Cyrus, Irene Salome INDIANIE AMERYKI PÓŁNOCNEJ 1000086276 1997 przekład Ryszard Wojnakowski PRZEDMOWA 716003 Tytuł oryginału: Die Indianer Nordamerikas i 1988 by hpt-Verlagsgesellschaft mbH & Co KG-hpt-breitschopf Yerlag First published in Austria by hpt-VerIagsgesmbH & Co KG, hpt-breitschopf Yerlag, under the title Die Indianer Nordamerikas Opracowanie graficzne JOANNA I JANUSZ WYSOCCY (c) Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Znak, Kraków 1997 ISBN 83-7006-632-1 BUW-EO- ^/, iC/ Łzy pamiętamy jeszcze wyobrażenia, marzenia i zabawy z czasów swojej młodości? Obracały się one wokół szlachetnego Winnetou czy też przygód Skórzanej Pończochy, opłakiwaliśmy śmierć Ostatniego Mohłkanina. Zawsze obecne było także tego przeciwieństwo: emocjonujące filmy z Dzikiego Zachodu, w których Indian przedstawiano przeważnie jako wściekłą hołotę, brutalnych łowców skalpów, koniokradów i prymitywnych dzikusów, podpalających rancza dzielnym białym farmerom... Nic z tego nie znajduje potwierdzenia w historii. Historia ta jest długa, a odkąd pojawił się biały człowiek, staje się coraz smutniejsza. To dzieje niemal dokonanego ludobójstwa. Indianie, którzy sami siebie nigdy tak nie nazywają, przybyli według wszelkiego prawdopodobieństwa z Syberii przez pomost lądowy, który istniał w miejscu Cieśniny Beringa, do Ameryki, gdzie tworzyli - razem z Eskimosami - pierwotną ludność kontynentu, w każdym razie tak wynika z naszej obecnej wiedzy. Stanowią 5 oni barwną mieszaninę wielu plemion, ludów i jeżyków. Niektórzy z nich byli koczownikami, inni zajmowali się uprawą roli i prowadzili osiadły tryb życia. Jedno nie ulega wątpliwości: na pewno nie byli dzikusami, ludem prymitywnym, barbarzyńcami. Prymitywnych dzikusów zrobili z nich dopiero ich biali bracia, nasi przodkowie, kiedy realizując poniekąd biblijną misję, zaczęli czynić sobie ziemię poddaną. Przyjmowani na początku przyjaźnie, co najwyżej nieufnie, bardzo rzadko od razu z wrogością, europejscy przybysze przystąpili do odbierania ziemi jej prawowitym właścicielom oraz niszczenia fizycznych i psychicznych podstaw ich egzystencji. W końcu Indianie znaleźli się w tak zwanych rezerwatach. Z tego, że prawa człowieka zostały ogłoszone w Ameryce (1776 r.), Indianie mieli równie małą korzyść, jak ze zwycięskiej wojny wyzwoleńczej przeciwko Anglii. Ostatecznie to oni musieli zapłacić - bez względu na to, po której stali stronie. W zamian za to przyniesiono im religię i kulturę, z którą nie wiedzieli, co począć, choroby, którym nie potrafili się przeciwstawić, i wódkę, głównie ją. Dziś są maleńką, na ogół zubożałą mniejszością w bogatym kraju swoich przodków. Ludzkość jednak stała się bardziej wrażliwa w kwestii praw człowieka - czego mogą doświadczyć także Indianie. Osiągnięto pewne postępy i zauważane są dalsze. Powinno być jeszcze lepiej. Sami Indianie z coraz większym zapałem zaczynają przypominać sobie swoją prawdziwą historię i dawną wielkość. Budzą się. Nawet wśród białych Amerykanów szerzy się, jakkolwiek postępując powoli, zrozumienie i opamiętanie. Jednakże długu historycznego jeszcze nie spłacili. Niniejsza książka umożliwia nam wgląd w dzieje i kulturę Indian oraz naświetla ich sytuację współczesną. Czyta się ją z prawdziwą korzyścią. OSADNICTWO l WCZESNE KULTURY Kiedy Ameryka została zaludniona? Skąd przybyli osiedleńcy i czy naprawdę byli czerwonoskórzy? Ile było plemion i języków, zanim Hiszpanie odkryli kontynent - tym razem dla Europejczyków? Europejscy odkrywcy, znający już Chińczyków i Murzynów, zastanawiali się długo, jaki gatunek ludzi tu spotkali. Z początku Hiszpanie wątpili, czy w ogóle mają do czynienia z istotami ludzkimi, ponieważ Biblia nie wspomina o Indianach. Obecnie nikt już nie wątpi, że ci pierwsi ludzie wtargnęli na kontynent amerykański podążając śladami zwierząt, na które polowali. W epoce kamienia napływali w małych grupach z północno-wschodniej Azji przez Pomost lądowy, który istniał w miejscu Cieśniny Beringa. Według obecnego stanu wiedzy prawdopodobnie doszło o tego w środkowej i młodszej epoce kamienia, między 50000 a 8000 lat przed Chrystusem. 7 W plejstocenie, starszej epoce czwartorzędu, przez kilka tysięcy lat Cieśniny Beringa nie zalewała woda ani nie pokrywał lód, gdyż zamknięta była w lodowcach (obecnie głębokość wody wynosi 45 metrów). Topnienie lodowców trwało tysiące lat, dzięki czemu przybysze mogli się stopniowo przemieszczać na obszary wolne od lodu i w końcu zasiedlić oba kontynenty; amerykańskie. Ostatnimi, którzy już łodziami przeprawili się przez zalaną wodą Cieśninę Beringa, byli Eskimosi i Aleuci. Oprócz tej uznanej teorii istnieją także różne poglądy, od dawna będące przedmiotem sporów antropologów, archeologów, językoznawców i innych badaczy. Według jednego z tych poglądów przynajmniej część późniejszej fali imigracyjnej przybyła z Azji i Polinezji przez Pacyfik lub z Europy i Afryki przez Atlantyk. Za przyjęciem tej tezy przemawiają korzystne prądy morskie: z zachodu na wschód na Oceanie Spokojnym oraz ze wschodu na zachód na Atlantyku. Thor Heyerdahl podjął próbę potwierdzenia tej możliwości i przepłynął na łodzi papirusowej "Ra" Morze Śródziemne i Atlantyk, docierając do Ameryki Środkowej (1969/70). Za tezą tą przemawiają również podobieństwa, jakie wykazują drewniane rzeźby Indian z pólnocno-za-chodniego wybrzeża i rzeźby mieszkańców Polinezji, a także podobieństwo języka mówionego na Południu i w dorzeczu Missisipi do języka libijskiego. Napisy i budowa piramid przypominają Egipt. Podobieństwa językowe z Celtami i Fenicjanami odkryto też prawdopodobnie w Nowej Anglii, a w Pensylwanii - z Baskami. "Czerwonoskóry" zawdzięcza tę nazwę nie czerwonawej barwie skóry, lecz zwyczajowemu wśród wielu plemion malowaniu ciała i twarzy czerwoną farbą. Zdarzają się rdzenni Amerykanie o cerze brązowej w tonacji bardzo jasnej i bardzo ciemnej. Znaleźć można wszystkie odcienie koloru skóry, także niemal biały na północnym wschodzie, co tłumaczy się krótkim pobytem wikingów w tym rejonie około 1000 roku po Chrystusie. Indian zalicza się przede wszystkim do rasy mon-goloidalnej o źródłach kaukaskich i innych azjatyckich. GEOGRAFIA AMERYKI PÓŁNOCNEJ Na ogromnym obszarze dzisiejszej Kanady i USA występują wszystkie typy krajobrazowe Ziemi. Owa różnorodność tłumaczy też wielkie różnice w warunkach życia rdzennej ludności i rozmaitość jej kultur. Powierzchnia obu państw wynosi łącznie 19339493 km2; dla porównania - powierzchnia Europy wynosi 10530622 km2, Ameryka Północna jest zatem prawie dwa razy większa. Kanada: prawie połowę powierzchni tego kraju stanowi na północy płaska nizina polarna i subpolarna, przechodząc nad Morzem Arktycznym w bardzo liczne, częściowo pokryte lodowcem wyspy. Dzięki nim i głęboko wciętej w ląd Zatoce Hudsona kraj jest wystarczająco zaopatrzony w wodę i ryby. Część wschodnią, wzdłuż Rzeki Świętego Wawrzyńca, stanowi na przestrzeni ponad 1000 kilometrów żyzna kraina o łagodnym klimacie. Na północ i na zachód od Wielkich Jezior ciągną się wielkie równiny, będące przedłużeniem prerii z USA. ^Na zachodzie znajdują się pokryte gęstymi lasami Góry Skaliste i płaskowyż Kolumbii Brytyjskiej. Północ-no-zachodnie wybrzeże jest silnie rozczłonkowane, typu fiordowego, z wieloma wyspami. USA: na wschodzie obejmuje atlantyckie równiny nadbrzeżne od Nowego Jorku po Florydę i Zatokę Meksykańską. Na północnym wschodzie znajdują się Pagórkowate Appalachy, a pomiędzy nimi i Górami Ska- 8 9 listymi na zachodzie rozciąga się ogromna kotlina, poprzecinana wielkimi rzekami. Na zachód od Missisipi zaczyna się preria, wznosząca się aż do Gór Skalistych na wysokość nawet 1500 metrów. Na południowym zachodzie leży płaskowyż Wielkiej Kotliny, a na północnym zachodzie - Wyżyna Kolumbii. W południowej części Wielkiej Kotliny znajdują się pustynie i obszary półpustynne, osławiona Dolina Śmierci (Death-Yalley, 86 m poniżej poziomu morza) oraz słynny Wielki Kanion rzeki Kolorado. Klimat: na wschodzie jest umiarkowanie wilgotny, na Florydzie tropikalny, na pustyniach w części południowej i zachodniej - gorący i suchy; klimat śródziemnomorski w Kalifornii, a na północnym zachodzie znowu wilgotny i umiarkowany. Oba kraje są bogate w obszary leśne, przy czym jedną trzecią powierzchni USA i 44 procent obszaru Kanady pokrywają lasy iglaste i mieszane. Wielkie bogactwa naturalne nie byiy (z wyjątkiem miedzi) przez Indian wykorzystywane i do dziś stanowią przyczynę sporów między nimi a białymi. Pierwotne ludy dostosowały się do takich warunków geograficznych, rozwijając bardzo różnorodne kultury, które przyjęło dzielić się na następujące obszary: Arktyka, Subarktyka, Północny Wschód, Południowy Wschód, Południowy Zachód, Wielka Kotlina, Płaskowyż, Kalifornia, Północny Zachód i Wielkie Równiny. POCZĄTEK DZIEJÓW Przodkowie Indian polowali na duże zwierzęta za pomocą oszczepu i atlatl (w języku azteckim słowo to oznacza procę do wyrzucania oszczepów), które później zastąpił łuk i strzała. Byli oni zręcznymi koszykarzami, garnca- rzarni i tkaczami. Do nawadniania pustyni powszechnie stosowali systemy rozgałęzionych kanałów. Indianie z epoki kamienia polowali na mamuty, olbrzymie bizony, mastodonty, ogromne leniwce i pancerniki oraz na wiele innych, także mniejszych gatunków zwierząt. Odnalezione kości, narzędzia i groty oszczepów datuje się na okres około 40000-25000 lat przed Chrystusem. Najdawniejsze znaleziska szczątków ludzkich (z Le-wisville w Teksasie) mają około 38000 lat, najstarsze narzędzia z kości karibu - około 27000 lat. Duże ilości grotów do oszczepów o różnych kształtach znaleziono utkwione jeszcze w szkieletach mamutów. Ze względu na wiek i miejsce odkrycia wyróżnia się trzy typy: Sandia, Clovis i Folsom. Duże zwierzęta prawdopodobnie spędzano w niebezpieczne skaliste miejsca, by spadały w przepaść, gdzie łatwiej można było je zabić. Według innej teorii dla celów łowieckich podpalano prerię, żeby pędzić zwierzęta w żądanym kierunku. Pierwotny Indianin (około 8000-1000 lat przed Ghr.) wiódł jeszcze koczowniczy żywot, lecz tworzył już osady nad rzekami i jeziorami. Jego narzędzia różniły się od paleolitycznych większą różnorodnością materiału: do drewna, kamienia i kości doszły kość słoniowa, muszle, wyroby z włókien roślinnych, rogu i miedzi. Z tych właśnie materiałów wytwarzali swoje młoty, noże, topory, wiertła, kliny, skrobaczki, harpuny, haczyki do łowienia ryb i wspomniany już atlatl (czyli krótki kołek z nacięciem, w które wkładano oszczep, osiągając dzięki temu większą siłę wyrzutu). Pożywienie podgrzewano w uszczelnionych żywicą plecionych koszach przez włożenie do środka gorących Kamieni. Najstarsze świadectwa koszykarstwa odkryto w Utah w Danger Cave (w Grocie Niebezpieczeństw, / 500 lat przed Ghr.). 