11 TOM W SERII Biblioteka Klasyki Polskiej Myśli Politycznej KOMITET REDAKCYJNY SERII Michał Jaskólski Jacek Kloczkowski Milowit Kuniński Ryszard Legutko Jacek M. Majchrowski Tomasz Merta Bogdan Szlachta PATRONAT NAD SERIĄ Kazimierz Michał Ujazdowski Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Paweł Popiel CHOROBA WIEKU WYBÓR PISM Wyboru dokonał, wstępem i przypisami opatrzył Jacek Kloczkowski Biblioteka WDiNP UW 1098025249 Ośrodek Myśli Politycznej Kraków 2001 1098025249 02ZG-391GO Projekt graficzny serii i okładki MAREK PAWŁOWSKI Opracowanie filologiczne tekstu i łamanie EWA BEDNARSKA-GRYNIEWICZ Korekta ARTUR CZESAK © Copyright by Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2000 Książkę wydano przy pomocy finansowej Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Zamieszczone w tomie zdjęcie Pawła Popiela pochodzi ze zbiorów Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego Reprodukcję wykonał Adam Rzepecki ISBN 83-7188-425-7 BtBLtOTtr.A __ i ywdzMu Dziennikarstwa i Na<> ^ofctyanjtfi Uniwersytetu Warszawskiego .i Mowy Świat 69. 00-046 W.tswwa 2t7 620-03-81 w. 295. 296 ' _^_ KSIĘGARNIA AKADEMICKA ^>P\ rfQr\ ul św' ^6'31"008 Kraków l~> CJ tel./fax (012) 431-27-43, 422-10-33 w. 11-67 Zamówienia: e-mail: ksakadem@cicero.law.uj.edu.pl Katalog: http://www.ch.iy.edu.pl/ksiegarrua. html Paweł Popiel (1807-1892) SPIS TREŚCI Jacek Kłoczkowski — Wstęp....................VII 12 grudnia 1866.............................1 Fślicite" Robert de Lamennais....................16 Karol hrabia Montalembert.....................24 Józef Gołuchowski ..........................48 Kilka słów z powodu odezwy księcia Adama Sapiehy.......72 List do księcia Jerzego Lubomirskiego.............. 100 Józef Szujski............................. 112 Wolność i porządek......................... 137 Do Stanisława Koźmiana...................... 145 Choroba wieku ........................... 152 Indeks nazwisk........................... 171 Wykaz źródeł ............................ 175 WSTĘP 1 L aweł Popiel urodził się w Krakowie, 21 lipca 1807 r.1 Dzieciństwo spędził w rodzinnych majątkach Czaple Wielkie i Chocimów. Mimo starań ojca Konstantego nie przynosiły one dużego dochodu, dzieląc z całym krajem gospodarcze niedostatki. Kształcił się początkowo w domu, pozostając pod dużym wpływem matki, Zofii z Badenich, która dbała nade wszystko o katolickie wychowanie dziecka, uważając przy tym, aby religia była dla niego prawdziwym, dobrowolnym przeżyciem, a nie wymuszoną praktyką. Sędziwy już Popiel podkreślał, iż to matce w znacznej mierze zawdzięcza szczęśliwe w młodości duchowe ukształtowanie, wolne od przemożnych wówczas wpływów wolnomyślicielstwa i religijnego sceptycyzmu czy nawet niewiary. Stan umysłowy kraju początku stulecia oceniał po latach krytycznie, zarówno ze względu na ciasnotę pojęć i jałowość dysput, jak i rosnącą popularność lóż masońskich i niesionych przez nie wrogich wierze katolickiej idei. W1822 r. Popiel wstąpił do krakowskiego Gimnazjum św. Anny, a w roku następnym zdał z wyróżnieniem maturę i wyruszył na studia prawnicze do Warszawy, w owym czasie dużo prężniejszego ośrodka życia intelektualnego i politycznego niż Kraków. Mieszkając u swego dziada, Marcina Badeniego, powszechnie cenionego i szanowanego polityka i działacza społecznego, spotykał — jak sam wspominał — „co tylko ówczesna Polska miała najznakomitszego"2. Przysłuchując się dyskusjom i wspomnieniom Juliana Ursyna Niemcewicza, Kajetana Koźmiana, Stanisława Staszica i wielu innych czołowych postaci epoki, odnajdywał nieodległą przeszłość Polski — czasy Sejmu Wielkiego i wojen napoleońskich — jako żywą tradycję. Szacunek dla wieku i powagi dostojnych gości Badeniego nie oznaczał jednak szukania w ich dorobku idei, które miałyby go w przyszłości inspirować, duże wrażenie wywarły na nim natomiast dzieła de Maistre'a, de Bonalda i księdza Lammenais'go, myślicieli VIII WSTĘP śmiało występujących w obronie wiary katolickiej i obnażających naturę zyskujących w owym czasie duży poklask, także w gronie kolegów Popiela z uniwersytetu, prądów liberalnych i radykalizmu społecznego. Przez resztę życia często przywoływał ich w swych pismach, choć żadnego z nich nie naśladował. Wyniesione z domu zasady utwierdzały się w dysputach z najbliższymi przyjaciółmi, braćmi Leonem i Stanisławem Rzewuskimi. „Nie było też pytania filozoficznego i politycznego, którego byśmy wieczorami [...] nie rozbierali — pisał Popiel we wspomnieniu o Stanisławie Rzewuskim — a stawały nam przed oczyma wszystkie zagadki, które do dziś dnia rozwiązane nie zostały."3 Po ukończeniu studiów w 1827 r. Popiel udał się za granicę, by pobierać dalsze nauki i poznawać tamtejsze stosunki. Podróżował przez trzy lata. Większość czasu spędził we Francji, zwiedził także Anglię i Szwajcarię. Ze szczególną atencją wspominał pobyt w La Chesnaie, w gościnie u księdza Lammenais'go, czołowej wówczas postaci stronnictwa katolickiego we Francji. Późniejszy upadek mistrza, gdy pragnienie pogodzenia zasad rewolucji francuskiej z doktryną katolicką przywiodło go do sporu ze Stolicą Apostolską i porzucenia stanu kapłańskiego, Popiel przyjął ze smutkiem, choć cieszyła go zarazem siła wiary młodych współpracowników myśliciela, nie poddających się jego wpływowi w sprawach, gdzie nie ma miejsca na dowolność interpretacji, a należy bezwarunkowo przyjąć wyroki zgodne z dogmatami. Duże wrażenie wywarł na nim ustrój Anglii, który później często stawiał za wzór dla reszty Europy. Cenił go za zachowanie tradycyjnej pozycji arystokracji, ale zarazem za zdolność do ewolucyjnych przemian, odpowiadających potrzebie przystosowania instytucji do zmieniającego się społecznego i ekonomicznego oblicza kraju. Przestrzegał jednak przed pokusą przenoszenia na odmienny grunt sprawdzonych w Anglii rozwiązań ustrojowych, skoro ich funkcjonowanie i kształt były ściśle związane z warunkami, wśród których przez wieki się wykształcały. „Nie ma konstytucji jednej dla wszystkich ludów — podkreślał wiele lat później — jej jak sukni nawzajem sobie pożyczać nie mogą."4 WSTĘP IX Po powrocie do kraju Popiel dostrzegł niecierpliwe pragnienie czynu dla ojczyzny, silne zwłaszcza u młodzieży, a podsycane przez pierwsze wystąpienia romantyków. Mimo zachęt, aby podjął służbę w Komisji Skarbu, prężnie kierowanej przez Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego, zdecydował się pracować w Komisji Rządowej Oświecenia. Powodowała nim myśl, iż „chcąc zapewnić przyszłość społeczeństwa i kraju, należało zacząć od wychowania"5. Komisja, w której dyrekcję oświecenia dzierżył Józef Kalasanty Szaniawski, nie dawała jednak Popielowi możności oddziaływania na kształt systemu edukacyjnego. Nie powiodła się także próba wpłynięcia na opinię w budzącej wówczas żywe spory kwestii dopuszczalności rozwodów. Jego listy, w których występował przeciwko tej instytucji, nie zyskały akceptacji cenzury, nie życzącej sobie poważnej dyskusji w tej materii. Kolejne usiłowania pokrzyżowała insurekcja 1830-31 r. Wybuch powstania listopadowego Popiel uznał za krok zgubny. Nie mając gwarancji powodzenia, groziło ono utratą instytucji samorządowych Królestwa Kongresowego i powrotem Rosjan do polityki represji. Do insurekcji parł spisek, przyszłość narodu widzący w radykalnych przemianach społecznych, powiązany z europejskim ruchem rewolucyjnym. Wprawdzie pierwsze miesiące walk przynosiły chwałę orężu polskiemu, mężnie stawiającemu czoła przewadze rosyjskiej, zaś w życie kraju — co Popiel szczególnie podkreślał — nie wkradła się anarchia, jednak z czasem żywioły rewolucyjne poczęły odciskać wyraźne piętno na rozwoju wypadków. Kulminacyjny punkt nastąpił podczas krwawych zajść 15 sierpnia 1831 r., gdy na ulicach Warszawy doszło do inspirowanych przez radykałów samosądów, a rząd księcia Adama Czartoryskiego ugiął się pod ich terrorem i podał do dymisji. W tym dniu, zdaniem Popiela, los powstania został ostatecznie przesądzony. Sprawa dotąd czysta, narodowa, splamiona krwią niewinnych ofiar, nie mogła już podnieść się z upadku. Rychłe wkroczenie wojsk rosyjskich do Warszawy było tylko tego konsekwencją, Popiel nie osądzał wypadków 1830 i 1831 r. z oddali. Przeciwny powstaniu i siłom, które je wywołały, kiedy, jak pisał, „kraj cały losy swoje ostrzu miecza X WSTĘP powierzał"0, nie myślał siebie ratować i wnet po wybuchu walk ochotniczo wstąpił do armii powstańczej. Pracował także w ministerstwie spraw zagranicznych, dokąd powołał go książę Czartoryski, pragnący wykorzystać jego biegłą znajomość francuskiego. Po upadku rządu ponownie przyłączył się do oddziałów, które brały udział w walkach o Warszawę we wrześniu 1831 r. Ten epizod wspominał z dumą do końca życia 2 JLo klęsce powstania władze rosyjskie wydały Popielowi zakaz wstępu do Królestwa Polskiego, osiadł więc w Galicji. Myśl o emigracji odrzucał, uważał bowiem, że „wskazana koniecznością dla niektórych, gromadnie była największym błędem, jaki popełnić można było, choćby dlatego tylko, że kraj pod przemocą pozbawiony najdzielniejszych sił odpornych, łatwiej ulegał przewadze rządu"7. Wśród uchodźców duże wpływy uzyskali rewolucyjni demagodzy, a i umiarkowane środowisko Hotel Lambert nie zawsze było zdolne zdobyć się na trzeźwy sąd o tym, jaka polityka jest właściwa dla pozostającego w jarzmie zaborców kraju. Popiel nie czekał więc nigdy na instrukcje emigracyjnych emisariuszy, zdając sobie sprawę, że tylko bliska znajomość potrzeb podzielonego między trzy mocarstwa narodu, trudna do uzyskania z perspektywy Paryża, daje podstawę do wysuwania projektów skutecznej pracy na rzecz jego dobra. W 1833 r. Popiel pojął za żonę znaną mu od lat dziecinnych Emilię Sołtykównę, która wniosła w posagu duży majątek, a także „gospodarność, powagę, sztukę rządzenia ludźmi i wychowania dzieci"8. Zarządzanie majątkami oraz piecza nad potomstwem, nie oddaliła go od życia politycznego kraju, w tamtym czasie był jednak przede wszystkich jego obserwatorem, rzadko aktywnie włączając się w bieg wydarzeń. Nie stał się wszak obojętny na los sprawy narodowej. Dał temu wyraz w 1833 r., gdy na łamach „Revue Europóenne" ukazały się listy rosyjskiego admirała Ticha-czewa, szkalujące zryw powstańczy 1830 r. i usprawiedliwiające WSTĘP XI rozbiór Polski własnymi Polaków błędami. Popiel w żarliwej odpowiedzi, opublikowanej w dwóch częściach w tej samej gazecie, obnażył naturę polityki rosyjskiej, uznającej jedynie racje siłowe i koncentrującej władzę duchową i świecką w rękach wszechwładnego cara, a przez to przeczącej podstawowym zasadom winnym przyświecać społeczności chrześcijańskiej9. W tym samym roku wraz z Zygmuntem Antonim Helclem i Konstantym Świdziń-skim wystąpił w obronie niezależności Uniwersytetu Jagiellońskiego, ogłaszając Memoriał do trzech dworów w obronie UJ. Helcia wsparł, gdy ten podjął inicjatywę wydawania „Kwartalnika Naukowego", pisma mającego ambicję inspirować rozwój życia umysłowego na ziemiach polskich. Więzi między związanymi z Krakowem politykami, naukowcami i publicystami konserwatywnymi, zrazu tylko towarzyskie, choć oparte na bliskości poglądów, poczęły się coraz bardziej zacieśniać, prowadząc do wykształcenia się stronnictwa zachowawczego, znanego w literaturze przedmiotu jako „grono krakowskie". Popiel, obok Helcia, Wielopolskiego i Adama Potockiego, należał do czołowych jego postaci i przyczyniał się do wyrabiania zasad, które w latach 60. miały zatriumfować w polityce galicyjskiej10. Jego pierwsza „próba politycznego powodzenia"11 — ubieganie się o poselstwo na sejm Rzeczypospolitej Krakowskiej — zakończyła się fiaskiem, został natomiast sędzią pokoju (1840), pełniąc ten urząd przez trzy lata. Dopiero w 1840 r. namiestnik Paskiewicz wyraził zgodę na jego wjazd do Królestwa Polskiego. W tym samym roku Popielowie przenieśli się z podkrakowskiej Ruszczy do odziedziczonego przez Emilię majątku Kurozwęki, położonego na południe od Gór Świętokrzyskich, nieopodal Buska Zdroju. Wiodąc szczęśliwe życie na wsi Popiel obserwował jednak z niepokojem odradzanie się żywiołów spiskowych, przede wszystkim w Poznańskiem i w Galicji. Raz jeszcze, w myśl błędnej jego zdaniem zasady, iż nie wolno występować przeciwko ruchowi, skoro tylko ma na sztandarach hasło niepodległości Polski, radykałowie bez przeszkód poczęli rozna-miętniać opinię przy bierności warstw wyższych, a czasem nawet przy ich bezwiednym współudziale. Zarazem wzmagał się ucisk XII WSTĘP szlachty polskiej ze strony biurokracji austriackiej. Był on tym silniejszy i zajadlejszy, iż szlachta uosabiała nie tylko tradycje narodowe, ale także była wspomnieniem i pozostałością starego hierarchicznego porządku, którego owładnięta ideami demokratycznymi kasta urzędnicza szczególnie nienawidziła. Tak to wszech-władztwo rządu zaborczego i rosnąca w siłę biurokracja oraz radykalizm socjalny i demokratyczny dążyły, według Popiela, do wspólnego celu — wyniszczenia szlachty polskiej. W 1846 r. Galicja stała się widownią zajść, które ukazały złowrogie skutki tych dążeń. Spiskowcy wszczęli kolejny ruch zbrojny, znany jako powstanie krakowskie, słaby, źle przygotowany, rachującyjednak, iż wytężoną agitacją, której hasłem przewodnim było zniesienie pańszczyzny, skłoni do współudziału chłopów. Biurokracja austriacka, co potem zgodnie podkreślali jej konserwatywni krytycy, dostrzegła w tym szansę na rozprawę ze szlacheckim przeciwnikiem. Gdy chłopi, miast przystąpić do ruchu powstańczego, wystąpili przeciwko swym panom paląc majątki i dokonując licznych mordów, władza zaborcza nie zapobiegła tragicznym wypadkom, a gdzieniegdzie nawet aktywnie je wspierała, stając się współodpowiedzialną za wydarzenia nazwane rabacją galicyjską. Choć rzeź szlachty dokonała się jedynie w części Galicji, to owe zajścia stały się symbolem antyszlacheckiej polityki austriackiej i złowrogich skutków rewolucyjnej agitacji wśród włościan. Odbiły się one szerokim echem w całej Europie. Winą obarczono sędziwego księcia Metternicha, a najgłośniejszym wystąpieniem przeciwko niemu i polityce Wiednia okazała się broszura Aleksandra Wielopolskiego, w której po raz pierwszy sformułował on program współpracy z zaborcą rosyjskim. Popiel, z bliska śledząc przebieg rabacji i łącząc się w oburzeniu na politykę austriacką z Wielopolskim, którego znał z czasów sprzed wybuchu powstania listopadowego, nie skłaniał się do podobnej konkluzji. Zbyt był przywiązany do cywilizacji Zachodu, jej katolickich fundamentów i antycznych korzeni, by wyrzec się jej na rzecz przymierza z będącym tej cywilizacji zaprzeczeniem systemem rosyjskim. Dopuszczał współpracę z rządem carskim, dawał temu wyraz, gdy Wielopolski na WSTĘP XIII początku lat 60. przeprowadzał swój plan wydźwignięcia instytucji autonomicznych w Królestwie Polskim, ale nigdy za cenę zerwania z Zachodem. Wypadki 1846 r. postrzegał jako kolejny przejaw działania partii rewolucyjnej w Europie, zorganizowanej w tajne towarzystwa, dążącej do radykalnego przeobrażenia stosunków społecznych, wrogiej Kościołowi oraz usiłującej wykorzystać dla swych celów wszelkie napięcia polityczne, jakich w owym czasie nie brakowało12. Popiel podkreślał zarazem krótkowzroczność polityki rządu wiedeńskiego i wskazywał, że „nie można w prowincji jednego i tegoż samego państwa zetrzeć na proch żywiołów organicznych i hierarchicznych, że by to nie oddziałało z koniecznością na inne składowe części monarchii". Rewolucja 1848 r. w Wiedniu utwierdziła go w tym przekonaniu. Zaburzenia w stolicy cesarstwa wraz z rewolucyjnymi dążeniami i wystąpieniami we Francji i w Niemczech gotowały grunt pod kolejne niepokoje w Galicji. Gdy w kwietniu 1848 r. zaburzenia w Krakowie osiągnęły apogeum, Popiel z narażeniem życia próbował powstrzymać wypadki na ulicach miasta. Rozumiał, iż spiskowi agitatorzy za główny oręż, obok idei niepodległej Polski, uznają hasło zniesienia pańszczyzny. Podjął zatem inicjatywę przeprowadzenia uwłaszczenia włościan galicyjskich, które nie polegałoby na oddaniu im ziemi za darmo, lecz jedynie na ulgowych warunkach, i na poszanowaniu praw do rekompensaty dla dotychczasowych właścicieli. Projekt, który przygotowano pod jego kierownictwem, nie miał jednak szans realizacji, gdyż z jego ukończeniem zbiegło się ogłoszenie dekretu cesarskiego, przekazującego chłopom grunty na własność za darmo. Ten akt rządowy Popiel określił mianem „zatrutej strzały, puszczonej w sam środek naszego społecznego ciała". Tylko „dobremu usposobieniu ludu" zawdzięczano — jak podkreślał — że nie doprowadził on do rozwinięcia się „socjalnych chorób", choć nie udało się uniknąć zubożenia kraju13. Zresztą spośród wszystkich warstw społecznych to właśnie dla chłopów Popiel był najbardziej łaskawy w sądach. Szlachtę, choć ubolewał nad prześladowaniem, którego doświadczała z rąk zaborców, piętnował za to, iż zbyt łatwo ulegała demagogii rewolucyjnej14. XIV WSTĘP Arystokratom wypominał brak woli i umiejętności, aby stanąć na czele zdrowej części społeczeństwa, przeciwnej wywrotowym tendencjom. Mieszczanie i urzędnicy najliczniej zasilali szeregi partii rewolucyjnej. Chłopi wydawali mu się natomiast zdrowym fundamentem społeczeństwa. Nieraz chwalił ich za szacunek, który żywili dla monarchy i prawa, niepoddawanie się agitacji spiskowej, przede wszystkim zaś za wierność Kościołowi. Obawiał się zarazem, że raz zasiane wśród nich ziarno radykalizmu społecznego, trudno będzie wyplenić i z czasem jego wpływy będą rosnąć. Kwestia robotnicza, podnoszona przez nurty socjalistyczne i komunistyczne wobec słabego rozwoju przemysłu w Polsce, była dla niego jedynie zapowiedzią przyszłych konfliktów. Troskę o charakter włościan uważał natomiast za pierwszorzędne zadanie obozu zachowawczego i dlatego występował później przeciwko szkole z założenia bezwyznaniowej, w istocie, jak twierdził, propagującej liberalne przekonania, które podkopywały wiarę w ludzie i z wolna oddawały umysły włościan w rządy demagogów. Przekonany o konieczności stawienia czoła partii rewolucyjnej, Popiel podjął inicjatywę założenia dziennika, który przez codzienne dziennikarskie powinności broniłby bliskich mu zasad. Dla swego pomysłu pozyskał Lucjana Siemieńskiego, do redakcji weszli także Kazimierz Wodzicki i Wincenty Kirchmayer. Tak powstał dziennik „Czas". Jego pierwszy numer ukazał się 2 listopada 1848 r. Rychło związali się z nim autorzy tej klasy, co Walerian Kalinka i Maurycy Mann i „Czas", na wiele lat stał się czołowym głosem konserwatywnej opinii Galicji. Sam Popiel już w 1851 r. usunął się z redakcji pisma po sporze z Mannem i Kalinką o artykuł wstępny, którym pragnął powitać przybywającego do Krakowa cesarza Franciszka Józefa, zdaniem współpracowników zbyt lojalistyczny w tonie. Mimo to wciąż pisywał do „Czasu" i pozostał jego udziałowcem. Nie zerwał także przyjaźni z Mannem i Kalinką. Obydwum poświęcił wiele ciepłych słów w swych pismach, a drugiego z nich wspierał, gdy ten przygotowywał fundamentalne dzieło Sejm Czteroletni, udostępniając mu rodzinne archiwa, bogate w dokumenty źródłowe z owego czasu. Na tym nie kończą WSTĘP XV się zasługi Popiela dla życia naukowego i kulturalnego Krakowa. W 1853 r. został konserwatorem zabytków w okręgu krakowskim. Przez wiele lat, aż do później starości, z niezwykłą energią angażował się w renowację miejskich zabytków. Gdy w 1850 r. wielki pożar strawił szereg historycznych budowli, należał do najaktywniejszych organizatorów ich odbudowy. To jemu zawdzięczamy uratowanie kościoła Dominikanów. Wspierał także prace m.in. przy restauracji Collegium Maius, w kościele Mariackim i na Wawelu, przyczynił się do odkrycia zwłok Kazimierza Wielkiego (1869), ratował przez wyburzeniem wieżę ratuszową i Bramę Floriańską, należał do komitetu budowy pomnika Adama Mickiewicza, uczestniczył w zakładaniu Muzeum Narodowego. W jego domu przy ulicy św. Jana mieściły się przez pewien czas zbiory Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, tam też przez wiele lat na tzw. wieczorach czwartkowych spotykały się osobistości życia galicyjskiego, tocząc dysputy o polityce, kulturze i sprawach lokalnych. Popiel zasiadał we władzach krakowskich towarzystw: Rolniczego, Przyjaciół Sztuk Pięknych i Kredytowego, a także w Radzie Miasta; był prezesem Towarzystwa Św. Wincentego a Paulo, współtworzył Komisję Historii Sztuki przy Akademii Umiejętności, która w 1872 r. powołała go na członka nadzwyczajnego. Piękne to dowody praktycznego zaangażowania w sprawy publiczne. BIBLlOTEf A Wydiialu Dziennikarstwa i Nat. f oitryezfiycti 3 Uniwersytetu Warszewskiego PM Nowy Świat 69, 00-046 Warszaw* • , • , „. ,, te) 620-03-81 w. 295,296 opiel pisał przede wszystkim o kluczowych dla życia narodu kwestiach, jednak nie stronił od wypowiadania się na temat polityki europejskiej. Stanowczo występował przeciwko projektom zagarnięcia terytorium Państwa Kościelnego przez jednoczące się Włochy. Jego zdaniem, choć władza Ojca Świętego w pełni wyraża się w sprawach wiary i moralności, to będzie on niezależny tylko wówczas, gdy pozostanie panem w swym państwie, zachowując wszelkie atrybuty władcy świeckiego15. Gdy w r. 1860 Girardin ogłosił broszurę zapowiadającą zabór Państwa Kościelnego, zaś xvi WSTĘP wrogi papiestwu Garibaldi cieszył się wśród Polaków olbrzymią popularnością bohatera walk o wolność, Popiel wraz z bliskimi a podzielającymi jego stanowisko przyjaciółmi postanowił dać wyraz swemu przywiązaniu do Ojca Świętego i wesprzeć go choćby tylko moralnie. Adres do Piusa IX, podpisany przez m.in. Maurycego Manna, Leona Rzewuskiego, Walerego Wielogłowskiego i Adama Potockiego, przysporzył jego autorom i sygnatariuszom złej w owym czasie sławy ultramontanów16. W istocie Popielowi obce były nadzieje na pogodzenie liberalnych nowinek z dogmatami wiary, jednak surowo też osądzał publicystów i polityków katolickich, zwłaszcza skupionych wokół redaktora wpływowego francuskiego pisma ultramontańskiego „Univers" Ludwika Veuil-lota, którzy szans na wzmocnienie pozycji Kościoła i religii upatrywali w ścisłym związku z rządem. „Kościół nie potrzebuje protekcji rządu, bo to tylko szkodzi czysto moralnemu jego wpływowi" — pisał17. W sporze Veuillota i jego stronników z katolickimi liberałami, którym przewodził hrabia Karol Montalem-bert, nie opowiedział się po żadnej ze stron, ubolewając, iż konflikt ten osłabia obóz katolicki, winny skupiać swe wysiłki wokół obrony wiary przed nieprzyjaciółmi zewnętrznymi. W 1859 r. Popiel został członkiem Towarzystwa Rolniczego — najważniejszej legalnej organizacji polskiej w zaborze rosyjskim. Z niepokojem obserwował rozwój wypadków w Królestwie Polskim na początku lat 60., krytycznie oceniając postępowanie obu czołowych w owym czasie osobistości obozu zachowawczego. Aleksandrowi Wielopolskiemu — choć wysoko oceniał jego przywiązanie do spraw narodowych i podziwiał wytrwałość, z jaką dążył do przeobrażenia instytucji Królestwa — zarzucał nieliczenie się z żywiołami politycznymi kraju. Margrabia nie potrafił pozyskać dla swego programu reform wpływowych osobistości, które przekonałyby do niego opinię. Niezręcznymi krokami — rozwiązaniem Towarzystwa Rolniczego i branką, uzasadnionymi zdaniem Popiela, ale przeprowadzonymi bez troski o to, jaką wywołają reakcję — jedynie zaognił sytuację. Andrzejowi Zamoyskiemu Popiel zarzucał z kolei, iż nie wykorzystał dla powściągania spiskowych WSTĘP XVII żywiołów swej pozycji opartej na powszechnym szacunku, jakim go darzono. Brak jednoznacznego opowiedzenia się Zamoyskiego przeciwko idei powstania wzmocnił pozycję radykałów, poczęli oni bowiem zasłaniać się autorytetem hrabiego. Popiel, świadom konfliktu między Zamoyskim i Wielopolkim, zrodzonego — jak oceniał — nie tyle wskutek sprzeczności zasad, co z powodu różnicy charakterów, nie zdecydował się opowiedzieć po żadnej stronie, ówczesną sytuację w Polsce przedstawił w 1862 r. na audiencji papieżowi Piusowi IX i kardynałowi Antonellemu. Po wybuchu powstania styczniowego podniósł ideę powstrzymania żywiołów radykalnych wspólnym wystąpieniem właścicieli ziemskich i chłopów, wszakże bez współdziałania z Rosjanami. Jako zbyt śmiała i idąca na przekór ówczesnym nastrojom nie mogła ona liczyć na urzeczywistnienie. W marcu 1863 r. Popiel udał się do Francji, chcąc u tamtejszych sfer rządowych znaleźć odpowiedź na pytanie, czy powstanie może liczyć na francuską pomoc. W rozmowie z ministrem Walewskim z ust francuskiego dyplomaty padły słowa sugerujące, że wydarzenia w Polsce są użyteczne dla planów cesarza Napoleona III i przybliżają chwilę odzyskania przez nią niezawisłego bytu, o ile kontrolę nad ich przebiegiem przejmie obóz umiarkowany, pozbawiając wpływów radykałów. Popiel uznał, że wobec tego powstanie należy warunkowo poprzeć. Zgodził się, aby do oddziałów powstańczych przystał jego syn Jan, zaś najmłodszy, Wacław, uczynił to wbrew woli ojca. W kurozwęc-kim majątku utworzono szpital dla powstańców. Rychło jednak nadzieje na zgodne z polskimi interesami wykorzystanie powstania w politycznej grze między mocarstwami europejskimi upadły, podobnie jak wygasła wiara w to, że możliwe jest nadanie ruchowi umiarkowanego kierunku. Powstanie styczniowe było — w przekonaniu Popiela — kolejnym zgubnym krokiem politycznym Polaków. Raz jeszcze partia rewolucyjna uczyniła sprawę narodową narzędziem do realizacji własnych celów. Utracone zostały instytucje, które dla społeczeństwa polskiego zdobył Wielopolski. Rosja — przed powstaniem targana wewnętrznymi niepokojami — zwarła siły wobec powsta- XVIII WSTĘP nia w Polsce. Po stłumieniu oporu powstańców rozpoczęła intensywną politykę rusyfikacyjną, która dotknęła przede wszystkim niegdysiejsze wschodnie rubieże Rzeczypospolitej — Litwę, Wołyń i Podole. Żywioł polski na tych obszarach znalazł się w rozpaczliwym położeniu. Opis przyczyn i skutków powstania dał Popiel w żarliwym piśmie Kilka słów z powodu odezwy ks. Adama Sapiehy, datowanym 25 lipca 1864 r. W broszurze tej jako pierwszy wskazał dobitnie na konieczność porzucenia polityki spisku, wyrwania steru polityki narodowej z rąk radykałów, którzy, owładnięci ideą reformy społecznej, łączyli ją ze sprawą niepodległości państwa polskiego i parli do kolejnych zrywów powstańczych, nie bacząc na ich opłakane dla bytu narodu skutki. Zarazem w ogłoszonym anonimowo piśmie Le prince Czerkaski, etude psycholo-gique etpolitique piętnował niwelatorską politykę władz carskich na ziemiach polskich, wskazując że działania radykałów powstańczych i represje rosyjskie niszczyły strukturę społeczną na tym obszarze, na długo hamując możliwości rozwoju polskiego życia narodowego. Pierwszoplanową rolę w jego pielęgnowaniu poczęła odgrywać Galicja, od schyłku lat 50. odczuwająca pozytywne skutki zmiany kursu polityki austriackiej, odchodzącej od bezwzględnego centralizmu, uosabianego przez system ministra Alexandra von Bacha, i nadającej krajom koronnym coraz większą autonomię. Popiel, niegdyś surowy krytyk poczynań rządu austriackiego, gdy ten zwalczał szlachtę, oddając prowincję polską we władanie biurokratycznej kasty, teraz postulował, aby „porozumienie nastąpiło pomiędzy osobami dziś u steru rządu [wiedeńskiego] stojącymi, a ludźmi, których uważamy za przywódców spraw krajowych"18. „Dajmy pokój wielkiej polityce, która nie jest rzeczą koronnego kraju, doprowadzonego do atomizmu społecznego i atonii moralnej — pisał w głośnym Liście do księcia Jerzego Lubomirskiego (1865). — Stoimy na rozdrożu: albo nam przyjdzie pod kierunkiem tajemnych wpływów w walce bezskutecznej a zjadliwej zużyć i roztoczyć resztę sił żywotnych, które pozostały, albo na drodze prawnej, jawnej, dobić się warunków bytu, który chociażby nie był ostatecznym naszym ideałem, zapewnić nam WSTĘP XIX może normalne wykształcenie i form i zasad społecznych."19 Stawiał więc Popiel program współpracy z rządem austriackim jako jedyny realny sposób na wzmocnienie polskich żywiołów i rozwijanie elementów życia narodowego, których dalsze zaniedbywanie pogłębiłoby jego rozstrój i ostatecznie zaprzepaściłoby szanse na podniesienie go do poziomu bytu, odpowiadającego narodowym aspiracjom i nawiązującego do chwalebnej przeszłości sprzed stuleci. List... nie tylko był żywo dyskutowanym manifestem politycznym, wskazującym drogę na następne lata przeważnej części opinii galicyjskiej, ale także odegrał istotną rolę w kształtowaniu się jej konserwatywnego nurtu. Popiel poddał w nim surowemu osądowi umiarkowanych działaczy, którzy wsparli powstanie, licząc, że uratują je przed przewagą radykałów i trwali w tym przekonaniu, gdy takie rachuby były już złudne i jedynie przedłużały dramat. Na krytyczne uwagi odpowiedział Józef Szujski20, zarzucając mu chęć przeprowadzenia represji bardziej surowych niż te, które podjęli Rosjanie, a także polityczny ostracyzm, chęć wyeliminowania z życia politycznego każdego, kto nie byłby związany z Popielem i jego przyjaciółmi. Polemika przedstawicieli starego i młodego pokolenia konserwatystów, pełna dwor-ności i wyrazów wzajemnego szacunku, choć nie pozbawiona ostrych zarzutów, okazała się ważnym krokiem do ich zbliżenia — niektóre jej fragmenty interpretowane są jako zaproszenie do współpracy. Różnice między Popielem, a „stańczykami", których Szujski reprezentował, byłyjednak znaczne21. Wyrażały się one nie tylko odmiennymi wizjami uprawiania polityki i publicystyki — Popiel wyrzucał „stańczykom" zbyt ironiczny ton Teki, nadmierną skłonność do koncentrowania spraw galicyjskich w swoich rękach i niesłuszne przypisywanie sobie zasług w tworzeniu zrębów konserwatywnej polityki — lecz także dotyczyły bardziej zasadniczych kwestii. Popielowi obca była widoczna u Stanisława Koź-miana i bliskiego „stańczykom" Michała Bobrzyńskiego fascynacja siłą jako czynnikiem decydującym o powodzeniu w polityce. Podkreślał zresztą, że pod tym względem istnieje zasadnicza rozbieżność w sposobie interpretowania dziejów Polski między Szujskim XX WSTĘP i Bobrzyńskim, którą unaoczniają ich fundamentalne prace poświęcone historii I Rzeczypospolitej. Szujski uwzględniał duchowe i moralne strony prowadzenia polityki narodowej, Bobrzyński — jak podkreślał Popiel — co prawda nie przeczył im, ale je ignorował. Również Stanisław Koźmian w swych analizach politycznych o wiele chętniej niż Popiel — uchodzący przecież za trzeźwo myślącego publicystę — podkreślał wagę pragmatyzmu, co skłaniało go np. do przedstawienia na ogół pochwalnej charakterystyki polityki wewnętrznej Bismarcka22. Wprawdzie Koźmia-na i Popiela łączyła niechęć do nie liczących się z rzeczywistością projektów politycznych, gotowych poświęcić realne interesy na rzecz mrzonek o przyszłym powodzeniu, Popiel widział jednak w polityce dużą większą rolę dla wzniosłych uczuć jak honor czy godność narodowa. Dlatego analizując przebieg powstań wskazywał, iż były dwie drogi spełnienia obowiązku względem ojczyzny: zaprzestanie walk i ratowanie tego, co jeszcze zostało do ratowania, łub walka całego narodu do końca, właśnie w imię godności i honoru. 4 1 aweł Popiel nie pozostawił po sobie żadnej rozprawy teoretycznej, której celem byłoby systematyczne wyłożenie zasad jego myśli politycznej. Za pióro chwytał zwykle powodowany aktualnymi wydarzeniami, analizował je, wskazywał przyczyny i konsekwencje oraz formułował własne wobec nich stanowisko. Wiele o poglądach Popiela dowiedzieć się także można z pisywanych przez niego recenzji książek (jak wówczas mówiono: rozbiorów), pamiętników oraz wspomnień pośmiertnych, traktujących przeważnie o postaciach ważnych dla XIX-wiecznej polityki i refleksji politycznej. Były to przeważnie pisma rozmiarami niewielkie, najdłuższe z nich — raptem kilkudziesięciostronico-we. Jednak, jak pisał Stanisław Tarnowski: „Pisma Popiela [...] nie były przelotne, na chwilowym wrażeniu oparte i do takiego zmierzające [...]. W swoich małych zawsze rozmiarach mają one WSTĘP XXI za treść wielkie zasadnicze kwestie politycznego i społecznego bytu narodów; pod pozorem czy z okazji bieżącej okoliczności roztrząsają i afirmują zawsze to, co najstalsze, najistotniejsze, najrzeczywiściej podstawne"23. Był zatem Popiel publicystą kontrowersyjnym, idącym często na przekór opinii większości, przez wielu nielubianym, nie zawsze zręcznym i w sądach sprawiedliwym24. Przede wszystkim zasługuje jednak na uwagę jako myśliciel polityczny, którego prace zawierają refleksję daleko wykraczającą poza wyrafinowaną argumentację w bieżących sporach. Stworzył spójną doktrynę konserwatywną, opartą na przeciwstawieniu organicznej wizji świata, respektującej boski porządek i w nim szukającej zasad, które określają warunki funkcjonowania społeczności ludzkiej, i teorii atomistycznej, negującej objawienie, uznającej człowieka za wytwór materii i w jego woli upatrującej jedyne źródło prawa. Pierwszą wyznawał, drugiej był nieprzejednanym krytykiem. Fundamentem organicyzmu miała być wiara katolicka, uznana przez Popiela za „konieczny postulat etycznego życia w człowieku, który obejmuje całe jego istnienie i sięga poza świat zmysłowy", choć zauważał, że może być ona także „uznanym przez rozum środkiem koniecznym do trzymania na wodzy nieujeżdżonej natury ludzkiej"25. Prawo, które Bóg nadał ludzkości winno być odniesieniem i ograniczeniem dla człowieka w jego próbach ułożenia ziemskiego porządku. Kościół katolicki, przypominając o mających źródło w prawie bożym zasadach moralnych, jest opoką wolności i ładu w świecie. W czasach, gdy coraz większą popularność zdobywa „teoria bezwzględnego wszechwładztwa państwa", prowadząca do zaprzeczenia „indywidualnych praw pojedynkom w porządku politycznym, zaprzeczenia prawa własności w porządku społecznym"26, pośród „takiego to politycznego składu, który nie zna wyższego prawa początku jak wola władzy lub ludu, potrzeba koniecznie władzy innej, duchowej, bezinteresownej, biorącej początek z nieba, która by, równoważąc przewagę materialną, nie dała ludzkości z moralnego ustroju, czym jest przed wszystkim, Przejść do czysto materialnego"27. Prawo objawione, wskazywał XXII WSTĘP Popiel, „tak jest zgodne z naturą ludzką, że mu nauka miano prawa natury nadała". Na jego podstawie „rozwija się organicznie ustrój ludzkości w społeczeństwie", oparty na naturalnej hierarchii, wynikającej z „nierówności sił i zdolności, z jaką się człowiek rodzi, z niemożności życia w samotności, ze stosunku rodzinnego, w jakim na świat przychodzi", zatem — na zasadzie władzy. Bez niej nie jest możliwe osiągnięcie warunku niezbędnego dla funkcjonowania społeczności ludzkiej — „wolności w porządku", czyli wolności definiowanej jako „rozwinięcie swego czynu w obrębie swych praw". Pełnia wolności może być bowiem osiągnięta tylko w społeczności przepojonej prawem miłości, w której panują najwyższe zasady moralne, a wobec niedoskonałości człowieka stan taki w historii jest rzadki i nietrwały. Zatem tylko poszanowanie prawa i władzy umożliwia zachowanie równowagi sił społecznych i ich rozwój na naturalnych warunkach. Stąd każdy, nawet najgorszy, rząd Jest jeszcze narzędziem organicznym społeczeństwa". Szacunek dla władzy winien być tym większy, iż pochodzi ona od Boga, w ten sposób, że „została zdobyta wedle praw przez Boga ludzkości danych albo ustalona przez czas i uznanie". Popiel nie podzielał więc poglądu Bossueta, podług którego „wprost Opatrzność człowiekowi albo rodzinie uświęconą oddawała powagę"28, zdecydowanie też odrzucał teorię kontraktu społecznego, w woli człowieka upatrującą źródeł prawa i zasady władzy. Tymczasem to naturalnie, wedle praw nadanych wolą Boga, kształtujący się ład uprawomocnia władzę, jako czynnik decydujący o zachowaniu równowagi organizmu, jakim wedle Popiela jest społeczność ludzka, owa „wielość w jedności" na wzór drzewa, co „rozrasta się z pnia jednego, a wytwarza gałęzie, liście, kwiat i owoc, z których każdy ma swą indywidualność". Spoiwem dla tego organizmu jest boże prawo miłości, które Jak soki żywotne" krążące „po naczyniach" drzewa, napełnia, ożywia i utrzymuje jego żywotność. Człowiek, obdarzony „duszą indywidualną", nieśmiertelną, rozumianą tylko w łączności z Bogiem, „poddaje swoją wolę nie jakiemuś fatum, ale prawu miłości", które ukochał. W zależności od „żywiołów składowych czasu, oświaty, geograficz- WSTĘP XXIII nego i etnograficznego położenia" społeczność ludzka może przybierać różne formy ustrojowe, gdy jednak respektuje boże prawo, godność i wolność uratowana, a panowanie siły niemożebne", chyba że chwilowe, „i to kiedy społeczność jaka upadła moralnie". Pojedynek" nie stoi sam wobec potęgi władzy, organicyzm respektuje bowiem porządek wieczny, niezależny od woli człowieka, będący mu ostoją, jeżeli jego ziemskie prawa są łamane29. Przeciwieństwem zapatrywania na ludzkość i stosunki społeczne, które Popiel nazywał organicznym, była dla niego teoria atomi-styczna, oparta na dowolnych spekulacjach ludzkiego umysłu, uznanego za jedyne i niepodważalne źródło prawa. Jej początków Popiel szukał w epikureizmie, szkole aleksandryjskiej, gnostycyzmie, zaś przejawy odnajdywał w myśli Hobbesa, Spinozy, wreszcie w hegli-zmie. Skrajne postacie przybierała zarówno w tyranii jednostki, uosabianej przez arbitralne rządy absolutne monarchy, jak i w tyranii większości — „wszechwładztwie ludu". Atomizm urzeczywistniał się również w trzeciej formie: w panteizmie, negującym osobowość Boga, przeto odmawiającym istocie ludzkiej posiadania duszy nieśmiertelnej, niszczącym w ten sposób podstawę jej wolności, godności i odpowiedzialności, skoro uznaje ją ledwie za wytwór materii. Istotą panteizmu politycznego jest ubóstwienie państwa, stanowiącego postulat i dzieło rozumu, postawionego jako najwyższy cel ludzkości, dlatego w myśl tej teorii władnego absorbować człowieka i dotychczasowe więzi społeczne, jeżeli wymaga tego jego interes. Prawo miłości wyrugowane z życia społeczeństw nie jest już dla nich ostoją. Wyzute z duchowych pragnień powinny one skupić się wyłącznie na zaspokajaniu materialnych potrzeb, zdając się jednak i w tej materii na państwo, mające gwarantować im otrzymanie wszystkiego tego, co tylko ciało i rozum pożądają. W ten sposób zależność jednostki od państwa potęguje się, czyniąc ją ubezwłasnowolnioną; tym łatwiej wtłoczyć gwałtem ludzkość w „formy przewidziane z góry", czy to pod nazwą socjalizmu, czy liberalizmu. Atomizm nie uznający uzasadnionego wiarą w Boga i kanona-mi religii katolickiej nienaruszalnego fundamentu norm, które XXIV WSTĘP winna respektować ludzkość, wiedzie przy tym do zanegowania istnienia wszelkich ograniczeń ludzkiej działalności. Umysł ludzki, okrzyknięty mianem jedynego autorytetu władnego rozstrzygać, co dla człowieka jest dobre, nie może być bowiem źródłem obiektywnego porządku, gwarantującego zachowanie ładu w życiu społeczności. Jednakowe racje przemawiają za każdym jego projektem, a brak już jest zanegowanych przez atomizm dotychczasowych autorytetów, czy to kościelnych, czy zasadzających się na zajmowaniu określonej pozycji w hierarchii społecznej, władnych rozsądzać najwyższe kwestie dotyczące życia społeczeństw poprzez odniesienie ich do ładu objawionego, od woli człowieka już niezależnego. Jedyną miarą w polityce stają się zatem siła i skuteczność. W ten sposób odbywające się pod hasłem dążenia do wolności znoszenie kolejnych barier dotychczas trzymających w ryzach ludzkie namiętności i pragnienia w gruncie rzeczy uprawnia wszelki despotyzm i wszelką anomalię. XIX-wieczny polski zachowawca istotne zagrożenie dla wolności człowieka dostrzegał w atomistycznej doktrynie liberalnej — co współczesnym zwolennikom liberalizmu wyda się paradoksalne i trudne do zaakceptowania,. Zwolennicy teorii politycznej, opartej na przeświadczeniu o istnieniu ogólnoludzkich wzorów zachowań człowieka i społeczności, z których wywodzą projekty „idealnego" porządku społeczno-politycznego, usiłując wcielić je w życie, stają w obliczu nieuchronnej konfrontacji z ugruntowanymi tradycją postawami, które nie dają się pogodzić z przyjętym a priori modelem. Liberałowie, chcąc ziścić swą wizję, muszą zatem wystąpić przeciwko instytucjom tworzącym dotychczasowy, kształtujący się w procesie naturalnej ewolucji ład, często skutecznie dającym odpór nowinkarskim postulatom. Ich projekty wymagają „wyrwania" człowieka z kontekstu wiary i tradycji, w której się wychował. Dopiero „wyzwolony" może on współtworzyć nowy porządek, takim, jakim wyobraził go sobie dufny w swe umysłowe możliwości doktryner. Liberałowie snują przed „pojedynkiem" wizję pękających kajdan odchodzących w przeszłość pozostałości starego hierarchicznego porządku, zastąpione- WSTĘP XXV go mirażem wolności gwarantowanej wykoncypowanym kontraktem społecznym. W gruncie rzeczy, jak wskazuje Popiel, wiodą go nieuchronnie wprost przed oblicze wszechwładnego państwa — bezwzględnego Lewiatana, nie liczącego się z tradycyjnymi instytucjami, zwłaszcza Kościołem, niegdyś mogącymi być mu przeciwwagą. W oczach myśliciela konserwatywnego liberałowie uchodzili więc za propagatorów centralizmu zagrażającego różnorodności kultur i tradycji wykształconych przez ludzkość w długim procesie przemian społecznych i politycznych. Popiel, choć był zwolennikiem silnej władzy, krytykował politykę liberalną za dążenie do zapewnienia omnipotencji państwa. „Jest to jedna z najwyższych prawd politycznych — pisał — choć dziś zupełnie zapoznana, że żaden rząd nie może robić wszystkiego i że w społeczeństwie dobrze urządzonym muszą być pośrednie ogniwa i koła, które odpowiedzialność rozkładają, a równoważą siłę, i to jest wolności warunkiem i rękojmią."30 „Ogniwa" i „koła", zakorzenione w tradycyjnych formach życia, z nich czerpiące siłę żywotną, konserwujące pierwiastki ładu organicznego i gwarantujące ich trwanie mimo kolejnych burz dziejowych, po których choć fasady ładu społecznego ulegają zmianom jego istota pozostaje nienaruszona. „Ogniwa" i „koła", którym zagraża państwo liberalne, z pozoru zwiększające zakres swobód obywatela, w istocie wkraczające ze swymi regulacjami w coraz to nowe dziedziny jego życia dotąd nie poddane odgórnemu przymusowi, mechanizm zaprojektowany i kierowany z myślą o tym, aby ziściło się marzenie doktrynerów o zaprowadzeniu porządku, który byłby określonej apriorycznej teorii ucieleśnieniem31. Gdy więc niemieccy liberałowie dążyli do ujednolicenia prawodawstwa w całej monarchii Franciszka Józefa, Popiel sprzeciwiał się ich usiłowaniom, wskazując, iż zagrozi to odrębności polskiej prowincji. Liberalna konstytucja — akt prawny wychodzący z dowolnych przesłanek, miałaby przecież nie tyle opisać istniejący stan stosunków społecznych, politycznych i kulturowych, na co Popiel, choć niechętnie, mogłbyjeszcze przystać32, ile w istocie stanowić nowy, zaprojekto-vany apriorycznie porządek, ujawniający się w opisanych w niej XXVIII WSTĘP tyki. Wzrosłaby rola przywódców politycznych, odwołujących się do niskich instynktów i emocji, przedkładających partykularne cele stronnictwa czy własne ponad dobro wspólnoty. Demokrację definiował jako „równość przed prawem, dostępność urzędów i stanowiska [...] nie podburzaną sztucznie, każdemu zapewniającą miejsce wedle jego siły i zasługi"36, założenie w ostatnim punkcie cokolwiek idealistyczne, jednak zrozumiałe, gdy zważy sięjakąwagę przywiązywał Popiel do jakości uprawianej polityki. U zarania epoki triumfu partii masowych jego przestrogi przed wszechwładztwem partykularyzmów i demagogii były głosem wołającego na puszczy. Rozumiał, że postępująca demokratyzacja stosunków społecznych i zmiana wyobrażeń dominujących w samym myśleniu o tym, czym jest człowiek i polityka, stawiały konserwatystów w trudnym położeniu, bo choć bronili słusznych zasad, to z coraz większym trudem przekonywali o swoich racjach. Zdawał sobie sprawę z pokusy zasklepienia się przez zachowawców w prostej negacji wszelkich zmian. Dostrzegał zarazem szczególną trudność, jakiej przysparzało pragnienie „konserwowania" ładu w warunkach polskich, gdzie od prawie dwustu lat w „ciągłej zawsze" trzeba było pozostawać „opozycji", gdzie „cóż było zachować, czego było bronić", skoro „wszystko narzucono, a do niczego nie było wolności i siły". Nie tracił jednak wiary, że w polityce polskiej wciąż jest miejsce na silne stronnictwo konserwatywne i przyświecające mu zasady, „a zatem wolność Kościoła i sumienia, uznanie i obrona prawa własności, poszanowanie władzy i hierarchii społecznej [...], przekonanie, że jak w życiu, tak w polityce nie ma zasady zgubniejszej nad tę, że cel uświęca środki"37. 5 lYlimo że Popiel przedstawiał swe racje w znakomitych wywodach, nie potrafił zdobyć dla nich poparcia. Sam przyznawał, iż nie był typem przywódcy politycznego, który skupiałby wokół siebie stronnictwo ludzi oddanych i zapewniających mu możliwości realizacji postawionych celów. Zasiadał co prawda w krako- WSTĘP XXIX wskiej Radzie Powiatowej (1877-1883), pełniąc funkcje jej prezesa zaś w 1875 r. wybrano go na posła do Sejmu Krajowego, niemniej nie posiadał umiejętności politycznych, które zapewniłyby mu wiodące stanowisko w polityce galicyjskiej. W czasie sześcioletniego posłowania nieraz przyszło mu godzić się z faktem, że jego postulaty nie znajdują poparcia większości, miał zresztą świadomość, iż w wielu sprawach idzie na przekór opinii i nie liczył zbytnio na powodzenie38. Poczucie, że jego wiedza i doświadczenie nie są właściwie wykorzystywane, skłoniło go do złożenia mandatu w 1881 r. W sejmie zabierał głos w sprawach szkolnictwa, postulując zwiększenie wpływu duchowieństwa na edukację nauczycieli ludowych, występował przeciwko kredytom na melioracje rolne, potępiał próby wkraczania przez reprezentację kraju w dziedzinę polityki zagranicznej monarchii, szczególnie wtedy, gdy w 1877 r., w czasie wojny turecko-rosyjskiej, posłowie chcieli swe zdanie na tematy międzynarodowe wyrazić w adresie do cesarza39. Przede wszystkim jednak Popiel kierował uwagę na kwestie administracyjnego urządzenia prowincji. Pragnął wzmocnienia instytucji gminnych, które w dotychczasowym kształcie nie były w stanie podołać składanym na ich barki obowiązkom. W zespoleniu obszarów dworskich z gminami włościańskimi pokładał nadzieje na rozwiązanie licznych problemów administracyjnych i zapewnienie skuteczniejszej egzekucji prawa. Snując refleksję nad kształtem instytucji lokalnych, nie lekceważył zagadnień formalnoprawnych, przede wszystkim jednak swe rozważania podporządkowywał nurtującej go przynajmniej od czasów rabacji galicyjskiej idei doprowadzenia w narodzie polskim do równowagi sił społecznych, od której zależała jego przyszłość. „Społeczność nasza doprowadzona do ostatecznego rozbicia — pisał w 1865 r. — rozmaite warstwy społeczne, rozmaite szczepy naszego koronnego kraju, nie stoją w zgodzie i harmonii, ale w jakiejś dziwnej względem siebie niechęci". Dopiero przyznanie Galicji autonomii i osłabienie nurtu rewolucyjnego po klęsce wstania styczniowego stworzyło szansę przezwyciężania skutków wielowiekowego antagonizmu, zrodzonego w dobie I Rze- xxx WSTĘP czypospolitej, gdy szlachta „nie tyle łączyła, ile raczej absorbowała wszystkie siły społeczne"40. Raz jeszcze Popiel podkreślał przywiązanie do tego, co w życiu narodu jest wspólne i wyznacza cele wykraczające poza racje partykularne. Pamięć o krwawych wypadkach 1846 r. była zapewne doniosłym impulsem, aby podejmować to zagadnienie, ale kierowały nim racje dużo poważniejsze niż strach przed kolejnymi rozruchami. Równowaga sił społecznych w obrębie narodu warunkowała jego trwanie i rozwój. Skoro słabła pozycja szlachty, która utraciła przywilej „prawodawstwa z urodzenia", trzeba było zapełnić powstałą wskutek tego lukę, ratować to, co pozostało jeszcze ze starego organizmu społecznego. W przeciwnym razie społeczeństwo polskie, trawione przez wewnętrzne konflikty, targane rewolucyjnymi wstrząsami i wystawione na wrogie działania Prusaków i Rosjan, zmierzałoby ku kolejnym klęskom. W takich warunkach trudno byłoby więc liczyć na szacunek dla prawa i władzy, zachwiane zostałyby zatem tak drogie sercu Popiela same fundamenty bytu wspólnoty. Zdawał sobie sprawę z wyjątkowego znaczenia Galicji po 1864 r. jako jedynego obszaru ziem polskich, na którym możliwe było w miarę swobodne rozwyanie żywiołów narodowych i pielęgnowanie elementów życia polskiego decydujących o jego trwaniu: języka i świadomości historycznej. Tym większą wagę przykładał do tego, aby w Galicji warstwy społeczne przychodziły do równowagi i har-monrjnie się rozwijały, mając na względzie, że ponad racjami narodowymi istnieje jeszcze jedna — nadrzędna: miłość bliźniego. Bo też, jak sam Popiel podkreślał, w hierarchii tego, co w życiu ludzkości ważne, na samym szczycie znajdowała się troska o zbawienie, a nie dbałość o sprawy doczesne. Wiarę w Boga i wierność Kościołowi katolickiemu przedkładał Popiel ponad zagadnienia bytu narodowego. Nie oddzielał tych sfer, przeciwnie, do działania motywowała go „chęć dopomożenia sprawie narodowej przez Kościół, a wzmocnienia tym samym sprawy Kościoła w narodzie"41, niemniej prymat spraw wiary był oczywistą konsekwencją postawy katolickiej. Dopiero z tej perspektywy możemy właściwie ocenić stosunek Popiela do kwestii niepodległości Polski i po- WSTĘP XXXI wstań które hasło jej odzyskania umieściły na swych sztandarach. Nie mógł być bowiem obojętny na to, jakie siły dążyły do odbudowy państwa polskiego, jaki kształt chciały mu w przyszłości nadać, czy przy ich przewadze nie zagrożona zostanie pozycja Kościoła w życiu narodu. Idei niepodległości się nie wyrzekał. Stawiał ją w artykule wstępnym do pierwszego numeru „Czasu", przywoływał w ostatnich latach życia, gdyż — jak podkreślał — „naród ujarzmiony ma zawsze prawo powstać"42. Nie absolutyzował jednak owej idei, zdawał sobie bowiem sprawę, że każde działanie polityczne wywołuje określone skutki i od rozsądku ludzi kierujących polityką narodu zależy w znacznej mierze, czy będą one dla niego pozytywne, czy negatywne, o czym nie przesądza przecież idea motywująca do działania, lecz warunki, w których się je podejmuje i środki, którymi się dysponuje. Miarą oceny czynu politycznego nie może być wyłącznie jego skuteczność, lecz także jego wymiar etyczny. Popiel starał się więc wyważyć te trudne do pogodzenia racje: trzeźwość sądu w polityce i jej zgodność z zasadami moralnymi i uczuciami patriotycznymi. Od roztropności w ich równoważeniu zależy przyszłość narodu, zwodnicza jest bowiem alternatywa: „realizm" czy „idealizm", poświęcenie tego, co wzniosłe i moralnie nieskazitelne, na rzecz tego, co efektywne, czy też oddanie się górnolotnym ideom i zlekceważenie negatywnych skutków, jakie może przynieść dążenie do ich ziszczenia. Rozumiało to wielu XIX-wiecznych polskich zachowawców. Ich stanowisko zwykło się określać mianem „polityki rozumu", w opozycji do „polityki serca", którą mieli kierować się ich ideowi przeciwnicy z lewicy i centrum. W gruncie rzeczy jednak refleksja wielu z nich — wśród nich Pawła Popiela — zasługuje na miano polityki serca miarkowanej wszakże przez rozum. Otwartą sprawą pozostaje ocena, na ile ich polityczne wybory okazały się słuszne, czy ich myśl polityczna uwzględniała wszelkie konsekwencje Przyj?tych założeń, nie można im jednak odmówić odwagi w podjęciu próby pogodzenia dwóch wizji uprawiania polityki — „identycznej" i „realistycznej", co ściągnęło na nich niełaskę wyznawców obu nurtów. XXXII WSTĘP 6 W spółczesnego czytelnika razić może atencja, z jaką Popiel odnosił się do cesarza Franciszka Józefa, było, nie było władcy państwa zaborczego. O tym, że nie pozostawała ona bez echa także za jego życia świadczy przywoływany konflikt w redakcji „Czasu". Stosunek Popiela do cesarza i jego polityki daleki był wszakże od apologii — dał temu wyraz choćby w 1852 r., gdy w anonimowym liście otwartym do cesarza protestował przeciwko uwięzieniu bez sądu Adama Potockiego. Po powstaniu styczniowym w polityce galicyjskiej triumfował program ugody z rządem austriackim i argumenty Popiela za współpracą z monarchą w imię interesu polskiego trafiały już na podatny grunt. Symbolicznym tego zwieńczeniem było wystąpienie Popiela, gdy na czele szlachty witał Franciszka Józefa w Krakowie w 1880 r. O znaczeniu, jakie ten myśliciel przypisywał „czynnikowi władzy", wspominaliśmy już powyżej. Warto także wziąć pod rozwagę, iż troszczący się o interes dynastii i w związku z tym myślący — przynajmniej w założeniu — kategoriami dobra całej monarchii cesarz mógł się wydawać polskiemu zachowawcy najlepszym zabezpieczeniem przed triumfem w polityce austriackiej racji partykularnych, które zagrażały autonomicznym instytucjom Galicji. Trudno posądzać Popiela o naiwną wiarę w to, że Franciszek Józef lekceważył opinię wpływowych niemieckojęzycznych kół politycznych w Wiedniu, mógł wszakże sądzić — i zapewne miał w tym wiele racji — iż lepszą dla Polaków alternatywą była przewaga myślenia dynastycznego nad dążeniami stronnictw nie liczących się z interesami polskimi, a często interesom polskim jawnie wrogich. Właściwą formą ustrojową dla monarchii habsburskiej była w jego przekonaniu federacja, uwzględniająca tradycje każdego kraju koronnego, zatem nie zlewająca ich mechanicznie w jedną całość, znajdująca spójnię i rację bytu we wspólnym interesie zabezpieczenia się przed zewnętrznymi niebezpieczeństwami i zapewnienia wewnętrznego porządku, uosabiana przez osobę monarchy. Austria — monarchia federalna — miała zapewnić warunki rozwoju współtworzącym ją narodom, bez dominacji żadnego spośród nich. Jawiła się ona WSTĘP XXXIII Popielowi jako gwarantka polskiego bytu narodowego, zagrożonego przez zaborczość nie tylko polityczną, lecz także kulturalną Prus i Rosji. Jako państwo katolickie mogła być jedną z ostatnich ostoi papiestwa w Europie. Postulowane przez Popiela przekształcenie ustroju cesarstwa w duchu federacyjnym największe szanse powodzenia zyskało z chwilą objęcia teki premiera przez hrabiego Richarda Belcrediego, który program federacyjny uczynił głównym hasłem swego gabinetu. Popiel aktywnie wspierał je swym piórem, kładąc nacisk na polityczne skutki zaniechania lub wprowadzenia w życie tej idei, nie proponując szczegółowych rozwiązań prawnych czy administracyjnych43. Rozumiał bowiem, że gra nie toczy się o ten lub ów zapis prawny, lecz o wybór między dążeniem do unifikacji, negującym znaczenie doświadczenia historycznego poszczególnych narodów, a pragnieniem pielęgnowania organizmu, dla którego tradycja narodowa miała być fundamentem przyszłego bytu. Spotkał go zawód — idea federacji została poświęcona na ołtarzu zaspokojenia aspiracji Węgrów, cesarstwo przekształcono w związek dualistyczny — Austro-Węgry. Jednak nawet w takim kształcie monarchia Franciszka Józefa spełniała w opinii Popiela pierwszorzędną rolę w Europie, a jej znaczenie dla żywiołu polskiego trudno było przecenić, skoro alternatywą były germanizujące Prusy Bismarcka i wzmagająca panslawistyczną propagandę, od powstania styczniowego nie ustająca w rusyfikacyjnych wysiłkach Rosja, skoro nadzieja na rychłe odzyskanie niepodległości mogła być udziałem jedynie niepoprawnych marzycieli, ludzi za nic mających sytuację polityczną na Starym Kontynencie i usposobienie społeczeństw, a tym bardziej rządów europejskich, dla których polskie aspiracje nic nie znaczyły. Popiel do końca życia pozostawał aktywny. Na stulecie uchwalenia Konstytucji Trzeciego Maja opracował studium poświęcone jej genezie. Choć, jego zdaniem, wychodziła ona „z jednego głównego błędu, orzekając, że wszelka władza w społeczności ludzkiej bie- XXXIV WSTĘP rze początek z woli narodu", i choć nie wierzył w trwałość konstytucji nie opartych na istniejących stosunkach, lecz dopiero próbujących je wykształcić w myśl swoich zapisów, dzieło Sejmu Czteroletniego oceniał wysoko, jako chwalebną próbę uratowania godności i niezależnego bytu narodu polskiego44. Wciąż zajmowały go bieżące sprawy krajowe — pod wpływem artykułów zamieszczonych na łamach „Nowej Reformy", krytycznych wobec Stanisława Tarnowskiego, raz jeszcze wystąpił przeciwko radykałom, przypominając główne zasady swej myśli politycznej i stanowisko wobec kluczowych w życiu narodu wydarzeń XIX wieku. Krakowskie środowisko polityczne i naukowe nie szczędziło mu w tym czasie wyrazów uznania (w 1890 r. przyznano mu honorowe obywatelstwo miasta, w którym zamieszkał na stałe w 1873 r.), ale i zawodów, gdy w 1891 r. Stanisław Smolka uniemożliwił powołanie go na członka zwyczajnego Akademii Umiejętności, uznając jego kandydaturę za zbyt „polityczną". Przeżywał rodzinne tragedie: w 1890 r. stracił syna Marcina, zaś w 1891 żonę. Zmarł po długiej chorobie 6 marca 1892 r. w Krakowie i został pochowany przy kościele w rodzinnej Ruszczy. W 1893 r. nakładem rodziny ukazał się dwutomowy wybór najważniejszych pism Pawła Popielą zaś w 1927 r. wydano jego Pamiętniki, pamięć o nim poczęła jednak z wolna zamierać. W okresie powojennym przywoływali go co prawda autorzy każdej poważnej pracy poświęconej XIX-wiecznemu polskiemu konserwatyzmowi45, niemniej obecnie jest on postacią znaną jedynie wąskiemu gronu badaczy i znawców polskiej myśli politycznej. Milczą o nim szkolne podręczniki historii, a i współcześni publicyści nie powołują się na niego, już to z powodu nieznajomości jego pism, już to uznając, że są one jedynie zabytkiem przeszłości. Autor niniejszego wyboru ma nadzieję, że tom ten wydobędzie dorobek Popiela z cienia zapomnienia, nadzieję tym większą, że jego pisma nie tylko stanowią jedno ze szczytowych osiągnięć polskiej refleksji politycznej XIX wieku, lecz także zawierają przemyślenia wciąż mogące inspirować nas w rozważaniach nad celami i charakterem polityki polskiej oraz samymi fundamentami ładu społecznego. O tym, że WSTĘP XXXV nie należy lekceważyć przenikliwości naszych przodków, dobitnie przekonuje szereg trafnych a wypowiadanych z myślą o przyszłości przestróg Popiela. Wskazywane przez niego „choroby wieku" XIX— komunizm, dążenie ku wszechwładztwu państwa i niczym nie krępowany indywidualizm wiodący do zanegowania wszelkich tradycyjnych więzi społecznych — okazały się bowiem epidemiami dwudziestego stulecia. Redaktor tomu dziękuje Panu doktorowi Bogdanowi Szlachcie z Zakładu Historii Myśli Politycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego za obudzenie zainteresowania osobą Pawła Popiela oraz życzliwe i cierpliwe traktowanie licznych próśb o konsultację podczas przygotowywania niniejszego wyboru. Jacek Kloczkowski Przypisy 1 Informacji o życiu Pawia Popiela dostarczyły mi przede wszystkim jego Pamiętniki (opublikowane w Krakowie w 1927 r.), poświęcone mu hasło vi Polskim słowniku biograficznym autorstwa S. Kieniewicza, broszury L. Dębickiego Paweł Chościak Popiel (Kraków 1892) oraz M. Sokołowskiego i W. Łuszczkiewicza Paweł Popiel (Kraków 1893), a także historia rodziny Popielów, napisana przez wnuka pisarza, Pawła Popiela, pt. Rodzina Popielów herbu Sulima z przydomkiem Chościak (Kraków 1936). 