Andrzej Borkowski Wprowadzenie do tematu Rozumieć świat przez teksty kultury... Tak sformułowany temat otwiera nas na zasadniczy dla nauk humanistycznych problem rozumienia świata i obcowania z nim. Świat zaś znajduje swe odzwierciedlenie w bogato reprezentowanych na przestrzeni wieków tekstach kultury. Jest to świat niebywały, mnogi w znaczenia i sensy, odsłaniający duchowe życie człowieka. Jak go poznawać, jak rozumieć i czytać? To pytanie trudne, niemal dramatyczne, wskazujące na niemożność pełnego obcowania człowieka ze światem. Wszak ten nie jest nam dany bezpośrednio, jest niejako zapośredniczony, wymyka się ostatecznemu poznaniu i zrozumieniu, co nie oznacza, że w żaden sposób nie możemy go doświadczać. Trudno do niego dotrzeć, gdyż objawia się w wielości tworzyw i form - to prawda. Idzie więc o rozpoznanie jego właściwości i charakteru, by go ujarzmić i oswoić, aby stał się przestrzenią bliską i widoczną, niemal zapraszającą. Wyzwanie to śmiałe, prawie niebezpieczne i trud olbrzymi, bo trzeba podjąć dialog. Dialog czasem nierówny, ograniczony możliwościami interpretacji, będący raczej nieustannie ponawianą próbą kontaktu. Refleksje o refleksjach, przeżycia przeżyć, słowa o słowach, teksty o tekstach. Na tym właśnie polega specyfika dyscyplin, którymi się zajmujemy (humanistyki) - zapisał Michaił Bachtin1.1 jeszcze: Tam, gdzie nie ma tekstu nie istnieje również przedmiot badania i myślenia2. Dopowiedzmy: tam nie ma nas. Tu odsłania się głębia myśli humanistycznej, jej niezwykłość i zagadkowość, która znajduje swój finał w „kontakcie dwóch podmiotów, dwóch autorów"3. A więc komunikacja, ale czy porozumienie? Na to pytanie Bachtin nie daje odpowiedzi, gdyż zajmują go poszczególne konkretyzacje danego tekstu. Właściwie to fakt ten sprawia, że humanistyka rozumiana jako obcowanie i doświadczanie literatury ciągle nas zaskakuje, realizując się w wielości obserwacji, przemyśleń i refleksji badawczych. Bo recepcja jest równie ważna jak sam przedmiot badania, gdyż bez niej pozostaje on tylko zawieszony w niebycie kulturowym. Szkołą myślenia humanistycznego jest interpretacja, czyli rozumienie ludzkich wytworów i zachowań. Interpretacja jest sztuką artystów i uczonych, ale jest również podstawową umiejętnością myślącego człowieka. Bez tej umiejętności zamknięty zostaje przed nim świat kultury i świat natury4 - pisze Maria Janion w książce Humanistyka: poznanie i terapia. To prawda, trzeba posiąść tę umiejętność, a przed nami odsłonią się bogate przestrzenie literatury. Trzeba je czytać, zawsze na nowo, niestrudzenie /.../5 - przekonuje Antoni Czyż. "" "i Niektóre współczesne teorie krytyki opierają się na tezie, że jedynym wiarygodnym odczytaniem jest odczytanie błędne (misreading), tekst istnieje tylko jako łańcuch reakcji, które wywołuje, /.../jest tylko piknikiem, na który autor przynosi słowa, czytelnicy zaś sens6. W ten sposób Umberto Eco przypomina nam o biegunach interpretacji, o napięciach między czytelnikiem a tekstem. Niewątpliwie one istnieją, gdyż spowodowane sąm.in. różnicą czasu i przestrzeni kulturowej, kiedy to czytelnicy na nowo dokonują rekonstrukcji tekstu i ponownie odkrywają jego znaczenia. Nie znaczy to jednak, że możemy dowolnie redukować znaczenia danego wytworu językowego, np. utworu literackiego, do wyłącznie takiego, jakie chcemy mu nadać. Nie idzie więc, w przypadku tekstu literackiego, o „wyczytywanie" sensów, których dany Wprowadzenie do tematu twór nie zawiera, ale raczej o przeżycie estetyczne, które on wywołuje. Teza o nieuniknionym błędnym odczytaniu tworzy negatywny obraz interpretacji, w którym mieści się problem pesymizmu poznawczego. Cha- akteryzuje on pewne kierunki filozoficzne i literaturoznawcze, np. de-konstrukcjonizm. Ciekawszym modelem lektury wydaje się postrzeganie tekstu jako całości otwartej na różne zabiegi objaśniające, które można wspólnie weryfikować w ramach naszej aktualnej wiedzy o świecie, jak też dzięki określonym umiejętnościom interpretacyjnym. Zagadnienie tekstów kultury w naukach humanistycznych rodzi też szereg problemów i napięć związanych z ich miejscem i rolą, którą odgrywają lub mogą odgrywać w poszczególnych dyscyplinach. Ważne jest, aby spory nie przeszkadzały w wymianie interdyscyplinarnych doświadczeń, a raczej pokazywały przestrzenie, gdzie potrzebny jest wspólny namysł i dialog. Słuszne zatem wydaje się przyjęcie szerokiej definicji tekstu kultury. Za taką można uznać definicję semiologiczną, która określa tekst kultury jako: każdy wewnętrznie zorganizowany według określonych reguł, znaczący wytwór kultury, np. dzieło plastyczne, strój, zachowanie realizujące pewien społecznie utrwalony wzorzec7. A więc tekstem będzie zarówno traktat filozoficzny, rozprawa naukowa, dokument historyczny, dzieło literackie, list, doniesienie prasowe jak też film, obraz plastyczny, dzieło muzyczne, czy świadectwa kultury materialnej. Wszystkie one kreują określoną wizję świata, współtworzą go i dopełniają. Ważne jest aby był to świat rozpoznany i oswojony - to już wiele. Więcej to - umieć z niego czerpać i móc w nim świadomie i swobodnie wybierać. 10 Andrzej Borkowski Przypisy 1 Michaił Bachtin: Problem tekstu w lingwistyce, filologii i innych naukach humanistycznych. W: Estetyka twórczości słownej. Tłum. Danuta Ulicka. Warszawa 1986 s. 403. 2 Tamże, wcześniejszy fragment tej rozprawy. 3 Tamże, s. 408. 4 Maria Janion: Wizje nowej humanistyki. W: Humanistyka: poznanie i terapia Warszawa 1982, s. 110. (Pierwsze wydanie tej książki: 1974). 5 Antoni Czyż: Bycie w tekstach dawnych. W: Światlo i słowo. Egzystencjalne czytanie tekstów dawnych. Warszawa 1995, s. 342. 6 Umberto Eco: Interpretacja i historia. W zbiorze: Interpretacja i nadinterpre-tacja. Red. Stefan Collini. Tłum. Tomasz Bieroń. Kraków 1996, s. 26. 7 Słownik terminów literackich. Red.: Janusz Siawiński. Wyd. 3. Wrocław 2000. Inspirujące rozważania, podobnie ugruntowane metodologicznie, zawarł Stefan Żółkiewski w swej książce Teksty kultury (Warszawa 1988). I. Pośród historii idei Paweł Wojtczuk —^t^;-.;1 r--' : •••..;..:•,•,:•'. ••;.,<•.''••••'•: . A^--'..-^'.;::.,,;,,;5 :--•*;•-; •• (Uniwersytet Jagielloński) ;: ;i .:'•.-.:.-.v- Teorie socjologiczne a rzeczywistość społeczna Wstęp •-'•^'•^••'t ' ".":ł ' ;-•-».<::;••«, "r,v« jte-.;,*;^-' . ,; - --.-. cwSrtT, '"-"> - VŁ '-V-« ;-f.'<,•••Y= • ..;>'.. •;CiO,^ł;:^"-ti;,;8t'r;;l;;-i " v,-,"; •: xi*>:r'is; Teoria socjologiczna jest jednym ze sposobów opisu rzeczywistości społecznej. Nie chciałbym wywołać wrażenia, że jest to najlepszy sposób ujęcia tego zagadnienia, przewyższający ujęcie literackie czy inny tekst kultury. Jedynym celem mojego artykułu jest przedyskutowanie relacji, jaka istnieje między teorią socjologiczną a rzeczywistością społeczną. Nim przejdę do charakterystyki tej relacji, przedstawię tę definicję teorii, jaką się będę posługiwał. Jest to bardzo ważne ze względu na wieloznaczność użycia tego terminu. W artykule tym posłużę się definicją sformułowaną dla nauk nomotetycznych (czyli takich, które formułują prawa naukowe, celowo rezygnując z jednostkowego, historycznego opisu). Problemem, który w związku z tym może się pojawić, jest pytanie: czy socjologia jest nauką nomotetyczną, czy idiograficzną? Wydaje mi się, że nie sposób dać na to pytanie odpowiedzi. Wiedza socjologiczna występuje zarówno w jednej, jak i w drugiej postaci. Co prawda niemalże wszyscy klasycy widzieli socjologię jako naukę nomotetyczną, podobnie jak szeroka rzesza myślicieli w XX wieku, jednakże wielu XX-wiecznych akademików uprawiało ją jak naukę idiograficzną. W referacie swoim zajmę się socjologią jako nauką budującą prawa o mechanizmach i o procesach społecznych. Świadomie zrezygnuję z charakterystyki idiograficznych opisów społeczeństwa (lub wybranego jego fragmentu). Zajmę się nomotetycznymi koncepcjami i to właśnie je będę nazywał teoriami socjologicznymi, bo tylko one spełniają, przyjętą przeze mnie, definicję teorii. J 14 Paweł Wojtczuk Teorie socjologiczne a rzeczywistość społeczna 15 Teoria socjologiczna Przez teorię rozumiem zbiór niesprzecznyovcn i wzajemnie powiązanych ze sobą twierdzeń, który powinien spełnigiiać następujące kryteria (Szmatka, Sozański 1993; Cohen 1989; Sozańfński 1995, Wysieńska, Wojtczuk, Karpiński 2000): Abstrakcyjność - oznacza to, że twierdzen/nia "teoretyczne, pojęcia i modele nie mogą być w żaden sposób powiązane^6 z jakimkolwiek obiektem zakorzenionym w konkretnych realiach społe»scznycri l historycznych. Teorie powinny wykraczać poza konkretne realia a społeczne i historyczne, tak aby ich twierdzenia dały się zastosować wsvsz%dzie tam, gdzie spełnione zostaną odpowiednie warunki. Teoria nie rJmoże odnosić się do realnego świata, lecz do świata idealnych obiekt/ to w, takich jak anomia społeczna, alienacja, solidarność mechaniczna^-' aktor, gaz doskonały, próżnia czy ciało sztywne. Ogólność - kryterium to mówi o zakresie " teorii i o dziedzinie jej stosowalności. Kryterium abstrakcyjności nie daAJe zakotwiczenia twierdzeniom teorii w rzeczywistości empirycznej. ' Im większy jest zakres teorii, tym jest ona ogólniejsza, co znaczy, że je^t ona w stanie wyjaśnić i opisać większą liczbę konkretnych przypadków. - Zdanie „Wszyscy Europejczycy są łysi" jest ogólniejsze od zdania „Ws szyscy Polacy są łysi". Uniwersalność - kryterium to oznacza, że5 prawa teorii obowiązują niezależnie od czasu i miejsca, a także kontekstu kulturowego. Warunkowy charakter twierdzeń (składaj^ się nań warunki zakresowe i początkowe). Warunki zakresowe sązbior'~em uniwersalnych twierdzeń, które definiują zbiór okoliczności, do ktrórych twierdzenia teorii mogą być aplikowalne (Cohen 1980: 92; Cohen* 1989: 83). Warunki początkowe przekładają abstrakcyjne terminy te-°retyczne na konkretne terminy obserwacyjne. Testowalność empiryczna - teoria musi tPYc przynajmniej potencjalnie testowalna, znaczy to, iż sama musi wyz:fnaczyć warunki zakresowe i początkowe, a także określić, przy pomoc^ jakiego narzędzia będą one weryfikowane. Kumulatywny rozwój teorii - oznacza to, Ć& każda następna wersja danej teorii będzie zawierała więcej informacj l> nlz JeJ poprzedniczka, kład, będzie ogólniejsza, to znaczy będzie miała większy zakres, 113 • będzie obejmowała szerszą klasę zjawisk. Kumulatywny rozwój a ^miejsce na poziomie teoretycznych programów badawczych. Roz-ma. ^jch właśnie programów na gruncie fizyki opisuje Lakatos (1968, 1Q78 1995a, 1995b). Na gruncie socjologii koncepcja teoretycznych rogramów badawczych rozwijana była przez Bergera, Zelditcha i Wa-enera (Berger 1974, 1988; Berger, Zelditch Jr. 1997, Berger, Wagner, Zelditch 1989, 1992; Wagner 1984; Wagner, Berger 1985, 1986). Przykładami teoretycznych programów badawczych są: w socjologii Teoria Elementarna, Teoria Stanów Oczekiwań, Teoria Władzy i Uzależnienia, a w fizyce teoria grawitacji Newtona, elektrodynamika Maxwella i wiele innych. Relacja pomiędzy teorią a rzeczywistością społeczną Teoria, ze względu na swój abstrakcyjny, ogólny i uniwersalny charakter, nie jest opisem konkretnych wydarzeń historycznych. Jest zbiorem założeń, praw, hipotez i innego rodzaju twierdzeń teoretycznych, które nie odnoszą się do realnych obiektów, lecz do idealnych. Można więc zapytać: jaką rzeczywistość realną czy idealną opisuje teoria socjologiczna? Odpowiedź nie jest prosta. Najbardziej skrótowo można by powiedzieć, że teoria socjologiczna, posługując się opisem idealnym, dąży do opisu realnie zachodzących procesów społecznych. Kolejnym pytaniem, jakie nieodparcie się nasuwa, jest pytanie: dlaczego teoria musi opisywać rzeczywistość społeczną posługując się idealnymi obiektami? Jest to konieczne, jeżeli teoria chce opisać więcej niż jedno konkretne historyczne zjawisko czy proces. Teoria skupia się na opisie jednego lub kilku powiązanych ze sobą procesów, pomijając inne zagadnienia, które choć są z nimi powiązane, to są nieistotne z punktu widzenia teorii. Dlatego w konstruowaniu teorii abstrahuje się od nich, badacz skupia uwagę jedynie na istocie zagadnienia, która go interesuje. Np. bada sposób generowania władzy przez strukturę społeczną; skupia on wówczas age_ na strukturze społecznej jako determinancie stosunków władzy, Jja zaś takie determinanty władzy, jak cechy statusowe (wiek, ' czy rasa)- Pomimo, że opis teoretyczny ujmuje tylko jeden lub kil- 16 Paweł Wojtczuk ka procesów idealnych, to dzięki zastosowaniu ogólnych i uniwersalnych praw i zasad opis ten może być użyty do wyjaśnienia potencjalnie nieskończonej liczby realnych procesów, bez względu na zróżnicowanie czasowo-przestrzenne czy uwarunkowania historyczno-kulturowe. Na przykład, teoria elementarna trafnie wyjaśnia proces generowania władzy przez strukturę społeczną, który może być użyty do wyjaśnienia tego procesu w Europie czy stanach Zjednoczonych XX w., lecz również w antycznym Rzymie (czego przykładem jest aplikacja teorii elementarnej do upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego; Willer, Simp-son, Szmatka, Mazur 1996). Abstrakcyjna, ogólna i uniwersalna teoria socjologiczna, posługująca się idealnymi obiektami, w dwóch miejscach styka się z rzeczywistością empiryczną. Mianowicie w przypadku testu empirycznego i aplikacji tej teorii. Tak więc w tych sytuacjach powstaje relacja między teorią a rzeczywistością społeczną. Relacj a taka pomiędzy rzeczywistością idealną i realną jest możliwa dzięki zastosowaniu do teorii warunków początkowych i zakresowych. Warunki zakresowe określają, w jakich okolicznościach zależności wyrażone przez hipotezy, prawa i zasady teorii zachowaj ą prawdziwość. Ma to swoje konsekwencje tak dla empirycznej weryfikacji teorii, jak dla późniejszych aplikacji do konkretnych wypadków z realnego świata. Replika eksperymentalna czy kwestionariusz ankiety (żeby mogły stanowić test teorii), a także poszczególne sytuacje w realnym świecie (jeśli mają zostać wyjaśnione w kategoriach danej teorii) muszą spełniać jej warunki zakresowe. Warunki początkowe przekładają terminy teoretyczne na terminy obserwacyjne. Dzięki temu możliwe staje się przerzucenie pomostu pomiędzy abstrakcyjnym światem teorii a konkretnym światem empirii. Dotyczy to zarówno testowania, jak i aplikacji teorii. Jedno z podstawowych praw fizycznych orzeka, iż woda (H2O) wrze w temperaturze 100°C. Twierdzenie to nie orzeka jednak, iż woda w każdej sytuacji wrzeć będzie w temperaturze 100°C, lecz jedynie wtedy, gdy spełnione będą określone warunki zakresowe (będą one dotyczyły wysokości nad poziomem morza, ciśnienia atmosferycznego i temperatury otoczenia, jak też składu samej wody: woda musi zawierać tylko wodór i tlen, nie może to więc być „woda z kranu", która oprócz tych pierwiastków zawiera także chlor i inne). Teorie socjologiczne a rzeczywistość społecz, na Warunki początkowe będą określały, jakiej skali użyjemy przy pomiarze temperatury, jakie rzeczywiste obiekty odpowiadają symbolom: H, O, Cl etc. Aplikacja teorii do wyjaśnienia jakiejś konkretnej historycznej sytuacji zależy tylko od badacza. Teoria może, ale nie musi tego w ogóle sugerować. Od badacza zależy również, jakie rzeczywiste obiekty podstawi „za" obiekty idealne przeprowadzając aplikację teorii. Od niego również zależy przekład terminów abstrakcyjnych (nieobserwowalnych) na terminy obserwacyjne czy wskaźniki. Podobnie jak przekład abstrakcyjnych, ogólnych i uniwersalnych praw, zasad i hipotez, opisujących idealne procesy, na twierdzenia opisujące konkretne mechanizmy społeczne. Przekład taki wymaga interpretacji. Wymaga to od badacza rozstrzygnięć, które są poniekąd niezależne od teorii. Zakończenie . Ustalenie relacji pomiędzy teorią socjologiczną a rzeczywistością społeczną zależne jest w największym stopniu od treści wyjaśnień teoretycznych zawartych w twierdzeniach teoretycznych. Ponadto relacja ta jest zależna od dwóch czynników: od tego, jak badacz, dokonujący testu empirycznego lub aplikacji teorii, zrealizuje warunki zakresowe oraz od tego, jak uda mu się przełożyć ogólne i abstrakcyjne terminy teorii na konkretne terminy obserwacyjne, którym będą odpowiadać obiekty życia społecznego. Te trzy główne czynniki wytyczają relację między teorią socjologiczną a rzeczywistością społeczną. , Paweł Wojtczuk (ur. 9II1978 w Siedlcach) jest studentem IV roku socjologii i III roku filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od 1998 roku współpracuje z Zakładem Badania Procesów Grupowych w Instytucie Socjologii UJ, kierowanym przez prof. dr hab. Jacka Szmatkę. Jest dwukrotnym stypendystą Ministra Edukacji Narodowej (w latach 1999/2000 i 2000/2001). Referaty: Czy można badać konflikt społeczny w laboratorium? (Rzeszów 1999, ogólnopolska konferencja poświęcona konfliktom społecznym w Polsce w okresie zmiany systemowej), Rola teoretycznych programów badawczych w kumulatywnym, rozwoju wiedzy (Rzeszów 2000, XI Ogólnopolski Zjazd Socjologiczny). Publikacje: Czy możliwa jest socjo- rawet wojtczuk Leone socjologiczne a rzeczywistość społeczna 19 logia jako nauka eksperymentalna? (w przygotowaniu), O mityczności narodu (w przygotowaniu). Zainteresowania: filozofia i metodologia nauk, tzw. problematyka procesów grupowych, filozofia i socjologia kultury oraz teatr. Mieszka w Krakowie. Bibliografia Berger Joseph. 1974. Expectation States Theory: A Theoretical Research Program. W zbiorze: Expectation State Theory: A Theoretical Research Program. Red.: Joseph Berger Thomas L. Conner, M. Hamit Fisek. Cambridge, Mass., Winth-rop. Reprinted Lanham, Md.: University Press of America, 1982, p. 3-22. — 1988. Directions in Expectation States Research. W zbiorze: Status Generali-sation: New Theory and Research. Red.: Murray Webster, Jr., Martha Fosci. Stanford Calif.: Stanford University Press, 1988, p. 450-474 i 522-528. Berger Joseph, Zelditch Morris Jr. 1997. Theoretical Research Programs: A Reformu-lation. W zbiorze: Status, Network and Structure. Red.: Jacek Szmatka, John Skvoretz i Joseph Berger. Stanford, California, Stanford University Press, 1997, p. 29-46. Berger Joseph, Wagner David G., Zelditch Morris Jr. 1989. Theory Growth, Social Processes, and Metatheory. W zbiorze: Theory Building in Sociology: Asses-sing Theoretical Cumulation. Red.: Jonathan H. Turner. Newbury Park, Calif., Sagę, 1989, p. 19-42. — 1992. A Working Strategyfor Constructing Theories: State Organising Processes. W zbiorze: Metatheorizing. Yolume 6: Key Issues in Sociological Theory. Red.: George Ritzer. Newbury Park, Calif., Sagę, 1992, p. 107-123. Cohen, Bernard P. 1980. The Conditional Naturę ofScientiftc Knowledge. W zbiorze: Theoretical Methods in Sociology. Red.: Lee Freese. Pittsburgh, University ofPittsburgh Press, 1980. — 1989. Developing of Sociological Knowledge. Theory and Method. Chicago, Nelson-Hall, 1989. Lakatos, Imre. 1968. Criticism and Methodology of Scientific Research Programs. „Proceedings of the Aristotelian Society" 1969, p. 149-186. — 1978. The Methodology of Scientific Research Programs. New York, Cambridge University Press, 1978. — 1995a. Falsyfikacja a metodologia naukowych programów badawczych. W: Imre Lakatos: Pisma z filozofii nauk empirycznych. Warszawa, PWN, 1995, s. 3-169. — 1995b. Historia nauki a jej racjonalne rekonstrukcje. W: Imre Lakatos: Pisma z filozofii nauk empirycznych. Warsaw, PWN, 1995, s. 170-234. Szmatka Jacek, Sozański Tadeusz. 1993. Trzy generacje teorii socjologicznych. W: Tadeusz Sozański, Jacek Szmatka, Kempny M.: Struktura, wymiana, władza. Studia z socjologu teoretycznej. Warszawa, PWN, 1993. Sozański Tadeusz. 1995. Co to jest nauka? W: Goćkowski J., Marmuszewski S.: Nauka. Tożsamość i tradycja. Kraków, Universitas, 1995. Wagner David. 1984. The Growth of Sociological Theories. Beverly Hills, Calif., Sagę, 1984. Wagner David i Berger Joseph,. 1985. Do Sociological Theories Grow? „American Journal of Sociology" 1990, p. 697-728. — 1986. Programs, Theory and Metatheory. „American Journal of Sociology" 1992, p. 168-182. Willer David, Simpson B., Szmatka Jacek, Mazur Joanna. 1996. Social Theory and Historical Explanation. „Humbold Journal of Social Relations" XXII, p. 63-84. Wysieńska Kinga, Wojtczuk Paweł, Karpiński Zbigniew. 2001. Czy możliwa jest socjologia eksperymentalna? (w druku). Marek Jastrzębski (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego) Mircea Eliade - fascynacje Orientem Mircea Eliade przeniknął już do myślenia europejskiego stając się. niejako jednym z klasyków naszej kultury. Jest dziś cenionym na całym świecie filozofem i religioznawcą. Wydaje się, że każdy szanujący się badacz kultury europejskiej czy też jakiejkolwiek innej powinien wziąć pod uwagę to, co odkrył ów słynny rumuński religioznawca. Ostatnio także w Polsce wydaje się wiele prac Eliadego. Jego myśl jest już znana poza wąskim kręgiem specjalistów, jednak nie dosyć. Dlatego też postanowiłem unaocznić pewne aspekty twórczości rumuńskiego religioznawcy, szczególnie zaś te, które wiążą się z tematyką kultury Indii. Fascynacja Orientem stanowiła podstawową inspirację we wszelkiej twórczości Mircei Eliadego1. Chcę tu zapytać o przydatność tego, co odkrył Eliade, badając kulturę indyjską, dla zrozumienia naszych własnych korzeni, choć już o to pytano, a systematycznie kształtowana odpowiedź wymagałaby rozległych badań. Taki byłby cel szczególny podjętej pracy, nasza osobna ścieżka: relektura. Zainteresowanych poszerzeniem tematyki inspiracji rumuńskiego religioznawcy myślą Wschodu odsyłam do znakomitej pracy profesora Stanisława Tokarskiego Eliade i Orient, która była dla mnie skarbnicą wiedzy na ten temat. Pierwszą inspiracją indyjską mającą wpływ na ukształtowanie się naukowych przekonań Eliadego (jako historyka religii) była tan trą indyjska. Najkrócej mówiąc - tantra to ruch ogólnoindyjski, zasymilowany zarówno przez wszystkie wielkie religie Indii, jak i przez wszelkie pomniejsze wyznania nieortodoksyjne. Ów ruch ogarniał nie tylko filozofów czy teologów, ale również ascetów i joginów2. W owym systemie całkowitej sakralizacji wszelkich przejawów życia, od „najwyższych" 22 Marek Jastrzębski do „najniższych", od duchowości ku fizjologii, odkrył Eliade wielkiego nauczyciela Zachodu, integratora religii i psychoanalizy, sztuki i praktyki mistycznej3. Była to jakby odpowiedź na dramat rozdarcia człowieka pomiędzy duchowość i materialność, religijność i świeckość. Problem ów był ujawniał się w każdej kulturze niemal od zawsze. Ze względu na szkicowy charakter tej pracy niemożliwe jest przedstawienie dokładnej analizy tego zjawiska. Poprzestanę jedynie na stwierdzeniu, iż pomimo licznych prób pokonania dręczącego ludzkość rozdarcia pomiędzy duchowością a cielesnością do dziś nie znaleziono powszechnie akceptowanego rozwiązania owego problemu. Wydaje się, że - zdaniem Eliadego - w indyjskiej tantrze zawarty został ciekawy sposób zjednoczenia duchowego i cielesnego wymiaru ludzkiej egzystencji. „Dla metafizyki tantrycznej, tak samo hinduistycznej jak i buddyjskiej, rzeczywistość absolutna, prapodstawa mieści w sobie wszelkie dwoistości i biegunowości zjednoczone, złączone ponownie w stanie zupełnej jedności" - pisał4. Dlatego ciało i dusza traktowane są tam równorzędnie jako przejawy rzeczywistości absolutnej, które w równym stopniu mogą służyć osiągnięciu „świętego stanu" zjednoczenia przeciwieństw. Dla pewnych wersji tantryzmu nawet stosunek seksualny połączony z odpowiednim rytuałem jest odpowiednim środkiem do jego osiągnięcia5. Tokarski sugeruje, że Eliadego fascynowała w tantrze sakralizacja zmysłowości6. Dlaczego jednak miałoby to być tak ważne? Dla Eliadego człowiek jest z natury istotą religijną i jeżeli zrzeka się kontaktu z Sacrum, to tym samym po części traci swoje człowieczeństwo7 . Zaś kontakt ze sferą Sacrum w dużej mierze jest zależny od zdolności przeżywania swego życia organicznego jako sakramentu. Dla człowieka nowoczesnego seks i alimentacja to czynności fizjologiczne, podczas gdy dla człowieka kultury archaicznej to sakramenty, które umożliwiają kontakt z siłą reprezentującą samo życie8. Tak więc zdaniem rumuńskiego religioznawcy laicyzacja życia we współczesnej kulturze europejskiej, która powoduje niepełne przeżywanie naszego człowieczeństwa (tak brzmi eliadowska diagnoza kryzysu XX-wiecznej cywilizacji zachodniej), może być przezwyciężona przez ponowną sakralizację zmysłowości. To była najważniejsza nauka, którą wyniósł Eliade ze studiów nad tantrą. Mircea Eliade -fascynacje Orientem 23 Drugim „indyjskim" odkryciem Eliadego było uświadomienie sobie znaczenia symbolu w życiu religijnym. To właśnie dzięki żywemu przeżywaniu symbolu religia zachowuje kontakt ze sferą Sacrum. Gdy symbole stają się „martwe" - czyli nie są przeżywane jako uobecnienie świętości, wtedy pozostają z nich jedynie puste formy - „niczym wydmuszki z jajek", a w konsekwencji religia nie może „kontaktować" wiernych ze sferą Sacrum i zamienia się w zestaw skostniałych rytuałów. Już Nietzsche zauważył, że konstytutywne dla europejskiej kultury treści są dzisiaj już tylko „eksponatami w muzeum", co wyraził w swym twierdzeniu o śmierci Boga w kulturze. Zdaniem Eliadego obserwacja życia tradycji przenikniętej symboliką, ciągle pobudzającą silne uczucia religijne, może pomóc nam odkryć głęboki sens tego, co dla nas jest dziś jedynie pustym rytuałem. Trzecią lekcję, jaką Eliademu dały Indie, określa on jako „odkrycie człowieka neolitycznego"9. Otóż badając kulturę indyjską, doszedł on do wniosku, że najgłębszymi jej korzeniami jest cywilizacja neolityczna oparta na religii i kulturze wyrastających z odkrycia rolnictwa. Jedną z najważniejszych konsekwencji owego odkrycia był pewien typ doświadczenia religijnego, który wiązał się z wizją świata i natury jako nieprzerwanego cyklu życia, śmierci i zmartwychwstania. Eliade nazwał to zjawisko religijnością kosmiczną, w której Sacrum może manifestować się przez rzeczy lub rytmy kosmiczne, a więc objawieniem świętości może być np. drzewo, kamień, wiosna itp.10. Okazało się, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu istniała rozciągająca się od Chin do Portugalii wspólna baza duchowa związana z rolnictwem, na co wskazywała powszechna obecność pewnych symboli agrarnych we wschodnioeuropejskich kulturach ludowych. Jest to ważne odkrycie, gdyż dowodzi ono fundamentalnej jedności współczesnych kultur całego świata, wynikającej ze wspólnego źródła w agrarnej cywilizacji neolitu. Ponadto fakt, iż religijność kosmiczna manifestuje się zarówno w czasach archaicznych, jak i w XX wieku, niezależnie od szerokości i długości geograficznej, pozwala wyprowadzić wniosek, że należy ona do natury człowieka. Innymi słowy, religijność ta objawia archetyp wszelkiego odniesienia do rzeczywistości Sacrum. Każda historyczna religia znajduje w nim pierwowzór. TegO 24 Marek Jastrzębski archetypu nie należy rozumieć jako jedynie zapoczątkowującego proces historycznego rozwoju form kultury i religii ani też jako struktury kolektywnej nieświadomości (Jung), ale raczej jest on, zdaniem Eliadego, modelowym wzorcem, augustyńską przyczyną paradygmatyczną objawioną w micie i aktualizowaną na nowo w rytuale11. Inaczej mówiąc * L ? /.../ sacrum jest elementem w strukturze świadomości, nie zaś etapem w jej :; historii. Na najbardziej archaicznych poziomach kultury, życie, pojmowane r jako bycie człowiekiem, jest samo w sobie aktem religijnym12. Można więc powiedzieć, że tkwi w nas „neolityczny homo religiosus", który został jednak we współczesnej kulturze europejskiej zagubiony i przejawia się w niej jedynie w sposób zakamuflowany, niepełny i zdegradowany. Eliade mówi o trzech lekcjach, jakich udzieliły mu Indie. Każda z nich miała doniosłe znaczenie zarówno w twórczości, jak i w życiu osobistym13. Wydaje się, że owe inspiracje ważne sanie tylko dla niego, ale dla całej cywilizacji. Mogą one stać się impulsem do odrodzenia wartości duchowych dzięki reinterpretacji naszej tradycji w świetle dialogu pomiędzy kulturami całego świata. Stawką jest tu odkrycie wspólnych korzeni kultury całego świata, rozumianych jako elementy struktury świadomości obecne zarówno u człowieka archaicznego, jak też u współczesnego intelektualisty. Wydaje się, że dla Eliadego odnalezienie Orientu to po prostu egzystencjalne odkrycie „drugiego dna" naszej własnej duchowości, zaniedbanej i niedostrzeganej świadomości „archaicznego homo religio-sus" w nas samych. Należy od razu dodać, że nie chodzi tutaj o prosty powrót do świadomości człowieka prymitywnego, gdyż byłby to jedynie krok wstecz, utopijna i niemożliwa do zrealizowania romantyczna ucieczka przed problemami współczesności. Chodziłoby raczej o zintegrowanie zapomnianej sfery świadomości z umysłowością człowieka współczesnego. Eliade podkreśla, że archaiczne struktury tkwią w nas niezależnie od tego, czy jesteśmy tego świadomi, czy akceptujemy ten fakt, czy też nie. Jeżeli nie otworzymy się na owe struktury, będą one i tak oddziaływały, tyle że w sposób zakamuflowany, ukryty. Mircea Eliade -fascynacje Orientem 25 Odkrywając ahistoryczne postawy człowieka nowoczesnego, owe nostalgie - oazy archaicznej religijności, których domeną jest muzyka, sztuki plastyczne, film, sport, a nawet nauka, Eliade twierdzi, że człowiek nowoczesny, świecki w założeniu, przeżywa życie religijne w sposób utajony, zdegradowany, niepełny. Wyparty przez naukowy światopogląd świat święty, związany ze sferą wyobraźni, powraca ze zdwojoną siłą drogami niekontrolowanymi przez intelekt. Ów proces wykorzystują manipulatorzy podświadomości, mistrzowie kasowych filmów i sugestywnej reklamy14. Jeżeli zaś rozpoznamy wreszcie archaiczną sferę świadomości i otworzymy się na nią, to możemy zintegrować ją z naszą osobowością na nowo odkrywając głębię religijnego odniesienia do rzeczywistości. Dlatego właśnie „rozumiejącą wizję tradycji" nazywa Eliade metapsycho-analizą „nowego humanizmu", a jej metodę- „nowąmajeutyką". W świetle tego, co zostało tutaj powiedziane, wydaje się, że religioznawstwo Eliadego ma stanowić rodzaj inicjacji, test wstępny pozwalający przekroczyć jałowy intelektualizm, a zarazem odnaleźć przysłowiową nić Ariadny" w labiryncie skomputeryzowanej wiedzy. Zdaniem Stanisława Tokarskiego Eliadowska konkluzja jest tutaj znacząca: wielka Odyseja kultury XX wieku, wędrówka po najstarszych i najdziwniejszych zakamarkach różnych tradycji jest już faktem. Choć daleko od happy endu, dialog międzykulturowy przybrał rozmiary nigdy w historii nowoczesności od czasów renesansu niespotykane. Okna nowoczesności otwarto, poszukiwania „skarbu" zwolna posuwają się naprzód. W procesie tym ważną rolę grają Indie. W różnych przebraniach, w hipisowskich dżinsach, w melodiach „Beatlesów" wzbogaconych o dźwięk sitar, w tekstach filozofów i praktykach guru, na różnych poziomach w odległych od siebie sferach i stylach życia. Orient puka do drzwi. Wśród drapaczy chmur pokolenie nomadów autostrady zwraca się z nadzieją ku jodze. To jest właśnie - sugeruje Eliade -jeden z koni trojańskich, jaskółka nowego renesansu. Marek Jastrzębski. (ur. 6 III 1976) od 1997 roku studiuje historię filozofii w Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Obszar jego zainteresowań to przede wszystkim filozofia religii Rudolfa Otto i Mircei Eliadego, szczególnie zaś sposób, w jaki u tych autorów funkcjonuje pojęcie Sacrum. Obecnie przygotowuje pracę magisterską dotyczącą tej problematyki (promotor: ks. prof. dr hab. Jan Sochoń). Mieszka w Warszawie. 26 Marek Jastrzębski Przypisy 1 Por. Stanisław Tokarski: Eliade i Orient. Wrocław 1984, s. 112. 2 Por. Mircea Eliade: Joga. Nieśmiertelność i wolność. Tłum. B. Baranowski. Warszawa 1997, s. 215. 3 Tokarski, op. cit., s. 152. 4 Joga. Nieśmiertelność i wolność, op. cit., s. 221. 5 Por. tamże, s. 219-220. 6 Tokarski, s. 134. , 7 Por. Mircea Eliade: Historia wierzeń i idei religijnych. Tłum. Stanisław Tokarski [tom I-II] i Agnieszka Kuryś [III]. Warszawa 1988-1995, tom l, s. 1. 8 Por.: Tokarski, s. 141. 9 Mircea Eliade: Próba labiryntu. Tłum. K. Środa. Warszawa 1992, s. 62. < 10 Por. tamże, s. 64. , , *.-;...; "Tamże, s. 177. .:''/" 12 Historia wierzeń..., op. cit., tom I, s. 1. 13 Zob.: Próba labiryntu, s. 61. 14 Tokarski, s. 150. Dalej cytaty ze s. 143, 151 i 153. Bibliografia Mircea Eliade: Alchemia azjatycka. Tłum. Ireneusz Kania. Warszawa 2000. - Eliade: Dziennik indyjski. Tłum. Ireneusz Kania. Warszawa 1999. :: - Eliade: Historia wierzeń i idei religijnych. Tłum. Stanisław Tokarski [tomy ; ' I-II] Agnieszka Kuryś [III]. Warszawa 1988-1995, tomy I-III. - Eliade: Inicjacja, obrzędy, stowarzyszenia tajemne. Tłum. K. Kocjan. Kraków 1997. - Eliade: Joga..Nieśmiertelność i wolność. Tłum. B. Baranowski. Warszawa 1997. - Eliade: Mefistofeles i androgyn. Tłum. B. Kupis, Warszawa 1999. - Eliade: Mity, sny i misteria. Tłum. K. Kocjan, Warszawa 1999. , : - Eliade: Obrazy i symbole. Tłum. M. Rodak i P. Rodak. Warszawa 1998. - Eliade: Okultyzm, czary, mody kulturalne. Tłum. Ireneusz Kania. Kraków 1992. - Eliade: Próba labiryntu. Tłum. K. Środa. Warszawa 1992. - Eliade: Sacrum i profanum. Tłum. Robert Reszke. Warszawa 1999. Jakimowicz-Shah M., Jakimowicz A.: Mitologia indyjska. Warszawa 1986. Morawiec Elżbieta: Podstawowe zagadnienia metafizyki klasycznej. Warszawa 1998. Tokarczyk A.: Hinduizm. Warszawa 1986. Stanisław Tokarski: Eliade i Orient. Wrocław 1984. Tokarski: Jogini i wspólnoty. Wrocław 1987. Tomasz Chojnacki (Akademia Podlaska) Próba usprawiedliwienia romantycznego zrywu niepodległościowego: powstanie listopadowe W 1795 roku w Europie miało miejsce bardzo ważne wydarzenie będące skutkiem procesu, który trwał niemalże przez cały XVIII wiek. Był to oczywiście III rozbiór Polski, który spowodował skreślenie z mapy Europy dużego państwa - mającego jeszcze nie tak dawno aspiracje mocarstwowe. III rozbiór Polski odbił się głośnym echem w monarchicznej Europie. Nie wyobrażano sobie bowiem do tej pory, aby jakiekolwiek mocarstwo mogło wchłonąć całkowicie inne państwo bez żadnych następstw natury politycznej. Owszem, w tym okresie istniały jeszcze wszelkie formy zależności lennej lub gospodarczej, w której słabsze państwa mogły rozwijać się tylko przy pomocy silniejszych sąsiadów, ale niewyobrażalne było całkowite podzielenie państwa między trzech sąsiadów -zaborców. Rok 1795 jest także datą klęski dla polityki mocarstwowej imperialnej Rosji. O ile bowiem w kwestii tureckiej, czy bliskowschodniej, Rosja święciła sukcesy, o tyle w kwestii polskiej poniosła zdecydowane fiasko swojej polityki. Trzeba to zaznaczyć, gdyż Rosja straciła na rozbiorach najwięcej. W myśl planów carycy Katarzyny II Rosja miała podporządkować sobie całą Polskę. Tymczasem niekorzystna sytuacja w polityce międzynarodowej zmusiła Rosję do podzielenia się swój ą zdobyczą z prężnie rozwijającymi się Prusami i Austrią Habsburgów, z którą cały czas trzeba się było liczyć. I to właśnie Prusy zyskały na rozbiorach Polski najwięcej, otrzymując ziemie etnicznie zamieszkane przez ludność polską, najlepiej rozwinięte gospodarczo (Gdańsk, Elbląg, Toruń). Skreślenie Polski z mapy 28 Tomasz Chojnacki Próba usprawiedliwienia romantycznego... 