10 Pierwotny Indianin budował również proste łodzie i oswoił już psa. Ostatni okres zlodowacenia skończył się około 8000 lat przed Chr. Wymarły wtedy olbrzymie zwierzęta, a wraz z nimi wielbłąd, tygrys szablowy, lew, jak również koń, którego do Nowego Świata sprowadzili ponownie dopiero Hiszpanie. Z tego okresu znane są ludy kultury Cochise w Arizonie i Nowym Meksyku, które uprawiały ziemię już około 3 500 lat przed Chr., oraz starsza kultura miedzi w rejonie Wielkich Jezior. Wytwarzane tam były przedmioty z rozgrzewanej i kutej miedzi, które znajdowano także w bardziej odległych rejonach jako obiekty handlu. Również na północnym wschodzie, w Nowej Anglii, znaleziska grobowe świadczą o ulubionym już wtedy kolorze w życiu ludzi nazwanych z tego powodu redpaint (3000 lat przed Chr. do około 500 lat po Chr.). Okres postpierwotny sięga od około tysiąca lat przed Chrystusem do czasu przybycia Europejczyków. Z Ameryki Środkowej, gdzie odkryto najstarsze ślady uprawy kukurydzy, wiedza o kultywacji także innych roślin nadających się do jedzenia rozprzestrzeniała się w Ameryce Północnej od VII tysiąclecia przed Chr. Najbardziej zaawansowana była kultura rolna w połu-dniowo-zachodniej części północnego kontynentu, czyli w dzisiejszej Arizonie, Nowym Meksyku, Teksasie, Utah i Kolorado. Znalezione na tym terenie kolby kukurydzy datuje się na około 3 500 lat przed Chr. W owym czasie nastąpiło przejście od atlatl do jeszcze skuteczniejszego łuku ze strzałami. Oszałamiająca mnogość ludów i kultur wykształciła się na Południowym Zachodzie, a ich punkty kulminacyjne i okresy największego rozkwitu były zbliżone czasowo lub się pokrywały. Niektóre z nich wpływały nawzajem na siebie lub mieszały się z biegiem czasu. Mogollon uchodzą za pierwszych budowniczych domów, rolników i garncarzy na Południowym Zachodzie (od około 300 lat przed Chr. do 1300 lat po Chr.). Uprawiali kukurydzę, fasolę, dynię, tytoń i bawełnę, ale byli także myśliwymi i zbieraczami jagód, orzechów, korzeni i tym podobnych. Bez krosna tkackiego z bawełny i innych włókien wytwarzali odzież i koce, sporządzali też ubrania z piór, jak Indianie Ameryki Środkowej. Po roku 1200 stopili się prawdopodobnie z Anasazi, od których przejęli sztukę budowy domów (zwanych pueblo). Hohokan (w języku Pimów: d, którzy zniknęli) osiedlili się na pustynnych terenach między rzekami Gila i Salt. W celu nawadniania pól zakładali wielokilometrowe kanały. Domy wznosili z pali i gałęzi, które obrzucali już gliną. Niezwykłe przedstawienia ludzkich postaci oraz boiska do gry z gumowymi piłkami pozwalają domyślać się ścisłych kontaktów z Ameryką Środkową. Z posiadanych przez nich muszli można domniemywać, że Hohokan byli pokojowym ludem, utrzymującym kontakty handlowe z innymi plemionami. Na tych muszlach, jako pierwsi w świecie, grawerowali za pomocą kwasu otrzymywanego z kaktusa wizerunki zwierząt i inne dekoracje. Potomkami tego ludu indiańskiego o zdolnościach artystycznych są prawdopodobnie Pimowie i Papago. Anasazi byli mieszkańcami kanionów i gór stołowych (mesas). Żyli na obszarze, na którym obecnie graniczą ze sobą cztery stany: Utah, Kolorado, Arizona i Nowy Meksyk. Ci z kolei byli rolnikami, chociaż słynęli także z wytwarzania koszyków. To oni "wynaleźli" pueblo i są przodkami Indian Pueblo oraz Hopi. Oni też założyli około 1150 roku po Chr. najstarszą stałą osadę w Ame- 12 13 ryce Północnej, Pueblo Oraibi. W Chaco Canyon "przylepiali" do skał (od 900 roku po Chr.) pięciopiętrowe pueblos; budując w ten sposób, potrafili stworzyć około 800 pomieszczeń! Patayan, których ceramikę znamy z wykopalisk i którzy handlowali malowanymi muszlami, Sinagua i Salado - wszyscy oni stopniowo wyginęli około 1400 roku. Nie wiadomo, czy powodem były długie okresy suszy, czy najazdy wrogich ludów (Atapasków z Północy). Wraz z nimi upadły jednak także ich kultury. BUDOWNICZOWIE KOPCÓW Na wschodzie i środkowym zachodzie Ameryki Północnej powstały kultury Adena i Hopewell z centrum w dolinie rzeki Ohio. Żyły one mniej więcej w tym samym czasie i na tym samym terenie, ale nie wiadomo, jakie były ich wzajemne stosunki. Kultura Adena trwała w przybliżeniu od 1000 roku przed Chr. do 200 po Chr., a kultura Hopewell od roku 300 przed Chr. do 700 po Chr. Centrum tej kultury znajdowało się w Chillicoth w obecnym Ohio, gdzie wznosił się wielki kopiec. Takich kopców (mounds), których tysiące rozrzucone są po całej Ameryce Północnej, nie budowano z kamienia, ale z ziemi. Początkowo tego rodzaju małe wzniesienia usypywano nad grobami szanowanych osobistości. Z biegiem wieków kopce stawały się coraz wyższe, wciąż jednak dodawano nowe warstwy zmarłych oraz ziemi. Powierzchnia podstawy największego z tych pagórków jest większa od podstawy piramidy Cheopsa. Kopce zwężały się ku górze, w niektórych rejonach miały kształt piramidy, a często owe nagrobki były dodatkowo otaczane wałami ziemnymi. Istniało też wiele pagórków usypanych w kształcie zwierząt, zwanych effigy mouds (effigy znaczy wizerunek). Te dostrzegalne tylko z góry formy przedstawiają ogromne żaby, ptaki, a także ludzi. Najsłynniejszy jest kopiec w kształcie węża (Great Serpent Mound), który "wije" się na wzgórzu nad rzeką i ma 400 metrów długości! Ludzie z kultury Adena, którzy usypywali te kopce, byli myśliwymi, prowadzącymi osiadły tryb życia. Uprawiali też słoneczniki, dynie i tytoń. Hopewell mieli znacznie większy niż Adena obszar wpływów, rozciągający się na cały Środkowy Zachód i Wschód. Zajmowali się uprawą roli znacznie intensywniej niż Adena i wydaje się, że chcieli ich przewyższyć we wszystkich dziedzinach: ich wały ziemne były jeszcze większe, dary wkładane do grobów bogatsze, a poza tym tworzyli doskonalsze dzieła sztuki. Sądząc po darach wkładanych do grobów, ich społeczność była zapewne zorganizowana hierarchicznie, z kapłanami stojącymi na czele. Szerokie kontakty handlowe i prawdopodobnie, odgrywający ważną rolę, kult zmarłych zapewniały im wpływ na odległe tereny. W olbrzymich kopcach, często otoczonych dodatkowo długimi, kolistymi wałami ziemnymi, oprócz szkieletów znajdowano także artystycznie wykonane ozdobne dodatki i wyroby garncarskie: miedziane ozdoby noszone na głowie i napierśniki, gliniane figurki i fajki, lustra z miki, mnóstwo pereł, noże i groty oszczepów z obsydianu oraz wiele innych. Czasem te miasta zmarłych rozciągały się wraz z otaczającymi je wałami ziemnymi na obszarze ponad 10 kilometrów kwadratowych. Ale i ta kultura zaginęła lub upadła - zdani jesteśmy tutaj tylko na domysły - a możliwe, że została podbita przez plemiona, które były nosicielami kultury Missisipi, zwanej też kulturą świątynno-kopcową. Również przedstawiciele tej ostatniej byli wspaniałymi rolnikami, han- 15 14 dlarzami i artystami. Główny ośrodek tej kultury znajdował się w żyznej dolinie Missisipi. Oprócz kopców pochówkowych Indianie usypywali również kopce przeznaczone wyłącznie na świątynie. Największy kopiec świątynny wznosi się w miejscowości Cahokia w stanie Illinois. Najsłynniejszy jednak jest Monks Mound (Kopiec Mnisi), na którym europejscy mnisi hodowali później warzywa. Został on usypany około 900-1150 roku, ma 330 metrów długości, 216 szerokości i 30 wysokości. Schody wyłożone były jednak nie kamieniami, jak u Indian środkowoamerykańskich, lecz drewnem. Cechami charakterystycznymi tych ludów były wielki kult zmarłych oraz sztywny system kastowy. Podobieństwo do piramid i wizerunki przedstawiające ofiary z ludzi wskazują, że ludy te albo przybyły z Ameryki Środkowej, albo utrzymywały ożywione kontakty z tym obszarem. Na wszelkich obrazach, maskach i rzeźbach archeolodzy znajdowali symbole śmierci, jakby wszystko w tej kulturze obracało się wokół niej. Kult ten łączył różne plemiona i zabraniał im toczenia wojen między sobą. Francuzi, którzy poznali w XVIII wieku Indian z plemienia Naczezów, stwierdzili u nich jeszcze rysy kultury Missisipi, lecz duże osady i ośrodki tej kultury były już opuszczone od początku XVII wieku. Kiedy Naczezowie zostali odkryci przez Francuzów, żył jeszcze na centralnym kopcu