2 P. Popiel, Pamiętniki, s. 16 P. Popiel, Stanisław Rzewuski na podstawie jego zapisków i własnych wspomnień, [w.] idem, Pisma, Kraków 1893, t. 2, s. 384. Popiel wspominał, że gdy „wyrażał obawę barbarzyństwa powstałego z zewnątrz, przywodząc jako przykład stary Rzym", Rzewuski odpowiadał, że „społeczeństwa pogańskie, choć kulturalnie wykształcone, mogły ulegać barbarzyństwu zewnętrznemu albo wewnętrznemu, nigdy zaś społeczeństwo chrześcijańskie, które ma w sobie żywotną silę odradzającą tosunki społeczne. [...] Innym razem znowu, upatrując w walce o stanowiska społeczne przyczynę wewnętrznego niepokoju", postawił jeden z młodych rozmów- w pytanie, „czy kastowe indyjskie lub egipskie instytucje nie były rękojmią 1 szego pokoju? Tu oczywiście stanęła przeciwko temu twierdzeniu zasada escjjańska, która otwiera każdemu zarówno przez Chrystusa odkupionemu i oświeconemu udział we wpływie i korzyściach życia, byle siły odpowiednie służyły" (.s. 384-385). XXXVI WSTĘP 4 P. Popiel, Zygmunt Antoni Helcel, [w:] Pisma, t. 2, s. 174. 5 P. Popiel, Pamiętniki, s. 50 6 Ibidem, s. 62 7 P. Popiel, Zygmunt Antoni Helcel, [w:] Pisma, t. 2, s. 168 8 P. Popiel, Pamiętniki, s. 86 9 Treść listów Tichaczewa Popiel kwitował słowami: „Gorszące jest to nadużycie logiki i prawdy. Że nieszczęścia jakiegoś narodu mogą być karą za jego winy, to prawda niezaprzeczona. Ale wyprowadzać z niej wniosek, że zbrodnia na tym narodzie spełniona, jest uprawnioną i słuszną, że sprawca zbrodni jest prawnym wykonawcą wyroków Opatrzności, to już więcej niż paradoks i krętactwo — to bluźnierstwo!" (cyt. za: S. Tarnowski, Paweł Popiel jako pisarz, Kraków 1894, s. 44). 10 O „gronie krakowskim" pisze M. Król {Konserwatyści a niepodległość. Studia nad polską myślą konserwatywną XIX wieku, Warszawa 1985). 11 P. Popiel, Pamiętniki, s. 89. 12 Popiel wielokrotnie wskazywał na zagrożenia, jakie niosła ze sobą działalność sil dążących do triumfu w stosunkach społecznych i politycznych zasad rewolucyjnych. Czynił to np. w Expose, przeznaczonym dla delegatów mocarstw na kongres berliński (1878), w którym proponował współdziałanie władz państw zaborczych z konserwatystami polskimi w walce z rewolucjonistami, a także w anonimowej broszurze Considerations sur 1'etat de l'Eglise en Pologne a 1'occa-sion de 1'altentat du 13 mars (1881), gdzie głosił, że odpowiedzialność za zamordowanie cara Aleksandra II ponoszą te same siły, które na ziemiach polskich prześladują szlachtę i Kościół. 13 P. Popiel, Pamiętniki, s. 117 14 W broszurze Kilka stów z powodu odezwy ks. Adama Sapiehy Popiel tak określał pozycję i zachowanie szlachty w XIX-wiecznej Polsce: „Od samej chwili rozbiorów, państwa zaborcze głównie przeciwko niej wymierzyły działanie, z ich stanowiska polityczne. Szlachta była właściwie panią kraju: była ona jakby panująca rodzina, którą zaborcy zniszczyć musieli, aby spokojnie wejść w jej prawa. Ona też sama ucierpiała: los włościan, los miast nawet nie pogorszył się przez rozbiór, szlachta zaś nie tylko traciła majątki przez sekwestry i konfiskaty, była stopniowo ograniczana w swych prawach i przywilejach, ale nawet od roku szczególniej 30. tak systematycznie ścigana pod trzema rządami, że można powiedzieć, iż co rewolucja zrobiła z szlachtą francuską, to spełniły na polskiej trzy zaborcze rządy. Ale nie dość, że z góry na nią uderzano, ścigała ją z dołu niechęć, zawiść, niemal pogarda. Jak zwykle, kiedy instytucja chyli się ku upadkowi, odmawiano jej przywilejów, a żądano obowiązków, zarzucano duch arystokratyczny, w istocie zupełnie jej obcy. [...] Szlachectwo nie jest jakimś ideałem, szlachectwo jest przywilejem prawodawstwa z rodu; kiedy ten przywilej klasa utraciła, przestaje być szlachtą. Tak było u nas, dawno przestaliśmy być szlachtą; w stosunkach towarzyskich, rodzinnych, utrzymuje się przez kilka WSTĘP XXXVII koleń tradycja szlachecka, choć politycznie istnieć przestała, ale prawnej nołecznej nie ma już podstawy. Tego nie rozumieli szlachcice zawistni, tego nie rozumiała nawet znaczna część większych właścicieli, którzy bojąc się, aby zez swe stanowisko nie zaszkodzili przyszłości ojczyzny, sami powołani majątkiem, oświeceniem, tradycją, do przodowania na zdrowej drodze opinii krajowej, przechodzili do obozu i pod karność partii rewolucyjnej, sprzysiężonej na ich zgubę" {Pisma, t. 1, s. 25-26). 15 Stanowisko w kwestii relacji Stolicy Apostolskiej do władzy świeckiej najpełniej wyraził Popiel w przytaczanym w niniejszym tomie tekście broszury 12 arudnia. O jego związkach z polskim ultramontanizmem pisze B. Szlachta w książce Ład — Kościół — naród (Kraków 1996). 16 L. Dębicki,Portrety i sylwetki z dziewiętnastego stulecia, seria I, Kraków 1905, s. 104. 17 P. Popiel, Ludwik Veuillot, [w.] Pisma, t. 2, s. 444-445. 18 P. Popiel, List do księcia Jerzego Lubomirskiego, [w] Pisma, t. 1, s. 70. 19 Ibidem, s. 73. 20 Jego artykuł ukazał się w dzienniku „Hasło" 9 listopada 1865 r. Popiel odpowiedział broszurą pt. Kilka stów Pawła Popiela z powodu artykułu p. Józefa Szujskiego w fełietonie dziennika „Hasło" z dnia 9 listopada zamieszczonego, datowaną 10 lutego 1866 r. Polemikę zakończył prywatny list Szujskiego. 21 Myśl polityczną „stańczyków" przedstawia m.in. M. Jaskólski w książce Kaduceus polski. Myśl polityczna konserwatystów krakowskich 1866-1934 (Warszawa-Kraków 1990). 22 S. Koźmian, O działaniach i dziełach Bismarcka, Kraków 1903. Fragmenty tej rozprawy zawarte zostały w opublikowanym w serii „Biblioteka Klasyki Polskiej Myśli Politycznej" wyborze pism Koźmiana pt. Bezkarność (red. B. Szlachta, Kraków 2001). 23 S. Tarnowski, Paweł Popiel jako pisarz, Kraków 1894, s. 2. 24 Charakterystyczne w tym względzie są słowa S. Koźmiana: „Mąż to światły, znany nie tylko tutaj, wnuk po kądzieli ministra Marcina Badeniego, wychowany zatem w najlepszych tradycjach życia publicznego, kształcił się on we Francji, gdzie go ścisła łączyła przyjaźń ze znakomitościami ówczesnymi stronnictwa katolickiego, Lammenais, Montalembert, Veuillot itd. W kraju należał on do najcelniejszych ludzi, zawsze umysłowo czynny, niejedną zdrową myśl rzucił w nasze społeczeństwo; przyjaciel najznakomitszych ludzi swoich czasów: Adama Potockiego, Jerzego Lubomirskiego, Helcia, Wieloglowskiego, Leona Rzewuskiego, Maurycego Manna itd., uchodził nieraz za ich Egerię; założyciel przed dwudziestu aty jedynego poważnego dziennika tutejszego; sam pisarz wyborny, zaprawiony na starożytnych a przypominający naszych klasyków, p. Paweł Popiel jest jednym najsympatyczniejszych typów, stojących jeszcze na granicy przeszłości i teraź- ści, a pełen niezwykłej oryginalności; ma on woń starego węgorza, takiego, rego juz za pieniądze dostać nie można, lecz który odziedzicza się. Silnych, XXXVIII WSTĘP a raczej wyraziście naszkicowanych przekonań, wygłasza on je nieco ostro a nawet ostrokątnie; przy głębokiej nauce i talencie p. Popiel grzeszył często niezręcznością polityczną, nieraz sprawie, której chciał służyć, szkodził; miał dar niewczesnego odzywania się; był czas, w którym dość było powiedzieć, że pomysł wyszedł od Popiela, aby go zdepopularyzować. Długo marzył on bezowocnie o utworzeniu u nas stronnictwa takiego, do jakiego należeli we Francji jego przyjaciele, i stał zwykle odosobniony; obecnie połączył się on stanowczo ze stańczykami, od których dawniej nieco stronił. O nim to ktoś powiedział, «że przerzuca zawsze wielkie idee na małe terytorium*. Z tym wszystkim, ludzi tego kroju, tak obeznanych ze sprawami publicznymi i tak zacnie miłujących rzecz publiczną, mało już!" (Listy o Galicji do „Gazety Polskiej" 1875-1876, Kraków 1877, s. 133-134). S. Tarnowski, który o pismach Popiela zwykł się wyrażać niezwykle pochlebnie, a ich autora traktował z olbrzymim szacunkiem, nie mógł mu darować, iż we wspomnieniu o Józefie Szujskim wiele stów krytycznych wygłosił pod adresem „stańczyków". Zabolały go zwłaszcza słowa, iż „Szujskiego nie należy solidaryzować ze „stańczykami". Był „stańczykiem", ale był czymś więcej; nie ograniczał się na działaniu negatywnym" (S. Tarnowski, op. cit., s. 94). 25 P. Popiel, Pamiętniki, s. 50. 26 P. Popiel, 12grudnia, [w.] Pisma, t. 1, s. 9. 27 Ibidem, s. 9-10. 28 P. Popiel, Zygmunt Antoni Helcel, [w:] Pisma, t. 2, s. 174. 29 P. Popiel, Do Stanisława Koźmiana, [w:], Pisma, t. I, s. 132. 30 P. Popiel, Ludwik Veuillot, [w:] Pisma, t. 2, s. 451. 31 Charakterystyczne są uwagi Popiela na temat państwowego systemu wychowania: „Utarła się i słusznie opinia, że lud nasz potrzebuje oświaty, ale nie każdemu jasno, ani jaką ta oświata być powinna, ani czy społeczeństwo ma prawo takową gwałtem narzucać. W obecnym pojmowaniu, oświata, nauka, jest obowiązkiem; we właściwym, prawdziwym znaczeniu jest prawem. Tłumaczę: wedle państwowej teorii człowiek powinien posiadać, a więc i pobierać taki a taki zasób naukowy; wedle zdrowych, z wolnością i godnością człowieka zgodnych zasad, ma prawo do pewnego stopnia nauki. W pierwszym przypadku społeczeństwo wymaga od pojedynka, w drugim pojedynek od społeczeństwa" (O szkole w sprawie wniosku Liechtensteina, [w:] Pisma, t. 1, s. 335). „Jakim prawem — zapytywał Popiel wskazując na dalekosiężne skutki zastosowania przymusu szkolnego — odbierając rodzicom władzę, zaprawdę w tym przypadku z łaski boskiej, wychowywania własnych dzieci, [państwo] skazuje je nie tylko na długoletnie opuszczanie rodzinnej posługi, ale na możebną, często prawdopodobną utratę tych zwyczajów rodzimych a zasad moralnych, które nie tylko stokroć od nauki ważniejsze, ale równie potrzebne dla rodziny, jak dla społeczeństwa" (ibidem, s. 340-341). 32 Oto jak Popiel opisuje właściwą działalność prawodawczą: „W miarę, jak się kształcą [stosunki społeczne] i przychodzą do politycznego ustroju, wiąże się z nimi tradycja, a prawodawca opisuje je w przywileju, kartach, umowach i tak WSTĘP XXXIX wyrabia się istotna, żywotna konstytucja narodu i prawo publiczne, będące owocem często walk długich, dopóki siły społeczne, przychodząc do równowagi, nie zapewniają porządku i wolności" (Uwagi o „Sejmie Czteroletnim" ks. W. Kalinki, [w:] Pisma, t. 2, s. 39). 33 W obecnej przechodowej chwili, kiedy nie tylko wolność osobista, ale swoboda posiadania ziemi zdobyta, kiedy wszystkie siły ludzkości do biegu w szrankach wyzwane, powstaje naraz upiór socjalizmu. Czy dlatego groźny, że wolność wszystkich udziałem, a własność każdemu dostępna, co zdaje się powinno by zadowolić i uspokoić? Nie. Dlatego, że wpadła w ręce bez sumienia i miłości. Wolność i własność pod tym tylko warunkiem zbawienne, kiedy ludzkość ich używa pod boskim miłości prawem. Rozdziela się odpowiedzialność: spada na tych, co zuchwale i bezrozumnie, z pogwałceniem natury człowieka, a ruiną wiekowych cywilizacji nabytków, chcą do stanu pierwiastkowo wymienionej natury społeczeństwo cofnąć; i na tych, co własności bez względu na prawo moralne używają. Opatrzność obdarzając ludzi różnymi zdolnościami, a tym samym stanowiąc jako prawo natury nierówność majątków, nakazała bogatym nie tylko jałmużnę, ale to oderwanie od dóbr doczesnych, które ułatwia poświęcenie. Bogaty pod tym warunkiem tylko sumiennie posiadać i używać może, a warunek ten spełniony przywraca równowagę w ekonomii ludzkości. Czy to samo ma już wystarczyć? Niezmierne w stosunkach ekonomicznych i przemysłowych odmiany, wywołane to przez nowe wynalazki, to przez rozbicie w imię wolności dawnego ustroju klasy robotniczej, wywołało znowu siły produkcyjne olbrzymie, posługujące się kapitałem osobistym albo zbiorowym, które bezwzględnie wyzyskują człowieka jak machinę. Potępia takie wyzyskiwanie nauka chrześcijańska, przepowiedziała przed pół wiekiem jego skutki. Na próżno: pycha wieku nadymała się tym postępem, dopóki w groźnej nie wystąpił postaci, a dziś żąda sztucznego zażegnania trudności, którą tylko prawo moralne naturalnie rozwiązać może, nie jakimś nowym wymysłem, ale zastosowaniem odwiecznej zasady: «nie żądaj cudzego dobra» — z jednej, «kochaj bliźniego jak siebie samego» — z drugiej strony". Jest to fragment recenzji anonimowej broszury O socjalizmie wobec potrzeby naprawy społecznej, ogłoszonej przez Popiela w „Przeglądzie Polskim" (1881-82, s. 320-321) i zakończonej wyliczeniem: „1. Że każda teoria, która sztucznym ustrojem społeczeństwa chce zaradzić jego niedostatkom, jest grubym błędem; 2. Ze przeprowadzanie takiej teorii na drodze spisku jest występkiem; 3. Że ziałanie poświęcone na drodze prywatnej, a prawodawcze na publicznej, w celu złagodzenia różnicy stanowisk społecznych, jest obowiązkiem; 4. Że dla otrzyma-i błogich działania tego skutków, nieubłagane przestrzeganie i przeprowadzenie idei prawnej jest koniecznie potrzebne; 5. Że jednak, jeżeli zdrowe społeczeń-s wo samo od tej zarazy bronić się nie będzie, to żadne państwowe, ani policyjne środki na to nie wystarczą" (s. 321). 35 P- Popiel, Choroba wieku, Kraków 1880, s. 17-16. "¦ Popiel, Słowo w długoletniej rozprawie, [w:] Pisma, 11, s. 255. XL WSTĘP 36 Ibidem. 37 P. Popiel, Do Stanisława Koźmiana, [w:] Pisma, t. 1, s. 134. 38 0 swych działaniach na forum parlamentu Popiel informował w broszurach opatrzonych później wspólnym tytułem Do moich wyborców, mimo że na wstępie pierwszej z nich zaznaczał: „Aby poseł wyborcom swoim miał zdawać koniecznie sprawę, nie uważam za rzecz właściwą. Poseł raz wybrany odpowiada krajowi i własnemu sumieniu, inna teoria poprowadziłaby wprost do sejmików relacyjnych itd. [... ] Ale każda zasada musi mieć wyjątki; jeżeli ja czuję potrzebę zdać sprawę moim wyborcom, to dlatego, aby niejako usprawiedliwić ich samych za wybór który zrobili i dlatego także, aby przy kończącej się kadencji, a w przeddzień nowych wyborów, nie tylko mieli świadomość tego, co zrobiłem i zrobić zamierzałem, ale nadto aby mieli dokładny obraz składu i działania sejmu, dokładny obraz stanu i potrzeb kraju" (Pisma, t. 1, s. 150). 39 „Stawiać sprawę polską na porządku dziennym europejskim przez organ sejmu polskiego będącego sejmem kraju koronnego austriackiego, zwłaszcza w tej chwili, byłoby błędem największym, jakie ciało polityczne popełnić może — wskazywał Popiel w broszurze datowanej 20 października 1877 r. — Sejmy krajowe nie robią polityki zagranicznej. Gdyby 17 sejmów krajowych swoją politykę, często wręcz sprzeczną, chciało wskazywać monarsze, pytam, jaką by mu przyszło drogę obierać? Taka wskazówka ani prawem publicznym nie jest dozwoloną, ani usprawiedliwioną rozsądkiem. Przyznaję jednak, że są takie chwile, w których z prawem ściśle się rachować nie można. Są chwile tak gorące, wypadki tak nagłe, że necessitas frangit leges, a z serca narodu wyrwać się może i powinien głos nieusprawiedliwiony w literze, a wybaczony w sumieniu. Czy zachodził ten wypadek? Czy w tej komplikacji tak trudnej, w jakiej się znajduje obecnie monarchia, taki głos miał jej być pomocnym, czy nie cieszyłby wewnętrznych i zewnętrznych nieprzyjaciół naszych? Pytał wprawdzie wymowny poseł na kole: «Czy taka presja nie byłaby rządowi pożądana? Kto wie, ja nie wiem, bo żadna władza co do tego mnie nie objaśniła". Tego może nie widzieć publicysta na swoją rękę: to powinien wiedzieć poseł. [...] Po to się jest posłem, aby wiedzieć co jest politycznym albo nie. Więc nie wiedział i ci, co go popierali, nie wiedzieli także, że takie postawienie kwestii polskiej żadnego praktycznego skutku mieć nie może, że rząd w obecnym położeniu innymi względami kierować się musi, że taki adres zamiast państwa stanowisko wzmocnić, o co chodziło, to je tylko osłabi, bo obok rozstroju wewnętrznego reklamacje zagraniczne wywoła: że to będzie na rękę pruskiemu i rosyjskiemu rządowi, bo ich popchnie do stawiania żądań co do ograniczenia swobód udzielonych Polakom w rakuskim państwie" (Do moich wyborców, [w:] Pisma, 1.1, s. 168-169). 40 P. Popiel, List do księcia Jerzego Lubomirskiego, [w:] Pisma, t. 1, s. 68. 41 P. Popiel, Pamiętniki, s. 155. 42 P. Popiel, Słowo w długoletniej rozprawie, [w:] Pisma, 11, s. 260. 43 Swoje stanowisko Popiel wyraził w cyklu artykułów, datowanych odpowiednio 24 lutego 1866, 18 stycznia 1867 i 2 marca 1867 r., a następnie zebranych WSTĘP XLI • opublikowanych w Pismach pod wspólnym tytułem Austria — monarchia federalna, z uzupełnieniem w postaci broszury z 28 września 1873 r. i przytoczonego w niniejszym tomie Listu do Stanisława Koźmiana. a Czyi to więc byl zamach stanu czy rewolucja? — stawiał Popiel pytanie o naturę przeprowadzenia konstytucji. — Zamachu stanu nie było, rewolucją można nazwać przeprowadzenie ustawy, ale była [to] rewolucja z góry, wzmacniająca władzę, porządkująca prawodawcze i sądowe organa, podnosząca obywatelstwo miejskie, rozszerzająca przywileje szlachectwa, łatwością, aby je uzyskać. Jeżeli jej można i słusznie zrobić zarzut to, że nie była więcej rewolucyjną, przypuszczając włościan do praw obywatelskich. Ale jeżeli dzieło tych ludzi, obojętne, czy doskonałe albo nie, całej prawdy politycznej nie wprowadziło w życie, to każdy człowiek prawdziwie polityczny dobrze rozumie, że interesy osobiste, przesądy wiekowe, nie dadzą się naraz zwyciężyć, że prawodawca wychodzący z ideału pracuje na próżno, jak tego były dowodem liczne konstytucje, przez które Francja od lat stu przechodzi" (Powstanie i upadek Konstytucji 3Maja,{w.] Pisma, t. 2, s. 388). 45 Warto w tym miejscu wspomnieć m.in. opracowania: M. Jaskólskiego Kaduceus polski. Myśl polityczna konserwatystów krakowskich 1866-1934 (Warszawa-Kraków 1090), M. Króla Konserwatyści a niepodległość. Studia nad polską myślą konserwatywną XIX wieku (Warszawa 1985), R. Ludwikowskiego Główne nurty polskiej myśli politycznej 1815-1890 (Warszawa 1982) oraz B. Szlachty Z dziejów polskiego konserwatyzmu (Kraków 2000) i Polscy konserwatyści wobec ustroju politycznego do 1939 r. (Kraków 2000). O Popielu pisał także J. Forst-Battaglia w tekście Paweł Popiel (1807-1892), opublikowanym w pracy Twórcy polskiej myśli politycznej (Wrocław 1978). 12 GRUDNIA 1866 Zla dni dziesięć ostatni żołnierz francuski opuści Zamek Świętego Anioła1. Ojciec Święty pozostanie sam pośród swojego miasta i państwa. Powróci zatem stan normalny, bo każdy panujący powinien pośród swojego ludu stać oparty na potędze prawa i swej własnej siły. I gdyby czasy i okoliczności były zwyczajne, cieszylibyśmy się pierwsi powrotem naturalnego porządku rzeczy, bo, powtórzymy z ludźmi, co wprost przeciwko nam stoją, że władza potrzebująca opieki obcych bagnetów nie jest niezawisła. Ale Państwo Kościelne i władza doczesna Ojca Świętego nie są obecnie w warunkach naturalnych. Na zewnątrz, naokoło, dziedzina świętego Piotra otoczona państwem włoskim, które do Rzymu rości sobie prawa, wewnątrz spisek od dawna umiejętnie i potężnie zorganizowany, nie tylko przez stronnictwo narodowe, ale przez fanatyzm pogański, zagrażający zarazem papieżowi, ogołoconemu z wojska, skarbu i nawet owego moralnego poparcia, które opinia katolickiego świata przed niedawnymi czasy mogła mu dawać, kiedy były państwa, ludy, rządy katolickie. Tak więc po blisko dwóch tysiącach lat Piotr albo zstąpić musi do katakumb, albo, jak to bywało, pójść na wygnanie. Rzeczy tak stoją, iluzji robić sobie nie należy. A kto by ją miał, toby mu ją odjęły radosne okrzyki wszystkich nieprzyjaciół Kościoła i Boga w Trójcy jedynego. Nie wiem, czy kiedyś w historii tak obrzydliwy przedstawił się widok, jak to oczekiwanie fanatyzmu, niewiary, odszcze-pieństwa, ateizmu, na upadek najwyższej instytucji moralnej, która utrzymała i przechowała na świecie wolność, sumienie, godność człowieczeństwa i bezpośredni związek ziemi z niebem. Zaledwie dni piętnaście oddziela ich od chwili zaburzenia, może krwi rozlewu, niesłychanych zbrodni, a już powstrzymać nie mogą radości i nienawiści, które się objawiają, to pożądanymi proroctwami, to wyrazami wzgardy, dla tego, co ludzkość zawsze szanowała, dla wieku, dla cnoty, dla silnego przekonania. Czyżby to Pochodziło z miłości dla Włoch? A któż by się nie cieszył, że 2 12 GRUDNIA 1866 Włochy wolne, sobie zostawione, wykształcają się w państwo które — czas pokaże — czy jednolitą, czy federacyjną przybierze formę. Kto by się nie cieszył, że Wenecja uwolniona od obcej przewagi? Jak sam nie zapomnę nigdy strasznego ściśnienia serca, kiedy, po raz pierwszy wchodząc na plac św. Marka, wśród tylu pomników chwały, sztuki i miłości ojczyzny, ujrzałem obcego żołnierza, tak nie odżałuję, że nie byłem tam w chwili, kiedy ostatni okręt austriacki od Piazzetty odbijał, a sztandary narodowe podnoszono na maszty przed kościołem św. Marka. Ale Włochy bez Rzymu są i być mogą. Rzym cieszy się włoskim rządem. Nie o to więc idzie, idzie o to, aby papiestwo z obecnym jego ustrojem, jako kamień węgielny Kościoła katolickiego, zniszczyć. Jakoż Kościół katolicki pojąć tylko można jako władzę duchowną, panującą w porządku moralnym, ponad każdą polityczną władzą. To stanowi jego istotę. To stanowi jego niczym nie zrównaną godność, to daje mu piętno prawdy, bo robi wyższym, niezawisłym od wszelkiego ludzkiego prawa. I dlatego też właśnie jest tak nienawistny dla tych, co wolę człowieka, obojętne, zbiorowego albo pojedynczego, za początek prawa uważają. Gdyby Kościół katolicki nie przemawiał w imieniu Boga, gdyby nie twierdził, że prawdę i prawo w Jego imieniu ogłasza, to nie byłoby tej strasznej przeciwko niemu walki. Wojna, która się obecnie o Rzym i władzę papieską toczy, nie toczy się bynajmniej dla Włoch, ani na ich korzyść, ale jest to wojna pomiędzy tymi, co wierzą w prawo nadprzyrodzone, a tymi, co je odrzucają. Dlatego w tej walce nie tylko katolicy sami są stroną. Należą do niej wszystkie chrześcijańskie wyznania, które zachowały dogmat i wiarę w wyższy porządek. Stąd też widzieliśmy, że protestanci, jak Guizot2 albo przed kilku lat stronnictwo „Gazety Krzyżowej" w Niemczech, mężnie wstawiali się za doczesną władzą papieża. A teraz rzeczywisty interes dla Ojca Świętego, tak jak rzeczywistą wolność Kościoła napotkać tylko można w Anglii i w Prusach. W owych Prusach, które jakkolwiek wydają się najdobitniejszym protestantyzmu wyrazem, najwięcej jednak ze wszystkich dziś państw politycznych mają duchowego porządku, który przekazany im 12 GRUDNIA 1866 3 przez Zakon Krzyżowy, jakkolwiek przybierał dawniej ściśle luter-ską dziś filozoficzną formę, zawsze jednak robił siłę tego państwa, zdecydował może jego losy, a może kiedyś jednocząc przez rozbrat religijny rozerwane Niemcy, ułatwi im przez jedność polityczną powrót do jedności kościelnej. Kiedy to nastąpi, nie nasza rzecz rozstrzygać, ale to pewne, że wszelki dogmatyzm, wszelka wiara w objawienie, w porządek nadprzyrodzony, w papiestwie mają podstawę i punkt oparcia. Tak dalece, że protestantyzm, który zaprzecza władzy Kościoła, który walczy przeciwko niej, ostać by się bez papiestwa nie mógł. Raz, że nie miałby przeciw czemu przeczyć, protestować, co jest jego istotą; drugi raz, że by się musiał rozpłynąć w czystym deizmie albo panteizmie. Nie katolicki przeto tylko Kościół, wszystkie Kościoły chrześcijańskie oparte na jakimkolwiek dogmacie są w papiestwie podkopane. I wiedzą to doskonale tajne, w rozmaitych odcieniach i w rozmaitych stopniach, ale zgodne co do celu, towarzystwa. Chcą i muszą chcieć upadku papiestwa. Kwestia niby narodowości, liberalizmu, postępu filozoficznego, to są tylko środki, którymi obojętnych, nieumiejętnych, osłabionych w wierze do swoich używają celów. To się nazywa w dzisiejszym języku nieubłaganą logiką historii. A tak z wolna opinia ogólna brata się z myślą, że papiestwo jest tylko formą, przypadłością w Kościele i że bez niego wiara, moralność, wolność, godność człowieczeństwa utrzymać się potrafią. Błąd wielki, który spokojnie rozebrać należy. Wszystkie szkoły humanitarno-filozoficzne i socjalno-polityczne, które przecząco przeciwko chrześcijaństwu i ustrojowi politycznemu, jakie stworzyło, wystąpiły, nie wypowiedziały nigdy ostatniego swojego słowa, nie wskazały pozytywnego celu, do którego dążą, ale wszystkie muszą dojść i dochodzą do nihilizmu. Zatrzymać się na tej równi pochyłej nie potrafi żaden system filozoficzny i to jest logika dopiero prawdziwa historii. Jakoż mimo oporu umysłów potężnych a serc szlachetnych śmielsze charaktery, wyprowadzając konsekwencje z fałszywych danych, do tego dochodzą rezultatu. Bo w końcu obojętne, czy umysł zatrzyma się w panteizmie, czy do nihilizmu dojdzie, kiedy tak z jednego, jak i z drugiego prawa 4 12 GRUDNIA 1866 moralnego wyprowadzić nie potrafi. Dla umysłów logicznych ten zatem tylko pozostaje wybór: albo Kościół katolicki z całym swoim hierarchicznym ustrojem, albo przepaść panteizmu z następstwami, o których niżej. To, co się tutaj mówi, nie mówi się bynajmniej dla przekonania przeciwników — tej iluzji nie mam. Są żywioły, z którymi należy walczyć, rozumować nie warto, bo a priori przeczące, brak im tego usposobienia które prawdę dostępną czyni. To się mówi dla ludzi z dobrą wiarą a obałamuconych przez piękne słowa i rzekomo szlachetne dążności, którzy potakując niezbyt licznemu, ale doskonale zorganizowanemu przeciwników hufcowi, ułatwiają mu zwycięstwo. Walka ta nie jest nowa: trwa już dziewięt naście wieków. Rozpoczął ją Symon3 Magus, prowadzili dalej aleksandryjscy4, neoplatońscy5, ujęli w formę mistyczno-symboliczną gnostycy6, przekazali templariuszom, płynęły te zasady źródłami podziemnymi, to słabiej i głębiej, to silniej i bliżej powierzchni, aż wskutek zepsucia XVIII wieku i potrzeby przekształcenia wielu zbutwiałych form społecznych buchnęły powodzią rewolucji francuskiej. I zdawało się, że już dzieło skończone, kiedy Pius VI pod strażą żandarmów francuskich opuszczał stolicę, a szedł do więzienia7; to jednak nie był koniec. Papiestwo na nowo powstało i na nowo zaczęły się przeciwko niemu knowania, aż do obecnej chwili. Prawda, obecna chwila jest straszniejsza niż w 1799 r. Papiestwo niby większej doświadcza opieki, ale też i większej obojętności. Przesądne sumienie człowieka, który doprowadził rzeczy do tego stanu, drży na myśl, aby on padł albo padł na niego ten kamień, o który wszystko się roztrąci. Ale w ludności jakieś osłupienie, obojętność złowroga, czekająca spełnienia najważniejszego faktu, jak mówią przeciwnicy nasi, od lat tysiąc osiemset sześćdziesięciu sześciu. Takie jest obecnie położenie polityczne świata, że narody katolickie nawet czynnie nic zrobić dla Stolicy Apostolskiej nie mogą. Rozbicie i zatomizowanie społeczności francuskiej, które wszelką jej odejmuje samodzielność, rozerwanie i osłabienie hiszpańskiej przez spiski karbonarsko-wojskowe, atonia Austrii po ostatnich wypadkach8, stawiają te narody w niemożności jakiego bądź działania. A więc do czego to pismo? 12 GRUDNIA 1866 5 Mam najsilniejszą wiarę, że jak papiestwu nie pomoże dzisiaj żadne materialne działanie, tak przeważnie dopomóc mu może i powinno moralne poparcie wiernych wszystkich katolickich, a nawet wszystkich chrześcijańskich krajów. I że nawet tak bezwładna zewnętrznie, tak politycznie nie znacząca ludność jak polska, byle sercem gorącym otoczyła Ojca Świętego, przeważnie wpłynąć może na ustalenie jego doczesnych losów. Dlatego te słowa natchnione przekonaniem, że wyrzeczenie się współudziału w błędzie, rozbiciem solidarności wiele odejmie mu siły. Błędem zaś jest, że kwestia rzymsko-papieska jest kwestią narodowości włoskiej, bo Rzym, będąc stolicą Ojca Świętego, nie przestaje być włoskim, a zostaje, czym był od dwóch tysięcy lat, moralną stolicą świata całego. Czy Rzym na tym zarobi, czy Włochy mając sześćset tysięcy mieszkańców więcej, będą przez to silniejsze? Powtarzamy, nie o to idzie. Co bowiem znaczą ustawne, niby życzliwe wymagania, aby papież pogodził się z Włochami? Pogodził się, to jest abdykował. Bo nikt jeszcze nie wynalazł formuły, aby przyjmując obcego monarchę do Rzymu papież mógł swą niezawisłość zachować. Ale to Rzymianie sami najlepszymi sędziami, jaki im rząd przystoi. Choćby i tak było, to pytam, kto pod terroryzmem spisku może ocenić prawdziwe życzenia ludności? A gdyby dzisiaj, w obecnym chwilowym usposobieniu, ta garść Włochów chciała zmieniać koronę potrójną na koronę żelazną, to pytam, czy wobec interesu nie tylko całego chrześcijaństwa, ale całej ludności, to chwilowe, może zmienne usposobienie, ustąpić nie powinno? Rzeczy znanych przywodzić w szczegółach nie będziemy. Jakie oddało papiestwo ludzkości usługi, to wypowiedzieli dostatecznie i świeccy, i duchowni, i katoliccy, i protestanccy pisarze. Nie wiem, czy więcej uznania odebrało papiestwo od Bellarmina9 i de Mai-stre'a10, jak od Mosheima11, Rankego12 albo Lea13... „Ale to są rzeczy dawne. Dziś, kiedy nie ma potrzeby walczyć ani z barbarzyńcami północy, ani z muzułmanami południa, wstrzymuje tylko Postęp, zastosowanie liberalnych zasad i wolność." Raz jeszcze powtarzam w odpowiedzi, że mówię dla ludu 0 reJ woli> a dość wykształconego umysłu, aby ocenić obecne 6 12 GRUDNIA 1866 polityczne stosunki świata i logiczne następstwo położonych zasad. — Cała wartość człowieka pochodzi z jego indywidualności i jego wolności. Zrozumieć jej nie można bez osobistości Boga. Osobistość przeto Boga, osobistość i wolność człowieka są w tak ścisłym związku, że bez siebie nawzajem pojęte być nie mogą. Każda zasada filozoficzna osłabiająca osobistość Boga niszczy zarazem osobistość i wolność człowieka. Wiadomo z historii, jak prędko i nieuniknienie zasady filozoficzne wkraczają w dziedzinę polityki. Jeżeli zatem jest każdemu wiadomo, kto się cokolwiek tych kwestii dotykał, że w filozofii zapanował obecnie panteizm, nie ma się czemu dziwić, że wywarł tak potężny wpływ na polityczny skład społeczeństwa. Jakoż teoria bezwzględnego wszechwładztwa państwa, zaprzeczenie indywidualnych praw pojedynkom w porządku politycznym, zaprzeczenie prawa własności w porządku społecznym, są logicznymi następstwami tej zasady, która powoli będzie zdobywać stanowisko po stanowisku, aż by doprowadziła ludzkość do socjalizmu i mormonizmu. Próby tego widzimy na zaatlantyckim kontynencie, gdzie najbardziej absolutna demokracja nie potrafiła jednak części, choć nielicznej, społeczeństwa zachować od tak strasznego upadku. Podobny, choć nie tak rażący, widzimy objaw na znacznej części naszego stałego lądu. Społeczeństwo rosyjskie, które zlało w jedną rękę duchowną i polityczną władzę, a nasiąkło duchem wschodniego panteizmu, nie zna także własności indywidualnej, a w obecnych, bardzo ciekawych przekształceniach, dąży do ustroju, który jako przechodni może być dla niej potrzebny, ale który jako cel ludzkości byłby straszny. Tak od Wschodu i Zachodu cywilizacja europejska zagrożona gorzej jak w IX wieku od Północy i Południa, tym bardziej, że sama przyjęła w politycznym porządku tę samą teorię, która doprowadziła ją do absolutyzmu. Już Hegel14 takie następstwo ze swojej wyprowadził filozofii — wszechmocność faktu dokonanego: co jest, być powinno. A władza, uzbrojona raz powszechnym głosowaniem, oparta na administracyjnej i wojskowej sile, nie zna dziś granic. Ten porządek rzeczy ma podwójnych wielbicieli: tych, co uchwyciwszy ster, chcą bezwzględnie dopro- 12 GRUDNIA 1866 7 wadzić społeczność do form, które jako ideał pojmują, a zniszczyć wszelką moralną zaporę, co dojście do tego celu utrudnia, i dobrodusznych, którzy dlatego, że ulice miast prostują, koleje budują handel postępuje, a głównie wszelka wyższość hierarchiczna ustała, patrzą na to jakoby na postęp ludzkości. Ściągnąwszy wszystko do jednego poziomu, radzi w tym jednostajnym bycie. Niebaczni, że właśnie taka jednostąjność najłatwiejsza do owładnięcia, kiedy serca ogołocone z wyższych popędów na materialnym poprzestają dobru. Pośród takiego to politycznego składu, który nie zna wyższego prawa porządku jak wola władzy lub ludu, potrzeba koniecznie władzy innej, duchowej, bezinteresownej, biorącej początek z nieba, przynoszącej stamtąd ideę prawną, która by, równoważąc przewagę materialną, nie dała ludzkości z moralnego ustroju, czym jest przed wszystkim, przejść do czysto materialnego. Dlatego nie to jest pytaniem, czy papiestwo kiedykolwiek w porządku politycznym nadużyło swej władzy albo ściągnęło na Włochy napady germańskich cezarów, czy niekiedy zbyt wchodziło w doczesne sprawy państw — to są pytania obojętne wobec faktu niewątpliwego, jasnego jak słońce, że było zawsze, jest i jedynie być może początkiem i źródłem prawa moralnego, broniącego wolności sumienia, że bez niego albo Kościoła nie będzie, albo będzie owładnięty przez władzę doczesną, że uciec się nie będzie miało gdzie sumienie wolne, nad doczesne podniesione względy, a cezaryzm ze swoimi następstwami albo periodyczne rewolucje — oto przyszłość społeczeństwa. Przyszłość ta, mimo prawa postępu, doprowadzić ludzkość musi do chwilowego barbarzyństwa. W cesarskim Rzymie cywilizacja upadła dużo pierwej, niż narody północne przyszły rozorać go oszczepem stalowym. Prawo to powtórzy się wszędzie, zwłaszcza wobec równości politycznej, którą ludzkość zdobyła. Jeżeli jakiś skład społeczny Potrzebuje wpływu i organizmu moralnego, to przede wszystkim demokracja. Bez tego albo powtarzać się będą bratobójcze walki, jak w strasznych dniach czerwcowych, albo chuci będą zaspokajane chlebem i igrzyskami, a zarazem berłem żelaznym poskramiane. 8 12 GRUDNIA 1866 Fakty, jak kartaczowanie 29 grudnia, obecne rządy wojskowe w Palermo, przechodzą niedostrzeżone albo zapomniane, ale obniżają poziom poczuć moralnych i są rzeczywistym, choć powolnym upadkiem ludzkości. A jednak do tego stanu dążą niemal wszystkie społeczności europejskie, doszła do niego Francja, spieszy Hiszpania, która, używając od lat wielu swobód parlamentarno-konstytu-cyjnych, dlatego tylko periodycznie w konwulsyjne wpada ruchy, że prawna konstytucyjno-parlamentarna wolność nie dozwoliła dotąd spiskowi zniszczyć dawnej potęgi i instytucji Kościoła w tym kraju. Nie o to więc idzie tak zwanym ludziom ruchu we Włoszech itd., aby wolność polityczna zapanowała, ale o to, aby nie było wolno uczyć się wedle swej wiary, oddać się na usługę Boga i bliźniego wedle swego przekonania, ogłaszać, choć w sferze tylko czysto duchowej, naukę Kościoła To wszystko się nie uda, dopóki hierarchia będzie w swojej sile, a siły tej nie braknie, dopokąd korzenie zapuszczać będzie i czerpać soki ze środka katolickiego życia. Gdziekolwiek chciano, jak uczy historia zniszczyć Kościół, usiłowano przeciąć stosunki biskupów z Rzymem. Gdziekolwiek to się udało, wiara obumarła. Dzisiaj nieprzyjaciele Kościoła jednym cięciem chcą jego żywotność przeciąć zniszczeniem papiestwa. I w takimże położeniu, kiedy ludzkość zagrożona panowaniem materialnej siły, zaprzeczeniem wszelkiego wyższego prawą kiedy afirmują się śmiało i ludzie, i teoria, co tylko podług prawnego, obmyślonego a priori ideału pozwalają myśleć, uczyć się, wierzyć, nie powiem: modlić się, bo modlitwy nie znają, w takim czasie pozbawić świat tego głosu, który podnosił się przeciw każdemu zaprzeczeniu prawa czy dla pojedynczych ludzi, czy całych narodów, który łagodził naprzód, a potem potępił niewolę, który ryzykował odpadnięcie królestw od Kościoła, raczej jak by poświęcić pogwałcone prawo w osobie słabej niewiasty, jak Katarzyna Aragońska15, który przewagę materialną władców doczesnych nieraz hamował, jeden, choć nie dość może głośno, przeciwko zbrodni rozbioru Polski protestował, który dziś jeszcze z chwiejącego się na pozór swego stolca, sam słaby i zagrożony, jakby głosem archanioła potępia wszelkie moralne bezprawia. W takim czasie, mówię, świat tego głosu pozbawić, byłoby nie tylko 12 GRUDNIA 1866 9 religyną, ale po prostu polityczną zbrodnią. Zbrodnią i błędem. Kiedy zatem ani wolność, ani godność człowieka bez prawa moralnego nadziemskiego ostać się nie potrafi, kiedy prawo to musi być głoszone przez hierarchię duchowną, kiedy hierarchii tej głową, związkiem jest papież, a papież o tyle może być papieżem, o ile jest wolnym, pytam: przecząc jego doczesnej władzy, jaką formułę wynaleziono, aby mu tę wolność zapewnić? Katolicy nie stoją 0 doczesne panowanie dla głowy Kościoła, Ojciec Święty chętnie by się pozbył tego ciężaru, ale powtarzam, jak zapewnić wolność głowy Kościoła inaczej, jak przez doczesne panowanie. Czy ostatnie encykliki byłyby możliwe, gdyby jakikolwiek monarcha panował w Rzymie obok papieża? Próżne to więc gadanie o zgodzie Włoch z Piusem IX. Zgoda istnieje, więcej jak zgoda, miłość. Pius DC kocha nad wszystko Włochy i jako syn tej bohaterskiej ziemi, i jako ojciec wszystkich narodów świata, kocha Włochy, jak je kochamy wszyscy, którzy mamy poczucie piękna, sztuki, poezji. A kto by nie kochał tej ziemi i nie witał jej, jak wieszcz mantuański: ,fialve magna parensfrugum, Saturnia tellus magna, virum" [„Bądź pozdrowiona wspaniała rodzicielko plonów, ziemio saturnyska, matko bohaterów" — Wergiliusz, Georgiki, II173], kto zapomniałby nie tylko, że była kolebką władców świata, ale że na jej łonie zakwitły i wykształciły się wolne instytucje gminne, handel, prawodawstwo, że ona wydała i świętego Franciszka z Asyżu, i świętą Katarzynę, i Dantego, i Rafaela... Ale takiej od papieża chciano by zgody, która byłaby abdykacją, samobójstwem, chciano by, aby papież sam zanegował swoje wielkie panowanie, swoje wielkie powołanie, a tym samym położył mu sam najstraszniejszy koniec. W żądaniu takiej zgody jest piekielne obrachowanie, które omyli. Zepchnąć, strącić papieża to nie dosyć, ale opuszczonego od wszelkiej pomocy ludzkiej, napieranego przez gorliwą o byt Kościoła słabość, doprowadzić do tego, aby sam o sobie zwątpił i zaparł się niejako swego początku 1 końca nadziemskiego, to byłby najwyższy triumf, jaki od dwóch fsięcy lat niewiara odniosła. Na to papież odpowie: „non possu- musn [nie możemy (pozwolić)], a świat chrześcijański po tej 10 12 GRUDNIA 1866 i tamtej Atlantyku stronie, z wysp Morza Spokojnego, z misji Chin i Japonii odpowie jednogłośnie: „Amen". Nie możesz, Ojcze Święty, wypuszczać świata ze swej duchowej opieki, nie możesz zrzekać się jedynej rękojmi wolności i moralnej potęgi, nie możesz opuszczać Rzymu, aby jak niegdyś Piotra nie zwrócił Cię Pan do niego. Jeśli Cię sam Rzym odepchnie, Opatrzność znajdzie przytułek dla swego pomazańca, aż do czasu kiedy powrócisz do swojego miasta oczyszczonego, a rozpoczniesz dalszy ciąg panowania Rzymu nad światem, ale zapewne pod znacznie zmienioną formą. Wspaniałość zewnętrzna i książąt Kościoła, i jego głowy odpowiadała dawniejszemu usposobieniu i składowi społeczeństwa. Że wskutek tego położenia, zbyt światowego może, nagromadziło się wiele mniej potrzebnych zawsze, a może dziś szkodliwych politycznych narowów, temu nikt nie przeczy. Papiestwo nieomylne w dogmacie, świątobliwe w kierunku, jest wykonane i obsłużone przez ludzi, ludzkie mogły się zakraść namiętności i przywary w rządzie cywilnym Państwa Kościelnego. Zapominać jednak nie potrzeba, że co najbardziej dziś oko nawet przyjazne razi, jest to organizm administracyjny, który przekazała Rzymowi rewolucja francuska, a którą Pius VII16 przy restauracji swej zastał. Nie tak bywało dawniej, kiedy wszystkie miasta Państwa Kościelnego cieszyły się wolnością gminną, kiedy książęta rzymscy jak gdyby udzielni, dzierżyli swe lenna. Papież panował, ale nie rządził. Czyby coś podobnego dało się wykształcić obecnie, nie wiem. Autonomia i samorząd są na porządku dziennym publicystyki europejskiej, ale nie zdaje się, żeby przypadły do smaku dzisiejszym rządcom Włoch. To pewne, że gdyby z wyroków Opatrzności przyszło chwilowo Piusowi IX opuścić Stolicę Kościoła, to ułatwiłoby wiele przecięcie wielu tradycji i rozpoczęcie nowego, odpowiedniego dzisiejszym czasom porządku w rzymskiej Kurii. Ale nie nasza rzecz badać, jakimi drogami Bóg chce prowadzić Kościół i swego namiestnika. Nasza rzecz bronić tego, co jest, a nie wchodząc, czy panowanie doczesne istotnie konieczne do utrzymania powagi papiestwa, wyznawać, że tak jest, skoro Ojciec Święty, jedyny w tym sędzia, tak orzekł. 12 GRUDNIA 1866 11 Głównym zamiarem moim było w tych kilku słowach dowieść, że kwestia narodowości włoskiej zgoła w tej sprawie interesowaną nie jest, że upadek najwyższej potęgi moralnej na świecie pociągnąłby za sobą upadek samej moralności, prawa, godności ludzkiej, pozbawiając je boskiego początku, że wzburzenie umysłów i fanatyczny zapał przeciwko papiestwu są nastrojone przez towarzystwa tajne, sprzysiężone przeciwko Bogu i Chrystusowi Panu, że zatem wierni, którzy zachowali wiarę, bardziej niż kiedykolwiek powinni w tym czasie otoczyć gorącym uczuciem stolicę Piotrowa jawnie, głośno, bezwględnie głosząc swe do niej przywiązanie. Gdyby te 300 milionów katolików, które są rozsypane po kuli ziemskiej, poparło papieskie „non possumus" głośnym „non vo-lumus" [nie chcemy], nie ważyłby się ani jeden żołnierz włoski przestąpić progów Rzymu, ani jeden spiskowiec w nim pozostać, a zaprawdę, jeżeli gdzie, to w tym wypadku ludności mają prawo podnieść głos śmiały wobec swoich rządów, z których jedne spokojnie przyjąć gotowe fakt dokonany, inne frymarczą o korzyści polityczne, jakie przy spełnieniu tak wielkich przemian odnieść by mogły. Człowiek, który sam się zamotał w krętych ścieżkach swojej polityki, szuka, jak by uniknąć strasznej, która kiedyś nad nim zawiśnie, odpowiedzialności. Czy byłby jakąś przyszłością związany, nie wiem, to pewne, że poglądem geniuszu widzi z trwogą następstwa, które wywołał17. Anglia chce korzystać z tego położenia, czy na szkodę dawnego antagonisty, a dzisiejszego sprzymierzeńca, czy w poczuciu nawet interesu swego Kościoła, nie śmiem powiedzieć, ale zdaje mi się, że gdyby nią kierowały pobudki moralne, innych byłaby wysłała ludzi jako pośredników. Dogmatyczne chrześcijaństwo w kościele anglikańskim spotyka zażartych przeciwników, nie dziw przeto, że co w nim zdrowsze i zacniejsze, zapominając dawnych niechęci, spogląda ku Rzymowi. Już podczas prześladowania terroryzmu przechowała Anglia [ościnnie i zwróciła Francji najzacniejszą część jej duchowieństwa, nie bez chwały i korzyści dla siebie. Może czekają większa chwała zapewnienia wolności głowie Kościoła, czym zawstydzi rz?dy i panujące domy, które choćby materialnie nie mogły dziś 12 12 GRUDNIA 1866 papiestwu pomagać, winny przykładem miłości i gorliwości o wiarę i jej głosiciela, dodawać otuchy. Czy tych słów kilka, których w duszy utrzymać nie mogłem, może mieć jakikolwiek skutek? Jest czas mówienia: tempus loquendi. To wiem, że gdyby chwila tego niebezpieczeństwa dla Kościoła przeszła bez udziału naszej społeczności, musiałbym to uważać za smutną wróżbę. W jednym z najpiękniejszych swoich utworów Zygmunt Krasiński, który okiem wieszcza przewidział do najmniejszych niemal szczegółów, co się dzieje, widzi walkę świętokradzką, wydaną Kapłanowi na Watykanie, widzi lud wściekły zdobywający kościół św. Piotra, wre bitwa, mury się walą, a kopułę podtrzymuje hufiec polski na ostrzu swoich szabel. Wznioślejszego i bardziej poetyckiego obrazu nie znam. Dziś hufiec polski nie otoczy Ojca Świętego, nie dobędzie szabli w jego obronie, ale serca polskie mogą otoczyć choć z dala Ojca Świętego takim kołem ognistej miłości, modlitwy i wiernego poświęcenia, że go żaden zbrodniarz nie przestąpi. Fiat. Przypisy 1 Wojska francuskie stacjonowały w Rzymie od 1850 r. Przywróciły wówczas papieżowi Piusowi IX (Giovanni hrabia Mastai-Ferretti, 1792-1878, papież od 1846) władzę w Państwie Kościelnym, utraconą wskutek rewolucyjnych wydarzeń we Włoszech 1848 (Pius IX musiał uchodzić do Gaety, zaś 9 II 1849 w Rzymie proklamowano republikę). Cesarz Napoleon III, prowadząc 1864 układy z rządem włoskim, zapowiedział wycofanie swych wojsk z Rzymu w ciągu dwóch lat, natomiast Włosi zobowiązali się respektować i chronić granice Państwa Kościelnego. W grudniu 1866 Francuzi opuścili Rzym, wszakże już przed upływem roku, wobec niewywiązania się strony włoskiej z zobowiązań, ponownie wkroczyli do Państwa Kościelnego. Ostatecznie wycofali się z niego 1870, po wybuchu wojny z Prusami. Rząd włoski przeniósł się wówczas do Rzymu, gwarantując papieżowi (1871) nietykalność, suwerenność, coroczną pensję i zachowanie pałaców w Watykanie i Lateranie. Pius IX odrzucił tę ustawę. Odtąd, przez ponad 50 lat (do 1929 i zawarcia konkordatu między Watykanem a rządem Mussoliniego), papieże ani razu nie opuścili swej siedziby, uznając się za „więźniów Watykanu". 12 GRUDNIA 1866 13 2 Francois Guizot (1787-1874), francuski polityk i historyk, jeden z twórców stronnictwa tzw. doktrynerów; 1847-48 premier Francji. Po wybuchu rewolucji lutowej 1848 oskarżono go o zdradę stanu, musiał zatem udać się na emigrację. Powrócił 1849 i poświęcił się nauce. Opublikował m.in. Dzieje cywilizacji europejskiej (1828, wyd. polskie 1842). 3 Symon (Szymon) Mag, według Dziejów Apostolskich Samarytanin, czarownik który chciał za pieniądze uzyskać od św. Piotra władzę udzielania Ducha Świętego. Św. Piotr wyłączył go za to z grona wiernych. Ojcowie Kościoła uznali go za pierwszego kacerza. 4 Aleksandria stała się wpływowym ośrodkiem filozoficznym w I w p.n.e. Przenikały się tam wpływy myśli greckiej i wschodniej, stąd aleksandryjska filozofia zespalała odrębne systemy, wyrosłe na odmiennym gruncie narodowym i rasowym, w jedną ponadnarodową i ponadrasową koncepcję. Głównym przedstawicielem szkoły był Filon (ok. 25 p.n.e.-ok. 50 n.e.), autor syntezy o podłożu żydowsko-greckim (próba połączenia tradycji Pisma Św. i pojęć z kręgu filozofii greckiej). 5 Neoplatonizm, kierunek filozoficzny, którego czołowym przedstawicielem był Plotyn (ok. 203-69/70); nawiązywał do szkoły aleksandryjskiej, choć nie odwoływał się do żadnej religii objawionej i wyróżniał się monizmem. Wywarł duży wpływ na filozofię średniowiecza, w różnych postaciach pojawia! się także w filozofii nowożytnej. 6 Gnostycyzm, skrajnie dualistyczna i pesymistyczna koncepcja świata, w której pochodzące z materii zło jest czynnikiem równie odwiecznym jak wywiedzione od Boga dobro. Wedle tej koncepcji świat był miejscem zmagania się złych i dobrych mocy. Materia, jako zła, nie jest zależna od Boga, co poddaje negacji Jego wszechmocność. Gnostycy próbowali pogodzić swe doktryny z nauką Kościoła, lecz już Ojcowie Kościoła potępiali ich, zbyt daleko bowiem odeszli od zasad wiary. 7 Pius VI (właśc. Giovanni Angelo hrabia Braschi; 1717-99), od 1775 papież. Na jego pontyfikat przypadło m.in. wprowadzenie ustawodawstwa józefińskiego w Austrii (uzależniającego Kościół w monarchii habsburskiej od króla i jego administracji) i wybuch rewolucji francuskiej (1789). We Francji rządy rewolucyjne skonfiskowały majątek kościelny, rozwiązały klasztory, prześladowały duchowieństwo. 1796 wojska francuskie zajęły Państwo Kościelne. Traktat pokojowy zmusił Piusa VI do zapłaty bardzo wysokiego okupu. Gdy sprzymierzył się z Austrią Neapolem, Napoleon ponownie wkroczył do Państwa Kościelnego. 