas gdy zorientowani na stosunki międzyludzkie są najbardziej efektywni w sytuacjach o średnim stopniu kontroli (patrz ryć. 15.6). Kiedy kontrola sytuacyjna jest bardzo niska, zorientowany na zadanie jest najlepszy w przejmowaniu kierownictwa i narzucaniu pewnego porządku niejas- nemu, źle określonemu środowisku pracy. W takich warunkach szef zo- rientowany na stosunki międzyludzkie, przykładający wagę do emocji i łączących ludzi więzi, może spowodować, że jego podwładni będą czuli się dobrze, lecz praca zostanie zaniedbana. Obejmujący władzę szef, któ- ry nie zważa na uczucia innych, będzie tu najbardziej skuteczny. Gdy kontrola nad sytuacją jest umiarkowana, wówczas najlepiej działają przywódcy zorientowani na stosunki międzyludzkie. W tych warunkach koła toczą się gładkó;~~natomiast nieco uwagi trzeba poświęcić zgrzytom wynikłym ze złych relacji, ńie4icząc się z możliwością zranienia. Ktoś, kto potrafi wyciszyć takie emocje, będzie najbardziej skuteczny. Jeżeli kontrola nad sytuacją jest sprawna, wówczas najlepiej kieruje zespołem osoba zo- rientowana na zadanie. Ludzie są szczęśliwi, wszystko biegnie gładko i nie- potrzebna jest troska o czyjeś uczucia czy stosunki międzyludzkie. Przy- wódca, który zwraca uwagę na zadanie, będzie tu najlepszy. Zależnościowa teoria Fiedlera była testowana na wielu grupach i objęła szefów biznesu, administratorów college'u, dowódców wojskowych i na- Prawo i biznes UJ Niska Średnia Wysoka Kontrola nad sytuacją Zorientowani na zadanie Zorientowani na stosunki mięcteytudzkie RYCINA 15.6. Zależnościowa teoria przywództwa Fiedlera. Według Fiedlera przywódcy zorientowani na zadanie działają najlepiej wówczas, gdy kontrola nad sytuacją jest albo wysoka, albo niska, natomiast zorientowani na stosunki międzyludzkie działają najlepiej wówczas, gdy kontrola nad sytuacją jest średnia. czelników poczty. Choć jest kontrowersyjna, liczne badania, które nad nią prowadzono, generalnie ją podtrzymują w granicach wzorca pokaza- nego na rycinie 15.6 (Peters, Hartke, Pohimann, 1985; Strube, Garcia, 1981). Teońa Fiedlera pozwala nam nie tylko przewidzieć, jak efektywny będzie przywódca, lecz także, jak dużego stresu doświadczy. Jeżeli do- pasowanie typu przywództwa i rodzaju sytuacji jest słabe, to nie będzie on efektywny i zazna sporo przykrości oraz doświadczy stresu. Jeśli na- tomiast owo dopasowanie jest dobre, wówczas dotknie go względnie nie- wielki stres. Martin Chemers wraz ze współpracownikami (1985) weryfi- kował tę hipotezę na grupie pracowników administracyjnych college'u, określając, czy byli zorientowani na zadanie czy też na stosunki między- ludzkie i czy ich sytuacje pracy objęte były wysoką, średnią czy niską kontrolą. Jak sądzisz, którzy z nich stwierdzali, że odczuwają najsilniejszy stres związany z pracą oraz że mają najwięcej problemów zdrowotnych i z tego powodu opuścili więcej niż inni dni roboczych? Jak pokazano na rycinie 15.7, zależnościowa teoria Fiedlera pozwoliła udzielić satysfakcjo- nującego wyjaśnienia: szefowie zorientowani na zadanie stwierdzili, iż ich praca była najbardziej stresująca wówczas, gdy kierowali grupą w sy- tuacjach o średnim stopniu kontroli, natomiast zorientowani na stosunki międzyludzkie wskazywali, że najsilniejszego stresu związanego z pracą doznali wtedy, gdy kierowali grupami w sytuacjach o niskim bądź wy- sokim stopniu kontroli. Płeć a przywództwo. Niezależnie od potwierdzeń, jakie znajduje za- leżnościowa teoria Fiedlera, nie ulega wątpliwości, iż zajmuje się ona tylko niektórymi z osobowościowych i sytuacyjnych zmiennych, które warunkują dobre przywództwo (Hollander, 1985; McCann, 1992; Peters i in., 1985). Jedną z cech, której poświęcono sporo badań, jest płeć. Do- minują stereotypy dotyczące stylów kierowania realizowanych przez ko- 670 Rozdział 15 26 25 24 23 22 21 20 19 Niska Średnia Wysoka Kontrola nad sytuacją -i!! Zorientowani na zadanie •4H Zorientowani na stosunki międzyludzkie RYCINA 15.7. Zależnościowa teoria przywództwa a stres związany z wykonywaniem pracy. Podczas badań pracowników administracyjnych college'u stwierdzono, że kiedy stopień dopasowania stylu kierowania, reprezentowanego przez daną osobę, a sytuacją, w której osoba ta zamierza przewodzić, jest niski, wówczas doświadcza ona stresu (zaczerpnięto z: Chemers i in., 1985) biety i mężczyzn. O kobietach sądzi się, iż bardziej dbają o emocje swoich współpracowników i są bardziej niż mężczyźni utalentowane w sferze działań międzyosobowych. Mężczyźni natomiast są częściej określani ja- ko kontrolujący, makiaweliczni przywódcy, którzy nawet nie zauważają reakcji współpracowników i znacznie mniej się przejmują ich odczucia- mi. Czy jest choć odrobina prawdy w tych stereotypach? By to stwierdzić, Alice Eagły i jej współpracownicy przeprowadzili wiele metaanaliz literatury poświęconej temu problemowi (Eagły, John- son, 1990; Eagły, Karau, 1991; Eagły, Makhijani, Klonsky, 1992). Jak mó- wiliśmy we wcześniejszym rozdziale, metaanalizy są technikami sta- tystycznymi, które pozwalają mierzyć rezultaty oddziaływania takich zmiennych, jak płeć, na podstawie pomiarów wykonanych w różnych badaniach. Eagły przeanalizowała setki podobnych badań, by odpowie- dzieć na pytania dotyczące efektywności i stylu przywództwa zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Przegląd ten wskazuje, że stereotypy dotyczące stylów przywództwa znajdują potwierdzenie w pewnych aspektach, w innych zaś nie. Po pier- wsze, zgodnie ze stereotypem, kobiety kierują bardziej demokratycznie niż mężczyźni (Eagły, Johnson, 1990). Eagły i Johnson (1990) sugerują, iż jest to konsekwencją większych umiejętności kobiet w nawiązywaniu kon- taktów międzyludzkich, co pozwala im poszukiwać wsparcia w członkach grupy podczas podejmowania decyzji i z wdziękiem je pomijać, gdy nie jest to konieczne. Natomiast nie zgadza się ze stereotypem ustalenie, że zarówno męż- czyźni, jak i kobiety jako szefowie nie różnią się stopniem przyswojenia stylu przywództwa zorientowanego na zadanie bądź zorientowanego na stosunki międzyludzkie. Eagły i Johnson (1990) twierdzą, że jest tak dla- Prawo i bizne R cołegeu lanego Kt flsta. icie swoich e r' sferze belam ja- Łauwaza^ i odczucia- proffadzili i^łv John- ^i. lak mó- •Luni sta- •ua takich •r rożnych r odpowie- •ł zaroy.Tio rr»*' w mie|%u pracy. ^ -— Ellen Goodn).a)Eii Nie zamierzamy imputować, że dyskryminacja płciowa w świecie bi- znesu nie istnieje. Nawet jeśli i kobieta, i mężczyzna są jednakowo prefe- rowani do pełnienia funkcji szefa zorientowanego na zadanie lub zorien- towanego na stosunki międzyludzkie, to mężczyźni mogą być znacznie częściej niż kobiety wybierani do obu tych ról. Co więcej, mogą istnieć różnice w ocenianiu szefów, zależnie od tego, jakiego rodzaju rolę przy- wódczą realizują. Stare powiedzenie mówi, że z powodu dyskryminacji płciowej ko- bieta musi być „dwa razy tak dobra jak mężczyzna", aby uzyskać prze- wagę. By stwierdzić, czy jest to prawdą, Alice Eagły, Mona Makhijani i Bruce Klonsky (1992) przeanalizowali ponad sześćdziesiąt badań. Re- zultatem tej pracy jest stwierdzenie bardzo słabej tendencji do warto- ściowania kobiet mniej pozytywnie niż mężczyzn. Jednak w pewnych warunkach nadal istnieje dużo przykładów dyskryminacji kobiet-szefów. Jeżeli kobieta reprezentuje styl przywództwa stereotypowo męski, co oznacza, iż jest ona autokratyczna, apodyktyczna i zorientowana na za- danie, to jest oceniana bardziej negatywnie niż mężczyzna realizujący ; Stai-oNotti^^apoaoi^i '^me:^^^;^,^^:^ -aHiBlieH^ieywft^.l &wi warunków, są jak sidła ^WIctorycl^-zapI ; stopy IfcoKist.,:^ ' . ^ -^iii.^sJały*^ 672 Rozdział 15 ten sam styl (Eagły i in., 1992). Jest to szczególnie widoczne wówczas, gdy to mężczyzna dokonuje oceny. Na przykład, współpracownikami Dore Butler i Florence Geis (1990) byli zarówno mężczyźni, jak i kobiety, przyjmujący role przywódcze w grupach studentów usiłujących rozwią- zać problem z dziedziny biznesu. I kobiety, i mężczyźni w roli przy- wódców kierujących dyskusją w grupie byli asertywni, ale i kordialni. Chodziło o to, jak inni członkowie zareagują na owych asertywnych przywódców. Wyniki nie były zachęcające. Gdy mężczyzna obejmował kierowanie grupą i działał asertywnie, grupa reagowała pozytywnie. Kiedy w ten sam sposób działały kobiety, wówczas członkowie grupy przyjmowali to zachowanie bardziej negatywnie. Z badań dokonanych przez Eagły i współpracowników (1992) wynikało natomiast, iż najbardziej negatyw- nie wobec kobiet w roli przywódców reagowali mężczyźni będący człon- kami grupy kierowanej przez kobietę. Wydaje się, że mężczyźni często są niezadowoleni, gdy kobiety stosują te same techniki przywództwa, które zwykle są uważane za męskie. Jak widzieliśmy, istnieją okoliczności, w których najbardziej skuteczne oka- zuje się przyjęcie autokratycznego stylu przewodzenia. Jeżeli kobiety przyjmują ten styl, to mogą się spotkać z krytyką i negatywną oceną swej działalności, w przeciwieństwie do zadowolenia i sukcesu, który by od- nieśli w tej sytuacji ich koledzy. Jak w każdej dziedzinie życia, tak i tu stereotypy i uprzedzenia ograniczają pełne wykorzystanie zdolności jed- nostek. Takiej straty doświadczają nie tylko pojedyncze osoby, ale i or- ganizacje działające w sferze biznesu. Gdy amerykański biznes wkracza w XXI w., nakazem chwili staje się, by takie przymioty, jak płeć, rasa czy religia nie były dłużej dla utalentowanych pracowników przeszkodą w ich karierze zawodowej. W pierwszej części rozdziału była mowa o tym, że wiele reguł psychospołecznych stara się określić, w jaki sposób ludzie reagują w obszarze, w którym działają. Z powodu ograniczeń naszej pamięci zeznania świad- ków są często niedoskonale. Wiele czynników wpływa na zapamiętywanie, przechowywanie i odtwarzanie te- go, co obserwujemy, prowadząc czasem do błędnej iden- tyfikacji przestępców. Badania nad pamięcią odtwórczą wskazują, iż błędne określenie źródła może się pojawić wówczas, gdy jesteśmy niepewni tego, co widzieliśmy lub słyszeliśmy. Sędziowie często maja wiele zaufania do zeznań świadków, nawet gdy nie sprawdzają się oni zbyt dobrze w określaniu, kiedy ktoś kłamie. Ponieważ poli- grafy są również niedoskonałymi przyrządami do wy- krywania kłamstwa, stąd fałszywe zeznania świadków i innych osób bywają czasem nie zauważone. Sędziowie są podatni na te same rodzaje tendencyjności i naciski społeczne, jak zaprezentowane we wcześniejszych roz- działach. Czasem ich stronniczość wynika z wcześniej- szego zapoznania się z jakimiś publikacjami, mimo prób niedopuszczania ich do siebie, sędziowie zaś podzielający zdanie mniejszości często przyjmują punkt widzenia wię- kszości. W drugiej części rozdziału obserwowaliśmy, w jaki sposób reguły psychospołeczne pomagają nam zrozu- mieć ludzkie zachowanie w świecie biznesu. Na przykład reklamowanie jest specyficznym rodzajem komunikowa- nia perswazyjnego i generalnie dość skutecznie wpływa Prawo i biznes 673 na dokonywany przez ludzi wybór towarów konsum- pcyjnych, jak na to wskazuje testowanie rynku za po- średnictwem telewizji kablowej. Niemniej, rodzaj rekla- my zawierający słowa lub obrazy, które przypuszczalnie nie są spostrzegane nieświadomie — innymi słowy ko- munikaty podprogowe — nie wydaje się wywierać wpływu na zachowanie konsumenta. W kontrolowanych warunkach laboratoryjnych komunikaty podprogowe mogą wpływać na to, jak ludzie interpretują czyjeś nie- jasne zachowanie. Nie ma jednak dowodów, iż zostały skutecznie zastosowane w trakcie rzeczywistych kampa- nii marketingowych. Jako uzupełnienie reklamy produ- cenci zatrudniają domokrążców, którzy mają przekonać nabywców do kupowania swych produktów. Przeanali- zowaliśmy dwie techniki sprzedaży, które wykazały swą skuteczność, a mianowicie technikę drzwiami-w-twarz oraz stopy-w-drzwi. Pierwsza jest skuteczna za sprawą normy odwzajemniania, kiedy czujemy się zobowiązani do „odwdzięczenia się", gdy sprzedawca rezygnuje z du- żej prośby na rzecz małej. Technika stopy-w-drzwi pro- wadzi do długoterminowego ulegania, powoduje, że lu- dzie spostrzegają siebie jako udzielających pomocy. Omówiliśmy także, czym w świecie biznesu kierują się pracodawcy, zatrudniając pracowników i co czyni jed- nostkę przywódcą. Najlepszym wskaźnikiem efektywno- ści pracy kandydatów na dane stanowisko jest ich wynik w wystandaryzowanych testach. Zaskakujące jest, iż wy- wiad w czasie starań o pracę stanowi słaby wskaźnik efektywności wykonania rzeczywistych zadań. Nieco skuteczniejsze są wywiady ustrukturalizowane, w tra- kcie których wszystkim kandydatom zadaje się jednako- we, wcześniej przygotowane pytania, jednak również mają one niską trafność. Jednakże wielu ludzi jest prze- konanych, że wywiad jest dobrą prognozą wykonania. Sądzą tak z powodu posiadanej iluzji, że zachowanie lu- dzi odzwierciedla to, kim są albo inaczej, z powodu pod- stawowego błędu atrybucji. Jacy pracownicy są najbardziej efektywnymi szefami? Pewne poparcie uzyskuje teoria wybitnej jednostki, we- dług której istnieją podstawowe cechy osobowościowe czyniące z ludzi dobrych przywódców, niezależnie od sytuacji, w której przychodzi im działać. Efektywność przywódcy jest funkcją zarówno osobowości lidera, jak i natury sytuacji, w której działa. Badania weryfikujące zależnościową teorię przywództwa Fiedlera wskazują, iż efektywność szefa zależy zarówno od tego, czy jest zo- rientowany na zadanie czy zorientowany na stosunki międzyludzkie, jak i od tego, czy jego środowisko pracy charakteryzuje się dużą czy małą kontrolą sytuacji. Omó- wiliśmy także różnice dotyczące efektywności i stylu przywództwa kobiet i mężczyzn. Niestety, ciągle istnieje dyskryminacja płciowa; kobiety jako przywódcy, które działają w stereotypowo męski sposób, są deprecjonowa- ne, szczególnie przez mężczyzn. Cialdini R. (1993). Influence: Science and practice (wyd. III). New York: HarperCollins. Szczególnie przejrzyste i zajmujące podsumowanie badań nad konformi- zmem i uleganiem, z odniesieniami do problemów biznesu i innych obszarów codziennego życia. Fiedler F.E., Garcia J.E. (1987). Leadership: Cognitiue resour- ces and performance. Prezentacja badań poświęconych przywództwu, przygotowana przez wiodących w tej dziedzinie specjalistów. Kassin S.M., Wrightsman L.S. (1988). The Ameńcan jury on trial: Psychological perspectwes. New York: Hemis- phere. Wszechstronne spojrzenie na zagadnienia psy- chologiczne na wszystkich poziomach poczynań sę- dziowskich — od doboru składu sędziowskiego do wyroków. Loftus E., Ketcham K. (1991). Witness for the defense: The accused, the eyewitness, and the expert who puts memory on trial. New York: St. Martin's. Przegląd danych po- święconych tendencyjności pamięci w identyfikowa- niu przez świadków, dokonany przez jednego z czo- łowych w tej dziedzinie badaczy. Pratkanis A.R., Aronson E. (1991). Agę of propaganda; The everyday use and abuse of persuasion. New York: Fre- eman. Wciągające rozważania, w jaki sposób nasze postawy są kształtowane przez środki masowego przekazu. Została omówiona efektywność różnych rodzajów reklamy, łącznie z komunikatami podpro- gowymi. 674 Rozdział 15 Łodziana-Grabowska J. (1996). Efektywność reklamy. War- szawa: PWE. Stanik J.M. (1981). Psychologiczne uwarunkowania wiarygod- ności zeznań świadków. W: J.M. Stanik (red.), Z proble- matyki pracy biegłego sądowego psychologa. Katowice: Uniwersytet Śląski. Zimbardo Ph.G., Haney C., Banks W.C„ Jaffe D. (1978). Psychologia uwięzienia: deprywacja, władza i patologia. W: K. Jankowski, Przełom w psychologii. Warszawa: Czytelnik. agresja instrumentalna (instrumental aggresion): akt agresji służący osiągnięciu innego celu poza zadaniem bólu czy zranieniem [12]* agresja wroga (hostiie aggresion): akt agresji poprzedzony uczuciem gniewu, którego celem jest zadanie bólu lub zranienie [12] altruizm (altruism): każde działanie ukierunkowane na niesienie korzyści drugiej osobie z pominięciem własnego interesu; często człowiek angażując się w takie działania, ponosi określone koszty [11] analiza archiwalna (archwal analysis): forma obserwacji systematycznej, w której badacz obserwuje zachowanie społeczne przez badanie nagromadzonych w danej kulturze dokumentów albo archiwaliów (np. pamiętników, powieści, czasopism czy dzienników) [2] arbitraż (arbitration): sposób rozwiązywania konfliktów, polegający na tym, że trzecia strona narzuca rozwiązanie konfliktu skłóconym partnerom [9] atrybucja globalna (global attribution): przeświadczenie, że przyczyna zdarzenia zależy od czynników, które występują w wielu różnych sytuacjach (np. inteligencja, która wpływa na wykonanie różnych zadań w wielu dziedzinach), przeciwstawne przeświadczeniu, że przyczyna jest specyficzna i dotyczy tylko ograniczonej liczby sytuacji (np. zdolności muzyczne, które wpłyną na wykonanie zadań w trakcie kursu gry na jakimś instrumencie, ale nie w innych dziedzinach) [14] atrybucja stabilna (stable attribution): przeświadczenie, że przyczyna zdarzenia jest spowodowana przez czynniki, które nie zmienią się wraz z upływem czasu (np. twoja inteligencja), jako przeciwstawienie do czynników niestabilnych, które zmieniają się w czasie (np. wysiłek włożony w wykonanie zadania) [14] atrybucja wewnętrzna (internat attribution): wya^tewyKs., w- ^x^<^^'\sk!iass^^'!^ś^, wlaśdwości (np. zdolności lub wysiłek), w odróżnieniu od czynników, które są względem ciebie zewnętrzne (np. trudność zadania) [5, 14] atrybucja zewnętrzna (external attribution): wnioskowanie, iż jakaś osoba zachowała się w określony sposób ze względu na właściwości sytuacji w której się znalazła; zakłada się tu, że w tej sytuacji większość ludzi reagowałaby w ten sam sposób [5] atrybucje obronne (defensiue attributions): takie wyjaśnianie zachowania, które pozwala unikać poczucia tego, że jest się podatnym na zranienia i śmiertelnym [5] atrybucje w służbie ego (self-seruing attributions): wyjaśnienia, które przypisują sukcesy czynnikom wewnętrznym, zależnym od dyspozycji zaś za niepowodzenia obwiniają czynniki zewnętrzne, należące do sytuacji [5] autoperswazja (self-persuasion): długotrwała zmiana postawy, która jest konsekwencja prób usprawiedliwiania samego siebie [3] autoprezentacja (self-presentation): próba zakomunikowania poprzez nasze wypowiedzi, zachowania niewerbalne i działania, kim jesteśmy, albo za kogo chcielibyśmy być uważani przez innych [6] badania podstawowe (basie research): badania projektowane po to, by dać najlepszą odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie zachowują się tak, jak się zachowują, i przeprowadzane wyłącznie dla zaspokojenia ciekawości poznawczej [2] badania stosowane (applied research): badania projektowane specjalnie w celu rozwiązania konkretnego problemu społecznego; tworzenie teorii zachowania jest zwykle wtórne do rozwiązywania specyficznego problemu [2] * Cyfry w nawiasie kwadratowym oznaczają numer rozdziału, w którym omówiono dane pojęcie (przyp. red.). 676 Słownik bariera nadmiernej ufności (overconfidence barrier): zbyt duże zaufanie do trafności własnych sądów; zazwyczaj nie są one tak trafne, za jakie się je przyjmuje [4] behawioralny komponent postawy (behayioral component of an attitude): działania ludzi wobec obiektu postawy [8] behawioryzm (behayiorism): szkoła psychologiczna, która utrzymuje, iż aby zrozumieć ludzkie zachowanie, wystarczy jedynie rozważyć nagradzające właściwości środowiska — to znaczy to, w jaki sposób pozytywne i negatywne wydarzenia w otoczeniu są związane ze specyficznymi zachowaniami [l] bezrefleksyjny konformizm (mindless conformity): podporządkowywanie się zinternalizowanym normom społecznym bez zastanawiania się nad przesłankami działania [7] błędne określenie przyczyn pobudzenia (misattribution of arousal): przypisanie własnego pobudzenia niewłaściwemu źródłu, czego konsekwencją jest fałszywa bądź nadmiernie silna emocja [6] błędne określenie źródła (source misattribution): błędne zidentyfikowanie źródła naszych reprezentacji pamięciowych (np. przekonanie, że rozpoznaję mężczyznę, ponieważ widziałem go na miejscu przestępstwa, podczas gdy faktycznie rozpoznaję go, ponieważ widziałem jego zdjęcie w gazecie) [15] bodziec wyzwalający agresję (aggreswe stimulus): przedmiot kojarzony potocznie z działaniami agresywnymi (np. rewolwer); sama jego obecność zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia aktów agresji [12] burza mózgów (brainstorming): technika udoskonalania decyzji grupowych poprzez zachęcanie do swobodnej wymiany poglądów oraz eliminowanie krytycyzmu [9] centralna strategia perswazji (central route to persuasion): przypadek, w którym ludzie analizują komunikat perswazyjny, uważnie słuchając i rozważając argumenty; strategia ta pojawia się, gdy ludzie posiadają zarówno zdolności, jak i motywację do uważnego słuchania komunikatu [8] ciało migdałowate (amygdala): obszar w korze mózgowej mający związek z przejawami agresji [12] dehumanizacja (dehumanization): proces polegający na pozbawieniu ofiary cech ludzkich i deprecjonowaniu jej wartości (np. gdy słowo „człowiek" zastępujemy określeniem „żółtek"). Dehumanizacja obniża opór przed dokonywaniem aktów agresji i sprawia, że raz podjęta agresja ułatwia następne zachowania tego typu i znacznie zwiększa prawdopodobieństwo ich wystąpienia [12] deindywiduacja (deindwiduation): utrata normalnej kontroli nad zachowaniem, co prowadzi do wzrostu impulsywności i patologiczności czynów [9] deprywacja relatywna (relatwe deprwasion): poczucie jednostki (albo grupy społecznej), że posiada mniej niż zasługuje lub mniej niż pozwolono jej oczekiwać, lub też mniej niż posiadają ludzie do niej podobni [12] dobór krewniaczy (kin selection): koncepcja, zgodnie z którą zachowania jednostki mające na celu ochronę życia spokrewnionych z nią osób są utrwalane poprzez mechanizm naturalnej selekcji [11] dobór losowy (rondom selection): sposób zapewniania reprezentatywności dla danej populacji wybranej do próby grupy osób gwarantujący, że każda jednostka wchodząca w skład populacji ma taką samą szansę na pojawienie się w próbie [2] dostępność (accessibility): łatwość, z jaką możemy sobie uświadomić rozmaite myśli i idee; idea dostępna to taka, która jest obecnie uświadamiana albo która może zostać łatwo przywołana do świadomości [4] dostępność postawy (attitude accessibility): siła związku między obiektem i oceną tego obiektu; dostępność jest mierzona czasem, w jakim ludzie mogą odpowiedzieć na pytanie, co czują wobec danej sprawy lub danego obiektu [8] dwuczynnikowa teoria emocji (two-factor theory of emotion): koncepcja, zgodnie z którą doznanie emocji jest rezultatem dwufazowego procesu spostrzegania siebie — najpierw ludzie doświadczają pobudzenia fizjologicznego, a następnie poszukują dla niego odpowiedniego wyjaśnienia; jeśli przypisują to pobudzenie źródłu mającemu naturę emocjonalną, przeżywają odpowiednią emocję (np. jeśli wyjaśniają własne pobudzenie tym, że ktoś celuje w nich z pistoletu, odczuwają strach) [6] dylemat społeczny (socia; dUemma): sytuacja, w której działania najbardziej korzystne dla jednostki będą miały, jeśli zostaną wybrane przez większość ludzi, wysoce szkodliwy wpływ na społeczność [14] dyskryminacja (discrimination): nie usprawiedliwione, negatywne lub krzywdzące działanie skierowane przeciwko członkowi danej grupy wyłącznie dlatego, iż do niej należy [13] Słownik 677 dysonans podecyzyjny (postdecision dissonance): dysonans, który zostaje nieuchronnie wzbudzony po podjęciu decyzji. W takiej sytuacji dysonans jest najczęściej likwidowany przez podwyższenie atrakcyjności wybranej alternatywy i zdewaluowanie alternatywy odrzuconej [3] dysonans poznawczy (cognitwe dissonance): popęd albo poczucie dyskomfortu, pierwotnie definiowane jako konsekwencja utrzymywania dwóch lub więcej niezgodnych ze sobą elementów poznawczych, następnie określany jako konsekwencja zaangażowania się w działanie, które jest sprzeczne z koncepcją siebie jako osoby przyzwoitej i rozsądnej [3] działanie agresywne (aggresiue action): zachowanie, którego celem jest spowodowanie psychicznej lub fizycznej szkody [12] efekt częstości kontaktów (propinquity effect): zjawisko polegające na tym, że im częściej widzimy i kontaktujemy się z drugą osobą, tym większe prawdopodobieństwo, że zostanie ona naszym przyjacielem [10] efekt czystej ekspozycji (merę exposure): zjawisko polegające na tym, że im częściej jesteśmy wystawieni na ekspozycję bodźca, tym bardziej jesteśmy skłonni ten bodziec polubić [10] efekt nadmiernego uzasadnienia (the overjustification effect): zjawisko polegające na spostrzeganiu swojego działania jako wywołanego przekonującymi czynnikami zewnętrznymi i niedocenianiu czynników wewnętrznych [6] efekt pierwszeństwa (primacy effect): proces, za sprawą którego nasze pierwsze wrażenie dotyczące innej osoby wpływa na to, że jej późniejsze zachowanie interpretujemy w sposób zgodny z tym pierwszym wrażeniem [4] efekt uporczywości (perseverance effect): odkrycie, że przekonania ludzi dotyczące ich samych i świata społecznego utrzymują się nawet wtedy, gdy dane wspierające te przekonania zostały podważone [4] efekt widza (bystander effect): zależność polegająca na tym, że im więcej jest świadków nagłego wypadku, tym mniejsza istnieje szansa, że którykolwiek z nich podejmie interwencję [11] efekt zysku-straty (gain-loss effect): zjawisko polegające na tym, że tym bardziej lubimy daną osobę, im więcej wysiłku musieliśmy włożyć w zmianę jej pierwotnej opinii o nas (tj. nie lubiani na początku znajomości teraz jesteśmy lubiani), natomiast tym mniej lubimy daną osobę, im więcej jej pierwotnej sympatii straciliśmy (tj. jeżeli na początku znajomości nas lubiła, a teraz nas nie lubi) [10] eksperymenty w warunkach naturalnych (fieid experiments): eksperymenty przeprowadzane raczej w warunkach życia realnego niż w laboratorium [2] elementy poznawcze (cognitions): myśli, uczucia, przekonania, bądź wiedza o czymś [3] emblematy (emblems): niewerbalne gesty, które w danej kulturze są dobrze zdefiniowane; mają zwykle swoje bezpośrednie słowne odpowiedniki, tak jak znak OK [5] emocjonalny komponent postawy (affectwe component of an attitude): emocje i uczucia, jakie ludzie kojarzą z obiektem postawy [8] empatia (empathy): zdolność do postawienia siebie na miejscu drugiej osoby i odbierania w podobny sposób zachodzących wydarzeń oraz odczuwania podobnych emocji (np. radości i smutku) [11] eros (Eros): instynkt żyda, pojęcie występujące w teorii Freudowskiej [12] facylitacja społeczna (social facilitation): napięcie wynikające z obecności innych osób i możliwości oceny naszego działania, czego rezultatem jest lepsze wykonanie łatwiejszych zadań, lecz gorsze wykonanie zadań trudniejszych [9] gęstość (density): liczba ludzi, którzy zajmują daną przestrzeń [14] GRIT, czyli stopniowe i odwzajemnione skłanianie do obniżenia napięcia (GRIT, or graduated and reciprocated initiatwes in tension-reduction): strategia ograniczania konfliktu w sytuacjach codziennego życia, w których a) informujesz o swojej chęci do współpracy, b) współpracujesz, c) odwzajemniasz każde kooperacyjne działanie, ale d) jeżeli twój oponent działa agresywnie, odpowiadasz mu tym samym [9] grupa niespołeczna (nonsocial group): grupa, w której dwie lub więcej osób znajduje się w tym samym miejscu, w tym samym czasie, lecz nie współdziała ze sobą (np. kibice na meczu) [9] grupa obca (out-group): grupa, z którą jednostka się nie identyfikuje [13] grupa społeczna (social group): grupa, w których dwie lub więcej osób wpółdziała ze sobą oraz współzależy 678 Słownik od siebie w tym sensie, że w zaspokajaniu potrzeb i osiąganiu celów musi na sobie polegać [9] grupa własna (in-group): grupa, z którą jednostka się identyfikuje i czuje się jej członkiem [13] grupy minimalne {.minima} groups): nic nie znaczące grupy utworzone przez zgrupowanie obcych ludzi na podstawie trywialnych kryteriów; jednak owo minimalne członkostwo nadal przejawia się w stronniczości wobec grupy własnej [13] heurystyka dostępności (availability heuństic): nieformalna reguła umysłowa, na mocy której ludzie wydają sąd, kierując się tym, jak łatwo mogą coś przywołać do świadomości [4] heurystyka reprezentatywności (representatweness heuństic): uproszczona metoda wnioskowania polegająca na tym, że klasyfikacji czegoś dokonuje się na podstawie stopnia podobieństwa do przypadku typowego [4] heurystyka zakotwiczenia/dostosowania (anchoring/adjustment heuristic): uproszczona metoda wnioskowania, która polega na posłużeniu się jakąś liczbą czy wartością jako punktem wyjściowym i następnie na sformułowaniu odpowiedzi na pytanie przez zmodyfikowanie tej wartośd stanowiącej zakotwiczenie; ludzie często nie modyfikują jej w stopniu wystarczającym [4] heurystyki wydawania sądów (judgmental heuristics): uproszczone reguły wnioskowania, którymi posługują się ludzie, by wydawać sądy w sposób szybki i efektywny [4] hipoteza empatii-altruizmu (empathy-altruism hypothesis): przekonanie, zgodnie z którym empatia odczuwana względem drugiej osoby skłania do udzielenia jej pomocy bez względu na konsekwencje podjętych działań [11] hipoteza mimicznego sprzężenia zwrotnego (facial feedback hypothesis): hipoteza głosząca, że własny wyraz mimiczny może determinować emocję, która jest doświadczana [6] hipoteza przeładowania urbanistycznego (urban-overload hypothesis): przekonanie, że mieszkańcy miast, broniąc się przed nadmiarem stymulacji, jakich dostarcza im miejskie życie, wykazują tendencję do zamykania się w sobie i unikania kontaktów z innymi ludźmi [11] hipoteza redukcji negatywnego stanu emocjonalnego (negatwe-state relief hypothesis): przekonanie, iż ludzie angażują się w pomoc dla innych, aby pozbyć się własnego uczucia smutku i przygnębienia [11] indukowanie (con tagion): szybkie rozprzestrzenianie się emocji lub zachowań w tłumie [7] informacja o proporcji podstawowej (base ratę information): informacja o częstości występowania w populacji przedstawicieli różnych kategorii [4] informacyjny wpływ społeczny (informational social influence): wpływ innych ludzi, który prowadzi nas do konformizmu, ponieważ spostrzegamy te osoby jako źródło informacji, dające wskazówki dla naszego zachowania; dostosowujemy się, ponieważ wierzymy, że cudza interpretacja niejasnej sytuacji jest bardziej poprawna niż nasza [7] ingracjacja (ingratiation): stosowanie strategii (np. polegających na udzielaniu pochwał i pozytywnego wsparcia) w celu manipulowania ludźmi czy zdobywania ich sympatii [6, 10] instrukcja maskująca (couer story): opis celu badań przedstawiany ich uczestnikom, który różni się od prawdziwego celu tychże badań; instrukcja maskująca używana jest po to, by zachować realizm psychologiczny [2] introspekcja (introspection): proces, w którym człowiek spogląda w swoje wnętrze i bada swoje myśli, uczucia i motywy [6] inwestycyjny model związku (inyestment model): teoria, w której przyjmuje się, że to, co ludzie wnoszą w dany związek, zależy od satysfakcji, jaką im on daje; satysfakcji definiowanej w kategoriach nagród, kosztów, a także poziomu odniesienia i porównawczego poziomu odniesienia oraz inwestycji, które stracą, gdy się z tego związku wycofają [10] Ja odzwierciedlone (the looking-glass self): spostrzeganie siebie oczami innych ludzi i włączanie ich opinii do własnego pojęcia Ja [6] jednorodność grupy obcej (out-group homogeneity): spostrzeganie tych, którzy należą do grupy obcej, jako bardziej do siebie podobnych (jednorodnych) niż w rzeczywistości, a zarazem bardziej do siebie podobnych niż członkowie grupy własnej [13] katharsis (catharsis): pojęcie określające zjawisko uwalniania nagromadzonej agresywnej energii poprzez wysiłek fizyczny, obserwację zachowań agresywnych innych ludzi lub dopuszczenie się samemu czynu noszącego znamiona agresji. Takie „wypuszczenie Słownik 679 pary" obniża prawdopodobieństwo podjęcia agresywnych działań w przyszłości [12] kierowanie wrażeniem (impression management): świadome bądź nieświadome aranżowanie starannie skonstruowanej prezentacji Ja, która wytworzy u innych określone wrażenie, zgodne z naszymi celami czy potrzebami w interakcji społecznej [6] klasa mieszana (the jigsaw ciassroom): takie zorganizowanie miejsc w klasie, by sprzyjało redukowaniu uprzedzeń i podnosiło samoocenę dzieci, poprzez umieszczenie ich w małych, zdesegregowanych grupach i spowodowanie, by każde dziecko w grupie musiało polegać na pozostałych, chcąc nauczyć się bieżącego materiału i dobrze funkcjonować w klasie [13] komunikacja niewerbalna (nonverbal communication): sposób, w jaki ludzie komunikują, intencjonalnie bądź nieintencjonalnie, bez słów; wskaźniki niewerbalne obejmują mimikę, ton głosu, gesty, pozycje i ruchy ciała, dotyk i spoglądanie [5] komunikat perswazyjny (persuaswe communication): komunikat (np. przemówienie lub reklama telewizyjna) przekonujący do zajęcia określonego stanowiska w danej sprawie [8] komunikaty podprogowe (subliminal messages): słowa albo obrazy, które nie są świadomie spostrzegane, natomiast mają rzekomo wpływać na sądy, postawy i zachowania ludzi [15] komunikaty wzbudzające strach (fear-arousing communications): komunikaty perswazyjne, które próbują zmienić postawy ludzi poprzez wzbudzanie w nich strachu [8] > konflikt interpersonalny (interpersonal conftict): napięcie między dwiema lub więcej osobami albo grupami, które mają sprzeczne cele [9] konflikt intrapersonalny (intrapersonal conflict): napięcie jednostki wywołane dążeniem do dwóch lub więcej sprzecznych celów (np. rodzice pragną przebywać w domu z dziećmi, ale jednocześnie chcą robić karierę zawodową) [9] konflikt motywów mieszanych (mixed-motive conflict): konflikt, w którym obie strony mogą zyskać dzięki współdziałaniu, a jednostka może zyskać jeszcze więcej dzięki rywalizowaniu ze swoim partnerem [9] konflikt o sumie zerowej (zero-sum conflict): konflikt, w którym wygrana jednej strony jest zawsze równa przegranej drugiej stromy, tak jak w zawodach lekkoatletycznych [9] konformizm (conformity): zmiana w zachowaniu na skutek rzeczywistego lub wyimaginowanego wpływu innych ludzi [7] konformizm wobec norm (normatwe conformity): skłonność do niewychylania się z grupy w celu realizacji jej oczekiwań i uzyskania akceptacji [13] konstrukt (construal): sposób, w jaki ludzie spostrzegają, pojmują i interpretują świat społeczny [l] kontrola spostrzegana (perceiyed control): przekonanie, że możemy wywierać wpływ na nasze środowisko w sposób, który decyduje o tym, czy doświadczamy pozytywnych czy negatywnych wyników [14] korelacja dodatnia (positwe correłation): taka relacja pomiędzy dwiema zmiennymi, w której wzrostowi wartości jednej zmiennej towarzyszy wzrost wartości drugiej zmiennej [2] korelacja pozorna (illusory correlation): tendencja do spostrzegania związków lub korelacji pomiędzy zdarzeniami, które w rzeczywistości nie są powiązane [4, 13] korelacja ujemna (negatwe correlation): taka relacja pomiędzy dwiema zmiennymi, w której wzrostowi wartości jednej zmiennej towarzyszy zmniejszanie się wartości drugiej zmiennej [2] krańcowy błąd atrybucji (ultimate attribution error): skłonność do czynienia atrybucji z dyspozycji w odniesieniu do całej grupy ludzi [13] kredyt zaufania (idiosincrasy credits): zaufanie, które w ciągu długiego czasu zdobywa człowiek, dostosowując się do norm grupowych; kiedy zdobędzie już dość zaufania, może — jeżeli jest ku temu sposobność — zachować się niezgodnie z normami, bez groźby odwetu ze strony grupy [7] kreowanie usprawiedliwień dla możliwej porażki (self-handicapping): tworzenie utrudnień i wymyślanie usprawiedliwień dla samego siebie, żeby w wypadku niepowodzenia dysponować gotowym wytłumaczeniem [6] kumulacja ignorancji (pluralistic ignorance): fenomen polegający na tym, że świadkowie nagłego wypadku wzajemnie obserwując swoją obojętność, interpretują zdarzenie jako niegroźne i nie wymagające interwencji [11] 680 Słownik lękowo-ambiwalentny styl przywiązywania się (anxiouslambivalent attachment styk): styl przywiązywania się do drugiej osoby, którego cechą charakterystyczną jest niepokój wynikający z niepewności, czy druga osoba odpowie na potrzebę nawiązania intymnego kontaktu; rezultatem jest wyższy niż przeciętnie poziom lęku [10] losowe przydzielanie do sytuacji (rundom assignment to condition): upewnianie się, że wszyscy badani mają taką samą szansę na przydzielenie do danej sytuacji w eksperymencie; dzięki losowemu przydzielaniu tychże sytuacji badacz może być względnie pewien, że różnice w osobowościach uczestników eksperymentu albo ich wcześniejsze doświadczenia są równomiernie rozłożone na wszystkie sytuacje [2] maskowanie (deception): wprowadzenie w błąd uczestników eksperymentu lub zatajenie przed nimi prawdziwego celu badań albo też wydarzeń, które w rzeczywistości zaistnieją [2] mediacja (mediation): wyrażanie zgody na udział trzeciej strony przy rozwiązywaniu zaistniałego konfliktu [9] metoda eksperymentalna (expeńmental method): metoda badania relacji przyczynowo-skutkowych; badacz losowo przydziela uczestników eksperymentu do różnych sytuacji i upewnia się, że sytuacje te są identyczne pod wszystkimi względami z wyjątkiem jednego, zdefiniowanego przez zmienną niezależną (badacz oczekuje, że tenże jedyny warunek będzie miał przyczynowy wpływ na reakcje ludzi) [2] metoda korelacyjna (correlational method): metoda, w której mierzy się systematycznie dwie lub większą liczbę zmiennych i oszacowuje się relację pomiędzy nimi (tj. w jakim stopniu można przewidzieć wartości jednej z nich na podstawie drugiej) [2] metoda obserwacyjna (observational method): technika, w której badacz obserwuje ludzi i systematycznie rejestruje pomiary ich zachowania [2] miłość braterska (companionate love): uczucie zaangażowania, bliskości w stosunku do drugiej osoby, któremu nie towarzyszy namiętność ani pobudzenie fizyczne [10] miłość erotyczna (passionate love): intensywna tęsknota za drugą osobą, której towarzyszy fizjologiczne pobudzenie. Kiedy wszystko układa się dobrze — druga strona również nas kocha — odczuwamy ogromne spełnienie i ekstazę, a kiedy nie — odczuwamy głęboki smutek i rozpacz [10] model buchalteryjny (bookkeeping model): informacja niezgodna ze stereotypem, prowadząca do przekształcenia tego stereotypu [13] model przekształceniowy (conyersion model): informacja niezgodna ze stereotypem, prowadząca do radykalnej zmiany stereotypu [13] model wykształcania stereotypu niższego rzędu (subtyping model): informacja niezgodna ze stereotypem, prowadząca do stworzenia stereotypu niższego rzędu, w celu przyswojenia tej informacji, bez konieczności zmieniania początkowego stereotypu [13] model wypracowania prawdopodobieństw (elaboration likelihood model): teoria, w której zakłada się, że istnieją dwa sposoby zmiany postaw za pośrednictwem komunikatów perswazyjnych; centralna strategia pojawia się, gdy ludzie mają motywację i zdolność do skupienia uwagi na argumentach zawartych w komunikacie; peryferyczna strategia występuję, gdy ludzie nie skupiają swojej uwagi na argumentach, lecz są pod wpływem charakterystyk powierzchownych (np. kto jest nadawcą) [8] model współzmienności (covariation model): koncepcja, według której dokonujemy atrybucji przyczynowych dotyczących zachowania jakiejś osoby na podstawie obserwacji faktów, które zmieniają się wraz z jej zachowaniem — na przykład, jak dalece czyjś taniec staje się niezdarny tylko wówczas, gdy tańczy z tym, a nie innym partnerem [5] motywacja wewnętrzna (intrinsic motwation): angażowanie się w jakieś działanie, ponieważ sprawia nam ono przyjemność bądź wzbudza nasze zainteresowanie, a nie wskutek zewnętrznych nacisków lub dla zewnętrznych korzyści [6] motywacja zewnętrzna (extrinsic motwation): angażowanie się w jakieś działanie wskutek zewnętrznych nacisków lub dla zewnętrznych korzyści, a nie dlatego, że wykonywanie zadania sprawia nam przyjemność bądź wzbudza nasze zainteresowanie [6] myślenie grupowe (groupthink): rodzaj myślenia, w którym bardziej liczy się dążenie do zachowania spójności i solidarności grupy