29 Europy nie oznaczało jednak skreślenia Polaków z listy narodów europejskich. Pierwsza próba przeciwstawienia się Polaków polityce wielkich mocarstw ościennych, czyli powstanie pod wodzą generała Tadeusza Kościuszki, była sprawdzianem siły i jedności narodu. Dominująca jeszcze w tym okresie kultura oświecenia oraz hasła głoszone przez rewolucję francuską zostały w poważnym stopniu zaadoptowane przez Naczelnika Państwa - insurekcja toczyła się pod hasłem „Wolność, Całość, Niepodległość", a jednym z ważniejszych jej wydarzeń politycznych było wydanie w Połańcu, przez gen. Kościuszkę, uniwersału o powszechnym uwłaszczeniu chłopów. Klęska powstania 1794 roku spowodowała pierwszą przymusową emigrację najbardziej aktywnej części społeczeństwa polskiego, która natychmiast rozpoczęła starania pośród monarchów państw zachodnich o pomoc w odzyskaniu niepodległości. Szczególnie duże nadzieje wiązali Polacy ze wschodzącą gwiazdą Europy, generałem Napoleonem Bonaparte, który w niedługim czasie miał stać się najpotężniejszym władcą Starego Kontynentu. Stąd też olbrzymi napływ do szeregów wojsk francuskich dużej liczby emigrujących polskich wojskowych. Stopniowe opanowywanie przez Napoleona coraz większych połaci Europy wzmocniło nadzieje Polaków na odzyskanie niepodległego państwa. Jednakże do utworzenia Polski w nowych granicach konieczny był przykład jedności całego narodu, gdyż zdanie Napoleona wypowiedziane w Dessau w chwili, gdy szansę utworzenia państwa były największe („...obaczę, czy Polacy godni są być narodem"), miało być największą próbą dla Polaków pragnących odzyskać niepodległość. Zdanie to zostało przytoczone w odezwie generała Jana Henryka Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego do narodu, któremu cesarz Francuzów dawał wyraźną szansę. Utworzenie w 1807 roku Księstwa Warszawskiego miało być właśnie tym aktem Napoleona dla Polaków. A gdy w 1809 roku armia Księstwa skutecznie przeciwstawiła się próbie zajęcia państwa przez VII Korpus księcia Ferdynanda d'Este w wojnie austriacko-fran-cuskiej, w której Księstwo miało być kartą przetargową, kwestia niepodległości stanęła znowu na porządku dziennym. I chociaż Księstwo Warszawskie było dziwnym tworem o charakterze na wskroś państwa militarnego i podporządkowanego woli Napoleona, było jednak namiastką Polski. Wysiłek zbrojny Księstwa w 1812 roku i pobicie przy boku Napoleona carskiej Rosji miały być następnym krokiem do pełnego odzyskania niepodległości, gdyż to właśnie Rosję postrzegano jako głównego sprawcę utraty suwerennego bytu państwowego. Niestety klęska Napoleona w wojnie z Rosją, odwrót wielkiej armii, kolejne klęski pod Lipskiem, gdzie poległa nowa legenda Księstwa Warszawskiego - książę Józef Poniatowski oraz pod Waterloo sprawiły, że szansę odzyskania niepodległości praktycznie znikły. Obrady Kongresu Wiedeńskiego w 1815 roku, w trakcie których postawiono kwestię Księstwa, spowodowały, że zostało ono przekształcone w Królestwo Polskie, zwane popularnie Kongresówką, w którym władzę sprawować miał, jako król Polski, car Rosji, Aleksander I - „żandarm Europy". I w tej postaci Kongresówka przetrwa do największego romantycznego zrywu niepodległościowego, jakim stały się wydarzenia rozgrywające się w Polsce w latach 1830-1831. W tym miejscu chcę przypomnieć, jaką rolę w Polsce porozbioro-wej odgrywała kultura i sztuka. Schyłek XVIII wieku i początek wieku XIX był okresem kultury oświecenia (klasycystycznej, sentymentalnej i rokokowej), która w najwybitniejszych swoich spełnieniach reprezentowała - od strony myśli politycznej i społecznej - dążenia liberalne, czyli stopniową reformę państwa przy zachowaniu istniejącego porządku społecznego1. Pierwsza ćwierć XIX wieku przyspieszyła dokonujący się w XVIII wieku proces kształtowania inteligencji polskiej. To właśnie w XIX wieku najmocniej zaczęto głosić pojęcie państwa jako tworu narodowego. To naród tworzy państwo, a w związku z tym również wszystkie elementy z tym związane, tj. terytorium określone granicami, hymn, godło, precyzyjne pojęcia przynależności do danego narodu. To właśnie dzięki XIX-wiecznej inteligencji do kultury zaczęły trafiać hasła o obronie własnej państwowości jako nadrzędnym celu istnienia państwa. XIX wiek był więc jednocześnie etapem dojrzewania nowej warstwy społecznej - inteligencji, która natychmiast narzucała swój sposób postrzegania świata innym warstwom społecznym. Warstwa ta kształtowana była wyłącznie przez młodych ludzi urodzonych już po utracie niepodległości. Młodzież dostrzegała, że kariera urzędnicza, techniczna lub uprawianie wolnego zawodu daje już szansę na utrzymanie (przynaj- mniej tym najzdolniejszym). Tę więc drogę wybierała młodzież z deklasującej się szlachty. Od ziemiaństwa i arystokracji oddzielał ją brak ma-• jątku, od wielkiej burżuazji odmienny styl życia, od drobnomieszczań-stwa wyższe wykształcenie. Inteligencja stawała się warstwą zamkniętą. Byli to na ogół ludzie młodzi, prężni, pełni poczucia swej wartości oraz pozbawieni jakiegokolwiek wpływu na losy kraju, w którym dane im było żyć, rozwijać się , i.tworzyć. Atakując pozycje klasyków młoda inteligencja występowała przeciwko klasie rządzącej, jej przywilejom, a głównie przeciwko jej ugodowej postawie względem zaborców2. Zarysowujący się spór spo-łeczno-polityczny znalazł swoje wyładowanie głównie na polu literackim. Do Polski zaczęły bowiem docierać nowe prądy ideowe z Zachodu związane z twórczością Johanna Wolfganga Goethego, Friedricha Schil-lera, George'a Byrona, Waltera Scotta oraz filozofią Johanna Herdera i Friedricha Schellinga zwane romantyzmem. Romantyzm postulował zerwanie z trądycjąklasycyzmu, prymat uczucia nad rozumem, bunt szlachetnej jednostki przeciw codzienności3. Polscy romantycy wpisali weń wiarę w lud, obronę narodu i umiłowanie wolności. W latach 1822-1823 ukazały się drukiem pierwsze tomy poezji Adama Mickiewicza, zawierające między innymi Romantyczność, Lilie, a także II i IV część Dziadów. W 1825 roku została wydana Maria Antoniego Malczewskiego, a w 1828 - Zamek kaniowski Seweryna Gosz-czyńskiego i w tym samym roku Konrad Wallenrod Mickiewicza. Wobec nowych ballad, sonetów i poematów klasycystyczna twórczość czasów oświecenia zaczęła się wydawać odległa myślowo. Nowa poezja protestowała przeciw nierównościom społecznym, idealizowała lud i piętnowała nadużycia arystokracji. Klasycy postanisławowscy zarzucali Mickiewiczowi barbarzyński język Ballad i Sonetów krymskich, a treść antymagnacka tych utworów wzbudzała u nich zaniepokojenie. Inteligencka młodzież jednak entuzjazmowała się tekstem Ody do młodości w miejscach spotkań publicznych i nieomylnie odgadywała jej polityczny podtekst. Na polu teoretycznym sprzymierzeńcem młodych romantyków stał się Joachim Lelewel. Jego krótkie erudycyjne rozprawy tworzyły zręby polskiej wiedzy historycznej. Lelewel wpajał zarazem młodym ludziom Próba usprawiedliwienia romantycz nego.. 31 teorię rozwoju historycznego oraz odsłaniał szerokie horyzonty dziejów powszechnych. Stąd też zapewne wiersz Mickiewicza Do Lelewela zakończony jest entuzjastyczną pochwałą rewolucji francuskiej. Stąd wezwanie do bezkompromisowej walki o wolność ojczyzny przekazane w Konradzie Wallenrodzie. W muzyce romantyzm objawił się twórczością Fryderyka Chopina4. Chopin wnosił do muzyki romantycznej cały skarb polskich melodii ludowych, choć sięgał też do wielkiej tradycji (np. Mozart). Mistrzowska muzyka Chopina, drgająca namiętnością, stawała się w swej najgłębszej istocie muzyką narodową. Utwory Chopina o neutralnych nazwach gatunkowych - etiuda, rondo, mazurek, polonez - miały stać się źródłem natchnienia do walki i patriotycznego uczucia. Nie można jednak za pomocą tak krótkiej charakterystyki twórców przedstawić całości dokonań polskiego romantyzmu w dziele kształtowania idei walki o wyzwolenie narodu. Musimy wniknąć w pierwsze dzieła romantyków, które bezpośrednio przyczyniły się do wywołania powstania narodowego. Ponieważ to właśnie w okresie powstania doszło do najpełniejszego, bezpośredniego kontaktu romantyzmu z historią- to pisarze romantyczni inspirowali powstanie, ono zaś z kolei kształtowało ich. Scenariusz Ody do młodości został zrealizowany w noc listopadową. Na Konrada Wallenroda powoływała się zaś gazeta „Nowa Polska", która w numerze z 25 stycznia 1831 r. pisze wprost, że Mickiewicz zapowiedział powstanie, powołując się na „miecz Archanioła w ręku nieszczęśliwego narodu"5. Na ideologii romantycznej w poważnym stopniu zaciążyła legenda napoleońska. O ile bowiem klasycy przeżyli okres napoleoński i nie potrafili otrząsnąć się z szoku roku 1812, o tyle romantycy dostrzegali głównie (i żyli nią) legendę napoleońskiej chwały, a w upadku Napoleona umieli i chcieli dostrzec przede wszystkim zapowiedź zmartwychwstania. Ujawniły się w związku z tym dwie skrajnie odmienne interpretacje historii. Dlatego też młodzi romantycy ponieśli okrutną klęskę swej ideologii, kiedy, wszcząwszy powstanie, zamierzali przekazać władzę nad nim byłym napoleończykom - skłonnym raczej do lojalizmu niż do walki i ofiary. Wiadomym jest też powszechnie fakt, że głównym czynnikiem inspirującym młodych do przygotowania powstania była obrona pogwałconej konstytucji. W odezwie z 30 grudnia 1830 r. Mauryc nacki dowodził: Jomasz Choinami Od lat piętnastu przed naszymi oczami, w obliczu narodu, codziennie pra-\\. . wie konstytucja gwałcona jest i nadwerężona w sposób przynoszący hańbę ludowi i tym, którzy go uciskali./.../Różne zanosiliśmy o to skargi do tronu, L. ale nigdy wysłuchanymi nie były. Nareszcie w ostatniej rozpaczy, nie mogąc tego wszystkiego przemóc w sobie, podnieśliśmy oręż w dniu 29 listopada 1830 r. W obronie praw i swobód naszych6. Nawet początkowi przeciwnicy powstania dawali się porwać romantycznemu żywiołowi. Do głosu doszły tłumione do tej pory uczucia gniewu i poniżenia narodu, poddanemu ciągłemu treningowi niewoli, czyli stanu zupełnie obcego polskiej kulturze i tradycji. To właśnie do tradycji narodowej odwoływały się pierwsze teksty literackie, związane z wybuchem powstania. Teksty te traktowały o najcenniejszych wartościach państwowego bytu Polski. Na początku grudnia 1830 r. ukazał sięHymn Juliusza Słowackiego, który, szesnastokrotnie przedrukowywany w okresie powstania, poświadczał nierozerwalny związek polskości i wolności. Powstanie listopadowe, wymierzone przeciw gwałceniu wolności politycznych, stało się dzięki splotowi wydarzeń walką o przywrócenie pełnej niepodległości. Pomóc w wystąpieniu zbrojnym mogła jedynie poezja, która gromadziła argumenty uzasadniające słuszność rewolucyjnego wystąpienia. Chodziło o słuszność świętej sprawy. Liczono przede wszystkim na idee, które miały poprowadzić do walki na bagnety. Dość powszechne było również przeświadczenie, że powstanie był' wyzwaniem rzuconym europejskiemu absolutyzmowi. Stąd też w liryce romantycznej wezwanip rin ^;—-' Próba usprawiedliwienia romantycznego. 33 to częste . _.v^, ^wiupcjsKiemu absolutyzmowi. J _.t_ .^ ^yaic w liryce romantycznej wezwanie do zniewolonych ludów Europy do walki z despotyzmem. W wierszach powstańczych rodził się znamienny dla literatury romantycznej „mit cara"7. Widać to wyraźnie w wierszu Seweryna Gos7C7vńei^~~~ " • ' wolności, gdzie car v „~„^6w siniycnryst wolności, gdzie car stan skie wcielenie pychy, samowoli, zaprzeczenie człowieczeństwa. Przeciw carowi -uosobieniu aher.1"*-—-- • są na -._-,. . T wjim j esc aia romantyków przede wsz; starciem idei z systemem rządów - caratem. Racja i słuszność tej jestpo stronie rycerzy wolności TTV. „...- ...„., ,,wn, ^apizeczeme człowiecze ciw carowi - uosobieniu absolutyzmu i tyranii - skierowane są namiętne ataki satyry powstańczej. Wojna jest dla romantyków przede wszystkim starciem idei z systemem r^aHń"' ..j ..~^. j-~^j wumusci. i a wyższość moralnych motywacji byli dla romantyków warunkiem i gwarancją zwycięstwa. Romantycy podkreślali, że stają się rzecznikami sprawy wolności wszystkich ludów europejskich. W wierszach powstańczych powracają wielokrotnie idee fl^gjtt^itt^^^^ rewolucji francuskiej; odwołanie do legendy napoleońskiej, pojmowanej jako kontynuacja idei rewolucyjnej. Odnajdujemy również częste apele do narodu rosyjskiego o przyłączenie się do rewolucji i walkę o obalenie tyranii8. Niestety, w trakcie powstania okazało się, że Polacy nie mogą liczyć na pomoc któregokolwiek z państw zachodnich. Dlatego też poeci romantyczni, dostrzegając zarysowującą się klęskę powstania, nawoływali do pozostania „w wolności wierze". Zmagania z caratem i wiara wolności stały się przesłanką do formułowania pierwszych poglądów o duchu romantycznym Polaków. Idea, która swoje największe triumfy święciła już po upadku powstania listopadowego, dzięki olbrzymiemu ładunkowi emocjonalnemu stała się podstawą kolejnych wystąpień rewolucyjnych także w innych krajach europejskich. Powstanie listopadowe pierwsze postrzegane było jako zerwanie wszelkich kompromisów z despotyzmem europejskich rządów, jak również z postawą pokornego zadowalania się namiastką wolności i przyjmowania jako akt łaski monarszej, tego co jest niezbywalnym prawem każdego narodu - wolności i niepodległości9. Romantycy stworzyli podstawę ideologiczną powstania, dali narodowi podstawowe argumenty do walki z ustrojem. Jednakże romantyzm nie był jedynym czynnikiem inicjującym powstanie. Na jego wybuch złożyło się kilka czynników typowo historycznych, którym warto poświęcić nieco uwagi. Na genezę powstania złożyło się piętnaście lat rządów Wielkiego Księcia Konstantego w Warszawie oraz wspomniane już wcześniej gwałcenie konstytucji przez cara, szczególnie na ziemiach litewsko-ruskich. Jednakże opinia publiczna w Polsce, ze względu na autorytet niektórych osobistości (ich legenda trwała od czasów napoleońskich), nie radziła przejęcia władzy drogą zamachu stanu. Siłą napędzającą powstanie stało się sprzysiężenie podchorążych, wśród których główne role grali Piotr Wysocki i Józef Zaliw-ski. Podchorążowie nie byli zdecydowani na wystąpienie bez porozumienia z czołowymi postaciami w kraju. Ogniwem łączącym „starszych" z „młodymi" była niewątpliwie postać Joachima Lelewela (zapewne głowa polskiego wolnomularstwa)10. Czynnikiem dodatnio wpływającym na Przygotowanie powstania był na pewno wybuch rewolucji licowej we rancji. Wzrost nastrojów rewolucyjnych w Europie spowodował możliwość zbrojnej interwencji cara z wykorzystaniem korpusu polskiego. `W tym czasie Zaliwski otwarcie zaczął dążyć do wybuchu powstania. Sytuację starał się załagodzić przybyły do Warszawy książę Adam Czartoryski, polski arystokrata reprezentujący tzw. orientację prorosyj-ską. Czartoryski próbował wytłumaczyć ks. Konstantemu, że ewentualne aresztowania spiskowców, o których Rosjanie wiedzieli, mogą jedynie przyspieszyć wybuch. Spiskowcom natomiast radził czekać, aż wyjaśni się sytuacja w Europie Zachodniej. Sprawy skomplikowała wiadomość podana w prasie o mobilizacji wojska polskiego do wymarszu na wojnę przeciw wolnym narodom Zachodu. W tych okolicznościach spiskowcy zaimprowizowali wybuch powstania na 29 listopada 1830 roku. Plan był prosty. Sprowadzał się do zabicia ks. Konstantego, opanowania Warszawy i wezwania kraju do broni. Szansę powstania można określić jako duże, ponieważ w kulminacyjnym jego momencie wysiłek zbrojny Polaków wynosił ok. 170 tyś. żołnierzy. Jako główną przyczynę upadku powstania uważa się brak jednolitego i energicznego dowódz-; twa. Wiadome więc było, że powstanie musi zostać stłumione przez większe siły rosyjskie skierowane do walki z buntownikami. Niektórzy historycy jako jedną z ważniejszych przyczyn upadku powstania wymieniają kwestie niewykorzystania mas chłopskich i mieszczańskich, .;, przez co powstanie miało charakter rewolucji konserwatywnej. Przez s woj ą rewolucję Polska stała się, jak mówił Słowacki, „Win-kelriedem narodów". Powstanie zakończyło się klęską, car zastosował niesłychanie surowe represje, co zmusiło najbardziej aktywne jednostki do emigracji, najczęściej do Francji. Tam też nie zaprzestały swojej działalności i to właśnie w tym okresie będą powstawać najwybitniejsze dzieła polskich romantyków. Mogę zaryzykować twierdzenie, że powstanie przegrane zostało z woli Polaków. Młode pokolenie, nie w pełni jeszcze ukształtowane duchowo i politycznie, nie potrafiło powziąć energiczniejszych kroków w kierunku przejęcia władzy. Powierzając zaś ją starszym, wybitnym osobom, często owianym legendą poprzednich wojen, musiało pogodzić się ze słabością ich polityki. Takie postępowanie charakteryzuje głęboką niepewność spiskowców. Nie wiedzieli bowiem do końca, jak naród oceni ich postępowanie. Mimo wszystko podchorążowie chcieli powstania ogólnonarodowego, konieczne im było pełne poparcie i współudział zbiorowości. Lud miał się stać tym „poważnym Próba usprawiedliwienia romantycznego... 35 świadkiem", który swoją aprobatą wyrazi sens kontynuowania walki. I tak też się stało. To lud Warszawy wspomógł powstańców w kryzysowej chwili nocy listopadowej. Powstaniu zabrakło jednak charyzmatycznego wodza. Przywódcy - dyktatorzy powstania - zmieniali się jak w kalejdoskopie. Polistopadowa poezja oceni ten fakt bardzo surowo. Słowacki wPrzygotowaniu do Kordiana określi wodzów powstania jako twór szatański, w Beniowskim uwypuklona zostanie wiara w „odpuszczenie naszym ojcom grzesznym". Mickiewicz w trakcie swoich wykładów w College de France uzna fakt braku charyzmatycznego wodza za podstawową słabość powstania. Według Mickiewicza naród wciąż czekał na „czterdzieści i cztery". Właśnie w tym kierunku ewoluować będzie cała poezja romantyczna okresu popowstaniowego. Uwypuklone zostaną treści, które przed wybuchem powstania były jedynie wzmiankowane. Poetom romantycznym będzie także chodziło o poruszanie uczuć nostalgii i tęsknoty za krajem, w którym wszystko było takie normalne, takie swojskie. W dziesięcioleciu popowstaniowym ostatecznie skrystalizuje się idea mesjani-zmu narodu polskiego. Dzięki Księgom narodu ipielgrzymstwa polskiego Polacy zaczną mocniej odczuwać wspólnotę z innymi ludami uciemiężonymi. Zaczną także inaczej dostrzegać i rozumieć historię. Udział w wojnie narodowej stanie się dla nich poczuciem chwały oraz swego rodzaju doświadczeniem traumatycznym odnoszącym się do celu dalszego działania emigracji popowstaniowej11. Klęska powstania pojmowana więc została w poezji popowstaniowej jako kolejna ofiara narodu, przedłużająca czas męczeństwa oraz utwierdzająca pewność zbawienia (Dziady, część III). Wynikała też poniekąd z winy pokolenia ulegającego pokusom szatańskim, niezdolnego do czynu lub ofiary (Kor-dian, Grób Agamemnond). Słowacki klęskę powstania pokazał jeszcze ^ Anhellim jako konsekwencje przedwczesności zrywu. Zarysowuje się więc wyraźnie pogląd o „niedopełnieniu się czasów". Pełnym obrazem krytyki powstania, jaki romantycy podjęli na emigracji, stała się Dzia-°w część III Mickiewicza. Pełnym, dlatego że metaforyka dramatu łatwa była do odczytania dla wszystkich odbiorców. Widzenie ks. Piotra azuje bowiem jednoznacznie przyszłość narodu zyskującego wizję zmartwychwstania. Tomasz Chojnacki Próba usprawiedliwienia romantycznego... 37 Słowacki w Kordianie podejmie jednak swoistą polemikę z Mickiewiczem, ponieważ śmierć Kordiana przedstawiona w utworze zostanie odebrana przez emigrantów nie tylko jako logiczna przegrana bohatera, ale również jako zapowiedź klęski idei. Kordian stał się więc wezwaniem do beznadziejnej i mającej przynieść nieuchronną zgubę walki w imię godności narodu. Być może z tego też powodu stanie się ulubioną lekturą pokolenia przedstyczniowego - pokolenia straceńców, gotowych na wszystko w imię wznowienia walki12. We wspominanym już wcześniej Anhellim Słowacki podejmie rozrachunek z pokoleniem listopadowym. Anhelli przedstawia bowiem wizję symbolicznej pokuty narodu po klęsce. Misją pokolenia powstaniowego miała być pokuta za grzechy narodu i przechowywanie wiary w jego odrodzenie. Anhelli łączy więc ideę walki z ideą ofiary pokutniczej, ograniczając tę drugą tylko do pokolenia listopadowego. Jest w nim bowiem zapowiedź przyszłej rewolucji, ale dopiero wtedy, gdy odejdzie ostatni świadek listopada. Literackie diagnozy historycznego sensu powstania listopadowego oraz źródeł jego klęski towarzyszyły procesowi krystalizowania się postaw politycznych na emigracji i w kraju. Zaczęły pojawiać się pytania o to, kto ponosi odpowiedzialność za powstanie, ale służyły głównie rozgrywkom personalnym. Niemniej przemyślenie przyczyn upadku powstania stanowiło nieodzowny warunek wznowienia walki, a nie sposób wprost ocenić znaczenia podejmowanych w tym celu rozważań i polemik dla rozwoju demokratycznych idei niepodległościowych w XIX wieku13. Trudno jest jednoznacznie ocenić powstanie listopadowe pod względem historycznym. Z całą pewnością zawiniły zaimprowizowanie terminu powstania i brak jednolitego dowództwa. Dążenie młodych do przekazania władzy żyjącym legendom okazało się katastrofalnym błędem. Pociągnęło za sobą następne, czyli zachowawczość wodzów i bierność ich polityki. Reakcja ks. Konstantego była powolna, a czas, jaki dostali Polacy, nie potrafili do końca wykorzystać. Było to pełnych sześć tygodni, których generał Chłopicki nie przeznaczył na zbrojenia i szkolenie oddziałów. Okres ten zaowocował tylko tekstami romantycznymi wzywającymi do walki. Kolejnym błędem inicjatorów powstania było niewykorzystanie w walce mas chłopskich i mieszczańskich. Ludność iższego stanu dość chętnie garnęła się w szeregi powstańcze, ale siły adzące nie godziły się na żadne ustępstwa na rzecz ludu. Spowodowało to że powstanie stało się tylko i wyłącznie rewolucją konserwatywną, która nie miała większych szans14. DlacZe§° w takim razie wybuchło powstanie? Otóż wybuchło z powodu głębokiej frustracji spowodowanej wydarzeniami z okresu 1795-lg30. Europa zaczęła wkraczać w fazę nowych, demokratycznych prądów ideowych, które głębokim echem odbijały się w inteligenckich środowiskach Kongresówki. Nowe pokolenie, wyrosłe na tekstach Goethego, Byrona, Schillera miało wreszcie okazję do pełnego zamanifestowania swoich poglądów. Ujście dla głoszonych idei mogło znaleźć się tylko i wyłącznie w rewolucji. Powstanie było potrzebne. Pokazało bowiem nie tylko społeczeństwu polskiemu, ale również całej monarchicz-nej i absolutystycznej Europie, że mały naród może przeciwstawić się wielkiemu z samego pragnienia obrony swojej wolności i niepodległości. Ideały powstania listopadowego, może z wyjątkiem jego konserwatywnego aspektu, będą pobrzmiewały jeszcze przez cały wiek XIX. Naród polski musiał ponieść ofiarę, która miała być znakiem lub inspiracją nowych prądów ideowych i kulturowych myśli europejskiej. Romantyzm to epoka chyba najlepiej i najszczegółowiej opracowana przez historyków literatury. Wiele jest również interpretacji jego wpływu na historię Polski pod zaborami. Jedno wydaje się pewne: to właśnie w tym okresie nastąpiło pełne zespolenie wydarzeń polityczno-historycznych z wydarzeniami literackimi. Powstanie listopadowe kształtowało romantyczne umysły. Natomiast poeci romantyczni poświadczali powstanie jako - walkę narodowowyzwoleńczą. Próba usprawiedliwienia tych młodych ludzi porwanych zapałem i chęcią ofiary może też mieć charakter osobisty. Romantyzm bowiem pod koniec lat dzie-więcdziesiątych XX wieku staje się czasem niewiele znaczącym słowem lub tylko kierunkiem w literaturze nauczanej w szkole średniej. Historyk, aby dobrze zrozumieć realia tego okresu, powinien przecież zapoznać si^ z utworami najwybitniejszych polskich poetów romantycznych Może też dzięki temu znaleźć analogie do współczesnej historii Polski daK Sobie sprawę, że moja interpretacja romantycznego zrywu nie P°dległ0Lcjoweg0 nie jest jedyna. Jest to tylko próba usprawiedliwieni ldei wai^ powstańczej. Próba usprawiedliwienia romantycznego... 39 Tomasz Chojnacki (ur. 6 VIII 1977 w Łosicach) w 1996 rozpoczął -., studia w Instytucie Historii Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Przygotowuje pracę magisterską pod kierunkiem prof. dr hab. Marka Wagnera. Specjalizuje się w historii nowożytnej, ze szczególnym uwzględnieniem historii wojskowości XVIII i XIX wieku. Mieszka w Siedlcach. Przypisy t 1 Stefan Kieniewicz: Historia Polski 1795-1918. Warszawa, Wydawnictwo Naukowe PWN, 1996. ; . 2 Tamże. 3 Maria Janion i Maria Żmigrodzka: Romantyzm i historia. Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1978. Z olbrzymiej literatury naukowej dotyczącej romantyzmu zob. jeszcze pozycje podane w bibliografii. Istnieje cenna antologia poezji tamtych czasów: Poezja powstania listopadowego. Oprać. Andrzej Zieliński. Wrocław 1971. 4 Kieniewicz: Historia Polski.... 5 „Nowa Polska", 25 I 1831 r. 6 Maurycy Mochnacki, odezwa wygłoszona w parlamencie Królestwa Polskiego 30 XII 1830 r. Zob. też antologię: Idee programowe romantyków polskich. Oprać. Alina Kowalczykowa. Wrocław 1991. 7 M. Janion, M. Żmigrodzka: Romantyzm i historia... Celowo wyostrzam w tej pracy obraz literatury romantycznej, tak w perspektywie jej stosunku wobec oświecenia, jak i w zakresie możliwych interpretacji. Związki z oświeceniową tradycją, pokazywane w odniesieniu do Mickiewicza np. przez Stefanię Skwarczyńską, są oczywiste. Równie znaczące są treści filozoficzne, egzystencjalne arcydzieł romantycznych, pokazywane w nowszych badaniach. Zależało mi jednak - paradoksalnie - na pokazaniu także bezpośredniego związku tej literatury z historią. 8 Tamże. 9 Kieniewicz: Historia Polski... 10 Marian Kukieł: Dzieje Polski porozbiorowe (1795-1921). Londyn, „Puls", 1993 11 M. Janion, M. Żmigrodzka: Romantyzm i historia... 12 Tamże. ^ 13 Tamże. '• -Ov 14 Kukieł: Dzieje Polski... Bibliografia Maria Janion: Gorączka romantyczna. Warszawa, PIW, 1975,22000. Maria Janion: Reduta. Romantyczna poezja niepodległościowa. Kraków, Wyd. Literackie, 1979. Maria Janion, Maria Żmigrodzka: Romantyzm i historia. Warszawa, PIW, 1978. Stefan Kieniewicz: Historia Polski 1795-1918. Warszawa, PWN, 1996. Teresa Kostkiewiczowa: Klasycyzm, sentymentalizm, rokoko. Szkice o prądach literackich polskiego oświecenia. Warszawa, PWN, 1975,21979. Zygmunt Łempicki: Renesans, oświecenie, romantyzm [1923]. W: Wybór pism. Warszawa, PWN, 1966, tom I. Jerzy Łojek: Szansę powstania listopadowego. Wyd. 3. Warszawa 1986. Marian Kukieł: Dzieje Polski porozbiorowe (1795-1921). Londyn, „Puls", 1993. Stefania Skwarczyńską: Mickiewiczowskie »powinowactwa z wyboru«. Warszawa, PAX, 1957. Stefania Skwarczyńską: W kręgu wielkich romantyków polskich. Warszawa, PAX, 1966. Józef Ujejski: Romantycy. Warszawa, PIW, 1963. Alina Witkowska, Ryszard Przybylski: Romantyzm. Warszawa, PWN, 2000. Przemysław Badowski-Małyszka (Akademia Podlaska, Uniwersytet Warszawski) Dziewiętnastowieczny anarchizm - utopijne wizje świata Duch niepokorny, któremu historia zawdzięcza rozbicie skostniałej skorupy metodologicznej - Fernand Braudel - w obliczu teraźniejszości, z którą nigdy nie tracił kontaktu, postrzegał przeszłość jako podróż do obcego kraju. Podróż, w jaką udaje się historyk, podobnie jak wszelkie inne podróże odbywane nie tylko w czasie, ale i w przestrzeni, jest wspaniałą szkołą refleksji. Umożliwia oglądanie rzeczywistości w nowym, bogatszym świetle. Podróży na wyspę anarchistycznej szczęśliwości przyświecają założenia podobne. Nim się jednak w ową podróż wybierzemy, nakreślić wypada mapę archipelagu, gdzie leży cel wyprawy, bo przecież „w żywej rzeczywistości nie ma nigdy jednostki zamkniętej w sobie samej, wszystkie przygody intelektualne rozpływają się w rzeczywistości bardziej złożonej, w materii społecznej, w rzeczywistości wieloczynnikowej"1. Wiek idei, jak zwykło się określać XIX stulecie, był płaszczyzną ścierania się dwóch wielkich ruchów wolnościowych, a mianowicie humanitarnego indywidualizmu i romantycznego nacjonalizmu. Autor tej tezy, Sir Isaiash Berlin, mimo wyraźnych kontrastów, dostrzegł tu znaczące podobieństwa, które wiele mówią o klimacie intelektualnym okresu. Otóż, jego zdaniem, wymienione ruchy łączyło wspólne przekonanie, iż problemy jednostek i problemy społeczeństw możliwe są do rozwiązania, gdyby tylko inteligencja i cnota wzięły górę nad głupotą i podłością2. W ogniu sporów o relacje między społeczeństwem a jednostką formowały się, właściwe obu ruchom wolnościowym, dwie koncepcje człowieka. Zwolennicy humanitarnego indywidualizmu postrzegali jednostkę „jako istotę wolną i z natury dobrą, lecz osadzoną i skrępowaną przez przestarzałe i złowrogie instytucje występujące 42 Przemysław Badowski-Małyszka Dziewiętnastowieczny anarchizm... 43 w rolach zbawców, protektorów i depozytariuszy świętej tradycji"3. Natomiast zwolennicy romantycznego nacjonalizmu postrzegali człowieka jako dysponującego wolnością ograniczoną przez ludzką ułomną naturę. Człowiek miał być tylko częściowo dobry, zaś wielkie struktury, takie jak państwa, Kościoły i związki służyć mu miały w roli nieodzownych protez4. W takiej atmosferze w kręgach obozu humanitarnego indywidualizmu krystalizowała się anarchistyczna doktryna. Niektórzy badacze5 sugerują, że pewne właściwe jej tendencje przejawiali już greccy sofiści, stoicy na czele z Zenonem z Kition, a także filozofowie z cynic-kiej szkoły Antystenesa z Aten, po których anarchizm miał przejąć postulaty odrzucenia organizacji państwowej. Ze starożytności wywodzi się również nazwa doktryny. AŃ (= nie) i ARCHE (= zasada, władza). W klasycznej grece tak utworzony termin dosłownie oznaczał bezrząd, przeciwrząd, brak władzy. Używał go w swoich pracach Herodot, ale także Arystoteles i Platon6. Termin „anarchia" występował jako pejoratywne określenie u Erazma z Rotterdamu, czy francuskich rewolucjonistów z 1789 roku. Dopiero w 1840 roku Francuz Pierre-Joseph Proudhon w pracy Co to jest własność? pierwszy nazwał siebie anarchistą7, nadając pojęciu nowe, pozytywne znaczenie. Zręby doktryny przed Proudhonem tworzyli tacy myśliciele, jak William Godvin, który uważał anarchię - stan totalnego chaosu społecznego - za skuteczny środek obrony wolności jednostki przed tyranią władzy8, czy Max Stirner - twórca egoistycznego indywidualizmu określanego często mianem anarchoindywidualizmu9. Anarchizm zawsze był nurtem zróżnicowanym, niejednolitym i pełnym wewnętrznych sprzeczności. Nie wydaje się być pozbawione sensu twierdzenie iż „anarchi-zmów" było tyle, co samych anarchistów. Następujący po sobie teoretycy, czego nader często nie dostrzegają współcześni badacze, różnili się między sobą w fundamentalnych kwestiach, dotyczących zarówno celów, jak doboru środków10. Okresem największej świetności europejskiego anarchizmu zwykło się uważać czas od 1870 roku po wybuch I wojny światowej11. W tym czasie anarchizm nie był jedynie deliberacjąkilku rozgrzanych umysłów, jak chcieliby go widzieć niektórzy historycy, ale zasięg jego społecznych wpływów był naprawdę ogromny, zwłaszcza na półwyspie Iberyjskim, w południowej Europie i w Rosji. Moim zamiarem w tej pracy jest dokonanie krótkiego przeglądu najbardziej charakterystycznych założeń anarchizmu na tle teorii utopii. W opowieści o świecie marzenia konsekwentnego, w imię zdrowego rozsądku wykraczającego poza granice tegoż rozsądku, zapalającego w równym stopniu serca, co lonty bomb, świadomie unikam uwikłania w labiryncie anarchistycznej frazeologii, omijam rafy - drugorzędnej wobec myśli - działalności politycznej członków ruchu12. W związku z tym duży nacisk położony został na nakreślenie (w jakże skrótowy sposób) głównych założeń klasycznego, dziewiętnastowiecznego anarchizmu, korzystając z dorobku jego trzech głównych teoretyków: Pier-re'a Josepha Proudhon'a, Michaiła Bakunina oraz Piotra Kropotkina i na przedstawieniu ich wizji świata, tego postulowanego, oraz im współczesnego. Nie będzie tutaj miejsca ani dla pikantnych fragmentów praktyki wyznawców idei bezrządu, które z lubością zwykli eksploatować liczni autorzy13, ani nawet omówienia teorii anarchosyndykalizmu, który za Markiem Waldenbergiem traktuję jako osobny nurt w myśli społecznej. Ograniczenie jest po części podyktowane z góry określonym rozmiarem pracy. Niezwykle barwne dla badacza są już same biografie wymienionych anarchistów. Proudhon - francuski socjolog, za czasów panowania Ludwika Napoleona był niekwestionowanym autorytetem moralnym i czołowym teoretykiem rozwijającego się ruchu robotniczego. Znowu Bakunin, pochodzący z arystokratycznego rodu, zafascynowany był w młodości filozofią Kanta, którego z czasem odrzucił. Ten rosyjski emigrant, katorżnik, bohater powstań, uosobienie rewolucyjnego ducha, swoim zapałem zarażał ludzi barykad Wiosny Ludów i wielu innych europejskich powstań (np. w 1863 przyłączył się do głosów jednoznacznego wsparcia dla powstania styczniowego w Polsce). Był twórcą pierwszych międzynarodowych organizacji anarchistycznych. Istotny wpływ wywarł na rosyjską młodzież lat siedemdziesiątych XIX wieku, będąc duchowym przywódcą ruchu narodnickiego. Mówiono o nim, że lepiej się czuje trzymając w ręku karabin niż pióro. Załamany po niepowodzeniu Komuny Paryskiej umarł w 1876 roku. W końcu Piotr Kropotkin -przede wszystkim naukowiec, geograf, etyk. Opracowywał teorię pomocy wzajemnej, konkurencyjną względem teorii Darwina. Rosyjski 44 Przemysław Badowski-Małyszka Dziewiętnastowieczny anarchizm... 