15 II 1798 proklamowano w Rzymie republikę, zaś papieża uznano za zdetronizowanego. msa VI przemocą przeniesiono z Rzymu do Sieny, a potem do Florencji. miertelnie chory papież wyraził pragnienie zakończenia życia w Watykanie, mimo to przetransportowano go do Francji. Zmarł w Valence. Popiel pisze o klęsce Austrii w wojnie z Prusami 1866, o której zadecydo-a przegrana bitwa pod Sadową. Wynik wojny ostatecznie przesądził o domina- 14 12 GRUDNIA 1866 cji Prus w krajach niemieckich i byt ważnym krokiem na drodze do zjednoczenia Niemiec. 9 Robert Bellarmin (1542-1621), jezuita, czołowy myśliciel katolicki swego czasu. Profesor uniwersytetu w Lowanium, powołany następnie przez papieża Grzegorza XII do Rzymu. Od 1592 rektor jezuickiego Kolegium Rzymskiego, od 1597 kardynał. W swych dziełach, m.in. w Kontrowersjach i Dysputach i kontrowersjach o spornych kwestiach wiary katolickiej, bronił wiary katolickiej przed atakami protestantów, wskazując na ich błędy w interpretacji Pisma Św. i nauczania Kościoła. 10 Joseph Marie de Maistre (1753-1821), książę, francuski filozof i pisarz polityczny. Pochodził z Sabaudii; studiował prawo w Turynie. Później uznany za jednego z czołowych reprezentantów myśli zachowawczej, w młodości nie stronił od środowisk liberalnych, a także masonerii, choć tej o chrześcijańskich korzeniach. Wybuch rewolucji francuskiej przyjął z entuzjazmem, lecz dalszy przebieg wypadków sprawił, iż stal się jej zagorzałym krytykiem. Zmuszony opuścić Francję (1792), udał się zrazu do Aosty, następnie do Lozanny, by po krótkim pobycie w Sabaudii (1793) osiąść we Włoszech. Od 1802 przez 14 lat byt posłem króla Sardynii w Petersburgu. Ostatnie lata życia spędził w Italii. Zmarł w Turynie. Jego rozważania były ważnym źródłem inspiracji dla XIX-wiecznych konserwatystów i ultramontanów. Zawarł je m.in. w pracach Considerations sur la France (1797), Essai sur la principe generateur des conslitutions politiaues (1809, wyd. 1815), Du Papę (wyd. 1819), Etude sur la souverainete (wyd. pośmiertne 1870). 11 Johann Lorenz von Mosheim (1694-1755), niemiecki teolog, profesor w Getyndze. Autor m.in. Heilige Reden iiber wichtige Wahrheiten der Lehre Jesu Christi (1717), Sittenlehre der Heiligen Schrijl (1735-53), Dissertatiorum ad sancliores disciplinas pertinentium syntagma (1733). 12 Leopold Rankę (1795-1886), niemiecki historyk, uznawany za jeden z największych autorytetów XIX-wiecznej historiografii, zwolennik traktowania historii wyłącznie jako nauki empirycznej, winnej bezstronnie badać fakty i starać się je zrozumieć, rezygnując z funkcji wychowawczej czy politycznej. Jego 10-to-mowa Historia papieży i papiestwa (wyd. polskie 1873-76) zdobyła szerokie uznanie nie tylko z racji swych walorów naukowych i literackich, ale także dzięki rzetelności i obiektywizmowi, z jakimi protestancki autor opisywał dzieje Stolicy Apostolskiej. Spod pióra Rankego wyszły także m.in. monografie poświęcone historii Prus, Anglii i Francji. 13 Heinrich Leo (1799-1878), niemiecki historyk, profesor w Berlinie i Halle, autor m.in. Geschichte der Italien (1829-32) i Studien und Skizzen zu einer Naturlehre des Staates (1833). 14 Georg Wilhelm Friedrich Hegel (1770-1831), niemiecki filozof, jeden z głównych przedstawicieli klasycznego idealizmu niemieckiego, autor m.in. Phdnomenologie des Geistes (1807; wyd. polskie Fenomenologia ducha 1963— 12 GRUDNIA 1866 15 _65), Wissenschafl der Logik (1812-16; wyd. polskie Nauka logiki 1967-68), Enzyklopddie der philosophischen Wissenschajlen im Grundrisse (1817; wyd. polskie Encyklopedia nauk filozoficznych 1994), Grundlinien der Phibsophie desRechts (1821; wyd. polskie Zasady filozofii prawa 1969). 15 Katarzyna Aragońska (1486-1536), księżniczka hiszpańska, królowa Anglii. Brak zgody papieża na unieważnienie jej małżeństwa z Henrykiem VIII stal się dla króla okazją, aby formalnie uniezależnić Kościół anglikański od Stolicy Apostolskiej. Ostatecznie rozwodu udzielił arcybiskup T. Cranmer, zaś Katarzynę wtrącono do więzienia, gdzie spędziła resztę życia. '6 Pius VII (właśc. Barnaba Gregorio Chiaramonti, 1742-1823), papież od 1800. Przez 15 pierwszych lat pontyfikatu zmagał się z despotyzmem Napoleona, usiłującego wykorzystać znaczenie Kościoła katolickiego dla realizacji swych celów politycznych, m.in. poprzez próbę przeniesienia Stolicy Apostolskiej do Awinionu i uwięzienie papieża. Dopiero klęska cesarza i decyzja zwycięskich mocarstw przywróciły Piusowi VII rządy w Państwie Kościelnym. 17 Popiel ma na myśli cesarza Napoleona III. FELICITE ROBERT DE LAMENNAIS Nawyki iśmy lekceważyć wiek, w którym żyjemy. Każde pokolenie ludzkości cierpi, bo takie jest przeznaczenie człowieka na ziemi, każde ludzi się, iż dawniej bywało lepiej, a że każde powtarza też same narzekania, sprawiedliwy wniosek, iż nigdy nie było dobrze, choć przeczyć nie można, iż epoki krytyczne są zwykle boleśniejsze. Mało wieków w historii, które by wywołały tyle narzekania jak wiek XIX, spokojnie jednak i z dobrą zapatrując się na czas obecny wiarą, trudno nie przyznać, iż ma w sobie wiele dobrego, w każdym razie wiele lepszego jak przeszły. Pokolenie obecne jest świadkiem przekształcenia moralnego, zaprawdę mogącego się nazwać cudownym — można powiedzieć za wieszczem francuskim: „auras-tu donc toujours des yeux pour ne point wir, peuple ingrat". Francuski materializm XVIII wieku i błąd spirytualizmu niemieckiego zapadają coraz głębiej, wiara, a co więcej — wiara z zastosowaniem praktycznym do życia społecznego, rośnie, świeci w nauce, poezji i sztuce, radzi czy nieradzi odwołują się do niej, a nadzieja jednych, równie jak obłuda drugich oddaje potędze jej świadectwo. Że 40 lat temu tak nie było, to pamiętamy wszyscy. Nauka, poezja, sztuka wyparły się jej natchnienia; polityka ciążyła na niej berłem żelaznym, zaledwie czasem jako narzędzia wiary używając, głowa Kościoła więziona1, tak że obietnice Zbawiciela były podane w wątpliwość, bo bramy piekieł tryumf swój obchodziły, świat słuchał trąby wojennej, która wrzała, niebaczny na sprawy moralne. Pośród zgiełku tych wojen, huku dział i odgłosu trąb kilku ludzi z położenia mało znaczących: jeden nad Newą2, drugi na poddaszu ciemnej ulicy paryskiej3, trzeci nad brzegami oceanu4, podnoszą głos bez porozumienia, a prawie jednocześnie i jednobrzmiąco, i wbrew prądowi umysłów w filozofii, w polityce, głoszą prawdy wprawdzie jak świat stare, ale obecnie zapomniane. Ani łamiące się lody Ładogi, ani gwar paryskiego pospólstwa, ani huk wałów Oceanu roztrącanych o strome Armoryki skały nie przeraziły takim zdziwieniem, FELICITE ROBERT DE LAMENNAIS 17 jak głosy tych ludzi. Nadstawiano pilnie ucha, jedni się śmiali, drudzy pienili od złości, w innych znowu wstąpiła otucha, gdy ujrzeli geniusz w służbie prawdy; rozpoczęła się walka, a kiedy jest walka pomiędzy prawdą i fałszem, to wiemy naprzód, po której stronie będzie zwycięstwo, bo tylko cisza obojętności jest straszną, walka i prześladowanie zastraszyć nie potrafią. Najmłodszy z tych trzech ludzi wiedział o tym dobrze, miał pióro Orygenesa5, a czoło Tertuliana6, wiedział, kędy wymierzyć, i jak grot ognisty wypuścił księgę O obojętności pod względem religii Ktokolwiek zapamięta rok 1820, a nie był obcym najważniejszym sprawom moralnym, pamiętać będzie wrażenie, jakie zrobiła. Rozstrzelone uczucia i nadzieje zaczęły się skupiać w jednym ognisku, odwaga rodzi odwagę; półgębkiem wyznający prawdę zaczęli jej głośno bronić, wierni przestali uważać się za helotów bez prawa, powstało to, co nazywano wówczas stronnictwem katolickim. Siedział na Stolicy Piotrowej człek niepospolity, Leon XII7, i ruchowi temu dodawał otuchy. Dwa błędy miotały wówczas społecznością: moralny, który w rozumie człowieka szukał podstawy dla prawdy, i koniecznie odpowiedni mu polityczny, który zapoznając prawo boskie organiczne społeczności szukał dowolnie sztucznych sposobów urządzenia stosunków politycznych; stąd dzikie wyobrażenia o początku władzy, wolności, równości itd. Nie wystarczało przeto zaprowadzić porządek w jednej sferze, ale należało jeszcze wyjaśnić drugą. Już de Maistre w krótkim, ale nieśmiertelnym swoim piśmie Du principe generateur des constitutions politigues dla każdego, kto miał oczy i głowę, wykazał, iż władza nie powstaje dowolnie ani nie wypływa od ludzi, ale wykształca się sama własną potęgą wedle praw boskich albo naturalnych, co na jedno wychodzi (to jest: wedle praw, jakie naturze ludzkiej dała Opatrzność), iż konstytucje państw nie dadzą się nigdy pisać ani układać a priori, ale wyrabiają się same w czasie wedle żywiołów składowych każdej społeczności. Ale de Maistre, aforystyczny w zdaniach, absolutny w pojęciach, potęgował ze swego stanowiska tak wysoko prawdę, iż ją robił wątpliwą; Bonald w systemie swej trójcy (Legislation pńmitive) tak zawiązał ludz- 18 FELICITE ROBERT DE LAMENNAIS kość, iż prawdziwej swej polityce dal pozór utopii; Haller8 jak anatom doskonały rozczłonkował społeczność, doszedł ruchu i najtajniejszych jej organów, ale utopił prawdę w ogromnym, nie każdej cierpliwości dostępnym dziele i nie wyprowadził syntezy, która dla pojęcia przez ogół jest koniecznie potrzebną. Lamennais praktycznym swoim umysłem dostrzegł, czego trzeba i w piśmie krótkim, wywołanym przez ówczesne okoliczności polityczno-religrjne, De la religion consideredans ses rapports avec l'ordrepolitique et dvii, pochwycił jądro pytania i z właściwym sobie ogniem, urokiem stylu i praktyczno-jasnym poglądem oznaczył wyraźnie tak początek, jak i właściwą sferę władzy, obowiązki i stanowisko rządzonych, a widząc dokładnie, iż demokracja okryta płaszczem królewskim konstytucji oktrojonej w roku 1815 musi doprowadzić do demokracji zupełnej, republikańskiej, proroczym głosem przepowiedział nastę-pności, które się też w lat 20 we wszystkich szczegółach sprawdziły. Był to szczyt jego chwały. Prześladowany przez władzę, ukarany przez trybunały, doszedł największej potęgi, nie w stronnictwie rewolucyjnym, którego był na głowę przeciwnikiem i którego przewrotności i nędzy nikt lepiej od niego nie znał tak co do wartości zasad, jak i osób, ale w stronnictwie katolickim, które z przywróceniem pokoju w Europie nie pragnęło wcale pochłonięcia wszelkich praw, przywilejów i potęg społecznych przez władzę. Rojaliści ówcześni, dlatego iż rewolucja wypędzając dobrego króla wycięła księży i obdarła szlachtę, rozumieli, iż aby ją zwalczyć i przywrócić wiarę, należało także przywrócić władzę monarchy, jak ją wykształcił Richelieu9, a pojmował Ludwik XIV10, owi wielcy niwelatorowie XVII wieku. Lamennais był poświęcił swoją młodość usłudze Burbonów, widział, jaką drogą szli i prowadzili Francję do przepaści; ognisty charakter poczuł gwałtownie i błędy, i niesprawiedliwość, zadrażniony walką o swoją filozoficzną zasadę co do dochodzenia prawdy (principe de la certitude), zachorował gwałtownie bez nadziei życia Tysiące modliły się za jego zdrowie. O, czemuż nas Bóg wysłuchał! Działo się to w roku 1827. Gdy w roku 1828 ministerium Martignaca11 zamknęło bezprawnie małe seminaria, Lamennais puścił w świat broszurę Des progres FELICITE ROBERT DE LAMENNAIS 19 de la remlution et de la guerre contrę l'Eglise, pełną wulkanicznego ognia, pełną porywającej wymowy, w której widać już wątpienie w to, aby Burbonowie mogli utrzymać się na tronie francuskim, kiedy rewolucja zgwałciła ich wolę na tyle, iż przez wzgląd dla tego stronnictwa targnęli się na wolność sumienia i Kościoła. Tu znowu, widząc jak nurty demokratycznego prądu podmywają ciągle posady nie tylko władzy królewskiej, ale i społeczeństwa wskazuje na bliską walkę i proroczym przyszłość przepowiada głosem; przyszłość, która się też w latach 1830 i 1848 spełniła. Ależ na lat 20 nie tylko przewidział walkę, przewidział jeszcze jej skutek; to jest, że w końcu szalone te zapasy, w których ludzkość, uganiając się za marą, nic nie pochwyci, obrócą się na korzyść wiary i Kościoła, który dopiero odbuduje społeczeństwo według normalnych zasad, odpowiednich naturze ludzkiej, a zatem prawdziwie naturalnych, nie zaś sztucznych, jakie filozofia prawa (owa główna propagatorka rewolucji), biorąc człowieka abstrakcyjnego, nie zaś tego, który jest ciałem, krwią i duszą, wymarzyła Qui potest capere capiat, kto ma oczy, niech widzi, azali aż do szczegółów nie przepowiedział tego, co się obecnie dzieje. [...] Przewidując pewny upadek Burbonów i chcąc uratować z powodzi, która nastąpić miała, najdroższe dobra ludzkości, odłączał się coraz bardziej od stronnictwa rojalistów, oddzielał sprawę Kościoła od sprawy rodziny panującej, zorganizował i rozgałęził po całej Francji tak zwaną ,4ssociation pour la defense des interets catholiques". Że przewidział dobrze, wypadki dowiodły: uwolniwszy Kościół od solidarności z rodziną panującą, dał mu ruch wolny, od polityki oddzielony, właśnie taki, jakiego potrzebuje zawsze, a głównie w chwilach politycznych przekształceń. I zaprawdę, co ma Kościół wspólnego czy z formą rządu, czy z namiętnościami ludzkimi, które walczą o czczy blichtr albo 0 materialną korzyść; on ma ważniejsze dla człowieka, do innego, 00 do duchowego odnoszące się porządku cele, które w każdej okoliczności są równie drogie i konieczne; pośrednio wpłynie on zapewne, w miarę uspokojenia umysłów i okiełznania namiętno-C1. na prędsze lub późniejsze ukołysanie bałwanów, ale zawsze 20 FELICITE ROBERT DE LAMENNAIS działając tylko w swojej sferze i właściwymi mu środkami. Gdyby na tej drodze był jedynie Lamennais pozostał, działanie jego byłoby równie korzystne dla ogółu, co bezpieczne dla niego, ale poszedł dalej. Wychodził z tej zasady, że ponieważ społeczność szalała za wolnością, Kościół w tym kierunku winien był iść naprzód, torować strumieniowi koryto i tak nie dać mu popaść w otchłań przepaści. Rzecz dziwna, rzecz straszna, jak najdzielniejsze umysły w chwilach wzburzenia błądzą, skoro ich pokora nie uspakaja. Dziennik „Avenir" wziął za godło ogólnik wolności, dowodził, że ludzkość ma do niej prawo i że Kościół zawsze ją ludziom zapewniał. Tak przeto główny prąd opinii kierując do Kościoła, mniemał, iż po tej stronie sprowadzi ludzkość do tej ogólnej owczarni, stąd nie tylko insurekcjom, ale i rewolucjom wtórował. Wrażenie było wielkie, dla niektórych straszne. Wzruszona w posadach politycznych Europa, zaczęła się chwiać w moralnych, wówczas ci nawet, co najczęściej przeczą władzy głowy Kościoła, co upatrują wszędzie ultramontanizm, udali się jednak do papieża. Stolica Apostolska zrobiła to, co zwykle czyni w takich razach: ogłosiła naukę Kościoła, hamowała namiętną popędliwość, dostrzegła, kędy był błąd ukryty, i wytknęła go; w dobrej wierze za daleko posuniętą gorliwość pochwaliła, grożąc jednak dość cierpko człowiekowi, który dotąd w jej tylko imieniu i interesie przemawiał. Lamennais, ubodnięty do żywego, poddał się rzekomo, ale czując, jakim wpływom taki obrót swej sprawy zawdzięcza, nie mógł, zdaje się, ludzkiego przezwyciężyć uczucia, a plącząc się już sam w zasadach, które postawił, upatrując fałszywą onych zgodność z zasadami Ewangelii, napisał pismo ulotne Paroles d'un croyant, w którym talent ogromny, dantejska poezja o lepsze z przewrotnością walczą. Już ciemności ogarnęły ten wzrok pewny i przenikliwy, zaprzecza temu, co stokroć powiedział, wszędzie negacja, kwas, czasem wściekłość, słowem: nic chrześcijańskiego. Nowa burza; jedzie do Rzymu. Ale tam nie znalazł dawnych stosunków, wskutek własnej winy, ale i wskutek ciągłego działania swych nieprzyjaciół, znalazł zbyt zimne, może nawet nie dość FELICITE ROBERT DE LAMENNAIS 21 litościwe przyjęcie. Może przyjęta z miłością, wyrozumieniem, gwałtowna i wyniosła jego dusza, byłaby się dała ukołysać i powróciła na łono matki, którą był tyle kochał. Bądź co bądź, przyrzekł posłuszeństwo Ojcu Świętemu, ale zaledwie Rzym opuścił zagrały namiętności i wydał Les affaires de Romę. Nigdy pióro ludzkie ani pędzel malarza nie oddały tak wrażenia piękności kampanii rzymskiej jak pierwsze karty tej książki; reszta jej jest jakby ironią obietnic, jakie złożył. Kościół dopełnił swej powinności używając strasznych cenzur swoich, bo w Kościele nie ma zasługi, nie ma świętości, nie ma nauki, gdzie nie ma posłuszeństwa. Lamennais odpowiedział wyrzeczeniem się stanu duchownego i związku z Kościołem; reszta wiadoma. Nie nam kamieniem rzucać, ale nam zwrócić uwagę na to dziwne zjawisko, że od tej chwili, jakby piorunem rażony, stracił urok talentu, moc geniuszu, wpływ na umysły i stał opustoszony jak ta świątynia: Gdzie bóstwo mieszkać nie chce, a ludzie nie śmieją. Wszyscy jego uczniowie, przyjaciele, towarzysze tylu prac i wspólnych usiłowań, odstąpili go; a byli to przyjaciele gotowi życie położyć za niego. Oto cud potęgi prawdy i Kościoła, oto rękojmia jego niewzruszoności. Odstępca od jego nauki, gardzący jego karnością, zostaje sam, vae soli [biada opuszczonemu]. Ani związki krwi, ani wdzięczności, ani urok geniuszu i pozór gorliwości, nie potrafiły usidlić wiernych synów Kościoła; karmił się starzec nieszczęśliwy śmieciami popularności rewolucyjnej, dla której miał nieograniczoną wzgardę. Pan gdy ciekawość, dumę i chytrość w sercu aniołów sług swych zobaczył, Duchom wieczystym, aniołom czystym, Pan nie przebaczył, Runęły z niebios jak deszcz gwiaździsty aniołów tłumy, I deszczem lecą za nimi co dzień mędrców rozumy. Czy wieszcz, kiedy składał te cudowne, jakby z chórów archanielskich podsłuchane wiersze, myślał o Lamennais'em, nie wiem, ale to wiem, że do nikogo tak zastosować się nie dadzą. KAROL HRABIA MONTALEMBERT JJat temu dziewięć, pięknego poranka dnia czerwcowego, przybyła do miasta naszego rodzina francuska, złożona z ojca, żony i dziwnego uroku córki. Był to dzień świąteczny, a przybyli, zdaje się, nawykli byli czcić dzień Pański, bo prosto z dworca jechali do kościoła. Kraków poważnej barwy, na tle oświeconym jaskrawym słońcem, z Rynkiem wypełnionym ludem w oryginalnych, malowniczych strojach, nawet opuszczony, robi silne wrażenie na każdej prawdziwie artystycznej naturze. Przybyli, weszli do kościoła Panny Maryi, zajęli miejsce w ławach radzieckich, skąd pogląd na cały kościół; organy uderzyły, lud się pochylił, cudzoziemiec się rozpłakał. Cudzoziemcem tym był Karol hrabia Montalembert1, niegdyś par Francji, później członek ciała prawodawczego, jeden z czterdziestu Akademii Francuskiej, obecnie przez cesarskie rządy skazany na spoczynek. Co go tu sprowadziło? Chciał poznać tę ziemię, którą od lat młodych ukochał, której cierpienia dzielił, której praw bronił, której bohaterstwo podziwiał, której nawet błędy karcił. Dziwne, prawie jedyne zespolenie serca ze sprawą obcą. Ale bo to serce pełne miłości Boga, Kościoła i wiary, musiało tym samym kochać sprawiedliwość, bronić wolności i prawa, cierpieć z uciśnionym, stać obok słabszego, nie opuszczać nigdy nieszczęśliwego. Wnuk, jak lubił mawiać, a co mu wymawiano, krzyżowców, byłby w XI wieku jechał z kopią w toku na jerozolimską wyprawę; w XIX inną bronią, na innym polu walczył nie mniej rycersko za tę samą sprawę. Ale, aby to życie, które zgasło 13 marca 1870 r., ocenić jak należy, trzeba cofnąć się o pół niemal wieku, co może dla obecnego pokolenia mniej powabne, lecz dla zrozumienia tej postaci konieczne. Od rozpadnięcia się państwa rzymskiego i zarodu nowych chrześcijańskich społeczności historia nie zna podobnego przełomu jak rewolucja francuska albo, raczej powiedzmy, europejska KAROL HRABIA MONTALEMBERT 25 z końca przeszłego wieku. Czy to był młot, co miał skruszyć formy spróchniałe, czy też gwałtowny poród nowej idei, co miała zawładnąć ludzkością, rozbierać tu nie myślę, nie bardzo zresztą daleka, chociaż nie dla mnie, okaże to przyszłość. Bądź co bądź, rewolucja ta jako cechę główną miała zaprzeczenie wiary przez Kościół katolicki głoszonej, jako cel — zniesienie jego hierarchii; a chociaż usiłowany powrót do jakiegoś spirytualnego pogaństwa nie uda! się, pozostał w masach jeżeli nie wstręt, to obojętność, w nauce negacja rozmaita, a w tym jedynie zgodna, że zaprzeczała Objawieniu głoszonemu powagą Kościoła. I rozumiano, że to już koniec, a tymczasem równocześnie Kościół utwierdził swoją potęgę, walcząc jak równy z równym w rokowaniach konkordatowych z najpotężniejszym jedynowładcą nowych czasów2; a na polu literatury Chateaubriand3 przypominał, że najwyższego natchnienia szukać trzeba zawsze w chrześcijaństwie; Bonald4 filozofii spirytualnej prawa windykował, okazując zgodność jej z teologią; w polityce zaś Józef de Maistre5 stawiał aforyzmy, które mimo przesady właściwej charakterowi człowieka pozostaną wielkimi prawidłami społeczności, do których, jak to uważałem, w epokach krytycznych odwołują się zawsze najbardziej przeciwni mu na pozór publicyści. Tak było w roku 18306, tak Girardin w 18407, tak dzisiaj Renan8. Co urok świątobliwości Piusa VII9 i geniusz ConzaMego10 zrobiły urzędowo, to polemicznie w umysłach zdziałali wymienieni uczeni, do których przybywał nowy szermierz Fćlicitć de Lamennais11 i nowy wieszcz Alphonse de Lamartine12. Restauracja panowała już we Francji, ale panowała na gruncie podkopanym przez republikańskie i bonapartystowskie spiski. Jakie popełniła błędy, czy wskutek tych błędów upadła, tutaj rozbierać nie potrzebuję, ale muszę przedstawić stan umysłów i sił będących w grze, której wypadek stanowił o przyszłości świata. Czy Burboni, jak mówiono, nauczyli się wiele na wygnaniu, nie wiem, że niczego nie zapomnieli, to pewne. W czasie Restauracji objawiła się dawna gallikańska teoria nie 'ko protegowania, ale i owładnięcia Kościoła13. Dwóch też stworzyła przeciwników: liberalno-rewolucyjne stronnictwo, podchwy- 2G KAROL HRABIA MONTALEMBERT tujące i wyzyskujące każdy przychylny objaw władzy dla Kościoła i katolickie, jak nazywaliśmy wówczas — ultramontańskie, które widząc, jak ostatecznie monarchizm stawał się liberalno-despo-tycznego stronnictwa narzędziem, pragnęło wolności Kościoła i rozdziału od państwa. Tego stronnictwa naczelnikiem był Lamennais. Kto wypowie urok, jaki wywierał na ówczesną społeczność? Każda broszura jego, każdy artykuł powtarzany we francuskim i innych językach, wstrząsał duchowieństwem i wiernymi całego katolickiego, a już dosyć ożywionego świata. Otoczony w zamku swoim La Chenaie młodzieżą najzdolniejszą swego czasu — był tam Lacordaire14, byli sławni biskupi Gerbet i Salinis, wielki misjonarz, a Polaków w Azji osobliwy dobrodziej, Boro, Robertson, Digby, Kamiński, później, bo w końcu 1830 roku, przybył do tego grona młody, zaledwie 18 lat mający Karol Montalembert. Co przewidywał i przepowiadał Lamennais, ziściło się. Wulkan rewolucyjny buchnął płomieniem i zmiótł nie tylko dynastię, ale cały ustrój konstytucyjny, który rok 1815 przyniósł; popiół przysypał obudzony ruch katolickiego świata, tak iż rozumiano, że to był cios śmiertelny, ale to było krótkotrwałe złudzenie. Katolicy otrzęśli wnet z siebie tę kurzawę, a śmielej niż kiedykolwiek wystąpili do boju w imię wiary i wolności. Lamennais pierwszy podniósł chorągiew, a na niej było napisane „Przyszłość" („L'Ave-nir"). Głównymi prócz innych współpracownikami pisma byli Lacordaire i Montalembert. Dziennik ten z niesłychanym redagowany talentem, ale ze zbyteczną także zaciętością, wychodził wobec społeczności i rządu, które zdawały się chrześcijaństwa wyrzekać, z tej zasady, że w obecnej chwili należało, zrzekając się stanowiska religii panującej, oddzielić zupełnie Kościół katolicki od państwa, a więc odrzucić dotację duchowieństwa i po prostu istnieć jako sekta albo jako Kościół początkowy w katakumbach. Więzy, które rząd na mocy konkordatu narzucał, przykłady Anglii i Ameryki, zdawały się usprawiedliwiać ten pogląd, a Lamennais takie miał zaufanie do potęgi wolności i prawdy, że w dobrej KAROL HRABIA MONTALEMBERT 27 rozumiał wierze, że na tej drodze odzyska dla religii uznanie i panowanie. Jako ultramontanin był spokojny o Rzym, ale zapomniał że Leon XII15 już nie siedział na Watykanie i że filozoficzną teorią swoją budził podejrzliwość jednych, a bezwzględnością drażnił drugich. Zapomniał zaś głównie, że jak nie można oddzielić w człowieku ciała od duszy, tak niepodobna oddzielić porządku doczesnego politycznego od duchowego, że jest pomiędzy nimi konieczna łączność i hierarchiczny porządek. Społeczeństwo i Kościół muszą być w związku, skoro społeczeństwo jest chrześcijańskie. Lamennais, party niemiłosiernie przez przeciwników, zgodnie ze swym charakterem stanął namiętnie i bezwzględnie; powołany do Rzymu, jedzie, rozumiejąc, że wprost u Ojca Świętego sprawę załatwi. Ale nie były to już czasy Leona XII, sprawa poszła do kongregacji, on sam, obiecawszy poddanie, powrócił do Francji, gdzie nowe spotkały go zarzuty, na które nowymi odpowiada argumentami, aż wezwany do Rzymu, jedzie z Montalembertem i Lacordaire'em. Rzym ostatecznie orzeka; Lamennais, któremu już ćmiło się w oczach, niejasno mówi, ani odwołuje, ani się poddaje — staje nad przepaścią, chwieje się i wpada... Straszną odszczepieńców koleją, jak gałąź sucha od Kościoła odpadł i więcej o nim nie było mowy; ale Montalembert, przywiązany do mistrza z tym zapałem, który ogarniał każdego, kto do niego się zbliżył, jakąż musiał stoczyć walkę, aby z nim zerwać na zawsze. Nie było podstępu, nie było pochlebstwa, którego mąż genialny nie użył, aby go zatrzymać. Na próżno, łaska zwyciężyła w tym młodym i pięknym sercu. Ale rozdarcie było straszne; zajrzałem w rozpaczliwą podówczas korespondencję pomiędzy nim a Lacordaire'm, sam naówczas zbolały, rozumiem ich uczucia. Montalembert pojechał do Monachium, gdzie Górres16, Baa-der17, Molier" i młody wówczas Dóllinger19 utrzymywali nauką, talentem i gorliwością święty ogień wiary nieskażonej. Zwiedził Pragę i zaprzyjaźnił się z rodziną generała Skrzyneckiego, zwie-Iził Marburg, a stąd powstała wonna jak kwiat wiosenny książka o św. Elżbiecie. 30 KAROL HRABIA MONTALEMBERT swobody, despotyzm administracyjny taki, jaki przekazała rzeczpospolita i cesarstwo. Szalona centralizacja budziła ciągły antagonizm pomiędzy politycznym i administracyjnym organizmem społeczeństwa, antagonizm, który gwałtowne, kończące się rewolucjami, w machinie tej wywoływał wstrząśnienia, a które tłumaczą, czemu od lat 60 żadna forma rządu we Francji utrwalić się nie mogła. Ideolog, jak Thomas Payne26, mógł przed 90 laty twierdzić, że ten obywatel wolnym jedynie nazwać się może, który konstytucję państwa nosi w kieszeni, ale w połowie XIX wieku iluzji tej mieć nie wolno i niepomału dziwi mnie, kiedy czytając pamiętniki Guizota27 spostrzegam, jak genialny ten umysł przypisuje upadek Orleanów błędom ludzi, a nie postrzega błędów instytucji. Że ludzie doskonali i wobec złych albo konwencjonalnych instytucji potrafiliby pokierować publicznymi sprawami, to pewne, ale nie na to jest się człowiekiem stanu, aby nie wiedzieć, że właśnie instytucje są dla ludzi zwyczajnych, miernych, namiętnych, że przeto powinny spoczywać na prawdziwej, silnej i praktycznej podstawie. Że parlamentaryzm z pozorami wolności, a wielką dla talentu i wymowy sferą, ukochał młody Montalembert, dziwić się nie można, a zużytkował go, walcząc za pierwszą ze swobód, swobodę nauczania, i wówczas to, w roku 1845, powiedział sławne trzy mowy, które powagę jego polityczną ustaliły, a były zarazem dowodem, jak pogląd jego nabywał obszaru i przenikliwości. Już widać przeczucie potęg rewolucyjnych, które, z wolna organizowane, miały wkrótce wystąpić, a wystąpiły na gruncie polskim. Ktokolwiek zważał pilnie na postępowanie stronnictwa rewolucyjnego, ten wie bardzo dobrze, że zwykle obiera do swoich usiłowań, które nie ustają, grunt nąjsposobniejszy; dlatego wybuchy następują to w Hiszpanii, to we Włoszech, wedle chorobliwego usposobienia a przyjaznych okoliczności. W Polsce grunt zawsze gotowy, bo poczucie bezprawia i upokorzenie trzyma umysły i serca w ustawnym zadrażnieniu, charakter narodowy, pełen fantazji i śmiałości, o niczym nie wątpi, kombinacja zaś uczucia czystego patriotycznego z dążnością rewolucyjną dwoi każdego działania siłę. Ludziom, którzy podówczas wzięli na siebie odpowiedzialność KAROL HRABIA MONTALEMBERT 31 za działanie, dam pokój, rozprawił się z nimi Trentowski28 w „Oj-czyzniaku". Mała pociecha napiętnować lekkomyślną dumę jednych, a wyzyskiwanie najszczytniejszych uczuć przez drugich, ale zdać sprawę z ówczesnego położenia kraju winienem. Przywrócenie niepodległości narodowej przez powstanie ludowe ulubioną było (może jest) myślą stronnictwa, które wówczas zwało się demokratycznym. W tym celu szerzono konsekwentnie pomiędzy ludem komunistyczne zasady, drażniono uczucia klasy poddanej, a pańszczyznę coraz trudniej znoszące. Komunizm nie przyjmuje się u naszego ludu, ale rozdrażnienie doszło do wysokiego stopnia, głownie wskutek potwornego a dla ludu niezrozu-miałego stosunku, gdzie panowie mieli lud prowadzić do własności, do wolności. Ostrzegał wieszcz Psalmów przyszłości29, ale śmiano się ze szlachcica w upojeniu szału i trwogi. Tymczasem obok tego upojenia zachował zupełną trzeźwość żywioł, o którym jakby zapomniano: biurokracja. Biurokracja, która zarówno z demokracją nienawidziła szlachty, a do panowania w równości dążyła, postanowiła wyzyskać na swoją i państwa korzyść przygotowane powstanie — i tak się stało. Z wolna, w milczeniu przygotowała sprężyny, narzędzia, plan postępowania. Żadna w historii zbrodnia nie da się porównać z rzezią 1846 roku30. Noc Świętego Bartłomieja31 przeciwstawiła sobie dwa wyznania; rzeź humań-ską32 natchniono w kraju na wpół dzikim, do krwawych odwetów nawykłym. W Galicji rząd wykształcony, chrześcijański, tradycyjny, powołał lud szanujący władzę monarchiczną do uderzenia na tych, których nazywał i którzy byli panami, ojcami, braćmi. Nie wchodząc w to, jak wysoko odpowiedzialność sięga, wiadomo dobrze, że bohater domu rakuskiego, umierając w dni kilkanaście Potem, powtarzał: „Sprawiedliwość dla Galicji, sprawiedliwość dla Galicji! W tej krwi ród nasz utonie". Sprawiedliwość wymierzoną nie została, a państwo austriackie po ćwierci wieku równowagi odzyskać nie może. Wówczas powstał krzyk straszny, jak niegdyś w Rama, a zgroza całej Europy, całej ludzkości znalazła wyraz w duszy Montalem- erta. Wstąpił na mównicę Francji i z tej wyżyny osądził rząd, 32 KAROL HRABIA MONTALEMBERT osądził ministra33, osądził ludzi. W duszy chrześcijańskiej i rycerskiej odbiły się wszystkie cierpienia narodu; wyliczył wszystkie jego krzywdy, przed oczami mówcy-wieszcza stanęła przeszłość i przyszłość, a zboleli, złamani, poczuliśmy pociechę współczucia dla siebie, kaźni dla zbrodni. Kto wówczas nie żył i nie cierpiał zrozumieć nie potrafi, jaką dla opuszczonych, zatrwożonych było ochłodą usłyszeć głos sprawiedliwości, przyjaźni i miłości. Czytano mowy te ukradkiem, z uniesieniem; było ich cztery, bo Montalem-bert nie po to mówił tylko, by ulżyć swemu sumieniu — dixit salvavi animam meam [rzekłem, zbawiłem swoją duszę], mówił, aby wykazywać skutki, mówił, bo kochał, jak nigdy cudzoziemiec obcej sprawy ukochać nie potrafił. Niechajże dziś odpowiedzą mu obywatele tej ziemi równą żałobą, bo już podobny głos nigdy się nie podniesie. Kiedy tak Montalembert bronił nie polskiej krwi tylko, ale społecznego ładu cywilizacji, człowieczeństwa, ryknął lew na puszczy34, ale głosem rozpaczy i zemsty ognistym napiętnował żelazem znakomitego męża stanu, którego noga na starość we krwi się pośliznęła, a jak, co mało komu wiadomo i o czym za wcześnie dziś mówić, ze wściekłą odwagą chciał rzucić się na oślep w niebezpieczeństwo, a kiedy spostrzegł, że za późno, stanął i zrobił krok w tył — krok, który na dalsze losy jego i kraju miał mieć wpływ stanowczy. Zbliżenie w jednej chwili i w jednej sprawie dwóch głosów, dwóch indywidualności, tyle różnych w charakterach, ile w czynie, nastąpiło przypadkiem, tak pod piórem samo się nasunęło. Od tej głównie chwili hrabia Montalembert był jakby Polski urzędowym rzecznikiem. Na pozór nie było żadnego związku pomiędzy 1847 rokiem w Polsce a Sonderbundem w Szwajcarii, w istocie zaś tajemne łączyły je prądy i dlatego ten sam człowiek, który upominał się o sprawiedliwość dla Polski, musiał upominać się także o wolność dla uciśnionych kantonów. Nie zrozumiał tego rząd orleański, ale rok nie upłynął, a poczuł. Mógłbym pominąć nużące może czytelnika szczegóły, ale wskazują one na ciąg nieprzerwany jednej akcji, przedstawionej przez różne postacie. KAROL HRABIA MONTALEMBERT 33 Upadł w lutym 1848 roku tron Ludwika Filipa we Francji, upadł sromotnie, nie tylko dla monarchy, ale i dla Francji, co nie umiała bronić króla swego wyboru przed garstką wichrzycieli. Hr. Montalembert czuł głęboko upokorzenie, a czuł także żal, bo rząd parlamentarny odpowiadał jego przekonaniu i zdolnościom. Pamiętam, jak mawiał podówczas: „Francja złamała sobie krzyże". Złamała, ale nie upadła. Narodowi temu daje Opatrzność w każdym czasie ludzi odpowiednich, i albo znani już w nowej fazie biorą się do rzeczy, albo indywidualności nieznane występują. Nie zależał tu nikt pola, wszystkich znakomitych ludzi spotykamy na wyłomie. Montalembert, chociaż rozdrażniony, wiedział dobrze, iż prawemu obywatelowi nie przystoi w chwilach niebezpiecznych dąsać się i w jałowej krytyce stać na uboczu, ale że winien działać, walczyć w obronie sprawy porządku i potęgi kraju. Spotykamy go niebawem w konstytuancie, a następnie w izbie prawodawczej, zawsze śmiały, wymowny, zawsze obrońca wolności i godności Francji. Nadeszła chwila rewolucji w Rzymie: Rossi35 zamordowany zbójecko, papież w Gaecie, rzeczpospolita ogłoszona z Kapitolu. Co na to republikańska Francja z liberałem Cavaignacem36 na czele? Nie przewodzi tam Burbon ani jakiś Polignac37, ale przewodzi instynkt narodowy francuski i polityczna tradycja wielkiego narodu; dodaje popędu gorąca wiara katolików francuskich. Jako ich wyraziciel staje Montalembert i żąda wyprawy na Rzym w celu przywrócenia na tron papieża. W olbrzymiej kilkudniowej parlamentarnej walce zwycięża, orły francuskie płyną po Śródziemnym Morzu, już osiadają na starych murach Rzymu, nowa przewraca się karta starej księgi, którą zaczął Grzegorz Turoneński38, gęsta Deiper Francos [dzieła boskie z pomocą Francuzów]. Kartę tę przewrócił Montalembert. Wolny od trudów, ale też i od zaszczytów publicznego życia, śledziłem pilnym okiem postęp ludzi publicznych mojego czasu, śledziłem i Montalemberta. W tej epoce jego zawodu, przed samym 2 grudnia39, w jego mowach i całym politycznym kierunku spostrzega się wielką wytrawność. Czy słusznie, czy niesłusznie 34 KAROL HRABIA MONTALEMBERT rozumiał, że rzeczpospolita ustalić się potrafi — nie wchodzę, ale w każdym razie zrozumiał warunki konieczne dalszego jej bytu i szukał, jakie resztki dawnego organizmu ostały się we Francji, około których skrystalizować by się mogły te potęgi społeczne, których brak uniemożliwił powodzenie parlamentaryzmu. Za takie organiczne żywioły można było uważać we Francji: Kościół, sądownictwo z tradycyjną hierarchią i korporacje handlowe, a miały się obudzić nowe przez decentralizację, organizację gmin i obudzenie dawnego prowincjonalnego życia. Trąbka 2 grudnia przerwała te roboty albo raczej zamiary, w których brali udział młody jeszcze Tocqueville40 i Odilon Barrot41. I tu jeszcze duch obywatelski Montalemberta nie opuścił. Rozumiał przez chwilę, że cesarstwem da się pokierować, ale cesarz potrzebował sług, nie towarzyszy, zręcznie zużytkowawszy w pierwszych chwilach popularność i dobrą wiarę jego, nie tylko zerwał z nim ostatecznie, ale czując, że takiego człowieka, niczym pozyskać nie potrafi, postanowił go zupełnie od życia publicznego oddalić. W pierwszych latach cesarstwa nie było to dla Napoleona trudne. Od r. 1856 Montalem-bert stanął nie w opozycji, ale na zewnątrz publicznego, politycznego życia. Tutaj zaczyna się trzecia niejako życia Montalemberta epoka, najmniej dramatyczna, ale najtrudniejsza do pochwycenia, nąj-drażliwsza do przedstawienia. Wobec żywiołów, które objawiły się w dniach czerwcowych, a grały, choć krwawo przytłumione, we Francji, imperializm przedstawiał się ówczesnej społeczności jako konieczność, dlatego gwałt 2 grudnia przyjęła spokojnie i zatwierdziła go siedmioma milionami głosów. Rewolucje społeczne mają to straszne następstwo, że demoralizują ludzkość, odejmując wiarę w cnotę i wolność, kończą się też zwykle przewagą siły. Na tym uczuciu trwogi oparł się Napoleon, ale nie na tym tylko. Bystry ten człowiek spostrzegł dokładnie, jak przeważny wpływ wywierała wiara i Kościół, zwłaszcza na te społeczne warstwy, które powszechne głosowanie powołało do udziału władzy. Czy w dobrej, czy w złej wierze — nie wchodzę. KAROL HRABIA MONTALEMBERT 35 ale dał duchowieństwu i katolickiemu stronnictwu obietnice swobody i rękojmię bezpieczeństwa. Wówczas to jednolita dotąd katolicka partia rozdzieliła się na dwa obozy. Jeden, przyjmując rękojmie rządowe co do wolności sumienia, zapewniał pomoc moralną cesarstwu, uznawał je za narzędzie organiczne społeczności, nie wchodząc, jakimi w polityce posługiwało się środkami; drugi nie rozdzielał wolności od wiary, za żadną cenę nie chciał od swobód konstytucyjnych odstąpić, wyłącznego stanowiska dla Kościoła nie żądał, dowolność cezaryzmu potępiał. Do tego drugiego obozu należał Monta-lembert i odstrychnął się z całą bezwzględnością swego charakteru od ludzi kompromisu, reprezentowanych przez dziennik „Uni-vers" i sławnego jego redaktora Veuillota42. Kto miał słuszność? Ze stanowiska moralności niewątpliwie Montalembert. Ale czy kraj na tyle zatomizowany, z namiętnością równości, nurtowany przez tajne związki i jawne najbardziej fałszywe nauki, mógł być rządzony inaczej jak despotycznie, czy owa konwencjonalna wolność, o której mówiono, mogła utrzymać równowagę pomiędzy stronnictwami zapalczywymi na wzajemną zgubę? Odpowiedź na to pytanie zostawiam wypadkom, robiąc uwagę, że każda społeczność ma rząd, na jaki zasługuje. Francja zarobiła na żelazne cezaryzmu berło, musiała przejść przez tę szkołę, ale jak każda szkoła kończyć się winna, tak i dla Francji czas jej miał przechodzić. Montalembert niecierpliwy, a do tego skazany na bezczynność i od wszelkiego politycznego oddalony wpływu, zawziął się na cesarstwo i jego popleczników z zapałem przekonania, ale i namiętnością obrażonej miłości własnej. Montalembert był człowiekiem, stąd trudno mu robić zarzut, ale zajęte w ten sposób przez niego stanowisko spowodowało rozdwojenie w stronnictwie katolickim, zwiększone przez drażliwy i zapamiętały charakter obydwóch naczelników. Skutki tego rozdziału zobaczymy niżej, tutaj należało tylko nakreślić dokładnie grunt, na którym miało się rozwijać dalsze Montalemberta działanie. Przeszedł do opozycji. W rządzie konstytucyjnym opozycja jest bardzo ważnym i koniecznym czynnikiem życia publicznego. Wo- 3G KAROL HRABIA MONTALEMBERT bec jedynowładztwa opozycja jest prostą negacją, i zaprawdę, kiedy potrzeba łączyć się we wspólnej walce i niechęci z różnorodnymi żywiołami, trzeba bardzo podniosłego serca i silnego charakteru, aby się nie zwichnąć, nie zmaleć. Dom Montalem-berta stał się środkiem i niejako gruntem neutralnym, na którym spotykali się wszyscy przeciwnicy cesarstwa. We środy co rano można było spotkać w jego pokoju wszystkie znakomitości naukowe Francji, wieczorem w jego salonie osobistości polityczne; choć z natury ani polubowny, ani wyrozumiały, przyjmował uprzejmie każdego mającego rzetelną wartość moralną. Inne dni tygodnia samotnej i twardej poświęcone były pracy. Rozpoczął teraz wielkie swoje dzieło O mnichach zachodnich, które wymagało sumiennych i głębokich poszukiwań. Uważał je za obowiązek i powołanie życia, chciał przedstawić i przedstawił, jak duch Kościoła katolickiego sam jeden mógł natchnąć i wytworzyć tak potężny organizm, potrzebny do owładnięcia i do przerobienia dzikiej, a w sile tylko zaufanej społeczności. Najlepszym obrazem, czym podówczas byli ludzie i ich namiętności, jest Pieśń o Nibelungach. Aby takich ludzi pokonać, przekształcić, uduchowić, trzeba było takich ludzi, jak św. Kolumba, jak mnisi z Lórius, jak św. Gall, jak później Piotr Kluniacki i św. Bernard. Zapaliły te postacie gorącą z natury jego duszę tak, że aż nadto może rozmiłowawszy się w szczegółach, zbyt obszerną dał ramę swojemu dziełu, niemniej dlatego przedmowy pod względem poglądu i stylu, zestawienie faktów pod względem krytyki i nauki, dały temu dziełu wartość klasyczną, a samo byłoby usprawiedliwiło powołanie go dawniej na krzesło Akademii Francuskiej. Mimo tej olbrzymiej pracy żaden fakt, ważny w polityce Francji albo Europy, nie uszedł uwagi Montalemberta. Wojna włoska, następnie sprawa o doczesne panowanie papiestwa, wywołały ulotne pisma, w których spotykamy to samo co zawsze przywiązanie do Kościoła, ten sam zapał i tę samą potęgę słowa. Pius IX i lord Palmerston to najpotężniejsza filipika naszych czasów. Montalembert, urodzony z matki Angielki, złączony krwią i uczuciem ze znakomitymi ludźmi tego znakomitego kraju, odbył podróż KAROL HRABIA MONTALEMBERT 37 do Anglii, której owocem była broszura użyteczna dla każdego publicysty, Affaires des Indes. Zestawił tam na zasadzie przeciwieństwa rodzimą konstytucję angielską z instytucjami, jakie panowały we Francji, i obecnym cesarstwem. Zestawienie to wywołało w następstwie pociągnięcie pierwszego mówcy i publicysty Francji do odpowiedzialności sądowej. Sąd skazał pisarza, cesarz zniósł wyrok, Montalembert nie przyjął ułaskawienia, wyrok wykonany nie został. Tak to w anormalnym położeniu społeczeństwa anormalne powstają objawy. W czasie dziesięciu zaledwie lat, o których dotąd napomknęliśmy, nastąpiły po sobie: wojna krymska, traktat paryski, wojna włoska, napad zdradziecki na państwo rzymskie, oblężenie Anko-ny, bitwa pod Castelfidardo, która, nieznaczna co do liczby i przewagi, miała niesłychaną moralną wartość, bo sumienie wiernej młodzieży dało krew w zastaw za swoje przekonania. Kiedy to się dzieje w Europie Zachodniej, na przestrzeni pomiędzy Dnieprem, Dźwiną i Odrą, gdzie panowanie Aleksandra II ulżyło wadze grobowego kamienia, którym był przycisnął życie polskie Mikołaj, powstał ruch nader rozmaitymi poruszony sprężynami. Uczucie narodowe, przytłumione, nigdzie nie zamarło, organizm dawny społeczny nie był zdruzgotany, resztki dawnych instytucji, choć czasem w innych formach, istniały. Były to albo szlacheckie zebrania z marszałkami, albo stowarzyszenia finansowe, przemysłowe lub gospodarcze. Wszędzie kiełkowało życie polskie, obok tego albo raczej pod tym nurtowały najrozmaitsze prądy, dziś jeszcze niełatwe do określenia. Ponad Dnieprem jakieś rusko-soc-jalistyczne roboty, które przesyłały swoje odnogi i odpływy aż ku Warszawie, a miały stosunki z Petersburgiem i Wilnem. Nad Wisłą nieustający spisek, będący w związku z Francją. Jak każdy spisek, różnorodnym ulegał wpływom, to ogólnorewolucyjno-europejskim, krzewionym przez partię Mierosławskiego43. To jest właśnie najniebezpieczniejsze we wszelkich podziemnych robotach, że °Patrzyć się nie można sprężyny, która istotnie działa, to też umączy, czemu, kiedy się rzecz nie powiodła, nikt do początkowania przyznać się nie chce. 38 KAROL HRABIA MONTALEMBERT Czytając niektóre nowe o tych czasach dzieła, zdawać by się mogło, że nie było winnego. Bo któż chciał powstania? Nikt go zapewne nie chciał. Prowadziło się w Paryżu niebezpieczne roboty, dowodem sprawa Ćwierczakiewicza44 w 1860 roku. Sprawa ta podobno tak dalece była rozgałęziona i tak wysoko sięgała, że wskutek wyższych rozkazów przytłumiona i dochodzona nie była. Tak się kombinowały razem w kraju nadzieje i pragnienia, obudzone w sercach ludzi myślących, przez wolniejsze oddychanie w domu, a podniesiony za granicą przez Napoleona sztandar i teorię narodowości. Kombinowały się, mówię, ze spiskiem rewolucyjnym nad Wisłą, a rusko-socjalistycznym nad Dnieprem. Spisek w Warszawie, gdzie duch rewolucyjny, potęgowany był duchem patriotycznym, szalone przybrał rozmiary, a zapuścił korzenie głównie w średnich społeczeństwa warstwach. Frasowano się daleko mniej o udział wyższych w przekonaniu, jak się pokazało, trafnym, że skądkolwiek wyjdzie hasło, pójdą zawsze za sztandarem narodowym. Moralnie nigdy ich dosyć potępić nie można, ale zdolności ich ocenić należy. Zrozumieli, że chcąc posługiwać się opinią całego kraju, należało wpoić w nią posłuch, zrobić giętką na każde skinienie; do tego posłużyła żałoba i różne podówczas nakazywane ćwiczenia. Śmierć kilku poległych ofiar w dniu 25 lutego45 była powodem do manifestacji narodowych, które miały sprowadzić straszną katastrofę: były one oceniane co do wartości i skutków przez zdrową część narodu, ale w tej części nie było już dość siły, aby je powstrzymywać. Żałoba kraju całego, widziana z dala, robiła wielkie wrażenie, bo zaprawdę, trudno pomyśleć o czymś poważniejszym niż naród, który w poczuciu własnej godności przybrał dobrowolnie żałobę. Montalembert zawsze Polską zajęty, chciał ją w tej uroczystej chwili zobaczyć z bliska i to spowodowało przyjazd do Krakowa, od którego zacząłem to opowiadanie. Zaboru rosyjskiego widzieć nie mógł, ale poznał całą Polskę, jak mówi pan Wincenty46, „o' Beskidów do Pomorza". Tu zajęło go wszystko: lud, architektura muzyka, sztuka, a głównie stan polityczny kraju. Taka jest zawsz" solidarność u nas, i słusznie, co do krajowej sprawy, że starano KAROL HRABIA MONTALEMBERT 39 się, aby słabych stron się nie dopatrzył. Owocem tej podróży była książka Une nation en deuil, która w całej rozpowszechniana Europie, bardziej niż cokolwiek wzbudziła ów interes do polskiej sprawy. Niedługo potem wybuchły wypadki roku 1863. Anioł śmierci, którego upatrzył w Białowieskiej Puszczy Grottger, przechadzał się groźny po jarach Podola, równinach Wołynia, lasach Królestwa i Litwy. Nikomu nie dał się i wówczas wyprzedzić Montalembert. Wprzódy, niż anemiczne noty dyplomatyczne w kwietniu sprawę tę postawiły jako europejską, z zapałem młodości swojej wystąpił po raz ostatni w obronie praw Polski, wskazując zarazem, że na tej drodze jedynie polityka cesarska we Francji może się podnieść, uszlachetnić, ustalić, zapuścić korzenie. Mówił wtenczas Montalembert do przyjaciela, patrząc na cesarza w loży opery włoskiej: „Dziś ten człowiek wszystko może. Och! Gdyby go natchnął duch własnej konserwacji. Obierając sprawę Polski za punkt Archime-desa, świat by poruszył". Że tego cesarz nie zrobił, wiadomo, widoczne też i skutki. Jakiekolwiek o stosowności albo niestosowności powstania mógł kto mieć wyobrażenie, pewne, że na początku wiosny czynne wdanie się państw zachodnich zmieniłoby postać rzeczy. Przebolał wspólnie z nami Montalembert i pogrom sprawy polskiej, i następstwa, których najdziksza wyobraźnia przewidzieć nie mogła Równocześnie córka ulubiona obrała żywot zakonny; gwałtowne wzruszenia oddziałały na silny organizm, popadł w ciężką niemoc, która na kilka lat przykuła go do łóżka. Na tym łożu boleści nie opuściła dzielnego chrześcijanina determinacja, odwaga i praca. Dyktował i czytał więcej niż kiedykolwiek w tym pokoju, w którym nagromadzone były i sztychy, i drogie malowidła, i cenne marmury, otoczony książkami, na prawo, na lewo, na półkach, na stole; czytał wszystko, co tylko wyszło, wiedział o wszystkim, co się działo, i zadziwiał czasem cudzoziemców drobiazgową znajomością stosunków ich krajowych. Jeżeli przekształcenie konstytucji francuskiej, które na drodze ewolucyjnej, a nie rewolucyjnej na naszych odbywa się oczach, ma wyjść na dobre temu narodowi, czego 40 KAROL HRABIA MONTALEMBERT spodziewać się należy, to przed śmiercią miał Montalembert tę pociechę, że widział wschodzący posiew ziarna, które posiał. Mini-sterium 01iviera47 jest spadkobiercą działania Montalemberta, panów Falloiuc48, Kellera itd. Napomknąłem wyżej, jaki powstał był rozdział w katolickim stronnictwie we Francji. Rozdział ten, na pozór hałaśliwy, w istocie o żadną ważną nie zaczepia zasadę. Od 19 wieków są w Kościele prawdy uznane za absolutne, dogmatyczne, i dowolne opinie. Stąd powiedziano: in necessańis unitas, in dubiis libertas, in omnibus chańtas [w potrzebie jedność, w wątpliwościach wolność (wyboru), zawsze miłość]. Na nieszczęście tej ostatniej brakło; stąd walka niełatwa do zrozumienia u nas, dlatego szczegóły jej pomijam. Walka ta, w miarę zbliżającego się soboru, przybierała coraz jaskrawsze barwy, z wielką, ale przedwczesną uciechą nieprzyjaciół Kościoła. Rozpraw naszych domowych nie rozumieją i nie wiedzą, że tak się zawsze wyrabiały, przygotowywały orzeczenia uroczyste. Jest to niepożytą i wyłączną własnością Kościoła katolickiego, że walka i rozbrat trwają tylko dopóty, dopóki ostateczne orzeczenie z natchnienia Ducha Świętego nie nastąpi; wówczas każdy wierny od swojego pojedynczego odstępuje przekonania, a z wiarą, miłością i spokojem poddaje się ogólnemu. Da Bóg, tak będzie i dzisiaj, a zdziwi się świat zgodzie, jaka nastąpi: justitia et pax osculatae sunt [prawość i pokój pocałowały się]. Zwolennicy nieomylności dogmatycznej papieża, równie chętnie jak przeciwnicy, z zapałem przyjmą dekret natychmiast po dogmatycznym orzeczeniu. Póki ono nie nastąpiło, wolno co do tego mieć osobiste przekonanie. Montalembert, od najmłodszych lat ultramontanin49 podług ówczesnych wyobrażeń, wielki miłośnik wolności, nie potrafił się zgodzić, jak to uważałem wyżej, z tymi, co pojmując tylko Kościół w połączeniu z państwem, ani obecnego ustroju społeczeństwa, ani początkowania władzy uznać nie chcą. Nieporozumienie polega tutaj na błędnych pojęciach o wolności i liberalizmie. Rozwikłać tych pojęć tutaj nie myślę, mówiąc o człowieku, a nie badając zasad, dosyć, że ta walka, prowadzona KAROL HRABIA MONTALEMBERT 41 namiętnością, a nie zawsze szlachetną bronią, zatruła, można powiedzieć, ostatnie chwile nąjwaleczniejszego z obrońców Kościoła, wielkiego mówcy, patrioty, miłośnika prawdy i sprawiedliwości. W ostatnim piśmie, które przed śmiercią z łoża boleści puścił na świat, wymknęło się jedno słowo, do którego Montalembert zdrowy i w pełni swych władz pewno by się nie przyznał50. Czy słowo miałoby coś ważyć obok wyznania i zasług życia całego? Hetmanie i wodzu tego zastępu, który we Francji wywalczył wolność nauczania, który bronił wolności Kościoła w Szwecji i Szwajcarii, który popchnął legiony francuskie w obronie Ojca Świętego, kto Cię zastąpi?... Kiedy może trzy lata temu, w tym samym pokoju, o którym mówiłem, siedząc na łóżku chorego po raz ostatni podałem rękę Władysławowi Zamoyskiemu51, nie wiedziałem, że obydwóch więcej nie zobaczę. Piękne to były dwie dusze! Jak zaś Montalembert rozumiał pana Władysława, dowodem żywot, który napisał. Wkrótce potem wszystkie swoje zbiory rysunków, sztychów itd.., a było ich wiele i pięknych, darował Bibliotece Polskiej. Tak ze sprawą naszą połączył początek i koniec zawodu swojego. Przypisy 1 Karol Forbes de Tryon de Montalembert (1810-70), francuski publicysta, maż stanu. Współpracował z Lamennais'm i Lamartine'em w wydawaniu dziennika „L'Avenir". W sporze tego pierwszego z papieżem przyjął werdykt potępiający Lamennais'go. Od 1831 zasiadał w Izbie Parów. Usiłował spoić katolicyzm z francuską formą demokracji. Występował przeciwko monopolowi rządu w dziedzinie wychowania publicznego, byl także obrońcą wolności prasy. Głosował przeciw wygnaniu Orleanów i konstytucji 1848. Po wydarzeniach 1848 we Włoszech i wygnaniu z Rzymu Piusa IX stał się gorącym orędownikiem francuskiej interwencji, mającej przywrócić panowanie papieża w Państwie Kościelnym. Starł się wówczas m.in. z Wiktorem Hugo. W nagrodę za działalność w tym trudnym dla papiestwa okresie Ojciec Święty przyznał mu obywatelstwo rzymskie (1850). 1851 wybrany do Akademii Francuskiej. Na początku lat 50. XIX w. aktywnie włączył S|e w sprawy rządowe, wszakże z czasem rozczarował się do polityki Napoleo-'» HI. Po przegranej w wyborach 1857 wycofał się z życia publicznego. 1869 42 KAROL HRABIA MONTALEMBERT wystąpił przeciw dogmatowi o nieomylności papieskiej. Montalembert był orędownikiem sprawy polskiej na forum międzynarodowym. Wspierał ją wystąpieniami publicznymi i artykułami prasowymi. Głośnym echem odbiła się m.in. jego przemowa z 19 III 1846, w której poddał surowej krytyce politykę austriacką wobec Polski, zwłaszcza postawę księcia Metternicha. Po likwidacji Rzeczpospolitej Krakowskiej żądał interwencji rządu francuskiego w tej sprawie. 1861 przybył do Krakowa. Ówczesne nastroje w społeczeństwie polskim, zwłaszcza żałoba narodowa po represjach rosyjskich w Królestwie, skłoniły go do napisania kolejnych tekstów w obronie praw Polaków. Przed śmiercią przekazał swe cenne zbiory Bibliotece Polskiej w Paryżu. Montalembert napisał m.in. Hislmre de Ste Elisa-beth de Hongrie (1836) i Les moines d'Occident (7 t, 1874-77). 2 Napoleon I Bonaparte (1769-1821), cesarz Francuzów 1804-14/15. 3 Francois Renę de Chateaubriand (1768-1848), francuski pisarz i polityk, czołowy przedstawicie] wczesnego romantyzmu. Należał do zwolenników Napoleona Bonapartego, następnie, w dobie Restauracji, bronił postaw rojalistycznych i wiary katolickiej. Napisał m.in Ducha wiary chrześcijańskiej (1802, wyd. polskie 1816), Pamiętniki zza grobu (1848-50, wyd. polskie 1849-52), Essai historigue, poliligue el morał sur les revolutions (1797). 