niż realistyczne uwzględnianie faktów [9] negocjacje (negotiation): forma porozumiewania się przeciwnych stron konfliktu, gdzie zainteresowani składają wzajemne propozycje i kontrpropozycje, a problem jest rozwiązany pod warunkiem, że obie strony osiągną zgodę [9] Słownik 681 nierealistyczny optymizm (unrealistic optimism): forma obronnej atrybucji, polegająca na przeświadczeniu ludzi, że rzeczy dobre przydarzą się raczej im niż podobnym do nich, a złe przydarzą się raczej innym niż im samym [5] niewystarczająca kara (insufficient punishment): dysonans wzbudzony wtedy, gdy jednostka nie ma wystarczającego zewnętrznego uzasadnienia, że nie zaangażowała się w pożądane przez nią działanie lub zrezygnowała z pożądanego przez nią obiektu, co zwykle prowadzi do obniżenia atrakcyjności zakazanego działania lub obiektu [3] norma odwzajemniania (reciprocity norm): norma społeczna, która stwierdza, że jeżeli otrzymujesz coś dobrego od innej osoby, to jesteś zobowiązany odpłacić jej tym samym (zachować się podobnie) [7] norma wzajemności (norm of reciprocity): założenie, że inni będą nas traktować w ten sam sposób, w jaki my ich traktujemy (np. jeżeli pomożemy jakiemuś człowiekowi, to w przyszłości on pomoże nam) [11] normatywny wpływ społeczny (normatwe social influence): wpływ innych ludzi, który prowadzi nas do konformizmu, ponieważ chcemy być przez nich lubiani i akceptowani [7] normy deskryptywne (descriptiue norms): sposób, w jaki ludzie spostrzegają rzeczywiste zachowanie innych w danej sytuacji, niezależnie od tego, które zachowania są społecznie aprobowane [14] normy społeczne (social norms): ukryte albo jasno sprecyzowane reguły grupy dotyczące akceptowanych zachowań, wartości i przekonań jej członków [7] normy subiektywne (subjectwe norms): przekonania na temat tego, jak inni ludzie, z których opinią się liczymy, ocenią określone zachowanie [8] normy zakazujące (injunctwe norms): zachowania społecznie uznane — czyli takie, które ludzie spostrzegają jako zachowania zaaprobowane przez innych [14] obrona stanowiska niezgodnego z własną postawą (counterattitudinal advocacy): proces, który pojawia się, kiedy ktoś wyraża opinię lub postawę sprzeczną ze swoim osobistym przekonaniem lub postawą [3] obserwacja systematyczna (systematic observation): forma metody obserwacyjnej, w której obserwatorem jest wyszkolony badacz społeczny, który przystępuje do odpowiedzi na pytania odnoszące się do określonego zjawiska społecznego, obserwując i kodując je zgodnie z wcześniej przygotowanym zbiorem kryteriów [2] obserwacja uczestnicząca (participant observation): forma obserwacji systematycznej, w której obserwator wchodzi w interakcję z obserwowanymi ludźmi, ale stara się w żaden sposób nie wpływać na sytuację [2] obwinianie ofiary (blaming the victim): skłonność do obwiniania ludzi (dokonywania atrybucji z dyspozycji) za to, że stają się ofiarami, a motywowana głównie przez pragnienie wiary w to, że świat jest sprawiedliwy [13] oczekiwania oparte na kategorii (category-based expectancies): oczekiwania dotyczące ludzi, bazujące na cechach grupy, do której te osoby przynależą, na przykład oczekiwanie, że ktoś kocha chodzić na przyjęcia, ponieważ należy do towarzystwa miłośników przyjęć lub żeńskiego kółka studenckiego [5] oczekiwania oparte na obiekcie (target-based expectancies): oczekiwania wobec jakiejś osoby, bazujące na jej wcześniejszych działaniach, takie jak oczekiwanie, że ktoś w czasie wakacji pójdzie na plażę, ponieważ zwykle chodził na plażę w przeszłości [5] odpowiedzialność (accountability): przekonanie, że odpowiada się za własne czyny [9] osobowość altruistyczna (altruistic personality): osobowość, którą charakteryzuje tendencja do udzielania pomocy innym osobom [11] oszczędność poznawcza (cognitwe misers): teza mówiąca, że ludzie uczą się stosować efektywne uproszczenia myślowe i praktyczne reguły zdroworozsądkowe, które pomagają im zrozumieć rzeczywistość społeczną, ponieważ nie są zdolni przetwarzać całej oddziałującej na nich informacji społecznej [4] pamięć autobiograficzna (autobiogmphical memory): treści pamięciowe dotyczące własnych myśli, uczuć i zachowań w przeszłości [6] pamięć rekonstrukcyjna (reconstructwe memory): proces powodujący, że pamięć o danym zdarzeniu zostaje zniekształcona przez informację, która do nas dociera po tym zdarzeniu [15] peryferyczna strategia perswazji (peripheral route to persuasion): przypadek, w którym ludzie nie analizują argumentów zawartych w komunikacie perswazyjnym, są natomiast pod wpływem wskazówek peryferycznych [8] 682 Słownik plan wieloczynnikowy (factorial design): plan eksperymentalny, w którym uwzględnia się więcej niż jedną zmienną niezależną; każda zmienna niezależna ma więcej niż jedną wersję lub też poziom; wszystkie możliwe kombinacje tych poziomów pojawiają się w badaniach [2] pławienie się w cudzej chwale (basking in reflected glory): dążenie do poprawienia własnego wizerunku przez wiązanie się z ludźmi, którzy odnieśli sukces lub są sławni [6] podstawowy błąd atrybucji (fundamental attribution error): tendencja do przeceniania rozmiaru, w jakim zachowanie ludzi jest wynikiem oddziaływania dyspozyqi wewnętrznych, a niedocenianie roli czynników sytuacyjnych [l, 5] pojęcie Ja (self-concept): zawartość naszego Ja, to znaczy spostrzegane przez nas nasze własne myśli, przekonania i cechy osobowości [3, 6] polaryzacja grupowa (group polarization): tendencja grup do podejmowania decyzji, które są bardziej skrajne niż początkowe inklinacje członków [9] poligraf (polygraph): urządzenie, które mierzy reakcje fizjologiczne (np. tempo bicia serca); kiedy poligraf jest stosowany do wykrycia kłamstwa, badający próbuje wówczas stwierdzić, czy ktoś kłamie, obserwując reakcje fizjologiczne osoby odpowiadającej na pytania [15] pomniejszanie (discounting): niedocenianie wpływu jednej przyczyny naszego zachowania, kiedy inna przyczyna jest szczególnie wyrazista i łatwo dostrzegalna [6] porównania społeczne w dół (downward social comparisons): porównywanie siebie z ludźmi, którzy lokują się niżej w zakresie jakiejś zdolności czy cechy, mające na celu uzyskanie poczucia większego zadowolenia z siebie [6] porównania społeczne w górę (upward social comparisons): porównywanie siebie z ludźmi, którzy lokują się wyżej niż my w zakresie jakiejś zdolności czy cechy, mające na celu określenie standardu doskonałości [6] porównawczy poziom odniesienia (comparison leuel for alternatwes): oczekiwania ludzi odnośnie do poziomu nagród i kar, które otrzymaliby w różnych związkach z innymi [10] postawa (attitude): trwała ocena — pozytywna lub negatywna — ludzi, obiektów i pojęć [8] postawa oparta na emocjach (affectwely based attitude): postawa oparta bardziej na uczuciach i wartościach ludzi niż na przekonaniach o naturze obiektu postawy [8] postawa oparta na poznaniu (cognitwely based attitude): postawa oparta przede wszystkim na przekonaniach ludzi na temat właściwości obiektu postawy [8] postawa oparta na zachowaniu (behauiorally based attitude): postawa oparta na obserwacji, jak zachowujemy się wobec obiektu postawy [8] poszukiwanie kozła ofiarnego (scapegoating): skłonność ludzi, gdy są sfrustrowani lub nieszczęśliwi, do przemieszczania agresji na grupy, które są nie lubiane lub słabe i wyróżniają się w widoczny sposób [13] powtarzalność (replication): powtarzanie badań, często z udziałem osób z innych badanych populacji albo w innych warunkach [2] poziom odniesienia (comparison leuel): bilans (wyrażony w terminach kosztów i nagród), jakiego oczekujemy od danego związku [10] poziom ufności (wartość p) (probability leuel (p-value))~. liczba wyliczona za pomocą technik statystycznych, która informuje badacza o tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że wyniki jego eksperymentu są dziełem przypadku (spowodowane są niepowodzeniem w randomizacji), a nie są efektem działania zmiennej niezależnej lub zmiennych niezależnych; standardowo w nauce — także i w psychologii społecznej — przyjmuje się, że wyniki uznaje się za istotne wtedy, gdy prawdopodobieństwo, iż wyniki mogą być dziełem czynników losowych, a nie badanych zmiennych niezależnych, wynosi mniej niż pięć setnych [2] poznawanie społeczne (social cognition): w jaki sposób ludzie myślą o sobie samych i o świecie społecznym; a dokładniej, jak selekcjonują, interpretują, zapamiętują i wykorzystują informację społeczną w wydawaniu sądów i w podejmowaniu decyzji [l, 4] poznawczy komponent postawy (cognitiue component of an attitude): przekonania ludzi na temat właściwości obiektu postawy [8] program Uniwersytetu Yale poświęcony badaniu zmiany postaw (Yale Attitude Change Approach): badanie warunków, w jakich ludzie są najbardziej skłonni zmienić swoje postawy w odpowiedzi na komunikaty perswazyjne; badacze koncentrują się na tym, „kto mówi, co i do kogo", to jest na źródle komunikatu, naturze komunikatu i naturze odbiorcy [8] Słownik 683 promowanie siebie (self-promotion): proces polegający na tym, że ludzie próbują wywrzeć pozytywne wrażenie na innych, opisując własne talenty i manifestując swoją wiedzę [6] próżniactwo społeczne (socia; loafing): uspokojenie \/ wywołane przekonaniem, że przebywanie w grupie utrudnia ocenę indywidualnego działania; uspokojenie osłabia wykonanie zadań prostych, lecz ułatwia wykonanie zadań trudnych [9] prywatna akceptacja (prwate acceptance): dostosowanie się do zachowania innych ludzi bez prawdziwego przekonania o tym, że to, co oni robią albo mówią, jest słuszne [7] przechowywanie (storage): proces, dzięki któremu ludzie przechowują w pamięci informację zaczerpniętą ze środowiska [15] przeciążenie sensory czne (sensory overload): sytuacja, gdy bodźce pochodzące ze środowiska przekraczają możliwość poświęcenia im uwagi lub uniemożliwiają ich przetworzenie [14] przypominanie (retrieual): proces, dzięki któremu ludzie przywołują informację przechowywaną w pamięci [15] przywódca zorientowany na stosunki międzyludzkie (relationship-oriented leader): przywódca skoncentrowany przede wszystkim na emocjach pracowników i stosunkach między nimi [15] przywódca zorientowany na zadanie (task-oriented leader): przywódca zainteresowany głównie wykonaniem pracy, a mniej uczuciami i stosunkami między pracownikami [15] przyzwolenie (informed consent): wyjaśnienie uczestnikom badania natury eksperymentu, zanim on się rozpocznie, i uzyskanie ich zgody na udział w tym eksperymencie [2] psychologia postaci (Gestalt psychology): szkoła psychologiczna podkreślająca ważność badania subiektywnego sposobu, w jaki dany obiekt pojawia się w umyśle ludzi, zamiast poddania badaniom wyłącznie obiektywnych, fizycznych cech tego obiektu [l] psychologia społeczna (social psychology): naukowe badanie sposobu, w jaki rzeczywista bądź wyobrażona\y obecność innych ludzi wywiera wpływ na ludzkie myślenie, odczuwanie i zachowania [l] psychoza tłumu (mass psychogenic illness): pojawienie się w grupie ludzi podobnych fizycznych symptomów bez znanej fizycznej przyczyny [7] publiczny konformizm (public compliance): dostosowanie się publiczne do zachowania innych ludzi, bez konieczności wiary w to, co robimy lub mówimy [7] pułapka racjonalizacji (rationalization trap): możliwy skutek działania wywołanych w procesie redukcji dysonansu usprawiedliwień samego siebie, które ostatecznie skończą się łańcuchem niedorzecznych i niemoralnych działań [3] realizm psychologiczny (psychological realism): stopień, w jakim kontrolowane w eksperymencie procesy psychologiczne są podobne do procesów psychologicznych pojawiających się w życiu codziennym; realizm psychologiczny może być wysoki nawet wtedy, gdy realizm sytuacyjny jest niewielki [2] realizm sytuacyjny (mundane realism): stopień, w jakim sytuacje eksperymentalne są podobne do sytuacji spotykanych w życiu codziennym [2] reguły ujawniania (display rules): kulturowo zdeterminowane reguły określające, jakie zachowania niewerbalne nadają się do ujawnienia [5] relacje darowizny (communal relationships): związki, w których ludzie troszczą się przede wszystkim o zaspokojenie potrzeb drugiej osoby [10] relacje wymiany (exchange relationships): relacje interpersonalne oparte na potrzebie równości (tj. na potrzebie wyrównania stosunku kosztów do zysków) [10] rezultaty nietożsame (noncommon effects): konsekwencje określonego przebiegu działania, które nie mogłoby wystąpić przy alternatywnym działaniu [5] rozproszenie odpowiedzialności (diffusion of responsibility): fenomen polegający na tym, że wraz ze wzrostem liczby przygodnych świadków zmniejsza się poczucie odpowiedzialności za rozwój wypadków [11] rozwiązania integrujące (integratwe solutions): rozwiązania konfliktów z korzyśdą dla obu stron [9] różnica między aktorem a obserwatorem (actorjóbseruer difference): tendencja do spostrzegania zachowań innych ludzi jako następstwa ich dyspozycji, podczas gdy swoje własne zachowania tłumaczy się wpływem czynników sytuacyjnych [5] 684 Słownik różnice indywidualne (indwidual differences): składniki osobowości, które odróżniają nas od innych ludzi [l] samoocena (self-esteem): dokonywane przez ludzi oszacowania wartości'samych siebie — to znaczy rozmiaru, w jakim spostrzegają siebie jako dobrych, kompetentnych i przyzwoitych [l] samospełniające się proroctwo (self-fulfilling prophecy): zjawisko polegające na tym, że ludzie: (a) mają określone oczekiwania dotyczące innej osoby, co (b) wpływa na ich postępowanie względem tej osoby, które (c) powoduje, że zachowuje się ona w sposób zgodny z ich wyjściowymi oczekiwaniami [4] samoświadomość (self-awareness): skupienie uwagi na własnych uczuciach, przekonaniach i wartościach [9] schematy (schenws): struktury poznawcze, za pomocą których ludzie organizują swoją wiedzę o świecie według pewnych tematów; schematy silnie wpływają na to, co z otrzymanej informacji zauważamy, o czym myślimy i co później pamiętamy [4] schematy Ja (self-schemas): oparte na naszych przeszłych doświadczeniach zorganizowane struktury wiedzy o nas samych, które pomagają nam zrozumieć, wyjaśnić i przewidzieć własne zachowanie [6] sesja wyjaśniająca (debriefing): wyjawienie uczestnikom badań po zakończeniu eksperymentu jego celu oraz dokładne objaśnienie tego, co się wydarzyło [2] socjobiologia (sociobiology}: perspektywa, w ramach której zjawiska społeczne tłumaczy się, stosując prawa teorii ewolucji [11] spostrzeganie społeczne (social perception): badanie, w jaki sposób tworzymy wyobrażenia innych ludzi i wyciągamy wnioski ich dotyczące [5] spójność informacji (consistency information): informacja mówiąca o stopniu, w jakim zachowanie jakiegoś aktora wobec określonego bodźca jest takie samo, mimo upływu czasu i innych okoliczności [5] stereotyp (stereotype): generalizacja odnosząca się do grupy, w ramach której identyczne charakterystyki zostają przypisane wszystkim bez wyjątku jej członkom, niezależnie od rzeczywistych różnic między nimi [13] strata ponoszona w toku procesu (process loss): każdy rodzaj współoddziaływania w grupie, który utrudnia rozwiązanie problemu [9] strategia coś za coś (tit-for-tat strategy): oznacza zachęcanie do współdziałania najpierw przez stosowanie zachowań kooperacyjnych, a potem poprzez powtarzanie działań przeciwnika (współdziałania lub rywalizacji), które podjął on bezpośrednio przed nami [9] stres (stress): negatywne uczucia i przekonania, które się pojawiają, gdy ludzie mają poczucie, że nie radzą sobie z wymogami środowiska [14] stronniczość wobec grupy własnej (in-group bias): szczególnie pozytywne odczucia i uprzywilejowane traktowanie ludzi, których określamy jako część naszej własnej grupy, negatywne zaś odczucia i nieuczciwe traktowanie innych tylko dlatego, że określiliśmy ich jako należących do grupy obcej [13] styl przywiązywania się (attachment style): oczekiwania, jakie ludzie formują co do kontaktów z innymi osobami; oczekiwania te wynikają z rodzaju więzi między ich pierwszymi opiekunami a nimi jako niemowlętami [10] styl przywiązywania się oparty na poczuciu bezpieczeństwa (secure attachment style): styl przywiązywania się do drugiej osoby, którego cechą charakterystyczną jest zaufanie, brak lęku przed odrzuceniem i świadomość, że jest się wartościową i lubianą osobą [10] styl przywiązywania się oparty na unikaniu (avoidant attachment style): styl przywiązywania się do drugiej osoby, którego cechą charakterystyczną jest tłumienie potrzeby nawiązania intymnych kontaktów z tą osobą, ponieważ realizacja tej potrzeby zakończyła się niepowodzeniem; ludzie, dla których charakterystyczny jest ten styl przywiązywania się, z trudnością nawiązują bliskie kontakty z innymi [10] szacowanie współzmienności (covańation assessment): ocenianie stopnia, w jakim dwie zmienne są skorelowane; to znaczy przewidywanie jednej zmiennej (np. tego, jak przyjacielska jest dana osoba) na podstawie innej zmiennej (np. płci tej osoby) [4] tanatos (Thanatos): zgodnie z teorią Freudowską — instynkt śmierci, popęd odpowiedzialny za agresywne skłonności człowieka [12] technika drzwiami-w-twarz (door-in-the-face technicfue): technika skłaniającą ludzi do ulegania prośbie, polegająca na tym, że ludzie najpierw są konfrontowani z wygórowaną prośbą, którą będą odrzucać, a następnie z mniejszą, bardziej rozsądną prośbą, co do której się sądzi, że zostanie zaakceptowana [15] Słownik 685 technika niskiej piłki (Iowballing): pozbawiona skrupułów strategia, mocą której sprzedawca nakłania klienta, aby zgodził się kupić produkt po bardzo niskiej cenie, następnie twierdzi, że to była pomyłka, i podnosi cenę; często klient godzi się dokonać zakupu po zawyżonej cenie [3] technika stopa-w-drzwi (foot-in-the-door technicjue): technika skłaniająca ludzi do ulegania prośbie, a polegająca na konfrontacji najpierw z małą prośbą, którą na ogól każdy zgadza się spełnić, a następnie z prośbą większą, co do której się oczekuje, że również zostanie przyjęta [15] teoria atrybucji (attribution theory): określenie sposobu, w jaki ludzie wyjaśniają przyczyny tak swego zachowania, jak i zachowania innych ludzi [5] teoria autoafinnacji (self-affirmation theory): teoria sugerująca, że ludzie będą likwidować wpływ dysonansu wzbudzającego zagrożenie dla ich pojęcia Ja przez potwierdzanie swojej kompetencji w dziedzinie, która nie jest związana z zagrożeniem [3] teoria frustracji-agresji (frustration-aggresion theory): teoria, zgodnie z którą przeszkody występujące na drodze do osiągnięcia upragnionego celu zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia reakcji agresywnych [12] teoria hydrauliczna (hydraulic theory): teoria, zgodnie z którą nie ujawnione emocje ulegają kumulacji i wywołują stan napięcia ustępujący w chwili, gdy dojdzie do ekspresji stłumionych emocji [12] teoria podtrzymywania poczucia własnej wartości (self-evaluation maintenance theory): teoria, która głosi, że pojęcie Ja może być zagrożone zachowaniem drugiej osoby i że na wielkość tego zagrożenia wpływa zarówno to, jak bliska jest nam ta osoba, jak i znaczenie jej zachowania się dla naszego pojęcia Ja [3] teoria porównań społecznych (social comparison theory): koncepcja, zgodnie z którą poznajemy swoje własne zdolności i postawy poprzez porównywanie się z innymi ludźmi [6] teoria przyczynowości (causal theory): teoria dotycząca przyczyn naszych uczuć i zachowań; wiele z tych teorii przyswajamy sobie z kultury, w której żyjemy (np. „rozstania sprzyjają uczuciu") [6] teoria reaktancji (przeciwstawiania się) (reactance theory): koncepcja, wedle której zagrożenie wolności wyboru określonego zachowania powoduje wzbudzenie nieprzyjemnego stanu przeciwstawienia się; ludzie mogą zredukować ten stan, angażując się w zagrożone zachowanie [8] teoria roli społecznej (social-role theory): teoria mówiąca, że różnice płciowe pojawiające się w zachowaniu społecznym wynikają ze społecznego podziału pracy pomiędzy płciami; podział ten prowadzi do różnic w oczekiwaniach wobec ról płciowych i umiejętności związanych z płcią; to one są odpowiedzialne za różnice w społecznych zachowaniach kobiet i mężczyzn [5] teoria równości (ecjuity theory): teoria, w której przyjmuje się, że ludzie czują się najszczęśliwsi w takich związkach, w których zarówno koszty, jak i zyski będące udziałem jednej ze stron są w przybliżeniu takie same jak koszty i zyski przypadające drugiej stronie [10] teoria rzeczywistego konfliktu (realistic conflict theory): teoria, w myśl której ograniczenie zasobów prowadzi do konfliktu między grupami, którego konsekwencją jest nasilenie uprzedzeń i dyskryminacja [13] teoria samopotwierdzania (self-yerification theory): teoria sugerująca, że ludzie posiadają potrzebę potwierdzania swojego pojęcia Ja, bez względu na to, czy to pojęcie jest pozytywne czy negatywne. W pewnych sytuacjach ta tendencja może być w konflikcie z podwyższaniem własnej wartości i usprawiedliwianiem siebie [3] teoria samoświadomości (self-awareness theory): koncepcja przyjmująca, że kiedy człowiek koncentruje uwagę na sobie samym, zaczyna oceniać własne zachowanie i porównywać je ze swymi wewnętrznymi normami i wartościami [6] teoria społecznego uczenia się (social learning theory): teoria, zgodnie z którą uczenie się społecznych zachowań następuje poprzez obserwację i naśladownictwo innych ludzi [12] teoria spostrzegania siebie (self-perception theory): teoria głosząca, że gdy nie jesteśmy pewni naszych postaw i uczuć, bądź są one niejednoznaczne, wnioskujemy o nich, obserwując własne zachowanie i sytuację, w której się ono pojawia [6] teoria wnioskowania z czynników towarzyszących (correspondent inference theory): teoria, w myśl której dokonujemy wewnętrznych atrybucji dotyczących jakiejś osoby, gdy: a) istnieje niewiele nietożsamych konsekwencji jej zachowania, b) zachowanie jest nieoczekiwane [5] 686 Słownik teoria wpływu społecznego (social impact theory): teoria, według której dostosowanie się do wpływu społecznego zależy od siły, bezpośredniości i liczby innych ludzi w grupie [7] teoria wybitnej osoby (great person theory): teoria zakładająca, że istnieją podstawowe cechy osobowościowe, które czynią daną osobę dobrym przywódcą, niezależnie od istoty sytuacji, w której przychodzi mu działać [15] teoria wymiany społecznej (social exchange theory): w teorii tej zakłada się, że to, co ludzie sądzą o swoim związku z inną osobą, zależy od tego, jak spostrzegają nagrody, które daje im ten związek, koszty, na jakie się narażają, na jaki — ich zdaniem — związek zasługują i jakie jest — ich zdaniem — prawdopodobieństwo nawiązania lepszych stosunków z kimś innym [10] teoria wymiany społecznej (social exchange theory): przekonanie, w którym przyjmuje się, że dwie zasady: zasada maksymalizacji zysków i zasada minimalizacji kosztów najlepiej wyjaśniają społeczne relacje [11] teoria wyrozumowanego działania (theory of reasoned action): teoria utrzymująca, że najlepszą podstawą do przewidywania planowanych, rozmyślnych zachowań są postawy ludzi wobec konkretnego zachowania i ich subiektywne normy [8] testosteron (testosterone): hormon mający związek z przejawami agresji [12] testowanie rynku za pośrednictwem telewizji kablowej (split cable market tests): technika stosowana do badania efektywności reklamowania, kiedy reklamujący, w porozumieniu z ośrodkami telewizji kablowej i sklepami spożywczymi, pokazują reklamy losowo wybranym grupom ludzi, a następnie badają, czy ludzie ci są bardziej skłonni do kupowania reklamowanych produktów niż ci, którzy nie oglądali tych reklam [15] tłumienie (thought suppression): usiłowanie, by nie myśleć o czymś; badania wykazują, że im bardziej ludzie starają się nie dopuszczać do siebie jakiejś myśli, tym częściej ta właśnie myśl pojawia się w ich głowach [6] trafność (ualidity): to, na ile skutecznie test lub technika pomiaru (np. wywiad podczas starań o pracę) wskazuje, czego można oczekiwać (np. poziomu wykonywania pracy) [15] trafność wewnętrzna (internat ualidity): upewnianie się, że nic więcej poza zmienną niezależną nie może wpływać na zmienną zależną; realizuje się to poprzez kontrolowanie wszystkich zmiennych ubocznych oraz poprzez losowe przydzielanie wszystkim badanym różnych warunków eksperymentalnych [2] trafność zewnętrzna (external ualidity): stopień, w jakim wyniki badań mogą być generalizowane na inne sytuacje i na innych ludzi [2] trójczynnikowa koncepcja miłości (triangular theory of love): koncepcja, zgodnie z którą miłość jest stanem składającym się z trzech podstawowych elementów: uczucia bliskości, namiętności oraz zaangażowania [10] ukryta teoria osobowości (implicit personality theory): schematy, które ludzie stosują, by pogrupować różne rodzaje cech osobowości, na przykład wielu ludzi jest przekonanych, że jeżeli ktoś jest uprzejmy, to jest również hojny [5] uodpornienie postawy (attitude inoculation): uczynienie ludzi odpornymi na próby zmiany ich postaw poprzez wstępne zaaplikowanie im małej dawki argumentów sprzecznych z ich stanowiskiem [8] uprzedzenie (prejudice): wroga bądź negatywna postawa dotyczącą wyróżniającej się grupy ludzi, oparta wyłącznie na ich przynależności do tej grupy [13] usprawiedliwianie samego siebie (self-justification): tendencja do usprawiedliwiania własnych działań w celu podtrzymania swojej samooceny [3] uzasadnianie wysiłku (justification ofeffort): występująca u ludzi tendencja do podwyższania oceny tego, na co ciężko pracowali, aby to osiągnąć [3] uzasadnienie wewnętrzne (internal justification): likwidowanie dysonansu poprzez dokonanie jakiejś zmiany w sobie (np. swojej postawy lub zachowania) [3] uzasadnienie zewnętrzne (external justification): wyjaśnienie, jakie podaje osoba dla swojego dysonansowego zachowania, wskazujące na przyczynę, która znajduje się poza nią samą (np. jeśli ktoś coś robi, aby uzyskać dużą nagrodę lub uniknąć surowej kary) [3] warunkowanie instrumentalne (instrumental conditioning): przypadek, w którym częstotliwość swobodnie podejmowanych zachowań albo rośnie, albo maleje, w zależności od tego, czy następuje po nich wzmocnienie pozytywne czy kara [8] warunkowanie klasyczne (ciassical conditioning): przypadek, kiedy bodziec wywołujący reakcję emocjonalną jest wielokrotnie doświadczany razem Słownik 687 z bodźcem neutralnym, który nie wywołuje takiej reakcji do czasu, aż nabierze emocjonalnych wtaściwośd pierwszego bodźca [8] wiara w sprawiedliwy świat (belief in a just worid}: forma obronnej atrybucji, gdzie zakłada się, że zło dotyka złych ludzi, natomiast dobro spotyka dobrych [5] wnioskowanie z prób niereprezentatywnych (biased sampling): dokonywanie uogólnień na podstawie prób informacji, o których wiadomo, że są tendencyjne bądź nietypowe [4] wpływ mniejszości (minority influence): przypadek, w którym mniejszość członków grupy wpływa na zachowanie albo na przekonania większości [7] współczesny rasizm (modem racism): uprzedzenia ujawniane w subtelny i niebezpośredni sposób, ponieważ ludzie nauczyli się ukrywać swe uprzedzenia, by uniknąć posądzenia o rasizm [13] wybiórczość informacji (distinctweness information): informacja mówiąca o tym, do jakiego stopnia dany aktor zachowuje się w ten sam sposób wobec różnych bodźców [5] wyrazistość spostrzeżeniowa (perceptual salience): informaqa, która skupia naszą uwagę; ludzie są skłonni przeceniać przyczynową rolę informacji, która jest wyrazista spostrzeżeniowe [5] wyuczona bezradność (leamed helplesness): stan pesymizmu, który wynika z wyjaśniania negatywnego wydarzenia jako spowodowanego przez stabilne, wewnętrzne i globalne czynniki; wyuczona bezradność powoduje depresję, zniechęca do wysiłku i utrudnia uczenie się nowego materiału [14] wywiad strukturalizowany (structured interuiew): technika zbierania danych podczas starań o pracę polegająca na tym, że prowadzący wywiad zadaje wszystkim kandydatom te same pytania z przygotowanej wcześniej listy; pytania dotyczą wyłącznie kwalifikacji kandydata do wykonywania danej pracy [15] wzajemna zależność (mutual interdependence): sytuacja, gdy dwie grupy lub więcej grup potrzebuje siebie nawzajem i musi na sobie polegać, by osiągnąć cel, który jest ważny dla każdej z nich [13] wzbudzanie schematu pod wpływem zdarzeń poprzedzających (priming): zwiększanie się dostępności schematu pod wpływem tego, co było doświadczane bezpośrednio przedtem [4] zachowanie prospołeczne (prosocial behavior): każde działanie ukierunkowane na niesienie korzyści innej osobie [11] v zadanie addytywne (additwe task): zadanie grupowe, którego wykonanie jest uzależnione od wysiłku wszystkich osób (np. ogólny okrzyk całej grupy) [9] zadanie dysjunktywne (disjunctwe task): zadanie grupowe, którego poziom rozwiązania zależy od pracy najsprawniejszego członka grupy (np. gdy grupa osób rozwiązuje wspólnie trudne zadanie matematyczne) [9] zadanie koniunktywne (conjunctwe task): zadanie grupowe, którego wynik zależy od tego, jak dobrze pracuje najsłabszy jej członek (np. jak szybko zespół alpinistów, połączonych liną, zdobędzie szczyt) [9] zależnościowa teoria przywództwa (contingency theory of leadership): teoria, w myśl której efektywność przywództwa zależy zarówno od tego, czy ktoś jest zorientowany na zadanie bądź zorientowany na stosunki międzyludzkie, jak i od tego, jaka jest wielkość kontroli i wpływu przywódcy na grupę [15] zapamiętywanie (acciuisition): proces, dzięki któremu ludzie zauważają i kierują swoją uwagę na informacje z otoczenia; ponieważ ludzie nie mogą spostrzegać wszystkiego, co się dzieje dookoła nich, dlatego przyswajają sobie tylko część informacji dostępnej w środowisku [15] zatłoczenie (crowding): subiektywne odczude nie- przyjemnośd spowodowane obecnością innych ludzi [14] zgodność informacji (consensus information): informacja dotycząca tego, w jakim stopniu inni ludzie zachowują się wobec tych samych bodźców w ten sam sposób jak to czyni aktor [5] zgodność sędziów kompetentnych (interjudge reliability): stopień zgodności pomiędzy dwiema osobami albo większą liczbą osób, które niezależnie obserwują i kodują grupę danych; poprzez pokazanie, że dwóch lub więcej ekspertów niezależnie obserwujących i kodujących dochodzi do tych samych obserwacji, badacze upewniają się, że obserwacje te nie są subiektywnymi, zniekształconymi wrażeniami jednostki [2] zinstytucjonalizowany rasizm (institutionalized racism): rasistowskie postawy uznawane przez większość z nas, ponieważ żyjemy w społeczeństwie, gdzie stereotypy i dyskryminacja są normą [13] zinstytucjonalizowany seksizm (institutionalized sexism): dyskryminujące kobiety postawy uznawane przez 688 Słownik większość z nas, ponieważ żyjemy w społeczeństwie, gdzie stereotypy i dyskryminacja są normą [13] zjawisko wrogich mediów (hostiie media phenomenon): odkrycie, że każda z antagonistycznych, silnie zaangażowanych w coś grup spostrzega neutralne, zrównoważone przekazy mediów jako sobie wrogie, ponieważ media nie przedstawiły faktów w jednostronnym ujęciu, o którym antagoniści „wiedzą", że jest prawdą [4] zmiana postawy spowodowana wyszukiwaniem przyczyn (reasons-generated attitude change): zmiana postawy będąca konsekwencją zastanawiania się nad przyczynami swoich postaw; ludzie zakładają zgodność swoich postaw z przyczynami, które wydają się wiarygodne i są łatwe do zwerbalizowania [6] zmienna niezależna (independent yariable): zmienna, którą badacz zmienia albo różnicuje, aby stwierdzić, czy ma ona wpływ na jakąś inną zmienną; badacz oczekuje, że ta właśnie zmienna będzie powodowała zmiany jakiejś innej zmiennej [2] zmienna zależna (dependent yariable): zmienna, którą badacz mierzy po to, by stwierdzić, czy na nią wpływa zmienna niezależna; badacz stawia hipotezę, że zmienna zależna zależy od poziomu zmiennej niezależnej [2] znaczenie osobiste (persona? releyance): stopień, w jakim dana sprawa ma istotne konsekwencje dla samopoczucia ludzi [8] Abelson R.P. (1976). Script processing in attitude formation and dedsion making. W: J.S. Carroll, J.W. Payne (red.), Cognition and social behauior (s. 13-32). Hillsdale, NJ: Eribaum. Abelson R.P., Kinder D.R., Peters M.D., Fiske S.T. (1982). Affectiye and semantic components in political person per- ception. „Journal of Personality and Social Psychology", 42, 619-630. Abraham M.M., Lodish L.M. (1990, May-June). Getting the most out of advertising and promotion. „Harvard Business Review", s. 50-60. Abramson L.Y., Seligman M.E.P., Teasdale J.D. (1978). Learned helplessness in humans: Critiaue and reformula- tion. „Journal of Abnormal Psychology", 87, 49-74. Adorno T.W., Frenkel-Brunswick E., Levinson D.J., San- ford R.N. (1950). The authoritarian personality. New York: Harper & Rów. Aiello J.R., Thompson D.E., Brodzinsky D.M. (1983). How funny is crowding anyway? Effects of room size, group size, and the introduction of humor. „Basie and Applied Social Psychology", 4, 193-207. Ainsworth M.D.S., Biehar M.C., Waters E., Wali S. (1978). Patterns of attachment: A psychological study ofthe strange situation. Hillsdale, NJ: Eribaum. Ajzen I., Fishbein M. (1980). Understanding attitudes and pre- dicting social behayior. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Akert R.M. (1992). Tenninating romantic relationships: The role of personal responsibility and gender. Niepubliko- wane, Wellesley College. Akert R.M. (1993). The effect of autobiographical memories on the current definition ofself. Nie publikowane, Wellesley College. . Akert R.M., Chen J., Panter A.T. (1991). Facial prominence and stereotypes: The incidence and meaning of faceism in print and television media. Nie publikowane, Wellesley College. Akert R.M., Panter A.T. (1988). Extraversion and the ability to decode nonverbal communication. „Personality and In- dividual Differences", 9, 965-972. Allen V.L. (1965). Situational factors in conformity. W: L. Berkowitz (red.), Adyances in experimental social psycho- log (Vol. 2, s. 133-175). New York: Academic Press. Allen V.L., Levine J.M. (1969). Consensus and conformity. „Journal of Personality and Social Psychology", 5, 389- 399. Alloy L.B., Abramson L.Y. (1988). Depresswe realism: Four theoretical perspectiyes. W: L.B. Alloy (red.), Cognitwe processes in depression (s. 223-265). New York: Guilford. Alloy L.B., Abramson L.Y., Viscusi D. (1981). Induced mood and the illusion of control. „Journal of Personality and Social Psychology", 41, 1129-1140. Alloy L.B., Tabachnik N. (1984). Assessment of covariation by humans and animals: The joint influence of prior expec- tations and current situational information. „Psychologi- cal Review", 91, 112-149. Allport G. (1954). The naturę ofprejudice. Reading, MA: Ad- dison-Wesley. Allport G.W. (1985). The histońcal background of social psy- chology. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), The handbook of social psychology (Vol. l, s. 1-46). Reading, MA: Ad- dison-Wesley. Amabile T.M. (1983). Brilliant but cruel: Perceptions of ne- gative eyaluators. „Journal of Experimental Social Psy- chology", 19,146-156. Amabile T.M., Hennessey B.A., Grossman B.S. (1986). So- cial influences on creatwity: The effects of contracted for reward. „Journal of Personality and Social Psychology", 50,14-23. Amato P.R. (1983). Helping behavior in urban and rural en- uironments: Fieid studies based on a taxonomic organization of helping episodes. „Journal of Personality and Social Psychology", 45, 571-586. American Psychological Association (1992). Ethical principles of psychologists and code of conduct. „American Psy- chologist", 47, 1597-1611. Amir Y. (1969). Contact hypothesis in ethnic relations. „Psy- chological Bulletin", 71, 319-342. Amir Y. (1976). The role of intergroup cóntact in change of prejudice and ethnic relations. W: P. Katz (red.), Towards the Elimination of J^acism. New York: Pergamon Press. Andersen S.M., Bem S.L. (1981). Sex typing and androgyny in dyadic interaction: Individual differences in responswe- ness to physical attractweness. „Journal of Personality and Social Psychology", 41, 74-86. 690 Bibliografia Andersen S.M., Klatzky R.L. (1987). Traits and social stereo- types: Leuels of categorization m person perception. „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 53, 235-246. Anderson CA., Anderson D.C. (1984). Ambient temperaturę and yiolent crime: Tests of the linear and curuiUnear hy- potheses. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 46, 91-97. Anderson C.A., Lepper M.R., Ross L. (1980). The persever- ance of social theories: The rok of explanation in the per- sistence of discredited information. „Journal of Personality and Social Psychology", 39, 1037-1049. Anderson C.A., Sechler E.S. (1986). Effects of explanation and counterexplanation on the development and use of social theories. „Joumal of Personality and Social Psycho- logy", 50, 24-34. Anderson C.A., Sekides C. (1990). Thinking about people: Contributioris ofa typological alternatwe to associationistic and dimensional models of person perception. „Journal of Personality and Social Psychology". Ann Landers, Dear (1990, Aprii l). „Washington Post", s. F7. Ann Landers, Dear (1991, September 10). „Boston Globe", s. 52. Archer D., Akert R.M. (1977a). How well do you read body language? „Psychology Today", October, s. 68-69, 72, 119-120. Archer D., Akert R.M. (1977b). Words and everything else: Yerbal and nonverbal cues in social interaction. „Journal of Personality and Social Psychology", 35, 443^149. Archer D., Akert R.M. (1980). The encoding of meaning: A test of three theories of social interaction. „Sociological In- quiry", 50(3-4), 393-419. Archer D., Akert R.M. (1984). Problems of context and crite- rion in nonverbal communication: A new look at the accu- racy issue. W: M. Cook (red.), Issues in person perception (s. 114-144). London and New York: Methuen. Archer D., Akert R.M. (w druku). The interpretation of be- havior: Yerbal and nonverbal factors in person perception. Cambridge: Cambridge University Press. Archer D., Gartner R. (1976). Yiolent acts and yiolent limes: A comparatwe approach to postwar homicide rates. „Ameri- can Sociological Review", 41, 937-963. Archer D., Gartner R. (1984). Yiolence and crime in cross- national perspectwe. New Haven, CT: Yale University Press. Archer D., Iritani B., Kimes D.D., Barrios M. (1983). Face- ism: Five studies of sex differences in facial prominence. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 45, 725-735. Archer R.L., Hormuth S.E., Berg J.H. (1979, September). Self-disciosure under conditions of self-awareness. Paper presented at the meeting of the American Psychologi- cal Assodation, New York. Arendt H. (1965). Eichmann in Jerusalem: A report on the banality of evil. New York: Viking. Argyle M. (1975). Bodiiy communication. New York: Inter- national Universities Press. Arkin R.M. (1981). Self-presentational styles. W: J.T. Tedeschi (red.), Impression management theory and social psycho- logical research (s. 311-333). New York: Academic Press. Arkin R.M., Baumgardner A.H. (1985). Self-handicapping. W: J.H. Harvey, G. Weary (red.). Basie issues in attribu- tion theory and research (s. 169-202). New York: Aca- demic Press. Arkin R.M., Maruyama G.M. (1979). Attribution, affect, and college exam performance. „Journal of Educational Psy- chology", 71, 85-93. Arms R.L.. Russell G.W., Sandiiands M.L. (1979). Effects on the hostiiity of spectators of viewing aggresswe sports. „Social Psychology Quarterly", 42, 275-279. Aron A., Aron E.N., Smollan D. (1990). The Inclusion of Other in the Self (IOS) scalę and the structure of interper- sonal closeness. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 63, 596-612. Aronson E. (1969). The theory of cognitwe dissonance: A cur- rent perspectwe. W: L. Berkowitz (red.), Adyances in ex- perimental social psychology (Vol. 4, s. 1-34). New York: Academic Press. Aronson E. (1990). Applying social psychology to prejudice reduction and energy consewation. „Personality and So- dal Psychology Bulletin", 16, 118-132. Aronson E. (1992a). The social animal. New York: Freeman. Aronson E. (1992b). The return of the repressed: Dissonance theory makes a comeback. „Psychological Inquiry", 3, 303-311. Aronson E., Bridgeman D. (1979). Jigsaw groups and the desegregated ciassroom: In pursuit of common goals. „Per- sonality and Social Psychology Bulletin", 5, 438-446. Aronson E., Carismith J.M. (1962). Performance expectancy as a determinant of actual performance. „Journal of Ab- normal and Social Psychology", 65, 178-182. Aronson E., Carismith J.M. (1963). Effect of seyerity of threat in the devaluation of forbidden behayior. „Journal of Ab- normal and Social Psychology", 66, 584-588. Aronson E., Carismith J.M. (1968). Experimentation in social psychology. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), The hand- book of social psychology (Vol. 2, s. 1-79). Reading, MA: Addison-Wesley. Aronson E., Ellsworth P., Carismith J.M., Gonzales M. (1989). Methods of research in social psychology (II wyd.). New York: Random House. Aronson E., Fried C., Stone J. (1991). Overcoming denial and increasing the intention to use condoms through the induc- tion of hypocrisy. „American Journal of Public Health", 81, 1636-1638. Aronson E., Gonzales M. (1990). The soda} psychology of energy conseruation. W: J. Edwards (red.), Social influence processes and preuention. New York: Plenum Press. Aronson E., Gonzalez A. (1988). Desegregation, jigsaw, and the Mexican-American experience. W: P.A. Katz, D. Tay- lor (red.), Towards the elimination of racism: Profiles in controuersy. New York: Plenum. Aronson E., Linder D. (1965). Gam cmii loss of esteem as Bibliografia 691 determinants of interpersonal attractweness. „Journal of Experimental Social Psychology", l, 156-171. Aronson E., Mettee D. (1968). Dishonest behamor as a func- tion of differential leyels of induced self-esteem. „Journal of Personality and Social Psychology", 9, 121-127. Aronson E., Mills J. (1959). The effect of seyerity of initiation on liking for a group. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 59, 177-181. Aronson E., Stephan C., Sikes J., Blaney N., Snapp M. (1978). The jigsaw ciassroom. Beverly Hilis, CA: Sagę. Aronson E., Thibodeau R. (1992). The jigsaw ciassroom: A co- operatiye strategy for reducing prejudice. W: ]. Lynch, C. Modgil, S. Modgil (red.), Cultural Dwersity m the Schools. London: Falmer Press. Aronson E., Worchel P. (1966). Similarity versus liking as determinants of interpersonal attractweness. „Psycho- nomic Science", 5, 157-158. Aronson E., Willerman B., Floyd J. (1966). The effect ofa prat- fall on increasing interpersonal attractweness. „Psycho- nomic Science", 4, 227-228. Aronson E., Yates S. (1985). Social psychological aspects of energy conseruation. W: D. Hafemeister, H. Kelly, B. Levi (red.), Energy sources: Conseruation and renewables (s. 81- 91). New York: American Institute of Physics Press. Aronson J.M., Jones E.E. (1992). Inferring abilities after in- fluencing performance. „Journal of Experimental Social Psychology", 28, 277-299. Arvey R.D. (1979). Unfair discrimination in the employment interyiew: Legal and psychological aspects. „Psychological Bulletin", 86, 736-765. Arvey R.D., Campion J.E. (1982). The employment interuiew: A summary and review of recent literaturę. „Personnel Psychology", 35, 281-322. Asch S.E. (1951). Effects of group pressure upon the modifi- cation and distortion ofjudgment. W: H. Guetzkow (red.), Groups, leadership and men. Pittsburgh, PA: Carnegie Press. Asch S.E. (1955). Opinions and social pressure. „Scientific American", 11, 32. Asch S.E. (1956). Studies of independence and conformity: A minority of one against a unanimous majority. „Psycho- logical Monographs", 70, (9, Whole No. 416). Asch S.E. (1957). Ań experimental investigation of group in- fluence. W: Symposium on Preventive and Social Psy- chiatry (s. 15-17). Walter Reed Army Institute of Re- search. Washington, DC: U.S. Government Printing Office. Asch S.E. (1959). A perspectwe on social psychology. W: S. Koch (red.), Psychology: A study of science (Vol. 3, s. 363-383). New York: McGraw-Hill. Asendorf J. (1987). Yideotape reconstruction of emotions and cognitions related to shyness. „Journal of Personality and Social Psychology", 53, 542-549. Ash R.A. (1981). Compańson of four approaches to the evalu- ation of job applicant training and work experience. „Dis- sertation Abstracts International", 42, 4606B. Ashmore R.D., DelBoca F.K. (1976). Psychological approaches to understanding intergroup conflict. W: P.A. Katz (red.), Towards the Elimination of Racism. Eismford, NY: Per- gamon Press. Axelrod R. (1984). The eyolution of cooperation. New York: Basie Books. Axsom D. (1989). Cognitiue dissonance and behavior change in psychotherapy. „Journal of Experimental Social Psy- chology", 25, 234-252. Ayres I. (1991). Fair drwiny Gender and race discrimination in retail car negotiations. „Harvard Law Review", 104, 817-872. Azrin N.H. (1967, May). Pain and aggression. „Psychology Today", s. 27-33. Baldwin M.W., Carrell S.E., Lopez D.F. (1990). Priming re- lationship schemas: My adyisor and the Pope arę watching me from the back of my mind. „Journal of Experimental Social Psychology", 26, 435-454. Bandura A. (1973). Aggression: A social learning analysis. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Bandura A. (1986). Social foundations of thought and action. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Bandura A., Ross D., Ross S. (1961). Transmission of aggres- sion through imitation of aggressiye models. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 63, 575-582 Bandura A., Ross D., Ross S. (1963). Imitation of filmmediated aggressiye models. „Journal of Abnormal and Social Psy- chology", 66, 3-11. Bar-Tal D., Saxe L. (1976). Perceptions of similarly and dis- similarly attractiye couples and indwiduals. „Journal of Personality and Social Psychology", 33, 772-781. Bargh J.A., Pietromonaco P. (1982). Automatic information processing and social perception: The influence of trait in- formation presented outside of conscious awareness on im- pression formation. „Journal of Personality and Social Psychology", 43, 437-449. Barker R., Dembo T., Lewin K. (1941). Frustration and ag- gression: Ań expeńment with young chiidren. „University of Iowa Studies in Child Welfare", 18, 1-314. Baron L., Straus M.A. (1984). Sexual stratification, porno- graphy, and rape. W: N.M. Malamuth, E. Donnerstein (red.), Pornography and sexual aggression (s. 186-209). New York: Academic Press. Baron R,, Rodin J. (1978). Personal control as a mediator of crowding. W: A. Baum, J.S. Singer, S. Valins (red.), Ad- uances in enyironmental psychology (Vol. l, s. 145-190). Hillsdale, NJ: Eribaum. Baron R.A. (1972). Reducing the influence of an aggresswe model: The restraining effects of peer censure. „Journal of Experimental Social Psychology", 8, 266-275. Baron R.A. (1976). The reduction ofhuman aggression: Afieid study on the influence of incompatible responses. „Journal of Applied Social Psychology", 6, 95-104. Baron R.A. (1988). Negative effects of destructwe criticism: Impact on conflict, self-efficacy, and task performance. „Journal of Applied Psychology", 73, 199-207. 692 Bibliografia Baron R.A. (1990). Countering the effects of destructwe criti- cism: The relatwe efficacy of four interyentions. „Journal of Applied Psychology", 75, 235-245. Baron R.A., Richardson D.R. (1992). Human Aggression (wyd. II). New York: Plenum Press. Baron R.S. (1986). Distraction/conflict theory: Progress and problems. W: L. Berkowitz (red.), Advances m experimen- tal socia] psychology (Vol. 19, s. 1-40). Orlando, FL: Aca- demic Press. Bartlett D.C. (1932). Remembering. Cambridge: Cambridge University Press. Basu J.E. (1989). Why no one's safe: Effects ofsmog on residents in Los Angeles Basin. „American Health", 8, 64. Bateson N. (1966). Familiarization, group discussion, and risk taking. „Journal of Experimental Social Psychology", 2, 119-129. Batson C.D. (1991). The altruism auestion: Toward a social- psychological answer. Hillsdale, NJ: Eribaum. Batson C.D., Batson J.G., Griffit C.A., Barrientos S., Brandt J.R., Sprengelmeyer P., Bayły M.J. (1989). Negative-state relief and the empathy-altruism hypothesis. „Journal of Personality and Social Psychology", 56, 922-933. Batson C.D., Bolen M.H., Cross J.A., Neuringer-Benefiel H.E. (1986). Where is the altruism in the altruistic person- ality? „Journal of Personality and Social Psychology", 50, 212-220. Batson C.D., Coke J.S., Jasnoski M.L., Hanson M. (1978). Buying kindness: Effect ofan extńnsic incentive for helping on percewed altruism. „Personality and Social Psycho- logy Bulletin", 4, 86-91. Batson C.D., Duncan B.D., Ackerman P., Buckley T., Birch K. (1981). Js empathic emotion a sówce of altruistic moti- yation? „Journal of Personality and Social Psychology", 40, 290-302. Batson C.D., Dyck J.L., Brandt J.R., Batson J.G., Powell A.L., McMaster M.R., Griffit C. (1988). Twe studies test- ing two new egoistic alternatwes to the empathy-altruism hypothesis. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 55, 52-77. Battie for your brain, The. „Consumer Reports" (1991, Au- gust), s. 520-521. Baum A., Valins S. (1977). Architecture and social behayior: Psychological studies of social density. Hillsdale, NJ: Erl- baum. Baum A., Valins S. (1979). Architectural mediation ofresiden- tial density and control: Crowding and the regulation of social contract. W: L. Berkowitz (red.), Advances in ex- peńmental social psychology (Vol. 12, s. 131-175). New York: Academic Press. Baumeister R. (1987). How the self-became a problem: A psy- chological review of historical research. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 52, 163-176. Baumeister R. (red.) (1993). Self-esteem: The puzzle of Iow self-regard. New York: Plenum. Baumeister R.F., Jones E.E. (1978). When self-presentation is constrained by the targefs knowledge: Consistency and compensation. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 36, 608-618. Baumgardner A.H., Lakę E.A., Arkin R.M. (1985). Claiming mood as a self-handicap. „Personality and Social Psycho- logy Bulletin", 11, 349-357. Baxter L.A. (1986). Gender differences in the heterosexual re- lationship rules embedded in break-up accounts. „Journal of Social and Personal Relationships", 3, 289-306. Beaman A.L., Barnes P.J., Klentz B., McQuirk B. (1978). Increasing helping rates through informational dissemina- tion: Teaching pays. „Personality and Social Psychology Bulletin", 4, 406^11. Beaman A.L., Klentz B., Diener E., Svanum S. (1979). Ob- jectwe self-awareness and transgression in chiidren: A fieid study. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 1835-1846. Becker B.J. (1986). Influence again: Another look at studies of gender differences in social influence. W: J.S. Hyde, M.C. Linn (red.), The psychology of gender: Advances through meta-analysis (s. 178-209). Baltimore, MD: Johns Hop- kins University Press. Becker M.H., Josephs J.G. (1988). AZDS and behavioral change to reduce risk: A review. „American Journal of Public Health", 78, 394-410. Beli P.A. (1980). Effects ofheat, noise, and prouocation on re- taliatory evaluative behavior. „Journal of Social Psycho- logy", 110, 97-100. Beli P.R., Jamieson B.D. (1970). Publicity of initial decisions and the risky shift phenomenon. „Journal of Experimental Social Psychology", 6, 329-345. Belli R.F. (1989). Influences of misleading postevent informa- tion: Misinformation interference and acceptance. „Journal of Experimental Psychology: Generał", 118, 72-85. Bem D.J. (1967). Self-perception: Ań alternatwe interpretation of cognitiye dissonance phenomena. „Psychological Re- view", 74, 183-200. Bem D.J. (1972). Self-perception theory. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 6, s. 1-62). New York: Academic Press. Berger P.L. (1963). Inyitation to sociology: A humanistic per- spective. Garden City, NY: Anchor Books. Berger P.L., Luckmann T. (1967). The Social Construction of Reality: A Treatise on the Sociology of Knowledge. Garden City, NY: Anchor Books. Berglas S., Jones E.E. (1978). Drug choice as a self-handicap- ping strategy in response to noncontingent success. „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 36, 405^117. Berkowitz L. (1962). Aggression: A Social Psychological Ana- lysis. New York: McGraw-Hill. Berkowitz L. (1968, September). Impulse, aggression, and the guń. „Psychology Today", s. 18-22. Berkowitz L. (1971). Control of aggression. Nie publikowane, University of Wisconsin. Berkowitz L. (1978). Whatever happened to the frustration- aggression hypothesis? „American Behavioral Scientist", 21, 691-708. Bibliografia 693 Berkowitz L. (1981, June). How guns control us. „Psychology Today", s.11-12. Berkowitz L. (1983). Aversiuely simulated aggression. „American Psychologist", 38, 1135-1144. Berkowitz L. (1987). Mood, self-awareness, and willingness to help. „Journal of Personality and Social Psychology", 52, 721-729. Berkowitz L. (1988). Frustrations, appraisals, and auerswely stimulated aggression. „Aggressive Behavior", 14, 3-11. Berkowitz L. (1989). Frustration-aggression hypothesis: Exam- ination and refońnulation. „Psychological Bulletin", 106, 59-73. Berkowitz L. (1993). Aggression. New York: McGraw-Hill. Berkowitz L., Frodi A. (1979). Reactions to a child's mistakes as affected by her/his looks and speech. „Social Psychology Quarterly", 42, 420-125. Berkowitz L., Green J.A. (1962). The stimulus cjualities of the scapegoat. „Journal of Abnormal and Social Psycho- logy", 64, 293-301. Berkowitz L., LePage A. (1967). Weapons as aggressioneli- citing stimuli. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 7, 202-207. Berkowitz L., Troccoli B. (1990). Feelings, direction of atten- tion, and expressed evaluations of others. „Cognition and Emotion", 4, 305-325. Berman J.S., Kenny D.A. (1976). Correlational bias in observer ratings. „Journal of Personality and Social Psychology", 34, 263-273. Berry D.S., McArthur L.Z. (1986). Percewing character m faces: The impact of age-related craniofacial changes in social perception. „Psychological Bulletin", 100, 3-18. Berscheid E. (1983). Emotion. W: H.H. Kelley, E. Berscheid, A. Christensen, J.H. Harvey, T.L. Huston, G. Levinger, E. McCImtock, L.A. Peplau, D.R. Peterson (red.), Close relationships. New York: Freeman. Berscheid E. (1985). Interpersonal attraction. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), The handbook of social psychology (s. 413-484). New York: Random House. Berscheid E. (1988). Sorne comments on love's anatomy: Or, whatever happened to old-fashioned lust? W: R.J. Stern- berg, M.L. Barnes (red.), The psychology of love (s. 359- 374). New Haven, CT: Yale University Press. Berscheid E., Boye D., Walster (Hatfieid) E. (1968). Retali- ation as a means of restoring eauity. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 10, 370-376. Berscheid E., Peplau L.A. (1983). The emerging science of relationships. W: H.H. Kelley, E. Berscheid, A. Chris- tensen, J.H. Harvey, T.L. Huston, G. Levinger, E. McCIintock, L.A. Peplau, D.R. Peterson (red.), Close re- lationships (s. 1-19). New York: Freeman. Berscheid E., Snyder M., Omoto A.M. (1989). Issues in stu- dying close relationships: Conceptualizing and measuring closeness. W: C. Hendrick (red.), Close relationships: Re- view of personality and social psychology (Vol. 10, s. 63- 91). Newbury Park, CA: Sagę. Berscheid E., Walster (Hatfieid) E. (1978). Interpersonal at- traction. Reading, MA: Addison-Wesley. Bertenthal B.L, Fisher K.W. (1978). Deuelopment of self-re- cognition in the infant. „Developmental Psychology", 14, 44-50. Bickman L. (1974). The social power of a uniform. „Journal of Applied Social Psychology", 4, 47-61. Binning J.F., Goidstein M.A., Garcia M.F., Scatteregia J.H. (1988). Effects of preinteruiew impressions on auestioning strategies in same- and opposite-sex employment interuiews. „Journal of Applied Psychology", 73, 30-37. Blaskovich J., Ginslburg G.P., Veach T.L. (1975). A pluralis- tic explanation ofchoice shifts on the risk dimension. „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 31, 422-429. Blau P.M. (1964). Exchange and power in social life. New York: Wiley. Bodenhausen G.V. (1988). Stereotypie biases in social decision making and memory: Testing process models of stereotype use. „Journal of Personality and Social Psychology", 55, 726-737. Bodenhausen G.V., Lichenstein M. (1987). Social stereotypes and information-processing strategies. The impact of task complexity. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 52, 871-880. Bodenhausen G.V., Wyer R. (1985). Effects of stereotypes on decision making and information processing strategies. „Journal of Personality and Social Psychology", 48, 267-282. Boggiano A.K., Barrett M., Weiher A., McCIelland G.J., Lusk C.M. (1987). Use of the maximal-operant principle to motiyate children's intrinsic interest. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 53, 866-879. Bond C., DiCandia C., McKinnon J.R. (1988). Response to yiolence in a psychiatrie setting. „Personality and Social Psychology Bulletin", 14, 448^158. Bond C.F., Titus L.J. (1983). Social facilitation: A meta-ana- lysis of 241 studies. „Psychological Bulletin", 94, 264- 292. Borgida E., Howard-Pitney B. (1983). Personal involvement and the robustness of perceptual salience effects. „Journal of Personality and Social Psychology", 45, 560-570. Bornstein R.F. (1989). Subliminal techniaues as propaganda tools: Review and critiaue. „Journal of Mind and Beha- vior", 10, 231-262. Bornstein R.F. (1992). Inhibitory effects of awareness on affec- tive responding: Implications for the affecl-cognition rela- tionship. W: M.S. Ciark (red.), Emotion: Review of per- sonality and social psychology (Vol. 13, s. 235-255). Newbury Park, CA: Sagę. Bornstein R.F., Leone D.R., Galley D.J. (1987). The gener- alizability of subliminal merę exposure effects: Influence of stimuli perceiyed without awareness on social behavior. „Journal of Personality and Social Psychology", 53, 1070-1079. Bossard J.H.S (1932). Residential propincjuity as a factor in 694 Bibliografia marriage selection. „American Journal of Sociology", 38, 219-224. Bothwell R.K., Deffenbacher K.A, Brigham J.C. (1987). Correlation of eyewitness accuracy and confidence: Opti- mality hypothesis revisited. „Journal of Applied Psycho- logy", 72, 691-695. Bouchard T.J. (1972). Training, motwation, and personality as determinanta of the effectweness of brainstorming groups and indwiduals. „Journal of Applied Psychology", 56, 324-331. Bouchard T.J., Barsaloux ]., Drauden G. (1974). Brainstorm- ing procedurę, group size, and sex as determinants of the problem-solving effectweness of groups and indwiduals. „Journal of Applied Psychology", 59, 135-138. Bower G.H., Hilgard E.R. (1981). Theories of learning (wyd. V). Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Bowiby J. (1969). Attachment and loss. Vol. l: Attachment. New York: Basie Books. Bowiby J. (1973). Attachment and loss. Vol. 2: Separation: Anxiety and anger. New York: Basie Books. Bowiby J. (1980). Attachment and loss. Vol. 3: Loss. New York: Basie Books. Boyden T., Carroll J.S., Maier R.A. (1984). Similarity and attraction in homosexual males: The effects of agę and mas- culinity-femininity. „Sex Roles", 10, 939-948. Brandon R., Davies C. (1973). Wrongful imprisonment: Mis- taken convictions and their conseauences. London: Allen & Unwin. Bransford J.D., Johnson M.K. (1973). Considerations of some problems of comprehension. W: W.G. Chase (red.), Yisual information processing (s. 383-438). New York: Aca- demic Press. Breckler S.J. (1984). Empirical yalidation of affect, behayior, and cognition as distinct components of attitude. „Journal of Personality and Social Psychology", 47, 1191-1205. Breckler S.J., Wiggins E.C. (1989). On defining attitude and attitude theory: Once morę withfeeling. W: A.R. Pratkanis, S.J. Breckler, A.G. Greenwald (red.), Attitude structure and function (s. 407-427). Hillsdale, NJ: Eribaum. Brehm J.W. (1956). Postdecision changes in the desirability of alternatwes. „Journal of Abnormal and Social Psycho- logy", 52, 384-389. Brehm J.W. (1966). A theory of psychological reactance. New York: Academic Press. Brehm J.W., Cohen A.R. (1962). Explorations in cognitwe dissonance. New York: Wiley. Brehm S.S. (1992). Intimate relationships (wyd. II). New York: McGraw-Hill. Brewer M.B. (1979). In-group bias in the minimal intergroup situation: A cognitwe-motwational analysis. „Psychologi- cal Bulletin", 86, 307-324. Brewer M.B., Miller N. (1984). Beyond the contact hypothesis: Theoretical perspectwes on desegregation. W: N. Miller, M.B. Brewer (red.), Groups in Contact: The Psychology of Desegregation. New York: Academic Press. Brigham J.C. (1980). Limiting conditions of the „physical at- tractiyeness stereotype": Attributions about dworce. „Jour- nal of Research in Personality", 14, 365-375. Brigham J.C., Maass A., Snyder L.S„ Spaulding K. (1983). The effect of arousal on facial recognition. „Basie and Ap- plied Social Psychology", 4, 279-293. Bringle R.G. (1981). Conceptualizing jealousy as a disposition. „Alternative Lifestyles", 4, 274-290. Brock T.C., Edelman S., Edwards S., Schuck J. (1965). Seven studies ofperformance expectancy as a determinant ofactual performance. „Journal of Experimental Social Psycho- logy", l, 295-310. Brophy J.E. (1983). Research on the self-fulfilling prophecy and teacher expectations. „Journal of Educational Psycho- logy", 75, 631-661. Brown J.D. (1990). Evaluating one's abilities: Shortcuts and stumbling blocks on the road to self-knowledge. „Journal of Experimental Social Psychology", 26, 149-167. Brown R. (1965). Social psychology. New York: Free Press. Brown R. (1986). Social psychology (wyd, II). New York: Free Press. Browning D.L. (1983). Aspects of authoritarian attitudes in ego development. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 45, 137-144. Bruch H. (1973). Eating disorders. New York: Basie Books. Bruch H. (1978). The golden cage. Cambridge, MA: Harvard University Press. Buck R. (1984). The communication of emotion. New York: Guilford Press. BuckhoutR. (1974). Eyewitness testimony. „Scientific Ameri- can", 231, 23-31. Burger J.M. (1981). Motwational biases in the attribution of responsibility for cm accident: A meta-analysis of the de- fenswe-attribution hypothesis. „Psychological Bulletin", 90, 496-512. Burger J.M. (1986). Increasing compliance by improving the deal: The thafs-not-all techniaue. „Journal of Personality and Social Psychology", 51, 277-283. Burnstein E., Vinokur A. (1977). Persuasiue argumentation and social comparison as determinants of attitude polariz- ation. „Journal of Experimental Social Psychology", 13, 315-332. Burnstein E., Worchel P. (1962). Arbitrariness of frustration and its conseauences for aggression in a social situation. „Journal of Personality", 30, 528-540. Burr W.R. (1973). Theory construction and the sociology of the family. New York: Wiley. Burt M.R. (1980). Cultural myths and supportsfor rape. „Jour- nal of Personality and Sodal Psychology", 38, 217-230. Busby L.J. (1975). Defining the sex-role standard in commercial network teleyision programming directed at chiidren. „Jour- nalism Quarterly", 51, 690-696. Butler D., Geis F.L. (1990). Nonverbal affect responses to male and female leaders: Implications for leadership evaluations. „Journal of Personality and Social Psychology", 58,48- 59. Buunk B. (1982). Anticipated sexual jealousy: Its relationship Bibliografia 695 to self-esteem, dependency, and reciprodty. „Personality and Social Psychology Bulletin", 8, 310-316. Buunk B., Hupka R.B. (1987). Cross-cultural differences yi the elicitation of sexual jealousy. „Journal of Sex Re- search", 23, 12-22. Byrne D. (1961). Interpersonal attraction and attitud simi- larity. „Journal of Abnormal and Sodal Psychology", 62, 713-715. Byrne D. (1971). The attraction paradigm. New York: Aca- demic Press. Byrne D., Clore G.L. (1970). A reinforcement model of evalu- ative processes. „Personality: Ań International Journal", l, 103-128. Byrne D., Clore G.L., Smeaton G. (1986). The attraction hy- pothesis: Do similar attitudes affect anything? „Journal of Personality and Social Psychology", 51, 1167-1170. Byrne D., Nelson D. (1965). Attraction as a Unear function ofpositwe reinforcement. „Journal of Personality and So- cial Psychology", l, 659-663. Cacioppo J.T., Marshall-Goodell B,S., Tassinary L.G., Petty R.E. (1992). Rudimentary determinanta of attitudes: Ciassi- cal conditioning is morę effectwe when prior knowledge about the attitude stimulus is Iow than high. „Journal of Experimental Social Psychology", 28, 207-233. Cafferata P., Tybout A.M. (red.) (1989). Cognitwe and affec- tive responses to adyertising. Lexington, MA: Lexington Books. Calder B.J., Staw B.M. (1975). Self-perception ofintrinsic and extrinsic motwation. „Journal of Personality and Social Psychology", 31, 599-605. Calhoun J.B. (1973). Death sauared: The explosive growth and demise of a mouse population. „Proceedings of the Royal Society of Medicine", 66, 80-88. Callaway M.R., Esser J.K. (1984). Groupthink: Effects ofcohe- sweness and problem-solying procedures on group decision making. „Sodal Behavior and Personality", 12,157-164. Calvert J.D. (1988). Physical attractiveness: A review and re- eyaluation of its role m social skill research. „Behavioral Assessment", 10, 29-42. Campbell D.T. (1967). Stereotypes and the perception of group differences. „American Psychologist", 22, 817-829. Campbell D.T., Staniey J.C. (1967). Experimental and quasi- experimental designs for research. Chicago: Rand McNally. Campbell E.Q., Pettigrew T.F. (1959). Racialand moral crisis: The role of Littie Rock ministers. „American Journal of Sociology", 64, 509-516. Campbell J. (1980). Complementarity and attraction: A recon- ceptualization m terms ofdyadic behauior. „Representative Research in Sodal Psychology", 11, 74-95. Campos J. J., Sternberg C. (1981). Perception, appraisal, and emotion: The onset of social referencing. W: M.E. Lamb, L.R. Sherrod (red.). Infant social cognition: Empirical and theoretical considerations (s. 273-314). Hillsdale, NJ: Erl- baum. Cannon W.B. (1942). „Yoodoo" death. „American Anthro- pologist", 44, 169-181. Cantor N., Kihistrom J.F. (1987). Personality and social in- telligence. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Cantrii H. (1940). The invasion from Mars: A study in the psychology of panie. New York: Harper & Rów. Carismith J.M., Andersen C.A. (1979). Ambient temperaturę and the occurrence of collectwe yiolence: A new analysis. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 337-344. Carlson J., Davis D.M. (1971). Cultural yalues and the risky shift: A cross-cultural test in Uganda and the United Stałeś. „Journal of Personality and Social Psychology", 20, 392-399. Carlson M., Charlin V., Miller N. (1988). Positwe mood and helping behavior: A test of six hypotheses. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 55, 211-229. Carlson M., Miller N. (1987). Explanation of the relationship between negatiye mood and helping. „Psychological Bul- letin", 102, 91-108. Cariyle T. (1841). On heroes, hero-worship, and the heroic in history: Six lectures. New York: Appleton. Carnevale P.J. (1986). Strategie choice in mediation. „Nego- tiation Journal", 2, 41-56. Carretta T.R., Moreland R.L. (1982). Nixon and Watergate: A fieid demonstration of belief perseverance. „Personality and Social Psychology Bulletin", 6, 446-453. Carrier M.R., Dalessio A.T., Brown S.H. (1990). Correspond- ence between estimates of content and criterion-related va- lidity values. „Personnel Psychology", 43, 85-100. Cartwright D. (1979). Contemporary social psychology in his- torical perspectiue. „Social Psychology Quarterly", 42, 82-93. Carver C.S. (1975). Physical aggression as a function of objec- tive self-awareness and attitudes toward punishment. „Jour- nal of Experimental Social Psychology", 11, 510-519. Carver C.S., DeGregorio E., Gillis R. (1980). Egodefensive attribution among two categories ofobseruers. „Personality and Social Psychology Bulletin", 6, 44-50. Carver C.S., Scheier M.F. (1981). Attention and self-regula- tion: A control-theory approach to human behavior. New York: Springer-Yerlag. Cash T.F., Derlega V.J. (1978). The matching hypothesis: Physical attractiveness among same-sex friends. „Person- ality and Sodal Psychology Bulletin", 4, 240-243. Chaiken S. (1980). Heuristic versus systematic infonnation processing and the use of sówce versus message cues in persuasion. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 39, 752-766. Chaiken S. (1987). The heuristic model of persuasion. W: M.P. Zanna, J.M. Olson, C.P. Herman (red.), Social influence: The Ontario Symposium (Vol. 5, s. 3-39). Hillsdale, NJ: Eribaum. Chaiken S., Liberman A., Eagły A.H. (1989). Heuristic and systematic information processing within and beyond the persuasion context. W: J.S. Uleman, J.A. Bargh (red.), Unintended thought (s. 212-252). New York: Guilford Press. 696 Bibliografia Chapman L.J. (1967). Illusory correlation in observational re- port. „Journal of Verbal Learning and Verbal Beha- vior", 6, 151-155. Chapman L.J., Chapman J.P. (1967). Genesis of popular but erroneous psychodiagnostic observations. „Journal of Ab- normal Psychology", 72, 193-204. Chassin L., Presson C.G., Sherman S.J. (1990). Social psy- chological contributions to the understanding and preuen- tion of adolescent cigarette smoking. „Personality and So- cial Psychology Bulletin", 16, 133-151. Cheek J.M., Buss A.H. (1981). Shyness and sociability. „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 41, 330-339. Cheek J.M., Melchoir L.A. (1990). Shyness, self-esteem, and self-consciousness. W: H. Leitenberg (red.), Handbook of social and evaluation anxiety. New York: Plenum Press. Chemers M.M., Hays R.G., Rhodewalt F., Wysocki J. (1985). A person-enyironment analysis ofjob stress: A con- tingency model explanation. „Journal of Personality and Social Psychology", 49, 628-635. Cheng P.W., Holyoak K.J., Nisbett R.E., Oliver L.M. (1986). Pragmatic versus syntactic approaches to training deductwe reasoning. „Cognitive Psychology", 18, 293-328, Christensen L. (1988). Deception in psychological research: When is its use justified? „Personality and Social Psy- chology Bulletin", 14, 664-675. Christian J.J. (1963). The pathology of overpopulation. „Mili- tary Medicine", 128, 571-603. Christianson S. (1992). Emotional stress and eyewitness memory: A cńtical reyiew. „Psychological Bulletin", 112, 284-309. Cialdini R.B. (1988). Influence: Science and practice. Glen- view, IŁ: Scott, Foresman. Cialdini R.B. (1993). Influence: Science and practice (wyd. III). New York: HarperCollins. Cialdini R.B., Borden R.J., Thorne A., Walker M.R., Free- man S., Sloan L.R. (1976). Basking in reflected glory: Three (football) fieid studies. „Journal of Personality and Social Psychology", 34, 366-375. Cialdini R.B., Darby B.L., VincentJ.E. (1973). Transyession and altruism: A case for hedonism. „Journal of Ex- perimental Social Psychology", 9, 502-516. Cialdini R.B., Fultz J. (1990). Interpreting the negatwe mood- helping literaturę via „mega"-analysis: A contrary view. „Psychological Bulletin", 107, 210-214. Cialdini R.B., Kallgren C.A., Reno R.R. (1991). A focus the- ory of normatiue conduct: A theoretical refinement and re- eualuation of the role of norms in human behavior. W: M.P. Zanna (red.), Adyances in experimental social psychology (Vol. 24, s. 201-234). San Diego, CA: Academic Press. Cialdini R.B., Reno R.R., Kallgren C.A. (1990). A focus the- ory of normatwe conduct: Recycling the concept of norms to reduce littering in public places. „Journal of Personality and Social Psychology", 58, 1015-1026. Cialdini R.B., Schaller M., Houlihan D., Arps K., Fultz J., Beaman A.L. (1987). Empathy-based helping: Is it self- lessiy or selfishiy motwated? „Journal of Personality and Social Psychology", 52, 749-758. Cialdini R.B., Yincent J.E., Lewis S.K., Catalan J., Wheeler D., Darby B.L. (1975). Reciprocal concessions procedurę for inducing compliance: The door-in-the-face techniczne. „Journal of Personality and Social Psychology", 31, 206-215. Cialdini R.L., Cacioppo J., Basset R., Miller J. (1978). Low- ball procedurę for producing compliance: Commitment then cost. „Journal of Personality and Social Psychology", 36, 463-176. Ciark K., Ciark M. (1947). Racial identification and preference in Negro chiidren. W: T.M. Newcomb, E.L. Hartley (red.), Readings in social psychology (s. 169-178). New York: Holt. Ciark M.S. (1984). Record keeping in two types ofrelationships. „Journal of Personality and Social Psychology", 47, 549-577. Ciark M.S. (1986). Evidence of the effectiveness of manipula- tions of communal and exchange relationships. „Person- ality and Social Psychology Bulletin", 12, 414-425. Ciark M.S., Isen A.M. (1982). Toward understanding the re- lationship between feeling states and social behavior. W: A.H. Hastorf, A.M. Isen (red.), Cognitive social psycho- logy (s. 73-108). New York: Elsevier. Ciark M.S., Mills J. (1979). Interpersonal attraction in ex- change and communal relationships. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 37, 12-24. Ciark M.S., Mills J., Corcoran D.M. (1989). Keeping track of needs and inputs of friends and strangers. „Personality and Social Psychology Bulletin", 15, 533-542. Ciark M.S., Ouellette R., Powell M.C., Miłberg S. (1987). Recipienfs mood, relationship type, and helping. „Journal of Personality and Social Psychology", 53, 94-103. Ciark M.S., Waddell B. (1985). Perception of exploitation in communal and exchange relationships. „Journal of Social and Personal Relationships", 2, 403^113. Ciark R.D. III, Maass A. (1988). The role of social categori- zation and percewed source credibility in minority in- fluence. „European Journal of Social Psychology", 18, 347-364. Ciark R.D. III, Word L.E. (1972). Why don t bystanders help? Because ofambiguity? „Journal of Personality and Social Psychology", 24, 392-łOO. Ciarke A.C. (1952). Ań examination ofthe operation ofresidual propincjuity as a factor in matę selection. „American So- ciological Review", 27, 17-22. Cline V.B., Croft R.G., Courrier S. (1973). Desensitization of chiidren to teleyision yiolence. „Journal of Personality and Social Psychology", 27, 360-365. Cody M.J. (1982). A typology of disengagement strategies and an examination of the role intimacy reactions to ineauity and relational problems play in strategy selection. „Com- munication Monographs", 49, 148-170. Cohen A.R. (1962). Ań experiment on smali rewards for dis- crepant compliance and attitude change. W: J.W. Brehm, A.R. Cohen (red.), Explorations in Cognitive dissonance (s. 73-78). New York: Wiley. Bibliografia 697 Cohen C.E. (1981). Person categories and social perception: Testing some boundary conditions of the processing effects of prior knowledge. „Journal of Personality and Social Psychology", 40, 441-452. Cohen C.E. (1983). Inferring the characteristics ofother people: Categories and attribute accessibility. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 44, 34-44. Cohen D. (red.) (1977). Psychologists on psychology. New York: Taplinger. Cohen D.J., Whitmyer J.W„ Punk W.H. (1960). Effect of group cohesweness and training upon group thinking. „Journal of Applied Psychology", 44, 319-322. Cohen L.J. (1981). Can human rationality be experimentally demonstrated? „The Behavioral and Brain Sciences", 4, 317-370. Cohen S. (1978). Environmental load and the allocation of at- tention. W: A. Baum, J.S. Singer, S. Valins (red.), Ad- yances in environmental psychology (Vol. l, s. 1-29). Hilis- dale, NJ: Eribaum. Cohen S., Evans G.W., Krantz D.S., Stokols D. (1980). Physiological, motwational, and cognitive effects of aircraft noise on chiidren. „American Psychologist", 35, 231-243. Cohen S., Evans G.W., Krantz D.S., Stokols D„ Kelly S. (1981). Aircraft noise and chiidren: Longitudinal and cross- sectional evidence on adaptation to noise and the effectwe- ness of noise abatement. „Journal of Personality and So- cial Psychology", 40, 331-345. Cohen S., Glass D.C., Singer J.E. (1973). Apartment noise, auditory discrimination, and reading ability m chiidren. „Jour- nal of Experimental Sodal Psychology", 9, 407-422. Cohen S., Tyrrell D.A.J, Smith A.P. (1991). Psychological stress in humans and susceptibility to the common co/d. „New England Journal of Medicine", 325, 606-612. Cohen S., Williamson G.M. (1991). Stress and infectious dis- ease in humans. „Psychological Bulletin", 109, 5-24. Cole B.L. (1991, September 15). J greet each day as a gift. „Paradę Magazine", s. 20-21. Colligan M.J., Murphy L.R. (1979). Mass psychogenic illness in organizations: Ań oyeruiew. „Journal of Occupational Psychology", 52, 77-90. Colligan M.J., Pennebaker J.W., Murphy L.R. (red.) (1982). Mass psychogenic illness: A social psychological analysis. Hillsdale, NJ: Eribaum. Collins N.L., Read S.J. (1990). Adult attachment, working models, and relationship auality m dating couples. „Journal of Personality and Social Psychology", 58, 644-663. Coltrane S., Archer D., Aronson E. (1986). The social-psy- chological foundations of successful energy conseryation programs. „Energy Policy", 14, 133-148. Condon J.W., Crano W.D. (1988). Inferred eualuation and the relation between attitude similarity and interpersonal attraction. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 54, 789-797. Conway M., Ross M. (1984). Getting what you want by re- yising what you had. „Journal of Personality and Social Psychology", 47, 738-748. Cook S.W. (1984). Cooperatwe interaction in multiethnic con- texts. W: N. Miller, M. Brewer (red.), Groups in Contact: The Psychology of Desegregation. New York: Academic Press. Cook S.W. (1985). Experimenting on social issues: The case of school desegration. „American Psychologist", 40, 452-460. Cooley C.H. (1902). Human naturę and social order. New York: Scribner's. Cooper J. (1980). Reducing fears and increasing assertweness: The role of dissonance reduction. „Journal of Experimen- tal Social Psychology", 47, 738-748. Cotton J.L. (1981). Ambient temperaturę and yiolent crime. Paper presented at the Midwestern Psychological As- sociation convention in Chicago. Cotton J.L. (1986). Ambient temperaturę and yiolent crime. „Journal of Applied Social Psychology", 16, 786-801. Cottrell N.B„ Wack K.L., Sekerak G.J., Rittie R. (1968). So- cial facilitation in dominant responses by tnę presence of cm audience and the merę presence of others. „Journal of Personality and Social Psychology", 9, 245-250. Courtright J.A. (1978). A laboratory investigation of group- think. „Communication Monographs", 45, 229-246. Crocker J. (1981). Judgment of covariation by social percewers. „Psychological Bulletin", 90, 272-292. Crocker J., Hannah D.B., Weber R. (1983). Personal memory and causal attributions. „Journal of Personality and So- cial Psychology", 44, 55-56. Crocker J., Major B. (1989). Social stigma and self-esteem: The self-protective properties of stigma. „Psychological Re- view", 96, 608-630. Crosby F., Bromley S., Saxe L. (1980). Recent unobtruswe studies of black and white discrimination and prejudice: A lit- eraturę review. „Psychological Bulletin", 87, 546-563. Crouse B.B., Mehrabian A. (1977). Affiliation of oppositesexed strangers. „Journal of Research in Personality", 11, 38- 47. Croyle R., Cooper J. (1983). Dissonance arousal: Physiological evidence. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 45, 782-791. Croyle R.T., Jemmott J.B. III. (1990). Psychological reactions to risk factor testing. W: J.A. Skelton, R.T. Croyle (red.), The mentol representation ofhealth and illness (s. 121-157). New York: Springer-Verlag. Crutchfieid R.A. (1955). Conformity and character. „Ameri- can Psychologist", 10, 191-198. Csikszentmihałyi M. (1975). Beyond boredom and anxiety. San Frandsco: Jossey-Bass. Csikszentmihałyi M. (1979). The concept of flow. W: B. Sut- ton-Smith (red.), Play and Learning. New York: Gardner Press. Csikszentmihałyi M., Figurski T.J. (1982). Self-awareness and aversive experience in everyday life. „Journal of Per- sonality", 50, 15-28. Curtis R.C., Miller K. (1986). Belieying another likes or dislikes you: Behaviors making the beliefs come true. „Journal of Personality and Social Psychology", 51, 284-290. 698 Bibliografia Curtiss S. (1977). Genie: A psycholinguistic study of a mod- em-day „wild child". New York: Academic Press. Dabbs J.M., Jr., Ruback R.B., Frady R.L., Hopper C.H., Sgoutas D.S. (1988). Salwa testosterone and criminal vi- olence among women. „Personality and Individual Dif- ferences", 7, 269-275. Darley J.M., Akert R.M. (1991). Biographical interpretation: The in fluence of later events in life on the meaning o fand memory for earlier events. Nie publikowane. Darley J.M., Akert R.M. (1993). Biographical interpretation: The influence of later events in life on the meaning of and memory for earlier events. Nie publikowane, Princeton University. Darley J.M., Batson C.D. (1973). From Jerusalem to Jericho: A study of situational and dispositional yariables in helping behavior. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 27,100-108. Darley J.M., Fazio R.H. (1980). Expectancy confirmation pro- cesses arising in the social interaction seauence. „American Psychologist", 35, 867-881. Darley J.M., Fleming J.H., Hilton J.L., Swann W.B., Jr. (1988). Dispelling negatwe expectancies: The impact of in- teraction goals and target characteristics on the expectancy confirmation process. „Journal of Experimental Social Psychology", 24, 19-36. Darley J.M., Gilbert D.T. (1985). Socia; psychological aspects of environmental psychology. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), Handbook of social psychology (wyd. III, vol. 2, s. 949-991). New York: Random House. Darley J.M., Gross P.H. (1983). A hypothesis-confirming bias in labeling effects. „Journal of Personality and Social Psychology", 44, 20-33. Darley J.M., Łatane B. (1968). Bystander intervention in emer- gencies: Diffusion of responsibility. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 8, 377-383. Darwin C. (1872). The expression ofemotions m mań and ani- mals. London: John Murray. Darwin C.R. (1859). The origin of species. London: Murray. Davidson A.R., Jaccard J.J. (1979). Yariables that modemie the attitude-behavior relation: Results of a longitudinal sur- vey. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 1364-1376. Davies R. (1988). The lyre of Orpheus. New York: Penguin Books. Davis K.E., Jones E.E. (1960). Changes in interpersonal per- ception as a means of reducing cognitwe dissonance. „Jour- nal of Abnormal and Social Psychology", 61, 402—410. Davis M.H., Stephan W.G. (1980). Attributions for exam per- formance. „Journal of Applied Social Psychology", 20, 235-248. Davitz J. (1952). The effects of previous training on postfrus- tration behavior. „Journal of Abnormal and Social Psy- cholog/', 47, 309-315. Dawes R.M. (1980). Social diiemmas. „Annuał Review of Psychology", 31, 169-193. Dawkins R. (1976). The selfish gene. New York: Oxford University Press. Deaux K., Emsweiler T. (1974). Explanations of successful performance of sex-linked tasks: What is skill for male is luck for the female. „Journal of Personality and Social Psychology", 29, 80-85. Deaux K., Major B. (1987). Putting gender into context: Ań interactwe model of gender-related behavior. „Psychologi- cal Review", 94, 369-389. Dęci E.L., Ryan R.M. (1985). Intrinsic motwation and self- -determination in human behavior. New York: Plenum. Deffenbacher K. (1983). The influence of arousal on reliability of testimony. W: S. LIoyd-Bostock, B. Clifford (red.), Evaluating witness testimony (s. 235-251). London: Wiley. DeJong W. (1979). Ań examination of self-perception mediation of the foot-in-the-door effect. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 2221-2239. DeJong W., Winsten J.A. (1989). Recommendations for future mass media campaigns to prevent preteen and adolescent substance abuse. Nie publikowane, Center for Health Communication, Harvard School of Public Health. Dennett D.C. (1991). Consciousness explained. Boston: Littie, Brown. DePaulo B.M. (1983). Perspectwes on help-seeking. W: B.M. DePaulo, A. Nadler, J.D. Fisher (red.), New directions in helping: Help seeking (Vol. 2, s. 3-12). New York: Aca- demic Press. DePaulo B.M. (1992). Nonverbal behavior and self-presenta- tion. „Psychological Bulletin", 111, 203-243. DePaulo B.M., Kenny D.A., Hoover C.W., Webb W., Oliver P. (1987). Accuracy of person perception: Do people know what kinds of impressions they convey? „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 52, 303-315. DePaulo B.M., Pfeiffer R.L. (1986). On-the-job experience and skill at detecting deception. „Journal of Applied Social Psychology", 16, 249-267. DePaulo B.M., Rosenthal R. (1979). Telling lies. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 1713-1722. DePaulo B.M., Stone J.L, Lassiter G.D. '(1985). Deceiuing and detecting deceit. W: B.R. Schlenker (red.), The self and social life (s. 323-370). New York: McGraw-Hill. DePaulo B.M., Tang J., Webb W., Hoover C., March K., Litowitz C. (1989). Agę differences in reactions to help in a peer tutoring context. „Child Development", 60, 423- 439. Dermer M., Thiel D.L. (1975). When beauty may fail. „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 31, 1168- 11761 Desmond E.W. (1987, November 30). Out in the open. „Time", s. 80-90. Deutsch F.M., Lambert! D.M. (1986). Does social approual increase helping? „Personality and Social Psychology Bulletin", 12, 149-157. Deutsch M. (1973). The resolution of conflict: Constructiue Bibliografia 699 and destructwe processes. New Haven, CT: Yale Univer- sity Press. Deutsch M., Gerard H.G. (1955). A study of normatwe and informational social influence upon indiyidual judgment. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 51, 629- 636. Deutsch M., Krauss R.M. (1960). The effect of threat upon interpersonal bargaining. „Joumal of Abnormal and So- cial Psychology", 61, 181-189. Deutsch M., Krauss R.M. (1962). Studies of interpersonal bar- gaining. „Journal of Conflict Resolution", 6, 52-76. Devine P.G. (1989a). Automatic and controlled processes m prejudice: The roles of stereotypes and personal beliefs. W: A.R. Pratkanis, S.J. Breckler, A.G. Greenwald (red.), At- titude structure and function (s. 181-212). Hillsdale, NJ: Eribaum. Devine P.G. (1989b). Stereotypes and prejudice: Their auto- matic and controlled components. „Journal of Personality and Social Psychology", 56, 5-18. Dickerson C., Thibodeau R., Aronson E., Miller D. (1992). Using cognitive dissonance to encourage water conserua- tion. „Journal of Applied Social Psychology", 22, 841- 854. Diddling tnę subconscious: Subliminal advertising (1957, Oc- tober 5). „Nation", s. 206. Diehl M., Stroebe W. (1987). Productivity loss m brainstorm- ing groups: Toward the solution of a riddle. „Journal of Personality and Social Psychology", 53, 497-509. Diener E. (1980). Deindwiduation: The absence of self-aware- ness and self-regulation in group members. W: P.B. Paulus (red.), Psychology of group influence (s. 209-242). Hilis- dale, NJ: Eribaum. Diener E., Wallbom M. (1976). Effects of self-awareness on antinormatwe behavior. „Journal of Research in Person- ality", 10, 107-111. Dietz P.D., Evans B.E. (1982). Pomographic imagery and pre- valence of paraphilia. „American Joumal of Psychiatry", 139, 1493-1495. Diiiard J.P., Hunter J.E., Burgoon M. (1984). Seauentialre- Cfuest persuaswe strategies: Meta-analysis of foot-in-the— door and door-in-the-face. „Human Communications Re- search", 10, 461-488. Dion K. (1972). Physical attractiyeness and evaluations of children's transgressions. „Joumal of Personality and So- cial Psychology", 24, 207-213. Dion K., Berscheid E., Walster (Hatfieid) E. (1972). What is beautiful is good. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 24, 285-290. Dodd D.K. (1985). Robbers in the ciassroom: A deindwiduation exercise. „Teaching of Psychology", 12, 89-91. Dodge M.K. (1984). Learning to care: Deueloping prosocial behavior among one- and two-year-olds m gxoup settings. „Joumal of Research and Development in Education", 17, 26-30. Dollard J. (1938). Hostiiity and fear in social life. „Sodal Forces", 17, 15-26. Dollard J., Doob L., Miller N., Mowrer O.H., Sears R.R. (1939). Frustration and aggression. New Haven, CT: Yale University Press: Donnerstein E. (1980). Aggressiye erotica and yiolence against women. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 39, 269-277. Donnerstein E., Berkowitz L. (1981). Victim reactions in ag- gresswe erotic films as a factor in violence against women. „Journal of Personality and Social Psychology", 41, 710-724. Donnerstein E., Donnerstein M. (1976). Research in the con- trol ofinterracial aggression. W: R.G. Green, E.C. 0'Neal (red.), Perspectiyes on aggression. New York: Academic Press. Donnerstein E„ Linz D., Penrod S. (1987). The auestion of pomography: Research findings and policy implications. New York: Free Press. Dovidio J.F„ Evans N., Tyler R.B. (1986). Racial stereotypes: The contents of their cognitive representations. „Journal of Experimental Social Psychology", 22, 22-37. Dovidio J.F., Piliavin J.A., Gaertner S.L, Schroeder D.A., Ciark R.D. III. (1991). The arousal: Cost-reward model and the process of interpention. W: M.S. Ciark (red.), Review of personality and social psychology (Vol. 12, s. 86-118). Newbury Park, CA: Sagę. Druckerman D. (1968). Ethnocentrism in the internation simulation. „Journal of Conflict Resolution", 12, 45-68. Duck S. (1982). A typography of relationship disengagement and dissolution. W: S. Duck (red.), Personal relationships 4: Dissolving personal relationships. London: Academic Press. Duke: The ex-Nazi who would be governor (1991, November 10). „New York Times", s. l, 26. Dunn D.S., Wilson T.D. (1990). When the stakes arę high: A limit to the illusion ofcontrol effect. „Social Cognition", 8, 305-323. Dunning D., Griffin D.W., Milojkovic J., Ross L. (1990). The overconfidence effect in social prediction. „Joumal of Personality and Social Psychology", 58, 568-581. Duryea EJ., Okwumabua J.O. (1988). Effects of a preventive alcohol education program a/ter three years. „Joumal of Drug Education", 18, 23-31. Dutton D.G., Aron A.P. (1974). Some evidence for heightened sexual attraction under conditions ofhigh anxiety. „Journal of Personality and Social Psychology", 30, 510-517. Duval S., Wicklund R.A. (1972). A theory of objectwe self— awareness. New York: Academic Press. Duval S., Wicklund R.A. (1975). A theory of objectwe self- -awareness. New York: Academic Press. Eagły A.H. (1987). Sex differences in social behavior: A social role interpretation. Hillsdale, NJ: Eribaum. Eagły A.H., Ashmore R.D., Makhijani M.G., Longo L.C. (1991). What is beautiful is good, but...: A meta-analytic review of research on the physkal attractweness stereotype. „Psychological Bulletin", 110, 109-128. Eagły A.H., Carii L.L. (1981). Sex of researchers and sextyped 700 Bibliografia communications as determinants of sex differences in m- fluenceability: A meta-analysis of social influence studies. „Psychological Bulletin", 90, 1-20. Eagły A.H., Chaiken S. (1975). Ań attribution analysis of communicator characteristics on opinion change: The case of communicator attractweness. „Journal of Personality and Social Psychology", 32, 136-244. Eagły A.H., Chaiken S. (1993). The psychology of attitudes. Fort Worth, TX: Harcourt Brace Jovanovich. Eagły A.H., Crowley M. (1986). Gender and helping behavior: A meta-analytic review of the social psychological literaturę. „Psychological Bulletin", 100, 283-308. Eagły A.H., Johnson B.T. (1990). Gender and leadership style: A meta-analysis. „Psychological Bulletin, 108, 233-256. Eagły A.H., Karau S.J. (1991). Gender and the emergence of leaders: A meta-analysis. „Journal of Personality and So- cial Psychology", 60, 685-710. Eagły A.H., Makhijani M.G., Klonsky B.G. (1992). Gender and the evaluation of leaders: A meta-analysis. „Psycho- logical Bulletin", 111, 3-22. Eagły A.H., Steffen V.J. (1986). Gender and aggresswe beha- vior: A meta-analytic review of the social psychological lit- eraturę. „Psychological Bulletin", 100, 309-330. Eagły A.H., Wood W. (1991). Explaining sex differences in social behavior: A meta-analytic perspectwe. „Personality and Social Psychology Bulletin", 17, 306-315. Ebbesen E.B., Bowers R.J. (1974). Proportion of risky to con- servative arguments in a group discussion and choice shift. „Journal of Personality and Social Psychology", 29, 316-327. Ebbesen E., Duncan B., Konecni V. (1975). Effects ofcontent of verbal aggression: A fieid experiment. „Journal of Ex- perimental and Social Psychology", 11, 192-204. Economos J. (1989). Altruism, natiyism, chauyinism, racism, schism, and jizzum. „Behavioral and Brain Sciences", 12, 521-523. Edwards K. (1990). The interplay of affect and cognition in attitude formation and change. „Journal of Personality and Social Psychology", 59, 202-216. Edwards W. (1968). Conseruatism in human information pro- cessing. W: B. Kleinmutz (red.). Format representation of human judgment (s. 17-52). New York: Wiley. Eibl-Eibesfeldt I. (1963). Aggresswe behavior and ritualized fighting in animals. W: J.H. Masserman (red.), Science and psychoanalysis, Vol. VI: Yiolence and war. New York: Grune & Stratton. Eisenberg N., Fabes R.A. (1991). Prosocial behavior and em- pathy: A multimethod deyelopmental perspectwe. W: M.S. Ciark (red.), Review of personality and social psychology (Vol. 12, s. 34-61). Newbury Park, CA: Sagę. Ekman P. (1965). Communication through nonverbal behavior: A sówce of information about cm interpersonal relationship. W: S.S. Tomkins (red.), Affect, cognition, and personality (s. 390-442). New York: Springer-Yerlag. Ekman P. (1985). Telling lies. New York: Norton. Ekman P. (1992). Telling lies: Clues to deceit in the market- place, politics, and marriage. New York: Norton. Ekman P., Friesen W.V. (1969). The repertoire of nonverbal behavior: Categories, origins, usage, and coding. „Semio- tica", l, 49-98. Ekman P., Friesen W.V. (1971). Constants across cultures in the face and emotion. „Journal of Personality and Social Psychology", 17, 124-129. Ekman P., Friesen W.V. (1975). Unmasking the face. Engle- wood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Ekman P., Friesen W.V., Ellsworth P. (1982a). Does the face proyide accurate information? W: P. Ekman (red.), Emo- tion in the Human Face (s. 56-97). Cambridge, England: Cambridge University Press. Ekman P., Friesen W.V., Ellsworth P. (1982b). What arę the similarities and differences in facial behavior across cul- tures? W: P. Ekman (red.), Emotion in the Human Face (s. 128-143). Cambridge: Cambridge University Press. Ekman P., Friesen W.V., 0'Sullivan M., Chan A., Diacoy- anni-Tarlatzis I., Heider K., Krause R., LeCompre W.A., Pitcairn T., Ricci-Bitti P.E., Scherer K., Tomita M., Tzavras A. (1987). Unwersals and cultural differences in the judgments of facial expressions ofemotions. „Journal of Personality and Social Psychology", 53, 712-717. Ekman P., 0'Sullivan M. (1991). Who can catch a liar? „American Psychologist", 46, 913-920. Elig T.W., Frieze I.H. (1979). Measuring causal attributions for success andfailure. „Journal of Personality and Social Psychology", 38, 270-277. Elliot G.R., Eisdorfer C. (1982). Stress and human health: Analysis and implications of research. New York: Springer. Elms A.C., Milgram S. (1966). Personality characteristics as- sociated with obedience and defiance toward authoritative command. „Journal of Experimental Research in Per- sonality", l, 282-289. Emerson R.W. (1929). The complete works of Raiph Waldo Emerson. New York: Wm. H. Wise. Emery R.E., Matthews S.G., Wyer M.M. (1991). Child cus- tody mediation and litigation: Further evidence on the dif- fering views of mothers and fathers. „Journal of Consult- ing and Clinical Psychology", 59, 410-418. Emery R.E., Wyer M.M. (1987). Dworce mediation. „Ameri- can Psychologist", 42, 472^80. Emswiller T., Deaux K., Willits J.E. (1971). Similarity, sex, and reauests for favors. „Journal of Applied Social Psy- chology", l, 284-291. Eron L.D. (1982). Parent-child interaction, television yiolence, and aggression of chiidren. „American Psychologist", 37, 197-211. Eron L.D. (1987). The development of aggresswe behavior from the perspectwe of a deyeloping behaviorism. „American Psychologist", 42, 425-442. Faick R., Craig R. (1988). Ciassroom-oriented, primary preyen- tion programming for drug abuse. „Journal of Psychoac- tive Drugs", 20, 403-408. Bibliografia 701 Faranda J.A., Kaminski J.A., Giza B.K. (1979). Ań assessment of attitudes toward women with the bogus pipeline. Paper presented at the American Psychological Association convention. Fazio R.H. (1989). On the power and functionality of attitudes: The role of attitude accessibility. W: A.R. Pratkanis, S.J. Breckler, A.G. Greenwald (red.), Attitude słructure and function (s. 153-179). Hillsdale, NJ: Eribaum. Fazio R.H. (1990). Multiple processes by which attitudes guide behavior: The MODĘ model as an integratwe framework. W: M.P. Zanna (red.), Aduances in expeńmental social psychology (Vol. 23, s. 75-109). San Diego: Academic Press. Fazio R.H. (w druku). Attitudes as objecf-eyaluation associ- ations: Determinants, conseauences, and correłates of atti- tude accessibility. W: R. Petty, J. Krosnick (red.), Attitude strength: Antecedents and conseauences. Hillsdale, NJ: Eribaum. Fazio R.H., Effrein E.A., Falender V.J. (1981). Self-percep- tions following social interaction. „Journal of Personality and Social Psychology", 41, 232-242. Fazio R.H., Powell M.C., Williams C.J. (1989). The role of attitude accessibility in the attitude-to-behauior process. „Journal of Consumer Research", 16, 280-288. Fazio R.H., Sanbonmatsu D.M., Powell M.C., Kardes F.R. (1986). On the automatu actwation o f attitudes. „Journal of Personality and Social Psychology", 50, 229-238. Fazio R.H., Zanna M.P. (1981). Direct experience and atti- tude-behayior consistency. W: L. Berkowitz (red.), Advan- ces in experimental social psychology (Vol. 14, s. 162-202). New York: Academic Press. Fazio R.H., Zanna M.P., Cooper J. (1977). Dissonance and self-perception: Ań integratwe view of each theory's proper domain of application. „Journal of Experimental Social Psychology", 13, 464-479. Feeney J.A., Noller P. (1990). Attachment style as a predictor of adult romantic relationships. „Journal of Personality and Social Psychology", 58, 281-291. Feldman-Summers S., Kiesler S.B. (1974). Those who arę number two try harder: The effect of sex on attributions of causality. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 38, 846-855. Feshbach N. (1978, March). Empathy training: A fieid study in affectwe education. Paper presented at the meetings of the American Educational Research Association, To- ronto, Ontario, Canada. Feshbach N., Feshbach S. (1969). The relationship between empathy and aggression in two agę groups. „Developmen- tal Psychology", l, 102-107. Feshbach S. (1971). Dynamics and morality of yiolence and aggression: Some psychological considerations. „American Psychologist", 26, 281-292. Festinger L. (1954). A theory of social comparison processes. „Human Relations", 7, 117-140. Festinger L. (1957). A theory of cognitwe dissonance. Stan- ford, CA: Stanford University Press. Festinger L. (1980). Looking backward. W: L. Festinger (red.), Retrospections on social psychology (s. 236-254). New York: Oxford University Press. Festinger L., Aronson E. (1960). The arousal and reduction of dissonance in social contexts. W: D. Cartwright, A. Zander (red.), Group dynamics (s. 214-231). Evanston, IŁ: Rów, Peterson. Festinger L., Carismith J.M. (1959). Cognitwe conseauences of forced compliance. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 58, 203-211. Festinger L., Maccoby N. (1964). On resistance to persuaswe communications. „Journal of Abnormal and Social Psy- chology", 68, 359-366. Festinger L., Riecken H.W., Schachter S. (1956). When prophecy fails. Minneapolis: University of Minnesota Press. Festinger L., Schachter S., Back K. (1950). Social pressures in informal groups: A study of hunwn factors in housing. New York: Harper & Bros. Festinger L., Thibaut J. (1951). Interpersonal communication in smali groups. „Journal of Abnormal and Social Psy- chology", 46, 92-99. Fiedler F. (1967). A theory of leadership effectweness. New York: McGraw-Hill. Fiedler F. (1978). The contingency model and the dynamics of the leadership process. W: L. Berkowitz (red.), Aduances in experimental social psychology (Vol. 11, s. 59-112). Or- lando, FL: Academic Press. Fincher J. (1981, October). Presumed guilty: The ordeal of Robert DUlen. „Reader's Digest", s. 104-109. Finckenauer J.O. (1979). Jwenile awareness project, evalu- ation report no. 2. Nie publikowane, Rutgers University. Fischhoff B. (1975). Hindsight foresight: The effect of outcome knowledge on judgment under uncertainty. „Journal of Ex- perimental Psychology: Human Perception and Perfor- mance", l, 288-299. Fishbein M., Ajzen I. (1975). Belief, attitude, intention. and behavior: Ań introduction to theory and research. Reading, MA: Addison-Wesley. Fisher J.D., Nadler A. (1974). The effect of similarity between donor and recipient on recipient reactions to aid. „Journal of Applied Social Psychology", 4, 230-243. Fiske S.T. (1989). Interdependence and stereotyping: From the laboratory to the Supreme Court (and back). American Psy- chological Association, New Orleans. Fiske S.T., Taylor S.E. (1991). Social Cognition (wyd. U). New York: McGraw-Hill. Flink C., Park B. (1991). Increasing consensus in trait judg- ments through outcome dependency. „Journal of Ex- perimental Social Psychology", 27, 453-467. Flowers M.L. (1977). A lab test of some implications of Janis' groupthink hypothesis. „Journal of Personality and Social Psychology", 35, 888-897. Fong G.T., Krantz D.H., Nisbett R.E. (1986). The effects of statistical training on thinking about everyday problems. „Cognitwe Psychology", 18, 253-292, Bibliografia 703 Gilbert D.T. (1993). The assent of mań: Mentol representation and the control of belief. W: D.M. Wegner, J.W. Penne- baker (red,), The handbook of mentol control (s. 57-87). Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Gilbert D.T., Osborne R.E. (1989). Thinking backward: Some curable and incumble conseauences of cognitwe busyness. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 57, 940-949. Gilbert D.T., Pelham B.W, Krull D.S. (1988). On cognitwe busyness: When person percewers meet persons percewed. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 54, 733-740. Gilbert G.M. (1951). Stereotype persistence and change among college students. „Journal of Abnormal and Sodal Psy- chology", 46, 245-254. Gilovich T. (1991). How we know what isn't so: The fallibility of human reasoning m everyday life. New York: Free Press. Glass D. (1964). Changes in liking as a means of reducing cognitwe discrepancies between self-esteem and aggression. „Journal of Personality", 32, 531-549. Glass D.C., Singer J.E. (1972). Urban stress: Experiments on misę and. social stressors. New York; Academic Press. Gleicher F., Petty R.E. (1992). Expectations of reassurance in- fluence the naturę of fear-stimulated attitude change. „Jour- nal of Experimental Sodal Psychology", 28, 86-100. Glick P., Zioń C., Nelson C. (1988). What mediates sex dis- crimination in hiring decisions? „Journal of Personality and Sodal Psychology", 55, 178-186. Godfrey D.K., Jones E.E„ Lord C.G. (1986). Self-promotion is not ingratiating. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 50, 106-115. Goethals G.R. (1986). Social comparison theory: Psychology from the lost and found. „Personality and Sodal Psycho- logy Bulletin", 12, 261-278. Goethals G.R., DarleyJ.M. (1977). Social comparison theory: Ań attributional approach. W: J.M. Suls, R.L. Miller (red.), Social comparison processes: Theoretical and empiri- cal perspectiyes (s. 259-278). Washington, DC: Hemis- phere/Halsted. Goffman E. (1955). On face-work: Ań analysis of ritual ele- ments in social interaction. „Psychiatry", 18, 213-231. Goffman E. (1959). Presentation of self in everyday life. Gar- den City, NY: Doubleday Anchor Books. Goffman E. (1967). Interaction ritual. Garden City, NY: Doubleday. Goffman E. (1971). Relations in public. New York: Basie Books. Goffman E. (1976). Gender Adyertisements. New York: Har- per & Rów. Gold J.A., Ryckman R.M., Mosley N.R. (1984). Romantic mood induction and attraction to a dissimilar other: Is love blind? „Personality and Social Psychology Bulletin", 10, 358-368. Goldberg P. (1968, Aprii). Arę women prejudiced against women? „Trans-Action", s. 28-30. Goidstein J.H., Arms R.L. (1971). Effect of observing athletic contests on hostiiity. „Sodometry", 34, 83-90. Goleman D. (1982, January). Make-or-break resolutions. „Psychology Today", s. 19. Gologor E. (1977). Group polarization in a non-risk-taking cul- ture. „Journal of Cross-Cultural Psychology", 8, 331- 346. Gonzales M.H., Aronson E., Costanzo M. (1988). Using so- cial cognition and persuasion to promote energy conserya- tion: A quasi-experiment. „Journal of Applied Sodal Psy- chology", 18, 1049-1066. Goodman N.G. (red.) (1945). A Benjamin Franklin reader. New York: Thomas Y. Crowell. Granberg D., Brown T. (1989). On affect and cognition in politics. „Sodal Psychology Ouarterły", 52, 171-182. Greeley A., Sheatsiey P. (1971). The acceptance of desegrega- tion continues to aduance. „Sdentific American", 225(6), 13-19. Greenberg J. (1983). Difficult goal choice as a self-handicap- ping strategy. Nie publikowane, Ohio State University. Greenberg ]., Pyszczynski T. (1985). The effect of cm auer- heard slur on eyaluations of the target: How to spread a so- cial disease. „Journal of Experimental Social Psycho- logy", 21, 61-72. Greenberg J., Pyszczynski T., Paisley C. (1984). The role of extrinsic incentwes in the use of test anxiety as an antici- patory attributional defense: Playing it cool when the stakes arę high. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 47, 1136-1145. Greenberg J., Pyszczynski T., Solomon S. (1982). The self— sermng attributional bias: Beyond self-presentation. „Jour- nal of Experimental Social Psychology", 18, 56-67. Greenberg J., Pyszczynski T., Solomon S. (1986). The causes and conseauences of the need for self-esteem: A terror man- agement theory. W: R.F. Baumeister (red.), Public self and priuate self (s. 189-212). New York: Springer-Verlag. Greenberg L. (1979). Genetic component of bee odór in kin recognition. „Sdence", 206, 1095-1097. Greene D., Sternberg B., Lepper M.R. (1976). Oueriustifica- tion in a token economy. „Journal of Personality and So- dal Psychology", 34, 1219-1234. Greenwald A.G. (1980). The totalitarian ego: Fabrication and revision ofpersonal history. „American Psychologist", 35, 603-618. Greenwald A.G., Ronis D.L. (1978). Twenty years of cogni- twe dissonance: Case study of the evolution of a theory. „Psychological Review", 85, 53-57. Greenwald A.G., Spangenberg E.R., Pratkanis A.R., Eske- nazi J. (1991). Double-blind tests of subliminal self-help audiotapes. „Psychological Sdence", 2, 119-122. Griffin D. W., Dunning D., Ross L. (1990). The role of con- strual processes in overconfident predictions about the self and others. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 59, 1128-1139. Griffin D.W., Ross L. (1991). Subjectwe construal, social in- ference, and human misunderstanding. W: L. Berkowitz 704 Bibliografia (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 24, s. 319-359). San Diego, CA: Academic Press. Griffitt W., Veitch R. (1971). Hot and crowded: Influences of population density and temperaturę on interpersonal affec- tive behavior. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 17, 92-98. Griffitt W., Veitch R. (1974). Preacauaintance attitude simi- larity and attraction revisited: Ten days in a fall-out shelter. „Sociometry", 37, 163-173. Grusec J.E. (1991). The socialization of altruism. W: M.S. Ciark (red.), Review of personality and social psychology (Vol. 12, s. 9-33). Newbury Park, CA: Sagę. Grusec J.E., Kuczynski L., Rushton }.P., Simutis Z.M. (1979). Modeling, direct instruction, and attributions: Effects on altruism. „Developmental Psychology", 14, 51-57. Guerin B. (1986). Merę presence effects m humans: A reyiew. „Journal of Experimental Social Psychology", 22, 38- 77. Guetzkow H. (1968). Sowie correspondence between simulation and „realities" in international relations. W: M.A. Kapłan (red.), New approaches to international relations. New York: St. Martin's Press. Gustafson R. (1989). Frustration and successful vs. unsuccess- ful aggression: A test of Berkaimtz' completion hypothesis. „Aggressive Behavior", 15, 5-12. Hackman J.R., Morris C.G. (1978). Group process and group effectiueness: A reappraisal. W: L. Berkowitz (red.), Group processes (s. 57-66). New York: Academic Press. Hagestad G.O., Smyer M.A. (1982). Dissolving long-term re- lationships: Pattems ofdworcing m middle agę. W: S. Duck (red.). Persona? relationships 4: Dissolving persona} tela- tionships. London: Academic Press. Haggard E.A., Issacs F.S. (1966). Micromomentary facial ex- pressions as indicators ofego mechanisms m psychotherapy. W: L.A. Gottschalk, A.H. Auerback (red.), Methods of research in psychotherapy (s. 154-165). New York: Apple- ton-Century-Crofts. Halberstam D. (1972). The best and the brightest. New York: Random House. Hali J.A. (1979). A cross-national study of gender differences in nonyerbal sensitiyity. Nie publikowane, Northeastern University. Hali J.A. (1984). Nonyerbal sex differences: Communication accuracy and expressive style. Baltimore, MD: Johns Hop- kins University Press. Hamill R.C., Wilson T.D., Nisbett R.E. (1980). Ignoring sample bias: Inferences about populations from atypical cases. „Journal of Personality and Social Psychology", 39, 578-589. Hamilton D.L. (1970). The structure of personality judgments: Comments on Kuusinen's paper and further evidence. „Scandinayian Journal of Psychology", 11, 261-265. Hamilton D.L. (1981a). Cognitwe representations of persons. W: E.T. Higgins, C.P. Herman, M.P. Zanna (red.), Socia; cognition: The Ontario Symposium (Vol. l, s. 135-159). Hillsdale, NJ: Eribaum. Hamilton D.L. (1981b). Illusory correlation as a basis for stere- otyping. W: D.L. Hamilton (red.), Cognitwe Processes in Stereotyping and Intergroup Behavior. Hillsdale, NJ: Eri- baum. Hamilton D.L., Gifford R.K. (1976). Illusory correlation in interpersonal perception: A cognitwe basis of stereotypie judgments. „Journal of Experimental Social Psycho- logy", 12, 392-407. Hamilton D.L., Sherman S.J. (1989). Illusory correlations: Im- plications for stereotype theory and research. W: D. Bar-Tal, C.F. Graumann, A.W, Kruglanski, W. Stroebe (red.), Stereotypes and prejudice: Changing conceptions. New York: Springer-Verlag. Hamilton W.D. (1964). The genetical evolution of social beha- vior. „Journal of Theoretical Biology", 7, 1-52. Hansen C.H., Hansen R.D. (1988). Finding the face in the crowd: Ań anger superiority effect. „Journal of Personality and Social Psychology", 17, 917-924. Harackiewicz J.M. (1979). The effects of reward contingency and performance feedback on intrinsic motwation. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 1352-1363. Harackiewicz J.M. (1989). Performance evaluation and intrin- sic motwation processes: The effects of achievement orien- tatitin and rewards. W: D. Buss, N. Cantor (red.), Per- sonality psychology: Recent trends and emerging directions (s. 128-137). New York: Springer-Verlag. Hardin G. (1968). The tragedy of the commons. „Science", 162, 1243-1248. Harkins S.G., Szymanski K. (1987). Social loafing and social facilitation: Old winę in new botties. W: C. Hendrick (red.), Group processes and intergroup relations (Vol. 9, s. 167-188). Newbury Park, CA: Sagę. Harkness A.R., DeBono K.G., Borgida E. (1985). Personal involvement and strategies for making contingency judg- ments: A stake in the dating gamę makes a difference. „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 49, 22-32. Harries K.D., Stadler S.J. (1988). Heat and uiolence: Newfind- ings from Dallas fieid data, 1980-1981. „Journal of Ap- plied Social Psychology", 18, 129-138. Harris B. (1986). Reviewing 50 years ofthe psychology of social issues. „Journal of Social Issues", 42, 1-20. Harris M. (1974). Mediators between frustration and aggres- sion in a fieid experiment. „Journal of Experimental and Social Psychology", 10, 561-571. Harris M.B., Benson S.M., Hali C. (1975). The effects of con- fession on altruism. „Journal of Social Psychology", 96, 187-192. Hart D., Damon W. (1986). Developmental trends in self-un- derstanding. „Social Cognition", 4, 388-407. Hartshorne H., May M.A. (1929). Studies in the naturę of character: Studies in sernice and self-control (Vol. 2). New York: Macmillan. Harvey J.H., Flanary R., Morgan M. (1986). Vivid memories of vivid loves gone by. „Journal of Personal and Social Relationships", 3, 359-373. Hassebrauck M. (1988). Beauty is morę than „name" deep: Bibliografia 705 The effect of women's first names on ratings of physical attractiueness and personality atfributes. „Journal of Ap- plied Social Psychology", 18, 721-726. Hastie R. (1980). Memory for behauioral information that con- firms or contradicts a personality impression. W: R. Hastie, T.M. Ostrom, E.B. Ebbesen, R.S. Wyer, D.L. Hamilton, D.E. Carlston (red.). Person memory: The cognitive basis of social perception (s. 141-172). Hillsdale, NJ: Eribaum. Hastie R., Penrod S.D., Pennington N. (1983). Inside the jury. Cambridge MA: Harvard University Press. Hastorf A., Cantrii H. (1954). They saw a gamę: A case study. „Journal of Abnormal and Sodal Psychology", 49,129- 134. Hatfieid E. (1988). Passionate and companionate love. W: R.J. Sternberg, M.L. Barnes (red.), The psychology of love (s. 191-217). New Haven, CT: Yale University Press. Hatfieid E., Greenberger E., Traupmann ]., Lambert P. (1982). Eauity and sexual satisfaction in recently married couples. „Journal of Sex Research", 18, 18-32. Hatfieid E., Sprecher S. (1986a). Mirror, mirror: The import- ance of looks m everyday life. Albany: State University of New York Press. Hatfieid E., Sprecher S. (1986b). Measuring passionate love in intimate relationships. „Journal of Adolescence", 9, 383-410. Hatfieid E., Walster G.W. (1978). A new look at love. Read- ing, MA: Addison-Wesley. Hays R.B. (1984). The deyelopment and maintenance of friend- ship. „Journal of Sodal and Personal Relationships", l, 75-98. Hazan C., Shaver P. (1987). Romantic love conceptualized as an attachment process. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 52, 511-524. Hazelwood J.D., Olson J.M. (1986). Coyariation information, causal auestioning, and interpersonal behavior. „Journal of Experimental Social Psychology", 22, 276-291. Hearold S. (1986). A synthesis of 1043 effects of television on social behavior. W: G. Comstock (red.), Public com- munication and behavior (Vol. l). Orlando, FL: Aca- demic Press. Heider F. (1958). The psychology of interpersonal relations. New York: Wiley. Heniey N.M. (1977). Body politics: Power, sex, and nonverbal communication. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Hennessey B.A., Amabile T., Martinage M. (1989). Immu- nizing chiidren against the negatwe effects ofreward. „Con- temporary Educational Psychology", 14, 212-227. Hennessey B.A., Zbikowski S.M. (1993). Immunizing chiid- ren against the negatwe effects of reward: A further exam- ination of intrinsic motwation focus sessions. „Creatmty Research Journal", 6, 297-307. Henrick S.S., Henrick C. (1986). A theory and method ofloue. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 50, 392-402. Hepworth J.T., West S.G. (1988). Lynchings and the economy: A time-series reanalysis of Houland and Sears (1940). „Journal of Personality and Social Psychology", 55, 239-247. Hersch S.M. (1970). My Lai 4: A report on the massacre and its aftermath. New York: Vintage Books. Heunemann R.L., Shapiro L.R., Hampton M.C., Mitchell B.W. (1966). A longitudinal study of gross body composi- tion and body conformation and their association with food and actiyity in the teenage population. „American Journal of Clinical Nutrition", 18, 325-338. Hewstone M., Jaspars J. (1987). Covariation and causal at- tribution: A logical model of the intuitwe analysis of vari- ance. „Journal of Personality and Social Psychology", 53, 663-672. Higgins E.T. (1989). Knowledge accessibility and actiuation: Subjectwity and suffering from unconscious sources. W: J.S. Uleman, J.A. Bargh (red.), Unintended thought (s. 75-123). New York: Guilford Press. Higgins E.T., Bargh J.A. (1987). Social cognition and social perception. „Annuał Review of Psychology", 38, 369- 425. Higgins E.T., Rholes W.S., Jones C.R. (1977). Category ac- cessibility and impression formation. „Journal of Ex- perimental Social Psychology", 13, 141-154. Higgins R.L., Harris R.N. (1988). Strategie „alcohol" use: Drinking to self-handicap. „Journal of Social and Clinical Psychology", 6, 191-202. Hill C.T., Rubin Z., Peplau L.A. (1976). Breakups before mar- riage: The end of 103 affairs. „Journal of Social Issues", 32, 147-168. Hill M. (1982). Group versus indiuidual performance: Arę N + l heads better than one? „Psychological Bulletin", 91, 517- 539. Hippler H.J., Schwarz N., Sudman S. (red.) (1987). Social information processing and suruey methodology. New York: Springer-Verlag. Hobbes T. (1986, oryginał 1651). Leviathan. Harmonds- wonh, England: Penguin Press. Hoffman C., Lau I., Johnson D.R. (1986). The linguistic rela- tivity of person cognition: Ań English-Chinese comparison. „Journal of Personality and Social Psychology", 51, 1097-1105. Hollander E.P. (1958). Conformity, status, and idiosyncracy credits. „Psychological Review", 65, 117-127. Hollander E.P. (1960). Competence and conformity in the ac- ceptance of influence. „Journal of Abnormal and Sodal Psychology", 61, 361-365. Hollander E.P. (1985). Leadership and power. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), Handbook of social psychology (wyd. III, vol. 2, s. 485-537). New York: Pandom House. Holmes T.H., Rahe R.H. (1967). The social readjustment rating scalę. „Journal of Psychosomatic Research", 11, 213-218. Homans G.C. (1961). Social behavior: Its elementary forms. New York: Harcourt, Brace, & Worid: Hornstein H.A., LaKind E., Frankel G., Mannę S. (1975). Effects of knowledge about remote social events on prosocial 706 Bibliografia behavior, social conception, and mood. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 32, 1038-1046. Houston D.A., Fazio R.H. (1989). Biased processing as a func- tion of attitude accessibility: Making objectiye judgments subjectwely. „Social Cognition", 7, 51-66. Hovland C.I., Janis I.L., Kelley H.H. (1953). Communication and persuasion: Psychological studies of opinion change. New Haven, CT: Yale University Press. Hovland C.I., Lumsdaine A.A, Sheffieid F.D. (1949). Ex- periments on mass communication. Princeton, NJ: Prince- ton University Press. Hovland C.I., Sears R.R. (1940). Minor studies in aggression. VI: Correlation of lynchings with economic indices. „Jour- nal of Psychology", 9, 301-310. Hovland C.I., Weiss W. (1951). The influence of source credi- bility on communication effectweness. „Public Opinion Ouarterły", 15, 635-650. Huesmann L.R. (1982). Television yiolence and aggresswe be- havior. W: D. Peariy, L. Bouthilet, J. Lazar (red.), Tele- vision and behavior, Vol. 2: Technical reviews (s. 220-256). Washington, DC: National Institute of Mental Health. Huli J.G. (1981). A self-awareness model of the causes and effects of alcohol consumption. „Joumal of Abnormal and Social Psychology", 90, 586-600. Huli J.G., Young R.D. (1983). Self-consciousness, self-esteem, and success-failure as determinants of alcohol consumption in male social drinkers. „Joumal of Personality and Social Psychology", 44, 1097-1109. Hunt G.T. (1940). The wars of the Iroauois. Madison: Univer- sity of Wisconsin Press. Hunter J.E., Hunter R.F. (1984). The yalidity and utiiity of alternatwe predictors of job performance. „Psychological Bulletin", 96, 72-98. Hurley D., Allen B.P. (1974). The effect of the number ofpeople present in a nonemergency situation. „Journal of Sodal Psychology", 92, 27-29. Hutchinson R.R. (1983). The pain-aggression relationship and its expression in naturalistic settings. „Aggressive Beha- vior", 9, 229-242. Hyman J.J., Sheatsiey P.B. (1956; 1964). Attitudes toward desegregation. „Scientific American", 195(6), 35-39; 211(1), 16-23. Ickes W., Layden M.A. (1978). Attributional styles. W: J.H. Harvey, W. Ickes, R.F. Kidd (red.), New directions m attribution research (Vol. 2, s. 119-152). Hillsdale, NJ: Eribaum. Ickes W., Patterson M.L„ Rajecki D.W., Tanford S. (1982). Behayioral and cognitive conseauences of reciprocal versus compensatory responses to preinteraction expectancies. „So- cial Cognition", l, 160-190. Ickes W., Robertson E., Tooke W., Teng G. (1986). Natu- ralistic social cognition: Methodology, assessment, and vali- dation. „Journal of Personality and Social Psychology", 51, 66-82. Ingham A.G., Levinger G., Graves ]., Peckham V. (1974). The Ringelmann effect: Studies of group size and group performance. „Journal of Experimental Social Psycho- logy", 10, 371-384. Ińsko CA., Schopler J., Hoyle R.H., Dardis G.J., Graetz K.A. (1990). Indwidual-group discontinuity as a function offear and greed. „Journal of Personality and Sodal Psy- chology", 58, 68-79. Isen A.M. (1987). Positwe affect, cognitive processes, and social behavior. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimen- tal social psychology (Vol. 21, s. 203-253). New York: Academic Press. Isen A.M., Levin P.A. (1972). Effect offeeling good on helping: Cookies and kindness. „Journal of Personality and Social Psychology", 21, 384-388. Isenberg D.J. (1986). Group polarization: A critical reuiew and meta-analysis. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 50,1141-1151. Izard C. (1969). The emotions and emotion constructs in per- sonality and culture research. W: R.B. Cattell (red.), Hand- book of modern personality theory (s. 496-510). Chicago: Aldine. Izard C. (1977). Human emotions. New York: Plenum. Jackson J.M., Williams K.D. (1985). SociaJ łoafing on difficult tasks: Working collectwely can improye performance. „Jour- nal of Personality and Sodal Psychology", 49, 937-942. Jacobs P., Landau S. (1971). To serue the devil (Vol. 2, s. 71). New York: Vintage Books. Jacobson M., Hacker G. (1985, May 6). The case for curbing alcohol advertising. „Broadcasting", s. 19. Jacobson N.S„ Wałdron H., Moore D. (1980). Toward a be- havioral profile of marital distress. „Journal of Consulting and Clinical Psychology", 48, 696-703. James W. (1890). The principles of psychology. New York: Holt. James W. (1910). The principles of psychology (Vol. 1-2). Lon- don: Macmillan. „Jammy mań" actor's plight. (1988, October 18). „New York Times", s. A25. Janis I.L. (1967). Effects of fear arousal on attitude change: Recent developments in theory and experimental research. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 3, s. 166-224). New York: Academic Press. Janis I.L. (1972). Yictims of groupthink. Boston: Houghton Miffiin. Janis I.L. (1982). Groupthink (wyd. II). Boston: Houghton Mifflin. Janoff-Bulman R., Timko C., Carli L.L. (1985). Cognitive biases in blaming the victim. „Journal of Experimental Sodal Psychology", 21, 161-177. Jeavons C.M., Taylor S.P. (1985). The control of alcohol re- lated aggression: Redirecting the inebriate's attention to socially appropriate conduct. „Aggressive Behavior", 11, 93-101. Jecker ]., Landy D. (1969). Liking a person as a function of doing him a favor. „Human Relations", 22, 371-378. Jellison J.M., Riskind J.A. (1970). A social comparison of abil- Bibliografia 707 ities interpretation of risk-taking behavior. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 15, 375-390. Jennings D.J., Amabile T.M , Ross L. (1982). Informal co- yariation assessment: Data-based versus theory-based judg- ments. W: D. Kahneman, P. Skwic, A. Tversky (red.), Judgment under uncertainty: Heuristics and biases (s. 211- 230). New York: Cambridge University Press. Jepson C., Chaiken S. (1990). Chronić issue-specific fear in- hibits systematic processing of persuaswe communications. „Journal of Social Behavior and Personality", 5, 61-84. Job R.F.S (1988). Effectwe and ineffectwe use of fear in health promotion campaigns. „American Journal of Public Health", 78, 163-167. Johnson B.T., Eagły A.H. (1989). Effects of involvement on persuasion: A meta-analysis. „Psychological Bulletin", 106. 290-314. Johnson B.T., Eagły A.H. (1990). Involvement and persuasion: Types, traditions, and evidence. „Psychological Bulletin", 107. 375-384. Johnson D.M. (1945). The phantom anesthetist of Mattoon: A fieid study of mass hy sterta. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 40, 175-186. Johnson D.W., Johnson R.T. (1987). Learning together and alone: Cooperatwe, competitwe, and indwidualistic learning (wyd. II). Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Johnson D.W., Johnson R.T. (1989). A meta-analysis of co- operatwe, competitwe, and indwidualistic goal structures. Hillsdale, NJ: Eribaum. Johnson L.B. (1971). The yantage point: Perspectwes of the presidency, 1963-69. New York: Holt, Rinehart, & Win- ston. Johnson M.K., Hashtroudi S., Lindsay D.S. (1993). Source monitoring. „Psychological Bulletin", 114, 3-28. Johnson R.D., Downing R.L. (1979). Deindwiduation and yalence of cues: Effects of prosocial and antisocial behavior. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 1532-1538. Johnson T.E., Rule B.G. (1986). Mitigating circumstance in- formation, censure, and aggression. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 50, 537-542. Jones C., Aronson E. (1973). Attribution of fault to a rape yictim as afunction ofthe respectability ofthe yictim. „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 26, 415-419. Jones E., Kohier R. (1959). The effects of plausibility on the learning of controversial statements. „Journal of Abnor- mal and Social Psychology", 57, 315-320. Jones E.E. (1964). Ingratiation: A social psychological analysis. New York: Appleton-Century-Crofts. Jones E.E. (1979). The rocky road from acts to dispositions. „American Scientist", 34, 107-117. Jones E.E. (1990). Interpersonal perception. New York: Free- man. Jones E.E., Berglas S. (1978). Control of attributions about the self through self-handicapping strategies: The appeal of al- cohol and the role of underachieyement. „Personality and Social Psychology Bulletin", 4, 200-206. Jones E.E., Davis K.E. (1965). From acts to dispositions: The attribution process in social psychology. W: L. Berkowitz (red.), Adyances in experimental social psychology (Vol. 2, s. 219-266). New York: Academic Press. Jones E.E., Davis K.E., Gergen K. J. (1961). Role playing vari- ations and their informational value for person perception. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 63,302- 310. Jones E.E., Gergen K.J., Jones R.G. (1963). Tactics of ingrati- ation among leaders and subordinates in a status hierarchy. „Psychological Monographs", 77 (3, No. 566). Jones E.E., Harris V.A. (1967). The attribution of attitudes. „Journal of Experimental Social Psychology", 3, 1-24. Jones E.E., McGillis D. (1976). Correspondent inferences and the attribution cube: A comparatwe reappraisal. W: J.H. Harvey, W.J. Ickes, R.F. Kidd (red.), New directions in attribution research (Vol. l, s. 389-420). Hillsdale, NJ: Eribaum. Jones E.E., Nisbett R.E. (1972). The actor and the obseruer: Dwergent perceptions of the causes of behavior. W: E.E. Jones, D.E. Kanouse, H.H. Kelley, R.E. Nisbett, S. Va- lins, B. Weiner (red.), Attribution: Percewing the causes of behavior (s. 79-94). Morristown, NJ: Generał Learning Press. Jones E.E., Pittman T.S. (1982). Toward a general theory of strategie self-presentation. W: J. Suls (red.), Psychological perspectwes on the self (s. 231-262). Hillsdale, NJ: Eri- baum. Jones E.E., Rhodewalt F., Berglas S., Skelton J.A. (1981). Effects of strategie self-presentation on subseauent self-es- teem. „Journal of Personality and Social Psychology", 41, 407-^21. Jones E.E., Rock L., Shaver K.G., Goethals G.R., Ward L.M. (1968). Pattern of performance and ability attribution: Ań unexpected primacy effect. „Journal of Personality and Social Psychology", 10, 317-340. Jones E.E., Sigall H. (1971). The bogus pipeline: A new para- digm for measuring affect and attitude. „Psychological Bulletin", 76, 349-364. Jones E.E., Wortman C.B. (1973). Ingratiation: Ań attribu- tional approach. Morristown, NJ: Generał Learning Press. Josephson W.D. (1987) Television molence and chiidrens ag- gression: Testing the priming, social script, and disinhibi- tion prediction. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 53, 882-890. Judd C.M., Park B. (1988). Out-group homogeneity: fudg- ments of yariability at the indwidual and group levels. „Journal of Personality and Social Psychology", 54, 778-788. Jussim L. (1986). Self-fulfilling prophecies: A theoretical and integratiye review. „Psychological Review", 93, 429-445. Kahn M. (1966). The physiology of catharsis. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 3, 278-298. Kahneman D., Tversky A. (1973). On the psychology of pre- diction. „Psychological Review", 80, 237-251. 708 Bibliografia Kahneman D., Tversky A. (1983). Can irrationality be intel- ligently discussed? „The Behavioral and Brain Sciences", 6, 509-510. Kalick S.M. (1977). Plastic surgery, physical appearance, and person perception. Nie publikowane, Harvard Univer- sity. Kalven H., ]r., Zeisel H. (1966). The American jury. Boston: Littie, Brown. Karabenick S.A., Lerner R.M., Beecher M.D. (1973). Relation of political affiliation to helping behavior on Election Day, November 7, 1972. „Journal of Sodal Psychology", 91, 223-227. Karlins M., Coffman T.L., Walters G. (1969). On the fading of sociał stereotypes: Studies in three generations of college students. „Journal of Personality and Sociał Psycho- logy", 13, 1-16. Kassarjian H., Cohen J. (1965). Cognitwe dissonance and con- sumer behavior. „California Management Review", 8, 55-64. Katz A.M., Hill R. (1958). Residential propinauity and marital selection: A review of theory, method, and fact. „Marriage and Famiły Living", 20, 237-335. Katz D. (1960). The functional approach to the study of atti- tudes. „Public Opinion Quarterly", 24, 163-204. Katz D., Brały K.W. (1933). Racial stereotypes of 100 college students. „Journal of Abnormal and Sociał Psycho- logy", 28, 280-290. Kauffman D.R., Steiner I.D. (1968). Conformity as an ing- ratiation techniaue. „Journal of Experimental Sodal Psy- chology", 4, 404-414. Kelley H.H. (1950). The warm-cold yariable in first impress- ions of persons. „Journal of Personality", 18, 431-439. Kelley H.H. (1955). The two functions of reference groups. W: G.E. Swanson, T.M. Newcomb, E.L. Hartley (red.), Readings m social psychology (wyd. III, s. 410-414). New York: Holt. Kelley H.H. (1967). Attribution theory in social psychology. W: D. Levine (red.), Nebraska symposium on motiuation (Vol. 15, s. 192-238). Lincoln: University of Nebraska Press. Kelley H.H. (1972). Attribution m social interaction. W: E.E. Jones, D.E. Kanouse, H.H. Kelley, R.E. Nisbett, S. Va- lins, B. Weiner (red.), Attribution: Percewing the causes of behavior (s. 1-26). Morristown, NJ: Generał Learning Press. Kelley H.H. (1983). Love and commitment. W: H.H. Kelley, E. Berscheid, A. Christensen, J.H. Harvey, T.L. Huston, G. Levinger, E. McCIintock, L.A. Peplau, D.R. Peterson (red.), Close relationships (s. 265-314). New York: Free- man. Kelley H.H., Stahelski A.J. (1970). Social interaction basis of cooperator's and competitor's beliefs about others. „Journal of Personality and Social Psychology", 16, 66-91. Kelley H.H., Thibaut J.W. (1978). Interpersonal relations: A theory of interdependence. New York: Wiley. Kelly J.G., Person J.E„ Holtzman W.H. (1958). The meas- urement of attitudes toward the Negro in the South. „Jour- nal of Social Psychology", 48, 305-312. Kenny D.A., La Voie L. (1982). Reciprocity of intepersonal attraction: A confirmed hypothesis. „Social Psychology Quarterly", 45, 54-58. Kenny D.A., Nasby W. (1980). Splitting the reciprocity corre- lation. „Journal of Personality and Social Psychology", 38, 249-256. Kenrick D.T, MacFarlane S.W. (1986). Ambient temperaturę and horn honking: A fieid study of the heat/aggression re- lationship. „Environment and Behavior", 18, 179-191. Kerckhoff A.C., Back K.W. (1968). The June bug: A study ofhysterical contagion. New York: Appleton-Century— Crofts. Kerckhoff A.C., Davis K.E. (1962). Value consensus and need complementarity in matę selection. „American Sociologi- cal Review", 27, 295-305. Key W.B. (1973). Subliminal seduction. Englewood Cliffs, NJ: Signet. Key W.B. (1989). Agę of manipulation: The con in confidence and the sin in sincere. New York: Holt. Kiesler C.A., Kiesler S.B. (1969). Conformity. Reading, MA: Addison-Wesley. Kihistrom J.F. (1987). The cognitwe unconscious. „Science", 237, 1445-1452. Killen J.D. (1985). Preuention of adolescent tobacco smoking: The social pressure resistance training approach. „Journal of Child Psychology and Psychiatry", 26, 7-15. Killian L.M. (1964). Social mauements. W: R.E.L. Farris (red.), Handbook of modern sociology (s. 426-455). Chi- cago: Rand McNally. Kim M.P., Rosenberg S. (1980). Comparison of two structural models of implicit personality theory. „Journal of Person- ality and Sodal Psychology", 38, 375-389. Kinder D.R., Sears D.O. (1981). Prejudke and politics: Sym- bolic racism versus racial threats to the good life. „Journal of Personality and Social Psychology", 40, 414-431. King A.S. (1971, September). Self-fulfilling prophecies in training the hard-core: Supervisors' expectations and the underpriyileged workers performance. „Social Science Quarterly", s. 369-378. Kipnis D.M (1957). Interaction between members of bomber crews as a determinant of sociometric choice. „Human Re- lations", 10, 263-270. Knapp M.L. (1980). Essentials of nonverbal communication. New York: Holt, Rinehart, & Winston. Knapp M.L., Comadena M.E. (1979). Telling it like it isn't: A review of theory and research on deceptwe communica- tions. „Human Communication Research", 5, 270-285. Knox R., Inkster J. (1968). Postdecision dissonance at post time. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 8, 319-323. Kobak R.R., Hazan C. (1991). Attachment in marriage: Effects of security and accuracy of working models. „Journal of Personality and Social Psychology", 60, 861-869. Koditz T.A., Arkin R.M. (1982). Ań impression management Bibliografia 709 interpretation of the self-handicapping strategy. „Journal of Personality and Social Psychology", 43, 492-502. Koestler A. (1959). The initiates. W: R. Crossman (red.), The god that failed. New York: Bantam. Kogan N., Doise W. (1969). Effects of anticipated delegare status on leuel of risk taking in smali decision making groups. „Acta Psychologica", 29, 228-243. Kogan N., Waliach M.A. (1964). Risk-taking: A study in cog- nition and personality. New York: Holt. Kohn A. (1986). No contest. Boston: Houghton Miffiin. Kolb D.A., Rubin I.M., Mcintyre J.M. (1984). Organiza- tional psychology: Ań experiential approach to organiza- tional behavior (wyd. IV). Englewood Cliffs, NJ: Pren- tice Hali. Koriat A., Lichtenstein S., Fischhoff B. (1980). Reasons for confidence. „Journal of Experimental Psychology: Human Learning and Memory", 6, 107-118. Korte C. (1980). Urban-nonurban differences in social behavior and social psychological models of urban impact. „Journal of Social Issues", 36, 29-51. Kramer G.P., Kerr N.L., Carroll J.S. (1990). Pretrial publicity, judicial remedies, and jury bias. „Law and Human Be- havior", 14, 409-138. Krantz D.S., Grunberg N.E., Baum A. (1985). Health psy- chology. „Annuał Review of Psychology", 36, 349-383. Krauss R.M., Deutsch M. (1966). Communication in inter- personal bargaining. „Journal of Personality and Social Psychology", 4, 572-577. Krauss R.M., Freedman J.L„ Whitcup M. (1978). Fieid and laboratory studies of littering. „Journal of Experimental Social Psychology", 14, 109-122. Kremer J.F., Stephens L. (1983). Attributions and arousal as mediators of mitigation's effects on retaliation. „Journal of Personality and Social Psychology", 45, 335-343. Kressel K., Pruitt D.G. (1989). A research perspectwe on the mediation of social conflict. W: K. Kressel, D.G. Pruitt (red.), Mediation research: The process and effectweness of third party interuention (s. 394-435). San Francisco: Jos- sey-Bass. Krosnick J.A., Abelson R.P. (1991). The case for measuring attitude strength in surueys. W: J. Tanur (red.), Questions about survey auestions (s. 177-203). New York: Russell Sagę. Krosnick J.A., Alwin D.F. (1989). Aging and susceptibility to attitude change. „Journal of Personality and Social Psychology", 57, 416-ł25. Kruglanski A.W. (1989). The psychology ofbeing „right": The problem of accuracy in social perception and cognition. „Psychological Bulletin", 106, 395^109. Kruglanski A.W., Freund T. (1983). The freezing and un- freezing of lay-inferences: Effects on impressional primacy; ethnic stereotyping, and numerical anchoring. „Journal of Experimental Social Psychology", 19, 448-468. Kruglanski A.W., Mayseless O. (1990). Ciassic and current social comparison research: Expanding the perspectwe. „Psychological Bulletin", 108, 195-208. Kuhn T.S. (1962). The structure of scientific reuolutions. Chi- cago: University of Chicago Press. Kulik }., Brown R. (1979). Frustration, attńbution of blame, and aggression. „Journal of Experimental Social Psycho- logy", 15, 183-194. Kunda Z. (1990). The case for motwated reasoning. „Psycho- logical Bulletin", 108, 480-498. Kunda Z., Nisbett R.E. (1986). The psychometrics ofeyeryday life. „Cognitive Psychology", 18, 195-224. Kunz P.R., Woolcott M. (1976). Season's greetings: From my status to yours. „Social Science Research", 5, 269-278. Kuo Z.Y. (1961): Genesis of the cafs response to the rat. W: Instinct (s. 24). Princeton, NJ: Van Nostrand. Kuusinen J. (196). Factorial mva.ria.nce of personality ratings. „Scandinavian Journal of Psychology", 10, 33-44. Kuykendall D., Keating J.P. (1990). Altering thoughts and judgments through repeated association. „British Journal of Social Psychology", 29, 79-86. Kytle C. (1969). Ghandi, soldier o f nonyiolence: His effect on India and the worid today. New York: Grosset & Duniap. Laird J.D. (1974). Self-attribution of emotion: The effects of expressive behavior on the auality of emotional experience. „Journal of Personality and Social Psychology", 33, 475-ł86. Laird J.D., Bressier C. (1992). The process of emotional ex- perience: A self-perception theory. W: M.S. Ciark (red.), Review of personality and social psychology (s. 213-234). Newbury Park, CA: Sagę. Lamm H., Kogan N. (1970). Risk taking in the context of intergroup negotiation. „Journal of Experimental Social Psychology", 6, 351-363. Lamm H., Schaude E., Trommsdorff G. (1971). Risky shift as a function of group members' value of risk and need for approval. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 20, 430-435. Lammers H.B., Becker L.A. (1980). Distraction: Effects on the percewed extremity ofa communication and on Cognitive responses. „Personality and Social Psychology Bul- letin", 6,261-266. Landers A. (1973). Syndicated newspaper column. Aprii 8, 1969. Cyt. za: L. Berkowitz, The case for bottiing up rage. „Psychology Today", September, s. 24-31. Langer E.J. (1975). The illusion of control. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 32, 311-328. Langer E.J. (1989). Minding matters: The consecjuences of mindlessness-mindfulness. W: L. Berkowitz (red.), Advan- ces in experimental social psychology (Vol. 22, s. 137-174). San Diego, CA: Academic Press. Langer E.J., Blank A., Chanowitz B. (1978). The mindlessness of ostensibly thoughtful action: The role of „placebic" in- formation in interpersonal interaction. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 36, 635-642. Langer E.J., Rodin J. (1976). The effects ofchoice and enhanced personal responsibility for the aged: A fieid experiment. „Journal of Personality and Social Psychology", 34, 191-198. duction and overview. „Journal of Experimental Sodal Psychology", Supplement l, 1-5. Łatane B. (1981). The psychology of social impact. „American Psychologist", 36, 343-356. Łatane B. (1987). From student to colleague: Retracing a de- cade. W: N.E. Grunberg, R.E. Nisbett, J. Rodin, J.E. Singer (red.), A distinctwe approach to psychological re- search: The influence of Stanicy Schachter (s. 66-86). Hilis- dale, NJ: Eribaum. Łatane B., Dabbs J.M. (1975). Sex, group size, and helping m three cities. „Sociometry", 38, 108-194. Łatane B., Darley J.M. (1968). Group inhibition of bystander interuention. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 10, 215-221. Łatane B., Darley J.M (1970). The unresponswe bystander: Why doesnt hę help? Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Łatane B., Nida S. (1981). Ten years of research on group size and helping. „Psychological Bulletin", 89, 308-324. Łatane B., Williams K., Harkins S. (1979). Many hands mąkę light work: The causes and conseauences of social loafing. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 37, 822-832. Łatane B., Wolf S. (1981). The social impact of majorities and minorities. „Psychological Review", 88, 438—453. Lau R.R., Russell D. (1980). Attributions in the sports pages: A fieid test of some current hypotheses about attribution research. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 39, 29-38. Laughlin P.R. (1980). Social combination processes of cooper- ative problem-solving groups as verbal intellectwe tasks. W: M. Fishbein (red.), Progress in social psychology (Vol. l, s. 127-155). Hillsdale, NJ: Eribaum. Lazarsfeid P. (red.). Radio and the printed page. New York: Duell, Sloan & Pearce. Lazarus R.S. (1966). Psychological stress and the coping pro- cess. New York: McGraw-Hill. Lazarus R.S., Folkman S. (1984). Stress, appraisal, and cop- ing. New York: Springer-Verlag. LeBon G. (1895). The crowd. London: F. Unwin. Lee D. (1959). Freedom and culture. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Lee J.A. (1973). The colors of love: Ań exploration of the ways of loving. Don Mills, Ontario: New Press. Lee J.A. (1977). A typology of styles of loving. „Personality and Social Psychology Bulletin", 3, 173-182. Lee J.A. (1988). Lcme-styles. W: R.J. Sternberg, M.L. Bames (red.), The psychology of love (s. 38-67). New Haven, CT: Yale University Press. Lehman D.R., Lempert R.O., Nisbett R.E. (1988). The effects "-T-'-^';'--, 181-197. Leishman K. (1987, February). Heterosexuals and AIDS. „The Atlantic Monthly". Leo J. (1991, July 15). Hostiiity among the ice cubes. „U.S. Worid and News Reports", s. 18. Lepper M.R., Greene D. (1978). The hidden costs of reward. Hillsdale, NJ: Eribaum. Lepper M.R., Greene D., Nisbett R.E. (1973). Undermining children's intrinsic interest with extrinsic reward: A test of the overjustification hypothesis. „Journal of Personality and Social Psychology", 28, 129-137. Lerner M.J. (1980). The belief in a just worid: A fundamental decision. New York: Plenum. Lerner M.J., Simmons C.H. (1966). Obseruers' reaction to the innocent uictim: Compassion or rejection? „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 4, 203-210. Leung K. (1987). Some determinantę of reactions to •procedura} models far conflict resolution: A cross-national study. „Journal of Personality and Social Psychology", 53, 898-908. Leventhal H. (1970). Findings and theory in the study of fear communications. W: L. Berkowitz (red.), Advances in ex- perimental social psychology (Vol. 5, s. 119-186). New York: Academic Press. Leventhal H., Watts J.C, Pagano F. (1967). Effects of fear and instructions on how to cope with danger. „Journal of Personality and Social Psychology", 6, 313-321. Levi P. (1986). Suruwal m Auschwitz; and The Reawakening: Two memoirs. New York: Summit Books. Levine J.M., Russo E.M. (1987). Majority and minority in- fluence. W: C. Hendrick (red.), Group processes: Review of personality and social psychology (Vol. 8, s. 13-54). Newbury Park, CA: Sagę. Levine R.A., Campbell D.T. (1972). Ethnocentrism: Theories of Conflict, Ethnic Attitudes, and Group Behavior. New York: Wiley. Levinger G. (1964). Notę on need complementarity in marriage. „Psychological Bulletin", 61, 153-157. Levinger G., Senn D.J., Jorgensen B.W. (1970). Progress to- ward permanence in courtship: A test ofthe Kerckhoff-Davis hypothesis. „Sodometry", 33, 427-433. Levitas M. (1969). America in crisis. New York: Holt, Rine- hart, & Winston. Levy J.S., Morgan T.C. (1984). The freauency and seriousness of war: Ań inverse relationship? „Journal of Conflict Res- olution", 28, 731-749. Levy S. (1979). Authoritarianism and information processing. „Bulletin of the Psychonomic Sodety", 13, 240-242. Levy-Leboyer C. (1988). Success and failure in applying psy- chology. „American Psychologist", 43, 779-785. Bibliografia 711 Lewicki P. (1986). Nonconscious social information processing. Orlando, FL: Academic Press. Lewin K. (1943). Defining the „fieid at a given time". „Psy- chological Review", 50, 292-310. Lewin K. (1948). Resoimng social conflicts: Selected papers m group dynamics. New York: Harper. Lewin K. (1951). Problems of research in social psychology. W: D. Cartwright (red.), Fieid theory m social science (s. 155-169). New York: Harper & Rów. Lewis C.S. (1952). Merę Christianity. New York: Macmillan. Lewis M. (1986). Origins of self-knowledge and indiyidual dif- ferences in early self-recognition. W: J. Suls, A.G. Green- wald (red.), Psychological perspectwes on the self (Vol. 3, s. 55-78). Hillsdale, NJ: Eribaum. Lewis M., Brooks J. (1978). Self-knowledge and emotional de- yelopment. W: M. Lewis, L. Rosenblum (red.), The de- yelopment of affect (s. 205-226). New York: Plenum. Leyens J.P., Camino L., Parkę R.D., Berkowitz L. (1975). Effects of movie yiolence on aggression m a fieid setting as a function of group dominance and cohesion. „Journal of Personality and Social Psychology", 32, 346-360. Lichtenstein S., Fischhoff B., Phillips L.D. (1982). Calibration of probabilities: The siatę of the art to 1980. W: D. Kahne- man, P. Slovic, A. Tversky (red.), Judgment under un- certainty: Heuristics and biases (s. 306-334). New York: Cambridge University Press. Liebert R.M., Baron R.A. (1972). Some immediate effects of televised uiolence on chiidrens behavior. „Developmental Psychology", 6, 469-475. Lindsay D.S., Johnson M.K. (1989). The eyewitness sugges- tibility effect and memory for source. „Memory and Cog- nition", 17, 349-358. Lindsay R.C.L., Wells G.L. (1985). Improying eyewitness identifications from lineups: Simultaneous yersus seauential lineup presentation. „Journal of Applied Psychology", 70, 556-564. Lindsay R.C.L., Wells G.L., Rumpel C.M. (1981). Can people detect eyewitness-identification accuracy within and across situations? „Journal of Applied Psychology", 66, 79-89. Lindskold S. (1978). Trust development, the GRIT proposal, and the effect of conciliatory acts on conflict and cooperation. „Psychological Bulletin", 85, 772-793. Lindskold S., Hań G. (1988). GRFT as a foundation for inte- gratiye bargaining. „Personality and Social Psychology Bulletin", 14, 335-345. Linville P.W., Fischer G.W., Salovey P. (1989). Percewed distńbutions of characteristics of in-group and out-group members: Empirical evidence and a computer simulation. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 57, 165-188. Linz D., Donnerstein E., Penrod S. (1984). The effects of multiple exposure to filmed violence against women. „Jour- nal of Communication", 34, 130-137. Linz D., Donnerstein E., Penrod S. (1988). Effects oflongterm exposure to yiolent and sexually degrading depictions of women. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 55, 758-768. Littiepage G.E. (1991). Effects of group size and task charac- teristics on group performance: A test of Steiner's model. „Personality and Social Psychology Bulletin", 17, 449- 456. Livesley W.J., Bromley D.B. (1973). Person perception in childhood and adolescence. New York: Wiley. Lioyd S.A., Cate R.M. (1985). The developmental course of conflict in dissolution of premarital relationships. „Journal of Social and Personal Relationships", 2, 179-194. Lioyd Morgan C. (1961, oryginał 1930). C. Lioyd Morgan. W: C. Murchison (red.), History of psychology in auto- biography (Vol. 2, s. 237-264). New York: Russell & Rus- sell. Loftus E.F. (1979). Eyewitness testimony. Cambridge, MA: Harvard University Press. Loftus E.F., Hoffman H.G. (1989). Misinformation and mem- ory: The creation of new memories. „Joumal of Ex- perimental Psychology: Generał", 118, 100-104. Loftus E.F., Loftus G.R., Messo J. (1987). Some facts about „weapons focus". „Law and Human Behavior", 11, 55- 62. Loftus E.F., Miller D.G., Burns H.J. (1978). Semantic inte- gration of uerbal information into a uisual memory. „Jour- nal of Experimental Psychology: Human Learning and Memory", 4, 19-31. Loftus E.F., PalmerJ.C. (1974). Reconstruction of automobile destruction: Ań example of the interaction between language and memory. „Journal of Verbal Learning and Verbal Behavior", 13, 585-589. London P. (1970). The rescuers: Motwational hypotheses about Christians who saved Jews from the Nazis. W; J.R. Ma- caulay, L. Berkowitz (red.), Altruism and helping beha- vior (s. 241-250). New York: Academic Press. Lord C.G., Lepper M.R., Preston E. (1984). Considering the opposite: A correctiye strategyfor social judgment. „Journal of Personality and Social Psychology", 47, 1231-1243. Lord C.G., Ross L., Lepper M. (1979). Biases assimilation and attitude polarization: The effects of prior theories on subseauently considered evidence. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 2098-2109. Lorę R.K., Schultz L.A. (1993). Control ofhuman aggression. „American Psychologist", 48, 16-25. Lorenz K. (1966). On aggression (M. Wilson, tłum.). New York: Harcourt, Brace, & World. Lott A.J., Lott B.E. (1961). Group cohesweness, communication level, and conformity. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 62, 408^12. Lott A.J., Lott B.E. (1974). The role of reward in the formation of positwe interpersonal attitudes. W: T. Huston (red.), Foundations of interpersonal attraction. New York: Aca- demic Press. Lowry D.T., Love G., Kirby M. (1981). Sex on the soap operas: Patterns of intimacy. „Journal of Communication", 31, 90-96. 712 Bibliografia Lykken D.T. (1984). Polygraphic interrogation. „Naturę", 307, 681-684. Lynn M., Shurgot B.A. (1984). Responses to lunety hearts ad- yertisements: Effects of reported physical attractweness, physiaue, and coloration. „Personality and Social Psycho- logy Bulletin", 10, 349-357. Lysak H., Rule B.G., Dobbs A.R. (1989). Conceptions of ag- gression: Prototypes or defining features? „Personality and Social Psychology Bulletin", 15, 233-243. Maass A., Ciark R.D. III. (1984). Hidden impact of minorities: Fifteen years of research. „Psychological Bulletin", 95, 428-450. Maccoby E.E., Jacklin C.N. (1974). The psychology of sex dif- ferences. Stanford, CA: Stanford University Press. MacCoun R.J. (1989). Experimental research on jury decision- making. „Sdence", 244, 1046-1050. Maciean N. (1983). A river runs through it. Chicago: Univer- sity of Chicago Press. Madaras G.R., Bem D.J. (1968) Risk and conseryatism in group decision making. „Journal of Experimental Social Psychology", 4, 350-366. Maier N.R.F., Solem A.R. (1952). The contńbution of a dis- cussion leader to the auality o f group thinking: The effectiye use ofminority opinions. „Human Relations", 5, 277-288. Main M., Kapłan N., Cassidy J. (1985). Secuńty in infancy, childhood, and adulthood: A move to the level of repre- sentation. W: T. Bretherton, E. Waters (red.), Growing points of attachment theory and research. „Monographs of the Society for Research on Child Development", 50, 66-104. Major B. (1980). Information acauisition and artribution pro- cess. „Journal of Personality and Social Psychology", 39, 1010-1023. Malamuth N.M. (1981). Rape fantasies as a function of expo- sure to yiolent sexual stimuli. „Archiyes of Sexual Beha- vior", 10, 33-47. Malamuth N.M. (1986). Predictors of naturalistic sexual ag- gression. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 50, 953-962. Malamuth N.M., Briere J. (1986). Sexual yiolence in the media: Indirect effects on aggression against women. „Jour- nal of Social Issues", 42(3), 75-92. Malamuth N.M., Check ]., Briere J. (1986). Sexual arousal in response to aggression: Ideological, aggresswe, and sexual correlates. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 50, 330-350. Malamuth N.M., Donnerstein E. (1983). The effects of ag- gressive-pornographic mass media stimuli. W: L. Berko- witz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 15, s. 103-136). New York: Academic Press. Malpass R.S., Devine P.G. (1981). Eyewitness identification: Lineup instructions and the absence of the offender. „Jour- nal of Applied Psychology", 66, 482-489. Mandler G. (1975). Mind and emotion. New York: Wiley. Maracek ]., Mettee D.R. (1972). Auoidance of continued suc- cess as a function of self-esteem, level of esteem certainty, and responsibility for success. „Journal of Personality and Social Psychology", 22, 90-107. Markus H. (1977). Self-schemata and processing information about the self. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 35, 63-78. Markus H. (1980). The self in thought and memory. W: D.H. Wegner, R.R. Vallacher (red.), The self in social psycho- logy (s. 102-130). New York: Oxford University Press. Markus H., Kitayama S. (1991). Culture and the self: Impli- cations for cognition, emotion, and motwation. „Psycho- logical Review", 98, 224-253. Markus H., Nurius P. (1986). Possible selves. „American Psychologist", 41, 954-969. Markus H., Sentis K. (1982). The self in social information processing. W: J. Suls (red.), Psychological perspectiyes on the self (Vol. l, s. 41-70). Hillsdale, NJ: Eribaum. Markus H., Zajonc R.B. (1985). The cognitwe perspectwe in social psychology. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), Handbook of social psychology (Vol. l, s. 137-230). Hills- dale, NJ: Eribaum. Marlowe D., Gergen K.J. (1970). Personality and social be- hauior. W: K.J. Gergen, D. Marlowe (red.), Personality and social behavior (s. 1-75). Reading, MA: Addison- -Wesley. Marshall G.D., Zimbardo P.G. (1979). Affectwe conseauences of inadeauately explained physiological arousal. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 970-988. Masłach C. (1979). Negative emotional biasing of unexplained arousal. „Journal of Personality and Social Psychology", 37, 953-969. Mayfieid E.C. (1964). The selection interuiew. A re-evaluation of published research. „Personnel Psychology", 17, 239- 260. McAlister A., Perry C., Killen J., Slinkard L.A., Maccoby N. (1980). Pilot study o f smoking, alcohol, and drug abuse prevention. „American Journal of Public Health", 70, 719-721. McArthur L. (1972). The hozv and what of why: Some deter- minants and conseauences of causal attribution. „Journal of Personality and Social Psychology", 22, 171-193. McArthur L.Z. (1990). Social perception. Pacific Grove, CA: Brooks/Cole. McArthur L.Z., Baron R.M. (1983). Toward an ecological the- ory of social perception. „Psychological Review", 90,215- 238. McArthur L.Z., Resko G.B. (1975). The portrayal of men and •women in American teleyision commercials. „Journal of Social Psychology", 97, 209-220. McCallum D.M., Harring K., Gilmore R., Drenan S., Chase J., Ińsko C.A., Thibaut J. (1985). Competition between groups and between indwiduals. „Journal of Experimental Social Psychology", 21, 301-320. McCann S.J.H. (1992). Altematwe formulas to predict the greatness of U.S. presidents: Personological, situational, and zeitgeist factors. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 62, 469-479. Bibliografia 713 McCarthy J.F., Kelly B.R. (1978). Agressiye behayior and its effect on preformance over time m ice hockey athletes: Ań archwal study. „International Journal of Sport Psycho- log/', 9, 90-96. McCauley C. (1989). The naturę of socjal influence in group- think: Compliance and intemalization. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 57, 250-260. McCIelland D.C. (1975). Power: The inner experience. New York: Irvington. McCIintock C.G., Liebrand W.B.G. (1988). Role of interde- pendence structure, indwidual value orientation, and an- other's strategy m social decision making: A transforma- tional analysis. „Journal of Personality and Social Psychology", 55, 396^109. McCIoskey M., Zaragoza M. (1985). Misleading prostevent information and memory for events: Arguments and evi- dence against memory impairment hypotheses. „Journal of Experimental Psychology: Generał", 114, 1-16. McConahay J.B. (1981). Reducing racial prejudice in desegre- gated schools. W: W.D. Hawley (red.), Effectwe school desegregation. Beverly Hilis, CA: Sagę. McConahay J.B. (1986). Modern racism, ambwalence, and the Modern Racism Scalę. W: J.F. Doyidio, S.L. Gaertner (red.), Prejudice, discrimination and racism: Theory and Research. New York: Academic Press. .McFarland C., Ross M. (1987). The relation between current impressions and memories of self and dating partners. „Per- sonality and Social Psychology Bulletin", 13, 228-238. McGarth J.E. (1984). Groups: Interaction and preformance. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. McGuire W.J. (1964). Inducing resistance to persuasion. W: L. Berkowitz (red.), Admnces in experimental social psy- chology (Vol. l, s. 192-229). New York: Academic Press. McGuire W.J. (1968). Personality and susceptibility to social influence. W: E.F. Borgatta, W.W. Lambert (red.), Hand- book of personality theory and research (s. 1130-1187). Chi- cago: Rand McNally. McGuire W.J. (1985). Attitudes and attitude change. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), Handbook of social psycho- log (wyd. III, vol. 2, s. 233-346). New York: Random House. McGuire WJ., McGuire CV. (1981). The spontaneous self- -concept as affected by personal distinctiveness. W: M.D. Lynch, A.A. Norem-Hebeisen, K.J. Gergen (red.), Self— concept: Advances in theory and research (s. 147- 171). Cambridge, MA: Ballinger. McGuire W.J., McGuire C.V., Child P., Fujioka T. (1978). Salience of ethnicity in the spontaneous self-concept as a function of one's ethnic distinctiveness in the social en- yironment. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 36, 511-520. McGuire W.J., Padawer-Singer A. (1976). Trait saUence in the spontaneous self-concept. „Journal of Personality and Social Psychology", 33, 743-754. Mead G.H. (1934). Mind, self, and society. Chicago: Univer- sity of Chicago Press. Mead M. (1977). Jealousy: Primitive and socialized. W: G. Cianton, L.G. Smith (red.), Jealousy (s. 115-127). Engel- wood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Medalia N.Z., Larsen O.N. (1969). Diffusion and belief in a collective delusion: The Seattie windshieid pitting epidemie. W: R. Evans (red.), Readings in collective beha- vior (s. 247-258). Chicago: Rand McNally. Meindl J.R., Lerner M.J. (1985). Exacerbation of extreme re- sponses to cm out-group. „Journal of Personality and So- cial Psychology", 47, 71-84. Melara R.D., DeWitt-Rickards T.S., 0'Brien T.P. (1989). En- hancing lineup identification accuracy: Two codes arę better than one. „Journal ofApplied Psychology", 74, 706-713. Menninger W. (1948). Recreation and mentol health. „Recre- ation", 42, 340-346. Merikle P.M. (1988). Subliminal auditory messages: Ań eualu- ation. „Psychology and Marketing", 5, 355-372. Merton R.K. (1948). The self-fulfilling prophecy. „Antioch Re- view", 8, 193-210. Messick D.M., Brewer M.B. (1983). Solving social diiemmas: A review. W: L. Wheeler, P. Shaver (red.), Review of personality and social psychology (Vol. 4, s. 11-14) Bever- ly Hilis, CA: Sagę. Mettee D., Aronson E. (1974). Affectwe reactions to appraisal from others. W: T.L. Huston (red.), Foundations of inter- personal attraction. New York: Academic Press. Mettee D., Taylor S.E., Friedman H. (1973). Affect comersion and the gain-loss effect. „Sociometry", 36, 505-519. Meyer J.P., Pepper S. (1977). Need compatibility and marital adjustment in young married couples. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 35, 331-342. Michaels J.W., Blommel J.M., Brocato R.M., Linkous R.A., Rowe J.S. (1982). Social facilitation and inhibition in a natural setting. „Replications in Social Psychology", 2, 21-24. Michaelson L.K., Watson W.E., Black R.H. (1989). A realistic test of indwidual versus group consensus decision making. „Journal of Applied Psychology", 74, 834-839. Milgram S. (1961). Nationality and conformity. „Scientific American", 205,45-51. Milgram S. (1963). Behayioral study of obedience. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 67, 371-378. Milgram S. (1970). The experience of living in cities. „Science", 167, 1461-1468. Milgram S. (1974). Obedience to authority: Ań experimental view. New York: Harper & Rów. Milgram S. (1976). Obedience to criminal ordery. The compul- sion to do evil. W: T. Blass (red.), Contemporary Social Psychology: Representatwe readings (s. 175-184). Itasca, IŁ: F.E. Peacock Publishers. Milgram S. (1977). The indwidual in a social world. Reading, MA: Addison-Wesley. Milgram S., Sabini J. (1978). On maintaining urban norms: Afieid experiment in the subway. W: A. Baum, J.E. Singer, S. Valins (red.), Adyances in emironmental psychology (Vol. l, s. 9-40). Hillsdale, NJ: Eribaum. 714 Bibliografia Mili J.S. (1974, oryginał 1843). A system of logie ratiocinative and inductwe. Toronto: University of Toronto Press. Millar M.G., Tesser A. (1986). Effects ofaffectwe and cognitwe focus on the attitude-behayior relationship. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 51, 270-276. Miller C. (1972). Women in Policing. Washington, D.C.: Police Foundation. Miller C.E., Anderson P.D. (1979). Group decision mieś and the rejection of deviates. „Social Psychology Quarterly", 42, 354-363. Miller C.T. (1982). The role of perfonnance-related similarity in social compańson of abilities: A test of the related at- tńbutes hypothesis. „Journal of Experimental Social Psy- chology", 18, 513-523. Miller D.T., Ross M. (1975). Self-seruing biases in the attribu- tion ofcausality: Fact orfiction? „Psychological Bulletin", ,82, 213-225. Miller J.G. (1984). Culture and the development of everyday social explanation. „Journal of Personality and Social Psychology", 46, 961-978. Miller N., Bugelski R. (1948). Minor studies in aggression: The influence of frustrations imposed by the in-group on attitudes expressed by the out-group. „Journal of Psycho- logy", 25, 437-442. Miller N., Campbell D.T. (1959). Recency and primacy in persuasion asa function of the timing of speeches and meas- urements. „Journal of Anormal and Social Psychology", 59, 1-9. Mills J. (1958). Changes in moral attitudes following tempta- tion. „Journal of Personality", 26, 517-531. Mills J., Ciark M.S. (1982). Communal and exchange relation- ships. W: L. Wheeler (red.), Reuiew of personality and social psychology (Vol. 2, s. 121-144). Beverly Hilis, CA: Sagę. Minard R.D. (1952). Race relations in the Pocohontas coalfield. „Journal of Social Issues", 8, 29-44. Mischel W. (1968). Personality and assessment. New York: Wiley. Mita T.H„ Dermer M., Knight J. (1977). Reuersed facial im- ages and the mere-exposure hypothesis. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 35, 597-601. Montemayor R., Eisen M. (1977). The development of self- -conceptions from childhood to adolescence. „Developmen- tal Psychology", 13, 314-319. Moore J.S., Graziano W.G., Millar M.C. (1987). Physical at- tractweness, sex role orientation, and the evaluation of adults and chiidren. „Personality and Social Psychology Bulletin", 13, 95-102. Moore T.E. (1982). Subliminal advertising: What you see is what you get. „Journal of Marketing", 46, 38-47. Moore T.E. (1992). Subliminal perception: Facts and fallacies. „Skeptical Inquirer", 16, 273-281. Moreland R.L., Zajonc R.B. (1982). Exposure effects in person perception: Familiarity, similarity, and attraction. „Journal of Experimental Social Psychology", 18, 395-415. Morris E. (reż.) (1988). Thin blue linę [film]. New York: HBO Videos. Morris W.N., Miller R.S. (1975). The effects of consensus- -breaking and consensus-preempting partnera on reduction of conformity. „Journal of Experimental Social Psycho- logy", 11, 215-223. Morsbach H. (1973). Aspects of nonyerbal communication in fapan. „Journal of Nervous and Mental Disease", 157, 262-277. Moscovici S. (1980). Toward a theory of conyersion behavior. W: L. Berkowitz (red.), Aduances in experimental social psychology (Vol. 13, s. 209-239). Orlando, FL: Academic Press. Moscovici S. (1985). Social influence and conformity. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), Handbook of social psycho- logy (Vol. 2, s. 347-412). New York: Random House. Moscovici S., Nemeth C. (1974). Minority influence. W: C. Nemeth (red.), Social psychology: Ciassic and contempor- ary integrations (s. 217-249). Chicago: Rand McNally. Moyer K.E. (1976). The psychobiology of aggression. New York: Harper & Rów. Moyer K.E. (1983). The physiology of motivation: Aggression as a model. W: C.J. Scheier, A.M. Rogers (red.), G. Stan- ley Hali Lecture Series (Vol. 3). Washington, DC: Ameri- can Psychological Association. Mullen B. (1986). Atrocity as a function of lynch mob compo- sition: A self-attention perspectiue. „Personality and So- cial Psychology Bulletin", 12, 187-197. Mullen B., Baumeister R.F. (1987). Group effects on self-at- tention and performance: Social loafing, social facilitation, and social impairment. W: C. Hendrick (red.), Group pro- cesses and intergroup relations (Vol. 9, s. 189-206). New- bury Park, CA: Sagę. Mullen B., Johnson C. (1988). Distinctiyeness-based illusory correlations and stereotyping: A meta-analytic integration. Nie publikowane, Syracuse University. Mullen B., Johnson C., Salas E. (1991). Productwity loss in brainstorming groups. „Basie and Applied Social Psy- chology", 12, 3-24. Mlinsterberg H. (1908). On the witness stand: Essays on psy- chology and crime. New York: Doubleday, Page. Mussen P., Eisenberg-Berg N. (1977). Roots of cańng, shar- ing, and helping: The development of prosocial behavior in chiidren. San Francisco: W.H. Freeman. My Lai: Ań American tragedy. „Time" (Dęć. 5, 1969), s. 26- 32. Myers D.G. (1982). Polarizing effects of social interaction. W: H. Brandstatter, J.H. Davis, G. Stocher-Kreichgauer (red.), Contemporary problems in group decision-making (s. 125-161). New York: Academic Press. Myers D.G., Arenson S.J. (1972). Enhancement of dominant risk tendencies in group discussion. „Psychological Re- ports", 30, 615-623. Nadler A. (1991). Help-seeking behavior: Psychological costs and instrumentu! benefits. W: M.S. Ciark (red.), Prosocial Bibliografia 715 behavior: Review of personality and social psychology (Vol. 12, s. 290-311). Newbury Park, CA: Sagę. Nadler A., Fisher J.D. (1986). The role of threat to self-esteem and percewed control in recipient reactions to hełp: Theory development and empirical yalidation. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 19, s. 81-123). New York: Academic Press. Nahemow L., Lawton M.P. (1975). Similarity and propin- quity in friendship formation. „Journal of Personality and Social Psychology", 32, 205-213. Nathanson S. (1987). Ań eye for an eye? The moraUty ofpun- ishing by death. Totowa, NJ: Roman & Littiefield. Neil v. Biggers, 409 U.S. 188 (1972). Neisser U. (1976). Cognition and reality: Principles and im- plications of cognitwe psychology. San Francisco: Freeman. Nel E., Hełmreich R., Aronson E. (1969). Opinion change in the advocate as a function of the persuasibility of his audience: A darification of the meaning of dissonance. „Journal of Personality and Social Psychology", 12, 117-124. Nemeth C. (1972). A critical analysis of research utiiizing the prisoner's diiemma paradigm for the study of bargaining. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 6, s. 203-234). New York: Academic Press. Nemeth C.J. (1986). Differenfial contributions of majority and minońty influence. „Psychological Review", 93, 23-32. Nemeth C.J., Chiles C. (1988). Modeling courage: The role of dissent in fostering independence. „European Journal of Social Psychology", 18, 275-280. Nemeth C.J., Mayseless O., Sherman J., Brown Y. (1990). Exposure to dissent and recall of information. „Journal of Personality and Social Psychology", 58, 429^137. Neuberg S.L. (1988). Behavioral implications of information presented outside ofawareness: The effect ofsubliminal pres- entation of trait information on behavior in the Prisoner's Diiemma gamę. „Social Cognition", 6, 207-230. Neuberg S.L. (1989). The goal offorming accurate impressions during social interactions: Attenuating the impact of nega- tive expectancies. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 56, 374-386. „New Yorker" (1957, September 21), s. 33. „New Yorker" (1991, November 4), s. 106. Newcomb T.M. (1947). Autistic hostiiity and social reality. „Human Relations", l, 69-86. Newcomb T.M. (1961). The accjuaintance process. New York: Holt, Rinehart, & Winston. Newcomb T.M. (1963). Persistence and regression of changed attitudes: Long-range studies. „Journal of Social Issues", 19, 3-14. Newtson D. (1974). Dispositional inferences from effects of actions: Effects chosen and effects forgone. „Journal of Ex- perimental Social Psychology", 10, 489-496. Newtson D. (1990). Alternatiyes to representation or altema- tive representations: Comments on the ecological approach. „Contemporary Social Psychology", 14, 163-174. Nichols J.G. (1975). Casual attributions and other achieve- ment—related cognitions: Effects of task outcome, attain- ment value, and sex. „Journal of Personality and Social Psychology", 31, 379-389. Nicholson N., Cole S.G., Rocklin T. (1985). Conformity in the Asch situation: A compańson between contemporary British and U.S. unwersity studenta. „British Journal of Social Psychology", 24, 59-63. Nietzsche F.W. (1918). The genealogy of morals. New York: Modern Library. Nisbett R.E., Caputo C„ Legant P., Marecek J. (1973). Be- havior as seen by the actor and by the observer. „Journal of Personality and Social Psychology", 27, 154-164. Nisbett R.E., Fong G.T, Lehman D.R., Cheng P.W. (1987). Teaching reasoning. „Science", 238, 625-631. Nisbett R.E., Krantz D.H., Jepson C., Kunda Z. (1983). The use of statistical heuristics in eyeryday inductwe reasoning. „Psychological Review", 90, 339-363. Nisbett R.E., Ross L. (1980). Human inference: Strategies and shortcomings of human judgment. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Nisbett R.E., Valins S. (1972). Perceiying the causes of one's own behavior. W: E.E. Jones, D.E. Kanouse, H.H. Kelley, R.E. Nisbett, S. Valins, B. Weiner (red.), Attribution: Per- ceiying the causes of behavior (s. 63-78). Morristown, NJ: Generał Learning Press. Nisbett R.E., Wilson T.D. (1977a). Telling morę than we can know: Verbal reports on mentol processes. „Psychological Review", 84, 231-259. Nisbett R.E., Wilson T.D. (1977b). The halo effect: Eyidence for unconscious alteration of judgments. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 35, 250-256. Nixon R.M., In the arena: a memoir of uictory, defeat, and renewal. New York: Simon & Schuster. Nolen-Hoeksema S., Girgus J.S., Seligman M.E.P. (1986). Learned helplessness in chiidren: A longitudinal study of depression, achievement, and explanatory style. „Journal of Personality and Social Psychology", 51, 435^-42. Nowak A., Szamrej J., Łatane B. (1990). From prwate attitude to public opinion: A dynamie theory of social impact. „Psy- chological Review", 97, 362-376. Oakes P.J., Turner J.C. (1980). Social categorization and in- tergroup behavior: Does minima} intergroup discrimination mąkę social identity morę positwe? „European Journal of Social Psychology", 10, 295-301. Ohbuchi K., Kamdea M., Agarie N. (1989). Apology as ag- gression control: Its role in mediating appraisal of and re- sponse to harm. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 56, 219-227. 0'Leary A. (1990). Stress, emotion, and human immune func- tion. „Psychological Bulletin", 108, 363-382. Olson J.M., Zanna M.P. (1993). Attitudes and attitude change. „Annuał Review of Psychology", 44, 117-154. Olweus D. (1991). Bully/yictim problems among school chiid- ren: Basie facts and effects of a school-based interuention program. W: D. Pepler, K. Rubin (red.), The development 716 Bibliografia and treatment of childhood aggression (s. 411-448). Hilis- dale, NJ: Eribaum. Olzak S., Nagel J. (1986). Competitire Ethnic Relations. New York: Academic Press. Orbell J.M., van de Kragt A.J.C., Dawes R.M. (1988): Ex- plaining discussion-induced comparison. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 54, 811-819. Osbom A.F. (1957). Applied imaginalion. New York: Scribner. Osgood C.E. (1962). Ań alternatwe to war or surrender. Ur- bana, IŁ: University of Illinois Press. Osherow N. (1988). Making sense of the nonsensical: Ań ana- lysis of Jonestown. W: E. Aronson (red.), Readings about the social animal (s. 68-86). New York: W.H. Freeman. 0'Sullivan C.S., Durso F.T. (1984). Effects of schemaincon- gruent information on memory for stereotypical, attributes. „Journal of Personality and Social Psychology", 47,55- 70. Otten C.A., Penner L.A., Waugh G. (1988). Thafs what friends arę for: The detenninants of psychological helping. „Journal of Social and Clinical Psychology", 7, 34-41. Overmier J.B., Seligman M.E.P. (1967). Effects of inescapable shock upon subseauent escape and avoidance learning. „Journal of Comparative and Physiological Psycho- logy", 63, 23-33. Packard V. (1957). The hidden persuaders. New York: D. McKay. Palazzoli M.P. (1974). Anorexia neryosa. London: Chaucer. Pallak M.S., Pittman T.S. (1972). General motwation effects of dissonance arousal. „Journal of Personality and Social Psychology", 21, 349-358. Park B., Rothbart M. (1982). Perception of out-group homo- geneity and levels of social categorization: Memory for the subordinate attributes of in-group and out-group members. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 42, 1051-1068. Parkę R.D., Berkowitz L., Leyes J.P., West S.G., Sebastian R.J. (1977). Some effects of yiolent and nonuiolent movies on the behavior of juyenile delinauents. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 10, s. 135-172). New York: Academic Press. Patch M.E. (1986). The role of sówce legitimacy in seauential reauest strategies of compliance. „Personality and Social Psychology Bulletin", 12, 199-205. Patterson A. (1974, September). Hostiiity catharsis: A natu- raiistic quasi-experiment. Paper presented at the annuał convention of the American Psychological Association, New Orleans. Patton P. (1989, August 6). Steve Jobs out for revenge. „New York Times Magazine", s. 23, 52, 56, 58. Paulus P.B., Dzindolet M.T., Poletes G., Camacho L.M. (1993). Perception of performance in group brainstorming: The illusion of group productwity. „Personality and So- cial Psychology Bulletin", 19, 78-89. Paulus P.B., McCain G., Cox V. (1981). Prison standards: Some pertinent data on crowding „Federal Probation", 15, 48-54. Pedersen D.M. (1965). The measurement of indwidual differen- ces m percewed personality-trait relationships and their re- lation to certain determinants. „Journal of Social Psycho- log/', 65, 233-258. Pennebaker J.W. (1982). The psychology ofphysical symptoms. New York: Springer-Verlag. Pennebaker J.W. (1990). Opening up. New York: Morrow. Pennebaker J.W., Sanders D.Y. (1976). American graffiti: Ef- fects of authority and reactance arousal. „Personality and Social Psychology Bulletin", 2, 264-267. Pennington N., Hastie R. (1988). Explanation-based decision making: Effects of memory structure on judgment. „Journal of Experimental Psychology: Learning, Memory, and Cognition", 14, 521-533. Pennington N., Hastie I. (1990). Practical implications of psy- chological research on juror and jury decision making. „Per- sonality and Social Psychology Bulletin", 16, 90-105. Pennington N., Hastie R. (1992). Explaining the evidence: Tests ofthe Story Model for juror decision making. „Journal of Personality and Social Psychology", 62, 189-206. Peplau L.A., Perlman D. (1982). Perspectwes on loneliness. W: L.A. Peplau, D. Perlman (red.), LoneUness: A source- book of current theory, research, and therapy. New York: Wiley. Perrin S., Spencer C. (1981). Independence or conformity in the Asch experiment as a reflection of cultural or situational factors. „British Journal of Social Psychology", 20, 205- 209. Peters L.H., Hartke D.D., Pohimann J.T. (1985). Fiedler's contingency theory of leadership: Ań application of the meta—analysis procedures of Schmidt and Hunter. „Psy- chological Bulletin", 97, 274-285. Peterson C., Seligman M.E.P. (1984). Causal explanations as a risk factor for depression: Theory and evidence. „Psycho- logical Review", 91, 347-374. Peterson C., Seligman M.E.P., Vaillant G.E. (1988). Pessim- istic explanatory style is a risk factor for physical illness: A thirty-five-year longitudinal study. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 55, 23-27. Peterson R.D., Bailey W.C. (1988). Murder and capital pun- ishment in the evolving context of the post-Furman era. „Social Forces", 66, 774-807. Pettigrew T.F. (1958). Personality and sociocultural factors and intergroup attitudes: A cross-national comparison. „Jour- nal of Conflict Resolution", 2, 29-42. Pettigrew T.F. (1969). Racially separate or together? „Journal of Social Issues", 25, 43-69. Pettigrew T.F. (1979). The ultimate attribution error: Extend- ing Allporfs cognitwe analysis of prejudice. „Personality and Social Psychology Bulletin", 5, 461-476. Pettigrew T.F. (1981). Extending the stereotype concept. W: D.L. Hamilton (red.), Cognitwe processes in stereotyping and intergroup behavior. Hillsdale, NJ: Eribaum. Pettigrew T.F. (1985). New black-white patterns: How best to conceptualize triem? „Annuał Review of Sociology", 11, 329-346. Bitiftografia 717 Petty R.E., Brock T.C. (1981). Thought disruption and per- suasion: Assessing the ualidity of attitude change experi- ments. W: R.E. Petty, T.M. Ostrom, T.C. Brock (red.), Cognitwe responses in persuasion (s. 55-79). Hillsdale, N]: Eribaum. Petty R.E., Cacioppo J.T. (1981). Attitudes and persuasion: Ciassic and contemporary approaches. Dubuque, IA: Wil- liam C. Brown. Petty R.E., Cacioppo J.T. (1986). Cominunication and persua- sion: Central and peripheral routes to attitude change. New York: Springer-Verlag. Petty R.E., Cacioppo J.T., Goldman R. (1981). Personal in- volvement as a determinant of argument-based persuasion. „Journal of Personality and Social Psychology", 41, 847-855. Petty R.E., Krosnick J.A. (1993). Attitude strength: Antece- dents and consecjuences. Hillsdale, NJ: Eribaum. Petty R.E., Wells G.L., Brock T.C. (1976). Distraction can enhance or reduce yielding to propaganda: Thought disrup- tion versus effort justification. „Journal of Personality and Social Psychology", 34, 874-884, Philipsen G., Muląc A., Dietrich D. (1979). The effects of soda} interaction group idea generation. „Communication Monographs", 46,119-125. Phillips D.P. (1983). The impact of mass media yiolence on U.S. homicides. „American Sociological Review", 48, 560-568. Phillips D.P. (1986). Natura? experiments on the effects of mass media yiolence on fatal aggression: Strengths and weak- nesses of a new approach. W: L. Berkowitz (red.), Advan- ces m expeńmental social psychology (Vol. 19, s. 207-250). Orlando, FL: Academic Press. Piliavin I.M., Piliavin J.A., Rodin J. (1975). Costs, diffusion, and the stigmatized victim. „Journal of Personality and Social Psychology", 32, 429-438. Piliavin I.M., Rodin J., Piliavin J. (1969). Good Samaritanism: Ań underground phenomenon? „Journal of Personality and Social Psychology", 13, 289-299. Piliavin J.A., Dovidio J.F., Gaermer S., Ciark R.D, III. (1981). Emergency interyention. New York: Academic Press. Piliavin J.A., Piliavin I.M. (1972). The effect of blood on re- actions to a victim. „Journal of Personality and Social Psychology", 23, 253-261. Pines A., Aronson E. (1983). Antecedents, correlates, and con- seauences of romantic jealousy. „Journal of Personality", 51, 108-136. Pittman T.S., Heller J.F. (1987). Socia; motmation. „Annuał Review of Psychology", 38, 461-489. Pleban R., Tesser A. (1981). The effects of relevance and quality of another's performance on interpersonal closeness. „Social Psychology Quarterly", 44, 278-285. Polany; M. (1958). Personal knowledge: Toward a postcritical philosophy. New York: Harper & Rów. Porter J.R. (1971). Black child, wbite child: The development of racial attitudes. Cambridge, MA: Harvard University Press. Porter J.R., Washington R.E. (1979). Black identity and self— esteem, 1968-1978. „Annuał Review of Sociology". Stanford, CA: Annuał Reviews. Potter S. (1971). One-upmanship. New York: Holt, Rinehart, & Winston. Povinelli D.J. (1993). Reconstructing the evolution of mind. „American Psychologist", 48, 493-509. Powledge F. (1991). Free at last? The civil rights moyement and the people who madę it. Boston: Littie, Brown. Pratkanis A.R. (1992). The cargo-cult science of subliminal persuasion. „Skeptical Inquirer", 16, 260-272. Pratkanis A.R., Aronson E. (1991). Agę of propaganda: The everyday use and abuse of persuasion. New York: Free- man. Prentice-Dunn S., Rogers R.W. (1989). Deindiyiduation and the self-regulation ofbehavior. W: P.B. Paulus (red.), Psy- chology of group influence (wyd. II). Hillsdale, NJ: Eri- baum. Priest R.F., Sawyer J. (1967). Proximity and peership: Bases of balance in interpersonal attraction. „American Journal of Sociology", 72, 633-649. Proust M. (1934). Remembrance of things past (C.K. Scott- -Moncrieff, tłum.). New York: Random House. Pruitt D.G. (1971). Choice shifts in group discussion: Ań in- troductory review. „Journal of Personality and Social Psychology", 20, 339-360. Pruitt D.G., Kimmel M.J. (1977). Twenty years of experimen- tal gaming: Critiaue, synthesis, and suggestions for the fu- ture. „Annuał Review of Psychology", 28, 363-392. Pryor J.B. (1980). Self-reports and behauior. W: D.M. Wegner, R.R. Vallacher (red.), The selfin social psychology (s. 206- 228). New York: Oxford University Press. Pryor J.B., Gibbons F.X„ Wicklund R.A„ Fazio R.H., Hood R. (1977). Self-focused attention and self-report validity. „Journal of Personality", 45, 513-527. Pyszczynski T.A., Greenberg J. (1987). Toward an integration of cognitive and motwational perspectwes on social in- ference: A biased hypothesis-testing model. W: L. Berko- witz (red.), Advances in expeńmental social psychology (Vol. 20, s. 297-340). San Diego, CA: Academic Press. Pyszczynski T.A., Greenberg J., LaPrelle J. (1985). Socia? comparison after success and failure: Biased search for in- formation consistent with a self-serving conclusion. „Jour- nal of Expeńmental Social Psychology", 21, 195-211. Quattrone G.A. (1982). Behauioral consecjuences of attribu- tional bias. „Social Cognition", l, 358-378. Quattrone G.A. (1986). On the perception of a group's vari- ability. W: S. Worchel, W.G. Austin (red.), Psychology of Intergroup Relations (wyd. II). Chicago: Nelson Hali. Quattrone G.A., Jones E.E. (1980). The perception of vari- ability within ingroups and outgroups: ImpUcations for the law of smali nurnbers. „Journal of Personality and Social Psychology", 38, 141-152. Rajecki D.W., Kidd R.F., Ivins B. (1976). Social facilitation in chickens: A different level of analysis. „Journal of Ex- perimental Social Psychology", 12, 233-246. 718 Bibliografia Raiston S.M. (1988). The effect ofapplicant race upon personnel selection decisions: A review with recommendations. „Em- ployee Responsibilities and Rights Journal", \, 215- 226. Ramsey S.J. (1981). The kinesics of femininity in Japanese women. „Language Sdences", 3, 104-123. Rapoport A., Chammah A.M. (1965). Prisoner's DUemma: A study in conflict and cooperation. Ann Arbor: Univer- sity of Michigan Press. Raps C.S., Peterson C., Jonas M., Seligman M.E.P. (1982). Patient behavior in hospitals: Helplessness, reactance, or both? „Journal of Personality and Social Psychology", 42, 1036-1041. Raskin D.C. (1986). The polygraph in 1986: Scientific, profes- sional, and legal issues surrounding applications and ac- ceptance of polygraph widence. „Utah Law Review", 29- 74. Reagan R. (1990). Ań American Life. New York: Simon & Schuster. Rehm ]., Steinieitner M., Lilii W. (1987). Wearing uniforms and aggression: A fieid experiment. „European Journal of Social Psychology", 17, 357-360. Reifman A.S., Larrick R., Fein S. (1988). The heataggression relationship in major-league baseball. Paper presented at the American Psychological Association convention in San Francisco. Reis H.T., Wheeler L., Speigel N., Kernis M.H., Nezlek }., Perri M. (1982). Physical attractweness in social interac- tion. II: Why does appearance affect social experience? „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 43, 979-996. Reiter S.M., Samuel W. (1980). Littering as a function ofprior litter and the presence or absence of prohibitwe signs. „Jour- nal of Applied Sodal Psychology", 10, 45-55. Reitzes D.C. (1952). The role of organizational structures: Union versus neighborhood in a tension situation. „Journal of Social Issues", 9, 37-44. Reno R„ Cialdini R., Kallgren C.A. (1993). The transsitu- ational influence of social norms. „Journal of Personality and Social Psychology", 64, 104-112. Rheingold H.L. (1982). Littie children's participation in the work of adults: A nascent prosocial behavior. „Child De- velopment", 53, 114-125. Rhodewalt F., Davison J. (1984). Self-handicapping and sub- seauent performance: The role of outcome ualence and atti- tudinal certainty. Nie publikowane, University of Utah. Richmond V.P., McCroskey J.C, Payne S.K. (1991). Non- yerbal behavior in interpersonal relations. Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hali. Richter C.P. (1957). On the phenomenon of sudden death in animals and mań. „Psychosomatic Medicine", 19,191-198. Rigby K. (1988). Sexist attitudes and authoritarian personality characteristics among Australian adolescents. „Journal of Research in Personality", 22, 465-473. Rim Y. (1963). Risk-taking and the need for achieyement. „Acta Psychologica", 21, 108-115. Riordan C.A. (1978). Equal-status interracial contact: A review and revision of a concept. „International Journal of In- tercultural Relations", 2, 161-185. Rodin J. (1985). The application of social psychology. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), Handbook of social psycho- logy (wyd. III, vol. 2, s. 805-881). New York: Random House. Rodin J. (1986). Aging and health: Effects of the sense of con- trol. „Sdence", 233, 1271-1276. Rodin J., Langer E.J. (1977). Long-term effects of a control- releuant interuention with the institutional aged. „Journal of Personality and Social Psychology", 35, 897-902. Rogers R. (1983). Cognitwe and physiological processes in fear appeals and attitude change: A revised theory of protection motwation. W: J.T. Cacioppo, R.E. Petty (red.), Social psychophysiology: A sourcebook (s. 153-176). New York: Guilford Press. Rogers R., Prentice-Dunn S. (1981). Deindwiduation and anger-mediated interracial aggression: Unmasking re- gressive racism. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 41, 63-73. Rohrer J.H., Baron S.H., Hoffman E.L., Swander D.V. (1954). The stability of autokinetic judgments. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 49, 595-597. Rosch E., Lioyd B. (red.) (1978). Cognition and Categoriza- tion. Hillsdale, NJ: Eribaum. Rosen S., Bergman M., Plester D., El-Mofty A., Satti M. (1962). Prebycusis study ofa relatwely noise-free population in the Sudan. „Annals of Otology, Rhinology, and La- ryngology", 71, 727-743. Rosenbaum M.E. (1986). The repulsion hypothesis: On the nondevelopment of relationships. „Journal of Personality and Social Psychology", 51, 1156-1166. Rosenberg L.A. (1961). Group size, prior experience, and con- formity. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 63, 436-437. Rosenberg M.J., Davidson A.J., Chen J., Judson F.N., Dou- glas J.M. (1992): Bamer contraceptives and sexually trans- mitted diseases in women: A comparison of femaledependent methods and condoms. „American Journal of Public Health", 82, 669-674. Rosenberg S., Nelson S., Vivekananthan P.S. (1968). A multi- dimensional approach to the structure of personality impress- ions. „Journal of Personality and Social Psychology", 9, 283-294. Rosenhan D.L. (1970). The natural socialization of altruistic autonomy. W: J.R. Macaulay, L. Berkowitz (red.), Al- truism and helping behavior (s. 251-268). New York: Aca- demic Press. Rosenhan D.L. (1973). On being sane in insane places. „Science", 179, 250-258. Rosenthal A.M. (1964). Thirty-eight witnesses. New York: McGraw-Hill. Rosenthal R. (1974). On the social psychology o f the self-ful- filling praphecy: Further evidencefor Pygmalion effects and their mediating mechanisms. New York: MSS Modular Publications. Bibliografia 719 Rosenthal R., DePaulo B.M. (1979). Sex differences in accom- modation in nonverbal communication. W: R. Rosenthal (red.), Skill in nonverbal communication: Indwidual dif- ferences (s. 68-103). Cambridge, MA: Oelgeschlager, Gunn, & Hain. Rosenthal R., Hali J.A., DiMatteo M.R., Rogers P.L., Archer D. (1979). Sensitwity to nonverbal communication: The PONS test. Baltimore, MD: Johns Hopkins University Press. Rosenthal R., Jacobson L. (1968). Pygmalion in the ciassroom: Teacher expectation and student intellectual dewelopment. New York: Holt, Rinehart, & Winston. Ross L. (1977). The intuitwe psychologist and his shortcomings: Distortions in the attribution process. W: L. Berkowitz (red.), Adyances in experimental social psychology (Vol. 10, s. 173-220). Oriando, FL: Academic Press. Ross L., Amabile T.M., Steinmetz J.L. (1977). Social roles, social control, and biases in social perception. „Journal of Personality and Social Psychology", 35, 485-494. Ross L., Lepper M.R., Hubbard M. (1975). Perseverance in self perception and social perception: Biased attributional processes m the debriefing paradigm. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 32, 880-892. Ross L., Nisbett R.E. (1991). The person and the situation. New York: McGraw-Hill. Ross M. (1976). The self-perception of intrinsic motwation. W: J.H. Harvey, W.J. Ickes, R.F. Kidd (red.), New directions m attribution research (Vol. l, s. 121-141). Hillsdale, NJ: Eribaum. Ross M. (1989). Relation ofimplicit theories to the construction of personal histories. „Psychological Review", 96, 341- 357. Ross M., Conway M. (1985). Remembeńng one's own past: The construction of personal histories. W: R. Sorrentino, E.T. Higgins (red.), Handbook of motwation and cognition (s. 122-144). New York: Guilford Press. Ross M., McFarland C. (1988). Constructing the past: Biases in personal memories. W: D. Bar-Tel, A. Kruglanski (red.), The social psychology of knowledge (s. 299-314). New York: Cambridge University Press. Ross M., Olson J.M. (1981). Ań expectancy-attribution model of the effects of placebos. „Psychological Review", 88, 408^37. Rothbart M., John O.P. (1985). Social categorization and be- hauioral episodes: A cognitwe analysis of the effects of in- tergroup contact. „Journal of Social Issues", 41(3), 81- 104. Rothbart M., Park B. (1986). On the confirmability and dis- confirmability of trait concepts. „Journal of Personality and Social Psychology", 50, 131-142. Rotton J., Frey J. (1985). Air pollution, weather, and yiolent crimes: Concomitant time-series analysis of archwal datę. „Journal of Personality and Social Psychology", 49, 1207-1220. Rousseau J.J. (1930). The social contract and discourses. New York: Dutton. Rubin J., Brown B. (1975). The social psychology of bargaining and negotiation. New York: Academic Press. Rubin Z. (1970). Measurement of romantic love. „Journal of Personality and Social Psychology", 16, 265-273. Rubin Z. (1973). Liking and loving: Ań inyitation to social psychology. New York: Holt, Rinehart, & Winston. Rubin Z, Peplau L.A., Hill C.T. (1981). Loving and leaving: Sex differences in romantic attachments. „Sex Roles", 7, 821-835. Ruble D.N., Feldman N.S. (1976). Order of consistency, dis- tinctiyeness, and consistency information and causal at- tribution. „Journal of Personality and Social Psycho- log/', 34, 930-937. Rudolfsky M.P. (1972). The unfashionable human body. New York: Doubleday. Rule B.G., Taylor B.R., Dobbs A.R. (1987). Priming effects of heat on aggresswe thoughts. „Social Cognition", 5,131-143. Rusbult C.E. (1980). Commitment and satisfaction in romantic associations: A test of the investment model. „Journal of Experimental Social Psychology", 16, 172-186. Rusbult C.E. (1983). A longitudinal test of the investment model: The deyelopment (and deterioration) of satisfaction and commitment in heterosexual involvements. „Journal of Personality and Social Psychology", 45, 101-117. Rusbult C.E. (1991). Commitment processes in close relation- ships: The investment model. Paper presented at the an- nuał meeting of the American Psychological Associ- ation, San Francisco. Rusbult C.E., Johnson D.J., Morrow G.D. (1986). Impact of couple patterns of problem solving on distress and nondis- tress in dating relationships. „Journal of Personal and Social Psychology", 50, 744-753. Rusbult C.E., Zembrodt I.M. (1983). Responses to dissatis- faction in romantic involvements: A multidimensional scal- ing analysis. „Journal of Experimental Social Psycho- logy", 43, 1230-1242. Rushton J.P. (1975). Generosity in chiidren: Immediate and long-term effects of modeling, preaching, and moral judg- ment. „Journal of Personality and Social Psychology", 31, 459-466. Rushton J.P. (1989). Genetic similarity, human altruism, and group selection. „Behavioral and Brain Sciences", 12, 503-559. Russell B., Branch T. (1979). Second wind: The memoirs of an opinionated mań. New York: Ballantine Books, Russell G.W. (1983). Psychological issues in sports aggression. W: J.H. Goidstein (red.), Sports yioknce. New York: Springer-Yerlag. Russell J.A., Ward L.M., Pratt G. (1981). Affectwe quality attributed to environments: A factor analytic study. „En- vironment and Behavior", 13, 259-288. Ryle G. (1949). The concept of mind. London: Hutchinson. Sacks O. (1985). The mań who mistook his wife for a hat and other clinical tales. New York: Harper & Rów. Wyd. poi.: (1996). Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kape- luszem. Poznań: Zysk i S-ka Wydawnictwo. 720 Bibliografia Sadik N. (1991). Worid population continues to ńse. „The Fu- turist", 25, 9-14. Sadker M., Sadker D. (1985, March). Sexisni in the school- room o f the '80s. „Psychology Today", s. 54-57. Sakurai M.M. (1975). Smali group cohesweness and detrimen- tal conformity. „Sociometry", 38, 340-357. Salovey P., Mayer J.D., Rosenhan D.L. (1991). Mood and helping: Mood as a motwator of helping and lielping as a regulator of mood. W: M.S. Ciark (red.), Prosocial be- havior: Review of personality and social psychology (Vol. 12, s. 215-237). Newbury Park, CA: Sagę. Salovey P., Rodin J. (1985). Cognitions about the self: Con- necting feeling states and social behavior. W: P. Shaver (red.), Self, situations, and social behavior: Review of per- sonality and social psychology (Vol. 6, s. 143-166). Beverly Hilis, CA: Sagę. Salovey P., Rodin J. (1989). Envi/ and jealousy in close rela- tionships. W: C. Hendrick (red.), Close relationships: Re- view o f personality and social psychology (s. 221-246). Newbury Park, CA: Sagę. Salovey P., Rodin J. (1991). Proyoking jealousy and envy: Do- main relevance and self-esteem threat. „Journal of Social and Clinical Psychology", 10, 395-413. Samuels S.M., Ross L. (1993). Reputations yersus labels: The power of situational effects in the Prisoner's DHemma Gamę. Nie publikowane, Stanford University. Sanders G.S. (1983). Ań attentional process model of social facilitation. W: A. Hare, H. Bumberg, V. Kent, M. Davies (red.). Smali groups. London: Wiley. Saxe L., Dougherty D., Cross T. (1985). The yalidity of poly- graph testing: Scientific analysis and public controyersy. „American Psychologist", 40, 355-366. Schachter S. (1951). Deviation, rejection, and communication. „Joumal of Abnormal and Social Psychology", 46,190- 207. Schachter S. (1959). The psychology of affiliation. Stanford, CA: Stanford University Press. Schachter S. (1964). The interaction of cognitive and physio- logical determinants of emotional state. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. l, s. 49-80). New York: Academic Press. Schachter S. (1977). Nicotine regulation in heavy and light smokers. „Journal of Experimental Psychology: Gene- rał", 106, 5-12. Schachter S., Singer J.E. (1962). Cognitive, social, and physi- ological determinants of emotional states. „Psychological Review", 69, 379-399. Schachter S., Singer J.E. (1979). Cominents on the Mostach and Marshall-Z.imbardo experiments. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 37, 989-995. Schafer R.B., Keith P.M. (1980). Eauity and depression among married couples. „Social Psychology Quarterly", 43, 430- 435. Scheier M.F., Matthews K.A., Owens J., Magovern G.J., Le- febvre R.C., Abbott R.A., Carver C.S. (1990). Disposi- tional optimism and recovery from coronary artery hypass surgery: The beneficial effects of physical and psychological well-being. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 57, 1024-1040. Schlenker B.R. (1980). Impression management: The self-con- cept, social identity, and interpersonal relations. Monterey, CA: Brooks/Cole. Schmidt D.E., Keating J.P. (1979). Human crowding and per- sona! control: Ań integration of the research. „Psychologi- cal Bulletin", 86, 680-700. Schmitt B.H., Gilovich T., Goore N., Joseph L. (1986). Merę presence and social facilitation: One morę time. „Journal of Experimental Social Psychology", 22, 228-241. Schneider D.J. (1973). Implicit personality theory: A review. „Psychological Bulletin", 79, 294-309. Schneider D.J., Hastorf A.H., Ellsworth P.C. (1979). Person perception (wyd. II). Reading, MA: Addison-Wesley. Schoeneman T.J., Rubanowitz D.E. (1985). Attributions in the advice columns: Actors and observers, causes and rea- sons. „Personality and Social Psychology Bulletin", 11, 315-325. Schofieid J.W. (1986). Causes and conseauences of the color- blind perspectwe. W: J.F. Dovidio, S.L. Gaertner (red.), Prejudice, discrimination, and racism. Orlando, EL: Aca- demic Press. Schroeder D.A., Dovidio J.F., Sibicky M.E., Matthews L.L., Allen J.L. (1988). „Journal of Experimental Social Psy- chology", 24, 333-353. Schroeder D.H., Costa P.T., Jr. (1984). Influence of life event stress on physical illness: Substantiue effects or methodo- logical flaws? „Journal of Personality and Social Psy- chology", 46, 853-863. Schuler E.A., Parenton V.J. (1943). A recent epidemie ofhys- teria in a Louisiana high school. „Journal of Social Psy- chology", 17, 221-235. Schulz R. (1976). Effects of control and predictability on the physical and psychological well-being of the institution- alized aged. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 33, 563-573. Schulz R., Hanusa B.H. (1978). Long-term effects of control and predictability-enhancing interventions: Findings and ethical issues. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 36, 1202-1212. Schuman H., Kalton G. (1985). Survey methods. W: G. Lind- zey, E. Aronson (red.), Handbook of social psychology (wyd. III, vol. l, s. 635-697). New York: Random House. Schwartz S.H., Gottiieb A. (1976). Bystander reactions to a yiolent theft: Crime in Jerusalem. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 34, 1188-1199. Schwarz N., Bless H., Strack F., Klumpp G., Rittenauer- -Schatka H., Simmons A. (1991). Ease of retrieual as information: Another look at the availability heuristic. „Journal of Personality and Social Psychology", 61, 195-202. Scott J.P. (1958). Aggression. Chicago: University of Chica- go Press. Bibliografia 721 Sears D.O. (1981). Life stage effects on attitude change, espe- cially among the elderly. W: S.B. Kiesler, J.N. Morgan, V.K. Oppenheimer (red.), Aging: Social change (s. 183- 204). New York: Academic Press. Secord P.F., Backman C.W. (1964). Social psychology. New York: McGraw-Hill. Segal M.W. (1974). Alphabet and attraction: Ań unobtruswe measure of the effect of propinauity in a fieid setting. „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 30, 654-657. Seligman M.E.P. (1975). Helplessness: On depression, devel- opment, and death. San Francisco: Freeman. Seligman M.E.P., Maier S.F. (1967). Failure to escape trau- matic shock. „Journal of Experimental Psychology", 74, 1-9. Seligman M.E.P., Schulman P. (1986). Explanatory style as a predictor of productwity and auitting among life insur- ance agents. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 50, 832-838. Selye H. (1956). The stress oflife. New York: McGraw-Hill. Selye H. (1976). Stress in health and disease. Woburn, MA: Butterworth. Shaffer D.R. (1986). Is mood-induced altruism a form of he- donism? „Humboldt Journal of Social Relations", 13, 195-216. Sharan S. (1980). Cooperatwe learning in smali groups. „Re- view of Educational Research", 50, 241-271. Sharp F.C. (1928). Ethics. New York: Centaury Company. Shaver K. (1970). Defenswe attribution: Effects of seveńty and releuance on the responsibility assigned for an accident. „Journal of Personality and Social Psychology", 14, 101-113. Shaver P.R., Hazan C., Bradshaw D. (1988). Love as attach- ment: The intergration of three behavioral systems. W: R.J. Sternberg, M.L. Barnes (red.), The psychology of lewe (s. 68-99). New Haven, CT: Yale University Press. Shaver P.R., Schwartz J., Kirson D., 0'Connor C. (1987). Emotion knowledge: Further exploration of a prototype ap- proach. „Journal of Personality and Social Psychology", 52, 1061-1086. Shavitt S. (1989). Operationalizing functional theories of atti- tude. W: A.R. Pratkanis, S.J. Breckler, A.G. Greenwald (red.), Attitude structure and function (s. 311-337). Hilis- dale, NJ: Eribaum. Shavitt S. (1990). The role of attitude objects in attitude func- tion. „Journal of Experimental Social Psychology", 26, 124-148. Shaw M.E. (1971). Group dynamics: The psychology of smali group behavior. New York: McGraw-Hill. Sheehan S. (1982). /s there no place on earth for me? Boston: Houghton Mifrlin. Sheppard B.H, Hartwick J., Warshaw P.R. (1988). The the- ory ofreanosed action: A meta-analysis ofpast research with recommendations for modyfications and future research. „Journal of Consumer Research", 15, 325-343. Sherif M. (1936). The psychology of social norms. New York: Harper & Rów. Sherif M., Harvey OJ, White J., Hood W., Sherif C. (1961). Intergroup conflict and cooperation: The robber's cave ex- periment. Norman: University of Okłahoma, Institute of Intergroup Relations. Sherif M., Sherif C.W. (1969). Social psychology. New York: Harper & Rów. Sherman I.W, Berk R.A, (1984). The specific deterrent effects or arrest for domestic assault. „American Sociological Re- view", 49, 261-272. Sherman L.W. (1992). The influence ofcriminology on criminal law: Eyaluating arrests for misdemeanor domestic violence. „Journal of Criminal Law and Criminology", 83, 1-45. Sherrod D.R. (1974). Crowding, percewed control, and beha- vioral aftereffects. „Journal of Applied Social Psycho- logy", 4, 171-186. Sherrod D.R., Cohen S. (1979). Density, persona! control, and design. W: A. Baum, J.R. Aiello (red.), Residential crowd- ing and design (s. 217-227). New York: Plenum. Shettel-Neuber J., Bryson J.B., Young L.E. (1978). Physical attractwenees o f the „other person" and jealousy. „Person- ality and Social Psychology Bulletin", 4, 612-615. Shotland R.L., Straw M.K. (1976). Bystander response to an assault: When the mań attacks a woman. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 34, 990-999. Shupe L.M. (1954). Alcohol and crimes: A study of the winę alcohol concentracion found in 882 persons arrested during or irnmediately after commision of a felony. „Journal of Criminal Law and Criminology", 33, 661-665. Sigall H, Aronson E. (1969). Likingfor an eyaluator as a func- tion of her physical attractweness and naturę of the evalu- ations. „Journal of Experimental Social Psychology", 5, 93-100. Sigall H, Ostrove N. (1975). Beautiful but dangerous: Effects of offender attractweness and naturę of the crime on juridic judgement. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 31, 410-414. Sigall H., Page R. (1971). Current stereotypes: A littie fading, a littie faking. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 18, 247-255. Silver L. B., Dublin C.C., Lourie R.S. (1969). Does violence breed violence? Contributions from a study of the child abuse syndrome. „American Journal of Psychiatry", 126, 404-407. Silverstein B., Perdue L., Peterson B., Kelly E. (1986). The role the of mass media in promoting a fhin standard ofbodiiy attractweness for woman. „Sex Roles", 14, 519-532. Silverstein B., Peterson B., Perdue L. (1986). Some correlates of the thin standard of bodiiy attractweness for woman. „In- ternational Journal of Eating Disorders", 5(5). Simonton D.K. (1984). Genius, creatwity, and leadership: His- toriometric inauiries. Cambridge, MA: Harvard Univer- sity Press. Simonton D.K. (1985). Intelligence and personal influence in groups: Four noniinear models. „Psychological Review", 92,532-547. Simonton D.K. (1987). Why presidents succeed: A political 722 Bibliografia psychology of leadership. New Haven, CT: Yale Univer- sity Press. Simpson G., Yinger J.M., (1885). Racial and curtural mi- nońties. New York: Plenum Press. Simpson J.A. (1987). The dissolution ofromantic relationships: Factors involved in relationship stability and emotiomal dis- tress. „Journal of Personality and Sodal Psychology", 53, 683-692. Simpson J.A. (1990). Influence of attachment styles on roman- tic relationships. „Journal of Personality and Sodal Psy- chology", 59, 971-980. Simpson J.A., Rholes W.S., Nelligan J.S. (1992). Support seeking and support giving within couples in an anxiety- provoking sytuation: The role of attachment styles. „Journal of Personality and Social Psychology", 62, 434-446. Singer J.E., Baum C.S., Baum A., Thew B.D. (1982). Mass psychogenic illness: the case for social comparison. W: M.J. Colligan, J.W. Pennebaker, L.R. Murphy (red.), Mass psychogenic illness: A social psychological analysis (s. 155- 169). Hillsdale, NJ: Eribaum. Singer M. (1990). Talk of the town. „The New Yorker", January 29, 25-26. Sirois F. (1982). Perspectwes of epidemie hysteria. W: M.J. Col- ligan, J.W. Pennebaker, L.R. Murphy (red.), Mass psy- chogenic illness: A social psychological analysis (s. 217- 236). Hillsdale, NJ: Eribaum. Skinner B.F. (1938). The behauior of organisms. New York: Appleton-Century-Crofts. Slavin R.E. (1980). Cooperatwe learning and desegregation. Paper presented at the American Psychological Asso- ciation convention. Sloan J.H., Kellerman A.L., Reay D.T., Ferris J.A., Koepsell T., Rivara F.P., Rice C., Gray L., LeGerfo J. (1980). Handgun regulations, crime, assaults, and homicide: A tale of two cities. „New England Journal of Medicine", 319, 1256-1261. Slovic P., Fischhoff B., Lichtenstein S. (1976). Cognitwe pro- cesses and societal ńsk taking. W: J.S. Carroll, J.W. Payne (red.), Cognition and social behavior (s. 165- 184). Hills- dale, NJ: Eribaum. Slovic P., Lichtenstein S. (1971). Comparision ofBayesian and regression approaches to the study of information processing in judgement. „Organizational Behavior and Human Preformance", 6, 649-744. Slusher M.P., Andersen C.A. (1989). Belief perseuerance and self-defeating behavior. W: R. Curtis (red.), Self-defeating behayiors: Experimental research, clinical impressions, and practical implications (s. 11-40). New York: Plenum. Smith D.D. (1976). The social content of pornography. „Jour- nal of Communication", 26, 16-24. Smith K.D., Keating J.P., Stotland E. (1989). Altruism rec- onsidered: The effect of denying feedback on victim's status to empathic witnesses. „Journal of Personality and Social Psychology", 57, 641-650. Smith M.B., Bruner J., White R.W. (1956). Opinions and per- sonality. New York: Wiley. Smith R.E., Wheeler G., Diener E. (1975). Faith without works: Jesus people, resistance to temptation, and altruism. „Journal of Applied Psychology", 5, 320-330. Smith S.S., Richardson D. (1983). Amelioration of deception and harm in psychological research: The important role of debriefing. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 44, 1075-1082. Smith T.W., Snyder C.R., Perkins S.C. (1983). The self-seru- ing function of hypochondriacal complaints: Physical symp- toms as self-handicapping strategies. „Journal of Person- ality and Sodal Psychology", 42, 314-321. Smith V.L. (1991). Prototypes in the courtroom: Lay repre- sentation of legal concepts. „Journal of Personality and Social Psychology", 61, 857-872. Smith V.L., Ellsworth P.C. (1987). The social psychology of eyewitness accuracy: Misleading ąuestions and communi- cator expertise. „Journal of Applied Psychology", 72, 294-300. Smith V.L., Kassin S.M., Ellsworth P.C. (1989). Eyewitness accuracy and confidence: Within- versus beetween-subjects correlations. „Journal of Applied Psychology", 74, 356- 359. Snyder C.R., Higgins R.L. (1988). Excuses: Their effectwe role in the negotiation of reality. „Psychological Bulletin", 104, 23-35. Snyder C.R., Irving L.M., Anderson J.R. (1991). Hope and health. W: C.R. Snyder, D.R. Forsyth (red.), Handbook of clinical and social psychology (s. 285-305). New York: Pergamon. Snyder C.R., Smith T.W., Augelli R.W., Ingram R.E. (1985). On the self-sewing function of social anxiety: Shyness as self-handicapping strategy. „Journal of Personality and Social Psychology", 48, 970-980. Snyder M. (1982). When believing means doing: Creating links between attitudes and behavior. W: M.P. Zanna, E.T. Hig- gins, C.P. Herman (red.), Consistency in social behavior: The Ontario Symposium (Vol. 2, s. 105-130). Hillsdale, NJ: Eribaum. Snyder M. (1984). When belief creates reality. W: L. Berko- witz (red.), Adyances in Experimental Social Psychology (Vol. 18, s. 247-305). Orlando, FL: Academic Press. Snyder M., Ickes W. (1985). Personality and social behavior. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), Handbook of social psychology (wyd, III, s. 883-947). New York: Random House. Snyder M., Swann W.B., Jr. (1978). Hypothesis-testing pro- cedures in social interaction. „Journal of Personality and Social Psychology", 36, 1202-1212. Snyder M., Tanke E.D., Berscheid E. (1977). Social perception and interpersonal behavior: On the self-fulfilling naturę of social stereotypes. „Journal of Personality and Social Psychology", 35, 656-666. Snyder M., Uranowitz S.W. (1978). Reconstructing the past: Some cognitwe conseauences of person perception. „Journal of Personality and Social Psychology", 36, 941-950. Soames R.F. (1988). Effectwe and ineffectwe use of fear in Bibliografia 723 health promotion campaigns. „American Journal of Public Health", 78, 163-167. Solomon L.Z., Solomon H., Stone R. (1978). Helping as a function of number ofbystanders and ambiguity of emer- gency. „Personality and Sodal Psychology Bulletin", 4, 318-321. Sontag S. (1978). Illness as metaphor. New York: Farrar, Straus, & Giroux. Sontag S. (1988). A/DS and its metaphors. New York: Farrar, Straus, & Giroux. Sorenson T.C. (1966). Kennedy. New York: Bantam. Spencer S.J., Josephs R.A., Steele C.M. (w druku). Łów self—esteem: The uphill battie for self-integrity. W: R.F. Baumeister (red.), Self-esteem and the puzzle of Iow self- egard (s. 21-36). New York: Wiley. Srull T.K. (1981). Person memory: Some tests of associatwe stor- age and and retrieval models. „Journal of Experimental Psy- chology: Human Leaming and Memory", 7, 440-462. Stahyl S.M., Lebedun M. (1974). Mystery gaś: Ań analysis o f mass hysteria. „Journal of Health and Social Beha- vior", 15, 44-50. Stangor C., Ruble D.N. (1989). Strength of expectancies and memory for social information: What we remember depends on how much we know. „Journal of Experimental Social Psychology", 25, 18-35. Stasser G., Stella N., Hanna C., Colella A. (1984). The ma- jority effect m jury deliberations: Number ofsupporters ver- sus number of supporting arguments. „Law and Psycho- logy Review", 8, 115-127. Stasser G., Taylor L.A., Hanna C. (1989). Information samp- ling in structured and unstructured discussions in three- and six-person groups. „Journal of Personality and Social Psychology", 57, 67-78. Stasser G., Titus W. (1985). Pooling of unshared information in group decision making: Biased information samplins dur- ing discussion. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 48, 1467-1478. Stasser G., Titus W. (1987). Effects of information load and percentage of shared information on the dissemination of unshared information during group discussion. „Journal of Personality and Social Psychology", 53, 81-93. Stasson M,, Fishbein M. (1990). The relation between per- ceiyed and preventive action: A within-subject analysis of percewed drwing risk and intentions to wear seatbeits. „Journal of Applied Social Psychology", 20,1541-1557. Staub E. (1974). Helping a distressed person: Social, person- ality, and stimulus determinants. W: L. Berkowitz (red.), Advances in expeńmental social psychology (Vol. 7, s. 293- 341). New York: Academic Press. Steblay N.M. (1987). Helping behayior in rural and urban en- yironments: A meta-analysis. „Psychological Bulletin", 102, 346-356. Steele C.M. (1988). The psycholog of self-affirmation: Sus- taining the integrity of the self. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 21, s. 261-302). New York: Academic Press. Steele C.M. (1992, Aprii). Race and the schooling of black Americans. „Atlantic Monthly", s. 68-78. Steele C.M., Josephs R.A. (1990). Alcohol myopia: Its prized and dangerous effects. „American Psychologist", 45, 921- 933. Steele C.M., Hoppe H., Gonzales J. (1986). Dissonance and the lab coat: Self-affirmation and the free choice paradigm. Nie publikowane, University of Washington. Steele C.M., Liu T.J. (1981). Making the dissonance act un- reflectwe of the self: Dissonance ayoidance and the expec- tancy of a value affirming response. „Personality and So- cial Psychology Bulletin", 7, 383-387. Steele C.M., Liu T.J. (1983). Dissonance processes as self-af- firmation. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 45, 5-19. Steele C.M., Southwick L. (1985). Alcohol and social behavior. I: The psychology of drunken e-ncess. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 48, 18-34. Steele C.M., Spencer S.J., Josephs R. (1992). Seeking self- -relevant information: The effects of self-esteem and stability of the information. Nie publikowane, University of Mi- chigan. Steele C.M., Spencer S.J., Lynch M. (1993). Self-image resi- lience and dissonance: The role of affirmational resources. „Journal of Personality and Social Psychology", 64, 885-896. Steele C.M., Spencer S.J., Lynch M. (w druku). Dissonance and self-affirmation resources: Resilience against self-image threats. „Journal of Personality and Social Psychology". Steffen V.J. (1990). Men's motwation to perform the testicle self— exam: Effects ofprior knowledge and an educational brochure. „Journal of Applied Social Psycholog/', 20, 681-702. Steinbeck J. (1988/1961). Travels with Charley: In search of America. New York: Penguin Books. Steiner I.D. (1972). Group process and productiuity. New York: Academic Press. Steiner I.D., Rajaratnam N.A. (1961). A model for the com- parison o f indwidual and group performance scores. „Be- havioral Science", 11, 273-283. Stephan W.G. (1978). School desegregation: Ań evaluation of predictions madę in Brown vs. Board of Education. „Psy- chological Bulletin", 85, 217-238. Stephan W.G. (1985). Intergroup relations. W: G. Lindzey, E. Aronson (red.), Handbook of Social Psychology (Vol. 2, s. 599-658). New York: Pandom House. Stern M., Hildebrandt K.A. (1986). Prematurity stereotyping: Effects on mother-infant interaction. „Child Develop- ment", 57, 308-315. Stern P.C., Aronson E. (1984). Energy use: The human dimen- sion. New York: W.H. Freeman and Company. Sternberg R.J. (1986). A triangular theory of love. „Psycho- logical Review", 93, 119-135. Sternberg R.J. (1988). The triangle of love. New York: Basie Books. Sternberg R.J., Grajek S. (1984). The naturę of love. „Journal of Personality and Social Psychology", 47, 312-329. 724 Bibliografia Stich S. (1990). The fragmentation of reason: Preface to a prag- matic theory of cognitwe evaluation. Cambridge, MA: MIT Press. Stich S., Nisbett R. (1980). Justiftcation and the psychology of human reasoning. „Philosophy of Science", 47, 188- 202. Stogdiii R.M. (1974). Handbook of leadership. New York: Free Press. Stokols D., Altman I. (1987). Handbook of environmental psy- chology. New York: Wiley. Stone ]., Aronson E., Crain A.L., Winslow M.P., Fried C.B. (w druku). Inducing hypocrisy as a means of encouraging young adults to use condoms. „Personality and Social Psychology Bulletin". Storms M. (1973). Yideotape and the attńbution process: Re- versing actors' and obsewers' points of view. „Journal of Personality and Social Psychology", 27, 165-175. Storms M.D., McCauł K.D. (1976). Attńbution processes and emotional exacerbation of dysfunctional behavior. W: J.H. Harvey, W.J. Ickes, R.F. Kidd (red.), New directions m attńbution research (Vol. l, s. 143-164). Hillsdale, NJ: Eribaum. Storms M.D., Nisbett R.E. (1970). Insoińnia and the attńbu- tion process. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 16, 319-328. Stouffer S.A., Suchman E.A., DeVinney L.C., Star S.A., Wil- liams R.M., Jr. (1949). The American soldier: Adjustrnent duńng army life (Vol. l). Princeton, NJ: Princeton University Press. Strack F., Martin L.L., Stepper S. (1988). Inhibiting and fa- ciiitating conditions of the human smile: A nonobtruswe test of the facial feedback hypothesis. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 54, 768-777. Strauss M.A., Gelles R.J. (1980). Behind closed doors: Yiolence m the American family. New York: Anchor/Doubleday. Street W.R. (1974). Brainstorming by indwiduals, coacting and interacting. „Journal of Applied Psychology", 59, 433- 436. Stretch R.H., Figley C.R. (1980). Beauty and the boast: Pre- dictors of interpersonal attraction in a dating expeńment. „Psychology, A Quarterly Journal of Human Beha- vior", 17, 34-43. Strube M., Garcia J. (1981). A meta-analysis investigation of Fiedlers contingency model of leadership effectweness. „Psy- chological Bulletin", 90, 307-321. Suls J., Fletcher B. (1983). Social compańson in the social and physical sciences: Ań archwal study. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 44, 575-580. Suls J.M., Miller R.L. (red.) (1977). Social compańson pro- cesses: Theoretical and empińcal perspectwes. Washington, DC: Hemisphere/Halstead. Summers G., Feldman N.S. (1984). Blaming the victim versus blaming the perpetrator: Ań attńbutional analysis of spouse abuse. „Journal of Social and Clinical Psychology", 2, 339-347. Swann W.B., Jr. (1984). Quest for accuracy in person percep- tion. A matter of pragmatics. „Psychological Review", 91,457-477. Swann W.B., Jr. (1990). To be adored or to be known? The interplay of self-enhancement and self-yeńfication. W: R.M. Sorrentino, E.T. Higgins (red.), Motwation and cognition (s. 404-448). New York: Guilford Press. Swann W.B., Jr., Ely R.J. (1984). A battie of wilis: Self-ueń- fication versus behauioral confirmation. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 46, 1287-1302. Swann W.B., Jr., Hixon G., De La Ronde C. (1992). Em- bracing the bitter „truth": Negative self-concepts and mari- tal commifment. „Psychological Science", 3, 118-121. Swann W.B., Jr., Pelham B.W. (1988). The social construction of identity: „Self-yerification through friend and intimate selection. Nie publikowane, University of Texas-Austin. Swap W.C. (1977). Interpersonal attraction and repeated ex- posure to rewarders and punishers. „Personality and So- cial Psychology Bulletin", 3, 248-251. Sweeney P.D., Andersen K., Bailey S. (1986). Attńbutional style in depression: A meta-analytic review. „Journal of Personality and Social Psychology", 50, 974-991. Swim J., Borgida E., Maruyama G., Myers D.G. (1989). Joan McKay vs. John McKay: Do gender stereotypes bias evalu- ations? „Psychological Bulletin", 105, 409-429. Tajfel H. (1982a). Social identity and intergroup relations. Cambridge, England: Cambridge University Press. Tajfel H. (1982b). Social psychology of intergroup relations. „Annuał Review of Psychology", 33, 1-39. Tajfel H., Billing M. (1974). Familiańty and categońzation in intergroup behavior. „Journal of Experimental Social Psychology", 10, 159-170. Tajfel H., Turner J.C. (1979). Ań integratwe theory of social contact. W: W. Austin, S. Worchel (red.), The Social Psy- chology o f Intergroup Relations. Monterey, CA: Brooks/Cole. Tanford S., Penrod S. (1984). Social influence model: A formal integration of research on majońty and minority influence processes. „Psychological Bulletin", 95, 189-225. Tavris C. (1989). Anger: The misunderstood emotion. New York: Touchstone/Simon & Schuster. Taylor D.W., Berry P.C., Błock C.H. (1958). Does group par- ticipation when using brainstorming facilitate or inhibit cre- ative thinking? „Administrative Science Quarterly", 2, 23-47. Taylor S.E. (1981). A categońzation approach to stereotyping. W: D.L. Hamilton (red.), Cognitwe Processes in Stereo- typing and Intergroup Relations. Hillsdale, NJ: Eribaum. Taylor S.E. (1985). Health psychology. New York: Random House. Taylor S.E. (1989). Positwe illusions: Creatiye self-deception and the healthy mind. New York: Basie Books. Taylor S.E., Brown J. (1988). Illusion and well-being: A social psychological perspectwe on mentol health. „Psychological Bulletin", 103, 193-210. Taylor S.E., Crocker J. (1981) Schematic bases of social infor- mation processing. W: E.T. Higgins, C.P. Herman, M.P. Bibliografia 725 Zanna (red.), Social cognition: Thc Ontario Symposium (Vol. l, s. 89-134). Hillsdale, NJ: Eribaum. Taylor S.E., Fiske S.T. (1975). Point of view and perceptions of causality. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 32, 439^45. Taylor S.E., Lichtman R.R., Wood J.V. (1984). Attributions, beliefs about control, and adjustment to breast cancer. „Journal of Personality and Social Psychology", 46, 489-502. Taylor S.E., Lobel M. (1989). Social comparison actwity under threat: Downward evaluation and upward contacts. „Psy- chological Review", 96, 569-575. Taylor S.P., Leonard K.E. (1983). Alcohol and human physical aggression. W: R. Geen, E. Donnerstein (red.), Aggres- sion: Theoretical and empirical reviews. New York: Aca- demic Press. Taylor S.P., Sears J.D. (1988). The effects of alcohol and per- suasiye social pressure on human physical aggression. „Ag- gressive Behavior", 14, 237-243. Tedeschi J.T. (red.) (1981). Impression management theory and social psychological research. New York: Academic Press. Teger A.L, Pruitt D.G. (1967). Components of group risk tak- ing. „Journal of Experimental Social Psychology", 3, 189-205. Tesser A. (1980). Self-esteem maintenance in family dynamics. „Journal of Personality and Social Psychology", 39, 77- 91. Tesser A. (1988). Toward a self-evaluation maintenance model of social behavior. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 21, s. 181-227). Or- lando, FL: Academic Press. Tesser A., Brodie M. (1971). A notę on the evaluation of a computer datę. „Psychonomic Science", 23, 300. Tesser A., Cornell D.P. (1991). On the confluence of self pro- cesses. „Journal of Experimental Social Psychology", 27, 501-526. Tesser A., Paulus D. (1983). The definition of self: Priyate and public self-evaluation management strategies. „Journal of Personality and Social Psychology", 44, 672-682. Tesser A., Smith J. (1980). Some effects of friendship and task releyance on helping: You dont always help the one I/OM like. „Journal of Experimental Social Psychology", 16, 582-590. Tetlock P.E. (1983). Accountability and the perseyerance of ftrst impresions. „Social Psychology Quaterly", 46, 285- 292. Tetlock P.E. (1985). Accountability: A social check on the fu n- damental attribution error. „Social Psychology Quater- ly", 48, 227-236. Thibaut J.W„ Kelley H.H. (1959). The social psycholog of groups. New York: Wiley. Thibodeau R., Aronson E. (1992). Taking a closer look: Re- asserting the role of the self-concept in dissonance theory. „Personality and Social Psychology Bulletin", 18, 591- 602. Thomas M.H., Horton R., Lippincott E., Drabman R. (1977). Desensitization to portrayals of real-life aggression as a function of exposnre to teleuision uiolence. „Journal of Personality and Social Psychology", 35, 450-458. Thomas W.I. (1928). The child in America. New York: Alfred A. Knopf. Thompson L. (1990). Negotiation behavior and outcomes: Em- pirical evid.en.ce and theoretical issues. „Psychological Bul- letin", 108, 515-532. Thompson L. (1991). Inforrnation exchange m negotiation. „Journal of Experimental Social Psychology", 27, 161- 179. Thompson S.C. (1981). Will it hurt less if I can control it? A complex answer to a simple auestion. „Psychological Bulletin", 90, 89-101. Thornton D., Arrowood J.A. (1966). Self-evaluation, self-en- hancement, and the locus of social comparison. „Journal of Experimental Social Psychology", (Supl. l), 40-48. Thornton W. (1984). Defenswe attribution of resonsibility: Evi- dence for an arousal-based motivational bias. „Journal of Personality and Social Psychology", 46, 721-734. Toch H. (1965). The social psychology of social movements. Indianapolis: Bobbs-Merrill. Toch H. (1980). Violent men (wyd. popr.). Cambridge, MA: Schenkman. Traupmann J., Petersen R., Utnę M., Hatfieid E. (1981). Measuring eaiuty in intimate relations. „Applied Psycho- logy Measurement", 5, 467-480. Triplett N. (1989). The dynamogenic factors in pace making and competition. „American Journal of Psychology", 9, 507-533. Trivers R. (1985). Social evolution. Menio Park, CA: Ben- jamin-Cummings. Trolier T.K., Hamilton D.L. (1986). Yariables influencing judgements of correlational relations. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 50, 879-888. Trope Y., Bassok M. (1983). Information-gatnering strategies in hypothesis-testing. „Journal of Experimental Social Psychology", 19, 560-576. Tucker J.A., Vuchinich R.E., Sobell M.B. (1981). Alcohol con- sumption as a self-handicapping strategy. „Journal of Ab- normal Psychology", 90, 220-230. Turner C.W., Hesse B.W., Peterson-Lewis S. (1981). Natu- raiistic studies of the long-term effects of television yiolence. „Journal of Social Issues", 42(3), 51-74. Turner EJ. (1932). The signifiance of sections in American history. New York: H. Holt and Company. Tversky A., Kahneman D. (1973). Ayailability: A heuristic for judging freauency and probability. „Cognitive Psycho- logy", 5, 207-232. Tversky A., Kahneman D. (1974). Judgment under uncer- tainty: Heuristics and biases. „Science", 185, 1124-1131. Tversky A., Kahneman D. (1983). Extensional uersus intui- tive reasoning: The conjunction fallacy in probability judg- ment. „Psychological Review", 90, 293-315. Tversky B., Tuchin M. (1989). A reconciliation of the eyidence on eyewitness testimony: Comments on McCIoskey and Zfl- 726 Bibliografia rogoża. „Journal of Experimental Psychology: Generał", 118, 86-91. Uirich L., Trumbo D. (1965). The selection interview sińce 1949. „Psychological Bulletin", 63, 100-116. Uranowitz S.W. (1975). Helping and self-attributions: A fieid experiment. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 31, 852-854. Valins S. (1966). Cognitwe effects of false heart-rate feed-back. „Journal of Personality and Social Psychology", 4,400- 408. Yallone R.P, Griffin D.W., Lin S., Ross L. (1990). The over- confident prediction of future actions and outcomes by sełf and others. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 58, 582-592. Vallone R.P., Ross L., Lepper M.R. (1985). The hostiie media phenomenon: Biased perception and perceptions of media bias in coyerage of the Beirut massacre. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 49, 577-585. Van Overwalle F., De Metsenaere M. (1990). The effects of attribution-based intervention and study strategy training on academic achieyement in college freshmen. „British Jour- nal of Educational Psychology", 60, 299-311. Vance C.S. (1986, August 2/9). The Meese Commission on the road. „The Nation", s. 65, 76. Vanneman R.D., Pettigrew T. (1972). Race and relatwe de- priyation in the urban United States. „Race", 13, 461-486. Voissem N.H., Sistrunk F. (1971). Communication schedules and cooperatwe gamę behavior. „Journal of Personality and Social Psychology", 19, 160-167. Ybnnegut K. (1963). Cafs Cradle. New York: Delacorte Press. Wyd. poi.: (1971) Kocia kołyska. Warszawa: Państ- wowy Instytut Wydawniczy. Wagner R.C. (1975). Complementary needs, role expectations, interpersonal attraction, and the stability of work relation- ships. „Journal of Personality and Social Psychology", 32, 116-124. Wagstaff G. (1982). Attitudes to rape: The „just worid" strikes again? „Bulletin of the British Psychological Society", 35, 277-279. Waliach M.A., Kogan N., Bem D.J. (1962). Group influences on indimdual risk talking. „Journal of Abnormal and So- cial Psychology", 65, 75-86. Walster E. (1966). Assignment of responsibility for cm accident. „Journal of Personality and Social Psychology", 3, 73- 79. Walster E., Aronson V., Abrahams D., Rottman L. (1966). Importance of physical attractweness in dating behavior. „Journal of Personality and Social Psychology", 5,508- 516. Walster E., Festmger L. (1962). The effectweness of „over- heard" persuasive communication. „Journal of Abnormal and Social Psychology", 65, 395-402. Walster E., Walster G.W., Berscheid E. (1978). Eauity: The- ory and research. Boston: Aiłyn & Bacon. Walster E„ Walster G.W., Piliavin J., Schmidt L. (1973). „Playing hard to get": Understanding an elusiye phenome- non. „Journal of Personality and Social Psychology", 26,113-121. Walster E., Walster G.W., Traupmann J. (1978). Eauity and premarital sex. „Journal of Personality", 36, 82-92. Warren B.L. (1966). A mułtiple variable approach to the as- sortwe mating phenomenon. „Eugenics Quarteriy", 13, 285-298. Washburn S., Hamburg D. (1965). The implications of pri- mate research. W: I. DeVore (red.), Primate behavior: Fieid studies ofmonkeys and apes (s. 607-622). New York: Holt, Rinehart, & Winston. Watson D. (1982). The actor and the observer: How arę their perceptions of causality diyergent? „Psychological Bul- letin", 92, 682-700. Watson D., Pennebaker J.W. (1989). Health complaints, stress, and distress: Exploring the central role of negatwe affectiyity. „Psychological Review", 96, 234-254. Watson J. (1924). Behaviorism. Chicago: University of Chi- cago Press. Watson J. (1950). Some social and psychological situations re- lated to change in attitude. „Human Relations", 3,15-56. Watson R.I. (1973). lnuestigation into deindwiduation using a cross-cultural suruey techniaue. „Journal of Personality and Social Psychology", 25, 342-345. Wattenberg M.P. (1987). The hollow realignment: Partisan change in a candidate-centered era. „Public Opinion Quar- teriy", 51, 58-74. Weatherły D. (1961). Anti-Semitism and the expression offan- tasy aggression. „Journal of Abnormal and Social Psy- chology", 62, 454-457. Webber R., Crocker J. (1983). Cognitwe processes in the re- vision of stereotypie beliefs. „Journal of Personality and Social Psychology", 45, 961-977. Wegner D. (1986). Transactwe memory: A contemporary ana- lysis of the group mind. W: B. Mullen, G.R. Goethals (red.), Theories of group behavior (s. 185-208). New York: Springer-Verlag. Wegner D.M. (1989). White bears and other unwanted thoughts: Suppression, obsessicn, and the psychołogy of mentol control. New York: Viking. Wegner D.M. (1992). You can't always think what you want: Problems in the suppression of unwanted thoughts. W: M.P. Zanna (red.), Adyances in experimental social psychology (s. 193-225). San Diego, CA: Academic Press. Wegner D.M. (w druku). Ironie processes of mentol control. „Psychological Review". Wegner D.M., Wenziff R., Kerker M., Beattie A.E. (1981). Incrimination through innuendo: Can media auestions become public answers? „Journal of Personality and So- cial Psychology", 40, 822-832. Weinberg R.S., Richardson P.A., Jackson A. (1983). Effect of situation criticality on tennis performance of males and females. „Newsietter of the Society of the Advancement of Social Psychology", 9, 8-9. Weiner B., Amirkhan J., Folkes V.S., Yerette J.A. (1987). Ań attributional analysis of excuse giving: Studies ofa nawę Bibliografia 727 .•'Lei'-- -- --»»:JŁ':. .Jtiurnal ot Personality and Sodal PA\:h^i>-^v ?; 3io-524. \Vein->tein \.D. il^śdi. Ur.wlistic optimism about future life c-wif'. „Journal ot Personalitv and Sodal Psychology", 39, 806-»20. Weir W. (1984, October 15). Another look at subliminal „facts". „Advertising Agę", s. 46. Weiss J., Brown P. (1977). Self-insight error m the explanation of mood. Nie publikowane, Harvard University. Weiss R.S. (1973). Loneliness: The experience of emotional and social isolation. Cambridge, MA: MIT Press. Wells G.L. (1984). The psychology of lineup identifications. „Journal of Applied Social Psychology", 14, 89-103. Wells G.L. (1992). Wiat do we know about eyewitness ident- ification? Nie publikowane, Iowa Sta te University. Wells G.L., Luus C.A.E. (1990). Police lineups as experiments: Social methodology as a framework for properly conducted lineups. „Personality and Social Psychology Bulletin", 16, 106-117. Wells G.L., Lindsay R.C.L., Ferguson T.J. (1979). Accuracy, confidence, and juror perceptions in eyewitness identifica- tion. „Journal of Applied Psychology", 64, 440-448. West S.G., Gunn S.P., Chernicky P. (1975). Ubiauitous Watergate: Ań attributional analysis. „Journal of Person- ality and Social Psychology", 32, 55-62. Wheeler L., Koestner R., Driver R. (1982). Related attributes in the choice of comparison others: It's there, but it isn't alt there is. „Journal of Experimental Social Psycho- logy", 18, 489-500. Whetzel D.L., McDanieI M.A., Schmidł F.L. (1985, August). The yalidity of the employment interuiew: A reyiew and meta-analysis. Paper presented at the annuał meeting of the American Psychological Association, Los Angeles. White G.L. (1980). Physical attractiyeness and courtship pro- gress. „Journal of Personality and Social Psychology", 39, 660-668. White G.L. (1981a). A model of romantic jealousy. „Motiva- tion and Emotion", 5, 295-310. White G.L. (1981b). Some correlates of romantic jealousy. „Journal of Personality", 49, 129-147. White R.K. (1977). Misperception in the Arab-Israeli conflict. „Journal of Social Issues", 33, 190-221. Whitły B.E., Frieze I.H. (1985). Chiidrens causal attńbutions for success and failure in achievement settings: A meta-ana- lysis. „Journal of Educational Psychology", 77,608-616. Whittaker J.O., Meade R.D. (1967). Social pressure in the modification and distortion of judgment: A cross-cultural study. „International Journal of Psychology", 2, 109- 113. Whorf B.L. (1956). Language, thought, and reality. New York: Wiley. Wicker A.W. (1969). Attitudes versus actions: The relationship between verbal and overt behavioral responses to attitude objects. „Journal of Social Issues", 25, 41-78. Wicklund R.A. (1975). Objectwe self-awareness. W: L. Ber- kowitz (red.), Adrances in experimental social psychology (Vol. 8, s. 233-275). New York: Academic Press. Wicklund R.A. (1982). Self-focused nttcntion and the yalidity of self-reports. W: M.P. Zanna, E.T. Higgins, C.P. Her- man (red.), Consistency in social behauior: The Ontario Symposium (Vol. 2, s. 149-172). Hillsdale, NJ: Eribaum. Wicklund R.A., Frey D. (1980). Self-awareness theory: When the self makes a difference. W: D. Wegner, R. Vallacher (red.), The self in social psychology (s. 31-54). New York: Oxford University Press. Wiedenfeid S.A., 0'Leary A., Bandura A., Brown S., Levine S., Raska K. (1990). Impact of percewed self-efficacy in coping with stressors on components of the immune system. „Journal of Personality and Social Psychology", 59, 1082-1094. Wiesner W.H., Cronshaw S.F. (1988). The moderating impact of intewiew format and degree of structure on the yalidity of the employment interyiew. „Journal of Occupational Psychology", 61, 275-290. Wilder D.A. (1981). Perceiving persons as a group: Categori- zation and intergroup relations. W: D.L. Hamilton (red.), Cognitive processes in stereotyping and intergroup beha- vior. Hillsdale, NJ: Eribaum. Wilder D.A. (1984). Intergroup contact: The typical member and the exception to the rule. „Journal of Experimental Psychology", 20, 177-194. Wilder D.A. (1986). Social categorization: Implications for cre- ation and reduction of intergroup bias. W: L. Berkowitz (red.), Ad.va.nces in Experimental Social Psychology (Vol. 19, s. 291-355), New York: Academic Press. Wilder D.A., Shapiro P.N. (1989). Role of competition induced anxiety in limiting the beneficial impact ofpositwe behavior by an out-group member. „Journal of Personality and So- cial Psychology", 56, 60-69. Williams K., Harkins S., Łatane B. (1981). Identifiability as a deterrent to social loafing: Two cheering experiments. „Journal of Personality and Social Psychology", 40, 303-311. Williams R.H., Ross M.H. (1980, March-ApriI). Drilling for 0)7 and gaś in our houses. „Technology Review", s. 24-36. Williams R.L. (1983, December). For the all-too-common cold, we arę perfect, if unwilling, hosts. „Smithsonian", s. 47- 55. Williamson G.M., Ciark M.S. (1989). Providing help and desired relationship type as determinants of changes in moods and self-evaluations. „Journal of Personality and Social Psychology", 56, 722-734. Wills T.A. (1981). Downward social comparison principles in social psycliology. „Fsychological Bulletin", 90, 245-271. Wills T.A., Weiss R.L., Patterson G.R. (1974). A behavioral analysis of the determinants of marital satisfaction. „Jour- nal of Consulting and Clinical Psychology", 42, 802- 811. Wilson D.K., Purdon S.E., Wallston K.A. (1988). Compliance in health recommendations: A theoretical oyeruiew of mess- age framing. „Health Education Research", 3, 161-171. 