45 książę, którego rodzina wywodziła się w prostej linii od Rurykowiczów (wśród działaczy Federacji Jurajskiej śmiano się nawet, że z racji swego wysokiego urodzenia większe ma prawa do carskiego tronu niż zniemczona rodzina Romanowów), skończył prestiżowy Korpus Paziów, gdzie zdarzało mu się nosić za carem poły jego płaszcza. Zrezygnował z pewnej kariery dworskiej, gdy był świadkiem pacyfikacji polskiego powstania na Syberii. , Utopia Termin ukuty przez Thomasa Morę'a, tego niepoprawnego kalam-burzystę, (greckie „ou - topos" - oznaczało zarazem dobre miejsce, jak też miejsce nieistniejące) na przestrzeni wieków zyskał kilka znaczeń. Utopią zwykło się określać wizje idealnego społeczeństwa nie liczące się ze stanem faktycznym i nie mające wielkich szans realizacji; także wszelkie ideologie społeczno-polityczne, głoszące radykalny program i postulaty całkowitej przebudowy społecznej, a odbiegające od obiektywnych możliwości rozwoju historycznego; w końcu gatunek literatury dydaktycznej. Zaś w języku potocznym, bardzo często w pejoratywnym sensie, mianem utopii określa się różne nieziszczalne projekty14. Jerzy Szacki różnicuje utopie według następujących kategorii: 1. Mrzonka - przykładem może być artystyczny pejzaż na temat wyimaginowanego, zupełnie oderwanego od rzeczywistości społeczeństwa. 2. Ideał- sformułowana, przeciwstawna rzeczywistości wizja świata. 3. Eksperyment - typ idealny skonstruowany na bazie założeń jakiejś naukowej teorii, mający ją apriorycznie uzasadnić, przykładem może być Walden two Skinnera. 4) Alternatywa - mamy z nią do czynienia, gdy występuje rozziew między światem zastanym a pożądanym, gdy utopia rodzi akt niezgody, bunt totalny, gdy skłania do wprowadzenia teorii w życie15. Dodatkowo utopie, zdaniem tego autora, dzielić się mają na dwa zasadnicze typy; mianowicie eskapistyczne i heroiczne16. Utopie eska-pistyczne to marzenia o lepszym świecie, które nie pociągają za sobą żadnych nakazów walki o ów świat17. Będą więc do tego zbioru wcho- dziły zarówno utopie mrzonki, ideału i eksperymentu. Typ heroiczny skupiać ma utopie alternatywy, wprowadzając wśród nich dodatkowy podział na utopie zakonu18 (których działanie przejawia się w próbach realizacji ideału na marginesie rzeczywistości społecznej) i utopie polityki (mające za zadanie przeprowadzenie gruntownej zmiany tejże rzeczywistości)19. O samej istocie utopii wiele mówią poglądy historyków idei na jej genezę. Mircea Eliade postrzega ją jako instytucję archetypiczną leżącą głęboko w ludzkiej naturze od chwili, kiedy człowiek uświadomił sobie swoje miejsce w kosmosie20. Podobnego zdania jest Szacki, który traktując myślenie utopijne jako istotny czynnik dziejowotwórczy staje w jednym szeregu z takimi postaciami jak Ernst Cassirer, Anatole France czy Georg Picht21. Punktem wyjścia przy formułowaniu nowej utopii ma być sytuacja kryzysowa22. Niemniej, o ile kryzys rodzi utopie, o tyle brak myślenia utopijnego w prostej linii właśnie kryzys zwiastuje. Istotną cechą myślenia utopijnego jest wierność zdefiniowanym uprzednio wartościom, fundamentalnym dla danej wizji idealnego świata. Kult wolności Wartością nadrzędną i niezaprzeczalną dla anarchistów była wolność. Stanowiła ona wspólny aksjomat we wszystkich wydaniach doktryny. „Ojciec chrzestny anarchizmu" -jak zwykło się określać Proudhona - postrzegał wolność jako podstawowy warunek stanu człowieczego23, jako czynnik humanizujący i uszlachetniający jednostkę ludzką. „Wolność to należące do człowieka prawo korzystania ze swych zdolności, prawo użytkowania ich, jak się komu podoba"24. Proudhon dzielił wolność pod względem jej ewentualnych nadużyć. Uważał, że zakazane winny być tylko te nadużycia wolności, które przynoszą szkodę osobom innym i otoczeniu. Natomiast w przypadku, gdy jednostka nadużywa wolności ze szkodą tylko dla siebie samej, uważał, iż nikt ani nic nie może i nie powinno jej w tym przeszkadzać. W jego rozumieniu jednostka ma więc prawo do pełnej autonomii względem społeczeństwa. Ideałem był stan, w którym każda jednostka mogłaby działać według własnej woli, mogłaby robić tylko to, na co miałaby ochotę. „Wolność jest 46 Przemysław Badowski-Małyszka nienaruszalna"25 pisał Proudhon. Podobnie rozumował Bakunin, widząc w niej jedyną możliwość pełnego rozkwitu intelektu, godności oraz szczęścia człowieka: Pragnę wolności, która nie uznaje innych ograniczeń poza tymi, które określane są przez prawa naszej własnej natury /.../. Pragnę dla każdego takiej wolności, w której wolność jednych nie będzie kamieniem granicznym dla drugich, lecz w której znajdą oni potwierdzenie oraz możliwość rozszerzenia swojej wolności w nieskończoność; pragnę wolności jednostki, nieograniczonej przez wolność wszystkich, wolności w solidarności, wolności w równości /.../ wolności, która obaliwszy wszystkich bożków niebiańskich i ziemskich, stworzy i zorganizuje świat nowy /.. J.26 W jego rozumieniu wolność urasta do rangi kultu. Jest niepodzielna, bo, jak twierdził, nie można człowieka pozbawić cząstki wolności nie pozbawiając go wolności całkowicie. Ta mała cząstka, którą mi zabierzecie, stanowi istotę mojej wolności, jest wszystkim27. Aby dokładniej zilustrować swój wywód, przytaczał mit żony Sinobro-dego, której dano cały pałac pełen komnat, lecz zabroniono wchodzić pod karą śmierci do jednej, najmniejszej. Podobieństwo zauważał w biblijnej historii Adama i Ewy, którym dano do dyspozycji cały raj z wyjątkiem jednego jedynego drzewa. Zdaniem Bakunina Zakaz ów był aktem straszliwego despotyzmu i gdyby nasi praojcowie nie przekroczyli tego zakaża, cała ludzkość zostałaby pogrążona w najbardziej upokarzającej niewoli. Złamanie zakazu wyzwoliło nas i uratowało. Był to pierwszy, mityczny akt wolności ludzkiej.28 Jeżeli Adam i Ewa nie zerwaliby rajskiego owocu, pozostaliby nie ludźmi, lecz zwierzętami. W rozumieniu Bakunina wolność jest swoistym katharsis, moralnie uczłowieczającym istotę ludzką. Człowiek jest zwierzęciem i nie jest w stanie zniszczyć w sobie pierwiastka zwierzęcego; lecz może i powinien go przekształcać oraz uczłowieczać przez wolność, to jest przez łączne działanie sprawiedliwości i rozumu /.. ,/29. Dziewiętnastowieczny anarchizm.. Bakunin uważał, podobnie jak Kropotkin, że człowiek jest istotą społeczną i że życie w społeczeństwie nie tylko nie przeszkadza w doświadczaniu wolności, ale jest jej warunkiem30. Była to zasadnicza różnica w pojmowaniu wolności między nimi a indywidualistycznym Proudhon'em. Przeciwieństwem bezwzględnej autonomii w rozumieniu anarchistów był autorytet. Z autorytetu bowiem wypływał wszelki przymus i gwałt dokonywany na wolności jednostki. Na autorytecie w końcu opierała się wszelka władza oraz struktury znienawidzonego państwa. Nic więc dziwnego, że walce z autorytetem poświęcili anarchiści, a szczególnie Bakunin31, tak dużo miejsca w swojej twórczości. Świat krytykowany Krytyka istniejących struktur państwowych, społecznych, religijnych wypływała bezpośrednio z idei postulowanej wolności. Otóż niemożliwe było ucieleśnienie ideału w realiach zhierarchizowanego XIX-wiecznego państwa. Proudhon pisał: Podobnie jak religia państwowa jest gwałtem nad sumieniem, centralizacja administracyjna jest wytrzebieniem wolności. /.../ Religia państwowa powołała do życia inkwizycję, administracja państwowa zrodziła policję32. Krytyce poddawano także wszelkie inne twory państwowe, między innymi demokrację przedstawicielską, czy nawet państwo socjalistyczne postulowane przez Marxa. Demokracja, w odczuciu anarchistów, traktowana była jako wielkie oszustwo, jako tyrania większości. Proudhon twierdził, że w systemie demokratycznym wola większości staje się wolą uprzywilejowanych grup społecznych. Dowodził dalej, że demokracja, nawet ta : bezpośrednia, nosi /.../ w sobie znak arbitralności i brutalnej siły, ponieważ prawo ludu ustanowione drogą głosowania jest nieuchronnie prawem przypadkowym, i że władza ludu oparta na ilości jest niezawodnie władzą przemocy33. Krytykę instytucji państwa rozwinął znacznie bardziej Bakunin, który uważał, iż każde państwo ma w swojej naturze dzielenie obywateli 48 Przemysław Badowski-Małyszka 64 Marcin Pliszka na dwie kategorie, tj.: na sprawujących władzę oraz na tych tej władzy podporządkowanych. Niezależnie od sposobu legalizacji władzy w państwie zasada ta leży niezmiennie u jego podstaw. Dla Bakunina fakt ten jest zaprzeczeniem wolności i równości. Ponadto udowadniał, że każda władza - zawsze - prowadzi do skrajnego despotyzmu, a każde państwo, bez względu na swą wielkość, jest z natury rzeczy agresywne i zaborcze. „Państwo jest więc najbardziej jaskrawym, najbardziej cynicznym i najbardziej pełnym zaprzeczeniem tego, co ludzkie."34. Jest ono /.../ w samej istocie swojej olbrzymim cmentarzyskiem na które przybywają, aby poświęcić się, umrzeć i ulec pogrzebaniu wszelkie przejawy życia indywidualnego /.../. To jest ołtarz, na którym rzeczywista wolność i dobrobyt narodów składane są w ofierze wielkości politycznej; i im więcej tych ofiar, tym doskonalsze jest państwo35. Wolność w państwie - zdaniem „Michaela" -jest oszustwem. Poglądy Kropotkina na instytucję państwa nie odbiegały zasadniczo od tych Bakunina. Obaj teoretycy postulowali wyraźne rozdzielenie pojęć państwa i społeczeństwa. W ich rozumieniu społeczeństwo jest istotą naturalną, jest najwłaściwszą formą istnienia ludzkiej zbiorowości, zaś państwo, ze względu na swoją konwencjonalność oraz szkodliwość, jest tworem w całości sztucznym36. Z negacji instytucji państwa wynikał charakterystyczny dla anar-chizmu absencjonizm polityczny. Wyznawcy idei wolności absolutnej zarówno nie brali udziału w wyborach do władz centralnych, jak i nie prowadzili jako takiej walki politycznej w ramach państwowych struktur37 . Polityka, w ich mniemaniu, była wszakże niczym innym jak walką o sprawowanie władzy i w konsekwencji spełniała rolę legalizującą. Wyjątkiem od tej zasady był epizod zasiadania Proudhon'a w ławach Zgromadzenia Narodowego, acz miało to miejsce, zanim anarchistyczna doktryna na dobre okrzepła. Oprócz przymusu politycznego, który utożsamiano z państwem i jego organami, dziewiętnastowieczni anarchiści dostrzegli istnienie przymusu moralnego - religii. Kropotkin uważał, iż |^H|L|^^^^W^ Jest to poemat epicki o rodowodzie romansu przygodowego, kto rego akcja toczy się w egzotycznej Lizbonie z końca XVI wieku stylizo wanej na bajkową krainę. Przyjrzyjmy się elementom świata przedsta wionego, spotkamy w nim: piękną Paskwalinę, Wenerę i Kupidyna, gdzie; tu egzystuje pobożna Junona, Apollo, Diana, stoją feerycznie piękne pałace, natkniemy się na łąki pełne szczęśliwych pasterzy, rybaka w lesie na Satyra ... Arcydzieło Twardowskiego to na pół mitologiczny poemat, który łączy wyobrażenia ówczesnej rzeczywistości z antycznym światem mitologii. Kreuje nowy bajkowy świat, zupełnie fantastyczny. Oto opowieść snuta piórem poety wizjonera o wyostrzonej wrażliwości na barwy. Twardowski przedstawia świat zdeformowany, pełen dziwności, układa go w olśniewającą mozaikę. Akcja utworu wbrew tradycji romansowej nie rozwija się dynamicznie. Jest misternie tkana z obrazów--sekwencji, które składają się na epicką całość. Obrazy jako samoistne cząstki budowane sąpoprzez szczególny rodzaj płynnej, „filmowej" narracji oraz nagromadzenie barw i efektów świetlnych. Stają się znakiem wyobraźni wizjonerskiej i wyrazem myślenia obrazami. Pochylmy się zatem nad konkretnymi przykładami z Nadobnej Paskwaliny. Oto opis pałacu Wenery: Był szczero z alabastru, czarno układany • • W szachownicę marmurem, ze wnątrz mając ściany , .•>..,;:- ; Od samych chryzolitów i złota błyszczące, . v„ Progi, stopnie, podwoje wszytkie pałające Miedzią koryntyjacką. Stąd do wielkiej sieni Wrota wiodą śpiżane, z kosztownych kamieni Wschód powstawa, na salę niewymownie śliczną...13 Z wierzchu widzimy zestawienie kolorów; bieli i czerni ułożonych w szachownicę. Tu następuje „filmowe cięcie" i płynnym ruchem posuwamy się po wnętrzu pałacu: ogarniamy wzrokiem zielonozłoto błyszczące ściany, dostrzegamy progi, stopnie, drzwi „pałające miedzią koryntyjacką", po czym wędrujemy dalej do „wielkiej sieni" i schodami „z kosztownych kamieni" docieramy do sali. To tylko fragment, filmowa sekwencja wizji pałacu Wenery. Zachwyca przepych barw: lśniące Samuel Twardowski -poeta wizjoner 63 Słowacki7. W malarstwie barok jest okresem grands maitres, wielkich mistrzów, nieprześcignionych kolorystów8. Tu obrazy, chociażby, El Greca: irracjonalne efekty świetlne, gwałtowne i kontrastowe przejścia od tonów jasnych do ciemnych, niesamowite zestawienia barw, przestrzeń i ruch. W muzyce kształtuje się opera - swoista synteza muzyki instrumentalnej i śpiewu, tańca i niesamowitej scenografii, melodii i słowa. Literatura to: mroczne wizje natury ludzkiej oddanej namiętnościom zła, krwawej i okrutnej w tragediach Shakespeare'a, mnogość zjawisk, przedmiotów i wpisany w to człowiek-osoba (tu: Wacław Potocki, Hieronim Morsztyn). Dalej wyobraźnia fantastyczna, imaginacyjna i jej spełnienie: Samuel Twardowski. To tylko przypomnienie niektórych urzeczywistnień wyobraźni barokowej. Przywołuję ów idiom wyobraźni po to, by pokazać wielo-głosowość epoki i na tym tle zarysować wizjonerski styl Samuela ze Skrzypny Twardowskiego na podstawie jego późniejszego arcydzieła: Nadobnej Paskwaliny. Styl wyrosły z obcowania ze sztuką epoki. Twardowski zapewne znał malarstwo baroku, oglądał przedstawienia teatralne, dużo czytał9... „Literatura na swój sposób wyrażała, a nawet czasem z wyraźnym upodobaniem wprost transponowała, ilustrowała słowem to, co wydobywał pędzel, dłuto czy kształt architektoniczny" - pisał Roman Pol-lak10. Własności (cechy) baroku w zakresie sztuk plastycznych zestawił Heinrich Wólfflin" na zasadzie opozycji: renesans - barok. U Twardowskiego odnalazła je (cechy stylu barokowego) Róża Fischerówna w świetnej monografii opisującej styl poetycki autora Nadobnej Paskwaliny12 . Przetransponowała kategorie stylistyczne sztuk plastycznych do badań historycznoliterackich. Tym tropem będę kierował się w tej pracy, celem moim bowiem jest pokazanie struktury i treści obrazu, owego stylu wizjonerskiego. Samuel Twardowski reprezentuje ważny okres rozwoju literatury polskiej, dojrzały barok. Jest poetą - powiemy - w pełni barokowym. Myślę tu o wyraźnych i wymownych tonach Nadobnej Paskwaliny jako poematu szalenie barwnego, bogatego stylistycznie, o gęstej fakturze obrazu. 62 Marcin Pliszka O co barok pyta? Na pewno o doświadczenie wewnętrzne człowieka, o podmiotowość; to barok „odczuł tajemnicę istnienia własnej istoty i nieskończonego wszechświata"3. Rozpoznał i określił podmiot, osobę, ja (inaczej niż poprzednie epoki).Także pytania o Boga, bo pragnie Go (mistyka). I wreszcie świat wokół, morze zjawisk zmysłowych: przedmioty, barwy, zapachy, dźwięki i zatopiony w nich byt. To pytania ontyczne, które barok zadaje z pasją. Jest zachłanny; zgłębia jednostkę i jej trwanie pośród nieustannego ruchu świata, przemienności i wielości obrazów, wśród gmatwaniny form4. Obraz baroku dopełni nurt kreacyjny - świat nowy, inny, tworzony z marzenia, fantastyczny i wizjonerski, cudowny i szaleńczy. Poeta barokowy ma świadomość aktu kreacji, oto tworzy świat analogicznie do Boga, lecz ów świat jest fikcyjny. To zasadnicze rozróżnienie; poeta prawie tworzy, utrwala „swój świat" w materiale słownym, lecz nie jest to stworzone w pełni, tylko prawie, jakby... Podobnie jak Bóg, stwarzając jakikolwiek byt, stwarza z nim równocześnie to wszystko, co wedle wymagań jego natury jest mu potrzebne do ozdoby, życia i zachowania w istnieniu, tak również poeta stwarza w swej wyobraźni Ifingendo creatl ową wielką zamkniętą w sobie jedną czynność bohatera w ten sposób, że stwarza również inne rzeczy dla jej jakby całości i pewnego rodzaju życia5 - oto myśl teoretyczna o ludzkiej mocy twórczej. Wypowie ją doskonały poeta i teoretyk barokowy: jezuita Maciej Kazimierz Sarbiewski. Jego teoria ukaże świat fikcji i siłę sprawczą poety na podobieństwo Boga jako twórcy. Barokowy poeta-creator buduje własny świat, wysnuty z wyobraźni, odmienny od rzeczywistości6. Takie światy - tworzone poprzez wyobraźnię - wypełniają literaturę barokową: dziwnie barwne, pełne niespotykanych zjawisk, spazmatyczne, niekiedy zmysłowe, nierzeczywiste, zupełnie obce. Barok zna świat, zmierza ku niemu, obcuje z nim, ulega jego mocy i zachwyca się Pięknem, lecz również pragnie budować świat nowy, w pełni swój -buduje go wyobraźnią i fikcją! Oto moc wyobraźni barokowej, która kształtuje całą sztukę: architekturę, rzeźbę, malarstwo, muzykę i literaturę. Mamy w pamięci cudowne kościoły o bogatej ornamentyce, którymi w Wilnie zachwycał się Marcin Pliszka (Akademia Podlaska) Samuel Twardowski - poeta wizjoner Przy bliższym rozważeniu można wykryć podobieństwo między poezją a sztuką i znaleźć, że wspólna jest im wyobraźnia. Filostrat Mł.: Imagines1 Tezeusz: /. . ./ Bo zakochani i szaleńcy mają tak wrzący mózg, tak twórczą wyobraźnię, że zimny rozum nigdy nie obejmie tego, co ona powie. Obłąkany, .., r, Poeta i Kochanek są złączeni " Li z wyobraźni A gdy fantazja w lot wyłania z siebie Nieznane twory, to poety pióro W kształt je odziewa... William Shakespeare: Sen nocy letniej ( Akt V, scena I )2 Jaki jest barok? Zapewne niezwykły; to „dom wyobraźni" o nieregularnych kształtach, sennie fantasmagoryczny, wielobarwny, dryfujący w czasie i przestrzeni, osaczony zjawiskami świata... Taki obraz rysuje się nam po zetknięciu ze sztuką barokową; dziwną, nadrealną, rzekłbym - wizjonerską. IŁ Wokół literatury 58 Przemysław Badowski-Mafyszka 41 Hanna Temkinowa: Bakunin i antynomie wolności. Warszawa 1964, s. 184. 42 Tamże, s. 184. 43 Michaił Bakunin: Pisma... , tom II, s. 17. 44 Daniel Grinberg: Ruch anarchistyczny... , s. 94. 45 Pierre-Joseph Proudhon: Wybór pism, tom II, s. 33. 46 Marek Waldenberg: Prekursorzy... , s. 416. '" ' ' 47 Tamże, s. 52. i> .'.••+•••>:. '' 48 Tamże, s. 53. ""-' 49 Daniel Grinberg: Ruch anarchistyczny... , s. 107. io Piotr Kropotkin: Czy powinniśmy zająć się rozpatrywaniem idealu przyszłego ustroju? W: Włodzimierz Rydzewski: Kropotkin, s. 193-214. 51 Piotr Kropotkin: Zdobycie chleba. Warszawa 1925, s. 21. : , ,.,, 52 Marek Waldenberg: Prekursorzy... , s. 102. "Tamże, s. 103. ; : ^ *' ' 54 Michaił Bakunin: Pisma... , tom II, s. 203. Uu,, 55 Tamże, s. 16. • •-•••-. -,.•#,• W1 56 Marek Waldenberg: Prekursorzy... , s. 106. 57 Tamże, s. 36. 58 Tamże, s. 13. 59 Konfliktu między Marxem a Bakuninem nie będę tutaj omawiał, gdyż nie chodziło w nim, jak się zdaje, o problemy merytoryczne, co raczej o „rząd dusz" w łonie I Międzynarodówki. 60 Friedrich Engels: O autorytecie. W: Karl Marx, Friedrich Engels, Władimir Lenin: O anarchizmie i anarchosyndykalizmie. Wybór. Warszawa 1984, s. 14. 61 Robert Dahl: Demokracja i jej krytycy. Tłum. Stefan Amsterdamski. Warszawa 1995. 62 Tamże, s. 66. . -;v;~ '''*' •'•"•" '•.'••'''"••'• '"•"• 63 Tamże, s. 68. 64 Tamże, s. 69. "';': - -':'r; •-<''.••*••••• •'•"•'"•••'• '••":"- ' -- ' •' 65 Tamże, s. 76. • ; '- •'" • "•' ' '''•" 66 Włodzimierz Rydzewski: Powrót..., dz. cyt., s. 11. 67 Georg Picht, op. cit., s. 153. 68 Emile Cioran: Mechanizm utopii. „Odra" 1983, nr 7-8. Tradycji myśli utopijnej dotyczy też książka: Anna Krzewińska: Początki utopii w literaturze staropolskiej. Toruń 1994, rozdział I. Dziewiętnastowieczny anarchizm... 57 Dziewiętnastowieczny anarchizm... 57 13 Zdarzają się prace o naukowych ambicjach, gdzie nich anarchistyczny, zdaje się, stanowią biografie samych kryminalistów, zamachowców i psychopatów. Patrz: Barbara Tuchman: Anarchiści. „Odra" (Wrocław) 1978, nr 4. 14 Leszek Kleszcz: Filozofia i utopia. Platon, Biblia, Nietzsche. Wrocław 1997, s. 9. 15 Jerzy Szacki: Spotkania z utopią. Warszawa 1980, s. 10-40. 16 Tamże, s. 48. . ;:,i,-: " 17 Tamże, s. 49. ..': ; .->,•;'.•" 18 Tamże, s. 116. 19Tamże, s. 136. ...•./,:.; ;•,•„•>;, (•. ,•.•.'-•> !•-•'--•: '' ,-.,- 20 Leszek Kleszcz, 0/7. «'?., s. 10. 21 Włodzimierz Rydzewski: Powrót Bakunina. Szkice o rosyjskiej idei i mitach lewicy. Kraków 1993, s. 82. 22 Jerzy Szacki, op. cit., s. 155. Georg Picht poświęcił tej tezie wiele miejsca w swej Odwadze utopii. Warszawa 1981. 23 Pierre-Joseph Proudhon: Co to jest wolność? W: Jan Dziżyński: Proudhon. Warszawa 1975, s. 176. 24 Pierre-Joseph Proudhon: Wybór pism. Warszawa 1974, tom II, s. 432. 25 Proudhon: Co tojest wolność?, s. 176. 26 Michaił Bakunin: Pisma wybrane. Warszawa 1965, tom II, s. 142. 27 Michaił Bakunin: Pisma wybrane. Warszawa 1965, tom I, s. 347. 28 Tamże, s. 347-348. , •,/ -,,r•:.;.,--.: 29 Bakunin: Pisma..., tom II, s. 17. V ; -,.<>. ;* 30 Tamże, s. 157. 31 Tamże, s. 84-88. Bakunin odrzucał wszelkie autorytety istniejące na zasadzie konwencji: prawo, państwo, religia, jednakże uznawał istnienie niepodważalnego autorytetu nauki oraz praw natury. 32 Pierre-Joseph Proudhon: Wybór pism, op. cit., tom I, s. 680. ; 33 Tamże, s. 635. .... . 34 Michaił Bakunin: Pisma ..., op. cit., tom I, s. 352. ., .. 35Bakunin: Pisma ..., tom II, s. 21. 36 Patrz: Włodzimierz Rydzewski: Kropotkin, s. 256-262. Marek Waldenberg: Prekursorzy... , s. 56. 37 Daniel Grinberg: Ruch anarchistyczny..., s. 266-269. Także: Franciszek Rysz-ka: W kręgu zbiorowych złudzeń. Z dziejów hiszpańskiego anarchizmu 1868-1939. Warszawa 1991, tom I, s. 130-132. 38 Piotr Kropotkin: Wspomnienia rewolucjonisty. Warszawa 1959, s. 314. 39 Warto zaznaczyć, że istniały w ruchu anarchistycznym pewne prądy, które godziły wiarę w Boga z antyautorytarnym światopoglądem. Choćby np. Lew Tołstoj, którego powszechnie uważa się za twórcę anarchizmu chrześcijańskiego. Patrz: Daniel Grinberg: Ruch anarchistyczny... , s. 155-156. Także: Wincenty Kołodziej Anarchizm i anarchiści w Rosji i Królestwie Polskim. Toruń 1992, s. 23-24. 40 Michaił Bakunin: Pisma... , tom II, s. 18. 13 Zdarzają, się prace o naukowych ambicjach, gdzie ruch anarchistyczny, zdaje się, stanowią biografie samych kryminalistów, zamachowców i psychopatów. Patrz: Barbara Tuchman: Anarchiści. „Odra" (Wrocław) 1978, nr 4. 14 Leszek Kleszcz: Filozofia i utopia. Platon, Biblia, Nietzsche. Wrocław 1997, s. 9. 15 Jerzy Szacki: Spotkania z utopią. Warszawa 1980, s. 10-40. 16 Tamże, s. 48. 17 Tamże, s. 49. ' ;-: ''" 18 Tamże, s. 116. A v- '• ; "Tamże.s. 136. - •' .. ..-,/•«•-'. ...v,. ..-••• , \ "• 20 Leszek Kleszcz, op. cit., s. 10. ' 21 Włodzimierz Rydzewski: Powrót Bakunina. Szkice o rosyjskiej idei i mitach lewicy. Kraków 1993, s. 82. 22 Jerzy Szacki, op. cit., s. 155. Georg Picht poświęcił tej tezie wiele miejsca w swej Odwadze utopii. Warszawa 1981. 23 Pierre-Joseph Proudhon: Co to jest wolność? W: Jan Dziżyński: Proudhon. Warszawa 1975, s. 176. 24 Pierre-Joseph Proudhon: Wybór pism. Warszawa 1974, tom II, s. 432. 25 Proudhon: Co tojest wolność?, s. 176. 26 Michaił Bakunin: Pisma wybrane. Warszawa 1965, tom II, s. 142. 27 Michaił Bakunin: Pisma wybrane. Warszawa 1965, tom I, s. 347. 28 Tamże, s. 347-348. ..,•.•,.-., ' • ; 29 Bakunin: Pisma..., tom II, s. 17. :^v':/r;,',; ;'; ; 30 Tamże, s. 157. Hv O .:'•,••••"• 31 Tamże, s. 84-88. Bakunin odrzucał wszelkie autorytety istniejące na zasadzie konwencji: prawo, państwo, religia, jednakże uznawał istnienie niepodważalnego autorytetu nauki oraz praw natury. 32 Pierre-Joseph Proudhon: Wybór pism, op. cit., tom I, s. 680. , 33 Tamże, s. 635. : ; 34Michaił Bakunin: Pisma ..., op. cit., tom I, s. 352. r<": 35 Bakunin: Pisma ..., tom II, s. 21. 36 Patrz: Włodzimierz Rydzewski: Kropotkin, s. 256-262. Marek Waldenberg: Prekursorzy... , s. 56. 37 Daniel Grinberg: Ruch anarchistyczny..., s. 266-269. Także: Franciszek Rysz-ka: W kręgu zbiorowych złudzeń. Z dziejów hiszpańskiego anarchizmu 1868-1939. Warszawa 1991, tom I, s. 130-132. 38 Piotr Kropotkin: Wspomnienia rewolucjonisty. Warszawa 1959, s. 314. 39 Warto zaznaczyć, że istniały w ruchu anarchistycznym pewne prądy, które godziły wiarę w Boga z antyautorytarnym światopoglądem. Choćby np. Lew Tołstoj, Którego powszechnie uważa się za twórcę anarchizmu chrześcijańskiego. Patrz: Daniel Grinberg: Ruch anarchistyczny..., s. 155-156. Także: Wincenty Kołodziej Anarchizm i anarchiści w Rosji i Królestwie Polskim. Toruń 1992, s. 23-24. 40 Michaił Bakunin: Pisma... , tom II, s. 18. 58 Przemysław Badowski-Małyszka 41 Hanna Temkinowa: Bakunin i antynomie wolności. Warszawa 1964, s. 184. 42 Tamże, s. 184. 43 Michail Bakunin; Pisma... , tom II, s. 17. r ./•:' ** Daniel Grinberg: Ruch anarchistyczny... , s. 94. ', 45 Pierre-Joseph Proudhon: Wybór pism, tom II, s. 33. • • • •:< --i 46 Marek Waldenberg: Prekursorzy... , s. 416. :- ; • ,!.! ' '•' 47 Tamże, s. 52. '> ,;. • - -^" - 48 Tamże, s. 53. ,--M ,s; • "<••.•< 49 Daniel Grinberg: Ruch anarchistyczny... , s. 107. ..-.;••:•• 50 Piotr Kropotkin: Czy powinniśmy zająć się rozpatrywaniem ideału przyszłego .ustroju? W: Włodzimierz Rydzewski: Kropotkin, s. 193-214. ; 1 5I Piotr Kropotkin: Zdobycie chleba. Warszawa 1925, s. 21. ' -;-..- ;; 52 Marek Waldenberg: Prekursorzy... , s. 102. ' ^ , 53 Tamże, s. 103. ;, -: : -: 54 MichaiłBakunin: Pisma... , tom II, s. 203. .-:-Vr 55 Tamże, s. 16. ; : ;-»;:. . :;;;v: 56 Marek Waldenberg: Prekursorzy... , s. 106. 57 Tamże, s. 36. 58 Tamże, s. 13. 59 Konfliktu między Marcem a Bakuninem nie będę tutaj omawiał, gdyż nie chodziło w nim, jak się zdaje, o problemy merytoryczne, co raczej o „rząd dusz" w łonie I Międzynarodówki. 60 Friedrich Engels: O autorytecie. W: Karl Mara, Friedrich Engels, Władimir Lenin: O anarchizmie i anarchosyndykalizmie. Wybór. Warszawa 1984, s. 14. 61 Robert Dani: Demokracja i jej krytycy. Tłum. Stefan Amsterdamski. Warszawa 1995. 62 Tamże, s. 66. • • - ' 63 Tamże, s. 68. 64 Tamże, s. 69. " • '•••••' ; : " 65 Tamże, s. 76. 66 Włodzimierz Rydzewski: Powrót..., dz. cyt., s. 11. '; 67 Georg Picht, op. cit., s. 153. ... 68 Emile Cioran: Mechanizm utopii. „Odra" 1983, nr 7-8. Tradycji myśli utopijnej dotyczy też książka: Anna Krzewińska: Początki utopii w literaturze staropolskiej. Toruń 1994, rozdział I. ! II. Wokół literatury Marcin Pliszka (Akademia Podlaska) Samuel Twardowski - poeta wizjoner Przy bliższym rozważeniu można wykryć podobieństwo między poezją a sztuką i znaleźć, że wspólna jest im wyobraźnia. Filostrat Mł.: Imagines1 Tezeusz: /. . ./ Bo zakochani i szaleńcy mają tak wrzący mózg, tak twórczą wyobraźnię, że zimny rozum nigdy nie obejmie tego, co ona powie. Obłąkany, Poeta i Kochanek są złączeni Li z wyobraźni A gdy fantazja w lot wyłania z siebie ;; :-<.! Nieznane twory, to poety pióro W kształt je odziewa... William Shakespeare: Sen nocy letniej ( Akt V, scena I )2 Jaki jest barok? Zapewne niezwykły; to „dom wyobraźni" o nieregularnych kształtach, sennie fantasmagoryczny, wielobarwny, dryfujący w czasie i przestrzeni, osaczony zjawiskami świata... Taki obraz rysuje się nam po zetknięciu ze sztuką barokową; dziwną, nadrealną, rzekłbym - wizjonerską. 62 Marcin Pliszka O co barok pyta? Na pewno o doświadczenie wewnętrzne człowieka, o podmiotowość; to barok „odczuł tajemnicę istnienia własnej istoty i nieskończonego wszechświata"3. Rozpoznał i określił podmiot, osobę, ja (inaczej niż poprzednie epoki).Także pytania o Boga, bo pragnie Go (mistyka). I wreszcie świat wokół, morze zjawisk zmysłowych: przedmioty, barwy, zapachy, dźwięki i zatopiony w nich byt. To pytania ontyczne, które barok zadaje z pasją. Jest zachłanny; zgłębia jednostkę i jej trwanie pośród nieustannego ruchu świata, przemienności i wielości obrazów, wśród gmatwaniny form4. Obraz baroku dopełni nurt kreacyjny - świat nowy, inny, tworzony z marzenia, fantastyczny i wizjonerski, cudowny i szaleńczy. Poeta barokowy ma świadomość aktu kreacji, oto tworzy świat analogicznie do Boga, lecz ów świat jest fikcyjny. To zasadnicze rozróżnienie; poeta prawie tworzy, utrwala „swój świat" w materiale słownym, lecz nie jest to stworzone w pełni, tylko prawie, jakby... Podobnie jak Bóg, stwarzając jakikolwiek byt, stwarza z nim równocześnie to wszystko, co wedle wymagań jego natury jest mu potrzebne do ozdoby, życia i zachowania w istnieniu, tak również poeta stwarza w swej wyobraźni Ifingendo creatl ową wielką zamkniętą w sobie jedną czynność bohatera w ten sposób, że stwarza również inne rzeczy dla jej jakby całości i pewnego rodzaju życia5 - oto myśl teoretyczna o ludzkiej mocy twórczej. Wypowie ją doskonały poeta i teoretyk barokowy: jezuita Maciej Kazimierz Sarbiewski. Jego teoria ukaże świat fikcji i siłę sprawczą poety na podobieństwo Boga jako twórcy. Barokowy poeta-creator buduje własny świat, wysnuty z wyobraźni, odmienny od rzeczywistości6. Takie światy - tworzone poprzez wyobraźnię - wypełniają literaturę barokową: dziwnie barwne, pełne niespotykanych zjawisk, spazmatyczne, niekiedy zmysłowe, nierzeczywiste, zupełnie obce. Barok zna świat, zmierza ku niemu, obcuje z nim, ulega jego mocy i zachwyca się pięknem, lecz również pragnie budować świat nowy, w pełni swój -buduje go wyobraźnią i fikcją! Oto moc wyobraźni barokowej, która kształtuje całą sztukę: architekturę, rzeźbę, malarstwo, muzykę i literaturę. Mamy w pamięci cudowne kościoły o bogatej ornamentyce, którymi w Wilnie zachwycał się Samuel Twardowski -poeta wizjoner 63 Słowacki7. W malarstwie barok jest okresem grands maitres, wielkich mistrzów, nieprześcignionych kolorystów8. Tu obrazy, chociażby, El Greca: irracjonalne efekty świetlne, gwałtowne i kontrastowe przejścia od tonów jasnych do ciemnych, niesamowite zestawienia barw, przestrzeń i ruch. W muzyce kształtuje się opera - swoista synteza muzyki instrumentalnej i śpiewu, tańca i niesamowitej scenografii, melodii i słowa. Literatura to: mroczne wizje natury ludzkiej oddanej namiętnościom zła, krwawej i okrutnej w tragediach Shakespeare'a, mnogość zjawisk, przedmiotów i wpisany w to człowiek-osoba (tu: Wacław Potocki, Hieronim Morsztyn). Dalej wyobraźnia fantastyczna, imaginacyjna i jej spełnienie: Samuel Twardowski. To tylko przypomnienie niektórych urzeczywistnień wyobraźni barokowej. Przywołuję ów idiom wyobraźni po to, by pokazać wielo-głosowość epoki i na tym tle zarysować wizjonerski styl Samuela ze Skrzypny Twardowskiego na podstawie jego późniejszego arcydzieła: Nadobnej Paskwaliny. Styl wyrosły z obcowania ze sztuką epoki. Twardowski zapewne znał malarstwo baroku, oglądał przedstawienia teatralne, dużo czytał9... „Literatura na swój sposób wyrażała, a nawet czasem z wyraźnym upodobaniem wprost transponowała, ilustrowała słowem to, co wydobywał pędzel, dłuto czy kształt architektoniczny" - pisał Roman Pol-lak10. Własności (cechy) baroku w zakresie sztuk plastycznych zestawił Heinrich Wólfflin" na zasadzie opozycji: renesans - barok. U Twardowskiego odnalazła je (cechy stylu barokowego) Róża Fischerówna w świetnej monografii opisującej styl poetycki autora Nadobnej Paskwaliny^2 . Przetransponowała kategorie stylistyczne sztuk plastycznych do badań historycznoliterackich. Tym tropem będę kierował się w tej pracy, celem moim bowiem jest pokazanie struktury i treści obrazu, owego stylu wizjonerskiego. Samuel Twardowski reprezentuje ważny okres rozwoju literatury polskiej, dojrzały barok. Jest poetą - powiemy - w pełni barokowym. Myślę tu o wyraźnych i wymownych tonach Nadobnej Paskwaliny jako poematu szalenie barwnego, bogatego stylistycznie, o gęstej fakturze obrazu. 64 Marcin Pliszka Jest to poemat epicki o rodowodzie romansu przygodowego, którego akcja toczy się w egzotycznej Lizbonie z końca XVI wieku stylizowanej na bajkową krainę. Przyjrzyjmy się elementom świata przedstawionego, spotkamy w nim: piękną Paskwalinę, Wenerę i Kupidyna, gdzieś tu egzystuje pobożna Junona, Apollo, Diana, stoją feerycznie piękne pałace, natkniemy się na łąki pełne szczęśliwych pasterzy, rybaka, w lesie na Satyra ... Arcydzieło Twardowskiego to na pół mitologiczny poemat, który łączy wyobrażenia ówczesnej rzeczywistości z antycznym światem mitologii. Kreuje nowy bajkowy świat, zupełnie fantastyczny. Oto opowieść snuta piórem poety wizjonera o wyostrzonej wrażliwości na barwy. Twardowski przedstawia świat zdeformowany, pełen dziwności, układa go w olśniewającą mozaikę. Akcja utworu wbrew tradycji romansowej nie rozwija się dynamicznie. Jest misternie tkana z obrazów- -sekwencji, które składają się na epicką całość. Obrazy jako samoistne cząstki budowane sąpoprzez szczególny rodzaj płynnej, „filmowej" narracji oraz nagromadzenie barw i efektów świetlnych. Stają się znakiem wyobraźni wizjonerskiej i wyrazem myślenia obrazami. Pochylmy się zatem nad konkretnymi przykładami z Nadobnej Paskwaliny. Oto opis pałacu Wenery: i; Był szczero z alabastru, czarno układany W szachownicę marmurem, ze wnątrz mając ściany • Od samych chryzolitów i złota błyszczące, ..-Progi, stopnie, podwoje wszytkie pałające Miedzią koryntyjacką. Stąd do wielkiej sieni " • W':-- Wrota wiodą śpiżane, z kosztownych kamieni •'*' • •••<.'.-,••• : •:><. . • Wschód powstawa, na salę niewymownie śliczną...13 >»•:;•: ••'... '- >;;U^/•. Z wierzchu widzimy zestawienie kolorów; bieli i czerni ułożonych w szachownicę. Tu następuje „filmowe cięcie" i płynnym ruchem posuwamy się po wnętrzu pałacu: ogarniamy wzrokiem zielonozłoto błyszczące ściany, dostrzegamy progi, stopnie, drzwi „pałające miedzią koryntyjacką", po czym wędrujemy dalej do „wielkiej sieni" i schodami „z kosztownych kamieni" docieramy do sali. To tylko fragment, filmowa sekwencja wizji pałacu Wenery. Zachwyca przepych barw: lśniące kolory, które wzniecają refleksy świetlne. Wszystko skrzy się i błyszczy. Obraz ten budowany jest monochromatycznymi plamami, które poprzez migotliwy ruch zlewają się tworząc płaszczyznę wielobarwną, polichro-miczną. Twardowski do pokazania barwy nie używa nazw kolorów, wykorzystuje kamienie szlachetne i błyszczące metale (tak jest w całej Pa-skwalinie). Prowadzi to do swoistej gry świateł. Podobnie malarsko przedstawiony został domek Apollina, a konkretnie jego wnętrze: /.../ ' " : Wnidzie z nim do pokoju, od drogich kamieni Szczero i chryzolitów dziwnie kosztownego, Skąd mirry ją zalecą i niewymownego -.,' ' "'' ' Odoru aloesy. Łóżko z jednej strony ' '..