4 Por. przypis 3 w tekście Feiicile Robert de Lamennais. 5 Por. przypis 10 w tekście 12 grudnia 1866. c Wówczas we Francji wybuchła rewolucja lipcowa, która obaliła rządy Burbonów. 7 Emile de Girardin (1803-81), francuski polityk i magnat prasowy. 8 Ernest Renan (1823-92), francuski historyk, filolog i teolog, profesor College de France (od 1862), członek Akademii Francuskiej (od 1876). Głosił tezę, że religia ma czysto ludzką genezę, natomiast Chrystus był jedynie najdoskonalszym z ludzi. Opublikował m.in. Uhistoire des origines du chrislianisme (81,1863-83). 9 Por. przypis 16 w tekście 12 grudnia 1866. 10 Ercole Consalvi (1757-1824), kardynał, sekretarz stanu Państwa Kościelnego — godność tę utracił po wyborze na papieża Leona XII. 11 Por. przypis 4 w tekście Felicite Robert de Lamenais. 12 Alphonse de Lamartine (1790-1869), francuski poeta i polityk liberalny, członek Akademii Francuskiej (od 1830). Napisał m.in. Histoire des Girondins (8 t., 1847) oraz liczne liryki, dzięki którym stal się jednym z twórców francuskiego romantyzmu. 13 Gallikanizm — określenie doktryn, które w wymiarze teologicznym głosiły konieczność ograniczenia wpływu papieży na Kościół we Francji, w wymiarze politycznym zaś postulowały podporządkowanie go władzy świeckiej króla; apogeum osiągnął za panowania Ludwika XIV. 14 Jean Baptiste Henri Lacordaire (1802-61), francuski pisarz religijny, adwokat. 1840 wstąpił do zakonu dominikanów. Członek Akademii Francuskiej KAROL HRABIA MONTALEMBERT 43 ( d 1860). Wraz z Lamennais'm i Montalembertem wydawał dziennik „L'Avenir" (od 1830). 15 por. przypis 7 w tekście Feiicile Robert de Ijimenais. 16 Johann Joseph von Górres (1776-1848), niemiecki pisarz i myśliciel olityczny. W młodości pod wpływem idei oświecenia i haseł rewolucji francuskiej krytycznie odnosił się do Kościoła katolickiego. Jednak w drugim okresie twórczości stanął po stronie obrońców papiestwa, snując refleksje istotne dla dalszego rozwoju katolickiej myśli w Niemczech. Autor m.in. Deutschland und Remlution (1819), Europa und die Revolution (1821). 17 Franz Xaver Benedikt von Baader (1765-1841), niemiecki myśliciel konserwatywny, profesor uniwersytetu w Monachium (1826-38), uznawany za prekursora niemieckiego ruchu chrześcnańsko-społecznego. 18 Adam Heinrich Muller (1779-1829) — niemiecki publicysta konserwatywny, myśliciel społeczny i polityk; przedstawiciel romantyzmu politycznego. Popularność zdobył dzięki wystąpieniom przeciw rewolucji francuskiej i filozofii oświecenia. Napisał m.in. Von der Idee des Staates und ihren Verhaltnissm zu den populdren Slaalslheorien (1809), Die Elemente der Staatskunst (1809), Versuche einer neuen Theorie des Geldes (1816), Die Theorie der Slaatsaushal-lung (2 t., 1812), Von der Nolwendigkeit einer theologischen Grundlage der gesammten Staatswissenschajlen und der Staatswirlschaft (1819), Vermischle Schrijlen iiber Staat, Philosophie und Kunst (1821). 19 Johann Joseph Dollinger (1799-1890), znany niemiecki katolicki historyk i teolog, badacz dziejów Kościoła. Przez długo czas należał do stronnictwa ortodoksyjnego i protestował przeciwko ograniczaniu praw Kościoła katolickiego wobec państwa 1850 zosta! arcybiskupem Salzburga. Po 1861 w jego poglądach dokonał się zasadniczy zwrot: począł negować świecką władzę papieża, wystąpił przeciw dogmatowi o jego nieomylności, krytykował Syllabus. Autor m.in. Die Reformalion (1846-48), Luther (1851), Die Lehre von der Eucharistie in den drei erslm Jahrhundertm (1826), Geschichle der christlichen Kirche (1853-55). 20 Montalembert zaprzyjaźniony byl z Adamem Mickiewiczem. 21 Cezary Plater (1810-1869), hrabia, działacz polityczny i społeczny. Walczył w powstaniu listopadowym, po którego klęsce wyemigrował. Był prezesem Towarzystwa Literackiego Polskiego w Paryżu. Współpracował z Hotelem Lambert. 12 Ludwik Filip I (1773-1850) wywodził się z orleańskiej linii Burbonów, po obaleniu Karola X 1830 zasiadł na tronie, przyjmując tytuł króla Francuzów (nie króla Francji), pragnąc tym samym podkreślić uznanie dla „ludowego" źródła legitymizacji swej władzy. Obalony przez rewolucję lutową 1848, abdykował i wyemigrował do Anglii. Koncert państw europejskich — określenie odnoszące się do Rosji, Austrii, rus i Anglii, które po pokonaniu napoleońskiej Francji decydowały o ówczesnej > ityce europejskiej, m.in. zawiązując tzw. Święte Przymierze, na mocy którego m'aly wzajemnie gwarantować niezmienność swych posiadłości i chronić zagro- 44 KAROL HRABIA MONTALEMBERT żonę rewolucyjnymi ruchami trony monarchów. Po restauracji Burbonów do grona tego dołączono Francję. 24 Poczwórne przymierze — porozumienie Wielkiej Brytanii, Rosji, Prus i Austrii, wymierzone przeciwko Francji, zawiązane w czasie zatargu turecko-egipskiego w którym Francja poparła ostatecznie przegrany Egipt. 25 Sonderbund — zawiązany 1845 związek katolickich kantonów w Szwajcarii, który 1847 starł się w wojnie domowej z kantonami protestanckimi. Po jego klęsce 1848 w Szwajcarii wprowadzono liberalną konstytucję. Po stronie zwycięzców stała Anglia, przegranych wspierały Francja i Austria. 26 Thomas Paine (1737-1809), urodzony w Anglii publicysta, pisarz i polityk republikański. 1774 roku udał się do Ameryki Północnej, gdzie popierał dążenia tamtejszych kolonii do uzyskania niezależności od imperium brytyjskiego. Walczył w wojnie o niepodległość Stanów jednoczonych. Przyjąwszy z entuzjazmem wieść o wybuchu rewolucji we Francji, udał się tam, rychło stając się deputowanym do Konwentu i współredaktorem projektu konstytucji 1793. Powrócił do Ameryki 1795. Za prace napisane w czasie pobytu we Francji Anglicy oskarżyli go o zdradę stanu. Wydał m.in. Common sense (1776), The rights ofman (1791-92), The age ofreason (1794). 27 Por. przypis 2 w tekście 12 grudnia 1866. 28 Bronisław Trentowski (1808-69), główny przedstawiciel tzw. polskiej filozofii narodowej, publicysta, pedagog. Pisywał m.in. na łamach „Biblioteki Warszawskiej", „Tygodnika Literackiego", „Orędownika Naukowego" i „Roku" oraz w wydawanym przez siebie w Paryżu piśmie „Teraźniejszość i Przyszłość". Wykładał na uniwersytecie we Fryburgu. Początkowo zwolennik idei liberalnych i postępowych, po powstaniu krakowskim i rabacji galicyjskiej ewoluował ku poglądom bardziej tradycjonalistycznym, uznając szczególną rolę Kościoła i szlachty jako ostoi narodowości w Polsce. Opublikował m.in. Chowanna, czyli system pedagogiki narodowej (2 t, 1842), Stosunek filozofii do cybernetyki, czyli sztuka rządzenia narodem (1843), Myślini, czyli całokształt logiki narodowej (4 t, 1844). 29 Tj. Zygmunt Krasiński (1812-59), hrabia, poeta, dramaturg i powieściopi-sarz, zaliczany do wieszczy narodowych, autor m.in. Nie-boskiej komedii (1835), Irydiona (1836), Przedświtu (1843), Psalmów przyszłości (1845). Polemizował z ideami rewolucyjnymi i liberalnymi, pozostając pod wpływem myślicieli konserwatywnych, choć, jak wskazuje Popiel w publikowanym w niniejszym tomie tekście Do Stanisława Koźmiana, początkowo był „uwikłany w formuły filozofii Hegla". 30 Rabacja galicyjska — rzeź szlachty dokonana 1846 przez chłopów, szczególnie krwawa w okolicach Tarnowa. O podburzenie włościan konserwatyści oskarżyli biurokrację austriacką i radykalnych demokratów. Dla tych ostatnich postawa chłopów była srogim zawodem, liczyli bowiem, iż wesprą powstanie, które w tym czasie wybuchło w Krakowie. Ponure doświadczenie 1846 r. wpłynęło na KAROL HRABIA MONTALEMBERT 45 sposób oceniania kwestii chłopskiej w kolejnych dziesięcioleciach i wyciągane stąd praktyczne wnioski. 31 Noc św. Bartłomieja — rzeź hugenotów, dokonana w Paryżu 23/24 VIII 1572 przez katolików. 32 Rzeź humańska — rzeź szlachty polskiej, dokonana 1768 przez prawosławnych chłopów ruskich (ukraińskich), inspirowana przez władze rosyjskie w odwecie za wystąpienie konfederatów barskich i jako próba stłumienia polskiego szlacheckiego ruchu narodowego na Ukrainie. 33 Klemens Lothar Metternich (1773-1859), austriacki mąż stanu, jeden z najbardziej wpływowych polityków europejskich początku XIX w. 34 Popiel przywołuje tu słynną broszurę Aleksandra Wielopolskiego (1803-1877) pt. List szlachcica polskiego na temat rzezi galicyjskiej do księcia Metternicha, napisaną pod wpływem wydarzeń 1846, w której oskarżył austriacką politykę o inspirowanie rzezi szlachty i zarazem sformułował program współpracy Polaków z Rosją. Była to jedna z najgłośniejszych odezw owego czasu, czytana i komentowana w kręgach europejskiej arystokracji. Wśród Polaków wywołała gorące spory, zwłaszcza z powodu postulatu ugody z caratem. Nim margrabia Wielopolski ogłosił List, dał się poznać jako przedstawiciel Polski w Anglii w dobie powstania listopadowego i współpracownik Z. A. Helcia w redagowaniu pisma „Kwartalnik Naukowy". Wraz z Helclem, K. Świdzińskim i P. Popielem wystąpił z memoriałem w obronie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na ocenie jego postaci zaważyły zwłaszcza wypadki 1. polowy lat 60., gdy najpierw jako dyrektor Komisji Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, następnie dyrektor Komisji Sprawiedliwości i wreszcie naczelnik rządu cywilnego Królestwa Polskiego przeprowadził ważne reformy administracyjne, sądownicze i oświatowe, znacznie zwiększające możliwości rozwoju polskiego życia w zaborze rosyjskim. Jednak nie zyskał dla swych działań poparcia ani szerokich rzesz społeczeństwa, ani nawet bliskich mu poglądami przyjaciół z młodości, takich jak Paweł Popiel. Przyznać należy, iż o to poparcie właściwie nie zabiegał, jakby wyciągał konsekwencje z przypisywanego mu powiedzenia, iż dla Polaków można zrobić wiele, z Polakami nic. Rychło też, jako autor branki i polityk, którego obarczano odpowiedzialnością za represje pohcyjne w miesiącach poprzedzających wybuch powstania styczniowego, stał się wiadomości narodowej Polaków postacią negatywną. Próbę obrony jego osoby odejmowali publicyści konserwatywni, m.in. Stanisław Koźmian, Paweł Popiel enryk Lisicki. Poza ostatnim nie była to jednak obrona bezkrytyczna. Doceniali astugi we wprowadzaniu wspomnianych reform, uznając ich zaprzepaszcze- "^z insurekcję 1863 za błąd, nie aprobowali wszakże stylu politycznego M1a margrabiego w okresie, który przesądził o jego klęsce. 16 VII 1863 zrT I ki "M60"111 za granicę. Zamieszkał w Dreźnie, gdzie po długiej chorobie go praPellegrin° R°SSi (1787_1848)> Polityk wtoski> Premier Państwa Kościelne-agriął w dobie rewolucyjnych wydarzeń 1848 i tendencji zjednoczeniowych 46 KAROL HRABIA MONTALEMBERT we Włoszech zachować prymat polityczny papieża poprzez przyjęcie w Państwie Kościelnym konstytucyjnych rozwiązań; zamordowany na schodach gmachu parlamentu w Rzymie. 36 Louis Eugene de Cavaignac (1802-57), francuski generał i polityk, gubernator Oranu (1847) i Algierii (1848). 1848, jako minister wojny, stłumił powstanie robotników w Paryżu. 37 Auguste-Jules-Armand Polignac (1780-1847), francuski polityk, premier 1829-1830, uchodzący za symbol rządów reakcyjnych. 38 Grzegorz Turoneński (ok. 540-04), kronikarz frankoński, biskup w Tours (od 573). Autor Historia Francorum, spisanej w 10 księgach. 39 W tym dniu proklamowano drugie cesarstwo. Ludwik Napoleon Bonaparte, rządzący od 1848, najpierw jako wyłoniony w wyborach prezydent, następnie, po zamachu stanu w grudniu 1851, jako dyktator, przyjmuje tytuł cesarza Napoleona III. 40 Alexis de Tocqueville (1805-59), francuski myśliciel polityczny, autor słynnych dzieł O demokracji w Ameryce i Dawny ustrój a rewolucja. 41 Odilon Barrot (1791-1873), francuski polityk, adwokat, przywódca tzw. lewicy dynastycznej za panowania Orleanów, premier Francji. 42 Louis Veuillot (1813-83), francuski publicysta katolicki, redaktor pisma „Univers" (od 1843 do śmierci; 1860-67 gazeta zawieszona na mocy decyzji władz). Napisał m.in. Leparfiim de Romę (2t., 1861), Jesus Christ (1875),/tompendant les deux sieges (1876). 43 Ludwik Mierosławski (1814-78), działacz emigracyjny, wojskowy, pisarz polityczny, historyk wojskowości. Uczestnik powstania listopadowego, Wiosny Ludów, powstania styczniowego. Dla konserwatystów krajowych stał się symbolem dążeń wywrotowych, zagrażających podstawom ładu społecznego i bytu narodowego. 44 Józef Ćwierczakiewicz, dziennikarz zaangażowany w prace Komitetu Centralnego Narodowego, przygotowujące wybuch powstania styczniowego; w czasie insurekcji agent zagraniczny Rządu Tymczasowego (działał we Francji i Anglii). 45 25 II 1861 na warszawskim Rynku Starego Miasta manifestacja patriotyczna została rozpędzona przez żandarmerię. Na znak protestu jej organizatorzy, wywodzący się ze środowisk spiskowych, ogłosili żałobę narodową. Przyłączyła się do niej także szlachta i arystokracja z Towarzystwa Rolniczego, na co przyzwolił jego prezes i czołowy polityk obozu „białych" Andrzej Zamoyski. Kierował się względami taktycznymi, nie chcąc wystąpić przeciw opinii przeważającej części społeczności Warszawy, co zarzucał mu później Paweł Popiel, upatrując w tym początku polityki ustępstw wobec żywiołu rewolucyjnego (uwagi na ten temat zawarte są w przedrukowanym w niniejszym tomie tekście Kilka stów z powodu odezwy ks. A Sapiehy z 1864 r.). Następnego dnia, w czasie zamieszek w rejonie Placu Zamkowego, od salwy piechurów zginęło 5 demonstrantów. Wzmogło to antyrosyjskie nastroje w społeczeństwie. KAROL HRABIA MONTALEMBERT 47 46 Ti. Wincenty Pol (1807-72), poeta, etnograf, popularyzator Karpat; twórca ierwszej w Polsce i drugiej w Europie katedry geografii (na Uniwersytecie Jagiellońskim). 47 Emile Ołivier (1825-1913), adwokat, polityk i historyk francuski; premier o wyborach 1869,jego gabinet upadł po klęsce z Niemcami. Autor m.in. L'empire liberał. Etudes, pecits, souvenirs (16 t, 1895-1912), 48 Fredśric de Falloux (1811-86), polityk francuski, 1848^19 minister wyznań i oświecenia publicznego; więziony za rządów Napoleona III. Współredaktor pisma Correspondant", członek Akademii Francuskiej (od 1857). Autor m.in. Histoire "de Pie V (2., 1846), Histoire de Louis XVI (1849). 49 Na temat ultramontanizmu, jego znaczenia i historii na ziemiach polskich pisze Bogdan Szlachta w książce Ład — Kościół — naród (Kraków 1996). 50 Popiel pisze o wystąpieniu Montalemberta przeciwko dogmatowi o nieomylności papieskiej. 61 Władysław Zamoyski (1803-68), hrabia, generał, współpracownik ks. A. Czartoryskiego i Hotelu Lambert. 1848-49 organizował oddziały polskie pray rządzie Sardynii, 1855 w Turcji. 1863 byl agentem Hotelu Lambert w Wielkiej Brytanii. JÓZEF GOŁUCHOWSKI L od samym pasmem Gór Świętokrzyskich, na gościńcu pomiędzy Opatowem a Kunowem, leży na pagórku wieś Garbacz. Każdy przejeżdżający uderzony osobliwą jej powierzchownością. Chałupy jedne walą się, a drugie systematycznie pod sznur i na tę samą modłę murowane. Stodoła jedna ogromnych rozmiarów, opodal spichlerz jak baszta murowany, magazyny gospodarcze na piętro; piwnice, lodownie jakby Sukiennice. Dworu w tej wsi nie widać, tylko wielki browar. Gdzie pan mieszka? — w gorzelni. Wieś ta znana w całej Polsce. Nie pominął jej żaden z ludzi znakomitszych rozumem, wpływem albo stanowiskiem w kraju; zajeżdżał tam nieraz rolnik z dalekich okolic po przykład, młodzież rolnictwu oddana wędrowała po naukę, obywatel, sąsiad albo urzędnik po radę lub pomoc, chory po opiekę, ubogi po wsparcie, zasmucony albo na duchu upadły po ochłodę i pociechę. W tej wsi, w tym browarze mieszkał od lat przeszło trzydziestu Józef Goluchowski1. Nigdy zacnego imienia nikt piękniej nie nosił. Będą tacy, co opiszą dokładnie prace, zasługi i wpływ tego człowieka. Dzisiaj dosyć pokrótce opowiedzieć, kim był, aby młodsze zwłaszcza pokolenie wiedziało, co kraj miał i co stracił. Józef Goluchowski, potomek zacnej, znakomitej i zamożnej szlacheckiej rodziny w Sandomierskiem, która w XVII wieku posiadała obszerne około Chmielnika majątki, a nawet, jeżeli się nie mylę, dziedziczyła to miasto, był ostatnim synem licznym potomstwem obdarzonych rodziców. Urodził się wkrótce po ostatnim rozbiorze kraju, w zajętej przez cesarza Austrii części. Oddany w 10. roku życia do Akademii Terezjańskiej2, od pierwszej do ostatniej klasy był przez cały ciąg kursów pierwszym w zakładzie, któremu winniśmy wdzięczność, bo nam wielu ludzi porządnych wychował. Cesarz Franciszek II3, dbały o młodzież, wiedział o Go-łuchowskim; zawsze o niego pytał, a niechętnie przyjął wiadomość, iż po skończeniu nauk przeszedł na służbę dopiero co organizowanego Królestwa Kongresowego. Zapalony do publiczne- JÓZEF GOLUCHOWSKI 49 go dobra, przyjmuje profesurę w liceum warszawskim. Aż dotąd naukom matematycznym oddany, czuje popęd do filozofii; ciasno mu w obecnej sferze, porzuca Warszawę i zasiada w ławach uniwersyteckich w Erlangen. Tam słucha Schellinga4 i wchodzi z nim w osobiste stosunki. To spotkanie cały późniejszy kierunek Gołu-chowskiego wytknęło. Z całym zapałem duszy czystej, kochającej prawdę, ze zdolnością głowy silnej, z uporczywością pracy sobie właściwą, oddaje się filozofii. Aby kto z namiętnością filozofii się oddawał, dla obecnego pokolenia może będzie niezrozumiałym. Nie tak było wówczas. Pomiędzy filozofią francuską, prowadzącą do materializmu, a spi-rytualizmem niemieckim — przepaść. I jedna, i druga w ostatecznej logicznej konsekwencji prowadziła do panteizmu; w praktyce wyrodziła się we Francji w rewolucję, w Niemczech w samowła-dztwo państwa. Tego wówczas nie rozumiano, ale te następności były konieczne. Słusznie Fryderyk Schlegel5 powiada: „że śmiesznym jest lekceważyć systematy filozoficzne, które w tej lub owej epoce, tej lub owej społeczności panowały; bo czy to uczeni albo ludzie stanu chcą uznać albo nie, filozofia panująca ogromny, a nawet spieszny wpływ wywiera na praktyczne losy ludzkości". Stosownie do geniuszu francuskiego i germańskiego żywiołu pierwszy puścił się bezwzględnie w aplikację, drugi bez wodzy, bez hamulca, aż do ostatnich kresów spekulacji i idealizmu dochodził (Fichte6). Już wówczas Schelling, który nie był jeszcze berlińskim Schel-lingiem, pośrednią, a bliższą prawdy drogę obierał. Jako Niemiec, na głowę przeciwny materialnemu kierunkowi szkoły francuskiej, której słusznie aż do nazwiska filozofii zaprzeczał, a której owoc gorzki jako człowiek prawy i Niemiec pożywał, przeglądał bezdeń, do której w ostatecznych konsekwencjach i północna prowadziła szkoła. Już wówczas wyraźnie stanęła przed jego umysłem osobistość Boga i człowieka. Przed oczyma mistrza i ucznia wynurzały się te postacie ze mgły, w której pływały pojęcia niemieckiej szkoły. Mistrz zamknął się w sobie i milczał, lat 20 wyrabiając zarody prawd, które umysł jego uderzyły. Uczeń, na szczęśliwym 52 JÓZEF GOŁUCHOWSKI oko czarne, żywe i głębokie, wielka prostota w obejściu a skromność w układzie zaledwie zdradzały osobistość, do której my młodzi, przystępowaliśmy z zapałem i uszanowaniem. Nie zapomnę nigdy, kiedy mi czytał wstępną swojego kursu lekcję i rozprawę o cierpieniach. Zawód publiczny dla tego, który katedrę z politycznych przyczyn utracił, był zamknięty. Posiadał w spadku rodzinnym sumę na dobrach w Garbaczu w Sandomierskiem. Serce wiązało go z Magdaleną z Gołuchowskich Gołuchowską, wdową po bracie. Połączywszy wspólnie fundusze, kupili majątek obdłużony i zrujnowany. Od tej chwili zaczął zupełnie nowe życie. Pierwsze lata zajęły uporczywe przygotowawcze prace i zwykłe dla początkujących gospodarzy klęski. Ogień pochłonął budynki i gorzelnię. Zaczęły nowe powstawać, kiedy dzień 29 listopada 1830 roku zatrząsł całym krajem. I tygodnia Gołuchowski w domu nie wysiedział, ujrzeliśmy go w Warszawie. Czasy i ludzie tej epoki należą do historii, wolno o nich mówić i sądzić. Powstanie roku 1830 nie było w początku powstaniem narodowym, wywołanym albo przez niesłychane nadużycia władzy, albo trudności skarbowe. Rząd w ogóle był łagodny, niezbyt fiskalny, byt ogólny polepszał się, zwłaszcza od czasu objęcia zarządu skarbu przez księcia Lubeckiego14; oprócz wybryków księcia Konstantego15, więcej z osobistego usposobienia niż z polityki rządowej wypływających, nie było właściwie nadużyć, bo administracja spoczywała w ręku krajowców, po większej części ludzi zdolnych i gorących patriotów, którzy stali wszyscy pod strażą już dość czułą opinii publicznej. Powstanie to, mające przyczynę swoją w poczuciu ogólnym i potrzebie zupełnej niezawisłości, objawiło się jednak początkowo jako spisek wojskowy i wybuch młodzieży. Najgorętsi patrioci, nąjpierwsi ludzie stanu, nie tylko nie brali udziału w powstaniu, ale byli mu obcy, a po większej części niechętni; można powiedzieć, iż oprócz Gustawa Małachowskiego16, Romana Sołtyka17, Świdzińskiego18 żaden z ludzi znakomitszych w kraju nie znał zamiarów spiskowych. O po- JÓZEF GOŁUCHOWSKI 53 wstaniu mówiono w Warszawie przez kilka tygodni jako o rzeczy bliskiej, pewnej, już nie mogącej być wstrzymaną, ale najgorętsze serca, najlepsze głowy przewidywały tylko nieszczęścia, mocno przekonane, że stan nasz społeczny i moralny potrzebował trwania ówczesnych stosunków politycznych, aby się wyrobić, dojrzeć, ustalić i nabyć potrzebnego hartu do trudnej walki, a trudniejszego jeszcze potem zorganizowania wewnętrznego; uważały nadto po lipcowej rewolucji19 za konieczną potrzebę cierpliwego czekania, dopóki się nie rozpocznie nieunikniona pomiędzy Zachodem i Wschodem rozprawa. Tu zaś przypominam dla mniej z ówczesnymi stosunkami obznąjomionych, że minister skarbu odebrał rozkaz trzymania w pogotowiu 150 milionów, a naczelnik armii polecenie dokompletowania jej stanu. Ale wiatr z Zachodu dął silnie, a wiadomo, jak mocno działa na głowy i serca Polaków. Nadto u części — zwłaszcza młodszych — współrodaków uczucia narodowe były zlane z pojęciami, jak je wówczas zwano, liberalnymi, a pod tą nazwą potrzeba rozumieć wszystkie odcienie, począwszy od konstytucjonalizmu a la Benjamin Constant20 aż do jakobinizmu a la Babeuf21. Słowem, w wielu, choć nie powiem, że w najliczniejszych tego stronnictwa głowach, myśl polska zlała się z myślą rewolucyjną 1789 roku. Nie żeby ta myśl doszła do pewnego określonego wyrazu i celu, ale ówczesna frazeologia polityczna tak owładnęła umysły, a zbakierowała dążności, że kwestii narodowej nie rozumiano tylko pod formą polityczną i socjalną, bo, jak mówi wieszcz: [...] jacyś Francuzi wymowni zrobili wynalazek, że ludzie są równi. Ci wymowni Francuzi mieli rzeczywisty interes, aby ruch w Polsce zatrudnił cesarza Mikołaja22, niebaczni a pełni ognia młodzieńcy, mając otuchę w najznakomitszym badaczu, a najmi-zerniejszym polityku swego czasu23, który im mniej i ciemniej mówił, tym bardziej za wyrocznię był miany, powstali z okrzykiem, który nigdy na tej ziemi bez echa się nie ozwał: „Jeszcze Polska nie zginęła!" 54 JÓZEF GOŁUCHOWSKI Nie należy do rzeczy przebieg pierwszych chwil rewolucji, dosyć, że orzeczeniem sejmu stała się narodową, a wówczas, nie wchodząc, czy na czasie, czy nie, obowiązywała solidarnie wszystkich i wszyscy ją też przyjęli, wedle pięknego wyrażenia Gustawa Małachowskiego, bez dobrodziejstwa inwentarza. A tutaj nie mogę pominąć uwagi dla stronnictw politycznych nader ważnej. Co chwila jedne drugie potępiają, nie wchodząc w to, czy im dobra, czy zła wiara towarzyszy; ale w podobnych wypadkach nie o to chodzi jedynie, kto zdrowiej widzi i zdrowiej radzi, ale że nie wolno nikomu wyłączać się z drogi, którą naród obrał, choćby prowadziła do zguby. W takim razie człowiek z przekonaniem i odwagą cywilną winien oświecać, stanąć śmiało naprzeciw fałszywej opinii, mówić głośno prawdę, ale kiedy raz naród obrał kierunek, winien solidarnie dzielić jego losy. Co do mnie, na jednej kładę szali zarozumiałych śmiałków, co bez powołania śmią brać na swoje sumienie zapoczątkowanie wielkich politycznych odmian, i tych, co widząc, że wszyscy toną, sami chcą się uratować — tu egoizm własnego bezpieczeństwa, tam egoizm próżności. Targowiczanie nie dlatego godni kaźni, że mniej trafnie o losach Ojczyzny sądzili, bo to jeszcze pytanie, ale dlatego, że kiedy kraj cały miał ginąć, na innej drodze i kraj, i siebie ratować chcieli. Zaledwie powstanie przez kraj, nie wchodzę dziś, słusznie czy niesłusznie, za narodowe przyjęte zostało, objawiły się dwa kierunki: polsko-insurekcyjny i liberalno-socjalny. Pierwszy miał za sobą powagę wieków, zasług, stanowiska, głównie opierał się na obywatelstwie ziemskim, a nawet na lud wiejski mógł rachować; drugi przedstawiało stronnictwo nieliczne, ale śmiałe, ruchliwe, zorganizowane, mające swój język, zasady, a nawet i władzę. Pierwsze żądało bytu Ojczyzny z żywiołami, jakie podała przeszłość, a utrzymała obecność, drugie żądało nowej Polski. To stronnictwo nader trafnie urządzonym klubem patriotycznym parło na opinię, ale, rzecz dziwna, nie absorbowało młodzieży akademickiej, która dziwnym instynktem cnoty trzymała się powagi i władzy. Na tę młodzież, otaczającą czcią dyktatora24 i najznakomitszych ludzi kraju, działanie swe rozczyniające wywarło JÓZEF GOŁUCHOWSKI 55 stronnictwo Nowej Polski. W tej właśnie chwili Gołuchowski do Warszawy przyjeżdża. Widziałem go zaraz po jego przybyciu, zrobiłem mu obraz stanu opinii i miasta. Nie znając jeszcze dokładnie trafności politycznej Goluchowskiego, z pociechą ujrzałem że doskonale niebezpieczeństwo położenia zrozumiał; rachując na dawne wileńskie z Lelewelem stosunki, szedł zaraz do niego, aby otrzymać współdziałanie i zachęcić do użycia przeważnego wpływu, jaki miał w swoim stronnictwie, aby je pohamować; przedstawił rozdział, jaki w kraju nastąpi, i skutki, które też nastąpiły. Na próżno! Lelewel, jako uczony, zaszczyt polskiego imienia, bezinteresowny i nieugięty, jak każdy fanatyk swego ideału, w opuszczeniu, niemal w nędzy stojący, niewzruszony na raz obranej drodze, zasługuje na uszanowanie, jako badacz — na wdzięczność naszą. Ale Lelewel nie pojąt, że jeżeli ludzie polityczni byli i mogli być tylko wielkimi historykami, to nie znaczy idzie za tym wcale, aby historyczni i archeologiczni badacze byli politykami. Badacze często, jeżeli tak niesłychanym jak Lelewel obdarzeni zmysłem wykrywają prawdy, to jeszcze częściej znajdują to, czego szukali. Podobnie i Lelewel znajdował wątek do swych politycznych zasad albo urojeń w przeszłości swego kraju. Słusznie albo nie, teraz nie wchodzę, dość że otoczony urokiem nauki, prześladowania, niezawisłości i szczerej miłości Ojczyzny, choć zupełnie do czynu niezdatny, wywierał wpływ ogromny na swoje stronnictwo albo może lepiej powiem — szkołę. Stronnictwo Nowej Polski chciało przeciągnąć młodzież akademicką na swoją stronę — chwila była po temu. Dyktator, chwiejący się, niezrozumiały w działaniu, a zatem powszechna niepewność i trwoga. Lubecki i Jezierski, wyprawieni do Petersburga, oczekiwani byli z powrotem. Młodzież, z zapałem poświęcona dyktatorowi, którego straż przyboczną stanowiła, nie wiedząc, czy dalej ma ufać mu, czy nie, zaczęła przechodzić do przeciwnego obozu. Wówczas Gołuchowski zapowiada prelekcje filozoficzno-polityczne w auli Uniwersytetu. Prelekcje te, było !ch podobno pięć czy sześć, nie były nigdy spisane; żaden ślad Po nich nie pozostał, oprócz skutku, który sprawiły. Golucho- 56 JÓZEF GOŁUCHOWSKI wski, posiadający w najwyższym stopniu dar mowy doraźnej, a mający cały swój systemat gotowy w głowie, z niesłychaną zręcznością i poczuciem, które nie zawsze było mu właściwe, wybrał to, co było potrzeba, aby sprawić skutek — to jest poprowadzić umysły i uczucia na właściwą drogę. Gdyby był powstał na kierunek demokratyczny i jego następności, byłby może sobie część młodych słuchaczy zraził, a od razu obudził uwagę naczelników partii. Słów „demokracja", „arystokracja", „monarchia" nie wyrzekł, nie obudził w młodzieży żadnego podejrzenia; w wywodzie pełnym uroku, podniosłości, który dziwnie odpowiadał usposobieniu chwili, bo do niej były częste zwroty, wyłożył pogląd atomistyczny i organiczny na świat i jego stosunki. Wskazał, na czym polegał jeden i drugi, do czego prowadził. Dowiódł, jak atomizm, obok rzekomej, bo nieporząd-nej wolności albo raczej dowolności, nie prowadzi do ładu i da się tylko ująć w karby żelazną, materialną siłą, że zatem ma swój koniec w despotyzmie pod tą lub ową formą; a przeciwnie, organizm w równowadze rozmaitych potęg wykształca przyrodzone formy społeczne, które wolny ruch nie podług oderwanej teorii, ale z życia powstałej mając, zapewniają ludzkości swobodę na tyle, o ile to możebne i moralnemu usposobieniu tej czy owej społeczności odpowiednie. Rezultat: jednej teorii w praktyce równość, drugiej hierarchia. Słuchałem szczęśliwym trafem tych prelekcji. Stojąc już wówczas co do tych pytań na pewnym stanowisku, którego 30 lat życia i doświadczenie wypadków politycznych nie tylko nie zmieniło, ale je utwierdziło, z mocnym biciem serca chwytałem każdy wyraz i z pociechą podziwiałem zręczność wymowy. W rzeczy samej, doprowadził słuchaczy do stanowiska, którego pragnął; ani wiedzieli, jak ich przekonał o potrzebie władzy, o konieczności hierarchii w społeczności, o niezbędnym warunku podstawy moralnej w każdym ustroju politycznym i o prawie miłości, które wiązać musi istoty duchowe i nieśmiertelne, aby się wielkie cele Boga przez ludzkość spełniły. Każdy rozumiał, iż nic nowego nie słyszał, że Gołuchowski tylko mówił to, co w głębi duszy słuchacza niejasno JÓZEF GOŁUCHOWSKI 57 tkwiło, i łączył się sercem z jego natchnieniem i wynosił błogie usposobienie. Poniekąd tak było w istocie. Cała ta młodzież, podobnie jak kraj cały, była zdrowa; uczucia były szlachetne i prawdziwe, frazeologia tylko sfałszowana. Ta część narodu, którą loże tajnych towarzystw zepsuły, te indywidua, które natchnienia i hasło brały z Francji, były zepsute i zgniłym wyziewem rozszerzały mór wokół siebie. Mowy Gołuchowskiego były antidotum, cała też ta poczciwa młodzież zaniechała klubów, weszła do wojska, a jak kochała Ojczyznę, tego dowodem plac boju. Gołuchowskiego noszono po Krakowskim Przedmieściu na rękach. Był on przez całe życie nieco szczególny — podczas rewolucji nosił chłopską sandomierską sukmanę, stąd Nowa Polska nazwała go chłopem, który w sandomierskiej sukmanie arystokratom pańszczyznę odrabia. Gołuchowskiego słyszałem wiele razy mówiącego publicznie, nigdy tak, jak w czasie tych prelekcji, zapewne dlatego, że z natury dogmatysta, nawykły do mówienia z katedry, do rozwijania swobodnie, w porządku logicznym swych myśli, mniej był zdolny do parlamentarnej rozprawy. To zapewne tłumaczy, czemu nie usiłował wejść do Izby ani zajął wśród obecnych wypadków stanowiska odpowiedniego do zdolności i niezmiernego przywiązania do kraju. Pełen odwagi cywilnej, orientujący się łatwo w zawikłanych położeniach, nie miał jednak tej stanowczości w działaniu, która robi człowieka politycznego; nawykły do oceniania pytań w czystym świetle prawdy i do oceniania czynów na delikatnej wadze trwożliwego sumienia. Wejść naprawdę w stosunki z żywiołami mniej czystymi było mu niepodobne. Powołany do kierowania ministerstwem oświecenia, nie miał podówczas czasu ani pola do działania przeważnie. Był to czas, w którym sileni Musae [milczą Muzy]; zaledwie można było utrzymać organizację ówczesną szkół, me zaś myśleć o organicznych zmianach, jakoż została utrzymaną * ^°rza^ku- A tutaj nie mogę pominąć uwagi, że powstanie roku 8.J0 nie było podobne do żadnej rewolucji, które je poprzedziły 1 tóre po nim nastąpiły w Europie. Badam pamięcią historię i nic Podobnego nie widzę. Naród cały powstaje, zrywa z monarchą 58 JÓZEF G0ŁUCH0WSK1 i władzą, wydaje — zaledwie licząc 4 miliony, ubogi — wojnę na śmierć państwu 60-milionowemu, w pełni swej potęgi, a w ręku człowieka, co umiał chcieć i rozkazywać; nową władzę tworzy, w instynktownym poczuciu potrzeby koncentruje ją w jednym człowieku, któremu bezwzględnie ufa i losy swoje oddaje, nie w chwili upadku i zwątpienia, ale w chwili pierwszego szału. Zaczyna się najdziwniejsza pomiędzy narodem a tym człowiekiem walka, Chło-pickiemu dyktaturę oddają, on jej nie chce; ledwo nakłoniony, znowu ją składa, ale niemniej walczyć będzie. Sejm ustanawia rząd narodowy, a prezes jego, Adam książę Czartoryski, w pierwszej zaraz przemowie wspomina z wdzięcznością zaufanie, którym go niegdyś zaszczycał cesarz Aleksander. Każdy poświęcić się gotowy — nikt władzy ani zaszczytu nie pragnie. Tymczasem cały kraj się uzbraja, ale uzbraja porządnie, żadnych wybryków, we wszystkim kierunek idzie z góry, a sprężyny administracyjne grają, jakby kraj był zupełnie spokojny. Wymiar sprawiedliwości cywilnej i kryminalnej ani na chwilę nieprzerwany. Podatki, liwerunki wpływają jak najregularniej. Towarzystwo kredytowe opłacane i opłacające procenty, bezpieczeństwo nąjzupełniejsze, ani rozbojów, ani kradzieży. Jedna ludność poszła do wojska, druga pracuje na roli — włościanie ochotnie idą do pułków. W tym, co się mówi, ani słowa nie ma przesady, a cudzoziemcy, którzy wówczas przyjeżdżali do kraju, nie mogli pojąć, co znaczy ten ład moralny w chwili takiego politycznego wzburzenia. Jeżeli kędy było co niezwykłego, to w usposobieniu ludności stolicy, w której wskutek nagromadzenia różnorodnych żywiołów i bliskości ogniska rządu musiało życie silniej i wielo-stronniej się objawiać: a objawiało się tarciem stronnictw w sejmie, w pismach czasowych poważniej, w „Honoratce" i innych kawiarniach wesoło, odpowiednio do charakteru narodowego. Ale i to za pierwszym wystrzałem pod Białołęką ustało, spomiędzy ludzi pióra i mowy co było zacnego, jak Maurycy Mochnacki25, poszło na linię bojową, usposobienie ogólne było poważne, wspaniałe. Ucichł klub patriotyczny, nie było przez parę miesięcy stronnictw. Z wiosną dopiero wskutek bezczynności wojska po zwycięstwach pod Waw-rem, Dębem i Iganiami, głównie wskutek ostrołęckiej porażki, kiedy JÓZEF GOŁUCHOWSKI 59 co tylko dzielne i prawdziwie Ojczyznę miłujące było w obozie, stronnictwo kaliskie zaczęło bruździć w sejmie, a Nowa Polska w mieście. Nie rozbieram znanego przebiegu rewolucji po dzień 15 sierpnia. Czy była nadzieja prawdopodobna szczęśliwego końca? Ja rozumiem, że była, mimo słabości rządu, błędów wodzów, zdrad dyplomacji zagranicznej. Ale dom, sam w sobie rozdzielony, runie. Jak partia Kołłątaja26 z obcym francuskim żywiołem, jeżeli nie zabiła, to dobiła powstanie pana Kościuszki, tak klub patriotyczny, który w cichości był znowu powstał, w cieniu doszedł do znaczenia i wpływu, zabił rewolucję. Rozczyn, jaki wprowadził w karność wojskową, wywołał gorszące Bolimowa sceny: dzień 15 sierpnia27 splamił najczystszą dotąd sprawę i nie tylko zgubnemu człowiekowi oddał losy narodu, ale złamał jego ducha. Niechaj przed Bogiem, ludźmi i potomnością odpowiedzą sprawcy tej zbrodni. Niebaczni, głupio powtarzali: „terroryzm zbawił Francję, zbawi i Polskę", a nie umieli rozróżnić położenia, żywiołów, nie mieli kryterium moralnego do ocenienia tego, co prawe i zbawienne. Francja dziś jeszcze nie może obmyć z siebie krwi, którą się w roku 1793 zbryzgala i nie może trafić, i nie trafi do celu, do którego po trupach współobywateli iść chciała. Widziałem wówczas Gołuchowskiego, dzielił rozpacz wszystkich uczciwych i prawdziwie politycznych ludzi. 8 września był następnością 15 sierpnia. Brakło głowy, brakło i serca, nie tego, co gotowe ginąć, ale tego, co z nadzieją umie rozumnie działać, ufać i łącznie walczyć. A jednak 8 września mógł być dniem tryumfu, jak wiedzą wszyscy, o go z bliska widzieli; nazajutrz rano pełnomocnik austriacki Przy kwaterze głównej rosyjskiej, zacny hrabia Caboga, odbiera! i swego dworu rozkaz stanowczego w imieniu Austrii przemówienia — ale porządek wedle słów generała Sebastianiego był już Przywrócony w Warszawie. Jedni poszli w rozsypkę, drudzy powró-» do domu. Gołuchowski powrócił do Garbacza. Kto w owych czasach nie żył, ten pojąć nie potrafi nigdy boleści i rozpaczy, *eogar* wszystkich. Uczucia te w gorącej jego duszy były gwałtowne, ale nie mogły zostać bezczynne. Filozofia u Gołucho->iego nie była czymś jałowym, oderwanym, jedynie spekulacyj- G2 JÓZEF GOŁUCHOWSKI siebie zgromadził koło. Więcej konsekwentny i bezwzględny, prze. ciągnął, jak zwykle bywa w podobnych razach, mniej wyrazistych niedostatecznie świadomych swego celu zwolenników Cousina, który z nazwą eklektyzmu stanął w pół drogi. Tutaj pokazuje się cała trafność przytoczonej na początku tej rozprawy uwagi Schlegla na temat wpływu, jaki filozofia na losy ludzkości wywiera. Jakie koleje przeszła szkoła czy sekta Saint-Simona, wiadomo. Obecnie obchodzić nas nie mogą, ale z zasad, jakie wyrobiła, podobnie jak z zasad, które Cousin zasiał, a „Globe" upowszechnił, wyrosła szkoła, czyli stronnictwo socjalistów, nie tylko Francji właściwe, rozszerzone i w Niemczech, ale dlatego tylko koleje jego we Francji spotykamy, bo kraj ten ma przywilej wskutek praktycznego usposobienia i dziwnie jasnego języka, iż upowszechnia wyobrażenia, które sobie przyswoił, a nawet gotów próby na samym sobie odbywać. Gołucho-wski czuł doskonale i śledził tę robotę w umysłach, zapragnął bliżej ją zbadać; uzyskawszy paszport w roku 1845, zwiedza Niemcy, Włochy, Francję, Anglię, wchodzi wszędzie z ludźmi najznakomitszymi wszelkich stronnictw w stosunki i z początkiem roku 1846 pozostaje na całą zimę w Berlinie. Tu uczeń i mistrz po 24 latach spotykają się znowu. Kto opowie radość dwóch serc, Schellinga i Gołuchowskiego, które po latach rozdziału i pracy do jednego w ukochanej nauce doszły celu. Przyjęty przez wszystkie znakomitości naukowe owych Aten północnych z uwielbieniem, polskim obyczajem pragnął mistrza niegdyś, dziś przyjaciela, ucztą w swoim domu ugościć, a sprosiwszy liczne uczonych grono, w obecności Humboldta33, Savigny'ego34, Eichhorna35 i innych, obszerną przemową nakreślił zasługi Schellinga i stanowisko ówczesne nauk filozoficznych w Europie. Schelling zaproponował mu w imieniu monarchy katedrę filozofii, tymczasowo w Wrocławiu, a chcąc za trzy lata opuścić stanowisko publiczne, zapewniał następstwo na katedrze w Berlinie. Gołuchowski odmówił, ale sam od niego słyszałem, iż nie chcąc pracować na obcej ziemi, nigdy większego poświęcenia dla miłości swej Ojczyzny nie zrobił. Nazajutrz po dniu tak radosnym odebrał wiadomość o strasznych wypadkach w końcu lutego spełnionych na tej tu ziemi. Doniosłość onych zmierzył od razu; cios, JÓZEF GOŁUCHOWSKI 63 który jego sercu i umysłowi zadały, nie zabliźnił się do śmierci. Zniósł upadek szkoły wileńskiej, zniósł upadek usiłowań roku 1831, lecz rozpadniecie się żywiołów społecznych na własnej ziemi wstrząsnęło do gruntu tą silną i kochającą duszą. Wrócił natychmiast do Garbacza, ale nie po to, aby kaptur bezczynnie na głowę zaciągnąć, raczej po to, aby obmyślić, jak stawić czoło groźnej burzy, która od Północy i Zachodu nadciągała. W roku 1846 na początku czerwca ogłoszono w Królestwie Polskim ukaz, krótki, wątpliwy, niedokładny, jakby ab irato [w gniewie] napisany, który od razu zmieniał stosunki własności w całym kraju, a dalsze zapowiadał zmiany. Gołuchowski, widząc, na co się z dołu od Zachodu zbierało, a co od Północy z góry rozpoczęło, widząc nadto z jednej strony potrzebę zmienienia stosunku pańszczyźnianego, bo pańszczyzna, bardzo szanowny ustrój gospodarstwa krajowego w pewnej danej epoce i w pewnych okolicznościach, jest dzisiaj mechanizmem zużytym, zardzewiałym, słusznie skazanym na odrzucenie; z drugiej — uważając za błędne pojęcia o stosunkach społecznych i własności w kraju, tym bardziej błędne, że przekradając się mimochodem, nie były ani mogły być wytrawione, pisze jednym pociągnięciem pióra Kwestię włościańską w Polsce i Rosji. Napisana w roku 1847, zbiegiem okoliczności mogła wyjść dopiero w 1848. Mówić o tej książce nie potrzeba, znana wszystkim, których ta kwestia obchodzi. Szczególną w tym okazał zręczność, że obawiając się zbyt nagłych postępów na drodze ukazem z roku 1846 wskazanej, ostrzegł dobitnie, iż zachodzi pewna solidarność pomiędzy rozwiązaniem onej w Królestwie Polskim i w cesarstwie rosyjskim, że błędy tu popełnione odbiją się tam, ale w większych rozmiarach. Pierwsze to dzieło, które tak znakomitą i liczną literaturę na temat stosunków włościańskich rozpoczęło. Ciekawe, że pomimo dziesięcioletnich rozpraw, wypadków politycznych i prawodawczych, kwestia ta pozostała na tym stanowisku, na którym on ją od razu osadził: czy aby wyjść ze stosunku pańszczyźnianego, aby W najliczniejszej klasy w narodzie podnieść, potrzeba jednemu VV21^, a drugiemu dać; czy raczej, uważając stosunek obecnej ności za Prawny, wziąć go za punkt wyjścia, a środkami na- 64 JÓZEF G0ŁUCH0WSK1 turalnymi, prawnymi, które kodeks cywilny francuski, obowiązujący w kraju, podaje, z pracy przymusowej przejść do pracy wolnej, a tak nie tylko usamowolnić tę pracę, ale wskazać jej własność jako nagrodę. Styl popularny, plastyczny, jakby rozmowny, robi tę książkę dziwnie dostępną. Porównania obrazy, przysłowia dają jej niepojęty urok. Mimo trudności rozeszła się szybko, nie wywołała dla przyczyn łatwych do odgadnienia polemiki piśmiennej, ale tym żywszą ustną. Polemika, wypadki roku 1848, rozprawy sejmowe w Wiedniu i Kromieryżu przekonały Gołuchowskiego, że jeszcze niedokładnie zrozumiany, ~że nie wszystko wypowiedział. Zasiada powtórnie do pracy, dniem i nocą sobie nie folgując, i pisze niby inny autor dzieło pod napisem: Rozbiór kwestii włościańskiej w Rosji i Polsce. Rozmiary dużo większe tego dzieła, konieczne powtarzania, trudności niezmierne, jakich w rozszerzaniu się doświadczyło, było może powodem, że równie jak pierwsze rozpowszechnionym nie zostało. Książkę do 800 kart bitym drukiem obejmującej nie każdy doczytał, zwłaszcza kiedy na pierwszych 500 kartkach spotykał już dawniej, tylko obszerniej omówione myśli; ale ktokolwiek miał cierpliwość pójść dalej, znajdzie odniesienie do najwyższych zasad teorii politycznych, które świat dzielą, i wskazanie następstw, do których konsekwentnie jedne i drugie doprowadzić muszą. Z zasady osobistości Boga i indywidualności człowieka wypływa prawo miłości i wolności, które tłumaczy wszystkie zagadki świata tego. Człowiek ulegający tylko prawu miłości i nim wiedziony, odpowiedzialny, bo wolny w swoim czynie, żadną koniecznością nie jest krępowany — w ustroju towarzyskim potęgi społeczne, w miarę jak się rozwyąją, układają się do równowagi, często nie bez walki, nie bez bólu, często jedne drugie absorbują, ale w miarę, jak prawo miłości bardziej społeczność przejmuje, prawo wolności staje się obszerniejsze i staje się udziałem większej ilości indywiduów, i to jest właściwy i prawdziwy postęp. Stąd ludzkość nie zna wyłącznych kształtów społecznych. Odpowiednio do jej wykształcenia, żywiołów składowych, dziejów, nawet geograficznego i etnograficznego położenia, urządza się naturalnie to monarchi- JÓZEF GOŁUCHOWSKI 65 cznie to gminnie; to mniejsza, to większa liczba wolnych obywateli występuje. Kwitnie i upada pod jednymi jak pod drugimi formami, w miarę jak prawo miłości jest szanowane. Cały urok, cała nauka historii z tej rozmaitości wypływa. Błąd panteistyczny, który na drodze filozoficznej dostał się do polityki, a któremu wielu, sami o tym nie wiedząc, hołduje, do sprzecznej zupełnie prowadzi następności. Zapomnijmy na chwilę, że Bóg jest osobistym, a człowiek wolnym pojedynkiem, prawu miłości tylko poddanym; straszna konieczność światem zaczyna rządzić, wolność, a zatem godność człowieka przepadła — nie wyrabiają się już i nie równoważą pod strażą prawa miłości potęgi społeczne: w formy przewidziane z góry wtłacza się gwałtem ludzkość i istnieć może tylko albo pod absolutyzmem, jak w dawnych Indiach, albo w rządzie gminnym, jak u mormonów. Tu nie ma przesady, bo mamy pod ręką dzieła mniej lub więcej konsekwentnych socjalistów, a przed oczami kraj Utah. Obmyślano tam wszystko dla człowieka, aby jadł, aby pił, aby się mnożył, ale odjęto mu godność, odjąwszy wolność, własność i odpowiedzialność. I słusznie; jeżeli człowiek nie ma duszy indywidualnej, mającej żyć nieśmiertelnie i odpowiadać za zło i dobro, o cóż się turbować, byleby miał chleb powszedni? Nie podnosi też już człowieka miłość bliźniego aż do heroizmu, aż do ideału, ale przymus wyciska na nim codzienne, jałowe obowiązki żywota, a społeczność przedstawia szary obraz rozpaczliwej jednostajno-ści. Za urzeczywistnienie tych zasad uważał także ideę państwa, która w dawnym Rzymie wykształciła się wtedy dopiero, kiedy wschodni panteizm do niego zawitał. Za wpływ tych zasad poczy-"wał i państwo dzisiaj pojmowane, bez organiczno-hierarchicz-nych żywiołów, z ustrojem administracyjnym, który ma wszystkim ządzić, rozdzielać, bo wszystko absorbuje. Istny a straszny Lewia-tan Hobbesa36. Stosując ten sposób zapatrywania do kwestii sciańskiej, pragnął największej wolności w układach, przekopy, że interes stron obydwóch najwłaściwsze onej podda roz-w^aTir P°nieważ Jednak ' ukaz roku 1846» i wypadki zaszłe nich kraJach wskazywały, iż bez wyroku władzy rozwiążą- 66 JÓZEF GOŁUCHOWSKI ną nie zostanie, podaje sposoby, aby zmiana nastąpiła bez pogwałcenia kardynalnych praw społecznych, a przecięła naraz sztucznie obudzony antagonizm pomiędzy dwiema najważniejszymi u nas narodu warstwami. Jakkolwiek dzieła Gołuchowskiego były zakazane, zwróciły uwagę władz rządowych w Królestwie Polskim i Rosji. Kwestia włościańska została przetłumaczoną na język rosyjski, a niby niewiadomy autor zakazanego dzieła zaproszony na sesje utworzonego w komisji rządowej spraw wewnętrznych komitetu do interesów włościańskich. Gołuchowski, obarczony świeżo nowym a obszernym przedsięwzięciem gospodarskim, które, obdarzony szczególnym organizacyjnym darem, jak nąjszczęśliwiej co do ogółu urządzał, coraz bardziej bywał zadumany, coraz więcej zamykał się na wiele godzin w spichlerzu, ulubionej swojej pracowni, stawał się mniej mownym; znający go wiedzieli, że nowa gotowała się w nim praca. W roku 1854, na święta Bożego Narodzenia, w domu nieodżałowanego Juliusza nr. Ledóchowskiego w Górkach, w poufnej rozmowie wyznał, że dochodząc lat sześćdziesięciu, niepewny przyszłości, czuje, że powołania swego jeszcze nie dopełnił, że filozofia była jego zawodem, że im bardziej nowa szkoła Hegla weszła na bezdroża, tym bardziej jest jego obowiązkiem, widząc, iż rzetelnego rozbratu pomiędzy filozofią a objawioną prawdą chrześcijańską nie ma, wykazać zgodę rozumu z objawieniem. Mówił do mnie godzin kilka z takim zapałem, podniosłością, miłością narodu, któremu zdrowy chciał podać pokarm, iż tę chwilę do najbardziej pamiętnych mojego życia zaliczam. Prosiłem, aby nie odkładając, to, co mówił, równie zwięźle napisał. To być nie może, odpowiedział, musi być dzieło zupełne, opatrzone aparatem naukowym dla powagi, aby nie rozumiano, iż nie idąc w trop za nauką jestem obcy dzisiejszemu stanowisku. Pracował coraz więcej, aż dusza objąć nie mogła uczuć i myśli, które nią miotały, i dnia 6 listopada 1856 roku zaczął pisać dzieło filozoficzne, które winno usprawiedliwić dawane mu zwykle filozofa imię. Skończył 16 czerwca 1857. Przez siedem miesięcy niedostępny i zamknięty, pisał po 15 JÓZEF GOŁUCHOWSKI 67 godzin dziennie. Ciekawy ten manuskrypt, na którym poprawek prawie nie ma, wyraźnym, silnym napisany charakterem, wskazuje na sposób jego pracy. Rzecz cała wylała się naraz z tej potężnej głowy: podział na rozdziały i paragrafy następnie dopiero robiono. Część pierwsza obejmuje historyczne rozwinięcie głównych systemów filozoficznych, od Kanta do najnowszych czasów. Druga — sam system filozoficzny w 88 rozdziałach. Całość ma tytuł: Dumania nad najwyższymi zagadnieniami człowieka. Manuskrypt, gotowy do druku, przeszedł przez cenzurę i ma wyjść wkrótce na widok publiczny. Rozbiór dzieła w obecnym położeniu byłby przedwczesny, niechaj samo o sobie i autorze świadczy. Podczas tej pracy twarde prowadził Gołuchowski życie; zwykle, jak mawiał, ciało na chudym obroku, a na twardym wędzidle trzymał. Przez ten czas surowszym był jeszcze dla siebie; sypiał na gołej ziemi, aby duch tym wolniej mógł w wyższe i jaśniejsze podnosić się sfery. Zaledwie ukończył, ciężka choroba ukochanej żony przykuła go na jedenaście miesięcy do jej łoża boleści. Był on przede wszystkim człowiekiem serca i obowiązku; ani stosunki społeczne, ani interesy, ani nawet ruch przez świeżo zawiązane Towarzystwo Rolnicze obudzony, nie potrafiłyby oderwać go od tego, co uważał za pierwszy moralny obowiązek. Zrobił wyjątek na gody weselne córki przyjaciela i pożegnanie najzacniejszego a opuszczającego tamte strony dostojnika i obywatela. Po raz ostatni słyszeliśmy wówczas głos ten, szanowny i ukochany. Silne ciało uległo natężeniu myśli i uczuciu serca. 18 listopada 1858, po krótkiej chorobie, ze świadomością swego stanu, w największym spokoju, z poddaniem się Bogu, opatrzony w zupełnej jeszcze przytomności i na własne żądanie świętymi sakramentami, nie umarł — zstąpił do grobu, zwoławszy przody całą gromadę i tłumacząc jej sprawied-fiwe i pełne miłości a energiczne postępowanie. Większego miłośnika swej Ojczyzny nie znałem. Lepszego sąsia-i, bardziej stałego przyjaciela nie było. Obmowa nigdy nie przeszła zez usta jego, a mimo to Gołuchowski choć kochany, szanowany, le był w pospolitym znaczeniu wyrazu popularnym. Dlaczego? Bo 68 JÓZEF GOŁUCHOWSKI był przeciwny prądowi, którym szła obłąkana opinia publiczna Ale on, nawykły we wszystkim osobę swoją poświęcać, nie gonił za tym co jemu poklask, ale za tym, co krajowi pożytek przynieść mogło. I słusznie; prawdy, które człowiek wyższy widzi, których broni i które rozpowszechnią nie zawsze przyjęte bywają, nie zawsze widoczny i skory plon przynoszą, ale są często tym balsamem, które zdrowie społeczeństwa mimo jego wiedzy utrzymuje. Niech to będzie nauką dla młodszego pokolenia Myśl dobra, czyn dobry, usiłowania sumienne często pozornie nie przynoszą widocznych owoców, ale jak kropla wody, która wpada do morza, choć niewidziana, zmienia jednak równowagę całego Oceanu, tak żaden czyn dobry, żadna myśl dobra, żadne usiłowanie sumienne a bezinteresowne, w ekonomii świata moralnego nie przepada, a na osiągnięcie ostatecznych, najwyższych celów przeważny wpływ wywiera. To niech będzie pociechą dla ludzi prawych a nie poznanych — tego nauczyło mnie 52 lat życia, a 32 lat doświadczenia. Przypisy 1 Józef Gołuchowski (1797-1858), polski filozof i myśliciel, jeden z twórców refleksji konserwatywnej na ziemiach polskich. Studiował prawo i filozofię. Doktorat z filozofii uzyska! na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na jego intelektualny rozwój duży wpływ miała przyjaźń z F. W. Schellingiem, którą nawiązał w czasie pobytu w Niemczech. Starał się o stanowisko kierownika katedry filozofii Uniwersytetu Wileńskiego, jednak wkrótce po jej otrzymaniu został zdymisjonowany przez carskiego namiestnika Nowosilcowa. 1826 osiadł w majątku Garbacz, którym zarządzał aż do śmierci. W czasie powstania listopadowego pracował w Ministerstwie Oświecenia Publicznego. We wrześniu 1831 stanął na jego czele, przy ostrych sprzeciwach radykałów. Po upadku powstania władze carskie na pięć miesięcy osadziły go w Cytadeli. Resztę życia poświęcił pracy naukowej i gospodarowaniu w majątku. Napisał m.in. Rozbiór kwestii włościańskiej w Polsce i w Rosji w r. 1850 (1851), Dumania nad najważniejszymi zagadnieniami człowieka, poprzedzone historycznym rozwinięciem głównych systematów filozoficznych od Kanta do najnowszych czasów (2., 1861), Filozofia i życie (1903). 2 Rycerska Akademia Terezjańska w Wiedniu. 3 Franciszek I (1768-1835) panował w Austrii 1792-1835; 1792-1806 G^0 Franciszek II) jako ostatni cesarz rzymsko-niemiecki, a od 1804 jako pierwszy cesarz austriacki. JÓZEF GOŁUCHOWSKI 69 4 Friedrich Wilhelm Joseph Schelling (1775-1854), niemiecki filozof. Studiował w Tybindze, rychło zyskując uznanie, które pozwoliło mu już 1798 objąć katedrę na uniwersytecie w Jenie. W kolejnych latach wykładał w Wiirzburgu, Monachium, Erlangen i Berlinie. Pozostawał w cieniu swego przyjaciela z młodości — Hegla, co przyjmował z dużym rozgoryczeniem. Gdy 1841 powierzono mu katedrę w Berlinie, miał zwalczać wpływy właśnie heglizmu. Mniejsze, niż oczekiwał, zainteresowanie jego wykładami skłoniło Schellinga do powrotu do Monachium. Opublikował m.in. System des transzendentalenIdealismus (1800), Philosophie md Religion (1804) i Philosophische Untersuchungen iiber das Wesen der menschlichen Freiheit (1809). 5 Friedrich Schiegel (1772-1829), niemiecki filozof, uczony i pisarz, ideolog wczesnego romantyzmu, nawiązywał do myśli J. G. Fichtego, F. W. Schellinga i J. G. Herdera. 6 Johann Gottlieb Fichte (1762-1814), niemiecki filozof; wykładał w Jenie, Erlangen i Berlinie. 