wódz plemienia, nazywany Wielkie Słońce. Panował ścisły system kastowy kultury Missisipi z podziałem na rodzinę królewską, arystokrację plemienną i ludzi honoru. "Zwykli" ludzie byli najniższą kastą i nazywali się "śmierdzielami". Dopiero wraz z upadkiem Naczezów zniknęly także ostatnie pozostałości kultury Missisipi. PLEMIONA l ICH JĘZYKI Od czasu przybycia na kontynent amerykański języki indiańskie rozwinęły się w tak odmiennym kierunku od jeżyków azjatyckich (które naturalnie też się zmieniły), że nie sposób wykazać ich pokrewieństwa ani z azjatyckimi językami, ani z jakimikolwiek innymi. Duże są także różnice między poszczególnymi grupami języków indiańskich, a mniej więcej takie, jakby chcieć porównać język niemiecki z chińskim. Między sobą ludy indiańskie porozumiewały się za pomocą języka migowego. Indianie udoskonalili go do tego stopnia, że potrafili w nim przekazać prawie wszystko. Potem komunikowali się w ten sposób także z bia-tymi, gdy nie było tłumacza. Na większą odległość przekazywali wiadomości za pomocą sygnałów dymnych, bębnów i naśladowania głosów zwierząt, jak czasami pokazuje się to w filmach i opisuje w książkach. Pierwotnie w Ameryce Północnej było podobno 350 języków, a do tego jeszcze 24 języki Eskimosów. Wraz z wytępieniem wielu plemion wymarły także ich języki. W USA i w Kanadzie używa się wprawdzie obecnie jeszcze ponad stu z nich, jednak niektóre są używane tylko przez kilka rodzin. Od I Kongresu Języków Indian Amerykańskich w 1966 roku zestawienie i podział tych języków opiera się głównie na metodzie opracowanej przez dwóch wybitnych językoznawców, C.F. i F.M. Voegelinów. Według tego bardzo skomplikowanego systemu wszystkie Jeżyki północno- i południowoamerykańskie dzieli się na 12 typów (p/iy/ae), a te z kolei - na rodziny i pod-rodziny. Ubszary rozpowszechnienia poszczególnych grup językowych były często znacznie oddalone od siebie, 16 17 z czego próbuje się wyciągnąć wniosek o "wędrówkach ludów" na tym kontynencie. Pewne jest na przykład, że Apacze i Nawahowie odłączyli się od żyjących na Północy Atapasków i osiedlili na Południowym Zachodzie. Tajemnicze są natomiast dzieje Siuksów, ponieważ ich "wyspy językowe" rozsiane były w różnych miejscach i nie wiadomo, czy byli oni wczesnymi przybyszami, czy późniejszymi najeźdźcami. Największy obszar zajmowała jednak grupa algonkiń-ska, a następnie języki Atapasków, rodzina uto-aztecka oraz języki Siuksów i Irokezów. W bardzo gęsto wówczas zasiedlonej Kalifornii (350 000 Indian w okresie podbojów hiszpańskich) żyło blisko 500 grup etnicznych, posługujących się przeszło stoma językami, a zatem więcej niż w całej Europie. Obecnie najczęściej używanym językiem jest język Nawahów. Indianie nie znali pisma, ale niektóre plemiona stosowały do zapisywania swego rodzaju sekwencji obrazków (piktografii). Rysunki przedstawiające zwierzęta, sceny myśliwskie i symbole, potem także sceny wojenne, znajdowano na skórach zwierzęcych, korze i drewnie lub też na ścianach skalnych i na piasku. Brak pisma nie przeszkadzał jednak Indianom w tworzeniu i przekazywaniu bogatego skarbca baśni, historii o powstaniu ziemi, legend, mitów i religii. Sztuka opowiadania miała długą tradycję, a najlepsi bajarze cieszyli się wielkim poważaniem. Naukowcy już dawno odrzucili przyjmowany wcześniej pogląd, że języki nie posiadające pisma są prymitywne: słownictwo języków indiańskich jest nie mniejsze niż innych i zawiera zarówno pojęcia konkretne, jak i abstrakcyjne. Słynny stał się wódz Czirokezów - Sequoya, który w 1821 roku stworzył alfabet dla swego ludu. Już w 1829 roku ukazywał się w tym języku "Cherokee Phoenix" (czasopismo), a później drukowano w nim także wiele książek. Irokezi używali wampum jako narzędzi mnemotechnicznych: na sznur nakładano białe, fioletowe i purpurowe muszelki w określonej kolejności i wzorach, które miały odpowiednie znaczenie. Utrwalano w ten sposób czynności sakralne, konstytucję Ligi Irokeskiej i traktaty z białymi. Poza tym wampum były używane jako środek płatniczy i ozdoba. Podczas II wojny światowej Stany Zjednoczone odniosły dużą korzyść z jednego z języków indiańskich: podczas działań wojennych na Pacyfiku "czerwonoskó-rzy" żołnierze z plemienia Nawahów używali w łączności radiowej swego języka jako "szyfru" odpornego na wszelkie próby złamania! W zbyt małej mierze uświadamiamy sobie, jak wiele słów indiańskich weszło do naszego języka potocznego: tytoń (tabaka), mokasyn, wigwam, tobogan, tomahawk, kajak, Manitu, huragan, squaw i kukurydza (mays) - by wymienić tylko te najczęściej używane. Ale również takie pojęcia, jak: pal męczarni, braterstwo krwi, ścieżka wojenna, fajka pokoju, czarownik i tak dalej, to wyrażenia wzięte z życia Indian. Najlepiej jednak widać to w tysiącach nazw geograficznych na mapach USA i Kanady, jak na przykład: Alabama, Dakota, Kansas, Manhattan, Wichita, Ottawa - pochodzących od nazw plemion. Miasta nazwane od "mion wodzów to: Seattle, Cochise, Osceola, Black Hawk, Quanah. Poza tym jest Chicago, które w języku a|gonkmskim oznacza "miejsce cebuli", i wiele innych, Jak Miami, Yosemite, Michigan, Potomac, Ghesapeake, '-nattanooga, Hoboken i tak dalej. 18 19 W Nowym Świecie, podobnie jak w Starym, znaleziono niezliczone znaki wcześniejszych kultur: ślady paleolitycznych myśliwych polujących na mamuty, uprawiających kukurydzę prarol-ników, indiańskich artystów, kunsztownie malujących ceramikę o pięknych kształtach. Odkryto ogromne groby z bogatymi ozdobami i bronią, jakie dawano zmarłym, mumie w ubraniach utkanych z włókien roślinnych i zwierzęcych. Archeologia odsłoniła przed nami zaskakująco barwne życie wielu różnych pierwotnych ludów kontynentu amerykańskiego. NAJBARDZIEJ ZNANE PLEMIONA | KULTURA ICH ŻYCIA l ryb żyda rdzennych mieszkańców dostosowany był do przyrody: kultury myśliwskie gromadziły się na Pólnocy, natomiast rolnicy na Południu, Wojownicze i pokojówce, koczownicze i osia-dle grupy zaludniały kontynent przed przybyciem białych zdobywców. Wspólna wszystkim tym ludom była pokora wobec stworzenia i wszechwładna religijność. W życiu Indian nie było dziedziny, której nie przenikałaby religia. Każdą czynność rozpoczynały i każdej towarzyszyły modły, ceremonie i rytuały: narodziny i uroczyste nadanie imienia, obrzęd wprowadzenia (przeważnie tylko chłopców) w wiek dojrzałości płciowej i do grona młodych wojowników; ceremonie przygotowawcze przed polowaniem i wojną; rytuały podczas wysiewania ziemiopłodów, święta dziękczynne za plony, modły o urodzaj i deszcz; kult zmarłych. Nawet przed zawodami sportowymi poszczono, a miejsce rywalizacji było oczyszczane i poświęcane. 21 Odprawianie tych ceremonii powierzano czarownikowi. Rytuały odprawiane były na wiele rozmaitych sposobów: od prymitywnego szamanizmu (wśród Eskimosów i myśliwych na Północy) po zorganizowane kapłaństwo (na Południowym Wschodzie i Południowym Zachodzie), a także przyjmowały formy mieszane. Wyobrażenia religijne przekazywano w legendach, które opowiadały o stworzeniu ziemi i ludzi. Każde plemię budowało własną genealogie, powtarzaną z pokolenia na pokolenie. Duże znaczenie miała wiara w boską świętą siłę, która tkwi we wszystkim. Owa bezosobowa istota stała się nam znana jako Wielki Duch. Plemiona algonkińskie nazywają ją Manitu, Irokezi - Orenda, natomiast Siuksowie - Wakan Tanka. Wielki Duch dlatego jest określony niedokładnie, by mogło w nim spełnić się wyobrażenie wszechwładnej istoty boskiej. Tymczasem wiara Indian odnosi się do siły działającej w sposób nadprzyrodzony nie poza lub ponad człowiekiem i przyrodą, lecz w nich obu, przez co określa się jej dynamizm (podobnie do many Polinezyjczyków i innych ludów, także afrykańskich). Niektóre rzeczy i nieliczni ludzie posiadają owej siły więcej niż inni. Zdobycie jej jest również możliwe dzięki wiele znaczącym snom. Ludzie szczególnie inspirowani przez nie zostawali szamanami i wykorzystywali swoje zdolności do magii i leczenia. Na przykład wśród Irokezów sny albo opowiadano publicznie, albo po kryjomu słuchano wyjaśnień ekspertów. Uchodziły one za wyraz ukrytych tęsknot i pragnień, których nigdy w sobie nie powinno się gromadzić zbyt wiele. (Przypomina to w przybliżeniu teorię marzeń sennych Freuda!). Zdaniem Indianina istota ludzka składa się z trzech elementów: z ciała, duszy, która po śmierci udaje się do on rodzaju nieba, oraz ducha, który po pogrzebie iftnieje w pobliżu potomków zmarłego i, będąc dla nWidzialnym, bierze udział w ich życiu II Irokezów w czasie święta zimy łamana była bariera •edzv żywymi a duchami przodków: wyobrażano sobie, Te uczestniczą one w uczcie, zabawach i tańcach. Tańczono zarówno dla czystej przyjemności przy świeckich okazjach, jak i przede wszystkim podczas czynności rytualnych. Pojedynczo lub w grupach, w przebraniu zwierzęcym lub tylko w lekkim odzieniu, ale z pomalowanym ciałem, tańczyli przeważnie mężczyźni. ESKIMOSI W ARKTYCE W tym miejscu wypada krótko wspomnieć o dziejach Eskimosów, mimo że nie są oni Indianami. Jednak ze względu na ich tryb życia, wierzenia i los, który jako rdzenni mieszkańcy Ameryki dzielą ze swymi sąsiadami, Atapaskami i Algonkinami, należy im się miejsce we wszystkich publikacjach poświęconych Indianom. Nazwa Eskimos, pod którą znani są na świecie, pochodzi z języka algonkińskiego i oznacza "tych, którzy jedzą surowe mięso". Oni sami nazywają siebie: Inuit - ludzie. Siady obecności plemion w