•••• , Stało złotogłowe, spod cienkiej zasłony . :,, Drogim szyciem błystąjąc. W nogach szafa wielka r " ;* ' " ; Z błękitnego aśpisu, kędy spiża wszelka 51 Ziół lekarskich i które z czarnej gdzieś Afryki .;! I świeżo znalezionej wożą Ameryki - ;;;, W puszkach złotych./.../ . . (n,6io-6i9) \_ :' ; Obraz oglądamy oczami Paskwaliny. Oto pokój: błyszczące drogimi kamieniami ściany o żółtozielonkawej barwie chryzolitu, z jednej strony stoi lśniące złote łóżko, obok mieniąca się szafa z błękitnego jaspisu, a w niej w złotych puszkach zioła, z drugiej strony srebrno błyskający stolik; wokół roztacza się słodki zapach mirry i cierpka woń aloesu. W rym obrazie uderza kontrastowe zestawienie kolorów: złota, srebra, zieleni, błękitu, a wszystko lśniące. Taka kumulacja barw prowadzi do dysonansu kolorystycznego, co powoduje efekt przenikania się kolorów; powstają barwne plamy, dopełnione ostrym zapachem. Widać od razu cafy pokój, obraz bowiem jest statyczny, co wzmaga wrażenie szoku kolorystycznego: błysk barw, ostrość zapachu... Jest to mistrzowska °mpozycja; trwała struktura (linia, kontur) przedmiotów zanika w zmien-^eJ> gęstej, ruchliwej, migotliwej grze światła i koloru, powstaje ułuda osobliwie wyrafinowane zjawisko optyczne. Nic tu nie jest zamkniętą s°bie, skończoną całością, żaden przedmiot, wszystko zatraca się w sobie, w nieskończoności... 66 Marcin Pliszka samuel iwardowski -poeta wizjoner 67 I kościół Junony: W niewymownie cudnej Kościół ten stał równinie, widoki swe śliczne Posyłając na strony świata okoliczne. Sama z wierzchu machina przeźrzoczystą miała Na kształt rzymskiej kopułę, którą przyjmowała c ' Światła wszytkie słoneczne; z alabastru czoło I szczyty wywiedzione, a tysiąc około ; ,..•••,.;.• Mosiężnych obeliszków ścian jej podpierało Czworo do niej śpiżanych wrót się otwierało, Po różno episztylach i podwojach rytych, Z miedzi koryntyjackiej wiele znamienitych Mając figur i tablic. (III, 634-643) Kościół dostrzegamy z oddali, stojący w „cudnej równinie". Podkreśla to przestrzenność obrazu; równina, a pośrodku gmach o przezroczystej kopule wchłaniający „wszytkie światła słoneczne". Daje to pewne wyobrażenie o wnętrzu kościoła i rozświetlonych komnatach. Także i w tym opisie dominuj ą błyszcząco-lśniące barwy: biały alabaster, żółtozłoty mosiądz, czerwony spiż i krwistozłota miedź koryntyjska. A wszystko mieniące się w zalewającym kościół świetle słonecznym. Nagromadzenie oświetlonych, błyszczących kolorów podnosi efekt nierealności obrazu, aż do deformacji i dysharmonii kształtów, zarazem wprowadza pierwiastek nadrealny. Obraz ten przeżywamy jako iluminację. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na przestrzeń. Mamy tu niewątpliwie pejzaż z kościołem stojącym na równinie. Nasze spojrzenie sięga w głębię przestrzeni „czystej", równej, oprócz kościoła nie napotykamy na żadne płaszczyzny. Przestrzeń odczuwamy mocniej, pełniej; przeżycie (doświadczenie) przestrzeni staje się przeżyciem czasu. To osobliwe, barokowe przeżywanie, doświadczanie potęgi czasu14. Od opisów budowli i wnętrz przejdźmy do postaci; włosy Paskwa-liny: A wprzód włos po ramionach płynął bursztynowy, ;, .,;. ,:K,f,,, Który, kiedy dosięgło słońce więc jej głowy, , ,v Zajmował się płomieniem, przez ciche pioruny Niecąc reperkussyje i żarliwe łuny •:. Po kosztownych pokojach. : , (I, 161-164) Włosy barwy bursztynu, płynące po ramionach, na które pada światło promieni słonecznych, zamieniają się - rozświetlone - w płomienne pioruny, „niecąc" refleksy świetlne „po kosztownych pokojach". Opis sprowadza się do gry barw wzniecanych poprzez natężenie światła. Bursztynowy kolor, wystawiony na działanie światła, mieni się płomieniście dając efekt migotliwego blasku i różnorodności odcieni barw. Zaznacza się tutaj jaskrawość zjawiska świetlnego. Powstaje obraz utrzymany w duchu malarstwa impresjonistycznego, tak przecież wyczulonego na światło. Jednak nie zapominajmy, że „oświetlenie gra rolę pierwszorzędną w barokowym malarstwie, zależnie od niego wszystko się przeobraża, uplastycznia, to znów ginie w cieniu lub półmroku"15. Tu warto by przypomnieć obraz Georgesa de La Toura Pracownia stolarska św. Józefa: „tuż obok Józefa siedzi mały Chrystus trzymający świecę, której odblask wydobywa twarz Józefa /.../ i rozświetla oblicze dziecka, przemieniając je w jasną, promieniującą substancję o nieopisanej barwie"16 , reszta tonie w mroku... I sen Kupidyna: Położywszy na trawie skronie mlekoliczne, Zaśnie twardo nadzwyczaj. Zapalą się śliczne Różańcem mu jagody, tocząc pot perłowy, Oczy słodko błyskały, raz z niebieskiej głowy Na wierzch się dobywając, raz mrużąc obłoki Do wpół nie przywierane. Z piersi duch głęboki /l Ognie żywe wyziewał, skąd wszytkie dokoła ;, Gotowym się płomieniem zajmowały zioła. Drzewa same pałały, z sobą się szarzając Jednostajnym pożarem - i po nich latając '"' Bażanci, feniksowie, powietrze ogniste Skrzydły siekli złotymi. f' (III, 107-118) ,;:,: serwujemy Kupidyna układającego się do snu na łące: na trawie kła-le "mlekoliczne skronie", po czym zasypia. Powoli pojawiają się ru- 68 Marcin Pliszka Samuel Twardowski —poeta wizjoner 69 mieńce na twarzy, strużka potu, z ust wyłaniają się niewielkie płomienie rozlewając na rosnące wokół zioła. Zaczyna palić się łąka: drzewa „jednostajnym pożarem", wszystko pała ogniem, krążą w powietrzu płomienne bażanty, feniksy. Oto powolne, systematyczne natężanie się wizji, począwszy od mikroobrazów: biała główka na zielonej trawie (ciekawe zestawienie kolorów), rumieniec, strużka potu, aż po oniryczne szaleństwo ognia. Widzimy efekt nawarstwiania się obrazu poprzez „stopniowanie kadru" i od zbliżenia twarzy do ujęcia całej panoramy płonącej łąki. Niezwykła to wizja, także w zakresie wykorzystania barwnej plamy, ukazana „filmową techniką" obrazowania. Przykład kolejny, śmierć Kupidyna: ,,j-.•.-. > ...za miasto poleci ..,.„$. . ..... .,. , 11 I tam z desperacyj ej - kształtem głupich dzieci -Upatrzywszy z miedzy drzew piękniejszych szeregu Mirt stojący przy rzecznym złotonurym brzegu, : Na onym się obiesi. Chróśnie przeszyniona Gałąź pod nim. Skąd drogą sznura zaciągniona, Jako dżdżem kryształowym rózdze swej makówka Ciężka bywa - uwiśnie złotowłosa główka, t,. Wiatrom dawszy kędziory. Karczek z mlekolicznej ; Spadnie szyje na dół, wzrok pomrużywszy śliczny, , Skrzydełka go opuszczą, róże wszytkie zmieni I z ustek koralowych ślinę srebrną wspieni, * Dziecinnymi pracując śmiertelnie piersiami, i A raz niespokojnymi tylkoż drgnie nóżkami. (III, 1001-1014) Najpierw słyszymy trzask łamanej gałązki; Kupido wisi na sznurze. Po czym następuje sadystyczne studiowanie szczegółów wisielca, migawki: zadzierzgnięta szyja, złote włosy rozwiewane przez wiatr, opadająca główka, stopniowo blednąca twarz, spieniona ślina wyciekająca z ust, ostatnie drgnienie piersi, agonalny skurcz nóżek. Z perwersyjną dokładnością śledzimy agonię Kupidyna i przesuwamy wzrok po ciele od głowy do nóg. Oto, niemal fotograficzna ostrość obrazów, ukazanych po raz kolejny w toku „filmowej" narracji. Zupełnie jakby scena z filmu Bergmana (tu chociażby świetna Persona); studium postaci, powolne senne obrazy, tyle, że z odcieniem... felliniowskiej groteski, zniekształ- cenia. W efekcie powstał obraz budowany na zasadzie kontrastu: chłodne (w zakresie techniki obrazowania) studium wisielca i uczuciowy (poprzez pieszczotliwe zdrobnienia) ton wypowiedzi17. Przywołane fragmenty pokazują panoramę wyobraźni Twardow-skiego oraz tkankę twórczą barokowego arcydzieła, pełnego dziwności, wyrosłego z potęgi marzeń. Ten arcypoemat to fascynujący świat oni-rycznych doznań, to świat snu. Bo oto: mieszanina mitologii i wyobrażeń współczesnych, połączenie realności i fikcji, zmysłowy świat barw, form, zjawisk. Oddala nas to od rzeczywistości, kieruje natomiast w bajkową krainę. Nadobna Paskwalina to spełnienie barokowej wyobraźni: arcy-zmysłowe opisy, doskonałe plastycznie, wyrafinowane wizje snute techniką „filmowej narracji"; to również próba ogarnięcia i zrozumienia całości świata poprzez okruchy, przedmioty, zjawiska, a wszystko to podane w aurze szaleńczego snu. Szkoda, że prawie nikt nie czyta tego arcypo-ematu; taki barok byłby nam bliski, teraz i tu w XX wieku, bo wyrastamy z tej tradycji, która trwa poprzez „wieczny powrót" wyobraźni -wyobraźni barokowej. Marcin Pliszka (ur. 26 II 1974) jest studentem filologii polskiej Akademii Podlaskiej. W dziejach sztuki pasjonuje się wszystkim co niezwykłe, dziwne, szaleńcze, zdeformowane... Szczególnie interesuje go: literatura barokowa (Shakespeare, Samuel Twardowski, Zbigniew Morsztyn, Józef Baka...), romantyzm (Antoni Malczewski, Juliusz Słowacki...), wiek XX (Tadeusz Miciński, Bolesław Leśmian, Witkacy, Bruno Schulz, Jerzy Andrzejewski...); film autorski (Federico Fellini, Ingmar Bergman, Werner Herzog, Andrzej Żuławski, Peter Greenaway...); malarstwo (Bosch, El Gre-co, Georges de La Tour, Yermeer, Witkacy, Beksiński...); muzyka (Miles Davis, John Coltrane, „Weather Report", Tomasz Stańko, Nino Rota, Gu-stav Manier...). Jest członkiem Koła Naukowego Polonistów Akademii Podlaskiej oraz Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza (Oddział w Siedlcach). Mieszka w Siedlcach. 70 Marcin Pliszka Przypisy 1 Cyt. za: Władysław Tatarkiewicz: Historia estetyki. Warszawa 1985, tom I: Estetyka starożytna, s. 275. 2 Cyt. za: William Shakespeare: Sen nocy letniej. Tłum. Władysław Tarnawski. Oprać. Przemysław Mroczkowski. Wrocław 1987, s. 124-125. 3 Jadwiga Sokołowska: Na pograniczu »dwóch nieskończonością. (O estetyce baroku europejskiego). W zbiorze: Estetyka -poetyka - literatura. Red.: Teresa Mi-chałowska. Wrocław 1973, s. 43-64. Zob. też późniejszą książkę tej uczonej: Dwie nieskończoności. Studia o literaturze barokowej Europy. Warszawa 1978, rozdziałowe nieskończoności, s. 5-29. Por. też: Andrzej Yincenz: Wstęp. W antologii: Helikon sar-macki. Wątki i tematy polskiej poezji barokowej. Wrocław 1989. 4 Obszerniej o tym: Antoni Czyż: Władza marzeń. Studia o wyobraźni i tekstach. Bydgoszcz 1998, rozdział: Barok niezniszczalny. 5 Maciej Kazimierz Sarbiewski: O poezji doskonałej czyli Wergiliusz i Homer. Tłum. Marian Plezia. Wrocław 1954, s. 153; podkreślenia moje (M.P.). 6 Zob: Antoni Chojnacki: Teoria literatury. Siedlce 2000, tom II:Renesans, barok, klasycyzm, rozdział: Poeta creator, zwłaszcza s. 41-43; Antoni Czyż: Władza marzeń, op. ci t., rozdział Instar Dei - Sarbiewski o człowieku tworzącym. 7 Alina Kowalczykowa: Słowacki. Warszawa 1994, rozdział: Barokowa młodość. 8 Zob.: Maria Rzepińska: Historia koloru w dziejach malarstwa europejskiego. Kraków 1983, s. 291. 9 Ten wątek rozwinę w pracy magisterskiej. 10 Roman Pollak: Wśród literatów staropolskich. Warszawa 1966, s. 148. 11 Zob. Heinrich Wolfflin: Podstawowe pojęcia historii sztuki. Problem rozwoju stylu w sztuce nowożytnej. Tłum Danuta Hanulanka. Wrocław 1962. 12 Róża Fischerówna: Samuel Twardowski jako poeta barokowy. Kraków 1931. 13 Samuel Twardowski: Nadobna Paskwalina. Oprać. Jan Okoń. Wrocław 1980, s. 10 (I, 73-79). Dalej cytuję podając numery „punktu" i wersów bezpośrednio w tekście, po cytacie. 14 Por: Fritz Strich: Transpozycja pojęcia baroku ze sztuk plastycznych na poezję. W antologii: Współczesna teoria badań literackich za granicą. Oprać. Henryk Markiewicz. Wyd. 2. Kraków 1976, tom II, s. 244n. Zob. też: Mario Praż: Mnemosyne. Rzecz o powinowactwie literatury i sztuk plastycznych. Tłum. Wojciech Jekiel. Warszawa 1981. ,.. 15 Pollak, opcit., s. 31. 16 Krystyna Secomska: Malarstwo francuskie XVII w. Warszawa 1985, s. 42-43; pbdkr. moje (M. P). * ' 17 Por: Fischerówna, op cit., s. 154. -;••-'••• Małgorzata Gałka (Akademia Podlaska) Szamanizm w Anhellim Juliusza Słowackiego W ciągu wieków twórczość Juliusza Słowackiego odczytywano na nowo. Podziwiany, ale jednak z grymasem niezrozumienia. Przyczyną - mistyka pisarza, której nie da się zrozumieć. Zrozumieć - to uwierzyć. Uwierzyć - nie każdy potrafi. Trudno bowiem wyznaczyć granicę między tym, co przyniosła „faustowska transakcja", zawarta w wileńskim kościele, a tym, co dało Boskie Odkupienie. Słowacki penetruje bowiem obszary onieśmielające erudycją skojarzeń, rozmachem wyobraźni, kolorytem słowa1. „Posielenije" to po rosyjsku osiedlenie - słowo znane Polakom zsyłanym na Sybir. Tak nazywać się miał poemat, który powstał w Bet-cheszban - klasztorze położonym w górach Libanu. Tak pisał o dziele do matki z Florencji w lipcu 1838 roku: „Melan-choliczną i trochę Chrystusową ma twarz, wielką prostotę w ubiorze i niepodobny jest do niczego"2. Mowa tu o Anhellim, arcydziele stylizowanym na wzór Biblii. Tradycja chrześcijańska dominuje w poemacie, wykracza jednak poza nią postać Szamana. Według klasycznych definicji: Szaman to neurotyk i psychopata; szaman to najrozsądniejsza osoba w społeczeństwie, głęboko odczuwająca potrzeby bliźnich; szaman to hochlzta-pler i szarlatan. Wszystkie te sprzeczne cechy przypisują szamanowi zewnętrzni obserwatorzy i trudno się nie zgodzić, że wszystkie oddają prawdę o szamańskiej osobowości i psychice /.../. Ogromnym zadaniom, jakie nakłada na szamana jego powołanie, jest w stanie podołać jedynie osoba obdarzona wyjątkowymi zdolnościami3. 72 Małgorzata Gałka Czym właściwie jest szamanizm? Wizjonerską tradycją, odmiennym stanem świadomości, samoistną mocą imaginacyjną? Zapewne tak. Zdaniem Mircei Eliadego pierwszą i być może najmniej ryzykowną definicją tego złożonego zjawiska będzie formuła: szamanizm = technika ekstazy. Zaznaczyć jednak należy, iż nie każdy ekstatyk jest szamanem. Szaman jest specjalistą od transu w czasie, którego jego dusza, jak się uwa- ' za, opuszcza ciało, by udać się. do nieba lub zstąpić do piekieł4. Szamanizm sensu stricto jest zasadniczo syberyjskim i środkowoazja-tyckim zjawiskiem religijnym. Eliade dostrzega paralele między inicjacjami szamanów syberyjskich a inicjacjami znachorów australijskich. Punktem wyjścia staje się proces pokawałkowania ciała, a następnie odnowienia organów wewnętrznych i kości. Znane są również inne środki „konsekracji" znachora: pouczenie przez istoty niebiańskie, doświadczenie wniebowstąpienia, pokawałkowanie i wniebowstąpienie zarazem. Ważny jest fakt, iż w rejonie Syberii większość szamanów zostaje wybrana za pośrednictwem istot duchowych, natomiast w Australii los znachorów warunkują decyzje kandydatów, jak również „nakazy" ze strony duchów i bogów. Niezależnie od sposobów inicjacji kandydat zostanie uznany za szamana po dostąpieniu podwójnego pouczenia: 1) ekstatycznego poprzez sny i transy; 2) tradycyjnego (techniki szamańskie, imiona i funkcje duchów, tajemny język)5. Zasadniczym elementem jest ekstatyczne doświadczenie śmierci i zmartwychwstania. Kiedy myślimy o szamanizmie, pojawia się nam obraz człowieka spajającego w sobie tajemnice czarnoksiężnika, moc zaklina-cza, wiarę uzdrowiciela, wizjonerstwo proroka. Szaman sprawuje opiekę nad dzieckiem i stara sieje przekonać, że epizod wizyjny nie byłby szaleństwem, ale nauką w magicznym świecie duchów. W miejscu, w którym każdy uczynek, przedmiot i intencje posiadają znaczenie wykraczające poza sens powierzchowny i jednoznaczny. „Ale niezależnie od specyficznej roli, jaką pełni, szaman budzi powszechny lęk i szacu- Szamanizm w „Anhellim " Juliusza Słowackiego 73 nek, ponieważ potrafi podróżować do innych światów i wracać z boskim objawieniami"6. Z listu Juliusza Słowackiego do Konstantego Gaszczyńskiego dowiadujemy się, że inspiracją dla Anhellego mogły być prace o północnej literaturze i szamanizmie Girardena i Marmiera w „Revue des Deux Mondes"7. Są to raczej impulsy dla płodnej wyobraźni autora, która stworzyła postać bliską (jednocześnie tak odległą) od kanonu Szamana. Skłania się bowiem postać Słowackiego w rejony szamańskie i infernalne zarazem. Szaman autora Anhellego idzie na czele ludu, ubrany w futra i korale, na głowie zaś ma wienjec z „wężów nieżywych zamiast korony". Uwagę zwraca zdawkowe potraktowanie szamańskiego stroju, który objawia nie tylko świętą obecność, ale także symbole kosmiczne, itine-raria metapsychiczne8. Mircea Eliade powołując się na Szaszkowa wymienia podstawowe elementy stroju syberyjskiego szamana: 1) kaftan z zawieszonymi na nim żelaznymi krążkami i figurami wyobrażającymi mityczne zwierzęta; 2) maskę, chustkę, która zasłania oczy szamana, aby mógł wejść do świata duchów poprzez własne wewnętrzne światło; 3) żelazny lub miedziany pektorał; 4) kołpak. U szamanów jakuckich plecy kaftana zdobi przewiercony krążek, wyobrażający ziemię, z otworem, przez który szaman dociera do piekieł. Na plecach widnieje również półksiężyc i żelazny łańcuch, symbol mocy i wytrzymałości. Jednakże na północnym wschodzie Syberii i u większości plemion eskimoskich nie istnieją właściwe stroje szamańskie. Sprowadzają się do skórzanego pasa z przymocowanymi do niego licznymi frędzlami ze skóry jelenia karibu i małymi figurkami z kości. Najwięcej wątpliwości budzi wężowa korona. Jak potraktować ten atrybut? Niewykluczone, że takie nakrycie głowy mogło być używane przez szamanów. Jednak na terenie Syberii wąż nie spełnia takiej roli jak w Australii czy obu Amerykach, gdzie symbolizuje pewną zmianę, odrodzenie itp. Brak precyzji Słowackiego wobec atrybutów stroju szamańskiego budzi ciekawość. Czy pojawi się ona również w kwestii misji szamana na Syberii? Zdecydowanie tak. 74 Małgorzata Galka Staje on przy Anhellim, aby pokazać mu wszelkie nieszczęścia tej ziemi i zostawić samego sobie w ciemności z tym brzemieniem. Sam nazywa siebie Mojżeszem, podkreślając przy tym, że cuda czynił straszniejsze niż on. Szaman wskrzesza zmarłego, choć wie, że umrze on dwukrotnie za przyczyną Anhellego. Osusza dzban z wina; Jezus cudownie go napełnił. Odwalony kamień odsłania straszny widok: oto ojciec żywy wśród pomarłych dzieci; w Nowym Testamencie kamień odsłonił święte miejsce Zmartwychwstania. Szaman wreszcie profanuje ciało księdza i moc ognia niebiańskiego, który nie uświęca, nie oczyszcza, ale trawi w infernalnym szale. Są to więc cuda- niedoskonałe, profanujące wprost i urągające. Jeszcze uważniej warto się przyjrzeć sytuacji uwolnienia duszy Anhellego: I stało się, że na dziecka wołanie wyszedł z Anhellego duch mający > postać piękną i barwy rozmaite i skrzydła białe na ramionach. A ujrzawszy się wolnym poszedł ów Anioł na wodę i po słupie światłości księżycowej odchodził na południe. Gdy więc już był daleko i na środku stawu, rozkazał Szaman owej > dziecinie zawołać duszę, aby wróciła. I obejrzał się duch jasny na wołanie dziecka i powracał leniwo po złotej fali wlekąc po niej końce skrzydeł obwisłych ze smutku. y A gdy mu rozkazał Szaman wstąpić w ciało człowieka, jęknął jak ; harfa rozbita i wzdrygnął się; lecz posłuchał. (III, 281-293)9 Dariusz Lebioda twierdzi, iż Słowacki puszcza tu wodze fantazji i tworzy rytuał, który nie ma odpowiednika w życiu i działalności szamanów syberyjskich, nazywając całe zajście zbiorową hipnozą10. Rzeczywiście scena ma posmak czystej kreacji, lecz nie powinna dziwić! Wszak każdy artysta należy poniekąd do stronnictwa szatana. Co więcej sytuacja przemienienia spadających jabłek w gwiezdny deszcz każe spojrzeć na Szamana jak na postać z arymanicznym rodowodem. W religii Zarathu-sty Aryman jest bogiem zła i ciemności i walczy z Ormuzdem, bogiem Szamanizm w ,, Anhellim " Juliusza Słowackiego 75 światłości. Jego siły stoją ponad lucyferycznymi. Lucyfer posługuje się brawurą, Aryman strachem. Szaman paraliżuje swoją ciemną mocą, zanurzają w niej jednocześnie Anhellego. Ich wędrówka jest schodzeniem po schodach syberyjskiego piekła. Kończy się u brzegów czarnej wody, „która się nie ruszała, a złota była gdzieniegdzie od światła kagańców". Analogiczna wydaje się droga szamana ałtajskiego, który „zstępuje pionowo kolejno po »sied-miu« schodach lub przez krainy podziemne zwane pudak przeszkody"1'. Nie bez powodu kres podróży Anhellego wyznacza otchłań. Jego życie jest nieustannym przybliżaniem się do śmierci, świadomym przybliżaniem. Tak jak potępione duchy z poematu Dantego, zachowuje pamięć - broń w walce z czasem. Ale pamięć to też przekleństwo. Niszczy Manfreda Byrona, Renę Chateaubrianda. Dlatego Anhelli nie może przystać na prawdziwe oblicze Szamana. Jego odpowiedź musiała sięgnąć mocy przekleństwa: Więc wstanie słońce i dzień przyniesie straszniejszy niż ciemność, a ciszę okropniejszą niż są burze na morzu, bo będziecie się lękać sami siebie. A śnieg ten stanie się morzem, a fala jego zieloną będzie, a dom wasz ginącym będzie okrętem. Wyostrzcie wasze topory, bo potrzebne wam będą; a kto z was umie zabijać, jest człowiek pożyteczny. Zbliża się Wielkanoc i krzyż czerwony napiszecie na waszych wrotach, lecz jaką krwią? Zaprawdę, nie krwią baranka. (XII, 787-796) To nie słowa niosące moc zaklęcia, ducha wiary i ukojenie uzdrowienia. To słowa przerażające i prowokujące do walki najcięższą bronią. Wypowiada je bowiem osoba, uznana winną tego stanu. Groźba odpowiada Igroźbie. Bluźnierstwo - bluźnierstwu. Koniec musiała naznaczyć krew: I stał się wielki wrzask, i groźne podniosły się przeklinania; a jeden wziąwszy nóż wraził go w piersi Szamana, mówiąc: Oczarowałeś nas. (XII, 809-811) '• ! 76 Małgorzata Gałka Dariusz Lebioda twierdzi, że w chwili śmierci Szaman pozuje na męczennika i stara się zatrzeć swój diabelski profil. Zdaniem badacza bohater uciekał się do sztuczek czarta małej rangi, drwiąc z symboli i świętości chrześcijańskich. Czy na pewno jednoznacznie? Znany jest podział na „białych" i „czarnych" szamanów. Moim zdaniem - bronię bohatera! - szaman Słowackiego kontaktuje się jednako z „bogami", jak i z „czarnymi duchami", przemawiając anielskim szeptem i diabelskim podszeptem. Szaman odchodząc przeznacza Ahellemu niewiastę zbrodniarkę, która „ukochała go w godzinę śmierci". Ellenai nie towarzyszy mu do końca. Musi go opuścić. Na znak przebaczenia upada na jej pierś biała róża, która zmienia się w gołębia. Anhelli pozostaje sam. „Wprowadzony w trans i sterowany przez Szamana, dochodzi do kresu człowieczeństwa"12. Tego wymaga jego ofiara. Umiera w czarną sybirską noc. Odchodzi, a raczej zasypia. Nie pozwala zmarłemu obudzić się Eloe - anioł śmierci. Trudno więc jednoznacznie wyznaczyć rolę misji Szamana. I trudno rozpoznać jedną twarz, która mieni się tyloma profilami. To spazmatyczne egzystowanie piekła, czyśćca i raju tak jest przecież znamienne dla... samego Juliusza Słowackiego - SzatAnioła13. 3 Paul Vitebsky/ Szaman. Wg: Dariusz Lebioda: »Ptaki Mickiewicza« i inne artykuły romantyczne. Bydgoszcz 1998, s. 133. 4 Mircea Eliade: Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy. Warszawa 1994, s. 93. 5 Tamże, s. 25. 6 Dariusz Lebioda: Szamanizm i praktyki szamanistyczne w twórczości Mickiewicza. W; »Ptaki Mickiewicza«, op. cit., s. 135. 7 Tenże.- Szaman-diabeł Juliusza Słowackiego. Glosa do romantycznych praktyk szamanistycznych. Tamże, s. 148. 8 Eliade, op. cit., s. 153. 9 Juliusz Słowacki: Dzieła wszystkie. Red.: Juliusz Kleiner i Władysław Floryan. Wrocław, Ossolineum, 1952-1976, tom III. Wszystkie dalsze cytaty pochodzą z tego wydania. Bezpośrednio pod cytowanym fragmentem podaję numer rozdziału (cyfrą rzymską) i wersetów (cyframi arabskimi). 10 Lebioda: Szaman-diabeł Juliusza Słowackiego, s. 153. "Eliade, op. cit., s. 205. 12 Lebioda: Szaman-diabeł Juliusza Słowackiego,, s. 161. 13 Por.: Jan Zieliński: SzatAnioł. Powikłane życie Juliusza Słowackiego. Warszawa 2000. Szczegółom biograficznym i mikrointerpretacjom zawartym w tej książce praca moja bardzo wiele zawdzięcza. Korzystałam też z klasycznej już monografii Juliusza Kleinera: Juliusz Słowacki. Dzieje twórczości. Wyd. nowe. Kraków 1999, tomy I-IV. Uwagi o Anhellim zwłaszcza w tomie II. Małgorzata Gałka (ur. 30 V 1977) jest studentką V roku filologii polskiej Akademii Podlaskiej. Przygotowuje pracę magisterską pt.: Wizje »sztucznych rajów«. Szatan i piekło w pismach Juliusza Słowackiego, pod kierunkiem prof. dr hab. Antoniego Czyża. Interesuje się demonologią, twórczością Słowackiego, kulturą Indian północnoamerykańskich oraz motocyklami. Jeździ Yamaha SR 125. Mieszka w Konstancinie pod Warszawą. Przypisy — '••"' *'•>'•• 1 O motywach faustycznych w romantyzmie zob. m. in.: Maria Janion: Pełnia Fausta, czyli tragedia antropologiczna. W: Wobec zła. Chotomów 1989. 2 Juliusz Słowacki; Dzieła wybrane. Red.: Julian Krzyżanowski. [Według wydań z lat 1959 i 1974]. Wrocław 1989-1990, tom VI.- Listy do matki. Oprać. Zofia Krzyża-nowska, s. 299. Zob. też: Paweł Hertz: Portret Słowackiego. Warszawa 1976, s. 93. Barbara Stelingowska (Akademia Podlaska) Stanisława Witkiewicza rozumienie syna. Wokół listów Współczesna rzeczywistość charakteryzująca się brakiem czasu, pośpiechem, nerwowością, poszukująca szybszych możliwości kontaktu, eliminuje nie pasujące już formy przekazu informacji. Proces ten następuje wolno l,ecz skutecznie. Kulturę słowa pisanego, propagowaną niegdyś przy użyciu tradycyjnego atramentu i dobrego papieru, zastępują dziś bardziej utylitarne zdobycze cywilizacji. Przykładem jest choćby telegraf zastąpiony przez telefon lub listy elektroniczne, czyli coraz bardziej popularne, niekłopotliwe w obsłudze e-maile. Mając do dyspozycji ogólnie dostępne, praktyczne i przede wszystkim szybsze możliwości komunikowania się, wiele osób nie spędza już godzin nad kartką papieru, pisząc list. Brak czasu, obawa przed pisaniem niepoprawnym (bo przecież oprogramowanie komputerowe wyposażone jest w automatyczną korektę błędów) powodują, że list staje się formą obowiązującą często tylko w wymaganych konwencją, sporządzanych odręcznie podaniach, prośbach, zeznaniach sądowych, rzadziej już występującą w pismach motywacyjnych czy oficjalnych zawiadomieniach. Na szczęście jednak istnieją jeszcze ludzie, którzy pielęgnują wypróbowany sposób „rozmowy na odległość", łącząc przyjemne z pożytecznym. Bo czy nie lubimy dostawać długich, interesujących listów? Jednakże, o ile czytanie listów jest przyjemne, a bywa kształcące, poznawczo pożyteczne, o tyle zabranie się do napisania odpowiedzi nie jest już takie łatwe. Dlaczego? 80 Barbara Stelingowska Samo zagadnienie dotyka jednak najpierw problemu korespondencji oraz sztuki korespondowania, tej, której wytworem jest list. To niewątpliwie jeden z najstarszych gatunków piśmiennictwa, powstały z konieczności porozumiewania się na odległość. Zarówno treść, jak i jego forma w różnych epokach i społeczeństwach zmieniała się zależnie od stosunku piszącego list do jego adresata, od środowisk, do których obaj należeli, od ich relacji względem siebie, a także od częstotliwości listów i sposobów ich przesyłania. Przez wiele wieków był to najbardziej rozpowszechniony środek przekazywania informacji. Jego roli zmalała w momencie pojawienia się książek oraz prasy, dostępnych jako źródła informacji o aktualnych wydarzeniach. Później pomniejszyło j ą oddziaływanie radia, kina i telewizji. Nieustający ten proces poszerzania obiegu informacyjnego, owocujący współcześnie takimi nowościami technicznymi, jak choćby telefon komórkowy czy internet, trwa do dziś. List, w odróżnieniu od większości gatunków literackich, kształtujących się w świecie duchowego odosobnienia, powstawał na płaszczyźnie życia, w bezpośrednim z nim związku. Stefania Skwarczyńska w swej Teorii listu (z 1937 roku), ze względu na rodzaj kryterium estetycznego, podzieliła całą twórczość literacką na literaturę czystą oraz stosowaną, epistolografię zaliczając do działu literatury stosowanej, mającej na względzie cel praktyczny. Nawet po latach przyznamy, że nie można odmówić temu zaszeregowaniu słuszności1. Różnie pojmowany cel praktyczny patronowałLwtom kierowanym przez św. Pawła do Koryntian, Rzymian, Galatów, Żydów czy Tesaloni-czan, dotykał (chociaż rozmaicie) epistolografii Cycerona i św. Hieronima, zazdrośnie przenikał prywatną korespondencję Heloizy i Abelarda, poświadczając historię ich miłości już po śmierci kochanków. Pamiętano także o listach Petrarki zachwycających konkretnością, bezpośredniością i prostotą wypowiedzi. Ranga literacko-artystyczna wypowiedzi prywatnych czy oficjalnych nie umniejszała przy tym wcale ich roli praktycznej. W kulturze dawnej może o tym świadczyć korespondencja Erazma z Rotterdamu z Polakami, m.in. z królem polskim Zygmuntem I Starym, w której rozważano zaproszenie wielkiego uczonego do Polski, nie zrealizowane z uwagi na mroźny, północny klimat kraju i podeszły wiek Rotterdamczyka2. Stanisława Witkiewicza rozumienie syna... 81 Podobne listy uzyskiwały więc niejednokrotnie znaczenie jako utwory artystyczne, wchodząc na stałe do dziejów literatury pięknej. Każda literatura narodowa i każda epoka mają swoich klasyków epistolografii, wydanej lub (niestety) nie wydanej. W literaturze polskiej byli nimi Daniel Naborowski (listów dotąd nie wydano), Jan III Sobie-ski (korespondencja wydana częściowo), Ignacy Krasicki, Juliusz Słowacki, Zygmunt Krasiński, Cyprian Norwid, Eliza Orzeszkowa, Henryk Sienkiewicz, Stanisław Wyspiański, Bolesław Leśmian czy Stanisław Witkiewicz, którego osobę warto tu przybliżyć. Urodził się 21 maja 1851 roku w Poszawszu jako jeden z dziewię-cioroga dzieci Ignacego i Elwiry Witkiewiczów. Wychowany był w panującej w domu atmosferze żarliwego patriotyzmu i prawdziwego de-mokratyzmu społecznego. Kiedy wybucha powstanie styczniowe, Stanisław Witkiewicz ma 12 lat. Razem z dorosłymi przeżywa gorycz przegranej. Jest świadkiem kilkakrotnych rewizji w rodzinnym domu, aresztowania ojca, konfiskaty majątku, a w rezultacie zesłania rozdzielonej rodziny na Syberię. Czteroletni pobyt Stanisława w Tomsku, wśród innych zesłańców, stał się dla niego swoistą szkołą wychowania: „poznał smak towarzyszącej mu potem przez całe życie niedoli i materialnego niedostatku". Po powrocie z zesłania podejmuje studia na Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu, następnie w Akademii w Monachium, doskonaląc swój warsztat malarski wraz z Józefem Chełmońskim, Adamem Chmielowskim (św. Bratem Albertem), braćmi Gierymskimi. W 1875 roku Witkiewicz wraca do Warszawy, podejmując współpracę z pismami jako ilustrator, zaczyna pisać, nawiązuje przyjaźnie w kręgach środowiska literackiego i artystycznego. W 1883 roku żeni się z córką powstańca, nauczycielką muzyki Marią Pietrzkiewiczówną. Dwa lata później na świat przychodzi ich jedyny syn Stanisław Ignacy Witkiewicz. Już od wczesnego dzieciństwa małego Stasia główną, dominującą rolę w jego wychowaniu odgrywał ojciec. On to, bawiąc się z nim, poświęcając mu swój czas, obserwował jego zainteresowania, które szczegółowo opisywał w listach do rodziny. Dzięki nim dowiadujemy się o szczęśliwym dzieciństwie, płynącym w otoczeniu kochających rodziców i znajomych, o radościach, zdrowiu i swobodzie pierwszych wyborów: od zainteresowania przyrodą począwszy, na fascynacji lokomoty- Barbara Stelingowska chowawoze rozkochanego w nua TT" fmat ***** jących, „ie pozostające bez wl™ M no 1° •" P°WSZeCllnie <*™^ -syna. P y "a Pozn>ejsze życie Witkiewicza Pierwszy samodzielny wyjazd Stada i ;» ojcowskiej pieczy nastąpiływ roku I90o St T Wymkm^e »? ^d ście lat, spędza wakacje w SyłgudyszLch S' t*** W°WCZaS plętna' wieckiej, osoby bliskiej bc rod™ SZkadl na L]twie u ciotki Anieli Jało-P:envsze rozstaje Zo^ ^^ ™kiewicza. sława Witkiewicza. spondencyjnej porozumienia, różnice. nadaje Ustom wielką wartoc szający dokument miłości rodziciel nocześme. Epstolografia ta pt wychowania i kształtowania jedne nie mniej wybitną. J J miercia- Stan>-° -h wzajemnej korę- °ne WZru- ności dojrzewjącego m Stanisław Witkiewicz w it ' °JCa Z ' ltnej osobo^ści przez drugą, ^ ' obydwu tkieczo dla -uralnym, że ta wyraziła i utrwaliła s w tonfe peda i r°ę^ycowawcy- Relacja na sczens Stanisława Witkiewicza rozumienie syna... 83 wsP«'"<>«y Po Wreszcie trzecia relacja to stosunek dwóch artystów. Obrazuje ona proces pewnej rywalizacji między artystą starszym, wychowanym w innym duchu, modzie, i artystą młodszym, ambitniejszym, odwaźniejszym, ciekawszym i -jeśli wolno to oceniać w tym miejscu - wybitniejszym, jak miało się później okazać. Te trzy wymienione przeze mnie role składałyby się na całość stosunków między ojcem a synem: zmiennych, nie wolnych od różnic, ale dziwnie trwałych i zastanawiających. Stanisław Witkiewicz, będąc osobą dumną, stanowczą, pewną siebie, posiadał swoją wizję świata, opartą na obserwacji i doświadczeniu, którą pragnął przekazać synowi. Fragmenty listów skierowanych do syna pozwalają wyodrębnić główne myśli ojcowskich poglądów na edukację, sztukę, uczucia ludzkie, życie. Postaram sieje przybliżyć. Stanisław Witkiewicz, sam będąc samoukiem, pragnął uchronić jedynaka przed nauką szkolną, jego zdaniem zabijającą indywidualność ucznia. Ojcowski system kształcenia zawierał się w braku systemu. Pogląd taki wynikał z wiary w niezależność talentu i siły indywidualności prawdziwego artysty. Witkiewicz był naturalistą postulującym zasadę naśladowania natury, ale podkreślał również rolę czynników subiektywnych. Stąd waga, jaką przywiązywał do samouctwa. I tego pragnął dla Stasia Ignacego, przygotowując mu miejsce -jak wolno sądzić - w sferze kultury i sztuki nie wyłącznie doczesnej. A przecież brak gruntownej edukacji, uporządkowania wiedzy sprawił, że dorastający syn, mimo sprzeciwów ojca, wstępuje do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, do pracowni Jana Stanisławskiego, szukając tam wiedzy, ładu i przyjaźni. W listach z tego okresu czytamy słowa nagany, płynące z ust przedstawiciela pokolenia doświadczonego. Znaczące są w tej naganie retoryka, argumenty ad personam, szczególna intonacja: Co za szczególną mieszaniną sprzeczności jest życie i czy koniecznie każde nowe pokolenie musi być antytezą i reakcją poprzedniego? Więc po to my walczyliśmy przeciwko niewoli szkolnej, przeciw stadowemu duchowi w sztuce /.../, żebyście wy właśnie czuli się dobrze w szkolnym systemie4. Ml aartsara btelmgowska I jeszcze: ji';;:,: Nie mówię już o pewnym pietyzmie, który mógłbyś mieć dla mnie, nie jako • ;••'/'. Barbara Stelingowska(ur. 20 III 1977) jest studentką V roku filologii polskiej Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Wielbicielka literatury pięknej. Autorka recenzji Władzy marzeń Antoniego Czyża („Pamiętnik Literacki" 2001, z. 1). Interesuje się kulturą antyczną, muzyką, filmem. Jest tradycjonalistką lecz popiera zdrowy postęp. Komunikatywna, otwarta na drugiego człowieka. Mieszka w Siedlcach. ""'""' ""' "••'""' ''"'"" c ' '• Przypisy 1 Stefania Skwarczyńska: Teoria listu. Lwów 1937. Por. tejże uczonej: Wstęp do nauki o literaturze. Warszawa 1954-1965, tom I, s. 68-72. 