7 Adam Jerzy Czartoryski (1770-1861), książę, polityk polski, jedna z czołowych postaci polityki europejskiej pierwszej połowy XIX w. W młodości zaprzyjaźniony z carem Aleksandrem I, należał do grona jego najzaufańszych doradców, pełniąc faktycznie rolę ministra spraw zagranicznych Rosji. Później porzucił służbę carską. Prezes rządu w czasie powstania listopadowego. Po jego upadku na emigracji. Stworzył najważniejszy ośrodek polskiego życia politycznego na uchodźstwie — Hotel Lambert. Tomasz Zan (1796-1855), poeta, współzałożyciel Towarzystwa Filomatów, prezes Zgromadzenia Filaretów, przyjaciel Adama Mickiewicza. Jan Czeczot (1796-1847), poeta, przyjaciel Adama Mickiewicza, sekretarz Towarzystwa Filomatów. nr, '° TPr°mieni,ści ~ Towarzystwo Przyjaciół Pożytecznej Zabawy, założony 1820 przez i. Zana legalny związek wileńskich studentów, występujących przeciw SS?(* 0TOŚCi' r°ZWiązany przed "P^"1 miesiaca Pod uciskiem ApolletTiH1"1 Le'eWe! (1786-1861)> historyk, Polityk i działacz emigracyjny. Eemu z suT?:1?ZtWap°lskieg°. WW nurtu historiografii, przeciw ryczneT felT? ,My * WyStąpiIi Przedstawiciele krakowskiej szkoły histo-1854 68) Wyda"° W Zbi0rze Potska' d™Je i ™wjej- (t. 1-20, '«ulct!STnfGr0ddeCk °762-1825)' fll0l0g kla". kl^k literacki nauki w Polsce unwel* w Wilnie, twórca filologii klasycznej jako «>r, 1807^5n~w!!kl (175,M830). matematyk, astronom, filozof, 1806-25 profe-Jed - . Uniwersytetu w Wilnie. chemiirmedSyZTwS7lII|6pr1t838)'-femik' bi°'°g' filozof' lekarz' Profesor ycyny w Szkole Głównej Wielkiego Księstwa Litewskiego, od 1832 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KSIĘCIA ADAMA SAPIEHY1 d est czas milczenia, a jest czas i mowy: tempus tacendi, tempus loąuendi Kiedy cała społeczność owładniona gwałtownym poczuciem i ruchem, kiedy jednymi miota świadomy fanatyzm, a drugimi gwałtowna miłość i uczucie, kiedy wszystkich ogarnia trwoga aby nie uchybić obowiązkom względem narodu, trudno mówić prawdę, na nic się nie przyda, bo namiętność ani szlachetna, ani podła nie rozumuje, rozumowanie im trafniejsze, nienawidzi, zżyma się nań, bo rozdziera ideał, który ukochała, posądza o słabość i egoizm. W takim czasie, nie potakując błędowi, należy milczeć. Ale kiedy to, co zdrowy przewidywał rozum spełniło się, kiedy umysły zaczynają trzeźwieć, wtenczas należy powiedzieć prawdę, osądzić to, co przeszło, zdrowo uznać i wypowiedzieć, co obecnie robić należy. Żal głęboki mieć można do ludzi, co lekkomyślną, jeśli nie zbrodniczą ręką wywołali tyle nieszczęścia, ale wszyscyśmy zawinili, jedni uczynkiem, drudzy opuszczeniem; kto, rękę na sercu położywszy, może w dobrej wierze powiedzieć, że jest niewinny? Nie o to nam też bynajmniej chodzi, aby winnego wskazać, mała pociecha wśród cierpień obecnych, ale aby wskazać, co dziś robić należy, albo raczej nie należy. Powiemy krajowi otwarcie: do wybaczenia —jeżeli w początku powstania po długim oczekiwaniu i ucisku rozumiał, że ruch był natchniony przez ludzi narodowych i w celach narodowych; że ci ludzie, jakiekolwiek rozsądne obmyślili środki, jakiekolwiek rozsądne mieli rękojmie, iż ruch udać się może. Każde pokolenie tak w Polsce nawykło oczekiwać powstania, że podobnemu obłędowi ulec musi. Ale dziś, kiedy całe to rusztowanie wzniesione przez kłamstwo upadło, kiedy widzimy jasno, jacy ludzie, w jakim celu, jakimi środkami poprowadzili i chcą prowadzić całe dzieło, nie godzi się być dobrowolnie ślepym, nie godzi się dłużej ulegać szkodliwym wpływom, jest obowiązkiem obywatela ratować ostatnie resztki porządku społecznego, na KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 73 które z przeciwnych stron, ale jednakimi środkami, nastaje rząd rosyjski i rząd narodowy. Na próżno dzisiaj żałować, że kraj zmarnował organizację polityczną, którą mu przed laty dwoma wyzyskać potrafił człowiek znakomity2. Nie teraz chwila ani miejsce oceniać wartość tej organizacji i tych instytucji, nie tu miejsce i nie czas sądzić człowieka, który bądź co bądź należy do historii, któremu wiele błędów zarzucić można, głównie zaś ten, że nie znał gruntu, na którym budował, a o którym wreszcie same fakty orzekły, bo mu się nie powiodło — w polityce sąd ostateczny. Już to wszystko od nas dalekie; dziś stoimy w obliczu kraju pobitego przemocą nieprzyjacielską, bez żadnego składu organicznego ani politycznego, ze straszną chorobą konspiracyjną wewnątrz, która niezdolna zewnętrznego nieprzyjaciela wyrzucić, do reszty niweczy siły żywotne społeczności naszej. Politycznie albo nie, użytecznie albo szkodliwie, nie wchodzę, ale daliśmy przez miesięcy czternaście przykład pięknej wytrwałości. Rosja, którą miała rewolucja wewnętrzna obalić, stoi; Zachód, który miał nam przyjść na pomoc, nie zrobił ani kroku; dalsze konwulsyjne rzucanie się to nie jest dowód siły, to dowód rozstroju. W każdym położeniu tak człowieka, jak i społeczności, jest droga wyjścia, nie zawsze ta, która by go do upragnionego doprowadziła celu, ale ta, na której spotyka się z obowiązkami chwili. Dziś z pewnością Moskali, Austriaków i Prusaków z naszej ziemi nie wypędzimy, to trzeba raz przyznać przed samym sobą i nie kłamać drugim. Dać się durzyć szarlatanom politycznym albo stawać się narzędziem obcych rewolucyjnych widoków — rzecz niegodna; można ją wybaczyć młodym, niedoświadczonym ludziom, nigdy narodowi. Dziś przeto czas trzeźwo spojrzeć na własne położenie, czas nawrócić, czas dla ludzi sumienia i przekonania we wspólne połączyć się działanie, aby dalszy rozkład >łeczeństwa naszego zatrzymać, a pracę organiczną w nowych warunkach jego istnienia na nowo rozpocząć. Niech przed Bogiem, krajem i potomnością odpowiedzą lekko-ysini sprawcy tych nieszczęść. Niech spadnie na ich sumienie 74 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY krew najzacniejszej polskiej młodzieży, łzy tylu ojców i matek w Królestwie, a głównie na Litwie i Ukrainie, niech odpowiedzą za wykorzenienie żywiołu polskiego, utwierdzenie schizmy, upokorzenie Kościoła katolickiego, zepsucie karności kościelnej w naszym duchowieństwie, bo próżno na samą Moskwę składać odpowiedzialność; spada ona na tych, co z obcego natchnienia i dla obcych w części celów wywołali walkę nierówną bez przygotowania, broni, dowódców, sprzymierzeńców. Kiedy wielki minister włoski3 zamyślał wydać wojnę Austrii, to rok wprzód w Plombieres porozumiał się z cesarzem Francuzów, traktat podpisany miał już w kieszeni, drażnił z podziwieniem Europy potężną Austrię, ale był pewny sprzymierzeńca. Ostrożność państwa niezawisłego, zbrojnego była zbyteczną dla naszych improwizowanych ludzi stanu; stokroć zatem winni. Ale winien i kraj, który od lat osiemnastu miał wydrukowany plan bezrozumny wojny ludowej. Zrobili więc niecni synowie doświadczenie na ciele własnej matki, a bodaj tylko na ciele! Zatruli i ducha, uświęcając zbrodnię wielkością celu, dla którego spełniona. Bolesny to zaprawdę pogląd, pominąć go jednak niepodobna; dziś wszystko, co rząd narodowy obiecywał, chybiło: pomoc z Zachodu nie przyszła, masy ludowe, które darowizna gruntów miała poruszyć, zostały spokojne, rewolucja w Rosji nie wybuchła, rząd prowadzony przez krajowców został wprawdzie uniemożebniony, ale go zastąpił rząd wojskowy. [...] Zostaliśmy pobici po walce, której rozmiary nie były wielkie, ale która była tak straszna, jak rzadko w historii świata zachodzi. Kombinacja dwóch najpotężniejszych żywiołów, rewolucyjnego i patriotycznego, dawała jej taką siłę, że prąd ten i Moskwę przez czternaście miesięcy zatrzymał, i obalał wszystko, co przeciw niemu stanęło, miał bowiem w sobie zapał patriotyzmu i bezwzględność rewolucji. Poruszył wszystkie warstwy społeczne, rozbił się dopiero o granitową skałę ludu. Ale to wszystko, co w swój wir wciągnął, napoił tak gwałtownym ruchem, że dziś jeszcze, choć złamany i skrępowany, drga w chorobliwych podskokach. Nie jest KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 75 to symptomat nie znany w historii, było coś podobnego, że inne przykłady pominę, u taborytów4 — warto z tego przykładu korzystać' a kiedy walka, lekkomyślnie rozpoczęta, bohatersko prowadzona, jest dłużej niemożliwą, stanąć i skończyć wypowiedzeniem posłuszeństwa władzy, która kierunek owładnęła podstępnie, prowadziła niedołężnie, a nie umie go się zrzec w swoim czasie i uczciwie. Na to nie potrzeba przechodzić do rosyjskiego obozu, nie potrzeba zrzekać się przyszłości, nie potrzeba aktu, który by upadlał człowieka, ale uznania z dobrą wiarą, że dłużej walczyć nie możemy, i przyjęcia tego losu, jak przyjmujemy każde zrządzenie Opatrzności. Nie już przeto drażnić władzę zwycięską należy, ale użyć jej jako narzędzia organicznego społeczności, wówczas i ona opamiętać się może, poprzestanie próżnego dręczenia i będzie musiała zwrócić te prawa, które traktaty, prawa międzynarodowe i wyższe nad to wszystko prawa boskie słabszemu i zwyciężonemu zapewniają. Formuła obowiązku zatem, której dziś każdy Polak trzymać się powinien, jest następująca: żadnej konspiracji, żadnej organizacji tajemnej, żadnej pomocy pod jakąkolwiek bądź formą i nazwą danej na niewiadome cele. N a początku roku 1861 wrzało nie tylko w Królestwie Polskim, ale można powiedzieć: po Odrę i po Dniepr, jak w wulkanie. ie było poczucie, że coś nastąpić musi, co dziwniejsze, ludzie, Którzy nawzajem zgoła się nie znosili, zgodni byli co do środka. »ysi adresu od obywateli Królestwa Polskiego do cesarza Aleksan-zierhł °§61na' Kiedy na zebranie Towarzystwa Rolniczego5 towanv° S1? i!™8210 dTO tySiąCe obywateli. wielu mial° Przygo-bieeo W?? ,adreSU' °pinia jednak °8ólna wskazywała margra-PolL;ń! g° jako jedne§° człowieka, który miał dosyć po^ Łrrjnu' ?adres uiożyć-[ dosyć °dwagi>ab? §° w Hotelu Ano? i t-' Znany' nielubiany. siedział zamknięty helskim, zmszW ńę z niektórymi przyjaciółmi, a po- 76 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY ruszając przez agentów opinię miejską, która też głównie myśl adresu popierała i Wielopolskiemu sprzyjała. Pan Andrzej Zamoyski0 adresu nie chciał, nie wyobrażał sobie Polski ani zdobytej przez konspirację, ani wyproszonej przez adres; wierzył, że niezawisłość kraju mogła tylko być osiągniętą przez tak silne rozwinięcie organizmu wewnętrznego, iżby kiedyś Polska własnym ciężarem, jak owoc dojrzały od wielkiego drzewa rosyjskiego odpadła. Kiedy więc z jednej strony Wielopolski swój adres, zaledwie kilku zaufanym pokazany, opierał wyłącznie na traktatach 1815 roku i zdawał się żądać tylko w tym duchu ulepszeń administracyjnych i politycznych, co stanowczo opinia odrzucała, a Zamoyski i jego zaufani wszelki adres odrzucali, z wolna kwestia adresu upadać zaczęła. Stanowisko wzajemne panów Wielopolskiego i Zamoyskiego tak przeważny wpływ na wypadki wywarło, że chwilę stanąć i nad nim się zastanowić należy. Dwaj ci znakomici ludzie, stawiani zwykle jakby dwa przeciwne społeczności polskiej bieguny, byli zupełnie co do zasad sobie podobni i fatalność tylko, która wszystkim wypadkom w Polsce towarzyszy, mogła tych ludzi jako przeciwników postawić. Obydwaj na głowę przeciwni zasadom tak zwanym rewolucyjnym, obydwaj pojmujący społeczność polską jako ustrój hierarchiczno-organiczny, obydwaj byli przeciwni sztucznemu uwłaszczeniu, zwolennikami czynszu, stałymi i bezwzględnymi obrońcami własności, a jak w wyobrażeniach politycznych jedni, tak wychowaniem i stanowiskiem społecznym do siebie podobni; różni charakterem. Wielopolski, mając rodzaj lekceważenia dla politycznego niewykształcenia swych współobywateli, chciał ich gwałtem, bez nich, mimo nich, wprowadzić na właściwą drogę, przekonany, że przypuszczeni do udziału w pracy namącą i zabałamucą. Zamoyski, kochający swój kraj, swoich współbraci, mimo wad, które znał doskonale, rozumiał, że miękkie charaktery miłością, popularnością, usłużnością utrzyma na wodzy i doprowadzi do swoich celów. Gdyby ci dwaj ludzie, tak zgodni w celu, tak różni w swoim usposobieniu, mogli byli albo chcieli byli podać sobie ręce, ani wątpić, że wypadki poszłyby inną koleją; ale KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 77 nieszczęśliwy antagonizm, próżno dziś wchodzić, z czyjej winy, rozdzielił ich od razu; nie wiedział zaś ani jeden, ani drugi, do jakiego stopnia partia rewolucyjna grunt podkopała, jaką sieć po całym kraju miała rozciągniętą, jak do swoich robót umiała wprząc wszystkie uczucia narodowe. [...] Nie znam ostatniego słowa systematu Wielopolskiego, to pewne, że jakikolwiek był jego cel, wszystko, co tylko zrobił, co tylko zrobić zamierzał, obrachowane było na korzyść żywiołu polskiego w Królestwie. Oczyścił urzędy z obcych i sprzedajnych ludzi, przeciął kwestię włościańską, systemat edukacyjny przeprowadził, ustrój administracyjnego samorządu zaszczepił, obok zasady równouprawnienia większej własności stanowisko zapewnił, słowem — zrobił wszystko, co w danych okolicznościach i w danym czasie było możliwe, aby żywioł polski tak wzmocnić, organizm krajowy do takiego doprowadzić zdrowia, iżby mógł pójść w zapasy z jakimkolwiek obcym żywiołem. Nie tylko każdy naród politycznie wytrawiony, nawet nasza społeczność nie byłaby pytała, dlaczego robi, ale co robi, i oburącz chwytała za podane jej instytucje, ale do tego nie dopuścił spisek. Spisek wolno mi sądzić podług zasad, podług środków, podług ludzi. Partia rewolucyjna europejska od dawna uważała Polskę za wyborny punkt oparcia dla swojego działania; krzywdy i cierpienia zadane, nienaturalność położenia, charakter mieszkańców, zapał patriotyczny, wszystko wskazuje na Polskę jak na prochownię, na którą rzucona iskra gmach cały wysadzić może. Pełna najwyższego poświęcenia młodzież, od kolebki w negacji i opozycji wychowana, tym gwałtowniejsza, im mniej oświecona, była wybornym do konspiracji materiałem. Drugim jej żywiołem stało się, niestety, duchowieństwo, z lat trzydzieści wychowane z podejrzliwością, bez biskupów, bez karności, bez dostatecznej nauki, walcząc ciągle Podstępami schizmy i biurokracji, nie mogło być innym niż cyjnym, a nawet winno być takim. Od lat kilkunastu, kiedy ziej wykształcone rodziny przestały spomiędzy siebie stano-uchownemu dostarczać członków, a kiedy szkoły i semina- 78 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY ria zbyt nisko stary, ogólny poziom wychowania duchowieństwa zniżył się i nasiąkło ono nie tą demokracją, którą uznajemy wszyscy, jako dziś jedynie możliwy ustrój społeczny, ale demokracją zawiści i niedowierzania wszystkiemu, co wyższe, czy stanowiskiem, czy polorem, czy doświadczeniem; przepadła nawet tradycja przyjacielskiego stosunku między kolatorem a beneficjantem; duchowieństwo odosobniło się, zamknęło się w sobie. Duchowieństwo polskie, podobnie jak hiszpańskie, zawsze było przeważnie narodowe; niechaj mu to będzie na chwałę, że ten charakter zachowało. Ale odosobnienie, ale brak świadomości sprawiły, że nie potrafiło rozróżnić tych, co czysto w duchu patriotycznym do niego przemawiali, od tych, co go z hipokryzją do swoich chcieli użyć celów. Tajemnica, spisek mają niesłychany dla człowieka urok, bo duma jego mniemać może, że jest czynnikiem w spełnianiu najwyższych celów. Tak zawiść demokratyczna, szal patriotyzmu, chęć dotykania wielkich spraw ludzkości sprawiły, że duchowieństwo, niepomne praw Kościoła, w tajne wchodziło związki, odbierało przysięgi, a znaleźli się i tacy, co świętokradzko rozgrzeszyli od zbrodni. Nie mniej licznie weszła do spisku przeważna w kraju klasa urzędników niższych, pocztmąjstrów, aptekarzy, administracja kolei i telegrafów; wszędzie, według starożytnego wyrażenia, nowych rzeczy ciekawa, w Polsce była przejęta miłością do kraju, a wielką nienawiścią do ciemiężycieli; większa jej część szlachetnym tym wiedziona uczuciem, wielu sprzedajnych i zepsutych usiłowało tanim patriotyzmem zrównoważyć moralny upadek. Właściwie rząd na nikogo rachować nie mógł: od lat trzydziestu, panując tylko siłą, ciążył nad krajem, a korzeni w nim nie zapuścił. Cały organizm urzędowy był mu bez wyjątku nienawistny; ta tylko była różnica, że niższe onego warstwy rewolucyjne spiskowały, wyższe w biernej stały opozycji. Wśród tych rozmaitych żywiołów przeważającą odgrywały rolę kobiety, obejmujące i podniecające zapałem swoim te różnorodne żywioły. Spisek rozciąg9' się daleko poza granicę Królestwa, był panem prasy w Krakowie) Poznaniu i Lwowie i dlatego, chociaż wolności druku nie by»° KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 79 w Warszawie, każda robota margrabiego, każda jego myśl twórcza była w oczach opinii zniszczona wprzódy nim w wykonanie weszła. Przeważająca, a nawet dawniej wyłącznie w Polsce panująca klasa szlachty, wielkim uległa zmianom. Od samej chwili rozbiorów państwa zaborcze głównie przeciwko niej wymierzyły działanie, z ich stanowiska politycznie. Szlachta była właściwie panią kraju, była jakby panująca rodzina, którą zaborcy zniszczyć musieli, aby spokojnie wejść w jej prawa. Ona też sama ucierpiała; los włościan, los miast nawet nie pogorszył się przez rozbiór, szlachta zaś nie tylko traciła majątki przez sekwestry i konfiskaty, była stopniowo ograniczaną w swych prawach i przywilejach, ale nawet, szczególnie od roku 1830 tak systematycznie ściganą pod trzema rządami, że można powiedzieć, iż to, co rewolucja zrobiła z szlachtą francuską, to spełniły na polskiej trzy zaborcze rządy. Ale nie dość, że z góry na nią uderzano, ścigała ją z dołu niechęć, zawiść, niemal pogarda. Jak zwykle, kiedy instytucja chyli się ku upadkowi, odmawiano jej przywilejów, a żądano obowiązków, zarzucano duch arystokratyczny, w istocie zupełnie jej obcy. Sama też szlachta straciła wiarę w siebie; że przestała uważać się za szlachtę, rzecz słuszna; szlachectwo nie jest jakimś ideałem, szlachectwo jest przywilejem prawodawstwa z rodu; kiedy ten Przywilej klasa utraciła, przestaje być szlachtą. Tak było u nas, dawno przestaliśmy być szlachtą; w stosunkach towarzyskich, rodzinnych, utrzymuje się przez kilka pokoleń tradycja szlachecka, choć politycznie istnieć przestała, ale prawnej i społecznej e ma już podstawy. Tego nie rozumieli szlachcice zawistni, tego >e rozumiała nawet znaczna część większych właścicieli, którzy °jac się, aby przez swe stanowisko nie zaszkodzili przyszłości jczyzny, sami powołani majątkiem, oświeceniem, tradycją, do obozu°Wania na zdroweJ drodze °Pinii krajowej, przechodzili do zgubę l P°d karność partii rewolucyjnej, sprzysiężonej na ich wistmiT takie8° SPiSkU' mąjaCy 0parcie w niedołężnym,a niena" samerm! ^^ °bCym' ^st^[i do walki margrabia sam. Biada . mówi Pismo! Od pierwszej chwili kilkoma niezręcznymi 80 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY mowami wzmocnił nieprzyjaciół, zraził duchowieństwo, nie pozyskał Żydów. Że z Towarzystwem Rolniczym w potędze i organizacji, jaką wówczas miało, nikt by rządzić nic mógł, to każdy człowiek polityczny zrozumie, ale mężowi politycznemu, jak margrabia, nie można darować sposobu, jakim rozwiązania Towarzystwa dopełnił. Bo rozwiązanie uczynił tak bolesnym, drażniącym, jakim je tylko osobista niechęć i jakby zemsta uczynić mogły. [...] Namiętny ten człowiek, w poczuciu olbrzymiej swej siły woli i rozumu, mniemał, pewny będąc czystej swej intencji, że opozycję sam zwyciężyć potrafi. Z tego widać, że margrabia był człowiekiem genialnym, ale nie był mężem stanu, którego pierwszą cechą umieć użyć materiału, który ma pod ręką. Nie myślę dlatego usprawiedliwić kraju, że margrabia był namiętnym i niezręcznym, niemniej dlatego kraj, a przynajmniej te żywioły, które chciały Polski, a nie rewolucji, winne były odróżnić taktem politycznym rzecz od osoby. Spisek chciał stanowczo bądź co bądź rewolucji, kraj, a pod tym wyrazem rozumiem lud i wielką własność, nie chciał jej. Kraj chciał Polski, ale lud instynktownie, wielka własność rozumowo, wiedziały, że jej nie zdobędzie na drodze rewolucyjnej. Stąd powstała z ustroju Towarzystwa Rolniczego tak zwana organizacja biała, ni tajemna, ni jawna, ani rewolucyjna, ani też reprezentująca, choć o organizacji wiele mówiła, partię organiczną. Ludzie politycznie doświadczeni wiedzą, że tego rodzaju organizacje, niby umiarkowane, bez wyraźnego celu, stają się zawsze naprzód pomocą, a w końcu narzędziem stronnictw gwałtowniejszych. Ostrzegano o tym hrabiego Zamoyskiego, zapytywano go, czy te usiłowania odbywają się pod jego powagą; zawsze stanowczo, a winniśmy dodać: konsekwentnie, całym swoim postępowaniem przeczył. To nie przeszkadzało, że organizacja żyła jego imieniem, zbierała składki, działała na zewnątrz przez dzienniki i agentów, słowem, walcząc z komitetem rewolucyjnym, gotowała grunt dla niego. Tymczasem reformy Wielopolskiego z wolna zaczęły występować, ustawa o wychowaniu, ustawa włościańska, kursy przygotowawcze) KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 81 przerywane epizodami, jak zamknięcie kościołów w Warszawie, wywiezienie administratora Białobrzeskiego, namiestnikostwo generała Suchozaneta, które w każdym razie dowiodło, jak margrabia umiał bronić autonomii Królestwa. Z jaką zaś godnością stanął jako reprezentant Polski w Petersburgu, to i najwięksi jego nieprzyjaciele przyznają i tego mu kraj nie zapomni. Nie wspomniałem o śpiewach i agitacji religijnej. Komitet rewolucyjny przenikliwości swojej niczym tak nie dowiódł, jak trafnym użyciem tego środka. Naród polski, przeważnie religijny, od lat siedemdziesięciu w walce z schizmą, od lat trzydziestu naprzeciw najniebezpieczniejszego wroga Kościoła, cesarza Mikołaja, miał tu punkt oparcia w dwustu milionach katolików, w całym Kościele z jego głową, nadto z największą dobrą wiarą i bez przesady powiedzieć można, że teokratyczny rząd rosyjski działał i działać musiał na rzecz zniszczenia Kościoła katolickiego w Polsce. Niebezpieczeństwo było ciągłe, ogromne, a gorliwość budził zwrot litewskich unitów przeciągniętych na schizmę, do matki Kościoła. Gorliwi duchowni, gorliwi katolicy witali z radością i nadzieją hołd ten oddawany przez klasy niby bardziej oświecone Bogu i Kościołowi. Mówili, co prawda, że wiara i narodowość tak zawsze były w Polsce połączone, że jednej i drugiej w walce, zwłaszcza z Rosją, oddzielić niepodobna. Tak jest w rzeczy samej i gdyby naród cały, tak jak znaczna jego część, był wszedł w dobrej wierze na tę drogę, gdyby był wszedł na grunt kościelny, z pewnością walka inne przybrałaby była rozmiary; lud cały bylibyśmy mieli za sobą; Austria nie mogła nas opuścić, katolicy całej Europy, tyle nam i dziś przychylni, byliby bez obawy za nami silniej jeszcze wystąpili, ale spisek nie miał wiary, spisek używał demonstracji religijnych jako środka, jak się okazało przy zamknięciu i p0 otwarciu kościołów w Warszawie. Czy na narady 0 zamknięciu same duchowne osoby wpływały?!!! Czy otwarcie ^ ug wszelkich przepisów prawa kanonicznego odbyte, nie ^ywołało niechęci i oszczerstw w stosunku do arcybiskupa? Bo utrz^°nniCtWa mchU obrz^dki kościelne były tylko środkiem do symywania agitacji. Wierne swemu planowi, aby masy ludowe 82 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY w niepokój wprawić i poruszyć, rozpoczęło pielgrzymki, procesje stawianie krzyży. Nie wiedziało jednak, że w tej sferze żaden fałsz się nie uda; zaniepokoiło więc lud, ale ze wstrętem od śpiewów uciekał, nowe krzyże omijał, do pasterzy swoich zaufanie stracił' dobra nasza wiara za granicą w wątpliwość poddana została. Prawdą jest, że walka nasza z schizmą jest na śmierć i życie prawda, że my jedni schizmę zwalczyć możemy, ale było fałszem kiedy ludzie tego stronnictwa niby w obronie wiary i Kościoła występowali, a mimo niebezpieczeństwa dusz i żałobę przedłużyć chcieli, i arcybiskupa prześladowali, i niecnych księży do niecnych uczynków doprowadzali. Sprawa Polski jest sprawą Kościoła; gdyby na to potrzeba dowodów, spojrzyjmy, co się dzieje na Litwie: człowiek, którego los na próbę tej części Polski zesłał, konsekwentnie wykorzenia Kościół, nie już tylko unitów sprawosławionych, ale samych katolików łacińskich; kto wypowie te zbrodnie, kto opłacze ten żal! Święta Litwa, jak prawdziwy męczennik rozciągnięta pod nożem oprawcy; jednych śmiercią karzą, drugich wywożą, innych na posielenie wyprawiają; Murawiew7 arroguje8 sobie przywileje władzy duchownej, a tak w jednej przepaści może zginąć i Kościół, i narodowość. Da Bóg, nie zginie! Stalowy charakter Litwy przetrwał wiele i tu nie będzie złamany. Ale co powiedzieć o ludziach, którzy lekkomyślnie Litwę w tę bezdeń nieszczęść wprowadzili, czym odpowiedzą za tyle łez, krwi, pożogi i serdecznego bólu? Tak z wolna wszystko do coraz większego przychodziło rozstroju. Nie ludzie, co życiem całym i postępowaniem, wytrawnoscią polityczną, dawali rękojmie, kierowali umysłami, ale jakaś niewiadoma siła kierowała opinią i krokami kraju, który jak chory na ciele i umyśle, odtrąciwszy biegłych lekarzy, uwierzył szarlatanom, a odtrącając zdrowe lekarstwo podane mu w odpowiednich instytucjach, oddawał się żałobie, agitacji i nadziei. [...] Straszna odpowiedzialność ciąży na ludziach, którzy przygotowali i rozpoczęli ruch 22 stycznia. Ludzie ci ciężaru jej nie znają- Czy myśleli nie o Polsce, nie wchodzę w to, czy pracowali na jej KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 83 powstanie albo zgubę, to się pokaże dalej, ale swoje dzieło spełnili, potężny ruch na korzyść europejskiej rewolucji wywołali, ustrój społeczny Polski aż do fundamentów rozburzyli, jadem swych teorii pośrednie warstwy napoili. Stojąc dziś nad tą kałużą krwi, lez i błota, zacierając ręce, mówią: a co, czy nam się nie udało? Byli tam i ludzie uczciwi, byli ci, co z czystą przyszli chęcią — ale chęci usprawiedliwiają przed Bogiem, w polityce chęci nic nie ważą, tu ma wartość tylko czyn, a czyny ich były równie nierozsądne i zbrodnicze, jak słowa kłamliwe. Nie każdy ma powołanie do spraw politycznych: czy dlatego, że kto młody, niewytrawny a hardy, ma prawo podnosić sztandar narodowy? Czy mają do tego prawo ludzie, którzy zaprzedali się stronnictwu obcemu i działać muszą na jego rozkazy? Tych pytań kraj nie rozbierał. Zmysłu politycznego nie było nigdy nazbyt wiele w Polsce. Cóż dopiero po trzydziestu latach bezprzykładnego ucisku, kiedy jedyną szkołą polityki był spisek, a jedyną katedrą chorobliwa literatura emigracji. Wyrosło pokolenie, które się jeszcze za Polskę nie biło; pokolenie to czytało i słyszało w mistycznym i na różne tony przemawiającym języku, że ofiarą, poświęceniem wszystko otrzymać można. Powstała w tym pokoleniu gwałtowna chęć czynu, poświęcenia i ofiary. Posiadało wiary tyle, ile potrzeba, aby zbałamucić sumienie, nie tyle, aby je pokierować. Było więc nieocenionym materiałem dla konspiracji. [...] Powstanie wybuchło w kilkudziesięciu miejscach; wytrwały i zacięty charakter onego objawił się od razu. Dostarczyła mu głównie żywiołów ludność miejska, fabryczna, rzemieślnicza 1 liczna bardzo w kraju klasa oficjalistów ekonomicznych, słodem stan pośredni, który przyszedł do poczucia narodowego, a przez rodzaj i stopień wykształcenia łatwo mógł zostać pozyskany i uwiedziony. Pierwsze zaraz odezwy jak stylem i poglą- n Politycznym zdradzały podrzędną sferę improwizowanych polityków, tak wskazywały zasady i cele przywódców powstania. rowanie gruntów włościanom, wkraczając w kwestię własno- Tak ZlfagraŻą'ąc szlachcie, od razu udział jej zrobiło wątpliwym. komitet zraził i zubożył tych, co byli zawsze gotowi oddać 84 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY wszystko na potrzeby kraju, wzbogacił klasę obojętną, a pozyskać jej nie potrafił. Zupełny brak doświadczenia i znajomości ludu mógł tylko przypuścić, że obdarowanie własnością pobudzi masy do ruchu. Potężny ten żywioł może być tylko poruszony ideałem: miotał nim nieraz silnie zapał religijny albo patriotyczny, nigdy drobna materialna, do tego niepewna lub okupiona hazardem życia korzyść. Przykład Galicji aż nadto był bliskim i przekonywającym dowodem, toteż komitet, choć dziwnie ograniczony, nie mógł mieć tej iluzji. Ale wiedział doskonale, że przemiany socjalne, raz przez kogo bądź wyrzeczone i rzucone na pastwę masom, stają się faktem, zapuszczają od razu głębokie korzenie, każdy rząd przyjąć, a nawet rozwinąć je musi; wiedział, że to ziarno przyniesie owoce, i dlatego, stając głównie o to, aby porządek społeczny przemienić, zasiał je od razu. Chłopów nie poruszył, ale główny cel swój spełnił, bo zniszczył wielką własność. Jeżeli komitet myślał na serio o prowadzeniu długiej o niepodległość wojny, czemu podcinał korzeń dobrobytu kraju? Wojna jest dzisiaj rzeczą drogą, tylko bogate kraje prowadzić ją mogą. Komitet w kraju głównie rolniczym, a w kapitały niezamożnym, zmarnował naraz cały kapitał obrotowy, a co gorsza, odjął pobudkę do pracy, owego jedynego źródła bogactwa narodów. Gdyby czynsze był przekazał na potrzeby wojenne, byłby to rozsądny poświęcenia dowód i ważny do pracy bodziec. Rzucając je na próżno, obudził podejrzliwość ludu, wywołał współubieganie rządu rosyjskiego, dowiódł, że równie był dobrym ekonomistą, jak i politykiem. Miłość Ojczyzny jest w Polsce tak wielka, obawa, aby czymkolwiek obowiązkom względem niej nie uchybić, tak straszna, że choć jedni zrozumieli od razu groźne symptomy ruchu, drudzy upatrywali w nim nierozsądek i niepodobieństwo, nikt nie śmiał przeciwko niemu wystąpić. Jedna tylko była z początku droga. Jak powiedziałem, większa własność, mająca stosunkowo zdrowy po-gląd, a do tego związana organizacją białą, patrzyła na powstanie z niewiarą i wstrętem. Lud wiejski, o którego prawach tak wiele KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 85 mówią, a którego wolę i instynkt tak mało szanują, lud, który sam jeden zachował u nas zdrowy rozsądek i pojęcie warunków bytu społecznego, był ruchowi całkiem przeciwny — nie dlatego, że polski, ale dlatego, że nierozsądny. Trzeba było obywatelstwu ziemskiemu, nie przechodząc wcale do obozu rosyjskiego, nie żądając stamtąd pomocy, stanąć z ludem, odosobnić powstanie, które w swej bezsilności wkrótce, ogołocone z pomocy, byłoby upadło. Bolesna strata kilkudziesięciu ludzi ukaranych za swą nierozwagę była zaprawdę mniejszą, jak strata tysięcy, strata instytucji, ludności, Kościoła. Tak byłoby nastąpiło istotne zlanie z ludem, który by był instynktownie poznał, że ma zaufania godnych kierowników. Na taki czyn, w najwyższym stopniu polityczny, nie stało poglądów i odwagi. Należało więc uchwycić kierunek ruchu i podnieść go moralnie przez wielkość poświęcenia Nie zrobiliśmy i tego, dając się nie prowadzić, ale wlec ludziom nieznanym albo nadto znanym. W każdym kraju, tym bardziej w przeważnie rolniczym, o losie jego orzekać tylko mogą ci, co są panami ziemi. Tu stało się inaczej. Szumowiny polskiego społeczeństwa, ludzie bez stanowiska, z nauką stereotypową kodeksu rewolucyjnego, bankruci moralni albo majątkowi, aplikanci po urzędach, dependenci, technicy, pseudoliteraci, wojskowi niższych stopni, zbiegowie od ołtarza i kilku szlachetnych entuzjastów [...], ot, z czego się składał komitet i jego organizacja. Oni to zawładnęli całym krajem. I zląkł ich się, jak dżumy jakiej cały naród, Bo już choroby w sobie poczuł straszny zaród. [...] Do rozbioru Polski Austria jedna przystąpiła z wyrzutem sumienia. Cesarz Franciszek I zawsze uważał Galicję za prowincję, która dla Korony będzie stracona. Wiadome było usposobienie Austrii pod koniec wojny roku 1831. Podczas rokowań 1854 roku, ¦tóre krymską poprzedziły wyprawę, Austria, choć pobieżnie, dała Jednak do zrozumienia, że gdyby szło o odbudowanie całej Polski, 3 a by weJśc w Porozumienie i zrobić zarazem ofiarę. Z trzech w rozbiorowych jedna Austria może, pozostając państwem 86 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY europejskim pierwszego rzędu, albo wymienić Galicję korzystnie albo bez niej się obejść. Galicja nie jest dla Austrii kwestią bytu jak dla Prus Poznańskie i Prusy Zachodnie, dla Rosji Litwa i Ukraina. Rozeznał to każdy austriacki człowiek stanu, począwszy od księcia Metternicha i generała Clama-Martinitza aż po hrabiego Stadiona9. Że te myśli nie były obce Austrii, obdarzonej rządem parlamentarnym, że szczególniej onych tradycje przechowały się w rodzinie panującej i ministerium spraw zagranicznych, dowodem tego rokowania z marca 1863 roku i wypływająca z nich misja księcia Metternicha do Wiednia. Jakie były propozycje czynione przez cesarza Francuzów, nie wiemy dokładnie; tyle wiemy, że ludzie stanu, dobrze świadomi rzeczy i najgoręcej sprawie naszej przychylni, wiele na nie rachowali i że się nie powiodło. Połączenie ścisłe dwóch państw katolickich, przywrócenie trzeciego na północy, upokorzenie Prus, z którymi Austria stała najgorzej, były to widoki świetne, prawdziwie polityczne, ale pokonał je czy to brak wiary w cesarza Ludwika Napoleona, czy to obawa żywiołu rewolucyjnego w Polsce. W tej właśnie chwili ogłosił się Langiewicz10 dyktatorem, władza ujawniała się i przechodziła pod kontrolę ludzi uczciwych i odpowiedzialnych, wyrwana z rąk spisku rewolucyjnego, miała się stać narodową. Do tego spisek dopuścić nie chciał. Po bitwie grochowiskiej, kiedy wedle świadectwa danego mi przez oficera rosyjskiego tam obecnego, liczne roty moskiewskie pierzchać zaczęły, niekarność i zdrada stronnictwa spowodowały sromotną rozsypkę, ucieczkę zagrożonego sztabu i dyktatora, z której nikt sprawy zdać sobie nie mógł, póki się nie wyjaśniło, że Langiewicz cofnął się do Galicji nie przed Moskalami, ale przed swoimi. Koniec ten był tak sromotny, że ludzie nawet dotąd najmocniej powstaniu przeciwni, na nim poprzestać nie chcieli. Był jeden sposób, aby ratując honor narodowy, cała szlachta, ryzykując życie i majątki, ruszyła solidarnie do powstania; może byłaby pociągnęła część ludu, w każdym zaś razie takie heroiczne, jawne wystąpienie byłoby zmusiło nie tylko do uszanowania, ale może do pomocy. Pierwszym tego warunkiem było oddanie kierownictwa KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 87 w ręce dające rękojmię uczciwości, politycznego rozumu i niezawisłości, a zatem wyłamanie się spod władzy komitetu. Myśl ta nie była obca wielu, żądano więc, aby dyrekcja obywatelska, jeżeliby nie mogła sama objąć władzy, podzieliła się nią z komitetem, tak aby równa ilość członków jednej i drugiej barwy w rządzie narodowym zasiadła. Stało się inaczej. [...] Rząd narodowy, jedno z najpotężniejszych zjawisk w historii świata nie jest łatwy do ocenienia i słusznie ściągał zdumienie całej Europy. Mógł się objawić jedynie w społeczeństwie pozbawionym wszelkich warunków normalnych, w społeczeństwie schorzałym. To, co na zewnątrz wydawało się ideałem poświęcenia i poczucia narodowego, było skutkiem rozstroju wewnętrznego i moralnego upadku; jak roślina przy braku światła i powietrza wydaje tylko chwiejne, bez siły i barwy pędy, tak w społeczności polskiej, uciśnionej i zdeptanej, wyrodziło się fałszywe bohaterstwo, fałszywa moralność, fałszywa polityka. Wyrzucają nam bez miłosierdzia to, do czego się przyznajemy, ale odpowiedzialność słusznie składamy na tych, co z pogwałceniem praw boskich i ludzkich żywy naród pochowali do trumny, a dzisiaj, pomimo jego jęków i wzdragania, odwołują się do czynu dokonanego. Rząd narodowy był to spisek afirmujący siebie jako władza prawna obowiązująca kraj cały. Śmiałość tej afirmacji, bezwzględność, z jaką żądał posłuszeństwa, dowodzą z jednej strony, że tym ludziom znane były warunki powstawania wszelkiej władzy, z drugiej tłumaczą poniekąd, że w społeczności zdezorganizowanej przez działanie rządów zaborczych i antagonizm klas trudno było oprzeć się sile skoncentrowanej przez spisek, a przemawiającej w imię obowiązku i uczucia, które leży w głębi każdego polskiego serca. Dlatego od początku do końca nie zmienił swego charakteru. Wyszedłszy z wpływów pozakrajowych, korzenie mając za granicą, chciał zapewne Polski, ale daleko bardziej chciał zmian społecznych, chciał przeprowadzenia swej teorii; tym więcej mam prawo tak sierdzić, że hersztowie ruchu, jeśli doskonale wiedzieli, że wyswobodzenie Polski obranymi środkami i w danej chwili było 88 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY niepodobne, to wiedzieli równie dobrze, że przewrót społeczny da się wykonać, i dziś, wobec tego, co w Królestwie się dzieje, nie żałują swojego dzieła. Nie miał też rząd narodowy swej woli, ale ślepo musiał słuchać dawanych z góry rozkazów, i to tłumaczy czemu nie miał ani inicjatywy, ani polityki. Skład jego zmieniał się to wskutek śmierci, to wskutek aresztowań, to wskutek przewagi mniej więcej gwałtownych a w łonie samego spisku walczących ze sobą stronnictw. Kiedy komitet przekonał się, że samą intymidacją rządzić się nie da, a że, bądź co bądź, bez szlachty dalej prowadzić rzeczy niepodobna, bo nie było kim wyrażającym zaufanie posłużyć się, wezwał do swego składu kilku ludzi zacnych, tak zwanych umiarkowanych, którzy mieli być poręczeniem jego kierunku i tak wciągnąć do czynnego działania obywatelstwo ziemskie. Nie wiedzieli, ofiary dobrodusznego poświęcenia, że to jest zwykły towarzystw tajnych fortel. Komitety kierownicze, aby sobie zjednać pomoc albo raczej firmę ludzi mających znaczne wpływy, a którzy by się cofnęli przed celami spisku, przypuszczają ich niby do władzy, ale w takiej liczbie, że choć nie zawsze, to w kwestiach stanowczych są przegłosowani. W takim zebraniu większość jest zawsze spiskująca i solidarnie związana; tego zmiarkować mało liczna, dobra wiara nie może, mniema, że w radach jest większością zdań pokonana, kiedy istotnie jest zupełnie bezsilna. Tak było w rządzie narodowym, który ze sztuką spiskowania w najwyższym obznajomiony stopniu, odgrywał z przekonaniami kraju najniegodziwszą komedię. [...] Niezrównane w swym poświęceniu, równie jak w swej nie-przezorności, obywatelstwo, przyjmując urzędy, choć wszędzie niechętnie, utwierdziło rząd narodowy i od tej chwili stał się istotnie wszechmocnym. Żadna władza nie istniała, co by mogła brać jakąkolwiek inicjatywę; pismo żadne przemówić nie śmiało. Jeden tylko człowiek, którego przeszłości wcale nie znam, ale o którym, sądząc z nieubłaganej potwarzy, z jaką tendencyjnie spisek go ścigał, muszę wnosić, że był uczciwy równie, jak zdolny i śmiały, Miniszewski, podnosił głos swego przekonania. Rz*F KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY narodowy, rozkazując i spełniając na nim skrytobójstwo, rozpo-ł szereg zbrodni, które są najboleśniejszą całej tej sprawy cz stroną. Skrytobójstwa polityczne albo religijne miały swoich obrońców pomiędzy publicystami, a nawet i teologami. Literatura ta nie jest mi obca, wiem co Languet11 i Mornay12 pisali, nieobce też memu pojęciu to, że bywały w ludzkości chwile, choć nader rzadkie, gdzie sumienie jednego brało na siebie w poczuciu prawdy odpowiedzialność sądu sprawiedliwości boskiej. Ale niemniej każde skrytobójstwo winno być napiętnowane i ukarane jako zbrodnia. Wszelkie tłumaczenie z tytułu wyjątkowego położenia, niesprawiedliwości, jakiej jesteśmy ofiarą, nic tu nie pomaga — zbrodnia względem mnie dokonana mojej nie usprawiedliwia zbrodni. Ale skrytobójstwo ma straszne, osobne cechy. Jest to wyrok wykonany bez oskarżenia, badania, obrony. Włosy powstają na głowie, gdy myślę, że w czasie, kiedy słusznie polepszają średniowieczną procedurę, a do zbytku obmyślają gwarancje dla oskarżonego, obłęd fanatycznie mógł w Polsce zamglić sumienie u mężczyzn, u kobiet, u księży. Mówicie, że traceni są wyrokiem — a kto wam dał władzę rozporządzania życiem? Co wy za jedni, aby w swoim sumieniu ważyć winę główną drugich? Sędzia, choćby najgorszy, mówi w imieniu jakiejś władzy, ma misję; kiedy wyrokuje, nazywa się: bierze odpowiedzialność, a wam wolno będzie wyrokować bez misji i odpowiedzialności! Na nic się nie zda twierdzenie rządu narodowego o sobie i ludzi bez głowy o nim, że rząd narodowy miał cechy rządu regularnego i że jako taki miał prawo żądać posłuszeństwa i wykonywać funkcje władzy. Nieprawda, było to narzędzie, którym posługiwał się instynkt narodowy chcący walki, le nie był to rząd, dla tej prostej przyczyny, że się nie nazwał. ie nazwany, nieodpowiedzialny, pod wpływem najstraszniejszych "mętności, strachu, zemsty, wydawał wyroki — zrazu doraźne, inej zachowując niby formy prawne, używając sędziów i prokuratorów. Znałem takich urzędników trybunału rewolucyjnego, obm' mł?dych' zePsutych> co brudy życia prywatnego chcieli krwią 90 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY W chwili, w której w Polsce gotowały się i rozpoczynały ruchy Rosja przechodziła wielką chorobę. Wojna krymska, zmiana monarchy, podniesienie wewnątrz najważniejszych społecznych kwestii, wpływ stronnictwa rewolucyjno-socjalistyczno-rosyjskiego, względna wolność druku doprowadziły Rosję do niezmiernego wewnętrznego osłabienia. Prostracja ta sił widoczną była w upadku wpływu na politykę europejską, w niemocy, jaka się okazała w radzie i w czynie zaraz po pierwszych objawach ruchu w Polsce, w chwiejności w kierunku i środkach. Równocześnie od lat kilku rosła potęga moralna w Królestwie Polskim, podnosił się jego byt materialny, praca na każdym polu szybkie przynosiła owoce, a czegóż się nie można było spodziewać po oczyszczeniu administracji polskiej z żywiołów rosyjskich, po zaprowadzeniu wybornego systemu edukacyjnego, po zapoczątkowaniu samorządu administracyjnego, po szczęśliwym przecięciu kwestii włościańskiej? W Rosji odbywał się proces rozkładowy, w Polsce proces organiczny i może Rosja byłaby doszła wkrótce do zupełnej niemocy, może by we własnym jej łonie była powstała walka, w każdym razie toczył ją rak społeczny, kiedy przykładając żelazo rozpalone do jej ciała, Polska wydobyła chorobę na wierzch. Obudził się stary patriotyzm rosyjski, sztucznie, fanatyczno-religijnie podniecany, pogodziły się stronnictwa, Rosja stanęła znowu na sztorc do Europy, a znalazła męża stanu, który dawnych jej dumnych instynktów potrafił być tłumaczem. Moim zdaniem, a także zdaniem samych Moskali, oddaliśmy Rosji nieograniczoną przysługę i długo czekać nam wypadnie, nim podobna nadarzy się dla Polski chwila, aby dwa zaborcze rządy: rosyjski i austriacki, były z sobą na głowę poróżnione i żeby Rosja rozpadała się społecznie. Spiskowi politycy nasi, zapoczątkowując niewcześnie ruch, dokonali tego, że i Rosja uleczyła się z choroby, i przepaść dzieląca Austrię od Rosji niemal zapełnioną została. Niepodobna rozstać się z tą myślą. Jak długo czekaliśmy na to, aby się Rosja wewnątrz zatrzęsła, jak długo, aby się Święte Przymierze rozpadło. Po to posłaliśmy na rzeź kwiat naszej młodzieży, po to zniszczyliśmy kraj materialnie i społecznie, aby jedną uleczyć, drugie przywrócić! [...] KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 91 Nie wspomniałem dotąd o Litwie i Podolu. Nie pisząc historii, szczegóły winienem pomuać, ale pominąć nie mogę, że jeśli wywołanie powstania w Królestwie było błędem, to wywołanie powstania na Litwie i Podolu było zbrodnią i szaleństwem. Im bardziej heroicznych charakterów dostarczyła Litwa, im do większych poświęceń była zdolną, tym bardziej należało ją szanować, wiedząc z jakim nieprzyjacielem była sprawa, wiedząc, że Moskwa za Bugiem nie cofnie się przed żadnymi środkami, że żywioł polski, w tych prowincjach mniej liczny, jest tym samym mniej silny. Piętnować postępowania Murawiewa na Litwie nie ma już potrzeby; nic zatrzeć nie potrafi szkaradnej plamy, jaką wycisnęło na rządzie rosyjskim. Ale pytam, czy ci, którzy zmusili Litwę do powstania, nie wiedzieli, z kim mają do czynienia, czy kiedy wciągali takich ludzi, jak Sierakowski i Plater, obrachowali na jakąkolwiek bądź ewentualność powodzenia, czy nie spada na nich odpowiedzialność za wyludnienie Litwy, za prześladowanie Kościoła, za ruinę rodzin i majątków, za obudzenie nienawiści ludu na Ukrainie? Wiem dobrze, że w Polsce takie jest pragnienie wolności Ojczyzny, że uczucie do kraju przebacza wszystko tym, którzy się o jego wyswobodzenie pokuszą. Ale jeśli zamiast ocucenia Ojczyzny jeszcze głębiej ją zakopali, jeśli podcięli korzeń, z którego wyrasta przyszłość narodu, jeżeli dla zadośćuczynienia uprzedzeniu pychy albo fanatyzmowi teorii ludzie niesumienni w przepaść całą społeczność wtrącą, czy im to ma być darowane? Dlatego właśnie to piszę, abyśmy raz nauczyli się patrzeć trzeźwo, a dobrodusznym sądem nie uwalniali od odpowiedzialności, lekkomyślności i zepsucia. Naród, który chce politycznie żyć, winien koniecznie nauczyć się politycznie sądzić i działać. Uwodzić się uczuciem, według języka tych ludzi, sercem i wiarą, to grube senie. Serce, zaiste bez serca nic wielkiego zrobić nie można; [jara, zapewne jedna tylko wiara buduje, do życia powołuje, daje te g ^rwania tam, gdzie sam rozum ustaje. Ale przebóg! Niechaj aj nie będą verba et voces [słowami i dźwiękami]; miejmy wszytotÓre ^ Umial° nie tylk° nłenawidzić mo&> ale kochać 'S ' co Wto wzniosłe, serce, co w miłości stopić potrafi 92 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY i wady swoich współobywateli, i wszystkie żywioły do jednej doprowadzić zgody. Miejmy wiarę, ale nie jakąś oderwaną, idealną bezzasadną, ale tę wiarę, o której pomnożenie w nas Pius ix» 15 sierpnia zeszłego roku kazał się w Wiecznym Mieście modlić aby nieszczęścia i cierpienia nie naprowadziły narodu polskiego na drogi fałszywe. [...] Jestem przeciwnikiem wszelkiego fałszu, praw mojego kraju do bytu niezawisłego nigdy się nie zrzeknę, w to, co Opatrzność dlań przeznaczyła, nie wchodzę, i jakie wykształcą się stosunki, siły, uczucia, nie wiem; jakie obowiązki ciążyć będą na przyszłych pokoleniach, nie rozbieram. To wiem, że ja do obcego obozu nie przejdę; przyjmę fakt każdy opatrznościowy, tak rozum, jak i sumienie każe mi się do niego zastosować, ale z dobrej woli przyszłości mojej Ojczyzny nie zaprzedam. Dlatego byłem zawsze przeciwny wszelkim adresom przyrzekającym wierność, bo jestem przeciwny każdemu kłamstwu. Jeżeli adres pisać każą pod groźbą, nikomu on nie ubliża, ale jak robić tego z własnej woli bym się sam wystrzegał, tak nie uważałem nigdy, aby należało pisać adresy. Należało zaprzestać powstania, należało wstrzymać wylew krwi, należało wstrzymać wywożenie na Sybir i wyludnianie Litwy, należało uspokoić kraj, nie wywoływać ruiny socjalnej, do której w końcu uciekł się rząd rosyjski. Rząd narodowy, przedłużając upornie walkę bez celu, odpowiada za te wszystkie nieszczęścia, jak odpowiada za obecne spodlenie godności narodu, który złamany, nie przestaje walczyć, ale pada do nóg zwycięzcy. A znowu dzielę odpowiedzialność. Jeżeli rząd narodowy, który nie miał nic do stracenia, a wszystko do zyskania, dla którego samo trwanie było zyskiem, bo dawało mu wpływ, urok, pieniądze, jest do zrozumienia, to nigdy kraj, który dawał mu środki działania, a dawał mu je po prostu ze strachu nie tylko fizycznego, jakkolwiek kilka egzekucji ostrzegało mniej chętnych, ale z tego strachu moralnego, któremu zaledwie wypróbowana cnota w Polsce oprzeć się potrafi, iż się będzie policzonym pomiędzy niechętnych albo obojętnych. Tą obawą, zwyczajem posłuchu, niepo- KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 93 wstrzymaną chęcią działania w sprawie krajowej, solidaryzował się kraj z ruchem na tyle, że rządowi rosyjskiemu trudno było wpaść na nić organizacji, a niełatwo prowadzić walkę z lepiej usłużonym nieprzyjacielem. [...] JAreśląc ten bolesny obraz, chciałem kraj jak najspokojniejszym, jak najrzetelniejszym zestawieniem faktów przekonać, w imię jakich zasad, w jakich celach i jacy ludzie zapoczątkowali i przeprowadzili całe dzieło. Czy byli tak ślepi, albo tak nierozumni, żeby mogli mniemać, iż się powiedzie? Jak ich usprawiedliwić? Kraj przez trzy lata odzwyczaił się działać, mówić, myśleć wedle swego przekonania, a nawykł tak do posłuchu, że dziś jeszcze każdy, chcąc sumienne wypowiedzieć przekonanie, ogląda się, aby słowo jego nie było podchwycone. Trzeba więc było powiedzieć całą prawdę, bo się na nic nie przyda kłamać samym sobie wobec strasznej rzeczywistości. Polska leży jak Łazarz pomiędzy dwoma oprawcami. Nie daje jej pokoju spisek z jednej, a Moskwa z drugiej strony. Potrzebuje spoczynku, aby się z ran wyleczyć, aby się na nowo zorganizować, aby w nowych warunkach nowe począć życie, a narzucający się zbawcy dopuścić do tego nie chcą. Dosyć tych doświadczeń na ciele własnej Ojczyzny. Ale też już i czas wyzwolić się z tej opieki. Czas myśleć samodzielnie. Dziwna rzecz: taka jest w Polsce obawa przed wchodzeniem w rzeczy publiczne, że z najlepszym przekonaniem, z duchem poświęcenia, nikt nie śmie podnieść głosu ze śmiałą inicjatywą, która by na nim zostawiła odpowiedzialność. Co by to była za społeczność, w której by nie miał nikt dość hartu ducha, »y wziąć odpowiedzialność za swe przekonania! Dlatego uważam za pierwszy obywatelski obowiązek, dzisiaj przynajmniej, kiedy już ^szelkie usiłowania okazały się bezskutecznymi, nie dać się ^ięcej trwożyć i łudzić, ale otwarcie wypowiedzieć posłuszeństwo natu^T narodowemu> zerwać ze spiskiem, jakiejkolwiek byłby on ' ^ wyrzec się wszelkiej tajemnej władzy, odmówić pieniędzy 94 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY na wszelkie tajemne, choćby najwznioślejsze cele, i to nie na dziś tylko, ale na zawsze. Nie pisać kłamliwych adresów, które jeżeli wymuszone, to niewinne, ale zawsze, bądź co bądź, każą charakter narodowy. Wdzięczności, miłości, wierności, nie ma prawa żądać od nas rząd rosyjski, nie ma jej też w sercach naszych, ale zwyciężywszy, ma prawo żądać posłuszeństwa i ma prawo żądać aby mu się hardo nie stawiać, a więcej nie spiskować. Dzisiaj demonstracje, dzisiaj organizacja, to nie jest godność, to głupstwo. Wywoływać w ten sposób srogości rządu, a rozwodzić potem swoje po Europie żale, na nic się nie przyda. Już te żale uprzykrzyły się Zachodowi. Pozyskujemy za nie dziennikarskie, choć nie zawsze bezpłatne sympatie. Jak żebrak, mający poczucie zacności swojej, nie odkrywa ran swoich przed ludźmi, tak wolałbym, aby Ojczyzna moja nie tak często odzywała się do miłosierdzia, które ją ustawicznie zawodzi. Rzucą nam kawałek chleba, a w końcu powiedzą między sobą: czego ci ludzie chcą od nas? Za co mamy płacić karę ich lekkomyślności? Nam potrzeba dzisiaj nie skarżyć się, bo nas nikt nie wysłucha, nie robić demonstracji, bo tego się nikt nie boi, ale wrócić do pracy po strasznym doświadczeniu. Rewolucja ma szczególne polityczne środki. Że społeczność nasza była jeszcze słabą, to każdy nawet przed wypadkami mógł osądzić. Zamiast siły wzmocnić środkami naturalnymi, jak nauka, praca, prawodawstwo, i tak przyjść do bogactwa, rozumu i przewagi na północy Europy, systematem drażnienia chciała podnieść ostatek sił krajowych. Piżmo i galwanizm mogą podnieść na chwilę siły umierającego, ale po to, aby jeszcze bezsilniej upadł. Tak podrażniono żywotność społeczności polskiej, a dziś leży, nie wiem — w letargu albo w uśpieniu. Naturalne siły budzi zdrowy pokarm, w warunkach normalnych pożywany. Na tych warunkach zbywa nam obecnie, bo pośród stanu wojennego, który zaprowadziła Rosja w Królestwie Polskim, a który się przedłuża, wszelkie życie, wszelki zawiązek organiczny są niemożliwe. Ukazy z 2 marca były następstwem postanowienia komitetu z 22 stycznia, darującego czynsz włościanom14. Następstwo to każdy człowiek rozsądny przewidział, a każdy mający choć trochę odwagi cywilnej KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 95 przepowiedział. Jeżeli ukazy i obecne komisje obdzielają komorników i czeladź dworską, to rząd narodowy nie był dla niej mniej szczodrym w obietnicach. Obydwa te prawodawstwa wyszły z jednej szkoły, obydwa miały jeden cel: zniszczenie większej własności. Wszakże nie tylko wniknąwszy w ukazy z 2 marca przekonać się można, że mają charakter tendencyjny, policyjny i że z natury są bardzo elastyczne, ale dali to do zrozumienia wysocy urzędnicy w kraju. Należało przeto wówczas, należy dziś jeszcze dać wyraźny dowód, że się zrywa ze spiskiem i z powstaniem. Tu nie można żadnej dopuścić dwoistości. Chodzić na salony do generała Berga15, a oglądać się na to, co mówi sprzysiężenie, nie wypowiedzieć mu śmiało posłuszeństwa, to nie idzie. Na pokoje zamkowe chodzić nie potrzeba, ale władza, w czyimkol-wiek będzie ręku, uszanuje tego, który ani przesądzając, ani zrzekając się przyszłości, oświadczy głośno i z dobrą wiarą, że dziś powstania nie chce, spisku nie usłucha, a spokojnie pracować będzie. To wszakże odnosi się jedynie do względów roztropności. Nieskończenie ważniejszym jest potępienie raz na zawsze wszelkich spisków z obowiązku sumienia obywatelskiego i wyższej polityki. Gdyby to poświęcenie, gdyby te zdolności, gdyby ten hart duszy, które zmarniały w Cytadeli, w Spielbergu i na Sybirze, były użyte na polu pracy krajowej od lat trzydziestu, Polska.opatrzona samorządem, prawodawstwem, uniwersytetem, wojskiem, Litwa, która zachowała urzędy wybieralne, statut, dwie szkoły znakomite, byłyby przyszły do takiej potęgi moralnej, że byłyby zawojowały Rosję, znalazły nie tylko sympatię, ale pomoc na Zachodzie, bo pomoc dają tylko tam, gdzie czują siłę. Tego nie dopuściły spiski, :tóre Już choćby dlatego, że tajne, nie są nigdy w ręku ludzi prawdziwie politycznych albo stają się narzędziem polityki obcej -~ w roku 1830 francuskiej, w 1863 włoskiej. Wewnątrz zaś rozdają społeczność na próchno, fałszują moralność, niszczą hierarchię, poniżają charaktery. *> zatem dziś Polakowi robić? W Królestwie Polskim przyjąć Wezerę prawodawstwo ukazowe. Zapomnieć o stratach, jakie się losio, a żyć w zgodzie, w miłości sąsiedzkiej z tym poczciwym 96 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY ludem, który zdrowy zmysł polityczny okazał podczas powstania a i dziś nie nadużywa przewagi, jaką mu oddał nieroztropny zwy-cięzca. Wejść w gminę sercem i czynem, w gminę, która jest obecnie jedynym możliwym ustrojem społecznym — nie ma wyboru, albo gmina albo biurokracje centralizowane. A kto by się wahał? Jeżeli jednak mówię o dobrej wierze, to niechaj ona będzie obopólną. Niechaj instrukcje dane komisjom i działanie tych komisji będą zgodne z ukazami. Niechaj urzędy gminne nie będą zabawką w ręku uczastkowych naczelników, niech obywatel może z godnością i bezpieczeństwem dla swej osoby i rodziny przebywać w swoim domu, nie będąc wystawionym na poniewieranie przez niższe wojskowe stopnie. Wówczas pobytem swoim i działaniem ułatwią dzieło przekształcenia społecznego. Do czego więc to nieustanne organów urzędowych i nieurzędowych powtarzanie, że przyczyną powstania była niechęć szlachty do reform włościańskich przez cesarza zapoczątkowanych? Kogo te kłamstwa oszukać mają? Gdyby rząd rosyjski miał ten rozum i tę przenikliwość, o które go w Europie pomawiają, zaniechałby takich środków, zaniechałby jeszcze bardziej prześladowania Kościoła katolickiego w Królestwie i na Litwie. Wielu duchownych, przyznaliśmy to i skarcili z góry, wzięło udział w powstaniu, czynili to jako obywatele, na własną odpowiedzialność, nie jako księża, i zostali ukarani. Nie pokaże rząd rosyjski żadnej odezwy biskupiej, która by powstanie podżegała. Arcybiskup warszawski łagodził je, jeśli nie karcił. Jeżeli później wprost i jawnie do monarchy, choć śmiało, ale w duchu zgody i w poczuciu sprawiedliwości się odezwał, to jest to kwestia większej albo mniejszej przyzwoitości, ale nigdy buntu. Jakim więc prawem dzisiaj rząd rosyjski wojnę Kościołowi wypowiada? Rząd rosyjski nie obrachował się ze sobą. W dumie swej przemocy lekceważy siły moralne. Już Ojciec Święty, uznając prawo, które przedawnieniu nie ulega, podniósł ku niebu glos skargi, który zawsze bywa wysłuchanym. Głos ten wskazał wiernym ich obowiązki. Rachują na bezsilność naszą obecną, ale zawsze jest dość siły na męczeństwo, byle wiernych łaska nie opuściła. To, co powiedziałem o spiskach w Królestwie, stosuje si§ KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 97 do Galicji i Księstwa Poznańskiego. W sejmie, w wydziałach, w towarzystwach, w dziennikarstwie — obszerne do działania pole, a opinia zdrowa krajowa winna potępić każdą tajną organizację, do której się ucieka chętnie każda podrzędna, chciwa działania zdolność. Wiek upływa, jak co lat kilkanaście powstają w Polsce mniej lub więcej gwałtowne, a całą Europą wstrząsające, ruchy. Krwawo przytłumione, mają na zawsze zamykać tę kwestię, a ona ustawicznie powstaje, jeśli nie coraz silniejsza, to coraz zjadliwsza. Jakby zrządzeniem sprawiedliwości boskiej, ta Polska, którą ostatecznie rozebrano pod pozorem braterstwa z rewolucją francuską, była istotnie powodem przeprowadzenia zasady rewolucyjnej w zaborczych państwach. We wszystkich trzech zaborach uderzono na szlachtę, podniesiono lud i stan miejski, dano przewagę biurokracji, słowem, rządy zaborcze przeprowadzały zasady rewolucji francuskiej, a wypadki roku 1846 wywołały rok 1848 w Austrii i Prusach. Dzisiaj ta Polska stała się najdzielniejszym punktem oparcia dla rewolucji europejskiej, a że sprawa jej czysta przed Bogiem i ludźmi, więc pod jej białym płaszczem skrada się upiór czerwony. Czy ma na zawsze zostać ten wulkan, buchający lawą i płomieniem? Nietrudno byłoby tutaj wskazać powody, przeważnie polityczne, walczące o odbudowanie Polski; powody te były wielokrotnie i wymownie przedstawione; obecne okoliczności wskazałyby nowe jeszcze poglądy, ale nie chcę przedłużać pisma w bólu poczętego i w bólu zakończonego. Dixi et salvavi animam meam [rzekłem i zbawiłem duszę moją]. Przypisy Adam Sapieha (1828-1903), polityk galicyjski, poseł na sejm krajowy we swie. Wspierał powstanie styczniowe, za co władze austriackie osadziły go p pieniu (lipiec 1863), skąd zbiegł. Po paroletnim pobycie w Rumunii, Turcji, cji, Saksonii i Anglii powrócił do kraju, gdzie uczestniczył w życiu publicz- i m.m. zasiadając w sejmie krajowym i w izbie wyższej parlamentu wiedeń- i SDoł * ^^ angażuJ*c s'L w szere8 inicjatyw, mających poprawić gospodarczy eczny stan Galicji. Występował przeciwko centralistycznej polityce Wiednia, 98 KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY toczył też polityczne spory ze „stańczykami". Był jednym z najpopularniejszych polityków galicyjskich owego czasu. 