rejonach arktycznych można datować na około 9000 lat przed Ghr. Pierwsza kultura znająca iuk ze strzałami oraz harpuny, której dowody znaleziono w okolicy Kodiak, nazywana jest Takli (2500 przed Chr.). D' ' • • * rozniej rejony arktyczne zostały zdominowane przez d\vie kultury: Norton, nad Cieśniną Beringa i na Alasce, oraz Dorset, na wschód od rzeki Mackenzie aż po renlandię. Obie posiadały kamienne lampy na tran, arpuny i noże w kształcie sierpa, zwane ulu. Mieszkali 22 23 w niskich, osadzonych głęboko w ziemi domkach pokrytych skórami zwierzęcymi. Eskimosi wynaleźli kajak i większy od niego urniak, którego długość dochodziła do 10 metrów. Były to typowe wąskie łodzie, mające szkielet z drewna lub kości wielorybich, obciągany foczymi skórami. Prawie wszystkie ludy eskimoskie mieszkały w rejonach nadbrzeżnych. Eskimosi byli świetnymi wioślarzami (wystarczy wspomnieć o obrocie eskimoskim, czyli natychmiastowym odwróceniu łodzi do właściwej pozycji po wywrotce), polowali na foki, uchatki, ryby i wieloryby. Prawdopodobnie ze względu na te ostatnie przenieśli się na Wschód i w końcu rozmieścili się na olbrzymim terytorium od wschodniej Syberii do Grenlandii. Ich wynalazkiem są zarówno sanie ciągnięte przez psy, jak i parka - długa futrzana kurtka z kapturem, szyta ze skór foczych lub innych. Eskimosi wymyślili także iglu. Między 1000 a 1700 rokiem kultura Thule rozprzestrzeniła się z Alaski na tereny arktyczne. Języki i dialekty eskimoskie nie różniły się między sobą tak bardzo, jak języki Indian. Dzięki temu opowieści i wiadomości mogły się rozchodzić w ciągu roku z obozu do obozu, od Alaski aż po Grenlandię. Upolowane zwierzęta służyły im nie tylko za pożywienie, lecz były wykorzystywane w całości: na odzież, przedmioty codziennego użytku i dzieła sztuki. Ozdobny charakter miały jednak nie tylko przedmioty używane do ceremonii, ale także sprzęty gospodarstwa domowego i broń. Umieszczano na nich wizerunki zwierząt, na które polowano i których ducha należało usposobić pojednawczo i życzliwie, gdyż wierzono w nieśmiertelność i powrót duszy w ciałach innych istot. W ogóle życie codzienne zdominowały duchy, które trzeba było odpędzać przy pomocy szamanów, używając do tego celu amuletów, magicznych zaklęć i różnych tabu. Odzwierciedlają to również ich pieśni i opowieści, których wykonawcy cieszyli się, podobnie jak wśród Indian, wielkim poważaniem. Kobiety obrabiały skóry, budowały obozy, wychowywały dzieci i wykonywały inne prace domowe. Swoją atrakcyjność podnosiły pięknymi tatuażami na twarzy oraz na rękach i kolanach. Kiedy mężczyźni wracali z polowania, spędzali długie noce na muzykowaniu, tańcach i zabawach, opowiadaniu historii i rzeźbieniu. W ramach tej wspólnoty rozstrzygano też spory, wyszydzając w pieśniach wszelkie uchybienia obwinionego. Czasem dotyczyło to w takich przypadkach "wypożyczenia" żony, co możliwe było jedynie za zgodą wszystkich zainteresowanych. Bardzo rzadko zdarzały się zabójstwa, za które przeważnie karano śmiercią. Aleuci spokrewnieni z Inuit mieli lepiej rozwinięty system społeczny, ponieważ żyli zawsze w większych wspólnotach. Na wzór społeczeństwa kastowego dzielili się na arystokrację, pospólstwo i niewolników. Na czele wspólnoty stał wódz. W 1840 roku James Evans wymyślił pismo dla Kri (Indian z grupy algonkińskiej), które zostało zaadaptowane dla potrzeb Eskimosów i jest nadal używane w obu językach. Na szczęście wiele legend zachowało się w przekazie ustnym, później zaś utrwalono je na piśmie. ALGONKINI l ATAPASKOWIE W 5UBARKTYCE W głębi lądu, w tajgach północnej Kanady, żyły grupy Indian mówiące po algonkińsku i atapaskańsku: Algon-kini we wschodniej Kanadzie, nad Zatoką Hudsona aż po Labrador, wokół Wielkich Jezior oraz na wschód od 25 24 L, Missisipi aż po obszar południowo-wschodni, natomiast Atapaskowie na terenach od jeziora Athabaska do rzeki Jukon na Alasce. Należeli do nich między innymi Kri, Odżibuejowie, Czarne Stopy, Micmac i Czejeni. Na Południowym Wschodzie żyli Powhatanie i Delawarowie, oddzieleni od plemion północnych przez tereny należące do narodów irokeskich. Podobnie jak Inuit, Indianie terenów subarktycznych wiedli przeważnie koczowniczy tryb życia. Polowali na karibu, czyli północnoamerykańskie renifery, które tropiły również niektóre grupy Eskimosów, a także na niedźwiedzie, łosie, bobry, jeżozwierze, pardwy i inne zwierzęta. W licznych jeziorach i rzekach zaopatrywali się w ryby, w lasach zbierali jagody, zioła i korzenie. Algonkini mieszkali w wigwamach, czyli okrągłych chatach, których szkielet, zrobiony z wygiętych gałęzi, pokrywano skórami lub korą brzozową. Niektóre plemiona, przede wszystkim mieszkańcy wschodniego wybrzeża, używali tipi, stożkowatych namiotów z długimi żerdziami tworzącymi szkielet, natomiast Algonkini z Południowego Wschodu budowali podłużne drewniane chaty podobnie jak Kri, ich sąsiedzi. Zimą subarktyczni Indianie poruszali się po śniegu na szerokich rakietach śnieżnych, ciągnąc swój dobytek na saniach (toboganach). Ważnym surowcem była kora brzozowa, którą stosowano nie tylko jako pokrycie wigwamów i kadłubów kanu, lecz także przerabiano na mniejsze przedmioty codziennego użytku, na przykład pudełka. Sanie budowano z drewna świerkowego, podobnie jak ramy rakiet śnieżnych, które wyplatane były rzemieniami z surowej skóry. Z drewna robiono także nosidełka (ang. cradleboard), do których przywiązane były przez większość czasu niemowlęta, dopóki nie nauczyły się chodzić, gdyż indiańskich dzieci nigdy nie zostawiano samych. Matka miała te nosidełka umocowane na plecach lub stawiała je podczas pracy, dzięki czemu dziecko było zawsze w pobliżu. W tym właśnie tkwi ważne źródło silnego poczucia wspólnoty w społecznościach indiańskich. Kilka rodzin łączyło się przeważnie w grupę, której przywódcę uznawano za "pierwszego wśród równych". Był on nie tylko najdzielniejszym myśliwym, lecz powinien również okazywać wspaniałomyślność i odznaczać się innymi nadzwyczajnymi zdolnościami. Upolowaną zwierzynę dzielono między rodziny. Zwyczaj ten zachował się przynajmniej dopóty, dopóki nie doszło do kontaktu z białymi, którzy prędko, zasadniczo i bynajmniej bez korzyści dla Indian zmienili ich zwyczaje życiowe. Przerobienie zabitych zwierząt było zadaniem kobiet: ze skór, które po usunięciu sierści wyprawiano, szyły one koszule, odzież, kurtki, mokasyny i opaski biodrowe. W plemieniu Naskapi odwłosione skóry zwierzęce dodatkowo malowano. Z futer bobrowych szyto nakrycia głowy i płaszcze. Ludy te znane były z tego, że nigdy nie okazywały publicznie swoich uczuć. Ukrywano radość, nienawiść, strach i miłość. Dozwolony był tylko śmiech. Agresja fizyczna prawie nie występowała, samobójstwa były niemal nieznane, a kradzieże zdarzały się bardzo rzadko. Przyczyna tych nie kontrolowanych przez żadną instancję społeczną zachowań tkwiła w obawie przed chorobami i śmiercią. Według eskimoskich wyobrażeń fnożna je było na siebie ściągnąć przez złe uczynki 1 czary. Za złe zachowanie uchodziły między innymi wykroczenia przeciwko zwyczajom seksualnym (zakaz kazirodztwa), okrucieństwo wobec ludzi i zwierząt, ob- 26 27 rażanie i ośmieszanie, brak szacunku dla zmarłych oraz niegościnność. Za takie złamanie zasad obawiano się kary w postaci choroby lub śmierci. Ów strach i wiara w magie były charakterystyczne dla wszystkich ludów Subarktyki. Z języka algonkińskiego pochodzi także znane słowo totem, które znaczy: ,,on jest moim krewnym". Ułatwia to wyjaśnienie zjawiska, którym zajmowało się wielu naukowców, także Sigmund Freud (Totem i tabu). Indiańskie rodziny wywodziły swe pochodzenie od totemicznego zwierzęcia, którego nazwę czasem nosiły, często jednak wykorzystywały je tylko jako swego rodzaju godło. Przed polowaniem na własne totemiczne zwierzę trzeba było je najpierw poprosić o zgodę. Po jego zabiciu należało za to przeprosić, a kiedy chciano je zjeść - odprawić określone obrzędy. Członkowie różnych rodzin, mających ten sam totem, nie mogli nigdy zawierać ze sobą małżeństw, nawet jeśli nie byli spokrewnieni. Plemiona mówiące językiem atapaskańskim rozprzestrzeniały się w północno-zachodniej Kanadzie już od piątego tysiąclecia przed Chrystusem. Niektóre grupy zawędrowały do obecnej Kolumbii Brytyjskiej, na Alaskę i aż do dzisiejszej Kalifornii (Haida, Tlingit, Hoopa), inne na Wielkie Równiny i na Południowy Zachód (Nawahowie i Apacze, po VIII wieku po Chrystusie). NARODY INDIAŃSKIE PÓŁNOCNEGO WSCHODU Ich tereny obejmowały wybrzeże Atlantyku aż do Wielkich Jezior, Appalachy, obecną Wirginię, Północną Karolinę i Tennessee, aż po Missisipi. Dominujące środowisko naturalne tych plemion stanowiły tereny nadbrzeżne, lasy iglaste i mieszane, liczne rzeki i jeziora, a najważ- niejszym surowcem, jakiego używały, było drewno. Budowano z niego domy, robiono narzędzia i broń, a także stosowano jako opał. Najważniejszym źródłem pożywienia były dla nich zwierzęta lasów, ale również ryby. Na obszarach położo-nvch dalej na południe plemiona te słynęły z rolnictwa. Nad Wielkimi Jeziorami Menomini i Odżibuejowie zbierali "dziki ryż" (gatunek trawy morskiej: Zizania aquati-ca), który jest tak smaczny i zdrowy, że obecnie można go kupić także w Europie. Ten wielki obszar zamieszkiwały wspomniane już plemiona algonkińskie, mówiące językiem irokua Mo-hawk, Oneida, Onondaga, Kajuga, Seneka i inne, żyjące w granicach obecnego stanu Nowy Jork. Oprócz nich językami