2 Erazm z Rotterdamu: List do króla Zygmunta I. Tłum. Maria Cytowska. Warszawa 1976. 3 Stanisław Witkiewicz: Listy do syna. Oprać. Bożena Danek-Wojnowska, Anna Micińska. Warszawa PIW, 1969. Stanisława Witkiewicza rozumienie syna.. 89 4 Tamże, L 203 z 25 czerwca 1905 r., s. 291. 5 L 190 z 14 czerwca 1905 r, s. 276. 6 L 190 z 14 czerwca 1905 r., s. 277. 7 L 49 z 17 maja 1903 r., s. 96. 8 L 56 z 26 maja 1903 r., s. 105. 9 L 177 z 27 maja 1905 r., s. 264. 10 L 326 z 29 lipca 1909 r., s.410. 11 L 478 z 3 lutego 1913 r., s. 578. 12 L 1191 z 16 czerwca 1905 r, s. 280. Bibliografia Jan Błoński: Od Stasia do Witkacego. Kraków, Wyd. Literackie, 1997. Tomasz Burek: »Bądź zdrów, dobry, mądry i jasny«. Stanisława Witkiewicza walka o duszę syna. W: Dalej aktualne. Warszawa 1973. Janusz Degler: Kronika życia i twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza czerwiec 1918 - wrzesień 1939. „Pamiętnik Teatralny" (Warszawa) 1985, z. 1-4, numer monograficzny: Stanisław Ignacy Witkiewicz 1885-1939, s. 61-140. Daniel Gerould : Stanisław Ignacy Witkiewicz jako pisarz. Tłum. Ignacy Sieradzki. Warszawa, PIW, 1981. Literatura polska w okresie realizmu i naturalizmu. Red.: Janina Kulczycka-Saloni i in. Warszawa 1971, hasło: Stanisław Witkiewicz. Oprać. Bożena Danek-Wojnowska, s. 53-93. Anna Micińska: Życie Stanisława Ignacego Witkiewicza w latach 1885-1918. „Pamiętnik Teatralny", op. cit. (por. póz. 2), s. 15-60. Maria Olszaniecka: Dziwny człowiek. (O Stanisławie Witkiewiczu). Kraków, Wyd. 1 Literackie, 1984. Marzena Siedlanowska , (Akademia Podlaska) Duchowa biografia Jerzego Lieberta W XX wieku tradycja pisania duchowych biografii, pamiętników, listów czy dzienników nie jest bogata, ale za to odgrywa istotną rolę. Wymienię tu tylko niektóre z nich: Pamiętnik Stanisława Brzozowskiego, Dzienniki Marii Dąbrowskiej, Dzienniki Witolda Gombrowicza, listy Jerzego Lieberta, dziennik Jerzego Zawieyskiego, Zapiski więzienne kard. Stefana Wyszyńskiego. W mojej pracy chciałabym nakreślić duchową biografię Jerzego Lieberta, będąc świadoma tego, że czyjaś duchowość czy religijność, to sfera najbardziej nieuchwytna, rozgrywająca się w najtajniejszych głębiach duszy ludzkiej, stąd wymykająca się krytycznej samoanalizie człowieka, który doznaje przeżyć religijnych, a więc tym bardziej niedostępna cudzej obserwacji. Trudność w odtworzeniu duchowego wizerunku poety polega także na tym, że Jerzy Liebert nie zostawił żadnej autobiografii, jedynie zbiór 168 listów do zaprzyjaźnionej z nim Żydówki, Miriam Wajngold, którą nazywał Bronisławą, a później Agnieszką, i innych adresatów, trzy tomy poezji: Druga ojczyzna, Gusła i Kołysanka jodłowa (ostatni zbiorek poezji wydany pośmiertnie), dramaty oraz kilka utworów zaliczanych do prozy artystycznej. Do tej pory niewiele pisano o nim i jego twórczości. Chociaż w wielu syntezach wymienia się go jako wybitnego poetę tworzącego w cieniu Skamandra i wylicza się jego zasługi dla zmiany oblicza poezji religijnej, to jednak jego twórczość pomija się lub sprowadza na dalszy plan. 92 Marzena Siedlanowska Jerzy Liebert to przede wszystkim poeta doświadczenia religijnego, który w swej twórczości konsekwentnie realizował określony światopogląd chrześcijański. Takich twórców w dwudziestoleciu międzywojennym było niewielu, choć za poetów religijnych uważała się spora ich grupa. Ignacy Fik, marksistowski krytyk, mówi, że poza tematem przyrody i miłości przedmiotem największych nadużyć literackich może stać się Bóg. Dozwala bowiem na tysiące interpretacji indywidualnych, jakie można podkładać pod jego treść i zakres, interpretacje te '| trudno skontrolować, zwłaszcza jeśli nie chce się stać na stanowisku określonego wyznania - o Bogu można pisać różnie i wszystko ujdzie'. Za takiego poetę, który wzniosłym nastrojem próbował zatuszować nieporadność poetycką, u którego Bóg był tylko symbolem i konwencją literacką, uważał Wojciecha Bąka. Jego poezję przeciwstawiał poezji Lieberta, „zniewalającej autentycznym tonem prawdziwego wzruszenia religijnego"2. Jan Kott w artykule Katolicyzm liryki Lieberta stwierdza, że Wyjątkowość religijnej liryki Lieberta polega na jej katolicyzmie, w sensie teologicznej zgodności z dogmatem, a nawet i mistyką katolicką, na poetyckim przeżyciu wewnętrznej walki o królestwo z tego i nie z tego świata3. Przytoczę też słowa, które o poecie wypowiedział inny poeta Leopold Staff: Liebert jest jednym z najczystszych poetów Polski Odrodzonej. Jego religijna liryka głęboka przeżyciem, kryształowa formą, mimo meteorycznego ' przelotu pozostawia trwały ślad na niebie naszej poezji4. Aby uchwycić odrębność owego wizerunku, trzeba mieć na uwadze te cechy osobowości poety, które dochodziły do głosu i rozstrzygały zarówno w dziedzinie doznań religijnych, jak i we wszystkich innych sprawach ludzkiego życia. Do poznania bogatego wnętrza, tego przedwcześnie zmarłego poety, potrzebna jest zwięzła informacja o jego życiu. Jerzy Liebert urodził się 24 lipca 1904 roku w Częstochowie jako pierwsze spośród trojga dzieci średnio zamożnego inżyniera Stanisława Lieberta i Marii z Kubackich. Dzieciństwo spędził w Ostrowcu Świę- Duchowa biografia Jerzego Lieberta tokrzyskim i w Warszawie. W latach I wojny światowej, od 1915 do 191; roku wraz z rodziną przebywał w Moskwie, gdzie uczęszczał do polskie go gimnazjum, a potem do Szkoły Komitetu Polskiego prowadzonej prze; Władysława Giżyckiego, w której uczył się także K. I. Gałczyński. P( powrocie do Polski ukończył gimnazjum i w 1925 roku rozpoczął studic polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Niestety konieczność podjęcia pracy zarobkowej i ukryta choroba gruźlicza nie pozwoliły mu ukończyć szkoły. Resztę swojego życia spędził u boku Marii Leszczyńskiej poza Warszawą, przede wszystkim w sanatorium w Worochcie5. O początkach świadomości religijnej Lieberta wiemy bardzo mało. Kształtowała się ona w domu rodzinnym, w którym rozumienie i przeżywanie katolicyzmu było przede wszystkim zwyczajowe, co było typowe dla szlachty „wysadzonej z siodła", której daleko było do religijnych wzruszeń. Zaś niechęć do Kościoła w tym środowisku, a często nawet wrogi do niego stosunek, choć nie zawsze manifestacyjnie deklarowany, ale wyrażający się w chłodnej obojętności, był pozostałością po laickiej formacji pozytywistycznej. Natomiast zaprzeczenie istnienia Boga było jedną z najbardziej podstawowych wyjściowych tez formułowanych przez scjentyzm. Już we wczesnej młodości rozpoczął pisanie wierszy, które jednak nigdy nie zostały wydrukowane ze względu na surowy osąd poety. Były to raczej utwory wyrażające zachwyt nad światem, pisane pod silnym wpływem grupy poetyckiej Skamandra, choć pojawiały się też takie wiersze, które poruszały problematykę aksjologiczną zwłaszcza w wymiarze egzystencjalnym, nie stroniąc od pytań o Boga. Jako pracę szkolną Liebert napisał Dialog o modlitwie, który wyrażał fascynację Nietzschem i jego koncepcją „śmierci Boga" oraz ukazywał względność różnicy między dobrem a złem. Tak potem o tym napisał w liście do Marii Leszczyńskiej: Jeszcze będąc w szkole napisałem jako temat szkolny dialog. Treścią było zagadnienie religijne, gdyż muszę się przyznać, że od dziecka istotnie, prawdziwie tylko ta kwestia mnie zajmowała. Otóż dialog ten pstrzył się od nie-tzscheańskich pomysłów i wyrzuciłem wtedy z siebie wszelkie pojęcie formy z religii. Pamiętam, z jaką powagą wykazywałem względność różnicy pomiędzy dobrem a złem. Do tej pory chowam sobie ten pierwszy zanotowany niepokój religijny6. 94 MarzenaSiedlanowska Wśród takich ateistycznych koncepcji Boga i Łaski jako siły upokarzającej człowieka i odbierającej mi jego autonomię, zdeterminowanych przez dziedzictwo pozytywistyczte, wzrastał Liebert. Nic więc dziwnego, że ukazujące się później w jego poezji metafizyczne tęsknoty, poszukiwania wyrażające się w pragnieniu „Aby przyszedł Ktoś najbardziej Prosty, taki jak na maszty brane, polskie sosny..." odebrane zostały jako coś niestosownego i niezrozumiałego. Podobne poszukiwania Bogi, prawdy o człowieku i chęć poznania jego wewnętrznych praw nie jest czymś nowym w historii literatury, gdzie mamy liczne przykłady takich postaw. Wymienić tu można Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego z jego metafizycznym buntem, Stanisława Brzozowskiego, którego nawrócenie zakłócało socjologiczne prawidłowości rozwoju ideowego radykalnych środowisk inteligenckich. „Genialny konwertyta Gilbert Keith Chesterton napisał książkę dotąd nie przełożoną na język polski, o katolicyzmie i nawróceniu (The Catholic and Conversiori). Nakreślił w niej proces, przez jaki przechodzi wychowany w liberalnej rodzinie inteligent, od negacji katolicyzmu do jego przyjęcia. Wyróżnia tu trzy stadia. Pierwsze to reakcja człowieka o elementarnym poczuciu sprawiedliwości, nakazująca mu bronić Kościoła i katolicyzmu przed bezsensownymi atakami, podyktowanymi przez ignorancję i nienawiść. Ta obrona prowadzi jednak do coraz głębszego poznawania tego, czego się broni i pośrednio do odkrywania coraz większej ilości prawd, które katolicyzm w sobie zawiera. Jest to drugie stadium nawrócenia trwające aż do chwili, gdy dawny obrońca wessie w siebie tyle pierwiastków katolickich, że znajdzie się mimowolnie na progu nawrócenia. Wtedy zaczyna się stadium trzecie: ucieczka przed wzięciem na swoje barki tego ogromu zobowiązań moralnych, jakie pociąga za sobą przyjęcie katolicyzmu. Ta ucieczka trwa tak długo, aż człowiek uświadomi sobie bezsens bronienia się przed prawdą i wtedy nawrócenie staje się faktem dokonanym"7. Podobną drogę przeszedł Jerzy Liebert. Fenomen przełomu religijnego tego młodego poety polega na tym, że jego nawrócenie silnie łączyło go ze strukturą przedsoborowego skostniałego Kościoła, który niewiele miał do zaoferowania wiernym. Swojej wiary Liebert nie budował na rozległych lekturach Ojców Kościoła, głę- Duchowa biografia Jerzego Lieberta 95 bokich studiach filozoficznych, ale na doświadczeniach religijnych. Prawdy szukał u tych, którzy sami ją odkrywali w procesie prób i długich poszukiwań. Odkrywanie przez poetę nowej miłości, czystej i doskonałej, dokonywało się pod wpływem przyjaźni z Agnieszką i prowadzonych z nią poszukiwań religijnych. Wspólne przeczytanie Przeświadczeń wiary kard. Johna Henry Newmana w przekładzie Stanisława Brzozowskiego stało się dla nich wielkim odkryciem i początkiem drogi wiary, dla Agnieszki przyjęciem katolicyzmu, gdyż była Żydówką, a dla Lieberta powrotem na drogę sakramentalną. W jednym ze swoich listów tak o tym pisze: Po Nietzschem w jakimś czas wziąłem się do Brzozowskiego. I właściwie mówiąc ten człowiek mnie nawrócił. Po raz pierwszy zwróciłem uwagę dzięki niemu na istotną ważność katolicyzmu, na jego wieczyste, uniwersalne znaczenie. Czytałem książki Brzozowskiego z tej epoki, kiedy jeszcze walczył z Kościołem. Nie doprowadził mnie sam, ale zwrócił uwagę na kardynała Newmana, na jego Przeświadczenia wiary. Przeczytałem tę książkę, wielu rzeczy nie zrozumiałem, ale zrozumiałem wiele. Od Newmana nauczył się Liebert, że „wiara wymaga przeświadczenia, które musi być bezwarunkowe, bo wtedy słabnie moc dowodzenia, które jest uwarunkowane"8. Duchowy rozwój poety podsycały też inne dzieła tj. O naśladowaniu Chrystusa Tomasza z Kempis, czy Doświadczenia religijne Williama James'a. Ale również w pismach Byrona, Scotta, Conrada i wielu innych, czy u polskich pisarzy mu współczesnych, których twórczość śledził z entuzjazmem, szukał wyrazu dla swojej wewnętrznej wizji. Ciekawy był stosunek Lieberta do książek, które dla niego żyły i mówiły bezpośrednio. Kochał poezję, żywo reagował na każdy wiersz. Także w swojej twórczości szukał właściwego wyrazu artystycznego, ściśle odpowiadającego przeżyciom. Liebert żył swoimi wierszami, one się w nim rodziły i dojrzewały, aby stać się odpowiedzią na dręczące go pytania. Tak mówił w liście do Agnieszki o powstawaniu Prób: Napisałem wczoraj wiersz, czwartą próbę. Gdy go skończyłem pomyślałem z miłością i wyrzutem, że tak długo mnie wymęczył. Ileż dni, ileż walki 96 Marzena Siedlanowska kosztowała mnie każda odpowiedź, ale z tym wierszem jestem związany silniej niż z jakimkolwiek. To jest moje zwycięstwo (26 XII 1925). Agnieszka była dla Lieberta kimś bardzo ważnym, nie tylko powiernicz-ką jego wewnętrznych dylematów i adresatką intymnych „dziejów duszy", ale też wzorem i pomocą na drodze dramatycznych wyborów. Z nią łączyło Lieberta głębokie uczucie. W 168 listach, które pisał do niej prawie codziennie od 21 VIII 1923 roku, od kiedy wyj echała z rodziną do Francji, aż do chwili jej wstąpienia do zakonu, do 2 VIII 1926 roku, widać kolejne etapy dojrzewania ich miłości, miłości trudnej, bo wymagającej od nich wielu wyrzeczeń. Rozpoczynając od zmysłowych tęsknot, pragnienia bliskości i ciągłych rozmów do wysublimowania uczucia, oczyszczenia go dzięki wspólnym tęsknotom do łączności z Bogiem, do lepszego przeżywania miłości. Uderzająca jest szczerość wyznań i wrażliwość młodego poety, dzięki czemu listy stają się prawdziwą spowiedzią odtwarzającą z wielkim realizmem „dzieje duszy". Geneza nawrócenia ukazana jest w nich niekiedy bardzo prozaicznie, przyziemnie, jako chęć dorównania ukochanej kobiecie, która wyprzedzała go o krok na drodze wiary9. „/.../ jesteś silniejsza i wyższa ode mnie o całą wiarę więc podnieść się do Ciebie jest moim najgorętszym pragnieniem" - pisał do niej 25 VII 1925. Listy to zwierzenia z wewnętrznych walk, mozolnej pracy nad sobą i o wzrastaniu w łasce, to także niezwykły opis zmagań się ze sobą, ze swoimi wadami, słabościami. Liebert, będąc z natury introwertykiem, musiał często staczać walki z „lenistwem obcowania przyjaźnie z każdym człowiekiem" -jak żalił się Agnieszce, ze swoim samotnictwem, dumą i naturą „kapryśną, zmienną i niecierpliwą". Epistolografia Lieberta to w dużej mierze również kronika życia literackiego i towarzyskiego epoki i wpleciony w nią dramat egzystencjalny poety, jego warunków materialnych i przemian światopoglądowych, chwil zwątpień, trudności i obojętności oraz zwycięskiego odnajdywania Boga. Nieustanne „bojowanie", walka, która toczyła się w nim samym, jak jąnazwała Stefania Skwarczyńska, walka z Bogiem o Boga w sobie, walka o linie człowiecze w człowieku Bożym, walka z Łaską o jej funk- i^^P Duchowa biografia Jerzego Lieberta cję w twórczym życiu człowieka pozwalała mu pisać wiersze „niepodobne do poprzednich, wnoszące nowe wartości do literatury"10. Jednym z najbardziej znanych wierszy Lieberta jest Jeździec. To tekst pozanaturalistyczny, na który silnie wpłynęła tradycja barokowo-romantyczna. „Uciekałem przed Tobą w popłochu..." - pierwszy wers wiersza to jakby poetycki skrót pierwszego etapu duchowej ewolucji poety. Człowiek wędrujący, pielgrzym, homo viator, przemieszcza się i przemienia w przestrzeni metafizykalnej. Ucieka tak jak biblijni Adam, Jonasz, Szaweł przed majestatem Boga, ukazanego tu jako „niebieski" Jeździec, który powala uciekającego i unicestwia go mocą swej łaski. Liebert nie mówi o Bogu, ale do Boga, zwraca się do Niego „Ty". Taka relacja jest dowodem najgłębszej więzi doświadczenia religijnego. „Dogoniłeś mnie Jeźdźcze niebieski, stratowałeś, stanąłeś na mnie. Ległem zbity, łaską podcięty..." - to dynamiczna i zarazem dramatyczna relacja, barokowa gra słów i paradoksów, prowadząca od stratowania do łaski. „Nie mam słów, by spod Ciebie się podnieść" - wobec takich doświadczeń można już tylko zachować milczenie, bo ludzka mowa nie nazwie człowieka z pełnią łaski. Trzeba więc utracić dawne słowa, aby nabrały one nowej jakości. „Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę" - to finał sytuacji doświadczenia mistycznego. Pielgrzym na drodze duchowej pozostawiony jest z pełną świadomością ciągłego wyboru. Wiara staje się zwycięstwem i jednocześnie początkiem nowej walki (jak u Pascala), walki nieustającej -jak pisała w eseju Kościół wojujący Stefania Skwarczyńska - walki twardej i nieustępliwej, choć pełnej miłości, walki na wszystkich płaszczyznach, przeciw wszystkiemu, co jest złe; przeciw złej organizacji świata, przeciw zakorzenionej krzywdzie, przeciw tępocie i obojętności, przeciw drugim i przeciw sobie. O tym, że nawrócenie nie jest procesem jednorazowym, pisał Liebert w liście do Marii Leszczyńskiej: Nie każdemu jest dane być św. Pawłem. Nie każdego Bóg napada w drodze do Damaszku. Trzeba najczęściej odbyć długą, mozolną drogę, zanim zaczniemy spotykać nasze małe Damaszki. Ale trzeba raz wyjść, bez żadnych nadzwyczajnych oświeceń. Trzeba zrobić pierwszy mały wybór, a on rozrośnie się później, nawet bez Pani wiedzy, do wyboru ostatecznego, na wieczność...11. 98 Marzena Siedlanowska Stefan Frankiewicz we wstępie do Pism zebranych poety pisze, że „biografia Lieberta - poety od roku 1925 począwszy - to przede wszystkim dzieje utrwalania się nierozerwalnego związku pomiędzy działalnością artystyczną a rozwojem moralnym artysty /.../ niedawne doświadczenia religijne, które poważnie zmieniły osobiste życie Lieberta, zmieniły także jego twórczość artystyczną"12. Ta przemiana polegała na poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy sztuka ma sens, gdy jedynym celem człowieka na ziemi jest Bóg. W wierszach bardzo często uwidaczniają się dylematy poety, który boi się, że Stwórca może zażądać od niego ofiary z poezji, że będzie musiał wybierać. Później jednak odkrywa, że poezja bardzo ściśle łączy się z Bogiem, gdyż jest łaską. Po tym odkryciu zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności za słowo, jaka na nim spoczywa, przy jednoczesnej świadomości bezsiły i ograniczoności poetyckich słów do określenia tego, co nienazywalne, metafizyczne. W swojej twórczości Liebert starał się zachowywać dyscyplinę uczuciową i odpowiedni dystans do własnych przeżyć. Pragnął autentyzmu i maksymalnej prawdziwości wyrażanych w wierszu doznań. Poszukiwał języka oczyszczonego z doraźnych sensów i nazbyt dosłownych konotacji. Odnalazł go w prostocie poetyckiego słowa, sięgając często do paradoksów i groteski, które stały się pewnym rodzajem nabłonka poetyckiego, oddzielającego przeżycia od słowa13. Dążenie do obiektywizacji przeżyć doprowadziło go do „braterstwa ze światem i ludźmi". Jego wiersze to, używając słów Stanisława Brzozowskiego, „twórcza autodefinicja człowieka". Liebert reprezentował postawę personali-styczną, wyrażającą się w indywidualnym podchodzeniu do każdego człowieka, do omawianych utworów i ich twórców, w których odnajdywał odrębne wartości. Dzięki Agnieszce znalazł się Liebert w „Kółku" - świeckiej formacji skupiającej inteligencję katolicką, ale także ludzi dalekich od Kościoła. Od tej pory, a więc od października 1925 roku, można mówić o nowym etapie duchowej biografii poety. Po wypowiedzeniu swojego „tak", realizującego się na drodze nawrócenia, rozpoczęła się konsekwentna praca nad rozwojem wybranych wartości. Duchowa biografia Jerzego Lieberta W „Kółku" główną rolę odgrywali ludzie skupieni wokół Zakłj dla Ociemniałych w Laskach. Rdzeniem tej grupy były niezwykłe poj*u cię, które otaczała opinia świętości, jak Matka Elżbieta Róża Czacf1" ociemniała założycielka Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Shiżeh^' Krzyża, i ksiądz Władysław Korniłowicz, który był tam kapelanem. ŁjilC bert w listach niejednokrotnie podkreśla ogromny wpływ tych osób*" jego wewnętrzny rozwój. ^ W kręgu laskowskim poeta odnalazł siebie dzięki ludziom, któi, myśleli podobnie jak on, tam dojrzał duchowo stając się dojrzałym p,*" etą metafizycznym. W „Kółku" najbardziej pociągała go prostota fra,v ciszkanizmu, także pogłębiona intelektualnie formacja religijna opart na tradycji tomistycznej, zainteresowania katolicką nauką społecz( i odnową liturgiczną14. Zafascynowany tamtym środowiskiem planowi zostać w klasztorze pełniąc funkcję wychowawcy niewidomych chłoi ców, przez krótki czas należał nawet do nowicjatu w trzecim zakonij ale musiał zrezygnować ze względu na osobisty dramat rozdarcia morał nego, spowodowany miłością do Marii Leszczyńskiej, kobiety rozwie dzionej. Ostatni rozdział duchowej biografii Lieberta, jest szczególnie drą matycznym ocieraniem się o świadomość etyczną, pozostaje on zakrytj przed czytelnikiem. Trzy ostatnie lata życia poety chorującego na gruz lice to czas próby. Spędził je w większości poza Warszawą, w sanato. rium w Worochcie, i nie zostały one udokumentowane (poza małymi wyjątkami) w formie listów. Z wierszy z tamtego okresu i ze świadec-twa jego przyjaciół, Rafała Bliitha, Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, z którymi łączyły go więzi szczerej przyjaźni, wiadomo, że chociaż znalazł się poza sakramentalną wspólnotą Kościoła, do końca był wierny raz dokonanemu wyborowi. Poezja z tamtego czasu nie jest usprawiedliwianiem swoich słabości, nawiązująca do Czarodziejskiej góry Thomasa Manna, jak u Klemensa Janickiego przeraża nutą przewidywania wczesnej śmierci, jest kliniczną analizą uczuć. Zygmunt Lichniak pisze, że w tym okresie w twórczości Lieberta coraz wyraziściej, w formie coraz bardziej zobiektywizowanej relacji poetyckiej, krystalizuje się idea centralna, idea świadomego przeżywania 100 Marzena Siedlanowska wszystkich zjawisk, nawet procesów biologicznych, idea łączenia ich wspólną koncepcją losu ludzkiego, podporządkowanego jednej sile stwórczej, jednemu pojęciu Boga15. Kołysanka jodłowa, ostatni tom poezji, wydany już po śmierci poety, jest więc konsekwentną kontynuacją ewolucji duchowej Lieberta. Oprócz tematyki podyktowanej nieuleczalną chorobą, np. dramatyczne „gruźlicze" modlitwy (Kantyczka moribundów), w których splatają się gwałtowność i pokusa, są tam także wiersze podsumowujące życie, „Nie daj, bym precz szedł darmo stąd" pisze w Veni Sancte Spiritus. W tych wierszach Liebert chciał odpowiedzieć za całość postawy moralnej i artystycznej. Wynik jest drogą, syntezą tego, co zostało zniesione i zaprzeczone, jest odpowiedzią na miłość. Zmarł 19 VI1931 roku. I mając zaledwie 27 lat odszedł jako poeta spełniony. Duchowa biografia Jerzego Lieberta 1 Konrad Górski: Religijność Kasprowicza. W zbiorze: Polska liryka religijna Red.: Stefan Sawicki, Piotr Nowaczyński. Lublin, Towarzystwo Naukowe KUL 1983 s. 352. 8 Kazimierz Kosiński: Jerzy Liebert. Odbitka z „Jednoty", Warszawa 1935 9 Zbigniew Sudolski: Aspekty religijne epistolografii polskiej XIX i XX wieku W zbiorze: Proza polska w kręgu religijnych inspiracji.. Red.: Maria Jasińska-Wojt-kowska, Krzysztof Dybciak. Lublin, Towarzystwo Naukowe KUL, 1993, s. 143. 10 Stefania Skwarczyńska:, Kościól wojujący. „Tygodnik Powszechny" 1947, nr 8, s. 1. '' Liebert: List do M. Leszczyńskiej z 2511927 r. Pisma zebrane, op. cit, tom II, s. 422. 12 Tenże: Pisma zebrane, op. cit.., tom I, s. 42. 13 Irena Sławińska: Groza słowa. „Znak" 1949, nr 2, s. 125. 14 O formacji intelektualnej „Kółka" zob. m.in.: Ludzie Lasek. Oprać. Tadeusz Mazowiecki. Warszawa, „Znak", 1987. 15 Zygmunt Lichniak: Poeta konsekwencji. Warszawa, PAX, 1952, s. 111. Marzena Siedlanowska (ur. 1411977) jest studentką V roku filologii polskiej w Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Przygotowuje pracę magisterską na temat Droga do pełnej miłości w wierszach i listach Jerzego Lieberta pod kierunkiem prof. Antoniego Czyża. Mieszka w Międzyrzecu Podlaskim. ,v ,-,-- ': 'L$'• Przypisy 1 Ignacy Fik: Dwadzieścia lat literatury polskiej (1918-1938). Kraków 1939, s. 137. 2 Tamże, s. 139. 3 Jan Kott: Katolicyzm liryki Lieberta. „Przegląd Współczesny" 1935, s. 435. 4 Leopold Staff: Wstęp. W: Jerzy Liebert: Pisma. Warszawa 1934, s. 6. 5 Jerzy Liebert: Pisma zebrane. Oprać. Stefan Frankiewicz. Warszawa, Społeczny Instytut Wydawniczy „Znak", 1976, tom I, s. 9. 6 Tenże: List do Marii Leszczyńskiej z 4 IX1927 r. W: Pisma zebrane, op. cit. tom II, s. 424. O Marii Leszczyńskiej (potem Stefanowej Flukowskiej) zob. komentarz Hanny Kirchner w: Zofia Nałkowska: Dzienniki. Tom VI: 1945-1954, część 2: 1949--1952. Warszawa 2000, s. 390-392. Marcin Pawlik (Akademia Podlaska) Andrzeja Bobkowskiego studium kultury Zachodu - Szkice piórkiem Andrzej Bobkowski prowadził dziennik w latach 1940-1944 we Francji, gdzie spędził lata okupacji. Dziennik ten, po zredagowaniu przez autora (opuszczeniu pewnych fragmentów, korekcie), ukazał się drukiem, wydany przez Instytut Literacki w Paryżu w 1957 roku pod tytułem Szkice piórkiem. Ze względu na czas i miejsce zapisu dziennik podzielić można na cztery zasadnicze części, mianowicie: • panika w Paryżu poprzedzająca ewakuację (20 V - 12 VI 1940); • ewakuacja i pobyt na południu Francji w Carcassonne i Gruisan (12 VI --5 IX 1940); • podróż rowerem w towarzystwie warszawsko-paryskiego robotnika, Tadeusza, z Carcassonne do Paryża (6 IX - 29 IX 1940); • pobyt w Paryżu przerywany dwoma dłuższymi i dwoma krótszymi wypadami na prowincje, (3 X 1940 - 25 VIII 1944)1. Dzieło Bobkowskiego „stanowi - jak to ujmuje Krzysztof Dybciak - wszechstronną, głęboką i w wielu miejscach odkrywczą analizę Europy początku lat czterdziestych oraz procesów kulturowych, które doprowadziły do niezwykłej sytuacji historycznej - najgłębszego kryzysu w dziejach kontynentu"2. W pracy tej zastanowię się nad obszarem owej wszechstronnej analizy, nad tym, jak Bobkowski rozumie terminy „cywilizacja", „kultura", „Zachód", „kultura Zachodu" oraz jaką postawę reprezentuje. 104 Marcin Pawlik Szkice piórkiem nie są monografią kultury Zachodu, są dziennikiem. Chronologicznym zapisem związanym integralnie z życiem autora. Z tym, co robi, co mu się przydarza, co dostrzega, co przeżywa. „Zawartość" dziennika jest więc związana z „tu i teraz" diarysty - z miejscem i czasem zapisu, z postawą piszącego wobec siebie i świata oraz, co wiąże się z poprzednim, z wyczuleniem na bliski mu zespół zagadnień, tematów (można by rzec, że na materię dziennika składa się to, co „boli" autora). Szkice piórkiem nie są monografią kultury Zachodu, ale próbą namysłu. Czas zapisu to czas wojny, a jak pisze sam Bobkowski: Wojna jest dla narodu jak rzucenie monety na marmurową płytkę, i choć nienawidzę wojny, to wydaje mi się, że trudno o lepszy probierz3. Miejsce to okupowana Francja, która była „absolutnym dogmatem", stanowiła awangardę europejskiej kultury (cywilizacji?), jej centrum, a zarazem dogodny punkt obserwacyjny. „Paryż był w tym czasie doskonałym miejscem. Fotelowym w dużym stopniu wiadomości były zewsząd /.../ przyszłość rysowała się jak na dłoni"4.1 jeszcze znamienne słowa: /.../ siedząc w Paryżu jak u Pana Boga za piecem i przeżywając każdy dzień jako „Wojnę i Spokój" - taki tytuł chciałem dać, ale byłby za efektowny -od 42 r. można było przewidzieć, ku czemu ta wojna szła5. Jaką postawę zajmuje autor wobec siebie i świata? Bobkowski postrzega widowisko teraźniejszości w wymiarze Historii. Docieka przyczyn i zastanawia się nad skutkami zdarzeń, których jest świadkiem („...wojna jest zawsze tylko skutkiem, jest tylko objawem długo tajonej choroby. Skutkiem czego? Kapitalizmu, kryzysów, przesunięć w układzie społecznym?" [s. 363 {l III 43}]). Zwraca uwagę na ich aspekt materialny, ekonomiczny, militarny, geopolityczny, polityczny, społeczny, a przede wszystkim moralny. Program, jaki sobie ustala, wobec ciekawych czasów, w których dane mu jest żyć, to „patrzeć, patrzeć, wchłaniać, zapamiętać"(s. 19) i starać się zrozumieć to zapamiętane. Bobkowski wyczulony jest na wszystko, co wiąże się z wolnością, z godnością osoby ludzkiej. Andrzeja Bobkowskiego studium kultury Zachodu.. 105 Krzysztof Dybciak odczytuje twórczość Bobkowskiego nie jako osobną (oryginalną, lecz marginalną), ale jako osadzoną w pewnym nurcie, pokrewną myślowo, ideowo z personalizmem, nie osamotnioną., opartą na szacunku dla osoby i wartościach gwarantujących j ej niezbywalne prawa. Trafność tej klasyfikacji związana jest między innymi z tym, że personalizm w polskim wydaniu był nurtem różnorodnym, autorzy na ogół zgodni w kwestiach zasadniczych stronili od schematyza-cji, nie wytworzyli jednolitego systemu ograniczającego adeptów. Dybciak „wpisuje" Bobkowskiego w ów nurt, podkreśla jednak swoiste cechy jego światopoglądu i dzieła. To, co zbliża Bobkowskiego do personali-stów, to: • rezerwa wobec nauki i niechęć do prób jej autonomizacji, występowanie przeciw wszelkim formom abstrakcjonizmu; • odrzucenie ahistorycznego racjonalizmu, a także historyzmu (to wartości wyznaczają wagę i oceny zdarzeń historycznych); • potępienie totalizmu, niechęć wobec kolektywizmu6; Sam Bobkowski jest indywidualistą, a może raczej indywidualnością7. Według Romana Zimanda autor Szkiców piórkiem to: indywidualista, nie-nihilista piszący o kulturze, która jest sprawą zbiorowości i poza zbiorowością nie istnieje. To rodzi, według Zimanda, „konflikt metodologiczny"8. Nie jestem pewien, czy metodologiczny - raczej konflikt, napięcie między zbiorowością, która zapiera się swej kultury, rezygnuje z walki o nią w obliczu zagrożenia, a wiernym synem tejże, człowiekiem świadomym kryzysu. Dlatego w tekście Bobkowskiego mamy do czynienia nie tyle z „konfliktem metodologicznym", ile ze wzmagającym się poczuciem osamotnienia. Wydaje mi się, że można odczytywać Szkice piórkiem jako swoiste studium kultury Zachodu. Sam autor miał chyba tego świadomość, kiedy dokonując redakcji tekstu pisał do Jerzego Giedroycia: proszę to dać do druku pod tytułem Szkice piórkiem. I...I ten tytułjest najbardziej zbliżony do tego rodzaju pisania. Dziennik to bezpłciowe, tym bardziej że tak całkiem to nie jest to dziennik9. Jak trafnie zauważa Krzysztof Dybciak, dziennik Bobkowskiego Marcin Pawlik • '• 'l... jest /.../ wielką rozprawą z wszelkimi odmianami totalizmu, /.../ krytyką ide-, v ologii oraz anatomią i psychoanalizą poszczególnych kultur narodowych i całej kultury kontynentu, dokonywaną w momencie szczególnie dogodnym, kiedy ulega ona dekompozycji /.../. Najwdzięczniejszym - ale tylko w porządku epistemologii - terenem badawczym, i to z wielu powodów, '•".' była Francja. Sytuacja hermeneutyczna, sprzyjająca zrozumieniu i utożsa-; mieniu się z poznawanym przedmiotem, ufundowana na przeżyciu fascyna-,., cji kulturą francuską i niemal idealnej kongruencji osobowości autora i francuskich wzorów kulturowych -jest tylko pierwszą, wstępną fazą procesu ' ! poznawczego. Sprzeniewierzenie się współczesnej Francji jej ideałom, tradycji, wartościom - powszechna kolaboracja, głupota i komedianctwo in-:"}•''''• dywidualne oraz zbiorowe - pozwala Bobkowskiemu ostudzić zapał, zdobyć dystans i dokonać obiektywnej, chłodnej, chwilami bezlitosnej analizy , ,t, społeczeństwa francuskiego. Najciekawszy - także dla badaczy kultury i krytyki - wątek Szkiców piórkiem stanowi nasycony ambiwalentnymi uczuciami proces obnażania ukrytych energii oraz dążeń starej i bogatej kultury, owej sfery cywilizacyjnej nieświadomości. Jest to proces dynamiczny, wi-; •* brujący emocjonalnie, ewoluujący w ciągu pięciolecia od kart zachwytem pisanych po strony gorzkie, tworzące „książkę z gwałtownymi, może naj-gwałtowniejszymi w naszej mowie akcentami antyfrancuskimi", jak słusznie zauważa Sakowski /.../10. Tu należałoby się wreszcie zastanowić nad tym, jak Bobkowski pojmuje, definiuje „cywilizację", „kulturę", „kulturę Zachodu". W rozmowie z Tadeuszem z 29 VIII 1940 Bobkowski porównuje kulturę Europy do gry w karty. Grecja, Rzym i chrześcijaństwo - oto pierwsi jej uczestnicy, którzy, nim gra się zacznie, kolejno uzupełniają pulę o swoje wpłaty11. Grecja wpłaca do banku rozum, poszukiwanie prawdy, walkę z ciemnotą, przesądami, fanatyzmem. Pozwala ona ludziom porozumieć się, stwarza dyskusję. Rzym dorzuca prawo, naukę o prawach i obowiązkach, chrystianizm - odróżnienie życia doczesnego od życia wiecznego, pojęcie godności osoby ludzkiej, jej wartość nie tylko użytkową. Wytycza on wreszcie granice władzy państwa nad człowiekiem. Oto początki kultury europejskiej, jej tradycje, jej fundamentalne wartości. Ale gra -jak to ujmuje Bobkowski - nie ustaje: Te trzy wpłaty zostają na stole historii tego naszego świata. Pierwsi gracze umierają - przychodzą następni. /.../ każdy coś wpłaca albo przegrywa z kapitału, wpłaconego przez poprzedników. Andrzeja Bobkowskiego studium kultury Zachodu... 