2 Tj. A. Wielopolski. Por. przypis 34 w tekście Karol Montalembert. 3 Camillo Benso di Cavour (1810-61), hrabia, jeden z głównych architektów zjednoczenia Włoch. Od 1852 premier i minister spraw zagranicznych Królestwa Sardynii (Piemontu). Wciągnął je do wojny krymskiej (1855). 1858 w Plombieres zawarł antyaustriacki tajny sojusz z Francją, rok później, w czasie wojny Austrii z Francją i Piemontem, przekreślony separatystycznym pokojem austriacko-fran-cuskim. To niepowodzenie skłoniło go do podania się do dymisji. Do władzy powrócił 1860; doprowadził w marcu 1861 do proklamowania zjednoczonego Królestwa Włoch, którego został premierem. 4 Taboryci — radykalny odłam husytyzmu, znajdujący zwolenników wśród chłopów i plebsu miejskiego. Głosili hasła zniesienia pańszczyzny i poddaństwa. Postulowali wprowadzenie wspólnoty majątkowej, którą sami zaprowadzili w swym ośrodku w Taborze. Byli zwolennikami radykalnej reformy doktryny i organizacji kościelnej. Klęska pod Lipanami (1434) zakończyła okres największego rozkwitu ruchu, którego resztki utworzyły pierwsze gminy braci czeskich. 5 Towarzystwo Rolnicze — utworzona 1858 organizacja ziemiaństwa Kongresówki, na czele której stanął Andrzej Zamoyski. Zajmowała się sprawami rolnymi, leśnymi i hodowlanymi, próbując podnieść poziom gospodarki na obszarach, gdzie działała. Wbrew intencjom władz carskich pełniła także funkcje polityczne. Rozwiązanie Towarzystwa przez Aleksandra Wielopolskiego (8 IV 1861) wzmogło niechęć do margrabiego. 6 Andrzej Zamoyski (1800-74), polityk i działacz gospodarczy Królestwa Polskiego, założyciel i prezes Towarzystwa Rolniczego, przeciwnik polityki A. Wielopolskiego. Na początku lat 60. odgrywał czołową rolę w obozie „białych". Wydalony we wrześniu 1862 za granicę, udał się do Francji, by jednak pod koniec życia powrócić na ziemie polskie. Zmarł w Krakowie. 7 Michaił N. Murawiow (1796-1866), od maja 1863 gubernator wojenny Litwy, krwawo stłumił powstanie na tym terenie. 1865 podał się do dymisji. 8 arrogować (od łac. arrogo, -are) — uzurpować. 9 Franz Stadion (1806-53), gubernator Galicji, minister spraw wewnętrznych monarchii habsburskiej. 10 Marian Langiewicz (1827-87), 10 marca 1863 ogłosił się dyktatorem powstania styczniowego. Po bitwie pod Grochowiskami (18 III) udał się do Galicji, gdzie został aresztowany i był więziony do 1865. 11 Hubert Languet (1518-81), doktor nauk prawnych na uniwersytecie w Padwie, przyjaciel Mornaya, wymieniany obok niego (choć coraz rzadziej) jako autor Vindiciae contra tyrannos. Na protestantyzm przeszedł po przeczytaniu dzieł Melanchtona i spędzeniu dwóch lat w Wittenberdze. Pozostawał w służbie elektora saskiego. KILKA SŁÓW Z POWODU ODEZWY KS. ADAMA SAPIEHY 99 12 Philippe Duplessis Mornay (1549-1623), francuski myśliciel i polityk, wedle powszechnej w najnowszej literaturze opinii jedyny autor słynnego manifestu hugenotów z 1579, zatytułowanego Vindiciae contra tyrannos. Doradca Henryka z Nawary, po objęciu przez niego tronu, mianowany gubernatorem Saumur. Jego wpływy zmalały po przejściu Henryka IV na katolicyzm, który Mornay stale atakował, szczególnie krytycznie odnosząc się do nauki o Eucharystii. 1621 pozbawiony urzędu. Wraz z Languetem rozważał okoliczności i warunki dopuszczające wystąpienie przeciwko władcy, w tym tyranobójstwo. '3 Por. przypis 1 w tekście 12 grudnia 1866. 14 Komitet Centralny Narodowy przyjął 18 11863 dwa dekrety uwłaszczeniowe, których treścią było uchylenie czynszów i robocizny obciążających chłopów. Ziemia przez nich uprawiana wraz z domostwami, ogrodami itd. przejść miała na ich wyłączną i dziedziczną własność. Dotyczyło to także czynszowników niewlo-ściańskiego pochodzenia. Dotychczasowi właściciele mieli otrzymać rekompensatę w późniejszym terminie. Według ukazów carskich z 2 III 1864 rekompensaty ziemiaństwa za utracone ziemie miał pokryć skarb Królestwa, zaś chłopi zostali obciążeni podatkiem gruntowym. Zyskiwali także prawo wyboru wójtów i sołtysów, o czym traktował ukaz o ustanowieniu gmin. 15 Fiodor F. Berg (1790-1874), generał rosyjski, szef rosyjskiego sztabu generalnego w Królestwie Polskim (1831-43), ostatni namiestnik Królestwa (1863-74), zwolennik bezwzględnej rusyfikacji kraju. LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO chany Książę1! Pośród twardych trudów, na jakie mnie skazało powołanie ojca rodziny, serce moje bije mocno, zważając na chwilę, którą obecnie Galicja przechodzi. Czekaliśmy blisko wiek, aby widzieć u steru spraw publicznych ludzi, na których charakter, zasady i przychylność możemy poniekąd rachować. Ludzie ci, w których dobrą wolę wątpić nie mam prawa, nie mogą przeprowadzić myśli swojej w całym państwie, nie będąc zarazem sprawiedliwymi dla nas. Interes monarchii zbiega się zarazem z interesem naszego koronnego kraju. Nie Galicja, tylko całe państwo potrzebuje usadowienia na szerokiej podstawie stosunków społecznych; idzie więc o to, ażeby dla nas nie zrobiono wyjątku, Rachuję pod tym względem na pogląd polityczny ludzi, którzy nie z interesu zapewne, ani z miłości własnej, ale z poświęcenia podjęli trudne dzieło rządzenia dziś państwem. Wiedzą niewątpliwie, że taka jest solidarność w każdym ustroju organicznym, iż niepodobna być sprawiedliwym, miłośnikiem wolności, obrońcą właściwych zasad społecznych w Wiedniu albo w Peszcie, a nie być nim we Lwowie. Ale jeżeli to dzieło mają spełnić, to niewątpliwie, kochany Książę, musimy im w tym dopomóc. Bądźmy więc sprawiedliwymi; ciąży odpowiedzialność na nich, ale ciąży i na nas, idzie więc o to, aby, jak nam się to wielokroć zdarzało, nie stracić chwili. Dzieło właściwego społecznego ustroju, dzieło obudzenia sił społecznych, dzieło kultury i dobrobytu nie może być nigdy dziełem samego rządu, ale do niego przyłożyć się muszą rządzeni. Jeżeli dobrze zrozumiałem program hrabiego Belcredi2, to myślą jego jest powołać do życia prawdziwe siły krajowe i na tych żywotnych siłach oprzeć organizm rządowy tak, aby już nie sztucznie, a priori, za pośrednictwem mechanizmu rządowego kierować społecznością, ale aby równowaga sił społecznych w działaniu wolnym, ograniczonym prawem, spełniała we właściwym ruchu najwyższy cel państwa: wolność w porządku. Pod tym względem ministerium TC LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO 101 becne musi walczyć z dwoma potężnymi przeciwnikami: z ustrojem biurokratycznym i ze stronnictwem rewolucyjnym, którzy ostatecznie są do siebie podobni, bo tak jeden, jak i drugie, nakładają na ludzkość dowolny systemat. Rząd obecny musi zatem, jeżeli ma mieć przyszłość i jeżeli ta ostatnia próba nie ma się skończyć katastrofą, oprzeć się na tych żywiołach, które w każdym koronnym kraju istnieją. Tak postąpił co do Węgier i tam rzecz była łatwą bo Węgry miały szczęście zachować cały swój organizm. Dość było zatem powrócić względem Węgier do idei prawnej, a rzeczy same z siebie powracają do właściwego ładu i byle tylko Węgrzy umieli zachować miarę i nie przekraczali granic, które najznakomitszy spośród nich3 zakreślił, porozumienie pomiędzy nimi a koroną nastąpi na korzyść stron obydwóch. Inaczej w innych koronnych krajach. Tam długi ciąg bezprawia zatomizował na tyle żywioły społeczne, że dzisiaj niełatwo obudzić w nich prawdziwe i zdrowe życie. Rewolucja 1848 roku wstrząsnęła posadami próchniejącej monarchii, dawną drogą iść dalej było niepodobna. Ministerium Schwarzenberga i Bacha4 usiłowało ideą państwa jednolitego, przeprowadzoną z niepospolitą konsekwencją, zlać w jedno różnorodne żywioły i wyrobić sztuką i siłą jednolity naród. Doświadczenie to się nie powiodło. Szukano na innej drodze tego samego celu. Czego nie mogła dokazać biurokracja oparta na wojsku, do tego miał doprowadzić konstytucyjny liberalizm. Z jakim skutkiem? Wiadomo. Natury rzeczy nie da się zwyciężyć sztuką. Monarcha, znający dawne tradycje habsburskiego domu, powraca na właściwą drogę. Rzeczą rozmaitych narodowości poddanych pod jego berło jest umieć korzystać i z tak dobrej woli, i z tak wysokiego poglądu. Nie do nas należy roztrząsać, co której czynić; nam trzeba myśleć o sobie. Społeczność nasza doprowadzona do ostatecznego rozbicia, rozmaite warstwy społeczne, rozmaite szczepy naszego koronnego kraju nie stoją w zgodzie i harmonii, ale w jakiejś dziwnej względem siebie niechęci. Klasa, która niegdyś nie tyle uczyła, ile raczej absorbowała wszystkie siły społeczne, została S ruszona i wywołano przeciwko niej sztuczny antagonizm, tak 102 LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO z dołu, jak i z góry. Miasta i klasy średnie owionął duch rewolucyjny, zaszczepiony na patriotycznym gruncie; w ludzie wiejskim obudzono chuci gwałtowne, a że nie miały narodowej tradycji stały się powolnym narzędziem nie interesu dynastycznego, ale interesu i niechęci biurokratycznej kasty. Kraj cały zubożał, bo my, więksi właściciele, pracować jeszcze nie umiemy, a lud wiejski, dostawszy wszystko za darmo, pracować jeszcze nie potrzebuje. W porządku moralnym klasa większych właścicieli, dawna szlachta, pomna stanowiska panujących, pozostała w biernej opozycji, a nie żyjąc życiem publicznym, straciła wszelki polityczny pogląd; była też czasem bez godności względem rządu, stawała się częściej narzędziem w ręku rewolucji. W porządku duchowym naród ten, od dziesięciu wieków ściśle i sumiennie związany z Kościołem, po rozpadnięciu tego na pół politycznego, na pół duchowego związku, pił pełnym gardłem błędy Zachodu, a gorszył lud, który zachował choć formalną wiarę; z sił moralnych zostało przeto tylko uczucie i wspomnienia narodowe, wzniosłe, szacowne, ale same niewystarczające. Uczucie to, nie oczyszczone czysto boską myślą, stało się chorobliwe. Oto jest stan nasz społeczny, do którego dodać potrzeba, że przeważająca część ludności, z którą nas łączyło sześć wieków złej i dobrej doli, chwały i upadku, zaczęła odgrzebywać za obcym powództwem niby krzywdy przeszłości i dzisiaj szuka w błędnym kole nie praktycznego dobra, ale zadośćuczynienia swojej niechęci. Rząd austriacki, który nas znał lepiej aniżeli my sami siebie, wiedząc, jak jesteśmy słabi, nie rachował się nigdy z naszym koronnym krajem. Jakkolwiek osłabiony, mógłby i dziś jeszcze, pomagając sobie to administracyjną siłą, to antagonizmem klas, utrzymać nas w spokojnym posłuszeństwie. Ale co by to była za polityka utrzymywać wśród zdrowego ciała schorzały członek. Już rok 1846 był nauką surową, że nie można bezkarnie w jednym kraju dopuszczać się wielkich niesprawiedliwości; jest zatem interesem rządu, interesem wszystkich koronnych krajów, aby w Galicji istniał stan prawny, stan wolności, stan samorządu, a na dowód przypomnę — po upadku rewolucji kościuszkowskiej —¦ LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO 103 sprawę Nadasdego5 na Węgrzech, w roku 1831 zaburzenia ludowe w komitatach północnych, że pominę późniejsze przykłady. Mam najsilniejsze przekonanie, że obecne ministerium czuje te prawdy, dlatego nie przytaczam tyle razy powtarzanego wywodu o niesprawiedliwościach, jakich kraj nasz był ofiarą i które go do reszty zepsuły, bo nic nie psuje tyle, co niesprawiedliwość. Ale przystępuję do tego, co nam dziś czynić należy, bo obecnie z krajem mam sprawę. Jeżeli mamy prawo żądać od rządu, aby co do naszego koronnego kraju wszedł na drogę sprawiedliwości i prawdziwego równouprawnienia, to on ma nawzajem prawo żądać od nas pewnych rękojmi. Jeżeli rząd ma nam dać język, naukę, samorząd, musi mieć na czym w kraju się oprzeć i wiedzieć, że tego wszystkiego nie użyjemy przeciwko niemu, że to nie stanie się narzędziem w ręku rewolucji. Dopóki zatem ani obecne, ani żadne ministerium nie da nam tych koniecznych warunków normalnego życia, dopóty w kraju, powtarzam, nie będzie się mogło na nikim oprzeć. Podporą rzetelną każdego rządu są dwa żywioły: pewna rozsądna opinia w ogóle, w szczególe grono ludzi czystych, niezawisłych, poważnych, którzy śmiało w poczuciu obowiązku dla kraju staną po jego stronie. Pytam Cię, kochany Książę, bo w oddaleniu wiedzieć nie mogę, czy jakieś porozumienie nastąpiło pomiędzy osobami dziś u steru rządu stojącymi a ludźmi, których uważamy za przywódców spraw krajowych. Jeżeli nie, to już popełniliśmy błąd bardzo wielki, ale jest on do naprawienia. Ludzie obcy, jakkolwiek zacni, ale wychowani w uprzedzeniach, do których dawaliśmy poniekąd powody, mogą nie wiedzieć, czego nam istotnie potrzeba. I w rzeczy samej nie sformułowaliśmy nigdy dokładnie naszych potrzeb. Jeżeli adres 1860 roku6 wymownie, choć zbyt ogólnie je nakreślił, to postępowanie deputacji w Radzie Państwa, wypadki dwóch lat ubiegłych, mogły bardzo niebezpieczne wywołać uprzedzenia. Trzymanie się jakiejś polityki ogólnej, dążenie do tego, czego nam Austria dać ani nie chce, ani nie rooże, częste zadrażnienia albo opozycja bierna obok nieudolności '« własnych nie mogły wywołać ze strony rządu żadnych ustępstw. 104 LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO Trzeba raz dobrze zrozumieć, że my nie możemy w rokowaniach z rządem stawać na stanowisku bezwzględnych zasad prawnych. Pod tym względem położenie nasze jest zupełnie inne niż Węgier. I w tym błąd naszej polityki. Węgrzy mają zasadę prawną, do której z jednej strony odwołać się winni, a z drugiej — poprzestać na niej mogą. Wezwanie naszej idei prawnej, absolutnej, idzie poza ideę całości państwa; musimy zatem pozostać na drodze czysto politycznej. Polityczne jest tylko to, co jest możliwe i użyteczne. Gdybyśmy pod rządami rozmaitych ministerstw, które przeszły, umieli byli korzystać z dobrej woli albo interesu niektórych, bylibyśmy mogli uzyskać wiele instytucji zbawiennych, a powstrzymać budzenie antagonizmu to klas, to narodowości, które nas tyle osłabia. A więc wyrzec się przeszłości? Nie myśleć o przyszłości, a przyjąć jako zapłatę utylitarne korzyści? O przeszłości nie ma co mówić w polityce. Przyszłość jest w ręku Boga. Przyszłości żaden uczciwy człowiek wyrzekać się nie będzie, żaden człowiek sumienny przesądzać jej nie może, ale to pewne, że tylko teraźniejszość gotuje przyszłość, to pewne, że przyszłość mogą mieć tylko te społeczności, które mają wartość duchową, rozum, jedność i bogactwo. Do tego nie dochodzi się bez porozumienia z władzą, jakakolwiek ona jest, bo władza jest zawsze narzędziem organicznym w społeczności, bo naród, który w ciągłym z nią będzie zadrażnieniu, nie wyrobi w sobie pierwszego dla ludzkości warunku: uszanowania powagi. Wolałbym, kochany Książę, zgoła nie mówić, niż zamilczeć jakąkolwiek prawdę. Muszę zatem potępić głośno wszelkie usiłowania odzyskania politycznego bytu przed czasem, kiedy do tego są siły wewnętrzne, a sposoby i okoliczności na zewnątrz. Jakoż każde podobne usiłowanie w głębszą strącało nas przepaść i przyszło mi w wieku do starości zbliżonym patrzeć na takie rozoranie narodowego gruntu, że słusznie obawiać się można, aby tam tylko ciernie i kąkol nie porosły. Więc droga, która nas do tak bezdennego nieszczęścia doprowadziła, nie jest dobrą drogą. Ani na Tobie, Książę kochany, ani na mnie, ani na przyjaciołach naszych nie ciąży odpowiedzialność za to, co si? LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO 105 stało, a jednakże nie jesteśmy bez winy, bo było naszym obowiązkiem'błąd i zbrodnie, które potępialiśmy jawnie, potępić jeszcze głośniej i czynnie, a zachować żywioł polski od strasznego upadku, który przewidzieliśmy z góry. Pominę to, co stało się za granicami Galicji, ale każdy przyzna, że ostatnie wypadki przyczyniły się do zubożenia kraju i do zdemoralizowania niektórych warstw społecznych. Było obowiązkiem większej własności, było obowiązkiem klas wykształconych, zachować społeczeństwo nasze od tych nieszczęść. Jeżeli własność, jeżeli tradycja, jeżeli kultura, jeżeli stanowisko duchowe, nie obronią społeczności od burzy wywołanej przez przewrotność i niedoświadczenie, to słusznym byłoby mniemanie tych, co rozumieją, że ten balast już dzisiaj niepotrzebny. Czegośmy nie zrobili, zróbmy dzisiaj, ale na to, z bezwzględnością, z odwagą, z czynnością, której nam brakło, należy potępić spisek, jego zasady i środki. Znam ja dobrze nasz naród; przeważa w nim niezmierna większość zdrowych żywiołów, ale nie miały nigdy punktu oparcia i nie miały kierunku. Odwaga cywilna, o której brak nas oskarżają, jak jest kwiatem społeczności w normalnym tylko stanie będących, tak zaledwie można żądać, aby się pojedynczo objawiać mogła, musi mieć punkt oparcia w pewnym stronnictwie, z którego czerpie siłę, „bo biada samemu". Potrzeba więc koniecznie wyprzeć się ostatniego ruchu, uznać go i potępić jako zgubny, odtrącić ludzi, którzy mu przodkowali albo mu potakiwali. A tutaj rozróżniam ubezwłasnowolnionych spiskowców, którzy zaprzedali sumienie stronnictwu rewolucyjnemu i ludzi dobrej woli, którzy rozumieli, że na gruncie narodowym potrafią wyrwać mu kierownictwo. Z pierwszymi nie ma zgody, wtrącili żywioł narodowy w przepaść, z której sprawiedliwość oska wyrwać go chyba tylko potrafi, niechaj ich kraj osądzi wedle izieła, które spełnili, i wedle środków, jakich używali. Z nimi nie ma sprawy, niechaj spadną na ich głowy krew i łzy przelane, echaj nie podszywają się na próżno pod sztandar narodowy. rudzy, zwróceni na właściwą drogę, mogą naprawić zło, które tr h ' CZaS' k° trzeźwe osądzenie chwili nadzwyczaj po- e ne. W chorobliwym usposobieniu, pośród cierpień, które 106 LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO z każdej dolegają nam strony, każda jakakolwiek wewnętrzna czy zewnętrzna zmiana i kombinacja, budzi w nas niesłychane nadzieje; jeżeli zatem byśmy dziś marzyli czy o antagonizmie wielkich państw europejskich, czy o wykształceniu Słowiańszczyzny zachodniej, w przeciwieństwie do Słowiańszczyzny wschodniej czy o zrobieniu z Galicji punktu Archimedesa, nie odniesiemy żadnej korzyści, a przeszkodzimy poniekąd wykształceniu się stosunków naturalnych, organicznych i prawdziwej wolności w całym państwie. Nam nie wolno występować ze zbyt odrębnym stanowiskiem ani stawać w obronie konstytucjonalizmu, który nam nic dobrego nie przyniósł, ale korzystać z instytucji i zdobyć dla siebie wszystkie wolności, które obecne ministerium, wierne swoim zasadom, wszystkim prowincjom państwa austriackiego dać musi. Dotąd wyjątkowo zawsze postępowano z Galicją, bo na wszystko z nią pozwolić sobie było można, ale skoro przyjdziemy wspólnie z ludem wiejskim, w rozbracie z rewolucją i spiskiem, i powiemy rządowi: od stu lat, kiedy zawładnęliście nami, kraj zubożał, moralność upadła, stan społeczny jest nieznośny, Galicja była zawsze dla was ciężarem, a czasem i wstydem; nam zarzutu robić nie możecie, boście nami rządzili sami, bez nas, wprowadziwszy swoje prawa, swoje urzędy, swój język, swoją naukę. Spróbujmy innej drogi, nie ucisku i wyzyskiwania przez obcy żywioł, nie upokorzenia moralnego, nie osłabiania stanu społecznego przez sztuczny antagonizm, ale wejdźmy na drogę naturalną, prawną, chrześcijańską. Żądamy języka, bo skaziliście naszą mowę, nie nauczywszy swojej, żądamy samorządu, który by, nie osłabiając jedności państwa, utrzymał właściwości, które Opatrzność dała każdemu szczepowi, żądamy sfery działania dla własnego dobra, bo tylko zaspokojenie tych szlachetnych żądzy z jednej strony uwolni was od kosztów i odpowiedzialności, z drugiej — zachowa nas od pokusy spisku i rewolucji. To powiemy rządowi — a sobie. Dajmy pokój wielkiej polityce, która nie jest rzeczą koronnego kraju, doprowadzonego do atomizmu społecznego i atonii moralnej. Stoimy na rozdrożu: albo nam przyjdzie pod kierunkiem tajemnych wpływów w walce bezskutecznej a zjadliwej zużyć LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO 107 i zmarnować resztę sił żywotnych, które pozostały, albo na drodze prawnej, jawnej, dobić się warunków bytu, który chociażby nie był ostatecznym naszym ideałem, zapewnić nam może normalne wykształcenie i form i zasad społecznych. Narodów upadłych cechą jest brak prawdy, życie w marzeniu, bezzasadne nadzieje. Z męską odwagą i stanowczością powróćmy na grunt rzeczywisty; marzenie to pociecha dusz słabych, nadzieję mieć należy w Bogu i nie w obcej pomocy, lecz we własnej pracy i zasłudze. Ofiarą dochodzi się do celu, ale nie tylko ofiarą krwi — ofiarą uprzedzenia ofiarą pracy, ofiarą namiętności. Uczucie jest bodźcem do wszystkiego, ale przedzierzgnięte w nienawiść niczego nie zbuduje. Powiedzą nam: jakim prawem o przyszłości kraju mówicie, kiedy przyszłość już do was nie należy; młode pokolenie niech samo ściele sobie łoże, na którym ma spoczywać. Lekkomyślna zarozumiałości! Przyszłość kraju nie należy do żadnego pokolenia, jest ona własnością nas wszystkich, całą obejmujemy gorącym sercem aż do najodleglejszych pokoleń. Chcieliby tworzyć ideał, a nie wiedzą, że w ludzkości formy się tylko zmieniają, istotne warunki bytu pozostają te same, bo ona ma spełniać cele boskie na ziemi. Zbliżające się dość liczne wybory okażą kierunek opinii w Galicji, okażą, jakie skutki wywarło bolesne doświadczenie. Potrzeba wzmocnić sejm ludźmi praktycznymi, bo zadaniem przyszłego posiedzenia będzie i pozyskać zaufanie rządu, porozumieć się z instynktami naszego ludu, i przygotować instytucje, bez których stan obecny tylko by się przedłużył. Że z obecnym ministerium panowanie biurokracji jest niepodobnym, to wszyscy czują, a najlepiej ona sama; dołoży zatem wszelkiego starania, aby mu utrudnić dzieło reorganizacji państwa, a przynajmniej Galicji; tym więc bardziej w granicach dobrej polityki utrzymać się należy. Znakomity francuski mąż stanu powiedział: „Polityka jest sztuką "zeczy możliwych", i powiedział prawdę. Wszakże obecny ustrój wministracyjny musi być czymś zastąpiony, nie ma u nas tradycji miejscowych jak w Węgrzech, ale jest zawiązek jedynego dziś możliwego społecznego ustroju w gminie. 110 LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO kryzys monarchii habsburskiej. Załamała się koncepcja rządów absolutnych nie uwzględniająca postulatów poszczególnych tworzących ją krajów. Próbą pogodzenia dominującej pozycji cesarza z tendencjami decentralizacyjnymi był Dyplom Październikowy (20 X 1860), stanowiący cząstkową, oktrojowaną konstytucje Zwiększał on znacznie uprawnienia krajów koronnych, choć zarazem potwierdzał stanowisko monarchy. Kompetencje centralnej Rady Państwa i sejmów krajowych zostały wyliczone, przy czym Dyplom stanowił, iż wszystkie nie objęte nim dziedziny prawodawstwa znajdą się w przyszłości w gestii tych drugich. Konstytucja nie zadowoliła jednak zwolenników pełnej autonomii krajów. Wystąpili przeciw niej również liberalni centraliści. W dwa miesiące po ogłoszeniu Dyplomu obalono ministra stanu, zwolennika decentralizacji Agenora Gołuchowskiego. Zastąpił go niemiecki liberał Anton Schmerling, zdecydowany przeciwnik dążeń autonomicznych. W odpowiedzi na wydarzenia w Wiedniu krakowski „Czas" zamieścił artykuł (15 XII), w którym żądano dla Galicji takiej samej odrębności jaką miały Węgry. Zyskał on powszechne poparcie wśród galicyjskich polityków. Postanowiono zatem wystosować petycję do cesarza, w której wskazane zostałyby potrzeby i oczekiwania kraju. Adres, ułożony przez Zygmunta Antoniego Helcia, zaczynał się od podkreślenia jedności narodu polskiego, po czym, powołując się na Dyplom, żądał polskiego rządu, sejmu, szkół, urzędów i sądów. Blisko dwustu-osobowa delegacja dotarła do Wiednia w dzień Nowego Roku, pragnąc wręczyć adres Franciszkowi Józefowi. Ten nie wyraził na to zgody, wskazując, iż nie jest legalna. Polaków przyjął zatem Schmerling. Ograniczył się on jedynie do przyjęcia petycji i ogólnikowego stwierdzenia, iż życzenia kraju weźmie pod rozwagę. Rychło, bo już w lutym 1861, nadzieje na realizację postulatów zostały rozwiane. Wydany wówczas patent cesarski (Patent Lutowy), choć powoływał się na konstytucję z 1860, znacznie ograniczył zakres decentralizacji. Najważniejsze kompetencje przekazywał Radzie Państwa, sejmom krajowym pozostawiając przede wszystkim sprawy tzw. kultury krajowej, co oznaczało kwestie ekonomiczne o znaczeniu prowincjonalnym. Nie było już mowy o przyszłym poszerzeniu uprawnień sejmów, skoro ewentualne nowe dziedziny prawodawstwa przypisano tym razem z góry wiedeńskiej Radzie. Triumf centralizmu wszakże nie trwał długo. Opozycja krajów koronnych nasilała się. W obliczu konfrontacji z Prusami i obawy przed wewnętrznymi rozruchami Franciszek Józef zdecydował się powierzyć kierownictwo rządu zwolennikowi przekształcenia monarchii w federację Ryszardowi Belcrediemu (por. przypis 2). 20 IX 1865 zawieszono konstytucję centralistyczną. Belcredi zapowiedział opracowanie nowego ustroju z uwzględnieniem postulatów sejmów krajowych. Skoncentrował się jednak przede wszystkim na próbie ugody z Węgrami. Klęska w wojnie z Prusami (1866) zmusiła cesarza do uznania węgierskich żądań. Austria i Węgry stały się 1867 dwoma odrębnymi państwami, złączonymi unią realną. Inne narody, zamieszkujące monarchię, przyjmowały ustalenia austriacko-węgierskie niechętnie czy —jak Czesi—wręcz wrogo, liczono bowiem, iż federacja — jak pierwotnie proponował Belcredi — LIST DO KSIĘCIA JERZEGO LUBOMIRSKIEGO 111 odrębni na podobnych zasadach także inne kraje koronne. W 1866 istniały na ieszCze duże nadzieje, a pokładano je nade wszystko w osobie Franciszka Józefa Tym tłumaczyć należy wymowę słynnego adresu sejmu galicyjskiego 10 XII zawierającego pamiętne słowa: „Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy . . c chcemy!" W zamyśle jego autora, Adama Potockiego, na co wskazuje Stefan Kieniewicz w pracy Adam Sapieha 1828-1903, adres miał być nie manifestem wyrzeczenia się dążeń niepodległościowych, lecz ofertą współpracy: za polską lojalność cesarz miał odpłacić autonomią i poparciem sprawy polskiej na arenie międzynarodowej. Jak pisze Kieniewicz, „projektodawca nie przewidywał, że Austria odrzuci ofertę — i że Galicja pomimo to dotrzyma umowy". Ugoda rządu wiedeńskiego z Węgrami, upadek Belcrediego i ponowny zwrot ku centralizmowi z czasów rządu Schmerlinga były kolejnymi bodźcami wzmagającymi nastroje opozycyjne w monarchii. Czesi postanowili zbojkotować obrady Rady Państwa, choć ta miała zmienić konstytucję. W Galicji próbowano przyjąć rozwiązanie pośrednie: udział w posiedzeniach Rady, ale z zastrzeżeniem, iż jej postanowienia nie są uznawane za obowiązujące. Takie stanowisko formułował projekt adresu, poparty w dyskusji przez większość mówców. Gdy jednak na żądanie Wiednia namiestnik Gołuchowski zagroził rozwiązaniem sejmu, jeżeli adres zostanie uchwalony, wycofano go i delegację do Rady wysłano już bez stawiania warunków. Ostateczne rozstrzygnięcia w kwestii autonomii galicyjskiej zapadły w grudniu 1867. Wtedy to (21 XII) uchwalono nową konstytucję dla Austrii, będącą nieco tylko mniej scentralizowaną wersją Patentu Lutowego. Choć delegaci galicyjscy glosowali przeciwko ustawie, zdecydowali się pozostać w Radzie Państwa. 7 Por. przypis 14 w tekście Kilka słów z powodu odezwy księcia Adama Sapiehy. 8 Lord Brougham na posiedzeniu w Sheffield dnia 7 października roku bieżącego (przypis autora). JOZEF SZUJSKI JUudzie wyżsi, znakomici, mają to do siebie, zwłaszcza po śmierci że jak byli sztandarem, tak stają się hasłem, pod którym czasem różnorodne zaczynają walczyć stronnictwa, jak o Patroklesa1 zwłoki Grecy i Trojanie morderczą rozpoczęli bitwę. Śmierć Józefa Szujskiego2 wywołała całą literaturę, a da Bóg nie koniec na tym. Choć nie miałem z nim tyle poufałych, co inni szczęśliwi, stosunków, wiadomo, jak ścisły duchowy łączył mnie z nim związek; uważałem go za człowieka najbardziej potrzebnego i może nie byłbym żałował dni własnych, aby jego życie przedłużyć. Znakomita praca Smolki3 będzie kiedyś tłem dla tego, co napisze jego życie. Uważana przez niektórych za przesadną w ocenie, mnie zgoła nie razi. Jedno albo drugie hiperboliczne w pośpiechu wyrażenie nie zmniejsza ani zasług, ani wartości pisarza; raczej może mu miano za złe, że śmiało podniósł i uznał duchowy, wyższy, nawet dogmatyczny Szujskiego kierunek, stawiając jako najważniejszą, choć nie najdłuższą pracę, odczyty, które on sam za główną swą zasługę uważał. Ale nie o to mi idzie. Wpływowi, jaki znakomita ta postać wywarła, zaprzeczać nie myślę; zobaczymy dalej, że ją rozumiem i oceniam, nie powinny jednak żal, przyjaźń ani nawet krytyka, chcąc być bezstronnymi i trzeźwymi, zaślepiać się na tyle, aby być niesprawiedliwymi dla ludzi i czasu. Wielkie wypadki i ważne zmiany społeczne skłonni jesteśmy przypisywać jednej przyczynie albo jednemu człowiekowi. Tak nie jest, przyczyny są zawsze złożonej natury; ludzie dziedziczą prace poprzedników. Ani Wielopolski, jak chce Lisicki4, ani Szujski, jak chcą Koźmian5 i Bo-brzyński0, nie byli ojcami konserwatyzmu i polityki obecnej w Polsce; nie oni wpadli na pomysł jaja Kolumba; obaj ci pisarze młodzi nie pamiętają, jak od dawna wykształcały się w społeczeństwie naszym dwa sprzeczne prądy, które zaznaczyły swoje kierunki w czynach i w dogmatycznym formułowaniu zasad, a jeżeli ostatnie i obecne pokolenie sformułowało je w praktyce, to dla tej JÓZEF SZUJSKI 113 prostej przyczyny, że stosunki wywołały i mogły tylko wywołać takie przekonania i wskazać takie drogi. Ani w roku 1848, ani za Bachowskich rządów7, działanie wspólne, organiczne, albo —jak chcą niektórzy — organizujące z rządem — nie było podobne. Ale tak w roku 1848, jak za ministerium Bacha, zdrowe polityczne zasady były głoszone i bronione przez ludzi, którzy podówczas nie mogąc działać, gotowali grunt pod przyszłość. Zasady te, zdobyte na drodze spekulacyjnej dokładnym badaniem natury człowieka i ludzkości, potwierdzone przez historyczne studia, przechodząc przez to podwójne kryterium dały tym ludziom zupełną pewność co do ich prawdy i dlatego, jak tylko natura rzeczy wywołała w Austrii w roku 1859 pokrewne objawy, od razu adresem z 1860 roku z nimi się połączyli8, a wypadki lat strasznych do roku 1864 ani na chwilę nie zmieniły ich poglądu i kierunku myśli. Kiedy za ministerium Belcrediego na tle Dyplomu Październikowego na nowe a właściwe popchnięto Austrię tory, sejm roku 1866 zrozumiał zadanie, a posłowie tacy, jak Adam Potocki0, Jerzy Lubomirski10, Paszkowski11, Henryk Wodzicki12, Helcel13 itp. w Izbie, pisarze, jak Mann14, Rzewuski15, Dębicki10 w dziennikarstwie i politycznych broszurach, wyrabiali tę politykę, którą idąc od lat 16 kraj zdobył samorząd w granicach politycznych możliwości, wpływ u monarchy i w monarchii, a co więcej, poczucie w sobie, a u obcych przekonanie, że stał się ważnym czynnikiem i posiada te instynkty i potęgi, na których zawsze mu zbywało, a które robią z niego materiał politycznego wptywu i politycznego bytu. To grono ludzi tworzyło długo tak zwaną partię krakowską, Która przeważne w sejmie zajmowała stanowisko. O „stańczykach" nie było słychać, bez nich powstało urządzenie gmin i rad Powiatowych, ustawy szkolne, a nawet Zarys. „Stańczycy" podczas w chwalebnym zwrocie wyrabiali siebie i swoje zasady. 114 JÓZEF SZUJSKI Geneza „stańczyków" Bobrzyński w zajmującym swoim odczycie17 nadto szeroko rozciągnął stańczykowe plemię; albo nie pamięta, jak powstało, albo pełen dworności, chce im przydać splendoru i powagi. Bobrzyński, a bardziej Stanisław Koźmian, tak o „stańczykach" mówią, jakby od nich dopiero rozpoczął się zwrot w opinii krajowej, jakby oni założyli fundamenty zdrowej polityki i wyrobili stronnictwo konserwatywne, politykę tzw. polsko-austriacką. Tak nie jest. Prąd, który miotał w roku 1863, był tak gwałtowny, że zagarnął wiele żywiołów, które były mu obce, a dla których nawet był wstrętnym. Ulegali mu starzy, wytrawni ludzie z przeszłością i stanowiskiem; ani się nie dziwię, ani zbyt surowo nie potępiam, że ludzie młodzi, zdolni, pełni szlachetnego zapału i ducha poświęcenia, bez żadnego politycznego doświadczenia, a nie bez przymieszki tego uczucia, które rade wielkich spraw dotykać, rzucili się w wir wypadków, których całą oceniali grozę, z tą nadzieją (która już tyłu zgubiła ludzi i tyle spraw zniszczyła), że nimi pokierować, a przynajmniej zmniejszyć zgubność zła potrafią. Oczywiście stało się inaczej, jak zwykle, dodali tylko zrywowi otuchy i powagi, wzmocnili jego potęgę a usprawiedliwili cele, nie zyskawszy żadnej w kierownictwie władzy. Ustawicznie powtarzający się to błąd ludzi zacnych a słabych, którzy właśnie oszukują sumienie mniemaniem, że biorąc w złej albo nierozsądnej sprawie udział, potrafią zgubność jej uczynić mniej szkodliwą. Zapominać jednak nie trzeba, że jedni życiem błąd swój opłacili, a drudzy z odwagą stawali, aby sprawa krwią szlachetną zbroczona nie była także obryzgana błotem. Ludzie ci nieliczni, ale pełni miłości Ojczyzny i poświęcenia, jak mieli odwagę cierpieć chwilowe wygnanie, nawet ciężkie więzienie, tak mieli daleko większą zasługę, a natchnęła ją Pod' niosłość celu i miłość — uznania i błędu, i konieczności nawrotu-Proces nie był łatwy, nie mógł być prędki, odbywał się u jednych na drodze spekulacji, u drugich na drodze doświadczenia, u SzUl" skiego na drodze studiów historycznych. JÓZEF SZUJSKI 115 Równocześnie, jak to napomknąłem, za ministerium Belcredie-go zebrał się sejm w roku 1866 i na tym to sejmie powstało pośród walk najważniejszych stronnictwo konserwatywne, czyli krakowskie. Czy tych żywiołów nie posiadała wschodnia Galicja? Posiadała je, bo monopol politycznej prawdy do nikogo wyłącznie nie należy, ale wskutek spornych właściwości miejscowych, nawyków w stosunkach z rządem — albo zbyt konfliktowych, albo zbyt uległych, wskutek także osobistego wpływu ówczesnego namiestnika18, zarówno konserwatyzm, jak i partia ruchu inny miały charakter; w każdym razie pierwszy nie sformułował we Lwowie swoich zasad. Ten sejm położył fundamenty ustroju politycznego i duchowego rozwoju naszego koronnego kraju. Późniejsi „stańczycy" nie wzięli w nim znaczącego udziału; ani „Przegląd Polski", choć od roku wychodził, ani Teka Stańczyka nie były jeszcze wskazały nowego kierunku. Szujski nie mógł przeboleć rozchwiania swoich ideałów, straszna w tej silnej głowie i potężnym sercu panowała burza, objawiająca się polemicznymi artykułami, pełnymi ognia i niepokoju, których idea streszcza się w liście, który chowam. Pisał do mnie w tych słowach: Puszczasz pan «kilka słów», ja puszczę odpowiedź. Aby jednak jak najmniej uronić z pierwotnej myśli, na którąśmy się obaj zgodzili, poprzestanę na odporze kilku zarzutów, a zajmę się głównie wskazaniem drogi porozumienia. W ten sposób będę chciał upożytecznić naszą polemikę. Jesteś, szanowny pan, katolikiem i ja nim jestem, jesteś przywiązany do kraju i ja pochlebiam sobie, że go kocham, jak nic na ziemi. Jesteś starszym, o wiele starszym ode mnie, tu może największa między nami różnica. W okropnych stosunkach naszych starość przychodzi prędko, a objawia się nie osłabieniem siły rozumu, ale osłabieniem siły wiary. Traci się wiarę w społeczeństwo, w magiczny wpływ achającego serca, w potęgę jawnego postępowania, w skuteczność wielkiej i szczerej polityki, w pożyteczność owej Chrystusowej popularności, która 1 ZIe mi?dzytlum i zyskuje wyznawców. U nas cała wyższa warstwa społeczna loruje na tę starość, spuściznę przeszłości i przyjmuje na siebie coraz "•dziej rolę hrabiego Henryka w Nie-Boskiej komedii. Nikt tego nie czuł eP'ej jak melancholiczny wieszcz jej, Krasiński. n soblście Podówczas nie znałem Szujskiego, widziałem z os-wy "stu, że zbliża się do uznania prawdy, którą otwierały 116 JÓZEF SZUJSKI przed nim historia i wypadki. Takie charaktery niczego nie robią połowicznie; Szujski z zastępem swoich przyjaciół, którzy już byli otrzeźwieli, postawiwszy teoretyczny kierunek w swoich Kilku prawdachw< rozumiał, że nie dość dogmatycznie nauczać ale że należało wprzódy rozbić nagromadzony ogrom fałszu, tym niebezpieczniejszy, że ukrywał się pod płaszczem zasług, a nadęty był próżnością. Jako broń obrał formę satyry tak piekącej że jak słusznie uważa Bobrzynski, wgryzła się aż do szpiku kości a ból szaloną obudził niechęć. Nie wiem, czy od czasu sławnej satyry Menippee w czasach Ligi20 powstałej, tego rodzaju publicystyka tyle podniosła wrzawy. Listy Juniusa głównie mierzyły w ministra i jego popleczników. Teka Stańczyka, uderzyła w całe stronnictwo, które do niedawna politycznie całym trzęsło krajem, a uderzyła z bezwzględnością pogardy i gorliwością nowo nawróconych. Kiedy zacny Biliński21 nadmiar kwasu, który ożywiał Tekę, surowo osądził, Szujski odparł zarzut, a po dwunastu latach, nie ostygnąwszy w zapale, usprawiedliwiał treść i formę koniecznością zrobienia wrażenia, potrzebą pokazania tym, co terroryzowali opinię, że są ludzie, co się ich nie boją, wreszcie prawdą zasad ujętych w formę nie tyle polemiczną, co aforystyczną. Cała wspaniałość duszy Szujskiego przegląda się w tej odpowiedzi, która dowodzi, z jaką dobrą wiarą, z jaką miłością publicznej sprawy pochwycił on i jego przyjaciele ten, a nie inny oręż. A jednak moim zdaniem w Tece Stańczyka odzywa się nuta, która razi, nuta ironii. Nie była chwila po temu. Cel może był dobry; u mnie cel nigdy nie usprawiedliwia środków. Może bez tej ironii byłaby Teka mniej czytaną, ale byłaby miała wpływ zbawien-niejszy. To przyznawszy, winienem uznać, że ludzi i ich działania nie należy brać ryczałtem i nie da ich się inaczej jak podług recepty ukształtować; a nadto, że tylko charaktery i działanie bezwzględne zostawiają w wypadkach ślad po sobie. To nie dotyczy jego osoby, której ze „stańczykami" utożsamiać nie należy. Był „stańczykiem", ale był też czymś więcej, me ograniczył się do działania negatywnego, ale kiedy jego przyjacie- JÓZEF SZUJSKI 117 le wskazawszy i wychłostawszy błędy przeszłości, umieli pokazać, czego się strzec wypadało, a praktyczne na razie (oportunizm) wskazywali drogi, za co należy im i wdzięczność, i chwała, on odniósł się do najwyższych zasad, w ich świetle sądził, uczył, kierował. Tego może nie dostrzegli jego stronnicy i wielbiciele, nawet ci, co pośmiertnie uznali jego zasługi, ale dostrzegli doskonale przeciwnicy i dlatego wydano mu głośną albo cichą walkę, która dopiero z dniem śmierci ustała. Śledząc pilnie ten wolny postęp ku politycznej i duchowej prawdzie, który skończył się zupełnym jej uznaniem (justitia et pax osculatae sunt [sprawiedliwość i pokój pocałowały się]), pytałem nieraz sam siebie, na jakiej drodze odbywał się ten interesujący, a tak zbawienny proces? O ile było mi wiadomo, studiów nad prawem publicznym i historią tej nauki nie odbywał, spekulacyjnie nie badał; otóż dobra wiara, z jaką prawdy szukał, i nauka historii, obok bystrego i zdrowego rozumu, były mu drogowskazami. W rzeczy samej historia jest największą i najpewniejszą polityki mistrzynią, jeżeli badana wedle zdrowej metody, która krytycznie zestawia fakty, a nie szuka błędnej, a priori powziętej teorii. Jeżeli tak zdobyte prawdy polityczne zgodzą się ze spekulacją opartą na znajomości natury człowieka i ludzkości, to już żadnej po zaaplikowaniu podwójnego tego kryterium nie ma wątpliwości. Drugiego Szujski podobno nie próbował, tego za niego dopełnili inni, dość, że w miarę, jak żył, jak się uczył, jak działał, pojmował i przedstawiał coraz jaśniej organizm społeczeństwa, ustrój i podstawę jego w duchowym objawione porządku. Jak społeczeństwo nie było dla niego tworem wolnej człowieka woli, ale koniecznością jego natury, tak prawo nie było wyrobem rozumu, ale objawioną prawdą zastosowaną do stosunków ludzkości. Tylko bardzo wprawne oko dopatrzy się związku pomiędzy tym poglądem a całym kierun-;'em Szujskiego w pismach, w kursach uniwersyteckich, w eJmie; w Akademii22 każdoroczne sprawozdanie dawało mu wiadectwo, ostateczne zaś słowo wymówił w odczytach o Odrodzeniu^. 118 JÓZEF SZUJSKI „Stańczycy" w życiu publicznym Zaprawdę, nie w samej tylko Tece zaznaczyli swoją czynność Z poświęceniem czasu, pracy i kosztów wydawany „Przegląd Polski"24 dawał świadectwo niepospolitej gorliwości i wytrwania umiał praktycznie wskazywać polityczne działania, przypominać błędy przeszłości, a ostrzegać przed obecnymi; czynił to nieraz potęgą pióra i poglądów, które, choć był czytany w nielicznym kręgu, zapewniły mu wpływ i wdzięczność. Mówił to, co mówili może z mniejszym talentem przed nim inni, a co odpowiadało przekonaniom stronnictwa już licznego. Te prawdy przyjęte i uznane zostały, nie idzie zatem o to, że to „stańczycy" wyrobili je i wlali dopiero w przekonania; niesłusznie też Bobrzyński uważa liczne w Galicji, Królestwie i Poznańskiem stronnictwo zachowawcze za rozrodzone Stańczyka plemię. Żaden człowiek o zasadach zdrowych, organicznych, wyrzekać się „stańczyków" nie miał powodu; cieszył się ich działaniem, talentem, odwagą, popierał ich, ale niekoniecznie wchodził do tego ciasnego obozu. Że to nie byli ludzie pospolici, działanie niepospolite najlepszym dowodem; że od lat tylu o nich mowa, walka z nimi i że dziś jeszcze powstają koła polityczne pod sztandarem: „Hajże na Soplicę!" — pochodzi to z błędu, który miesza „stańczyków" bezwiednie z krakowskim i całym organicznym i duchowym stronnictwem. Znana taktyka. „Stańczycy", odznaczeni się w publicystyce, sporadycznie zasiadali i działali w sejmie jako krakowianie; dopiero kiedy marszałkiem został hr. Ludwik Wodzicki25, zajęli tam osobne stanowisko. Zwarte, wybitne, nie wiem jak to nazwać, może najlepiej: bractwo, od razu, chcąc kierować, rozsadziło stronnictwo krakowskie. Nie pomogło zawiązanie Klubu Reformy, stronnictwo zaczęło z wolna słabnąć i wpływ tracić, bo zbyt silnie i kanciasto skrystalizowane jądro nie dopuszczało kohezji składowych części. Krakowianie, albo raczej żywioł, który reprezentowali, słabnął, przestał przewodzić, aż się rozpadł przy kwestii gminnej. Oto skutek wewnętrznej „stańczyków" polityki. Teraz o zewnętrznej. JÓZEF SZUJSKI 119 Zewnętrznej polityki naszej nie należy rozumieć tak, jak rozumie się ją u innych narodów. Ma ona znaczyć nie sprawy jedynie koronnego kraju, czy skarbowości, czy administracji, czy edukacji dotyczące, ale stosunek nasz do innych części Polski, do rządów, które tam panują, do środków utrzymania odrębnych cech narodowych. Zatracenia tej odrębności, wyrzeczenia się przyszłości i nadziei żaden uczciwy i rozumny nie dopuścił się człowiek. Byt narodów, które wedle słów Pisma Świętego są uleczalne (sanabiles) składa się z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości (uniłerniłas). Żadnemu pokoleniu wyrzekać go się nie wolno, bo wnuki albo synowie zadaliby kłam takiemu frymarczeniu. Ale pokolenia winne rozumnie i sumiennie, bez przesądzania o przyszłości, na podstawie prawd duchowych wzmacniać organizm, obierać te drogi, które chwila wskazuje, ale nie te tylko, które chwila obecna wskazywać się zdaje, ale które polityka, stale obmyślona w związku z naturą i przeszłością społeczeństwa nakazała. Chwiejność tutaj byłaby w najwyższym stopniu zgubną. Znam ja dobrze tę polityczną mądrość, która niby wiązać się nie chce z żadnym organizmem państwowym, rachując, który większe nam przedstawia korzyści. Takie licytowanie swej wartości, niegodne szlachetnego narodu, z pewnością stałych nie zapewni przyjaciół; zaprzedanie takie więcej dającemu równie podłe, co zgubne. Czy 0 tym pomyśleli ludzie zacni? Znam takich, którzy niebacznie powtarzają: „Kto wie, czy Rosja nie zapewniłaby nam więcej swobód, więcej korzyści materialnych, czy pokrewieństwo szczepowe nie jest podstawą łączności?" Czy pomyśleli, że każdy o takie podejrzany uczucia traci prawo do wiary i do tej miłości, której dotąd wszystko zawdzięcza nasz kraj koronny? Wolno tak myśleć niektórym bankierom, przemysłowcom i pozytywistom warszawskim, nie wolno ludziom, którzy poważnie trudnią się sprawą Publiczną, zwłaszcza wtedy, kiedy kraj uroczyście powiedział: »Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy"26, powie- z'ał wprzódy, zanim „stańczycy" weszli w rachunek politycznego ycia Galicji. Ich zasługą, że tę myśl śmiało, wyraźnie ujęli 1 sformułowali. 