irokua i algonkińskim posługiwali się Powhata-nie, Notaway, Secotan, Tuskarora, Susąuehannock w rejonie zatoki Chesapeake (Wirginia). W wyniku gęstego zaludnienia i wzajemnej bliskości różnych plemion, powstawały między nimi silne więzi, lecz z tego powodu dochodziło też do wojen. Algonkini, sąsiadujący z Irokezami, prowadzili jak oni osiadły tryb życia. Irokezi mieszkali jednak w długich wielorodzinnych drewnianych domach. Oba plemiona otaczały swe wioski palisadami. Irokezi to najbardziej znane plemię Północnego Wschodu. Wojny między plemionami irokeskimi osłabiły je jednak do tego stopnia, że w końcu połączyły się w ligę, chcąc zdobyć przewagę nad wspólnymi wrogami, grupami Algonkinów. Plemiona Mohawk, Oneida, Onondaga, Kajuga i Seneka oraz Tuskarora, które doszło później, utworzyły około 1500 roku (niektórzy historycy twierdzą, że znacznie wcześniej) bardzo skuteczną konfederację. Liga praktykowała prostą demokrację, posiadała konstytucję (patrz wampum), a kierowana była przez zgro- 28 29 madzenie rady. Po długich mowach i pertraktacjach postanowienia musiały zapadać jednogłośnie. W Wielkiej Radzie roztrząsano problemy dotyczące wszystkich pięciu (później sześciu) narodów (czyli ustalano politykę zagraniczną), natomiast sprawy wewnętrzne plemiona załatwiały zawsze we własnym zakresie. Ważne wiadomości, traktaty, postanowienia, utrwalane za pomocą wampum, musiały być opanowywane pamięciowo przez specjalistów, którzy przekazywali ich treść z pokolenia na pokolenie. Irokescy wojownicy mogli wzbudzać strach swym wyglądem. Jak prawie wszyscy mężczyźni na Wschodzie golili głowy, a zostawiali tylko czub pośrodku (tak jak punki). W swych barwach wojennych, pomalowani na czerwono i czarno, podkradali się bezszelestnie, by następnie atakować z zaskoczenia. Na wojnie nosili drewniane lub skórzane tarcze i swego rodzaju zbroje z drewnianych prętów połączonych skórzanymi rzemieniami. Wr walce wręcz śmiercionośną bronią była siekiera. Jej określenie - tomahawk - pochodzi z języka algonkińskiego. Najpierw była to prosta maczuga z drewna, która, dopiero po zetknięciu się z białymi, została doprowadzona do postaci wojennej siekierki o metalowym ostrzu. Irokezi byli bardziej okrutni od innych plemion, brali możliwie jak najwięcej jeńców, torturowali ich już w drodze do wioski, tam zmuszali najpierw do biegania po rózgach, a następnie zamęczali na śmierć. Ich ofiary musiały znosić okrutne tortury. Powolne palenie żywcem, łamanie kości, a wszystko rozciągnięte w czasie, żeby przedłużyć cierpienia. Podczas tej procedury było zwyczajem, że ofiary śpiewały pieśni, w których szydziły ze swych dręczycieli. Niekiedy na zakończenie uroczystości jedzono nawet mięso zamęczonych, aby dzięki temu przyswoić sobie część siły i odwagi zmarłych. Cały rytuał był ofiarą składaną Aireskoiowi, bogu wojny i polowania. Jeńcy mogli uważać się za szczęśliwych, jeśli Irokezi adoptowali ich w miejsce swych poległych, co zdarzało się często i oznaczało pełną integrację z plemieniem. Dzięki polowaniu Irokezi, podobnie jak Algonkini, zdobywali pożywienie i skóry na odzież. Naturalnie im dalej na południe żyły poszczególne plemiona, tym bardziej wzrastało znaczenie ziemiopłodów. Wszyscy Indianie znali wypalanie jako sposób karczunku i stosowali popiół jako nawóz. W charakterze motyki używali kijów z hikory lub kości łopatkowych bizonów. Uprawiali wiele różnych gatunków kukurydzy, fasoli, dyni, słonecznika i tytoniu. Szczególne znaczenie miały dla Irokezow poziomki. Potrafili już także gotować syrop klonowy, cieszący się do dziś dużą popularnością w Ameryce Północnej. Polityka, wojna i polowanie były domenami mężczyzn; kobiety rządziły w olbrzymich długich domach, zamieszkiwanych przez kilka rodzin jednego klanu, oraz na polach. Plony i domy były ich własnością i kobiety miały prawo wyrzucić swoich mężów za drzwi, jeśli ich już nie chciały. Dzieci wychowywano zawsze w rodzinie matki. Tylko kobiety wybierały sachema - przywódcę, który reprezentował plemię w Lidze, dzięki czemu wywierały duży wpływ na tę polityczną organizację. Jeśli sachem nie spełniał stawianych mu wymagań, trzykrotnie go napominano, a potem usuwano z urzędu. Wśród Irokezow byli szamani, którzy dzięki swym nadprzyrodzonym siłom (i wielu ziołom) leczyli choroby i zaklinali duchy. Blisko dwieście używanych przez Indian ziół i korzeni weszło do nowoczesnej terapii. Najbardziej znanym środkiem leczniczym jest kwas salicylowy, który uzyskiwali z kory wierzbowej. Dziś wytwarza się go chemicznie (aspiryna). 31 30 Dużą popularnością cieszyła się gra w piłkę. Francuzi nazwali tę grę lacrosse: na boisku dwie drużyny próbowały wbić piłkę do bramki przeciwnika za pomocą długiego kija z płaskim, zakrzywionym zakończeniem, podobnego do naszej rakiety tenisowej. Irokeskie drużyny narodowe do dziś biorą udział w międzynarodowych rozgrywkach lacrosse'a. NARODY POŁUDNIOWEGO WSCHODU Obszar od Atlantyku po Teksas, Zatokę Meksykańską i Florydę obejmuje lasy, równiny nadbrzeżne, nadmorskie marsze, prerie, subtropikalne Everglades, tereny nadrzeczne Missisipi i południowe Appalachy. Krainy te były ojczyzną Czirokezów, Czoktawów, Czikasawów, Kri i Seminolów, a także Muskogi, Hitchi, Catawba, Yuchi, Szaunisów, Kaddo, Alabama i Naczezów. Plemiona te należały do różnych rodzin językowych. Największą grupą wśród tych plemion byli Czirokezi. Wszystkie ludy Południowego Wschodu miały podobną organizację życia: duże wioski, których centrum stanowił główny plac z siedzibą naczelnika. Domy, budowane z drewna, były trwałe i solidne. Stosownie do klimatu ludzie chodzili tutaj lżej ubrani niż na Północy. Mężczyźni nosili przeważnie tylko przepaski na biodrach i mokasyny. Włosy na głowie golili, zostawiając tylko czub (kosmyk skalpo-wy). Tatuowali się lub nosili blizny po ranach, które sami wydrapywali na ciele przy pewnych okazjach: podczas nadania imienia, przyjęcia do grona wojowników, po zdobyciu pierwszego skalpu i tym podobnych. Wodzowie cieszyli się respektem i byli otaczani czcią jak królowie. (Tak tytułowali ich zresztą później biali.) Wybierano ich z uwagi na powszechnie cenioną mądrość. Przeważnie nie byli wodzami wojennymi; tych mianowano specjalnie w wypadku wojny. Podobnie jak u Irokezów tworzyli konfederacje (przymierza), lecz były one skuteczne tylko wobec bezpośredniego zagrożenia. Wojnę Czirokezi nazywali swoim "ulubionym zajęciem". Byli okrutnymi wojownikami, przeciwnikom odcinali palce, a jeszcze chętniej ściągali im skalpy. Również oni torturowali jeńców, lecz w przeciwieństwie do Irokezów czynili to bardziej w charakterze święta radości niż czynności religijnej. Żony i dzieci pokonanych wrogów adoptowali. Podobnie jak u Irokezów, także tutaj ziemiopłody, sprzęty domowe i domy były własnością kobiet, a mąż mieszkał w domu żony. Problemy z teściową regulowano za pomocą tabu: zięć nie mógł się do niej odzywać. Raz w roku wymieniano prezenty. W wioskach obchodzono wiele świąt religijnych, świadczących o życiu w harmonii z przyrodą, na przykład święto dziękczynne za plony i święto "zielonej kukurydzy". Sprzątano wtedy wioskę, gaszono palący się zawsze święty ogień i tłuczono wszystkie naczynia. Zachowywano post, dopóki nie wypełniono wszystkich obrzędów i nie rozpalono nowego ognia. Ludy Południowego Wschodu wytwarzały piękne wyroby garncarskie i potrafiły bez krosna gęsto tkać różne materiały. Wyprawiały ze znawstwem skóry zwierząt łownych, nadając im odpowiednią miękkość, i handlowały nimi. Także tutaj bardzo popularne były różne zabawy i zawody sportowe. Organizowano gry hazardowe i zagadki, a także uprawiano takie sporty siłowe, jak: strzelanie z łuku, rzucanie oszczepem, biegi, lacrosse oraz inne gry z użyciem piłki. 33 32 Seminolowie na Florydzie żyli w podobnej wspólnocie jak inne plemiona, ale ich budowane na palach chaty, zwane chickee, nie miały stałych ścian z uwagi na warunki klimatyczne. Na zachodnim krańcu Florydy istniała prężnie zorganizowana społeczność plemienia Calusa: Całusa byli rybakami i słynęli z umiejętności nurkowania, nie uprawiali roli i żyli wyłącznie z bogactw morza. W jednej z ich wiosek stał kopiec wzniesiony z muszli i piasku. Według relacji Hiszpanów wódz Całusa ściągał trybut z siedemdziesięciu wiosek. Miedzy ludami Całusa a Seminolami znajdowały się tereny Timucua, którzy uznawali zwierzchnictwo swojego króla w ramach systemu kastowego. Na terenach nadrzecznych wzdłuż Missisipi mieszkali wspomniani już Naczezowie. Kult słońca i szczególny system kastowy odróżniał ich od wszystkich innych plemion północnoamerykańskich i przypominał raczej Indian Ameryki Środkowej. W odróżnieniu od znanych nam typowych społeczeństw kastowych tutaj członkowie najwyższych trzech grup mogli zawierać małżeństwa wyłącznie z członkami najniższej warstwy. Przynależność do określonej kasty można było rozpoznać po pewnych obyczajach, po domu mieszkalnym, po najróżniejszych tatuażach i ubraniach (ze skóry zamszowej lub piór indyczych), które noszono jednak tylko w zimie. Latem chodzono przeważnie nago, co bardzo nie podobało się misjonarzom... Wioski Naczezów poprzecinane były szerokimi ulicami. Przy głównym placu stał na kopcu (mound) dom wodza zwanego "Wielkie Słońce". Naprzeciw niego, również na kopcu, znajdowała się świątynia, w której płoną} święty ogień. Wodza otaczano wielkim szacunkiem i noszono w lektyce. Kobiety i służba umierały wraz z nim. Jego władza była