107 Ta wizja kultury zbieżna jest z jej rozumieniem przez Stefana Czarnow-skiego, według którego „kultura jest dobrem zbiorowym i zbiorowym dorobkiem, owocem twórczego i przetwórczego wysiłku niezliczonych pokoleń."12. Wpłaty, o których pisze Bobkowski są zobowiązaniem. Tyle są warte, ile jesteśmy w stanie dla nich poświęcić. Nie wystarczy mówić o nich, powoływać się na nie przy byle okazji. To nie depozyt - to kapitał. „Kto nie ma siły, by jej [kultury - M.R] bronić, ten nie potrafi natchnąć nikogo poszanowaniem jej" (s. 93; 13 IX 40). Dopóki „świat nie pęknie" i dopóki nie trzeba będzie tworzyć nowego porządku, należy pamiętać, „że się zostało wychowanym dla podtrzymywania starego" (s. 61; 30 VIII 40; podkr. - M.P.). Człowiek kulturalny, człowiek kultury, to - odwołując się do etymologii słowa - taki, który kultywuje, nie jest kustoszem muzeum, ale ogrodnikiem. Nie tylko pilnuje i konserwuje, obiekt jego aktywności jest żywy, owocuje. Nie chodzi więc o to, by uchronić przed erozją skamielinę w muzealnej gablocie (- formę kultury, jakby to ujął Bobkowski), lecz o to, by zazielenił się młody szczep pijący soki z odwiecznego pnia. Zapytany o różnicę między kulturą a cywilizacją Bobkowski tak, obrazowo, odpowiada Tadeuszowi: /.../ to światło elektryczne, włączone do namiotu, ten cały ogród ze śmietnikiem, z umywalniami /.../, to jest cywilizacja. Natomiast, gdy my potrafimy się tym wszystkim posłużyć, jak należy, gdy nie ukradniemy żarówki i drutu nie użyjemy do przywiązania naszych bagaży /.../i gdy jutro wyjedziemy stąd nie pokłóciwszy się z dozorcą i nie obiwszy go po mordzie na pożegna- , nie, to będzie KULTURA. Cywilizacja i kultura, to tak jak hasło i odzew na ,. ćwiczeniach wojskowych. /.../ Jedno bez drugiego nie jest kompletne. /.../ Kultura, ta wyższa, /.../ to byłoby także, gdybym teraz, przy świetle tej żarówki, zaczął ci opowiadać o historii oświetlenia w ogóle, o roli oświetlenia w kulturze narodów" (s. 132; 24 IX 40). Stefan Czarnowski wskazuje na popularne wśród autorów niemieckich rozróżnienie „kultury" rozumianej jako rozwój duchowy jednostki i „cywilizacji", obejmującej materialny i organizacyjny dorobek zbiorowości, „kulturze" przeciwstawionej. I tak komentuje ów podział: „Fakt, że 108 Marcin Pawlik coś przeżywamy jako nasze własne, jedyne, nie znaczy bynajmniej, by to, co się w nas zespoliło z nami w jedno, nie istniało poza nami"13. Według doraźnie zbudowanej przez Bobkowskiego definicji, cywilizacja to hasło, kultura jest odzewem; cywilizacja to „kultura materialna", infrastruktura, kultura zaś to przestrzeganie pewnych norm społecznych, to świadomość tradycji, historii cywilizacji, to kultura osobista. „Kultura materialna" wynika z kultury duchowej i stymuluje ją do rozwoju. Można je od siebie oddzielić - teoretycznie, ale chyba po to, by dostrzec sieć ich wzajemnych powiązań. Zakłócenie w tej zwrotnej relacji jest przyczyną kryzysu14. Jaki zakres terytorialny wytycza Bobkowski „kulturze Zachodu"? Mieści się ona w kręgu oddziaływania chrześcijaństwa rzymskiego, francuskiego racjonalizmu -jej granice (oczywiście nieostre) nie pokrywają się z granicami kontynentu europejskiego. Kultura Zachodu to Europa, ale w takim sensie, jaki temu słowu nadaje Bobkowski mówiąc, że Niemcy zdradziły Europę15. Europa to kultura Zachodu. Autor Szkiców piórkiem może nie zgodziłby się ze zdaniem Micheleta, dla którego świat prawa sięgał Wisły i Dunaju, a już w Warszawie zaczynała się Azja16, ale jednego był pewien: Rosja nie jest Europą, /.../ dzieli nas przepaść kulturalno-duchowa nie dająca się w żaden sposób wyrównać, /.../ Rosja, to barbarzyństwo, chamstwo 1 wschód, pomimo całego postępu materialnego, i to bardzo jednostronnego (s. 391; 20 III 43). Tu do repertuaru znaczeń „kultury", „cywilizacji" należałoby dodać tych kilka ocen „gorących", rysujących się w opozycjach: kultura -chamstwo, kultura - barbarzyństwo, cywilizacja - barbaria, cywilizacja - zacofanie (to rozumienie cywilizacji, jako pewnego stadium rozwoju kultury, jest dosyć bliskie założeniom Czarnowskiego17)... Interesujący jest zarzut, który Bobkowski stawia językowi niemieckiemu: •'••:••, nigdy nie wiem, co naprawdę oznacza słowo „Kultur". Czy chodzi o miesz-, kanie z łazienką, o Goethego, czy może w końcu o „Marsch, marsch" (s. 89; 2 IX 40). Andrzeja Bobkowskiego studium kultury Zachodu... 109 „Kultur" może oznaczać pewne udogodnienia cywilizacyjne albo tzw. kulturę wysoką (sztukę, filozofię, literaturę...), ale - o czym nie wolno zapominać - nie przestaje być słowem, słowem-sztandarem, uaktualnianym w zależności od doraźnych potrzeb, narzędziem propagandy... Jak widać, pojęcie „kultury" jest w Szkicach piórkiem wypełniane różnie, ta niejednorodność świadczy między innymi o rozległości, „wieloaspekto-wości" obserwacji Bobkowskiego... Według Romana Zimanda, dziennik Bobkowskiego tematycznie rozbić można na następujące warstwy, oczywiście przemieszane, nie rozgraniczone, wzajem się przenikające: • diariusz, czyli życie codzienne Paryża i prowincji francuskiej w okresie klęski 1940 r. i w latach okupacji; • dziennik lektur, a także spektakli, filmów, wystaw; • prognozy i notatki polityczne oraz militarne; • refleksje na temat kultury europejskiej z wydzielonymi wyraźnie partiami francuską, niemiecką, polską i rosyjską18. Istotnie, warstwy te w tekście nie są rozgraniczone, przenikaj ą się wzajem: • życie codzienne Paryża i prowincji francuskiej staje się pretekstem do snucia refleksji na temat kondycji współczesnego człowieka, na temat kultury europejskiej; • prognozy i notatki polityczne oraz militarne stanowią integralną część namysłu nad stanem, przyszłością i przeszłością Europy. Literatura natomiast, na co zwraca uwagę Krzysztof Dybciak, jest dla Bobkowskiego metajęzykiem, który wyjaśnia zagadki historii i kultury francuskiej, polskiej i szerzej - europejskiej. Rozważania krytycznoliterackie stanowią więc część tekstu o wyjątkowej doniosłości, część interpretującą przytaczane wydarzenia19. Ale, jak zauważa Roman Zimand, zapisy Bobkowskiego mieszczą się w „katastroficznym" nurcie refleksji kulturowej i politycznej. Wyróżnia go nie przeświadczenie o „chorobie" Europy i sile totalitaryzmu lecz własny, diarystyczny sposób zapisu tej refleksji. A więc uwikłanie jej w kronikę okupacyjnej codzienności, w zapis smaku wina, w opis pejzażu. 110 Marcin Pawlik Andrzeja Bobkowskiego studium kultury Zachodu... 111 Wyróżnia też Bobkowskiego to, że był katastrofistą antymetafizycznym, ceniącym piękno chwili, smak drobiazgu, radość wysiłku fizycznego20. Słusznie, bo Szkice piórkiem są dziennikiem i to świetnym literacko, co nieustannie podkreśla cytowany badacz, lecz okoliczności zapisu, postać autora - „indywidualności", jego „idiosynkrazja związana z idealną kongruencją", sprawiają, że „tak całkiem to nie jest dziennik". Szkice piórkiem dają się odczytać jako tekst o kondycji człowieka Zachodu i jego kultury - w czasach próby. Marcin Pawlik (ur. 15 VI 1976) jest studentem filologii polskiej w Akademii Podlaskiej. Mieszka w Siedlcach. Przypisy 1 Roman Zimand: Wojna i spokój. W: Wojna i spokój. Szkice trzecie. Londyn 1984, s. 8. 2 Krzysztof Dybciak: Personalistyczna krytyka literacka. Teoria i opis nurtu z lat trzydziestych. Wrocław 1981, s. 134. 3 Andrzej Bobkowski: Szkice piórkiem. Warszawa 1995, s. 29 (zapis z 24 VI 1940). Z tego wydania pochodzą dalsze cytaty. Strony i daty będę umieszczał bezpośrednio pod cytowanym tekstem. 4 Z listu do Tymona Terleckiego. Cytuję za: Krzysztof Ćwikliński: Nieznany fragment »Szkiców piórkiem«. „Przegląd Artystyczno-Literacki" 1999, nr 6 (88), s. 52. 5 Z listu do Mieczysława Grydzewskiego, tamże. 1 6 Por.: Dybciak: op. cit. s. 215-216. • 7 Wedle Stefana Czarnowskiego: „Człowiekiem wielkiej kultury nie jest, mimo pozorów, ten, który się przeciwstawia kulturze zbiorowej, ale ten, który ją wchłonął w najwyższych, najbardziej zróżnicowanych jej formach. Tym samym jest taki człowiek indywidualnością, wyróżniającą się od indywidualności innych. Niemniej im bardziej jest zindywidualizowany, tym bardziej jest związany ze zbiorowością i kulturą. Indywidualizacja nie jest tym samym, co „indywidualizm" w rozumieniu potocznym anar-chizmu duchowego". Stefan Czarnowski: Kultura. Spółdzielnia Wydawnicza „Książka", Bydgoszcz 1946, s. 12. 8 Zimand: op. cit. s. 20. 9 Jerzy Giedroyc, Andrzej Bobkowski: Listy 1946-1961. Warszawa 1997, s. 401. 10 Dybciak: op. cit. s. 136. Przywołany tam tekst to: Juliusz Sakowski: Na linii życia. „Wiadomości" (Londyn) 1958, nr 16. " Szkice piórkiem, s. 58-59. Interesujące jest, w tym kontekście, spostrzeżenie Fernanda Braudela: „Czy nie tłumaczył on [Claude Levi-Strauss] przy okazji jakiejś polemiki, że cywilizacje są dla niego jakby graczami przy ogromnym stole, że one także w szczególny sposób podlegają teorii gier? Przypuśćmy, że gracze wspomagają się wzajemnie, informują się nawzajem o swoich kartach lub intencjach: im bardziej będą się ze sobą zmawiać, tym więcej szans ma jeden z nich na wygranie. Zachód skorzystał między innymi ze swojej pozycji na skrzyżowaniu niezliczonych prądów kulturowych. Otrzymywał przez długie wieki i ze wszystkich stron, nawet od zmarłych cywilizacji, zanim był zdolny sam z kolei dawać, promieniować..." (Fernand Braudel: Problemy historii cywilizacji. W: Historia i trwanie. Tłum. Bronisław Geremek. Warszawa 1999, s. 295). 12 Czarnowski: Kultura, s. 4. :,....... , ..•:.• 13 Czarnowski, op. cit. s. 8. 14 „/.../ ten świat rzucił hasło, ale coraz mniej ludzi zna odzew. /.../ rzucił hasło cywilizacji, ale nie uczy ludzi odzewu kultury.", „Czym stał się świat? Zbiorowiskiem istot, które coraz to bardziej zatracają to, co można by nazwać życiem wewnętrznym i kulturą ducha.", Szkice piórkiem, s. 133 (24 IX 40]) i 297 (11 VI42). 15 Szkice piórkiem, s. 357 (l II43). 16 Tamże., s. 351 (21 43), por.: „Keyserling /.../ ma nieraz świetne wyczucie rzeczy. W /.../Analizie spektralnej Europy nie napisał o nas więcej niż jedno słowo, ale to zupełnie wystarczy: »Polska jest w stopniu o wiele gwałtowniejszym katolicka i zachodnia aniżeli jakikolwiek inny kraj, właśnie dlatego, iż dzięki swojemu słowiani-zmowi czuje ona specjalną różnicę, jaka istnieje między nią a duchem rosyjskim«. Wystarczy.", tamże s. 392 (20 III 43). 17 Tamże, s. 12. ...... 18 Zimand: op. cit. s. 18. ' 19 Dybciak: op. cit. s. 136. Podkreślenia badacza. 20 Zimand: op. cit., s. 10. ;'• ; -, ••- ' Joanna Prądzyńska (Akademia Podlaska, Papieska Akademia Teologiczna) Tożsamość Ojca w dramatach Karola Wojtyły O dramatach Karola Wojtyły mówi się powszechnie, że jest to twórczość trudna, niekonwencjonalna, wręcz eksperymentalna. Ich odbiór i rozpowszechnienie zawdzięczamy w pewnej części wyborowi ich autora na Stolicę Piotrową, choćby z tego powodu, że większość tekstów dopiero wtedy została opublikowana. Mimo wszystko o Wojtyle jako poecie i dramaturgu wiemy mało, a przecież to właśnie poeta urodził się w nim pierwszy. Pisał wiersze od wczesnej młodości, gdy jeszcze nie myślał o wstąpieniu do seminarium duchownego. Jednak dziś mimo wznowionej przez wydawnictwo „Znak" trzeciej już edycji Poezji i dramatów, kilku inscenizacji teatralnych oraz filmów Przed sklepem jubilera w reżyserii Michaela Andersena i Brat naszego Boga w reżyserii Krzysztofa Zanussiego - Wojtyła-poeta, Wojtyła-dramaturg bywa pomijany w badaniach literackich. Może to wynikać ze specyfiki jego utworów, które wypełnione są od początku do końca treściami filozoficzno-teologicznymi, rzeczywistością Boga i człowieka, przedziwną tajemnicą i mistycyzmem. Najego twórczość literacką składają się nie tylko wiersze i dramaty, bo również artykuły o tematyce teatralnej, w tym O teatrze słowa, Dramat słowa i gestu, Rapsody Tysiąclecia, »Dziady« i dwudziestolecie. Zawsze pisał o człowieku. Na szczególną uwagę zasługuj ą utwory poświęcone tematyce rodzinnej. Wiedzę na ten temat czerpał z osobistego doświadczenia. Najpierw jako małemu chłopcu, a potem już dojrzałemu młodzieńcowi dane było obcować z niezwykłym człowiekiem. Swoim ojcem. Sam tak to wspomina: 114 Joanna Prądzyńska Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać, widziałem, jak klękał do modlitwy. To było najważniejsze w tych latach, które tak wiele znaczą w okresie dojrzewania młodego człowieka. Ojciec, który umiał sam od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna. Patrząc na niego na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków1. Stracił go, jak wiemy, w wieku 21 lat. Nie był to pierwszy dramat młodego Karola, który napisało mu życie. Wcześniej bowiem zmarła mu matka i brat Edmund. Został sam. Zawsze jednak potrafił otoczyć się grupą bliskich sobie ludzi. Łatwo zjednywał sobie przyjaciół. Od początku swej posługi pasterskiej był blisko młodych. Razem z nimi przeżywał ich życie. Miłość ludzka: narzeczeńska, małżeńska, rodzicielska stała się w związku z całym doświadczeniem mojego życia - naprzód wyboru własnej drogi, a potem towarzyszenia ludziom, którzy wybierali drogę inną- szczególnym przedmiotem mojej refleksji, tematem wielu wypowiedzi. /.../ Byłem zawsze szczególnie blisko związany z ludźmi młodymi, chłopcami i dziewczętami, którzy wzajemnie znajdowali siebie, dokonywali wyboru, zakładali rodziny. Błogosławiłem ich małżeństwa, ale przedtem starałem się ich do tego wielkiego sakramentu przygotować. Mieli do mnie zaufanie. Rozmawialiśmy wiele i o wszystkim. W tym samym duchu przeżywałem z nimi ich młode ojcostwo i macierzyństwo2. To wyznanie daje nam gwarancję i pewność, że jego teksty to nie fikcja, ale ludzka rzeczywistość, której dotykał i doświadczał. Dzięki tym spotkaniom i obserwacjom powstały dramaty, o których chcę pisać, a mianowicie Przed sklepem jubilera i Promieniowanie ojcostwa. Pierwszy z nich to „medytacja o sakramencie małżeństwa przechodząca chwilami w dramat" - tak brzmi podtytuł utworu. I nie o przeobrażenia gatunkowe tu chodzi, ale o dynamikę przedstawianych treści. Medytacja to przecież pewna refleksja, wyciszenie, rozpamiętywanie. Taki nastrój panuje tez we wspomnianym dramacie. Obserwujemy w nim losy trzech par małżeńskich: Teresy i Andrzeja, Anny i Stefana oraz ich dzieci, Moniki i Krzysztofa. Dziedziczą oni legendę swoich rodziców. Krzysztof, osierocony przez ojca, nie wie, kim winien być mężczyzna. Wyznaje, że brakuje mu gotowych modeli. Ideę ojca przekazywała mu matka. Kobieta samotna. Krzysztof nie chce takiego losu dla swej żony. Monika zaś wychowała się w rodzinie pełnej, ale pozbawionej miłości. „U mnie rodzice żyją jak dwoje obcych ludzi, nie ma jedności takiej, o jakiej musi się marzyć"3 . Pęknięcie miłości rodziców zatrzymało się w niej tak głęboko, że własna miłość zaczyna się też od pęknięcia. Monika boi się słowa ojciec. Boi się treści, jaką ono niesie ze sobą. Mężczyzna pełniący te rolę jest dla niej niczym cień. Dziewczyna nie potrafi rozpocząć swojego nowego życia bez tych męczących wspomnień. Z jej historią spotkamy się jeszcze w Promieniowaniu ojcostwa, o ile przychylimy się do powszechnie uznanej opinii, iż jest to kontynuacja. Przed sklepem jubilera. W tym szkicu chciałabym moje rozważania na temat tożsamości ojca skupić wyłącznie na Promieniowaniu ojcostwa. Dramat został napisany w roku 1964, wydany czternaście lat później, w podtytule określony jako misterium. I stanowi to swoisty klucz do odczytania i zrozumienia utworu. Bolesław Taborski powiedział, że „misteria, wykraczają poza realizm. Ich akcja obejmuje cały chrześcijański kosmos, a zarazem wnętrze ludzkiej duszy, zaś życie ludzkie z perspektywy Opatrzności ukazuje się wszechstronnie i całościowo, nie jako oderwany moment w czasie"4. Ksiądz Józef Tischner nazwał ten tekst z kolei archedramą, ponieważ „stara się doprowadzić nas raczej do źródeł wszelkiego ludzkiego dramatu, niż do jakiegoś dramatu szczegółowego"5. Już motto utworu zaczerpnięte z Ewangelii św. Jana wprowadza nas w specyficzną przestrzeń tego tekstu. Trzej są, którzy świadectwo dają na niebie: Ojciec, Słowo i Duch Święty, a ci trzej jedno są. I trzej są, którzy świadectwo dają na ziemi: duch i woda, i krew, a ci trzej jedno są.6 Promieniowanie... zbudowane jest z trzech części, które kolejno są zatytułowane: Adam, Doświadczenie dziecka, Matka. Głównym bohaterem, który łączy nie tylko wymienione części, ale również wszystkie epizody występujące w utworze, jest Adam. Analizując poszczególne fragmenty dramatu będziemy kolejno poznawali różne jego twarze, zachowania 1 myśli. Bowiem trudno jednoznacznie scharakteryzować i opisać oso- 116 Joanna Prądzyńska bowość i tożsamość Adama. Raz występuje jako protoplasta wszystkich ludzi i zastanawia się nad własną istotą, własnym człowieczeństwem. Innym razem będziemy świadkami niezwykle intymnej rozmowy Ada-ma-ojca z jego córką. Alegoryczna zaś wymowa owego dialogu może być potraktowana jako obraz relacji Boga i człowieka. Te różne wcielenia mają swoje uzasadnienie w koncepcji teatru rapsodycznego. Tam najważniejszy jest problem, to on ma być grany. Dlatego też czasami jest tak, że aktora trudno utożsamiać z postacią, bowiem „niejednokrotnie w spełnianiu swej roli przechodzić mu wypada od pierwszej osoby do trzeciej: przestaje mówić jako dana postać, zaczyna mówić do niej"7. Owe metamorfozy głównego bohatera posłużyły mi do podziału mojego referatu na trzy części traktujące kolejno o człowieczeństwie, ojcostwie i związku Adama z Bogiem. A zatem pierwszy fragment zatytułowałam: ••'•'•'"••' : " • ' Wygnanie, które jest zmaganiem "•*•' Adam. Praczłowiek. Prototyp człowieczeństwa. „Wspólny mianownik" wszystkich ludzi. Swój monolog rozpocznie od słów: „Od tylu już lat żyję jak człowiek wygnany z głębszej mojej osobowości, a równocześnie skazany na to, by ją zgłębiać"8. Stworzony, bowiem w akcie wielkiej miłości i przez Miłość w sytuacji próby wybiera rzeczywistość grzechu. Świadomość swego wielkiego początku budzi tęsknotę i pragnienie owej wielkości, co powoduje nieustanne zgłębianie „docieranie do niej w ogromnym trudzie". Staje przed nami, wyciągnięty poza nawias wszystkich pokoleń; ludzi, którzy noszą w sobie „nie uświadomioną treść nazwaną człowieczeństwem". Każda z ludzkich istot zatem jest metamorfozą Adama. Traktuje on siebie jako esencję samotności, niezrealizowanego ojcostwa. Lecz gdyby samotność była jego naturą, nie byłoby w nim tyle bólu i cierpienia. Adresatem jego monologu jest Bóg--Stwórca, Bóg-Ojciec. W wypowiedzi głównego bohatera znajdujemy różnego rodzaju sprzeczne uczucia. Najpierw smutek i żal: ,*.; -"• Czułem się całkiem bezradny - i to, co było darem, stało się dla mnie brzemieniem. Zrzuciłem ojcostwo jak brzemię9. Tożsamość Ojca w dramatach Karola Wojtyły 117 Potem głos przechodzi w tonację skargi i buntu: Przecież mogłeś mnie pozostawić w sferze samej płodności (jakoś bym się pogodził z przyrodą) - nie stawiając mnie w głębi tego ojcostwa, któremu nie umiem podołać! Dlaczego zaszczepiłeś je na gruncie mojej duszy? Czyż Ci nie wystarczało, że masz je w sobie?10 A zatem obserwujemy bolesne rozdwojenie tego, który znając swoje ludzkie ograniczenia ma być tym, który przepuszczałby promieniowanie ojcostwa, przełamując je, jak w pryzmacie, w sobie samym. Bunt człowieka polega na pewnej niemocy. Nie może pozwolić sobie nawet na zaakceptowanie słowa „moje". Jakżeż mogę posługiwać się tym słowem, gdy wiem, że wszystko jest Twoje? Chociaż nie Ty sam rodzisz w każdym ludzkim rodzeniu, ale przecież ten, który rodzi -już jest Twój. Wygląda to na walkę człowieka z Bogiem. Adam zdaje się krzyczeć: Nie mam nic. Wszystko, co mnie otacza, wszystko, co chciałbym obdarzyć uczuciem, jest Twoje, nawet ja sam jestem w Twoim posiadaniu. Bez Twojej obecności nic się nie stanie. Nigdy nie spełni się we mnie Twoje ojcostwo. „W ten sposób nie opuszcza mnie nigdy myśl, że Ty zawiodłeś się na mnie". Jest tak bardzo przekonany o swej grzeszności, że nie zdaje sobie sprawy z wybrania. Pragnie na przekór sobie, a jeszcze bardziej na przekór Bogu zamknąć się w swojej samotności, którą możemy zdefiniować słowami ks. Józefa Tischnera następująco: „nie jestem w tobie i ty nie jesteś we mnie, żyjemy obok siebie". Dopiero następny rozdział przyniesie uciszenie i uspokojenie. Dramatyczny wcześniej głos Adama zamieni się w szept. Wszelkie pytania zamieniają się w odpowiedzi, do których dochodzi sam. O ile wcześniej adresatem słów Adama był Ktoś bezwzględny i silny, tu jawi się Jego obraz jako Kogoś stanowczego, ale zarazem czułego i delikatnego. Ludzki umysł, którego wyrazicielem jest Adam, zdaje się pogodzony z wszechmocą Boga. I tak niegdyś deklarowana chęć samotności nie jest już przejrzysta i klarowna: 118 Joanna Prądzyńska Wchodzisz w to, co ja nazywam samotnością, i rozbijasz opór, który Ci stawiam. /.../ Samotność wcale nie jest na dnie mojego bytu. Bóg daje człowiekowi możliwość miłości. Tak odczytuje to bohater monologu: Chcesz, abym miłował. Trafiasz do mnie przez dziecko, przez maleńką córeczkę lub synka - i mój opór słabnie. Bóg-Ojciec, Bóg-Stwórca trafia do człowieka poprzez miłość rodzicielską. I wtedy „nie pozostaje nic z tej samotności, którą usiłuję przeciwstawić się Tobie" - mówi Adam. Boskie Jestestwo zatem zaczyna się wyrażać w ludzkim ciele i umyśle. Nie ma tu żadnego buntu i gniewu. Nie ma pytań: Gdzie moja samotność? Gdzie słowo MOJE? Od tej chwili bohater zaczyna używać form czasu przeszłego „zdołałem", „zadałeś". I nadal trwa owa niezwykła rozmowa, gdy jeden mówi, drugi milczy. Czy odezwie się kiedykolwiek? Fragment nazwany „Między Spotkaniem a Spełnieniem" brzmi niczym list pisany do przyjaciela lub jak ciepła historia opowiadana przy kominku. Jest to opowieść o Nowym Życiu. Pojawia się nowy Adam, czyli druga osoba Trójcy Św. Jezus Chrystus. Według ś w. Pawła apostoła Adam to praojciec według ciała, z którym wszyscy są powiązani przez solidarność upadłej natury; Chrystus zaś to Głowa odkupionej ludzkości, Dawca Bożego życia, darzący solidarnością łaski. Podmiot liryczny w związku z tym zadaje pytanie: Także ja mogłem stać się synem? I sam na nie odpowiada: Nie chciałem nim być. Nie chciałem przyjąć cierpienia, jakie stwarza ryzyko miłości. Myślał, że mu nie sprosta. Był za bardzo zapatrzony w siebie, a wtedy miłość jest najtrudniejsza. Losy Adama i Chrystusa składają się na złożoną naturę ludzkiej osobowości. Jeden, „z którego poczyna się i rodzi samotność, i Drugi, w którym samotność zanika". To nie są dwa różne bieguny. Adam wyznaje, że nie jest poza Nim i nie jest przeciw Niemu, wręcz podziwia Go i uwielbia. Ale paradoksalnie: „równocześnie stawia Mu opór". Dlaczego? Bo jest człowiekiem i żyje ludzką rzeczywistością. Powie z żalem: Tożsamość Ojca w dramatach Karola Wojtyty 119 Co uczynić - gdy wracają ludzie rozbici, zamęczeni przez innych ludzi /.../ i wszyscy pytają tak samo: dokąd odszedł ojciec wygnany?" W ten dramat ludzkiej egzystencji wchodzi kobieta. Przychodzi mówić o bólach rodzenia. Przywołuje na myśl biblijną Ewę, do której, jak czytamy w Księdze Rodzaju, Bóg powiedział: „Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci...". Ale jej obecność otwiera w utworze przestrzeń nadziei i obietnicy, co z kolei pozwala określić podobieństwo jej do Marii z Nazaretu. W krótkim monologu wyjaśni istotę ojcostwa: Macierzyństwo /.../ stanowi wyraz ojcostwa. Musi zawsze powracać do ojca, by zabrać z niego to wszystko, czego jest wyrazem. Na tym polega promieniowanie ojcostwa. Powraca się do ojca przez dziecko. A dziecko z kolei przywraca nam w ojcu oblubieńca. Jest to bardzo proste i zwyczajne. Cały świat jest tego pełen.'' Dopiero teraz Adam zaczyna rozumieć. Nie jest samotny, jest daleko bardziej „zamknięty" na przyjęcie drugiego człowieka. I tu kończy się pierwsza odsłona opowieści o człowieku, o jego bólu istnienia, samotności, poszukiwaniu sensu. Za chwilę poznamy go w roli ojca. Wiązanie świata najmocniejsze W tej części dramatu opatrzonej tytułem Doświadczenie dziecka jesteśmy świadkami dialogu Adama, który staje się ojcem, oraz dziecka, które zostało określone imieniem Monika. Obraz, jaki przedstawiaj ą nam didaskalia, to mężczyzna siedzący w fotelu pod lampą trzymający w ręku album. Mimo bardzo realnej scenerii i typowych imion nadanym bohaterom nie są to postacie rzeczywiste, są to pewnego rodzaju archetypy. Album to historia człowieka utrwalona w papierowych obrazkach. Przez lata ludzie tworzą swój album świata wewnętrznego. Rejestrują pewne sceny, historie, sytuacje. Adam przeglądają zdjęcie za zdjęciem rozmyśla o swojej córce. W jej historii nie ma miejsce na jego osobę. Nie było fizycznej relacji ojca z dzieckiem. I tu pojawia się problem dwudziestego wieku. Tęsknota za nieobecnym ojcem. Pisze o tym m.in. Elisabeth Badinter w książce XY. Tożsamość mężczyzny. Ukazuje tam społeczeństwo przemysłowe, w którym nie ma miejsca dla troskliwego, kochającego ojca, którego obraz zastępuje wizerunek ojca karzącego, wielu mężczyzn nie może już sprawować opieki nad dziećmi, inni zaś w ogóle się o to nie troszczą /.../. Siłę fizyczną i honor zastępuje sukces, pieniądze i dowartościowująca praca, która ! usprawiedliwia oddalenie ojca12. Badinter przedstawia dwa obrazy ojca: odległy i niedostępny lub niemę-ski i pogardzany. W dramacie Wojtyły mamy przesłanki, by twierdzić, że mimo tej nieobecności ojca, istniała jakaś więź psychiczna między Adamem a jego dzieckiem. Mówi o tym Monika: Historia mego ojca we mnie rozpoczyna się nieobecnością, w której on stale być musiał, chociaż go wcale nie czułam13. Jej wyznania mają charakter konfesyjny. Zresztą sugeruje to już tytuł tego fragmentu: Rezerwat dziecka. Poznajemy ją na etapie, gdy bardzo pragnie wejść w świat swego ojca. Idą na rodzinny spacer w góry. Opis tej wędrówki nabiera metafizycznego charakteru.: /.../ kończą się wspaniałe, wysokopienne sosny, /.../ zaczyna się /.../plątanina krzaków i odrośli, poprzez które trzeba się przedzierać14. Ten gąszcz to historia każdego człowieka, „wątki splątane głęboko". A zatem owa wędrówka to droga w głąb ludzkich tajemnic. Adam snuje refleksje o swoim ojcostwie, będące „nie tylko ciężarem, który trzeba samotnie podjąć", i nie „przywilejem, z którego korzystasz sam"15. Obok niego idzie jego córka. Budzi się w nim czujność i odpowiedzialność, a to znaczy, że nie jest już sam. Są blisko siebie. Adam myśli o ojcu Moniki. Sam jest tylko dla niej ojcem przybranym. Ich dojrzewanie do siebie dzieje się w przestrzeni wolności. Traktować to możemy jako analogię do relacji Bóg - człowiek. Wojtyła napisze, że jest to rodzenie przez wybór. Oznacza to, że rodzenie nie jest tylko aktem fizycznym, ale Tożsamość Ojca w dramatach Karola Wojtyly 121 także aktem woli. Rodzimy się dla kogoś i ktoś się dla nas rodzi. To Tischnerowska idea twórczej wzajemności osób. Każde ludzkie ja nosi w sobie piętno jakiegoś (y. „.,„....,,., , ....... Jakże bardzo cię kocham, mój ojcze, dziwny ojcze, zrodzony w mej duszy A../16 ,f ••>,', •• ••?'.- •-.•, , ;,,»•' -,...• .-, Dla Moniki to słowo wypływa na fali serca. Mężczyzna jednak przeciwstawia się takiemu podejściu. Nie chce, by emocje stały się motorem działania. Wędrówka w góry dobiega końca. Można byłoby ją porównać do biblijnej sceny przemienienia na górze Tabor, gdzie Chrystus objawił swą moc uczniom. Podobną sytuację odnajdujemy tutaj. Wyprawa w góry pozwoliła określić tożsamość Adama jako ojca i Moniki jako jego córki-Są takie szczególne miejsca, gdzie człowiek może się „zaszyć i dumać". Wracają dojrzali i uświadomieni. Ich rozmowa przypominała czasami mistyczny dialog Boga i człowieka, który stworzony na Jego obraz jest medium Bożego oddziaływania. Istnieje między nimi wiązanie świata najmocniejsze. I tego będzie dotyczył trzeci, ostatni rozdział tej pracy. Incarnationis Mysterium To już ostatnie strony dramatu. Adam znów przyjmuje rolę buntownika. Zadaje logiczne pytanie: „Czyż nie trzeba się liczyć z możliwością całkowitego rozpadu naszego świata?". W didaskaliach czytamy, że chce porozumieć się z Ojcem. Bóg dokonał aktu stworzenia człowieka, ale sam zostaje doskonale zespolony w Boskiej Trójjedności. Jaką zatem gwarancję może mieć Adam, że jego jestestwo obchodzi niebiosa? Odpowiedź przynosi pojawiająca się znów Matka. To tajemnica wcielenia. Syn Boży stał się człowiekiem i w ten sposób wniósł człowieczeństwo w rzekomo zamknięty trójkąt Boga-Ojca. Prześledziliśmy całą historię Adama, jego dochodzenie do prawdy o swoim człowieczeństwie, ojcostwie, Bożym Dziecięctwie. I taka jest tożsamość ojca. Według Wojtyły powinna być zachowana równowaga Joanna Prądzyńska między trzema zjawiskami. Ojciec musi mieć świadomość, że bycie człowiekiem to odkrywanie własnego bogactwa i ubóstwa, to również stawanie się dzieckiem w perspektywie Bożej rzeczywistości. Joanna Prądzyńska (ur. 27 IV 1976 w Nidzicy) jest studentką V roku filologii polskiej w Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Przygotowuje pracę magisterską na temat Obrazy ojca w pismach Karola Wojtyly pod kierunkiem prof. Antoniego Czyża. Od roku 2000 również słuchaczka Podyplomowego Studium Dziennikarskiego na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Mieszka w Siedlcach i Warszawie. Przypisy 1 Andre Frossard: »Nie lękajcie się«. Rozmowy z Janem Pawiem II. Tłum. Anna Turowiczowa. Watykan, Libreria Editrice Yaticana, 1982, s. 14-15. 2 Tamże, s. 17. 3 Karol Wojtyła: Poezje i dramaty. Wyd. 2. Kraków, Wydawnictwo „Znak", 1987, s. 222. 4 Bolesław Taborski: Karola Wojtyly dramaturgia wnętrza. Lublin, RW KUL, 1989. 5 Józef Tischner: Promieniowanie twórczej wzajemności. Szkic w programie Teatru Rozmaitości. Warszawa 1983, s. 11. 6 Wojtyła, op. cit., s. 258. 7 Karol Wojtyła: O teatrze slowa. W: Poezje i dramaty. Kraków, Wydawnictwo „Znak", 1998, s. 438. 8 Tamże, s. 258. 9 Tamże, s. 234-235. 10Tamże, s. 235. Dalej cytaty ze s. 236-238. ... " Tamże, s. 239. 12 Elisabeth Badinter: XY. Tożsamość mężczyzny. Tłum. Grzegorz Przewłocki. Wstęp: Maria Janion. Warszawa, Wydawnictwo W.A.B., 1993, s. 87. 13 Wojtyła, op. cit., s. 243. 14 Tamże, s. 245-246. >,.,.-; 15 Tamże, s. 246. ;X'\. 16 Tamże, s. 244. Tożsamość Ojca w dramatach Karola Wojtyly 123 Bibliografia przedmiotowa Elisabeth Badinter: AT Tożsamość mężczyzny. Tłum. Grzegorz Przewłocki. Wstęp: Maria Janion. Warszawa, Wyd. W.A.B.,1993. Antoni Czyż: Widmo ojca. Gombrowicz - Witkacy - Wojtyła. W: Władza marzeń. Studia o wyobraźni i tekstach. Bydgoszcz, Wyd. Uczelniane WSP, 1998. Antoni Czyż: »Żywioł światla« - twórczość Wojtyly. W: Władza marzeń, op. cit. Krzysztof Dybciak: Karol Wojtyła a literatura. Tarnów, Wyd. Diecezji Tarnowskiej „Biblos", 1991. Andre Frossard: »Nie lękajcie się«. Rozmowy z Janem Pawiem II. Tłum. Anna Turowiczowa. Watykan, Libreria Editrice Yaticana, 1982. Kalendarium życia Karola Wojtyly. Oprać.: Adam Boniecki MIC. Wyd. 2. Kraków, Wyd. „Znak", 2000. Kenneth Schmitz: Przejście miłości. Tłum. Małgorzata Wyrodek. „Communio" 1996, nr l, s. 125-132. Bolesław Taborski: Karola Wojtyly dramaturgia wnętrza. Lublin, RW KUL, 1989. Józef Tishner: Promieniowanie twórczej wzajemności. Szkic w programie Teatru Rozmaitości. Warszawa 1983. Andrzej Borkowski (Akademia Podlaska, Katolicki Uniwersytet Lubelski) Kazimiera Ilłakowiczówna. Pamięć i bycie , Z wstydem poczęty człowiek, urodzony Z boleścią, krótko tu na świecie żywię, I tak odmiennie, nędznie, bój aźliwie, : Ginie, od słońca jak cień opuszczony. ,<,,...,,.-.. r Mikołaj Sęp-Szarzyński: Sonet II1 • -.;-.- .-.••••'•-- - •-•;•;.-•: -... /.../Naszeuszłe dni sąjak nieobecni, którzy nie powracają, lecz nie są na zawsze straceni. Rozwiesiły one swe ,y :;V;: ,^ u; wizerunki w naszych duszach jak w sanktuarium, i gdy śpimy, gdy śnimy często przybywają, by porozmawiać sobie jak dawniej i zdmuchnąć kurz, który przysypał ich portrety. Przeszłość wciąż żyje pod śniegiem lat. Jest jak żywa woda ciekąca pod skorupą lodów, żywa woda, w której pomykają niby purpurowo-złote strzały, niby ;;-.-•• -,',ii\-\y -::,„.);\,A; .., ••••.,,. mieć, wzór zapisany na wodzie... :/>•}•, ;'5'';; ? ."u ,; . „Ufasz?" - „Nie!" - „Widzisz co?" - „Ciemno"... ...,;'-[...,;.. .,,;,-,, Ano... To też jakiejś pewności rodzaj8. •'..•>:.;'' (III, 492) ,: Podobne wątpliwości ma Blaise Pascal, kiedy w swych Myślach pisał: Gdyby ktoś posiadał przyjaźń króla angielskiego, polskiego i królowej szwedzkiej, czyż byłby mniemał, iż zabraknie mu przytułku na świecie?9 Kazimiera Illakowiczówna... 129 Wiadomo z historii, że Karola I ścięto w roku 1649, królowa Krystyna złożyła koronę w roku 1654, a Jan Kazimierz musiał uchodzić z kraju w roku 1655 (i potem abdykował). A więc nie ma pewności w świecie, w porządku materialnym i stosunkach społeczno-politycznych - pozostaje jedynie pewność niepewności. Jeżeli tych nie da się ostatecznie przewidzieć, tym bardziej nieprzewidywalna i niepoznawalna jest rzeczywistości transcendentna - Bóg. Taki porządek przywołuje teologia apofatyczna, negatywna, która wyklucza poznanie Boga w sposób czysto intelektualny i abstrakcyjny. Wiersz Pewność jest jakby miniaturową rekonstrukcją tego rodzaju myślenia10. Poezja Iłłakowiczówny ogarnia szeroki horyzont kultury. „Granice okręgu wyznaczają tu symbolicznie Biblia (Stary Testament) i twórczość Shakespeare'a /.../"u. Warto dodać, że jest to liryka niezwykle oryginalna, raczej podejmująca dialog z tradycją, ciekawie j ą przetwarzając, a także poszukująca w niej ciągłej inspiracji. Jak na tym tle wyglądają dokonania prozatorskie Kazimiery Iłłakowiczówny? Czy są prostym przedłużeniem artykulacji lirycznej, która jest jej niejako naturalnym środkiem ekspresji? Na to wskazywałby jej tom prozy poetyckiej Z rozbitego fotoplastikonu (pierwodruk: 1957), także dążenie do oszczędności wywodu i swoista miniaturowość „księgi dygresji" Trazymeński zając (1968) świadczą o tym, że pisarka lepiej czuła się pisząc krótkie, za to niezwykle gęste formy. Nie jest to z pewnością twórczość, która przeszła przez gruntowny warsztat epika, zresztą takiego nie próbowała nawet stworzyć. Nie spisywała dzienników, pisała co najwyżej opowiadania, które motywowane były raczej autentycznym materiałem czerpanym z rzeczywistości, jedynym wyjątkiem jest tu Bajeczna opowieść o królewiczu La-Fi-Czaniu, o żołnierzu Soju i o dziewczynce Kio (1918) przypominająca po trosze styl Leśmianowskiej klechdy wymieszany z wyrazistością baśniowego obrazu Andersena. Iłłakowiczówna, pilna obserwatorka i chłodna recenzentka życia, stara się utrzymać ciągły dystans wobec tego, co dzieje się wokół niej. Zarazem zachowuje postawę rozumiejącą wobec tych zdarzeń i faktów, których doświadcza w codzienności, co powoduje, że nie ulega wpływom, często szokując sobie współczesnych nagłymi zmianami stanowiska, które, jak by się mogło wcześniej zdawać, zajmowała. Wszakże, 130 Andrzej Borkowski powołana do Polskiej Akademii Literatury, nominację odrzuciła, przede wszystkim uważała się za urzędniczkę, nie poetkę. Pisania nie traktowała zawodowo, gdyż, jak się wydaje, podporządkowała j e celowi prywatnej, duchowej ekspresji. Warto dodać, że Iłłakowiczówna to pierwsza w Polsce kobieta-radca ministerialny. Praca po I wojnie światowej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, potem od 1926 roku w Ministerstwie Spraw Wojskowych w sekretariacie Józefa Piłsudskiego była ważnym doświadczeniem w życiu pisarki. Kobieta-urzędnik w II Rzeczpospolitej to zjawisko nowe, jednocześnie będące niezwykłym wyzwaniem, które Iłłakowiczówna podjęła12. Był to niewątpliwie znaczący zwrot w jej życiu, którego konsekwencje trudno było wtedy przewidzieć. Karierę urzędniczą przerwał wybuch II wojny światowej i odmienna sytuacja polityczna Polski po roku 1945. Epickim podsumowaniem okresu międzywojennego są wspomnienia o Józefie Piłsudskim opatrzone znaczącym tytułem Ścieżka obok drogi (1939). Książka pokazuje ważne cechy pisarstwa Iłłakowiczówny, które nie wyjdzie w formie poza pamiętnik, jest interesującą kroniką dokumentującą powstanie nowego państwa polskiego. Pisarka daje ciekawy portret Józefa Piłsudskiego i ludzi z jego otoczenia, ukazując ich na tle codziennych zajęć i rutynowych czynności urzędowych. Jednocześnie Iłła ujawnia lęk przed totalnością urzędu, niejednokrotnie pisze o swym zagubieniu w meandrach dokumentów, podań i listów. Nie ma tu jednak miejsca na metafizyczną bo-jaźń, którą tak dobitnie wyartykułował w swoich utworach Franz Kafka. Dał on bowiem wizję człowieka w pełni zagubionego i samotnego, rozpaczliwie poszukującego prawdy o swym istnieniu, stawiającego pytania wobec zastanego porządku i prawa. Iłłakowiczówna natomiast współtworzy nowy ład i porządek, uczestniczy w jego narodzinach, stara się go pojąć i rozumieć, odnajduje w nim swe powołanie. Jak wspomina: W pałacu Kronenberga redagowaliśmy depeszę do mocarstw, notyfikującą powstanie państwa polskiego. Jąkającą się ze strachu francuszczyzną stukałam projekt dwoma palcami na nieznanym mi dotąd instrumencie - maszynie biurowej...13 Pisarka zdawała sobie sprawę z wagi tego wydarzenia, które nie tylko dla niej było przełomem: „tylko raz stopa wieków mija taką chwilę - Kazimiera Iłłakowiczówna... 