120 JÓZEF SZUJSKI W tej właśnie chwili, kiedy to piszę, sala ratusza lwowskiego brzmi zapowiedziami niesumiennych obietnic; warto zatem tę politykę wyjaśnić. W niepewnej dla każdego rozsądnego człowieka przyszłości dwie tylko są rzeczy pewne: że naród dobrowolnie nigdy nie wyrzecze się swojego bytu i że w niepewności o to, jakie warunki i kształty bytu tego być mogą, o tyle więcej otrzymamy o ile więcej pierwiastka moralnego i organicznego w sobie wyrobić potrafimy. Nie pomogą tu zgoła najgłośniejsze okrzyki, że Polska nie zginęła; nie pomogą najbardziej stanowcze afirmacje niespożytych albo traktatami poręczonych naszych praw; pomoże jedynie wyrobiona wewnętrzna żywotna siła, będąca skutkiem uznania i praktykowania warunków życia społecznego, a tymi są obok języka i narodowości, które dzięki Bogu i dobremu monarsze są bezpieczne, poszanowanie władzy i prawa, pod których opieką zyskują zwaśnione niegdyś żywioły społeczne równowagę, tak że dochodzą do wspólnej jako naród świadomości. Proces ten pod rządem rosyjskim odbywać się nie może, bo potrzebuje koniecznie normalnych warunków, na których tam zupełnie zbywa. Dlatego też widzimy tam objawy chorobliwe, które same, gdyby ich społeczeństwo nie wyrzuciło, zdolne są zatruć jego zdrowie. Widzimy rozpoczętą czynność asymilacyjną, propagowaną przez pismo z talentem redagowane, które w dobrej wierze rozumie, że wywieszenie wspólnego nam dziś wszystkim demokratycznego sztandaru wystarcza, aby sprowadzić opinię na grunt konstytucyjny, do którego w Rosji warunków nie ma, a chociażby były, to właśnie na tym gruncie rozpocząłby się najniebezpieczniejszy dla niej rozkład i absorbcja, konieczna wobec ogromu państwa rosyjskiego i obudzonych w jego ludności aspiracji. Błąd ten, który w Warszawie i w zabranych krajach wielu znajduje zwolenników, pochodzi z zapoznania w ogólnohumanitarnym poglądzie tego, iż narody żyją i żyć tylko mogą pierwiastkiem duchowym, na którym się rozwinęły; że są pomiędzy narodami zasadnicze różnice, wskutek których szczep jeden może pochłonąć drugi, zlać się dobrowolnie nigdy nie potrafią; że odgrywają tutaj główną rolę pierwiastek religijny, kształtujący duchowość i moralność, i pier' JÓZEF SZUJSKI 121 wiastek cywilizacyjno-historyczny, który kształtuje pojęcia prawa politycznego i cywilnego. Te to przyczyny czynią niepodobną na jakimkolwiek gruncie fuzję rosyjskiego z polskim plemieniem. Nie twierdzę — jak często głoszą nasze uprzedzenia — że nasze stosunki państwowo-społeczne i moralne były wyższe od rosyjskich, które każdy znający rzecz oceniać musi, ale są z gruntu inne. Wyrosły z pierwiastka bizantyjskiego, wschodnioazjatyckie-go, wyrosły ze strasznych walk, z których Rosja wyszła politycznie zwycięsko, ale z utratą indywidualizmu będącego cechą Zachodu, z niewykształconą ideą własności, ze zlaniem się w jedno kościelnej i państwowej władzy, słowem — z utratą wszystkiego, co uważamy słusznie za główny nasz kapitał narodowy. Rozumiał to Szujski, kiedy niemal ostatnie słowa jego mówiły: trzymajcie się Zachodu; ten związek z Zachodem ułatwi sojusz z państwem i domem, który choć wziął udział w rozbiorze Polski, sam jeden go żałował, a sam jeden mógł nam dać już wskutek ustroju państwowego te warunki bytu, które Aleksander I27 chciał dać Królestwu, a okazało się, że nie mógł. Nierozsądny tylko i obcy polityce człowiek mógłby chcieć przepowiadać dzisiaj, kiedy nie tylko trony się chwieją, ale ziemia trzęsie, w jakiej kombinacji, wśród jakich warunków i sojuszów Polska istnieć by mogła, czy jako członek federacji, czy jako secundo genitura [mająca powstać po raz drugi]; dzisiaj o to idzie, by się do tego gotować. Kraj koronny przez organ sejmu wyrzekł, przy kim stoi i stać chce, a zasługą „stańczyków", głównie jednego z nich, że teorię tę sformułowali, a bezwzględnym i śmiałym głoszeniem wprowadzili w praktykę. Szujski poszedł dalej, albo raczej głębiej. Umysł silny, przenikliwy i konsekwentny, dążąc do wzmocnienia sił narodowych, nie mógł poprzestać na zewnętrznych, politycznych for-mach, na samej roztropności w korzystaniu ze szczęśliwych stosunków, i w tym, według mnie, główne jego zasługi. Dziś, kiedy rozum i nauka mniemają, że nie tylko potrafią same ozwiązać wielką bytu ludzkiego zagadkę, ale dać jej balast erunek, on, nie mniejszy rozumem i nauką od kogo bądź, pojął, 'e p0CZJ|tek ludzkości, prawo, którym się rządzi, cel, do którego 122 JÓZEF SZUJSKI zmierza, są nadprzyrodzone, a stąd popłynął cały jego pogląd na dzieje, na wychowanie, na potrzeby każdego, a głównie polskiego społeczeństwa. Studia historyczne są dziś, że tak powiem, na porządku dziennym; pierwszorzędne talenty poświęcają im czas i zdolności a niewątpliwie rozjaśniły, przy umiejętnym badaniu źródeł, wiele poszczególnych zjawisk. Stosownie do osobistego usposobienia badacza, bardziej jeszcze do prądów panujących w opinii, służą jeżeli się podnoszą na wyżyny historiozoficznego zapatrywania teorii albo celom autora. Jak mieliśmy historyków upatrujących przyczynę upadku w odstąpieniu od gminowładztwa, tak mamy zwolenników potężnej państwowej siły. U jednych i drugich panuje, choć nie wypowiedziany, rodzaj fatalizmu, bo nie odnoszą się do wyższego moralnego porządku. W te błędy i skrajności Szujski nie popadł, jak nie popadnie nigdy ten, kto w świetle prawdy boskiej rozbiera wypadki ludzkie. I to dało mu ten sąd wytrawny, który od lat kilkunastu podziwialiśmy w każdym jego piśmie, w każdym odezwaniu, a który tak gorszy wielu. Wskutek panujących uprzedzeń zmniejszało się wzięcie, kauzyperdy28 prawne, polityczne i moralne śmiały głos przeciw niemu podnosić i, jak często w Polsce bywało, trzeba było śmierci, aby całą jego wartość ocenić. To jest właściwe Szujskiego znaczenie, a Smolki zasługą to, że na nie wskazał. Opatrzność zawsze w każdej chwili niebezpiecznej przysyła ludzi, którzy prawdę głosząc, nie pozwalają, że tak rzeknę, aby przy obniżeniu poziomu moralnego społeczeństwo zasnęło w błędzie. Takim opatrznościowym mężem był niewątpliwie Szujski i miał też wszystko, co potrzeba, do spełnienia swojej misji: powierzchowność uroczą, fantazję pełną życia i natchnienia, miłość Ojczyzny ognistą, różnorodne a prawie nigdy nie schodzące się w jednym człowieku zdolności, łatwość pracy niezwykłą, a zapał do niej, niestety, niepohamowany. Tak wyposażony człowiek, pełen dobrej wiary a wolny od egoizmu, jak tylko trafił na drogę prawdy, kroczył nią, póki nie doszedł do źródła, to jest do uznania objawionej nauki Chrystusa i powagi Kościoła, który JÓZEF SZUJSKI 123 . g}osj odtąd, przy każdej sposobności, uznanej przez siebie prawdzie oddawał świadectwo, tym bardziej, że widział w niej, i słusznie, zbawienie Ojczyzny. Gdyby fanatyzm negacji, umiejętnie kierowany od dawna przez spisek, mógł przejrzeć, to widok społeczeństwa Francji oraz usiłowań w Niemczech i Rosji skłoniłby go do odwrotu. To nie nastąpi; poddany despotycznej, z urokiem tajemnicy władzy, jak Żyd Wieczny Tułacz zatrzymać się nie może, musi iść naprzód, łudząc się, że zamiast religii chrześcijańskiej zaprowadzi humanitarną religię. Widok bezskutecznych od lat stu przewrotów, które wywołał, mógłby opamiętać, widok herezji, które w tym nowym kościele powstają, zastraszyć. Ale nie. Duch negacji to kłamca od początku, od początku kusi i oszukuje, to podniecając pychę życia, to rozniecając namiętności mienia i krewkości, to szukając w nauce środka zmaterializowania ludu, który wyjątkowo zachował zdrowy rozsądek i prostotę wiary, wtenczas właśnie, kiedy ona jedna chroni go od utraty tradycji i narodowości. To wszystko Szujski wiedział, ale nie dość mu na tym było; wypowiedział to nąjświetniej, najdobitniej, nąjśmielej w swoich prelekcjach o Odrodzeniu. Te prelekcje, na których z wolna zaczęło ubywać słuchaczy, są jego najpiękniejszym czynem, długo będą wpływ wywierać; czy są najważniejszym jego dziełem, wnet zobaczymy. O Odrodzeniu, o humanizmie, o wpływie klasyków na moralność ludzkości mówi dziś wielu, czy bardzo wielu zdaje sobie z tego sprawę, nie wiem. Jeżeli dobrze pamiętam, pierwszym, który zwrócił uwagę z naukowego stanowiska na wpływ humanizmu na reformację, był Fryderyk Schlegel29 w sławnych swoich Vorlesungen iiber die neuere Geschichte (Wiedeń 1809). Wielki znawca wieków średnich i XVI stulecia, poczynając od filozofów arabskich w Hiszpanii, wskazuje, jak wzbierał przypływ fali, jak 'Ośród poznania druku, prochu, Ameryki, systemu niebieskiego umysfy rozbudzone były przygotowane do jakiegoś ruchu, któremu gotowały grunt bogactwo i swoboda miast włoskich i niemieckich, * często bywa, szło w parze z zepsuciem obyczajów. Nauka 1 ozofii wyrodziła się; to co było środkiem, stało się celem; 126 JÓZEF SZUJSKI szkół jezuickich, była, jak chce Smolka, przyczyną rozwoju nauk wolności, cywilizacji — ani myślę rozbierać, bo to próżna byłaby praca, tym bardziej, że ci, co nie chcieli słuchać Szujskiego, czytać tego nie będą. Jedno tylko zastrzegam, że Szujski i jego szkoła są na drodze postępu. Bankructwo rewolucyjnych zasad, choć ani nie zadeklarowane, ani przez sąd nie ogłoszone, dla umysłów bardziej przenikliwych jest jasne. Ich rzeczą wskazywać te dawne, a dziś nowe drogi, i to rzetelny obecny postęp. Uśmiech szyderstwa albo politowania na niejednej twarzy ani nas nie zdziwi, ani nie zastraszy, jak nie zastraszył Szujskiego, kiedy jawnie wyznawał, że jest chrześcijaninem w karbach nauki Kościoła. Prelekcje o Odrodzeniu pozostaną pomnikiem i dowodem, na jakiej wysokości stało społeczeństwo, które taki kwiat wydać mogło. Ale niewątpliwie najznakomitszym dziełem, jakie Szujski zostawił, jest jego dwanaście ksiąg Historii polskiej. Dziwne, jakby zmowa milczenia istniała wokół tej pracy. Godlewski, znany redaktor „Niwy"37, prosił mnie, bym zrobił jej rozbiór. Rzecz niełatwa, bo bardzo treściwa, a przy tym niepodobna było nie zestawić jej z Dziejami Bobrzyńskiego. Gdzie mnie spotykać się z Bobrzyńskim? Jednak do roboty się wziąłem, ale praca, podrobiona, zaginęła gdzieś wśród moich papierów nąjnieporządniej utrzymywanych. Drugi raz do roboty się nie wezmę. Szujski, pisząc książkę, chciał pisać i rozumiał, że pisze książkę elementarną. W tym błąd, bo ona zakłada już nie elementarną, ale dokładną znajomość faktów z polskiej historii i wykształcenie, mogące korzystać z głębokiego sądu i szerokich poglądów. Pomijając również w końcu ani zbyt ważne, ani zbyt wielkie różnice co do początkowych dziejów naszych pomiędzy Szujskim a Bobrzyńskim, zasadniczy spór powstaje co do czasów, w których wykształca się organizm państwowy. Spór ten ważny jest dosyć subtelnej natury i dlatego niełatwo wskazać różnice i zbadać ich przyczyny- I jeden, i drugi upatruje początki rozkładu w braku sprężystości władzy, w onej nieuszanowaniu, w lekceważeniu prawa i owej luźności we wszystkich hierarchicznych stosunkach, które JÓZEF SZUJSKI 127 idskie znamionują społeczeństwo. Zdawałoby się zatem, że są jednomyślni, ale właśnie tutaj zaczyna się różnica. Bobrzyński, zgodnie z prądem obecnie panującym, widzi zbawienie w idei państwowej, która w owych czasach koncentrować się musi na panującej dynastii, imponuje mu wola i siła, obojętne, czy oparta na prawnej podstawie. Stąd podniesie niedołężnego króla, dlatego tylko, że bezwzględny, jakby sama bezwzględność była już zasługą. Obniży ocenę najświetniejszej epoki w naszej historii, upatrując w niej zarzewia upadku, jakby nie wiedział, że właśnie kwiat w rozkwicie zapowiada barwy i woni utratę; godziłby się i na rządy Iwana Groźnego38 w Polsce, byle jej wpoił ducha karności i posłuszeństwa. Jakkolwiek nie zaprzecza nigdzie idei duchowej, ciągle ją ignoruje, jak gdyby potęgi moralne nie były najważniejszym czynnikiem w życiu narodów. I zaraz przykład: Iwan Groźny z całym swym okrucieństwem, z całym cynizmem, nie był tyle szkodliwy dla rosyjskiego społeczeństwa, jak by był dla naszego, bo reprezentował tam nie tylko polityczny, ale i duchowy pierwiastek. Głowa Kościoła, narzędzie boskich na ziemi rządów, podnosił do wysokości rządów Opatrzności wybryki namiętności i fantazji. Zachodnie społeczeństwo katolickie nigdy by tego nie zniosło i dlatego wybór jego na tron polski był prostą niemożliwością, poselstwo Haraburdy39 było frakcyjnym wybrykiem, a Iwan czuł to tak dobrze, że tylko stał o Litwę, polskiej nie pragnął korony. Inaczej Szujski. Tak samo Iuźność potępia, a bezkarności niemal główną winę za upadek narodu przypisuje, ale zbadał duchowe potęgi, które są tak ważnymi w rozwoju i bycie ludzkości czynnikami. Z podwójnej człowieka i ludzkości natury wychodząc, uznaje metafizyczne, a jeżeli kto woli, filozoficzne warunki bytu i rozwijania społeczeństwa, trzeźwo patrzy na ich praktyczne zastosowanie w historycznym i politycznym życiu. Nie ma i nie e tu być żadnego fatalizmu, przyczyny rodzą koniecznie utki, wola jednostek i społeczeństwa wolna, wybór między złem °brem swobodny, warunki i następstwa jednego i drugiego azane. Gdyby tu było miejsce do zbadania tych najwyższych an> to by się pokazało, że wszystkie następstwa w praktycznej 128 JÓZEF SZUJSKI polityki sferze są skutkiem spekulacyjnych pojęć. Jeżeli człowiek jest wytworem pracy natury przez miliony lat, jeżeli jest postulatem rozumu, który nie wiadomo, jak się wyrobił z materii, i to nawet bez udziału tego ducha, o którym Wergiliusz40 mówi: JAens agitat molem et magno se corpore miscet" [„Całym światem umysł, przenikający wszystkie jego części, porusza" —Eneida, VI 727, przeł. Z. Kubiak], jeżeli społeczeństwo powstało przez układ to konieczność, idea państwa, zupełne podporządkowanie nawet bytu, jest usprawiedliwione. Wówczas można bezwzględnej woli człowieka przyznawać prawo szukania drogi zbawienia państwa na jakiejkolwiek drodze. Ale jeżeli człowiek, a więc i ludzkość wyszła z ręki Stwórcy wszechwiednego, wszechdobrego, jeżeli człowiek jest koniecznie, z natury swojej, a nie z wyboru, społeczny, jeżeli społeczny być nie może bez prawa, a więc to prawo musiało mu być objawione, jeżeli wolna wola temu poddaje się prawu; logicznie rozwijają się następności tych dwóch zapatrywań w tak odmienny, nawet antagonistyczny sposób, że dzieli je przepaść, której nic zapełnić nie może, a która koniecznie musi wywołać walkę. Nie wiem, jak dalece Bobrzyński filozofią się zajmował, że miał umysł filozoficzny, to pewne, dlatego zgodzi się na pewno ze mną, że pierwszy sposób zapatrywania się na stosunki społeczne wypływa, choć może bezwiednie, z panteizmu, drugi ma źródło w monoteizmie, tam tłumaczy wszystko atomizm, tutaj ożywiony duchem organizm. Tak to w logicznym porządku różnice polityczne i konflikty społeczne odnoszą się do najwyższych duchowych zagadek i tam szukać trzeba źródła strasznego antagonizmu, które wywołują, i środków do ich rozwiązania. Większa część ludzi, którzy rzekomo walczą, czy to w imię postępu, czy pod sztandarem zachowawczym, ani się domyśla, w jakim punkcie rozchodzą się ich drogi, bo umysły konsekwentne są rzadkie i mało ich pojmuje, że ostatecznym wyrazem w filozofii, a naturalnie i w polityce jest albo panteizm, albo monoteizm-Pierwszy, który rozpanoszył się na Wschodzie, trzyma tam ludzkość w marzącym uśpieniu, a w Europie przybiera to kształt JÓZEF SZUJSKI 129 absolutnego państwa, to konsekwentniej dąży do ostatnich socjalizmu krańców. Drugi uznaje Boga osobowego i człowieka pojedynczo, wolną obdarzonego wolą, który zaopatrzony od chwili stworzenia w objawione moralne prawo miłości, z natury społeczny, bo samotnie żyć nie może, wytwarza najrozmaitsze, a zawsze organiczno-hierarchiczne stosunki społeczne, odpowiednio do czasu i miejsca. Żyje w patriarchacie, rozwjja się w teokracji, z dopełnieniem objawienia przychodzi do zupełnego i w najrozmaitszych formach bytu, wykształca cywilizację chrześcijańską, w Kościele katolickim znajduje ciągłą miarę prawdy i hamulec moralny dla tej wolności, która kształtuje najwyższą godność człowieka i jest zarazem jego największym niebezpieczeństwem. Nie tu miejsce rozbierać, ale można wskazać jeszcze genezę politycznych konstytucji, które nie mogą wytwarzać się na modłę jakiejś pojętej a priori teorii, ale naturalnie kształcą się, niemal rodzą w kombinacji tych sił i potrzeb żywotnych, które objawiają się w społeczeństwie. Przybierają najrozmaitsze formy, równo uprawnione, byle powstawały w granicach i pod powagą prawa moralnego. Że nie obchodzi się tu bez gry namiętności, bez nadużycia siły, rzecz prosta, bo przyrodzona wolność człowieka tego powodem, ale też w miarę, jak społeczeństwo jakieś szanuje bardziej prawo miłości, żywioły te układają się w równowadze, dochodzi do większej powagi na zewnątrz, a dowolności wewnątrz, i to czyni zasługą narodów; za to dłużej albo krócej żyją. Jakie z tego zapatrywania wypływają następności co do początku i pojęcia władzy oraz prawa, pomijam, ale trudno mi pominąć ciekawy objaw, który z tą sprawą ma związek. Kiedy wskutek podnoszonej a groźnej we Francji kwestii robotniczej Le Play41 miał polecone zbadanie stosunków ludowych w Europie i Ameryce, znakomity ten człowiek, ani polityk, ani prawnik, a najmniej katolik, uderzony atomizmem, w którym panująca od lat stu teoria i praktyka pogrążyła społeczeństwa, głównie Zachodniej Europy, nieporadnością, w którą wtrąciły pojedynczego człowieka, doj-zał, że brak hierarchicznego organizmu wywołał obecny rozkład, torego tylko nie dostrzegł tam, gdzie utrzymały się jeszcze ślady 130 JÓZEF SZUJSKI dawniejszych stosunków i dawniejszej tradycji. Człowiek szukający z dobrą wiarą, a obserwator doskonały, wniósł stąd, że obecne prawodawstwo cywilne, które dziedzictwa dzieli, władzę rodzicielską, a więc i rodzinę, osłabia, i administracyjne, które znosząc korporacyjne ustroje, wywołało bezmierną konkurencję, są powodem obecnego indywidualizmu, a zarazem bezbronności jednostki. Idąc dalej, szukał praw tej organizacji, której szczątki tylko napotykał i znalazł je w przykazaniach boskich. Ciekawy ten nade wszystko proces doprowadził go do uznania praw moralnych i społecznych, wedle których—jako danych z góry — rozwrja się i wykształca ludzkość do najwyższej doskonałości. I kiedy myśliciele tacy, jak de Maistre42, Bonald43, Haller44, Stahl45, Gerlach46, Burkę47, wskazywali, jak z duchowego porządku wykształcają się stosunki naturalne ludzkości, on z braku tych stosunków podniósł się do potrzeby uznania prawd objawionych. Dlatego mimochodem zatrzymałem się tak długo nad tym przedmiotem, bo dowodzi on, jak różnymi drogami umysł ludzki może przyjść do prawdy, jeżeli obok dobrej wiary zaopatrzony jest w odpowiednią siłę. A to jest tak dalece prawdą, że nie robi tu wyjątku nawet Renan48, którego umysł, z natury przenikliwy, widzi wybornie cały fałsz poglądów i teorii dzisiejszej polityki oraz spustoszenia, które wyrządziły, dochodzi do wniosków, które logika wskazuje, i dopiero cofa się konwulsyjnie, kiedy staje przed podwojami Kościoła któremu wojnę nie jego rozum wypowiedział, ale jego serce. Do tych prawd doszedł Szujski na drodze badania historii, co dla niego było tym łatwiejsze, że gruntu wiary nigdy nie był opuścił. Ten duch wiary promienieje z całej jego książki, oświeca mniej jasne objawy, a jednak ani na chwilę nie zaślepia w trzeźwości poglądów i sądu, kiedy np. potępia w chwili upadku i zachwianej moralności formę rzekomo ascetycznej i namiętnej pobożności; kiedy potępia u uczciwych ludzi brak odwagi cywilnej i domatorstwo, które z pozorem roztropności jest egoizmem i małodusznością. Z całej książki wypływa ta wielka nauka, której właśnie od historii żądamy: że pod wpływem prawa moralnego siły społeczne mogą dojść do takiej równowagi, iż JÓZEF SZUJSKI 131 zapewnią ludzkości dwa główne warunki bytu: wolność i porządek iż te siły do równowagi w Polsce nie doszły, bo zaabsorbował dla siebie wszystko element szlachecki, który dlatego został ukarany; że jeżeli w Polsce była wolność bez porządku, to w społeczeństwie rosyjskim, w którym carat zaabsorbował inne żywioły, był posłuch bez wolności, a we Francji pod rządem głosowania powszechnego panuje despotyzm grubych i niskich instynktów; że nąjrozumniejszy nawet biurokratyczny ustrój, jak w Prusach, wychodząc z idei tzw. prawnego państwa, musi logicznie brać jednostkę w opiekę, to jest wodzić ją na pasku, a za to zaspokoić jej potrzeby materialne, monopolizując środki przewozowe, regulując stosunki służbowe, to jest robiąc z góry wszystko, czego pragnie socjalizm z dołu. Dla ludzi rozumujących z matematyczną ścisłością a wolą absolutną ma to wielki urok, a oparte na teorii, nabiera naukowej powagi, ale nie można stawiać jako ideał tego, co historycznie usprawiedliwić się nie da, a logicznie prowadzi do anarchii albo despotyzmu. Zwrot wobec nauki zawartej w książkach i głoszonej z katedr jest tu bardzo trudny, tylko wypadki, tylko bolesne doświadczenia doprowadzą niektóre społeczeństwa do tego wspaniałego ustroju, jakim od lat dwustu cieszy się Anglia i jakim zaledwie tyle cieszył się Rzym. Że takie epoki równowagi sił społecznych w narodach są rzadkie, dobrze mi wiadomo; do tego potrzeba, obok charakteru narodowego, zbiegu wielu szczęśliwych okoliczności, ale kiedy się mówi dla nauki, trzeba stawiać najwyższy ideał, którego urzeczywistnienie widzimy jednak w społeczeństwie angielskim. Wielu tych następstw Szujski nie wypowiedział, wszystkich zaród znajduje się w jego książce. Dlatego uważam ją nie tylko za najznakomitsze jego dzieło, ale za pomnikowe w literaturze naszej. Dodać potrzeba, że pisana jest lepszym niż wszystkie inne stylem. Szujski — utarte to zdanie — stylistą nie był, a w dziejach, bez ujmowania jasności, chcąc być zwięzłym, potrafi w kilku werszach zmieścić zasób myśli, który wystarczy na długą rozwagę 1 naukę. Jeżeli najwonniejszym i najbarwniejszym kwiatem urny- 132 JÓZEF SZUJSKI słu Szujskiego są odczyty o Odrodzeniu, to najzdrowszy owoc i najbardziej pożywny dał nam w dwunastu księgach. Będzie to osobnym przywilejem, a może błogosławieństwem naszego narodu, naszej szkoły głównej, naszego miasta, że w czasie kiedy nauka albo prawdom wiary zaprzecza, albo je ignoruje, uczony którego możemy postawić obok każdego, nie tylko w kraju, ale i za granicą, wieszcz natchniony, człowiek publiczny, znaczny na każdym polu i w każdym przedmiocie, kierownik prac historycznych Alcademii, miłośnik gorący, śmiały a bezinteresowny Ojczyzny, był wiernym synem Kościoła, głośno przyznawał się do posłuszeństwa jego nauce i wskazał, że od chwili, kiedy słabła jego powaga w Ojczyźnie, ta zaczęła chylić się do upadku. Zasługi tej może nie oceniają współcześni, niektórzy wybaczają wyższemu człowiekowi tę słabość, ale przyjdzie czas, kiedy po wielu cierpieniach, może strasznych kataklizmach, ludzkość, podnosząc o ratunek oczy do Krzyża, błogosławić będzie pamięć tego, który doń drogę wskazywał. Przypisy 1 Patrokles, bohater mitologii greckiej, najbliższy przyjaciel Achillesa, zginął w pojedynku z Hektorem w czasie wojny trojańskiej (Iliada). 2 Józef Szujski (1835-83), historyk, pisarz, polityk i publicysta. Absolwent krakowskiego Gimnazjum św. Anny (1854) i Uniwersytetu Jagiellońskiego (filozofia i prawo). Nauki pobiera! także w Uniwersytecie Wiedeńskim. Bral udział w powstaniu styczniowym jako żołnierz i zwolennik demokratycznej lewicy oraz jako wydawca krakowskiego organu Rządu Narodowego „Naprzód". Po klęsce powstania przeszedł na pozycje konserwatywne, krytykując działalność spiskową i dążenia rewolucyjne. Był jednym z założycieli .Przeglądu Polskiego" i współautorem Teki Stańczyka, jednym z głównych przedstawicieli krakowskich „stańczyków", posłem do galicyjskiego Sejmu Krajowego (od 1867) i wiedeńskiej Rady Państwa, wreszcie od 1879 członkiem Izby Panów. 1869 objął na Uniwersytecie Jagiellońskim nowo utworzoną katedrę historii Polski, 1873 został sekretarzem generalnym Akademii Umiejętności, a w roku akademickim 1878/79 piastował godność rektora UJ. Główne prace: Dzieje Polski podług ostatnich badań (Lwów 1862-66), Historii polskiej treściwie opowiedzianej ksiąg dwanaście (Warszawa 1880), Rozstrzasania i opowiadania historyczne (Kraków 1876), Dzieła, oprać. S. Smolka, 20 t., Kraków 1885-96. 3 Praca nosi tytuł Józef Szujski Jego stanowisko w literaturze i społeczeństwie (1883). JÓZEF SZUJSKI 133 Stanisław Smolka (1854-1924), historyk, profesor Uniwersytetu Lwowskiego ("1876-83) i Uniwersytetu Jagiellońskiego (od 1883), członek Akademii Umiejętności (od 1881), 1890-1903 jej sekretarz generalny; przedstawiciel krakowskiej szkoły historycznej. Autor m.in. cenionej pracy Polityka Lubeckiego przed powstaniem listopadowym (1907). 4 Henryk Lisicki (1839-99), konserwatywny publicysta i polityk galicyjski, autor głośnych prac poświęconych czołowym postaciom polskiego XIX-wiecznego konserwatyzmu {Aleksander Wielopolski, 1878, i Antoni Zygmunt Helcel, 2 t, 1882) oraz studiów na temat współczesnej polityki europejskiej (Napoleon i Włochy, 1891); publikował na łamach „Czasu", „Przeglądu Polskiego", lwowskiej „Unii", „Przeglądu Powszechnego" i „Kwartalnika Historycznego". 5 Stanisław Koźmian (1836-1922), publicysta, polityk galicyjski, krytyk i reżyser teatralny. Kształcił się w Krakowie, Bonn i Paryżu. Współpracownik krakowskiego „Czasu". Związany z konserwatywnym gronem krakowskim. Zaangażował się w walki powstańcze 1863. Wybuch powstania uznał później za błąd polityczny. Po jego klęsce piętnował działalność spiskową, której celem było wywołanie kolejnego zrywu narodowego. 1866 wraz ze Stanisławem Tarnowskim, Józefem Szujskim i Ludwikiem Wodzickim założył .Przegląd Polski", pismo propagujące idee stronnictwa konserwatywnego „stańczyków". Aktywnie poczynał sobie na forum politycznym Galicji, co nie przeszkodziło mu zarazem odgrywać doniosłej roli w życiu teatralnym Krakowa (1866-68 byl kierownikiem artystycznym, 1871-85 dyrektorem teatru). 1898 przeniósł się do Wiednia. Powrócił do Krakowa 1919, tam też zmarł. Najgłośniejszą pracą Koźmiana, wielce kontrowersyjną i szeroko dyskutowaną, była Rzecz o roku 1863, wydana 1895 krytyka powstania styczniowego. Opublikował także m.in. O działaniach i dziełach Bismarcka (1903), Pisma polityczne (1903). 6 Michał Bobrzyński (1849-1935), historyk, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, konserwatywny polityk galicyjski. Jego słynna synteza historii Rzeczypospolitej Dzieje Polski w zarysie stała się przedmiotem gorących sporów, przy czym krytykę poglądów Bobrzyńskiego przeprowadzali nie tylko przeciwnicy ideowi, ale i inni myśliciele konserwatywni, z Walerianem Kalinką i Józefem Szujskim na czele. 1908-13 byl namiestnikiem Galicji. Podczas I wojny światowej sprawował przez krótki okres urząd ministra ds. Galicji (1916/17). Po 1918 nie wrócił na Uniwersytet. 1919 przewodniczył Ankiecie w Sprawie Konstytucji, będąc współautorem i głównym projektodawcą jednego z najciekawszych projektów ustawy zasadniczej. Pod koniec życia usunął się z czynnego życia politycznego, nie tylko z racji wieku, ale także z powodu nieuznania legalności rządów J. Piłsudskiego. Zmarł 3 VII 1935 w Poznaniu. Główne prace: Dzieje Polski w zarysie (Warszawa 1879), W imię prawdy dziejowej. Rzecz o zadaniu historii i dzisiej-szHm jej stanowisku (Warszawa 1879), Dialog o zasadach i kompromisach tKraków 1916), Wskrzeszenie państwa polskiego. Szkice i studia historyczne (t. 1:1914-1918, Kraków 1920; t. II: 1918-1923, Kraków 1925), Szkice i studia hlstoryczne (2 t, Kraków mi), Z moich pamiętników (Wrocław 1957). 134 JÓZEF SZUJSKI 7 Por. przypis 4 w tekście List do księcia Jerzego Lubomirskiego. 8 Por. przypis 6 w tekście List do księcia Jerzego Lubomirskiego. 9 Adam Potocki (1822-72), hrabia, konserwatywny polityk galicyjski, prezes Towarzystwa Galicyjskiego, współzałożyciel „Czasu". 10 Por. przypis 1 w tekście List do księcia Jerzego Lubomirskiego. 11 Franciszek Paszkowski (1818-83), malarz, działacz gospodarczy, poseł na sejm galicyjski. 12 Henryk Wodzicki, publicysta i polityk galicyjski, współpracownik „Czasu"; zasiadał w Sejmie Krajowym. 13 Por. przypis 1 w tekście Wolność i postęp. 14 Maurycy Mann (1814-76), jeden z najlepszych publicystów polskich XIX w., związany z obozem konserwatywnym, redaktor „Czasu". Jego prace na temat świeckiej władzy papieża uznawane są niekiedy za kodyfikację ultramon-tańskiej argumentacji politycznej. Autor m.in. Liga i doświadczenie (1849), Moskwa i Rzym (1856), O sprawie Państwa Kościelnego (1859). 15 Leon Rzewuski (1808-69), pisarz polityczny, uczestnik powstania listopadowego; w swoich pismach usiłował pogodzić idee socjalistyczne z doktryną Kościoła katolickiego. 16 Ludwik Zygmunt Dębicki (1843-1908), pisarz, dziennikarz i publicysta, autor m.in. Portretów i sylwetek z dziewiętnastego stulecia (1905-07). 17 Stańczyk. Odczyt publiczny Michała Bobrzyńskiego miany w Krakowie dnia 24 II1883. 18 Namiestnikiem Galicji byl wówczas Agenor Gołuchowski starszy (1812--75), polityk galicyjski, minister spraw wewnętrznych monarchii habsburskiej (1859-61), twórca Dyplomu Październikowego; trzykrotny namiestnik Galicji, położył duże zasługi dla rozwoju jej autonomicznych instytucji. 19 Kilka prawd z dziejów naszych ku rozważeniu w chwili obecnej ukazało się 1867 jako osobna broszura, prezentując program polityczny „stańczyków". 20 Liga Katolicka (Liga Święta), ruch polityczny katolików francuskich 1576-95, kierowany przez Gwizjuszy, walczący z hugenotami. Członkowie Ligi sprzeciwiali się uznanemu przez Henryka III Walezego za następcę Henrykowi Nawarskiemu, przywódcy hugenotów. W Ligę wymierzony był pamflet stronników Henryka, przywoływana przez Popiela Satire Menippee, zatytułowana tak od imienia greckiego filozofa Menipposa (IV/III w. p.n.e.), twórcy tzw. satyry menipejskiej. Walki religyne we Francji zakończyły się przejściem Henryka na katolicyzm (1594), który jako Henryk IV rządził do 1610, gdy został zasztyletowany. 21 Leon Biliński (1846-1923), ekonomista i polityk konserwatywny, minister skarbu Austrii (1895-97), Węgier (1905-07), Austro-Węgier (1912-15) i Polski (1919). 22 Mowa o Akademii Umiejętności, najważniejszej polskiej instytucji naukowej w okresie zaborów i w II Rzeczypospolitej, założonej 1871 (od 1919 Polska JÓZEF SZUJSKI 135 Akademia Umiejętności), rozwiązanej 1951 pod presją władz komunistycznych, reaktywowanej 1990 z siedzibą w Krakowie. 23 Odrodzenie i reformacja w Polsce. Pięć prelekcji publicznych Józefa Szujskiego w zimie r. 1880, druk w „Przeglądzie Polskim" 1880. 24 „Przegląd Polski", pismo polityczne i kulturalne, wydawane w Krakowie 1866-1914, założone przez S. Koźmiana, J. Szujskiego, S. Tarnowskiego i L. Wo-dzickiego, obok „Czasu" najważniejsze czasopismo propagujące idee konserwatywne w 2. poł. XIX i na początku XX w. Na jego łamach — poza ww. — publikowali także m.in.: L. Dębicki, M. Zdziechowski, H. Lisicki, B. Dembiński, K. Morawski, F. Kasparek. W „Przeglądzie Polskim" P. Popiel ogłosił recenzje Sejmu Czteroletniego W. Kalinki (1880), pracy Barzykowskiego o powstaniu r. 1830 (1885), anonimowych dzieł Między Rosją a Niemcami (1886) i O socjalizmie wobec potrzeby poprawy społecznej, Pamiętników ks. A. Czartoryskiego (1887), zbioru listów Correspondence ofPrincess Lieven andEarl Grey (1890), a także O wyborach. List Pana Pawła Popiela do Pana Stanisława Koźmiana (1876) oraz wspomnienia pośmiertne o A. Zamoyskim (1874) i L. Sapiesze (1879). 25 Ludwik Wodzicki (1834-94), hrabia, polityk galicyjski, przedstawiciel „stańczyków", współzałożyciel „Przeglądu Polskiego", współautor Teki Stańczyka, poseł do wiedeńskiej Rady Państwa i na galicyjski Sejm Krajowy (1877-81 byt jego marszałkiem). 26 Por. przypis 6 w tekście List do księcia Jerzego Lubomirskiego. 27 Aleksander I Romanow (1777-1825), car Rosji od 1801; w początkach panowania pragnął dokonać reform w duchu liberalnym, z czasem porzucił tę ideę, m.in. coraz mniej licząc się z pochodzącą z własnego nadania konstytucją Królestwa Polskiego. 28 Kauzyperda — lichy prawnik. 29 Por. przypis 5 w tekście Józef Gołuchowski. 30 Johannes Reuchlin, zwany Capnio (1455-1522), niemiecki humanista, grecysta i hebraista, autor pism filozoficznych (De arte cabbalistica, 1517) i antyklerykalnych komedii. Gdy oskarżono go o heresję, w jego obronie humaniści niemieccy wydali satyry Epistolae obscurorum wrorum. Zaangażowany był w spory ze scholastykami. 31 Ulrich von Hutten (1488-1523), niemiecki pisarz polityczny, humanista, zwolennik reformacji, współautor Listów ciemnych mężów (1515-17). Walczył z duchowieństwem katolickim. Erazm z Rotterdamu, właściwie Gerhard Gerhards (1467-1536), holenderski filozof i filolog, jeden z czołowych propagatorów odrodzeniowego humanizmu, Przeciwnik filozofii scholastycznej. 33 Friedrich Georg Anton Ast (1778-1841), niemiecki filolog i filozof, od 1826 Profesor w Monachium, tłumacz dzieł Platona. 4 Isaac Newton (1643-1727), angielski fizyk, astronom i matematyk. 136 JÓZEF SZUJSKI 35 Cuius regio, eius religio — czyja władza, tego religia, zasada ustanowiona 1555 przez sejm Rzeszy w augsburskim pokoju religrjnym; w jej myśl religia panującego obowiązywała poddanych. 36 Henry Hallam, historyk angielski, autor The Constilutional Hislory of England, from the Accesion of Henry VIII to the Death ofGeorge II (1827). 37 „Niwa" — wydawane 1872-1905 w Warszawie pismo naukowe, literackie i artystyczne (od 1895 jako „Niwa Polska"). W gronie współpracowników znajdowali się m.in. Eliza Orzeszkowa, Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz. „Niwa" początkowo związana z nurtem pozytywistycznym, rychło zbliżyła się do obozu konserwatywnego. 38 Iwan Groźny (1530-84), wielki książę moskiewski (od 1533) i car (od 1547). 39 Michał Haraburda C?—1586), Litwin, poseł Rzeczypospolitej do Iwana Groźnego, związany ze stronnictwem pragnącym widzieć cara Rosji na polskim tronie. 40 Wergiliusz (70-19 p.n.e.), najwybitniejszy epik rzymski, autor m.in. Enei-dy, epopei wzorowanej na Iliadzie i Odysei Homera. 41 Frśdćric Le Play (1806-82), francuski myśliciel, prekursor monograficznej metody w badaniach społecznych (analiza budżetów rodzinnych). 42 Por. przypis 10 w tekście 12 grudnia 1866. 43 Por. przypis 3 w tekście Felicile Robert de Lamennais. 44 Por. przypis 8 w tekście Felicite Robert de Lamennais. 46 Friedrich Julius Stahl (1802-61), niemiecki polityk, konstytucjonalista i filozof prawa. Wydał m.in. Die Phibsophie des Rechls (1837), Das monarchi-sche Prinzip (1845). 46 Emest Ludwik von Gerlach (1794-1877, niemiecki publicysta konserwatywny, poseł na sejm pruski i do parlamentu zjednoczonych Niemiec; przeciwnik antykościelnej polityki Bismarcka. 47 Edmund Burkę (1729-97), brytyjski mąż stanu, publicysta i myśliciel polityczny. Zdobył uznanie jako doskonały mówca i twórca programu politycznego wigów. W parlamencie angielskim należał do obrońców praw kolonistów amerykańskich i zwolenników emancypacji Kościoła katolickiego w Anglii, a także niezależności Irlandii. Wysoko cenił Konstytucję 3 Maja. Sławę przyniosła mu przede wszystkim krytyka francuskiej rewolucji, zawarta w dziele Rozważania o rewolucji we Francji, w zgodnej opinii jednym z najświetniejszych osiągnięć myśli konserwatywnej, za której jednego z ojców Burkę jest uznawany. Główne dzieło: Reflections on the revolution in France (1790; wyd. polskie Rozważania o rewolucji we Francji, 1995). 48 Por. przypis 8 w tekście Karol hrabia MontalemberL WOLNOŚĆ I PORZĄDEK1 Z/ródłem przeciwieństwa, przyczyną strasznego antagonizmu politycznego, który się objawia, a krwawą może skończyć się walką, jest zapatrywanie na ludzkość i stosunki społeczne organiczne lub atomistyczne. Trzeba jednak umysłu dobrze wprawionego w filozoficznych badaniach, aby pochwycić wszystkie następstwa tego przeciwieństwa i dostrzec w praktyce filiację onych z teorią. Następstwa jednej albo drugiej nauki są ogromne i taka dzieli je przepaść, że w żaden sposób i na żadnym polu zlać się i pogodzić harmonijnie nie mogą. Dla tej prostej przyczyny, że organicyzm uznaje koniecznie jedną myśl i potęgę duchową, dającą początek (causalitas), z której wysnuwają się prawa tak moralnego, jak i fizycznego świata, atomizm zaś przypuszcza i rozumie tylko materię doskonalącą się bezwiednie przez lat miliony. Pierwszy zatem wierzy w osobowego Boga i człowieka, drugi co najwyżej, jeżeli nie ateistą, jest panteistą. Pierwszy przyjmuje wyższe prawo moralne, którego prawa wszystkie są tylko rozwinięciem i zastosowaniem; drugi kształtuje dopiero to prawo wedle postulatów indywidualnego rozumu, a pod sankcją większości, to jest siły. Musiałem koniecznie zrobić to rozróżnienie bardzo proste, choć wyglądające na metafizykę, bo bez niego trudno zdać sobie sprawę i z błędów, jakie napotykamy w ocenianiu zasad i wypadków politycznych, i pociągnąć linię, która dzieli prawdę od fałszu. W codziennym użyciu posługujemy się nazwami konserwatystów i ludzi przewrotu, czyli rewolucjonistów, która jest niedostatecznie jasna z tego powodu, że tak, jak trudno określić, co zachować potrzeba, tak nie każda dążność do koniecznych zmian w ustroju społeczeństwa jest rewolucyjną. Umysły mniej logiczne, wedle upodobania i chwilowej potrzeby posługując się argumentami to jednej, to drugiej szkoły, mnożą tylko zamieszanie, a obok skażonego politycznego języka powstaje istna wieża Babel. 138 WOLNOŚĆ I PORZĄDEK Z takiego stanowiska patrząc, konserwatywna prawdziwa polityka nie będzie jakimś czepianiem się form przeżytych, ratowaniem przywilejów albo uprzedzeń, ale zdrowym pojmowaniem tego, co obok zmiennych zewnętrznych kształtówjest niezmienne absolutne w ustroju ludzkości, jeżeli ma on zbliżać się do realizacji królestwa Bożego na ziemi. A zatem idea władzy, idea prawa, idea hierarchii moralnej. [...] Wyrażeń konserwatyzm, partia konserwatywna, zwykle nie używam. Widziałem wielu tak zwanych konserwatystów i całe stronnictwa dbające tylko o zachowanie swego stanowiska, przywileju, własności, nawet uprzedzeń; o takim konserwatyzmie nie ma co mówić; natchniony egoizmem, nie zapuszczając korzeni na gruncie moralnym, bywał zwykle zmiecionym w pierwszym z rewolucją starciu. Inna rzecz, jeżeli, jak mówi autor, „ostatecznym źródłem zachowawczych przekonań jest prawo Boże, które Stwórca dał człowiekowi wraz z wiarą, rozumem i wolną wolą". Te słowa, aczkolwiek prawdziwe, nie dają dostatecznego pojęcia politycznej teorii. Jak na początku, choć w innej formie, wspomniałem, dwie teorie dzielą świat naukowy i polityczny. Jedna oparta na zbadaniu natury człowieka i ludzkości, potwierdzona przez historię (najważniejsze w polityce kryterium), druga wychodzi z dowolnego przypuszczenia, z hipotezy, której historia przeczy, ale która przeszedłszy od Epikura2 i szkoły aleksandryjskiej3 przez awerroistów4 do Hobbesa5 i Spinozy6, znajduje ostatni wyraz swój idealistyczny w heglizmie, sięgającym aż do Hartmanna7, realistyczny — w darwinizmie. W tych to najwyższych sferach, w tych zagadnieniach trzeba szukać przyczyn, które nas dzielą, i wspólnego środka, który ludzkość może do zgody doprowadzić. Aby jednak tak daleko nie sięgać, a nawet nie odwoływać się, jak to czyni autor, do powag teologicznych i samego św. Tomasza: z nierówności samych sił i zdolności, z jaką się człowiek rodzi, z niemożności życia pojedynczo, ze stosunku rodzinnego, w jakim na świat przychodzi, wykształca się organizm, to jest hierarchia, w której zarodku spotykamy się nie tylko z ideą, ale WOLNOŚĆ I PORZĄDEK 139 i z faktem władzy i objawionego prawa Oczywiście przypuszcza on stworzenie, to jest Boga osobowego, wszechmocnego. Ale to prawo tak jest zgodne z naturą ludzką, że mu nauka miano prawa natury nadała — i w tym rozumieniu prawo natury i prawo Boskie jest jedno i to samo. Jakże tu wspaniale, bez żadnej hipotezy nieprawdopodobnej rozwija się organicznie ustrój ludzkości w społeczeństwie; to wskutek ojcostwa, będącego opieką, to wskutek przewagi siły będącej także opieką, z rodziny przechodząc w społeczeństwo, wiąże się hierarchicznie, słabsi z mocniejszymi na podstawie równości w moralnej godności się łączą, aż nareszcie powstają polityczne ciała z cechami narodowości i różnymi zewnętrznymi kształtami. Ludzkość bowiem nie zna form sakramentalnych, równie uprawniona jest republika, jak monarchia; treść władzy tu i tam jednakowa, tylko kształt jej zewnętrzny różny, a byle się wykształciła wedle słusznych praw Boskich, prawowita jest, można o niej powiedzieć, że pochodzi od Boga Tak rzecz zrozumiawszy, uzna każdy człowiek logiczny, że władza pochodzi od Boga, nie tak, aby podług Bossuetowskiej teorii, zaczerpniętej z wyjątkowego prawodawstwa ludu Bożego, wprost Opatrzność człowiekowi albo rodzinie uświęconą oddawała powagę, ale w ten sposób, że została zdobytą wedle praw przez Boga ludzkości danych albo ustalona przez czas i uznanie. Badanie historii wskazuje, jak rozmaite są tutaj objawy rozwoju takiej organizacji, jaką rolę odgrywają namiętności i słabości ludzkie, a układają się do równowagi wedle tego, czy prawo moralne więcej czy mniej dla społeczeństwa znaczy. Kto to zrozumie i zrozumie prawą wedle których kształtują się konstytucje narodów? Powstają one wedle żywiołów składowych, Potęg, które w nich istnieją, podań, przeszłości, nawet geograficznego i etnograficznego położenia. Pytam, czy np. konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej mogła powstać i utrzymać się inaczej, jak w warunkach przestrzeni, która każdą chęć posiadania zaspokoi, i ludności, która dla miłości wolności i sumienia heroicznie własną porzucała ziemię, a surowe przyniosła ze sobą obyczaje. Ale jakże się wiąże ta teoria z praktyką, o którą tutaj idzie? °to tak, że nie ma konstytucji jednej dla wszystkich ludów; że jej 140 WOLNOŚĆ 1 PORZĄDEK jak sukni nawzajem sobie pożyczać nie mogą; że pisane konstytucje tyle są warte co papier, na których drukowane; że w miarę jak prawo miłości mniej szanowane jest w danym narodzie, jedne żywioły absorbują drugie na wielką ogółu szkodę — we Francji monarchizm, w Wenecji możnowładztwo, w Polsce żywioł szlachecki, a że wolność, którą w teorii definiować można jako rozwinięcie swego czynu w obrębie swych praw, w praktyce nie może być inaczej pojętą, tylko jako równowaga sił społecznych. Że zaś ta równowaga zależy od charakteru ludności, jej historii, panowania prawa moralnego, wolność w społeczeństwach jest bardzo rzadka i nietrwała. Choć do niej dążyć należy, choć jest nagrodą za cnoty narodowe, nie na niej opiera się byt ludzkości, ale na władzy i prawie, i dlatego naród, który tych dwóch warunków szanować nie umie, nie ma warunków bytu; i Polska upadła, jak słusznie autor uważa, wskutek zniszczenia władzy, dodałbym, wskutek bezkarności. To, że jej odrodzenie polityczne musiało poprzedzić odbudowanie społeczne przez przywrócenie zasady władzy, jest prawdą, i sam mawiałem, że władza, choć obca, choć najgorsza, jest jeszcze narzędziem organicznym społeczeństwa. Ale niestety, spotkaliśmy się pod rządem rosyjskim z władzą, której działanie skierowane było na zniszczenie wszystkiego, co nam było najdroższe, a społecznie i moralnie konieczne; rozwinął się więc w ogóle narodu, od którego głębszego rozumienia wymagać trudno, duch negacji, który nie mógł być ani organizmu, ani odrodzenia początkiem. Była chwila po wstąpieniu na tron Wilhelma IV8 i zwołaniu Stanów, aby w zaborze pruskim zaafirmować bez poświęcenia stanowiska narodowego stanowisko rządowe. Uchwycił ją po dwa-kroć Wielopolski i z całą potęgą praktycznego swojego zmysłu wskazał drogę postępowania w Poznańskiem, na próżno. Obłęd liberalny za mocno panował, trzeba było jeszcze lat wielu doświadczenia i szczęśliwego zbiegu okoliczności, może nawet osobowości panującego, aby zrobić wśród sześciomilionowej ludności polskiej organiczny ustrój, przyjmujący warunki bytu, współdziałający w monarchii, karny pod prawem. Kiedy instynkt narodowy własnego konserwatyzmu wszedł na tę drogę, to tutaj i dziś WOLNOŚĆ I PORZĄDEK 141 odrodzenie moralne społeczeństwa naszego na podstawie idei władzy jest możliwe. W miarę, jak długo Galicja wytrwa na tej drodze wykształci się jądro społeczeństwa w warunkach normalnych, tym pewniejsze przyszłości, że inne społeczeństwa europejskie popadają w zgniliznę i rozpadają się na atomy. Dlatego wymownie przez Spasowicza9 i jego szkołę wskazane drogi czy prawdy są tak niebezpieczne, bo, wychodząc z podstawy prawdziwej i moralnej, zwracają się ku bałamutnym ideałom, w których nie ma nic idealnego, którym obca podstawa duchowa, które zdradzają pod ogólnikową a nic nie znaczącą nazwą demokracji kierunek, który doprowadzić musi ludzkość do rozbicia na atomy. Chciałem tu dopełnić myśl autora, która w gruncie rzeczy prawdziwa, ale postawiona apodyktycznie, bezwzględnością swoją mogłaby zrazić, a zrozumiana tak, jak starałem się ją wytłumaczyć, przekona każdy umysł nieuprzedzony, a do rozumowania zdolny, że zasady zdrowej polityki tak pojęte, oparte z jednej strony na godności pojedynka [tj. jednostki], z drugiej — na hierarchii władzy, poddanej wyższemu prawu, zapewnią one dwa konieczne społeczeństwu warunki: wolność i porządek; że nie tylko nie jest jakimś objawem zacofania albo zwrotu do przeżytych form przeszłości, ale owszem, źródłem ciągłego rozwoju i prawdziwego postępu; że w tym pojęciu rzeczy i rewolucje, choć złe same w sobie, są dopuszczeniem Opatrzności, po to, aby zepsucie ukarać albo skruszyć wypalone już formy. Nie następuje jednak już po nich, jak głupio mniemają niektórzy, całkowita i zupełna zmiana wszystkich zasad, na których opierała się ludzkość, chyba żeby chciała z ustroju hierarchiczno--organicznego przerzucić w atomizm, a zatem przyjąć żelazne jego następstwa. Próbuje tego obecnie Francja, próbuje i Belgia, kosztem wolności i sumienia połowy mieszkańców. Solidaryzm i pozytywizm, owe najniższe, najpodlejsze formy negacji ducha, odprawiają tam swoje orgie, stwierdzając w praktyce, że tolerancja, głoszona przez tak zwanych liberałów była kłamstwem 1 podstępem, mającym służyć do zdobycia przewagi i nadużycia Przemocy. 144 WOLNOŚĆ I PORZĄDEK 2 Epikur (341-270 p.n.e.), filozof grecki, twórca epikureizmu, skrajnie realistycznego, materialistycznego, nominalistycznego i pluralistycznego systemu który w wymiarze etycznym głosił, że celem czynu jest przyjemność, wyniesiona do rangi absolutnego dobra. 3 Por. przypis 4 w tekście 12 grudnia 1866. 4 Awerroizm — kierunek filozoficzny, rozwijający się w XIII—XVI w., nawiązujący do neoplatońskiej interpretacji arystotelizmu; za jego twórcę uważa się arabskiego filozofa Awerroesa (1126-98), głoszącego, że materia jest wieczna i rozwya się deterministycznie pod działaniem Boga, choć nie jest Jego emanacją ani stworzeniem. Awerroizm negował wolność woli, uznając, że człowiek nie jest odpowiedzialny za swoje czyny. Kres jego wpływom położyły dzieła św. Tomasza. 5 Por. przypis 36 w tekście Józef Gotuchowski. 6 Baruch (Benedykt) Spinoza (de Spinoza, Despinoza, Spinoza; 1632-77), filozof, urodzony w Amsterdamie w rodzinie portugalskich Żydów. W szkole żydowskiej studiował Stary Testament i Talmud, zaznajomił się z Kabałą, z dziełami Mąjmonidesa i neoplatoników. 1656 został wykluczony z gminy żydowskiej. Jego najważniejsze prace powstały w latach 60. Spinoza nigdy nie zajmował stanowisk akademickich. Napisał m.in. Renati des Cartes Principiorum philosophiae partes prima et secunda morę geometrico demonstratae. Accesserunt Cogitata metaphysica (1663), Tractatus theologico-politicus (wyd. anonim. 1670; wyd. polskie Traktat teologiczno-polityczny 1916). 7 Edvard von Hartmann (1842-1906), niemiecki filozof, nawiązujący do myśli Hegla, Schopenhauera, Leibniza i Schellinga, autor Die Philosophie des Unbewussten. Versuch einer Weltanschauung (1869). 8 Fryderyk Wilhelm IV (1795-1861), król pruski od 1840, wprowadził reformy w owych czasach uchodzące za liberalne. 9 Włodzimierz Spasowicz (1829-1906), prawnik, wydawca, myśliciel polityczny. Absolwent i wykładowca Uniwersytetu Petersburskiego. Założyciel i publicysta cenionych pism, wydawanego w Warszawie miesięcznika „Ateneum" i petersburskiego tygodnika „Kraj". Postulował ugodę z Rosją, opartą na wyrzeczeniu się dążenia do niepodległości i trosce o zachowanie odrębności narodowej. Jego pisma ukazały się w dziewięciotomowym wyborze (t. 1-8 Petersburg 1892-93; t. 9 Warszawa 1908). 10 peremptoryczny (od łac. peremptorius) — nieodwołalny, ostateczny. DO STANISŁAWA KOZMIANA lYonserwatyzm — to ogólnik wszędzie, cóż dopiero u nas, którzy przez lat sto osiemdziesiąt w ciągłej zawsze byliśmy i być musieli opozycji. Cóż tu było zachować, czego było bronić, gdzie wszystko narzucono, a do niczego nie było wolności i siły? Stąd pojęcie konserwatyzmu u nas zwichnięte, a nie tylko u nas, lecz wszędzie jest on poniekąd negacją, obroną, zachowaniem, a nie walką, zdobywaniem. Musimy przeto napisać na sztandarze naszym coś wyraźniejszego, czego przywódcy nasi dotychczasowi nie powiedzieli i dlatego nie mieli za sobą zastępu, nie wytworzyli stronnictwa potężnego wewnątrz kraju, a na zewnątrz znanego i szanowanego. Rozbierać tu nie będę, jakie filozoficzne błędy leżą na dnie ciężkich społecznych epoki naszej zadań. Kto uważny a przygotowany czyta listy Zygmunta Krasińskiego, widzi tłumaczenie jednych zjawisk, a przepowiednię drugich. Dziwny ten człowiek, sam uwikłany we formuły filozofii Hegla, dorabia się z wolna prawd najwyższych, ze mgły przychodzi do światła i rzeczywistości, odbywa proces umysłowy, który w kilkanaście łat później przechodzi społeczeństwo. Wydobył się geniusz obok dziwnie dobrej wiary i miłości prawdy z więzów najsztuczniej obmyślanego od czasów Arystotelesa systematu. Społeczność, zbałamucona językiem, który wszedł do nauki i polityki, dopiero wobec przepaści, do której doprowadza, cofa się i na inne kieruje drogi. Słuszna kara za to, że opuściła kierunek boski, a poszła za własnym rozumem i krzykiem nędznych przewodników. Jak lud Izraela wiódł na puszczy we dnie słup dymu, a w nocy ognisty, tak po pustyni świata prowadzi ludzkość pismo i tradycja utrzymane w hierarchii Kościoła. Dlatego, mając stawiać na sztandarze naszym zasady, musimy je określić tak dobitnie, aby żadnej nie zostawiały wątpliwości. Wszelka niejasność prowadzi wnet do dyskusji i rozdziału, a raczej nie do stronnictwa takiego, które byłoby jednolite. W tej chwili trzeba wielkiej podniosłości ducha, gotowości, aby ważyć 148 DO STANISŁAWA KOZMIANA Przekonanie, że tak w życiu, tak w polityce nie ma zasady zgubniejszej nad tę, że cel uświęca środki. Oto są zasady, które na sztandarze stronnictwa napisać należy a kto do nich się poczuwa bez restrykcji, kto za nie walczyć gotów ten z nami, a my z nim. Pomijam kwestię federacji, bo może ona nie być na czasie, nie będąc jeszcze dostatecznie zrozumianą. Czy takie prawdy dosyć na wiatr wypowiedzieć? Bynajmniej, tu trzeba czynu. Jakiego? Zejść się, a sformułowane te zasady podpisać i uznać za swoje, objaśniać, kandydatów wyszukać, popierać, agitować. Kiedy? Zaraz, bo poprzestawać nie można, wobec zwrotu niejakiego w opinii na gołosłownych oświadczeniach, że się nie jest bezwyznaniowcem albo żąda Cavourowskiego3 wolnego Kościoła w wolnym państwie. Tu trzeba wziąć na wagę przeszłość ludzi i pewne do wyższej polityki usposobienie oraz poglądy. Frazesami zużytymi posługiwać się nie będzie można: novus verum orditur ordo [zaczyna się zupełnie nowy porządek]. Tu, jak słusznie zauważyłeś, nie kwestie narodowości, ale kwestie zasad będą na stole. Tu przyjdzie się spotkać z ideą państwa, którą postawią i zechcą realizować liberałowie wiedeńscy i emisariusze Bismarcka. Pytania te mają tę niedogodność, że nie można ich dotknąć pobieżnie, ale trzeba sięgnąć do głębi, odnieść się do najwyższych filozoficznych zasad, co wymaga więcej czasu, a także przypuścić należy niejakie przygotowanie u czytających, choćby się użyło wykładu najprostszego i unikało wyrazów naukowych. Osobowość Boga, rozdział jego od natury albo wszechświat i jego modyfikacje — oto w ostatecznym rezultacie przepaść, która, choć często bezwiednie, dzieli ludzi, stronnictwa i szkoły. Z osobowości Boga i stworzenia świata wypływa naturalny organizm ludzkości. Społeczność tworzy i kształci się wedle praw, które Pan Bóg oznaczył, a które tak dalece naturze ludzkiej odpowiadają, że nazwano je prawami natury. Zgodnie z tymi prawami siły, którymi Bóg ludzkość obdarzył, wykształcają władzę, społeczeństwo, całą hierarchię rodziny i narodu; nic tu nie ma sztucznego, nic dowolnego, tylko szanując godność człowieka DO STANISŁAWA KOZMIANA 149 i chcąc go zrobić odpowiedzialnym, a zatem ułatwić mu zasługę, Opatrzność obdarzyła go wolnością, nie po to, aby mu było wolno dobrze albo źle czynić, ale aby miał wolność wyboru i dobrze czynił z przekonania, a z zasługą. Jak drzewo rozrasta się z pnia jednego, a wytwarza gałęzie, liście, kwiat i owoc, z których każdy ma swoją indywidualność, a wszystko łączy się w pniu swoim, tak społeczny ustrój jest wielo-rakością w jedności. Nic się tam rozpaść nie może, bo jak soki żywotne krążą po naczyniach drzewa, tak prawo moralne napełnia, ożywia i utrzymuje żywotność społecznego organizmu: każda jednostka z duszą indywidualną, obdarzona wolnością musi być uszanowana, poddaje wolną swoją wolę nie jakiemuś fatum, ale prawu miłości, które ukochała. A to prawo miłości jest tak święte i naturze ludzkiej konieczne, że je musi potęga władzy uszanować i człowiek, chociaż gwałcony, do niego odwołać się może. W zastosowaniu politycznym wykształcają się różne formy wedle żywiołów składowych czasu, oświaty, geograficznego i etnograficznego położenia, a które czy w jedynowładztwie, czy w równowadze sił społecznych prawo miłości uszanować muszą. W takim pojęciu albo raczej uznaniu godność i wolność człowieka uratowane. Panowanie siły nie jest możliwe, chyba tylko chwilowo, i to kiedy społeczność jakaś upadła moralnie. Inna nauka owładnęła katedrami, a następnie światem politycznym. Nie prawo boskie wykształca społeczność z jej warunkami bytu drogą przyrodzoną. Państwo powstaje jako postulat rozumu, jako najwyższy ideał ludzkości, a tak, jak w panteizmie Bóg nie jest osobowy i człowiek dopiero ideę bóstwa wytwarza jak człowiek nie jest obdarzony indywidualną nieśmiertelną duszą, tak w państwie ludzkość wytwarza władzę, a pojedynek, bezwiedna i ubezwłasnowolniona istota w ludzkości, winnien się poddać wszechwładzy Państwa. Ktokolwiek te słowa, obrane z wszelkiego aparatu naukowego, rozważy, już widzi, że z tej teorii wypływa wszechwładza Państwa, niewola duchowa, a w dalszych następstwach — w porządku duchowym monopol nauczania, zniszczenie wolności 150 DO STANISŁAWA KOŹMIANA Kościoła, nawet sama możliwość objawienia i hierarchii; w porządku ekonomicznym negacja własności i wszystkie następstwa socjalizmu, który nie tylko ma rację bytu, ale staje się jedynym prawnym społecznym ustrojem. Co się stać musi z rodziną i małżeństwem, łatwo odgadnąć, a jeszcze łatwiej przekonać się u mormonów, gdzie najstraszniejsze kazirodztwo jest moralnie uprawnione. Z tego wywodu każdy logiczny umysł zrozumie, do jakiej zasady odnoszą się albo do jakich następstw z matematyczną ścisłością doprowadzić muszą w najpiękniejszej formie przedstawiane wymagania rewolucyjno-liberalnej albo demokratycz-no-absolutnej partii. Dlatego tak boleśnie patrzeć na obłęd, jaki opanował wiele naszych serc w kraju i wiele głów, co, chociaż nie pozbawione zdolności i polotu, nie miały sposobności zastanowić się głębiej nad nauką polityki, do której każdy Polak ma z urodzenia pretensje. Uznawszy raz osobowość Boga i człowieka, dochodzi się w porządku rozumowania do potrzeby objawienia, hierarchii, władzy w Kościele, która łączy w sobie, która w jednym ręku skupia, kieruje wszystkie milionowe potęgi ludzkości i siły jej. Prawdy, do których umysł silny, naukowo wykształcony dochodzi długą pracą przy szczególniejszej dobrej wierze, są potrzebne każdemu, zarówno bogatemu, jak i ubogiemu, rozumnemu, jak i prostakowi, dlatego Opatrzność obmyśliła inny środek, aby je uczynić nie tylko dostępne, ale dać im sankcję nieomylności, ustanowiła powagę Kościoła, który już nie przychodzi z rozumowaniem, ale z dogmatem. Na takiej drodze społeczność polska stała się równocześnie europejską i chrześcijańską. Nie potrzeba żadnych pism tendencyjnych, dosyć wczytać się w źródła, np. w Długosza, aby widzieć, jak Kościół wykształcał to nasze społeczeństwo. Jeżeli popadło w anarchię, doprawdy objawione dają człowiekowi i społeczeństwu środki zbawienia, ale żadnego nie stosują przymusu. Kościół nauczał abnegacji, a szlachta żyła prywatą i pychą. Ale co by się stało bez tej nauki w narodzie pozbawionym balastu, który daje DO STANISŁAWA KOŹMIANA 151 silna władza? Żył tak długo tymi prawdami, a jeżeli nie zamiera, to dlatego, że na wskroś, choć czasem bezwiednie, nimi przejęty, i dzisiaj ci sami, którzy pozbawili nas politycznego życia, rzucają się wściekle na skarby duchowe.[...] Przypisy 1 Por. przypis 5 w tekście Józef Szujski. 