wielka, ale nie bezgraniczna: musiał słuchać "rady starszych". Naczezowie byli prawdopodobnie jedynym plemieniem Ameryki Północnej, które dzieliło rok na miesiące i nadało im nazwy swych najważniejszych produktów spożywczych. Były to: zwierzyna łowna, poziomki, kukurydza, arbuz, brzoskwinia, jeżyny, indyk, bizon, niedźwiedź, "posiłek na zimno", kasztany, orzechy. Już na początku XVIII wieku wielu Naczezów, sprzedanych w niewolę przez Francuzów, dotarło na Karaiby. Niektórzy uciekli do innych plemion, większość zmarła wskutek chorób, które przynieśli biali przybysze, a przed którymi indiański system immunologiczny nie potrafił się bronić. POŁUDNIOWY ZACHÓD OJCZYZNĄ PUEBLO Południowo-zachodni rejon kontynentu północnoamerykańskiego ma bardzo zróżnicowany charakter. Oprócz śródziemnomorskiego wybrzeża Kalifornii występują tu gorące, głęboko wcięte kaniony rzeki Kolorado (Wielki Kanion), wietrzne Mogollon Mountains w Nowym Meksyku, Wyżyna Kolorado z płaskimi mesas (górami stołowymi), lecz poza tym głównie pustynie i suche obszary półpustynne. Akurat tutaj uprawa roli osiągnęła najwyższy poziom w Ameryce Północnej i tu znajdują się najstarsze ślady ciągłego ludzkiego osadnictwa od tysięcy lat. Dzięki swej wytrwałości i pustynnym krajobrazom tego obszaru rożne ludy mogą do dziś zamieszkiwać swoje prawie nie zmienione pierwotne terytoria, gdy tymczasem plemiona ze Wschodu wielokrotnie były przesiedlane przez białych w obce im rejony. Południowy Zachód jest ojczyzną ludów Pueblo (pueb-0 znaczy po hiszpańsku wioska). Pueblo było nazwą 34 35 zbiorczą obejmującą wiele grup Indian: żyjących na Zachodzie Hopi i Zuni, Pueblo znaid Rio Grandę (Keres, Tewa, Tiwa, Towa). Poza tym na Południowym Zachodzie bytowały plemiona rolników puistyni: wyżynni Jurna, nadrzeczni Jurna oraz mówiący jeżykiem uto-azteckim Pimowie i Papago. Ostatnimi przybyszami byli w tym rejonie pochodzący z Północy Atap^skowie (Nawahowie i Apacze). Apacze pozostali koczownikami i rozbójnikami, Nawahowie natomiast przejęli wiele z trybu życia Pueblo, poświęcając się uprawie roli i hodowli bydła. Z powodu wielkich upałów w p-ołudniowej Arizonie Pimowie prawie nie używali ubrań. Budowali drewniane chaty o płaskich dachach i wytwarzali wyroby plecion-karskie oraz garncarskie, które były zarazem praktyczne i miały walory artystyczne. Ich społeczność była pat-rylokalna, to znaczy, że młoda żoria przenosiła się do domu, w którym mieszkała rodzina męża. Godny wzmianki jest zwyczaj Papago, nie spotykany poza tym w Ameryce Północnej, polegający na tym, że raz w roku podczas specjalnego święta upijano się specjalnym rodzajem wina ze sfermentowanego s!°ku agawy; możliwe, że był to pochodzący z Ameryki Środkowej rytuał płodności, który symbolizował wchłanianie deszczu przez ziemię. Na granicy Arizony i Kalifornii, pad rzeką Kolorado, żyło plemię Jurna. Regularnie zalewane, żyzne pola nadrzeczne były uprawiane przez kpbiety. Także Jurna chodzili właściwie nago, ich jedyną "odzież" stanowiły bardzo popularne tatuaże. Ziemia uprawna była własnością rodzin i przekroczenie jej granic przez obcych mogło stać się szybko powodem do wojny. Jurna, w przeciwieństwie do swych sąsiadów Pueblo, nie byli plemieniem miłującym pokój- Władzę plemienną dzielili między naczelnika, wodzai wojennego i strażników skalpów. Dla Juma bardzo ważny był kult zmarłych. Je^o elementem było palenie zmarłych na wielkich stosach, wokół których tańczył klan rodzinny. Podpalano tafee dom nieboszczyka. Co roku odprawiano na cześć zmir-łych trwające cztery dni święto. Pueblo budowali typowe kubiczne wielopiętrowe cO-my o płaskim dachu, na który mogli się wycofywać wciągając drabiny z niższych kondygnacji, skąd nie bvło innego dostępu na wyższe piętra. Materiałem budowlanym była glina zmieszana ze słomą i plewami, a tę mieszankę nazywano adobe. Natomiast w plemieniu Hopi (znaczy miłujący pokój) obowiązywała matrylinearność. Kobiety posiadały do"ny i pola, dzieci należały do klanu matki. Zwyczajowa byta monogamia, ale także tutaj "rozwód" odbywał się w Łar-dzo prosty sposób: kobieta kładła przed drzwiami c nie chcianego już męża. W niektórych plemionach no jednak za cudzołóstwo publiczną chłostą. D'la ludów zamieszkujących ten biedny region ważniejsze od świąt narodzin i zaślubin były jednak cerefo-nie ipoświęcone płodności, które stanowiły oś ich ży^a-W lcivach - okrągłych, częściowo wpuszczonych w siemię salach zebrań, spotykały się na swoich rytuałach stowarzyszenia religijne (i wojenne). Do tych pomi'sz-czem mogli wchodzić wyłącznie mężczyźni. Hopi i Zuni nazywali duchy swoich przodków ka-hi-narmi. Kachiny, które przychodziły do wiosek w d'ień przesilenia zimowego i na święto sadzenia fasoli, ^yły zamiaskowanym wcieleniem zmarłych. Kukły przecsta-wiajjące kachiny wisiały w domach, same nie były jecnak czczone, lecz służyły do przypominania o istnieniu du-chórw zmarłych. W kult kachin wtajemniczano chłofcow mię^dzy siódmym a dziesiątym rokiem życia. Dla Indian Pueblo centrum kosmosu stanowiło Lipa-pu,, miejsce, w którym z ciemnego podziemnego śviata 37 36 wyłonił się ojciec rodu. Wszyscy Pueblo mieli takie miejsce otoczone z każdej strony świętym obszarem, w strefie którego życie musiało być harmonijne i wolne od niegodziwych postępków. Jeśli pojawiał się powód do wojny, przeważnie po napadach w porze żniw, należało odprawić przed walką ceremonie trwające trzy noce. Na Południowym Zachodzie nie było zwyczaju brania jeńców na wojnie i torturowania ich. Jeśli wojownicy wracali jako zwycięzcy ze skalpami zabitych wrogów, które przekazywały podobno nadprzyrodzone siły, musieli je oczyścić przed wejściem do wioski, dokonując specjalnych rytuałów. Artystycznie wykonane naczynia z gliny były przeznaczone do ceremonii, a także do użytku w gospodarstwie domowym. Naczynia o różnych kształtach i wielkości zdobiły czarno-białe lub czerwone wzory geometryczne, motywy ze świata zwierzęcego i wyimaginowane postaci. Dla Zuni turkusy zawsze posiadały magiczną moc. Kamienie te noszono dla ozdoby jako kolczyki i nanizane niczym perły na sznury w postaci naszyjników lub wieszano je przy wejściach do domów i nad kołyskami, żeby odpędzać złe duchy. Nawahowie i Zuni okazali się wielkimi mistrzami w sztuce kowalstwa w srebrze, którą sprowadzili na Południowy Zachód Hiszpanie. Nie wiadomo, kiedy rozdzielili się Nawahowie i Apacze. Ci ostatni pozostali koczownikami, polowali w górach, zbierali jagody i inne rośliny oraz napadali na wioski Indian Pueblo, żeby dodatkowo zaopatrzyć się w żywność. Od innych ludów Południowego Zachodu różnili się nie tylko trybem życia, który wymagał przenośnych schronień (wickiup, czyli specyficzna chata z liści), lecz 38 także ubraniem (mokasyny do kolan) i ściśle patriarchal-nym modelem życia małżeńskiego: podobno zdarzało się, że odcinali niewiernym żonom nosy oraz uszy! Ich życie w górach było uciążliwe, więc dobra kondycja fizyczna stanowiła warunek przetrwania. Młody wojownik potrafił przejść w jeden dzień pieszo ponad sto kilometrów. Apacze byli znani zarówno od dobrej, jak i od złej strony umiejętności bezszelestnego skradania się, błyskawicznego ataku i następnie znikania bez śladu. Dzięki tej taktyce partyzanckiej przez dwadzieścia lat wymykali się ścigającej ich armii amerykańskiej i byli ostatnimi Indianami, którzy poddali się białym. Nawahowie, podobnie jak Pueblo, żyli z uprawy roli i już od początku XVIII wieku hodowali konie i owce. Byli stosunkowo zamożni, a konie zamieniali na Indian z plemienia Paunisów, których trzymali czasem jako niewolników. Nie mieszkali jednak w domach typu puchło, ale w hoganach: półowalnych chatach z drewnianych belek, pokrywanych ziemią lub adobe. Ich kraj to monumentalny krajobraz Arizony z kanionami i skalnymi wieżami, znany z filmów o Dzikim Zachodzie. Nawahowie przejęli wprawdzie od Pueblo model społeczeństwa matrylinearnego, ale z tą różnicą, że młoda para zamieszkiwała we własnym domu. Plemię to zasłynęło ze sztuki tkackiej, której wspaniałe i oryginalne wzory miały źródło w malarstwie na sucho. Te obrazy rysowane na piasku stanowiły centralny punkt ceremonii Nawahów i były nierozerwalnie związane z ich wzniosłymi pieśniami. Ponad 500 pieśni musieli znać na pamięć, a każda z nich poświęcona była leczeniu konkretnej choroby. Ich śpiewanie miało na celu pogodzenie na powrót ciała i umysłu chorego z'sa- 39 mym sobą i ze światem, aby w ten sposób doprowadzić do wyzdrowienia (w medycynie współczesnej znamy takie leczenie pod nazwą muzykoterapii). nego handlu. W trakcie późniejszego zajmowania tych terenów armia amerykańska masowo zabijała konie, pozbawiając w ten sposób Indian podstaw egzystencji. INDIANIE WIELKIEJ KOTLINY l PŁASKOWYŻU Ta pustynia to wielka niecka, otoczona przez Sierra Nevada, Góry Skaliste, Wyżynę Kolorado i Wyżynę Kolumbii. Do tego regionu należy także osławione obniżenie Doliny Śmierci (Death Yalley). Osiadli tam Indianie, których największymi grupami byli Pajuci, Ute i Szoszoni, zajmowali się zbieractwem, polowaniami i wykopywaniem z ziemi wszystkiego, co nadawało się do jedzenia. Z tego powodu nazywano ich także diggers (kopaczami). Należą do uto-azteckiej rodziny językowej z wyjątkiem Waso, którzy posługują się językiem hoka. Wielka Kotlina była słabo zaludniona, gdy grupy i rodziny indiańskie przywędrowały tu w poszukiwaniu jagód, korzeni, orzechów, owadów i małych gryzoni. Od czasu do czasu kilka rodzin