131 pisał, jeszcze w 1925 roku, Tadeusz Peiper"14. W konsekwencji dla Iłłakowiczówny wybór był prosty, zamiast drogi literackiej wybrała, oficjalnie, ścieżkę urzędnika. Z pisania jednak nie zrezygnowała i jak wspomina: Zamknięta [byłam] w kole pracy i poezji.... (Ścieżka obok drogi, s. 62) Ten dwugłos zakreśla horyzont egzystencjalny pisarki, która nie chce zrezygnować z tworzenia, a jednocześnie na pierwszy plan wysuwa pracę w urzędzie. Gdy zmuszona będzie rozstać się z ministerstwem, zajmie się tłumaczeniami i udzielaniem lekcji języków, pisząc jednak dalej. Poezja stała się nieodłącznym środkiem jej duchowej ekspresji. Ścieżka obok drogi to książka, która ujawnia interesujący ton wyznania, znany już w literaturze chociażby z Wyznań św. Augustyna, czy Jana Jakuba Rousseau. Poetka dokonuje publicznego sprawozdania, niemalże spowiedzi z dość długiego okresu znajomości i współpracy z Józefem Piłsudskim, trwającej od 1911 do 1935 roku. Nie jest to dzieło kreślone z tak dużym rozmachem, jak chociażby wymienione wyżej utwory Rousseau i św. Augustyna, ale jest ważnym dopełnieniem i segmentem większej całości, na którą składa się pełnia jej dokonań prozator-skich. Pisarka daleka jest od szumnych, ekshibicjonistycznych zapowiedzi, które miałyby zagwarantować szczerość tych wspomnień: Niniejszy pamiętnik ma stanowić odbicie obrazu Marszałka we wspomnieniu osoby najzwyczajniejszej, niezasłużonej, nie mającej za sobą żadnej -pracy politycznej. Mam nadzieję, że przez to obraz nie będzie ani skrzywiony, ani skażony, bowiem zwierciadło - małe czy duże - równie przecie wierne może dać odbicie". (Ścieżka obok drogi, s. 14) Należy dodać, że były to płonne nadzieje. Pisarka owszem, naszkicowała ciekawy psychologicznie portret Piłsudskiego, ale zarazem niezwykle mocno uwypukliła własny kontekst biograficzny, co w konsekwencji zadecydowało o egotycznym charakterze tych wspomnień. Niejednokrotnie na kartach tej książki spotykamy się z taką oto autoprezentacją: Andrzej Borkowski Wiedziałam, że wychodzę na filmie pod najgorszym kątem /.../ w najśmieszniejszym świetle /.../. Film był okropny. Dobrze wyszła tylko kanapa; stłoczeni za nią oficerowie źle wypadli, poszczególnie filmowani też nie nadzwyczajnie. Ja miałam podbródek od ramienia do ust i wyglądałam jak Katarzyna II w ostatnich latach swych rządów. Pytano mnie później w mieście, nie wiedząc, że ja to ja, czy widziałam film i co to za wyjątkowo szpetna osoba tam figuruje. (Ścieżka obok drogi, s. 173-175) Ścieżka obok drogi jest ważnym ogniwem biografii pisarki, zapowiada także poetykę Niewczesnych wynurzeń (1958) i Trazymeńskiego zająca, gdzie autorka będzie zmierzać do oszczędności wywodu i zachowania miniaturowości formy. Iłłakowiczówna z Niewczesnych wynurzeń to osoba, która doświadcza skutków wojny i wygnania. W zbiorze tym znalazły się teksty z okresu, kiedy przebywała w rumuńskim Klużu i węgierskim Kolozsvarze (to jest to samo miasto), a także wspomnienia powojenne. Pisarka powraca w nich obsesyjnie do dzieciństwa i śmierci matki Barbary - pisze: Stary chłop, zgrzebny i kosmaty jak Charon, przeprawia JĄ na tamten brzeg... Oto odpływa na promie unoszącym JĄ ku cmentarzowi. Jak można było • zapomnieć!? (Bywało także i tak. W: Niewczesne wynurzenia, s. 9) Wspomina także przybraną matkę Zofię oraz klimat i pejzaż, w którym dorastała. A były tam, jak pisała, i piosenki przeważnie oparte na repertuarze księdza Baki, i czytanie po niemiecku bajek Andersena15, i dziecięce zabawy, i świadectwa gorącej miłości do nowej matki. Okres przymusowej emigracji dla Iłłakowiczówny nie był czasem zupełnie straconym. Znajomość języków obcych pozwoliła jej przetrwać ten trudny okres niepewności i chaosu. Prowadziła lekcje, ale także uczyła się rumuńskiego i węgierskiego, co zaowocowało licznymi przekładami na polski poezji węgierskiej i rumuńskiej. W Niewczesnych wynurzeniach nie zabrakło także interesujących portretów ówczesnych ludzi pióra. Uwagę przyciąga Pozgonne Tuwi-mowi, tekst będący świadectwem głębokiej przyjaźni Kazimiery i Juliana Tuwima. Iłłakowiczówna pisze o nim jako o bracie z wyboru, a jednocześnie daje niezwykły obraz poety: Kazimiera Ilłakowiczówna... 133 Tuwim - chudy, szybki, dziki /.../, czyhający na Boga z żarliwą zaciętością /.../. Tuwim - nie dający się całej sforze złych psów, szarpiących go za podszyte podówczas wiatrem życie. /.../ wielki piosenkarz, kabareciarz „Pi-kadoru" i „Qui pro quo" /.../. ; (Niewczesne wynurzenia, s. 197; podkr. Autorki) Pisarka miała wobec niego dług wdzięczności, to on umożliwił jej powrót do Polski. Jednak po kilku latach sytuacja się zmieniła, jak napisze: Różnica sytuacji stawała się między nami coraz większa. Znacie wszak państwo fałszywą dumę ubogiego człowieka. Byłam kiedyś elegancką damą i taką znał mnie przed wojną Tuwim. Nachodzenie kogoś z obecnej elity w jego świetnej sytuacji przez niemłodą, źle ubraną i uczesaną kobietę mogło wyglądać, jakby ktoś z ubogich krewnych nachodził wielkopański dwór... (s. 211) W zróżnicowanym tematycznie zbiorze wspomnień nie zabrakło swoistej prowokacji, krótkiego ustępu dotyczącego książek w ogóle. Dlaczego nie lubię książek to krótki tekst będący niejako summą poglądów pisarki na literaturę piękną. Wydaje się jednak, że nie idzie tu o literaturę samą w sobie, ale raczej o pewien typ lektury, o pewną wrażliwość na dzieło literackie. Tak oto pisze: Z dzieciństwa, które podobno ludziom starszym najwyraźniej jawi się w pamięci - nie pozostało mi prawie nic, prócz postaci z książek, stokroć wyraźniej szych dla mnie niż żywe osoby. /.../ Czy to jest słuszne? Czy to ''..: jest dobre? ••iA (s. 233-234) Iłłakowiczówna to ofiara literatury, jej sztucznie wykreowanego świata marzeń, wyobraźni i iluzji. Nie jest to pierwsze tego typu świadectwo w historii kultury. Już Platon znany był z niechęci do poezji, podobnie św. Augustyn, zdarzały się wypadki palenia bibliotek i powszechnego niszczenia książek. Także i dzisiaj teksty są cenzurowane - dlaczego? Jest to niewątpliwie jeden z bardziej zagadkowych fenomenów kultury, a dotyczy on nie tylko sensu stricto literatury, ale sztuki w ogóle. Ale nie oto idzie w wynurzeniach pisarki, nie o palenie czy niszczenie książek, moralną czy ideologiczną cenzurę. Raczej napotkać tu można człowieka ostrożna , Wy2wol„„a spod 2awiaszczające/mocy - Dz,ecmo w mie. Wszystko ,o fragme Hlakowiczowna utrwaliła w swej prozie autohinorafi e Klemensa Jan ! "kocha- Kazimiera Hlakowiczowna... 135 towuje pracę magisterską nt. Kazimiera Ifłakowiczówna - autoportret kreowany. Wspomnienia, dygresje, wynurzenia pod kierunkiem prof. dr hab. Antoniego Czyża oraz dyplomową nt. Trudności osób nieslyszących w rozumieniu tekstów literackich pod kierunkiem prof. dr hab. Kazimiery Krakowiak. W kręgu jego zainteresowań i pasji są źródła kultury (szczególnie Biblia i mit); literatura dawna (Horacy, Dante, Petrarca, Janicki, Sęp-Sza-rzyński, Rousseau); literatura XX wieku: liryka (Leśmian, Iłłakowiczów-na, poezja francuska), proza fabularna (Berent, Schulz, Kafka), dramat (Wyspiański, Witkacy) esej (Ortega y Gasset, Bolesław Miciński) aspekty teoretyczne literatury (hermeneutyka, genologia (Bachtin, Skwarczyńska), zagadnienia tworzywa i stylu, wyobraźnia poetycka (Bachelard)); film (Fel-lini, Lynch); zagadnienia filozofii (fenomenologia i filozofia refleksji (He-idegger, Gadamer, Ricoeur) oraz językoznawstwa (semantyka (Davidson) i alternatywne formy komunikacji); malarstwo (Jacek Malczewski, Józef Mehoffer); muzyka (w 1998 roku wydał płytę z muzyką inspirowaną wie-lokulturowymi motywami etnicznymi z zespołem „Spokojnie"; ulubieni kompozytorzy: Fryderyk Chopin, Chick Corea, Bob Marley; wykonawca: „Pink Floyd"; gra na instrumentach perkusyjnych). Od 2000 roku prezes Koła Naukowego Polonistów Akademii Podlaskiej. Jest członkiem Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza (Oddział w Siedlcach) i Towarzystwa Przyjaciół Akademii Podlaskiej. Mieszka pod Siedlcami. Przypisy 1 Mikołaj Sęp-Szarzyński: Rytmy abo wiersze polskie oraz cykl erotyków. Oprać. Julian Krzyżanowski, Wrocław 1973, s. 7 (Sonet II, w. 1-4). 2 Jules Lefevre Deumier: Przeszłość. Tłum Jerzy Lisowski. W: Antologia poezji francuskiej. Warszawa 2000, s. 137. 3 Józef Ratajczak: Twarze Iłły. W: Kazimiera Iłłakowiczówna: Poezje zebrane. Oprać. Jacek Biesiada i Aleksandra Żurawska-Włoszczyńska. Toruń 1999, 1.1, s. 5. Z tego czterotomowego wydania pochodzą dalsze cytaty; bezpośrednio po kolejnych cytatach będę podawał numery tomów i stron. 4 Kazimiera Iłłakowiczówna: Bywalo także i tak. W: Niewczesne wynurzenia. Warszawa 1958, s. 9-10. Z tego wydania pochodzą dalsze cytaty; kolejne przypisy bez miejsca i daty wydania. 5 Kazimiera Iłłakowiczówna: Dzieciństwo w Wilnie. W: Trazymeński zając, Księga dygresji. Kraków 1975, s. 205. 6 Maria Dąbrowska: Dzienniki. Oprać. Tadeusz Drewnowski. Warszawa 1988, tom IV, s. 108 (zapis z 13 VIII 1952). Zob. też: Ratajczak, op. cit., s. 15. 136 Andrzej Borkowski 1 Zob.: Jacek Kolbuszewski: Kresy. Wrocław 2000, s. 115. Trudno zgodzić się z uogólnieniem Kolbuszewskiego, konotacją słów „utracona Arkadia dzieciństwa"; w przypadku Iłłakowiczówny wprowadza to w błąd. Dzieciństwo poetki na pewno nie było sielskie, co zresztą pokazują jej wspomnienia i wiersze. 8 Kazimiera Iłłakowiczówna: Pewność, W: Poezje zebrane, t. III, s. 492. 9 Blaise Pascal: Myśli. Tłum. Tadeusz Żeleński (Boy). Warszawa 2000, s. 8. 10 Obszerniej o interpretacji w duchu teologii apofatycznej: Antoni Czyż: Światło i słowo. Egzystencjalne czytanie tekstów dawnych. Warszawa 1995, rozdziały o Bogurodzicy, Magdalenie Mortęskiej, Kasprze Drużbickim oraz tekst Lekcje istnienia w książce zbiorowej: Poezja i egzystencja. O twórczości poetyckiej Kazimierza Świegockiego. Red.: Stanisław Szczęsny. Siedlce 1999, s. 25. 11 Ratajczak, op. cit., s.18. 12 Jako urzędniczka w Ministerstwie Reform Rolnych zarabiała też przez pewien czas Maria Dąbrowska; tam poznała swą wielką miłość i długoletniego partnera życiowego Stanisława Stempowskiego. Jednak „obowiązki biurowe ciążyły jej" (Grażyna Borkowska: Maria Dąbrowska i Stanisław Stempowski. Kraków 1999, s. 5). 13 Kazimiera Iłłakowiczówna: Ścieżka obok drogi. Wyd. 2. Warszawa 1989, s. 56. Dalej cytuję to wydanie. 14 Cytuję za: Jerzy Kwiatkowski: Dwudziestolecie międzywojenne. Warszawa 2000, s. 7. 15 Tamże, s. 21-24. .-,:, 16 Maria Jamon: Pani Bovary i żebrak. W: Projekt krytykifantazmatyie&iąj. Szkice o egzystencjach ludzi i duchów. Warszawa 1991, s. 44. 17 Ratajczak, op cit., s. 7. ; Mariusz Majek (Akademia Podlaska) Życie człowieka zamknięte przestrzenią ogrodów. Jarosław Iwaszkiewicz: Ogrody Tom z trzema opowiadaniami Sny. Ogrody. Serenite ukazał się w roku 1974, na sześć lat przed śmiercią Jarosława Iwaszkiewicza. W późniejszych wydaniach trójczłonowy tytuł tomiku został zredukowany do jednego, będącego tytułem środkowego opowiadania1. Tytuł Ogrody funkcjonuje do dzisiaj jako znak całości, wyrażając być może w ten sposób chęć podkreślenia ważności właśnie tego opowiadania w interpretacji dwóch pozostałych. Tematem mojej pracy nie jest więc cały tom, ale tylko jeden z niego, za to kluczowy, utwór. Utwór ten składa się z sześciu części, będących opisami sześciu ogrodów, w których autor zostawił jakąś część siebie. W tych miejscach zdarzyło się coś istotnego, co odcisnęło trwały ślad w jego biografii. W pierwszym z nich narrator rozpoczynał swoje życie, w drugim poznawał świat muzyki, w trzecim wkraczał w dorosłość, w czwartym próbował zrozumieć europejską cywilizację, w piątym obserwował zmierzch jej kultury, a w szóstym przygotowuje się do śmierci. Wspomnienia swoje czy też rozważania autor prowadzi z punktu widzenia starego człowieka, opuszczonego przez najbliższych, z powodu ich śmierci lub zapomnienia. j Długo nie śpię, a w mej pamięci, przed moimi oczami przechodzą ogrody, ogrody, ogrody...2 Ostatnie zdanie opowiadania spina klamrą wszystkie jego części. W obliczu zbliżającej się śmierci narrator chce na nowo przeżyć swoje życie, 138 Mariusz Majek a może tylko odnaleźć w nim jakiś sens. Nie troszczy się jednak o prawdę historyczną opisanych zdarzeń, nie jest jego zamiarem pisanie pamiętnika lub wspomnień. Tworzy tylko pewną kompozycję z pejzaży, ludzi, rozmów i zdarzeń, istniejących rzeczywiście lub w wyobraźni. Pragnie zaabsorbować odbiorcę swoją świadomością, umysłem, sposobem odbierania świata, a miejsca są tylko pretekstem do tego, aby zaistnieć w jakimś określonym „tu i teraz", określonym tylko w przestrzeni wyobraźni, bo, jak mówi nam autor, większość opisanych miejsc już nie istnieje. Narrator swobodnie operuje czasem, potrafi wybiec w przyszłość, aby przedstawić trwanie pewnych wątków, cofa się do przeszłości, szczególnie w części ostatniej. Zazwyczaj posługuje się czasem przeszłym, chociaż zdarza mu się i użycie czasu teraźniejszego, kiedy na przykład opisuje (w części pierwszej) wizytę Stasi Szymanowskiej w domu jego dzieciństwa. Przeszłość dla Jarosława Iwaszkiewicza to sentymentalne wspomnienie innego świata, pewnego, z nienaruszonymi fundamentami. Świat był jak drzewo dla poety-dziecka, parafrazując wiersz Tadeusza Róże-wicza, dla którego drzewo jest symbolem wieczności, połączenia nieba z ziemią, jedności płaszczyzny duchowej i cielesnej3. Jego wielkość i majestat może docenić tylko małe dziecko. Jarosław Iwaszkiewicz hiperbolizuje jeszcze słowa poety, podkreślając znaczenie zbiorowiska drzew, lasu i ogrodu dla opisu dawnego świata. Są one kontrastem dla nadchodzących czasów technizacji i masowej produkcji, świata martwo błyszczących szklarni, nie pozostawiającego miejsca improwizacji i niespodziance, tak bliskich duszy każdego artysty. Rajska rzeczywistość4 pozostała w ogrodzie dzieciństwa, miejscu bez nazwy geograficznej. W przestrzeni tego ogrodu narrator umieścił postacie ojca i matki. Są też i inne osoby: babunia Czekierska, Stasia Szymanowska, siostry, Rózia, Zina K., Janinka. Mówi się o stryju Zygmuncie, który umarł po powstaniu styczniowym. W pamięci pisarza zapisane są pewne obrazy, z których stara się on zbudować przestrzeń ogrodu. Nie są to opisy uporządkowane, raczej chaotyczne jak każde ludzkie wspomnienie. Mieszają się dwie pory roku, lato i wiosna, a pozostałe dwie w ogóle nie istnieją. Bardzo ważną rolę w opisach odgrywają koło- Życie człowieka zamknięte przestrzenią ogrodów... 139 ry kwiatów, ubrań i kuli do gry w krykieta. Podkreślają one dziecięcą wrażliwość, umiejętność dostrzegania szczegółu. Świat przedstawiony ma posmak tajemniczości, niesamowitości i nieziemskości. Wyobraźnia łączy się tu z rzeczywistością. Na placu otoczonym irysami i żywopłotem pojawiają się zmysłowe widziadła, nagie ciała i piekielne męczarnie z ilustracji Gustave'a Dore do Biblii. W sadzie wśród trawy i pod hamakiem są małe drewniane cerkiewki i dziewczynki z obnażonymi nogami. Narrator jako dziecko był zafascynowany ciałem - widział obnażone piersi powstańców, obrazy nagich ludzi, nagie ramiona i nogi dziewczęce. Łąka nocą jest symbolem podświadomości małego dziecka. We snach ujawnia swoje uczucia - nienawiść do ojca i miłość do matki. Przestrzeń ogrodu jest ogromna, pełna niespodzianek, przesycona światłem i pogodą. Zawiera w sobie wiele miejsc, uświęconych zabawą lub obecnością ważnych osób. Jakże blado na tym tle prezentuje się przestrzeń poza miejscem akcji: warzywniki i równe monotonne pola, którymi idzie zapach bodiaków i coś jakby wiatr od Morza Czarnego. W Tymoszówce na Ukrainie, w majątku rodzinnym Szymanow-skich, autor odkrył dla siebie świat muzyki. Wszystko tutaj było muzyką, wszystko grało i o graniu mówiło. (s. 42) Na ławeczce ze Stanisławą Szymanowska, siostrą Karola, rozmawiał o pieśniach Schuberta i Mahlera, o ariach, a Nula Szymanowska wtajemniczała go w twórczość Wagnera5. W jej towarzystwie pierwszy raz usłyszał Walkirię w kijowskim teatrze operowym i dzięki niej zaprzyjaźnił się z Arturem Rubinsteinem. W cieniach alejek tymoszowieckiego ogrodu odgrywali oboje sceny z Wagnerowskich dramatów muzycznych. Najwłaściwszym miejscem do odgrywania drugiego aktu Walkirii była łąka przypominająca górskie połoniny, na której rosły drzewa iglaste i wiecznie zielone krzewy. Tymoszowiecki ogród nie był podobny do ogrodu dzieciństwa, nie eksplodował kolorami, nie zawierał w sobie krętych ścieżek i tajemniczych miejsc. Autor ogranicza się tylko do stwierdzenia, że kwiaty (bliżej nie określone) rosły na rabatach, a miejsce to bardziej mu się koja- 140 Mariusz Majek rzyło z niezwykłymi gatunkami owocowych drzew. Piękno tego ogrodu mieściło się w jakości, w dobrym smaku i prostocie. Najmocniej zapada narratorowi w pamięć widok drzewa rajskiej jabłoni na tle niebieskiej przestrzeni wielkiego stawu, które w czasie jego odwiedzin było okryte drobnym i gęstym mocno różowym owocem. Czerwone owoce na tle ciemnych drzew i niebieskiej wody były dla narratora czymś bardzo pocieszającym, kojarzyły mu się z innym lepszym światem, którego przedsmak być może odczuwał w tym ogrodzie i przy wtórze Wagnerowskich pieśni. Niestety, mało jest już pewności, że ten niebiański posłaniec jeszcze tam rośnie w godzinach rozmyślań starego człowieka. W Byszewach, trzecim opisywanym miejscu, nie było ogrodu, nie było go zarówno wtedy, kiedy pisarz przybył tam pierwszy raz, jak i sześćdziesiąt lat później. Miejsce od wieków uświęcone zamieszkiwaniem ludzkim i kulturą w sam raz nadało się autorowi do rozmyślań. Miało w sobie coś z romantyzmu. Na ławce pod trzema sosnami i w sąsiedztwie niedalekiego kurhanu narrator oddawał się lekturze. Doświadczenia religijne Williama Jamesa zapadły mu w pamięć6. Miały dla niego duże znaczenie nie religijne, lecz psychologiczne. Odkrył wartość myślenia i życia wewnętrznego. Zrozumiał również, czym jest przyjaźń oraz miłość, ale na to doświadczenie bardziej wpłynęły kontakty z ludźmi. Dwie osoby nie wymienione z imienia i nazwiska, mężczyzna i kobieta, były obiektami jego przyjaźni. Niestety, w żadnej z tych osób nie odnalazł duchowego pokrewieństwa. Dostrzegł w sobie inność, grożącą brakiem akceptacji i ta świadomość stępiła jego wrażliwość. Przyjaźń z kobietą przyniosła mu rozczarowanie. Doświadczona mężatka wiedziała, jak omotać niedoświadczonego młodzieńca i zaabsorbować go swoim życiem i swoją osobą. Zupełnie inaczej wyglądała przyjaźń dwóch mężczyzn. Pomimo różnic zaraiłowań, usposobień, charakterów, środowisk i poglądów, pamięć o wielkim i wspaniale zbudowanym blondynie o pozornie bezmyślnych oczach podobnych do kwiatu cykorii przetrwała w umyśle narratora i zaowocowała późniejszą korespondencją. Uczucia tych dwóch mężczyzn nie można nazwać wyłącznie przyjacielskimi; zachowują się jak para kochanków, kiedy wykuwają swoje inicjały w kamieniach. Życie człowieka zamknięte przestrzenią ogrodów... 141 Pamięć o zapuszczonym ogrodzie w Byszewach miesza się ze wspomnieniem jednodniowej wycieczki do Łowicza i parku Arkadii, ale nie tyle ważny jest sam cel podróży, co powrót piechotą do Byszew ze stacji Rogów. Wrażenia z pobytu w Arkadii, w wyobraźni autora tworzą z szosy egzotyczny szlak bogaty w literackie i muzyczne reminiscencje, a wycieczka inspiruje do pisania. Narrator wspomina o swojej pierwszej młodzieńczej powieści, w której zawarł swoje młodzieńcze przemyślenia. Autor ma świadomość wielowątkowości swego opowiadania. To wszystko razem nie układa się w jakiś ciąg chronologiczny, tylko w przej- ,_, mującą całość! — (s. 49) ;" Sugeruje również, że opowieść o byszewskim ogrodzie zawiera jakąś tajemnicę, do której rozwiązania jest potrzebna brakująca, ale najważniejsza część układanki. Być może autor odkrywa tę tajemnicę przed czytelnikiem we wzmiance o jedynym, niespodzianie odkrytym w letnią noc, zapachu ludzkiego ciała, ale są to jedyne szczegóły tej poufnej sprawy, jakie odbiorca ma prawo znać. Narrator posługuje się kamuflażem - zwraca uwagę czytelnika na mogiłę partyzanta pochowanego tam znacznie później, a ostatecznie podaje w wątpliwość wiarygodność swojego opowiadania, zasłaniając się swoją bujną wyobraźnią. W swoich wędrówkach po ogrodach Iwaszkiewicz zatrzymał się w Genewie w parku Eaux Vives. Był to „jeden wielki trawnik" otoczony po bokach cedrami, świerkami i tulipanowcami zasadzonymi przez genewskich profesorów dwieście lub trzysta lat temu. Na końcu parku mieściła się willa przerobiona na restaurację, z tarasu rozciągał się widok na Jezioro Lemańskie. Otaczała autora aura spokoju i piękna, widział naturę „uładzoną, uspokojoną i nieskończenie piękną, uroczą, ładną, obcą burzom" i dla niego niezrozumiałą. Ten przybysz z dzikich stron czuł się obco w tym świecie, gdyż przed oczami jego umysłu przewijała się nędza własnego kraju, wydarzenia ostatniej wojny i niszczycielska wobec ziemi działalność człowieka. Do takich obrazów z jego świadomości nie pasował ciemnozielony cedr, tulipanowiec, niebieski żagiel na Lemanie. Pasowała figura Chrystusa Frasobliwego. Narrator przybył do tego miejsca, aby zapytać o ludzkie przeznaczenie i o sprawiedliwość dziejową, pragnął odnaleźć spokój i ukojenie, lekarstwo na rozpacz. Kontrast światów nie leczy straszliwych wspomnień. Tulipanowiec to symbol dostatku, wspaniałości i wielkiego bogactwa, ciszy i spokoju. Pod tym drzewem sfotografował się kiedyś ze Stefanem Starzyńskim7. Cedry urzekły autora swoją prostotą i monumentalnością. Kojarzyły się z królem Salomonem i królową Sabą, były symbolami mądrości i ta właśnie cnota była przedmiotem jego rozważań. W czasach odkryć, wynalazków i postępu cywilizacyjnego narrator dostrzegł niedoskonałość mądrości. Największym jej brakiem była bezsilność i niemożność poradzenia sobie z najprostszymi zagadnieniami. Pytanie o właściwe wykorzystanie wiedzy zrodziło się w obliczu katastrofy milionów Japończyków po zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę8. Podejrzana była również powszechna akceptacja niesprawiedliwego ustroju społecznego, który zezwalał na wyzysk robotników w kopalniach belgijskich. Nawet chrześcijańska religia uosobiona w postaci dumnego kardynała w czerwonych skarpetkach okazała się bezradna. Imponujący ogród z wysokimi drzewami i pięknym krajobrazem krył w sobie martwotę i bezradność. Polscy mędrcy byli w nim nieobecni, gdyż zbyt mocno naznaczono ich piętnem ludzi tragicznych i bolejących. Świat nie rozumiał problemów Polaków, o czym wcześniej przekonali się romantyczni poeci: Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki, nie znajdujący w wodach Lemanu balsamu na ich osobiste tragedie i tragedie milionów cierpiących Polaków. Jedyną niedoskonałością parku Eaux Vives był brak winnych zarośli, jakby innej strony ludzkiej natury: szaleństwa, spontaniczności. Ogród wzbudzał zaufanie swoją solidnością, wyzwalaniem w człowieku mądrych myśli, ale niepokoił martwotą i bezdusznością. Jesienne liście winnych krzewów, pokryte rdzawymi plamami, jakby plamami zaschniętej krwi, tańczyły we wspomnieniach autora w rytm dzikiej, niepokojącej i wyzywającej muzyki. Ostatecznie więc narrator nie wiedział, gdzie może znaleźć lekarstwo na swoją rozpacz: w chłodnym rozsądku czy w szale uczuć. Życie człowieka zamknięte przestrzenią ogrodów... 143 Poprzednio opisane miejsca były pozbawione swojej historycznej przeszłości: albo ona nie istniała, albo nie miała znaczenia. Palermo na Sycylii przeszłość taką posiadało, sięgało korzeniami normańskiej świetności króla Rogera9 i panowania cesarza niemieckiego Fryderyka10. Opisywany ogród jednak był dużo późniejszy i założył go król Ferdynand IV11 na początku XIX wieku. Postać tego władcy była bliska autorowi, gdyż poznał jego prawnuczkę, Rózię Brzozowską. Ogród ten nar-rator przedstawił w trzech momentach dziejowych: w czasach napoleońskich, podczas swoich odwiedzin i w momencie pisania tej książ-. Najbardziej idylliczny obraz był za czasów panowania króla Ferdy-nanda. Czasy Ferdynanda minęły bezpowrotnie, lecz wrażliwy autor zdo-łał jeszcze coś z nich wydobyć podczas swoich podróży do tego miejsca. W momencie pisania tego opowiadania było już za późno na ton idyl-liczny. Spacerowe drogi stały się ruchliwymi ulicami, zdewastowany ogród otoczono wieżowcami, zburzono najpiękniejsze pałace na via delia Liberta. Natomiast folklor sycylijski urzekł autora zarówno w muzeum etnograficznym, jak i na ulicach. Ludność tamtejsza jeszcze nie była skażona cywilizacją i kulturą masową. Może strony te przypominały Iwaszkiewiczowi jego rodzinną Ukrainę z wciąż żywym folklorem, własnym językiem i harmonijnym współżyciem wielu kultur. Sycylia to także Pola Elizejskie dla nieżyjących przyjaciół narratora. Wśród mitycznych postaci przechadzali się: Karol Szymanowski12, Rózia Brzozowska, Józef Rajnfeld13, Rena Jeleńska. Autor spotykał się z nimi we śnie, rozmawiał o przeszłości, o trwaniu, o przemijaniu. W ostatniej części utworu autor jest już starym człowiekiem. Mieszka w Stawisku14 w otoczeniu zagęszczających się osiedli. Dom jego stoi w lesie, stopniowo wycinanym w procesie urbanizacji. Na polu przed domem rosną samotne stare sosny, które autor lubi głaskać po korze. Narrator ma do wyboru jeszcze dwie drogi, którymi może spacerować. Ma na przykład możliwość otoczenia dawnego czereśniowego sadu, po którym pozostało tylko kilka sterczących nagimi kikutami drzew. Inna droga prowadzi poprzez aleję świerkową do miejsca, gdzie resztki jabłoni pokrywają się na wiosnę białymi kwiatami, sprawiając wrażenie zapuszczonego ogrodu. Poza tym miejsce to zdaje się resztką obgryzioną ze wszystkich stron, z wykradzionym ogrodzeniem i połamanymi słu- 144 Mariusz Majek parni. Tak powinien wyglądać ogród starego człowieka, konstatuje autor, dostrzegając w smutnym ogrodzie harmonię ze swym wnętrzem. Przestrzeń życiowa narratora dodatkowo została ograniczona szosą, która przecięła jego posiadłość. Nie może więc on odwiedzać stawiska porośniętego trzciną i tatarakiem, w którym gnieżdżą się kaczki i kurki wodne. Główna ścieżka ogrodowa jest zarośnięta i poorana przez dziury, które autor zna na pamięć. Z czereśniowych i śliwkowych drzew i krzewów porzeczek pozostało tylko jedno drzewo, a na polu niegdyś pełnym kwiatów ludzie sadzą kartofle. Brak kląskania słowików i rechotu żab narrator usprawiedliwia swoim przytępionym słuchem. Taki jest ogród starego człowieka, żyjącego wśród nieprzyjaznych ludzi. Jedyne bliskie mu istoty to dwa psy, z którymi wychodzi na spacer. Ludzie współcześnie żyjący są anonimowi i przedstawieni w negatywnym świetle. Nie doceniają otaczającego ich piękna przyrody, sprawia im przyjemność zniszczenie starego drzewa, obłamują gałęzie drzew owocowych, budują ruchliwe drogi, zasypują stawy, nie telefonują do sędziwego autora. Jesień to ulubiona pora na spacery w jesieni życia. Narrator najlepiej wtedy odczuwa samotność, opuszczenie i powolne umieranie przyjaznego mu niegdyś świata. Życie człowieka zamknięte przestrzenią ogrodów... Miejsce i czas opowiadania są więc jasno określone. Akcja toczy się w sześciu ogrodach na przestrzeni życia jednego człowieka. Temat opowiadania byłby trudniejszy do zinterpretowania. O czym mówią Ogrody, co kryje się pod tymi barwnymi i poetyckimi malowidłami? Wyzwaniem dla badacza może być odpowiedź na pytanie, jaką wizję świata buduje Jarosław Iwaszkiewicz i jaką tajemnicę życia chce przekazać na progu śmierci. Niezbędne okażą się dwa pozostałe opowiadania z tego tomu: Sny i Serenite, a także inne dzieła tego niedocenianego dziś pisarza. Mariusz Majek (ur. 23 II 1977) jest studentem IV roku filologii polskiej Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Jego zainteresowania to literatura XX w. oraz zagadnienia dotyczące religii i duchowości człowieka. Pisarze, których ceni najbardziej, to m.in. Jerzy Andrzejewski i Jarosław Iwaszkiewicz. Interesuje się także muzyką (Bach i Mozart) oraz filmem (Kieślowski). Mieszka w Siedlcach. Życie człowieka zamknięte przestrzenią ogrodów.. 145 Przypisy 1 Za podstawę do analizy posłużyło mi wydanie drugie: Sny. Ogrody. Serenite. Warszawa 1977 oraz późniejsze: Ogrody. Warszawa 1990. 2 Jarosław Iwaszkiewicz: Ogrody. Warszawa 1990, s. 69. Z tego wydania pochodzą dalsze cytaty. 3 Por. też Władysław Kopaliński: Słownik symboli. Warszawa 1991, s. 71-75. 4 W kulturze judeochrześcijańskiej pierwszym ogrodem był rajski Eden wspomniany vi Księdze Rodzaju. Francis Bacon (1561-1626) swój esej O ogrodach rozpoczyna słowami: Wszechmogący Bóg jako pierwszy zasadził ogród. 5 Richard Wagner (1813-1883) - niemiecki kompozytor, dyrygent, poeta i teoretyk sztuki. Jeden z głównych przedstawicieli niemieckiego romantyzmu, twórca dramatu muzycznego. 6 William James (1842-1910) - amerykański filozof i psycholog, współtwórca pragmatyzmu. Principłes of Psychology (1890, t. 1-2) 7 Stefan Starzyński (1893-1944) -komisarz cywilny przy dowództwie obrony Warszawy we wrześniu 1939 r., mobilizował społeczeństwo do walki i stał się przywódcą walczącej stolicy; aresztowany przez Niemców 27 X 1939, potem zamordowany. 8 6 VIII 1945 roku Stany Zjednoczone zrzuciły bombę atomową na Hiroszimę. 9 Roger II (1095-1154) - król Sycylii od 1130 r., zjednoczył księstwa normań-skie, utworzył silne, scentralizowane państwo; stolicę państwa, Palermo, uczynił ośrodkiem nauki i kultury. Tytułowy bohater opery Karola Szymanowskiego, do której libretto napisał Iwaszkiewicz. 10 Fryderyk II (1194-1250) - król Sycylii od 1198 r., król niemiecki od 1212 r., cesarz od 1220 r., z dynastii Hohenstaufów; przekształcił Sycylię w nowoczesne i scentralizowane państwo. 11 Ferdynand IV Burbon (1751-1825) - od 1759 r. król Neapolu i Sycylii, brał udział w koalicji przeciw Francji, usunięty przez Napoleona z Neapolu w 1805 r. utrzymał się na Sycylii. W 1816 r. zjednoczył Neapol i Sycylię w Królestwo Obojga Sycylii i ogłosił się jego królem. 12 Karol Szymanowski (1882-1937) - kompozytor, pianista, pisarz i przyjaciel Jarosława Iwaszkiewicza. 13 O tej mało dziś pamiętanej postaci zob. komentarze w: Józef Rąjnfeld: Portret młodego artysty. Listy/.../do Jarosława Iwaszkiewicza. Z notatkami adresata. Oprać. Paweł Hertz i Marek Zagańczyk. [Warszawa] 1997. 14 Stawisko - majątek rodowy Lilpopów, położony w obrębie Podkowy Leśnej, prezent ślubny dla Anny z Lilpopów Iwaszkiewiczowej od jej ojca; w 1928 r. Iwaszkiewicz osiadł w nim wraz z żoną. W okresie okupacji niemieckiej udzielał w swoim domu schronienia wielu artystom i pisarzom. Obecnie mieści się tam muzeum poświęcone życiu i twórczości Jarosława i Anny Iwaszkiewiczów. Artur Ziontek (Akademia Podlaska) - i;;---:.; Samuel Beckett - starość niepokorna, samotność znienawidzona a pożądana Przeze mnie droga w miasto utrapienia; Przeze mnie droga w wiekuiste męki; Przeze mnie droga w naród zatracenia; Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwej ręki. Wzniosła mię z gruntu potęga wszechwłodna, Mądrość najwyższa, miłość pierworodna: Kto wchodzi do mnie, żegna się z nadzieją. Dante Alighieri: Boska komedia1 Nie staję po niczyjej stronie. Interesuję się formą idei. Jest jedno wspaniałe zdanie u Augustyna: „Nie rozpaczaj; jeden ze złodziei został oszczędzony. Nie ośmielaj się; jeden ze złodziei został przeklęty". To zdanie ma wspaniałą formę. To jest forma, która odgrywa rolę. Samuel Beckett2 Starość i samotność - to dwa stany, dwie sytuacje życiowe, których doświadcza człowiek; niewielu jednak czyni z nich swój żywioł i siłę motoryczną. Urodziłem się trzynastego, w piątek i w dodatku w Wielki Piętek. Ojciec czekał na mnie przez cały dzień. O ósmej wieczorem wyszedł na spacer, a gdy wrócił, było już po wszystkim3, 148 Artur Ziontek pisał Beckett w liście do wydawcy. Samuel Barclay Beckett urodził się 13 kwietnia 1906 roku w Foxrock, eleganckiej dzielnicy Dublina. Protestancka rodzina Williama i Mary Beckettów była bardzo zamożna, co zawdzięczała dziadkowi przyszłego pisarza, gdyż to on właśnie stworzył i prowadził dobrze prosperującą firmę budowlano-architektonicz-ną. Ekonomiczna pozycja i religijna postawa rodziny, w ubogiej i katolickiej Irlandii, należała wtedy do rzadkości. Ojciec pisarza, William Beckett, był człowiekiem pogodnym i pełnym humoru, a w sprawach religii reprezentował typ trzeźwego racjonalisty. Matka Becketta była natomiast osobą bardzo pobożną, jej religijność ocierała się wręcz o bigoterię4. Wobec swoich synów była bardzo surowa i wymagająca. Była typem introwertyczki wytwarzającej wokół siebie mroczną i pochmurną atmosferę. Samuela Becketta (fizycznie bardzo podobnego do matki) łączyły w młodości silne związki emocjonalne z ojcem, matka zaś, a właściwie jej skomplikowana osobowość, posępna i autorytarna zarazem, w pewien sposób paraliżowała go, czego efektem była niechęć przyszłego pisarza do jej osoby. Ojciec zmarł wcześnie, Samuel miał wtedy 27 lat, matka natomiast dość późno, autor Godota dobiegał już wtedy pięćdziesiątki. Samuel Beckett otrzymał bardzo staranne wykształcenie. Po ukończeniu szkoły średniej, mając niezwykłe zdolności językowe, podjął studia na kierunku neofilologii w Trinity College w Dublinie, największej i najbardziej prestiżowej uczelni irlandzkiej. Po jej ukończeniu, w roku 1927 rozpoczął pracę w szkole, nie zaprzestając rozwijania samego siebie. Jego kariera nauczyciela szkolnego nie trwała długo, gdyż rok po jej rozpoczęciu wyjechał do Paryża na dwuletni kontrakt zapewniający mu pracę wykładowcy akademickiego. Było to dla Becketta o tyle ważne, iż jego wyjazdy do Francji i miłość do niej zaczęły się już w roku 1926, wtedy to po raz pierwszy odwiedził Paryż - miasto, z którego uczynił sobie po kilkudziesięciu latach drugą ojczyznę. Jednakże jego wyprawy nie ograniczały się tylko do tego jednego miejsca: po Paryżu był Berlin, Londyn i wiele innych stolic europejskich, także ważniejsze muzea. Po jednym z pobytów w Berlinie Beckett wdał się w dość osobliwy związek z Peggy Sinclair, swoją daleką kuzynką mieszkającą w Niem- Samuel Beckett - starość niepokorna... 