728 Bibliografia Wilson E.O. (1975). Sociobiology: The new synthesis. Cam- bridge, MA: Belknap Press of Harvard University Press. Wilson E.O. (1978). On human naturę. Cambridge, MA: Harvard University Press. Wilson J.Q., Herrnstein R.J. (1985). Crime and human naturę. New York: Simon & Schuster. Wilson T.D. (1985). Strangers to ourselyes: The ońgins and accuracy of beliefs about one's own mentol states. W: J.H. Harvey, G. Weary (red.), Attribution in contemporary psychology (s. 8-36). New York: Academic Press. Wilson T.D. (1990). Self-persuasion via self-reflection. W: J.M. Olson, M.P. Zanna (red.), Self-inference processes: The Ontario Symposium (Vol. 6, s. 43-67). Hillsdale, NJ: Erl- baum. Wilson T.D., Brekke N.C. (1993). Mentol contamination and mentol correction: Unwanted influences on judgments and evaluations. Nie publikowane, University of Virginia. Wilson T.D., Dunn D.S., Bybee J.A., Hyman D.B., Rotondo J.A. (1984). Effects of analyzing reasons on attitude-beha- uior consistency. „Journal of Personality and Social Psy- chology", 47, 5-16. Wilson T.D., Dunn D.S., Kraft D., Lisie D.J. (1989). Intro- spection, attitude change, and attitude-behayior consistency: The disruptwe effects of explaining why we feel the way we do. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental so- cial psychology (Vol. 19, s. 123-205). Orlando, FL: Aca- demic Press. Wilson T.D., Hodges S.D. (1992). Attitudes as temporary con- structions. W: A. Tesser, L. Martin (red.), The construc- tion of social judgment (s. 37-65). Hillsdale, NJ: Eribaum. Wilson T.D., Kraft D. (1993). Why do I love thee? Effects of repeated introspections about a dating relationship on atti- tudes toward the relationship. „Personality and Social Psychology Bulletin", 19, 409-418. Wilson T.D., LaFleur S.J. (1992). Effects of analyzing reasons on the accuracy of self-predictions. Nie publikowane, University of Virginia. Wilson T.D., Laser P.S., Stone J.I. (1982). Judging the pre- dictors of one's own mood: Accuracy and the used of shared theories. „Journal of Experimental Social Psychology", 18, 537-556. Wilson T.D., Lassiter D. (1982). Increasing intrinsic interest with the use of superfluous extrinsic constraints. „Journal of Personality and Social Psychology", 42, 811-819. Wilson T.D., Linville P.W. (1982). Impraving the academic performance of college freshmen: Attribution therapy re- yisited. „Journal of Personality and Social Psychology", 42, 367-376. Wilson T.D., Linville P.W. (1985). Impraving the performance of college freshmen using attributional techniaues. „Journal of Personality and Social Psychology", 49, 287-293. Wilson T.D., Lisie D.J., Schooler J., Hodges S.D., Klaaren K.J., LaFleur S.J. (1993). Introspecting about reasons can reduce post-choice satisfaction. „Personality and Social Psychology Bulletin", 19, 331-339. Wilson T.D., Stone J.I. (1985). I^imitations of self knowledge: Morę on telling morę than we can know. W: P. Shaver (red.), Review of personality and social psychology (Vol. 6, s. 167-183). Beveriy Hilis, CA: Sagę. ' Winch R. (1958). Matę selection: A study of complementary needs. New York: Harper & Rów. Winter D.G. .(1987). Leader appeal, leader performance, and the motiue profiles of leaders and followers: A study of American presidents and elections. „Journal of Personality and Social Psychology", 52, 196-202. Wiseman F. (reż.) (1967). Titicut follies [film]. Cambridge, MA: Zipporah Films. Wolf S. (1985). Manifest and latent influence of majorities and minorities. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 48, 899-908. Woli S. (1986). So many to choose from: Decision strategies in yideodating. „Journal of Social and Personal Relation- ships", 3, 43-52. Wood J.V. (1989). Theory and research concerning social com- parisons of personal attributes. „Psychological Bulletin", 106, 231-248. Wood J.V., Taylor S.E., Lichtman R.R. (1985). Social com- parison m adjustment to breast cancer. „Journal of Per- sonality and Social Psychology", 49, 1169-1183. Wood W. (1982). Retrieval of attitude-relevant information from memory: Effects on susceptibility to persuasion and on intrinsic motwation. „Journal of Personality and So- cial Psychology", 42, 798-810. Word C.O., Zanna M.P., Cooper J. (1974). The nonverbal mediation of self-fulfilling prophecies in interracial interac- tion. „Journal of Experimental Social Psychology", 10, 109-120. Wortman C.B., BrehmJ.W. (1975). Response to uncontrollable outcomes: Ań integration ofreactance theory and the learned helplessness model. W: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 8, s. 277-336). New York: Academic Press. Wright J.C., Murphy G.L. (1984). The utiiity of theories in intuitwe statistics: The robustness of theory-based judg- ments. „Journal of Experimental Psychology: Generał", 113, 301-322. Wright P.M., Lichtenfels P.A., Pursell E.D. (1989). The structured interyiew: Additional studies and meta-analysis. „Journal of Occupational Psychology", 62, 191-199. Wrightsman L.S. (1987). Psychology and the legal system. Pa- cific Grove, CA: Brooks/Cole. Wyer R.S., Srull T.K. (1989). Memory and cognition in its social context. Hillsdale, NJ: Eribaum. Wyer R.S., Jr. (1988). Social memory and social judgment. W: P.R. Solomon, G.R. Goethals, C.M. Kelley, B.R. Ste- phens (red.), Perspectwes on memory research. New York: Springer-Verlag. Yamaguchi K., Kandel D.B. (1984). Patterns ofdrug use from adolescence to young adulthood: III: Predictors of progres- sion. „American Journal of Public Health", 74, 673-681. Yuille J.C., Cutshall J.L. (1986). A case study of eyewitness memory of a crime. „Journal of Applied Psychology", 71, 291-301. Zahn-Waxler C., Radke-Yarrow M., King R.A. (1979). Child rearing and chiidrens prosocial initiations toward yictims of distress. „Child Development", 50, 319-330. Zajonc R.B. (1965). Social facilitation. „Science", 149, 269- 274. Zajonc R.B. (1968). Attitudinal effects ofmere exposure. „Jour- nal of Personality and Social Psychology", 9 (Supl. nr 2, cz. 2.). Zajonc R.B. (1980). Compresence. W: P.B. Paulus (red.), Psy- chology of group influence (s. 35-60). Hillsdale, NJ: Erl- baum. Zajonc R.B., Heingartner A., Herman E.M. (1969). Social enhancement and impairment of performance m the cock- roach. „Journal of Personality and Social Psychology", 13, 83-92. Zajonc R.B., Sales S.M. (1966). Social facilitation of dominant and siibordinate responses. „Journal of Experimental So- cial Psychology", 2, 160-168. Zanna M., Cooper J. (1974). Dissonance and the pili: Ań at- tribution approach to studying the arousal properties of dis- sonance. „Journal of Personality and Social Psycho- logy", 29, 703-709. Zanna M., Cooper J. (1976). Dissonance and the attribution process. W: J.H. Harvey, W. Ickes, R.F. Kidd (red.), New directions in Attribution research (Vol. l, s. 199-217). New York: Eribaum. Zanna M., Goethals G.R., Hill J. (1975). Eyaluating a sex- -related ability: Social comparison with similar others and standard setters. „Journal of Experimental Social Psy- chology", 11, 86-93. Zanna M., Rempel J.K. (1988). Attitudes: A new look at an old concept. W: D. Bar-Tal, A.W. Kruglanski (red.), The social psychology of attitudes (s. 315-334). New York: Cambridge University Press. Bibliografia 729 Zanot EJ., Pincus J.D., Lamp E.J. (1983). Public perceptions of subliminal advertising. „Journal of Advertising", 12, 39-45. Żebrowi tz-McArthur L. (1988). Person perception in cross- cultural perspectwe. W: M.H. Bond (red.), The crosscul- tural challenge to social psychology (s. 245-265). Newbury Park, CA: Sagę. Zedeck S., Cascio W.F. (1984). Psychological issues in per- sonnel decisions. „Annuał Review of Psychology", 35, 461-518. Zilimann D. (1978). Attribution and misattribution of excita- tory reactions. W: J.H. Harvey, W.J. Ickes, R.F. Kidd (red.), New directions in attribution research (Vol. 2, s. 335-370). Hillsdale, NJ: Eribaum. Zilimann D., Bryant J. (1984). Effects of masswe exposure to pornography. W: N.M. Malamuth, E. Donnerstein (red.), Pornography and sexual aggression. New York: Academic Press. Zimbardo P.G. (1970). The human choice: Indwiduation, rea- son, and order yersus deindwiduation, impulse, and chaos. W: W.J. Arnold, D. Levine (red.), Nebraska Symposium on Motwation: 1969 (Vol. 17, s. 237-307). Lincoln: University of Nebraska Press. Zimbardo P.G., Weisenberg M., Firestone I., Levy B. (1965). Communicator effectiyeness in producing public conformity and priuate attitude change. „Journal of Personality", 33, 233-255. Zubek J.P. (red.) (1969). Sensory deprwation: Fifteen years of research. New York: Appleton-Century-Crofts. Zuckerman M. (1978). Actions and occurrences in Kelley's cube. „Journal of Personality and Social Psychology", 36, 647-656. Zuckerman M., DePaulo B.M., Rosenthal R. (1981). Yerbal and nonuerbal communication of deception. W: L. Berko- witz (red.), Advances in experimental social psychology (Vol. 14, s. 1-59). New York: Academic Press. Jeśli nie występują inne stwierdzenia, wszystkie fotografie są własnością Scott, Foresman and Company. Występują następujące skróty dotyczące stron: (G) góra, (Ś) środek, (D) dół, (L) lewo, (P) prawo, (W) wstawka, (T) tło. ROZDZIAŁ l Tekst i dzieło: s. 16: Ryć. 1.2. Zaczerpnięto z Effects of reputations and labels m the Prisoner's DUemma Gamę: „Person" versus „situation" factors, S.M. Samuels, L. Ross, 1993. Przedrukowano za zgodą. Zdjęcia i ryciny: s. l: Bob Daemmrich/Uniphoto; s. 2: Joe Cornish/Tony Stone Images; s. 3: Kaestner/Uniphoto; s. 4: AP/Wide Worid; s. 14; Collection, The Museum of Modern Art, New York; s. 15: Greg Smith (Salsa)/TIME Magazine; s. 15W: Waco Tribune Herald/Sygma; s. 19: The Bettmann Archive; s. 20GL: Archives of the History of American Psychology, University of Akron; s. 20GŚ: American Psychological Association; s. 20GP: American Psychological Association; s. 20DL: American Psychological Association; s. 20DŚ: Courtesy of the Pensylvania State University Archives; s. 20DP: Archives of the History of American Psychology, University of Akron; s. 21: AP/Wide Worid; s. 27: Sidney Harris; s. 29: Canadian Public Health Association. ROZDZIAŁ 2 Tekst i dzieło: s. 62: Ryć. 2.4. Zaczerpnięto z Aggresswe erotica and yiolence against women, E. Donnerstein, „Journal of Personality and Social Psychology", 1980, 39, s. 267-277. Copyright © 1980 American Psychological Association. Przystosowano za zgodą, s. 72: Ryć. 2.5. Zaczerpnięto z Ethical principles of psychologists in the conduct of research, „American Psychologist", 1992, 47, s. 1597-1611. Copyright © 1992 American Psychological Association. Zaczerpnięto i przystosowano za zgodą. Zdjęcia i ryciny: s. 34: AP/Wide Worid; s. 38: Sidney Harris; s. 41: Susan Lapides/Design Conceptions; s. 45L: Innervisions; s. 45P: Charles Gatewood/The Image Works; s. 48L: „Literary Digest"; s. 48P: „Literary Digest"; s. 51: Cheryl Woike Kucharzak: s. 65: Joel Gordon Photography. ROZDZIAŁ 3 Tekst i dzieło: s. 95: Ryć. 3.4. Zaczerpnięto z Reducing fears and increasing assertiueness, J. Cooper, „Journal of Experimental Social Psychology", 1980, 47, s. 206. Przedrukowano za zgodą Academic Press, Inc. i autora. s. 98: Ryć. 3.5. Zaczerpnięto z Opiniom change in the advocate as a function of persuasibility of this audience, E. Nel i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1969, 12, s. 117-124. Copyright © 1969 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 100: Ryć. 3.6. Zaadaptowano z Inducing hypocrisy as a means of encouraging young adults to use condoms, J. Stone i in., 1993. Przedrukowano za zgodą J. Stone'a. s. 103: Ryć. 3.7. Zaczerpnięto z Effects of the severity of threat on the deyaluation of forbidden behayior, E. Aronson, J.M. Carismith, „Journal of Abnormal and Social Psychology", 1963, s. 586. Copyright © 1963 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 107: Ryć. 3.8. Zaczerpnięto z Liking a person as a function of doing him a favor, J. Jecker, D. Landy, „Human Relations", 1969, 22, s. 376. Przedrukowano za zgodą Plenum Publishing Corporation i autora, s. 111: Ryć. 3.9. Zaczerpnięto z Dissonance and the pili..., M. Zanna, J. Cooper, „Journal of Personality and Social Psychology", 1974, 29, s. 706. Copyright © 1974 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 117: Ryć. 3.12. Zaadaptowano z Dissonance and the lab coat: Self-affirmation and the free choice paradigm, C.M. Steele, H. Hopp, J. Gonzales, 1986. Przedrukowano za zgodą autora. Zdjęcia i ryciny: s. 77: SuperStock, Inc.; s. 78: Lewis Portnoy/Uniphoto; s. 80: Brenner/Photo Edit; s. 89: 732 Materiały źródłowe D&I MacDonald/The Picture Cube; s. 90: Antman/The Image Works; s. 106: The Historical Society of Pennsylvania; s. 109: AP/Wide Worid; s. 110: APWide Worid; s. 120: Terry Ashe/TIME Magazine. ROZDZIAŁ 4 Tekst i dzieło: s. 135: Ryć. 4.2. Zaczerpnięto z Category accessibility and impression formation, E.T. Higgins i in., „Journal of Experimental Social Psychology", 1977, Vol. 13, s. 141-154. Przedrukowano za zgodą Academic Press, Inc. i E.T. Higginsa. s. 140: Ryć. 4.3. Zaczerpnięto z Pattern of performance and ability attribution, E.E. Jones i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1968, 10, s. 317-340. Copyright © 1968 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 141: Ryć. 4.4. Zaczerpnięto z Perseverance in self perception and social perception..., L. Ross i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1975, 32, s. 880-892. Copyright © 1975 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą. s. 151: Ryć. 4.7. Zaczerpnięto z Effects of knowledge about remote social events..., H.A. Hornstein i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1975, 32, s. 1038-1046. Copyright © 1975 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 158: Ryć. 4.8. Zaczerpnięto z Ignoring sample bias: Inferences about populations from atypicaf cases, C.R. Hamill, T.D. Wilson, R.E. Nisbett, „Journal of Personality and Social Psychology", 1980, 39, s. 578-589. Copyright © 1980 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 166: Ryć. 4.9. Zaczerpnięto z The effects of graduate training on reasoning, D. Lehman, R. Lempert, R. Nisbett, „American Psychologist", 1988, Vol. 43, No. 6, s. 431-442. Copyright © 1988 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 167: Ryć. 4.10. Zaczerpnięto z Teaching reasoning, R.E. Nisbett i in., „Science", Vol. 238, s. 625-631. Copyright © 1987 American Association for the Advancement of Science. Przedrukowano za zgodą AAAS i autora. Zdjęcia i ryciny: s. 124: SuperStock, Inc.; s. 126: Sygma; s. 130: The Cobal Collection; s. 131: zaczerpnięto z J.A. Warner, The Darker Brother; s. 150: Comstock Inc.; s. 156L: E.R. Degginger; s. 156P: Joe Sohm/The Image Works; s. 159: Hans Namuth. ROZDZIAŁ 5 Tekst i dzieło: s. 183: Ryć. 5.1. Zaczerpnięto z A multidimensional approach to the structure..., S. Rosenberg i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1968, 9, s. 283-294. Copyright © 1968 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 185: Ryć. 5.2. Zaczerpnięto z The linguistic relatiyity of person cognition..., C. Hoffman i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1986, 51, s. 1097-1105. Copyright © 1986 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 197: Ryć. 5.5. Zaadaptowano z The attribution of attitudes, E.E. Jones, V.A. Harris, „Journal of Experimental Social Psychology", 1965, No. 3, s. 1-24. Przedrukowano za zgodą Academic Press, Inc. i E.E. Jonesa. s. 198 i s. 199: Ryć. 5.6 i 5.7. Zaczerpnięto z Point of view and perceptions of causality, S.E. Taylor, S.T. Fiske, „Journal of Personality and Social Psychology", 1975, 32, s. 439-445. Copyright © 1975 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 201: Materiał zaczerpnięto z Dear Ann Landers, „Boston Globe", September 10, 1991. Przedrukowano za zgodą Ann Landers i Creators Syndicate. s. 202 i s. 203: Ryć. 5.8 i 5.9. Zaadaptowano z Yideotape and the attribution procesy. reversing actors' and obseruers' points of view, M.D. Storms, „Journal of Personality and Social Psychology", 1973, 27, s. 165-175. Przedrukowano za zgodą American Psychological Association i autora. s. 209: Ryć. 5.10. Zaczerpnięto z Friends and strangers: Acauaintanceships, agreement, and the accuracy of personality judgment, D.C. Funder, C.R. Colvin, „Journal of Personality and Social Psychology", 1988, 55, s. 149-158. Copyright © 1988 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą. s. 219: Zaczerpnięto z The deve1opment of self-conceptions from childhood to adolescence, R. Montemayor, M. Eisen, „Deve1opment Psychology", 1977, 13, s. 318. Copyright © 1977 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą. Zdjęcia i ryciny: s. 170: Bonnie Kamin/Comstock Inc.; s. 172: McAnn-Erickson; s. 175: Dr. Pauł Ekman/ /Human Interaction Laboratory; s. 176: Dr. Pauł Ekman/Human Interaction Laboratory; s. 178: Laurence Wylie; s. 179: Robin Akert; s. 184: Steve Vidler/Leo de Wys; s. 188: Tom Abbott/Leo de Wys; s. 191L: AO/Wide Worid; s. 191P: N. Sapieha/Stock Boston; s. 206: Focus On Sports. ROZDZIAŁ 6 Tekst i dzieło: s. 222: Ryć. 6.1. Zaczerpnięto z Self-awareness and aversive experience in eyeryday life, M. Csikzenmihałyi, T. Figurski, „Journal of Personality", 1982, 50, s. 15-28. Przedrukowano za zgodą Duke University Press. s. 223: Ryć. 6.2. Self-awareness theory zaczerpnięto z Attention and Self-regulation: A Control Theory Approach to Human Behavior, C.S. Carver, M.F. Scheier. Copyright © 1981 Springer-Verlag, Inc. Przedrukowano za zgodą, s. 227: Zaczerpnięto z A Benjamin Franklin Reader wydanego przez N.G. Goodmana, 1945. Przedrukowano za zgodą HąrperCollins Publishers. s. 232: Ryć. 6.3. Zaczerpnięto z Self-perceptions following social interaction, R.H. Fazio i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1981, 41, s. 232-242. Copyright © 1981 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą. s. 237: Ryć. 6.4. Zaczerpnięto z Overjustification in a token economy, D. Greene i in., „Journal of Personality Materiały źródłowe 733 and Social Psychology", 1976, 34, s. 1219-1234. Copyright © 1976 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 239: Ryć. 6.5. Zaczerpnięto z Ininiiinizing chiidren against the negatwe effects of rwani: A fnrtfier examination of intrinsic motwation training techniques, B.A. Henessey, S.M. Zbikowski, „Creath-ity Research Journal", 1991. Copyright © 1991 Ablex Publishing Corporation. Przedrukowano za zgoda uzyskaną z Ablex Publishing Corporation. s. 246: Ryć. 6.7. Zaczerpnięto z Sowę evidence for heightened sexiial attraction under conditions of high anxiety, D.G. Dutton, A.P. Aron, „Journal of Personality and Social Psychology", 1974, 30, s. 510-517. Copyright © 1974 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 251: Ryć. 6.8. Zaczerpnięto z Self-recognition in primates..., G.G. Gallup, „American Psychologist", 1977, 32, s. 329-338. Copyright © 1977 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą. Zdjęcia i ryciny: s. 214: Tim Gibson/Envision; s. 217L: Robin Akert; s. 217P: Zaczerpnięto z Personal Collection of R.M. Akert; s. 218: HarperCollins Archives; s. 220: Danilo Boschung/Leo de Wys; s. 236: Focus On Sports; s. 244: L. Fisher/Masterfile; s. 255L: Smith/Sygrna; s. 255P: F. Lee Corkran/Sygma. ROZDZIAŁ 7 Tekst i dzieło: s. 271: Ryć. 7.1. Zaczerpnięto z The Psychology of Social Norms, M. Sherif. Copyright © 1936 Harper & Brothers. Copyright odnowiony 1963 Muzafer Sherif. Przedrukowano za pozwoleniem HarperCollins Publishers. s. 273: Radio listeners in panie..., „The New York Times", October 31, 1938. Copyright © 1938 The New York Times Company. Przedrukowano za zgodą, s. 275: Maniac's terror-gas traps girl reporter, G. Erickson, „Herald-American", September 9, 1944. s. 286: Ryć. 7.4. Zaczerpnięto z Some correlates of the thin standard of bodiiy attractweness for women, B. Silverstein i in., „International Journal of Eating Disorders", 1986, 5, s. 5. Copyright © 1986 John Wiley & Sons, Inc. Przedrukowano za zgodą John Wiley & Sons, Inc. s. 291: Ryć. 7.5. Zaadaptowano z Opinions and social pressure, S.E. Asch, „Scientific American", November 1955. Copyright © 1955 Scientific American, Inc. Wszystkie prawa zarezerwowane. Przedrukowano za zgodą, s. 293: Stiii a hoax to flat-earth group, „The New York Times", February 26, 1979. Copyright © 1979 The New York Times. Przedrukowano za zgodą, s. 300: Ryć. 7.6. Zaczerpnięto z Behayioral study of obedience, S. Milgram, „Journal of Abnormal and Social Psychology", 1963, 67, s. 371-378. Copyright © 1963 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą. Zaadaptowano również z Obedience to Authority, S. Milgram. Copyright © 1974 Stanicy Milgram. Przedrukowano za zgodą HarperCollins Publishers. s. 302: Ryć. 7.7. Zaczerpnięto z Obedience to Authority, S. Milgram. Copyright © 1974 Staniey Milgram. Przedrukowano za zgodą HarperCollins Publishers. Zdjęcia i ryciny: s. 261: Susan Lapides/Design Conceptions; s. 262: SuperStock, Inc.; s. 266: Charles Moore/Black Star; s. 267: Roń Haeberle/Life Magazine © Time-Warner, Inc.; s. 281: William Vandivert; s. 284L: Marie Hansen/Life Magazine © Time-Warner, Inc.; s. 284Ś: Nina Leen/Life Magazine © Time-Warner, Inc.; s. 284P: Innervisions; s. 285L: Raiph Morse/Life Magazin © Time-Warner, Inc.; s. 285P: Topham/The Image Works; s. 298: Johny Florea/Life Magazine © Time-Warner, Inc.; s. 299: © 1965 Staniey Milgram. Z filmu Obedience, rozpowszechnianego przez Pensylvania State University PCR, dzięki uprzejmości Alexandra Milgrama. ROZDZIAŁ 8 Tekst i dzieło: s. 322: Ryć. 8.2. Zaadaptowano z High persona! releuance and Iow personal relevance z Communication and Persuasion, R.E. Petty, J. Cacioppo. Copyright © 1968 Springer-Verlag, Inc. Przedrukowano za zgodą, s. 323: Materiał zaczerpnięty z Dear Ann Landers, „Washington Post", Aprii l, 1990. Przedrukowano za zgodą Ann Landers i Creators Syndicate. s. 326: Ryć. 8.3. Zaczerpnięto z Effects of fear and instructions..., Leventhal, Watts, Pagano, „Journal of Personality and Social Psychology", 1967, 6, s. 313-321. Copyright © 1967 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 330: Zaczerpnięto z You've Really Goi a Hold on Me, Smokey Robinson. Napisane przez Williama Robinsona, Jr. Copyright © 1962. Opublikowane przez Jobete Musie Co., Inc. Przedrukowano za zgodą, s. 331: Ryć. 8.4. Zaczerpnięto z Rudimentary determinants of attitudes, J.T. Cacioppo i in., „Journal of Experimental Social Psychology", 1992, 28, s. 207-233. Przedrukowano za zgodą Academic Press i autora, s. 333: Ryć. 8.5. Zaadaptowano z The role of attitude objects..., S. Shavitt, „Journal of Experimental Social Psychology", 1990, 26, s. 124-148. Przedrukowano za zgodą American Psychological Association i autora, s. 336: Ryć. 8.6. Zaadaptowano z Biased processing as a function of attitude accessibility, Houston, Fazio, „Social Cognition", 1989, 7, s. 51-66. Copyright © 1989 The Guilford Press. Przedrukowano za zgodą. Zdjęcia i ryciny: s. 310: Bob Daemmrich/The Image Works; s. 312L: AP/Wide Worid; s. 312P: Magnum Photos/CNN/Erich Hartmann; s. 314L: Uprzejmość Ford Motor Company; s. 314P: Uprzejmość Mazda Motor of America Inc.; s. 318: Gallien-Kruegger; s. 325: Children's Defense Fund; s. 327L: Innervisions; s. 327P: U.S. Department of Transportation; s. 330: The Bettmann Archive; s. 334L: Uprzejmość Texas Instruments; s. 334P: Ketchum Advertising; s. 336: Matthew Barkoski/Stock Boston; s. 340: Irenę 734 Materiały źródłowe Perlman/Stock Boston; s. 348D: Pepsico, Inc.; s. 350D: Comstock Inc. ROZDZIAŁ 9 Tekst i dzieło: s. 359: Ryć. 9.1. Zaczerpnięto z Social enhancement and impairment of performance in the cockroach, R.B. Zajonc, A. Heingartner, E.M. Herman, „Journal of Personality and Social Psychology", 1969, 13, s. 83-92. Copyright © 1969 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 361: Ryć. 9.2. Zaadaptowano z Social facilitation and inhibition in a natural sefting, J.W. Michaels, „Representative Research in Social Psychology", 1982, Vol. 2, s. 21-24. Przedrukowano za zgodą University of North Carolina. s. 363: Ryć. 9.3. Zaczerpnięto z Social facilitation in dominant responses..., N.B. Cottrell, D.L. Wack i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1968, 9, s. 245-250. Copyright © 1968 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 365: Ryć. 9.4. Zaczerpnięto z Social loafing on difficult tasks, J.M. Jackson, K.D. Williams, „Journal of Personality and Social Psychology", 1985, 49, s. 937-942. Copyright © 1985 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 370: Ryć. 9.5. Zaczerpnięto z Deindiuiduation and yalence of cues, R.D. Johnson, L.L. Downing, „Journal of Personality and Social Psychology", 1979, 37, s. 1532-1538. Copyright © 1979 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 378: Ryć. 9.7. Zaczerpnięto z Pooling of unshared information in group decision making, G. Stasser, W. Titus, „Journal of Personality and Social Psychology", 1985, 48, s. 1467-1478. Copyright © 1985 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 381: Ryć. 9.8. Zaczerpnięto z Yictims of Groupthink, wyd. I, I.L. Janis. Copyright © 1972 Houghton Mifflin Company. Materiał tekstowy przedrukowano za zgodą, s. 389: Ryć. 9.10. Zaadaptowano z Prisoner's Diiemma, A. Rapoport, A.M. Chammah. Copyright © 1965 The University of Michigan. Opublikowano przez The University of Michigan Press. Przedrukowano za zgodą, s. 394: Ryć. 9.12. Zaadaptowano z Studies of interpersonal bargaining, M. Deutsch, R.M. Krauss, „Journal of Conflict Resolution", 1962, 6, s. 52-76. Przedrukowano za zgodą Sagę Publications. Zdjęcia i ryciny: s. 354: Mark Kelly/AllStock Inc.; s. 356: UPI/Bettmann; s. 357: Library of Congress; s. 360: New Bedford Whaling Museum; s. 367L: UPI/Bettmann; s. 367P: Bob Daemmrich; s. 368: Dr. Philip G. Zimbardo; s. 373L: Uprzejmość Harvard University Archives; s. 373P: Uprzejmość Wellesley College Archives/Photo: Pack Brothers; s. 374L: Philippe Royer/Photo Researchers; s. 374F: Uprzejmość Wellesley College Archives/Photo: Partridge; s. 379: Jay Freis/The Image Bank; s. 382L: NASA; s. 382P AP/Wide Worid; s. 387: David Barauchli/Sygma; s. 396: Skjold/The Image Works. ROZDZIAŁ 10 Tekst i dzieło: s. 404: Zaczerpnięto z The meeting of Hilda Vogel and Dr. Nathan Serlin, A.H. Malcolm, „The New York Times", September 29, 1992. Copyright © 1992 The New York Times Company. Przedrukowano za zgodą, s. 406: Ryć. 10.1. Zaczerpnięto z Alpliabet and attraction, M.W. Segal, „Journal of Personality and Social Psychology", 1974, 30, s. 654-57. Copyright © 1974 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 408: Ryć. 10.2. Zaadaptowano z Social Pressures in Informal Groups, L. Festinger, S. Schachter, K. Back. Copyright © 1950 Leon Festinger, Staniey Schachter i Kurt Back. Przedrukowano za zgodą wydawcy, Stanford University Press. s. 412: Ryć. 10.3. Zaczerpnięto z The „what is beautifiil is good" stereotype, K.K. Dion i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1972, 24, s. 285-290. Copyright © 1972 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą. s. 417: Ryć. 10.4. Zaczerpnięto z The halo effect: Evidence for unconscious alteration of judgements, R.E. Nisbett, T.D. Wilson, „Journal of Personality and Social Psychology", 1977, 35, s. 250-256. Copyright © 1977 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 418: Ryć. 10.5. Zaczerpnięto z Attraction and similar attitudes, Byrne, Nelson, „Journal of Personality and Social Psychology", 1965, l, s. 659-663. Copyright © 1965 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 423: Ryć. 10.6. Zaczerpnięto z Amount of liking, R.C. Curtis, K. Miller, „Journal of Personality and Social Psychology", 1968, 51, s. 284-290. Copyright © 1986 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 433: Ryć. 10.7. Zaczerpnięto z Measuring passionate love in intimate relationships, E. Hatfieid, S. Sprecher, „Journal of Adolescence", 1986, 9, s. 383-410. Przedrukowano za zgodą Academic Press Ltd., London. s. 434: Ryć. 10.8. Zaczerpnięto z The Triangle of Love, R.J. Sternberg. Copyright © 1988 Basie Books, Inc. Przedrukowano za zgodą Basie Books, oddział HarperCollins Publishers. s. 437 i s. 438: Ryć. 10.9 i 10.10. Zaczerpnięto z A longitudinal test of tlie investment model, C.E. Rusbult, „Journal of Personality and Social Psychology", 1983, 45, s. 101-117. Copyright © 1983 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 444: Ryć. 10.12. Zaczerpnięto z Romantic love conceptualized as an attachement process, C. Hazan, P.R. Shaver, „Journal of Personality and Social Psychology", 1987, 52, s. 511-524. Copyright © 1987 American Psychological Association. Przedrukowano za zgodą, s. 449: Ryć. 10.13. Rysunek zaczerpnięto z Terminating romantic relationships, R.M. Ackert. Copyright © 1992 R.M. Akert. Przedrukowano za zgodą. Zdjęcia i ryciny: s. 402: Joel Gordon Photography; s. 404: NYT Pictures; s. 405: McGłynn/The Image Materiały źródłowe 735 Works; s. 407: Przedrukowano z Social Pressures in Informal Groups Leona Festingera, Stanieya Schachtera i Kurta Backa za zgodą wydawcy, Stanford University Press. © 1950 Leon Festinger, Staniey; s. 413GL: Sygma; s. 413GP: The Bettmann Archive; s. 413DL: The Bettmann Archive; s. 413DP: Michael Grecco/Sygma; s. 414: fotografie dzięki uprzejmości Briana H. Novacka, M.D./fotograf Jeff Werner; s. 415: John Coletti/Stock Boston; s. 419: Renato Rotolo/Gamma-Liaison; s. 428: Henry Martin. Przedrukowano za zgodą; s. 432L: PhotoFest; s. 432P: John Bryson/Sygma; s. 435: Przez Williama Hamiltona. Użyto za pozwoleniem; s. 440L: Melanie Carr/Uniphoto; s. 440P: UPI/Bettmann; s. 443: Elisabeth Crews/The Image Works. ROZDZIAŁ 11 Tekst i dzieło: s. 459: Tab. 11.1. Zaczerpnięto z Good samaritanism: Ań underground phenomenon?, I. Piliavin, J. Rodin, J. Piliavin, „Journal of Personality and Social Psychology", 1969, 13, s. 289-299. Copyright © 1969 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 462; Study: Cauemen helped disabled. Przedrukowano za pozwoleniem United Press International, Inc. s. 465: Tab. 11.2. Zaczerpnięto z /s empathic emotion a source of altruistic motivation?, C.D. Bateson i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1981, 40, s. 290-302. Copyright © 1981 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 476: Ryć. 11.2. Zaczerpnięto z Transgression and altruism: A case for hedonism, R.B. Cialdini i in., „Journal of Experimental Social Psychology", 1973, 9, s. 502-516. Przedrukowano za pozwoleniem Academic Press i autora, s. 480: Ryć. 11.3. Zaczerpnięto z Bystander intervention in emergencies, J.M. Darley, B. Łatane, „Journal of Personality and Social Psychology", 1968, 8, s. 377-383. Copyright © 1968 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 481: Ryć. 11.4. Zaadaptowano z The Unresponsiye Bystander: Wliy Doesn't Hę tielp?, B. Łatane, J.M. Darley, s. 31-32. Copyright © 1970. Przedrukowano za zgodą Prentice Hali, Englewood Cliffs, New Jersey. Zdjęcia i ryciny: s. 452: Mel DiGiacomo/The Image Banks; s. 454: AP/Wide Worid; s. 458L: Van der Berg/Photo Researchers; s. 458P: Rhoda Sidney/The Image Works; s. 460: Agostini/Gamma-Liaison; s. 468: Miro Vintoniv/Stock Boston; s. 469: Lawrence Migdale/Photo Researchers; s. 472L;Dave Berman/Gamma-Liaison; s. 472P: Martha Tabor/Impact Visuals; s. 478L: Patrick Foyestier/Sygma; s. 478P; Mark Antman/The Image Works; s. 483: Steve McCurry/Magnum Photos; s. 485L: NYT Pictures; s. 485P: NYT Pictures, s. 487: Comstock Inc.; s. 489: Joel Gordon Photography; s. 491: D.H. Hessall/Stock Boston. ROZDZIAŁ 12 Tekst i dzieło: s. 495: The L.A. riots and the vktims, „New Yorker", 1992, s. 28. s. 505: Ryć. 12.1. Zaczerpnięto z Ambient temperaturę and the occurence of collectwe molence, J.M. Carismith, C.A. Andersen, „Journal of Personality and Social Psychology", 1979, 37, s. 337-344. Copyright © 1979 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą. Zdjęcia i ryciny: s. 494: Jean Higgins/Innervisions; s. 496: Researchers; s. 499: Stephen P. Parker/Photo Researchers; s. 501: The Bettmann Archive; s. 502: Fali River Historical Society; s. 506: Bob Daemmrich/The Image Works; s. 511: Albert Bandura/Department of Psychology, Stanford University; s. 515: Michael Baytoff; s. 516: John Coletti/Stock Boston; s. 519: Catherine Ursillo/Photo Researchers; s. 523: Vandystedt/Photo Researchers; s. 526L: U.S. Army Photo; s. 526P: Zaczerpnięto z Faces of Enerny, Sam Keen/Harper & Rów © 1986; s. 531: Charles Moore/Black Star. ROZDZIAŁ 13 Tekst i dzieło: s. 539P: In Japan, an ancient bias endures, T. Ashbrook, „The Boston Glob", October 16, 1986. Copyright © 1986 The Boston Glob. Przedrukowano za zgodą, s. 539P: Gypsies not welcome! Romans say, R. Suro, „The New York Times", November 18, 1987. Copyright © 1987 The New York Times. Przedrukowano za zgodą, s. 539P: Across the Generations, 1915 Haunts Armenians, D. Hevesi, „The New York Times", Aprii 26. Copyright © 1987 The New York Times. Przedrukowano za zgodą, s. 539P: The Sound of Hate Reverberates in North Georgia, D. Clendinen, „The New York Times", January 27, 1987. Copyright © 1987 The New York Times. Przedrukowano za zgoda, s. 546: Ryć. 13.1. Zaadaptowano z Response to yiolence in a psychiatrie setting, C. Bond i in., „Personality and Social Psychology Bulletin", 1988, 14, s. 448-458. Copyright © 1988 Sagę Publications. Przedrukowano za zgodą, s. 554: Ryć. 13.3. Zaczerpnięto z On the fading of social stereotypes: Studies in three generations of college students, M. Karlins i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1969, 13, s. 1-16. Copyright © 1984 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgoda, s. 558: Ryć. 13.6. Zaadaptowano z Illusory correlation in interpersonal perception, D.L. Hamilton, R. K. Gifford, „Journal of Experimental Social Psychology", 1976, 12, s. 392-407. Przedrukowano za zgodą Academic Press, Inc. i autora, s. 569: Ryć. 13.8. Zaadaptowano z Minor sudies in aggression, C.I. Hovland, R.R. Sears, „Journal of Psychology", 1940, 9, s. 301-310. Przedrukowano za zgoda Helen Dwight Reid Educational Foundation. Opublikowane przez Heidref Publications, 1319 Eighteenth Street, N.W., Washington, D.C. 20036-1802. Copyright © 1940. s. 572: Ryć. 13.9. Zaczerpnięto z Deindwiduation and 736 Materiały źródłowe anger-mediated interracial aggression, R. Rogers, S. Prentice-Dunn, „Journal of Personality and Social Psychology", 1981, 41, s. 63-73. Copyright © 1981 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 580: Ryć. 13.10. Zaadaptowano z Intergroup conflict and cooperation: The robber's cave experiment, M. Sherif, O.J. Harvey i in., 1961. Przedrukowano za zgodą autora. Zdjęcia i ryciny: s. 536: Eric Pasquier/Sygma; s. 538: UPI/ Bettmann; s. 539L: Chauvel/Sygma; s. 541: AP/Wide Worid; s. 550: Harvey Hutter; s. 560: Moshe Shandiz/Sygma; s. 562: PhotoFest; s. 573: Bruce Roberts/Photo Researchers; s. 574: San Francisco Chronicie; s. 575: San Francisco Chronicie; s. 576L: The Bettmann Archive; s. 576P: University of Alabama Archives; s. 583: Lawrence Migdale/Photo Researchers. ROZDZIAŁ 14 Tekst i dzieło: s. 596: Tab. 14.1. Zaczerpnięto z The soda] readjustment rating scalę, T.H. Holmes, R.H. Rahe, „Journal of Psychosomatic Research", 1967, 11, s. 216. Copyright © 1967 Pergamon Press Ltd. Przedrukowano za zgodą, s. 598: Ryć. 14.1. Zaadaptowano z Psychosocial stress and suscepfibility to the common cold, S. Cohen i in., „The New England Journal of Medicine", 1991, 325, s. 606-612. Copyright © 1991 The New England Journal of Medicine. Przedrukowano za zgodą, s. 601: Ryć. 14.2. Zaczerpnięto z Failure to escape traumatic shock, E.P. Seligman, S.F. Maier, „Journal of Experimental Psychology", 1967, 74, s. 1-9. Copyright © 1967 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 614: Ryć. 14.6. Zaadaptowano z Urban Stress: Experiments on Noise and Social Stressors, D.C. Glass, J.E. Singer, 1972. Przedrukowano za zgodą Academic Press, Inc. i autora. s. 618: Ryć. 14.7. Zaadaptowano z Crowding, percewed control and behavioral aftereffects, D.R. Sherrod, „Journal of Applied Social Psychology", 1974, 4, s. 171-186. Copyright © 1974 V.H. Winston & Sons, Inc. Przedrukowano za zgodą, s. 621: Tab. 14.2. Zaczerpnięto z Explaining discussion-induced comparison, J.M. Orbell, „Journal of Personality and Social Psychology", 1988, 54, s. 811-819. Copyright © 1988 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 627: Ryć. 14.8. Zaczerpnięto z A focus theory of normatwe conduct..., R.B. Cialdini i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1990, 58, s. 1015-1026. Copyright © 1990 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą. Zdjęcia i ryciny: s. 589: Marvin E. Newman/The Image Bank; s. 590: Frank Cezus/Tony Stone Images; s. 592: Brian Coats; s. 595GL: Catherine Ursillo/Phot Researchers; s. 595GP: Peter Southwick/Stock Boston; s. 595DL: Thomas Hoepker/Magnum Photos; s. 595DP: Rick Friedman/Black Star; s. 602: Blair Seitz/Photo Researchers; s. 608L: Charles Gupton/Stock Boston; s. 608P: Mark Antman/The Image Works; s. 612: J. Sohm/The Image Works; s. 615: Cameramann/The Image Works; s. 616: Clifford Dolfinger/Photo Researchers; s. 619G: Spooner/Gamma-Liaison; s. 619D: Steve McCurry/Magnum Photos; s. 622: Pedrick/The Image Works; s. 624: Peter Southwick/Stock Boston. ROZDZIAŁ 15 Tekst i dzieło: s. 634: Ryć. 15.1. Zaczerpnięto z Can people detect eye-witness-identification..., R.C.L. Lindsay i in., „Journal of Applied Psychology", 1981, 66, s. 79-89. Copyright © 1981 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 664: Tab. 15.2. Zaczerpnięto z The validity and utifity of alternative predictors of job performance, J.E. Hunter, R.F. Hunter, „Psychological Bulletin", 1984, 96, s. 72-98. Copyright © 1984 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą, s. 644: Rys. 15.3. Zaadaptowano z On-the-job experience, B.M. DePaulo, R.L. Pfeiffer, „Journal of Applied Social Psychology", 1986, 16, s. 249-267. Copyright © 1986 V.H. Winston & Sons, Inc. Przedrukowano za zgodą, s. 656: Ryć. 15.4. Zaadaptowano z Behavioral implications, S.L. Neuberg, „Social Cognition", 1968, 6, s. 207-230. Copyright © 1988 The Guilford Press. Przedrukowano za zgodą. s. 670: Ryć. 15.7. Zaczerpnięto z A person-environment analysis o f job stress: A contingency model explanation, M.M. Chemers i in., „Journal of Personality and Social Psychology", 1985, 49, s. 628-635. Copyright © 1985 American Psychological Association. Zaadaptowano za zgodą. Zdjęcia i ryciny: s. 630: David Ball/The Picture Cube; s. 632L: The Dallas Morning News; s. 632P: The Dallas Morning News; s. 635: Emiły Strong/The Picture Cube; s. 638: James Schepf/Gamma-Liaison; s. 640: dzięki uprzejmości Elizabeth Loftus; s. 543L: UPI/Bettmann; s. 643P: UPI/Bettmann; s. 645: Pauł Conklin/Uniphoto; s. 648: Dań Guarvich/Photo Researchers; s. 651: Film Stiiis Archive Collection, The Museum of Modern Art, New York; s. 654: American Association of Advertising Agencies; s. 657: Innervisions; s. 661: Will & Deni Mcintyre; s. 667GL: Lisa Quinones/Black Star; s. 667GP: Topham/The Image Works; s. 667ŚL: Alain Nogues/Sygma; s. 667DP: Photo Trends/Globe Photos, Inc.; s. 667DL: The Bettmann Archive; s. 667DP: John Launois/Black Star; s. 671L: Stuart Franklin/Sygma; s. 671Ś: The Bettman Archive; s. 671P: A. annenbaum/Sygma. 1000083856