2 Popiel pisze o antykościelnym terrorze w rewolucyjnej Francji, który przejawiał się aresztowaniem i mordowaniem księży, konfiskowaniem majątków kościelnych, zmianą kalendarza i wreszcie zniesieniem kultu chrześcijańskiego. 3 Por. przypis 3 w tekście Kilka słów z powodu odezwy księcia Adama Sapiehy. CHOROBA WIEKU L/bjawy ciekawe z bliska a straszne z daleka nakazują nam badać naturę ruchu czy choroby, znanej pod nazwiskiem socjalizmu lub nihilizmu. Kiedy powstawała na Zachodzie, mówiliśmy lat temu kilka, że społeczeństwo polskie jest od niej wolne, że nie ma w nim ani żywiołów, ani gruntu, aby mogła się przyjmować i krzewić. W rzeczy samej, ustrój naszego społeczeństwa, głównie przywiązanego do roli, bez przemysłu, prawie bez proletariatu, obok własności dziwnie harmonijnie rozdzielonej i jeszcze silnych religijnych przekonań, mniej niż każdy inny przygotowany pod zasiew tych niebezpiecznych teorii. Ale byłoby niezmiernym i szkodliwym błędem twierdzić w zarozumiałości, że socjalizm w Polsce przyjąć się nie może, że spokojnie patrzyć wolno władzy czy społeczeństwu na podziemne a wytrwałe działanie sfanatyzowanej młodzieży. Społeczeństwo polskie, jak każde inne, ulec może pokusie tej nauki, bo przemawia ona do powszechnych w naturze człowieka namiętności, do chciwości i zawiści, a nadto jest ponętna przez swą rzekomą prostotę dla każdego płytkiego umysłu. Gorączka dobrobytu i mienia, pycha, które rozumie, że odkryła ogólny środek na uszczęśliwienie człowieka i klucz do najwyższych zagadnień świata — oto przyczyny powodzenia socjalizmu, który dlatego jest niebezpiecznym, że pozorem dobrej wiary, niekosztownym poświęceniem działa na wyobraźnię, a często zwolenników egzaltuje do fanatyzmu i ofiarności tym większej, im cel wskazany pozornie wyższy, a mniej zrozumiały. Socjalizm, nihilizm — nie są to objawy przypadkowe; nie wywołał ich ani Proudhon1, ani Owen2, ani Lassalle3, ani Marks. Jak wszystkie wielkie w historii ludzkości zjawiska, odnosi się do najwyższych filozoficznych zagadnień; w duchowych sferach szukać należy jego przyczyny i początku. Zapatrywanie atomistyczne na świat i ustrój ludzkości, które człowieka społecznego uważa za produkt woli, a społeczeństwo, jakby sztucznie powstałe wskutek umowy, obejmowało w zarodzie wszystkie praktyczne błędy, przez CHOROBA WIEKU 153 które świat od lat stu przechodzi. Nie wyprowadziło od razu wszystkich logicznych ze swej zasady następstw, ale ponieważ ludzkość jest nieubłaganie konsekwentną, więc z wolna, z czasem, jeżeli błąd ukochała, wszystkie jego skutki przyjąć i odcierpieć musi. Odtrąciwszy zgodny z naturą człowieka organizm, tak jak wyszedł z ręki Stwórcy, a jak go chrześcijaństwo wykształciło, upojona pychą równości, w najpraktyczniejszym narodzie na świecie w ciągu kilku lat przeszła całą gamę zmian politycznych, począwszy od monarchii pseudokonstytucyjnej, aż do rzeczypospo-litej i babeuwizmu4, który był naszych błędów reformatorskich poprzednikiem. Jaki był rezultat tych usiłowań we Francji, wiadomo, a wiadomo także, jak dziwny ten naród na nowo rozpoczął swe polityczne eksperymenty, które jednak nie grożą mu ostatecznym rozstrojem, bo prawodawstwo cywilne i wiekowa chrześcijańska nauka zachowały indywidualizm, którego pojęcia własności i wolności nie tak łatwo dadzą się wykorzenić. Dlatego też możemy nawiasem powiedzieć, że we Francji istnieje kwestia robotników — właściwa kwestia socjalna na razie mimo pozorów mało zagraża. Inaczej jest w Niemczech. Już filozofowie z końca zeszłego wieku i początku bieżącego, snując nić awerroizmu i nauki Spinozy5, zakwestionowali osobowość Boga i człowieka. Znalazł się człowiek6, który genialne, a niejasne te błędy potrafił w jeden logiczny ująć system i wybudował pomnik, który długo jeszcze wskazywać będzie drogę do przepaści. Błąd z wyżyn spekulacji, z krzesła katedry, zstąpił w życie polityczne praktyczne i powstało nowożytne państwo o prototypie Prus. Nauka wciela się zwykle w instytucje i w człowieka: powstały Niemcy, zjawił się książę Bismarck7. Ale panteizm, bo w rzeczywistości heglizm nie jest niczym innym, ma dwa ostrza i równie logicznie można zeń wyprowadzić dwie formy społecznego ustroju. Raz zaprzeczywszy osobowości Boga i człowieka, równie uprawnionym staje się pojęcie państwa, które jak Lewiatan absorbuje jednostki; jako najwyższy postulat rozumu za wszystkich rządzi, myśli, uczy, wierzy, ma formę monarchiczną, a w każdym razie centralnorządową, 154 CHOROBA WIEKU despotyczną, jak i społeczeństwo w jakimś wspólnym, gminowład-nym związku, bez rodziny, własności, wolności i wiary. I w tej i w tamtej formie wolność osobista przepada, bez rodziny nawet zawiązek organizmu niepodobny, zwierzęca równość zapanuje, tak jak zwierzęcy chcą dla człowieka o duchowej naturze odnaleźć początek. Przyjmując takie założenia, socjalizm niemiecki osobny wyrobił charakter, z wolna wsiąka w masy tam głównie, gdzie niechrześcijański przemysł wytworzył gotowy materiał do przyjęcia podobnego błędu. Musimy zastanowić się osobno nad naturą rosyjskiego nihilizmu, który też do nas dostać się usiłuje. Bizantynizm, który tak wcześnie zawitał do Rosji, już przez Focjusza8 i Cerulariusza9 nabrał wschodniego charakteru, podniósł urok caratu, a przynosząc wiarę w Chrystusa Pana, nie przyniósł ani wolności, ani godności człowieka, bo nie mógł dać tego, czego nie miał. Kiedy na grunt tak przygotowany przyszła nawała tatarska, a z nią zaczął silnie dąć wiatr buddyzmu od Tybetu i Indii, nic dziwnego, że w tej społeczności rozwinęło się wszystko inaczej niż na Zachodzie, a rozwinęło się w kierunku ogólnopaństwowym, z ab-sorbcją pojedynka [jednostki]. Wolnym był tylko sam car, właścicielem był tylko car, wierzyć było wolno tylko jak car i wskutek tego wytworzył się stan społeczny, który podobnego sobie w Europie nie miał; w praktyce politycznej był to najzupełniejszy, najstraszniejszy panteizm, z tak wyrobionym posłuszeństwem, że carat, który przyswajał sobie wszystkie wynalazki Zachodu, ze wschodnią łatwością rządząc ludnością, co roślinne prawie znała tylko życie, ogromnego nabył na Zachodzie wpływu zewnętrznego, ale wewnątrz żadnego nie wykształcił organizmu. Porządek ten społeczny i państwowy mógł trwać dopóty, dopóki urok samodzierżawia panował wyłącznie, a obce, zachodnie wyobrażenia, zasady i nauki nie zawitały do Rosji. Kiedy wskutek wpływów XVIII wieku, wojen francuskich i tych prądów, które bezwiednie czasem społeczności łączą, obudził się drzemiący olbrzym, poczucie nieokreślone powstawało, a dogmat caratu osłabł; Rosja, pozbawiona wszelkiego hierarchicznego organizmu, CHOROBA WIEKU 155 bo carat starł był na atomy jedne pierwiastki, a drugim rozwinąć się nie pozwolił, zaczęła po omacku szukać jakiejś drogi wyjścia, spełnienia aspiracji, z których sprawy zdać sobie nie umiała, a z których rewolucyjne stronnictwo zawsze i wszędzie czynnie chciało skorzystać. Dekabryści10 porwali się w roku 1825 do czynu, ale ich czas jeszcze nie nadszedł, a mieli też do czynienia z człowiekiem o niesłychanej energii, choć ciasnych poglądach. Poskromione chuci cofnęły się do wewnątrz i doczekały sposobniejszej pory; nurtując społeczeństwo od wewnątrz szukały większego pola działalności, wreszcie znalazły na wysokich urzędach ludzi gotowych do wprowadzenia w życie dawno wypieszczonych teorii. Bracia Milutinowie, książę Czerkasski, Sołowiewowie11 itp. dopełnili ruiny dawnego społecznego ustroju Rosji, sądząc, że potrafią wstawić w ten gmach nowe, z Zachodu pożyczone albo naśladowane części. Ludzie ci, zdolni, bezwzględni jak każdy Rosjanin, przeceniający żywioły swego narodu, bez żadnych moralnych podstaw potrafili zachwiać i zanegować to, co istniało, ale spotkali się z bardziej konsekwentnym, zrazu teoretycznym tylko stronnictwem, które wyprowadziło wszystkie następstwa, jakie tkwiły i w nowych zasadach, i w starych Rosji azjatyckiej instynktach. Nie idzie im już ani o polityczną swobodę, ani o ustrój zwany konstytucyjnym, ale o ruinę obecnego porządku i przerobienie z gruntu społeczności w jakąś idealną, dotąd nawet nieokreśloną ani sformułowaną organizację, bez przekonania, że ludzkość w niej żyć i rozwijać się będzie mogła. [...] Nihiliści rosyjscy, odurzeni narodową dumą, uważają Rosję za wybraną, powołaną do urzeczywistnienia na ziemi ideału, który wedle nich ma być rajem, a byłby w istocie piekłem dla ludzkości. Ta myśl jest tak potworna, że wielu w złej lub dobrej wierze twierdzi, iż nihiliści, niszczący urzędy, carobójcy, złodzieje kas, podpalacze budynków publicznych są tylko narzędziem w ręku stronników konstytucji, aby takimi groźbami skłonić cara do ustępstw. Tutaj się mylą, tylko fanatyzm, niby jakąś wielką natchniony ideą, tłumaczy taki °błęd, choć go nigdy uniewinnić nie zdoła. 156 CHOROBA WIEKU Nihilizm nie jest zatem środkiem, ale celem; a jeżeli ma potworniejszą od zachodniego socjalizmu formę, to przyczyną tego są wspomniane właściwości rosyjskiego społeczeństwa, głównie bezwzględność rosyjskiego charakteru. Wyrazista nazwa, którą ten ruch przybrał, czy to miała wyrażać bezwiedność celu, czy ruinę wszystkiego, co istnieje, czy zaprzeczenie wszelkiego politycznego albo religijnego dogmatu, przeraża swoją bezwzględnością, a ostrzega zdrowe sumienia, jak grzechot węża jadowitego na puszczy. O socjalistach i socjalizmie wiele się mówi, a nawet pisze, słyszy i czyta mało kto jednak zdaje sobie sprawę z przyczyn, natury i następstw tego zjawiska uważając je dobrodusznie za marzenie egzaltowanej młodzieży, natchnionej humanitarnym ideałem, wywołane dzisiejszym ustrojem społeczeństwa; uważa się tę teorię za mniej lub więcej praktyczną, ale w każdym razie podniosłą i szlachetną. Tak nie jest. Socjalizm od czasu, gdy przeszedł od książek i niejasnych aspiracji do czynu, gdy wystąpił z doktryną zupełną, z organizacją, która potęgą swoją przeraża, i wytknął sobie jako cel przeobrażenie radykalne stosunków społecznych, stał się już nie tylko niebezpiecznym, nawet groźnym, ale wystąpił po prostu wrogo przeciw ludzkości, która się rozwinęła w historii stosownie do swej natury, a zatem zgodnie z podwójną swoją fizyczną i moralną treścią. A tu winienem zaznaczyć na wstępie ten szczególny socjalizmu charakter, że ignoruje zupełnie stronę duchową człowieka i ludzkości, że mając prymitywny zmysł moralny i — jak zobaczymy — mało rozwinięte umysłowe władze, pomija, co bardzo wygodne, najwyższe zagadki duchowe, tak jakby już były ostatecznie rozstrzygnięte. W tym nie ma żadnej przesady, świadczą o tym pisma, dyskusje i programy, które konsekwentnie, z zaprzeczeniem osobowości Boga i człowieka, wprowadzić usiłują w miejsce naturalnego organizmu organizm sztuczny, przymusowy, a w konsekwencji negować muszą ideę rodziny i narodowości. Że potworny system ktoś ułoży, że umysł ciasny takim dowolnym, a zarazem logicznym systemem da się zaspokoić, że w paję- CHOROBA WIEKU 157 czynę takiego systemu dadzą się uchwycić luźne umysły, chciwe wielkich rzeczy, a niezdolne osiągnąć je pracą osobistą i potęgą własnego rozumu, to rzecz jasna, zapewne pożałowania godna, ale niewinna. Co innego, jeżeli zuchwała ignorancja, grając na naj-gwałtowniejszych namiętnościach, usiłuje przechodzić do czynu, podburza zwierzęce instynkty mas i gotuje systematycznie materialne siły i moralne przysposobienia do przewrotu stanu społecznego, który wywołała natura, a uświęciła historia. Tutaj, kiedy idzie o obronę moralnych, politycznych i umysłowych skarbów ludzkości, społeczeństwo winno stanąć w obronie swojej i stanie bez wątpienia, ale jak zobaczymy, o to idzie, aby do tej obrony użyło właściwych środków i broni, aby poznało, co w tym ruchu, dosyć ogólnym, jest prawdziwego, zatem uprawnionego, bo podobne zjawiska, kiedy tak potężne i powszechne, muszą mieć jakąś przyczynę, którą uznać i usunąć należy. Nim zaś pójdę dalej, winienem usprawiedliwić wyżej postawione twierdzenie, że nauka socjalizmu zdolna zbałamucić i zaspokoić tylko umysły słabe i głowy ciasne. Obok pewnych antytetycznych, a zepsutemu sercu człowieka tak dostępnych żądz, nic tak nie skłania do socjalizmu stronników, jak pozorna logika i prostota całego systemu. Abstrahując od natury człowieka, jaka wyszła z ręki boskiej, a objawiła się w historii, ułożyć sobie system zorganizowania i uszczęśliwienia ludzkości jest bardzo łatwo. Gdzie dane dowolne, tam logicznym być nietrudno; dlatego to wydaje się socjalizm tak filozoficznym, dlatego młode i niedoświadczone umysły oraz kobiece usposobienia tak bardzo pociąga Wszystko się tam zgadza i pozornie umysł zaspokaja gdzie cyfry dowolne, a wynik musi być odpowiedni — ta matematyczna logika zaspokoi umysły nie postrzegające fałszu w założeniu i cały ten gmach, tak symetryczny pozornie, runąć musi. Innej potrzeba umysłowej siły, aby ocenić czynniki i prądy świata rzeczywistego, aby zrozumieć wpływ krewkości ciała i potęgi ducha, aby zrozumieć, jak powoli tylko, naturalnie, ale ustawicznie, doskonalą się stosunki ludzkie, w miarę, jak je przenika i kształtuje Prawda boska, jak ta droga ciągle otwarta i jak, w jakim czasie, uprawnione następują zmiany, czy to w ustroju, czy w równowadze 158 CHOROBA WIEKU warstw społecznych. Do tego potrzeba i gruntownej znajomości człowieka, i szczegółowej historii, do tego potrzeba niepospolitej umiejętności kombinacji, aby zdać sobie sprawę z pozornego nieładu w świecie, przy rzeczywistej harmonii, która nie wyklucza dysonansów przykrych, ale nie wymagających zerwania strun tej harfy, przy której dźwięku odgrywa się epopeja historii. Jakimi to w końcu myślicielami może się poszczycić socjalizm? Proudhon, jeden umysł silny, ale paradoksy jego wyglądają więcej na krytykę jak na apologię socjalizmu. Umysły prymitywne, jak Bakunin12 i Dragomanów13, tędzy agitatorzy, jak Marks albo Bebel14 — oto wszystko. Zostaje Lassalle. Można być znakomitym filologiem, mieć piękny zapał a wyobraźnię żywą, można rozumieć bardzo dobrze niektóre ekonomiczne kwestie, a mimo to, nawet właśnie dlatego, przy pantei-stycznej filozoficznej podstawie, nie rozumieć ani ustroju świata, ani dróg, którymi ustrój ten doskonali się. [...] Tu warto zastanowić się znowu, czemu socjalizm tak wielu zwolenników znajduje pomiędzy Żydami — iluż ich jest pomiędzy rosjjskimi nihilistami. Lassalle — Żyd, Marks, dzisiejszy inter-nacjonału przewodnik, ma większą część krwi żydowskiej w sobie. Żydzi od wieków na dwa dzielili się obozy, łączące się zawsze w kwestii interesu plemienia: dogmatyków i racjonalistów, którzy ze Wschodu przynieśli panteistyczny pogląd. Spotykamy ich i w Hiszpanii, i w Holandii, ostatnimi czasy w Berlinie, gdzie na początku tego wieku znakomite pod względem umysłowym i majątkowym rodziny Mendelssohnów, Lewich itp. tworzyły ognisko, z którego panteizm promieniował na rozległe sfery. Widzieliśmy wyżej, a przyjdzie mi to wykazać jeszcze, że socjalizm i nihilizm są logicznym zastosowaniem panteizmu do stosunków społecznych. Rzecz zatem jasna, że odłam pokolenia izraelskiego, który odrzucił absolutny, jak w nauce Mojżesza, teizm, wszystkie logiczne panteizmu następstwa przyjmuje, a tym gwałtowniej w życie wprowadzić je usiłuje i tym sposobem od razu niszczy nienawistny sobie chrześcijański organizm i w Kościele, i w społeczeństwie. Historia nie zna tak potwornego zjawiska jak socjalizm czy nihilizm. Ani wojna niewolników16, ani albigensi16, ani wojna chłop- CHOROBA WIEKU 159 ska17 takim nie groziły niebezpieczeństwem, bo nie powstawały tak radykalnie przeciw zasadom bytu społeczeństwa. Społeczeństwo opiera się na rodzinie, na własności, na prawie. Bez tych trzech warunków ludzkość w barbarzyństwie pogrążyć się musi, a te warunki tylko powstać mogą wskutek objawienia. Społeczeństwo zatem takie, jak je historia ukształtowała, jak to, do którego wiekami pracy doszliśmy, już samo świadczy o Bogu i Jego Opatrzności, a ktokolwiek wydaje mu wojnę, kto zaprzecza jego uprawnieniu, ten musi zaprzeczyć Bogu w Trójcy Świętej jedynemu. I widzimy też to w dziełach, programach, w oświadczeniach socjalistów: Bóg osobowy jest im nieznany; nie znają też praw, które ludzkości nadał, a które tak są z jej naturą zgodne, że je nauka prawem natury nazwała. Nigdy może pycha ludzka do tak strasznej i niesumiennej nie podniosła się potęgi. Dlatego, że nie mogą, albo raczej nie umieją, rozwiązać i wytłumaczyć sobie niektórych trudności i sprzeczności w obecnym organizmie, negują całą jego wartość; ze stanu wolnego, który jest niczym innym jak walką sił społecznych, wtrącają człowieka w najstraszniejszą niewolę, z której nie ma wyjścia, skazują go na utratę wszystkich duchowych rozkoszy, którymi go Stwórca obdarzył, i na utratę dóbr, które pracą kilku tysięcy lat zdobył. Rozczulać się nad fanatyzmem, co goni za natchnionym pychą ideałem, łatwo, rzecz to niedorostków i zepsutych połowicznym wykształceniem kobiet, ale należy przypatrzeć się z bliską jakie to są te ideały. Ustrój państwa socjalistycznego, obojętne, czy będzie urządzone gminnie, czy pod prezydenturą, na kształt ogólnego stowarzyszenia robotników z roku 1863, jako urzeczywistnienie ducha panteistycznego jest najstraszniejszym despotyzmem, jaki pojąć można. Człowiek przestaje być sobą, traci wolność, a staje się bezwiednym, ubezwłasnowolnionym członkiem państwa czy gminy; nie może posiadać, bo własność zniesiona, nie może kochać prawdziwie, bo nie ma małżeństwa, nie może się poświęcić, bo nie ma ojcostwa i ojczyzny. Za to wszystko, co nadaje wartość życiu, co ma otrzymać? Chleb powszedni i uczucie równości w nędzy. Tak to ludzkość, jak drugi Ezaw, ma sprzedać pierworództwo swoje za misę soczewicy, to jest: godność, wolność, miłość, rozkosz walki i zwycię- 160 CHOROBA WIEKU stwa za dobrobyt mniemany. Można ludzi słabego umysłu odurzyć pokazując im jak w latarni czarnoksięskiej to równość, to podział gruntu; można namiętności posiadania i zazdrości rozpalić, można siebie samego, bo i to się zdarza, zbałamucić; realizować naprawdę i długo takiej utopii nie można i państwa socjalistycznego, na którego bramie należałoby wyryć straszne Dantejskie słowa, nie będzie. Ale co się stać może, nawet w przyszłości niedalekiej, to następstwa bolesne, które takie usiłowania koniecznie sprowadzą. Albo społeczność, czy pod formą republiki, czy jedynowładztwa usiłowała będzie zdusić we własnej obronie to potworne przekwitłej albo niedorosłej cywilizacji dziecię, jak to widzimy w Prusach i Rosji, a wówczas powróci reżim paszportowy, prawa wyjątkowe, z których ledwie lat 30 temu Europa się wyzwoliła, i to będą dobrodziejstwa, które socjalizmowi zawdzięcza, albo nastąpi przewrót całego obecnego wykształconego przez chrześcijaństwo i Kościół organizmu i w potokach łez, krwi i błota utonie cywilizacja, na którą tak dumnie spoglądamy. Po wzburzeniach i walkach, jakich świat nie widział jeszcze, ludzie obrócą oczy ku niebu i błagać będą o ratunek. Wówczas Kościół ze szczątków dawnego społeczeństwa odbuduje nowe, podobne do upadłego pod względem głównych podstaw i zasad, różne pod względem formy, i na nowo zacznie się wiekowa praca w odmiennych od dawnych warunkach. Ale jest jeszcze jedna droga wyjścia, niewątpliwie najlepsza, jak zawsze to, co bliskie i naturalne. Społeczeństwo samo, nie oglądając się na rząd ani nie oczekując tylko od niego ratunku, uzbrojone w prawdę moralną i duchową, oparte na Kościele, korzystając ze swobody, którą zdobyło, a która jest tak skutecznym na choroby ludzkości lekarstwem, nie może się oprzeć nawale strasznej dopóty, dopóki jej się w oczy nie zajrzy i dopóki się nie pozna, jakie to żywioły nadają jej siłę. [...] Pierwszą na tej drodze czynnością będzie przekonanie tak zwanych konserwatystów, że obrona społeczeństwa to nie to samo, co obrona stanowiska i przywileju, że konserwatyzm o tyle tylko będzie miał siłę odporną, o ile zapuści korzenie na gruncie mo- CHOROBA WIEKU 161 ralnym, kościelnym, i zaczerpnie stamtąd zasób światła i ducha poświęcenia; że konserwatyzm, gdziekolwiek dotąd objawił się w innej postaci, został zmieciony za pierwszym burzy powiewem; że mu nie wolno używać w spokoju dostatku, bo nie jest fruges consumere natus [urodzony, by spożywać owoce], ale że pracą i poświęceniem powinien przewyższać czynem socjalistów, co dotąd ludzkości przysłużyli się tylko słowem. [...] Z nauki zaprzeczającej osobowości Boga i człowieka wypływa zaprzeczenie własności, wolności, małżeństwa, rodziny, wiary i prawdy; bo wiara jest tylko złudzeniem, a prawo, jako postulat rozumu, wypływa dopiero z werdyktu większości. Logicznych tych następstw nie obejmują umysły poziome, rozkoszujące się wizją przyszłości społecznej, w której każdy człowiek, równy drugiemu, ma niby zapewniony sobie chleb powszedni; gdzie nie ma być nędzy, ale gdzie też nie ma tych szlachetnych usiłowań, które podnoszą do ideału, i w której człowiek, gdyby taka przyszłość, taki ustrój były możliwe, powróciłby bez wątpienia nie do barbarzyństwa, ale do zezwierzęcenia. Jak powiedziałem, taki ustrój możliwy nie jest, możliwym jest tylko wstrząśnienie, którego próbę mieliśmy w dniach czerwcowych 1848 roku i w Komunie Paryskiej, tym bardziej, że socjaliści, nie wyłączając Lassalle'a, uważają przewrót społeczny dokonany siłą za zadanie, do którego wszelkimi środkami dążyć wolno i należy. Dziwny jest w niektórych epokach ludzkości do błędu i zepsucia pociąg; takie objawy, jak ten, który w jak najmniej jaskrawych skreśliliśmy barwach, powinny budzić wstręt i oburzenie ogólne. Przeciwnie — chorobliwy stan nerwowy czy uczuciowy u wielu budzi fałszywe współczucie, chcące usprawiedliwić działanie, które niby ma ludzkość na celu, jak gdyby cel mógł uświęcać środki, jak gdyby cel ten mógł kiedykolwiek być osiągniętym, jak gdyby nie odwracał od narodowych robót i nadziei, jak gdyby mógł być dążnością istoty rozumnej, cnotliwej i duchowej. Słyszę o poświęceniu, a widzę ludzi, którzy zamiast stanowisko użyteczne bliźniemu twardą zdobywać pracą, wziąwszy na siebie rolę uszczęśliwiaczy ludzkości, ze spisku zrobili rzemiosło czy sposób życia, to wyzyskując 162 CHOROBA WIEKU entuzjastów, to służąc bezwiednie obcym politycznym celom, to w dobrej wierze ulegając zaraźliwej halucynacji, której historia niejeden wskazuje przykład, a którą psychologia tłumaczy. Mogą więc działać w najlepszej wierze, ale niemniej dlatego nie przestają być niebezpieczni, a wobec prawa i społeczeństwa występni. Albigensi, nowochrzczeńcy18, nawet purytanie działali w dobrej wierze, a społeczeństwo musiało uczynić ich nieszkodliwymi. Na chorobę umysłową środkiem jest kaftan, jeśli jest przypadkiem sporadycznym; skoro ogólny charakter przybiera — karne środki państwowe, prewencyjne czy represyjne, ale one same, bez moralnych i socjalno-politycznych, nie wystarczą. Do tych ostatnich należy choć pobieżny obraz, jak socjalizm Lassalle'a, Marksa, Bakunina wyglądałby w praktyce. Teoria socjalna uważa własność i kapitał za dwie główne przyczyny nędzy ludzkości; praktyka socjalistów wypowiada im wojnę i absorbuje, raczej konfiskuje na rzecz państwa. Państwo, które samo jedno ma posiadać, bierze na siebie obowiązek każdemu ze swych członków zapewnić zaspokojenie potrzeb życiowych. Giną więc w tym ustroju nie tylko większe włości, w których ulepszenie i upiększenie całe pokolenia wkładały pracę swą i majątek, ale ginie doskonale uprawiana zagroda, ginie odziedziczony zagon, który chłop nasz nazywa tak pięknie swoją ojcowizną. Za to jednostka będzie miała wedle jednych równy udział, wedle drugich — stosowny do swej pracy i zdolności. Jak zaś będzie całość państwowego majątku ziemskiego administrowana, o tym dokładnie dowiedzieć się trudno. Administrowana, uprawiana być może tylko na zasadzie przymusu, jak u mormonów, gdzie pod żelaznym Brighama Junga berłem garstka fanatyków przez lat kilkadziesiąt stworzyła społeczność niemoralną. Powracamy więc w tej nauce do pracy przymusowej, do pańszczyzny na wielką skalę, tylko nie mamy pewności, że praca ta od głodu zasłonić potrafi. Jest bowiem więcej jak prawdopodobnym, że ludzkość, która miałaby odwagę przejść z naturalnych w sztuczne stosunki, byłaby ukaraną niedostatkiem w zakresie pierwszych potrzeb życiowych. Ponieważ łańcucha stosunków społe- CHOROBA WIEKU 163 cznych rozerwać się nie da, rzecz prosta, nawet konieczna, że zniesienie własności prowadzi do zniesienia rodziny, bo człowiek zależny pod względem utrzymania swej osoby od państwa, nie może zachować praw co do dzieci, bo te stają się znowu i ciężarem, i własnością ogółu, co jednak tym łatwiejsze dla serca ojcowskiego, że po zniesieniu małżeństwa stosunki z płcią drugą nie dają mu rękojmi, iż z krwią przelał i prawa swoje do dzieci. Nie dość powiedzieć nieoświeconym narodom, że grunty dworskie mieć będą; dobra wiarą jeśli ją mają mistrzowie socjalizmu, nakazuje dodać, jakim kosztem. Kosztem utraty indywidualnej własności, którą dotąd posiadały, kosztem swobody, kosztem rodziny. O kapitale powiem niżej, ale już tu podnieść winienem, że jeżeli w istocie kapitał nadużywa dziś swej potęgi ze szkodą dla robotnika, to niezmiernym złudzeniem, jeżeli nie kłamstwem, jest obietnicą że da się zorganizować praca przemysłowa z zupełnie sprawiedliwym obrachowaniem wartości każdego zarobku. [...] Czy zatem dążenia socjalistów są zupełnie nieusprawiedliwione? Czy objaw tak potężny nie ma zasady i przyczyny? Czy ustrój społeczny nie potrzebuje żadnej naprawy i czy uznawszy, że niezmierna jest liczba cierpiących, nie z własnej nieprzezorności i winy, ale z powodu stosunków społecznych, nie ma nic innego do zrobienia, jak nakazać rezygnację jednym, a pozwalać na używanie drugim? W postępie ludzkości, czyli w miarę, jak zasady chrześcijańskie, wnikając w społeczeństwo, zmieniają jego warunki, następują epoki kryzysu, ewolucje, które nigdy głównych podstaw społeczeństwa nie naruszą, ale wprowadzić mogą nowe formy, nawet nowe poglądy prawne. Taką ewolucyjną epoką jest niewątpliwie chwila, w której żyjemy. Pług rewolucyjny zaorał bruzdy, którymi popłynie zdrój orzeźwiający, o ile ludzkość nim nie pogardzi — naszą rzeczą torować mu łoże. Walka, która się toczy pomiędzy żywiołem rewolucyjnym, najrozmaitsze noszącym miana, jak socjaliści, demagodzy, republikanie, a tak zwanym konserwatyzmem, kończyła się zwykle przegraną ostatniego. Nie dlatego, że był słabszy albo mniej uprawniony, 164 CHOROBA WIEKU ale dlatego, że konserwatyści, stojąc przy swoich prawach, przywilejach, interesach, nie zapuszczali nigdy korzeni na gruncie moralnym. Czy to uznane, czy nie, ekonomia ludzkości jest taką, że najważniejsze prawa człowieka materialne, doczesne, o tyle mają trwałości i bytu, o ile on uszanuje obowiązki duchowe i wieczne. Bronić swego mienia, stanowiska, używania każdy potrafi, bo natchnąć to może największy egoizm, ale bronić tego w związku z najwyższymi prawami i prawdami moralnymi, jak je Kościół katolicki podaje, przyjąć i wykonać obowiązki, jakie nakłada — oto powinność konserwatystów; jeżeli ją spełnią, co nie obejdzie się bez poświęceń, to znajdą i w samej prawdzie, i w warstwach ludowych tak silne poparcie, że żadnego przewrotu obawiać się nie muszą. Podwójne musi być zatem ich działanie: prawodawcze publiczne i miłosierne osobiste. Kiedy książę Bismarck, przestraszony słusznie usiłowaniami i zbrodniami socjalistów, powstał i wyrzekł swoje Quos ego!, to jednak nie umiał nic innego zrobić, jak policyjnymi środkami uczynić ich chwilowo mniej szkodliwymi. Człowiek przede wszystkim siły, nie sięgnął do gruntu, on, który w roku 1871 tłumaczył i niemal usprawiedliwiał Komunę Paryską brakiem instytucji gminnych we Francji, nie tylko nie dostrzegł głównego źródła obecnego pauperyzmu w Niemczech, ale je spotęgował. Że podatek pośredni, ze wszystkich najłatwiejszy do ściągania, pozornie wszystkich równo dotyka, że jakoby go nie czuli płacący, a dostarcza miliardów na potrzeby państwa — to prawda. Ale podatek ten także jest ze wszystkich najmniej sprawiedliwy. Oparty na pierwszych potrzebach życiowych, które są wszystkim dla ubogiego, pozornie dotyka również bogatego, ale w takiej tylko części, jaką reprezentują materialne potrzeby jego, a te są bardzo małe w stosunku do ogólnych dochodów i wydatków ludzi zamożnych. W rzeczywistości więc, jak już Say19 uważał, ciąży tym bardziej, im większa niezamożność podatników; podatek pośredni jest, na odwrót, podatkiem stopniowalnym dla majątków małych, to jest im mniejsze majątki, tym większe płaci się od nich podatki. CHOROBA WIEKU 165 Rozumiał to dobrze uczony i przezacnej pamięci Fryderyk Wilhelm IV20 pruski, kiedy dnia 21 września 1849 roku mówił pamiętne słowa: „Stosunki społeczne powinny być wzięte pod uwagę o tyle, żeby ludność uboższa została uwolniona od ciężarów nie pozostających w żadnej proporcji do jej mienia i przekonać lud o sprawiedliwym i bezstronnym rozdzieleniu podatków". Kto zatem chce w dobrej wierze nędzy ludu ulżyć, komu nie idzie o to, aby go użyć jako narzędzia przewrotu ani też utrzymać jako misera contnbuens plebs [biedny, opodatkowany lud], ten z nami przeciwko pośrednim podatkom występować powinien i na polu prawodawczym szukać ich modyfikacji. Kiedy z całą średniowieczną organizacją społeczeństwa rozpaść się musiały cechy, a przymus rękodzielniczy upadł na rzecz wolnej pracy, powstała natychmiast jako konieczność fatalna konkurencja. Ludność rękodzielnicza z jednej ostateczności popadła w drugą; zamiast spodziewanego przy zupełnej wolności dostatku, spotkała nędzę, bo nie wiedziała, że stanie z nią w zawody kapitał. I doszliśmy do tego stanu, w którym pojedynej [jednostka] słaby, bez opieki w korporacji i jakimkolwiek organizmie, stoi naprzeciw skupionej siły inteligencji, pieniądza i egoizmu. Jest przeto rzeczą prawodawstwa i przewodnich warstw społeczeństwa iść z pomocą na drodze ustaw i czynu tym usiłowaniom, jaki przemysł i rękodzielnictwo wyrobią wskutek nowych stosunków, potrzeb i doświadczenia: czy to ograniczeniem wyuzdanej konkurencji, czy obłożeniem giełdowych operacji podatkiem, czy oznaczeniem godzin pracy w fabrykach, czy głównie udzieleniem opieki i prawnych przywilejów spółkom robotniczym, wolnym korporacjom, których członkowie, poddani pewnej dobrowolnej karności i hierarchii, ofiarując publiczności większe rzetelności i umiejętności rękojmie, mogliby z jednej strony liczyć na targ korzystniejszy, a z drugiej, w razie choroby, wypadku lub sieroctwa, mieli zapewnione oparcie i opiekę. Tak, jak zmiany zachodzące w stosunkach społecznych wskutek nieznacznego a ustawicznego działania zasad chrześcijańskich, doprowadziły do zniesienia pracy przymusowej, uwłaszczenia, równości wobec 166 CHOROBA WIEKU prawa, tak mogą nastąpić modyfikacje stosunków służbowych, przedsiębiorczych i tym podobnych, a wszystkie obracać się będą, jak powinny, na korzyść liczniejszej klasy ludzkości, jeśli potrafi utrzymać się w granicach prawa moralnego, ustawodawczego i naturalnego. Gdyby teoria socjalna, inspirując badania, do tego się przyczyniła, nie pozostałaby bez zasługi. Nauka Kościoła, która nie wytyczyła granic obowiązkom względem bliźniego, która znosiła niewolę, podniosła ubóstwo do godności braterstwa ze Zbawicielem świata, która budowała zakłady miłosierdzia dla każdego w potrzebie i nędzy, która równała ludzi nie w hierarchii, co prawda, społecznej, ale w godności moralnej, powinna, zdaje się, być uznaną przez socjalizm, który jej tak wiele zawdzięcza i pozornie do jednego, to jest do uszczęśliwienia człowieka, zmierza celu. Tymczasem dzieje się inaczej. Socjalizm jest największym wrogiem Kościoła; z wściekłością walczy z nim w teorii, a gdzie może, prześladuje w praktyce. Dlaczego? Bo Kościół obejmuje całą podwójną naturę człowieka: duchową i fizyczną, a socjalizm tylko doczesną, bo Kościół głosi i wprowadza prawo Boskie bezwzględnie do pojęć ludzkich, a dla socjalizmu prawo jest postulatem i produktem zwierzęcego rozumu, bo Kościół zmian dokonuje sposobem nieznacznym, prawnym, z uszanowaniem tego, co zastał, a socjalizm nie tylko grozi, ale usiłuje wprowadzić swój ideał na drodze gwałtu, przewrotu, a nawet do przewrotu rad by przystąpić nie mając jeszcze ideału, mówiąc niejako: fata inve-nient mam [los wskaże drogę]; bo wreszcie, i przede wszystkim, Kościół jest dlatego koniecznym jego przeciwnikiem, że jest tą skałą, o którą rozbiją się bałwany powodzi, która ma świat zalać. Dogmatyczna moralność Kościoła napotyka wszędzie jego sofisty-czną niemoralność. Kościół w zgodzie z naturą uznaje hierarchię, on głosi zupełną równość; Kościół, który w teologii orzekł: in summa necessitate omnia communia [w najwyższej potrzebie wszystko jest wspólne], przestrzega prawa własności, on je znosi. Kościół uświęcił przez sakrament małżeństwa rodzinę, a przykazaniem uszanowania rodziców podnosząc władzę do pojęcia ojco- CHOROBA WIEKU 167 stwa, rozplenił ludzkość jak jedno pokolenie; socjalizm zaprzeczył uprawnień rodzinie, ojcostwu, a podniósł ludzi nie na ludzi, podniósł ludzi na zwierzęta. Co zrozumiał socjalizm, niechąjże to zrozumie społeczeństwo. Jeżeli przed nawałą socjalizmu, na którą składa się pycha, głupstwo i wszystkie wyuzdane, począwszy od duchowych aż do cielesnych namiętności, obronić się pragnie, niechże wspólnie z Kościołem i władzą przeciwko niemu działa. Z władzą, używając z jednej strony środków prawnych, prewencyjnych czy represyjnych, z drugiej — przyjmując i wprowadzając sprawiedliwe, konieczne i praktyczne dla poprawy stosunków społecznych ulepszenia; z Kościołem, który sam jeden tłumi namiętności tam, gdzie się rodzą, sam jeden może nakazać poświęcenie bez granic, sam jeden może wskazać i dziś wskazuje bogatym, rozumnym powagom społeczeństwa że nie czas dziś poprzestać na zwyczajnym miłosierdziu, ale że powinno ono mieć rozmiary społeczne. Trudno, nawet niepodobna, wytłumaczyć masom błędy i niedorzeczności socjalizmu, bo np. kiedy im się mówi o podziale i wspólności gruntów, to włościanin ani się domyśla, że on sam wskutek nauki tych apostołów na rzecz ogółu ma utracić nawet swoją zagrodę. Łatwo jednak dogmatycznie zakazać zła i kiedy katechizm mówi: nie pożądaj rzeczy bliźniego twego, nie pożądaj żony bliźniego twego — to każdy zrozumie, bo to tkwi w sumieniu, póki ręka świętokradzka prawdy tej z duszy nie wyrwie. Do tej więc nauki powrócić należy; lecz nie dlatego, że jest w chwili danej przeciw upowszechnionym błędom pomocna, że potężny żywioł ludowy na moralnej trzymać może wodzy, ale dlatego, że bezwzględnie prawdziwa, że równie potrzebna bogatemu jak ubogiemu, że przez nią biednemu staje się nędza bardziej znośną, a bogatemu dostatek mniej niebezpiecznym; że nie tylko nakazuje miłosierdzie, które często dogadza uczuciu, ale zakazuje potęgować przewagę kapitału w sposób, który, choć dozwolony prawnie, wobec ścisłej moralności chrześcijańskiej ostać się nie potrafi. Pomiędzy społeczeństwami Europy, które, zdaje mi się, znam dokładnie, nie wiem, czy jest jedno, które miałoby dziś zdrowsze 168 CHOROBA WIEKU żywioły niż nasze. Razi wielu, i słusznie, brak politycznego wyrobienia, zawiść tradycyjna, o której już Długosz wspomina, poświęcenie czasem sprawy publicznej dla prywaty, widzimisię, niechęci albo tchórzostwa — ależ to wady ludzkie, które, choć nie w tym stopniu, mają inne, w szczęśliwszych warunkach będące, narody; nie mają zaś takiej podstawy ludowej jak u nas: chłop nasz, Rusin czy Mazur, zbałamucony czasem, ale nie zepsuty, ma poszanowanie prawa i władzy, pojmuje lepiej niż wykształcone warstwy potrzebę organizmu rządowego, boi się Boga i posłuszny jest Kościołowi, choć przez służbę wojskową wiara jego i moralność ucierpiały; słowem — dotąd jest opoką, na której stoi porządek społeczny, jak wiadomo, niezbyt strzeżony ani przez polityczne, ani przez sądowe władze. Zastęp ludzi politycznie doświadczonych, moralnie wyrobionych, owych antesignanos społeczeństwa, jest wszędzie bardzo mały; ale jeżeli ten zastęp zapuszcza korzenie aż do niezepsutej warstwy ludowej, jeżeli ma z nią wspólne zasady, że tak powiem: instynkty zachowawcze, to posiada siłę niepokonaną, bo czerpie zasoby ze sfery duchowej, a ma poparcie i współczucie tego potężnego, choć nieświadomego żywiołu, z którego wyrabiają się nieustannie nowe narodowe czynniki. Zachować ten żywioł od zepsucia — oto zadanie przewodnich klas społeczeństwa. Ochronić go przed fałszywymi nauczycielami i naukami, zapewnić szkołę lepiej jak dotąd obsadzoną, zmniejszyć ciężary pośrednie, pod którymi mała własność upada, ratować od lichwy i pijaństwa, te obowiązki częściowo spełniamy, w większej części spełniać usiłujemy, a socjalizmu i socjalistów, jeżeli poznaliśmy ich wartość, z którymi, gdyby zawiązali spisek, władze polityczne i sądowe rozprawić się powinny, obawiać się nie mamy potrzeby. Warto jednak zauważyć, że ten właśnie, który do nas zawitał, już przez to samo, że przychodzi z Rosji, jest najniebezpieczniejszego gatunku. W chwili, kiedy dzięki stosunkom politycznym, które Opatrzność za pośrednictwem dobrego monarchy zesłała, pracujemy nad przywróceniem organizmu w społeczeństwie, nad unarodowieniem ludu — zjawia się prąd anarchiczny, który jak CHOROBA WIEKU 169 dżuma grozi zatruciem ducha i zaparciem się wszelkiej narodowej idei, tak więc harmonię i ufność, z wolna przywracaną, ma zastąpić podejrzliwość i niezgoda; obojętność przyjść w miejsce miłości przeszłości i przyszłości ojczyzny. Żaden sofizmat temu nie zaprzeczy; i ten tylko nie ujrzy, kto dobrowolnie oczy zamknie albo ma wzrok zbyt słaby. Przypisy 1 Pierre Joseph Proudhon (1809-65), francuski publicysta socjalistyczny, zaliczany do głównych przedstawicieli indywidualistycznego anarchizmu. 2 Robert Owen (1771-1858), angielski socjalista utopijny, polityk i działacz społeczny. 3 Ferdinand Lassalle (1825-64), niemiecki publicysta socjalistyczny, jeden z twórców socjalizmu reformistycznego, widzącego drogę do zaprowadzenia ustroju socjalistycznego nie w rewolucji, ale w ewolucyjnych przemianach. 4 Por. przypis 21 w tekście Józef Gołuchowski. 5 Por. przypis 6 w tekście Wolność i porządek 6 Tj. Hegel. 7 Otto von Bismarck (1815-98), polityk pruski i niemiecki, zwany „Żelaznym Kanclerzem", uchodzi za architekta zjednoczenia Niemiec. 8 Focjusz (ok. 820-91), patriarcha Konstantynopola, uczony, inicjator schizmy kościoła wschodniego (861-67), kanonizowany przez Kościół prawosławny. 9 Michał Cerulariusz (?-ok. 1059), patriarcha Konstantynopola od 1043 do 1058, gdy wskutek zatargu z cesarzenflzaakiem I Komnenem został pozbawiony tej godności i wygnany. 1054 doprowadził do ostatecznego zerwania Kościoła wschodniego z Kościołem zachodnim. 10 Dekabryści — uczestnicy nieudanego powstania, które wybuchło 26 XII 1825 r. w Petersburgu. Stłumiono je w ciągu jednego dnia. 11 Nikołaj A. Milutin (1818-72), jako wiceminister spraw wewnętrznych cesarstwa rosyjskiego (1859) współtworzył reformę uwłaszczeniową w Rosji: od 1963 r. działał w Królestwie Polskim, najpierw jako zarządzający jego kancelarią, następnie przewodnoczący Komitetu Urządzającego; zniósł polskie instytucje autonomiczne, rugował Polaków z administracji i wprowadził rosyjski jako język urzędowy. Dmitry Milutin (1816-1912), brat Nikołaja, feldmarszałek; przeprowadził reformę wojskową w Rosji. Władimir Czerkasski (1824-78), członek Komitetu Urządzającego, który przeprowadzał ukazy uwłaszczeniowe w Królestwie Polskim. 170 CHOROBA WIEKU 12 Michaił A. Bakunin (1814-76), rosyjski myśliciel i działacz rewolucyjny, teoretyk anarchokomunizmu. 13 Mychajło Petrowycz Dragomanów (1841-95), ukraiński myśliciel polityczny, historyk, etnograf, zwolennik idei socjalistycznych. 14 August Bebel (1840-1913), niemiecki działacz polityczny i społeczny, współtwórca Socjaldemokratycznej Partii Robotników i Socjalistycznej Partii Robotników Niemiec, organizator i przywódca II Międzynarodówki. 15 Powstanie gladiatorów w Rzymie (73-71 p.n.e.), pod wodzą Spartakusa, krwawo stłumione przez Krassusa. 16 Albigensi — heretycki ruch religijny w południowej Francji XII-XIV w., który doktrynę swą wywodził z manicheizmu. 17 Wojna chłopska — powstanie chłopów niemieckich i niektórych miast w centralnych i południowych Niemczech 1525 o podłożu społecznym (antyfeu-dalizm) i religijnym (reformacja), po początkowych sukcesach krwawo stłumione. 18 Nowochrzczeńey (anabaptyści) — jeden z najradykalniejszych nurtów reformacji, łączący idee religijne z hasłami komunistyczno-rewolucyjnymi. 19 Jean Baptiste Say (1767-1832), francuski ekonomista i przemysłowiec, profesor College de France, nawiązywał do teorii Adama Smitha, interpretując ją jednak w dowolny sposób. Autor Traite d'economie politiaue (2 t., 1803), Catechisme d'economie politique (1815). 20 Por. przypis 8 w tekście Wolność i porządek ^ BIBLIOTEKA Wyi&ttu Daanrttarstwa i NauK Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego «L Nowy Świat 69, 00-046 Warszawa lal. 620-03*1 w. 295. 296 INDEKS NAZWISK Aleksander I Romanow 58, 121, 135 Aleksander II Romanow XXXVI, 37, 75 Andrassy Gyula 109 Antonelli Giacomo XVII Arystoteles 145 Ast Friedrich Georg Anton 125,135 Baader Franz Xaver Benedikt von 27, 43 Babeuf Francois Noel 53, 70 Bach Alexander von XVIII, 101,109,113 Badeni Marcin VII, XXXVI Bakunin Michaił A. 158,162, 170 Barrot Odilon 34, 46 Barzykowski Stanisław 135 Bebel August 158,170 Belcredi Richard XXXIII, 100, 109-111, 113,115,143 Bellarmin Robert 5,14 Berg Fiodor F. 95, 99 Białobrzeski Antoni 81 Biliński Leon 116, 134 Bismarck Otto von XX, XXXIII, 136, 148, 153, 164, 169 Bobrzyński Michał XLX-XX, 112,114,116, 126-128, 133 Bonald Louis Gabriel Ambroise de VII, 17, 22, 25,130 Bossuet Jacques Bónigne XXII, 139 Burkę Edmund 130, 135 Cavaignac Louis Eugene de 33, 46 Cavour Camilo Bensi di 98, 148 Cerulariusz Michał 154,169 Chateaubriand Francois Renę de 22,25,42 Chłopicki Józef Grzegorz 58, 70 Chrystus XXXV, 11, 115, 122 154 Consalvi Ercole 25, 42 Constant Benjamin 53, 70 Cousin Victor 61-62, 71 Cranmer T. 15 Czartoryski Adam Jerzy IX-X, 47, 50, 58, 69, 71,135 Czeczot Jan 50, 69 Czerkasski Władimir 155,169 Ćwierczakiewicz Józef 38, 36 Dante Aligerhi 9, 160 Dembiński Bronisław 135 Dębicki Ludwik XXXV-XXXVI, 113, 134- -135 Długosz Jan 150, 168 Dóllinger Johann Joseph 27, 43 Dragomanów Mychajło Petrowycz 158,170 Eichhorn Karl Friedrich 62, 71 Elżbieta św. 27 Epikur 138, 144 Erazm z Roterdamu 124, 135 Falloux Frśdśric de 40, 47 Fichte Johann Gottlieb 49, 69 Filon 13 Focjusz 154,169 Forst-Battaglia Jakub XLI Franciszek I (Franciszek II) 48, 68, 85 Franciszek Józef I XIV, XXV, XXXII- -XXXIII, 110-111 Franciszek z Asyżu Św. 9 Fryderyk Wilhelm IV 140, 144, 165 Garibaldi Giuseppe XVI Gerbet Olimpiusz 26 Gerlach Ernest Ludwik von 130,136 Girardin Emile de 25, 42 Godlewski M. 126 Gołuchowska Magdalena 52 Gołuchowski Agenor 110-111,134 Gołuchowski Józef 48-68 Górres Johann Joseph von 27, 43 Groddeck Gotfryd Ernest 50, 69 Grottger Artur 39 Grzegorz Turoneński 33,46 Grzegorz XII 14 Grzegorz XVI 22 Guizot Francois 2, 13, 30 172 Hallam Henty 125,136 Haller Karl Ludwig von 17, 23,130 Haraburda Michał 127,136 Hartmann Edward von 138, 144 Hegel Georg Wilhelm Friedrich 6, 14, 66, 144, 145, 169 Helcel Zygmunt Antoni XI, XXXVI, 45,70, 110,113, 143 Henryk III Walezy 134 Henryk IV Nawarski 99, 134 Henryk VIII 15 Hobbes Thomas XXIII, 65, 71,138 Homer 136 Hugo Wiktor 41 Humboldt Alexander von 62 Hutten Ulrich von 124, 135 Iwan Groźny 127,136 Jaskólski Michał XXXVI, XLI Kalinka Walerian XIV, 133,135 Kant Immanuel 67 Karol X 43 Kasparek Franciszek 135 Katarzyna Aragońska 8,15 Katarzyna Św. 9 Kazimierz Wielki XV Kieniewicz Stefan XXXV, 111 Kirchmayer Wincenty XIV Kołłątaj Hugo 59, 70 Konstanty Pawłowicz 52, 70 Koźmian Kajetan VII Koźmian Stanisław XIX, XXXVI, 45, 112, 114, 133, 135 Krasiński Zygmunt 12, 44,115,145 Krassus (Marcus Licinius Crassus Dives) 170 Krukowiecki Jan 71 Kubiak Zygmunt 128 Lacordaire Jean Baptiste Henri 26-27,42 Lamartine Alphonse de 25, 41^12 Lammenais Fólicitć Robert VII-VIII, XXXVI, 16-22, 25-28, 41, 43 Langiewicz Marian 86, 98 Languet Hubert 89, 98-99 Lassale Ferdinand 152, 158, 161-162 169 Ledóchowski Juliusz 66 Leibniz Gottfried Wilhelm 144 Lelewel Joachim 50, 55, 69-70 Leo Heinrich 5, 14 Leon XII 17, 23, 27, 42 Le Play Frćdenc 129,136 Lisicki Henryk 45, 112, 133, 135, 142- -143 Lubecki-Drucki Ksawery-Franciszek IX, 52, 55,70 Lubomirski Jerzy XXXVI, 109,113 Ludwik Filip I 29, 33, 43 Ludwik XIV 18, 23, 42 Ludwikowski Rett XLI Łuszczkiewicz Władysław XXXV Maistre Joseph de VII, 5, 17, 22, 25, 130 Mąjmonides (właśc. Rabbi Mosze ben Maj- mon) 144 Małachowski Gustaw 52, 54, 70 Mann Maurycy XIV, XVI, XXXVI, 113, 134 Marks Karol 152, 158, 162 Martignac Jean-Baptiste Gay de 18, 23 Menippos 134 Metternich Klemens Lothar XII, 42,45,86 Mickiewicz Adam XV, 43, 51, 69 Mierosławski Ludwik 37, 46 Mikołaj I Romanow 37, 53, 70, 81 Milutin Dmitrtf 155, 169 Milutin Nikołaj A. 155,169 Mochnacki Maurycy 58, 70 Mojżesz 158 Montalembert Karol XVI, XXXVI, 24-43,47 Morawski Kazimierz 135 Mornay Philippe Duplessis 89, 98-99 Mosheim Johann Lorenz von 5,14 Muller Adam Heinrich 27,43 Murawiow Michaił M. 82, 98 Mussolini Benito 12 Napoleon I Bonaparte 13, 42 Napoleon III XVII, 12, 15, 34, 38, 41, 46, 47, 86, 173 Newton Isaac 125,135 Niemcewicz Julian Ursyn VII Ołivier Emile 40, 47 Orygenes 17, 22 Orzeszkowa Eliza 136 Owen Robert 152,169 Paine Thomas 30, 44 Paskiewicz Iwan E. XI Paszkowski Franciszek 113 Piłsudski Józef 133 Piotr św. 1, 13 Pius VI 4,13 Pius VII 10, 15, 25 Pius IX XVI-XVII, 9-10, 12,41,92 Plater Cezary 28, 43 Plotyn 13 Pol Wincenty 38, 47 Polignac August Jules Armand 33, 46 Popiel Emilia X-XI Popiel Jan XVII Popiel Konstanty VII Popiel Marcin XXXIV Popiel Paweł VII-XLI, 13,44-46,70,134- -135,143, 151 Popiel Paweł (wnuk) XXXV Popiel Wacław XVII Popiel Zofia VII Potocki Adam XI, XVI, XXXII, XXXVI, Ul, 113,134 PriessnitzVincenz61, 71 Proudhon Pierre Joseph 152, 158,169 Prus Bolesław 136 Rafael (właśc. Raffaelo Santi) 9 Rankę Leopold 5,14 Renan Ernest 25, 42,130 Reuchlin Johannes 124,135 Richelieu Jean du Plesis de 18, 23 Rossi Pellegrino 33, 45 Rousseau Jean-Jacques 22 Rzewuski Leon VIII, XVI, XXXVI, 113,134 Rzewuski Stanisław VIII, XXXV Saint-Simon Claude Henri de Rouwoy de 61-62 Sapieha Adam 97 Sapieha Leon 135 Savigny Friedrich Carl von 62, 71,144 Say Jean Baptiste 164,170 Schegel Friedrich 49, 62, 69, 123 Schelling Friedrich Wilhelm Joseph 49, 62, 68-69,144 Schmerling Anton 110-111 Schopenhauer Arthur 144 Schwarzenberg Feliks 101,109 Sienkiewicz Henryk 136 Siemieński Lucjan XIV Skrzynecki Jan 27 Smith Adam 170 Smolka Stanisław XXXIV, 112, 122, 125, 132-133 Sokołowski Marian XXXV Sołtyk Roman 52, 70 Spartakus 170 Spasowicz Włodzimierz 141,144 Spinoza Baruch XXIII, 138, 144,153, Stadion Franz 86, 98 Stael-Holstein Germaine de 61, 71 Stahl Friedrich Julius 130, 136 Staszic Stanisław VII Suchozanet Mikołaj 81 Szaniawski Józef Kalasanty IX Szlachta Bogdan XXXV-XXXVI, XLI, 47 Szujski Józef XIX-XX, XXXVI-XXXVII, 112- -133,135 Szymon Mag 4, 13 Śniadecki Jan 50-51, 69 Śniadecki Jędrzej 50-51, 69 Świdziński Konstanty XI, 45, 52, 70,143 Tales 60 Tarnowski Stanisław XX, XXXIV, XXXVI- -XXXVII, 133,135 Tertulian, 17, 23 Tichaczew X, XXXVI TocquevilIe Alexis de 34, 46 Tomasz Św. 138 Trentowski Bronisław 31, 44 Tyssowski Jan 143 Veuillot Louis XVI, XXXVI, 35, 46 174 Walewski Alerandre Florian XVII Wodzicki Ludwik 118,133,135 Wergiliusz (Publius Wergilius Maro) 9, Wroński-Hoene Józef Maria 61, 71 128,136 Wieloglowski Walery XVI, XXXVI Zamoyski Andrzej XVI-XVII, 46, 76, ! Wielopolski Aleksander XI-XII, XVI-XVII, 135 45, 75-77, 80, 98,112,143 Zamoyski Władysław 41,47 Wodzicki Henryk 113,134 Zan Tomasz 50, 69 Wodzicki Kazimierz XIV Zdziechowski Marian 135 WYKAZ ŹRÓDEŁ 12 grudnia 1866 Broszura wydana w Krakowie w 1866 r., za: Pisma Pawła Popiela, Kraków 1893, t. 1, s. 3-15. , Felicite Robert de Lammenais Pierwodruk w „Czasie", 24, 25 III 1854, za: Pisma Pawia Popiela, op. cit., t. 2, s. 414-422. Karol hrabia Montalembert Pierwodruk w „Czasie", 12, 13, 14 W 1870, za: Pisma Pawła Popiela, op. cit., t. 2, s. 423-441. Kilka słów z powodu odezwy księcia Adama Sapiehy Fragmenty broszury wydanej w 1864 r., za: Pisma Pawła Popiela, op. cit., t. 1, s. 16-19, 20-30, 31-35, 38-39, 41-43, 46-47, 51-54, 58-59, 60-65. List do księcia Jerzego Lubomirskiego Broszura wydana w Krakowie w 1865 r., [za]: Pisma Pawła Popiela, op. cit., t. 1, s. 66-76. Józef Gołuchowski Odczyt wygłoszony na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk w styczniu 1859 r., opublikowany w broszurze wydanej w Krakowie w 1860 r., za: Pisma Pawła Popiela, op. cit., t. 2, s. 260-281. Wolność i porządek Fragmenty recenzji książki Henryka Lisickiego Zygmunt Antoni Helcel, pierwodruk w „Przeglądzie Polskim", X 1882, s. 74-98, za: Pisma Pawła Popiela, op. cit., t. 2, s. 162-163, 172-177. Do Stanisława Koźmiana za: Pisma Pawła Popiela, op. cit., t. 1, s. 131-138. Józef Szujski Pierwodruk w „Przeglądzie Powszechnym", dodatek do nru 14, 1885, s. I-XX, za: Pisma Pawła Popiela, op. cit., t. 2, s. 357-378. Choroba wieku Fragmenty broszury opublikowanej w Krakowie w 1880 r., s. 3-11,12-15, 17-18, 20-31. OŚRODEK MYŚLI POLITYCZNEJ ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków teL/faks (012) 427-2840, 422-88-85 www.omp.org.pl, e-mail: omp@omp.org.pl Biblioteka Klasyki Polskiej Myśli Politycznej Stanisław Tarnowski, Pisarze polityczni XVI wieku, pod red. Bogdana Szlachty, 2000 Paweł Popiel, Choroba wieku. Wybór pism, pod red. Jacka Kloczkow-skiego, 2000 Walerian Kalinka, Galicja i Kraków pod panowaniem austriackim, pod red. Włodzimierza Bernackiego, 2001 Stanisław Koźmian, Bezkarność. Wybór pism, pod red. Bogdana Szlachty, 2001 Michał Bobrzyński, Zasady i kompromisy. Wybór pism, pod red. Włodzimierza Bernackiego, 2001 W PRZYGOTOWANIU: Leon Wasilewski, wybór pism, pod red. Barbary Stoczewskiej Obiektywna podstawa prawa, wybór pism Ignacego Czumy, Antoniego Szymańskiego i Czesława Martyniaka, pod red. Bogdana Szlachty Bogumił Jasinowski, wybór pism Stanisław Tarnowski, Z doświadczeń i rozmyślań, pod red. Arkadego Rzegockiego Adam Krzyżanowski, Chrześcijańska moralność polityczna, pod red. Miłowita Kunińskiego Biblioteka Myśli Politycznej Otfried Hoffe, Etyka państwa i prawa, 1992 Jacques Maritain, Człowiek i państwo, 1993 Czy historia może się cofnąć?, pod red. Bronisława Łagowskiego, 1993 Ryszard Legutko, Spory o kapitalizm, 1994 Wolfgang Bockenfórde, Wolność — państwo — Kościół, 1994 Zbigniew Stawrowski, Państwo i prawo w filozofii Hegla, 1994 Thomas Pangle, Uszlachetnianie demokracji, 1994 Czesław Porębski, Na przykład Szwajcarzy, 1994 Erie Voegelin, Lud Boży, 1994 Lord Acton, Historia wolności, 1995 Urs Altermatt, Katolicyzm a nowoczesny świat, 1995 Chantal MiWon-Delsol, Zasada pomocniczości, 1995 Stephen Macedo, Cnoty liberalne, 1995 Bogdan Szlachta, Ład — Kościół — naród, 1996 Nikolaus Lobkowicz, Czas kryzysu, czas przełomu, 1996 Wojciech Buchner, Kant — państwo i prawo, 1996 Ryszard Legutko, Tolerancja, Rzecz o surowym państwie, prawie natury, miłości i sumieniu, 1997 Urs Altermatt, Sarajewo przestrzega. Etnonacjonalizm w Europie, 1998 Michael Novak, Wolne osoby i dobro wspólne, 1998 Piotr Bartula, Kara śmierci — powracający dylemat, 1998 Beata Polanowska-Sygulska, Filozofia wolności Isaiaha Berlina, 1998 Czy Polska ma doktrynę integracyjną?, praca zbiorowa, 1998 Czesław Porębski, Umowa społeczna — renesans idei, 1999 Miłowit Kuniński, Wiedza, etyka i polityka w myśli F. A. von Ha-yeka, 1999 Od komunizmu do... ? Dokąd zmierza III Rzeczypospolita?, pod red. Jacka Kloczkowskiego, 1999 Otfried Hoffe, Sprawiedliwość polityczna. Podstawy krytycznej filozofii prawa i państwa, 1999 Czesław Porębski, O Europie i Europejczykach, 2000 Bronisław Wildstein, Dekomunizacja, której nie tyło, 2000 W obronie zdrowego rozsądku, wybór tekstów członków warszawskiego Klubu Krytyki Politycznej pod red. Tomasza Merty i Marka A. Cichockiego, 2000 Antykomunizm polski — tradycje intelektualne, wybór tekstów, pod red. Bogdana Szlachty, 2000 Bogdan Szlachta, Polscy konserwatyści wobec ustroju politycznego do 1939 roku, 2000 Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, 2000 Mirosław Dzielski, Bóg — wolność— własność, 2001 W PRZYGOTOWANIU: Bogdan Szlachta, Monarchia prawa Studia i Analizy Narody i historia, pod red. Arkadego Rzegockiego, 2000 Integracja europejska, pod red. Miłowita Kunińskiego, 2000 Państwo jako wyzwanie, pod red. Arkadego Rzegockiego, 2000 Państwo polskie wobec Polaków na Wschodzie, pod red. Tomasza Gąsowskiego, 2000 Antykomunizm po komunizmie, pod red. Jacka Kloczkowskiego, 2000 W PRZYGOTOWANIU: Od totalitaryzmu do demokracji, pod red. Pawła Kuglarza Zamówienia i informacje: tel. (012) 427-28-40, 0501 756 130 e-mail: omp@omp.org.pl Szeroki wybór tekstów polskich myślicieli i opracowań z historii myśli politycznej dostępny jest na stronie internetowej Ośrodka Myśli Politycznej: www.omp.org.pl «?5>SO Biblioteka WDiNP UW 1098025249 1098025249