149 czech. Zaraz potem w Paryżu poznał Joyce'a. Była to jedna z najważniejszych znajomości zawartych przez autora i miała niebagatelny wpływ na rozwój jego twórczości. Chociaż oficjalnie nie został nigdy jego sekretarzem, to przez bardzo długi okres pozostawał jednym z najbliższych jego współpracowników. W tych to okolicznościach powstał debiutancki esej - Dante... B runo. Vico.. Joyce o zaczętej przez Joyce'a powieści Finnegans Wake (potem uczestniczył również w przekładzie fragmentu tego utworu na język francuski). Pisząc ów esej, Beckett podał swoim późniejszym czytelnikom klucz do zrozumienia własnej twórczości5. Tę bardzo inspirującą i zapładniającą twórczo więź intelektualno-emo-cjonalną udało się zburzyć dopiero córce Joyce'a. Lucia Joyce - osoba nad wyraz kochliwa, zadurzyła się w pisarzu, lecz ten niestety nie odwzajemniał zainteresowania, w rezultacie czego stał się sprawcą cierpień młodej kobiety, co nie podobało się jej ojcu. Beckett, człowiek bardzo wrażliwy, nie mógł przejść nad tym do porządku dziennego. Poniekąd skrzywdzona przez niego dziewczyna i nagłe zerwanie więzi z przyjacielem - prowadziły do rozterek psychicznych. Pocieszenia czy wręcz pomocy szukał w książkach. Skupił się po raz kolejny nad lekturą Karte-zjusza, Vico, Schopenhauera i Bergsona, teraz jednak dokładniej niż w czasach szkolnych. W 1930 roku skończył się kontakt z uczelnią paryską. Oceny jego pracy były bardzo skrajne: albo chwalono go za nowatorskie podejście do przedstawiania problemów literatury, albo potępiano za subiektywizm, niemożliwy do zaakceptowania podczas prowadzenia zajęć. Wrócił więc do Dublina, by rozpocząć pracę na swojej macierzystej uczelni. Tam jednak też niezbyt długo zagrzał miejsca. Po definitywnym zakończeniu epizodu nauczycielskiego Beckett stwierdził: „Nie chciałem uczyć czegoś, czego w istocie nie umiałem"6. Potem znowu wyjazd do Niemiec. Tam zamieszkał w domu Peggy Sinclaire. W niej odnajdywał częściowe przynajmniej wsparcie, którego tak bardzo pragnął doświadczyć w miejscu innym niż dom rodzinny. Niestety, owa duchowa sielanka nie trwała długo, gdyż niepokoiła go panująca tam atmosfera. Beckett widział w Peggy kobietę w całej okazałości, a nie kuzynkę, tak jak chcieli tego jej rodzice. Autor tak bardzo był zirytowany zaistniałą sytuacją, że wyruszył w podróż po Niemczech, 150 Artur Ziontek a po kilku tygodniach wrócił do Paryża. Tam też, jak wielu artystów, rozpoczął „na dobre" swoją twórczość literacką. Zaczął pisać wiersze, opowiadania, zajął się również tłumaczeniem na język angielski poezji Rimbauda i Bretona. Tam także powstała jego pierwsza powieść - Sen o takich sobie paniach (Dream of Fair to Middling Women). Nie oznaczało to jednak końca wędrówki. Rok 1933 był przełomowym w życiu pisarza. Po krótkim i nieudanym pobycie w Londynie, Samuel Beckett powraca na łono rodziny przekonany, że ta ułatwi mu finansowo rozwój artystyczny. Niestety przyjęty został jak syn wyrodny. Rodzina miała już dość wspomagania go. Matka wyrzucała mu, że zrezygnował z kariery akademickiej, choć ta stała przed nim otworem. Pisarz podupadł na duchu. Dopełnieniem niepowodzeń była śmierć dwóch najbliższych mu osób; najpierw umarła na gruźlicę Peggy Sinclaire, a zaraz potem na zawał serca jego ojciec. Matka, jak i cała rodzina, nakłaniała autora Godota do prowadzenia razem z bratem firmy odziedziczonej po ojcu. Pisarz jednak zrzekł się tego na rzecz brata, w zamian za co ten przyznał mu skromne pensje roczne, które na wiele lat stały się głównym źródłem utrzymania. By przywrócić sobie równowagę psychiczną, Beckett wyjechał do Londynu, aby poddać się terapii. Wiódł tam żywot bardzo skromny materialnie mieszkając w małym pokoiku na poddaszu (widoki z niego będą później opisane w powieściach), lecz zaczął się wzbogacać duchowo. Pisał recenzje i wiersze wysyłając je do czasopism. Brał też udział w wykładach Carla Gustava Junga dotyczących psychologii głębi, które zafascynowały go i jednocześnie umocniły w nim chęć dalszego zgłębiania literatury, tak pięknej jak i filozoficznej. Całość doświadczeń i przeżyć z młodości bardzo mocno odbiła się w twórczości prozatorskiej i dramatycznej Becketta. Największą, bezpośrednią inspiracją była dla niego samotność, z której uczynił swój żywioł. Pomijając wczesne utwory nacechowane jeszcze subtelną ironią świata, w którym dane było autorowi egzystować, osadza on swoich bohaterów na z góry przegranej pozycji. W pierwszych opowiadaniach, opublikowanych w zbiorze Morę Pricks than Kicks, co w tłumaczeniu brzmi Więcej kłucia niż wierzgania (miała to być, co prawda, powieść o wspomnianym już tytule Sen o pa- Samuel Beckett - starość niepokorna... 151 niach jakich takich), zawarty jest ciąg historii o Belacąuie, który wędruje po Dublinie i innych miastach europejskich. Bohater ten jest w nieustannym ruchu, a wszystko, co robi, można by rzec, robi po drodze: obchodzi cały Dublin, aby przyrządzić sobie obiad, choć tak naprawdę obiad ten wcale nie jest ważny. Ważne jest pokazanie, ile czasu przeznaczyć trzeba, aby osiągnąć coś pozornie prostego, ile kilometrów przejść, aby znaleźć, rzecz tak oczywistą i wszędzie spotykaną, jak „kawałek cuchnącego żółtego sera"7. Spotyka na swej drodze wiele kobiet, niekiedy znał je wcześniej (czasami łączyły go z nimi związki intymne), a czasami widzi je po raz pierwszy i adoruje w dość specyficzny sposób. Niestety jedyną kulminacją miłosnych pasji Belacąui może być tylko rozstanie, dlatego gdy spotyka kobietę, zaraz od niej ucieka, czując pewnego rodzaju odrazę. Wiek bohatera nie został tu jasno określony, choć możemy wywnioskować, że jest on tożsamy z wiekiem autora, gdyż w namacalny sposób powiela on wiele scen, sytuacji z życia samego Becketta. Na razie jednak analogiczne są tylko miejsca i cele podróży, spotykane osoby itp., nie ujawniają się natomiast wpływy emocjonalne życia autora. Będą je ujawniały dopiero późniejsze dzieła. Jednym z nich jest powieść Watt (1944). Tytułowy Watt jest osobą będącą, tak jak jego autor, cały czas w drodze. Watt podąża do domu pana Knotta, u którego ma się zatrudnić (co odebrać można jako zapowiedź Czekając na Godota). Gdy już tam dociera, jego podróż tak naprawdę dopiero się zaczyna. Ma do przebycia trzy kondygnacje domu. Udaje mu się jednak dotrzeć tylko do dwóch pierwszych. Nie jest mu natomiast dane wejść na poddasze czy strych, co byłoby zwieńczeniem tej drogi. Nasuwa się tu skojarzenie z Boską komedią Dantego. Po przebyciu piekła, czyli drogi do domu pana Knotta, i parteru, Watt wchodzi na piętro doznając czegoś na wzór oczyszczenia, ale tylko takiego, jakie może mu zapewnić pobyt w czyśćcu. Trzy poziomy, których nie można przemierzyć w dowolnym czasie i bez odpowiedniego przygotowania. Aby wejść na pierwszy, trzeba przebyć długą drogę; aby wejść na drugi, trzeba poznać gorycz pierwszego; aby wejść na trzeci poziom, dający pewne ukojenie, trzeba doznać oczyszczenia, przynajmniej częściowego, takiego, jakie można osiągnąć na drugim. Pierwszym poziomem byłoby zatem, tak jak i u Dantego, 152 Artur Zioń tek piekło. Nie tylko dlatego, że autor chce zachować chronologię analogiczną do Boskiej komedii, ale i przez wzgląd na to, w jakich okolicznościach powieść powstawała. Beckett zaczynał j ą pisać w roku 1941 (mając 35 lat, czyli tyleż samo co bohater dantejski na początku swojej wędrówki), kiedy zdążył już doświadczyć okrucieństwa wojny, choć nie uczestniczył w niej osobiście, umieszcza swojego bohatera w miejscach bliskich sobie, ale w pewien sposób zakazanych w danym momencie. Kiedy wprowadza Watta na piętro domu, pokazuje mu inną rzeczywistość, inną formę egzystencji, daje mu szansę. Watt korzysta z niej na tyle, na ile pozwala mu jego osobowość. Niestety trzeci poziom - owo spełnienie ostateczne nie będzie mu dane. Nie jest mu dane wejść do dantejskiego raju. Ale nie tylko raju. Nie jest mu dane wejść na poddasze, strych, co oznacza najbardziej intymną część domu. Czy ktoś mu zabrania? Czy może jednak sam boi się tam wejść, aby nie uczestniczyć w czymś, na co według siebie nie zasłużył? Może - boi się, pamiętając o pierwszych chwilach spędzonych jeszcze przed domem pana Knotta: Jeśli bowiem ktoś otworzył tylne drzwi, od wewnątrz, czy też od zewnątrz, czyż nie ujrzałby on - Watt, światła, czy też nie usłyszałby dźwięku? Czy też drzwi zostały otwarte, od wewnątrz, w ciemności, przez kogoś świetnie znającego teren, kogoś w miękkich pantoflach, czy też w samych skarpetkach?8 Kiedyś przecież to samo - przynależność i znajomość domu - może czuć on, a niedopuszczalnym byłoby gdyby mógł poczuć, że: Kiedy budzimy się nocą we własnym mieszkaniu, poruszamy się po nim po ciemku nie rozbijając o meble i ściany, trafiamy w drzwi i niewidoczne klamki, bo wiemy, gdzie co jest i gdzie co stoi, jednym słowem - jesteśmy u siebie9. To oznaczałoby, iż znajduje się na owym symbolicznym poddaszu - sercu domu, a to przecież niedopuszczalne. Inicjujący opisaną w Wacie historię pan Hackett też miał wahania, czy iść do domu czy jeszcze, o ile jest to możliwe, zwlekać z tym. Czy podobnych obaw nie miał Beckett wędrujący po Europie? Czy Hackett, Watt i Knott jako trzy byty nie oznaczają jednego - bytu autora? Może Samuel Beckett - starość niepokorna... 153 on sam daje nam do tego klucz! Książka składa się z czterech rozdziałów, przyjrzyjmy się zatem ich pierwszym wyrazom: Rozdział I: Pan Hackett Rozdział II: Pan Knott Rozdział III: Mniej więcej •>.' Rozdział IV: Tak jak Watt • Każda z tych trzech postaci nie ma bliżej określonych cech charakteru, nie możemy zatem rozpoznać ich jako w pełni samodzielnie egzystujących osób. Przyjmując sugestię twierdzenia: Pan Hackett, pan Knott mniej więcej tak jak Watt, dochodzimy do wniosku, iż te trzy postaci oznaczać mają jedną, a jest nią autor przedstawiający się, czy wręcz rozpatrujący siebie z trzech punktów widzenia. Pan Hackett pojawia się jako pierwszy, zastanawia się, czy iść do domu czy nie, chcąc odwlec tę chwilę zarazem jak najdłużej. Nagle po ukazaniu się Watta, narracja skupia się wokółjego osoby. Watt więc jest kontynuacją postawy Hacketta. Przyjrzyjmy się teraz, jak jawi się nam pan Knott: posiada dom, lecz jako domownik jest postacią enigmatyczną, nieznaną. Kto zna ten dom? Znają go ci, którzy w nim pracują. On sam ma dom, ale duchowo jest w nim nieobecny, stąd wyłania się Knott jako dopełnienie postaw Watta i Hacketta. Skumulowana postawa tych trzech postaci daje nam zatem obraz autora. Jego doświadczeń młodzieńczych, tułaczek i rozterek przy wyborach dróg. Warto też przyjrzeć się kobiecie, która idąc z mężem spotyka pana Hacketta siedzącego na ławce. Kobieta ta jest matką. Podczas rozmowy zaczyna opowiadać historię narodzin jednego ze swoich dzieci: - Jadłam dalej, popijałam i dalej prowadziłam niewymuszoną rozmowę -rzekła Tetty - a Lany dalej podskakiwał. Wywijał szczupaka jak łosoś. /.../ Chwilami naprawdę już myślałam, że zaraz stamtąd wyleci i wyląduje na podłodze, u moich stóp. - Boże miłosierny, czuła pani, jak się wyślizguje - rzekł pan Hackett'0. Tak jak wyraźnie Tetty czuła szaleńcze ruchy płodu, tak samo czuł i pamiętał Beckett życie w łonie matki, o czym pisała w pamiętniku, zakochana w nim swego czasu Peggy Guggenheim: „zachował on od 154 Artur Ziontek chwili narodzin straszliwą pamięć o życiu w łonie matki. Wiecznie z tego powodu cierpiał i przeżywał okropne depresje, podczas których czuł, że się dusi"11. Ta „niby-pamięć" była prawdopodobnie przyczyną takich a nie innych stosunków z matką, które przeniósł do swoich utworów. Wyżej wspomniana Tetty opisuje już tylko ulgę, jakiej doznała po rozwiązaniu. Tu, w bardzo delikatny jeszcze sposób, Beckett przedstawia osobę, czy może nawet instytucję matki, sprowadzając jej rolę do celów rozpłodowych. Tutaj kobieta-matka wypowiada się o sobie sama, w Molloyu natomiast, kolejnej powieści pisarza, matka jest już opisywana przez swojego syna, będącego głównym narratorem w utworze. Znajduje się on nagle nie wiadomo gdzie, nie wiadomo w jaki sposób, a jedyne, czego jest pewny to swojej fizyczności - bytu ciała. Po dość obszernych dociekaniach uświadamia sobie, że jest w pokoju swojej matki i prawdopodobnie przywiozła go tam karetka. Pozostaje jednak pytanie: gdzie w takim razie jest matka? Snując wspomnienia o niej, opisuje ją jako osobę starą i niedołężną, a w celu komunikowania się z nią: /.../poklepujęjąw czaszkę. Jedno dotknięcie znaczyło tak, dwa nie, trzy nie wiem, cztery pieniądze, pięć do widzenia. /.../ Czy myliła tak, nie, nie wiem, i do widzenia, było mi obojętne, ja sam to myliłem. Należało jednak uniknąć za wszelką cenę tego, żeby kojarzyła z czterema prztyczkami coś innego niż pieniądze12. Ci przeze mnie wymienieni, jak i inni bohaterowie beckettowscy, wyrażają niechęć do przynależenia nie tylko do związków z matką, ale i do jakiejkolwiek najdrobniejszej komórki społecznej. Nieważne czy będzie to przyjaźń, czy miłość między kobietą a mężczyzną, czy po prostu miłość na tle rodziny. Jest to chęć nieprzynależenia. Nieprzynależenia do niczego, aby zachować w sobie niezależność, a może i wolność, którą według Becketta można osiągnąć tylko poprzez nieposiadanie. Antoni Libera, jeden z najwybitniejszych, obok Marka Kędzier-skiego, polskich beckettologów, we wstępie do zbioru dramatów tegoż pisarza ostrzega, iż: Jest rzeczą ryzykowną snucie spekulacji na temat wpływu związków emocjonalnych z rodzicami na ukształtowanie się osobowości duchowej i twórczej Becketta, niemniej istnieją tu wyraźne tropy13. Samuel Beckett - starość niepokorna... 155 Tropy te są właśnie nad wyraz widoczne! Chociażby samo przedstawienie osób matki i ojca. Matka, jak to ukazane było wcześniej, przedstawiana jest bardzo ironicznie, a wręcz szyderczo, jej funkcją obok pro-kreacji jest tylko zapewnienie jako takiego bytu. Ojciec natomiast pojawiający się rzadziej w utworach, zawsze wspominany jest ciepło. Beckett silnie związany ze swoim ojcem nie miał szansy na rozwinięcie w jakikolwiek sposób swego związku duchowego z nim, gdyż ten umiera trzy lata po skończeniu przez autora Watta studiów. Beckett czuł niedosyt ojca. Dlatego wszystko, co z ojcem związane, nawet bohaterom beckettowskim wydaje się bardzo ciepłe i czułe. Przy wspomnieniach tego rodzica bohater Pierwszej miłości mówi: Słusznie albo niesłusznie kojarzę swoje małżeństwo ze śmiercią ojca /.../ Niezbyt dawno temu poszedłem na grób ojca i zanotowałem datę jego śmierci /.../ Wyjechałem rano, a wróciłem wieczorem, po przegryzieniu czegoś na cmentarzu14. Chwilę potem dodaje: Osobiście nie mam nic przeciwko cmentarzom, spaceruję po nich chętnie, myślę, że chętniej niż gdzie indziej, kiedy jestem zmuszony wychodzić. Fetor trupów, który percypuję wyraźnie spod woni trawy i ziemi, nie jest mi nieprzyjemny. Trochę może zanadto słodkawy, trochę odurzający, ale o ileż bardziej go wolę od odoru żyjących, pach, stóp, tyłków, łojowatych napletków i poronionych jaj. A kiedy szczątki mojego ojca w tym współpracują, jakkolwiek skromnie, niewiele brakuje, abym miał łzę w oku15. Wczesna śmierć ojca spowodowała, iż Beckett poczuł się starcem (bo na pewno nie sierotą) w bardzo młodym wieku. Stąd też jego bohaterowie zazwyczaj są ludźmi starymi, schorowanymi i niedołężnymi, choć często stara jest tylko ich powierzchowność, ich ciała. Krapp, z dramatu Ostatnia taśma Krappa, nie jest starcem, jest tylko zamknięty w starczym i niedołężnym ciele, które staje się dla niego pewnego rodzaju więzieniem. Krapp, Watt, Molloy, chcąc jednak w jakiś sposób się na tym świecie odnaleźć, szukają celu, bardzo często są cały czas w drodze, aby spotkać swoje przeznaczenie, swojego Godota. I jeżeli często Godot bywa interpretowany jako Bóg (choć Beckett sam temu przeczył), ja 156 Artur Ziontek 1 byłbym bardziej skłonny do przedstawienia go jako figury ojca (zdając sobie jednak sprawę z nadmiernej jednoznaczności obu interpretacji). Godot byłby natomiast swoistym fenomenem Becketta, gdyż do chwili napisania Czekając na Godota wszystko zapowiadało powstanie tego dramatu, a gdy już to się stało, gdy Czekając ujrzało światło dzienne, hasło Godot pojawia się w każdym kolejnym utworze z tym, że w innej formie desygnatu. Najczęściej jest on nieokreślony lub, co najmniej niedopowiedziany, co bierze się stąd, że bohater nigdy do niego nie dociera, a jeśli już, to tak jak Watt, tylko połowicznie. Bohaterowie beckettowscy nigdy nie doznają wyczekiwanego katharsis. Bowiem wyczekując go i w pewien sposób do niego dążąc, starają się, aby nigdy go w pełni i tym bardziej doskonale nie doświadczyć. Nie dzieje się to, jak można by przypuszczać z przekory czy zdeterminowania bohaterów. Odczytajmy to raczej tak, jak pisał Staff: Między pieśnią przerwaną a zbudzonym echem, Falą i nagą a stopą, co wnet się zanurzy, Przyjściem listu i zdjęciem pieczęci z pośpiechem, : • ' u'l'•" Pomiędzy zaproszeniem i rankiem podróży, Między wzniesioną dłonią a owocem drzew Śpi szczęście, co najsłodsze dreszcze daje łonu, Między wargą a czarą, gdzie wina lśni krew... Lecz wielką radość płaci się smutkiem jej zgonu16. Pozostaje na końcu jeszcze pytanie, czy nastroje, jakie buduje Beckett w swoich utworach, a tym bardziej i postaci, które konstruuje, mają odniesienie do sytuacji emocjonalnej i związków interpersonalnych, których doświadczył jako młody człowiek? Przecież tak! Wystarczy wziąć pod uwagę jego relacje z rodzicami. Jego odczucie siebie jako trzydziestoletniego staruszka, odnajdującego się jako osoba zapomniana przez wszystkich, stara i samotna, choć otoczona grupą wiernych znajomych. Umartwiał siebie i swoje ciało, ale był pełen werwy, jeśli miał pomóc innym. Ilość jego akcji protestacyjnych czy charytatywnych jest niezliczona. Protestował nawet przeciwko wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, a osadzonemu w komunistycznym więzieniu Havlowi zadedykował jeden ze swoich dramatów. Samuel Beckett - starość niepokorna... 157 W utworach swych niejednokrotnie, świadomie umieszczał krajobrazy dubłińskie, widoki z okien paryskich mieszkań, imiennie wprowadził swoją nauczycielkę literatury. Doszukiwanie się związku pomiędzy tekstami a faktami z jego życia nie będzie -jak pisze Antoni Libera -spekulacją, ale czymś, co da nam klucz, czymś, bez czego nie można odczytać jego twórczości, w pełnym jej sensie i wymiarze. ; Artur Ziontek (ur. 16II1978) - student filologii polskiej w Akademii Podlaskiej. Największe jego pasje to literatura (Samuel Beckett, ks. Józef Baka, Hieronim Morsztyn, Antoni Malczewski, Witkacy, Witold Gombrowicz, Kazimierz Ratoń, Andrzej Żuławski, Bolesław Leśmian, Maria Dąbrowska), kino autorskie (Andrzej Żuławski, Federico Fellini, Carlos Saura, Werner Herzog) a także muzyka (Miles Davis, „Weather Report", Jaco Pastorius, Marcus Miller, „Primus", Tommaso Albinoni, Edvard Grieg; gra na gitarze basowej). Jest członkiem Koła Naukowego Polonistów oraz Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza (Oddział w Siedlcach). Dotychczas opublikował rozprawę z zakresu historii idei oświecenia w tomie Stanisław Staszic i jego epoka (Siedlce 2001). Mieszka w Siedlcach. « Przypisy 1 Dante Alighieri: Boska komedia, pieśń III. Tłum. Adam Mickiewicz. W: Adam Mickiewicz: Dzielą. Red.: Zbigniew Jerzy Nowak, Zofia Stefanowska i Czesław Zgo-rzelski. Warszawa 1998-, tom I, s. 273. Celowo sięgam po ten arcyprzekład. 2 Cyt za: Alan Schneider: „ Czekając na Becketta ". Kronika osobista. Tłum. Maria Chmielewska. „Literatura na świecie" (Warszawa) 1975, nr 5, s 173. Jest to monograficzny numer periodyku, poświęcony osobie i twórczości Becketta. 3 Cyt za: Jan Błoński i Marek Kędzierski: Samuel Beckett. Warszawa 1982, s. 115. 4 Antoni Libera: Wstęp. Samuel Beckett-pisarz i człowiek. W: Samuel Beckett: Dramaty. Tłum. i oprać. Antoni Libera. Wrocław 1999, „Biblioteka Narodowa" s. II, nr 241, s. V. 5 Zob.: Samuel Beckett: Dante... Bruno. Vico.. Joyce. W: Wierność przegranej. Tłum. Antoni Libera i Marcin Nowoszewski. Wybór i oprać.: Antoni Libera. Kraków 1999, s. 5-30. Tom ten zawiera najważniejsze szkice krytyczne Becketta (m.in.: 158 Artur Ziontek Prousf). W tytule eseju o Finnegans Wake Joyce'a ważna jest... liczba kropek po każdym nazwisku; znaczą one stulecia dzielące wymienionych autorów. 6 Cyt za: Marek Kędzierski: Samuel Beckett. Warszawa 1990, s. 20. 7 Samuel Beckett: Dante i homar. Tłum. Antoni Libera i Ewa Jankowska, „Twórczość" 1981, nr 4, s. 9-17. Jeden z najwcześniejszych tekstów prozatorskich Becketta, otwiera on tom opowiadań Morę Pricks than Kicks. W Polsce pierwszy raz publikowany, właśnie w „Twórczości", z okazji 75. rocznicy urodzin przypadających na 13 kwietnia 1981. 8 Samuel Beckett: Watt. Tłum. Marek Kędzierski, Bydgoszcz 1993, s. 34. [podkreślenia w tekstach cytowanych A.Z.] 9 Mirosław Żuławski: Album domowe. Warszawa 1997, s. 277. 10 Tamże, s. 11. 11 Cyt za: Martin Esslin: Samuel Beckett. Tłum. Maria Chmielewska. „Literatura na świecie" 1975, nr 5, s. 18. 12 Samuel Beckett: Pierwsza miłość. Molloy. Tłum. Maria Ziębina i Maria Leśniewska. Kraków 1994, s. 43. 13 Antoni Libera op. cit. s. 6. : •'«'• 14 Samuel Beckett: Pierwsza miłość. Molloy, op. cit., s. 7. •''•''••. 15 Tamże, s. 8. 16 Leopold Staff: Radość i smutek szczęścia i chwili. W: ostatni z, mśg&^pokole-nia... .Gdańsk 1992, s. 41. '•-•:<,< prof. dr hab. Antoni Czyż Posłowie Sesję Rozumieć świat przez teksty kultury przygotowali studenci filologii polskiej Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Pomysł powstał na moim seminarium magisterskim na IV roku, bodajże w maju 2000. Spotkanie doszło do skutku dzięki pomocy i życzliwości wielu osób. Wsparł sesję Dyrektor Instytutu Filologii Polskiej Akademii Podlaskiej, prof. dr hab. Antoni Chojnacki, życzliwie odniosły się do niej mgr Marzena Kryszczuk i mgr Justyna Urban-Pusz-karska, opiekunki Koła Naukowego Polonistów, które włączyło tę konferencję do swego programu pracy. Wspomógł nasze sympozjum Prorektor Akademii Podlaskiej, prof. dr hab. Kazimierz Jankowski. Miłe słowa o przedsięwzięciu wypowiedzieli Dziekan Wydziału Humanistycznego, prof. dr hab. Piotr Matusak (wspierając je) i Prodziekan do spraw Nauki, prof. dr hab. Krystyna Wojtczuk. Jednak szczególny trud wypełniania zamysłów spadł na studentów. Andrzej Borkowski i Marcin Pawlik, w pierwszej fazie prac również student historii Przemysław Badowski, omawiali ze rnną założenia i program sesji. Ciężar dalszych wysiłków niósł zwłaszcza Andrzej Borkowski, jednak wytrwale i energicznie włączyło się do prac organizacyjnych całe moje seminarium, prócz referentów więc: Agnieszka Dylak, Jolanta Miszczak, Monika Karwowska, Ewa Kołodziej ak, Renata Ku-pień, Elżbieta Pietryka, Małgorzata Rola, Małgorzata Romaniuk, Alicja Wiech, Mariola Zboina. Zadań było dużo, lecz udało sieje wypełnić. Dzięki temu jesienią 6 listopada 2000 r. konferencja doszła do skutku. Wypełniona publicznością sala wykładowa Instytutu Filologii Polskiej Akademii Podlaskiej (zdobna plakatem z Roku Jubileuszowego Juliusza Słowackiego), obecni profesorowie i studenci polonistyki, na- 160 Prof. dr hab. Antoni Czyż Posłowie 161 uczyciele, dziennikarze Katolickiego Radia Podlasia w Siedlcach -wszystko to widomie świadczyło, jak bardzo takie sympozjum było potrzebne. Żywe dyskusje nadały spotkaniu charakter roboczej, gorącej •wymiany myśli. O to nam chodziło. Wlasnepróby namysłu nad rozumieniem przedstawili studenci różnych kierunków i ośrodków. Najliczniej wystąpili z referatami słuchacze filologii polskiej, jednak byli też historycy, socjolog, historyk filozofii. Prócz studentów siedleckiej Akademii Podlaskiej wystąpili goście z dwóch uniwersytetów: najstarszego w Polsce i... najmłodszego (Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie). Coś z klimatu tamtego spotkania, przede wszystkim zespół formułowanych refleksyj - pozostało w tej książce. Stanowi ona konieczne i naturalne dopełnienie przedsięwzięcia, jednak możliwe znów dzięki pracy zespołowej. Trud zbierania materiałów do druku, składu komputerowego i łamania, wreszcie ustalenia ze mną kształtu tomu podjęli studenci Andrzej Borkowski, Marcin Pliszka i Artur Ziontek. Żmudną pracę nad indeksem osób wykonała Barbara Stelingowska. Książkę życzliwie przyjęła Redaktor Anna Suprun z Wydawnictwa Uczelnianego Akademii Podlaskiej. Recenzję wydawniczą zgodził się napisać prof. dr hab. Krzysztof Obremski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tak oto praca wypełnia się - w przedkładanej książce. Musi ona budzić radość, gdyż ujawnia bezinteresowną pasję intelektualną, także ipracę społeczną, o co dziś w Polsce niełatwo. Wysiłek i cierpliwe działania młodych autorów i redaktorów dają przedsmak radości badania, pewno zwiastują im „wieczny głód wiedzy i wieczne nienasycenie", o czym w zapomnianym do szczętu eseju Etos badacza pisała pięknie Stefania Skwarczyńska1. Wolno powiedzieć, że wiele owej radości i ciekawości poznawczej - środowisko profesjonalnych badaczy już zatraciło, choć każdy z nas winien być aż do kresu dzieckiem olśnionym dziwnością bytu i gotowym do namysłu nad nią. Książka przedstawia środowisko, Siedlce jako ośrodek akademicki o pewnej tradycji: Akademia Podlaska ma przeszło 30 lat, zaś jej Instytut Filologii Polskiej obchodzi wkrótce dziesięciolecie. Odsłania też, ogólniej, życie umysłowe polskie „poza centrum": pragnęłoby się, aby ono było jak najmocniej intensywne i twórcze. Kultura narodowa zogniskowana wokół kilku jedynie ośrodków nie może rozwijać się właściwie' Jednak Warszawa jest centrum" - przypomina Maria Janion, rozważając ,decentralizacj ę/.../życia kulturalnego" w Polsce dziś2\ Czy na pewno? Przecież obok i wokół pulsuje życie, czasem ciekawsze. Im więcej go i bardziej rojne, tym lepiej. Nade wszystko jednak książka unaocznia temat konferencji. Sesja wynikła z refleksji metodologicznej, z myślenia o myśleniu, a prowadziła do rozstrzygnięć przedmiotowych, do prób interpretacji. Wyraża się tak wola rozumienia, odnajdywania i studiowania znaczeń pośród tekstów kultury, jakkolwiek najczęściej rozpatrywano tu zjawiska literackie. Nie rozstrzygając stanowisk badawczych do końca, nie skrywając rozmaitości obszarów dociekań - wytyczono panoramę pytań i fascynacji. Ogarnia ona teorie socjologiczne, namysł nad Sacrum w kulturze, obszary pamięci historycznej, wreszcie dawne i nowe - zawsze wybitne - dzieła literatury polskiej3. To całkiem dużo. Osobowość hermeneutyczna - jak zwięźle mówi o podobnej postawie badawczej Janion - skupia „mówiącego i słuchającego"4. Łączy też osobę i tekst, pojmowany jako uobecnienie5. Pozwala to na próbę rozumiejącego dialogu. „Musimy wybierać między wiedzą absolutną a hermeneutyką" - stwierdza mocno Paul Ricoeur6. Jak zaś cierpliwie uczy myśl renesansowa i późniejsza, w tym Erazm z Rotterdamu, jego arcydzieło Pochwała głupoty (z „katalogiem bzików" ludzkich) - łatwo o pychę rozumu, jego iluzje poznawcze, ale nie wiedzę absolutną7. Tej posiąść nie można. Zatem?... Co tu ukrywać bowiem: sesja miała być, w mojej intencji, głosem hermeneutycznym, odsłaniając ton i smak dawnej, świetnej metody. A książka jak echo tamten głos ponawia. Stajemy tak w obronie znaczeń i z wolą rozumienia. Odsłania się tekst jako świadectwo bycia, jak ujmował literaturę Martin Heidegger w słynnej rozprawie o Holderlinie, co pozwala na interpretację egzystencjalną8. Ale też jeszcze, inaczej: ujawnia się wyobraźnia, tworzywo literatury, pamięć kulturowa i historyczna, idee... Wszystko to odsyła dalej: w stronę znaczenia. Łatwo tu się Uwikłać w fałszywą świadomość, w ułudę. O niej - analizując strukturę poznania - pisali Erazm, Montaigne w Apologii Rajmunda Sebond, De-scartes w Rozprawie o metodzie, Kant w Krytyce czystego rozumu, czy i nie Husserl w Medytacjach kartezjańskichl... O niej, o złudzie opowie Derrida, gdyż tak postrzegam jego intencje3. O niej i „utracie sensu" 162 Prof. dr hab. Antoni Czyż mówi Lyotard10. Chodzi tu o kres myśli ontologicznej (jeśli nastąpił) czy niemoc poznania i nieobecność sensu jako taką? Nic już, niczego? Ujawnia się przecież wola prawdy, wola woli prawdy, cokolwiek, okruch gest mknące poza fantazmat człowieka i kultury jako chłodnej gry Powie się wprost o wiedzy innej i znaczeniach zdobywanych inaczej w toku demaskacji, dekonstrukcji, pytań, rozbiorów, poprzez wielość, odmienność, różnice, sprzeczności. Niemniej u kresu tych procedur gdzieniegdzie lśni sens. Teraz jest chwila, aby na nowo, gorąco pojmować. Rozumieć świat przez teksty kultury - to wezwanie i wyzwanie, aby oglądać światło bycia, którym pulsuje kultura. Warszawa, marzec 2001 r. Antoni Czyż (ur. 10 XI1955 r. w Warszawie) ukończył filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie uzyskał potem stopień doktora. Habilitował się na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Jest profesorem Akademii Podlaskiej w Siedlcach i Kierownikiem Katedry Historii Literatury Polskiej oraz Pracowni Polskiej Literatury Dawnej w Instytucie Filologii Polskiej tej uczelni. Jest też profesorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, w Katedrze Polskiej Literatury Dawnej. Uprawia badania z pogranicza historii literatury i historii idei, jest edytorem. Zajmują go: teologia mistyczna, filozofia egzystencji, erotyzm w kulturze, sztuka filmowa (europejskie kino autorskie) i muzyka (średniowiecza, baroku i XX wieku). Wydał książki: Ja i Bóg. Poezja metafizyczna późnego baroku (1988; nagroda Ministra Edukacji Narodowej), Światło i słowo. Egzystencjalne czytanie tekstów dawnych (1995; nagroda Rektora Akademii Bydgoskiej), Władza marzeń. Studia o wyobraźni i tekstach (1998; nagroda Rektora Akademii Podlaskiej) i Jaki zapis? Poradnik polonisty (1999). Redagował tom Wśród pisarzy oświecenia. Studia [portrety (1998; ze Stanisławem Szczęsnym). Wyda Poezje (1986) i Uwagi (2000) Józefa Baki (z Aleksandrem Nawareckim; wyd. 2 to edycja krytyczna). Opracował broszurę Literatura dawna.^ Przewodnik bibliograficzny (1996, 21997; wspólnie z Januszem K. Golmskim). Redaguje serię „Biblioteka »Ogrodu Ksiąg«", gdzie opracował tn.in. tomy. Moliwda Andrzeja Żuławskiego (1994), Jan Kochanowski jako poeta egzystencji Kwiryny Ziemby (1994), Ufam o. Benedykta Zimy (2000), Niecodzie -ność Tomasza Bendiga (2000) i Wiersze średnie Krzysztofa Gruse (200 ;• Jest też autorem tomów prozy: Światło z gór (1998, maszyn i Lśnienia (2000, maszynopis). jm Należy do następujących stowarzyszeń: Towarzystwo Literacki ^ Adama Mickiewicza (od 1979), Klub Inteligencji Katolickiej w Warsza Posłowie 163 (od 1986), Towarzystwo „Ogród Ksiąg" (od 1989), Polskie Towarzystwo Badań nad Wiekiem XVIII (od 1996) i Towarzystwo Literackie im. Teodora Parnickiego (od 1998). Jest też członkiem Komitetu Głównego Olimpiady Literatury i Języka Polskiego. Odznaczony Medalem Komisji Edukacji Narodowej. /•--•• Mieszka w Warszawie. l Przypisy 1 Stefania Skwarczyńska: Etos badacza. W: Studia i szkice literackie. Warszawa 1953, s. 67. Kapitalnie trafna i aktualna pozostaje ta rozprawa, zwłaszcza dzisiaj, kiedy wmawia się nam, że uniwersytet, praca akademicka, wysiłek badawczy to ledwie „gra", bo nie wypada pytać o ideały i prawdę... Czytelniku, nie ufaj tym nonsensom, oznajmianym jak dogmat. 2 Maria Janion: „Czy będziesz wiedział co przeżyłeś". Warszawa 1996, s. 85. Jest to fragment, przedrukowanej w tej książce, rozmowy z uczoną: „ Najwyższym szczęściem dzieci ziemi jest jedynie osobowość ". 3 Wspomniane moje seminarium magisterskie, które współtworzyła spora część uczestników sesji i autorów tej książki, ma hasło Literatura dawna i nowa, ogarniając - mocą założeń - wszystkie epoki literatury polskiej i ucząc analitycznej pracy nad nimi. 4 Janion, op. cit., s. 74. 5 Takie pojmowanie tekstu analizuje w znakomitej książce Juliusz Domański: Tekst jako uobecnienie. Szkic z dziejów myśli o piśmie i książce. Warszawa 1992. 6 Paul Ricoeur: Język, tekst, interpretacja. Wybór pism. Tłum. Piotr Graff i Katarzyna Rosner. Warszawa 1989, esej: Przyswojenie, s. 289. 7 Obszerniej o tym: Antoni Czyż: Władza marzeń. Studia o wyobraźni i tekstach. Bydgoszcz 1998, rozdział: Poeta obłąkany. Tasso i inni. 8 Martin Heidegger: Hólderlin i istota poezji. Tłum. Krzysztof Michalski. W antologii: Teoria badań literackich za granicą. Oprać. Stefania Skwarczyńska. Kraków 1965-1986, tom II, część 2. Zob. też: Antoni Czyż: Światło i słowo. Egzystencjal-|"e czytanie tekstów dawnych. Warszawa 1995, rozdział: Bycie w tekstach dawnych. Por. np.: Jacąues Derrida: Struktura, znak i gra w dyskursie nauk humanistycz-Tłum. Wojciech Kalaga. W antologii: Współczesna teoria badań literackich za -ą. Oprać. Henryk Markiewicz. Kraków 1970-1992, tom IV, część 2. Także: aweł Pieniążek: U kresu obecności. Derrida a Levinas. W zbiorze: Derridiana. Oprać. | ogdan Banasiak. Kraków 1994; Mieczysław Dąbrowski: Postmodernizm: myśl i tekst. Iraków 2000, rozdział: Semantyka. Jean-Franęois Lyotard: Kondycja ponowoczesna. Tłum. Małgorzata Kowal-r a i Jacek Migasiński. Warszawa 1997, s. 85. Ale por. też np. irytujące jednak roz-I lafy: Opowieści legitymizujące wiedzę (s. 97-109), Delegitymizacja (s. 111-119) r"'"^'omocnienie przez paralogię (s. 163-178).