podejmowało wspólne polowania. Ponieważ w bardzo surowych warunkach klimatycznych musieli walczyć o przeżycie, mieli mało czasu na wielkie ceremonie. Później opuścili te niegościnne tereny i przenieśli się na Wielkie Równiny. Liczne rzeki na północ od Wielkiej Kotliny stanowiły bogate źródła pożywienia. Ale i bezdrzewne, suche równiny o trochę większym zaludnieniu stały się ojczyzną Kutenai, mówiących językiem salisz Coeur d'Allene, Flathead, Kalispel i innych, jak również posługujących się językiem penuti Klamath, Modoc, Nez Perce, Chi-nook, Cayusd i Palousa. Dwa ostatnie plemiona słynęły z hodowli koni, które były dla nich także przedmiotem ożywionego i intrat- KULTURY KALIFORNIJSKIE Wybrzeże kalifornijskie obejmuje trzy bardzo różne strefy klimatyczne: na północy - klimat wilgotny i łagodny, w części środkowej - żyzne dorzecza Sacramento i San Joaąuin, uchodzących do zatoki San Francisco, a na południu - sucha pustynia Mojave. Świat zwierzęcy i roślinny jest bardzo bogaty. Liczne drobne plemiona mieszkały osobno, prowadząc osiadły tryb życia, lecz z uwagi na wiele źródeł pożywienia nie uprawiały ziemi. Żywiły się drobną zwierzyną łowną, a na wybrzeżu - rybami i skorupiakami. Podstawowym środkiem żywnościowym były dla nich żołędzie, tłuczone na mączkę żołędziową, oraz inne dziko rosnące rośliny, które zbierano i gotowano. W Kalifornii mówiono wieloma językami i dialektami: na północy - hoka, w części środkowej - penuti, na południu - uto-azteckim, atapaskańskim, algonkińskimn i yuka... Centrum życia społecznego stanowiły rodziny, zorganizowane w patrylinearne klany. Równie liczne jak plemiona były w Kalifornii zwyczaje i obrzędy, z których należy tutaj wymienić choćby rytuał przyjęcia do grona dorosłych, rozpowszechniony wśród Indian południowokalifornijskich. Po podaniu chłopcom napoju z wilczej jagody, wywołującego pożądane wizje, poddawano ich różnym torturom, na przykład leżeniu bez ruchu na mrowisku... Nie było to, jak mogłoby się wydawać, bezsensowne dręczenie młodych ludzi. Próba ta miała zahartować przyszłych wojowników na uciążliwości walki i życia 40 41 w dziczy oraz wyrobić w nich niewrażliwość na ból. Podobne zwyczaje znane są obecnie, zwłaszcza w szkoleniu wojskowym, jako "trening przetrwania". BOGACTWO PÓŁNOCNEGO ZACHODU Kraina miedzy morzem a górami jest wąska, była jednak gęsto zaludniona przez wiele różnych plemion. Najważniejszą grupę na północy stanowili Tlingit, na południe od nich - Haida, oba plemiona należące do atapaskańskiej rodziny językowej, następnie Tsimshian (penuti), Kwakiutlowie i Nootka (salisz), Bella Coola oraz Salisze nadbrzeżni w stanie Waszyngton. Do tego samego obszaru kulturowego należą poza tym Chinook nad rzeką Kolumbia i mniejsze grupy, jak Karok, Hoopa i Jurokowie. Dzięki prądowi morskiemu, płynącemu od strony Japonii, klimat jest łagodniejszy, niż mogłoby na to wskazywać północne położenie, i bardzo wilgotny. W wioskach z dużymi drewnianymi domami natychmiast zwracały uwagę wysokie słupy totemowe. Te i inne dzieła sztuki snycerskiej były najbardziej dojrzałe artystycznie na całym kontynencie. Łowiono tak dużo zwierząt morskich, że dla uzupełnienia nie trzeba było wiele polować. Oprócz niewielkich ilości tytoniu (na ceremonie) nie uprawiano nic innego. Poza połowem ryb, polowaniem na foki i wieloryby menu uzupełniano zbieraniem jagód i cebuli camas. Mieszkańcy tego regionu opanowali także, lepiej od wszystkich innych, konserwację żywności: łososia suszono i przechowywano w postaci sprasowanej, żyto było przerabiane na pewnego rodzaju "ser" lub trzymane w pęcherzach zwierzęcych. Przechowywanie żywności i gospodarowanie zapasami wymagało ścisłego planowania, które było zadaniem wo- dza: oddawano mu wszystkie zdobycze, on zaś dbał o sprawiedliwy podział. Dzięki temu był najważniejszą instancją w wiosce, a jego rodzina cieszyła się wraz z nim najgłębszym poważaniem. Do pochodzenia i dziejów rodzinnych przywiązywano ogromną wagę: niektóre rodziny potrafiły wymienić imiona swoich przodków nawet z ostatnich kilkuset lat. Najdostojniejsze rody wywodziły swój rodowód w prostej linii od świętych zwierząt, na przykład orła, niedźwiedzia, wilka, które uznawały za swoje godło (totem). Z tym pochodzeniem wiązały się pewne przywileje: prawo do najlepszych łowisk, organizowania połowu wieloryba, odprawiania ceremonii i tańców... Podczas potlaczu, najważniejszej ceremonii w tej kulturze, hierarchia odgrywała istotną rolę. W trakcie tego święta wódz obdzielał wszystkich gości prezentami, demonstrując tym swoje bogactwo. Na podstawie kolejności obdarowywania oraz wielkości prezentów każdy wiedział, jak wysoką pozycję zajmuje w społeczności. Rangę społeczną dziedziczono przez urodzenie, a okazje do awansu przez małżeństwo zdarzały się nader rzadko. Poza wszelką hierarchią znajdowali się niewolnicy (jeńcy wojenni), którzy spełniali najniższe posługi. Jako symbol statusu swych właścicieli rzeczywiście byli "o-statnimi". Tylko nieliczni mieli to szczęście, że zostali wykupieni przez swoje rodziny. Na mocy uprawnień określonych rodzin do pewnych czynności powstały takie "zawody", jak budowniczy łodzi, wielorybnik i snycerz, którzy przekazywali swoją wiedzę z pokolenia na pokolenie. Również szamani pochodzili przeważnie z tych samych rodzin, czasem jednym z nich mógł być także wódz. Snycerstwo, jak wszystko w tej społeczności, służyło do demonstracji rangi i bogactwa. Rzeźbione postacie, 43 42 zwierzęta łodzie odrzwia i ściany domów, łyżki, ka, skrzynie, przedmioty używać podczas ceremonii i inne posiadają swój charakterystyczny styl, często s kolorowo pomalowane i/lub inkrustowane miedzią bądź muszelkami. Ze słupów totemowych i znajdujących le na nich wizerunków można było wyczytać dzieje ro- o, ze Indianie nie byli oddani przez b panów, ponieważ nie znali pojęci? własność,, jest r e-słuszny. Wszyscy mieszkańcy Ameryk, Północnej posiadali indywidualną własność rodzinirt, klanową . plem^n-ną, tylko nigdzie nie okazywali tPgP tak, jak Indiame Północnego Zachodu. Tereny myśliwskie pola , zbierane z nich plony, domostwa, sprzęty gospodarstwa domowego, odzież, przedmioty używane podczas cereniomi broń i łodzie, konie, ale także t^nce, pieśń,, zaldecia magiczne i prawo ich stosowani*., woreczki z lękam, i wiele innych uważano za własne^ i w zależność, od regionu dziedziczono w linii żeńskiej lub męskiej. KULTURA WIELKICH RÓWNIN "Największe pastwisko świata" - f ak nazywano Wielkie Równiny ciągnące się od Kanady po połudmowy Teksas i od Missisipi do Gór Skalistych- Monotonię porośniętych trawą równin urozmaicały tf ko nieliczne pasma górskie (Ozark, Efckota, B.dlands, Black Hills) , rzadkie skupiska drzew w dolinach rzecznych. iiru - -^o^m or7vnns7("Zeniom ostatnio oka- Wbrew wcześniejszym przypuszi i • • \ir in»> »A«minv Hvły zamieszkane ou zało się, ze Wielkie Kowmny Lj } , tysięcy lat. Typowa, składająca się % wielu ludów kultura Wielkich Równin, w oparciu o ktć>rą za pośrednictwem obrazów, zdjęć, literatury i filmów stworzono znany nam wizerunek Indianina, powstała ciop.ero po odkryciu Ameryki. Ponowne wprowadzenie konia do Nowego Świata i handel z białymi umożliwiły wielu różnym plemionom w "krainie bizonów" rozwinięcie nowego stylu życia. Koczownicze życie w kraju bogatym w bizony przyciągnęło wiele plemion z biedniejszych regionów, inne przywędrowały tutaj uciekając ze swej ojczyzny przed białymi. Pierwotnie w północnej części Wielkich Równin mieszkali Algonkini: Czarne Stopy (Blackfoot), a w południowej - wiodący koczowniczy tryb życia, Komańcze z uto-azteckiej rodziny językowej. W dorzeczu Missouri mieściły się wioski uprawiających ziemię Siuksów (Hida-tsa, Mandan) oraz ludów z grupy Kaddo (Kaddo, Ankara, Paunisi, Wichita). W okresie największego rozkwitu kultury konia i bizona (około 1850 r.) szereg plemion zajęło nową, do tego czasu słabo zasiedloną przestrzeń życiową Wielkich Równin. Z północnego wschodu dotarli tu Algonkini: Ara-paho, Czejeni, Kri, Gros Yentre, Odżibuejowie; ze wschodu - Siuksowie: Asinboinowie, Crow, Iowa, Kansa, Missouri, Osagowie, Oto i Ponca; z zachodu - mówiący językiem tano Kiowa; z północnego zachodu - atapas-kańscy Apacze Kiowa i Sarcee. Ponieważ w konsekwencji tego powstała barwna mieszanina ludów ł języków, jak nigdy dotąd rozwinął się język migowy. Oprócz ważnych gatunków zwierząt, takich jak: antylopa, łoś, niedźwiedź i wilk, najczęstszym celem polowań Indian w tym regionie był bizon. BIZON l KOŃ PODSTAWĄ INDIAŃSKIEJ EGZYSTENCJI Bawół, znany dawniej z wędrówek po stepach Ameryki i Europy, to krewny bizona. Bawół właściwy (syncerus i bubaluś) obecnie żyje tylko w Afryce i w Azji. 45 44 W niebezpiecznym polowaniu na bizony brali udział mężczyźni i kobiety (przynajmniej dopóki Indianie nie mieli koni). Przeważnie polowano z nagonką, wpędzając zwierzęta na skały, skąd spadały w przepaść, lub do zagrody zbudowanej z pali, gdzie zabijano je strzałami z łuku albo włócznią. Zdobycz do obozu dźwigały potem zazwyczaj kobiety, które objuczały się takim ciężarem, jaki tylko mogły unieść. Skóra i żebra bizona należały do myśliwego, który go zabił, resztę dzielono między wszystkie rodziny. Najpierw jedzono na surowo wątrobę, nerki i mózg, potem zaczynała się właściwa praca kobiet. Skórę oddzielano od tłuszczu i mięsa, po czym rozpinano ją na ziemi lub na drewnianej ramie i zmiękczano za pomocą wątroby i mózgu zwierzęcia. Mięso krojono na cienkie paski i suszono na słońcu. Mięso, tłuszcz i jagody wkładano warstwami do skórzanej torby, którą Francuzi nazywali parfleche. Dzięki temu można było wygodnie wozić zapasy przy siodle. Wytwarzano także znany już pemmikan, a masę z krwi zmieszanej z jagodami, którą nadziewano jelita, jedzono jak kiszkę. Skór używano do przykrywania tipi, jako derki i odzież wierzchnią, z oczyszczonej z sierści skóry robiono tarcze, siodła i kanu, głowę zaś Indianie przechowywali jako trofeum i ważny element kostiumu do tańca bizonów. Ze ścięgien wytwarzali liny i nici, którymi szyli ubrania. Pęcherz spełniał funkcję naczynia, z kopyt wygotowywano klej, a nawóz służył za opał w tej rzadko porosłej drzewami okolicy. Wiele legend i mitów narosło wokół bizona i jego regularnego powrotu każdej zimy, gdy wielkie stada wędrowały z północy na południe. Handel bardzo poszukiwanymi przez białych skórami bizonów (i językami, które uchodziły za przysmak) wywarł ogromny wpływ na życie ludów z Wielkich Równin. Skóry wymieniano bowiem na karabiny, proch i ołów, szklane paciorki, koce i naczynia. Zdobycie nożyc, igieł i innych narzędzi spowodowało duże zmiany w rękodzielnictwie Indian. Biali handlarze pojawiali się jedynie z rzadka i na początku przynosili im tylko korzyści. Wielu z nich żeniło się z indiańskimi kobietami (squaw). Zanim Indianie poznali konia, życie ludów myśliwskich było znacznie bardziej uciążliwe. Pies, jedyne udomowione zwierzę, nosił dobytek, a ludzie wędrowali pieszo. Tipi rozbierano i przerabiano na środek transportu: dwie tyczki związywano na jednym końcu i umocowywano na karku psa. Między tymi długimi tyczkami montowano pośrodku krótsze pręty poprzeczne i w ten sposób powstawała powierzchnia nośna (nazywana przez Francuzów fravois). Koń został sprowadzony przez Hiszpanów najpierw do Ameryki Środkowej, a stamtąd na początku XVI wieku na Południowy Zachód (Nowy Meksyk). Handel końmi z Indianami był wprawdzie zabroniony, lecz mimo to Indianie zdobywali je, początkowo chwytając zbiegłe wierzchowce, a później, kiedy umieli już na nich jeździć, także kradnąc. Zresztą na tak olbrzymim terenie skuteczna kontrola tego rodzaju zakazów nie była możliwa. Po buncie Pueblo w 1680 roku i zabiciu bądź przepędzeniu Hiszpanów mnóstwo koni wpadło w ręce Indian. Od tej pory kolejne plemiona wchodziły bardzo szybko w ich posiadanie. W drugiej połowie XVIII wieku konie stały się powszechne właściwie na całym kontynencie. Konie, które uciekły Hiszpanom, zdziczały, więc nazywano je mustangami (od hiszp. mustenos - dziki). Indianie chwytali je na lassa, oswajali, sprzedawali lub wymieniali, a z czasem stali się słynnymi hodowcami 47 46 koni, handlarzami, ujeżdżaczami i jeźdźcami, poganiaczami bydła oraz kowbojami, występującymi na rodeo. Wyścigi konne stały się w krótkim czasie ich ulubionym sportem. Na siodle czy na oklep, Indianin nawet ze słabszych zwierząt potrafił wydobyć zawsze więcej niż biały. Konie do polowania na bizony specjalnie tresowano, dzięki czemu myśliwi mieli znacznie łatwiejsze zadanie. O zręczności indiańskich jeźdźców nie brak opowieści. Już od dziecka Indianie ćwiczyli różne sztuczki, jak strzelanie z łuku pod końskim brzuchem, ukrywanie się przed wrogiem z boku zwierzęcia wisząc w pozycji horyzontalnej czy wskakiwanie na konia i zeskakiwanie z niego podczas jazdy. Dorośli wojownicy ładowali karabiny w pełnym galopie, biorąc w usta ołowiane kule i wypluwając je potem w lufę. Wśród tych ludów do zyskania sławy ważne było nie tyle zabicie kogoś, ile raczej narażenie się na niebezpieczeństwo. Im poważniejsze ryzyko, tym większa zdobyta chwała. Za czyn bohaterski uchodziło przejechanie przez szeregi wroga i tylko trącenie przy tym możliwie największej liczby przeciwników. To dotknięcie wroga uznawano jako coup (fr. = uderzenie) i wyrażano symbolicznie za pomocą piór. Jak duże było znaczenie konia, widać również po tym, że wielcy wojownicy dostawali na ostatnią drogę ulubione zwierzę. Wraz z innymi darami (np. żywność, woreczek z lekami) umieszczano pod rusztowaniem, na którym leżały zwłoki, również zabitego wierzchowca. Zmarłego zawijano w skóry bizonie i zostawiano na wysokim rusztowaniu albo na drzewie, dopóki ciało nie zgniło. Dopiero wtedy grzebano jego kości. Krewni zmarłego odwiedzali te święte miejsca, jak my nasze cmentarze. Z tyczek stanowiących szkielet i ze skór bizonich budowano namioty. Dokładny opis wszystkich czynności 48 zamieszczony został w książce W. Haberlanda Ich, Dakota (Ja, Dakota). Średnica owalnego tipi wynosiła niekiedy ponad pięć metrów, co wymagało blisko czternastu skór na przykrycie. Na zewnątrz malowano czasem sceny myśliwskie i wojenne, ale mogły to być także przedstawienia jakiejś wizji. Na ścianie zewnętrznej często znajdowały się również zdobienia ze szklanych paciorków lub kolców jeżozwierza oraz wisiały końskie ogony. W środku tipi płonął ogień, u góry, gdzie krzyżowały się tyczki, znajdował się wyciąg dymowy i otwór wentylacyjny. Każda rzecz i wszyscy członkowie mieli swoje określone miejsce, aby w razie ataku być jak najprędzej gotowym do drogi. SPOŁECZNOŚĆ l WSPÓŁŻYCIE Klany i ich surowe prawa matrymonialne straciły znaczenie na Wielkich Równinach. Młodzi małżonkowie, gdy tylko mogli sobie na to pozwolić, zamieszkiwali we własnym tipi. W trakcie zalotów ważnym instrumentem był flet, który służył także później do komunikacji między kochankami. Przed ślubem było w zwyczaju obdarowywanie rodziców narzeczonej prezentami (konie, koce, skóry i inne), bowiem w większości plemion, podobnie zresztą jak w ówczesnej Europie, to oni wybierali córce przyszłego męża. W miejsce klanów wykształciła się inna, nowa struktura społeczna: sodalicje (lać. sodalis = towarzysz, kolega). Były to wojenne lub religijne zrzeszenia, bractwa, towarzystwa lub kluby, dostępne przeważnie tylko dla mężczyzn. Występowały jednak także sodałicje wyłącznie dla kobiet i, nieliczne, mieszane. Często chodziło tutaj o "wspólnoty interesów", do których młodzi wojownicy mogli się "wkupić", czasem 49 też po szczególnych czynach byli zapraszani do wstąpienia. W niektórych z tych klubów wprowadzono zależne od wieku szczeble wtajemniczenia, przez które kolejno przechodzono. Niemal każde plemię z Wielkich Równin wykształciło własny skomplikowany system członkostwa i związanych z nim warunków. "Bractwa" te nosiły często nazwy zwierząt i spełniały różne zadania: wybierały wojowników, organizowały polowania, dbały o porządek w wiosce, jak policja, lub, jak Towarzystwo Tytoniu, troszczyły się o uprawę i obrzędy, pielęgnowały tradycje plemienne i tym podobne (m. in. Towarzystwo Psów, Towarzystwo Lisów, Towarzystwo Cięciw do Łuku, Towarzystwo Bębnistów, Towarzystwo Kultu Niedźwiedzia, Towarzystwo Tańca Traw, Towarzystwo Tańca Konia, Towarzystwo Tańca Skalpu). Jedne można porównać z właściwymi cechami rzemieślniczymi, inne zaś z tajnymi stowarzyszeniami religijnymi. Władza tych stowarzyszeń bywała niekiedy znaczniejsza od władzy wodzów. Byli oni przeważnie wybierani dożywotnio na przywódców wojennych i pokojowych i mogli przekazywać swój urząd w spadku. Prócz odwagi ważną rolę przy wyborze odgrywała wspaniałomyślność i hojność kandydata. Nigdzie w Ameryce Północnej wizje nie były tak istotne jak w kulturze Wielkich Równin. Młody człowiek musiał mieć wizję, aby osiągnąć jakiekolwiek znaczenie. Dla jej przeżycia wysyłano chłopców pod koniec wieku dojrzewania, przeważnie po mutacji, pierwszy raz na odludzie. Tam, często na wierzchołku góry, cierpieli głód, pragnienie i zadręczali się, aż w końcu doznawali halucynacji. Stosownie do mitów plemiennych, które znał każdy młodzieniec, ukazywały mu się pewne zwierzęta lub zjawiska (gwiazdy, duchy opiekuńcze itp.) i mówiły mu, jakie przedmioty powinien zebrać do swego woreczka z lekami. Pomagało to w podejmowaniu ważnych decyzji i na wojnie. Wizja mogła także przekazywać nowe modły, tańce i obrzędy oraz służyła do zapewnienia życzliwości Wakan Tanka (określenie Ma-nitu w języku Siuksów). Młodzieńcy, którzy mimo różnych wysiłków nie doznali wizji, ewentualnie mogli ją sobie kupić, co jednak wymagało pewnej zamożności. Niewątpliwie do popularności alkoholu przyczyniło się później i to, że dzięki niemu szybko i skutecznie można było mieć wizje... W woreczku z lekami nie przechowywano lekarstw, jak można by przypuszczać, lecz ptasie pióra, kawałki skór zwierzęcych, pazury i szpony oraz inne przedmioty, które miały chronić właściciela. Owe "leki" były także dziedziczone. Nazwalibyśmy je dzisiaj talizmanem lub, bardzo trywialnie, maskotką. Choć w społeczności tej nie należy lekceważyć wpływu kobiet,^ w kulturze Wielkich Równin dominują jednak wartości przypisywane właściwościom wojennym, sportowo-ambicjonalnym i "supermęskim". Mimo to zdarzali się i w tym świecie mężczyźni, którzy nie byli tymi wartościami zainteresowani. Nazywano ich berdaches, mogli się ubierać jak kobiety i wykonywali prace przeznaczone dla kobiet. Indianie, którzy okazywali wielki respekt cudom i kaprysom natury, zachowywali się względem homoseksualistów bardziej tolerancyjnie niż niektóre tak zwane ludy cywilizowane. Mimo to zdarzało się, że mężczyźni, którzy ze swojej wizji wyciągali wniosek, iż mają zostać berdaches, odbierali sobie życie. Kiedy z pomocą koni zabijano więcej bizonów, zamożni mężczyźni brali sobie często po kilka żon, ponieważ Jaństwa Indian. W 1812 roku ponownie sprzymierzył